HELLO, FOLLOWERS!

Gossip Girl here.

Your one and only source for the truth behind the scandalous lives of New York's elite. Been a minute. Did you miss me? I know I've missed you. Though you're probably going to wish I'd stayed away when I'm done. Because I can see you. The real you. The one hiding just outside the edge of frame. Well, it's time to reframe that picture. And who am I? That's one secret I'll never tell.

You know you love me.
xoxo


. . .

MOST FOLLOWED

now
spotted:
Mr Sunshine
Looks like we might just be on the brink of the season's juiciest event. The endless saga between S and S has been the talk of the town for… well, who can even keep track anymore? Years, darlings. And every time it seems like this exhausting drama is finally wrapping up, they either start another fight or end up in the wrong bed. But wait! Word on the street is that after receiving a mysterious text, S flew across Manhattan to reach their lover's apartment. Could this be the beginning of the end for their epic romance? A happily ever after? Stay tuned, Upper East Siders, I'm sure we'll find out soon.

You can't hide from me.
xoxo

They'll be calling me royalty.

JACKSON HOWARD
URODZONY 25 KWIETNIA 1999r. || UNIWERSYTET COLUMBIA NOWY JORK - WYDZIAŁ BIZNESU || UZYSKANY PATENT ŻEGLARSKI NAJWYŻSZEGO STOPNIA || PRYWATNY JACHT, KTÓRY OTRZYMAŁ NA SZESNASTE URODZINY, NA KTÓRYM WIELOKROTNIE ORGANIZUJE HUCZNE IMPREZY || MIŁOŚNIK SPORTOWYCH MOTOCYKLI I SAMOCHODÓW || INSTAGRAM || POWIĄZANIA
Syn byłej modelki, gwiazdy, ikony stylu, której kilkanaście lat temu spartolił rozpędzoną karierę swoimi narodzinami, bo łatwiej obarczać winą dziecko niż własną głupotę. Teraz dzieli dom z właścicielką agencji modelingowej i wredną zołzą w jednym, która niczego bardziej w życiu nienawidzi jak własnego syna, który jest żywym dowodem jej porażki.
Syn miliardera i właściciela firmy - Pearl Yachts - zajmującej się produkcją luksusowych jachtów oraz ich globalnej sprzedaży. Młodsza kopia największego dupka w mieście, którego bardziej kojarzy ze zdjęć niż wspólnie spędzanego czasu.
Na pierwszy rzut oka może się zdawać, że odziedziczył w genach najgorsze cechy rodzicieli. Rozpieszczony, kapryśny dzieciak, który od najmłodszych lat dostawał to co wskazał palcem byleby tylko szanowni rodzice mieli spokój.
Uzależniony od wrażeń; wszystkiego ciągle mu za mało, ciągle chce więcej i bardziej. Ma słabość do fajek, używek i drogiego alkoholu, który od wczesnych lat nastoletnich wykrada z ojcowskiego barku. Wszystko po to, by choć na chwilę oderwać się od własnej rzeczywistości. To pokazuje w social mediach i znajomym z równie popapranych rodzin. 
Jednak za każdym jego czynem stoi desperacka próba zwrócenia na siebie uwagi, dowartościowania i bycia kimś. Gdy nikt nie patrzy, gdy jest sam w wielkim, pustym i paskudnym domu czuje się kompletnie zagubiony w tym złotym świecie. Wtedy przesiaduje nad fortepianem lub książkami, bo choć nigdy się do tego nie przyzna, w przyszłości pragnie zostać godnym zastępcą ojca, zgarniać równie ważne kontrakty i jeszcze więcej cyferek na koncie bez których nie umiałby przetrwać. 


200 komentarzy:

  1. (Oj muszę przyznać, że podglądałam kartę, ale nie idzie przejść koło Jacksona obojętnie! Jeśli chcesz, zapraszam do Octavii, też przygarniemy każda możliwą relację :)
    Octavia

    OdpowiedzUsuń
  2. (Hej, Jackson nie szuka może kolegi do wspólnych imprez i ściągania się motocyklem przez nowojorskie autostrady? ;)) Te rzeczy mają ze sobą wspólne, są z jednego rocznika i mogli chodzić razem do szkoły i się zaprzyjaźnić. ;) O ile masz ochotę na męsko męskie wątki. Tymczasem udanej zabawy!)

    Gabriel Salvatore

    OdpowiedzUsuń
  3. Spotted: J pędzi ulicami Nowego Jorku na motorze, spiesząc na zajęcia. Czy ten człowiek niczego się nie boi? Podobno po ostatniej głośnej kłótni z matką na wydanym przez nią balu dobroczynnym znaleziono go półprzytomnego w męskiej łazience, zajadającego się cukierkami. Nie udawaj, J. Od zawsze miałam Cię za chłopca z delikatną duszą. Jeśli będziesz potrzebować przyjacielskiego uścisku, odezwij się. Może zaproszę Cię na piżama party.
    Witam na blogu!

    buziaki,
    plotkara 💋

    OdpowiedzUsuń
  4. [Cześć! Widzę, że Jackson to z pozoru taki trochę bad boy, co chciał to dostał, na dużo sobie pozwala i żyje według własnych zasad, jednak gdzieś w środku, brakuje mu tego wsparcia i zrozumienia!
    Życzę miłej zabawy, a jeśli masz ochotę to zapraszam do nas :)]

    Min Ari

    OdpowiedzUsuń
  5. [A bardzo dziękuję za miłe słówka. :D
    Gabryś chwilowo jest grzeczny. Jest na celowniku ojca, więc udaje posłusznego synka i robi to, o co się go poprosi. Ale na pewno nie zamierza w tej roli zostać na długo. W końcu Upper East Side potrzebuje skandali, prawda? ^^ Wydaje mi się, że poszłabym w stronę solidnej przyjaźni. W tym fałszywym świecie każdy potrzebuje chyba takiej osoby, u której znajdzie wsparcie bez względu na wszystko. Co ty na to? Teoretycznie wszyscy wiedzą, że Gabs był na odwyku, ale w praktyce nikt głośni (chyba:D) o tym nie mówi, ale Jackson mógł go odwiedzać w Malibu i mogli się teraz po raz pierwszy spotkać. A czy spotkanie skończy się jakimś nielegalnym wyścigiem albo imprezą z ładnymi dziewczynami to już można zobaczyć... ;D]

    Gabriel

    OdpowiedzUsuń
  6. (Ten ojciec to tu wszystkich będzie za chwilę reprezentować, hahah :D Tak, trochę wspólnych rzeczy ich łączy. Myślę, czy jeszcze coś ich może połączyć, oprócz tak przyziemnych rzeczy :d)
    Octavia

    OdpowiedzUsuń
  7. [Ah, brzmi jak drama, więc oczywiście, że się zgadzam! :D
    Zaznaczę tylko, że Ari lubi przekraczać granice przyzwoitości, ale do łóżka z żadnym z tych panów nie poszła xD Może Ari odwiedza ojca Jacksona w jego biurze, a chłopak akurat też kilka razy był, lub usłyszał coś od sekretarki. Mógłby się zastanawiać dlaczego nastolatka spędza czas z jego ojczulkiem. Po którejś z tych wizyt, mógłby skonfrontować dziewczynę i może ją trochę poszantażować? :D]

    Min Ari

    OdpowiedzUsuń
  8. [Zgadzam sie na wszystko! Niech się dzieje :D
    Jeśli nie miałabyś nic przeciwko, to bardzo bym prosiła zebyś zaczęła, no chyba, że bardzo nie chcesz, to może jutro wieczorkiem będę w stanie coś podrzucić :)]

    Min Ari

    OdpowiedzUsuń
  9. (W sumie, przelotny romans może być, możemy też zrobić z nich friends with benefits jak chcesz :D W sumie, to mogłoby być całkiem dobre powiązanie, bo oboje mogliby poznać się z zupełnie innej strony, nie tej sztywnej tylko takiej prawdziwej :D)
    Octavia

    OdpowiedzUsuń
  10. [ Witam, tak zaglądam, bo Vincentowi by się przydał jakiś dobry przyjaciel, który by mu dolewał do kieliszka, kiedy ten był pusty i może by panowie do sobie pasowali? Niby rok różnicy, ale może od dziecka się znali, chociażby przez rodziców, ojcowie mogli by mieć relację klient-prawnik od lat, od początków budowania swoich firm, więc poniekąd też przyjacielską relację, która przekładała by się trochę na synów. Vincent nieco z ojcowskiej drogi zboczył i pewnie odrobinę spokojniejszy od Jacksona się okazał, ale mogli by się dopełniać w tej przyjaźni. Jeden by ciągnął na imprezy, a drugi oferował odskocznię i odrobinę spokoju w swoim mieszkanku. Co myślisz? ]

    VM.

    OdpowiedzUsuń
  11. Lato powoli opuszczało Nowy Jork, który jeszcze był ogrzewany ostatnimi promieniami ciepłego słońca. Jesień zbiżała się do miasta wielkimi krokami, dało się to zauważyć wśród mieszkańców oraz turystów. Krótkie szorty i koszulki na ramiączkach poszły w zapomnienie, a ich miejsce zajęły długie spodnie, kurtki oraz różne płaszcze. Sama Octavia w dniu dzisiejszym postawiła na cieplejszy ubiór. Najnowszy płaszcz z jesiennej kolekcji jej matki idealnie wpasowywał się na dzisiejsze wyjście. Uwielbiała samotne brunche w Central Parku. Przychodziła do jednej z ulubionych kawiarenek, siadywała zazwyczaj w odosobnionym stoliku przy oknie i czytała jedną z wielu książek z bibliotevzki jej ojca. Dzisiejszego dnia nie było inaczej, choć może troszkę czuła się nie na miejscu. Ciężko było jej się przestawić na powrót do Nowego Jorku. Jet lag jeszcze jej nie opuścił, choć od powrotu minęło już ponad tydzień.
    Uniosła głowę, spoglądając za okno. Tłumy nadal były tu obecne, nigdy nie opuszczały miasta. Nowy Jork albo się kochało, albo nienawidziło, Octavia zdecydowanie należała do tej drugej strony. Miasto nie dawało jej tego, co przykładowo Paryż. Było głośne i przeludnione, ludzie czasami zachowywali się jak roboty, nakierowane na konkretne działania. Brakowało jej widoku wieży Eiffla oraz Pól Elizejskich. Małych, przytulnych kawiarenek, które spotykało się na każdym kroku. Odetchnęła głęboko, jakby ze smutkiem, odkładając na stolik książkę. Przecież i tak już od dawna jej nie czytała.
    Jedynym pomysłem, który przyszedł jej do głowy, żeby się nie nudzić dzisiejszego dnia, było napisanie wiadomości do Jacksona. Mimo, iż ostatni raz rozmawiali ze sobą przed początkiem wakacji oraz należycie się pożegnali, wiedziała, że nie będzie na nią zły za ten brak kontaktu.
    Zrób coś dla mnie. Zabierz mnie dzisiaj gzieś, bo chyba oszaleję. Chyba oboje musimy przyznać, że trochę się za sobą stęskniliśmy, prawda? Mam nadzieję, że godzina osiemnasta Ci pasuje.
    O.
    Octavia

    (Soreczka za ten początek, mam nadzieję, że może być :D)

    OdpowiedzUsuń
  12. Kiedy tylko dostała odpowiedź od Jacksona, dopiła szybko resztkę kawy, chwciła książkę i zerwała się z miejsca, jeszcze na szybko żegnając się z przemiłą kelnerką, która akurat kręciła się przy wyjściu z kawiarni. Wiedziała, że nie musiała się jakoś specjalnie przygotowywać na to spotkanie, jednak gdzieś z tyłu głowy siedziała jej myśl, aby dzisiejszego wieczora wyglądać jak najlepiej. Te kilka godzin, które zostało jej do osiemnastej wykorzystała w pełni, a gdy jej telefon zawibrował, wyszła z mieszkania niczym niesiona na skrzydłach. Nie powiedziała jednak nikomu, gdzie się wybiera ani z kim będzie spędzać czas. Wiedziała, że prędzej czy później ich spotkanie zostanie opisane przez Plotkarę, bo jej nic nie umknie. Na każdym kroku miała swoich wysłanników, którzy uważnie obserwowali najmłodszą śmietankę towarzyską Nowego Jorku i dostarczali jej cenne informacje.
    Samochód Jacksona znała nad wyraz dobrze, można by rzec, że jak własną kieszeń. Wsiadła do środka, posyłając mu uśmiech na przywitanie, po czym zapięła pasy. Pozwoliła pocałować się w policzek, ignorując dreszcz, który przebiegł po jej ciele.
    -Oboje wiemy, że raczej rodzice nie będą się gniewać, kiedy wrócę rano- zaśmiała się, spoglądając w jego stronę. Prawda jest taka, że nie mieliby jej za złe, gdyby tylko dowiedzieli się, że tę noc spędziła w towarzystwie Jacksona. Usiadła wygodniej w samochodowym fotelu, spoglądając przed siebie. Na samo wspomnienie Paryża mruknęła z nieukrywaną przyjemnością, przymykając przy tym oczy.
    -Nie rozczarował. Było wręcz idealnie- odpowiedziała, spoglądając w jego stronę.
    -Mam teraz depresję powakacyjną, więc musisz mi pomóc ją zwalczyć. Jeśli każesz mi tak szybko wybierać, stawiam na ocean. Męczy mnie to miasto, a wiem, jak Ty bardzo lubisz swój jacht- powiedziała, po czym nachyliła się nieco w jego stronę.
    -Dziękuję, Jackson. Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy- powiedziała, chwilę potem składając delikatny pocałunek na jego policzku.
    Octavia

    OdpowiedzUsuń
  13. Rozwijanie swoich pasji oraz poświęcenie się dodatkowym zajęciom, jest bardzo ważne w życiu młodego człowieka. To właśnie te nadplanowe godziny poza szkolne mogą znacząco wpłynąć na charakter, zachowania oraz ogólny światopogląd naszych przyszłych polityków, lekarzy, czy prawników. Oczywiście Ari uczęszczała na uzupełniające lekcje z matematyki, biegle władała dwoma językami, oraz od dziecka grała na pianinie, jednak te rzeczy łatwo nudzą, a w szczególności kogoś tak żądnego nowych doznań jak panienka Min. Miała swoich popularnych i pięknych znajomych, huczne imprezy i dostęp do kont bankowych rodziców, ale to zawsze było za mało, ona potrzebowała czegoś tylko dla siebie, czegoś na wyłączność, czym nie musiała się dzielić, a co zaspokoiło by jej potrzeby.
    Około roku temu dziewczyna zdała sobie sprawę, jak wielką przyjemność sprawia jej balansowanie na granicy zdrowego rozsądku i przyzwoitości, gdy na jednej z imprez charytatywnych czterdziestoletni współpracownik ojca nie opuszczał jej o krok, uważnie wsłuchując się w każde słowo, które opuszczało usta nastolatki. Kto nie lubi być w centrum uwagi, kto nie chce czegoś, czego tak naprawdę nie powinien mieć? Każdy z nas ma swoje sekrety, dziwne fantazje, lub coś, co daje mu chęć do wstawania rano z łóżka, no i tym konikiem dla Ari było uwodzenie wpływowych mężczyzn. Bawiła się z nimi, karmiła swoje ego ich zachwytami, a później wyrzucała ich w kąt, jak starą parę rękawiczek Burberry z zeszłego sezonu. Może czasem uraczyła ich dotykiem dłoni, czy delikatnym muśnięciem w usta, ale nigdy nie wychodziła poza swoją strefę komfortu – czyli nie pakowała się do niczyjego łóżka. W jej oczach to wszystko to były tylko niewinne igraszki, więc tak naprawdę nie robiła nic złego.
    Robert był jej najnowsza ofiarą, ale ze względu na jego wysoką pozycję, rodzinę żyjącą w świetle reflektorów, medialne zainteresowanie oraz to, że posiadał syna w podobnym wieku do Ari ich spotkania zawsze odbywały się w tajemnicy. Oczywiście nastolatce to nie przeszkadzało, a wręcz przeciwnie, dreszczyk emocji, że ktoś mógłby ich nakryć sprawiał, że to wszystko przynosiło jej jeszcze więcej frajdy. Siedziała właśnie na biurku w biurze mężczyzny, machając nogami na prawo i lewo, gdy ktoś bez pukania przerwał ich schadzkę. Z wielkim zainteresowaniem wsłuchiwała się w pogardliwe słowa przybysza, po czym przewróciła oczami i teatralnie ziewnęła, pokazując, że ten monolog nie zrobił na niej większego wrażenia, a wręcz przeciwnie, po prostu ja nudził. Zeskoczyła z biurka, a w kierunku starszego mężczyzny posłała promienny uśmiech.
    – Robert, będziemy w kontakcie. – Ton głosu miała poważny, jakby żegnała się właśnie z partnerem biznesowym. Odwróciła się i zaczęła maszerować w kierunku drzwi, ale zanim wyminęła blondyna, spojrzała mu prosto w oczy, a w jej brązowych tęczówkach iskrzyły się ogniki, jakby już w jej główce rodziła się kolejna intryga.
    – Cos mi mówi, że na ciebie też jeszcze kiedyś wpadnę. - puściła mu oczko, tak dla zabawy, żeby mu podnieść jeszcze bardziej ciśnienie - przecież nakrycie swojego ojca z małolatą, to niewystarczająco -po czym z uśmiechem na ustach opuściła pomieszczenie.

    Min Ari

    OdpowiedzUsuń
  14. [A dziękujemy pięknie. Trochę mu musiałam w życiu pomieszać, bo ja to tak lubię moim postaciom truć istnienie, za nudno by mi było :D Dzięki, Ty też się baw dobrze, a jak Ci coś do głowy wpadnie, to dawaj znać!]

    OdpowiedzUsuń
  15. [W sensie, żeby Jackson kojarzył Seojuna jako jednego z modeli, z którym współpracuje jego matka? W sumie spoko, tylko próbuję i nie mogę wymyślić, w jakich w takim razie okolicznościach mogliby się zobaczyć... Chyba, że w drugą stronę, panowie by się wcześniej już znali i to bardziej przez Jacksona Seojun mógł się zakręcić w agencji pani Howard? :D]

    OdpowiedzUsuń
  16. Och tak, zdecydowanie te wakacje należały do intensywnych. Octavia dlatego też zdecydowała się na wyjazd do Paryża, praktycznie z dnia na dzień, nikomu nic o tym nie mówiąc. Przerażała ją myśl, że miałaby spędzić wkacje w Nowym Jorku. Owszem, podejrzewała, że nie nudziłaby się, ale nadal to był Nowy Jork. Nie umiałaby wysiedzieć tutaj w spokoju.
    -Miałam taką nadzieję. Siedzenie samej w domu jest nudne- powiedziała, również odwzajemniając łobuzerski uśmiech. Jeszcze jakiś czas temu, nie powiedziałaby, że ich znajomość siętak rozwinie. Wielu mogłoby powiedzieć, że łączy ich po prostu przyjaźń, że rozumieją się nadzwyczaj dobrze, tutaj jednak kryło się o wiele więcej. Położyła rękę na jego udzie, delikatnie je gładząc. Pozwalali sobie na takie drobne gesty, kiedy byli tylko we dwoje, przychodziło im to nader zwyczajnie. Octavia wręcz uwielbiała takie drobne gsty, czy były one robione w jej stronę, czy też ona je robiła. Była bardzo wrażiwa na dotyk, o czym Jackson przekonał się niejednokrotnie.
    Wsłuchała się dokładnie w jego rozmowę, po czym uśmiechnęła się z rozbawieniem. Nadal bawiło ją to, że jego jacht nazywa się Jacky, a on traktuje go niemal jak dziecko. Wiedziała, jak bardzo uwielbiał spędzać tam czas, w sumie jej też się to podobało. Jacht dawał im namiastkę prywatności, którą czasami potrzebowali.
    -No wiesz, to Paryż. To miast ma w sobie coś magicznego, ciężko mi określić, co takiego podobało mi się najbardziej- powiedziała, wzruszając przy tym ramionami.
    -Ma specyficzny klimat, którego tu brak - dodała po chwili. Nie chciała wspominać o Oscarze, ta relacja była przelotną znajomością, która zakończyła się w momencie, jak Octavia wsiadła na pokład samolotu, który leciał do Ameryki. Niemniej jednak, pozostały jej miłe wspomnienia.
    -A Tobie, jak minęły wakacje? -zapytała, spoglądając przed siebie.
    Octavia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. NOWE POWIADOMIENIE ZE STRONY plotkara.net

      Spotted: Każdy wie, że uwielbiam pamiątki z Paryża, a w szczególności te w postaci nowej torebki Chanel. Ktoś chyba jednak postawił na inny francuski dodatek tego sezonu… Poddenerwowana O, zauważona dzisiejszego poranka pod kliniką planowania rodziny, wieczorem rozweselona wsiada do samochodu J. Czyżby pozbyła się problemu? Ja mogę tylko snuć domysły, ale, J, uważaj! Jeśli nie marzysz o pozycji ojczyma, może czas zarzucić kotwicę zanim wyruszycie razem w romantyczny rejs?

      buziaki,
      plotkara 💋

      pamiętaj, by uwzględnić tę informacje w swoim wątku

      Usuń
  17. [Cześć!
    Dziękuję za powitanie!
    Właśnie o to chodziło, aby Heather była inna xd cieszę się, że postać przypadła do gustu :) I nie, nie damy się tak łatwo!
    Postać Jacksona jest bardzo ciekawa. Wiesz, tu taki niby dupek (aż strach myśleć, co wyczynia, skoro tak o nim piszesz xd), a jednak gra na fortepianie! Myślę, że możemy pójść w jakiś wątek związany z muzyką. A póki co, przyszło mi do głowy coś takiego, że wieczorem jakichś dwóch typków mogłoby napaść Jacksona, który byłby już w stanie jakiegoś upojenia alkoholowego. Obok będzie przechodzić Heather i mu pomoże. Jednak nie wiem, co dalej. W ramach "nie muszę jej za nic dziękować, ale niech będzie" zaprosi ją na imprezkę na jachcie? xD albo gdzieś, gdzie mogliby się muzycznie wykazać :) Co sądzisz?]

    Heather

    OdpowiedzUsuń
  18. Dziewczyna zaśmiała się pod nosem gdy chłopak wskoczył za nią do windy. Widocznie dyskusja z nastolatką była dla blondyna o wiele bardziej interesująca, niż jego wcześniej zaplanowane spotkanie z Robertem. Może tak zaintrygowała go jej postać, że idąc za śladem ojca, sam chciał się czegoś więcej o niej dowiedzieć. Kto wie, mogli mieć podobne gusta, jak to mówią co w rodzinie, to nie zginie
    Skrzyżowała ramiona na piersi, a plecami oparła się o lustro za nią. Przez chwilę przyglądała się twarzy chłopaka, z lekko uniesionym kącikiem jej ust.
    - A co Jackson, zazdrosny jesteś? – Oczywiście, że znała jego imię. Dziwiło ją, że chłopak sam jej nie rozpoznał, ledwo co pili razem szampana na urodzinowym bankiecie jego matki, a on już zdążył o tym wieczorze zapomnieć. Owszem, podczas wspomnianej imprezy bardziej skupiła swoją uwagę na starszym panie Howard, ale i z tym młodszym miała okazję zamienić kilka słów, no a na pewno chociaż się przedstawić! Pokręciła głową na prawo i lewo, chcąc ukazać lekkie niedowierzenie.
    - Widzisz, ci starsi mają w sobie to coś, na przykład lepszą pamięć. – Z teatralnie zamyśloną miną uniosła wskazujący palec swojej dłoni, po czym zastukała nim dwa razy w podbródek. - Może powinieneś zapytać ojca o kilka wskazówek. – mrugnęła do niego porozumiewawczo, insynuując, że poznała Roberta od tej mniej niewinnej strony, co oczywiście było tylko głupią zagrywką. Chłopak chyba nie był zadowolony z tego, co miała do powiedzenia, a jego zaciśnięta szczęka tylko ją w tym utwierdziła.
    - Oh! Wybacz – zasłoniła usta dłonią, a po kilku sekundach roześmiała się radośnie. Uwielbiała wyprowadzać ludzi z równowagi, w końcu była tylko nastolatką, a oni w tym właśnie byli najlepsi – działaniu innym na nerwy. Winda zjechała na parter, jednak Jackson ani drgnął, tym samym blokując jej drogę wyjścia.
    - Mógłbyś się ruszyć? – zapytała unosząc brew do góry. Jak chciał z nią pogadać, mógł ją zaprosić na jedną ze swoich słynnych imprez, albo chociaż skinny latte, no chyba, że też lubił trzymać swoje znajomości w sekrecie jak tatuś.

    Min Ari

    OdpowiedzUsuń
  19. -Wrażliwa dama- zaśmiała się, wywracając przy tym oczami. Wiedziała nie od dziś, że Jacky była jego oczkiem w głowie. Tak samo jak samochód i motocykl. Faceci czasami byli tacy przewidywalni. Bardzo dobrze wiedziała, ile znaczy dla niego żeglarstwo, i ile czasu na to poświęcał. Wiedziała, że czasami nawet rezygnował z imprez, byleby tylko móc wypłynąć na otwarte morze. Sama Octavia nie raz mu towarzyszyła, z podziwem spoglądając na to, jak dobrze radzi sobie za sterami jachtu. Właśnie wtedy był tym prawdziwym Jacksonem, którego znała niemal od podszewki.
    -Och tak, miasto mody szczególnie. Wydałam tam horrendalną sumę na buty i torebki, ale nie mogłam się oprzeć - zaśmiała się, odgarniając kosmyk włosów za ucho. Octavia była typową kobietą, która uwielbiała wszystko co modne. Zawsze kupowała to, na co ma ochotę, nie zwracając uwagi na pieniądze, ale mogła sobie na to pozwolić. Każdy, kto miałby dostęp do sporej sumy pieniędzy, pewnie postąpiłby tak samo jak ona. Nie można jej było jednak odmówić tego, że nie wspierała różnych organizacji. Jej rodzina, jak większość z Upper East Side wspierała tych, którzy byli biedniejsi i nie na wszystko mogli sobie pozwolić. Wspierając te różne organizacje, mieli czyste sumienie.
    Nic nie zapowiadało tego, że ten dobry humor na moment zniszczy jedna mała wiadomość. Spojrzała z zaciekawieniem na Jacksona, który był wyraźnie poddenerwowany tym, co właśnie przeczytał. Gdy Octavia chwilę potem spojrzała na wyświetlacz telefonu, westchnęła i wywróciła oczami. Nie mogła uwierzyć, że ktoś wypuścił właśnie taką plotkę. Przecież taka informacja mogła wywołać wielkie zamieszanie w jej życiu, oraz niemały skandal, który podejrzewała, że ciężko będzie wyciszyć.
    -Ta osoba, co pisze te cholerne plotki zaczyna przeginać - warknęła, wysiadając z samochodu zaraz po Howardzie. Podeszła do niego, po czym wyciągnęła z jego ręki papierosa, którym przed chwilą się zaciągał. Powtórzyła tę czynność, przed chwilę trzymając papierosowy dym w płucach. Kiedy go wypuściła, spojrzała na chłopaka.
    -To nie tak jak myślisz. Owszem, byłam w tej klinice, ale po cholerne tabletki antykoncepcyjne. Mój lekarz nie mógł mnie przyjąć w swoim prywatnym gabinecie, więc musiałam tam jechać. Przecież znasz mnie, Jack. Nie mogłabym mieć dziecka w tym wieku - powiedziała. Zrobiła krok w jego stronę, stając z nim twarzą w twarz. Uniosła rękę, w której trzymała palącego się papierosa.
    -Możemy nie myśleć o tej cholernej Plotkarze? Nie psujmy sobie humoru- powiedziała, posyłając mu lekki uśmiech.
    Octavia

    OdpowiedzUsuń
  20. [ Darmowe wejściówki, nawet za kurtynę zaprosimy. Tak rozmyślałam właśnie, że może oprócz stawiania drinków, może jakiś kolega mu pomógł z czynszem w najgorszym momencie i się zadomowił kiedyś na moment na jego kanapie, po jakiejś kłótni z rodzicami. Więc jak najbardziej tak. Może nawet Jackson mieć zapasowe klucze, w razie gdyby miał się nie dotoczyć do własnego domu z pobliskiego klubu, albo trzeba by było Bernie nakarmić, podczas nieobecności Vincenta.
    Może i faktycznie tym razem wpadnie, może nawet się zataczać, ale może ciekawie by było, gdyby zauważył, że Vini sobie przygruchał na noc panienkę, która do jego rzekomej dziewczyny raczej średnio jest podobna. Może wyjść mała sprzeczka, o to, że Vincent swojemu przyjacielowi nie chce powiedzieć o co właściwie chodzi i zaparcie milczy jak grób w tym temacie; nie potwierdza, nie zaprzecza... ale już inna dziewczyna w łóżku o czymś świadczy.
    Ogólnie Vincent myślę, że trochę cichociemny jest. Z jednej strony zapewne spokojniejszy od Jacksona, ale gdy już mu się da namówić na imprezę to baluje równo z nim. I pewnie uważa się, że jakieś tam nieco lepsze morały ma, w kwestii relacji międzyludzkich czy romantycznych, że niby się stara nie być chamem, ale często wychodzi inaczej i przy kolegach też pewnie głupieje.
    Także... Niech Jackson wchodzi bez pukania? Uwaga na Bernie i prosimy się tłuc na tyle cicho, by obudzić tylko właściciela, a damie pozwolić spać. ]

    VM

    OdpowiedzUsuń
  21. Odetchnęła z ulgą, kiedy uświadomiła sobie, że Jackson ma gdzieś te głupie plotki i tak naprawdę trzyma jej stronę. Wiedziała, że gdyby coś sie stało, mogła na niego liczyć w każdej sytuacji, nawet tej najtrudniejszej. Uśmiechnęła się, dopalając do końca papierosa, po czym ochoczo ruszyła w stronę pomostu. Znała to miejsce bardzo dobrze i nawet je lubiła.
    -Jackson! - zaśmiała się, łokciem trącając jego bok. Jak zawsze, wszystko obrócił w żart, za co była mu bardzo wdzięczna.
    -Myślisz, że byłbyś tym ulubionym wujkiem, który sypie kasą na prawo i lewo? Oczywistym jest, że wykorzystywałabym Cię też do innych rzeczy. Na przykład chodziłbyś na spacery. Facet opiekujący się dzieckiem cieszy się bardzo dużym zainteresowaniem ze strony wszystkich kobiet- rzuciła rozbawiona, unosząc zaczepnie w górę jedną brew.
    Kiedy stanęli przed mężczyzną, którego Octavia bardzo dobrze znała jak i darzyła sympatią, posłała mu wesoły uśmiech, by chwilę później pożegnać go i wejść na pokład Jacky. W sumie, czuła się jak u siebie, spędziła na jachcie już tyle chwil, że ciężko jej było to zliczyć. Odruchowo ruszyła na mostek kapitański, bo to właśnie tam mieli spędzić najwięcej czasu na samym początku. Rozsiadła się wygodnie na jednym ze skórzanych, obrotowych foteli, i nie mogła się powstrzymać. Jak mała dziewczynka, zakręciła się na fotelu, śmiejąc się przy tym, po czym zatrzymała się, spoglądając na Jacksona.
    -Kapitanie, jak mogę Ci pomóc? Tylko nie rób ze mnie majtka, który ma myć pokład- powiedziała z rozbawieniem. Jacht lśnił nienaganną czystością.
    Zeszła z wygodnego fotela, ściągając ze stóp mało wygodne szpilki. Podeszła do Jacksona, któremu to zarzuciła ręce za szyję.
    -Dziękuję, że dzisiaj chciałeś spędzić ze mną dzień. Mam nadzieję, że nie będziesz się ze mną nudził- powiedziała, posyłając mu zaczepny uśmiech.
    -To jak, wypływamy? -zapytała.
    Octavia

    OdpowiedzUsuń
  22. -Mój drogi, jeśli tylko mnie wyszkolisz, to będę lepsza od Ciebie i wygryzę Cię ze stołka kapitana- powiedziała, udając powagę, ale nie trwało to długo, bo już po chwili zaśmiała się, odchylając lekko głowę do tyłu. Drgnęła, kiedy palce Jacksona zaczęły powoli sunąć po jej ciele. Zawsze tak miała, nie potrafiła nad tym zapanować, ani w jakikolwiek sposób się tego wyzbyć. Napawała się jego bliskością oraz zapachem. Pachniał tak jak zawsze, mocnymi perfumami, które idealnie komponowały się z jego ciałem. Octavia uwielbiała perfumy, miała bardzo wysublimowany węch, z łatwością potrafiła wychwycić większość nut zapachowych. Uśmiechnęła się, czując jego ciepły oddech w pobliżu ucha, by chwilę później pozwolić mu się odsunąć. Wróciła na dawniej zajmowany fotel, przyglądając mu się uważnie. Robił wszystko sprawnie, przemyślanie i według planu. Jacht ruszył powoli, zostawiając za sobą port. Cieszyła się z tego, że nikt nie będzie im przeszkadzał, że będą tylko sami.
    Zrzuciła z siebie czarną marynarkę, bo w środku było znacznie cieplej niż na zewnątrz, po czym wstała z fotela, powoli przechadzając się po całym pomieszczeniu. Słońce powoli zachodziło za horyzont, jednak jeszcze oświetlało ich swoimi promieniami. Szum wody sprawiał, że Octavia czuła spływający wręcz na nią spokój. Z tylnej kieszeni dopasowanych dżinsów wyciągnęła telefon, wyłączając go. Owszem, chciała dodać na instagrama stories, ale nie chciała podsycać tym jeszcze bardziej plotek.
    -Owszem, ale to ja zrobię nam coś do jedzenia - powiedziała, spoglądając na Jacksona. Ruszyła powoli w stronę niższego pokładu, zatrzymując się przy schodach.
    -Drinka, ale nie mocnego. Chyba, że bardzo chcesz mnie upić- zaśmiała się, schodząc powoli po schodach.
    Wydawać by się mogło, że jako rozpieszczone dzieciaki, mieli dwie lewe ręce i nie potrafili nic zrobić, a już szczególnie ugotować coś do jedzenia. Prawda była taka, że Octavia nawet lubiła gotować, sprawiało jej to frajdę. Będąc w kuchni, ruszyła do lodówki, którą przejrzała uważnie, po czym zaczęła wyciągać potrzebne rzeczy do przyrządzenia dania.
    Octavia

    OdpowiedzUsuń
  23. [To może skoro matka Jacksona miałaby słabość do Seojuna, któremu zainteresowanie starszych kobiet nie przeszkadza, chciałaby go uwieść... Z tym że chłopak będąc dobrym znajomym młodego Howarda nie poszedłby w tę stronę, byłoby mu to dość nie na rękę i trochę zbyt by to śmierdziało, nawet jak na niego :D Może na jakimś oficjalnym party Jackson przysłuchałby się ich rozmowie i wkroczył do akcji? Albo zaczepił Seojuna później? :>]

    OdpowiedzUsuń
  24. Porównanie do szczeniaka miało ją zapewne zezłościć lub sprawić przykrość, ale mimo, że wyglądała jak słodka istotka, którą łatwo zranić, Ari miała grubą skórę. Musiała się nauczyć jak przyjmować słowa krytyki. Życie w samym centrum uwagi miało swoje złe strony, a oprócz wielbicieli, zdarzali się też tacy, co dziewczyny nie znosili, a podczas każdej nadanej okazji wymyślali na jej temat kolejne plotki. Najlepszą reakcja było obrócenie wszystkiego w żart i tak też zrobiła.
    - Hau, hau, mały ze mnie piesek, ale za to jaki słodki. – zatrzepotała rzęsami, wpatrując się w chłopaka, chyba musiał przyznać, że wyglądała w tej chwili uroczo. Jego kolejne słowa nieco ją zaskoczyły, ale pozytywnie. Wiele o nim słyszała, no a teraz natrafiła się okazja, by bliżej poznać Jacksona oraz zobaczyć jego legendarny jacht z bliska. Byłaby głupia, gdyby odmówiła.
    - Bez obaw, preferuję te chwile spędzone we dwoje. Trzy osoby to już tłum. – wyślizgnęła się z windy, a robiąc to jej ramię otarło się o rękę chłopaka. Każdy ruch, każdy gest był wcześniej przemyślany, a życie traktowała jak planszową grę, z której chciała pozbijać kolejne pionki, a sposobów na to było wiele.

    ***
    Do portu dotarła punktualnie o czasie. Mimo, że był już drugi tydzień września pogoda dopisywała, a ciepłe promienie słońca przyjemnie muskały jej skórę. Chłopak musiał wspomnieć obsłudze, że spodziewał się gości, bo gdy tylko weszła na drewniany pomost, mężczyzna ubrany w biały garnitur przywitał ją po imieniu, po czym poprosił, by poszła za nim. Ari wsunęła przeciwsłoneczne okulary od Prady na twarz, a spojrzeniem objęła jachty i łodzie przycumowane do drewnianych słupków. Nigdy nie była wielką zwolenniczką sportów wodnych, ale musiała przyznać, że widok mariny był imponujący. Jackson stał na samym końcu pomostu, przy jednej z największych maszyn, która za pewne kosztowała fortunę, ale to raczej nie dziwiło nikogo. Skinęła głowa, by podziękować pracownikowi za odprowadzenie, by po chwili przenieść spojrzenie oczu na blondyna. Na jej usta wpłynął delikatny uśmiech.
    - Uchylisz mi rąbka tajemnicy i powiesz co tutaj robimy? Chyba trochę za wcześnie na imprezę? - Owszem był piątek, ale każdy wie, że schłodzony szampan najlepiej smakuje po zmroku.

    Min Ari

    OdpowiedzUsuń
  25. Nie miała problemu z dłonią chłopaka spoczywającą na jej plecach, była przyzwyczajona do takiego zachowania ze strony płci przeciwnej, po drugie uwielbiała atencję, w każdej możliwej formie. Owszem słyszała o reputacji Jacksona, toteż zdawała sobie sprawę, z tego, że zazwyczaj kobiety traktował w podobny sposób jak ona torebki – inna, zależnie od okazji – ale w ich świecie to było najnormalniejszym zjawiskiem. Nawet ci dawno zaobrączkowani nie potrafili trzymać rączek przy sobie, więc czego się spodziewać od młodzieńców z buzującymi hormonami. Gdy dotarli na pokład, rozejrzała się na około, podziwiając widoki w oddali, krajobraz był piękny, chociaż musiała przyznać, ze wodę wolała oglądać z lądu, a pływać lubiła tylko w basenie – na dmuchanym flamingu.
    - Za koścista jestem, mógłbyś ewentualnie użyć mnie jako zakąski, chyba nie chcesz by krwiożercze rybki ruszyły w pogoni za tobą? – usiadła na jednym z wysokich, barowych krzeseł krzyżując nogi, po czym wskazała na puste siedzenie obok. Na wspomnienie jej ulubionego trunku delikatny uśmiech zagościł na drobnej twarzy, był to przypadek, czy chłopak natrudził się, by czegoś się o niej dowiedzieć? Wpisanie jej nazwiska w przeglądarkę nie było trudne i ukazało by te najbardziej podstawowe informacje, jak właśnie co lubi jeść, czy pić, ale Ari potrafiła docenić nawet tak minimalne starania. Pokiwała głową w aprobacie, nie spuszczając wzroku z Jacksona.
    - Ktoś chyba odrobił pracę domową. – mrugnęła do niego porozumiewawczo, a długie loki zarzuciła za ramiona, ukazując w ten sposób swoją smukłą szyję. – Czegoś jeszcze chciałbyś się o mnie dowiedzieć, zanim połowa Manhattanu zjawi się na pokładzie? – Prywatne rozmowy w gronie upojonych ludzi mógłby być trudne do zrealizowania, chyba że chciałeś się chować w toalecie, albo schowku z środkami czystości. Ari była ciekawa, dlaczego blondyn tak naprawdę ja tutaj zaprosił. Nikt w ich światku nie miał czystych zamiarów i za wszystkim kryła się intryga, więc mimo, że chciała się dobrze bawić, postanowiła mieć głowę na karku, a drink który właśnie przed nią postawiona, sączyła powolnie, delektując się każdym łykiem.

    Min Ari

    OdpowiedzUsuń
  26. [Ależ można kusić i namawiać do złego, a wręcz trzeba... :D Ale jak coś to nie wiesz tego ode mnie. :D
    O tak, my chętnie wpadniemy na jacht. :D Gabriel imprezką też by nie pogardził. W sumie taka impreza niespodzianka byłaby jak najbardziej na miejscu. Jackson mógł mu powiedzieć, że będą tylko oni, ewentualnie jeszcze tam parę osób, ale tak z bliższego otoczenia, a tu wychodzi, że jednak impreza niespodzianka wyszła:D]

    Gabs

    OdpowiedzUsuń
  27. [Jeśli nie masz nic przeciwko, aby zacząć to bardzo chętnie przygarnę od Ciebie początek, a jeśli nie to dziś coś podrzucę. :D]

    Gabs

    OdpowiedzUsuń
  28. Blondyn miał zaledwie dwadzieścia trzy lata, a pod wieloma względami strasznie przypominał jej tych starszych mężczyzn, z którymi miała w zwyczaju przebywać. Może to prawda i niezależnie od wieku, czy ilości zer na kącie wszyscy faceci byli tacy sami, a może chłopak lubił powielać schematy i podświadomie upodobniał się do ojca. Na myśl o tym, że ona sama również mogła zaczerpnąć nawyków od swoich rodzicieli wzdrygnęła się i chwyciła po kieliszek z różowym napojem, by po chwili opróżnić jego zawartość, a pustą szklankę odstawić na bar. Posłała perlisty uśmiech w kierunku barmana, tym samym prosząc o kolejny koktajl.
    - Na tak głębokie zwierzenia chyba jeszcze za wcześnie. – Nie chciała odpowiadać mu na pytania, na które sama nie znała pełnej odpowiedzi - to była chyba jakaś grubsza sprawa. Jej terapeuta wspomniał coś o nieprzepracowanych traumach z dzieciństwa, ale zanudzał tak strasznie, że dziewczyna zakończyła wizyty po zaledwie kilku sesjach. Dzisiejszy wieczór wolała spędzić przyjemniej niż ten, który nieodwracalnie straciła na kozetce w gabinecie doktorka.
    Gdy barman postawił przed nią drugą już szklaneczkę, w jej oku pojawił się błysk, który nie wróżył nic dobrego. Na zachętę upiła łyczek słodko-kwaśnej mieszanki, trochę przy tym marszcząc nosek – drink może i miał kobiecy kolor, ale również zawierał wysoką ilość procentów.
    - Może lepiej zagrajmy w grę. – zaczęła, powoli obracając się na krześle. – Możemy zadawać sobie pytania, ale jeśli nie chcemy na nie odpowiedzieć, musimy się napić. Coś jak prawda, czy wyzwanie z alkoholem w roli głównej. – uniosła jedną z brwi delikatnie, oczekując odpowiedzi ze strony Jacksona. Skoro tak bardzo chciał ją poznać, z pewnością będzie to łatwiejsze po kilku kieliszkach, a jeśli zamiast picia wolał wyzwanie w postaci skoku do wody, bądź tańca na stole, na taką zabawę też się chętnie pisała. Jej wcześniejsze postanowienie o trzymaniu głowy na karku, chyba wyskoczyło za burtę, pozostawiając na pokładzie trochę lekkomyślną wersję panienki Min.

    Min Ari

    OdpowiedzUsuń
  29. Istniały w życiu mężczyzny te przykre momenty, w którym jego miłość musiała poczekać za zamkniętymi drzwiami. I nie chodziło tym razem o niepodważalnie ukochanego przyjaciela, o którego naciągających odwiedzinach, Vincent nie mógł mieć jeszcze pojęcia na początku tej nocy. Były jednak widoki, których pewne bystre, zielone oczy nie powinny oglądać, dlatego przekonany był, że to jego ukochana Bernadette postanowiła nad ranem dostać szału z powodu zamkniętych drzwi sypialni.

    Pierwsze dźwięki dobiegające go nad ranem z korytarza nawet go nie przejęły, ale kolejny hałas uchylił już jedno oko, próbując wsłuchać się w to, czy kotka zamierzała zrobić dziś jedynie lekką rearanżację wnętrza, czy może znów pragnęła zasugerować pozbycie się wszelkiej zawartości półek. Słysząc jednak masywne, tępe uderzenie o podłogę, przez chwilę nic nie przychodziło mu na myśl, co mogło by wydać taki dźwięk. Ciekawość i troska o niesfornego futrzaka, w końcu wzięła górę nad zmęczeniem i pomogła Vincentowi ostrożnie podnieść się z materaca, na którym nie leżał przecież sam. Nasunął na siebie sprawnie ciemne bokserki z podłogi, nim uchylił drzwi bez większego zastanowienia. Nie spodziewał się, że zamiast Bernie, u progu jego salonu znajdowało się zupełnie inne, dużo większe stworzenie. Takie, o lwiej czuprynie i z pewnością zwierzęcych instynktach, a teraz widać nieco zaplątane we własne spodnie.

    — Ja pierdole... — Zaklął cicho, słysząc w głowie swoje własne słowa z dnia, gdy po wyprowadzce Jacksona kazał mu zachować zapasowe klucze i wpadać kiedy zechce, nawet bez uprzedzenia. Dostrzegał teraz swój drobny błąd w doborze słów. Cóż, moja wina. Z pewnością nie miał teraz sił i serca krzyczeć na pijanego przyjaciela. Sam czuł powoli zbliżającego się kaca, ale blondyn najwyraźniej dopiero co skończył noc, choć za oknem było już zupełnie jasno, a sądząc po ilości decybeli, których zdecydował się użyć w swoich pierwszych słowach - zapewne dalej myślał, że jest w głośnym klubie.

    — Cicho, na litość boską! — Uciszył go szybko, zerkając na moment przez ramię, przypominając sobie o swojej towarzyszce. Z pewnością jej platynowy blond nie przypominał zbytnio dziewczyny, z którą podobno obecnie się spotykał, ale była wciąż szansa, że stan Jacksona uniemożliwiał mu odpowiednie rozpoznanie sytuacji. Cofnął się o kilka kroków do wnętrza sypialni, by szybko zgarnąć z komody koszulkę, obojętnej w tej sytuacji świeżości, po czym ostrożnie zamknął za sobą drzwi pokoju, skinąwszy na przyjaciela by ruszył z nim w stronę kuchni, gdzie jego donośny głos był bardziej akceptowalny. Nalał im obu po szklance zimnej wody; choć nie był pewien, któremu z nich bardziej była potrzebna i usiadł przy niewielkim stoliku przy oknie, spoglądając ze spokojem na blondyna. I milczał. Nie planował się tłumaczyć, że to nie tak, albo że to nic nie znaczy... Rzadko kiedy zwykł głośno mówić o szczegółach tego co działo się zarówno w jego sypialni jak i ogólnym życiu miłosnym, ale odkąd zaczął się prawdopodobnie spotykać z młodą aktoreczką, milczał jeszcze zacieklej niż zwykle.

    V.M

    OdpowiedzUsuń
  30. Zaśmiała się, słysząc jego słowa na temat swojego gotowania. Cóż, musiała przyzna ć mu rację, Jackson nie należał do wybitnych kucharzy. Był z tych, którzy woleli iść do restauracji, czy też coś zamówić. Lubił wygodę.
    -Nie wywiózł być mnie. Za bardzo byś tęsknił. Gdzie znajdziesz drugą taką jak ja, hm? - zapytała, krojąc na połówki małe pomidorki. Miała ochotę na coś szybkiego, ale smacznego, dlatego też postanowiła, że zrobi makaron z warzywami oraz serem. Był to na tyle szybki przepis, że stał się on bardzo znany na różnych portalach. Wystarczyło poświęcić na przygotowanie dwadzieścia minut, by wyśmienite danie było gotowe.
    Przeszedł ją przyjemny dreszcz, kiedy poczuła dłonie Jacksona na swoim ciele. Niby przypadkiem, niby nie, wiedziała, że ciężko mu było się powstrzymać, by jej nie dotknąć. Mruknęła z zadowoleniem, na chwilę opierając głowę na jego klatce piersiowej.
    -Rozpraszasz mnie- zaśmiała się cicho, spoglądając na Jacksona. Lubił się z nią drażnić, ona z nim zresztą też. Gdy od niej odszedł, kierując się w stronę barku, szybko wrzuciła warzywa do naczynia żaroodpornego, a później włożyła wszystko do piekarnika. Otrzepując ręce, podeszła do Howarda, który uważnie spoglądał na wszystkie trunki.
    -Long Island. Tak, to ten drink chodzi za mną od dłuższego czasu - powiedziała, odgarniając kosmyki włosów za ucho. Mieszanka różnych alkoholi i coli to było to, co Octavia bardzo lubiła. Jeden z nielicznych drinków, który zajmował w jej rankingu pierwsze miejsce.
    Octavia

    OdpowiedzUsuń
  31. Czy Octavia Blanchard zastanawiała się, jakby wyglądała ich znajomość, gdyby nie bali się uczuć? Miliony razy nad tym myślała. Nie mogła powiedzieć, że darzyła Jacksona Howarda tylko przyjaźnią. To było coś więcej, czego nie umiała, albo może i nie chciała nazwać. Gdzieś w głębi duszy wiedziała, że gdyby się uzewnetrzniła ze wszystkimi swoimi emocjami, zniszczyłaby to, co było między nimi, a tego nie chciała. Więc trwała w tym wszystkim, czerpiąc z tej znajomości jak najwięcej. Jednak, gdyby ktoś stojący z boku spojrzał na tą dwójkę, powiedziałby otwarcie, że lączy ich coś o wiele głębszego.
    Jacksona Howarda poznała na tyle dobrze, że znała jego każde zachowanie. Wiedziała, że zachowuje się jak dupek, że uwielbia towarzystwo kobiet, że wykorzystuje to za każdym razem. Wiedziała też, że w środku jest zupełnie inny, spokojny i lubiący wiele rzeczy, o które nie posądziliby go najbliżsi przyjaciele. Był świetnym aktorem, który umial wykorzystać swój urok nader dobrze. I ona czasami łapała się na te jego uśmiechy, gesty czy słowa. Widząc go otoczonego wianuszkiem dziewczyn, które spijały każde jego słowo niczym nektar, czasami czuła uczucie zazdrości. Chciała być wtedy tą wredną, która by podeszła, uwiesiłaby się mu na szyi czy też pocałowała bez najmniejszego skrępowania, ale nigdy tego nie robiła. Mieli przecież swój układ, swoją tajemnicę.
    Uśmiechnęła się, z uwagą obserwując, jak przyrządza jej drinka. Był zwinny i pewny swoich ruchów, jak niejeden barman. Zaśmiała się, kiedy zaczął podrzucać shakerem.
    -Och, Ty i te Twoje liczne talenty. Nigdy nie zwerbuję Cię jako swojego barmana, bo oboje wiemy, że nie byłbyś wtedy skupiony na przyrządzaniu drinków- powiedziała, spoglądając na niego.
    Octavia

    OdpowiedzUsuń
  32. [No i właśnie o to chodzi! By mu się może ciśnienie lekko podniosło... xD
    Heather pracowała w kawiarni kiedyś, ale życie zweryfikowało i nie miała na to czasu. Teraz co jakiś czas sobie dorabia w wolnej chwili, ale wątek wyciągnięty z kawiarni już mam, więc jakaś knajpa z muzyką na żywo brzmi wspaniale! Też mogłaby się zgłosić, aby trochę pieniędzy zarobić, więc pasuje :D Po zgadaniu się może wyjść, że Jackson gra na fortepianie i może pójdziemy w kierunku, że gdzieś się zgadają na wspólne granie? Może to do niego pasować lub nie, ale może przez myśl przejdzie mu, że może warto? Planuję zrobić z Heather taką dobrą duszyczkę, więc może Jackson stwierdzi, że może "pobyć samotny z kimś". A potem jeb i Plotkara już pisze xD]

    Heather

    OdpowiedzUsuń
  33. Jego relacja z młodym Howardem z pewnością nie opierała się tylko na wzajemnej pomocy w zakresie nieruchomości i noclegów. Tam gdzie Jackson pomagał stawiając kolejne kolejki shotów, Vincent dopełniał braterskiego obowiązku i nie pozostawiał go bez towarzystwa do picia, choć nie raz zdarzało mu się zdrapywać młodszego kolegę z klubowej podłogi. Miał w takich sytuacjach z pewnością dużo więcej zrozumienia i cierpliwości niż jego matka, którą oczywiście miał okazję poznać; chociaż od kłótni z własnymi rodzicami, na kolacjach u Howardów raczej już nie bywał.
    I choć czasami udawało mu się być tym doroślejszym i rozsądniejszy, to zdecydowanie częściej, po odpowiedniej ilości alkoholu i odrobinie dobrej muzyki, stawał się bardziej podobny do Jacksona niż chciałby to przyznać. Poniekąd wydobywał z niego tą najgorszą stronę, która gotowa była zapomnieć o wszystkich morałach w imię dobrej zabawy. A przecież bawili się razem świetnie.
    Balans. To dlatego, że jest zodiakalną Wagą.A przynajmniej tak twierdziła jego była dziewczyna. Należało dać upust wewnętrznemu zwierzęciu nocą, by za dnia gonić swe ambicje?
    Na pytanie blondyna przewrócił jedynie lekko oczami. Nawet gdyby chciał mu uchylić rąbka tajemnicy, mogło by to jednie otworzyć Puszkę Pandory. Gdyby miał komuś powiedzieć, pewnie powiedziałby jemu; jednak ryzyko było za duże. Jackson był zbyt głośny, zbyt huczny i za bardzo kochał swojego Instagrama, a sprawa wymagała namysłu, tajemnicy i wyliczonej wręcz precyzji.
    — Ała....? — Burknął marszcząc nieco brwi, bo odmowa komentarza to też przecież jakaś odpowiedź — Tobie się dziś nie poszczęściło, że przyszedłeś u mnie dywan zarzygać? — Zapytał kąśliwie licząc na to, że chłopak podłapie przynętę i szybko zmieni temat, by móc opowiedzieć o z pewnością wspaniałych przygodach minionej nocy. Usłyszał jednak w złośliwym komentarzu prośbę przyjaciela i podniósł się jeszcze na moment z miejsca. Z nad okapu zgarnął paczkę papierosów i wyciągając jednego dla siebie, rzucił paczkę na stolik. Nim jednak powrócił do kolegi, sięgnął jeszcze do jednej z szafek, by wyciągnąć puszkę z kawą, a raczej po kawie. — To znaczy wiesz... zawsze jesteś mile widziany, ale następnym razem uprzedź, to ci rozłożę wycieraczkę w przedpokoju, skoro droga na kanapę cię pokonała.
    Uchylił jeszcze okno, nim znów usiadł na przeciwko chłopaka i w końcu odpalił papierosa, którego na moment schował wcześniej za uchem. Ze spokojem i godną siebie precyzją zaczął przygotowywać skręta z tytoniu z kolejnej fajki i wspaniałego zielonego suszu z tajemniczej puszki. Tylko tak mógł poczęstować niespodziewanego gościa. Sam miał za sobą owocną noc i raczej nie mógł na razie patrzeć na alkohol. Z resztą, Howard też mu jutro podziękuje za ten wybór.
    — Matka w domu? — Zapytał krótko, bo odpowiedź na to jedno proste pytanie wyjaśniła by mu zdecydowanie więcej niż można się było spodziewać, a nawet nakreśliło by mu potencjalny obraz ostatnich parunastu godzin z życia Jacksona.

    V.M.

    OdpowiedzUsuń
  34. Chwyciła w dłonie szklankę z drinkiem, po czym upiła spory łyk ze słomki. Rozbawiło ją to, jak przystroił jej napój, ale wyglądał dzięki temu jeszcze smaczniej.
    -Owszem, to nie jest jeden z moich ulubionych. Lubię na przykład jak grasz na fortepianie. Albo jak robisz drinki tylko dla mnie- mówiąc to, podkreśliła dobitnie ostatnie słowo. Spojrzała na niego uważnie, również poruszając przy tym brwiami.
    -Miałbyś problem na skupieniu się na tych wszystkich piżamach. Wiesz, ubieramy takie pełne pody w postaci różnych zwierzaków, albo postaci z bajek. Ostatnio byłam Kłapołuchym - zaśmiała się, odchylając przy tym głowę w tył. Oczywistym było, że rzadko kiedy te piżama party trwało w zaciszu domowym. Octavia i jej przyjaciółki najczęściej lądowały w jakimś klubie, gdzie bawiły się do białego rana, a następnego dnia leczyły ciężkiego kaca.
    Niejednokrotnie złapała Jacksona na tym, jak spoglądał na chłopaków w towarzystwie Octavii. Ona za to niejednokrotnie robiła to specjalnie, kręciła się w okół młodych, przystojnych mężczyzn, by później napawać się tym zachowaniem Howarda. Byli siebie warci, zdecydowanie.
    Odstawiła szklankę na barowy blat po czym podeszła do Jacksona, stając na przeciw niego. Delikatnie przeczesała jego miękkie, przydługie włosy, po czym stanęła na palcach i pocałowała go delikatnie, jak to miała w zwyczaju.
    -Wiesz, chyba dokończę później to nasze jedzenie. Te jacuzzi chyba nie może za długo czekać- powiedziała cicho, odsuwając się od niego na kilka centymetrów, by chwilę później, jak gdyby nigdy nic odejść w stronę kuchni. Jedzenie mogło zdecydowanie poczekać.
    Kiedy ponownie wróciła do pomieszczenia, gdzie został Jackson, wzięła swojego drinka, ruszając na górny pokład, gdzie znajdowało się jacuzzi. Nie czekała na Howarda, wiedząc dobrze, że za chwilę i tak do niej dołączy.
    Octavia

    OdpowiedzUsuń
  35. Chętnie sięgnęła po paczkę, którą chłopak podsunął w jej kierunku. Nie stroniła od alkoholu, czy tytoniowych używek, ale na tym kończyła się jej lista. Mimo, że uwielbiała łamać zasady, miała kilka takich zwyczajów, których wolała się trzymać, szczególnie po tym co wydarzyło się na jednej z imprez zorganizowanych na zakończenie roku szkolnego.
    Oparła się łokciem lewej ręki o blat baru, a drobny podbródek ułożyła w swojej dłoni. Zmarszczyła delikatnie brwi, musiała chwilkę pomyśleć nad tym pytaniem. Było wiele rzeczy, którymi nie powinna się szczycić, ale głownie małe występki niewarte uwagi – Jackson na pewno nie zadowoliłby się opowieścią o kradzieży apaszki. Źrenice w oczach dziewczyny nagle powiększyły się drastycznie, gdy przypomniała sobie o jej małej intrydze z przed wakacji. Zaśmiała się pod nosem , a brzmiało to dosyć złowieszczo, po czym zaciągnęła się papierosem.
    – Kiedyś psorka wlepiła mi słabą ocenę, więc zrobiłam to, co robię najlepiej i zabrałam jej męża na kilka kieliszków szampana. Dał się upić dosyć szybko, więc gdy tylko zaczął się do mnie dobierać zrobiłam nam zdjęcie, oczywiście bez mojej twarzy w kadrze. - Trochę zaschło jej w gardle, więc wstrzymała opowieść, by napić się drinka. – Wysłałam jej dowód niewierności ukochanego. Kobieta nie mogła się pozbierać; rozwód, zwolniła się z pracy, podobno popadła w depresję. - machnęła ręką, jakby to była rozmowa o czymś zupełnie trywialnym, jak zakupy w supermarkecie – Jak miała słabą psychikę, to nie powinna pracować w szkole. - Na zakończenie opowieści zaśmiała się jeszcze raz, jakby była cholernie dumna ze swojego wyczynu.
    Każdy wiedział, by Min nie wchodzić w drogę i że zawsze dostawała czego chcę i co jej się należało. Słaba ocena zagrażała jej perfekcyjnej średniej, na którą bardzo ciężko pracowała, a kobieta miała z nią problem od zawsze – wstawiła jej tą tróje tylko po to, by pokazać, że to ona tam rządzi. Cóż, przeliczyła się.
    Nie bała się, że chłopak wyjawi komuś jej sekret. Post do plotkary ktoś wysłał już dawno temu, ale nikt nie miał większych dowodów, że to Ari wyreżyserowała całe zajście, więc sprawa ucichła. Starała się wyczytać, co działo się teraz w głowie blondyna, nie była pewna czy grymas na jego twarzy był oznaką obrzydzenia, czy może był pod wrażeniem jej poczynań – każdy z nich był w jakimś stopniu popaprany, więc jeśli lubił dramy i skandale, ta historia powinna przypaść mu do gustu.
    – Twoja kolej - przygryzła delikatnie dolną wargę, dalej wpatrując się w chłopaka. – Kiedy i przez co czułeś się najbardziej poniżony? - O tak, Ari chciała prawdziwych słabości, tych skrywanych głęboko przed całym światem. Zastanawiała się, czy chłopak odpowie na to pytanie, czy zadecyduje się wypić szota tequili.

    Min Ari

    OdpowiedzUsuń
  36. [Bezczelnie zrzucam na Twoje barki ciężar rozpoczęcia, hihi :D Ale nie rozpisuj się za dużo, jeśli nie chcesz, z ogromną chęcią przygarnę coś krótkiego <3]

    OdpowiedzUsuń
  37. Będąc na górnym pokładzie myślała, że będzie jej o wiele chłodniej, ale wcale tak nie było. Owszem, czuła lekki chłodek, ale nie aż tak mocny. Ten lekki wiatr był całkiem przyjemny. Odstawiła drinka na pobliski stolik, kątem oka spoglądając na Jacksona. Uważnie ją obserwował, śledził każdy krok i najmniejszy ruch. Delikatny, nieco łobuzerski uśmiech zawitał na twarzy Octavii Blanchard, kiedy zobaczyła jak Howard bez skrępowania zrzuca z siebie ubrania. Była bardzo zadowolona z faktu, że dzisiaj tylko ona będzie mogła dotykać i podziwiać jego dobrze zbudowane ciało. Nie mogła zaprzeczyć, że przez te wakacje wyrobił się jeszcze bardziej. Serce zabiło jej trochę mocniej, a temperatura ciała nieco podskoczuła, kiedy Jackson zanurzył się w ciepłej wodzie. Wciągnęła głośno powietrze w płuca, chwilę później biorąc porządny łyk alkoholu. Boże, jak on na nią działał.
    Nie zastanawiając się dłużej, Octavia poszła w ślady Jacksona. Odłożyła drinka ponownie na stół, chwilę później chwytając za dół czarnej sukienki. Ściągnęła ją z siebie, rzucając ubranie na ziemię. Zrobiła kilka kroków w stronę jacuzzi. Będąc już przy wannie, bez najmniejszego skrępowania pozbyła się również czarnego, koronkowego stanika. Weszła do środka, a ciepła woda od razu sprawiła, że po jej ciele przebiegł przyjemny dreszcz. Przysunęła się do Jacksona, po czym usiadła okrakiem na jego biodrach. Czuła się jak za pierwszym razem, gdy postanowili przenieść tę znajomość na zupełnie inne tory. Przejechała palcami po karku chłopaka, by później chwycić palcami jego podbródek. Uniosła go delikatnie, po czym lekko musnęła usta Jacksona. Chciała się pobawić, pokusić go trochę.
    Octavia

    OdpowiedzUsuń
  38. W niektóre wolne weekendy Heather zgłaszała się do jakichś dorywczych prac. Chciała sobie trochę dorobić, może odłożyć na coś „większego”. Zrobiła kurs baristki i to właśnie w kawiarniach najczęściej pracowała. W tę sobotę jechała do knajpy, w której mieli muzykę na żywo. Heather zgłosiła się, aby tam pośpiewać. Przyszła na rozmowę, przesłuchano ją, a później dostała telefon z podaną datą i godziną rozpoczęcia występu. Oczywiście Heather bardzo się ucieszyła; dobrze było wiedzieć, że jej głos podoba się komuś jeszcze. Było to na pewno budujące.
    W daną sobotę przygotowała się do pracy; poćwiczyła głos, ubrała się w czarną spódniczkę przed kolano, tego samego koloru crop top z długim rękawem i dekoltem w łódkę oraz botki z niskim, ale grubym obcasem również w kolorze czerni. Chciała się prezentować elegancko, ale i na luzie.
    W knajpie pojawiła się z odpowiednim zapasem czasu. Już wcześniej zapoznała się z innymi muzykami, aby ogadać, jakie covery zagrają, więc chociaż tym nie musiała się przejmować.
    Goście wchodzili, wychodzili, wymieniali się, a o dwudziestej w końcu Heather wyszła na małą scenę. Przywitała się, przedstawiła muzyków i samą siebie. Jasne, wszyscy skupili na niej wtedy wzrok i choć było to stresujące, to dała radę. I nawet było to nie aż takie złe. Prawie jak na scenie w szkolnym teatrze.
    I w końcu zaczęli. Grali popularne piosenki, ale w spokojniejszych rytmach. W końcu grali do kotleta, więc bardzo wykazać się energicznie nie mogli. Szkoda, ale Heather lubiła i spokojniejsze nuty, i te bardziej skoczne czy nawet rockowe. Dawała z siebie wszystko, w końcu zawsze znajdzie się ktoś, kto ją obserwuje; było tu wystarczająco dużo ludzi na to.
    Heather nie stała sztywno przed mikrofonem, ale trochę „tańczyła” – kręciła delikatnie biodrami, ramionami, czasami unosiła dłonie, jeśli pasowało to do rytmu. Generalnie wiedziała, co robi. Potrafiła się wczuć w muzykę i się do niej ruszać. Uśmiechała się też do widowni i świetnie się bawiła. Cóż, w końcu nie tylko sobie dorobi, ale też zdobędzie nieco doświadczenia w kwestii występów publicznych. Szkoda, że jej mama jej teraz nie widziała.
    W końcu Heather wraz z muzykami zeszli ze sceny na przerwę. W tle leciała spokojna melodia puszczona z laptopa podłączonego do głośników.

    Heather

    OdpowiedzUsuń
  39. [Oj, prawda, prawda! Rodzice potrafią być utrapieniem, a ojciec Leanory już szczególnie!
    Dziękuję za powitanie i Tobie udanej zabawy! <3]

    Leanora

    OdpowiedzUsuń
  40. Musiała przyznać, że Jackson dokładnie wiedział gdzie ją dotknąć i sprawić, że chciała jeszcze więcej. Napawała się jego dotykiem, ciepłem dłoni i bliskością. Przyznała w duchu, że tęskniła za nim, za ich układem. Tymi potajemnymi spotkaniami sam na sam, ciągłym drażnieniem się. Choć w Paryżu było jej również przyjemnie, to tamto minęło, a tu nadal wszystko było na swoim miejscu, nawet po dwóch miesiącach długiej rozłąki.
    Gdyby Jackson tylko chciał, nauczyłaby go, jak obdarować kogoś uczuciem. Pokazałaby mu, że to wcale nie jest takie złe i nie musi być nudne. Wiedziała, że się bał, dlatego też na niego nie naciskała. Trwała w tym układzie, co jakiś czas ciesząc się nim tylko na wyłączność. Miała też cichą nadzieję, że nie jest jedną z wielu w jego rękach, które traktował jak zabawki.
    Gdy się odsunął, Octavia uniosła w górę jedną brew, jakby w pytającym geście, po czym wyprostowała się, przeczesując mokrą ręką włosy. Pokręciła z rozbawieniem głową, po czym zeszła z kolan chłopaka, siadając na przeciw niego. Dzielił ich niewielki dystans, ale wiedziała, że prędzej czy później i tak któreś z nich nie wytrzyma. Widać było, że Jackson podchwycił jej grę, co bardzo jej się spodobało.
    Usiadła wygodniej w jacuzzi, opierając głowę o oparcie wanny.
    -Cóż, nie mogę zaprzeczyć, że znajdzie się kilka powodów, które sprawiają, że to miasto jest całkiem... znośne - odpowiedziała na zadane pytanie, rozprostowując nogi. Trąciła stopą nogę Jacksona, spoglądając na niego przy okazji.
    -Ale, po dłuższym namyśle chyba muszę na nowo poznać te powody, które mnie tu trzymają. Wiesz, dwa miesiące nieobecności, to dość długi czas. Chyba zdążyłam zapomnieć - powiedziała, posyłając mu łobuzerski uśmiech.
    Octavia

    OdpowiedzUsuń
  41. Oparł się w końcu wygodnie o oparcie starego krzesła, dopalając jeszcze tego zwykłego papierosa, delektując się chwilą spokoju. Jego mieszkanie, tak jak całe jego obecne życie było absurdalną mieszanką luksusu i studenckiej wręcz biedy. Lwią część ceny tego mieszkania i czynszu stanowiła doskonała lokalizacja, która miała mu przecież ułatwić przede wszystkim drogę na uczelnie, na którą nie pochodził zbyt długo. Kolejny hojny prezent od rodziców zapewne miał się pojawić po dołączeniu przez Vincenta do palestry, jednak to już raczej nie miało się wydarzyć. Dlatego teraz mógł cieszyć się chociażby tym niewielkim, designerskim stolikiem, przy którym siedzieli na nieco rozpadających się krzesłach i w kuchni, która wołała o remont zapewne już od dwudziestu lat.
    — Bernie zastawia jeszcze gorsze pułapki pod nogami. — Poprawił go, bo czasami zdawało się, że ten kot naprawę próbował zabić siebie, albo swojego właściciela, kładąc się niepostrzeżenie u stóp krzesła czy łóżka. A na kolejne pytanie, uchylił tylko usta, jak gdyby dając mu nadzieję, że w końcu się otworzy.. tylko po to, by ostatni raz zaciągnąć się papierosem i zgasić peta w miseczce z cyckami, kolejny designerski prezent od znajomej matki, ale od lat służył mu jedynie za popielniczkę.
    — Wszystko w swoim czasie, Jackie. — Odparł w końcu z promiennym uśmiechem, bo mógł tak naprawdę milczeć w nieskończoność, jeżeli chciałby mu robić na złość. W intymnych relacjach również miał swoje morały; gdy był wolny, podobnie jak Jackson nie miał wyrzutów sumienia, gdy budził się obok postaci, której imienia mógł nawet nie pamiętać. Jednak będąc w związkach, zdecydowanie się starał. Przynajmniej kwestia wierności nie była nigdy problemem, ale cóż, zdawało się zawodzić na innych polach. Prędzej czy później, zazwyczaj dane było Howardowi poznawać owe wybranki, o ile te dawały radę przetrwać pierwszą próbę czasu. Ale nawet gdy sprawa była niepewna, często zdradzał przyjacielowi odrobinę faktów, nie wdając się w osobiste szczegóły. Tym razem jednak trzymał mocno gębę na kłódkę, wciąż nawet nie potwierdzając czy zaprzeczając plotkom.
    Cmoknął jedynie z lekkim niezadowoleniem ustami, i odebrał po chwili skręta od blondyna, by samemu pociągnąć większego bucha by spokojnie zastanowić się nad tym co powiedzieć. W pewnym sensie ich problemy z matkami miały podobne podłoża. Obie widziały w synach symbol czegoś co po części zrujnowało ich życie, choć nie było w tym zbyt wiele ich własnej winy. Chociaż Salma Preston nie musiała kończyć kariery przez przypadkową ciążę, a ta była wręcz dokładnie planowana, to nie mogła przewidzieć faktu, że pierworodny dorastając może tak bardzo zacząć przypominać jej ojca, z którym jej relacje najprościej można było określić jako trudne. Tam gdzie dziesiątki tysięcy fanów widziały wielkiego artystę i stylowego rockmana; ona musiała doświadczyć marnego mężczyzny, który wciąż zawodził w roli ojca i męża. Może dlatego też, mimo tak solidnego zaplecza finansowego, zdecydowała się wybrać najcięższe możliwie studia, a i męża znalazła sobie takiego, który był możliwie idealnym przeciwieństwem jej ojca. Mężczyznę stałego, spokojnego, ale i niezwykle zdecydowanego i upartego. Kierującego się logiką i rozumem prawie we wszystkich dziedzinach swojego życia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Vincent mieszanką genów i wychowania, stanowił dziwną mieszankę obu tych mężczyzn; umysł analityka i niespokojne serce artysty, które czasem zbyt głośno wolało o swoje. Może dlatego jego relacje z matką również nie były proste, ale widział, że ta w przeciwieństwie do ojca, wciąż się starała. Czasem pisała, rzadko dzwoniła, a Vincent jeszcze rzadziej odbierał. Nie był pewien czy o matce Jacksona można było stwierdzić to samo i nie zamierzał jej usprawiedliwiać własnymi domysłami.
      — Zawsze możesz zamieszkać na łodzi. Chociaż sezon ci się chyba powoli kończy. — W lecie noce nad wodą były wspaniałą rozrywką. Sam przecież nie raz gościł na łodzi przyjaciela, ale słoneczne dni i ciepłe noce dość szybko opuszczały Nowy York. Poza tym, wyprowadzka nie była najlepszym rozwiązaniem, skoro ostatecznie wracał do rodziców. A może to kanapa Vincenta była na tyle niewygodna?

      VM

      Usuń
  42. [Cześć! Na wstępie dziękuję za powitanie i komplementy ;> Na Jacksonie również można zawiesić oko, ale jestem pewna, że ładna buzia to nie jego największy atut. Może wydaje się bogatym, rozpieszczonym dupkiem, mam jednak wrażenie, że to tylko część jego charakteru, ta część, którą pokazuje innym. Urzekł mnie ten fortepian pod koniec, ponieważ naprawdę mam słabość do wszelkich instrumentów klawiszowych. Nie jestem pewna, czy dobrze zrozumiałam, ale zdaje mi się, że Jacksona i Octavię, siostrę Laurenta, łączy przelotny romans? Można to wykorzystać, ponieważ ta drobna niedogodność (w oczach Lau) w połączeniu z tymi hucznymi imprezami, prywatnym jachtem, drogimi autami i rozsiewanym przez Jacksona wrażeniem rozpuszczonego dzieciaka miliardera pewnie wywołałby niechęć ze strony mojego jakże przyjaźnie nastawionego do świata aktorzyny. Poszłabym więc w stronę wzajemnej antypatii, ale takiej żywej, pełnej emocji, ognistej, jeśli ci to do twojej postaci oczywiście pasuje ;> Nie wszystkie relacje muszą być pozytywne prawda? Jeśli natomiast chcemy coś wspólnie napisać proponuję taki scenariusz: Laurent szuka Octavii, która nie odbiera, więc licząc, że znajdzie swoją bliźniaczkę rozjuszony wpada do Jacksona, akurat urządzającego wielką imprezę, i…Wtedy się zobaczy, może nie powybijają sobie wzajemnie zębów :D Jestem otwarta na wszelkie modyfikacje, a nawet i drastyczne zmiany. ]

    Laurent Blanchard

    OdpowiedzUsuń
  43. — Cierpliwości... jak będzie o czym to ci opowiem. — Oh, było zdecydowanie o czym opowiadać, ale nie był jeszcze gotowy wplątywać w to Jacksona. Nawet nie chciał liczyć na to, że ten zamknie dziób na kłódkę. Jego huczność mogła się wyjątkowo przydać, mógłby nawet odegrać ważną rolę w tym całym teatrzyku, ale jeszcze nie teraz, gdy sprawa wciąż była świeża. Tajemnicę należało odpowiednio przetrzymać, by wzbudzić jeszcze większą ciekawość, gdy w końcu odsłoni sie jedną z kart.
    Czasami zastanawiał się, czy gdyby nie uparł się by zrobić po swojemu, odrobinę na przekór rodzicom wyrzucając ich ambitne plany przez okno, to może byłby teraz zdecydowanie gorszy od Jacksona. Pewnie imprezował by więcej i mocniej, by odreagować rosnącą w nim frustrację, może sięgałby po coraz mocniejsze używki by pogodzić nocne życie i studia prawnicze. Teraz, odcięty od rodzicielskich środków co prawda nie miał najłatwiej; w kuchni brakowało już teraz tego piekielnie drogiego ekspresu, który w gorszym momencie starczył mu na dwa czynsze; ale żył teraz przynajmniej w pewnej zgodzie ze sobą i z pewnością wpływało to na ogólny spokój jego osoby. Ale też z wiekiem i świadomością, że tylko na jego barkach spoczywa odpowiedzialność za własne czyny, czerwona lampka w jego głowie zapalała się coraz częściej i szybciej. Nie był do końca pewien, czy Jackson planował takową lampkę wykształcić w najbliższym czasie o ile kiedykolwiek. Ale miał przecież na to jeszcze czas.
    — I wpadaj kiedy chcesz. Po prostu... — Urwał w pół zdania gdy jednak zrezygnował z sensu swojej wypowiedzi. Ciężko było by Jackson go uprzedził, podejrzewał, że plan nocowania w mieszkaniu pojawił się zapewne w środku nocy. Wiadomości i tak by nie odczytał, a telefon w środku nocy też nie był najlepszym rozwiązaniem, jeszcze parę godzin temu mógłby Vincentowi nawet przeszkodzić w trakcie uciech cielesnych. — Nieważne.. — Dodał jeszcze i w końcu przełożył przez głowę luźną, ciemną koszulkę, gdy do kuchni dostało się wystarczająco chłodnego, porannego powietrza.
    Oprócz tego, w progu pomieszczenia, pojawiła się jeszcze jedna postać. Długonoga blondynka, we wczorajszej kreacji i nieco rozmazanym makijażem zastukała niepewnie w futrynę drzwi kuchni, których nie było tam od lat. Oh, szpilki w dłoni, może planowała si po cichu wymknąć niezauważona? Widać jednak panowie zdołali ją obudzić.
    — Heej... — Odezwała się niepewnie odchrząkając lekko, bo w jej głosie słychać było naleciałości wczorajszej imprezy. — Poszłabym już tylko... ten zamek... — Ah, felerny zamek, którego obsługi trzeba było się nauczyć, bo miał swoje humory. Vincent posłał jedynie ostrzegawcze spojrzenie w stronę Jacksona, by ten nawet nie próbował otwierać ust. Dziewczyna w niczym nie przypominała jego domniemanej aktoreczki, chyba, że ta nagle postanowiła się przefarbować i próbowała niemieckiego akcentu do przyszłej roli, a i wtedy ciężko by było szukać podobieństw.
    Chłopak poderwał się z krzesła i oczywiście wyruszył odprowadzić koleżankę do drzwi oferując pomoc z drzwiami. Po krótkiej wymianie paru słów z dziewczyną w przedpokoju, udało się ją sprawnie pożegnać i wrócił do przyjaciela w kuchni, na moment opierajac się o ścianę przy wejściu do pomieszczenia.
    — Nawet nie komentuj. — Ciężko było teraz ukryć fakt, że miał wczoraj towarzyszkę i z pewnością nie była to dziewczyna, z która ostatnio widziano go na mieście. Podszedł do chłopaka, by zabrać od niego resztkę skręta. Pokręcił głową zrezygnowany, zaciągają się dymem i przez moment wpatrując się na widok za oknem, nim parsknął cicho śmiechem. Howard naprawdę miał wybitne wyczucie czasu. Przecież wcale nie tak często sprowadzał sobie pannice do domu, zwłaszcza ostatnimi czasy. Pech chciał, że Jackson musiał akurat to wszystko zobaczyć.

    V.M

    OdpowiedzUsuń
  44. — I mówiłeś, że kto jeszcze ma być?
    Gabriel Salvatore od niespełna dwóch tygodni był znowu w Nowym Jorku i próbował na nowo wbić się w rytm miasta. Spędził ostatnie pół roku w zamknięciu. Może to było bardzo ogólnie powiedziane, bo do zamknięcia było temu miejscu bardzo daleko. Dom w Malibu, gdzie ulokowany był odwyk to było bardzo luksusowe miejsce, gdzie nie każdy miał dostęp i nie każdego było na to stać. Gabriel miał tam zapewnioną anonimowość, najlepszą opiekę. Wciąż twierdził, że przetrzymywanie go tam przez pół roku było idiotyczne, bo nie miał żadnego problemu, a brał do towarzystwa, a nie aby zaćpać się na śmierć. To, że ojciec wpadł na imprezę, gdy akurat odleciał i nie było z nim kontaktu to była już zupełnie inna historia, której Gabriel powtarzać nie chciał. Nie dało się przetłumaczyć Lorenzo, że to tylko jednorazowo i tylko do towarzystwa, że nie ma problemu. Starszy Salvatore wiedział lepiej i uznał, że nie ma żadnego wyjścia, a syna musi odesłać do profesjonalnej opieki. I tym sposobem pozbył się go na pół roku, mógł skupiać się na rozwijaniu swoich hoteli, jeździć na wakacje z kochanką i właściwie nie martwić się tym, co się z nim dzieje. Od dnia przyjęcia do wyjścia widział go jedynie dwa razy. Na Wielkanoc i w czerwcu, akurat przyleciał do Malibu, więc mógł do niego zajrzeć i zobaczyć, jak się miewa. Poza ojcem najczęściej wpadał Jackson, choć akurat Gabriel nie wymagał od przyjaciela tego, aby przy nim siedział i spędzał czas w Malibu. Według jego terapeutki obecność bliskich osób pomagała. Gówno prawda. Ale się nie wtrącał. Przyjaźnili się właściwie od zawsze, co było w tych kręgach dziwne. Gabriela więcej nie było w mieście niż był i dziwił się, że mimo jego pobytu przez kilka lat poza granicami Stanów Zjednoczonych oni się wciąż przyjaźnili.
    Dobrze pamiętał wspólne imprezy, dziewczyny i spędzanie czasu. Właściwie to już nie mógł doczekać się jakiejś porządnej imprezy, gdzie nie musiałby udawać, że zostawił swoje imprezowe życie za sobą. Przystopował, ale nie zamierzał całkiem o tym zapominać. Dobrze wiedział, że gdyby ojciec sobie coś wymyślił to młodszy Salvatore pewnie byłby już w drodze na kolejny odwyk albo do jakiejś dalekiej rodziny, o której nigdy nie słyszał. W końcu to nie byłby pierwszy raz jak pozbywałby się problemów ze swojego życia.
    — Sorry, nie mam ostatnio w ogóle pamięci do imion. Chyba za długo mnie tu nie było — powiedział. Kojarzył głownie osoby, z którymi się trzymał i z którymi się znał, ale nowojorska elita zmieniała się dość często.

    Gabriel

    OdpowiedzUsuń
  45. Zaśmiała się na wspomnianą przez Jacksona sytuację. Dzieliło ich kilka lat różnicy i szkołę opuścił długo, zanim ona zaczęła do niej uczęszczać, ale pewne historie były przekazywane między rocznikami od dawna. Uczniowie Constance i St. Judes zawsze wpadali na najciekawsze pomysły jak pożegnać swoich absolwentów i nie zawsze były to te przyjemne. Zastanawiała się, czy był to zwykły dowcip, czy tez komuś zaszedł wtedy za skórę.
    Bez chwili zastanowienia ściągnęła swoje obcasy. Mimo, że nie były niebotycznie wysokie, zaczynały jej pomału doskwierać, no ale czego się nie robi dla dobrego wyglądu. Życie wymaga poświęceń, szczególnie te, w którym co chwile ktoś pstryka ci zdjęcia z ukrycia i komentuje twój wybór obuwia.
    Ciepła woda zdecydowanie przyniosła ulgę dla jej obolałych stóp. Rozsiadła się wygodnie, po czym wyciągnęła butelkę tequili z rąk chłopaka. Na to pytanie odpowiedź była prosta – takie osoby nie istniały. Ari była samolubna i wymagała dużo uwagi. Od dziecka nie lubiła się dzielić, a nawet bliskim koleżankom wyrywała swoje ulubione lalki z rąk, gdy te w przeszłości przychodziły w odwiedziny. Gdy bardzo się do kogoś zbliżyła, potrafiła otworzyć swoje egoistyczne serce i okazać trochę ciepła, ale zazwyczaj oczekiwała tego samego w zamian, wszystko było transakcją wiązaną. Ciężko było posiadać inne wartości, od dziecka przyglądała się, jak jej rodzice traktują relacje międzyludzkie Najpierw myśl o sobie, dopiero później o innych zdanie, które ojciec powtarzał jej od dnia narodzin. Nalała sobie kieliszek trunku i wypiła szybko. Niestety sól i kawałki cytryny zostały przy barze, więc alkohol dalej palił ją w gardło, a posmak pozostawał w ustach.
    - Preferuję zabawy we dwoje. Nie potrafię się dzielić. – odpowiedziała szczerze. Zaczęła machać nogami w wannie, tym samym rozchlapując jej zawartość na wszystkie strony. Niby tak lubiła zgrywać dorosłą, a jednak czasem potrafiła czerpać radość z małych rzeczy - jak dziecko, którym dalej po części była. Blondyn nie wyglądał zbyt promiennie, gdy woda zamiast w jacuzi, wylądowała na nim, przez co część jego koszuli była teraz przemoczona i przyklejona do klatki piersiowej.
    - Oops, wybacz. – zaśmiała się i szybko postanowiła zadać kolejne pytanie, zanim Jackson miał okazję się zdenerwować i wyrzucić ją za burtę. – Gdybyś mógł w tej chwili dostać cokolwiek, coś o czym zawsze marzyłeś, co by to było? - Oczywistym było, że nie chodziło jej o dobra materialne. Mógł kupić wszystko na co miał ochotę, ale wiedziała, że każdy pragnie czegoś, za co nie da się zapłacić.

    Min Ari

    OdpowiedzUsuń
  46. Octavia uwielbiała to uczucie, gdy go kusiła. Nigdy nie potrafił się długo powstrzymać, zawsze po chwili się łamał i jej ulegał. Ale i ona również nie potrafiła się jakoś długo bronić, kiedy Jackson Howard robił wszystko, by zrobiła wszystko, czego pragnął. Octavia zawsze robiła to, czego chciał, nigdy nie potrafiła mu odmówić. Był jej słabym punktem, o czym pewnie bardzo dobrze wiedział i być może nie raz to wykorzystał. Drgnęła pod jego dotykiem. Kiedy jego dłonie zatrzymały się na jej łydkach a [ptem pewnie posunęły się wyżej, mruknęła z zadowoleniem. Zwróciła spojrzenie ku Jacksonowi. Jej ciemnobrązowe oczy wpatrywały się w niego tak, jak zawsze, z pewną dozą czułości, ale znacznie większą część zajmowało pożądanie. Kusił ją jak nikt inny i głupia by była, gdyby naprawdę zapomniała najmniejsze szczegóły z ich licznych spotkań.
    Chciała pogłębić pocałunek, przeciągnąć go i smakować ust Jacksona tak długo, jak tylko mogła, jednak pozwoliła mu na to, aby zjechał wargami niżej, by pozostawił po sobie ślad na obojczyku. Z każdym jego kolejnym dotykiem przez ciało Octavii przechodziły przyjemne dreszcze. Chłopak dokładnie wiedział jak ją dotknąć, by doprowadzić na skraj rozkoszy. Balansowała między cierpliwością a chęcią przyciągnięcia go do siebie. Jęk rozkoszy wydobył się z jej ust, gdy wargi Jacksona sięgnęły jej sutka. Ciepły oddech drażnił jej miękką skórę. To było wręcz niemożliwe, jak on na nią działał. Uniosła jego głowę, odnajdując drogę do jego ust. Pocałowała go zachłannie, jakby bojąc się że to wszystko za chwilę się skończy. Nigdy nie wiedziała, co też przyjdzie mu do głowy, mógł się nagle odsunąć, zacząć się nią drażnić, a tego nie chciała, nie w tym momencie. Poruszyła biodrami, jakby chcąc go zaprosić do dalszej zabawy. Jego palce bardzo dobrze wiedziały, co robić. Jackson był jednym z nielicznych, którzy wiedzieli jaki rodzaj bliskości lubi Octavia i zawsze dawał jej to, czego pragnęła, a ona nie chciała być mu dłużna. Jej dłonie powoli powędrowały po jego ciele. Od karku, poprzez barki i klatkę piersiową, zatrzymując się na chwilę na jego biodrach. Przerwała pocałunek, odsuwając się na kilka centymetrów, po czym spojrzała w jego oczy. Chciała, aby on też nie poczuł chwili wytchnienia, więc nie zastanawiając się długo, chwyciła w dłonie jego członka, poruszając nim powoli. Uśmiechnęła się przy tym figlarnie, z uwagą obserwując jak jego ciało się napręża z każdym kolejnym jej ruchem.
    Octavia

    OdpowiedzUsuń
  47. Oboje byli wręcz siebie wygłodniali po tych dwóch długich miesiącach nie widzenia się.I choć pewnie uzywali ile mogli, to nie było to samo. To nie był ten sam dotyk i nie ten sam dreszcz, który towarzyszył im, gdy byli tylko ze sobą. Octavia działa instynktownie, ale wiedziała dokładnie co robić, żeby doprowadzić Jacksona na skraj, żeby pragnął jej jeszcze bardziej. Nie była mu dłużna pieszczot, które z każdą sekundą stawały się intensywniejsze. Tak naprawdę sama była w takim momencie, że powoli nie wytrzymywała. Chciała więcej, chciała czuć mocniej. Była niczym uzależniony człowiek, który ponownie wrócił do nałogu. Jackson z każdą chwilą nakręcał ją jeszcze bardziej. Gdy z łatwością uniósł ją i posadził na skraju jacuzzi uśmiechnęła się, odgarniając mokre włosy na plecy. pozwoliła mu ściągnąć majtki a następnie grzecznie rochyliła nogi, dając mu do siebie dostęp.
    Zadrżała, odchylając głowę w tył. Chwilami miała wrażenie, że się z nią drażni. Że specjalnie tak długo wodzi ustami po jej udach, przygryzając lekko skórę. A może po prostu tak jej się wydawało, bo była niecierpliwa tego, co za chwile nastąpi. Przymknęła oczy, próbując uspokoić przyspieszony oddech, ale to i tak nic nie dało. Kolejny jęk, już nieco głośniejszy wydobył się z jej ust, a kiedy w końcu poczuła na sobie język Jacksona, przygryzła mocno dolną wargę. Boże, co on z nią robił. Czuła to przyjemne gorąco, które po chwili uderzyło w nią jakby ze zdwojoną siłą. Nie mogła już wytrzymać, choć było jej bardzo dobrze.
    -Jackson- wysapała, spoglądając na niego. Miała wręcz zamglone spojrzenie, nie wiedziała na czym ma się tak naprawdę skupić.
    -Jackson proszę- powiedziała, zmuszając go, żeby się wyprostował, a gdy to zrobił, przyciągnęła go do siebie. Pocałowała go mocno, napierając swoimi biodrami na jego.
    -Nie wytrzymam dłużej- wyszeptała między pocałunkami, wplatając palce w jego miękkie włosy.
    Octavia

    OdpowiedzUsuń
  48. Heather podeszła do baru, aby chwilę odpocząć, napić się czegoś i może coś zjeść. Ze zdziwieniem przyjęła fakt, że wcale głodna nie była. Może to przez emocje, które w niej siedziały. Było stremowana, ale i zadowolona jednocześnie. To chyba dobry znak. Podobno wszyscy aktorzy zawsze się choć odrobinę stresowali przed występami. Nie tylko aktorzy, wiadomo. I podobało jej się to śpiewanie dla szerszej publiki. Zdecydowanie chciała to robić zawodowo. Może jak nie dostanie się do Julliardu, to powinna pomyśleć o tym, aby zostać piosenkarką?
    W każdym razie, oparła się o barową ladę i poprosiła o wodę. Obserwowała barmana, który podał jej szklankę, podziękowała mu i napiła się. Nawet nie zauważyła, że ktoś do niej podszedł. Naprawdę, dzisiejsze emocje zdecydowanie dawały o sobie znać, choćby dlatego. Okej, okej, zapanował lekki gwar. No, właśnie, podczas śpiewania rozmowy innych były ciche, co dobrze wpłynęło na opinię Heather o swoim głosie.
    Dziewczyna odwróciła się przodem do chłopaka, który do niej zagadał. Poznała go. Widziała o nim kilka postów na Plotkarze. Trochę była zaskoczona, że do niej podszedł (chwila, a może wcale do niej nie mówi?), ale pewnie wynikało to z tego, że po prostu przed chwilą dawała koncert. Uśmiechnęła się do niego ciepło.
    – Dziękuję – odpowiedziała. – Kojarzysz, że jestem też baristką? No, teraz nie do końca taką pełnoetatową, ale jednak kawy umiem zrobić porządne.
    Okej, kiedyś go obsługiwała w kawiarni, w której pracowała, jednak nie spodziewała się, że chłopak ją rozpozna. Ale to było miłe uczucie, że ktoś ważny ją kojarzy. Gorzej jak ją z kimś pomylił.
    – Cieszę się, że występ ci się podobał. Za chwilę tam wracam – spojrzała na scenę, a potem jeszcze raz na niego. – Szkoda, że nie mogę zaśpiewać czegoś… szybszego, bardziej skocznego, ale… przynajmniej mi za to zapłacą – zaśmiała się cicho.
    Starała się jakoś podtrzymać rozmowę, ale naprawdę nie była dobra w small talkingu. Może na taki kurs też powinna się wybrać. Niby nie zależało jej na opinii ludzi, których nie znała albo których nie podziwiała, ale… to z pewnością by się jej przydało w życiu.

    Heather

    OdpowiedzUsuń
  49. Widziała ten jego zadowolony uśmiech, znała go bardzo dobrze. Na tym właśnie mu zależało - żeby uległa, pozwoliłamu robić z nią co chce. Octavia nie miała nic przeciwko temu, przecież była...grzeczną dziewczynką. Oczywiście, że była. Czekała cierpliwie, aż Jackson spełni jej prośbę, on jednak, jak zawsze z resztą, postanowił się z nią trochę podrażnić. Całował ją delikatnie, drażnił ciepłym oddechem i dotykiem. Jak on mógł się tak nadnią znęcać?
    Jednak jej cierpliwość powoli się kończyła. Z każdą kolejną minutą pożądanie rosło, a Jackson bawił się świetnie, wądząc pacami po jej ciele. Octavia natomiast wodziła wzrokiem po jego ciele, które zdobiły kropelki wody. Dotknęła jego klatki piersiowej, badając z uwagą strukturę ciała. Byl wysportowany, opalony, wyglądał niczym młody Bóg. Octavia nie dziwiła się tym wszystkim dziewczynom, które wpadły w jego sidła, a ona, cóż, była jedną z nich.
    Gdy ponownie znalazła się w wodzie, a później na jego udach, uśmiechnęła się, oplatając rękami szyję Jacksona. Palce mimowolnie znów wplątała w jego włosy, a gdy pocałował ją, oddała pocałunek równie mocno. Poczuła pewną satysfakcję, gdy usłyszała wydobywający się jęk z ust Howarda. Może i chodził do łóźka z innymi dziewczynami, ale to do niej wracał wielokrotnie, to siebie nauczyli się niemal na pamięć. Dostosowała się do jego ruchów, które były spokojne, nie za szybkie. Oderwała się też od jego ust, zjeżdżając pocałunkami najpierw na brodę, później na szyję. To ona nadawała tempo, a nie chciała tak szybko skończyć. Wyznaczając ścieżkę po jego skórze, zatrzymała się w końcu na obojczyku, gdzie zostawiła po sobie niewielką malinkę. Spojrzała na swoje dzieło, uśmiechając się przy tym figlarnie, po czym poruszyła się tak, że chłopak wszedł w nią głębiej. Jęknęła, poruszając się nieco szybciej niż poprzednio. Przyjemne ciepło zaczęło powoli rozlewać się po jej ciele, docierając do najdalszych partii ciała.
    Octavia

    OdpowiedzUsuń
  50. Brunetka jedynie wzruszyła ramionami. Bawiła się w życiu wystarczająco dobrze, bez zapraszania do swojej sypialni osób trzecich. Oczywiście nigdy nie oceniała niczyich preferencji łóżkowych, każdy miał prawo do posiadania własnych fantazji i praktykowania, na co tylko miał ochotę. Ona sama do niewinnych nie należała, w dzisiejszych czasach nastolatki były szczególnie wyzwolone i żądne wrażeń.
    - Ej! – krzyknęła, gdy to dół jej sukienka została teraz pochlapany wodą. Podwinęła mokry materiał nieco wyżej, odsłaniając swoje szczupłe uda. Nie miała zamiaru się rozbierać, ale również nie miała ochoty spędzać imprezy w mokrym odzieniu – wieczory bywały już nieco chłodne.
    Pytanie trochę ja zaskoczyło, ale sama zadawała je sobie dość często. Odchyliła głowę w tył, w tym samym czasie biorąc głęboki oddech, przygotowując się na udzielenie odpowiedzi.
    - Mojej wolności. Gdybym musiała, sprzedałabym ostatnia torebkę, by móc podejmować własne decyzje. – W tym momencie była szczera. Nie wyobrażała sobie życia, w którym ktoś zaplanował jej każdy krok i choć musiała podporządkować się swoim rodzicom, dalej miała trochę swobody - tylko na jak długo. Ostatnimi czasy pan Min zaczął snuć jakieś dziwne plany, dotyczące przyszłości jego córki, w tym jej planów matrymonialnych, więc trochę martwiło ją to, co przyniosą kolejne miesiące. Ale póki dalej miała te siedemnaście lat, mogła cieszyć się i bawić przez kolejne cztery miesiące.
    Jedną dłonią chwyciła butelkę tequili, by znowu się napić. Tym razem poszła w ślady Jacksona i nie polała alkoholu do kieliszka. Upiła spory łyk, po czym oddała mu trunek. Wykorzystując jego chwilę nieuwagi, drugą dłoń wsadziła do jacuzzi i nim ten zdążył się zorientować co się dzieje, dziewczyna chlusnęła w jego kierunku wodą. To ostatnie pytanie sprowadziło jej myśli na jakiś dziwny, ponury tor. Nie chciała się teraz martwić, czy smucić, więc szybko musiała jakoś rozładować atmosferę.
    - Dobra, zanim naprawdę rzucisz mnie na pożarcie rekinom, dlaczego tak naprawdę mnie tutaj zaprosiłeś? – Trochę ciężko jej było uwierzyć, że rzeczywiście chciał zacieśnić relację z małolatą, która urządza sobie schadzki z jego ojcem. Mógł się napić, mógł skłamać, albo szczerze odpowiedzieć. Możliwości było wiele, tylko z której miał zamiar skorzystać.

    Min Ari

    OdpowiedzUsuń
  51. [Cześć! Dziękuję za powitanie! Zgadzam się, jak zobaczyłam tematykę bloga od razu wpadł mi do głowy pomysł z baletem, a jaka byłam szczęśliwa jak wśród opublikowanych kart żadnej baleriny czy balerina nie znalazłam :D widzę, że u Twojego pana dużo się już dzieje, więc nim zaproponuję pomysł na wątek pierw zapytam, czy w ogóle masz jeszcze miejsce na jakiś dodatkowy? :D]

    Blue

    OdpowiedzUsuń
  52. [Powiem tak: dwie relacje jak najbardziej, dwa wątki również, aczkolwiek boje się, że się ze wszystkim nie wyrobię, a chciałabym odpisywać w miarę regularnie :'D Więc może zrobimy tak, że najpierw napiszemy wątek w jednym duo, a potem w drugim?
    Haha, Laurent bywa nerwowy, a jeszcze jak ktoś go celowo podjusza to już w ogóle potrafi wyjść z siebie, stanąć obok i dwukrotnie komuś przywalić. Jackson na pewno ma swoją lepszą stronę, ale obawiam się, że początkowo Laurent będzie obawiał się, że skrzywdzi jego drogą siostrę, więc do zaczepek dojdą groźby. Mnie taka wizja również się podoba, zawsze można ich też zmusić do współpracy w jakiś sposób i kto wie, może wtedy się dogadają, nawet jeśli tymczasowo c": Co do Maggie natomiast, mogliby wpaść na siebie gdzieś na nocnym spacerze albo w całkowitym spokoju, by mieli szanse porozmawiać albo wręcz przeciwnie - jedno wyciągnie drugie z kłopotów i zobaczymy co z tego wyjdzie :D ]

    Laurent

    OdpowiedzUsuń
  53. Nie wiedziała czy ilość alkoholu sprawiła, że postanowiła w końcu dać mu odpowiedź, na to jakże nurtujące go pytanie, czy po prostu stwierdziła, że zabawa w kotka i myszkę nie ma większego sensu, bo chłopak zdecydowanie nie miał zamiaru jej odpuścić.
    - To nie tak, że się go uczepiłam, on po prostu jest kolejną ofiarą w moich nieudolnych próbach, zwrócenia na siebie czyjejś uwagi. – O kim mówiła, postanowiła zatrzymać dla siebie. Jackson mógł snuć domysły, ale w tej chwili mało ją to obchodziło – dostał to, czego chciał. Nie miała żadnych niecnych zamiarów związanych z panem Howardem, ani z żadnym innym ze starszych facetów, z którymi się widywała. Wiedziała, że ludzie tworzyli dziwne plotki, że może szuka bogatego naiwniaka, który przepisze na nią dorobek życia, kupi jej apartament, czy nawet ją poślubi, ale to zdecydowanie mijało się z prawdą. Ari w tym wszystkim zależało tylko na jednym, niestety do tej pory nie przyniosło to upragnionych skutków. Z czasem ta zabawa zaczęła sprawiać jej frajdę i dawała ponieść się chwili, jednak dalej było to zwyczajne wołanie o atencję.
    Z oddali zaczęły dobiegać odgłosy rozmów, a ktoś z obsługi włączył muzykę. Chyba nadszedł czas na powitanie gości i rozpoczęcie imprezy, chociaż na to Min straciła teraz ochotę. Podpierając się dwoma rękami, powoli wstała i wyszła z jacuzzi. Ilość spożytego alkoholu zdecydowanie zaczęła wpływać na dziewczynę, bo do jej wylewności doszły również lekkie zawroty głowy.
    - Idź przywitać gości, nie powinni na ciebie czekać – schyliła się po swoje buty, oraz do połowy opróżnioną butelkę tequili. – Ja się jakoś tu odnajdę. – Chwiejnym krokiem ruszyła w przeciwnym kierunku. Miała nadzieję na znalezienie jakiejś cichej kryjówki i skończenie tam butelki alkoholu. Te całe wyznania zdecydowanie nie były dobrym pomysłem, a jedynie rozdrapały jakąś głęboka ranę w psychice dziewczyny. Nie chciała być w pobliżu ludzi, ze sztucznie wymalowanym uśmiechem na ustach, miała ochotę zapaść się pod ziemię na kolejna godzinę, utopić swoje smutki w alkoholu, a później niezauważenie wkroczyć na parkiet i udawać, że nic tak naprawdę się nie stało. Zacisnęła mocniej powieki, czując szczypanie w oczach. ostatnie czego potrzebowała, to się tutaj rozkleić.

    Min Ari

    OdpowiedzUsuń
  54. — Sam widziałeś, ledwie cię zobaczyła i od razu postanowiła uciekać. — Zadrwił z komentarza o kanapie, gasząc skręta w popielniczce. Vincent nie miał jakiegoś ogromnego parcia na poważne relacje z kobietami. Nie czuł jeszcze na karku galopujących lat i potrzeby ustatkowania się, ale zwyczajnie nie wzbraniał się też przed związkami. Czasami po prostu trafiały się osobniczki, które zwracały jego uwagę na dłużej i takie, które potrafiły znieść jego złożony charakter. Oczywiście, że swoboda bycia samemu miała swoje plusy, ale związki też pokazały mu, jak dobrze jest mieć kogoś blisko.
    — Nic takiego, po prostu, ta sytuacja... — Zaśmiał się po prostu z całego absurdu tego poranka. Tak bardzo starał się ostrożnie dobierać udostępniane treści i fakty na temat sytuacji z Orianą, nawet wobec bliskich osób, tylko po to, by Jackson nakrył go wręcz na gorącym uczynku. Może zmęczenie i skręt pomagały dostrzec w tym coś zabawanego.
    Dziewczyny w życiu Vincenta przychodziły i odchodziły i tylko jedna, wybitnie humorzasta dama pozostawała w jego życiu nieprzerwanie od czterech lat. Jak gdyby wiedziała, że o niej mowa, czarna kotka cicho postukując pazurkami o posadzkę, dołączyła do chłopaków w kuchni. Może i nie drapała mebli, ale na wszelkich ochotników, którzy zbyt szybko próbowali zaskarbić sobie jej względy, czekał szybki i zdecydowany cios łapą. Nie była też najprostsza w wychowaniu, ale Vincent nie potrafił się rozstać z kocięciem, które znalazł za śmietnikiem jednego z klubów, gdy wyszedł tylko na papierosa. Nie trzeba wspominać, że był dość pijany, gdy postanowił wsadzić przemoczoną czarną kulkę futra do kieszeni kurtki, by rano obudzić się z nowym domownikiem. Może gdyby wtedy wiedział, że Bernadette będzie tak niewdzięczna i terytorialna, jeszcze raz przemyślałby swoje decyzje, ale teraz utknął już na dobre z kotką, która postanowiła powitać wszystkich ocierając się to o nogi chłopaków, to o nogi stolika przy którym siedzieli, by ostatecznie wskoczyć na parapet i obdarzyć dobrze znanego gościa odrobinę zaspanym spojrzeniem. Oh, przyszedł czas na poranne pieszczoty. Oczywiście, Bernie pozwalała głaskać się tylko wtedy, gdy ona miała na to wyraźną ochotę. Prawdziwa damulka z rynsztoka.
    — Chyba masz szczęście, że cię nie rozumie. — Vincent jedynie krótko podrapał kicię za uchem, by obrócić się w stronę kuchenki. — Chcesz coś do picia? Herbatę? I w sumie będę robił sobie śniadanie. — Zapytał zerkając na chłopaka przez ramię. Samodzielne mieszkanie szybko nauczyło go życia, gdy na własną rękę zobaczył ile pieniędzy pochłania jedzenie na mieście. Początki nie były co prawda łatwe, ale zdążył nauczyć się paru fajnych dań, choć w jego szafce z pewnością można było znaleźć pare paczek awaryjnego makaronu i mrożoną pizze gdzieś na wierzchu zamrażarki.

    V.M.

    OdpowiedzUsuń
  55. Ostanie dwie godziny spędziła unikając czyjegokolwiek towarzystwa. Co jakiś czas przemieszczała się niezauważona pomiędzy tłumem roztańczonych ciał, czy zaglądała w okolice baru, ale głowę miała spuszczoną w dół, więc nikt nawet nie fatygował się, by rozpoczynać z nią dyskusję. Ktoś, kto normalnie świecił w towarzystwie, a swoją aurą potrafił przyciągnąć tłum adoratorów, teraz snuł się jak cień, unikając każdego spojrzenia.
    Była na siebie cholernie zła, że zrujnowała sobie humor na resztę wieczoru, dając się ponieść jakimś głupim emocjom, na co jej to było? Nie bez powodu, trzymała wszystko w środku i nie dzieliła się uczuciami. Nawet ci najbliżsi czasem nie zdawali sobie sprawy z jakimi demonami walczy i jak drastycznych kroków jest w stanie podjąć, by choć na chwilę po prostu zapomnieć o przytłaczającej ją rzeczywistości.
    Czuła się jak idiotka i spodziewała się, że Jackson pewnie miał o niej taką sama opinię – smutna, mała dziewczynka, której czegoś w życiu brakuje, ależ tragedia. Najchętniej wybrałaby się do domu, niestety jacht dryfował gdzieś na otwartej wodzie, więc nawet ucieczka nie wchodziła w grę.
    Do kajuty blondyna udała się tylko i wyłącznie dlatego, bo wiedziała, że nikt inny pewnie w niej nie zawita. Co jakiś czas dochodziły do niej szepty z pobliskich pokoi. Ludzie uwielbiali czułości pod wpływem upojenia alkoholowego i normalnie pewnie sama skończyła by w podobnych okolicznościach, jednak nie dzisiaj. Chciała być sama, więc siedziała skulona pod ścianą, z kolanami przytulonymi do klatki piersiowej. Obok stała już pusta butelka, ale od jej wypicia minęło dość sporo czasu, więc myśli miała w miarę trzeźwe. Uniosła spojrzenie brązowych oczu, gdy drzwi do pomieszczenia uchyliły się. W środku było dość ciemno – w końcu zgasiła wszystkie światła – ale po głosie łatwo było rozpoznać, z kim miała przyjemność rozmawiać.
    - Jeszcze nie miałam okazji, ale jeśli bardzo chcesz, to mogę spróbować. – Mimo złego samopoczucia, sarkazm dalej nie opuszczał jej o krok. Nie wiedziała, z jakim zamiarem chłopak postanowił się tutaj pojawić, a możliwości było wiele. Chciał ją wyśmiać, sprawdzić czy jeszcze żyje, a może za drzwiami czekała jakaś napalona mieszkanka Manhattanu, która nie mogła się doczekać, by ściągnąć przed nim swoją skąpą sukienkę. Na pewno nie przyszedł się nad nią rozczulać, nie spodziewałaby się po nim takich pokładów empatii, miał reputacje aroganckiego dupka, na którą sobie czymś zasłużył.
    Na kolejne słowa zaśmiała się pod nosem, jak widać również lubił posyłać sarkastyczne komentarze na prawo i lewo.
    - Jesteś chyba pierwszym facetem, który narzeka na moją osobę, w ich sypialni, czuję się urażona. – Powiedziała z przekąsem, a dłoń ułożyła na piersi, w dramatycznym geście.

    Min Ari

    OdpowiedzUsuń
  56. Seojun musiał obrać dziś tę nieprzyjemną rolę reprezentanta rodziny. Ojciec i matka pojechali w podróż służbową do Korei, a starsi bracia byli zajęci pracą, kto musiał jednak dopilnować obowiązków i zjawić się na balu na rzecz organizacji, w której jego starsza pani Kim pełniła rolę członka zarządu.
    Wziął do ręki szampana i powoli przeszedł wzdłuż sali, zatrzymując się co jakiś czas na krótką, niezobowiązującą rozmowę z innymi gośćmi. Ubrał swoją zwyczajową, pogodną maskę grzecznego, uprzejmego chłopca, którą wykorzystywał zawsze, będąc na podobnych oficjalnych imprezach. Zresztą, w nakładaniu na twarz masek różnego rodzaju był całkiem dobry.
    Po chwili dostrzegł wśród tłumu roześmianą Camillę Howard i jego uśmiech zbladł, a po plecach przeszedł mu nieprzyjemny dreszcz. Mógł się spodziewać, że ją tu zastanie. Machnął ręką w kierunku jej syna, Jacksona, niemniej gdy tylko ruszył w jego kierunku, kobieta zaszła mu drogę.
    — Możemy porozmawiać? — zapytała poważnie, choć jej usta rozchyliły się w kokietującym uśmiechu. Kim przystałby pewnie na jej jawne żądania, gdyby nie fakt, że przyjaźnił się z jej synem. Może i był zepsutym dzieciakiem, ale pewnych granic nie przekraczał.
    — Jasne.
    — Chciałabym przedyskutować z tobą najbliższą sesję. Planowaliśmy ją na... — trajkotała głośno, przechodząc obok Jacksona, zapewne, by ukryć to, o czym tak naprawdę chciała z nim porozmawiać.
    Gdy tylko znaleźli się sami w małym, tylnym korytarzu, prowadzącym do pomieszczeń dla obsługi, położyła jedną rękę na jego klatce piersiowej i przysunęła się blisko, zdecydowanie za blisko, zbyt blisko. Do jego nozdrzy dotarł zapach jej perfum. Nie mógł ukryć, była piękna. I taka zdeterminowana. Gdyby nie okoliczności, mogła go mieć nawet tutaj.
    — Pamiętasz, jak rozmawialiśmy o naszej małej przysłudze?
    — Pamiętam. Pamiętasz, jak ci powiedziałem, że nic z tego?
    — Seojun... Nikt się nie dowie. Chyba, że naprawdę nie zależy ci na tych zdjęciach? — Uśmiechnęła się do niego. Nie, nie zrobiłaby tego. — Jackson na pewno nie miałby nic przeciwko...

    OdpowiedzUsuń
  57. Wiedziała, że czasami pragnęła zbyt wiele i być może też niemożliwego. Bardzo dobrze znala podejście Jacksona do tematu stałych związków. On uwielbiał czuć się wolnym, nic nie mogło go krępować i ograniczać. Uwielbiał ustalać zasady, wyznaczać granice i brać to, co chciał. Octavia zazwyczaj stała z boku, przyglądając się temu z uwagą. Widziała te liczne dziewczyny, które zmieniały się u jego boku. Widziała, jak się nimi bawił, jak traktował je przedmiotowo. Niejednokrotnie chciała to wszystko przerwać, ale nigdy tego nie zrobiła. Wiedziała, żr gdyby postąpiła tak lekkomyślne, wszystko co było między nimi zostałoby doszczętnie zniszczone. Ona miała tą bezpieczną pozycję, wiedząc że do niej zawsze wracał i nie potrafił z niej tak łatwo zrezygnować, ze wzajemnością zresztą.
    Kiedy Jackson poprosił, by się obróciła, wykonała jego polecenie bez żadnego słowa. Było jej gorąco, do tego stopnia że czuła jakby jej skóra płonęła. Niemniej jednak, było to bardzo przyjene uczucie, które pogłębiło się w momencie gdy poczuła jego ciepłe wargi na swoim karku. Nie wiedziała czy zdawał sobie sprawę, jak na nią działa. Jak z każdym dotykiem i pocałunkiem pragnie go jeszcze bardziej. Pochyliła się do przodu, dając mu do siebie jeszcze lepszy dostęp. Gdy w nią wszedł, jęknęła głośno, z wyraźną dozą przyjemności, która rozlala się po jej ciele. Raz po raz przez jej ciało przebiegał dreszcz, kiedy palce Jacksona wyznaczały trasnę po jej skórze. Ona sama za to chwyciła się krawędzi wanny, zaciskając na niej palce. Z każdym kolejnym ruchem czuła, jak oddech jej przyspiesza, jak zbliża się ta chwila, którą chciała odwlec w czasie, jednak nie była w stanie. Nie w momencie, kiedy palce Jacksona drażniły jej łechtaczkę, a on sam poruszał się w niej rytmicznie, pewnymi i mocnymi ruchami. Przymknęła oczy, wypuszczając powietrze z płuc, by chwilę później napiąć niemal całe ciało. Te przyjemne, gorące ciepło rozlało się po ciele Blanchard, mimo to ona chciała więcej. Wyprostowała się, plecami przylegając do jego klatki piersiowej, po czym odwróciła się tak, że była w stanie zdecydowanym ruchem przyciągnąc jego głowę do siebie. Pocałowała go mocno, przygryzając nieco dolną wargę Jacksona. Chwilę później odsunęła się, językiem przesuwając po swoich spieżchniętych wargach.
    -Mocniej, Jack. Proszę - wyszeptała, uśmiechając się przy tym.
    Octavia

    OdpowiedzUsuń
  58. Po pomieszczeniu rozniósł się słodkawy zapach konopi, na którego woń dziewczyna uśmiechnęła się łagodnie. Chyba nadszedł czas by odstawić wcześniejsze wydarzenia w niepamięć i dać ponieść się chwili, a czy było coś lepszego na poprawę humoru, niż psychoaktywne działanie marihuany? O ile wciąganie białych kresek, czy łykanie tabletek nie było w jej guście, tak palenie zioła nie było w opinii Ari niczym złym – ot, kolejny sposób na relaksację.
    Z siedzącej, swoją pozycję zmieniła na czworaka i przyczołgała się powolnie do Jacksona, by po chwili znaleźć się z nim twarzą w twarz. Kilka kosmyków włosów łagodnie opadało jej na twarz, podczas gdy reszta swobodnie spoczywała za jej ramionami. Krótka sukienka podwinęła się na udach jeszcze bardziej, przez pozycję w jakiej się znajdowała, a jedno z ramiączek osunęło się o centymetr, odsłaniając jej obojczyk. Dłonie podniosła z ziemi i przyklękła przed nim, uważnie mu się przyglądając.
    Ciężko było go rozszyfrować, dalej nie miała pojęcia kiedy brać go na poważnie, a kiedy traktować to co mówi jako żart. Bez chwili zastanowienia sięgnęła po skręta, który spoczywał w jego dłoni i przybliżyła go do swoich ust. Nie przerywając kontaktu wzrokowego zaciągnęła się mocno, a przyjemny dreszcz przeszedł po całym jej ciele. Wraz z dymem, który opuszczał jej płuca, wszystkie zmartwienia zaczęły się ulatniać. Na zakończenie oblizała usta, a jej czerwona szminka rozmazała się delikatnie w kąciku jej ust. Wyciągnęła dłoń ze skrętem w jego kierunku, ale gdy tylko Jackson chciał go odebrać, Min odsunęła swoją rękę, drocząc się z nim w ten sposób.
    - W takim razie powiedz mi, w jaki sposób mogłabym się przydać? – zdawała sobie sprawę, że cos tam się w jego głowie narodziło i tylko czekał na dobry moment, by podzielić się swoim planem. Po raz kolejny zaciągnęła się konopnym wyrobem, a z każdą chwilą robiła się coraz bardziej śmiała i gotowa na zabawę.

    Min Ari

    OdpowiedzUsuń
  59. [Cześć, cieszę się, że karta Keitha Ci się spodobała. Dziękuję! <3
    Zapoznałam się z kartą zarówno Jacksona, jak i Margareth i oboje są wspaniali, choć tak od siebie zupełnie różni. Jackson – niby bogaty, rozpuszczony dzieciak, ale tak bardzo współczuję mu relacji z matką. :( I Maggie, również dotknął ją ciężki los, świadomość tego, co spotkało jej rodziców, odpowiedzialność, która teraz na nią spadła – łamie mi to serce. Równocześnie wydaje się wciąż takim promykiem słońca w zepsutym mieście.
    Na ten moment mam chyba większy pomysł na powiązanie z Jacksonem. Oczywiście mogliby znać się z hucznych imprez. Ich potrzeba doświadczania coraz to mocniejszych wrażeń, sprawiła, że widzę tutaj relację, w której nasi chłopcy co chwila stawialiby przed sobą nowe, nie do końca bezpieczne wyzwania – który z nich wypije więcej, skoczy z wyższej wysokości do wody, kto szybciej ucieknie policji… itp. itp. Co sądzisz?

    PS. Zabierzecie nas na przejażdżkę motocyklem? Przecież Keith się w tym zakocha!]

    Keith Reinhart

    OdpowiedzUsuń
  60. W spojrzeniu, które Seojun postał w kierunku przyjaciela, gdy tylko ten całkiem niedelikatnie odsunął od niego kobietę, można było dostrzec ogrom wdzięczności. Sam nie widział, jakby wybrnął z tej nieciekawej sytuacji, gdyby Jackson im nie przerwał. Nie chciał stracić pracy. Niemniej w tym momencie Camilla nie mogłaby ryzykować wyrzuceniem go z agencji oraz ucięciem kontraktów — teraz ktoś już był świadomy jej jawnego szantażu. A świadek chyba powstrzymałby ją przed podjęciem tak ryzykownych dla reputacji firmy kroków. Chyba.
    Patrzył z zaskoczeniem na scenę, która się przed nim rozgrywała. Gdy Jackson nazwał matkę kurwą, a potem przyjął siarczysty policzek, jakby to nie było nic niecodziennego, do czego jeszcze nie przywykł. W świecie elit takie sytuacje były normą, Seojun naoglądał się ich sporo w ostatnich latach w Nowym Jorku, ale nigdy nie przestało go to zadziwiać. Na samą myśl o obrażeniu swojej matki i ojca ogarniało go dziwne uczucie strachu. Cóż, Koreańczycy, szczególnie Ci po starych pieniądzach wychowywali swe pociechy ciężką ręką. Nie było miejsca na bezczelności czy niesubordynację. Nie było miejsca na prawdę.
    — Nie sypiam — powiedział spokojnie. Mimo wszystko jego twarz rozszerzył uśmiech, który nabrał odrobinę ironicznego zabarwienia, gdy spojrzał w kierunku Camilli. — Nie sypiam i nie będę. Wydaje mi się, że z tą rozmową tę kwestię mamy już załatwioną, prawda Camillo?
    Kobieta westchnęła ciężko, a potem zrobiła jedyną rzecz, która w tej chwili jej pozostała, a przez którą mogła zachować resztę godności. Pokiwała powoli głową, a na usta wstąpił jeden z jej profesjonalnych uśmiechów.
    — Chyba doszło do ogromnego nieporozumienia. Nikt tu nie mówił nic o żadnych... incydentach, chodziło jedynie o spotkanie służbowe, które miało się trochę przedłużyć. I, Jacksonie, nie życzę sobie podobnych insynuacji — mruknęła kwaśno, a potem odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę wyjścia z korytarza. — Widzimy się w pracy, Seojun. Pamiętaj, żeby być wypoczętym w czwartek, jak pojawisz się w studiu.
    Z tymi słowami zniknęła im z oczu.
    — Niezłe ziółko z tej twojej matki — powiedział i mimo wszystko roześmiał się. Sytuacja w gruncie rzeczy była całkiem komiczna. — Nie wiem, jak ty, ale ja potrzebuję się teraz napić. Czegoś mocnego.

    Kim Seojun

    OdpowiedzUsuń
  61. [Noo, dokładnie, poza tym myślę, że tak nawet oba wątki pójdą sprawniej, bo będziemy skupiać się na jednym :) Ozłociłabym cię za zaczęcie, bo mnie zwykle ciężko się do nich zebrać, ale jeśli brakuje ci czasu to na spokojnie postaram się coś naskrobać.]

    Laurent

    OdpowiedzUsuń
  62. [Dobrze, w takim razie spodziewaj się początków tej afery w najbliższych dniach! ;>]

    Laurent

    OdpowiedzUsuń
  63. Było jej gorąco, cholernie gorąco. Z każdym kolejnym jego pchnięciem czuła, jak fala gorąca rozlewa się po jej ciele, aż w końcu nadszedł ten kulminacyjny moment. Jęknęła głośno, nie mogąc w pierwszych sekundach złapać oddechu. Dopiero kiedy było już po wszystkim, wciągnęła głęboko powietrze w płuca, przeczesując ręką mokre włosy. Czuła się wykończona i zmęczona, ale było to swego rodzaju przyjemne zmęczenie. Pozwoliła się przyciągnąć mu za rękę, siadając tuż obok. Również zwróciła uwagę na tą łódź, jednak nie przyszło jej do głowy, że ktoś może być na tyle natarczywy, żeby robić im zdjęcia. Usiadła wygodniej, delektując się ciepłą wodą, która przyjemnie również bulgotała. Oparła głowę na ramieniu Jacksona, przymykając oczy. Uśmiechnęła się przy tym, wsłuchując się w jego słowa.
    Octavia bardzo dobrze wiedziała, jak Howard uwielbiał wodę i swoją łódź. Pewnie gdyby tylko mógł, zostałby tutaj na długi czas, uciekając od wszystkiego wokół. Jacky była jego samotnią, do której często wracał.
    -Wiem, że mógłbyś tu zostać. Ale niestety, muszę Cię zmartwić. W mieście jest cieplej- zaśmiała się, odchylając nieco głowę, by na niego spojrzeć. Musnęła delikatnie ustami jego policzek, po czym wstała, wychodząc z jacuzzi.
    -Idę się wykąpać, a później dokończę nam jedzenie. Zgłodniałam, nie wiem jak Ty- powiedziała, przejeżdżając palcami po jego ramionach, by następnie ruszyć w stronę sypialni. Cały ten jacht znała jak własną kieszeń, więc dokładnie wiedziała, gdzie ma się kierować. Jedna z większych sypialni z prywatną łazienką była zazwyczaj zajmowana przez nich, gdy postanowili uciec od zgiełku Nowego Jorku. Wzięła szybki prysznic, jakby chciała zmyć z siebie wszystkie emocje. Po prysznicu znalazła w szafie jedną z koszulek Jacksona, którą nałożyła na siebie, by następnie ponownie pojawić się w kuchni. Tak jak obiecała, dokończyła przerwane wcześniej danie. Kiedy wszystko wylądowało w piekarniku, Octavia podeszła do lodówki, z której wyciągnęła butelkę z piwem. Otworzyła ją, upijając spory łyk alkoholu.
    Octavia

    OdpowiedzUsuń
  64. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jak urodziwa była oraz w jaki sposób wpływała na mężczyzn. Widziała jak sunął po niej spojrzeniem niebieskich oczu, jak starał się zachować kontrolę, gdy znajdowała się coraz bliżej niego i z satysfakcją wymalowaną na twarzy, robiła jeszcze więcej, by wyprowadzić go z równowagi. Z łatwością emanowała wdziękami, a jego reakcja tylko dodawała jej pewności siebie. Lubiła kusić i przekraczać granice przyzwoitości, czym było życie, bez delikatnego naginania zasad. Ona chciała się bawić. Chciała więcej.
    Gdy odgarniał jej włosy, przeszedł ją przyjemny dreszcz. Mówienie jej, by się z nim nie droczyła, przyniosło zupełnie odwrotne skutki. Ułożyła prawą dłoń na udzie Jacksona, a swoją twarz zbliżyła do jego, ustami delikatnie muskając ucho blondyna.
    - Ah, jaka szkoda – zaczęła pomrukiwać cicho. Złapała płatek jego ucha pomiędzy wargi i delikatnie przygryzła. – Wrócę na imprezę, ale nie mogę obiecywać, że będę grzeczna, to byłoby nudne. – Dłoń, która spoczywała na jego udzie, posunęła się delikatnie do góry, a jego mięśnie napięły się w odpowiedzi. Może rozum i zdrowy rozsądek podpowiadały mu, jak niepoważnym byłoby spędzenie czasu w towarzystwie Min, jednak jego ciało reagowało na każdy gest dziewczyny, prosząc o więcej.
    Odepchnęła się od niego i pomaszerowała w kierunku lustra, by poprawić rozmazaną szminkę oraz sukienkę, która teraz pokazywała więcej, niż zasłaniała. W odbiciu dojrzała Jacksona, który dalej się jej przyglądał. Posłała w jego kierunku zalotny uśmiech i ruszyła do drzwi, bujając biodrami, zanim jednak opuściła pokój, odwróciła się by coś powiedzieć.
    - Myślałam, że jesteś bardziej rozrywkowy, ale cóż…- przerwała na sekundę, a głowę pochyliła w bok. – Widocznie to tylko plotki i nie powinnam wierzyć we wszystko, co czytam. – powiedziała z nutką ironii w głosie. Odrzuciła długie włosy do tyłu i sięgnęła dłonią do klamki.

    Min Ari

    OdpowiedzUsuń
  65. Najprostsze dania były najsmaczniejsze. Prawdą było, że Octavia nie przepadała za czymś wymyślnym. Ją cieszyły klasyczne dania, które robiło się szybko i bez większych problemów. Dlatego też nieskrępowanie nazywała siebie mistrzem, jeśli chodziło o przyrządzanie czegoś na szybko. Uśmiechnęła się z rozbawieniem, słysząc słowa zachwytu, które padły z ust Jacksona.
    -Jak spróbujesz, to już za każdym razem będziesz prosił, żebym Ci coś ugotowała - powiedziała rozbawiona, schylając się nieco i zaglądając przez szybę do środka piekarnika. Postanowiła dać daniu jeszcze kilka minut. Niespiesznie przytknęła butelkę do ust i upiła łyk alkoholu.
    -Czy wyście się wszyscy zgadali, jeśli chodzi o Laurenta? Najpierw Min wskakuje mu do łóżka, potem Ty się pytasz, czy bez problemu mnie puścił. Nawet nie ma bladego pojęcia, że tu jestem. Poza tym, potrafię sama o siebie zadbać - odpowiedziała, podchodząc do Jacksona. Stanęła tuż obok, wyciągając spomiędzy palców chłopaka palącego się papierosa. Zaciągnęła się nim porządnie, spoglądając przed siebie. Ciężko się żyło mając obok siebie takiego nadopiekuńczego Laurenta, ale to był jej brat. Wziął sobie za honor bronić jej niezależnie od okoliczności, a było ich sporo, bo Octavia była dość lekkomyślna.
    -Do twarzy mi w tym bardziej niż jakiejkolwiek innej? - zapytała nieco zaczepnie, odwracając głowę w jego stronę. Oddała mu papierosa, ciekawa też jego odpowiedzi.
    Octavia

    OdpowiedzUsuń
  66. Niejednokrotnie irytowało ją zachowanie innych, kiedy mówili jej co ma robić. Lauren, rodzice, dziadkowie. Chcieli na siłę zrobić z niej grzeczną i ułożoną dziewczynę, nie dając tym samym żyć własnym życiem, popełniać błędów i uczyć się na nich. Octavia jednak zazwyczaj miała to wszystko gdzieś i robiła to, na co miała ochotę. Laurent czy też inny niejednokrotnie ratowali również jej tyłek, bo nagle coś poszło nie tak. Jak tego jednego razu, kiedy Chris przyczepił się do niej za bardzo, wyobrażając sobie nie wiadomo co. Poskutkowało dopiero odpowiednio wystosowanym pismem jej ojca, żeby nastolatek się odczepił. Dostała wówczas za to ogromną burę, ale i tak jakoś zbytnio się tym nie przejęła.
    W Jacksonie ceniła to, że nie prawił jej morałów, bo sam przykładem nie świecił. Posyłał jej czasami niezadowolone spojrzenia na imprezach, kiedy obściskiwała się z kimś innym, ona za to mordowała wzrokiem te wszystkie dziewczyny, które on obejmował. Byli siebie warci, nie ma co.
    -Niewielu osobom tak bardzo ufasz - stwierdziła, upijając łyk piwa. Nie odpowiedziała od razu na zadane przez niego pytanie. Nie chciała się zdradzić, nie chciała też, aby Jackson czegokolwiek się dowiedział, choć podejrzewała, że mógł się wszystkiego domyśać. Przecież nie był głupi, niejednokrotnie widział, jak Octavia odchodziła rozzłoszczona z imprez, kiedy to on bawił się w towarzystwie jakiejś dziewczyny. Sama sobie wmawiała, że przecież to tylko przyjaźń i nic więcej, a jednak jakieś ukłucie pojawiało się na dłuższy moment w jej sercu.
    -Nie - odpowiedziała krótko, unikając przy tym jego spojrzenia. Wiedziała, że mógłby z niego wyczytać teraz wszystko, była niczym otwarta księga. Odwróciła się na pięcie, ruszając w stronę piekarnika. Butelkę piwa postawiła nieco za mocno na kuchennym blacie, stuknęła ona o marmur głośno. Czemu też nagle zeszli na ten temat? Czyżby było za dobrze?
    Wyciągnęła parujące naczynie żaroodporne, stawiając je na na palniki kuchenki.
    -Gotowe- powiedziała, sięgając do szafki po dwa talerze.
    Octavia

    OdpowiedzUsuń
  67. [Obawiam się, że Keith mógłby sprowadzić tylko na Maggie przykrości, jeszcze swoim zepsuciem i toksycznością miałby zły wpływ na młodszego brata dziewczyny… Lepiej o tym nie myśleć. :(
    Mam identyczne podejrzenia, jeżeli nie trafią do szpitala, na policję albo w zaświaty, to chyba zdarzy się jakiś cud. xD Nie mów, że wymiękasz – dokładnie to miałam na myśli, idealnie odzwierciedla to całą ich relację!
    Taki początek wątku brzmi bardzo dobrze – chłopcy już mocno pod wpływem alkoholu bądź narkotyków mogli przenieść się na ulice miasta i tam kontynuować chorą grę… Wydaje mi się, że w zasadzie mamy wszystko ustalone, chyba, że chciałabyś dopracować jeszcze jakieś szczegóły? I czy mogłabym Cię pięknie poprosić o zaczęcie?]

    Keith

    OdpowiedzUsuń
  68. Wiedziala, że Jackson był jedynie spragniony jej bliskości. Wiedział, że Octavia zawsze była w jego poblizu, nie potrafiąc odpuścić czy też nawet ukrucić jakoś ich znajomości. Za każdym razem otwierala mu drzwi i ponownie wpuszczała do swojego życia, wiedzą, że to i tak nic nowego nie przyniesie. Sama też w sumie nie umiała nazwać tego uczucia, jakim go darzyła. Bała się słowa miłość, bo wiedziała, że byłaby ona nieodwzajemniona. Dlatego też chyba nigdy nie rozmawiali o tym, co tak dokładnie do siebie czuli. Nauczyła się jakoś z tym wszystkim żyć i funkcjonować, choć wiedziała, że na dłuższą metę jest to wykańczająci może pewnego dnia wszystko się zepsuć, a wówczas już nic nie będzie takie samo. Czasami chciała, aby to co jest między nimi jakoś nazwać, bo zwykła przyjaźń to nie była. Przyjaciele nie sypiali ze sobą, nie obdarowywali się zazdrosnymi spojrzeniami i potajemnymi gestami tak, aby nikt nie widział. Czasami miała już dość słuchania plotek na swój temat, domysłów, którzy snuli wszyscy w okół. Czy gdyby teraz powiedziała mu, że znalazła kogoś, kto daje jej poczucie szczęścia i spokoju, pozwoliłby jej odejść i tak łatwo z niej zrezygnował? Podejrzewała, że musiałby odreagować tą wiadomość w jakiś destrykcyjny dla niego sposób. Byleby nie myślał o tym, że ktoś może być w jej pobliżu, a ona może czuć szczęście.
    Usiadła obok niego, uśmiechając się lekko, choć nie był to tak szczery uśmiech jak jeszcze jakiś czas temu. Chwyciła widelec w dłoń, zaczynając się praktycznie bawić jedzeniem. Po chwili dopiero zaczęła jeść, powoli, nigdzie się nie spiesząc.
    -Ktoś musi Cię rozpieszczać. Uwielbiasz to uczucie - odpowiedziała, spoglądając na niego.
    -Ciekawe, co byś zrobił, gdybym przestała tak o Ciebie dbać- dodała po chwili, rozbawiona.
    Octavia

    OdpowiedzUsuń
  69. Prawda była taka, że Octavia pewnie prędzej czy później sobie kogoś znajdzie. Zakocha się pewnie bez pamięci, jak to ma w zwyczaju, a wtedy będą po prostu... przyjaciółmi, nikim więcej. Chyba, że nagle coś się zmieni, ale na to nie liczyła nawet w najśmielszych snach. Zjadła swoją porcję dość szybko, dopijając również resztkę piwa. Do głowy wpadł jej pewien pomysł, ale to tylko dlatego, że nie chciała, aby Jackson się ograniczał. Wiedziała, że pewnie chciałby się nieco zabawić, wypić kilka drinków, czy też wziąć kolorową tabletkę. Mając nieograniczony dostęp do używek, każdy z nich coś przy sobie miał.
    Zeskoczyła z miejsca, po czym przeszła na drugą stronę wyspy, stając przed nim.
    -Na razie się Ciebie nie pozbędę. Może kiedyś- zaśmiała się, nie spuszczając z niego wzroku. W jej oczach pojawił się ten dobrze mu znany złowieszczy błysk.
    -Widzę, że trochę się męczysz. Wróćmy do portu, a potem się upijmy. Nie będziesz musiał się ograniczać, a wiem, co masz schowane w szafce- powiedziała, uśmiechając się przy tym. Powrót nie zajął by im dużo czasu, noc była jeszcze młoda, a oni spragnieni wrażeń.
    -Wiem, że chcesz to zrobić, Jack. Daj się ponieść emocjom, zgódź się na moją propozycję. Chyba, że mam Cię jakoś specjalnie przekonać do tego - dodała, choć wiedziała, że to nie było najlepsze wyjście. Jackson Howard potrafił mieć szalone pomysły, które chował głęboko w swojej głowie. Podparła brodę na rękach, czekając na jego decyzję.
    Octavia

    OdpowiedzUsuń
  70. — Burboun sour — powiedział do niego, a gdy tylko elegancko ubrany barman zjawił się przed nimi, powtórzył zamówienie. Po chwili ruszali razem z Jacksonem do stolika ze szklaneczkami w dłoni. — Siadaj, synu — mruknął chłopak ze śmiechem, przepuszczając przed sobą Howarda, by ten zajął miejsce.
    Rozejrzał się po pomieszczeniu, myśląc o tym, jak bardzo mu się dzisiaj poszczęściło. Nie tylko został uratowany od złamania braterskiego kodu, ale też od spędzenia nudnego wieczoru w towarzystwie kieliszka i pilnowania, by nie upić się tak jak ostatnim razem pod nieobecność rodziców, kiedy zarzygał pół mahoniowego parkietu. Miał wyjątkowo słaby żołądek.
    — Nie musimy zostawać tu do końca. Właściwie... — Podwinął rękaw koszuli i zerknął na zegarek. — Możemy dopić drinka, a potem się zwijać. Pogadałem, z kim trzeba było. I z kim nie trzeba było też.
    Na wspomnienie o wcześniejszej rozmowie znowu uniósł kąciki ust. Był ciekawy, czy Camilla rzeczywiście wyciągnie jakieś konsekwencje z jego odmowy, ale w zasadzie ufał, że Jackson byłby stanie mu z tym pomóc.
    — W Tribece jest dzisiaj sporo ludzi, widziałem na plotkarze — powiedział, kręcąc głową. — Albo... Możemy iść do klubu ze striptizem. W burdelu jeszcze nie imprezowaliśmy.

    OdpowiedzUsuń
  71. Ciężko było o prawdziwego przyjaciela w tych kręgach. Gabriel bardzo cenił sobie to, że poznał Jacksona i że mimo przeszkody w postaci nieobecności Salvatore w mieście, ta przyjaźń była mocna. Jakby się uprzeć to zapewne to była jedna z tych mocniejszych relacji na całym Manhattanie. Gabriel dałby sobie też rękę uciąć (jedynie teoretycznie, bo za bardzo był do nich przywiązany), że Jackson był jedyną osobą, która poznała go z każdej strony i nie oceniała za popełniane błędy i podejmowane decyzje, które nie zawsze były najmądrzejsze i najlepsze. W końcu młodość była od popełniania grzeszków, prawda? Mniejszych czy większych. Kiedy mieli to robić, jak nie za młodzieńczych lat? Zupełnie nie brał pod uwagę tego, że mogą za kilka lat się ustatkować czy przejąć rodzinne biznesy, gdy ich ojcowie nie będą już w stanie zarządzać swoimi firmami. Gabriel nie czuł się do tego gotów ani trochę i chciał chyba być tym beztroskim facetem tak długo, jak tylko się dało. W unikaniu odpowiedzialności był całkiem dobry, ale pytanie na jak długo mu to się uda i czy w końcu nie wpadnie w pułapki zastawione przez ojca.
    — Lekka przyjemna impreza w twoich ustach brzmi jak coś niemożliwego do wykonania — stwierdził Gabriel. Kiedy oni mieli lekką imprezę? Może jak miał siedem lat i rodzice zrobili mu urodzinową niespodziankę, ale nawet to było z przytupem. Ogromne dmuchane zamki, basen z kulkami i cała reszta tych rzeczy dla dzieciaków, które sprawiały, że kilkulatki piszczały z zachwytu. Tak na dobrą sprawę to nawet, gdyby się postarać to takie atrakcje i w obecnym wieku byłyby całkiem interesujące. Jeśli połączyć to z alkoholem, jakimiś drobnymi używkami to z pewnością bawiliby się nawet lepiej niż dzieciaki.
    — Powinienem tu wrócić wcześniej. Mam wrażenie, że przez te pół roku zmieniło się wszystko — powiedział — więc, co najlepszego mnie ominęło? Wiesz, jak to ssie, gdy nie masz nawet telefonu, aby sprawdzić Insta? Odeszły mi najlepsze współprace przez ojca.
    Gabriel zwykle nie narzekał na takie sprawy, ale jego Instagram miał się całkiem nieźle przed wyjazdem. W końcu wszyscy chcieli wiedzieć, jak ma się elita Nowego Jorku. Sam Gabriel zdawał sobie też sprawę z tego, że wyglądał dobrze i na tym zarabiał dodatkowo w internecie biorąc różne płatne współprace. Kilkadziesiąt tysięcy za zdjęcie w jakiejś bluzce, o której istnieniu zapomniał po zrobieniu zdjęcia zawsze przygarniał z chęcią. Zajawkę na Instagram załapał przez wrzucanie zdjęć z podróży, a po powrocie z Nowego Jorku trochę to się pozmieniało i jego profil zaczął przypominać jedną wielką imprezę. W końcu należał mu się odpoczynek po podróżach.
    — Myślisz, że twój stary dałby mi jakąś zniżkę za jacht? — zażartował. Nie potrzebował zniżek, ba po znajomości mógłby zapłacić nawet więcej.

    Gabriel

    OdpowiedzUsuń
  72. Ari zmrużyła delikatnie oczy, z zaciekawieniem wsłuchując się w to, co Jackson miał do powiedzenia. Nie bardzo trafiały do niej jego argumentu; mieli wielu, wspólnych znajomych, między innymi Seojuna - z którym Ari mimo własnej woli miała się zaręczyć – więc dlaczego wspominał przyjaciółkę, z którą podobno nic go nie łączyło, a nie na przykład kumpla. Skrzyżowała ramiona na piersi i przechyliła głowę w bok, coś tutaj w tej układance nie pasowało, a ona bardzo chciała wiedzieć co.
    - Interesujące, czyli Octavia powiedziała ci, żebyś trzymał się ode mnie z daleka? Nie zdawałam sobie sprawy, że jesteście, aż tak blisko, by dyktowała ci z kim masz prawo się zabawiać. – Nie wierzyła w to, że Jackson był tak wspaniałomyślny i sam wpadł na pomysł, by przejmować się czyimiś relacjami, które go nie dotyczyły. Owszem nie znała go tak dobrze, jednak opinie, które krążyły na jego temat, zaprzeczały wszystkiemu co teraz robił. Po drugie na Manhattanie nie było osoby, która w jakimś okresie swojego życia, nie przespałaby się z kimś ze swojego kręgu znajomych – było to wręcz niemożliwe. Jedynym logicznym argumentem dla Ari byłyby uczucia, tylko one mógłby w jakiś sposób usprawiedliwić wstrzemięźliwość blondyna.
    - Czekaj, czekaj… - zaczęła powoli, a jej oczy zabłyszczały z ekscytacji, jakby właśnie dokonała wielkiego odkrycia. – Lubisz ją? Znaczy, oczywiście, że ja lubisz, może jednak lubisz ją bardziej, niż tylko przyjaciółkę - uniosła jedną z brwi do góry, wpatrując mu się prosto w oczy, jakby to właśnie w nich miała znaleźć odpowiedź na nurtujące ją pytanie.

    Min Ari

    OdpowiedzUsuń
  73. [Hej, cześć! Bardzo nie chciałaby dokładać ci wątkowej roboty i problemu z ogarnianiem, ale razem z Izzie bardzo chętnie skusiłybyśmy się na wątek z wami! Tym bardziej, że widzę tutaj potencjał i kilka wspólnych punktów (coś trzeba zrobić, żeby razem zagrali na fortepianie<3). Zauważyłam, że Vincent i Jackson trzymają się całkiem blisko, Elizabeth od wyprowadzki brata ma z nim raczej taki mocno średni kontakt, więc może Jackson mógłby kojarzyć, że Vini ma siostrę, ale poznać mogli się już bez udziału starszego brata, chociaż Izzie uwielbia go denerwować i robić na złość, więc z przyjemnością pokręciłaby się koło jego kolegów ;)
    Nie wiem, czy wolisz, żeby J i E już się znali, czy dopiero mieli okazję poznać, ale nawet mam w głowie taką scenkę, jak jakimś przypadkiem trafiają na jedną imprezę, jakąś kiepską domówkę, i Izzie wpada Jacksonowi do łazienki, w której on mógłby szukać spokoju do wzięcia sobie czegoś i ten przewrotny los sprawia, że się tam zatrzaskują i może niekoniecznie będzie zależeć im na tym, by ktoś szybko ich znalazł albo mogą spróbować wydostać się stamtąd oknem, tak jakby mieli mało wrażeń. Tutaj są dwie opcje: w trakcie okaże się, że Elizabeth to młodsza siostrzyczka jego kumpla i Jackson grzecznie odprowadzi ją do domu albo od początku będą wiedzieli, kim są :DD

    OdpowiedzUsuń
  74. — Widziałem — skwitował, bawiąc się w dłoni szklanką z drinkiem i przechylając ją jak najbardziej na boki, tak, by nie wylać przy tym na siebie alkoholu. Podniósł wzrok na chłopaka. — Serio ktoś ci cyknął fotę w jacuzzi? — Roześmiał się.
    Na słowa o ich imprezach zamyślił się krótko. Przypomniały mu się wszystkie noce, które spędzili na jachcie Jacksona lub w jego lofcie, i nie mógł się z chłopakiem nie zgodzić — na niektórych pozwalali sobie na dużo, balansując na granicy przyzwoitości Lub normalności? Ludzkości?
    — Myślę, że jedyną różnicą będzie transakcja.
    Kręciło go to, w jakiś dziwny sposób. Sprzedawanie się. Co prawda nigdy nie chodził do łóżka z kimś, kto go nie pociągał i nie udałoby mu się chyba rozebrać przed osobą, która go obrzydzała, ale raczej na słodkie oczy kilkanaście lat starsza kobieta nie dałaby rady go uwieść. Był ciekawy, jak zareaguje, oglądając, jakby nie było, codzienne sytuacje z odrobinę innej perspektywy.
    — Bywałeś kiedyś? — zapytał kumpla, wypiwszy drinka. Wstał od stolika i ruszyli razem w kierunku tylnego przejścia na parking. — Korzystałeś? — dodał łobuzerskim tonem i trącił go łokciem w brzuch.
    Zastanawiał się, czy Jackson wiedział o jego prywatnych podbojach. Plotkara skądś niestety się dowiedziała, więc mógł przypuszczać, że coś kumplowi się obiło o uszy, ale czy brał to na poważnie, to była druga kwestia.

    OdpowiedzUsuń
  75. Za dobrze go znała, czasami zdarzały momenty, że to wykorzystywała. Szantaż ze strony Octavii? Jak najbardziej, przecież wychowała się na Górnym Manhattanie, tutaj szantaż, granie na emocjach i tym podobne rzeczy były na porządku dziennym, więc czemu się dziwić. Octavia nie raz stosowała tą zasadę na swoich rodzicach, działało za każdym razem. Uśmiechnęła się delikatnie, może nieco triumfująco. Wiedziała przecież, że Jackson był w stanie zrobić dla niej wszystko. No, może prawie wszystko. Była jego słabym punktem.
    -Tak jest, Kapitanie- zaśmiała się, odprowadzając go wzrokiem.
    Octavia nigdy tak naprawdę nie była uzależniona, nie licząc papierosów, które paliła dość często. Skręty, czasami jakaś tabletka albo też kreska, jednak to było rzadkością. Uwielbiała za to te bodźce, które towarzyszyły jej, kiedy była na haju. Było wtedy tak spokojnie i wesoło. Kręciło się w głowie, ale nie tak mocno jak na przykład w momencie, kiedy przesadziła z alkoholem.
    Jackson wydawał się wesoły na myśl o powrocie do Nowego Jorku. Spodziewała się też tego, że może coś im nagle odbić i zamiast pozostać na jachcie, pójdą gdzieś w miasto. W sumie, to nie był głupi pomysł, dawno nie była na imprezie. Podeszła do okna, które odsunęła nieco. Jak wcześniej Jackson, odpaliła papierosa, którego wyciągnęła z paczki leżącej nieopodal. Zaciągnęła się dymem, na moment przymykając oczy. Chłodna, morska bryza owiała jej twarz, jednak było to przyjemne dla Octavii uczucie.
    Octavia

    OdpowiedzUsuń
  76. Ari uniosła jeden z kącików jej ust w nieznacznym uśmiechu. Miała wrażenie, że trafiła w jakiś czuły punkt, a chłopak nie był z nią zupełnie szczery. Jego odpowiedzi były krótkie i zwięzłe, jakby bardzo się bał, że za chwilę język spłata mu figla i powie o jedno słowo za dużo. Może i nie znał Min i bał się, że zaraz rozpowie wszystkim jego największy sekret, jednak ona lubiła trzymać rzeczy dla siebie i wykorzystywać tylko, gdy było to konieczne. Jackson starał się również odwrócić wszystko na nią, twierdząc, że to jej wyobraźnia była pobudzona zbyt dużą ilością alkoholu, a teraz wymyślała jakieś bajki, jednak Ari dalej całkiem stabilnie trzymała się na nogach.
    - Strasznie drażliwy dzisiaj jesteś, rozluźnij się – mrugnęła do niego sugestywnie, po czym zachichotała. Cała ta sytuacja była dla niej zabawna, prawdę mówiąc bawiła się o wiele lepiej, niż przypuszczała. Noc dalej była młoda, a impreza na pokładzie trwała w najlepsze. Głupotą byłoby to przegapić, więc ruszyła za Jacksonem, by po chwili złapać go za rękę i pociągnąć go na górę.
    - Chodź, potańczymy trochę, na pewno coś tam potrafisz. – pomaszerowali w stronę parkietu. Po drodze Min zgarnęła butelkę szampana z baru i wypiła spory łyk, rozkoszując się smakiem schłodzonych bąbelków. Wbiła się w sam środek, bujając biodrami na prawo i lewo, z jednym ramieniem w górze. Ktoś z tyłu objął jej talie i przyciągnął bliżej do siebie, ale nie przejmowała się tym. Nie miała najmniejszego problemu, by najzwyczajniej w świecie z kimś potańczyć, a jeśli dłonie towarzysza za bardzo by się do niej przykleiły, zawsze miała możliwość wbicia wysokiego obcasa w ich stopę.
    Jackson dalej stał przy barze, obserwując, jak jego goście bawili się w najlepsze. Min pomachała do niego ręką, zachęcając go, by dołączył do niej. Chyba nie miał zamiaru tak tam stać całą noc.

    Min Ari

    OdpowiedzUsuń
  77. Octavia nie przepadała za Nowym Jorkiem, jednak ceniła to miasto za brak nudy. Nowy Jork nigdy nie spał, zawsze coś się tutaj działo. Był głośny, ruchliwy i pełen różnych ludzi. Starzy, młodzi, bogaci i biedni; wszyscy mieszali się w tłumie, tworząc jedna masę. Nowy Jork rządził się swoimi prawami, każda dzielnica miała swoje niepisane prawa, które wypadało znać. Miasto było bezwzględne i potrafiło pożreć, przeżuć i nieraz z niesmakiem wypluć. Trzeba było mieć cholernie twardy tyłek, chcąc to mieszkać i żyć. Oni, bogate dzieciaki z Upper East Side, miały nieco łatwiej, nie tak mocno pod górkę jak inni. Podane wszystko na złotej tacy, nie martwili się o to, że sobie nie poradzą w tym mieście, byli do niego wręcz stworzeni.
    Octavia bardzo dobrze wiedziała, że zwróciła swym zachowaniem uwagę Jacksona. Nie mogła jednak otwarcie powiedzieć, co tak naprawdę leży jej na sercu i w duchu dziękowała, że Howard nie był dociekliwy i nie ciągnął jej za język. Przyrzekła sobie nieco się odsunąć od tego wszystkiego i trochę pohamować swoje emocje i uczucia, choć wiedziała, że nie będzie łatwo. Była głupia, ot co. Zbyt łatwo dawała się ponieść emocjom, czego potem mocno żałowała. Teraz jednak nie było tak źle, Jackson o nic nie pytał, zostawiając wszystko w spokoju.
    Kiedy wpływali do mariny, ruszyła w stronę gdzie przebywał Jackson. Przez dłuższą chwilę przyglądała mu się. Był skupiony, poważny, a mało kiedy mamy zna go było zobaczyć w takim stanie. Gdy obróci się ku niej i posłał lekki uśmiech, Octavia odwzajemniła go. Spojrzała po sobie, słysząc pytanie padające z ust chłopaka. Nie wyglądała jakby szykowała się na wyjście, ale to wszystko zawsze można było zmienić, przecież niedaleko stał samochód Jacksona a na Piątą Aleje nie było daleko. Wyjście na miasto bardzo ją korciło. Przeczesała włosy, odgarniając je tym samym na plecy, po czym zamyśliła się.
    -Jak zawiedziesz mnie do domu i dasz jakieś pół godziny na przebranie się, możemy iść na miasto - powiedziała, uśmiechając się przy tym nie o zadziornie.
    Octavia

    OdpowiedzUsuń
  78. — Podbojach — zawtórował mu, przewracając oczami. — Żadna tajemnica. To była w ogóle taka popieprzona historyjka... Rozumiesz, wstaję rano, mam jechać na jakiś bal charytatywny, więc zatrzymuję się na kawę, żeby potem pojechać po garnitur, a w międzyczasie laska mi pisze, że skręciła zeszłego dnia kostkę. I idę po tę kawę, siadam, czekam na zamówienie — roześmiał się — i od słowa do słowa zaprosiłem kelnerkę, żeby poszła ze mną...
    Przeszli przez salę, kierując się ku wyjściu. W międzyczasie dobiegła do nich organizatorka imprezy, by podać drobne upominki na odchodne, które potem wylądowały na tylnym siedzeniu limuzyny Jacksona.
    — Ja nigdy. Jakoś nie miałem okazji w ogóle bywać, jakoś mnie to nie kręciło — przyznał, sięgając do małej lodóweczki, by nalać im po kolejnym drinku. Podał przyjacielowi szklankę, ale zaraz wyciągnął przed siebie rękę, dając mu znać, by zaczekał chwilę. Sięgnął do wewnętrznej kieszonki portfela, z której wysypiał na dłoń kilka jasnoróżowych tabletek i zaraz jedną podał przyjacielowi, a drugą od razu wrzucił do ust, by potem popić zimną whisky. — To ci się przyda, jeśli spotkałbyś znowu swoją blondi.
    Wysłał kilka wiadomości do znajomych z najbliższego otoczenia i gdy tylko dotarli pod odpowiedni adres, zajęli prywatną lożę, a ich grupa zeszła się może w dwadzieścia minut. Seojun z zaciekawieniem zerkał na roznegliżowane kobiety, tańczące zmysłowo w różnych częściach klubu, ale też dosiadające się do stolików klientów, by skusić ich na masaż na osobności.
    — Bawmy się — krzyknęła któraś z dziewczyn, wznosząc rękę z kieliszkiem do wspólnego toastu. Seojun przewrócił oczami i posłał kumplowi rozbawione spojrzenie, ale dołączył się, by stuknąć się szklaneczką z towarzystwem.
    — Tak, bawmy się — dopowiedział mężczyzna, który właśnie podszedł do ich stolika. — Bawmy się — powtórzył, a jego wściekły wzrok spoczął na Kimie. — Wypatrzyłem cię na imprezie, gnojku, jebany smarkaczu. Mogłem się spodziewać, że znajdę cię — rozłożył ramiona — w takim miejscu jak to. Tu się puszczasz za hajs? Sesje nie wystarczają?
    O nie — mruknął do siebie w myślach Seojun. Jak odgadł, właśnie miał przed sobą urokliwego mężulka którejś z jego uroczych redaktorek. Takiego z rodzaju zwisających brzuszków, wąsika i sygnetów na grubaśnym palcach. Nosz, kurwa, no nie.
    Mężczyzna nie czekał na odpowiedź, wyciągnął przed siebie rękę i złapał mocno chłopaka za włosy z tyłu głowy, a potem z całej siły uderzył nią w szklany stolik. Seojun poczuł, jak ciepła krew momentalnie tryska mu z nosa i próbował wyrwać się z uścisku. Zrobił się raban, drinki wylały się na podłogę, kilka szklanek potłukło, kilka osób zaczęło się ze sobą szarpać.
    Krótko mówiąc, nie tak wyobrażał sobie swój pierwszy wieczór w burdelu.

    [D R A M A <3]

    OdpowiedzUsuń
  79. Heather uśmiechnęła się do niego kiedy chłopak wspomniał, że wpadał do tej konkretnej kawiarni po kawę. Chyba jednak się nie pomylił i to faktycznie chodziło o nią.
    – Och, nie, nie, nie jestem z Julliardu, ale mam nadzieję być od przyszłej jesieni – odpowiedziała dumnie. – Bardzo chcę się tam dostać. Aktualnie uczę się w Constance. Liczę, że to będzie bardzo, bardzo dobrze wyglądało w podaniu na studia.
    Tak jak wszelkiego rodzaju konkursy, dodatkowe prace, wysoka średnia i główne role w szkolnych przedstawieniach.
    Heather wzięła kolejnego łyka wody. Spojrzała na chłopaka przed sobą.
    – Hm… trudne pytanie… Słucham najróżniejszej muzyki, ale jeśli miałoby to być coś skoczniejszego i bardziej energicznego, to może coś od Pink? Albo od Coldplay’a? – zaczęła się zastanawiać. – Jeszcze może coś od Taylor Swift. Rock chyba nie bardzo by się nadawał… tak sądzę – zaśmiała się cicho.
    Później uniosła brew wyżej.
    – Nie znamy się, a ty już mi proponujesz większą scenę? – uśmiechnęła się pod nosem. – Heather – podała mu dłoń. – Moją sceną mógłby być sam Broadway – przyznała w końcu. – Ale bardzo ci dziękuję za te wszystkie miłe słowa i zachęty. Może jak się nie dostanę tam, to się do ciebie zgłoszę? Chyba że wtedy propozycja będzie już nieaktualna – wzruszyła ramionami, niby będąc poważną, ale na jej twarzy błądził uśmiech. – Grasz na fortepianie? – podłapała nagle. – Ja trochę na keyboardzie. Nie nazwałabym tego nawet amatorką – zaśmiała się znowu.
    Byłaby w stanie uwierzyć, że chłopak przed nią załatwiłby jej jakoś przesłuchanie/nagranie w studiu muzycznym. Wiedziała, z kim miała do czynienia i że tacy ludzie mieli wszędzie wtyki. Ale nie uważała chłopaka za kogoś złego. Cóż, przynajmniej nie teraz, kiedy dopiero co przeprowadzała z nim pierwszą rozmowę w życiu.

    [O, nowe zdjęcie! :D]

    Heather

    OdpowiedzUsuń
  80. To, co wydarzyło się w ciągu kilku minut po jego szybkim, bliskim i wyjątkowo bolesnym spotkaniu z szklanym blatem stolika, wirowało chłopakowi w głowie, w dodatku majacząc się jako taki dziwny, nieprawdopodobny sen. Towarzyszyło mu niecodzienne uczucie, że to nie wydarzyło się naprawdę, że oglądał swoimi oczami jakiś kuriozalny film. Nie potrafiłby odpowiedzieć, gdyby ktoś kazał opowiedzieć mu tę sytuację chronologicznie. Pamiętał jedynie, że wszystko zaczęło się od konfrontacji z mężczyzną, potem do góry nagle wyrwał Jackson i odepchnąwszy faceta na dobre kilka kroków, zasadził mu pięścią w twarz. Ktoś się włączył, kogoś udało mu się kopnąć, inny osobnik zasadził mu w brzuch, dziewczyny zaczęły krzyczeć, oboje z Jacksonem znowu dali i dostali po mordzie, butelka pękła na czyjejś głowie... Kto by pomyślał, że w ciągu zaledwie chwili mogło rozpętać się takie piekło.
    Gdy zjawili się ochroniarze i kazali im zebrać się z klubu, a potem odeszli, Seojun zwrócił się w kierunku przyjaciela, a na jego usta, tak jak i chłopakowi przed nim, mimowolnie wpłynął uśmiech. Emocje i adrenalina opadały szybko, więc zaczynał do nich dochodzić komizm całej sytuacji. Dopiero kiedy Jackson napomknął coś o posuwaniu tych starych bab mina mu zrzedła. Chyba nie wiedział?
    Kim nie miał problemu, by sypiać z kobietami, które miały władzę. Już nie chodziło o to nawet, że były starsze, bo to przychodziło jako dodatek — ciężko było znaleźć wysoko postawione redaktorki, projektantki czy fotografki, które miały mniej niż trzydzieści lat. Ale nie chwalił się tym na prawo i lewo, i na pewno nie chciałby, że świat się o tym dowiedział. One na pewno też nie. Nie chciał takiej reputacji, o wiele lepiej się czuł, trzymając to w sekrecie.
    I teraz fundamentalnie spieprzył sprawę. Gdyby roześmiał się na słowa przyjaciela i zbyłby to jakimś głupim żartem, pewnie rozniosłoby się to po kościach. Stary pryk się upił i przecież musiał go z kimś pomylić. Puszczać się za pieniądze czy sesje? Przecież jego piękna buźka załatwiała sama angaże. Nigdy nie przygotował się jednak na jakąkolwiek konfrontację, więc kiedy usłyszał słowa Jacksona, spojrzał w bok nieswojo i wymamrotał coś niezrozumiałego pod nosem. Dopiero gdy ten zadał pytanie o szpital, pokręcił głową, a na jego usta wpłynął słaby uśmiech.
    — Nie, jest w porządku, chyba nie jest złamany — powiedział, dotykając twarzy. Był cały we krwi. Smuga czerwonej cieczy słynęła mu po gardle, plamiąc koszulę, gdy jeszcze chwilę temu zajmował się szamotaniem z koleżkami grubawego mężczyzny. Wziął od kumpla chusteczkę i przetarł mokre usta. — Zwijajmy się stąd lepiej.
    Chcieli wyjść tylnym wyjściem, ale obsługa była nieubłagana, chyba do końca nie wierzyli, że to nie oni byli odpowiedzialni za wszczęcie awantury. Jackson oddalił już kierowcę, więc postanowili, że przejdą się te dwadzieścia minut do loftu Seojuna, ale gdy tylko minęli pierwszą przecznicę, towarzystwo urokliwego mężulka którejś z jego urokliwych redaktorek wyszło im na przeciw. To było zbyt nieprawdopodobne, by mogło być prawdziwe.
    — Oni się, kurwa, wyrwali z jakiegoś taniego filmu akcji — mruknął chłopak, spoglądając na Jacksona kątem oka, gdy postawny mężczyzna podchodził do nich wolnym krokiem.
    — Zadałem ci grzeczne pytanie, dziewczynko. Zobaczmy, ile razy uda ci się posunąć cudzą żonę bez swojej pięknej buźki i jak wtedy będzie wyglądać ta twoja kariera... Może będziesz dawać w takim miejscu jak to? — Kiwnął głową w kierunku budynku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całe szczęście, gdy tylko skoczył w jego kierunku, zza ich pleców usłyszeli dźwięk syreny policyjnej. Poczuł, jak Jackson łapie go mocno za ramiona, a potem popycha w drugą stronę i rzucili się razem z nim do dzikiego biegu ulicą, jak najdalej od całego tego towarzystwa, służb, dramatów, krwi, ciosów w twarz i... Burdelów. W zasadzie powinien docenić fakt, że mieszkał tak blisko domu publicznego. Może następnym razem, kupując nieruchomość, weźmie to pod uwagę.
      Gdy wchodzili do jego loftu, ogarnęła go ta przyjemna ulga i zadowolenie z przeżytej przygody. Zupełnie wyleciało mu z głowy, że będzie się musiał z tego solidnie przyjacielowi wytłumaczyć.

      Usuń
  81. Zanim Jackson zjawił się przy niej, zdążyła opróżnić zawartość butelki, którą przez cały czas na parkiecie trzymała w prawej ręce., a dodatkowe procenty rozluźniły ją jeszcze bardziej. Bawiła się w najlepsze, kołysząc się w rytm muzyki, gdy blondyn w końcu znalazł się przy niej.
    Nie przeszkadzało jej gdy sunął palcami po jej talii, a w każdym miejscy, które dotknął dziewczynę przechodził delikatny dreszcz. Przyjemna sensacja rozchodziła się po jej ciele, a apetyt na więcej wzrastał z kolejną, mijającą sekundą. Nie przeszkadzało jej również, gdy zbliżył się jeszcze bardziej, po czym zamknął dystans pomiędzy dwójką w pocałunku. Owszem, reakcja chłopaka nieco ją zaskoczyła – jeszcze pół godziny temu, wzbraniał się przed jakimkolwiek kontaktem - jednak zamiast zaprzątać sobie tym głowę, w odpowiedzi wpoiła się w jego usta, a ramiona zarzuciła na szyi blondyna, przyciągając jego twarz jeszcze bliżej.
    Nie było to delikatnie muskanie warg, które zazwyczaj ma miejsce, gdy pierwszy raz kogoś całujesz, a szybka i agresywna pieszczota, która smakowała jak mieszanka spożytych tej nocy alkoholi oraz papierosowy dym. Zanim się rozdzielili, przygryzła usta Jacksona, a po chwili obróciła się w jego ramionach i znowu zaczęła zmysłowo kołysać się w rytm muzyki, a jej ciało ocierało się o biodra chłopaka, drocząc się z nim nawet w tańcu.
    Piosenka dobiegła końca i zanim z głośników znowu poleciała muzyka, Ari złapała go za rękę i pociągnęła piętro niżej, gdzie rozstawione było kilka kanap i foteli. W pomieszczeniu nie było nikogo innego, a panujący tam półmrok tylko dodawał atmosfery. Popchnęła go na umiejscowione w kącie siedzenie, a sama rozsiadła się na udach chłopaka. Pochyliła się nad nim zbliżając się do jego twarzy, jednak zatrzymała się, gdy dystans wynosił zaledwie kilka milimetrów, a wyraz nan jej jeszcze chwilę temu uśmiechniętej buźce, zmienił się na zadziorny, a w oczach iskrzyły się ogniki.
    - Powiesz mi o co ci chodzi, czy będziemy się tak bawić w kotka i myszkę całą noc? – Jego zachowanie dalej nie dawało jej spokoju. Podobno to kobieta zmienną jest, jednak to on co chwilę zmieniał zdanie i zaczynało ją to strasznie drażnić. Uwielbiała gry i zabawę w podchody, ale zazwyczaj to ona stawiała warunki i kiepsko odnajdywała się w odwrotnej sytuacji, gdy ktoś co minutę wysyłał sprzeczne sygnały.

    Min Ari

    OdpowiedzUsuń
  82. Przecież nie mogła wyjść na miasto w jego koszulce, szczególnie kiedy planowali iść do klubu. Gdyby zostali w domu, w niczym by jej nie przeszkadzało jego ubranie. Octavia nałożyła na siebie jedynie swoją czarną marynarkę i chwyciła torebkę, którą wcześniej zgarnęła ze stołu. Szpilki trzymała w dłoniach, nie mając najmniejszego zamiaru ubierać ich na nogi. Poczekała cierpliwie na Jacksona, a gdy wrócił do niej, wraz z nim ruszyła w stronę wyjścia z jachtu. Idąc w stronę samochodu wyciągnęła telefon, scrollujac wiadomości. Jeszcze wczoraj dostała wiadomość od Lucasa, że on i kilkoro innych znajomych wybierają się do klubu i jak coś to zaprasza również i Octavię. Lucas Miller był synem sędziego, wraz z Blanchard chodził na studia. Piekielnie inteligentny i pewny siebie, nieraz dawał jej znać, że liczy na coś więcej między nimi niż zwykła, uczelniana znajomość.
    -Klub 40/40, dostałam wczoraj informacje, że tam ma być jakaś dobra impreza - powiedziała.
    -Będzie Lucas i kilkoro innych znajomych - dodała. Większość bogatych dzieciaków znała się od zawsze, albo i kojarzyła, taki urok Górnego Manhattanu.
    -Nie masz nic przeciwko, prawda? Jak będziesz chciał, to potem możemy pójść gdzie indziej. I może... Może zostaniesz u mnie na noc? - zapytała, spoglądając na Jacksona.
    Kiedy doszli do samochodu, przystanęła obok, czekając aż Jackson odblokuje zamki.
    Octavia

    OdpowiedzUsuń
  83. Chociaż za oknem było już całkiem jasno, gdy Vincent po pytaniu chłopaka spojrzał na zegar wiszący w kuchni, wskazywał on na pare minut po piątej. Cóż, może było dość wcześnie na śniadanie, ale po takim poranku, raczej nie planował natychmiastowego powrotu do łóżka. Co najwyżej, pozwoli sobie na drzemkę w środku dnia.
    Przygotował dla nich obu skromne śniadanie, tak by nie podrażniać żołądków, zapewne wciąż trawiących resztki alkoholu, szczególnie u jego kolegi. Dla siebie przygotował jeszcze kubek niezbyt mocnej kawy, którą pił nieśpiesznym tempem głaszcząc w międzyczasie kotkę, która pozwalała sobie na spacer po stoliku. Z odrobiną cierpliwości i spokoju, Bernadette stawała się naprawdę uroczym zwierzakiem, który zazwyczaj rano miał największą potrzebę pieszczot. Wciąż jednak czujna, usłyszała powrotne kroki Jacksona jako pierwsza, zeskakując z blatu, usiadła u progu pomieszczenia i przywitała blondyna miauknięciem, domagając się miziania, tym razem od gościa.
    — Jasne... wybierz sobie coś z szafy. — Rzucił odstawiają kubek do zlewu, jednak po chwili zdecydował się jednak towarzyszyć Jacksonowi w drodze do jego sypialni. Wybrał dla niego jedną z jaśniejszych koszulek; na próżno było szukać w szafie Vincenta kolorów. Oprócz przeważającej czerni, można było znaleźć parę białych czy beżowych koszulek, jednak krzykliwe kolory zupełnie nie grały z nim w parze. Jego ubrania również stanowiły teraz mieszankę tych markowych i znanych metek, jeszcze z czasów, gdy był na garnuszku rodziców oraz tanich ubrań z sieciówek, których pewnie koleżanki modelki by się powstydziły. On, musiał przyznać, ze różnica była dość niewielka przy porównaniu cen. — Ta może być?
    Wręczył chłopakowi ubranie, po czym przeszedł do komody i chwilę grzebał głęboko w jednej z szuflad, by w końcu wyciągnać kopertę, którą również niemalże wcisnął Jacskonowi w dłonie.
    — Na razie tyle... Potem powinienem mieć więcej. — Nawet jeżeli liczyli dokładanie się Howarda do czynszu, jako dość wysoką opłatę za korzystanie z kanapy i nawet jeśli nie liczyli tych wszystkich drinków czy luchnów, które mu rozrzutnie stawiał czarną kartą rodziców... w paru przypadkach Vincent musiał pożyczyć dość konkretne sumy pieniędzy. Oczywiście, z części etatu w sklepie muzycznym i występów zespołu dla skromnego grona, do tej pory ledwie starczało mu od pierwszego do pierwszego. Czasami nie starczało. Widać teraz los był dla niego w końcu przychylniejszy i powoli mógł zacząć oddawać te małe pożyczki, których miał więcej niż te u Howarda.

    Vincent

    OdpowiedzUsuń
  84. Gabriel zmarszczył nos, gdy wspomniał o plotkarze. Sam coś o tym wiedział, choć innych plotek poza tymi o sobie nie czytał. A właściwie nie rzuciło mu się nic w oczy.
    — Wiem, miałem okazję się już znaleźć na jej językach — mruknął w odpowiedzi. Zawsze go zastanawiało skąd wie wszystko, o wszystkich. Było ich tak wiele w Nowym Jorku, a mimo to potrafiła niemal wyciągnąć każdy sekret na wierzch. Ktoś naprawdę musiał nie mieć życia, a wierzyć mu się nie chciało, że to może być zwykły, podrzędny dziennikarz. Nie, tacy nie mieli aż takich informacji. — Pytanie kto sprzedaje soczyste ploteczki plotkarze, nie? — rzucił, aczkolwiek nie oczekiwał od Jacksona odpowiedzi. Wszyscy tu gadali o sobie, wiadomości rozchodziły się z prędkością światła. Nic dziwnego, że ludzie o takich rzeczach wiedzieli.
    — Świetnie, możesz mi skołować dostęp do jednego? Skoro i tak się nie zorientuje to szkoda, aby się tak marnowały — zaśmiał się. Co prawda raczej marynarz byłby z nieco kiepski. Może i miał już tatuaże, ale na tym jego umiejętności się kończyły. Podejrzewał jednak, że gdyby ktoś mu porządnie wytłumaczył cały mechanizm działania to dałby sobie radę, a jeśli nie – to wykombinowałby to na własną rękę metodą prób i błędów. W końcu by ogarnął. A właściwie to nawet pewnie nie wypływałby nim na wodę, a gdyby miał ochotę to cóż, ale chyba prędzej po prostu by komuś zapłacił za wożenie mu tyłka, a sam nie kiwnąłby palcem.
    Salvatore powinien się spodziewać tego, że to będzie jedna, wielka impreza. Do końca jednak chciał wierzyć, że będzie grzecznie. Miało być grzecznie, choć pewnie było po nim widać, że ma ochotę na coś znacznie większego. Spodziewaj się niespodziewanego, prawda?
    — Jackson, stary, uwielbiam cię! — krzyknął i zaśmiał się. Uważnie zlustrował wzrokiem zbliżającą się do nich kelnerkę, od której wziął kieliszek z alkoholem. Szkło przyłożył do ust i przechylił kieliszek, aby wypić gorzką zawartość. — Rezerwują tamtą blondynkę — mruknął z uśmieszkiem i puścił w stronę wspomnianej dziewczyny oczko. Skoro dziś mieli się bawić, to nie zamierzał sobie żałować niczego.
    Odwrócił się po chwili w stronę Jacksona.
    — Dzięki — powiedział. Nie był wylewny, nie zamierzał być, ale uznał, że Howard powinien to od niego usłyszeć.

    Gabs

    OdpowiedzUsuń
  85. Seojun wziął z wdzięcznością od chłopaka lód zawinięty w kuchenny ręcznik, a potem opadł na jedna z trzech sof tworzących półkole w samym środku salonu, który wszyscy zwykli nazywać główną częścią loftu. Mieszkanie umeblowane zostało w mieszance stylów art deco i industrialnym — po prawdzie dlatego, ze Kim nie mógł się zdecydować, co podoba mu się bardziej. Całości dopełniały neony i kolorowe światła, które nocami zmieniały to miejsce w pełnoprawny klub, teraz oczywiście przygaszone.
    — Nie wiem, nie znam go… To znaczy, tak jakby go nie znam? To dosyć skomplikowana historia.
    Westchnął. Co powinien zrobić?
    Do tej pory dowiedziały się o tym tylko dwie osoby, jednej powiedzial, a druga zasadniczo sama go na tym przyłapała, niemniej w obu przypadkach miał absolutna pewność, ze jego sekret nie wyjdzie na jaw. Z Jacksonem byli blisko, nazywali siebie przyjaciółmi, ale to był Nowy Jork, Manhattan, Upper East Side, gdzie przyjaciele z czasów dzieciństwa wbijali sobie nóż w plecy z taką łatwością, jakby kręgosłup moralny rozciągali codziennie na porannych lekcjach jogi w SoHo. A on nie mógł sobie pozwolić na to, żeby ktokolwiek się o jego małym, niegrzecznym hobby dowiedział — miało go nie być widać i słychać, i jeśli zrobiłby cokolwiek, co zaszkodziłoby wizerunkowi jego ojca, miałby tak przesrane, że po przeczytaniu pierwszego nagłówka w prasie pewnie wyciągnąłby pistolet z szafki, by strzelić sobie w głowę.
    Howard patrzył na niego uważnym spojrzeniem, a w jego oczach błyskała jakby dziwna… troska?
    Nie mógł mu powiedzieć, chociaz z drugiej strony, to był przecież Jackson… chyba by mu nie zaszkodził?
    — Dobra, kurwa, powiem ci. Ale jeśli mam ci wyśpiewać cała prawdę, musimy założyć braterstwo krwi czy odśpiewać jakieś jebane magiczne przysięgi i klątwy, bo jeśli piśniesz komukolwiek choć słówko. — Jęknął z bólu, przyciskając zimna ścierkę z lodem do policzka i nosa. — To cię zabije.

    [Moze być krótko, bo pisałam z telefonu :(]

    OdpowiedzUsuń
  86. Seojun roześmiał się szczerze, widząc jak jego kumpel unosi w jego kierunku dłoń. Złożyli więc poważną przysięgę na mały palec i chyba ta sytuacja odrobinę rozładowała napięcie, a przynajmniej stres, który towarzyszył Kimowi zmalał. Zdawał sobie sprawę, że tym, co powiedział, mógł rozbudzić w Jacksonie ciekawość — sytuacja, która im się przydarzyła, byłaby na pewno w końcu i dla niego interesująca, gdyby znalazł się tam w roli świadka, a nie obiektu całego zamieszania. Wątpił już jednak w to, że chłopak miałby wobec niego jakieś wrogie intencje. Może nic nie zaszkodzi, by podzielić się tym faktem z przyjacielem? W końcu sam nie rozumiał, dlaczego dalej to robi.
    — Okej, więc może od początku? Wiesz, że jestem modelem, nie? No, wiesz — powiedział, wstając. Historia, którą opowiadał, wymagała kolejnego drinka, a po szaleńczym biegu w zimną noc jakoś za bardzo mu się otrzeźwiało. Poza tym nie zdążyli się w barze nawet mocno wstawić, w końcu zamoczyli ledwo usta zanim musieli się stamtąd zwijać. — Parę lat temu, jakoś w dwa tysiące osiemnastym, dostałem pracę w pierwszej agencji. Miałem kilka sesji, ale było różnie, czasem znajdowali w ostatniej chwili innego modela. I w końcu któregoś dnia zadzwoniła do mnie agentka, że gdzieś tam jest organizowany jakiś bankiet znanego czasopisma, i że chce, żebym się zjawił.
    Odstawił butelkę na stół i podał im po szklaneczce wódki z lodem. Wziął łyk, skrzywił się okropnie, a potem dopił resztę na raz, starając się nie poddać mdłościom, gdy gorzki płyn spływał mu po gardle.
    — W skrócie, na tym bankiecie podeszła do mnie sama pani redaktor tego czasopisma. Gruba szycha, w sensie, jeśli w tym siedzisz, wiesz, kto to jest — mruknął, odstawiając szklankę na stół. Dłonie mu drżały, gdy odpalał papierosa. Nawet nie sądził, że tak nim to ruszy, przecież to była jego codzienność. — I zwykła gadka, typowy small talk. I tak od słowa do słowa i ona nagle mi mówi, że będzie w stanie za dwa miesiące załatwić mi okładkę. Myślę sobie, że wspaniale, ale mam gadane, udało mi się tak łatwo. Umówiliśmy się, że przyjdę na spotkanie do niej do biura z samego rana następnego dnia, bo ona potem jedzie do Europy na jakąś delegację. I już pewnie się domyślasz, co bylo kartą przetargową tej sesji.
    Roześmiał się, ale to nie był jego zwykły śmiech — ten był cichy, nerwowy, nie dosięgał jego oczu. Pozwolił, by Jackson nadał mu kolejną szklankę czystej i upił łyk.
    — I od tamtego czasu powiedzmy, że nabyłem wprawę w dobijaniu transakcji. Redaktorki, fotografki, panie z agencji, dyrektorki kreatywne, zasadniczo każda, która ma władzę i coś do zaoferowania, może mnie mieć w kilka sekund. — Uniósł brwi, spoglądając na przyjaciela poważnie. Mówił prawdę. — I choć to głupie, nie umiem przestać i nie chcę. Lubię to, kręci mnie. Lubię też być modelem i choć mam w chuj hajsu na koncie, nie chcę przestawać. Nie chcę sobie kupować sesji forsą rodziców.
    No, tak. Bo sprzedawanie swojego ciała to o wiele lepsza opcja.

    OdpowiedzUsuń
  87. Klub 40/40 był jednym z lepszych i bardziej znanych miejsc na klubowej mapie Nowego Jorku. Bywał tam każdy, kto był znany i rozpoznawalny. Klub nieraz gościł jednych z najwybitniejszych dj'ów czy piosenkarzy. Octavia lubiła tam chodzić, nieraz imprezy kończyły się wczesnym rankiem. Cieszyła się też, że spotka dobrych znajomych. odpisała, że pojawi się za niedługo, tylko wstąpi na chwilę do domu. Odwróciła głowę stronę Jacksona, unosząc przy tym również brew w górę, kiedy usłyszała, że musi odstawić ją w jednym kawałku do domu. Jakby wziął sobie to za punkt honoru, choć wiedział, że Octavia niejednokrotnie sama, czy też nie, wracała do domu i nigdy nic jej się nie stało. Najczęściej zrywała z łóżka Jacoba, prywatnego szofera, który zaspany zjawiał się za każdym razem, zabierając ją do apartamentu.
    -Wiesz, że bym sobie poradziła - powiedziała, siadając nieco na boku, żeby móc go lepiej widzieć.
    -Czemu czasami traktujesz mnie jak małą dziewczynkę, którą musisz się opiekować za wszelką cenę? - zapytała z zaciekawieniem. Drgnęła, kiedy jego ręka powędrowała po jej udzie, aż do wnętrza. Ciepło jego dłoni wywołało delikatną gęsią skórę na skórze dziewczyny.
    Prychnęła, kiedy wspomniał o chrapaniu, jednak zrobiła to z rozbawieniem, szturchając Jacksona lekko w ramię.
    -Nie chrapię. To Ty chrapiesz za każdym razem, a potem zwalasz to na mnie - zaśmiała się, odgarniając włosy za ucho.
    Octavia

    OdpowiedzUsuń
  88. Tak, tzreba było przyznać, że Octavia zawsze jakimś cudem budziła się w swoim łózku. No, może nie zawsze, ale nigdy nie obudziła się w jakimś obcym mieszkaniu, przy człowieku którego nie znała. Zawsze był to ktoś znajomy, najczęściej Ari, albo właśnie Jackson. Była nieraz wdzięczna za to, że ratowali jej tyłek, kiedy wlała w siebie za dużo alkoholu.
    -Twoją? - zapytała szczerze zdziwiona tym stwierdzeniem, które padło z ust Jacksona.
    -Niby od kiedy - dodała po chwili. Stwierdzenie, że była jego małą dziewczynką trochę ją ucieszyło, z jednej strony jednak wiedziała, że Jackson bywa zaborczy i chce mieć niektórze rzeczy, jak i ludzi, tylko dla siebie. Nie była pewna tego, jak potoczą się sprawy dzisiejszego wieczora. Nie mogła powiedzieć też tego, że nie zrobi czegoś głupiego. Po alkoholu popełniała nieraz głupie gafy i podejmowała złe decyzje, które wiedziała, że mogły wszystko popsuć. Nie chciała się jednak ograniczać tylko z tego powodu, że był koło niej Jackson. Nie mógł jej przecież niczego zabronić, ani ona jemu. Coś czuła, że ta impreza nie skończy się w spokoju.
    -Wiesz, że stwierdzenie że jestem Twoja, jest trochę... wyolbrzymione. Podejrzewam, że masz wiele takich, które są tylko Twoje - powiedziała, odwracając wzrok. Nie, po dłuższym namyśle stwierdziła, że trochę ją zabolało to stwierdzenie, bo przecież nigdy nie była jego i nie będzie. Mimowolnie westchnęła, uświadamiając sobie, w jak ciężkiej sytuacji się znalazła. Z jednej strony czuła coś do Jacksona, z drugiej nie chciała o tym mówić, wiedząc, że dla niego to i tak raczej nic nie będzie znaczyć. Kurwa - pomyślała, opierając głowę o samochodowy zagłówek.

    Kiedy podjechali pod apartamentowiec gdzie mieszkała Octavia wraz z rodzicami, sama również spojrzała na budynek, a potem ruszyła w stronę wejścia. Starszy portier imieniem Johnny siedział za ladą, czytając z zaciekawieniem jakąś książkę.
    -Cześć, Johnny - rzuciła w stronę mężczyzny, posyłając mu przyjazny uśmiech. Spojrzenie mężczyzny spoczęło najpierw na jej osobie, a potem na Jacksonie, który podążał tuż za nią. Kiwną głową, witając dwójkę, po czym wrócił do przerwanego zajęcia.
    Octavia stanęła przed windą, naciskając przycisk przywołujący ją na dół, po czym oparła się ramieniem o chłodną ścianę.
    - Nikogo nie ma. Mieszkanie jest całe dla nas- powiedziała w odpowiedzi, uśmiechając się przy tym nieco figlarnie.
    Octavia

    OdpowiedzUsuń
  89. Nie chciała sobie psuć humoru tego wieczora, dlatego też starała się jak najszybciej zapomnieć o tym, że w jej głowie panuje niemały chaos, którego nie umie okiełznać. Postanowiła, że gdy tylko znajdą się w apartamencie, wemie jedną z tych wesołych tabletek, które miała schowane w toaletce. Nie miała zamiaru w dniu dzisiejszym psuć sobie humoru jeszcze bardziej.
    Owszem, zachowanie Octavii czasami zmieniało się dość szybko, ale też nie chciała pokazywać Jacksonowi, że coś ją gryzie, choć już pewnie dawno to zauważył. Ale nie miała zamiaru rozmawiać z nim o swoich uczuciach, nie teraz, nie dzisiaj. Kiedyś pewnie nadejdzie ten moment, gdy wszystko mu powie, ale wtedy będzie gotowa na wszystko. Przylgnęła plecami do ściany, gdy Jackson znalazł się przed nią i musnął jej wargi. Powstrzymała się, aby nie chwycić go za koszulkę i nie przyciągnąć do siebie.
    Gdy winda zjechała na dół, weszła do środka, z torebki wyciągając klucze do mieszkania. Chwilę potem wraz z chłopakiem weszła do apartamentu, swe kroki kierując w stronę sypialni. Tak jak wspomniała, oprócz nich w domu nie było nikogo. Rodzice wyjechali na Florydę, Laurent był u siebie a gosposia miała kilkudniowy urlop. Będąc w pomieszczeniu, Octavia swe kroki skierowała do garderoby, jednocześnie ściągając z siebie koszulkę Jacksona, którą rzuciła na podłogę. Chwyciła koronkowy komplet bielizny od Victorii Secret's z najnowszej kolekcji, którą na siebie nałożyła, a potem niespiesznie rozejrzała się po ubraniach.
    - Tą - Koniec końców postawiła na czerwoną, dopasowaną sukienkę na cienkich ramiączkach, którą zaprojektowała jej mtka. Sukienka szyta na miarę idealnie podkreślało krągłości dziewczyny. Do tego dobrała złote szpilki, które mimo, że były okropnie niewygodne, na nogach wyglądały obłędnie. Cóż przemęczy się te kilka godzin.
    - I jak? Nie będziesz mógł oderwać ode mnie wzroku? - zapytała, kierując swe kroki w stronę łóżka. Usiadła na nim, zakładając na nogi szpilki.
    - Czy będziesz odganiać wszystkich chłopaków, którzy będą w moim pobliżu?
    Octavia

    OdpowiedzUsuń
  90. Słowa, które padły z jego ust, zadziałały na nią jak zielone światło, pozwalające jej ruszyć dalej, więc tak też zrobiła. Nie myślała o niczym innym, a tym co działo się teraz - żyła chwilą, jakby jutra miało nie być. Odwzajemniała jego pocałunki z jeszcze większa pasja, przerywając tylko by zaczerpnąć powietrza, gdy zaczynało jej go brakować w płucach. Jej dłonie błądziły po ciele blondyna, gdzieniegdzie delikatnie wbijając paznokcie w skórę chłopaka, zostawiając cienkie, czerwone linie. Ustami schodziła niżej, muskając kolejno jego szyję, a później tors, a największa motywację do działania przynosił przyspieszony oddech chłopaka, ciche mruknięcia, czy gwałtowne zaciąganie powietrza, gdy jej biodra ocierały się o niego. Fascynujące, jak w tak młodym wieku, można posiadać tak szeroki asortyment umiejętności.
    Pozwoliła by sobie na jeszcze więcej, ale z transu w którym teraz była, wyrwał ją odgłos imprezowiczów, którzy zdawali się być dość blisko nich i mimo, że bardzo chciała się teraz ponieść chwili zapomnienia, tak nie miała ochoty na widownię.
    - Powinniśmy znaleźć jakieś bardziej prywatne miejsce. – wymruczała cicho do ucha Jacksona. Niechętnie podniosła się z fotela, a pojrzeniem przesunęła po pokoju. W oddali zauważyła drzwi, więc tam też postanowiła ich zaciągnąć. Po drodze minęli grupkę ludzi, którzy właśnie schodzili z górnego pokładu – gdyby tylko zeszli kilka sekund wcześniej, mieliby piękny widok podwiniętej sukienki Min i rąk Jacksona na jej pośladkach.
    Przekroczyła próg tajemniczego pokoju, który okazał się być łazienką, jednak w ogóle jej to nie przeszkadzało – jeśli tylko mogła zatrzasnąć drzwi, nadawało się idealnie. Gdy tylko miała pewność, że są sami, a żadna rządna plotek para oczu ich nie obserwuje, wskoczyła na chłopaka, owijając swoje nogi wokół jego talii. Z pozoru niewinnie wyglądający aniołek, który w kilka sekund potrafił zamienić się w bardzo niegrzeczna dziewczynkę, bez skrupułów sięgająca po wszystko co zakazane. W końcu życie jest po to, by się bawić, a zasady po to, by je łamać.

    Min Ari 😇

    OdpowiedzUsuń
  91. Niejednokrotnie widziała, jak spoglądają na nią mężczyźni. Starsi czy też młodsi, zwracali uwagę na jej urodę, filigranowe ciało i kobiece krągłości. Octavia nie mogła sobie odmówić tego, że też nieraz zdarzyło jej się wykorzystywać swoje wdzięki. Wykorzystywala wszystko to, co miała najlepsze, żeby zyskać co tylko chciała. Mężyczyźni jedli jej z ręki, robiąc wszystko, o co poprosiła. W relacji z Jacksonem było dokładnie tak samo; Howard robił wszystko, spełniał każde jej słowo, jednak ona nie była mu dłużna. Gdzieś wiedziała, że na dłuższą metę pozwala mu na zbyt dużo, ale nie potrafiła zrezygnować, wyznaczyć im jakiś granic, których nie mogliby przekraczać.
    Na twarzy Octavii zagościło niespodziewane zdziwienie, kiedy to blondyn podszedł do niej, by chwilę później klęknąć tuż przed nim. Nawt nie zdążyła zapytać co robi czy też zabronić mu na to, co chciał zrobić. Widząc jego spojrzenie, ten błysk, który majaczył w jego niebieskich oczach, podjęła jego grę. Cóż, nieznacznie się spóźnią na imprezę.
    Oparła ręce za plecami, odchylając też lekko głowę w tył. Oddech jej nieco przyspieszył w momencie gdy poczuła jego palce na sobie. To, jak niespiesznie odchylał majtki, jak bawił się jej łechtaczką aż w końcu wsunął w nią palce, sprawiało, że Octavia nakręcała się jeszcze bardziej. Cichy jęk zadowolenia wyrwał się z pełnych ust dziewczyny. Było jej cholernie dobrze. Wiedziała, że Jackson zrobił to specjalnie w pewnym sensie. Chciał jej pokazać, że tylko on może się zająć nią tak dobrze, że nikt inny nie da jej takiej rozkoszy, bo nie zna jej tak dobrze. Tylko Howard wiedział co zrobić, żeby Octavia poczuła spełnienie.
    Z każdym jego kolejnym ruchem czuła, jak robi jej się coraz cieplej. Na ustach pojawił się soczysty rumieniec, a przez ciało przebiegł przyjemny dreszcz. Wyprostowała głowę, by móc na niego spojrzeć.
    - Jesteś okropny, wiesz? - zapytała. Był okropny. Robił wszystko, żeby dzisiaj o nim nie zapomniała. Przywiązywał ją do siebie, a ona się na to godziła.
    Octavia

    OdpowiedzUsuń
  92. Napajała się każdym dotykiem i gestem jego dłoni na swoim ciele, czerpiąc z tego wszystkiego ogromną przyjemność. Nie było w tym nic czułego, czy przepełnionego sympatią, wszystko sprowadzało się do zaspokojenia zwykłych potrzeb fizycznych, jednak jej takie układy jak najbardziej odpowiadały. Była młoda, nie chciała w nic plątać niepotrzebnych uczuć, seks z nieznajomym był najlepszym rozwiązaniem, a traktowanie ludzi przedmiotowo, przychodziło jej z łatwością. Nic ich nie łączyło, z wyjątkiem tej jednej chwili zapomnienia, dla której warto było zgrzeszyć, więc tej nocy mogła korzystać bez żadnych pohamować, bo cokolwiek się wydarzy nie będzie miało żadnego wpływu na ich przyszłe relacje, a za jakiś czas opuści jacht i prawdopodobnie nigdy tu nie wróci.
    Na zmianę jej ciało przepływały fale gorąca, jak i dreszcze, gdy jego dłonie błądziły, a palce muskały każdy fragment jej ciała - szczególnie gdy znalazły się pod jej sukienką, przyprawiając ją o zawroty głowy. Z jej lekko rozchylonych warg co chwilę wydobywały się jęki, proszące o więcej, a Jackson jakby czytając w jej myślach, łapczywie składał kolejne pocałunki na jej rozpalonych ustach, a ona równie chętnie je odwzajemniała. Po chwili sam pozbył się dolnej części garderoby i wszedł w dziewczynę głęboko, przygniatając jej filigranowe ciało do ściany, a ona stanowczo zaczęła kołysać biodrami, jakby ciągle jej było mało mocnych doznań.
    Nie uznawała za konieczne szeptania miłych słówek, czy mruczenie jego imienia, jej ruchy i gesty mówiły same za siebie, mowa ciała w zupełności jej wystarczała. Coraz szybsze bicie serca i krew pulsująca w żyłach, świadczyły o zbliżającym się uczuciu ekstazy i euforii, które rozkosznie miało ją opętać. Schowała swoja twarz w zagłębieniu szyi blondyna, by stłumić jęk, a kilka sekund później wyplątała się z jego objęć i jak gdyby nigdy nic ruszyła do lustra, by poprawić sukienkę i rozmazany makijaż. Uśmiechnęła się do swojego odbicia, humor jej dopisywał, w końcu dobrze się bawiła.
    - Masz może papierosy? – Posłała mu szybkie pytanie, ciągle wpatrując się w lustro. Zaspokoiła jedna potrzebę, teraz musiała zająć się tym mniej zdrowym nałogiem.

    Min Ari


    OdpowiedzUsuń
  93. Elizabeth nie wiedziała czyj jest ten dom, ani który bogaty dzieciak pod nieobecność swoich rodziców postanowił wykręcić im numer, urządzając imprezę, na którą zaproszony był każdy znajomy znajomego, byleby zeszło się jak najwięcej ludzi, ale mało ją to wszystko obchodziło, bo to była jedna z tych domówek, z której najbardziej chciało się jak najszybciej urwać. Ludzi wcale nie było dużo, większość z ich zdążyła się już chyba rozejść albo paść z przepicia, na każdym możliwym stoliku stały butelki przeróżnych alkoholi, w niektórych z nich dałoby się jeszcze coś znaleźć, a muzyka była tak beznadziejna, że Izzie miała ogromną ochotę przywalić temu komuś, kto przejął ster i wpadł na pomysł, że dudniący w uszach szajs, to doskonały pomysł, aby ratować kończącą się o pierwszej w nocy imprezę. Cathy, jej koleżanka, z którą tutaj przyszła, pozwoliła zawrócić sobie w głowie jakiemuś okropnemu nudziarzowi, z którym zniknęła gdzieś na basenie, a Elizabeth zamierzała zniknąć z tej imprezy, tylko najpierw musiała skorzystać z toalety. Problem w tym, że ta, do której przez dziesięć minut próbowała się dostać, była zajęta przez jakąś dobierającą się do siebie parę (a może nawet i dwie) i nie zapowiadało się, aby te łazienkowe zabawy szybko się skończyły. Trochę wkurwiona bezskutecznym dobijaniem się do drzwi Izzie, której chciało się siusiać, ale to nie przeszkadzało jej w tym, by nieustannie popijać drinka, którego udało się jej zrobić z resztek znalezionych w kuchni, już naprawdę miała się stamtąd zbierać, olać to wszystko, całe to męczące towarzystwo i jakoś przełknąć fakt, że przy okazji nie poprawi makijażu, kiedy nagle ją olśniło i przypomniała sobie o tym, że na szczęście w tym domu jest druga łazienka.
    Ruszyła w jej stronę żwawym krokiem, zgarniając po drodze z jakiegoś ozdobnego, jasnego stoliczka butelkę wódki, której zawartość została wypita jedynie do połowy, zamierzając dolać jej sobie do tego kubeczka z drinkiem. Tej nocy nie wlała w siebie dużo alkoholu, nogi jej się nie plątały, w głowie się nie kręciło, czuła się jedynie delikatnie i fajnie rozluźniona, próbowała więc jakoś to nadrobić.
    Zapukała do drzwi, ale nie usłyszała żadnej odpowiedzi, być może została ona zagłuszona przez tą cholerną muzykę albo grupkę ludzi, która stała niedaleko, śmiejąc się na głos, więc zadowolona z siebie Elizabeth wpakowała się do środka. Zdążyła zamknąć za sobą drzwi, a wtedy jej wzrok skupił się na chłopaku, który stał do niej tyłem w okolicy umywalki. Rozejrzała się kontrolnie i westchnęła cicho, wzruszając ramionami. Trudno. Jakoś to przeżyje.
    — Nie przeszkadzaj sobie — rzuciła więc tylko na powitanie, zauważając, że oprócz niego nikogo tutaj nie było. Nie obchodziło jej to, co on tutaj robił, może coś brał, może szukał spokoju albo rozbolała go głowa od tego nieznośnego hałasu, to i tak nie była sprawa Izzie, tu każdy miał coś na sumieniu, tylko skoro już udało jej się dostać do prawie wolnej łazienki, to ona nie zamierzała stąd wychodzić.
    — Ale tak na przyszłość podpowiem, że w drzwiach jest coś takiego, co pozwala się zamknąć — powiedziała, najwidoczniej nie mogąc się powstrzymać, ale to nie była żadna złośliwość albo kąśliwa uwaga, po prostu jeśli miała zaraz usłyszeć jakąś nudną pretensję na temat tego, że weszła tutaj jak do siebie, to postanowiła być pierwsza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wpadła nawet na pomysł, żeby zademonstrować swojemu nowemu znajomemu magiczne działanie zamka, dlatego popisowo przekręciła klucz i w tej samej chwili coś w tych drzwiach niepokojąco zazgrzytało i trzasnęło. Izzie zmarszczyła brwi, próbując pospiesznie to odkręcić, ale sęk w tym, że to nawet nie drgnęło. Wyprostowała się, postanawiając spróbować raz jeszcze, ale tym razem odłożyła butelkę wódki na ziemię, by nic jej nie przeszkadzało.
      — Kurwa, co to za cholerstwo — wyrwało się jej ze złości w pierwszym momencie, ale emocje szybko z niej zeszły, więc wzięła głęboki wdech i porządny łyk swojego drinka, jakby w ten sposób próbując przetrawić to, co właśnie się stało. Przeniosła swoje uważne spojrzenie na chłopaka, którego zdecydowanie już gdzieś wcześniej widziała, ale alkohol i zepsuty zamek nie sprzyjały w myśleniu, dlatego najwidoczniej postanowiła wpatrywać się w niego tak, jakby on wiedział, co powinni z tym zrobić.

      wasza nowa kumpelka

      [Uśmiechy na nas działają, łapcie zaczęcie ;))]

      Usuń
  94. Chłopak roześmiał się na słowa przeprosin i machnął ręką. To nie była w końcu wina Jacksona, skąd mógłby wiedzieć, że jego niewinny żarcik uderzy w tę część jego życia, z której nie był akurat za bardzo dumny. Nie rzadko przecież obrzucali się o wiele gorszymi inwektywami.
    — Daj spokój — mruknął, wydmuchując dym.
    Chociaż uśmiech, który mu posłał, w końcu zdawał się być w pełni szczery, ręka mu dalej lekko drżała, gdy odpalał kolejnego papierosa. Zresztą, odpalił jednego po drugim, więc to już musiało coś znaczyć. Wstał jeszcze raz z kanapy, trawiąc słowa Jacksona, by zajrzeć do barku po coś do picia, ale nie znalazł tam niczego poza alkoholem. Musiał wziąć cokolwiek, bo gorzki smak na języku potęgowany przez dym papierosowy, już nie mówiąc o ścisku w żołądku ze stresu, sprawiał, że z każdą chwilą coraz bardziej chciało mu się wymiotować. Chwycił więc butelkę szampana i wrócił do przyjaciela. Nie ma to jak popijać wódkę szampanem.
    — Nie żałuję tego... Chyba. W sensie, jakaś tam część mnie ogarnia, że to nie do końca normalne i większość ludzi nie działa w ten sam sposób dla czystej przyjemności. Ale to właśnie w tym leży problem, chyba najbardziej męczy mnie to, że mnie to wcale nie męczy — powiedział, odstawiając butelkę na stół. Humor mu trochę wrócił, stres związany z podzieleniem się sekretem ulatywał z jego głowy, a przez fakt, że spotkał się u przyjaciela z pewnym rodzajem aprobaty ogarnęła go dziwna ulga. — Mam dla ciebie dobrą radę... Uważaj na mężów tych starszych babek. Tak z doświadczenia.
    Upił łyka wódki, lustrując bacznie Howarda wzorkiem. Kącik jego ust uniósł się nieznacznie w górę w szelmowskim wyrazie.
    — No, dobra, Jackson. Ja ci powiedziałem o jednej z najbardziej pojebanej rzeczy. Przysięga na mały palec nie może się zmarnować... Dawaj, w jakie gówno Ty się wplątałeś? Oczywiście, za wyjątkiem pozowania nago na środku oceanu przejezdnym... Czy przepływającym?

    OdpowiedzUsuń
  95. Seojun nabrał powietrza w policzki, a potem powoli je wypuścił, patrząc na przyjaciela z lekko zdziwioną miną. Nie żeby, tak jak ten już wspomniał, podobne historie nie były częścią ich codzienności, ale jednak usłyszenie jej z ust swojego kumpla... Podobno faceci nie plotkują? Podobno.
    Nagle chłopak gwałtownie poderwał się z miejsca i odłożył szklankę na blat, a usta wykrzywił mu grymas. Nie chciał bardzo śmiać się w chwili, gdy Jackson przyznawał mu się do swoich grzeszków, ale cała sytuacja była tak nieprawdopodobna, że nie mógł się powstrzymać. Poza tym jego moralność była... Dosyć wątpliwa. Dobrym człowiekiem by się nie nazwał, a podobne dylematy nawet nie zaprzątały mu głowy.
    — Katie? Kate O'Donnell? — dopytał kumpla, a gdy ten pokiwał głową, roześmiał się głośno. Tak go ta cała sytuacja rozchwiała emocjonalnie, że gdy już zaczął rechotać, dostał głupawki i nie mógł przestać. Dopiero po kilku minutach, dalej co jakiś czas parskając, udało mu się wydusić z siebie choć jedno pełne zdanie. — Jesteśmy. Kurwa. Wszyscy. Pojebani.
    Seojun bardzo dobrze znał Katie. Chociaż czasem, gdy sobie o niej pomyślał, napadały go lekkie wyrzuty sumienia... Ale szybkie wzruszenie ramionami i łyk dobrego alkoholu zmywały je dosyć szybko.
    — Katie O'Donnell przeniosła się wtedy do Constance, gdzie chodzi Ari. Znasz Ari, nie? Mała złośnica. No, i ubzdurała sobie, że ta Kate zarywa do jej chłopaka, i że ją tak wkurwia i działa jej na przekór, że musi coś z tym zrobić — powiedział, sięgając na powrót po szklankę. — To było jakoś właśnie rok temu. Od Mike'a wyciągnęliśmy jej nagie fotki, skąd je miał, nie pytałem, ale Min podsunęła je niemal całej kadrze nauczycielskiej na ich służbowe skrzynki mailowe. Wyrzucili ją ze szkoły. A koniec końców okazało się, że ona wcale tego chłopaka jej nie odbiła, tylko to on pukał na boku wszystko, co udało mu się złapać. Ja pierdole, ale jej zniszczyliśmy życie.
    I tyle. Tylko tyle dzieci najważniejszych ludzi z Nowego Jorku byli w stanie wydusić na temat tego, że zmienili cudze istnienie w piekło. Ja pierdole, ale zniszczyliśmy jej życie. Na swoją obronę mogliby jedynie powiedzieć, że jeśli nie my ich, to oni nas — bo tak już ten ich światek wyglądał.
    — Ale ona ma takie zapędy. Pamiętam, jak miała piętnaście lat i patrzyła na mnie krzywo, jak zaczynałem podpalać papierosy, dzieciak. Szybko jej się wyrosło na diablicę.

    OdpowiedzUsuń
  96. — Trudno — skwitował, dopijając już drugą szklaneczkę wódki. — W sensie, stało się, to się stało, nie zadręczaj się tym. Przecież nie chciałeś sprawić jej prezentu w postaci bachora. Tak samo jak my nie chcieliśmy zrobić jej krzywdy niezasłużenie. Tak wyszło. Poza tym przeniosła się do innego stanu i z tego, co widziałem, to miewa się całkiem dobrze. Dziadkowie wypożyczyli winiarnię we Francji na użytek uniwersytetu i już ma cieplutkie miejsce zapewnione w Lidze Bluszczowej. Może nie była jedną z nas, ale rodziny się nie wyprzesz.
    Tak to już było w ich świecie hipokrytów. Historia zna niejedną opowieść o biednych dzieciach z bogatych klanów, które chcą być inne niź wszyscy oraz, osobiści ulubieńcy Seojuna, chcą być kimś więcej. A potem, gdy ich coś więcej nie wychodzi, wracają do cieplutkich apartamentów rodziców bądź posługują się ich pieniędzmi, by załatwić wszystkie problemu, które coś więcej wygenerowało.
    Seojun poruszył brwiami, rozszerzając usta w uśmiechu, gdy korek z stłumionym hukiem puścił i Jackson zabrał się do nalania im szampana. W pierwotnym zamyśle chodziło mu o to, by popijać nim wódkę, ale w sumie nic nie stało na przeszkodzie, by zrobić sobie przerwy od mocnego alkoholu. To był nawet wspaniały pomysł, biorąc pod uwagę fakt, w jakim tempie pochłaniali zawartość butelki.
    — Nie wiedziałem, że znacie się tak blisko... Śpiewaj. — Kiwnął na niego, jednocześnie unosząc mały palec prawej ręki, po czym sięgnął po świeżo nalanego szampana. — Czy to też była przygoda w stylu tych oceanicznych? — Uniósł sugestywnie brwi.
    Jak dzieci.

    [D R A M A pt. 2 <3]

    OdpowiedzUsuń
  97. Sięgnęła dłonią po paczkę papierosów, by po chwili włożyć jednego pomiędzy wargi i odpalić. Trzymała dym w płucach przez kilka sekund, by uspokoić swoje dalej kołatające szalenie serce, adrenalina jeszcze nie zdążyła opuścić jej ciała, po którym dalej rozchodził się przyjemny dreszcz. Na słowa Jacksona zaśmiała się cicho. Skoro sugerował powtórki, musiało mu się podobać, a jeśli kiedyś znowu miała nadarzyć się okazja, prawdopodobnie by z niej skorzystała, w końcu nie robiła nic złego.
    Stanęła za nim, dając mu znać, że mogą opuścić łazienkę, nie miała ochoty spędzić tam reszty nocy, a któryś z gości imprezy na pewno chciałby z niej kiedyś skorzystać. Po chwili znaleźli się na korytarzu i skierowali swoje kroki do pomieszczenia z rozstawionymi kanapami, teraz jednak zapalono tam kolorowe światła, a z głośników wydobywała się muzyka – impreza musiała przenieść się na dół, przynajmniej głośne piosenki zagłuszyły dźwięki, które wydobywały się kilka minut temu z łazienki.
    - Zaplanowałeś jeszcze jakieś atrakcje na ten wieczór, czy chcesz się upić do nieprzytomności, a jutro umierać? – posłała mu pytające spojrzenie, a jedna z brwi powędrowała do góry. Była to pierwsza impreza na jachcie, w której miała okazje uczestniczyć, a słyszała o nich dużo. Plotki głosiły, ze oprócz alkoholu, który lał się strumieniami i dostępu do wszelakich używek, goście mogły liczyć na wszelkiego rodzaju urozmaicenia; rozbierany poker, czy gra w butelkę, gdzie zadania były bardzo kreatywne, a dzielone sekrety najgorętszymi w mieście. Oczywiście, zwykła impreza także się nadawała, ale mogła wydawać się trochę nudna, jeśli spojrzysz na gości i ich życie. Całe to popaprane towarzystwo zawsze chciało więcej i szukało rozrywki w najdziwniejszych formach, byle się działo.

    Ari, której dalej mało wrażeń 👀

    OdpowiedzUsuń
  98. — Układ? W sensie z tą twoją O? Ale spoko, przynajmniej zostawia tę nutkę niepewności. Chyba bym musiał spieprzać z kraju... z planety, gdyby na tej stronie były nasze imiona i nazwiska. Albo już dawno leżałbym tu na środku salonu w kałuży krwi, chociaż nie wiem, czy prędzej bym się sam zabił, czy ojciec by tego dokonał. — Roześmiał się. — Ale nie martw się, ładne zdjęcie wam zrobili. — Z teatralną czułością ułożył dłoń na ręce przyjaciela. — Nigdy bym cię nie podejrzewał o tak zgrabny tyłek. Jesteś pewien, że nie chcesz zostać modelem? (Od. aut.: XDDDDDDDD)
    Na opowieść kumpla jedynie się uśmiechnął. Tak, ta historia była podobna do Ari, do Jacksona zresztą też.
    — Tak, znamy się. W sensie, nasi rodzice nawet się znają, pomagali nam przy przeprowadzce, ojcowie chodzili razem na uniwerek. Jak jeszcze byliśmy dzieciakami, przylatywała do nas do Korei na wakacje. I w sumie tak przyjaźniliśmy się przez jakiś czas, a potem tę relację jakoś... Popierdoliło. W sensie, prawie nikomu nie ufam jak jej, jesteśmy w stanie spędzać ze sobą mnóstwo czasu, imprezujemy razem, czasem ze sobą sypiamy. Fajne to jest, odpowiada nam. Powiedziałbym, że kocham ją jak siostrę, ale.... — Zachichotał. — Wiesz, jak jest. Nasi starzy najchętniej zobaczyliby nas na ślubnym kobiercu, czasem coś o tym przebąkują. W sumie nawet taki układ by mi odpowiadał, byłoby idealnie. Ale Ari nie byłaby co do tego przekonana, czuję, że czeka na księcia z bajki. — Wyciągnął przed siebie rękę i pogroził przyjacielowi palcem. — Uważaj na nią. Skubana jest i czasem mam wrażenie, że serio diabeł mieszka jej za oczami.
    Wziął kolejny łyk alkoholu, po którym jednak żołądek odmówił mu posłuszeństwa.
    — Zaraz wracam — powiedział tylko, a potem ruszył w stronę łazienki.
    Często tak miał, dlatego pewnie jego nagłe wyjście nie było dla Jacksona żadną nowością. Azjaci w końcu słyną ze słabej tolerancji na alkohol i choć Seojun był w stanie wypić naprawdę sporo, utrzymując trzeźwość, tak jednak nad młodościami nie umiał zapanować. Po kilkunastu minutach wrócił do salonu, przeskoczył przez opacie, by potem ułożyć się wygodnie na swoim miejscu. Wyglądał jak nowonarodzony, może tylko lekko zaszklone oczy zdradzały, że właśnie pozbył się całej treści żołądkowej. Będąc w łazience, przy okazji pozbył się garnituru i przebrał w wygodne ubrania. Kim nosił na co dzień tylko dwa rodzaje ciuchów — eleganckie garnitury i miękkie, czarne bluzy z kapturem. W pracy dość się przebierał w wymyślne stroje.

    OdpowiedzUsuń
  99. [ Wybacz, że to tyle trwało :c Zaczęcia nie są moją mocną stroną, ale się rozkręce, na bank.]

    Przyjechał prosto z uczelni. Całodniowe zajęcia zwykle dodawały mu wigoru, dzisiaj natomiast spędzały mu sen z powiek po kolejnej zarwanej nocy. Czuł się i wyglądał jak żywy trup. Poprawił wymięty czarny sweter, mimo braku energii dobitnym krokiem zmierzając w tylko sobie znaną stronę. Normalnie odpuściłby sobie jakiekolwiek wieczorne wyjścia, ale potrzebował chociaż na chwilę zapomnieć o wycieńczeniu, a nie uśmiechało mu się bezcelowe leżenie w łóżku i irytowanie się niemożnością porządnego wypoczynku. Zresztą, miał komuś do przekazania ważną wiadomość. Impreza trwała w najlepsze: tłum ludzi, nieco już podchmielonych, wałęsał się po sporej wielkości rezydencji to podrygując do muzyki, to wybuchając śmiechem na głupie żarty kolegów bądź oddając się zapewnionym przez gospodarza rozrywkom. Z miejsca walnął kieliszek szampana, przeciskając się pomiędzy chichrającymi się małolatami i zaczął jeździć wzrokiem po salonie aż nie natrafił na znajomą sylwetkę. Przewrócił oczami, a gniew, do tej pory raczej uśpiony, zaczął powoli budzić się z sekundy na sekundę coraz mocniej go obejmując. Wypuścił z frustracją powietrze i zaczął zmierzać w stronę kanap, po drodze przypadkiem uderzając ramieniem jakiegoś chłopaka. Zignorował jego protest.
    Laurent chował w sobie naprawdę duże pokłady cierpliwości, która zwyczajnie rozdzielała się pomiędzy zbyt wiele irytujących sytuacji w życiu, by ze spokojem przyjmował większość z nich. Czasem od tak, z całkowitego przypadku wpadał w gorszy humor, a powodów ku temu mogło być kilka: nie wyspał się, coś nie poszło po jego myśli, stłukł ulubiony kubek, odcięli mu ciepłą wodę czy jakiś baran kamienicę dalej urządził całonocną głośną imprezę techno, nie reagując ani na upomnienia ani groźby ani wielokrotnie pokazywane symbole w postaci środkowego palca, uspokajając się dopiero po przyjeździe policji. Istniały jednak pewne znienawidzone przez niego nieszczęścia, problemy, które jak mało co potrafiły podnieść mu ciśnienie. Do jednego z nich zaliczał się Jackson Howard.
    — Serio? — Rzucił w ramach powitania i spojrzał wilkiem na szczerzącą się jak hienę blondynkę, prawdopodobnie podrywającą Howarda, co tylko świadczyło o jej kiepskim guście. — Ze wszystkich dziewczyn na Manhattanie musiałeś uwziąć się na O? Nie dorastasz jej do pięt. — Oznajmił z wyższością, zakładając ręce na torsie. Dziewczyna zerknęła pomiędzy nimi i unosząc ręce wycofała się, zapewne nie chcąc brać udziału w bezpośredniej awanturze. Nie chodziło tylko o to, że Jackson zaczął kręcić z jego siostrą: byłby w stanie to przeżyć, gdyby wybrała sobie jakiegoś godnego siebie faceta, a nie rozpuszczonego bachora, którego jedyną ambicją było spijanie z dzióbków rodzicom. — Lepiej się odpierdol, Howard póki jeszcze możesz. Jeśli ją skrzywdzisz to tego pożałujesz. — Wycelował w niego palcem niczym dramatyczny bohater telenoweli.

    Laurent, the drama queen

    OdpowiedzUsuń
  100. Cóż, musiała mu przyznać rację. Kręciło ją to i to cholernie, nie potrafiła mu odmówić, ani nawet sobie. Dawał jej tyle emocji, tyle satysfakcji, że byłaby głupia, gdyby odmówiła Jacksonowi. Niemniej jednak wykorzystywał tą słabość, którą Tay do niego miała. Wykorzystywał to perfidnie, bo mógł, bo ona mu na to pozwalała. Bawił się nią, uzależniał od siebie, a jej się to podobało. Można by rzec, że Octavia w pewnym stopniu chyba była jakąś masochistką. Pewnie nie jedna dziewczyna na jej miejscu dawno by uciekła od Jacksona, wiedząc, że z tej znajomości nic więcej nie będzie, że dla niego to tylko świetna zabawa. Ale Octavia chyba za bardzo go pragnęła, albo też się od niego uzależniła, że nie umiała sobie wyobrazić, jakby to było, gdyby nagle go zabrakło.
    Każdy jeden pocałunek oddawala wręcz z zachłannością, jakby chciała część zabrać ze sobą na potem. Każdy jęk był spowodowany jego ruchami, które wręcz doprowadzały ją do szaleństwa. Kiedy się odsunął, zaważyla zadowolenie malujące się na jego twarzy. Jakby właśnie wygrał w jakiejś loterii. Ona sama musiała uspokoić przyspieszony oddech. Uniosła się na łokciach, by chwilę potem niespiesznie usiąść na łóżku. Palcami przeczesała włosy, odgarniając je do tyłu. Loki były nieco poplątane i w nieładzie, ale jakoś zbytnio się tym nie przejmowała.
    Wstała, odwracając się do dużego lustra, po czym poprawiła materiał czerwonej sukienki. Policzki nadal ją piekły, ale było to przyjemne uczucie. Ciągle też było jej gorąco. Spojrzała na Jacksona, który w międzyczasie zdążył się przebrać. Z uwagą zlustrowała jego sylwetkę, każdy ruch. Podeszła do niego, stając na przeciw. Mimo, iż miała szpilki na nogach, to i tak musiała się nieco unieść na palcach, żeby dosięgnąć jego ust. Złożyła na nich delikatny pocałunek, przygryzając nieco wargę.
    -Bądź dzisiaj grzeczny i nie podrywaj żadnych dziewczyn, to dostaniesz potem nagrodę, co Ty na to? - zapytała zaczepnie, odsuwając się od jego twarzy. Chwilę potem złożyła też pocałunek na jego szyi, powstrzymując się przed tym, by nie zostawić na skórze chłopaka niewielkiej malinki.

    OdpowiedzUsuń
  101. Kiedy chciała, potrafiła być zadziorna nawet nieco zaborcza. Sięgała po to, co chciała, a nie lubiła się dzielić. Dlatego też czuła tą złość za każdym razem, kiedy Jackson interesował się innymi dziewczynami, a one kręciły się koło niego bardzo często. Dzisiaj jednak oboje wyznaczyli sobie granice, których nie chcieli przekroczyć, taką nadzieję miała Octavia. Jednak, gdzieś w głębi siebie czuła, że coś się zepsuje, coś sprawi, że jej dobry humor zniknie w mgnieniu oka. Gdy wyszli z mieszkania i skierowali się do windy, wyciągnęła telefon, szybko odpisując na wiadomość, że za niedługo będą w klubie. Pobierznie przejrzała stories na instagramie, a potem przeczytała najnowszy post Plotkary. Widząc zdjęcie Ari i Jacksona wręcz się w niej zagotowało, ale nie dała tego po sobie poznać. Dzisiaj i tak już zbyt wiele emocji ukazała, nie takich, o których miał dowiedzieć się Howard. Jednak, sam fakt tej dwójki tak ją zabolał, że postanowiła dzisiaj się dobrze bawić, niekoniecznie w towarzystwie Jacksona, doskonale wiedząc, że to go bardzo zdenerwuje.
    Trzymanie w sobie tych wszystkich emocji było wręcz destrukcyjne dla Octavii. Buzowały w niej, rozrywały od środka. Robiąc dobrą minę do złej gry, uśmiechnęła się, gdy Jackson postanowił zrobić im zdjęcie, a potem ruszyła w stronę wyjścia z apartamentowca. W międzyczasie, kiedy oboje szli w ciszy, napisała do Lucasa, że potrzebuje się dzisiaj napić i to dużo, oraz ma nadzieję, że dotrzyma jej towarzystwa. Odpowiedź przyszła szybko i oczywiście, jak mogła się Tay spodziewać, była twierdząca i obiecująca, że alkoholu dziś nie zabraknie.
    - My też za chwilę będziemy się dobrze bawić - stwierdziła, dodając sobie w myślach, że ona to już ma zamiar się dobrze zabawić. Wsiadając do samochodu Jacksona, zastanawiała się, co też takiego zrobić, żeby zemścić się na Jacksonie i jego przygodzie z Ari na jachcie.
    Octavia, która będzie za chwilę bardzo wredna XD

    OdpowiedzUsuń
  102. [siostro-przyjaciółka-przyszła-niedoszła żona <3]

    — Faktycznie, mógłby narobić. Może nie powinienem nabijać sobie konkurencji, ale serio się nadajesz. Mam parę kontaktów, jak chcesz zobaczyć, mogę cię kiedyś zabrać na którąś sesję — powiedział, wzruszając ramionami. — W sensie, nie napieram, ale skąd wiesz... Może byś się odnalazł? I podobno można zrobić w tym karierę bez pukania redaktorek, ale co ja tam wiem? — Roześmiał się.
    Gdy usłyszał, jak przyjaciel nazywa Koreańczyków pojebanymi, uniósł brwi, po czym pogroził mu palcem, oczywiście dla żartu. Pewnie gdyby byłby to ktoś inny, naprawdę by się zdenerwował, ale wiedział, że Jackson nie miał nic złego na myśli... Choć w głębi duszy czuł, że chłopak poniekąd miał rację, pijąc do planowania przed rodziców małżeństwa.
    — Żebyś się nie zdziwił, Howard. Jeszcze będziesz organizować mi kawalerski — powiedział, siląc się na gniewny ton. Humor znów mu wrócił, i to ze zdwojoną siłą. Cóż, mieli chyba z Ari jeszcze jedną wspólną cechę, nachylanie twarzy nad sedesem jak nic potrafiło umilić im dzień.
    Seojun wyciągnął komórkę, żeby podłączyć się do sprzętu i już po chwili mieszkanie wypełniły ciche dźwięki jego ulubionej składanki. Przygasił zdalnie światła i różne inne sprzęty, które uruchomiły się, gdy tylko włączył system. Chociaż właśnie nabrał ochoty, by znów rozkręcić imprezę.
    — Ale serio, gadają już o ślubie. Dla nich to byłoby marzenie, łączą ich też wspólne interesy i to genialny sposób na fuzję firm i rozszerzenie działalności — mruknął, dalej klikając w telefon, zupełnie jakby gadał o pogodzie. — Taka wiesz, udana transakcja. — Zwrócił się w kierunku przyjaciela z uśmiechem.
    Dzień jak co dzień w wydaniu Kim Seojuna.

    OdpowiedzUsuń
  103. Cóż, prawda jest taka, że nie Jacson i Ari byli wyjątkowo wyrachowani i oboje sięgali po to, co chcieli, nie zważając na konsekwencje. Octavia tą dwójkę znała aż nazbyt dobrze, jednak nieco się różniła. Blanchard wiedziała, że niektórych granic się nie przekracza, nie wchodzi się między dwójkę przyjaciół, nie niszczy relacji. Oni jednak mieli to gdzieś, nie zważając na to, jak może się poczuć Blanchard. A poczuła się okropnie wykorzystana i zraniona przez dwójkę najbliższych jej osób. Jak po Jacksonie mogła spodziewać się wszystkiego, bo przecież nie byli ze sobą, a jedynie czuli zazdrość w niektórych momentach, tak nie mogła tego wszystkiego wybaczyć Ari. Jak dla niej, Min zniszczyła ich przyjaźń, bo ważniejsze były dla niej jednorazowe spotkania w ubikacji.
    Spięła się nieco, kiedy weszli do klubu i Jackson znalazł się blisko niej. Uważnie rozejrzała się po pomieszczeniu, gdzie było pełno osób. 40/40 był bardzo znanym klubem, do którego nie dało się wejść tak łatwo, ale oni nie mieli tego problemu. W oddali zauważyła Lucasa, który zmierzał w ich stronę. Spojrzała na Jacksona, który z uwagą lustrował Lucasa. Otoczył ją ramieniem, jakby tym samym chciał pokazać, że Tay przyszła z nim i to z nim opuści lokal, tylko nie wiedział, jak bardzo się mylił.
    Tay wyswobodziła się z objęć Howarda, ruszyła w stronę swojego przyjaciela. Przytuliła go na powitanie, dając się również zaprosić na kolejkę shotów kamikaze, które czekały na nich na loży. Miała nadzieję, że oprócz alkoholu, Lucas ma przy sobie jeszcze inne rzeczy i nie myliła się, kiedy zapytała, czy dałby radę jej coś załatwić. Wraz z Lucasem podeszła do Jacksona,który stał nieopodal.
    - Cześć, Howard. Nie spodziewałem się, że przyjdziecie razem. Jeśli chcesz, na loży jest sporo ładnych panienek, myślę, że któraś Ci się spodoba, ja się zajmę naszą małą Tay - wredny uśmiech wykwitł na ustach Millera, gdy ten z uwagą lustrował Howarda. Jakby chcąc jeszcze bardziej go zezłościć, objął ramieniem Octavię, a ta nie protestowała w ogóle. Uśmiechnęła się jedynie, jakby z rozbawieniem.
    - Nie mam zamiaru brać udziału w tej waszej wymianie zdań. Idę się napić - mówiąc to, ruszyła niespiesznym krokiem w stronę baru.
    O.

    OdpowiedzUsuń
  104. Octavia od razu zauważyła zaskoczenie, które pojawiło się na twarzy Jacksona. Nie wiedział co się dzieje, czemu Octavia zaczęła się tak dziwnie zachowywać. Ale Blanchard jeszcze nie chciała mu o niczym mówić, stawiać przed dowodami,które notabene były na wyciągnięcie ręki. Nawet sobie pobrala to ich pamiętne zdjęcie, gdyby jakimś cudem miało w magiczny sposób zniknąć. Stojąc przy barze, zamówiła whisky z colą oraz lodem, czekając aż Lucas czy Jackson zjawią się przy jej boku. Och, aż chciało jej się śmiać, gdy obaj pojawili się przy niej w jednym momencie. Lucas, wesoły i uśmiechnięty, że mógł dopiec, nazwijmy go, swojemy rywalowi, Jackson niezadowolony z obecności tego drugiego.
    Naprawdę, chciała aby ta noc skończyła się dzisiaj dobrze. Żeby wraz z Jacksonem skończyła w swoim mieszkaniu i w jednym łóżku. Jednak wszystko się zmieniło, a on nadal nie miał pojęcia o co Tay się złościła. Obróciła szklankę to w jedną, to w drugą stronę, słuchając pytania, które skierował w jej stronę Jackson. Nim zdążyła odpowiedzieć, tuż przy nim pojawiła się nieznana jej blondynka. Octavia upiła łyk swojego drinka, przenosząc wzrok na dziewczynę. Uśmiechnęła się słodko, aż za bardzo.
    -Jack, ale Ty jesteś cholernie rozchwytywany. Chyba pół Nowego Jorku cię zna. Podejrzewam, że koleżanka to ta z tych, które zostały dogłębnie poznane. Czym Cię ujęła? Błyskotliwością czy zwinnością języka? -zapytała ironicznie, lustrując najpierw z uwagą blondynkę, później Jacksona. Była zła. Nie, Octavia Blanchard była wkurwiona, inaczej nie można było tego nazwać.
    Ominęła Jacksona, podchodząc do zdziwionej dziewczyny. Objęła ją ramieniem, upijając łyk whisky.
    - Uważaj na niego, kochanie, lubi się bawić. Wiesz, to ten typ, który dziewczyny zmienia jak samochody. Jedna mu się znudzi, wybiera kolejną, a kolejka jest bardzo długa. Ostrzeż też przyjaciółki, lubi wchodzić, cóż, w każdą - powiedziała, uśmiechając się przy tym ironicznie.
    let's get it started <3

    OdpowiedzUsuń
  105. Owszem, była zdenerwowana, bardzo zdenerwowana. Sama siebie nie poznawała, ale już nie umiała wytrzymać. Za bardzo ją to wszystko bolało. Jakcson posunął się za daleko, ale nadal nie widział w tym nic złego. On w sumie nic nie widział. Nie widział tego, jak Octavia za każdym razem powstrzymywała się, żeby nie robić scen, gdy był z inną dziewczyną. Powstrzymywała się, jak patrzył na nią w momencie, gdy to ona zaczynała spotykać się z innym chłopakiem. Czemu nie mogli otwarcie sobie o wszystkim powiedzieć, tylko grali w jakaś durną grę. Męczyło ją to.
    Nie zdziwiło jej to, że Jackson się zdenerwował. Spodziewała się tego. Zignorowała jego zachowanie, z uwagą słuchając tego, co mówi. Pokręciła głową na boki, prychając przy tym z dezaprobatą.
    -To Ty pomyśl, Howard. Bawisz się mną jak jakąś pieprzoną zabawką. Skaczesz sobie z kwiatka na kwiatek, a kiedy opcje się kończą, to przychodzisz do mnie. Ty mi mówisz, że roszczę sobie prawo do robienia scen, a sam co robisz. Nie pozwalasz mi, żebym się z kimś związała. Odganiasz każdego faceta ode mnie, bylebym została tylko z Tobą. Jesteś egoistycznym dupkiem, któremu sprawia frajdę to, że zawsze pozwalam Ci wracać. Wiesz, że jestem jedyną stałą rzeczą w Twoim życiu, a mimo wszystko za każdym razem próbujesz to zjebać - powiedziała, po czym spojrzała na Lucasa. Nie powinien się wtrącać.
    - Luke, proszę. Mozesz pójść na lożę? Zaraz przyjdę, bo cała ta sprawa zakończy się bardzo szybko, podejrzewam - powiedziała. Miller niechętnie wykonał jej prośbę, zostawiając dwójkę samą, choć z uwagą przyglądał się Jacksonowi z górnej loży, gdzie siedzieli znajomi Octavii.
    - Och, czyli jest tak, jak myślałam. Jestem jedną z wielu - prychnęła, patrząc na niego z wściekłością.
    O.

    OdpowiedzUsuń
  106. Wkopała się w niezłe bagno. Czuła, jak powoli ją wciąga, a ona w żaden sposób nie mogła się z niego wydostać. Im mocniej się miotała, czym szybciej ją wciągało. Odgarnęła włosy, uciekając spojrzeniem gdzieś w bok. Czemu czuła się winna po tym, jak usłyszała, że zabawiała się z jakimś Francuzikiem? Czemu nie mogła wyluzować i podejść do tego wszystkiego tak, jak podchodził Jackson? Czemu nie traktowała tego jak najlepszej zabawy? Ach, no tak, bo coś do niego poczuła, ale bała się o tym powidzieć.
    - Daj mi wódkę - zwróciła się do barmana, nie patrząc na Jacksona. Kiedy mężczyzna postawił przed nią kieliszek, szybko wypiła jego zawartość, później prosić o kolejnego. Bardzo mocno powstrzymywała się, żeby z oczu nie poleciały łzy. Tak strasznie szczypały ją oczy, ale nie chciała dać mu tej satysfakcji i nie miała zamiaru się popłakać przy nim. Alkohol ją rozgrzał, dodał nieco pewności siebie.
    - Dobrze - powiedziała, prostując się. Odetchnęła głęboko, odwracając głowę ku Jacksonowi. Jeśli tak bardzo tego chciał, to ona da mu to, czego pragnie. Pociągnęła nosem, przymykając na chwilę oczy. Musiała się uspokoić.
    - Mam z tym problem, więc pójdę w swoją stronę - powiedziała, choć sama nie wierzyła w to, co mówi. Jackson chyba też. Kątem oka zauważyła Lucasa ora Kiki, którzy stali nieopodal. Rudowłosa uniosła rękę z paczką papierosów, dając tym samym znać, że Tay właśnie tego w tej chwili potrzebuje. Blanchard w tym momencie najbardziej potrzebowała alkoholu, fajek i towarzystwa znajomych, którzy już bardzo dobrze wiedzieli, co się mogło wydarzyć. Raz jeszcze spojrzała na Jacksona, który nadal w złości popijał whisky. Wyminęła go bez słowa, kierując się w stronę wyjścia z klubu.
    O.

    OdpowiedzUsuń
  107. - Ale co się stało ? - męski głos wyrwał ją z zamyślenia. Spojrzała na Lucasa, lustrując go uważnie spojrzeniem. Odpaliła papierosa, zaciągając się mocno dymem. Miało to pomóc, ale niepomagało. Kiki spojrzała na chłopaka, unosząc w górę jedną brew.
    - Ty, kurwa, serio pytasz czy głupi jesteś? - rzuciła z pogardą, kręcąc przy tym głową. Była bezpośrednia, mówiła co jej ślina na język przyniesie, nie przejmowała się konsenkwencjami. Zapaliła papierosa, patrząc z uwagą na Octavie.
    - Zakochała się, a on ma to gdzieś - powiedziała, kręcąc głową na boki. Rude kosmyki wręcz zaczęły tańczyć w okół twarzy.
    - Nie zakochałam się. Po prostu za dużo sobie wyobraziłam - odpowiedziała cicho, nie chcąc tym samym przyznać racji koleżance. Wszyscy i tak dobrze wiedzieli, że Blanchard poczuła do Jacksona coś więcej. Że z jej strony to nie była już tylko przyjaźń z dodatkami. To wszystko za bardzo się skomplikowało. Niespiesznie dopaliła papierosa, chcąc przedłużyć tę chwilę w nieskończoność. A kiedy już skończyła, wróciła wraz ze znajomymi do środka, kierując swe kroki w stronę loży. Nikt nie dopytywał, nie drążył tematu. Octavia sprawę uznała za zamkniętą, każde z nich poszło w swoją stronę. I choć cholernie bolało, nie chciała o tym teraz myśleć. Alkohol bardzo dobrze łagodził skutki wcześniejszej kłótni.
    - Ulży Ci - głos Kiki zwrócił uwagę Tay. Dziewczyna trzymała wyciągniętą dłoń, na której leżała niewielka tabletka. Blanchard z nieukrywaną ochotą ją wzięła, nawet nie pytając, co to. Połknęła tabletkę, popijając zbyt słodkim drinkiem.
    -Chodź. Nie przejmuj się, przejdzie za jakiś czas - Kiki złapała dłoń Octavii, ciągnąc ją w stronę schodów, które prowadziły na parkiet. I choć Blanchard nie miała ochoty, dała się tam zaciągnąć, wchodząc w tłum tańczących osób. Miała jednak nadzieję, że Jackson gdzieś tu jest. Że jeszcze go zobaczy.
    O.

    OdpowiedzUsuń
  108. — Chcę — powiedział zgodnie z prawdą, patrząc na przyjaciela. Jeśli miałby wybrać kogoś z najbliższego grona, kto musiałby stać obok niego, gdy będzie wypowiadać słowa przysięgi, starając się nie roześmiać, to musiał to być Jackson. Choć nie był pewien, czy jego obecność nie sprawiłaby, że jeszcze bardziej chciałoby mu się rechotać... Ale to było najmniej ważne.
    — To że ona siedzi w szkole jest dla starych najmniej ważne, bo jak wszystko będzie pewne, najpierw ogłoszą przygotowania do zaręczyn, za parę lat oficjalne zaręczyny, potem narzeczeństwo, bla bla bla. A dla nas, hm. No tak, jak ci mówiłem, ja bym nie miał nic przeciwko. Zasadniczo zmieniłoby się wtedy tylko tyle, że miałbym obrączkę na palcu, więc jak dla mnie moglibyśmy się nawet jutro hajtać. — Zerknął na szklaneczkę z wódką. — Może pojutrze? Ale Ari by nie chciała. W jej typie jest bardziej zapatrzony w nią książę, który jednak pozwala jej na pukanie każdego, na którego ma ochotę.
    Chłopak roześmiał się głośno na widok pląsającego przyjaciela, po czym uniósł szklaneczkę we wspólnym toaście.
    — Za popierdolone akcje i wszystkie dziewczyny w naszych życiach — dołączył. Zerknął potem na brzęczący telefon. W międzyczasie dostał chyba milion wiadomości od znajomych, których porzucili w klubie. — A co do tego... chyba mamy towarzystwo. Zaraz tu się wszyscy zjadą. — Zachichotał. — Podobno ich też wyjebali z tego baru po tym, jak Steven zaczął tańczyć na podeście razem z paniami to towarzystwa.

    OdpowiedzUsuń
  109. Wiedziała, że teraz będzie robił wszystko, żeby widziała jak bardzo miał to gdzieś. Przecież liczyła się zabawa, nie było żadnych uczuć, nic. Widziała go bardzo wyraźnie, kiedy szedł w stronę parkietu. Widziała tą cholerną blondynkę, którą miała ochotę wyszarpać za włosy, byleby tylko do niego nie podchodziła. Ostre światła raziły ją w oczy, ludzie w okół zaczeli bardziej przeszkadzać niż przed chwilą. Spieła mięśni, już chcąc iść w ich stronę, jednak została powstrzymana. Odwróciła głowę w stronę Lucasa, chwycił ją za nadgarstek, kręcąc przy tym głową, jakby chcąc jej dać znać, że nie warto. I miał rację, nie było warto.
    -Zaraz go szmata przeleci - warknęła, nie spuszczając spojrzenia z Jacksona i blondynki. Szumiało jej w głowie, ale bardziej ze złości. Zarzyty narkotyk też oczywiście miał w tym swój udział, ale chyba nie tak duży jak wściekłość, która krążyła po jej ciele. Gdyby tylko mogła...
    -Pierdolić to - mruknęła do siebie, podchodząc do baru. W szybkim tempie wlała w siebie dość dużo shotów, nie zważając na konsekwencje. Nie odstępując ją na krok, Lucas ciągle był w pobliżu. Gdy się do niej nachylił, mruknęła mu, żeby w żaden sposób nie wykorzystywał tego, w jakim jest stanie. A czuła, że cały alkohol powoli zaczyna działać. Kręciło jej się w głowie, dość nieprzyjemnie. Było jej ciepło, wręcz gorąco. Ruszyła w stronę wyjścia, ciągnąc za sobą Lucasa, choć w sumie nie wiedziała po co. Przecież do domu i tak miała wracać sama tej nocy.
    O.

    OdpowiedzUsuń
  110. Zapewne, gdyby Gabriel coś usłyszał o imprezie na jachcie od razu podejrzewałby swojego najlepszego kumpla. W końcu nikt nie urządzał lepszych imprez niż on. Szczególnie jeśli chodziło o te na jachcie, to Howard nie miał sobie równych. W ostatnim czasie Salvatore był nieco poza zasięgiem, aby takie plotki dotarły do jego uszu. I dobrze, bo miał przynajmniej niespodziankę, gdy już tutaj dotarli. Naprawdę był przekonany, że czeka ich w miarę spokojny wieczór, a tymczasem zapowiadało się, że mieszkańcy zatoki w najbliższym czasie spokojnie się nie wyśpią.
    — Naprawdę? Jakaś szczególnie wpadła ci w oko? Ja zdecydowanie wracam do blondynek — mruknął i wywrócił oczami. Właściwie to włosy nie miały znaczenia, ale Gabriel zdecydowanie częściej odwracał się za blondynkami, choć tak na dobrą sprawę wszystko schodziło do charakteru. Chciał kogoś kto za nim nadąży, komu nie będzie przeszkadzał jego styl życia, choć też tak właściwie nie chciał żadnych poważnych związków. Na te przyjdzie czas. Teraz trzeba było się wybawić.
    Podejrzewał, że mimo nieprzyjemnej temperatury wciąż znajdą się chętni do tego, aby wskoczyć do wody. Gabriel mógł być równie dobrze jednymi z nich, bo pewnie po kilku drinkach poczuje chęć zrzucenia pewnej warstwy ubrań z siebie. Na parkiecie przyciągnął do siebie jedną z dziewczyn. Jeśli dobrze kojarzył to nazywała się Katherine i od czasu do czasu przewijała się w Upper East Side, choć nie mógł sobie przypomnieć jej nazwiska, ale to nie było ważne. Przetańczyli parę piosenek, wypili razem parę drinków i na jakiś czas zniknęli pod pokładem, nie oni pierwsi nie ostatni.
    Od razu złapał kolejnego drinka, nie chcąc marnować nawet chwili. Stanął też, aby zapalić i wzrokiem odszukać Jacksona. Udało mu się namierzyć przyjaciela po paru chwilach i skinął na niego, aby dołączył do bruneta.
    — Muszę przyznać, że nie wyszedłeś z formy — powiedział rozbawiony — już myślałem, że beze mnie robiłeś nudne imprezy — zaśmiał się i oparł o barierkę, Woda przypominała teraz właściwie czarną otchłań, w której nic nie było kompletnie widać.

    Gabs

    OdpowiedzUsuń
  111. Octavia tak naprawdę potrzebowała się przewietrzyć. Siedziała przed klubem, z kurtka Lucasa zarzucona na ramiona i popijała wodę z butelki, która dała jej jakaś dziewczyna, zatroskana tym, w jakim stanie znalazła się Blanchard. Wściekłość już trochę przeszła, a jej miejsce zastąpiła gadatliwość. Octavia chyba tak naprawdę chciała zagłuszyc te wszystkie myśli i emocje, dlatego po prostu gadała jak najęta, nie przejmując się tym, że Lucas prawdopodobnie jej nie słucha.
    W pierwszej chwili nie zwróciła uwagi na to, co się dzieje przed klubem, dopiero po chwili, kiedy ludzie zaczęli podchodzić do dwójki mężczyzn i odciagac ich od siebie, zwróciła na całą sytuację uwagę. Światło latarni było niezbyt wyraźne, ale najpierw zobaczyła tą blondynkę z klubu, a dopiero potem Jacksona. Wstała z miejsca, robiąc kilka kroków przed siebie.
    - Blanchard, kurwa, nie rób tego - głos Lucasa przebił się przez tłum, ona jednak nie słuchała. Minęła zszokowana blondynkę, która tak naprawdę została wystawiona przez Howarda.
    - Jackson - powiedziała, idąc krok w krok za nim. Podejrzewała, że mógł coś wziąć, bo nigdy nie wykazywał się aż taka agresja jak przed chwilą. Nie chciała, żeby zrobił znowu jakaś głupotę.
    - Jack, poczekaj. Przecież nie możesz prowadzić w takim stanie - powiedziała, widząc że kieruje się w stronę swojego samochodu.
    O.

    OdpowiedzUsuń
  112. Tak niepoważnego człowieka nie spotkała chyba w całym swoim życiu. Kiedy wypił, zamieniał się w kogoś zupełnie innego. Sądził, że może wszystko i jest niezniszczalny, a było zupełnie na odwrót. Prawda była taka, że oboje byli w takim stanie, w którym powinni siedzieć w domu. Teraz jednak stali na środku chodnika, mijani przez przechodniów. Pokłóceni, w jakiś sposób oboje zranieni i niezadowoleni ze swojego zachowania.
    Wzięła w ręce kluczyki, ściskając je mocno. Jedyne, czego teraz chciała, to żeby Jackson nie zrobił jakiejś głupoty, której potem będzie żałować. Pozwoliła mu założyć włosy za ucho, wysłuchała w spokoju.
    - Nie nienawidzę cię. Nie pozwolę ci odejść w takim stanie, zrobisz jeszcze coś głupiego - powiedziała, po czym spojrzała na Lucasa. Stal tam nadal z uwagą obserwując cała sytuację. Luke nie był w stanie odwieść Octavii od Jacksona, wiedział to dokładnie. Był na przegranej pozycji, bo Howard zawsze zajmował pierwsze miejsce na podium. Był dla niej zbyt ważny, nawet jeśli ranili się nawzajem. Chłodne powietrze nieco otrzeźwiło Blanchard, już nie kręciło jej się w głowie tak bardzo jak przed chwilą. Nie czuła się też aż tak pijana, choć była pewna, że dopiero rano odczuje skutki dnia wczorajszego. Gdy Jackson ruszył przed siebie, ona zrobiła to samo.
    - Wiesz, że nie możesz wiecznie uciekać przed problemami, Jack. Nie na tym to wszystko polega. I nie chce nikogo innego, tylko ciebie. Zawsze, kurwa, chciałam ciebie - powiedziała, przystając w miejscu. Czuła, jak po policzkach płynął jej łzy, że już nie była w stanie ich powstrzymać. Otarła je palcami, ale to i tak niewiele dało. Czekała, choć w sumie nie wiedziała na co konkretnie.
    O.

    OdpowiedzUsuń
  113. Teraz to ona była na siebie zła. Na swoje głupie uczucia i za długi język. Czy nie mogła siedzieć cicho i nie mówić mu o tym, co do niego czuje? Czy było jej tak bardzo źle? Owszem, było jej źle, ale przynajmniej miała Jacksona przy sobie. Był zawsze, kiedy potrzebowała, kiedy potrzebowali się wzajemnie.
    Nie lubiła płakać. Była to dla niej oznaką słabości, a przecież nie uważała się za słabą osobę. Octavia Blanchard była silna, ale do czasu. Właśnie przyszedł ten czas, kiedy siły odeszły w ona poczuła się tak bardzo zraniona. Pociągnęła nosem, niczym małe dziecko, po czym spojrzała na Jacka. Oczy przysłaniały jej łzy, które ciągle płynęły po policzkach. Tak bardzo chciała to powstrzymać, ale nie mogła.
    - Jack, proszę - powiedziała cicho, pochylając głowę w dół. Czemu to wszystko zniszczyła?
    Nie chciała, żeby jej zostawiał, nie teraz i nie w takim stanie. Wiedziała jednak, że zawsze zrobi po swojemu, bo liczył się tylko on. Od tego wszystkiego zakręciło jej się w głowie, a jedyną rzeczą, która chciała zrobić, to schować się w mysiej dziurze, żeby nikt jej nie widział.
    Nie powiedziała już nic, stała tylko, w ręku ściskając kluczyki do jego samochodu. Kiedy powiedział jej, żeby za nim nie szła, przeszedł ja zimny, niemiły dreszcz. Spoglądała jedynie jak odchodzi, a przez jej ciało raz po raz przechodziły dreszcze. Serce zabolało, jakby rozpadło się na tysiące małych kawałków.
    Nie wiedziała kiedy obok zjawił się Lucas. Otoczył ja ramieniem, podtrzymując mocno, chroniąc przed upadkiem. Ciałem Octavii wstrząsnął potężny szloch, cicho poprosiła, by młody mężczyzna wezwał jej taksówkę. Jak najszybciej chciała znaleźć się w domu, z dala od wścibskich spojrzeń.

    Od tej jakże pamiętnej imprezy minęło kilka długich dni, w ciągu których Tay praktycznie nie wychodziła z pokoju. Odrzucała wszystkie połączenia, by w końcu wyłączyć telefon i schować go na dnie nocnej szafki. Czuła się okropnie, jakby ktoś wyrwał jej połowę duszy i za nim nie chciał oddać. Dopiero gdzieś we wtorek, późnym wieczorem zebrała w sobie dość siły, aby wziąć prysznic i narzucić na siebie dresy. Upchnęła kilka par Cichowo do skórzanej torby, spięła włosy w koka i założyła na oczy okulary przeciwsłoneczne. Nie chciała aby ktoś widział jej zapuchnięte od płaczu oczy. Wyjazd do Hampton wydawał jej się teraz najlepsza opcją. Tam mogła zaszyć się w ciszy i spokoju, a teraz bardzo tego potrzebowała. Chwyciła kluczyki do swojego samochodu, jednak w oczy rzucił jej się jeszcze jeden komplet. Westchnęła, wrzucając do torby również kluczyki od Bugatti Jacksona. Chcąc nie chcąc, musiała mu je oddać.
    Ucieczki wychodziły jej cholernie dobrze, była w tym mistrzem. Sprawę z Jacksonem chciała załatwić szybko i najmniej boleśnie. Coś jak zerwanie ze skóry plastra, który mocno trzymał. Przez dłuższą chwilę siedziała jeszcze w swoim Mercedesie, aż w końcu przełamała się. Ruszyła w stronę apartamentowca, bez słowa mijając portiera. Winda wjechała na odpowiednie piętro a potem skierowała się do drzwi apartamentu. Odetchnęła głęboko, pukając.
    - zrób to szybko, Vi. Daj mu kluczyki i spadaj - mruknęła do siebie, czekając aż ktoś jej otworzy.
    uciekająca gdzie pieprz rośnie O.

    OdpowiedzUsuń
  114. Czy się tego spodziewała, że może go nie być w domu? Oczywiście, że tak. Znała go na wylot, wiedziała, że po tym wszystkim wpadnie w wir imprez, żeby tylko nie myśleć o tym wszystkim. Pewnie był na jakiejś imprezie, czy też w mieszkaniu jakiejś dziewczyny. Robił wszystko, żeby tylko nie myśleć . Mimo wszystko, Octavia zmartwiła się, gdy usłyszała, że nie ma go od kilku dni w domu. Aż tak to wszystko na niego zadziałało?
    Odchrząknęła, wyciągając z torby zestaw kluczyków do samochodu. Przytrzymała go nieco dłużej, po czym spojrzała na kobietę.
    - Ostatnio je u mnie zostawił. Przynoszę, bo pewnie ich szuka. Gdy wróci, proszę powiedzieć, że byłam, gdyby pytał, ale... Ale pewnie nie zapyta. Miłego dnia - odpowiedziała, posyłając gosposi lekki uśmiech, bo tak naprawdę na więcej nie było ją stać. Ruszyła do windy, czekając dłuższą chwilę, aż pojawiła się na odpowiednim piętrze. Będąc w środku, włączyła ponownie telefon. W ciągu kilku dni, kiedy nie odzywała się do nikogo, dostała masę wiadomości i powiadomień od znajomych, jednak nie miała zamiaru odpisywać komukolwiek. Jednak, przez dłuższą chwilę spoglądała na ikonkę ze zdjęciem Jacksona, a później nie zastanawiając się, napisała mu, że jedzie do Hamptons. - Przecież i tak zignoruje ta wiadomość, głupia- powiedziała do siebie, wychodząc z apartamentowca. Zapaliła jeszcze papierosa, zanim wsiadła do samochodu. Dzień był dość ładny, jak na wrzesień. W końcu, zasiadła za kierownicą Mercedesa, ustawiając trasę do Hamptons. Czekała ja ponad dwugodzinna trasa. Jednak, jeśli to miało dać jej chwilę wytchnienia i spokoju, była w stanie zrobić wszystko. Powoli włączyła się do ruchu, kierując w stronę autostrady.

    OdpowiedzUsuń
  115. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  116. Hamptons było chyba jednym z nielicznych miejsc, do których Octavia lubiła wracać. Czuła się tu o wiele lepiej niż w Nowy Jorku. Było tu o wiele spokojniej i nie było tak dużo ludzi, jak w letnim sezonie. Spokój i cisza blogi rozlewały się po jej ciele. Wyciszamy umysł, który od kilku dni pracował na najwyższych obrotach. Stłumiła wszystkie emocje, zepchnęła je na samo dno. Miała to szczęście, że dom w Hamptons był pusty. Dni tutaj płynęły leniwie, nikt nigdzie się nie spieszył. Octavia sączyła letnia już kawę, siedząc na tarasie. Ostatnie promienie letniego słońca przyjemnie ogrzewały jej twarz. Telefon zawirował kilka razy, ale nie chciała odbierać. Widząc na wyświetlaczu numer Jacksona, odczekała aż przestanie dzwonić. Wiedziała, że po chwili odpuści. Nałożyła ja oczy okulary przeciwsłoneczne, chwytając za książkę. Mimo wszystko nawet nie rozumiała, o czym dokładnie teraz czyta.

    Telefon po raz kolejny zawirował jakąś godzinę później, zwiastując nadejście nowej wiadomości. Odblokowała urządzenie, wchodząc w czat. Dwa razy obejrzała wszystko dokładnie, analizując pytanie, które pojawiło się zaraz pod spodem
    Hej Vi, czy to nie jest motor Howarda?
    Pytanie ciągle brzmiało w jej głowie, obijając się jak piłeczka. Co się mogło stać? Niewiele myśląc, wybrała numer do Jacksona, jednak odezwała się automatyczna sekretarka. Chciała już nawet dzwonić do jego matki, jednak na jej wyświetlaczu pojawił się nieznany jej numer. Odebrała, wysłuchując że dzwonią ze szpitala, do którego przed chwilą przewieźli Jacka. Wzięła tylko telefon i kluczyki do samochodu, po czym ruszyła w stronę szpitala. Dzieliło ja jakieś pół godziny drogi, ale pokonała ja chyba w dwadzieścia, łamiąc wszystkie możliwe przepisy.
    - Jackson Howard, przywieźli go do państwa jakiś czas temu - powiedziała do młodej pielęgniarki za kontuarem. Ta niespiesznie przejrzała wszystkie możliwe kartki, jakie miała przed sobą.
    -Sala numer dziesięć - mruknęła, odprowadzając Octavię wzrokiem, gdy ta ruszyła pod wskazana sale.

    OdpowiedzUsuń
  117. Dopiero kiedy stanęła przed salą, gdzie leżał Jackson, zaczęła się zastanawiać, czemu też zadzwonili do niej ze szpitala, czemu nie poinformowali jego rodziców. Przez dłuższą chwilę stąpa przed salą, a moze jej się tak wydawało. Przez szybę spoglądała na jego sylwetkę, na to jak rozmawia z pielęgniarką, aż w końcu ja zauważa. Octavia wciągnęła w płuca powietrze, odwracając głowę w stronę pielęgniarki, która wyszła z sali
    - Możesz do niego wejść - powiedziała z lekkim uśmiechem, zostawiając ja sama na szpitalnym korytarzu. Blanchard zrobiła to powoli, nieco się bojąc, jak Jackson zareaguje na jej obecność. Kiedy była w środku, zamknęła za sobą drzwi i oparła się o nie. Spojrzała na chłopaka.
    - Co się stało? - zapytała, robiąc kilka kroków w jego stronę. Miał sporo szczęścia, że skończył akurat tylko trochę poobijany.
    - Co w ogóle robiłeś w tych stronach? - zapytała, szczerze zdziwiona.

    OdpowiedzUsuń
  118. No, to było bardzo mądre pytanie, co tu robił. Na pewno nie wybrał się na spontaniczna przejażdżkę dwie godziny od Nowego Jorku. Skarciła się w myślach za swoją głupotę, podchodząc do jego łóżka. Przysunęła niewygodne krzesło, na którym usiadła. Spojrzała z uwagą na Jacksona.
    - No tak, bo to jest na porządku dziennym, że samochody spychają motocykle na pobocze - mruknęła z ironią.
    - Masz szczęście, Jack, że nie stało ci się nic poważnego - dodała po chwili.
    Trawiła ciągle informację, że chciał z nią porozmawiać. O czym? Przecież ostatnio i tak dużo sobie powiedzieli, aż za dużo. Ale może miał rację, może powinni porozmawiać na trzeźwo, a nie pod wpływem alkoholu i narkotyków. Tyle, że Octavia bała się tej rozmowy, bo wiedziała, co usłyszy z jego strony. Że on chciał się dobrze bawić i to jej wina, że coś do niego poczuła. Że to ona wszystko zniszczyła. Nie chciała przerywać ciszy, bo w sumie nie wiedziała, co ma powiedzieć.
    - Mam mętlik w głowie. Jestem zła i rozczarowana, ale tylko i wyłącznie swoją osobę - powiedziała w końcu, odrywając od niego wzrok. Spojrzała na swoje ręce, które raz po raz zaciskała i rozluźniał z nerwów.
    - Ale już ostatnio mi wszystko powiedziałeś, a ja... Staram się nadal wszystko zrozumieć i wiem, że przecież dla ciebie liczy się tylko zabawa, a nie uczucia - dorzuciła, po raz kolejny przerywając ciszę.

    OdpowiedzUsuń
  119. - Nie chce mieć Cię z głowy, Jack. Dziwnie jest bez Ciebie, jakby czegoś brakowało - powiedziała szczerze, unosząc głowę by na niego spojrzeć. Taka była prawda, nie chciałaby mieć go z głowy, nie umiała sobie nawet wyobrazić momentu, kiedy ich drogi się rozchodzą. Już teraz, te kilka dni były dla niej męczarnią, największą karą za głupotę. Tak naprawdę oboje mieli sobie wiele do powiedzenia, ale nie wiedzieli jak to wszystko ująć w słowa. Tay niegdyś sądziła, że przemowy to dla niej pestka, ale teraz nie miała w ogóle pojęcia, jak zacząć. Tym bardziej wiedziała, że Jackson też raczej tego nie zrobi. Wzruszyła ramionami, spoglądając na jego dłoń. Skóra była zdarta i zaczerwieniona. Ogólnie wyglądał jak siedem nieszczęść.
    - Każde z nas za dużo powiedziało - stwierdziła. Zaschło jej w gardle, dlatego też głos był nieco zachrypnięty. Przełknęła ślinę, spoglądając na niego.
    - Jack, gdybyś miał mnie skrzywdzić, pewnie zrobiłbyś to już dawno temu. Zabawił się i zostawił, a jednak tego nie zrobiłeś - powiedziała, wstając z krzesła. Położyła się delikatnie koło niego, uważając żeby przypadkiem nie sprawić mu jeszcze większego bólu.
    - Nie mogę Cię do niczego namawiać, ale wiem, że Ty też jakieś uczucia masz. I boisz się ich cholernie - powiedziała cicho, układając głowę tuż koło jego.
    - Nie potrafię z Ciebie zrezygnować, wiesz?

    OdpowiedzUsuń
  120. - Wiem, jakie masz nawyki. Lubisz się bawić. Jesteś takim Piotrusiem Panem, który boi się dorosnąć i stawić czoła odpowiedzialności. Boisz się uczuć, a one nie są takie złe - powiedziała, przymykając na moment oczy. Wysłuchała go, jak mówi o jakimś porządnym chłopaku, który będzie jej wart.
    - Pieprzenie. To samo mogłabym powiedzieć Tobie, znajdź sobie dziewczynę, która Cię zmieni. Zrobiłbyś to? Wytrzymałbyś, widząc mnie z kimś innym?- zapytała, choć doskonale znała odpowiedź. Oboje byli na tyle egoistyczni, że chcieli siebie, nikogo innego. Dlatego też tak skakali z kwiatka na kwiatek, szukając czegoś, co zastąpi im swoje towarzystwo, ale zawsze wracali do siebie, lądowali w swoich ramionach.
    - Nie chcę sobie układać życia z kimś porządnym. Byłoby za nudno - stwierdziła, nieco rozbawiona.
    Każdy wiedział, że nagły wyjazd do Francji z czymś się wiązał, ale nikt do teraz nie poznał prawdy, nikt się nie domyślił oprócz Jacksona. Westchnęła cicho, myślami wracając do Paryża.
    - Tak. Myślałam, że jak wyjadę, to wszystko się zmieni. Że poczuje to samo, co Ty, że to tylko zabawa i nic więcej. Miałam taką nadzieję. Kiedy pojawił się Oscar, stwierdziłam, że spróbuję, zepchnę myśli na dno i będzie fajnie. Ale to nie było to. Było miło, ale za spokojnie - wyjaśniła.
    - To nie komplikujmy tego, niech to wszystko rozwinie się samo. Jak któreś z nas stwierdzi, że to nie to, to po prostu... Po prostu to skończymy - powiedziała, unosząc głowę nieco w górę.

    OdpowiedzUsuń
  121. [Nie martw się, rozpoczęcie bardzo mi się podoba! <3 Mam nadzieję, że i ja nie zanudziłam. Początkowo myślałam, by chłopcy zaczęli od nieco mniej… ryzykownych wyzwań, ale jak zaczęłam pisać to jakoś tak samo wyszło inaczej. xD]

    Drink — ten pierwszy i kolejny, alkohol coraz to mocniejszy i bardziej oparzający gardło pięknym znieczuleniem, głośna muzyka, której podkręcone basy wypełniały umysł i tętnice w szaleńczym tempie pompujące krew do gnijących organów. Ciało ruszające się do rytmu w tańcu ku zapomnieniu, śmiechy, głosy i okrzyki bawiących się oblepiające świadomość iluzoryczną powłoką odcinającą od codzienności. Wciągnięte kreski i rozszerzone w euforycznym transie źrenice, przyspieszony puls i rozsadzające serce pragnienie.
    Keith nie wiedział, która w tym tygodniu była to impreza, czwarta, szósta, czy może ta już ostatnia. Nigdy nie zastanawiał się zbyt długo nad przyjęciem jakiegokolwiek zaproszenia na domówkę czy całonocny pobyt w nowojorskim klubie, niezależnie od tego, czy miałby znać bawiące się na niej osoby, kochać je bądź nienawidzić, czy od tego, jak miałaby się ona skończyć — upojnym seksem w drogiej pościeli, wyrzuceniem z klubu, przyparciem do drapiącego muru w brutalnym uniesieniu z nieznajomym, wymiotowaniem na ulicy, ucieczką przed policją czy skacowanym porankiem — nie mógłby odmówić. Liczyła się jedynie okazja, by uciec, by zapomnieć, by wypełnić świadomość nieważnymi rozmowami, zatopić się w rytmie muzyki, alkoholu i narkotyków, by na te kilka godzin stać się kimś innym i wolnym, by przeżyć kolejną dobę i udawać, że nieco mniej siebie nienawidzi.
    Tak było i tym razem, gdy pojawił się na imprezie, mimo tego, że dowiedział się o niej zaledwie na kilka godzin przed jej rozpoczęciem. Nie znał zbyt wielu bawiących się na niej ludzi — bogata elita Nowego Jorku, rozpieszczone dzieciaki, potomkowie szanowanych prawników, lekarzy i biznesmenów, wszyscy tak samo piękni i tak samo zepsuci. W alkoholowych rzekach ich imiona i twarze zlewały się w szczerzącą białe zęby mgłę, nieistotną, straszną i odpychającą, ale czy istniało lepsze środowisko, by wtopić się w tłum, by udawać, grać i wirować w ostatnim tańcu ku upadkowi?
    Początkowo Keith myślał, że podczas imprezy otoczy się nieznajomymi, szybko jednak jego uwagę zwróciła doskonale znana mu twarz. Jackson Howard. Ilekroć razem pojawiali się w jakimś miejscu, nigdy nie kończyli inaczej, niż prześcigając się w tym, który z nich pochłonie większe ilości alkoholu. Chłopak nie miał zahamowań, pragnął więcej, mocniej i trudniej, podobnie jak Keith, chcąc zachłysnąć się destrukcyjnymi wrażeniami. Przy nim Reinhart nie musiał się pilnować, wyzywająco patrzył mu w oczy, rzucał przekraczające bariery wyzwania i z równie wielką przyjemnością wykonywał te postawione mu przez Jacksona. Z każdą imprezą posuwali się coraz dalej i dalej, w szaleńczej pogoni ku adrenalinie, byleby tylko poczuć więcej i odurzyć się chwilową euforią. I czasem Keith miał nadzieję, że kolejnym wyzwaniem przesadzi, naruszy ostateczną granicę, zniszczy się i zakończy swoje marne życie. Czasem, tylko czasem.
    Kiedy impreza zmierzała ku końcowi, alkohol już mocno szumiał mu w głowie, choć — biorąc pod uwagę ilości, które Keith wypił — czuł się o wiele bardziej trzeźwy, niż powinien. Być może za sprawą kokainowych kresek, które jakiś czas temu wciągnął… Miał wrażenie, że tętnice rozsadza mu euforia, że serce nie chce się go słuchać, a splątane alkoholem myśli pędzą gdzieś w nieuchwytnym szale. Wspaniale tak, nie myśleć, nie dusić się strachem i obrzydzeniem, zapomnieć i być, nikim w wielkim mieście a jakby kimś, ulotnym i mogącym wszystko.
    — Ja nigdy nie mam dość, Jackson. – Keith uśmiechnął się, odsłaniając zęby, po czym na wzór Howarda odprowadził wzrokiem mijającą ich dziewczynę. Wydawała się niezwykle znajoma, bo czy to nie jej ojciec rzucił Keithowi w twarz dolarami na tych wyjątkowo miękkich, tylnych siedzeniach luksusowego samochodu? — Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pociągnął za sobą chłopaka na ulice miasta, pozwalając, by chłodne nocne powietrze owiało ich twarze. Nowy Jork jak zawsze nie spał, oślepiał tysiącami świateł i błyszczącymi neonami. Keith wskoczył na niski murek przy chodniku i zachwiał się, przez płynący mu w żyłach alkohol ledwo łapiąc równowagę. Przeszedł tak kilka kroków, rozkładając ręce, jakby dla balansu. Szybko jednak się tym znudził, więc zeskoczył na ziemię tuż przed Jacksona. Obok nich przejechał samochód, gdzieś w oddali zawyła syrena alarmu. Keith wskazał dłonią na ulicę, wzdłuż której szli.
      — Wyzywam cię, byś jak najdłużej wytrzymał i nie zszedł z drogi nadjeżdżającemu kierowcy. Chyba że się boisz, Jackson. – Keith przywołał na usta cwany uśmiech. — Może potrzebujesz czegoś na odwagę, a może dam ci przykład jak to zrobić? – Tym samym Keith cofnął się kilka kroków, by znaleźć się pośrodku pasa dla zmierzających w ich stronę samochodów.

      Keith

      Usuń
  122. Być może ktoś wspominał coś komuś o tym, że w jednej z łazienek jest niedziałający zamek, Elizabeth oprócz tego, że zaczynała podejrzewać to za bardzo prawdopodobne, bo to wyjaśniałoby dlaczego tamta łazienka była aż tak oblegana przez napalonych nastolatków, to dodatkowo miała nieodparte wrażenie, że w jej głowie zaczęło coś na ten temat świtać, ale właśnie wychodziły z niej skutki niesłuchania innych i skupiania się na porządnej porcji alkoholu, której jeszcze w siebie nie wlała. Teraz jednak nie miało to najmniejszego znaczenia, bo całkiem bezmyślnie zdążyła zamknąć ich tutaj na dobre, przy okazji chyba do reszty rozprawiając się z zamkiem, który nie odpuścił nawet pod wpływem chaotycznego kręcenia kluczem na prawo i lewo oraz ciągnięcia za klamkę. Izzie westchnęła głośno z bezradności, najwidoczniej godząc się ze swoją porażką, chociaż zanim zawiesiła wzrok na swoim towarzyszu niedoli, który właśnie oddał w jej ręce butelkę wódki, którą tu ze sobą zabrała, wywróciła oczami na jego komentarz. On przyglądał się jej, ona kątem oka jemu i wyglądali przy tym dosyć podejrzliwie, ale najwidoczniej coś podobnego kręciło się po ich głowach, tylko byli czymś zbyt zamroczeni, by dojść do tego, skąd właściwie się kojarzą.
    — Wierz mi, z całej tej imprezy nie mogłeś trafić lepiej i mam nadzieję, że mogę to samo powiedzieć o tobie — skomentowała jedynie, opierając się plecami o drzwi i uniosła brew, gdy jej spojrzenie spotkało się z jego oczami. Też nie chciała zostać na tej imprezie, w dodatku siedząc w łazience z kończącą się wódką oraz marną resztką drinka, którego pod wpływem chwili postanowiła skończyć, ale stało się. — Pani mądralińska, ale możesz mówić mi Izzie — odpowiedziała nieco zaczepnie, układając usta w zupełnie niewinnym uśmiechu i wzruszyła ramionami, częstując się papierosem, który jej podsunął, a którego ona od razu wsunęła między wargi i zaciągnęła się mocno. Jego imię też jej coś mówiło, ale to w sumie nie było aż takie niespotykane imię, by robić z tego jakąś wielką sprawę. Odepchnęła się od drzwi, wypuszczając dym z ust i pokręciła się po jasnej łazience, rozglądając się dookoła. Było sporo szafek, zawsze mogli z nudów w nich poszperać.
    — Więc, Jackson, zgaduję, że nie jesteś tutaj z grupą swoich wspaniałych przyjaciół, którzy postanowią cię poszukać? — zapytała, mając wrażenie, że ktoś taki właśnie by im się przydał, bo dudniąca muzyka i prawie padnięte towarzystwo niewiele im pomoże. — Bo pewnie wtedy dzieliłbyś się tymi dobrociami z nimi — zgadywała dalej i absolutnie nie nawiązywała do tego papierosa, którym jeszcze raz zaciągnęła się porządnie, a dopiero po tym z gracją i uśmiechem oddała go Jacksonowi, a raczej do tego, co zdążyła zauważyć trochę wcześniej. Przytknęła butelkę do ust, napiła się trochę i od razu poczuła, że to wcale nie był taki dobry pomysł, bo alkohol obrzydliwie palił, ale wiedziała, że zaraz się przyzwyczai, więc wcisnęła ją ponownie w ręce chłopaka. Tu i tak nie było nic lepszego do roboty, mogli więc się upić, a rano pewnie ktoś ich wreszcie znajdzie.

    Izzie

    OdpowiedzUsuń
  123. Prychnela z rozbawieniem, słysząc jego odpowiedź. Była świadoma tego, że Jackson właśnie tak by postąpił, nie umiałby wytrzymać widoku Octavii z innym facetem. Ona sama nie potrafiła wyobrazić sobie Jacksona w towarzystwie innej dziewczyny i znając ją, pewnie postąpiłaby tak samo.
    Niejeden patrząc na nich z boku uznałby, że ta relacja jest dla obojga bardzo destrukcyjna i prowadząca do nikąd. Pełno niewypowiedzianych słów, masa dwuznacznych gestów i tylko kiedy byli sam na sam, pozwalali sobie na jakiekolwiek czułości.
    - Wątpię, dałam mu chyba wystarczająco do zrozumienia, że to tylko wakacyjny romans. No i, jakby nie patrzeć, z Paryża też zwiałam, zanim z jego strony mogło dojść do poważniejszych uczuć - powiedziała. Rozdział z Oscarem był już dawno zamknięty, był historią. Nie było już do czego wracać.
    Octavia tak naprawdę nie chciała usłyszeć ze strony Jacksona żadnych słów. Nie teraz, kiedy tak naprawdę nie był ich pewien. Dała mu czas, to on miał podjąć decyzję, co się z nimi stanie. Ona była otwarta na wszystko, nawet jeśli miałoby ja to po raz kolejny zranić.
    Uśmiechnęła się delikatnie, gdy usłyszała jego słowa. Po tych wszystkich kłótniach i wyrzucaniu sobie wszystkiego, co najgorsze, miło było usłyszeć coś takiego. Wiedziała, że nie miał dobrego przykładu z domu, jak może wyglądać prawdziwy związek. Gdyby tylko chciał, Octavia mogłaby mu wszystko pokazać.
    Chciała również coś powiedzieć, jednak drzwi do sali otworzyły się z impetem. Spojrzała zdziwiona na Roberta Howarda, który z niezadowoleniem przyglądał się swojemu synowi. Z uwagą słuchała całej tej rozmowy, pełnej złości i nienawiści obydwu mężczyzn. Czuła się, jakby nagle znalazła się w epicentrum huraganu, który z każdą sekunda przybiera na sile. Widziała niezadowolenie w oczach Roberts, może też cień rozczarowania.
    - Jack - powiedziała, próbując zwrócić na siebie uwagę chłopaka. Przecież nie był głupi, zapewne wiedział, że narkotyki to nie alkohol, nie wyparowują tak szybko.
    - Twój ojciec ma rację, to było cholernie nieodpowiedzialne. Ale też nie musiało to być aż tak dobitnie powiedziane, panie Howard - rzuciła w stronę mężczyzny.
    Wstała z łóżka, stając twarzą w twarz z Robertem
    - Powinien się pan cieszyć, że nic poważnego mu się nie stało, że pana syn żyje - rzuciła w jego stronę.
    dramy są supi ❤️

    OdpowiedzUsuń
  124. Uniosła w górę jedna brew, mocno zdziwiona informacją, że Jackson cały ostatni tydzień praktycznie przebalował. Bała się o niego, bywał bardzo lekkomyślny i nie zastanawiał się nad konsekwencjami. Spojrzała na starszego Howarda, widząc jego zdenerwowaniem jednak, był to nieco inny rodzaj rozzłoszczenia, gdzieś tam jeszcze dojrzała, że on się po prostu martwił o Jacksona. Cóż, ich rodzinne relację były bardzo toksyczne, w ogóle nie potrafili ze sobą rozmawiać. Rzucali jedynie w siebie wściekłymi spojrzeniami.
    - Jack - zgromiła go wręcz wzrokiem, kiedy powiedział, że rodzice byliby zadowoleni, gdyby nagle go zabrakło. To było najgłupsze, co mógł powiedzieć.
    Kiwnęła jedynie głową, zgadzając się na późniejszą rozmowę z Robertem Howardem. Mogła ona dotyczyć wszystkiego, Octavia tak naprawdę nie wiedziała, czego może się spodziewać.
    - Jesteś uparty jak osioł, Howard. Czemu nie porozmawiacie na spokojnie? Przecież to widać, że się zmartwił - powiedziała, spoglądając na Jacksona. Usiadła na łóżku, nie spuszczając z niego wzroku. Nie wiedzieć czemu, ale przez myśl przebiegła jej myśl, że Robert Howard chce wysłać swojego syna na jakiś odwyk. Prawdę mówiąc, tydzień w ciągu to i tak dużo jak na Jacksona, Octavię również zmartwiła ta myśl, że chłopak nie znał umiaru. - Musisz z tym skończyć, obiecaj mi - powiedziała, przesuwając lekko palcami po jego dłoni. - Bo naprawdę, wpędzi Cię to kiedyś do grobu - dodała. Musnęła delikatnie ustami jego rękę, zastanawiając się też, czego mógł chcieć od niej ojciec Jacksona. Chwilę potem zeszła ze swojego miejsca. - Pójdę z nim porozmawiać, Jack. A ty masz się uspokoić - powiedziała, grożąc mu przy tym palcem, niczym małemu dziecku. Ruszyła do drzwi, wychodząc z sali na korytarz. Rozejrzała się na boki, w oddali zauważając sylwetkę mężczyzny. Ruszyła w jego stronę, już po chwili stając tuż przed nim.
    - Jeśli mam poprosić tatę o pomoc, to nie ma problemu. Zapewne da się jakoś to wszystko wyciszyć - zapewniła.

    OdpowiedzUsuń
  125. — Oj, czekaj, czekaj, Howard, ja z chęcią ci się odwdzięczę i stanę za tobą w tym ważnym dniu... — zaczął, ale reszta jego wypowiedzi zniknęła w głośnym rechocie. — Może znajdzie się jakaś piękna niewiasta, która w końcu zdoła cię usidlić.
    Porwał szklankę z alkoholem, ale w momencie, jak chłopak napomknął coś, co w jego słowniku mogło znaczyć tylko bardzo nieudolną próbę przeprosiń, zaksztusił się wódką. Sięgnął po butelkę z szampanem, by upić łyk, i posłał przyjacielowi mordercze spojrzenie, bo przecież omal go właśnie nie utopił. Trochę go to wyznanie rozczuliło i pewnie bardziej by je docenił, gdyby wódka omal nie wyszła mu nosem.
    — Daj spokój, nie jesteśmy razem, ani nic z tych rzeczy. W sensie... No, jak mówiłem, to trochę popierdolona sprawa. Chociaż mógłbym być zły, gdyby nie było jej dobrze... Spisałeś się, Jackson? — zapytał, udając powagę.
    Kim Seojun nie posiadał moralności, a dobre wychowanie trzymał zamknięte w małej szafce przy łóżku, które wyciął i z którego korzystał tylko wtedy, gdy był zmuszony pojawić się na spotkaniu biznesowym lub rodzinnym. W pozostałych przypadkach był odartym z godności i zahamowań dupkiem bez granic. Całe szczęście, że Jackson dorównywał mu w tym kroku.
    Nie minęło piętnaście minut, a wspomniany przez nich Steven z całą klubową bandą, a też z kilkoma nowymi przyjaciółkami z klubu znaleźli się w lofcie. Parę osób wykonało kilka telefonów, a mieszkanie zapełniło się po brzegi spragnioną dobrej zabawy młodzieżą. Wpadło nawet trochę znanych z pierwszych stron gazet twarzy.

    OdpowiedzUsuń
  126. Może i nie musiał spłacać długów wobec Jacksona... czy raczej jego nieświadomych rodziców, ale gdy w końcu jego parszywy los odrobinę się odmienił, poczuł taką potrzebę. Odpłacić choć odrobinę wiernemu przyjacielowi, by kolejne lata ich relacji przebiegały tak dobrze jak te poprzednie. Może też była w tym cicha potrzeba pochwalenia się tym, że w końcu jego wielkie marzenia, przy których tak uparcie trwał, zaczęły przynosić pierwsze zyski.
    Na wieść o jego blondyneczce Vincent odrobine bardziej skupił sie na słowach przyjaciela, wczęsniej biorąc je bardziej za narzekanie do samego siebie odnośnie treści pojawiających się w jego telefonie. Jego komórka wciąż leżała w sypialni, bo przecież nic ważnego nie mogło się dziać o tak wczesnej godzinie. Nie korzystał natrętnie z telefonu, ale zdawał sobie doskonale sprawę z tego, jak potęznym nażedziem są social media i jak duża moc miała obecnie każda plotka. Szczególnie w jego karierze.
    — Moją blondyneczkę? — Zerknął na moment na ekran telefonu i przewrócił oczami poirytowany. — To nie tak, że w tym budynku mieszka prawie trzysta osób... — Może i blondynka akurat była jego gościem, ale taki poziom uwagi na swoją osobę chyba zaczynał powoli mu doskwierać. — To... nie tak jak myślisz. — Wytłumaczył się w końcu nieco bardziej Jacksonowi, bo skoro i tak pół Nowego Yorku miało coś sobie o nim pomyśleć, to może nadszedł w końcu czas by przynajmniej przyjacielowi rozjaśnił odrobinę sytuację. Może był też czas by przejść do kolejnej fazy wielkiego planu?
    Otworzył usta by zacząć swój potok tłumaczeń... ale przypomniał sobie szybko dwie rzeczy. Jak irracjonalnie brzmiała prawda i... że jego przyjaciel wciaż był dość pijany.
    — ...Wziąłbyś to może na siebie? — Powiedział nagle, nawet samemu będąc w delikantym szoku, że to zdanie wypadło z jego ust, choć myślami był w zupełnie innym miejscu. Jednak... miało to odrobinę sensu. Jackson nie przejmował się swoją renomą, a blondynka przecież szkaradna nie była. Publice przecież i ta k nie zależało na prawdzie, a na sensacji. Można było ją szybko ukrócić.

    Vini

    OdpowiedzUsuń
  127. Jackson nie potrafił rozmawiać z rodzicami, dlatego od razu zakładał, że Octavia idzie na marne, aby zobaczyć się z jego ojcem. Ona jednak widziała coś innego, coś, czego Jackson nie zauważał, albo nie chciał zauważyć. Robert Howard naprawdę się martwił i mocno wstrząsnęło nim to, że jego jedyny syn miał wypadek.
    Usiadła na krześle, które wskazał mężczyzna, spoglądając na niego z uwagą. Mimo tego, że czasami wydawał się nazbyt surowy i wycofany w relacji ze swoim synem, lubiła go o wiele bardziej niż jego żonę. Nie rozumiała jednak tego, czemu cała trójka tak się traktuje. Oczywiście, w małżeństwie jej rodziców również zdarzały się różne kryzysy, ale nigdy nie można było im odmówić, że mają gdzieś swoje dzieci. Przełknęła ślinę, spoglądając na wyniki badań. Nie znała się za bardzo na tych wszystkich parametrach, ale po słowach Roberta odniosła wrażenie, że jest źle. Że jeśli Jack nadal będzie tak żył, to w końcu skończy się to źle. Przekraczanie granic było dla niego czymś normalnym. Adrenalina dawała mu świadomość, że dopiero gdy robił coś niebezpiecznego, to znaczy że żył.
    Przeczesała ręką włosy, uważnie słuchając słów mężczyzny. Owszem, nie mógł zrzucić na jej barki odpowiedzialności, ale prawda była taka, że tylko Octavia miała jakaś możliwość wpłynięcia na różne decyzje młodego Howarda.
    - Porozmawiam z nim, proszę się nie martwić - powiedziała, posyłając Robertowi uśmiech, w duchu mając nadzieję, że jakoś uda jej się dotrzeć do Jacksona. - Ten mój rozsądek czasami go denerwuje - przyznała. Ona o Jackson byli zupełnie różni, ale jednak w jakiś dziwny sposób się dopełniali. Gdy jedno robiło coś głupiego, drugie było w pobliżu, gdyby trzeba było pomoc. Porozmawiała jeszcze chwilę z Robertem, po czym wróciła do sali, trzymając w rękach kartkę z wynikami, którą wcześniej zgniótł Jackson.
    - Twój ojciec się martwi, Jack. Nie dziwię się, widziałeś to? Spojrzałeś na wyniki? - zapytała, pokazując mu kartkę. Podeszła do łóżka, próbując zachować spokój, choć wiedziała, że chłopak może się zezłościć w sumie na wszystko. Na to, że Octavia zgodnie stwierdziła z jego ojcem, że przesądza. Na to, że teraz może zacząć prawić mu morały. - Wiem, co zaraz powiesz. Że umiesz o siebie zadbać i wiesz co robisz. Ale musisz przestać, albo chociaż trochę przystopować - powiedziała, spoglądając na niego.

    OdpowiedzUsuń
  128. - Jesteś niemożliwy - stwierdziła, kręcąc głową z niedowierzaniem l. Chyba musiałaby przyciągnąć tutaj tabuny lekarzy, żeby przekonali go, że wyniki nie są najlepsze. Jackson był, jaki był, wiedziała, że większość rzeczy ma gdzieś. Ciężko było go namówić do zmiany decyzji, a co dopiero przemówić w jakikolwiek sposób do rozsądku. Octavia na chwilę obecną się poddała, widząc jego upartość. Nie miała zamiaru się kłócić i próbować go przegadać, bo wiedziała, że była na przegranej pozycji. Jedyne, co jej zostało, to pilnować go, żeby przypadkiem nie zrobił sobie jakiejś krzywdy.
    Kiedy wspomniał o wypisaniu się że szpitala, w pierwszej chwili chciała zaprotestować, ale potem do głowy przyszła jej myśl, że Jackson i tak prędzej czy później to zrobi, wolała więc przystać na jego propozycję i się zgodzić, bo nic innego jej nie zostało.
    - Dobrze, niech Ci będzie. Ale w tym czasie masz wypocząć. Zero głupich pomysłów - powiedziała, przyglądając mu się uważnie.
    - Ale wrócimy do Nowego Jorku, na wszelki wypadek. Nie widzi mi się jeździć z Hamptons do centrum - powiedziała, podchodząc do niego. Nachyliła sie, delikatnie muskając ustami jego policzek.
    - Tak z ciekawości, czemu byłam zapisana jako jedna z osób, jakby coś ci się stało? - zapytała, uśmiechając się delikatnie. Nie mogła powiedzieć, że nie poczuła się w jakiś sposób tym doceniona. Mógł wpisać każdego, a jednak wybrał ją.
    - Zadzwonię do taty i poproszę, żeby przygotowali apartament. Chcesz podjechać do siebie po jakieś rzeczy, czy sama mam po nie pojechać? - zapytała.

    OdpowiedzUsuń
  129. Nie rozumiała, jak może sobie z tego żartować, ale zdarzyła już się przyzwyczaić do dziwnego humoru Jacksona. Nigdy nie było wiadomo, czy coś go rozbawi czy zezłości, a tutaj ewidentnie wypadek był świetna opcja do pośmiania się, ale tylko dla niego. Octavia ten żart skwitowała jedynie westchnieniem.
    - Przynajmniej tyle z tego dobrego. Będziesz siedział na kanapie i się nudził - powiedziała, posyłając mu przy tym wredny uśmiech. Wiedziała, że to już nie będzie dla niego takie zabawne.
    - Albo nadrobisz cały tydzień, kiedy nie było cię na uczelni - dodała po chwili. I mówiła to ona, która też opuściła sporo zajęć w ostatnim czasie. Uśmiechnęła się jedynie delikatnie, w odpowiedzi na jego podziękowania. Też wiedziała, że dobrze zrobiła, biorąc ze sobą jego kluczyki. W tamtym momencie zrobiłby największy błąd, wsiadając za kierownicę i podejrzewała, że tutaj nawet nie pomógłby jej ojciec i jego prawnicy.
    - Czy możesz... Nie możesz - westchnęła, widząc jak Jackson pozbywa się wenflonu. Aparatura zaczęła piszczeć i wariować, a Octavia w spokoju czekała na pielęgniarkę, która zjawiła się po chwili, zaniepokojona tym, co mogło się stać. Blanchard nie pochwalała pomysłu Howarda, przecież mógł poprosić, żeby poszła do lekarza i poprosiła o jego wypis.
    - Oboje wiemy, że to nie najlepszy pomysł - rzuciła, spoglądając na pielęgniarkę. - Niech pani tak na mnie nie patrzy, w tej sprawie to ja nie mam za dużo do gadania. Jedynie mogę obiecać, że się nim zajmę - rzuciła spojrzenie Jacksonowi. Tak, to będą cholernie trudne dni.
    - Proszę go wypisać, za chwilę przyjdę po wszystkie papiery - powiedziała, podchodząc do chłopaka. Spojrzała na niego uważnie, kręcąc głową na boki. Boże, czemu on był taki uparty. - Załóż bluzę, bo raczej nie dasz rady ubrać koszulki - powiedziała, podając mu ubranie. Pielęgniarka nie skomentowała ani słowem jego pomysłu, zaczęła jedynie odłączać cała aparaturę.
    - Powinieneś posłuchać swojej dziewczyny, młodzieńcze, wypisanie się, to nie najlepszy pomysł - rzuciła, kierując się w stronę drzwi.

    OdpowiedzUsuń
  130. Wiedziała, że zupełnie nie jest mu to na rękę, że myśl siedzenia przez cały tydzień w domu mu się nie uśmiecha. Octavia za to była całkiem zadowolona, bo będzie miała na niego oko. Co prawda, miała mocno napięty grafik na cały tydzień, ale wiedziała, że nawet to jej nie przeszkodzi, by doprowadzić Jacksona do zdrowia.
    — Nie musiszbyć już aż tak ironiczny — zaśmiała się, zapinając mu powoli bluzę. Robiła to wszystko powoli, żeby jak najmniej Jackson wszystko odczuł, ale mogła podejrzewać, że nie jest tak łatwo nie reagować gdy boli cię całe ciało. Pocałowała go delikatnie, po czym rzuciła mu spojrzenie, kiedy wspomniał, że będzie musiała się nim dokładnie zająć
    — Czy Ty sugerujesz, że mam być Twoją pielęgniarką? Mam zapytać, czy pożyczą mi fartuch? Jest taki seksowny — zaśmiała się, odsuwając się od niego. Nie odeszła jednak, zauważywszy, jak jego mina nagle spoważniała. Na początku nawet nie zwróciła uwagi na słowa, które wypowiedziała pielęgniarka. Po prostu je zlekceważyła. Zamyśliła się, oplatając szyję Jacksona swoimi rękami. Cóż, chyba oboje właśnie zostali wpakowani w związek przez panią pielęgniarkę.
    — Czy to jest właśnie ten moment, kiedy prosisz mnie żebym została Twoją dziewczyną? — odpowiedziała pytaniem na pytanie, spoglądając na niego z góry. Uniosła w górę jedną brew, próbując powstrzymać uśmiech, który cisnął jej się na usta. Owszem, droczyła się, ale nie mogła się powstrzymać, by tego nie zrobić.
    — Po dłuższym przemyśleniu wszystkich za i przeciw, mogę powiedzieć, że możesz mnie nazywać swoją — odpowiedziała w końcu, pomagając mu wstać. Uśmiechnęła się, parząc na Jacksona. — Gotowy? Mamy trochę drogi do przejechania — powiedziała, chwytając go za dłoń.

    OdpowiedzUsuń
  131. Musiała przyznać, okoliczności były wręcz niecodzienne. Czy Jackson oby na pewno nie uderzył się zbyt mocno w głowę? Nadal nie mogła w to wszytsko uwierzyć, było to dla niej sporym zaskoczeniem. Po tych wszystkich miesiącach, gdzie jakby szukali siebie, w końcu się odnaleźli. Bylo to dla Octavii bardzo niecodzienne.
    — Owszem, okoliczności są niecodzienne. Zapadną mi długo w pamięci — zaśmiała się. — Czemu to zawsze musi tak wyglądać? Jak w taniej telenoweli, Ty miałeś wypadek, ja prawie zeszłam na zawał jak się o tym dowiedziałam, a koniec końców jesteśmy razem — powiedziała rozbawiona, kręcąc głową na boki.
    — Muszę Cię zmartwić. Jesteś obolały, więc podejrzewam, że przez pewien czas będziesz musiał żyć we wstrzemięźliwości — złośliwy uśmiech wkradł się na twarz Octavii. Wiedziała, że na pewno bardzo chętnie zobaczyłby ją w stroju pielęgniarki. Podąrzyła spojrzeniem za wzrokiem Jacksona, po czym odchrząknęła, skupiając swoją uwagę na Robercie. Widać było, że nie był zadowolony z decyzji syna. Nic nie powiedziała, jedynie wzruszyła ramionami, podążając za Jacksonem.
    — Zadzwonię — zdążyła jedynie powiedzieć, chcąc tym samym uspokoić mężczyznę. Wiedział dobrze, że będzie w dobrych rękach, że Octavia zajmie się nim lepiej niż Jackson miałby być pozostawiony sam sobie. Ruszyła powoli w stronę wyjścia, kiedy odebrali wszystkie potrzebne papiery. Lista leków była całkiem spora, jednak ani trochę jej to nie zdziwiło. Będąc na dworze, wyciągnęła telefon, wybierając numer do swojego ojca. Kiedy tylko zaczynała rozmawiać z ojcem, dało się u obojga wyczuć lekki, francuski akcent. Rozmowa potoczyła się sprawnie, jednak Jack Blanchard wypytał o wszystko, jak to miał w zwyczaju. Na sam koniec powiedział, że apartament jest gotowy, i mogą tam zostać jak długo chcą. Octavia wiedziała, że pewnie za niedługo zadzwoni jej matka, która chyba aż za bardzo przejęła się całą sprawą.
    — Gotowy? — zapytała, podchodząc do swojego samochodu.

    OdpowiedzUsuń
  132. Odpaliła samochód, powoli włączając się do ruchu. W przeciwieństwie do niego, Octavia jeździła dość ostrożnie, nie mając w zwyczaju łamać przepisów i tym samym dostawać mandatów. Starała się jechać jak najbezpieczniej, wiedząc, że każdy uskok czy dziura, której nie udało jej się ominąć sprawia Jacksonowi ból. Skupiła się na drodze, co jakiś czas zerkając na nawigację, która informowała o korkach czy też robotach drogowych. Widziała, jak wyciąga zepsuty telefon. Cóż, zdziwiłaby się, gdyby iphone w ogóle nie ucierpiał po tym wypadku.
    — Motocykl teraz, to najmniej ważna sprawa, Jack. Ciebie trzeba poskladać a nie maszynę — powiedziała. Widziała zdjęcia i filmik, jak dla niej to z motoru już nic nie było, jedynie gdzie się nadawał to na złom. Wiedziała też, że za niedlugo Howard kupi sobie nową zabawkę, bo nie mógłby wytrzymać bez motocykla. Na jego pytanie kiwnęła jedynie głową.
    — Coś już było. Ktoś też nagrał filmik, który chyba zobaczyłam jako jedna z pierwszych. Wyglądało to nieciekawie — powiedziała. Filmik wykasowała zaraz po tym, jak go dostała, bo nie chciała go oglądać ponownie. Wiedziała, że krążył po internecie, było sporo komentarzy pod nim i spekulacji, czy Howard wyszedł z wypadku obronną ręką, czy stalo mu się coś poważnego.
    — Jechałeś bardzo szybko, ale to ten samochód zepchnął Cię na pobocze. Szczęście, że to nie Twoja wina i da się to wszystko naprostować. Facet zostanie pociągnięty do odpowiedzialności, bo wyprzedzałeś w dozwolonym miejscu, on nie zachował zbytniej uwagi. Dostaniesz ładne odszkodowanie — powiedziała, spoglądając w jego stronę.
    — Mogło się to skończyć o wiele gorzej. Masz niebywałe szczęście, Jack, że skończyło się na potłuczeniach — dodała, spoglądając w lusterko. Wyprzedziła samochód przed sobą, który według niej jechał zbyt wolno. Jakby nie patrzeć, chciała znaleźć się w Nowym Jorku jak najszybciej.

    OdpowiedzUsuń
  133. — Mam tylko małą nadzieję, że to Cię trochę czegoś nauczy — powiedziala. Wiedziała, jakie miał podejście i jak to ryzyko bardzo się dla niego liczyło. Jak bardzo lubiał przekraczać granicę, wymagając od siebie więcej. Podejrzewała, że nie wiedziała o połowie głupich rzeczy, które zrobił, byleby poczuć trochę adrenaliny krążącej w żyłach. Miał chore uzależnienie od tego, czego Octavia nie rozumiała. Mimo, iż bardzo jej to czasami przeszkadzało, nigdy nie próbowała go odwieść od pomysłów. Wychodziła z założenia, że może kiedyś nauczy się na tej swojej głupocie, że nie warto się narażać na różne niebezpieczeństwa. Może kiedyś nastąpi dzień, gdy Jackson Howard dorośnie i nieco spoważnieje. Na razie cieszyła się, że przed nim tydzień, albo i nawet więcej, kiedy będzie dochodził do siebie. Potłuczone żebra i poobdzierane ciało musiało dostać chwili odpoczynku, aby się zregenerować.
    — No właśnie, dobrze, że nic więcej się nie stało — przytaknęła na jego słowa. Zmieniła bieg, po czym usadowiła się nieco wygodniej w fotelu. Nadal była nieco spięta i przestraszona tym wszystkim. Spojrzała na Jacksona, który nagle przerwał swoją wypowiedź. Zaciekawiło ją to, o co chciał zapytać, a nagle przerwał. Przez chwilę trwała w ciszy, aż w końcu ją przerwała.
    — W sumie nie ważne co ? — zapytała, spoglądając na niego kątem oka. — Nie powiem, zaciekawiłeś mnie tą przerwaną myślą. Dokończ, jestem ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
  134. Oczywiście, że wiedziała o powrocie Gabriela. Kurwa, jak ona dobrze o tym wiedziała. Aż spięła się na sam dźwięk jego imienia. Wydawało jej się, że sprawa z Gabrielem została zamknięta w momencie, kiedy wyjechał i zostawił ją praktycznie bez słowa z dnia na dzień. To chyba wtedy też był te moment, kiedy znajomość jej i Jacksona przybrała inny wymiar, choć nie była tego w stu procentach pewna. Jakoś nie pamiętała za dużo z tamtego okresu, bo dość mocno rozpaczała po młodym Salvatore, topiąc smutki w alkoholu i czasami dragach. Wtedy też właśnie koło niej pojawił się Jack, jakby chcąc ją wyciągnąć z tego bagna w którym się znalazła.
    Zacisnęła nieco mocniej ręce na kierownicy, nie patrząc na niego. Wstydziła się i wyrzucała sobie, jak się zachowała, ale też z drugiej strony tłumaczyła sobie, że wówczas nie byli z Jacksonem parą. Przełknęła ślinę, dodając nieco mocniej gazu.
    — Wiem, że wrócił — odchrząknęła, patrząc nadal przed siebie. Dało się wyczuć, jak bardzo zmieniły się jej emocje. Ona sama cholernie bała się tego, czy Jackson o wszystkim wie. Cóź, to on podjął decyzję zaczynając ten temat, choć był on dla Octavii niewygodny. Mimo wszystko, nie chciała też oszukiwać chłopaka i nie chciała też, żeby wszystkiego dowiedział się od Plotkary, bo była pewna, że ktoś jej doniósł, co mogło się dziać za zamkniętymi drzwimi, które prowadziły do sypialni Gabriela.
    — Między nami było dużo emocji i straciłam na tej relacji rok. Dalam mu się sobą zabawić i byłam tą trzecią. Byłam jedynie ładnym obrazkiem, którym tuszował wszystkie swoje kłamstwa — powiedziała, chodź wówczas tego nie zauważała. Kochała Gabriela, tego nie mogła przed nikim ukrywać.
    — Wtedy na tym cholernym bankiecie... Jack, jakbym powiedziała, żebyś nie był zły, wyszłabym na okropną egoistkę. Przespałam się z nim na tym bankiecie — wyrzuciła z siebie. Wiedziała, że to co zrobiła, było głupie, ale wtedy kierował nią impuls, któremu się poddała. Może też trochę alkohol. Spojrzała na niego, czekając na jakąkolwiek reakcję.

    OdpowiedzUsuń
  135. Odetchnęła z widoczną ulgą, kiedy Jackson nie zrobił jej żadnych wyrzutów o to, że przespała się z Gabrielem, choć ona czuła się jak ostatnia kretynka. Żałowała tego, owszem. Czyn ten był dosyć pochopny, jednak w tamtym momencie wydawało jej się to dobrym pomysłem. Jakby chciała sprawdzić samą siebie, czy coś jeszcze do niego czuje. Było miło, ale to nie było to samo co kiedyś, już nie.
    — Nie Jack, już nic do niego nie czuję. I zostaw go w spokoju, trochę jednak przeszedł, ale tylko przez własną głupotę — powiedziała. Octavia taka już była, nawet jeśli ktoś ją skrzywdził, potrafiła wszystko wybaczyć, choć nie zapomnieć. Niektórych krzywd się nie zapomina. Gabriel potraktował ją jak zabawkę, i już na zawsze będzie o tym pamiętać, choć po pewnym czasie złość na niego minęła. Został tylko ból i żal, nic więcej. Przepłakała cały ich związek, a potem, kiedy było już lepiej, ponownie się podniosła, godząc się z nową rzeczywistością.
    — W pewnym sensie, oboje możemy być mu wdzięczni. Bo chyba gdyby nie on, to wszystko by się tak nie potoczyło — dodała po chwili, uświadamiając sobie, że to tak naprawdę przez obopulną znajomość z Salvatore, byli tu i teraz. Spojrzała w końcu na chłopaka, posyłając mu delikatny uśmiech, jakby chciała go również w jakimś stopniu uspokoić. Wiedziała, że Gabe pojawił się w najmniej oczekiwanym momencie i Jackson mógł poczuć zagrożenie i to jeszcze ze strony swojego najlepszego przyjaciela. Ona, będąc na jego miejscu czułaby się dokładnie tak samo.
    — Jack, znasz mnie. Gdyby było zupełnie inaczej, pewnie nie byłoby mnie przy Tobie. Albo może i bym była, ale jako dobra znajoma czy też przyjaciółka, a nie jako dziewczyna — mówiąc ostatnie słowo, wręcz zaśmiała się z radości. Bo nadal nie mogła w to wszystko uwierzyć.
    — Ufasz mi, prawda? — zapytała.

    OdpowiedzUsuń
  136. Dla Octavii to była nieco trudna rozmowa, ale cieszyła się, że przebiegła dość sprawnie i bez żadnych większy komplikacji. Że Jackson wszystko zrozumiał i nie robił wyrzutów.
    — A ja jeszcze raz przepraszam za tamta imprezę i moje zachowanie. Było to bardzo nie na miejscu — powiedziała. Musiała go przeprosić, bo tak naprawdę jeszcze tego nie zrobiła, a jej ostanie zachowanie bardzo jej ciążyło. Czuła się jak ostania kretynka, że wtedy tak na niego naskoczyła i zrobiła mu awanturę o coś, o co nie powinna. Wtedy oboje byli wolni i mogli przecież robić co tylko chcieli.
    Była też w sumie ciekawa, jak Gabriel przyjmie ta wiadomość, co powie. Spodziewała się, że najzwyczajniej w świecie może go rozbawić świadomość, że jego najlepszy kumpel, ten z którym wyrywał dziewczyny, jest w związku, a pewnie bardzo dobrze wiedział jakie podejście do tego tematu ma Jackson.
    — Ciesz się, że jesteś cały obolały, bo gdyby nie to, zaraz pożałował byś tych słów — zaśmiała się, patrząc na chłopaka przez krótki moment.
    Lubiła go właśnie takiego najbardziej. Roześmianego, zabawnego i spokojnego. Tylko jej najczęściej pokazywał te oblicze, które skrywał głęboko w sobie.
    Podróż minęła bez większych komplikacji i niespodzianek, oprócz dużego korku, który prowadził do centrum miasta. W końcu, po prawie dwudziestominutowej batalii wśród innych samochodów Octavia zaparkowała przed apartamentowcem, gdzie mieszkał Jackson. Spojrzała na budynek a następnie na chłopaka.
    — To jak, idziemy? — zapytała, wyciągając kluczyk ze stacyjki samochodu.
    (A ile ja się natrudzilam, żeby to wszystko ładnie wyglądało 😂 a zdjęcie najbardziej mi pasowało xd)

    OdpowiedzUsuń

  137. — Oczywiście, że wiem o tym, że poradziłbym sobie sam — odpowiedziała, kiedy byli już w jego sypialni. Pozwoliła mu aby sam wszedł do garderoby aby zabrać ze sobą rzeczy, a sama rozsiadła siena łóżku, czekając cierpliwie, aż Jackson się spakuje.
    — Jednak, nie robi mi to większej różnicy, a i tak raczej będziesz potrzebować mojej pomocy — zauważyła. Owszem, miała dużo zajęć, które zabierały jej masę czasu, ale wszystko dało się pogodzić. Wyciągnęła telefon, otwierając w nim kalendarz, po którym przebiegła wzrokiem. Dzisiaj jeszcze musiała jeszcze podskoczyć do Atelier, jednak mogła to zrobić zaraz po jego zamknięciu. Przesunęła wzrokiem po zadaniach zaplanowanych na jutrzejszy dzień, gdy jej telefon zawibrował, a na ekranie pokazała się nowa wiadomość od Plotkary. Cóż, zło nigdy nie śpi.
    Dwukrotnie przeczytała tekst, który jej podesłano. Była nieco zdezorientowana, i w sumie nie wiedziała, co ma powiedzieć. Wstała powoli ze swojego miejsca, podchodząc do garderoby, gdzie nadal przebywał Jackson.
    Spotted: Nigdy nie ufaj pomocy domowej! Gdy Ty w najlepsze szepczesz komuś do ucha swoje najskrzętniej skrywane sekrety, ona w tym czasie zmiata Twoje brudy prosto do własnej kieszeni. Jak myślicie, co O powie na to, że jej dobry chłopak przed laty miał szansę na zostanie ojcem? Podobno założył się z kumplami, kto szybciej biednej dziewczynie zrobi dziecko i ją zostawi... Tak słyszałam. Ale czy to prawda? — przeczytała na głos wiadomość, wpatrując się w plecy chłopaka.
    — Kim ona była? — zapytała po dłuższej chwili. Nie mogła się przecież o coś takiego złościć, wszystko przecież działo się kilka lat temu, kiedy jeszcze się nie znali.
    — I czy na pewno usunęła ta ciążę? — dodała po chwili. Jakoś nagle przyszło jej do głowy, że gdzieś po świecie może chodzić jego dziecko.
    Oparła się ramieniem o ścianę, chowając telefon do kieszeni spodni.

    OdpowiedzUsuń
  138. — Jack — ruszyła za nim, gdy ja wyniknął. Przecież nie będą psuć sobie humoru, przez jakaś cholerna plotkę, chociaż musiała przyznać, że ta pieprzona plotkara potrafiła wybrać wręcz idealny moment na wysłanie wiadomości.
    — Okej, nie wracajmy do tego. Było, minęło — ruszyła za nim. Podejrzewała, że chłopak ma mnóstwo tajemnic o których jej nie mówił, które nawet ukrywał przed najbliższymi przyjaciółmi. A może oni wiedzieli, tylko Octavia miała żyć w błogiej nieświadomości, nie wiedząc do czego jest zdolny jej chłopak. Zatrzymała go w końcu, łapiąc za rękę i odwracając w swoją stronę.
    — Posłuchaj mnie uważnie. Nie mam ci niczego za złe, że nie mówisz mi o wielu rzeczach. Każdy ma większe czy mniejsze tajemnice, ja również. Zapominamy o tym, co było kiedyś i zaczynamy od nowa, okej? Jeśli będziesz chciał mi o czymś powiedzieć, śmiało— powiedziała, przysuwając się do niego. Uniosła się lekko na palcach, składając delikatny pocałunek na jego ustach.
    Przecież nie mogła się złościć o coś, co było dla niego przeszłością i do czego nie chciał wracać. Jak wspomniała, było i minęło, teraz był czas, żeby skupić się na tym co jest tu i teraz.
    Po chwili odsunęła się od niego, jednak nie puściła dłoni Howarda. Wydawał się, jak y był już gotowy, dlatego też rzuciła spojrzenie w stronę wyjścia.
    — To jak, jedziemy? Chodź, jakoś już nie chciałabym trafić na któregoś z twoich rodziców — zaśmiała się.

    OdpowiedzUsuń
  139. Jackson znał ja bardzo dobrze, wiedział też pewnie, jakie podejście ma do różnych spraw Octavia. Zawsze próbowała znaleźć jakieś sensowne wytłumaczenie, teraz jednak nie potrafiła. Rozumiała i wiedziała, jaki był. Konsekwencje się dla niego nie liczyły, a jak pojawił się jakiś problem, usuwał go szybko i zapominał, brnąć dalej przez życie.
    - Wiesz dokładnie, że nie pochwalam takiego zachowania, ale jestem świadoma tego, jaka jesteś osobą. Nie będę ci prawić morałów i mówić, że głupio zrobiłeś, bo zapewne o tym wiesz. Co ja mam ci w związku z tym powiedzieć? Cieszę się jedynie, że ta sprawa jest już dawno zamknięta, tylko szkoda, że zachowałeś się jak idiota - powiedziała, wzruszając przy tym ramionami. Octavia mogła sobie jedynie wyobrazić, jak czuła się wspomniana Katie. Z początku była pewnie bardzo zakochana, potem życie uderzyło ja mocno w twarz, ukazując prawdziwa postawę Jacksona Howarda. Szkoda jej było, ale też z drugiej strony czemu nie pomyśleli o zabezpieczeniu? Przecież to nie działa w jedną stronę.
    Ruszyła w stronę swojego apartamentu, oczywiście wjeżdżając w zakorkowana ulice. W Nowym Jorku było to normą. Ślimacze tempo, dźwięk klaksonów i poirytowane twarze ludzi za szybami samochodu. Westchnęła, opierając łokieć o drzwi Mercedesa.
    - Cóż, nie powiem że się ucieszyłam na ta wiadomość, ale z drugiej strony czuję wdzięczność, że mi o wszystkim powiedziałeś, jak to było naprawdę niż miałabym się dowiedzieć od kogoś innego. Teraz już chyba nie będziesz takim dupkiem, co Howard? - zapytała, spoglądając na niego.

    OdpowiedzUsuń


  140. - Zawsze masz jakieś wyjście, Jack. Ja nie mogę podejmować za Ciebie decyzji, ale zawsze mogę dać Ci jakiś powód, żebyś się zastanowił - odpowiedziała, uśmiechając się w jego stronę równie zaczepnie, co on przed chwilą. Och, a jak wiadomo, Octavia miała wiele argumentów, które mogły go przekonać do tego, żeby trochę się uspokoił i przestał kreować się na przysłowiowego dupka.
    Zaśmiała się na wzmiankę o grzecznych chłopcach. Bardzo dobrze wiedział, że jej preferencje co do płci przeciwnej raczej odbiegają norma od jej charakteru. Była spokojna, owszem, ale musiała mieć koło siebie jakaś niespokojna dusze. Wówczas czuła, że oboje się dopełniają.
    - Wręcz uwielbiam - odpowiedziała z ironią, uśmiechając się lekko. Nie licząc Oscara, każdy jej były chłopak był typem niegrzecznego. Ot, uwielbiała właśnie takie charaktery.
    - Jakoś mi to nie przeszkadza. Myślę, że zdołam sobie poradzić z tym Twoim naruszeniem - stwierdziła, również lekko się uśmiechając. Przeszedł ja przyjemny dreszcz, kiedy ręką Jacksona znalazła miejsce na jej udzie.
    - Gdyby mnie teraz widzieli lekarze, pewnie by mnie zabili - mruknęła, wyciągając paczkę papierosów, które podała chłopakowi.
    - Ale wiem, że gdybym Ci ich nie dała, zaczął byś szukać, albo poszedł sobie kupić. Jeden, mój drogi, potem przechodzisz przymusowy odwyk - powiedziała.

    OdpowiedzUsuń
  141. Odetchnęła tak, jakby się zmęczyła, jednak wyglądało to bardzo komicznie. Spojrzenie skierowała na Jacksona, który delektował się każdym zaciągnięciem papierosa.
    - Moje życie przy Tobie nigdy nie będzie nudne - zaśmiała się, kręcąc głową na boki. Sama nadal nie mogła uwierzyć w to wszystko. W ciągu kilku dni ich relacja uległa diametralnej zmianie. Od kłótni, która niemal zwiastowała zakończenie ich znajomości, kończąc na związku. Uśmiechnęła się, na krótką chwilę opierając głowę o jego klatkę piersiową. Niemniej jednak, cieszyła się z tego, że to wszystko tak się skończyło. Nie mogła sobie wyobrazić, że mogłoby być inaczej.
    - Łatwo Ci mówić, Jack - odpowiedziała, ruszając w stronę wejścia do apartamentowca. On nie brał większości rzeczy na poważnie, Octavia zupełnie odwrotnie, czasami brała wszystko aż nazbyt poważnie. Dlatego też ceniła sobie, że w jej życiu pojawił się Jackson, który działał spontanicznie. Miała nadzieję, że i ona trochę się od niego nauczy.
    - Na odstresowanie się, oglądamy dzisiaj romantyczne komedie, i jemy jakieś niezdrowe żarcie - powiedziała, kierując się w stronę winy. Spojrzała na Jacksona, a widząc jego minę, parsknęła śmiechem.
    - Okej, odwołuję romantycze komedie, nie mogłabym Ci tego zrobić - powiedziała rozbawiona, naciskając guzik przywołujący windę. Spojrzała na wyświetlacz, na którym pojawiały się ciągle cyferki, aż w końcu cichy dźwięk oznajmil, że winda jest na parterze. Weszła do środka, spoglądając na Howarda.
    - Musimy jednak coś wymyślić, żebyś się nie nudził. Niestety, aktywności fizyczne w Twoim stanie nie są wskazane. Szkoda - mówiąc to wykrzywiła usta w smutnym grymasie. Musiała, po prostu musiała się z nim podroczyć. Cóż, pewnie kiedyś spłonie za to w piekle.

    OdpowiedzUsuń
  142. Reszta nocy z pewnością była fantastyczna, straszna szkoda, że Seojun jej jednak nie pamiętał... Obudził się następnego dnia w łazience, oparty o toaletę, więc skorzystał z tej znakomitej sposobności, wziął prysznic, a resztę dnia spędził w łóżku w swojej sypialni, na zmianę oglądając filmy i grając na PS-ie. Uśmiał się nieźle, gdy obejrzał story, które wczoraj z Jacksonem dodali na instagrama, a szczególnie z tego zdjęcia z rozkwaszonym nosem, zrobionego tuż po ucieczce, pod budynkiem loftu.
    Jakoś tak się złożyło, że nie widzieli się potem z Howardem dobrych parę tygodni, za wyjątkiem przelotnego spotkania na imprezie wspólnego znajomego. Nie było ku temu żadnego konkretnego powodu, po prostu oboje byli zbyt zajęci lub pochłonięci własnym życiem, a też nigdy nie spędzali ze sobą każdej wolnej chwili, więc nie było to dla nich czymś dziwnym. Niemniej, gdy Seojun dostrzegł niespodziewanie chłopaka przed wejściem do Saksa, pomachał do niego wesoło.
    — Hej, panie zabiegany! Jackson Howard! — krzyknął, by zwrócić na siebie jego uwagę. Ostatnio zdawał się wędrować z głową w chmurach! — Małe zakupy? — zapytał, gdy już ten do niego podszedł.
    Seojun właśnie pokonał spacerkiem drogę aż od MET, gdzie pożegnał się ze znajomą, z którą wcześniej obgadywał w kawiarni plan na najbliższą sesję zdjęciową. Była początkującym fotografem i potrzebowała jakieś buźki do najnowszego projektu, a Kim łaskawie zgodził się użyczyć jej swojej facjaty. Drobna przysługa za dobrą kawę. Nuda.
    — Co chcesz kupić? — zapytał podejrzliwie, gdy już wchodzili do budynku. Jackson faktycznie zachowywał się ostatnio dosyć podejrzanie i Seojun dorobił sobie do tego parę teorii, które teraz zamierzał chłopakowi przedstawić. Już ta ostatnia impreza, na której Howard stronił od wszystkiego, na co zazwyczaj miał ochotę — dziewczyn, alkoholu, dziewczyn, narkotyków i dziewczyn — sprawiło, że zaczął mu się bliżej przyglądać.

    OdpowiedzUsuń
  143. Delikatny, nieco złośliwy uśmiech zagościł na twarzy Octavii, kiedy poczuła przy sobie Jacksona. Bardzo żałowała, że jest poobijany i wszystko go boli. Mogli w końcu tak miło spędzić wieczór, ale musieli się powstrzymać, a to dla tej dwójki było nad wyraz ciężkie. Jego słowa sprawiły, że przez jej ciało przebiegł przyjemny dreszcz, a ona sama wyobraziła sobie, co takiego mógł z nią zrobić. Wiedziała, że przez te parę dni oboje będą doprowadzać się do szaleństwa, ale nie mogła nie zaprzeczyć, że cholernie jej się to podobało.
    — Zobaczymy, kto nie będzie mógł wytrzymać. Takie znieczulanie się lekami, nie jest zdrowe, no wiesz... — mruknęła, spoglądając na niego ze złośliwym uśmiechem. Szybko jednak zniknął z jej twarzy ten uśmiech, kiedy zobaczyła jak Jack się odsuwa i ma problem ze złapaniem oddechu. Przestraszyła się, i w sumie nie wiedziała co ma zrobić i jak mu pomóc, by trochę mu ulżyć. Kiedy winda zatrzymała się na odpowiednim piętrze, wzięła jego torbę do ręki. Skarciła Howarda spojrzeniem, widząc jego niezadowoloną minę, gdy chwyciła jego rzeczy.
    — Nie patrz tak, musisz odpoczywać i się nie przemęczać. To nie jest ciężkie — rzuciła, wychodząc na korytarz apartamentowca i kierując się w stronę mieszkania. Budynek był w miarę nowy, wszystko lśniło czystością. Światło włączyło się automatycznie, gdy czujka zauważyła postać Octavii.
    — Będziesz musiał się trochę przyzwyczaić, że będę w okół Ciebie skakać przez najbliższe dni — powiedziała, naciskając klamkę. Otworzyła drzwi mieszkania, wchodząc do środka. Torbę Jacksona postawiła na ziemi, zapalając światło.
    — Czuj się jak u siebie — mówiąc to, odwróciła się w stronę chłopaka, posyłając mu lekki uśmiech.

    OdpowiedzUsuń
  144. Tak napawdę sama Octavia nie czuła się w tym mieszkaniu jak w domu, jeszcze nie. Było dla niej całkiem nowe, z dużym oporem się do niego wprowadzała. Jeszcze większość rzeczy i tak miała w mieszkaniu rodziców. Zwoziła je, kiedy nagle naszła ją na to ochota i z góry wiedziała, co ma wziąć. Kiedy Jackson zniknął w łazience, Octavia przeszła do salonou połączonego z kuchnią. Po wszystkich emocjach dnia dzisiejszego nie miała zupełnie ochoty na gotowanie. Z lodówki wyciągnęła jedynie zimną wodę, którą otworzyła i pociągnęła sporego łyka. Zdecydowanie miała ochotę na coś mocniejszego, lodówka z winem wyglądała tak zachęcająco, ale zrezygnowała z tego pomysłu. Rano musiała wcześnie wstać, a wiedziała, że pewnie nie skończyłaby na jednym kieliszku.
    Wyciągnęła telefon, odczytując wiadomość od mamy, która dopytywała się, jak czuje się Jackson i czemu wypisał się na własne życzenie. Tay wywróciła oczami, nie mogąc uwierzyć w to, jak szybko Eva Blanchard się o wszystkim dowiadywała. Mogła się założyć, że zadzwoniła do Roberta Howarda, wypytując o najmniejszy szczegół. Była też ciekawa, czy ojciec Jacksona podzielił się tym, że ich dzieci są ze sobą w związku. Cóż, pewnie jutro jak przyjdzie do atelier, zostanie dokładnie przesłuchana. Zdecydowała, że zamówi dużą pizzę, choć starała się stronić od takiego jedzenia, zdecydowanie wolała te zdrowsze. Dopiero teraz, po tych wszystkich godzinach poczuła, że rozbolała ją głowa. Oparła łokcie o kuchenną wyspę, przykładając palce do skroni. Pomasowała je, przymykając oczy.

    OdpowiedzUsuń
  145. — Tak, wszystko okej. Po prostu, emocje puściły i zaczęła mnie boleć głowa — wytłumaczyła, wzdychając przy tym cicho. Mięśnie nieco się rozluźniły pod dotykiem Jacksona, a Tay poczuła, jak już powoli robi się spokojniejsza. Uśmiechnęła się delikatnie, gdy złożył pocałunek na jej szyi i chwilę tak stał blisko niej. — Jakoś mi to zupełnie nie przeszkadza — odparła z uśmiechem, odprowadzając go wzrokiem. Nalała sobie wody do szklanki, ruszając po chwili w ślad za Jacksonem. Wiedziała, że wolał o wiele bardziej być tutaj, niż w szpitalu czy swoim domu. Usiadła tuż obok, szklankę odkładając na stolik kawowy, który znajdował się tuż przed nimi. Wzięła przykład z Jacksona, opierając się wygodnie, jednak kątem oka zerkała, jak chłopak przekłada kartę do zapasowego telefonu.
    — Nawet słowem się nie zająknęli, że tutaj będziesz. Raczej pogodzili się z myślą, że jestem już dorosła i układam sobie życie tak jak chcę. Poza tym, lubią Cię, w szczególności mama — odparła, nieco rozbawiona. Nieraz Eva wypytywała ją o relacje z Howardem, choć Octavia szczędziła jej szczegółów.
    — Nie zdziw się jednak, kiedy dostaniemy zaproszenie na kolację, jak już się trochę lepiej poczujesz. Podejrzewam, że oni już o wszystkim wiedzą. Jutro będę miała mały wywiad, jak przyjdę do atelier — zaśmiała się. Dźwięki wiadomości, które zaczęły przychodzić raz za razem, nieco Octavię zszokowały. Nie spodziewała się, że będzie ich aż tak dużo.
    — Oszaleli —powiedziała jedynie, kręcąc głową na boki.

    OdpowiedzUsuń
  146. Wiedziała bardzo dobrze, że Jackson miał w sobie urok, który przyciągał do niego wszystkie kobiety, niezależnie od wieku. Wykorzystywał to niejednokrotnie, była tego świadoma, bo sama dała się złapać na ten jego urok.
    Rodzice od pierwszego momentu polubili Jacksona, kiedy tylko poznali go na jednym ze spotkań, które zorganizowali na sporej grupy znajomych. Byli tam praktycznie wszyscy że śmietanki towarzyskiej Nowego Jorku. Potem Eva Blanchard wyciągnęła informacje od swojej córki, że ona i Jackson się przyjaźnią i na tym stanęło.
    Zazdrościła nieraz rodzicom tej miłości. Po ponad dwudziestu latach razem, nadal było widać, że między nimi ciągle iskrzy. Czasami zachowywali się jak nastolatkowie, którzy nie widzieli poza sobą świata. Ojciec nieraz niespodziewanie zaskakiwał matkę kwiatami, albo ta przygotowywała kolację tylko dla ich dwójki, chcąc tym samym spędzić trochę czasu z mężem. Tak naprawdę przeżywali druga młodość, bo ich dzieci były już dorosłe i praktycznie żyły na własną rękę, a już na pewno Laurent, który ostatnio nie miał z rodzicami za dobrych kontaktów. A propos jej brata, na wzmiankę o nim i Jacksonie, zaśmiała się, kręcąc głową na boki. Byli okropni w tym swoim denerwowaniu się wzajemnie. Wiedziała, że Laurent chciał dla niej jak najlepiej, ale ona potrafiła sobie poradzić i wiedziała, co jest dla niej najlepsze.
    - Jeśli przyjdzie, to wcześniej powiem mamie, albo poproszę, żeby kolacja odbyła się w restauracji. Tam przynajmniej nie narobić mi wstydu oboje - powiedziała rozbawiona. Cóż, kochała Laurenta najmocniej na świecie i łączyła ją z nim wyjątkowa więź, ale czasami była zła, że jest względem niej aż nazbyt opiekuńczy. Kiedy zsunął się i oparł głowę o jej ramię, pogładził a go po policzku wolną ręką. Współczuła mu tego, że nie ma takich relacji z rodzicami, jakie by zapewne chciał mieć. Że byli oni tak obojętni na los swojego jedynego syna. Wiedziała, że Jacksonowi to wszystko ciszy, chociaż nigdy o tym nie mówił, Octavia wyrywała te informacje spomiędzy jego słów, jak teraz. Odwróciła głowę, po czym lekko pocałowała go w czubek głowy. Westchnęła cicho, przymykając oczy.
    - Wiesz, myślę, że kiedyś przyjdzie taki czas, że będziesz mieć własną rodzinę i będziesz zachowywać się zupełnie inaczej, niż Twoi rodzice, Jack - powiedziała, uśmiechając się lekko.

    OdpowiedzUsuń
  147. Octavia też sądziła, że to nie jest odpowiedni czas na tego typu rozmowy. Należały one do tych z rodzaju poważnych, które przeważnie są brane bardzo poważnie, a oni po prostu... Po prostu to nie był dla nich odpowiedni czas na przeprowadzenie tej rozmowy. Mieli go przed sobą jeszcze mnóstwo. Nie chciała też z Jacksonem rozmawiać na ten temat, bo wiedziała, jak może zareagować, a nie chciała go już dzisiaj w jakiś sposób denerwować. Oboje już dzisiaj mieli dość nerwów.
    Jednak zaśmiała się na stwierdzenie, że będzie wkurzająca matka. Tutaj chyba musiała się z nim zgodzić, raczej będzie wymagającym i niejednokrotnie denerwującym rodzicem. Kiedyś, na pewno.
    - Już wiem, że będziesz raczej tym denerwującym starszym panem, który ma za dużo wolnego czasu i nie wie, jak go spożytkować - zaśmiała się, spoglądając na niego. Figlarny błysk pojawił się w oczach Octavii.
    - Ale nie powiem, kręcą mnie starsi panowie. Tacy zgryźliwi jak Ty - dodała złośliwie, całując go lekko, po czym odsunęła się. - Zaraz przyjedzie pizza, potem weźmiesz lekarstwa, jak na emeryta przystało i pójdziemy spać - zadecydowała, odgarniając włosy do tyłu. Wiedziała, że to raczej mu się nie spodoba, ale sen w jego stanie był najlepsza opcją.

    OdpowiedzUsuń
  148. - Nie wątpię w to. Pewnie każda, gdy dowie się o Twojej fortunie, nagle się zakocha i będzie chciała, żebyś szybko umarł - zaśmiała się, kręcąc przy tym głową, jednak prawda była taka, że tak zazwyczaj to wyglądało. Nieraz widziała starszych panów w objęciach młodych dziewczyn, czasami niewiele starszych od niej, które tylko czekały, aż ich ukochany szybko zejdzie z tego świata. Nadal nie wierzyła, że ludzie są zdolni, by posunąć się w tą stronę i wyjść za kogoś ze względu na jego pieniądze. A może nie rozumiała tylko dlatego, że jej tych pieniędzy nigdy nie brakowało.
    - Kręci Cię to? - zapytała z rozbawieniem, unosząc przy tym brew w górę. - Jeśli chcesz, kiedyś możemy wykorzystać ta moją... Władczość - dodała, uśmiechając się przy tym zaczepnie. Kiedy przyjechała pizza, Octavia odebrała ja od młodego kuriera, któremu też wcisnęła kilka dolarów w ramach napiwku. Była bardzo głodna, do tego stopnia, że kiedy odbierała jedzenie, głośno zaburczało jej w brzuchu. Kiedy ona ostatnio jadła pizzę, nie umiała sobie tego nawet przypomnieć.
    - Idziesz położyć się ze mną, czy chcesz jeszcze posiedzieć? Muszę wstać wcześnie, przed zajęciami mam jeszcze kilka spraw do załatwienia - powiedziała, dojadają ostatni kawałek pizzy.
    - Wrócę gdzieś koło piętnastej. Po drodze mogę wziąć nam coś do jedzenia, ale będziesz musiał mi napisać, na co masz ochotę - dodała, patrząc na Jacksona.

    OdpowiedzUsuń
  149. Ciężko było w to wszystko uwierzyć, ale taka była prawda, że ludzie z Upper East Side najczęściej wiązali się ze sobą nie z miłości, a raczej z korzyści finansowych, podnosząc tym samym swoje majątki. Czy Octavia by tak mogła? Raczej nie, już chyba wolałaby być wieczną singielką z trzema kotami i może psem.
    Octavia nie lubiła, kiedy ktoś nią rządził i mówił, co ma robić. Tyczyło się to głównie jej życia prywatnego, w którym sama lubiła dokonywać odpowiednich decyzji według niej. Czasami, kiedy była naprawdę zagubiona, zdarzało jej się pytać kogoś o radę. W związkach było podobnie, lubiła jedynie ustalać wspólne decyzje, jeśli czegoś miały dotyczyć. Zaś jeśli chodzi o strefę intymną, to śmiało poddawała się, uwielbiała jak to mężczyzna był dominujący. Jackson wiedział o tym bardzo dobrze, nieraz wykorzystując swoją pozycję. Ona mu się poddawała, grzecznie wykonując jego polecenia. Zdarzały się jednak momenty, kiedy w Octavię jakby wchodził diabeł i to wtedy ona była górą, i chciała, by to jej polecenia wykonywano. Kiedy Jackson ruszył do kuchni, Tay przeszła korytarzem do głównej sypialni, otwierając drzwi. Nie można było powiedzieć, że pomieszczenie to należało do tych dziewczęcych. Zdecydowanie dominował tu czarny kolor oraz drewno. Jedynie na dużym łóżku znajdowała się kremowa pościel oraz masa poduszek, w których wręcz można się było zatopić. Octavia, mimo wszystko, w sypialni nie przepadała za jasnymi barwami. Sypialnia była spowita w lekko przygaszonym świetle, dodatkowo do pokoju wkradało się lekkie światło z ulicy. Widok rozpościerał się na pobliskie ulice, ale na szczęście nie było słychać szumu samochodu oraz ulicy, wszystko było idealnie wygłuszone. Pomieszczenie jeszcze potrzebowało małego dopieszczenia w postaci dodatków, aby mogła poczuć się tu naprawdę jak u siebie. Niespiesznie ruszyła do garderoby, z której wyciągnęła piżamę, zdecydowanie też musiała wziąć szybki prysznic, jakby chcąc zmyć z siebie resztki dzisiejszego, niełatwego dnia. Tak, zdecydowanie potrzebowała ciepłego prysznica.
    Zrzuciła z siebie wszystkie rzeczy, wchodząc pod prysznic. Ciepła woda sprawiła, że na ciele Octavii pojawiła się gęsia skórka. Czuła, jak z każdą kroplą jej spięte mięśnie się rozluźniają. Odchyliła głowę w tył, zamykając oczy. Tak, to zdecydowanie był zbyt długi dzień.

    OdpowiedzUsuń
  150. Lubiła, jak na nią patrzył. Nie krępowała się od samego początku, kiedy czuła na sobie jego wzrok. Ona sama też nie była mu dłużna. Niejednokrotnie wpatrywała się w niego na imprezach, kiedy każde z nich bawiło się z kimś innym. Czasami wystarczyło jedno spojrzenie, aby któreś z nich się poddało. Niejednokrotnie po tych imprezach kończyli w jednym łóżku, z dala od ciekawskich spojrzeń. Przez długi czas ich znajomi byli niczego nieświadomi. Nie wiedzieli, że pod ich nosem rozgrywa się całkiem gorący romans, a Octavia była zadowolona z tego, że tak długo udało im się zachować to wszystko w tajemnicy.
    Zauważyła, że Jackson na nią patrzy. Uśmiechnęła się lekko, żałując tylko, że nie może przyjść i jej potowarzyszyć. Że przed nimi kilka dni, albo wet i trochę więcej, nim chłopak dojdzie do siebie. Kiedy wyszedł z łazienki, Octavia po chwili zrobiła to samo. Wysuszyła ciało ręcznikiem, ubrała piżamę i umyła zęby. Nie bawiła się w suszenie włosów, bo zwyczajnie jej się nie chciało. Kiedy wyszła z łazienki, delikatnie wsunęła się pod kołdrę, nie chcąc obudzić chłopaka, gdyby już spał. Słysząc jego głos, przysunęła się w jego stronę, po czym delikatnie objęła, tak aby nie naruszać stłuczonych żeber. — Mhm — wymruczała równie cicho, pozwalając opaść ciężkim powiekom.

    Głośny budzik wyrwał ją ze snu. Nie otwierając oczu, ręką przesunęła po nocnej szafce, zrzucając z niej telefon. — Cholera — mruknęła cicho, wychylajac się z łóżka i biorąc urządzenie do ręki. Wyłączyła natrętny budzik, a telefon ułożyła ponownie na szafce. Gdyby mogła, pewnie nie wychodziłaby z łóżka do południa. Przetarla zaspane oczy, po czym odwróciła głowę, upewniając się, że Jackson się nie obudził. Wyślizgnęła się z łóżka, przeszła do łazienki i szybko ogarnęła. Przed wyjściem zdążyła nawet zrobić śniadanie, które zostawiła specjalnie dla Jacksona.
    Śniadanie masz w lodówce, nie zapomnij o lekarstwach. Miłego dnia — O. napisała na kawałku kartki pospiesznie wyrwanej z zeszytu, zostawiając ją na widoku. Potem zabrała wszystkie potrzebne rzeczy i wyszła z mieszkania, nim wybiła siódma rano.
    Dzień zleciał jej dość szybko i intensywnie. Kiedy opuszczała zajęcia, wyciągnęła telefon, postanawiając napisać do Jacksona.
    I jak, na co masz dzisiaj ochotę? Wybór kuchni należy dziś do Ciebie, ja pobawię się w dostawcę. Nie zapomnij o napiwku...

    OdpowiedzUsuń
  151. Plotka była wspaniałym narzędziem. W odpowiednich rękach wręcz mogła stać się niebezpieczną bronią i Vincent doskonale zdawał sobie z tego sprawę, ale w ostatnich tygodniach zrozumiał dopiero jak szybko potrafią zadziałać skutki użycia tego narzędzia. Do pewnego momentu, był również przekonany, że ową broń bezpieczniej będzie trzymać z daleka od rąk Jacksona, które mogły być kierowane czasami zbyt pijanym umysłem. Teraz jednak, kiedy prosił go o pomoc; jedynym słusznym rozwiązaniem było wtajemniczyć go w sprawę.
    — Zgoda. — Zaczął i znów sięgnął po papierosa, by przełknąć łatwiej ewentualną gorycz rozbawienia przyjaciela swoją tajemnicą. Przecież sam początkowo uważał ten pomysł za irracjonalny. Nie pasowało to też po części do jego charakteru; zwyczajnie Vincent nie zwykł być osobą, która w ten sposób komplikowała sobie życie, zwłaszcza na własne życzenie. A jednak. — Mamy... Z Orianą pewien układ... — Mruknął krótko, bo te pare słów i tak zdradzały bardzo wiele. Układ. A więc jednak farsa. Obłuda stworzona by oszukać takich jak Plotkara. — Ona potrzebowała do wizerunku grzecznego chłopaka... — Oboje wiedzieli, że Vincentowi daleko było do obrazka wzorowego chłopca, którego chciało się przedstawić rodzicom, ale... to tylko czyniło ich bardziej wiarygodnymi. Wschodząca gwiazda ekranu zadająca się ze słodkim studentem rachunkowości? Nuda. Aspirujący rockman? Idealne nagłówki. — ... a mi przydaje się odrobina rozgłosu... Fire Newts przydaje się odrobina rozgłosu. — Poprawił się po chwili, bo jemu nie zależało na samej sławie dla sławy, ale odkąd jego muzyka zaczeła trafiać do szerzego grona, a na konto wpływają konkretniejsze sumy... nie dało sie ukryć, że żyło mu się odrbinę lepiej.
    Teraz przyglądał się niepewnie przyjacielowi, gotów znieść nawet pogardliwe parsknięcie śmiechem pod jego adresem. Plan był jednocześnie genialny, ale i w pewien sposób żałosny.

    Vincent

    OdpowiedzUsuń
  152. Wracają z zajęć, wstąpiła jeszcze na chwilę do Atelier matki, jednak nie powiedziała tam długi. Widząc, że Eva zabiera się do wyciągnięcia z córki wszystkich informacji, zebrała się jak najszybciej, zostawiając rodzicielkę bez żadnego wyjaśnienia, mówiąc że ma bardzo mało czasu. Octavia nie chciała aby jej matka wiedziała za dużo, to w końcu nie było jej życie. Zabrała ze sobą jedynie projekty nowych sukienek, które miała wybrać na pokaz, bo jej matka nie potrafiła się zdecydować i ruszyła w stronę chińskiej restauracji. Dobrze, że Nowy Jorku miał spory wybór knajp i restauracji, człowiek nigdy w sumie się nie nudził, jeśli chodziło o wybór jedzenia. Zamówiła dla Jacksona duża porcje chińszczyzny, samej decydując się na zupełnie co innego. Jak zawsze postawiła na zdrowy, zbilansowany posiłek odpowiedni do jej diety, choć nie mogła powiedzieć, chińszczyzna wydawała jej się o wiele smaczniejsza.
    Tak jak wczoraj powiedziała, w domu była po piętnastej. Weszła do mieszkania obładowana rzeczami, które to po chwili zostawiła na kuchennej wyspie. Spojrzała na Jacksona, na wszystkie notatki leżące na stoliku.
    - widzę, że dzisiaj miałeś całkiem pracowity dzień - powiedziała z uśmiechem, wyciągając z papierowej torby jedzenie dla nich. Wyciągnęła dla siebie jedynie widelec z szuflady, po czym biorąc wszystko do rąk, podeszła do kanapy, gdzie siedział Jackson. Podała mu jedzenie oraz pałeczki, które były dołączone do zestawu.
    - Słyszałam dzisiaj bardzo zabawną rzecz. Na uczelni rozmawiali o Twoim wypadku, jedna dziewczyna, kojarzę ją ale nie pamiętam imienia, bardzo, ale to naprawdę bardzo chciała się Toba zaopiekować - rzuciła mu rozbawiony uśmiech, otwierając pudełko ze swoim jedzeniem. Wyglądało nudno i mało smacznie, ale cóż, Octavia musiała się pilnować, jeśli chodzi o dietę. Nabrała na widelec trochę sałatki, wsadzając ja do ust.
    - powiedziałam jedynie, że jesteś w dobrych rękach i jej pomóc jest zbędna, trochę się zasmuciła - powiedziała rozbawiona, kręcąc przy tym głową na boki.
    - Zmieniając temat. Propozycja deseru bardzo mnie zaciekawiła, oferta chyba nadal aktualna, hm? - zapytała.

    OdpowiedzUsuń
  153. Na wspomnienie o matce wywróciła oczami. Eva bywała czasami nad wyraz irytująca swoją ciekawością i chęcią dowiedzenia się wszystkiego.
    - Och, daj spokój. Chciała wiedzieć wszystko, jak się czujesz, czemu jechałeś tak szybko, czy nic poważnego aby na pewno ci się nie stało i jakim cudem jesteśmy razem - powiedziała, kręcąc głową na boki. - Dlatego też zebrałam się jak najszybciej, zostawiając jej połowiczne informacje. Ta jej ciekawość kiedyś zaprowadzi ja do piekła, ale przynajmniej będzie mieć ciepło - rzuciła z rozbawieniem. Po chwili spojrzała na swoje jedzenie, wzruszając przy tym ramionami.
    - Nie jest tak źle, już się przyzwyczaiłam - stwierdziła. Żywiła się tak zbilansowany mi posiłkami od momentu, kiedy w dzieciństwie wykryło, że choruje na cukrzycę. To wszystko pozwalało jej prowadzić w miarę normalne życie, tylko zawsze musiała pamiętać o lekach.
    - Nie wiem jak Nowy Jorku podniesie się po tym, jak otrzyma informację, że bożyszcze nastolatek i kobiet jest w związku - również się zaśmiała. Po chwili jednak wycelowała widelcem w Jacksona.
    - Proszę nie wyśmiewać mojego posiłku. Jest pyszny. Mam warzywa, grillowanego kurczaka i nawet trochę... To chyba jakaś kasza - stwierdziła, spoglądając do pudełka i marszcząc przy tym brwi. Uniosła głowę, spoglądając na Jacksona. Widząc błysk w jego oku, podkręciła rozbawiona głową. - Nie możesz się przemęczać, pamiętaj - powiedziała zaczepnie.

    OdpowiedzUsuń
  154. - Żadnych telefonów do mojej matki, chyba że chcesz mieć ja na głowie, bo znając ją, zaraz by tu przyjechała - zagroziła z rozbawieniem. Znała swoją matkę, wiedziała, że czasami jej nadopiekuńczość brała górę. Eva nadal nie potrafiła odpuścić i pożywić swoim dzieciom żyć tak, jak chciały. Zawsze musiała mieć oko na Octavię oraz Laurenta.
    Blanchard była również ciekawa, jak to wszystko będzie teraz wyglądać. Podejrzewała, że większość dziewczyn będzie posyłać w jej kierunku mordercze spojrzenia, niejedna pewnie chciałaby pokazać jej do czego są zdolne. Kobiety były nieprzewidywalne, a szczególnie te, którymi kierowała zazdrość. Była też ciekawa, jak z tym wszystkim poradzi sobie Jackson, wiedząc dokładnie że uwielbiał kobiety, że lgnęły so niego jak ćmy do światła, a on to z przyjemnością wykorzystywał. Jakaś część Octavii chciała zobaczyć to na własne oczy, jak ostania się od tych wszystkich dziewczyn, a świadomość, że tylko ona go miała sprawiała jej ogromną radość.
    - Jack - rzuciła z rozbawieniem, kręcąc przy tym głową. Wiedziała, jak ciężkie było dla niego siedzenie i trzymanie rąk przy sobie. - Jesteś niemożliwy. Muszę przemyśleć sprawę z tym deserem. Chyba, że Ty również masz ochotę na deser - powiedziałam uśmiechając się przy tym nie o figlarnie. Podobała jej się ta gra słów, nie mogła zaprzeczyć.

    OdpowiedzUsuń
  155. Była jedną z nielicznych, które mogły pochwalić się tym, że zakręciła Jacksonowi w głowie. Że poznała go też z zupełnie innej strony, z której praktycznie nikt go nie znał. Dotarła do jego środka, a on poczuł się na tyle bezpiecznie by się przed nią otworzyć. To było cholernie trudne, ale satysfakcjonujące.
    Octavia chyba właśnie tego potrzebowała. Tego rodzaju uczucia, które będzie jej aż wyrywać serce z klatki piersiowej. Gdzie do końca nie będzie pewna, co następnego ją czeka. Jackson właśnie dawał jej to wszystko - na jego widok serce przyspieszało, a krew szybciej krążyła w żyłach. Był jej zupełnym przeciwieństwem, szalonym i wolnym duchem, który nie patrzył za siebie. No i tak na nią działał, że sama czasami gubiła zdrowe myśli i działała instynktownie.
    - Tak, tak. Wiem o tym doskonale - rzuciła mu szybkie spojrzenie. Gdyby było to możliwe, pewnie zapłonęły by w jej oczach dwa malutkie ogniki. Poprawiła się nieco na kanapie, próbując zachować spokój, chociaż było jej ciężko. Słowa Jacksona, cały on, działał na nią tak, że jakoś nie potrafiła nad sobą zapanować. Pewnie gdyby nie to, że był cały obolały, rzuciłaby się na niego nie patrząc na nic. Odłożyła pudełko ze swoim jedzeniem, po czym oparła rękę na zagłówki kanapy. Spojrzała na Jacksona, uśmiechając się lekko.
    - Myślę, że ten deser będzie jednym z najlepszych, jakie przyszło mi spróbować - mruknęła, nie spuszczając z niego spojrzenia.

    OdpowiedzUsuń
  156. Tak naprawdę nigdy nie przeszli jej przez myśl, by udawać kogoś innego. Nie potrafiła aż tak dobrze grać, zawsze stawiała na naturalność. Albo ktoś ją polubi, albo nie, takie jest życie. Nawet na tych nudnych bankietach nieraz mówiła głośno wszystkie swoje myśli, nie bojąc się tego, co pomyślą inni. I chyba właśnie tym, tą swoją naturalnością potrafiła zjednoczyć sobie tak dużo osób. Bo prawda była taka, że Octavia oddawała innym cała siebie, niejednokrotnie nie wymagając nic w zamian. Tak było też i w relacji z Jacksonem. Oddala mu się cała, poznał ją od podszewki i wiedział o niej zdecydowanie więcej niż inni. Nie przejmowała się też tym, że w jakiś sposób może wykorzystać sekrety, które mu powierzyła. Oddala mu się cała i mógł zrobić z nią wszystko, co tylko chciał. Straciła dla niego głowę, stając w szeregu tych wszystkich dziewczyn, które do niego wzdychały, a on, mimo że uparcie twierdził, że nie potrzebuje w swoim życiu żadnych uczuć, wybrał ją i mimo wszystko postanowił spróbować.
    Uśmiechnęła się lekko, czując jego ciepła dłoń na swoim ciele . Przyjemny dreszcz przebiegł po jej skórze, a z ust wyrwało się ciche westchnienie. Boże, co on z nią robił. Doprowadzał ją do szału i sprawiało mu to ogromna przyjemność. Uwielbiał patrzeć, jak Octavia powoli traci nerwy, jak bardzo pragnie by nie przestawał jej całować i dotykać. A on nieraz odrywał się od niej by coś powiedzieć i za chwilę znów połączyć ich usta w pocałunku.
    - Jackson - mruknęła w odpowiedzi na jego przekomarzanie się z nią. Spojrzała na niego, uśmiechając się przy tym złośliwie, po czym położyła rękę na jego udzie, gładząc je delikatnie.
    - Tak chcesz się bawić? - zapytała z błyskiem w oku. - Na razie chyba nie jestem aż tak głodna i mogę spokojnie poczekać na deser, a Ty?

    OdpowiedzUsuń
  157. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  158. — Wiesz, że jestem najbardziej pomocnym facetem na Manhattanie. Jak mógłbym nie poratować najlepszego kumpla w potrzebie? — powiedział ironicznie, ruszając za przyjacielem do budynku i rzucił szybko okiem na wystawę Chanel, rozpoznając parę rzeczy z ostatniej sesji. — Drobiazg na prezent, mówisz — dodał, uniósłszy brwi, gdy już dostali się do środka i rozejrzał się po domu towarowym. — To gdzie byś go chciał kupić?
    Ruszyli tęczowymi schodami — Seojun zawsze się z nich troszkę nabijał, bo według niego nijak pasowały do luksusowego wnętrza — i znaleźli się na pierwszym piętrze.
    — U mnie w porządku. Trochę... Turbulentnie, jak możesz się domyślać. Wyszła plota o mnie i o jednej z redaktorek, jakoś nie mam ostatnio szczęścia w prasie. — Roześmiał się. — Ale w porządku, sprawa w sumie rozeszła się po kościach i nikomu się nie dostało, nawet starzy nie zareagowali, chyba się w ogóle nie zorientowali... Albo po prostu mają to w dupie. Dobre plecy u matki popłacają. Gdyby to był któryś z moich braci. — Parsknął, zasłaniając usta dłonią. — Gdyby to był Hyojun... Miałby przesrane aż miło.
    Nogi same ich poniosły do którego z luksusowych sklepów z biżuterią, chłopak nawet nie zorientował się, gdzie tak naprawdę weszli. Powoli przechodzili pomiędzy przeszklonymi gablotami, przyglądając się jubilerskim pięknościom, aż w końcu Seojun spojrzał na przyjaciela z zabawnym wyrazem twarzy.
    — Powiesz mi w końcu, dla kogo te błyskotki kupujesz? Nigdy nie widziałem cię spieszącego po prezent, żeby zaliczyć jakąś laskę. Jeśli to nie twoja matka, to obawiam się, że masz mi coś ciekawego do opowiedzenia. — Ułożył dłoń na jego ramieniu. — Pamiętaj, moja ostatnia przysięga jest dalej aktualna. Nie mogę się doczekać tego kawalerskiego.

    OdpowiedzUsuń
  159. Kiwnęła głową, widząc jak Jackson podłapał jej grę. Wiedziała, że tak czy siak jest na przegranej pozycji, bo nigdy nie potrafiła wytrzymać długo bez jego dotyku czy też pocałunków, ale teraz akurat miała ochotę trochę się z nim podroczyć i przeciągnąć to wszystko. A może uda jej się pierwszy raz być na wygranej pozycji i to on będzie prosił o jej dotyk czy pocałunek. Uśmiechnęła się nieco z rozbawieniem, czując jak zabiera dłonie z jej ciała, ale specjalnie, jakby dla zachęty ostatni raz muska jej skórę palcami.
    — Jeśli bardzo chcesz i czujesz się na siłach, to możemy zaprosić kilku znajomych i zrobić taka kameralną imprezę — zgodziła się. Słysząc jego słowa, uniosła w górę jedną brew, wiedząc, jak trudne to by było do zrealizowania dla Jacksona. Pewnie już mu po głowie chodził pomysł, żeby spróbować trochę alkoholu i leków przeciwbólowych, by zobaczyć co takiego ciekawego się stanie.
    — Mógłbyś spróbować, byłabym wtedy bardzo zadowolona — mruknęła w odpowiedzi, przymykając na moment oczy, kiedy poczuła jak muska płatek jej ucha. Robił to specjalnie, jak zawsze zresztą. Powstrzymała się resztkami sił, żeby nie zbliżyć się do Jacksona i go nie pocałować. Przygryzła za to usta, spoglądając na niego z wręcz płonącym spojrzeniem.
    — Pomysł z imprezą jest całkiem dobry. Zaproś kogo chcesz — powiedziała, wiedząc, że dla Howarda znaczy to pewnie bardzo dużo. Nie był typem domatora, musiał otaczać się ludźmi. Posłała mu lekki uśmiech, przysuwając się nieco w jego stronę. Musnęła lekko jego usta, chwilę potem całując jego szczękę, aż w końcu szyję. Niespiesznie oderwała usta od jego ciała, spoglądając na chłopaka zaczepnie. — Jeśli zgodnie stwierdziliśmy, że poczekamy na deser, to przejrzę projekty Evy. Może coś wybiorę ciekawego — powiedziała, podnosząc się ze swojego miejsca.

    OdpowiedzUsuń
  160. Uśmiechnęła się chytrze, widząc zdziwioną minę Jacksona. Poczuła niemałą satysfakcję, że udało jej się tak łatwo odejść, bez wracania się. Cóż, niech zazna tego, co ona czuje za każdym razem, gdy ten się z nią tak przekomarza. Podeszła do kuchennej wyspy, wyciągając z biorąc jedną z teczek do ręki. Była dość gruba, wypełniona chyba wszystkimi projektami, które jej matka stworzyła przez wakacje. Za kilka miesięcy miał się odbyć w Miami ważny pokaz, w którym Eva brała udział. I jak zawsze zresztą, jej matka była niezdecydowana i nie potrafiła wybrać ubrań, które miały zaprezentować modeli na wybiegu. Zazwyczaj w takich momentach prosiła Octavię o pomoc, wiedząc, że jej córka ma dobre oko i zmysł, jeśli chodzi o wybór ubrań.
    — Ubrań. Zrobiła masę projektów przez wakacje i nie wie co wybrać. Za pięć miesięcy ma pokaz w Miami, i wypadałoby w końcu na coś się zdecydować i wysłać projekty do szwalni — rzuciła, otwierając teczkę i kładąc wszystkie kartki na stolik przed sobą. — Oszalała — z ust Octavii wyrwało się ciche westchnięcie pomieszane ze zrezygnowaniem. Opadła ponownie na kanapę. Wiedziała, że nie będzie mieć łatwego wyboru. Przejrzała kilka pierwszych projektów, dwa z nich odkładając na bok. Jakoś nie przypadły jej do gustu.
    — Chyba nie ma takiej osoby — odpowiedziała na jego pytanie, nie odrywając wzroku od rysunków. Dopiero spojrzała na Howarda w momencie, kiedy zaproponował jej wspólne pójście na bal. Delikatny uśmiech zakradł się na usta Tay, a ona sama nieco poprawiła się na kanapie.
    — Z wielką chęcią pójdę z Tobą na bal, panie Howard — rzuciła wesoło, odgarniając włosy na plecy. — Jesteś więc gotowy pokazać Nowemu Jorkowi, że oficjalnie jesteś zajęty? To będzie ciekawe doświadczenie — powiedziała. Już nie mogła się doczekać tych wszystkich piorunujących spojrzeń, które będą rzucały w nią wszystkie dziewczyny, zakochane po uszy. A ona z wielką chęcią będzie pokazywać, że Jackson Howard jest tylko i wyłącznie jej. Aż się uśmiechnęła, nieco rozmarzona.
    — Czy zdajesz sobie sprawę, jak wszystko zawrze, kiedy ludzie się o nas dowiedzą? — zaśmiała się.

    OdpowiedzUsuń
  161. Tak, Octavia wkopała się z tym, że zaproponowała matce swoją pomoc. Jakby oprócz tego, nie miała żadnych innych zadań. Ale cóż, nie mogła jakoś odmówić własnej matce. Wiedziała też, że Eva pewnie solidnie ją wynagrodzi za to, że pomogła jej wybrać kreacje, jak i pewnie Octavia dołoży swoją pomoc w organizacji pokazu.
    — Nie dziękuję — zaśmiała się, spoglądając na niego. Eva jak i Camilla znały się o dziwo bardzo dobrze. Niejednokrotnie widywały się na jednych pokazach. Chyba nawet się ludziły, o zgrozo. Spojrzała na Jacksona, mierząc go uważnie spojrzeniem.Tak, zdecydowanie by się nadawał na pokazy mody ze swoim wzrostem, jak i aparycją.
    — Uważaj, nie wspominaj o tym przy mojej matce, bo na następny dzień dostaniesz propozycję, żeby wziąć udział w jej pokazie — zaśmiała się, jednak była tego pewna w stu procentach, że tak właśnie by się stało, gdyby Jackson wspomniał o tym, że kiedyś miał okazję pozować przed obiektywem.
    Oczywiście, że nie chciała ukrywać ich związku. To byłoby męczące, a podejrzewała, że prędzej czy później wszyscy by się dowiedzieli. Pokręciła więc głową na boki, uśmiechając się.
    — Nie, nie mam zamiaru nic ukrywać. Chcę, żeby każdy wiedział i chcę widzieć te zazdrosne spojrzenia w naszą stronę — zaśmiała się. — Żeby Ci się nie znudziło te powtarzanie, za każde Nie dostaniesz buziaka — powiedziała, unosząc zaczepnie brew w górę. Słysząc powagę w głosie Jacksona, spojrzała na niego, po czym przysunęła się w jego stronę, składając pocałunek na jego ustach.
    — A ja jestem cała Twoja. Dużo to dla mnie znaczy, wiesz? — zapytała, kiedy odsunęła się od niego na kilka centymetrów. Spojrzała prosto w jego błękitne oczy, posyłając mu przy tym delikatny uśmiech.

    OdpowiedzUsuń
  162. Octavia również zaśmiała się, kręcąc przy tym głową na boki.
    — No, lepiej uważaj na słowa. Eva potrafi być bardziej zadziorna ode mnie i z łatwością przychodzą jej różne rzeczy — powiedziała z rozbawieniem, ale taka była prawda. Jej matka jak chciała, potrafiła wiele osiągnąć, nie patrząc za siebie. Bywała wredniejsza od swojej córki, co czasami Octavię przerażało, bo podejrzewała, że wielu rzeczy nie wiedziała o swoich rodzicach, mogła się jedynie domyślać.
    Wiedziała jednak, że Jacksona interesuje zupełnie co innego, i pewnie nie dałby się zaciągnąć na wybieg jej matce. Jego głowę zajmowały zupełnie inne sprawy, wiedziała jak mocno jest związany z Pearl Yachts i jak bardzo zależy mu na tym, żeby cokolwiek zmienić i ulepszyć, by tym samym utrzeć ojcu nosa. Kiedy się zawziął, dążył do tego uparcie i tak było w tym wypadku.
    — Mogłabym wymienić jeszcze kilka rzeczy, które są Twoimi ulubionymi, a wiążą się ze mną — zaśmiała się, po czym udała zdziwienie. — Ja wredna? Wcale nie! To nie moja wina, że ktoś ich ubiegł. Za długo zwlekali — stwierdziała, wzruszając przy tym ramionami. Teraz na szczęście oboje mieli ten czas za sobą. Nie musieli spoglądać z wrogością na swoich partnerów, trzymać nerwów na wodzy i unikać spojrzeń, żeby niepotrzebnie się złościć. W końcu mieli siebie i byli dla siebie. Przysunęła się do Jacksona jeszcze bliżej, opierając głowę na jego ramieniu. Ustami musnęła szyję, przymykając przy tym oczy.
    — Jack, obiecaj mi jedno. Gdybyś kiedykolwiek stwierdził, że to nie dla Ciebie i nie chcesz ze mną być, powiedz mi to. Nie chcę kolejny raz być tą drugą, bo po prostu nie dam rady — wyznała, wtulając się w niego.

    OdpowiedzUsuń
  163. Tak naprawdę to oboje mieli wiele do przepracowania i zawalczenia o to, aby być ze sobą szczęśliwi. Octavia wiedziała, że nie zawsze będzie kolorowo. Że pewnie jeszcze nie raz między nimi dojdzie do jakiegoś spięcia, ale miała nadzieję, że takich chwil będzie jak najmniej. Wiedziała, że co jakiś czas będzie musiała się obracać za siebie, żeby upewnić się, że te wszystkie inne dziewczyny się nie liczą, tylko ona. Wierzyła, że Jackson będzie starał się zmienić, nie dla samego siebie, a dla niej. Bo chyba nigdy mu nie zależało jak teraz. Znała go, powierzyl jej niejeden sekret, o którym nie śmiał powiedzieć komuś innemu. Ona również wiele mu powiedziała i dokładnie wiedział, czego pragnie Octavia Blanchard. Chciała takiego uczucia, które za każdym razem będzie podrywało jej serce do góry. Nie marzyła o miłości rodem z książek dla dzieci, a raczej o takim, które zdarza się raz w życiu i zostaje w pamięci na zawsze, niezależnie od okoliczności. Jeszcze kilka miesięcy temu Octavia była rozsypana na tysiące małych kawałeczków, a teraz powoli je zbierała i na nowo układała na swoje miejsce. Nie sądziła, że w tym pomoże jej Jackson, który jedynie miał być zapomnieniem od zranionego serca, a które chyba on na nowo poskładał. Kiwnęła delikatnie głową na jego słowa, zgadzając się na wszystko, o czym powiedział.
    — Obiecuję — powiedziała cicho, by po chwili się uśmiechnąć. Wierzyła w jego słowa, oraz to, że nigdy nie znajdzie się na drugim miejscu. Po chwili wyprostowała się, spoglądając na Jacksona.
    — Szkoda, że jesteś cały poobijany — stwierdziła, robiąc przy tym smutną minę. — Moglibyśmy porobić tak wiele różnych rzeczy — dodała, zbliżając usta do jego ust. Pocałowała go delikatnie, czekając na krok z jego strony.

    OdpowiedzUsuń
  164. Oczywiście, że go pragnęła i to cholernie bardzo. Właśnie teraz, w tej chwili. Cichy głos w jej głowie rozbrzmiał, mówiąc, że przecież to nie jest dobry pomysł, bo Jackson jest cały obolały, pewnie jeszcze bardziej niż wczoraj. Mimo wszystko, pożądanie dało górę, było to widać w jej spojrzeniu i gestach. Nie chciała przyprawiać blondynów jeszcze więcej bólu, ale czując na sobie jego dłonie, które sunęły po jej ciele i słysząc jego słowa, zrozumiała, że on gdzieś ma to, że wszystko go boli. Chciał ją mieć, tu i teraz, nie zważając na nic. Spojrzała uważnie na Jacksona, któremu przebiegł przez twarz grymas bólu. Chciała już zejść z jego kolan, ale on na to nie pozwolił, zanim Octavia zrobiła jakikolwiek ruch, on ponownie wpił się mocno w jej usta, a ona ten pocałunek odwzajemniła, pozwalając aby jego ręce wędrowały bezkarnie po jej ciele, by niby to przypadkiem zahaczały o stanik.. Działał na nią jak nikt inny; to właśnie przy Jacksonie pragnęła jeszcze więcej. Pragnęła jego dotyku, pocałunków i szybkiego oddechu na własnej skórze. Kiedy wplótł rękę w jej włosy i odchylił głowę w tył, jeknęła z wyraźną rozkoszą. Lubiła, gdy był taki stanowczy, kiedy brał ja na wszelkie możliwe sposoby. Jeszcze chyba nikt jej tak nie zaspokajał jak właśnie Jackson. Poruszyła biodrami, jakby zachęcająco do dalszej zabawy, uważając też przy tym na jego obolałe ciało, chociaż teraz zdawało się, że Jack ignorował wszelki ból, skupiając się na niej. Wyprostowała się nieco, chwilę później ściągając z siebie bluzkę, która rzuciła na ziemię. Było jej cholernie gorąco.
    — Jesteś pewny, że dasz radę ? — zapytała, próbując uspokoić nieco przyspieszony oddech. Nie wątpiła w jego umiejętności, bardziej skupiała się na tym, że wszystko go bolało.

    OdpowiedzUsuń
  165. Wiedziała, jak bardzo potrafi być uparty Jackson i że nie potrafił sobie odmówić rzeczy, której właśnie pragnął. W tej chwili chciał Octavii, jej bliskości i możliwości bycia z nią. Octavia, choć wiedziała, że bolało go całe ciało, nie potrafiła mu odmówić bliskości. Mogła jedynie być w tym wszystkim delikatna, by nie sprawiać mu bólu, choć sądziła, że te wszystkie leki mogą działać mocno przeciwbólowo.
    Boże, co on z nią robił. Z każdym jego dotykiem czy pocałunkiem Octavia pragnęła więcej i więcej. Nie chciała, aby przerywał, chciała ciągle czuć na sobie usta i dłonie. Jackson dobrze wiedział, czego pragnie jego dziewczyna, więc dawał to Octavii.
    Delikatny uśmiech pojawił się na twarzy Octavii, gdy Jackson ją pocałował, a chwilę później zaczepnie pociągnął dolna wargę. Wplotła ręce w miękkie włosy chłopaka, kiwając lekko głową.
    — Będę delikatna jak nigdy — przyrzekła, patrząc na niego. Jej ciało lekko się spięło, gdy po jej ciele przebiegł dreszcz. Ciche westchnienie wyrwało się z ust, choć Octavia chciała je za wszelką cenę powstrzymać, przy nim jednak nie potrafiła. Jackson działam na nią jak najlepszy narkotyk; kręciło jej się przyjemnie w głowie, a oczy zachodziły mgła, gdy czuła, jak składał pocałunki na jej ciele.
    — A Ty taki uparty — mruknęła z rozbawieniem. Uniosła palcami jego podbródek, składając pocałunek na ustach Jacksona. Zsunęła się powoli na Jago kolanach, rękami błądząc po ciele. Błysk pojawił się w jej oczach, kiedy ponownie spojrzała na Jacksona. Dłonie Octavii znalazły się na udach chłopaka, palce delikatnie zacisnęły się na materiale dresowych spodni.
    — Powiedz, Jack, czy chciałbyś może ten obiecany deser? — mruknęła z uśmiechem, zbliżając się do jego ust.

    OdpowiedzUsuń
  166. Sam parsknął śmiechem, gdy Jackson podkreślił jak bardzo Vincent nie pasował do opisu grzecznego chłopaka. Może gdyby trzeba było, odegrałby nawet tą pożądaną rolę, ale tak właściwie to chodziło tu bardziej o... stałego chłopaka. Zwłaszcza po tym, jak już parę razy wystąpiła w nagłówkach z załączonymi zdjęciami z klubów. Teraz przynajmniej kontrolowali to co na owych nagłówkach można było zobaczyć.
    — Bardziej... martwiłem się, że możesz coś chlapnąć po odpowiedniej ilości używek... uznasz to za wspaniałą ciekawostkę by zagadać dziewczynę i... — W sumie przerwał, bo dalej się o to martwił i niepotrzebnie pakował Jacksonowi pomysły do głowy. Jasne, teraz obieca milczeć jak grób, ale po paru...parunastu głębszych może zadziałać podświadomość spuszczona ze smyczy. — Trochę masz rację... Zamiast seksu bez związku, wpakowałem się w związek bez seksu. — Sam parsknął śmiechem, bo gdyby na to tak spojrzeć, układ wydawał się wyjątkowo niekorzystny. Ale korzystał na innych polach, a i potrzeby, jak widać było po dzisiejszym gościu w jego mieszkaniu, były zaspokajane gdzie indziej.
    — Raczej nie... — Mruknął w odpowiedzi na jego pytanie. Cóż, przyjemnie mu się spędzało czas z młodą aktoreczką, ale w takie układy lepiej było nie mieszać uczuć. — O ile ktoś się dowie. — Dodał jeszcze odrobinę ostrzegawczym tonem, bo teraz i Jackson stał się powiernikiem jego sekretu; którego jak sam podkreślił, wydanie na światło dzienne mogło mieć potworne konsekwencje. — Dlatego ty też morda na kłódkę... Ale skoro już wiesz... — Zastanowił się przez moment, czy powinien angażować Howarda w ich delikatny spisek. — Może mógłbyś się przydać... Wiesz, gdzieś na trzecim planie twojego story ja i Oriana... — Zastanowił się chwilę zaciągając się petem. To mogło uwiarygodnić ich sprawę, ale dziewczynie z pewnością nie spodobało by się, gdyby dowiedziała się, że wtajemniczył Jacksona w ich sekret.
    — Nie wiem...trzeba pomyśleć. Sam widzisz, że sprawa wymaga ostrożności... ale spokojnie, to układ z terminem ważności. Nie będziemy tego ciągnąć w nieskończoność, bo w końcu się wyda. Pare miesięcy... potem wyjeżdża. — Wytłumaczył gasząc niedopałek w popielniczce. — I wszystko wróci do normy. — Oh, może powinien już powoli zacząć pisać ckliwy utwór na to publiczne rozstanie?

    Vincent

    OdpowiedzUsuń
  167. Wieczór był tak bardzo nudny, że zatrzaśnięcie się w łazience z Jacksonem było jedną z ciekawszych rzeczy, która mogła Izzie tutaj spotkać i prawie zaczęła godzić się z tą sytuacją, w którą ich wpakowała, chociaż resztki nadziei kazały jej wierzyć w to, że jakoś się stąd wydostaną. Nie mogli liczyć na swoich znajomych, ale za to na imprezach nie brakowało ludzi, którzy uwielbiali przesiadywać w łazienkach, tylko musieli się tacy znaleźć, o ile na imprezie był jeszcze ktoś, kto nie spał pijany po kątach.
    — Ale z ciebie pesymista — skomentowała, słysząc jego słowa, przez które jej nadzieja przechodziła porządną próbę i chyba ostatecznie umarła, chociaż nie wyglądała na przejętą, bo na jej usta cisnął się uśmiech, gdy usłyszała, jak akcentuje jej imię. Izzie pokręciła głową, czując na sobie wzrok Jacksona, ale ona także go nie oszczędzała, bo nieco zbyt podejrzliwie wpatrywała się w niego tymi swoimi ciemnymi oczami.
    — Bingo! — zawołała, pokazując na niego palcem i była pod wrażeniem, że on pierwszy na to wpadł. — Znacie się? — ożywiła się zaraz, gdy pojawił się temat Vincenta i posłała Jacksonowi zaciekawione spojrzenie. Może nawet wyglądała i brzmiała przy tym jak jakaś szalona fanka Viniego, która wyczuła świetną okazję, by się do niego zbliżyć, a prawda była taka, że jego przyjaciele, to dla Elizabeth prawie to samo.
    Uśmiechnęła się, obserwując z rozbawieniem Jacksona, który zaczął bezceremonialnie przeszukiwać szafki w łazience, co może nie było zbyt eleganckie, ale najwidoczniej żadne z nich się tym nie przejmowało. Ona miała niezły ubaw, kręcąc się po drugiej stronie łazienki i przyglądając się temu wszystkiemu z boku, chociaż śmiało prowokowała Jacksona, żeby zajrzał jeszcze niżej albo do tej szafki obok, a on miał chyba przy tym frajdę. To był dobry sposób, żeby zrekompensować sobie ten zepsuty zamek.
    — Okropne — skomentowała Izzie, krzywiąc się, gdy poczuła ten duszący zapach perfum, który zmieszał się z zapachem papierosa i odruchowo pomachała dłonią w powietrzu, chcąc jak najszybciej to od siebie odgonić.
    — Za to ja wiem, co pasowałoby do ciebie — stwierdziła z podstępnym uśmiechem, podchodząc bliżej Jacksona tylko po to, by palcem postukać w to opakowanie z maseczką, które przedstawiało świnkę. Zdecydowanie zbyt uroczą jak na niego, ale za to z wielkimi, niebieskimi oczami. — Chyba przez te oczy, ślicznotko — podsumowała na swoją obronę, patrząc całkiem niewinnie w te jego błyszczące i niebieskie oczy, ale kąciki ust uniosła w nieco kpiącym uśmiechu.
    Elizabeth zerknęła w stronę okna, potem znowu na Jacksona i te maseczki, a że raczej nie uśmiechało się im siedzenie tutaj do rana, to miała wrażenie, że nie ma innego wyjścia i musi przynajmniej spróbować przecisnąć się przez okno. Z jego rąk zabrała maseczkę z pandą, tak na pamiątkę, z drugiej butelkę z alkoholem, z której pociągnęła solidny łyk i podeszła do wanny.
    — A co jak wyjdę, ale już po ciebie nie wrócę? — zapytała, tylko się z nim głupio drocząc, a okno z bliska wydawało się jeszcze mniejsze. Odłożyła butelkę na ziemię i najpierw zdecydowała się wejść do wanny, by w ten sposób znaleźć się bliżej okna, ale niewiele jej to dało, ponieważ ciągle brakowało jej centymetrów. W pierwszej chwili westchnęła, posyłając Jacksonowi dość wymowne spojrzenie, bo to był jego pomysł, a w następnej chciała wdrapać się na brzeg wanny i nawet zdjęła do tego buty, tylko obawiała się, że może mieć problem z równowagą.
    — Pomożesz mi, Jackson, czy wolisz przekazać Vincentowi, że jego kochana siostrzyczka rozwaliła głowę na posadzce w łazience na jakiejś beznadziejnej imprezie? — uniosła brew, wpatrując się w chłopaka. Jak to w ogóle brzmiało? Skończyć ze sobą na nudnej domówce, na której część ludzi spała, a reszta prędko się z niej urwała, bo miała dosyć.

    Izzie

    OdpowiedzUsuń
  168. - Bardzo uparty. Ale nie przeszkadza mi to, myślę, że jakoś sobie z tą upartością poradzę - odpowiedziała, uśmiechając się. Sama również nie mogła uwierzyć, jak to wszystko szybko się zmieniło. Jeszcze nie tak dawno temu myślała, że to koniec ich znajomości, że będą się jedynie mijać, udając że się nie znają, a wyszło z tego zupełnie co innego. Wierzyła, że chyba tak chciał los, aby ich ścieżki zbiegły się w jedną. I była temu wdzięczna, bo nie potrafiła sobie wyobrazić, jakby wyglądało jej życie bez Jacksona u boku.
    Odwzajemniła pocałunek, niespiesznie sunąć dłońmi w górę, aż w końcu jej ręce zatrzymały się tuż nad biodrami Jacksona. Zaczepiła dłońmi o materiał, nieco się z nim drażniąc, aż w końcu złapała spodnie tak, jakby dając tym samym znać Jacksonowi, że czas zrzucić z siebie resztę ubrań, które zdecydowanie nie były im potrzebne w tej chwili. Na chwilę oderwała się od ust chłopaka, uśmiechając się przy tym nieco łobuzersko. W końcu, nie zastanawiając się długo, zeszła z jego kolan po czym uklęknęła tuż przed Jacksonem. Przechyliła się nieco do przodu, spoglądając na niego.
    - Na co czekasz? - zapytała, posyłając mu zaczepny uśmiech. Odgarnęła włosy na plecy, przygrywając delikatnie dolną wargę. Mimo, że Jackson jej nie dotykał, przez ciało przebiegł jej przyjemny dreszcz.

    OdpowiedzUsuń
  169. Kiedy nazwał ją swoją małą, grzeczną dziewczynką, po plecach Octavii przebiegł przyjemny dreszcz . Zdecydowanie uwielbiała, kiedy był taki pewny siebie i tego, co zaraz może nastąpić. Spojrzała na niego, jak ściąga spodnie, w ogóle nie zwracając uwagi na to, że coś może go zaboleć. Nagle jakby cały ból, który towarzyszył mu od wypadku, jakby wyparował, a on skupił się tylko i wyłącznie na niej. Delikatnie podrażniła skórę na udach paznokciami, pozostawiając po sobie lekko widoczne, czerwone ślady. Prychnęła, kręcąc przy tym głową, rozbawiona jego słowami. Nikt inny, tylko on był na tyle bezczelny, żeby powtórzyć jej słowa i czerpać z tego jeszcze ogromną satysfakcję. Mruknęła z zadowoleniem z gdy palce Jacksona zacisnęły się na jej włosach, gdy lekko ją pociągnął. Niegdyś mocno krępowała ją taka sytuacja, w jakiej była teraz, ale ostatnimi czasy gdzieś to wszystko uleciało. Drażniąc się z nim, niespiesznie na początku wzięła w ręce jego członka, przeciągając Moment, na który Jackson czekał. W końcu, spojrzała na niego ostatni raz, po czym nachyliła się, biorąc do ust jego członka. Chciała, żeby było mu dobrze, jak jeszcze nigdy. Nie przerywając, uniosła na Jacksona spojrzenie, chcąc zobaczyć jego twarz, wszystkie emocje, które zmieniały się z każdą sekundą. Czuła, jak robi się twardszy, jak przez ciało jej chłopaka też po raz przechodzi przyjemny dreszcz.

    OdpowiedzUsuń
  170. — Sypianie z byłą dziewczyną kumpla podczas jego nieobecności zdecydowanie bardziej mi do ciebie pasuje, Howard. Już myślałem, że uraczysz mnie jakąś mdławą historyjką o wielkiej miłości. — Ściągnął brwi, układając dłoń gdzieś w okolicach se... Miejsca, gdzie powinno być serce. — A ona nie kumpluje się z Ari? Zaraz, zaraz — mruknął, tym razem szczerze zaskoczony. — Octavia Blanchard, siostra Laurenta i była Gabe'a... Jakoś tam za sobą z Salvatorem nie przepadamy*. W każdym razie, wy się przyjaźnicie, no... Może przyjaźniliście? I teraz ty jesteś z jego byłą, spałeś z Ari, z którą znowu Octavia się przyjaźni... — Przeniósł dłoń na policzek, zerkając na niego z udawaną troską. — Wy dobrze się wszyscy bawicie, co? Może po prostu zamieszkajcie razem? Będzie wam wszystkim łatwiej się połapać.
    Roześmiał się, rozglądając z ciekawością ponownie po sklepie jubilerskim. Może coś sobie kupi... A może wyjdą stąd z Jacksonem, dzierżąc na palcach sygnety przyjaźni?
    — Pojebana sprawa. Ale hej, życzę wam szczęścia. Jak zdołała cię przy sobie zatrzymać, nie byłbym taki pewien i nie zarzekałbym się tak uparcie przed tym ołtarzem — mruknął. Spojrzał na niego spod brwi, a twarz wykrzywił mu złośliwy uśmiech. — Będę cię męczył przez jakiś czas, o to możesz być pewien, ale nie będę się śmiać. Raczej płakać. Koleżanka jeszcze mi cię ukradnie i nie odda, i co ja wtedy pocznę?
    W końcu stanęli przy gablotce z naszyjnikami. Seojun przesunął głowę w bok, oglądając błyskotki, ale w końcu zacmokał głośno i jak na zawołanie, ubrany w pięknie skrojony garnitur ekspedient pojawił się u ich boku.
    — W czym mogę...
    — Tak, tak. Chcę zobaczyć coś lepszego. Coś ze skarbca, sejfu, zaplecza, drewnianej skrzyneczki... czy gdziekolwiek trzymacie najdroższe diamenty. — Spojrzał przez ramię na Jacksona. — No co, jak już masz robić wrażenie, to wypadałoby zrobić to dobrze, nie? — Zwrócił się w kierunku mężczyzny i lekko uniósł dłoń. — Prowadź, kapralu-ekspediencie, do waszych prywatnych komnat.

    *Wiem trzy po trzy, że to w jakiś sposób ustalała autorka Bluebell i Gabriela (jeśli nie pomyliłam postaci), ale postanowiłam dla smaczku i realizmu wykorzystać, hihi.

    OdpowiedzUsuń
  171. Uśmiechnęła się pod nosem, wsłuchując się uważnie we wszystkie opcje, które chłopak teraz wyliczał. Zdecydowanie nie miała zamiaru skakać za burtę, może gdyby pogoda na zewnątrz była bardziej łaskawa, byłby to wspaniały pomysł, jednak przy panujących warunkach, lodowata woda szybko otrzeźwiła by jej zamglony od alkoholu umysł. Więcej procentów, mniej zdrowego rozsądku i podejmowanie kolejnych złych decyzji brzmiało bardziej zachęcająco. Przygryzła delikatnie wargę i uniosła spojrzenie na Jacksona.
    - A na tej rurze będziesz tańczył ty, czy masz zamiar się tylko przyglądać? – Jedna z jej brwi uniosła się do góry, wyczekując odpowiedzi, zanim jednak Howard zdążył cokolwiek powiedzieć, Min zachichotała. Sama wizja takiego przedstawienia i chłopaka wywijającego biodrami w zmysłowy sposób przy metalowym drążku była dość zabawna – spektakl warty uwiecznienia na kamerze, ale coś innego bardziej przypadło jej do gustu.
    - Myślę, że bilard z odrobiną wyzwania może być całkiem interesujący. – puściła mu oczko, a wolną dłonią objęła go w pasie. – Tylko nie bądź zbyt brutalny, dawno nie grałam. – Min kochała rywalizacje, więc każde wyzwanie podejmowała z chęcią, tutaj jednak wiedziała, że jej szanse na wygraną są marne. Jeśli chociaż jedna bila wpadnie do łuzy, będzie to ogromny sukces, ale w tym wypadku nie chęć zwycięstwa kierowała dziewczyną, a te dodatkowe zasady gry, którymi mogli urozmaicić sobie czas. – Prowadź, niech się dzieje. – Sama nie miała pojęcia, w którym z tajemniczych pomieszczeń znajdą stół do gry, mimo, że spędziła na jachcie ostatnie kilka godzin, dalej nie poznała jego wszystkich zakamarków.
    [A bo ja taki wstydzioch, nie lubię sie upominać i tylko czekam cierpliwie xD]

    OdpowiedzUsuń
  172. Podobało jej się to, jak Jackson był od niej zależny. Kiedy tylko ona mogła nad nim panować. Gdy wymruczał jej imię, poczuła przyjemne mrowienie, które rozlało się po jej ciele. Chciała, by było mu dobrze. Sporo się zmieniła od momentu, gdy pierwszy raz się spotkali, kiedy ich układ byl układem, a nie związkiem. Wtedy bywała nieco zawstydzona, również też zauroczona tym, jak potrafił ją traktować. To właśnie przy Jacksonie odkrywała, co lubi i co potrafi zrobić. To właśnie przez niego odkryła tą pewność siebie, która gdzieś tam była głęboko w niej ukryta.
    Lubiła go zaskakiwać, sprawiać, że nie wiedział co ma robić i co myśleć. Lubiła, kiedy Jackson jej ulegał, mimo iż to zazwyczaj on był tą dominującą osobą. Czasami zdarzały się momenty, gdy to w niej coś się zmieniało i Octavia chciała rządzć. Widziała, że cholernie mu się to podobało. Mówiło o tym całe jego ciało i ruchy, które dopasowywał do niej. Dopiero po dłuższej chwili podniosła się z kolan, wycierając palcami kąciki ust. Zrzuciła następnie z siebie resztę ubrań, siadając na kolanach Jacksona i podtrzymując jego podbródek palcami. Uśmiechnęła się, nieco figlarnie, wiedząc, że nie jest jej w stanie teraz odmówić czegokolwiek. Widziała zniecierpliwienie w jego oczach. Chciał więcej, nie chciał czekać zbyt długo. Pocałowała go delikatnie, przygryzając lekko wargę.
    — Nawet nie masz pojęcia, jak mi się to podoba, kiedy móisz moje imię — mruknęła mu do ucha, całując delikatnie jego płatek. Czuła, że Jackson długo nie wytrzyma, więc nie przeciągając i nie drażniąc się z nim, pozwoliła by wszedł w nią. Sama jęknęła cicho, zaciskając palce na oparciu kanapy. Poruszyła się delikatnie, spoglądając na Howarda, czy aby na pewno jest mu dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  173. [Na wstępie serdecznie dziękuję za komentarz pozostawiony pod KP Rim. Masz rację, rzuciłam jej kilka przysłowiowych kłód pod nogi, ale sądzę, że prędzej czy później wyprowadzę ją jeszcze na lepszą stronę mocy.
    Teraz jednak chciałabym Ci zaproponować drugi wątek (choć pewnie w końcu tego pożałuję, bo jakby nie patrząc niedługo trzeba będzie wrócić na uczelnię). Otóż pragnęłabym popchnąć tę dziewczynę w ramiona jeszcze większego buntu przeciwko surowym zasadom islamu i spełnienia marzeń o przejażdżce na motorze. A że Jackson takowymi się interesuje (i jest w podobnym do niej wieku) to zastanawiam się co powiedziałabyś, gdyby ich trochę do siebie zbliżyć. Może Choco zostałaby pewnego dnia zaproszona przez jednego z kumpli chłopaka na organizowaną przez niego imprezę w charakterze panny do towarzystwa ? Problem w tym, że według umowy, którą zawarła ze swoimi impresario miała pozostać całkowicie nietykalna, a tu facet, z którym przyszła zaczyna się dobierać do jej sukienki. Cóż.. może i panna Nakkasz wydaje się nieco zaszczuta, ale, gdy chodzi o jej godność, nie da sobie długo w kaszę dmuchać. Nie muszę więc chyba dodawać, że pomiędzy tą dwójką wywiązuje się niezła awantura, która w każdej chwili może przerodzić się w rękoczyny. Czy Howard zdecyduje się jakoś zareagować ?]

    Choco

    OdpowiedzUsuń
  174. Jęknęła, kiedy poczuła, jak Jackson wchodzi w nią mocniej. Jego ramiona oplotły ją szczelnie, przyciągając do siebie jeszcze bliżej. Czuła każdy jego oddech i dreszcz, który przebiegał po ciele chłopaka. Pocałowała go mocno, jakby tym samym chcąc mu wynagrodzić te wszystkie chwile, których ostatnio nie spędzili ze sobą. Octavia tak naprawdę nie zastanawiała się, co jackson robił, kiedy spędzali ten czas osobno, zdecydowanie nie chciała wiedzieć. Wolała żyć w błogiej nieświadomości, choć wiedziała, że zapewne jej chłopak nie spędził tych dni samotnie, w przeciwieństwie do niej. Nie zmieniało to jednak faktu, że tęskniła za nim jak szalona. Za jego dotykiem, pocałunkiem i też obecnością. Lubiła, kiedy tak się przed nią otwierał, kiedy uzewnętrzniał się, bo nie robił tego zbyt często. Uśmiechnęła się lekko na jego słowa, pozwalając aby całował całe jej ciało.
    — Ja też — odpowiedziała cicho, odgarniając włosy na plecy. Przytuliła się do Jacksona jeszcze mocniej, drżąc praktycznie za każdym razem, kiedy jego dłonie sunęły po jej ciele. Przygryzła wargę, czując jak jego dłonie zaciskają się na jej pośladkach. Było jej dobrze, chyba nawet lepiej niż zazwyczaj. Spojrzała na Jacksona, próbując uspokoić przyspieszony oddech, ale nic z tego nie wyszło. Howard działał na nią w taki sposób, że prawie wariowała. Gdy był przy niej, gdy byli tak blisko jak teraz, Octavia traciła zdrowe zmysły. On chyba też nie zdawał sobie sprawy, jak na nią działa. Pożądała go, jak nikogo innego. Z nikim tak naprawdę nie było jej tak dobrze, jak z nim.
    — Mocniej — szepnęła mu na ucho,. Wplotła rękę w jego włosy, po czym pociągnęła je delikatnie, odchylając tym samym jego głowę w tył. Złożyła pocałunek na jego szyi, przygryzając delikatnie skórę.

    OdpowiedzUsuń
  175. Jackson nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo Octavia cieszyła się z takiego obrotu sprawy. Ostatnio, nawet w najśmielszych snach nie marzyła o tym, że ich znajomość może przerodzić się w związek. Myślała, że to, co powiedziała mu tydzień temu, to słowa rzucone na wiatr, a on zignoruje je, bo przecież nie chciał się bawić w związki. Zdziwił ja nieco, ale była pewna, że jeśli tylko oboje będą dbać o ten związek, to on wyjdzie i będą ze sobą szczęśliwi. Octavia nie miała zamiaru przejmować się tymi wszystkimi uwagami, które zapewne niejeden raz usłyszą. Ludzie zawsze będą gadać i szukać plotek, byleby moc dodać swoje trzy grosze. Pewnie niejedna osoba będzie zdziwiona tym, że to właśnie oni postanowili być ze sobą, tak oficjalnie. Jednak, gdyby nie plotkara i zdjęcia z jachtu, bardzo wiele osób z ich towarzystwa nie miałoby bladego pojęcia, że tuż pod ich nosami rozgrywał się gorący romans, który trwał dość długo.

    Pozwoliła, by Jackson znalazł się tuż nad nią, a gdy wszedł w nią mocniej, jeknęła głośno, nie mając zamiaru się powstrzymywać. W tym momencie było jej zbyt dobrze, więc dlaczego miała być cicho? Seks z nim dostarczał jej wiele przyjemności jak i emocji; jej ciało drżało z każdym pchnięciem, czy dotykiem. Dostosowała się do jego ruchów, by móc czuć więcej i mocniej, a jego pocałunki sprawiały, że skóra wręcz parzyła. Miała gdzieś to, że Jackson zostawia po sobie niewielkie malinki, jakby chciał zaznaczyć, że Octavia jest tylko i wyłącznie jego. Oplotła biodra Jacksona swoimi nogami, tym samym przyciągając go do siebie najbliżej, jak tylko mogła. Wygięła się nieco, delektując się każdym jego ruchem.

    OdpowiedzUsuń
  176. Pytanie Jacksona mocno zbiło z tropu Octavię. Zaśmiała się, niby rozbawiona, ale bardziej jakby nerwowa. Przeczesała palcami włosy, odgarniając je na plecy. Skąd mu przyszło takie pytanie do głowy?
    — Oczywiście, że tak. Przecież wiesz — powiedziała w odpowiedzi. Nie była na tyle głupia, żeby nie pamiętać o zabezpieczeniu. Jakoś nie w głowie jej jeszcze były dzieci. Oboje zdecydowanie nie byli gotowi na to, aby wychowywać dziecko. Sami jeszcze momentami zachowywali się, jakby mieli kilka lat, a nie jak dorośli ludzie. Spojrzała na Jacksona, po czym posłała mu lekki uśmiech, schodząc z niego. Chwyciła swoją bieliznę, którą szybko nałożyła na ciało. Spojrzała na zegarek, który wskazywał już grubo po godzinie osiemnastej.
    — Zaraz wracam — powiedziała, kierując się w stronę sypialni. Musiala zrobić sobie zastrzyk, a przy okazji, tak dla własnego uspokojenia się, rzuciła okiem na tabletki antykoncepcyjne, które trzymała w łazience. Odetchnęła z niemałą ulgą, kiedy zobaczyła, że o żadnej nie zapomniała. Wróciła po dłuższej chwili do salonu, biorąc do rąk telefon. Odczytała wiadomość od mamy, która zapraszała ją oraz Jacksona na kolację w najbliższą sobotę. Pokręciła głową, rozbawiona, nie mogąc uwierzyć w to, jak jej matka jest ciekawa wszystkiego.
    — Musisz przygotować się na mały wywiad. Mamy zaproszenie na kolację od moich rodziców. W sobotę o dwudziestej w tej fajnej, włoskiej knajpce w centrum. Oni są niemożliwi — zaśmiała się, opadając na kanapę tuż obok Jacksona.
    — Zawsze też mogę napisać, że nie czujesz się jeszcze na siłach, żeby wyjść na kolację i będziemy mieli ich z głowy na chwilę — powiedziała po chwili, podciągając nogi. Oplotła je rękami, po czym spojrzała z zaciekawieniem na chłopaka.
    — A gdybyśmy zaliczyli wpadkę? — zapytała nagle, zaciekawiona tym, co może odpowiedzieć Jackson, choć wiedziała, że to nie był dobry moment na takie rozmowy.

    OdpowiedzUsuń
  177. Oparła rękę na zagłówek kanapy, spoglądaąc na Jacksona. Wiedziała bardzo dobrze, jaki jest i jakie ma podejście do tego wszystkiego. To, że zdecydował się na związek z Octavią było już dla niego wielkim krokiem jak i wyczynem. Doceniała to, bardzo mocno wręcz, jednak jego słowa nieco ją zabolały. Jakby nie patrząc. Jackson pewnie też wiedział, jakie podejście do życia ma jego dziewczyna i czego tak naprawdę pragnie. Zawsze gdzieś tam w głębi marzyła o tym, aby założyć rodzinę. Mieć dzieci i partnera, niekoniecznie męża, bo tak naprawdę nie zależało jej zbytnio, żeby brać ślub. Przelknęła ślinę, wzruszając przy tym delikatnie ramionami. Sama nie wiedziała, czemu zaczęła tego typu rozmowę.
    — Po prostu byłam ciekawa — odpowiedziała zgodnie z prawdą. Przez dłuższą chwilę milczała, powtarzajac w głowie jego słowa. Cóż, gdyby znalazła się w takiej sytuacji, zapewne nie zdecydowała by się, zeby usunąć dziecko. Wiedziała, że tak czy siak dałaby sobie radę sama. — Ale wiesz, że ja niekoniecznie musiałabym się na to zgodzić — zagadnęła, nie spuszczając z niego wzroku. Coś czuła, że to będzie jedna z cięższych rozmów, jakieprzyszło im ze sobą przeprowadzić.
    — Co? Nie, Boże, Jackson. Ja po prostu chciałam tylko wiedzieć Twoje zdanie na ten temat — odpowiedziała, podnosząc się ze swojego miejsca. Przeszła do kuchni, by wyciągnąć z lodówki butelkę z wodą. Upiła łyk, odwracając się w jego stronę.
    — A ja kiedyś chciałabym mieć dzieci —wyznała nagle, zakręcając butelkę z wodą. Odstawiła ją na kuchenny blat, na któy po chwili usiadła bez problemu. Zamachała w powietrzy nogami, spoglądając w stronę Jacksona.

    OdpowiedzUsuń
  178. [Cześć! Dzięki za powitanie :) Muszę przyznać, że rzeczywiście dużo ich łączy, ale myślę, że dzięki temu będzie jeszcze ciekawiej. Jak najbardziej skorzystam z zaproszenia, możemy coś stworzyć między naszymi panami, ale możemy też napisać jakiś wątek z jedną z twoich pań, myślę tu szczególnie o Marii. Dostosuje się do Ciebie. :D Resztę możemy ustalić drogą mailową. :)]

    Fabien C.

    OdpowiedzUsuń
  179. Zeskoczyła zwinnie z blatu, po czym ruszyła w stronę kanapy, na której siedział Jackson. Stanęła tuż za nim, a po chwili pochyliła się, przytulając go od tyłu. Musnęła jego szyję.
    — Już dobrze, nie rozmawiajmy o tym. Nie złość się — mruknęła mu do ucha. Nie chciała, aby psuł sobie humor, a wiedziała, że romowa ta nie była Jacksonowi na rękę. Może kiedyś jeszcze przyjdzie czas na to, że porozmawiają na tak poważne tematy. Ruszyła się z miejsca, przesuwając ręką po jego ramieniu, aż w końcu usiadła obok niego. Ponownie wzięła do rąk wszystkie projekty, powoli je przeglądając.
    — Wiem, że dajesz mi całego siebie, Jack. Doceniam to, bardzo mocno. Ale też nie warto uciekać od takich rozmów. Jesteśmy dorośli i chciałabym wiedzieć o niektórych rzeczach, a nie je przemilczeć — powiedziała, marszcząc delikatnie brwi. Projekt sukienki, który właśnie oglądała podobał jej się, ale coś jej w nim jednak nie pasowało.
    — Jak wspomniałam, nie rozmawiajmy o tym — powiedziała, przerwyając temat, który dla niego był niewygodny, a dla Octavii całkiem normalny. Ale cóż, musiała się spodziewać, że jej chłopak się zdeneruje. Westchnęła, odrzucając kartkę na stronę z projektami, które jej się nie podobają. Coś czuła, że przed nią jeszcze kilka długich godzin ciężkich decyzji. Spojrzała na Jacksona, który nadal twardo wpatrywał się w telefon. — Jack — powiedziała, zwracając na siebie jego uwagę. Uśmiechnęła się lekko, jakby chcąc tym samym trochę rozluźnić atmosferę. — Nie siedźmy w domu, chodźmy gdzieś, co? Spacer, może jakieś kino? — zaproponowała.

    OdpowiedzUsuń
  180. Postanowiła nie drążyć tematu i zostawić go za sobą, bo i tak wiedziała, że nic z tego nie wyjdzie. Wolała mieć za to spokojną głowę i czystą atmosferę w domu, a nie taką, która wisi w powietrzu i wszystkim ciąży. Nie myślała, żeby kiedykolwiek zmuszać Jacka do zmiany decyzji. Jak sam to powiedział, może kiedyś będzie miała dzieci, ale nie z nim. Nikt nie wiedział, co przyniesie im los.
    Kiedy Jackson wstał i poszedł do łazienki, Octavia nałożyła na siebie ubrania, i wsunęła telefon do tylnej kieszeni spodni. Ruszyła w stronę sypialni, w której miała torebkę. Kątem oka spojrzała w stronę łazienki, a potem podeszła do drzwi, uchylając je nieco.
    — Wydaje mi się, że to nie działa przeciwbólowo i raczej lekarz Ci tego nie przepisał — powiedziała, krzyrzując ręce na wysokości piersi. Nie była głupia, przecież ona też niejednokrotnie postępowała właśnie tak, jak Jackson teraz. Spojrzała na Jacksona, zła że ukrywa się przed nią, bo wie dokładnie, że będzie zła. Odwróciła się na pięcie, przechodząc do garderoby, z której wyciągnęła czarną bluze z kapturem.
    — Nie musisz się ukrywać, Jack. Ja mogę Ci jedynie powiedzieć, że źle robisz, ale Ty zrobisz jak uważasz. Tak, jak teraz — powiedziała głośniej, tak by mógł ją usłyszeć. Owszem, w ich środowisku brał chyba każdy, bez wyjątku, ale Octavia wychodziła z założenia, że Jackson czasami mógłby przystopować. Ubrała bluzę, wrzucając do torebki telefon. Usiadła na łóżku, czekając, aż chłopak wyjdzie z łazienki. Coś czuła, że ta napięta atmosfera nie opuści ich tak szybko, jakby tego chciała.

    OdpowiedzUsuń
  181. Łatwo było mu mówić. Octavia po prostu się martwiła. Sama niejednokrotnie sobie odmawiała, wiedząc, że to może się dla niej źle skończyć, a tego nie chciała. Teraz miała Jacksona i to było normalne, że się o niego martwiła. WIedziała, jak luźne podejście ma do wszystkiego jej chłopak, co czasami trochę ją martwiło. Spojrzała na Jacksona, kiedy podszedł do niej i zrobił tą smutną minę. Nawet ją rozśmieszył, ale starała się nie dać tego po sobie poznać. — Ogranicz trochę — poprosiła jedynie, mając nadzieję, że choć trochę jej posłucha. Tak, bogate dzieciaki brały i wciągały wszystko, co tylko dało im się do ręki. Nikt nie pytał, co to, po prostu brał, nie bacząc na możliwe konsekwencje. Każdemu narkotyki przynosiły co innego, Octavii zazwyczaj ulgę i lekką głowę od problemów.
    Gdy wyciągnął dłoń w jej stronę, chwyciła ją bez wahania, uśmiechając się lekko. Przebiegł po jej ciele przyjemny dreszcz, kiedy nazwał ją książniczką. Pociagnęła Jacksona za rękę, ruszając w stronę wyjścia.
    —W sumie, to chyba taka nasz pierwsza randka — powiedziała, odwracając głowę w stronę chłopaka. Poruszyła przy tym brwiami, uśmiechając się z rozbawieniem. Skierowała swoje kroki na korytarz apartamentowca, zamykając za nimi drzwi, a później ruszyła w stronę windy. — To gdzie idziemy? Central Park? Czy masz jakiś inny pomysł? — zapytała, kiedy oczekiwali na windę.

    OdpowiedzUsuń
  182. Jackson był niespokojną duszą, która potrzebowała wielu bodźców. Najlepiej takich, któe są skrajnie niebezpieczne, które pokażą mu, że żyje i ma się calkiem dobrze, ale może warto trochę zaryzykować i poczuć adrenalinę krążącą we krwi. Czasami przerażało ją to, że tak lekko do wszystkiego podchodzi. Ona była zupełnym jego przeciwieństwem, nie lubiła ryzyka, lubiła spokój i jak wszystko było poukładane. Cóż, teraz jej życie wywróciło się o sto osiemdziesiąt stopni i musiała się liczyć z tym, że ów spokój, który tak ceniła, gdzieś uleciał. Jednak nie mogła narzekać, przecież miała Jacksona przy sobie, a marzyła o tym od dłuższego czasu.
    — Owszem, nigdzie — kiwnęła głową na jego słowa, zastanawiając się, czy ktoś ich zauważy na mieście i doniesie na Plotkarę. Nie, żeby jakoś się tym przejmowała, przecież to było całkiem normalne, że gdy osoby były w związku, raczej go nie ukrywały. To byłoby dziwne. Nie musieli się jużukrywać, i bardzo to Octavię cieszyło. Ostatnie miesiace były dla niej męczące, żeby ukryć ich romans.
    — Romantycznie — stwierdzila ze śmiechem. — Nigdy bym Cię o to nie posądziła, Panie Howard. Wiesz, jak zainponować kobiecie — powiedziała rozbawiona, drocząc się z nim.
    — Jack! — zawołała rozbawiona, kiedy nałożył jej kaptur, który po chwili zdjęła. Przeczesała palcami naelektryzowane włosy, które teraz stały na każdą stronę. — Jaką radość sprawia Ci to, że możesz nazywać mnie swoją dziewczyną — zwróciła uwagę, kręcąc z rozbawieniem głową. Był niczym dziecko, kiedy się tak cieszył. Kiedy winda stanęła na parterze, Octavia chwyciła dłoń Jacksona, splatając ich palce razem. Wyszli z windy, kierując się w stronę wyjścia z apartamentowca.
    — Myślałam nad czymś — zaczęła, przytulając głowę do jego ramienia. Spojrzała przed siebie, uśmiechając się lekko.
    — Zamieszkaj ze mną. Wiem, że będzie Ci to bardziej na rękę, niż wracanie do siebie — powiedziała w końcu.

    OdpowiedzUsuń
  183. — Oczywiście. Ty i romantyzm — powiedziała ze śmiechem, kręcąc głową. Przecież bardzo dobrze wiedziała, jaki potrafił być Jackson. Uwielbiał okręcać sobie ludzi w okół palca, wiedział jak nimi manipulować. A jak zdobyć kobietę i sprawić, by straciła dla niego głowę wiedział cholernie dobrze. Octavia była jedną z tych, które chyba dały złapać się na te jego sztuczki, ale sama miała wiele asów w rękawie, które i jego przyciągały w jej stronę. Ot, niejednokrotnie się przekomażali, dogryzali sobie i robili na złość, ale lubili to, i Octavia nie wyobrażała sobie, że mogłoby być inaczej. To było częścią ich związku, który bez tego byłby po prostu...nudny.
    Widząc, jak zapisał ją w telefonie, uniosła w górę jedną brew, po czym parsknęła śmiechem.
    — Czemu tygrysek? — zapytała rozbawiona. Sama powtórzyła jego dest. Wyciągnęła telefon, weszła w kontakty i pokazała mu, jak ona go zapisała. U niej natomiast był zapisany jako cheriè z emotikonem serduszka oraz księcia.
    — Chciałam daćserduszko i bakłażan, ale byłoby to dość dwuznaczne — zaśmiała się. odgarniając włosy za ucho. Musiała mu jeszcze zrobić jakieś głupie zdjęcie, które idealnie pasowałoby do kontatów.
    Przystanęła, czekając na jego odpowiedź na jej propozycję. Może i mogło to być za wcześnie, może powinni trochę z tym poczekać, ale Octavia tak naprawdę nie chciała czekać, bo po co. Przecież i tak już wytrzymali razem pod jednym dachem kilka dni i nic złego się nie stało, ani żadne nie ucierpiało. Wręcz przeciwnie, Octavii byłoby bardzo dziwnie, gdyby Jackson wrócił do siebie gdy już poczułby się lepiej. Uśmiechnęła się lekko, odwzajemniając pocałunek, który złożył na jej ustach. Była bardzo zadowolona, że się zgodził, i nawet przyrzekła sobie, że nie będzie aż tak bardzo zwracać uwagi na te jego wady i przyzwyczajenia.
    — Miła alternatywa? Tylko tyle? — wymruczała. zaciskając palce na jego bluzie, żeby tak szybko się nie odsunął. Musnęła jeszcze kilkakrotnie jego usta, po czym zaśmiała się. — Chyba nie mam wyjścia. Nudno by było bez Ciebie — przyznała. —Taksówka, niech Jacob sobie odpocznie dzisiaj — powiedziała, odsuwając się od niego.

    OdpowiedzUsuń
  184. — Dokładnie tak — odpowiedziała, kiwając przy tym dumnie głową, jakby to było jakimś nadzwyczajnym wyczynem. — Co mogliby pomyśleć sobie ciekawscy ludzi, którzy gapiliby się w mój telefon? — zapytała z rozbawieniem, po czym wysłuchała Jacksona, który tłumaczył jej, skąd u niego wzięła się emotka tygryska. Kiedy celowo przekręcił nazwę, odsunęła się nieco, by spojrzeć na niego.
    — Na co przepraszam ? — zapytała, niby to zdziwiona. Sapnęła, kręcąc głową na boki.
    — To croissant— powiedziała z wyraźnym, francuskim akcentem, rzucając mu niby to rozgniewane spojrzenie. — Croissant. Jezu, tak wiele nauki jeszcze przed Tobą. Będę Cię musiała mocno podszkolić z francuskiego, żebyś nie popełniał tak rażących błędów — powiedziała, kręcąc przy tym głową na boki. Owszem, była typową Francuzką, która oburzała się, jak ktoś źle wypowiedział właśnie słowo croissant. Do tego stopnia, że po jej ciele przebiegały ciarki żenady.
    — Dobrze, dobrze. Żeby było CI miło, potem zmienię księcia na bakłażana. Niech Cię to miło połechta po Twoim ego — zaśmiała się, po czym uniosła jedną brew w górę. Zaczepny uśmiech pojawił się na ustach Octavii, a ona z uwagą spoglądała na Jacksona. Gdyby nie to, że właśnie się wygłupiał, pewnie uznałaby, że serio poczuł się urażony jej słowami.
    — A Ty co, nie lepszy? Przyznaj, mnie po co trzymasz przy sobie? — zapytała zaczepnie, unosząc się nieco na palcach. I tak niewiele to dało, bo Jackson znacznie nad nią górował, a Octavia i tak musiała zadrzeć głowę do góry, by móc spojrzeć na swojego chłopaka. — Ja podejrzewam po co, ale chcę to usłyszeć od Ciebie — dodała.
    Na pytanie, czy na kolacji będzie jej brat, pokręciła głową na boki, wiedząc, jak mocno mogło ulżyć Jacksonowi. Przecież musiałby się powstrzymywać, żeby tylko nie dogryzać sobie z Laurentem.
    — Nie. Po moim wyjeździe do Francji pokłócił się z rodzicami i wyprowadził. Ich stosunki są bardzo...chłodne, a ja w sumie nadal nie wiem, co się takiego stało, bo żadne nie raczy mnie o tym poinformować, ale wnioskuję, że mogło chodzić o jego studia. Wiesz, tata sądził, że pójdzie w jego ślady, a on wybrał aktorstwo — wyjaśniła.

    OdpowiedzUsuń
  185. Zmierzyła Jacksona uważnym spojrzeniem, kiedy zaczął się śmiać. Wiedziała, że się z niej nabijał od samego początku, że cholernie dobrze się bawił. Chciała pograć chwilę niezadowolenie i złość, ale nie była w stanie, po chwili i Octavia roześmiała się, kręcąc głową na boki.
    — Proszę mieć na uwadze, że jestem wymagającym nauczycielem i na pewnoe nie tanim. Oraz, nie da się mnie łatwo przekupić — rzuciła, równie zaczepnie co Jackson, przesuwając palcem po jego szyi. — Musiałeś się w szkole mało przykładać do nauki języka, pewnie mieliście okropną nauczycielkę. Albo może skupiałeś się na czymś innym, zamiast słuchać na lekcjach — Octavia za to uwielbiała uczyć się języków, chłonęła je wręcz jak gąbka. Miała chyba jakiś talent, bo za to przedmioty ścisłe, cóż, w liceum nie szły jej za dobrze, musiała spędzać długie godziny, żeby załapać o co chodzi w równaniach i tym podobnych.
    — Da się załatwić. Coś wybiorę — również się uśmiechnęła, wpatrując się w Jacksona. Czekała cierpliwie, aż w końcu zaczął wymieniać wszystkie te rzeczy, których było sporo i które zaskoczyły Octavię. Kiedy przyciągnął ją do siebie, oplotła rękami go w pasie, przykładając lekko głowę do klatki piersiowej Jacksona. Czuła, jak przestaje się śmiać, dlatego też oderwała głowę i uniosła ją w górę, by móc na niego spojrzeć. Pozwoliła się pocałować, a następnie spojrzała mu równi głęboko w oczy, co on jej, gdy oparł swoje czoło o jej. Nieczęsto zabierał się za wyznawanie tak poważnych rzeczy, dlatego Octavia doceniła to, że postanowił zachować powagę sytuacji i nie obrócić tego w żart, jak to miał w zwyczaju.
    — A Ty jesteś moją szaloną połówką. Życie z Tobą, to będzie istny rollercoaster, ale piszę się na to. Lubię wyzwania — powiedziała szczerze. Nie miała zamiaru Jacksona zmieniać na lepsze, jakoś uspokajać, bo wiedziała, że to i tak nic by nie dało. Nie lubił być ograniczany, wiedziała o tym bardzo dobrze. Chciała, aby był sobą. Tą szaloną duszą, która tak jej imponowała. Tą osobą, która potrafiła nakłonić Octavię do niemożliwego, skusić, by zaznała trochę adrenaliny. Tą osobą, która tylko przy niej potrafiła się otworzyć i pokazać, że Jackson Howard też ma delikatniejszą stronę, o której wie niewiele osób. Ona była tą szczęściarą, że przy niej nie krępował się w ogóle, tak samo jak ona przy nim.
    Wzruszyła ramionami na jego słowa. W sumie nie wiedziała, czemu ojciec się tak o to wszystko złościł. Próbowała rozmawiać z ojcem, przekonać go do pogodzenia się z decyzją Laurenta, ale Jaques miał zbyt twardy charakter i kierował się męską, zranioną dumą.
    — Nie wiem, pewnie z czasem im przejdzie. Laurent jest... jest świetny w tym co robi. Jego występy, Jack, dawno nie widziałam takiego przedstawienia. On wkłada w to całego siebie, jest genialny. I widzę, że daje mu to satysfakcję. Ja nic więcej nie mogę zrobić, jak tylko mu kibicować i trzymać jego stronę — powiedziała.

    OdpowiedzUsuń
  186. — Wcale mnie to nie dziwi — zaśmiała się, gdy powiedział, że nauka języka jakoś była mu nie po drodze. Octavia za to przykładała się do nauki, jakoś nie umiała pozwolić sobie na to, żeby prześlizgnąć się przez szkołę ze średnimi wynikami. Chyba była zbyt ambitna, choć teraz, będąc na studiach, pozwoliła sobie troszkę wyluzować, ale też nie na tyle, by osiąść na laurach. Musiała pokazać samej sobie i innym w okol, że tutaj też osiągnie dobre wyniki.
    Uniosła głowę, by spojrzeć na Jacksona. Uśmiechneła się lekko, słysząc jego słowa.
    — Myślę, że jeśli będziemy o wszystko dbać, to raczej się nie powinien wykoleić — stwierdziła z godnie z prawdą. W życiu bywało różnie, może gdyby wcześniej wszystko powiedzieli, uniknęliby kilku ciężkich sytuacji, a może tak po prostu miało być, że każde z nich musiało mieć więcej czasu, żeby zrozumieć wszystko, co się między nimi działo. Niemniej jednak, Octavia była szczęśliwa, że sprawy potoczyły się tak a nie inaczej. Była też pewna, że uda jej się jakoś wpłynąć na Jacksona i jego szalone pomysły. Nie w stu procentach, ale w jakimś niewielkim, zapewne. No i była przekonana, że to właśnie takiego uczucia potrzebowała, takiego związku, jaki tworzyła z Howardem. Szalonego, niepewnego ale i jedynego w swym rodzaju. To było zupełnie inne uczucie, niż te poprzednie. Było czymś, co ją pobudzało do ciągłego działania. Octavia liczyła się z tym, że przed nią pewnie wiele niepewnych chwil, ale nie bała się ich, chcąc podjąć wyzwanie, jakim był związek z Jacksonem.
    — Kupisz specjalnie czarne pompony i na sam koniec wykrzyczysz, że świetnie mu poszło?— zaśmiała się. Cóż, może Jackson i Laurent nigdy nie będąc najlepszymi kumplami, ale Octavia liczyła, że w końcu dojdą do jakiegoś porozumienia. W końcu byli jednymi z najważniejszych facetów w jej życiu i nie chciała żadnego z nich stracić.
    Kiedy taksówka podjechała, wsiedli do środka, a Octavia podała kierowcy, gdzie ma jechać.
    — Spokojnie, nie wydam Cię. Chce zobaczyć jego zdziwiona minę — powiedziała z rozbawieniem.

    OdpowiedzUsuń
  187. Zaśmiała się, wyobrażając sobie tą iście komiczną sytuację, ale wiedziała, że mogło w tym wszystkim być ziarenko prawdy. Jackson był zdolny do wszystkiego, wiedziała o tym bardzo dobrze.
    — Boże, przecież on by Cię zabił, jakbyś tak zrobił — pokręciła głową na boki, pozwalając sobie na krótki śmiech. Wiedziała, że Laurent miał dużo fanek i również fanów. Jej brat, tak jak i ona swego czasu przebierał w partnerach jak tylko mógł. Cóż, w kwestii doboru partnerów byli podobni, szukali ciągle tego uczucia, które zaskoczy, które będzie brakującym elementem układanki, zagubionym puzzlem, który towrzy spójną całość. Octavia miała to szczęście, bo chyba swój zagubiony kawalek puzzla znalazła, za to Laurent ciągle go szukał. Miała nadzieję, że i on w końcu trafi na swoją drugą połówkę, po tych wszystkich wzlotach i upadkach.
    — Jeśli chcesz, to oczywiście, zaproszę go. Może będzie miał wolne i nie będzie w barze — zgodziła się. Sama nawet chciała zaproponować to, aby Lauren również przyszedł na imprezę, ale jakoś nie była pewna reakcji Jacksona na tą propozycję. Jednak, ucieszyła się, gdy sam to zaproponował. I nawet chciał z nim zakopać topór wojenny. Octavia nie chciała, żeby skakali sobie do gardeł i rzucali mordercze spojrzenia. Laurent musiał zrozumieć, że to było jej życie i ona dokonywała wyborów, również względem partnerów. Jackson za to musiał zrozumieć, że ją i Laurenta łączyła silna więź, której wiele osób nie rozumiało. Był dla niej ważny, był jak część jej duszy, kawałkiem serca.
    — Cóż, Ren będzie musiał się przyzwyczaić do tego, że z Tobą jestem. Ja się nie wtrącałam w jego związki, a uwierz, miewał o wiele gorsze od moich — mruknęła, pamiętając, że jeden z jego partnerów był cóż, bardzo toksyczny. Kiedy zerwali, Octavia bardzo się cieszyła, że tego dupka już nie ma w pobliżu jej brata.
    Odwróciła głowę w stronę Jacksona, uśmiechając się delikatnie. — Zabiorę Cię potem do jednej kawiarni. Spróbujesz croissant — powiedziała rozbawiona. — Co prawda, nie są tak dobre jak we Francji, ale będziesz mieć namiastkę tego.

    OdpowiedzUsuń
  188. Ostatnie kilka dni było bardzo intensywne i wiele się działo. Octavia czasami miała wrażenie, że życie poddaje ją jakiemuś testowi, z ciekawością obserwując czy wygra, czy też obleje dany test. Ona jednak uparcie podejmowała się wszystkiego. Począwszy od kolacji z całą rodziną Cadieux, kończąc na niekoniecznie udanym spotkaniu z Fabienem na balu. Naprawdę, nie sądziła, że jeszcze kiedykolwiek go spotka, może nie licząc wizyt w Paryżu. Nie sądziła też, że będzie on na tyle bezczelny, żeby nagle wchodzić z butami w jej grono znajomych. Była zirytowana, jeszcze dodatkowo musiała widywać go na uczelni. Nie chciała nawet wiedzieć, jak czuje się Jackson, który był z Fabienem na jednym roku i musiał go widzieć przez całe zajęcia. Dokładnie wiedziała, że Cadieux może coś knuć, dlatego starała się trzymać od niego z daleka. A może robił to wszystko z czystej zabawy, tak też mogło być. Charakter Fabiena był bardzo zmienny, więc Octavia do końca tak naprawdę nie wiedziała, czym kierował się chłopak. Nie chciała się nad tym też za bardzo zastanawiać, zostawiła więc to wszystko w spokoju, mówiąc sobie, że przecież nic złego się nie stanie.
    Rzuciła wszystkie rzeczy na ziemię, kiedy tylko przekroczyła próg mieszkania. Pierwsze co zrobiła, to podeszła do lodówki, wyciągając z niej butelkę wina. Nie miała zamiaru dzisiaj już nigdzie wychodzić, nawet odpuściła sobie siłownie, bo nie czuła się za dobrze. Nalała alkoholu do kieliszka, po czym upiła łyk. Wyciągnęła telefon z kieszeni spodni, sprawdzając wszystkie portale społecznościowe, odpisując też na kilka ważnych maili, o których w sumie zapomniała. Ostatnią wiadomością był sms do Jacksona.
    Jeśli chłopaki chcą Cię wyciągnąć na imprezę, to idź śmiało. Ja mam zamiar zrobić sobie netflix & chill, nie czuję się najlepiej :(, kliknęła wysłanie wiadomości, po czym odetchnęła głęboko. Faktycznie, ostatnio nie czuła się za dobrze i jedyne o czym marzyła, to gorąca kąpiel i spędzenie reszty dnia na kanapie. Spojrzała na kieliszek wina, po czym skrzywiła się, jakby właśnie wypiła najgorsze lekarstwo świata. Przemęczenie chyba dawało o sobie mocno znać, że nawet nie miała ochoty dopić do końca tej lampki. Ruszyła niespiesznie w stronę łazienki. Prysznic dzisiaj odpadał, zdecydowała się na długą, gorącą kąpiel. Tak, to było to o czym Octavia marzyła cały dzień. Kiedy weszła do ciepłej wody, przeszedł ją przyjemny dreszcz. Zapach słodkiego kokosa w jakiś sposób ją uspokajał. Przymknęła oczy, rozkoszując się chwilą spokoju.

    OdpowiedzUsuń
  189. — A myślisz, że ja tylko z zupełnie dobrej woli cię tu zaciągnąłem? — zapytał z uśmiechem, odwracając się w kierunku przyjaciela. — To co, po sygnecie przyjaźni? A może matching spinki do mankietów?
    Zachichotał. Zasiadł przy jednym z krzeseł obitych aksamitem, czekając na ekspedienta, który po chwili wrócił z menadżerem oraz z całym naręczem błyskotek ze skarbca. Trochę to trwało — mężczyźni krzątali się odrobinę, układając część przedmiotów na blacie, a resztę rzeczy zostawili w przeszklonej szafce u ich boku. Potem zasiedli naprzeciwko i zmienili rękawiczki, by zająć się przedstawianiem błyskotek.
    — Rozumiem, że chodzi o damską biżuterię? — zapytał menadżer, starszy mężczyzna około pięćdziesiątki, uśmiechając się do nich uprzejmie, choć Kim dostrzegł lekko złośliwy błysk w jego oku. Nie spodobało mu się to. Uniósł lekko brwi i zmrużył oczy.
    — A jak pan myśli? — odburknął dość nieprzyjemnym tonem. — Szukamy czegoś wyjątkowego dla kobiety serca tego jegomościa obok.
    Zerknął na Jacksona. Seojun dalej był w lekkim szoku, że chłopak związał się z kimś na stałe. Znał go tyle lat, wiedział, jakie ten miał przyzwyczajenia, jakie życie prowadził i jak bardzo do tego wszystkiego nie pasował romantyczny happy end. A jednak jakieś kobiecie udało się wkraść do jego zimnego serduszka i zagościć tam na stałe. To było nawet całkiem przyjemne — wiedzieć, że komuś bliskiemu się układa. Howard wyglądał w końcu na szczęśliwego, mimo tego całego zakłopotania.
    — O jakich kwotach mówimy? — dopytał menadżer, zerkając na biżuterię rozłożoną na blacie w aksamitnych opakowaniach. Seojunowi szczególnie wpadła w oko bogato zrobiona diamentami kolia.
    — Miłość nie ma ceny — wymruczał, nachylając się, by dobrze przyjrzeć naszyjnikowi.

    OdpowiedzUsuń
  190. Uśmiechnęła się delikatnie, kiedy odczytała wiadomość od Jacksona. Musiała przyznać, że zaskoczył ją tym, że może wcześniej wrócić do domu, gdyby tylko ona tego potrzebowała. Octavia nie chciała jednak zabierać mu czasu z przyjaciółmi, wiedząc jak wiele dla niego to znaczy, a poza tym również chciała, żeby i on odpoczął od minionego tygodnia, który dał im mocno w kość. Jasne, będę pamiętać. Baw się dobrze ❤️ . Odpisała krótko, po czym zanurzyła się w ciepłej wodzie. W wannie spędziła naprawdę długo czasu, aż do chwili kiedy woda nie zroiła się zimna i nie wykurzyła Octavii ze środka. Blanchard właśnie tego potrzebowała. Takie dnia gdzie nie musiała się spieszyć i robić wszystkiego, co miała w planie. Dnia, kiedy mogła wisieć na telefonie z Khloe, która po raz kolejny cierpiała z powodu jakiegoś dupka. Mogła ponarzekać na to, co aktualnie dzieje się w jej życiu, ale i też pochwalić się, że jest całkiem w porządku i cieszy się, że wszystko się tak ułożyło. Khloe była niezastąpiona, potrafiła jej wysłuchać ale i niejednokrotnie naprowadzić na właściwą ścieżkę. I choć była nadal zła na Jacksona, że te kilka tygodni temu zachował się tak, a nie inaczej, to nie mogła powiedzieć, że nie cieszyła się ze szczęścia Octavii.
    Kiedy skończyła ponad godzinną rozmoę z Khloe, odpisała na wiadomość od mamy, że ona jak i Jackson pamiętają o jutrzejszej kolacji i na pewno się zjawią, nie spóźniając ani minuty. Dodała, że owszem, nadal się źle czuje, ale to pewnie przez stres i wszystko za niegługo przejdzie, a jeśli nie, to po weekendzie uda się do lekarza. Obejrzała kilka rolek z imprezy, na którą udał się jej chłopak, a potem wraz z kubkiem gorącej herbaty zasiadła na kanapie, odpalając netflixa, jak to wcześniej sobie obiecała. Niestety, serial dokumentalny dość szybko sprawił, że Octavia zasnęła, budząc się dopiero w momencie, kiedy usłyszała dźwięk otwieranych drzwi do mieszkania. Uniosła się nieco na łokciach, spoglądając w stronę wejścia. Cichy śmiech wyrwał się z jej ust, kiedy w progu zobaczyła Jacksona. Sądząc po tym, w jakim stanie był, impreza zdecydowanie im się udała.
    — Potrzebujesz pomocy, kochanie? — zapytała, siadając po turecku na kanapie.

    OdpowiedzUsuń
  191. Ślicznie się załatwił, to Octavia musiała przyznać. Z rozbawieniem patrzyła na Jacksona, który wyglądał wręcz komicznie w sumie w każdym momencie, choć najbardziej rozbawił ją w chwili, kiedy starał się być cicho. No cóż, nie wyszło, ale nie miała mu tego za złe, przecież w końcu po to poszedł na tą imprezę i cieszyło ja to, że dobrze się bawił, choć rano pewnie będzie cierpieć z powodu tego, ile wlał w siebie alkoholu i pewnie nie tylko to postanowił zażyć.
    Pogłaskała ho delikatnie po głowie, kiedy opadł na kanapę a później położył głowę na jej kolanach.
    — mhm, a Ty pijany — zaśmiała się, odgarniając kosmyk włosów za ucho. Wiedziała, że ciężko jej będzie go teraz zaciągnąć do sypialni, żeby poszedł się położyć. Gdy Jackson wcisnął jej telefon w ręce, odszukała zdjęcie z owym sobowtórem, nie kryjąc się zupełnie z tym, że była w dużym szoku. Faktycznie, chłopak stojący obok Jacka był do niego bardzo podobny. Niższy, ale wyglądał jak jego kopia. Zaśmiała się, kręcąc głową na boki.
    — No, muszę przyznać, że można was wziąć za rodzeństwo — stwierdziła rozbawiona, odkładając telefon na stolik koło siebie.
    — Porozmawiamy o Twoim sobowtórze rano, jak będziesz o nim pamiętać. Teraz chyba najwyższą pora, żebyś się położył spać. Rano będziesz umierać — powiedziała, po czym pocałowała go delikatnie w czoło. — To jak, dasz radę wstać? — zapytała, przeczesując palcami jego jasne włosy.

    OdpowiedzUsuń

  192. Ruszyła za Jacksonem, gdy ten podniósł się z kanapy i chwycił ją za dłoń. Nieco go asekurowała, widząc w jakim jest stanie, ale też podziwiała go za to, że szedł całkiem prosto pomimo tego, ile wypił. Pomogła mu ściągnąć ubrania, choć on pewnie myślał, że samemu udało mu się to zrobić, po czym wzrokiem odprowadziła chłopaka do łóżka, gdzie dość szybko zasnął. Octavia bardzo dobrze wiedziała, jak skończy się dla Jacksona ta impreza, dlatego też, jeszcze zanim się położyła również spać, przygotowała mu tabletki oraz butelkę wody. Znała go na tyle dobrze, że wiedziała w jakim stanie się obudzi.
    Mruknęła cicho, podciągając kołdrę aż po samą szyję. Światło, które wypadało do sypialni również jej przeszkadzało, dlatego też odwróciła się plecami do okna, układając głowę wygodniej na poduszce.
    — Masz tabletki zaraz obok. I wodę — wymruczała zaspanym głosem, nie otwierając oczu. Odetchnęła głęboko, starając się zignorować to, że nadal czuła się niezbyt dobrze.
    — Sama czuje się, jakbym miała kaca — dodała po chwili, przysuwając się w stronę Jacksona. ziewnęła, wsuwając rękę pod miękka poduszkę. Nie miała zamiaru wstać, było jeszcze na to zdecydowanie za wcześnie.

    OdpowiedzUsuń
  193. — Aż tak dużego nie, spodziewałam się większego. Długo walczyłeś z zamkiem, potem kurtka i na samym końcu chyba ze spodniami. Ale muszę przyznać, spodziewałam się, że ktoś Cię tu wniesie, albo że zadzwonią po mnie, żebym przyjechała — zaśmiała się, odwracają w stronę Jacksona. Uśmiechnęła się delikatnie, była jeszcze nieco zaspana, no i te ciągłe uczucie mdłości nie dawało jej spokoju. Musiała się czymś zatruć, tak sądziła. Przetarła ręką oczy, po chwili kręcąc głową na boki. Nie, w żadnym wypadku nie mogli zrezygnować z kolacji, mimo, że Eva pewnie by jej wybaczyła, gdyby nagle wszystko odwołała, ale to liczyło się również z tym, że pewnie za chwilę byłaby w mieszkaniu, chcąc pomóc jakoś Octavii, a tego Blanchard chciała uniknąć z całych sił.
    — Dam radę, jak odwołamy spotkanie, to mama zaraz tu będzie z całym naręczem różnych leków, albo co gorsza z lekarzem. Niepotrzebnie jej mówiłam, że źle się czuję, ale to pewnie zwykle zatrucie — powiedziała, przeciągając się delikatnie. Gdy Jackson poszedł do łazienki, Octavia pojawiła się tam po kilku dłuższych minutach, spoglądając na chłopaka z lekkim uśmiechem. Niewiele myśląc, ściągnęła z siebie koszulkę i majtki, po czym dołączyła do niego, stwierdzając, że ciepłe krople wody ja odprężają.

    OdpowiedzUsuń
  194. Gdyby Gabriel nie znał Jacksona to uznałby, że ta dość obojętna odpowiedź nic nie znaczy. Ale znał go naprawdę wiele lat, wiele z nim przeszedł i coś mu podpowiadało, że za tym stoi coś więcej. Nie był tylko do końca pewien co takiego właściwie za tym stało. Gabriel uznał, że mu o tym powie, gdy nadejdzie odpowiednia pora. Miał dość sporo do nadrobienia, ale zamierzał w miarę szybko i gładko o wszystkim się dowiedzieć. Mógł niby przeczytać plotkarę, ale coś mu podpowiadało, że tam jest więcej kłamstw niż prawdy. Jak o sobie czasem tam czytał, to nie wiedział, czy się śmiać czy płakać. Dlatego zaglądał tam rzadko i omijały go różne… ciekawe historie, które pewnie teraz mógłby wywlec na wierzch i zacząć się dopytywać o te sprawy.
    Odwrócił się jeszcze na moment, aby spojrzeć na dziewczynę. Był pewien, że wciskała mu swojego Instagrama, ale zupełnie nie zapamiętał jego nazwy. Trudno, może innym razem. Słaby uśmiech przebiegł przez twarz bruneta.
    — Teraz nie zamierzam się nigdzie wyprowadzać — zapewnił — nawet jeśli ojciec uzna inaczej. Poza tym, raczej nie narozrabiałem, aż tyle, aby się mnie znów próbował pozbywać.
    Wywrócił oczami. Zupełnie jakby nie wiedział, że jego ojciec też przyprowadza sobie do domu panienki. Gabriel miał to szczerze gdzieś. Od czasu rozwodu nie był z nikim na stałe albo tego mu nie mówił. Młodszy Salvatore wciąż miał mu za złe to, że w żaden sposób nie pomógł matce. Nikt nie był święty, ale był za to przekonany, że Lorenzo miał za uszami znacznie więcej niż Morena, która… właściwie nie był pewien, ale chyba powinna już być na wolności. Też się dawno nią nie interesował. I to było mało ważne w tym momencie.
    Spojrzał dość mocno zaskoczony na Jacksona, gdy ten wypowiedział te kilka bardzo krótkich słów. W pierwszej chwili nie wiedział właściwie co powiedzieć. Był… zaskoczony? To na pewno, chyba aż takich rewelacji się nie spodziewał. Milczał przez chwilę, aby przetworzyć te informacje.
    — Jak długo? — spytał. Pytał, bo… cóż, bo wcale nie tak dawno temu z nią był, a w tamtym momencie zdecydowanie nie wyglądała na taką, która ma chłopaka. Chyba szczerość za szczerość powinna też zadziałać w tym momencie, ale czy chciał psuć między nimi relacje? — Nie wiem, gratulacje? Może tobie z nią pójdzie lepiej niż mi.
    Nie rościł sobie żadnych praw do dziewczyny, nie mógł tego robić. Wracając nie do końca wiedział, czego od niej chce, aż skońćzyło się na tym, że zagmatwali sprawy między sobą jeszcze bardziej niż było wcześniej. Teraz dochodziła do tego jeszcze sytuacja z apartamentu.
    Zastanawiał się, czy Octavia mu o tym powiedziała, czy może jednak wtedy jeszcze nie byli razem, więc nawet się nie liczyło to, że dobrali się do siebie nawzajem na jednym z przyjęć organizowanych przez jego ojca. Bardzo nie chciał, aby relacje się między nimi zepsuły, bo oboje mieli tę samą dziewczynę. Właściwie nie do końca wiedział, co o tym wszystkim powinien sądzić, ale to nie był koniec świata.

    [Człowieka nie ma i takie zmiany w KP, bardzo ladny ten pan. :D]
    Gabs

    OdpowiedzUsuń
  195. — Mhm, pójdę, pójdę — powiedziała, dla swojego jak i Jacka oraz mamy spokoju, bo wiedziała, że gdyby odmówiła, ta dwójka nawiązałaby ze sobą pakt i siłą zaciągnęłaby ją do gabinetu. Cieszyła się, że był weekend i nigdzie nie pójdzie, chyba że jedynie do szpitala, ale podejrzewała, że odesłaliby ją z kwitkiem, bo kto normalny przychodzi z zatruciem pokarmowym? Mruknęła cicho, przymykając oczy i odchylając głowę w tył. Było jej aż za dobrze, kiedy Jackson sunął dłońmi po jej ciele. Kiedy zadał pytanie, Octavia otworzyła oczy, spoglądając na blondyna. Miała ochotę w sumie na wszystko, zjadłaby to, co ktoś by jej zaserwował.
    — Angielskie śniadanie. I Gofry z czekoladą — odparła, uśmiechając się przy tym lekko. — W sumie to zagryzłabym kiełbaski tymi goframi — zaśmiała się, kręcąc przy tym głową na boki, choć trochę ją zdziwiło to połączenie smakowe.
    — Proszę się nie wyśmiewać z mojego wzrostu. Jest uroczy — zaśmiała się, Niestety, Octavia nie odziedziczyła wzrostu po swoim ojcu, zrobił to za to Laurent, który był praktycznie tego samego wzrostu, co Jackson. Ona mogła pochwalić się niecałym metrem siedemdziesiąt, i to jeszcze jak założyła szpilki. Mimo wszystko, nie narzekała na to, a buty na obcasie uwielbiała i mogła je nosić bez martwienia się o to, że może być w nich za wysoka.
    — We wszystkim mi się podobasz. Nawet jak będziesz siwy albo zaczniesz łysieć, to też będziesz mi się podobać — zaśmiała się, przymykając oczy, żeby nie naleciała do nich woda.

    OdpowiedzUsuń