HELLO, FOLLOWERS!

Gossip Girl here.

Your one and only source for the truth behind the scandalous lives of New York's elite. Been a minute. Did you miss me? I know I've missed you. Though you're probably going to wish I'd stayed away when I'm done. Because I can see you. The real you. The one hiding just outside the edge of frame. Well, it's time to reframe that picture. And who am I? That's one secret I'll never tell.

You know you love me.
xoxo


. . .

MOST FOLLOWED

now
spotted:
Cinderella
Well, well, well! Looks like our H is getting more comfortable in the role of her life... Flashing smiles left and right, as if she didn’t just show up on the red carpet as the plus-one of a certain handsome, disgustingly rich guy we’ve all been crushing on since he recited French poems in first grade. I think this fairytale fits her perfectly, but... Word on the street is that her real self is catching up to her. Will the secret finally come out? And how will her Prince Charming react to it all? After all, she’s a sweet, hardworking girl, always there to offer a shoulder to cry on over coffee... Maybe this story really will have a fairytale ending. Well, we’ll see. Whether it’s “happily ever after” or not, you know I’ll be here to spill all the tea... or coffee!

You can't hide from me.
xoxo

Eyes don't
lie.

Danielle Song
Yes, we are pond that has dried up A place nobody will come by
19 LAT — JUILLIARD SCHOOL — BALETNICA — CÓRKA SONG DA-YOUNA KOREAŃSKIEGO POLITYKA I MITCHELLE LUTZ-SONG BYŁEJ PRIMABALERINY I WŁAŚCICIELKI PRYWATNEJ SZKOŁY BALETU W NYC — MIESZKA WRAZ Z MATKĄ W APARTAMENCIE W HUDSON YARDS — DLA PRZYJACIÓŁ DANI — CÓRECZKA TATUSIA, KTÓREGO WIDUJE GÓRA TRZY RAZY DO ROKU — INSTAGRAM

Całe jej życie obraca się wokół jednego słowa balet. O balecie mówi się przy śniadaniu i obiedzie. O balecie rozmawia się przez telefon, w chwilach słabości i przy kolejnym sukcesie. O balecie mówi się przy kawie i drinku… Balet jest mantrą, modlitwą, jest snem, marzeniem i koszmarem w jednym. Balet kocha się całym sercem i nienawidzi się go jednocześnie. Balet jest jej życiem. Bez baletu jest nikim.

Od dziecka został narzucony jej katorżniczy trening, który miał ją doskonale wytresować i sprawić, że wyrośnie na gwiazdę, która przyćmi inne. Marionetka w rękach matki, która pociąga za sznurki, by zadowolić własne ambicje i spełnić marzenia o karierze, która dla niej skończyła się zbyt szybko. Dani na każdym kroku to słyszy, jedz mniej, wyprostuj się, uśmiechnij się, obciągnij mocniej palce, ręka wyżej, nie uśmiechaj się tak, musisz postarać się bardziej jeśli chcesz coś znaczyć, ładna twarz w niczym ci nie pomoże jeśli nie będziesz ciężko pracować, idź spać, nie leń się tyle, zważ się, nie wychodzi, pokaż się ludziom…

A przede wszystkim ma zrobić wszystko co musi byle zabłysnąć. I mogłoby się zdawać, że matce mogło chodzić jedynie o próby i wysiłek, ale Danielle za każdym razem spoglądając w jej oczy widzi, że wszystko znaczy wszystko. Bez względu na koszt, bez względu na siebie, bez względu na konsekwencje. I szczerze wierzy, że ciężka praca w połączeniu z poświęceniem przyniosą zamierzony rezultat. Bo nie liczy się kolejna nieprzespana noc, kolejne łzy, głowa zwisająca nad toaletą i palce wepchnięte głęboko w gardło. Nie mają znaczenia sińce na kolanach, zdarte kostki i obtarte stopy. Nie ważne, że uśmiech jest sztuczny, że kolorowe tabletki znikają w jej ustach, że dłonie drżą, gdy sięga po telefon, że czuje strach we własnym domu.

Występy i wygrane dają chwilową satysfakcję. To na scenie odczuwa radość, wyrzut endorfin, którymi karmi się na następne tygodnie. Napędzają pomimo wypalenia i złości. A przecież kiedyś taniec był tym co dawało jej poczucie wartości i upragnioną wolność.

200 komentarzy:

  1. [ Ja już Twoją panią chwaliłam, ale się powtórzę TE ZDJĘCIA , kocham 🤩
    Baw się dobrze z kolejną postaćką 😏]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Pytanko: czy tylko mnie tak bardzo zmroziła historia Danielle ? Jakim okrutnym i skupionym na sobie człowiekiem trzeba być, by obrócić pasję własnego dziecka w swego rodzaju nowoczesną torturę ?

    Życzę powodzenia z kolejną postacią oraz masy weny, a gdybyście mieli chęci na wspólny wątek, zapraszam serdecznie w swe skromne progi (szczególnie chyba do Lean, która ma więcej wspólnego z panną Song niż mogłoby się to wydawać na pierwszy rzut oka).]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Witam panią już oficjalnie! I przychodzę również życzyć dobrej zabawy, jak najwięcej weny i ciekawych wątków<33]

    Namgi i Mijoo

    OdpowiedzUsuń
  4. Co chwilę kreślił na kartce papieru. Bez sensu. Nawet się nie rymuje. Nieudolna próba gry słów. Jego pomysły same zaczynały mu się mieszać w głowie, przez co na papierze powstawało jeszcze więcej agresywnych kresek wykonanych ołówkiem. Ścieżka dźwiękowa po raz setny zapętlała mu się w słuchawkach, kiedy szukał w niej chociaż krzty inspiracji. Jednak kolejny, powtarzający się rytm z ukrytym samplem nie pobudzał jego głowy, a jedynie sprawiał, że miał ochotę wyrwać sobie włosy pękami z głowy.
    Studio prezentowało się szpetnie. Niski stos kartek z tekstami, do których jeszcze nie usiadł, rozdrobnione zioło, którego nie zdążył skręcić. Na stoliku przy kanapie leżały podpisane czarnym flamastrem siatki z woreczkami, aby przypadkiem nie pomieszał swoich produktów. Niejeden pytał, czy się nie boi. Czy tak nonszalanckie rozrzucenie nie było ryzykowne. Namgi za to zawsze odpowiadał, że pod latarnią jest najciemniej, do studia i tak nikt nie miał wstępu bez jego zgody, zamek w drzwiach zawsze był przekręcony, nie tylko z powodu wystawnego ozdobienia. Gdyby ktoś wparował w trakcie nagrań, mimo wyciszeń, była szansa na zepsucie klipu. Nie mógł na to pozwolić.
    W którymś momencie poddał się w swoich próbach upiększenia rapu, wracając do technik, które zawsze stosował w pracach danego twórcy. W końcu brak logiki w jego tekstach był tym, co dodawało im rozgłosu. Chciał dodać czegoś świeższego, czegoś, co pobudziłoby słuchaczy do jeszcze większego gadania, ale uświadomił sobie, że to było bez sensu. To nie była jego piosenka, zachowanie charakterystycznego stylu było kluczowe, nawet jeśli trafiało w jego ego i ambicje co do muzyki. Skończyło się więc na dopieszczeniu i zmienieniu niektórych słów, by te mieściły się w sensownym rytmie.
    Przeleciał tekst parokrotnie wzrokiem, decydując, że tekst pasuje do wyznaczonych standardów i mógł wejść do kabiny nagraniowej, aby nagrać surowy instruktaż dla artysty. Musiał pokazać, które słowa powinien mocniej zaakcentować, jak wyliczyć sylaby w kontekście tempa. Mimo że jego nazwisko nawet nie stało blisko jego własnych prac, to nie zamierzał słuchać, jak muzycy je kaleczą. Ścieżka po raz kolejny ruszyła, tym razem w innych słuchawkach, a Namgi ze zlekceważeniem przeszedł przez cały utwór, nieraz mając potrzebę zatrzymania się przy którejś z linijek, nie mogąc strawić ich brzmienia.
    Była to najgorsza część roboty, a zdecydowanie najczęstsza. Wiele nieuzdolnionych, młodych dzieci sław było skierowanych w jego stronę. A on chciał tworzyć coś ambitniejszego. Czuć i widzieć rozwój kariery z jego muzyką, bez konsekwencji bycia w nieustannym świetle reflektorów. Tych klientów było zdecydowanie mniej. Ale przynajmniej byli mu w pełni oddani, wiedząc, jaką ma nad nimi siłę.
    Odsłuchał pierwszą próbę z grymasem na twarzy. Puścił go jeszcze raz, na nowo kreśląc na papierze, co powinien zrobić inaczej. Tymczasem czerwona, migająca lampka na sprzęcie jasno dawała znać, że ktoś próbuje dobić się do drzwi studia. Zignorował ją, dając światełku roznieść się po przyciemnionym pomieszczeniu. Jednak kiedy nie ustało, a wręcz przeciwnie, zwiększyła się jego częstotliwość, zdjął słuchawki z uszu i z pohamowaną agresją odłożył je na biurko
    — Co — spytał opryskliwie ochroniarza, który miał czelność przerwać mu i tak męczącą go pracę.
    — Przepraszam za zakłócenie pracy, ale panna Song czeka przy recepcji — planował zbyć mężczyznę i jego możliwą prośbę, acz znajome nazwisko zatrzymało dłoń, która już zatrzaskiwała drzwi przed nosem. Znał tylko jedną osobę o tym nazwisku.
    — Dobra, dzięki — przejechał dłonią po wymęczonej twarzy i wyszedł ze studia — Nie wpuszczaj nikogo — przypomniał, tak jak za każdym razem, kiedy stamtąd wychodził.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podróż z drugiego końca studia nadzwyczajnie mu się dłużyła. Był środek tygodnia, nie spodziewał się wizyty o takiej porze. Nie zamierzał jednak kazać jej wracać. Nie Danielle. W końcu nie bez powodu tutaj przyszła.
      — Dani, chodź no tutaj — z rozwartymi ramionami szedł w jej stronę, zapominając o szkaradnym utworze, który przed chwilą zadręczał jego myśli — Powiesz mi wszystko w studiu. Z tych recepcjonistek to niezłe gaduły. Nawet powiedziałbym, że plotkary — lekko zarzucił jedną z rąk na jej ramiona, rzucając podejrzliwe spojrzenie w stronę kobiet za płytą.

      Namgi

      Usuń
  5. [Witam z kolejną postacią! Dobrej i długiej zabawy!]

    Mackenzie

    OdpowiedzUsuń
  6. Odczuwał kruchość Danielle, jak trzymał ją krótką chwilę w uścisku. Nawet go nie dziwiła. Martwiła, możliwe, ale nie dziwiła. Przy każdym spotkaniu miał wrażenie, że staje się jeszcze drobniejsza. Miał wrażenie, że przy mocniejszym przytuleniu zrobiłby jej krzywdę, zostawił gnieniegdzie siniaka zwykłym naciśnięciem
    — Akurat idealnie trafiłaś, bo niewiele brakowało, a ja rozwaliłbym sobie łeb o ścianę tego studia — Wyrwała go z nużącego rytmu pracy nad czymś, co kompletnie nie sprawiało mu przyjemności — Więc zbawienie dla nas obu — zażartował, przepuszczając ją przodem do prywatnego pokoju. Spojrzenie puszczone w stronę ochroniarza jasno przekazało niezmienną od zawsze informację, aby nikt nie wchodził, ani przeszkadzał. Tym bardziej nie zamierzał przyjmować kogoś, jak miał gościa.
    Dzieciarnia bogaczy miała w zwyczaju kompletny brak manier. Wparowywali do budynku studia, jakby nim władali, a potem walili w jego drzwi, dopóki nie zostali agresywnie odciągnięci przez wynajętego mężczyznę. Traktowali Namgiego i jego współpracowników jako swoich służących, dopóki nie zostali brutalnie sprowadzeni na ziemię. Zdarzyło mu się odrzucić współpracę czysto ze względu na czyjś charakter. Nie zamierzał zajmować się, ani pracować dla niewychowanego nastolatka, któremu zażyczyła się kariera muzyczna. Skargi ze strony ojca puszczał mimo uszu, nie interesując się jego cierpiącymi relacjami, ponieważ “jego syn nie chciał zająć się Mattem i napisać mu viralowego rapu”. Lubił tworzyć rap, który wymagał od niego ambicji i kreatywności, tak samo inne utwory muzyczne, które wychodziły dalej, niż szybka, popowa piosenka stworzona jedynie dla zdobycia krótkiej popularności. Takie z kolei potrafiły przynieść niezłe zyski pieniężne. Jego praca była niczym miecz obosieczny.
    — Błagam… jeszcze raz będę musiał zrymować z czymś Tik Toka, to zrzygam się tutaj. Tu, idealnie na środek — Zaczął zbierać porozrzucane kartki, aby Danielle mogła z większym komfortem przemieszczać się po studiu i ułożył je w osobną stertę. Później ją przejrzy ponownie i stwierdzi, gdzie faktycznie powinny trafić. Ściągnął też niechlujnie rzuconą na kanapę sportową torbę, aby zrobić dziewczynie miejsce, a ręką rozprostował przerzucony przez oparcie kocyk, który kiedyś kupił właśnie ze względu na nią. Podszedł następnie do sprzętu, aby włączyć cicho muzykę dla wypełnienia ciszy w pokoju. Jeden z niewydanych utworów, jeszcze bez linii wokalnej, ale był to akurat numer, który go ekscytował, mimo smętnej melodii i przekazu.
    Sam nie był pewien, kiedy jej odwiedziny stały się częstsze i dłuższe. Ale nie narzekał. Cudza obecność przy pracy była kojąca, hamowała jego impulsywne popędy - szczególnie, kiedy Dani leżała na kanapie bliska zaśnięcia, a on nie miał serca głośno rzucać przekleństwami na lewo i prawo - jak i dawała chwilę na rozproszenie się poprzez krótką rozmowę
    — Już przedszkolak miałby lepszy pomysł na rap, niż te pacany — prychnął niewytłumaczalnie poirytowany. Parę razy poklepał miejsce obok siebie na kanapie, zaraz przechodząc do szybkiego, ale dokładnego pakowania zioło w bibułkę. Moczył językiem jeden z jej końców, aby zasekurować skręta, kiedy dotarło do niego oczywiste pytanie. Dokręcił go, aby nic nie wyleciało i włożył między usta z lekkim westchnieniem.
    — Kiedy ostatnio kupowałaś? — zapytał, ale mimo to wstał z kanapy i podszedł do stolika przy meblu, aby przeszukać leżące tam worki. Wrzucił parę z nich od razu do torby, aby dodać jeszcze trochę porządku. Znajdując odpowiedni wyjął ze środka szczelnie zamknięty woreczek strunowy, a markerem narysował kreskę na głównym opakowaniu, aby potem nie zdziwić się, że czegoś mu brakuje.
    Nie powinien się interesować. Nie zamierzał przecież zaprzestać zaopatrzania jej w narkotyk, ale miał wrażenie, że częstotliwość powoli, acz stabilnie, zwiększała się

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Masz. W środku jest tyle samo, co zwykle. Nie mniej, nie więcej — przeprowadził tradycyjną formułkę bez wzmianki o zapłacie, podając jej woreczek, a z kieszeni wyjął zapalniczkę, aby zapalić blanta — A teraz siadaj i opowiadaj, Dani — poinstruował, samemu zajmując jedną ze stron kanapy. Wiedział co usłyszy, miał okazję wyciągnąć z niej powód dla ich wspólnego interesu. Mimo to chciał dać jej szansę na wygadanie się, nawet jeśli miał do zaoferowania jedynie prochy i wygodną kanapę, a nie prawdziwą pomoc i pocieszające słowa.
      — Dla rozluźnienia? — zaproponował i wyciągnął w jej stronę jointa, gdyby akurat tego dnia miała ochotę na poczęstowanie się — Wszystko co się tutaj dzieje, tutaj też zostaje, Dani — zapewnił ją z łagodnym uśmiechem.

      Namgi

      Usuń
  7. [Może to dziwnie zabrzmi ale uwielbiam tragiczne postaci więc ta młoda kobietka skrada moje serduszko <3 szkoda mi jej bo z pewnością całe jej życie musialo być do dupy. Życzę wielu wspaniałych wątków,!]

    ~Lèa & Lucas

    OdpowiedzUsuń
  8. Spotted: Życie w Nowym Jorku dla wielu z nas naprawdę przypomina to ze srebrnego ekranu. Niestety, nie dla każdego jest to przesłodzona historia... wręcz przeciwnie, czasem są to mrożące krew w żyłach scenariusze. Musieliście już kiedyś słyszeć o ambitnej tancerce, gotowej wiele poświęcić, by zdobyć rolę życia? Tak, zupełnie jak D! Nasza balerina w dzień przypomina ideał, który zatańczy, i to dosłownie, jak zagrają dla niej rodzice, a po zmroku przeistacza się w Czarnego Łabędzia, z wieloma mrocznymi sekretami. Czy właśnie taki był Twój plan D, by zupełnie się w tym wszystkim zatracić i zapomnieć, kim tak naprawdę jesteś? Ja ten spektakl mam zamiar oglądać z pierwszego rzędu!
    Witam na blogu!

    buziaki, 
    plotkara 💋

    OdpowiedzUsuń
  9. Zaśmiał się z rozbawieniem na potencjalny plan na przyszłość Danielle. Wiedział, że był to żart, w końcu nawet jeśli miała z tym niestabilne relacje, tak Namgi miał wrażenie, że taniec kompletnie ją pochłaniał. Mimo to sądził, że gdyby faktycznie się do tego przyłożyć, nauczyć dziewczynę paru technik, istniała szansa na stworzenie letniego, lekkiego i przyjemnego hitu. Szczególnie, gdyby był tworzony bez większych zobowiązań i oczekiwań, z czystą zabawą w zamyśle
    — Prędzej ja zostanę przykładnym cywilem, niż Ciebie wyrzucą z Juilliardu — Nie widział żadnych występów na własne oczy. Nie znał ich dat, obawiał się również przekroczenia tej osobistej granicy, która dalej oddzielała ich współpracę, a znajomość od siebie nawzajem. Nie wiedział gdzie mieszka, ona nie wiedziała gdzie on mieszka. Studio było ich jedynym wspólnym miejscem, nie licząc wcześniejszych, ustalanych miejsc spotkania na przekazanie narkotyków, dopóki nie dał któregoś dnia znać, żeby po prostu przyjechała tutaj, bo nie miał czasu na opuszczenie sali nagraniowej. To już był ryzykowny, i odczuwalny, krok w stronę zamazania tego rozróżnienia. Ale mimo to chwilami chciał spytać, kiedy szykuje się następny. Czy załapałby się na bilet, a Danielle znalazłaby chwilę, aby pomahać w jego stronę na scenie, kiedy występ się zakończy. Preferował, żeby te pytania zostały niewypowiedziane, wisząc nad nimi przy każdym spotkaniu.
    — Muszę ułożyć do tego słowa, ale nie umiem się do tego zabrać — przyznał otwarcie. Utwór naprawdę wywoływał u niego radość i chęć do pracy, ale nie potrafił nad nim porządnie przysiąść. Chciał, żeby był dobry. Świetny. Odpowiedni. Żeby oddał emocje, które dało się wyczuć w melodii. Z lekkim błyskiem w oku przyglądał się Song, która nawet bez większych starań umiała wczuć się w rytm i poruszać do niego ciałem, nawet w tych najdrobniejszych ruchach oddając wydźwięk piosenki.
    — Mhm — mruknął pod nosem z wymownym spojrzeniem rzuconym w jej stronę. Nie był na miejscu, aby ją oceniać, czego też nie robił. Zwyczajnie… próbował coś zasugerować, unikając odpowiedzialności, która wiązałaby się z wypowiedzianymi słowami — Nie ma sprawy — odpowiedział, zaciągając się dymem i chwilę przetrzymując go w środku, dopóki nie poczuł znajomego drapania w gardle.
    Namgi nigdy nie obwiniał się za to, co działo się z jego klientami. Nigdy nikomu na siłę nie wpychał prochów, nie namawiał napastliwie do zakupu. Zwyczajnie nie odmawiał, kiedy ktoś przychodził z prośbą albo z zainteresowaniem przyglądał się jego poczynaniom na imprezach. To sama osoba musiała wziąć tabletkę, czy wstrzyknąć płyn w żyłę. To nie Namgi bezpośrednio wprowadzał narkotyk w krwiobieg, więc jak niby mógłby być winny krzywdzie, jaka się działa?
    Z Danielle starał się wyjaśniać to tak samo. Dziewczyna sama do niego przyszła, tłumacząc, że potrzebuje czegoś między innymi na pohamowanie apetytu. Więc dał jej pierwszy woreczek. Potem kolejny, a później jeszcze następny. Z tego też powodu przecież spotkali się dzisiaj. Ale z czasem stało się to coraz cięższe. Podejście do tego z taką samą nonszalancją, jak do każdej innej osoby. Widział, że Danielle nie robi tego czysto dla siebie i dla zabawy, tylko dla swojej matki. Dla chorej pasji, która bardziej władała jej rodzicielką, aniżeli nią samą
    Czujnie jej się przyglądał, kiedy odebrała od niego zioło. Nie palili ze sobą często, o ile w ogóle - nie umiał przypomnieć sobie takiej sytuacji. Nie chciał, żeby przypadkiem coś sobie zrobiła
    — W takim razie dobrze, że nie musisz za to płacić — parsknął, obracając położoną na oparciu głowę, aby móc patrzeć na siedzącą obok dziewczynę. W jej momencie zawahania ostrożnie wyjął skręta spomiędzy jej palców, widząc, jak sięga bez pomyślunku po kolejne buchy, mimo swoich nieczęstych przygód z ziołem — Żartujesz — palnął z niedowierzaniem i wstrzymał się od zaciągnięcia się — Przecież teraz i tak chyba nie ma obowiązkowych zajęć — wyciągnął jointa z ust i stwierdził błyskotliwie, jakby zapomniał z kim mają do czynienia. Musiał gryźć się w język, aby otwarcie nie obrazić matki Danielle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Kogo obchodzi jakiś tancerzyk z Anglii? Kiedy ty ostatni raz widziałaś swojego ojca? — Co nieco słyszał o pozycji jej taty, nie nasłuchał się z kolei o nim jako człowieku, bo dziewczyna nigdy o nim nie wspominała. Jak miała wspominać, skoro nie miała szansy na odwiedziny.
      — Znaczy, nie musisz mówić, co nie? — zreflektował się, kiedy uświadomił sobie, że przesadził. Przekraczał tę granicę, którą sam nieudolnie starał się wyznaczyć

      Namgi

      Usuń
  10. Namgi często zapominał o rodzinnych połączeniach Danielle. O tym, że pochodzi z równie, jak nie bardziej, bogatej rodziny, jak on. Jej matka, była primabalerina a teraz jedna z popularniejszych nauczycielek baletu - nawet on napotkał się na jej nazwisko przy podróżach przez Nowy Jork. Ojciec polityk, co musiało wiązać się z powiązaniami, oczywiście obowiązkami, ale również z zyskami. Momenty takie jak te, kiedy wychodził z niej ton, taki jak u Namgi’ego, kiedy ktoś nie chciał zrobić tego, co sobie zażyczył, przypominały mu o tym i mimowolnie wywoływały rozbawiony uśmiech. Jak miał wybierać, to wolał kiedy się rządziła, niż przychodziła z wypranym z życia wzrokiem, jedynie, żeby poprosić o porcję prochów i wyjść, bo nie miała ochoty lub siły na przesiadywanie do późna w studiu.
    — Jeśli dadzą mi nagrać instruktaż, to masz to zapewnione — Utwór należał do bardziej wybrednego muzyka. Dziewczyny, która mimo braku talentu do tworzenia tekstów, miała niesamowity wokal i jej menadżerzy woleli, żeby ten element został nienaruszony przez wpływy zewnętrzne. A przynajmniej tak słyszał, to był pierwszy utwór, nad którym akurat pracował, bo postanowili zmienić ghost writera po paru miesiącach. Poprzedni podobno zbytnio wtrącał swoje trzy grosze do jej kariery. I mimo że słyszał jej piosenki w radiu, nie miał możliwości stwierdzenia, czy jej głos naprawdę był tak dobry, jak mówiono. Nie wiedział jak ważną rolę odgrywały tam dopracowanie studyjne — A jak nie to zostanie Ci wersja wysranej na szybko wersji, aby zobaczyć, czy wszystko dobrze brzmi — zaproponował z parsknięciem. Chciałby, żeby to był żart, ale jak chodziło o wokal, to miał z nim o wiele więcej kompleksów. Nie wierzył w swoje umiejętności tak bardzo, aby z własnej woli nagrać jej czystą wersję. Rap? Bez problemu, nawet jakiś niepoważny byłby w stanie wymyślić siedząc na kanapie, ale wokal? Tu było gorzej.
    Mruknął ze zrozumieniem w czasie zaciągania się, kiedy plan wakacyjny oszczędnie został mu wyjaśniony. Matka Danielle była najczęstszym i najbardziej logicznym wyjaśnieniem na niewyjaśnialne rzeczy. jakie działy się w życiu tancerki. Niby komplement, ale czy naprawdę? Nawet jeśli wystawi ją do zaprezentowania, tak pewnie po konkursie skarci ją za najmniejszy szczegół, jak za głęboko wzięty oddech pod koniec rutyny, a oni będą siedzieć znowu w studiu, gadając o tym i zwyczajowo wymieniając się prochami i pieniędzmi.
    Nagły śmiech w studiu go zaskoczył, co oprócz lekkiego drgnięcia na kanapie, wydało również kaszlenie przez piekący dym, który za głęboko wciągnął przy kolejnym to już buchu. Szczerze nie rozumiał początkowo jej reakcji, ale wywołała u niego mimowolny uśmiech, dość krzywy w połączeniu z zaczerwienionymi i łzawiącymi oczami. Danielle o wiele lepiej wyglądała z tymi samymi cechami, którym towarzyszył krótki, wesoły chichot
    — O Królewskiej Szkole Baletu nie słyszałem. Twoje imię z kolei dumnie prezentuje się zaraz obok nazwy “Juilliard” — puknął ją palcem w ramię z ostrożnością, aby nie przypalić ubrań i uniósł znacząco brew — Moim zdaniem jasno widać, kto tutaj powinien prosić o spotkanie — stwierdził nonszalancko, kompletnie ignorując swoją niewiedzę.
    — Ta, sranie w banie — skwitował początkowo, kiedy usłyszał o dostępnych dwóch miejscach — Po pierwsze, gdyby twojej matce tak zależało, to na pewno mogłaby puścić słówko tu i tam, a miejsce byłoby twoje. Po drugie, ktoś inny może tak zrobić. Więc nawet jakbyś stawała dla niego na rzęsach, to jak ktoś dał mu w łape, to i tak wybierze, kogo chce — Nie miał w zamiarze dołowania, ale taka była chwilami kolej rzeczy w show biznesie, nawet w tym wyższym kulturowo. Sam widział, jak to funkcjonuje na planie filmowym jego ojca - dzieci gwiazd bez grosza talentów lądowały na drugoplanowe role, “zupełnie z przypadku”.
    Zalało go poczucie winy, kiedy zauważył zmarkotniałą minę Danielle, kiedy zaczął temat jej ojca. Poczuł się jeszcze gorzej, jak usłyszał, że ostatni raz widziała go w czasie gwiazdki. Ponad pół roku temu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Może uzna, że czas na nie wiem… niespodziankę? — starał się poprawić jej nastrój, ale domyślał, jak malowała się sytuacja. Nie przyjechał z własnej woli ani razu wcześniej. Czemu miałby zrobić to teraz?
      — Dani… Muszę dokończyć ten okropny numer, ale sama wiesz. Kanapa jest cała twoja — przekazał niechętnie, kiedy ujrzał kątem oka godzinę, jak i kartkę na biurku, która śmiała mu się prosto w twarz — Chcesz coś? Kawę, herbatę, wodę. Albo nie wiem, kolejnego lolka? — zaproponował z wymuszoną gwarą młodzieżową, podkreśloną zaczerwienionymi i przymrużonymi oczami, w kolejnej próbie odciągnięcia jej od pogrążającego tematu. Miał wysoką tolerancję na zioło. Musiał mieć przy takiej ilości, jaką regularnie palił, ale efekty fizycznie zawsze jasno dawały po sobie znać.

      Namgi

      Usuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  12. — Jeśli dowiesz się, o kim mowa, to droga wolna — zaśmiał się i puścił w jej stronę oczko, bo był święcie przekonany, że nie da rady. Nawet gdyby chciał przekazać jej tę informację, to nie mógł. Mimo że jego nazwisko nigdzie nie było wypisane, w żaden sposób nie był przypisany do artystów, to łączyła go tajemnica zawodowa. Było to ryzyko, że jeśli przekaże komuś informację - komuś, kto nie tracił, ani nie zyskał na zachowaniu jej dla siebie - to mogła ona wyjść na wierzch i zniszczyć karierę muzyka.
    — Aj nie schlebiaj mi tak Dani — swawolnie pacnął ją dłonią w ramię, ledwo co odsuwając ją od siebie — Będziesz mi tak mówić, to jeszcze zacznę się starać — zaczesał dodatkowo nieistniejący kosmyk za ucho w odpowiedzi na komplement, po czym parsknął śmiechem przy nieudolnej próbie zachowania powagi w swojej zawstydzonej roli aktorskiej. Przyjmowanie komplementów przychodziło mu z łatwością. Zazwyczaj. Jednak, jak chodziło czysto o muzykę i jego głos - nie stworzone teksty, czy rap - to ciężko było mu się przekonać do ich szczerości. Był pewien swoich umiejętności twórczych, zdecydowanie. Nie bez powodu miał wielu chętnych, jego różnorodność i elastyczność była wielkim atutem w tej branży, która pozwalała na pisanie w wielu gatunkach muzycznych. Ale sam śpiew? Rzadko kiedy miał okazję pracować swoim głosem, przez co nie był z nim wystarczająco zaznajomiony.
    Uśmiechnął się krzywo na jej słowa, widząc gdzieś ten brak przekonania u dziewczyny. Wiedział, że nigdy w pełni nie zrozumie tego świata - oboje mieli związek z muzyką, ale prowadzili się różnymi zasadami. Mimo to, sądził, że matka Danielle mogła rozwiązać sytuację inaczej albo przede wszystkim odpuścić. Gdyby dziewczyna pominęła jeden konkurs, jej świat nie ległby w gruzach. Dalej miałaby zapewnione dość stabilne miejsce w gronie baletowym. Może z odrobinę, dosłownie niewiele, mniejszym prestiżem, ale nie mógł uwierzyć, że jeden opuszczony obóz - potencjalnie nawet nie w całości, mogła uczestniczyć w jego części - sprawiłby, że zupełnie wypadłaby z obiegu.
    Nie brnął dalej w dyskusję o jej ojcu. Nie był na miejscu, aby dopytywać, ani oceniać mężczyznę i stworzoną relację z córką. Namgi był szczęściarzem, że matka pracowała w mieście, a ojciec opuszczał kraj na premiery filmów, gdzie i tak wracał do Nowego Jorku, kiedy press tour dobiegał końca, a na niego nie czekał akurat kolejny plan filmowy. Nie spędzał może z nimi każdego dnia, chwilami nawet mijały tygodnie, nim się widzieli, ale nigdy nie doszło do powstania kwasu między nimi. Głównie przez brak wiedzy o jego dilerskim hobby, rozwijającym się na boku
    — Zdrzemnij się przed trochę — zasugerował, biorąc z biurka oczekujący na niego rap — Na oczy. Dałbym Ci alergiczne krople do oczu, ale nie mam tutaj jakichkolwiek — wydymał ze smutkiem usta po przeszukaniu szuflad. Zazwyczaj coś miał, ale musiały się skończyć albo zabrał je ze sobą i zostawił w jakiejś kieszeni.
    — I trzymam kciuki, że nie zanudzą Ciebie tam na śmierć — podszedł do niej, ponownie rozwierając ramiona i chwytając ją w delikatny przytulas w geście wstępnego pożegnania, unosząc ją nieznacznie, ale z zastraszającą łatwością, z podłogi — Jak będziesz wychodzić, to przytrzymaj ten czerwony guzik — wskazał na oddzielony, większy przycisk — i się pożegnaj, nie wolno Ci wyjść bez słowa — zażądał, idąc w stronę do budki, gdzie czekały słuchawki, jak i niemal syzyfowa sesja nagraniowa.

    Namgi

    OdpowiedzUsuń
  13. — Trzymam za słowo — uśmiechnął się do niej jeszcze raz przed wejściem do budki, po czym nałożył czarne słuchawki, w których przywitała go przeklęta melodia, uparcie próbująca wywiercić w jego głowie dziurę swoim rytmem.
    Nienawidził rozpieszczonych dzieci. Nienawidził tego nastawienia, że wszystko im się należy ze względu na nazwisko. Ale musiał na nich polegać. Dzięki nim miał stały, “prawdziwy” dochód, a nie tylko brudne pieniądze z narkotyków. Nawet jeśli sprawiali, że miał momenty odczuwania czystej nienawiści do muzyki, to był ich wytrwałym pracownikiem, aby nie zepsuć relacji ojca ze znajomymi gwiazdorami. Słuchanie beznadziejnych, ale upierdliwie chwytliwych numerów w radiu natychmiastowo zmuszało go do wyłączenia go, nienawidząc wiedzy, że to on stworzył do nich tekst, który mimo swojego idiotyzmu i mdłości krążył potem po internecie. Powinno go to cieszyć. Wiedział, że ludzie marzyli, aby ich dzieła zyskiwały taki rozgłos, ale on tego nie mógł strawić.
    Nie mógł odrzucić ich wszystkich, nieważne jak bardzo by chciał. Niektórzy byli bardziej wpływowi, inni mniej, ale ci pierwsi mieli na tyle siły, aby móc roznieść fałszywą plotkę o nim samym, potencjalnie niszcząc jego skryte, muzyczne królestwo, jakie z czasem stworzył.
    Odnowiona ścieżka wokalna leciała w jego uszach, gdzie Namgi zrezygnowany odbijał delikatnie głowę od wyciągniętego pulpitu, kiedy dźwięk został przerwany czymś przyjemniejszym. Głosem Danielle, która niestety oświadczyła o potrzebie wyjścia. Zdjął słuchawki i z uśmiechem przyjął uścisk, jeszcze raz się z nią żegnając, nim wrócił do pracy.
    Praca niemiłosiernie mu się przeciągnęła i po dodatkowej godzinie mógł wyjść z budki z numerem, który potrzebował doprecyzowania w edycji, aby instruktaż na pewno został jasno zrozumiany. Wtedy zauważył zostawione pieniądze, kartkując je i opadając ciężko na obrotowy fotel. Schował banknoty głęboko do kieszeni spodni i rozmasował skronie palcami. Z ulgą mógł odłożyć słuchawki na dłuższą chwilę, a studio zostawić w ciszy, bez jakiejkolwiek melodii w tle.
    Woń zioła dalej wisiała w powietrzu, kusząc go do skręcenia kolejnej porcji. Nie powinien, czekała go podróż samochodem do apartamentu, powinien jeszcze przysiąść do kolejnej piosenki, aby nie tworzyć sobie zbędnych zaległości, których i tak mu się na siebie nałożyło. Zapach jednak przypominał o niedawnych wydarzeniach. O Danielle siedzącej razem z nim na kanapie, z wymalowanym uśmiechem, acz momentami skrywającym za sobą cięższe uczucia. O lekko zaczerwienionych oczach, które świadczyły o obecności cannabis w ich krwiobiegu, ale ani mu, ani jej to nie przeszkadzało. Sięgał już po schowaną w biurku lufkę, dla szybszego procesu, kiedy na biurku usłyszał dźwięk powiadomienia. Zapomniał wyciszyć po przyjściu Dani telefonu.
    Twitter, Instagram, Youtube.
    iMessage.
    iMessage od Danielle, wraz z załączonym zdjęciem. Zignorował pozostałe powiadomienia, i tak znaczące tyle co nic i otworzył z małym poślizgiem sms’a, gdzie ukazała się mu zupełnie inna osoba, niż widział chwilę wcześniej. W dopracowanym makijażu, idealnie dopasowanej sukience prezentowała się urokliwie, acz jak ktoś zupełnie inny. Jak ta Dani, która Namgiemu była obca, była okryta tajemnicą. Na jego twarzy i tak pojawił się mimowolny uśmiech, kiedy stukał na klawiaturze odpowiedź: jest prawie skończony 🤩 ale zdecydowanie prezentuje się o wiele gorzej niż ty :/// ;******* dodał jeszcze zdjęcie z naciągniętym na głowę kapturem, smutną buzią i komputerem w tle. Dorysował jeszcze złamane serce, tracąc na to zdecydowanie za dużo czasu, a za chwilę wysłał jeszcze jednego sms’a trzymam kciuki za wieczór i niech se wsadzą te sztywne gadki w dupe.
    Z telefonem odłożonym obok komputera zajął się mozolną edycją surowej wersji, aby za chwilę przerwać i parokrotnie przesunąć dłońmi po twarzy w celu zniwelowania poczucia winy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spędził tak przynajmniej kolejne kilka godzin, zaczynając w którymś momencie niechętnie pracę nad kolejnym utworem, która szła jeszcze ciężej niż poprzednia. Za niedługo powinien zbierać się do powrotu do apartamentu, ale pozostawiona atmosfera w studiu trzymała go w garści i nie chciała puścić.

      Namgi

      Usuń
  14. Namgi bardzo rzadko bywał na służbowych imprezach ojca. Był zapraszany, czysto ze względu na to, że był synem gwiazdy i tego oczekiwała grzeczność organizatora, tym bardziej, jeśli było to właśnie świętowanie wyjścia najnowszego filmu, gdzie starszy Jung grał kluczową rolę. Ale jego syn i tak często szukał wymówek, aby nie przychodzić. W powietrzu wisiała sztuczność i fałszywość, jedynym poczęstunkiem były mikroskopowej wielkości kanapki lub desery, a spokój był ciężki do znalezienia, kiedy przed budynkiem czaili się paparazzi, w środku z kolei gazety, które chciały zdobyć indywidualne wywiady z poszczególnymi sławami. W teorii Namgi należał do tego środowiska, ale nie potrafił przecierpieć snobizmu (choć sam nieraz takie zachowanie wykazywał), jaki bił od znacznie większego grona, nie znajdował też wystarczająco atutów z pobytu na takich uroczystościach.
    Po nieudolnych próbach przyłożenia się do pracy nad nowym tekstem, w końcu się poddał. Pomysły na tekst do podanego motto zdawały się mdłe, bez przekazu, a z każdą, kolejną próbą, sprawiały wrażenie coraz gorszych. Odłożył kartkę na kraniec biurka i rozpoczął wyłączanie sprzętu, aby móc zamknąć studio na tę noc. Po kolei lampki w sprzęcie gasły, a Namgi mógł usiąść na kanapie i sięgnąć po zostawione zioło, którym mógłby idealnie zakończyć wieczór.
    Właśnie, mógłby. Mógłby, gdyby nie nagły telefon od Danielle. Między zębami trzymał szklaną lufkę, aby jej nie upuścić i odebrał, trzymając telefon między ramieniem a uchem. Nie zdążył nawet czegoś powiedzieć, kiedy usłyszał krótkie hasło w postaci nazwy obcego mu hotelu
    — Dani, co ty- — zdanie przerwał mu szloch dziewczyny, na który niemal nie wypuścił szkła z ust, a substancja, która miała się w nim znaleźć wysypała przez palce — Zaraz będę — nie był pewien, czy go usłyszała przed rozłączeniem się. Nawet nie wiedział, czy na pewno do niego chciała zadzwonić. Był wręcz przekonany, że zamiast numeru swojego szofera, wykręciła akurat jego, ponieważ znalazł się wyżej w spisie ostatnich kontaktów.
    — Zamkniesz wszystko? Dzięki — z torbą na ramieniu i telefonem w wolnej ręce podał klucze ochroniarzowi, który dalej stał przy jego drzwiach. Zazwyczaj i tak zrzucał ten obowiązek w ręce dorosłego mężczyzny, ale teraz nie miał czasu na upewnienie się, że to zrobi. Machnięciem ręki go pożegnał i pobiegł w stronę parkingu, w międzyczasie wpisując nazwę hotelu w telefonie, aby odnaleźć drogę do wspomnianego przez dziewczynę hotelu. Bouquet Hotel. Trochę drogi go czekało, musiał liczyć, że drogi nie będą całkowicie zasypane kierowcami bez talentu.
    Jego czarny Ghost, nie licząc bajeru w postaci gwieździstego nieba na suficie, mógł popisać się prędkością. I mimo nieszczęśliwie zakorkowanych ulic, miał szansę na przeciśnięcie się węższymi uliczkami, nieuważnie pomijając pojedyncze znaki stopu, dopóki nie znalazł się pod wskazanym adresem.
    Parking pod hotelem był wypełniony, a przy głównym wejściu, już z oddali, mógł zauważyć parkingowego, który pilnował samochodów i potencjalnych nieproszonych gości. Nie miał na to czasu. Zaparkował bezczelnie zaraz przy wejściu i wysiadł z samochodu, szukając znajomej twarzy
    — Przepraszam, ale nie może Pan tutaj parkować bez zaproszenia — najpierw odgonił natrętnego mężczyznę, ale kiedy ten próbował siłą odprowadzić go do samochodu, wcisnął mu w rękę pieniądze, które dostał od Danielle za tabletki i niespokojnym spojrzeniem badał okolice budynku, dopóki nie natrafił na drobną figurę chwiejnie opierającą się o ścianę hotelu.
    — Dani, hej. Hej, wszystko okej? — złapał ją jedną dłonią w pasie, aby powstrzymać od upadku, a drugą za podbródek, aby móc przyjrzeć się jej stanu. Brak równowagi, spowolniony oddech i zagubienie w oczach od razu rozjaśniło mu, co się stało — Kurwa… chodź, odwiozę Cię — poprawił swój chwyt, aby był nieco pewniejszy i zaczął iść wraz z nią w stronę pozostawionego samochodu, uważając, aby o nic się nie potknęła.

    OdpowiedzUsuń
  15. — Gdzie ją zabierasz?! — usłyszał ochrypły, nieprzyjemny głos za sobą, a chwilę później szarpnięcie za ramię, które odwróciło go w stronę zbulwersowanego mężczyzny. Zauważył, jak kolejny cios leci w jego stronę i na szczęście zdążył go uniknąć, a Danielle odsunąć za siebie — Nie jesteś gościem, wypierdalaj stąd — złość wydawała się popędzana czymś więcej niż tylko jego włamaniem na teren, a wzrok, który wisiał na odurzonej dziewczynie pozwolił mu łatwo połączyć kropki. Ciężkie dłonie wylądowały na barkach Namgi’ego, a ich właściciel starał się szarpnąć go w jego stronę.
    — Fuj, ja pierdole — wykrzywił się i bez wahania poruszył się do zakazanego ruchu kopnięcia mężczyzny prosto w przyrodzenie — Nie dotykaj ani jej, ani mnie zjebie — nie czekał aż ten wyprostuje się i przyspieszył kroku, sadzając Danielle na miejsce pasażera, siebie za kierownicę. W idealnym momencie odpalił samochód, a trzydziestolatkowi zostało jedynie nerwowe wyzywanie znikającego pojazdu.
    — Danielle… musisz mi podać swój adres — stali akurat na czerwonych światłach, kiedy nieudolnie próbował wyłapać stały kontakt z brunetką. I kiedy znowu nie dostał jasnej odpowiedzi, zestresowany przeczesał palcami włosy i zmienił kierunek trasy w stronę dzielnicy Tribeca. Będzie musiał zawieźć ją do siebie.

    Namgi

    OdpowiedzUsuń
  16. Wyłączył telefon, w którym wcześniej szukał potencjalnej drogi, dającej najwięcej możliwości, gdyby poznał adres zamieszkania Danielle. Skoro jechali do niego, to już nie potrzebował nawigacji.
    Po usłyszeniu swojego imienia uśmiechnął się, wręcz z ulgą. Rozpoznała go albo przynajmniej takie odbierała wrażenie. To był dobry znak, acz wiedział, że podana jej pigułka będzie ukazywać swoje efekty przez przynajmniej kolejne kilka godzin - mógł jedynie oszacować, że minęła godzina, może dwie, od jej nieświadomego spożycia. Jego imię wybrzmiało niepewnie w jej głosie, potwierdzając teorię, że wcale nie zamierzała po niego dzwonić, a tym bardziej o świadomości, że pomógł jej opuścić hotel. Nie winił jej za to, był świadkiem ofiar dodanego do drinka prochu, przez co i był przeszkolony przez życie, jak postępować w takiej sytuacji. Może i brakowało mu kręgosłupa moralnego, ale tego nigdy się nie dopuścił i szkalował to zachowanie. Fakt, że tym razem padło na kogoś mu bliższego, obrzydzał go jeszcze bardziej.
    Poczuł na karku i dłoniach wysyp gęsiej skórki, kiedy smukłe palce zaczęły wędrować po jego skórze. Wstrzymał się od nagłego wzdrygnięcia się na dotyk, aby nie przestraszyć już i tak zdezorientowanej dziewczyny. Krzywy uśmiech wrócił na jego twarz, kiedy ledwo słyszalne słowa, prawie bełkot, wydostały się z jej ust. Dał radę usłyszeć tylko zawsze i jesteś
    — Już jest okej, Dani — nieustannie zapewniał, dla spokoju własnego serca, jak i dziewczyny. Żeby wiedziała, że faktycznie tu jest, i że naprawdę nie ma powodu dla dalszego strachu, choć to było akurat ciężkie. Przeżycie swojego pierwszego zjazdu było czymś okropnym, a w warunkach takich, jakie przytrafiły się jej, czymś jeszcze gorszym.
    Gdy dłoń bezwładnie zjechała z jego karku a potem ramienia, wystraszony spojrzał w jej stronę, gdzie z ulgą mógł stwierdzić, że jedynie zasnęła, a nie omdlała.
    W czasie jej snu zdążył dojechać pod budynek apartamentowca, a następnie do podziemnego parkingu, gdzie zajął miejsce jak najbliżej wejścia do klatki i ostrożnie wyciągnął Danielle z samochodu. Najpierw próbował przejść z nią kawałek, ale kiedy tylko nogi odmówiły jej posłuszeństwa, wziął ją na ręce, nieco niekontrolowanie roztrzęsionymi dłońmi trzymając jej ciało blisko siebie. Co chwilę mówił jej, gdzie teraz są, gdzie zaraz będą, i że jest z nim i nie ma nikogo innego w pobliżu. Wystukał kod na dotykowym pinpadzie, kartę do mieszkania zostawił w torbie, która ukryta była w bagażniku samochodu. Plecami rozchylił mocniej drzwi, które następnie zatrzasnął nogą, przepraszając za głośny odgłos. Nie zapalał wiele świateł w drodze do swojej sypialni, gdzie ostrożnie położył ją na swoim łóżku, zaraz ściągając powolnie z jej stóp wysokie obcasy
    — Zaraz wrócę, dosłownie za chwilę — obiecał z niepewnym uśmiechem, kiedy został powstrzymany przed wyjściem po szklankę wody dla brunetki. Prędko w kuchni zorganizował szklankę, wraz z nienaruszoną butelką wody mineralnej, a pod pachą zapobiegawczą miskę, gdyby w pigułka wyrządziła jeszcze większe krzywdy w jej organizmie. Od razu poinformował o swoim powrocie i odstawił wszystko w pobliżu łóżka, zostając ze szklanką w dłoni. Niechętnie delikatnie ją rozbudził, ale musiał
    — Musisz jeszcze chwilę być ze mną, okej? — poinstruował, podciągając ją do pół-siadu — Przynajmniej łyka, dobrze? Najlepiej dwa — oparł dłoń o tył jej głowy, aby ułatwić jej czynność i przysunął chłodne szkło do ust, powoli odchylając je do tyłu — Super, bardzo dobrze — starał się nie ukazywać niepokoju w swoim głosie i słabym uśmiechu podczas pomocy w upiciu płynu. Odstawił prawie nienaruszoną wodę na stolik nocny i pomógł jej z powrotem na ułożenie się w łóżku.
    Usiadł przy łóżku, wsuwając swoją dłoń między palce Danielle, a głowę oparł o materac, przymykając oczy, niskim, spokojnym głosem uświadamiając ją o swojej obecności, czy to mamrocząc losowe, kojące słowa, czy w którymś momencie niewyraźnymi pomrukami, kiedy i jego zaczęło obejmować zmęczenie, mimo krzywego siadu przy nodze łóżka.

    Namgi

    OdpowiedzUsuń
  17. Miał dość niespokojny sen, przebudzając się po kilka razy podczas nocy, aby zobaczyć, czy Danielle dalej śpi, aby okryć ją nieco bardziej kołdrą, acz bez przesady, aby się nie przegrzała. Sprawdzał, czy miska została użyta albo czy woda została wypita, ale co pobudkę wszystko zostawało bez zmian. Może i lepiej, im więcej odeśpi, tym lepiej powinna poradzić sobie rano, kiedy oszałamiające efekty pigułki już zelżeją, a zostanie tylko okropne samopoczucie.
    W końcu przysnął na dłużej, jakoś nad ranem, w równie niewygodnej pozycji, co przy pomocy w zaśnięciu dziewczynie. Dłoń koślawo leżała na łóżku, głowa wykrzywiała kark przez nieustanną próbę leżenia na materacu, a nogi zaczynały mrowić, kiedy za długo nie zmieniał ich położenia ze skrzyżowanych, to na obie wyprostowane, to na jedną zgiętą.
    Dlatego kiedy najpierw poczuł lekkie potrząśnięcie swoim ciałem, nie poruszył się, wzdychając jedynie przez sen i zaciskając mocniej oczy, jak i palce wokół pustki, bo dłoń Danielle już zdążyła zniknąć z tej przestrzeni. Dopiero jak doszło do niego wybrzmiałe imię, niechętnie otworzył oczy i je otarł wierzchem dłoni w próbie usunięcia zlepiajacego ich zmęczenia. Chwilę jeszcze leżał bez pełnego otwarcia ich, oblizując wargi, aby dodać im trochę wilgotności, a przy podniesieniu głowy skrzywił się na sztywność karku, jaką sam sobie załatwił. Trafił spojrzeniem na Dani, która mimo prezentowania się gorzej, niż nocą, wyglądała lepiej bez otępienia w swoich oczach. Uśmiechnął się ospale i poklepał ją delikatnie po kolanie, które wypatrzył pod materiałem kołdry na przywitanie, dalej mrużąc oczy przez światło, które dostawało się do pokoju spomiędzy spuszczonych rolet
    — Nie masz za co przepraszać — zaczął, rozpoczynając niekomfortowe rozciąganie się w swoim siadzie, zagryzając polik od środka, jak upewniła go w fakcie, że niczego nie pamięta z zeszłej nocy. Wolałbym powiedzieć, że to lepiej, że nie ma się czym przejmować. Ale jeśli nic nie pamiętała, niewiele mogli zrobić z ewenementem, którym był trzydziestoletni mężczyzna, który gonił ją w hotelu, jak i poza nim — Wiem, że nic nie brałaś. Świadomie — Oparte dłonie na głowie próbowały rozciągnąć sztywny kark, a kolejne słowa wypowiadał bez patrzenia na brunetkę, w próbie odsunięcia przykrego widoku na drugi plan — Ktoś dosypał Ci czegoś do drinka — przyznał bezpośrednio. Nie dało się tego przedstawić inaczej, mniej przygnębiająco, nieważne jak bardzo chciałby tego oszczędzić — Z resztą nawet jeśli, to nie musisz mi się z niczego tłumaczyć. Nieraz wyglądałem gorzej niż ty — zaśmiał się, aby zapewnić ją przynajmniej pod względem tego, że gdyby tak było, to nie takie rzeczy widział na oczy, czy sam doświadczył. Pierwsze przygody Namgi’ego z narkotykami miały barwne finały, raz nieomal kończąc się przedawkowaniem oraz mało atrakcyjnym zarzyganiem się.
    — Przyniosę Ci aspiryny. Zakładam, że głodna na razie nie jesteś — podniósł się ociężale spod łóżka i delikatnie pogłaskał ją po głowie w drodze do wyjścia z pokoju, najpierw kierując się do szafy i wyciągnął z szuflady parę dresowych spodni i czarną koszulkę, które położył na blacie komody obok — Zamiast sukienki. Łazienka to drugie drzwi na prawo, jak wyjdziesz z pokoju. Powinien też tam wisieć czysty ręcznik obok prysznica — poinformował, nim opuścił swoją sypialnię i poszedł do odwiedzanej poprzedniej nocy kuchni, aby wyszukać tabletki przeciwbólowej dla Danielle w licznych szufladach.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  18. Miał zaskakująco wybrakowane szuflady z lekami, ale na szczęście odnalazł w nich w połowie puste pudełko z aspiryną. Zostawił je na blacie i przyszykował świeżą szklankę, do której nalał chłodnej wody i odstawił obok tabletki.
    Dźwięk wody z łazienki miał niemal kojące działanie. W jego mieszkaniu rzadko kiedy roznosiły się odgłosy czyjejś domowej obecności. Urządzał tu imprezy z głośną muzyką, roześmianymi i hałasującymi ludźmi. Ale poranki zawsze spędzał samotnie, jedyny dźwięk, jaki mu towarzyszył, to wyrzucane szklane butelki, które tłukły się o siebie nawzajem, jak i plastikowe kubki tępo obijające się o siebie nawzajem. Usłyszenie kogoś pod prysznicem było czymś nowym. Spokojnym. Przyjemnym
    — Weź nie żartuj — podsunął tabletkę wraz z wodą prosto pod nos brunetki — Dopiero co się obudziłaś. Daj sobie chwilę na dojście do siebie, Dani — w jego głosie dało się wyczuć niechęć wobec sprzeciwu, co było jedynie potwierdzone czujnym spojrzeniem. Widział, że nie czuła się komfortowo. Z kolei nie wiedział, czy to przez wielopokojowy apartament, w którym nie dało się wyczuć domowej atmosfery, przez niego samego, czy po prostu przez wydarzenia z dnia poprzedniego, ale nie mógł jej tak wypuścić. Wyrzuty sumienia nie dałyby mu spokoju, gdyby puścił ją bez upewnienia się, że ma wystarczająco siły, aby dojechać bezpiecznie do siebie.
    — Nie przejmuj się tym — pokręcił głową, acz poczuł niewyjaśnione ukłucie w klatce piersiowej, kiedy śpiesznie starała się wymazać cokolwiek powiedziała tamtej nocy — Przede wszystkim spałaś. I dobrze. Bo nie wiem, czy byłoby mnie stać na dopranie tej sukienki, gdyby coś poszło nie tak — dodał żartobliwie. Fakt, że większość przespała był naprawdę jej na rękę, pozwalając ominąć cięższe efekty narkotyku. Prawie doprowadziła go parę razy do zawału, kiedy nagle kompletnie milkła na swoim miejscu, nawet bez najcichszego pomruku, ale lepsze było to, niż gdyby miała zostać ogarnięta mdłościami, omdleniami i groźnym zasłabnięciom.
    — To jest pierwszy i jedyny raz, kiedy Ciebie o to zapytam, okej? — zaczął, wbijając stanowcze, acz zmartwione spojrzenie w brązowe tęczówki Danielle — Czy pamiętasz cokolwiek z tej nocy? — musiał się upewnić w jedną lub drugą stronę. Jeśli naprawdę nic jej nie świtało, wiedział, że jest to temat do porzucenia. Nie byłoby sensu brnięcia w spekulacje i nic więcej. Z kolei jeśli miała jakikolwiek pomysł, imię, twarz, sytuacja malowała się inaczej.
    Danielle była ostatnią osobą, która powinna była coś takiego przeżyć. Widział, jak życie codziennie ją testuje, szczególnie w formie swojej matki. Potencjalny gwałt na imprezie właśnie tej kobiety mógł być ostatnim gwoździem w jej trumnie. Głęboko w duchu był wdzięczny, że zadzwoniła akurat do niego. Nie do kierowcy, czy kogokolwiek innego. Inaczej zapewne nawet by o tym nie wiedział. Inaczej, co gorsza, mógłby co najwyżej dowiedzieć się o tym w gazetach, z tragicznym nagłówkiem na głównej stronie.
    — A właśnie.. — rozejrzał się po kuchni, która sama w sobie skrywała głównie owoce, które widziały lepsze dni, jak i czerstwy chleb w chlebaku — Zjadłabyś coś? Gotowaniem się nie popiszę, ale mogę coś zamówić. Albo zabrać do kawiarni na parterze, mają najlepsze śniadaniowe zestawy— zaproponował z podekscytowaniem, podświadomie odwlekając odejście Danielle — Wisisz mi to za prawie złamanie mojego karku. Zjesz i puszczę Cię do domu, słowo — wydął usta, przedstawiając układ jako niemożliwy do odrzucenia. Potrzebował tego zapewnienia, że nie wróci do domu kompletnie skołowana i przybita.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  19. Dał jej mówić, jedynie uważnie przypatrując się i kiwając raz po raz głową, jakby zachęcająco, aby kontynuowała wymienianie wszystkiego, co udało jej się zapamiętać. Obawiał się, że faktycznie jej pamięci nie udało się zachować nic kluczowego, ale wtedy padło hasło ‘syn właściciela hotelu’, który w dodatku podał jej kieliszek. Teorie same się snuły i wydawały wręcz zbyt prawdopodobne. Jedyne, czego mu brakowało do pełnej pewności, to zobaczenia jego twarzy. Ale to wszystko dało się załatwić przy lekkim grzebaniu w internecie. Bouquet Hotel. Nazwę pamiętał i pewnie prędko z pamięci mu nie wyleci
    — Okej, jeśli tak wolisz, to nie ma problemu — kłamał w żywe oczy, kiedy nieznacznie potarł jej ramię w pocieszającym geście. Nie zamierzał wciągać w to bezpośrednio policji, ani samej Danielle, ale nie było opcji, aby zapomniał o sytuacji i dał mężczyźnie wyjść z tego bez szwanku. Nie był pewien jak z nim postąpi, pomysłów nasuwało się wiele, w zależności jakie informacje zdobędzie. Nasłanie na niego paparazzi, którzy byli jeszcze lepsi w wyszukiwaniu brudów na ludzi. Znalezienie czegoś samemu i sprzedanie informacji tabloidom, które rozgłośnią sytuację bez większego wysiłku. Mógłby wymieniać potencjalnie pomysły bez końca.
    Uśmiechnął się słabo na jej zmianę nastroju, mając o niej wystarczające informacje, aby wiedzieć, że była to przede wszystkim fasada. Widział, jak wygląda u niego, a jak wygląda w świecie tanecznym - sama mu opowiadała o wymuszonych uśmiechach, które musiała przybierać w swoim codziennym życiu
    — No nie wiem, z tym wybaczeniem może być ciężko… — dramatycznie pocierał kark dłonią z wykrzywioną miną, jakby ból był szczerze nieznośny. Na lekkie uderzenie wyrwał się z niego śmiech, a determinacja przed prędkim poddaniem się jedynie go wzmocniła — Tak jest, panno Song — oparł dłonie na jej ramionach i przeprowadził przez obszerny salon do drzwi wyjściowych przy krótkim holu, gdzie oba pomieszczenia były ogarnięte taką samą ciszą i pustką, jak reszta apartamentu. Chwilami miał wrażenie, że więcej czasu spędzał w studio, niż tutaj. Było to też widać przez panujący porządek. Były dni, kiedy nawet spał przy budce nagrań, na kanapie, zamiast wracać do mieszkania. Panująca w nim nicość była przygniatająca, z kolei rodzinny dom pałał przesadą i byciem nieustannie oporządzanym przez obsługę — Znowu niewiele mam do zaoferowania - twoje szpilki z wczoraj albo klapki — nie czekał na decyzję i postawił przy niej czarne, wsuwane klapki z Prady, samemu nakładając pierwsze lepsze buty z kolekcji. Wychodzili jedynie na śniadanie, sam paradował w domowych dresach, nie mając czasu, ani ochoty na ubranie czegoś bardziej wyjściowego.
    Zaprowadził ją do windy, w której jeszcze poprzedniego wieczora zestresowany dopytywał, czy go słyszy, czy wszystko w porządku, i że jeszcze chwila, zaraz będą w środku. Teraz spokojnie jechali we wzajemnej ciszy, dopóki nie wysiedli na parterze i zaraz po opuszczeniu budynku, trafili do inspirowanej wiejskimi klimatami
    — Stolik dla dwóch się znajdzie? — zapytał po wejściu, spotykając się z rozczarowanym spojrzeniem od nieco starszej od niego kobiety. Był dość częstym klientem, głównie ze względu na ciągły brak składników w mieszkaniu na porządne śniadanie. Nie był najlepszym kucharzem, ale dobrą jajecznicę i tosty potrafił zrobić. Stąd jego twarz była rozpoznawalna w knajpce.
    — Mógłbyś przynajmniej mając gości zrobić samodzielnie śniadanie — kobieta na kasie westchnęła, oczekując cierpliwie na zamówienie, aby wbić je na rachunek, a Namgi odpowiedział tylko przedrzeźniającą miną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Na co masz ochotę? Polecam jajka sadzone z tostami, ale mają też najlepsze chia bowls — wskazał na wystawione za gablotą papierowe miski obłożone soczyście wyglądającymi owocami — Możesz wziąć cokolwiek. Niczym się nie przejmuj, okej? — dodał ciszej. Dobrze zdawał sobie sprawę po co dziewczyna kupuje od niego pigułki, nie miał w tym temacie nic do gadania. Nie licząc tego dnia. Tego dnia chciał, żeby zostawiła te zmartwienia w tyle i bez obaw zjadła dobre, pożywne śniadanie — Nikt się nie dowie, w razie co, ja dokończę — wystawił mały palec w dziecinnym, ale szczerym geście.

      Gi

      Usuń
  20. — O no właśnie! — wskazał dłonią na Danielle, wymownie patrząc na sprzedawczynię, która nie wydawała się przekonana jego argumentem. Dobrze wiedział, że powinien mieć cokolwiek w domu do zaoferowania względem jedzenia, ale nie mógł nic począć na fakt, że nie zrobił zakupów a sam żywił się ziołem i jedzeniem, które dowoziło do jego studia.
    Nie tylko Danielle zaczynała się bać. Był zaskoczony tym, jak dobrze rozpoznawał zwyczaje dziewczyny, mimo nie spotykania się poza studiem. Ciężko jednak było nie wywnioskować tego z prochów, które od niego kupowała i dodając do tego jej figurę, odpowiedź sama nasuwała się na myśl. Jednak na jego buzi ukazało się zadowolenie, kiedy splotła ich palce razem, zgadzając się na jego propozycję.
    — Takie jedzenie? Z przyjemnością dojem — zapewnił ją, kiedy jego zachłanny wzrok obserwował wyciąganą bułeczkę z kruszonką.
    Kobieta za kasą wystukała odpowiednie produkty, rzucając ciekawskie spojrzenie w stronę ich dłoni. Zamiast komentarza pokręciła jedynie z cieniem uśmiechu głową i spojrzała na blondyna, który dalej robił maślane oczy w kierunku słodkich wypieków, jak i bajgli napakowanych składnikami. Zazwyczaj je zamawiał i tym razem nie było inaczej
    — To ja poproszę tego bajgla z awokado i jajkiem sadzonym — wskazał palcem na wymarzone danie, gdzie kobieta już nakładała je na talerz, nim skończył wypowiedzieć całe zamówienie — I-
    — I croissanta z czekoladą, tak. Wiem. I Pepsi — położyła deser na tacy obok całej reszty i nabiła wszystko na rachunek, odwracając w ich stronę wyświetlacz z pokaźną, choć nie tak zastraszającą, ceną.
    Zapłacili, zabrał tacę wypełnioną jedzeniem i zajęli jeden z wolno dostępnych podwójnych stolików. Na kawę chwilę musieli poczekać, dostając informację, że wywołają numer zamówienia wypisany na paragonie. Było już nieco po typowej porze śniadaniowej, więc na szczęście nie mieli kłopotu z otaczającym tłumem. Siedziała jedna, może dwie pary na dwóch końcach kawiarni, zbyt zajęte sobą i swoimi zajęciami, aby zwracać uwagę na niechlujnie ubranych, świeżo co dorosłych. Rozstawił odpowiednio zamówienia, efekciarsko otwierając kolorową chia bowl, z której uwolnił się zapach świeżych owoców
    — Smacznego — postawił miskę przed Dani i sam zajął miejsce naprzeciwko, ostrożnie odwijając swojego bajgla.
    Byli wspólnie na śniadaniu, ona ubrana w jego ciuchy. Nikt z zewnątrz nie powiedziałby, że jedyne co ich łączy, a przynajmniej powinno, to biznes narkotykowy. Stawiane granice przez całe trwanie ich znajomości wydawały się nieistniejące z tym, z jaką łatwością je przekraczał i zapominał, że nie jego rolą jest wpraszanie się w życie ciemnowłosej. A jednak siedział razem z nią w przytulnej kawiarni, przyglądając się, jak jadła swoje śniadanie, samemu robiąc wszystko, aby nie pobrudzić się napakowaną kanapką. Nie powinno tak być. Nie powinien rozmyślać o tym, jak fajnie by było mieć z kim wychodzić na śniadanie, obiady, czy nawet bezcelowe, wieczorne spacery. Danielle była jego klientką, on jej dilerem i miejscem, gdzie mogła wyrzucić swoje żale. Nie więcej, nie mniej
    — Jeśli chodzi o wczoraj — przełknął wziętego gryza, opierając dłoń na chłodnej, szklanej butelce picia i rysując palcem wskazującym po szyjce butelki — Możemy o tym zapomnieć. W sensie, o wszystkim… — o tym, że odebrał telefon, zabrał do siebie — … jeśli chcesz — mało subtelnie zrzucił odpowiedzialność na nią, nie chcąc być osobą, która stanowczo postawiła limit co do ich relacji. Nie chciał, żeby się zgadzała. Pasowało mu tak, jak jest, ignorując problemy, jakie mogło to przynieść ze sobą w przyszłości. Nie chciał tracić tej relacji z Danielle, która miała w sobie zalążek przyjaźni. Czegoś, czego od czasów licealnych nie miał okazji szczerze zaznać.


    Gi

    OdpowiedzUsuń
  21. Sam zaczął temat, ale nawet nie wiedział z jakim stresem łączy się faktyczne brnięcie dalej. Sam zaproponował zapomnienie tego, co ich do siebie zbliżyło, tylko po to, aby teraz obawiać się, że Danielle faktycznie się zgodzi i powie “Ej wiesz co, masz racje. Zapomnijmy o tym wieczorze”. Co by wtedy zrobił? Szczerze nie miał pojęcia. Reszta śniadania minęłaby w grobowym nastroju, prawdopodobnie w ciszy i okazjonalnych komentarzach co do jedzenia.
    Stąd niesłychanie ulżyło mu, kiedy Danielle postawiła przed nim fakt, że nie chce o niczym zapominać. Oczywiście starał się zachować nonszalancję, kiwając nieznacznie głową przy jej słowach, dopóki nie dorzuciła do tego delikatnego uśmiechu. Ten automatycznie wywołał go również u niego, choć starał się go ukryć za lekko zaciśniętymi ustami
    — Odpowiada mi — odparł oszczędnie z niemożliwym do ukrycia błyskiem w oku. Skoro również nie chciała zlikwidować ich relacji, zamierzał odepchnąć kłopoty na bok. Zignorować czerwoną lampkę, która migała mu w głowie i przed oczami, że nie powinien się z nią spoufalać, że nie wypada. Była jedyną szczerą, naturalną znajomością, jaką udało mu się stworzyć. Znajomi z liceum utrzymywali z nim kontakt z jednego powodu, klienci muzyczni widzieli go czysto jako maszynę do pisania, a narkomanie uważali go za zbawienie w kryzysowej sytuacji. Takie zbawienie, które nie rzuca im taniej gadki o tym, jaką wyrządzają sobie krzywdę, a jedynie daje woreczek wypełniony ekstazą lub amfą i zabiera im prosto z kieszeni oszczędności bez dociekania skąd je mają i czy wyżyją do końca miesiąca.
    — Myślisz, że kłamałbym w tak poważnym temacie? — chciał ciągnąć swój wywód o śniadaniach dalej, dopóki nie został sprowadzony na ziemię, jeśli nawet nie niżej, kiedy wytknęła mu zabrudzone jajkiem usta. Momentalnie ucichając, sięgnął po chusteczkę i przetarł dokładnie buzię z poważną miną, ale nie wydając z siebie ani jednego dźwięku, oprócz niemrawego “wow” i teatralnego przeczesania włosów palcami.
    Sam miał podnieść się na dźwięk wykrzyczanego numerka, gdy został wyprzedzony. Nie miał z kolei okazji na rozluźnienie się na swoim miejscu, kiedy postawiła kilka chwiejnych kroków. Uważny wzrok nie opuszczał jej, dopóki nie trafiła do lady, odebrała kawę, i z nią wróciła
    — Tribeca sama w sobie — potwierdził jej spekulacje i wziął łyka dalej przyjemnie chłodnego picia — No nie wiem, a co jak sprzedasz mój adres? Taka cenna kryjówka, że pewnie chodzi za miliony — zażartował zadziornie, w międzyczasie wyciągając telefon i wypisał dokładny adres w formie wiadomości do dziewczyny, z góry zakładając, że i tak więcej się nie przyda. Nigdy go tu nie było, nie miała wówczas powodu, aby tam przychodzić.
    Gdyby mógł, przedłużyłby ten moment ile tylko się da. Podjadanie bułki zmieniło się w kończenie jej, kiedy dziewczyna już nie mogła. Niezobowiązujące rozmowy o byle czym wzbudzały szczery uśmiech, a czas błogo mijał, ukazywany głównie zbierającymi się do wyjścia klientami. Bolesnym znakiem, że nie było na to możliwości, był przyjazd maserati, charakterystyczny dla kierowcy Danielle
    — Sukienka i szpilki będą grzecznie czekać — Stali już przed budynkiem, gdzie Namgi dalej odwlekał puszczenie jej do samochodu, przytulając dziewczynę blisko siebie a jedną z dłoni oparł o tył jej głowy w celu dodania stabilności — A mnie wiesz gdzie znaleźć — dodał ciszej, nieco zaciskając wokół niej ramiona. Mimo wypitej kawy i aspiryny widział u niej to skryte zmęczenie, które budziło zeszło nocne wspomnienia. W jego oczach wydawała się jeszcze bardziej krucha niż zazwyczaj — W razie co pisz lub dzwoń — zapewnił z pocieszającym uśmiechem przed puszczeniem jej do oczekującego samochodu.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  22. Mógłby tak stać wieki, w przyjemnym uścisku, czując od Dani swój zapach zmieszany z jej własnym. Prawie wyrwał się z niego zawstydzający chichot, kiedy przysunęła go bliżej do siebie, który zredukował jedynie do uśmiechu i skinięcia głową na wspomniane rzeczy
    — Najlepiej z planem zajęć swojej matki — parsknął śmiechem na samą myśl, że mógłby do niej przyjść, a jedyne kogo napotkać, to panią Lutz-Song i jej mrożące krew w żyłach spojrzenie.
    Niechętnie ją puścił do samochodu, obserwując jak do niego wsiada, a chwilę później odjeżdża, aby móc pomachać w jej stronę. Plan wrócenia do mieszkania w celu przebrania się przerwało wypowiedziane jego imię, na co zatrzymał się wpół kroku i odwrócił się w jej stronę
    — Tak jest! — zasalutował ze śmiechem i odczekał aż zniknie za zakrętem osiedla, po czym ze spokojniejszym sercem mógł wrócić do siebie.
    Dzień faktycznie nieco się rozjechał przez niespodziewaną wizytę, miał w planach z rana jechać do studia, przysiąść do rozpoczętej piosenki z poprzedniej nocy i dać z siebie wszystko, aby ją w pełni skończyć, albo przynajmniej mieć przyszykowaną wstępną wersję do pokazania klientowi. Teraz miał na to zdecydowanie mniej czasu, ale czy mu to przeszkadzało? W ogóle. Dzień spędzony w ten sposób, mimo straconych możliwych chwil na intensywną pracę, był o niebo lepszy niż siedzenie przed biurkiem. Jednego z kolei był pewien. Gdy wejdzie do studia, będzie musiał zapalić oczekujące na niego zioło.
    ___

    Ten tydzień miał mu minąć dobrze, płynnie. Miał skończyć piosenkę, przeprowadzić parę nocnych sprzedaży, może czatować w klubie z towarem dla jednonocnych poszukiwaczy przygód.
    Zamiast tego swoje chwile w studiu siedział otoczony charakterystycznym dymem, z głową trzymaną blisko kartki papieru i klnący na lewo i prawo przez nie klejące się ze sobą wersy. Utwór miał być gotowy na najbliższy weekend, był czwartek, a on nie miał nawet połowy tekstu.
    Ale wieczorem następnego dnia - świętowany przez resztę piątek - jego tydzień jedynie się pogorszył. Miał wykonać prostą sprzedaż, a potem zdać relacje do szychy względem tego miesiąca. Ale wszystko poszło źle, kiedy nie przeliczył potrzebnego czasu dojazdu do umówionego miejsca na spotkanie. Spóźniony przez korki został postawiony przed faktem dokonanym. Mężczyzny nie było, pieniędzy też nie, a hasło do głowy grupy zapewne już zostało puszczone - Namgi nie sprzedał działki ich głównemu klientowi. Z sercem w żołądku jechał do opuszczonego mieszkania w Chelsea, w którym zasiedlił się Rat, jak chodziło o ‘spotkania biznesowe’ i przekaz asortymentu. Wiedział, że spotkanie nie minie dla niego dobrze, że zostanie zbesztany, zmuszony spłacić nieudaną sprzedaż - to nie byłby problem. Ale zabliźniony mężczyzna tak nie funkcjonował, to nie byłaby wystarczająca kara. Zależało mu, żeby młody blondyn dostał nauczkę za swoją wpadkę, a reprymenda i lekkie dostanie po łapach nie było wystarczająco skutecznym środkiem.
    Cios w żołądek doprowadził do intensywnych mdłości i zamroczenia przed oczami, przez co uderzenie pod okiem i draśnięcie żuchwy przyszło z zaskoczenia, a zęby dilera zacisnęły się na języku, intensyfikując smak krwi w ustach, nieomal doprowadzając do zakrztuszenia
    — Nie spóźniasz się na żadne spotkania, rozumiesz? — Słowa wybrzmiewały w jego głowie podczas katorgicznej drogi do domu. Telefon do recepcji z wyjaśnieniem najbliższej nieobecności pamiętał jak przez mgłę. Chciał tylko dojechać do mieszkania i dotrzeć ostatkiem sił do łóżka. Mimo duszącej pustki i ciszy, mimo sztywności jaka tam panowała, jedyne czego potrzebował, to położenia się i zaśnięcia, aby zapomnieć o rażącym bólu rozchodzącym się od formujących się siniaków i skrzepniętych ran na twarzy. Nie obchodziła go ani nieskończona piosenka, ani imprezy, na których miał się znaleźć w najbliższy weekend.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  23. Całą sobotę spędził w apartamencie, wbrew swoim zwyczajom. W nocy spał tyle, ile mógł. Tyle, na ile pozwalał mu ból, czyli niewiele. Większość czasu leżał w łóżku z zaciśniętymi oczami i łykał tabletki przeciwbólowe, które przyniósł przy nocnym spacerze po kuchni. Obłożona lodem twarz stała się nieco mniej spuchnięta, ale siniaki prezentowały się z agresją, a żołądek do teraz raz po raz przypominał o swoim wcześniejszym dyskomforcie, zmuszając go do pójścia do łazienki i bezcelowego siedzenia nad muszlą klozetową w trakcie powstrzymywania się od wymiotów. Nie wiedział już, czy to przez ból, czy jeden trafny cios w żołądek tak go rozstroił, ale nie chciał znać odpowiedzi. Chciał jedynie spokoju. Samotnego spokoju z pulsującym bólem, z którym apteczne leki ledwo co sobie radziły.
    Na komputerze miał plik z niedokończoną piosenką, której tępo i z trudnością się przypatrywał. Musiał ją skończyć. Termin był do niedzieli, ale nie miał w sobie ani krzty weny, przez co zakończyło się na otwartym dokumencie, który został bezzmienny od poprzedniego dnia. Najwyżej będzie się wykłócał o dłuższy termin następnego dnia, muzycy byli upierdliwi, ale nawet nie w połowie tak groźni, jak kryminaliści.
    Zamierzał spróbować zasnąć po raz kolejny, kiedy po cichym mieszkaniu rozniósł się dźwięk dzwonka do drzwi. I tak mało kto go odwiedzał, a teraz powinni mieć jeszcze mniej powodów, aby to robić. Przy haśle choroby większość jego klientów została poinformowana, że może być mniej dostępny - nie oznaczało to większej wyrozumiałości, ale przynajmniej miał wyjaśnienie. Westchnął poirytowany przed podniesieniem się z kanapy i sunąc stopami po podłodze podszedł do wejścia, gdzie zerknął na wyświetlony z kamery obraz.
    Danielle.
    Nie odpowiadał jej całe dwa dni, mimo kilku telefonów i wiadomości z jej strony. Przeklął samego siebie pod nosem i po chwili wahania otworzył drzwi z zaciśniętymi ustami, które nerwowo przygryzał od środka. Bez słowa przesunął się na bok, aby wpuścić ją do środka i zamknął za nimi wejście. Westchnienie wydostało się mimowolnie spomiędzy jego warg na pytanie, którego w pełni powinien się spodziewać
    — Nic takiego — odpowiedział wymijająco, nasuwając z trudnością kaptur na głowę, przez słaby, ale dokuczliwy ból towarzyszący unoszonym wyżej rękom. Unikał jej spojrzenia, kiedy ta uważnie przyglądała się jego ranom, samemu skacząc oczami po całym otoczeniu, byleby nie spotkać jej wzroku. Przełknął ciężko ślinę przy wyłapaniu kątem oka palców zbliżających się do ran i powstrzymał się od wzdrygnięcia.
    — Nieważne — zbył ją po raz kolejny z monotonią w głosie — Serio, to nie jest ważne, Danielle — Nie mógł jej powiedzieć, nie zamierzał wciągać jej w swoje problemy, które miałyby drastyczne skutki. Lepiej było, kiedy nic nie wiedziała — Na imprezie się spiłem i wyrżnąłem się na zbity pysk — kłamstwo gładko przeszło mu przez usta, kiedy tylko wpadło mu do głowy. Poprawił kaptur na głowie, jakby w celu zakryć bezczelnego łgania, jak i sińca na żuchwie, którego i tak już widziała.
    — Jeszcze nie mam dostawy, jeśli o to chodzi — szczerze zastanawiało go, po co mogła przyjść aż do jego mieszkania. Wiedział, że ich relacja nieco się zmieniła, ale nie mógł uwierzyć, aby jej wizyta była ot tak - czysto z ochoty.
    Musiał zmienić swoje zachowanie, jeśli chciał uniknąć zrobienia niepotrzebnego szumu wokół sytuacji. Jednak prawie ślepota na jedno oko, pulsowanie przy żuchwie oraz wymuszający lekkie zgarbienie brzuch zdecydowanie to utrudniały
    — No chyba, że chciałaś mnie tylko zobaczyć — zarzucił humorystyczną kwestią z krzywym uśmiechem — W takim razie miło mi i głupio, że masz okazję tylko zobaczyć moją poobijaną mordę — wskazał niechlujnym gestem na swoją twarz przed oparciem się o drzwi — A i mam Twoje ciuchy — przypomniała mu się również powieszona na drzwiach łazienki, w pokrowcu, wyprana sukienka oraz stojące pod nią wyczyszczone szpilki, kiedy zauważył tajemniczą siatkę w jej ręce — Co tam chowasz? — zapytał w dalszej próbie zboczenia z niekomfortowego tematu.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  24. Automatycznie z domieszką poirytowania wywrócił oczami na dociekliwe uwagi Danielle. Miała prawo je zadawać, on sam plątał się w swoich słowach, ale chciał tego uniknąć. Ciągłe dopytywanie sprawiało, że jego brak panowania nad sytuacją był tym bardziej namacalny
    — Tak, wstała i strzeliła mi sierpowym prosto w twarz — wymamrotał równie kąśliwie, ze zranioną dumą nie chcąc przyjąć swojej porażki, która nieudolnie próbowała być wymówką. Był zły na samego siebie, że nie przygotował się na pytania z jej strony, czy kogokolwiek innego, jeśli o to chodzi. Siniaki nie wygoiły by się po dwóch, trzech dniach, a dłuższej niż tyle przerwy nie zamierzał sobie robić, przede wszystkim nie mógł sobie na to pozwolić.
    — Dzięki, nie trzeba było — odpowiedział szczerze i zajrzał przelotnie do środka, aby ujrzeć tam równo złożone ubrania. Zahaczył palcem o siatkę, aby bez zbędnego wysiłku ją podnieść. Mentalnie zanotował, aby odnieść ją do sypialni, bo inaczej będzie stała w korytarzu przesadnie długi czas. Chciał zrobić to nawet teraz, nim jego droga została zablokowana przez nagłe zbliżenie Danielle, która wywołała u niego potrzebę wyprostowania się, równoznaczną z nagłym grymasem przez roznoszące się kłucie. Błądził oczami po jej twarzy w próbie znalezienia odpowiedzi na zachowanie, ale odbierał jedynie mieszane sygnały
    — Tu nie chodzi o to, że nie chce….— zaczął ze zrezygnowanym westchnieniem, opuszczając dłonie wzdłuż ciała, skoro nie było sensu ukrywać skrzywionej postury przed jej czujnym okiem — Nie mogę, okej? — dodał po przeciąganiu panującej między słowami ciszy. Taka była prawda, zwyczajnie w świecie nie mógł. Skutki powiedzenia prawdy, czy jakichkolwiek szczegółów były zbyt ryzykowne, aby się na to zdecydował. Prędzej stanąłby przed nią na rzęsach, nim powiedział jakąkolwiek, istotną informację w tym zakresie. Musiał uniknąć podania jej niczym na tacy wskazówek, co do tego kto, czemu i gdzie go tak załatwił, choć na drugie pytanie pewnie sama potrafiła ułożyć sobie odpowiedź przez jego felerne próby kłamania.
    Gdy zdjęła mu kaptur, niemal natychmiast chciał go założyć z powrotem, ale nie w celu ukrycia sińców. Tym razem w zamiarze schowania zarumienionych czubków uszu. skutecznie ujmujących jego niewzruszonej minie, kiedy z delikatnością musnęła jego czoło przy zgarnianiu pojedynczych blond kosmyków. Zdrobnienie nie pomagało, biorąc go z zaskoczenia, a palące ciepło nie pozwalało zapomnieć o uczuciu zawstydzenia przy każdej z czułości, które były mu obce.
    Namgi nie był świętoszkiem. Miał swoje za uszami w latach licealnych, przechodząc przez dwa, może trzy, nietrwałe związki, jak i pojedyncze romanse w późniejszych latach. Jednak teraz te same gesty odbierał inaczej. Gdy byłe dziewczyny zgarniały jego włosy, częściej czuł irytację przez zniszczenie celowo wytworzonego nieładu. Gdy na ich miejscu była Danielle, zamiast poirytowania czuł ciepło przy trywialności czynności. Gest nie wiązał się z czymś więcej - z wciągniętą kreską czy plikiem pieniędzy podanym do ręki
    — Sory za to — podrapał się po przedramieniu, przypominając sobie swoją bezmyślność — W piątek byłem cały dzień w pracy, a teraz… głównie odsypiałem — Tym razem nie kłamał. Telefon miał wyciszony w próbie zwiększenia szansy na zdobycie dodatkowych, kilku minut snu i nie zauważył nowych powiadomień ze strony Danielle — Serio przepraszam. Nie chciałem Ciebie ignorować — przyznał ze szczerością i szczenięcym wzrokiem w celu zdobycia przebaczenia.
    Grzecznie szedł za nią, w duchu dziękując sobie za niezrobienie zbyt wielkiego syfu podczas swojej krótkiej kuracji. Dalej było bardziej poukładane niż w studiu, a na ścianach nie miał jeszcze czasu osadzić się charakterystyczny zapach zioła przez brak siły na wpakowanie go do bibułki lub fajki wodnej. Dzięki temu apartament prezentował się wręcz nieskazitelnie, nie licząc kosza na śmieci, który był zapchany zakrwawionymi chusteczkami, ale on siedział potulnie przy zlewie w łazience

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — …Nic nie mam. Ale nie jestem głodny — przyznał, drapiąc się ze wstydem po brwi. Minął tydzień od jej wizyty, a on wciąż nie zrobił zakupów, cały ten czas jedząc kanapki z baru w budynku studia albo coś zamówionego na wynos. A nawet jeśli lodówka byłaby wypełniona po brzegi, to nie miał siły, ani apetytu na szykowanie pożywnego posiłku — I nie wiem, chyba nie..? — rozejrzał się wokół siebie w poszukiwaniu inspiracji. Był przekonany, że w swoim jałowym apartamencie miał wszystko, co mogło mu być potrzebne. Wspomniane leki, wodę i miejsce do spania — Położyłbym się, to tyle — stwierdził po chwili, wskazując głową na sypialnie, do której się zbliżali i chwycił palcami materiał jej ubrania, aby poszła za nim. Kopnął jedno z licznych pudełek po lekach przeciwbólowych na bok, wdrapał się na łóżko i z cichym jęknięciem ułożył się na nim, uderzając parokrotnie dłonią o materac na znak, że może dołączyć, jeśli chce — Matka zrobiła Ci piekło? — wymamrotał po chwili, nawiązując do ich ostatniego spotkania. Nie rozmawiali tak dużo przez ten czas, głównie ze względu na natłok zajęć po obu stronach.

      Gi

      Usuń
  25. Uśmiech ulgi natychmiast pojawił się na jego twarzy, kiedy zgodziła się mu wybaczyć. W jednym momencie byłby w stanie zniszczyć ich nowo co stworzoną przyjaźń, przez przypadkowe ignorowanie telefonu, niespójne kłamstwo, a potem niepotrzebne docinki, kiedy chciała jedynie pomóc, choć nieważne jak bardzo by tego pragnęła, nie mógł jej na to pozwolić. Zbywanie tematu to było najlepsze, co mógł dla niej zrobić i nie zamierzał się przed nią ugiąć, pod żadnym względem.
    Obrócił nieznacznie głowę na poduszcze, aby móc patrzeć na Danielle. Nie zdziwiła go jej odpowiedź, matka dziewczyny była wyjątkowo przewidywalna w swojej bezduszności, a wysłany artykuł tylko wycisnął z niego parsknięcie śmiechem, mimo niewygodnego ucisku mięśni, jaki temu towarzyszył
    — Mogłaby o tym pomyśleć zanim ciągnie Ciebie na wszystkie te wystawne kolacje i imprezy, gdzie alkohol to pierwsze, co jest wciskane do ręki — zauważył z niedowierzaniem, nie potrafiąc uwierzyć w zachowanie kobiety. Może i on był częściej pod ręką opiekunki, aniżeli zabieganej mamy, ale i tak odgrywała swoją rolę - kobiety, która miała się nim opiekować, jak miała na to czas. Dostawał te nieznośne całusy w poliki, jak szedł do nowej szkoły, nieważne ile miał lat, reprymendy za nieodpowiedni ubiór względem sytuacji, jak i przesadne zmartwienie kiedy złapała go choroba. Może nie na co dzień, może były to sytuacje bardzo sporadyczne, ale miały miejsce. O matce Danielle nie słyszał nic dobrego, nie licząc jej tanecznego talentu — Nawet się nie przejęła, że mogło Ci się coś stać? — pytanie było bardziej rzucone w eter, aniżeli skierowane do dziewczyny. Znał odpowiedź i sceptycznie do niej podchodził.
    — Dani… — Tak, zdawał sobie sprawę, jak tamten wieczór mógł się skończyć. Ale to nie był powód, aby musiała mu się odwdzięczać. Uniknęli tej katastrofy, a jedyne co zrobił, to odebrał od niej telefon i po nią przyjechał, tyle. Nie powinna czuć obowiązku do zrobienia czegoś w zamian — Chyba powinno dać radę — zastanowił się nad ilością pracy, jaką zostawił w tyle przez wpadkę w tej mniej bezpiecznej. Oparł się ospale na łokciach i ściągnął nieznacznie brwi na jej kolejne słowa, choć nie potrafił ukryć zaciekawienia, które w nim podsyciła — Tak to prezentujesz, że musiałbym być debilem, żeby odmówić — uśmiechnął się lekko na znak zgody — Daj mi tydzień, góra dwa, to wszystko będzie zrobione — nie brał pod uwagę siniaków, szczególnie oka, które potrzebowało nieco dłużej na pełne wygojenie się — A jaka była opcja awaryjna? — zapytał jeszcze z ciekawością, skoro ta i tak nie musiała wchodzić w grę, ze względu na jego zgodę.
    Najpierw nie był pewien w jakim tempie wróci do pełni sił i chęci do pracy. Gdyby mógł, wyciskałby z niej ostatnie soki, byleby jak najpóźniej zasiąść przed studyjnym biurkiem i pisać teksty utworów ze zbliżającym się deadlinem. Teraz jednak miał powód, aby zrobić to jak najszybciej, musiał z kolei uważać, aby nie zrobić tego po łebkach, bo odbije się to z negatywnymi skutkami dla jego kariery pseudo muzycznej
    — W ogóle to… dzięki, że przyszłaś — opadł z powrotem na poduszkę, nie wytrzymując dłużej w podpartej pozycji — Aż mi się miło zrobiło, że ktoś zechciał mnie odwiedzić. Biednego i schorowanego — przedrzeźnił samego siebie, nakładając wymuszone osłabienie na swój głos.
    Walczył ze sobą, aby nie zasnąć. Głos Danielle i jej obecność działały niewytłumaczalnie relaksująco, a jego oczy same z siebie się przymykały. Nie chciał wyjść na chama, który nie słucha tego, co ma do powiedzenia, ale z każdą chwilą leżenia przy niej przychodziło mu to coraz trudniej.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  26. [Cześć po raz kolejny! ^^
    W końcu znalazłam trochę weny, aby zabrać się za odpisy i witanie postaci. Po pierwsze, bo to rzuca się w oczy w pierwszej kolejności, ale przepiękne są zdjęcia tej dziewczyny i idealnie zgrywają się z kartą. :) Po drugie szkoda mi Danielle i ciekawa jestem czy jeszcze kiedyś znajdzie w balecie radość, której wyraźnie dziewczynie już brakuje. Chyba lubimy znęcać się nad postaciami. ^^
    Udanej zabawy Ci z nią życzę, a w razie chęci to wiesz, gdzie uderzyć. ^^]

    Cornelia Watson, Fabian Cavallaro & Gabriel Salvatore

    OdpowiedzUsuń
  27. — Teraz to przynajmniej mam powód, żeby do tego ostro przysiąść — stwierdził, nie ukrywając swojej tymczasowej niechęci do pracy — Ja nie wiem skąd się wzięły te pomysły na piosenki, ale już nie daję rady — westchnął zdesperowany na samą myśl o niektórych utworach, które na niego czekały. Jedynym ich plusem był fakt, że jeśli nieco mniej się do nich przyłożył, to poziom artystyczny muzyków był na tyle przeciętny, że nawet nie zwracali na to uwagi. Dzięki temu zamiast jednego wypolerowanego gówna, mógł stworzyć trzy — A nie wytrzymam tej nieświadomości, co takiego wymyśliła, więc muszę jak najszybciej je wysrać i być dostępny na tą podróż — dopowiedział z radością — Będziesz musiała mi powiedzieć co zabrać, co jak zabierzesz mnie na Syberię, a ja nie wezmę zimowej kurtki? — zauważył ze zmartwieniem, gdyby to w ogóle była realna opcja.
    Z tlącym się blaskiem w oczach odebrał kopertę, nieśmiało zaglądając do jej wnętrza. Nigdy nie był na balecie. Jego rodzice lubowali się w sztuce wyższej, uczęszczając do teatru, czy opery, ale rzadko kiedy brali go ze sobą, szczególnie do drugiego miejsca. W młodym wieku kompletnie nie umiał docenić pracy, jaka była w to wkładana, ale teraz kiedy miał doświadczenie z produkcją, czuł o wiele większe poważanie w stronę orkiestry, jak i samych osób występujących na scenie. Sztuka abstrakcyjna dalej była mu bardziej niezrozumiała, ale nie miał kłopotu z przyjęciem tego, że komuś i z jakiegoś powodu na pewno się podoba
    — Na pewno przyjdę — odparł z lekkim uśmiechem i ostrożnie odłożył zaproszenie na stolik nocny, aby nie zgubić go pośród pościeli. Osoby towarzyszącej nawet nie brał pod uwagę, nie mając z kim iść. Co najwyżej swoją mamą, która zawsze była na miejscu mimo zabieganego życia zawodowego, ale to wydawało mu się zwyczajnie żenującym zachowaniem. Szczególnie patrząc, w jaki sposób Danielle i Namgi nawiązali znajomość.
    — Dziękuję, pani ochroniarz — wymruczał ze skrzyżowanymi na piersi rękoma. Chciał udawać, że nie chce spać, że wcale tego nie potrzebuje, ale nie minęło nawet pięć minut, nim wylądował w półśnie, raz po raz zyskując większą świadomość, aby zaraz w pełni odpłynąć.
    Krzywe miny były nieodłączną częścią jego snu. To przy niefortunnym wierceniu się i naciśnięciu na formującego się siniaka, to przez nutę niepokoju, którą zasiał sam w sobie poprzedniego dnia. Ale wtedy jedna z dłoni trafiła na tą należącą do Danielle, opierając się o nią i oplatając wskazujący palec wokół małego. W dziwny sposób działało to uspokajająco, zapewniało go, że faktycznie siedzi razem z nim i nie ubzdurał sobie jej obecności. Mamrot dyskomfortu wydostawał się co jakiś czas, z czym łączyła się zmiana pozycji w dalszym utrzymaniu sennego stanu.
    Jego zegar biologiczny i tak był rozłożony na łopatki przez niezdrowe funkcjonowanie w pracy, jak i odmawianie sobie snu, aby właśnie dokończyć jakiś wers albo dostać się na imprezę, gdzie miał wcisnąć towar podatnej młodzieży. Stąd trudności w zaśnięciu były dla niego czymś naturalnym. To łatwość i komfort snu przy jej obecności był szokujący, ale przyjemny. Mimo bólu i ciągłym wierceniu, był czymś odświeżającym.
    Problem pojawił się przy pobudce po godzinie, może półtorej, kiedy leki znacząco słabły w swoim działaniu. Zerknięcie na zegar uświadomiło go również w tym, na jak długo zostawił Danielle, teoretycznie, samą
    — Kurwa, przepraszam… — stęknął bezmyślnie pocierając oczy, co tylko podrażniło podbite oko i wydusiło z niego obolałe syknięcie — Nie chciałem zasypiać na tak długo — wyjaśniał podczas żenująco wyglądającego chaotycznego poszukiwania nieopróżnionego pudełka z tabletkami. Przez młodzieńczą bezmyślność wzmocnił swoją odporność na ich działanie, teraz cierpiąc tego skutki — Widzisz może gdzieś pełne pudełko… — westchnął rozżalony, poddając się w swoich próbach wynalezienia listka z obecną pigułką w jednej z przegródek.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  28. — Ta, jasne. Gadanie — mruknął nadąsany, ale nie naciskał dalej i mimo znanych skutków przeciągnął się, zyskując mieszane sygnały od ciała co do czynności. Ta chwila snu dała mu więcej, niż całonocne obracanie się w te i wewte w próbie znalezienia wygodnej pozycji, więc mimo wstydu co do zostawienia Danielle na łóżku do obserwowania, jak nic nie robi, tylko śpi, cieszył się, że miał ten moment na skromne zregenerowanie siły.
    — Już miałem uciekać na moim rumaku — rzucił bez pasji przy jej wyjściu z sypialni, kontynuując kłopotliwe rozciąganie po drzemce, napawając się przyjemnym bólem przy każdym ruchu. Był inny od tego promieniującego na jego twarzy i brzuchu, dzięki niemu czuł się nieco bardziej giętki, aniżeli sztywny jak struna. I tak musiał uważać, żeby nie przesadzić i zrobić sobie jeszcze większej krzywdy.
    Słyszał w oddali harmider w kuchni, prosto zakładając, że właśnie tam poszła. W międzyczasie niechętnie podniósł się z łóżka do siadu. Będzie musiał potem wygrzebać z szafek w kuchni lub łazience kremu na siniaki, który zaczął kupować lata temu na niespodziewane przypadki. Takie jak ten. Zazwyczaj wychodził z mniejszymi obrażeniami, ale i z takimi nie mógł się pojawiać w pracy, jeśli czekała go konsultacja z klientami. Zbity pysk był mało atrakcyjny dla rozpieszczonych artystów, którzy wtedy uważali, że jego praca nie moża być tak niesamowita, jak słyszeli, skoro chodzi wyglądając jak pół dupy zza krzaka
    — O Boże, dziękuję — westchnął niemal rozanielony na widok leków na receptę. Nazwa nawet mu świtała w głowie, możliwe, że miał z nimi wcześniej styczność, ale teraz nie interesowała go jego historia z pigułkami. Jedyne co chciał, to zażyć ich i mieć chwilę spokoju od nacisku powodowanego podbitym okiem, jak i niespokojnego żołądka, buntującego się wobec rosnącego siniaka. Łyknął prędko tabletkę i wziął kilka łyków wody.
    — Balet to taki delikatny taniec i w ogóle, a od Ciebie słyszę tylko historie, jakbyś na każdym treningu przechodziła chrzest bojowy — Nigdy nie myślał o tym, że ciągłe noszenie pointów może wpłynąć okropnie na stopy. Albo że te majestatyczne obroty mogły skończyć się bolesnymi upadkami, które skutkowały obiciami na całym ciele. Dopiero rozmowa z Danielle mu uświadamiała, że ten świat w ogóle nie jest usłany różami.
    Ospałymi ruchami przesunął się bardziej w stronę zagłówka i spojrzał na siedzącą obok brunetkę. Miała dla niego niespodziankę, która zapowiadała się niesamowicie, choć zupełnie nic o niej nie wiedział. Oprócz tego, że ma odbyć się poza Nowym Jorkiem. To samo w sobie było ekscytujące, bo ostatnio Namgi nie miał okazji wyjechać poza stan. Jednak trapiła go myśl o tym, czy ona mogła sobie na to pozwolić
    — Chcesz może, nie wiem, zostać jeszcze trochę? Zaoferowałbym zamówienie czegoś, ale prędzej wyrzygam swój żołądek niż wcisnę tam pełne danie. Mogę za to zaproponować obejrzenie czegoś, na przykład… — Nie chciał, żeby wychodziła. Nie obchodziło go, że czeka go cała noc roboty nad piosenką, w razie gdyby klient nie miał wyrozumiałości. Chciał, aby przy nim została, dla poczucia bezpieczeństwa, jak i wypełnienia dzwoniącej w uszach ciszy, kiedy siedział - czy raczej leżał - sam w apartamencie — …proszę — dodał cicho, niemal w formie mamrotu, aby uniknąć brzmienia jak ten nieznośny, przylepny znajomy.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  29. Dramatycznie zasłonił oczy, kiedy Danielle wspomniała ściąganie ubrań, jakby była to najbardziej skandaliczna rzecz, jakiej był świadkiem. Choć aż ciężko mu było uwierzyć, że treningi miały możliwość tak drastycznego przebiegu. Styczności z tańcem nie miał - nie licząc tego, co miał okazję wyłapać w klubach, czy na szkolnych potańcówkach, a mimo pracy z muzyką, mógł pewnie powiedzieć, że to nic prostego - nie powinien więc nawet nic zakładać co do procesu nauki nowego układu, czy dopieszczanie tego nauczonego
    — Serio? — zapytał ze skrytą ekscytacją. Chętnie poszedłby na jakiś z jej treningów, gdyby tylko złożyłoby się czasowo z pracą — Byleby Twojej mamy nie było. Nie chcę Ci kłopotów narobić — dodał prędko, kiedy tylko na myśl przyszła mu możliwość bycia zauważonym przez byłą prima balerinę. Nie potrzebował zaleźć jej za skórę, nawet nie mając wcześniejszej okazji poznania jej — Jakich na przykład? — jego ciekawość jedynie się zwiększyła przy kolejnych słowach. Miał wrażenie, że idąc w coś tak specyficznego, jak balet, człowiek sztywno się tego trzymał. Wielu muzyków wolało nie próbować czegoś nowego w obawach, że będzie miało negatywne skutki na ich bieżącą karierę.
    — Jak najbardziej rozumiem. Nawet nie uwierzysz, jakie pierdoły tworzyłem z ciekawości w studiu — Kiedy miał wolny czas do zabicia, to lubił bawić się w programie muzycznym i kombinować z tekstami, rytmem i innymi sprawami. Światło dzienne tym dziełom było obce, przez wstyd i amatorskość wykonanych utworów, ale sprawiały mu dużo frajdy i nieraz dawały pomysły do nowych kombinacji do użycia w oczekujących zamówieniach.
    Uśmiechnął się pewniej na podekscytowaną zgodę z jej strony, aby zostać dłużej. Nie chciał, żeby czuła, że musi tutaj zostać, bo jest nie w pełni sprawny i nieporadny, niczym pochorowane w czasie roku szkolnego dziecko.
    — Mhm, no tak — odparł wymownie podczas powolnego zsuwania się z łóżka. Mimo naturalności jej słów, znając jej historię, ciężko mu było w nie uwierzyć, ale nie zamierzał się sprzeczać. Nie miejsce, ani czas. Sam też się do tego przykładał, więc wyjeżdżanie z moralną gadką byłoby ogromną hipokryzją z jego strony. Sam nieraz miał niepochlebne nawyki żywieniowe, kiedy był zbyt pochłonięty zajęciami, aby regularnie spożywać posiłki. Najlepszym więc było puszczenie tematu koło uszu.
    — Powinien być na biurku w pokoju na lewo od łazienki — to pomieszczenie miało więcej życia w sobie, niż całe mieszkanie razem wzięte. Przechowywał tam uzyskane od klientów prezenty w podzięce za wykonaną pracę, kilka podpisanych instrumentów, które udało mu się zebrać w trakcie wkręcania się w świat muzyczny.
    Sam wyszedł z pokoju, aby zamiast jedzenia przygotować im coś do picia. Sobie dolewając wody do szklanki, a dla Danielle szykując świeżą. W międzyczasie wyjął też z szuflady schowane zioło, zastanawiając się nad wpakowaniem go do bibułki i zapalenia w celu zyskania dodatkowego rozluźnienia - mentalnego i fizycznego. Cieszył się, że nie jest sam, ale przy każdej, wolnej chwili jego mózg nakręcał jego myśli i lekką panikę. Co jak ktoś z grupy handlowej tutaj przyjdzie i zobaczy, czy ktoś spoza grona teraz z nim siedzi? Co jak stwierdzą, że się jej wygadał i zamiast mu. postanowią skrzywdzić Danielle? Zapalenie było idealną formą na zdobycie rozluźnienia myśli, jak i obolałych mięśni.
    Skończył z wpakowaniem konopii do szklanej lufki, przez szybszą formę spalenia i szybsze działanie. Przetarł ją, aby usunąć sadzę i schował do kieszeni wraz z zapakowanym szczelnie produktem,gdyby okazało się, że dziewczyna ma ochotę na spróbowanie innej formy - dobrze zdawał sobie sprawę z tego, jak długo zapach miał w zwyczaju się utrzymywać na ubraniach - po czym wrócił do sypialni ze szklankami, gdzie Danielle czekała wraz z jego laptopem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Szczerze nie wiem. Możemy obejrzeć jakiś słaby horror, śmieciowe reality show — Nie był w nastroju, aby oglądać coś nadto smutnego lub ciężkiego, dlatego optował w kierunku lekkich programów — Może Sczęczki. Klasyk, ale za to jaki — za dzieciaka film go przerażał i na dobre kilka miesięcy odstraszył od wody, nawet tej w basenie. Był przekonany, że coś odgryzie mu nogę. Ojciec jako aktor uznał, że syn powinien znać te najpopularniejsze, jak i najgorsze filmy z minionych lat, ten nie był wyjątkiem — Albo jakaś opera mydlana — zaproponował przeszukując oferowane programy w aplikacji — Szczęki albo opera mydlana - wybieraj — przerzucił piłeczkę z powrotem na jej stronę, pociesznie skacząc kursorem między możliwymi opcjami.

      Gi

      Usuń
  30. Wyobrażał sobie, że puste studio taneczne było takim samym miejscem dla Danielle, jak studio muzyczne dla niego. Wstęp mieli tylko oni, nie było niczego oprócz muzyki i ich pasji - tańca oraz tekściarstwa. Nikt nie wtrącał się do tego co robią - czy jest źle albo niestandardowo. Sami mogli zdecydować co chcą poprawić, a co im odpowiada, mimo swojej nietypowości
    — Dzięki Bogu. Wolę, aby pierwsze spotkanie twojej mamy poszło w jak najbardziej możliwie pokojowy sposób — odetchnął dramatycznie z ulgą, nie myśląc za potencjalnym podtekstem w swoich słowach. Naprawdę preferował, aby moment, kiedy zdarzy mu się trafić na panią Lutz-Song, był bez zbędnego zgrzytu i strasznych skutków dla samej Danielle
    — Wcale nie! Takie rzeczy są właśnie najlepsze. Ja na przykład czasami dla jaj próbuje wcisnąć jak najwięcej sylab w rapie, żeby zobaczyć, przy jakiej liczbie się wywrócę — zaczął, aby pokazać jej, że to co robiła, w jego oczach, miało jak najwięcej sensu — Albo śpiew. Moja skala jest godna pożałowania, ale i tak wezmę coś z mega wysokimi tonami, aby zobaczyć ile pociągnę — był to zdecydowanie bardziej przekonujący argument, ukazujący, że on sam macza swoje palce w obcych i sprzecznych z typową dla niego muzyką terenach — Najważniejsze, że tobie się podoba i dobrze się przy tym bawisz, Dani. Naprawdę — nieznacznie poczochrał jej proste włosy z lekkim uśmiechem na twarzy. Nie tylko na tym spędzał swoje wolne wieczory w studiu, często polegały one też na tworzeniu nietypowych melodii, które gryzły się z typowymi bitami rapowymi i vice versa. Lubił to, to powodowało, że nie tracił swojej pasji do muzyki, bo dalej miał okazję na kombinowanie w tym świecie.
    — Świetny wybór — stwierdził, oddając jej w pełni kontrolę nad kursorem, aby na ekranie mógł pokazać się wielkimi literami tytuł filmu — Jeny Dani, przynajmniej mnie najpierw zaproś na to rendez-vous — zasłonił usta dłonią niby speszony, kiedy wspomniała kolejne filmy. Był jak najbardziej za takim układem, acz komiczny żart wręcz cisnął mu się na usta i nie dał rady zatrzymać go dla samego siebie.
    — Widzisz tego pajaca? — wskazał na losową postać drugoplanową, która odgrywała swoją rolę nieco gorzej niż główni aktorzy — To zastąp go jeszcze większym pajacem. To byłbym ja. Za dzieciaka rodzice próbowali wdrążyć mnie w ten świat, ale kiedy usłyszeli moje obrzydliwe recytowanie kwestii, to szybko zrezygnowali —parsknął z śmiechem na samo wspomnienie swojego pierwszego i jedynego castingu. Żadne pieniądze, ani nazwisko nie sprawiłoby, że przyjęliby go do tej roli.
    — Nigdy nie chciałem być w centrum uwagi tak naprawdę — przyznał szczerze, w połowie skupiając się na filmie, a w połowie na Danielle. Fanek też nigdy nie chciał mieć, starczały mu prywatne wiadomości na Instagramie, kiedy wstawił zdjęcie z kimś popularniejszym, albo nawet komentarze co do niego samego. Zdecydowanie preferował nie — Między innymi dlatego właśnie poszedłem w “oszukanego” producenta niż tego prawdziwego. Nie mam paparazzi na dupsku, mogę na spokojnie prowadzić codzienne życie. A osobistości i tak trochę znam przez samego ojca — dodał z dumnym, przekomarzającym się uśmiechem — Jak byłem mały i jeszcze pod ich dachem, to na niektóre święta przychodzili co roku. A nawet nie wiesz kto z tej śmietanki towarzyskiej korzysta z moich usług — zaczesał nieistniejący kosmyk za ucho w nieśmiałym geście, żartobliwie trzepocząc do tego rzęsami. Nie mógł jej powiedzieć, bezpośrednio. Gdyby zupełnie przypadkiem ją nakierował to już inna sprawa, na przykład przez jej obecność przy tworzeniu niektórych tekstów.
    — Mi odpowiada towarzystwo szaraczków jak ty, Dani. O wiele bardziej niż tych nadąsanych aktorzynek — odpowiedział z powagą przy nieświadomej zabawie sznurkiem od spodni. Taka była prawda, wiedział, jak fałszywe potrafiłī być te znajomości. Nieraz był świadkiem, jak któryś ze znajomych ojca drugiego rzucił pod koła, bo coś poszło nie po ich myśli. Potrafiły to być najmniejsze błahostki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — A jeśli chodzi o moją… drugą karierę, to powiedzmy, że nie była do końca planowana, aby ciągnąć się tak długo — wyjaśnił oszczędnie, nie czując, żeby to była odpowiednia chwila na wyjaśnianie swoich wątpliwych decyzji życiowych. Wolał coś jednak wspomnieć, będąc pewnym, że trapi ją ciekawość. Nie mógł jej winić, zapewne sam ochoczo wciskałby swój nos w czyjąś historię, gdyby wyglądała tak, jak jego. Sam to w końcu robił, jak chodziło o jej rodzinę.
      — A ty? Gdybyś mogła wybrać, poszłabyś w balet, czy chciałabyś robić coś innego? — zagaił, zwracając większość swojej uwagi na nią. Film oglądał półuważnie. I tak pamiętał większość jeszcze z dawnych lat, teraz jedynie był o wiele mniej przerażający, chwilami może bardziej zabawny, aniżeli wzbudzający strach.
      Miał wrażenie, że jej życie toczy się tylko i wyłącznie wokół baletu. Nigdy nie opowiadała mu o innych pasjach, spotkaniach ze znajomymi, czy też może partnerem - nie wiedział o niej nic w tym temacie. Zawsze słuchał o męczących próbach i nierealnych wymaganiach od jej matki, które dla osoby z zewnątrz od razu sprawiały odpychające wrażenie.

      Gi

      Usuń
  31. — Prędzej czy później wypadałoby poznać tę kobietę legendę — odwzajemnił śmiech, samemu widząc komiczność swojego założenia. Ale tak faktycznie sądził, powinien mieć okazję przynajmniej raz minąć się z jej matką, jeśli planowali utrzymywać znajomość. Czy cieszył się na takie spotkanie? Niezbyt, po tym ile się o niej nasłuchał. Będzie musiał trzymać swój zazwyczaj rozwiązły co do uszczypliwych komentarzy język, ale przynajmniej będzie mógł odznaczyć to wydarzenie na nieistniejącej liście.
    — Nie dziwię się. Ochroniarze to fajny bajer — przyznał, myśląc o tym ile razy sam korzystał ze swojej karty synalka bogatych rodziców i dał się odprowadzać wraz z obstawą, choć była ona zbędna — Ale mam nadzieję, że będę miał okazję go spotkać — Danielle rzadko o nim mówiła, ale jak już to robiła, to zawsze pozytywnie. Sprawiała wrażenie znacznie szczęśliwszej, kiedy przywoływała związane z nim sytuacje, aniżeli z matką. Dziwnym by było, gdyby nie chciał go poznać.
    — Stare konie dalej chcą być pępkiem świata, a kto stoi na scenie? Ty, no właśnie — parsknął z lekceważeniem, choć sam wiedział, jak kluczowa dla nowicjuszy jak oni była taka opinia. Ich spojrzenie często było zawieszone w przeszłości, regułach ustalonych wieki temu i uważanych za święte. Młodsza krew lubiła kombinować i łamać te zasady, co starsi tak uwielbiali i cenili. Od razu odsuwali próby kreatywności na bok, kiedy nie pasowały do ich stałych norm.
    — Jak bezpośrednio, Danielle!— pacnął ją w ramię z swawolnym uśmiechem, dziękując kapturowi za ukrycie równo zarumienionych czubków uszu, co policzki Dani - usprawiedliwił je wyższą temperaturą, mimo klimatyzacji w apartamencie - przy nic nieznaczącej wymianie zdań. Żartowali, w dodatku sam zaczął tą żartobliwą wymianę zdań, tylko po to, aby speszyć się przy odwdzięczonym geście.
    Namgi kompletnie nie widział się w świecie aktorskim. Widział ile jego ojciec spędza czasu na planie, zamiast w domu. Nieważne było to, że połowa z nich odbywała się w Nowym Jorku, skoro siedział tam od wczesnych godzin do nocy. Robił teraz to samo, prawda. Ale Namgi nie miał rodziny, do której musiał wracać, mógł zawsze zabrać pracę ze sobą i kończyć w mieszkaniu, jeśli była taka potrzeba. Jego ciągły pobyt poza domem był osobistym wyborem, nie narzucony z góry przez nagrywki. A przede wszystkim doceniał ten brak wymagań co do siebie ze strony publiki. Nie był guru czy autorytetem w oczach młodzieży lub fanów, mógł być sobą i nie obawiać się, że wyjście jakiejś informacji na wierzch mogłoby kompletnie zniwelować jego sławę
    — No ja nie wiem czemu ty mi stóp jeszcze nie całujesz za to, że w ogóle jestem obok Ciebie— kontynuował droczenie się z wymuszoną oburzoną miną, wręcz obrażoną. Tak właśnie wyobrażał sobie niektórych z byłych znajomych z klasy, którzy poszli w bardziej popularną branżę, niż on sam. Był pewien, że paru z nich tak się zachowywało, sam był świadkiem mało-popularnych tabloidów na ich temat, gdzie wychodziło, że zbesztali niczemu winnemu pracownika sklepu.
    Uśmiechnął się na jej ciche słowa i oparł rękę na jej ramionach, aby przysunąć lekko do siebie w bocznym, pokrzepiającym uścisku. Nie zamierzał się jej pozbywać, ceniąc sobie jej obecność bardziej niż czyjąkolwiek. Mimo krzywego początku tej znajomości - sprzedaży prochów kruchej, załamanej dziewczynie, szukającej ratunku w swojej tanecznej przygodzie - teraz była najbliższą mu osobą. Większość jego znajomości była powierzchowna, nie rozmawiali o osobistych sprawach, a jedynie skupiali się na wspólnych wyjściach i jak się zabawić w wolny weekend. Z czasem to robiło się męczące.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdziwił się na nagły ciężar na ramieniu, ale za chwilę na nowo się rozluźnił, nieco zsuwając się niżej, aby było jej wygodniej i w trakcie słuchania jej słów sam oparł się o jej głowę. Mimo braku zaskoczenia. było mu przykro słuchać jej słowa. Nawet jeśli za dzieciaka balet był jej marzeniem, zero szans na głębsze rozwinięcie czegoś innego wydawał się dość… przykry. Jej przyszłość od razu była dla niej napisana, prawdopodobnie bez szansy na zmianę, skoro była pod czujnym okiem swojej matki. Nawet z jej słów mógł wywnioskować mógł, że jedyną osobą, która próbowała wprowadzić coś innego w jej życie był ojciec, a skoro ten rzadko kiedy był obok
      — A teraz? Chciałabyś coś spróbować? — ciągnął dalej z zainteresowaniem, acz lekką sennością. Miks leków, zioła i sielankowej atmosfery działał cuda na zrelaksowanie jego organizmu — Serio, jeśli chciałabyś nagrać ten 2014 disco pop numer, to ja jestem jak najbardziej za — zaśmiał się lekko, z marnym skupieniem patrząc na lecący film.

      Gi

      Usuń
  32. Spotkanie matki na występie było równie ekscytujące, co przerażające. Ekscytacja z samego zobaczenia kobiety na żywo i bycia świadkiem jej mrożącego krew w żyłach spojrzenia, ale zarazem przerażenie na myśl, że od razu skreśli jego osobę jako towarzystwo Danielle. Powinien zacząć myśleć co ubierze i jak się uczeszę, żeby wypaść przynajmniej znośnie w jej oczach. Szedł w końcu na balet, więc dresów i tak nie planował ubrać. Za to ojciec był dla niego enigmą. Trochę o nim słyszał, oczywiście, ale to tyle. Trochę, niedużo, mało personalnych rzeczy, przez co mógł jedynie stwierdzić, że mężczyzna jest dobrym ojcem, a byłby jeszcze lepszym, gdyby miał więcej czasu dla swojej córki
    — Jak tajemniczo… zasnąć nie będę mógł z tymi informacjami — pokręcił zawiedziony głową, choć ta niewiedza co do wyjazdu było intrygujące. Sprawiało, że faktycznie chciał usiąść do tej pracy i zabrać się za wszystko jak najprędzej, aby mieć to już z głowy.
    Z cichym parsknięciem przytaknął na jej słowa. On też pewnie w podeszłym wieku będzie szkalował ten nowy rodzaj muzyki. Prawdę mówiąc już to robił, kiedy tworzył te powtarzalne piosenki, a każda brzmiała dla niego tak samo. A tego właśnie chcieli jego klienci - kolejnego hitu, najlepiej stworzonego na tej samej zasadzie, z tym samym przekazem, ale jakoś łechtający ich ego. Wciąż sądził, że to była inna sytuacja, niż kombinowanie ze swoim własnym brzmieniem. Oni po prostu odgrzewali tego samego kotleta, zamiast próbować czegoś nowego. Jeśli ktoś przychodził z czymś wyjątkowym, jego reakcja zupełnie różniła się od tej, kiedy dostawał w rękę kolejny utwór, który jedynie miał się wybić na mediach społecznościowych, co i tak trwałoby maksymalnie dwa tygodnie, a potem zostanie zapomniane
    — E tam, nawet nie wiesz jakie autotune działa cuda. A jakie branie mają piosenki, co się z tym nie ukrywają! Byłabyś gwiazdą — odparł z leniwym uśmiechem, ale nie naciskał dalej. Sam zareagowałby tak samo, gdyby Danielle zaproponowałaby mu wzięcie aktywnego udziału w jej próbach — Co to za życie bez ryzyka — dodał z nonszalancją i lekką złośliwością, jakby faktycznie sądził, że stworzenie wspólnej piosenki było ciężkim wyczynem — Nie z takim kalibrem się mierzyłem — Zazwyczaj działał jedynie jako tekściarz, ale czasami był również wynajmowany do roli producenta, kiedy czyjś głos kompletnie się nie nadawał. Nie będąc pod czymś takim podpisanym, nie było mu wstyd modulować głosu aż nie do poznania, a swoją nieskromną sumę i tak dostawał.
    — Bungee nie posiadam, ale… — wymruczał chwilę się zastanawiając. W podziemnym garażu oprócz Ghosta stał jeszcze jeden pojazd, wyciągany rzadziej, bardziej nocami, na przejażdżki po mieście — Na przejazd motorem mogę Cię kiedyś zabrać. To nie to samo co nauczenie się jazdy, wiem, ale zawsze coś — wzruszył lekko ramionami, aby nie zaburzyć wygodnego leżenia Danielle — Wiadomo, nie dzisiaj. Nie ma szans, bo wypadek mielibyśmy malowany, ale kto wie… w przyszłości — zaproponował subtelnie przy wpatrywaniu się w ekran, ale nie rejestrując ani jednej sceny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Ja? — zapytał tępo, zaskoczony odwróceniem pytania w jego stronę — Nigdy o tym nie myślałem… zwiedzić inny kraj, to na pewno — całe życie kisił się w Stanach, nie mając okazji ani towarzystwa, aby wyjechać poza granice — I trochę głupie, wiem, ale zawsze chciałem wziąć udział w tych takich pokazach zwierzęcych, co dają Ci robala na rękę, albo orzeł siada Ci na ramieniu — parsknął cicho na swoją dziecinność. Jego marzenia były banalne, ale nie miał okazji czegoś takiego przeżyć, jak był dzieckiem. Rodzice zabierali go na plan filmowy albo zwiedzanie kolejnego domu do sprzedania, aniżeli do parków rozrywki, czy inne bajery. Wakacje z kolei spędzali w domu letniskowym z gronem znajomych, gdzie wszyscy preferowali siedzieć razem, a nie podróżować i układać się pod życzenia najmłodszych z grupy - raz na jakiś czas szli do zoo, ale ono nie oferowało takich atrakcji, jakie mały Namgi sobie wymarzył — I to chyba tyle — stwierdził, dając swoim oczom w pełni się zamknąć.
      Nie widział sensu w dalszym walczeniu ze zmęczeniem. Paręnaście minut jeszcze udawał, że ogląda i słucha, dając niemrawe pomruki na znak swojej świadomości, zanim faktycznie zasnął z przyjemnym zapachem jej szamponu oraz z głową opartą na jej włosach.

      Gi

      Usuń
  33. Mimo zawstydzających sińców malujących jego twarz, Namgi pracował cały tydzień, jedynie z krótkimi przerwami pomiędzy, a leżąca na biurku w mieszkaniu karteczka skutecznie przypominała mu po co i dla kogo to robi. Regularnie smarował poobijane miejsca specjalnym kremem, dla szybszego zniwelowania niebiesko-fioletowego odcienia, w międzyczasie wymyślając kolejny to wers piosenki, a zostawione przez nią leki ratowały mu tyłek, kiedy jego półkowe nie dawały sobie rady.
    Nikogo nie wpuszczał, dla uniknięcia rozproszenia. Z Danielle nie widział się od wspólnego oglądania Szczęk, ale to był kolejny powód do pozbycia się nieatrakcyjnych siniaków, jak i skończenia narobionych w tak krótkim czasie zaległości. W weekend czekało przedstawienie, na które go zaprosiła. Nie mógł go opuścić. Po prostu nie mógł. Nawet w trakcie pracy, kiedy przesłuchiwał gotowy projekt, sprawdzał w internecie ze ściągniętymi w skupieniu brwiami zasady savoir-vivre co do pobytu w operze i w trakcie samego baletu. Czy są przerwy, ile trwają i jak często. Co powinien ubrać oraz jak zachować się pod koniec występu, aby nie wyjść na niedouczonego cymbała, którego po prostu było stać, aby wprosić się na Juilliardzki pokaz. Chciał wiedzieć wszystko, aby wypaść dobrze przed matką Song, jak i nią samą. Przede wszystkim przed nią. Nie chciał jej narobić wstydu, że zaprosiła jakiegoś prostaka na przedstawienie
    — Panie Jung, może wróci Pan do mieszkania i trochę odpocznie? — nieco zmartwiony głos ochroniarza rozbrzmiał po wyciszonym studiu, kiedy siedział nad ostatnią zwrotką ostatniego utworu do pełnego uwolnienia się od zaległości.
    — Zostało mi tylko to — mruknął nieobecnie, wypisując każdy pomysł, jaki wpadł mu do głowy. Napoje energetyczne walały się po biurku, a skręt w jego dłoni wypalał się sam z siebie, zamiast w jego ustach — Wyjdź i daj mi dokończyć — nie bawił się w uprzejmości, kiedy był w takim amoku pracy, jak w aktualnym momencie. Nie zamierzał wyjść ze studia, dopóki tego nie dokończy. A czas niemiłosiernie dychał mu prosto na kark, przypominając o wieczornym przedstawieniu.
    Skończył.
    Ostatni utwór został mailowo przesłany do klienta, z podpiskiem o niepodsyłanie próśb o poprawki, bo i tak ich nie wykona. Finalny produkt był niezmienny, niezależnie od lekko cierpiącej jakości, której nawet wybredni klienci nie zauważali, przez niski poziom wykształcenia muzycznego. Westchnął, niemal jęknął z ulgą przy wyłączaniu sprzętu i przejechał po zmęczonej twarzy dłońmi, przed sprawdzeniem czasu na wyświetlaczu telefonu. Miał kilka godzin na umycie się, ubranie i dojechanie na miejsce. Może dosłownie moment na odespanie.
    I to był błąd w jego planach. Chwila przyśnięcia zmieniła się w dwie godziny, co zostawiało mu mniej niż tyle na dokładne przygotowanie się do wyjścia. Strój był gotowy od paru dni, ale on sam? On sam był w przykrym stanie, który musiał jak najlepiej doprowadzić do ładu. Stał w łazience, gdzie z ostrożnością i śmiertelnym skupieniem nakładał korektor na słabnące już siniaki - szczęśliwie, bo inaczej sam by sobie nie poradził. Zmoczonymi dłońmi starał się okiełznać włosy, finalnie kończąc z czymś na wzór artystycznego nieładu - dopóki wyglądał on na celową decyzję, prezentował się dobrze. Dopiero wtedy mógł założyć czarną, jedwabną koszulę, w połączeniu z wyjściowymi spodni w tym samym kolorze, a marynarkę zarzucić na oparcie siedzenia pasażera. Spóźnienie było największym faux pas, jakiego mógłby się dopuścić.
    W biegu wyrównał koszulę wsadzoną w spodnie oraz rękawy marynarki, podając ozdobne zaproszenie w ręce kobiety, czekającej przy wejściu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Strefa B, rząd 9 i miejsce 12 — wskazała dłonią odpowiednie drzwi wejściowe, mierząc przy okazji nieznaną sobie postać od stóp do głów. Podziękował szybkim skinieniem i upewniając się, że spinki trzymają się jego rękawów wszedł na salę, gdzie wybrzmiewał ostatni dzwonek przed rozpoczęciem sztuki.
      Z nutą wstydu przepraszał zgromadzonych gości w trakcie docierania do swojego miejsca, aby móc finalnie odetchnąć po zajęciu przypisanego fotela. Chwilę później rozbrzmiało ostatnie strojenie orkiestry, a światła przygasły, oznaczając początek występu, a na jego twarzy zawitał niekontrolowany, nieco wypełniony stresem, uśmiech.

      Gi

      Usuń
  34. Rozsunięcie czerwonej kurtyny, kilka pierwszych muzycznych tonów wypełniło salę, a jego oczom ukazała się nieskazitelnie prosta figura Danielle w ozdobnym, a w tym samym czasie skromnym, stroju. Dłonie podświadomie powędrowały do zawieszonego na szyi łańcuszka, aby zająć czymś niespokojne palce, a oczy nieprzerwanie były wpatrzone w jej ruchy.
    Wszystko pałało delikatnością, a zarazem intensywnością i emocjami. Nawet jeśli nie umiał przypisać im nazwy, ani zdecydować o dokładnym przekazie tańca, to jego wzrok był wręcz przyklejony do jej ciała, śledząc każdy ruch i notując najmniejszy, dopracowany szczegół z nieustannym zachwytem na twarzy i w połyskujących oczach. Sztuki teatralne, popisy taneczne na klubowych parkietach albo koncerty w jego oczach nie mogły się równać temu, co widział teraz. Może i były na różnych końcach spektrum, ale nigdy nie był tak pochłonięty czyjąś prezencją, jak w tym momencie. Dzięki światłom sprawiała wrażenie lśniącej na scenie, kiedy te uderzały idealnie w srebrną nić stroju.
    Sześć minut trwało wieczność, a zarazem zdecydowanie za krótko. Machinalnie podniósł się z resztą widowni, aby zacząć klaskać w geście podziękowania za występ i wyłapywać każdy, krótki kontakt wzrokowy z nieco wymęczoną po pokazie Danielle. Dopóki w pełni nie zniknęła za kurtyną, Namgi stał na swoim miejscu zauroczony występem, nawet ku swojemu osobistemu zaskoczeniu.
    Nigdy nie był fanatykiem kultury wyższej, nie mając tego tak we krwi, jak jego rodzice. Preferował szybką, elektroniczną muzykę, którą sam tworzył. Ale teraz w jego głowie pojawiały się jedynie obrazy wolno unoszącego się tiulu przy obrotach brunetki, przy niemal przerażająco idealnych tanecznych krokach postępujących po sobie nawzajem, przy unoszeniu prosto nóg w taki sposób, który wydawał mu się nieludzki.
    Dał się ponieść tłumowi na główną halę, gdzie przy wejściu podawali kieliszki drogiego szampana. Pozwolił sobie na wzięcie jednego, wiedząc, że zapewne wywietrzeje do momentu wyjazdu, wraz z wchłonięciem przez niewielkie porcje jedzenia rozdawane w pomieszczeniu.
    To była ta gorsza część wieczoru. Nie znał nikogo, znaczna większość osób pochodziła właśnie z tego otoczenia i zacięcie dyskutowali o obejrzanym właśnie przedstawieniu. Namgi nie miał nic sensownego do dodania, nie licząc “No ogólnie totalnie ekstra, haha”, co jedynie podkreśliłoby jego rolę błazna na tym zebraniu. Była ta mniejsza grupa, która składała się z członków rodziny mniej obeznanych w temacie, ale bliskich sobie nawzajem, co zostawiało go w towarzystwie kieliszka i przystawek z kawiorem, który zawsze był mu za słony.
    Poruszenie przy wejściu skutecznie zwróciło jego uwagę. “Byleby tak dalej, panno Danielle”. Zaskoczony usłyszanym imieniem odłożył już zjadaną grzankę wielkości swojego palca i po lekkim rozluźnieniu wtopił się w zmierzający do drzwi tłum. Przecież to nie był jeszcze koniec, a piętnastominutowa przerwa za niedługo miała dobiec końca. Był więc przekonany, że się przesłyszał, ale wtedy ujrzał nieco zabawnie wymieszany strój, spięte w koka włosy, a przede wszystkim te duże, nieukazujące ani grama zmęczenia, brązowe oczy
    — Dani, co ty tutaj robisz? — nie interesował się resztą gości, którzy pragnęli złożyć swoje gratulacje, nieważne czy wymuszone, czy szczere. Z szerokim uśmiechem chwycił ją ostrożnie za ramię, aby odciągnąć nieco na bok i zniwelować szansę na przerwanie ich rozmowy. Rozmowy, która zaczęła się dopiero po jego niemym tępym zadowoleniu i uśmiechu przy przyglądaniu się z podziwem ciemnowłosej.
    — To było niesamowite — palnął finalnie, prostując nieco pogięte rękawy garnituru przez powtarzalne unoszenie rąk — Naprawdę. Podobało mi się — dodał z błyskiem w oczach, jakby zapominając o co chwilę otwierających się drzwiach od głównej sali, gdzie umknął mu przyklejony do nich baczny wzrok pewnej kobiety.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  35. — Nie licząc tego, że nie mam pojęcia o czym mówią, to nie są tacy źli — stwierdził żartobliwie, bo w pełni zgadzał się z jej słowami. Nie był pewien, jak długo jeszcze dałby radę w ich otoczeniu - czy to z nudów, czy z poirytowania o wyczuwalne poczucie wyższości w ich wypowiedziach. Możliwe, że mówiłby inaczej, gdyby to byli bliżsi mu ludzie, ale finalnie i tak nie byli. Zapewne połowy z nich nigdy więcej nie spotka, więc nie zależało mu na udawanie równego im poziomem znawcy, byleby mieć z kim rozmawiać w przerwach między występami.
    — Serio, serio — zapewnił ją i zignorował przyjemny ścisk serca, kiedy widział to szczere zadowolenie wymalowane na jej twarzy. Często widział ją uśmiechającą i śmiejącą się, ale to nie było to samo. Wtedy łączyły się one z negatywnymi powodami ich spotkania, tą złą stroną świata baletowego. Teraz miał okazję, mimo dopiero co skończonego układu, zauważyć ulgę i szczęście na jej twarzy.
    Z prześmiewczą pewnością siebie poprawił kołnierz marynarki wraz z przeczesaniem włosów na komplement co do jego ubioru.
    — A co z Tobą? Wyglądasz jak wyciągnięta z bajki — wskazał na niezmieniony w pełni strój z poprzedniego, głównie różniący się obuwiem. Nawet makijaż, który miał sposobność wyglądać komicznie na aktorach, kiedy był źle wykonany, prezentował się wręcz idealnie dopasowany do jej rysów twarzy — Zaraz zacznę takie ubieranie na każde nasze spotkanie, skoro takimi pochwałami wtedy sypiesz — rzucił żartobliwie, ignorując cień rumieńca na swoich polikach, sprytnie zakrytych przez rzucany przez drzwi cień.
    Chciał wykorzystać tę krótką chwilę, aby przekazać jej dobre wieści albo przynajmniej rzucić aluzję przed rozmową po w pełni skończonym przedstawieniu, kiedy usłyszał dojrzały i wzbudzający poczucie szacunku głos zaraz obok siebie. Gdyby nie rozsądek, to ukłoniłby się przed intensywną prezencją kobiety, ale został przy lekkim, grzecznościowym skłonie
    — Namgi Jung, tak — powtórzył idiotycznie swoje imię przy przedstawieniu się, rozważając wyciągnięcie w stronę, aby na koniec z tego zrezygnować. Skakał spojrzeniem między kobietą, a jej córką, kiedy dochodziło między nimi do zwięzłej, acz wiele mówiącej wymiany zdań
    — Jasne, powodzenia! — zawołał przed jej odejściem. Starał się wcześniej przekazać wzrokiem, że nie, nie poradzą sobie we dwójkę, nie ma na to szans. Ale wiedział, jaką siłę nad dziewczyną ma jej matka, jak i trenerka, więc poddał się w swoich nieudolnych próbach i uśmiechnął się w stronę Mitchelle, kiedy Danielle została niedelikatnie wygoniona z ich towarzystwa.
    I on błędów nie zauważył. Co z tego, że się nie znał? Jego zdaniem wystarczającym talentem było niepokazanie po sobie, że coś poszło nie tak. Skąd wtedy widownia miała wiedzieć, że ominęła jeden z obrotów, czy ukłoniła się o pół dźwięku za szybko. Przeszkoleni w tym fachu mogli mieć inne zdanie, ale dla laika jak on znaczyło ono tyle, co nic. Jego wewnętrzna reakcje byłaby też inna, gdyby żył w świadomości, że słowa kobiety są jednorazowe, a nie jedynym, co Danielle słyszy na co dzień
    — Tutaj nie, to prawda — przyznał, przegrzewając sobie głowę w czasie kombinowania nad wiarygodną wymówką — Ale niedaleko teatru. Rzadko kiedy tutaj bywam, a miałem umówioną rozmowę z klientem — nieważne było jakim — Pogubiłem się, a Danielle akurat wychodziła z Juilliardu i pomogła mi dotrzeć na miejsce — wyjaśnił, a w jego głosie nie dało się wyczuć zwątpienia we własne słowa. Może te trzy aktorskie lekcje w dzieciństwie na coś się przydały — W podzięce zaproponowałem wspólną kawę, a potem już wyszło, jak wyszło — skwitował wymyśloną bajeczkę ze skromnym uśmiechem.
    Obawiał się, że kobieta znajdzie więcej potencjalnych pytań w tym krótkim czasie, który dzielił ich od powrotu na salę ze względu na wznowienie występu. Nie miał możliwości przewidzenia o co spyta, o wymyślenie na tyle wiarygodnej historii, aby kobieta go nie przejrzała, jak i jego pierwszego kłamstwa. A wtedy nie tylko on by spotkał się z jej niezadowoleniem, tylko Danielle. Przede wszystkim Danielle.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  36. Starał się utrzymać na poziomie kobiety, ale zarazem nie przesadzić z wymuszoną pewnością siebie, która miałaby jedynie negatywne skutki. Lekki uśmiech był niezbyt nachalny, bardziej wiejący tajemnicą niż promieniejącym szczęściem, które jeszcze chwilę temu odczuwał w towarzystwie Danielle. Na komentarz postanowił jedynie nieco kiwnąć głową, zostawiając otwartą interpretację tego gestu. Nie umiał wyłapać umniejszającego tonu w jej głosie, tak samo jak nie słyszał w nim szczerości i faktycznego docenienia tego krótkiego, nieistniejącego spotkania między dwójką
    — Nie wypada się spóźnić — odparł oszczędnie, z niewypowiedzianą ironią co do swojego późnego przybycia i puścił kobietę przodem, aby mieć ten krótki moment na głębsze odetchnięcie przez opanowujący go od środka stres przez niezaplanowane starcie z Mitchelle Song.
    — Muzyką — jego kąciki ust ledwo co drgnęły w górę przy dopasowanie krótkiej odpowiedzi, oferującej tyle, co nic, po czym otworzył przed kobietą drzwi, kiedy zbliżyli się do wejścia na salę. Odpowiedział tym samym zwrotem na pożegnanie, po czym wrócił na swoje miejsce, a panujące przygaszone światło pozwoliło mu na lekkie potrząśnięcie dłońmi, jakby w próbie wyrzucenia z siebie nowo zdobytego stresu — Ja pierdole, nigdy więcej… — westchnął przy przelotnym zerknięciu na zegarek. Uszedł z życiem, liczył, że czegoś przypadkiem nie pogorszył, a kobieta stwierdziła, że nie jest wart jej uwagi - pozytywnej, czy negatywnej. Nie zamierzał teraz nad tym rozmyślać.
    Teraz czekał go następny występ. Następna okazja na oglądanie Danielle w swoim żywiole. Reszta tancerzy i tancerek jakby umykała jego spojrzeniu, to było utkwione jedynie w brunetkę. Prędkość kroków sprawiała wrażenie nieistotnych, każdy z nich był dopracowany i płynnie łączył się z poprzednim, jak i z resztą uczestników układu. Zachwyt jedynie się powiększył, kiedy jego wzrok spotkał się z nią na milisekundę - nawet zakładał, że jedynie mu się wydawało przez dzielącą ich odległość. Zamierzał jednak żyć w przekonaniu, że faktycznie do tego doszło, a to jedynie poszerzało jego uśmiech.
    Po raz kolejny klaskał razem z resztą widowni, nieustannie patrząc tylko na jedną osobę, a kiedy doszło do następnej przerwy, był jedną z pierwszych osób zmierzających do wyjścia. Sprawdzał wcześniej wypisany repertuar na broszurze dołączonej do zaproszenia i zwrócił uwagę, że ważne dla niego nazwisko padło tylko te dwa razy. Potem same kompletnie mu obce, który obchodziły go tyle, co zeszłoroczny śnieg.
    Nie wiedział, gdzie ją znajdzie, więc postawił na szczęście, i że to Danielle go odszuka. W ten sposób na nowo znalazł się w chwilowo pustawej głównej sali z kieliszkiem w dłoni, choć niewiele z niego upijał, dalej zachowując rozwagę co do zachowania trzeźwości. Może i parę razy zjarany wracał samochodem, ale arogancko stawiał granice na alkoholu.
    Wybrednym wzrokiem badał wystawione przystawki, kiedy zaintrygowało go otwarcie drzwi, a wraz z nim przybycie reszty gości. W tym najważniejszą tego wieczora osobę
    — No i co ja mam Ci powiedzieć teraz? — ruszył prosto w jej kierunku, znowu nieelegancko przepychając się przez snobistyczne grono — Było super — w jej towarzystwie nie przejmował się swoim pospolitym, mało wyniosłym język.
    — Ale nigdy więcej nie zostawiaj mnie samego z twoją mamą — powiedział już ciszej, zabierając ją w stronę wolnego, wysokiego stolika, przy którym mogli stanąć — Serce miałem w dupie całą rozmowę. A i znamy się zupełnie przypadkiem - uratowałaś mnie z zagubienia, a ja kupiłem Ci kawę — uprzedził ją, nim kobieta zaczęłaby wypytywać córkę o szczegóły ich znajomości. Miał szczerą nadzieję, że uniknie ponownego natrafienia na nią, choć w głębi duszy wiedział, że ta po występie zapewne chciała uchwycić córkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Mam w ogóle dobre wieści — zaczął z trudnym do ukrycia podekscytowaniem, przy okazji pozwalając sobie na poprawienie u niej paru niesfornie odstających kosmyków, które nie uspokoiły się po wyjęciu ich z koka — Pamiętasz naszą umowę co do wyjazdu? Jasne, że pamiętasz — specjalnie odpowiadał sam sobie, aby jak najprędzej przekazać jej informację — No to… nadrobiłem już wszystko — nie mógł powstrzymać małego uśmiechu, pełnego nadziei co do reakcji Danielle — Tydzień, tak jak mówiłem.

      Gi

      Usuń
  37. — Ledwo żyje, ledwo dycham, uwierz mi — złapał się dramatycznie za serce i wywrócił oczy do tyłu, jakby miał za chwilę przed nią paść trupem. Parsknął pod nosem na tę jakże mroczną rzeczywistość wspólnego mieszkania z jej matką. Nie umiał sobie tego wyobrazić, czując się przygniecionym na samą myśl o nieustannym chodzeniu, jak na szpilkach w jej towarzystwie, aby nie powiedzieć czegoś, co wywoła u niej chęć uszczypliwego, nieproszonego, ale trafnego komentarza.
    — Pytała jeszcze co robię, więc jakby dopytywała to - muzyka — rozłożył ręce przy prostym wyjaśnieniu — Uznajmy, że jest ze mnie amatorski producent i tyle — Przynajmniej to nie mijało się wiele z prawdą, choć nie mógł raczej uważać się za amatora. Ghostwriting zdecydowanie nie byłby pozytywnie rozpatrzony przez kobietę kalibru Mitchelle Song, więc lepiej było zatuszować fakt białym kłamstwem, aniżeli podstawić pod nos powody do negowania ich znajomości. Pewnie wypadłby lepiej, gdyby wyskoczył z rolą kompozytora, wielkim stażem w szkole muzycznej za granicą i wieloma praktykami u ludzi z tego fachu. Ale tego nie miał, a takie przekłamanie rzeczywistości wprowadziłoby go prosto w ślepy róg.
    Ekscytacja dziewczyny automatycznie mu się udzieliła, a objęcie, jak najpierw zaskoczyło i wytrąciło z równowagi, tak rozlało po jego ciele przyjemne ciepło. Wolna dłoń wylądowała w jej pasie podczas odzyskiwania gruntu pod nogami, a buzia głupio się cieszyła na jej reakcje, mimo nieznacznego speszenia przez niespodziewaną i niezwyczajową dla niego bliskość.
    Pojedyncze kosmyki łaskotały jego brodę, zarazem roznosząc przyjemny zapach lakieru do włosów i szamponu, materiał sukienki nieznacznie marszczył się pod jego palcami, a oddech na szyi wzbudzał drobno rozsianą gęsią skórkę.
    Z nutą rozbawienia przyłożył palec do ust, kiedy ich radość zwróciła uwagę paru gości, a ci zdążyli wymienić kilka plotkarskich szeptów między sobą. Bez oporu odsunął swoją dłoń, samemu zwracając uwagę na swoje zachowanie, które nie przystawało do ich obecnego miejsca pobytu i towarzystwa. O ile w ogóle powinien był pośrednio przykładać się do coraz to zmniejszającego się dystansu między nimi. Przy każdym spotkaniu czuł się coraz bardziej komfortowo, chwilami możliwie aż nazbyt
    — Co- serio? — zapytał nieco oszołomiony na wyznanie — Przecież taki wyjazd to dużo roboty — Nie latał, w ogóle nie latał, a zakładał, że będą korzystali z samolotu. Raczej nie jechaliby samochodem poza tereny Nowego Jorku. Uświadamiał sobie, że tak naprawdę nie wie, co dziewczyna może kryć za asy w swoim rękawie, jak chodziło o ich wspólną podróż.
    — Zdecydowanie nie, Jezu — uniósł nieco brwi na samą myśl o ponownym wpadnięciu na kobietę i opierając dłoń o bark Danielle, wyprowadził ją z dużej sali, aby trafić na parking. Nie musieli nawet jechać - nie wiedział, czy chciała oglądać występy swoich rówieśników, ale było to najbardziej puste i bezpieczne miejsce od ciekawskich oczu.
    — Czyli co, wracam, pakuję się, daję Ci znak i tak o, jedziemy? — wypytywał dalej, nie dowierzając w łatwość wyjazdu — Mam coś specjalnego spakować? Nie wiem, strój kąpielowy, pięć kurtek przeciwdeszczowych? — śmiech sam cisnął mu się na usta, kiedy w uszach odbijały się jego dziecinne pytania. Chciał jednak wiedzieć, co dokładnie ma zabrać, a czego nie. Może powinien zabrać jakiś sprzęt wspinaczkowy, albo lepiej, żeby nie brał ze sobą nic, oprócz bielizny i dwóch koszulek. Wiedział tylko, że nie leci na Syberię, ani w dzicz, a to dalej zostawiało szerokie pole do popisu.
    — Tylko się nie zdziw, jak dostaniesz cynka już rano albo w ogóle jutro — zagroził palcem i oparł się bokiem o czarny samochód, wcześniej rzucając okiem w kierunku oświetlonego budynku, z którego dopiero co wyszli — Wracasz, czy może mogę zaproponować bezcelową przejażdżkę po wieczornym Nowym Jorku? — On nie planował powrotu, chyba, że by nalegała. Tylko ona i jej talent tam ją trzymali, nie widząc powodu w oglądaniu pozostałych tancerzy, którym, w jego oczach, brakowało tego czegoś, w porównaniu do Danielle.

    wcale nie nieporuszony namgi

    OdpowiedzUsuń
  38. Wzruszył niewinnie ramionami na jej sugestię, jakby nie miał pojęcia o czym mówi. Tak naprawdę był świadomy, że nie wyszłaby z taką propozycją tak po prostu - bez planu, czy nawet zamiaru realizacji swoich słów. Mimo to świat ten był mu zupełnie obcy - nie jeździł na PR’owe trasy, jak jego ojciec. Znajomi organizowali większe imprezy nie dalej niż dwa stany, co dalej było możliwe do pokonania samochodem, szczególnie, jak nie było się kierowcą a zmęczenie nie było przeszkodą w tym, aby nieustannie jechać.
    Powietrze poza budynkiem było nieco chłodniejsze przez późną porę i brak tłoku stworzonego przez ludzkie ciała. Dzięki temu jakiekolwiek pozostałości po zarumienionych policzkach całkowicie zniknęły, pozostawiając jedynie zadowolony połysk w jego oczach. Cieszył się, że udało mu się przyjść. A jeszcze bardziej, że dał radę skończyć pracę i pozytywnie zaskoczyć Danielle po udanym występie
    — Mieszane sygnały dostaję, Dani. Najpierw zapraszasz mnie na miesiąc miodowy, a potem porywasz — cmoknął i pokręcił głową z niezadowoleniem na jakże drastyczną metodę podróży. Za to chwilę później ściągnął brwi przy intensywnym myśleniu nad danymi mu na tacy wskazówkami. Duże miasto mówiło tyle, co nic - prawie każda stolica w każdym kraju tak się prezentowała, a to też było zależne od tego, co faktycznie uważało się za miasto wielkich rozmiarów. Koreański grill już mówił o wiele więcej, ale nie zamierzał negować możliwości na zmyłkę. Równie dobrze mogło się okazać, że to nie Korea, tylko jakiś inny kraj jest znany ze swoich niesamowitych knajp z barbecue. Namgi nie znał takich ciekawostek o świecie.
    Szeroki uśmiech przyozdobił jego twarz, kiedy dostał w tym samym czasie dwie, pozytywne odpowiedzi. Był w stanie spakować się jeszcze tej nocy, aby być gotowym o poranku na wspólne wyruszenie na lotnisko.
    Zaraz po niej zajął miejsce za kierownicą i uruchomił samochód, przy okazji włączając jego największy bajer, czyli zasypany milionem drobnych świateł sufit, który dodawał uroku ich przejażdżce. Płynnie wyjechał z parkingu i trafili na nieustannie ruchliwe, acz lżej niż w ciągu dnia, ulice Nowego Jorku
    — Od teraz musisz mnie zapraszać na każde swoje występy — zażądał przy skręceniu w jedną z bocznych uliczek, które prowadziły na spokojniejsze obrzeża miasta. Im dalej od centrum, tym mniej nieostrożnych, żółtych taksówek, mających w zwyczaju zajeżdżanie drogi, a Namgi nie miał w planach ukazywania swojej niecierpliwości i irytacji wywołanych bezmyślnymi kierowcami — Te męczące piętnaście minut przerwy jest do przeżycia, jeśli mam okazję zobaczyć pannę Song wirującą na scenie — dodał z teatralną kokieterią, na moment przerzucając wzrok w jej kierunku. Było to naprawdę przeżycie nie do zastąpienia i coś, na co byłby w stanie znaleźć czas w swoim nietrwałym grafiku. Takie były plusy zarządzania swoją własną robotą - nikt nie stał nad nim z batem, że musi zrobić to i to danego dnia, w danym czasie - tylko on sam i denerwujące maile od niecierpliwych klientów.
    — Nie jest Ci w ogóle za zimno? - zapytał, kiedy przejeżdżali obok przytulnie wyglądających domków. Dziewczyna była ubrana o wiele cieniej od niego, mając na sobie jedynie zwiewną sukienkę. On za to grzał się w marynarce, którą za chwilę zdjął z ramion i wyciągnął w jej stronę — W razie co — zaoferował z małym uśmiechem. Mu i tak nie była potrzebna, zaczynała ciążyć i niewygodnie opinać się na ramionach - przypominała mu dlaczego nie przepadał za długim chodzeniem w eleganckim stroju.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  39. — No nie, a patrzyłem akurat dzisiaj na taki giga diament, który idealnie pasowałby na pierścień — złapał się teatralnie za głowę na samą myśl, że tak łatwo mógł uniknąć swojej niekorzystanej pozycji. Gdyby nie obecność obcych dookoła, padłby pewnie z dramaturgią na kolana, aby przekazać swoją niepojętą histerię co do nieudanego i nieistniejącego miesiąca miodowego.
    Szykował w głowie mentalną listę tego, co powinien zabrać. Duże miasto, dobre jedzenie i ciepło. Faktycznie nie zapowiadało się, aby musiał zabierać zestaw przetrwania ze sobą. Ale wcześniej wspomniany strój kąpielowy i tak zapakuje - nigdy nie wiadomo, czy zupełnie przypadkiem nie napatoczy im się wypad nad wodę lub basen. Musiał też przekazać informację o swoim braku dostępności na jeszcze nieznany mu okres. Wolał nie przekraczać tygodnia, im więcej czasu poza Nowym Jorkiem, tym więcej irytacji u stałych klientów, jak i tych, którzy przyszli z polecenia. Dlatego też wolał przekazać dokładny przedział czasowy, aniżeli “około tydzień, może dwa”, bo pewne było, że tylko pierwsza opcja wchodzi w grę dla tego wąskiego grona
    —Może, może. Chociaż dokładniej tylko swojego fana — stwierdził dumnie. Oczywiście sam balet mu się podobał, ale nie był pewien, czy z własnego wyboru poszedłby na występ, w którym nie brałaby udziału. Zdecydowanie najbardziej przykuwała jego uwagę, pałając na scenie magnetyzmem, który wręcz od razu chwytał jego uwagę. Nie dość, że każdy ruch sprawiał wrażenie wykonanego z premedytacją, to mimo skomplikowanego układu, który wymagał nieustannego skupienia, wyglądała idealnie, jak część opowiadanej historii.
    — No za chwilę to Mitchelle będzie siedziała u mnie w studiu i plotkowała zamiast Ciebie — zażartował ze sporą porcją ironii. Nie było szans, aby wszedł w dobre łaski kobiety. Z tego co miał okazję usłyszeć, jak i przekonać się na własnej skórze, jego prawdziwa postać była kompletnym przeciwieństwem tego, co szukała w ludziach. Diler, nałogowy palacz zioła i niedoszły artysta, który legalnie nie miał się czym pochwalić. Możliwe, że największy koszmar Mitchelle Song.
    Przyglądał się raz po raz jej poczynaniom, hamując się przed ciągłym wpatrywaniem, które nie dość, że wyglądałoby podejrzanie i dziwnie, to zapewne wylądowaliby na drzewie, aniżeli dalszej części ciągnącej się przed nimi drogi
    — No oczywiście, że bluetooth — odparł, jakby nie istniała inna opcja — W radiu jeszcze usłyszę coś swojego — udał odruch wymiotny na wzmiankę o swojej muzyce, która zaskakująco często była puszczana w popularnych mediach — I nie słodź mi tutaj, bo jestem jedynym ghost writerem, jakiego znasz. Chyba, że czegoś nie wiem — uniósł podejrzliwie brew ku górze, ponownie spoglądając w jej stronę.
    Zerknął na wyświetlacz, gdzie ukazany był lecący chwilowo utwór. Jego playlisty składały się z przeróżnych numerów, które były zależne od tego, na co miał ochotę, i jak się w danym momencie czuł. Rap może i był w nich wszechobecny, ale od popu też nie zawsze uciekał. Akurat w tym momencie leciał jeden z wolniejszych utworów w zanadrzu jego Spotify’a, Night Rider Joji’ego. Sam artysta był częstym członkiem jego muzycznych składanek, tych żywszych, jak i spokojniejszych
    — Wszystko zależy od pory dnia, towarzystwa i miejsca — przyznał szczerze. Czegoś zupełnie innego słuchał przed przyjazdem na miejsce i coś innego leciałoby przez głośniki, gdyby spotkanie z jej matką skończyłoby się okropnie, a w samochodzie siedziałby sam. Wygrzebał z miejsca pod podłokietnikiem swój telefon, odblokowując go i podał z otwartą aplikacją Danielle — A czego słucha najzdolniejsza tancerka Juilliardu?

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  40. Przed wybuchnięciem śmiechem zapłakał jeszcze zrozpaczony na ciąg dalszy ich odstawianego teatru. Był typem osoby do żartowania w prawie każdej sytuacji, niezależnie od powagi, jakiej wymagała. Ale tylko Danielle z taką radością odwzajemniała jego głupie teksty, trzymając się nieistniejącego scenariusza, który pozwalał na rozwój coraz bardziej absurdalnych sytuacji
    — A byś tylko spróbowała to Twoja noga nigdy więcej tam nie wstąpi — zażartował z komicznie groźną miną, wiedząc, że nigdy by tego nie zrobiła. I tak samo znalezienie nie należy do trudnych. Studio nie miało może i bardzo z nim związanej nazwy, ale jego nazwisko widniało pod zakładką właścielską, więc wystarczyło uważnie przeglądać strony, a pewnie w niecałe dziesięć minut, jak nie mniej, znalazłaby adres, jak i możliwości kontaktu typu służbowy telefon. Oczywiście komórki też posiadał dwie. W końcu rozwijał się w dwóch, różnorodnych karierach i nie mógł sobie pozwolić na przypadkowe podanie obcego adresu i ceny za nienazwane prochy jednemu z muzyków.
    — Mam nadzieję, że w pozytywnym znaczeniu — podejrzliwie zerknął w jej kierunku. Nie zdziwiłoby go, gdyby okazało się, że ma go raczej za jakiegoś pomyleńca, aniżeli dobrego w swym fachu pisarza oraz dobrego przyjaciela, tak jak on patrzył na nią. Minęło mało czasu od ich oficjalnej decyzji na pogłębienie relacji z klient-diler na znajomość, ale Namgi w szokującym tempie przywiązał się do dziewczyny, bez problemu przedstawiając ją jako bezimienną przyjaciółkę w trakcie krótkich i rzadkich rozmów telefonicznych z rodzicami.
    Odkąd zaczął pracować dwa cztery na dobę, spotkania zrobiły się bardzo sporadyczne, chwilami ograniczając się jedynie do wizyt z uroczystych okazji, jak urodziny i święta. Gdy padała propozycja, aby przyszedł na przykład zjeść wspólnie obiad, jego decyzja zależała od przeróżnych czynników i tego, czy mógł je bezproblemowo zmienić. A akurat często nie miał takiej okazji
    — Wiedziałem, że znasz się na muzyce — przytaknął sobie samemu, kiedy pozytywnie podsumowała lecący utwór. Z ciekawością za to oczekiwał jej wyboru, nieco zwiększając głośność, aby piosenka mogła być puszczona w całej swej okazałości. Puste ulice i późna pora pozwalały na lekkie, kontrolowane przyspieszenie, a jego oczy na moment powędrowały w stronę wyświetlacza, widząc tam znajomego artystę. Świat k-hip hopu był mu nieco bardziej znany niż k-popowy, choć te dość intensywnie pokrywały się ze sobą, widząc niejednego artystę z pierwszego grona w spisie producentów drugiego. RM był jednym z bardziej mu znanych, pośród innych lubianych muzyków, jak BeWhy. Fascynowała go elastyczność niektórych idoli, którzy potrafili odnaleźć się w każdym brzmieniu - to tym cukierkowym, jak i mroczniejszym oraz intensywniejszym.
    Jechało mu się dobrze, wręcz niesamowicie, a czas kompletnie ignorował. Zrelaksowana Dani raz po raz poruszała się zgrabnie w rytm muzyki na swoim siedzeniu, na pozamiejskich drogach nie było prawie nikogo. Tylko oni, muzyka i ciemne niebo, nadające beztroskiej atmosfery dookoła. Mógłby jechać tak długo, aż nie skończy mu się paliwo w baku, a samochód odmówi posłuszeństwa. Ale nie mógł, nieważne jak bardzo by chciał. Im dłużej trzymał dziewczynę poza zasięgiem jej matki, tym więcej ryzykował. Zniknięcie z samej szkoły pewnie nie było jeszcze największym z grzechów, ale nie wiedział, jak kobieta zareaguje na późnonocny powrót z przejażdżki z tym podejrzanym blondasem, którego jego córka zaprosiła na Juilliardzki pokaz
    — Robi się późno… — stwierdził niechętnie, spoglądając na godzinę i przy zatrzymaniu na czerwonym świetle przyciszył ponownie muzykę, nie wiedząc nawet co za utwór aktualnie leci — Odwieźć Cię? — Wolał zapytać z dwóch względów - po pierwsze, ciągle nie znał adresu, a po drugie, nie wiedział, czy czuła się komfortowo z tym, aby odstawił ją zaraz pod domem, ryzykując na czujne spojrzenie skierowane prosto na nich.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  41. Ostatnie miesiące w życiu Gabriela były jednym słowem mówiąc dziwne.
    Podjął decyzję, która zmieniła całe jego życie, a raczej zmieniała je stopniowo. Nie zadecydował z dnia na dzień o tym, aby przestać udzielać się towarzysko. Nie pojawiał się na organizowanych przez znajomych imprezach, odmawiał przychodzenia na eventy organizowane przez elitę nowojorską, w tym również nie pojawiał się na przyjęciach ojca, o ile faktycznie nie musiał tego robić. Tak było mu zwyczajnie łatwiej, aż w końcu całkiem przestał zwracać na siebie uwagę. Nie było o nim żadnych nowych plotek, unikał skandali i musiał przyznać, że podobało mu się to. To wcale jednak nie znaczyło, że zamknął się na cztery spusty, nie rozmawiał z nikim i unikał kogo tylko się da. Był w końcu człowiekiem i to takim, któremu czasami brakowało rozrywki w życiu. Mimo tych wszystkich pieniędzy, dostatku, w którym żył każdemu mogło się to z czasem znudzić, każdy czasem potrzebował odmiany lub poznania nowych osób. Sam nie był pewien, co mu strzeliło do głowy, aby wejść na Meet Me. Minęło trochę czasu zanim trafił tam na Dani, z którą rozmowa przyszła dość gładko. Nie był pewien tak naprawdę, w którym momencie ich rozmowy przeniosły się z anonimowej aplikacji na Instagrama. Nikogo nie powinny dziwić, a już zwłaszcza w tym wieku, znajomości przez internet. Gabriel nie zdradzał od razu skąd jest. Nie chciał się chwalić momentalnie swoim pochodzeniem, choć te zwykle ukrywał. Ciekawiło go, czy ludzie będą traktować go inaczej, gdy dowiedzą się czyim jest synem. Często tak właśnie było i niekoniecznie urządzało to młodego mężczyznę. Dani na pewno nie byłaby pierwszą osobą, którą poznał przez internet, ale nie z każdym utrzymywał dłuższy kontakt. Zwykle kończyło się na tym, że zaobserwowali się na Instagramie, kilka razy jeszcze popisali i to by było w zasadzie na tyle, bo drogi dość naturalnie się rozchodziły. Nie było w tym nic złego. Był nieco zaskoczony, kiedy ich rozmowy trwały dość długo, nie kończyły się i przede wszystkim, ale nie czuły się wymuszone. Gabriel nie sądził, że tak będzie. Brał pod uwagę zupełnie inny scenariusz. Ani trochę mu to też nie przeszkadzało, właściwie był całkiem zadowolony z takiego obrotu spraw.
    Spotkanie również było w planach, choć z jakiegoś powodu te ciągle było odkładane, a on sam nie był pewien, czy na pewno powinni się spotkać. Nie było żadnego konkretnego powodu, dlaczego Gabriel i Danielle mieliby się nie spotkać twarzą w twarz. Kiedy zaproponowała mu, aby przyszedł na jej wstęp nie tyle co nie był przekonany, a po prostu nie wiedział, co ma o tym myśleć. Ostatecznie jednak zdecydował się przyjść, jednak nie dał jej znać. Wiedział, gdzie występ się odbywał, miał zaproszenie, więc zostało mu tak naprawdę tylko się przyszykować do wyjścia. Może też nie powinien brać jej tak całkiem z zaskoczenia, a dać wcześniej znać, że się pojawi? Z jakiegoś powodu założył, że zapewne, gdyby nawet jej o tym teraz napisał to mogłaby nie mieć czasu na to, aby sprawdzić telefon i odpisać. Do tego jeszcze nie doszedł, ale może lubiła niespodzianki? Choć pierwsze spotkanie z pewnością nie powinno zaliczać się do niespodzianek. Zwłaszcza, jeśli chodziło o nieznajomego z internetu. Teoretycznie nieznajomego, mieli w końcu za sobą dość długi czas pisania. Opuścił swoje mieszkanie na godzinę przed występem. Dawało mu to dostatecznie wiele czasu, aby dojechać na miejsce i nie być spóźnionym. Nie był zaskoczony, gdy na miejscu kręciło się wiele osób. Wszyscy niemal ubrani w identyczne garnitury, sukienki zmierzali do wskazanej przez obsługę Sali po okazaniu swoich biletów. Gabriel zrobił to samo. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że trafiło mu się miejsce w trzecim rzędzie. Siadając zastanawiał się, jakie były szanse, że Dani dostrzeże go ze sceny.

    Gabs

    OdpowiedzUsuń
  42. — Trudno się nie zgodzić — pokręcił przy poddaniu się głową, bo mimo wcześniejszych złośliwości, nie był do końca pewien, jak poradziłby sobie bez tych regularnych wizyt, które stały się dla niego tak kluczową częścią dnia. Wiedział, że studio nie zawsze musi być osamotnione tylko z jego osobą w środku. Że nawet przyjemniej się w nim siedzi, kiedy ktoś jest obok - nawet bez ciągłej rozmowy.
    Namgi cenił sobie swoje towarzystwo. Nic, tylko on, muzyka, a w dni wolne niezobowiązujące imprezy. Ale ostatnio łapał się na tym, że o wiele lepiej wspominał momenty, które spędzał z Danielle. Jej przyjście do mieszkania, kiedy zmartwiła się ciszą z jego strony. Odbiór jej spod hotelu, nie licząc przygnębiającego powodu do akurat tego spotkania. A szczególnie wieczory w studio, kiedy on tracił w ciszy nerwy na kolejno to piosenkę, a ona dotrzymywała mu towarzystwa, zajmując wygodnie miejsce na kanapie i robiąc swoje. Może powodem była ich zawyżona częstotliwość, może po prostu prostota, a jak pozytywnie je odbierał. Tego nie wiedział, ale z ręką na sercu mógł przyznać, że nie chciał tego stracić.
    Odwrócił lekko głowę w kierunku telefonu, aby ten mógł odczytać jego twarz, a chwilę później, przy pierwszych podpowiedziach nawigacji, skierował się w wpisanym kierunku. Hudson Yards miał okazję mijać, ale nie odwiedzić bliżej, niż wspomniany przejazd obok. Popularny wśród bogatej szajki trzymał w swoim otoczeniu potencjalnych dla niego klientów, ale nic więcej - nie miał żadnego stałego, a tym bardziej takiego, który z radością wpuściłby go do środka
    — Potężne to bydle — skierował się na wydzieloną strefę w okolicach budynku, który z bliska wydawał się jeszcze większy i przytłaczający. W jego dzielnicy również widniały wysokie budowle, ale on akurat mieszkał w jednym z nieco niższych, choć dalej zdecydowanie bardziej wydziwionym, niż przeciętny blok mieszkalny. Taka była uroda życia w wysoko wycenionym apartamencie.
    — Tak jest, Pani Danielle. I chętnie skorzystam z podwózki — poinformował od razu, bo na samą myśl o szukaniu miejsca i zostawieniu swojego samochodu na lotniskowym parkingu przyprawiała go o białą gorączkę. Skorzystanie z szoferowskich usług wydawało się o wiele wygodniejszą i mądrzejszą opcją, więc bez oporu na nią przystał, jak tylko została podsunięta.
    — A ja dziękuję za zaproszenie. Tak to pewnie nigdy bym się nie wybrał — przyznał szczerze, z wdzięcznością w swoich słowach. Taka była prawda - gdyby nie jej zaproszenie, z własnej woli nieprędko przyszedłby zobaczyć jakiś występ, w ten sposób tracąc okazję na zobaczenie dziewczyny w swoim żywiole, jak i zupełnie innym wydaniu, w porównaniu do tego, jak zazwyczaj się widzieli.
    Śledził leniwie wzrokiem jej ruchy, szykując się do wyjścia z samochodu, nim z uśmiechem wysiadła, co prędko doprowadziło do rezygnacji z jakichkolwiek dżentelmeńskich gestów. Te i tak były ryzykowne zaraz pod drzwiami apartamentowca. Jedynie krótko pomachał w jej kierunku, dopóki nie zniknęła za głównym wejściem i z cichym westchnięciem rozpoczął cichą jazdę do swojego apartamentu.
    Dobrze spędził ten wieczór. Nawet bardzo dobrze, nie licząc drobnej potyczki z starszą Song. Jednak droga powrotna była zaprawiona kropla goryczy. Wiedział, że późnym powrotem skazał ją na nieprzyjemne spotkanie z matką, przez co czuł się trochę winny - niespotykane dla niego odczucia. A z drugiej strony czekało go szykowanie się na wspólny wyjazd, gdzie na samą myśl o nim budziła się w nim dziecięca ekscytacja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mimo wcześniejszego zastraszania i obietnic, że spakuje się w try miga, tak kiedy dotarł po celowo rozciągniętej do trzydziestu minut przejażdżce pod swoje mieszkanie, zdążył jedynie wyciągnąć średnich rozmiarów walizkę i wrzucić do niej parę ubrań, nim padł na łóżko i przesłał ospale wiadomość do partnerki w podróży: tak mnie w obroty na tej scenie wzięłaś, że nie mam siły na pakowanie 💔💔💔 ale jutro do tego siadam, więc nie przejmuj się mamą, bo zaraz zostanie w pyle mega giga przygody. Odłożył telefon na stolik nocny, a sam rozłożył się na łóżku, dalej w tych samych ubraniach, jedynie z większą ilością rozpiętych guzików koszuli i marynarką zwróconą na wieszak. Pakowanie mogło poczekać tę jedną noc.

      Gi

      Usuń
  43. Hiee. ♡

    Dziękuję za powitanie i przychodzę po jakiś wąteczek. Lubię, jak się dzieje, więc może wykorzystamy wątek sekty? Co powiesz na to, aby ojciec Danielle miał bardzo dobre stosunki z jej liderem? Daj znać, co o tym sądzisz. Jeśli jednak wolisz iść w coś spokojniejszego, nie ma problemu!

    Murayama

    OdpowiedzUsuń
  44. Następny dzień minął mu na planowaniu, dopięciu wszystkich spraw roboczych i samego urlopu na ostatni guzik, aby cały wyjazd nie musiał o tym myśleć. Oczywiście do bagażu podręcznego zapakował laptopa - na wszelki wypadek. Nie chciał i nie spodziewał się niespodzianek, ale wolał być gotowy na każdą sposobność. W walizce miał przyszykowane ubrania codzienne, jak i te nieco bardziej wyjściowe, w końcu nie wiedział, co Danielle miała w zanadrzu i zaplanowane na ich tydzień poza krajem. Nieco wygodniejsze ciuchy, acz dalej odpowiednie do zaprezentowania się w obcym otoczeniu, miał przyszykowane na dzień wylotu, a zwyczajne dresy leżały wraz z resztą, aby miał coś luźnego do noszenia, kiedy nie spędzali czasu poza swoim lokum. O to też nie zapytał - będą w hotelu, czy wynajmują jakiś apartament? A może jeszcze inne miejsce, choć namiot i spanie pod gołym niebem mógł wykreślić po jej wcześniejszych podpowiedziach.
    W bagażu podręcznym, nie licząc laptopa, znalazły się wszystkie potrzebne dokumenty, ładowarka, słuchawki, gdyby droga nieznośnie się dłużyła, a nie mieli siły na rozmawianie non stop. Nie mógł zapomnieć swojego zioła, które dla komfortu szczelnie zapakował i wcisnął wgłąb plecaka, aby nie siedział niestosownie na samym szczycie i prosił się o zaczepkę.
    Poranek wyjazdu spędzał na niespokojnym krążeniu po apartamencie, patrząc na różne pierdoły, które prowokowały go do wpakowywania ich do plecaka czy walizki, nawet jeśli w duchu był pewien, jak bardzo są niepotrzebne. Oba telefony służbowe siedziały w szufladzie stolika nocnego, aby przynajmniej w ten sposób nikt nie próbował się z nim kontaktować.
    — Telefon, leki… — wymieniał pod nosem rzeczy z listy, którą sprawdzał po raz enty, aby mieć pewność, że wszystko miał. Siniaki zdążyły porządnie zblednąć, będąc widocznymi jeśli ktoś wiedział, że coś tam wcześniej było, ale leki przeciwbólowe wolał zabrać ze sobą. Nigdy nie wiadomo co ich spotka na wycieczce. Zawsze można było coś dokupić, był tego świadomy, ale wolał nie wyjść na kogoś nieprzygotowanego, choć nie miał wcześniej styczności z tak wielką podróżą.
    Wibracja telefonu zwróciła jego uwagę, prędko go podnosząc i z uśmiechem odczytując sms’a, na którego zareagował serduszkiem. Spakował ostatnie rzeczy i przebrał się w przyszykowane czarne spodnie oraz biały shirt. Niecałą godzinę później, z bluzą przerzuconą przez ramię, sportowymi butami na stopach i bagażem zebrał się do wyjścia, jeszcze raz w myślach sprawdzając, czy ma wszystko. Zadowolony i utwierdzony, że niczego nie brakuje, wyszedł mieszkanie i zakluczył je za sobą, paroma pociągnięciami za klamkę upewniając się, że nikt nie dostanie się do środka.
    Podróż windą dłużyła się, mimo swojego krótkiego trwania, dostał kolejną wiadomość, która tym bardziej pobudzała jego niecierpliwość. Gdy w końcu z niej wyszedł, prędko skierował się do głównego wyjścia, gdzie widział oczekujący na niego samochód, wraz z szoferem, który czekał przy otwartym bagażniku, aby zapakować jego walizkę
    — Dziękuję — zaakcentował końcówki sylab z grzecznym uśmiechem, aby zaraz wprosić się na tylne siedzenia i ściągnąć czapkę z głowy nim zahaczył o któryś fotel daszkiem. Dłonią przesunął po nieskazitelnej skórze, a z miejsca przed sobą starł lekki brud, który zostawił przy zahaczeniu o materiał butem. Miał szczęście, że nie został po tym żaden ślad.
    — Witam Panią przewodnik — jego ton był zdecydowanie zbyt głośny jak na porę, o której ruszali, ale ekscytacja wyjazdem brała górę i nie rozważał potencjalnego zmęczenia osób w samochodzie — Nie ma żadnej opaski na oczy? Co to za ślubna niespodzianka w takim razie… — westchnął z pozorną rezygnacją, rozsadzając się na miejscu za kierowcą i wepchnął plecak pod siedzenie, aby nie zajmował miejsca na tylnych siedzeniach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Mam nadzieję, że nie miałaś wczoraj zbyt wielkiego piekła… — spytał nieco przyciszonym tonem. Sam kazał, aby nie przejmowała się słowami matki, ale chciał przynajmniej wiedzieć, czy powinien szykować przepraszający gest za wpakowanie jej w problemy — Pierwszy i jedyny raz pytam. Potem jesteśmy jedynie w trybie wakacyjnym — obronnie uniósł ręce do góry, przy okazji jedną z nich przykładając do serca, w formie wzmocnienia obietnicy, ukrytej w swoich słowach.

      Gi

      Usuń
  45. — Danielle! Co to za zbereźne propozycje— uniósł się, łapiąc prosto za serce na wspomniany knebel — Nawet jeśli porwanie to przynajmniej mnie chloroformem odurz, a nie takie fantazje tutaj… — dodał z udawanym zawstydzeniem. Jeden z żartów, które jest w stanie prowadzić w nieskończoność, dopóki dziewczyna nie będzie miała go po dziurki w nosie — A ten diament to dostaniesz. Ale taki wielki jest, że go odrzutowcem osobnym zwożą — skrzyżował swoje palce niby w formie obietnicy, niby w wierze, że odgrywana przez dziewczynę rola uwierzy w jego nieustanne farmazony. Jego powaga w grze aktorskiej długo nie trwała, bo za chwilę wybuchnął śmiechem przy lekkim ciosie w bok. Ten upewnił go, że siniaki już są niegroźne, skoro nie poczuł tego dyskomfortowego ściśnięcia, jakie towarzyszyłoby dwa tygodnie wcześniej.
    — I tak przepraszam. Mogłem przynajmniej trochę wcześniej Ciebie przywieźć, to miałaby o rzecz mniej do dopierdolenia się — skwitował temat, nie mając w planach powracania do niego. Tak też w końcu obiecał, a nie zamierzał wyjść na hipokrytę.
    Zasalutował jej słowom i sam jeszcze bardziej się rozsiadł, chętnie wyłączając się z trybu pracy, a przestawiając na ten pełen relaksu, gdzie jedynym zmartwieniem było to, czy będzie miał miejsce na spróbowanie wszystkich, regionalnych przysmaków. Nie mógł się doczekać postawić stopę w innym mieście, prawdopodobnie innym kraju. A szczególnie z Danielle.
    — Tydzień. Mogę co najwyżej podciągnąć do półtora tygodnia — odwrócił wygodnie opartą na zagłówku głowę, aby móc spojrzeć na Danielle. Nie wiedział, co i ile ma zaplanowane, ale nawet gdyby chciał, to nie mógł wziąć dwóch tygodni. Były to za duże straty, szczególnie w tej mniej legalnej dziedzinie. Ludzie szybko się niecierpliwili, szukając innego źródła, a wtedy to odbijało się echem - najpierw Namgi tracił pieniądze, co równało się z utratą w całościowym zysku, a kończyło kolejnym, nieprzyjemnym spotkaniem z głową całej grupy, prawdopodobnie kolejnymi nieprzyjemnymi obiciami na twarzy, które nieudolnie próbowałby ukryć pod korekcyjnym makijażem.
    Kątem oka przyuważył jej wymęczony wygląd, o który z ciekawością by podpytał, ale postanowił dać sobie spokój. Mogło nic za tym nie iść - po prostu źle spała, i tyle. Ale równie dobrze mógł wkroczyć na tereny Mitchelle Song, które sam uznał za zakazane w trakcie ich całego, wspólnego pobytu na tej wycieczce.
    Droga na lotnisko przez korki wydłużyła się, ale udało im się dotrzeć bez zastraszającego opóźnienia - o ile takowe w ogóle brali pod uwagę. Danielle nie powiedziała mu o której mają wylot, jakie miejsca i tym podobne, więc prędko domyślił się, że czeka go luksusowa, prywatna podróż, aniżeli ta z milionem kolejek, przechodzeniem przez bramki i ważeniem bagażu. Nieco mu nawet ulżyło, patrząc, że zabieranie ze sobą zioła w trakcie normalnej odprawy mogło doprowadzić do kłopotów. Karta sławnego nazwiska i sporej sumy na koncie nie wszędzie byłaby wystarczającym argumentem, aby przepuścić go dalej, bez większych zamieszek
    — To teraz prowadź. Jestem zielony, jak chodzi o ten teren — zrzucił odpowiedzialność na nią z niewinnym uśmiechem i lekkim wyciągnięciem dłoni przed siebie, aby przejęła kontrolę nad ich trasą. A nawet jeśli znałby JFK jak własną kieszeń, to i tak nie wiedział do jakiego samolotu, jakiego kierunku szukać. Wybrał żyć w niewiedzy, nie rozmyślając za bardzo nad jej podpowiedziami. Tak jak wcześniej chciał dokładnie znać każdy szczegół, tak teraz element niespodzianki był dla niego zdecydowanie bardziej ekscytujący.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  46. — Wierzę, że tak naprawdę to sobie żartujesz z tym porwaniem — przyznał na jej słowa o zaufaniu, celowo ignorując podejrzliwe potarcie dłoni — I zamierzam żyć w takim przekonaniu — podkreślił z uśmiechem, lekko odsuwając jej ręce, jakby próbował w ten sposób zniwelować jej niecne plany. Mogłaby zaplanować wszystko, a on i tak zapewne się ucieszy. Były wyjątki, jak sporty ekstremalne, do których nie był stworzony i te skończyłyby się wywróconym żołądkiem, czy jeszcze bardziej zawstydzającym omdleniem ze strachu. Ale nie musiała tego wiedzieć. To był problem na przyszłość.

    — Wypraszam sobie. Ze studia, to co najwyżej ja sam siebie nie wypuszczam — poprawił jej błędne założenie, po czym sprawnie zabrał rączkę od walizki z jej dłoni — Będziesz pisała teksty za mnie. Sama się wkopałaś — wzruszył bezceremonialnie ramionami i spojrzał w jej stronę z małym uśmiechem. Żartował, oczywiście, że żartował, ale jego słowa wzbudziły w nim ciekawość. Gdyby Danielle mogła napisać utwór, to o czym by on był? Na czym by się skupiła, w jaki gatunek wolałaby pójść. Nie myślał nawet nad tym, aby też ją wykonała - zainteresował się czysto potencjalnym tekstem piosenki i jaką skrywałby, albo otwarcie przekazywał, treść.
    — Jakby ktoś śmiał ukrywać coś w swoim bagażu? — zapytał retorycznie ze sprzeciwem w głosie oraz zasłonięciem ust dłonią. Nie dziwiło go, że przejrzała na wylot, co miał w bagażu. Najwyraźniej znali się na tyle długo, a charakterystyczna roślina była jego nierozłączną częścią, że nawet nie musiał nic wspominać, aby doszła do trafnych wniosków.
    Szedł zaraz obok niej, parę razy niemal doprowadzając do zderzenia, kiedy nie zarejestrował, że powinien skręcić na korytarzu. Kopiował każdy jej ruch, kiedy znaleźli się przy bramkach, niechętnie podając paszport, który nie miał jeszcze odświeżonego zdjęcia z początku liceum. Przepuszczony mógł iść dalej z plecakiem przerzuconym przez ramię, gdzie ukazało mu się grono śmietanki towarzyskiej, nie tylko tej ze Stanów, ale także i innych części świata. Nie było ich zastraszająco wiele, ale na tyle, aby Namgi nie rozpoznawał każdej z twarzy, tak jak miał w zwyczaju w Manhattanie, co tylko mu uświadomiło, jak mało świata zasmakował. Muzycznych klientów spoza swojego kraju również nie miał, choć chętnie spróbowałby swoich sił w nieco zardzewiałym koreańskim
    — Wow. Takim to można latać non stop — zagwizdał cicho, kiedy jego oczom ukazała się bestia w postaci odrzutowca. Był wielki, zdecydowanie większy, niż by zakładał, że jest wymagany na przewóz tak niewielkiej ilości osób - wątpił, że mężczyzna przy każdej podróży jechał z liczną grupą towarzyszką — Nie no co ty, w ogóle — grzecznościowo schylił nieco głowę w stronę witającej ich kobiety przy swoich kąśliwych słowach, pomimo że sam prezentował się jako snob, kiedy czysto dla przyjemności jeździł drogim samochodem po ulicach i ubierał się w designerskie ciuchy, bo go na to stać.
    — Znają moje nazwisko? Ile moich danych jeszcze sprzedałaś, co? — szepnął do niej cicho, kiedy kobieta zwróciła się do niego imiennie, na co w odpowiedzi dostała kolejne lekkie skłonienie. Dużo dłużej nie zastanawiał się nad tym, ile o nim wiedzą, kiedy jego oczom ukazało się eleganckie wnętrze samolotu. Zaabsorbowany skórzanymi wykończeniami odłożył podręczny bagaż na jednym z miejsc, samemu zajmując to naprzeciw brunetki.
    Pół godziny minęło mu na wpraszaniu się w każdy zakamarek. Sprawdził zaskakująco luksusową łazienkę, w której znajdował się również prysznic, rzucił okiem do kabiny pilota, kiedy nadarzyła się okazja, a przez okienka obserwował oddalone samoloty, które dla niego niezmiernie traciły w oczach w porównaniu, z czym miał teraz styczność. Na informację o wylocie prędko zajął swoje miejsce, zapinając też pasy
    — Po starcie na pewno przydałoby mi się coś do picia — stwierdził, kiedy odrzutowiec zaczął się rozpędzać, wysyłając zupełnie obce sygnały do organizmu Namgi’ego, który równo się ekscytował, co stresował.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  47. — Czyli mam rozumieć, że twój tata już wszystko o mnie wie? — zapytał retorycznie, nawet nie chcąc wiedzieć, czy mężczyzna faktycznie przetrzepał każdy zakątek internetu i dostępnych źródeł informacji, kiedy dowiedział się, z kim jego córka wybiera się na wycieczkę. Miał szczerą nadzieję, że nic nie zrobił, bo szanse na utrzymanie ich znajomości byłyby wtedy zerowe. Niewiele rodziców chciałoby, aby ich dzieci trzymały się z dilerem — A John Smith jak najbardziej by pasował. Wyglądam na John’a Smith’a — dodał z zarozumiałym uśmiechem i dłonią wskazał na siebie, aby potwierdzić swój argument.
    Pasy wydawały mu się mało bezpieczne, jak na to, że mieli zaraz wbić się w powietrze i lecieć nie wiadomo jak wysoko nad ziemią z zastraszającą prędkością. Co chwilę zaciskał je mocniej, to rozluźniał, aby dodać sobie złudnego poczucia większego bezpieczeństwa. Na początku umknęło mu pytanie Danielle, kiedy był zajęty przyglądaniu się zapięciu i w jakich miejscach są zamontowane pasy
    — Nigdy nie leciałem. Więc teraz? Teraz to jestem obsrany — przyznał szczerze z nerwowym śmiechem. Jednym uchem słuchał ciekawostek, którymi go obrzucała, a drugim dźwięku silnika, który zdecydowanie intensywniej wypełniał jego głowę — To jak niektórzy w kinie — zdołał jedynie odpowiedzieć, wzrokiem skacząc z podświetlonych ikonek na widoki za oknem i rozmywający się przed oczami krajobraz — I to tak za każdym razem? — zapytał z nerwami, które starał się zakryć zaciekawionym tonem. Nie wiedział, że dozna jeszcze dziwniejszych odczuć, ale wtem doszło do oderwania od ziemi, a zmiana ciśnienia natychmiastowo dała o sobie znać. Panika bulgotała w odmętach jego organizmu, grożąc wybuchnięciem. Błądzący wzrok zatrzymał na Danielle, kompletnie niewzruszonej Danielle. Skoro ona się nie przejmowała, to czemu on powinien? Łatwo było mówić - dziewczyna robiła to pewnie od dziecka, on nigdy. Z szybkim rytmem dotykał kciukiem każdego palca u dłoni, wzrok przede wszystkim trzymał na niej, czasami przeskakując na odbijające się od wnętrza światło, czy stewardessę, kiedy przechodziła obok nich.
    Stres z niego zszedł dopiero po kilku minutach. Przede wszystkim, kiedy wróciła wcześniej witająca ich kobieta i przekazała kolejne informacje, które całkowicie objęły jego myśli, usuwając resztki strachu, który mu towarzyszył
    — Seul? Lecimy do Korei? — zapytał z zaskoczeniem wymalowanym w oczach. Zignorował wieść o przerażająco długim locie, a przelotnie podziękował za życzenia wobec podróży, dalej chcąc wejść w dobre łaski osób bliższych ojcowi Danielle — Żartujesz chyba? — niedowierzanie jedynie rosło, wraz z radością, która ukazywała się w szerokim uśmiechu. Mimo swoich korzeni w tym kraju, nigdy nie miał okazji go odwiedzić. Oboje z rodziców byli przywiązani do Stanów, ich rodzina preferowała przyjeżdżać do Ameryki, aniżeli zapraszać do siebie - między innymi dlatego, że odwiedziny swoich dzieci równały się z niewydawaniem pieniędzy na jedzenie, jak i inne atrakcje.
    — Naprawdę lecimy do Korei? — po kolejnych paru minutach po raz kolejny wypowiedział głupie pytanie i w końcu odpiął zdecydowanie za ciasno zaciśnięte pasy, aby podejść do miejsca zajętego przez brunetkę i w niekonwencjonalnej pozycji przytulić ją do siebie — Myślałem, że mnie wrabiasz z tym koreańskim grillem — wymamrotał, nieświadomie zaciskając mocniej ręce wokół jej ciała. Sądził, że takie podziękowanie było grubą przesadą, za to, jak on niewiele zrobił. Był wdzięczny, cieszył się niezmiernie na wyjazd, teraz jeszcze bardziej, kiedy już znał kierunek ich drogi, ale nie czuł, aby zasłużył na aż tak kosztowny gest z jej strony.
    — To jest przesada, Dani — stwierdził z wdzięcznym uśmiechem, jak już wrócił na swoje miejsce. Stewardessa zdążyła do nich podejść z propozycją napojów do wyboru, od wody, przez kawę, aż po alkohole. Ale Namgi został przy herbacie, zdecydowanie nie mając na tyle spokojnego brzucha, aby wypić czystą na podrażniony nerwami żołądek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Ja dobrze usłyszałem dwanaście godzin, prawda? — odezwał się z pretensjonalną miną i odwrócił w jej stronę. Fakt z opóźnieniem go uderzył, kiedy ostrożnie spoglądał przez okno i widział co chwilę oddalające się światła, niektóre już ginące za chmurami.

      Gi

      Usuń
  48. Zapewniające słowa Danielle ledwo co przebijały się przez barierę nerwów, ale dawały radę chwilami wywołać kojący efekt. Odwracały na tę krótką sekundę jego uwagę od wszystkich niepokojących faktorów przy starcie
    — Jak mnie wyciągniesz jeszcze na lot, to może tak — zarzucił nieco złośliwie, dobrze zdając sobie sprawę z tego, że do Nowego Jorku też muszą wrócić, i to w ten sam sposób. Jednak z własnej woli, w dodatku dla przyjemności, nie zamierzał wybrać się na lot prywatnym odrzutowcem lub publicznym samolotem.
    — Równie dobrze może być najbardziej popularny i rozwinięty w Teksasie — usprawiedliwił swoje powątpiewania w rzucane mu prosto w twarz podpowiedzi. Zdecydowanie za bardzo kombinował, jak o nie chodziło i szukał haczyka w każdej z nich, nawet jeśli były tak bezpośrednie, jak wspomniany grill. Ale w głębi serca był sobie za to wdzięczny. Pewność co do kierunku była prawie zerowa, dzięki czemu, kiedy poznał już cel, mógł być całkowicie szczerze zaskoczony i uradowany. Szczególnie, jak okazało się, że lecą do Korei.
    — Zabierasz mnie na drugi koniec świata. Czy będę spać na podłodze dwumetrowej klitki, czy w ogromnej willi nie robi różnicy — nie zamierzał przyjąć argumentu, że skoro zabiera go do swojego rodzinnego miasta, to jej podzięka traci na wartości — Nie liczą się wydane pieniądze, a sam gest — dodał humorystycznie, układając dłonie w kształt serca dla podkreślenia ckliwości swoich słów.
    Po tym, jak stewardessa niczym dziecku pokazała mu ukryty w ściance stolik, rozłożył go i postawił na nim herbatę zaprezentowaną w porcelanowym dzbanku. Na pewno będzie miał wygórowane oczekiwanie wobec swoich kolejnych lotniczych podróż
    — Skoro tutaj są takie luksusy, to może faktycznie dam radę się przekonać do tego latania — przeniósł swój wzrok na panel, który prezentował mu wiele przycisków o nieznanym działaniu, z trudem powstrzymując się od kliknięcia każdego i dowiedzenia się, co robią. Jeden, z małym symbolem człowieka, bez problemu udało mu się przypisać do opcji zawołania stewardessy, a te z rozrysowanym fotelem musiały służyć do wspomnianego rozkładania siedzenia.
    — Może mają Szczęki 2 — nawiązał do ich poprzedniej sesji oglądania, z której tak naprawdę niewiele pamiętał. Kiedy tylko minęło kilkanaście minut filmu, spał jak zabity. Dawno nie wyspał się tak dobrze, jak tamtego dnia — Tyle czasu nas czeka, że pewnie całą serię dalibyśmy radę obejrzeć — nie był pewien, czy chciał się tego podejmować, patrząc na to, jaką opinie miały nowsze części.
    Powoli sączył swoją herbatę, łapiąc się na ciekawskim obserwowaniu tego, co działo się w samolocie. Stewardessa, która miała tylko ich pod swoją opieką, musiała nieustannie prezentować się w szczytowej formie. Danielle zaskakująco idealnie pasowała do bogatego otoczenia, wraz ze swoim oswojeniem co do podróży. Ale nie wyglądała tak, jak wyobrażałby sobie jej matkę w takim odrzutowcu, czy któregoś z próżnych muzyków, wybierających się na trasę koncertową
    — Co robisz w trakcie lotu, jak jesteś sama? — zapytał w pewnym momencie, kiedy uświadomił sobie, że najprawdopodobniej zazwyczaj podróżuje samodzielnie. On mógł ją zagadywać, ponarzekać, gdyby zaczął się nudzić i całe przeżycie było dla niego nowością, więc na pewno jego droga wyglądała inaczej, niż Danielle, kiedy leciała do Seulu w swoim towarzystwie. Dwanaście godzin to dużo czasu, który trzeba wypełnić, a nieprzerwane oglądanie filmów na przemian ze spaniem kiedyś zrobi się nużące.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  49. Dwanaście godzin lotu minęło mu o wiele lepiej, niż te pierwsze, kilka minut startu. Obejrzał dwa filmy, pozwolił sobie na skorzystanie z prysznica, tylko po to, aby móc odhaczyć ten bajer na swojej mentalnej liście. Próbował też przespać kilka godzin, ale skończyło się to na leżeniu i zagadywaniu Danielle, jeśli nie była akurat czymś zajęta. Nawet jak była, to chwilami brakowało mu wyczucia i wypytywał ją o jej poprzednie podróże, jak i historie z lotów, jakie odbyła. Czasami niepotrzebnie, bo ryzykował zniesmaczenie sobie tej opcji transportu, ale szczerze interesowało go, jakie miała przeżycia.
    Lądowanie było okropne, chyba gorsze niż start. Gdyby miał długie paznokcie, zapewne zostawiłby na fotelu dziury po tym, jak intensywnie się go trzymał. Wymalowana kamienna twarz nie była skuteczną przykrywką, kiedy nieco szybszy oddech i podgryzany od środka policzek zdradzał jego nerwy. Dyskomfort przy lądowaniu wydawał się intensywniejszy, może przez przestawienie się w trakcie lotu, może przez fakt, że już wiedział czego się spodziewać i nie napawało go do radością. Ale po fakcie był zbyt przejęty wpatrywaniem się w lotnisko i okolice, aby zauważyć, że powinien zbierać się do opuszczenia samolotu
    — A, jasne — wymamrotał jeszcze przeprosiny pod nosem i zabrał swój plecak, kierując się za Danielle. Obejrzał się jeszcze parę razy w stronę odrzutowca, któremu teraz mógł lepiej się przyjrzeć z zewnątrz. Między innymi to obejrzenie sprawiło, że z cichym zaskoczeniem wpadł na jej plecy.
    Miał znowu przeprosić, może rzucić żartobliwy komentarz, ale dziewczyna zdążyła zbiec ze schodków. Oszołomiony w wolniejszym tempie zszedł na płytę i przyglądał się postępującej przed nim sytuacji, z dziwnym ściskiem w żołądku.
    Minho. Danielle nigdy nie wspominała żadnego Minho, jak go odwiedzała w studio.
    Znalazł się obok dwójki zaabsorbowany wciskaniem słuchawek, które niewiele używał w trakcie lotu, do plecaka. W końcu zasunął w pełni suwak, aby móc spokojnie przerzucić plecak przez ramię i chwycił wysuniętą w jego stronę dłoń z lekkim uśmiechem
    — Miło poznać — Ochroniarz jej ojca. No tak. Ubiór pasował do opisanej roli, równie z postawą, przy której smukła sylwetka Namgi’ego bladła w oczach. Obserwował dwójkę i ich droczenie. Bez problemu dało się stwierdzić, że byli ze sobą blisko. Mężczyzna był starszy, ale nie umiał ocenić o ile, choć skoro był ochraniarzem, to zakładał, że na pewno ma więcej lat, niż Namgi. Parsknął krótkim śmiechem na słowa Minho, jak i Danielle.
    — No nie wiem, nie wiem. Chciałaś mnie zakneblować i przewieźć razem z walizkami — pokręcił głową i uniósł ręce w geście obronnym, wyciągając ten brudny sekret prosto na wierzch — Więc chyba niestety wiem w co się wpakowałem… — westchnął rozżalony z jedną z dłoni opartej na biodrze.
    Czy był zazdrosny? Może. Chyba tak. Nigdy nie był taką osobą, ale chyba bardziej dotknął go fakt, że sprawiali wrażenie naprawdę sobie bliskich, a Namgi nawet nie wiedział o istnieniu ochroniarza. Nie powinien mieć takich oczekiwań, dopiero parę tygodni temu przeszli na bliższą relacje, gdzie wcześniej składała się jedynie ze sprzedawanych tabletek i wyrzucania z siebie tego, co ją męczy. Nie wiązało się to więc z tym, że powinna opowiadać mu wszystko o swoim życiu, skoro on sam wiele rzeczy przed nią ukrywał. Oczywiście dla jej dobra.
    Wraz z pozostałą dwójką skierował się do wyjścia, wzrokiem co chwilę uciekając w stronę zakamarków lotniska. Samoloty, pasażerowie, jak i sklepy, które mógł zobaczyć jedynie z oddali w strefie bezcłowej przez nich ominiętą przy użyciu prywatnego przejścia.
    Ich walizki zostały przywiezione w wózku bagażowym - zdążył zapomnieć, że przyleciał z czymś jeszcze oprócz ubranego plecaka - i zapakowane do samochodu, a cała trójka zajęła miejsca w pojeździe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Jak coś nabroję w domu, to mnie pobije? — szepnął do Danielle, wskazując po kryjomu palcem na Minho. Mężczyzna powiedział, że będą mieli go z głowy, ale był ochroniarzem figury politycznej. Do domu wpuszczali kogoś nieznanego, jedynie ze względu, że jego córka tak postanowiła. Więc nie zdziwiłby się, gdyby nieustannie był pod lupą.

      Gi

      Usuń
  50. — Ja!? — oburzony przyłożył dłoń do piersi i rozdziawił buzię na oskarżenia — Jestem najgrzeczniejszym człowiekiem, jakiego znasz — stwierdził z zadziornym uśmiechem. Miał nadzieję, że jej rodzina nie zna, albo nie wygrzebała, jego licealnych lat - nie był może bezdusznym wandalem, ale zdarzyło mu się parę razy podpaść. Nie mówiąc o tym, co robił teraz i jak obie prace mogły gryźć się z czyimś kompasem moralnym.
    Jego wzrok ponownie przykleił się do okna, gdzie obserwował rozciągające się miasto, powoli zmieniające się w swój nocny tryb. Pojedyncze ledy knajp były zapalane, a te otwarte do popołudnia wszystko domykały. Kolorowe reklamy przykuwały jego uwagę, gdzie na miejscu popularnych, zagranicznych modelek i modeli, znajdowali się idole
    — Mogło być gorzej — przyznał szczerze, bo nie był w szczytowej formie. Długa podróż była męcząca, ale bardziej psychicznie, niż fizycznie. Nie był to kłopot, którego kilka rozluźniających łyków i buchów nie mogło rozwiązać, wraz z porządniejszym ogarnięciem się, aby mógł się lepiej prezentować, gdziekolwiek go chciała wyciągnąć jeszcze tego wieczora.
    Starał się nie podsłuchiwać i prezentować niczym ciekawskie jajo, ale i tak zerkał w ich stronę, kiedy padło pytanie o ojca Danielle. Znaleźć dla nich czas? Miał spotkać jej ojca - ważnego w tym kraju polityka, tak o? Nie winiłby go, gdyby uznał, że jednak woli nie znaleźć chwili na spotkanie znajomego swojej córki, który nie miał wiele ciekawego do zaprezentowania, szczególnie jak chodziło o świat polityczny.
    Łapał się na tym, że zawieszał spojrzenie na ochroniarzu i jego silnej sylwetce. Już nawet nie chodziło o prawdopodobieństwo, że jednym ciosem wykończyłby młodego tekściarza. Danielle od zawsze miała kogoś silnego do ochrony. Oferował wiele w połączeniu swojej budowy z urodą - nie mógł przecież udawać, że mężczyzna był brzydki - w przeciwieństwie do niego. On jedynie mógł dawać przeklęte pigułki, dzięki którym się doszło do ich spotkania. Słabeuszem nie był, ale to było nic w porównaniu do możliwości Minho. Nie powinien się tym w ogóle przejmować - przecież nie było powodu, aby jakkolwiek z nim konkurował.
    Przejeżdżali przez miasto, gdzie do wnętrza pojazdu dostawały się różne światła. Ilość ludzi na chodnikach była na tym samym poziomie, co Manhattan. Jak nie większa. Grupy młodzieży gotowej na wczesne rozpoczęcie klubowych wieczorów, wszyscy kierujący się w podobnym kierunku. Zapewne do popularnych dzielnic imprezowych, o których miał okazję słyszeć.
    Finalnie zatrzymali się przed jednym z wieżowców mieszkalnych. Wychodząc z samochodu trzymał wzrok na budynku o eleganckim designie, acz nieco bijącym z zewnątrz chłodem. Poprawił podwinięty rękaw przed podejściem do bagażnika, z którego wyjęte zostały ich bagaże i pozwolił na wzięcie obu, nim zdążył to zrobić ktoś inny, możliwe, że akurat chodziło o Minho
    — Ale dasz mi chwilę na ogarnięcie się przed wrzuceniem mnie w ten szalony wir, co nie? — zapytał dla upewnienia się, kiedy wraz z Danielle stali na chodniku przed budynkiem. Po tym, co zobaczył na mieście, nie było szans, że wyszedłby w swoim obecnym stanie na publiczny teren. Mógł z kolei zapewnić, że nie zajmie mu to dużo czasu przez męczący go głód. Jedzenie w samolocie, mimo ładnej prezencji, nie wypełniło jego brzucha, ani nie zadowoliło w pełni kubków smakowych — Zrobiłaś mi smaka na ten koreański grill — przyznał, kiedy mięso wypełniło jego głowę i pobudziło apetyt.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  51. Ucieszył się na wieść, że koreański grill jak najbardziej wchodzi w grę. Byłby pozytywnie nastawiony na wszystko, zauważył też pojedyncze stragany z jedzeniem, które na pewno przykują jego uwagę, jak będą iść ulicami miasta, ale grillu zależało mu najbardziej. Po dostaniu podpowiedzi tydzień, prawie dwa temu, nie wyszedł z jego głowy, a na miejscu nie miał czasu. Wolał też skosztować go w swej najlepszej formie, czyli tutaj.
    Skłonił się nieznacznie w odpowiedzi na skinięcie głową, obserwując chwilę, jak mężczyzna znika w samochodzie, a potem z dzielnicy, oficjalnie zostawiając Danielle i Namgi’ego samych. Odwrócił się całym ciałem w jej stronę i grzecznie śledził jej kroki, niczym rasowy turysta, rozglądając się po wnętrzu budynku, kiedy już weszli do środka. Duża winda intrygowała, wraz z imponującym lustrem na jednej ze ścian. Dopiero wtedy mógł zauważyć, jak wygląda po tym długim locie. Mimo że nie zdecydował się na dresy, biały t-shirt z narzuconą na wierzch bluzą w połączeniu z luźnymi jeansami zdecydowanie nie dodawał mu uroku. Przynajmniej nie miał teraz na sobie swojej czapki, przez którą prezentowałby się jeszcze gorzej. Parokrotnie przeczesał włosy palcami w próbie ułożenia ich, aby na koniec się poddać. Będzie musiał je znowu umyć, albo przynajmniej zmoczyć, aby nie wyglądały jak kompletny rozgardiasz
    — Widać, że Mitchelle tutaj nogi nie postawiła — stwierdził półżartem, kiedy skanował wzrokiem wnętrze apartamentu. Różnił się przede wszystkim wykończeniem, aniżeli jakimiś ozdobami, ale z pewnością mógł stwierdzić, że kobieta maczała palce w projekcie swojego mieszkania w Nowym Jorku. Stanął naprzeciw rozciągniętego po całej długości okna, aby móc przyjrzeć się widokowi. Nawet z niektórymi fragmentami zakrytymi przez sąsiednie bloki, mógł zauważyć w oddali rodzące się życie nocne.
    — Dobrze, że tak wysoko, to nie zaglądasz komuś do mieszkania — zauważył, kiedy spojrzał w dół i rzuciły mu się w oczy balkony oraz okna zwrócone w stronę sąsiadów — Postaram się — zaśmiał się nieznacznie, dalej pochłaniając wzrokiem okazałe wnętrze. Zachowywał się, jakby nie widział czegoś takiego na oczy, gdzie jego mieszkanie było równe wielkościowo. Ale… czuł się tutaj inaczej. Może przez inny kraj, może przez myśl, że cały swój czas spędzi tutaj z kimś. Kiedy skierowała się wgłąb rozległego apartamentu, szybkim krokiem podszedł do niej wraz z walizkami.
    — A co z nocą poślubną? Porywasz mnie na miesiąc miodowy i co? — wydymał dolną wargę przy swoim niedojrzałym żarcie, przy okazji odstawiając jej bagaż przy drzwiach — Oczywiście żartuję. Ja nie ten typ, przysięgam na własny biznes — obronił się wręcz natychmiast, kiedy sprośny podtekst trafił w jego zdrowy rozsądek. Zerknął do obu sypialni, które niewiele różniły się wystrojem, co najwyżej kolorem pościeli, finalnie i tak decydując się na sypialnię umiejscowioną naprzeciwko jej pokoju.
    Wjechał ze swoją walizką do środka, otwierając ją w rogu i zostawiając przy szafie. Ich pobyt miał trwać maksymalnie półtora tygodnia, więc nie widział sensu w pełnym rozpakowywaniu się. Zrzucił na krzesło bluzę, a kosmetyczkę z rzeczami do łazienki wyciągnął z bagażu podręcznego. Stał chwilę nad złożonymi ubraniami, kontemplując, które z nich powinien wyciągnąć i przygotować na wieczór. Na pewno szli na jedzenie, więc przesadnie wyjściowe ubrania się nie nadają - koreański grill nie zapowiadał się na typowo eleganckie miejsce, w którym wszystko jest podawane na porcelanowej zastawie, a najlepiej prosto do buzi, aby nie pobrudził sobie rąk. Wolał nie strzelać, a raczej zapytać się samej organizatorki o pomoc

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Daj mi dosłownie dwadzieścia minut i będę gotowy — powiedział po zapukaniu do drzwi sypialni i wejściu do środka — I powiedz mi, czy mam ubierać się jak prawdziwy playboy, czy coś casual? — dłońmi wskazał na odziane wciąż w to samo ciało, a na twarzy miał wymalowaną minę godną zagorzałego projektanta mody — Albo w czym ty idziesz? To się dopasuję — zaproponował jeszcze wygodniejsze rozwiązanie niż strzelanie w styl, który równie dobrze mogliby inaczej zrozumieć. Dla niektórych casualem były dresy, dla innych to, w czym właśnie przyleciał z Nowego Jorku.

      Gi

      Usuń
  52. — No tak. Nie wypada — śmiech zabrzmiał zdecydowanie bardziej nerwowo, niż by chciał. Słowa na odchodne zostawiły dziwną gęstość powietrzu. Sam był temu winien, nie myśląc dwa razy, zanim coś powie, mimo że najpierw żart wydawał mu się zwyczajnym nawiązaniem do ciągnącego się droczenia między nimi. Różnica była w wydźwięku tych słów, nawet jeśli nie miał żadnych zbereźnych zamiarów. Dobrze, że nie było tutaj Minho, bo diler na pewno wylądowałby przed budynkiem zbity na kwaśne jabłko.
    — Koreanki lubią playboyów, mówisz? — zastanowił się, stukając palcem brodę, choć nie miał w planach żadnych sercowych podboi. Decyzja i tak została za niego podjęta, kiedy Danielle wybrała casual i wskazała strój, który planowała ubrać. Spojrzał to na jej ciuchy, to na swoje — Dobra, już wszystko wiem. Widzimy się za niedługo — skwitował zadowolony i lekkim truchtem wyszedł z jej pokoju, zamykając za sobą drzwi, wcześniej jeszcze pokazując kciuka w górę na informację o ręcznikach. W swoim za to wyjął z walizki jasne, sprane jeansy, krojem identyczne do tych, co miał na sobie oraz nieco bardziej dopasowaną czarną koszulkę. Srebrny łańcuszek, który zazwyczaj nosił w dnie niespędzane w studiu, znalazł się na bluzce obok zegarka, a on, usatysfakcjonowany, mógł pójść do łazienki.
    Ze znalezionym ręcznikiem, ubraniami w dłoni i kosmetyczką wepchniętą pod pachę był już w łazience, gdzie kosmetyczka z hukiem upadła na ziemię, kiedy wyślizgnęła się ze swojego miejsca. Krzyknął tylko, że “Nic się nie stało!” i prędko pozbierał rzeczy z podłogi, po czym zakluczył drzwi i rozebrał się, aby wejść pod prysznic. Nie zdecydował się na pełne mycie włosów, skoro zrobił to jeszcze przed wylotem, ale nieco je zmoczył, co dało większą kontrolę i szansę na wystylizowanie. Letni prysznic przyjemnie reagował z lepką od duchoty i po podróży skórą, faktycznie go rozbudzając i przywracając nieco energii.
    Odświeżony wyszedł i przelotnie przetarł się ręcznikiem przed założeniem przyniesionych ubrań. Zaraz grzebał za to w szufladach w poszukiwaniu suszarki, w końcu na nią trafiając i niechlujnie przesuszył włosy, które niewiele różniły się od wcześniejszej prezencji. Tylko teraz był to zamierzony cel i miał nieco więcej w siebie włożone, między innymi gumę do włosów, która ze smakiem podkreślała niektóre z niesforniejszych kosmyków. Zadowolony zapiął naszyjnik wokół szyi i zegarek na nadgarstku, po czym rozwiesił ręcznik na kaloryferze oraz opuścił łazienkę. Zerknął na czas, widząc, że minęło szesnaście minut z ustalonych dwudziestu. Wepchnął koszulkę w spodnie i wrócił jeszcze do swojego pokoju, gdzie obejrzał się w stojącym w kącie lustrze, czy aby na pewno powinien tak wyjść na miasto. I tak pewnie jeszcze zapyta Danielle o zdanie. Był teoretycznie w jej mieście. Nie chciał jej narobić wstydu, gdyby wpadli na kogoś, kto ją rozpozna albo połączy z jej ojcem, a będzie wyglądało, jakby szła z jakimś bezguściem przez ulice Seulu. Nie sądził, że nie ma stylu, wręcz przeciwnie. Czasami nawet się tym chlubił, ale w obcym miejscu, gdzie nie znał zwyczajów, wolał nie wyjść na gbura
    — Jak tam? — zapytał przy kilkukrotnym pukaniu, aby nie wejść nieproszonym. Dopiero kiedy dostał znak, że może, wstąpił do środka. Tak naprawdę nigdzie im się nie spieszyło, więc nie chciał jej niepotrzebnie pospieszać, ale pewnie lepiej wyszliby na wyjściu wcześniej, aniżeli później.
    Odwrócona do niego figura Danielle wręcz od razu zmusiła go do spojrzenia na luźno związany na plecach top. Zastanowił się chwilę, zanim podszedł i dotknął ją delikatnie w ramię
    — Pomóc zawiązać? — zaproponował niby z nonszalancją, a tak naprawdę zżerał go niepokój przed tym, że znowu palnął coś głupiego, co tylko doda niezręcznej atmosfery w trakcie wspólnego wieczoru.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  53. Podszedł nieco bliżej, aby złapać za sprawiające kłopot sznurki, po czym powoli zaczął wyrównywać miejsca, w których się krzyżowały, nieraz przypadkowo muskając palcami jej plecy przy zaciskaniu topu. Raz po raz zerkał na nią, w próbie wyszukania dyskomfortu. Wolałby już zrobić to na odwal, jeśli jego staranność przy wiązaniu przeszkadzała Danielle, ale nie widział żadnych sygnałów, które by o tym świadczyły. Może tak naprawdę szukał wymówki na swoją subtelnie zarumienioną twarz, kiedy pod palcami czuł kręgosłup Danielle wraz z jej delikatną skórą. Nie wyłapał spojrzenia w swoją stronę, akurat ściągając nieznacznie brwi przy wykonywaniu kokardy ze sznurków i prostowaniu, aby znalazła się idealnie na środku
    — Gotowe — stwierdził po zyskaniu zadowalających rezultatów z małym uśmiechem, który zaraz zamienił się w ten pół speszony, pół zabawowy — Aj przestań — przeciągnął ostatnią sylabę i lekko ją popchnął przez oparcie dłoni na jej ramieniu, czując, jak marniejący rumieniec grozi powrotem na jego buzię — Prędzej to ty skończyć w gazetach jako córka Song’a - czy tak naprawdę jest idolką? — uniósł dłonie, jakby chciał pokazać tytuł tabloidów w powietrzu.
    — Prowadź, bo zaraz Ci tutaj zejdę — przepuścił ją w rogu i sam wsunął na stopy tradycyjne, czarno-białe Nike Air Force, pasujące do każdego, potencjalnego stroju, jaki miał przyszykowany na wyjazd. Zabrał jeszcze jedną, ale te były jego najbezpieczniejszym i najpewniejszym wyborem — A spacery możemy odhaczyć jutro — zasugerował, choć nie czuł wielkiego parcia na wielkie, piesze podróże po seulskiej przyrodzie. Jeśli to zaproponowała, to nie zamierzał odmawiać, ale też nie miał w planach proponowania. Był miejskim szczurem, który tak jak lubił spacery, to preferował przeprowadzać je po betonowej dżungli, a w dziczy siedzieć i być w spokoju otoczonym zielenią, niż zdychając po ciężkiej przeprawie.
    Tak samo jak weszli, tak opuścili blok. Przed wyjściem zdążył wepchnąć w kieszenie telefon wraz z portfelem, ze spokojem mogąc wyjść na miasto, mimo jedynego postoju, jaki planowali zrobić. Podróż windą dalej była tak samo intrygująca, gdzie tym razem z satysfakcją mógł spojrzeć w lustro
    — Jak pięknie do siebie pasujemy — zarzucił rękę na jej ramiona, nieco przysuwając ją do swojego boku, kiedy wpatrywał się w lustro. Byli ubrani prawie tak samo, ignorując krój. Nawet rodzaj biżuterii się zgadzał, a Namgi nie mógł powstrzymać uśmiechu na twarzy na trafne dopasowanie części garderoby.
    Opuścili blok, nie mijając ani jednej, żywej duszy w przejściu. Jak na tak wielki budynek, było to dla niego zaskakujące, ale też wygodne. Nastawienie i relacje mieszkańców do rodziny Song było mu obce, a ostatnie czego potrzebowali, to żeby już pierwszego dnia rozeszły się plotki na jej temat
    — Więc… Minho — zaczął, kiedy szli w stronę nieznanej mu knajpy. Temat trapił tył jego głowy od momentu poznania mężczyzny — Od jak dawna zajmuje się “księżniczką”? — złośliwie wypowiedział użytą wcześniej ksywkę dla brunetki, maskując szczerą zgryźliwość za uśmiechem. Cały temat zamierzał zamaskować za niewinną ciekawością, a przy okazji miał nadzieję wyciągnąć coś więcej o relacji tej dwójki. To, że byli ze sobą blisko mógł wywnioskować natychmiastowo, ale zadręczała go niewiedza, co więcej się za tym kryło. Był ochroniarzem jej ojca, okej. Ale to nie zawsze było równoznaczne z tak bliską relacją z jego córką, prawda? Namgi więc od razu zakładał, że była to ukryta relacja, o której Danielle nigdy nie wspominała z nieznanych przyczyn.
    — Opijamy nasze bezpieczne dotarcie? — subtelnie zaproponował, kiedy zbliżali się do restauracji. Preferował nie pić sam, nie sprawiało to w żadnym stopniu tak samo dużo frajdy, jak robienie tego w towarzystwie. Jeśli uznałaby, że woli tego wieczoru odpuścić, to planował zrobić to samo, ale uważał, że sytuacja sama się prosiła o podzielenie jednej butelki alkoholu na ich dwoje.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  54. — Może załapiemy się na jakąś małżeńską zniżkę — uśmiechnął się błyskotliwie. Gdyby poszli we wciskanie kitu, że są świeżo po ślubie, była ta drobna szansa, że chwycą serce właściciela restauracji i uda im się wyciągnąć darmowy deser albo zniżkę na cały pobyt. Wątpił i nie miał odwagi się tego podjąć ze swoim zardzewiałym koreańskim, ale sam pomysł wydawał mu się zbrodnią doskonałą.
    — No, tak to można świętować — wsunął dłonie do tylnych kieszeni spodni, kiedy usłyszał pozytywną odpowiedź na swoją propozycję. Jak najbardziej uważał, że ich bezpieczne przybycie, jak i jego pierwszy pobyt za granicą, zasłużyły na opicie, nawet jeśli miał to być jeden drink na głowę. Był niesamowicie podekscytowany samą myślą, że to był dopiero pierwszy dzień - czekał go cały tydzień niezobowiązującego zwiedzania, próbowania lokalnego jedzenia, a przede wszystkim bez zmartwień, że ktoś truje mu życie nieustannymi sms’ami i mailami, które planował sprawdzić dopiero w dzień lotu powrotnego.
    Słuchał w ciszy jej odpowiedzi, chwilami zagryzając od środka polik, a u dłoni nieświadomie drapał skórkę przy paznokciu. Musiałby być ślepy, aby nie zwrócić uwagi na szczęście, jakie wywołało wspomniane imię. Starał się nie stawiać pochopnych wniosków, ale było to niemiłosiernie trudne, kiedy widział znaczące sygnały, a przynajmniej takowymi były w jego oczach. Jedenaście lat różnicy, nie spodziewał się, że była ona aż tak duża, ale była uspokajająca. Poznali się, jak miała dwanaście lat, była wtedy dzieckiem, a on już pełnoprawnym dorosłym, więc Namgi byłby wyjątkowo podejrzliwy, gdyby dowiedział się, że coś ich łączyło. Chciał nawet rzucić jakiś podprogowo uszczypliwy komentarz, dopóki Danielle nie nazwała go ‘swoim bratem’. Starał się ukryć mimowolny uśmiech zaciśnięciem ust i lekkim podgryzieniem wargi
    — Takie przybrane rodzeństwo — określił bardziej dla własnego spokoju, niż dla Dani. Nie rozumiał, czemu tak go uradowała ta informacja. Tłumaczył sobie, że ze względu na niemoralność takiego związku, ale sam dobrze wiedział, jak wyglądały relacje uczniów St. Jude z nauczycielami i wtedy jakoś nie był to dla niego kłopot, raczej intrygująca plotka. Różnica wieku też zapewne robiła swoja, ale w głębi duszy wiedział, że to nie był prawdziwy powód jego spokoju ducha.
    Instynktownie złapał nieco mocniej jej dłoń, kiedy przebiegali przez ulicę. Będąc już po drugiej stronie, zostali w takiej pozycji i dopiero kiedy weszli do środka i spotkał się ze wzrokiem kogoś z obsługi, kto przyszedł ich przywitać, przypomniał sobie o splecionych dłoniach i opornie wysunął swoją, nim zajęli jeden z wolnych stolików. Błyszczącymi oczami przyglądał się ustawionemu na środku grillu, skromnym ozdobom, które dodawały domowej atmosfery knajpie oraz klientom, którzy już zajmowali się szykowaniem swojego jedzenia w przeróżnych bulionach
    — No… przeczytać przeczytam! I to ze zrozumieniem — pochwalił się małym osiągnięciem z wymalowanym na twarzy dumnym uśmiechem, aby ukryć nutę zażenowania samym sobą. Mógł się nieco podszkolić przed wylotem, ale wypadło mu to z głowy w wirze pracy — Ale dawno nie używałem, rodzice wolą mówić po angielsku — wyjaśnił, skąd się wzięły jego rdzawe umiejętności — Więc… zamówisz za mnie? — spojrzał na nią maślanymi oczami. Nie chciał ośmieszyć się już pierwszego dnia, potrzebował po prostu chwili na rozgrzanie się i wolał to zrobić w ich apartamencie, gadając do siebie albo nieudolnie klejąc zdania do Danielle, niż przed kelnerem, który go nie zrozumie i wszyscy stracą cierpliwość.
    Przejrzał uważnie kartę, co zajęło mu nieco dłużej przez tłumaczenie sobie w głowie, aby w końcu wskazać palcem na talerz wołowiny i poszczególne dodatki, które mogli dobrać do mięsa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Ja stawiam, więc wybieraj, co chcesz — wyjaśnił, nim zaoferowałaby płacenie. To było jedyne, co mógł zrobić w trakcie ich wyjazdu, a nie widział najmniejszego problemu w wydawaniu pieniędzy, szczególnie na taką okazję. Przewrócił stronę menu, aby ujrzeć całą listę napojów alkoholowym, jak i tych bez procentów — Wolisz drinki, czy może dzielimy coś na dwóch? — mrużył nieco oczy przy czytaniu przetłumaczonych na koreański nazw win, brzmiących jeszcze dziwniej, niż w swojej ojczystej formie.

      Gi

      Usuń
  55. — Szczerze? Nie zdziwiłbym się — parsknął krótko na samą myśl szopki, jaką mogli odstawić w knajpie, byleby przekonać pracowników o nieistniejącym związku między nimi. Nawet jeśli za dzieciaka nie był utalentowany aktorsko, tak wciskanie kitu przychodziło mu prościej. Sam się przekonał po rozmowie z Mitchelle, co też przypomniało o paru sytuacjach w szkole, kiedy musiał jakoś przekłamać swoje dilerskie podboje, kiedy tylko skończył te osiemnaście lat. Udawanie chłopaka… nie, męża Danielle powinno mu przyjść równie łatwo.
    — Będę musiał poćwiczyć, jak wrócimy, bo aż wstyd, żebym nic sam nie umiał załatwić — pokręcił z dezaprobatą głową. Tym bardziej skoro miał koreańskie korzenie, to wypadałoby, aby znał język przynajmniej na przeciętnym poziomie. Był to niewerbalny sygnał, że posiada taką umiejętność, chociaż mijało się to z pełną prawdą — Kilka razy pogadam do siebie w lustrze i powinno być lepiej… — zapewnił niepewnie.
    Przytaknął na zaproponowane soju i przyjrzał się podanym smakom, decydując się na brzoskwinię i winogrono. Faktycznie soju było najbardziej stosownym wyborem, a sam dawno nie miał okazji go wypić - rodzice, mimo pozwolenia na picie od 21 roku w Stanach - na jego dziewiętnaste urodziny zaoferowali krajowy trunek, aby ich syn nie był w pełni wyrwany od swoich korzeni. Starali się zachowywać niektóre z tradycji, a po koreańsku mówili, kiedy był młodszy. Przede wszystkim, aby zaszczepić w nim podstawową wiedzę, ale przez to, że oboje pracują w nieustannej styczności z obcymi, stopniowo przeszli na angielski. Dla wygody.
    Wyprostował się nieco na swoim miejscu i odłożył kartę na bok, kiedy podeszła do nich kelnerka. Rozumiał, niesamowicie mu ulżyło, kiedy faktycznie okazało się, że wszystko rozumiał. Łącznie z pieszczotliwym przezwiskiem. Słyszał, jak było używane przez jego rodziców - jeden z kilku zalążków języka, który dalej stosowali w domu.
    Dosłownie na chwilę zagubiony zmrużył oczy, aby zaraz zrozumieć, że brunetka faktycznie brnęła w jego luźno rzucony w windzie pomysł. Odchrząknął i skinął głową w zgodzie, w celu wybicia z siebie zaskoczenia i przybrał malowany uśmiech, nieco rozsuwając swoje palce, aby płynnie chwycić dłoń Danielle.
    Wiedział, że grała. Wiedział też, że on robi dokładnie to samo, kiedy kciukiem rysował kółka na wierzchu jej dłoni i wpatrywał się w nią jak w obrazek. Ale ścisk w brzuchu, inny od tego, który mu towarzyszył przy locie, czy poznaniu Minho, w połączeniu z odczuwanym ciepłem wysyłał mieszane sygnały, które skutecznie spychał na drugi tor. Chcieli dostać darmowy deser, i jak miał okazję usłyszeć, szło im świetnie, tak jak mu ignorowanie lekkiego zaczerwienienia na swoich uszach i przyjemności, jaką czerpał z wymienianych, nic nieznaczących czułości.
    Podziękował nieobecnym skinięciem, dalej przybierając maskę zauroczonego partnera, dopóki kelnera nie opuścił ich stolika, aby za chwilę powstrzymać cisnący się na usta nerwowy śmiech, wywołany samą odstawioną szopką, jak i swoimi zduszonymi emocjami
    — Jeszcze chwila i sam bym uwierzył — pochwalił jej nieskazitelną grę aktorską. Na swój sposób w końcu była aktorką, przekazując emocje sztuki przy użyciu tańca i mimiki.
    Nie musieli długo czekać na zaserwowane, surowe mięso, a on zajął się obsługą grilla po przypomnieniu sobie funkcji wypisanych w karcie. W międzyczasie odkręcił obie butelki, nalewając do każdego kieliszka jeden ze smaków
    — A więc, chagi, który sobie życzysz na start? — wskazał na wypełnione shoty z zadziornym uśmiechem, dostawiając do każdego odpowiadającą smakowi butelkę — I które mięso? — parę razy nacisnął na zaoferowane szczypce, w oczekiwaniu na decyzję co powinno wylądować na gorącym grillu. Sam zdążył posmakować przyniesionego kimchi, wręcz rozpływając się przy pierwszym kęsie i teatralnie złapał się za głowę, kiedy poczuł ten, na swój sposób, domowy smak.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  56. Podsunął kieliszek i wybraną butelkę w jej stronę, samemu biorąc brzoskwinię, po czym sięgnął po karkówkę i ułożył na grillu, gdzie od razu zaczęła skwierczeć i pobudzać jego żołądek. Niedługo później rozniósł się przyjemny zapach, połączony z odrobiną rozprowadzonego masła, aby mięso się nie przyklejało
    — Chyba stąd nie wyjdę — wyznał dramatycznie, chwytając między pałeczki kolejną porcję kapusty i rozkoszując się ostrawym smakiem. Przez to, że nie mieszkał już z rodzicami, koreańska kuchnia o wiele rzadziej widniała na jego talerzu, nieczęsto też takową zamawiał. Zdecydowanie preferował przyjechać do nich na święta i dostać słoik z tym, czego mieli w nadmiarze, niż jeść w koreańskiej restauracji, gdzie podświadomie porównywałby wszystko do domowych smaków, których nie pamiętał tak dobrze. Teraz mając okazję spróbować jedzenia w kraju, pewnie mógł stwierdzić, że jego mamy było zdecydowanie lepsze, niż to amerykańskie.
    — No i oczywiście za udane wesele — uniósł swój kieliszek i z uśmiechem stuknął nim o drugi, zaraz wychylając całą zawartość, czemu towarzyszyło krótkie skrzywienie oraz zachwyt słodkim smakiem. Posmak brzoskwini umiejętnie zabijał smak alkoholu — Teraz możemy w pełni korzystać z wakacji — kiwnął w zgodzie parokrotnie głową na rozpoczęcie wyjazdu. Byli na miejscu, bezpiecznie i z dachem pod głową. Cokolwiek by się nie wydarzyło, to największe trudności mieli już za sobą.
    Obrócił robiące się mięso, aby było po równo wysmażone, po czym sięgnął po swoją butelkę, aby dolać do swojego kieliszka, jak i do tego prawie pustego Danielle. Nie byli w Ameryce, a z tego co pamiętał, tylko tam był taki wysoki próg wiekowy do picia alkoholu, więc ze spokojem rozlewał im shoty zdradliwego soju
    — Bardziej czy mniej wysmażone? — wskazał na porozstawiane kawałki szczypcami, samemu nakładając sobie jeden z ciemniejszych. Dobrał na talerzyk kimchi wraz z piklowaną rzodkiewką, a ryż stał osobno w małej miseczce.
    Nie byli nawet kilka godzin w Korei, ale już czuł niemożliwą do zmierzenia satysfakcję. Ignorując całą sytuację z Minho, która ukazała mu jego obce strony, do których nie zamierzał się przyznać. Mieli piękne miejsce na nocleg, dobre jedzenie w pobliżu, którego zapachem napawał się z przyjemnością. Równie dobrze tak mógłby spędzić cały tydzień - najpierw w mieszkaniu, obijając się, a potem na przepysznym jedzeniu. Ale wątpił, że ściągnęła go do Korei tylko po to, aby się obżarł
    — Jaki plan na jutro? — zapytał zainteresowany. Mieli całe miasto do zwiedzenia, które w dodatku znała bardzo dobrze - tak przynajmniej zakładał, skoro od dziecka latała między Stanami a Koreą. Mogła mu nawet powiedzieć, że będą jutro po prostu chodzić po ulicach i patrzeć na budzące się życie, a pewnie zareagowałby z ekscytacją. Łapał się na tym, że robienie nawet najbardziej banalnych rzeczy w jej towarzystwie, stawało się znacznie przyjemniejsze, niż gdyby miał przyjechać tutaj sam.
    — Muszę wznieść kolejny toast — oznajmił w pewnym momencie, jakby była to sprawa życia i śmierci. Uniósł swój kieliszek, nieomal samemu wstając ze swojego miejsca — Za Ciebie, i że chciałaś mnie tutaj zabrać ze sobą — uśmiechnął się szczerze i wychylił jego zawartość, zlizując niesforne krople, które zatrzymały się na ustach — Naprawdę Dani. Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałem kiedyś wyjechać poza Stany — przyznał po odstawieniu kieliszka i wyłożeniu następnych kawałków, tym razem wieprzowiny, na grill. Wspominał, że to było jego marzenie, ale nie przyznał się do tego, jak bardzo tego pragnął. Opuścić te Stanowe ramy, zobaczyć obcą kulturę i sposób życia. Pojechać gdzieś, gdzie nie był widziany jako ten licealista, co dorósł na nic nierobiącego syna dwójki bogatych rodziców. Taki miał mniej więcej wizerunek w oczach osób, które nie wiedziały o jego ghostwriterskiej karierze, a tym bardziej o dilerce.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  57. Gabriel miał przeczucie, że powinien ją poinformować o swoim przyjściu. Nie potrafił znaleźć żadnego sensownego powodu, dlaczego o niczym jej nie powiedział. Nie był dobry z robienia niespodzianek i właściwie nawet nie chodziło mu o to, aby niespodziankę dziewczynie zrobić. Wyszedł z dziwnego założenia, że robi dobrze. Gabriel cały czas zastanawiał się, jak zareaguje i czy w ogóle dobrze robi, przychodząc tutaj. Jasne, zaprosiła go, ale do tej pory nie określił się czy przyjdzie. Zostawił ją tak po prawdzie bez informacji o tym, co dalej. Wysłał jedynie zastanowię się i wyszło na to, że tak długo się zastanawiał, że nie wspomniał jej o tym kompletnie. Na ogół nie miał problemu z kontaktem z ludźmi. Radził sobie, lubił rozmawiać i w swojej pracy spotykał ciągle nieznajomych, z którymi często rozmawiał. Nie wszyscy lubili pogawędki, ale były chwile, kiedy buzia mu się w zasadzie nie zamykała. Dlatego powinien być pewien, że gdy spotka się z Danielle to również dobrze będzie im się rozmawiało. Nie był wstydliwy, raczej nie potrzebował tego, aby ktoś go popchnął do rozmowy i przebywania wśród ludzi. Wszystkie te myśli zniknęły w momencie, kiedy przedstawienie się rozpoczęło. W każdej tancerce doszukiwał się Danielle, aż w końcu ją zobaczył. Nie kontrolował tego, gdy na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech, kiedy ich spojrzenia się skrzyżowały. Znajdowała się co prawda kawałek od niego, ale wzrok miał dobry. Wyglądała niemal identycznie, jak na zdjęciach. Być może nawet ciut lepiej. Nie bał się tego, że mogłaby go okłamać w sprawie swojego wyglądu. Akurat ten mógł łatwo ustalić, kiedy dowiedział się, co robi w życiu. W internecie było mnóstwo zdjęć z różnych wydarzeń. Wystarczyło, że trochę by poszperał, a znalazłby interesujące go zdjęcia momentalnie. Wiedział, że byłoby o wiele lepiej, gdyby wcześniej dał jej znać, że tutaj się pojawi, ale to była impulsywna decyzja. I naprawdę nie wiedział, dlaczego zdecydował się z tego zrobić tajemnicę. Jakby faktycznie musiał się ukrywać z tym, że do niej przyjdzie. Planowali spotkanie już od jakiegoś czasu, ale ciągle je odkładali na później. Być może, gdyby nie to, że tu przyjechał nie zdecydowaliby się wcale. Mieszkali w jednym mieście, które wcale nie było zbyt wielkie, jakby się nad tym porządnie zastanowić. Obracali się w dość podobnym towarzystwie, istniała więc spora szansa na to, że prędzej czy później ich drogi by się przypadkowo ze sobą skrzyżowały.
    On też kompletnie nie był przygotowany na to spotkanie, ale pomysł w końcu był jego. Miał czas, aby się zastanowić co mogliby robić i gdzie pójść, o ile chciałaby wsiąść z nim do auta. Aczkolwiek, to nie był żaden problem i mogli skorzystać z taksówki lub się przejść. Znajdowali się dość blisko barów, restauracji, klubów – mogli wybierać do woli.
    Chyba po raz pierwszy w swoim życiu był na takim występie. Teatr, opera nie były mu obce, ale balet… nie kojarzył, aby kiedykolwiek wybrał się na właśnie tego rodzaju rozrywkę. Teraz rozumiał zachwyt nad tym i rozumiał, dlaczego ludzie tak chętnie na to chodzili. Coś mu mówiło, że sam może stanie się częstszym gościem.
    Po zakończonym przedstawieniu wyszedł z Sali, ale w przeciwieństwie do pozostałych widzów został w środku teatru. Nie czekał długo na to, aby otrzymać odpowiedź. Uśmiechnął się lekko, kiedy ją przeczytał. Odpisał niemal natychmiast. Spokojnie, mam dla nas jakiś plan. Może ci się spodoba. 😉 Nie był to co prawda żaden fascynujący plan, a zapewne, gdy Danielle do niego dotrze wymyślą coś wspólnymi siłami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gabriel opierał się o jeden z filarów, przeglądając telefon.
      Czekając na Dani nie miał zbytnio co tutaj robić, więc aby zabić czas przewijał nowe posty na Instagramie, odpisał na kilka zaległych wiadomości od znajomych. Uniósł głowę znad komórki, kiedy usłyszał obcy głos.
      Uśmiechnął się lekko, kiedy dostrzegł dziewczynę.
      — Pierwszy raz mnie naszło na tego typu niespodziankę — odparł zgodnie z prawdą. Zwykle wolał sobie zaplanować wyjścia. W przeszłości prędzej można było doszukiwać się spontaniczności. — Niezła jesteś. Nie mówiłaś, że aż tak dobra w to jesteś — pochwalił. Może nie znał się na balecie, ale potrafił docenić talent. Takie rzeczy się po prostu widziało, a Danielle na scenie wyglądała (przynajmniej w jego oczach), jakby znajdowała się w idealnym dla siebie miejscu.
      — Jesteś głodna? Pomyślałem, że moglibyśmy coś zjeść. Gdybyś miała o dwa lata więcej zaproponowałbym drinka, ale tym razem chyba będziemy musieli obejść się smakiem.

      Gabs

      Usuń
  58. Przełożył wybrane mięso na jej talerz, zaraz nieco się śmiejąc na słuszną uwagę. Niezasłużony, ale mieli przywilej dłuższego siedzenia w knajpie. I tak miał w planach doliczyć solidny napiwek, skoro wyciągnęli darmowy alkohol i coś słodkiego. Mieli na tyle pieniędzy, że wyjście bez zostawienia dodatkowej zapłaty byłoby wręcz żenującym zachowaniem. A obsługa, jak i jedzenie były niesamowite, co jest dodatkową, idealną przykrywką na zawyżony od normy napiwek. Dzięki temu nie było mu głupio brnąć dalej w ich role, kiedy kobieta zjawiała się raz na jakiś czas przy ich stoliku - czy to podając jedzenie na talerz Danielle ze wsypanymi do wypowiedzi zdrobnieniami, czy przez teatralne wpatrywanie się, kiedy coś mówiła. Musieli w końcu podtrzymywać to wrażenie, aby nie przejrzeli ich na wylot
    — Jest coś jeszcze?! — uniósł się, na moment zapominając, że nie są sami — Coś jeszcze zaplanowałaś? — zapytał z takim samym niedowierzaniem, ale już ściszonym tonem. Był pewien, że wyjazd, odrzutowiec i apartament to było wszystko. To wystarczało, ale najwidoczniej miała coś jeszcze w zanadrzu. Chciał pytać dalej - gdzie, co i jak, czemu? Ale znowu został wyprzedzony i uciszony, przez co rozdziawiona buzia się zamknęła, a on zrezygnował z dopytywania, naburmuszając się na krótką chwilę. Do popołudnia następnego dnia nawet nie było pełnych dwudziestu czterech godzin, ale już wiedział, że będzie nieznośny o poranku, niecierpliwie oczekując przyszykowanej przez nią niespodzianki.
    Uśmiechnął się szerzej na nieznaczne speszenie dziewczyny i odwzajemnił lekki ukłon w podzięce. Sam nigdy by się nie zebrał na wyjazd. Tłumaczyłby się brakiem czasu albo brakiem powodu, aby opuszczać zamieszkały stan - jego praca rozwijała się głównie tam, nie mógł pozwolić sobie na nieprzerwane wyjazdy, jeśli chciał mieć jak największe, chwilowe graniczące z pracoholizmem, zyski
    — Nie dziwię się — przyznał. Nie chodziło mu tylko o sam kraj, miasto, czy okolice. To również były duże atuty, ale od momentu wylotu widział, jakim szczęściem promieniuje na sam pomysł wyjazdu. Kiedy wylądowali i bezpośrednio zetknęła się z Koreą, automatycznie wyglądała na szczęśliwszą. Teraz, jak wspólnie jedli i pili biła od niej beztroska, całkowicie sprzeczna z często widzianą, wymęczoną postacią w Manhattanie, która przychodziła do jego studia. A mimo krótkiego pobytu, nawet niecały dzień, czuł pozytywną energię od tego miasta. Głównie powiew świeżości, którego tak mu brakowało.
    — Nie wiem… może gdzieś w Europie, Włochy — zastanowił się i odsunął kieliszek od swoich ust — Albo Tajlandię. Ale to takie losowe przykłady prawdę mówiąc — dodał, obracając parokrotnie mięso. Nie zastanawiał się nad tym wcześniej. Nie zakładał, że gdzieś pojedzie, więc nie licząc fantazjowania, czego by nie zrobił poza granicami Stanów, to nie myślał o niczym porządniejszym. Odwiedziłby wiele miejsc, przeróżne wyspy, ale były to odległe aspiracje, których aktywnie nie zamierzał spełniać. Jeśli nie nadarzyła się okazja
    — Jak skończysz Juilliard to myślisz, że prędzej, czy później tutaj zamieszkasz? — zapytał, pchany ciekawością po jej wcześniejszym wyznaniu. Z takim wykształceniem miała wiele możliwości, zapewne również w Korei. Poziom Nowego Jorku był inny, zdawał sobie z tego sprawę, mógł też mieć inne wymagania, ale nie uważał, że zrobienie kariery poza jego ramami byłoby niemożliwe, szczególnie ktoś z takim talentem, jak Danielle.
    Soju, wraz z dodatkami i mięsem stopniowo coraz bardziej zanikało, a miejsce alkoholu zastępowały zarumienione twarze dwójki, acz przez licealny trening, lżej widoczne u Namgi’ego, który coraz to cięższą ręką wypełniał kieliszki pozostałościami dwóch butelek na ich stoliku

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Jest takie dobre, a uderza mocniej niż czysta — stwierdził z cichym parsknięciem, kiedy kilka kropel spadło mu na talerz zamiast do kieliszka. Procentowo wypadało słabiej, ale przez swój zmylający smak, człowiek pił je o wiele szybciej i lekkomyślniej — Zaraz przyjdzie twój tata z całym wojskiem, bo rozpijam mu córkę — zażartował, choć nie mijało się to wiele z prawdą. Nie robił tego oczywiście celowo, ale z przyzwyczajenia lał tak, jak sobie samemu, przede wszystkim z większą częstotliwością.

      Gi

      Usuń
  59. Westchnął dramatycznie na informacje, że wszystkiego dowie się dopiero następnego dnia. I tak wątpił, że coś mu powie - ani razu, nawet przypadkiem, nie wygadała się bezpośrednio, jak chodziło o kierunek ich podróży, więc niestety wiedział, że teraz nie będzie inaczej. Ale był wdzięczny, że powiedziała mi dopiero teraz, gdzie nie musiał czekać całe dnie na odpowiedź
    — Chaos to nie problem, tym bardziej jeśli mają dobre jedzenie — rozmarzył się na samą myśl małych budek z tanim, przepysznym jedzeniem. Wiele swojej wiedzy pobierał z telewizji i internetu. Zdawał sobie sprawę, że bywały to przekłamane obrazy rzeczywistości, ale pobudzały jego wyobraźnię i rozmarzanie o wyjechaniu — Słonie?! Tak po prostu, mają tam słonie i sobie chodzą? — Teraz to na pewno musiał się wybrać do Tajlandii. Słoń w zoo, a w dziczy to dwa różne przeżycia, gdzie nawet z tego pierwszego nie mógł w pełni skorzystać, jedynie widząc je na swoich wybiegach, tyle.
    Nie był nawet świadomy, że czeka ją tak długi okres nauki. Winą było głównie jego niepodjęcie się dalszej nauki po skończeniu liceum. Zastanawiał się nad czymś zaocznie, ale wiedział, że to nie wypali. Nie miał dobrej etyki nauki, za bardzo wciągnął się w świat pracy, więc na pewno opuszczałby się pod każdym względem studiów. Nie mógł też narzekać, zdecydowanie nie mógł, na swoje zarobki bez wyższego wykształcenia. Powody do podjęcia się były znikome, przez co to krótkie planowanie rozwinięcia swojej wiedzy powoli wymarły
    — Tata też? — spytał z zaskoczeniem. Rozumiał, że matka preferowałaby, aby została w Stanach, aby mieć kontrolę nad nią i jej karierą. Ale z tego co widział, sam fakt, że miała przypisanego ochroniarza, znaczył, że jej ojcu zależało na swojej córce. Czemu więc wolałby, aby była na innym kontynencie zamiast blisko niego… — No ale racja, trzy lata to szmat czasu. Ja zdążyłem trzy razy zmienić kolor włosów — przytaknął samemu sobie, przypominając swoje lata z czerwoną fryzurą, jak i kiedyś tą nienaruszoną, czarną głową włosów.
    — Jestem za młody na wojsko — nawet nieudana groźba Danielle była dla niego przezabawna, przez co znowu wydostał się z niego śmiech, zmuszający schowanie głowy w dłonie po swoim kontrargumencie. Stałby wryty w ziemię, gdyby mężczyzna faktycznie pojawił się przed nim z całą grupą eskortową, gotowy do zrównania młodego blondyna z ziemią. Cieszyło go więc, że była to mało prawdopodobna sytuacja i zamierzał w to twardo wierzyć.
    — No nie wiem. Raczej jestem koszmarem dla każdego polityka — zarabiał na boku bez wiedzy rządowej, w dodatku robiąc coś nielegalnego. Jej ojciec tego nie wiedział, ale też nie miał jak się zaprezentować z lepszej strony. Produkowanie piosenek dla gwiazd było najlepszym, czym mógł się pochwalić, a i tak zastanawiał się czy nie nagiąć prawdy, tak jak w wypadku Mitchelle. Niekażdy brał ghostwriting za poważną pracę, ze względu na to, że nie licząc plików na komputerze, nie miał dowodu, że są to jego produkty. Ryzykował też zniszczeniem cudzej kariery, kiedy prawda wyszłaby na wierzch.
    — Było dobre? Było. A wtedy jedzenie nie ma kalorii — z dumnym uśmiechem przedstawił argument nie do zagięcia przed wepchnięciem wręcz na siłę ostatniego kawałka mięsa i porcji ryżu, co definitywnie wypełniło jego żołądek po brzegi, po czym zajął krótką chwilę na zastanowienie się— Gdybym mógł, to bym został, serio. Ale jeszcze jeden kawałek mięsa i wybuchnę — przyznał, dramatycznie opierając dłoń na swoim brzuchu i smutnym wzrokiem patrzył na puste talerze oraz dziewczynę naprzeciwko. Nie chciał kończyć tego wieczoru, siedzenie w przytulnej knajpie wraz z Danielle, dzieląc jedzenie i soju między sobą było tak banalne, ale tak niesamowite. Niczym nie musieli się przejmować, wszystkie problemy zostawiając w Nowym Jorku. I jeszcze tyle czasu było przed nimi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Chyba będę spać do południa — zgodził się i ze skinieniem głowy podniósł się ze swojego miejsca i dopił ostatki swojej butelki i kciukiem otarł alkohol z ust — Chodźmy — oparcie dłoni na kanapie pozwoliło mu na odzyskanie chwilowo utraconej równowagi, na co zareagował parsknięciem i cichym “Ups”, po czym wystawił rękę w stronę dziewczyny, aby mogła zaczepić na niej swoją — Idziemy do domu, chagi — dziwnie naturalnie użył ksywki w celu ciągnięcia ich przykrywki i wspólnie wyszli z knajpy, Namgi z głupawym uśmiechem na twarzy i trzymając dziewczynę blisko siebie, kiedy przechodzili przez ulicę.

      Gi

      Usuń
  60. — Wypraszam sobie, dopiero co zacząłem dorosłe życie — bronił się dalej przed przerażającym obrazem pójścia do wojska. Nie był stworzony do wojska, pod żadnym względem. Fizycznie nie był kompletnym słabeuszem, ale koordynacja bywała dla niego problemem. Był sam sobie winien, nie dbając o zdrowy zegar biologiczny ani żywieniowo. No i po prostu nie chciał - proste. Kilka lat w wojsku brzmiało jak katorga, nie był tym typem człowieka, co chciał stawać na froncie, żeby “bronić swój kraj”, do którego nie był w jakikolwiek sposób przywiązany - czy to biologicznie do Korei, czy społecznie do Stanów.
    Uśmiech jedynie mu się rozszerzył na odwzajemnione słodkie słowa i przyjemną bliskość, jaka panowała między nimi. Nie czuł żadnego dyskomfortu, mimo tego, że zachowywali się wzorowo jak świeżo zakochana para, jedynie z tym żartobliwym elementem
    — Do południa — wzmocnił swoją pewność, co do swoich słów. Po takim jedzeniu, piciu i dniu w ciągłej podróży, był jak najbardziej w stanie spać do godziny jedenastej, a potem wylegiwać się w łóżku lub funkcjonować w piżamie, dopóki ich plany nie zaczną go poganiać.
    Całą drogę towarzyszyły im nieustanne chichoty i wybuchy śmiechami, kiedy rzucali głupie żarty co do odbić i wystaw w witrynach, przerywane ciszą z jego strony, kiedy opowiadała o swoich poprzednich wycieczkach. Sam spacer trwałby o połowę krócej, gdyby nie ich przerwy na łapanie oddechu po kolejnej salwie śmiechu, czy spowolnionych krokach, aby przyjrzeć się kolorowym światłom wgłębi miasta.
    Trafili do windy, gdzie nacisnął guzik znajdujący się na samym szczycie panelu, wygoda w tym, że mieszkanie było na samej górze i nie musiał pamiętać, na które piętro muszą dojechać. Znużenie powoli zaczęło go łapać, kiedy stali pod LED-owymi światłami, a on zasłaniał niesplecioną ręką usta, kiedy na usta cisnęło mu się ziewanie.
    — Minho mówił, że mamy pełną lodówkę, nie? — zapytał dla upewnienia. Był prawie pewien, że nocą złapie go pragnienie na lodowatą wodę, a rano na bogate śniadanie, choć teraz, po tak tłustej i napełniającej kolacji wolał nawet nie myśleć o jedzeniu. Teraz myślał o położeniu się do łóżka, po przebraniu się w swoją piżamę, która składała się z szortów i szarego topu, który zazwyczaj był opcjonalną częścią, ale nie planował paradować bez bluzki w towarzystwie Danielle, co tylko dodałoby powodów do niepotrzebnej niezręczności.
    Dał jej pokierować ich do drzwi mieszkania, nie rejestrując wcześniej numeru apartamentu, a po przesunięciu kartą wejściową dostali się do środka. Mozolnie ściągnął buty ze stóp, wcześniej niechętnie wyciągając rozplątując ich ręce, co rozproszyło to przyjemne ciepło spowodowane nieustanną bliskością
    — Jeśli każdy dzień ma tak wyglądać, to ja nie wiem czy chce stąd wracać… — stwierdził już dorwany przez zmęczenie, kiedy powolnie rozwiązywał sznurówki, a kiedy już zrzucił z siebie buty, wyprostował się i swobodnie przytulił brunetkę, zamykając przy tym oczy — Dobranoc, Dani. Widzimy się rano — wymamrotał, dalej trzymając dziewczynę przy sobie. Czuł przyjemny komfort w jej towarzystwie, ich krótka przyjaźń dała mu więcej niż te wieloletnie z lat szkolnych, jak i nieszczere związki, w które wchodził “dla zasady”. Chwilami wątpił w swoje czyny, czy przypadkiem nie przekraczają tej koleżeńskiej granicy, ale kiedy z taką łatwością i lekkością były odwzajemniane, był przekonany, że są to naturalne zachowania. Tak właśnie zachowują się przyjaciele.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze chwila i przysnąłby zapewne na stojąco, ale po przyjemnej chwili puścił ją i pomachał do niej w trakcie wchodzenia do swojego pokoju. Musiał jeszcze umyć się przed snem, co go w ogóle nie cieszyło, ale nie wyobrażał sobie pójść spać bez umycia zębów i twarzy. Stąd skończył na korytarzu z piżamą pod pachą i szorując stopami po podłodze szedł do łazienki, gdzie z przymkniętymi oczami i flegmatycznymi ruchami szorował zęby przed oczyszczeniem buzi kilkoma kosmetykami. Im dłużej stał w toalecie, tym bardziej marzył o wygodnym materacu, gdzie będzie mógł wyciągnąć nogi i spać, jak trup do późna, bez przekonania, że rano powinien siadać przed laptop i pisać kolejny, mdły tekst.

      Gi

      Usuń
  61. Zasnął z pełni zadowoloną duszą. Czuł się dziwnie spełniony po wspólnie spędzonym wieczorze, mimo że nie zrobili niczego niewyobrażalnego. Po prostu zjedli wspólnie kolację, której towarzyszyły głupawe żarty i uśmiechu na ich buziach. Ale to właśnie ta prosta tak go radowała. Fakt, jak niewiele potrzebował, aby wyrwać się ze swojej rutyny i cieszyć się najmniejszymi pierdołami.
    Z podobnym nastawieniem minęła mu noc. Parę razy się wiercił i obudził przez wybicie z rytmu dnia, bo dalej był przyzwyczajony do Nowojorskiej strefy czasowej, ale nie licząc tego, spało mu się bardzo dobrze. Dzięki klimatyzacji w mieszkaniu nie było mu duszno z narzuconą na siebie kołdrą, choć i tak optował na wysunięcie jednej nogi na wierzch. Byli też na tyle oddaleni od centrum, że nocny chaos nie był obecny zaraz pod ich blokiem.
    Obudził się wcześniej, niż zakładał. Po przetarciu oczy i podniesieniu telefonu zauważył wyświetloną godzinę - dziesiąta dwanaście. Westchnął przeciągle przed podniesieniem się z łóżka, aby z radością stwierdzić, że lata trenowania organizmu pozwoliły mu na pobudkę bez większych skutków ubocznych, nie licząc suszenia w ustach. Chwilę siedział na łóżku, kiedy usłyszał rozsuwające się drzwi tarasowe, co rozwiązało jego dylemat co do tego, czy Danielle jeszcze śpi. Skorzystał z wiedzy, że jest zajęta i poszedł do łazienki na szybkie odświeżenie się, lecz zrezygnował z przebierania się z wygodnej piżamy oraz opanowania burzliwej szopy na głowie, skoro nie było im spieszno do wyjścia. Jedynie niedokładnie przeczesał włosy palcami, w próbie lekkiego ujarzmienia. Dopiero wtedy skierował się w stronę głównej części apartamentu, w której roznosił się zapach kawy. Tak jak największym fanem czarnej kawy nie był, to zapach zawsze pozytywnie mu się kojarzył. Zauważył też na tarasie Danielle, która akurat odkładała telefon i kontynuowała picie przygotowanego napoju
    — Jak tam? Jak się czujesz? — spytał, wcześniej zakradając się na zewnątrz i delikatnie dźgając dziewczynę palcami w talii. Oparł się łokciami o barierki i zgiął jedną nogę, aby wygodniej ustawić się obok niej. Miasto już wrzało ruchem, jedne samochody zawożące swoich kierowców do pracy, drugie na zakupowy szał w centrum. Tak samo u spodu apartamentowców dało się ujrzeć biznesmenów i biznesmenki z telefonami przy uchu, od rana wciągnięci w wir pracy.
    — O której wychodzimy? — wiedział, że po południu, ale niecierpliwość od razu zaczęła się w nim rodzić, przez wcześniejszą pobudkę, niż miał zaplanowaną. Liczył, że będzie spać do tej dwunastej i chwilę po obudzeniu zbieraliby się do opuszczenia mieszkania, ale los zaplanował inaczej, pod wpływem nieznośnej zmiany czasu.
    — Albo przynajmniej powiedz mi, jaka to okazja. Żeby nie było, że przyjdę ubrany w dresy na operowy występ — dopowiedział nieznośnym głosem. Starał się wyciągnąć z niej najmniejszą podpowiedź co do ich dnia. Styl ubioru da mu tyle, co nic. Ale przynajmniej będzie mógł wykluczyć sporty ekstremalne albo jakieś formalne przyjęcie.
    — Dobra, czas sprawdzić, co się kryje w tej lodówce — z tymi słowami i klepnięciem dziewczyny w ramię, odepchnął się od barierki i skierował się do kuchni, aby zobaczyć, co mógłby przygotować dla ich obojga. To jest, jeśli dziewczyna miała ochotę na śniadanie. Nie zamierzał nic wciskać w nią siłą, mimo cichego poczucia winy, jakie czuł pod tym względem.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  62. — Znośnie. Parę razy się obudziłem, ale przynajmniej było wygodnie — przyznał otwarcie. Nie było to nic szokującego przez liczne możliwości. Inna okolica, jego niezdrowy tryb spania, jak i całkowicie inny kraj. Zduszona ekscytacja też mogła podświadomie odgrywać w tym rolę, nie dając mu w spokoju zasnąć. Ale nawet przy tych paru pobudkach, z uśmiechem wygodnie układał się na łóżku i czekał, aż znowu da radę odpłynąć.
    — Zżera tak, że nawet nie wiesz — kontynuował narzekanie, aby tylko opuścić załamany głowę na wieści, że wychodzą dopiero w okolicach szesnastej — Trzeba było spróbować spać dalej — westchnął rozżalony, kiedy kątem oka ujrzał godzinę na jej telefonie. Mieli jeszcze ponad pięć godzin, więc przynajmniej nie musiał się ogarniać w pośpiechu. Ale przez to miał o wiele więcej czasu na myślenie, co wykombinowała, tak skutecznie przed nim ukrywając.
    — Na playboya mówisz? No dobra — uśmiechnął się przebiegle, jakby miał wybrany niecny strój na taką okazję. Jej następne słowa tym bardziej go zainteresowały, w jakimś stopniu nawet zestresowały. Nadmiar wrażeń? Tym bardziej nie wiedział, czego się spodziewać — Dopóki nie wiąże się to z górami, to powinnaś przeżyć — zapewnił ją, bo to była jedna z tych rzeczy, z którymi na pewno by sobie nie poradził. Przez męczące ścieżki oraz zbyt realną różnicę wysokości.
    — Trochę tak samo — stwierdził, a na słowa o obiedzie przypomniał sobie o ilości jedzenia, jakie zjedli poprzedniego wieczoru — Ale skoro jest tego tyle, to aż żal nie skorzystać — grzebał w szufladzie, gdzie były przeróżne rodzaje płatków. Idealny wybór na lżejsze śniadanie, niż syte kanapki z ogromem dodatków. Wyjął te cynamonowe, a z lodówki mleko, by zaraz po kolei wsypać i wlać je do odnalezionej w jednej z szuflad miski — Potężne śniadanie jak już to jutro — przyznał, mimo że zapach dalej świeżego pieczywa przyjemnie wypełniał jego nos — Może jeden croissant — prędko zmienił zdanie i wziął do wolnej ręki słodki wypiek przed usadzeniem się przy głównym stole. Parsknął też krótko na wzmiankę o źle wyliczonym towarzystwie, bo faktycznie mieli nadmiar jedzenia, jak na to, że zapewne większość obiadów lub kolacji będą spędzali poza ścianami tego apartamentu.
    — Od dawna nie śpisz? — przy leniwym nabieraniu płatków na łyżkę, oświeciło go nagłe zawstydzenie, kiedy pomyślał, że mogła od dawna być na nogach i czekać, aż on ruszy swój tyłek z sypialni. Teoretycznie poprzedniego wieczoru ustalili, że nie ma w planach zbyt wcześnie zaczynać dnia, ale i tak byłoby mu głupio, gdyby tak spowolnił ich poranek przez swoje rozleniwienie.
    Skończył swoje skromne śniadanie i po odłożeniu naczyń do zmywarki usiadł z powrotem przy stoliku, gdzie chwilowo zagrzali miejsce
    — Skoro niespodzianka jest dopiero o szesnastej — zaczął, splatając ze sobą swoje dłonie i profesjonalnie opierając je na blacie — Sądzę, że możemy się ogarnąć. Na spokojnie oczywiście, nawet jeszcze nie do wyjścia. A potem… zrobisz mi szybki kurs, odświeżenie języka — zaproponował z nutą zawstydzenia. Mógł zrobić to sam, ale wiedział, że wyjdzie lepiej na działaniu pod okiem kogoś, kto był dobrze zaznajomiony z koreańskim — Nie mogę cały wyjazd zmuszać Cię do załatwiania wszystkiego — wyjaśnił swoją specyficzną prośbę. Chciał móc na spokojnie porozumieć się w knajpie, albo przynajmniej na tyle, że bez nieporozumienia mógł coś zamówić, podziękować, może jeszcze poprosić o tymczasowy specjał. Tak samo w sklepie spożywczym lub kiosku, w których też na pewno wylądują. Nawet nie wolał myśleć o potencjalnej sytuacji, jak na kogoś przypadkiem wpada i nie umie bez zbędnego stresu przeprosić.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  63. — Nie zasnę z taką wiedzą — dzielnie brnął w swoje marudzenie, niczym dziecko, które liczyło, że złamie twardy front rodzica, aby w końcu ulec. Danielle jednak była twarda, ukazując jedynie rozbawienie jego przykrymi próbami wyciągnięcia z niej informacji. Lepiej wyjdzie na odpuszczeniu, aniżeli dalszym drążeniu tematu, bo jeszcze spotka się z karą, która spotykała wspomniane dziecko - odwołanie niespodzianki, a tego zdecydowanie chciał uniknąć.
    — Nie, że nie lubię. Po prostu… nie są moim pierwszym wyborem na spędzanie wolnego czasu — sprzedał odpowiedź godną dyplomaty, zaraz uśmiechając się na wzmiankę o kolejce, wwożącej chętnych na szczyt góry — To już inna rozmowa. Chociaż wysokie macie te góry… — nawet z ich tarasu mógł dojrzeć pojedyncze szczyty unoszące się w oddali. Nigdy nie powiedziałby, że ma lęk wysokości, ale zdecydowanie nie był ich największym fanem. Podchodził do tego też bardzo wybiórczo - lot samolotem go nie przerażał, ale przejście po wąskim moście nad szczeliną zdecydowanie wywróciłoby jego żołądek do góry nogami. Góry, a szczególnie towarzyszące im klify wywoływały podobną reakcję.
    — I to dumny — odgryzł się na reakcję co do jego lepkich wobec jedzenia rąk, z zadowoleniem wpychając croissanta do buzi i biorąc sporego kęsa. Puszyste ciasto i słodki smak od razu rozniosły się po jego kubkach smakowych, jeszcze bardziej wywołując satysfakcję z podjętej decyzji. Był tym farciarzem z szybkim metabolizmem, a przy okazji, raz na jakiś czas odwiedzał siłownię dla samego kardio i niezbyt wymagających ćwiczeń siłowych, byleby utrzymać zadowalającą dla niego linię sylwetki. I nie miał nałożonych z góry niemożliwych do osiągnięcia celów tak jak Danielle.
    — Dziewiąta to nie tak źle w takim razie — zauważył. I tak zaskakująco wcześnie, jak na to, jak spędzili poprzedni wieczór, ale obawiał się, że była na nogach od szóstej z brakiem możliwości robienia czego chce, w obawach, że go obudzi. Nawet gdyby to zrobiła, to pewnie i tak do dziesiątej, może tej dziewiątej, leżałby w łóżku, bo nie było mu śpieszno wychodzić z niego o szóstej rano, kiedy na kark nie dychał mu żaden deadline — A w razie co, przed wyjściem zawsze możesz sobie uciąć drzemkę — wskazał na nią łyżką przy podaniu propozycji nie do odrzucenia. Gdyby złapało ją zmęczenie po zbyt małej ilości snu, zawsze istniała ta możliwość i w niczym nie wadziła, dopóki przebudziłaby się przed szesnastą. Jak nie, to sam by to zrobił - byli na tyle blisko, że w chwili potrzeby nie miałby skrupułów wybudzania jej. Nie tak jak w studiu, wtedy zawsze było mu głupio i ociągał się z potrząśnięciem jej ramieniem, bo musiała wracać do siebie.
    Skinął głową, aby zaraz zmarszczyć nos i nieco minami przedrzeźnić dziewczynę na wzmiankę o przedstawieniu z zeszłego dnia, aby zaraz znowu przybrać uśmiech na twarz. Miał szczerą nadzieję, że naprawdę pójdzie mu równie łatwo, co z tym jednym słowem, które i tak odbijało mu się w głowie przez rodzinne zwyczaje
    — Tutaj to chyba mój urok osobisty wystarczy — schlebił samemu sobie, zarzucając nieistniejącymi, długimi włosami za ramię. Nie miał w planach szukania kogoś na krócej lub dłużej w trakcie swojego pobytu w Seulu. Nawet w Manhattanie jednonocne skoki były dla niego rzadkością, zwyczajnie za tym nie przepadając. W wielu wypadkach spotykał się też z tym, że była to próba wyciągnięcia zniżki albo nawet darmowych prochów, co tym bardziej go odpychało — Ale jak ktoś mnie porwie, to lepiej, żebym wiedział, jak błagać o litość — zauważył z przesadną powagą. Wstał wraz z nią od stołu i na nakaz nisko się ukłonił i skierował do swojego pokoju, gdzie wyciągnął ubrania na późniejszą część dnia, jak i te, które planował ubrać teraz - czarne, dresowe szorty z dopasowaną bluzą, mimo wysokiej temperatury na zewnątrz. W mieszkaniu było przyjemnie chłodno, a grubą warstwę zawsze mógł zdjąć, gdyby się zgrzał.
    — Jestem gotowy, mistrzu — oznajmił po umyciu i przebraniu się, ostrożnie zaglądając do jej pokoju.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  64. Rozsiadł się na kanapie z powoli rodzącym się w nim stresie. Sam ją poprosił o pomoc, ale zaczynał wątpić w swoje umiejętności i był przekonany, że ośmieszy się przed Danielle. Umniejszał sobie, ale po tak długim niestosowaniu regularnie języka nie miał pojęcia, czego się spodziewać
    — Nie przeżyję tego — dramatycznie odrzucił swoją głowę do tyłu, kiedy zaczęła mówić do niego po koreańsku. Mimo zrozumienia i tak jego mózg pracował na zawyżonych obrotach przez niepewność do doboru swoich słów. Musiał się jednak skupić, aby wyciągnięte z niej korepetycje były prowadzone z sensem, a nie jego marudzeniem, że on nie umie i po co to wszystko, skoro sam zaczął temat.
    Musiał prędko odświeżyć podstawowe zasady gramatyczne, aby budować sensowne zdania. Przez to jego wypowiedzi były powolne i nienaturalnie brzmiące. Cały czas, w przeróżne sposoby, nakierowywała go na odpowiednie słowa, co mógłby zmienić, aby mówić płynniej. Parę razy narzekał, że nie wie, że może mu przecież powiedzieć, bo on i tak nic nie wymyśli, ale była nieugięta w swojej nauce i wyciągała z niego nawet najbardziej banalne słowa, które wpasowałyby się logicznie do sklejanego zdania
    — Może — wymamrotał niechętnie przy krótkiej przerwie i wyciągnął z kieszeni telefon, aby zapisać najbardziej przydatne zwroty, które raz po raz wypadały mu z pamięci. Było lepiej, niż się spodziewał. Rozumiał prawie wszystko, co do niego mówiła, a on dawał radę jakoś odpowiedzieć, czasami sprytnie używając angielskich słów ze zmienionym akcentem, licząc, że akurat trafi na coś, co faktycznie było zapożyczone z drugiego języka.
    — Naprawdę? — uradował się i zmiótł z ramion niewidoczny kurz w pochwale samego siebie. Ucieszyło go usłyszenie takich słów po wieczorze, gdzie był pewien, że jego koreański kuleje. Myślał, że dobre kilka dni będą przywracać podstawowe elementy języka, ale został miło zaskoczony, że było to niczym jazda na rowerze - po prostu musiał lekko powtórzyć, aby wrócić do pełni zdolności. Albo przynajmniej w większym stopniu.
    — Chętnie — wziął małą garść orzechów, które powoli zaczął skubać — Swoim profesorskim okiem, sądzisz, że poradzę sobie w spożywczaku? — zapytał z ciekawością, jak i podprogową próbą wyciągnięcia kolejnej pochwały. Gdyby był tutaj sam, nie przejmowałby się tym tak bardzo. Porozumiewałby się łamanym koreańskim, z czasem samemu go dopracowując, ale ze względu na to, że była z nim Danielle, wolał zrobić to szybciej. Oszczędzić jej męczarni w słuchaniu jego komicznych prób zamówienia im obiadu w którejś z restauracji — Jeśli tak, to sądzę, że korki można uznać za zakończone — przynajmniej na ten jeden dzień, jego prawdziwa umiejętność wyjdzie w praniu, choć dzięki ich luźnym rozmowom dał radę się rozgrzać i przypomnieć kluczowe rzeczy do usprawnienia swoich wypowiedzi. Na pewno nie będzie siedział jak debil, który stracił język w gębie.
    Czas mijał powoli, ale mijał. Z każdym zerknięciem na telefon widział, że coraz bardziej zbliża się do szesnastej - nieważne, czy o pół godziny, czy dziesięć minut. A to oznaczało, że czas na wyjście było coraz bliżej. Przy którymś spojrzeniu ujrzał godzinę wpół do czternastej, co równało się z coraz mniejszym spokojem i większą ekscytacją z jego strony
    — O której zaczynamy się szykować? — oparł się bokiem o kanapę, na nowo zaczynając swoje dociekliwe pytania. Zastanawiał się też, skoro umówieni byli na szesnastą, jak długo całe zajście miało trwać. Czy zaplanowała coś na cały wieczór, czy może tylko godzinę i potem znowu są wolni. Wiadomo, że najbardziej trapiło go co tak naprawdę na niego czekało, ale odpuścił sobie z dopytywaniem, ciesząc się z elementu niepewności. Nawet, jeśli pobudzał jego adrenalinę.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  65. — Dobrze, że mamy samochód — zauważył błyskotliwie, kiedy przypomniał sobie o słowach Minho. W Nowojorskim metrze zdarzało mu się pogubić, choć kilka tras znał na pamięć, ze względu na podróżowanie nimi w poprzednich latach. Nie zawsze w końcu był w stanie, aby wozić się samochodem do domu, jeśli chciał oszczędzić życie niczemu winnych przechodniów. A w obcym kraju posiadanie auta dodawało jeszcze więcej swobody i spokoju, bo człowiek nie musiał stresować się nieznaną sobie komunikacją miejską, która w każdym miejscu, a nawet mieście, potrafiła prezentować się zupełnie inaczej.
    — A to zależy — odparł równie enigmatycznie. Musiał zdecydować, czy chce myć włosy, czy jest zadowolony z wybranych ubrań i czy ma ochotę na dorzucenie dodatkowych akcesoriów. Nie były to sprawy, które zajęłyby mu więcej niż pięć minut, ale a nuż okazałoby się, że jest to pięć minut za dużo i powstałby nieprzyjemny pośpiech, który naruszyłby pozytywne nastawienie dwójki. Z drugiej strony w ogóle nie przeszkadzało mu rozpoczęcie szykowania się wcześniej, niż później. Wtedy, jakby zmienił zdanie trzy razy, nie miałby presji czasu i poczucia winy, że opóźnia ich wyjście.
    — Trzydzieści minut będzie idealnie — stwierdził, opierając z dźwiękiem dłonie na odkrytych udach, po czym podniósł się z kanapy. Jego kroki zostały powstrzymane przez dłonie Danielle, najpierw wywołując u niego dezorientację, a zaraz oburzoną reakcję na brutalne podjudzanie jego osoby — Jak śmiesz?! — przyłożył rękę do serca, a kiedy skierowała się do swojego pokoju, sam wznowił drogę do swojej sypialni, aby zabrać stamtąd ubrania.
    Finalnie zdecydował umyć włosy, aby lepiej z nim współpracowały, przy okazji ponownie się odświeżając i pobudzając. Pojedyncze, mokre kosmyki wpadały mu do oczu, kiedy ubierał luźne, czarne spodnie, a potem nieco zwilżyły ciasno dopasowaną, czarną koszulkę bez rękawów. Przełożył przez szlufki skórzany pasek, utrzymując spodnie w idealnym miejscu, aby dyskretnie ukazać gumkę bokserek. Zadowolony z siebie przeszedł do suszenia włosów, w których powstały słabe fale, podtrzymane zaufanym produktem do włosów, po czym paroma, dużymi krokami wrócił do pokoju i ubrał zaufany naszyjnik. Kontemplował ubranie jeszcze dwóch, aby finalnie zrezygnować i postawić na tylko jeden dodatkowy, szerszy, ale krótszy od tego wąskiego.
    Została mu jedna zagwozdka, którą zatrzymało pukanie do drzwi i zaproszenie dziewczyny, aby weszła do środka
    — Prawie. Nie wiem, którą wziąć… — zamyślony obrócił się ze skórzaną kurtką w jeden dłoni, a druga była wykonana z czarnego jeansu, dopiero za chwilę skupiając swoją uwagę na Danielle — I kto tu idzie wyrywać Koreańczyków — po dosłownie paru sekundach, złapał się na zbyt długim wpatrywaniu w brunetkę, co taktownie zakrył półżartobliwym komentarzem. Wyglądała ładnie, z resztą jak zwykle, ale jego własny komentarz wzbudził nieprzyjemny obrót żołądka na samą myśl, że ktoś by się do niej przystawiał w celu luźnej gadki, prowadzącej prosto do jednego tematu.
    Po podjęciu decyzji przy jej pomocy mogli wyjść z mieszkania. Sprawdzili, czy drzwi na pewno są zakluczone, oboje wypytali, czy mają to, co potrzebują i ze świadomością, że niczego nie brakuje, wsiedli do windy, którą zjechali do samochodu
    — Mamy kolejnego, prywatnego szofera, czy twój tata ufa na tyle, abym prowadził? — zagaił w trakcie krótkiej podróży na dół. Minho wspomniał dodatkowe auto, ale Namgi wolał nie zakładać, że był w pełni do ich dyspozycji. Nie winiłby ich za brak zaufania, aby obcy im człowiek woził ich córkę po nieznanych mu ulicach, chociaż szczycił się tym, że prowadzenie poza zapamiętanym terenem przychodziło mu dość łatwo. Zawsze była ta odrobina stresu, ale dopóki był uważny, wszystko powinno iść gładko.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  66. Mimo dość wysokiej temperatury, zdecydował się na skórzaną kurtkę, aby nie cierpieć, jakby okazało się, że będą wracać późnym wieczorem, kiedy temperatura spadała do około 20 stopni. Tyle wystarczyło, aby w samej koszulce było mu za zimno i żałowałby zostawionej w mieszkaniu odzieży wierzchniej. I dodatkowo znowu do siebie pasowali
    — Mam okazję być pasażerem sławnej Danielle? — wzruszony zasłonił usta dłonią, kiedy pokazała mu kluczyki i dumnie oznajmiła, że sama będzie prowadzić. Ze wstydem musiał przyznać, że nawet nie wiedział, czy ma prawo jazdy. Mimo możliwości zdobycia w wieku szesnastu lat, z takim zabieganym życiem, jakie miała, od razu założył, że nie miała na to czasu. Może też trochę zwalał winę na chorobliwie obsesyjną matkę, która mogłaby zakładać najgorsze, że w samochodzie od razu coś się stanie jej córce — Fuj, zdecydowanie nie — skrzywił się na wspomnianą komunikację miejską i wręcz pewność, że zgubiłby się i skończyłby z telefonem przy uchu, wydzwaniając do niej, aby go znalazła i pomogła.
    Posłusznie zajął miejsce pasażera, wygodnie się rozsiadając przed odpaleniem pojazdu. Lubił jeździć samochodem, nawet bardzo. Ale siedzenie bez poczucia obowiązku również było przyjemne, szczególnie kiedy miał okazję przejechać się wraz z Danielle w odwróconych od poprzedniego razu rolach.
    Na początku siedział w pełni odwrócony w jej stronę, kiedy mijali znane z poprzedniego dnia tereny. Jednak kiedy tylko wjechali na obce ulice, mnóstwo wysokich budynków i log zwróciło jego uwagę. Wskazywał palcem na każde, które kojarzył, albo tam, gdzie prezentowały się przesadnie dopieszczone reklamy, skutecznie zwracające jego ciekawość w swoją stronę. Pozwoliło mu to na nieskupianie się na czasie, ani uważnym śledzeniu, gdzie jadą. Był zbyt przejęty tym, co go otaczało, aby zobaczyć coraz większą ilość firmowych budowli. Bardziej był zajęty wskazywaniem na małe sklepiki, które oferowały niezdrowe, ale tak smacznie wyglądające przekąski i zapewniał, że jeden będą musieli odwiedzić.
    Zatrzymanie samochodu i głos Danielle zmusiły go do przywrócenia prostej pozycji na swoim miejscu i skupieniu się na tym, co stało przed nim. Podejrzliwie zmrużył oczy w trakcie badania miejsca wzrokiem, aby zaraz rozdziawić usta i z każdym, kolejnym jej słowem czując coraz to większą ekscytację, wymieszaną z niedowierzaniem
    — Żartujesz sobie ze mnie, Dani — pokręcił głową niemal z oszołomieniem. Hit Lab kojarzył bardzo dobrze. Nieraz trafiał na ich utwory, które inspirowały go pod względem dopieszczania swoich utworów, aby miały tyle intrygujących warstw, co te, stworzone pod ich imieniem. Wiele koreańskich twórców, którzy go fascynowali pracowali właśnie z Hit Labem. Lubił mieć wgląd w przeróżne zakątki muzyki, nie tylko te amerykańskie, które potrafiły brzmieć strasznie podobnie, niezależnie od wytwórni.
    — Danielle… — imię ledwo co wyszło spomiędzy jego ust, kiedy przeniósł wzrok z potężnego budynku na dziewczynę, zbierając w sobie myśli i buzujący nadmiar emocji — Gdyby nie fakt, że mamy do spotkania tyle ludzi, to bym Ci się tutaj rozpłakał — nabijał się z siebie samego, nerwowo pocierając swoje dłonie o siebie nawzajem. Spodziewał się wszystkiego, ale na pewno nie tego. Nie tego, że Danielle, może i nieświadomie, zafunduje mu jedną z największych szans w swojej karierze. Nawet jeśli dziewczyna chciałaby, aby dalej stał pod nieistniejącą ksywką i jedynie tworzył dla niej utwory bez swojego podpisu, to i tak pozwalało mu to na rozniesienie swojej twórczości na inny kontynent. Miał paru zagranicznych klientów, ale byli tym samym gronem, które chciało proste, podobnie brzmiące utwory, w których nie było grama pasji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Nie wiem, ja pierdolę… — mamrotał do siebie z brakiem wiary w to, co się przed nim rozwijało — Możemy się z nią spotkać, jeśli to na pewno aktualne — zdecydował, choć obie opcje były jak najbardziej zadowalające. Wręcz ze sporą nadwyżką. I rozmowa z twórcami dałaby mu wiele nowej wiedzy, jak i przyjęcie klienta, jak wspomniana przez nią piosenkarka — Jeśli się zgodzą, to miejsce też możemy zwiedzić… — dodał z lekkim zawstydzeniem, bo nie chciał wyjść na rozwydrzonego, ale nie potrafił uwierzyć, że kiedykolwiek znowu nadarzy mu się taka okazja.
      Wyszedł z samochodu, zaraz otwierając drzwi ze strony kierowcy i krótkim, naglącym “Chodź” nakazać jej opuszczenie swojego miejsca, po czym wziął ją w ciasny uścisk z szerokim uśmiechem na twarzy
      — Dobrze, że powtórzyliśmy ten koreański — parsknął śmiechem po puszczeniu dziewczyny. Na samą myśl, że przyszedłby do nich z kulawym językiem, go żenowała. Ale dzięki jej pomocy zdołał tego uniknąć — Ale to jest przesada Dani, nie musiałaś — naprawdę tak myślał, choć jego uśmiech zdradzał szczerą radość, jaką czuł na spotkanie ludzi wewnątrz wytwórni. Zwyczajnie nie wiedział, czym sobie zasłużył na aż tak bujny gest z jej strony.

      Gi

      Usuń
  67. — No co ty! — od razu zareagował na dokuczające jej obawy — Musiałbym być głupi, żeby zdenerwować się na taką niespodziankę — nazwałby to nawet prezentem. W końcu zaoferowała mu coś o tak wysokiej wartości bez większej okazji. I niezmiernie to doceniał. Jeszcze jak okazało się, że oferta dalej stoi, to wiedział, że nic nie mogłoby pójść lepiej.
    — Niech Ci będzie — wywrócił z przekąsem oczami, nie mając w planach dalszego wykłócania się co do wagi jej czynu. Miała też w końcu trochę racji, nie tylko on zyskiwał na tym układzie. To jest, jeśli dziewczyna po poznaniu go i tego, co tworzył, dalej chciałaby podjąć współpracę. Ale nie zamierzał zmienić zdania, że popisała się wielkim rozmachem w tej sytuacji, na który mimo swoich ciągłych odmów, nie mógł tak naprawdę narzekać. Nawet jeśli sądził, że nie zasłużył, to był jej wdzięczny.
    Potaknął ze zrozumieniem na informację, że w tym miejscu nie pozostanie anonimowy i bez grosza z praw autorskich utworów. Tak jak klienci płacili mu dużo za napisanie utworów, to nie dostawał żadnych tantiem za swoją pracę. A te nieraz zbierały się do jeszcze większej sumy, niż to, co dostawał w łapę przy przekazanym pomyśle. To był jeden z minusów jego stanowiska
    — Ważne, że tamte dalej zostaną tajemnicą — stwierdził pozytywnie. W końcu nikt nie mógłby go przypisać do jeszcze niepodjętej pracy, a tych letnich rapowych kawałków, które wysrywał każdego dnia na czyjeś życzenie.
    Poszedł za nią wysokimi schodami, które zaprowadziły ich do pokaźnych drzwi wejściowych. Trzymał się blisko Danielle, aby nie wyjść na losowego przechodnia, który wprosił się do środka. Ostatnie, czego potrzebowali, to żeby ktoś go stąd wyrzucił przez nadmierną ekscytację, którą i tak starał się hamować i skrywać w środku
    — Proszę, jaka sława — szepnął, kiedy kobieta ze ladą od razu ruszyła, aby zająć się ich sprawą po usłyszeniu nazwiska brunetki. Recepcja prezentowała się podobnie do innych firm, acz nawet w niej dało się odczuć obecność muzycznego elementu. Czy to przez samo logo, rozpoznawalne w tym gronie, czy przez pojedyncze, wykonane ze smakiem ścienne ozdoby, jak plakaty związane z trasami koncertowymi.
    — Dziękuję za cierpliwość — przy tych słowach i wyuczonym uśmiechu wypisała na karteczce piętro wraz z pokojem, do którego powinni się skierować — Menadżer wraz z panną Hyerin już na państwa czeka.
    Podziękował kobiecie i najpierw niepewnym krokiem skierował się do windy, która miała ich zawieźć na czwarte piętro. Miał spotkać od razu obojgu. Nie był pewien, czy jego rozszalałe serce to wytrzyma
    — Jak zemdleję, to zabierz mnie stamtąd, nim się bardziej ośmieszę — nakazał z wybrzmiewającymi nerwami, kiedy już weszli do środka, a drzwi zasuwały się za nimi, rozpoczynając jazdę do góry. Z jej słów zapamiętał, że miały okazję się poznać, więc liczył, że to zmniejszy szansę na powstanie niezręcznej sytuacji. Powiedziała też, że ma talent, miał więc nadzieję, że nie miała obrzydliwego charakteru, jak niektóre ze wschodzących gwiazd…
    Drzwi ponownie się przed nimi otworzyły, ukazując wyłożony dobrej jakości wykładziną korytarz i pojedyncze pokoje, z głównym na samym szczycie, który podkreślał swoją pozycję obitym skórą wejściem
    — Ja pierdolę, Dani trzymaj mnie — złapał ją za rękę w celu wstrzymania lekkiego drżenia, jakie zaczęło budzić się w jego dłoniach. Wiedział, że po wejściu do środka przyjmie swój niewzruszony front, wypełniony również szacunkiem, choć w środku serce chciało mu wyskoczyć z klatki piersiowej.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  68. — Muzycy bywają bezlitośni — między innymi tak jak jej matka. Ciężko było mu w pełni szanować kobietę, przez to jak traktowała swoją córkę, ale zdecydowanie miała oko do talentu oraz każdego, dla wielu nieważnego szczegółu. Więc nieważne ile miał pewności w swoje prace, nawet te mniej ambitne, tak spodziewał się każdej reakcji ze strony menadżera i samej artystki.
    Ścisnął mocniej jej rękę przed tym jej wysunięciem, dodając sobie samemu otuchy, nim drzwi zostały otwarte, a on zobaczył gabinet wypełniony najróżniejszymi statuetkami, płytami - od tych przeciętnych, do słuchania, po platynowe, wiszące w szklanych gablotach. Śledził każdy krok Danielle, skłaniając się nieco niżej przy przywitaniu, po czym przyjął wyciągniętą w swoją stronę dłoń z wymalowanym, grzecznym uśmiechem. Nieważne jakby się starał, nie dałby rady przybrać neutralnej miny
    — Jung. Znaczy się, Namgi Jung — przedstawił się pełnym imieniem, powtarzając znowu lekki skłon. Jego język pracował prędzej niż jego mózg, może i na plus, bo przez to nie rozmyślał nad używanym koreańskim, który sam wskoczył na wyższe obroty. Miał wrażenie, jakby duchem stał obok. Właśnie rozmawiał z głównym menadżerem w budynku jednej z podziwianych wytwórni. Nie mógł uwierzyć, że to właśnie on zyskał taką szansę.
    — Miło poznać, panie Jung — mężczyzna nieznacznie się uśmiechnął przed rozluźnieniem uścisku dłoni. Formalnie przedstawił mu firmę i badawczo przyglądał się młodemu tekściarzowi, który dzielnie walczył ze sobą, aby całkowicie nie zblednąć.
    Po wymianie grzecznościowych słów jego miejsce zastąpiła wcześniej witająca się z Danielle piosenkarka. Była zdecydowanie od niego niższa, nawet z ubranymi butami, sięgając mu mniej więcej do ramienia. Zazwyczaj łączyło się to z łagodniejszym stylem, co okazało się kompletną sprzecznością Hyerin
    — I vice versa — palnął, choć jeszcze dwadzieścia minut temu nie miał pojęcia, że takowe spotkanie go czeka. Zaraz zerknął w stronę stojącej w pobliżu brunetki, kiedy piosenkarka otwarcie przyznała, że ta sprzedała im kilka słodkich słów na jego temat — Mam nadzieję, że nie zawiodę — odparł z nieco malejącymi nerwami. Dziewczyna wydawała się bardziej zbliżona, aniżeli oddalona do niego wiekowo, co pozwalało na swobodniejszą rozmowę — Namgi — z nią również uścisnął dłoń przy oficjalnym przedstawieniu się, co rozwiało potrzebę na stricte formalny język.
    — Głównie rap i garść podgatunków, no i muzyka elektroniczna — jego rozluźniona fasada wręcz automatycznie wracała, kiedy mówił o muzyce. Swojej pasji — Ale miałem okazję sięgnąć popu. Ballad też — starał się podkreślić swoje silne strony, jak i to, że nie był zamknięty na tylko jeden gatunek.
    — No to świetnie się składa — dziewczyna klasnęła zadowolona, po czym zajęła jeden z dużych foteli, zapraszając ich do dołączenia. W międzyczasie starszy mężczyzna zajął swoje miejsce przy biurku, notując coś, a zarazem przysłuchiwał się ich rozmowie — Większość moich utworów jest właśnie popowa, po prostu z… pazurem powiedzmy — zaczęła mówić, podsuwając na ławie kawowej plik kartek z rozpiskiem jej pomysłów, jak i poprzednich wydań — Chciałam spróbować czegoś mroczniejszego. Może nawet psychodelicznego? Coś, czego nie robiłam wcześniej — splotła ze sobą ręce po oparciu ich na kolanie — I z tego co słyszę, nie powinno być z tym problemu — uśmiechnęła się, obserwując, jak blondyn przeglądał podane dokumenty z wymalowanym na twarzy skupieniem, jak i wywołanym pobudzoną pasją błyskiem w oku.
    Była to propozycja nie do odrzucenia. Samo ujrzenie idei podsuwało mu pomysły, które jedynie się rozrosną, jak będzie mógł usłyszeć jej śpiew, czy też rap, na żywo w budce nagraniowej. Kartkował strony, dopóki nie natrafił na sprytnie wciśnięty kontrakt, który prezentował niesamowicie wysoką sumę za dzień pracy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Tyle mam dostać? — zapytał otępiały, wskazując palcem na zapisaną kwotę. Czasami, przy bardziej niewdzięcznych klientach, była to kwota, jaką dostawał za jedną piosenkę, która zajmowała mu zdecydowanie więcej, niż jeden dzień. Ghostwriter miał mniejsze poszanowanie w tym fachu, niż pełnoprawny producent. Mimo tego, że ratował karierę niejednemu, spadającemu na dno.
      — Tak. Oczywiście, jeśli nas nie zawiedziesz — odpowiedziała z nieporuszonym uśmiechem — Nie musisz się od razu zgadzać. Możemy najpierw skorzystać z jednej budki i przekonać się, czy Danielle mówiła prawdę — dopowiedziała prędko z ekscytacją, zerkając lekko w stronę Dani.

      rozemocjonowany Gi

      Usuń
  69. Jego gdybanie przerwała sama Danielle, zapewniając, że nigdzie im się nie spieszy. Nie był pewien, jaką powinien podjąć decyzję
    — Na pewno? — spytał ściszonym tonem, aby tylko ona go usłyszała. Był jak najbardziej chętny spędzić kolejne parę godzin w wytwórni, ale nie chciał, żeby siedziała z nim na siłę albo żeby się zanudziła. Jednak jej zachęta była wystarczająco przekonująca dla niego, jak i Hyerin, która od razu zapytała menadżera o pozwolenie.
    Trzymał swoją radość na wodzy, choć i tak dała o sobie znać przy prędkim podniesieniu się ze swojego miejsca, kiedy zaoferowano im dostępne studio. Nie mógł się doczekać zobaczenia, jak wyglądało samo pomieszczenie, jaką konsolą dysponowali, ale przede wszystkim głosu i talentu piosenkarki, co było decydującym faktorem w decyzji, jaką miał podjąć. Najlepiej jeszcze tego samego dnia.
    Szli grzecznie za starszym mężczyzną, który zaprowadził ich najpierw do windy, a następnie do wolnego studia, gdzie jego oczom ukazała się obszerna, acz znajoma przestrzeń. Było podobne do tego, które sam posiadał - cały sprzęt muzyczny, niska ława i kanapa do odpoczynku. Jednak sam sprzęt w pełni zwrócił jego uwagę. Nie licząc wielu konsoli do miksowania dźwięku, prezentowały się dwa monitory podłączone do silnego komputera. Czuł się niemal, jak u siebie - tylko z nieco podrasowanym wyposażeniem. Podziękował jeszcze raz menadżerowi, z uśmiechem rozejrzeć się po wnętrzu, aby zaraz zostać zaczepionym przez dźwiękowca, który do nich dołączył
    — Ty jesteś tym tajemniczym tekściarzem, o którym mówiła Hyerin? — ciemnowłosy wyciągnął w jego stronę dłoń, po poprawieniu zsuwających się okularów — Jousha, miło poznać — dodał z uśmiechem, po czym podszedł do sprzętu i zaprosił Namgi’ego do siebie — Jesteś zaznajomiony ze sprzętem miksującym? — objął niechlujnie ręką całą konsolę, zajmując jeden z wolnych foteli obrotowych przy biurku.
    — Tak. U siebie wszystko robię sam, więc chcąc nie chcąc czegoś się nauczyłem — usiadł na drugim miejscu, kilkoma machnięciami nóg przysuwając się bliżej. Joshua omówił z nim ogólnikowo każdą z maszyn, zapewniając, że nie ma czym się martwić, obsługa tego to głównie jego rola. Aż dziwnie mu było postawić się w sytuacji, gdzie nie zajmuje się dosłownie wszystkim.
    — Może masz jakiś gotowy bit? — zagadała Hyerin, opierając dłonie na zagłówku fotela blondyna, na co kiwnął krótko głową. W te wolniejsze wieczory lubił tworzyć coś bez ustalonych ram. Na pewno znalazłby się podkład, który trafiłby w jej gusta — Świetnie! — podekscytowana od razu weszła do budki nagraniowej i nałożyła słuchawki na uszy, co automatycznie sprawiło, że z uśmiechem przysunął się w stronę jednego z monitorów. Za zgodą dźwiękowca uruchomił komputer i zalogował na stronę, gdzie przetrzymywał wszystkie swoje wersje demo, w których zaczął grzebać w poszukiwaniu jednego z pasujących utworów.
    — Daj mi moment, to coś wymyślę — przytrzymał guzik, aby dziewczyna w budce go usłyszała, a w międzyczasie włączył wybraną ścieżkę dźwiękową, w której występował miks szybszych i wolniejszych fragmentów, chwilami z eterycznym brzmieniem, dla dodania astralnego efektu - idealnie do wymarzonego przez Hyerin psychodelicznego efektu.
    Kilkanaście minut siedział z kartką, po której jeździł ołówkiem. Parę miejsc zostawiał pustych, w niektórych zostawiał kilka opcji. Nie było to nic zbyt skomplikowanego, patrząc na niewielką ilość dostępnego czasu. Nie widział, jak w międzyczasie niska dziewczyna z uśmiechem wsłuchuje się w puszczony w studiu dźwięk, ukazując nawet kciuk w górę. Namgi z kolei poprosił Joshuę o małe przestawienie głośności niektórych z tonów, czy wzmocnienie basu.
    Zadowolony, wszedł do budki, aby przekazać dziewczynie zapisany na kartce tekst

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Zrób z nim, co chcesz — zaczął po odłożeniu papieru na pulpit — W paru miejscach masz całkowicie wolną rękę, tak samo jak chodzi o brzmienie. Jak mówiła Dani, sprawdźmy się oboje — z uśmiechem zamknął za sobą drzwi i wrócił na miejsce, aby puścić od nowa wybrany utwór i pozwolić Hyerin na wykazanie się swoim śpiewem, jak i rapem.
      Odpowiednia decyzja z każdą chwilą sama się nasuwała. Dziewczyna bez problemu nadążała za szybkim tempem, dodając w paru miejscach własne to coś, dodatkowo podkreślając odczucia utworu. Na bieżąco utrzymywała kontakt i prosiła o feedback, propozycje, co zrobić inaczej. Joshua też aktywnie przykładał się do roboty, proponując wzmocnienie ścieżki wokalnej w niektórych momentach, zwalniając wdzięcznego Namgi’ego z obowiązku. Nawet nie zauważył, jak prędko mijał im czas na szykowaniu piosenki, która nawet nie była zaplanowana do dalszego wydania
      — Okej, chyba to mamy — skwitował po zerknięciu na zegar i obrócił się w stronę Danielle i Jeon’a, którzy cały ten czas spędzili na kanapach. Niemo przekazał brunetce, że dosłownie jeszcze chwila. Musieli jeszcze tylko przesłuchać skończony produkt, aby mógł w końcu zostać przez nich sprawdzony.

      Gi

      Usuń
  70. Powtórzył gest brunetki, w próbie napełnienia siebie samego pozytywną energią. Sądził, że było dobrze, nawet bardzo. Dawno z takim zaangażowaniem nie pracował nad jakimś projektem, ale finalna decyzja należała do Hyerin i Jeon’a. Jeśli byli zadowoleni z jego pracy, drzwi na ogromną okazję otwierały się prosto przed jego nosem. I to wszystko dzięki Danielle
    — A no z takim głosem to nie ma lekko — odparł z uśmiechem, zarazem komplementując jej pracę, po czym włączył prowizorycznie sklejony utwór.
    Piosenka była niczym niewyszlifowany diament. Miała swoje słabsze punkty, ale były banalne do poprawienia w postprodukcji, głównie polegająca na braku balansu między głośnością, czy o efekt za dużo, który wystarczyło przesunąć odrobinę dalej, aby płynniej łączył ze sobą fragmenty bez zakrywania jej barwy. Nerwowo podgryzał dolną wargę, słuchając swojej roboty, jak i tej ze strony Hyerin oraz przydatnego wkładu Joshuy. Skakał wzrokiem z twarzy piosenkarki na menadżera, to na Danielle w próbie wyczytania ich reakcji. Jego palce wybijały rytm na podłokietniku aż do zakończenia numeru.
    Chwila ciszy trwała niemiłosiernie długo w jego odczuciu. To był ten moment, kiedy wszystko mogło legnąć w gruzach albo pójść na wyższy poziom.
    Chciała z nim pracować. Spodobał jej się ich wspólny utwór
    — Ja pierdolę, serio? — zasłonił usta po przekleństwie, które wymsknęło się spomiędzy jego ust i przeprosił lekkim dygnięciem w stronę menadżera, który jedynie przywdział łagodny uśmiech w odpowiedzi.
    — No serio, serio — szturchnęła lekko jego ramię z rozbawieniem na twarzy, po czym zwróciła się w kierunku starszego mężczyzny, który jak za dotknięciem różdżki podniósł się ze swojego miejsca wraz z zabranymi papierami.
    — W takim razie, panie Jung — podał trzymany w dłoni kontrakt blondynowi — Jeśli również podzielasz taką chęć, to wystarczy jeden podpis — skwitował, splatając elegancko dłonie za plecami.
    Skierował spojrzenie na trzymany plik kartek, ważąc plusy i minusy tej sytuacji. Nie myślał w pełni na trzeźwo, w jego organizmie buzowała euforia po owocnej, a przede wszystkim przyjemnej pracy. Ale nie interesowało go to, że patrzył na okazję przez różowe okulary. Był pewien, że taka sytuacja się nie powtórzy i nie mógł jej zaprzepaścić.
    Sięgnął po schowany w jednej z szuflad długopis i po przelotnym przejrzeniu kontrakt, zostawił swój podpis, nie ukrywając dłużej swojego rozemocjonowanego uśmiechu. Hyerin od razu podbiegła do dźwiękowca, zbijając z nim piątkę wraz ze szczęśliwym okrzykiem
    — Boże, super! Dziękuję Namgi. I tobie Dani. Gdyby nie ty, to pewnie byśmy nawet na niego nie trafili — na pewno by na niego nie trafili przez brak śladu o jego muzycznej pracy w internecie i rozpisach praw autorskich. Piosenkarka podeszła do brunetki i uścisnęła się z nią w podzięce.
    — Cieszę się, że mamy pana w naszych szeregach — menadżer paroma słowami od razu zwrócił uwagę całego zgromadzenia — Sformalizuję resztę formalności, a wam zalecam zapoznać się, jako nasz nowo powstały oddział — jak jeden mąż wszyscy skłonili się w stronę mężczyzny przed opuszczeniem przez niego studia. Zostali sami ze swoją nowo narodzoną radością.
    — Sądzę, że najlepiej zapoznać się na wspólnym wyjściu — Joshua wprost wystąpił z propozycją, która od razu spotkała się z pozytywną reakcją od Hyerin. Namgi za to odwrócił się w stronę stojącej obok Danielle.
    — Jak myślisz? — zapytał z nutą nadziei. Nie zamierzał jej ciągać nigdzie na siłę, acz nie mógł ukryć swojej chęci na wieczorne wyjście wraz ze swoimi nowymi, utalentowanymi współpracownikami.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  71. Najwidoczniej wszyscy nadawali na tych samych falach, jednogłośnie wyrażając ochotę na wspólne wyjście. Nie chciał łechtać własnego ego, ale uważał, że zasłużyli na świętowanie po udanej współpracy. Cała trójka równie ochoczo zgodziła się na propozycję dźwiękowca. Klub był zadecydowanie najlepszym miejscem na huczne opicie i celebrowanie, a jeśli mieli dodatkowo szansę uniknąć zbędnej uwagi ze strony reszty obecnych, to propozycja sprawiała wrażenie jeszcze bardziej kuszącej.
    — Dzięki — uśmiechnął się, w tym samym czasie czując intensywne ciepło, jakie rozlało się po jego ciele przy pochwale Danielle. Chwilę stał w miejscu, zawieszając myśli na tych kilku wypowiedzianych przez nią słowach, aby zaraz wyrównać z nimi krok. Z każdą jej wizytą w studiu, coraz bardziej cenił, co miała do powiedzenia. Pozytywna reakcja zawsze wywoływała u niego uśmiech, dodając chęci do pracy nad akurat tworzonym utworem.
    — Skoro celujemy w klub, to lepiej tak — Hyerin puściła oczko w stronę brunetki, prowadząc ich przez zawiłe korytarze. Załatwienie sobie sprawy z jazdą pod wpływem w obcym kraju nie widniało na jego liście, zapewne tak samo, jak u reszty towarzystwa, więc podjęli się przyjemnego spaceru, w trakcie którego blondyn co chwilę był porywany przez dwójkę muzyków z przodu, aby zagadać w temacie świeżej piosenki albo kolejnych pomysłów. I tak zawsze cofał się te dwa kroki, aby towarzyszyć Danielle i skomentować któryś z mijanych budynków, jeśli miał charakterystyczne logo i musiał zapytać, czy wie czyje to. Dla niego była niczym chodząca księga wiedzy o Seulu i nieważne ile razy powiedziałaby, że nie jest pewna albo nie wie, nie zmieniłoby to jego spojrzenia.
    Bez żadnego problemu dostali się do środka, spotykając się jedynie z przelotnym spojrzeniem ze strony ochroniarza. Kluba atmosfera była obecna od samego wejścia, co chwilę uderzani przez kolorowe światła, które zmieniały swój kształt pod wpływem ruszających się po lokalu ciał.
    On chciał iść z Danielle po drinki. Miał wrażenie, że zaniedbał ich czas tego dnia i poczuł nieprzyjemne ukłucie, kiedy Joshua go wyprzedził w propozycji. Nic dziwnego, ukradł mu tę krótką chwilę, którą mógł spędzić ze swoją przyjaciółką
    — Weźcie jedną kolejkę shotów dla nas wszystkich, a ja chcę jeszcze Negroni — odwróciła na moment swoją uwagę od parkietu, aby przekazać wymyślne zamówienie — A ty, na co masz ochotę? — przysunęła się do niego, zbijając go z tropu nagłym, choć banalnym pytaniem i przybliżeniem.
    — Nie wiem, coś w miarę mocnego — z jego strony wyszło bardzo ogólne zamówienie. Lubił słodkie drinki, nawet bardzo, ale bardziej w barze, gdzie mógł siedzieć i powoli sączyć drinka. W klubie wolał coś silniejszego. Coś, co szybko wywoła przyjemny szum w głowie i rozluźnienie, gdzie zanikało poczucie wstydu.
    Joshua pożegnał ich kciukiem w górę i zaprowadził Danielle w kierunku baru, nie czując czujnego spojrzenia, jakie trzymał na nim blondyn. Został wyrwany z nienaturalnego transu przez rękę otaczającą jego przedramię i kierującą w stronę loży
    — Wpuszczą nas? — zapytał, widząc kolejnego, barczystego mężczyznę przy aksamitnym sznurze, który oddzielał ogólnie dostępną strefę od tej prywatniejszej.
    — Nie ma niczego, co ładny uśmiech nie załatwi — odparła pewna siebie, zaraz umiejętnie przekonując mężczyznę - pewnie karierą - na wpuszczenie jej wraz z przyjaciółmi do wydzielonej części klubu — Jeszcze dwójka dojdzie — przekazała, nim zaciągnęła go do jednego z wolnych stolików.
    — Jak ona Ciebie w ogóle wynalazła, co? — zagaiła, kiedy już rozsiedli się na wygiętej w kształcie litery “u” kanapie. Mieli trochę czasu, niż zjawią się z wszystkimi drinkami, więc zdecydowała się na małą, luźną gadkę, aby umilić im czas oczekiwania.

    OdpowiedzUsuń
  72. — Oj, długo by mówić — wybrnął okrężnie ze szczerej odpowiedzi co do jego znajomości z Danielle, nie mając w planach wspominania o swojej dilerskiej robocie. Nic się nie stanie, jak się nie dowie. Ba, nawet wyjdzie na tym lepiej, niż gdyby miała tego świadomość. Mógłby również tym skazić dobre nazwisko dziewczyny, co odbiłoby się okropnymi skutkami w przyszłości. Rozniesienie wiadomości, że córka popularnego i szanowanego polityka trzyma się z dilerem - zapewne byłby przedstawiony jako narkoman - byłaby to plotka na cały kraj.
    Zagrzewali miejsca, dopóki pozostała dwójka nie wróciła z zamówionymi, kolorowymi napojami. Joshua rozstawił shota obok każdego z nich, potem rozstawiając odpowiednim osobom wybrane drinki. Whisky z lodem, idealnie. Czysty alkohol sączyło się mniej przyjemnie, niż kolorowy, słodzony dodatkami drink, więc miał wręcz zagwarantowane wychylenie go na jeden raz, nigdy nie będąc typem do rozkoszowania się smakiem whisky.
    Zaczynał nie przepadać za dźwiękowcem. Miał wrażenie, czy może sam sobie wciskał, że ten celowo zachodzi mu za skórę. Miejsca na kanapie było mnóstwo, szczególnie po stronie Namgi’ego, który samotnie zajmował przeciwną do dziewczyn część mebla. Siedział blisko. Za blisko.
    Oderwał swoje niekontrolowane, krzywe spojrzenie - szczęśliwie przykryte słabym oświetleniem klubu - kiedy Danielle wygłosiła pierwszy toast
    — Za spotkanie! — radosny głos Hyerin wymieszał się z równie zadowolonym Joshuą, kiedy unieśli swoje kieliszki do góry. Razem z resztą uniósł swojego shota ku górze, a po stuknięciu się z każdym wypił na jeden łyk całą zawartość kieliszka, odstawiając go na przyniesioną tacę, kolejno biorąc do ręki szklankę, aby nieodpowiedzialnie popić alkohol alkoholem
    — Panie Jung, proszę tylko tutaj nie przesadzić! — krótki chichot wybrzmiał ze strony Hyerin, która przelotnia oparła dłoń na kolanie blondyna, nim przesunęła się w jego stronę na długiej kanapie, wyrównując balans po obu stronach.
    — Dani — wstrzymał się przed widocznym wykrzywieniem, na wypowiedziane zdrobnienie z ust bruneta — mówiła, że od jakiegoś czasu się przyjaźnicie — wskazał na tekściarza i tancerkę z nutą zaciekawienie.
    — No, około miesiąca — bardzo dobrze pamiętał dzień, kiedy postanowili zmazać stawiane granice między znajomością a czystym biznesem. Kąśliwy podtekst w jego głosie raz po raz ukazywał swoją głowę, aby zaraz zostać zakrytym przez przyjazny uśmiech. W odpowiedzi dostał kiwnięcie głową i lekki uśmiech od mężczyzny, który tym bardziej trafiał w jego nerwy.
    Alkohol zadziałał prędzej, niż zazwyczaj, w jego organizmie, przez brak obecności porządnego dania w jego żołądku. Tylko szumienie w głowie nie odgrywało swojej przyjemnej, rozluźniającej roli, a jedynie podjudzało bardziej, wykrzywiając obraz mężczyzny, który niby przypadkowo haczył o ramię brunetki albo mówił jej coś na ucho, kiedy akurat leciała głośniejsza muzyka
    — Nie wiem, jak wy, ale ja muszę odwiedzić parkiet — w którymś momencie, przerywając koleżeńskie rozmowy, Hyerin podniosła się ze swojego miejsca, zarazem przesuwając dłonią po ręce blondyna i wykańczając cosmo — Sądzę, że zasłużyłam sobie przynajmniej na jeden taniec — jej kąciki drgnęły w górę, kiedy gładko objęła jego ramię, wykorzystując gorszy humor mężczyzny, aby zaciągnąć go ze sobą w kierunku centrum klubu — Jeśli też macie ochotę, to śmiało. Miejsca nikt nam nie zabierze — zapewniła pozostałą dwójkę, na której Namgi od dłuższego czasu miał zawieszone badawcze, nieufne spojrzenie. Mimo to bez oporów dał się zaciągnąć, odrywając w końcu swoje oczy od Danielle.
    Przyszedł się bawić, świętować swoje dokonania. Nie mógł dać temu niewyjaśnialnemu uczuciu zniszczyć cały wieczór.

    tracący nerwy Gi

    OdpowiedzUsuń
  73. Nie wiedział, co chciał osiągnąć wyłapanym kontaktem wzrokowym. Że Danielle zaprotestuje, zatrzyma go albo Hyerin? Czemu miałaby to zrobić? Jeśli chciała, miała prawo zostać przy ich stole i rozmawiać z Joshuą. Tym samym facetem, który swoim przylepstwem i szeptami na ucho nie umożliwiał mu na podejście i porozmawianie z brunetką. Na wypicie wspólnie kolejki, tylko ich dwójka.
    Zamiast tego połowę wieczoru był świadkiem, jak on klei się do Danielle, jak zahacza dłonią o jej kolano, opiera dłoń o policzek, aby zakryć usta przy kolejnej, zapewne żenującej gadce. Jak on zgarnia pojedyncze kosmyki, które uwolniły się z lekkich fal, spływających po jej plecach.
    Whisky wymieszane z wódką, jak i domówioną jeszcze jedną kolejką zaczynało rozbudzać rozwiązłość i swobodę blondyna.
    Na parkiecie wraz z Hyerin bawił się dobrze. Muzyka zagłuszała buzujące w nim myśli i obrazy Danielle i Joshuy, które ukazywały mu się przed oczami, na ich miejsce wstawiając mieszające się ze sobą kolory świateł i tłum tańczących bez pohamowań osób.
    Ale wiedział, że bawiłby się lepiej w innym towarzystwie. Przy tej jednej osobie, która groźnie zagrzewała miejsce w jego głowie z każdą, kolejną chwilą spędzoną w klubie.
    Zawieszone na jego szyi ręce nie pasowały. Zapach szamponu też był nieodpowiedni, bardziej gryzący, niż słodki. Ciało rytmicznie ocierające się o niego biło nie tym ciepłem. Ale nie protestował, bez pasji trzymał dłonie w jej talii, samemu poruszając się w rytm elektronicznej, typowej dla klubów muzyki. Zremiksowane popularne kawałki, aby jak najbardziej pobudzić towarzystwo. Lekki uśmiech widniał na jego twarzy dla zasady. Aby nie zranić piosenkarki, która zauroczona towarzyszyła mu w tańcu, z którego czerpał satysfakcję. Jednak niepełną. Jej płynne, kokieteryjne ruchy nie wywoływały na nim oczekiwanego wrażenia, na co z wyboru czy też nie, była ślepa. Przenosiła dłonie z szyi na klatkę piersiową, czasami zupełnie je zdejmowała, w zależności od tempa muzyki. Jego z kolei nieustannie wisiały w tym samym, bezpiecznym miejscu, nie zbliżając się do okrytych spódniczką bioder.
    Skupiał się na melodii, na wibracjach, które czuł pod stopami i przyjemnie wypełniały jego zmysły. Spod przymrużonych oczu zauważył najpierw postać Danielle, z gracją wtapiającą się z resztą tańczących osób na parkiecie. Wtedy dołączył do niej brunet, wpatrujący się w czarująco poruszające się ciało dziewczyny, nim zdecydował w pełni do niej dołączyć.
    Jego dłonie na jej biodrach, dopasowane ruchy i bijąca na twarzy satysfakcja dźwiękowca szarpały nerwami blondyna. Nawet kiedy zostali zakryci innymi parami, jego wzburzone spojrzenie wbijało sztylety w plecy ciemnowłosego. Po przynajmniej godzinnym przechowywaniu złości, zazdrości w sobie, nie wytrzymał
    — Wybacz, Hyerin — schylił się, aby wyszeptać słowa do jej ucha, zanim ściągnął z siebie jej dłonie. Dziewczyna nie wyglądała na urażoną, może nie dosłyszała jego słów, może założyła, że idzie do łazienki. Lepiej dla niego.
    Przecisnął się przez tłum, wypatrzył tańczącą dwójkę i upewniony, że Danielle jest pochłonięta tańcem, oparł dłoń na ramieniu nieustępującej jej rzepy i przybliżył, korzystając z występującej między nimi różnicy wzrostu
    — Sory, że przeszkadzam, ale zgubiłem Hyerin — wiedział, że zagrał nieczysto. Wykorzystał jej imię i pozycję, aby wypłoszyć Joshuę, który za obowiązek wybrał sobie pilnowanie bezpieczeństwa gwiazdy. W końcu to on wybrał ten klub, bo mogła w nim ukryć swoją tożsamość.
    Czemu to zrobił? Z zazdrości? Nie. Tłumaczył sobie, że dla jej bezpieczeństwa. Że nie znają na tyle dobrze mężczyzny, aby wiedzieć, jakie ma zamiary. Była to moralnie poprawna decyzja.
    Więc dlaczego na miejsce jego dłoni położył swoje, poczuł iskrę pod palcami, kiedy nieznacznie przesunął nimi po jej biodrach
    — To z tobą miałem mieć pierwszy taniec wieczoru — jego usta znajdowały się niebezpiecznie blisko ucha brunetki, kiedy schylił się w jej stronę.
    Tak zachowywali się dobrzy przyjaciele.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  74. Nie interesowało go, gdzie jest Joshua albo Hyerin. Miał w nosie to, że prawdopodobnie wyszedł na prostaka, który zostawia partnerkę na parkiecie oraz oszukuje nowego znajomego dla własnych korzyści. Zapewne odnajdą siebie nawzajem i wrócą do dobrej zabawy. W końcu byli dobrymi znajomymi, z tego co zauważył w trakcie wcześniejszej części wieczora. Nie potrzebowali zabierać im wakacyjnego czasu. W tym momencie nie widział nikogo innego oprócz swojej przyjaciółki, zmysłowo poruszającej się zaraz przed nim.
    Jego dłonie idealnie leżały na biodrach Danielle, a jej bliskość wywoływała euforyczny stan. Obskoczył zbliżoną twarz wzrokiem, nie ukrywając swawolnego uśmiechu na twarzy. Światła odbijały się w ciemnych tęczówkach brunetki, delikatne perfumy przeważały nad każdym innym zapachem, a jej słowa skutecznie uintensywniły przyjemne mrowienie, rozchodzące się po całym ciele, wywołane nie tylko buzującym w organizmie alkoholem.
    Automatycznie poruszał się do muzyki, nie odrywając od niej swojego zaczarowanego spojrzenia. Dłonie wędrowały po talii i biodrach, nieraz zaciskając mocniej palce, a ciało posłusznie śledziło jej ruchy, idealnie wpasowując się w wyznaczony rytm tańca. Wręcz nieistniejąca przerwa między utworami pozwoliła w pełni objąć Danielle spojrzeniem. Jej zgrabne ciało, które bez żadnych problemów wyłapało pierwsze dźwięki utworu i zwinnie obróciło się w jego ramionach. Jej delikatny makijaż, podkreślający każdy atut, wraz z dużymi oczami, wpatrującymi się w niego równie intensywnie, co on w nią.
    Zignorował szybsze bicie serca, kiedy jej dłonie zostawały rozpaloną ścieżkę na jego torsie, momentalnie przyspieszając bicie serca. Językiem zwilżył swoje wargi, które nieustannie były wykrzywione w zadowolonym uśmiechu, a spod lekko przymrużonych wpatrywał się w brunetkę zamglonym przez alkohol wzrokiem. Nie umiał rozpoznać, czy to ona, czy proceny w organizmie wywoływały zawyżone emocje, ale nie chciał wiedzieć. Chciał jak najdłużej być w tym ekstatycznym stanie, z palcami niesfornie śledzącymi kształt bioder i przysuwającymi dziewczynę bliżej do siebie, jak bardzo tylko mógł. Nie mógł pozwolić, aby bijące od niej ciepło miało szansę na ucieczkę.
    ”Kurwa mać”. Proste przekleństwo wypełniało nieobjętą alkoholem część rozumu, kiedy trzeźwo patrzyło na rozwijającą się sytuację. Ale wyciszał ten niemy głos. Przecież to był zwyczajny, przyjacielski taniec. Lepiej było, żeby to on sunął dłońmi po jej ciele, niż losowa osoba z tłumu. Lub Joshua. Niczemu winny Joshua, przez którego tekściarza zalewała krew, mimo kamiennej miny, jak ten przymilał się do brunetki przy popijaniu drinków.
    Oczy nieustannie skakały z oczy dziewczyny na duże, muśnięte makijażem usta, dalej nieco wilgotne od wypitego alkoholu. Dłoń sama powędrowała do jej twarzy, zatrzymując się na policzku. Kciuk rysował niewielkie kółka, wprowadzając podpitego blondyna w jeszcze większy trans wywołany podwyższonymi emocjami.
    Opanuj się.
    — Jeszcze jedną kolejkę? — spytał niskim głosem, kiedy zbliżył swoją twarz do jej, aby pytanie nie umknęło w chaosie parkietu. Przynajmniej tak sobie tłumaczył nagłą chęć bliskości, pchaną przyjemnym ściskiem w okolicach brzucha, kiedy jego wzrok zbyt długo był wbity w wargi Danielle.
    Mogli potem od razu wrócić na parkiet. Ale potrzebował jeszcze jednego shota, potrzebował czegoś, zagłuszy irytujący, zdrowy rozsądek, który chciał zadbać o nienaruszenie ich przyjaźni. Przecież nie łączyło ich nic więcej, mimo wielu mylnych sygnałów, jakie wysyłał mu organizm, jak i sama Danielle, trzymająca jego uwagę w garści przy użyciu jedynie kilku, urzekających ruchów tanecznych i podekscytowanego uśmiechu.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  75. Nieznacznie muśnięcie o jego wargi wywołało drżące, niemal nieme westchnięcie i zażartą chęć gonienia za jej ustami. Od karku roznosiła się gęsia skórka pod wpływem delikatnego dotyku brunetki, a oczy z przyjemności chwilowo się zamknęły, aby rozkoszować się poczuciem palców, które luźno bawiły się jego włosami.
    Stał niczym wryty w podłogę, nie chcąc tracić tej chwili. Tych boskich wrażeń i wzajemnych, zaczepnych gestów, które z każdą sekundą zaślepiały jego oczy i zdrowy rozsądek. Miał wrażenie, jakby byli na parkiecie sami, we własnym, cudownym świecie, wypełnionym namacalnym napięciem, które nad nimi wisiało.
    Swobodnie splótł ich palce, kiedy wykonała swój ruch. Rozanielony uśmiech nieustannie widniał na jego twarzy i dał się zaciągnąć w stronę baru, zrównując z nią krok i opierając dłoń w jej talii, aby torować drogę, a w międzyczasie trzymać ją blisko siebie. Miał wrażenie, że minęli jakieś znajome twarze, ale nie był pewien. Jego oczy były utkwione tylko w jedną, roześmianą osobę.
    — Dwa razy kamikadze — zamówił, zwinnie przeciskając się przez zgromadzonych przy barze ludzi. Muzyka dalej głośno dudniła, jednak nie wypełniała tak jego głowy, jak na parkiecie. Dawała mu szansę na odzyskanie zdrowego rozsądku, spojrzenia na sytuację obiektywnie. Ale nie po to tutaj przyszedł. Jego dłoń dalej wygodnie leżała w pasie Danielle, niemalże perfekcyjnie wpasowana w dane miejsce. Ręka zsunęła się w talii, kiedy płacił za shoty i podał jednego z nich dziewczynie
    — Za nas — wygłosił enigmatyczny toast, po czym splótł ze sobą ich ręce i utrzymując kontakt wzrokowy, opróżnił kieliszek w całości. Chciał powiedzieć ‘za przyjaźń’, ‘za najlepszą przyjaciółkę, jaką mógł sobie wymarzyć’, ale nie mógł. W głębi serca zwyczajnie się z tym nie zgadzał. Była jego przyjaciółką, tego był pewien.
    Ale na dobrą przyjaciółkę nie patrzyło się pożądliwym spojrzeniem.
    Tłumaczył to alkoholem, zbiorem wydarzeń z wieczora, które wzburzyły jego emocje. Zwyczajnie nie chciał jej stracić. I tak jak mogło to wyjaśnić kłucie w sercu, jak śmiała się na gadki dźwiękowca, tak nie wyjaśniało zamglonego wzroku, suchości w gardle mimo dopiero co wlania w nie shota, płytkiego oddechu, ani pragnienia bliskości. Ponownego poczucia, jak jej dłonie wędrują po jego klatce piersiowej, haczą o włosy na karku, a usta prawie niewyczuwalnie muskają jego, umiejętnie doprowadzając go do szału. A migające, kolorowe światła były idealną wymówką na nieustanne wpatrywanie się, nieco zakrzywiając obraz ciągłą zmianą barw.
    Jedna kolejka pozwoliła na prędki powrót na parkiet, ze wzmocnionym efektem shotów, który płynął w dwójce artystów. Jego dłonie bez pohamowania znalazły się z powrotem na biodrach, pewnie zaciskając na nich palce, które bezwiednie wędrowały po jej ciele. Przechodził przez nie przyjemny dreszcz wywołany materiałem sukienki, jak i wyczuwalną, drobną sylwetką.
    Coraz bardziej zatracał zdrowy rozsądek w odmętach pchanego pragnieniem umysłu. Usta samowolnie słabo się rozchylały, a wzrok był zaćmiony powłoką alkoholu i zduszanym emocji. Elektroniczna muzyka dudniła, a zarazem wydawała się dziwnie przyciszona w jego głowie. Wykrzykiwane przez niektórych klubowiczów słowa słyszał jak przez mgłę.
    Nie chciał tego żałować. Nie chciał, żeby ona tego żałowała. Jego pewność siebie marniała, kiedy byli tak blisko siebie, jej zapach wypełniał jego zmysły, a usta nieraz muskające jego kusiły swoją barwą i zapewne rozkosznym smakiem, którego tak bardzo chciał doświadczyć
    — Wyglądasz niesamowicie, Dani — zdołał jedynie wymruczeć szczery komplement, czekając na jeden sygnał, jedno słowo z jej strony, aby zepchnąć możliwy żal na bok i oddać się chwili.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  76. Tracił rozum przy każdym, powolnym kontakcie ich ciał. Każde wykonane z premedytacją otarcie zatrzymywało na moment jego serce, jedynie podwyższając euforyczny stan blondyna. Odwzajemniony, intensywny kontakt wzrokowy sam wywoływał gęsią skórkę i uradowany uśmiech na jego twarzy. Mógł to robić cały wieczór - wpatrywać się w Danielle, która była w swoim tanecznym żywiole, wyglądała nieziemsko z rozpuszczonymi włosami i czarnej sukience, a swoją uwagę skupiała tylko i wyłącznie na nim.
    Czuł, jak jego skóra rozpala się pod jej dotykiem, jak włosy na karku stają dęba, kiedy tylko splotła tam swoje palce, a jego dłonie samorzutnie przytrzymały ją, kiedy sięgnęła w jego stronę
    — Ja pierdolę… — mruknął sam do siebie, tracąc z rozanieleniem opanowanie, kiedy cichy szept przeszył jego głowę, a usta Danielle zostawiały po sobie ślad na jego zarumienionej od temperatury i emocji skórze. Niemiłosiernie targała jego nerwy, zabijając resztki zdrowego rozsądku, który powinien już dawno zostawić w tyle, w trakcie tego wieczoru.
    Odczekał dosłownie chwilę. Spojrzał jej w oczy, którymi wymownie skakała po jego twarzy. Jedna z dłoni powędrowała do policzka, obejmując go i nieco unosząc jej głowę, aby wpierw z ostatkami świadomości i zawahaniem się złączyć ich usta.
    Marny posmak alkoholu mieszał się z jej słodyczą. Delikatne wargi zaczepiały jego, skutecznie wyciągając z niego nieme westchnięcie i zacisk palców na biodrach. Dłoń pewniej wplątała się we włosy, z kolei druga znalazła swoje miejsce w zagłębieniu na plecach, umożliwiając przysunięcie dziewczyny bliżej. Najpierw ostrożne ruchy stały się pewniejsze, lekkie przechylenie głowy umożliwiło pogłębienie pieszczoty, a zęby blondyna zaczepnie haczyły o dolną wargę Danielle.
    Nie było nikogo dookoła nich. Byli w klubie sami, bez Hyerin, bez Joshuy i całej reszty nastolatków. Była tylko ich dwójka i rozkoszna chwila, w której był kompletnie zatracony, nie chcąc pozwolić jej się zakończyć. Upajał się pocałunkiem, czując, jak z każdym, małym oddechem, z każdym wzrostem namiętności, zaczyna mu się kręcić w głowie z przyjemności. Pragnął więcej. Pragnął, żeby usta Danielle nigdy nie opuszczały tych jego.
    Nie interesowały go skutki ich działania. Nie myślał o tym, że oboje mogli tego żałować następnego ranka, kiedy obudzą się bez dodającego odwagi alkoholu. To był problem na później, to nie był jego problem, nie teraz. Teraz był w stanie pełnego rozochocenia, nasilającego się przy każdej zaczepce ze strony Danielle.
    — Wracamy? — z oporem przerwał pocałunek, aby przysunąć się do jej ucha. Wpleciona we włosy dłoń wróciła na policzek, gdzie kciuk zaczepnie musnął dolną wargę. Nieco opuchnięte, świecące usta wyglądały kusicielsko, wyciągając z niego parę mokrych całusów, zostawionych przy kąciku jej warg, na policzku, na żuchwie.
    Nieważne dla niego było, że nie przyszli tutaj sami. Że niekulturalne było wyjście bez słowa, tylko dla własnej przyjemności. Ale chciał mieć ją całą dla siebie. Bez ciekawskich lub oceniających par oczu w tłumie skierowanych prosto na nich. Nie przejmować się tym, że ktoś im przerwie, co gorsza zostaną odnalezieni przez dawno rzuconych w niepamięć towarzyszy wyjścia. Nie był w stanie, aby bez buzującej furii obejść się z Joshuą. W oczach tekściarza, sam dźwiękowiec był powodem, aby opuścić to miejsce. Zupełnie nie zwracał uwagi na to, że jego odczucia były spowodowane najczystszą formą zazdrości.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  77. Leniwy uśmiech zawitał na jego twarzy, kiedy z pasją poparła jego propozycję. Skinięciem zgodził się, jak chodziło o Hyerin i Joshuę. Wpadnięcie na nich zrujnowałoby cały plan. Zaczęliby zadawać pytania, próbowaliby wyciągać z nich informację albo odwlec od wyjścia i zaprowadzić do loży lub na parkiet, z którego tak ochoczo chcieli zniknąć. Wpadnięcie na nich nie wchodziło w grę.
    Kąciki ust po raz kolejny drgnęły ku górze, kiedy złożyła szybki pocałunek, a on niczym zaczarowany wodził za ustami, chcąc dostać jeszcze jednego. Jeszcze raz złączyć się w namiętnej pieszczocie, która pobudzała wszystkie jego zmysły.
    Chwycił jej dłoń, splatając ich palce i zaczął torować jak najprędzej drogę do wyjścia. Resztką czujności wypatrywał ciemnej burzy włosów, którą skojarzyłby z Joshuą, albo intensywnego makijażu, charakterystycznego dla Hyerin. Z kolei w pełni oddał się przewodnictwu Danielle, kiedy przylgnęła do jego ciała i nieco zmieniła ich trasę, dzięki czemu niezauważalnie wymknęli się przez wyjście. Objął go zimny, kontrastując z rozgrzaną przez pobyt w klubie skórą. Powietrze nieco drażniło odzwyczajone nozdrza przy pierwszym zaciągnięciu się nim, po czym spojrzał na dalej blisko trzymaną brunetkę.
    Spacer. Spacer byłby idealny na spokojną drogę, wypełnioną rozmowami, plotkowaniem o ludziach z klubu i z wytwórni. Idealny na ukojenie i zresetowanie myśli. Otrzeźwienie umysłu. A właśnie tego nie chciał. Nie chciał tracić odczuwanej ekscytacji, pożądania, które buzowało w całym jego organizmie. Wręcz krzyczało, aby znowu móc zasmakować słodyczy warg Danielle i jej ciepłych dłoni badających każdy skrawek jego torsu. Dlatego taksówka, która niemal specjalnie, stała pod klubem, była idealnym wyjściem. Odwiezie ich w prędkim tempie, będą otoczeni niecierpliwością, cudzą obecnością, która pozwoli tylko na skradanie krótkich spojrzeń, lekkich przesunięć palcami po kolanie, oraz słabym oświetleniem przez nieznacznie przyciemnione szyby samochodu
    — Taksówka — odparł zdecydowany i zaciskając palce, poprowadził ich do zaparkowanego samochodu z charakterystycznym szyldem. Z cichym parsknięciem zapytał ją o adres, dalej nie mając pojęcia, gdzie znajduje się zajmowany przez nich apartament, po czym przekazał go kierowcy. Kiedy tylko zapięli pasy, mężczyzna ruszył samochodem w wyznaczonym kierunku, oszczędzając sobie nawiązywanie niezobowiązującej gadki ze swoimi pasażerami. Dłoń Namgi’ego intuicyjnie znalazła się na odkrytym udzie Danielle, mozolnie kreśląc na nim krzywe kółka, dopóki nie dojechali na miejsce.
    Gdyby był trzeźwy i wracaliby udostępnionym im samochodem, zapewne skupiałby się na otaczającej okolicy. Na neonowych banerach, które zdążyły się uruchomić w przeciągu ich pobytu w klubie. Na grupkach znajomych, jedni w lepszym stanie, drugi w gorszym, podtrzymujących nieco zataczającego się kumpla, który zdecydowanie wymieszał za dużo alkoholi na raz. Ale to było zajęcie na inny wieczór, kiedy nie będzie zaabsorbowany blaskiem w oczach Danielle, wywołanym wspomnianymi banerami.
    Zapłacił mężczyźnie i przelotnie podziękował za podróż, aby móc wysiąść, otworzyć drzwi z drugiej strony i zaprowadzić brunetkę do odpowiedniego budynku. Przymrużył oczy na zmianę intensywności światła, nie tracąc jednak czasu na przystosowanie się i wcisnął guzik w celu przywołania windy. Gdy tylko się pojawiła, weszli do środka i wcisnął najwyżej umieszczony guzik. Nie czekał, aż drzwi się za nimi domknęły. Nim maszyna zdążyła ruszyć ze swojego miejsca, jego dłonie ponownie odnalazły się w talii brunetki, a usta niecierpliwie czekały, aż będą mogły znowu trafić na miękkie wargi Danielle.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  78. Płytki oddech nieznacznie przyspieszał, kiedy jej dłonie wędrowały najpierw po jego klatce piersiowej, powoli, wręcz boleśnie powoli zjeżdżając coraz niżej, dopóki te nie spotkały się z linią spodni i otaczającym ją paskiem. Wysuszone usta zwilżył językiem, swoimi dłońmi sunąc po jej talii, potem rękach, a palcami zadziornie zahaczył o ramiączka zwiewnej sukienki ułożone na uwydatnionych obojczykach.
    Cichy śmiech rozbrzmiał w windzie, kiedy przyciągnęła go do siebie, a ręce automatycznie znalazły oparcie na bokach twarzy Danielle, czerpiąc jak najwięcej przyjemności z krótkiej pieszczoty, niczym przedsmak tego, co czekało, jak w końcu wejdą do apartamentu. Temperatura natychmiastowo wzrastała, pobudzając ucisk w podbrzuszu i mrowienie w palcach, stykających się z rozgrzaną skórą Dani.
    Wywrócenie oczu zupełnie traciło na sile, kiedy towarzyszyły temu usta, wykrzywione w błogim uśmiechu. Ruszył zaraz za nią w kierunku drzwi mieszkania i wszedł do środka, od razu zakluczając wejście. Jego kroki zostały spowolnione przez wyzywające ruchy Danielle, zaraz przybierając na tempie, kiedy ich spojrzenia ze zrozumieniem się skrzyżowały. Nogi same go niosły w jej stronę, a dłonie instynktownie trafiły na jej biodra, coraz bardziej denerwując się przy odczuwaniu materiału sukienku pod opuszkami. Nie mógł powstrzymać cichego, rozbawionego parsknięcia na użyte określenie, acz zaskakująco trafne do rozwijającej się sytuacji
    — Może dostanę pozwolenie na zwiedzenie pokoju panny Song — wzruszył niezobowiązująco ramionami przed pochyleniem się i zostawieniu pocałunku na żuchwie, potem kolejnego milimetr niżej, schodząc nimi aż do odsłoniętej szyi, palce z kolei haczyły o skórzany pasek — Może nawet jedną noc.
    Jeszcze poprzedniego dnia żartowali, rzucając pieszczotliwą ksywkę w knajpie, aby dostać zniżkę. Za to wcześniej nieustannie ciągnęli osobiste przedstawienie z miesiącem miodowym i nocą poślubną, która wprowadzała napiętą atmosferę. Teraz byłby jak najbardziej na miejscu, nabierając drugiego dnia, niezostawiającego wiele dla wyobraźni. Ironia sytuacji przelatywała mu idealnie nad głową.
    Zaprzestał drobne czułości, aby wraz z nią skierować się do sypialni, z premedytacją wydłużając czas przed możliwością złączenia ich warg, samemu wzburzając rozlewający się po nim gorąc, wywołany męczącymi prośbami o zaspokojenie pragnienia.
    Dopiero kiedy znaleźli się w ciemnym pokoju, który oświetlały odległe światła z miasta i niewielka lampka nocna, dał emocjom upust przez uchwycenie jej rozkosznych warg w pocałunku. Kilkoma krokami znaleźli się przy łóżku, na którym bez myślenia dwa razy usiadł, wciągając Danielle na swoje kolana. Dłonie odnalazły jej pasek, na ślepo odpinając, co dało pełen dostęp do wąskiej talii, którą bez problemu mógł objąć. Język zaczepnie przejeżdżał po wardze, aby zaraz gorliwie złączyć się z drugim, wyduszając o wiele lepiej słyszalne, niż w klubie, westchnięcia i pomruki ze strony blondyna.
    Był gotowy w pełni zatracić się w chwili. W słodkim, acz namiętnym pocałunku. W iskrach strzelających pod dłońmi, które raz zaczepiały okryte materiałem biodra, a raz sunęły po odsłoniętych udach, zatrzymując się zaraz przy rąbku sukienki.
    Chciał dotknąć każdy skrawek jej skóry, zostawić na niej swój ślad. Była piękna pod każdym względem, jej szczupłe ciało, uwydatnione mięśniami od męczących treningów, jej duże oczy, wpatrujące się w niego z zabójczym blaskiem, kiedy tylko łapali oddech między pocałunkami
    — Oszaleję przez Ciebie, Danielle — westchnął rozanielony w jej usta, niechlujnie przeczesując wpadające mu do oczu blond kosmyki.
    Pragnął Danielle.
    Pragnął jej całej.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  79. Dreszcz przeszedł całe jego ciało, kiedy dłonie Danielle powędrowały pod materiał dopasowanej bluzki. Mięśnie same się spinały, kiedy niesforne palce delikatnie sunęły po każdym zagłębieniu. Odchylił bezwiednie głowę, kiedy tylko zeszła swoimi ustami niżej, przyjemnie drażniąc jego skórę. Jego klatka nieregularnie unosiła się, kiedy oddech stawał mu w gardle przy odważniejszych gestach brunetki, rozkoszując się każdym z nich, samemu przybierając na niechlujności pocałunków przez gorliwość do dotknięcia jej ciała, poczucia jeszcze więcej.
    Z entuzjastycznym uśmiechem uniósł ręce ku górze, aby ułatwić zdjęcie opinającego go materiału. Wodzące po jego udach biodra umiejętnie mieszały mu w głowie, zasłaniając oczy pożądaniem, a zduszone jęki wydostały się w okazałości przy mokrych pocałunkach, złączonych z ruchem jej ciała, które z powodzeniem pobudzały podniecenie blondyna. Dłoń oparta na łóżku zaciskała się na pościeli, a druga bezwiednie zsunęła się na dolną część pleców, palcami hacząc o okryty sukienką pośladek.
    Za spragnionym, łakomym spojrzeniem skrywała się adoracja. Jej opuchnięte wargi, zaczerwienione miejsca na szyi, gdzie podrażnił zębami skórę, osuwające się z ramienia ramiączko. Każdy szczegół wywracał jego żołądek do góry nogami swoją prostotą, ale i swoją atrakcyjnością. Przymknął oczy na niespodziewanie czuły gest odgarnięcia włosów, roztapiając się pod dotykiem brunetki.
    Jednak odczuwana rozkosz została zastąpiona zmartwieniem. Poczuciem winy. Nawet nie pomyślał, aby spytać. W ferworze emocji dał się ponieść własnymi pokusami. Wyprostował się na swoim miejscu, przenosząc obie dłonie na talię, aby zapobiec zsunięcia się brunetki z jego ud. Jej ciche przeprosiny jak za dotknięciem różdżki wybiły z niego oślepiające procenty, uświadamiając powagę sytuacji w jakiej się znaleźli
    — Dani, daj spokój — zaczął prędko, zgarniając pojedyncze kosmyki z jej twarzy za ucho — Nie masz za co przepraszać — zapewnił ją, opierając dłoń na jej policzku, by móc lepiej spojrzeć w jej okryte blaskiem oczy. To on powinien przeprosić za impulsywne działanie, które zmiotło z planszy nawet tę część rozsądku. Nieomal zabrał jedno z najważniejszych doświadczeń Danielle, kiedy oboje byli pijani przez wymieszane alkohole i puste żołądki. Jej pierwszy raz nie powinien tak wyglądać. Nie była kimś, z kim mógł pozwolić sobie na jedną, przygodną noc i puścić w zapomnienie. Nie Danielle.
    — Nie musi do niczego dojść — powiedział cicho, jakby ktoś mógł ich usłyszeć. Chciał, żeby wiedziała, że rozumie, że to nie jest dla niego problem, nawet jeśli ciała wysyłały sprzeczne sygnały. Jego usta łagodnie, wręcz ostrożnie na krótko spotkały się z wargami brunetki. Kompletne przeciwieństwo wcześniejszych, wypełnionych samym pożądaniem. Skwitował pieszczotę małym całusem, po czym obie dłonie czuło chwyciły jej twarz.
    — Możemy po prostu całować się całą noc — dopowiedział w próbie odwiedzenia ciążących nad nią zmartwień, w próbie wywołania drobnego uśmiechu, chichotu. Nic więcej. Jej bliskość, ciepło w pobliżu całą noc było wystarczające. Z jednej strony budziła dawno uśpione popędy, kusząc nawet najprostszym ruchem palców po jego ciele. Z drugiej wywoływała w nim uczucia godne licealisty, który ze swoją pierwszą dziewczyną spędza noce w pokoju, z cichym śmiechem zostawiając buziaki, aby nie podpaść rodzicom.
    — Chcesz, żebym został? — zapytał z nutą niepewności, dłońmi masując jej biodra. Nie chciał zostać sam, w swoim pokoju i z myślą, że przez porywczość stracili zupełnie wszystko. Namiętny moment, który dalej nad nimi wisiał, jak i łączącą ich przyjaźnią, którą będzie kwestionował dopiero kolejnego dnia.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  80. Wydarzenia takie jak to omijał z reguły szerokim łukiem; ze względu na swoją przeszłość, Murayama starał się unikać dużych skupisk ludzi. Po dwudziestu-siedmiu latach spędzonych w grupie, w której przestrzeń osobista należała do pojęć nieistniejących, przeciskanie się przez tłum budziło w mężczyźnie znaczny dyskomfort. Była to niestety jedyna znana mu droga do starej kamiennicy, gdzie wynajmował studio. Wielkościowo w niczym nie przypominało ono tego, do czego był przyzwyczajony, ale czarnowłosy kierował się zasadą “ciasne, lecz własne”. Wolał każdego poranka budzić się w klitce niż w rezydencji, która tylko z pozoru wydawała się spełnieniem marzeń.

    Uczucie bycia obserwowanym znał aż za dobrze. Ojciec zadbał o to, aby jego jedyny syn zapamiętał je prawdopodobnie do końca swoich dni. Murayama nie podejrzewał nikogo ze swojej listy, choć nigdy nie mógł być tego w stu procentach pewny. W końcu był kiedyś częścią tej społeczności i wiedział, jakimi zasadami się kierowała. Nie cofnęliby się przed niczym, aby wypełnić zadanie powierzone przez swego lidera. Jeszcze kilka miesięcy temu robił to samo.

    Czujność mężczyzny została zahwiana w momencie, gdy ich oczy się spotkały. Zamrugał, wyraźnie zaskoczony. I mimo tlącej się gdzieś w środku chęci zmniejszenia dystansu między nim a znaną mu postacią, Murayama błyskawicznie przyspieszył kroku.

    “Yama!” usłyszał za sobą, co uświadomiło go w przekonaniu, że wzrok go nie zmylił.

    Cholera.

    Murayama

    OdpowiedzUsuń
  81. Nie umiał opisać ulgi, jaka go wypełniła, kiedy na twarz dziewczyny powrócił promienny uśmiech. Błysk w jej oku złagodniał, stracił pokrywkę niepokoju, który jeszcze przed chwilą od niej bił. Mógł patrzeć na nią całą noc, tonąc w głębi ciemnych tęczówek, które równie intensywnie wpatrywały się w niego
    — Załatwione — zaśmiał się na nową, wybraną dla niego nazwę, acz zaskakująco mu się podobała. Szczególnie, kiedy była wypowiadana przez ociekający miodem głos Danielle. Spędzenie nocy w jej pokoju, w jednym łóżku jeszcze bardziej podsycało jego euforię. Będzie mógł trzymać ją blisko siebie, skradać całusy, kiedy mu się podoba, może faktycznie nie spać całą noc, aby jak najbardziej wydłużać błogi stan w jakim tkwili od spotkania na parkiecie.
    Uśmiechnął się w trakcie pocałunku, kiedy odwzajemniła go ze wzmocnioną namiętnością, skutecznie rozmywając zasadzone zmartwienia. Chciała go przy sobie, jej gorące dłonie sunęły po jego ciele i wywoływały przyjemne dreszcze, podwyższające jego temperaturę. W pełni oddawał się pieszczocie, smakowi i zapachowi Danielle, który wypełniał wszystkie jego zmysły.
    Oczy nie mogły oderwać się od jej ciała, kiedy sukienka niemal z niej spłynęła, odsłaniając nagą skórę, okrytą jedynie bielizną. Usta automatycznie się rozsunęły, wysychając i pragnąc zasmakować nieruszonych miejsc. Ciężkie westchnienie wypełnione tysiącem wrażeń poprowadziło palce do krańca materiału, aby osunąć go nieco niżej, dopóki nie stawiał oporu przez zajmowaną przez nich pozycje. Opuszek wskazującego zahaczył o nieśmiało wystające majtki, zaraz wracając do góry i delektował się czuciem pod sobą szczupłej sylwetki. Trafiały na zapięcie od stanika, wchodząc pod nie, aby dotknąć nieskazitelnej skóry, zaraz zostawiając je w spokoju. Potem subtelnie wsuwał się pod pozostały na udach materiał, ledwo sunąc palcami po delikatnej skórze. Pragnął zobaczyć ją całą, zapamiętać widok na zawsze, ale oddał tempo akcji całkowicie w jej ręce. Chciał, żeby wiedziała, że jest przy nim bezpieczna, że nie musi robić czegoś, czego nie chce.
    Jedna z dłoni silnie trzymała dziewczynę w talii, zakreślała kółka i haczyła o kraniec stanika, druga mozolnie odpinała pasek spodni, a usta zostawiały mokre pocałunki na szyi, obojczykach i odkrytym dekolcie. W pojedynczych miejscach zęby drasnęły bladą skórę, aby zaraz przesunąć po podrażnieniu końcówką języka.
    Pasek z cichym hukiem wylądował na podłodze, a ręce blondyna owinęły się wokół smukłego ciała brunetki, aby położyć ją na łóżku. Nieśpiesznie zsunął z jej bioder sukienkę, a rozpalone spojrzenie robiło wszystko, żeby jak najlepiej zapamiętać zapierający dech widok. Nie chciał nigdy zapomnieć tej chwili. Był bardziej zaślepiony swoimi emocjami, niż wlanym w siebie alkoholem.
    Jeansowy materiał z każdą chwilą dodawał więcej dyskomfortu, ale nie miał czasu ani ochoty na oderwanie się od miękkich, nieco podrażnionych ust Danielle, które tak śmiało zapraszały go do środka, a ciało wyginało się pod badawczymi dłońmi, jedynie zwiększając jego potrzebę sunięcia palcami po nietkniętej skórze
    — Powiedz, kiedy mam przestać — rozbrzmiał jego nakaz, kiedy usta, zostawiając po sobie wilgotną ścieżkę, zsunęły się z ust na żuchwę, potem szyję i umyślnie zwalniały na dekolcie i odkrytych żebrach, nie zjeżdżając poniżej pępka. Dłonie wędrowały razem z nim, przechodząc z twarzy na brzuch, biodra, a na końcu uda, nieznacznie zaciskając na nich palce.
    Chciał sprawić jej jak najwięcej przyjemności, nim uderzy ich trzeźwość, niepewność następnego dnia i wzajemnej reakcji. Chciał, żeby wraz z nim, oddała się sytuacji nie myśląc o czekających ich obaw.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  82. Upajał się jej bezsilnością w próbach powstrzymania swoich rozkosznych jęków, które tak bardzo chciał usłyszeć. Każde nieznaczne zassanie się na skórze było celowym ruchem, który za zamiar miał przełamanie samokontroli ciemnowłosej. Słaby uśmiech zawitał na twarzy, kiedy usłyszał swoje imię, brzmiące tak ponętnie, że wywoływało zawrót głowy. Chciał zapamiętać każdy odgłos, każdy nierówno wzięty oddech i zacisk zarysowanych na brzuchu mięśni, kiedy trafiał na wrażliwy punkt, od razu notując jego pozycję w głowie.
    Znikomo odczuwane paznokcie wysłały przez niego rozgrzany sygnał, wywołując gęsią skórkę, a po znaczącym sygnale niechętnie odsunął się od jej brzucha, który zdradzał nierówny oddech przy każdym, pożądliwym ruchu ust i języka. Górowanie nad nią nie trwało długo, zaraz lądując plecami na miękkim materacu, który był przesiąknięty jej zapachem. Z rozanielonym uśmiechem przyjmował każdy gest, a dłoń zsuwała się z jej nogi, kiedy schodziła coraz niżej. Oparciu na łokciach prędko zaczęły towarzyszyć zaciśnięte, kiedy ręce uginały się pod nim, przy każdym dotyku. Odchylił głowę do tyłu, łapiąc większy oddech, kiedy czuł jej dłonie w okolicach swoich spodni, kiedy złośliwie przedłużała ich rozpięcie i zsunięcie z jego ciała.
    Z niedowierzaniem zaśmiał się, jak jeansy wylądowały na podłodze, a dziewczyna złożyła pocałunek nie na jego ustach, a tuż obok. Kręciło mu się w głowie od jej powolnych ruchów, miękkich ust zostawiających rozpalone wspomnienia na jego skórze. Ręce w pełni poddały się pod ciężarem rozochocenia. Nie zdążył stłumić wokalnego jęknięcia, jak zjeżdżała pocałunkami coraz niżej. Mięśnie brzucha ściskały się coraz częściej i coraz mocniej, a palce wplątane w blond włosy bezwiednie zacieśniały i rozluźniały się
    — Danielle, błagam — westchnął niskim głosem, nieumiejętnie próbując wyrównać swój oddech. Chciał czuć jej usta wszędzie, roztapiając się pod nią i tracąc kontrolę nad swoim ciałem. Nie wiedział, jak długo jeszcze wytrzyma, kiedy czuł podsycony wzrok na sobie, połączony z kokieteryjnymi ruchami, nawet tym najdrobniejszym przesunięciem dłoni. Nawet w otaczającej ciemności dokładnie widział zgrabne ciało, wyginające się przy zostawianych pocałunkach, ruszając grzeszną wyobraźnię w ruch.
    Mimo to, chciał tak spędzić całą noc.
    Pozwolić jej na testowanie jego limitów, pchając je do samych granic i samemu robiąc to samo.
    ___

    Z rana uderzyły go pierwsze promienie słońca, podsycając roznoszący się po głowie ból. Instynktownie zacisnął swoje ręce wokół, tak myślał, kołdry czy poduszki. Bijące ciepło uspokajało go, pozwalało złapać jeszcze chwilę sennego stanu. Jednak kiedy cudze włosy delikatnie łaskotały go po twarzy, wiedział, że coś jest nie tak, więc niechętnie otworzył oczy, nie rozszerzając ich bardziej niż na przymrużenie.
    Nie leżał sam. Nie leżał w przydzielonym sobie pokoju.
    Leżał razem z Danielle, ubraną jedynie w bieliznę, z resztą tak samo, jak on.
    Wczorajszy wieczór wracał do niego przez mgłę, najpierw przypominając o wyjściu do klubu, gdzie byli razem z Hyerin i Joshuą. Kilka drinków wlanych do nieprzygotowanego organizmu. Pamiętał, że był na parkiecie z piosenkarką, a potem z Danielle. Pamiętał pierwszy pocałunek, nawet teraz wywołujący łaskotanie w brzuchu. Pamiętał kolejnego, zabójczego shota.
    Byli pijani, podjudzeni ilością alkoholu i podniosłymi emocjami po udanej niespodziance. Tak sobie tłumaczył zachowanie z poprzedniego dnia. Przyjacielski, pijacki wypadek. Każdemu mogło się zdarzyć, prawda?
Jednak nie każdy, leżąc o trzeźwym umyśle, powtórzyłby wszystko jeszcze raz, nawet bez obecności drinków. Nawet teraz leżał, z jedną dłonią osłaniającą w zawstydzeniu oczy, a druga bezwiednie przeczesywała długie włosy Danielle, w kojącym geście, bardziej dla siebie, aniżeli śpiącej dziewczyny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musiał wstać, podejść do kuchni i jak najprędzej wypić wodę, wziąć coś przeciwbólowego. Ale bał się, że jeszcze ta krótka chwila, pozwalająca mu na życie w przekonaniu, że sytuacja z wczoraj nic nie zmieniła, zniknie. Że Danielle się obudzi, z oburzeniem karze mu wyjść z pokoju i resztę wyjazdu nie będą ze sobą rozmawiać.
      Chciał wmawiać sobie, że dalej śni.

      Gi

      Usuń
  83. Kac coraz głośniej się odzywał, dodając zawroty, kiedy zamykał na nowo oczy, jak i poczucie zmęczenia, wykończenia. Leżenie na łóżku wywoływało mieszane reakcje, raz chcąc go z niego podnieść, raz przytwierdzając go do materaca.
    Kac moralny nie zostawał w tyle. Przypominał mu o wszystkim, co zrobił poprzedniej nocy. O odciągnięciu Joshuy i zastąpieniu go, co wywołało lawinę kolejnych wydarzeń. O wyciągnięciu Danielle z klubu, wybraniu taksówki i lubieżnym spojrzeniu, którym nieustannie na nią patrzył.
    Pamiętał wszystko, co tak uciążliwie chciał zapisać w pamięci w tamtej chwili. Nagie ciało brunetki. Jak wyginało się w łuk, kiedy z żądzą wodził po nim ustami. Swoje imię, ledwo wymówione, ale w tak cholernie pociągający sposób, na samo wspomnienie mieszało mu się w głowie.
    Z wulgarnych myśli wyrwał go właśnie ten głos. Jednak zdecydowanie bez radosnego tonu, który był obecny zeszłego wieczora. Nie spodziewał się, że tak prędko się obudzi. Nie był gotowy na tak wczesną konfrontację i zderzenie z rzeczywistością
    — Hej — odparł nieco zachrypniętym, dalej okrytym świeżą pobudką głosem. Cisza prędko na nowo otoczyła ich obojgu, wisiała ciężko nad nimi, mimo poranka, który prezentował się niezmiernie miło. Z ciepłym słońcem, gołym niebiem i szokującym spokojem za oknem.
    — Chujowo — stwierdził bezceremonialnie, zaciskając palce między brwiami, jakby chciał zaspokoić buzujące myśl i pulsującą głowę — Tak mnie łeb boli — dodał dla rozjaśnienia. Wyłapał podtekst pytania, wręcz natychmiastowo, ale bał się odpowiedzieć. Chciał uciec od odpowiedzialności. Chciał uciec od tego, co tak naprawdę czuł i jakie skutki by to przyniosło dla ich przyjaźni — Przynajmniej dobrze się spało. Wygodniejszy masz ten materac niż mój — starał się zażartować, wyminąć niewygodny temat, zarazem dając enigmatyczną aluzję do swoich odczuć. Spało mu się dobrze, niesamowicie. Nawet jeśli połowę czasu był w półśnie, aby móc sunąć dłonią po odsłoniętym boku i uwydatnionych żebrach, wywołując dreszcze u siebie, jak i Danielle. Teraz obawiał się zrobienia czegoś niepoprawnie, czegoś, co wybiłoby ich z resztki transu, kiedy leżeli wspólnie w łóżku, mimo ciążącej nad nimi ciszy.
    Wysunął powoli dłoń z jej włosów i podniósł się z łóżka z cichym “zaraz wracam”. Suszyło go coraz bardziej, a ból głowy doprowadzał do szału, grożąc wywołaniem mdłości, jeśli zaraz czegoś z nim nie zrobi.
    Dalej ubrany w same bokserki krzątał się po kuchni ociężałymi ruchami, wyciągając dwie szklanki, które wypełnił zimną wodą oraz dwoma aspirynami, jedną łykając od razu. Z takim zestawem wrócił do sypialni, odsuwając drzwi plecami i biorąc łyka ze swojej szklanki podał drugą, wraz z tabletką Danielle. W ciszy zajął miejsce na brzegu łóżka, z nerwami poprawiając włosy
    — A ty? — zapytał po chwili ściszonym tonem, w końcu patrząc w jej stronę, czując się nagim nie tylko pod względem ubioru, ale i braku tej zabawowej maski, którą powinien przywdziać, aby nie zdradzać swoich obaw. Wdrapał się głębiej na materac, siadając obok niej i zaczął nerwową zabawę swoimi palcami, skubiąc nimi skórki przy paznokciach, kiedy brakowało mu języka w ustach.
    Był tchórzem, wiedział o tym. Zawsze tak robił. Wplątywał się w bagno, z którego nie umiał dojrzale się wydostać, o ile w ogóle. Ale bał się odpowiedzi, bał się reakcji, gdyby faktycznie powiedział, co myśli. Na samo wspomnienie słodkich pocałunków, powtórzyłby wszystko jeszcze raz. Niczym dziecko kazał jej ciągnąć go za język, bo inaczej nie wydusiłby z siebie żadnej sensownej wypowiedzi.
    Nie śmiał zbyt długo na nią patrzeć, ponieważ jego wzrok od razu pragnął wodzić po jej twarzy, przyjrzeć się ustom, jej skórze, i czy zostawił po sobie jakiś ślad.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  84. Nawet nie myślał o tym, aby pojawić się w miejscu, w którym mogłaby się go nie spodziewać. To wyglądałoby naprawdę kiepsko. Co do dzisiejszego wieczoru miał zaproszenie, adres i godzinę, więc jego pobyt tutaj nie był zaskakujący. A na pewno nie był dla osób postronnych, samej Danielle w końcu nie dał znać, aczkolwiek to już przerobili i nie musieli do jego niespodzianki wracać. To była taka sama niespodzianka dla niej, jak i dla niego. Kompletnie się do niej nie przygotował.
    — Zapamiętam sobie na następny raz albo może po prostu na kolejne spotkanie umówimy się, jak ludzie — zaproponował z uśmiechem. Chyba tak byłoby najlepiej, gdyby nie robili sobie takich niespodzianek. Musiał jednak przyznać, że całkiem miło było oderwać się od codzienności. Zobaczyć coś, co było dla niego nowością. Prędzej spodziewał się tego, że wpadnie do kina, a nie na to, aby obejrzeć spektakl. I to w dodatku baletowy, coś czym Salvatore nigdy się nie interesował i nie spodziewał się, że kiedykolwiek mógłby się zainteresować. Raczej nie zamierzał wyszukiwać, jak każdy konkretny ruch się nazywa, ale pewnie z czystej ciekawości sprawdzi różne występy na YouTube, aby wczuć się w klimat. Lub wyszuka samą Danielle, a z pewnością jakieś filmiki z jej udziałem będą dostępne.
    Nie skomentował jej komentarza odnośnie jego pochwały. Rozumiał to, sam miał podobne podejście do swoich tatuaży. Wiedział, że są dobre, ale miał przed sobą długą drogę zanim będą naprawdę świetne. Chciał być jednym z tych, do których czeka się długie miesiące na zapisy, ale konkurencja na tym rynku była spora. Zwłaszcza w takim kraju, aczkolwiek był dobrej myśli. I z pewnością z czasem w końcu zostanie bardziej dostrzeżony.
    — Kilka, ale zostały zakryte czymś inny. Nawet nie pamiętam co to było, raczej nie są warte wspominania — odpowiedział i lekko się uśmiechnął. Tatuaże od dawna były częścią Gabriela. Nigdy w zasadzie nie traktował ich jako dodatku, ale dopiero, gdy było ich więcej i robił je w widocznych miejscach stały się one czymś więcej.
    Chłodniejsze, nowojorskie powietrze uderzyło w nich tak szybko, jak tylko wyszli z budynku. W tej chwili nie był pewien, gdzie powinien pociągnąć dalej dziewczynę, ale wystarczyło, że uzgodnią co chcą zjeść i miejscówka znajdzie się sama. Niemal na każdym rogu można było znaleźć jakaś knajpę, a gdyby mieli ochotę na coś konkretnego to mogli zawsze podjechać. Nie było najmniejszego problemu.
    — Cóż, jakieś dziesięć minut drogi stąd znajduje się hotel mojego ojca. Możemy tam coś zjeść albo jeśli masz ochotę na coś mniej kameralnego mogę cię zabrać na najlepsze burgery w mieście. Co wolisz? — spytał. Wolał dać jej wybór niż postawić przed faktem dokonanym. Sam nie miał żadnego ciśnienia. Zarówno u ojca, jak i w knajpie z burgerami znajdzie coś dla siebie.
    — Daleko mi do dżentelmena, Dani. Uwierz mi — odparł. Mógł sprawiać takie wrażenie, ale nie był dżentelmenem i istniało spore prawdopodobieństwo, że nim nie będzie. Wiedział, jak się zachowywać, aby ludzie byli nim zachwyceni. — Jeśli bardzo chcesz, to cię nie powstrzymam i nie wsypię. Powiedzmy, że mam kompleks starszego brata.
    Nie potrafił wytłumaczyć skąd brała się w nim ta chęć, aby chronić te młodsze dziewczyny przed tym, czego sam doświadczał. Nie tylko teraz, ale już wcześniej tak się zdarzało. Nie wiedział też w końcu, jak zachowują się starsi bracia.

    Gabs

    OdpowiedzUsuń
  85. Jej słowa nieco go uspokajały. Nie wysyłała żadnych sygnałów, które świadczyłyby o złości, o chęci wyrzucenia go z sypialni, o żałowaniu zeszłej nocy. Ale nie chciał nic zakładać z góry. Wolał myśleć o najgorszym, aniżeli we własnej, pozytywnej fantazji, która w każdym momencie mogła boleśnie legnąć dookoła niego.
    Krótki dotyk był przyjemny, za krótki. Mimo momentalnego spięcia, jej delikatnie sunące palce działały kojąco, wstrzymując jego nerwowe ruchy do samej zabawy palcami, lekkim masowaniem każdego zgięcia, kiedy z powrotem ją odsunęła.
    Wiedział, do czego zmierza. Wiedział, że zaraz odbędą tę rozmowę poprawnie - bez możliwych dróg ucieczki, kiedy sprawa będzie bezpośrednio wypowiedziana i niemożliwa do zignorowania. Stres nie ustępował, tysiące scenariuszy i możliwych odpowiedzi przelatywało przez jego głowę w próbie znalezienia tej najpoprawniejszej, bezpiecznej, która jakoś da radę oszczędzić ich znajomość.
    Lekkie załamanie głosu dodatkowo zwróciło jego uwagę, niemal zmuszając do spojrzenia na siedzącą obok brunetkę, która wytrwale walczyła ze słowami. Tego. Nie powiedziała nic specjalnego, a zarazem wszystko. Z zewnątrz nikt nie wiedziałby o co chodzi, równie dobrze mogło chodzić o wypadek przy nieodpowiedzialnym piciu, co najwyżej zwymiotowaniem na drogi dywan. Ale nie było nikogo, kto mógł tak zakładać. Byli sami i wiedzieli, że sprawa sięgała o wiele głębiej. Dotyczyło ich obojgu na większej płaszczyźnie, niż jakimś niedomówieniu, które mogliby gładko obgadać.
    Chodziło o rozpalone, pełne pożądania spojrzenia. O dłonie, które miały szansę dotknąć niemalże całe ciało. O uczuciach, które nimi targały.
    Chciał zacząć przepraszać, upewniać ją, że to nic nie znaczyło. Choć dla niego znaczyło. Że jeśli chce, mogą to puścić w niepamięć albo obrócić w żart, tłumacząc się, że obojgu brakowało bliskości i akurat padło na nich - ot, przyjacielska wpadka i gest, aby pomóc drugiej osobie.
    Ale wtedy powiedziała, że nie żałuje. Że dobrze się bawiła, w klubie i później. Szczególnie później.
    Serce na chwilę wstrzymało swoje bicie, aby zaraz wznowić je w przyspieszonym tempie. Każde, kolejne słowo próbowało wcisnąć na jego usta uśmiech, który ukrywał nerwowym podgryzaniem wargi.
    Długo siedział w ciszy, możliwe, że zbyt długo. Ale próbował poukładać sobie rozbiegane myśli, sprzeczające się ze sobą. Że powinien zaproponować puszczenie sytuacji w niepamięć, nie dać emocjom górować, dla jej własnego bezpieczeństwa. Ale o wiele głośniej przemawiało serce, które krzyczało o ponowną bliskość, żeby ciemne oczy znowu patrzyły na niego z taką adoracją, jak w nocy przy próbach zaśnięcia, przerywanych pieszczotami.
    —Boję się stracić to, co mamy, ale.. — zaczął po długim milczeniu, czując, jak jego głos jest bliski załamania się. Czuł się dobrze, mając kogoś takiego, jak Danielle w swoim życiu. I nie chciał, żeby coś przypadkiem zmieniło się na gorsze — …też nie żałuję — odpowiedział w końcu na jej wyznanie, odzyskując zaufanie do swojego niestabilnego głosu. Z lekką niepewnością objął ramiona Danielle, aby przysunąć ją do swojego boku. I mimo zawahania, krzyczących myśli, że nic nie wróci do normy, jeśli pójdą z tym dalej, złożył delikatny pocałunek na skroni dziewczyny — Niczego — dodał ciszej, o wiele bardziej speszony własnymi słowami, niż byłby dosłownie kilka godzin wcześniej.
    Nie wiedział, co teraz z nimi będzie. Co ich łączyło, czy byli przyjaciółmi, którzy przy jednej okazji się pocałowali, bez żalu do siebie nawzajem, czy czymś więcej. Bał się cokolwiek nazwać po imieniu, kiedy nie miał pewności, na czym stoją. Tak naprawdę nie chciał, żeby wszystko wracało do czasu sprzed wyjścia do klubu. Nie chciał znowu targać się z własnymi uczuciami, które nagle stawały się bardziej zrozumiałe, kiedy widział w jej otoczeniu Joshuę lub Minho.
    Właśnie, Joshua i Hyerin
    — Myślisz, że jak długo nas wczoraj szukali? — zapytał, mimowolnie rozbawiony na tę myśl i obraz dźwiękowca i piosenkarki, którzy w całym klubie próbowali znaleźć zgubionych, nowych znajomych.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  86. Uśmiechnął się jedynie delikatnie na jej niedowierzające pytanie. Nie zamierzał kłamać, nie w tym temacie. I kiedy już zyskał wiarę w swoje słowa, swoje uczucia, chciał, żeby również o tym wiedziała. Żeby wiedziała, że jest chętny razem z nią wpaść w wir obcej sytuacji i z czasem rozwiewać niepewności, które nad nimi wisiały.
    Ciepło przy poczuciu jej skóry na sobie było inne od poprzedniej nocy. Było uspokajające, koiło nerwy, które jeszcze chwilę temu się w nim kotłowały. Krótki pocałunek wywołał skryty uśmiech w odpowiedzi, a oczy, wypełnione tym samym blaskiem, co w nocy rozlewały przyjemny gorąc po ciele
    — Nie patrz tak na mnie, bo będzie powtórka z rozrywki — żartobliwie przysłonił jej okrągłe oczy, w które dalej bez końca mógłby się wpatrywać, coraz bardziej uświadamiając mu, że jego odczucia jak najbardziej kwitnęły w jego sercu i nie były jednorazowe, pchane alkoholem.
    Mimo obaw, że ten krok ich zrani, że po wyjeździe ich bezpieczny bąbelek zniknie, nie chciał wracać do zaprzeczaniu własnym emocjom, które nieustępliwie próbowały dać o sobie znać już wcześniej.
    Na słowa Danielle, mimo wszystko, nieco mu ulżyło. Zachował się dość bezczelnie, patrząc, że nawet nie wyjaśnił swojego opuszczenia jej na parkiecie. Nawet wtedy szczęśliwie nie wydawała się tym przejęta. Z kolei na wspomniane wynagradzanie wywrócił po kryjomu oczami, nawet nie chcąc myśleć, jaką ideę rekompensaty miał dźwiękowiec. Był miły, pamiętał, że dobrze mu się z nim pracowało, ale dał radę zajść za skórę, kiedy podpity przystawiał się do Danielle, w jego oczach w nachalny sposób. Nie sądził, że miał przekłamany obraz ze względu na zazdrość. Zapominał też, że ten mógł przyczepić się do niego za białe kłamstwo, którym ściągnął go z parkietu w próbach poszukiwań piosenkarki
    — Nie wiem, czy chce mi się gdziekolwiek wychodzić — przyznał szczerze, pozwalając sobie na chwilowe wyciągnięcie na łóżku, gdzie otaczał go zapach Danielle, teraz bez większych skrupułów — Może później, ale jeszcze nie teraz — nie chciał w biegu ogarniać się, kiedy ból w spowolnionym tempie schodził z głowy, z każdą chwilą odczuwał resztki z wyjścia na swoim ciele, które ochoczo zmyje pod długim, gorącym prysznicem.
    W końcu podniósł się z miękkiego materaca i pozbierał rozrzucone po podłodze swoje ciuchy, z każdym ubraniem przypominając sobie, jak tak naprawdę tam skończyły
    — Masz na coś ochotę, czy cokolwiek da radę? — mogli wyszykować coś z tego, co było w kuchni. Mogli równie dobrze coś zamówić pod same drzwi, zamiast wychodzić i szukać restauracji, na którą akurat mieli ochotę. I tak jak marzyło mu się jakieś tłuste jedzenie, najlepiej niezdrowy fast food, tak wątpił, że był to dobry pomysł, aby wrzucać je na pusty żołądek. Chociaż czy interesował go zdrowy rozsądek? Niezbyt. Jedynie interesowało go zdanie Danielle, której bez problemu zamierzał dogadzać, jeśli chodziło o jedzenie.
    — Będę w salonie — powiedział przed wyjściem z sypialni, w domyśle dodając, że wcześniej oczywiście się ogarnie. Nie zamierzał się stroić, jedynie ubrać na siebie luźną koszulkę wraz z którymiś z zabranych jeansów po wzięciu prysznica. Nie był to dzień na strojenie się. Spędzenie jednego, leniwego dnia im nie zaszkodzi, może wręcz przeciwnie. Zostanie w apartamencie pozwoli im na rozmowę, kiedy wystąpią kolejne pytania i niepewności.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  87. Spokojny dzień w mieszkaniu - idealny sposób na odpoczęcie po tak intensywnym wyjściu, które rozstroiło ich organizm pod każdym względem. Zdecydowanie lepszy, niż męczenie się na słońcu, kiedy same wpadające przez okno promienie utrudniały funkcjonowanie z bólem głowy
    — Postaramy się, żeby zostało — zapewnił, kartkując mentalne notki, jakie robił, kiedy chodziło o jego własne zmagania z kacem. Choć i tak zdawał sobie sprawę, że mogła mieć inne potrzeby, niż on, to stwierdził, że odhaczy wszystkie kluczowe elementy, które w teorii powinny pomagać.
    Zostawił zebrane ubrania obok walizki, po czym wyciągnął z niej luźną koszulkę wraz dorównującymi dopasowaniem spodniami, które pozwolą na pełen komfort w mieszkaniu. A przy okazji nie będzie mu w nich wstyd wyjść, jeśli okazałoby się, że jest taka potrzeba.
    Gorąca woda pod prysznicem przyjemnie spływała po jego całym ciele, rozluźniając nieświadomie spięte mięśnie, jeszcze z ranka. Przy każdym zamknięciu oczu, w połączeniu z wysoką temperaturą wody, wracał myślami do dłoni Danielle, które z taką uwagą badały całe jego ciało, do ust, których miękkość, ale i żarliwość dalej widniała w jego pamięci, pobudzonej krótkim całusem sprzed paru minut.
    Jego wstępny plan ukojenia pod szybkim prysznicem myśli minął się z celem, ale przynajmniej miał okazję nieco zmyć z siebie ospałości. Przy ubieraniu na sobie wybranych ciuchów nieustannie zerkał w lustro, gdzie nieco potargane włosy przypominały o niedawno wplątanych w nich palcach, co prędko zalewało jego uszy czerwienią.
    Przebrany skierował się do kuchni, gdzie zaczął grzebać w lodówce w poszukiwaniu składników na proste, lekkie śniadanie, które w swojej skromności zaoferowałoby im to, czego potrzebowali. Postawił na blacie sok i wynalezione jajka, po czym z chlebaka wyciągnął chleb, który zaraz trafił do tostera, aby nieco go przypiec
    — Jaka szkoda — mruknął bardziej pod nosem, niż do niej, kiedy wspomniała o wyciszonym telefonie. Powinno mu bardziej zależeć na zostaniu w dobrych łaskach Hyerin, która w końcu miała najwięcej do powiedzenia, jak chodziło o ich współpracę. Ale w duchu cieszył się, że dźwięk powiadomień nie wytrącił ich ani z wczorajszego rytmu, ani tego mniej komfortowego, rano w łóżku.
    Popijana woda niemal stanęła mu w gardle na jej zaczepne słowa, które również wywołały u niego niedowierzający śmiech. Cieszył się, że rozmawianie o tym, co się wydarzyło przychodziło im z łatwością, bez niepewności, czy strachu. Że mogli żartować bez obaw, że druga osoba widzi sytuacje w zupełnie innym świetle
    — I po co — wymamrotał pod nosem z wywróceniem oczami, kiedy wspomniała, że Hyerin podała jej numer dźwiękowcowi. Jak najbardziej stał za swoimi słowami. Nie widział w tym sensu, chyba że zamierzał próbować teraz wypisywać, aby wyciągnąć brunetkę na spotkanie. Sama myśl przywoływała nieprzyjemny ścisk, który towarzyszył mu w klubie, jak widział jego ręce na ciele Danielle.
    Namgi nie był zawodowym kucharzem. Było mu wręcz daleko do jednego, ale jajecznicę potrafił przygotować. Tak samo nie spalić tosta i nalać bez rozlewania sok do szklanki, kończąc z dwoma porcjami telewizyjnego śniadania
    — Mam nadzieję, że tak cieszysz się na śniadanie, bo to musisz zjeść — nakazał, widząc skrywany uśmiech na jej twarzy. Postawił na wyspie kuchennej talerz ze skromnym śniadaniem. Specjalnie zrobił mniejszą porcję, z jednego jajka bez zbędnych dodatków, choć był w stanie w pośpiechu je przygotować, jeśli miałaby ochotę — Przynajmniej większość — ugiął własne wymagania, wiedząc, jak żołądek po nocy picia potrafił się buntować.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  88. Instynktownie wyrwał się, mimo że kobieta zdążyła już w tym czasie cofnąć swoją dłoń. Niesympatyczny odruch wytworzony po jeszcze bardziej niesympatycznym doświadczeniu. Czubki jego uszu pokryły się soczystą czerwienią — ostatnim czego chciał Murayama to sprawić komukolwiek przykrość.

    “Danielle.” Jej imię rozbrzmiało w ustach czarnowłosego. “Rzeczywiście, trochę minęło.”

    Kiedy widzieli się po raz ostatni, sięgała mu ledwo do brody. Patrząc na jej dorosłą wersję, nie mógł odrzucić od siebie wrażenia, że chyba go przerosła. Mężczyzna uśmiechnął się uprzejmie.

    “Szczerze mówiąc, nic ciekawego. Jestem przekonany, że ty za to masz o czym opowiadać” odparł. Było to kłamstwo; w życiu Murayamy działo się aż za dużo, jak zawsze. Ale nie musiała o tym wiedzieć. “W sumie to wracałem do domu... ale jeśli chcesz, mogę zostać chwilę.”

    Murayama.

    OdpowiedzUsuń
  89. Miała rację, jak chodziło o namierzenie ich. W ogóle miała rację, bo ta dwójka miała jak największe prawo zmartwić się ich nagłym zniknięciem, ale Namgi, ze względu na wczorajsze potwierdzenie, że on i Danielle są jedynie przyjaciółmi, był pewien, że skoro spodobała się dźwiękowcu, ten będzie próbował do niej zagadać. I samo to grało na jego wrażliwych od klubu nerwach
    — Skąd ten pomysł? — spytał niewinnie, zajmując się jajkami na rozgrzanej patelni, z trudem trzymając język za zębami, aby dodać uszczypliwy komentarz. W końcu tak naprawdę nie miał powodów do swojej nienawiści wobec ciemnowłosego. Nie zrobił nic złego, jeśli spojrzałby na to z perspektywy trzeciej osoby, dobrze też mu się z nim pracowało — To chwilowe — dodał po chwili, nie zamierzając wyjawić powodów do swoich kąśliwych słów. Taka też była prawda. Jak znowu zobaczy mężczyznę, będzie zmuszony albo odepchnąć swoje własne problemy na bok, albo przegadać z nim sytuację, choć co do końca miałby powiedzieć? Weź nie przystawaj się do mojej trochę-więcej-niż-przyjaciółki, okej? Wyszedłby na zaślepionego szaleńca.
    Poszedł za nią do salonu, z pragnieniem wlewając w siebie sok, który wydawał się rarytasem po pitej całe rano wody. Był mało ostrożną osobą, jak chodziło o zadbanie o siebie po nocnych wyjściach, nieraz zamiast wzięcia czegoś przeciwbólowego, czy zjedzenia porządnego śniadania, wolał zapalić. Zapewniał wszystkich, że to jak najbardziej pomaga, nawet lepiej niż inne metody, ale parę razy spotkał się z brutalną rzeczywistością, gdzie zioło jedynie bardziej wykręciło mu rozjuszony żołądek
    — W takim razie proszę ze smakiem się zajadać — prosta jajecznica nie zasługiwała na taką huczną zapowiedź, w dodatku, kiedy sam zajął miejsce przy stoliku i zaczął ją jeść, od razu wiedząc, że ta nie proponowała nic specjalnego, oprócz swojego banalnego smaku. Może lepiej. Nie warto było kombinować, kiedy nie byli pewni, że ich brzuchy utrzymają coś w środku.
    — Jedno śniadanie w porównaniu do wszystkiego to żadne rozpieszczanie, Dani — parsknął śmiechem, wizualizując w głowię skalę tego, co ona zrobiła dla niego, w porównaniu do skromnego śniadania, które prezentowało się przed nimi — Z resztą, chętnie będę Ciebie rozpieszczał — dodał z nonszalancją — Nie bez powodu masz miano księżniczki — z przekornym uśmiechem nawiązał do wspomnianej przez Minho ksywki, przed powrotem do swojego naruszonego jedzenia.
    Powędrował wzrokiem na wibrujący telefon, będąc na tyle daleko, aby nie mieć szansy na ciekawskie wciśnięcie swojego nosa, choć i tak niemal od razu przekazała mu wiadomość, która na nowo wybiła go z rytmu.
    Już wcześniej stresował się spotkaniem z jej ojcem, a było to przed spędzeniem intymnej nocy z jego córką, w dodatku niezbyt odpowiedzialnie i pod wpływem alkoholu
    — Musisz poćwiczyć nad doborem słów, wiesz? — nawet, jeśli to nie był jej zamysł, sugerowanie, że powinien zrezygnować ze spotkania jej ojca, aby w ciekawszy sposób spędzić ten czas wywoływał durnowaty uśmiech na jego twarzy.
    — Może być wtedy jutro? — zaproponował, skoro była możliwość zrobienia tego innego dnia — Bo dzisiaj to na pewno nie trafię w dobre łaski twojego ojca — wskazał wolną dłonią na siebie, głównie na rozczochrane włosy oraz uwydatnione, podkrążone oczy — Jeszcze się na niego zerzygam i by było — nawet wolał nie rzucać takiego pomysłu w przestrzeń, od razu stresując się, że dogoni go zła karma i postanowi ośmieszyć przed politykiem.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  90. Mimo odczuwanej niechęci, postanowił, po tej krótkiej wymianie zdań, przynajmniej postarać się, aby zmienić swoje nastawienie wobec dźwiękowca. W końcu inaczej mógł reagować teraz, pamiętając jedynie, co się działo w trakcie wspólnego wyjścia, a inaczej, jak będą wspólnie w studiu, skupieni jedynie na stworzeniu jak najlepszego kawałka. Zostało mu liczyć, że ten nie wspomni w żadnym stopniu Danielle, nie będzie próbował korzystać z tego, że blondyn się z nią przyjaźni i robić z niego swojego wingmana. Na samą myśl o takich zagrywkach krew się w nim gotowała, choć wystarczyło to rozwiązać kilkoma stanowczymi słowami. Przynajmniej taką miał nadzieję.
    Teraz nie musiał o tym myśleć, skoro to on dzielił z Danielle apartament i jadł wspólnie śniadanie, nieważne jak skromne
    — A ty załatwiłaś mi spotkanie z najsławniejszą wytwórnią w Korei — może nieco dramatyzował, Hit Lab zdecydowanie należał do tego grona, ale mogła istnieć jakaś wyżej postawiona. Jednak musiał przedstawić dziewczynie rozstrzał między tym, co sobie wzajemnie zaoferowali w trakcie wyjazdu.
    — To wcale nie musi być coś negatywnego — stwierdził z rozbawionym śmiechem, naturalnie zgarniając pojedyncze kosmyki włosów ze stolika, nim pobrudziłaby je sobie śniadaniem — A teraz przynajmniej mam coś wspólnego z Minho — dodał ze spostrzegawczością. Ciężko było uznać to za słuszne stwierdzenie, skoro nie miał dłuższej styczności z mężczyzną, niż w przejażdżce samochodowej, ale już po jego zawodzie mógł zauważyć, że na pewno nie pasjonowało ich to samo. Minho lubił siłownie, Namgi zioło.
    Niemal od razu odpowiedział śmiechem na jej reakcję, teatralnie unikając kolejnego, potencjalnego ciosu i pocierał uderzone miejsce, jakby miała na nim zostać okropna rana
    — Tylko tego by brakowało. I to za coś takiego — aż skrzywił się ze wstydu na ten obraz w głowie — Już wolałbym, żeby mnie na lotnisku przetrzepali, niż żeby wszyscy mnie pamiętali jako tego, co obrzygał polityka Songa — stwierdził śmiertelnie poważny. W jego oczach jasne było, która sytuacja była znacząco bardziej upokarzająca.
    Spokojne jedzenie śniadania zostało przerwane przez słuszne, acz budzące niemałą zagwozdkę pytanie.
    Nie miał pojęcia. Nie wiedział, jak powinna go przedstawić, jak on powinien teraz o niej mówić, kiedy wspominałby w wytwórni, czy nawet w Nowym Jorku w trakcie rozmów z ludźmi, którzy nie znali jej wcześniej.
    Przyjaciele byliby najwygodniejsi i najbezpieczniejsi. Ale do jakiego momentu? Miał okazję zobaczyć, jak to się kończy, w postaci Joshuy, który zaraz po potwierdzeniu ze strony producenta, zauważył w pełni wolne pole do manewru
    — Nie wiem — powiedział wstępnie, w trakcie kiedy jego widelec bezwiednie sunął po talerzu. Bo kluczowym pytaniem było, czy chciał być przedstawiony jako jej ‘kumpel’. No bo, jak nie… to jak inaczej? Pytanie dzwoniło w jego głowie, nawet nie wypowiedziane w stronę siedzącej obok Danielle. Byli przyjaciółmi, to się dalej zgadzało. Ale było coś więcej, w dodatku oboje to potwierdzili. Zwyczajnie nie dookreślali, chwilowo nie czując na to potrzeby.
    Jakby pytanie padło ze strony jej ojca, mogliby powiedzieć, że to skomplikowane, ale rzuciliby wtedy jeszcze większe, możliwie gorsze podejrzenia w swoją stronę, a tego nie potrzebowała ani Dani, ani Namgi
    — Może zostańmy po prostu… przy imieniu? — zaproponował nieco przygłupio, ale to wydawało mu się najbezpieczniejszym wyjściem. Nie chciał określać ich relacji, niezależnie, w którą stronę. Nie bez wcześniejszego upewnienia się, że oboje są pewni postawienia kolejnego kroku — No i jako niby-chłopak mnie nie przedstawisz własnemu tacie — parsknął śmiechem, choć i to określenie stąpało po wąskiej granicy, wywołując rozlanie się łagodnego ciepła.
    — A skoro już mamy zapewniony cały dzień na miejscu — wcale nie mieli. Po prostu wolał wyprzedzić fakty, niż nowe plany zostałaby pokrzyżowane — Sądzę, że zdecydowanie możemy dokończyć nasz maraton Szczęk — zaproponował dumnie, powoli kończyć swoją porcję śniadania.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  91. Nie zamierzał oponować takiej propozycji, ani dalej się wykłócać. Choć i tak dalej był przekonany, że jeszcze długi czas będzie odwdzięczał się za to, co dla niego zrobiła. Nawet wiedział, co będzie musiał zrobić, jak wrócą do Manhattanu
    — Oj nie martw się. Kiedyś i tak do tego dojdzie — zapewnił ją z odwzajemnionym uśmiechem — Chyba, że chodzi o figurę. Na to nie ma szans i możesz od razu wybić to sobie z głowy — dodał prędko i pokręcił głową, wiedząc, że nie ma takiej siły na świecie, która pokusiłaby go do rozwoju tak umięśnionej sylwetki, jak Minho.
    — I tak wolę, żebyś mnie odwiedzała w więzieniu z karą za zielsko, niż za zarzyganie twojego ojca — podkreślił swoją wypowiedź, aby wiedziała, jakie słowa mają żenujący wydźwięk. Z drugiej strony, rzeczywiście nie zdawał sobie sprawy z tego, ile wynosiły kary, oprócz tego, że zioło dalej jest tutaj nielegalne — No i w teorii… prawie znam tutejszych polityków — stwierdził błyskotliwie, mimo że dalej nie miał styczności ze wspomnianym mężczyzną. Wątpił też, że ten ponaginałby kilka praw, byleby go wspomóc, skoro prawie go nie znał. A wpadka z prochami na pewno nie ukazałaby go w najlepszym świetle.
    Odpowiedział samym uśmiechem, zarazem zatrzymując się na chwilę przy, tak naprawdę, nic nieznaczącym określeniu. Sama cząstka niby była wymowna i odpowiednio przedstawiała brak powagi relacji, ale i tak była niebezpiecznie blisko tej poprawnej. Blisko potwierdzenia, że między dwójką ludzi istnieje jakaś głębsza relacja. I wiedział, że mimo świadomości nowych uczuć, oboje jeszcze nie byli gotowi, aby jasno określić, co ich łączy
    — Świetnie. Trzeba zakończyć tą wspaniałą serię — wykończył resztki jajecznicy, jak i wziął ostatniego gryza tosta, nim Danielle pozbierała użyte naczynia. On sam został przy kanapie, pozwalając sobie na wygodne rozsiądnięcie się, po czym zaczął szukać filmów. Jednak niezbyt długo tak siedział, nim zauważył, że ma prawie pustą szklankę, a pragnienie dalej daje o sobie znać. Zapewne jeszcze dobrą część dnia będzie go trapić. Sam się tak załatwił, mimo działania pod wpływem emocji, więc powinien był być na to gotowy. Przynajmniej aspiryna, dzięki zjedzonemu śniadaniowi, coraz szybciej dawał się we znaki i pozwalała zapomnieć o nacisku, jaki dręczył jego głowę.
    Wziął ostatniego łyka i zostawił pilota Danielle, kiedy wróciła do salonu
    — Chyba? Nie wiem, ale tak mi się wydaje — wstał z kanapy, aby wypełnić szklankę zimną wodą z kuchni. Kompletnie nie był pewien, co w końcu obejrzeli, a co nie. Zazwyczaj ich wspólne seanse kończyły się przysypianiem albo skupieniem na czymś zupełnie innym, więc nie umiał nawet rozróżnić, która scena pochodziła, z którego filmu.
    Z pełną szklanką wrócił przed telewizor i odstawił naczynie na stolik, aby przypadkiem niczego nie rozlać i ubrudzić. Nawet, jeśli była to tylko woda
    — Przesuń się — nakazał niczym rozwydrzone dziecko, po czym zajął miejsce obok niej, ignorując całą pozostałą przestrzeń kanapy. Nogi mogli spokojnie wyciągnąć, więc nie odejmował im dyskomfortu. Nie zamierzał nawet okłamywać samego siebie, że nie chce siedzieć obok niej, a poprzednie filmy i tak oglądali ułożeni równie blisko, co teraz. Więc nie licząc przyjemnego ciepła, które rozlewało się w jego piersi, sytuacja niczym się nie różniła.
    — Wypadałoby przynajmniej jeden obejrzeć z uwagą — mruknął, kiedy tylko włączyli kolejną część filmu, a jego dłoń bezwiednie znalazła się na zagłówku, za ramionami brunetki. Przynajmniej tym razem nie był wykończony, więc na pewno nie było szans, aby zasnął

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  92. Zdecydowanie nie byłby w stanie osiągnąć takiej samej postury, co ochroniarz. Tryb życia, kondycja i złe zwyczaje skutecznie oddalały taką możliwość. A najważniejszym elementem pewnie był jego kompletny brak chęci do ich zmiany. On czuł się dobrze, mimo uzależnienia, które w stresowych sytuacjach jeszcze bardziej szarpało jego nerwy i intensyfikowało emocje, nie zawsze te przyjemne
    — Uznam to za komplement — zaśmiał się lekko, poprawiając wpadające do oczu włosy. Nie umiał, i nie chciał, ukrywać, że pozytywne komentarze ze strony Danielle przyjemnie łechtały jego ego. Nieważne, czy były bardziej żartobliwe, czy też nie. Zawsze na jego twarzy pojawiał się mały, można by rzecz, że speszony, uśmiech, który zakrywał pod zaciśniętymi wargami, aby nie wyglądać jak nigdy w życiu skomplementowany nastolatek. Mimo że dokładnie tak się czuł.
    — Nawet w więzieniu byłbym rozpieszczany — odpowiedział równie zaczepnie, mając rozbawiony uśmiech na ustach, kiedy myślał o wymienianiu się listami przez brak innej, dostępnej formy komunikacji. W końcu dzwonić mógłby raz na ruski rok.
    Nieudolnie próbował uniknąć ataku w żebra, zaraz krótko się śmiejąc i przysuwając dziewczynę bliżej do siebie, kiedy poczuł przyjemny ciężar na piersi. Każda kolejna chwila tego dnia uświadamiała mu, jak dobrze czuł się w jej obecności. Jak niewiele potrzebował, żeby na twarzy nieustannie widniał zadowolony uśmiech, a mimo skutków ubocznych późnego picia, nie wydawały się sprawiać takiego samego problemu, jak miały w zwyczaju. Jak siedział sam w swoim apartamencie lub studiu i starał się przebrnąć przez całość dnia bez zostania pokonanym zmęczeniu lub wywracającym się żołądkowi
    — Jeśli mówisz o mnie, to ja planuję w pełni skupić się na tym arcydziele — zapewnił dziewczynę, choć oboje byli świadomi, że to właśnie on najczęściej odwracał uwagę od filmu, pytaniami, spaniem, czy przemyśleniami, niezwiązanymi z tym, co działo się na ekranie.
    Uśmiechnął się pod nosem na zostawiony przez nią pocałunek, od razu czując pobudzone w tym miejscu iskry i odpowiedział krótkim całusem w czubek głowy. Te drobne gesty chwilami działały na niego najbardziej, przypominały mu o tym, że teraz to może być codzienność. Nic nie zabraniało tych małych zbliżeń, kradzionych buziaków, kiedy siedzieli obok siebie i oglądali wspólnie film. Nawet, jak wrócą będzie mógł sobie pozwalać na przytulanie jej, na oparcie dłoni na jej udzie, kiedy siedzi obok niego. Nie umiałby wrócić do tego, co było wcześniej. I nie chciał
    — Co my będziemy oglądać, jak już wszystkie skończymy? — zapytał retorycznie, jakby było to prawdziwe i zagrażające zmartwienie. Ale w głębi serca czuł, że żadna inna seria nie będzie miała takiej samej, niemal sentymentalnej, wartości, jak właśnie Szczęki, które pośrednio przyłożyły się do ich zbliżenia. Może i pierwszą decyzję podjęli tego pamiętnego dnia, jak u niego nocowała, ale wtedy, kiedy natrafiła na niego w mniej niż pokaźnym stanie, zaproponowała właśnie ten wyjazd, siedziała z nim, mimo tego, że niewiele później padł ze zmęczenia.
    W trakcie oglądania jego dłoń odruchowo wsunęła się we włosy brunetki, raz delikatnie je przeczesując, a raz sunąc palcami po skórze głowy i karku. Mógłby siedzieć tak cały dzień. Z Danielle zaraz przy swoim boku, bez jakichkolwiek obowiązków nad nimi ciążących. Był w stanie zupełnie zatracić się w chwili i zapomnieć o świecie dookoła.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  93. — Nie rozumiem, skąd ta wątpliwość — wzruszył niewinnie ramionami, uśmiechając się na widok dłoni brunetki na swojej klatce piersiowej, która sprawiała wrażenie idealnie pasującej na tym miejscu.
    Nie był zmęczony, w żadnym stopniu, ale miał wrażenie, że jeśli siedzieliby w ciszy, jedynie z włączonym filmem i przymknąłby na dłuższą chwilę, odpłynąłby gdzieś daleko. W miejsce wypełnione błogim spokojem, bez żadnych przeszkód. Najchętniej zostałby w takiej bańce - nic im nie przeszkadzało, nie mieli zmartwień, ani denerwujących oczu skierowanych w swoją stronę, które powierzchownie zakładały coś na temat ich zmiennej relacji.
    Jeszcze parę dni temu przedstawiali się jako przyjaciele, nic więcej. Śmiał się z założeń, że mogłoby łączyć ich coś więcej, mimo irytującego uczucia, które mu towarzyszyło przy tych dyskusjach i słowach, w które tak ślepo wierzył. Dla własnego dobra i spokoju. Dla zapewnienia się, że nie wciągnie jej w żadne, personalne bagno, które w jego krzywej pracy czekało na każdym rogu. Wystarczyło, że ta informacja wyjdzie na wierzch, a on nie wywiąże się ze swoich obowiązków. Mieli dodatkową, skuteczną metodę, aby go zranić, byleby zrobił tylko, co ludzie z góry sobie zażyczą. I to zmartwienie mu towarzyszyło, za każdym razem, kiedy rozum starał się przebić przez założone, różowe okulary.
    Ale nie chciał o tym myśleć. Nie teraz, skoro to wszystko było pół świata dalej
    Piła albo Straszny Film — stwierdził po chwili zastanowienia, celując w filmy podobnego typu, co ich trwający seans. Oba nie kończyły się tylko na dwóch, więc już odhaczały wymóg wielu części. Na pewno nie znajdą tak wygrzanego miejsca w jego sercu, jak film o rekinach, ale na pewno byłyby dumnymi zastępcami w bliskiej przyszłości, dając im więcej okazji na niezobowiązujące obijanie się na łóżku, czy to kanapie.
    Czuł delikatnie sunące po brzuchu palce przez materiał bluzki, które wywoływały przyjemne ciepło rozpływające się po ciele. Chwilami znajdujące się tam mięśnie nieznacznie się spinały, kiedy dotyk trafił na wrażliwe miejsca na skórze. Mógł się rozpłynąć pod tym banalnym gestem, który dawał mu tyle w swojej prostocie. Poczucie bliskości, potwierdzenie ich słów z rana.
    Półuważnie obserwował wydarzenia na ekranie. Byli może w połowie, nie wiedział, w którymś momencie już go to zbytnio nie interesowało. Bardziej był pochłonięty sekretnym, zainteresowanym przyglądaniu się leżącej obok brunetce. Jego dłoń bezwiednie wędrowała po odsłoniętej skórze brunetki, w tym delikatnie sunąc po szyi i śladach - jednych bledszych, jak i pojedynczych, intensywniejszych - zostawionych poprzedniego wieczora. Powinien czuć się winny, może czuć wstyd, że narobił bałaganu pod wpływem silnych emocji. Lecz w głębi tliła się duma. Duma, że mógł. Duma, że na jej skórze były rozsypane zaczerwienienia, zrobione przez niego. Tyle potrzebował, żeby te racjonalne odczucia szły na boczny tor, a została jedynie skryta satysfakcja.
    — Odpisałaś coś Hyerin? — zapytał w którymś momencie, ze wzrokiem skierowanym w telewizor, acz był bardziej zaabsorbowany wyczuwalną pod palcami miękką skórą. Nie obraziłby się na zignorowanie posłanych do niej wiadomości, ale lepiej było rozwiać wątpliwości, aniżeli karmić niepotrzebnie wywołaną panikę. I nie przyznałby się, ale był ciekawy tego, gdzie dźwiękowiec pociągnąłby dalej rozmowę, jak Danielle mu odpowie. Czy wyciągnie na wierzch kłamstwo blondyna, które tak gładko przeszło mu przez usta. A przede wszystkim, czy będzie próbował ciągnąć rozmowę dalej, oprócz tego niewinnego, zmartwionego pytania o ich nieobecność.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  94. Mogliby obejrzeć wszystko, straszne, czy też nie, a byłby wniebowzięty ze względu na towarzystwo. Mogli oglądać je w ciszy albo z pretensjonalnymi komentarzami co do produkcji, nie było to dla niego ważne. Dopóki mógł tak spędzać czas, był zadowolony. A nigdy nie był ogromnym fanem kinematografii
    — Kurde no, masz mnie — delikatnie uderzył się rozwartą dłonią o czoło, kiedy jego plan został odkryty zaraz pod jego nosem — Miało być jak w tych wszystkich romansidłach, wiesz ty co — dodał ze smutkiem, aby zaraz lekko się zaśmiać na zaprezentowana przez brunetkę pozę. Faktycznie wybrał dwie opcje, zaliczające się do horrorów - może oprócz tej drugiej, która częściej była uznawana za prześmiewczą komedię, aniżeli thriller czy faktycznie straszny film.
    — Możemy obejrzeć też Shreka, skoro nie muszę wyciągać przytulania horrorami — zarzucił luźną, wręcz żartobliwą propozycję, choć ta też oferowała kilka części. A nawet jeszcze więcej, jeśli wzięliby filmy z tego samego uniwersum pod uwagę. Był otwarty na każdą propozycję, nawet wspomniane wcześniej, tanie romansidła, które chwilami były jeszcze bardziej zajmujące, niż te wyższej klasy, które wymagały pełnego skupienia. A kiedy oglądali coś we dwójkę, to akurat tego najbardziej mu brakowało.
    Zdrowy rozsądek był o wiele głośniejszy, niż zeszłej nocy. Skutecznie blokował nieodpowiedzialne chęci, jakie budziły się przy zerkaniu na sporadyczne zaczerwienienia na skórze Danielle. Chciał zostawić po sobie coś więcej, rozsypać więcej malinek, jak ta jedna na szyi, dumnie wyróżniająca się na tle jej bladości
    — No mniej więcej tak było — przyznał, szczerze wierząc w swoje słowa. Nie licząc faktu, że nie chcieli ich znaleźć, a nie nie mogli, to sądził, że cała reszta zgadzała się z prawdą. A przynajmniej zniwelowało szansę na dodatkowe pytania, jak powód na niespodziewane zniknięcie. Zwyczajnie mogli mieć już dość, albo któreś z nich mogło się gorzej poczuć. Tylko wtedy potrzebowali zgodnej wersji, gdyby takie samo pytanie padło podczas najbliższej sesji nagraniowej. W tym temacie też musiał się dogadać i jakoś złapać kontakt z piosenkarką, czy menadżerem, aby zostać wtajemniczonym w ich dalsze zamiary — Nie jest zła, więc to chyba najważniejsze — dla ich świeżej znajomości, jak jeszcze nie w pełni rozpoczętej kariery, jako jej producent.
    — Pewnie nie — odparł niemal zbyt szybko, zwinnie owijając rękę wokół jej ramion, aby w razie co nie zezwolić jej na sięgnięcie po telefon. Wyłapał krótkie spojrzenie w kierunku urządzenia, co automatycznie wywołało nieznaczne przysunięcie jej bliżej siebie, o ile było to możliwe. Zbyt dobrze im się leżało, aby potencjalne wiadomości w tym przeszkodziły. Jeszcze okazałoby się, że ktoś z tej dwójki ma pomysł na kolejne spotkanie. A na to zdecydowanie nie miał siły, ani ochoty.
    W błogim stanie leżało mu się na kanapie, ale wyuczone od lat licealnych uzależnienie z każdą chwilą odzywało się głośniej. Gdzie i tak spędził już dwa dni bez skorzystania z zabranego zioła
    — Za chwilę wrócę, muszę zapalić — stwierdził niechętnie, z ociąganiem zsuwając dłoń z brunetki, po czym skierował się do swojego pokoju, gdzie leżał nienaruszony, szczelnie owinięty towar. W trakcie drogi na balkon wpakował go do zabranej lufki, potulnie uśmiechając się do znajdującej się w salonie Danielle.
    Nie chciał przerywać ich spokojnego momentu, ale połączenie kaca, paru dni bez tknięcia skręta, czy innej formy, i niepewnego apetytu pobudzało niezdrowe zwyczaje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Jeśli masz ochotę, to zapraszam — wyszedł z propozycją, kiedy zatrzymał się przy przeszklonych drzwiach. Nie zamierzał palić w mieszkaniu, ryzykować, że zapach osiądzie na meblach i ścianach, a jej ojciec dowie się o jego niewinnych grzechach — Pomaga, wiem z doświadczenia — dodał zachęcająco, kręcąc lufką w dłoni. Oboje przeszli przez najgorszą część kaca, która utrudniała mu spożycie czegokolwiek. Z kolei zioło w założeniu pomagało z bólem, jak i mdłościami, więc teraz, kiedy zjedli małe śniadanie, uważał je za idealnego pomocnika, w sprawach, w których aspiryna nie zawsze sobie radziła — W razie co pomogę — zapewnił, zdając sobie sprawę, że nie oferował skręta, którym zazwyczaj ją częstował.

      Gi

      Usuń
  95. — Zdecydowanie. Trzeba przygotować całą listę — stwierdził, kiedy ich zaczęło wychodzić coraz więcej potencjalnych filmów na wierzch. Mogli być pewni, że prędko nie zabraknie im opcji na wspólne seanse. Zapewne przy każdym spotkaniu coś nowego będzie dochodzić do jeszcze nie stworzonego spisu pomysłów.
    — Myślałem, że się lubicie — oszczędne słowa Danielle nie umknęły jego uwadze, gryząc się z obrazem, jaki miał przy pierwszym spotkaniu. Wtedy dziewczyny sprawiały wrażenie dobrych znajomych, nawet przytulając się na przywitanie, więc jej reakcja zaburzyła mu ten obraz, a przyczyn nie mógł znaleźć. Był na nie wręcz ślepy, nie wpadając nawet na pomysł, że mogły być takie same, jak u niego pod względem Joshuy. W końcu on z mężczyzną nie miał żadnego, wcześniejszego kontaktu, a Danielle i Hyerin znały się dłużej.
    Zapewne sięgnąłby jeszcze później, gdyby nie podjęta decyzja - wywołana przez skutki późnego imprezowania - o zostaniu w mieszkaniu. Dopóki co chwile byli zajęci, nie miał czasu, aby sięgnąć po zioło, a w miejscach publicznych nie zamierzał tego robić. Tak jak zazwyczaj miał w nosie prawo, tak wolał nie ryzykować trafienia za kratki - mimo obiecanych wizyt i listów, wolał spędzić ten czas w jej bezpośredniej obecności, niż w sporze z sądami.
    — W takim razie zapraszam — uśmiechnął się na pozytywną reakcję i poczekał, aż dołączyła do niego przy drzwiach, aby potem wyjść na zewnątrz. Powietrze było cieplejsze niż w klimatyzowanym apartamencie, na co po jego skórze wyszła chwilowa gęsia skórka przez kontrastującą temperaturę, aby za chwilę zupełnie zniknąć.
    Siadał już na nieco oddalonym, wolnym leżaku, ale po byciu zapewnionym, że nie miała wcześniej styczności z prostą w konstrukcji lufką, chwycił jego kant i przysunął, aby niemal zetknąć ze sobą ich kolana
    — Podobnie do skręta — zaczął po wyciągnięciu sprzętu spomiędzy warg i przetarciu końcówki o spodnie, aby było w pełni nietknięte — Tutaj się podpala — wskazał końcówkę z wpakowaną na jedno palenie porcją — A z tej strony ciągniesz. Tylko ostrożniej, niż normalnie, bo jest szansa, że zaciągniesz się spalonym zielskiem — spojrzał wymownie, samemu nieraz przez to przechodząc i nie wspominał tego najlepiej. Przyłożył lufkę do ust, obracając się nieco w kierunku brunetki, aby mogła bez przeszkód widzieć jego nieco powolniejsze ruchy, wywołanie dymu, odsunięcie zapalniczki i następujące zaciągnięcie się. Dopiero wtedy przekazał ją Danielle, samemu chwilę przetrzymując wziętego bucha i nieco odchylając się, aby bezczelnie nie wypuścić go dziewczynie prosto w twarz.
    — Pamiętaj, na spokojnie — zapewnił, przypominając sobie, jak sam zamaszyście zaciągnął się przy swoich pierwszych przygodach i niemal od razu tego pożałował. Ten sposób palenia był mniej oszczędny wobec swoich użytkowników, a przynajmniej takie odbierał wrażenie. Różniło się od zwyczajowego palenia papierosów, nie posiadał filtra, który łagodził smak, jak i intensywność spalanej substancji.
    Przysunął zapalniczkę do ledwo żarzącej się końcówki i czujnie przyglądał się przez szklane ścianki, odsuwając zapalniczkę, kiedy stwierdził, że nie potrzebowała już więcej
    — Jeśli twój ojciec kiedykolwiek się o tym dowie, to jestem trupem — przejął lufkę z powrotem i parsknął śmiechem przed kolejnym zaciągnięciem się. Był świadom, że właśnie szkoli córkę szanowanego polityka, jak powinna palić zioło. Po raz kolejny, choć przy pierwszym poczęstowaniu jej skrętem, wiedziała mniej więcej, co powinna zrobić. A jeszcze wspomnianego mężczyznę miał spotkać kolejnego dnia, z wiedzą, że nie dość, że tak bezopornie częstował jego jedyną córkę używkami, to jeszcze poprzedniego wieczora wisiał nad nią, pożądliwie całując całe ciało. Co z chęcią zrobiłby jeszcze raz.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  96. Nieraz był świadkiem, jak ktoś pali. Albo jak ktoś pali po raz pierwszy. Zazwyczaj było to zabawne, albo zupełnie nieinteresujące, kiedy ktoś męczył się z rozgryzieniem całego procesu. Jednak nie mógł oderwać oczu od Danielle, w połowie pilnując, aby wszystko poszło pomyślnie, w połowie będąc zapatrzonym w jej ostrożne ruchy, smukłe palce przytrzymujące lufkę, nieznacznie wykrzywioną minę, kiedy zasmakowała intensywniejsze zioło, niż zazwyczaj. Kąciki ust nieznacznie drgnęły w górę, kiedy zauważył cisnące się do oczu łzy wywołane przez zaciągnięty dym. Nie spuszczał wzroku nawet na moment, nie pozwalając, aby cokolwiek mu umknęło
    — Przepraszam, nie złamałoby Ci się serce, gdybym umarł? — spytał z dramatycznie oburzoną miną, a lufka groźnie się bujnęła między jego palcami. Długo nie wytrzymał z poważną miną, która zaraz została zastąpiona zadowoleniem i ciekawością, kiedy Danielle rozszerzyła temat swojego ojca. Zazwyczaj wolał nie pytać, nie naciskać. Wiedział, że mężczyzna ma taką posadę, która jest objęta wieloma tajemnicami i zasadami, których nie powinien znać, a dziewczyna łamać. To jest, jeśli była wtajemniczona.
    — Kto teraz nie ma tajemnic — stwierdził poetycko, acz w pełni zgadzał się ze swoimi słowami. Niewiele osób otwarcie ukazywało wszystkie swoje karty, przed strachem, wywołanymi przeróżnymi powodami - bezpieczeństwa, niechęcią do utraty czyjegoś uznania i wiele innych. Sam w końcu miał swoje brudy, o których jej nie mówił, tak jak powód pobicia, czego skutki nieszczęśliwie musiała zobaczyć. I wiedział, że pewnie dalej ją trapi, jak nie zmartwienie, to zwyczajna ciekawość, o którą nie mógł jej winić. W końcu nie bez powodu wraca się do domu z soczyście obitą twarzą.
    Zaciągnął się jeszcze raz przed podaniem jej lufki, po raz kolejny wspomagając poprzez podgrzewanie jednego z końców. Wisiał nad nią niemal tak samo, jak w łóżku. Zwilżył, nagle wysuszone, usta językiem, nieumiejętnie próbując się skupić jedynie na płynącym między ściankami dymie i nieprzesadzeniu z rozgrzewaniem zioła, aby to przez spalenie nie dostało się wraz z dymem do jej buzi. Przejął lufkę z powrotem, kiedy się zaciągnęła, usiadł z powrotem na leżaku i chwilę obracał sprzęt w palcach, widząc, że zostały w nim dwa, na siłę trzy, potencjalne machy
    — W liceum, jak było mało zioła na wszystkich, to wiesz co się robiło? — spytał, nie oczekując odpowiedzi, bo sam był zajęty przygotowaniem do zaprezentowania sztuczki, która może i miała dać jak najwięcej, z jak najmniejszej ilości, ale niejeden raz widział, jak ktoś używał tego jako wymówki na zbliżenie się. Teraz robił dokładnie to samo.
    Zaciągnął się porządną porcją dymu, po czym na nowo zawisł nad Danielle, jedną dłoń opierając przy jej głowie, a drugą na żuchwie, delikatnym ściśnięciem rozchylając jej wargi. Przez ułamek kwestionował swoje poczynania, aby zaraz zepchnąć niepewność na bok, żeby przysunąć się i powoli przepuścić dym ze swoich ust do jej, niemal nieuchwytnie je muskając.
    Zwyczajnie uczył ją licealnych, może i studenckich trików, których sam nie powinien poznać w wieku, jakim wtedy był
    — Nieźle można na tym oszczędzić — przyznał nieobecnie, kiedy był pochłonięty lekkim rysowaniem bliżej nieokreślonych symboli na jej policzku, a wzrok skakał z jej oczu na niemo dotknięte usta.
    Obgadali ten temat, oboje zgodzili się, że niczego nie żałują, wręcz przeciwnie. Jednak i tak miał zasiane ziarno paniki, że zrobi niepoprawną rzecz, a bańka, o którą tak dbali, pęknie i zrzuci na nich ponurą rzeczywistość.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  97. Zaśmiał się na odwzajemnioną dramatyczność, po czym narysował jedną z dłoni krzyż na sercu, w formie obietnicy
    — Nigdzie mi się nie spieszy — zapewnił. Nie był do końca pewien, jak poradziłby sobie bez sporadycznej, niezapowiedzianej obecności Danielle w studiu. Nieraz dodawała mu natchnienia lub siły, żeby dokończyć któryś z utworów, a nie odłożyć na bok, usiąść na kanapie i palić, dopóki nie złapie go senność. Zwyczajnie dodawała mu produktywności i chęci, aby zrobić więcej, aniżeli mniej w trakcie jednej sesji. Wtedy mógł bez wyrzutów sumienia z nią rozmawiać i odłożyć, nawet na chwilę, pracę na bok. I zamiast bezczynnego siedzenia, mógł wtedy z nią porozmawiać, ciekawsko wypytać o tym, co się ostatnio wydarzyło - nawet nie w sprawach rodzinnych, a raczej o różne pierdoły, które pozwoliły odwrócić uwagę od nieustannych wymogów jej matki.
    — Prawda, smutna — otarł niewidzialną łzę z policzka, w duszy zastanawiając się nad tymi słowami. Czy chwilami nie lepiej było kłamać? Trzymać czegoś w tajemnicy, skoro dzięki temu ta osoba uniknie zranienia? Był zwolennikiem wykorzystania białego kłamstwa, jeśli mógł wtedy uniknąć zranienia siebie samego, jak i kogoś innego, choć z tym rzadziej się zmagał. Patrząc na swoją pracę, zmiękczył swój kręgosłup moralny wieki temu. Jednak sytuacja malowała się inaczej, kiedy chodziło o Danielle.
    Kilka szybkich, następujących zaraz po sobie buchów i jemu dawało się we znaki, nawet czymś tak prostym, jak zaczerwienionymi oczami. Efekty kaca prędko znikały w niepamięci, czego możliwie pożałuje później, ale teraz zamierzał korzystać z każdej chwili, która nie była wypełniona uciążliwym bólem głowy. Jego umysł dalej był trzeźwy, acz wiedział, że za kilka minut sytuacja ulegnie zmianie i nasili błogi spokój, który czuł od położenia się na kanapie.
    Kiedy z taką łatwością oddawała się w jego ręce, przyjemny dreszcz przebiegał przez jego ciało. Namawiał, aby nie przerywać tej chwili, nie odsuwać się nawet na milimetr, a jedynie ulec kuszącym wargom, których tak bardzo chciał na nowo zasmakować
    — Co nie, nawet nie wiesz jakie- — jego z lekka nerwowe paplanie skutecznie zostało przerwane złączeniem ich ust, natychmiastowo wywołując rozsypanie gęsiej skórki. Poprawił opartą obok jej głowy dłoń, kiedy ta groziła ugięciem się pod nagłym przypływem przyjemności, a druga zsunęła się pod policzek, delikatnie hacząc o niego kciukiem. Były tak samo miękkie, jak pamiętał, słodki smak wypełniał zmysły, a dłoń na karku rozsyłała dreszcze po całym ciele. Wszystkie pragnienia zeszłej nocy zostały na nowo obudzone, a jego ciało ślepo goniło za nią, kiedy tylko w najmniejszym stopniu się odsunęła, czym bez problemu wyciągnęła z niego prawie niesłyszalne westchnięcie
    — Mam nadzieję, że tylko w moim towarzystwie — odparł zaczepnie, nim wrócili do rozkosznego całowania. Niespokojnie przesunął kolano na leżaku, powodując, że ten nieco się wykrzywił i zagroził utratą równowagi. Uśmiechnął się bez przerywania pieszczoty i ostrożnie poprawił nogę, aby przypadkiem nie stracić balansu przez niestabilny mebel. Powstałe, namacalne napięcie w przeciągu dnia jedynie zwiększało jego pragnienie, prowadząc do ignorowania ich usytuowania. Że byli na balkonie wysokiego apartamentowca, idealnie na widoku dla ciekawskich oczu z sąsiednich budynków. Dopiero kolejne, niebezpieczne osunięcie się kolana, które poruszyło leżakiem zmusiło go do przerwania
    — W salonie chyba będzie wygodniej — przełknął pośpiesznie ślinę, natychmiastowo czując suchość, kiedy tylko się odsunął, a podrażnione usta Danielle wyglądały równie dobrze, jak nie lepiej, niż poprzedniej nocy.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  98. Dźwięki miasta z dołu były niczym biały szum w jego uszach. Nie myślał o tym, co ich otaczało, w pełni czerpiąc z trwającej chwili. Z zaspokojenia, a zarazem rozbudzenia, skrytej od rana żądzy. Nic innego do niego nie docierało, nie licząc przyjemności, jaką czerpał z banalnego, acz wypełnionego napięciem pocałunku
    — Może i tak — wzruszył ramionami, zerkając na ściśnięty w jej dłoni materiał. Może i faktycznie było to niesamowicie samolubne, ale nie chciał nawet wyobrażać sobie kogoś tak blisko Danielle, z taką dozą intymności, jaka panowała między nimi od pierwszego pocałunku. Chciał mieć ten obraz tylko i wyłącznie dla siebie. A każdy mały uśmiech, zaróżowione po czułościach poliki jedynie go w tym zapewniały.
    Nie patrzył tak na nią wcześniej. Przez strach, może niepewność do własnych uczuć - nie był pewien. Ale pamiętał ile razy poczuł ciepły ścisk serca przy żartobliwych słowach, przy, pierwotnie, nic nieznaczących, uprzejmych gestach z jej strony. Wtedy była jego klientką, dopiero później przyjaciółką. I wszystkie przyjemne odczucia zrzucał właśnie na to - na nawiązaną przyjaźń, nic więcej. Nie potrafił uwierzyć, że był tak zaślepiony własnymi przekonaniami.
    Nieustannie trzymał wzrok na dziewczynie, na oczach, które wykazywały obecność używki, na ustach, błyszczących przez niedawno przerwany pocałunek i nieco roztrzepane na leżaku włosy, idealnie otaczające jej twarz
    — W takim razie… — rozsunął przeszklone drzwi w oczekiwaniu, aż do niego dołączy. Uśmiech podświadomie błądził po jego twarzy, a zgarnięty kosmyk, w połączeniu z zalotnym spojrzeniem, wzbudził słaby dreszcz, na co automatycznie zamknął drzwi tarasowe i ruszył zaraz za nią wgłąb salonu.
    Wewnętrzna przestrzeń apartamentu natychmiastowo przywróciła większe poczucie swobody, zmiana temperatury pobudziła dodatkowo zmysły, jedynie na moment otrzeźwiając umysł. Jednak sytuacja wyglądała inaczej, niż poprzedniego wieczora. Odurzenie nie było tak intensywne, był w pełni świadom i pewien swoich poczynań. Nawet, kiedy jego dłonie znalazły swoje miejsce na okrytych jeansem biodrach. Kiedy znaleźli się przy kanapie, gdzie posadził dziewczynę na swoich kolanach. W każdym momencie był w pełni obecny, upojony jedynie targającymi emocjami, niezmiennymi od tych pamiętanych, jak przez mgłę
    — Nigdy nie obejrzymy któregoś z tych filmów w całości — stwierdził półżartem po przelotnym zerknięciu na to, co nieprzerwanie leciało na ekranie, w międzyczasie zgarniając pasmo włosów za jej ucho. Nie zadręczał się jednak tym zbyt długo, zaciskając bezwiednie palce na jej biodrach przed ponownym przysunięciem się i wznowienia zostawionego na balkonie pocałunku. Nieznaczne przekrzywienie głowy, wraz z jedną z dłoni wplecioną we włosy Danielle, pozwalało na pogłębienie pocałunku. Język delikatnie przesunął po podrażnionej wardze, niczym pytanie o pozwolenie, aby zaraz spleść się z jej własnym. Namiętniejsza pieszczota wysłała elektryczny dreszcz przez cały kręgosłup, odrywając w rozkoszy plecy od poduszki kanapy
    Nie potrzebował alkoholu, żeby wpaść w obłęd. Pobudzane wspomnienia, namacalne doświadczenia w zupełności wystarczały i bez problemu mieszały w jego głowie. Pragnął jedynie więcej. Sprawienia jej jak największej przyjemności, sprawienia, że zapomni o wszystkim, co miała okazję wcześniej przeżyć. Wypełnić jej zmysły tak samo, jak ona wypełniała jego.
    Miękkie, słodkie usta z charakterystycznym posmakiem dymu tak idealnie pieściły jego własne. Nieznaczny ciężar na udach sprowadzał obie dłonie z powrotem na biodra, gdzie instynktownie przysunęły ją bliżej siebie, a przy okazji haczyły palcami o materiał luźnej koszulki.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  99. Otworzył usta w celu wymyślenia kontrargumentu. Mimo że miała w pełni rację, to zawsze on nie potrafił spokojnie, w ciszy wysiedzieć całego filmu. Jednak kiedy ujrzał nieregularnie brane szybkie oddechy, a jej usta powędrowały na policzek, stopniowo schodząc coraz niżej, miał zupełną pustkę w głowie. Tym bardziej zanegowała chęci do wykłócania się co do jego winy. W odpowiedzi jedynie wydostawały się głębokie pomruki, a biodra bezwiednie poruszały się na swoim miejscu. Od razu odchylił głowę, kiedy poczuł delikatne pocałunki na szyi, momentalnie tracąc kontrolę nad spokojnym oddechem
    — Jakoś nigdy nie narzekałaś — odgryzł się nieśpiesznie, kiedy miał okazję na kontrolowane złapanie powietrza, po jej odsunięciu się. Przymykał oczy przy każdym, najdrobniejszym dotyku, który rozpalał jego ciało. Objął jej twarz dłońmi, delikatnie śledząc linię żuchwy i odgarniając długie, brązowe włosy, które kontrastowały z jej bladą cerą. Jej wielkie oczy biły niewinnością, a zarazem taką samą pasją, jak u niego. Zawsze potrafił stwierdzić, że jest piękna. Przy pierwszym spotkaniu, kiedy przyszła z prośbą o coś, co pomoże jej z intensywnymi treningami. Kiedy wysłała mu zdjęcie przed nieszczęśliwą imprezą otwarcia hotelu. Imponowało mu jej oddanie, pasja, którą czuła do tańca, mimo tego, ile krzywd jej wyrządzał.
    Kątem oka śledził jej ruchy, przede wszystkim wpatrując się w jej twarz. Mięśnie na brzuchu instynktownie spinały się pod delikatnym dotykiem, zmuszając go do przełknięcia śliny, kiedy tylko poczuł rozgrzane palce na swojej skórze. Zaśmiał się z niedowierzaniem na propozycję, wyszukując w jej zaczerwienionych oczach sygnału, że mówiła na poważnie. Decyzja była prosta, nawet banalnie prosta, kiedy wpatrywał się we wszystkie, drobne ślady, które świadczyły o obecności w niej tej samej chęci, co w nim
    — W snach, Dani — zaprzeczył niemal od razu, opierając dłonie na bokach szyi, aby przysunąć ją bliżej siebie i na nowo pocałować. Idealnie wiedziała, co musi zrobić, żeby doprowadzić go do szału, mimo nielicznej styczności z tym terenem pomiędzy nimi. Jej dłonie zawsze haczyły o najczulsze punkty, wywołując rozkoszny ścisk w podbrzuszu, usta delikatnie drażniły skórę, a okrągłe oczy niby niewinnie przyglądały się jego reakcjom, jeszcze bardziej mieszając mu w głowie.
    Palce powolnie zsunęły się po jej plecach, na koniec bawiąc się rąbkiem koszulki, nim ostrożnie dostały się pod materiał. Oparte na nagiej skórze dłonie, objęły wąską talię, a usta zaczęły śledzić niemal identyczną ścieżkę, co w nocy. Mokre pocałunki nieraz były zastępowane przesunięciem językiem po podrażnionych miejscach, pobudzającym te same, rozochocone chęci.
    Zioło nie miało tego samego, oślepiającego działania, co alkohol. Wręcz przeciwnie, sprawiało, że z pełną świadomością podejmował kolejne ruchy. Że każdy pocałunek miał wzmocniony efekt, że jego usta z każdą chwilą z coraz większym pragnieniem sunęły po odkrytej skórze, aby wracać do ust i upajać się ich niesamowitym smakiem
    — Masz tutaj pełną kontrolę — mruknął między pocałunkami — Ty wyznaczasz tempo, okej? — ponownie zszedł wargami na linię żuchwy, którą zasypywał czułymi muśnięciami. Chciał, żeby nie czuła presji, żeby w pełni odczuwała kontrolę nad sytuacją i chciała iść dalej. Wystarczyło jedno słowo z jej strony, żeby zaprzestał. Żeby dłonie wstrzymały wędrowanie po ciepłej skórze, place bezwiedne pożądliwe zaciskanie się na niej, a usta pieszczenie wrażliwych miejsc. Sam wiedział, że niczego nie będzie żałował, że jest gotowy w pełni oddać się chwili i zobaczyć, gdzie ich poniesie. Ale chciał, żeby ona była stuprocentowo pewna. Chciał, żeby czerpała z wszystkiego jak największą przyjemność.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  100. To nie tak, że nie był zainteresowany jej osobą, wręcz przeciwnie — uważnie słuchał wypowiedzi starej znajomej. Traktował Danielle jak drugą rodzinę, zależało mu na niej jak na nikim innym. I właśnie dlatego czarnowłosy trzymał dystans. Nie chciał, aby przez chwilowy sentyment cokolwiek złego przytrafiło się dziewczynie. Była młoda, zdolna i piękna; miała przed sobą całe życie. Nigdy by sobie nie wybaczył, gdyby w jakikolwiek sposób przyczynił się do odebrania jej tego. Umyślnie lub też nie.

    “Jako, że nie byłem przygotowany na gości, może usiądźmy gdzieś w pobliżu. Jestem pewien, że takie temperatury nie służą pracy na świeżym powietrzu” przyznał z troską. “Ale za to jutro będę dysponować większą ilością wolnego czasu, więc czuj się zaproszona. Potem wymienimy się numerami i podeślę ci adres. Oczywiście, jeśli jesteś zainteresowana.” Murayama uśmiechnął się ponownie.

    Yama. ♡

    OdpowiedzUsuń
  101. Miał wrażenie, jakby pierwszy raz wszystkiego doświadczał. Jakby pierwszy raz ktoś całował go z taką pasją, takim pragnieniem i pożądaniem. Jakby nikt wcześniej nie dotykał jego ciała. I może nawet tak było - intymność i seks nie były mu obce, ale nigdy nie wywoływały takich odczuć, jak teraz, przy najmniejszym draśnięciu paznokciem. Cały czas było mu za mało, ciągle chciał więcej. Kolejnego pocałunku. Kolejnego, rytmicznie zgranego ruchu biodrami. Czegokolwiek, co tak rozkosznie wypełniało jego zmysły.
    Mozolnie zsunął dłonie z jej talii, aby zdjąć z siebie jedynie przeszkadzającą koszulkę, od razu spotykając się z dreszczem, nasilonym chłodnym powietrzem, jak i odczuwanymi paznokciami, które jechały po wrażliwej skórze. Z tyłu odzywał się głos, starający się uświadomić, w jakiej sytuacji się znajdował. Starał się wzbudzić wstyd w rozanielonym blondynie, którego nie obchodziło, że na jedno słowo czy gest był w stanie roznegliżować się na kanapie, byleby nie odsuwała od niego swoich rąk i ust, a jedynie brnęła do przodu, dotknęła każdy, odkryty skrawek. Nie interesowało go, jakie mogą być tego konsekwencje.
    Na swój sposób wiedział, że będzie bił się z własnym postanowieniem i słowami. Cichy pomruk sam wzbudzał zawroty głowy, a w połączeniu z każdym, coraz to bardziej zaczepnym zachowaniem z jej strony, był nie do opisania. Mimo to szczerze chciał, żeby sama decydowała o tempie, o tym, jak daleko pójdą i co chce zrobić. To jest, jeśli sama chciała mieć wszystko oddane w swe ręce. Zdawał sobie sprawę, że wystarczyłoby jedno słowo z jej strony, a w pełni pozbył się samokontroli, która i tak niemiłosiernie szargała jego nerwy. Jego zagorzałe pocałunki, zostawiane na żuchwie, odsłoniętej szyi, jak i ustach mówiły same za siebie
    — Staram się — mruknął nieco zachrypniętym głosem, kiedy ten ledwo wydostał się z przesuszonego gardła. Jego głowa bezwiednie opadła na zagłówek, kiedy wargami schodziła coraz niżej po odsłoniętej skórze, łapiąc przerywany oddech, kiedy zassała się w jednym miejscu. Wiedział, że na tyle intensywnie, aby została po tym pamiątka. Przy pierwszym odsunięciu zacisnął palce, jakby chciał powstrzymać ją przed zejściem ze swoich ud. Uniósł głowę dosłownie na chwilę, aby móc na nią spojrzeć, złapać to niewinne spojrzenie, za którym kryła się zadziorność. Jedna z nóg instynktownie drgnęła ku górze, kiedy powoli się z nich zsunęła i znalazła się między nimi, natychmiastowo malując bezwstydny obraz w wyobraźni blondyna.
    Jego mięśnie już wcześniej spinały się przy każdym dotyku, teraz wręcz drżąc przez wywieraną presję, kiedy czuł sunące po nich usta w połączeniu z zębami. Biodra pragnęły wyrwać się ku górze, spotkać jakiś nacisk, opór na swojej drodze, ale zdołał je wstrzymać do niecierpliwego wicia się. Jeansy prosiły się o zsunięcie z bioder, hamowanie rozochocenia ujawniało się płytkim oddechem i jeszcze większą wrażliwością organizmu, które głośno krzyczało o więcej - czy to wysypaną gęsią skórką, czy zwiększoną temperaturą
    — Jeśli mam nim dalej być, to tak na mnie nie patrz, Danielle — pełne imię gładko zeszło z języka wraz z westchnięciem, przed wyrzuceniem głowy do tyłu. Planowane, delikatne wplątanie jednej z dłoni w jej włosy skończyło się nieinwazyjnym pociągnięciem, kiedy po raz kolejny poczuł mokre usta na swoim podbrzuszu. Wymamrotał niewyraźne przeprosiny, nieznacznie rozluźniając swoje palce, w celu uniknięcia powtórzenia niekontrolowanego odruchu.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  102. Danielle niemal od razu odwdzięczyła się za niekontrolowane szarpnięcie, hacząc o opinający się na nim materiał, dając złudną nadzieję, że je zdejmie. Ponowne poczucie gumki na skórze pobudzało desperację, a mina dziewczyny jasno dawała mu znać, że nie zamierza zaprzestać tego niewinnego znęcania się nad nim. Niedowierzający uśmiech widniał na jego twarzy, kiedy znowu poczuł jej usta, kiedy jej dłonie rozpalały jego skórę nawet przez jeansowy materiał. Ściągnął brwi w mieszance przyjemności oraz bólu i zacisnął zęby na dolnej wardze, tłumiąc w ten sposób cisnący się na usta jęk, kiedy kokieteryjnie zahaczyła swoim ciałem o jego przyrodzenie. Jego ciało instynktownie powiodło w górę, aby jak najdłużej czuć ją przy sobie, nawet jeśli była to jedynie przelotna chwila.
    Wyklinał samego siebie w myślach, tymi resztkami rozumu, jakie mu zostały i pozwalały na pojęcie, jak faktycznie bardzo był zatracony w momencie i dotyku Danielle. Jak niewiele musiała zrobić, żeby rozpalić jego organizm. Wyjaśniało to wszystkie sytuacje, kiedy niezrozumiale dla siebie wodził za nią wzrokiem i czuł cierpki posmak w ustach, tak naprawdę nie mając do tego prawa. W klubie, kiedy tańczyła z Joshuą, na przeklętej imprezie głównej intrygantki Manhattanu.
    Jej szept zadziałał niczym mechanizm w jego ciele, a wzrok stał się jeszcze bardziej zamglony pożądaniem. Jej bliskość wypełniała każdy zmysł, jej zapach, miękkość ust i wilgotność, jaką po sobie zostawiały, kiedy zasypywała jego skórę pocałunkami. Jej spojrzenie przyjemnie się w niego wwiercało, pobudzając ciało do akcji, zanim zdążył dołączyć do niego rozsądek.
    Po prędkim złapaniu oddechu i zgarnięciu blond włosów z oczu, oparł dłonie na jej twarzy, całując ją z jeszcze większym pragnieniem. Nie zamierzał tak napierać na swoje hamulce, skoro dostał jasny sygnał z jej strony, że tego nie chce. Że jest w stanie oddać kontrolę w jego ręce
    — W sypialni będzie wygodniej — wymruczał przy szybkim, wziętym oddechu i po nakłonieniu jej do podniesienia się z kolan, sam wstał z kanapy i z nieprzerwaną pieszczotą doprowadził do pokoju - tym razem, tymczasowo, swojej sypialni. Nie zwracał uwagi na wybrane drzwi, nie robiło to różnicy, dopóki oboje znaleźli się na łóżku, bez tej samej ciasnoty, która panowała na kanapie.
    Zza drzwi dalej dało się usłyszeć odgłosy filmu, acz nieco stłumione. Ale dźwięk zdawał się omijać go szerokim łukiem. Był zbyt zaabsorbowany położeniem jej plecami na materacu, wsunięciu jednej dłoni pod koszulkę, którą dalej miała na sobie, a drugą oparł na jej udzie. Złożył pierwszy, mokry pocałunek na odkrytym boku, niedaleko materiału jeansów, sunąc ustami ku górze, a wolna dłoń powoli podwijała bluzkę. Palce rozkoszowały się wyczuwaną, nagą skórą, do momentu aż zahaczyły o pierś. Spojrzał na nią z dołu, bez odsuwania ust od rozpalonej skóry. Nie miała na sobie stanika, jedyne co ich dzieliło, to właśnie luźny materiał koszulki, którą na sobie miała. Szukał na jej twarzy dyskomfortu, niepewności, czy strachu. Jakiegokolwiek sygnału, który świadczyłby o tym, że powinien przestać. Powolnie sunął dłonią wyżej, coraz bardziej podwijał materiał, a ustami wiódł ku górze, zostawiając mokrą ścieżkę na jej brzuchu, nim je odsunął i zawisnął nad brunetką, nieznacznie ocierając swoje krocze o jej własne, gdzie z łatwością mogła zauważyć, jak i wyczuć efekty swoich wcześniejszych zaczepnych, wręcz gnębiących pieszczot
    — Jesteś pewna? — zapytał, wpatrując się w Danielle, mimo wzroku, który był okryty mgłą podniecenia. Nie dawała żadnych sprzecznych sygnałów, nie wykazywała niezadowolenia. Ale pamiętał jej zeszło nocne słowa. Chciał, żeby była pewna w stu procentach, tak jak on.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  103. Wcześniej był oślepiony strachem, nieświadomością. Aktywnie, acz podświadomie wypierał możliwość, że Danielle może mu się podobać. Zawsze wiedział, że jest ładna - musiałby być głupim, aby nie zobaczyć jej urody, która od razu zwróciła jego uwagę. Ale cały ten czas, siebie, jak i innych, przekonywał, że nic więcej nie czuje. Obiektywnie umie stwierdzić, że jest ładna. I tyle. Że się przyjaźnili i dziwne by było czuć pociąg do swojej przyjaciółki.
    Ale teraz nie mógłby z pewnością podpisać się pod tymi słowami. Nie chciałby. Była mu bliska, nie mógłby wyrzucić ich przyjaźni przez okno, nawet nie zamierzał. Zawsze będzie dla niego na pierwszym miejscu, jak o to chodziło. Teraz zwyczajnie dochodziły do tego czułości i pieszczoty, którym nie mógł się oprzeć. Pragnienie sprawienia jej przyjemności na tyle, ile tylko mógł. Jeszcze poprzedniego dnia negowałby te uczucia, zapewne dawałby zazdrości szargać swoimi nerwami, gdyby Joshua próbował brnąć dalej w swoje zaloty. Czy też ktoś inny, z kim byłaby niemiłosiernie blisko. I pewnie dalej nie wiedziałby, o co mu chodzi. Więc mimo burzliwego początku, był wdzięczny za wspólne wyjście, za alkohol, który, odwrotnie niż zazwyczaj, otworzył mu oczy. I rozjaśnił wcześniejsze, niezrozumiałe dla niego sytuacje i odczucia.
    Jęk spomiędzy jego ust został stłumiony przez pogłębiony pocałunek, kiedy jej uda zacisnęły się na jego biodrach, a przez całe ciało przepłynęła elektryczność. Każdy dotyk, lekkie pociągnięcie włosów, kiedy wplotła w nie place, cichy pomruk, wyciszony przez namiętną pieszczotę, wszystko rozbudzało jego ciało jeszcze bardziej, a dłoń samorzutnie zaciskała się na odkrytym boku Danielle.
    Szukał w jej wzroku wątpliwości, odrobiny zawahania. To samo starał się wyczuć w drobnych gestach. Ale nic nie zauważył. Wręcz przeciwnie. Widział z jej strony pewność, rozanielenie takie samo, jakie odczuwał on. Jej słowa jedynie utwierdziły go w tym przekonaniu, wywracając zarazem jego żołądek do góry nogami, kiedy tylko usłyszał słodką barwę jej głosu i słowa, które mimo swej prostoty, znaczyły tak wiele
    — Możemy przerwać w każdym momencie — zapewnił ją cichym pomrukiem, kiedy sam zaczął zostawiać ścieżkę pocałunków na żuchwie, zaczynając od lekkiego zahaczenia zębami o płatek jej ucha. Szargała nim żądza w najczystszej formie, pragnął poznać, zasmakować każdy skrawek jej ciała, bez wyjątków. Ale przede wszystkim chciał, żeby czuła pełną swobodę, aby jakakolwiek presja ulotniła się z jej sumienia, mimo że on sam odchodził od zmysłów przez hamowanie popędów. To nie on był w zupełnie obcym sobie położeniu.
    Zostawiając całusa na jej ustach, zsunął się ku dołowi, aby ponownie rozpocząć wyznaczanie wilgotnej ścieżki na wrażliwej skórze brzucha. Powoli jechał ku górze, czując spinające się pod wpływem pocałunków mięśnie i nierówny oddech, widząc zaciskającą się na pościeli dłoń. Nieśpiesznie podwinął bluzkę wyżej, hacząc jej krańcem o sutki. Zwilżył językiem usta przed zostawieniem pierwszego całusa przy piersi, ostrożnie zasysając się na delikatnej skórze i stopniowo zbliżając się do wrażliwszego miejsca, owiewając je wniebowziętym oddechem, nim ostrożnie, niemal badawczo przesunął po nim językiem. Dłoń, którą nie opierał się o materac, sunęła zaczepnie palcami po brzuchu, nim dotarła do spodni i natrafiła na guzik, mozolnie zajmując się odpięciem.
    Był zbyt zaabsorbowany rozkoszowaniem się jej ciałem, przez drzwi dalej przebijały się odgłosy filmu, więc nawet nie usłyszał dzwonka do drzwi, który rozbrzmiał po mieszkaniu. Nie chciał go słyszeć, kiedy jego wargi czule pieściły jej piersi, opuszki palców znalazły się pod jeansowym materiałem, hacząc o bieliznę, a ciało Danielle tak pociągająco reagowało na każdy gest. Był pewien, że nic nie jest na tyle ważne, aby przebić bańkę, w której się znajdowali.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  104. Przez jego ciało przeszedł przyjemny dreszcz, kiedy usłyszał z jej strony cichy, słodki jęk. Nie potrzebował więcej, aby z wyczuciem zwiększyć intensywność pieszczot, pokazać jej, jak bardzo jej pragnął. Stłumiony, acz wyraźniejszy jęk przesłał kolejną falę elektryczności przez jego ciało, intensywnie zaciskając mięśnie podbrzusza. Z każdym momentem zatracał się coraz bardziej, wyciszał wszystko oprócz głosu Danielle, oprócz westchnięć, nierówno chwytanego oddechu.
    Uśmiechał się sam do siebie, kiedy sam mógł doświadczyć, upewnić się, że była równie podniecona, co on, jeśli drżące ciało nie mówiło samo za siebie. Palce raz po raz prowokacyjnie sunęły w okolicach jej kobiecości, celowo unikając wrażliwszych miejsc, a on spotykał się z jej osłoniętym pragnieniem wzrokiem, złośliwie przeciągając swoje gesty, byleby mógł rozdrażnić jej organizm jeszcze bardziej.
    Nie słyszał, celowo ignorował dzwonek do drzwi, który starał się przebić do jego świadomości. Był zbyt pochłonięty przyjemnym męczeniem samego siebie, jak i Danielle, przez odwlekanie wszystkiego, obserwowanie, czym wywołuje satysfakcjonującą reakcję u brunetki. Mruknął jedynie w odpowiedzi na swoje imię, nie chcąc przerywać momentu, który udało im się zdobyć. Nie chciał przerywać. Nie teraz, kiedy widział, jak było im dobrze. Jak jej było dobrze
    — Co z tego — westchnął zdesperowany, starając się wymalować w pamięci widok, jaki się przed nim prezentował. Danielle z opuchniętymi wargami, jej skóra zasypana czerwonymi śladami, na których nieznacznie się zassał, czy przesunął po nich zębami. Dalej kusząco drżących udach, jasno świadczących, że sama nie chciała przerywać. Szczerze nie interesowała go czyjaś obecność, wolał żyć w przekonaniu, że komuś pomyliły się mieszkania, jakaś dostawa trafiła nie pod ten adres.
    Ale teraz wyraźniej słyszał dzwonek, który nie dawał za wygraną.
    Jęknął cicho, kiedy znowu go pocałowała, a on bezwiednie zaciskał dłoń, która przesunęła się na jej talię, aby nie mogła wstać z łóżka. Tak bardzo pragnął przedłużyć tę chwilę. Ale nie mógł, kiedy ktoś nieustannie dobijał się do środka, rujnując błogą atmosferę w pokoju. Wylądował z twarzą w pościeli, oddychając ciężko i wyklinając w myślach tę osobę, która im przeszkodziła.
    Obrócił się na plecy i przesunął dłonią po twarzy, nieudolnie próbując pozbyć się rozochocenia, które intensywnie szarpało jego nerwy. Wstał i bez pośpiechu ruszył za nią, aby z zaciekawieniem - czy raczej poirytowaniem - zobaczyć, kto stał za drzwiami.
    Jednak w panice odwrócił się na pięcie i wrócił do pokoju, kiedy usłyszał imię. Minho. Z wszystkich ludzi, musiał to być akurat on? Tylko jej ojciec byłby gorszą opcją.
    Przynajmniej ta informacja prędko przywróciła mu trzeźwość umysłu. Założył losową, luźną koszulkę, a on z paniką myślał, co powinien zrobić z głównym problemem. Słyszał, że mężczyzna wszedł wgłąb mieszkania, nie mógł siedzieć w pokoju, jak dziecko, które chciało uniknąć spotkania znajomych rodziców. Wywołany stres i tak zmniejszył niewygodne opinanie się spodni, ale dochodziło wiele innych faktorów, które były jednoznaczne. Nieogarnięte włosy, z lekka opuchnięte, przesuszone usta, przynajmniej większość podrażnionych miejsc było zakryte pod materiałem koszulki. No i te przeklęte, zaczerwienione oczy, które prezentowały się i u niego, jak i u Danielle. Co najwyżej mogli wcisnąć kit, że oglądali smutny film i mieli wspólną, płaczliwą sesję. Wątpił, że mężczyzna w to uwierzy.
    Starał się poprawić rozgardiasz na głowie, w międzyczasie słysząc oszczędną wymianę zdań między dwójką w salonie. Jego mózg pracował na zwiększonych obrotach, próbując wymyślić argument, dzięki któremu oboje wyjdą z tej sytuacji z twarzą. Ale był prawie pewien, że jest to szansa stracona. Parę razy klepnął się dłońmi po twarzy, starając wyzbyć się nakręcających go wspomnień. Obrazu wijącego się w przyjemności ciała Danielle, uczucia delikatnej skóry pod swoimi ustami. Nie pomagał sobie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musiał wyjść. Nie chciał, bał się, niczym ten chłopak, co wkrada się przez okno do swojej dziewczyny, bo rodzice nie pozwalają im na spotkania. Ale musiał wyjść, bo inaczej będzie w pełni stracony. Po ostatnim wdechu opuścił sypialnie i dołączył do Minho i Danielle, stając obok niej i hamując dłoń, nim ta zdążyła powędrować na pas brunetki. Skłonił się nawet nieznacznie, grzecznościowo, choć miał ochotę paść na podłogę, kiedy ochroniarz wwiercał w niego baczne spojrzenie
      — Słyszałem, że oglądaliście film — zapytał, patrząc znacząco na blondyna, który wyszedł z sypialni, jak i na włączony w salonie telewizor, na co Namgi przełknął nerwowo ślinę i zerknął na przewijające się na ekranie napisy końcowe.
      — No… tak — nie było to kłamstwo, ale w tej sytuacji brzmiał jak najgorszy łgarz, a zyskany w odpowiedzi nieprzekonany pomruk, miał ochotę zapaść się pod ziemię. Miał nadzieję, że nie dojrzał rzuconej na kanapie bluzki, która na dany moment w miarę dopasowywała się do reszty otoczenia.

      Gi

      Usuń
  105. Dawno nie czuł takiego stresu, jak w tym momencie. Czujne spojrzenie Minho przeszywało ich na wskroś, bez problemu wyczytał z ich nienaturalnego spokoju, że ich oglądanie filmu wcale nie polegało właśnie na tym. Nawet nie próbowali tego jakoś zamaskować, kiedy on wyszedł ze swojej sypialni, w stanie mniej niż ogarniętym, a film w salonie leciał bez jakiejkolwiek widowni.
    Starał się zrelaksować, kiedy chłodny front zniknął, ale był na tyle skrępowany niespodziewaną wizytą i tym, w czym im przeszkodziła, że jedyne co potrafił zrobić, to przywdziać lekki, nerwowy uśmiech.
    Szczerze wolałby teraz zobaczyć ducha.
    Dłoń w próbie załagodzenia nerwów leżała na jego karku, powstrzymując również mrowienie, które tak bardzo ciągnęło go w stronę Danielle i owinięcia ręki wokół jej pasa, zaczesania kilku niesfornych kosmyków za jej ucho. Z grzeczności i braku zaufania do swojego głosu, przysłuchiwał się rozmowie dwójki, czując lekki wstyd, że nie miał argumentu, ani nic mądrego do powiedzenia. Wolał jednak siedzieć cicho i uśmiechać się, zamiast palnąć debilizm, którym podpadłby Minho, a w ten sam sposób, ojcu Danielle - był przekonany, że gdyby powiedział coś nie na miejscu, dotarłoby to do starszego mężczyzny.
    Powędrował wzrokiem na wskazane przez niego miejsce, zaciskając zaraz usta i niezręcznie potarł swój łuk brwiowy. Czuł, jak przysłowiowy dół pod jego nogami z każdą chwilą coraz bardziej się powiększa, a on sam sprawa, że staje się jeszcze głębszy. Nawet o tym nie pomyślał. Jedna powstała nocą, gdzie nie mieli zapewnionego spotkania z ojcem - słaba wymówka, ale zawsze jakaś. Jednak te, które zostawił nieco poniżej linii dekoltu? Te były z dzisiaj, wykonane z pełną świadomością. Przynajmniej nie stworzył całego szeregu, jedynie kilka pojedynczych, i to nierówne intensywnością do tej na szyi. Pech chciał, że akurat ta była w najbardziej widocznym miejscu.
    Podziękowanie wraz z pożegnaniem zabrzmiały niesamowicie nieporadnie, nim Minho opuścił apartament, a pozostała dwójka wzięła głęboki, dramatyczny oddech, ramiona blondyna w końcu opadły, trzymane ku górze niczym forma obrony. Schował twarz w dłoniach, zażenowany całą interakcją, przede wszystkim samym sobą i brakiem pomyślunku
    — Na szczęście — dopowiedział pod nosem, ze szczerą wdzięcznością. Już zaczynał myśleć, że może dogada się z ochraniarzem, zyska jakoś w jego oczach, ale teraz był w pełni pewien, że został przekreślony na dobre. Mimo pozytywnych słów przed wyjściem, braku jakiejkolwiek skargi, czy groźby, nie winiłby go, gdyby stał się baczny w jego stronę.
    Czuł się winny. Brak krzyku, czy nastraszania tego nie zmieniał. On namówił Danielle na zapalenie - to po pierwsze, a możliwe, że najgorsze, patrząc na nielegalność. To on, jak sama z resztą zauważyła, nie pozwolił im w spokoju oglądać filmu. A przede wszystkim, był starszy, więc powinien mieć przynajmniej odrobinę więcej odpowiedzialności, niż to, czym się wykazał. Wystarczyłoby, żeby chwilę pomyślał przed pełnym zatraceniem się przyjemności, którą z łatwością mu sprawiała Danielle i jej słodkie pocałunki
    — Przepraszam — wymamrotał po podejściu, gdzie owinął ręce wokół jej talii, korzystając, że jest odwrócona do niego plecami na nerwowe męczenie dolnej wargi zębami— Teraz prędzej zapadnę się pod ziemię, niż spojrzę Twojemu ojcu w oczy — parsknął śmiechem, choć była w tym kropla prawdy. Nie był do końca pewien, czy uda mu się zachować nieporuszony, jakże charyzmatyczny front przed mężczyzną, kiedy nie miał pewności, czego dowiedział się od swojego ochroniarza. Mimo to chciał go poznać, skoro była taka okazja. A szczerze wątpił, że prędko się powtórzy.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  106. Chciał, żeby tak było. Ostatnie, czego potrzebował, to aby Minho, najlepiej ze szczegółami, powiedział wszystko ojcu Danielle. Już samo przyłapanie sprawiało, że chciał się zapaść pod ziemię, a gdyby doszło do tego jeszcze spotkanie, ze zdecydowanie nieciekawym pierwszym wrażeniem blondyna, to chyba by się nie pozbierał. Wątpił, że jej ojciec chciałby go znowu spotkać, gdyby taki obraz miałby wymalowany w głowie - nieodpowiedzialnego chłopaka ze Stanów, który zabawia się jego córką. Tak przynajmniej to mogło wyglądać z zewnątrz
    — No… trochę mam, Dani — stwierdził z małym uśmiechem, delikatnie przesuwając dłonią po dumnie prezentującej się malince na jej szyi. To była jedna z tych rzeczy. Mimo zduszonej dumy, jaką czuł, kiedy na nią patrzył, to wiedział, że może to przysporzyć problemów. Był starszy, powinien być przynajmniej w małym stopniu bardziej odpowiedzialny i pomyśleć trochę, zanim dał się unieść emocjom. Nieważne, jak dużo przyjemności mu to sprawiało — Jeśli twój tata to zobaczy? — założył, że nie musiał kończyć swojej wypowiedzi, aby go zrozumiała. Jego dłoń nieznacznie uniosła materiał bluzki, za którym ukrywały się pozostałe, rozsypane ślady po pocałunkach, zaraz ponownie je zakrywając. Byli dorośli, prawda. Ale z tego co słyszał, Danielle była córeczką tatusia, mężczyzna wydawał się opiekuńczy wobec niej. Więc jeśli nagle przyjdzie, z widocznymi znakami, że ktoś - w tym wypadku nawet nie zostawiali miejsca na spekulacje kto - otwarcie wkracza w tę intymną strefę relacji, pozytywna reakcja była ostatnim, czego można się spodziewać.
    Pokręcił głową na jej słowa. Chciał spotkać jej ojca, mimo stresu, jaki teraz się w nim nasilił. Czy zrobi to teraz, czy później, nie robiło wielkiej różnicy. Miałby co najwyżej czas na pozbieranie myśli, ale i to mogłoby wyjść mu na gorsze. Jeszcze rozkręciłby swoje obawy i niczym tchórz wycofałby się z całego spotkania. A teraz wszystko kierowało go, aby jednak się zgodzić - mężczyzna miał czas, wszyscy byli w Korei, mniej więcej w tej samej okolicy, a jeszcze okazało się, że ma dla nich odrobinę wolnego czasu
    — Ale obiecaj, że pochowasz mnie godnie, jeśli mnie zabije — nakazał półżartem i przysunął ją bliżej siebie, zacieśniając owinięte wokół jej pasa ręce, jedną zaraz przeczesując kilkukrotnie jej ciemne włosy. Teraz nie miał pojęcia, czego się spodziewać. Nawet jeśli Danielle zapewniała go o tym, że Minho nic nie powie, to i tak brakowało mu tego pełnego poczucia pewności. I w duchu zdawał sobie sprawę, że i to zdradzi nerwy, jakie nim targały na samą myśl o spotkaniu. Ale to dopiero następnego dnia.
    Stresować się może następnego dnia, kiedy uderzy go pełna świadomość, w jakiej sytuacji tak naprawdę się znajduje
    — Ważne, że to nie Twoja mama — przyznał po chwili spokojnej ciszy, wzdychając dramatycznie z ulgą — Gdyby ona coś podejrzewała, czy w ogóle przyłapała, to… oboje byśmy skończyli sześć metrów pod ziemią — tego był wręcz pewien. A ona widziała Danielle bardziej odkrytą, niż w codziennych ubraniach. Zaczerwienienia zapewne nie umknęłyby jej czujnemu oku i na pewno nie zostawiłaby tego bez komentarza. Nawet z ich krótkiej rozmowy mógł tyle wynieść.
    — Która jest w ogóle godzina? — zapytał, nie mając pod rękom telefonu, aby samemu się przekonać. Musiały minąć przynajmniej mniej więcej dwie godziny, skoro film zdążył dotrzeć do końca — I nie wiem jak ty, ale ja? Ja jestem głodny — oparł dłonie na jej policzkach i po skradzeniu szybkiego całusa, skierował się w stronę kuchni, choć niezbyt miał chęci, aby szykować jakiś obiad, czy małą przekąskę, w zależności od pory. Zaczynały się budzić i te efekty uboczne zioła, jak zwiększony apetyt, który wcześniej ginął pod intensywnym pożądaniem.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  107. — Dziękuję… — westchnął dramatycznie na jej obietnicę, aby zaraz uśmiechnąć się lekko i odsunąć zmartwienia, co do następnego dnia, na bok. Jeśli zobaczy, to nie wątpił, że zostanie to poruszone w trakcie ich spotkania, ale teraz wolał o tym nie myśleć. Przede wszystkim muszą postarać się, aby zapobiec takiej sytuacji - zakrycie w jakikolwiek sposób. A przynajmniej sprawienie, że nie będą rzucać się tak, jak teraz.
    Nie chciał stracić w oczach mężczyzny, nawet przed szansą porozmawiania z nim i próby zaprezentowania się jako porządny człowiek. Chociaż był pewien, że zrobiłby te malinki raz jeszcze, nawet ze świadomością spotkania następnego dnia. Był zdecydowanie zbyt dumny - pod warstwą nerwów i stresu - z widocznych śladów, kontrastujących z bladą cerą Danielle
    — No zdaniem Twojej mamy, to na pewno byłbym idealnym kandydatem — parsknął śmiechem, w głowie wyraźnie widząc zarys wspomnianego, idealnego męża. Było mu do niego zdecydowanie daleko, nie tylko pod względem metod zarobku, jak i wizualnym - kobieta zapewne miała wyobrażonego dobrze zbudowanego mężczyznę, w garniturze i białych koszulach, a nie chudego blondyna, chodzącego w luźnych albo zbyt śmiałych ubraniach.
    O ile w ogóle miałby kiedykolwiek być kandydatem.
    Przelotnie zerknął w jej stronę, kiedy stwierdziła, że nie jest głodna i mruknął ze zrozumieniem, choć nie w pełni wierzył w jej słowa. Po zadaniu pytania zorientował się, jakiej odpowiedzi powinien się spodziewać. Nie licząc dnia przylotu, oboje nie szaleli żywieniowo - w dzień niespodzianki, oprócz śniadania, nie zjedli nic więcej. Co między innymi tak prędko zwaliło ich z nóg w klubie
    — Nie wiem nawet, co bym chciał — przyznał z teatralną rozpaczą, przy okazji skanując wzrokiem wnętrze lodówki, w poszukiwaniu czegoś, co mogło posłużyć jako przekąska. Albo natchnęło na coś porządniejszego. Mógłby równie dobrze poczekać z godzinę, może dwie, aby zgłodnieć jeszcze bardziej. Wtedy przynajmniej nie zamówiłby wszystkiego, co przyciągnie jego łakomy wzrok, a potem zostanie, bo nie będzie już miał ochoty.
    Wystukiwał palcami wymyślony rytm i skubał zębami dolną wargę, nie czując żadnej inspiracji co do jedzenia, aby finalnie sięgnąć po jeden z ustawionych waniliowych jogurtów i zamknął lodówkę, aby sięgnąć po łyżeczkę w jednej z szuflad
    — W takim razie później się coś zamówi, a teraz… — otworzył wieczko, zlizując pozostałości jogurtu i wyrzucając je do kosza na śmieci — Możemy obejrzeć kolejne Szczęki albo poszukać czegoś niezobowiązującego. Tak dla przerwy od tego arcydzieła — zaproponował i oparł rękę na jej ramionach przed ponownym, wspólnym skierowaniem się na kanapę.
    Mniej więcej w ten sposób minęła im reszta dnia, ze szczęśliwie udaną próbą skupienia się na lecącym, tanim reality show. W międzyczasie, kiedy głód zrobił się zwyczajnie nieznośny, zamówił coś z najbliżej dostępnego fast foodu, z nadzieją, że dojedzie wtedy szybciej. Były one złudne, przez wybranie najbardziej ruchliwych godzin na zakup burgera z frytkami, który zamiast obiecanych trzydziestu minut, zjawił się pod drzwiami apartamentu po niecałej godzinie
    — Przynajmniej nie jest zimne — wymamrotał marudnie pod nosem, przed sięgnięciem po znajdujące się w środku frytki i zaoferowaniu paru z nich Danielle. Zaczynał wątpić, że to skromnie złożone zamówienie - nie chciał przesadzić pod wpływem wywołanego ziołem ssania w żołądku - zaspokoi jego głód, który tylko się pogarszał z każdą, minioną godziną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — A właśnie — usiadł na podłodze przy kanapie, zaraz rozkładając kolorowe pudełka na stoliku kawowym — Zakładam, że mogą mnie poprosić o jeszcze jakieś przykładowe utwory. Hit Lab, oczywiście — może i zdecydowali się na podjęcie współpracy, ale w przeciągu tego jednego spotkania, nie mógł zaprezentować wszystkiego. Nie zdziwiłby się więc, jakby padła prośba o inne przykłady jego twórczości — Więc czy może byś chciała pomóc mi coś wybrać… — zaproponował, czy raczej poprosił, z przesadzonym, maślanym wzrokie. Zdanie Danielle zapewne nie było w pełni subiektywne, ale nie chciał siedzieć w swoim pokoju, samotnie przeglądając zapisane dema. Jej opinia również wiele dla niego znaczyła, nawet jeśli nie patrzyła na nie czysto pod względem technicznym. Nawet lepiej. Była osobą, która czuła muzykę całym ciałem, był więc pewien, że wybrałaby akurat takie utwory, które wkupią się w łaski menadżera.
      — Oczywiście jak skończymy nasze super show. I jak zjem — naprostował z nieugiętą powagą, wskazując na jedzenie i podsuwając frytki bliżej krańca stolika, aby swobodnie się nimi częstowała.

      Gi

      Usuń
  108. Nie wiedział czemu w ogóle zakładał, że Danielle odmówi. Widział, kiedy siedziała u niego w studiu, że czerpała przyjemność ze słuchania jego wypocin - tych lepszych, jak i gorszych. Była ta drobna szansa na to, że robiła to z grzeczności, żeby jej nie wyrzucił oraz żeby dalej dostarczał kluczowe dla ich relacji prochy. Ale wątpił, że ktoś tak zgrany z muzyką, jak ona, byłby w stanie wymusić pozytywną reakcję ciała, kiedy utwór kompletnie nie wpadał w ucho. Wiedział po samym sobie, jak trudne było udawanie, że dostarczony od klienta wokal nie rani jego uszu przez rozjechanie się ze ścieżką melodii
    — Super — odparł ze szczerym uśmiechem, przed powrotem do jedzenia, jeszcze bardziej satysfakcjonującego, niż chwilę temu.
    Wypełniała go niezrozumiana ekscytacja. Połowę z tych numerów słyszała, drugą część miała okazję usłyszeć w bardzo surowej wersji. Nie zamierzał więc pokazać nic nowego, ani szokującego. Mimo to był ogarnięty przez tę lekką nutę podekscytowania i nerwów przed jej reakcją, z lekka subiektywną opinią. Szczególnie, kiedy chodziło o numery, z których faktycznie był zadowolony, jednak część z nich była z wcześniejszych lat. Wolał nie ryzykować zaoferować czegoś niedoszlifowanego, wypełnionego amatorskimi błędami, nawet tych, które nie były wyłapane przy pierwszym odsłuchaniu.
    Z laptopem na kolanach siedział obok Danielle, grzebał w pojedynczym, zawalonym folderze, a w środku znajdowały się pliki, na pierwszy rzut oka z enigmatycznymi nazwami - niby losowym zbiorem cyfr i liter, choć te oznaczały między innymi tempo, gatunek i tonację. W jednym rogu otworzył znacznie zmniejszoną kartę na notatki, aby zapisywać skrótowo jej zdanie, co do wybranych utworów, czy powinien go pokazać, czy raczej nie. Znajdowały się i uwagi co do jej mimowolnych reakcji, chwilami mówiących o wiele więcej, niż jej i tak szczegółowe. komentarze
    — Chyba wiem, o który Ci chodzi — przyznał po chwili zastanowienia, jak i usłyszeniu cichego nucenia. Ze ściągniętymi brwiami przeszukiwał pełen plików folder, w poszukiwaniu właśnie tego jednego. Pamiętał brzmienie bardzo dobrze. Pamiętał też, kiedy je usłyszała. Żeby tradycyjnie uzupełnić braki w towarze, spędzić czas z nim studiu i ponarzekać na mamę, wyrywając go z nieudanego ferworu pracy.
    Zapomniał jednak o jednym. O tym, że dograł do utworu tekst, który napisał plus minus jednej nocy, zdecydowanie nie będąc o pełnej trzeźwości umysłu.
    Przypomniał sobie o tym za późno. Salon wypełnił się pierwszymi tonami utworu, a po melancholijnym, instrumentalnym wstępie dołączył i jego wokal, który natychmiastowo wywołał rozszerzenie oczu, falę paniki i momentalne zapauzowanie utworu przed zakryciem oczu dłonią, w próbie zachowania swojej twarzy, która w danym momencie wykrzywiała się w skwaszonym grymasie, zakrapianym nawet wstydem.
    — …nie ma może czegoś innego, co ci wpadło w ucho? — masował palcami łuk brwiowy, nie mając odwagi, aby odwrócić wzrok w jej stronę. W pytaniu tlił się jedynie marny płomyk nadziei, bo w końcu widział, jak jej oczy wręcz błyszczały na wzmiankę o tym utworze. Jak o nim mówiła, jakby był czymś wyjątkowym.
    I na swój sposób był.
    Fala wspomnień boleśnie go uderzyła. Noc w studiu po prawdopodobnie najgorszej imprezie w jego całym życiu, którą spędził w pobrudzonej, w połowie rozpiętej koszuli ze skrętem albo między wargami, albo luźno wiszącym między palcami, kiedy utwór wypełniał cały pokój, a słowa niemal mechanicznie spływały na kartkę. Nie interesowały go wskazówki podane przez menadżera, nie pisał tekstu dla nich. Pisał go dla siebie. Tylko dla siebie. Tylko zapomniał o jego skasowaniu, zastąpieniu później czymś innym. Zapomniał albo nie chciał go usuwać, mając chore, na swój sposób męczeńskie, przywiązanie do piosenki, którą skrywał w miksie pozostałych numerów.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  109. — Nie było — potwierdził oschle, w nieudolnych próbach urwania tematu. Wtedy nawet nie było zalążka tekstu, nie licząc wpojonej myśli “Napisz coś o dołującym etapie życia”. Pomysł był na tyle enigmatyczny, że wcześniej w ogóle nie umiał do niego usiąść. Nawet teraz nie w pełni się dopasowywał się do wymagań. Pamiętał, że menadżer wraz z artystką chcieli czegoś właśnie nie związanego z miłością. Tym bardziej czymś tak błahym, jak niezrozumiane odczucia oraz mętlik w głowie przez gest, który nie powinien czegokolwiek znaczyć w jego oczach.
    Ale znaczył. Przypominał sobie ten przeklęty wieczór, Danielle w ramionach Murayamy i pocałunek, który wtedy tak zawile targnął jego sercem. Mieszankę wszystkiego, co się wtedy wydarzyło. Jak prędko, może i nieplanowana, ale zabawna i rozkręcająca się impreza zmieniła się w jego osobiste piekło. I przelał to na papier, bez pomyślunku, że ujrzy światło dzienne. Wtedy o niczym innym nie myślał, jak próbie pozbycia się nieprzyjemnie ściskających żołądek uczuć, którym nie potrafił przypisać nazwy.
    Tak. Chciał powiedzieć tak, bo kiedy była mowa właśnie o tym utworze, o jego głosie, przez który przemawiały przeróżne odczucia i wpływały na surowość wokalu, to nie chciał ich pokazywać Danielle, skoro, mimo bezsprzecznego braku winy, była ich głównym powodem.
    Nietęgi uśmiech błysnął na jego twarzy, kiedy kojąco sunęła dłonią po jego plecach i wznowiła utwór. Palce maltretowały kosmyk włosów, owijając go wokół siebie, nieomal wyrywając parę przy szybszych ruchach.
    Nie chciał słuchać piosenki. Nie chciał słuchać swojego głosu, który dosadnie pobudzał zakopane wspomnienia, teraz mające przewyższający zalążek zażenowania, aniżeli żalu i goryczy, jak tamtej nocy. Choć i to było obecne, trafiając w jego czułe, niepewne odczucia, kiedy chodziło o ich relacje i jego uczucia wobec Danielle. Czy to wszystko zostanie, jak wrócą do Stanów? Czy może ta wakacyjna bańka pęknie, zderzy ich z rzeczywistością i zrujnuje, niczym krzywe zwierciadło, obraz ich relacji. Zobaczy, że jednak wolałaby być, albo ‘eksperymentować’ z kimś pokroju Japończyka, zamiast niego. Nie potrafiłby tego bezboleśnie zaakceptować. Teraz, kiedy mógł dopisać nazwę, do tego, co doszczętnie nim wstrząsnęło, nie umiałby spojrzeć na nią jako tylko przyjaciółkę. Klientkę.
    Uśmiechnął się zgorzkniale na komplement, z ciężkim sercem zbierając się do odpowiedzi na jej pytania. Mógłby coś wymyślić, wcisnąć jakiś kit, że coś wydarzyło się między nim, a rodzicami. Ale nigdy o nich nie mówił, sam tekst utworu wyraźnie podkreślał niezrozumiane uczucia, niejasno wspominał pocałunek. Nie umiał wymyślić czegoś, co skutecznie odhaczyłoby każdą linijkę tekstu
    — Po imprezie Plotkary, pijany i zjarany w trzy dupy— zaczął marnym rymem, po sztywnym odchrząknięciu, aby odzyskać pewność głosu. Dalej siedział z dłonią sunącą po brwiach, z głową nieco zwróconą w przeciwną stronę, aby na pewno nie skrzyżować swojego spojrzenia z Danielle. To było tak cholernie głupie. Dziecinne.
    — Czy to ważne? — stwierdził w pewnym momencie, kiedy przyznanie się do inspiracji nie chciało przejść mu przez gardło. Niemal niezauważalnie zerknął w jej kierunku, czując jak fala poczucia winy zalewa jego ciało. Musiałby być ślepcem, żeby nie zauważyć poruszenia, jakie widniało w jej spojrzeniu. Westchnął zrezygnowany przed wybraniem odpowiednich słów, aby jak najbardziej umniejszyć niewygodnemu wyznaniu.
    — O Tobie — palnął, od razu wyczuwając swój brak taktu — W sensie- o tym jak pocałowałaś Murayamę na parkiecie — dodał natychmiastowo, aby rozjaśnić sytuację, choć miał wrażenie, że jedynie bardziej się pogrążył, co skwitował żałosnym westchnięciem i całkowitym oparciem dłoni o twarz.
    Nie tylko siebie. Był pewien, że przypisanie utworowi, który tak jej się podobał, tak dokładnej, w pewien sposób błahej, sytuacji, automatycznie niszczyło pozytywne wrażenie Danielle. Ujmowało piosence, jak i mu samemu.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  110. Czuł się źle z nagłym zrzuceniem tej informacji prosto na nią. Brzmiało, jakby ją obwiniał i w czasie pisania piosenki nawet tak było - nietrzeźwy umysł był pewien, że zrobiła to z premedytacją, że wiedziała, że trafi w czuły punkt, kiedy pocałuje kogoś na jego oczach, szczególnie Murayamę, z którym tego samego wieczora prowadził intensywne potyczki słowne. Nawet jeśli byli wtedy tylko przyjaciółmi, nawet niejednej osobie tak przedstawili swoją relację, i nie miał prawa tak się czuć, tak mimo wszystko żył w przekonaniu, że chciała mu wetrzeć w twarz, kim dla niej faktycznie jest. Choć i tak nie miał, jak usprawiedliwić swojej reakcji na pocałunek, jak i tego, że napisał o całym zajściu piosenkę, nie oszczędzającej w bolesnym doborze słów. Nawet, jeśli nie wiedział, co tak naprawdę wtedy czuł
    — Danielle, nie przepraszaj mnie — wręcz natychmiast twardo wciął jej się w słowo, kiedy usłyszał jej słaby szept. Nie miała powodów, żeby go przepraszać. Nawet jeśli sądziła, że to było głupie, że tak samo jak on, była pod wpływem sporej ilości procentów, to tak naprawdę nie ona tutaj zawiniła.
    — Nas wtedy też nic nie łączyło — stwierdził stanowczo, po raz kolejny nieomal wcinając się jej w zdanie, kiedy zaczęła się tłumaczyć, aby przekazać absurd jego zachowania. Nie był w pozycji, aby tak reagować. Gdyby był zmartwiony, co najwyżej zły, byłoby to bardziej zrozumiałe. Czysto z troski, że pocałowała kogoś o wiele starszego do siebie. Z kimś, o którego istnieniu, jeszcze przed całą imprezą, nie miał pojęcia.
    Ale nie, poczuł zazdrość. Niewyjaśnialną zazdrość, której wtedy nie rozumiał, wymieszaną z nieprzyjemnym kłuciu w sercu, jakby wyrządziła mu fizyczną krzywdę. I to z tak dziecinnego, w jego oczach, powodu. Przeżywał je przez całą imprezę, podjudzając jedynie smutek zapalonym ziołem, mające w zwyczaju uwydatniać towarzyszące emocje - pod tym względem był wdzięczny, że nie przygotował sobie mocniejszego. I tak samo było po imprezie, kiedy dojechał do studia, dalej niezdrowo doprawiając swój organizm, żałując tego następnego dnia. Ale nie mógł powiedzieć, że tylko to wywołało jego zachowanie. Inaczej nie odpowiadałby chłodno na wiadomości od Dani, nieraz używając wymówki, że nie ma czasu, albo że nie miał telefonu pod ręką, kiedy tak naprawdę widział wyskakujące powiadomienia z jej imieniem, na które nie miał ochoty odpowiadać. Prochy zostawiał równo i dbale zapakowane w recepcji, aby nie miała powodów do wchodzenia do studia. Z czym czuł się podle, bo nawet na imprezie wspominała o tym, że czuje się tam bezpiecznie.
    Sam nie był pewien, czy chciał wiedzieć, co łączyło Danielle i Murayamę. Bał się, co usłyszy, mimo tego, jak ich relacja wyglądała teraz. Że to z nim była w Korei, na jej ciele znajdowały się ślady zostawione przez niego, a nie obcego mu ciemnowłosego.
    — Już Ci mówiłem, że nie masz za co przepraszać — odparł ostro. Zdecydowanie ostrzej, niż wstępnie zaplanował. Ale jego głos wraz ze spojrzeniem zmiękł, kiedy tylko zwrócił je w kierunku siedzącej obok Danielle — Przepraszam, ale taka jest prawda. Nie zrobiłaś nic złego — wyjaśnił, przy okazji nerwowo skubiąc skórki przy palcach. Niczym nie zawiniła. Może i podjęła mało rozważną decyzję, patrząc jedynie na siebie, ale jak chodziło o niego, nie zrobiła nic niepoprawnego. Jedyną winną osobą był on sam. Byli przyjaciółmi, nic więcej. Wtedy nawet nie było zalążka pogłębienia relacji, nie licząc ciepła, jakie odczuwał, kiedy siedziała w jego studiu, przysypiała na kanapie lub rozmawiała o wszystkim i niczym, odwracając swoją uwagę od codziennych problemów, a jego od nieklejącej się piosenki.
    Dlatego nie chciał słuchać tego utworu. Wiedział, co za sobą skrywa, do czego mógł doprowadzić, jeśli Danielle źle odebrałby jego słowa. Choć czy była w ogóle taka możliwość? Były jednoznaczne, w głosie i tonach dało się wyczuć surowość emocji i tamtej nocy nawet nie próbował ich zamaskować, kompletnie nie myśląc o tym, że piosenka kiedykolwiek ujrzy światło dzienne.

    distressed Gi

    OdpowiedzUsuń
  111. Westchnął krótko, kiedy odwróciła od niego z lekka przerażone spojrzenie. Znowu reagował zbytnio podburzony emocjami, które mimo bycia zastraszająco podobnymi do tych, z tamtej nocy, były wywołane całkowitym przeciwieństwem. Teraz kierował je w swoją stronę, nie na Danielle, która przepraszała za zwyczajną, na swój sposób, niewinną głupotę. Wpadkę, tak przynajmniej wnioskował z jej słów.
    Choć niewiele dłużej sądził, że była to zwyczajna wpadka, jednorazowa sytuacja. Tak jak wstępnie szczerze wierzył, że nie było między nią, a mężczyzną czegokolwiek więcej, tak z jej kolejnymi słowami czuł nieprzyjemny ścisk w żołądku, jak i krztę mdłości, wywołanych dyskomfortem, nagle zasianym niepokojem i kreślącym się w głowie obrazem. Dalej nie powinien mieć z tym problemu, nie powinien mieć do niej jakiegokolwiek problemu. W końcu sam już powiedział, że nic ich nie łączyło, że nie zrobiła nic złego.
    I dalej tak było.
    Jednak teraz poznał powód, przez który nie wrócili razem. Czemu zniknęła mu z oczu bez wyjaśnień. Dowiedział się, że kiedy on zatapiał się w swoich żenujących żalach, ona była wraz z Murayamą, całą noc, a on z kolei spał na kanapie, w opustoszałym studiu, z trzymanym na dystans kocykiem, choć ten, mimo odległości, i tak raz po raz przywoływał znajomy zapach Danielle, który zdążył się na nim osiąść po wielu godzinach, jakie pod nim spędziła.
    Ale przytaknął jedynie głową, przełykając z kłopotem ślinę i wpatrując się biernie w ekran laptopa, tym samym dając jej mówić dalej. Powiedzieć, że była u niego do samego rana, a on z jednej strony chciał dopytywać, czy naprawdę nie doszło do niczego więcej. A z drugiej chciał zakończyć temat, najlepiej wymazać już powstały w głowie obraz ze swojej pamięci. Musiało akurat paść na faceta, który wstępnie wydawał mu się zabawny, tym, jak łatwo się irytował, a potem pośrednio zniszczył mu cały wieczór
    — Nawet jeśli, to ciężko, żeby tak było, skoro jesteśmy w innym kraju — stwierdził z niemrawym śmiechem. Cokolwiek zadziało się przed ich wyjazdem, nie powinna była czuć się za to winna. Dopiero teraz, poprzedniego dnia, między nimi doszło do czegoś. Nawet, jeśli przed wylotem pocałowałaby Murayamę, czy kogoś innego, bez jego wiedzy, nie miałby prawa jej posądzać o to, że “robi coś za jego plecami”.
    Jego palce niepewnie drgnęły, kiedy między nie wsunęła swoje własne, ale za chwilę się uspokoiły, nieznacznie i krótko ściskając jej dłoń w zapewniającym geście. Za to palce od drugiej dłoni masowały łuk brwiowy, w próbie zebrania myśli, jak i samego siebie. Nie chciał powiedzieć nic nie na miejscu, nie chciał znowu wyjść na tego opętańca, który się rozpadł po tym, jak ktoś pocałował jego tylko-przyjaciółkę. Im więcej o tym myślał, tym bardziej wydawało się to upokarzające
    — Przynajmniej całuję lepiej od niego? — w końcu na nią spojrzał i zapytał półżartem, półserio, przerywając ciężko wiszącą nad nimi ciszę swoją marną próbą umniejszenia tematowi. Chciał też w odrobinie odzyskać część poczucia wyższości nad ciemnowłosym, choć tamten pewnie dawno puścił tę sytuację w zapomniane, a zdecydowanie nie rozdrabniał się nad tym, jak blondwłosy tekściarz.
    Nie chciał, żeby czuła się winna, mimo tego, że przeczyło to jego wstępnym - błędnym - odczuciom. To on był idiotą za niezrozumienie swoich uczuć, ani poradzenia sobie z nimi w dojrzalszy sposób.

    how could he ever stay mad

    OdpowiedzUsuń
  112. Bezwiednie na jego twarzy pojawił się uśmiech, kiedy znowu usłyszał jej dźwięczny śmiech. Nieskażony niepewnością, czy strachem, tylko w swojej najczystszej postaci, nieco zwężając jej oczy, kiedy unosiła swoje kąciki ust. Nie chciał słyszeć jego innej wersji. Nie chciał być powodem, który doprowadziłby ją do wymuszenia śmiechu, głęboko skrywającego swoją nieszczerość - mimo niezawodnej gry aktorskiej, wyuczonej przy latach wystawiania baletu na scenie
    — Schlebiasz mi — stwierdził żartobliwie, choć te słowa znaczyły dla niego zaskakująco wiele. Chciał być w jej oczach najlepszy, mieć najwięcej do zaoferowania i wzbudzać, jak najwięcej, pozytywnych, odczuć i reakcji.
    No i był lepszy od Murayamy. To chyba było najważniejsze.
    Zamknął dosłownie na moment oczy, kiedy poczuł delikatny dotyk jej ust na swoich, tak przyjemnie rozpraszający zmartwienia, jakie nad nim ciążyły. Nie mógł myśleć o tym, że całowała kogoś innego, że przeszłość znaczyła dla niej coś więcej, kiedy z taką łagodnością i czułością robiła to samo z nim. Nie uwierzyłby, że pocałunki niczego za sobą nie niosły
    — Mhm — z łagodnym uśmiechem mruknął w odpowiedzi, wpatrzony w Danielle, jak w obrazek. Przyglądał się jej rysom, kolorowi jej tęczówek, które wyróżniały się nieskazitelnym, głębokim brązem i dodawały uroku przez swoją wielkość — Nie chcesz, żebym ją najpierw trochę obrobił? — wyrwał siebie samego z błogiego transu i zapytał w temacie prośby o utwór, którego nie dopieścił pod żadnym względem. Był idealnym odwzorowaniem stwierdzenia, że coś było surowe. Nie był pewien, czy z łatwością przyszłoby siedzenie nad piosenką, słuchaniem jej w kółko i podrasowania jej. Mimo że dla Danielle nie straciła ona uroku, był przekonany, że w chwili słabości byłby w stanie ją usunąć nie tylko z laptopa, ale i zewnętrznego dysku, na którym wszystko zapisywał. Nie mógł sobie pozwolić na stracenie utworów dla klientów, a ten również załapał się na dodatkowe zabezpieczenie.
    — Ja? Co ja takiego zrobiłem? — zapytał zaskoczony, przykładając dłoń do klatki piersiowej przez nagłe oskarżenie, aby zaraz luźno opuścić dłoń wzdłuż ciała i z zadowoleniem przyjąć jej obecność na swoim ramieniu. Przez jego ciało przeszedł przyjemny dreszcz, kiedy najpierw poczuł jej delikatny oddech, a wraz z nim usta na swojej skórze.
    — Powinniśmy — odpowiedział zgodnie, acz w danym momencie bezcelowo przewijał pliki w folderze, bardziej zaabsorbowany przyjemnym, niewielkim ciężarem na swoim ramieniu, który, ku jego zawodowi, zaraz stamtąd znikł.
    — Myślisz? — rzucił nieco nieobecne pytanie, kiedy skanował wzrokiem ekran laptopa. Danielle podobały się utwory, dawała również wiele ciekawych uwag, jak i interpretacji tekstów, czy melodii. Ale czy na pewno to wystarczyło, aby zachwycić wytwórnię, jak Hit Lab? Jedną z najwyżej postawionych, z gwiazdami wielkiej sławy.
    — Jeśli nagle zmienią zdanie, to Twoja wina — stwierdził złośliwie, przy okazji niewinnie zaczesując niesforny kosmyk z jej twarzy za ucho. Miał jednak więcej wiary w swoje umiejętności, mimo chwilowych zwątpień, więc był pewien, że w pełni nie zrezygnują ze współpracy. Pokazał, co umie już na pierwszym spotkaniu i dał radę zadowolić Hyerin, jak i jej głównego menadżera. Musiałby więc zaprezentować coś na naprawdę niskim poziomie, aby nagle stracić w ich oczach.
    — No dobra, skończmy to — finalnie się zdecydował i po dyskretnym oparciu dłoni na jej udzie, wznowił, tym razem rozplanowane, przeszukiwanie folderu i uruchamianie jeszcze paru piosenek, przed rozpoczęciem zwężania puli, jaką stworzyli. Końcową decyzję i tak zapewne podejmie samodzielnie, starając się spojrzeć na nie surowszym i krytyczniejszym okiem, niż w danym momencie.

    ❤️‍🩹

    OdpowiedzUsuń
  113. Zaśmiał się z lekkością na jej oskarżenia, choć nie były do końca bezpodstawne. Była szansa, że jeśli usiądzie nad kawałkiem i zacznie przy nim grzebać, to w pełni z niego zrezygnuje i najpierw trafi do kosza, a potem trwale go skasuje. Przynajmniej z samego laptopa, dyski były zawalone wszystkim, nawet amatorskimi próbami sprzed paru lat. I mimo że miały sporą pamięć, to powinien w końcu do nich przysiąść i wysprzątać z utworów, które nie zasługiwały sobie tam na miejsce
    — Dobra, dobra. Zobaczymy — odparł z lekka zbywająco, acz nie odmówił, co zdradzał również szczery, mały uśmiech. W jego studiu zawsze było zarezerwowane specjalnie dla niej miejsce. I równie sprawnie wygrzewała sobie takie w jego sercu. Jedna prośba, czy może bardziej rozkaz, i usiadłby do piosenki. Z wielkimi oczekiwaniami i wymaganiami wobec siebie samego, z trudem i nieustannym zawodem, może nawet by go nie dokończył, ale zdecydowanie podjąłby się próby. Byłoby mu zdecydowanie prościej, gdyby miał większą pewność wobec swojego wokalu oraz gdyby pierwszym utworem, jaki usłyszała z jego śpiewem, nie był ten kierowany intensywnymi emocjami i substancjami.
    Siedziałby tak resztę wieczora. Wpatrzony w Danielle, która z taką słodyczą odwzajemniała spojrzenie i roznosiła po jego ciele mrowienie z przyjemności. Zapominał wtedy o wszystkim, co na niego czekało. Co czekało na nich. Powrót do Stanów, ponowne wpadnięcie w wir pracy, która zżerała tyle czasu z jego życia, jak i handel, w który będzie musiał popaść jeszcze głębiej, aby nadrobić stracony tydzień, ledwo co wywalczony. I tak był wdzięczny, że zyskał zezwolenie, nie tak dawno podpadając.
    Chciałby spędzać swoje dni właśnie tak - na kanapie, w wynajętym apartamencie i w towarzystwie Danielle bez przyziemnych problemów. Ale wiedział, że nie było to możliwe, że jak tylko postawią nogę w Nowym Jorku, wszystkie obowiązki wrócą na miejsce i ich pochłoną.
    Było to przerażające, cała niewiadoma, która obejmowała pozycję ich relacji, jak dojdzie do przebicia sielankowej bańki, w której się znajdowali. Ale nie zamierzał wracać do tego, co było wcześniej. Chciał, żeby dali radę. Nieważne, jak miejski rytm planował mu to utrudnić, zamierzał pielęgnować to, co tak gwałtownie, ale tak rozkosznie rozkwitało w jego sercu, kiedy był w jej obecności.
    Nawet jeśli miało to wyglądać, jak reszta tego wieczora. Z Danielle u jego boku, on pochłonięty pracą, byleby ją skończyć przed pójściem do łóżka, jak i zaplanowanym na następny dzień wyjścia. To samo w sobie sprawiało mu przyjemność - że mogli być obok siebie, ale robić swoje, byleby spędzać ten czas wspólnie
    — Jasne, ja też pewnie niedługo pójdę — przyznał, wpatrując się w ekran i jeszcze dogłębniej rozpisane notatki, nim Danielle nie zostawiła krótkiego całusa na jego ustach, który mimochodem wykrzywił je w zadowolonym uśmiechu — Dobranoc — mruknął jeszcze, nim zniknęła na korytarzu, jak i w pokoju. Z kolei blondyn spędził jeszcze dobre pół godziny przy laptopie, debatując nad każdym utworem, byleby dokonać odpowiedniego wyboru, zanim mógł usatysfakcjonowany skierować się wraz ze sprzętem do swojego pokoju.
    Nieśpiesznie ogarniał się w łazience przed powrotem do sypialni, wcześniej rozważając zajrzenie do Danielle. Był jednak pewien, że po takim czasie zdążyła już zasnąć i nie miał serca jej przeszkadzać.
    Skończył więc w swoim łóżku, z narzuconą niechlujnie kołdrą i telefonem w dłoni, aby do końca się wymęczyć bezczynnym oglądaniem filmów w internecie. To jest, dopóki nie usłyszał cichego pukania, a zaraz po nim delikatnego, kobiecego głosu
    —Nawet nie wiesz, jak twardo — opuścił głowę, jakby faktycznie zatracił się w śnie, kiedy podchodził do drzwi pokoju, zaraz głupawo uśmiechając się na własny, banalny żart i uchylił szerzej drzwi, bezsłownie zapraszając dziewczynę do środka, przy okazji poprawiając kraniec bluzki, która zahaczała o gumkę szortów— Myślałem, że już zasnęłaś — przyznał, wygładzając kilka z nieznacznie odstających włosów u Danielle, które były dowodem na nieudaną próbę zapadnięcia w sen.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  114. Nie potrafił nie odwzajemnić uśmiechu, którym go uraczyła przy drzwiach, które za nimi zamknął, kiedy tylko weszła do środka. Szczęśliwie nieznaczna ilość światła, wpadająca przez okno wystarczała, aby dodać widoczności w pokoju, a on mógł oszczędzić włączania jasnej lampy, która nieprzyjemnie drażniłaby ich oczy, jak i zaburzyła, i tak znikomą, senność, jaką odczuwał
    — Nie no skoro słowo harcerza… — skinął jeszcze nieznacznie głową i cicho się zaśmiał na gest podzięki z jej strony, zanim ruszył za nią do łóżka, z którego przed chwilą wstał. Cieszył się, że do niego przyszła, o czym świadczył skryty, zadowolony uśmiech na jego twarzy. Nie był pewien, czy sam zdecydowałby się na zapukanie do jej pokoju, potencjalne przerwanie snu, choć tak bardzo chciał spać z Danielle przy swoim boku.
    Samo poczucie najpierw siadania, potem położenia się na materacu, gdzie już znajdowała się Danielle, wywoływało przyjemny rozlew ciepła w sercu. Obraz, jak leży przykryta kołdrą, oczekując, aż on w końcu skończy poprawiać poduszkę, był tak niezwyczajny, a zarazem naturalny, na miejscu.
    Smutny uśmiech wkradł się na jego buzię, kiedy wypowiedziała świadomie nierealną prośbę. Nie chciał odmówić, wtedy jedynie potwierdziłby, że nie jest to możliwe. A nie interesowało go to, że oboje znali prawdę, że nie mogą tutaj zostać, bo tyle na nich czeka w Nowym Jorku, cały roboczy, jak i uczelniany bagaż, który pozwolili sobie zostawić za sobą.
    Ze smętnym rozmarzeniem słuchał jej słów, przy okazji zgarniając jej zagubiony kosmyk włosów za ucho, a po jego ciele przeszedł przyjemny dreszcz na zdrobnienie, którego żartobliwie użyli w restauracji. Wszystkie te pomysły brzmiały tak idealnie. Zbyt idealnie. Pewna kariera, z której zyskiwałby stałe zyski, możliwość rozwoju i otwartego podpisywania się pod pracami, które tworzył z zadowoleniem. Wspólne mieszkanie w Seulu, najlepiej w tej okolicy, a dokładnie to, w którym znajdowali się teraz, aby mogli odwiedzać właśnie tę knajpkę i wciskać kit, że są świeżo po ślubie nowym kelnerom, a potem wypijać na spółkę dwie butelki soju
    — Byłoby super — tyle dał radę z siebie wykrzesać, aby nie przebić tej nowej, pięknej powstałej bańki. Jego dłoń gładko wsunęła się pod Danielle, a palce delikatnie sunęły po osłoniętych piżamą plecach. Jego porachunki z handlem, jej relacje z matką. To wszystko zostałoby w tyle, mogliby zacząć niemal od początku, bez zewnętrznej presji siły wyższej.
    — Może kiedyś się uda… — przymknął oczy na krótkiego, słodkiego całusa, a swe słowa niemal wyszeptał z cieniem uśmiechu, bardziej karmiąc swoją własną wyobraźnię, aniżeli zapewniając w tym Danielle. Chciał wierzyć, że była na to szansa. Że dałby radę wyrwać się z tego, co tak go trzymało w Nowym Jorku, ale obawiał się, że było to niemożliwe. Na pewno nie bez konsekwencji.
    Opuścił nieznacznie wzrok, aby móc spojrzeć na wtuloną Danielle, z dłonią wędrującą z pleców na twarz, delikatnie obrysowując jej delikatne rysy, byleby zapamiętać je jak najlepiej
    — Zobaczymy, jak mnie przyjmą w Hit Labie — wiedział, że jego słowa jedynie pogrążały ich w marzeniach, sprawiały, że wydawały się bardziej realne. Bo chciał, żeby tak było. Żeby mieli szansę na wspólne zamieszkanie i prowadzenie sielankowego życia tak jak teraz — I może naprawdę zagrzejemy tutaj miejsce, chagi — ze ślepą nadzieją mruknął cicho przed zostawieniem krótkiego, czułego pocałunku na czubku jej głowy. Naprawdę mógłby tak żyć, nieważne jak bardzo było to oderwane od jego typowej codzienności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Jeśli nie ośmieszę się przed Twoim tatą, to może się nie sprzeciwi naszemu planowi — zaśmiał się nieznacznie, sunąc palcami po miękkiej skórze, nim znowu powędrowały na plecy, aby wznowić kojące, rytmiczne wędrowanie po kręgosłupie. Mówił, żeby mówić. Nie umknęły mu samoistnie zamykające się oczy Danielle. Senność, która jej towarzyszyła nawet przy drzwiach pokoju, jeszcze bardziej dawała o sobie znać, a z każdą chwilą słyszał, jak jej oddech staje się coraz bardziej równomierny. I nawet mimo mniejszemu zmęczeniu, jakie mu towarzyszyło, skutecznie go rozluźniała i ciągnęła ze sobą do sennego stanu
      — Postaram się coś dla Ciebie nagrać — wyznał, będąc w przekonaniu, że nawet jeśli Danielle nie śpi, to przynajmniej przysypia, nie słucha jego bezcelowego gadania — W zamian za ten wyjazd — wyjaśnił, choć w teorii rzucał swoje słowa prosto w eter. Chciała słuchać jego głosu. A skoro nie mógł zapewnić spokojnego, wymarzonego życia w Korei, to upragniona piosenka była jedynym, co mógł zaoferować.

      Lovestruck Gi

      Usuń
  115. Bez celu wpatrywał się w sufit, wsłuchując się w spokojny oddech Danielle, która zdecydowanie już zasnęła. Spokojnie leżała tuż przy jego boku, negując wszystkie jego zmartwienia z poprzednich tygodni, kojąc niepewności, których sam nie był świadom. Została przy nim, nie odpuściła odwiedzin nawet wtedy, kiedy on tak usilnie starał się oddalić przez użycie chłodnej fasady. Nie potrzebował więcej, żeby zapragnąć, aby każdy dzień wyglądał tak, jak ten. Żeby co noc mógł zasypiać z nią obok, z jej włosami nieznacznie łaskoczącymi jego brodę, a przy okazji wypełniającymi jego nos łagodnym zapachem szamponu
    — Dobranoc, Dani — wymamrotał jeszcze, nim sam zamknął oczy i kontynuując nieobecne wędrówki palcami, pozwolił sobie na spokojne odpłynięcie w sen.

    Mógłby w ogóle się nie budzić. Sporadyczne, krótkie przebudzenia w nocy były niemal nieobecne, w przeciwieństwie do tego, jak zazwyczaj wyglądały jego noce. Przyjemny ciężar tuż przy jego boku, zapach, który wypełniał jego zmysły. Wszystko sprawiało, że czuł się jak w siódmym niebie i nie chciał się stamtąd ruszać.
    Dalej ogarnięty sennością, mimo pierwszy raz od sporego czasu tak porządnego wyspania się, zacisnął nieznacznie palce, z niezadowoleniem odczuwając pod nimi pustkę. Na ślepo sięgnął przed sobą dłonią, na swojej drodze nie spotykając włosów, materiału piżamy, ani ciepłej skóry. Zamiast tego spotkał się z telefonem, co wymusiło niechętne uchylenie powiek, ściągnięcie brwi i zauważenie Danielle grzebiącej w swojej komórce
    — Co ty robisz, co? — wymruczał ospałym głosem po jakże przyjemnym przeciągnięciu się, zaraz zabierając jej telefon i odkładając go gdzieś na materacu, aby móc owinąć rękę wokół talii Danielle i przysunąć ją do siebie. Z leniwym uśmiechem wplątał palce w jej włosy i ostrożnie je przeczesał, jak zwykle czując niewyjaśnialne ukojenie przy tym drobnym geście. Przyglądał się ciemnym oczom, które nabierały blasku przy wyłapywaniu promieni słońca, wypełniających sypialnię, rozsypanej grzywce, jak i pojedynczym znamionom, które zdobiły jej skórę. Widok, którego nigdy nie będzie miał dość.
    — Mam nadzieję, że jakoś niedawno się obudziłaś — liczył, że nie czekała zbyt długo, aż on sam wyrwie się ze snu. Nie wiedział nawet, która była godzina, acz promieniejące słońce pomagało w stwierdzeniu, że dzień już dawno zdążył się rozpocząć. Wpleciona we włosy dłoń zsunęła się na policzek, aż dotarła do żuchwy, delikatnie chwytając ją między palce. Nadal nie wyrwał się w pełni z sennego amoku, pogłębiając go jedynie rozmarzonym, błądzącym po całej jej twarzy wzrokiem.
    Przypominały mu się jego własne słowa z poprzedniej nocy. Obietnica napisania piosenki w podzięce za wyjazd. I mimo swojej niechęci do pracowania z własnym wokalem, z niepewnością co do jego jakości, dalej przy tym stał. Chciał dać jej coś, czego pragnęła, a utwór był jedynym, co nie wykraczało poza jego możliwości.
    — Obiad z twoim tatą jest dopiero o piątej, tak? — spytał dla zapewnienia samego siebie, delikatnie muskając ustami odkryte czoło — Będziesz musiała pomóc mi wybrać ciuchy, żebym nie wyszedł na pajaca — mruknął, rozsypując kolejne buziaki na policzku, potem jednego w kąciku ust, aby na koniec ledwo zahaczyć o miękkie wargi swoimi własnymi.
    Do piątej było jeszcze sporo czasu.
    Ulotna niepewność zniknęła niemal natychmiast, kiedy bez pośpiechu, niemal mozolnie inicjując pocałunek, uintensywniający poczucie błogości, które towarzyszyło mu od samego rana.

    💞

    OdpowiedzUsuń
  116. Śmiech Danielle był czymś, co mógłby słyszeć każdego poranka.
    Odpowiedział je jedynie pomrukiem, relaksując się pod wpływem delikatnie sunących po klatce piersiowej palców, ciepła, wywołanego jej bliskością, a w międzyczasie bezwstydnie wpatrywał się w Danielle, równie mocno cieszącej jego oczy w swojej świeżo co wybudzonej postaci.
    Zaraz jednak wywrócił żartobliwie oczami i zmarszczył nieznacznie nos przy buziaku, kiedy wspomniała o zrobionych zdjęciach. Mógł się domyślić, że o to chodziło, kiedy pierwszym, co zauważył, była właśnie ona, z telefonem w dłoni i skrytym uśmieszkiem na twarzy
    — I to tak bez mojej zgody? Wow — odparł z teatralnym oburzeniem, choć ujmował temu zaspany i nadal nieznacznie zachrypnięty głos. Nie był na miejscu, aby faktycznie się tym zdenerwować, skoro sam zrobiłby tak samo, byleby mieć jeszcze jedną pamiątkę z wyjazdu. Chciał go zapamiętać jak najlepiej, z każdym szczegółem. Nawet różnicę w tym, jak jej usta wykrzywiały się w uśmiechu zaraz po obudzeniu, po paru drinkach, czy zwyczajnie w ciągu dnia. Móc w pełni wyobrażać sobie takie poranki, kiedy wykroczą poza ich możliwości przez szarą rzeczywistość Nowego Jorku i ich prowadzonego tam życia.
    — Czyli około czwartej musimy być gotowi do wyjścia… — myślał na głos, z zadowoleniem stwierdzając, że dalej mieli mnóstwo czasu i nic ich nie goniło. Będzie tak zapewne myślał do godziny trzeciej, jak nie trzeciej trzydzieści, aby potem stres porządnie w nim osiadł i uświadomił, że nie wychodzą do jakiejś knajpy na jakiś obiad. Nie, szli na obiad z ojcem Danielle, znanym w kraju politykiem i kimś, dla kogo dziewczyna była niczym oczko w głowie. Kimś, przed kim powinien pokazać się z jak najlepszej strony, aby nie zaprzepaścić swojej szansy na wejście w jego dobre łaski oraz nienarobienia Dani wstydu.
    — Co się śmiejesz, to jest poważna sprawa — wymamrotał naburmuszony w jej ciepłą skórę, choć był bardziej przejęty niepozostawieniem na jej twarzy miejsca bez złożonego całusa. Chciał mieć pewność, że nawet jeśli powie, czy też zrobi coś głupiego, to wizerunkowo zaprezentuje się poprawnie. Nie będzie w głowie mężczyzny tradycyjnym wyobrażeniem jego osoby - ubranego w przyduże ciuchy dilera, który pewnie pod rękawkami i nogawkami skrywa nakłucia. Mimo że sam oszczędnie, o ile w ogóle, stosował taką metodę brania. Zresztą mało podbierał z własnego towaru, zazwyczaj sięgając tam tylko po wysokiej jakości zioło. Eksperymentowanie z twardszymi narkotykami zostawił w swojej młodości, czyli niecałe dwa lata temu, ale nie spieszyło mu się do powrotu. W końcu miał je sprzedawać, a nie samemu się nimi częstować, a miał okazję przekonać się, jak mogło się to skończyć przy swoim pierwszym, negatywnym podliczeniu.
    — Kurde, a nawet to rozważałem… — zażartował z wręcz nieobecną krztą niecierpliwości, kiedy przeciągała rozpoczęcie pocałunku. To jedynie wzmogło przyjemność, jaką poczuł przy pierwszych, leniwych ruchach warg. Nikt, ani nic ich nie pośpieszało. Ani oni siebie nawzajem, ani czas, czy miejsce. Jego dłoń niepośpiesznie wsunęła się w miękkie włosy, a ciało samo lgnęło do Danielle, która zmniejszyła niemal nieistniejącą przestrzeń między nimi.
    Uśmiechnął się w trakcie pocałunku, kiedy tylko zwinnie zmieniła ich ułożenie, a wolna ręka powędrowała bezwiednie na biodro, zapewniając dziewczynie większą stabilność. Nie minęło wiele, nim palce powędrowały niewiele pod materiał koszulki, aby tam zatrzymać je w talii i ledwo zacisnąć. Bez zachłanności, oczekiwań. Jedynie w celu poczucia ciepłej skóry pod palcami i zwiększenia odczuwanej rozkoszy i błogości, która tak słodko obejmowała jego całe ciało
    — Masz na coś ochotę, śniadaniowo w sensie? — wymruczał, co najwyżej w połowie obecny, w jej usta, przy sporadycznym łapaniu oddechu. Nawet nie starał się kreatywnie ukryć się z faktem, że w całości był zaabsorbowany miękkimi wargami, dalej wywołując swoimi muśnięciami przyjemne dreszcze na jego ciele.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  117. — A skąd wiesz? Może ma właśnie taką dziurę wykopaną. Dokładnie przygotowaną na jakiegoś krzywego typa, którego przyprowadzisz — brnął dalej w nierealistyczne założenie, acz mimo absurdu swoich własnych słów, spodziewał się wszystkiego. Nie wiedział, jak wygląda rola polityka, może była równie pełna sekretów i szemranych zagrywek, co z tej niższej, mniej legalnej roboczej części świata.
    Nie mógł powstrzymać usatysfakcjonowanego uśmiechu, kiedy czuł na sobie spojrzenie Danielle, nim na nowo zbliżyli się do siebie, równie ochoczo, acz powolnie, jak poprzednio.
    Uwielbiał wszystkie z ich pocałunków. Te rozochocone, zniecierpliwione i pchane rozpaloną pasją, jak i te spokojne, wypełnione błogim lenistwem i brakiem pośpiechu czy potrzeby brnięcia dalej. I tak tracił zmysły przy każdej pieszczocie, w głowie nie mając niczego ani nikogo innego, niż Danielle.
    Chciał móc zawsze widzieć ją w takiej wersji. Rozweselonej, nieustannie uśmiechniętej i równie zachwyconej, co on. Nie chciał jej zranić swoim idiotyzmem, nieodpowiedzialnością, którą zdarzało mu się wykazać, kiedy chodziło o pracę. Wręcz przeciwnie. Chciał być tą osobą, która wywołuje rozpromienienie jej twarzy, chroni ją przed zbędnymi zagwozdkami i dźgnięciami w serce. Żeby nie musiała przejmować się słowami jej matki. Godzinami mógłby opowiadać jej, jak niesamowicie wypadła na scenie, jak idealnie potrafiła przekazać emocje i temat baletu, jak pięknie wyglądała w scenicznym makijażu i stroju, odwzorowując swoją rolę.
    Przesunął słabo zębami po dolnej wardze dziewczyny, pchnięty przez rozkoszne westchnięcie z jej strony, a wplątane we włosy palce ostrożnie wysunął, opierając dłoń na drugim boku. Sygnały wysyłane przez rozsądek biły się ze znakami od ciała, a sunące leniwie po skórze palce nie potrafiły zdecydować się, czy zaciśnięciem chciał wstrzymać jej nieświadome, subtelne ocieranie się o jego ciało, czy poczuć jeszcze więcej przez dzielący ich materiał piżamy. Nie potrzebował więcej, słodkie całusy, odczuwane palce na swojej skórze. To mu wystarczało. Jednak nie mógł okłamywać samego siebie i tego, jak jej przypadkowe zaczepki na niego działały
    — Mhm — mruknął z szybkim, nerwowym odkaszlnięciem. Obiad był dopiero o piątej, coś w końcu musieli zjeść, aby nie przyszedł tam z nagromadzonym głodem i zyskał kolejną okazję na popisanie się brakiem manier i zdobycie kolejnego punktu karnego na nieistniejącej liście ojca Danielle.
    Zmierzył ją wzrokiem, czując niewyjaśnialną przyjemność z bycia pod jej spojrzeniem, a nie na odwrót, po czym przelotnie zwilżył językiem wysuszone usta na odbite w jego stronę pytanie
    — Tosty brzmią super — przyznał, zaraz parskając śmiechem na jej zadeklarowanie. Chętnie zjadłby coś wykonanego przez nią i wiedział, że mogłaby podać mu najpodlejsze danie, na jakie ją było stać, a z trudem by je przełknął i wymyśliłby okrężny, zapewne dwuznaczny komplement. Choć i jego żołądek miał swoje granice, mimo bycia dość od siebie odległymi.
    Powędrował za nią wzrokiem, przysłaniając dłonią oczy, kiedy wpuściła do środka jeszcze więcej światła i podniósł się z łóżka, raz jeszcze dramatycznie się wyciągając w próbie wyzbycia się, towarzyszącej po długim leżeniu, sztywności
    — Umyję się i mogę Ci pomóc — zaszedł ją od tyłu, przed lekkim schyleniem i obróceniem się, aby mógł zostawić krótki pocałunek na jej policzku. Dopiero wtedy mógł zgarnąć przywiezione dresy i skierować się do głównej łazienki mieszkania, gdzie się przebrał po odświeżeniu po przespanej nocy, jak i umyciu włosów, zostawiając je mokrymi, skoro mógł je ułożyć dopiero przed spotkaniem.
    — A więc Master Chefie, do czego mogę się przydać? — zapytał zaraz po wejściu do kuchni, skory do pomocy w przygotowaniu śniadania. Czy nawet zostać przy samym, zainteresowanym obserwowaniu jej pracy.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  118. Zapach kawy roznoszący się po mieszkaniu wywołał u niego niewielki uśmiech. Był taki… domowy, idealnie na miejscu, choć sam częściej sięgał po napoje energetycznie w formie rozpoczęcia dnia, czy rozbudzenia siebie. Jednak ten charakterystyczny zapach zmielonych ziaren miał coś w sobie. Dodawał apartamentowi atmosfery, jakby faktycznie na stałe z kimś go dzielił. Że ktoś rano krząta się w kuchni, że ma do kogo podejść, zapytać o plany na dzień, jak się czuje. Te najmniejsze, najprostsze rzeczy, które były nieistniejące w jego codziennym życiu
    — Jak sobie życzysz — uległ bez większego stawiania oporu i usiadł na jednym z wysokich krzeseł przy wyspie kuchennej. Z łokciami opartymi o blat przyglądał się Danielle, która z radością wymalowaną na twarzy szykowała dla nich śniadanie. Zapachy jedzenia przyjemnie mieszały się ze sobą, pobudzając jedynie jego żołądek i głód. Z kolei związane włosy, nieznacznie odsłaniające szyję dziewczyny, wygodny ubiór i jej lekki śpiew do przyciszonej muzyki były miodem na jego serce. Tak nowe, a jednak wydawały się idealnie wpasowywać w jego życie, wcześniej jedynie wypełnione muzyką i dilerką. Nie miał czasu na nic innego, nie wychodził też z inicjatywą, aby to zmieniać. To nagłe pojawienie się Danielle w jego życiu, w studiu, do którego nie wpuszczał nikogo innego, sprawiło, że nie miał okazji, czy może też chęci, aby to zmienił. Aby powstrzymał ją przed wywróceniem jego rutyny, która go niemal prześladowała.
    — Merci — odparł z przedramatyzowanym, amerykańskim akcentem, wreszcie odwracając wzrok od Danielle i skupiając się na jedzeniu mu zaprezentowanym. Sięgnął wszystkiego po trochu, nakładając na swój talerz i biorąc idealnie wyważonego gryza, który łączył smak wszystkich trzech przygotowanych dań, zastanowił się nad jej pytaniem. Mieli dużo czasu, i tego dnia, jak i do powrotu - choć ten zastraszająco się kurczył i wolał nie myśleć o tym, że za niecałe parę dni znowu będą siedzieć w samolocie. Jednak tym razem, aby wrócić do Nowego Jorku, oficjalnie zakończyć sielankowe wakacje, które mu zafundowała.
    — Jest jedno, co na pewno musimy zrobić przed powrotem… — zaczął, nadając swej wypowiedzi niepotrzebnie poważny ton — Bardzo dobre, od dzisiaj ty robisz śniadania — wtrącił się jeszcze samemu sobie po przełknięciu kolejnego kęsa — …muszę wejść do przynajmniej jednego sklepu całodobowego — w końcu doszedł do sedna. Nieraz widział, najczęściej w internecie, filmiki z właśnie tych sklepów, ilość intrygujących, gotowych dań, jak i przeróżnych napojów, gdzie wszystko można przygotować na miejscu. Były i te drobniejsze rzeczy, jak słodycze czy przekąski, które chciał kupić jako nietrwałą pamiątkę. Może i dałby radę znaleźć jakąś trwałą, choć miał wrażenie, że taką powinien znaleźć w bardziej przyzwoitym miejscu, niż całodobowy spożywczak.
    — A ja się cieszę, że chciałaś mnie ze sobą zabrać — odpowiedział jej równie łagodnym uśmiechem, po raz kolejny utwierdzając się, że oczy Danielle były czymś, czemu mógłby nieprzerwanie się przyglądać. Najlepiej zdradzały odczuwane przez nią emocje, sprawiały wrażenie połyskujących, kiedy była zadowolona. Podkreślały zmartwienie lekką paniką w spojrzeniu. Wysyłały wiele, drobnych, niby nieznaczących sygnałów, z których dało się rozczytać towarzyszące jej uczucia, które potrafiła ukryć pod wyuczoną, aktorską maską.
    — Nie musimy się wtedy za bardzo ogarniać, dosłownie na chwilę chcę do tego spożywczaka — zaproponował, choć zabrzmiało to bardziej niczym rozpaczliwa, nieakceptująca odmowy, prośba. Pod względem takich pierdół potrafił zachowywać się niczym dziecko, które po ujrzeniu wystawy sklepu z zabawkami, musiało do niego wejść.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  119. Przytaknął głową na jej słowa. Mimo że była to błahostka, to taka krótka wycieczka do sklepu całodobowego była dla niego wyjątkowo ważna. Jeszcze bardziej zbliżyłaby go do tego turystycznego przeżycia Korei. W Ameryce również były czynne cały dzień spożywczaki, ale to nie było to samo. Nie oferowały tego samego, co równało się z tym, że nie mogły zaoferować takiego samego przeżycia. Więc jeszcze nie mając okazji tego przeżyć, mógł bez problemu się z nią zgodzić. Brakowało takich małych, prostych smaczków w jego rodzimym kraju
    — Jak będzie trzeba, to połączymy siły i coś się wymyśli — natychmiast odpowiedział, nie chcąc utracić tych poranków przez tak nieznaczny problem, jak brak pomysłów. Sam nie miał w zanadrzu wiele wymyślnych śniadań, ale nie widział problemu w spróbowaniu czegoś nowego. Nawet jeśli mieliby coś przypalić, potencjalnie całe śniadanie, to było to dla niego nieistotne, skoro mógłby krzątać się w kuchni razem z Danielle.
    Sama wzmianka, że jej ojciec lubił gotować, zwróciła jego uwagę, ale wspomnienie o muzyce było wisienką na torcie. To były informacje, które pomagały nieco wykrzywić obraz mężczyzny w jego głowie, a przede wszystkim dać szansę na swobodne przełamanie lodu, skoro mieli coś wspólnego
    — Może, jak się ładnie uśmiechnę, to da mi jeden słoik do domu — rozmyślał na głos, właśnie częstując się porcją — Choć moja mama może się obrazić — mimo niezbyt stałego kontaktu, przez cały wyjazd ani on, ani rodzice, nie zadzwonili ani razu, kobieta do teraz potrafiła wciskać mu słoiki z jedzeniem, kiedy przychodził w odwiedziny. Parę razy, kiedy spędzał zastraszająco dużo czasu w studiu, spotkał się z niewielką paczką właśnie od niej z kimchi czy zrobionymi zupami i małą karteczką z napisanym ”Dla twojego zdrowia, mama ☺”. Były to małe, sporadyczne gesty, ale zawsze mu przypominały o tej łagodnej, opiekuńczej stronie matki.
    — Czyli może coś zagrać, jak już mnie zakopie w ogrodzie? — nawiązał do żartu z rana, choć jakaś drobna cząstka naprawdę zamartwiała się, czy mężczyzna nie zdecyduje się na usunięcie blondyna z otoczenia Danielle.
    Po śniadaniu owocnie wyczerpali czas. Na wygodnickim obijaniu się, dopóki nie zaczęła się zbliżać godzina wyjścia, a stres w Namgim, tak jak podświadomie zakładał, zaczął się osadzać i wciskać do głowy nierealistyczne obawy wraz ze scenariuszami. Między innymi też przez to, że jego pomysłem było przeciągnięcie siedzenia na balkonie z papierosem - nie zamierzał jarać przed spotkaniem, nieważne, jak bardzo mogłoby go zrelaksować - dopóki nie wybiła godzina trzecia.
    Na nowo lekko zwilżone, aby mógł je ułożyć, włosy wpadały mu do oczu, kiedy przegrzebywał sporą walizkę w poszukiwaniu ubrań. Danielle zaoferowała pomoc, co z otwartymi ramionami przyjął, ale musiał najpierw znaleźć cokolwiek, co mógłby jej zaprezentować. A nagle każda bluzka wydawała się zbyt banalna, każdej koszuli brakowało elementu klasy
    — Dani, ja pierdolę! — jęknął zrozpaczony przed wparowaniem do jej pokoju, nawet nie myśląc o zapukaniu — Nic nie mam w tej walizce, naprawdę — dodał równie zdesperowanym tonem, podwijając rękawy w połowie dopiętej koszuli, bo dalej nie mógł się zdecydować, czy woli ubrać się w pełni elegancko, czy powinien iść w coś luźniejszego. Żeby ubiorem pokazać, że w ogóle się tym nie przejmuje, że nie robi sobie niczego wielkiego ze spotkania ze znanym politykiem, w towarzystwie jego jedynej córki — Musisz mi pomóc — poprosił po raz kolejny, kierując na nią swoje błagalne spojrzenie po raz pierwszy, od momentu, jak wprosił się do jej sypialni.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  120. Jego spojrzenie stało się jedynie jeszcze bardziej spanikowane, kiedy pierwszą reakcją Danielle było parsknięcie śmiechem. Było tak źle? Miał na sobie zwykłą, jasnoniebieską koszulę i jeansy, czy naprawdę był to tak zły wybór, żeby wywołać u niej rozbawienie?
    — Łatwo Ci mówić — wymamrotał, nieco uspokajając swój ton po przelotnym pocałunku — To nie ty idziesz na to spotkanie po raz pierwszy — dopowiedział, bo chyba to zamartwiało go najbardziej. To przeklęte, pierwsze wrażenie i pozycja mężczyzna w tutejszym społeczeństwie. Choć nawet, gdyby po prostu był ojcem Danielle, nikim więcej, to i tak towarzyszyłyby mu niemałe nerwy. Wywrzenie wrażenia na rówieśnikach, czy tych niewiele młodszych lub starszych było prostsze - w ich oczach przywdziana nonszalancja mogła być postrzegana pozytywnie, nie jako wyraz braku szacunku. Łatwiej mu było być sobą, kiedy wiedział, że podziela z kimś towarzystwo i zainteresowania, nawet, jeśli były banalne, jak chodzenie na imprezy.
    Wydał z siebie niemrawe podziękowania, kiedy zadbała o dopieszczenie jego wyglądu, wliczając w to jej pojedyncze, kojące całusy. Nawet udało jej się żartem wyciągnąć z niego parsknięcie
    — Pamiętaj, żeby je zasłonić, bo jeszcze Ciebie wyprzedzi w tym pożarciu — przejechał palcami po malince na szyi, jak i tej nieśmiało wystającej spod linii dekoltu ubranej sukienki. Wolał uniknąć takiej wtopy na sam początek.

    — Nie taki inny ten Seul od Nowego Jorku — stwierdził, choć nie licząc korków, niewiele rzeczy się pokrywało. Wpatrywał się w lusterko pasażera, poprawiając pojedyncze kosmyki włosów, które zostawił w większości proste. Koszula była ostrożnie wepchnięta w jeansowe spodnie, podtrzymywane skórzanym paskiem, a całość tradycyjnie domykał delikatny naszyjnik
    — Jakieś życzenia? — zapytał po grzebaniu w stacjach radiowych, choć te niczym nie zwróciły jego uwagi. Chociaż wątpił, że powinien zrzucać winę na nie, a raczej prędzej na samego siebie. Tak jak kochał muzykę, tak teraz ciężko mu było się w pełni skupić na puszczanych utworach i czerpać z nich taką samą przyjemność, jak w trakcie niezobowiązujących przejażdżek.
    Przeglądał swoje zapisane na telefonie utwory, dopóki nie dodał kilku piosenek do kolejki, mieszając jego wybory, z propozycjami Danielle.
    Starał się obserwować rozciągające się za oknem widoki, niezwykle urokliwe same w sobie, ale wlepiał w nie niezbyt obecny wzrok, za którym kryły się rozmyślenia, rozrysowywanie, co powinien powiedzieć, w razie gdyby padło pytanie o to, co robi zawodowo, czy na co dzień. Jak poznali się z Danielle - najlepiej było brnąć w to, co powiedzieli jej matce, gdyby nie daj Boże, zechcieli między sobą o tym porozmawiać. Miał nadzieję, że nie straci drastycznie w oczach mężczyzny, kiedy się okaże, że Namgi nie ma wyrobionego wykształcenia wyższego, zaraz po liceum całkowicie wkręcając się w świat muzyczny
    — Mhm… — mruknął nieobecnie, zbyt zajęty skubaniem skórek przy palcach w trakcie przyglądaniu się okolicy. Nawet ona sama w sobie biła elegancją i klasą, a on zaczynał wątpić, czy jego jeansy i koszula to faktycznie był dobry wybór — Nie dziwię się — gdyby miał tak wysoką i ważną pozycję, co polityk, też zaszyłby się na prywatnym osiedlu z mnóstwem ochrony, byleby ktoś nie próbował wtargnąć do jego życia bez zapowiedzi.
    Przełknął bezwiednie ślinę, kiedy przyglądał się pokaźnemu budynkowi, z równie pokaźnym ogrodem. Z każdą chwilą, z którą zbliżali się do domu, jego serce nieznacznie przyśpieszało, niemal wybuchając, kiedy wjechali na okryty dachem podjazd
    — “Zwykły obiad w domu” - gówno prawda — mamrotał marudnie pod nosem na widok estetycznej, widocznie drogiej, architektury, nie szczędząc sobie małych przekleństw, nim otworzył drzwi samochodu, aby zaraz zrobić to samo z tymi od strony kierowcy i wyciągnąć dłoń w kierunku Dani podczas wysiadania.
    — Pamiętaj, że obiecałaś mi godny pogrzeb, jeśli tego nie przeżyję — upomniał się z powagą w głosie, zanim nie usłyszał kroków w oddali, miarowo zbliżających się w ich stronę, a on jedyne na co miał ochotę, to przeżegnanie się.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  121. — Nie pleść mi tutaj farmazonów, pani Song — odpowiedział uszczypliwie, acz bez tej wcześniejszej powagi, która tak nad nim ciążyła. Dla niej był to zwykły obiad, w zwykłym domu, bo teoretycznie w nim mieszkała. Ona przyjeżdzała do swojego taty, on z kolei w całkowicie obcy teren, w dodatku wypełniony ochroną, która nie spuszczała z niego bacznego spojrzenia.
    Szczerze bał się obrócić. Nie miał pojęcia, jak wygląda ojciec Danielle, nie wiedział też kogo się spodziewać. Może kolejny zbudowany z samych mięśni mężczyzna przyszedł ich odprowadzić - a bardziej zaprowadzić Danielle do ojca, Namgi’ego do przygotowanej dla niego dziury w ziemi, w ciemnym zakątku ogródka
    — Jest gospodarzem, mu wypada — chciałby, aby jego mózg wymyślał gładkie, trafne wypowiedzi tak samo, jak powody, aby wzbudzić w sobie więcej stresu i niepewności. Nie tylko ubiór go zestresował, jak i budowa ciała mężczyzny, podobna do tej, którą prezentował Minho. Umięśnione barki, zakryte koszulą, a zarazem nią podkreślone. Pewna siebie, wyprostowana postura. Nie umiał kierować się uspokajającymi słowami Danielle, jej wzmiankami o tym, że mężczyzna lubi gotować, lubi muzykę. Nie było to dla niego możliwe, kiedy jego ciepłe spojrzenie nabrało ostrożności i dystansu, kiedy mężczyzna przeniósł je na stojącego obok blondyna, dającego z siebie wszystko, byleby nie wykazać swoich nerwów w spojrzeniu i łagodnym uśmiechu, który przywdział na twarz. Ten i tak na moment zbladł, kiedy przełknął z oporem ślinę po usłyszeniu, że ojciec dziewczyny miał już okazję o nim usłyszeć. Wątpił, że powiedziała coś upokarzającego, ale z drugiej strony nie miał pewności, co tak właściwie dała radę opowiedzieć
    — Jung Namgi — odwzajemnił uścisk dłoni wraz z lekkim skłonieniem. Ten krótki gest jasno dał mu znać o sile mężczyzny i ochoczo podjudzał rodzące się obawy, które nieustannie spychał na drugi tor, byleby nie dać się w pełni opanować nerwom. Od razu mógł zauważyć, po kim Danielle ma oczy, szczególnie głęboki kolor, z którego jedynie u niej umiał wyczytać więcej. Stojąc przed mężczyzną miał wrażenie, że im dłużej miałby odwagę utrzymywać kontakt wzrokowy, tym bardziej rozwiązywałby mu się język i sam wypaplałby rzeczy, które powinny zostać tajemnicą.
    Posłusznie szedł zaraz za nimi, w międzyczasie grzecznościowo witając się małym, przelotnym ukłonem z ochraniarzami, na koniec zawieszając spojrzenie na Minho, u którego widział ten skryty, z lekka rozbawiony uśmiech, którym chwilę temu obdarowywała go Danielle. Jeśli jego zdrowy rozsądek nie wołał wystarczająco głośno, aby się pilnował i nie zrobił niczego głupiego, to grono dobrze zbudowanych mężczyzn na pewno jasno dawało znać, aby zwracał uwagę na to, co robi i mówi
    — Tak jest — przyznał, używając formalnego języka w stronę starszego mężczyzny. Nawet nie chodziło o próbę pokazania się w jak najlepszym i wykształconym świetle, jak o sam fakt, że Dayoun wzbudzał ogromne poczucie autorytetu, którego Namgi nie zamierzał w żaden sposób lekceważyć — To ogólnie mój pierwszy raz za granicą… — dodał, choć niemal natychmiast chciał ugryźć się w język za dorzucanie zbędnych informacji.
    — Dani…elle jest bardzo dobrym przewodnikiem, więc na razie same pozytywne — powrócił do głównego pytania. Tak naprawdę nie zobaczyli jeszcze zbyt wiele, jak chodziło o elementy turystyczne, poprzedni dzień spędzili całkowicie w domu, a jeszcze wcześniej, nie licząc wieczornego wyjścia do restauracji, byli głównie w Hit Labie i klubie. A klubu zdecydowanie wolał nie przywoływać w rozmowie — No i przede wszystkim jedzenie. W Stanach poza domem nie ma szans na zjedzenie dobrej, tradycyjnej koreańskiej kuchni — stwierdził, akurat tych słów będąc w pełni pewnym. Koreańskie knajpy w Nowym Jorku, a te tutaj, czy jedzenie przygotowane przez jego matkę, to nie było to samo.
    — Miałem okazję posmakować pańskie kimchi, bardzo dobre — dopowiedział w temacie jedzenia, mając ochotę fizycznie odeprzeć swoje własne słowa, które dopiero po wypowiedzeniu na głos wybrzmiały tak komicznie.

    stressed out of his mind Gi

    OdpowiedzUsuń
  122. Skinął w zgodzie głową, przywdziewając nieśmiały uśmiech. Seul był najlepszym wyborem, jako pierwsza podróż za granicę. Choć równie dobrze mógł tak sądzić, czysto ze względu na to, z kim tutaj był, i że zabrała go tutaj jako niespodziankę, prezent, na który dalej sądził, że nie zasłużył. Tym bardziej, kiedy brał pod uwagę ile w niego wchodziło. Sam lot, apartament i jedzenie. Ale jeszcze Hit Lab, szansa na znalezienie nowych fundamentów dla swojej muzycznej kariery. Okazja, która nigdy by się nie powtórzyła. I to wszystko było dzięki Danielle. Był prawie pewien, że nieważne gdzie by go zabrała, patrzyłby na to miejsce równie przychylnie, co Seul, choć to miasto na pewno miało teraz specjalne miejsce w jego sercu. Zbyt wiele się w nim wydarzyło, aby było równej wagi, co inne wyjazdy i odwiedzone, czy też nie, miejsca.
    Przeniósł wzrok na dziewczynę, kiedy wyciągnęła żenujący fakt na wierzch, a przy okazji bez oporu dał się zaciągnąć, choć jego nogi chciały szorować w dziecinny sposób po podłodze. Tak naprawdę nie zobaczył nic, co było uznane za kluczową część stolicy. Minęli rzekę Han, parę widoków miał okazję zobaczyć z okna, ale kompletnie nic nie zwiedzili. Skorzystał z okazji, że mężczyzna nie był zwrócony w ich stronę na lekkie, próbujące mieć pokrzepiający dla siebie efekt, zaciśnięcie palców na jej przedramieniu. Niczym w próbie uziemienia samego siebie.
    Przelotnie zerknął w kierunku Danielle, która z lekka niespodziewanym, niezbyt wyczuwalnym skwaszeniem wspomniała Hyerin, a on ledwo powstrzymał wścibski uśmieszek przed wślizgnięciem się na jego usta. Bo teraz wszystkie te małe, błahe słowa i zmiany intonacji miały więcej sensu, tym bardziej, że widział je w samym sobie
    — Nawet bardzo! Nigdy nie myślałem, że będę miał okazję tam wejść, a tym bardziej dostać szansę na współpracę — odpowiedział, bezwiednie ekscytując się, kiedy temat przeszedł na Hit Lab. Do teraz nie potrafił w to w pełni uwierzyć, dalej żyjąc w przekonaniu, że wytwórnia, jak i jej artyści byli odległym marzeniem, którego nigdy by nie spełnił, ze względu na obraną ścieżkę kariery muzycznej. Firma takiej skali, jak Hit Lab raczej nie szukała ghostwriterów, którzy zazwyczaj negatywnie wpływali na czyiś wizerunek. Z kolei celowo ominął wątek Stanów, bo nieważne jak bardzo chciał, nie mógł zostawić ich za sobą. A wolał nie rzucać enigmatycznych, dwuznacznych wypowiedzi, które zapewne spotkałyby się z kolejnymi pytaniami, gdzie na każde następne byłoby coraz trudniej dyplomatycznie odpowiedzieć.
    Utrzymane na Danielle spojrzenie bezwiednie wypełniało się krztą adoracji, kiedy rozmawiała ze swoim tatą. Wymieniane uszczypliwe, acz czułe komentarze. Zawstydzenie, kiedy jej ojciec zwracał uwagę rozmowy właśnie na nią, nawet w temacie, jak wspomnianego przez blondyna kimchi
    — Akurat dzisiaj Dani zrobiła śniadanie — zdrobnienie automatycznie wymsknęło się spomiędzy jego ust — I chyba jednak coś z Pana umiejętności jej zostało — dopowiedział z lekką, żartobliwą złośliwością. Nawet, jeśli były to banalne tosty z serem, to on był jak najbardziej zadowolony, wyglądem również były przyjemne do oka, więc nie miał na co narzekać — Ale chętnie posmakowałbym kimchi w twoim wykonaniu — nieznacznie, wręcz niewyczuwalnie szturchnął ją ramieniem. Mimo wcześniejszej zabawowości swoich słów, mówił szczerze. Było coś w procesie przygotowywanie właśnie tego dodatku, co wydawało mu się… wyjątkowe. Na swój sposób osobiste.
    Wzrok Namgi’ego nieco odbiegł na bok, aby ze skrytą ciekawością przyjrzeć się wystrojowi, jak i samej konstrukcji budynku. Część mieszkalna idealnie zlewała się z wewnętrznym ogrodem i dodawała osobistego uroku temu miejscu, zarazem będąc zachwycającym w swojej wymyślności, acz prostocie. Nie było tu, chwilami wszechobecnego, bogackiego przepychu. Wmontowany basen nie wyglądał bezczelnie, wręcz przeciwnie. Sprawiał wrażenie idealnie dobranego zbiornika wody, który nie gryzł się z niczym innym, ani nie bolał w oczy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Słyszałem, że Pan również lubi muzykę — zagaił, kiedy zajęli miejsce w salonie przy wyłożonym naczyniami stole, aby wykazać się choć odrobiną inicjatywy. I był szczerze zainteresowany tym, co akurat urzekało mężczyznę w aspekcie muzycznym. Czy sam element kolekcjonerski winyli, czy może coś innego. Może wiązał z tym jakieś wspomnienia, czynności, do których lubił wracać.

      Gi

      Usuń
  123. Jako ghostwriter zostawał wiecznie w ukryciu, jedynie pojedyncze utwory na SoundCloudzie były podpisane jego artystycznym pseudonimem, a nie starał się ich otwarcie promować, dzięki czemu zazwyczaj zostawały niezauważone. Nie było również szansy na połączenie ich z jego osobą, o ile ktoś nie rozwodził się nad znaczeniem nazwy. Więc dopóki utrzymywał swoją anonimowość, szanse na zostanie zwerbowanym przez wytwórnię - bez znajomości - było mało prawdopodobne, przynajmniej takiego był zdania
    — No nie wiem — pokręcił lekko głową, a nieśmiały, może nawet zawstydzony, uśmiech pojawił się na jego twarzy, kiedy Danielle skomplementowała jego pracę. Nie był to pierwszy raz, kiedy coś takiego mówiła, ale zazwyczaj potrafił to zbyć przekomarzającym się żartem, może jakoś umniejszyć wadze jej słów. Ale zawsze je doceniał. Teraz, kiedy nie miał możliwości, ani swobody, aby brnąć w ich wzajemne, lekko przedramatyzowane słodzenie sobie nawzajem, zostało mu przyjąć jej słowa do serca.
    Lubił swoją pracę, nieważne ile trudności potrafiły mu sprawiać mało ambitne projekty. Nie sądził też, żeby był słaby, jednak opinia z zewnątrz zawsze miała inny wydźwięk, niż jego osobista pewność co do swoich umięjętności
    — Oczywiście — zapewnił z ręką na sercu, będąc bardziej niż chętnym podjąć się wspólnego szykowania kimchi. Sam nie miał niesamowitych umiejętności kulinarnych, zostając przy podstawach, które, w razie potrzeby, umożliwiały mu przygotowanie prostego śniadania, obiadu, czy też kolacji. Nawet chciał poprawić swoje umiejętności, ale nie miał na to czasu, a kiedy już był w mieszkaniu, zazwyczaj wolał coś zamówić, aniżeli spędzać późne godziny na naukę nowego przepisu, który prawdopodobnie nie wyszedłby za pierwszym razem.
    Zatrzymał wzrok wędrujący po stylowym salonie na Danielle, hamując się przed oparciem dłoni na jej udzie, kiedy przypadkiem wykluczył ją z rozmowy. To też ciężko nad nim wisiało - próby zadowolenia jej ojca, a zarazem zadbanie o to, aby dalej odpowiednio traktować Danielle. To chyba sprawiało mu równie wiele kłopotów, co zachowanie spokoju. Drobne czułości, które w przeciągu dnia zdążyły mu wpaść w nawyk - choć przed klubowym incydentem i tak występowały - wydawały mu się teraz nie na miejscu, z kolei trzymanie zbyt dużego dystansu było równie podejrzane.
    Zapętlał się w próbach utrzymania wszystkiego pod kontrolą.
    — Naprawdę? — spytał, szczerze zaskoczony, aby zaraz pośpiesznie przeprosić. Zwyczajnie nie spodziewał się tego po matce Danielle, znając ją jedynie jako surową i czujną nauczycielkę tańca, jak i kobietę, która biła chłodem wobec własnej córki. Jednak fakt, że połączyła ich muzyka zwyczajnie… miał sens. Mimo zróżnicowanych gustów - zakładał, że kobieta raczej nie lubowała w zbytnio agresywnych brzmieniach, a przynajmniej nie były jej pierwszym wyborem - muzyka nieraz była wspólnym czynnikiem, pozwalała zrozumieć kogoś lepiej, niż same słowa, czy gesty. Sam to dość dosadnie udowodnił poprzedniego dnia, przygotowaną pod wpływem emocji i używek piosenki.
    — Prawda, dodają jej uroku — odparł w pełni zgodnie. Sam godzinami siedział na muzyką elektroniczną, wszystkim nagranym w jak najwyższej jakości, obrobionego, aby nie było słychać żadnych wpadek, dźwięków z zewnątrz. Winyle sprawiały, że piosenka nabierała swojej własnej barwy, której nie dało się zreplikować. Rzadko miał okazję ich słuchać, choć posiadał odtwarzacz w swoim mieszkaniu. A żałował, potrafiły zniwelować poczucie przesytu, jakie miał po godzinach spędzonych w studiu, lecz i tak nie potrafił znaleźć na nie czasu.
    Przenosił wzrok z mężczyzny na Danielle i vice versa, kiedy zaproponowała drinki. Sam był chętny, zdecydowanie był chętny. Mimo silnej głowy, nawet jeden pozwoliłby na nieznacznie rozluźnienie, ale nie zamierzał pić sam, szczególnie przed jej ojcem. Dopiero więc, kiedy i Dayoun wyraził ochotę na coś mocniejszego, pozwolił sobie na lekkie skinienie głową w jej kierunku, ze wzrokiem jasno wydającym jego nerwy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A te wróciły w wzmożonej sile, kiedy został sam na sam z ojcem Danielle
      — W liceum, w zespole — zaczął z małym uśmiechem, wracając do wcześniej wspomnianego tematu — Grał Pan jedynie na gitarze? — zapytał, aby pozbyć się spiętej atmosfery, która nad nimi wsiała. Czy może raczej tylko nad nim? Nerwowo sunące po udach dłonie, ledwo wstrzymywana noga od podskakiwania i niepewne przełknięcia śliny. Starał się to wszystko utrzymać w ukryciu, acz same słowa Dani uświadomiły go, że bardzo marnie sobie radził.

      Gi

      Usuń
  124. Palce u dłoni nieznacznie mu drgnęły, kiedy poczuł subtelny dotyk na swoich plecach, jakby próbował go w ten sposób przedłużyć, czuć go jak najdłużej. Było to dla niego aż absurdalne, z jaką łatwością jej dotyk potrafił na niego wpłynąć. Raz niemal natychmiast pobudzał wszystkie jego zmysły, sprawiał, że pragnął więcej i mocniej. Za to innym razem, takim jak ten czy przed wejściem do Hit Labu, koiły jego nerwy, sprowadzały na ziemię, kiedy sam nakręcał się na najgorsze. I dopiero teraz sobie uświadamiał, jak ciężko było mu nagle z tego zrezygnować, mimo że dopiero od niedawna zrozumiał, czemu tak bardzo mu zależało na tych małych, niewinnych gestach, wcześniej wymienianych z czystym przekonaniem, że przyjaciele tak w końcu robili.
    Z zainteresowaniem słuchał historii mężczyzny, samemu zmiękczając swój wzrok, kiedy ten opowiadał o poznaniu matki Danielle. Było to niemal filmowe spotkanie, czysty przypadek, który zrodził małżeństwo, trwające do teraz. I nawet, jeśli znał kobietę z tej mniej przyjemnej, zdecydowanie nie zachęcającej strony, to widział, ile znaczyła dla siedzącego na przeciw mężczyzny. Z jaką tęsknotą i miłością o niej mówił, ten błądzący na twarzy uśmiech, który potrafił tyle zdradzić.
    Kiedy pytanie zostało odbite w jego stronę, poczuł gorzkawo-słodki posmak w ustach. On i Danielle nie dzielili słodkiej, wymarzonej historii pierwszego spotkania. Wręcz przeciwnie, poznali się w końcu dzięki prochom. Nie liczyło się to, za jak urokliwe uważał jej zagubienie, obawy przy pierwszym zakupie i ślepe zaufanie, jakim go obdarzyła, kiedy wyrażał swoją opinię i propozycję co do najlepszego wyboru, w kontekście jej potrzeb. Bo koniec końców, spotkali się przy “biznesowej wymianie”. Tak jak ojciec Danielle pomógł swojej teraźniejszej żonie, tak Namgi pomógł samej Danielle, ale nie była to równie niewinna i romantyczna historia, co ta, którą właśnie usłyszał
    — Też tak naprawdę przypadkowo — od razu przypomniał sobie kłamstwo, które tak gładko sprzedał pani Song — Byłem umówiony z klientem w pobliżu Juilliardu, a ponieważ rzadko kiedy tam jestem, to się zgubiłem — zaśmiał się nieznacznie, jakby sam wierzył w wymyśloną historię — Danielle akurat wychodziła i pomogła mi trafić na miejsce, a ja w podzięce zaprosiłem ją na kawę — streścił z małym uśmiechem, w głowie jednak mając ich faktyczne, pierwsze spotkanie. Zmęczona, lekko zestresowana Danielle, szukająca u niego pomocy i jego zgoda na to, żeby poszła z nim do studia, aby mógł na spokojnie ją nakierować, dać jej moment na wyciszenie się, kiedy widział w jej oczach desperację, a zarazem nutę bezsilności. W żadnym stopniu nie przypominały romantycznych historii telewizyjnych par, jak i tych, co zeszły się właśnie za czasów liceum, a jednak w jego sercu miało specjalne miejsce. Nawet, jeśli w porównaniu do historii Dayouna wydawało mu się to nieco przykre, tak nie zmieniłby jej na nic innego, bo zwyczajnie wtedy nigdy by się nie poznali. Może i nie mógł się nią otwarcie dzielić z kimkolwiek, może i musieli wykrzywiać prawdę, aby pasowała do wytworzonej narracji, ale i tak niczego by nie zmienił.
    Nieznacznie rzucił okiem w kierunku korytarza, na którym zniknęła Danielle i słyszał niewielkie poruszenie w kuchni. Liczył, że nikt jej nazbyt nie zagadał, bo ciągnął na ostatkach zrelaksowanej fasady, która i tak już parokrotnie się zsunęła, zdradzając stres, jaki się w nim tlił. Z ulgą mógł niemo odetchnąć, kiedy przybyła z dwiema szklankami oraz bladnącym rumieńcem na twarzy.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  125. Uśmiechnął się lekko w jej kierunku, kiedy przyniosła wypełnione alkoholem szklanki i krótkim skinieniem podziękował, nim oparł na szkle dłoń. Czekał jednak, aż mężczyzna pierwszy sięgnie po drinka. Wzmianka o jedzeniu również mu przypomniała, że przyszli tutaj przede wszystkim na obiad, a nie na jego przesłuchanie, które odebrało mu tymczasowo apetyt. Z kolei nie mógł się doczekać, co zostanie im sprezentowane do jedzenia, mając również nadzieję, że odwróci to nieznacznie uwagę od niego samego, skoro wszyscy będą zajęci częstowaniem się przyszykowanym daniem.
    Skinął z porozumieniem głową, nim mężczyzna zniknął w towarzystwie ochroniarza. Dopiero, kiedy zniknęli w jednym z korytarzy mógł wypuścić wstrzymywany oddech i wychylić jedną trzecią przyszykowanego przez Danielle drinka. Jednak z jego radości z szansy na chwilę relaksu wyrwały go słowa Danielle, widocznie przybita awaryjnym telefonem jej ojca
    — Praca polityka jest bezwzględna… — stwierdził, rozumiejąc pozycję Danielle, jak i Dayouna. Rzadko kiedy go widywała, na pewno chciałaby móc w pełni korzystać z ich wspólnego czasu, ale potrafił również zrozumieć, że były sprawy, które nie mogły czekać. Sam wiedział, że gdyby dostał konkretny telefon, musiałby wszystko rzucić i się tym zająć, nieważne, jak bardzo tego nie chciał. Domyślał się, że na tak wysokiej pozycji, jak ta jej ojca, było jeszcze więcej sytuacji niecierpiących zwłoki.
    — Bardzo chętnie — odwzajemnił jej uśmiech, nieznacznie i pocieszająco zaciskając swoje palce na jej dłonie, które tak zwinnie ze sobą spletli. Nie wiedział, ile rozmowa mogła trwać, ale zamierzał wykorzystać każdą sekundę, aby czuć ciepło Dani obok siebie. Czy to w postaci splecionych ze sobą dłoni, czy namacalnych zderzeń ramionami, kiedy szli korytarzem.
    — O tym jak Twój tata poznał twoją mamę, a ja Ciebie — skrócił znaczną część rozmowy jednym zdaniem, wydając z siebie krótkie parsknięcie na wzmiankę o właśnie ich spotkaniu — Powiedziałem to samo, co Twojej mamie, więc mam nadzieję, że nie dojdzie do jakiegoś nieporozumienia — wymamrotał, nagle czując lekkie obawy, że pomylił jakiś szczegół, czy przekręcił kolejność.
    — To twój pokój? — zaciekawiony rozglądał się po pomieszczeniu, do którego go wprowadziła, a radosny uśmiech samoistnie zjawił się na jego twarzy. Oglądał z uwagą zdjęcia, pozwalając sobie na zrobienie w ukryciu pamiątki swoim telefonem. Jego palce ledwo muskały rozstawione płyty i książki, wyłapując nazwy zespołów i nazwiska autorów, a w biżuterii dominujący metal wraz z drobnymi, ozdobnymi kamieniami w poszczególnych. Finalnie przeniósł spojrzenie na zostawioną gitarę, nie mając odwagi przesunąć po strunach opuszkami palców. Jego własna gitara siedziała w studiu, a kilka z sampli w przygotowywanych utworach było właśnie wykonanych przez niego. Rok po dostaniu keyboardu rodzice sprezentowali mu właśnie ten instrument, chcąc jak najlepiej zadbać o rodzący się u syna talent muzyczny. I tak jak uważał, że granie na niej było bardzo kojące, nie zgrywało się z muzyką, jaką zazwyczaj tworzył, a jego umiejętności gry były zardzewiałe po odstawieniu jej na bok na długi czas. Zastanawiał się, czy nie powinien do tego wrócić, ale obawiał się zniechęcenia, jakie nieczysto brzmiące kordy mogą w nim obudzić
    — Często kiedyś grał? Co najczęściej? — zapytał z zainteresowaniem, choć z góry zakładał, że i tak były to raczej sporadyczne wydarzenia, skoro ledwo co dawał radę znaleźć miejsce na spędzenie czasu z córką.
    Odetchnął głębiej pod wpływem nagłej obecności dłoni na swojej klatce piersiowej, a swoje oparł w jej talii, ignorując nieznacznie uchylone drzwi pokoju. Potrzebował tej chwili bliskości, wzięcia spokojniejszego oddechu
    — Tak myślisz? Ja mam wrażenie, że wyglądam i brzmię jak jakiś cymbał — stwierdził, nawiązując do paru nieprzemyślanych komentarzy, jak i reakcji. Idealnym przykładem było zdziwienie co do informacji, że spotkał matkę Danielle w barze, grając rocka za darmowe piwo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zamknął z zadowoleniem oczy, chętnie przyjmując powolny pocałunek. Mógł na moment zapomnieć o trapiących go założeniach, jak powinien się prezentować, co powinien powiedzieć, aby nie urazić starszego mężczyzny. Tę krótką chwilę poświęcić jedynie na rozkoszowaniu się spokojnym, spójnym ruchem ich warg oraz delikatnymi palcami, które nawet przez materiał koszuli promieniowały ciepło
      — Liczę na więcej takich buziaków, jak wrócimy i całkowicie się nie zbłaźnię — uśmiechnął się pod nosem, leniwie przesuwając dłonią po jej plecach przed oparciem czoła o jej własne — Myślisz, że na razie jest okej? — zapytał, szukając dodatkowego zapewnienia, pochwały z jej strony, co do jego autentycznych prób zaprezentowania się jak najlepiej.

      he's trying his best

      Usuń
  126. — Nie dziwię się w takim razie — zaśmiał się krótko, kiedy streściła mu pierwszy pocałunek jej rodziców. To o wiele bardziej pasowało do obrazu Mitchelle, jaki miał wytworzony w głowie, a zarazem dodawał komiczności postawienia kobiety obok swojego męża w wydaniu licealnym. Na pewno prezentowała się z taką samą, jak nie większą, klasą już wtedy, z kolei mężczyzna zapewne nosił skórzaną kurtkę i ciężkie obuwie, zamiast garnituru, czy koszuli, tak jak tego wieczora.
    Jego pocałunek z Danielle w porównaniu na pewno prezentował się lepiej. Pamiętał dreszcze, jakie przechodziły przez jego ciało podczas tańca, jak każde przesunięcie jej palców wzbudzało niekontrolowane drżenie ciała i lekkie rozchylenie warg, pragnąc zasmakować tych z lekko rozmazaną szminką i kuszącym połyskiem od resztek alkoholu
    — Kto się czubi, ten się lubi, jak to mówią — odezwał się z wymyślną, dziecinną melodią podczas wypowiadania powiedzenia. Para musiała się prezentować niczym kompletne przeciwieństwo. I po chwilowym pomyśleniu, zauważył, że gdyby postawiono Danielle z prób tanecznych obok niego, kiedy miał spotkania z klientami, prezentowaliby się podobnie. Niczym osobne końca spektrum. Nie było im wcale tak daleko do dorównania jej rodzicom.
    — Chyba do teraz lubisz, jak ktoś gra Ci do snu — zauważył zadziornie, nie mogąc naliczyć na palcach okazji, kiedy przysypiała w studiu podczas jego pracy. Lubił to, lubił jej pasywną obecność na kanapie, z kocykiem lekko zarzuconym na ramiona czy niedokładnie okrywającym kolana, kiedy on siedział w budce nagrań albo grzebał przy utworze, aby doszlifować niedoskonałości. Zawsze był zdania, że lepiej pracuje mu się w samotności, lecz od momentu jej częstszych odwiedzin, zaczął w to wątpić.
    Wydał z siebie niski, zadowolony pomruk, kiedy jej zęby zahaczyły o jego dolną wargę, goniąc za kolejną pieszczotą, skutecznie niwelującą wypełniające jego głowę zmartwienia
    — Trzymam Cię za słowo — ostrzegł z nieznacznym, niepoważnym ściągnięciem brwi. Chciałby móc otwarcie złapać ją za rękę, oprzeć dłoń na jej udzie czy w pasie oraz zgarnąć za ucho włosy, kiedy niesfornie zasłaniały jej twarz, ale nie mógł. Sami nie umieli jasno określić swojej relacji, a dodawanie powodów do pytań było ostatnim, czego potrzebowali. Dlatego zamierzał wykorzystać zaoferowaną im chwilę jak najlepiej.
    — A niech się tylko okaże, że po spotkaniu do Ciebie zadzwoni lub napiszę “Jezu Dani, kogo ty przyprowadziłaś?” — powiedział z przesadnie teatralnie oburzonym tonem, mając trudności w pełnym uwierzeniu, że trafił w dobre łaski mężczyzny. Wieczór był długi, a okazji na wtopę wiele.
    — Nie widać po nim — przyznał, choć równie dobrze mógł być ślepy na nerwowe sygnały ze strony ojca Danielle, kiedy był tak przejęty własnym stresem, ale zaraz na jego twarz wkradł się mały uśmiech, kiedy dowiedział się, że jest pierwszym chłopakiem przyprowadzonym przez nią do rodzinnego domu — Jaki zaszczyt — dodał zadziornie, aby zaraz delikatnie musnąć jej wargi przed kolejnym, leniwym pocałunkiem oraz oparciem dłoni o lekko rozgrzany rumieńcem policzek. Nie potrafił jednak okłamać siebie samego, że jej pośrednie wyznanie połechtało jego ego, które było podatne na każdy komentarz tego wieczora.
    Przesunął kciukiem po miękkiej skórze, nieznacznie pogłębiając pocałunek. A przynajmniej taki był plan, dopóki lekkie skrzypnięcie drzwi nie zdradziło ich szerszego otwarcia, a wraz z tym ocucił go głos Minho
    — Przynajmniej zamknijcie drzwi, jak chcecie być znajomymi w spokoju — kąśliwe słowa ledwo dotarły do blondyna, który bez słowa stał z dłońmi opartymi o materac łóżka, a wstydliwy rumieniec rozlewający się aż do uszu idealnie uzupełniał obraz przyłapanego na gorącym uczynku licealisty, który nie powinien znajdować się w pokoju Danielle — Twój tata niedługo powinien kończyć rozmowę, a Hana skończyła szykować obiad, więc możecie wracać — zdradził powód swojego przyjścia przed ponownym przymknięciem drzwi i zostawieniem ich samych.
    — Chyba sam wykopię sobie ten dołek — stwierdził desperacko po wyprostowaniu się i nerwowym przeczesaniu włosów palcami.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  127. — Oj na pewno, księżniczko — odpowiedział równie złośliwie i z dopasowanym uśmiechem na twarzy — To jest mój prawdziwy talent, nie muzyka — wypowiedział słowa niemal szeptem, jakby były mocno skrywanym sekretem. Było w tym trochę prawdy, uwielbiał zachodzić ludziom za skórę i widzieć, jak prędko się irytują. Między innymi przez to prawie dostał w zęby w trakcie imprezy Plotkary, a historii z liceum było jeszcze więcej, łącznie z uwagami wypisywanymi do rodziców, którzy błagali, aby trzymał język za zębami, jeśli szanuje pracę swojego ojca. Nagłówki o rozwydrzonym, młodym Jungu dla niektórych nie były niczym szokującym, a jedynie powodem do zgadywania, kogo tym razem poczęstował kąśliwymi słowami.
    Ile by oddał, aby móc dalej czuć pod palcami jej ciepłą skórę, miękkie usta pieszczące jego własne oraz delikatny dotyk na swoim karku, który przesyłał przez jego ciało fale gorąca. Pragnął, żeby chociaż jeden raz nic im nie przerwało. Ani Minho, ani zbyt wielkie tempo wywołane alkoholem. Nic, byliby tylko we dwójkę, nieważne gdzie, byleby sami, bez jakichkolwiek przeszkód na ich drodze. Ale z każdą, kolejną okazją, miał wrażenie, że zwyczajnie nie było im to pisane. Choć akurat tym razem powinien się tego spodziewać, patrząc, że znajdowali się w rodzinnym domu Danielle, wręcz wypełnionym ludźmi. Jak nie Minho, to zapewne ktoś inny przyłapałby ich na gorącym uczynku, co mogłoby skończyć się gorzej, niż zwykłe poczucie wstydu
    — On ma chyba jakiś radar, czujnik na nas — machnął niechlujnie ręką, w międzyczasie próbując pojąć ten brutalny zbieg okoliczności. Nie potrafił jednak powstrzymać śmiechu, kiedy dotarł do niego dźwięczny chichot Danielle. Oboje byli dorośli, byli po liceum i nie musieli udawać niewinnych, nieświadomych dzieci, za które kiedyś uważali ich rodzice. A jednak byli teraz w jej pokoju, oboje zalani rumieńcem, jakby byli na miejscu świeżo upieczonej pary nastolatków, którzy dopiero co odkrywali swoje możliwości.
    — Przynajmniej mielibyśmy chwilę sam na sam — zażartował, dramatycznie zginając się w pasie na ledwie wyczuwalne szturchnięcie, po czym ruszył za Danielle. Korzystał z pustek na korytarzu i drogi, aby poprawić lekko rozrzucone włosy na jej plecach, rękaw sukienki, który podwinął się przez zawieszenie rąk na jego szyi i poprawienie słabych zagięć na materiale pod wpływem dłoni po nim wędrującym.
    Dopiero przed wkroczeniem do salonu na nowo zwiększył między nimi dystans, mając świadomość, że inaczej jego dłoń instynktownie chciałaby przylgnąć do pasa Danielle. Wystarczyło, że Minho miał już niezbite dowody po to, aby rzucać w ich stronę znaczące spojrzenia. Wolał nie dawać powodów jej tacie, aby obdarzał go takim samym wzrokiem, zapewne z dodatkiem nieufności, skoro przedstawiali się jako dobrzy znajomi
    — Wybaczcie nagłe wyjście — ojciec dziewczyny akurat zajmował miejsce przy stole — Ale już nic powinno nam przerywać w trakcie obiadu — zapewnił z małym uśmiechem, głównie skierowanym do Danielle, a we wzroku jakby skrywała się skrucha, próba przeprosin, za zniknięcie w trakcie czasu zarezerwowanego dla nich — Mam nadzieję, że się nie zanudziliście.
    — Danielle pokazała mi w międzyczasie część domu — odparł w próbie zniwelowania poczucia winy o nagłe wstanie od stołu, choć tak naprawdę miał okazję jedynie zwiedzić jej pokój i kilka krętych korytarzy. Mimo to nie odczuł przepływu czasu, znalazł moment na wyzbycie się stresu, który stopniowo zachciał powracać. Był więc niezmiernie wdzięczny, kiedy mężczyzna w końcu upił odrobinę swojego drinka, a blondyn mógł zrobić to samo ze swoim, licząc, że starszemu umknął brak sporej zawartości w szklance, który paręnaście minut temu prędko wychylił.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  128. Energicznie pokiwał w zgodzie głową. Ostatnie, czego potrzebowali to radar w ludzkiej formie, który uruchamiał się przy każdym jego zbliżeniu się do Danielle. I nawet jeśli nie było to możliwie, wystarczyłby jeszcze jeden taki przypadek, aby żył w przekonaniu, że Minho faktycznie ma tak zakodowany mózg, aby wyłapywać jakąkolwiek intymność między dziewczyną, a blondynem. Już te dwa przypadki wydawały mu się zbyt trafne, aby były czystym pechem z ich strony, choć w głębi duszy był świadom, że mężczyzna celowo zachodził ich akurat w momentach, kiedy tkwili w swej własnej, wypełnionej rozkoszą bańce.
    Poprawił się na swoim krześle i poprawił nagle ciasnawe rękawy koszuli, kiedy Danielle zaangażowała własnego ojca w rozmowę. Liczył, że napięcie z niego zejdzie, ale kiedy tylko znowu skrzyżował wzrok z ciemnymi, przeszywającymi tęczówkami Dayouna, zwątpił w cały ten relaks, jaki mu towarzyszył w trakcie oglądania pokoju Dani. Powinien zwracać uwagę na coraz to łagodniejszy uśmiech, zainteresowanie w słowa własnej córki, ale i w to, co on miał do powiedzenia. Wygodniej było łapać się negatywnych sygnałów, nawet jeśli miejscami sobie je ubzdurał.
    Brał akurat łyka ze swojego drinka, szklankę trzymając zaraz przy ustach, kiedy temat wrócił do wspomnianej wcześniej gitary. Sam był zaciekawiony, czy mężczyzna dalej grał, czy ćwiczył, jak był sam w domu, a nie tylko, tak jak powiedziała Danielle, podczas obecności całej rodziny. Zastanawiał się, jakie miał teraz do instrumentu podejście, kiedy cudze oczekiwania były o wiele rzadsze, niż zapewne kilka lat temu. Nie spodziewał się jednak, że zostanie bezdusznie w centrum uwagi, z szoku niemal opluwając i krztusząc się popijanym alkoholem. Odsunął szklankę, aby nieco się odwrócić i uspokoić kaszel wywołany zaskoczeniem, a przy okazji zmierzyć dziewczynę piorunującym wzrokiem
    — Tak? Hobbistycznie, czy zawodowo pobrzękujesz? — zapytał, korzystając z użytego przez córkę słowa, a Namgi zaprzeczył lekkim pokręceniem głowy, finalnie zyskując władzę nad głosem, kiedy uspokoił łapany po zakrztuszeniu się oddech.
    — Głównie hobbistycznie. Tylko kilka razy coś nagrywałem, aby potem wykorzystać w pracy — naprostował swoją oszczędną reakcję i ze wstydem przetarł podaną serwetką buzię, aby przypadkiem nie zostawić tam pojedynczych kropel drinka — Dawno nie miałem okazji usiąść i zagrać lub nauczyć się czegoś w całości — przyznał zgodnie z prawdą.
    Przybycie jedzenia było dla niego niczym zbawienie. Talerze wypełniły nagi stolik, on mógł wykorzystać nagłe zamieszanie na lekkie szturchnięcie nogi Danielle w odpowiedzi na bezwstydne wyciągnięcie tematu gitary na wierzch. Gdyby zostali przy jej tacie, byłby jak najbardziej zadowolony. Nawet nie pomyślał o tym, że mężczyzna mógł czuć się podobnie podczas rzucanych pytań.
    Również podziękował za przyniesione dania, aby później sięgnąć do wystawionych talerzy, kiedy ojciec dziewczyny nabrał swojej porcji. Nie zauważył nawet, kiedy starsza kobieta zabrała jego niemal całkowicie opróżnioną szklankę i uzupełniła kolejnym drinkiem, takim samym, co wcześniej. Żeby nawet ona zauważyła, że bez wspomagacza alkoholowego sobie nie poradzi… powinien się czuć zawstydzony, ale tak naprawdę był wdzięczny, ponieważ po wypiciu kolejnego drinka wspólnie, odbierał wrażenie, że faktycznie ta rozmowa wcale nie musiała być aż taka sztywna, choć i tak nieprzerwanie stosował form grzecznościowych oraz formalnego języka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Jaki był pański “popisowy” numer na gitarze? — zapytał w trakcie jedzenia, korzystając z tematu, który był im wszystkim najbliższy. Sam należał do grona, które wyuczyło się jednej, popularniejszej piosenki z przyjemnym brzmieniem, aby ją odegrać, kiedy ktoś prosił o pokazanie umiejętności. Było to też coś, co niesamowicie podobało się dziewczynom, a lowelaskie popędy szesnastoletniego Namgi’ego nie mogły zmarnować takiej okazji na zawrócenie którejś w głowie, nawet jeśli nie zamierzał ciągnąć tego gdzieś dalej — Musi być jakaś piosenka, która oczarowała Panią Song — dopowiedział ze skrytym uśmiechem, zarazem starając się nie przekroczyć niewidzialnej granicy, która dalej między nimi istniała.

      just slightly tipsy Gi

      Usuń
  129. Uśmiechnął się dyskretnie w jej kierunku po poczuciu kojącej dłoni na swoim udzie, gdzie z chęcią zostawiłby ją do końca wieczoru, gdyby nie towarzyszące temu ryzyko. Tak jak dał radę spuścić trochę ze stresu, tak dalej był świadom, że jakiekolwiek czułe gesty byłyby nie na miejscu i zwróciłyby na nich uwagę, czego zdecydowanie nie chciał. Było mu bardzo dobrze, kiedy rozmowa dotyczyła Songa i jego młodzieńczych, muzycznych podbojów oraz prób zawrócenia Mitchelle w głowie. Dawało mu to szansę zerknięcia wgłąb relacji tej dwójki, poznanie samej kobiety z trochę innego punktu widzenia, niż ten, który nakreśliły mu odwiedziny brunetki w studiu oraz to jedno, stresujące spotkanie byłej tancerki twarzą w twarz w trakcie przerwy występu.
    Z uwagą słuchał słów mężczyzny, skrycie przesuwając palcami po wierzchu dłoni Danielle, kiedy ta nie zsunęła się z jego uda. Ciężko było się hamować, kiedy nawet najmniejszy dotyk przyjemnie mącił mu w głowie, a coraz to większa ilość alkoholu w organizmie walczyła z poczuciem odpowiedzialności, choć to szczęśliwie dalej było silniejsze.
    Miejscami towarzyszył lekki uśmiech na słowa Dayouna, kiedy wspominał czasy zespołu, kiedy mówił o wymyślaniu piosenki dla pani Song, byleby trafić w jej trudne gusta. Szczególnie dla fana muzyki rockowej. A jego założenia jedynie zostały potwierdzone przez mężczyznę, co jedynie zwiększyło podziw u Namgi’ego. Będąc przyzwyczajonym do żywej, miejscami agresywnej muzyki rockowej, przestawienie się na muzykę klasyczną musiało być niemałym wyzwaniem, ale najwidoczniej trafił w gust kobiety, skoro do teraz na jego dłoni dumnie prezentowała się obrączka.
    Zaczynał widzieć, że jednak nie ma tak mało wspólnego z ojcem Danielle, jak myślał. Oboje napisali piosenki, choć może tekściarz nie miał w planach zaprezentowania jej swojej inspiracji. Było jednak parę powielających się spraw, które wywoływały u niego bezwiedny uśmiech
    — Zdecydowanie. W końcu bez narzekania słucha mojego rzępolenia w studiu — przyznał rozbawiony na samą myśl, jak bardzo muzyka elektroniczna różniła się od tej klasycznej. Jego codzienny styl kompletnie odbiegał od właśnie tych brzmień, z których najczęściej jedynie używał sampli, aby dodać charakteru utworom — I dobrze, że nie musiała słuchać mojego śpiewania na przełamanie lodów, bo na pewno nigdy by mnie ze sobą nie zabrała — dodał żartobliwie, świadomie umniejszając swoim umiejętnościom oraz krzyżując ze sobą ręce, aby stworzyły ‘x’ w krótkiej przerwie od jedzenia. To też widocznie dzielił z jej ojcem - sama już ich oskarżyła o przesadną skromność, a nieustannie dokładali do tego przykładów.
    — Ma Pan jeszcze tę piosenkę? — zapytał zaintrygowany, jak i pchany pasją zawodową. Mimo że był to tekst napisany w wieku licealnym, w dodatku celowo, aby zaimponować dziewczynie, był ciekawy całego utworu, jego brzmienia. I przy okazji liczył, że lekkimi, zachęcającymi słowami uda mu się namówić mężczyznę do sięgnięcia po gitarę i zaprezentowania im piosenki. Sam chciał usłyszeć, jak ten gra, a nie umiał nawet sobie wyobrazić, jak bardzo brakowało tego Danielle.
    — Może się nauczę i przekonam do siebie Twoją mamę — zażartował, choć była to dla niego nierealna sytuacja. W oczach kobiety zdecydowanie nie prezentował się jako potencjalny partner, czy nawet towarzysz jej córki, a piosenka, którą usłyszała podczas swojej wymiany do Korei niewiele mogła zmienić. Zresztą, liczył, że na tyle uruchomi w sobie gry aktorskiej, aby skiepścić utwór, że mężczyzna poczuje potrzebę zaprezentowanie poprawnego wykonania.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  130. Przełknął niekontrolowanie ślinę i sięgnął po szklankę, kiedy mężczyzna nie przymknął oka na wzmiankę o studiu, a wręcz przeciwnie. Skomentował na tyle, aby uświadomić Namgi’ego, żeby pożałował napomknięcia o nim, kiedy tylko dłoń Danielle zsunęła się z jego uda, od razu zostawiając pustkę i chłód na zajmowanym wcześniej miejscu
    — Prawda. Ciężko mnie znaleźć poza studiem, szczerze mówiąc… — podłapał trafną wymówkę, bo w jakimś stopniu była to prawda. Siedział tyle w pracy z własnego wyboru, nie musiał spędzać w nim niezliczonych godzin, ale dla niego też było na swój sposób ostoją. Prywatną przestrzenią, do której nie wpuszczał nikogo. Nikogo, oprócz Danielle. I to też było na swój sposób specjalne, bo teraz nie potrafił sobie wyobrazić, aby przestała go tam odwiedzać i po prostu tam być.
    Schylił się tak, jakby zamierzał podrapać się w nogę, gdzie tak naprawdę dyskretnie przesunął delikatnie dłonią po nodze dziewczyny, dla zwyczajnego dotknięcia jej, w próbie przekonania, że wszystko było w porządku. Że w ich fasadzie niewinnej znajomości wcale nie powstawało coraz pęknięć przez nieuwagę. Gest ten był też sposobem na niemą pochwałę za szybkie myślenie, bo swoimi słowami na pewno nieco, przynajmniej w najmniejszym stopniu, uśpiła podejrzliwość swojego ojca.
    Zastanawiał się, czy były chwile, kiedy kobieta pozwalała poznać swą przyjemniejszą stronę innym. Czy obdarowywała nią Danielle, od której chyba nigdy nie usłyszał pozytywnej historii, związanej ze swoją matką. Co najwyżej opowieści z dalszej przeszłości, jak i teraz, z tego, co mówił jej ojciec. Ale i tam prezentowała się przede wszystkim chłodem, którego sam miał okazję zasmakować i jedynie jeszcze bardziej uwierzyć w obraz, jaki został wymalowany w jego głowie podczas słuchanych w studiu historii.
    Jakaś jego cząstka pragnęła oczarować kobietę. Pokazać jej, że myli się co do jego osoby. Pokazać, że jest godny spędzania czasu w towarzystwie Danielle, bycia kimś więcej, niż, jak dla nich, przypadkowym znajomym. Ale zdawał sobie sprawę, szczególnie po zobaczeniu pana Songa, że było mu daleko od stworzonego przez nią ideału. Na pewno pragnęła tego samego dla swojej córki. Mężczyzny ze stałą, dobrze płatną i pochwalaną pracą. Mężczyzny, który samym wyglądem odstraszał problemy i mógł ją ochronić. Nie takiego, który miał w zwyczaju prowokować innych samym krzywym uśmiechem i uszczypliwymi słowami. Chciała, żeby to był ktoś, kto nie przeszkadza jej w rozwoju tanecznej kariery. A Namgi odhaczał niemal wszystkie, niepożądane wymogi.
    Wręcz klasnął w dłonie, kiedy ojciec Danielle potwierdził dalsze posiadanie autorskiej piosenki. Przytaknął zagorzale głową, ostatnie, co zamierzał zrobić, to powiedzieć kobiecie, czego się nie nasłuchał w rodzinnym domu jej córki. Wtedy tym bardziej straciłby w jej oczach, był tego pewien.
    Chciał się zaśmiać na kąśliwy komentarz dziewczyny, jego zdaniem wyjątkowo trafny, ale przelotne zwrócenie uwagi na pouczające spojrzenie jej ojca odgoniło ten pomysł na bok. No tak, to była w końcu jego żona, a Namgi nie był na miejscu, aby zbyt negatywnie komentować jej osobę, skoro tak naprawdę spotkał ją raz w życiu, i to na niecałe kilkanaście minut.
    Kiedy tylko wszyscy skończyli jeść, czy może raczej uznali, że to idealny moment na krótką przerwę, blondyn napomknął o gitarze, która znajdowała się w pokoju Danielle i po krótkim śmiechu jej ojca, rozbawionego dziecinną ekscytacją tekściarza oraz wyszukaniu z lekka wyblakłej kartki pośród domowych pamiątek, ruszyli w kierunku wyznaczonego pomieszczenia, gdzie mężczyzna wskazał to na stojący instrument, to na oczekującego, zdezorientowanego blondyna
    — Mówiłeś, że chcesz się jej nauczyć — przypomniał z uśmiechem, a Namgi niemal od razu pożałował swoich wcześniejszych słów, bo zdecydowanie nie był w stanie, aby teraz zapamiętać, czy tym bardziej zagrać nowy, wcześniej niewidziany utwór na gitarze, której chwilę już nie miał okazji ruszać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mimo to, skończył z instrumentem opartym o uda, z dłońmi parokrotnie klepiącymi policzki, w próbie otrzeźwienia lekko podpitej głowy i ze wzrokiem badającym spisane akordy. Może nie był w idealnym stanie na granie, jednak był on na miejscu, jeśli chciał zmusić swą koślawą grą Dayoun’a do przejęcia pałeczki
      — Lepiej się uczę ze słuchu — palnął z głupawym uśmiechem, nawet nie podejmując próby ośmieszenia się przed mężczyzną, jak i Danielle.

      mastermind Gi

      Usuń
  131. Uwielbiał muzykę. Uwielbiał proces tworzenia nowych utworów, ten moment burzy mózgów, jak i finalne trafienie na właśnie to. Na to, czego tak ciężko się szukało. Uwielbiał słuchać efektów końcowych, tym bardziej, kiedy wiedział, jak przebiegało powstawanie piosenki. Teraz nie było inaczej. Mimo, na swój sposób banalnego, powodu powstania utworu, nie potrafił się nie zachwycać tym, że mężczyzna napisał cały numer od podstaw - tekst, melodie, wszystko. Dla kogoś, kto na tyle poruszył jego serce, aby do tego zmusić. Nie miał się za wielkiego romantyka, ale był przekonany, że sam wpadłby komuś w ramiona, kiedy spotkałby się z taką ofertą. Cokolwiek związanego z muzyką szarpało za struny jego serca i pewnie dlatego coś jeszcze w nim pękło, kiedy Danielle zaparkowała samochód pod budynkiem Hit Labu i powiedziała, że zorganizowała spotkanie z menadżerem. I to wszystko dla niego
    — Dokładnie, twórca pierwszy powinien zaprezentować swoje dzieło — dołączył się do namawiania, wskazując to na gitarę, to na starszego mężczyznę. Był gotowy się zbłaźnić, jeśli namówiłoby to ojca Danielle do zagrania, ale w głębi duszy wolał tego uniknąć. W końcu opierał całą swoją karierę na muzyce i mimo że do pełnego stanu trzeźwości było mu nie najbliżej, to wolał celowo, parę razy się pomylić, aniżeli czysto ze względu na brak umiejętności i możliwości na dokładne oparcie palców na progach.
    Zacisnął usta, aby powstrzymać kolejny uśmiech, tym razem wywołany zachowaniem Danielle, która dostając tę szansę, nie zamierzała pozwolić mężczyźnie na odmowę. Bez oporu oddał gitarę w jej ręce, swoje z kolei oparł za plecami, aby dać sobie więcej wygody na łóżku.
    Niezbyt długo potrafił skrywać swoją ekscytację tym, że miał właśnie usłyszeć, grę ojca Danielle na gitarze. Radował się i samym mini-występem, ale i faktem, że udało im się namówić go do przedstawienia swojej piosenki. Że Danielle dostała tę szansę na usłyszenie, jak jej tata korzysta z instrumentu.
    Świecącymi oczami patrzył na gitarę, jak i samego gracza, a w sercu poczuł rozlew ciepła, kiedy tylko wydobyły się pierwsze dźwięki z od jakiegoś czasu nieruszanych strun. Jego dłoń bezwiednie powędrowała w kierunku talii brunetki, aby niczym poparzona zaraz się odsunąć, kiedy wzrok Dayouna podniósł się z gitary na usadzoną na materacu dwójkę. Ale nie zwiększył dystansu między sobą i Danielle, nie zwrócił jej uwagi, że dalej byli w towarzystwie jej ojca i mieli do odegrania koleżeńską rolę. Pozwolił jej dalej wygodnie opierać się o swoje ramię, czerpiąc przyjemność z niewielkiego ciężaru i odczuwanego ciepła.
    Chrapliwy wokal, również dawno nie używany, idealnie pasował Namgi’emu do spokojnego utworu. Tekst nie był wypełniony enigmatycznymi rymami, zwrotami, ale wręcz pałał urokiem w swojej prostocie. Potrafił zrozumieć, czemu Mitchelle dała się wyrwać na ten kawałek, zapewne wypełniony jeszcze większą ilością emocji, kiedy był kierowany bezpośrednio do adresatki. Uśmiech nieustannie błądził na jego ustach, palce wystukiwały rytm na materacu wspólnie z jedną ze stóp, do samego zakończenia piosenki.
    Pozwolił sobie na zawstydzające zaklaskanie wraz z barowym, choć nieco łagodniejszym, okrzykiem zadowolenia, niczym prawdziwy fan
    — Na pewno nie zabrzmiałaby w połowie tak dobrze, gdybym ja ją zagrał — przyznał i pokręcił lekko głową, kiedy ostatnie dźwięki kawałku wypełniły zajęty przez nich pokój. Skakał wzrokiem z Dayouna na Danielle, aby za chwilę podnieść się z materaca po delikatnym ostrzeżeniu opartej o siebie dziewczyny — Ja muszę do łazienki, ale liczę na ciąg dalszy koncertu, kiedy wrócę — oznajmił, wysyłając do Dani łagodny uśmiech przed wyjściem z pokoju i spytaniu krzątającej się po domu Hany o drogę do najbliższej toalety.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciał, żeby Danielle miała moment sam na sam z ojcem. Zabrała go ze sobą na ten wyjazd, prawda. Ale wcześniej, przez swoją mamę, musiała zrezygnować z samotnego przylotu i spędzenia czasu ze swoim tatą. Mógł więc zrobić przynajmniej tyle. Ulotnić się na jakiś czas do łazienki - gdzie i tak chciał to zrobić dla złapania lekkiego oddechu i wybudzenia siebie z lekkich efektów alkoholu - i pozwolić rodzinie na prywatną rozmowę, na spędzenie chwili jedynie w swoim towarzystwie.

      Gi

      Usuń
  132. Hana była na tyle miła, aby odprowadzić go aż pod samą łazienkę. Nie tylko to, wyjaśniła też niezrozumiałe dla niego przyciski znajdujące się zaraz przy toalecie, a jego fascynacja była zdecydowanie zbyt wielka, jak na to, że po prostu oglądał muszlę klozetową w łazience. Podziękował kobiecie za pomoc i zamknął za nią drzwi, kiedy został sam w wyłożonym marmurem pomieszczeniu.
    Puścił w kranie zimną wodę, trzymając chwilę pod nią swoje nadgarstki, aby później lekko zmoczyć swoją twarz. Utkwił wzrok w wiszącym lustrze, najpierw poprawiając pojedyncze kosmyki włosów, jak i wyprostował materiał koszuli, która od ciągłego ruchu zdążyła się nieznacznie zmarszczyć.
    Do momentu trafienia na podjazd, spotkania ojca Danielle, nie był w pełni świadom, jak bardzo mu zależało na godnym zaprezentowaniu się. Na tym, aby mężczyzna go polubił, stwierdził, że jego córka może spędzać z nim czas. Jasne, stresował się od momentu usłyszenia, że do niego przyjadą. Wtedy po jego głowie chodziły obawy ze stanowiskiem mężczyzny, że uzna go za kolejnego, rozpieszczonego bachora, który nawet nie zasmakował szczytu sławy i kariery, a myślał, że ma wszystko. Dopiero po chwyceniu go za rękę, przedstawieniu się, uświadomił sobie, że pragnął mu w jakiś sposób zaimponować. Przekonać do siebie i zapewnić, że nie ma złych zamiarów wobec Danielle, mimo że byli tylko przyjaciółmi. Przekonać, że byłby godnym chłopakiem dla jego córki.
    Westchnął ciężko i przesunął dłonią po zwilżonej twarzy, krzywiąc się na własne, marzycielskie rozmyślenia, choć zaraz musiał zagryźć dolną wargę, aby powstrzymać wywrócenie się kącików ust ku górze. Zachowywał się dosłownie jak zakochany nastolatek, a najgorsze było to, że sprawiało mu to przyjemność. Cieszył się na poczucie motyli w brzuchu, na speszenie, jakie oboje odczuwali przy drobnych, skradzionych pod stołem dotykach, w sekrecie przed wszystkimi. Były tylko dla nich, ich niewymawianą tajemnicą, nawet jeśli nie byli świadomi tego, jak bardzo rzucali się w oczy.
    Wysuszył dłonie o ręcznik i ruszył zapamiętaną trasę w kierunku pokoju Danielle. Fascynacja nietypową architekturą dalej mu towarzyszyła i była widoczna w krążącym po ścianach i roślinach wzroku, aż nie napotkał na swojej drodze uchylone drzwi. Cisnące się na język słowa zostały przez niego zatrzymane, kiedy zauważył, jak i usłyszał rozmowę między córką a ojcem na temat jej występów. Kiedy usłyszał prawione przez niego komplementy, będące całkowitym przeciwieństwiem tego, co usłyszał, jak Mitchelle wytknęła córce błąd, kiedy tylko trafiła na nią w trakcie przerwy występu
    — Byłem nawet na tym występie — płynnie wtrącił się do dyskusji, kiedy zauważył pokazywane przez Danielle zdjęcia, a uśmiech był nie tylko czysto grzecznościowy, jak i wywołany wspomnieniem dostania zaproszenia. Mimo niezbyt idealnej sytuacji, bólu, jaki mu towarzyszył, dobrze wspominał tamten dzień, bo gdyby do niego nie przyszła, gdyby nie naciskała na kontakt, który chwilowo z nią urwał, na pewno nie byliby tu, gdzie są teraz — Filmiki tego nie oddają, tak jak na żywo — przyznał z powagą, unikając bezpośredniego komplementu, acz nieświadome przesunięcie dłonią po jej plecach, kiedy znowu usiadł na materacu było wystarczającym sygnałem w stronę dziewczyny. Za późno zarejestrował swoje zachowanie i nagłe odsunięcie ręki było jeszcze bardziej podejrzane, ale preferował żyć w przekonaniu, że to umknęło mężczyźnie.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  133. — To tak samo, jak ty — zauważył błyskotliwie, kiedy stwierdziła, że wraz z jej ojcem wypowiadali się głównie pod względem osobistym, jak chodziło o jej występy — Jesteś zbyt skromna — przedrzeźnił jej wcześniejsze słowa z tego wieczora, choć dobrze rozumiał jej uwagę. Wiedział, że największym swoim krytykiem była ona sama, niewiele się różnił, kiedy chodziło o jego muzykę. Mogła mu codziennie powtarzać, że lubi jego wokal, ale zawsze znalazłby w nim jakiś problem. Tak samo było w trakcie wspólnego wybierania utworów, gdzie i tak musiał wziąć pod uwagę oraz docenić to, że starała się spojrzeć na nie jak najbardziej krytycznie, jak tylko mogła. Rozumiał więc, że podchodziła tak samo do swojego tańca i prawienie komplementów mogło być jak rzucanie grochem o ścianę, kiedy wyłapała rażący w oczy błąd czy szczegół.
    Z podekscytowaniem czekał, aż mężczyzna po raz kolejny szarpnie za struny gitary, uwolni z nich kolejną, niespodziewaną melodię. Może tym razem uraczyłby ich czymś ostrzejszym, a może kolejnym, spokojnym i łagodnym dla ucha numerem. Nie miał pojęcia, ale zwyczajnie miał ochotę słuchać dalej
    — Ja? — nie oszczędził dramaturgi w swoim zdziwieniu, mając ochotę całym ciałem odsunąć się od podsuniętej gitary. Nie był gotowy, kompletnie nie był gotowy, aby coś zagrać. Tak przejął się popisem ojca Danielle, że nawet nie pomyślał o takiej sposobności, a w danym momencie w jego głowie panowała kompletna pustka, jak chodziło o możliwe utwory do wyboru.
    — No co wy, nie ma takiej potrzeby — zaśmiał się nerwowo i zaprzeczył również pokręceniem głowy, ale wszystko było na marne, kiedy instrument został mu wepchnięty prosto do ręki, a on, żeby go przypadkiem nie zniszczyć, instynktownie ułożył go na swoich nogach. Palce drgnęły po zetknięciu się z zimnymi strunami, zęby maltretowały dolną wargę, a jego mózg wirował w próbie wymyślenia wymówki albo na tyle prostego utworu, aby kompletnie się nie ośmieszyć przed dwuosobową publiką. Jeszcze chwilę temu oboje zachęcali jej tatę do gry, w końcu nie było ich tutaj tak wiele, a teraz miał wrażenie, jakby stał przed ogromnym tłumem.
    Zahaczył parę razy o struny w celu szybkiego wejścia w rytm, przypomnienia sobie odpowiednich układów oraz przywrócenia giętkości palcom, które od jakiegoś czasu nie miały styczności z gitarą. Kartkował w głowie nieistniejący katalog utworów, które kojarzył, które miał okazję zagrać, nawet dla samego siebie
    — Nie będę śpiewał— oznajmił poważnie, nie przyjmując sprzeciwu i przelotnie zerknął na Danielle oraz jej ojca, czując na sobie ich wyczekujące spojrzenia. Przełknął z trudem ślinę, nim wyliczył w głowie pośpiesznie rytm i przesunął palcami po strunach, dając upust pierwszym dźwiękom piosenki.
    Tangelo zazwyczaj nie było jego pierwszym wyborem, było też nieco nowszą piosenką. Piosenką zespołu, który lubił, ale nie słuchał na co dzień. Ale wydawała mu się… na miejscu. Jako pierwsza wpadła do jego głowy, jej dźwięki pasowały do z lekka melancholicznego nastroju, który nastał w pokoju. Może i chodziło również o tekst, z którego teraz pamiętał jedynie wybiórcze fragmenty, nigdy nie przykładając do niego większej uwagi. Jednak te słowa, możliwie wyrwane z kontekstu, wywoływały u niego lekkie drgnięcie kącików ust i dodawały pewności sunących po strunach palcom, jak i tym płynnie przechodzącym z jednego akordu, do drugiego - sam był w szoku na brak rażących błędów ze swojej strony.
    Dobrnął do końca utworu bez wpadek, otwartą dłoń oparł o metal, aby wyciszyć resztki wydawanych dźwięków i z krzywym uśmiechem odchrząknął niezręcznie przed podniesieniem wzroku, który rzetelnie wbijał w gitarę lub swoje palce, byleby nie skrzyżować spojrzenia z Dayoun’em lub Danielle.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  134. Oklaski wraz z cichym wiwatem skutecznie wywołały u niego speszenie, które starał się zakryć przeczesaniem palcami włosów i krótkim, niepewnym śmiechem. Podziękował również mężczyźnie, nieznacznie się kłaniając na komplement i z uwagą odłożył gitarę obok siebie, mimo poczucia bezpieczeństwa, jakie mu dawała poprzez zakrywanie części siebie
    — Tan- — nie zdążył w pełni wypowiedzieć nazwy utworu przed pojawieniem się Minho, który skutecznie zwrócił na siebie uwagę całej trójki, każdy na swój sposób niezadowolony jego przybyciem. Namgi nie wyzbył się w pełni nerwów i chęci pokazania jedynie najlepszych stron, ale zdołał otworzyć się przed mężczyzną, pozwolić na swoje głupie teksty dla rozluźnienia atmosfery. Chciał wykorzystać jak najwięcej ze swobody, która nastała i pozwoliła im na niezobowiązujące spędzanie czasu bez prezentowania nieskazitelnego frontu idealnego przyjaciela oraz opiekuńczego i pracowitego ojca.
    Ale rozumiał. Rozumiał obowiązki, rozumiał pracę, która potrzebowała nieustannej uwagi i nie mogła zostać zepchnięta na drugi tor, więc nie zostało im nic innego niż grzeczny i wyrozumiały uśmiech oraz podpisanie się pod słowami Danielle, które jedynie mu uświadomiły, ile faktycznie czasu spędzili w jej rodzinnym domu. Nie wiedział ile z niego spędził w stresie, a ile na pozwoleniu sobie na oddech. Jednak był pewien jednego - cieszył się, że zdecydowali się przyjechać, i że miał okazję poznać jej ojca
    — Na pewno mogło być gorzej — stwierdził ogólnikowo, splatając zwinnie ze sobą palce ich dłoni, które były oparte o łóżko — Było bardzo miło. I faktycznie mnie nie zjadł — rozjaśnił z żartobliwą nutą, aby zaraz przywdziać łagodny uśmiech, który towarzyszył gubiącym się w ciemnych tęczówkach oczom — A ty? Jak się bawiłaś? — widział, że większość wieczoru dopisywał jej dobry humor, w jakimś stopniu na pewno ze względu na czerpanie przyjemności z dwóch bliskich jej osób stających na rzęsach, byleby dobrze się pokazać. Ale chciał wiedzieć, czy wieczór minął jej pomyślnie, czy była zadowolona z szansy zobaczenia swojego ojca, z którym i tak nie miała wiele okazji na pogadanie w prywatności. Czy faktycznie sądziła, że przypadkiem nie narobił jej wstydu przed tatą.
    — Czemu w ogóle w apartamencie też nie ma odrzutowca zamiast kibla? — zapytał w czasie nachylenia się nad dziewczyną — Można nawet puścić sobie muzykę — dalej się fascynował zaprezentowaną mu łazienką, acz jego wzrok był zaabsorbowany kuszącym wyglądem jej warg oraz błyszczących pod wpływem licznych, małych lampek w pokoju, oczu.
    — A numer to Tangelo — wymamrotał przed delikatnym muśnięciem jej ust, zanim z zadowolonym uśmiechem wyprostował się na swoim miejscu. Pragnął więcej, minęło kilka godzin, od kiedy mógł swobodnie oprzeć dłoń na jej udzie, bawić się długimi włosami, czy bezwstydnie złożyć pocałunku na ciepłej skórze, czy miękkich wargach. I było to o kilka godzin za dużo. Ale nie chciał ryzykować sytuacją z wcześniej, kiedy Minho wparował do pokoju i ich przyłapał. Czerpał też skrytą satysfakcję w wybraniu niedokończenia czułości, zostawienia samego przedsmaku tego, co mógł i chciał jej dać.
    Powinien i sobie samemu za to podziękować, bo nie minęło wiele więcej, nim Dayoun znowu znalazł się w drzwiach pokoju z małym, przepraszającym uśmiechem
    — Udało mi się na moment zawiesić rozmowę, żeby was odprowadzić — wyjaśnił, choć teraz nawet i Namgi mógł ujrzeć w jego oczach odrobinę smutku na nagłe zakończenie wspólnego wieczoru. Nie mogli jednak przedłużać go w nieskończoność i niedługo później młoda dwójka znalazła się przy samochodzie, gdzie blondyn wraz z politykiem ściskali wzajemnie swoje dłonie, z o wiele bardziej zrelaksowanymi uśmiechami na twarzy, niż na początku wieczora.
    — Dziękuję za przepyszny obiad, jak i za super koncert — łagodny śmiech mężczyzny dodatkowo uspokoił tekściarza, który zaraz posłusznie czekał przy samochodzie, aby dać rodzinie ostatnią szansę na osobiste pożegnanie przed powrotem do apartamentu.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  135. — Bardzo chętnie posłucham — odparł z przesadnym zaangażowaniem i zduszonym rozbawieniem z obranego toru rozmowy, choć sam takowy wyznaczył. Daniele zawsze odpowiadała mu z taką samą żartobliwością, z równą kąśliwością. Mimo tego, jak nieraz jego żarty potrafiły sięgać niesamowicie ubogiego poziomu, zawsze się śmiała i ciągnęła temat dalej, dopóki oboje nie mogli wytrzymać absurdu, a rozmowa z zewnątrz straciła jakikolwiek sens. Tak jak teraz.
    — No ty pewnie bawiłaś się niesamowicie — stwierdził, wywracając oczami, jak ujrzał jej niecny uśmiech, bo i w ciągu obiadu wyłapywał jej niby niewinne słowa, które zmuszały jej ojca, jak i tekściarza do zwrócenia uwagi na siebie oraz nieraz stawiały przed faktem dokonanym - w jego przypadku przyznanie się, że gra na gitarze, w przypadku jej ojca do faktycznego zagrania. I nawet jeśli w trakcie było to niesamowicie stresujące, tak teraz cieszył się, że celowo mieszała i zmuszała ich do otwierania się, co skutecznie polepszyło początkowo spięte i sztywne spotkanie.
    Jego zadowolenie jedynie urosło w siłę, kiedy poczuł na sobie jej niezadowolone spojrzenie, a los nie dał jej szansy na odgryzienie się przez wyciągnięcie ich z pokoju i samą osobę Dayoun’a. Nawet jeśli ich gra aktorska pozostawiała wiele do życzenia, pocałunek, nawet przelotni, był zbyt ryzykowany i wiedział, że dziewczyna będzie musiała odsunąć komentarze, czy dokończenie tego, co zaczął, na później.
    Jego bok luźno opierał się o samochód w trakcie oczekiwania na Danielle, choć im dłużej patrzył na żegnającą się dwójkę, tym bardziej ściskało mu się serce, że musieli wracać. Widział jedynie twarz jej ojca, na której widniał słaby uśmiech oraz silne dłonie, które tak bardzo nie chciały wypuszczać córki z uścisku, ale musiały. Bezwzględna praca dyszała niemal na kark w postaci Minho, który wyglądał na równie niezadowolonego, że musiał przeszkodzić w rodzinnym spotkaniu, na które obie strony miały problem ze znalezieniem czasu wolnego, tym bardziej pokrywającego się wzajemnie.
    Odwzajemnił posłany w jego kierunku uśmiech i raz jeszcze skinął głową w oznace szacunku, po czym zajął miejsce pasażera, kiedy tylko Danielle usiadła za kierownicą. Poczekał, aż wyjechali poza bramę, aby oprzeć głowę o zagłówek i wziąć w pełni zrelaksowany oddech. Wraz z trwaniem wieczoru, rozluźniał się coraz bardziej, ale dopiero teraz byli w pełni poza polem widzenia kogokolwiek z domu, z dala od czujnych oczy ochroniarzy, którzy nie odpuszczali uważnego obserwowania, kiedy szedł do łazienki
    — Twój tata jest chyba w Ciebie bardziej zapatrzony, niż ja — zaśmiał się delikatnie, lekko obracając głowę, aby móc spojrzeć na Danielle. Podziwiał ją za wytrwałość, jaką się wykazywała, bo po jednym spotkaniu mógł zauważyć, jak bardzo zależy jej na ojcu i vice versa. Nie mogło to być nic prostego, a jeśli coś miało być tego dowodem, to na pewno były nim jej nieznacznie przeszklone, ciemne oczy, podkreślane wpadającymi do pojazdu strugami światła lamp ulicznych. Bez słowa ułożył dłoń na połowicznie okrytym udzie, aby pokrzepiająco przesunąć po nim palcami.
    Mimo że seulskie ulice, niezależnie od pory dnia, były zawalone samochodami, tak obrzeża wydawały się o niebo spokojniejsze. Włączył cicho jedną z playlist ze swojego telefonu, aby zastąpić czymś lecące w radiu wiadomości. Mógł przyglądać się widokom za oknem, obserwować coraz to ciemniejsze niebo. Lecz zamiast tego siedział rozanielony na swoim miejscu, wpatrując się spod przymrużonych powiek w profil Danielle, jego dłoń zsunęła się z wygrzanego na nodze miejsca, aby mozolnie zgarnąć włosy z jej karku, przesunąć palcami po odsłoniętej szyi i lekko zahaczyć opuszkami o linię żuchwy
    — Zajedziemy do całodobowego? — zapytał po przypomnieniu sobie o własnym życzeniu, a dłoń nieśpiesznie zsunęła się po jej ręce, aby znowu trafić na udo — Mam ochotę na te dziwne lemoniady, jakie tam mają — wymamrotał z małym uśmiechem, choć jego głowa była wypełniona czymś, czy raczej kimś zupełnie innym, niż sklepowa lemoniada.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  136. — Wcale, w ogóle nie jestem — parsknął śmiechem, bo był święcie przekonany, że bardziej oczywisty nie mógł być. Ciągle uciekający w jej kierunku wzrok, dłonie, które chciały czuć pod sobą jej ciepłą skórę i zapamiętać każdy, najdrobniejszy szczegół. Dreszcze, które ogarniały jego ciało, jak go dotykała, nawet przelotnie, przy poprawieniu wymiętej koszuli. Napisał o niej piosenkę, to było najbardziej obciążający i bezpośredni dowód na to, ile miejsca zajmowała w jego głowie.
    Wywrócił teatralnie oczami na jej kolejne słowa, ale chciał, żeby o tym wiedziała. Chciał, żeby miała świadomość, że jego zachowania nie są dla niego wakacyjną grą, że chce wykorzystać słabość, jaką oboje do siebie czuli. Zależało mu na niej, a ślepe zapatrzenie się w nią było jedynie tego częścią. Nawet nie miała pojęcia, jak wielkie miała na niego działanie, jak jego kolana miękły pod intensywniejszym spojrzeniem z jej strony tak jak w klubie. Był na każde zawołanie, każde skinienie palcem z jej strony. Nie interesowało go tempo, jakiego nabrali w przeciągu paru dni, kiedy było mu z tym tak dobrze. Kiedy każda decyzja była podjęta bez żadnych zwątpień, żalu.
    Zwilżył językiem wykrzywione w leniwym uśmiechu usta, kiedy Danielle bezwiednie reagowała na nęcący dotyk. Zamierzał sięgnąć palcami do nieznacznie rozchylonych warg w próbie obrysowania ich kształtu, poczucia miękkiej tekstury zaraz pod opuszkami i zahaczenia o kolejne nerwy, kiedy poczuł drobną dłoń owijającą się wokół jego nadgarstka, a następnie bezdusznie odsuniętą od jej ciała, przez co wylądowała na jego nogach
    — Zawsze możemy się zatrzymać, samochód jest duży — zaproponował bezwstydnie, a sięgająca w jej stronę dłoń ponownie została pośpiesznie odgoniona, ku jego rozczarowaniu. Bezpieczeństwo na trasie go nie interesowało, nie teraz, kiedy sukienka Danielle podkreślała jej szczupłe ciało, dłonie zaciskały się na kierownicy i uwydatniały smukłe palce, a w oczach błądził figlarny blask, dorównujący jemu własnemu.
    — Super, zawsze chciałem jej posmakować — przyznał, nagle przybierając niewinne oblicze, a wzrok - niechętnie, acz dla urzeczywistnienia drobnego występu - skierował za okno, aby zapamiętać jakiekolwiek widoki z trasy, którą jechali po raz drugi. W jedną stronę towarzyszył mu stres, z kolei w drugą narastająca niecierpliwość, którą samodzielnie podjudzał. Zamierzał więc przynajmniej udawać, że jest przejęty coraz to wyższymi budynkami, krążącymi grupkami ludzi na ulicach oraz neonom, które zaczęły się pojawiać, jak tylko zbliżyli się do centrum.
    Sklepów całodobowych nie brakowało. Na samej drodze spotkali kilkanaście, a i pod tymczasowo zamieszkiwanym apartamentowcem znajdował się jeden, z którego finalnie skorzystali. Mogli spokojnie odstawić samochód w garażu i zahaczyć o spożywczak przed wejściem do środka, gdzie całą drogę, mimo świerzbiących go dłoni, trzymał je przy sobie. Tak jak nakazała w trakcie jazdy.
    Zafascynowany sięgnął po niekonwencjonalnie zapakowaną, niebieską lemoniadę, kilka ciekawie wyglądających przekąsek i słodyczy, które zamierzał wpakować do walizki, aby na sam koniec sięgnąć po dwie porcje instant ramenu, który tak pozytywnie zareklamowała na początku dnia. Na razie dalej był usatysfakcjonowany po obiedzie, ale był przekonany, że muszą wspólnie zjeść to niemal studenckie danie wspólnie przynajmniej raz. Do snu też nie było mu śpieszno, jednak wielkiego nocnego gotowania nie miał w planach
    — Coś jeszcze powinienem spróbować? — zapytał, celowo ociągając się przy wystawianiu zebranych produktów, jak i pakowaniu ich w zakupioną siatkę, kiedy zostały zeskanowane. Sam zaczął wodzenie za nos i mimo ekscytacji, jaka się w nim gotowała, nie zamierzał tak łatwo ulec własnym ochotom, jak i samej, ciągnącej zabawę dalej, Danielle, w którą wwiercał swoje spojrzenie, kiedy tylko na niej lądowało.

    two can play that game

    OdpowiedzUsuń
  137. Zaintrygowany przyglądał się temu, co wpakowywała do dzielonej siatki. Było to miejsce, w którym mógłby spędzić cały swój czas i wydać wszystkie pieniądze, Danielle nieprzerwanie zdejmowała z półek coś, czego wcześniej nie zauważył, a wyglądało na tyle ciekawie, że nie mógł przejść obojętnie i po prostu tego zostawić. I zapewne w czeluściach zamrażalki oraz lodówek kryło się jeszcze więcej nietypowych przysmaków, które samoczynnie wyciągnęłyby pieniądze z jego kieszeni
    — To są lody? — wskazał na obie z jej propozycji, nie zwracając uwagi na zapisane szczegóły, zbytnio przejęty faktem, że na opakowaniu malowały się rzeczy, które koło lodów nie powinny stać — Mam nadzieję, że nie smakuje jak ryba — wymamrotał, bo mimo sporej otwartości na nowe smaki, jak każdy miał swoje granice, i lody o rybnym smaku nieco za nie wykraczały.
    Palce oczekująco zacisnęły się na plastikowej siatce, a spomiędzy jego ust wydał się krótki, niedowierzający śmiech na zaciętość dziewczyny. Wyszedł za nią z drobnego sklepu, nawet na moment nie spuszczając z niej swojego wzroku. Chciał oprzeć dłonie na kiwających się biodrach, zacisnąć na nich palce i przysunąć bliżej siebie, poczuć jak haczy o jego włosy, jak drażni paznokciami skórę na torsie i pobudza mięśnie do działania.
    Mieli dosłownie za moment być sami, w prywatnym apartamencie bez ciekawskich oczu skierowanych prosto na nich. Ale czekała ich jeszcze podróż windą na sam szczyt budynku, a ta nieznośnie się dłużyła. Oparł kość ogonową o barierkę, wzrok niekontrolowanie powędrował w stronę wmontowanego naprzeciw lustra, a przełknięcie śliny nieudolnie próbowało zlikwidować nagłe poczucie pragnienia. Śledził każdy, najdrobniejszy ruch wygłodniałym spojrzeniem, na moment krzyżując je z tym Danielle, która dalej brnęła w banalną poprawę swojego wyglądu, czy obserwowanie wyświetlacza windy, który zdradzał, ile jeszcze zostało do dotarcia na najwyższe piętro. Jego wzrok jednak był utkwiony w jej odbicie, w usta, które sporadycznie pocierała kciukiem, jakby chciała poprawić nienałożoną tego dnia szminkę. W zachęcająco błyszczące oczy, które celowo unikały spotkania się z tymi jego.
    Przeniósł ciężar ciała na jeden bok po oparciu się o ścianę, kiedy dojechali na samą górę i czekał, aż Danielle odblokuje drzwi mieszkania. Wszedł za nią i przekręcił zamek, aby na pewno nikt nie miał szansy na wejście. Bez słowa poszedł do kuchni, aby rozpakować skromne, niezbyt zdrowe zakupy - przede wszystkim lody, aby te nie roztopiły się w siatce - w międzyczasie pozwalając Danielle na rozstawienie produktów, które nie potrzebowały chłodu lodówki lub zamrażalnika. Nie robiła nic nadzwyczajnego, zwyczajnie przemieszczała się po kuchni, lekko się schylając czy wyciągając, aby odłożyć ramen do jednej szafki, a słodycze do innej. Jednak te najmniejsze, najprostsze ruchy ciągnęły za odpowiednie struny i pobudzały zduszane przez niego żądzę, brały górę nad kontrolą i oparły dłonie o okryte sukienką biodra przed obróceniem jej w swoich ramionach i oparciem plecami o wyspę kuchenną
    — Spróbuj kiedykolwiek zwątpić w to, że jestem w ciebie zapatrzony — wymruczał bez nuty grozy, z błądzącym po twarzy uśmiechem, przed spragnionym złączeniem jej warg ze swoimi oraz swobodnym wsunięciu nogi pomiędzy jej własne. Może miała nad nim przewagę bycia bez krzty alkoholu w swoim krwioobiegu, może zwyczajnie miała silniejszą wolę. Nie wiedział, ale szczerze go to nie interesowało. Wygrała ich rozpoczętą na obiedzie grę, a on nigdy nie był tak zadowolony z przegranej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dłonie zsunęły się z bioder, przelotnie zatrzymując się na jej pośladkach, aby zaraz owinąć się wokół ud i przytrzymać ją, kiedy owinęła nogi wokół jego pasa. Nie miał zastraszająco umięśnionej sylwetki, nie był też typem mężczyzny, który każdą chwilę spędzał na siłowni, ale to nie świadczyło o braku siły, a drobna sylwetka dziewczyny jedynie ułatwiała sprawę. Siły i tak miał jeszcze więcej w momencie, kiedy chciał nieustannie czuć usta Danielle na swoich, nie przerywać rozochoconego pocałunku, w trakcie kiedy jego nogi samoistnie prowadziły ich w kierunku jednej z sypialni.

      can't hold it in anymore

      Usuń
  138. Płytki oddech chwilowo stanął mu w gardle, kiedy czuł jej smukłe palce na swojej skórze, a te zostawiały po sobie rozgrzaną ścieżkę i ochotę poczucia jeszcze więcej. Nie potrafił powstrzymać westchnięcia rozkoszy prosto w jej usta, kiedy rozprawiła się z guzikami koszuli, a jej paznokcie zaczepnie drażniły jego klatkę piersiową. Zaciśnięte w jego pasie nogi wywoływały przyjemne zawroty głowy, a on mógł jedynie odwzajemnić uśmiech w trakcie pocałunku, przy okazji poprawiając pewnie trzymające ją ręce. Chciał, żeby non stop była tak blisko. Chciał czuć, jak jej oddech przyspiesza przy każdym pogłębieniu pieszczoty i zaciśnięciu palców na jej udach. Jak jej język zadziornie zaczepia jego własny. Z każdą chwilą chciał jeszcze więcej.
    Rozochocone spojrzenie wpatrywało się w figurę Danielle, kiedy znalazła się na materacu. Na sukienkę, która podwijała się u dołu i nieśmiało odsłaniała skrawek bielizny. Na równie pożądliwy wzrok, którym go mierzyła i bez słów przekazywała skrywane pragnienia, a zarazem posiadały w sobie niewinny błysk, który chciał naruszyć. Zastąpić go czystą żądzą i poczuciem potrzeby jego dotyku. Pragnął dać jej jak najwięcej i sprawić, że jedyne, o czym by myślała, to on i przyjemność, jaką odczuwa.
    Zagarnął do tyłu wpadające do oczu włosy i zatrzymał się w swych powolnych ruchach w celu wejścia na łóżko, kiedy Danielle przeszła na kolana, patrząc z dołu na niego wielkimi oczami, pobudzając zbereźną wyobraźnię. Jego wargi samoczynnie się rozchyliły, łapiąc płytszy oddech przy każdym ruchu jej smukłych dłoni. Za błogim westchnięciem podążył rozanielony pomruk wraz z dłonią wsuwającą się w ciemne kosmyki włosów. Ani na moment nie spuszczał z niej wzroku, napawając się nieziemskim widokiem, tym jak ochoczo lgnęła do jego ciała i doprowadzała go do szału, jak sunącymi po rozpalonej skórze ustami wywoływała niekontrolowane spinanie się mięśni.
    Ostrożnie, na tyle, aby nie wywołać zbędnego dyskomfortu, pociągnął brunetkę za włosy, aby odsunąć ją od swojego torsu, zanim sam wdrapał się na łóżko i ułożył ją z powrotem na plecach. Zostawił kilka mokrych pocałunków na jej ustach, aby stopniowo zejść po policzku i żuchwie na odsłoniętą szyję. Zęby nieznacznie podrażniały bladą skórę, a on zasysał się na niej na tyle delikatnie, aby nie zostawić nic więcej, niż przelotnego zaczerwienienia. Co było cholernie trudne, kiedy przed oczami miał obraz zasypanej malinkami Danielle. Malinkami, które zrobił on. Które świadczyły o tym, że była jego, a on jej.
    Był całkowicie zatracony w jej słodkim zapachu, w skórze podatnej na najmniejszą zaczepkę. Nigdy nie czuł tak silnego pociągu do kogoś. Nigdy tak bardzo nie pragnął usłyszeć swojego imienia, wypowiedzianego pod wpływem fali błogości.
    Nigdy tak bardzo nie pragnął samemu wypowiadać czyjegoś imienia pod wpływem nieustannie narastającego podniecenia.
    Jego dłonie przesunęły się wraz z nim po całym, okrytym prążkowanym materiałem, ciele, aby zatrzymać się na odkrytych kolanach. Mozolnie, niemal boleśnie, sunęły ku górze, z jeszcze mniejszym pośpiechem wędrując pod materiał i w międzyczasie podwijając go do góry. Każdy, odkryty skrawek skóry spotykał się z jego ustami, zostawiając po sobie wilgotny pocałunek, a w paru miejscach intensywniejszy ślad, niż te ledwo rozsypane po szyi. Język pojedynczymi ruchami koił podrażnienia, a dłonie przeciągnęły sukienkę nad biodra, co zmusiło go do odsunięcia się od szczupłych nóg, podwinięcie jej jeszcze wyżej i sprowadzenie Danielle do siadu, aby zdjąć z niej dzielące ich ubranie, oprócz coraz ciaśniejszych jeansów, które dalej miał na sobie
    — Pamiętaj — spojrzał jej w oczy, samemu mając je zamglone pożądaniem — Jedno słowo i przerywamy — przypomniał przed nieznacznie, niemal niewyczuwalnie, spokojniejszym pocałunkiem. Było to dla niego ważne, aby mimo nadawanego przez niego rytmu, miała pewność, że to ona miała kontrolę nad tym, jak daleko zaszli.

    he’s gone gone

    OdpowiedzUsuń
  139. Nie słyszał nic, oprócz przyspieszonego oddechu Danielle, jej słodkich westchnięć i szumiącego mu w uszach podniecenia, utrzymującego swoją intensywność mimo zanikających efektów alkoholu. I tak go nie potrzebował, aby zatracić się w tym momencie, aby pewnie stawiać następne kroki w swoim działaniu. Był pewien swoich decyzji, tego, co czuł do niej w tym momencie, ale i ogółem. Nie chciał, aby na jej miejscu znajdował się ktokolwiek inny. W jego głowie i przed oczami była tylko Danielle. Danielle i jej ciemne oczy osłonięte pożądaniem, jej rozchylające się przy każdym, wziętym oddechu usta i język, który kusząco się po nich przesuwał, aby je zwilżyć. Jej ciało wijące się pod wpływem najdelikatniejszego dotyku.
    Skinął ze zrozumieniem, a na usta bezwiednie wślizgnął się rozanielony uśmiech. Przymknął oczy i odchylił nieznacznie głowę, kiedy jej palce zacisnęły się na kosmykach, byleby poczuć jeszcze więcej. Zadowolony pomruk po raz kolejny wybrzmiał w pokoju, kiedy pożądliwie pogłębiła pocałunek, przesyłając w ten sposób dreszcz wzdłuż kręgosłupa blondyna. Jego dłonie samoistnie znalazły jej plecy, wodząc po nich palcami i zaczepiając o zapięcie stanika, czy równie ułożone ramiączka. Mięśnie podbrzusza spinały się pod każdym dotykiem, a oddech stawał w gardle, kiedy rozprawiała się z zapięciem spodni. Sięgnął jedną dłonią po rozpięty pasek, aby w pełni go wysunąć i odrzucić na bok.
    Płytki oddech przerywany był sporadycznym przełykaniem śliny, kiedy na niego spojrzała, a świat wirował mu tuż przed oczami. Zaróżowione policzki, kusicielskie, nieodparte spojrzenie, zaczerwienione, lekko spuchnięte od ciągłych pieszczot usta. Suchość w gardle natychmiastowo powróciła, kiedy na nią patrzył, całkowicie jej ulegając, będąc gotowym zrobić wszystko, o co go poprosi, a zarazem będąc gotowym na wpojenie się w miękkie usta i rozpalenia każdego nerwu w jej ciele. Jednym gestem potrafiła zamotać mu w głowie, a on nie potrafił ukryć swojego zadowolenia. Była to przyjemna utrata kontroli nad sobą, nad sytuacją, gdzie zostawało im oddanie się pragnieniom i sobie nawzajem. Pełne, ślepe zaufanie drugiej osobie.
    Jego biodra niekontrolowanie wiodły ku górze, w poszukiwaniu jej dłoni, w poszukiwaniu jej ust.
    W poszukiwaniu Danielle, aby dała upust napięciu, jakie narastało w jego kroczu. Momentami wyczuwał, że każdy ruch był dla niej czymś nowym, że nie miała w tym doświadczenia, ale to jedynie nakręcało go jeszcze bardziej. Dodawało uroku jej gestom i uintensywniało jego odczucia. Miał okazję być tą osobą, z którą mogła wszystkiego wypróbować. I dochodziło do tego jeszcze to cholerne spojrzenie, które w niego wbijała, kiedy tylko podnosiła wzrok, a z jego ust mimochodem wydostawały się rozkoszne westchnienia wraz ze zduszanymi za zagryzioną wargą jękami, kiedy drażniła jego skórę, a on liczył, że zostawi na niej ślad po sobie
    — Nie musisz, Dani — upomniał się, choć gryzło się to z jego niecierpliwie wiercącymi się biodrami i dłonią, która wplotła się w jej długie włosy i nieznacznie wspomagała zsunięcie się wzdłuż linii ciała. Mimo to nie kłamał. Niczego od niej nie oczekiwał. Jedyne, czego chciał, to sprawić jej jak najwięcej przyjemności, sobą mógł się zająć po fakcie, odsunąć to na dalszy tor, mimo jeansów, krzyczących o zdjęcie ich z jego nóg. Byłby zachwycony, nawet jeśli zwyczajnie leżałaby na materacu i nieziemsko wyglądała, bez pohamowań wokalnie reagowała na jego dotyk i coraz to namiętniejsze pieszczoty.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  140. Instynktownie rozchylił usta, aby pocałować ułożony na nich palec, skromnie przesunąć po nim końcówką języka, a w międzyczasie westchnąć z przyjemnością, kiedy maltretowała jego skórę zębami i gorącym oddechem. Niekontrolowana fala dreszczy przeszła przez jego ciało na jej słowa i pewne spojrzenie, którym się w niego wędrowała, a on mógł jedynie mruknąć w zgodzie, nie ufając, aby jakiekolwiek słowo płynnie wyszło z jego ust.
    Jej ciekawość, otwartość na wszystko była wręcz imponująca. Łechtała jego ego tym, że czuła się komfortowo, aby pójść w tym kierunku z nim. Nie z kimś innym, tylko z nim. Siedziała przed nim, sunęła mokrymi ustami po jego skórze i testowała jego granice. Był w siódmym niebie, a na razie jedynie wzajemnie się podjudzali, testowała jego cierpliwość zaczepnym uśmiechem, a on mógł jedynie chwycić jej włosy w garść, aby nie przysłaniały jej prześlicznej twarzy.
    Uniósł swoje biodra do góry, aby ułatwić zdjęcie spodni, a nagły powiew chłodnego powietrza rozsypał gęsią skórkę na jego ciele. Pozbył się jej stanika, stłumił westchnienie, kiedy otarła się o okryte jedynie bokserkami krocze, a przez jego ciało przeszła pierwsza fala rozkoszy, kiedy docisnęła swoje biodra do tych jego, kiedy dotknęła go przez dzielącą ich bieliznę. Zachłannie wpajał się w jej usta, wolna dłoń powolnie złapała jedną z piersi, delikatnie ją masując, a przez cienki materiał na swoich biodrach wyczuwał wilgoć jej bielizny, która doprowadzała go do szału.
    Nie potrafił się zdecydować, czy wolał czuć jej usta na swoich, czy wędrujące po jego rozpalonej skórze. Już dawno stracił jasny rozum, a każdy z kolejnych jej ruchów wypełniał całą jego głowę przyjemnością.
    Oddech stanął mu gardle, wyduszając z niego słodki jęk. Jedna dłoń zacisnęła się na jej włosach, druga na pościeli, a mięśnie brzucha wyraźnie się spięły, kiedy ostrożnie, badawczo przesunęła dłonią po jego długości
    — Kurwa, Danielle… — wymruczał z przyjemności, a jego wzrok był utkwiony na znajdującej się przed nim dziewczynie. Na jej oczach, wpatrzonych w niego, na jej ręce, która z każdą chwilą wykonywała coraz to pewniejsze ruchy. Na jej ustach, które pocałunkami jedynie bardziej pobudzały szalejące mięśnie i kreowały coraz to bardziej nieprzyzwoite obrazy w głowie. Na jej piersiach, które okazjonalnie spotykały się z jego nagimi nogami.
    Od trzech dni targała nim chęć dotknięcia Danielle, chęć bycia przez nią dotykanym, ale dopiero teraz uświadamiał sobie, jak bardzo tego potrzebował, po jak cienkiej granicy stąpał, kiedy coś im przerywało. Musiał trzymać się w ryzach, aby nie oddać się skumulowanemu przez tę parę dni pragnieniu, choć utrzymywanie miarowego oddechu przychodziło mu z ogromną trudnością, tak jak niezatracenie się w jej ruchach, które mimo braku doświadczenia, haczyły o wszystkie jego czułe punkty, sporadycznie wspomagane jego własną dłonią, która przysłaniała jej własną, aby spowolnić jej tempo, jednocześnie wydłużając niemal bolesną przyjemność. Nie chciał kończyć, chciał, żeby trwało to jak najdłużej, nie biorąc pod uwagę reakcji organizmu, które szukało szansy na rozluźnienie mięśni.
    Odchylił głowę do tyłu, nieudolnie starał się spowolnić przyspieszony oddech i szalejące w piersi serce, które wygłuszało jego własne westchnięcia, zdesperowane jęki. Biodra mimowolnie spotykały się z rytmem sunącej po męskości dłoni, a jedna z rąk chwyciła za materiał bokserek, aby zsunąć je nieco niżej i usunąć zbędny nacisk. Chciał czuć tylko Danielle, jej chude palce owinięte wokół siebie, pojedyncze kosmyki włosów, które wydostały się z jego chwytu i drażniły przewrażliwioną skórę.

    Gi 💗

    OdpowiedzUsuń
  141. Wybór miejsca był mu obojętny. Na co dzień raczej stronił od drogich restauracji, gdzie od cen mogło kręcić się w głowie. Lubił porządne burgery z dużą ilością sera, sosu i mięsa, ale od czasu do czasu lubił też wytrawniejsze potrawy. Został tak wychowany i ciężko byłoby na dobre porzucić ten styl życia. Nie musiał co prawda codziennie biegać elegancko ubrany, a nawet, gdyby ktoś próbował go do tego zmusić to nie udałoby mu się to, a Salvatore postawiłby na swoim. Nigdy nie lubił, kiedy ktoś narzucał mu swoje zdanie i rzadko zdarzały się chwile, kiedy pozwalał innym wchodzić na swoją głowę.
    — W takim razie niech będzie hotel — odparł. Wolał chyba, aby zdecydowała. To w końcu był jej wieczór, a Gabriel teoretycznie nawet miał się tutaj nie pojawić. W ostatniej chwili zmienił zdanie. Nie był pewien, jak to spotkanie wyjdzie. Może byłoby lepiej, gdyby się do niego oboje jakoś przygotowali, ale czasu już przecież nie cofnie. Zresztą, chyba nie czuli się w swoim towarzystwie źle. Zawsze w każdej chwili, gdyby tak było mogli się pożegnać. A póki co było chyba całkiem przyjemnie. — Samochód jest na parkingu, nie będziemy szli — dodał. Hotel może znajdował się blisko, a pogoda była całkiem przyjemna na spacer, ale nie chciał zostawiać tu samochodu. Nawet jeśli nic mu się tutaj nie stanie.
    Gdy Gabriel był nastolatkiem wszędzie było go pełno. Rzadko pokazywał się na ścinkach z ojcem, robił to, gdy naprawdę nie miał już wyjścia. Wolał imprezy, a zresztą – siedząc w Szwajcarii i tak nie mógł się z ojcem za bardzo gdziekolwiek pokazywać. Łatwiej w końcu było się go pozbyć, choć gdy wyjechał jeszcze nie sprawiał mu większych problemów. Ot, czasami nie chciało mu się uczyć, czasami się kłócili, ale to były normalne, codzienne sprawy. Dopiero, gdy odkrył nieco inną twarz świata jego nastoletnie bunty zaczęły robić się kłopotliwe. Teraz się co prawda trochę uspokoił, ale dobrze wiedział, że cały czas jest obserwowany przez ojca. Teoretycznie nie mógł mu nic zrobić, nie był od niego zależny i utrzymywał się sam, ale w ich świecie to nic jeszcze nie oznaczało. Z takimi pieniędzmi rodzice mogli za nich decydować bez końca. Nawet jeśli miało to oznaczać nagnanie prawa.
    — Dobrze, niech będzie.
    Jeśli chodziło o młodsze dziewczyny, które równie dobrze mogły być jego siostrami Salvatore czuł potrzebę, aby chronić je przed całym gównem tego świata. Wychodził przy tym na hipokrytę, bo sam w przeszłości ćpał, robił to, czego nikt o zdrowym rozsądku by nie robił, a jednocześnie chciał zabraniać tego innym. Jego wymówka była taka, że on swoje życie już zmarnował, a one wcale nie musiały. Poprowadził dziewczynę do swojego samochodu i otworzył przed nią drzwi lekko się przy tym uśmiechając.
    — Mój ojciec chciał mnie rozszarpać, gdy zrobiłem pierwszy tatuaż — odparł. Miał piętnaście lat i zrobił go w dość nieciekawym miejscu. Każdy rodzic by się martwił. — Może nie zareagowałaby jakoś bardzo źle. A gdybyś kiedyś zmieniła zdanie to wiesz, gdzie mnie szukać — dodał. Nigdy nie rozumiał rodziców, którzy nie pozwalali swoim dzieciom na to, aby być tym kim chcą. Sam należał do tego grona, ale wyrwał się w pewien sposób i robił to, na co miał ochotę. Nawet jeśli spoczywała na nim świadomość, że w przyszłości będzie musiał przejąć hotele. Ale tym się jakoś nieszczególnie martwił.
    — Nikt na ciebie nie czekał po występie? — zapytał, gdy zdał sobie sprawę z tego, że w zasadzie brunetka dość chętnie z nim wyszła i z jego punktu widzenia był jedyną osobą, która się pojawiła, aby obejrzeć przedstawienie.

    Gabs

    OdpowiedzUsuń
  142. Tracił zmysły, robiło mu się niesamowicie gorąco, a gardło wysychało od nieprzerwanych, szybko łapanych oddechów i niskich westchnień, a to wszystko pod wpływem nabierających płynności ruchów jej dłoni, uśmiechów, jakie mu posyłała i linii jej ciała, której ochoczo przyglądał się z góry. Jej drobne ciało pasowało idealnie między jego nogami, mokre pocałunki nieustannie pobudzały słabe drżenie ciała i spinanie się mięśni.
    Szukała aprobaty, niemej pochwały, a on za każdym razem był gotowy posłać jej zachwycony uśmiech, intensywne, okryte podnieceniem spojrzenie, wymruczeć niskim głosem rozemocjonowane przekleństwa, czy zlepki słów, które cisnęły mu się na język. Wpleść w błogie, zachrypnięte westchnienie jej pełne imię, które tak gładko zsuwało się z jego języka i słodko brzmiało w jego uszach.
    Już tym zdołała go prędko rozstroić, naruszyć rytm, który starał się pierwotnie zachować, aby nie narzucić zbyt szybkiego tempa i dać się ponieść własnym żądzom. Nie spodziewał się, że mogłaby sprawić, aby był w jeszcze większej mentalnej rozsypce, ale wtedy poczuł, jak jej język ostrożnie, ledwie haczy o czubek jego penisa. Silna, niespodziewana fala przyjemności przeszła przez jego ciało, a on zaślepionym spojrzeniem wpatrywał się w okryte rozochoceniem oczy Danielle. Jego palce bezwiednie zacisnęły się na jej włosach.
    Z jednej strony chciał przerwać, upewnić się, czy do niczego się nie zmusza. Że nie musi tego robić, jeśli nie czuła się gotowa. Jednak ta druga strona była o wiele silniejsza, pchana jej wiecznie wlepionym w niego spojrzeniem, ruchom, które mimo wstępnej niepewności i braku wprawienia prędko uczyły się tego, co sprawiało mu najwięcej przyjemności. Wypełniała jego zmysły, ciało stało się znacznie wrażliwsze na jej dotyk, wzrok nie mógł się odkleić od jej idealnej figury, od jej ust, które kusicielsko obejmowały jego członka
    — Nie przestawaj, Danielle — wydusił zachrypniętym głosem, całą siłą woli powstrzymując swoje biodra przed uniesieniem się i wyjściu naprzeciw ustom dziewczyny, kiedy poczuł przyjemnie wbijające się w skórę paznokcie. Może i momentami zapominał, że robiła to po raz pierwszy - na pewno tego nie odczuwał na tyle intensywnie, co mógł się spodziewać - to był świadom, że przesadzenie w którąkolwiek stronę mogłoby zlikwidować jej ochocze sięganie czegoś nowego. Wystarczyło, że jego dłoń działała samoistnie i zaciskała się na włosach, aby odebrać po części kontrolę nad ruchami Danielle.
    Jego mięśnie spinały się z coraz większą częstotliwością, oddech przyspieszał, a jego głowa była zalewana czystą przyjemnością. Nie myślał o niczym innym, nie myślał o łamiących się westchnieniach, które wypełniały cały pokój, jak nie całe mieszkanie. Jedynie gonił błogie uczucie, które z każdą sekundą narastało i momentalnie przysłaniało zdrowy rozsądek
    — Czekaj, Dani, proszę- — słowa stanęły mu w gardle, kiedy jego próby odsunięcia się spotkały się z zaciśnięciem palców na jego udach, w pełni przechylając szalę w stronę spełnienia. Drobna cząstka jego rozumu wygrała z chęcią dociśnięcia głowy dziewczyny do samego końca, do poczucia przyjemnego ciepła jej buzi wzdłuż całej długości, co jedynie uintensywniłoby spinanie się ciężko pracujących mięśni.
    Wplecione we włosy palce pozwoliły na odchylenie jej głowy, aby widzieć ją w całej okazałości, na spojrzenie na zarumienioną twarz, na błyszczące pod wpływem marnie wpadającego przez okno światła, na ubrudzone przez niego okolice ust, które przetarł kciukiem przed badawczym przyłożeniem go do jej warg, zobaczeniu, co zrobi, nim sam zostawił na nich łagodniejszy pocałunek
    — W porządku? — zapytał cicho, nisko, a mimo niedawnego dojścia, jego oczy dalej wygłodniale pochłaniały malujący się przed nim widok, który tak cudownie łechtał jego męskie ego. Czuł krztę zmęczenia, ale nie miał dość. Nie zamierzał przerywać, chciał sprawić jej tyle samo przyjemności, chciał jej pokazać, jak bardzo jej pragnął.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  143. Był kompletnie oczarowany jej osobą. Jej głosem, który był o oktawę wyższy, kiedy sunął nieśpiesznie palcami po jej podbrzuszu i pod piersiami, jej szczupłym ciałem, na którym rysowały się wyćwiczone przez lata treningów mięśnie, smukłymi dłońmi, które magicznie wiedziały dokładnie, co powinny robić. Wszystkie jego poprzednie styczności z seksem, jakąkolwiek intymnością szły w niepamięć, chcąc doświadczyć wszystkiego na nowo właśnie z Danielle. Przechodzić przez ten niepewny, niewypowiedziany teren wspólnie i nie przejmować się tym, co mogą pomyśleć po fakcie, może nawet następnego dnia. Bo wiedział, że nieważne co by się wydarzyło, nie żałowałby swojej decyzji pocałowania jej w klubie, nie ubolewałby nad tym, co miało miejsce tamtego wieczora. A tym bardziej na daniu ponieść się uniesieniom, w których wspólnie i zastraszająco szybko się zatracali.
    Usta wykrzywiły się w leniwym uśmiechu na pozytywną odpowiedź z jej strony, plecy oparły się o materac, kiedy ułożyła się obok niego, a ręka prędko wylądowała na jej biodrze, przysuwając ją jeszcze bliżej. Oczy zamknęły się jedynie na chwilę, wykorzystując krótki moment na złapanie spokojniejszego oddechu oraz czerpanie jak najwięcej z rysującej na klatce piersiowej wzory dłoni. Przebiegł palcami po jej plecach oraz dekolcie i mruknął z rozkoszą, kiedy poczuł jej obecność na swoim policzku. Najdrobniejsze gesty pobudzały przysłowiowe motyle w jego brzuchu, a on miał wrażenie, że za każdym razem ponownie zatracał się w uczuciach, jakie wobec niej czuł. Jakby na nowo wszystko odkrywał, zatapiał się w ciemnych tęczówkach, równie intensywnie wpatrzonych w niego, niwelując jakąkolwiek niepewność, jaką mógł wcześniej odczuwać. Wszystkie zwątpienia ulatniały się pod wpływem okrytego pożądaniem, ufnego wzroku, jakim go darzyła.
    Ta krótka chwila odpoczynku mu wystarczyła. Jej cichy nakaz, kuszący dotyk, wystarczyły, aby obrócił się na bok i leniwie wpoił się w jej usta, przed prędkim pogłębieniem pocałunku. Słony posmak mu nie przeszkadzał, a jedynie dodatkowo pobudzał tlącą się potrzebę odwdzięczenia się. Wodził ku górze jedną z dłoni po przerzuconym przez siebie udzie, aby zahaczyć o jej bieliznę, kiedy dotarł do biodra. Przygryzł lekko jej wargę, aby zaraz przesunąć językiem po jej podniebieniu, a jego dłoń przesuwała się po kręgosłupie, czując pod palcami pojedyncze kręgi. Po oparciu jej na drobnym ramieniu położył ją plecami na materacu, aby móc znaleźć się nad nią. Żarliwymi pocałunkami zjeżdżał wpierw po linii żuchwy, wyeksponowanej szyi i dekolcie, przygryzając lekko pojedyncze miejsca, nie myśląc o późniejszych konsekwencjach. Odwiedziny u ojca mieli za sobą, powrót do Nowego Jorku wydawał się niesamowicie odległy, czym miał się w takim razie przejmować, skoro mógł spełniać własne pragnienia i ujrzeć Danielle zasypaną śladami, zrobionymi przez niego.
    Oparł jedną z dłoni na jej biodrze, aby przytrzymać je na materacu, kiedy jedna z opartych po bokach nóg wsunęła się między jej własne, aby kolanem nieznacznie, ledwo co, naprzeć na jej krocze, wywołując u niego samego falę dreszczy po poczuciu na wilgotność bielizny. Chciał ją zdjąć, zasypać jej uda pocałunkami przed sprawieniem jej tyle samo przyjemności, co ona mu. Ale jeszcze bardziej chciał boleśnie przedłużyć ten moment, maltretować jej rozpaloną skórę drobnymi pieszczotami. Jego usta stopniowo zsuwały się coraz niżej, aby zatrzymać się przy piersiach. Zostawił na nich motyle pocałunki przed zaczepnym dotknięciem sutka językiem, wlepiając w nią swoje przysłonięte mgłą spojrzenie.

    h'es onle getting started

    OdpowiedzUsuń
  144. Słodkie odgłosy Danielle przeszywały jego uszy i szczelnie trzymały przy sobie, pobudzając nieustanną chęć słyszenia jeszcze więcej. Nie miał nic innego przed oczami, oprócz niej. Jej wijące się pod wpływem pieszczot ciało, wzdrygające się jeszcze mocniej, kiedy udało mu się odnaleźć podatne na dotyk punkty, działało na niego niczym magnez, a on chciał zobaczyć, jak długo mógł przeciągać tę chwilę, ile było potrzebne, aby straciła jasność rozumu i w pełni oddała się pragnieniom
    — Hm? — wydał z siebie niewinny pomruk z małym uśmiechem na twarzy, kontrastując to bezwstydnym zassaniem się na sutku, kiedy wbiła paznokcie w jego ramię, a odczuwalny ból sprawiał mu więcej przyjemności, niż powinien. Każdy sygnał, świadczący o budzącej się w niej przez bezsilność desperacji był miodem na jego serce i jedynie namawiały do ciągnięcia droczenia się dalej. Czuł, jak mięśnie pod jego palcami niekontrolowanie się spinają, a biodra starają wyrwać się z pewnego uścisku, aby spotkać się ze zbliżonym udem, raz po raz zadziornie się przysuwając tylko po to, aby je odciągnąć, kiedy próbowała znaleźć w nim rozładowanie nagromadzającego się napięcia.
    Jego pełne imię echem odbijało się w jego głowie, a on musiał wziąć głębszy oddech, aby nie ulec jej błagalnym prośbom podczas obcałowywania każdego skrawka jej skóry
    — Nie wiem, o czym mówisz — wymamrotał, zsuwając się ustami po brzuchu, a dłonie brnęły mozolnie do góry, nim nie zatrzymały się na piersiach, na których przelotnie i bezwiednie zacisnął swoje palce. Gdyby nie pragnienie zasmakowania Danielle, jak i świadomość, co w nim samym budowało się przez ostatnie trzy dni - o czym przekonał się dopiero tego wieczoru - ciągnąłby nieznośną zabawę dalej. Czekałby, aż jego imię ledwo przejdzie jej przez usta z powodu obezwładniającego pragnienia.
    Złożył trzy, leniwe pocałunki na jej podbrzuszu przed zsunięciem się jeszcze niżej, aby trafić ustami na rozchylone uda. Nieśpiesznie zostawiał na nich wilgotną ścieżkę pocałunków, po drugim równie wolno sunąc dłonią. Unikał używania zębów oraz lżej zasysał się na wrażliwej i podatniejszej skórze, aby nie sprawiać jej przesadnej ilości bólu, która wkraczałaby w tereny dyskomfortu. Chciał, żeby pamiętała obecność jego warg na swojej skórze, żeby widziała ślady, kiedy stała pod prysznicem, kiedy przebierała się o poranku. Zamierzał doszczętnie wypełnić jej zmysły tak jak ona jego. Jej zapach otaczał go z każdej strony, wzrok miał wlepiony w co chwilę zaciskające się powieki, w dłonie, które sięgały do jego włosów i w brzuch, który drżał pod wpływem spinających się mięśni. Nie słyszał nic, oprócz jej rozkosznych westchnień i jęków, których chciał słyszeć jeszcze więcej. Chciał słyszeć, jak niekontrolowanie wypowiada jego imię, jak oddaje się przyjemności.
    Zbliżał się ustami do okrytego majtkami krocza, aby jedynie delikatnie przesunąć po wilgotnym materiale palcem, zanim zaczął ściągać bieliznę, odrzucając ją nieuważnie na bok. Jego wzrok przeniósł się na kuszące biodrach, nieustannie wijące się pod nim w oczekiwaniu, aż w końcu coś zrobi
    — Mów, jeśli coś będzie nie tak — mruknął stanowczym, acz okrytym podnieceniem, tonem. Oparte na udach dłonie wspomogły rozszerzenie ich, a on złożył ostatnią serię mokrych pocałunków, nim zbliżył się do jej krocza. Wpatrywał się w nią z dołu, nie spuszczając wzroku podczas poznawczego przejechania językiem po wargach, aby zaraz powtórzyć czynność jeszcze raz, nim finalnie skupił usta wraz z językiem na najwrażliwszym punkcie, a palce bezwiednie zaciskały się na trzymanych, nieznacznie uniesionych od materaca, biodrach. Chciał dać jej tyle samo, jak nie więcej, co ona mu. Sprawić, żeby nigdy nie żałowała swojego pierwszego razu, żeby myślała teraz tylko o nim i zaczepiającym ją języku.

    OdpowiedzUsuń
  145. Jej gorliwość pobudzała każdy jego zmysł, pchała pewnie do przodu bez jakichkolwiek zmartwień i obaw, że zmieni zdanie, że chciała przestać. Wypełniała jego rozum jednoznacznymi sygnałami, a on działał pod czystym, kierującym nim impulsem. Nie potrafił dłużej się hamować, kiedy kusiła go całą swoją osobą, kiedy tak reagowała na sam, zaczepny dotyk.
    Od pierwszego spotkania mógł bezwstydnie przyznać, że Danielle była atrakcyjną dziewczyną. Jej drobne ciało nabierało w kobiecość, dzięki wyćwiczonym mięśniom oraz naturalnej elegancji, którą doszkalała nieustanna styczność z baletem. Niewinne, wielkie oczy potrafiły umiejętnie przekazywać odczuwane przez nią emocję. Włosy, jak nie opadające prosto na jej plecy, związane w kitkę potrafiły dodawać jej jednego razu elegancji, innego czystego uroku. Nieważne, czy stała przed nim ubrana w luźne dresy, bo była zbyt zmęczona i zdesperowana, aby dostać od niego prochy, czy była ubrana w idealnie dopasowaną sukienkę i miała perfekcyjnie wykonany makijaż. Trafiała w jego wcześniej niesprecyzowane gusta za każdym razem.
    Jego ruchy stawały się coraz pewniejsze oraz intensywniejsze przy każdym jęku, wybełkotanym słowie i rzuconym przekleństwie. Nieznaczne pociągnięcia za włosy wyduszały z gardła syknięcia i mocniejsze dociśnięcie języka. Jedna dłoń zaciskała się na miękkiej skórze, a druga zsunęła się z biodra. Zwilżył śliną palce, choć było to mniej niż wymagane i dołączył je do żarliwych pieszczot, stopniowo i bez pośpiechu wsuwając je do środka, a przyćmionym wzrokiem wpatrywał się w jej twarz, dla upewnienia się, że nie odczuwa dyskomfortu ani bólu.
    Mruknął zachwycony, kiedy słyszał swoje imię i wplatany w wypowiedzi język koreański, brzmiący tak zmysłowo w jej ustach. Utrzymywał to samo tempo narzucone przez jej biodra, ten sam nacisk, który sprawiał jej najwięcej przyjemności, a poruszające się palce nieznacznie zwijał, aby trafiać we wrażliwe punkty. Nie mógł odkleić wzroku od rozrzuconych na poduszce włosów, nieznacznie przyklejających się do jej twarzy pod wpływem potu, poruszającej się pod wpływem ciężkiego oddechu klatki piersiowej, poczucia nieustannie muskających go ud, drżących pod wpływem rozochocenia. Czuł, jak jego mięśnie podbrzusza na nowo, acz ze znaczącym osłabieniem, zaciskają się pod wpływem ponętnego widoku przed jego oczami.
    Fala podniecenia, zachwytu zalała go w całości, kiedy głos Danielle się załamał, a rozbrajający jęk rozniósł się po całym pokoju, kiedy poczuł mięśnie zaciskające się na pracujących palcach. Wraz z ustami zostały na swoim miejscu, przeprowadzając ją przez ogarniającą ją przyjemność, dopóki erotycznie ściskające go uda nie rozluźniły się, a jej ciało bezsilnie opadło na materac. Zostawił ostatnie, delikatne pocałunki na jej roztrzęsionych nogach, czule sunąc po nich dłońmi, nim podciągnął się, aby ułożyć się na równi u jej boku. Jej wycieńczony wzrok targał za jego nerwy i pobudzał wewnętrzną potrzebę opieki, a zarazem zasypania jej kolejną falą pieszczot. Wsunął dłoń pod jej pas, aby spleść swoje palce za jej plecami i przysunąć do siebie jej drżące, przez mieszankę błogości i zmęczenia, ciało. Złożył lekkiego całusa na czubku jej głowy, odsłoniętym, przez nierówno przylepiającą się grzywkę, czole
    — Jak się czujesz? — spytał cicho, odgarniając niesforne kosmyki z jej twarzy. Mógł faktycznie przesadzić ze swoim drażnieniem się, zapomniał wziąć i w tym względzie pod uwagę jej znikome doświadczenie. Choć dopóki nie zapewniła go, że wszystko było okej, to nie zamierzał przyznać się do tego, że to jedynie wzmogło jego własne odczucia i idealnie łechtało jego ego, kiedy błagała o jego dotyk, o całą jego uwagę, aby skupił ją tylko na niej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Piekielnie dobrze sobie poradziłaś, Dani, wiesz? — wymruczał leniwie do jej ucha przed pocałowaniem zarumienionego, nadal rozgrzanego pod jego ustami, policzka. Jej początkowo niepewne ruchy z czasem sprawiały, że jego głowę wypełniała pustka, a on zapominał o tym, że był to jej pierwszy raz. Że nie miała wcześniejszej wprawy, kiedy chodziło o seks, a i tak trafiała w jego czułe, fizyczne oraz mentalne punkty.

      absolutely captivated gi

      Usuń
  146. Powolnie wędrował palcami po ciepłej skórze, a jego powieki samoczynnie się zamykały. Odczuwał błogi spokój, przejrzystość umysłu i czysty brak ochoty na wstanie z łóżka. Powinien pójść do łazienki, umyć się i przede wszystkim coś na siebie założyć - najlepiej świeże bokserki - ale było mu zbyt dobrze z Danielle w swoich ramionach, z wyciszoną atmosferą, jaka narodziła się w sypialni i zamykała ich w kolejnej, stworzonej specjalnie dla nich bańce. Uwielbiał ich prywatne przestrzenie, które sobie tworzyli, do których nie wpuszczali nikogo innego i były zarezerwowane wyłącznie dla nich. Nie interesowała go ich miejscowa nierealistyczność, tak jak to, że każdy dzień nie mógł wyglądać jak ten, kiedy ich nogi znowu znajdą się w Nowym Jorku. Nie chciał myśleć o tym, jak ulotny mógł być ten moment w rzeczywistości, skoro teraz nic ich nie goniło. Teraz mogli w pełni z tego korzystać, nie myśleć o przyszłości i potencjalnych przeszkodach na drodze
    — To dobrze — uśmiechnął się pod nosem na jej słowa, a nagłe zetknięcie się rozgrzanej skóry z chłodnymi ustami Danielle wzbudziło delikatny wysyp dreszczy na jego skórze. Była to dla niego wystarczająca pochwała, mógł mentalnie szczycić się z tego, że sprawił jej tyle przyjemności, aby uraczyła go tak przesadnym komplementem. Stłumiła próbujące przebić się obawy, czy nie przesadził i nie zraził jej do kolejnych zbliżeń, ze ślepą nadzieją zakładając, że takowe będą miały miejsce. W jego oczach wszystko malowało się idealnie i nie wierzył, aby była szansa na naruszenie tego obrazka. Nie teraz, kiedy był zalany taką ilością szczęścia oraz satysfakcji, jak nigdy.
    — Mówiłem Ci, że jestem słabym aktorem. A w łóżku to w ogóle — zapewnił ją w szczerości swoich słów. Zdecydowanie brakowało mu zdolności aktorskich, aby udawać podczas seksu. A nawet jeśli były rzeczy do poprawy, to kompletnie ich nie pamiętał. Nie przeszkadzały mu, bo był zbytnio niesiony tym, co robiła naturalnie. Jak trafiała, nawet przypadkowo, w odpowiednie punkty oraz nie unikała niemych pytań, oraz przyjmowała, jak chwilowo przejmował kontrolę, aby nakierować ją w odpowiednim kierunku. To było wręcz lepsze, pozwalało mu w pełni poczuć, że oboje są zatraceni w procesie, że wzajemnie nie mieli czego się wstydzić — Zresztą nie udawaj, że nie słyszałaś, Danielle — dopowiedział z zadziornym uśmiechem, celowo zaraz przy uchu wypowiadając jej imię wplecione w błogie, odwzorowane sprzed chwili westchnięcie, kiedy doszczętnie go rozbrajała swoimi dłońmi i ustami.
    Parsknął śmiechem na niespodziewaną opinię, a cała, wcześniejsza pewność siebie ulotniła się i została zastąpiona wstydem, ukazującym się w postaci nieproszonego rumieńca
    — W takim razie dobrze, że namówiłaś mnie na zagranie na tej gitarze — odparł z równie żartobliwym, jak i rozbawionym tonem, a jego dłoń wpasowała się w przestrzeń między jej palcami. Miał czas na wprawienie się na tej płaszczyźnie, lata obcowania z muzyką również, na swój własny sposób, dodawały sprawności i większego komfortu, ale i tak wypowiedziany żartem komplement dał radę go speszyć. Speszyć oraz niewytłumaczalnie uradować, jakby dostał pochwałę za dobrze wykonaną pracę.
    Przysunął ją nieco bliżej siebie, aby móc ustami sięgnąć jej zaczerwienionych i podrażnionych o zaciskających się na nich zębach, warg, bez pośpiechu i wcześniej obecnego zacięcia. Powoli, leniwie je muskał, byleby czuć ją przy sobie
    — Moglibyśmy się umyć — wymruczał propozycję, acz nie wykazywał żadnych zamiarów podniesienia się z wygodnego materaca ani odsunięcia się od niej i zaprzestania wzajemnych, czułych pieszczot, które dalej wywoływały przyjemne dreszcze na całym ciele tak jak sunące po klatce piersiowej palce. Skutecznie ignorował skórę, która coraz bardziej odczuwała chłód pokoju, a wysychający powoli pot prosił się o zmycie pod gorącą wodą z prysznica. Nie przeszkadzało mu to, dopóki ciało Danielle lgnęło do jego własnego, nieporuszone stanem, w jakim się znajdowali.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  147. Kiedy Danielle powiedziała mu, że ma dla niego niespodziankę. Spytała, czy jest w stanie wyjechać z Nowego Jorku przynajmniej na kilka dni, nie wiedział, czego się spodziewać. Zakładał, że będzie super, spędzą razem czas niczym prawdziwi przyjaciele niezależnie od tego, gdzie go zabierze. Jednak kiedy tylko okazało się, że lecą do Korei, jego wszystkie, nieznaczące pomysły poszły w niepamięć. A na pewno nie spodziewał się, że dostanie szansę na stałą karierę, jako jej kolejny prezent. Szansę na pocałowanie Danielle, dotknięcie jej, jak i niewinne trzymanie jej blisko siebie, co rozlewało ciepło po jego sercu. Jeszcze parę dni temu zbywająco machnąłby ręką na pytanie o ich relacje i powiedziałby, że po prostu są ze sobą blisko, i tyle. Teraz nie mógłby tego tak opisać, nie był w stanie powiedzieć, że nic ich nie łączyło, kiedy jego dłonie wiecznie chciały być na jej ciele, a ona sama sprawnie wskoczyła na sam szczyt listy priorytetów
    — I tak myślałem, że się tam zrzygam ze stresu — przyznał otwarcie przez rozproszeniem jej pocałunkiem, bo jak usłyszał ten pomysł, narodziła się w nim nowa panika, a dłonie groziły nagłym zapomnieniem wszystkiego, czego wyuczył się od młodego wieku. Dlatego do teraz był wdzięczny, że dał radę przebrnąć przez cały utwór, nie popełnić rażących błędów, a przede wszystkim finalnie dostać skromną pochwałę od ojca dziewczyny.
    Przesunął palcami po wierzchu jej dłoni, mały uśmiech zakradł się na jego twarz przy ciepłym dotyku, a usta skradały kolejne, czułe pocałunki tak przyjemnie mącące w jego głowie. Momentalnie zapomniał o swojej propozycji, kiedy nie była skora do podniesienia, a jedynie odwzajemniała drobne pieszczoty. To jest, dopóki sama nie wyszła z propozycją umiejętnie chwytającą jego uwagę
    — No skoro proponujesz… — odparł niby nonszalancko, choć nie potrafił zamaskować głupawej radości, wymalowanej na jego twarzy. Logicznie również było to najlepsze wyjście, skoro on sam nie planował samotnie wstawać z łóżka i przejść się do wolnej łazienki. Nie było ważne to, że spędzona tam chwila trwałaby maksymalnie kilkanaście minut i ponownie znaleźliby się w swoim towarzystwie. Każda sekunda była dla niego cenna. Chciał być niczym przyszyty do jej boku, spędzać każdy moment wspólnie. Tym bardziej pod prysznicem.
    Wędrował wzrokiem za Danielle, która powoli podnosiła się z materaca. Rozkoszował się widokiem linii ciała, podkreślanej światłem z zewnątrz, włosami opadającymi na plecy, na których lekko odciskała się zmięta pościel. Miał ten widok dla siebie.
    Wyłącznie dla siebie.
    Nikt inny nie miał prawa ani możliwości wtargnąć do pokoju, do tego, co powstało między nimi. A on nie mógł być bardziej zadowolony.
    Splótł swoje palce z wyciągniętą w jego stronę dłonią, aby nieśpiesznie unieść się z łóżka. Niezależnie od tego, jak było mu wygodnie, musiał prędzej czy później zajść do łazienki i skoro mógł to zrobić w towarzystwie Danielle, nie było szans, aby zaprzepaścił taką okazję. Poszli wspólnie do dołączonej do jej pokoju łazienki - w której notabene jeszcze ani razu nie był - po czym pozwolił sobie na wprowadzenie ich do obszernej kabiny prysznicowej. Letna woda prędko została zastąpiona gorącą, a jego wzrok delektował się widokiem Danielle, po której leniwie spływała woda. Jej udach, na których zostawił rozproszone, delikatne malinki.
    Ciągle nie miał dość, ciągle chciał czuć pod palcami jej ciało, więc dał im swobodnie ułożyć się na biodrach, przysunąć się od tyłu do brunetki i na nowo zasmakować odsłoniętej skóry, muskając ustami odkryty kark przed wyciągnięciem się po żel do mycia, który wycisnął bezpośrednio na swoje dłonie, nieznacznie spienił, aby finalnie zacząć nieśpieszne sunięcie zmydlonymi dłońmi po jej plecach, barkach i ramionach.
    Oddałby wszystko, byleby trwać w tym momencie jak najdłużej, najlepiej na zawsze. Żeby nic nie zniszczyło tego idealnego obrazka, który wspólnie tworzyli i pielęgnowali.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  148. Światło w łazience pozwalało na obserwowanie jej ciała w całej swojej okazałości. Oglądać zostawione ślady, które w półmroku pokoju nie uwydatniały swoich kolorów, podrażnione od nieustannych pocałunków usta, mające jeszcze intensywniejszy kolor niż zazwyczaj. Bezwstydnie wlepiał w nią swoje spojrzenie, sunąc po nim dłońmi - teoretycznie w zamiarze jak najlepszego rozprowadzenia żelu, jednak w praktyce zwyczajnie nie chciał odsuwać swoich rąk nawet na najkrótszy moment. Przechodził nimi na brzuch, zsuwając się na okolice podbrzusza, aby przejść potem na biodra i uda, nim przesunął je ku górze, zatrzymując się przelotnie na piersiach. A w międzyczasie zostawiał leniwe pocałunki na jej karku, barkach i ramionach, dopóki nie były okryte pianą.
    Luźno oparte w talii dłonie zezwoliły jej na płynny obrót, a z jego twarzy nie znikał błogi uśmiech oraz zaintrygowane spojrzenie spod przymrużonych oczu. Z cichym pomrukiem przysuwał ją bliżej siebie, kiedy obejmowała rękoma jego tors w próbie miarowego rozprowadzenia żelu pod prysznic. Wiedział, po jak cienkiej granicy stąpa i jak niewiele potrzebował, aby ponownie ulec swoim pragnieniom, które umiejętnie budziła. Ciągle było mu mało, czuł niewyjaśnialną potrzebę dotykania, trzymania Danielle i nie zamierzał z nią walczyć. Planował w pełni się jej oddać i pozwolić dziewczynie na figlarne zaczepki, których zdecydowanie była świadoma.
    Odetchnął wniebowzięty, kiedy ponownie złączyła ich usta, dłonie sunęły po jej plecach, nogach i zaczepnie zaciskały się na pośladkach, nim pewnie ułożył dłonie na jej talii, aby dać więcej podparcia na mokrej powierzchni. Oczarowywała go prostymi gestami, od razu sprawiając, że odpychał od siebie zdrowy rozsądek i oddawał przyjemności, jaką mu sprawiały. Miał w zwyczaju nabijać się ze swoich licealnych znajomych, którzy opowiadali o tym, jaki ich związek był wspaniały, że ich dziewczyna była idealna pod każdym względem, a młody Namgi uważał to za czyste farmazony, bo w końcu nikt nie mógł być idealny. A teraz sam myślał w ten sposób, kiedy przebywał przy Danielle. Kiedy jej słuchał, kiedy jej dotykał. Była perfekcyjna w jego oczach.
    — Dani… — wymamrotał, nie kończąc swojej wypowiedzi, kiedy ledwo otarła się swoim ciałem o niego. Mieli się umyć, potem ubrać i najlepiej pójść spać, aby odpocząć po wieczorze poza mieszkaniem. Zamiast tego jednak stali pod parnym prysznicem, wymieniając się cichymi westchnięciami i ciekawskimi wędrówkami dłoni po skórze. Świeżo umyte włosy na nowo były mokre przez nieustannie lecącą, gorącą wodę, a przylepiające się do czoła kosmyki zezwalały kroplom na spływanie po jego twarzy. Spieniony żel stopniowo był zmywany z ciał przez obejmujący ich strumień. Narastająca duchota prysznica była przytłaczająca, jak i pobudzająca, a blondyn z każdą chwilą coraz chętniej oddawał się pocałunkowi, zadziornie hacząc zębami o dolną wargę.
    Był wdzięczny, że nocą po wyjściu do klubu nie zaszli dalej. Mimo ochoty, jaką wtedy odczuwał - odczuwali oboje - cieszył się, że doszło do zbliżenia dopiero teraz. Kiedy oboje byli trzeźwi - a przynajmniej w większości, nie brał pod uwagę wypitych drinków, które już w sklepie nieco słabły na działaniu - niczego nie palili. Byli w pełni świadomi swoich decyzji, pchani przez czyste, niewywołane czynnikami zewnętrznymi, pożądanie. Wiedzieli, czego chcieli i byli gotowi iść tam razem. Mógł rozproszyć jej niepewność, zmartwienia wywołane brakiem doświadczenia. Pokazać, że nie jest to jednorazowy wybryk z jego strony, unoszony rozbudzonym procentami czy trawą organizmem.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  149. Yuri nie traciła czasu. Gdy następnego dnia ledwo otworzyła oczy, już sięgała ręką po telefon, by przejrzeć wszystkie powiadomienia z aplikacji, a po wysłaniu porannego powitania do Sunghoona, od razu przeszła na profil swojej nowopoznanej koleżanki.

    To: dani.song004
    Hejjjjjka~! Ale się wczoraj odwaliło, co? Jak żyjesz?? Chcesz się spotkać gdzieś na kawę? Znam fajną restaurację w So-ho, gdzie dobrze leczą kaca! 😚

    I tak to się zaczęło. Od krótkich wiadomości, wysyłania stories, memów, aż po całonocne pisanie o pierdołach i umawianiu się na koncerty czy przyjęcia, na które zdecydowanie nie było Yuri stać. Miały jednak tak dużo zajęć pomiędzy studiami, że zanim zdążyły się umówić na drugie spotkanie minęło dobrych kilka tygodni. Dziewczyna była przeszczęśliwa ze znalezienia nowej znajomej, bo choć miała wokół siebie mnóstwo koleżanek, były to raczej typowe rozpuszczone, bogate księżniczki. Dani była od nich inna. Han nie musiała być na jej każde skinienie, by ta darzyła ją sympatią, a do takiego zachowanie nie była przyzwyczajona, bo zazwyczaj obracała się w kręgu dość… niemiłych osób. To też miało swoje plusy. Tych dziewczyn jakoś nie interesowało to, że zawsze muszą za nią płacić, bo tak mało obchodziło je cokolwiek, co ich bezpośrednio nie dotyczyło.
    Ostatnio naprawdę kiepsko było u niej z pieniędzmi. Sprzedała połowę swojej szafy, płacząc do poduszki, wzięła jeszcze parę zmian w pizzerii, a nawet dopuściła się czegoś nielegalnego, by udało jej się opłacić czynsz. Czasem nie mogła zasnąć w nocy, myśląc o tym, co się z nią stanie, jeśli ktokolwiek się dowie, ale za każdym razem udawało jej się przekonać samą siebie — przecież nie było tam kamer, nikt nie widział, że zabrała ze sobą tę torebkę. A mieszkać przecież gdzieś musiała.
    — Hejka! — krzyknęła, wchodząc do kawiarni. Widziała Dani już przez okno, gdy kroczyła w czerwonych kowbojkach chodnikiem Piątej Alei, stukając obcasami. Jej strój nie był tak markowy, jakby sobie życzyła, ale była pewna, że nikt nie zauważy różnicy, zwłaszcza, że dobrała do niego dodatki z wyższej półki. Zsunęła okulary na czubek nosa, przyglądając się dziewczynie. — Zawsze musisz tak ładnie wyglądać?

    OdpowiedzUsuń
  150. Nie umiał już stwierdzić, czy cięższy oddech był wywołany wzrastającą dusznością, czy gorliwymi pieszczotami. Była równie zatracona co on, oboje wiedzieli, że powinni przygotować się do snu, zamiast podsycać się wzajemnie, a i tak ich ruchy z każdym, towarzyszącym westchnięciem stawały się pewniejsze.
    Wspólne przebywanie pod prysznicem w samej swej esencji było intymne, nie dawało szansy na ukrycie się w ciemności, zakrycie pościelą czy ubraniami. A jego głowa wirowała na samą myśl, jak mogliby pójść dalej. Jak mógłby sprawić jej tyle lub więcej przyjemności, niż w sypialni. W łazience nie musieli martwić się zostawieniem bałaganu, ubrudzenia lub przepocenia kołdry czy prześcieradła. Odchodził od zmysłów pod wpływem wszystkich bodźców i nie był pewien, czy powinni przerywać. Czy chciał przerywać.
    Jego dłonie na nowo wylądowały na jej talii, a kciuk rysował leniwie kółka, podczas gdy oboje skorzystali z okazji na złapanie głębszego oddechu, co było dodatkowo utrudnione przez gęstość powietrza w łazience. W którymś momencie przestał odczuwać wysoką temperaturę wody, mając wrażenie, że ta zrównała się z poziomem rozpalenia jego skóry, pod wpływem kusicielskiego dotyku Danielle. Jej dłonie idealnie wpasowywały się w miejsce na jego szyi, trzymając go przy sobie. Nie skupiał się na niczym innym, oprócz niej.
    Chciał żyć w błogim przekonaniu, że oprócz nich, nic innego się nie liczy. Oczekujący za parę dni lot nie istnieje, tak jak praca, szkoła i rodzicielka Danielle, która zdecydowanie nie była fanką młodego blondyna z nieznaną, acz i tak niepewną, karierą muzyczną. Odbiegał od ideału, było mu do niego niesamowicie daleko i był w tego pełni świadom. I tak jak chciał przekonać samego siebie, że nie zależało mu na opinii kobiety - brakowało mu szacunku w jej stronę przez ilość negatywnych historii, jakich się nasłuchał - tak w głębi serca chciał pokazać jej, że się myli. Że może zaoferować jej córce dobre życie, stabilną i zadowalającą relację, nawet kiedy nie chodził odziany w garnitur 24/7, z drogim zegarkiem na nadgarstku.
    Przełknął z trudem siłę, kiedy jej usta muskały jego szyję, od razu wyczuwając różnicę między jej ciepłą śliną a gorącym strumieniem wody ze słuchawki. Rozkosznie wypowiedziane imię automatycznie wywróciło jego oczy do tyłu i wydusiło złaknione westchnięcie
    — Powinniśmy — odparł zachrypniętym głosem, choć w jego słowach nie dało się wyczuć ani grama przekonania. Bo wiedział, że powinni przestać, ubrać się i zasnąć, aby być gotowymi na następny dzień. Ale co z tego, że wiedział, skoro ponownie obudzone pożądanie rozrywało go od środka, a dłonie nie mogły odkleić się od jej ciała.
    Powinien słuchać krzty zdrowego rozsądku, który nieudolnie starał się przebić na wierzch. Dopiero co skończyli, nie wiedział, jakie były limity Danielle, a możliwe, że ona sama nie była ich pewna, jeśli nie miała wcześniej tak bezpośredniej z nimi styczności
    — …sen nigdzie nie ucieknie — stwierdził chwilę później, prędko tracąc zdrowy rozsądek pod wpływem nieprzerwanie, delikatnie muskających jego skórę ust. W końcu kim był, aby wzbraniać jej nowych doświadczeń? Nie zamierzał jej przerywać, kiedy sam czerpał z tego nieopisaną przyjemność. Ochoczo będzie dalej kluczowym w tej grze pionkiem, wspierającym jej ruchy, pozwalającym na wypróbowanie nieznanych przedtem rzeczy. Chwycił jej dłonie, aby przysunąć je do swojej twarzy, złożyć na nich kilka motylich pocałunków przed nieznacznym przesunięciem językiem po smukłych palcach, aby zaraz leniwie przesunąć jej rękoma po swoim ciele.
    — Rób ze mną, co chcesz, Danielle — mruknął powabnie przed złożeniem na jej ustach pocałunku. Chciał zobaczyć, co zrobi, czego sobie zażyczy, samemu mając świadomość, że był gotów zrobić wszystko, byleby ją zadowolić.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  151. Chłód kafelków przyjemnie kontrastował z rozgrzaną skórą, a on z podjudzającym uśmiechem przyglądał się Danielle, która po krótkiej chwili namysłu przejęła kontrolę. Podobało mu się to. Podobało mu się, kiedy robiła z nim, co chciała, skupiała się na tym, co ona chciała, a nie co było przez niego wskazane. Wziął przerywany, głębszy oddech, kiedy zaczęła drażnić jego skórę zębami i zasysaniem się, a on od razu był pewien, że malinka będzie tam widniała dobre kilka dni
    — Kurwa — przekleństwo stanęło mu gardle, kiedy poczuł jej usta otaczające jego sutek, przesyłając elektryczny dreszcz wzdłuż kręgosłupa przy nieznanej sensacji. Robiła z nim rzeczy, o których sam wcześniej nie myślał, nie proponował spróbowania w swych wcześniejszych, przelotnych podbojach. Mimo braku doświadczenia miała urzekającą pewność w swoich ruchach i podejmowanych decyzjach, a tekściarz nie potrafił się temu oprzeć. Już przy pierwszym, spragnionym i namiętnym pocałunku był straconym człowiekiem. Natychmiastowo uzależnił się od miękkości warg, od jej smaku i delikatnych, początkowo niepewnie sunących dłoni, chcących poznać całe jego ciało.
    Powędrował za nią wzrokiem, kiedy zsunęła się ustami jeszcze niżej, aby finalnie skończyć na kolanach, a jego bicie serca straciło swój regularny rytm. Wyglądała tak pociągająco w tej pozycji, chwytała całą jego uwagę swoim spojrzeniem, dłońmi sunącymi po udach, nieznacznie spinając tam mięśnie pod wpływem dotyku i podniecenia. Przesunął językiem po wargach, niecierpliwie oczekując kolejnego ruchu, a on zmusił się do splecenia ze sobą własnych dłoni, aby nie ułożyć ich na mokrych włosach Danielle i przyspieszenia wyczekiwanej przyjemności. Sam oddał jej całą kontrolę, powiedział, że oddaje się w jej ręce, zamierzał więc się tego trzymać. Nieważne, z jak wielkim trudem mu to przychodziło.
    Plecy odklejały się od chłodnych kafli przy każdym, kolejnym westchnięciu, biodra niecierpliwie się wierciły, kiedy brakowało mu ciepła jej buzi. Męczył wargę między zębami w nieudolnych próbach powstrzymania stłumionych jęków, wymieszanych z cichymi przekleństwami. Mięśnie brzucha groźnie się spinały, a wzrok miał utkwiony na jej twarzy, ustach, które idealnie go obejmowały i pracowały wzdłuż całej długości.
    Powietrze niemal boleśnie stanęło mu w płucach, kiedy nagle zaprzestała pieszczoty, a z jego gardła niekontrolowanie wydostało się zdesperowane westchnięcie przez brutalnie odebraną przyjemność. Wodził za nią błagalnym spojrzeniem, aby zamknąć oczy, kiedy jej biodra ponętnie otarły się o niego. Chwycił jej brodę w dłoń i wpoił się równie namiętnie w jej usta, nie przejmując się niechlujnością pocałunku, co jedynie bardziej pobudzało jego podniecenie. Powstała między ich ustami strużka śliny wyglądała wulgarnie, a on balansował na ostatkach jasnego umysłu, czując pustkę w swojej głowie przez ilość przyjemności, jak i jej nagłe odebranie.
    Najpierw nie zarejestrował słów Danielle, będąc zbyt zaabsorbowanym zostawianiem wygłodniałych pieszczot na jej policzku, płatku ucha czy też zaraz za nim, na linii żuchwy, nim spojrzała mu prosto w oczy i wznowili pocałunek. Oparta na podbródku dłoń powędrowała na bok szyi, a on z trudem pokręcił przecząco głową, nim znowu im przerwał
    — Nie mam gumek — wyjaśnił, aby wiedziała, że nie odmawiał jej z powodu własnego kaprysu. Nawet nie wiedziała, jakie to było dla niego trudne. Jak bardzo chciał pójść dalej, sprawić, aby pamiętała tę noc do końca swojego życia, dać jak najwięcej przyjemności, dopóki w jej głowie będzie tylko i wyłącznie przyjemność, a na języku jego imię. Ale nie mogli ryzykować. Sam widział, w jakim był stanie, i że nie byłby zdolny do tak zwanej naturalnej formy antykoncepcji. Brakowało mu siły woli, aby do końca trzymać się zdrowego rozsądku, kiedy oddanie się zbliżeniu było tak proste i przyjemne.

    OdpowiedzUsuń
  152. — Innym razem, obiecuję — szepnął jej do ucha i owinął rękę wokół jej talii, w międzyczasie wędrując drugą dłonią po jej klatce piersiowej, stopniowo opuszczając ją coraz niżej — Wtedy będziesz miała mnie całego, tylko i wyłącznie dla siebie — przesunął ustami po żuchwie, zaczepnie wodząc palcami po jej podbrzuszu, nim te zsunęły się jeszcze niżej, celowo hacząc o wrażliwe punkty przed nieśpiesznym wsunięciem dwóch do środka — Aż zapomnisz własnego imienia, Danielle.

    trying to be a responsible guy

    OdpowiedzUsuń
  153. Odwzajemnił jej delikatny uśmiech, chociaż wyczuł w tonie odrobinę żalu. Nie dziwił się, sam żałował, że nie mogli pójść dalej, ale to nie była sprawa, wobec której potrafił zignorować konsekwencje, jak ze wszystkim pozostałym. Danielle miała dziewiętnaście lat, uczyła się i niemal codziennie brała udział w intensywnych treningach pod czujnym okiem swojej matki. Wpadka zniszczyłaby jej- im życie. Namgi sam nie był gotowy i nie spieszyło mu się do opieki nad dzieckiem i nawet nie chciał myśleć o tym, aby przypadkiem się takowego dorobił. Byli zwyczajnie za młodzi, zbyt niepewni w swojej relacji i nieprzygotowani, aby bez skrupułów wykonać tak ryzykowny krok. Nawet kiedy ciało wysyłało sprzeczne sygnały.
    Syknął cicho na agresywnie wbijające się paznokcie w jego ramiona. Po jego ciele przebiegł przyjemny dreszcz, kiedy zyskał w odpowiedzi zadowalającą reakcję. Zwilżył językiem swoje usta podniecony widokiem i odczuwanym ruchu jej bioder, jedynie namawiającą jego palce do intensywniejszej pracy, aktywnego szukania wrażliwych punktów.
    Rzucił w niepamięć swoje słowa, przekazanie jej kontroli. Był zbyt pochłonięty słodkimi westchnięciami, wokalnymi jękami, jakie wypełniały kabinę prysznicową. Zamienił się z nią miejscami, opierając dłoń na jej szyi, aby odsunąć rozgrzane, przytulone do niego ciało i docisnąć jej plecy do chłodnych kafelków, zaraz się przybliżając, aby bezmyślnie złożyć pocałunek na jej ustach, powoli sunąc ustami ku dołowi, skupiając się na zasypanej drobnymi śladami szyi, odsłoniętym obojczykom i ramionom
    — Jak się czujesz? — spytał niskim głosem, w połowie w trosce, w połowie z chęcią zobaczenia, ile da radę z siebie wydukać. Dłoń z talii zsunęła się niżej, aby chwycić ją pod kolanem, lekko unieść i przytrzymać jej nogę, która z łatwością słuchała jego ruchów, dzięki niesamowicie rozciągniętemu ciału Danielle. Jego palce wsuwały się jeszcze głębiej, haczyły o czułe punkty przy zawijaniu się, a on nie spuszczał z niej odurzone wzroku, chcąc zapamiętać każdą z jej reakcji, jak drżała pod wpływem jego dotyku i sunęła paznokciami po jego plecach, zdecydowanie zostawiając na nich czerwone draśnięcia. Jak pięknie wyglądała lgnąc do jego ciała, a on jej na to nie pozwalał, aby zwiększyć jej wrażliwość.
    — Wyglądasz niesamowicie, Dani — wymruczał rozkosznie, przykładając usta do rozpalonej skóry, obcałowując każdy, najdrobniejszy skrawek jej twarzy, dekoltu. Nie do końca zmyty makijaż rozmazywał się na jej twarzy, zostawiając drobne, ciemne smugi, które mieszały mu w głowie razem z drżącymi nogami, jedną odczuwając zaraz pod swoją dłonią, dalej trzymającą jej udo, aby zwiększyć doznania Danielle.
    Nie mogli pójść dalej, mimo pragnienia, jakie oboje czuli. Nie zamierzało to go powstrzymać przed sprawieniem dalej jak najwięcej przyjemności, sprawieniu, że wyjdzie spod prysznica spełniona, pójdzie spać bez krzty żalu i poczucia, jakby coś straciła, przegapiła. Pieścił z uwagą jej skórę, usta zatrzymały się na piersiach i niespodziewanie zassały się na jednym z sutków, a jego celem było wywołanie jak najwięcej wrażeń, wywołaniu aż za dużej ich ilości, dopóki w jej głowie nie zapanuje kompletna pustka. Chciał słyszeć niezrozumiałe słowa z jej strony, niemal płaczliwe jęki z jej strony, wysapane ciężko imię, połączone z niekontrolowanym drżeniem jej ciała przy każdym, kolejnym ruchu. Sprawianie przyjemności Danielle wylądowało na samym szczycie listy jego priorytetów, zapominał o sobie, o niecierpliwie pulsującym na sam rozkoszny widok członku, nutach zmęczenia, jakie odczuwał przez duszność i brak odpoczynku między zbliżeniem w sypialni, a tym pod prysznicem. Nie interesowało go to, kiedy był zajęty doprowadzeniem jej do końca, przesłania przez jej ciało intensywnych fal przyjemności, dopóki nogi nie odmówią jej posłuszeństwa.

    he’s completely whipped

    OdpowiedzUsuń
  154. Zadziorny uśmiech wślizgnął się na jego buzię, kiedy wstępnie Danielle nie potrafiła odpowiedzieć na jego pytanie. Szukała odpowiedzi, wyjaśnienia, którego nie zamierzał zaoferować, u niego, błądziła przysłoniętym wzrokiem po jego twarzy. Jej ciało samoistnie odpowiadało, łapało narzucany przez niego rytm, przyśpieszało oddech, a jej wysoki głos wypełniał całą łazienkę
    — Świetnie — mruknął przy jej uchu, zaczepnie drażniąc płatek zębami, owiewając szyję ciepłym oddechem, kiedy po raz kolejny usłyszał swoje imię z jej ust. Starał się zachować staranność ruchów, stały, intensywny rytm, który wzbudzał u niej dreszcze i drżenie.
    Prawił jej słodkie komplementy, które zapewne mijały się z jej świadomością, acz głośniejszy jęk, lekko zmarszczone brwi i błądzący uśmiech jasno dawały mu znać, że bezwiednie do niej docierały.
    Widział, że była na granicy, a ledwo wydukane słowa jedynie to potwierdziły. Ale nie mógł przestać. Dał się pochłonąć rytmowi, jaki sam narzucił, rozanielonej twarzy przez nadmiernie podsycaną rozkosz. Bez wstydu zignorował jej prośbę, a wzrok utkwił na przeszklonych oczach Danielle, szarpiących za kolejne, skryte w nim struny.
    Przełknął ciężko ślinę przez momentalne wysuszone gardło, kiedy jej ciało się spięło, trzymana noga zadrżała w jego dłoni, a do uszu trafił rozbrajający jęk, kiedy zawładnął nią błogi orgazm. Chwilę nie było słychać nic innego, niż mieszanki ciężkich oddechów z nieustannie lecącą ze słuchawki wodą. Ten krótki moment pozwolił na otrzeźwienie jego umysłu, a blondyna niemal od razu wypełniło zmartwienie, czy nie przesadził. Dał jej oprzeć się na sobie, ostrożnie zabierając dłoń z jej krocza, jak i spod kolana, aby oprzeć jedną w pasie, a drugą na policzku, ostrożnie zwracając jej twarz ku sobie, z nutą zaniepokojenia wymalowaną w swoich oczach. Szczęśliwie nie na długo. Jej słowa wywołały delikatny śmiech, a on splótł ze sobą swoje palce za jej plecami, aby przysunąć nieco bliżej siebie
    — Chyba nawet mnie nie stać na takie rachunki za wodę, Dani — odparł żartobliwie, w tym samym momencie zakręcając prysznic, który chodził niezliczoną ilość czasu. Nieprzerwanie trzymał ją przy sobie, kiedy wyprowadził spod prysznica i sięgnął po wywieszony ręcznik, aby owinąć go wokół niej przed usadzeniem na klapie od toalety — … ale nie odmawiam — dodał po czasie, bo sam z chęcią spędzałby tak każdą chwilę w łazience. Sam skorzystał z nieruszonego ręcznika, aby przewiązać go w pasie, zanim zaczął bezceremonialne przeszukiwanie rozstawionych kosmetyków do pielęgnacji.
    Panujący poza kabiną chłód przyjemnie oczyszczał jego głowę, jak i uspokajał rozochocony organizm. Nie potrzebował tego. Zazwyczaj nie wierzył ludziom, którzy gadali o tym, jak samo sprawianie przyjemności potrafiło być zadowalające, a jednak teraz sam znajdował się w takiej sytuacji. Był w pełni usatysfakcjonowany, nie czuł potrzeby na nic więcej, kiedy od środka wypełniała go duma z samego siebie, jak i dalej echem odbijające się jego imię, wypowiadane przez Danielle
    — Zaraz będziemy mogli iść spać — nawiązał do rzuconego podczas mycia pytania, kiedy zbliżył się do niej z namoczonym przez płyn do demakijażu wacikiem — Tym razem na serio — uśmiechnął się zaczepnie, ostrożnie przecierając pod jej oczami, gdzie widniały resztki maskary. Po całej buzi, aby zmyć, cokolwiek jeszcze zostało z makijażu, a przy okazji składał delikatne całusy na jej ustach, zarumienionych policzkach, z lekkim rozbawieniem obserwując lekko zamykające się oczy.

    he takes his aftercare seriously

    OdpowiedzUsuń
  155. — Dzięki — mruknęła szczerze z szerokim uśmiechem na ustach, a potem wsunęła się na miękką kanapę. — O, pamiętałaś! — dodała głośno, unosząc brwi i zsuwając usta w podkówkę w uroczym geście, a potem prześlizgnęła wzorkiem po menu dalej leżącym na stoliku. Chyba mogły sobie zrobić małą przerwę od trzymania diety, prawda? — Poprosimy jeszcze kawałek ciasta miodowego! — krzyknęła w stronę kelnerki, na co ta pokiwała głową. Potem odezwała się konspiracyjnym szeptem: — Nie martw się, zjemy na pół.
    Yuri westchnęła ciężko i zdjęła okulary.
    — Co nie? Ja nie wiem, kiedyś miałam czas umawiać się codziennie na jakieś wyjście, a teraz to jest dramat. Jesień to chyba najcięższy okres, cały czas siedzę z nosem w książkach. — Pokiwała głową, a przez jej twarz prześlizgnęła się irytacja. — Och, dobra! — Również klasnęła w dłoń, a potem oparła na nich brodę, łokcie układając na stoliku. — To tak, jesteśmy już oficjalnie z Sunghoonem… — Nie umiała zignorować zrezygnowanego spojrzenia Dani. — Ale czekaj! Nie! Słuchaj, pogodziliśmy się! Przeprosił mnie za swoje zachowanie i w ogóle, naprawdę się starał, żebym mu wybaczyła, no i od tego czasu jest po prostu idealnie, tak, jak być powinno. Wiesz, też to była nasza taka pierwsza kłótnia w relacji, no i muszę przyznać mu rację, troszkę mi tam odwaliło na tym parkiecie, pewnie też bym była zła, jakby nagle zaczął rzucać kieliszkami po stole… — Spuściła wzrok, ale zaśmiała się cicho.
    Jeśli chodziło o ten felerny wieczór, udało jej się zrzucić wszystkie niewygodne wspomnienia w niepamięć. Udawała po prostu, że nic z tego nie miało miejsca — to wszystko, co wydarzyło się pomiędzy nią a Sunghoonem — bo tak jej było łatwiej. Na wspomnienie końcówki wieczoru dalej dostawała dreszczy. Co za sensacja!
    — A u ciebie? — zapytała z podejrzliwym uśmieszkiem. — Coś mi się wydaje, że masz mi coś do powiedzenia, jesteś po prostu cała rozpromieniona!

    OdpowiedzUsuń
  156. — Jak miło z twojej strony — oparł na moment dłoń na sercu, aby podkreślić swoją olbrzymią wdzięczność, aby zaraz parsknąć cicho śmiechem. Sam potencjalny rachunek faktycznie sprawiał wrażenie przerażającego, ale byłby w stanie poświęcić swoje pieniądze, jeśli mogliby tak mieszkać na co dzień. Wspólnie, w ich własnym apartamencie i z mnóstwem wolnego czasu, który mogliby marnować właśnie pod prysznicem.
    Uważnie, z lekko ściągniętymi brwiami, przyglądał się jej twarzy, aby nie ominąć żadnego dotkniętego makijażem miejsca, mieć pewność, że pozbył się całości maskary, i że nic nie powinno podrażniać jej oczu. Nieco zdezorientowany na jej słowa zerknął na dół, na swoją odkrytą klatkę piersiową, dzięki czemu wyłapał zostawiony przez Danielle ślad, aby przywdziać głupawy uśmiech i lekko wzruszyć ramionami przed kontynuowaniem zmywania makijażu
    — Nie moja wina, że taki się urodziłem — zarzucił jeszcze teatralnie włosami przy skromnych słowach, choć i tak miał w planach coś na siebie założyć. Nie dość, że robiło mu się nieco chłodno przez panującą, niższą temperaturę w mieszkaniu - przynajmniej w porównaniu do tego, jak rozgrzany był chwilę temu - to ubrania na swój sposób były barierą i hamowały bujną wyobraźnię.
    Z wywołanym przez szybkiego buziaka uśmiechem odłożył płyn na swoje miejsce, wyrzucił wacik i zmył z dłoni pozostałości produktu, dopóki nie usłyszał uwagi Danielle. Zwróciła tym jego uwagę, aby zyskać w odpowiedzi niezręczne odchrząknięcie. Faktycznie trochę go poniosło, a jej zasypany zaczerwienionymi śladami dekolt był tego dosadnym dowodem
    — Mogę opłacić połowę — przelotnie zerknął w kierunku dziewczyny i również odniósł się do poprzedniej rozmowy, a dłonie wytarł o przewiązany ręcznik, zanim sam nie skierował się do wyjścia z łazienki.
    Daleko nie zaszedł, będąc zatrzymanym głosem Danielle, jej dużymi oczami i niewinną prośbą, której nie mógł odmówić. I tak szedł do sypialni, aby wziąć swoją piżamę, więc zgarnięcie dodatkowej koszulki nie było problemem
    — Nie ma różnicy, jaką? — zapytał zadziornie, wiedząc, że w swoim arsenale ma kilka zupełnie nienadających się do spania - w pełni przeciwieństwem do wszystkich oversized, które również ze sobą zabrał - których nawet nie zamierzał jej proponować. Przesunął przelotnie dłonią po jej pasie, kiedy minął ją w pokoju, aby wejść do przydzielonej mu sypialni i zabrać stamtąd swoją piżamę oraz wyjąć z walizki prostą, białą koszulkę, o kilka rozmiarów za dużą. Zastąpił ręcznik szortami, a nagi tors okrył szarą koszulką, przeciągając ją przez głowę w trakcie powrotu do pokoju Danielle. Podał jej przyniesioną bluzkę, pożyczony ręcznik odłożył schludnie w łazience, po czym, zgasił ostatnie światło w niewielkim pomieszczeniu.
    — Zaraz zaśniesz na stojąco, Dani — zaczepił palcem czubek jej nosa, kiedy widział jej senną minę, leniwie zamykające się oczy i spokojny uśmiech, który nie schodził z jej twarzy. Zerknął przez otwarte drzwi w kierunku swojego pokoju, w którym prezentowało się nieujarzmione łóżko, a potem przeniósł spojrzenie na równo pościelony materac Danielle, podejmując finalnie decyzję, aby tym razem spać u niej. Wolał zostawić zajęcie się pogniecioną pościelą, potencjalnie lekko ubrudzoną, następnego dnia, o ile w ogóle - równie dobrze mógł spać u niej do końca wyjazdu, a poszewki wrzucić do prania przed wyjazdem.
    Położył się na miękkim materacu, rozprostowując ramiona w geście zaproszenia do siebie dziewczyny, aby owinąć dookoła niej swoje ręce i złożyć czułego buziaka na jej czole
    — I naprawdę idziemy spać. Więc trzymaj ręce przy sobie, jasne? — upomniał z przesadną powagą, po wygodnym ułożeniu się, przymknięciu oczu i poprawieniu pozycji rąk, aby trzymać Danielle jak najbliżej siebie, a zarazem dać jej swobody.

    Gi

    OdpowiedzUsuń
  157. Uśmiechnął się bezwiednie na zostawiony pocałunek, w odpowiedzi składając jeden na czubku jej głowy. Zdążył się przyzwyczaić do tej małej rutyny wieczornej, jaką stworzyli, wziąć ją za naturalną. Miała w sobie kojący efekt, pozwalając mu na wyciszenie się po całym dniu, rozluźnienie się na materacu pod wpływem jej miłego zapachu, jak i lekkiego dotyku w postaci opartej na nim głowy, kilku niesfornych kosmyków, które muskały jego twarz czy szyję
    — Dobra dobra, nie przesadzaj mi tutaj — odpowiedział równie sennym tonem, a ręce przesunął tylko na moment, aby przytrzymać jej własne na swoim boku, nim wpadłaby na pomysł pokazania, jak faktycznie zawzięta była - po dzisiaj był tego bardzo świadomy - i odsunęłaby je od jego ciała.
    Wszystko wydawało się tak… właściwe, na miejscu. Niemal celowo był na to wcześniej ślepy, uparty w założeniu, że naprawdę są tylko przyjaciółmi, a jego zachowanie na przeklętej imprezie Plotkary było wywołane porcją alkoholu, czystym niesmakiem, jaki się w nim obudził wobec paru osób w trakcie wieczoru, co zepsuło jego humor jeszcze bardziej. I sam koniec, który wyciągnął na wierzch zduszane wspomnienia, urzeczywistniając je aż za bardzo. Był chyba jedyną, faktyczną przyczyną jego zamknięcia się, pośród pozostałych wymówek, jakie wymyślał. A miał ich wiele, przez które przerwał wtedy kontakt z Danielle i twardo upierał się, że nie było to ze względu na ściskające jego serce ból, nuta zazdrości i żalu, że to nie on poprosił ją wtedy do tańca, choć przez jego głowę przeleciała myśl, aby być szybszym, wtrącić się i zaciągnąć na parkiet.
    Podziwiał jej determinację i powinien za nią dziękować. Gdyby nie jej uparcie, wysyłane wiadomości, mimo jego chłodnej postawy i celowego unikania spotkań, nie byliby tutaj. Nie pojechałby z nią do Korei. Nie dostałby propozycji współpracy z Hit Labem. Nie poszliby do klubu, gdzie uległ narastającym emocjom, zazdrości pobudzonej zachowaniem Joshuy. Nie leżeliby razem w łóżku, z jego dłonią powolnie przeczesującą lekko wilgotne włosy oraz sercem wypchanym spełnieniem i nastoletnią ekscytacją
    — Dobranoc, chagi — odpowiedział z błądzącym uśmiechem na jeszcze parę dni temu czysto żartobliwą ksywkę, nim sam pod wpływem jej spokojnego oddechu i ciszy, która panowała w pokoju, zasnął w pełni zadowolony. Przekonany, że nic nie może zniszczyć błogiego stanu, w jakim się znajdowali.

    Nie obudziło go ani wpadające przez okno światło, ani w pełni wypoczęty organizm. Zdecydowanie nie czuł się wypoczęty i spędziłby jeszcze dobre kilkanaście, jak nie kilkadziesiąt minut w łóżku, z głową schowaną we włosach Danielle i upajając się zapachem, który otaczał go z każdej strony. Jednak kilka powiadomień z telefonu - którego wyjątkowo nie wyciszył - zostawionego w jego sypialni, zmieniło się w nieznośny dźwięk przychodzących połączeń, na które nie miał teraz ochoty. Niechętnie i z ociąganiem wysunął rękę spod ciała dziewczyny, zostawił przelotnego całusa na jej ustach i wygrzebał się spod miękkiej kołdry, aby podnieść telefon i zerknąć, kto go męczy od rana - nie było tak wcześnie, zbliżało się wpół do jedenastej. Ale w końcu poszli spać dość późno, przy okazji starając się, aby wymęczyć się jak najbardziej, więc nie powinien się dziwić przytłaczającemu zmęczeniu.
    Westchnął marudnie na nieznany numer, ale skoro tak uparcie go napastował, nie mógł to być przypadek, czy jakiś telemarketer
    — Tak? — jego głos dalej był owinięty poranną chrypą i sennością, która nie chciała ustąpić miejsca rozbudzeniu się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Namgi? Tutaj Hyerin — promienny głos dziewczyny ostro kontrastował z jego półprzytomną postawą, a on zastanawiał się, skąd wzięła jego numer telefonu — Obudziłam Cię? — zaraz dodała pytanie, na które nieumiejętnie próbował powiedzieć, że nie, jest odpowiedzialny i nie zaczyna dnia ledwo co przed południem, ale skończyło się tylko przybitym “…możliwe” — Przepraszam, naprawdę! Ale wraz z menadżerem odsłuchaliśmy wszystkiego, co nam podesłałeś i chciałam- chcieliśmy jeszcze się spotkać przed Twoim wyjazdem — prędka poprawka umknęła jego nierozbudzonej głowie. Z kolei wyjaśniło się, skąd dostała jego numer. Sam go zapisał w przesłanym mailu, bo nie zostawił swoich informacji kontaktowych w trakcie podpisywania umowy — Kiedy wracasz do Stanów?
      — Nie wiem, chyba pojutrze? — tak przynajmniej zakładał, choć nawet nie pofatygował się sprawdzić kalendarza, a jedynie przekalkulował ile czasu już spędzili w Korei. Pojutrze brzmiało jak zdecydowanie za wczesny termin, ale był poprawny i niemożliwy do przedłużenia. Nie mógł uznać, że nic się nie stanie, jak zostaną tu kilka dni dłużej, wiedział, z jakimi konsekwencjami się to wiązało.
      — Myślisz, że dałbyś wtedy radę jutro przyjechać? Trochę popracujemy, pomyślimy nad tym, co dalej… — jej przesłodzony, potulny głos wywołał u blondyna jedynie mały grymas, jak i przesunięcie dłonią po twarzy, kiedy zaczął główkować, czy nie mają jakiś planów.
      — Mogę do Ciebie oddzwonić? — odpowiedział jedynie, bo nie zamierzał podejmować tej decyzji bez wcześniejszego zagajenia Danielle, którą zostawił w wygodnym łóżku i już zaczynał tęsknić za nim, jak i za drobnymi dłońmi na swoim ciele, wzbraniającymi mu ruszenie się ze swojego miejsca.

      Gi

      Usuń
  158. — Jasne, napiszę lub zadzwonię w wolnej chwili — zapewnił, a w głowie stworzył mentalną notkę, aby mieć pewność, że nie zapomni dać dziewczynie znać, jak już porozmawia z Danielle. Jego pożegnanie było o wiele mniej podekscytowane, głównie przez narastającą chęć powrotu do łóżka, wsunięcia się pod kołdrę i zmrużenia oka jeszcze na chwilę. Nawet nie, żeby zasnąć, ale dla chwili spokoju, wejścia w rytm poranka, który zaczął się zdecydowanie zbyt gwałtownie, jak na dzień bez większych planów.
    Palce niezajętej przez telefon dłoni mozolnie drasnęły jego własny brzuch, ręce wraz z bluzką uniosły się w próbie rozbudzającego rozciągnięcia się, a na jego twarzy zawitał leniwy uśmiech, kiedy usłyszał głos Danielle. Posłusznie wrócił do łóżka, najpierw chowając z ospałym pomrukiem twarz w zagłębieniu jej szyi, dopóki na nowo nie poczuł otaczającego go ciepła. Był niezmiernie zadowolony, że odebrany telefon nie wymagał od niego gorączkowego zebrania się i wyjścia z mieszkania. Zdecydowanie preferował powrót do sypialni, owinięcie rąk wokół Danielle i przysunięcie się jak najbliżej, bez jakiegokolwiek pośpiechu
    — Hyerin — odparł przy lekkim odsunięciu się, a telefon odłożył na stolik nocny — Odczytali maila i pytała, czy mam jutro czas przyjść i obgadać, co robimy dalej, dograć coś jeszcze — streścił całą rozmowę, tym razem pamiętając, aby przełączyć tryb w urządzeniu i oszczędzić im powtórki z rozrywki, gdyby trafiła do niego kolejna salwa powiadomień i połączeń — Więc powiedziałem, że oddzwonię, bo muszę to przemyśleć… mamy jutro czas? — zapytał niczym dziecko proszące rodzica o zgodę, bo nie zamierzał iść tam bez Danielle. Dostał tę pracę dzięki niej, samą okazję na odwiedzenie Hit Labu. Jej zdanie było dla niego więc równie ważne, co osobiste marzenia i chęci. A na dany moment i tak nie wyrywał się z łóżka.
    — Jak nigdy — wymamrotał marudnie, splatając ze sobą ich nogi i na nowo opierając podbródek na czubku jej głowy, kiedy się przysunęła i wywołała u niego mały uśmiech krótkim całusem. Gdyby nie musiał wstać z nieprzerwanym, nieznośnym dźwiękiem dzwonka, jego słowa byłyby w pełni szczere. Przespał całą noc, nie budząc się nawet na krótką chwilę, spał również długo. Nie miałby na co narzekać, gdyby nie felerny początek dnia, który na jakiś czas wprowadził go w zrzędliwy stan — A ty? Jak się czujesz? — wymruczał, nie wypuszczając jej z umiejętnie owiniętych wokół ciała kończyn. Nie umiał odgonić od siebie troski i zmartwienia, która towarzyszyła mu od wyjścia spod prysznica. Nie narzekała ani razu - nie licząc przelotnego komentarza co do rozsypanych malinek. Był z nich dumny, a zarazem towarzyszyło mu zawstydzenie za brak samokontroli. Ale mimo braku negatywnych sygnałów z jej strony, nie chciał, żeby teraz musiała płacić samopoczuciem za chwilę uniesienia. Szukał zapewnienia z jej strony, nawet jeśli nieraz dostał je poprzedniego wieczoru.
    — Co powinienem zobaczyć przed wyjazdem? — zapytał nagle, kiedy dał radę wyzbyć się nieustannej ochoty na narzekanie na przysłowiowe wstanie z łóżka lewą nogą. Chętnie spędziłby cały dzień w łóżku, czy w apartamencie, znowu na robieniu dosłownie niczego w jej towarzystwie. Z drugiej strony chciał poznać ulubione strony Seulu dziewczyny, co uważała za warte zwiedzenia. Aby pokazała mu, gdzie spędzała czas przed przeprowadzką, do jakich małych knajpek czy kawiarni warto zajść, tak samo lokalnych sklepów — Jak nie kupię rodzicom magnezu, to się obrażą, więc wiesz… — dodał z cichym parsknięciem. Brzmiało to jak żart, ale jego mama brała przywożenie pamiątki, najczęściej właśnie w postaci ozdoby na lodówkę, z każdego wyjazdu, a Namgi miał jedynie okazję zaoferować coś ze sporadycznych wycieczek licealnych, zdecydowanie niczego na tę samą skalę, co magnez z Korei.

    Gi

    OdpowiedzUsuń