HELLO, FOLLOWERS!

Gossip Girl here.

Your one and only source for the truth behind the scandalous lives of New York's elite. Been a minute. Did you miss me? I know I've missed you. Though you're probably going to wish I'd stayed away when I'm done. Because I can see you. The real you. The one hiding just outside the edge of frame. Well, it's time to reframe that picture. And who am I? That's one secret I'll never tell.

You know you love me.
xoxo


. . .

MOST FOLLOWED

now
spotted:
Cinderella
Well, well, well! Looks like our H is getting more comfortable in the role of her life... Flashing smiles left and right, as if she didn’t just show up on the red carpet as the plus-one of a certain handsome, disgustingly rich guy we’ve all been crushing on since he recited French poems in first grade. I think this fairytale fits her perfectly, but... Word on the street is that her real self is catching up to her. Will the secret finally come out? And how will her Prince Charming react to it all? After all, she’s a sweet, hardworking girl, always there to offer a shoulder to cry on over coffee... Maybe this story really will have a fairytale ending. Well, we’ll see. Whether it’s “happily ever after” or not, you know I’ll be here to spill all the tea... or coffee!

You can't hide from me.
xoxo

the color of my heart is black

KIM SEOJUN

LAT DWADZIEŚCIA — URODZONY 27.05.2002 — MODEL — INSTAGRAM



Od dziecka Seojun wiedział, co chciałby w życiu robić — błyszczeć wśród reflektorów — i to mu zazwyczaj wychodziło najlepiej. Najmłodsze lata spędził w Korei, dorastając w prywatnych szkołach w otoczeniu innych dzieciaków z rodzin chaeboli, gdzie życie zahartowało go na tyle, że nie miał najmniejszych problemów, by odnaleźć się w nowobogackim Upper East Side. Do Nowego Jorku przeprowadził się sześć lat temu, kiedy firma jego ojca postanowiła otworzyć nową filię w Ameryce. Nie martwił się o swoją przyszłość i nie czuł na barkach ciężaru przejęcia biznesowych obowiązków, zostawił te przyjemności dwóm starszym braciom, których momentami było mu nawet szkoda. Najmłodszy z rodzeństwa, rozpieszczany przez matkę, ignorowany przez ojca, wiódł spokojne życie, bo jedyne, czego od niego wymagano, to niezszarganie rodzinnej reputacji. Mógł pić, palić, ćpać, imprezować, rozrabiać, sypiać, z kim chciał — byleby nie było go widać i słychać.
Miał dwanaście lat, gdy matka zaciągnęła go na pierwszą sesję Vogue Korea. Zrobił ich kilkanaście jeszcze jako nastolatek, ale im był starszy, tym bardziej okazywało się, że świat mody to okrutne miejsce, nawet jeśli Twoi starzy mają miliony na koncie. Grał w tę głupią grę chyba dla wrażeń, przekraczania własnych granic, bo przecież nie brakowało mu pieniędzy.
Rano uśmiechał się, popijając ze przyjaciółmi mimozę na biznesowym brunchu dla znajomych rodziny, a nocami ściągał spodnie przed dobrze postawioną redaktorką naczelną czasopisma, by w następnym tygodniu móc pojawić się na ich okładce.
Najbardziej lubił właśnie ten seks okładkowy.


내 심장의 색깔은 black


PANEL AUTORA

174 komentarze:

  1. [ Cześć!
    Ciekawy ten twój Pan. Stworzyłaś na prawdę fajną kreację i muszę przyznać, że idealnie mi pasuje do tego słodkiego, ale i brutalnego świata :D A zdjęcie idealnie oddaje Seojuna (mam ostatnio słabość do Azjatów).
    Bawcie się dobrze! <3 ]

    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  2. [ A dziękuję :D
    Konkretów nie mam, ale coś chodzi mi po głowie. Skoro Seojun jest modelem, a matka Jacksona jest byłą modelką i obecnie prowadzi agencję modelingową to może, by uderzyć w tym kierunku? A przynajmniej dzięki temu mogą się znać/kojarzyć...? ]

    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  3. [ Dobra, to oficjalnie mówię Ci cześć i lecimy z tematem! :D ]

    Niedzielne obiadki w rezydencji państwa Kim były już tradycją, którą mimo zaskoczenia innych, Ari wręcz uwielbiała. Zazwyczaj te wypady z rodzicami do ich jakże wpływowych znajomych nudziły dziewczynę niemiłosiernie, musiała zachowywać się jak przykładna córka, dokładnie przemyśleć każdą swoja wypowiedź i być wzorem chodzącej cnoty - w każdym tego słowa znaczeniu. Jej relacje z rodziną Kim zupełnie odbiegały od tych wszystkich schematów, owszem podczas każdej wizyty przyodziewała strój aniołka, ale nie dlatego, że musiała, ale najzwyczajniej w świecie chciała. Darzyła ich ogromnym szacunkiem, za wyjątkiem kasy pewnie zawdzięczała im więcej niż własnym rodzicielom, w końcu to w ich gościnnych progach spędzała każde wakacje, to oni przybliżyli jej kulturę własnego narodu oraz otoczyli uwagą, której tak często brakowało ze strony państwa Min. Mówiąc oni nie miała na myśli głowy rodziny i jego małżonki - ci czasem byli gorsi od jej starych – ale ich trzech synów. To właśnie oni traktowali Ari niczym młodszą siostrę i to w nich szukała wsparcia, gdy jako dziecko nie rozumiała, dlaczego tatusia nigdy nie ma w domu.
    Najwięcej łączyło ja z Seojunem, byli w podobnym wieku, po jego przeprowadzce do NYC uczęszczali do tej samej szkoły, no a teraz mieli nawet bardzo podobne zainteresowanie. Na wspomnienie mocno zakrapianej alkoholem nocy, kiedy to wyjawili sobie swoje najciemniejsze sekrety, uśmiechnęła się pod nosem. W ich przyjaźni nie było miejsca na wzajemne ocenianie swoich poczynań, czy próby sprowadzania drugiego na dobrą stronę. Ari lubiła podsycać w nim ten ogień i namawiać chłopaka do skandalicznych decyzji, a on w zamian zabierał ją na imprezy pełne facetów pod krawatem, gdzie do woli mogła przebierać w kolejnych ofiarach – udany był z nich duet.
    Siedziała właśnie na tyle prywatnego pojazdu, który wraz z szoferem, był na jej każde zawołanie i cierpliwe czekała, aż sylwetka ciemnowłosego młodzieńca w końcu opuści mieszkanie, pod którym zjawiła się ponad trzydzieści minut temu. Zaczęła nawet obmyślać w głowie plan, czy by przypadkiem nie wparować do apartamentu i go stamtąd nie wyciągnąć, gdy drzwi wejściowe nagle uchyliły się, a uśmiechnięty od ucha do ucha Seojun wymaszerował na zewnątrz. Opuściła szybę od strony pasażera i gwizdnęła, by zwrócić na siebie uwagę chłopaka.
    – Masz zamiar stawić się na obiedzie w tym stroju? – zapytała, a jej wzrok powędrował do czerwonej szminki, odbitej na kołnierzu koszuli chłopaka. Pokiwała głową w dezaprobacie, po czym otworzyła drzwi samochodu, jednoznacznie zapraszając go do środka. Na siedzeniu obok dziewczyny leżała torba z nowymi ubraniami oraz flakon perfum. Mimo, że nie byli umówieni, dla Ari było oczywistym, że chłopak będzie potrzebował pomocy, a ona wręcz uwielbiała nią nieść, w końcu od czego są przyjaciele? Na pewno nie pojawiła się tutaj tylko po to, bo miała w tym jakiś interes, a skądże.

    Min Ari

    OdpowiedzUsuń
  4. [Cześć!
    Smutny ten Seojun. Niby fajne życie, ale jednak niekoniecznie. Bardzo zbiło mnie z tropu, że sypiał dla okładek. Cóż, takie życie, niestety. Szkoda, że tak go wykorzystują. On chyba najbardziej potrzebuje przyjaciół xd nic, tylko mocno przytulić.
    Jeśli zatem szukacie przyjaciółek, to jedną z nich mogłaby być Heather. Nie mam pojęcia, jak mieliby się poznać, serio, ale jeśli masz chęci na główkowanie, to zapraszam :)
    Tymczasem udanej zabawy na blogu, wielu wątków, dużo weny i czasu na pisanie! :D]

    Heather

    OdpowiedzUsuń
  5. Spotted: S zauważony na lotnisku JFK w piątkowy wieczór, chyba w końcu wrócił ze swojej sesji w Seulu. Redaktorki nowojorskich czasopism już się zdążyły za nim stęsknić... Moi drodzy, jeśli któraś z waszych mam ma posadkę w wydawnictwie, schowajcie ją do szafy! Nikt nie jest bezpieczny, gdy ten młodzieniec pojawia się w pobliżu. Prawda S? W każdym razie, ja się przed Tobą kryć nie będę!
    Witam na blogu!

    buziaki,
    plotkara💋

    OdpowiedzUsuń
  6. [ A możemy jak najbardziej pójść w tym kierunku. Coś czuję, że Pani Howard może mieć słabość do Seojuna... xD Ja mam na pewno!
    Będziemy wam kibicować w rozwoju kariery :D
    Myślę, że panowie to na pewno dobrze się znają ze wspólnych imprez. No i mają nieco podobne podejście do życia; nie wychylają się nadto, więc mogą robić co chcą :D
    Zastanawiam się od czego by tu zacząć... Ja mam ochotę wmieszać tą dwójkę w coś kontrowersyjnego... ]

    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  7. Na dotyk chłopaka przeszedł ją dreszcz, ale taki przyjemny, pobudzający zmysły, sięgający od opuszków palców, aż po czubek je głowy. Usta Ari wykrzywiły się w zadziornym uśmiechu, a jej dłoń powędrowała do twarzy chłopaka. Palcem przejechała wzdłuż ust Seojuna, a te w odpowiedzi rozchyliły się delikatnie.
    - Nie wiem, czy nie lepiej od razu przejść do deseru. – wyszeptała cicho, dalej muskając skórę na jego twarzy. Ich relacje dla wielu mogły wydawać się skomplikowane. Jednego dnia zachowywali się jak brat z siostrą - często wchodząc ze sobą w niepotrzebne sprzeczki – kolejnego wspierali wzajemnie jak najlepsi kumple, a następnie, po zbyt wielu kieliszkach tequili, wkładali sobie języki do gardeł. Ciężko było za nimi nadążyć, więc wielu po prostu machało ręką na ich zwariowane połączenie. Lubiła się z nim tak bawić, jak nikt zawsze wiedział, czego akurat tego dnia potrzebowała.
    Dłonie Min powędrowały do klatki chłopaka, ale tylko po to by się od niego odepchnąć. Wygładziła spódniczkę i wyprostowała się na siedzeniu.
    - Zamknij buzię, bo ci mucha wpadnie, a perfumy potrzebne, bo cuchniesz numerem 5. Ile ona miała lat? Tylko te po menopauzie się tym psikają. – pomachała dłonią przed nosem, chcąc się pozbyć nieprzyjemnej woni, by po chwili puścić chłopakowi oczko. – No ale dumna z ciebie jestem, jakoś musimy to uczcić. – przygryzła dolną wargę, posyłając mu dwuznaczne spojrzenie.

    your number one fan

    OdpowiedzUsuń
  8. [ Haha, a to porządny z niego kumpel xD
    Dobra to możemy zacząć od oficjalnego party, może nie będą drzeć kotów z matką przy ludziach :D
    Mam podrzucić zaczęcie, czy ty wolisz? ]

    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  9. [Cześć!
    Jest zdecydowanie jedna rzecz, która łączy wszystkie (lub niemal wszystkie) postacie na tym blogu - mają kasę, ale nie do końca są szczęśliwi i życie ciągle kopie je w tyłki. ;) Myślę, że historia Twojej postaci z pewnością pasowałaby do wielu modeli czy też modelek w prawdziwym życiu, a ja mam nadzieję, że życie zacznie go nieco lepiej traktować. :D Od siebie nic nie mogę zaproponować, bo żaden konkretny pomysł mi nie wpada do głowy, więc pozostaje mi pożyczyć udanej zabawy na blogu i samych wciągających wątków! ^^]

    Gabriel Salvatore

    OdpowiedzUsuń
  10. [Ach, no chyba że tak, to w takim razie już mi go nie żal xd
    Poznawanie się postaci bez powiązania jest bardzo spoko, nie mam nic przeciwko.
    Heather zrobiła kurs i pracowała chwilę w kawiarni, ale nie miała później na to zbyt czasu, więc na razie nie pracuje. Ale może brać jakieś weekendowe zmiany w miejscu, gdzie pracowała, żeby kogoś zastąpić i przy okazji trochę dorobić ;)
    Ten pomysł mi się podoba - wylanie kawy i zaproszenie na bal. Ale jeśli to on miałby przepraszać to z jakiego powodu ona miałaby się zgodzić na taki wypad? O, już wiem. Na tym balu mógłby pojawić się ktoś znany dla Heather - ktoś, kto pracuje na Broadway'u i ona chciałaby tego kogoś poznać. I pojadą razem xD kupi jej sukienkę? XD]

    Heather

    OdpowiedzUsuń
  11. Czasami zastanawiała się, czy w głowie chłopaka funkcje mózgu przejął chomik w kółku, bo zadawał tak oczywiste, a zarazem głupie pytania, że miała ochotę pacnąć się w czoło. Ojcowie tej dwójki znali się od wieków, żaden z nich nie przepuściłby okazji, by spotkać się i powspominać studenckie lata jak to miewali w zwyczaju. Opowieść o tym, jak się poznali chyba każdy w rodzinie znał na pamięć i mógłby ją wyrecytować w środku nocy, gdyby zaistniała taka potrzeba.
    - Ej, głupiutki jesteś, czy tylko udajesz? – zapytała żartobliwie, po czym zmierzwiła włosy chłopaka, nadając im artystyczny nieład. Na drugą część pytania nie zdążyła odpowiedzieć, bo gdy tylko drzwi windy otworzyły się, znaleźli się w samym centrum uwagi, więc nadszedł czas, by rozpocząć przedstawienie.
    Zazwyczaj te ich zjazdy rodzinne przyciągały spore grono, a czasem nawet dalekich krewnych z Korei, ale z jakiegoś powodu dzisiaj było tych ludzi zdecydowanie za wielu. Min uważnie przyglądała się nieznajomym twarzom, a o jej uszy co jakiś czas obijały się komentarze, jacy to ona i Seoujun nie są uroczy i że na pewno stworzą zgrany duet. Jej towarzysz nie wyglądał na zbyt przejętego tym, co działo się wokół niego, ale chyba był zbyt rozproszony, by skupić swą uwagę na czymś innym, niż klatka piersiowa Ari. Gdy tylko usiedli przy ogromnym stole, kopnęła go w piszczel, na co w odpowiedzi chłopak syknął z bólu. Pogładziła go po ramieniu z wielką troską w oczach, jakby to nie ona była sprawcą nikczemnego czynu, a chwilę później pokazała mu język. Jak się chciał z nią droczyć, to ona nie miała nic przeciwko.
    Obiad przebiegł bez większych sensacji: Seojun z braćmi opróżnili właśnie kolejna butelkę soju, ciotki plotkowały o tym, jak jedna z ich znajomych przybrała na wadze, a Ari grzebała metalowymi pałeczkami w misce pełnej tteokbokki, co chwilę pakując sobie porcję jedzenia do ust. Już chciała wstać od stołu i zacząć zbierać się do wyjścia, gdy zarówno jej ojciec, jak i starszy pan Kim postanowili zwrócić na siebie uwagę gości. Przemowy nie były niczym nadzwyczajnym, ktoś zawsze wypił za dużo, albo chciał opowiedzieć zabawną anegdotkę, ale to co teraz wydobywało się z ust jej starego przekraczało wszelkie granice. Najwyższy czas zjednoczyć rodziny, osiemnaste urodziny Ari powinniśmy połączyć z oficjalnymi zaręczynami!. Ryżowa kluska, którą właśnie miała zamiar połknąć stanęła w jej gardle, a twarz dziewczyny nabrała purpurowego odcienia. Desperacko starała się odkaszlnąć i oczyścić drogi oddechowe zanim całe życie przeleci jej przed oczami, ale nic co robiła nie przynosiło większego skutku. W myślach miała tylko nadzieję, że do trumny trafi w swoich ulubionych butach, a kolekcja jej torebek nie wyląduje w second-handzie.

    Ari z jedną nogą po drugiej stronie

    OdpowiedzUsuń
  12. [Uwielbiam to, ile intensywnych postaci jest na tym blogu :'D Cześć! Przybywam, bo mam słabość do zepsutych przez życie modeli pozwalających sobie na wiele. I Azjatów, ale to już swoją drogą. Seojun sprawia wrażenie nieco pogubionego w tym wszystkim, co go otacza i chyba sam jeszcze nie do końca wie kim jest: ta zawiłość wydaje się bardzo interesująca. Jeśli masz ochotę, on i Laurent mogą poeksperymentować razem, tak sobie pomyślałam, że mogli poznać się na jakiejś imprezie i to z Seojunem Lau pierwszy raz zażyłby narkotyki, ale to taki luźny pomysł ;>]

    Laurent Blanchard

    OdpowiedzUsuń
  13. Rzadko kiedy Howardowie pokazywali się wspólnie na publicznych eventach. Niekiedy Jackson towarzyszył ojcu skoro szedł w jego ślady i miał w przyszłości przejąć od niego firmę. Jednak z matką jego kontakty były chłodne, a z każdym kolejnym rokiem coraz gorsze. Nie musieli specjalnie się starać, by tak się działo. Po prostu dystans, który między nimi był rósł, a niedopowiedzenia nawarstwiały się bez końca. Jackson zaczął ten stan ignorować, przywykł do dorastania pod ostrym spojrzeniem rodzicielki i bez matczynej miłości, która ostatecznie była ważna w kształtowaniu się młodego człowieka. Nie wiedział tego, a może wolał tego nie dostrzegać, że właśnie to było jednym z powodów przez które szerokim łukiem omijał poważne i stabilne relacje.
    Matka go nienawidziła, a ta złość i niechęć była widoczna w jej stalowych tęczówkach, które stawały się radosne jedynie podczas zakupów i gdy zerkała w stronę swoich kochanków. Nawet ich związek z ojcem był szopką i jednym wielkim tragicznym przedstawieniem, które odgrywali przed światem. Tak naprawdę każde z nich żyło osobno tocząc własne życie.
    Dlatego, gdy otrzymali zaproszenie na jeden z bankietów, Jackson niechętnie zgodził się na niego udać skoro towarzyszyła mu Camilla.
    Droga na miejsce minęła im w ciszy, która dawno temu przestała obojgu ciążyć. Każdy nich zatopiony był w swoim telefonie ignorując się nawzajem. Resztkami wyuczonej kultury, po dojechaniu na miejsce otworzył matce drzwi od auta i wypuścił na zewnątrz, gdzie szybko się rozeszli.
    Jackson zgarnął z tacy lampkę szampana i przesunął wzrokiem po zebranych gościach. Wiele z tych twarzy rozpoznawał, ale było też kilka nowych osób, co go odrobinę zaciekawiło.
    Nie był wielkim fanem i zwolennikiem tych sztywnych i eleganckich bankietów, gdzie musiał wymieniać w większości grzecznościowe uśmiechy i krótkie rozmowy. Miał lepsze rzeczy do roboty, ale musiał dbać o wizerunek.
    Natomiast Camilla Howard uwielbiała błyszczeć i być w centrum uwagi. Była łasa na komplementy i spojrzenia otaczających ją ludzi, a zwłaszcza mężczyzn przed czterdziestką, czy trzydziestką. Aż niedobrze się robiło na widok jej słodkich uśmiechów.

    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  14. Heather zrobiła kurs baristki już jakiś czas temu. Dostała pracę w kawiarni i było jej tam całkiem dobrze, ale nie mogła spędzać tam wystarczająco dużo czasu, aby być braną na poważnie. Rzadko kiedy przychodziła, ponieważ nie miała czasu; siedziała w szkole, uczestniczyła w zajęciach dodatkowych, aby utrzymać wysoką średnią, a co za tym szło – stypendium. Na szczęście praca nie była aż taką koniecznością, ale dobrze było móc wydawać pieniądze zarobione przez siebie. Nie musiała chodzić do mamy po dodatkową gotówkę.
    Jednak nie zrezygnowała zupełnie z pracy baristki. Umówiła się z szefostwem, że będzie zastępowała innych podczas ich nieobecności w pracy. Dzięki temu inni pracownicy nie musieli się martwić obciążeniem pracą i tymi podobnymi.
    Tego dnia również przyszła. Dziesięciogodzinna zmiana nie była dla niej taka straszna, przecież i tak nie miała innych planów. Założyła więc na biodra mały fartuszek, spięła włosy i zabrała się do pracy.
    Po przyjściu z przerwy kolega poinformował ją o kawie, którą zamówił jeden z klientów. Heather spojrzała w tamtym kierunku i uniosła brew wyżej. Kojarzyła gościa. Głównie z Plotkary, ale gdzieś jej mignął na jakichś okładkach magazynów, których ona nie czytała.
    No nic, nieważne. Heather podeszła do tej całej maszynerii i zabrała się za przygotowywanie zamówienia. Chwilę później już stawiała szklankę przez chłopakiem, uśmiechając się do niego przyjaźnie. Może i nie była najlepsza w komunikacji z innymi, ale wiedziała, że promienny uśmiech w tej pracy był bardzo ważny. Zresztą, nie tylko w pracy, ale ogólnie w życiu.
    – Bardzo proszę – zdążyła powiedzieć, nim chłopak totalnie zbił ją z tropu. Co, do cholery?
    Heather spojrzała na klienta, potem na kawę, a później znów na chłopaka. Próbowała zrozumieć, co poszło nie tak. Źle usłyszała swojego kolegę czy może jednak to on coś pokręcił?
    – Może trochę grzeczniej? – wyrwało jej się nim zdążyła się ugryźć w język. Ale cóż, typek ją zdenerwował. Wzięła do ręki szklankę. Nie podobał jej się ton, jakim się do niej zwrócił. No, niestety, ludzie już tacy byli. – Można delikatnie powiedzieć, że to nie twoje zamówienie – dodała jeszcze.
    Cicho, Heather, pomyślała i odetchnęła. Lubię tę pracę, choć rzadko w niej bywała. Ale nie chciała stracić możliwości przychodzenia tu w ogóle.

    [Haha, może tylko na ten bal, bo ona wygląda bardzo dobrze; ma spoko cichy i włosy xd]

    OdpowiedzUsuń
  15. [Wpakujmy ich w jakieś kłopoty!]

    Blue

    OdpowiedzUsuń
  16. Spostrzegł Seojuna, gdy tylko do niego machnął. No może ten wieczór nie będzie tak beznadziejnie nijaki i nudny. Ruszył w jego kierunku lecz widocznie nie tylko Jackson pomyślał w ten sam sposób. Zobaczył blond czuprynę i zgrabną sylwetkę odzianą w najdroższe materiały i kamienie szlachetne. Camilla...
    Zatrzymał się więc sącząc w ciszy szampana i przyglądając się rozgrywającej się przed nim scenie. Czego mogła chcieć jego matka od Seojuna? Nie mógł wiedzieć, choć chciał skategoryzować tą rozmowę jako tą o potencjalnej pracy, czysto służbowa wymiana zdań. Przecież jego matka miała tą cholerną agencję modelek i modeli, a jednym z nich był waśnie jego bardzo dobry przyjaciel. Zresztą znał wiele pracujących tam osób i pewnie z niektórymi nawet znał się bardzo blisko.
    Gdy dwójka go minęła, Jackson posłał chłodne spojrzenie kobiecie. Mogła trajkotać o byle gównie, ale rozpoznał ten fałszywy uśmieszek, który pojawił się na jej twarzy, widział to obrzydliwie błyszczące spojrzenie... Znał ją, wielokrotnie widywał w objęciach innych mężczyzn, którzy nie byli Robertem Howardem; innych mężczyzn, którzy byli znacznie młodsi od niej.
    Jackson nie był ślepy i gdyby tylko miał lepsze relacje z matką może nawet i napawałoby go dumą jak piękną miał rodzicielkę i jak dobrze radziła sobie w świecie mody, nawet jeśli sama modelką już nie była. Jednak z jego ust nigdy nie padł żaden komplement w jej stronę, może raz gdy był dzieckiem i go wyśmiała.
    Ruszył się, gdy zniknęli mu z oczu. Wiedziony ciekawością i podejrzeniami, że coś może być na rzeczy. Nie chciał podejrzewać własnego przyjaciela o romans z matką. Sam lubił przesuwać wiele granic, ale to byłoby... obrzydliwe.
    Stanął na końcu małego korytarza oddalonego od głównej sali i wścibskich spojrzeń. Zwykle ignorował kochanków matki, jednak teraz widok jej dłoni na klatce piersiowej Seojuna, to jak blisko była i jak wygłodniale przysuwała się do chłopaka...
    Jackson podszedł do dwójki i niewiele zastanawiając się nad tym co robi, jego palce oplotły się ciasno na ramieniu Camilli, którą jednym silnym ruchem oderwał od chłopaka i odepchnął ją na bok tak, że zachwiała się na swoich niebotycznie wysokich szpilkach.
    Posłał matce wściekłe spojrzenie i zerknął na swojego przyjaciela. Nie... nie chciał wierzyć, że mógłby wskoczyć matce do łóżka.
    — Tak właściwie to Jackson miałby wiele przeciwko. — warknął. — Co ty masz w tym pustym łbie?!
    — Jackson, idź stąd i nie wtrącaj się w sprawy, które ciebie nie dotyczą, synu. — odparła niemal krztusząc się ostatni słowem i poprawiając włosy. Wywróciła oczami na prychnięcie syna.
    Przysunął się do niej szybko zaciskając palce w pięść.
    — Nie nazywaj mnie tak. — syknął. — Jesteś zwykłą kurwą nikim więcej. — być może przegiął, być może ona przegięła, ale ostatecznie jej dłoń z impetem spotkała się z twarzą Jacksona. — Sypiasz z nią?! – spojrzał na Seojuna przez ramię.

    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  17. [Wcześniej w ogóle to mi nie przeszło przez myśl, ale jaki to byłby dramat i zwrot akcji w jej życiu. POWIEDZ, ŻE TO NIE BYŁ ŻART XD]

    Blue

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie tak wyobrażała sobie niedzielne popołudnie, czy też resztę swojego życia! Miała po dziurki w nosie grania pod czyjeś dyktando, uśmiechania się słodko i kiwania głową, jak dobra dziewczynka. Znała ich tradycje, wiedziała jak ludzie uwielbiają domykać interesy, wplątując w to swoje pociechy, ale czy po latach spędzonych w Stanach, jej rodzice dalej wierzyli w te wszystkie bzdety? Ari to się w głowie nie mieściło, a reakcja Seojuna tylko ją bardziej nakręcała – zawsze na wszystko miał wyjebane, ważne, że na koncie nie brakowało zer.
    Uwiesiła się na ramieniu chłopaka, wbijając mu w kończynę swoje długaśne paznokcie, jednak na jej twarzy dalej gościł szeroki uśmieszek.
    – Ah, każda marzy tylko o tym, by stanąć na ślubnym kobiercu z facetem, który lubi wskakiwać do łóżka drapieżnym kuguarom. – złagodziła uścisk, a po chwili stanęła na palcach i obdarowała go soczystym całusem w policzek, tym samym zostawiając na jego twarzy perfekcyjne odbicie swoich ust. Ktoś w pobliżu zachichotał na tą ich małą scenkę, kolejny raz gratulując matkom, ojcom i każdej innej kuzynce.
    Dziewczyna nie miała nic przeciwko temu z kim on sypiał, gdzie i jak często – mógł sobie nawet urządzać dzikie orgie i przyodziewać lateksowe wdzianko, jeśli takie igraszki go kręciły – jednak jeśli miała się z kimś wiązać na dłuższą metę, taki układ nie wchodził w grę. Min była zazdrośnicą, a do tego okropna egoistką, nie wyobrażała sobie dzielenia się swoją własnością, to ona miała być głównym charakterem, a nie odgrywać rolę drugoplanową. Zresztą gdzieś tam w środku marzyła o swoim księciu z bajki, w srebrnym Rolls-Roysie. Mimo, że darzyła Seojuna ogromną sympatią i wiele potrafiła dla niego poświęcić, to w ich relacji brakowało zdrowego rozsądku, no i tego czegoś
    – Chodź pójdziemy zrujnować wieczór komuś innemu, zanim zaczną planować imiona naszych dzieci. - wsadziła drobną dłoń w rękę Seojuna, a głowę oparła o jego ramię. Miała ochotę na intrygi, upokorzenia i czyjeś łzy, no a z kim mogła to zrobić, jak nie z nim? Musiała tylko trochę poudawać zasmucone niewiniątko, wtedy chłopak nie mógł powiedzieć nie

    let’s have some fun

    OdpowiedzUsuń
  19. [Coś mi mówi, że wyniszczający styl życia B nie pozwoli na utrzymanie ciąży, ale co dramaty to dramaty! <3 Co powiesz na jakiś specjalny pokaz ze szkoły baletowej, do której uczęszcza dodatkowo Blue? Powiązany oczywiście z jakąś zbiórką charytatywną lub zbiórką na jakiś specjalny cel, który oczywiście każdemu darczyńcy przyniesie dobry PR? Możemy im zafundować jakieś spotkanie za kulisami nim zacznie się oficjalna część imprezy?]

    B

    OdpowiedzUsuń
  20. [Taaak, jestem jak najbardziej za! Alkohol, impreza i głupie gry dla nastolatków to połączenie, z którego z pewnością możemy wykreować dramę stulecia albo przynajmniej trochę się pośmiać ;> No to teraz pytanie, które każdy zawsze bardzo lubi - chcesz bym zaczęła czy może ty preferujesz naskrobać rozpoczęcie? ;>]

    Laurent

    OdpowiedzUsuń
  21. [TAK! Mi się dzisiaj na pewno nie uda zacząć, więc jakbyś miała ochotę i czas to możesz się tym zająć, a jak nie to ja się postaram jutro <3]

    wcale nie wasza, słodka B

    OdpowiedzUsuń
  22. Ten chłopak jeszcze nie widział wyprowadzonej z równowagi Heather i lepiej niech nie dąży do takiego efektu, bo nie dostanie żadnej okładki. Ani ze względu na urodę, umiejętności czy fotogeniczność ani przez łóżko. Cokolwiek mówiono, rzecz jasna. No i Heather nie była kelnerką. Chociaż… skoro tę kawę również podawała do stolika, to może jednak? Na szczęście miała talent do tańca i dużo go ćwiczyła, więc teraz jej ruchy były naprawdę skoordynowane i istniała tylko niewielka szansa na to, że się potknie, coś wypadnie jej z rąk i się rozbije.
    Bardzo nie podobało jej się to, jak się do niej zwracał i jak na nią patrzył. Miała ochotę wylać mu tę kawę na głowę. Co prawda napój był przyrządzany tak, aby móc od razu go wypić, w związku z czym nie był gorący. Ale powstrzymała się ze względu na swoją pracę.
    Później uniosła brew wyżej, kiedy chłopak tak po prostu zapytał ją o plany na wieczór. Chciała go wyśmiać i nawet jej usta drgnęły, kiedy on kontynuował. Słyszała o tym balu. Zainteresował ją cel tego całego przedsięwzięcia oraz to, kto się miał na nim pojawić. Aktorzy, reżyserzy, może nawet i scenografowie i inni ludzie pracujący na Broadway’u. Osoby, które Heather bardzo chciała poznać, wziąć od nich autograf, dowiedzieć się czegoś więcej o pracy w jej wymarzonym miejscu.
    Nie ma co ukrywać – Seojun ją wkurzył i obraził. Nie ukrywała jednak, że zależało jej, aby się tam pojawić. Bez zaproszenia nie wpuszczali, a ona takowego – rzecz jasna – nie otrzymała.
    – Przyniosę ci inną kawę – odpowiedziała. – Zastanowię się w tym czasie.
    Obróciła się i wróciła na swoje stanowisko pracy. Chyba raczej schowa dumę w kieszeń i tam pójdzie. Spotkanie ważnych dla niej ludzi było ważniejsze niż jakiś bogaty gnojek.
    Po dopytaniu kolegi, jaką dokładnie kawę zamawiał Seojun, przygotowała ją i wróciła do jego stolika.
    – Kończę o siedemnastej. Pasuje? Aha, kupujesz sukienkę na tę okazję. To za bycie niemiłym dupkiem.

    Heather

    OdpowiedzUsuń
  23. [W takim razie z cierpliwością zaczekam, dzięki i powodzenia w tych domowych obowiązkach :>]

    Laurent

    OdpowiedzUsuń
  24. — Nawet nie wiesz jak bardzo. Gdyby cię dalej męczyła, daj znać. — pokręcił wolno głową odprowadzając kobietę spojrzeniem. Nie sądził, że cokolwiek między nimi mogłoby się zmienić, że ta relacja była jeszcze to uratowania. Nie miał zbyt wielkiej mocy stwórczej jeśli chodziło o wpływ na działanie Camilli, ale wiedział, że spokojne groźby ojca działały na nią jak kubeł zimnej wody.
    Westchnął ciężko po czym znów spojrzał na Seojuna w końcu uśmiechając się i z powrotem rozluźniając.
    — Zdecydowanie czegoś bardzo mocnego. — przytaknął po czym otoczył go ramieniem i pociągnął w stronę wyjścia z korytarza. — Wiesz, dobrze że jednak jej nie ruszyłeś. Jeszcze bym musiał mówić do ciebie na per tato. — wyszczerzył zęby w szerszym uśmiechu i odsunąłsię od niego. Nie miał zamiaru tego przeżywać, zdecydowanie wolał obracać sytuacje tego typu w żart. Może też przez to wychodził na lekko ducha, który miał wszystko w głębokim poważaniu, ale nie przeszkadzała mu opinia, która krążyła na jego temat po sieci.
    Już wcześniej zdołał wypatrzeć bar. Skinął głową w stronę drugiego, mniejszego pomieszczenia gdzie stało kilka stolików i miękkich, skórzanych foteli, a za ladą kręcił się barman.
    — Nie wiem jak ty, ale nie mam zamiaru zostawać tu do końca. — stwierdził podchodząc do barowej lady. — Co pijesz? — zagadnął swojego towarzysza samemu stukając palcami w blat i przyglądając się pokaźnej szafie rozciągającej się za plecami obsługi.

    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  25. Głośną muzykę można było usłyszeć już na samym dole klatki schodowej, a dziewczyny w cekinowych sukienkach, które co chwilę podjeżdżały taksówką pod drzwi wejściowe budynku sygnalizowały, że gdzieś tam w środku odbywała się impreza. Ari uśmiechnęła się pod nosem, a gdy tylko przekroczyli próg loftu, wtuliła się w pierś chłopaka.
    - Dzięki, kochany jesteś – wyszeptała cicho, sunąc wzrokiem po tłumie roztańczonych nastolatków. Ktoś właśnie wskoczył na stół z butelką wódki, a wokół niego ustawiła się grupka ludzi z szeroko otwartymi ustami. Każdemu po kolei została nalana do buzi spora ilość alkoholu i mimo, że wiele twarzy wykrzywiło się przez gorzkawy smak palący ich przełyk, po chwili zaczęli się śmiać i przygotowywać na kolejnego szota. Spojrzała w dół na swoje buty i różowy komplecik – zdecydowanie nie wpasowywała się w panujący tu klimat. Wyplątała się z objęć Seojuna i rzucając mu szybkie zaraz wracam pobiegła w kierunku sypialni.
    Mimo, że loft głownie pełnił funkcję miejsca zabaw i dobrego spędzenia czasu, posiadał również pokój w którym chłopak mógł po pełnej wrażeń nocy odpocząć, a że Ari miała zaszczyt nazwania siebie jego najlepszą przyjaciółką, postanowiła wypchać kilka szafek chłopaka swoimi ubraniami. Przebrała się szybko w czerwoną, koronkową sukienkę, która nie pozostawiała wiele wyobraźni i zdecydowanym krokiem ruszyła do salonu.
    Złapała otwartą butelkę szampana z pobliskiego stolika i zaczęła rozglądać się za Seojunem. Długo nie musiała szukać, siedział z nogami w basenie, popijając jakiegoś kolorowego drinka, a towarzystwa dotrzymywała mu niejaka Amelia. Długonoga blondynka działała Min na nerwy; wszędzie jej było pełno i za wszelką cenę chciała zwrócić na siebie uwagę ludzi, którymi Ari się otaczała, jednak dla Azjatki była zwykłą francą.
    Seojun oczywiście zdawał sobie sprawę z całej tej sytuacji, jednak uważał, że Ari najzwyczajniej w świecie przesadza. Dalej zapraszał Amelię na imprezy, a czasem nawet zamieniał z nią kilka słów.
    - Na twoim miejscu nie siedziałabym zbyt długo przy basenie. Podobno chlor źle wpływa na rozjaśniane włosy, a twoje i tak nie są w najlepszej kondycji. – rzuciła z przekąsem w stronę blondynki, po czym wcisnęła się pomiędzy dwójkę, a Seojunowi posłała mordercze spojrzenie.

    I'm dying to see how this one ends

    OdpowiedzUsuń
  26. Ari była wdzięczna za szybką reakcje chłopaka. Seojun chyba zdawał sobie sprawę, że gdyby nie odciągnął Min na parkiet, jej złość z blondynki przeniosła by się na niego, no bo jak śmiał spoufalać się z kimś, kogo nie trawiła, no a już szczególnie w jej towarzystwie. Absurd.
    Gdy tylko znaleźli się w roztańczonym tłumie, a jego dłonie spoczęły na jej talii, uśmiechnęła się mimowolnie. Wsunęła swoje dłonie we włosy chłopaka i szarpnęła odrobinę, na co Seojun w odpowiedzi jęknął.
    - Mógłbyś podciąć końcówki. Jak mnie będziesz denerwował, to chętnie ci w tym pomogę – wyszeptała słodko do jego ucha; chociaż fryzura, którą miała na myśli, zapewne nie pomogłaby mu w karierze modela. Z daleka wyglądało to, jakby para wymieniała się na parkiecie czułościami i taki też był zamiar Min. Wiedziała, że Amelia ich obserwowała, a nawet wyszła z basenu, by mieć lepszy widok na rozgrywającej się tam scenę.
    - No popatrz, jednak potrafisz wprawić szare komórki w ruch. Tak, to ona. – Jednak zamiast się złościć, postanowiła wprowadzić swój plan w grę i zawiesiła ramiona na szyi bruneta. Mimo wysokich obcasów, była dużo niższa od niego, więc stanęła na palcach i przyciągnęła go do swojej twarzy, łącząc ich w namiętnym pocałunku. Seojun chyba troszkę się zaskoczył, ale oczywiście nie narzekał, po chwili przysunął ją do siebie jeszcze bliżej. Po upływie kilku sekund, Ari odsunęła się by zaczerpnąć powietrza, a na jej usta wstąpił szatański uśmieszek.
    - To co, pomożesz mi? – zamrugała zalotnie oczkami, chcąc jeszcze bardziej zachęcić chłopaka, do jej niecnych planów.

    can't commit to anything but a crime

    OdpowiedzUsuń
  27. — Ja to samo, raczej nikt tu za nami nie będzie płakał... no może z drobnym wyjątkiem. — odparł z nutą złośliwości w głosie, ale nie mógł sobie darować. Camilla za nim na pewno nie będzie płakać, gdy znikną sobie z oczu za pewne szybko znajdzie sobie... zajęcie na resztę wieczoru.
    Uchylił łyk zimnego drinka racząc się ostrawym, wyrazistym smakiem whisky.
    — Nie wspominaj mi o plotkarze. — mruknął odchylając głowę do tyłu i wywracając oczami. Jackson raczej nie przejmował się tym co o nim wypisują, nie robił niczego nadzwyczajnego, niczego czym plotkara mogłaby wywrócić jego życie do góry nogami, ale wciąż irytował go fakt, że ktoś ciągle czyhał na niego z aparatem. — Ostatnio przypierdala się bardziej niż zwykle. — dodał znów zamaczając usta w alkoholu.
    Zastanowił się nad jego propozycją, choć od razu znał odpowiedź.
    — Burdel. Kiedyś musi być ten pierwszy raz, co nie? — uśmiechnął się szerzej i dokończył swojego drinka na raz. — Nie żeby niektóre nasze domówki się bardzo od tego różniły. — stwierdził z lekkim rozbawieniem, bo rzeczywiście niektóre dziewczyny w ich wieku potrafiły dać niezłe show na imprezach, a Jackson nigdy nie narzekał na brak zainteresowania, które później jawnie wykorzystywał zaszywając się w bardziej ustronnych pomieszczeniach.
    Sam do klubów ze striptizem wpadł kilkukrotnie z innymi swoimi znajomymi. Główną różnicą było to, że zostawiał tam większą sumę niż w innych, zwyczajnych klubach, ale czego się nie robi, gdy ma się nieograniczone możliwości.

    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  28. Nie czuła tremy podczas występów, skupiała się jedynie na krokach i figurach, które miała wykonać w odpowiedniej kolejności. Nie rozglądała się po widowni, nie wyszukiwała wzrokiem znajomych twarzy. Kiedyś to robiła, kiedy jeszcze nie czuła się nazbyt pewnie i liczyła, że widok dumnych spojrzeń doda jej właśnie tej brakującej pewności siebie. Jak bardzo się myliła – to wtedy popełniała najwiecej błędów, przynosiła sobie, rodzicom, ale przede wszystkim trenerom wstyd, bo jak mogła dopuścić się do pomylenia kroków? Szybko zaprzestała tej nie przynoszącej jej szczęścia praktyki. Czasem tylko zerkała, nie szukając nikogo konkretnego. Tym razem, podczas premiery, po której miał się odbyć eleganckie przyjęcie połączone ze zbiórką na spełnianie marzeń hospitalizowanych dzieci, pozwoliła sobie zerknąć na widownię. Szybko pożałowała, bo chociaż nie szukała wśród zajętych miejsc nikogo konkretnego, jej wzrok szybko wypatrzył i rozpoznał wśród tylu ludzi tę jedną, konkretną twarz. Tę, która swego czasu była jedną z najważniejszych w jej życiu – była głupia, wierząc i łudząc się, że nastoletni związek może być poważny, że jakikolwiek związek na upper east side w tym wieku może być szczery.
    Musiała skupić się na tańcu. Za dobrze wiedziała jakie skutki niosłyby za sobą błędy, a jednak jej spojrzenie co jakiś czas uciekało w jego stronę. Była na siebie wściekła, bo już dawno powinna być ponad tym, a jednak nie mogła się powstrzymać.
    Po zakończonej sztuce pospiesznie udała się do garderoby, by jak najszybciej przebrać się w elegancką sukienkę zaprojektowaną przez dobrze zapowiadającego się projektanta, który zadebiutował podczas ostatniego fashion weeku w Nowym Jorku. Siedząc przy toaletce oderwała spojrzenie od swojego lustrzanego odbicia, gdy otworzyły się drzwi pomieszczenia, a kiedy dotarło do niej kto w nich stoi, nawet nie próbowała ukryć swojego zaskoczenia. Nie spodziewała się, że Seojun będzie miał czelność zakłócać jej spokój. Z drugiej strony czego mogła się spodziewać po chłopcu, który nawet nie zastanawiał się dwa razy, gdy ją zdradzał.
    — Za tobą? — Odpowiedziała pytaniem na pytanie, odkładając kolczyk na blat i powoli odwróciła się na pufie przodem do drzwi, tym samym do niego. Zlustrowała uważnie męską sylwetkę, dostrzegając każdy szczegół. Oczywiście, że był czas w którym za nim tęskniła. Usprawiedliwiała się wtedy tym, że zawsze pozostaje sentyment do tego pierwszego chłopca, który pozostawił na niej swój dotyk. Zawsze miał pozostać kimś wyjątkowym, dlatego, gdy dowiedziała się, że dla niego nie jest nikim specjalnym, zabolało. Cholernie mocno zabolało i chociaż wydawało jej się, że już poradziła sobie ze swoimi emocjami, nadal cisnęło się jej na usta wiele słów, tych gorzkich i pełnych złości, ale nie mogła sobie pozwolić na brak profesjonalizmu. — Jak to mówią, nie ma ludzi niezastąpionych — odparła z delikatnym uśmiechem, chociaż wcale nie była zadowolona ze swojej odpowiedzi, bo powinna była go zwyczajnie zignorować i poprosić o opuszczenie pomieszczenia przeznaczonego jedynie dla baletnic. — Nie powinieneś tutaj być Seojun — zauważyła, wstając od toaletki — muszę się przygotować na dalszą część wieczoru, a ty powinieneś już tam być i oferować wysokie wpłaty, w końcu po to jest ta cała szopka.

    can’t wait

    OdpowiedzUsuń
  29. Ari zrobiła kolejną, urocza minkę - taką, w której źrenice oczu rozszerzają się i wyglądasz jak słodki kotek - jednak, gdy Seojun wspomniał sytuacje z Katie, wiedziała, że z jej planu nic nie wyjdzie.
    Oh, biedna, pokrzywdzona Katie…jak długo będzie się to za nią ciągnąć? No dobra, może trochę ich wtedy poniosło, ale kto nie popełnia błędów. Przecież wysłała dziewczynie kosz z czekoladkami, kwiatkami i innymi pierdołami, a do tego okulary od Balenciagi - te z limitowanej edycji. Co jeszcze miała dla niej zrobić, opłacić jej czesne w szkole? Zbliżyła twarz do ucha chłopaka i z głosem pełnym niezadowolenia, zaczęła szeptać.
    - Zrobiłeś się ostatnio strasznie nudny, chyba znajdę sobie nowego chłopaka. – odsunęła się od niego i w żartobliwym geście pokazała mu język. Oczywiście, że nie była na niego zła, no a przynajmniej nie na poważnie.
    Pewnie droczyli by się dalej, popijali szampana i tańczyli do ostatniej piosenki, jednak mimo głośnej muzyki, która dalej grała z głośników rozmieszczonych w każdym zakątku loftu, dookoła zapanowała cisza. Nikt już nie tańczył, rozmowy nagle się urwały, a każdy wpatrywał się w swój telefon, po czym przenosił wzrok na Ari i Seojuna. Trochę zajęło jej połączenie wszystkiego w całość, ale gdy zorientowała się, co może być przyczyną zamieszania, sięgnęła do kieszeni chłopaka – torebka i cała jej zawartość zostały w sypialni. Szybko kliknęła w najnowsze powiadomienie, a z każdym kolejnym, czytanym słowem je drobna dłoń zaciskała się na IPhonie, a do oczu zaczęły napływać łzy.
    Nie płakała bo było jej żal, że ktoś te zdjęcia zobaczył, ale nie sądziła, że to właśnie Seojun upokorzyłby ją w ten sposób. To nie był smutek, a niedowierzenie, że ktoś komu ufała bezgranicznie i powierzała wszystkie swoje sekrety, byłby na tyle głupi, by podzielić się czymś dosyć osobistym z bandą napalonych idiotów.
    - Mam nadzieję, że szacunek w oczach kolegów, był tego warty Kim – cisnęła telefon w pierś chłopaka i skierowała się do wyjścia. Jebać tą imprezę, te zaręczyny i wszystko co z nim związane pomyślała, przepychając się przez tłum.

    un-break my heart

    OdpowiedzUsuń
  30. Przewróciła oczami na jego słowa, dżentelmen, dobre sobie. Przemilczała jednak swój komentarz na ten temat. Za żadne skarby nie chciała mu pokazać, że wciąż miała żal do niego o to, w jaki sposób ją potraktował. Nie zamierzała dać mu tej satysfakcji, poza tym dobrze wiedziała, że nie może się rozpraszać w żaden sposób, jeżeli chciała się dostać do Juilliard. Blue nie tylko chciała, ale również musiała – inaczej przyniosłaby wstyd swojej rodzinie, a na to nie mogła sobie pozwolić. Wszyscy pochodzący z rodzin takich jak jej czy Seojuna dobrze wiedzieli, że są rzeczy na które można przymknąć oko, ale są również takie, których nie da się zapomnieć czy wybaczyć.
    — Kiedyś miedzy nami coś było — uśmiechnęła się słabo kącikiem ust — ale minęło, teraz już nie jesteś tutaj mile widziany. Powinieneś dobrze o tym wiedzieć — ledwo powstrzymała się przed prychnięciem. Odwróciła się na pięcie i powróciła do przygotowywań. Musiała dobrze się prezentować, tym razem nie tylko występowała jako przedstawicielka rodziny Freaser, a również jako gwiazda wieczoru. Żywa atrakcja, która miała sprawić, że darczyńcy będą chętniej wpłacać większe sumy na rzecz fundacji. Nienawidziła tego, ale przez lata musiała nauczyć się odgrywać role idealnej Bluebell Freaser, chodzącego ideału, który nigdy nie potykał się przy publiczności.
    Przechodząc przez salę, w której odbywał się bankiet posyłała delikatne uśmiechy do mijanych ludzi. Sukienka sprawiała, że gdy się poruszała sprawiała wrażenie, jakby lewitowała nad ziemią. Uśmiech zelżał z jej ust, gdy ponownie stanął przed nią Seojun.
    — Zrozumiałeś cokolwiek z tego, co powiedziałam w garderobie? — Mruknęła, chwytając jednak jego ramię. Była zła, bo wiedziała aż za dobrze, że Koreańczyk postępował z premedytacją, zdawał sobie sprawę z tego, że nie może po prostu go zignorować, gdy tyle twarzy było zwróconych w ich stronę. Upiła powoli szampana, nie dziękując za komplement z jego ust.
    — Nie ma tu żadnej pani redaktor, którą mógłbyś się zająć? — Spytała, unosząc wysoko brew. Zatrzymała się i stanęła naprzeciwko niego, aby móc swobodnie spoglądać w jego oczy. Wiedziała, że stąpa po grząskim gruncie, powinna się zastanowić co najmniej dwa razy nad każdym słowem, które zamierzała wypowiedzieć, aby przypadkiem Kim nie pomyślał sobie, że nadal nie przebolała ich związku, a raczej jego marnej imitacji — bez owijania w bawełnę, czego chcesz? — upiła kolejnych kilka łyków szampana, jednocześnie opróżniając kieliszek do dna. Nie jadła za dużo tego dnia, więc musiała uważać na ilość wypitego alkoholu; nie mogła pozwolić sobie na potknięcia. — Przywitać się? Już to zrobiłeś. Porozmawiać o pogodzie? Czuć już nadchodzącą jesień. Miejmy to za sobą, niech każde z nas wróci do swoich zajęć — i mogłaby ponownie odwrócić się do niego plecami i po prostu odejść, a jednak mimo tego wciąż stała tuż przed nim i wpatrywała się w te hipnotyzujące, ciemne oczy — muszę zdobyć odpowiednią ilość wpłat, a skupiając się jedynie na rozmowie z tobą tego nie zrobię. Chyba nie zamierzasz sprawiać mi od razu kłopotów, po tak długim czasie, prawda Seojun?

    OdpowiedzUsuń
  31. Heather uniosła brew, nieco zdezorientowana. On to wziął na serio. I oczywiście chciała mu powiedzieć, że w H&M się nie ubierała (nic tam w jej stylu nigdy nie było, może jedna koszulka, o, ale, tak, tak, nie o to chodziło), ale się powstrzymała. Pokręciła jedynie głową i wróciła do pracy.
    Okej, wiedziała, kim był ten chłopak i mogła wziąć na serio wszystkie jego słowa. O kupnie sukienki i limuzynie. Ale i tak było zaskoczona, widząc ten pojazd pod kawiarnią. Szofer powiedział, że zawiezie ją prosto do butiku, w którym znajdował się już Seojun. Frye średnio chciała tam wsiadać – samochód obcego typa. Co mogło pójść nie tak?
    Ostatecznie jednak napisała do mamy, że zmieniły się jej plany. Pozostawała z nią na łączach dopóki nie wysiadła i nie weszła do butiku. Była zdziwiona, że nie było tu nikogo poza nimi (z klientów). Chyba powinna przestać się tak zaskakiwać, co? Ale nigdy wcześniej nie miała do czynienia z tymi ludźmi.
    Heather nie zdążyła się nawet rozejrzeć, kiedy pracownice zaczęły jej proponować najróżniejsze suknie. Dziewczyna przyglądała się ubraniom i uśmiechała się do siebie. Były piękne. Ale nie mogła pozwolić, aby Seojun kupił jej jedną z nich. Pewnie i tak nie pozwoli jej ubrać jej najlepszej sukni, prawda…?
    Nagle panie zniknęły jak tylko chłopak dał im taki sygnał. Matko kochana… Heather spojrzała na niego i uśmiechnęła się lekko.
    – Heather Frye, cześć – odpowiedziała mu na to. Okej, dobra, spoko, chyba nie było tak źle. Spojrzała za nim i ponownie uniosła brew wyżej, widząc, jakie buty ze sobą niósł. – Są cudowne – potwierdziła i rozejrzała się. Podeszła do jednego z manekinów, ostrożnie się oparła dłońmi o jego ramiona, zgięła jedną nogę w kolanie i ją uniosła, zrobiła też śmieszną minę i nieco wygięła plecy w łuk, jakby prezentując ni to siebie, ni to strój. – Będą idealnie pasować do tego garnituru. To co, ja buty, a ty garnitur i pięknie dobrana ubraniowo z nas para? – zaśmiała się cicho. – A tak na poważnie – zrobiła kilka kroków w jego stronę. – Po pierwsze, nie możesz mi kupić sukienki, bo będę się czuła z tym niekomfortowo. A po drugie… uznaj mnie za ignorantkę, ale niestety nie znam się na azjatyckich imionach i nazwiskach, wiem, że w Japonii mówi się sobie po nazwisku, zatem… jak mam się do ciebie zwracać?
    O Korei nie wiedziała nic. Więc trochę przypał.

    Heather

    OdpowiedzUsuń
  32. — To było jebane jacuzzi na jebanym środku oceanu. Nie sądziłem, że ktoś pływa i robi fotki przypadkowo mijanym statkom. — odparł przeczesując palcami włosy. Taka była prawda, przywykli do życia w blasku fleszy i byciu na świeczniku, jednak czasem każdy z nich chciał złapać oddech, być mniej idealnym.
    Oczywiście, że niekiedy mocno przeginali na swoich imprezach, jednak Jackson wychodził z założenia, że póki ma święty spokój od konsekwencji w postaci ojca, to nie robi nic nadzwyczaj złego, czy szkodliwego. Koniec końców wszystko co się działo w jego życiu, każda impreza i głupota którą zrobił mogła odbić się tylko i wyłącznie na nim. Nie robił niczego co mogło by splamić imię Howardów i sprawić, że nagle firma przestanie zarabiać.
    — Ale nie tylko o mnie piszą. Tajemnicza H... o twoich podbojach też zaczyna robić się głośno. — zauważył z szatańskim uśmieszkiem. Pisali o każdym, o wszystkim, o głupotach i ważnych bankietach byleby narobić szumu, a ostatecznie korzystali oni, gdy na kontach społecznościowych przybywało obserwujących i subskrypcji.
    Skrzywił się teatralnie po ciosie w brzuch.
    — Bywałem i skorzystałem, gdy dałem się naciągnąć ładniutkiej blondynce, która równie ładnie wywijała tyłkiem na rurce. — przyznał. Wcale nie uważał, że burdele, czy kluby ze striptizem to coś obrzydliwego. Wszystko było dla ludzi... dla ludzi, którzy mieli odpowiednio grube portfele lub odpowiednio dzianych rodziców. Jak oni.
    Gdy wyszli na zewnątrz, Jackson poluzował krawat, ściągnął go i wepchnął do kieszeni czarnej marynarki. Na zewnątrz jego twarz uderzył chłodny, rześki podmuch wiatru.
    — Weźmiemy kierowcę i pojedziemy w jedno miejsce. Jak chcesz to napisz do kogoś żeby wpadli. — zaproponował z błyskiem w oczach i malującą się w nich ekscytacją.

    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  33. — O tyle dobrze, że potrafisz się przyznać do niesubordynacji — mruknęła, odwracając na krótka chwilę wzrok od jego twarzy, gdy ich spojrzenia się spotkały. Wydawało jej się, że przez półtora roku powinna już całkowicie o nim zapomnieć. Starała się. Kiedy teraz przed nią stał, ponownie zaczynała czuć złość i smutek, nie potrafiła zrozumieć dlaczego to robił, dlaczego sypiał z tymi kobietami, skoro miał ją. Wierzyła w niego, w jego talent i umiejętności. Wiedziała, że zdobywałby kolejne kontrakty i sesje bez problemu, a jednak nie była dla niego wystarczająca. Przekonanie, że czegoś jej brakuje sprawiało, że oddawała się jeszcze bardziej baletowi. Wyżywała się na sali tanecznej, zatracając się w tańcu, ćwicząc kolejne figury, aż do utraty sił. Musiała udowodnić sobie i wszystkim dookoła, że jest wystarczająca, nie, że jest wręcz najlepsza chociaż w tańcu.
    — Masz piętnaście minut i wracam do reszty gości, ani sekundy dłużej.
    Westchnęła cicho, gdy ją objął i nie chętnie ruszyła w dalszą podróż pośród gości. Musiała się pokazać, wiedziała o tym, nie była natomiast pewna czy towarzystwo Seojuna w czymkolwiek pomoże, czy raczej wszystko utrudni. Zaskoczona rozchyliła usta, bo było to ostatnie pytanie jakiego by się po nim spodziewała. Zabawne, że sam nazwał swoje wybryki błędami. Blue nie miała pojęcia dokąd zmierza ta rozmowa i dlaczego doszło do tego spotkania.
    — Naprawdę mnie o to teraz pytasz? I myślisz, że co…— wybił ją ze spokoju, który do tej pory udawało jej się zachować. Rozejrzała się po pomieszczeniu, próbując odnaleźć drogę ucieczki. Nie chciała pchać się w tę rozmowę, wolała, kiedy Seojuna po prostu nie było w jej życiu, ostatnie półtora roku było… Wydawało jej się, że nauczyła się żyć z tą bolesną lekcją, jaką dało jej życie, ale teraz boleśnie zdała sobie sprawę, że wcale tak nie było. Wzięła z ręki Seojuna kieliszek i nie zastanawiając się nad niczym – tym co wypadało, a co nie wypadało – przystawiał go do ust i odchylała głowę, wypijając jego zawartość kilkoma sporymi łykami. — Jeżeli zamierzasz znowu mi wmawiać, że mnie nie zdradzałeś, to sobie daruj — syknęła cicho — wiesz nad czym się zastanawiałam? Czy gdybym to ja sypiała z reżyserami z teatru, to tez byś uważał, że to jest w porządku? Gdybyś wiedział, że jęczałam do ucha Candlisha jak mi dobrze, a później z uśmiechem na ustach wracała do ciebie… — przyłożyła palec do jego ust, gdy zamierzał coś powiedzieć, nie mogła pozwolić, aby się jej wtrącił — nawet nie próbuj mi wmawiać, że nie miałbyś nic przeciwko, jeżeli miedzy nami był sam seks to po co była do tego cała reszta? Po co kolacje, wyjścia, pokazywanie się razem, wspólne wieczory tylko we dwoje? Po co, dlaczego, Seojun? Dlaczego mi to zrobiłeś? — zacisnęła mocno wargi. Miała ochotę na niego krzyczeć, ale o ile nie była w stanie uciszyć swoich emocji, umiała panować nad głosem i nie zaczęła jeszcze krzyczeć, ale prawdą było, że niewiele brakowało, aby to się zmieniło. — Wytłumacz mi to, to może będę umiała w końcu ci wybaczyć.

    B

    OdpowiedzUsuń
  34. Wszystko to potoczyło się tak szybko, że dziewczynie nawet przez myśl nie przeszło, w jakich okolicznościach mogło dojść do tego całego bajzlu. Owszem w każdej plotce zasiane jest ziarnko prawdy, jednak wszyscy w tym mieście wiedzieli jak plotkara lubiła przekręcać fakty i tworzyć z nich nowe historie. Ari była impulsywna, drażliwa i często reagowała na wszystko pod wpływem emocji, nie zważając na konsekwencje swoich czynów i tak również było i tym razem.
    Teraz siedziała z głowa spuszczoną w dół, uważnie wsłuchując się w to, co Seojun miał do powiedzenia. Zaśmiała się cicho na wzmiankę o płaskiej Ziemi ale nie przerywała mu dialogu. W jego ustach cała ta historia nie brzmiała tak źle, a ekstra szczegóły i okoliczności, w jakich doszło do zdarzenia były inne, niż początkowo przypuszczała. Jedno było pewne, Seojun mógł być roztrzepany, nieuważny i zdecydowanie nie powinien bawić się telefonem po alkoholu, ale intencjonalnie by jej nie zranił – nie swoją kluseczkę. Pozwoliła mu otrzeć łzy ze swoich dalej mokrych policzków, a gdy emocje z niej opadły, wsadziła twarz w dłonie i wydała z siebie bliżej nieokreślony dźwięk, trochę to przypominało warknięcie.
    – Agh! Wszyscy pewnie myślą, że jestem idiotką! Jak ja mam tam teraz wrócić? – mówiła chyba bardziej do siebie, niż do niego, starając się w głowie znaleźć jakieś rozwiązanie. Po chwili namysłu uświadomiła sobie, że coś istniało. Tylko jedna rzecz mogłaby skutecznie uciszyć skandal i ściągnąć z niej uwagę - jeszcze większy skandal. Powolnie uniosła spojrzenie brązowych oczu do góry, wpatrując się w bruneta, dalej z miną zranionej księżniczki.
    – Może i nie jestem na ciebie zła, no ale dalej mi trochę smutno - zaczęła, a jej dłoń powędrowała do twarzy chłopaka. Delikatnie pogłaskała go kciukiem po policzku, uśmiechając się przy tym nieśmiało. – Chyba nie chcesz żebym się smuciła, co? Bo wiesz… jest coś, co mógłbyś dla mnie zrobić…oppa - Sposób w jaki mówiła, przypominał małą, słodką dziewczynkę, która prosiła o lizaka, czy nową zabawkę – przeciągała słowa, na chwilę milkła, by dodać wypowiedzi dramatycznego efektu, a nawet R akcentowała w uroczy sposób. Przygryzła delikatnie dolną wargę, wpatrując mu się prosto w oczy.
    Nie musiała mówić nic więcej, wyraz jego twarzy zmienił się niemal natychmiastowo, jakby dwójka dzieliła jedną szarą komórkę i telepatycznie dzieliła się swoimi przemyśleniami. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, o co go prosiła i nie było to nic niewinnego.

    uh huh listen boy, my first love story

    OdpowiedzUsuń
  35. Ari uwielbiała mieć kontrolę i grać pierwsze skrzypce w każdym przedsięwzięciu, niezależnie od okazji; szkolne przedstawienie, zawody sportowe, czy też dzień spędzony ze znajomymi - nie miało to najmniejszego znaczenia. To ona stawiała kropkę nad i, a ludzie powinni chwalić ją za obmyślenie najmniejszych detali.
    Ciężko było jej siedzieć w sypialni, wpatrując się w sufit, gdy Seojun wprowadzał swój misterny plan w życie, ponieważ najzwyczajniej w świecie nie wiedziała, czego się może spodziewać i aż ją roznosiło po pokoju. Chodziła od ściany do ściany, kładła się na łóżku, za chwilę wstawała, przeglądała się w lustrze i zaczynała od nowa., co chwilę zerkając na telefon, wyczekując wiadomości od chłopaka.
    Minęło około dwadzieścia minut, chociaż czas w jej odczuciu dłużył się niemiłosiernie i mogłaby przysiąc, że za oknem już zaczynało świtać, chociaż w rzeczywistości były to tylko światła z pobliskich budynków oraz ulicznych lamp. Telefon zawibrował w drobnej dłoni, a ona aż podskoczyła.

    From: 서준 💕💕
    Przedstawienie rozpoczyna się za pół minuty w sypialni w lewym skrzydle ㅋㅋㅋ

    Sypialnia w lewym skrzydle nie wróżyła niczego dobrego. Ari nawet nie nazwałaby tego pokoju sypialnią, gdyż jego prawdziwe zastosowanie nie miało nic wspólnego ze spoczynkiem w objęciach Morfeusza, no chyba, że wciągnęło się zbyt wiele kresek. Nocny stolik zawsze był pokryty warstwą białego pudru, po podłodze walały się malutkie, plastikowe woreczki, a książka na regale tak naprawdę była skrytką dla wszelkiego rodzaju tabletek, Seojun po prostu wpadł na genialny pomysł wycięcia w stronach małego kwadratu. To musiało być coś warte uwagi, więc w telefonie odpaliła kamerę, uśmiechnęła się pod nosem, i ruszyła w dół korytarza.
    Przed pokojem zdążyła się zebrać spora widownia, pojawiły się także pełne aprobaty gwizdy, głównie od tej męskiej części publiki, a kilka dziewcząt szeptało niezbyt przychylne komentarze, na temat rozwiązłości osoby, która była powodem tego całego zamieszania. Bez czekania ani chwilę dłużej, Min wparowała do pomieszczenia, a to co ukazało się jej oczom, było warte nieszczęsnego postu plotkary na jej temat.
    Amelia. Słodka dziewczynka, przykładna uczennica, wspaniała córka, a w oczach Ari okropna suka. Tak, ta Amelia właśnie leżała nago w łóżku, a w jej pobliżu znajdowały się resztki narkotyków, oraz butelka wódki. Ależ on sobie to obmyślił. Min szybko zrobiła zdjęcie i bez zbędnych komentarzy wysłała je na adres email ojca panienki Miller i niezauważenie wymknęła się z pokoju – uwaga każdego spoczywała na roznegliżowanej blondynce, toteż nie było to trudne.
    Impreza mogła się ciągnąć do białego rana, a alkohol lać strumieniami, ona jednak nabrała ochoty na cos innego, a może kogoś…Pospiesznie wróciła do głównej sypialni, z jednej z szafek na ubrania wyciągnęła komplet koronkowej bielizny, wypsikała się perfumami i chwilę później już w nowym wdzianku rozłożyła się wygodnie na łóżku, gotowa na zakończenie tego jakże interesującego dnia. Zanim wyciszyła telefon, wysłała krótką wiadomość, po czym rzuciła komórkę na puchaty dywan.

    From: 아리 💖
    Oficjalne afterparty w głównej sypialni. Wstęp tylko za okazaniem zaproszenia 😘

    OdpowiedzUsuń
  36. Przebywał tu zaledwie od godziny, a zdążył wypić kieliszek wina, walnąć parę shotów z gościem w zbyt ciasnych slipach, oblać się martini i wkręcić jakąś nawaloną dziewczynę, że Szekspir był kobietą. Potrzebował się rozerwać. Jego plecy i głowa zdawały się od paru dni robić coraz cięższe z godziny na godzinę, a naprawdę nie potrzebował kolejnej migreny. Impreza w grupie obcych, mniej lub bardziej ważnych znajomych i innych głodnych rozrywki małolatów wydawała się idealnym miejscem, by oderwać od tego wszystkiego myśli. Na tę chwilę pragnął być po prostu w każdym innym miejscu, by nie u siebie w mieszkaniu nad kolejną nieudaną stroną dramatu. Uciekł właśnie od kolejnej serii shotów pachnących ziołami i spirytusem i zgrabnie ominąwszy basen, wyhaczył spojrzeniem znajomą sylwetkę. Nie zastanawiając się długo, usiadł na miejscu obok, pozwalając, by chłopak go zobaczył i na niego zareagował.
    — Seojun. — Pozwolił sobie na leniwy uśmiech, nie ruszając się nawet o milimetr, kiedy chłopak się do niego zbliżył. Głośna muzyka sama w sobie sprawiała, że krew płynęła mu szybciej w żyłach, miękkie przydymione światło od razu wprawiły go w lepszy nastrój, zwłaszcza w połączeniu z odrobiną alkoholu, jaką zdążył już w siebie wlać. — Uważaj, bo już biorę nogi za pas. — Przewrócił oczami, wydając się jednak być w dobrym, nieco cynicznym nastroju. Westchnął cicho, zerkając na drinka i nie zastanawiając się nad tym, co w nim jest docisnął usta do szkła, upijając parę słodko-kwaśnych łyków. Zerknął na swojego towarzysza, odsuwając napój od ust i przełknąwszy to, co miał w ustach, obdarzył go ironicznym spojrzeniem.
    — Serio? Czy to jakiś pieprzony powrót do liceum? A może mnie podpuszczasz? — Założył nogę na kolano, wskazując na niego palcem wskazującym, podczas gdy reszta dłoni trzymała jedynie nieco upitego drinka. Jakiś chłopak, który miał chyba na imię Steve, a może Stefan, prychnął, rzucając w niego poduszką. Nie trafił, a przedmiot wylądował za kanapą, uderzyły w niego natomiast jego słowa.
    — Och, nie przesadzaj, Blanchard! Bawimy się! Chyba nie stchórzysz?
    Laurent wlepił w niego zdeterminowany wzrok, a potem obdarzył i takim Seojuna. Uśmiechnął się wyzywająco. Myśleli, że taka manipulacja na niego zadziała?
    — Wyzwanie. — Odpowiedział, i postukał palcem wskazującym w tors koreańczyka. — I lepiej zaimponuj mi kreatywnością, Kim, drugiej takiej szansy nie dostaniesz. — Oznajmił zuchwale, ponownie pociągając kilka łyków alkoholu.

    Laurent, który po alkoholu traci na asertywności

    OdpowiedzUsuń
  37. Nie nastawiała się na odpowiedź, która byłaby w stanie ją zadowolić. W końcu stał przed nią Seojun, teoretycznie wiedziała, że jest dupkiem – doświadczyła tego przecież na własnej skórze, ale mimo wszystko była w niej cicha nadzieja na to, że może dowie się czegoś nowego, coś zrozumie, że Kim Seojun po prostu dorósł i jest w stanie wziąć odpowiedzialność za swoje czyny, nawet te z przeszłości.
    Z wrażenia aż rozchyliła usta, bo to, co usłyszała wydawało się nieprawdopodobne.
    — Przepraszasz? — Wypaliła za nim bez zastanowienia. Była tak zaskoczona, że zamknęła usta i wpatrywała się w niego przez chwilę w milczeniu, uważnie słuchając tego, co jeszcze miał jej do powiedzenia. Pokiwała głową, nie opuszczając spojrzenia z jego twarzy. Kąciki ust delikatnie jej drgnęły, jednak powstrzymała się przed uśmiechem. Musiała przecież stwarzać pozory, poza tym prawda była taka, że jedno przepraszam nie było w stanie sprawić, aby cały ból, który jej wyrządził tak po prostu zniknął. Był to jednak dobry krok do naprawienia szkód.
    — Byłeś dla mnie ważny, to oczywiste, że ruszyło mnie, gdy dowiedziałam się o tym, że sypiasz z innymi kobietami — powiedziała cicho, zaciskając mocno palce na nóżce kieliszka od szampana. Była wówczas zupełnie niedoświadczona, jeżeli chodziło o sprawy łóżkowe. Swój pierwszy raz przeżyła właśnie z Seojunem, a kiedy dowiedziała się o innych kobietach i to starszych i doświadczonych, jej pewność siebie po prostu zniknęła. — Myślałam, że byłam dla ciebie tak samo ważna, ale… — wzruszyła ramionami — widocznie się myliłam — wykrzywiła usta w wymuszonym uśmiechu i raz jeszcze poruszyła ramionami — nie ważne, cieszę się, że zrozumiałeś swoje błędy.
    Złość na Koreańczyka nie minęła, ale zdecydowanie mówiła szczerze, była zadowolona z tego, że w końcu przyznał jej rację. Byli w związku, a on popełnił ogromny i niewybaczany błąd. Minęło półtora roku od ich rozstania, ale Bluebell naprawdę go kochała. Był jej pierwszą, prawdziwą miłością, a jej nigdy się nie zapomina, zawsze pozostaje w sercu. Seojun niezależnie od tego, jak potoczyła się ich relacja miał stałe miejsce w sercu B, więc poczuła się lżej, wiedząc, że zaczął postrzegać to w ten sam sposób, co ona. — Masz rację, to było dawno i może i nie powinniśmy byli do tego wracać, ale… Kochałam cię Seojun — szepnęła nieco zachrypnięta — i czy tego chcę, czy nie, zawsze będę o tobie pamiętała… A teraz sprawiłeś, że w moich oczach jesteś… Odrobinę mniejszym dupkiem — kontynuowała — ale nadal nim jesteś — dodała szybko, żeby nie myślał sobie przypadkiem, że tak łatwo sprawi, że o wszystkim zapomni.

    Blue

    OdpowiedzUsuń
  38. Przekręcanie faktów przez plotkarę było słynne i zwykle Jackson nie brał na poważnie tego co tam przeczytał. Niby w każdej plotce kryło się ziarnko prawdy, tak w tym przypadku niekiedy ciężko było doszukać się jakiegokolwiek sensu. Ale taki urok życia na świeczniku i zwyczajnej ludzkiej zazdrości.
    Wchodząc do klubu był już całkiem przyjemnie rozluźniony dzięki małej, magicznej tabletce od Seojuna. Był lekko uśmiechnięty, gdy siadali do prywatnej loży, a drinki lądowały na ich stoliku. W tle wiły się ponętnie dziewczęta inne chodziły od stolika do stolika zadowalając klientów i proponując zabawy za zamkniętymi drzwiami. Kilka również ruszyło w ich kierunku, by dosiąść się do nich. Jackson oplótł ramieniem tą, która usiadła na jego kolanie.
    Na prawdę miał ochotę świetnie się zabawić i zrobić to we względnym spokoju. Zsunął dziewczynę z kolan, gdy niezbyt ciekawie wyglądający osobnik dopadł do Seojuna. Zwykle Jackson nie wybierał rozwiązań siłowych, jednak jeśli ktoś się rzucał na jego znajomych, hamulce mu puszczały i niezbyt liczył się z tym, czy samemu oberwie, czy też nie.
    Skrzywił się widząc krew, która trysnęła z nosa Koreańczyka i rozmazała się na szklanym stoliku, który wytrzymał zderzenie z twarzą chłopaka. Jackson poderwał się z kanapy i odepchnął starszego mężczyznę od przyjaciela jednocześnie wymierzając mu solidny cios w policzek. Zrobił się prawdziwy chaos, każdy z kimś się szarpał, dziewczyny z piskiem się oddaliły, a zawartość szklanek wylądowała na podłodze. Trwało to, krótko gdy wkroczyła ochrona w postaci trzech rosłych mężczyzn, którzy najwyraźniej nie mieli zamiaru patyczkować się z problematycznymi gośćmi. Jackson odpuścił odsuwając się od intruza z uniesionymi dłońmi. Zwrócił się do Seojuna, który wciąż trzymał się za nos.
    — Bokiem ci wyjdzie posuwanie tych starych bab, nie mogłeś znaleźć sobie kogoś w swoim wieku? — zagadnął kręcąc głową i choć nie chciał, rozbawienie cisnęło mu się na twarz. Odprowadził wzrokiem ochroniarza i gościa z wąsikiem, którego od razu wyrzucono za wszczęcie awantury. Co wcale nie oznaczało, że ich również nie poproszą grzecznie o wyjście i nie wracanie nigdy więcej.
    — To co szpital? — zapytał sięgając po chustki walające się wokół stolika, które wcisnął mu w dłoń.

    Jackson <3

    OdpowiedzUsuń
  39. Dziewczyna rozciągnęła się powolnie mrucząc przy tym cicho. Nieźle się musieli zeszłej nocy nagimnastykować, bo z każdym ruchem obolałe mięśnie dawały o sobie znać, jednak niespecjalnie jej to przeszkadzało, a uśmiech który wkradł się na jej twarz znaczył, że całkiem dobrze się bawiła. Odwróciła głowę by przyjrzeć się Seojunowi, gdy ten postanowił przerwać błogą ciszę swoim gadaniem.
    – Jakiś wirus zaatakował kadrę nauczycielską, nie mogli znaleźć zastępstwa, więc odwołali pierwsze trzy godziny. - Jakiś wirus był niczym innym, a nieświeżym sushi, które kilku z uczniów postanowiło sprawić w prezencie swoim nauczycielom. Podobno stara ryba może cię nieźle rozłożyć, niestety kilku profesorów z Constance przekonało się o tym osobiście - jaka szkoda.
    Ari wygramoliła się z łóżka i zaczęła przeglądać zawartość szuflad w poszukiwaniu stosownego stroju, w którym mogła udać się do szkoły. Wątpiła, że sukienka z zeszłej nocy się nada, na szczęście w lofcie Seojuna posiadała tyle ubrań, że ktoś mógłby pomyśleć, że tam mieszka.
    – A wracając do twojego pytania… - zatrzymała się na chwile, odchrząknęła i zmieniła ton głosy, na taki przepełniony ekscytacją – Panie Kim, toż to zaszczyt! Oczywiście, z wielką przyjemnością dotrzymam ci towarzystwa! - Zgięła jedną z nóg w kolanie i ukłoniła się delikatnie - humor jej nie opuszczał. Mogłaby sobie jeszcze trochę pożartować, ale musiała zacząć się szykować. Skompletowała zestaw ubrań i udała się do łazienki, a Seojun pod pretekstem zaoszczędzenia czasu i wody, postanowił ruszyć pod prysznic razem z nią - ochrona środowiska była bardzo bliska jej sercu, więc oczywiście przystała na jego propozycje.

    Reszta dnia minęła całkiem spokojnie; Kim odstawił ją pod bramą liceum, ona grzecznie przyswajała wiedzę, która miała bardzo jej się przydać w późniejszych etapach życia, po szkole wybrała się na kawę z koleżankami i nim się obejrzała siedziała przy swojej toaletce, dobierając kolczyki do swojej kreacji. Chwilę później dostała wiadomość, że samochód jak i sam Seojun czekali na nią przed budynkiem. Nie miała ochoty za bardzo się spieszyć - musiała jeszcze pomalować usta - więc tylko zerknęła na telefon i ponownie skierowała swoje spojrzenie na odbicie w lustrze. Około piętnaście minut później zarzuciła na ramiona różową, oversizową marynarkę, złapała małą torebkę i skierowała się do windy, a gdy już dotarła na dół, do samochodu weszła elegancko spóźniona.

    OdpowiedzUsuń
  40. Zdarzało się, że niektóre wyjścia kończyły się rękoczynami. Wielokrotnie miał obitą twarz i pościerane kłykcie, jednak zwykle działo się to przez wpływ używek, niewyparzony język i jego własną niepohamowaną głupotę. Nigdy nie zdarzyło się żeby ktoś przyłożył mu mając konkretny powód, a raczej posiadając konkretne zarzuty wobec jego znajomych.
    Oczywiście z początku uznał to za zwykły żart i przykry zbieg okoliczności, pomyłkę która mogła wyniknąć pod wpływem alkoholu i ewentualnego podobieństwa. Jego słowa skierowane do Seojuna również były wypowiedziane z żartem i uśmiechem na ustach, by nieco złagodzić i rozluźnić gęstą sytuację, która zawisła w powietrzu.
    Tym bardziej był zdziwiony, gdy przyjemny wieczór jaki dla nich zaplanował, przerodził się dziką ucieczkę przez uliczki i smugi krwi na ich poobijanych twarzach. Dziękował w duchu, że Seojun mieszkał tak blisko domu uciech… cóż dla nich nie okazał się pełen uciech, ale może kiedy indziej naprawią pierwsze wrażenia Koreańczyka.
    Uciekli zarówno wąsatemu mężczyźnie jak i policji, która stety niestety znalazła się w tym samym miejscu co i oni. Gdy wreszcie zatrzymali się pod właściwym adresem, płuca piekły go prawdziwym ogniem, a mimo całkiem dobrej kondycji, wyrabianej licznymi sportami i uczęszczaniem w tygodniu na siłownię, łapczywie łapał oddech i czuł się jakby miał zaraz wypluć wnętrzności.
    Wchodząc do loftu oboje pogrążeni byli w swoich myślach, Jackson raz jeszcze analizował całe zajście i ostatecznie doszedł do pewnych wniosków, na które musiał dostać odpowiedzi. Dzisiejsze zajście nie mogło być nieszczęsną pomyłka. Mężczyzna był niezwykle uparty w tym, by dopaść Seojuna, kipiał ogromną złością, a reakcja Kima na żart Jacksona również go zastanowiła i dochodziła jeszcze scena z jego matką... Dodał dwa do dwóch i wyszedł mu całkiem dziwaczny wynik, którego nie koniecznie się spodziewał bo młodym przyjacielu.
    — Lodu i czegoś do picia. — stwierdził kierując się do kuchni. Znał dobrze rozkład jego loftu i czuł się tu na tyle swobodnie, by nieco się porządzić. Na pewno nie był w tak kiepskim stanie jak Kim, którego nos, choć nie był złamany, to na pewno jutro będzie wyglądać jak śliwka. Policzki Jacksona za pewne również, a rozcięta warga i łuk brwiowy solidnie piekły. Miał nadzieję, że na dniach nie minie się w domu z ojcem, nie uśmiechało mu się tłumaczenie całego zajścia i wymyślanie jakiejś beznadziejnej wymówki, którą by przyjął, a w którą na pewno by nie uwierzył.
    Wyciągnął z zamrażalnika lód, który owinął w ścierkę. Z grymasem przytknął chłodny opatrunek do twarzy. Drugi podał chłopakowi.
    Zastanawiał się od czego zacząć, bo na pewno nie miał zamiaru robić mu wyrzutów.
    — Co to był za gość? W co ty się wmieszałeś? — zapytał zerkając na bruneta. Nie miał zamiaru go wyśmiać, czy krzywo patrzeć na podejmowane decyzje. Każdy z nich miał na koncie większe i mniejsze grzeszki.

    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  41. Jackson na pierwszy rzut oka nie był osobą, do której jako pierwszej biegnie się z problemami, a tym bardziej z powierzaniem sekretów, które mogły znacząco wpłynąć na życie i opinię publiczną, a koniec końców ta była ważna dla nich wszystkich. Mogli wieść beztroskie życia bogatych dzieciaków, których jedynym zmartwieniem jest umniejszanie środków z kont rodziców, tak spojrzenia które na nich spoczywały potrafiły niekiedy przygnieść do ziemi. Dlatego Jackson z reguły omijał skandale szerokim łukiem i wcale nie przejmował się faktem, że duża część jego znajomych trzyma przy nim gębę na kłódkę. Mniej wiedzy to mniej kłopotów, a Howard mógł pozwalać sobie na wiele, póki nazwisko jego rodziny na tym jawnie nie cierpiało. Nie zależało mu na tym by dopiec interesom rodzicieli, poniekąd kiedyś miały one trafić w jego ręce i chciał w przyszłości równie dobrze sobie radzić na płaszczyźnie biznesu. Tylko dlatego godził się na uczestniczenie w spotkaniach wraz z ojcem i na staż w firmie. Chociaż na prawdę to wszystko go ciekawiło, a studia nie były takim utrapieniem jak z początku zakładał.
    I wolał się nie wychylać, a przynajmniej nie na tyle by zwrócić uwagę ojca. Wtedy miałby przesrane.
    Wiedział jakie wrażenie sprawia, ale tak naprawdę był ostatnim do rozsiewania plotek i kopania dołków pod przyjaciółmi. Ani go to nie interesowało, ani nie czuł takiej potrzeby. I spostrzegł to wahanie na twarzy Kima. W tym świecie było trzeba uważać na dobór słów, a przede wszystkim na swoich rozmówców. Jackson był skryty i zwykle mało mówił o tym co się u niego naprawdę dzieje.
    — Jeśli cię to usatysfakcjonuje to mogę nawet rozpalić ognisko i zatańczyć nago. Albo złożyć przysięgę małego palca. — odparł z nutą rozbawienia unosząc dłoń z wystawionym małym palcem. — Serio, cokolwiek to nie jest, zostawię to dla siebie. Obiecuję nie kłapać dziobem i niczego nie wytykać. — dodał już poważniej.
    Zaczął się mocniej zastanawiać w jakie też bagno wlazł jego kumpel. Jakkolwiek jego ciekawość dawała teraz o sobie znać, chciał go po prostu wysłuchać.
    Czy Jackson miał sekrety, o których kompletnie nikt nie wiedział? Z pewnością, ale zwykle milczał widząc, że nie tylko jego dobro może na tym ucierpieć. Zresztą nie że wszystkiego był dumny i niekiedy było mu głupio przyznać się przed samym sobą, a co dopiero przed innymi o głupotach, które nawywijał i równie głupich sposobach na radzenie sobie z nimi. Każdy z nich miał coś na sumieniu, każdy z nich robił nieodpowiedzialne rzeczy, by sprawdzić samego siebie lub po prostu nie myśląc w danym momencie o konsekwencjach. Jackson miał do tego słabość i póki narażał samego siebie, miał to gdzieś, czy kiedyś przegnie.

    [ A nie ma problemu ❤️ ]

    OdpowiedzUsuń
  42. Na uwagę Seojuna tylko wywróciła oczami. Cóż takiego mogła robić, jak nie zadbać o każdy, najmniejszy detal w jej wyglądzie. Żaden włos na jej głowie nie odstawał w innym kierunku, makijaż był perfekcyjnie zaaplikowany, strój nie posiadał ani jednego zgięcia, a i biżuteria była precyzyjnie dobrana do okazji.
    Skrzyżowała nogi w kolanach, ramię zarzuciła na zagłówek, a głowę odwróciła w przeciwnym kierunku, wysuwając podbródek do przodu – zapozowała, co by chłopak mógł spojrzeć na nią w jak najlepszym świetle i zadać to głupie pytanie jeszcze raz.
    - Wolałbyś żebym przyszła w szlafroku? – rzuciła zirytowana. Mógł chociaż docenić, że bardzo się postarała, w końcu mieli się obracać w całym tym modowo-magazynowym światku, a kto jak kto, ci ludzie zdecydowanie nie oszczędziliby jej krytyki, gdyby pojawiła się tam w spódnicy z zeszłego sezonu.
    Seojun nawet nie spojrzał w jej kierunku, bo całą swoją uwagę skupiał teraz na telefonie – wpatrywał się w ekran z głupkowatym uśmiechem, jakby ktoś ,mu wysłał jeden z tych filmików z kotem, który boi się ogórka. Złapała jego iPhone’a, gdy ten znalazł się przed nią i z zaciekawieniem wpatrywała się w wiadomość, która ukazała się jej oczom. Zhang… kiedyś już obiło jej się to nazwisko o uszy, ale nie mogła przypisać do niego żadnej twarzy. Ciężko było spamiętać każdą osobę, którą dane ci było poznać, szczególnie jeśli w ciągu tygodnia swoją obecnością uraczyłeś dwa bale, imprezę charytatywną i pokaz mody. Kliknęła w zdjęcie obok imienia, które przekierowało ja na profil tej Zhang, a po chwili oddała telefon chłopakowi.
    - Jest jakaś…młoda – Tylko taki komentarz była w stanie z siebie wyrzucić. Była młoda, bardzo młoda, zapewne tylko kilka lat starsza od Seojuna i z jakiegoś powodu Min strasznie się to nie podobało. Czuła się dziwnie, zalała ją fala gorąca i z jakiegoś powodu miała nadzieję, że Margharet - czy jak ją zwał - złamie obcas, poplami sukienkę, albo wpadnie do studzienki w drodze na wernisaż, byle tylko nie musiała jej oglądać. Wykrzywiła usta w sztucznym uśmiechu, ale był on tak nieudolny, że wyglądała jakby nagle rozbolał ja brzuch.
    - Zresztą, nie wiem po co miałbyś udawać się do Chin, skoro w każdej chwili możesz znaleźć się w Korei - Gdy zdanie opuszczało jej usta, samochód zatrzymał się pod wejściem budynku. Nie czekała na reakcje, czy odpowiedź ze strony Seojuna, wiec szybko wyszła z pojazdu i skierowała się do drzwi wejściowych.

    OdpowiedzUsuń
  43. [Cześć! Dziękuję za przywitanie i chętnie przydreptamy po wątek. Wpadłam na pewien pomysł nawet. Seojun jest modelem, ale może również występuje czasem w reklamach, bądź ma jakąś zaplanowaną przed sobą. Birdie studiuje produkcję filmową, ale pewnie znajdzie się miejsce na zajęcia niezwiązane z produkowaniem filmów. Może właśnie Birdie znaleźć się na planie, gdzie Seojun razem z innymi modelami będzie kręcić reklamę, gdzie również Birdie będzie miała zajęcia praktyczne?
    Jako, że pewnie w elicie sie chociaz kojarzą mozna naszym postaciom stworzyc jakiś background relacji?]

    Birdie

    OdpowiedzUsuń
  44. Słuchał uważnie wyjaśnień Seojuna, wypijając niemal natychmiastowo podsuniętą szklankę z wódką. Nie przepadał za czystą, jej smak na języku zawsze wykrzywiał mu twarz i sprawiał, że miał ochotę zwrócić wczorajsze śniadanie. Nie miał jednak zamiaru narzekać, bieganina po ulicach przy obecnej temperaturze i bójka w klubie sprawiły, że jego umysł był w pełni trzeźwy i ani trochę zamglony wypitym alkoholem, czy też wziętą wcześniej tabletka.
    Był nieco zaskoczony całą tą opowieścią, bo ostatecznie nie przypuszczał, że Kim mógłby wyczyniać takie rzeczy dla własnej korzyści. Nie było to jednak nic nowego w tym świecie... w ich świecie. Kobiety sypiały z facetami w zamian za sponsoring, młode dziewczyny wychodziły za sporo starszych facetów by położyć ręce na ich majątku... Mógłby bardzo długo wymieniać ilości takich przypadków. Nawet w najbliższym towarzystwie zdarzało się to całkiem często.
    Obserwował twarz przyjaciela, gdy ten mówił i widział, że podchodzi do tego poważnie, że wcale nie szczyci się tym co wyprawia; dłonie mu drżały, a w oczach nie było można dostrzec śmiechu, który wydobył się z ust. Cóż, Jackson nie miał zamiaru go oceniać, jednak rzeczywiście gdyby plotka poszła w świat miałby przesrane i to nie tylko u własnej rodziny. Portale plotkarskie by go zjadły, przeżuły i wysrały.
    Jackson wychylił kolejną szklankę czystej nieco się przy tym marszcząc. Wargi go zapiekły równie mocno co gardło. Zastanawiał się co powinien odpowiedzieć.
    — No... kurwa. Sorry za tamten żart. — zaczął zdając sobie sprawę, że w tamtej chwili mógł poczuć się... jakby ktoś przyłapał go na gorącym uczynku. Wyciągnął spod marynarki paczkę papierosów i odpalił jednego. Zaciągnął się dymem i przytrzymał dym w płucach. Wsparł łokcie o uda i odrzucił na stolik paczkę oraz szklankę.
    Podniósł się z miejsca ściągając z ramion marynarkę. Odrzucił ją na kanapę.
    — Każdy z nas ma prawo żyć jak mu się podoba. — stwierdził rozpinając kilka górnych guzików koszuli i podciągając mankiety. Opadł z powrotem na kanapę i rozlał kolejną porcję alkoholu do szklanek. — A skoro cię to kręci to przynajmniej nie żałuj. — dodał z lekkim uśmiechem. To była jedna złota zasada, której Jackson się trzymał, by robić wszystko tak by niczego w życiu nie żałować. Oczywiście zdarzały się wyjątki od reguły gdzie rzeczywiście spierdolił sprawę po całości, jednak jeśli z kimś spał, jeśli coś wciągnął nie żałował.
    — Dobrze wiem, że starsze babki mogą okazać się... doświadczonymi partnerkami. — dodał wypuszczając z gardła gęsty obłok dymu i szturchając kumpla łokciem w bok. — I wierz mi, nie ty jeden robisz pojebane rzeczy, nie mnie cię oceniać. — O nie, nie miał żadnego prawa rozliczać innych za ich poczynania, byłby hipokrytą.

    OdpowiedzUsuń
  45. [Podoba mi się :) Postaram się w takim razie dzisiaj zacząć.]

    Birdie

    OdpowiedzUsuń
  46. Mimo swoich wewnętrznych rozterek uśmiechnęła się mimowolnie na komplement. Była świadom, że matka natura obdarzyła ja dość szczodrze, jednak uwielbiała karmić swoje ego - pochwały i miłe słowa nigdy nie pozostawały niezauważone i z wdzięcznością przyjmowała każdy przychylny komentarz. Nie chciała chodzić naburmuszona przez całą imprezę, więc złapała jego dłoń, a głowę ułożyła na ramieniu bruneta, jak miała w zwyczaju, tym samym dając mu do zrozumienia, że chce zostawić głupia wymianę zdań za sobą.
    Gdy tylko znaleźli się w środku Seojun przedstawił ją kilku osobom ze swojej agencji, wypili po dwa kieliszki szampana, a później przyglądali się jakimś bazgrołom na płótnie - podobno był to jeden z najlepszych obrazów wschodzącej gwiazdy malarstwa dwudziestego pierwszego wieku, ale daleko mu było do Rembrandta. Odnajdywała się w towarzystwie całkiem nieźle, jednak to Kim zachowywał się jakby był w swoim żywiole. Z szerokim uśmiechem lawirował wśród gości, zawsze wiedział co powiedzieć, przyciągał spojrzenia i doskonale zdawał sobie z tego sprawę, bo co jakiś czas jego oczy wędrowały gdzieś daleko, a na ustach pojawiał się zadziorny uśmiech. Biła od niego aura, której Ari nie miała okazji być częstym świadkiem i chociaż znajdował się tuż obok niej, myślami musiał być zupełnie indziej, wydawał się jakiś nieobecny, inny.
    Zanim dziewczyna miała okazję zapytać, gdzie się wybiera, już go nie było. Czekała na obiecaną wiadomość, czy też powrót Seojuna, ta jednak nie nadchodziła, a z każdą kolejną sekundą traciła nadzieję, ze chłopak w ogóle miał zamiar wrócić. Jak skończona idiotka kolejną godzinę spędziła przy bufecie, zajadając się maleńkimi canapé z łososiem i truskawkami w czekoladzie - fascynujące, z jaką łatwością te mikroskopijne przekąski zawsze znikały ze stołów. Nim zdążyła się opamiętać, połowa zawartości srebrnej tacy znajdowała się w jej żołądku, a poczucie winy zżerało ją od środka, przyprawiając Min o mdłości i skręty żołądka.
    Wspomnienia z samochodu, jak i te z kilku minut, które spędzili razem już w budynku zaczęły napływać, tworząc w jej głowie spójną całość, a po ciele przeszedł ja dreszcz. Wiedziała, dlaczego Seojun zniknął, dlaczego zachowywał się dzisiaj w taki, a nie inny sposób - wiedziała, jednak nie chciała o tym myśleć. Jedyne czego nie wiedziała, to dlaczego tak bardzo jej to przeszkadzało, przecież nie było to nic nowego, a tylko gra, którą chłopak traktował jak rozrywkę. Nic specjalnego, a z jakiegoś powodu miała ochotę krzyczeć, a nie tłumić złość w środku.
    Bez chwili zastanowienia pobiegła do najbardziej oddalonej łazienki, która znajdowała się na trzecim piętrze. Wbiegła do pierwszej kabiny po czym pochyliła się nad toaletą. Była zła; na siebie, na niego, na cały ten durny wernisaż, na brak kontroli, głupie jedzenie i swoją jeszcze głupszą reakcję. Wepchnęła dwa palce do ust, by pozbyć się wszystkiego, co w siebie wpakowała, a ulga jaką jej to przyniosło była warta nieprzyjemnego pieczenia w gardle i zaszklonego spojrzenia. Nikt nie był idealny, a w tym świecie wszystko wymagało poświęceń. Miała zbierać się do wyjścia, jednak ktoś właśnie zawitał w łazience, a nie miała ochoty na pobłażliwe spojrzenia od nieznajomych, na widok jej rozmazanej maskary, więc cicho czekała, aż ktokolwiek to był opuści pomieszczenie.

    OdpowiedzUsuń
  47. — Podejrzewam, że spora część ludzi na świecie nie działa tak jak ludzie z Manhattanu, Seojun. — Imprezowali bardziej niż inni, używali sobie bardziej niż inni, przekraczali granice chętniej niż inni i z pewnością mieli dostęp do wielu rzeczy, o których niektórzy nawet nie śnili.
    Kąciki jego ust drgnęły, gdy Seojun postawił na stoliku szampana. Nawet nie chciał sobie wyobrażać jak bardzo źle będzie się jutro rano czuł i jak długo kac będzie się go trzymał. Bąbelki i wódka to nigdy nie było dobre połączenie, ale przecież oni nie za bardzo uczyli się na błędach.
    — Jak na razie to ty masz problem z rozwścieczonymi mężami. — zaśmiał i pokręcił głową. — Nie zdarzało się to często, może dwa... trzy razy. W tym pierwszy raz z babką siedzącą w zarządzie ojca... to były całkiem przyjemnie odbyte praktyki. — przyznał uśmiechając się na wspomnienie tamtego wieczora. Ojca wina, że nie miał dla niego odpowiednio dużo czasu i zostawił Jacksona w innych rękach, dosłownie.
    Zgasił resztkę papierosa w popielniczce i sięgnął po szklankę z wódką.
    — Podejrzewam, że za moje nagie zdjęcia wiele dziewczyn dziękuje temu komuś. — Niezbyt przejmował się tym, że ktoś mógł go zobaczyć, a wszelki komentarze kwitował uśmiechem i lekkimi żartami dzięki czemu nikomu nie dawał satysfakcji. To był taka sytuacja, za która nie oberwał nawet od ojca. Nie wiedział, czy mężczyzna nie miał o niczym pojęcia, czy po prostu zdawał sobie, że akurat w tej sytuacji nie było winy syna.
    — Ale chcesz historię rzędu tych totalnie głupich, ale jednak śmiesznych, czy tych serio przejebanych? — zerknął na kumpla. Nie musiał mu odpowiadać. Przytknął szklankę do ust i przechylił ją na raz po czym od razu dolał sobie kolejną porcję. Wziął głębszy oddech i utkwił wzrok w dnie trzymanej szklanki.
    — Dowiesz się jak dużym chujem jest twój kumpel. Rok temu... może półtora poznałem dziewczynę. Nie była z naszego towarzystwa, jej rodzice też nie. Chodziła do szkoły katolickiej, typowa miła, grzeczna dziewczyna. Miała wtedy siedemnaście lat. — Znów zamoczył usta w gorzkim alkoholu jakby miało mu to pomóc przełknąć kolejne słowa. Dawno do tego nie wracał. — Poznaliśmy się przypadkiem, gdy byłem z kimś na obiedzie w knajpie. Żartowaliśmy sobie z chłopakami jakie to z nich cnotki i tak dalej. Trochę się najebaliśmy, założyliśmy się, że uda mi się ją przelecieć i będę miał na to jakiś dowód. — Podniósł się z kanapy sięgając po kolejnego papierosa. — Uznałem to w tedy za świetną zabawę, głupi żart. A wiesz żeby dobrać się do takiej grzecznej dziewczynki musiałem się trochę nagimnastykować, naobiecywać chuj wie czego, rozkochać. — Zaśmiał się pod nosem, ale bez większej wesołości pobrzmiewającej w głosie. — Z początku na prawdę uparcie mi odmawiała, a im bardziej była na nie tym bardziej mnie kręciła i tym bardziej nie chciałem odpuścić. Ale z mojej strony to by było na tyle, zwykła chora ambicja, a ona serio się zakochała i miała ze mną wiele pierwszych razy. Pierwszy raz piła, pierwszy raz zapaliła, pierwszy raz... No wiesz. — wypił kolejną porcję wódki. Nie był z siebie dumny, teraz rozumiał jak wielkim kretynem i dupkiem był. — Zrobiłem jej fotki po... gdy się o tym dowiedziała. Jeszcze nigdy nie widziałem kogoś tak... złamanego. Przyszła wykrzyczeć mi prosto w twarz jakim to chujem nie jestem i jak bardzo mnie nienawidzi i że jest w... w jebanej ciąży. Zmusiłem ją żeby to usunąć i żebyśmy o sobie zapomnieli. Koniec. — opadł z powrotem na kanapę opierając się o miękkie oparcie i przymykając powieki. — Miała na imię Katie, a ty jesteś jedyną osobą, która poza nami o tym wie. — dodał cicho zaciągając się gęstym dymem.

    OdpowiedzUsuń
  48. — Aż się dziwię, że ta dziewczyna nie skończyła w wariatkowie przez to co ją spotkało. — stwierdził kręcąc głową, gdy Seojun powiązał te dwie historie z jedną osoba. Ale ten świat był jednak mały. Jackson zwykle do tego nie wracał i nikomu nie rozpowiadał, to był pierwszy gdy ktoś z zewnątrz dowiedział się o tym co zaszło, w całości. Było mu po prostu głupio, a przez to, że było mu głupio czuł się cholernie... źle, żałośnie. Nie chciał przejmować się jakąś tam dziewczyną, która niczego dla niego nie znaczyła. Dziewczyną i pieprzoną ciążą. Na to drugie nie był gotowy i długo jeszcze nie będzie. Nikt nich nie był dobrym materiałem na ojca.
    Kumple natomiast wiedzieli tylko tyle, że się z nią przespał dla sportu. I zwykle nie miewał wyrzutów sumienia, przecież tutaj każdy bawił się każdy. Jednak doskonale pamiętał wyraz twarzy Katie i na samą myśl przechodził go nieprzyjemny dreszcz. Była nim cholernie rozczarowana, a później ta zjebana ciąża, której zechciał się pozbyć jak zużytego gadżetu, łamiąc tym samym wszelkie wartości, w które wierzyła dziewczyna. Nigdy jej nie przeprosił, nigdy więcej nie miał okazji spojrzeć jej prosto w twarz. Może to i lepiej. Cieszył się tyko z faktu, że zamietli sprawę pod dywan i nigdy nie ujrzała ona światła dziennego.
    Uniósł lekko brwi na wzmiankę o Ari. Jednak nie do końca go to dziwiło, ta dziewczyna była nieprzewidywalna, a jeszcze nie wyściubiła nosa ze szkoły średniej.
    — To były te fotki, na pewno. Nie sądzę by ktokolwiek miał później okazję zrobić następne. — parsknął śmiechem w odpowiedzi na ich wszystkich głupotę. Byli siebie kurwa warci.
    — Ta znam Ari... na ostatniej imprezie poznaliśmy się całkiem dobrze. Diablica to mało powiedziane. — przyznał z odrobiną rozbawienia. Zdecydowanie wolał myśleć o przygodach, które przeżywał z dziewczynami pokroju Ari niż Katie. — Nowy Jork jeszcze nigdy nie zdawał się taki mały jak w tym momencie. — spojrzał na przyjaciela z lekkim uśmiechem. Powoli wypita szybko wódka przynosiła pożądany efekt, a jego ciało i myśli rozluźniały się w przyjemny sposób.
    Wyprostował się nieco i sięgnął po szampana, którego zaczął otwierać. Korek po chwili ustąpił ze stłumionym hukiem.

    OdpowiedzUsuń
  49. Uniosła głowę, spoglądając prosto w oczy młodego mężczyzny. Chciała wierzyć w jego słowa, naprawdę chciała w to wierzyć. W miłość, którą podobno czuł. Oczywiście, że na dźwięk tego wyznania jej serce ponownie zabiło szybciej, ale… była już o półtora roku starsza. Odrobine mądrzejsza i wiedziała, aby nie wierzyć we wszystko, co słyszy. Nie zamierzała wypierać jego słów, ale nie robiła sobie w związku z nimi żadnej nadzieji, bo niby dlaczego miałaby się łudzić, że nawet jeżeli naprawdę ją kochał, miałby czuć nadal to samo? Poza tym, czy gdyby ją kochał, to czy wierność nie byłaby oczywistością?
    — Byłam, więc po co teraz na nowo… Po co się pojawiłeś? Mogłeś po prostu przyjść, wpłacić tyle ile miałeś i pozostać w cieniu — mruknęła, delikatnie kiwając przy tym głową. Pewnie miał rację, pewnie zebrani już odpowiednią ilość, ale czy chciała się z nim wymknąć? Powinna była trzymać się od niego z daleka, ale sentyment podpowiadał, ze nic złego się nie stanie, jeżeli powspominają stare czasy. Minęło półtora roku od ich rozstania. Nauczyła się żyć bez niego i… jedno spotkanie niczemu nie przeszkodzi, prawda?
    — Ale zwiń ten alkohol, nie wiem czy wytrzymam z tobą na trzeźwo. I nie będziemy tańczyć — mruknęła, wspomnieniami wracając do chwil, o których wspominał a na jej ustach pojawił się uśmiech — w tej sukni będę jak zaczarowana — zaśmiała się, przypominając sobie jeden z disneyowskich filmów. Księżniczka uciekła z bajki, Blue też właśnie uciekała w pewnym sensie ze swojej bajki.
    Kiedy już Seojun zwinnie zgarnął butelkę alkoholu i wymknęli się niezauważenie z teatru, Bells uśmiechnęła się, zerkając na niego.
    — Powinniśmy zaszaleć, to dobry pretekst na spotkanie niemal po latach — zaśmiała się, obecność Seojuna i jego szelmowski uśmiech sprawiały, że szybko wyparła z głowy gorzki smak przeszłości. Chciała po prostu miło spędzić z nim czas, tak po prostu. Skoro dała się namówić na wyjście z nim nie mogła cały czas mieć kwaśnej miny — otwórz to lepiej i daj mi się napić.

    OdpowiedzUsuń
  50. Gdy tylko zorientowała się w jakim celu ktoś okupował łazienkę, miała zamiar kopnąć drzwi, upokorzyć napalona parę, rzucić im kilka pogardliwych spojrzeń i wyjść z pomieszczenia i pewnie tak by tez postąpiła, gdyby te wszystkie stłumione jęki i szepty nie brzmiały znajomo.
    Jeszcze kilka godzin temu sama była przyczyną tych pomrukiwań i westchnięć, gdy jej dłonie błądziły po ciele Seojuna, a on z satysfakcja w głosie stękał jej imię. Nie chciała wierzyć, że chłopak z którym zjawiła się na tej imprezie, najzwyczajniej w świecie ją olał, by zabawiać się z kimś w toalecie.
    Cała ta sytuacja była wręcz absurdalna. Nie byli parą, ich relacja była dziwna, nigdy nie zagłębiali się w jej znaczenie - bo nie było po co - jednak Min miała w swojej głowie niepisane zasady, których ze zwykłego szacunku do chłopaka nie chciała łamać; jak seks z kimś innym tego samego dnia, czy zostawianie przyjaciela na pastwę losu, by zaspokoić własne, chore fantazje - tak się po prostu nie robi.
    Musiała się upewnić, że to czego właśnie była świadkiem naprawdę się działo, a nie było wytworem jej wyobraźni, czy spowodowane za dużą ilością wypitego szampana. Do ostatniej chwili chciała wierzyć, że Seojun posiadał jakiekolwiek pokłady moralności w tym swoim zepsutym wnętrzu. Ostrożnie wyciągnęła telefon z kopertówki, upewniła się, że na pewno jest wyciszony i wystawiła rękę za drzwi - zrobienie zdjęcia było koniecznością.
    Oczywiście, to co zobaczyła na ekranie telefonu rozwiało jej nadzieję, że Kim nie był na tyle głupi, by zachować się jak najzwyklejszy dupek… Na zdjęciu nie było widać niczyjej twarzy, tylko dwa splątane ze sobą ciała, można by nawet pomyśleć, że to niewinne objęcia, jednak nie - chłopak był głupkiem, dupkiem i kretynem - w tej sytuacji myślał tylko tym, co w tej chwili znajdowało się w Margaret. Takie były realia - Kim Seojun właśnie pieprzył się z redaktorką, a Min Ari musiała tego wszystkiego słuchać. Opowieść rodem ze słabej telenoweli.
    Zasłoniła usta dłonią, bo od tego wszystkiego znowu zbierało jej się na wymioty, a każda sekunda dłużyła się niemiłosiernie, jakby czas dosłownie stanął w miejscu, tylko po to, by jeszcze bardziej uprzykrzyć jej życie. Czy karma właśnie płaciła jej wizytę, za te wszystkie intrygi, w których tak bardzo lubiła maczać palce? Cała ta sytuacja wprowadziła ją w jakiś dziwny trans, nie zdawała sobie nawet sprawy, że oboje z nich już dawno opuściło łazienkę, a jej telefon zawibrował aż trzy razy, informując ją o nowej wiadomości. Zanim odczytała powiadomienie, kolejny raz wsadziła głowę w toaletę, bo wraz z zawartością żołądka, łatwiej również pozbyć się problemów, a gdy jej dłonie przestały się trzęść odczytała wiadomość i odpisała o rzekomym jedzeniu, które jej zaszkodziło.
    Seojun czekał na nią przy drzwiach wejściowych do budynku, a na jego twarzy przez chwilę nawet malowało się zmartwienie, dopóki nie zobaczył dziewczyny. Ari w tej chwili wszystko widziała w czerwonych barwach, a pulsująca żyła na skroni, wyglądała, jakby miała za chwilę pęknąć. Jej dłonie były ściśnięte, a paznokcie wbijały się boleśnie w skórę, ale gdyby przestała, musiałaby tą złość wyładować na kimś innym.
    - Długo cię nie było, dobrze się bawiłeś? – rzuciła przez zaciśnięte zęby, a gdyby spojrzenie mogło zabić, chłopak już dawno znalazł by się u piekielnych bram.

    OdpowiedzUsuń
  51. Znać to było zbyt duże słowo, a teraz w głowie Jacksona majaczyło się nad wyraz dużym wyolbrzymieniem, a tym bardziej słowo blisko. Nie mieli ze sobą nic wspólnego prócz jednej namiętnej przygody, a sama Ari wcześniej mignęła mu jedynie w sieci, na bankietach i być może kojarzył ją jako znajomą Seojuna, ale nie był pewien jak dobrą. Nic więcej, nic mniej. Jednak tutaj każdy w jakiś sposób się kojarzył, czy to z social mediów, czy imprez przez które przewijały się tłumy. Nie było można liczyć na pełną anonimowość, jakieś spojrzenie zawsze było zwrócone w twoim kierunku.
    Roześmiał się lekko, a cały stres związany z poprzednim wyznaniem minął. Potrafił bardzo szybko przejść ze swoich błędów do porządku dziennego jak gdyby nigdy nic złego się nie wydarzyło. I może nieco mu ulżyło, że dziewczyna w jakiś sposób potrafiła ułożyć sobie życie i otrząsnąć się z wydarzeń, które miały miejsce.
    Jackson uśmiechnął się lekko, niemal niewinnie i sięgnął po szampana. Upił dwa solidne łyki, które zmyły z języka i gardła posmak ostrego, gorzkiego alkoholu. Bąbelki przyjemnie drapały w podniebienie, a sam szampan był słodki.
    — Cóż ten ocean miał nam zapewnić prywatność i zachować pewien kurewsko wygodny układ w tajemnicy. Ale jak widać nie wyszło. — Mieli po prostu pecha; znaleźli się w złym miejscu o złej porze, ale teraz mogli już tylko gdybać, a Jacksona naprawdę mało obchodziło kto zobaczy te zdjęcia, a kto nie.
    — Można tak kurwa powiedzieć. — Wzruszył ramionami. — Trafiła na moją imprezę, którą zorganizowałem ostatnio na jachcie. Rozmawialiśmy, zajaraliśmy… Gdy poszła tańczyć, trochę wypiłem i trochę wciągnąłem, więc hamulce do końca mi puściły. Dołączyłem do niej, a później spędziliśmy kilka jakże miłych chwil w kiblu. To krótka historia, ale przyznaję, że mała diablica z niej. — To nie była żadna nadzwyczajna opowieść i żadna nowość w harmonogramie Jacksona. Seks był przygodą, ulotną chwilą których łapał jak najwięcej; uniesieniem, łapczywymi pocałunkami i zachłannym dotykiem. Po każdej dziewczynie przychodziły następne, o każdej bardzo szybko zapominał i wcale się tego nie krępował. Lubił tą wolność i nieograniczone możliwości, fakt że nie musiał się pilnować.
    — Za to ty chyba całkiem dobrze ją znasz? — uniósł lekko brew i znów spojrzał na Seojuna. Dopił do końca nalanego szampana.
    Wetknął papierosa między wargi i zaciągnął się głęboko dymem delektując się nikotyną paląca płuca. Pominął fakt, że znalazła się tam na jego zaproszenie po tym jak przyłapał ją klejącą się do starszego Howarda w biurze, gdzie wiele osób mogło ich przyłapać. Nie miał zamiaru tego rozpowiadać, ale bardziej troszczył się o dobre imię rodziny niż opinię na temat jakiejś nastolatki.

    [D R A M Y som super ❤️]

    OdpowiedzUsuń
  52. Ze złością wyrwała paczkę z ręki Seojuna, a zrobiła to tak nieuważnie, że zdołała mu przy tym podrapać dłoń. A może taki był jej zamiar? Nieudolnie starała się odpalić papierosa - gówniana zapalniczka, za nic nie chciała działać – a z jej ust co chwilę wydzierało się jakieś przekleństwo. Wsłuchiwała się w jego opowieści, a w środku aż ją roznosiło, ten chłopak naprawdę nie posiadał żadnych skrupułów, liczyła się tylko dobra zabawa i w dupie miał jak to wszystko wpływało na innych, czy jak w tej chwili czuła się ona sama. Gdy w końcu odpaliła papierosa, paczkę jak i zapalniczkę, którą trzymała w dłoni, rzuciła na ziemię obok stóp chłopaka – tak się lubił gimnastykować, to sobie mógł podnieść.
    - Powiedz mi, po co mnie tutaj zapraszałeś, skoro w planach miałeś zabawianie kogo innego? No kurwa po co? – starała się panować nad głosem, nie chciała odwalać sceny przed samym wejściem, bo zewsząd ciągle pojawiali się ludzie. Czym ona dzisiaj dla niego tak właściwie była, opcją B na wszelki wypadek, gdyby nagle się znudził, bądź któraś z redaktorek nie miała na niego ochoty? Nie do takiego traktowania przywykła i na pewno nie miała zamiaru dać się w taki sposób traktować. Jak potrzebował kogoś, kto ładnie by przy jego boku wyglądał, mógł wykonać kilka telefonów, ktoś z pewnością za odpowiednią sumę przyjął by jego propozycje i zrobiłby to samo, co on – sprzedał się.
    Nigdy nie oceniała Seojuna, ani jego poczynań, a czasem nawet podziwiała jego zaradność i z jaką łatwością potrafił wykorzystać to co posiadał, by zdobyć jeszcze więcej, teraz jednak patrzenie na niego zwyczajnie ją obrzydzało i chciała, by o tym wiedział i żeby ten cholerny uśmiech zniknął z jego twarzy, bo tylko irytował ją jeszcze bardziej.
    - Nic nie jest w porządku – zaczęła, a głos z każdą chwilą podnosił się o kilka decybeli. – Zajmiesz się mną i wpakujesz mi się do łóżka? Przecież to potrafisz najlepiej. – Chciała, żeby bolało. Chciała, by czuł się tak samo upokorzony jak ona. Oko za oko. – Obleśny jesteś, chyba nie skorzystam z twojej propozycji, na samą myśl chce mi się rzygać. Ale, może to tylko to zatrucie – Na sam koniec prychnęła, patrząc na niego z pogardą w oczach, które zdążyły się zaszklić. Gdzieś w środku sama nie wierzyła w to, co do niego mówiła, ale była tak cholernie wkurwiona, że paplała co ślina na język przyniosła, jak emocjonalnie niestabilny dzieciak.

    OdpowiedzUsuń
  53. Heather skinęła głową; przynajmniej już wiedziała, jak mogła się zwracać do chłopaka, aby nie zrobić sobie wstydu i nie wprawić jego w zakłopotanie (zakładając, że się dało). I jego plan na sprzedanie później sukienki na aukcji charytatywnej brzmiał bardzo dobrze. Właściwie chyba to ją przekonało, że faktycznie mógł jej kupić ubranie, w którym mogła się pokazać na balu dla „ważnych ludzi”. Uśmiechnęła się lekko. Chyba powinno być dobrze w takim układzie. Ciekawe, czy pozwoli jej ubrać swoje buty, ale najpewniej nie. Trudno, w nowych sobie poobdziera stopy, ale na bank będzie warto.
    Frye złapała go pod ramię i poszła razem z nim. Rozglądała się dookoła, a potem spojrzała na Seojuna.
    – Ha, ha. Śmieszne – skomentowała jego słowa o tym, że to ona nazwała go dupkiem. No, tak się zachował.
    Ostatecznie dziewczyna przeglądała kolejne modele i unosiła brwi, widząc te ceny. Czasami miała wrażenie, że ktoś źle postawił zero lub przecinek. Ale wzięła kilka ze sobą i przeszła do przymierzalni. Przestraszyła się, kiedy nagle obok pojawiły się obce kobiety, niosące swą pomoc. To było dziwne, ale zgodziła się.
    Pierwsza sukienka, jaką zaprezentowała na sobie przed Seojunem była czarna bez ramiączek, ładnie podkreślała kobiece kształty i miała rozcięcie z boku do połowy uda. Wyglądała elegancko i seksi. Druga była krótsza, zielonkawa, a trzecia czerwona – krótsza z przodu i długa z tyłu. Miała jeszcze jedną, również czerwoną z długim, obcisłym rękawem, dekoltem w łódkę, lekko rozkloszowaną od pasa w dół. Zwiewny materiał, również z rozcięciem na boku.
    – I co sądzisz? – zagadnęła, kiedy przymierzyła już wszystkie.
    Podczas pokazywania Seojunowi kolejnych sukienek, coś nimi poruszała, aby pokazać jak się prezentowały, robiła kilka kroków, obracała się dookoła własnej osi, ale nie wykonywała gwałtowniejszych ruchów, ponieważ bała się, że może zniszczyć ubranie. Jeszcze tego by brakowało.

    [chciałabym poprosić, abyś nie kierowała moją postacią, bo bardzo tego nie lubię 😊 wiesz, że niby go chwyciła pod rękę lub że wzięła kilka sukienek (teraz już to napisałam, bo wiadomo) xd Nie mówię o sytuacji, gdzie np. wsiadają do auta i jadą albo że wysiedli, bo to wiadomo, ale są takie sytuacje, że wolę sama kontrolować swoją postać 😊]

    Heather

    OdpowiedzUsuń
  54. [Haha, spoko, mnie też w sumie to rozbawiło, więc pociągnęłam akcję :”D]

    Dobra, może była to jedynie durna gra: taka jaką rzeczywiście małolaty umilają sobie czas spędzony na swoich imprezach pomiędzy pierwszymi razami w próbowaniu alkoholu i jako wymówka po to, by pocałować dziewczynę, która komuś się podoba. Sęk w tym, że Laurent nie potrafił tak po prostu się wycofać, nawet jeśli doskonale widział to, jak ktoś próbuje nim manipulować, nawet jeśli nadarzyła się idealna okazja, by zrobić krok w tył albo wlasnie tak podpowiadał mu rozsądek. Takowy uruchomiłby się zapewne dopiero, gdyby ktoś w ramach wyzwania kazał mu zrobić coś naprawdę durnego: skoczyć z balkonu albo wskoczyć pod rozpędzone auto. A przynajmniej bardzo starał się w to wierzyć. W innych przypadkach naturalnie płynął z prądem.
    Nachylił się dość podejrzliwie do Seojuna, unosząc brwi na próbę, jaką wykreował w tej swojej pełnej wyobraźni główce. Początkowo miał ochotę przewrócić oczami: serio? Tak chciał pogrywać? To przecież oczywiste, że utrudni mu wykonanie tego do granic możliwości. Mimo początkowego protestu, uśmiechnął się do niego, kręcąc głową. W końcu…wyzwaniem było to, by spróbował go uwieść, a nie tego dokonał.
    — Sprytne, to na pewno. — Szepnął i zanim jego kolega zdołałby się odsunąć na zbyt dużą odległość, złapał go za kark, zmieniając ich pozycję i tym razem on nachylił się nad jego uchem. — Seojun, wystarczyło od razu powiedzieć, że ci się podobam, ktoś taki jak ty nie potrzebuje do tego wyzwań. — Oznajmił cicho, pozostawiając tę konwersację tylko między nimi po czym odsunął się jak gdyby nigdy nic.
    — Oczywiście. — Uśmiechnął się niewinnie do Spencera, absolutnie nie zamierzając wypijać nawet połowy, a co dopiero całej butelki alkoholu. — Zresztą kto jak kto, ale żebyś ty, Stewart, nie wierzył w uczciwość naszego gospodarza? — Uniósł znacząco brew na co Scott prychnął, przewracając oczami.
    — Mam na imię Pablito. — Mruknął pod nosem, wstrzymując się póki co z kontynuowaniem poduszkowego ataku. Laurent wzruszył ramionami, zajmując się swoim drinkiem. Przyjął papierosa, zaciągając się z rozkoszą drapiącym w krtań dymem, kątem oka obserwując poczynania Seojuna.
    — No prosze, proszę, a już przypuszczałem, że pójdziesz w moje ślady. — Strzepnął dym do stojącej gdzieś na stoliku popielniczki. — Jakie jest najbardziej porypane miejsce, w jakim uprawiałeś seks, Seojun? — Przerwał Suttonowi, który chyba również chciał zadać pytanie. Cóż, kto pierwszy ten lepszy. — Nie szczędź nam szczegółów, w końcu jesteś…jak to szło? — Zawahał się, stukając się palcem po brodzie i postawił swój napój na blacie. Sięgnął do fajki między jego ustami, celowo muskając je opuszkami i zabierając mu papierosa, który z niewinną miną wsadził między swoje zęby, by wziąć szybkiego bucha. — A tak. — Wypuścił dym w twarz Kima, oddając mu jego fajkę. — Otwartą księgą.

    Laurent, który nie boi się wszelkich wyzwań

    OdpowiedzUsuń
  55. W jej głowie cała ta sytuacja miała potoczyć się inaczej; powinien jej wysłuchać, zrozumieć punkt widzenia, może nawet przeprosić i obiecać, że coś takiego już nigdy nie będzie miało miejsca – przecież zawsze dostawała dokładnie to czego chciała - jednak wszystko skierowało się na zupełnie inny tor.
    Jak wryta stała, gdy Seojun wypluwał z siebie kolejne słowa. Oczywiście w jego opinii nie miał sobie nic do zarzucenia, a na każdy wyrzut Ari miał logiczny argument, jakby chcąc jej uświadomić, że naprawdę upadła na głowę i zaczęła wszystko wyolbrzymiać. Może gdyby wzięła głęboki oddech, pomyślała przez pięć sekund i uważniej dobierała słowa, mogliby o wszystkim zapomnieć i śmiać się z całego zdarzenia, jak ze swoich poprzednich kłótni, ale nie.
    Ktoś postanowił ciągnąć przedstawienie jeszcze dalej i przekroczyć granicę, zamiast wyciągnąć jakiekolwiek refleksje. Oczywiście nie omieszkał wspomnieć o jej zatruciu - cios poniżej pasa - jednak mogłaby to zignorować, gdyby nie fakt z jaką łatwością przyszło mu nazwanie jej wariatką, bo przecież łatwiej wytykać błędy w kimś i zrzucić całą winę na drugą osobę.
    Każde spojrzenie, które posyłał w jej kierunku było pełne politowania i znudzenia, jakby naprawdę zupełnie obojętne mu było co się z nią teraz stanie, jak wróci do domu, albo czy w ogóle kiedykolwiek ja jeszcze zobaczy. Czuła się jakby w tej chwili zupełnie dla niego nie istniała, a to zabolało, w efekcie denerwując ją jeszcze bardziej – to nie jej miało być teraz przykro.
    - Chcesz zobaczyć wariatkę, to ją dostaniesz. – rzuciła pod nosem, gdy Seojun był na tyle daleko, że nie mógł już jej usłyszeć. W głowie dziewczyny panował istny mętlik, każdy kolejny ruch był impulsem, a tykająca bomba miała za chwilę wybuchnąć. To co działo się przez kolejne pięć minut widziała jak przez mgłę; wyciągnęła telefon, otworzyła ostatnie zdjęcie w albumie i wysłała na dobrze jej znany adres, w widomości wpisując już wiemy jak S zdobył te wszystkie okładki. BOOM.
    Nie zdawała sobie sprawy, gdy po jej policzkach popłynęły łzy, albo jak i kiedy dotarła do domu, bo gdy otworzyła oczy leżała w swoim łóżku dalej w tych samych ubraniach, a za oknem zaczynało świtać.

    do you hate me? cause I hate you

    OdpowiedzUsuń
  56. Gdy obudziła się nad ranem dalej w kreacji z zeszłej nocy, nie widziała większego sensu, by ponownie udawać się do snu. Wstała niechętnie, a kolejne dwie godziny przeleżała w wannie, gdy pokojówka przyniosła jej śniadanie nawet go nie tknęła. Snuła się po domu jak cień, aż matka się zmartwiła, po czym stwierdziła, że wygląda beznadziejnie i pewnie lepiej, żeby odpuściła sobie szkołę, szczególnie jeśli ktoś miał ja w takim stanie oglądać – najzwyczajniej nie wypadało pokazywać się tak ludziom.
    W głowie wciąż miała przebłyski awantury z Seojunem i jak już te wszystkie emocje z niej opadły, to zaczęła sobie uświadamiać, że może trochę przesadziła i jak zwykle rozdmuchała błahostkę do niebotycznych rozmiarów - może powinna umówić wizytę u terapeuty, albo zacząć jakiś kurs kontrolowanie stresu? Postanowiła to nawet wpisywać w wyszukiwarkę, taki tam research, gdy na telefonie nagle pojawiło się powiadomienie.
    Początkowo oczy jej się zaświeciły z nadzieja widząc imię Seojuna, jednak gdy w wiadomości zobaczyła wzmiankę o zdjęciu po ciele przeszedł ja dreszcz, a po plecach spłynęła strużka potu. Nie, to nie mogło się dziać. Jak koszmar, o którym chcesz zapomnieć, przebłyski wspomnień zaczęły pojawiać się w jej głowie. Od razu sprawdziła, czy wysłała wczoraj coś ze swojego telefonu, a później najnowszy post plotkary. Telefon wypadł z jej dłoni i z hukiem upadł na posadzkę, a dłonią gwałtownie zasłoniła usta. Czy ona naprawdę była aż tak głupia? Niemożliwe… może ktoś jej dosypał czegoś do szampana? Nic z tego nie miało sensu. To musiał być jakiś kiepski żart, albo jeden z tych programów, gdzie ktoś za chwilę wyskoczy zza rogu i wykrzyczy Mamy cię!. Przecież, jeśli Seojun się dowie, to ją zabije, albo gorzej, nigdy się do niej nie odezwie.
    Usiadła na chłodnej, marmurowej podłodze, myśląc o jakimkolwiek wyjściu z tej sytuacji, co jakiś czas zerkając jeszcze raz na wiadomość od chłopaka. Nie złość się. Pogadamy? Nie był na nią wściekły? To znaczy, że nic nie wiedział, zresztą nie mógł wiedzieć, post był anonimowy. Może po prostu powinna skłamać? Nie, to brzmi źle. Powinna zachować prawdę dla siebie i udawać, że nie ma pojęcia kto mógłby wysłać donos. Tak, to zdecydowanie brzmiało lepiej. Na jej usta wpłynął ogromny uśmiech, czuła się jak geniusz, wszystko będzie w porządku! Z podekscytowania klasnęła w dłonie i zerwała się szybko z ziemi, by pognać do łazienki i szybko przygotować się do wyjścia. Zarzuciła na siebie jedną z czarnych bluz Seojuna - robiła tak po każdej kłótni, by wzbudzić w chłopaku trochę sympatii - na twarz nałożyła ogromne, ciemne okularu w grubej plastikowej oprawce i zadzwoniła po szofera, by dać mu znać, że za pięć minut będzie na dole.

    From: 아리 💖
    Ktokolwiek to był dla własnego dobra powinien udać się na Syberię! Wczoraj to było jakieś nieporozumienie… przykro mi 😢 Coffe&Bake House? Będę tam za dwadzieścia minut, zajmę nasz stolik.

    Musiała grać i mimo, że wiedziała, że to co zrobiła było najzwyczajniej w świecie zjebane, prawda mogła zrujnować jeszcze więcej.

    OdpowiedzUsuń
  57. — No co za łaska. Podejrzewam, że gdyby rzucała na prawo i lewo nazwiskami mogłaby się poszczycić paroma procesami. Ale w sumie nie pisze niczego co nie miałoby miejsca. — wyruszył ramionami. Mało się tym wszystkim przejmował, póki ktoś nie wgryzał się w reputację jego rodziny i miał spokój od rodziców, nie miał zamiaru w szerszy sposób komentować, czy starać się dementować plotek. Zresztą jak powiedział, w większości to była sama, najczystsza prawda.
    Uniósł lekko brwi i spojrzał na Seojuna z rozbawieniem.
    — Jeszcze mój tyłek narobiłby ci konkurencji w branży i wśród pań redaktorek. — odparł śmiejąc się z tego. Matka mu przebąkiwała, że mógłby wziąć się za karierę modela, bo miał na niego zadatki, ale Jacksona w ogóle to nie kręciło. Nie widział siebie, ani na wybiegach, ani przed obiektywem aparatów.
    Jackson nie do końca zdawał sobie sprawę, że ta dwójka może być, aż tak blisko, ale miał nadzieję, że Seojun właśnie nie planuje go zamordować w zamian za przelecenie mu siostro-przyjaciółko-przyszło-niedoszłej żony.
    Już chciał otworzyć usta by coś dodać, gdy Seojun poderwał się z kanapy i pognał w stronę łazienki. Dziękował w duchy, że miał całkiem mocną głowę, a organizm bardzo dobrze przyjmował wszelkiego rodzaju alkohol jak i używki. Na drugi dzień zwykle nie chorował, chyba że mocno przegiął z wciąganiem jakiegoś gówna. Zdążył się zahartować przez te parę lat, niekiedy sam się sobie dziwił, że jego organizm wciąż nie wykazywał najmniejszych oznak przeholowania.
    — Serio wasi starzy gadają o małżeństwie? Wy Koreańczycy jesteście naprawdę pojebani. — Gdyby jego rodzice choćby zająknęli się na ten temat i spróbowaliby go z kimś swatać to by ich bardzo solidnie i szczerze wyśmiał. Nigdy, by go do czegoś takiego nie namówili. — Ale w razie jakby coś się szykowało, chcę zaproszenie. — dodał szczerząc się jak skończony debil. Chyba powoli bąbelki zaczynały mieszać się z wódką i uderzać mu do głowy, natomiast Seojun po wizycie w toalecie wyglądał jak nowonarodzony.

    [ Padłam haha xD ]
    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  58. Uśmiechnęła się pod nosem, gdy Seojun przywitał ja w jakże uroczy sposób. Miała ogromną słabość do tych czułych buziaków w czółko, no i jeśli to robił, wszystko musiało być w porządku, a przynajmniej do czasu.
    Pierwszym wyznacznikiem, że coś odbijało od normy, był fakt, że Seojun nie postawił przed nią kubka mrożonego americano. To on zawsze składał zamówienie, a jej było tak proste, że ciężko było je zapomnieć, bądź pomylić, więc co było przyczyną takiego zachowania. Zignorowała jednak ten mały szczegół, nie było potrzeby zaprzątania sobie głowy głupotami, jedna kłótnia to wystarczająco. Miała ważniejsze zmartwienia; mieli się pogodzić i obmyśleć plan zagłady dla autora zdjęcia, który nigdy miał nie dojść do skutku, bo Seojun miał żyć w błogiej nieświadomości, a o całej historii zapomnieć, gdy kolejny skandal ujrzy światło dzienne.
    Westchnęła poirytowana, chcąc pokazać jak zdenerwowana była postem i całym zajściem, a później opuściła delikatnie okulary i pokręciła oczami. Graj Ari, to rola twojego życia.
    - Też nie wiem, pewnie jakaś zdesperowana zazdrośnica, która… - zaczęła, jednak nie dane było jej dokończyć, a przynajmniej nie w sposób jaki planowała. Pochyliła się nad telefonem, a gdy w samym rogu ujrzała swoją dłoń zaschło jej w gardle. Odchrząknęła, próbując znaleźć słowa, które mógłby w jakiś sposób usprawiedliwić jej decyzję, takich jednak brakowało. Pospiesznie wsunęła okulary na nos, w próbie ucieczki. Nie potrafiła unieść wzroku, w obawie, że zobaczy pełne nienawiści spojrzenie, do tego najzwyczajniej w świecie brakowało jej odwagi. Zły Kim, był sto razy gorszy niż wściekła Min.
    - Seojun, to nie tak jak myślisz – Tak, wprost idealnie. Cytat rodem z taniego romansu i nieudolnej próby wytłumaczenia zdrady. Po prawdzie trochę pasowało, może nie zdradziła jego, ale na pewno nadużyła zaufania, złamała obietnicę a dodatkowo miała zamiar go okłamać. Chyba tak właśnie działają przyjaźnie na Manhattanie, czyż nie? – Przepraszam – wyszeptała cicho łamiącym się głosem.

    I thought that we were evergreen, like a never-ending dream

    OdpowiedzUsuń
  59. — Może kiedyś, chociaż nie wiem które studio zniosło by taki poziom zajebistości, gdybyśmy pojawili się tam razem. — odparł. Zdecydowanie i jemu humor się poprawił mimo, iż miał obitą gębę i nie wybawił wcześniej tak jak sobie zaplanował. Widocznie dziś był dzień na siedzenie i zapijanie zrobionych głupot.
    — Jak ja ci zorganizuję kawalerski to nie wiem, czy wrócić na ten swój ślub. — odpyskował żartobliwie. To by była pamiętna impreza... za pewne Ameryka by o nim pamiętała, ale oni nie koniecznie. Cóż, rzeczywiście istniało ryzyko, że Kim mógłby nie wrócić na czas. — Jeśli to będzie coś czego chcesz to z przyjemnością zorganizuję taką imprezę. — dodał nieco poważniej, choć cały czas z uśmiechem na ustach.
    Prawda była taka, że jakkolwiek wielkim dupkiem był, dla przyjaciołom przychyliłby nieba. Zawsze stał po ich stronie wspierając w najdziwniejszych fantazjach, wspólnie się bawiąc, rozwijając i niekiedy pomagając wyciągnąć z gówna w które się wdepnęło. Nie miał problemu w pożyczeniu pieniędzy, nie miał problemu w wysłuchaniu drugiej strony i wsparciu. Ostatecznie nie był tak chujowym przyjacielem, jak chujowym człowiekiem o czym głosiły plotki.
    Rozumiał też o czym Seojun mówił. Jego rodzice nie byli tradycjonalistami, ale ojciec robił wiele dla firmy i za pewne gdyby ślub syna miałby mu zagwarantować poszerzenie działalności, wzmocnienie pozycji na rynku i dodanie kolejnych zer na koncie to bez zawahania by się do tego posunął. Co nie oznacza, że Jackson nie zapierałby się rękoma i nogami.
    — A dla was? Czy ona czasem nie siedzi jeszcze w szkole? To znaczy nie znam małżeństwa, które byłoby sobie wierne i tak dalej, ale... nie, nie, nigdy w życiu. Chociaż jakby się tak nad tym zastanowić, pod niektórymi względami do siebie pasujecie. — stwierdził znów sięgając po jedną z butelek, tym razem dolewając im wódki.
    Jackson poderwał się z kanapy i zakołysał się do lecącego w tle kawałka.
    — Za popierdolone akcje, za byłe i przyszłe dziewczyny w naszych życiach. — uniósł szklankę do góry i wzniósł niemal w teatralnym geście toast.

    J.

    OdpowiedzUsuń
  60. Niechętnie spojrzała w oczy Seojuna, i choć jej wizja była zamglona przez łzy, nad którymi nie miała żadnej kontroli, dalej mogła dostrzec złość, a także zawód w jego brązowych tęczówkach. Przygryzła wargi, dość boleśnie, byle tylko się trochę opanować i nie wybuchnąć ogromnym płaczem. Wiedziała, że jej szlochy nic tutaj nie zdziałają, musiała się wytłumaczyć i liczyć na to, że on ją po prostu zrozumie.
    - Nie było cię przez ponad godzinę, ale widocznie musiałeś posłuchać się swojej własnej rady, którą udzieliłeś całej tej Maggie. – wytarła nos w rękaw bluzy, bo łzy już nawet przez nozdrza zaczynały jej wychodzić, tworząc bąbla, gdy próbowała oddychać - musiała wyglądać bardzo żałośnie. – Czekaj, jak to szło… Ah! nie przejmuj się nią. Tak też zrobiłeś, nie? W dupie miałeś, że gdzieś na ciebie czekałam, zostawiona na pastwę losu, jak jakiś pies przywiązany do drzewa w lesie! – Jeśli mogłeś cokolwiek powiedzieć o Ari, to na pewno, że była dramatyczna było idealnym określeniem.
    Seojun chyba postanowił wypomnieć jej wszystkie grzechy, więc nie mogła zostać mu dłużna. Nie była jedyną, która miała coś za uszami.
    - Bo co, ty nigdy nie przespałeś się z żadną z moich znajomych? Mam odświeżyć ci pamięć? Różnica jest taka, że ja nigdy nie zrobiłam tego, gdy byłam gdzieś z tobą! Nie wiem, może to jakaś niepisana zasada przyzwoitości, czy coś. Nie zabawiam innych, gdy jestem w towarzystwie. – skrzyżowała ramiona na piersi i sama również oparła się o siedzenie krzesła. – A pamiętasz, jak nikt inny a właśnie ty najebany w trzy dupy postanowiłeś odczytać najnowszy post plotkary przy moim ojcu? Miałam wtedy szesnaście lat i musiałam się tłumaczyć dlaczego nago pływałam w basenie pełnym studentów! – może porównywanie tego incydentu do obecnej sytuacji było dość komiczne i zdecydowanie nie aż tak poważne, jednak rok temu był to jeden z jej pierwszych wybryków, a ojciec chciał ją odesłać na semestr do Korei.
    Uspokoiła się trochę, jak już wylała z serca wszystkie żale, mając nadzieje, że jakoś załagodziła sytuację, chociaż troszeczkę, przecież nie mogli się kłócić w nieskończoność. Jak sam Seojun wspomniał, byli drużyną. Gdzie ona, tam i on. Tak już musiało zostać, na zawsze.
    - Byłam zła i czułam się zraniona, wiesz, że w normlanych okolicznościach nigdy bym tego nie zrobiła. – pochyliła się nad stolikiem i wyciągnęła rękę w kierunku Seojuna, by chwycić jego dłoń. - Oppa znasz mnie, wiesz, że to był głupi błąd i już się nie powtórzy. – rzuciła w jego kierunku nieśmiały uśmiech. To musiało zadziałać, zawsze działało.

    never been so uneasy

    OdpowiedzUsuń
  61. Rozlany napój zaczęła spływać prosto ze stolika na jej nogi, tworząc brązowa plamę na niebieskich jeansach, ale mało się tym teraz przejmowała. Obserwowała jak Seojun opuszcza kawiarnię, a na dłoni dalej czuła ciepło jego ust, po pozostawionym tam pocałunku. W środku czuła się jakby rozpadała się na milion kawałków. Czy tak właśnie boli złamane serce, o którym do tej pory słyszała tylko z filmów i romantycznych powieści? Bo mimo, że ich relacja nie była romantyczna, to na pewno na jakiś dziwny i pokręcony sposób chłopaka kochała, a teraz wraz z nim, odeszła też jakaś cząstka jej. Dlaczego życie musiało być tak bardzo popierdolone?

    Kolejne tygodnie były chyba najgorszymi w całym jej życiu. Od kiedy sięgała pamięcią Seojun zawsze był na wyciągnięcie ręki, nawet gdy jako dziecko mieszkał w Korei wysyłali sobie listy, a w weekendy któreś z nich budziło się nad ranem, bądź szło spać super późno, by mogli ze sobą porozmawiać przez telefon. Nawet inne strefa czasowa nie potrafiła ich rozłączyć, a teraz nie było nic. Gdy wysłała mu ulubione słodycze w ramach przeprosin, kurier zwrócił paczkę tego samego dnia. Kim zablokował jej numer telefonu, wszystkie konta na social mediach, nawet zmienił kod wejściowy do loftu, a każdy z wspólnych znajomych tylko wzruszał ramionami, gdy pytała się, czy Seojun ma w planach jakieś imprezy. Na rodzinnych obiadkach siadał na drugim końcu stołu, bądź znikał, gdy tylko nadarzyła się okazja. Każda jej próba wyciągnięcia ręki była na nic, nie rzucał w jej kierunku nawet spojrzenia, kompletnie wymazał ją ze swojego życia. Ona dla niego przestała istnieć.
    Cholernie jej go brakowało. Ich wygłupów, oglądania przerysowanych dram i seriali, imprezowania do białego rana, czy zwykłych pogaduch. Brakowało jej jego obecności, a nawet jego głupich nawyków, czy tego jak uwielbiał ją wyprowadzać z równowagi. Wiedziała, że zjebała sprawę po całości i nie wiedziała co jeszcze może zrobić, by zwrócić na siebie jego uwagę.
    Wszystko co wyprawiała zazwyczaj było udostępnione publicznie w przeciągu kilku godzin. Każdy skandal, wybryk, czy porażka nie uchodziła nikomu płazem, jednak w przeszłości Min było wydarzenie, które udało się ukryć, a raczej ktoś za ciszę zapłacił. Trochę jej zajęło grzebanie w starych plikach na laptopie, jednak znalazła to, czego szukała. Gdy spojrzała na zdjęcie przeszedł ją dreszcz, a w oczach pojawiły się łzy. Wiotkie, drobne ciało leżało w wannie, a dookoła walały się foliowe woreczki i opakowanie tabletek.
    Dziwnie tak patrzeć na coś, co mogła być twoimi ostatnimi chwilami życia. Niektórzy mówią, że własna śmierć oglądasz oczami innych i trochę tak było, do tej pory pamiętała jak ciężkie powieki opadały, a ona traciła cała kontrolę i czuła się tak lekko. Wspomnienia zaczynały do niej napływać, krzyki, sygnał karetki, czerwone światła i ciemność, taka spokojna, nawet nie było wtedy strasznie, tylko nagle zrobiło się cicho i już nie było nic. Nie zdawała sobie sprawy z tego co tego dnia wyprawiła i cudem było, że dalej znajdowała się na tej planecie. Gdyby pokojówka nie wróciła do mieszkania, bo zostawiła w jednym z pokoi telefon, pewnie dziewczyny nikt nie znalazłby na czas.
    Otarła mokre od łez policzki, po czym otworzyła skrzynkę email, a w załączniku dodała zdjęcie.
    Droga Plotkaro. Podobno obóz naukowy w LA, na który udała się w zeszłym roku A, był tylko słabą przykrywką, w rzeczywistości spędziła trzy tygodnie pod kroplówką, a zawsze na imprezach patrzy na białe kreski z pogardą, hipokrytka WYŚLIJ
    Nie musiała długo czekać na reakcje, już kilka godzin później post szalał w Internecie, a telefony w domostwie Min dzwoniły co kilka sekund. Kilka od dalekich krewnych, trochę od zmartwionych znajomych, a najwięcej od prawników, dziennikarzy i kogoś, kto mógłby na tej historii zarobić. Rodzice dziewczyny byli wściekli, bo oczywiście kolejny raz zszargała ich nazwisko, w końcu nic innego nie potrafiła zrobić, jak przynosić wstyd, przecież to nie była próba samobójcza, a wybryk rozwydrzonej nastolatki, której mało wrażeń.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama nie wiedziała na co liczyła, chciała po prostu jakiejś reakcji i by zobaczył, że naprawdę jest w stanie zrobić wszystko. Gdyby ja zapytał, pewnie przebiegła by nago maraton, byle znowu się do niej odezwał, poklepał po głowie i powiedział No już kluseczko, wszystko będzie dobrze. Z tą fantazją w głowie ułożyła się na łóżku, zawinęła w koc i zapadła w sen, a łzy spływały po jej twarzy już siódmy raz tego dnia. Jeszcze się przez to wszystko odwodni.

      Usuń
  62. Westchnęła, bo mimo wszystko miło było usłyszeć takie słowa. Wiedziała, że Seojun na balecie znał się na tyle na ile ona sama znała się na fizyce kwantowej, ale i tak komplement zawsze był miły. Zwłaszcza, że naprawdę dużo trenowała do tego wydarzenia i miała kilka spięć z trenerem. Nigdy nie była bliska opuszczenia sali treningowej, ale podczas ostatniego treningu przed próbą generalną, przeszło jej to przez myśl.
    Kiedy znaleźli się już w parku, zdecydowanie nie spodziewała się, że alkohol wyląduje na jej sukience.
    — No wiesz? Teraz będę się cała kleić — nie wspominając o tym, że zmoczony materiał sukienki zaczął jeszcze mocniej i ścisłej przylegać do ciała baletnicy — co gorsza, chyba właśnie zniszczyłeś mi naprawdę drogą sukienkę. Jedyną w swoim rodzaju, drugiej takiej nie ma — dodała, aby miał świadomość, że ubranie naprawdę było cenne, a raczej mogło się taki stać, jeżeli owy początkujący projektant wybiłby się i stałby się popularny.
    — Nie jesteś dla mnie wystarczająco dobry, jeżeli chodzi o taniec — odparła bez chwili zastanowienia — mogło się zdarzyć, że zapomniałam ci wcześniej o tym wspomnieć — uśmiechnęła się szeroko, ukazując w tym uśmiechu zęby — Oh — wydusiła z siebie, a następnie się zaśmiała — dużo rzeczy — puściła mu przy tym oczko. Bardzo dużo się zmieniło, odkąd zerwali, a sama Blue pozwalała sobie zwyczajnie na więcej. Zmieniła trenera, zaczęła jeszcze bardziej wymagające treningi, schudła kilka kilogramów, bo ledwo co jadła i wspomagała się silnymi używkami. Musiała zrobić wszystko, aby udowodnić sobie, że jest wystarczająca, że potrafi coś osiągnąć, musiała dostać się na Juilliard, za wszelką cenę. Nie zamierzała jednak o każdym szczególe opowiadać Seojunowi — zmieniłam trenera, poznałam nowych ludzi — wzruszyła od niechcenia ramionami — a co u ciebie, Seojun? — spytała, układając dłoń na jego ramieniu i delikatnie przesunęła po nim wzdłuż, aby po chwili cofnąć dłoń.

    B

    OdpowiedzUsuń
  63. — Chyba co raz bardziej cieszę się, że starzy mają mnie w dupie, a przynajmniej póki nie psuje im reputacji. — odparł z nutą rozbawienia. Zwykle się z tego nabijał i robił dobrą minę do złej gry, ale jeśli mieli by się nim zainteresować w ten sposób i zorganizować w przyszłości taki cyrk... nie, nie chciał sobie tego nawet wyobrażać. No, ale to chyba były właśnie te różnice kulturowe.
    — Tak, pojutrze brzmi rozsądniej. Lepiej żeby pan młody pamiętał co się działo i nie zarzygał pannie młodej kiecki. — stwierdził udając powagę jakby rzeczywiście mieli się wyspać i wziąć się za organizowanie tego głupiego ślubu. Odrobinę go bawiło, a może i dziwiło podejście Seojuna, że mógłby to zrobić. Chociaż faktycznie, czy to cokolwiek by zmieniło?
    — Mam nadzieję, że nie zamordujesz mnie we śnie za to, że się z nią przespałem. — Jackson nie przepraszał i zwykle ciężko było mu się przyznać, że to co zrobił było rzeczywiście głupie. Jednak w tym zdaniu kryły się pokrętne przeprosiny no bo skoro byli tak blisko z Ari może jednak powinien sobie darować. Nie żeby takie akcje były rzadkością i nie żeby do czegokolwiek dziewczynę zmuszał.
    Przytknął szklankę do ust i przechylił ją na raz krzywiąc się już znacznie mniej. Powoli gorzki, palący smak przestawał mu przeszkadzać.
    — No nic dziwnego, kto chciałby patrzeć na Stevana na róże. — odparł z rozbawieniem. Jackson wiedział, że więcej się tam nie pokarze. — Dobrze, przynajmniej nie przegapimy imprezy. — dodał. Pogadali sobie trochę na poważne tematy, więc teraz czas na dobrą zabawę, którą wcześniej pokrzyżował im tamten wściekły facet.

    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  64. Kolejny dzień nie różnił się zbytnio od tego poprzedniego, no może z małym wyjątkiem. Od samego rana telefon Ari co chwilę wydawał dźwięk, dając znać o kolejnym powiadomieniu, jednak żadna z wiadomości nie była od osoby z serduszkami obok imienia. Sama nie wiedziała czego tak naprawdę oczekiwała, ale gdzieś tam w środku miała nadzieję, że chłopak chociaż jej napisze, że jest głupia. Się przeliczyła. Zrezygnowana wyciszyła iPhona i wrzuciła go do szuflady przy łóżku. Skierowała się do łazienki, gdzie przesiedziała godzinę pod prysznicem, na śniadanie wchłonęła pudełko pistacjowych lodów, którego później oczywiście postanowiła pozbyć się ze swojego systemu, następnie odbyła swoją dwudziestominutową sesję szlochania przez lustrem, nazywając się największą idiotką na Manhatannie, by na sam koniec zawinąć się w koc i przeleżeć resztę dnia przed telewizorem.
    Na ekranie jej telewizora leciała akurat kultowa scena z Legalnej Blondynki gdzie Ellen zajada się czekoladkami, opłakując swoje złamane serce, a Ari odgrywała ją we własnym życiu – cóż za przypadek. Co prawda Min zamiast ogromnej bombonierki miała przed sobą paczkę słodyczy, którą wysłała do Seojuna, ale jej smutek i rozgoryczenie było porównywalne do tego z filmu, a nawet gorsze – w końcu ona cierpiała naprawdę, a ból jaki odczuwała był tak autentyczny, jak Birkin w jej szafie.
    Początkowo gdy w progu jej pokoju stanął Kim nie wiedziała, czy majaczy od nadmiaru cukru, wzrok płata jej figle, bo nie założyła okularów, a może zaczynała widzieć duchy, ale kiedy tylko się odezwał, zdała sobie sprawę, że to był on, taki prawdziwy z krwi i kości. Rozdziawiła buzię, czekoladka, którą właśnie miała przerzuć wypadła jej z ust, a ona się rozpłakała. Nie, rozpłakała to zbyt delikatne określenie. Min wpadła w histerię. Sama chyba nie była w stanie powiedzieć, czy to były łzy szczęścia, czy może kolejna fala smutnych lamentów i boleści na wspomnienie ich ostatniego spotkania. Dziewczyna nie mogła się opanować, a każda próba wzięcia oddechu, by się uspokoić kończyła się zachłyśnięciem.
    - Seojun… *hep* ja… przepra… *hep* szam, ja… *hep* nie wiem *hep* - próbowała wydusić z siebie jakiekolwiek słowa, ale ciężko było to zrobić, gdy do tego wszystkiego doszła teraz czkawka. Min wyglądała jak obraz nędzy i rozpaczy, gdybyś ją znał, pewnie musiałbyś się dobrze zastanowić, czy to na pewno ona. Daleko jej teraz było do swojego normalnego stanu: poszarpane włosy przykleiły się jej do mokrych policzków, twarz była cała opuchnięta, a dres, który miała na sobie był poplamiony, z zaschniętymi resztkami jedzenia w kilku miejscach – może zostawiła sobie na później?

    OdpowiedzUsuń
  65. Mogłaby płakać wtulona w Seojuna przez kolejne dwie godziny, albo i tydzień, tak jej tam było dobrze i spokojnie. Nie chciała go puszczać, bo bała się, że gdy tylko to zrobi, on zmieni zdanie i wyjdzie z mieszkania szybciej, niż się w nim znalazł. Dla niej liczyło się tylko to, że on naprawdę przyszedł, no ale skoro już się zjawił i zobaczył jej wersję upadku człowieczeństwa postanowiła posłuchać się jego rady i skorzystać z przywilejów łazienki, co by nie musiał wąchać jej przepoconych dresów, bo to naprawdę mogło by go odstraszyć na dobre.
    Cała czyściutka i pachnąca wróciła do pokoju, który prezentował się o wiele lepiej, niż gdy z niego wyszła, za co była bardzo wdzięczna chłopakowi, no i pokojówce – ale tej nie zamierzała dziękować, w końcu dostawała za to pieniądze. Zwróciła uwagę na wybór filmu, a nawet usta wykrzywiły się w słabym uśmiechu - może nie wszystko było stracone. Ostrożnie usiadła na rogu łóżka, trochę się bojąc, że źle postawiony krok, bądź zbyt gwałtowny ruch pogorszy sytuację, a gdy Seojun się do niej odezwał, nabrała powietrza w płuca.
    - Zjadłam je z myślą o tobie, bo jakbyś wsunął całą paczkę, to by ci się kontrakty posypały – W normalnych okolicznościach, pewnie brzmiało by to zabawnie, a na jej usta wpełznąłby zadziorny uśmieszek, teraz jednak pociągała nosem, a słowa wypowiadane były nieśmiałe. – Przepraszam. Tak naprawdę, z głębi serca, czy rozumu, żołądka…Nie wiem, gdzieś, gdzie chowają się całe te pokłady moich emocji. – zaczęła powoli, znowu trochę paplając co jej ślina na język przyniesie, ale tym razem było to szczere. Nie bardzo wiedziała jak przepraszać, w końcu nigdy nie musiała tego robić, ale chyba można było wyczuć jak cholernie przykro jej było i że naprawdę żałowała swoich czynów. Spuściła głowę w dół, bo chociaż naprawdę chciała na niego spojrzeć, bała się. Bała się, że wybuchnie złowieszczym śmiechem, albo znowu w jego oczach zobaczy ten chłód i czystą nienawiść, drugi raz by tego nie przeżyła, na samą myśl przeszedł ją dreszcz.
    - Miałeś rację, jestem bezwzględna kurwą i wariatką, ale już nie będę. – Z oczu znowu popłynęły łzy. – Naprawdę, nawet wyrzucę wszystkie buty jak chcesz, albo mój ulubiony sweterek, tylko mnie nie zostawiaj, proszę. – Nieśmiało uniosła głowę, by spotkać się z jego spojrzeniem. Miała cichą nadzieję, że Seojun machnie ręką na wspomniane buty i sweterek, bo ciężko byłoby się z nimi rozstać, jednak gotowa była się poświęcić dla większego dobra.

    OdpowiedzUsuń
  66. Jackson roześmiał się głośno i wyraźnie. Nie było osoby, która byłaby w stanie zatrzymać go przy sobie na stałe... do końca życia.
    — Jeśli to się stanie... zrobię co zechcesz. Możemy się o to założyć. — dodał kręcąc głową. I choć ostatnio O. zaczynała mieszać mu w życiu to nie wierzył, że istniała siła, która zaciągnęła by go przed ołtarz. Nie widział w tym żadnego sensu, kolejny papierek który było można podrzeć i wyrzucić do śmieci. Miał więcej niż jeden przykład na to. Jednak Octavia to był temat na zupełnie inny rodzaj rozmowy, choć nie wiedział, czy rzeczywiście chciał się tym z kimkolwiek ze swoich znajomych dzielić.
    Sam miał ochotę toczyć się ze śmiechu po podłodze, gdy Seojun osmarkał się wódką. Nie musieli się przepraszać. Obaj byli cholernymi dupkami pozbawionymi zdrowego rozsądku, jakichkolwiek poczciwych odruchów, czy instynktu samozachowawczego. Byli dwójką zepsutych do szpiku kości dzieciaków, którzy czerpali z życia garściami, bo kto mógł im zabronić? Byli siebie warci, dzięki czemu mogli być ze sobą szczerzy i otwarci. Mogli śmiało sobie żartować i używać.
    — Wątpisz w moje zdolności? Czy mam się obrazić? Ale jeśli tak bardzo chcesz to mogę ci wszystko ze szczegółami opisać. Demonstracje sobie daruję i zostawię dla koleżanek. — odparł znów zamaczając usta w wódce, która powoli zaczynała dobrze smakować.
    Uśmiechnął się szerzej, gdy do apartamentu zaczęli się wtłaczać kolejni ich znajomi, ich znajomi i ci, których Jackson nigdy wcześniej nie widział.
    Jackson dobrał się do barku Seojuna, wyciągnął kolejnego szampana, a że był już całkiem porządnie wstawiony i pijany, wspiął się na drogi stół. Trzymając między zębami papierosa, wstrząsnął butelką, którą po chwili z hukiem otworzył. Ci którzy byli bliżej podsuwali mu kieliszki, które zapełniał spienionym alkoholem.

    OdpowiedzUsuń
  67. [Zanim nam zacznę, czy mogę wprowadzić, że Sejoun jest pobity i ma wielkiego siniaka na twarzy? (używam plotki :D)]

    Birdie

    OdpowiedzUsuń
  68. — Nie maruda, tylko taka prawda — pokręciła przy tym głową — dla ciebie zawsze wszystko to tylko machnięcie ręką, prawda? Niezależnie czy to zniszczona sukienka, czy — nie dokończyła jednak wypowiedzi, gryząc się w język. Oczywiście, że zamierzała wspomnieć o zdradzie, jakiej dokonał. Przeprosił, przyznał się do popełnienia błędu, więc czy potrzebne było ciągle wracanie do tematu? Westchnęła ciężko, decydując się na zamknięcie ust. Zgodziła się na wyjście z nim z teatru, a nie chciała przez cały ten czas się kłócić, bo wówczas było by to stratą czasu, a tego nie lubiła marnować. Nigdy.
    — Niech ci będzie — wyciągnęła do niego dłoń, zgadzając się na ten jeden taniec, nic od niego przecież nie zależało, niczym nie ryzykowała — ale jeżeli mnie podeptasz, stawiasz alkohol, gdy szampan się skończy —Oznajmiła z szerokim, zadziornym uśmiechem i trzymając dłoń Seojuna okręciła się powoli wokół siebie, wprawiając tym samym sukienkę w ruch. Delikatny materiał uniósł się odrobinę, odsłaniając tym samym zgrabne i wyćwiczone łydki dziewczyny. Nie lubiła tańczyć bez melodii, wiec sama zaczęła nucić melodie, która pierwsza przyszła jej dk głowy, było to lover od Taylor Swift. Uwielbiała tę piosenkę całą sobą, zawsze słuchając jej wyobrażała sobie siebie w szczęśliwym związku, dokładnie takim, o jakim śpiewała piosenkarką. Ulubioną wersja Blue była ta zremiksowana przez Shawna Mendesa, głos mężczyzny w tym tytule dodawał całości czegoś magicznego, a Blue miała ochotę tańczyć śmiejąc się głośno. Teraz miała ochotę też się śmiać, bo chociaż była niechętna do tańca z Seojunem i dogryzała mu o jego słabych umiejętnościach tanecznych, miał rację, wcale nie był taki zły w tańcu. Zatrzymała się, jednocześnie kończąc nucić i spojrzała w oczy Koreańczyka, posyłając mu ciepły uśmiech.
    — Coś się zmieniło przez te półtora roku, chodziłes na jakiś kurs? — Zażartowała, nie odsuwając się od niego. Wcale nie chciała tego robić. — super, u kogo? Jakiejś wschodzącej gwiazdy czy u wyjadaczy? To świetnie dla ciebie, może przyjdę na pokaz, na którym będziesz? Moglibyśmy później skoczyć na drinka, o a propo drinka, muszę się napić — powiedziała zadowolona, sięgając po butelkę szampana. Upiła kilka łyków i podała ją Seojunowi — jak się domyślam jesteś teraz sam, hm? — Sama nie wiedziała, po co w ogóle pytała. Ta wiedza nie była jej przecież do niczego potrzebna.

    OdpowiedzUsuń
  69. Gdyby ktoś rano powiedział Heather, że tak będzie spędzała czas po pracy, to z pewnością by nie uwierzyła; uśmiechnęłaby się pod nosem, może zaśmiała, ale nie uwierzyła. A tymczasem przymierzała wieczorowe sukienki, prezentując je też przed partnerem, z którym miała iść na bal charytatywny. A tam mieli pojawić się ludzie z Broadway’a. I bardzo możliwe, że ich pozna. Nie „na pewno”, ponieważ miała wrażenie, że po prostu stchórzy, ale… kto to wiedział?
    Heather przyglądała się swojemu towarzyszowi, a później roześmiała na jego powiedzenie. „Optymalnie zajebista”. Może powinna to zapamiętać, brzmiało naprawdę świetnie.
    – Dobrze powiedziane – powiedziała w końcu i przeszła do stolika, aby wziąć szklankę z wodą. Dziwnie było. Pierwszy raz była w sklepie, w którym klientom tak po prostu podawano wodę. Podobno w salonach sukien ślubnych podawano klientkom kieliszki szampana. A to był sklep z „odzieżą na co dzień”, a nie na ślub. Ale napiła się chętnie. Odłożył szkło z powrotem i złapała delikatnie za materiał dołu sukni. – Chyba jednak ta. Czarna też jest super, ale ta… jest optymalnie zajebista - uśmiechnęła się do Seojuna szeroko. – Świetnie się układa na górze – obróciła się w stronę lustra – i ten dół jest taki lejący się i wygląda cudownie jak idę. Chyba mamy zwycięzcę – puściła chłopakowi oczko. – Okej, buty mogę mieć swoje? Mam czarne szpilki, gdyby cię to interesowało – uniosła brew wyżej. No chyba najbardziej pasowały właśnie takie? To znaczy, taki kolor do tej sukni? Bo jasne, czyli takie beżowe, cieliste, to chyba nie do końca? Heather totalnie się na tym nie znała. Elegancko ubierała się rzadko, a tak ekstremalnie wieczorowo? Może dwa razy jak była na jakichś weselach.

    [super, dzięki :D]

    Heather

    OdpowiedzUsuń
  70. Sama nie wiedziała co było gorsze: jej własne samopoczucie i to jak beznadziejnie się czuła, czy świadomość, że wbiła nóż w plecy najlepszemu przyjacielowi, doszczętnie rujnując wszystko co między nimi było - zaufanie, którego fundamenty budowali latami. Zdawała sobie sprawę, że pewnie samej byłoby jej ciężko wybaczyć, gdyby Seojun wywalił jej taki numer, więc nawet gdyby postanowił się z nią nigdy więcej nie kontaktować, nie mogła winić nikogo, a tylko siebie.
    Długo myślała nad tym, co ostatecznie posunęło ja do wysłania tego zdjęcia, bo tak, miał rację, nie pierwszy raz zostawił ją samą na imprezie, ale był to pierwszy raz, gdy poczuła się zagrożona. Nigdy nie miała problemu ze starszymi redaktorkami, te miały sławę, kasę i ułożone życie – seks z młodym i przystojnym facetem był dla nich przygodą i udowodnieniu sobie, że jeszcze coś potrafią – na koniec dnia one wracały do domu, a Seojun do siebie, traktując zajście, jak obowiązek w pracy. Nigdy nie miała problemu z młodymi dziewczynami, one nie mogły mu dać nic, oprócz chwili uniesienia i dobrej zabawy. Problemem na wernisażu nie był fakt, że ją zostawił, ale z kim, bo co tak naprawdę mogła mu dać Ari?
    - Przestraszyłam się, że ona zaoferuje ci coś, czego nie potrafiłbyś odrzucić. Jest idealnym połączeniem czego chcesz. Nie tylko ma dobra pozycję, ale jej wiek zaczyna się tą samą cyfrą, co twój. No taki złoty środek. – miała wrażenie, że to wszystko brzmi głupio, że Kim nie zrozumie jej przekazu, że naprawdę pokręci głową na jej durne tłumaczenia i wyjdzie. Ona sama do tej pory nie bardzo rozumiała, do czego zmierzała, ciężko było rozmawiać o uczuciach, nigdy w końcu tego nie robili.
    - To nie tak, że chcę z tobą być, czy coś takiego. Lubię się bawić, lubię wolność, no i bez urazy, ale chyba kiepski z ciebie materiał na chłopaka. – zaśmiała się mimowolnie. Obydwoje wiedzieli, że to była prawda, daleko mu było do księcia na rumaku. – Ja po prostu nie chcę cię stracić. – wyrzuciła w końcu z siebie, a w pokoju zapadła grobowa cisza. Od samego początku nie chciała zaszkodzić Seojunowi, w jej głowie cały ten donos miał odpędzić Margaret jak najdalej możliwe, może nawet zepsuć jej reputacje, ale pod wpływem emocji i gniewu, jakby zapomniała, że tam przecież był tez on. To wszystko, to była głupia zazdrość, która odbiła się rykoszetem.

    Głuptasek

    OdpowiedzUsuń
  71. Gdy tylko Seojun rzucił się w jej kierunku, wydała z siebie niekontrolowany pisk, który po chwili zamienił się w chichot. Cieszyła się jak małe dziecko, nie liczyło się nic tylko tu i teraz – przynajmniej przez kolejne pięć minut. W głowie dalej dzwoniły jej słowa, które wypowiedział kilka sekund wcześniej Jesteśmy drużyną Ari. Cały stres, który zebrał się w niej przez ostatnie dni nagle uleciał, ustępując miejsca spokojowi i tej świadomości, że już wszystko będzie dobrze.
    Poleżeli jeszcze chwilę, jednak postanowiła wyplątać się z jego objęć, a po chwili przysunęła swoja twarz blisko do jego, tak że ich czoła i nosy stykały się. Zamrugała kilka razy, a jeden z kącików jej ust uniósł się delikatnie w zawadiackim uśmiechu
    - Już przestań mnie tak obwąchiwać, chyba, że to jakiś twój nowy fetysz i chcesz o tym pogadać – puściła mu oczko i odsunęła się od niego. Humorek oczywiście powrócił do niej z prędkością światła i musiała nadrobić ten ich stracony czas jak najszybciej. – Ale tak serio serio, to obiecuję, żadnych głupich akcji i donosów. Ograniczę się do tych zabawnych i lekko wytrącających cię z rytmu dnia. No i jeśli kiedyś założysz jakieś podróbki, na pewno nie stanę w twojej obronie! – wzruszyła ramionami i pokiwała głową, by tylko dodać powagi swoim słowom i utwierdzić go w przekonaniu, że tego nie puściłaby mu płazem.
    Oczywiście puszczenie plotki na swój temat było tylko częścią jej misternego planu, teraz trzeba było w życie wdrożyć część drugą operacji udobruchać Seojuna a Ari do takich spraw podchodziła bardzo poważnie, praktycznie wszystko dopięte było na ostatni guzik, brakowało tylko gościa honorowego i dokładnej daty.
    - Jak bardzo napięty jest twój grafik? – rzuciła w jego kierunku, starając się przybrać jak najbardziej normalny ton głosu. Wiedziała, że Tydzień Mody był już w nadchodzący weekend, a Seojun mógł dostać telefon w każdej chwili, bo któryś z projektantów zażyczył sobie jego osoby na wybiegu, więc wolała się upewnić co i jak, zanim go uprowadzi. Znaczy, zabierze na wycieczkę.

    OdpowiedzUsuń
  72. Ostatnim czasem był zabiegany mocniej niż zwykle. Brak czasu dla wszystkich poszczególnych znajomych nikogo nie dziwił, każdy miał tutaj masę znajomych, z jednymi widywano się częściej, z innym od imprezy do imprezy. Jednak zabieganie Jacksona nie wynikało jedynie z nadmiaru obowiązków, zajęć na uczelni, czy odwiedzin w firmie ojca. Jackson lubił jak dużo się działo, jak jego życie nabierało pędu i nie zwalniało. Jednak teraz nawet on był nieco zaskoczony jak wiele mogło wydarzyć się i zmienić w przeciągu kilku, krótkich tygodni. Począwszy od od wielkich kłótni, wypadków i wpakowania się w bliższe relacje. I chyba jedynie to ostatnie wciąż wzbudzało w nim niepokój, niepewność i wciąż z równą mocą dziwiło. I chciał się z kimś tym wszystkim podzielić, ale najzwyczajniej w świecie nie było ku temu okazji. I może też nie miał ochoty dzielić się swoim słodkim sekretem z resztą świata, by nie zapeszać i nie tracić tej miłej otoczki niepodsycanej przez złośliwe plotki.
    Kolejną rzeczą, która go zaskakiwała we własnym zachowaniu było to, że na prawdę się starał nie spartolić sprawy. Wciąż wywoływała to rozbawienie, on stał się przykładnym chłopakiem, który trzymał ręce z daleka od tego co niedozwolone. Ba właśnie lazł po prezent kompletnie nie wiedząc co powinien kupić, ale przecież prezenty są całkiem miłe. Z rozmyślań nad własnym losem, wyrwał go znajomy głos. Rozejrzał się, a gdy jego wzrok napotkał uśmiechniętą sylwetkę Seojuna, również mu pomachał.
    — Cześć. — I teraz właśnie przeliczał wszelkie za i przeciw, czy powinien się przyznać co tu tak robi, czy może jednak ściemniać... Wiedział jednak, że prędzej, czy później Seojun przejrzy jego nieudolne próby wykręcania się. Zresztą Jackson nie widział powodów dla których miałby się ukrywać ze swoim związkiem. — Chcę kupić jakiś drobiazg, na prezent. — wyjaśnił wzruszając ramionami nie chcąc robić z tego nie wiadomo jak wielkiego wydarzenia. — Skoro już tu jesteś, to mi pomożesz. — stwierdził. We dwójkę zawsze raźniej, chociaż zdawał sobie sprawę, że właśnie skazał się na szczegółowe przesłuchanie ze strony przyjaciela.
    — A jak u ciebie? — zagadnął, gdy wchodzili do środka.

    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  73. Dłonie Seojuna, które sunęły po jej ciele, przyprawiły ją o dreszcz, a każde miejsce, którego dotknął pulsowało przyjemnie. Może dobrze, że ściągnął z niej tą bluzę, bo jakoś nagle gorąco się w pokoju zrobiło – sama bielizna zdecydowanie pasowała lepiej, do panującej w pomieszczeniu temperatury. Tęskniła za nim, ale również za jego bliskością, w końcu każdy ma swoje potrzeby, a Kim wiedział jak zaspokoić jej, jak nikt inny. Wsunęła dłoń w jego włosy, po czym pociągnęła delikatnie, a gdy chłopak mruknął cicho, zaśmiała się pod nosem.
    - Chyba mam pomysł, jak poprawić ci humor. Przecież nie chciałabym żebyś się smucił – wyszeptała cicho, spoglądając mu w oczy, których źrenice powiększyły się gwałtownie, a ich kolor przybrał nieco ciemniejszą barwę – chyba podobała mu się ta zabawa. Ari nie dając mu dojść do słowa zamknęła dystans między nimi w pocałunku, a jej dłonie powędrowały pod bluzę chłopaka - skoro ona się rozebrała, wypadało by, żeby zrobił to samo, tak z grzeczności. Gdy żaden skrawek materiału nie wchodził jej w drogę, zaczęła ustami schodzić coraz niżej, delikatnie muskając każdy fragment jego ciała, ale Seojun chyba bardzo się niecierpliwił, bo sugestywnie popchnął jej głowę w dół. Biorąc pod uwagę jak ładnie poprosił, oczywiście nie mogła odmówić i postanowiła ulżyć chłopakowi w potrzebie.
    W sypialni musiała zepsuć się klimatyzacja, bo po upływie zaledwie dwudziestu minut, oboje wyglądali jakby mieli wyzionąć ducha, a na czole chłopaka, widoczny był pot – uf, jak gorąco. Ari owinęła się kocem i nagle sobie przypomniała, że przecież miała go o coś zapytać, jakoś ta atmosfera strasznie dziewczynę rozproszyła.
    - W następny poniedziałek mam spotkanie w Yale i nawet mam rezerwację w hotelu na dwie noce, ale chyba strasznie się będę sama nudzić. – Oczywiście Min postanowiła wynająć najdroższy pokój w całym kompleksie – ten na samej górze, z najlepszym widokiem i delux w nazwie. Do tego dochodził dostęp do spa, masaże, maseczki i nielimitowana ilość szampana. Tak naprawdę Yale było tylko wymówką żeby wyciągnąć Seojuna z miasta i go udobruchać - nawet torebkę sprzedała, żeby móc za to zapłacić - ale o tym już nie musiał wiedzieć.
    – Pomyślałam, że możesz się zmęczyć po weekendzie na Tygodniu Mody i przyda ci się odpoczynek. – uniosła jedną z brwi do góry wyczekując jego odpowiedzi. Była to propozycja nie do odrzucenia, nie miał się co zastanawiać, miło spędzony czas był gwarantowany.

    OdpowiedzUsuń
  74. Kiedy kończyli taniec, zaśmiała się melodyjnie. W ogóle nie zwróciła uwagi na gapiów, którzy się zebrali wokół nich. Była przyzwyczajona do oczu zwróconych w jej stronę, nie było w tym nic dziwnego. Może tylko ta butelka szampana mocno wyróżniała ten występ od tych, które dawała na deskach teatrów.
    — Tym razem jest jakoś lepiej — zaśmiała się cicho, wracając do wspomnienia, o którym to on wcześniej przypomniał. Wtedy co prawda pogoda była lepsza, i przede wszystkim sytuacja między nimi była oczywista; a przynajmniej tak właśnie jej się wydawało, dopóki nie poznała prawdy o swoim chłopaku.
    — Oczywiście chodzi mi o taniec. — podkreśliła.
    Wiedziała, że powinna się od niego odsunąć, zwiększyć dystans i nie pozwolić, aby ten ponownie został tak łatwo pokonany, ale Seojun miał w sobie coś co sprawiało, że Blue niekoniecznie myślała przy nim trzeźwo, nawet kiedy była trzeźwa.
    — Wow, to tylko pogratulować, dobrze ci idzie w tym modelingu — mruknęła, wykrzywiając przy tym usta. Mieli więcej nie wracać do przeszłości, ale cały ten wieczór był niczym jedno wielkie wspomnienie przeszłości. — mam nadzieje, ze uda ci się dostać tam gdzie chcesz i wszystko pójdzie zgodnie z twoimi założeniami — dodała z lekkim uśmiechem, a następnie nieco ten uśmiech poszerzyła — impreza brzmi świetnie — polowała entuzjastycznie głową, spędzenie czasu z większa ilością osób wydawała jej się bezpieczniejsza niż bycie z Seojunem sam na sam.
    — U mnie bywało różnie — powiedziała, chociaż wcale o to nie pytał. Chciała podkreślić kolejny raz tego wieczoru, że jakoś ruszyła na przód, chociaż to nie do końca było prawdą — napiszę do dziewczyn z teatru, na pewno chętnie wpadną do twojego loftu. Dobrze wspominają te imprezy — mówiąc to, sięgała już po swój telefon, aby napisać pospiesznie wiadomość do koleżanek. Im więcej ludzi tym bezpieczniej. — Twój kierowca gdzieś czeka czy zamawiamy ubiera?

    Blue

    OdpowiedzUsuń
  75. Nigdy nie miał większego problemu z dostosowaniem się pod Seojuna, a że w życiu była dość władcza i lubiła mieć nad wszystkim kontrole, ta rola w sypialni idealnie do niej pasowała. Zdziwiła się odrobinę, gdy Kim zaburzył ich dotychczasowy porządek i sam postanowił grać pierwsze skrzypce, jednak nie sprzeciwiła się. Szczerze mówiąc, podobało jej się, jak ktoś tobą tak poszarpał, trochę pogryzł, podrapał i potraktował jak zabawkę. Na samą myśl, aż ją ciarki przeszły, chyba zaczęła lepiej rozumieć pobudki chłopaka i jego fetysze - to prawda, że człowiek uczy się całe życie. Zamiast odsunąć się od jego zachłannych ust, pchnęła swoje ciało w jego kierunku prosząc o więcej - a niech się chłopak wyżyje.
    Droczyli się przez kolejne kilka minut i pewnie znowu skończyli by zaplątani pod pościelą, ale pokojówka poinformowała ich przez interkom, że starsza pani Min za chwilę wróci do domostwa. Zdrowy rozsądek oczywiście nie był mocną stroną Ari, a tym bardziej Seojuna, jednak ten dzień był pełen niespodzianek, więc dwójka nagle się opamiętała i niechętnie rozdzieliła, ruszając w poszukiwania zagubionych elementów garderoby.
    — Jeśli nie spaliłeś jeszcze wszystkich moich rzeczy, moglibyśmy pojechać do loftu. - rzuciła w niego bokserami, które znalazla na końcu łóżka, a te jakoś tak niefortunnie wyładowały na jego twarzy. Przygryzła delikatnie dolną wargę, obserwując jak brunet pospiesznie zakład koszulkę tył na przód. Szkoda było się teraz rozstawać, a w głowie już zdążył jej się narodzić plan na nadchodzące dni i prawdę mówiąc mało ja interesowało, czy chłopak miał już jakieś zobowiązania. Straconego czasu nikt im już nie zwróci, a skoro i tak mieli spędzić ze sobą przyszły tydzień, dlaczego nie zacząć wcześniej. Zeskoczyła z łóżka i szybko spakowała kilka dodatkowych rzeczy to torby - gdyby się jednak okazało, że Seojun naprawdę urządził sobie ognisko na dachu budynku - i stanęła przy drzwiach.
    — No pośpiesz się, ja jestem gotowa. No i wypadałoby, żebyś się przywitał z przyszłą teściową. - wyszczerzyła się szeroko. Te ich planowane/przyszłe/po moim trupie zaręczyny, to był niezły cyrk, więc zamiast płakać Ari postanowiła się z tego śmiać, i obrócić sytuację w żart, no i korzystała z tego podczas każdej, nadążającej się okazji. Ciekawe, czy uda im się namówić Seojuna, żeby kupił jej pierścionek, bo jeśli tak, to miała kilka wybranych, gdzie diament dobrze odbija światło i świetnie wygląda na zdjęciach.

    OdpowiedzUsuń
  76. — Sam nie wiem. — wzruszył nieco ramionami. Nie wiedział po co tak właściwie przyszedł, nie miał w zwyczaju kupowania prezentów dla nikogo, a raczej dla kobiet. Zdarzało się, że sprawiał komuś prezent na urodziny, gdy był zaproszony na huczne imprezy, ale nigdy nie robił tego dla kogoś... dla kogoś na kim mu w jakiś sposób zależało. Wciąż nie mógł się oswoić z tą myśląc. Nie chciał też przesadzić w żadną stronę.
    — Dobrze być ulubionym synem mamusi. — Seojun miał to szczęście, że mógł sobie na wiele pozwolić, a matka i tak trzymała jego stronę wybraniając wyskoki syna. Jackson, jeśli nie robił niczego co mogło pogrążyć ich nazwisko, miał odwrotną sytuację. Camilla wielokrotnie rzucała kąśliwe uwagi na temat występków syna. Z czasem się do tego przyzwyczaił i ignorował jej słowa na równi z krążącymi plotkami.
    Jackson rozglądał się po przeszkolonych gablotach i błyskotkach ułożonych na wystawie. Niby wszystko było ładne, eleganckie i robiło wrażenie, ale nic na tą chwilę nie rzuciło mu się w oczy.
    — Nikogo nie chcę zaliczać i z pewnością nie wydałbym tyle na matkę. — odparł z odrobiną rozbawienia uzmysławiając sobie jak komicznie musi to wszystko wyglądać w oczach Kima. Jackson zwykle nie robił niczego szczególnego by zwrócić na siebie uwagę, dziewczyny same do niego lgnęły, a tym bardziej nie musiał nikomu sprawiać drogich prezentów, by wylądować z kimś w łóżku. Zwykle wyciągał ręce po to czego chciał i po prostu to sobie brał. Teraz jednak chciał się postarać. Dla samego Jacksona była to nowa sytuacja, w której nieco po omacku próbował się odnaleźć.
    — Na moim na pewno się nie będziemy bawić, bo do niego nie dojdzie. — To, że znalazł sobie dziewczynę jeszcze niczego nie oznaczało, nie zmieniało jego poglądów na te poważniejsze sprawy. — Znasz Octavię Blanchard? — zapytał przenosząc wzrok na Seojuna. — No więc przyjaźniliśmy się już jakiś czas, gdy Gabe... Gabriel Salvatore, jej były i przy okazji mój dobry kumpel zniknął na pół roku jakoś tak wyszło, że wylądowaliśmy razem w łóżku. No i mieliśmy całkiem wygodny układ, że dalej się przyjaźnimy, a jeśli będziemy mieli ochotę to ze sobą sypiamy. Póki do sieci nie trafiły fotki z jacuzzi nikt o tym nie wiedział. — wytłumaczył. — Zawsze mi się podobała, a gdy mieliśmy ten układ wkurwiało mnie, gdy ktoś się wokół niej kręcił. Ostatnio sporo się wydarzyło i tak wyszło, że jesteśmy razem. — dodał z lekkim uśmiechem znów skupiając wzrok na mijanych gablotach. — I możesz się śmiało śmiać, wiem jak to dziwnie brzmi, ale próbuję tego nie spierdolić.

    OdpowiedzUsuń
  77. Powędrowała za Seojunem prosto do salonu, jednak gdy tylko jej matka ujrzała chłopaka, nagle zapomniała o istnieniu córki. Ari pokręciła tylko oczami, ale wcale jej ten brak uwagi teraz nie przeszkadzał. Ostanie dni atmosfera w domu była dość napięta, rodzice chyba nawet trochę się przejęli stanem córki, w końcu przez cały tydzień nie opuszczała mieszkania, a później jej zdjęcie stało się najgorętszym tematem plotek. Możliwe, że bali się, że znowu targnie się na własne życie, dlatego zalecili obsłudze, by bacznie obserwowała Ari i zdawała im report z jej stanu co pół godziny, a nawet odwołali kilka spotkań i usiedli razem do kolacji ze swoją pociechą.
    Na szczęście matka nie miała nic przeciwko, by dziewczyna została z Seojunem przez kilka kolejnych dni, a nawet podziękowała chłopakowi za bycie tak dobrym przyjacielem i wspieranie Ari w tym trudnym czasie. O tak, co jak co, ale zadbać o swoje potrzeby na pewno potrafili., ale chyba nie takie wsparcie miała na myśli pani Min. Wpakowali się do windy, a Ari oparła się plecami o duże lustro. Gdy tylko Seojun porównał ją do matki, zmrużyła oczy i posłała mu mordercze spojrzenie.
    - Zaraz pomyślę, że ci się podoba, w końcu jakby jest starszą wersją mnie. – na jej twarz wpłynął grymas niezadowolenia i delikatnie kopnęła chłopaka w kostkę. Samo porównanie do rodzicielki jej nie przeszkadzało; jeśli Ari była złośnicą i księżniczką, matka nosiła w tej kategorii koronę. No i była w końcu piękną kobietą, na pewno nie wyglądała na swój wiek, a i figura modelki została z nią, po urodzeniu dziecka – niektórzy to mają farta. Ari czasem zastanawiała się, czy gdyby nie byli z Seojunem tak blisko, a ten trafił do agencji, w której pracowała pani Min, czy posunąłby się do czegoś więcej. Wywróciła oczami na wzmiankę o redaktorce i wyrwała mu telefon z ręki, by szybko go wyłączyć.
    - O nie, chyba padła ci bateria, jaka szkoda. – wsadziła telefon do swojej torby i poklepała chłopaka po ramieniu, by przekazać w ten sposób wyrazy głębokiego współczucia, na brak działającej komórki i niemożliwość wysłania wiadomości do Margaret. Prawdą było, że Min sama chętnie napisałaby jej kilka słów, które z pewnością odstraszyłyby natrętne babsko, jednak pamiętała, że Seojun wspomniał na wernisażu, że zarobił kolejną sesję, więc musiała się opanować. No, przynajmniej przez kolejne dwa tygodnie.
    Gdy dotarli na parking Ari skierowała się do samochodu, wrzuciła swoją torbę do bagażnika, ale zamiast wsiąść do pojazdu, zastawiła Seojunowi drogę i wyciągnęła ręce w jego kierunku. Objęła chłopaka w pasie i mocno do siebie przyciągnęła, wtulając twarz w jego tors. Chyba naprawdę nabawiła się jakiś symptomów odstawienia, bo takie czułości były do niej niepodobne. Po chwili uniosła głowę i spojrzała, na dość zdezorientowaną twarz.
    - Impreza we dwoje? Moglibyśmy się napić, wyjść na miasto i zrobić coś, hmm…niecodziennego? – Sama nie wiedziała, co niecodziennego mogliby zrobić, jednak Nowy Jork był pełen opcji i niespodzianek, a dawno nie zajęli się czymś innym, zawsze tylko te imprezy, intrygi i wydawanie dużej ilości pieniędzy. Zatęskniło jej się za czasem, gdy byli w Korei, tam życie było jakieś prostsze i nigdy nie brakowało im rozrywki.

    OdpowiedzUsuń
  78. Heather spojrzała na ekspedientkę, kiedy ta zaczęła proponować różne buty. Dziewczyna uniosła brew wyżej. No tak, nie pomyślała o tym, że przecież niekoniecznie mogła ubrać pełne szpilki, ale właśnie na przykład sandałki na obcasie. I to chyba bardzo do niej przemawiało, bo uśmiechnęła się, widząc jedną z propozycji. Nie zdążyła jednak się odezwać, kiedy okazało się, że przyjechali tu nawet styliści! Przecież to się w głowie nie mieściło! A przynajmniej w jej głowie. Może dla ludzi takich jak Seojun to owszem, wybierali suknię w pustym sklepie i od razu robiono im tu makijaże i fryzury. I pomagano z dodatkami i biżuterią. Heather była w szoku niemałym i nie wiedziała, co powiedzieć. Postanowiła więc milczeć, słuchając specjalistów. Cóż, ona się na tym kompletnie nie znała i już wiedziała, że będzie po prostu zdawać się na nich.
    Czerwień ze złotem brzmiała naprawdę super.
    – Ja? – Heather poczuła się niczym wyrwana do odpowiedzi w szkole, kiedy stylista zwrócił się wprost do niej. – Podoba mi się pomysł ze złotem i sandałami na obcasie. I myślałam raczej o rozświetlającym makijażu. Tu coś ciemniejszego, wiadomo – wskazała na zewnętrzny kącik oka – tu jaśniej – tym razem mówiła o wewnętrznym – a na środku piękny złoty pigment – uśmiechnęła się lekko. – Wolałabym uniknąć ciemnego, ciężkiego makijażu. Ale ja się nie znam – dodała szybko, unosząc dłonie w geście obrony. O, i co do rąk – dobrze, że miała świeżo zrobiony, neutralny manicure. To samo tyczyło się paznokci u stóp. Cóż, tańczyła, często bez butów właśnie, więc lubiła mieć ładnie pomalowane paznokcie.
    Niedługo później po uzgodnieniu wszystkiego, co było do omówienia, aby to Heather się dobrze czuła w makijażu i fryzurze i żeby to wszystko ładnie się komponowało i żeby wyglądała elegancko, w końcu ekipa wzięła się do pracy. Frye czuła się dziwnie, ale nawet jej się to podobało; dobrze było czasami się poddać czemuś takiemu. No, tym bardziej, że nie szykowali się na imieniny u ciotki, ale na bal charytatywny, na którym wszyscy będą odstawieni jak gwiazdy na czerwonym dywanie.
    Ostatecznie Heather w końcu była gotowa i wyglądała naprawdę pięknie. Ach, warto zaznaczyć, że kiedy tylko dziewczyna miała okazję, robiła sobie zdjęcia, aby później pokazać mamie cały proces przygotowań.
    – I jak? – zaprezentowała się przed swoim partnerem na bal, ale też i przed tymi wszystkimi ludźmi, którzy pomogli jej się wyszykować.

    Heather

    OdpowiedzUsuń
  79. Uraczyła chłopaka kolejnym uśmiechem, który mimowolnie wpełznął na jej twarz, a nawet podskoczyła w ekscytacji. Wizja upicia się w prywatnym pokoju karaoke, a do tego śpiewania, aż do utraty tchu, napawała ją entuzjazmem. Kiedy ostatni raz zachowywali się normalnie, a nie jak zepsuci do szpiku kości ludzie. Tęsknota z pewnością była jedną z przyczyn jej reakcji, ale chyba chciała też przypomnieć Seojunowi, że ta słodka i niewinna wersja dziewczyny dalej istniała. Co prawda skryta gdzieś głęboko, pod warstwą wyrachowania i uszczypliwości, ale czasem trzeba było ją wypuścić na zewnątrz i pokazać światu, tą przesympatyczną Min.
    - Nie przyzwyczajaj się, jak mnie zdenerwujesz zacznę gryźć – puściła mu oczko, a po chwili wydostała się z jego objęć i wskoczyła do samochodu.
    Droga do loftu minęła im dość szybko. Nie wpakowali się w żaden korek, co było dość niespotykane, zważając na fakt, jak zatłoczone potrafiły być ulice Nowego Jorku, a dodatkowo Kim jeździł jak wariat, nie zwracając uwagi na panujące limity prędkości. Na każdym zakręcie Ari zamykała oczy i kurczowo trzymała się siedzenia, a w odpowiedzi Seojun dociskał pedał gazu jeszcze mocniej, śmiejąc się przy tym z reakcji dziewczyny. Doprawdy zabawnym było przyprawianie kogoś o palpitacje serca.
    - Musimy się wtopić w tłum, więc ubierz się jakoś pospolicie. Wiesz, jak jakiś szaraczek. – rzuciła, gdy wchodzili schodami na najwyższe piętro budynku. Sama musiała dobrze pomyśleć nad swoim outfitem, w końcu większość jej ubrań miała metki światowych domów mody, a każda para butów kosztowała więcej, niż pensja przeciętnego Amerykanina.
    - No i chyba powinniśmy skorzystać z uroków transportu publicznego. – Ten pomysł podobał jej się już trochę mniej, słyszała, że metro jest pełne dziwnym osobników, szczególnie tych, którzy prysznic biorą tylko raz na tydzień. Skrzywiła się na samą myśl, a po ciele przeszedł ją dreszcz, chyba nie była gotowa, na te wszystkie zarazki i wdychanie czegoś innego, niż woń własnych perfum. – Albo taksówkę, powinna być czystsza.

    nie da sie pomylić aniołka z diabełkiem, chyba dam radę ich rozróżnić xD

    OdpowiedzUsuń
  80. Zawsze lubiła imprezy organizowane przez Seojuna, miały w sobie to, co powinna mieć każda porządna impreza. Nigdy niczego nie brakowało, nigdy się na nich nie nudziła. Większość czasu zawsze spędzała gdzieś zaszyta w kącie z Koreańczykiem, śle przecież nie zawsze! Oboje lubili się dobrze bawić i przy tej zabawie, nieszczególnie myśleć o dniu następnym. Podejrzewała, że dziewczyny ucieszą się na wieść o imprezie w lofcie i wcale nie musiała długo czekać na potwierdzenie swoich domysłów. Nie minęła nawet minuta, a już potwierdzały swoje przybycie.
    — No wiesz… — wzruszyła ramionami niby od niechcenia — od czasu do czasu spotykam się z Gabsem — starała się przy tym nie brzmieć w żaden szczególny sposób. Gabriel był świetnym kompanem do zabawy i tyle, nie łączyła ich żadna romantyczna więź. W zasadzie jedyne co ich łączyło to właśnie wspólna zabawa i nakłanianie Gabsa do złego, Blue była jego małym diabełkiem, który podrzucał to głupsze i mało rozsądne pomysły do realizacji. Lubiła swobodę, jaka pomiędzy nimi była. Nie zamierzała się z niego tłumaczyć Seojunowi, w końcu się rozstali, a ona mogła robić co tylko chciała i z kim chciała.
    Kącik ust od razu powędrował dziewczynie w górę, gdy tylko ujrzała wyciągnięta dłoń chłopaka. Nawet przez sekundę się nie wahała.
    — Jak zawsze w pełni przygotowany — uśmiechnęła się, układając tabletkę na języku. — Nie dajmy na siebie długo czekać, chodźmy do limuzyny — chwyciła jego dłoń i pociągnęła powoli w stronę wyjścia z parku, mogli za kierowcą poczekać już na miejscu, przy którym miał się zjawić.

    OdpowiedzUsuń
  81. Uniosła wysoko brew, uważnie mu się przy tym przyglądając.
    — To raczej twój styl, ja jestem grzeczną dziewczynką. Zapomniałeś już? — Uśmiechnęła się, puszczając mu przy tym oczko. Nigdy nie należała do tych grzecznych, chociaż gdy chodziło o balet zmieniała się diametralnie. Skupiała się na tym co było ważne, można by rzec, że za bardzo się na tym skupiała. Chciała osiągnąć niedościgniony perfekcjonizm. Potrafiła poświecić naprawdę dużo, aby tylko udowodnić sobie i trenerowi, że się nadaje, że jest najlepsza. Później nie raz musiała to odchorować, niejednokrotnie mdlała z wycieńczenia, często miała zawroty głowy, ale przed oczami miała jeden cel: Juilliard. Zamierzała go osiągnąć za wszelką cenę. — A tak poważnie muszę się skupić na studiach, muszę się dostać na Juilliard. Nie po to tak ciężko pracuję, aby oddać moje miejsce komuś innemu. Jak będę miała papierek w dłoni, będę mogła szaleć — oboje wiedzieli, że to nieprawda. Blue mogła i chciała szaleć już teraz, musiała zachować pewną równowagę. Chociaż może mówiła poważnie w temacie chłopców. Nie powinna sobie zaprzątać nimi głowy, oni zawsze oznaczali kłopoty, angażowała się, a później działo się to, co się działo. Miała solidna nauczkę po Seojunie.
    Zerknęła na ich dłonie, a następnie ponownie nawiązała kontakt wzrokowy z chłopakiem. Czuła, że jej serce ominęło jedno uderzenie. Nie umiała odpowiedzieć na jego pytanie, nie chciała odpowiadać szczerze, bo wówczas przyznałaby się do wielu rzeczy, które starannie chciała ukryć.
    — Tak samo, jak ty. Jesteś szczęśliwy, prawda? — pogładziła drugą dłonią jego dłoń i uśmiechnęła się lekko.
    — Robisz to, co kochasz. Poświęcasz się temu. Na pewno jesteś szczęśliwy — podejrzewała, że oboje tkwili dokładnie w tym samym miejscu jeżeli chodziło o szczęście. — Czasami myślałam o tym, dokąd moglibyśmy razem dojść, Seojun — szepnęła, biorąc głęboki wdech — mogliśmy razem naprawdę wiele — powiedziała nostalgicznie, nie odsuwając swoich dłoni od jego rąk.

    Blue
    [BRAWO JA FFF]

    OdpowiedzUsuń
  82. - Pięć minut?! – krzyknęła za Seojunem, który teraz zniknął gdzieś za wieszakami w swojej garderobie. Może i pięć minut byłoby wystarczającą ilością czasu, gdyby wiedziała co ma na siebie włożyć. Podbiegła do szuflady, w której schowane były jej rzeczy, ale oprócz zwykłych par skarpetek i bielizny – nie tych wymyślnych, koronkowych - nic nie mówiło ubieram się w sieciówkach, nawet jej piżamy były z najwyższej jakości jedwabiu, więc jak, nagle miała przeobrazić się w kogoś pospolitego.
    Seojun oznajmił, że zostały im zaledwie dwie minuty, więc zrezygnowana chwyciła jedną z jego bluz, która sięgała jej do połowy uda i na jej drobnym ciele przypominała sukienkę. Na stopy wsunęła długie, czarne skarpetki i parę conversów w tym samym kolorze, a gdy brunet zaczął przed nią pozować z dwoma nakryciami głowy w dłoni, chwyciła bucket hat i przyjrzała mu się uważniej. Tak, to dopełni wizerunek.
    - Czapka z daszkiem dla ciebie, a ta – uniosła rękę z nową zdobyczą w górę – Tą sobie pożyczę, no i bluzę też. Dwie czapki zwiększą nasze szanse na darowiznę. – posłała mu szeroki uśmiech, po czym wybiegła z sypialni, zanim Seojun miał okazję zaprotestować.
    Gdy zbiegła do kuchni, obiad o który poprosił Kim był już gotowy, a cały dom pachniał zupą z fermentowanej kapusty. Ari usiadła do stołu i sięgnęła po swoją miskę, uważnie lustrując wszystko co było rozstawione przed nią. Na sam widok jedzenia zaburczało jej w brzuchu, jednak nie mogła sobie pozwolić na zbyt dużo szaleństwa – te nieszczęsne czekoladki. Wygrzebała z naczynia każdy kawałek mięsa, zostawiając tylko kimchi i tofu, a po ryż nawet nie sięgnęła – co za dużo węglowodanów, to nie zdrowo. Seojun w między czasie zszedł na dół i zajął miejsce naprzeciwko niej, teraz z uwagą przyglądają się , jak Min grzebie w zupie, a raczej pomarańczowej cieczy i pływającej w niej kapuście, bo wszystkiego innego zdążyła się pozbyć.
    - Nie jestem głodna – skomentowała krótko, gdy ten pokiwał głową na jej poczynania. - Ppalli ppalli! - krzyknęła po chwili, gdy ten dalej się w nią wpatrywał, zamiast machać łyżką. Czas to pieniądz, jak mieli udawać biedaków, to nie powinni go marnować.

    poratuje pan grosikiem

    OdpowiedzUsuń
  83. — Nie mógłbym zawieść twoich oczekiwań. — Uśmiechnął się dumnie. Trochę to było pogmatwane i pewnie dla niektórych nawet dziwne, ale ostatecznie nikt do siebie wielkiego żalu nie miał, więc Jackson tym bardziej nie miał zamiaru przejmować się tym z kim sypiała Octavia nim się do siebie zbliżyli. Nawet jeśli to byli jego bliscy znajomi, każdy miał prawo robić to na co miał ochotę. Ostatecznie nie był jej dłużny i niemal przez jego wybryk z Ari ich znajomość prawie się zakończyła. Byli siebie warci.
    — Trochę jak co w rodzinie to nie zginie. — zaśmiał się uświadamiając sobie jak wąskie okazało się ich towarzystwo, a tak na prawdę wiele rzeczy mogło jeszcze wyjść po drodze. Oboje uczęszczali na tą samą uczelnię, więc mogło okazać się, że Jackson znał wiele koleżanek Octavii.
    — Jeśli bardzo chcesz możemy sobie wspólnie kupić wielką wille i zamieszkamy w niej wszyscy razem. Przecież nie mogłoby cię zabraknąć. Będziemy żyć jak jedna wielka, pojebana rodzinka. Co ty na to? — stwierdził drapiąc się po brodzie jakby rzeczywiście zastanawiał się nad wadami i zaletami takiej decyzji. To by się skończyło bardzo, bardzo źle, samo zestawienie Laurenta i Jacksona było ryzykowne. Jackson miał okropną słabość do grania chłopakowi na nerwach, a Blanchard nienawidził go za samo patrzenie w stronę siostry. — Nie będziesz się musiał martwić, że ktoś mnie ukradnie i przywłaszczy tylko sobie. Swoją drogą to takie milutkie, że się o to martwisz. — Zrobił maślane oczy w stronę Seojuna i ułożył dłoń na piersi.
    Zaśmiał się pod nosem na rozporządzenie przyjaciela i niezbyt przekonane spojrzenie gościa z obsługi. Jackson zarzucił rękę na barki Seojuna.
    — Lepiej go słuchać, może być niesamowicie upierdliwy, gdy chodzi o wybieranie błyskotek. Ah najważniejsze, cena nie ma znaczenia, to ma być coś wyjątkowego. — dodał poganiając mężczyznę spojrzeniem, który uśmiechnął się grzecznie, skinął głową i zaczął prowadzić ich w stronę zaplecza.
    Przeszli na tyły, do mniejszego pomieszczenia.
    — Proszę zaczekać, przyniosę nasze najlepsze okazy. — Jackson skinął krótko głową.
    — Może my też sobie sprawimy jakieś nowe błyskotki, hm? Trzeba jakoś uczcić udane zakupy. — szturchnął łokciem Seojuna do którego zaraz wyciągnął uniesioną zwiniętą pięść. Jackson może i nie przepadał za strojeniem się i nie patrzył na metki, to lubił męską biżuterię, drogie zegarki i tego typu gadżety.
    Po chwili wrócił facet z obsługi niosąc w rękach miękko wyściełane tace i różnego rodzaju świecidełka ułożone na nich. Kolczyki, wisiorki, bransoletki, pierścionki… czego dusza zapragnie.
    — No i to ja rozumiem. — mruknął przyglądając się biżuterii i wszystkim kamieniom szlachetnym, które przed nimi rozłożono.

    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  84. Wygięła usta w kwaśnym uśmiechu. Oboje doskonale zdawali sobie sprawę z tego, jakie są ich życia. Dla kogoś z zewnątrz mogło się wydawać, ze nie mają prawa na nic narzekać, że przecież dostają wszystko to, czego chcą, czego pragną. Tylko oni wiedzieli, jak jest naprawdę.
    Przyglądała się ich dłoniom. Kiedy sunął palcami po wierzchu jej ręki, czuła przerażająco silną tęsknotę. Miała wrażenie, że dawno nie czuła niczego tak mocno jakby obecność Seojuna sprawiała, że na nowo zaczynała czuć emocje, które nie miały niczego wspólnego z baletem. Przy nim ostatnio coś więcej niż teatr i Juilliard. Westchnęła, marszcząc przy tym brwi, nie powinna była sobie pozwalać na takie zachowanie, nie powinna wsiadać do auta z nim, iść na imprezę. Już teraz wiedziała, że cała ta noc będzie jednym wielkim błędem, którego nie powinna popełniać, ale jednocześnie wiedziała, że może to być najlepszy błąd jej życia.
    — Za to teraz możemy zabawić się, jakby jutro miało nie istnieć — nie wiedziała, dlaczego tak ochoczo się w to pcha. Wiedziała, że robi źle, a mimo to… chciała tego. Chciała poudawać, że jest dobrze, że jest szczęśliwsza, że nigdy nie było lepiej, chciała wierzyć, że może po prostu dobrze się bawić w towarzystwie swojego eks i nie mieć przy tym wyrzutów sumienia, żadnych kłopotów. Bo niby dlaczego miałaby mieć jakiekolwiek kłopoty? Nie miewała ich, była chodząca perfekcją, ideałem. Była sobą, Blue, która mogła wszystko, jeżeli tylko obrała sobie cel. Teraz go obrała – była nim dobra zabawa.
    Napiła się alkoholu i ścisnęła mocno dłoń Seojuna. — Zróbmy to — powiedziała? Poprosiła? Nie wiedziała, broniła się do niedawna przed wracaniem wspomnieniami do przeszłości, do ich związku, ale w jednej chwili zapragnęła poczuć się jeszcze raz tak, jak wtedy. — Muzuka, głośniej! — Krzyknęła z dzikim uśmiechem na twarzy, oczywiście, że zamierzała zacząć tańczyć i bawić się już teraz. Auto Seojuna było wystarczająco duże.

    OdpowiedzUsuń
  85. - Jak rozboli mnie brzuch, to to będzie twoja wina! Wtedy oczekuję, że do domu zaniesiesz mnie na barana. Zgoda? Tak, Ari, zgoda. – przedrzeźniła chłopaka. Wiedząc, że jest na przegranej pozycji, niechętnie nabrała na łyżkę większą porcję jedzenia, a Seojun podsunął jej miskę z ryżem pod nos, więc i tego trochę wygrzebała.
    Gdy znaleźli się pod budynkiem, Ari odruchowo skierowała swe kroki, gdzie normalnie stałby samochód, którego oczywiście teraz tam nie było. No tak, zabawa w normalność.
    - Ostatni raz podróżowałam autobusem w Korei, gdy postanowiliśmy uciec niańce i wybrać się na przygodę. Nie mam pojęcia, jak dojechać do Newark. – Oprócz tych kilku sytuacji w Azji, Min nigdy nie korzystała z łask transportu publicznego. Zresztą tam, to było inaczej. Każdy był kulturalny, stacja metra nie pełniła funkcji toalety publicznej, ani żaden z pasażerów nie uprzykrzał nikomu życia, bawiąc się w dj’a, puszczając muzykę ze swojego telefonu. Wygrzebała z torby swój telefon i wręczyła do Seojunowi. Jeśli myślał, że tak łatwo odzyska swój, to się mylił.
    - Proszę, znajdź drogę panie przewodniku. – Wcisnęła mu komórkę w dłoń, a sama sięgnęła po paczkę papierosów. Biedni ludzie też palili, prawda? – Powinniśmy też ustalić jakiś budżet. Ile dolców wydaje przeciętny nastolatek, na wypad z przyjaciółmi? – uniosła jedną z brwi do góry. Może powinni przeprowadzić uliczną ankietę i podpytać przechodniów. Naprawdę chciała wczuć się w rolę i zrobić wszystko tak, jak powinna.

    OdpowiedzUsuń
  86. Pacnęła go otwartą dłonią w ramię, gdy wspomniał, że nigdy nie mieszałka w Korei, przecież to nie była prawda!
    - Urodziłam się w Seulu i spędziliśmy tam pierwsze dwa lata mojego życia! Posiadam paszport, więc to mój dom, oczywiście, że czuję przywiązanie. – Dumnie wyznała, spoglądając na Seojuna. Może dwa lata to tylko skrawek jej życia, ale od kiedy pamiętała, spędzała w Azji każde wakacje i atmosfera tam panująca przypadała jej do gurtu o wiele bardziej, niż nowojorski chaos i zgiełk.
    - Wiesz, w Korei nigdy się nie kłócimy i zawsze miło spędzamy czas. – zrobiła małą przerwę, by zaciągnąć się papierosem. – Czasem za tym tęsknie, za spokojem. Myślałam, żeby tam pojechać na studia. – W tym roku musiała podjąć decyzję, jak dalej pokierować swoje życie. Rodzice oczywiście marzyli, by wylądowała w Yale, czy Princeton – obie blisko Nowego Jorku, ale z dala od Manhattanu i ciągłych skandali. Ona jednak nie wiedziała, czy to był odpowiedni wybór, może właśnie powrót do domu dobrze by jej zrobił, z drugiej strony, byłaby tam sama – to nie brzmiało już tak zachęcająco.
    - Może jak im powiem, że chce zobaczyć Narodowy Uniwersytet Seulski, to się zgodzą na wyprawę. – To była myśl, z pewnością bardziej przychylnie spojrzą na taki argument, niż wspomnienie, że chce pojechać z Seojunem na okładkową sesje. Spojrzała na wpół wypalonego papierosa, po czym wyciągnęła go w kierunku chłopaka.
    - Masz, musimy być oszczędni. Ceny papierosów znowu poszły w górę. Inflacja, wzrost podatków, ja nie wiem, jak oni oczekują, że ludzie będą żyć! – Dramatycznie uniosła ramiona do góry i westchnęła ciężko. Całkiem dobrze jej szło to przedstawienie, może powinna pomyśleć o aplikacji do Juliarda?

    OdpowiedzUsuń
  87. Blue zaśmiała się wesoło, gdy Seojun zaczął przed nią… tańczyć. Miała ochotę zacząć się turlać ze śmiechu, bo jego pozycje były… Oh, tęskniła za nim tak bardzo! Za tymi wygłupami, za wspólnym śmiechem i po prostu spędzaniem razem czasu. Bardzo za tym wszystkim tęskniła! Dlatego sama w którymś momencie zaczęła się wygłupiać w swoim tańcu, zapominając całkiem o poważnym traktowaniu tego rodzaju sztuki, bo przecież dla Blue była to sztuka.
    — Nie wiem jak to możliwe, że Koreańczycy są kojarzeni z dobrymi tancerzami — zaśmiała wesoło, obserwując go. Gdy trzymał jej dłoń, uśmiechnęła się. Lubiła czuć go blisko siebie. Nawet nie wiedziała, kiedy minęła im droga, tak dobrze się bawiła zawsze w towarzystwie Kima, że czas mijał błyskawicznie. A może to kwestia narkotyków i alkoholu? Nieważne.
    — Mogłabym tak jeździć i tańczyć, żaden problem — zaśmiała się wesoło, ale nie protestowała przed wyjściem z samochodu. Wiedziała, że w lofcie czeka ich jeszcze lepsza, większa impreza.
    — Brzmi jak dobra impreza — zaśmiała się, gdy znaleźli się już poza autem. Jakoś mimowolnie przylgnęła do ramienia Seojuna i złapała jego dłoń, gdy zaczęli kierować się do jego mieszkania. Przez jedną, krótką chwilę pojawiła się w jej głowie myśl, że szkoda, że nie spędzą czasu sami. Trwało to jednak tylko chwilę. Chciała się przecież dobrze bawić, a na imprezach u Seojuna zawsze się dobrze bawiła. — Zrobisz mi drinka? Mocnego, słodkiego drinka — poprosiła, uśmiechając się do niego uroczo.

    OdpowiedzUsuń
  88. Westchnęła ciężko, na zadane pytanie. Czego ona chciała? Niby Ari uwielbiała mieć wszystko pod kontrolą, a każdy jej ruch był zaplanowany, a jednak wizja przyszłości i kolejnych kilku lat trochę ją przerażała. Najchętniej niczego by nie zmieniała, bawiła się dalej i czerpała z życia, ale rodzicom ten pomysł się nie podobał.
    - Może Departament Nauk Wschodnioazjatyckich. Niby coś tam już wiem, znam język, kultura jest ciekawa. Coś bym tam znalazła. – Po raz kolejny dość głośno wypuściła powietrze i zmarszczyła brwi. – A może ekonomia żeby zadowolić ojca. Chociaż nie wiem, czy jego kiedykolwiek zadowolę… - Ten temat zdecydowanie nie należał do przyjemnych. Presja jaką codziennie odczuwała, zaczynała ją powoli dołować. Jeszcze kilka lat temu była idealna; nie sprawiała problemów, miała najlepsze stopnie i świetlaną przyszłość, na którą posiadała jakiś plan. Teraz? Teraz nic nie było takie samo, a rodzice dalej posiadali wysokie oczekiwania, którym ciężko było sprostać, a jej wybryki traktowali jako zwykły, młodzieńczy bunt.
    Z zamyślenia wyrwał ją głośny komentarz Seojuna, który przyciągnął uwagę kilku przechodniów. Zaśmiała się cicho, musiała przyznać, że trochę poprawił jej humor. Gdy dotarli na przystanek, wskoczyła pierwsza do autobusu i zapłaciła za dwa bilety, które kosztowały ją dwadzieścia dolarów. Życie na cienkim budżecie było trudne. Usiadła na samym końcu i poklepała miejsce obok, co by go nikt nie zajął.
    - Ah, Seojun-ah! Oczywiście, że się cieszę! W Korei będziemy bogaczami! Widziałeś kurs Wona? – zrobiła wielkie oczy, jakby naprawdę była to nowina stulecia. – No i jedziesz tam do pracy, jak dobrze zagospodarujemy pieniądze, może starczy nam na wynajęcie tego pokoju na Brooklynie. – wtuliła się w jego ramię, odgrywając rolę zakochanej damy, która nie mogła się doczekać, by spędzić resztę życia ze swoim ukochanym, w jakimś małym, obskurnym pokoiku.

    OdpowiedzUsuń
  89. Jeszcze w butiku, kiedy Heather prezentowała się przed wszystkimi, a Seojun stwierdził, że było „optymalnie zajebiście”, dziewczyna prychnęła pod nosem i pokręciła głową, ale była rozbawiona.
    – Tylko tyle? – uśmiechnęła się lekko.
    Później otrzymała jeszcze czarny płaszcz, sięgający jej do kolan. Był cudowny. Niezbyt ciężki, materiał był porządny i na pewno odzienie było ciepłe. Miło było się poubierać w takie luksusowe ubrania. Co prawda będzie musiała wszystko oddać lub sprzedać, ale miała zamiar się tym cieszyć. Tym i możliwością spędzenia czasu obok ludzi z Broadway’a i najwyraźniej też z Juilliardu. Zapowiadało się nie tylko przyjemnie, ale i stresująco. – Nie mam pojęcia, co mogłabym im powiedzieć. Nigdy wcześniej nie robiłam czegoś takiego – przyznała i westchnęła.
    – Wiesz, boję się, że powiem coś nie tak albo będę zbyt nachalna. Chyba po prostu zainteresuję się daną osobą. Rozumiesz, o co mi chodzi? Żeby to oni byli ważni w tej rozmowie, że interesuję się ich pracą i dokonaniami. Bo tak zresztą jest – przyznała i spojrzała na Seojuna. – Czekaj, scenę? – uniosła brew wyżej. – Sugerujesz, że mogłabym zaśpiewać na tym balu…?
    Heather miała wrażenie, że jej serce przyspiesza rytm bicia jeszcze bardziej niż przez cały ten czas odkąd tylko wyszli z butiku.
    – Pewnie, jasne, rozumiem – pokręciła szybko głową, wyrywając się z tego małego szoku. Nie dziwiło jej to, że Seojun mógł to zrobić, ale że w ogóle chciał. – Seojun… po co to robisz? Znaczy, wiesz, najpierw mnie zapraszasz tak, o, kilka godzin przez imprezą, a teraz chcesz mi pomóc w zaprezentowaniu się przed ludźmi z uczelni i Broadway’u. Jestem ci za to bardzo wdzięczna, żeby nie było, że nie – dodała szybko, odwracając się nieco w jego stronę na tyle, na ile mogła w limuzynie. – I myślę, że mogłabym coś zaśpiewać tam. I tobie przy okazji – uśmiechnęła się i puściła mu oczko.

    Heather

    OdpowiedzUsuń
  90. Jackson nie potrafił powiedzieć, czy to było na stałe; czy to było coś trwałego, czy niekoniecznie, ale żył chwilą i nie zastanawiał się nad tym zbyt mocno. Co miało być to będzie. Nie miał jednak zamiaru kryć się z tym, że w jakiś sposób zaangażował się w tą relację. Dla niego to również było nowe i dziwne uczucie, któremu postanowił dać szansę i dłużej się przed nim nie bronić.
    Nie podobało mu się w jaki sposób ci dwaj jegomoście z obsługi na nich spoglądali, z góry jak na dwójkę gówniarzy, którzy przypadkiem się tutaj znaleźli i stroili sobie jedynie żarty. Usadowił się koło Seojuna patrząc na wszystkie błyskotki, które przynieśli.
    - Cena nie gra roli. - mruknął sięgając pod kurtkę. Wyciągnął portfel, a z niego czarną kartę, na której nie miał limitu. Jego ojciec miał bzika na punkcie własnej firmy, więc nawet i na kartach widniało drobne logo Pearl Yachts w postaci kotwicy i perły.
    - Rozumiem, że specjalnych klientów traktujecie ze specjalnym zaangażowaniem? - uniósł nieco brew i spojrzał na mężczyzn.
    - Oczywiście. - potaknęli jednocześnie przywdziewając najlepsze uśmiechy na jakie było ich stać.
    - Więc poproszę jakiegoś obrzydliwie drogiego szampana, którego na pewno gdzieś tu chowacie. Jakieś orzeszki do tego, coś czuję, że trochę tu zabawimy. - posłał im naglące spojrzenie. - A i całekiem niezłe te spinki. - dodał wskazujac na mankiety starszego z mężczyzn, który miał widocznie jakiś problem z nimi. Jackson uśmiechnął się słodko i oparł wygodniej na miękkim krześle. Uwielbiał wykorzystywać kontrolę jaką dawały mu niebotycznie wysokie sumy na koncie. I momentami bycie wrednym sprwiało mu po prostu frajdę. - Męską biżuterię również możecie zaprezentować. Może coś nas zadowoli i się zdecydujemy. - Przeniósł wzrok na rozłożone przed nimi diamenty. Wszystko mieniło się w świetle lamp i przyciągało spojrzenie. Jednak on szukał czegoś cos Octavia mogłaby wykorzystać również na co dzień. Co nie oznaczało, że mógł ostatecznie wybrać kilka z nich.
    - Niezła. - przytaknął podążając za spojrzeniem przyjaciela, który wpatrywał się w bogato zdobioną kolię. - Co sądzisz o tym? - Wskazał na drobniejszy wisiorek. Łańcuszek zakończony był czymś na kształt supła oplatającego niemal zuepłenie czarny kamień o nieregularnych krawędziach i czerwonawych przejściach.
    - To czarne złoto i jednokaratowy painit. - wyjaśnił menadżer. - Niezwykle oryginalne i mało spotykane połączenie. - dodał. Drugi mężczyzna wyszedł, by zaspokoić pozostałe żądania Jacksona.

    OdpowiedzUsuń
  91. Wspomniana impreza urodzinowa tylko utwierdziła ją, jak i resztę rodziny jak ignoranckie podejście, do dosłownie wszystkiego mają ludzie - nawet ci bogaci i z dostępem do lepszej edukacji. Nie tylko prezenty były beznadziejne, a temat przewodni, jakim było koreańskie karaoke z jakiegoś powodu objął resztę kontynentu, a kilku rodziców wpadło na wspaniały pomysł by poprzebierać swoje pociechy; ktoś przyszedł odziany w kimono, inna dziewczynka użyła pałeczek, jako osoby do włosów – kulturoznawcy. No ale nie było tak źle, każdy z gości znał Gangam Style, więc tą jedną piosenkę puścili tego dnia chyba z pięć razy.
    - Jestem święcie przekonana, że jedna z dziewczyn, które wtedy zaprosiłam, myśli, że Korea to miasto w Chinach. – Ari sama się zaśmiała. No cóż, na głupotę nie ma leku. Już miała wyciągać telefon, kiedy Seojun zbliżył się do niej i bez słowa pocałował. Czy było to coś dziwnego? Może sam gest nie, ale okoliczności już tak. Zazwyczaj działo się to podczas imprez, bądź za zamkniętymi drzwiami, rzadko kiedy okazywali sobie czułości od tak, publicznie. Nie chciała się jednak nad tym zastanawiać, odwzajemniła pocałunek, nawet nieco zachłanniej, niż początkowo planowała. Chyba naprawdę się stęskniła.
    - Myślę, że bez problemu odnajdę drogę. – odpowiedziała pewnie, gdy się rozdzielili.
    Chwilę jej zajęło zlokalizowanie knajpki na mapie, jak i zadecydowanie w którym kierunku powinni się udać. Co prawda kilka razy skręcili w złą alejkę i niepotrzebnie zrobili wielkie koło, ale po dwudziestu minutach udało im się dotrzeć do celu.
    - Gotowy na zabawę? Mam zamiar zatańczyć choreografię do każdej piosenki. – złapała go za dłoń i zaciągnęła do środka, gdzie zapłacili za pokój i zamówili pierwszą rundkę alkoholu.

    OdpowiedzUsuń
  92. Gdy tylko weszli do środka, naprawdę poczuła się, jakby przetransportowali się do Korei. Wszystko wyglądała identycznie; od posadzki, po meble, kończąc na dekoracjach i migających, kolorowych lampkach. Na widok otoczenia twarz dziewczyny rozpromieniła się kolejny raz. Do prywatnego pokoju weszła jako ostatnia, rozglądając się uważnie - naprawdę niczego tam nie brakowało, miała tylko nadzieję, że ściany były szczelne, co by nikogo nie rozproszyć, gdy zacznie się koncert. Kiedy padło pytanie o napoje, musiała się dobrze zastanowić, była to bardzo ważna decyzja - miało gasić pragnienie, dobrze smakować i nie przyprawić jej o zawroty głowy zbyt szybko.
    - To ja poproszę mogu soju – odezwała się po chwili. Postawiła na coś delikatniejszego, niż mieszanka alkoholu z alkoholem. Miała tutaj zrobić prawdziwe show, zbyt duża ilość procentów mogłaby źle wpłynąć na jej koordynację ruchów.
    - Dobrze, za chwilkę wracam! – młody chłopak odpowiedział radośnie, zanim jednak opuścił pomieszczenie, jeszcze chwilę się jej przyglądał. Po kilku sekundach ukłonił się i wybiegł z pokoiku, zostawiając dwójkę samą.
    - Mam coś na twarzy? Co on się tak na mnie patrzył? – Ari odwróciła się w kierunku Seojuna, marszcząc delikatnie brwi. Może gdyby była ubrana nieco inaczej, było by co podziwiać, teraz jednak wyglądała… przeciętnie? – A może nas poznał? Myślisz, że wyśle jakiś donos na plotkarę? – To była kolejna możliwość, zasięgi tej strony były dość duże, więc i tutaj ktoś mógłby ich znać. Pokręciła lekko głową i wyrwała Seojunowi pilota z ręki.
    - Dobra! To zaczynamy od pierwszej generacji! – Nie czekając, na ich zamówienie, szybko wyszukała piosenki, którą nuciła w głowie przez całą drogę i klasnęła w dłonie, gdy znana jej melodia zaczęła rozbrzmiewać w głośnikach. Piosenka była stara, Ari miała zaledwie kilka lat, kiedy ta nutka ujrzała światło dzienne, ale oczywiście znała takie klasyki.
    - I’m gonna be a bad boy, I gotta be a bad boy - zaczęła śpiewać do rytmu, bez konieczności spoglądania na ekran telewizora, w końcu słowa były wryte w jej pamięć. Zaczęła podskakiwać i klaskać perfekcyjnie odwzorowując choreografię, tak się wczuła, że nawet mina Seojuna nie mogła jej wybić z transu. - I’m gonna be crazy now, yes crazy now - Kolejny podskok, przesunięcie dłoni wzdłuż ciała, szybki obrót wokół własnej osi. Nawet nagłe pojawienie się obsługi z ich zamówieniem nie wzruszyło dziewczyny (czego nie można było powiedzieć o młodzieńcu, który zrobił wielkie oczy, odstawił napoje na stolik i wybiegł z pomieszczenia szybciej, niż się w nim zjawił). Kontynuowała swój występ, jakby to była jakaś muzyczna gala, a każda kamera skierowana była w jej kierunku. Urodzona artystka.

    are you ready? MAKE SOME NOISE

    OdpowiedzUsuń
  93. Heather przyjrzała się Seojunowi, zastanawiając się nad jego słowami. Nie uważała go ani za najgorszą osobę na świecie, ani za najlepszą, ale nadal było to dla niej dziwne, że zaprosił zupełnie obcą dziewczynę tuz przed rozpoczęciem balu. Może na siłę potrzebował kogoś do towarzystwa? A ona się po prostu nawinęła? Było to jakieś rozwiązanie.
    – Zdecydowałam się na pójście z tobą, tym dupkiem, ze względu na to, kto się pojawi na tym balu. To mnie przekonało – wyjaśniła mu spokojnie.
    Wzięła od niego szklankę z wodą i upiła spory łyk. Chciała się nieco uspokoić, ale wiedziała, że to wcale nie będzie takie proste. Im bliżej imprezy się znajdowali, tym było gorzej i trudniej. Miała jednak nadzieję, że szybko się rozkręci i będzie się świetnie tam bawić.
    – Zrobienie dobrego wrażenia jest czasami dość trudne – zauważyła i westchnęła cicho.
    Zaśmiała się cicho na jego kolejne słowa o tym a’la castingu. Nie miała pojęcia, czy Seojun znał się na muzyce, ale podejrzewała, że ucho miał dobre. Pomyślała chwilę nad piosenką, jaką mogłaby mu teraz zaśpiewać, zerknęła w stronę kierowcy i miała nadzieję, że nie będzie mu zaraz przeszkadzała. Wzięła kolejny łyk wody, wyprostowała się i po wzięciu kilku głębszych oddechów zaczęła śpiewać cover jednej z piosenek Linkin Park. To był zdecydowanie jeden z jej ulubionych zespołów, ale nie była pewna, czy wykonanie ich piosenek na balu byłby dobrym pomysłem.
    Po zakończeniu pierwszej zwrotki i refrenu, przerwała i spojrzała na chłopaka z lekkim uśmiechem.
    – I jak wrażenia?

    Heather

    OdpowiedzUsuń
  94. Pierw spojrzała na niego nieco niepewnie, ale po chwili w jej oczach pojawiło się rozbawienie. W zasadzie… Czy mieli cokolwiek do stracenia? Miał rację, stracili dużo czasu. Może ich relacja nie była idealna, biorąc pod uwagę, że każde z nich inaczej ją postrzegało, ale… Teraz byli starsi, mądrzejsi. Seojun niby się zmienił, ona… Ona też się nieco zmieniła.
    — Wykorzystam to — powiedziała uśmiechając się — zdecydowanie. Zaczną od pytania… Masz magiczny pyłek, czy trochę potrwa nim go załatwisz? — Była spragniona dobrej zabawy, narkotyki często były stałym elementem. Zwłaszcza od ich zerwania. Musiała bardziej wspomagać się na treningach. Początkowo brała po to, aby się koncentrować na tym, co ważne. Starała się zachowywać rozsądne, zdrowe i bezpieczne ilości, cały czas wmawiając sobie, że przecież to jest w porządku. Później musiała brać, bo bez codzienność zdawała się być nie do wytrzymania.
    Bluebell uśmiechnęła się na widok tylu znajomych twarzy, których od długiego czasu nie widziała z protego powodu – unikała Seojuna i jego towarzystwa. Lubiła się z jego znajomymi, dogadywali się, a przynajmniej tak jej się wydawało, nigdy nie odczuła, aby była traktowana w inny sposób.
    — Dziękuję — wyszczerzyła zęby, odbierając od niego drinka. Nie czekała długo, na wzięcie kilku łyków, a po chwili ruszyła dorównując mu kroku — na dobrą zabawę. Chyba już mówiłam? — Zaśmiała się, ponownie maczając usta w procentowym napoju. Pociągnęła go w stronę kanap i zajęła miejsce na środku, ciągnąc go, by zrobił dokładnie to samo. Wyprostowała nogi i wbiła spojrzenie w widok zza dużych szyb — już opowiadam ci mój plan na dziś. Pierw wypijemy drinki — uśmiechnęła się uroczo, ponownie trochę upijając — później zatańczymy, weźmiemy po jeszcze jednym drinku dla orzeźwienia, pewnie znowu wyciągnę cię do tańca, a później możemy przenieść imprezę do basenu, nie widzę przeciwskazań. Oh, albo możemy pić i tańczyć już teraz — odwróciła głowę, aby spojrzeć na jego przystojną twarz. Szeroki uśmiech wkradł się na jej usta, gdy tak mu się przyglądała — zapomniałam już, jaką masz ładną buźkę, Seojun — zaśmiała się, odciągając w końcu od niego spojrzenie — dobra, chodźmy. Nie będziemy siedzieć jak nudziarze — zaśmiała się głośno, łapiąc jego dłoń, ciągnąc go w stronę innych, tańczących ludzi.

    OdpowiedzUsuń
  95. Niewątpliwie dziewczyna włożyła w ten występ całą siebie. Sto procent dedykacji, prawdziwe emocje i czysty talent, wszystko to można było zobaczyć w tym koncercie. Strużka potu, która właśnie spływała po jej skroni, była potwierdzeniem jej ciężkiej pracy - zdecydowanie należały jej się owacje na stojąco. Z szerokim uśmiechem na ustach, skłoniła się w pół, po czym powędrowała do stolika by napić się drinka. W tym samym czasie Seojun zaczął wybierać swoją piosenkę.
    Była wdzięczna, że zdążyła połknąć to, co znajdowało się w jej ustach, nim muzyka zaczęła wybrzmiewać z głośników. Gdy chłopak zaczął śpiewać, Ari opanowała niekontrolowana fala śmiechu. Ciężko było zachować powagę, gdy brunet sensualnie kręcił biodrami, śpiewając o tym jak z dziewczynki, stał się kobietą, a każdy jego kolejny ruch był powabny, a spojrzenia które jej posyłał uwodzicielskie.
    Chciała wstać z posadzki i dołączyć do niego w ostatniej zwrotce, jednak każda próba kończyła się tak samo – kolejny wybuch śmiechu i walka o zaczerpnięcie powietrza, bez ataku czkawki.
    - To chyba twój najlepszy występ. – Jej oczy były zaszklone, a kolejne słowa wypowiadane przez łzy. Nie pamiętała kiedy ostatni raz ktoś rozbawił ją tak bardzo, że skończyło się to płaczem. Seojun miał jednak ten dar. Owszem, większość czasu działał jej na nerwy i wiedział jak wyprowadzić ją z równowagi w ekspresowym tempie, ale miał również talent do poprawienia jej humoru w każdej sytuacji. Od zawsze był w pobliżu, gotowy wkroczyć do akcji i zrobić z siebie największego błazna, tylko po to, by sprawić jej radość. Był nierozłącznym elementem jej życia i nie potrafiła sobie wyobrazić, by kiedykolwiek było inaczej.
    Klasnęła w dłonie i podeszła do chłopaka z ustami wygiętymi w pół uśmiechu. – Seksowny jesteś, gdy tak kokieteryjnie wywijasz na parkiecie. – mrugnęła do niego sugestywnie, jednak wizja Seojuna z przed kilku minut dalej sprawiała, że miała ochotę wybuchnąć śmiechem. Przygryzła dolną wargę, starając się zachować powagę, po czym złapała za drugi mikrofon.
    - To co, może jakiś duecik? – zbliżyła się do chłopaka, tak że dzieliło ich zaledwie kilka milimetrów. Uniosła głowę do góry, spoglądając mu prosto w oczy, mrugając zalotnie kilka razy. – Romantyczna ballada? – odskoczyła od niego gwałtownie zmieniając wyraz twarzy z figlarnego, na bardzo wyluzowany. – A może legendy k-hip-hopu? – skrzyżowała ramiona na piersi, a wolną ręką wykonała jakiś bliżej nieokreślony gest i pomachała nią w powietrzu. Chciała wyglądać jak ktoś, kto ma jakiekolwiek pojęcie o tym gatunku muzyki oraz jego wykonaniu, jednak efekt był dość karykaturalny

    OdpowiedzUsuń
  96. [Dziękuję za ciepłe powitanie! Bangtany królują w świecie rzeczywistym, więc zakładamy zespół i bajlando, będą królować także na blogspocie. Naprawdę nie wiem, kogo wolę: czy Seojuna, czy Minsoo, dlatego napiszę - biorę obu. Odezwij się, jak skończysz, wspólnymi siłami na pewno wymyślimy jakieś fajne powiązania. Poczekam ile będzie trzeba! ♥]

    Jiyeon

    OdpowiedzUsuń
  97. Ari uwielbiała fantazjować. Od najmłodszych lat pisała w głowie nierealne scenariusze, wcielając się w najróżniejsze postacie – oczywiście, tylko te pierwszoplanowe. Mogła być kim tylko chciała. W zakamarkach swojego umysły nie było żadnych ograniczeń, tylko ona i wytwory jej wyobraźni. Początkowo niewinne, te z bajek, księżniczki w pięknych sukienkach, żyjące w ogromnych zamczyskach, czy nieposkromieni odkrywcy pełni odwagi, wyruszający na kolejną wyprawę w najniebezpieczniejsze zakątki świata. Z wiekiem te barwne postacie zmieniły się. Dorosły, tak samo jak ona. Na próżno było szukać w nich cnotliwości, czy innych cech przypisywanych nieskalanych złem dziecinnym umysłom. To było nudne, banalne, zupełnie nie w jej stylu. Ari chciała więcej.
    Zabawa na dwa fronty była jej ulubioną, inna persona zależnie od sytuacji. Sama nie potrafiła określić kiedy tak naprawdę wprowadziła swoją grę w życie, ani jak długo w nią pogrywała, w pewnym momencie granice zatarły się tak bardzo, że to wszystko stało się rzeczywistością, a jej małe fantazje, nie były już tylko wytworem jej wyobraźni, a codziennością. Intrygi, szantaże i szemrane znajomości niczym z filmów kryminalnych były normą. Do czasu.
    Rozczochrana bujna czupryna, której każdy kosmyk odstawał w innym kierunku, bo jej właściciel nie potrafił wytrzymać pięciu minut bez przeczesywania swych włosów palcami. Bez przerwy błyszczące, brązowe oczy, bacznie obserwujące świat, zawsze przyglądające się najmniejszym szczegółom, jakby widziały wszystko po raz pierwszy. I ten uśmiech. Ten cholernie zaraźliwy uśmiech. Za każdym razem, gdy zawitał na jego twarzy, rozpromieniał wszystko dookoła. Delikatne dołeczki w jego policzkach były jej ulubionymi. To nie była gra, to było prawdziwe. Była tego pewna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego więc, gdy stara Toyota zatrzymała się pod prywatnym budynkiem kliniki, dłonie dziewczyny zrobiły się mokre od potu, a we wnętrzu samochodu nagle zrobiło się niemiłosiernie duszno. Zapach jabłkowego odświeżacza powietrza zmieszany z wonią wydobywającą się z toreb z jedzeniem, sprawił że żołądek dziewczyny zaczął wywijać fikołki, minuta dłużej, a jego zawartość z pewnością znalazłaby się na kokpicie pojazdu.
      — Seojun. — wyszeptała cicho, jakby wszystko co powiedział jej Minsoo dopiero docierało do jej podświadomości. Jakby po raz pierwszy usłyszała te wszystkie słowa. Jakby nic nie wiedziała.
      Dwa światy, które zdesperowanie starała się utrzymać osobno, nagle zbliżały się do siebie, a ona nie posiadała hamulców by to wszystko zatrzymać. Czołowe zderzenie, trzy ofiary, rokowania bardzo słabe… Ari, weź się w garść! To nie Twoje pierwsze rodeo!. Odetchnęła głęboko, starając się uspokoić turbulencje, jakie odbywały się zarówno w jej głowie, żołądku jak i sercu i z delikatnym uśmiechem na ustach spojrzała na Minsoo.
      — To wszystko… — zaczęła ponownie, przygryzając dolną wargę zanim skończyła pierwsze zdanie. — Jestem w szoku. Tak. To dużo informacji. — Nie musiała kłamać, była w szoku. Co prawda, nie z powodów o jakich myślał brunet. Ari wiedziała o wszystkim, o tym co się wydarzyło i dlaczego, jednak tego nie musiała mu mówić. — Chodźmy — Bez czekania na Minsoo wyskoczyła z samochodu, a na głowę zaciągnęła kaptur swojej bluzy – tej, którą wyciągnęła z szafy chłopaka zaledwie kilka godzin temu, czyli dzisiaj należała do niej. Gdy przekroczyli próg budynku, Ari zachowała dystans kilku metrów, a kiedy Minsoo rozmawiał z recepcjonistką, ona spuściła głowę w dół w nadziei, że żadna z pielęgniarek jej nie rozpozna. Chyba podziałało, bo drogę do pokoju Seojuna pokonali bez żadnych przeszkód. Drogę, którą dziewczyna znała tak dobrze, że bez problemu pokonałaby ją pijana z zamkniętymi oczami, ale nie dzisiaj. Dalej kilka kroków za Minsoo weszła do pomieszczenia, lustrując spojrzeniem każdy szczegół pokoju, jakby pojawiła się tu po raz pierwszy. Łóżko, w którym kilka dni temu ułożyła się do snu, mały stolik tuz przy oknie, gdzie zjedli zupę, którą kazała ugotować obsłudze. Miękki dywan, na którym leżeli wpatrzeni w sufit, rozmawiając o wszystkim i o niczym. On. Ten, z którym dzieliła wszystkie te wspomnienia, ich sekrety. Przyglądała mu się uważnie, a w jej oczach, w jej zrezygnowanym spojrzeniu widniało jedno pytanie. Dlaczego?. W jego brązowych tęczówkach sytuacja była odwrotna. W nich tańczyły złowieszcze ogniki, kącik ust delikatnie uniesiony ku górze w jednym z jego charakterystycznych uśmiechów. Wszystkie te znaki wskazywały na jedno, bawił się, Ari nie miała wyboru, musiała znowu grać.
      A może tak naprawdę nigdy nie przestała?

      Usuń
  98. Gdy jej towarzysze wymieniali ze sobą kilka słów, jak i szeptów, które nie docierały do jej uszy, Ari ściągnęła z siebie bluzę i rzuciła ją niedbale na fotel usytuowany w rogu pomieszczenia. Normalnie wyciągnęła by jeden z wieszaków z dość sporych rozmiarów szafy i tam umieściła nakrycie wierzchnie, ale przecież tego zrobić nie mogła. Nie mogła w żaden sposób wyjawić, że już tutaj była, a wszystkie z zakamarków były jej dobrze znane. Każdy kolejny krok musiał być stawiany z największą ostrożnością, każde kolejne słowo uważnie dobrane, jakby od tego zależała reszta jej życia. Po części tak właśnie było. Jeden zły ruch i wszystko runęło by w gruzach. To, co tak usilnie starała się wybudować przez ostatnie kilka miesięcy zrujnowane, niczym domek z kart przy silniejszym podmuchu powietrza. Dziewczyna oczywiście ignorowała fakt, że fundamenty jej relacji były bardzo niestabilne, a kłamstwa i wymijanie prawdy stanowiły jeden z głównych materiałów, na których opierał się jej związek, ale nic w życiu nie było idealne, a jeśli tylko ona znała niewygodną prawdę, to wszystko było pod kontrolą.
    — Nie spodziewałam się takiej niespodzianki, ani ciebie. — wyrzuciła z siebie, gdy tylko spojrzenie Seojuna wylądowało na niej. Na jej twarzy zagościł delikatny uśmiech, maskujący jej irytację, ale emocje zawsze dało się wyczytać w czyiś oczach. Jej wzrok, gdyby tylko mógł sprawiłby, że Seojun znowu leżałby pod kroplówką, w śpiączce. Nie żeby go skrzywdzić, o nie, ale taki nieobecny sprawiał mniej kłopotów, a szanse, że powiedziałby o jedno słowo za dużo byłyby zerowe. — Ale dziękuję. — Te słowa skierowała do Minsoo, u którego boku właśnie się znalazła. Uścisnęła jedną z jego dłoni, w której dalej spoczywała reklamówka pełna jedzenia, a na jego policzku złożyła drobny pocałunek, specjalnie trzymając swoje usta na jego twarzy o te kilka sekund dłużej. Wcale nie była wdzięczną, za tą jakże przemyślaną niespodziankę, a raczej zasadzkę, w jakiej się znalazła, ale nie mogła za to winić swojego chłopaka. On chciał dobrze, jego intencje zawsze były szczere. Gniew usytuowany w jej wnętrzu był skierowany na kogoś innego. Kątem oka obserwowała Seojuna, jego wzrok teraz spoczywał na twarzy Minsoo, a dokładniej na czerwonej szmince, która teraz gościła na jego zaróżowionym policzku. Brunetka niespiesznie uniosła jedną z dłoni, kciukiem wycierając odbicie swoich ust, bardzo powolnie, delikatnie muskając skórę Lee, jakby tym właśnie gestem droczyła się z chłopakiem. Tylko z kim ona się teraz droczyła? Niczego nieświadomym Minsoo, który bez słowa sprzeciwu pochylił się bliżej w jej kierunku, czy Seojunem, którego twarz dalej przyozdobiona była w zadziorny uśmiech, jak gdyby nic sobie z tego nie robił. Ari jednak zauważyła dłoń zaciśniętą w pięść. Może to znowu była jej wyobraźnia, a może w ten właśnie sposób Kim usiłował zapanować nad swoim niezadowoleniem.
    — Jak za dawnych, dobrych czasów. — powiedziała cicho, zerkając to na jednego, to drugiego. Znowu byli razem i przez chwilę Ari marzyła o niczym innym, a o tym by życie znowu było tak proste jak dziesięć lat temu w Seulu. Kiedy ich trójka, po kolejnej udanej ucieczce opiekunce, przemierzała dzielnice Gangam w poszukiwaniu sklepu, by wydać swoje oszczędności na słodycze, a później cierpieć na ból brzucha, bo poziom cukru jaki skonsumowali, zdecydowanie był zbyt wysoki na ich wiek. Tylko, że nie byli w Seulu, nie mieli kilku lat, a jedyne przed czym uciekali to kłopoty. Przynajmniej tak było w przypadku Ari.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. NOWE POWIADOMIENIE ZE STRONY plotkara.net

      Spotted: Chyba każdej z nas kiedyś babcia powtarzała, jak to brzydko jest kłamać, prawda? Ta sama babcia potem kiwała z uśmiechem głową przed naszymi matkami, zapewniając, że nie, nie dawała nam żadnych słodyczy, a już na pewno niczego wysoko przetworzonego. Uwielbiamy kłamać. Komu zaszkodzi małe, niewinne kłamstewko? Cóż, na pewno znam jedną osobę, której mogłoby... Gdy A i M przyjechali w odwiedziny do ośrodka S, atmosfera zdawała się dziwnie gęsta. Szkoda, że nie widzieliście ich zaskoczonych min, gdy do pokoju wpadła pielęgniarka i wesołym głosem powitała A. Miło cię znowu widzieć! Bo miło, prawda?

      buziaki,
      plotkara 💋

      pamiętaj, by uwzględnić tę informacje w swoim wątku

      Usuń
  99. [Cześć, bardzo dziękuję za miłe powitanko Emily! Tyle słodkich słów! <3
    Niech wena nie odchodzi a wątki i relacje się kąplikują, co by za łatwe żyćko postaci nie było :)]

    OdpowiedzUsuń
  100. W poprzednim wcieleniu Min musiała sprzedawać podróbki Valentino na sobotnim straganie, gdzie za przymierzalnię służył stary parawan, a posadzkę zastąpiono rozłożonym kartonowym pudłem. Albo była odpowiedzialna za trend cienkich niczym niteczka brwi sparowanych z błękitnym cieniem do powiek rodem z lat dziewięćdziesiątych. Dziewczyna nie potrafiła znaleźć innego, logicznego wyjaśnienia, dlaczego los co krok utrudniał jej egzystencję, poddając ją coraz to nowszym wyzwaniom. Ari była zaradna, potrafiła wydostać się z kłopotów jak mało kto. Sztuka jaką szlifowała od dziecka. Małe kłamstewko tu i tam, kilka uśmiechów posłanych w dobrym kierunku, czy banknotów wsuniętych do koperty potrafiło załatwić sprawę. Tego jednak było za wiele.
    Owszem, sytuacja z pielęgniarką została opanowana. Pomyłka, niewielkie faux pas. Kto by sobie zaprzątał tym głowę. Mózg Min pracował jednak na największych obrotach, cała maszyneria została wpędzona w ruch, stamtąd nie było już powrotu. Nawet żart o igloo-szpitalu nie był w stanie sprowadzić jej myśli na dobry tor, te już dawno powędrowały za daleko, analizując to jedno imię.
    — Rosalie. — szepnęła cicho, acz stanowczo. Jeśli jej słowo zdołało dotrzeć do któregoś z chłopaków, usłyszeliby w nim chłód, nutkę irytacji, a może nawet i zawód. Wyrwała Seojunowi paczkę chrupków z dłoni, a po chwili opadła na niewielką kanapę, dłoń już sięgająca po kolejną, słoną przekąskę. — Cóż, patrząc na Ciebie, ciężko spodziewać się drastycznych zmian w zachowaniu. – skomentowała, głową wskazując w kierunku Seojuna. — Ale cieszę się, że znalazłeś sobie towarzystwo. Wsparcie innych…to podobno najważniejsze, czyż nie? – Uniosła jedną z brwi do góry, posyłając mu krótkie spojrzenie, które po chwili przeniosła na twarz Minsoo.
    Ten był zbyt zajęty wciąganiem pikantnych noodli, by zawracać sobie głowę dyskusją, pomiędzy Min a Kimem. Może i lepiej, inaczej zauważyły wygięte w grymasie usta Ari, oraz smutek jaki wirował w jej oczach. Jak co chwilę w stresie przygryzała dolną wargę, oraz jak pakowała do buzi coraz więcej chrupek, bo przecież impulsywne jedzenie to lek na każde zło. Wtedy zacząłby zadawać kolejne niewygodne pytania, a przecież Ari nie mogła mu powiedzieć, dlaczego tak bardzo bolało ją, że Seojun zapraszał do siebie kogoś innego i że tym kimś była Rosalie, do której nie pałała sympatią. Nie mogła mu powiedzieć, że to ona miała być oparciem, gdy Kim potrzebował pomocy, lub zwyczajnej rozmowy. Nie mogła, bo wtedy straciłaby jeszcze więcej, straciłaby ich obu. Na to nie mogła sobie pozwolić. Więc tłumiła w sobie tę złość i żal, wypełniając się niezdrowym jedzeniem, mając cichą nadzieję, że żaden z nich nie zauważy. Bo przecież to wszystko było takie głupie, nie miała powodów by tak reagować, w końcu byli tylko przyjaciółmi. A przynajmniej to lubiła sobie ciągle powtarzać.

    OdpowiedzUsuń
  101. Bycie studentem trzeciego roku naprawdę należało do tych najprzyjemniejszych. Nie miałeś już na sobie presji, by wywrzeć na każdym jak najlepsze wrażenie, która towarzyszyła Ci przez pierwsze miesiące na kampusie prestiżowej uczelni. Każdy z profesorów wyrobił już sobie na twój temat zdanie, więc nawet jeśli przyśniesz na piątkowym wykładzie pomyślą, że ciężko wkuwałeś materiał na egzamin, a nie wlewałeś w siebie hektolitry piwa na kolejnej imprezie mięśniaków z Kappa Delta Rho. Więzi między ludźmi z wykładów, czy tymi z klubów ponadprogramowych były na tyle zacieśnione, że o notatki nawet nie musiałeś prosić. A najważniejsze, nie towarzyszył Ci ten stres związany z ostatnim rokiem nauki, nieprzespane noce z powodu niekończących się egzaminów, czy niepokój, że zawalisz i cały hajs rodziców, jak i czas zostały zmarnowane. Chociaż prawdę mówiąc, nic z wyżej wymienionych rzeczy nie dotyczyły Sunghoona. Dla niego bycie studentem zawsze było świetną zabawą.
    Słowo porażka nie widniało w jego słowniku, a rówieśnicy, jak i kadra nauczycielska podawali mu wszystko na srebrnej tacy, nie dlatego, że zasłużył sobie na to ciężką pracą, czy dobrym sercem, ale swoją grą. Tak, Ahn uwielbiał grać. Potrafił okręcać sobie ludzi wokół małego palca, wiedział za jakie sznurki pociągnąć i jakich słów użyć, by dostać dokładnie to czego chciał. A czego chciał? To było dobre pytanie, na które chyba sam zainteresowany nie znał dokładnej odpowiedzi. Lubił kontrolę, jaką posiadał nad innymi i to jak za pomocą kilku słów, czy gestów, ci najsłabsi dosłownie padali mu do stóp. Wprost uwielbiał, gdy jego cięty język potrafił sprawić więcej bólu, niż niejeden ostry sztylet i kochał, jaką satysfakcję odczuwał, gdy po raz kolejny uświadamiał sobie, że nie ma nic, czego nie mógłby osiągnąć. Bo liczył się tylko on, a inni byli najzwyklejszymi pionkami w jego grze.
    Sunghoonowi bez wątpienia brakowało moralnego kręgosłupa, ale nie był głupi. Zdawał sobie sprawę, że jego zabawy były niebezpieczne, że kierunek jego studiów, jak i jego nazwisko wymagały pewnej reputacji. Nie rozkręcał piekła na ziemi gdzie popadnie, a swoje przedmioty badań wybierał bardzo ostrożnie, poświęcając im wiele czasu i uwagi, bo przecież badanie ludzkich uczuć i emocji było jego pasją. Cierpienie było słodką nagrodą za całą ciężką pracę.
    Nie było więc przypadkiem, że w swoich znajomych szukał podobnych cech. Przecież najlepiej dogadać się z kimś, kto również nie posiada żadnych skrupułów i uwielbia stąpać na granicy przyzwoitości. Znał wielu ludzi, ale tych, którym ufał potrafił zliczyć na palcach jednej dłoni, toteż jaką radość mu sprawiło, gdy na jego telefonie pojawiło się powiadomienie zwiastujące powrót niejakiego S.
    Dopalił papierosa, którego przez ostatnie minuty dzierżył w dłoni i kolejny raz spojrzał na ekran telefonu, czekając, aż zegarek wybije dokładnie dziewiętnastą. Dziwny nawyk, by zawsze pojawiać się wszędzie o pełnej godzinie. Wsunął urządzenie do tylnej kieszeni spodni, po czym wszedł do budynku od razu kierując się na najwyższe piętro. Nie zawracał sobie głowy pukaniem, po prostu wbił kod, który jak się okazało dalej nie pozostał zmieniony i jakby gdyby nigdy nic wparował do środka.
    Loft wyglądał dokładnie tak samo, jak tej feralnej nocy, gdy Seojun wylądował w basenie, napchany MDMA jak urodzinowa piniata. Jedyną różnicą był brak ludzi, głośnej muzyki i butelek z alkoholem. Na szczęście nie brakowało bruneta. Ten siedział na jednej z ustawionych w półokrąg kanap ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy.
    — Nudno tu było bez ciebie, mamy dużo do nadrobienia. — Blondyn odparł szczerze, a szeroki uśmiech wpełzł na jego usta. Wyglądał niczym promienne słoneczko, zupełnie nie jak narcystyczny psychopata.

    hey bestie ☀️

    OdpowiedzUsuń
  102. W ciągu tych ostatnich kilku tygodni, dziewczynie naprawdę było szkoda Seojuna. Tak wiele przeszedł, był dosłownie wyprany z wszelkich pozytywnych uczuć. Był snującym się po kątach cieniem, ledwo co przypominającym dawnego siebie. Tak było, naprawdę. Do około minuty temu.
    W tej chwili, przed Ari stał nie kto inny, a wyrafinowany dupek. Zuchwały, bezczelny i zepsuty do szpiku kości. Min miała się ochotę na niego rzucić, wyszarpać go za włosy, podrapać i…Nie. Zdecydowanie nie chciała ulegać jego naturalnym wdziękom. Nie teraz.
    — Ale o czym tu opowiadać? To ty odwaliłeś całą brudną robotę. — odparła z miną niewiniątka. — Ja przecież zostałam na górze. Nie pamiętasz? — Dziewczyna ułożyła jedną z dłoni na piersi, udając oburzenie. Owszem, Min mogła zasugerować to i owo, w końcu miała ku temu swoje powody, prawdą jednak było, że to Seojun chciał ponownie wkupić się w jej łaski i zainicjował całą sytuację. Ona? Tylko zebrała owoce jego ciężkiej pracy, robiąc zdjęcie i wysyłając je komu trzeba.
    — Chciałbyś dodać coś jeszcze? Może o moich wypadach do Empire? — Jaki był jego cel? Wkurwić ją? Nastawić Minsoo przeciwko niej? Jak z pierwszym szło mu wręcz perfekcyjnie, tak nad tym drugim musiał się nieco bardziej wysilić. Minsoo był tak wspaniałomyślny, że na wszystko potrafił znaleźć logiczne wytłumaczenie, a jej wybryki pewnie przypisałby młodzieńczej fazie bunty, nabuzowanym hormonom, czy próbie zwrócenia na siebie uwagi. Ale po co podejmować takie ryzyko, Ari musiała nieco zmienić taktykę. Skoro Seojun chciał się bawić, ona nie miała nic przeciwko.
    Szybkim krokiem ruszyła do stolika i usadowiła się na udach Lee, jednocześnie zawieszając swoje ramiona na szyi chłopaka.
    — Soonie…— wymruczała na tyle głośno, by jej delikatny głos dosięgnął Kima — A może chciałbyś się czegoś dowiedzieć o karierze naszego pana z okładki? — uśmiechnęła się uroczo, trzepocząc przy tym rzęsami. — W końcu to z nim się tak długo nie widziałeś. Ze mną już miałeś okazję nadrobić stracony czas. — Wypowiadając to ostatnie zdanie ułożyła jedną z dłoni na twarzy bruneta, po czym zsunęła ją delikatnie na jego klatkę piersiową, obserwując jak jego policzki zmieniają swoją barwę. Miała wielką nadzieję, że Seojunowi podobało się przedstawienie.

    wanna fight?

    OdpowiedzUsuń
  103. [Cieszę się, że jednak są osoby, które ją kochają! :D Ahaha, nie mogłam się powstrzymać i musiałam dodać smaczek. Z pewnością od teraz w jej kosmetyczce króluje Rare Beauty, a Rhode wyrzuciła xDD
    Myślę, że spokojnie by się dogadali. Oboje są z maja, dzieli ich zaledwie parę dni i będą kończyć dwadzieścia jeden lat. Nie wiem jak ty, ale ja widzę jak urządzają wspólną imprezę urodzinową. A może raczej imprezę po imprezie, bo Cornelia nie chciałaby z nikim dzielić swojego dnia i nie przeżyłaby, gdyby uwaga skupiona była na kimś innym niż na niej xD Mogliby być kumplami od wspólnych imprez, może nawet jakaś sesja razem? ;) Coś odważnego, szokującego, skandalicznego?;D]

    Cornelia

    OdpowiedzUsuń
  104. — Dzisiejszego wieczoru jestem do Twoich usług. — Sunghoon ukłonił się nisko, po czym zasiadł na kanapie obok przyjaciela. Pogrzebał chwilę w kieszeni, a gdy już dorwał metalowe pudełko po miętówkach, pomachał nim w powietrzu, aż zawartość zagrzechotała w środku. Oczywiście wnętrze wcale nie było wypełnione mentolowymi cukierkami, ale Sunny wcale nie miał zamiaru się ograniczać z powodu Seojuna. Czy brunet wylądował w ośrodku, bo najzwyczajniej w świecie się naćpał? Owszem. Czy Sunny uważał, że Seojun zrobił to umyślnie? Nie. A nawet jeśli, nie przyszedł tutaj by fundować kumplowi psychoanalizę, a jedynie by umilić mu czas, więc robił to jak najlepiej potrafił. Bardzo nieetycznie.
    — Bianca. — Ahn poprawił kolegę. Nie żeby jej imię miało znaczenie, była tylko numerem, jednym z wielu. — Trzy tygodnie, chyba pobiłem swój rekord. Albo ona była bardzo zdesperowana i chciała na walentynki oficjalnego chłopaka. Źle trafiła, ale chyba się pozbiera. — Sunghoon zaśmiał się i pokiwał głową. Po części sam niedowierzał jak głupi i naiwni, a zarazem łatwi do zmanipulowania byli ludzie. Powoli zaczynały go nudzić łatwe cele i dziewczęta, które wierzyły w miłość od pierwszego wejrzenia. Ahn potrzebował wyzwania, chciał wyszlifować swój warsztat i umiejętności. Potrzebował pomocy, kogoś kto zrani niewinne serca, zniszczy ich nadzieje na szczęśliwe zakończenie i zostawi je złamane i bezbronne. Sunny chciał odnaleźć się w nowej roli. Swego rodzaju zbawiciela, rycerza na białym rumaku. Opatrzyłby rany, zrehabilitował, pomógł wyleczyć z traumy. A po co? By później najzwyczajniej w świecie ponownie rozsypać je na kawałeczki.
    — A ty? Może też potrzebujesz trochę czułości… — Sunny przybliżył się nieco do Seojuna, muskając swą dłonią skórę jego twarzy. Ot tak, dla lepszego efektu. — Myślę, że razem łatwiej znajdziemy trochę rozrywki. — Blondyn przygryzł dolną wargę, uważnie przypatrując się znajomemu i jego reakcji na owe sugestie.

    OdpowiedzUsuń
  105. Przez ułamek sekundy Min poczuła się nieco źle. Nie chciała wykorzystywać Minsoo do swoich gierek, nie chciała stawiać go w niekomfortowej sytuacji, bo nie oszukujmy się, coś tam stanęło. Nie miała w zamiarach go w żaden sposób upokorzyć i chicho liczyła na to, że chłopak nie wyczytał w zaistniałej sytuacji niczego, co mogłoby wzbudzić jego podejrzenia. Uczucie przytłoczenia nie trwało jednak długo, bo Seojun dający o sobie znać oczywiście wybił ją z transu.
    Po krótkiej wymianie zdań, oraz monologu Seojuna wartym Oscara, obydwoje stali do siebie twarzą w twarz. Ari, zaciskając szczękę, pięści i wszystkie inne kończyny, które mogła, byle by tylko zaraz nie wybuchnąć. Seojun jak marmurowa rzeźba, ze spokojem wymalowanym na swoich rysach, jedynie w jego tęczówkach dało się wyczytać jakiekolwiek emocje.
    — A może to ty nie znasz prawdziwej mnie, a jedynie tą wykreowaną na potrzeby hucznych imprez i skandali Min? — Postawiła krok do przodu, jednocześnie wbijając palec wskazujący w tors chłopaka. — Może to ty nie potrafisz się pogodzić z faktem, że ktoś naprawdę poświęcił swój czas by mnie poznać i pomoc mi się odnaleźć? Może to Ty masz problem, że już nie będę na każde twoje zawołanie, bo teraz mam kogoś kto mnie docenia? — Nabrała powietrza w płuca, bo słowa wypluwała z siebie niczym karabin maszynowy. Szybko, chaotycznie i tak, by siały zamęt. — Może to Kim Seojun tak naprawdę nigdy nie poświęcił swojego czasu na to, by poznać prawdziwą Min Ari. — Opuściła dłoń w dół, bo jeszcze chwila i swoim długim paznokciem wydłubałaby mu dziurę w klatce piersiowej, dosięgając jego zapewne lodowatego serca. Bo takie musiało być. Inaczej nie robiłby tego wszystkiego, nie starałby się zawalić jej gruntu pod stopami i pozbawić jej jedynej stabilności jaką posiadała w ostatnich latach. Robił to wszystko dla siebie, dla zabawy, musiało tak być.
    Po jej policzku spłynęła jedna łza, zdradzająca smutek jaki skrywał się w jej wnętrzu, ale dziewczyna szybko sięgnęła twarzy i szybkim ruchem dłoni pozbyła się śladu po okazanej słabości. Nie mogła być słaba, nie teraz i nie przy nim.

    OdpowiedzUsuń
  106. Ari walczyła ze sobą w każdej sekundzie jaką spędzała w pobliżu Seojuna. Jego zapach, dotyk ciepłej dłoni i głos, nawet gdy na nią wrzeszczał sprawiał, że chciała więcej. Chciała jego bliskości, chciała się zapomnieć, chciała poczuć się jego. Mimo, że zmysły wariowały, a jej ciało lgnęło w kierunku chłopaka, nie mogła dać emocjom za wygraną. Nie pozwoliła na to, by i tym razem ją ogłupił, bo tak właśnie na nią działał.
    Złapała dłoń chłopaka, która podtrzymywała jej podbródek i ścisnęła mocno, tym samym wbijając paznokcie w jego nadgarstek. Cała drżała z nerwów, złości, frustracji. Była kłębkiem emocji, miała serdecznie dość tej całej sytuacji i musiała się stamtąd wydostać. Jak najszybciej i jak najdalej od niego.
    — Nie wie o moich epizodach, bo przy nim nie miałam ani jednego. — wysyczała, wpatrując się prosto w jego oczy. Czuła się trochę jakby spoglądała w lustro. Mogłaby przysiąc, że złość obecna w jego spojrzeniu, perfekcyjnie odzwierciedlała tą w jej tęczówkach. — Wiesz kim byłam, a nie kim jestem! — W tej chwili i ona zaczęła krzyczeć. — Ty jak widać nic się nie zmieniłeś! Chcesz się dalej tak bawić, droga wolna, ale mnie w to nie mieszaj! — Odepchnęła go od siebie i nim kaskada łez wydostała się spod jej powiek, pobiegła szybko do łazienki.
    Kiedy tylko przekroczyła próg pomieszczenia, reszta odgrywała się na autopilocie. Przekręć zamek, odkręć wodę w umywalce, nałóż trochę papieru do toalety, zwiąż włosy, i pozbądź się problemu. Pozbądź się wszystkiego. Nie wiedziała jak długo to trwało, ale gdy już skończyła było lepiej. Odzyskała kontrolę. Tak lubiła to sobie tłumaczyć.
    Szybko doprowadziła się do porządku, chociaż gdy opuszczała łazienkę, dalej cholernie piekło ją w gardle, a oczy zaczerwienione i spuchnięte. Podczas jej nieobecności, Minsoo musiał wrócić, bo teraz w najlepsze dyskutowali o czymś z Seojunem, kilka słów jak impreza, czy urodziny obiły jej się o uszy, ale temu tez nie przywiązywała większej uwagi.
    — Hej, źle się czuję. Myślisz, że moglibyśmy już wracać? — Stanęła przy Minsoo z głową spuszczoną w dół. Nie chciała patrzeć na Seojuna, nie chciała oglądać jego twarzy, która teraz pewnie promieniała z radości, bo wiedział jak skończyła się jej ucieczka do łazienki. Wiedział kim była Min Ari, nawet jeśli ona sama nie zdawała sobie z tego sprawy.

    OdpowiedzUsuń
  107. Sunghoon pokręcił z niedowierzeniem głową, wywrócił oczami i prychnął cicho pod nosem.
    — Odrzucenie…muszę przyznać, to dla mnie nowość. Ranisz moje uczucia! — Wydymał usta w geście niezadowolenia, jednak naburmuszona mina nie została z nim na długo. Blondyn również się roześmiał i jak jego towarzysz, poczęstował cukierkiem. Jednym. Tak na dobry początek.
    Impreza brzmiała jak coś, co tej dwójce dobrze by zrobiło. Sunghoon posiadał wielu kompanów od kieliszka, jednak musiał przyznać, zabawy z Seojunem miały w sobie to coś.
    Bruneta byłeś w stanie namówić do niemal każdej głupoty. Szybki maraton przez Piątą Aleję nago? say no more. Włamanie się do ich dawnego liceum po zmroku i wyniesienie wszystkich krzeseł na dach budynku? Bardzo czasochłonne i cholernie ciężkie do wykonania, szczególnie, gdy nadmiar alkoholu sprawia, że cały świat wiruje, ale z Seojunem? Możliwe. Zrujnowanie czyjegoś życia dla rozrywki? Oczywiście! Chyba nie było niczego, czego ta dwójka jeszcze razem nie spróbowała…no, z małym wyjątkiem, ale jak widać, od zaspokojenia własnych potrzeb Seojun już kogoś miał, a Sunny z tego powodu nie miał zamiaru płakać.
    — Zostajemy i zapraszamy towarzystwo, czy wychodzimy gdzieś? — W prawdzie, Sunghoonowi nie robiło to żadnej różnicy. O ile będzie tam alkohol, Kim i garstka zagubionych duszyczek, Ahn wiedział, że będzie się bawił znakomicie. — A ty co taki nerwowy skarbeńku? Ktoś ci wlazł za skórę? — Po chwili ktoś z obsługi postawił na stoliku zmrożoną butelkę wódki i dwa kieliszki. Sunny sięgnął po swój bez zastanowienia, jeszcze za nim kobieta przestała nalewać trunek do szkła. — Może zadzwoń do tej swojej Ari i powiedz żeby przyprowadziła koleżanki. — Chłopak zasugerował po czym przystawił kieliszek do ust i wypił wszystko na raz.

    ☀️

    OdpowiedzUsuń
  108. Wsłuchiwał się w jego słowa w pełnym skupieniu, co kilka sekund pomrukując tylko, tym samym potwierdzając, że wszystko do niego dotarło. Musiał przyznać, że była to bardzo interesująca historia. Taka, o której z chęcią napisałby esej na zaliczenie. Sposób myślenia dałoby się przypisać pod wiele schematów i syndromów, można by powiedzieć, że w zachowaniu Ari, Sunghoon doszukał się niejakiej chęci odkupienia dawnych grzechów, czy oderwania się od rzeczywistości, a może udowodnienie czegoś samej sobie, bądź też komuś innemu.
    Daleko mu było do tego, by nazwać siebie kimś bliskim dla panienki Min, jedna bystre oko, tom przeczytanych książek jak i kilka lat studiów sprawiły, że chłopaka nabawił się nawyku psychoanalizowania ludzi. Ari była książkowym przykładem kogoś, kto miałby wielką korzyść w skorzystaniu z usług psychiatry. Kolokwialnie mówiąc, była nieźle świrnięta.
    — Zazwyczaj w bajkach żebraczki marzą o księciu z bajki, a tutaj mamy przykład księżniczki, która z zamku uciekła do plebsu. — postukał palcem wskazującym w brodę i zmarszczył delikatnie brwi w geście kontemplacji. — Intuicja mi podpowiada, że w tym trzeba doszukać się czegoś głębszego. Może chce w ten sposób zrobić coś na przekór innym… — Sunghoon również opadł na poduszki i odchylił głowę w tył tak, że teraz spoglądał na sufit. — Usłyszała kilka razy jaka niegrzeczna z niej dziewczynka, że ludzie się nie zmieniają…Słyszałeś kiedyś o odwróconej psychologii? Zakaz jest źródłem oporu. Może zamiast skupiać swoją frustrację na niej, pozbądź się problemu? — odwrócił głowę w bok, tak, że jego prawy policzek opierał się o zagłówek, a oczy spoglądały prosto na profil Seojuna. — Nie możesz wymazać z obrazka tego jej biedaka? Jak go nie będzie, sama wróci. — Nie miał pojęcia, kim był wybranek Min, ani czy Seojun go znał, ale w jego szybkiej analizie, to byłoby najprostszym rozwiązaniem.

    ☀️

    OdpowiedzUsuń
  109. Kolejny raz zmarszczył brwi, w tym samym czasie przegryzając dolną wargę. Wyglądał na bardzo zamyślonego, jakby chciał wyszukać w słowach znajomego jakiegoś głębszego dna. Czegoś bardziej znaczącego niż to, co wypowiadał na głos.
    To był Seojun, mógł mieć wszystko. Każdego i każdą, dlaczego tak się uczepił tej Ari? Sunghoon dla własnej satysfakcji chciał wycisnąć z niego jak najwięcej, odkryć każdy sekret.
    — Co ci tak zależy? Rose Ci nie wystarczy? — Postanowił uniknąć odpowiedzi na ostatnie, czy zna Rosalie, bo znał. Znał ją aż za dobrze, a jednoczenie nie wiedział o niej nic. Musiał przyznać, ze coś zawsze go do niej przyciągało, jednak ta nigdy nie była zainteresowana. Nie był przyzwyczajony do słowa nie, zresztą, podobnie jak większość dzieciaków na Manhattanie. Rose może i nie była jedną z nich od początku i wkupiła się w łaski pięknych i bogatych sama, jednak grała w ich nieczyste gierki lepiej, niż nie jeden dzieciak z wyższych sfer, i Sunghoon był tym oczarowany. Blondyn znalazł się nagle w pozycji siedzącej, sięgnął po kolejny kieliszek i wychylił jego zawartość w ułamek sekundy. Chłodny napój przedarł się przez jego przełyk, powodując przyjemne pieczenie. Ah, zaczynało się robić naprawdę ciekawie.
    — Skoro prawda i tak wyjdzie na jaw…to Rosalie wie, że to wszystko, to tylko gra? — uniósł jedną z brwi, przyglądając się Seojunowi.

    ☀️

    OdpowiedzUsuń
  110. Sunghoona opanował wręcz histeryczny atak śmiechu. Chłopak nie potrafił się uspokoić przez dobre kilkanaście sekund, koniec nastał dopiero, gdy blondyn zaczął się krztusić. Uderzył się w pierś i odchrząknął dwa razy, po czym uniósł swoje zaszklone spojrzenie na Seojuna. Mina bruneta wyglądała tak, jakby właśnie spoglądał na totalnego wariata, to skończyło się kolejnym chichotem.
    Sunghoon mrucząc coś pod nosem wyciągnął swój telefon z kieszeni spodni i szybko zalogował się do ukrytej, w niewinnie nazwanym folderze aplikacji. Folder, jak i wspomniana aplikacja były chronione hasłem, bo to, co się tam znajdowało, nie mogło trafić w niepowołane ręce. Gdy znalazł to, czego szukał przez ostatnią minutę, kliknął start i podsunął urządzenie w kierunku Seojuna. Oczom Seojuna ukazało wideo z dachu loftu, w którym się właśnie znajdowali. Było dość ciemno, jednak uliczne lampy, jak i światełka, które znajdywały się na szczycie budynku rozświetliły scenę wystarczająco, by można było rozszyfrować co działo się na ekranie telefonu. A to, co się tam odbywało, było wręcz idealne. Seojun swoimi zwinnymi palcami sprawiał nie małą przyjemność uroczej brunetce, ta była tak zachwycona, że co kilka sekund wykrzykiwała imię Kima.
    — Wiedziałem, że to się kiedyś przyda, ale nie sądziłem, że tak szybko. — Sunghoon skomentował, gdy filmik się zakończył. Oczywiście nie nagrał całej sceny. Nie robił tego, bo był obrzydliwym zboczeńcem, o nie. W jego zamiarach nie było również, by szantażować Seojuna tym materiałem. Prawdę mówiąc, tamtej nocy Ahn również był bardzo napruty, wtedy wydawało mu się, że nagranie co wyprawia Kim było świetnym materiałem na pranka. — Myślę, że możemy złamać dzisiaj nie jedno, a dwa serca. No i prawdopodobnie twoją szczękę, ale to chyba jesteś w stanie poświęcić, hm? — Uniósł obie brwi znacząco. — Obiecuję, że jak ten cały Kevin się na ciebie rzuci, będę na posterunku. — Sunghoon uśmiechnął się szeroko i puścił oczko w kierunku bruneta. Musiał przyznać, że minęło sporo czasu, od kiedy pobrudził swoje rączki, ale i jego od czasu do czasu świerzbiły palce i miał ochotę wyładować swoją energię.

    ☀️

    OdpowiedzUsuń
  111. [Tak, tak. Właśnie chciałam im zrobić niby wspólne, ale nie do końca urodzinki, ale do maja jeszcze mamy trochę czasu i to taka myśl na przyszłość była. :D Cornelia ogólnie była zajęta w ostatnich miesiącach, wiesz tu praca nad marką, tu jakieś eventy i inne szmery oraz bajery, więc chcąc nie chcąc, ale mogła po prostu nie mieć dość czasu na ogarnianie spraw prywatnych, o. :D W sumie czemu nie, niech ma dziewczyna coś z życia. Każdemu się przecież należy odrobina miłości w życiu, co nie? Jestem jak najbardziej na tak i na początek z imprezą również, wchodzę we wszystko. :D Czy mogłabym wyprosić o rozpoczęcie? Trochę na siebie już wzięłam i po prostu tonę w odpisach oraz początkach, tutaj i na NYC, a wiem, że mogę zwlekać nawet do tygodnia z tym, a nie chciałabym nam przeciągać początku. ;D]

    Nel

    OdpowiedzUsuń
  112. [ Dziękuję Ci za powitanie :)
    Może miałabyś ochotę raz jeszcze spróbować coś razem naskrobać? Świat modelingu z pewnością nie jest tak ogromny i takie twarze muszą się przynajmniej kojarzyć ;> ]

    Mila

    OdpowiedzUsuń
  113. — Już skończ w tymi komplementami, bo się za chwilkę zarumienię! — Uniósł dłoń prawej ręki i zakrył nią usta, po czym zachichotał radośnie, niczym nastolatka. Sunghoon naprawdę do najnormalniejszych nie należał, ale czy właśnie to, nie tworzyło z niego idealnego towarzysza? Na co komu nuda i wypad do klubu, jeśli masz okazję upokorzyć kumpla i byłą/przyszłą/niedoszłą narzeczoną, jego dobrego przyjaciela/przyszłego wroga? Pospolitość nie była dla nich. Na Manhattanie przetrwali tylko najsilniejsi.
    — Mógłbym użyć anonimowego serwisu, jeśli dasz mi jego numer? Jak wyślesz to plotkarze, to zaraz całe miasto otrzyma powiadomienie i z niespodzianki nici. — Poklepał bruneta po plecach, jakby chciał mu tym gestem dodać otuchy. Nie bój się stary, będzie dobrze. Chwilę po tym zerwał się z kanapy i zaczął okrążać pokaźnych rozmiarów salon. W międzyczasie, gdy tak sobie gawędzili, Sunghoon poczęstował się kolejną tabletką, a teraz nie mógł usiedzieć na miejscu. Musiał się trochę rozruszać i nieco zrelaksować, bo zaczynał zaciskać szczękę coraz bardziej. Ten nowy towar naprawdę kopał.
    — Weźmiemy twojego kierowcę i kogoś z obsługi. — Blondyn posunął spojrzeniem po osobach, które co chwilę krzątały się po pokoju. To wynosiły puste szklanki, to ustawiały na stole przekąski, albo nowe butelki pełne procentów. — O! — krzyknął, a palec wskazujący wystrzelił do góry. Teraz wskazywał wprost na dość młodo wyglądającego, acz dobrze zbudowanego chłopaka. — Ty. Umiesz się bić? Pojedziesz z nami. Dostaniesz tydzień płatnego urlopu i dodatek do pensji. — Jeśli Seojun nie chciał być szczodry, to Ahn otworzyłby swój portfel. Nie miał pojęcia na co się pisał. Kim był ten cały Kevin, kim się otaczał i czy chłopaki nie wchodzili prosto do paszczy lwa. Potrzebowali jakiegoś zabezpieczenia i dodatkowej pary rąk.

    ☀️

    OdpowiedzUsuń
  114. Sunghoon w duchu dziękował sobie za to, że zanim tu dotarli, zdołał się całkiem porządnie wstawić. Dalej był w stanie ustać na nogach, a wypowiadane słowa potrafił złożyć w całkiem sensowne zdania, jednak dzięki alkoholowi, który buzował mu w żyłach na widok festiwalu kiczu i tandety zamiast się wzdrygnąć, on po prostu zaczął się śmiać.
    Wszędzie się dosłownie migotało. Impreza trochę mu przypominała stare odcinki My sweet sixteen na MTV. Byle więcej, byle się działo. Zaczął się nawet zastanawiać, czy na scenę zaraz nie wyskoczy Pitbull, lub inny artysta tego pokroju. Ależ to byłby pokaz. Wisienką na torcie był solenizant i jego kreacja. Od stóp do głów, cały na biało. Garnitur, koszula, nawet lakierki! Buty błyszczały mu się tak bardzo, że można by się w nich przeglądać. Sunghoon musiał opanować chichot, jaki utknął w jego krtani, bo teraz honorowy gość stał naprzeciw nich, no a przecież nie wypadało się tak śmiać! Gdy zerknął na Seojuna, zauważył, że brunet męczył się z podobnym problemem.
    — Sunghoon. — Blondyn wyciągnął dłoń w kierunku Kevina. — Miło poznać i wszystkiego najlepszego! Seojun — tu wskazał na swojego towarzysza. — Strasznie dużo mi o tobie opowiadał. Ah, jak to dobrze mieć przyjaciół, na których możesz polegać. — Poklepał Kevina po plecach i uśmiechnął się serdecznie. Widać było, że solenizant był nieźle wkurwiony i za wszelką cenę starał się panować na emocjami. Ta żyłka, która pulsowała na jego skroni jak szalona, zaciśnięte pięści i napięte ciało, dawało do zrozumienia, że chłopak do zadowolonych nie należał, a słowa Ahna tylko pogorszyły sytuację, bo nagle tak jakoś zaczął sapać? Blondyn znowu zachichotał, bo cała ta sytuacja była cholernie zabawna.

    ☀️

    OdpowiedzUsuń
  115. Ostatnie słowa Kevina przepełnione były sarkazmem. Naprawdę, z chłopaka był marny aktor. Oczywiście Sunghoon wiedział co Levin insynuował. Prawdą było, że Seojun zdążył już skosztować wszystkiego, co należało do jego znajomego. A Kim? On najwyraźniej nic sobie z tego nie robił. Wyrzuty sumienia, skrucha? Te słowa chyba nie istniały w słowniku bruneta. Seojun chyba nawet nie znał ich książkowej definicji, a to się strasznie blondynowi podobało.
    Zachowywali się trochę jak te wredne dzieciaki w szkole, które prześladowały cię bo nie podobał im się kolor twoich butów, czy muzyka jakiej słuchałeś. I im bardziej się nad tym zastanowić, tym bardziej ta teza była poprawna. Byli tymi nieprzyzwoitymi złośliwcami, knującymi jak tu uprzykrzyć komuś życie, tylko że stawki były o wiele wyższe, niż te w przypadku licealistów.
    Zamiast stać i czekać na przedstawienie, Seojun i Sunghoon oczywiście skorzystali z życzliwości gospodarza i każdy z kieliszkiem w ręku zagadywali teraz jakieś panienki. Robili to chyba tylko i wyłącznie dla zabicia czasu, bo niestety osobowość tych dziewczyn była tak płytka i żałosna, jak i wystrój Sali, w której się znajdowali. Po pierwszym dwóch minutach, Sunghoon zdążył zapomnieć ich imiona. Teraz nawet rozumiał, dlaczego Seojun dalej nie pamiętał jak zwała się ta cała dziewczyna Kevina.
    Wszystkie światła w Sali nagle zgasły, tylko te, skierowane na scenę dalej się paliły. Dookoła panował półmrok i Sunghoon z ulgą wypuścił powietrze z ust, bo gdyby musiał słuchać jazgotania ich towarzyszek nawet sekundę dłużej, to sam podpiął by się do projektora i wyświetlił wideo z Seojunem w roli głównej. Na szczęście to nie było konieczne. Solenizant zastukał kilka razy w mikrofon, prosząc zgromadzonych o uwagę, a na ekranie puszczona została prezentacja ze zdjęciami. Każda fotka otoczona tandetną ramką, a na wskroś litery układające się w inspirujące cytaty. Chwytające za serce ”Traktuj każdy dzień, jakby był tym ostatnim”, ”Co cię nie zabije, to cię wzmocni”, Prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie” i Sunghoona personalny faworyt: ”Ubieraj się tak, jakbyś miał dziś spotkać swojego największego wroga”.
    Ah, ten Kevin to miał oko do detali, tak się chłopak postarał i to wszystko dla ich uciechy! Sunghoon zaczął klaskać, kiedy to Levin skończył swoją przemowę, a chwilę później popchnął Seojuna w kierunku sceny, bo to właśnie jego imię opuściło usta solenizanta.

    ☀️

    OdpowiedzUsuń
  116. Wpatrywał się we wszystko z wielkim zafascynowaniem. Lekko rozdziawione usta, zaróżowione policzki, rozszerzone źrenice, sunące z zaciekawieniem po każdej twarzy. To wszystko było takie piękne. Chaos jaki zapanował w sali, dosłownie napajał go energią. Przyjemne ciepło roznosiło się po jego wnętrzu, delikatne mrowienie w koniuszkach palców i szybciej buzująca krew w żyłach, co za cudowne uczucie.
    Kiedy pięść Kevina zetknęła się ze szczęką Seojuna, Ahn nabrał głęboko powietrza w płuca. Był przygotowany na taki przebieg wydarzeń, dlatego też odgiął szyję w prawo, aż ta strzeliła w stawie i szybkim krokiem podszedł do sceny. Ochroniarz, którego zgarnął Seojun chyba się zgubił, bo nigdzie nie było po nim śladu, a kogoś tak pokaźnych rozmiarów ciężko było przeoczyć. No cóż, trudno. Musiał wziąć sprawy we własne ręce. Sunghoon nie posiadał czarnego pasa w taekwondo, ani ciała greckiego boga, ale był sprytny i dość zwinny. No i się trochę nawciągał, a to zawsze dodawała odwagi i pewności siebie.
    Podszedł do Kevina od tyłu, ten dalej wisiał nad biednym Seojunem, którego twarz pokryta była szkarłatną mazią. Jednym ramieniem odciągnął go od bruneta, drugie szybko znalazło się przy jego policzku. Nie marnując czasu, Sunghoon z impetem wbił mu kolano w krocze, a to spowodowało, że chłopak na klęczkach zwijał się z bólu. Mieli około pół minuty na ucieczkę.
    — Chodź, bo zaraz nam się karoca w dynie zamieni. — Podciągnął Seojuna do góry i oboje pognali w kierunku wyjścia. Mimo powagi sytuacji i krwi buzującej z nosa Kima, oboje mieli wargi wygięte w szerokich uśmiechach, a nawet przybili sobie piątkę. Sunghoon miał tylko cholerną nadzieję, że kierowca dalej stał na rogu ulicy i nie postanowił wybrać się na przejażdżkę, bo planu B nie posiadali, a nie miał ochoty na improwizację, ucieczkę przed rozzłoszczonym Kevinem, albo wizytę na komisariacie z MDMA we krwi.

    To co? Uciekamy?

    OdpowiedzUsuń
  117. — Mało ci wrażeń? — Zadał pytanie, po czym opadł na tylnie siedzenie w samochodzie. Serce biło z taką prędkością, jakby miało zaraz wyfrunąć z jego klatki piersiowej. Przypływ adrenaliny spowodował, że chłopak był tak pobudzony nerwowo, że ciężko było się opanować. Pot zaczął gromadzić się na jego skroniach. Musiał chwilę odetchnąć, dać sobie odpocząć. No chyba, że planował pod koniec wieczoru wylądować w basenie.
    Uśmiechnął się szeroko i pokiwał głową na boki. Trochę nie dowierzał, że nawiedzały go takie myśli, ale chyba powoli zaczynał opadać z sił.
    — Zdecydowanie będziesz musiał przypudrować nosek, bo nie wyglądasz zbyt wyjściowo. — Wyciągnął dłoń w kierunku Seojuna i wsunął jego przydługawe kosmyki włosów za ucho. Krew pokrywała sporą część jego twarzy. Rozmazana na jego policzkach, na szyi, aż po klatkę piersiową, której fragment wychylał się spod rozpiętej koszuli. Wielu w tak opłakanym stanie wyglądałoby wręcz żałośnie, ale nie Kim. On? Jak to mówią, ładnemu we wszystkim ładnie. Nawet z obitą gębą, i formującymi się siniakami nadawał się na okładkę czasopisma. Sunghoon był osobą bardzo otwartą, jego brak granic nie ograniczał się jedynie do tych moralnych. No i nie potrafił odmawiać sobie przyjemności, bo dlaczego powinien. Tutaj jednak musiał zachować odrobinę zdrowego rozsądku i być cierpliwym.
    — Wróćmy do ciebie i możemy pomyśleć, co dalej. — Odsunął się od bruneta z neutralnym wyrazem twarzy, zupełnie jakby sekundę wcześniej nie zastanawiał się, czy pocałowanie zakrwawionego kumpla to dobry pomysł.

    ☀️

    OdpowiedzUsuń
  118. Słodko-słone.
    Od karmelowego popcornu, przez maczanie frytek w czekoladowym shake’u, na kanapce z masłem orzechowym i dżemem kończąc. Takie były ulubione kombinacje smakowe Sunghoona, zdolne wywołać szczery uśmiech na jego twarzy. Jakaż była jego radość, gdy receptory na języku zaczęły rejestrować właśnie to. Euforia opanowała jego ciało, każdy nerw nasilony na zewnętrzne bodźce, było tak przyjemnie. Do jego mózgu docierał teraz tylko jeden sygnał. Więcej.
    Apetyt rósł w miarę jedzenia, a Ahn czuł się w tej chwili, jakby przez ostatnie tygodnie ktoś go dosłownie głodził, bo jak inaczej dało się wytłumaczyć łaknienie, jakie odczuwał. Zwinne palce owinęły się wokół szyi bruneta, jedna z dłoni umiejscowiona pod jego żuchwą. Badał strukturę jego twarzy, gładził opuszkami palców, był delikatny, każdy ruch przemyślany. Żeby było przyjemnie, żeby nie uciekł. Drugą ręką przyciągał go bliżej siebie. Wbijał smukłe palce w kark bruneta, bez wątpienie zostawiając odcisk, jakby chciał naznaczyć teren. Nieme Hej. Byłem tu..
    Niekontrolowane oddechy, przyspieszone bicie serca, subtelne westchnięcia. Mocniej, szybciej, dyskretnie, lekkomyślnie. Wszystko i nic zarazem, Sunghoon lubił balans. Dlatego, gdy ich usta w końcu zwiększyły dystans między sobą, a każdy z nich zaczerpnął głęboko powietrza w płuca, Sunghoon roześmiał się głośno, radośnie. Wesoła melodia odbijała się od szyb samochodu, zupełnie zmieniając atmosferę, która dotąd panowała we wnętrzu pojazdu. Pożądanie dalej było widoczne w jego tęczówkach, które bacznie obserwowały Seojuna, ale nie były jedyną emocją, która kryła się w spojrzeniu blondyna. Spoglądał na Kima, bo szukał odpowiedzi na pytania, które nieznośnie wkradały się do jego głowy. Czy tez mu się podobało, czy chciał więcej, czy powtórzyłby to? Nie dlatego, że się przejmował, nie. Sunghoon miał w dupie samopoczucie innych, musiał wiedzieć dla siebie, dla podbicia własnego ego. Lubił tą świadomość, że naprawdę mógł zdobyć każdego i dostać do czego chciał, to było prawdziwym szczęściem. Szczęściem, które skrywało się w spojrzeniu, zaraz obok tego pożądania.
    — Przypomnę ci, że nie za bardzo lubisz chłopaków. — Ale każdy lubił Sunghoona, no bo jak mogłeś mu się oprzeć? Był mistrzem w swoim fachu.

    👀👀👀

    OdpowiedzUsuń
  119. [Zapewniamy, że ta ptaszyna ma ostre szpony :D Dziękujemy za powitanie i zapraszamy do siebie. Poprzednim razem nam nie wyszło :/]

    Birdie A.

    OdpowiedzUsuń
  120. Drażnił się z nim, droczył. Podchodził bliżej, a chwilę potem uciekał. Doprowadzał Sunghoona do białej gorączki, sprawiał, że krew buzowała mu w żyłach. Ahn zdrowy rozsądek odstawił na bok w chwili, gdy ich usta zetknęły się ze sobą po raz pierwszy, ale teraz? Teraz miał ochotę dosłownie zedrzeć ten irytujący uśmieszek z twarzy Seojuna, zastąpić go grymasem. Nie miał zamiaru grać czysto, czy się dłużej hamować. Pragnął, by rysy twarzy bruneta wykrzywiły się w bólu.
    I coś mu podpowiadało, że Seojun na ten właśnie ból czekał.
    Chwycił go za nadgarstki dość agresywnie i pchnął tak, że Seojun teraz leżał na tylnym siedzeniu z dłońmi umiejscowionymi nad swoją głową. Sunghoon usiadł na nim, by ten nie mógł się ruszyć, chociaż nie wyczuwał ze strony bruneta żadnego oporu. Zupełnie tak, jakby z niecierpliwością czekał na to co się za chwilę wydarzy.
    Prawa dłoń dalej przytrzymywała ręce Seojuna, lewa na szyi chłopaka. Blondyn palcami wyczuł jego tętnicę, po czym ucisnął delikatnie. Wzrokiem błądził po twarzy Seojuna, ale jedyne co widział, to jak jego źrenice rozszerzają się pod wpływem przyjemnego oszołomienia. Sunghoon policzył do trzech i poluzował ucisk.
    Jego twarz wyzbyta z jakichkolwiek emocji, oczy niemal czarne. Spojrzenie, które przeszywało na wskroś, Mimo, że serce biło jak szalone, chłopak starał się uregulować swój oddech. Musiał zachować kontrolę, w końcu to on teraz rozdawał karty.
    Chciał go.
    Chciał go tak cholernie bardzo, a fakt, że ten leżał pod nim, w poruszającym się pojeździe, bez szansy ucieczki, nakręcała go jeszcze bardziej. Sunghoon nachylił się, twarz zaraz obok skroni bruneta. Usta musnęły płatek jego ucha, gdy ten otworzył usta.
    — Nie prowokuj mnie, bo źle się to dla ciebie skończy. — syknął. Jego usta odnalazły miejsce na szyi bruneta. Początkowo w delikatnym pocałunku, który przybierał na sile, gdy z krtani bruneta zaczęły wydobywać się niekontrolowane westchnięcia.
    A może to Sunghoon wydawał te dźwięki, gdy coraz mocniej zasysał się na jego skórze, pozostawiając po sobie purpurowe ślady.

    you sure, you wanna play this game? 🥵

    OdpowiedzUsuń
  121. Sunghoon by odcięty od rzeczywistości. Nie liczyło się dla niego gdzie się znajdował, dokąd zmierzał, ani czy kierowca był w stanie usłyszeć ich głośne westchnienia. Tak naprawdę, świadomość, że ktoś przysłuchiwał się temu, jak dobrze potrafił zaopiekować się Seojunem nakręcała go jeszcze bardziej. Był z siebie dumny, gdy to jego imię wydobywało się z krtani bruneta, za każdym razem gdy jego dłoń błądziła po jego nagim ciele, naznaczając kolejny fragment.
    Seojun był wyczulony na każdy dotyk. Tak sensytywny, wrażliwy. Reagował na najmniejszy gest, posłusznie odchylał, by ułatwić blondynowi dostęp do siebie, drżał za każdym razem, gdy uścisk Ahna wywierał większą presje. Zupełnie, jakby ktoś już go kiedyś do tej roli wytrenował. Uległy, cierpliwy, tylko dla niego. Sunghoon nie chciał przestawać. Nie potrafił.
    W nowej pozycji Seojun był jeszcze bardziej bezbronny, zdany na los i zachcianki tego drugiego. Sunghoon potrafił być brutalny i z tego czerpał największą przyjemność, ale ból jaki sprawiał, rzadko kiedy kończył się łzami. Ewentualnie tymi szczęścia.
    Błądził palcem po linii kręgosłupa bruneta, gdzieniegdzie wbijając paznokieć głębiej. Obserwował, jak Seojun w odpowiedzi wije się pod jego ciałem, jak oddycha gwałtownie i opada na siedzenie. Gdy do jego uszu dobiegały przytłumione jęki, Sunghoon wiedział, że jeśli zaraz sam nie pozbędzie się swoich ubrań, to skona z bólu. Chwilę później i jego spodnie znalazły się przy kostkach, zbyt niecierpliwy, by marnować czas na całkowite pozbycie się zbędnych elementów garderoby. Prawą dłoń ułożył na biodrze Seojuna, przyciągając go jeszcze bliżej siebie, lewa znalazła swój dom na jego szyi, palce blondyna na ustach Seojuna, prosząc o wstęp. Sunghoon westchnął z radością, gdy wargi bruneta rozchyliły się, a gdy poczuł na sobie ciepło jego języka, zamruczał z aprobatą.
    Rozkosz wypełniała każdy zakamarek jego ciała, wiedział, że punkt kulminacyjna nadchodził również dla niego i nie mógł się doczekać chwili spełnienia. Rozpalony, każdy kolejny ruch szybszy, mocniejszy, niemalże bestialski. Jego ramię owinęło się wokół tali Seojuna, twarz schował w zagłębieniu szyi chłopaka, by stłumić głośny jęk, aż wyczerpany opadł na ciało bruneta. Pot, który pokrywał ich skórę, migotał w półmroku, jaki panował na tyle limuzyny. Blondyn poczuł ekstazę na końcu języka, gdy złożył otwarty pocałunek na karku Seojuna.
    Smakował wybornie.
    — Taki posłuszny. — zamruczał cicho, gładząc ramię Seojuna. Naprawdę, chłopak spisał się na medal i zasługiwał na pochwałę. Sunghoon złożył kilka pocałunków na skroni bruneta, a chwilę później pomógł mu się ubrać, chociaż wiedział, że gdy w końcu opuszczą limuzynę, każdy z parą oczu będzie wstanie wydedukować, co działo się za zamkniętymi drzwiami pojazdu.

    no way back now 😈

    OdpowiedzUsuń
  122. Sunghoon wtórował jego śmiechom, przyprawiając się o ból brzucha. Szczerze mówiąc, sam nie pamiętał kiedy ostatnio zafundował sobie tak pokaźną dawkę endorfin. Jego oczy błyszczały, źrenice rozszerzone. Po brązowych tęczówkach prawie nie było śladu, jedynie wszechobecna czerń w jego spojrzeniu. W kącikach delikatne zmarszczki, a pod powiekami drobne łzy.
    Zerknął na zegarek usytuowany na nadgarstku i wykrzywił twarz, zastanawiając się nad czymś głęboko. Noc dalej była młoda, a on był w obecnej sytuacji tak pobudzony, że sen nie wchodził w grę. Otwartą dłonią klepnął bruneta w ramię i zaczął się kierować do drzwi wejściowych budynku. Obydwoje powinni skorzystać z przywilejów prysznica, świeżych ubrań i zawartości barku Kima.
    — Pozwolisz, że zajrzę do twojej garderoby. Prezentuję się dość… — Jak ktoś, kto doświadczył jednego z lepszych orgazmów w życiu, na tyłach limuzyny? Nie, tego nie mógł powiedzieć, chociaż takie myśli napływały do jego głowy. Podobno tego typu zapachy działały na niektórych jak feromon, ale jak miał się komuś pakować do łóżka, chciał to zrobić w bardziej higieniczny sposób. — Niewyjściowo. — Dokończył, wspinając się po schodach, Seojun wyminął go na ostatnim z półpięter w podskokach, zaklepując szafę, jak i łazienkę jako pierwszy. Sunghoon nie miał żadnych przeciwskazań.
    Godzinę później, oboje siedzieli w prywatnej loży w jednym z nowojorskich klubów. Głośna muzyka, strumienie alkoholu i piękni ludzie otaczali ich z każdej strony. Oczy Sunghoona, tylko na jednym osobniku. Seojun obejmował właśnie długonogą brunetkę,którą wypatrzył w tłumie, a Sunghoon próbował za wszelką cenę się zrelaksować. Było naprawdę ciężko.
    Za każdym razem, gdy nabierał powietrza, do jego nozdrzy wdzierał się zapach bruneta. Mieszał się z wódką i tabletkami jakie spożył, tworząc mieszankę wybuchową. Mimo, że Seojun siedział dobre kilka metrów od niego, to jego koszula, opinała smukłe ciało blondyna. Sunghoon poczuł jak dreszcz przechodzi po jego ciele i jak kolejny raz rzucił okiem na uroczą dziewczynę w ramionach Kima, uświadomił sobie, że o wiele bardziej od łamania serc, wolałby zająć się łamaniem framugi łóżka. Westchnął cicho, chociaż bardziej przypominało to jęk. Czy jego spodnie nagle zrobiły się… ciaśniejsze?
    Rozpiął jeden z guzików koszuli, bo temperatura zaczynała wzrastać, cholerna klimatyzacja chyba przestała działać, wydał z siebie ciche warknięcie i wstał z fotela, z którego obserwował całą scenę. Wsunął się na kanapę zaraz obok Seojuna. Kim zajęty składaniem pocałunków na szyi dziewczyny, nawet nie zdał sobie sprawy, gdy dłoń Sunghoona ścisnęła mocno jego udo, tuż nad kolanem. Ahn okrężnymi ruchami kciuka, zaczął masować jego nogę, czuł, jak ten nagle sztywnieje.
    Może oboje mogli skorzystać z tego, co dziewczyna tak chętnie tej nocy oferowała.

    I've heard you like geometry?

    OdpowiedzUsuń
  123. Oczywiście, że nie mogła odpuścić imprezy, która była organizowana u Seojuna. Przecież to byłby grzech, gdyby dziewczyna się tam nie pojawiła. Ich drogi w ostatnim czasie jakoś nie miały okazji się przeciąć. Każde z nich było czymś zajęte, czy to zawodowo czy z powodów osobistych, które jednak teraz nie były ani trochę ważne. Cornelia przede wszystkim chciała nadrobić ostatnie kilkanaście tygodni. Na miejscu pojawiła się klasycznie spóźniona. Impreza już trwała jakiś czas, ale ona nigdy nie zjawiała się na czas. W czerwonej, krótkiej sukience od Givenchy oraz długich czarnych kozakach od Yves Saint Laurent przechadzała się między gośćmi, sącząc już drugiego drinka. Szukała wśród ludzi tej najbardziej znajomej twarzy, choć co jakiś czas ktoś ją zaczepiał, aby porozmawiać i oczywiście chętnie to robił. Tu wspólny boomerang na Instagrama, jakiś krótki filmik na TikToka i czas jej po prostu leciał. Bardzo możliwe, że zapomniałaby po co tutaj właściwie przyszła, gdyby tylko wciągnęła się w wir dobrej zabawy, ale cały czas miała z tyłu głowy, że to właśnie dla pewnego bruneta się tu zjawiła i nie zamierzała wychodzić z pustymi rękami z imprezy.
    Apartament właściwie bardziej przypominał jej klub, co było bardzo na plus. Czasami zbyt domowa atmosfera po prostu psuła dobrą zabawę, a ludzie zamiast tańczyć i spędzać dobrze czas rozkładali się na kanapach, a ich wieczór się kończył na tym, że siedzieli i najchętniej włączyliby telewizor, aby czas im jakoś zleciał. Cornelia dlatego nigdy nie lubiła urządzać imprez u siebie. Co prawda dla najbliższych przyjaciół robiła to bardzo chętnie, ale gdy w grę wchodziła większa ilość osób znacznie bardziej wolała wynająć klub czy osobny apartament. Ostatnie czego chciała to znaleźć jakąś parę w swoim łóżku.
    Odwróciła głowę odrywając się od rozmowy z jakąś dziewczyną, gdy usłyszała swoje imię. Nawet jej nie przeprosiła za odejście, po prostu to zrobiła. Straciła momentalnie zainteresowanie dalszą rozmową.
    — Seojun, o mój Boże, bo tyle minęło. Uciekłeś i nawet się nie pożegnałeś — mruknęła z wyrzutem, gdy odwzajemniała uścisk. Nie miała jednak pretensji. Sama w końcu robiła dokładnie to samo. Musnęła lekko policzek chłopaka uważając, aby nie zostawić na nim śladu szminki. Co prawda sprej utrwalający miała mocny i nie było szans, aby cokolwiek z jej twarzy zeszło, ale wolała nie ryzykować. — U mnie? Chyba dobrze, zero skandali na horyzoncie. Powiedz mi lepiej, skarbie, jak u ciebie. W moim życiu ostatnio nie dzieje się zbyt ciekawie, wolę słuchać o innych. I potrzebuję drinka. Najlepiej martini.
    Zerknęła na papierosy w pierwszej chwili się wahając, ale ostatecznie wzięła jednego. Miała rzucić, ale akurat to był jej najmniejszy problem. Wsunęła papierosa między usta i odebrała zapalniczkę, aby go odpalić. Zaciągnęła się, a dym po chwili wypuściła nad ich głowy.

    Cornelia

    OdpowiedzUsuń
  124. — Też mi w to ciężko uwierzyć. Ostatnio jestem bardzo grzeczną dziewczynką — zaśmiała się. Jedyne co tak naprawdę się wydarzyło to jej nagły wyjazd na Seszele, o którym nikt nie wiedział. Szczerze do tej pory się dziwiła, że jej rodzice nie wystawili za nią listu gończego, ale blondynka akurat najmniej przejmowała się właśnie nimi. Miała nieco inne sprawy na głowie, które były dla niej znacznie ważniejsze niż zadowolenie rodziców czy to, jak mogliby się czuć. Musiała też przyznać, że było jej bez skandali po prostu… nudno. Prawdę powiedziawszy lubiła, kiedy się wokół niej dużo działo, a teraz nic takiego nie miało miejsca. To było niemal aż przykre i czuła, że musi wrócić na dawne tory. Lubiła na siebie zwracać uwagę i ostatnio tej uwagi bardzo jej brakowało.
    Cornelia nigdy nie narzekała na towarzystwo. Teraz również nie, gdy zostali otoczeni masą osób. Jednych kojarzyła mniej, a drugich bardziej, ale nikomu nie odmawiała wspólnej fotki, TikToka czy innych bzdur, które będą lądować w internecie. Musiała mieć tylko pewność, że dobrze wygląda, a reszta była jej już tak naprawdę obojętna. Wypiła chyba trzy drinki w międzyczasie. Czuła się już powoli wstawiona, ale to dobrze. Przyjemnie szumiało jej w głowie. Po dobrych drinkach łatwiej było popełniać błędy, a wiedząc, w jaki sposób kończyły się czasami imprezy Seojuna to mogły to być bardzo przyjemne błędy, których blondynka żałować nie będzie.
    Przy basenie musiała zdjąć kozaki. Imprezy nad basenem lubiła jedynie w lato, ale nie chciała marudzić. Grzecznie ściągnęła więc kozaki, pilnując ich niczym dziecka. Co prawda były marne szanse, że ktoś jej ukradnie buty, ale wolała mieć oko na wszystko i wszystkich. Nigdy tak naprawdę nie było się pewnym, kiedy pojawi się złodziejaszek, który zauważy dobrą okazję.
    — O, świetnie! Będę ci kibicowała z widowni. Dostałam zaproszenie, duh. Będziesz najprzystojniejszym modelem, jaki tam chodził. Nawet Bella Hadid się może schować — powiedziała ze słodkim uśmieszkiem. Słuchała go uważnie, sącząc czwartego już drinka z kolei. Chyba naprawdę wiele ją ominęło, kiedy nie było jej przez dwa tygodnie w Nowym Jorku. — Zawsze mówiłam, że dobrze jest od czasu do czasu przelecieć faceta albo dziewczynę. Przynajmniej nie jest nudno, nie? — rzuciła i puściła oczko do bruneta.
    — Mówimy o tej samej Ari, z którą siedziałam w Empire pijąc drinki i wyrywając frajerów dla zabawy? O dokładnie tej samej? — spytała, bo jakoś… aż nie chciało się jej w to wszystko po prostu wierzyć. Chyba nie spodziewała się po kumpeli takich zmian. — Karaoke w Chinatown? Jasne, a ja ubieram się w Targecie — prychnęła. Te słowa nawet ciężko przechodziły jej przez gardło, a co, gdyby faktycznie przyszło jej robić takie rzeczy. Aż czuła ciarki na plecach. — Nie możecie się po prostu bzykać po kryjomu? Albo i nie po kryjomu, tu nic nie zostaje w sekrecie w końcu. Ciągnie was do siebie bardziej niż pszczoły do miodu. Och, skarbie. Biedny jesteś bez tej Ari, ona chyba bez ciebie również wariuje.
    Cornelia wywróciła oczami i upiła znów swojego drinka.
    — Wiesz, że lubię kłamać i często to robię, ale… obecnie naprawdę nie dzieje się nic wyjątkowego — powiedziała i wzruszyła ramionami — ruszyłam z własną marką, ale to już wiesz. I idzie mi całkiem sprawnie, ale będę potrzebowała twojej przystojnej buźki do zareklamowania męskiej kolekcji. Poza tym spędziłam dwa tygodnie na Seszelach, pięknie się opaliłam i najchętniej nie wracałabym wcale. A tak… dopiero zamierzam tu namieszać. Daj mi się najpierw rozgrzać.

    Nel

    OdpowiedzUsuń
  125. Musiał przyznać, był nieco zawiedziony reakcją brunetki. Wyglądała na bardziej odważną, a on miał ochotę trochę poeksperymentować, jednak nie był zły, dalej bawił się wyśmienicie. Humor dopisywał mu tak bardzo, że na słowa Seojuna, aż się zaśmiał, jednak nie trwało to długo. Wzruszył ramionami, jakby nic sobie nie robił z zażaleń chłopaka obok.
    — Prawie ją miałeś… — zaczął powolnie, palcem wskazującym dalej gładził udo bruneta. Niespiesznie, ledwo co dotykał jego ciało, napawając się chwilą. — Kogo starasz się tym przekonać. Siebie, czy mnie? — Cofnął swoją dłoń, pozbawiając chłopaka kontaktu. Ciemne tęczówki wpatrywały się teraz w Seojuna przenikliwie, kącik ust blondyna uniesiony delikatnie ku górze. Zwilżył językiem wargi, tylko by wychwycić reakcję Kima, i gdy wzrok Seojuna powędrował tam, gdzie Sunghoon chciał, ponownie się zaśmiał. Cicho, dźwięk słyszalny jedynie dla bruneta przed nim.
    — Powiedz mi, jak bardzo nie mogłeś się doczekać, aż zerwiesz z niej tą kusą sukienkę. — Dłoń blondyna ponowicie wylądowała na kolanie chłopaka. Z każdym słowem Sunghoon sunął nią wyżej, zaciskając coraz mocniej. — Aż jej zasmakujesz. Złożysz pocałunki na jej nagim ciele. — Wyżej, jego dłoń po wewnętrznej stronie uda. Miał nadzieję, że jego dotyk pozostawiał gorący ślad. Że jego niski ton głosu wdzirał się do podświadomości, oszałamiając zmysły bruneta. Chciał, by ten wariował, chciał by myślał o nim, nie o jakiejś pannie.
    — Aż usłyszysz, jak stęka twoje imię, prosząc o więcej — Palce Sunghoona dojechały do celu, tuż przy rozporku chłopaka. Nachylił się nad Seojunem, usta przy uchu chłopaka, jęknął cicho, imitując dźwięk, jaki jeszcze kilka godzin temu wydawał z siebie w limuzynie. — Ah, Seojun… Powiedz mi, że to o niej myślałeś. — wyszeptał. Jego usta milimetr od szyi bruneta. Mimo, że w pomieszczeniu panował półmrok, Sunghoon był w stanie dostrzec świeże sińce na skórze Seojuna. Wyglądały tak pięknie. Trochę przypominały mu drobne kwiatki, delikatne zdobienia. Ahn miał ochotę obdarować go kolejną pamiątką. Chciał naznaczyć całe jego ciało, pomalować go odcieniami fioletu i purpury. Był pewien, że Seojun wyglądałby cudownie, dumnie nosząc swoje nowe znamiona. Był pewien, że Seojun nie szepnąłby ani słowa sprzeciwu.
    Sunghoon ponownie cofnął swą dłoń, mimo, że było cholernie ciężko. Jego ciało samo lgnęło bliżej bruneta, zupełnie jakby oczarował go swoją osobą, rzucił na niego klątwę. Zupełnie, jakby był najlepszym narkotykiem w tym cholernym mieście, który uzależniał po pierwszym zażyciu. Sughoon skosztował go tylko raz, a był święcie przekonany, że Kim Seojun był najlepszym, co Nowy Jork miał do zaoferowania. Dziś był gotów zapłacić za niego każdą cenę, byle tylko jeszcze raz mieć go w swoich objęciach.
    Dalej z ustami kilka milimetrów od uszu Seojuna, Sunghnoom powolnie wypuścił powietrze z ust, muskając ciepłym oddechem kark bruneta.
    — Powiedz mi, że to na nią masz ochotę, a pójdę i samodzielnie zaprowadzę ją do twojego łóżka. — Złożył delikatny pocałunek na jego szyi, cichy pomruk sam wyrwał się z jego krtani. Już miał się odsunąć, jednak jego prawa dłoń znalazła się we włosach bruneta. Zacisnął swoje palce i pociągnął w tył, dając sobie lepszy dostęp. Zassał swoje usta w zagłębieniu szyi Seojuna, przygryzał, sprawiał ból, po czym gładził to miejsce językiem. Nie mógł się powtrzymać. Co jeśli był w błędzie i Kim wcale nie skupiał swojej uwagi na nim? Sunghoon rzadko się mylił, ale wolał dla pewności przypomnieć Seojunowi, jak dobrze mogli się razem bawić.
    Miał nadzieję, że swoimi czynami odpowiedział na zadane pytanie. Bo tak, tęsknił.
    Bardziej, niż śmiałby się przyznać.

    who DOESN'T want him?! 🥵

    OdpowiedzUsuń
  126. — To on nie ma internetu, że nie wiem naprawdę jest Ari? — rzuciła z pogardą w głosie. Naprawdę to nie było trudne, aby sprawdzić z kim się spotyka. Chyba, że dziewczyna sprawnie pozbyła się wszystkich dowodów, ale przecież w internecie nic nie ginie tak naprawdę. Mogła usunąć dawne stories czy zdjęcia, na których jest oznaczona, a nawet posuwać fotografie, które jej nie pasowały, ale ktoś bardzo dociekliwy znalazłby wszystko. W końcu wystarczyło nawet wrzucić jej imię do przeglądarki i pojawi się masa artykułów. Tak było z każdym z nich. Ba, wystarczyło, że chłopak przejrzy Plotkarę. — Powiedz mi, że to nie jest żaden z tych ubogich geniuszy, którzy dostali się do naszej szkoły? Wiesz, wiele jestem w stanie znieść, niektórzy z nich są spoko, ale…
    Nie zamierzała kończyć, bo podejrzewała, że Seojun będzie doskonale wiedział o co blondynce chodzi. Nie lubiła przebywać z ludźmi, którzy nie byli w stanie zaoferować jej tego samego, co sama dawała. Wyjątkiem był Jake, który po prostu pasował do tego zgniłego świata. W dodatku go lubiła, a oni mieli nić porozumienia. Nie mówiła jednak o tym głośno, bo to co i gdzie z nim robiła było jej sprawą. Co prawda to nie było nic czego mogłaby się powstydzić, ale to po prostu było jej i nie chciała się z nikim tym dzielić.
    — Wiesz, H&M jestem w stanie przeżyć. Skoro siostry Hadid czasem chodzą w ich ciuchach to ja też bym mogła, poza tym dużo płacą za to — powiedziała z lekkim uśmieszkiem. Cornelia była co prawda wierna swoim ulubionym markom. Nigdy nie wymieniłaby Chanel, Prady czy Vivienne Westwood na sieciówki, ale czasami te firmy się zabijały, aby ktoś znany pojawił się w ich kolekcji i płacili przy tym ogromne sumy, a Cornelia lubiła pieniądze. To było też śmieszne, kiedy laski zabijały się w kolejkach, aby założyć taką samą kieckę czy pasek, jak ona.
    Zazdrość była uczuciem, do którego nawet panna Weston się nie przyznawała. Prawdę mówiąc, a to uczucie ogarniało ją dosyć często. Radziła sobie z nią na własne sposoby, a dobrze znała ten wstręt przez przyznaniem się, co tak naprawdę się czuje i całkowicie rozumiała chłopaka.
    — Wiesz co jest lepsze od jednego faceta? Dwóch. Namów ją na trójkąt. Zabawcie się, a może ten jej kolega od karaoke też się zgodzi. Ale wy chyba wolelibyście mieć dwie laski w łóżku niż dzielić się jedną — zauważyła i wywróciła oczami.
    W ciemnych oczach blondynki pojawił się bardzo znajomy dla jej bliskich błysk. Zawsze tak reagowała, kiedy mogła nieco pomieszać i dobrze się zabawić. A ostatnio brakowało jej rozrywki różnego rodzaju.
    — Co oferujesz, skarbie? — zapytała. Sunęła palcem po jego torsie. — Powinnam mieć skandal na drugie imię. Cokolwiek planujesz, wchodzę w to.

    Nel

    OdpowiedzUsuń
  127. Twarz Sunghoona kolejny raz w przeciągu ostatnich godzin zmieniła wyraz na kamienny. Chłód i dystans w jego spojrzeniu, jakby za dotknięciem różdżki przemienił wszystkie swoje emocje, pozostawiając miejsce jedynie na te negatywne. Zaciskał szczęki, oddychał głęboko, na szyi chłopaka pulsowała tętnica, sygnalizując jak szybko biło jego serce. Krew pulsowała w żyłach w zawrotnych tempie, przyprawiając chłopaka o drżenie rąk. Oh, jak on chciał się teraz wyżyć.
    Seojun doprowadzał go do szaleństwa, jego niesubordynacja sprawiała, że Ahn miał dosłownie ochotę zedrzeć mu ten wredny uśmieszek z jego perfekcyjnej buźki. I jeśli nigdy nie miałeś okazji poznać Sunghoona od tej właśnie strony, mógłbyś przysiąc, że blondyn naprawdę był wściekły, a jego spięte ciało było oznaką wkurwienia. Rzeczywistość była jednak nieco inna.
    Owszem, Sunghoon chciał wyładować wszystkie te emocje, które w sobie tłumił i tak, uwielbiał sobie ulżyć kontrolowaną agresją, więc gdy tak błądził spojrzeniem po twarzy Seojuna, zjeżdżając coraz niżej, zwracając uwagę na każdy najmniejszy szczegół, w głowie kalkulował, co ma zamiar z nim zrobić, jak go ukarać, jak się odpłacić za jego głupie docinki.
    — Zdajesz sobie sprawę, że igrasz z ogniem? — Pociągnął za kosmyki włosów bruneta jeszcze mocniej. Grymas, jaki wywołał na twarzy Seojuna, w przeciągu sekundy zamienił się na półuśmiech pełen satysfakcji. Zupełnie jakby tego oczekiwał, jakby specjalnie rozjuszał Sunghoona, by później mu to wynagrodzić swoim posłuszeństwem. Ahn doszedł do konkluzji, że Kim był szurnięty. W ciągłym biegu za kolejną dawką adrenaliny, nie zważając na konsekwencje, ryzyko, czy niebezpieczeństwo, jakie niosły za sobą podejmowane przez niego decyzje. A Sunghoon był na tyle pojebany, że ta pogoń za tym co niepoprawne mu się strasznie podobała i chciał spełnić wszystkie, najskrytsze marzenia bruneta, bo wiedział, że ten wtedy wróci po więcej.
    — Nie ładnie tak kłamać. Ja bardzo cenię sobie szczerość. — Dłoń, która wcześniej torowała sobie drogę po udzie bruneta, teraz znalazła się pod jego koszulką. Sunghoon parsknął pod nosem, gdy pod wpływem dotyku jego dłoni, Seojun wzdrygnął się delikatnie. Ahn muskał koniuszkami palców jego wyrzeźbioną sylwetkę. Kim chlał i ćpał na potęgę, a jednak dalej wyglądał jakby spędzał swój wolny czas na treningach. Ułożył dłoń na jego gorącej klatce piersiowej, czuł jaj jego serce trzepocze, jak wybija nieregularny rytm. Sunghoon zaczął odczuwać przyjemne mrowienie w okolicach kręgosłupa, cała ta zabawa nakręcała go bardziej, niż niejedna gra wstępna jakiej doświadczył w przeszłości. — Przyprowadzę, a później każe ci oglądać, jak sam się nią zajmuje. W twoim domu, w twoim łóżku. — Zjechał dłonią na żebra chłopaka i wbił paznokcie w jego bok, śmiejąc się przy tym złośliwie. — Gwarantuje, ból jaki wtedy odczujesz, będzie o wiele gorszy, bo zwiąże twoje piękne rączki i nawet nie będziesz się w stanie dotknąć, by sobie ulżyć. — Pocałunkami zaczął torować drogę z szyi chłopaka, na jego żuchwę, zatrzymując się przy kąciku jego ust. Odchylił się delikatnie, tak, że mógł spojrzeć prosto w oczy bruneta. Ich usta dzieliły zaledwie milimetry. — Chyba, że powiesz mi, na co naprawdę masz ochotę.

    OdpowiedzUsuń
  128. [Cześć i pięknie dziękuję za powitanie! :) Też bardzo lubię smutnych chłopców, a jeszcze bardziej chyba smutne dziewczynki, także doskonale rozumiem. Z wątkami tak to bywa, że życie czasem je utrudnia, ale wielkie dzięki, no i gdyby coś się u Ciebie zwolniło – będę czekać na informację!]

    Oz Weisenfeldt/

    OdpowiedzUsuń

  129. Sunghoon największą satysfakcję w życiu czerpał z tego, gdy potrafił wzbudzić w innych negatywne emocje. Ten gniew, złość, smutek które buzowały w innych, doprowadzając ich do szaleństwa - to wszystko napawało go dobrą energią, sprawiało, że nabierał siły do dalszego działania. Bo mimo, że był zepsuty od środka, ludzie i tak go chcieli, a on wykorzystywał to najlepiej jak potrafił.
    Teraz pełnymi garściami czerpał z tego, co Seojun miał do zaoferowania i o ile uwielbiał, gdy ten posłusznie oddawał się jego woli, tak mrok w jego spojrzeniu pobudzał w Sunghoonie nowe pokłady pożądania. Przyglądał się przedstawieniu, jakie Seojun zaczął odwalać z bezczelnym uśmiechem na ustach, brakowało tak niewiele, by Kim wybuchnął. A Sunghoon? On chciał być w polu rażenia, gotowy na spijanie gniewnych pocałunków z ust bruneta.
    Bez słowa sprzeciwu dał się popchnąć, a gdy jego plecy zderzyły się ze ścianą, nabrał powietrza w płuca. Pozwolił, by tym razem to Seojun przejął kontrolę, bo o ile uwielbiał dominować, tak ktoś, kto był wstanie odwzajemnić jego energię i poskromić jego zapędy, był bardzo rzadkim zjawiskiem. Chciał sprawdzić, czy Seojun był w stanie podołać zadaniu.
    — Już się nie mogę doczekać, aż mi pokażesz. — mruknął z ekscytacją. — Chociaż szkoda, że boisz się użyć słów. Byłem pod wrażeniem, że jesteś dużym chłopcem. — Kolejny raz odbił piłeczkę, bawiąc się w ich niekończącą historię, kto kogo lepiej wyprowadzi z równowagi. I już miał zamknąć oczy i przygotować się na kolejną falę gorąca, która z pewnością miała być następstwem jego sarkastycznych docinek, jednak się nie doczekał.
    A więc to prawda? — W znajomym głosie, można było dosłyszeć niedowierzenie, zmieszane z oburzeniem. Sunghoon przygryzł dolną wargę i pokiwał głową na prawo i lewo,a gdy ciało Seojuna całe zesztywniało, blondyn prychnął pod nosem. Wyraz twarzy Seojuna zmienił się całkowicie na… zmieszany, zażenowany? Został przyłapany na gorącym uczynku.
    Sunghoon miał w dupie wierność, związki, uczciwość, czy tego typu bzdety. Co natomiast miało dla niego znaczenie? Na pewno nie był kimś, kogo należało się wstydzić, a Seojun zachowywał się trochę, jakby nie chciał być z Sunghoonem nakryty. Nie w tak dwuznacznej, czy też kompromitującej pozycji. Złapał chłopaka w tali i odsunął od siebie, kierując wzrok na dziewczynę.
    — Rosalie. Cóż za wspaniała niespodzianka. — Szybkim krokiem podszedł do dziewczyny i stanął za nią, układając swoje dłonie na jej ramionach. Miał do niej swego rodzaju słabość i miał nadzieję, że Seojun to zauważy w jego gestach. Tego wieczoru swoją całą uwagę chciał skupić tylko na jednym osobniku, ale teraz? Teraz sam był wkurwiony i chciał się wyżyć. Oko za oko.
    Wynik w ich małej konkurencji się wyrównał.
    Więc w tej chwili zachowywał się jakby to Rose miał zamiar zaciągnąć do łóżka. Odsunął jej długie włosy na plecy, eksponując jej obojczyki, jego dłoń zjechała na biodro dziewczyny i została tam na kilka sekund dłużej. Pochylił się i złożył drobny pocałunek na jej policzku. To wszystko, dalej nie spuszczając wzroku z bruneta. Obserwował, drażnił, prowokował. Zadawał nieme pytanie.
    Co teraz, Seojun?
    Jego usta znalazły się przy uchu dziewczyny. — Zaoferowałbym żebyś dołączyła, ale odnoszę wrażenie, że żadne z was nie lubi się dzielić. — Mimo, że znajdowali się w klubie, w pomieszczeniu panowała głucha cisza. Jego słowa odbiły się od ścian. Rose również wbiła swoje spojrzenie w Kima, jakby chciała wyczytać jego reakcję na to, co blondyn wyprawiał. Jakby oczekiwała, że ten podbiegnie do Sunghoona i wyrwie ją z jego objęć. Jakby chciała, żeby Seojun był zazdrosny.
    Sunghoon rozważał wyjście z loży i danie im pięciu minut na załatwienie własnych spraw, ale był zbyt ciekawy, jak rozwinie się sytuacja. Co zrobi Seojun, gdy Rosalie pokaże pazurki i czy ich wspólna noc, właśnie dobiegła końca. Więc zrobił krok w tył, oddalając się od brunetki i pomaszerował do drugiego końca pomieszczenia, ponownie siadając w fotelu, z którego wcześniej obserwował Seojuna i inną, długonogą dziewczynę.

    OdpowiedzUsuń
  130. Przyglądał się rozgrywającej przed nim scenie z zapartym tchem, ale starał się nie uzewnętrzniać żadnych emocji, nie w sposób, jaki robił to Seojun. Brunet w przeciągu ostatnich minut musiał przejść przez kalejdoskop uczuć, co kilka sekund nowe doznania i wstrząsy, które tylko powiększały rosnącą w nim frustracje.
    Sunghoon musiał przygryźć dolną wargę by nie parsknąć śmiechem, gdy ochrona wywlekała Rose z loży. A gdy Kim zaczął wyładowywać swoje emocje na stoliku, blondyn założył nogę na nogę, odchylił się na fotelu i klasnął. Do jego owacji po chwili dołączył śmiech, jednak w jego brzmieniu na próżno było szukać przyjemnych tonów, czy pozytywnej melodii. Ten brzmiał chłodno, przenikliwie i wywoływał ciarki na ciele. Był zapowiedzią, jak i ostrzeżeniem tego, co miało za chwilę nadejść. Niczym przestroga, ostatnia szansa, że chłopak może się odwrócić i odejść, jednak zamiast tego, Seojun w końcu wyjawił swoje prawdziwe pragnienia, a to było wszystko, czego Sunghoon potrzebował. To, czego tak naprawdę pragnął.
    Wstał i pospiesznym krokiem ruszył w kierunku bruneta, jedną dłonią już zdążył odpiąć klamrę od paska, bo ta cała zabawa w przepychanki trwała zdecydowanie za długo, a on nie miał zamiaru marnować więcej czasu.
    — Uważaj o co prosisz. — skomentował krótko, nie wdając się w zbędne dyskusje. Słowa teraz nie grały żadnej roli, Sunghoon był w transie, z którego ciężko byłoby go wyrwać. Miał przed sobą wszystko, czego w tej chwili pragnął, wszystko na wyciągnięcie ręki i nie miał zamiaru o nic prosić. Teraz, Sunghoon jedynie wymagał. — Na kolana. — warknął pod nosem. Chwycił bruneta za rękaw jego koszulki gwałtownie, ten opadając na posadzkę trącił dłonią kilka szklanek, które z hukiem opadły na marmurową podłogę, roztrzaskując się dookoła. — Nie każ mi się powtarzać dwa razy. — Nie spuszczał spojrzenia z bruneta, gdy ten głośno przełknął ślinę, jakby nagle zaschło mu w gardle, ani gdy dłonie Seojuna sięgnęły jego bioder. Kiedy palce chłopaka znalazły się pod krawędzią bielizny, wciągnął powietrze przez zęby, ale dalej spoglądał na bruneta w oczekiwaniu, zachęcając by ten kontynuował. Jego oczy zamknęły się dopiero, gdy poczuł na sobie ciepło ust Seojuna, a przyjemne mrowienie było jedynym bodźcem, jakie jego ciało potrafiło zarejestrować.
    Ostrożnie i powolnie. Język Seojuna badał nowy teren, uczył się, a w odpowiedzi Sunghoon wplótł dłoń w jego włosy i zaczął okrężnymi ruchami masować tył głowy chłopaka. Zachęcał go, motywował, jak najlepszy nauczyciel, chciał zainspirować bruneta. właśnie tak, nie przestawaj szeptał, pomiędzy gwałtownymi oddechami.. Seojun w odpowiedzi robił się śmielszy, dłońmi zaczął sunąć po ciele chłopaka, gdzieniegdzie goszcząc na dłużej, gdy blondyn drgnął, czy stęknął z przyjemności. Posłuszny i głodny pochwał. Starał się. Był idealny, tylko takie myśli przeplatały się w głowie Ahna.
    Byli w harmonii, ciche jęki jakie wydobywały się z ust Seojuna, wtórowały pomrukom Sunghoona, który z każdą sekundą robił się coraz bardziej niecierpliwy. Było dobrze, ale zawsze mogło być lepiej. Nie chciał już dłużej czekać, dalej był wkurwiony i dalej chciał się wyżyć, a klęczący przed nim Seojun wcale nie pomagał jego narastającej frustracji.
    Dłoń, która do tej pory przynosiła komfort, nagle zacisnęła się we włosach Kima agresywnie. Sunghoon pchnął biodrami do przodu, oczy Seojuna otworzyły się gwałtownie, a w ciemnych tęczówkach chłopaka mignęła dezorientacja, to jednak wywołało uśmiech na ustach Ahna. Kolejny raz gwałtownie ruszył swoimi biodrami, dłoń dalej przytrzymywała Seojuna w pozycji, z której nie mógł się wydostać. Ahn zaśmiał się szyderczo, gotowy spełnić prośbę Kima. Jeszcze mocniej niż wtedy… dzwoniło w jego głowie. Uczucie kontroli obudziło w nim pokłady ekscytacji, jego oczy błyszczały bardziej, niże te Seojuna, gdy pod jego powiekami zaczęły gromadzić się łzy. Sunghoon nie przestawał nawet, gdy brunet zaczął się krztusić, przeciwnie. Nakręcał się jeszcze bardziej, jak szaleniec, nie chciał przestawać. Nie potrafił.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Patrz na mnie. — Jego stanowczy ton głosu sprawił, że zamknięte powieki Seojuna, otworzyły się raptownie, posłusznie. Spoglądał na niego, czekając na kolejne komendy. — Kurwa. — Sunghoon syknął, gdy tylko poczuł jak fala gorąca przechodzi przez całe jego ciało. Było tak dobrze, że miał ochotę odpuścić, poddać się przyjemności, ale nie mógł sobie pozwolić na koniec zabawy. Chciał doprowadzić ich obu do granic wytrzymałości, przeciągnąć każdy moment, każdy dotyk. Chciał zapamiętać każdy szczegół i szept, więc odepchnął od siebie chłopaka, a sam opadł na kanapę.
      Oddychał ciężko, wygłodniałym spojrzeniem obserwował Seojuna, który również nie kontrolował pracy swoich płuc. Jego włosy były poszarpane, twarz mokra od łez, skóra zaczerwieniona, obrazując, że przez ostatnie minuty ktoś okradł go z przywileju, jakim było zaczerpnięcie oddechu. Sunghoon odchrząknął głośno, by zwrócić na siebie uwagę bruneta i poklepał wolne miejsce obok siebie. Nie musiał długo czekać, bo Seojun w odpowiedzi przyczołgał się do niego, a gdy zatrzymał się przy krawędzi siedzenia, Sunghoon przyciągnął go bliżej siebie i pocałował głęboko, wkładając w to całą swoją energię.
      Zasłużył.

      Usuń
  131. Była materialistką, która patrzyła na status, ilość zer na koncie, liczbę obserwatorów i to, jak wiele lajków czy komentarzy było pod zdjęciem. Liczyło się dla niej to, co ktoś miał jej do zaoferowania materialnie. Była zgniła od środka i wszyscy z jej bliskiego grona o tym wiedzieli. Bo byli dokładnie tacy, jak ona. Potrafili jednak udawać. Przejąć się ważnymi sprawami, pojawić na proteście, z którego wrzucali zdjęcia na Instagrama, aby po chwili się zmyć z miejsca. Nie wierzyła w bajeczkę, że miłość wystarczy, aby czuć się dobrze. Gówno prawda. Z samej miłości się nie wyżyje, miłość cię nie ubierze w Diora czy Chanel. Ale pieniądze owszem. Pieniądze otworzą drzwi do wielu miejsc, znajomości. Nawet jeśli nie były one najważniejsze w życiu to dawały wiele możliwości, z których Cornelia rezygnować wcale nie zamierzała.
    — To brzmi jak gorsza wersja Kopciuszka — stwierdziła — marzeń nie spełnisz bez forsy, więc to dobre pieprzenie, aby się poczuć lepiej. Też bym sobie tak pewnie mówiła, gdybym została bez niczego. Ugh, na samą myśl mi słabo. — Cornelia nie potrafiła i nie chciała sobie wyobrażać takiego życia. Dobrze było jej tak, jak jest. Pływając w forsie, robiąc to na co miała ochotę i nie musieć przejmować się jutrem. Pochodziła z dobrej, wpływowej rodziny i myśl, że nagle mogłaby zostać bez niczego była zdecydowanie jej największym koszmarem. — Takie historyki zawsze łapią za serce. Ludzie nas nie lubią, Seojun. Bo mamy pieniądze, których im wiecznie brakuje. A jak taki dzieciak bez forsy się dostanie do naszego towarzystwa to jest stawiany na piedestale, jakby dokonał najważniejszego odkrycia na świecie — prychnęła.
    Czuła, że ten wieczór może się skończyć w bardzo ciekawy sposób. Dawno nie odwaliła niczego głupiego czy niemoralnego.
    — Wróci do ciebie. Znudzi ją udawanie biednej i grzecznej Ari. Wszyscy jesteśmy zdolnymi aktorami, ale to na dłuższą metę jest męczące. O jakim bodźcu mówisz?
    Dalej sunęła ręką po jego torsie. Sięgnęła brzucha i wróciła z powrotem w górę. Lubiła się z nim przyjaźnić. Mieli taki sam pogląd na setki spraw, byli tak samo zniszczeni i nie mieli skrupułów. Niektórzy pewnie byliby przerażeni, że na Upper East Side było naprawdę ciężko o dobre, niezniszczone serduszko, które jest autentycznie dobre i nie patrzy tylko na dobrą zabawę czy pieniądze.
    — Nie wiem czy w obecnych czasach seks taśma ma taki sam wpływ, jak kilkanaście lat temu, ale to zawsze dobra zabawa — zaśmiała się. Ludzie się przyzwyczaili do nagości. W większości, choć niektórych wciąż denerwował zbyt długi dekolt czy miniówka. — Lubię uprzykrzać ludziom życie. Kogo tu nie powinno być? — spytała i mimowolnie zaczęła się rozglądać po obecnych imprezowiczach. Z daleka było widać kto tu pasuje, a kto nieco odstaje. Wzrok blondynki zatrzymał się na pewnej dziewczynie. Miała krótkie włosy w odcieniu obrzydliwego rudego i ciuchy, które były sprzed wielu sezonów. — Jej na pewno tu nie powinno być — stwierdziła i kiwnęła głową w jej stronę. Dziewczyna chyba wyczuła, że się na nią patrzą, bo jej wzrok powędrował w ich stronę, a Cornelia posłała jej najbardziej uroczy uśmiech na jaki było ją stać i oczko, jakby chciała zachęcić do wspólnej zabawy.
    — Znasz ją czy znalazła się tu przypadkiem?

    Nel

    OdpowiedzUsuń
  132. Kiedy ich usta złączyły się w pocałunku, Sunghoon doszukiwał się smaku, jaki chłopak pozostawił na końcu jego języka w limuzynie. Chciał poczuć ten sam słodki aromat, chciał ugasić narastające pragnienie, jednak to, co wtórowało słonym łzom Seojuna, nie było cukierkowe i nie współgrało ze sobą w żaden sposób.
    Było gorzko, niemal cierpko, a do tego zdecydowanie za szybko. Seojun wprowadził dystans, oddalił się od blondyna szybciej, niż gdy znalazł się obok, a usta Sunghoona wygięły się w grymasie niezadowolenia. Jego apetyt dalej był niezaspokojony, a w ustach pozostał niesmak. Tylko ślepiec nie zauważyły zmiany w zachowaniu Seojuna, ale również tego, jak bardzo chciał skryć prawdę i to co go trapiło go w środku. Ahn nie miał zamiaru naciskać, to nie była jego sprawa, życie osobiste Kima nie było jego problemem, i pewnie lepiej, żeby tak też zostało. Byli tylko kumplami. Odkrywali razem coś nowego, bawili się, spełniali własne zachcianki i pomagali sobie nawzajem. Fizycznie.
    Nie zrobił nic złego, jedynie wykonywał prośbę, a nawet śmiałby stwierdzić, że polecenie. Jeśli Seojun nie potrafił mentalnie przebrnąć przez taki przebieg wydarzeń, w opinii Ahna w ogóle nie powinien o nic prosić. Frustracja narastała z nim w każdej mijającej sekundzie, milion pytań cisnęło się na usta. Był zły, bo nie rozumiał co się stało. Niezadowolony, bo przyjemne chwile, zamieniły się w niezręczną ciszę. Przyglądał się Seojunowi, jak ten wprowadzał do swojego systemu mieszankę alkoholu i narkotyków i prawdę mówiąc, miał ochotę również wstać i najzwyczajniej wyjść. Owszem, sam tego wieczoru nie stronił od używek, ale dalej był świadomy swoich czynów, wiedział co robił i dlaczego, a Seojun? On chyba nie chciał mieć żadnej świadomości, nie chciał nic odczuwać, a raczej stłumić to, co chciało wyrwać się na zewnątrz. Sam sięgnął po butelkę i upił spory łyk, z hukiem odstawiając szkło na stolik. Nienawidził, gdy coś szło nie po jego myśli, nienawidził nieświadomości i niemocy, a właśnie to teraz odczuwał. Sam był w tym wszystkim zagubiony.
    Jeszcze większa niewiadoma nadeszła, gdy ich spojrzenia skrzyżowały się ze sobą. To Seojuna było przenikliwe, chłodne. Jego tęczówki dalej migotały, jednak nie ze szczęścia, czy pożądania. Jednak stał naprzeciw mężczyzny, nie wycofywał się, jakby chciał coś udowodnić. I chyba wtedy coś uderzyło Sunghoona, kiedy spojrzeniem błądził po wilgotnej twarzy, spiętym ciele, zaciśniętych szczękach.
    Strach. Seojun się bał. Ale bardziej, niż tego, co miało się wydarzyć, bał się wycofać, jakby powiedzenie Nie miało wywołać gorszą reakcję, jakby nie miał prawa zgłosić sprzeciwu. Czy miał rację, czy takie odczucia towarzyszyły brunetowi? To wszystko było jedynie przypuszczeniami, ale i tak skręciło go w środku.
    Mimo wszechobecnej opinii na swój temat, Sunghoon z jakiegoś powodu nie chciał, by Seojun utożsamiał go z potworem. Bo owszem, był zdolny do naprawdę okropnych rzeczy, ale to? To co widział przed sobą nie było zwykłym upokorzeniem, czy złamaniem serca. To nie były delikatne zadraśnięcia, a wyryte na psychice, głębokie szramy. Trauma, która pozostawała na długo.
    Więc zerwał się z fotela szybko, ale podszedł do Seojuna ostrożnie. Nie podejmował gwałtownych ruchów, a uważnie przemyślane kroki. Nie potrafił dłużej patrzeć na jego twarz, wiedział, że emocje jakie buzowały w środku były do niego niepodobne, musiał się od tego odciąć, chociaż na chwilę. Złapał bruneta za ramiona, delikatnie, byle go nie uszkodzić jeszcze bardziej, obrócił, tak, że teraz Seojun przylegał do jego klatki piersiowej. Czuł jego niespokojny oddech, to jak jego ciało dalej napięte, czekało na kolejny dotyk, dotyk, który miał boleć. Ale Sunghoon już go nie chciał ranić, a przynajmniej nie w tej chwili.
    — Nie miałem zamiaru cię skrzywdzić. — Długo się zastanawiał na słowami, które dobrze oddałyby to, co czuł i jakie były jego intencje i te nadawały się idealnie. Nie za dużo, bez niepotrzebnych deklaracji, czy emocjonalnego przywiązania. Wystarczająco.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dłońmi, które znajdowały się na ramionach bruneta, zaczął sunąć w dół. Bardzo powolnie, nie chcąc przekroczyć niewidzialnej granicy, która dzieliła Seojuna od kolejnego ataku. Gdy jego ręce znalazły się na tali chłopaka, wjechał nimi pod koszulkę. Muskał skórę opuszkami palców, jednocześnie składając powolne pocałunki na karku chłopaka, zatrzymał się dopiero, kiedy jedna z dłoni zbliżyła się do krawędzi jego spodni, jakby pytał o pozwolenie. Kiedy ciało Seojuna nie wzdrygnęła się, a chłopak nie wyrwał z jego objęć, prawa dłoń znalazła się pod warstwą ubrań, znajdując najczulszą na dotyk część ciała chłopaka. Zaczerpnął głęboko powietrza, kiedy brunet mruknął cicho, a jego ciało zrelaksowało na tyle, że zaczął oddawać się przyjemności i mimowolnie wtulił w ciało blondyna. Gdy jego prawa dłoń zajęta była dostarczaniem pieszczot, lewą zaczął dobierać się do ubrań Kima, które teraz były przeszkodą.
      — Powiedz, jeśli mam przestać. — Ton jego głosu był niemal ciepły, delikatny. Zapewnienie, że będzie dobrze, że nie musi się obawiać. Obietnica, której nie potrafił wprost wypowiedzieć, więc werbalnie ubrał ją w inne słowa. To, co sam odczuwał również było cholernie niebezpieczne i wywoływało w nim strach. Sunghoon nie był czuły, nie przejmował się innymi i nie potrafił zrozumieć, dlaczego dla chłopaka w jego ramionach, postanowił zrobić wyjątek.
      Wirowało mu w głowie, ale czy była to tylko ekscytacja związana z tym, co za chwilę miało się wydarzyć? Czy dreszcz i fala gorąca, jakie teraz przechodziły przez jego ciało, były tylko następstwem pożądania. Bo jeśli był to zwykły pociąg seksualny, dlaczego jego pocałunki były powolne i namiętne, jakby chciał nimi uleczyć stare rany.

      is this love, that I'm feeling?

      Usuń
  133. Nie rozumiał dlaczego czuł się tak dobrze, dlaczego skóra Seojuna była przyjemniejsza w dotyku, niż ciała innych osób, jakie w przeszłości przewinęły się przez jego łóżko. Dlaczego jego dotyk, wywoływał przyjemne dreszcze, które zapadały w pamięć, a miejsca, w których go dotknął, promieniowały gorące przez długi okres. Dlaczego jego zapach wywoływał zawroty głowy, a jego jęki, były najsłodszą melodią, jaką Sunghoonowi było kiedykolwiek usłyszeć.
    Na te wszystkie doznania, które były wręcz absurdalne, blondyn zaśmiał się i pokręcił głową. Jedynym logicznym i słusznym wytłumaczeniem była chemiczna mieszanka alkoholu i tabletek jakie spożył. Nowy towar, ulepszona formuła, kopie dwa razy mocniej. Diler miał racje, bo wyżyny, na jakie się teraz wzbijał, były nie z tej ziemi.
    Poezja. Kurwa było tak dobrze, że Sunghoon miał ochotę się rozpłakać z wrażenia. Ruchy już nie były tak delikatne, ale daleko im było do wcześniejszej agresji. Ich serca biły tym samym rytmem, zapanował balans. Żaden z nich nie był ważniejszy, a blondyn wcale nie przejmował kontroli, a zgodnie prowadził ich w kierunku pożądanego spełnienia. To był ich moment, ich chwila. Razem.
    Kiedy Seojun wygiął się przed nim, Sunghoon westchnął z ekscytacji, by chwilę później klepnąć bruneta w pośladek. Czerwony ślad jaki formował się na jego bladej skórze, współgrał idealnie z zadrapaniami na udach blondyna, jakie Seojun zostawił na nim wcześniej - naznaczyli się nawzajem. Mimowolny uśmiech wkradł się na twarz chłopaka. Bez czekania ani dłużej pozbył się dystansu, jaki ich dzielił. Teraz byli jednym.
    I wanna fuck you slow with the lights on.
    Głośna muzyka, jaka grała w klubie zaczęła się przedzierać do jego podświadomości, idealnie współgrając z tym, co właśnie działo się w prywatnej loży.
    You're the only one I've got my sights on
    Choćby chciał, nie potrafił oderwać spojrzenia. Jego dłonie dotykały wszędzie, gdzie było to możliwe. Błądził zachłannie, napędzany pomrukami chłopaka, który prosił o więcej, a kim był Ahn, by mu odmówić?
    Brunet był dziełem sztuki, Sunghoon temu musiał przyznać rację. Potrafił docenić urodę, a tą Seojuna mógłby doceniać o każdej porze dnia i nocy. Najlepiej prezentował się teraz, w półmroku i niebieskich światłach dyskoteki. Nagi i spocony. Spełniony, z Imieniem Sunghoona na końcu języka.
    Type of sex you could never put a price on
    Bo te doznania były bezcenne. Pragnienie, którego nawet nie był świadomy, brakujący element układanki, który nagle znalazł swoje miejsce. Pasował do niego jak nikt, zaspokajał jego potrzeby jak nikt.
    Głupoty znowu przewijały się przez głowę bruneta. Dlaczego myślał? Dlaczego myślał w taki sposób i dlaczego o nim. Idiota. Kurwa. Tak dobrze
    — Seojun… — Jego imię wyrwało się z krtani chłopaka przeciągle. Nawet te głupie litery układały się w coś cudownego. Takie ładne imię, dla ładnego chłopca…Przestań! Zaczynał przegrywać jakąś dziwną walkę ze samym sobą, na którą nie był przygotowany, której nawet nie rozumiał.
    I can't lose you, babe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zacisnął dłonie na biodrach bruneta jeszcze mocniej, wbijając się boleśnie w jego skórę, bo już dłużej nie był wstanie wytrzymać. Chciał, ale nie potrafił. Wirowało mu przed oczami, nogi uginały się w kolanach, był bliski spełnienia, ale mógł przestać tylko, jeśli oboje mieli odczuć euforię. Nachylił się, klatką piersiową przyległ do nagich pleców bruneta. Jego dłoń od razu odnalazła drogę do Seojuna - tam, gdzie chłopak potrzebował tego najbardziej. Chaotyczny w swoich ruchach, na granicy wyczerpania, motywowany cichymi pomrukami i przyspieszona akcją serca. Jeszcze chwila. Upragniony moment nadszedł, uderzając go mocno, gwałtownie, zapierając dech w piersi, ale znowu nie myślał tylko o sobie.
      Dociskał do siebie Seojuna jeszcze chwilę, aż ten przestał drżeć w jego ramionach, a kiedy opadli razem na kanapę, Sunghoon zrobił coś, co było w jego zachowaniu niecodziennie, niespotykane.
      Przyciągnął Seojuna do siebie, a kosmyki włosów, które przykleiły się do czoła bruneta, odgarnął z jego twarzy. Spoglądał prosto w jego oczy, na jego rozszerzone źrenice. Znowu zadawał sobie pytania, na które nie chciał znać odpowiedzi. To tylko narkotyki, czy ekscytacja? Pożądanie, a może inne, nieznane mu dotąd emocje. Czuł się dziwnie, obco, ale zarazem tak, jakby wszystko w krótce miało nabrać sensu. Nie był pewien, czy podobały mu się te wewnętrzne rozterki, niepokój znowu wkradł się do jego głowy. Tylko dlaczego.
      Ułożył dłoń na policzku Seojuna, ostrożnie nachylił w jego kierunku, a kiedy ich usta połączyły się w pocałunku mruknął z zadowolenia, gdy spotkał go znajomy smak.
      Sunghoon nigdy nie składał pocałunków po seksie. Przed i w trakcie? To było częścią gry, nieodłącznym elementem zabawy. Nikt nie przywiązywał do tego uwagi, nie przypisywał temu głębszego znaczenia.
      Pocałunki po były zakazane, były zbyt intymne. Oznaczały poufałość i zażyłość, a Sunghoon znał jedynie książkową definicję tych emocji.
      Nie chciał ich, nie chciał Seojuna. Nie mógł.
      Znowu przeklął na siebie w myślach, gdy kolejne wers piosenki wdarł się do jego uszu.
      But I want you to stay

      Usuń
  134. Jeśli pocałunki po zawsze były tak rozkoszne, przyjemnie powolne i kojące, to Sunghoon właśnie postanowił, że będzie częściej się na nie decydował. Może nie każdy na nie zasługiwał, ale jeśli kiedykolwiek znowu wylądują z brunetem w swoich ramionach, to ich usta pozostaną na sobie o wiele dłużej.
    W myślach dalej rozgrywał cały ten dzień. Od kiedy przekroczył próg jego apartamentu, przez zrujnowanie okraszonej tandetą imprezy, przez gorące sceny w limuzynie, aż do teraz. Analizował każdy najmniejszy szczegół, wszystko co do sekundy. Znowu skrzywił się, kiedy oczami wyobraźni ujrzał zapłakaną twarz Seojuna i gdzieś w środku postanowił sobie, że jeszcze kiedyś mu to wynagrodzi. Nie wiedział dlaczego jego myśli były tak chaotyczne, ale zdawał sobie sprawę, że próba ich skontrolowania byłaby na nic. Poddał się więc tej bezsensownej kontemplacji, tłumacząc to sobie wyczerpaniem emocjonalnym jak i fizycznym. Nie mógł sobie poradzić z tym na poziomie psychologicznym, bo zmęczenie był tak wyniszczający, że najzwyczajniej w świecie czuł się ubezwłasnowolniony.
    Jego umysł grał z nim w gry, chciał spłatać figle i zrobić z niego debila, ale on był mądrzejszy. Wszystko dało się wytłumaczyć.
    Zaśmiał się na słowa Seojuna i odsunął nieco od niebie, tak by mógł spojrzeć mu prosto w oczy. Brunet z jakiegoś powodu wyglądał na nieco przygnębionego, zupełnie jakby na jego barkach też coś ciążyło. Sunghoon czasem naprawdę chciałby wyłączyć swój sprytny mózg i przestać wyszukiwać się głębszego znaczenia w każdej emocji. Westchnął więc cicho i poklepał Seojuna po ramieniu, żeby dodać mu otuchy.
    — Kto powiedział, że musimy kończyć? Noc jest jeszcze młoda, a ja już praktycznie wytrzeźwiałem. — Zsunął się z kanapy i sięgnął po swoje spodnie. Leżały na drugim końcu siedzenia, rzucone niedbale, jego portfel wypadł z tylnej kieszeni, a telefonu jak do tej pory nie udało mu się zlokalizować. — Ale chyba zmieniłbym lokal, trochę nabałaganiliśmy. — Przejechał spojrzeniem po pomieszczeniu. Na posadzce było dość sporo szkła, a do tego podłoga kleiła się od powylewanych alkoholi. Skórzane kanapy? Zdecydowanie powinny zostać zdezynfekowane po tym, co oboje na nich wyprawiali. Zaczął zapinać guziki od koszuli, ale zrobił to tylko do połowy, ukazując drobne łańcuszki, które odbijały się od jego klatki piersiowej, gdy tylko chłopak się poruszył. Zaczął również zbierać ubrania Seojuna, by chwilę później mu je podać, a gdy oboje prezentowali się na tyle dobrze, by stanąć twarzą w twarz z resztą społeczeństwa ruszyli długim korytarzem w kierunku parkietu, by przez kolejne godziny zatracić się w rytmie muzyki.
    Przed oczami migały mu setki twarzy. Jego ciało ocierało się o wiele innych, roztańczonych sylwetek, a przez gardło przelewało co najmniej pięć różnych rodzajów alkoholi. Był wyczerpany, włosy mokre od potu, przyklejały mu się do twarzy, a ruchy robiły coraz mniej wysublimowane. Gdzieś w oddali zobaczył Seojuna, chyba stał przy barze. A może zmierzał do toalety? Był sam, chyba, ale obok stało kilka osób. Znajomi, obsługa? Ruszył w jego kierunku, po drodze potknął o własne nogi dwa razy. Sunghoon pamiętał, jak wyciągnął z portfela dwie tabletki i ułożył je na swoim języku, chociaż teraz nie był pewien. Może tak naprawdę to były cztery tabletki? Później podszedł do Seojuna i nachylił się nad nim, przyparł go o ścianę, albo blat baru, a może umywalkę? To było bez znaczenia. Pocałował go, a kiedy język bruneta przejechał po jego, zabierając ze sobą prezent, którym Sunghoon zdecydował się go obdarzyć, usta obu wygięły się w uśmiechu. Seojun złapał go za rękę i ruszyli w kierunku ustawionych pod ścianą stolików. A może szli do wyjścia? Ale było przyjemnie, tylko to się liczyło. Znowu wirowało mu w głowie i dzwoniło w uszach, więc bez sprzeciwu podążał za brunetem….
    Czekaj, czy to w ogóle był Seojun?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieznośnie jasne światło, które przedzierało się właśnie przez okna, wybudziło go ze snu. Męczące pulsowanie w głowie, na zmianę z ostrym przeszywającym bólem towarzyszyło mu w każdej sekundzie. Prawą dłonią sięgnął nocnego stolika, bo tam trzymał pilot od żaluzji, które powinny być zasunięte, ale jego wczorajsza wersja chyba była zbyt pijana, by pamiętać o tak zbędnych rzeczach. Gdzie jest ten cholerny pilot?. Chłopak westchnął zrezygnowany, kiedy nie tylko nie mógł wymacać pilota, ale również i mebla, który powinien stać zaraz obok łóżka. Co on kurwa wczoraj wyprawiał? Ułożył dłonie na swojej twarzy, były ciepłe, wilgotne i momentalnie miał ochotę zwymiotować. Było za jasno, zdecydowanie za ciepło, jakby obsługa włączyła na noc ogrzewanie, a do tego zaczął wypacać z siebie alkohol spożyty poprzedniego wieczoru. Przetarł zmęczone oczy i chwilę później zerkał na sufit, ale ten wyglądał jakoś inaczej. Przechylił głowę w bok, ale zamiast znajomych, szarych ścian, zobaczył gołe cegły i metalowe instalacje. Zamrugał kilka razy, dalej nieco zdezorientowany, ale powoli zaczęły do niego napływać wydarzenia z minionych godzin. Podniósł się na łokciach, bardzo powolnie, bo każdy gwałtowny ruch mógł zakończyć się katastrofą i kolejny raz rozejrzał dookoła. Nie znał tego miejsca, ale z jakiegoś powodu wydawało mu się znajome, a przynajmniej woń, która unosiła się w powietrzu sprawiała takie wrażenie.
      Gdzie on kurwa był?

      Ej, Seojun, jesteś tam?

      Usuń
  135. Sunghoon zamknął oczy i głośno wypuścił powietrze przez nos. Jego osłabione ciało opadło na poduszki, bo przecież nie było sensu nawet próbować wstawać, nie teraz, kiedy czuł się jakby przejechał po nim traktor, pożarł wieloryb, a później jego szczątki sturlały się ze szczytu Mont Everestu. Rzucił okiem na przedramię, które jak wspomniał Seojun, rzeczywiście było podpięte do aparatury i nieco się skrzywił, bo cholernie nie lubił igieł. Jednak małe wkłucie było godne poświęcenia, bo witaminowe wlewy były darem z niebios, i cudownym remedium z ostatnich lat. Śmiałby twierdzić, że dożylna dawka elektrolitów, mogłaby śmiało konkurować z najnowszym iPhonem w rankingu, rzeczy niezbędnych do przetrwania, kiedy nie wiesz na co jeszcze możesz wydać pieniądze. Powoli przekręcił się na bok, tak, że nie musiał już spoglądać na ogromne okna, które rozświetlały całe pomieszczenie, a na kącik jego ust mimowolnie uniósł się ku górze, na widok pół nagiego Seojuna.
    — Jak mam tu wytrzymać kolejną godzinę, to mógłbyś — Pomachał ręką w powietrzu, okrężnym ruchem wskazując na oszkloną ścianę — wyłączyć słońce? — Jego powieki ponownie się zamknęły, a chłopak mruknął z zadowoleniem, kiedy jego twarz wtuliła się w miękką poduszkę. Jego codzienna garderoba składała się głównie z dziesięciu odcieni czerni, ale na tle białej pościeli, z lekko zaróżowionymi policzkami i potarganymi włosami, które odstawały na wszystkie strony, prezentował się niemalże uroczo. Zdecydowanie wyglądał na młodszego, niż wiek jaki widniał w jego dokumentach. Niewinnie, spokojnie i nie jak ktoś, kto zeszłej nocy robił bardzo niemoralne rzeczy dla zabawy. Nie był pewien co dokładnie zrobił brunet, ale spełnił jego prośbę, bo słońce zgasło, a Sunghoon kolejny raz wpadł w objęcia Morfeusza.

    Godzina na zegarku wskazywała piętnasta, kiedy to chłopak opuszczał sypialnie Seojuna. Kiedy przebudził się po raz drugi, po migrenie ani zmęczeniu nie było śladu, skóra nabrała normalnego odcienia, a nie szarawego tonu, jakby jedna noc ciężkiego picia tak strasznie go odwodniła i chłopak nawet zdobył się na mały uśmiech. Jeszcze pod prysznicem zaczął dostawać wizji poprzedniej nocy, ale wszystkie wspomnienia ucinały się gdzieś na parkiecie, więc był bardzo ciekaw, co też opowiadał nad ranem. Ubrany w czarne dresy i bluzę do kompletu, szybkim krokiem zbiegł po schodach i skierował się do kuchni, gdzie na blacie stał ekspres ze świeżo zaparzoną kawą, jednak nie to przykuło jego uwagę. Woń, jaka wydobywała się z garnka, który stał na kuchence dosłownie przyciągała go do siebie, a na samą myśl, co kryje się we wnętrzu pociekła mu ślinka. Musiało minąć dobre dwadzieścia godzin od ostatniego posiłku, wiec nawet się nie zastanawiał, czy może, po prostu zabrał jedna z misek, która stała na stole i nalał sobie sporą porcje zupy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Seojun zjawił się dopiero, kiedy Ahn kończył jedzenie. Chłopak skinął w jego kierunku głowa na powitanie, bo buzie dalej miał pełną. Odezwa się dopiero gdy przełknął, brunet siedział teraz na przeciw.
      — Obsługę też macie importowaną z Korei, bo nie wierzę, że ten sulguk jest z knajpy? — Zaśmiał się cicho, ale wcale by go to nie zdziwiło. Sunghoon nie pochodził z tradycyjnej rodziny, jego ojciec przyjechał do Stanów na studia i tutaj pozostał. Z zachowania, jak i kultury bliżej my było do zachodu, niż Azji, ale potrafił docenić dobrą kuchnie. Zresztą dalej odwiedzał dziadków w Korei, więc wiedział to i owo.
      Odchylił się na krześle i skrzyżował spojrzenie z Seojunem, zanim kolejny raz otworzył usta.
      — Początkowo myślałem, że w tej kroplówce znajdowało się coś innego, a ja obudzę się na stole operacyjnym bez jednej nerki — Palcem wskazującym zaczął stukać w stół, ani na chwilę nie spuszczając wzroku z Kima. Nagle przestał gwałtownie i pochylił się do przodu — Ale chyba źle oceniłem twoje zamiary… No chyba, ze masz zamiar mnie czymś szantażować i dlatego pozostawiłeś mnie przy życiu. — Zmrużył oczy, wargi zacisnęły się w cienką linię, jakby był w głębokim przemyśleniu. — Więc? Co takiego naopowiadał ci pijany Sunghoon? Z chęcią sam się pośmieje. — Ton głosu chłopaka był poważny, niemal oschły. Sam nie wiedział czego się spodziewać, naturalnie więc, przyjął pozycje obronną.

      [pisane z telefonu, nie wiem co to błędy, więc nie zwracamy na nie uwagi XD]

      Usuń
  136. Przysłuchiwał się całej tej opowieści z wielką fascynacją, bo to co wyprawiał naprawdę godne było puszczenia w jakimś programie rozrywkowym typu ukryta kamera. Chciał sobie to wszystko wyobrazić, bo naprawdę z całego przedstawienia nie pamiętał zupełnie nic. Możliwe było, że Seojun posiadał w mieszkaniu kamery, bo z takim nazwiskiem i dobytkiem system bezpieczeństwa był czymś na porządku dziennym, jednak pomiędzy głośnymi wybuchami śmiechu i próbą złapania oddechu, żeby nie nabawić się czkawki, zupełnie zapomniał o to zapytać.
    Komentarz o tym, że skomplementował seks z Seojunem, również nie wydawał mu się niczym nadzwyczajnym. Sunghoon owszem, nie był wylewny w swoich prawdziwych uczuciach, bo najzwyczajniej uważał, że tych pozytywnych, czy chwytających za serce nie posiadał, ale gdy ktoś sprawiał mu przyjemność fizyczną, nie miał problemu, by o tym głośno powiedzieć.
    — Mogę cię poinformować, że mój tyłek, ma się dzisiaj całkiem nieźle. — Uśmiechnął się zawadiacko i mrugnął w kierunku bruneta. — A seks? Cóż, był dobry. Co tu więcej mówić. — wzruszył ramionami, jakby taki temat rozmowy, był dla niego chlebem powszednim. — Zdecydowanie górujesz w rankingu facetów, ale w pewnych kwestiach mam swoje faworytki wśród płci pięknej, nic personalnego. — Znowu zaśmiał się pod nosem, odchylając nieco na krześle.
    Sunghoon absolutnie nie wierzył w stwierdzenia, że pijany umysł, to trzeźwe myśli, czy uczucia. Było to dla niego stekiem bzdur. Alkohol zabijał twoje szare komórki i ewentualnie ogłupiał, dostarczając rozrywki ludziom w twoim towarzystwie. Opcjonalnie sprawiał, że popuszczałeś swoje moralne hamulce i robiłeś się bardziej śmiały, ale czy wylewny? Nie, a przynajmniej nie w sposób, w jaki opisywał to Seojun.
    Mimo, że tak to sobie tłumaczył, na komentarz bruneta w jego głowie zapaliła się czerwona lampka, bo nigdy, czy trzeźwy, czy pod wpływem, nie posilił się o takie wyznania. Co dopiero przed sobą, a kimś innym i to kimś, z kim tak naprawdę nic go nie łączyło. Nie mógł dać po sobie poznać, że ta informacja wytrąciła go z równowagi, więc mentalnie przypominał sobie teraz wykład o mowie ciała i sygnałach, jakie mogą świadczyć, że twój rozmówca jest skrępowany, bądź kłamie.
    Odchylił się na krześle i spojrzał w górę, bo wędrujesz spojrzeniem od lewej do prawej, tylko reagując na zakłopotanie, bądź dyskomfort. Starał się nie zamykać oczu, czy nie mrugać nadmiernie, a gdy w końcu się zaśmiał, cienkie zmarszczki pojawiły się w kącikach jego ust, dając rozmówcy znać, że jego radość jest szczera.
    — Równie dobrze, to ty mogłeś mnie trzymać za rękę, błagając żebym cię nie opuszczał, bo boisz się ciemności. Z twoich opowieści wynika, że nie miałem żadnej świadomości o tym, co wyprawiałem. Może to ty mnie tutaj zaciągnąłeś i chciałeś wykorzystać, ale że zarzygałem ci pół mieszkania, to zmieniłeś zdanie? — Zmrużył delikatnie oczy, uniósł brwi i posłał Seojunowi dwuznaczne spojrzenie, jednak wszystko powiedziane było lekko i z nutką humoru. Zachowywał się tak, jakby cała ta sytuacja nie wywołała na nim najmniejszego wrażenia. — A co do pocałunków… Tutaj ci nie pomogę, to musi być jeden z tych sekretów, które pijany Sunghoon zabierze ze sobą do grobu, bo ten trzeźwy, dalej lekko skacowany — Palcem wskazującym stuknął dwa razy w swoją klatkę piersiową. — Nie ma zielonego pojęcia, co znaczyły te pocałunki. Bez urazy. — Tym razem uśmiechnął się serdecznie, jakby naprawdę nie chciał urazić uczuć bruneta, chociaż wszystko to co robił, było wyszlifowanym przez lata talentem, który dopracował w każdym szczególe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W swojej głowie prowadził wewnętrzną walkę, bo jeśli naprawdę wypowiedział te słowa, to co one znaczyły i dlaczego to zrobił. To nie mogła być prawda, a takie kłamstwa opowiadał tylko, gdy chciał się zabawić czyimiś uczuciami. Wiedział, że za wszystkim coś się kryło, ale tym razem on sam tego nie rozumiał, jakby ktoś inny kontrolował jego umysł, a bodźce jakie docierały do jego mózgu nie były prawidłowe. Gdyby tylko mógł, podłączył by się do jakiejś aparatury i kazał przetestować swój organ, który odpowiedzialny był za całe to zamieszanie, bo coś z pewnością było nie tak. Szczególnie, gdy nagle przypomniał sobie, że naprawdę pocałował Seojuna tuż po tym, jak skończył się z nim pieprzyć.
      Chciał wstać i wyjść, uciec jak najdalej. Złapać taksówkę, zamknąć się we własnym apartamencie, wyciągnąć wszystkie możliwe podręczniki i notatki i znaleźć wytłumaczenie, które mógłby podeprzeć faktami, tymi psychologicznymi. Ale nie podniósł się z krzesła i nie ruszył w kierunku drzwi. Nie mógł, musiał dalej grać, by nie wzbudzić żadnych podejrzeń. Pochylił się więc do przodu, ułożył łokcie na stole, a prawą dłonią sięgnął twarzy Seojuna, delikatnie kładąc ją na jego policzku. Mógłby przysiąc, że temperatura skóry bruneta nagle wzrosła, powodując przyjemne mrowienie, w miejscu gdzie ich ciała się spotkały.
      — A co? Chciałbyś, żeby te pocałunki cos znaczyły? — Patrzył mu prosto w oczy, swoim kolejnym wytrenowanym spojrzeniem. Przenikliwie, jakby chciał mu wejść do głowy i zasiać ziarenko, że tak, Seojun chciał, by te pocałunki coś znaczyły. Zachowywał się, jakby Kim był jego ofiarą, jedną z tych głupich dziewczyn, którym lubił mieszać w głowach.
      Jedyną obroną jaką znał Sunghoon był atak, więc właśnie to postanowił zrobić. Zaatakować.

      Usuń
  137. Sunghoon był wyczulony, jeśli chodziło o zachowanie innych ludzi. Uwielbiał ich obserwować, wyłapywać szczegóły, analizować, jak dane emocje, czy życiowe rozterki wypływały na ich postępowanie, czy podejście do danej sytuacji. Widział, że przez Seojuna przepływała fala złości, ruchy były ostrzejsze, zmysły bardziej wyczulone, a on sam wydawał się spięty. Sunghoon zaśmiał się pod nosem, bo ewidentnie osiągnął swój cel, odwrócenia uwagi z jego osoby, na kogoś innego, a że tym kimś był Seojun, to już inna bajka.
    Kiedy tak przyglądał się Seojunowi, w jego głowie narodziła się idea i mimo, że zdawał sobie sprawę, jak głupim mógł okazać się ten pomysł, nie potrafił sobie odmówić przyjemności. Znał swoje możliwości, uwielbiał nowe wyzwania, a przy okazji zapewniłby sobie rozrywki. Skrzyżował spojrzenie z brunetem i uśmiechnął się zadziornie. W głowie dudniło tylko jedno pytanie ile czasu minie, zanim cię złamie. Bez głębszego zastanowienia, postanowił działać.
    — A co jakbym wpadł do tego basenu? Uratowałbyś mnie? — Zmrużył oczy, a językiem powolnie przejechał po wargach. — Wiesz, pierwsza pomoc, usta-usta… może wybudziłbyś mnie ze snu, jak śpiącą królewnę. Oczywiście, tylko pod warunkiem, że te pocałunki naprawdę coś znaczyły. — Sięgnął po paczkę papierosów, a że ta leżała przy dłoni Seojuna, zupełnie przypadkowo jej dotknął. Przez chwilę obracał papierosa w palcach, bawiąc się nim, zanim włożył go pomiędzy usta. Kolejny raz nachylił się nad stołem, teraz praktycznie na nim leżał. — Masz może zapalniczkę? — Zapytał słodko, układając dłonie jak do modlitwy, widział jak mimowolny uśmiech wkradał się na twarz Seojuna. Szło coraz lepiej, Sunghoon odnosił wrażenie, że wkradnie się do głowy Kima w zawrotnym tempie, aż jego telefon zawibrował, a cały czar sytuacji prysł. Widział, po mimice Seojuna, że chłopak mentalnie był już gdzieś indziej i Sunghoonowi wcale się to nie podobało, bo bardzo nie lubił dystrakcji, nie gdy pracował.
    — Coś ci mina zrzedła, czyżby pokojówka złożyła wypowiedzenie, po moich wczorajszych ekscesach?

    OdpowiedzUsuń
  138. Im więcej słyszał o tej całej Ari, tym bardziej działała mu na nerwy. Nagle pojawiała się znikąd, robiła zamieszanie, kradła uwagę, niczym jakaś księżniczka, a tak naprawdę kojarzyła mu się ze szkodliwym pasożytem. Jaki był jej fenomen, dla Sunghoona pozostawało zagadką, jedyne co mógł, to kolejny raz odwrócić uwagę Seojuna i zrobić to na tyle skutecznie, by tylko jedno imię dręczyło go po nocach.
    Starał się nie dać po sobie poznać, że irytowała go ta cała sytuacja, pokręcił jedynie głową na wspomnienie o dziewczynie, jakby z niedowierzeniem, ale nie przerywał chłopakowi. Do słowa doszedł dopiero, gdy Seojun zakończył swój monolog i roześmiał się głośno.
    — Skoro bierze cię na mdłości na widok zakochanych, nie wiem, czy zasługujesz na pocałunek prawdziwej miłości, wyciągnięty z filmy Disney’a — Sunghoon zdecydowanie na takie nie zasługiwał. Co więcej, czym tak naprawdę była miłość? Wątpił, by był zdolny do takich uczuć, bo przecież miłość ogłupiała, a on nie był idiotą. Przechylił nieco głowę w bok, dalej nie spuszczając wzroku z bruneta, jakby chciał wyczytać wszystkiego jego myśli i emocje wymalowane na jego twarzy. Mimika Seojuna zmieniała się co kilka sekund, niczym kalejdoskop.
    — Ale… Zgodzę się z tobą, że jeśli nie spróbujemy, to tak naprawdę nigdy nie rozwiążemy tajemnicy pijanego pana Ahn. — Skrzyżował ramiona na piersi, na jednej z dłoni podparł podbródek. — Możemy być jak Sherlock i Watson… Chcesz się zabawić? — Czas na przygody Kima, Ahna i nic nieznaczących pocałunków.

    OdpowiedzUsuń
  139. Nie spodziewał się takiego obrotu sytuacji, a przynajmniej nie tak szybko. Seojun zaskoczył go, a kiedy ich usta zetknęły się ze sobą, Sunghoon początkowo zamarł w miejscu, jakby stracił kontrolę nad własnym ciałem, a umysł odmówił posłuszeństwa. To te gniewne pocałunki bruneta i głodne reakcji, zachłanne dłonie przyciągające go bliżej, pobudziły go do działania. Niczym iskra, spowodowały zapłon, a Ahn poczuł jak całe jego ciało płonie od środka.
    Przyjemne ciepło promieniowało wzdłuż jego kręgosłupa, a brak powietrza sprawił, że zaczęło mu wirować w głowie, ale nie potrafił przestać. Chciał spijać te negatywne emocje z ust bruneta, poprzez dotyk wejść do jego głowy, zobaczyć co kryje się w środku i poznać odpowiedź na każde nurtującego go pytanie. A tych pytań było wiele, z każdą sekundą pojawiało się więcej, a to w końcu zaalarmowało Sunghoona. Nie wiedział, czym kierowała się ta ciekawość, ale miał przeczucie, że było to coś złego, niemal widział czerwony kolor, ostrzegający go, że jeśli postawi kolejny krok do przodu, to nie będzie odwrotu.
    Odepchnął od siebie Seojuna, równie agresywny w swoich ruchach, co brunet kilka minut temu. Musiał odzyskać kontrolę, nad sobą i nad sytuacją, nie mógł pozwolić sobie na porażkę. Jego dłonie zaczęły drżeć, więc ścisnął pięści i zaczął głęboko oddychać. Działo się z nim coś niedobrego, serce kołatało niespokojnie, a skurcze w żołądku przyprawiały go o mdłości. Mimo kroplówki, połowy opakowanie paracetamolu i gorącej miski zupy dalej miał kaca, bo jakie mogło być inne wytłumaczenie? Przecież ktoś wyprany z uczuć i emocji, właśnie tak wytłumaczyłby sobie te wszystkie zachodzące zmiany.
    Bo gdy w końcu uniósł głowę i skrzyżował spojrzenie z Seojunem, poczuł się lepiej, bo dał sobie chwilę by odetchnąć, prawda? A kiedy wskoczył na stół i usiadła po jego drugiej stronie, przyciągając do siebie bruneta, tak, że ten stał teraz pomiędzy jego nogami, to była tylko część jego gry. I kiedy ułożył dłoń na twarzy chłopaka, to był kolejny z jego zaplanowanych ruchów, a nie coś, co miał ochotę zrobić.
    — Będziesz się musiał bardziej postarać. Dalej nie mam pojęcia, co takiego miał na myśli pijany Sunghoon. — I kiedy wypowiadał te słowa, dalej drażnił się z Seojunem. Wcale nie powiedział tego, bo czuł się jakby wariował i z pewnością nie robił nic z tych rzeczy, bo ten pocałunek coś znaczył

    OdpowiedzUsuń
  140. Nie chciał wytężać mózgu, nie chciał myśleć, wolał żyć w nieświadomości i jedynie poddać się pożądaniu, a przynajmniej tak to sobie tłumaczył. Wcale nie musiał wysilać swoich szarych komórek, bo gdzieś tam w podświadomości, jakiś cichy głos rozsądku starał się do niego przemówić i kazać mu uciekać. Kazał mu spierdalać jak najdalej z tego mieszkania, od Seojuna i nigdy więcej nie krzyżować z nim drogi. Tylko ile przyjemności w życiu ominęłoby blondyna, gdyby zawsze słuchał tego nieznośnego nie powinieneś? No właśnie, zdecydowanie za dużo. A Sunghoon przecież chciał się bawić, to wszystko było grą, w której on był mistrzem.
    Więc odepchnął natrętne myśli w czeluść zapomnienia i poddał się chwili, bo tak było łatwiej, a jedyne czego naprawdę pragnął, to ugasić swoje pragnienie, które zdawało się, tylko Seojun potrafił zaspokoić. Dlatego przyciągnął go bliżej, mocniej i zachłanniej. Zacisnął dłonie na jego ciele i wgryzł w jego wargi, a kiedy chłopak za nic nie chciał zamilknąć, odepchnął go od siebie i wygłodniałym spojrzeniem zaczął sunąć po jego sylwetce. Bardzo powolnie, jakby wzrokiem pozbywał się każdej warstwy ubrań, w jakie odziany był brunet.
    — To znaczy, że jeszcze jedno słowo, a za chwilę nie będziesz wstanie wypowiedzieć nic więcej. — Ponownie przyciągnął go do siebie, tym razem jego dłonie wylądowały na plecach bruneta i sunęły w dół, powolnie. Wzroku dalej nie spuszczał z bruneta, w jego ciemnych tęczówkach mógł dostrzec własne odbicie, i przeraziła go ta fascynacja wymalowana na własnej twarzy. Nie przypominał siebie. Może w swoich czynach dalej był tym samym, zepsutym chłopakiem bez skrupułów, ale jego ciało zaczynało go zdradzać. Jakby wiedziało, co naprawdę kryje się na jego fasadą. Zacisnął mocno powieki, oparł czołem o twarz Seojuna i głęboko wciągnął powietrze, to jednak był błąd. Chłopak przed nim ponownie wkradł się do jego zmysłów i usadowił się tam wygodnie, wkurwiając go swoją obecnością.
    Sunghoon szybkim ruchem obrócił ich, tak, że teraz brunet opierał się pośladkami o blat stołu. Ahn nachylił się nieco, dłonie wylądowały po obu stronach bruneta, stawiając go w pozycji bez ucieczki, w jego sidłach.
    — To obietnica Seojun. — Wyszeptał mu do ucha, by zaraz potem przygryźć jego płatek. — Przyrzekam. — Językiem przesunął po linii jego żuchwy, aż znalazł się przy jego ustach. Ciepłym powietrezm muskał twarz bruneta, jednak pozostawił między nimi mały dystans. — Kurwa, zapomnisz jak się nazywasz, albo jaką literą rozpoczyna się alfabet. — I pocałował go gwałtownie, w głowie licząc do dziesięciu, ale nagle się pomylił i zapomniał, jaka cyfra stała po trzy.

    OdpowiedzUsuń
  141. Seojun nie dawał za wygraną i dalej natrętnie starał się wyciągnąć odpowiedzi od blondyna, stawiając go tym samym na pograniczu poczytalności. Bo Sunghoon wariował, z każdą sekundą było tylko gorzej. Tracił kontrolę i nie wiedział co ze sobą zrobić, bo jak wiedzieć? Jak się zachować i co powiedzieć, kiedy sam nie zdajesz sobie sprawy z tego, co wyprawia się w twojej głowie, kiedy twoje emocje nie mają sensu, kiedy twoje serce bije mocniej i szybciej, mimo, że twój rozum głośno błaga by przestało. Jak zareagować, kiedy czujesz, że przegrywasz jakąś wewnętrzną walkę?
    I chyba to obudziło Sunghoona, ta świadomość, że mógł przegrać, a tego nie lubił. Ahn nie był ofiarą, o nie. Nie płaszczył się przed nikim, nie okazywał słabości, czasem jedynie ją udawał. Sunghoon był predatorem, który nie atakował od razu, Miał swoją taktykę, miał wszystko rozplanowane, więc po prostu musiał się skupić i przypomnieć sobie kim był i po co to robił. A robił to dla zabawy, nic więcej.
    — Myślisz, że byłbym tu teraz z tobą, gdyby te pocałunki były mi obojętne? — Odpowiadanie pytaniem na pytanie i omijanie prawdy, było świadomym zabiegiem. Miało kupić mu czas, miało wyryć miliony możliwości w głowie bruneta, miało spowodować, że sam zacznie się zastanawiać. — Zdajesz sobie sprawę z tego, jak na mnie działasz? — Dłonie wsunęły się pod spodnie dresowe chłopaka, a ten w odpowiedzi westchnął głęboko. — Bo gdybym mógł być gdziekolwiek, wybrałbym to miejsce. Tutaj, z tobą, teraz. — Odchylił się nieco i spojrzał prosto w twarz bruneta. Ich spojrzenia spotkały się, a Sunghoon robił wszystko, by wyglądać jak najbardziej przekonująco. Robił co w jego mocy, by te słodkie kłamstwa wydzwaniały najpiękniejsze melodie w uszach Seojuna. — Zapomnij o tym co było wczoraj i skup się na dzisiaj. Nie myśl o wczorajszych pocałunkach, kiedy moje usta są na twoich teraz. — Seojun również błądził swoimi dłońmi po ciele blondyna. Kiedy jego palce wbiły się boleśnie w jego plecy, Sunghoon jęknął cicho i odruchowo pochylił do przodu. Znowu dzieliło ich zaledwie kilka milimetrów, wystarczył jeden mały ruch, by znowu ich połączyć, i zaspokoić to narastające pożądanie, ale Sunghoon stał w miejscu.
    Wyplątał dłonie spod warstwy ubrań Kima i ułożył je na twarzy bruneta, kciukiem czule gładząc go po policzku. Na bok odstawił zachłanność i pragnienie. W jego tęczówkach na próżno było szukać tego głodu, a w następstwie, chłodna czerń zastąpiona została ciepłym brązem. Sunghoon nabrał głęboko powietrza, w głowie zaczął odliczać do dziesięciu, a jego ciało z każdą kolejną liczbą rozluźniało się. Na twarzy zagościł serdeczny uśmiech, niemal zapewniający cię, że wszystko było w porządku i o ile nie spuszczałeś z niego wzroku, uwierzyłbyś w każde jego zapewnienia.
    — A ty? — kciuk chłopaka znalazł się na ustach Seojuna. Przyglądał się, jak ten chętnie rozchyla wargi, nie potrafił spuścić z niego zwroku, kiedy poczuł wilgoć jego języka. — Gdzie chciałbyś teraz być? — Niechętnie powrócił spojrzeniem do góry. — Powiedz mi Seojun. Gdzie i z kim? — I czekał, chociaż było to cholernie boleśne. Czekał, mimo, że chciał się niego rzucić i zatopić w rozkoszy, jaką to ze sobą niosło. Stał i błagał w myślach, by odpowiedź Seojuna była satysfakcjonująca.
    Bo to wszystko było grą, a on nie miał zamiaru przegrywać

    OdpowiedzUsuń
  142. Bo Sunghoon i Seojun wcale nie byli sobie tacy różni. Oprócz tego samego inicjału, dzielili również wiele innych cech. Narcyzm, egoizm, tą nadmierną miłość do samego siebie i kierowanie się wyłącznie własnym dobrem i interesem. Bo po co zwracać uwagę na innych, po co zaprzątać sobie głowę błahymi sprawami, takimi jak uczucia obcych. Liczyło się tylko własne ja, własne ego. No i podobnie jak Seojun, Sunghoon tylko na to czekał, aż brunet pozwoli sobie na wypowiedzenie tych kilku słów, które sprawią, że Ahn zachłyśnie się samo zachwytem nad swoją osobą, bo jak inaczej mógłby zareagować? Był na prowadzeniu, wygrał kolejną rundę.
    Udało mu się, wkradł się do głowy bruneta, zadomowił i zamierzał zostać. Szeroki uśmiech satysfakcji zagościł na jego twarzy, gdy Seojun wyśpiewał dokładnie to, na co Sunghoon niecierpliwie czekał, a gdy chłopak obrócił go agresywnie w swoich ramionach, blondyn poddał mu się bez sprzeciwu. Bo w jego głowie to on dalej miał kontrolę, to on sprawił, że Seojun obudził w sobie tą pasję, to on był powodem jego pożądania i namiętnych pocałunków. A przynajmniej, tak mu się wydawało, że inspiracje do swoich czynów, Kim znalazł w nim, a nie w kimś na drugim końcu miasta.
    Ale to, czego nie wiesz, nie może cię zranić, więc Sunghoon poddał się tej błogiej nieświadomości, dalej trwając w przekonaniu, że był jego tu i teraz. Głośny jęk jaki wydobył się z jego krtani, gdy Seojun znalazł się bliżej, zaskoczył jego samego. Ból, jaki w tej chwili przeszedł po jego ciele, po chwili przerodził się w przyjemność i z każdą chwilą, rozkosz wzrastała, a westchnienia stawały się coraz bardziej niekontrolowane. Fale gorąca narastały, szczególnie kiedy chłopak zaczął się krztusić. Łzy zbierały się pod jego powiekami, ale on nie mógł być szczęśliwszy. Było wybornie.
    Kiedy Seojun zakpił, naśladując jego własne słowa, Sunghoon warknął i zacisnął pięści, w ten sposób dając upust negatywnym emocjom. Nie chciał przyznawać mu racji, nie chciał pokazywać słabości, ale prawdą było, że gdyby ciężar jego ciała nie opierał się na stole, już dawno opadł by na posadzkę. Przygryzł więc wargi i nie odpowiedział nic, ale taki obrót wydarzeń chyba nie przypadł Seojunowi do gustu. Brunet pociągnął go za włosy jeszcze mocniej i przyspieszył swoje i tak już chaotyczne ruchy, kolejne zdanie niemal wysyczał, a przez ciało Sunghoona przeszedł spazm, napinając wszystkie mięśnie do granic możliwości. Blondyn opadł na blat, policzkiem przywierając do powierzchni, ponownie warknął, głośny, przeciągły, gardłowy dźwięk wydobył się z jego krtani. Słodka melodia, zdradzająca jak dobrze mu było, jak niewiele dzieliło go od krańca swoich fizycznych możliwości, a mimo to, i tak gotowy był na więcej.
    Prawdę mówiąc, te ostatnie dwadzieścia cztery godziny jego życia były tak niespodziewane, że cokolwiek miało się wydarzyć, był gotowy rzucić się w otchłań niewiadomej, jeśli Seojun skoczyłby razem z nim. Więc na przekór brunetowi, zachłanny kolejnych nowych wrażeń, zaśmiał się gorzko i odchylił głowę w bok, tak, że kątem oka spoglądał na niego, a wargi wygięły się ku górze, w kpiącym uśmiechu.
    — Tylko na tyle cię stać? — I miał nadzieję, że ten cichy jęk, pomiędzy słowami, nie zniszczył efektu i dalej brzmiał przekonująco. Miał nadzieję, że Seojun wkurwi się jeszcze bardziej i fizycznie sponiewiera go jak szmacianą lalkę, bo chyba tego potrzebował. Chyba oboje tego potrzebowali. A Sunghoon był gotowy się poświęcić.
    Bo w jego głowie wierzył, że oboje chcieli być tu i teraz, chociaż nigdy nie przyznałby się do tego na głos, nawet przed samym sobą.

    OdpowiedzUsuń
  143. — Nie ma co się oszukiwać. Czasami fajnie jest wskoczyć w inną rolę, udawać kogoś zupełnie niepodobnego do siebie, ale ile można w tym trwać? — prychnęła i wywróciła oczami. Może nie mogli sobie pozwolić na całkowitą zmianę osobowości, nawet na chwilę, bo byli jednak rozpoznawalni. Ludzie wiedzieli kim są, więc gdyby nagle zaczęli się przedstawiać innymi imionami to stwierdziliby, że są szurnięci albo po prostu chorzy i trzeba się nimi zająć. Cornelia od czasu do czasu lubiła z siebie zrzucić maskę wrednej suki, która nikim i niczym się nie przejmuje, ale robiła to na osobności. Nawet nie robiła tak przy swoich najbliższych przyjaciołach. Nie zawsze miała ochotę na imprezę czy kolejny event w towarzystwie błysku fleszy. Co jak co, ale to czasami po prostu robiło się męczące i irytujące. — Och, oczywiście! Uwielbiam sprowadzać ludzi na złą drogę, to jedno z moich hobby, chyba nie zapomniałeś? — Zaśmiała się. Bardzo podobał się jej ten plan. Po pierwsze; nudziło się jej. Wróciła z wakacji i nie miała za wiele do roboty obecnie, a po drugie… lubiła ludziom mieszać w życiu. Sama nienawidziła, kiedy media wpychały się w jej codzienność, ale robić to komuś innemu? Bez dwóch zdań się zgodziła.
    Uśmiechnęła się delikatnie, kiedy chwycił jej dłoń. Wiedziała już po jego spojrzeniu, że dla rudej ta noc nie skończy się w najmilszy sposób, ale czy przejmowała się tym? Jakoś nieszczególnie. Czasami się zastanawiała czy naprawdę jest taka zepsuta tylko przez pieniądze. W końcu wiele osób je miało i znaczna część ich wykorzystywała swoje wpływy, aby czynić dobro. Tymczasem panna Watson zupełnie gdzieś miała losy ludzi. Chciała nową torebkę Chanel, kozaki od YSL i masę innych, drogich rzeczy, o których inni mogli tylko pomarzyć. Lubiła pokazywać się na ściankach, a obecnie największym marzeniem było dostanie zaproszenia na MET Galę. W końcu kto nie chciałby się tam znaleźć?
    Westchnęła wyciągając do przodu rękę, na której miała złotą bransoletkę od Cartiera. Bardzo ją lubiła. Była na cienkim łańcuszku z niewielkim serduszkiem. Subtelna, ale robiąca wrażenie. Cornelia nie była sentymentalna, ale z jakiegoś powodu z tą błyskotą nie umiała się rozstać. A jednocześnie to była najlepsza opcja.
    — Chyba właśnie znaleźliśmy sobie nową przyjaciółkę — powiedziała. Miała już w głowie plan, jak bransoletka znajdzie się w posiadaniu dziewczyny. — Masz zioło? — spytała, choć właściwie nie musiała, bo była pewna, że zaraz coś byliby w stanie zorganizować. Trzeba było zacząć się dobrze bawić. Ostrożnie wstała, nie chciała wylądować w basenie. Musiała jeszcze włożyć kozaki, na boso na pewno nie zamierzała tu biegać. Jeszcze czego. Może i miała świetny pedicure, ale kozaków tu na pewno nie zostawi.
    — Będzie łatwiejsza, jak będzie pod wpływem, a ja chętnie też się raz czy dwa zaciągnę. I zakładam, że ty też.
    Wyciągnęła telefon, ale nie odblokowała go. W odbiciu tylko sprawdziła czy włosy wciąż ma ułożone tak, jak wcześniej. Było perfekcyjnie.
    — Pora zaprzyjaźnić się z rudzielcem.

    Nel

    OdpowiedzUsuń
  144. [ Cześć! Wypatrzyłam zajęte przez ciebie wizerunki i nie mogłam przejść obojętnie... V i JK <3 Bardzo skrajne postaci i każda z nich na swój sposób jest intrygująca i niesamowita. Minsoo to taki typ, którego chciałoby się mieć obok siebie jako swojego przyjaciela, dobra duszyczka... gdzie można znaleźć takich osobników ja się pytam?! Za to Seojun zdaje się typowym bogatym i rozpuszczonym dzieciakiem, jednak ma w sobie pewną charyzmę przez którą ciężko odwrócić spojrzenie. No i te zdjęcie... Jeśli posiadacie wolne miejsca na wątki to nieśmiało zapraszam do siebie :) Póki co życzę dalszej miłej zabawy! ]

    Hyunjin

    OdpowiedzUsuń
  145. Dowiedziałeś się już, czy to coś znaczy?
    Dalej dzwoniło mu w uszach, kiedy odwzajemnił pocałunek i również włożył w niego całą skrywaną frustrację, której pokładów do tej pory nie znał. Przewijało się przez jego myśli, gdy spędził cały sobotni wieczór, jak i noc nad laptopem. Szukał czegokolwiek, grzebiąc w czeluściach internetu. Instagram, by zobaczyć z kim, gdzie i kiedy przebywa. Plotkarę, by odświeżyć sobie skandale w jakie był wplątany, a także te, o których Ahn nie wiedział. Dudniło mu w głowie przez kolejne godziny. Również, gdy zahaczył o konta Ari. Bo jak się Sunghoonowi początkowo i wydawało, łączył ich coś więcej, niż tylko dziecięca przyjaźń. Znalazł stare zdjęcia, urodzinowe posty, setki oznaczeń ze wspólnych wycieczek, razem spędzone święta, a później głucha cisza, gdzie Kim i Min dla siebie nie istnieli. Brakowało mu elementu układanki i strasznie go to irytowało, ale nie na tyle by się poddać, wręcz przeciwnie. Zmotywowało go to do działania, dało zastrzyk energii, o wiele bardziej skuteczny, niż te kawy, po których papierowe kubki walały się teraz na jego biurku. W zaledwie kilkanaście godzin zebrał folder pełen informacji, a także przybliżony harmonogram dnia Seojuna. Wiedział, że dzisiejszy poranek Seojuna będzie podobny do tego wczorajszego, spędzonego razem. W internecie huczało po wczorajszej imprezie, a Sunghoon uśmiechał się pod nosem na widok kolejnych insta strories znajomych, bo wejście w życie Kima było łatwiejsze, niż się mogło wydawać. Chłopak naprawdę był wszędzie.
    Dowiedziałem, ale nie wiem, czy chcę ci powiedzieć. Może następnym razem.
    Uśmiechnął się pod nosem, kiedy przypomniał sobie słowa, jakimi uraczył bruneta w odpowiedzi. Żaden z nich chyba nie przywiązywał wtedy do nich zbyt wielkiej uwagi, skupieni na łapczywym łapaniu oddechów, w przerwach pomiędzy pocałunkami. Po nocy godnej prywatnego detektywa, bądź jak kto wolał, prześladowcy, nadszedł dzień, jednak zabawa Sunghoona dalej trwała. Jego czarny Range Rover zaparkowany po przeciwnej stronie budynku, w którym Kim zapewne dopiero wybudzał się ze snu. Spędził w aucie ostatnie trzy godziny, czekał, obserwował, myślał. Głownie o ich wspólnych chwilach, i o satysfakcji, która bez wątpienia miała nadejść, gdy wywróci życie bruneta do góry nogami, zasadzi ziarenko nadziei, zostanie powiernikiem jego sekretów, a później… I w tym momencie przestawał myśleć, bo kończenie tego, w jego dotychczasowym stylu, nie pasowało do jego koncepcji. Chciał zrobić to wszystko, ale nie chciał łamać Seojuna, przecież byli kumplami. Seojun był dobrym towarzystwem, tego nie chciał stracić, więc dlatego ta gra, egzemplarz, jakim był Kim, to wszystko sprawiało, że było jeszcze trudniej, niż zazwyczaj. Ale Sunghoon nie zamierzał się rezygnować.
    Kiedy kątem oka zauważył Buggati Seojuna, wyjeżdżające z podziemnego parkingu, uśmiech ponownie zawitał na jego twarzy i już chwilę później podążał ulicami Nowego Jorku za swoją ofiarą. Przejażdżka nie trwała długo, oboje zatrzymali się pod wielkim biurowcem, Sunghoon zachowując bezpieczny dystans. Brunet zniknął za przeszklonymi drzwiami budynku, a Ahn sięgnął do schowka po plik dokumentów.
    W swoim śledztwie nie przeoczył faktu, że obie rodziny współpracują ze sobą od lat, więc i na taką okazję postanowił się przygotować, a że ta trafiła się szybciej niż przypuszczał? Cóż, jak to mówią, Bóg działa w tajemniczy sposób. Sunghoon wyszedł z pojazdu i dłońmi przejechał po swojej czarnej koszuli. Z głowy zerwał czapkę z daszkiem, bo oczywiście chciał pozostać niezauważony, ale teraz nijak się miała do roli, jaką miał odegrać. Wrzucił bejsbolówkę na tylne siedzenia i z teczką pod ramieniem ruszył do budynku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Dzień dobry. — Ukłonił się w pas przed recepcjonistką, uśmiech numer trzy przyklejony do twarzy. — Odświeżony kontrakt od Colleman i Ahn. Pan Kim poprosił o wprowadzenie niezbędnych poprawek przed weekendem, proszę przekazać nasze przeprosiny za czas oczekiwania. — Kolejny ukłon. Prawdą było, że ich rodziny owszem, miały wspólne interesy, ale rodzina Sunghoona była o wiele bardziej amerykańska i praca w niedzielę, nie była na porządku dziennym. Kontrakty były spisane przed weekendem, gotowe by opuścić biuro jego ojca w poniedziałek rano, a starszy Kim wcale nie oczekiwał ich w piątkowy wieczór. Miały zostać dostarczone przed końcem miesiąca. Dlatego Sunghoon zgarnął je z biurka ojca, bo wiedział, że mogą się przydać i odegrał małą scenkę, a gdy usłyszał stukanie o posadzkę, kątem oka ujrzał dobrze skrojone garniturowe spodnie. Bingo.
      — Seojun. Co za przypadek. — Już w pełni odwrócony, spoglądał na bruneta z głową lekko pochyloną na prawo. Jego oczy błyszczały radośnie, a usta formowały szczery uśmiech, bo mysz wlazła wprost do pułapki.
      Nic nie było przypadkiem.

      Usuń
  146. Uśmiechnął się do siebie, gdy tylko znaleźli się na zewnątrz budynku. Jak na porę roku, pogoda była bardzo przyjemna, nawet wiatr cieplejszy, niż zazwyczaj. Sunghoon uwielbiał wiosnę, gdy wszystko ponownie wybudzało się do życia. Nie tylko natura przybierała nowych barw, ale również ludzie zmieniali grube swetry i wełniane szaliki, na rzecz lekkich kurtek. Z tą zmianą garderoby, przychodziła również zmiana w zachowaniu. Dystans i chłód, jakim każdy otaczał się przez minione miesiące również opuszczał scenę, każdy był śmielszy, szczęśliwszy i o wiele łatwiejszy do zmanipulowania.
    — O ile ich firma dalej jest wypłacalna, a moja uczelnia i mieszkanie opłacone, jak mógłbym odmówić podrzucenia kilku dokumentów w niedzielny poranek? Seojun, kto jak kto, ale ty powinieneś to wiedzieć. — Zaśmiał się pod nosem i puścił chłopakowi oczko, bo taka była prawda. Oboje chociaż w taki sposób mogli się odwdzięczyć swoim rodzicom. Gdyby nie ich ciężka praca, oni nie opływali by teraz w luksusach. Owszem, Sunghoon nie planował spędzić reszty życia balując za hajs ojca i matki, posiadał swoje ambicje, ale był również świadomy tego, że komfort nigdy go nie opuści.
    Przysłuchiwał się brunetowi, jednocześnie nie spuszczając z niego wzroku. Włosy potargane przez wiatr, ale ten artystyczny nieład dodawał mu uroku, zupełnie jakby efekt był zamierzony. Delikatne zmarszczki przy oczach, które pojawiały się w kącikach za każdym razem, gdy jego usta wyginały się w uśmiechu i to, jak promienie słońca współgrały z kolorem skóry chłopaka. Złapał się na tym, że poświęcił analizie jego wyglądu o kilka chwil za długo, kiedy zaczął przygryzać swoją dolną wargę, myślami kolejny raz powracając do ich błogich chwil w limuzynie. Bo wtedy Seojun też miał zmierzwione włosy i roześmianą twarz.
    — Ah, durna kolacja, pełna durnych ludzi. Zapewne będziesz musiał ubrać się w jakiś durny garnitur, popijać durnego szampana za kilkanaście tysięcy i zajadać się durnym stekiem, wysmażonym do perfekcji. — Westchnął ciężko, jakby naprawdę przejął się tą sytuacją. Bo tak, życie durnie bogatych ludzi było cholernie ciężkie. — Przydałby ci się jakiś dureń do dotrzymania towarzystwa. — To już wypowiedział szeptem, jednak dalej na tyle głośno, by Seojun mógł go usłyszeć. W jego słowach i gestach, zakodowane wiadomości.
    Hej, dzisiaj mogę być durniem.
    Znowu bawili się w przepychanki, jakby żaden nie potrafił otwarcie powiedzieć, na co ma ochotę. Seojun sięgnął po zaproszenie i przeleciał wzrokiem po tekście, zwracając uwagę jedynie na plus osoba towarzysząca zaraz przy nazwisku Kima. — Nie masz jakiegoś kolegi, bez planów na dzisiejszy wieczór? — Wyciągnął rękę z zaproszeniem w kierunku bruneta, a gdy ten złapał je w swoją dłoń, Sunghoon tylko zacieśnił swój uścisk na kartce papieru.
    No dalej Seojun, musisz tylko poprosić.
    — Na pewno ktoś przychodzi ci do głowy. — Zadziorny półuśmiech zawitał na jego twarzy, ale zniknął, gdy puścił zaproszenie. Sunghoon odchrząknął głośno i powolnie ruszył w kierunku swojego samochodu, ale nie na tyle szybko, by Seojun nie mógł dotrzymać mu kroku.
    Wiesz, że tego chcesz. Wiesz, że ja tego chcę.

    OdpowiedzUsuń
  147. Nie chciał dać po sobie poznać prawdziwych emocji, jakie nim szarpały, gdy Seojuna zamiast podążyć za nim jak grzeczny piesek, odwrócił się i pomaszerował we własnym kierunku. To nie tak powinno wyglądać, bo przecież robił wszystko, był rozegrać swoje karty prawidłowo, tak jak zawsze. Rozplanował plan gry, trzymał się schematu, starał się utrzymać zainteresowanie, ale nigdy nie ofiarować za dużo, jedynie wystarczająco, by apetyt na więcej wzrastał, a on mógł karmić bruneta małymi kawałeczkami. A jednak, Kim z jakiegoś powodu opierał się i nie dawał się nabrać na wdzięki Sunghoona, jakby przejrzał do na wylot już jakiś czas temu.
    Kiedy telefon zawibrował w kieszeni, blondyn sięgnął po niego instynktownie, nie miał zamiaru odbierać, chciał odrzucić połączenie. Nie miał ochoty na zbędne dyskusje z nikim, a na pewno nie teraz, kiedy tak ciężko było kontrolować to, co odczuwał w środku. Ekran rozświetlił się, a pod ikoną przychodzącego połączenia ukazało się imię, którego nie potrafił się wyzbyć z pamięci. Nabrał powietrza w płuca i przystawił telefon do twarzy. Złość zaczęła się ulatniać.
    — Ah Seojun! Wiesz, właśnie o tobie myślałem. — zaczął, jednak ton jego głosu różnił się od tego po drugiej stronie. Chłodny, poważny, zupełnie nie było mu do śmiechu. — Bardzo miło z twojej strony, ale niestety muszę odmówić. Jestem już umówiony i na wieczór…i na pocałunki. — Nie czekając na odpowiedź, rozłączył się, a zanim ponownie schował telefon do kieszeni, wyłączył urządzenie. Na jego twarz bardzo powolnie zaczął się wkradać uśmiech, aż w końcu szczerzył się tak szeroko, że w policzkach uformowały się dołeczki.
    Sunghoon uwielbiał wyzwania, a Seojun dostarczał mu ich jak na srebrnej tacy. Droczył się, prowokował, bawił, a blondyn tak chętnie to wszystko odbierał, w zamian dostarczając temu drugiemu wrażeń, o jakich nigdy nie śnił. A match made in heaven
    Już w samochodzie, Sunghoon rozsiadł się wygodnie, dłonie ułożył na kierownicy, a tył głowy oparł o zagłówek. Przyjemne ciepło rozchodziło się po jego ciele i mimo, że zarwał całą noc, poczuł nagły przypływ energii i motywacji, wiedział co miał robić, jakby ktoś wkradł się do jego głowy i zaprogramował jego kolejne posunięcia.
    Nie mógł marnować więcej czasu, w końcu miał plany, wydarzenie, na które musiał się udać i chłopaka, któremu postanowił zawrócić w głowie.
    Dlatego już kilka godzin później stał przy wejściu do hotelu, a gdy zapytano go o imię, uśmiechnął się półgębkiem i przedstawił jako towarzysz pana Kim. Obserwował, jak młodzieniec z listą gości szuka danego nazwiska i odetchnął z ulgą, gdy okazało się, że Seojun przybył na imprezę samotnie. Do sali zaprowadziła go wysoka brunetka, Sunghoon zauważył, że każdy z obsługi wyglądał jakby poza byciem na skinienie palca elity, w wolnym czasie spacerował po wybiegach. Pokiwał nieco głową, chociaż miało to sens, wszystko co ich otaczało miało cieszyć oko, od koloru ścian, na zasłonach kończąc, więc ludzie nie mogli być wyjątkiem.
    Oczy Sunghoona zabłyszczały radośnie kiedy dziewczyna doprowadziła go do stolika usytuowanego w rogu pomieszczenia. Było przy nim sześć krzeseł, ale tylko jedno zajęte. Tylko jeden talerz stał na drewnianym blacie i do połowy opróżniona butelka szampana. Również stoliki dookoła były puste, zupełnie jakby brunet zażyczył sobie prywatności, ciszy i spokoju. Bo zaledwie kilka metrów dalej słyszalny był gwar rozmów, a delikatne melodie pianina dochodziła ze sceny, Seojun jednak nie był częścią przedstawienia, wydawał się… nieobecny.
    — Panie Kim. — Kobieta wyszeptała cicho, jakby w obawie, że głośniejsza oktawa jej głosu wyprowadzi mężczyznę z równowagi. Nie zdążyła powiedzieć nic więcej, bo Sunghoon postanowił się wtrącić.
    — Wybacz za spóźnienie, straszne korki. Mam nadzieję, że nie czekałeś długo. — I podszedł bliżej, ramieniem sięgnął po kieliszek bruneta i przystawił go do ust. — Ah, uwielbiam popijać durnego szampana. — Westchnął z zadowoleniem po czym usiadł naprzeciw chłopaka, bezczelny uśmiech przyklejony do twarzy.

    OdpowiedzUsuń
  148. Wczorajsza noc była pomyłką.
    Zwykłym, nic nieznaczącym potknięciem. Momentem nieuwagi, który okazał się katastrofalne w skutkach. Błędem, jakiego nie zamierzała i nie powinna powtarzać. Tak, błędem, a przecież ludzie uczą się na błędach. Musimy upadać, by się podnieść, zadrapać kolana, by przekonać, czym jest ból i że nawet beznadzieje sytuacje wcale nie są bez wyjścia, o ile wiesz, gdzie zmierzasz i czego chcesz.
    Więc kiedy o poranku wyślizgnęła się z objęć bruneta, który nie był jej ukochanym i pospiesznie zebrała swoje rzeczy, by jeszcze bez butów wymknąć się z pokoju, właśnie to sobie powtarzała — to był ostatni raz, jedyny raz.
    Tylko, że okłamywała samą siebie, bo gdy dosłownie dwie godziny później jej telefon rozdzwonił się głośno, ona odebrała po pierwszym sygnale. Serce biło niespokojnie, w oczekiwaniu, aż z słuchawki wydobędzie się znajomy głos, a kiedy ta słodka melodia wkradła się do jej podświadomości, jak zaczarowana wsłuchiwała się w każde słowo. Jeden dzień, jedna przysługa i nic więcej — ostatni raz.
    Zaśmiała się, gdy po drugiej stronie zapadła cisza, w odpowiedzi również usłyszała stłumiony chichot, jej oczy zabłyszczały radośnie, bo przez tą krótką chwilę, było jak dawniej. Byli razem, dla siebie, gotowi skoczyć drugiemu na ratunek, nie zważając na konsekwencję.
    — Będę za godzinę.
    Ale zjawiła się w ośrodku równe czterdzieści pięć minut później i od razu skierowała w kierunku długiego korytarza. Na recepcji dalej siedziała ta sama pielęgniarka, która niespełna dwanaście godzin wcześniej z uśmiechem na ustach zgarniała z lady banknoty, które Min podsunęła w jej kierunku. Darowizna za kłopot, podziękowanie za nagięcie zasad. Wizja pieniędzy znowu musiała błysnąć przed jej oczami, bo na widok Ari odwróciła się plecami, wpuszczając dziewczynę do środka bez zbędnych pytań. Każdy miał swoją cenę.
    Zanim weszła do prywatnego pokoju, z torebki wyciągnęła szczelnie zapakowane pudełeczko, z zawartością, jakiej wolałaby nie wozić przy sobie przez połowę miasta, ale czego się nie robi dla przyjaciół. Dłonie schowała za plecami, ściskając palce na plastiku, byle go nie upuścić, a stopą kopnęła uchylone drzwi i aż pisnęła, gdy stanęła twarzą w twarz z bardzo srogo wyglądającą kobietą.
    — Godziny odwiedzić rozpoczynają się o jedenastej i są ograniczone tylko i wyłącznie do najbliższej rodziny. — Ari teraz miała wątpliwości, czy kobieta była pielęgniarką, a może ochroniarzem. Miała przynajmniej metr osiemdziesiąt wzrostu, siwe włosy spięte w bardzo ciasny koczek na czubku głowy i biceps większy, niż jej własny ojciec. Wyglądała przerażająco, ale to ton jej głosu wywołał ciarki na skórze dziewczyny.
    Otworzyła usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk, jednak powolnie weszła w głąb pomieszczenia, dłonie dalej ukryte z tyłu. Pani Helga — bo takim wdzięcznym imieniem ochrzciła ją Min — baczcie sunęła spojrzeniem za brunetką. Oddychała głośno, niemalże warczała, jakby chciała wzbudzić grozę. Ari obróciła się delikatnie, dalej czując na sobie wzrok kobiety. Musiała być ostrożna, bo jeśli tylko Helga przejrzy ją na wylot, z całego misternego planu nici. Zatrzymała się, plecami stała teraz na wprost drzwi prowadzących do łazienki. Tam musiał się skrywać osobnik, którego ogromna kobieta strzegła, Ari widziała blade światło w szparze między drzwiami, a podłogą, oraz słyszała szum prysznica, ale ten ucichł nim się odezwała.
    — Jestem kuzynką. — odpowiedziała pewnie, unosząc podbródek do góry i chyba to był sygnał, na jaki Seojun czekał. Nie minęła nawet pięć sekund. Brunetka ledwo zdążyła mrugnąć, kiedy poczuła za sobą obecność drugiej osoby. Kubeczek, który do tej pory dzierżyła w dłoni, już się tam nie znajdował, a ona wypuściła głęboki oddech, nieświadoma tego, że nawet go w płucach trzymała.

    Hej, z tej strony Ari, bo za chwilę się pogubimy XD

    OdpowiedzUsuń
  149. Ari westchnęła głośno, gdy tylko kobieta skończyła mówić, a dłońmi zakryła usta, jakby była w ogromnym szoku, chociaż zrobiła to głownie dlatego, by za chwilkę nie wybuchnąć śmiechem.
    — Seojun, kuzynie mój najdroższy. Co ta pani insynuuje? — Dalej z niedowierzaniem kiwała głową, jakby słowa pielęgniarki dotknęły ją dogłębnie, urażając dumę, ale również sprawiając niemałą przykrość. — To człowiek pół świata przelatuje, żeby tylko rodzinę zobaczyć. Wesprzeć w trudnym okresie i to jeszcze w święta, a tu taka niespodzianka! I że to jest renomowana placówka, w wielkiej i wspaniałej Ameryce? Takie oskrarżenia… — Min teraz krążyła na około pokoju, wymachując rękami we wszystkich możliwych kierunkach. Z każdą sekundą oktawa jej głosu podnosiła się do góry. Pod koniec wypowiedzi niemal już piszczała. — Hańba! — Wykrzyczała teatralnie, teraz stając na wprost kobiety. Ta chyba po groźbie Seojuna najadła się strachu, ale po tym co wyprawiała Ari? Ciężko było wyczytać emocje z jej twarzy. Z jednej strony wyglądała na nieźle zmieszaną, jakby naprawdę uwierzyła w każde słowo brunetki. Z drugiej? Chyba już wypisywała Min kartę pacjenta, bo ta nie wyglądała na w pełni poczytalną. Ale Ari nie zamierzała przestawać. Wczuła się i miała zamiar zakończyć przedstawienie.
    — Proszę iść po ciocię! Już, niech pani biegnie i jej powie, że Min Ari. Tak, Min Ari tu jest i zobaczymy co powie! — Pomachała dłonią w powietrzu, dając kobiecie znać, że ma się zmywać. — No na co pani jeszcze czeka? Proszę przyprowadzić ciocię Kim! — I chyba podziałało, bo Helga bez słowa sprzeciwu opuściła pokój, zamykając za sobą drzwi.
    Ciszę, jaka teraz panowała w pomieszczeniu przeszył cichy chichot i dźwięk uderzających o siebie dłoni. Owacje na stojąco, bo właśnie na to sobie zasłużyła. Nie dość, że z sukcesem udało jej się przeszmuglować do ośrodka własny, nieskażony substancjami psychoaktywnymi, mocz, to musiała się nieźle nagimnastykować udając rodzinę Seojuna.
    Podeszła do niego i klepnęła mocno w ramię.
    — A ty co? Nie mogłeś chociaż zaczekać, aż wyjdziesz, aż po coś sięgniesz? — I rzuciła w jego kierunku karcącym spojrzeniem, ale kąciki ust mimowolnie zaczęły unosić się ku górze.

    your very dramatic BFF

    OdpowiedzUsuń
  150. Radosne dźwięki roznosiły się po pomieszczeniu, śmiech zarówno Ari jak i Seojuna odbijał się od ścian i przez chwilę było tak normalnie. Min zupełnie zapomniała gdzie się znajdowali, że nie widzieli się przez długi okres czasu, że wydarzyło się tyle złego i że… na drugim końcu miasta czekał na nią ktoś inny.
    Minsoo pojawił się w jej wizji, dopiero gdy Seojun wpił się w jej usta i nie był to gwałtowny, pełny żądzy, czy namiętny pocałunek, jakimi wymieniali się w przeszłości. W tym momencie, brunet chyba usiłował zaspokoić inny rodzaj głodu, bo jego ruchy nie były chaotyczne, a pełne ciepła, jakby wkładał w to tęsknotę, pasję i sentyment jakim darzył Ari. Dokładnie jak ten pocałunek, który ona sama go obdarowała poprzedniej nocy.
    I wiedziała, że powinna go odepchnąć, zakończyć spotkanie, zanim cała sytuacja zajdzie jeszcze dalej i powiedzieć mu, że między nimi nie ma już miejsca na taką relację, ale gdy chłopak postawił ją na ziemi, jedynie spuściła głowę w dół i westchnęła cicho.
    Powie mu. Powie mu o wszystkim i o Minsoo, że jest szczęśliwa, że dalej jest jej najlepszym przyjacielem, że są drużyną i nic tego nie zmieni. Powie, ale nie teraz.
    Nie chciała rujnować momentu, pragnęła zostać w tej utopii trochę dłużej, nim wszystko dookoła nich pęknie, niczym bańka mydlana. Ta ochronna powłoka, jaką dawał im ośrodek, z dala od całego świata i wścibskich spojrzeń. Jeszcze przez chwilę chciała mieć go tylko dla siebie, nim wróci do rzeczywistości. Ostatni raz.
    — Co ty byś beze mnie zrobił, hm? — zagadnęła, unosząc głowę do góry i posyłając mu pytające spojrzenie.


    no ale żeby tak DOSŁOWNIE?! 😫

    OdpowiedzUsuń
  151. Lekko zadziorny uśmiech nie opuszczał Sunghoona, dalej przyklejony do jego twarzy, mimo, że wzmianka o nowym towarzystwie nie przypadła mu go gustu. Bez wątpienia, brunet odnalazłby nowe towarzystwo w mgnieniu oka, co druga osoba posyłała mu zalotne spojrzenia, chcąc chociaż na chwile znaleźć się w jego polu widzenia. Ahn nie był ani ślepy, ani głupi. Widział jak wyglądał Seojun, przyglądał mu się z zachwytem, chociaż nie chciał dać tego po sobie poznać. Jego delikatnie zakręcony włosy, aż prosiły się, by wsunąć w nie palce i zacisnąć mocno, i jakby tą fantazję właśnie odgrywał w głowie, dłoń Sunghoona zacisnęła się na jego udzie boleśnie. Musiał się opanować.
    Zaczerpnął głęboko powietrza, a gdy tylko kelner postawił przed nim kieliszek i nową butelkę Dom Pérignon blondyn pachnął dłonią, tym samym dając mu znać, by wypełnił szkło złotawym trunkiem.
    — Wiesz, jeśli wolałbyś spędzić ten wieczór z kimś innym, to ja zawsze mogę sobie pójść. — Odchylił się nieco na krześle, zarzucił nogę na nogę i przyglądał się Seojunowi uważnie spod przymrużonych powiek. Owszem, mógłby skończyć tą głupią grę w przepychanki i spędzić miło wieczór, rozmawiając na przyziemne tematy, czy zagadując inwestorów, bo z pewnością tego oczekiwali od Kima jego rodzice, tylko po co?
    Podświadomie pragnął by Kim powiedział mu, że ma zostać, że nawet ma nie próbować ruszyć się z tego krzesła. Potrzebował tej satysfakcji, połechtania własnego ego, najzwyczajniej w świecie łaknął tej świadomości, że jest chciany. Pragnął by ta zabawa dalej się ciągnęła, rozjuszając ich coraz bardziej, chciał frustracji i stłumionej złości. Chciał zobaczyć, czy naprawdę był na dobrej drodze, a może jeszcze czegoś mu brakowało, by w pełni zakręcić Seojunowi w głowie.
    A najbardziej chyba chciał, by ta noc zakończyła się w sypialnie któregoś z nich, a wiedział, że doprowadzając bruneta do granic cierpliwości, powodzenie na sukces wzrastało.

    Sunghoon

    OdpowiedzUsuń
  152. Nigdy szczególnie nie zagłębiała się w życie ludzi, którzy na co dzień zmagali się z problemami, o których ona nigdy nie pomyślała. Nie obchodziło jej zbytnio to, że ciężko im wiązać koniec z końcem, rodzice nie wyciągną z kłopotów, a karty ich ojców wcale nie są czarne, a na koncie czasami są marne resztki. W jej świecie wszyscy byli bogaci, piękni, zadbani i nigdy na nic im nie brakowało pieniędzy. Weekend w Meksyku? Nie ma sprawy! Zakupy na piątej alei i wydanie kilkunastu tysięcy, jak nie kilkudziesięciu, aby kupić jedną rzecz, o której zapomni za dwa dni? Jak najbardziej! To w końcu też nie tak, że w jej życiu w ogóle nie było problemów. Były, ale zupełnie innej wagi. W jej mniemaniu były po prostu ważniejsze.
    Dobrze czuła, że w tej kwestii może na niego liczyć. Nie musiała nawet czekać, aby dostać to czego chciała. Sama częściej zaopatrywała się w kolorowe, rozweselające tabletki. Te akurat miała zawsze pod ręką. Odebrała od niego skręta, nie mogła się wręcz doczekać wspólnej zabawy. Cieszyła się niczym małe dziecko na zniszczenie komuś wieczoru. To nie jej wina, że dziewczyna się nawinęła. Zupełnie nie pasowała do ich towarzystwa. Zresztą, jak większość tutaj. Jeśli już, to sama sobie była winna. Mogła tu nie przychodzić.
    Droga do dziewczyny trochę im zajęła, ale Cornelia nie zamierzała narzekać. Co prawda nie interesowało ją teraz rozmawianie z innymi, ale to byłoby bardzo niegrzeczne, gdyby tak po prostu odpuściła chwilę rozmowy. Ktoś wcisnął jej w rękę shota i nie mogła odmówić. Och, to był bardzo zły pomysł, aby pić i palić, ale ewentualnymi konsekwencjami będzie przejmowała się później. Koniec końców w końcu udało im się dotrzeć do małego rudzielca, który chyba na nich czekał. Jakie naiwne dziewczę. Będąc już blisko sama zauważyła, że jest naprawdę młoda. Zmarszczyła nieco czoło, skąd ona się tu w ogóle wzięła? Sama co prawda mając naście lat była w miejscach, które nie należały do odpowiednich dla nastolatki, ale to była ona. Trudno, rodzice mogli jej lepiej przypilnować.
    Uśmiech od razu wkradł się na jej twarz, gdy dziewczyna się odezwała. Nel zajęła miejsce z jej drugiej strony. Osaczyli ją niczym drapieżniki ofiarę, cóż poniekąd przecież tak właśnie było.
    — Tak, jestem Cornelia, ale przyjaciele mogą mówić mi Nel, a coś mi podpowiada, że mogą z nas być dobre kumpele — odparła. Lepsi niż gwiazdy, podobało się jej to sformułowanie. — A tobie jak na imię? Musimy się w końcu jakoś do ciebie zwracać.
    — Och, jestem Amanda — przedstawiła się niemal od razu. Cornelia była niemal pewna, że jej policzki zapłonęły czerwienią. Słodkie, niewinne i naiwne dziewczę, które nie wiedziało co ją czeka. Jakby tylko umiała ich przejrzeć już dawno szukałaby drogi ucieczki. — Nie mogę uwierzyć, że was spotkałam. Zawsze chciałam, ale nie było okazji i… och, czuję się jak w Disnaylandzie!
    Cornelia powstrzymała się przed parsknięciem śmiechem. Zamiast tego spojrzała na swojego towarzysza, jakby chciała się upewnić, że i on równie dobrze się bawi. Skoro tak bardzo ich uwielbiała to mogli spełnić marzenie dziewczyny, zanim nie zepsują jej tego wieczoru i pewnie kolejnych miesięcy na dobre.
    — Zabawa z nami jest znacznie lepsza niż Disneyland, Amando — zapewniła blondynka. Nachyliła się lekko w jej stronę, kiedy dostrzegła wisiorek. Złoty z małym serduszkiem. — Ładna błyskotka, skąd masz?
    — Ja… em, ona jest z… no, od mamy dostałam, nie wiem, gdzie kupiła — wydukała — podoba ci się, naprawdę?
    Nie, ale tego przecież jej nie powie.
    — Jest urocza.

    Nel

    OdpowiedzUsuń
  153. Ari zawsze uważała, że to jej rodzicielka była maniakiem, jeśli chodziło o posiadanie nadzoru nad dosłownie wszystkim. Kontrolowała każdy aspekt ich życia, a gdy trzeba było, potrafiła wpływać również na otoczenie, ale gdy Min spoglądała na matkę Seojuna i porównywała ją do swojej, starsza Pani Kim wydawała się o wiele bardziej przerażająca i wpływowa. Nie raz widziała do czego była zdolna, a to jak zajęła się sprawą z Seojunem i Margaret, tylko utwierdziło Ari w przekonaniu, by nigdy, ale to przenigdy nie zajść jej za skórę.
    Min na swoje szczęście z jakiegoś powodu była lubiana przez rodzinę Seojuna, a w szczególności jego rodzicielkę. Święta, urodziny, czy inne uroczystości, które wiązały się ze szczodrym obdarowywaniem drugiej osoby, pani Kim traktowała bardzo poważnie, a Ari nie raz kończyła z prezentem lepszym, niż bracia S. I może dziewczyna powinna poświęcić więcej czasu na zastanowienie się, dlaczego zupełnie obca jej osoba zachowuje się tak, jakby chciała wykupić sobie jej sympatię i pokazać, jak cudowna jest rodzina Kim. Niestety, kreacje Chanel prosto z wybiegu szybko uciszały jakiekolwiek podejrzenia, czy głos zdrowego rozsądku, kwestionujący dlaczego własne dzieci Kim co roku dostają tą samą butelkę perfum, a Min wychodzi z torbami pełnymi upominków.
    Więc, gdy Seojun wrócił z łazienki z paczką, w której zawartość zaopatrzyła go Ari, dziewczyna zachichotała cicho pod nosem, szybko zakrywając usta dłonią. Rzuciła chłopakowi krótkie spojrzenie, a później skierowała się do drzwi, by otworzyć je przed jego matką. Było wiele płaszczyzn, na jakich Ari uwielbiała łamać zasady i zachowywać się nieodpowiednio, ale szacunek do państwa Kim został w nią wpojony jeszcze za dziecka, kiedy spędzała z nimi każde wakacje. Plus gdzieś w podświadomości dochodził do tego strach, że zrobi coś źle, a matka Seojuna dosłownie zje ją żywcem, ale o tym nie chciała myśleć zbyt długo, w obawie, że przenikliwe spojrzenie kobiety, zdoła wyczytać co siedzi w jej głowie.
    — To musiał być bardzo ciężki okres dla całej rodziny. — Ari powiedziała cicho, gdy obie przemierzały długi korytarz. Od czasu świątecznej kolacji nie widziała się z kobietą, więc chciała przekazać swoje wyrazy współczucia. Jej mózg chyba był zaprogramowany na bezwarunkowe robienie tego co wypada w towarzystwie pani Kim. — Jeśli jest cokolwiek, co mogłabym zrobić… — zatrzymała się nagle i spojrzała prosto w oczy swojej rozmówczyni — Ja i rodzice, zawsze pomożemy. — Ukłoniła się nisko, kolejny raz ukazując kobiecie szacunek. Prawdą było, że ani ona, ani jej rodzina nigdy nie odmówiła państwu Kim, więc jeśli matka Seojuna miała jakiekolwiek życzenia, Ari była gotowa je spełnić.

    Ari is about to sell her soul to the devil

    OdpowiedzUsuń
  154. Albo matka Seojuna udawała, że nie zna prawdy na temat wybryków Ari, albo brunetka naprawdę świetnie się ukrywała przed panią Kim, że wiedza o jej wyczynach dalej do kobiety nie dotarła.
    Bo owszem, we własnej rodzinnej posiadłości, jak i w towarzystwie Kimów, Ari była aniołkiem. Posłuszna, dobrze wychowana, zawsze odpowiednio ubrana i przenigdy nie otworzyłaby ust niepytana. Tak Ari po godzinach? Głośne imprezy, zazwyczaj w towarzystwie najmłodszego z Kimów, nękanie rówieśników dla zabawy, czy nocne eskapady do Empire. Jej czyny można by zaliczyć do równie kontrowersyjnych, co czyny Seojuna. Prawdą było, że Ari wpływała na bruneta. Potrafiła przekonać go do wielu rzeczy, miała swoje sprawdzone sztuczki i oczywiście naturalne wdzięki, którym chłopak nie potrafił się oprzeć. Jej siła perswazji czasem działała cuda, ale z pewnością nie takie, o jakich myślała matka chłopaka. Jednak tego nie mogła jej powiedzieć. Za komplement podziękowała cicho, kolejny raz kłaniając się bardzo nisko - jeszcze chwilę i zacznie czołem dotykać kolan.
    Resztę drogi na zewnątrz pokonały w ciszy i gdy Ari zobaczyła znajomy samochód na samym końcu podjazdu liczyła na to, że szybko pożegna się z kobietą i będzie mogła wrócić na górę i zamknąć się z Seojunem przed całym światem, przynajmniej na kolejne kilka godzin.
    Ari, nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że któregoś dnia nasze rodziny się połączą dzięki waszej dwójce — Szok. Prawdę mówiąc, tylko tak mogłaby opisać swoją reakcję. Zdecydowanie nie tego się spodziewała, mimo, ze nie był to pierwszy raz, gdy ktoś poruszył ten temat. Od czasu pamiętnej imprezy, gdy ojciec Ari ogłosił zaręczyny minęło sporo czasu, no i bardzo dużo zmieniło się w życiu dziewczyny. Chociażby to, że była teraz w związku. Czyżby pani Kim nie wiedziała? Bo jeśli nie miała pojęcia, to z pewnością teraz nie był dobry czas, by ją uświadamiać. Nie pod budynkiem, w którym jej syn przechodził terapię, po przedawkowaniu.
    Dlatego uśmiechnęła się szczerze, nawet lekko zarumieniła, onieśmielona taką propozycją i - dziesiąty już raz w przeciągu minuty – ukłoniła.
    — Zostać częścią waszej rodziny, to byłby zaszczyt. — I to było prawdą. Znaleźć się w ich szeregach, otworzyło by jej jeszcze więcej drzwi i do końca życia nie musiałaby nawet kiwnąć palcem. Dla nich nie istniały rzeczy niemożliwe, każdy ich znał i absolutnie nikt nie odważyłby się im odmówić. Jeśli pani Kim tylko zasugerowałaby jej ojcu, by jego córka udała się na studia do Korei, on w przeciągu minuty zacząłby pakować jej torby, zapominając, że Yale istnieje. Może właśnie dlatego Ari grzecznie na wszystko przytakiwała, udając, że jej chłopak nie istnieje.
    Kilka minut później kobieta wraz ze swoim kierowcą, asystencką i ochroniarzem ruszyli w dalszą drogę, a Ari czekała, aż pojazd zniknie z jej pola widzenia nim ruszy się z miejsca. Dopiero gdy była już pewna, że pani Kim nie może jej zauważyć w lusterku, Min odetchnęła głęboko i nerwowo przygryzła wargę. Zanim wróciła do środka, spojrzała jeszcze w górę i tak jak myślała, Seojun stał w oknie, szczerząc się do niej szeroko.
    — Nie ładnie tak podglądać. — wyrzuciła z siebie, gdy ponownie znalazła się w jego pokoju. Na szczęście w drodze powrotnej nie natknęła się na żadne natrętne pielęgniarki, stojące na straży prawa. Rozsiadła się na kanapie, ze stóp zsunęła swoje obcasy spojrzała na Seojuna, który dalej wyglądał przez okno swoje więziennej celi — Masz zamiar udać się na tą rodzinną kolacje?

    OdpowiedzUsuń
  155. Na wzmiankę o sprzeczkach i rodzinnej dramie, Ari momentalnie zaświeciły się oczy. Interesujące, jak przez ostatnie kilka miesięcy potrafiła stronić od wszystkiego co złe, nie wtykała nosa w sprawy, które jej nie dotyczyły, a jedyne dramy w jej życiu, istniały na ekranie telewizora. Tak teraz? Wystarczyło kilak minut w otoczeniu Seojuna, a Min powolutku zapominała o swoich nowych nawykach.
    Przysunęła się do niego nieco bliżej, jedną z dłoni kładąc na ramieniu chłopaka. Spod przymrużonych powiek obserwowała go uważnie, dolna warga delikatnie przygryziona, byle tylko nie ukazać uśmiechu, w jaki chciały się wykrzywić jej usta.
    — Ale powiesz mi o wszystkim? Nie możesz pominąć żadnych szczegółów. — Przechyliła głowę w prawo, tak że teraz opierała ją na o własne ramię. Zamrugała kilka razy, niby zupełnie przypadkowo, chociaż był to ten rodzaj mrugania, który miał ci wręcz uświadomić, że nie potrafisz jej odmówić, choćby poprosiła o całą zawartość twojego portfela. No, wyglądała wręcz uroczo i tak niewinnie.
    — Hmm… nie wiem, czy nielegalne palenie to dobry pomysł. Twoja mama odnosi wrażenie, że jestem w stanie na ciebie wpłynąć… pozytywnie. — Cichy chichot wydobył się z jej ust, które szybko przykryła dłonią. Naprawdę, każdy jej ruch był doskonale wykalkulowany, bo chwilę po tym, jak już skończyła zachowywać się jak słodka idiotka, puściła chłopakowi oczko i ułożyła wskazujący palec na ustach, szeptając shh, bo przecież sekret Seojuna był z nią bezpieczny. Zeskoczyła z sofy i zabrała się za wyprostowanie mikroskopijnej spódniczki, która zdołała się podwinąć, zostawiając bardzo niewiele dla wyobraźni. — To gdzie ta twoja prywatna palarnia? — Wyciągnęła jedną z dłoni w jego kierunku, by pomóc mu wstać. Wcale nie powiedziała, że zapali, ale nikt nie powiedział, że nie może dotrzymać mu towarzystwa. Ostatni raz sięgnęła po papierosa dobry miesiąc temu, ostatecznie rezygnując z kolejnego złego nawyku. Minsoo i jego kręcenie nosem za każdym razem, gdy paliła i to, jak dosłownie odmawiał jej pocałunków, twierdząc, że śmierdzi gorzej niż kluby w Hongdae w sobotnią noc, był wystarczającą motywacją.

    OdpowiedzUsuń
  156. Przyglądał się Seojunowi, gdy ten zastanawiał się, jak odpowiedzieć na zadane pytanie. W głowie chyba przeanalizował wiele scenariuszy, bo widział te niewielkie zmiany w jego mimice. Delikatne drgnięcie wargi, jakby chciał prychnąć , czy się zaśmiać na własne, absurdalne pomysły. Czy, gdy brunet marszczył brwi, gdy głębiej nad czymś rozmyślał, a jego powieka drgała wtedy delikatnie. Blondyn zapamiętywał to wszystko, w myślach zapisując mentalne notatki.
    W oczach Sunghoona to był dobry znak, bo po pierwsze, nie kazał mu spierdalać, więc nie był mu obojętny. Po drugie, pewnie Seojun sam nie chciał wyjść na zdesperowanego, otwarcie przyznając, że to właśnie z Ahnem chce spędzić kolejne godziny, a nie z kimkolwiek innym.
    Końcowa odpowiedź Kima była satysfakcjonująca, toteż blondyn pokiwał głową w aprobacie, a nawet oblizał swoje wilgotne od szampana wargi. Przez myśl mu nawet przeszło, czy Seojun smakował dzisiaj tak samo, jak te bąbelki. Cholernie drogo, orzeźwiająco i w zwiększonych ilościach przyprawiał o zawroty głowy. Przymknął za chwilę powieki, bo kolejny raz tracił kontrolę nad własnymi myślami, które ostatnimi czasu wprost uwielbiały zabierać go do świata pełnego fantazji. Kiedy brunet zaproponował przechadzkę, przytaknął cicho, ale od stołu wstał dopiero, gdy Kim był odwrócony do niego plecami. Zacisnął kciuk i palec wskazujący na grzbiecie nosa i westchnął głęboko kilka razy i już chwilę później dorównał kroku Seojunowi.
    No i nie opuszczał go przez kolejną godzinę. Okazało się, że rundka dokoła sali to nie był tak głupi pomysł. Kilku ze współpracowników jego rodziców również znalazło się na liście gości, oczywiście w celach czysto biznesowych. Sunghoon wpadł na nich w idealnym momencie, gdy rozmawiali z potencjalnymi inwestorami, więc uścisnął kilka dłoni, uśmiechnął się szeroko i odegrał swoją rolę idealnego dziecka, wypowiadając się o firmie jak i starych w samych superlatywach, a każdy łykał jego słowa, mimo, że większość były dosłownie wyssana z palca.
    Kiedy w końcu zostawili szum i gwar w tle i obydwoje mogli zaczerpnąć świeżego powietrza, skażonego dymem tytoniowym, chłopak aż odetchną z ulgą. Ta jednak nie trwała długo.
    Kobieta, która w jego opinii mogłaby być ich matką, dosłownie naskoczyła na Seojuna, pozostawiając go bez żadnego pola manewrowego. Sunghoon kątem oka widział jak jeszcze w środku spoglądała w ich kierunku i raz nawet była gotowa do nich podejść, ale blondyn na to nie pozwolił, kładąc dłoń na plecach Seojuna, by zasygnalizować, że czas zmienić towarzystwo na nową grupkę panów pod krawatem. Ale w końcu ich znalazła.
    Co prawda Sunghoon nie musiał się niczego obawiać, bo widocznie nie był w typie wpływowej żony Manhattanu, więc przez chwilę nawet chciał przyjrzeć się tej scence i zobaczyć, jak to wszystko się rozwinie, jednak ten znajomy błysk w oku Seojuna, gdy ich spojrzenia przelotnie się spotkały sprawił, że temperatura ciała Sunghoona momentalnie wzrosła.
    Nie wiedział dlaczego, ale za każdym razem, gdy dłoń kobiety klepała klatkę piersiową Kima, odnosił wrażenie, że w głowie słyszał ciche tikanie, jakby czasomierz na ładunku wybuchowym, odliczającym czas do eksplozji. Więc podszedł do niej i zdecydowanym ruchem sięgnął po jej nadgarstek, specjalnie ściskając za mocno. Jego spojrzenie było wręcz czarne, bezduszne, wpatrywał się w kobietę z obrzydzeniem. Chciał, by poczuła się malutka, miał ochotę zrównać ją z podłożem, zdeptać jak karalucha. Była szkodnikiem, nikim więcej.
    — A pani małżonek się nie obrazi? Może powinienem pójść i zapytać? — Prawdą było, że Sunghoona mało obchodziło dotrzymywanie sobie wierności aż po śmierć, ale złota obrączka na jej palcu, zaraz obok ogromnego diamentowego pierścionka była idealnym punktem zaczepienia. Bo jeśli ona miała zamiar zrujnować mu dobrą zabawę, on nie miał nic przeciwko wywołaniu skandalu z nią w roli głównej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy ona nie potrafiła wydusić z siebie ani słowa - dalej w czystym szoku, horror wymalowany na jej twarzy - Sunghoon skorzystał z okazji i wsunął się pomiędzy nią, a bruneta.
      — Tak też myślałem. — wyszeptał, nachylając się nad kobietą. Jego głos był jeszcze niższy niż zazwyczaj, miał wywołać ciarki na ciele i sprawić, że już więcej do nich nie podejdzie. A potem wyprostował się i uśmiechnął serdecznie. — Życzę miłej reszty wieczoru. — I chwycił dłoń Seojuna i pociągnął w kierunku wyjścia z balkonu.
      Nie puścił go gdy znaleźli się w środku, ani gdy ciągnął go wzdłuż długiego korytarza, który musiał prowadzić donikąd, bo nawet obsługa się tam nie krzątała. Chciał znaleźć się daleko, z dala od wścibskich spojrzeć i aparatów. Z dala od tej kobiety i dziesiątek innych, które całą noc śliniły się na widok Seojuna. W żołądku go skręcało, mieszkanka wkurwu, obrzydzenia i domieszka… zazdrości.
      Nagle zatrzymał się gwałtownie i obręcił bruneta tak, że ten plecami przywarł do ściany. Sunghoon ułożył jedną z dłoni na jego policzku, spojrzeniem zaczął błądzić po twarzy. Spoglądał na każdy mały szczegół, szukał jakiegokolwiek znaku, sprawdzał, czy w jego brązowych tęczówkach dalej kryje się ten ból, i strach, który pierwszy raz ujrzał w klubie, drugi teraz.
      Nie rozumiał nic. Nie miał pojęcia dlaczego Seojun tak zareagował, skoro teoretycznie była to nic nieznacząca interakcja. Nie miał pojęcia dlaczego on sam tak strasznie przejmował się losem bruneta i gdy tylko jego usta zadrżały niespokojnie, a całe ciało zesztywniało, miał ochotę rzucić się w jego kierunku i wyszeptać, że wszystko było w porządku.
      Chciał mu powiedzieć, że nie ma się czego bać, że to tylko głupia sytuacja. Chciał by Seojun mu zaufał i zrozumiał, że z nim jej bezpieczny. Chciał, by brunet nie widział nikogo poza nim.
      Tak, tego chciał. Przecież tylko tego chciał od samego początku.
      Ale żadne słowa nie zostały wypowiedziane, a gdy wzrok Sunghoona zatrzymał się na lekko rozchylonych ustach bruneta, zrobił to, co uważał za jedyną słuszną opcję.

      Pocałował.

      I present you, your hot-angry-jealous-slightlyromantic-angelic-demonic-idontknowwhatarewe-itsjustagame-notaboyfriend-notastranger Ahn Sunghoon

      Usuń

  157. Była świadoma tego, że spojrzenie Seojuna spoczęło na jej ciele o kilka sekund za długo. Również mu się przyglądała i w jej głowie, również zaczęły pojawiać się wspomnienia, o których już nie powinna rozmyślać. Tylko dlaczego, wszystko co złe było tak przyjemne, gdy przebywałeś w jego otoczeniu? Ari już nie chciała być dobra, w czterech ścianach tego budynku miała ochotę zapomnieć, że świat istniał i podjąć te wszystkie niepoprawne decyzje.
    Ale nie mogła. musiała się opanować, bo przecież nie ważne jak przyjemne byłoby te kilka chwil, nie były warte zrujnowania tego, co już posiadała. Minsoo był tym jedynym, jego chciała, jego kochała, a Seojun… Seojun był. Po prostu był, bo ani nie został w przeszłości, ani nie bardzo wiedziała jakie miejsce w swoim życiu przypisać mu w przyszłości. Dlatego był. Tutaj, teraz, z nią.
    Chętnie nałożyła czarną bluzę, która pachniała dokładnie tak, jak Ari zapamiętała, na głowę naciągnęła kaptur, dłonie schowała w przydługich rękawach.
    Komfort — tylko to słowo idealnie mogłoby opisać, to co odczuwała.
    — Więc musimy pozostać niezauważenie — szepnęła cicho, jakby w obawie, że ktoś zaraz wpadnie do pokoju i zakończy ich eskapadę, nim ta się tak naprawdę zaczęła.
    I chyba udało im się przemknąć przez korytarze, bez wzbudzenia niczyich podejrzeć. Owszem, kilka razy musieli zawrócić, udając, że zmierzają do kawiarni, a raz nawet wylądowali w schowku ze środkami czystości — zupełnie jak w jakimś filmie. Ari chichotała tak głośno, że w pewnym momencie brunet musiał zasłonić jej usta dłonią, w obawie, że ktoś naprawdę ich nakryje. Ale w końcu dotarli na dach budynku i nic dziwnego, że Seojun lubił tam przebywać. Widok, jaki rozciągał się przed nimi naprawdę zapierał dech w piersi, panorama Nowego Jorku musiała być jedną z najbardziej imponujących na świecie. Ari miała ochotę zostać tam aż do zmroku, i obejrzeć błysk tych wszystkich świateł pod rozgwieżdżonym niebem.
    — Ładnie tu. — skomentowała krótko, by chwilę później podejść do krawędzi. Usiadła na murku i ostrożnie przerzuciła nogi na drugą stronę, tak, że teraz wisiały w powietrzu.

    OdpowiedzUsuń
  158. — No to lepiej zacznę pakować torby — skomentowała szybko, nie spuszczając wzroku z chłopaka —Jak ci powiem, że ostatnio pomogłam jednej uroczej pani przejść przez ulicę, to sam mnie zawiniesz w biały kaftan. — Prawdą było, że pobyt w takim miejscu z pewnością dobrze by jej zrobił. W jej kartotece z pewnością znajdowało się wystarczająco dowodów, na umieszczenie jej w ośrodku, plus w dzisiejszych czasach, kiedy każdy jest świadomy jak ważne jest zdrowie psychiczne, takie wypady stały się normą, coś na równi z wizytą w spa. Z pewnością nikt nawet nie skomentowałby tego negatywnie, a przynajmniej nie otwarcie, by za chwilę nie przyciągnąć na siebie fali hejtu, od entuzjastów ruchu be kind Ironiczne, jak ci którzy głośno nawołują do serdeczności, potrafią być naprawdę okropni.
    — Nie chcę nabawić się zmarszczek, wiesz? — Wskazała dłonią na swoje usta, palcem wskazującym krążyła w powietrzy, jakby zarysowując obszar, który miała na myśli. Każda wymówka była lepsza, niż wsłuchiwanie się w Seojuna, kiedy ten z niej kpi. Bo co? Nie mogła tak po prostu chcieć czegoś zmienić? Nie było niczego złego w zielonych soczkach i dbaniu o zdrowie, ani w byciu miłym człowiekiem, te małe, uczynne gesty, potrafiły być całkiem przyjemne i jakie satysfakcjonujące! Na jej twarzy wymalował się grymas irytacji, bo nagle uświadomiła sobie, że tak naprawdę usprawiedliwia samą siebie, przed samą sobą w swojej głowie, a to było jeszcze gorsze, niż robienie tego przed chłopakiem.
    Ten jak na złość dmuchał w jej stronę tym okropnym dymem, który tak przyjemnie drapał w krtani i uspokajał skołatane nerwy. Czuła ten gorzkawy posmak na końcu języka i ajkby chcą ukoić ten głód, który zaczął w niej narastać, zaczerpnęła głęboki oddech. To jednak nie pomogło, wręcz przeciwnie, chciała więcej.
    — Oddawaj to. — warknęła przez zęby i nachyliła się, by wyciągnąć papierosa od chłopaka. Ten jednak, jak na złość i zupełnie jakby spodziewał się jej reakcji, odchylił się do tyłu. Jedną dłonią oparła się o jego udo, drugą wyciągnęła do góry, jednak dalej nie mogła nawet sięgnąć nadgarstka Seojuna. Jęknęła cicho z niezadowolenia, w duchu przyrzekając, że kiedyś poucina mu te długaśne łapy.
    Takie akrobacje kilkanaście metrów nad ziemią zdecydowanie nie były wskazane, szczególnie, że Ari z każdą sekundą znajdywała się bliżej krawędzi. Podpierała się tylko jedną ręką, o dość mało stabilne podłoże, a Seojun oczywiście nie dawał za wygraną. — Jesteś okropny i namawiasz mnie do złego! I oddawaj tego papierosa, z pomarszczoną buzią nikt cię nie zechce na okładce!

    hold me tight, so I don't fall hihi

    OdpowiedzUsuń
  159. To było żałosne. Amanda była żałosna i naiwna. Może Cornelia uważałaby to za urocze, gdyby nie to, że dziewczyna ją powoli zaczynała irytować. Czasami lubiła interakcję z fanami. Niektórzy byli naprawdę w porządku, ale zauważyła, że im częściej z nimi pisała w komentarzach tym bardziej nachalni się robili. Jakby faktycznie byli jej przyjaciółmi, którym zacznie się zwierzać. Nic z tych rzeczy. Amanda była młodziutka, naiwna i niewiele wiedziała raczej o świecie, w którym się znalazła. Trafiła w bardzo złe towarzystwo. Cornelia i Seojun potrafili być naprawdę mili dla osób, które były dla nich ważne. I jednocześnie potrafili sprowadzić piekło na tych, którzy byli pod ręką. Los chciał, że oberwie się niewinnej Amandzie. A może jednak nie była taka niewinna? Każdy przecież miał jakieś sekrety, o których nie chciał mówić. Istniało prawdopodobieństwo, że coś by i na nią wyciągnęli, ale to nie to było ich celem.
    Obserwowała jej reakcję, gdy to Seojun przejął pałeczkę i zaczął z nią rozmawiać. Cornelii wpadł jeszcze pewien pomysł do głowy, który musieli wcielić w życie. Coś, co pozwoli im mieć dowód na to, że miała nas sobie tego wieczoru bransoletkę. Zrobiła sobie co prawda przed wyjściem zdjęcie, na którym było ją widać, ale chciała czegoś więcej. Chciała o wiele więcej.
    — Totalnie odjechana. Też się uczyłam jakiś czas za granicą, wiesz? Na semestr wyjechałam do Sydney, to było niesamowite — opowiedziała. Coś jej mówiło, że dziewczyna bardzo lubiła słuchać o takich pierdołach. I Nel się wcale nie pomyliła. Naiwne, głupie dziewczę. Miała ochotę wywrócić oczami.
    — Ojej, musiało tam być naprawdę fajnie. Ja byłam tylko we Francji, ale zawsze chciałam zobaczyć Paryż i raz mi się udało.
    Cudownie, a ja tam jestem prawie co dwa miesiące. I już mi się znudził, ale nie powiedziała tego na głos.
    — Paryż jest cudowny, prawda Seojun? Zwłaszcza restauracja Le Jules Verne na drugim piętrze wieży Eiffel — powiedziała rozmarzonym głosem. Faktycznie lubiła to miejsce, choć według niej było nieco oklepane.
    — Nigdy tam nie byłam — przyznała nieco zawstydzona.
    Blondynka spojrzała na swój telefon, kiedy Kim zaczął z nią rozmawiać.
    From: Nel
    Pasuje. Zróbmy sobie z nią selfie, jakoś ją obejmę ręką, aby było widać bransoletkę, a potem się tym zajmę.
    Odczekała chwilę, aż przeczyta jej wiadomość. Ich nowa koleżanka była zachwycona towarzystwem, a oni… oni się chyba powoli nudzili nieszczególnie ciekawą rozmową. Nie było sensu tego przeciągać, prawda?
    — Bardzo chętnie, ale może selfie? Aby uczcić nowe znajomości. Wrzuć na insta, koleżanki ci będą mogły pozazdrościć.

    Nel

    OdpowiedzUsuń
  160. Na tego typu imprezach dało się poznać kto należy do śmietanki towarzyskiej, a kto jedynie udaje, że z niej pochodzi. Tak się złożyło, że Amanda udawała i to nawet nie jakoś wybitnie. Cornelia zauważyła, że spuszcza wzrok, kiedy mówili o restauracjach czy wakacjach, o których niektórzy mogli tylko pomarzyć. Mogła się chociaż lepiej postarać, aby od razu jej nie przejrzeli, choć to akurat wcale nie było trudne. Na pierwszy rzut oka było widać, że Amanda pasuje tutaj tak, jak Nel i Seojun na Bronx.
    — Och, cały czas. Właśnie, powinniśmy gdzieś polecieć. Mam ostatnio straszną ochotę na prawdziwą włoską pizzę i wino — powiedziała na głos, a choć żadne plany nie były ustalone to już raczej było jasne, że zamierzała wciągnąć bruneta na weekend we Włoszech. Rzym byłby w sam raz. Idealny niemal. — Może zabrałabyś się z nami, no wiesz, jeśli będziesz mogła i nie masz innych planów na ten czas — dodała od razu. Uśmiech blondynki nieznacznie się zmienił. Wciąż pozostawał miły, jednak można było w nim dostrzec czystą złośliwość. Nawet, gdyby mogła lecieć i miała za co, to Nel absolutnie nie chciała spędzać z nią weekendu. Była urocza, ale naiwna i głupiutka, a to strasznie działało jej na nerwy.
    Wykonanie zdjęcia poszło sprawnie. Nie wtrącała się w ich rozmowę. Odpięła swoją bransoletkę, która chwilę później znalazła się w torebce Amandy. Pójdzie za to wszystko do piekła, o ile ono w ogóle istniało, ale tym przejmie się, gdy faktycznie nadejdzie jej pora. Amanda była naprawdę zabawna, jeśli sądziła, że którekolwiek z nich przejmowało się nią w jakimkolwiek stopniu. Była tylko narzędziem w ich rękach, nikim ważnym. Znudzą się i znajdą sobie drugą ofiarę, na której będą się mogli skupić. Działali tak już nie pierwszy raz. I z pewnością nie ostatni.
    — Uwielbiam tę piosenkę, chodźcie! — zawołała nagle blondynka podnosząc się z miejsca. Amanda w pospiechu chwyciła swoją torebkę, którą przewiesiła przez ramię i ruszyła razem z nimi na parkiet. Właściwie nawet nie wiedziała, co to za piosenka leciała, ale to nie było ważne. Musieli się stąd w końcu ruszyć.
    Musiała przyznać, że bawiła się naprawdę świetnie. Na te kilkanaście minut nawet zapomniała o tym, że mieli cel w tej całej zabawnie. Piosenki mijały, Cornelia ruszała biodrami w rytm aktualnej piosenki i myślami była już w innym miejscu, jednak prędko wróciła na ziemię, kiedy usłyszała głos Seojuna. Byli naprawdę złymi ludźmi.
    — Co? — przekrzyczała muzykę, jakby faktycznie go nie słyszała. Dopiero po chwili spojrzała na swój nadgarstek. Była dobrą aktoreczką, więc udawanie szło jej świetnie. — O mój Boże, nie, nie. Matka mnie zabije — jęknęła. Nerwowo zaczęła się rozglądać po podłodze, jakby faktycznie miała ją tam znaleźć, choć oboje dobrze wiedzieli, gdzie bransoletka się właśnie znajduje.

    [Hah, nie szkodzi. :D Miałam się upomnieć, że hej przecież odpisałam, ale zanim zdążyłam to zrobić to o tym zapominałam xDD]
    Nel

    OdpowiedzUsuń
  161. Czuła się niczym dziecko w bożonarodzeniowy poranek.
    Oboje byli zepsuci, mało czym się przejmowali, a cudza krzywda ich po prostu bawiła. Amanda miała sporego pecha, że akurat dziś musiała na nich trafić. Może, gdyby nie była tak naiwna i nie dała się podejść, a przede wszystkim, gdyby sama im się nie podkładała to nie poszłoby im tak sprawnie, a tak? Dziecinnie prosta sytuacja, wykorzystali jej naiwność i to, jak chętna była do wspólnej rozmowy i spędzania czasu. Maślane oczka, które robiła w stronę Seojuna były wręcz żałosne, ale działały na ich korzyść.
    Cornelia spoglądała na dziewczynę i na Seojuna, to było doprawdy zabawne. Sama wyglądała na przejętą zgubą i dla pewności, że nikt jej nie zarzuci kłamstwa również rozglądała się za bransoletką. Zaczepiła nawet dziewczynę, która stała kawałek od niej czy nie widziała może walającej się na podłodze błyskotki. Oczywiście, że nikt nic nie widział i nikt nic nie wiedział. Skąd mieliby wiedzieć? Przecież sama ją włożyła do torebki Amandy, a o ile bransoletka nie dostała nóżek i z niej nie wyszła o własnych siłach to wciąż powinna tam być.
    — Ja… nie? Co, nie! Nie brałam nic, przysięgam! Nie zrobiłabym tego, nigdy! — zapewniła wciąż nerwowo rozglądając się po podłodze, ale jasne było dla wszystkich, że jej tam nie znajdzie. Amanda była już bliska płaczu, właściwie nawet parę łez spłynęło po jej policzkach. Z pewnością nie w taki sposób wyobrażała sobie ten wieczór. Szło wszystko przecież świetnie. Rozmawiali, żartowali i bawili się we trójkę. Skąd miałaby przypuszczać, że nagle wszystko się tak spieprzy?
    — Może spadła ci, gdy siedzieliśmy? — zapytała drżącym głosem.
    — Twierdzisz, że nie potrafię zapiąć cholernej bransoletki? — warknęła w odpowiedzi blondynka mierząc ją wzrokiem. Stała nad nią, nie zamierzała na pewno opadać na kolana na brudną podłogę i jeszcze dłonią po niej sunąć. — Może jednak Seojun ma rację i rączki zaczęły cię świerzbić? Siedziałam z twojej lewej strony, a bransoletkę miałam na prawej — ciągnęła. Przymrużyła oczy, w których już dawno nie było nawet śladu po uprzejmości. Udawana wściekłość zawsze jej przychodziła z dziecinną łatwością, tak samo było i teraz.
    — Jak myślisz, że upchnęłabyś ją w jakimś tandetnym kantorze, to mam dla ciebie złą wiadomość, ale takie błyskotki mają numer seryjny i od razu byśmy wiedzieli kto ją tam przyniósł. I ile za nią chciał.
    Broda rudowłosej zadrżała na te słowa, już nawet nie była w stanie powstrzymać łez.
    — Przysięgam… ja nie, ja nic nie zrobiłam. Proszę, musisz mi uwierzyć. Nie zrobiłabym ci tego!
    Blondynka skrzyżowała ręce na wysokości piersi.
    — Nie jestem przekonana. Nie ma jej nigdzie, gdzie niby miałaby być? — zapytała twardo wpatrując się w dziewczynę, której już z pewnością brakowało słów, aby jej odpowiedzieć.

    Nel

    OdpowiedzUsuń
  162. Jeszcze zanim cicha prośba nasączona desperacją wyrwała się z ust Seojuna, blondyn przetarł jego wilgotne policzki kciukiem, pozbywając się świeżych łez, nad którymi brunet nie miał żadnej kontroli.
    Sunghoon widział takie sceny nie pierwszy raz. Ból, zdradę czy niedowierzenie malujące się na twarzach ludzi. Widział to, napajał się tym i zazwyczaj sprawiało mu to niemałą frajdę, bo jego chore fantazje mogły zostać zaspokojone, tylko w taki sposób. Jednak to, co widniało w oczach Seojuna było inne.
    Strach i niewyobrażalne cierpienie, ogromna trauma, coś obrzydliwego. Bo ten brak kontroli, napięcie i nerwowość, czy paraliżująca aż panika, były efektem czegoś innego. To nie był Seojun, a przynajmniej nie ten, którego Sunghoon znał. To był obraz kogoś złamanego, kto potrzebował pomocy. A Ahn nie pragnął w tej chwili niczego innego jak być tym, który tą pomoc przyniesie. Chciał być tym, w którym Seojun znajdzie zrozumienie.
    — Chodź. —skomentował krótko i już chwilę później znajdowali się w drodze do wyjścia. Nie interesowały go natrętne spojrzenia rzucanego w jego kierunku czy szepty, jakie docierały do jego uszu z każdego kierunku. Gdzieś mignął mu flesz aparatu, ale to również było jutrzejsze zmartwienie. Wolną dłonią sięgnął do tylnej kieszeni, by wysłać wiadomość do swojego kierowcy, który miał czekać w samochodzie na sygnał z jego strony, gdyby Sunghoon nagle postanowił udać się gdzieś indziej. Drugą dłoń, w którą zaplątane były palce Seojuna, ścisnął delikatnie, dodając chłopakowi otuchy.
    Na zewnątrz znaleźli się bardzo szybko, a kierowca, już czekał pod samym wjazdem do hotelu. Blondyn otworzył drzwi i pokierował Seojuna na tylne siedzenie. Szyba, jaka dzieliła kierowcę i pasażerów była zasunięta do góry, gwarantując im prywatność, więc Sunghoon pochylił się i złożył na czole bruneta krótki pocałunek, ledwo co muskając jego skórę.
    — Poczekaj w aucie, ja za chwilę wrócę. — I zanim Kim miał okazję zaprotestować, Sunnghoon zamknął drzwi i ponownie wrócił do hotelu. Mimo, że jego rodzice byli całkiem normalni i nie zaglądali swojemu synowi do łóżka, a tym bardziej mało interesowały ich plotki w tym temacie, wiedział, że państwo Kim należeli do bardziej… tradycyjnych. Znalazł więc kogoś z ich firmy, z kim wcześniej on, jak i Seojun zamienili kilka zdań i przekazał, że niestety chłopak gorzej się poczuł i musiał udać się do domu. Oczywiście przeprosił za całe zajście z trzy razy, no i się nisko ukłonił ukłonił. A później zrobił to samo, gdy rozmawiał z organizatorami, jednak tym razem zaoszczędził sobie wyginania ciała, stawiając na uścisk dłoni. Pięć minut później, tak jak obiecał, opadł na tylne siedzenie pojazdu. Dopiero teraz dotarła do niego powaga całej sytuacji i to, że tak naprawdę nie miał pojęcia co zrobić, czy jak się zachować. Udawanie czy zabawa w podchody i czyjeś uczucia była o wiele łatwiejsza, bez zbędnych komplikacji.
    — Chcesz wrócić do siebie? — Jego głos był cichy i spokojny, chociaż przygryzł delikatnie swoją wargę, jakby się nad czymść głęboko zastanawiał. Powinien go zabrać do domu i zostawić? Zaprosić do siebie? Nie wiedział nic, a to irytowało go jeszcze bardziej. Niepewność rzadko kiedy mu towarzyszyła. Zazwyczaj miał wszystko zaplanowane od A do Z, jednak teraz się wahał, bo w końcu nie chciał popełnić żadnego błędu. Wcale się nie przejmował Seojunem, a jedynie swoim udziałem w tej sytuacji.
    Właśnie to sobie w myślach powtarzał, gdy sfrustrowany odchylił głowę do tyłu i przetarł twarz otwartą dłonią, wzdychając ciężko.
    To wszystko zaczynało się robić niebezpieczne.

    ODPISIK OD SUNGHOONA

    OdpowiedzUsuń
  163. Uwielbiała tak się droczyć z Seojunem, przepychanki w ich wykonaniu były w końcu na porządku dziennym. Ta prawdziwa irytacja, którą odczuwała jeszcze chwilę temu, teraz zamieniła się w szeroki uśmiech na twarzy, bo nawet jeśli chciała udawać nadąsaną, najzwyczajniej w świecie nie potrafiła. Na pytanie bruneta nie zdążyła już jednak odpowiedzieć, bo w ciągu sekundy straciła balans i była pewna, że całe jej istnienie zamieni się w naleśnika na ulicy, więc jedynie zacisnęła powieki i pisnęła głośno, ale upadek skończył się szybciej niż przypuszczała, a zamiast na plecach, wylądowała na czymś… no, wygodniejszym, niż asfalt.
    Z niedowierzeniem przypatrywała się Seojunowi, który szczerzył się teraz szeroko, a dodatkowo postanowił zażartować, mrucząc do niej cicho, zupełnie jakby nic sobie z tej sytuacji nie robił. A co było najgorsze? Oczywiście całą winą za to zajście, obarczył ją.
    — Z czego się , durniu? Mogliśmy zginąć! — Podobnie jak chłopak zmarszczyła brwi, szukając jakiegoś wytłumaczenia, bo przepraszam z pewnością nie wchodziło w grę. — Jak już wspomniałam, pomóc chciałam… żebyś rzucił, głupi i śmierdzący nałóg! — Pokiwała głową w niedowierzaniu i podparła się dłońmi o klatkę piersiową chłopaka, by odepchnąć się i powoli wstać, jednak grymas, w jakim wykrzywiona była jego twarz zaniepokoił Min. Miał zamknięte oczy, a Ari skorzystała z okazji, by zawiesić na nim swoje spojrzenie o te kilka sekund dłużej niż powinna. Lustrowała go uważnie i sama nie zdała sobie sprawy, kiedy jej dłoń znalazła się na policzku Seojuna – kciuk delikatnie gładził jego skórę, ostrożnie, nie chcąc przyprawić mu więcej bólu. Ponownie nachyliła się nad nim, lewa dłoń podparta przy jego głowie.
    — Połamany też kariery nie zrobisz. Nic ci nie jest? — zapytała. Jej głos zadrżał lekko, a w gardle nagle zrobiło się nieznośnie sucho. Martwiła się, to pewnie dlatego. A te zawroty w głowie? Może efekt upadku, bo co prawda w głowę się nie uderzyła, ale czuła, że z pewnością zdarła kolano. Bo dlaczego miałoby się jej robić gorąco na widok Seojuna, jego niesfornie wpadających do oczu kosmyków włosów, jego zadziornego uśmiechu, czy tego błysku w oku, kiedy ich spojrzenia w końcu się skrzyżowały, a ich dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Nie, to przecież nie miałoby sensu.
    — Seojun… — szepnęła cicho, gdy poczuła jak jego dłoń ponownie zaciska się na jej plecach, a spojrzenie sunie wzdłuż jej twarzy, spoczywając na jej ustach.

    ODPISIK OD ARI 🥰
    Blair i Yuri muszą jeszcze chwilkę poczekać

    OdpowiedzUsuń