Gabriel Salvatore
Gabriel Dante Salvatore 24.01.1999 Portofino, Włochy → 15.04.2003 Nowy Jork ⬪ Student I roku na NYU Stern School of Business ⬪ Kłopotliwy syn właściciela luksusowych hoteli rozsianych po Europie, Azji i obu Amerykach, Lorenza Salvatore oraz Moreny Salvatore o której się nie mówi ⬪ 2013-2017 spędził w Szwajcarii ucząc się w Collège du Léman ⬪ pierwszy tatuaż zrobiony w wieku 15 lat ⬪ Ostatnie pół roku spędzone w Malibu Beach Recovery ⬪ jesienny powrót do Nowego Jorku
Mimo, że urodził się we Włoszech, to wychowała go Upper East Side. Poznał smak gorących plotek na swoim języku, goryczy i rozczarowania, zdrady i żarliwych uniesień. Pierwszy raz w życiu przeczytał o sobie w internecie, gdy sam wrócił ze szkoły do domu olewając przy tym wyczekującego szofera. Miał dziesięć lat i niekoniecznie rozumiał co oznaczają te artykułu, ale podobało mu się, że o nim piszą. Kolejnego mógł przeczytać o sobie, gdy na jaw zaczęły wychodzić przekręty Moreny. Miał wtedy piętnaście lat i nie sprawiał zbyt wielu kłopotów, uczył się dobrze i jak na standardy w jakich przyszło mu żyć miał całkiem przyzwoite towarzystwo. Zanim, jak na walecznego piętnastolatka przystało, udało mu się stanąć po stronie matki, siedział w prywatnym odrzutowcu, który zabrał go do Szwajcarii, gdzie dokończył naukęPo skończeniu osiemnastu lat i nauki w Collège du Léman rozpoczął podróżowanie po Europie i Azji, omijając z daleka hotele ojca oraz jego samego. Z podróży zbierał pamiątki w postaci tatuaży, pocztówek i magnesów. Do Nowego Jorku zawitał w kwietniu 2021. Decydując się na to, aby kontynuować naukę – teoretycznie na życzenie ojca, w praktyce kończyła mu się kasa. Większość roku spędził wraz z uroczą rudowłosą asystentką ojca, starszą od Gabriela o zaledwie dziesięć lat. Bawił się z nią świetnie, aż do chwili, gdy nagle nie zniknęła, a jemu karta kredytowa zaczęła odmawiać posłuszeństwa. Przez parę tygodni był grzeczny i posłuszny, dziękując ojcu za zajęcie się problematyczną kochanką. Dopóki znów nie naszło go na to, aby rozrabiać i psuć ojcu reputację wśród nowojorskiej śmietanki towarzyskiej. W końcu powinien mieć silniejszą rękę, powinien zapanować nad synem. Wystarczyła jedna zakrapiana alkoholem i narkotykami impreza, aby wolność się skończyła. Nim się obejrzał znów siedział w prywatnym odrzutowcu. Znów był wysyłany tysiące mil od domu.Wrócił pod koniec sierpnia. Podobno już nie bierze i podobno już tak bardzo nie imprezuje, jak wcześniej. Rudowłosa asystentka podobno też wróciła do Nowego Jorku. Podobno od teraz będzie się uczył i zacznie się porządnie prowadzić.Podobno.Hush, little baby, don't say a wordAnd never mind that noise you heardIt's just the beasts under your bedIn your closet, in your head
Dzień dobry!
Z Gabsem można wszystko i nic. Może być waszym ex, kolegą z roku, sąsiadem czy kimś kto zabierze na ciekawą imprezę w NYC. Namieszajmy sobie nawzajem w życiu. <3
Z Gabsem można wszystko i nic. Może być waszym ex, kolegą z roku, sąsiadem czy kimś kto zabierze na ciekawą imprezę w NYC. Namieszajmy sobie nawzajem w życiu. <3
W tytule Arctic Monkeys, a w karcie Metallica. Wizerunek jest mi, niestety, nieznany.
bysiaa44@gmail.com
Zgłaszamy się z Octi żeby namieszać sobie w życiu, co Ty na to? Chodź do nas ❤️
OdpowiedzUsuńOctavia
Spotted: Gorący jak zawsze G kręci się w pobliżu NYU. Już zupełnie zapomniałam, jak bardzo jest przystojny, tak dawno nie było go w domu... Ale hej, jeszcze nie wszystko stracone! Może znowu zacznie urządzać te swoje słynne imprezy, na które chyba każdy z nas ma po długim lecie ochotę. Chociaż jeśli ojciec kolejny raz postanowi wysłać go na drugi koniec świata, chyba tego nie zniosę. Może lepiej by było, gdyby został grzecznym chłopcem. Przynajmniej na razie.
OdpowiedzUsuńWitam na blogu!
buziaki,
plotkara 💋
[Ależ z tego pana globtroter, już tyle widział, no ale miejmy nadzieję, że teraz w Nowym Jorku zostanie na dłużej! Ari na pewno jakiś wątek by z tym panem chciała, w końcu lubi posiadać starszych kolegów, więc jesli masz chęć, to zapraszam! :D]
OdpowiedzUsuńMin Ari
[O, to jest myśl! Może nie byłby to pierwszy raz, gdy Gabriel udaremnił jej plany matrymonialne, bo zawsze lubił wtykać nosek w sprawy Ari, przez co często dochodziło między nimi do sprzeczek? Mógłby nawet Ari traktować, jak tą młodszą siostrę, dlatego nie chciał, by ta zadawała się z jakimiś starymi krawaciarzami :D co Ty na to?]
OdpowiedzUsuńMin Ari
Myślę, że to dobry pomysł, aby ich ojcowie się przyjaźnili. Ojciec Octavii może być prawnikiem jego ojca ;D
OdpowiedzUsuńCo do powiązania między nimi, czemu nie. Może się to różnie skończyć. W sumie też myślałam, czy może by w pewnym momencie ich relacje nie nabrały zupełnie innego toru, albo kiedyś mieli jakiś epizod ze sobą, ale oboje się bali tego, co wyjdzie i każde poszło w swoją stronę, co Ty na to?
Octavia
(No, może na początku Octavia nie zwracała większej uwagi na asystentkę, potem mogła jej zacząć przeszkadzać, bo jak to baba, mogła zacząć się zakochiwać w Gabrysiu. Potem on wyjechał na odwyk, ona biedna cierpiała przez chwilę, a potem wyjechała do Francji na dłuższe wakacje i tam poznała Oscara, a teraz wróciła. Kolacja brzmi dobrze, mogą się pokłócić potem na jakiś balkonie, a może się to skończyć zupełnie inaczej, zobaczymy :D)
OdpowiedzUsuńOctavia
[Cudownie! Bardzo mi się podoba taka relacja i zamysł wątku, lecimy z tym! Chcesz zacząć, czy wolisz żebym ja się za to zabrała? Tylko nie wiem, czy się dzisiaj wyrobie xD]
OdpowiedzUsuńMin Ari
(Ja nam mogę zacząć, nie ma problemu :D)
OdpowiedzUsuńOctavia
[ Jak was zobaczyłam to stwierdził, że koniecznie musimy coś razem naskrobać! Gabryś jest cudowny, całą jego kreacja oraz dodatki w formie imienia, czy zdjęcie :D
OdpowiedzUsuńRównież myślałam by pójść w kierunku wieloletniej już przyjaźni, skoro mogła zacząć się ona już w szkole. Jak najbardziej panowie mogą śmigać razem na motocyklach i urządzać sobie nie tak legalne wyścigi i razem imprezować. Jackson na pewno będzie ciekawy, czy rzeczywiście jego przyjaciel już nie bierze, i aż tak nie imprezuje jak kiedyś ;>
Oczywiście możemy zdecydować, czy będzie to szczera i silna przyjąć, czy raczej usłana plotkami za plecami ;) ]
Jackson
[ Okej to idziemy w szczerą, solidną przyjaźń :D
OdpowiedzUsuńW porządku, mógł go odwiedzać, gdy Gabryś był jeszcze na odwyku. Postaramy się za bardzo nie kusić i nie sprowadzać na złą drogę co by znowu ojcu nie podpadł ;D
Skoro Gabriel świeżo wrócił może złożymy mu pierwszą wizytę lub zapraszamy na jacht co by chłopaki trochę się zrelaksowali? A co im z tego wyjdzie, zobaczymy. Chyba, że Jackson ma zorganizować imprezę niespodziankę w ramach powitania kumpla xD ]
Jackson
Spojrzała na Empire State Building, który z okna jej pokoju był idealnie widoczny. Budynek był skąpany w popołudniowym słońcu, które za jakiś czas zacznie powoli zachodzić. Z tego letargu, w który wpadła, wybudziło ją dopiero głośne pukanie do drzwi. Kiedy udzieliła zgody na wejście, w progu pomieszczenia zobaczyła swoją matkę z idealną fryzurą, perfekcyjnym makijażem i skrojoną na miarę czerwoną, koktajlową sukienkę. Eva Blanchard pochwalić się mogła szczupłą sylwetką i niebywale długimi nogami. Była idealna, bo prawda jest taka, że nie mogła sobie pozwolić na jakieś niedopieszczenia.
OdpowiedzUsuń-Za ile będziesz gotowa? - miękki głos kobiety wdarł się w ciszę, która ciągle trwała w pomieszczeniu. Chwilę później jej pełne, czerwone usta wykrzywiły się w lekkim uśmiechu. Wiedziała dokładnie, że jej córka zmusza samą siebie do uczestniczenia w tej kolacji, co napawało ją dumą. Wiedziała wszak dokładnie, że to wielkie wyrzeczenie dla Octavii.
-Pięć minut. Dokończę makijaż i założę sukienkę- odparła dziewiętnastolatka, po czym wróciła do kończenia makijażu. Postawiła sobie za cel, aby dziś wyglądać perfekcyjnie. Aby każde spojrzenie było kierowane w jej stronę, a już szczególnie jedno. Choć od spotkania jej i Gabriela minęło sporo czasu, to nadal czuła dziwny dreszcz przebiegający po plecach, gdy myślała o chłopaku. Niedokończone sprawy i niewypowiedziane uczucia bardzo jej ciążyły.
Najnowsza sukienka w czerwonym kolorze od Diora pasowała na nią idealnie. Czarne szpilki od Louboutina dopełniały całości ubioru. Niewielka kopertówka skrywała w swoich wnętrzach telefon, czerwoną szminkę oraz paczkę papierosów. Wraz z matką oraz ojcem ruszyła w stronę wyjścia z apartamentu, a następnie do podstawionego przy samym wejściu samochodu. Piętnaście minut później stanęła pod budynkiem, a chwilę później przekroczyła próg apartamentu, który tak dobrze znała. W środku była chyba cała śmietanka towarzyska Nowego Jorku. Mimo wszystko, jej wzrok mimowolnie powędrował po tłumie, a później na dłuższą chwilę zatrzymał się na Gabrielu. Stał tam, jak gdyby nigdy nic, pogrążony w rozmowie z jednym ze znajomych. Odetchnęła głęboko, uciekając w bok, tak szybko jak tylko mogła, żeby za szybko jej nie zauważył. Kieliszek ze schłodzonym szampanem był wręcz wybawieniem.
Octavia
Ari obiecała sobie, że jej mały eksperyment skończy się zaraz po wakacjach, a ona postara się wrócić do swojego wizerunku grzecznej dziewczynki. To był jej ostatni rok nauki w Constance i w końcu nadszedł czas, by skupić się na aplikacjach do najlepszych uniwersytetów. Mimo, że jej stopnie oraz nazwisko zapewne otworzyłoby przed nią drzwi do każdej ze szkół w prestiżowym Ivy League, wywołanie skandalu i pogorszenie reputacji, zatrzasnęło by te same drzwi na cztery spusty.
OdpowiedzUsuńPierwsze dni tygodnia spędziła wedle swojego planu, ubrana w plisowane spódniczki punktualnie stawiała się na zajęciach, a wypracowanie z literatury angielskiej oddała jako pierwsza z klasy. Niestety wraz z weekendem powróciły stare nawyki, mundurek został zastąpiony małą czarną, a przeźroczysty błyszczyk ustąpił miejsca czerwonej szmince. Przecież tak naprawdę nie robiła nic złego, prawda? Nigdy się z nikim nie przespała, a rozmowy mogła prowadzić z kim tylko miała ochotę. Dobra, może i obsypywali dziewczynę prezentami, płacili za kolacje, bądź zamawiali butelki Dom Pergion na kiwnięcie jej smukłego palca - a ona czasem pod wpływem zbyt wielu martini, uraczyła ich pocałunkiem - ale kto na Upper East Side jest święty? Dokładnie, nikt.
Ten wieczór nie różnił się bardzo od tych poprzednich spędzonych w towarzystwie Georga. Może tym razem był trochę bardziej śmiały, a jego dłoń spoczęła na udzie siedemnastolatki o kilka sekund za długo, ale był niegroźny. Nie miała okazji, by strzepnąć dłoń mężczyzny ze swojej nogi, ponieważ jej uwagę przykuło coś, a raczej ktoś inny. Na początku nie była pewna, czy widzi ducha, gdy jej oczy zatrzymały się na sylwetce wytatuowanego młodzieńca – zniknął bez słowa kilka miesięcy temu, nie tylko z Nowego Jorku, ale również każdej internetowej platformy - jednak gdy ten otworzył usta i zaczął pełen pogardy monolog była pewna, że to nikt inny, a Gabriel.
Ari złapała swój kieliszek z szampanem, po czym odchyliła głowę do tyłu i wypiła całą jego zawartość na raz. Bez słowa wstała od stołu i za nim odwróciła się na pięcie, posłała Gabrielowi pełne złości spojrzenie. Swoje kroki skierowała w kierunku tarasu, potrzebowała ochłonąć oraz papierosa, inaczej rozszarpałaby chłopaka na samym środku sali, nie zwracając uwagi na to kto patrzy. Trzęsącą się ręką sięgnęła do torebki, by po chwili wyłowić z jej wnętrza paczkę cienkich Marlboro gold. Wsadziła fajkę między wymalowane usta, a gdy tylko jej koniec zaczął się żarzyć, zaciągnęła się mocno trzymając dym w płucach przez kilka, dobrych sekund.
- Powiedziałabym, że miło cię widzieć, gdybyś nie był takim dupkiem. Jak widać pewne rzeczy się nie zmieniają. – Oczywiście ku jej niezadowoleniu Gabriel postanowił ruszyć za nią, a uśmiech na jego ustach wskazywał na to, że był cholernie dumny z przedstawienia jakie właśnie odwalił.
Min Ari
[Cześć!
OdpowiedzUsuńDziękuję za powitanie!
Owszem, Heather totalnie nie pasuje i właśnie o to chodzi. Musi poznawać innych ludzi, którzy są kompletnie od niej różni. Wtedy to dopiero zabawa! I myślę, że z naszymi postaciami mogłoby być tak samo.
I spokojnie, nie dam jej pożreć żywcem ;)
A Dante (wolę to imię, no sory xD) jest taki wspaniały <3 W sensie przerąbane ma, ale ma w sobie coś, co przyciąga :) I w sumie to jestem ciekawa, jak sobie teraz poradzi pan imprezowicz ;)
Tak, tak, wiem. Ty też wiesz ;)]
Heather
[ Haha dobra, cicho sza!
OdpowiedzUsuńCzyli robimy imprezę niespodziankę, sobie chłopcy nieco poszaleją :D Mam zacząć, czy ty wolisz? ]
Jackson
[Ice, kochana, dziękuję za powitanie! Ale mi słodzisz, aż się zarumieniłam. ;) Twój Gabryś też wyszedł cudnie, ale jak to jest, że wszystkie te bogate dzieciaki pakują się w relacje ze sporo starszymi partnerami (nie mogę powiedzieć, że go winię, bo też mam słabość do rudych włosów D:). Chyba najwyższy czas zatrudnić sztab terapeutów, bo coś to jest na rzeczy!
OdpowiedzUsuńHistoria jego matki mocno mnie intryguje, będę wypatrywać wszelkich ploteczek na ten temat. Tymczasem życzę Ci samych wspaniałych wątków, baw się z nim dobrze!]
Edgar A. Hastings
PS W wolnej chwili zerknij na maila, posłałam Ci wiadomość. :)
Pokręciła głową na kolejną uwagę Gabriela. O ile dobrze pamiętała, nigdy nie prosiła go o zdanie, a mimo to postanowił zachowywać się jak jej opiekun, czy też anioł stróż zesłany z niebios. Na co dzień oczekiwano od niej myślenia o przyszłości i podejmowania rozsądnych decyzji, przypominając jej, że już za kilka miesięcy będzie pełnoletnia, więc tak wypadało. Skoro za dnia miała zachowywać się jak dorosła, dlaczego nie mogła tego robić po zmroku, czerpiąc z życia, jak Ci, którzy już ten magiczny wiek osiągnęli. Po raz kolejny sięgnęła do torebki, by wyciągnąć drugiego papierosa, tym samym pokazując, że w nosie ma to co powinna robić.
OdpowiedzUsuń- Przyszedłeś tu żeby mnie niańczyć? Jeśli tak, to nie licz na pozytywną reakcję z mojej strony. – zaciągnęła się papierosem, a wzrok utkwiła w czubkach swoich wysokich szpilek. Nie chciała patrzeć na twarz bruneta, w obawie, że cała ta złość, gdzieś uleci. Prawdą było, że się za nim stęskniła, a kilka razy nawet pojawiła się pod jego apartamentem, lecz obsługa budynku nigdy nie chciała rozmawiać na temat Gabriela. Mimo, że nie znali się długo, zdarzyło mu się uratować jej tyłek z tarapatów co najmniej dwa razy. Był dla dziewczyny trochę jak taki starszy brat, którego nigdy nie posiadała. Wiedziała, że z jakiegoś powodu mogła mu zaufać, a gdy poprosiłaby o pomoc, on by jej nie odmówił.
Prychnęła poirytowana na kolejne słowa wypływające z ust Gabriela, naprawdę zaczynał przynudzać. Pamiętała go, jako tego imprezowicza; gdzie on, tam zabawa. Teraz był zwyczajnie męczący.
- Znajdź mi lepsze zajęcie na piątkowy wieczór, skoro tak bardzo przeszkadza ci to co robię. – uniosła spojrzenie brązowych oczu, a gdy zatrzymała je na twarzy chłopaka, kącik jej ust drgnął delikatnie. Miała nadzieję, że zakończą tą głupią rozmowę, a on wpadnie na lepszy pomysł spędzenia wspólnego czasu. Nie była w humorze na sprzeczki, no i chciała się dowiedzieć czegoś więcej na temat jego zniknięcia.
Min Ari
Tak naprawdę, to nie miała wyboru, jeśli chodzi o tą imprezę. Matka postawiła ją przed faktem dokonanym, nie mogła więc odmówić. Eva mniej więcej orientowała się w tym, co jeszcze nie tak dawno łączyło jej córkę z Gabrielem Salvatore, ale myślała, że młoda Blanchard już dawno otrząsnęła się po tym, jak została potraktowana. Prawda jednak była taka, że nie, nie otrząsnęła się i za nic nie chciała się tu pojawiać. Robiła dobrą minę do złej gry. Rozmawiała, śmiała się, po prostu udawała. Co jakiś czas czuła na sobie uważne spojrzenie Gabriela. Śledził z uwagą jej krok, a ona udawała, że go nie ma. Ignorowała go tak długo, jak tylko mogła, ale w końcu jej dobra passa się skońćzyła. Pożegnała swojego rozmówcę, który odszedł w stronę żony, a ona sama zamierzała udać się do łazienki i spędzić tam kilka długich minut.
OdpowiedzUsuńNiestety, kiedy tylko chciała już uciec, tuż przed nią wyrósł Gabriel. Widziała, jak bierze dwa kieliszki z szampanem i rusza w jej stronę. Zamiast ruszyć się i pójść w swoją stronę, Octavia stała jak wmurowana. Zacisnęła palce na czarnej kopertówce, czekając aż staną oko w oko. Kiedy to nastąpiło, Octavia spojrzała najpierw na chłopaka a później na kieliszki, które trzymał. Nie bała się, że coś jej dosypał. Gdyby to zrobił, wiele by ryzykował.
-Miałam wybór, albo skoczyć z balkonu, albo iść tutaj. Niestety, nie miałam większego wyboru, tak więc, oto jestem- powiedziała z przekąsem, odbierając od niego szampana. Upiła łyk, przełykając chłodny trunek, a po dłuższym namyśle dopiła zawartość kieliszka.
-Miło Cię widzieć, Gabrielu. Jak mija życie? Znalazłeś kolejną, której bawisz się uczuciami, czy nadal masz na boku tą starszą panią? Nie widzę jej tu, czyżby ojciec zadbał o to, aby już więcej nie pokazywała się u Twego boku? -zapytała z przekąsem, rozglądając się po zebranych osoba, byleby unikać jego spojrzenia.
Octavia
[Hejo, hejo! Dziękuję za miłe powitanie <3 Też mi nie przychodzi teraz do głowy żadne powiązanie pomiędzy naszymi panami, ale jeśli mi coś kiedyś wpadnie, nie będę się krępować przed napisaniem nawet z zaskoczenia, OSZCZEGAM. Tymczasem Tobie również życzę miłej zabawy i mnóstwa ciekawych wątków! PS. Te pamiątkowe tatuaże z różnych stron świata to świetna sprawa :D]
OdpowiedzUsuńNajgorsze w wakacjach było to, że kiedyś się kończyły. Chcąc, nie chcąc, również i Leanora musiała wrócić do swojej codzienności w Nowym Jorku. Miesiąc u dziadków, spędzony w Amsterdamie okazał się stanowczo zbyt krótki. Odpoczęła, naładowała baterie, ale najchętniej zostałaby tam na jeszcze trochę. Tym bardziej, że na jesień miasto było przepiękne i takie najbardziej je lubiła. Niestety, w tej kwestii miała niewiele do powiedzenia. Tym bardziej, że ojciec już zaczynał marudzić, że i tak za długo siedzi i tak nie wypada. Niby była u rodziny, ale, jak sam powtarzał, co za długo, to niezdrowo, a gość po czasie śmierdzi. Leanora nie rozumiała jego toku myślenia, ale nie chciała zadawać pytań. Już dawno zrozumiała, że z ojcem czasami nie warto było dyskutować. Miał swój tok myślenia, którego nie dało się w żaden sposób przeskoczyć. Mogła się sprzeciwiać, ale i tak by nie wygrała. Mogła też to zaakceptować i mieć spokój. I w zdecydowanej większości przypadków wybierała właśnie tę drugą opcję. Ojciec był zadowolony, ona miała spokój. Wszyscy zadowoleni.
OdpowiedzUsuńPowrót do Nowego Jorku okazał się trudniejszy z jeszcze innych powodów. Przede wszystkim dlatego, że od razu musiała wrócić do swoich zajęć. Musiała bardziej skupić się na swoim instagramowym koncie, bo przez ten urlop spadła jej liczba obserwujących, co nie podobało jej się. Ciężko na to pracowała, a teraz musiała ponadrabiać zaległości. To jednak była w stanie przeskoczyć i samodzielnie sobie z tym poradzić. Kwestią znacznie gorszą był pomysł ojca, który postanowił wydać ją za mąż. I chociaż nie traktowała go poważnie, tak mężczyzna podchodził do tej sprawy nad wyraz poważnie. Pilnował jej niemal na każdym kroku, chcąc, aby jego jedyna córka prezentowała się nienagannie. Wtrącał się we wszystkie aspekty jej życia. Wybierał sukienki, a jeśli jakaś była za krótka, to od razu odrzucał. Wybierał buty, nie pozwalając zakładać zbyt wysokich. Nawet ingerował w jej biżuterię! A jeśli wyraziła jakikolwiek opór, to wpadał w złość. Początkowo sądziła, że chociaż matka stanie po jej stronie i wybije ten absurdalny pomysł ojcu. Kobieta, jednakże stała po jego stronie. I jeszcze czasami go dopingowała, nie chcąc, aby córka wyglądem przypominała dziwkę. Tyle tylko, że Leanora nigdy tak nie wyglądała. Nawet jej styl ubierania się nie był podobny. Ich to, niestety, nie obchodziło, gdyż mieli swoje wizje, a, jak wiadomo, ich racja była tą jedyną słuszną.
Również powrót do towarzystwa nie był dla niej najłatwiejszy. Ominęły ją świetne, wakacyjne imprezy. I chociaż mówiła, że żałuje, że nie miała innego wyjścia, tak w duchu cieszyła się z tego powodu. Nigdy nie przepadała za spędzaniem czasu w ten sposób. Imprezy wiązały się ze strumieniami alkoholu i prochami. I chociaż zdarzało jej się coś zapalić, tak nigdy nie brała niczego cięższego i chciała, aby tak pozostało.
Jak tylko wróciła, jej koleżanki uznały, że doskonałym pomysłem będzie, jeśli Leanora nadrobi stracone imprezy. Podobno w wakacje znalazły świetną miejscówkę i miały zamiar zaciągnąć tam blondynkę, nawet siłą. Chociaż początkowo się przed tym opierała, tak w końcu zgodziła się.
W piątkowy wieczór, ubrana w stanowczo zbyt krótką i zbyt dużo odsłaniającą sukienkę, wsiadła do limuzyny Kate. Zajechały jeszcze po inne koleżanki, a w drodze do tego miejsca, piły szampana, rozmawiając o mężczyznach i romansach. Leanora dowiedziała się kilku ciekawych rzeczy. Niektóre nawet naprawdę ją zaskoczyły. W międzyczasie została jeszcze umazana w kilku miejscach fluorescencyjną farbką. Obojczyki, dekolt, kawałek ramienia, brzucha, biodra i uda. Podobno tak było trzeba. Nie protestowała.
UsuńI jak tylko przekroczyły próg klubu, to wiedziała, dlaczego. Ciemność była wręcz obezwładniająca. Muzyka dudniła, przez co nic nie było słychać. Nieco oświetlony był jedynie bar, do którego szybko się skierowały. Leanora raczej nie miała mocnej głowy. Dwa drinki jej wystarczyły, aby poczuła przyjemne rozluźnienie. A skoro była gotowa, to nie oglądając się na koleżanki, ruszyła przed siebie, kompletnie oddając się muzyce i tańcu.
Oczywiście, z Wami to tylko wszystko co dobre ;>
Miał wielu lepszych i gorszych znajomych; lepszych i gorszych przyjaciół. Niektórzy znali go jedynie takim jakim na co dzień się kreował w mediach i podczas tych wszystkich hucznych imprez; takim jak opowiadały o nim liczne plotki. Rozpuszczony i zachłanny dzieciak bogaczy, kobieciarz, narcyz… było wiele przymiotników, którymi określano go. Jak w każdej plotce i w tej o nim kryło się ziarenko prawdy. Tylko nieliczne grono dopuszczał blisko, za mur pozorów i wygodnych nawyków.
OdpowiedzUsuńJedną z tych osób był Gabriel Salvatore, z którym znał się już od czasów szkoły średniej. Chłopak co jakiś czas znikał z Nowego Jorku, ale nie wpłynęło to znacząco na ich znajomość. Wciąż utrzymywali kontakt, wciąż potrafili rozmawiać i być jednomyślni. U boku Gabriela spędził sporo imprez, na których od lat nastoletnich testowali własne granice, które za każdym razem starali się przesuwać choćby o kilka małych kroczków.
Gdy chłopak za sprawą swego ojca wyjechał do Malibu, Jackson za nim podążał niosąc odrobinę ich normalności. Wiedział co jest prawdziwym powodem tego wyjazdu. Znali się na tyle dobrze, by Jackson znał postępowanie strasznego Salvatore. Kolejny ojciec roku, jakby wysłanie dzieciaka setki bądź tysiące kilometrów od domu mogło rozwiązać wszelkie problemy.
Jackson również nie widział problemu w zachowaniu Gabriela. Sam sięgał po różnego rodzaju używki byleby tylko lepiej się zabawić. Był uzależniony od wrażeń, od podkręcania doświadczeń i niekiedy to go gubiło.
Jednak odwyk zdawał mu się co najwyżej śmieszny i żałosny. Gdyby jego rodzice wyskoczyli z takim pomysłem, wyśmiałby oboje i za pewne zaszył by się gdzieś póki sprawa nie ucichła by. Na szczęście oni mieli go w głębokim poważaniu póki mieli święty spokój, a zachowanie Jacksona nie wpływało na opinię publiczną.
— Będziemy praktycznie sami. Lekka, przyjemna impreza. — zapewnił uśmiechając się niewinnie. Gabe musiał się pilnować, by jego ojciec znów nie wpadł na jakiś genialny pomysł pozbycia się syna i wysłania go na drugi kraniec świata, dlatego Jackson starał się przedstawić wizję wieczoru w jak najmniej groźnym świetle. W rzeczywistości przygotował niespodziankę, zebrał grono sprawdzonych osób i zaprosił ich na swój jacht. Musieli przecież porządnie przywitać Gabriela w Nowym Jorku. Jackson zresztą nie wierzy, by przyjacielowi nie brakowało rozrywki i odrobiny zapomnienia.
— Luz, będzie dobrze. Rozruszasz te zardzewiałe kości i lada dzień otrząśniesz po tym feralnym wyjeździe. — zapewnił sięgając do kieszeni po paczkę fajek, którą zawsze miał przy sobie.
Gdy znaleźli się w marinie, Jackson pokierował się w znajomym kierunku. Jacht miał być przygotowany, a goście czekać na ich przybycie.
Jackson
[ Teraz dziękuję za powitanie Maggie i miłe słowa pod kartą <3
OdpowiedzUsuńStety niestety nie powstrzymałam się pokusie zrobienia kobietki na takim blogu :D A co do wątku to bardzo chętnie się na coś skuszę, a co!
Tak sobie myślę jakby tu można było połączyć ta dwójkę... Przychodzi mi na myśl spotkanie w jednym z mniej luksusowych klubów/barów. Niby to moje dziewczę jest spokojne i całkiem poukładane to często daje się ponieść słyszanej muzyce i wychodzi na parkiet nawet sama. Może do niej podbić, gdy będzie sama wywijać na środku lub może jakiś osobnik za bardzo będzie ją obłapywać, wywiąże się szarpanina między nimi i Gabe może akurat zareaguje sam z siebie albo nie będzie miał wyjścia, gdy szamocząca dwójka w niego wpadnie?
Ewentualnie mam wolne powiązanie na dobrze usytuowana rodzinę, u której pracuje :) ]
Maggie
[ Jeszcze jedna rzecz przyszła mi do głowy, a mianowicie może Maggie wyjdzie później z pracy i nie zdąży punktualnie odebrać brata ze szkoły. Dzieciak zacznie się niecierpliwić i postanowi sam wrócić do domu. Może po drodze ktoś go zacznie zaczepiać i świadkiem tego będzie Gabs, który postanowi odprowadzić go do domu ? Gdzieś bliżej niego wpadną na zatroskaną Maggie? ]
UsuńLeanora musiała to powiedzieć głośno – miała dość. Miała dość tego wszystkiego. Grania tak, jak chciał ojciec. Miała być grzeczną, idealną dziewczynką. Miała robić wszystko tak, jak on tego chciał. I przecież to robiła. Na każdym kroku udowadniała, że jest grzeczna, posłuszna. Wykonywała jego głupie zadania. Nigdy się nie garbiła, nie uśmiechała się zbyt szeroko, nie śmiała się zbyt głośno. Nie ubierała zbyt kusych spódniczek i nie zakładała zbyt wysokich szpilek. Zrezygnowała nawet z zakładania zbyt dużej ilości biżuterii, bo przecież nie wypada. Prowadzenie konta na Instagramie było jedyną czynnością, którą sama sobie wybrała. I chociaż nie było to idealne, a raczej w pewnym sensie typowe, to dawała z siebie wszystko. Nagrywała filmiki dotyczące przede wszystkim pielęgnacji, ale również makijaży, w czym wciąż się doskonaliła. Z pielęgnacją szło jej o wiele lepiej, bo twórcy zazwyczaj stawiali jedynie na makijaże. Dbała o pielęgnację nie tylko cery czy ciała, ale również włosów czy paznokci. Do tego miała, jak sama sądziła, dość ciekawą estetykę, która również przyciągała wzrok. I tak sobie działała w tym zakresie. Ojciec pieklił się, że nie powinna tego robić, ale nie miała zamiaru go słuchać. Wybijała się, zyskiwała sławę, a liczba obserwatorów wciąż rosła na jej Instagramie. Był to dostateczny dowód na to, że to co robiła, było zwyczajnie dobre. Gdyby nie to, to pewnie nie udałoby jej się utrzymać tego poziomu. Z rytmu wybiły ją jedynie wakacje. Niby też coś tam wrzucała, ale głównie były to relacje związane z miastem i jej życiem tam. Dopiero teraz zajmowała się tym ponownie na poważnie.
OdpowiedzUsuńAle nie dzisiejszego wieczoru. Dzisiejszego wieczoru miała zamiar się doskonale bawić, nie zważając na nic i na nikogo. Już w samochodzie od szampana zaczęło szumieć jej w głowie. Ale po tych drinkach, to zupełnie straciła kontrolę nad tym, co się działo. I nie przeszkadzało jej to. Tańczyła, wirowała w tańcu. Od potu oraz dotyku innych farbki na jej ciele się roztarły i już nie przypominały fikuśnych wzorów, lecz kolorowe plamy. Poplamiła się jej sukienka, ale nie przejmowała się tym. Podobnie, jak tym, że na jej ciele było pełno różnych odcisków i co chwila czuła na sobie dotyk innych. Na nagim brzuchu rozróżniała to. Niektóre dłonie były bardziej szorstkie, inne bardziej delikatne i miększe. Niektórzy obracali nią, inny jedynie ocierali się o jej ciało.
Miała zamiar iść w kierunku baru. Napić się i odpocząć trochę, bo nogi zaczynały ją boleć. Nawet zrobiła krok w tamtą stronę, lecz czując czyjś zdecydowany uścisk, postanowiła zostać. Powoli zaczęła kręcić biodrami. Przymknęła oczy, a dłonie najpierw ułożyła przy biodrach partnera. Chciała wyczuć z kim ma do czynienia. Dopiero wtedy odrzuciła włosy na bok, na jedną stronę, odsłaniając przed nim już i tak umazaną farbkami szyję. Dłońmi, po omacku, przesunęła po jego twarzy, aż dotarła do włosów. Na krótką chwilę wplotła palce w kosmyki, lekko za nie pociągając, co jeszcze bardziej zmniejszyło odległość między nimi. Kręciła biodrami, całkowicie poddając się muzyce oraz tańcu, w którym brała udział. Nie miała też nic przeciwko temu, że dłonie mężczyzny błądziły po jej ciele, nawet tam, gdzie nie powinny.
Na moment otworzyła oczy, czując, jak ktoś napiera na jej ciało od przodu. Był to inny mężczyzna, który najwyraźniej uznał, że zabawa w ten sposób będzie wyśmienitym pomysłem. Chociaż sama nie miała nic przeciwko, tak nie zrobiła żadnego ruchu w jego stronę. Czekała na decyzję partnera z tyłu, podczas gdy dłonie tego z przodu również zatrzymały się na jej biodrach.
Lenny ;>
Octavia od kiedy sięgała pamięcią, towarzyszyła rodzicom na ważnych spotkaniach i różnych bankietach. Była do tego przyzwyczajona, było to nieodłączną częścią jej życia, dziwnie by jej było, gdyby nagle tego zabrakło. Odgarnęła włosy za ucho, z uwagą słuchając słów Gabriela. Dziwił się, że nadal się na niego gniewała? Naprawdę?
OdpowiedzUsuń-Owszem, gniewam się - powiedziała, odwracając głowę i racząc go spojrzeniem. Mógł udawać, że jej tu nie ma, ignorować ją i traktować jak wiatr. Nie wróciliby do tej sprawy, gdyby dał jej spokoj.
Odgarnęła włosy za ucho, które nawet wyprostowała specjalnie na tą okazję. Spływały gładką taflą na zgrabne ramiona, kończąc się tuż za łopatkami. Kątem oka spojrzała na Gabriela, ignorując odpowiedź na temat jego byłej partnerki, czy też kochanki, zwał jak zwał.
-Widzisz, Ty masz prawdo do imprezowania, ja również. Owszem, we Francji było całkiem przyjemnie. I myślisz, że mam ochotę dotrzymać Ci towarzystwa? -zapytała, ponownie na niego spoglądając. Już widziała te wszystkie plotki na ich temat, wystarczy pewnie kilka dni, a wszystko będzie szaleć.
Czy się stęskniła? Ciężko jej było na to odpowiedzieć. Część jej ciągle tęskniła za Gabrielem, część była nadal na niego wściekła. Mimo wszystko, wiedział jak jak uderzyć w jej najczulszy punkt.
=Co chcesz usłyszeć? Że tęskniłam? Owszem, ale później już się przyzwyczaiłam do tego, że Cię nie ma- odpowiedziała, dopijając do końca szampana. Akurat obok przechodził kelner. uśmiechnęła się w stronę młodego mężczyzny, króty przystanął tuż obok. Odłożyła pusty kieliszek i zamieniła go na pełny. Cóż, bez alkoholu dzisiaj się nie uspokoi.
Octavia
Przechyliła głowę w bok, a oczy zmrużyła delikatnie, przyglądając mu się uważniej. Przyszedł tutaj, bo wiedział, że mógłby ją tu znaleźć. Dla Ari było to jednoznaczne z tym, że się za nią stęsknił, a przynajmniej tak postanowiła zinterpretować słowa Gabriela.
OdpowiedzUsuń- Oh, uroczy jesteś, zaraz się rozkleję! – Żartobliwie uderzyła chłopaka w ramię, uśmiechając się w tym samym czasie. Trochę tej złości już zdążyło z niej ulecieć; może to nikotyna działała na nią uspokajająco, a może chłopak powoli przestawał działać jej na nerwy. – Wiesz, ci starsi panowie nie są tacy źli, przynajmniej stawiali mi drinki. – zdawała sobie sprawę, że takim komentarzem pewnie podniesie mu odrobinę ciśnienie, ale musiała się odpłacić. Ari była małą diablicą - nawet jeśli darzyła cię sympatią, uwielbiała się z tobą droczyć.
Gdy tylko dopaliła papierosa, ruszyła za Gabrielem z powrotem do środka. Jego próba odstraszanie Georga, chyba podziałała na każdego innego faceta w barze, nikt nawet nie zawiesił na niej spojrzenia, gdy przechodziła obok stolików. Myślała, że usiądą, gdzieś na drugim końcu pomieszczenia, wypiją kilka drinków i podziela się wspomnieniami z minionych miesięcy, a później zamówią pizzę – jak za starych, dobrych czasów - ale on chyba miał inny plan. Nim się zorientowała, już zjeżdżali windą w dół, by po chwili znaleźć się w jednej z nowojorskich, żółtych taksówek. Gabriel podał adres kierowcy, zrozumiała tylko, że jadą gdzieś w kierunku Brooklynu. Sama nigdy nie zapuszczała się w tamte okolice, tak naprawdę nie było tam nic, wartego jej zainteresowania. Typowe miejsce dla tych artystycznych dusz, hipsterskich kawiarni i biedniejszych mieszkańców Wielkiego Jabłka – wszystkiego, czym nie była. Min uwielbiała luksus i wygodę, w tym dorastała, to znała. Czasem pewnie przydałoby się jej zderzenie z rzeczywistością i zobaczenie, jak wygląda życie bez karty kredytowej tatusia - może wtedy potrafiłaby docenić więcej - ale dobrowolnie nie miała chęci, czy zamiarów na podejmowanie takiego wyzwania.
Samochód zatrzymał się blisko wąskiej alejki, z której końca dobiegała głośna muzyka rockowa, prawdopodobnie mało znany, lokalny zespół. W ciszy opuściła taksówkę i czekała, aż chłopak zapłaci kierowcy. Gdy w końcu wygramolił się z tylnego siedzenia i znalazł obok niej, posłała mu zdezorientowane spojrzenie.
- Gdzieś ty nas zabrał? – Dalej nie rozumiała , dlaczego się tu znajdowała. Miejsca jak te, pewnie nawet nie posiadały listy koktajli, a najlepsze co mogli zaoferować, to kufel piwa, albo tania wódkę.
Min Ari
[Cześć! Dziękuję za powitanie! To prawda, balet potrafi mieć tę ciemną stronę, ale powiedzmy sobie szczerze - akurat do literackiej fikcji pasuje idealnie, kto z nas nie lubi pomęczyć swoich bohaterów! Gabriel jest świetny! Jeżeli nie macie za dużo wątków, to chętnie dołączymy! Może Blue mogłaby być tym małym diabełkiem na jego ramieniu? Z wyglądu niepozorna i bardziej pasująca na aniołka, ale zdecydowanie brakuje jej nad głową aureoli :D]
OdpowiedzUsuńBluebell Freaser
Leanorze nie przeszkadzał kolejny mężczyzna w tym tańcu. Tej nocy nie. Gdyby to była normalna sytuacja, to nie chciałaby, aby ktokolwiek ją obłapiał. Jej ciało było jej, niemal świętą, strefą i dopuszczała do siebie jedynie niewielkie grono osób, takie, którym ufała i przy których czuła się bezpiecznie. Grono to było stosunkowo niewielkie, bo ograniczało się jedynie do wszystkich jej byłych. Jednakże tej nocy chciała się po prostu zabawić. Oderwać się od codziennych problemów, zapomnieć o rzeczywistości. Nie liczyło się nic prócz zabawy i płynącej muzyki. Zapewne rano, jak się obudzi, będzie miała kaca, nie tylko tego spowodowanego alkoholem, ale również tego moralnego. Ale w tym momencie również i to nie było ważne. Znacznie ważniejsza była płynąca muzyka, dotyk nieznajomego, który pozwalał sobie na coraz więcej oraz ich kołyszące się ciała.
OdpowiedzUsuńZachichotała, kiedy tak wyraźnie dał do zrozumienia, że nie ma zamiaru się nią dzielić. Skoro tak wybrał, to nie miała zamiaru narzekać. Oddaliła się wraz z nim, wciąż trzymając się blisko. Nie potrafiła wyjaśnić, dlaczego, ale nie chciała go teraz stracić. Nie wiedziała, dokąd ich to zaprowadzi, ani kim był nieznajomy, ale przeczuwała, że mogą się z nim doskonale bawić i tego się trzymała.
Choć tyłem do nieznajomego tańczyło jej się wyśmienicie, tak ucieszył ją pomysł z odwróceniem się do niego przodem. Ich ciała znów się stykały, tym razem w zupełnie innych częściach. Jego usta były gorące i słodkie. Dziwnie znajome. Mimo spożytego alkoholu miała wrażenie, że już całowała kiedyś te usta. Sposób, w jaki ją całował, wydawał jej się znajomy, lecz technika była, jakby lepsza. Pewnie przez spożyte procenty tylko jej się to wydawało. Wyobraźnia też podpowiadała odjechane scenariusze, którymi nie chciała się przejmować.
I pewnie trwałaby dalej w tym pocałunku, pozwalając mężczyźnie na coraz więcej i samej też robiąc coraz odważniejsze kroki i ruchy. Nagły błysk flesza sprawił, że z szybko i mocno bijącym sercem odskoczyła od mężczyzny, starając się zasłonić oczy ramieniem. Nim, jednak to uczyniła, to przez krótką chwilę była w stanie dojrzeć twarz nieznajomego.
Gabriel…
Dosłownie ją wmurowało i nie wiedziała, co robić. Powinna uciekać i modlić się o to, aby to cholerne zdjęcie nie wypłynęło. A przynajmniej nie dotarło do oczu ojca. Nawet mogła sobie wyobrazić, jaką zgotuje jej awanturę, jak tylko się dowie. Sprawę dodatkowo komplikował fakt, z kim była na tym zdjęciu. Gabriel… Czy naprawdę musiała mieć takiego pecha, że spośród tylu osób, wpadnie akurat na swojego byłego? Wiedziała, że był w Nowym Jorku, wiedziała, że obecnie obracali się raczej w podobnych kręgach. Ale przez tyle czasu udawało im się nawet nie mijać. Dlaczego dziś? Dlaczego akurat teraz? Akurat tego jednego wieczoru, kiedy postanowiła postawić wszystko na jedną kartę i po prostu dobrze się bawić! Naprawdę wolałaby, aby okazał się rozochoconym nieznajomym.
Wszystko trwało zaledwie sekundy, ale nawet miała się już wycofać, kiedy poczuła klepnięcie w pośladek. Następnie przesunięcie wzdłuż ramienia. Ten gest wymyśliły wraz z Kate podczas pierwszej, wspólnej imprezy. Wiedziała, że to jej koleżanka, dlatego bez oporu odwróciła się w jej kierunku. Kate od razu złączyła ich usta w krótkim pocałunku. Jeszcze szybciej się oddaliła. Leanora natomiast wyczuła na języku tabletkę. A raczej dwie.
Skoro nieznajomym okazał się Gabriel, to może i lepiej?
Niewiele myśląc, znów się do niego przysunęła. I chociaż w klubie ponownie panowała ciemność, tak zapewne mógł dostrzec, jak wysuwa język, na czubku którego znajdowała się okrągła tabletka.
💋💋
[ Urozmaicenia twoich pomysłów jak najbardziej mi odpowiadają, więc pozwoliłam sobie zacząć ;D Maggie na pewno będzie lekko zaskoczona widząc go w swoim mieszkaniu, ale bardzo mi się ta wizja podoba xD ]
OdpowiedzUsuńMaggie brała na swoje barki wiele odpowiedzialności i równie wiele obowiązków, ale nie miała wyjścia jeśli chciała zapewnić sobie i przede wszystkim bratu byt na jakimkolwiek poziomie. Pracowała zarówno w tygodniu jak i w weekendy. Była zmęczona, ale przede wszystkim była młodą osobą, która bardzo szybko musiała dorosnąć i porzucić resztki dziecięcych marzeń. Dlatego też niekiedy, gdy nie musiała znaleźć się szybko w domu, pozwalała sobie na odrobinę szaleństwa poprzez taniec.
Taniec był dla niej źródłem dzięki któremu ładowała baterie i zdobywała potrzebną na co dzień energię. Był drogą na wyzbycie się wszelkich negatywnych emocji, na przekazaniu światu co tak na prawdę czuje. Był możliwością na oderwanie się od wszelkich myśli, skupieniu się na drobnych bodźcach i zapach, które ją otaczały. Taniec był ważną cząstką jej życia, bez której nie byłaby sobą.
Piątki były ciężkimi dniami w pracy, zwykle brała dodatkowe zmiany, by spędzić więcej godzin za barem. To wiązało się z większą wypłatą, ale także sporą ilością napiwków. Kilka uśmiechów, krótka rozmowa i drink na koszt firmy, a jej kieszeń mogła się dodatkowo wypełnić kilkoma dolarami. Jednak dzisiejszego dnia kończyła prędzej, koło północy była już wolna. I kusiło ją by udać się do domu i odespać cały tydzień skoro jej brat akurat nocował u kolegi. Odpoczynek by się jej przydał, ale jak zwykle nie potrafiła odpuścić sobie odrobiny przyjemności, zwłaszcza usłyszawszy jedną z ulubionych piosenek płynącą z głośników. Ściągnęła na powrót kurtkę i torebkę, które zostawiła na zapleczu. Miała na sobie czarne jeansy i krótki top na długi rękaw z niemal całkowicie odsłoniętymi plecami. Rozpuściła włosy, które przez cały dzień bycia związanymi w niedbałego koka, teraz opadały falami na jej smukłe ramiona.
Ruszyła na parkiet powolnym, zmysłowym krokiem zaczynając kręcić biodrami i poruszając ramionami do zasłyszanych rytmów. Gdy znalazła się na środku, pomiędzy stłoczonymi klubowiczami, dała się porwać dźwiękom i lekkim wibracją powietrza, które przebiegały wzdłuż jej ciała i wywoływały przyjemny dreszcz. Nie miała problemu tańczyć samej i samej się bawić. Nie potrzebowała wiele by dać się ponieść na parkiecie.
Obróciła się odrzucając głowę w tył, sunąc dłońmi po własnym ciele lecz po krótkiej chwili samotnej zabawy, poczuła jeszcze jedną parę dłoni na ciele. Uchyliła na moment powieki, a jej usta wygięły się w lekkim uśmiechu, gdy zerknęła na mężczyznę za plecami. Poruszała się płynnie, z wprawą, ale pozwalając brunetowi na przejęcie inicjatywy. Nie przeszkadzały jej odważniejsze ruchy, zaczepne muśnięcie bioder. Uwielbiała zmysłowe tańce latino, uwielbiała ich figlarny wydźwięk. Poza tym często trafiała na parkiecie na partnerów, którzy to rozumieli.
Obróciła się przodem do nieznajomego przylegając do jego ciała. Jej własne falowało płynnie w jego ramionach póki lecąca piosenka się nie skończyła. W raz z jej końcem podziękowała i odsunęła się od mężczyzny chcąc ruszyć w stronę barowej lady. Jednak poczuła jak oplótł palce wokół jej nadgarstka i przyciągnął niezbyt delikatnie z powrotem ku sobie. Zmarszczyła nieco brwi i spróbowała wyszarpnąć rękę. Jak zwykle wieczór nie mógł potoczyć się zgodnie z prostym planem Maggie. Na próżno starała się przekrzyczeć panujący hałas, a mężczyzna bez trudu przyciągnął ją do siebie i pociągnął w doskonale znanym jej kierunku, w stronę łazienek. Zaczęła bardziej stanowczo się szamotać i dosadnie mówić, że nie ma zamiaru nigdzie z nim iść.
— No nie bądź taka, będzie fajnie. — wymruczał wprost do jej ucha, a jego gorący oddech omiótł jej szyję. Wzdrygnęła się i ułożyła dłonie na klatce piersiowej nieznajomego starając się go od siebie odepchnąć.
— Zapomnij. — warknęła z całą mocą i niechęcią na jaką było ją stać.
Maggie
— Sam nie wiem. — Wzruszył ramionami, ale po jego twarzy błąkał się łobuzerski uśmieszek. — Imprezy dalej są tak samo huczne, a dziewczyny wolne i chętne. — Zaśmiał się na wspomnienie ostatniego wypadu do mariny z jedną ze swoich przyjaciółek co oczywiście uwiecznił jakiś dureń. — Gdybym miał opowiedzieć ci o wszystkich sakndalach, następne pół roku byś mnie słuchał. Zajrzyj sobie na tą pieprzoną plotkarę. Ostatnio zrobiła się całkiem... wścibska. — przyznał wspominając sobie plotkę o nim i Octavi, która dotyczyła ich miłych chwil spędzonych w jacuzzi na jachcie Jacksona. Jemu to zbytnio nie robiło, mogli nawet upublicznić zdjęcia jego nagiego tyłka, nie takie rzeczy internet widział. Jednak układ jego i Octavii pozostawał za zamknietymi drzwiami ich domów przez wzgląd na nią. Do teraz.
OdpowiedzUsuń— Myślę, że jakbyś sobie wziął jeden to by nie zauważył. — odparł. Jego rodzice na prawdę nie przykuwali uwagi do dronych kłopotów i problemów wychowawczych jakie sprawiał Jackson. Póki media nie gadały, zamiatali wszystko pod dywan i udawali, że nie ma problemu. Niekiedy zastanawiał się co by musiał zrobić żeby rzeczywiście zwrócili na niego swój wzrok. Może powinien skoczyć z wieżowaca? Albo jakiś podpalić?
— Podejrzewam, że statystyki szybko poszybują ci w górę jak twoje fanki dowiedzą się o twoim powrocie. — stwierdził nieco rozbawiony. Nie znał osoby dla której social media nie miałby jakiegokolwiek znaczenia. To był drugi, wirtualny świat, w którym żyli.
Doszli pod jego jacht, wokół panowała cisza. Wszyscy czekali na znak Jacksona, by hucznie przywitać Salvatore. Jackson przybrał poważny wyraz twarzy i ułożył dłonie na ramionach przyjaciela. Wziął głębszy oddech i nieco teratralnie przygotowywał się do otworzenia ust.
— Niestety, ale dobrze mnie znasz. Z pewnością impreza będzie przyjemna, ale nie lekka! — Gdy podniósł głos, z łodzi poniósł się dźwiek muzyki, a różnokolorowe światła rozbłysły. Goście wyłonili się wiwatując i gwiżdżąc, kilka oósb wystrzeliło nawet konfeti. Dj zaczął głośniej miksować lecący kawałek. Po łodzi zaczęły krążyć skąpo ubrane kelnerki z tacą pełną szotów. Jedna z nich ze słodkim, figlarnym uśmiechem podeszła do nich. Jackson ochoczo sięgnął po kieliszek.
— Stary, witamy w Nowym Jorku! — Uniósł kieliszek w powietrze. — Salute! — wykrzyczeli wszyscy po czym Jackson przytknął kieliszek do ust i przechyił go na raz.
Jackson
Noga powinęła mu się wielokrotnie w zeszłym roku, a mimo to Octavia była względem Gabriela bardzo wyrozumiała. Przymykała oko na każdy jego wybryki, każdy gest względem innych dziewczyn. Była wtedy cholernie głupia, że mu zaufała i ulokowała właśnie w jego osobie swoje uczucia. Dała mu jawne przyzwolenie na traktowanie jej jak zabawki. Ale ona chciał wtedy... No właśnie, czego chciała? Zawrócił jej w głowie, ot co, a ona jak głupia się zakochała. Zawsze miała problem z ulokowaniem uczuć. Zawsze trafiała na takie osoby, które bawiły się nią, jakby była zabawkę, która jak się znudzi, można rzucić w kąt. Najpierw Gabriel, potem Jackson i na samym końcu Oscar. Boże, jakaż ona była naiwna. Zaklnęła w głowie nad swoją głupotą i lekkomyślnością, upijając kolejny łyk szampana. Bąbelki powoli sprawiały, że przestała się tak bardzo stresować.
OdpowiedzUsuńUniosła w górę jedną brew, spoglądając na Gabriela kątem oka. Nie skomentowała w żaden sposób wzmianki o zmarszczkach czy śmiesznym marszczeniu czoła. Zastanawiała się jedynie, czego Salvadore może od niej chcieć. Czy chce, aby ich relacja wróciła na dawne tory? Czy chce znowu się zabawić, bo się najzwyczajniej w świecie nudzi? Gdyby mogła, pewnie zamordowałaby go jednym spojrzeniem. Mimo otoczki grzecznej dziewczynki, Octavia Blanchard była bardzo pamiętliwą osobą. Pielęgnowała w sobie ból, co było bardzo autodestrukcyjne. Jej terapeuta nieraz powtarzał, że to bardzo niezdrowe, ale ona jakoś nie potrafiła się tego wyzbyć. Odetchnęła głęboko, ponownie spoglądając przed siebie. Nie chciała rozmawiać z nim na oczach tych wszystkich świadków.
Popełniała błędy, była lekkomyślna, najpierw działała a dopiero potem zastanawiała się nad potencjalnymi konsekwencjami. Tak było i tym razem. Powiodła wzrokiem po zebranych ludziach, ale nikt nie był jakoś zainteresowany tym, co właściwie robią Gabriel i Octavia. Przełożyła wysoki kieliszek z szampanem do lewej dłoni, po czym chwyciła rękę Gabriel i pociągnęła go za sobą. Znała rozkład jego mieszkania bardzo dobrze, dlatego też bez skrępowania ruszyła do sypialni chłopaka.
-Pogadamy na osobności. Nienawidzę, jak wszyscy wokół wszystko słyszą- powiedziała, odwracając się przez ramię, by na niego spojrzeć.
[Dziękuję bardzo, miło mi to słyszeć. Hailee miała o wiele więcej zdjęć niż Sofia i tak jakoś mi przypasowała na wizerunek Octavii :D]
Octavia
Nie powinna tutaj być. I nie powinna tego robić. Powinna wrócić do siebie, a właściwie to nawet nie wychodzić z pokoju. Powinna siedzieć, prowadzić Instagrama i to wszystko. Ojciec, jeśli się dowie, to nie będzie zadowolony. Tutaj w klubie miała mieć zapewnioną anonimowość. Kate zapewniała, że nikt jej nie pozna. A nawet jeśli, to nikt nie puści pary z ust. Ale co innego było nic nie mówienie, a co innego zdjęcie, na którym całowała się z jakimś typem. Tyle tylko, że to nie był jakiś typ. To był Gabriel. Może nie interesowała się jego życiem, nie śledziła zawzięcie każdego jego ruchu, ale co nieco słyszała, tym bardziej, że obracali się w podobnych kręgach. Zresztą, znała go sprzed kilku lat. I już wtedy był niezłym ziółkiem, a co dopiero teraz. Sama, więc nie była pewna, czy lepiej byłoby, gdyby rzeczywiście była z jakimś obcym typem, czy raczej z Gabrielem.
OdpowiedzUsuńAle tego wieczoru nie chciała się tym przejmować. Chciała się w końcu zabawić, wyluzować i nieco odpocząć. Potrzebowała takiego resetu, nawet jeśli nazajutrz będzie miała ogromnego kaca od spożytych używek oraz przez to, co nawyprawiała. Jednak w tej chwili się to nie liczyło. Liczyła się tylko muzyka i obecność mężczyzny, którego dłonie pozwalały sobie na coraz więcej, jego gorące pocałunki, które rozpalały jej zmysły i od których zaczynało jej się kręcić w głowie. Kolorowa tabletka zaraz powinna zacząć działać, wprawiając w ich jeszcze lepszy nastrój.
Mruknęła cicho, a przez jej ciało przebiegł przyjemny dreszcz połączony z wibracją. Jej odczucia na pewno były spotęgowane przez to wszystko, co w siebie wlała i co wzięła. I chociaż początkowo nie wiedziała, co powinna mu odpowiedzieć, tak odpowiedź w końcu sama nadeszła. Pojawiła się w jej głowie. Ale stała zbyt daleko, aby mógł ją usłyszeć. Nawet nie zobaczyłby ruchu jej warg, bo znów zapanowała ciemność.
Zdecydowała się, więc na kolejny krok. Stanęła najpierw na palcach, pocałunkami pokonując drogę od jego ust do szyi, którą lekko przygryzła, po którym natychmiast przesunęła językiem. Do jutra ślad powinien już zejść, więc nie musiał się martwić tym, że go naznaczyła. A kiedy jego dłonie znów znalazły się na jej pośladkach, ściskając je lekko, zgrabnie odbiła się z posadzki. Sukienka jej się podwinęła, odsłaniając znacznie większą część ud. Oplotła go nimi w biodrach, a ręce zarzuciła na ramiona, aby w razie czego móc bezpiecznie wrócić na podłogę. Chociaż przeczuwała, że tak szybko to nie nastąpi. Nawet, jeśli komuś się to nie podobało, albo ktoś znów postanowi zrobić im zdjęcie, to miała to gdzieś. Jej głowa obecnie była zajęta przez inne myśli, znacznie przyjemniejsze.
Była teraz jeszcze bliżej. Ich ciała dzieliła jedynie warstwa ubrań, w jej przypadku dość niewielka. Palce jednej dłoni wplątała w jego włosy, drugą dłonią majstrując przy guzikach od koszuli. Odpięła kolejny, podczas kiedy ich usta znów były złączone w szaleńczym i namiętnym pocałunku. Kiedy, po dłuższej chwili, oderwała się od niego, Jej oczy błyszczały z podniecenia, a szybkie bicie serca sprawiało, że oddech był znacznie szybszy. Dyszała, zdając sobie sprawę, że i to jej nie wystarcza. Była zachłanna i chciała więcej, i więcej…
W końcu była też na tyle blisko, aby mógł ją usłyszeć. Zbliżyła się do jego ucha, zachowując odpowiednią odległość.
– Tęskniłeś?
Cinnamon in my teeth
From your kiss, you're touching me
All the pills that you did
Violet, blue, green, red
To keep me at arm's length don't work
Wizja spędzenia wieczoru w jakiś obskurnym klubie mało jej się podobała, jednak gdy tylko znaleźli się w środku, została całkiem miło zaskoczona. Atmosfera była luźna, ludzie ubrani w to co wygodne, a nie w kostiumy od sławnych projektantów i każda z obecnych tam osób zdawała się dobrze bawić. Co najlepsze, nikt nie obrzucał się nawzajem pełnymi pogardy, czy też oceny spojrzeniami, jak to zazwyczaj bywało po drugiej stronie mostu, w bardziej zamożnych dzielnicach Nowego Jorku.
OdpowiedzUsuńJak najbardziej miała ochotę się napić, więc przytaknęła, a już chwilę później stali przy barze, czekając na ich kolej, by złożyć zamówienie. Barman akurat przygotowywał jakiegoś wymyślnego drinka w kolorze neonowej zieleni, na górę nalał warstwę likieru, a na sam koniec ją podpalił. Płonący koktajl bardzo się Min spodobał, więc o to też poprosiła. Nie byłaby sobą, gdyby całego procesu, jak i końcowego efektu nie nagrała, by chwilę później wrzucić go na Instagram. W tym aspekcie nie różniła się bardzo od reszty nastolatek - jeśli czegoś nie uwiecznisz i nie wkleisz do Internetu, wtedy całe zdarzenie nie miało miejsca. Przecież życie to ciągła walka o aprobatę i polubienia od ludzi, których nigdy nie widziałeś na oczy oraz rywalizacja ze znajomymi o liczbę followersów.
Po upewnieniu się, że na pewno nagrała wszystko pod jak najlepszym kątem, a wideo nadaje się do publikacji, schowała telefon do torebki i ruszyli z Gabrielem na parkiet. Przez wzgląd na relacje, jakie dzieliły te dwójkę ich taniec daleki był od zmysłowego kręcenia biodrami, wysublimowanych ruchów, czy zbliżonych ciał. Ari tańczyła jak mała wariatka; machała rękami w każdym możliwym kierunku, podskakiwała na jednej nodze, a w swojej choreografii sięgała również, po dobrze znane i sprawdzone ruchy jak wkręcanie żarówek.
- Tak jak myślałam, tytuł mistrza parkietu zostaje w rękach Min Ari! – wykrzyczała w kierunku Gabriela, w tym samym czasie unosząc ręce do góry w triumfalnym geście. Po jej czole spłynęła stróżka potu, a nogi zaczęły odmawiać posłuszeństwa, więc uwiesiła się na ramieniu chłopaka i ciężko westchnęła.
- Bycie idealnym jest męczące, usiadłabym gdzieś.
Min Ari
Wszystko wydarzyło się dosyć szybko, szarpała się z mężczyzną z parkietu, gdy nagle przed nią pojawił się drugi nieznajomy odgradzając ją swoim ciałem od natarczywego bruneta. Nim zdążyła mrugnąć i skomentować jego słowa, wymienili się silnymi ciosami pięści jednak z ulgą stwierdziła, że to brunet poleciał na deski. Była nieco zaskoczona zaistniałą sytuacją, a raczej interwencją nieznajomego. Zaczepki zarówno w klubie jak i po pracy były czymś normalnym do czego zdążyła, w pewnym sensie, przywyknąć, ale nie zawsze znajdował się ktoś kto zechciał się wtrącić. Pijanym facetom niekiedy głupota uderzała do głowy, gdy zaczynali myśleć czymś innym niż głowa. Nie pracowała w najlepszym klubie, a co za tym idzie ochrona również nie była tu górnolotna. Mimo wszystko nigdy nie obawiała się późnych powrotów do domu, czy samotnej zabawy. Była przyzwyczajona do tego nieidealnego świata, w którym się wychowała i w którym spędzała większą część swojego czasu. Choć był nieidealny i niekiedy niebezpieczny, czuła się tu dobrze, jak w domu. Za to centrum i lepsze rejony zdawały się zupełnie obce i nieprzystępne, a i z nimi miała sporo styczności.
OdpowiedzUsuń— Tak. —odparła przelotnie zerkając w stronę łazienki. Być może nie było najrozsądniejszym wychodzenie z nieznajomym, ale w tamtej chwili w ogólnie nie pomyślała, że mogła trafić z deszczu pod rynnę. Kojarzyła go zza baru, miała możliwość sprzedać mu kilka drinków, gdy się bawił.
Gdy zabrali swoje rzeczy, wyszli na zewnątrz. Jej policzki smagnął zimny podmuch wiatru, więc szczelniej owinęła się skórzaną kurtką. Mimo wszystko zaciągnęła się rześkim powietrzem nieprzesyconym wonią alkoholu, dymu i ostrych perfum.
— Dziękuję. — Choć ze środka dochodziły głośne dźwięki muzyki, tu było można w spokoju porozmawiać. Sięgnęła do torebki i wygrzebała z niej paczkę papierosów i sfatygowaną zapalniczkę z obłażącym obrazkiem szczeniaka. Wsunęła jednego pomiędzy wargi po czym podniosła wzrok na młodego mężczyznę i wyciągnęła w jego stronę paczkę. W bladym świetle latarni miała możliwość dokładniej mu się przyjrzeć. Nie wyglądał jakby był stąd i choć nie mogła mu niczego odjąć, to przypominał jej tych bogatych dzieciaków z Uper East Side, a teraz byli daleko od Manhattanu i tamtego idealnego świata. Pracowała sporo, więc niekiedy też kojarzyła gości, którzy wracali i co weekend przewijali się przy barze. Z niektórymi zdążyła się lepiej poznać i wymienić sporo opowieści. Jego jednak widziała pierwszy raz.
Gdy się poczęstował podsunęła mu zapaloną zapalniczkę.
— W porządku? — zapytała skinąwszy na policzek, w który oberwał, choć najwyraźniej na nim nie zrobiło to większego wrażenia. Nigdy nie lubiła sprowadzać na kogoś niepotrzebnych kłopotów. Nie lubiła zawracać innym głowy swoją osobą. — Przepraszam, że narobiłam ci kłopotu, gwarantuję następnym razem kilka drinków na koszt firmy. — dodała posyłając mu nieznaczny uśmiech. — Maggie. — przedstawiła się.
Maggie
Jackson sam oddałby bardzo wiele, by dowiedzieć się kto podsyła te wszystkie plotki Plotkarze. I chętnie również poznałby jej osobę. Niezbyt przejmował się co o nim piszą, gdyby chciał by jego wszystkie schadzki i kłótnie pozostawały w sekrecie, musiałby zacząć nosić przebranie i nagiąć rzeczywistość do własnych potrzeb. Dlatego starał się względnie neutralnie podchodzić do tego co czytał, kwitując plotki uśmiechem i wzruszeniem ramion niezbyt starając się je dementować. Cóż, w większości były prawdziwe, przynajmniej w jego przypadku. Mimo wszystko, gdyby poznał Plotkarę... chyba by ją zamordował i utopił ciało na dnie oceanu.
OdpowiedzUsuńUśmiechnął się szerzej na słowa przyjaciela. Nie było łatwo utrzymać tego w tajemnic tak, by choćby drobny szept nie dosięgł ucha Gabriela, ale ostatecznie wyszło tak jak sobie to zaplanował.
— Śmiało, ja ostatnio gustuję w brunetkach. — odparł. Cóż miał ostatnio do nich szczęście, a jedna z nich nawet zagościła w myślach Howarda stając się nieco kłopotliwą. Nie wspominał jednak imion, bo jedna z nich była jego ex, albo kimś w tym stylu i tak jakoś wyszło, że gdy Gabe wyjechał oni nieco udoskonalili swoją przyjaźń. Ciężko było nadarzyć za tym co działo się w życiu każdej znajomej osoby, a partnerzy i partnerki niekiedy zmieniały się szybciej niż wszystko inne. Mimo wszystko to nie było miejsce i czas do dzielenie się swoimi wyczynami i układami, w które się wpakował.
Zaśmiał się obserwując jak blondynka na puszczone oczko odpowiada kokieteryjnym uśmiechem. Jakkolwiek bardzo Gabriel nie był odcięty od świata i normalnego życia, Jackson nie mógłby uwierzyć, że nie brakowało mu tego wszystkiego; zabawy oraz towarzystwa.
— Chodź, później zajmiesz się blondi. — zaciągnął go na pokład gdzie wszyscy czekali i gdzie rozbrzmiały kolejne kawałki. Robiło się chłodno, więc zabawa na jachcie musiała wystarczyć. W lato było zupełnie inaczej, gdy woda była przyjemnie rześka, a nie lodowata. W tedy jacht przypominał wesołe miasteczko, z dmuchanymi kołami i zjeżdżalniami, a wokół było można szaleć na skuterach wodnych.
Gdy tylko znaleźli się między tańczącymi ludźmi, w ich dłoniach znalazły się drinki.
Jackson
Octavia bardzo dobrze wiedziała, że te ich wyjście wygląda bardzo podejrzanie w oczach dorosłych, ale tak naprawdę miała to gdzieś. Nie chciała stać tutaj pośród ludzi, którzy z chęcią przysłuchiwali się wszystkim plotkom, które były wkręcone między poważne i nudne konwersacje. Wiedziała gdzieś w głębi, że prędzej czy później Plotkara opisze ich spotkanie i pewnie doda, co mogło się dziać za zamkniętymi drzwiami sypialni młodego Salvatore. Śmietanka towarzyska Nowego Jorku uwielbiała plotki i skandale, które toczyły się wśród ich społeczności. Starsi czy też młodsi z zaciekawieniem śledzili posty Plotkary, a potem rozmawiali o wszystkim między sobą.
OdpowiedzUsuńKiedy Gabriel zamknął za nimi drzwi, przystanęła by rozejrzeć się po pokoju. Pomieszczenie znała bardzo dobrze, przez ten cały czas nic się nie zmieniło. Chwilę później i Octavia podeszła do wielkiego okna, stając obok chłopaka. Spojrzała na Nowy Jork, który powoli przygotowywał się do nocnego życia. To miasto nigdy nie spało, ciągle tętniło w nim życie. Lampy rozświetlały ulice, a z góry dało się dostrzec tłumy ludzi, które pędziły w tylko sobie znanym kierunku. Blanchard zaplotła ręce na wysokości piersi, zastanawiając się, jak zacząć całą tą rozmowę. A może nie zaczynać i puścić wszystko w niepamięć? Zacząć od nowa? Tylko co zacząć? Miała mętlik w głowie.
- A co, chciałbyś wykorzystać to, że jesteśmy tu sami? - zapytała, odwracając się ku Gabrielowi. Zrobiła nawet krok w jego stronę, zmniejszając przestrzeń między nimi. Była ciekawa jego odpowiedzi czy też tego, co zrobi. Octavia Blanchard lubiła prowokować, wiedział to każdy.
Nie lubiła tego typu sytuacji, nie lubiła też robić innym kłopotu, ale w jakimś stopniu przywykła do tego. Praca w takim miejscu wiązała się z kontaktem z pijanymi ludźmi, a niekiedy pod wpływem używek. Jednak mimo wszystko lubiła to, otaczać się ludźmi lubiącymi zabawę, samej niekiedy mając okazję do nich dołączyć. Miała też to szczęście, że przyciągała do siebie osoby, od których powinna trzymać się z daleka, osoby, które przynosiły ze sobą jedynie kłopoty i ból.
OdpowiedzUsuńZaśmiała się na jego słowa i pokręciła głową.
— Nie, nie potrzebuję. To po prostu przeczucie. — odparła wzruszając ramionami po czym wypuściła obłok gęstego dymu. Zerknęła w stronę budynku. — Tu cię nikt nie zna, prawda? — Uniosła lekko brew i dodała w formie wyjaśnienia. Nie żyła na świeczniku w otoczeniu bogaczy i śmietanki towarzyskiej, ludzi znanych i obserwowanych przez tysiące innych osób. Miejsca, które znała były anonimowe, a każdy niekiedy potrzebował być nikim nawet te bogate dzieciaki, które były przyzwyczajone do szumu. A może musiał pozostawać w cieniu?
— Nie trzeba, zawsze wracam na pieszo. Taki drobny rytuał. — odpowiedziała.
Zawsze wracała na pieszo, nigdy nie rezygnowała ze spaceru nawet jeśli pogoda nie sprzyjała. To był jej czas dla samej siebie kiedy nikt jej nie przeszkadzał, kiedy mogła w spokoju pomyśleć, posłuchać muzyki i odetchnąć od wszystkiego co na co dzień ją otaczało. Nigdy nie obawiała się powrotów późną porą i choć zdawała sobie sprawę, że coś może się jej przytrafić, tak jak dziś w klubie, to nie dawała się zastraszyć wyobrażeniom oraz kiepskim opinią na temat tutejszej okolicy.
— Może następnym razem Salvatore. — dodała i puściła mu oczko.
Chodziło o spacer, ale pomimo, iż jej pomógł nie miała zamiaru wsiadać z nim do samochodu tylko z tego powodu. Nie była głupia i choć zwykle ufała zbyt wcześnie ludziom, to nie była bezmyślna. Nie leciała też na bogatych chłopców, a nim na pewno był. Może i był to zbieg okoliczności, ale kojarzyła nazwisko, którym się przedstawił.
— Jeszcze raz dziękuję. — Skinęła lekko głową i posłała mu ostatni uśmiech po czym ruszyła w swoją stronę. Znów się zaciągnęła po czym wypuściła dym otulając się znajomą wonią.
Maggie
Sama nie wiedziała, czego chciała i po co tu z nim przyszła. To był impuls, chęć zobaczenia co z tego spotkania wyjdzie. Sytuacje z ostatnich dni pokazały jej tez, że przecież może robić wszystko, że nie jest do nikogo przywiązana, a dla tej drugiej osoby i tak liczy się seks, nic więcej. Tutaj, między nią i Gabrielem też nie było żadnych uczuć, oboje już zdążyli się ich pozbyć. Owszem, głupota było, że go prowokowała i przekraczała granice, ale chciała poczuć jakaś iskierkę. Coś, co było zakazane, a oni z wielką chęcią ochota łamali ten zakaz.
OdpowiedzUsuńGdy Gabriel uniósł palcami jej podbródek, Yay spojrzała na niego, uśmiechając się lekko, nieco zaczepnie. Czekał na jej krok, aż to ona go zrobi. Ona też w końcu zaczęła ta całą zabawę. Oddech jej nieco przyspieszył, w głowie pojawiły się wspomnienia sprzed roku. Przecież wtedy było fajnie, więc czemu teraz też nie mogło? Miało byc to szybkie i intensywne, zapadające gdzieś w głębi umysłu. Miało być dobra zabawa, nic więcej.
Wspięła sie na palce, mając go jeszcze bliżej siebie. Czuła na skórze ciepły oddech Gabriela, czuła jego spojrzenie na sobie. Niespiesznie połączyła ich usta w pocałunku, dając mu tym samym pozwolenie na zrobienie wręcz wszystkiego, na co miał ochotę. Jego usta smakowały dokładnie tak, jak zapamiętała zanim zniknął. W ciągu ostatniego roku wydarzyło się tak wiele, a ona dalej komplikowała sobie życie. Chwyciła dłońmi guzik jego koszuli, podpinając jeden po drugim.
- A na co masz ochotę? - zapytała, odsuwając się nieco od niego. Z uwagą spojrzała na tors młodego Salvatore. Był umięśniony, ozdobiony tatuażami. Przejechała palcem po jego skórze, uśmiechając się lekko.
(Soreczka za długość, odpisuje z telefonu ❤️)
Tay
Przekraczanie granic nie było dla nich czymś obcym. Smak zakazanego owocu smakował zawsze cholernie dobrze. Wiedziała, że dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki, nie popełnia się błędów, ale one liczyły się teraz najmniej. Chciała odreagować, zapomnieć o ciężkim zeszłym tygodniu, który mocno dał jej o sobie znać. Gabriel miał jej w tym pomóc. Pomoc zapomnieć, poddać się chwili i czerpać z tego jak najwięcej. Bo jakby nie chciał, to by dał jej to jasno do zrozumienia. Czuła ten podniecający dreszcz, który towarzyszył jej za każdym razem gdy robiła coś, czego nie powinna. Zbliżenie z Gabrielem było właśnie czymś takim, czymś czego Octavia nie powinna robić. Jednak, trzeźwe zmysły zostały zepchnięte gdzieś na samo dno, i teraz nie liczył się zdrowy rozsądek. Nie byli dziećmi, wiedzieli bardzo dobrze co robią i jakie konsekwencje mogą tego ponieść.
OdpowiedzUsuńNie sprawi mu żadnej trudności, by ją podnieść. Ona natomiast odruchowo objęła jego biodra nogami, choć wiedziała, że za nic by jej nie puścił.
Zaśmiała się, kiedy walczył z zapięciem sukienki.
- Przepraszam, że nie przyszłam w szlafroku - odpowiedziała, pozwalając by sukienka opadła na ziemię. Zrzuciła z nóg również niewygodne szpilki, które w tym momencie były również najmniej potrzebne. Pozostała jedynie w dopasowanej bieliźnie, która i tak pewnie za chwilę znajdzie miejsce na ziemi.
Tay 😈
Jacob patrzył z uśmiechem jak chłopcy, którzy go zaczepili uciekali gdzie pieprz rośnie na widok pana, który się wtrącił. Na oko mógł stwierdzić, że był w wieku jego siostry, ale przecież pewności nie miał.
OdpowiedzUsuń— Siostra powinna odebrać mnie chyba półgodziny temu. — wytłumaczył przenosząc wzrok na mężczyznę. — Maggie mówi, że nie powinienem chodzić nigdzie z obcymi, ale ty wydajesz się w porządku. — oznajmił wahając się, czy rzeczywiście powinien dać się odprowadzić, czy poczekać jeszcze trochę. Po chwili namysłu dziesięciolatek ostatecznie wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. — To chodź, to niedaleko. — Spędził cały dzień w szkole, nie chciał już dłużej stać. Był głodny i chciał pograć w gry. Sięgnął z ziemi plecak, który wcześniej chcieli mu zabrać tamci chłopcy, zarzucił go na plecy i ruszył w kierunku domu.
— Jestem Jacob, ale możesz mówić do mnie Jake. A ty jak masz na imię? — zagadnął nieznajomego. — Mam dziesięć lat, a ty? — był rozgadany, potrafił nawijać o byle czym.
Maggie dosyć szybko zapomniała o incydencie z pracy, nie był on pierwszym taki zdarzeniem i podejrzewała, że nie ostatnim. W codziennym pędzie nie miała czasu roztrząsać wielu spraw i skupiać się na tym co działo się w jej życiu. Jej uwaga była skupiona głównie na pracy i na bracie, którego starała się w tym wszystkim nie zaniedbywać. Cieszyła się, że na razie chłopak nie sprawiał żadnych trudności wychowawczych i znosił dzielnie nieobecność rodziców i siostry. Niekiedy starała się zwolnić, brać mniej zmian, ale potrzebowali pieniędzy. Życie w Nowym Jorku było zatrważająco drogie, nauka również, a chciała zapewnić Jacobowi jak najlepsze warunki i możliwości rozwoju i spełniania własnych zainteresowań.
Spojrzała nerwowo na zegarek, gdy spieszyła się pod szkołę brata. Nie mieszkali daleko od szkoły, ale wciąż wolała go sama odbierać i odprowadzać, czy to do domu, czy do kolegów. Wiedziała jednak, że tym razem się spóźni. Próbowała się dodzwonić do chłopca, ale jego telefon milczał i włączała się poczta głosowa. Od razu w jej głowie zapaliła się czerwona lampka. Nie mieszkali w najlepszej części miasta i choć szkoła miała dobre opinie z własnego doświadczenia wiedziała jak różnie może się skończyć samotny powrót do domu.
Dotarła pod szkołę półgodziny spóźniona, nigdzie nie widziała Jacoba. Starała się nie panikować. Podejrzewała, że chłopiec mógł się niecierpliwić i postanowił wrócić na własną rękę do domu. Miała nadzieję, że tak było i nic złego się nie stało. Jacob był całkiem rozważnym dzieckiem, ale wciąż tylko dzieckiem.
Maggie
— Może jedna. — odparł nie zagłębiając się w szczegóły. To było coś o czym chciał z nim porozmawiać, ale nie wiedział od czego zacząć. Nie wiedział też jak Gabe zareaguje, choć nie sądził by chłopak miał jakieś znacząceale w tej sprawie. Ich rozdział był już ponoć zamknięty i tego Jackson się trzymał.
OdpowiedzUsuńNa razie jednak zostawił ten temat w spokoju chcąc by Gabriel skorzystał w pełnił z uroków imprezy. Pół roku to dużo i niedużo. Jackson nigdy nie wytrzymałby tyle czasu od domu, od swoich przyjaciół i intensywnych rozrywek. Był niespokojną duszą żyjącą cały czas w pędzie. Uwielbiał, gdy adrenalina krążyła w organizmie, gdy mógł czuć dreszczyk emocji. Nie lubił przesiadywać na kanapie. Od dziecka próbował nowych rzeczy nie przejmując się zdartymi kolanami na deskorolce, złamaną ręką na rowerze, czy obdartymi plecami, gdy pobierał nauki surfingu. Kochał prędkość i niebezpieczeństwo, przekraczanie własnych granic i testowanie ile jest wart. Wtedy czuł, że tak naprawdę żyje, a wszelkie ryzyko dodawało tylko smaku i było czymś z czym się liczył. Choć zwykle wychodził obronną ręką z każdej głupoty, na którą się decydował.
Gdy Gabriel zniknął mu z pola widzenia, Jackson również poszedł na parkiet bawiąc się w najlepsze z innymi gośćmi i co jakiś czas zacząć drinki.
Stanął przy barierce z papierosem w ręku i obserwował jak jakiś śmiałek z gradem na twarzy wskoczył do lodowatej wody. Wody w okolicy Nowego Jorku nigdy nie należały do najcieplejszych, a po sezonie letnim już w ogóle. No, ale krążący w żyłach alkohol skutecznie mógł przyćmić osąd i zdrowy rozsądek. Coś o tym sam widział.
— Cały czas praktykowałem. — odparł z lekkim uśmiechem i błyskiem w oczach. Jackson nigdy nie szczędził środków na zorganizowanie imprezy i różnych atrakcji.
— Żal, że nie było cię w wakacje. — stwierdził. Choć o jego sporo nie było, żeglował i wybywał na wakacje, to zdecydowanie wtedy ich zabawy nie miały hamulców jak i sam organizator.
— Ale widzę, że ty też nie wyszedłeś z formy. — spojrzał gdzieś ponad jego ramieniem i dostrzegł dziewczynę, która wychodziła spod pokładu poprawiając włosy i rozmytą szminkę. Zamoczył usta w drinku, którego trzymał i przeniósł wzrok na ciemną wodę.
— Jestem z Octavią. — wypalił nagle. Nie wiedział, czy naprawdę uznał to za świetną okazję, czy może krążący w żyłach alkohol mu to podpowiedział. No, ale musiał to z siebie wyrzucić. Podejrzewał, że i tak Gabe szybko spostrzegłby, że jego kumpel trzyma ręce wyjątkowo przy sobie. A przynajmniej się stara.
Jak pan wiedział, że coś ich łączyło, wiedział też, że to Gabe zachował się skończony chuj w tej relacji. A później go nie było, a Jackson został na miejscu… — To chyba największa rewelacja i jedyna istotna sprawa, którą mógłbym ci zdradzić. — dodał zerkając na chłopaka. Nie miał pewności, czy dziewczyna wciąż ma dla niego jakiekolwiek znaczenie… czy kiedykolwiek miała, ale przyjaźnili się, więc wypadało żeby mu o tym powiedzieć. A przynajmniej Jackson wolał to wyjaśnić niż żeby Gabe dowiadywał się z pokrętnych plotek w internecie.
Jackson
Działka, jaką zawsze brała. Działka, jaka była bezpieczna i nie sprawiała żadnych efektów ubocznych. Dostawca nie był nowy. Może tylko odrobinę poirytowany jej wcześniejszym niezdecydowaniem? Nie, nie zrobiłby jej żadnego świństwa. A jednak… Miała wrażenie, że coś jest mocno nie tak. Miała ogromną suchość w ustach, która nie ustąpiła nawet po treningu i wypiciu z dwóch litrów wody. Miała wrażenie, że trener zerkał na nią podejrzliwie. Skupiała się z całej siły, aby nie popełnić żadnego błędu i sama nie wpatrywała się długo w jego oczy nie chcąc, aby cokolwiek zauważył. Nie mogła dopuścić do tego, aby ktokolwiek, cokolwiek zauważył.
OdpowiedzUsuńKiedy trening dobiegł końca, Blue pospiesznie skierowała się do garderoby, a stamtąd do łazienki, gdzie nachylając się nad umywalką odkręciła kran i przystawiła usta do strumienia zimnej wody, próbując ukoić pragnienie, ale te wydawało się niemożliwe do ukojenia. Przepłukała lodowatą wodą twarz, licząc, że może to doprowadzi ją jakoś do pionu, ale nie wyszło.
Telefon. Musiała do kogoś zadzwonić. Musiała gdzieś się ukryć i zająć się czymś, czymkolwiek. Nie mogąc pozwolić na to, aby podpaść trenerowi lub rodzicom.
Głęboki oddech i powolny wydech. Zerknięcie w lustrzane odbicie, poprawienie włosów, przesunięcie dłońmi po ramionach, jakby strzepywała z siebie kurz. Dreptała przy tym cały czas w miejscu. Miała coś zrobić.
Ach, telefon. Miała napisać, albo zadzwonić. Spojrzenie w lustro, jeszcze jedno. Ostatnie. Telefon? Nieważne. Pójdzie do Gabsa, Gabs z pewnością był w swoim apartamencie, z pewnością nie robił nic nadzwyczaj ciekawego, a jeżeli tak, mogli robić to razem.
Telefon i zamówiony uber. Kilka a może kilkanaście minut i spod teatru znalazła się pod apartamentem Salvatore’a.
— Zróbmy coś — powiedziała z szerokim uśmiechem, kiedy ujrzała twarz mężczyzny. Przechyliła delikatnie głowę na bok i uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Znowu miała wrażenie, że coś jest nie tak, jakby nagle zaczęło działać mocniej, bardziej. To możliwe? Przecież nie wzięła więcej. — Cholera muszę się napić, mam saharę w ustach — powiedziała i sięgnęła dłonią nosa. Chyba wytarła twarz po jej opłukaniu? Nie zarejestrowała, aby padał deszcz. Zerknęła na palce, czerwona ciecz. Pospiesznie przetarła wierzchem dłoni czubek nosa, ścierając stróżkę krwi. Miała nadzieję, że nikt tego nie zauważył ani kierowca ubera, ani nikt inny, a zwłaszcza Gabriel. — Masz coś do picia? Zimnego, gaszącego pragnienie — mówiła szybko, drepcząc ciągle w miejscu, jakby się czymś mocno niecierpliwiła — masz jakieś plany tak w ogóle? Chyba się trochę wprosiłam — posłała mu uśmiech, rozglądając się, jakby dopiero teraz do niej dotarło, że mogła mu w czymś przeszkodzić. — Jak przeszkadzam to powiedz, pójdę sobie od razu.
Blue
Oczywiście, że nie powinni iść ze sobą do łóżka, to był najgłupszy pomysł, na jaki mogli wpaść ale żadne z nich nie miało zamiaru tego przerwać, a już na pewno nie Octavia, która nie mogła zaprzeczyć, że tęskniła za Gabrielem, choć zranił ją i złamał jej serce tym, że zostawił bez słowa i potraktował jak zabawkę. Jeszcze rok temu darzyła go uczuciem i to ogromnym. Oddała mu całą siebie, a on to wykorzystał. W jej głowie odzywał się głos, żeby tego nie robiła, bo będzie żałować, ale zignorowała go, dając ponieść się emocjom, które w niej wręcz szalały. Tęskniła za jego dotykiem, miękkością skóry, zapachem. Za pocałunkami, które zachłannie składał na jej ciele. Nie chciała rozmawiać, nie chciała słuchać słów, nie w tym właśnie momencie.
OdpowiedzUsuńPoddała się, pozwoliła, by położył ją na łóżku i znalazł się nad nią. Gabe był taki, jakim go zapamiętała, nic się nie zmienił. Czuła pod skórą każdy jego mięsień, dreszcz, który przebiegał po skórze, gdy jej palce błądziły po ciele chłopaka. Gorący oddech drażnił jej skórę, która w tej chwili wydawała jej się nader wrażliwa na jego dotyk, jakby też go spragniona. Mruknęła z widocznym zadowoleniem, kiedy palce Gabriela zaczepiły o jej bieliznę. Chciała więcej, a on się z nią drażnił, jak to miał w zwyczaju. Kiedy ściągnął z niej stanik, spojrzała na niego, uśmiechając się lekko. Chwyciła jego twarz w swoje dłonie, przyciągając go do siebie i całując zachłannie. Rok, okrągły rok leczyła się z jego zniknięcia, a teraz tak łatwo mu się oddała.
— Tęskniłeś? — zapytała, odrywając się od jego ust, by chwilę później przenieść się z pocałunkami na jego szyję. Również, nie będąc mu dłużną, zostawiła na jego obojczyku malinkę.
O.💋
Wyjście na zewnątrz brzmiało jak plan idealny. W pomieszczeniu nie tylko zebrało się więcej ludzi, więc wydawało się, że temperatura wzrosła o kilka stopni i powoli zaczynało brakować powietrza do oddychania, ale również muzyka była dość głośna, co zdecydowanie utrudniałoby jakąkolwiek rozmowę, a przecież chciała się czegoś o jego nagłym zniknięciu, jak i powrocie dowiedzieć.
OdpowiedzUsuńGdy tylko usiedli na jednej z ławek, Ari ściągnęła swoje wysokie szpilki i odetchnęła z ulgą. Owszem, jej nogi wyglądały w nich obłędnie, ale jak to zazwyczaj bywało z pięknymi butami, nie szły one w parze z wygodą, szczególnie, gdy kilka minut wcześniej skakało się w nich na parkiecie.
Uśmiechnęła się, gdy brunet podsunął w jej kierunku paczkę papierosów i szybko wyciągnęła jednego, gdyby nagle zmienił zdanie. Znała jego opinie na temat jej palenia, aż za dobrze, ale zawsze kręciła na to oczami. Było o wiele więcej gorszych rzeczy, od których mogła się uzależnić. Połowa jej znajomych zajadała się tabletkami wszelakiego pochodzenia, jak cukierkami, więc trochę tytoniu chyba było lepszą opcją, no i wcale nie paliła tak dużo.
Jak już się wygodnie rozsiadła, złapała zapalniczkę i odpaliła papierosa. Zaciągnęła się kilka razy, a gdy Gabs zadał jej pytanie, spojrzała na niego.
- Muszę przyznać, że jest tutaj całkiem przyzwoicie! – posłała w jego kierunku szeroki uśmiech, ukazując przy tym swoje śnieżnobiałe uzębienie. Naprawdę jej się tutaj podobało, było inaczej, ale nie gorzej. Przyjemnie było zrobić coś innego, a do tego w towarzystwie dawnego przyjaciela. Sporą część wakacji spędziła sama, bo każdy nagle gdzieś wyjechał i mimo, że znała połowę uczniów w jej szkolę i większość społeczności ze śmietanki towarzyskiej, tylko kilkoro mogła nazwać przyjaciółmi i tylko z tą garstką miała ochotę robić coś więcej, niż tylko upijać się do nieprzytomności.
- To tutaj się ukrywałeś, gdy nie było cię na Manhatannie? – przyglądała mu się teraz uważniej, wyczekując odpowiedzi. Nie chciała wyciągać z niego niczego na siłę, ale chyba nie oczekiwał, że nagle się pojawi i wszystko będzie jak dawniej, każdy przyjmie go z otwartymi ramionami, a niewygodne pytania nigdy się nie pojawią.
Min Ari
[Dziękuję za powitanie <3 Rzeczywiście dawno mnie nigdzie nie było, a nawet jak byłam, to bardziej jakby mnie nie było, bo życie niestety jest ciulowe i potrafi dojechać. ALE w końcu mam więcej czasu, więc wracam i biorę wszystko, jeśli chodzi o wąteczki, tak bardzo stęskniona jestem za pisaniem XD. A Potter to zawsze dobry na wszystko <3
OdpowiedzUsuńJak widzisz, na przekór propozycji przyszłam tutaj, bo nauczyłam się już, że wątki damsko-damskie bardzo rzadko mi wychodzą (może dlatego, że wychowałam się z chłopami, kto to wie), a nie chcę powielać brzydkich zachowań z nyca i wolę zaproponować coś na linii Willow-Gabe, niż potem dać ciała. W sumie nawet może miałabym jakiś pomysł... Chętna? :)]
Willow
Jacob bez większego zastanowienia wpuścił Gabriela do mieszkania, które rzeczywiście było niewielkie. Niby trzy pokoje, ale były one ciasnymi klitkami, w których stały najpotrzebniejsze meble i nic więcej, a salon połączony był z kuchnią, z której dało się wyjść na schody przeciwpożarowe. Wnętrze było urządzone skromnie i na pewno wielu stwierdziłoby, że wymaga remontu, ale Maggie nie miała na to, ani funduszy, ani tym bardziej czasu.
OdpowiedzUsuńJake usiadł przy niedużym, kuchennym stole przyglądając się jak Gabe krząta się po pomieszczeniu.
— Od początku tak jest. — Wzruszył ramionami. — Czasem czepiają się tego, że nie mam rodziców, a czasem tego, że mam gorsze rzeczy. Czepiają się wszystkich słabszych od siebie. — wytłumaczył wbijając wzrok w drewniany blat. — Tylko nie mów Maggie, nie chcę żeby była zła. — poprosił cicho. Nie chciał przysparzać siostrze jakichkolwiek kłopotów. Była zabiegana, a gdy miała trochę wolnego czasu wolał spędzić go z nią inaczej niż narzekać na to co dzieje się w szkole.
— Tak! Możesz zamówić. Burgery! — ucieszył się i momentalnie rozpromienił.
Maggie z zaskoczeniem stwierdziła, że drzwi do mieszkania były otwarte. Ulżyło jej bo od razu pomyślała, że Jake wrócił sam. Zmarszczyła jednak brwi słysząc dziwnie znajomy, ale jednak obcy, męski głos. W co ten dzieciak tym razem się wmieszał?
Zajrzała do salonu i dalej przeszła do kuchni. Uniosła brwi do góry nie kryjąc zaskoczenia, które wstąpiło na jej twarz, gdy w pomieszczeniu zastała tego chłopaka, który zainterweniował w klubie.
— Gabriel? A co ty tutaj robisz? — zapytała głupio wpatrując się w jego sylwetkę, która tak bardzo nie pasowała Maggie do jej ciasnej i skromnej kuchni. Przeniosła spojrzenie na Jacoba.
— Znacie się? — zagadnął chłopiec.
— Powiedzmy. — odparła kręcąc głową. — Porozmawiamy sobie później. Zanieść plecak do pokoju i umyj ręce. — Poczochrała go po głowie. To z pewnością był jego pomysł, ale nie mogła też się złościć. Tym razem ona nawaliła i spóźniła się, by go odebrać ze szkoły. Znaniem by tego nie nazwała, na dobrą sprawę nie mieli nawet okazji, by jakoś szczególnie porozmawiać tamtego wieczora. — Dziękuję i przepraszam. — westchnęła ciężko odkładając torbę na krzesło i ściągając z ramion kurtkę. — Mam nadzieję, że nie narobił ci zbyt dużo kłopotu? — Była ciekawa jak skrzyżowały się drogi tych dwóch. Była nieco zaskoczona, Gabe raczej nie wyglądał na kogoś kto lubi opiekować się nieswoim dzieciakami, a dokładniej jakimikolwiek dziećmi. Dopiero teraz mogła dokładniej przyjrzeć się brunetowi, w słabym klubowym świetle niewiele było widać poza rysami twarzy, czy posturą.
— To już drugi raz… mogę się jakoś odwdzięczyć? — To był naprawdę zabawny zbieg okoliczności, że po incydencie w klubie, chłopak znalazł się w jej mieszkaniu i to za sprawką jej dwunastoletniego brata.
[ Tak w ogóle dziękuję za powitanie Marii i miłe słowa u Jacksona :D Jakoś tak naszło mnie na zmiany xD ]
Maggie
Czasami uważała, że jest w jakimś stopniu masochistką. Że sprawia jej frajdę, kiedy sama wplątuje się w trudne i toksyczne relacje, wiedząc, że są one skazane od początku na niepowodzenie. Związując się ponad rok temu z Gabrielem, niejednokrotnie słyszała, że to głupi pomysł i będzie cierpieć, ona jednak i tak robiła wszystko robiła po swojemu. Dlaczego więc zdecydowała się na ten krok, który doprowadził ją do momentu, w jakim właśnie się znaleźli? Bo chciała, ot po prostu. Raz jeszcze chciała poczuć to wszystko na nowo, ale już nie z nadzieją, że będzie jak dawniej, bo tego zupełnie nie chciała. Gabe za bardzo ją zranił, i na pewno nie chciałaby ponownie z nim być. Blanchard miała w głowie kilka skomplikowanych spraw, które nie dawały jej spokoju, dlatego też posunęła się do tego kroku, wyciszając wszystkie myśli.
OdpowiedzUsuńSpojrzała na Gabriela uważnie, z lekkim uśmiechem błąkającym się po twarzy. Oczywiście, że nie wierzyła w to, że za nią tęsknił. A może jednak? Może w jakimś stopniu kiedyś mu na niej zależało i mimo wszystko poczuł jakąś małą tęksnotę za jej osobą? Przeczesała palcami jego ciemne włosy, oddając każdy, nawet najmniejszy pocałunek. Pozwoliła ściągnąć z siebie bieliznę. Zrobilo jej się gorąco, kiedy poczuła, na sobie palce Gabriela. Krew zaczęła szybciej krążyć w ciele, oddech zrobił się nieco przyspieszony. Wiedziała, że i ona długo nie wytrzyma. Cichy jęk wyrwał się z ust Octavii, kiedy Gabe w nią wszedł. Zacisnęła rękę na jego ramieniu, spoglądając prosto w oczy chłopaka. Kiedy zaczął się poruszać, dopasowała się do niego, oddając kolejny pocałunek. Przez cały ten czas, kiedy go nie było, zdążyła się odzwyczaić od jego bliskości, ale nigdy nie zapomniała, że było jej z nim dobrze. Zsunęła rękę niżej, palcami błądząc po jego ciele, jakby poznając je na nowo.
— To dobrze, a jak zechce cię znowu wykopać to zaproponuje ci pokój u siebie. — Nie dziwiło go postępowanie starszego Salvatora, zamiatanie problemów pod dywan było czymś co wiele ludzi robił. Nawet Jackson wolał szerokim łukiem omijać poważne tematy, krążył wokół nich, ale zwykle nie konfrontował się z kłopotami. Tak naprawdę dziwne było, że i jego rodzice nie zdecydowali się wysyłać go do szkół z internatami, dzięki czemu zyskali by kilka lat świętego spokoju. Nie żeby teraz aktywnie brali udział w jego życiu. Ojciec prowadził swoje życie, matka swoje. Nie musieli mówić wprost, wiedział że jest jedynym elementem, który nie pasuje do ich dziwacznej układanki.
OdpowiedzUsuńKąciki jego ust nieznacznie drgnęły. Zdawał sobie sprawę, że to całkiem zaskakująca informacja. Nie tyle przez postać Octavii, co związek sam w sobie. Do tej pory Jackson bronił się przed nimi rękoma i nogami, uskuteczniając przelotne romanse i jednonocne zabawy niż poważne relacje, na których by mu jakkolwiek zależało.
— To świeża sprawa, ale niedługo po tym jak wyjechałeś zaczęliśmy ze sobą sypiać. — przyznał, bo nie było sensu w zatajaniu jakichkolwiek faktów. Prędzej, czy później i tak by się wszystkiego dowiedział, a Jackson nie widział powodów dla których te nowości mogłyby ich poróżnić.
Przytknął papierosa do ust i zaciągnął się dymem, który wypełnił mu płuca. Zerknął na Gabriela.
— Wiem, że się przespaliście, powiedziała mi. Nie byliśmy w tedy ze sobą, więc luz. — Po tym, jak on przespał się z Ari to nie mógłby mieć o to pretensji do Blanchard. — Ale następnym razem trzymaj ręce przy sobie. — dodał z przekorą w głosie i uśmiechem na ustach, grożąc mu palcem. Nie podejrzewał, by jedna, czy druga strona kręciła coś za jego plecami, ale tego nigdy nie mógł być pewny. Ufał zarówno Octavii jak i Gabrielowi, ale zdawał sobie sprawę, że niekiedy zaufanie było zwodnicze. Naoglądał się za dużo zakochanych par, które miały sporo na swoim sumieniu. Zresztą, czy Jackson potrafiłby trzymać ręce przy sobie? Czy by chciał?
— Ale na razie to nie ważne, czas się zabawić. I użyć czegoś więcej niż tego. — stwierdził skinąwszy na jego spodnie. — Możemy tu zostać, albo skoczyć do miasta. Wybieraj.
Jackson
Willow znalazła się na skraju pieniężnej wytrzymałości. Poważnie, sytuacja była tragiczna, zwłaszcza od momentu, w którym wprowadziła się do Blake’a i uparła się, że będzie dorzucać się do czynszu i rachunków, bo ostatnie czego teraz potrzebował to wzięcie sobie darmozjada na głowę.
OdpowiedzUsuńProblem w tym, że nawet po podzieleniu kosztów na pół, wciąż musiała dobyć z kieszeni trochę więcej, niż płaciła za akademik. Staż w szpitalu może i był płatny, ale nie wystarczająco. Studia również nieźle ją drenowały i choć istniała opcja w postaci sprzedaży rodzinnego domu, wiedziała aż za dobrze, że nie uda jej się zmusić Lawrence’a, by na to przystał.
Chcąc nie chcąc potrzebowała pracy. I to takiej, która nie wpłynie za bardzo na naukę czy pracę w szpitalu. I najlepiej całkiem dobrze płatnej, żeby nie musiała się martwić o to, czy pod koniec miesiąca będzie miała jeszcze za co żyć.
Ogłoszenie było dość enigmatyczne, ale pracodawca oferował takie pieniądze, że choć na rozmowę poszła z mnóstwem wątpliwości, wynagrodzenie natychmiast je rozwiało. Bycie niańką dorosłego faceta nie było szczytem marzeń, zresztą Willow daleka była od popierania praktyk pana Salvatore, bo osobiście uważała, że każdy potrzebuje czasu, żeby się wyszaleć (oczywiście w granicach rozsądku), ale i tak przystała na wszystkie warunki bez szemrania. Była tak zarobkowo zdesperowana, że mogła przymknąć oko na własne poglądy i fakt, jak bardzo musiało być to uwłaczające dla Gabriela — być pilnowanym przez połowę mniejszą laskę, w dodatku zaledwie rok starszą.
Brała to na chłodno, choć to akurat całkowicie przeczyło jej światopoglądowi. Mahoney była bardzo empatyczną osobą i początkowo z ogromnym trudem znosiła to, w jaki sposób chłopak ją traktował. Jakby to była jej wina, że jego ojciec sobie coś wymyślił. Jakby robiła mu krzywdę swoją obecnością. Wiedziała, że prawdopodobnie tak to właśnie odbierał, ale… Ale to nie był jej pomysł. Ona po prostu robiła to, czego od niej wymagano…
Kiedy dostała smsa z linkiem do artykułu na plotkarze od ojca Gabriela, właśnie kręciła się po mieszkaniu, przeglądając książkę o procesach chemicznych zachodzących w mózgach osób chorych psychicznie. Blake już dawno spał, ona nie mogła, bo za każdym razem, gdy zamykała oczy, widziała żółte tulipany wśród stłuczonego szkła. Samo wspomnienie nie było jakoś wiele znaczące, zbiła wazon w złości, ale budziło kolejne, znacznie gorsze, które pozbawiały ją upragnionego snu.
Początkowo zamierzała zupełnie zignorować telefon. Mogła w końcu spać, prawda? Zaraz potem nadeszła jednak kolejna wiadomość z informacją, ile dostanie premii, jeśli uda się do miejsca, w którym był Gabs i kwota wytrąciła jej z ręki wszystkie argumenty przeciwko.
Nie odstrzeliła się, jak wypadałoby to zrobić idąc do klubu. Założyła zwykłe ciemne rurki, do tego zwiewną koszulę i przełożyła przez głowę małą czarną torebkę, w której na dnie spoczywał telefon, a nad nim gaz pieprzowy. To drugie było dla niej najważniejsze, nie ruszyłaby się, gdyby go przy sobie nie miała.
Odnalezienie Gabriela w plątaninie poruszających się w rytmie muzyki ciał w mroku wcale nie było łatwe, wręcz niewykonalne. Willow wybrała więc bezpieczną opcję i zatrzymała się przy barze, spodziewając się, że prędzej czy później podopieczny również się przy nim pojawi. Niemal się uśmiechnęła, gdy okazało się, że ma rację. Odwzajemniła przeciągłe spojrzenie i pociągnęła przez cienką słomkę łyk daiquiri. Nikt od niej nie wymagał, że będzie w stu procentach trzeźwa. I dobrze.
— Hej, Gabriel — odparła takim samym tonem i przechyliła głowę w bok, przyglądając mu się uważnie. Nie odstawiła kieliszka, nigdy tego nie robiła w takich miejscach. Zamieszała jedynie w swoim drinku i zrobiła krok w stronę mężczyzny tak, że znaleźli się kilka, może kilkanaście centymetrów od siebie. Spojrzała w górę na jego twarz, szukając jakichkolwiek oznak tego, że jest naćpany. Nic takiego nie zauważyła. — Piję drinka — rzuciła głupio i posłała mu uroczy, niewinny uśmiech. — A jak ci się wydaje, hm? Ktoś nie bardzo uważał z koką na stoliku, ktoś inny zrobił zdjęcie, które ja dostałam z poleceniem, że mam cię sprawdzić… Wiesz przecież, jak to działa — wzruszyła ramionami i upiła jeszcze trochę alkoholu. — Nie martw się, nie przeszukam cię ani nic. Ale nie pozwolę, żeby ktoś strzelił ci fotkę z tymi ludźmi. Straty już są, ale radzę je zminimalizować — dodała, a opróżniwszy kieliszek, postawiła go na barze. — Następnego stawiasz ty. Za to, że musiałam zwlec się z łóżka o takiej nieludzkiej porze — skłamała, krzywiąc się nieco teatralnie.
Usuńopiekunka
Tak naprawdę czy miała jakiekolwiek szanse, żeby powstrzymać Gabriela przed wzięciem czegoś mocniejszego, gdyby tego zechciał? Oczywiście, że nie. Bo niby co, miałaby mu wyrwać proszek, tabletkę, strzykawkę, cokolwiek z ręki i zarekwirować towar? Nie ten, załatwiłby sobie inny, bo nie wątpiła, że osoby z takimi dojściami jak jego potrafiły sobie coś skołować w kilka minut.
OdpowiedzUsuńPodejrzewała, że jej pracodawca również doskonale zdawał sobie z tego sprawę, gdy ją zatrudniał. Była drobna, nie miała żadnych powiązań z manhattańską elitą, żeby załatwić sobie jakiekolwiek plecy, nie nadawała się na terapeutkę do spraw uzależnień i generalnie… Sama nie wiedziała, dlaczego w ogóle tę pracę dostała. Miała wrażenie, że medycyna jest jakimś plusem, bo przynajmniej w sytuacji zagrożenia wiedziałaby, jak go ratować przy przedawkowaniu.
Ona nie miała być narkotykowym aniołem stróżem Gabsa. Bardziej kimś, kto będzie kontrolował zażywane przez niego dawki i w razie czego udzieli pomocy. I zminimalizuje straty wizerunkowe, chociaż to kompletnie nie była jej działka.
— Nie chadzam do takich miejsc — odpowiedziała, spoglądając z delikatnym zażenowaniem na parkę, która obłapiała się w ciemności niedaleko nich. Jeśli już miała się nawalić, wolała zrobić to wśród znajomych osób, najlepiej w domowym zaciszu i mieć pewność, że nikt nie będzie jej oceniał, jeśli zrobi coś głupiego. Poza tym takie miejsca były zagrożeniem. Nie miała pewności, że Lawrence właśnie nie obserwuje jej z drugiego końca sali. No, może to lekka przesada, ale starała się ograniczać do miejsc, w których była bezpieczna, a jej nagłe zniknięcie zostałoby zauważone. Jej brat mógł być wszędzie i w każdej chwili stwierdzić, że oto nadszedł moment ostatecznego pozbycia się młodszej siostrzyczki. — I co, czułbyś się z tym lepiej? Gdybyś tak po prostu na mnie wpadł? Bo myślałam, że moje towarzystwo to w każdej sytuacji ostatnie, czego byś sobie życzył — stwierdziła, posyłając mu lekki uśmiech, chociaż coś w jej oczach kazało sądzić, że mimo wszystko jest jej trochę przykro, bo osobiście nic do tego człowieka nie miała, za to od niego odbierała mnóstwo negatywnych wibracji. — No przecież. Jesteś moim najlepszym kumplem. Zaraz zrobimy sobie bransoletki przyjaźni — mruknęła, wywracając oczami.
Posłusznie podeszła za mężczyzną do baru i oparła się łokciami o blat, zastanawiając się przez chwilę nad tym, czego chciałaby się napić.
— Poproszę najdroższego szampana, jakiego pan ma — odezwała się w końcu i uśmiechnęła półgębkiem. — Tatuś tego tutaj stawia — dodała, błyskając zębami w pełnoprawnym uśmiechu. Czekając, aż barman ich obsłuży, obróciła się przodem do Gabriela i zmierzyła spojrzeniem najpierw jego, a potem plątaninę podrygujących rytmicznie ciał. Ile by dała, żeby to była jakaś przytulna kawiarenka z dobrą kawą… — Wiesz, nie czuj się zobligowany, żeby tu ze mną stać — powiedziała, ponownie przenosząc wzrok na bruneta. — Mogę dać ci spokój. O ile obiecasz, że nie zrobisz niczego głupiego. To znaczy… Wiem, że niezbyt cię to obchodzi, ale naprawdę potrzebuję tej kasy — westchnęła ciężko i odebrała od barmana kieliszek z szampanem. Powąchała trunek i upiła łyk, a kiedy rozlał się po języku, skrzywiła się tak mocno, jakby napiła się co najmniej pomyj. — To serio smakuje bogaczom? — spytała z niedowierzaniem. — Jezu, dlaczego nie lubicie życia? Przecież to straszne — jęknęła, odsuwając od siebie kieliszek i nachylając się nad barem. — Wie pan co, poproszę to samo co wcześniej…
Willy
- Gdybym nie miała do ciebie zaufania, nawet nie wysiadałabym z taksówki. – odpowiedziała zgodnie z prawdą. Gdy tylko znaleźli się w tej okolicy, taka myśl przewinęła się przez jej głowę. Nie wiedziała co czyhało za rogiem, Nowy Jork potrafił być niebezpieczny, szczególnie dla kogoś takiego jak ona. Była jednak świadoma jednego – Gabriel nie zostawiłby jej na pastwę losu. W opinii wielu ludzi posiadał wątpliwą reputację, a na plotkarze można było znaleźć wiele artkułów o jego osobie, jak i skandalach, ale Ari nie zwracała na to żadnej uwagi, w jego obecności czuła się bezpiecznie.
OdpowiedzUsuńOczywiście, że chciała wiedzieć więcej, w głowie miała teraz setki pytań. Dlaczego Malibu, dlaczego tak nagle, dlaczego wrócił? Wiele słów cisnęło jej się na usta, jednak dalej w ciszy wpatrywała się w bruneta, uważnie lustrując jego twarz, jakby to tam miała znaleźć odpowiedzi. Kolejny raz zaciągnęła się papierosem, by po chwili się odezwać.
- A co chciałbyś mi powiedzieć? – zaczęła, odpowiadając pytaniem na pytanie. Jeśli chciał się z nią podzielić swoimi sekretami, miał ku temu okazję. Mógł powiedzieć to, co chciał, a niewygodną prawdę zachować dla siebie, bo taka na pewno istniała. Miał też drugą opcję, zaufać Min i uchylić rąbka tajemnicy. – Domyślam się, że raczej nie wybrałeś się tam na wakacje. – uniosła delikatnie jedną z brwi ku górze.
Gabriel nie wydawał się typem osoby, która uprawiała jogę przy wschodzie słońca, dniami wylegiwała się na plaży, a okazjonalnie wskakiwała na deskę surfingową, no a przynajmniej nie ten Gabriel, którego znała.
Min Ari
Spojrzała na niego nieco podjerzliwie, niby mógł to być czysty przypadek, ale czy Gabriel zareagowałby widząc obce dziecko, które po prostu sobie gdzieś stało? Wiedziała, że będzie musiała porozmawiać z bratem, choćby na temat jego ufności względem obcych osób i zapraszania ich do domu. Przecież równie dobrze Gabriel mógł okazać się zwykłym złodziejem lub kimś znacznie gorszym, a takich ludzi nie brakowało o czym dobrze wiedziała uczona własnymi doświadczeniami. Wielokrotnei tłumaczyła Jacobowi, by uważała, ale jak widać na niewiele się to zdawało.
OdpowiedzUsuńMiała też świadomość, że dzieciaki w szkołach bywają okrutne i zbyt szczere. Jake mógł jej o wielu sprawach nie mówić, ale to nie oznaczało, że nie wiedziała, że inne dzieciaki mu dokuczają. Przecież nauczyciele mieli oczy i donosili opiekuną o swoich pociechach, czy to o osiągnięciach, czy o kłopotach. Przecież sama również uczęszczała kiedyś do szkoły i wiedziała jak to wszystko wygląda.
— Tak, to prawda. — uśmiechnęła się lekko. — Jednak dobrze, że trafił na ciebie. Ta jego ufność kiedyś wpędzi go w kłopoty. — Może to było rodzinne, Maggie wielokrotnie trafiała na osoby, które powinna omijać szerokim łukiem, ale zwykle właśnie takie osoby przyciągała i witała je z otwartymi ramionami. I również przez to miała wielokrotnie wiele nieprzyjemności. — Raczej jestem skora uwierzyć, że to on cię tu zaciągnął, a nie ty jego. — dodała z rozbawieniem, a gdy rozległo się pukanie poszła otworzyć i odebrać zamówienie. Czuła się nieco niezręcznie, już kolejny raz Gabe jej w czymś pomógł, a ona nie miała szansy i okazji mu się odwdzięczyć. — Nie musiałeś. — stwierdziła pojawiając się ponownie w kuchni. Postawiła papierową torbę na stole w kuchni po czym sięgnęła po talerze oraz sztućce. — Jake! — zawołała chłopca wychylając się z pomieszczenia.
— Chcesz coś do picia? — zagadnęła podchodząc do lodówki i zaglądając do środka. — Standardowo woda, sok, herbata, wspomniany wcześniej drink na koszt firmy albo tanie wino? — zaproponowała przenosząc wzrok na bruneta.
Jake wparował do kuchni i zaczął grzebać w torbie wyciągając z niej trzy zawinięte burgery.
— Mogę iść przed telewizor, dziś jest nowy odcinek. Proszę, proszę, proszę. — Maggie zaśmiała się i po chwili udawanego zastanowienia skinęła głową na zgodę.
— A ciebie co przywiało w te okolice? — zagadnęła gościa przyglądając się Gabrielowi.
Maggie
Jackson machnął ręką lekceważąc jego słowa. Tak na prawdę nie miało to dla niego większego znaczenia, Octavia miała prawo zadawać się z kim zechce, a zwłaszcza w tedy kiedy nie byli jeszcze ze sobą, a co najwyżej od czasu do czasu sypiali razem. Nie miał prawa nikogo rozliczać z wybryków, samemu mając jeszcze więcej za uszami i wielokrotnie nie będąc fair w stosunku zarówno do swoich znajomych jak i obcych dziewczyn, z którymi miał okazję spędzić przelotne noce, za pewne po pijaku obiecując im gwiazdkę z nieba, a rano ulatniając się bez słowa.
OdpowiedzUsuńUśmiechnął się pod nosem i również rozejrzał się przebiegając spojrzeniem po bawiących się w najlepsze gościach. Rzeczywiście, niektórzy już chwiali się na nogach, inni skupili się na tańcach, a jeszcze kolejni na rozmowach.
— Nigdy nie mogłeś usiedzieć w miejscu. — skwitował dopijając drinka, którego miał w szklance. Znali się od dziecka, więc znali swoje nawyk i niemal na wylot. Między innymi to z Gabsem wypijał pierwsze łyki mocnego alkoholu, gdy zaczął wykradać butelki whisky z ojcowskiego barku. To z nim zapalił pierwszego papierosa i skręta i podejrzewał, że i z Gabrielem zaliczył pierwszą, w swoim życiu, kreskę.
Nigdy nie bawili się grzecznie, będąc dwójką łobuzów, którzy robili sporo zamieszania wokół własnej osoby. Już w prywatnym liceum wiedli prym wśród szkolonej elity, zaznaczając swoją obecność i pozycję. A jeszcze wcześniej byli tymi, którzy zajmowali piaskownicę dla siebie i nie chcieli dzielić się choćby ziarenkiem piasku, gdy tworzyli swoje piaskowe fortece. Zwykle bogate dzieciaki nie należały do najmilszych.
— Dobra... ja mam dwie propozycje, coś bardziej luksusowego, czy wolisz się zaszyć gdzieś poza centrum? — zapytał odpychając się od barierki. Szklankę odstawił na wysokim stoliku, a fajkę wsunął pomiędzy wargi. — I tu i tu znajdziemy miłe towarzystwo. — dodał, choć bardziej miał na myśli Gabriela lub zabawę we wspólnym gronie. Cóż, teraz musiał się bardziej pilnować na to co i z kim wyprawia. Nie miał na celu żadnych skoków w bok.
Jackson
[Dzięki Królowo za powitanie! :* Ah wiesz, rzadko i dawno pisałam panami, jakoś tak wole prowadzić moje romantyczne kluski, ale nawet na NYC kiedyś miałam męską postać! xD Wspaniale że Salvatore się mnożą, ich nigdy za wiele!
OdpowiedzUsuńRozumiem urlopowanie na rzecz zebrania weny, pochwalam i trzymam mocno kciuki, aby po krótkim wypoczynku, uderzyła z zdwojoną siłą i eksplodowała przygodami dla postaci! Ja planuję tu wskoczyć z drugą postacią, mniej ułożoną i grzeczną, więc może wtedy złapiemy się na wątek? :)
Twój Gabryś niczego sobie, lubię takich łobuziaków! *-*]
Niall
[ Hej! Chciałam cię tylko poinformować, że przeniosłam na razie Maggie do roboczych, jakoś się tam nie kręciło, więc nie chciałam robić sztucznego tłumu ;) Jak wrócisz z urlopu to jak najbardziej kontynuujemy wątek naszych panów :D ]
OdpowiedzUsuńJackson Maggie