HELLO, FOLLOWERS!

Gossip Girl here.

Your one and only source for the truth behind the scandalous lives of New York's elite. Been a minute. Did you miss me? I know I've missed you. Though you're probably going to wish I'd stayed away when I'm done. Because I can see you. The real you. The one hiding just outside the edge of frame. Well, it's time to reframe that picture. And who am I? That's one secret I'll never tell.

You know you love me.
xoxo


. . .

MOST FOLLOWED

now
spotted:
Mr Sunshine
Looks like we might just be on the brink of the season's juiciest event. The endless saga between S and S has been the talk of the town for… well, who can even keep track anymore? Years, darlings. And every time it seems like this exhausting drama is finally wrapping up, they either start another fight or end up in the wrong bed. But wait! Word on the street is that after receiving a mysterious text, S flew across Manhattan to reach their lover's apartment. Could this be the beginning of the end for their epic romance? A happily ever after? Stay tuned, Upper East Siders, I'm sure we'll find out soon.

You can't hide from me.
xoxo

with your boots beneath my bed forever is the sweetest con

Oriana Duarte w swojej pierwszej dorosłej roli. Czy wschodząca gwiazdka dorówna blasku legendarnego ojca czy spektakularnie spłonie?

Katy Owens — 27 sierpnia 2022

W pierwszym tygodniu od premiery „Instrukcja miłości” nieprzerwanie wspina się po rankingu najchętniej streamowanych produkcji. Część tego sukcesu należy przypisać znakomitej mieszance magnetycznych hollywoodzkich osobowości oraz intrygujących świeżych nabytków. W zaskakujący sposób Oriana Duarte łączy w sobie obie te cechy. Zastanawiacie się, kim jest ekranowa Cassandra? Pozwólcie, że na moment zabiorę was do naszych ulubionych czasów, kiedy jeszcze ludzie musieliby czytać to na błyszczących kartkach magazynów plotkarskich zamiast na lśniących ekranach swoich nowiutkich smartfonów. Lata 90...

Ten fragment kierujemy do wszystkich mam, które kliknęły w ten link z postu na Facebooku. Który z przystojniaków na ekranie najbardziej rozpalał wasze nastoletnie serca? George Clooney? Oczywiście, to pierwszy biały mężczyzna, który mi również przyszedł na myśl. Pomyślcie raczej o kimś, kto w waszych fantazjach szeptał wam do ucha z akcentem, który nawet listę zakupów przemieniłby w najsłodsze wyznanie. Taką właśnie moc miał Santiago Duarte. Mężczyźni chcieli nim być, kobiety chciały z nim być. I tylko jednej się to udało. Jej hipnotyzujący uśmiech codziennie gościł na każdym telewizorze na południe od granicy. Mężczyźni chcieli z nią być, kobiety chciały nią być. Meksykańska it girl tamtych lat, Penélope Herrera, nie miała sobie równych w podbijaniu serc fanów telenoweli. Ale co się liczyło najbardziej, jej własne zostało podbite przez tego jedynego. Santiago i Penélope byli zarówno osobno, jak i razem tym, o czym wszyscy marzyli. Piękni, młodzi, utalentowani i zakochani.

Z takimi rodzicami urodzona w 2004 roku Oriana skazana była na sukces. W prawdziwej nepotystycznej krasie od najmłodszych lat zaczęła swoje epizodyczne występy przed kamerą. To raz u boku tatusia na planie, to gdy zaprzyjaźniony reżyser potrzebował zaufanego zastępstwa. Wiecie, jak to działa. Ale kto by narzekał, kiedy mała była perfekcyjnie odmierzoną mieszanką swoich charyzmatycznych rodziców. Na pewno pamiętacie ten świąteczny film z dziewczynką o burzy czarnych loków i uroczo wyszczerbionym uśmiechu?

Lista kredytów aktorskich Oriany, co prawda, skończyła się wraz z wypadnięciem jej ostatniego mleczaka, jednak prawdopodobnie ta przerwa w karierze miała również związek z przedwczesnym odejściem jej matki. Penélope Herrera zmarła tragicznie w wypadku samochodowym w 2015 roku w wieku 37 lat. Santiago na jakiś czas zrozumiale usunął się z blasku reflektorów, zabierając ze sobą swoją jedyną córkę.

Wierni fani Santiago Duarte ostatecznie doczekali się jego wielkiego powrotu na srebrny ekran niecałe 3 lata później w nominowanym do Oskara „Następnym”. Nie był to jednak jedyny Duarte, który zaczął się pojawiać publicznie. Jego nastoletnia córka mniej więcej w tym samym czasie zaczęła przewijać się na feedach internautów i zyskiwać własne grono fanów. Niewielkie zaskoczenie, kiedy posiada się odziedziczoną urodę ikon lat 90. oraz ich zasoby. Willa na plaży w Malibu czy prywatny odrzutowiec tatusia z pewnością stanowią atrakcyjne tło dla postów na Instagramie, nieprawda?

W ciągu ostatnich lat Oriana wystąpiła również w kilku pikantniejszych nagłówkach. Pamiętacie być może, jak pisaliśmy o niej, gdy jakiś uczynny przechodzień wrzucił na Twiterra filmik, w którym radośnie wychodziła z klubu na długo przed swoimi dwudziestymi pierwszymi urodzinami? Albo gdy internet zahuczał, gdy rozstała się ze swoim byłym? A może jakieś dobre covid-party wam coś mówi? Nie? Wcale was nie winię, tyle ich przecież było…

Wszyscy jednak wiemy, że w tym świecie nie ma czegoś takiego jak negatywny rozgłos. Wcześniej tego roku Oriana zdradziła na swoich social media, że wcieli się w rolę Cassandry w nowym serialu „Instrukcja miłości”, ogłaszając tym samym wznowienie (lub może lepiej powiedzieć start?) swojej kariery aktorskiej. W wywiadzie w jednym z late night talk shows na dociekliwe pytania dotyczące jej ojca, odpowiedziała, że był on świadomy jej ambicji aktorskich, jednak nie miał nic wspólnego z tym angażem. „Dopiero co świętowałam swoje osiemnaste urodziny, skończyłam liceum, to był idealny czas, aby zacząć kierować moim własnym życiem” powiedziała Oriana. „Nawet nie wspomniałam tacie, że zamierzam wziąć udział w tym castingu. Powiedziałam mu dopiero, gdy dostałam rolę”. Miejmy nadzieję, że tatuś Duarte wciąż tak samo wspiera decyzje córki po zobaczeniu efektów jej pracy. Nam bardzo przypadła do gustu ta niemal topless scena z pierwszego odcinka. Instrukcja w rzeczy samej…

Zarówno fani, jak i krytycy wcale nie rozczarowali się występem młodocianej gwiazdki, a z internetu płyną słowa uznania i wsparcia. Wielu czeka, aby zobaczyć, jaki będzie jej kolejny krok. Czyli sławni rodzice i pieniążki nie zawsze wystarczą do osiągnięcia sukcesu? Wychodzi jednak na to, że odrobina talentu może mieć z tym coś wspólnego. Takiego plot twistu godnego ostatniego odcinka „Instrukcji miłości” nikt się nie spodziewał.

Czytaj też:
[„Instrukcja miłości”. Data premiery, potwierdzona obsada i wszystko, co wiemy na tę porę…]
duarte
oriana
właściwie Oriana Inés Duarte Herrera — urodzona 22 marca 2004 — córka pary aktorów meksykańskiego pochodzenia — kilka mniejszych ról w wieku dziecięcym — nepotism baby through and through — kilka mniejszych skandali w wieku nastoletnim — pierwsza poważna rola w jednym z głośnych seriali tego roku — wychowana na Zachodnim Wybrzeżu — od kilku miesięcy tymczasowe skromne gniazdko w SoHo — instagram 📷powiązania

I'm so insecure, I think that I'll die before I drink. And I'm so caught up in the news of who likes me and who hates you.
And I'm so tired that I might quit my job, start a new life. And they'd all be so disappointed 'cause who am I if not exploited?

35 komentarzy:

  1. O ja Cię, bef. :D Jak ja Cię dawno nigdzie na blogach nie widziałam. Miło, że jeszcze gdzieś się tu kręcisz! <3
    Zawsze będę podziwiać ludzi za takie kreatywne pomysły na kartę postaci, bo mi by do głowy nie przyszło, żeby przestawiać postać poprzez artykuł. Świetna sprawa.
    Chętnie porwałabym Cię na wątek, kiedy pojawię się tu z moim zbójem, ale przyznaję, że jak na złość mam zero pomysłu, jak by tu połączyć nasze dzieciaki... W razie czego wpadaj tu: nothingetsforgiven@gmail.com, a póki co życzę Ci nieskończonych pokładów weny i wielu porywających wątków. ^^


    EZEQUIEL RODRIGUEZ z roboczych

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Hej!
    Ależ ciekawa forma karty, chyba pierwszy raz stykam się z czymś w tym stylu, ale biorąc pod uwagę czym zajmuje się Oriana i jaka jest, świetnie to do niej pasuje :D
    Oriana zdaje się mknąć przez życie niczym burza. Zdaje się na prawdę ciekawą osóbką, ale oby w tym pędzie i prężnie rozwijającej karierze nie zgubiła siebie.
    Bawcie się jak najlepiej ^_^ ]

    Margareth & Jackson

    OdpowiedzUsuń
  3. Spotted: Oglądaliście Instrukcję miłości? Ja tak. I wiecie, co Wam powiem? Jeśli w porę jej nie poskromimy, O wkradnie się w serca naszych chłopców i dziewczyn, sprzątnie nam sprzed nosa tę torebkę z Barneysa, na którą już ustawiła się kolejka, wyleje szampany na nasze dywany i prześpi się w łóżkach naszych rodziców. Nie mówicie, że nie ostrzegałam. Późnym popołudniem O wychodzi z mieszkania V w kapeluszu z dużym rondem i w okularach przeciwsłonecznych. To słodkie. Może następnym razem spróbuj sztucznego wąsika? Swoją drogą, myślicie, że to o niej jest najnowsza piosenka V?
    Witam na blogu!

    buziaki,
    plotkara 💋

    OdpowiedzUsuń
  4. [ Cassie. Cassieee.. <3 ]

    Yours truly

    OdpowiedzUsuń
  5. [Cześć!
    Ale świetny pomysł na kartę! Mega mi się ją czytało :D
    Nie wiem, czy nasze panie by się polubiły, ale ten komentarz na czacie mnie zachęcił do myśli, że może i by pykło (chaoooos xd)
    Bardzo fajna postać z niej się wydaje. W ogóle to imię jest takie super! Nigdy chyba wcześniej się na takie nie natknęłam :D
    Trzymam kciuki za Orianę i za jej karierę, niech się rozwija <3 kariera xd Oriana w sumie też, trololo xd
    No nic, życzę udanej zabawy na blogu, wielu wątków, dużo weny i czasu na pisanie :D]

    Heather

    OdpowiedzUsuń
  6. [Hej!
    Ale świetny pomysł, jeśli chodzi o sam format karty i przedstawienie postaci. Czytając, miałam wrażenie, że czytam prawdziwy artykuł i wywróciłam oczami na te około tematyczne wstawki. Także naprawdę doceniam za kreatywność :D
    Zaś co do samej postaci, to chociaż wiadomo o niej niewiele, to odnoszę wrażenie, że nie jest z tych, co dają sobą pomiatać. Ale to bardzo dobrze, w końcu w show-biznesie trzeba mieć twardą pewną część ciała, aby się odnaleźć :D
    Dużo weny sprzyjającej do pisania wątków! I udanej zabawy :)]

    Leanora Liefhebber

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie był pewien, kiedy dokładnie odpłyną w objęcia Morfeusza, ale pamiętał, że za niewielkim oknem robiło się już powoli jasno, gdy on pół nocy spędził pilnując dziewczyny, która zdawała się zaciekle walczyć o życie. Sytuacja jednak w końcu się uspokoiła i chyba im obojgu udało się dożyć poranka, bo ponownie w świecie żywych powitały go już ostre promienie słońca i stojąca już u jego stóp postać.
    — Moje. — Odparł jeszcze w bezmyślnym odruchu nieprzytomnym umysłem. Gdyby policja zapytała go teraz gdzie w jego mieszkaniu szukać narkotykowych skrytek, może wyśpiewał by teraz wszystko jak na spowiedzi. Jednak po przetarciu oczu i zmierzeniu dziewczyny spojrzeniem, wróciły do niego wydarzenia poprzedniej nocy, a szczególnie wydarzenia z jego mieszkania. — Widzę, że jednak żyjesz. — Mruknął zachrypniętym głosem, na razie nie ruszając się z wygodnego miejsca na podłodze, choć musiał dać sobie chwilę na ostrożne rozmasowanie karku, który wygięty był w nienaturalnej pozycji podczas jego krótkiej drzemki na brzegu wanny. Cienie pod jego oczami poświadczały równie ciężką noc, a wraz z porankiem przyszedł jeszcze kac. Rozejrzał się wokół siebie, by znaleźć za plecami już prawie pustą butelkę wody. Cóż, leżała obok niego, bo w pewnym momencie nocy przestał podawać dziewczynie wodę, skoro już po paru sekundach wracała tym samym otworem. Teraz sam dokończył zawartość butelki zekając jeszcze kątem oka na dziewczynę w świetle dnia i nieco trzeźwiejszym spojrzeniem. Wydawała się młodsza niż zapamiętał, ale przecież małolatka nie imprezowałaby tak frywolnie, prawda?
    Wyjście do klubu poprzedniego wieczora nie różniło się zbytnio od podobnych temu weekendów. W piątkowe wieczory nowojorska młodzież wyjątkowo chętnie wychodziła na miasto i podbijała kolejne kluby. Tym razem obyło się przynajmniej bez podróży po dziesięciu miejscach jednej nocy, a Jackson zarządził jedynie jedną zmianę lokalu, obiecując przy tym wybitne towarzystwo znajomych jego najnowszej koleżanki, której imię Vincent oczywiście słyszał po raz pierwszy i zapewne ostatni. Nie było też nic niezwykłego w tym, że bliżej nieokreślonej okolicy północy, jego przyjaciel niczym kopciuszek ulotnił się niepostrzeżenie, zapewne nie bez towarzystwa. Jednak Vincent nie został całkiem sam, a towarzystwo ślicznej i zdecydowanie chętnej latynoski, nie pozostawało wiele do życzenia. Wszystko przebiegało wręcz w tradycyjnym porządku klubowego schematu. Przynajmniej do czasu, gdy dziewczę zaczęło zmieniać w wiotki worek ziemniaków jeszcze w jego przedpokoju. Pewna niewielka, czerwona lampka zapaliła się w głowie Vincenta, czy to z resztek moralności w zamglonym przez alkohol i używki umyśle, a może zwykły strach przed przedwczesnym praniem pościeli. Obawa z resztą słuszna, bo gdy ledwie przekroczyli próg łazienki, a dziewczyna szybko wylądowała z głową w toaletowej muszli.
    —Lepiej się już czujesz? — Zapytał bez przesadnej troski; bo przecież stała i to całkiem stabilnie na dwóch nogach, choć nie zmieniał to faktu, że jeszcze parę godzin temu przez chwilę naprawdę martwił się, że dziewczyna wyzionie ducha na jego posadzce, z której on postanowił w końcu się podnieść. — Wyglądałaś wczoraj jakby demony z ciebie wychodziły. — Mruknął nawet odrobinę rozbawiony, choć wciąż zmęczony. Chyba żadna dziewczyna jeszcze go tak nie wymęczyła wspólną nocą, choć tu w grę wchodziło także zmęczenie emocjonalne. Przez moment nawet szykował już co zezna na policji, gdy trzeba będzie wyjaśnić sprawę dziewczyny, która wyrzygała wszystkie wnętrzności w jego łazience.

    V.M.

    OdpowiedzUsuń
  8. [Oj, właśnie taką miałam nadzieję. <3
    Twoje karty postaci zawsze były świetne, ale ta chyba podoba mi się najbardziej. Pomysł z artykułem — boski, powiedział wszystko, co trzeba wiedzieć. XDD
    Myślę, że pomysł na przyjaźń wyklutą z niechęci jest doskonały dla naszych dwóch pań i odezwę się jak najszybciej. ;))]

    Jolene

    OdpowiedzUsuń
  9. Normalnie mi się to nie zdarza, zazwyczaj tego nie robię, to do mnie niepodobne. Jakby słyszłał jedną z tradycyjnych śpiewek dziewczyn, które tłumaczyły mu się nad ranem. Przecież on wcale nie szukał wyjaśnień. Nie oceniał i nie pytał. Kimże był, by oceniać czyjś sposób na zakończenie nocy, skoro sam parę godzin temu musiał się przespacerować z przyjacielem do łazienki by wzmocnić się przed resztą wieczoru. Oczywiście po odpowiednim zastrzyku energii, gotów był balować i do samego rana, czy też kontynuować rozrywki w nieco kameralniejszym gronie
    — Jesteś... koleżanką Katie czy... Baylie... — Nie był do końca pewien imienia znajomej jego przyjaciela, ale z pewnością przedstawiali się sobie poprzedniego wieczora. Możliwe, że zapomniał imię obecnej tu dziewczyny tak szybko, jak je usłyszał, a może i uleciało z niego z nadejściem poranka, ale prawdą było, że gdyby teraz miał strzelać, stawiałby może na jakąś Gabrielle albo Santanę. — Vincent.— Przedstawił się wyciągając do niej dłoń i przysiadając na moment na brzegu wanny. Skoro już ona się tłumaczyła, nie musiał przecież przyznawać, ze sam nie pamiętał jej imienia. Łatwiej było przedstawić się na nowo. — Jesteś głodna? A raczej... jesteś w stanie coś zjeść? — Cóż, po tak wspaniałej nocy razem, mógł przynajmniej zaoferować skromne śniadanie ze swojej strony. Poza tym, naprawdę martwił się o stan dziewczyny i wolał się upewnić, że nie zasłabnie w drodze do domu. Wykopywanie ją ze swojego mieszkania mogło jeszcze chwilę poczekać.

    VM

    OdpowiedzUsuń
  10. Gdyby ktoś pokazał mu palcem i wytłumaczył dokładnie czym dziewczyna zdążyła się wsławić w showbiznesie, zapewne musiałby przyznać, że sam tytuł serialu zażył mu się obić o uszy. Może nawet znajoma twarz przewijała mu się na wśród promowanych propozycji, ale tytuł wskazywał raczej na repertuar kierowany do nieco innej publiczności. W klubie w którym się wczoraj znaleźli, raczej ciężko obyło o zupełnie anonimowe postaci. Nie brakowało tam przecież podobnych jemu spadkobierców spuścizny rodzinnych dokonań, ale i nieco bardziej self-made modelek, blogerek i influencerek. Nocą jednak to wszystko i tak traciło na znaczeniu. Nie obchodziło go przecież, kim dziewczyna była za dnia, liczył się jedynie obraz jaki przedstawiała tamtej nocy.
    Teraz, imię dziewczyny przywołało jedynie zamglone wspomnienie tego, gdy wśród głośnej, klubowej muzyki, już raz było im dane się wzajemnie przedstawić.
    — Jackson. — Przypomniał imię kolegi, o ile ją to w ogóle obchodziło. — Ulotnili się gdzieś w trakcie wieczora, chyba nawet razem. — Nie był to pierwszy i ostatni raz, gdy jego przyjaciel uskuteczniał angielskie wyjście i o ile zdążył przedtem wyrównać rachunek na barze, to Vincent nie miał absolutnie nic przeciwko temu, by kolega sprawnie ulotnił się ze swoją towarzyszką.
    — Więc może... zaczniemy od herbaty. — Zaproponował, bo sam po tak ciężkich nocach sam wolał nie drażnić żołądka na początek dnia. Przepuścił dziewczynę w drzwiach łazienki, otwierając wrota do swojego gniazdka. Jak na samotnie mieszkającego mężczyznę, panował tu względny porządek, choć w salonie wciąż leżał jego rozłożony muzyczny setup. Pewnie gdyby zawitali do jego mieszkania w nieco lepszym stanie, zagrałby jej jeszcze coś na gitarze, by w pełni przypieczętować ich plany na wieczór. Magiczny wręcz urok muzyki i jego delikatnie zachrypniętego głosu sprawiały, że zazwyczaj podchmielone dziewczęta starały się zdjąć z niego koszulkę, jeszcze przed końcem pierwszej piosenki. Jednak nie dało się ukryć, że po nocnych widokach, jego chęć zaimponowania obecnej tu dziewczynie, spłynęła gdzieś w dół kanalizacji.
    — Jest jeszcze Bernadette. — Oh, współlokatorka o wzniosłym imieniu? Samo mieszkanie stanowiło dziwną mieszankę tych paru luksusowych mebli, które zdążyli zafundować jeszcze rodzice i mniej designerskich gratów, które zdobył już sam, gdy na konto przestały spływać tak regularne dofinansowania. Oprócz metrażu, który wcale nie imponował sporej części jego znajomych wychowanych na Upper East Side, lwią część czynszu stanowiła lokalizacja. Kupione z zamysłem, by synowi łatwiej było komunikować się na uczelnię, a ewentualne remonty miały przyjść z czasem. — Tak. — Odparł krótko na jej pytanie, choć zawsze z trudem mu było to przyznać. Ale przecież grali już jakieś tam koncerty. Może zalegał z paroma czynszami, i nie zarabiał jeszcze tyle z występów, by porzucić swoją dzienną pracę, ale snuł już o tym plany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdy przeszli do kuchni, zielonooka współlokatorka zmierzyła dziewczynę czujnym spojrzeniem z nad lodówki. Na przychylność Bernie trzeba było sobie ciężko zapracować, a ruchliwy ogon wskazywał wyraźnie na to, że była najszczęśliwsza z kolejnego gościa na swoim terenie. Vincent zakręcił jedynie na moment palec na jej ogonie, nim nastawił wodę w czajniku na wspomnianą wcześniej herbatę.
      — Chcesz... coś do ubrania? — Zapytał gdy sam narzucił na siebie znaleziony na kuchennym krześle kardigan, a dziewczyna chodziła po domu zawinięta w koc jak burrito. Z kieszeni spodni wyciągnął telefon i odłożył go na kuchenny stolik, by dalej przeszukiwać kieszenie w poszukiwaniu paczki papierosów. Oczywiście kulturalnie zaproponował towarzyszce poczęstunek, nim zdecydował się udać na moment do sypialni, by jednak założyć na siebie świeżą koszulkę. Podczas jego krótkiej nieobecności, jego telefon kilkukrotnie zdążył zaświecić się, oznajmiając kolejne powiadomienia. Chłopak wrócił w końcu już w pełni ubrany i ciemnym swetrem, który wręczył dziewczynie i znów obrócił się do kuchenki by zrobić pożytek z gotującej się wody. Nie zwrócił zbytniej uwagi na telefon, który nawet nie wibrował na kolejne powiadomienia. Nie oszukiwał nikogo, że nie korzystał z social mediów, jednak sam dźwięk powiadomień na dłuższą metę działał mu na nerwy. Dlatego też nie miał pojęcia o tym, że jego telefon wariował od nie wiadomo kiedy, gdy on spokojnie odpalił papierosa przy kuchence, odpalając nawiew okapu.

      VM

      Usuń
  11. — Na spokojnie. — Mruknął raczej z czystej kurtuazji niżeli z jakiejś wybitnej chęci spędzenia wspólnego czasu. Tak jak podejrzewała, spodziewał się nieco innej formy spędzenia wspólnego czasu. Jednak, zwłaszcza na trzeźwo, nie miał w sobie wystarczająco tupetu, by jakkolwiek okazywać swoje rozczarowanie w tym temacie, a tym bardziej jej towarzystwem. Zerknął nawet na nią na moment, gdy postawił obok niej kubek z herbatą. Same widoki nie były takie złe, żeby koniecznie chciał ich nie widzieć już nigdy na oczy, ale nie dało się ukryć, że cały czar prysł, gdy musiał ją oglądać w takim stanie.
    Telewizora i tak nie posiadał, co najwyżej na ekranie laptopa mógł zobaczyć jej twarz, ale miało się to wydarzyć dużo wcześniej. Sięgnął po swój telefon, by ewentualnie zaproponować dziewczynie swoją komórkę, skoro widział, że ta czeka aż podładuje jej się bateria.
    — Co...? — Mruknął na jej pytanie, gdy sam zdziwił się ilością powiadomień na swoim telefonie. — Nie... Zaprowadziłem cię do łazienki, jak tylko zaczęłaś się robić zielona na twarzy. — Podniósł nawet na moment wzrok z nad telefonu, by posłać jej odrobine zadziorny uśmiech, ale szybko powrócił wzrokiem na ekran, by odkryć o co to zamieszanie. Na jego profilu na Instagramie pojawiło się zaskakująco dużo powiadomień o nowych obserwujących. Kilka kolejnych na profilu jego zespołu. Czyżby w koncu jakiś przełom? Może ktoś udostępnił jedną z jego piosenek? Co prawda, drogę do pewnego sukcesu miał ułatwioną; wystarczyło poprosić o pomoc dziadka. Jeden wywiad, może wspólny utwór i mógł spokojnie liczyć na przynajmniej odsetek jego wiernych fanów, który pomógłby mu rozpocząć włąsną karierę. Ale nie chciał tego. Chciał udowodnić coś rodzicom, ale i sobie.
    Teraz, gdy poznał już smak życia na własny rachunek, tamte ideały szybko schowały się do kieszeni. Co prawda dalej walczył własnymi środkami, ale nie miał już na pewno nic przeciwko temu, by któryś z jego znajomych o większej liczbie obserwujących, czasami udostępniło jeden z jego kawałków. Teraz jednak, widomość od znajomej, szybko odesłała go do wpisu, na dobrze znanemu jego w towarzystwie serwisie. Co prawda, jemu przez lata udawało się nie być w lini ognia Plotkary, ale dobrze znał tę osobowość z życia swoich znajomych. Wszędzie miała oczy i uszy, a przynajmniej grono wiernych fanów, którzy dzielili się chętnie informacjami i.. filmikami. Na dzisiejszym, bez trudu rozpoznał swoją sylwetkę oraz; znów podniósł wzrok na dziewczynę, tym razem by porównać ją z postacią na filmiku, gdy z jego telefonu rozbrzmiała muzyka, która towarzyszyła im wczoraj w klubie.
    — Cholera... — Mruknął pod nosem, choć było już chyba za późno by wygooglować dziewczynę. Zdążył jedynie szybko zerknąć na jej Instagram, posiłkując się odpowiednim odnośnikiem z artykułu. Po ilości obserwujących, mógł tylko zgadywać, że dziewczyna nie jest jednak jakąś tam bloggerką. Przynajmniej nie niszową. Teraz to jemu zrobiło się odrobinę niezręcznie i na razie zdecydował się sięgnąć po papierosa, by zająć czymś usta nim będzie musiał się odezwać. — Czyli... jesteś aktorką? — Zapytał w koncu, bo ciężko było to ukrywać. Zastanawiał się, czy pokazać dziewczynie sprawę na swoim telefonie, ale skoro ta już uruchamiała swoją komórkę i tak miała się zaraz o wszystkim przekonać. — Plotkara nas dopadła... to znaczy, raczej ciebie dopadła. — On, choć nie wspomniany w treści artykułu z imienia, określany jedynie mianem wysokiego bruneta, to szybko ktoś go rozpoznał i zdecydował się podpiąć jego instagrama w komentarzu. Świetnie. Przysiadł na jednym z krzeseł by zaciągnąć się w spokoju papierosem i jeszcze raz prześledzić udostępnione treści. — Przynajmniej tutaj jeszcze nie byłaś całkiem zielona.

    VN

    OdpowiedzUsuń
  12. Gdy wręcz wyrwała mu telefon z ręki, nawet się nie przeciwstawiał, a jedynie poświęcił ten moment na spokojne palenie papierosa, obserwując uważnie minę dziewczyny. Z jakiegoś powodu, wydawało mu się, że po części była to dla niej codzienność, a on cenił sobie całkiem to, że do tej pory raczej nie pojawiał się na żadnych nagłówkach. Zwłaszcza z tak błahych powodów jak wypad do klubu.
    — Normalne... — Potwierdził jej słowa, kiedy komórka w końcu wróciła do jego dłoni. Zgasił niedopałek w swojej ulubionej popielniczce z cyckami i jeszcze raz przejrzał treść artykułu, spokojnie przeglądając kolejne komentarze. Znalazło się nawet parę komplementów pod jego adresem i parę mniej przyjemnych komentarzy na temat kolejnego wybryku młodej gwiazdeczki.
    Przewrócił oczami na słowa o jego dziadku. Fakt, za dzieciaka był dla niego wielką inspiracją i pewnie dzięki niemu tak bardzo zafascynował się muzyką i pokochał starego rocka. Jednak ten czar prysł wraz z dorastaniem, gdy zaczął rozumieć jak kariera i skomplikowany charakter dziadka wpływały na relacje w jego rodzinie. Poza tym ciągłe porównywania do jednej z legend świata muzyki z pewnością nie było niczym przyjemnym na dłuższą metę. Fire News tworzyło muzykę znacznie różniącą się od produkcji zespołu Prestona, ale też zmienił się świat i sposób docierania do słuchaczy. Sam Vincent będąc w pełni szczerym, zapewne stwierdziłby, że w jego twórczości jest odrobinę więcej subtelności, ale na pewno brakuje mu tego głębokiego głosu z charakterystyczną chrypką, za którego dziadka pokochały miliony fanek. Może dzieliła go od tego bardzo konkretna ilość papierosów, które musiał jeszcze wypalić, a może nigdy nie było mu dane osiągnąć podobnie imponującej barwy głosu. —Ta... — Mruknął w końcu w zdawkowej odpowiedzi, a na kolejne pytanie posłał jej tylko niepewne spojrzenie zwieńczone zmarszczonymi brwiami, jak gdyby... uraziły go te oskarżenia, a może po prostu to nie była jej sprawa czy kogoś miał? Powrócił do znów do telefonu, w sumie dość zaintrygowany tym szumem, nawet jeszcze raz odświeżył stronę w poszukiwaniu nowych komentarzy. Oh, nie rozczarował się. Najwyraźniej ktoś zachęcony filmikiem udostępnionym przez Plotkarę zdecydował się wysłać zdjęcie z własnej galerii. Choć średniej jakości, obrazek przedstawiał obecną tu dwójkę wymieniającą czułości już poza klubem, zapewne w oczekiwaniu na taksówkę. Niestety w pikselach dało się spokojnie dostrzec, że Vincent również miał tego wieczoru dość lepkie rączki, a koleżanka również nie żałowała czułości, już wtedy, dość mocno opierając cieżar ciała na chłopaku, polegająć na jego równowadze. — To dla ciebie...norma? — Zapytał niepewnie, bo nie do końca miał na myśli tego typu wybryki, a raczej tak szybką i intensywną reakcję ze strony intenetu.

    VM

    OdpowiedzUsuń
  13. Oh, koszty bycia sławnym i pięknym. Z jego perspektywy największe koszty ponosili bliscy. Może gdyby dziadek okazał się lepszym ojcem i mężem, to istniała szansa, że rodzice nie przekładali by na pierworodnego swoich ambicji w tak natarczywy sposób, a on nie musiałby w końcu zbuntować się w tak drastyczny sposób.
    — Trochę w to wątpię, ale mogę nie mieć racji. — Nie uważał się za wybitnie ciekawą jednostkę, przynajmniej z perspektywy serwisu plotkarskiego. Wolałby przecież, żeby było o nim głośno, ze względu na jego twórczość, a nie przez to, że był czyimś wnukiem lub z kimś go widziano. — Zanotowane... Następnym razem będę zabierał dziewczyny na mizianie do ciemnych zaułków. — Pokiwał głową zdecydowanie, bo ta wizja z pewnością spodobała by się koleżankom, z który mi znał się parę godzin. W pijackim amoku, w kolorowym świetle i głośnej muzyce klubu, zapominało się zupełnie o spojrzeniach czy nawet obecności innych osób wokół.
    — Większość koleżanek Jacksona to jakieś modelki... bloggerki... — Wzruszył delikatnie ramionami na znak, że nawet gdyby wiedział czym się zajmuje, średnio by go to obeszło zeszłej nocy. Mogła grać na trąbce albo ratować delfiny przed udławieniem się plastikiem i nie robiłoby mu to zbytniej różnicy. — No i nie oglądałem raczej... Instrukcji Miłości... Jeszcze. — Musiał zerknąć nawet na telefon by upewnić się co do tytułu serialu, który wypowiedział raczej z nutą ironii, wciąż nie uważając, żeby pasował do dedykowanej widowni. Choć teraz zapewne cała sytuacja sprawiła, że w wolnej chwili gotowy był sprawdzić ten tytuł. Może akurat dzisiejszy lekki kac był na to idelanym momentem? — Ale to chyba bez znaczenia. Raczej już nas nie zobaczą razem, więc sprawa powinna szybko ucichnąć. — Uniósł jeszcze spojrzenie na dziewczynę, bo wyraźnie miałą więcej doświadczenia w tym temacie. Jeszcze raz spojrzał na telefon, gdy Instagram powiadomił go o kolejnych, czterech nowych obserwujących. Podejrzewał, że do wieczora dostanie jeszcze parę podobnych wiadomości, ale jutro już pewnie telefon ucichnie, gdy umysłami młodych ludzi zawładnie kolejny news, a po dzisiejszej nocy zostanie tylko blade wspomnienie.

    VM

    OdpowiedzUsuń
  14. Przetarła ręką czoło, do którego zdążyło przylepić się kilka rudych kosmyków. Dochodziła trzecia, a w barze wcale nie robiło się mniej tłoczno czy duszno – ludzie przychodzili i nie chcieli wychodzić, sypali dolarami i zamawiali kolejne drinki nawet wtedy, gdy rozjeżdżali się na łokciach. Jolene kątem oka zauważyła, jak ochrona wyciąga za kołnierz trochę agresywnego, ale z pewnością młodszego od niej chłopaczka. Od razu powróciła spojrzeniem do stojącej przed nią klientki i przyjęła zamówienie na już chyba setne tego piątkowego wieczora mojito.
    Tak naprawdę nie musiała tutaj pracować. Pieniądze, które dostawała od matki oraz ojca, wystarczały jej i na opłaty związane z mieszkaniem, i na w miarę komfortowe życie – oczywiście, znacznie mniej luksusowe od tego, które wiodła dawniej, ale wciąż nie narzekała. Wiedziała jednak, że gdyby nie zajęła sobie czymś rąk, prawdopodobnie by oszalała. I chociaż czasem po powrocie do domu huczało jej w głowie od dźwięku głośnych rozmów i momentami zbyt ciężkiej muzyki, to tak naprawdę praca przypadła jej do gustu. Umiała przygotowywać drinki, a jeśli nie chciała angażować się w rozmowę z jakąś nawianą osobą, która nagle zapragnęła widzieć w niej swoją przyjaciółkę, po prostu ją olewała i nikt nie robił z tego powodu żadnych problemów. Nie miała tego w umowie.
    Po pewnym czasie kolejka przed barem na krótką chwilę się rozluźniła i Jolene postanowiła wykorzystać tę okazję, żeby pójść na szybkiego papierosa. Dała znak koledze z pracy, że znika na dosłownie kilka minut, po czym wyszła zza kontuaru. Zaczęła przebijać się w stronę wyjścia, przy okazji bacznie rozglądając się dookoła. Wciąż zostało wiele ludzi, których za niedługo trzeba będzie wyprosić. W końcu musieli zbierać się już do zamknięcia.
    Kiedy w końcu wyszła na zewnątrz, od razu wyjęła z kieszeni jeansów zmiętą paczkę papierosów i zapalniczkę. Miała już odpalać, gdy usłyszała dwa bardzo głośne głosy – jeden żeński, drugi męski, przy czym ten pierwszy znała całkiem nieźle. Spojrzała w prawo i w istocie zobaczyła Orianę Duarte, ledwie trzymającą się na nogach na wysokich szpilkach, i podążającego za nią znacznie starszego faceta. Jolene zmrużyła oczy, a potem schowała fajki z powrotem.
    - Już nie udawaj, przed kamerami pokazujesz wszystko! – W głosie mężczyzny było wręcz słychać promile, które w siebie wlał.
    Sytuacja wydawała się dosyć jasna. Jolene odepchnęła się od ściany i ruszyła w kierunku dziewczyny; znalazła się przy niej akurat w czas. Odepchnęła rękę natręta, a Orianę chwyciła za nadgarstek i mało delikatnie, ale skutecznie pociągnęła za siebie.
    - Możesz już wypierdalać – powiedziała spokojnie, patrząc mężczyźnie prosto w rozbiegane oczy. Wiedziała, że najlepiej nie angażować się z takimi w większe sprzeczki, ale w razie potrzeby i tak była gotowa to zrobić. Nie zależało jej jakoś szczególnie na własnym bezpieczeństwie. – Ona jest ze mną.
    Facet przez chwilę milczał, przeskakując wzrokiem z Oriany na Jolene, a potem zacisnął zęby i odszedł, chwiejąc się. W pewnym momencie odwrócił się i wykrzyczał kilka obelg, ale nic tym nie ugrał. Najwidoczniej nie spodziewał się najmniejszej przeszkody w napastowaniu młodej i wyjątkowo popularnej aktorki.
    Jolene odwróciła się do Oriany i zmarszczyła nos. Nawet jej perfumy nie dały rady zamaskować zapachu alkoholu; nawet, gdyby go nie czuć, wystarczyło spojrzeć na dziewczynę i już wiedziało się, że jest totalnie nalana.
    - Nie wyglądasz najlepiej – stwierdziła Jolene, nie bardzo wiedząc, jak inaczej może powitać osobę, którą pożegnała wielką kłótnią.

    Jolene

    OdpowiedzUsuń
  15. [Kłopoty i wsadzanie nosa w sprawy brata to specjalność Izzie, więc ona nie mogłaby przejść obojętnie obok tajemniczej wybranki swojego braciszka, bo przecież musi sprawdzić, co to za jedna, czy chłopak nie będzie miał złamanego serca i cóż to oni mają (nie) do ukrycia. A że przy okazji będzie mega podjarana, że jej szwagierka to ta Oriana z tego serialu, to już całkiem inna sprawa ;))]

    sister in law

    OdpowiedzUsuń
  16. Puściła nadgarstek dziewczyny, kiedy ta postanowiła ostatecznie wyrwać się z jej uścisku. Jolene wcale nie była zaskoczona tą reakcją i spokojnie wyciągnęła papierosa, którego zamierzała wypalić przed tym wyjątkowo niespodziewanym spotkaniem. Jej wieczory kończyły się różnie, ale przez ostatni rok skutecznie udawało jej się unikać dawnych znajomych. Teraz najwidoczniej karma dopadła ją w postaci Oriany Duarte, choć Jolene wolałaby wpaść na niemalże każdą inną osobę. I to wszystko po spełnieniu dobrego uczynku...
    — Nie ma, kurwa, za co — odpowiedziała, gdy wciągnęła już w płuca pierwszą dawkę dymu. Uniosła brwi w reakcji na następne słowa Oriany — A, nie, spoko, następnym razem jak zobaczę, że ktoś cię napastuje, to po prostu przejdę obok. Pokażesz, co potrafisz.
    Nie umiała mówić do niej bez tej wyraźnej zgryźliwości, ale przynajmniej szły z tym łeb w łeb. Obie miały swoje powody — kłótnia, która na dobrą sprawę stanowiła ich ostatnią konwersację — była naprawdę paskudna. Jolene pamiętała, że obrzuciła wtedy dziewczynę takimi epitetami, nad jakimi teraz być może by się zastanowiła, lecz ciągle zgadzała się z ich przekazem. Nie widziała w Orianie szczerości czy faktycznej troski, gdy najbardziej jej potrzebowała, i może dlatego nie umiała w sobie znaleźć krztyny życzliwości... A nawet, gdyby faktycznie ponad rok temu zareagowała za ostro, nie zamierzała za to przepraszać. Jeszcze nie.
    Z drugiej strony jednak, nieważne, jak bardzo by jej nie znosiła, nie zostawiłaby drugiej kobiety na pastwę losu w Nowym Jorku o takiej godzinie. Już te zwyczajne osoby mogły mieć mocno przesrane, co dopiero te, których twarze znajdowały się na każdej stronie plotkarskiej w internecie i były główną reklamą jednego z najpopularniejszych seriali. Jolene nie oglądała Instrukcji miłości, a i tak miała wrażenie, że młoda Duarte zaraz wyskoczy jej z opakowania płatków śniadaniowych. Jak bardzo kojarzyli ją więc ludzie, którzy faktycznie śledzili jej sylwetkę? Dlatego zmrużyła oczy, gdy dziewczyna nieudolnie wrzuciła telefon do torebki. Najwidoczniej nikt jednak na nią nie czekał.
    — Do tej pory świetny, ale chyba i tak bawiłaś się lepiej. — Jolene zlustrowała Orianę wzrokiem od dołu do góry. Włożyła papierosa do ust i znowu się zaciągnęła. — Nie masz osobistego szofera czy coś? Jesteś zdana na taksówki?
    Jolene, kiedy jeszcze mieszkała z rodzicami, wszędzie jeździła z Sebastianem — starszym i bardzo miłym panem, który zawsze trochę z nią porozmawiał przed szkołą czy po. Odbierał ją w różnym stanie po wielu imprezach, ale nigdy nic nie powiedział; za nim tęskniła chyba najbardziej. Spodziewała się więc, że i Oriana ma takie życiowe ułatwienie, poza wieloma innymi. Nie miała z nią jednak kontaktu od tak dawna, że teraz wszystko mogło wyglądać zupełnie inaczej.

    Jolene

    OdpowiedzUsuń
  17. Doskonale widziała wściekłość pojawiającą się na twarzy Oriany, lecz z całą pewnością nie spodziewała się jej następnych słów. Były wyjątkowo podłe i być może jeszcze pół roku temu wywołałyby o wiele mocniejszą reakcję, ale teraz Jolene po prostu parsknęła, a potem się uśmiechnęła. Chyba najbardziej bawił ją fakt, że ostrą kwestię Duarte wywołała wzmianka o szoferze. Aż tak bardzo brakowało jej kogoś, kto wszędzie woziłby jej dupę?
    — A więc tkwiąca w tobie suka ma się doskonale — skwitowała po prostu, bez większych emocji, i znowu się zaciągnęła. Ukochana córeczka Santiago potrafiła gryźć mniej więcej tak samo, jak balować; Jolene zdążyła już o tym zapomnieć. Ona też nie lubiła wracać do dawnych czasów, w których czaiło się więcej bólu i rozczarowań, niż można by przypuszczać. Nie było z tego żadnego pożytku.
    Patrzyła z zaciekawieniem podszytym rozbawieniem na Orianę, która wściekłym krokiem ruszyła dokładnie tam, skąd przyszła, a na dźwięk jej ostatecznego tekstu po prostu przewróciła oczami i znowu do niej podeszła. Dziewczyna wyglądała tak, jakby zaraz miała przewrócić się o nieistniejący kamień. Umiała chodzić na szpilkach, ale w tym momencie trochę przypominała małą antylopę na wrotkach. Puszczanie jej w tym stanie gdziekolwiek byłoby wyjątkowo wielką plamą na sumieniu Jolene. Jeden problem to faceci, którzy w manierze Leo DiCaprio spuszczali się do dwudziestolatek, ale niekoniecznie za ich zgodą, a drugi — potencjalne zdjęcia, mogące zalać internet już o ósmej rano. Oriana była teraz jak wielki nagłówek mało pochlebnego artykułu... taki napisany Caps Lockiem. Czerwoną czcionką.
    — Daj sobie spokój. — Złapała ją za ramię i obróciła w swoim kierunku. Wyjęła telefon z kieszeni; do zamknięcia baru zostało jedynie pół godziny. — Albo zaraz się wypieprzysz, albo stanie ci się coś jeszcze gorszego.
    Przeniosła wzrok z wyświetlacza na Orianę i westchnęła ciężko. Przez chwilę zastanawiała się, dlaczego akurat ją to musiało spotkać. Użeranie się z wściekłą i pijaną Duarte było ostatnim, na co miała ochotę; wiedziała jednak, że inaczej nie będzie umiała spokojnie spać. Nienawidziła siebie za to, ale wiedziała, że pomogłaby każdemu, kto by ją o to poprosił... Nieważne, jak bardzo zraniłby ją w przeszłości.
    — Za pół godziny zamyka się bar. — Skinęła głową w kierunku City smoke. Oriana zapewne nie wiedziała, że Jolene tam pracuje. — Pomogę koledze i cię odwiozę. Przynajmniej będę wiedzieć, że nie skończysz w rynsztoku z rozbitą głową. Nie chcę mieć cię na sumieniu.

    Jolene

    OdpowiedzUsuń
  18. Tamtego dnia, jeszcze wiele razy odświeżał stronę z artykułem, śledząc co nowe komentarze, których do wieczora pojawiło się całkiem sporo. Podobnie jak nowych obserwujących zarówno na jego prywatnym profilu, jak i stronie zespołu. Może nie były to ogromne ilości, które nagle pozwoliłby mu rzucić pracę i poświęcić się karierze osoby publicznej, ale w porównaniu do zwykłych dni, nie dało się podważyć faktu, że wszystko było sprawą owego filmiku. Skłamałby również, gdyby twierdził, że nie spędził w intrenecie odrobiny na przeglądaniu wyników wyszukiwania nazwiska dziewczyny, których ta, mimo młodego wieku, miała całkiem sporo. Nawet dodał Instrukcję Miłości na listę do obejrzenia, jednak na tym się na razie skończyło, gdy po krótkim weekendzie przyszedł kolejny pracowity tydzień.
    Ciężko było nie widzieć powiązania, między tym, jak zalegające od kilku tygodni, ostatnie sztuki biletów, na dwa najbliższe koncerty Fire Newts, wyprzedały się niemalże jednego dnia, a tym jego krótkim popisem w brukowcu. Cieszył się tym chwilowym zainteresowaniem, licząc się jak najbardziej z tym, że ciekawość ludzi szybko się rozpłynie. Pozostawało jedynie dać możliwie najlepszy występ i liczyć na to, że niektórym naprawdę jego muzyka przypadnie do gustu.
    O dziwo, jego koledzy, przynajmniej ci z zespołu tylko na moment zainteresowani byli postacią aktoreczki, by zaraz skupić się na celebrowaniu drobnego sukcesu ich wspólnego zespołu. Vincent raczej nie zwykł dzielić się zbytnio swoim życiem uczuciowym, tym bardziej przelotnymi znajomościami. Nie był typem, który lubił chwalić się przed znajomymi, któż to go nie odwiedził zeszłej nocy w mieszkanku na Manhatannie. Raczej z nadejściem poranka przychodziły drobne wyrzuty sumienia i urażone ego; bo przecież uważał się za kogoś odrobinę lepszego... jednak po odpowiedniej dawce alkoholu, stawał się dokładnie dokładnie takim chamem, o ja
    Te kilka piw wypitych przed koncertem, po występie miały się szybko zmienić w kolejne kolejki shotów na barze. Granie dla małej publiki miało ten plus, że po wszystkim można było się napić wraz z słuchaczami i nawet z wieloma z nich porozmawiać przy barze. Dziś, chłopaki zastanawiali się już poważniej czy w ramach afteru nie powinni zmienić lokalu. Po to by uniknąć ewentualnych zaciekłych fanek aktoreczki? Oh, kto mógł przypuszczać, że dziewczyna jak na zawołanie pojawi się u progu ich skromnej garderoby, która służyła w tym klubie chyba jednocześnie za biuro menadżera i magazynek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Koleżanka chyba do ciebie. — W pierwszej chwili, nie spojrzał nawet w stronę drzwi, przewidując pojawienie się menagera, z którymi i tak musieli jeszcze dogadać parę rzeczy po dzisiejszym występie. Dopiero gdy jego perkusista dotknął go w ramię, posyłając w jego stronę znaczący uśmiech, podniósł wzrok i momentalnie zmarszczył brwi, widząc znajomą postać w drzwiach. Przez chwilę wydawał się niezadowolony na jej widok, jednak zwyczajnie się zdziwił, bo przecież z takim przekonaniem obiecywali sobie na odchodne, że prędko się nie zobaczą. Raczej nie trafiła do jego garderoby przez przypadek.
      — Przy okazji? — Zapytał unosząc brew w geście niedowierzania. Podniósł się jednak z miejsca i odrzucił na krzesło mały ręczniczek, którym wcześniej ścierał pot z karku, by podejść kilka kroków w stronę dziewczyny. Może to te piwa, które wypił, może inny strój czy świeży makijaż, ale obrazek dziewczyny z głową w jego muszli klozetowej nieco zbladł przez ostatni tydzień i zdawało się, że odzyskała nawet część uroku, który przemówił do niego przy ich pierwszym poznaniu.
      — Wystarczyło poprosić, na pewno by się znalazły jakieś wejściówki. W dobrym miejscu i z wejściem na backstage... ale widzę i że bez tego sobie radzisz. — Rzucił dość flirciarsko, pewny siebie, do póki nie usłyszał za plecami podekscytowanych pomruków swoich kolegów i nawet jeden gwizd, którego autora nie musiał długo szukać. Skrzydłowi? Przyjaciele? Niech on ich tylko dorwie jak spróbują się spojrzeć na jakaś samie. Miał wystarczająco dużo kompromitujących faktów i zdjęć na temat każdego z nich, że szantażem pewnie mógł nakłonić ich do niemałej zbrodni. A jednak, wbijali nóż w plecy przy każej okazji.

      VM

      Usuń
  19. — Raczej nie podejrzewałem cię o bycie tak zagorzałą fanką Ognistych Traszek. — Odparł odbierając od niej sweter. Popsikała go specjalnie swoimi perfumami? Podobno dziewczyny tak robią. Cóż, poleci prosto do pralki. Ale tą teorię sprawdzi później. Teraz zajęty był obserwowaniem, jak sprawnie poszło jej wygonienie jego zespołu z garderoby. Tylko jednemu musiał sam posłać zachęcające spojrzenie, by niechętnie ruszył tyłek z miejsca. Tak szybko przyszło jej zarządzanie jego zespołem? Chyba następnym razem trzeba będzie poprosić ochronę o większą czujność.
    Nie obyło się oczywiście bez komentarzy i jakże subtelnych życzeń powodzenia. Od basisty zarobił nawet piątkę w tyłek. Cudnie. Gdy panowie grzecznie opuszczali pokoik, odłożył sweter na swój plecak, a w drodze powrotnej składającej się z całych czterech kroków, zdążył jeszcze zerknąć w stronę lustra by przeczesać dłonią włosy, które niczym nie przypominały swojego stanu sprzed koncertu.
    — Bywało gorzej... — Wzruszył ramionami, bo warunki zależały w sporej mierze od lokalu, w którym grali. Nie były teatry czy stadiony, a raczej małe klubiki, które w pełni wystarczały na ich wąskie grono fanów. Byli na tym etapie kariery, że niektórzy ludzie przychodzili na ich występy trochę przypadkiem; bilety za symboliczną wręcz kwotę i koncert w ich ulubionym barze. Niewielka gaża do podziału na czterech... i każdy z nich miał dodatkową pracę albo wsparcie rodziców. Co prawda, raczej się nie zdarzało, żeby wyprzedali wszystkie bilety, ale i tak był to przecież nie był to jakiś kosmiczny zastrzyk gotówki... no i był to krótki okres przejściowy z powodu tego artykułu, który okazał się wcale nie być taki piekielny. — W przyszłym miesiącu gramy w Układance, trochę tam więcej miejsca. Potrzebujesz bilet? — Oparł się o blat obok krzesła, na którym siedziała dziewczyna i spojrzał na nią z góry unosząc brew. Skoro była taką fanką jego muzyki.. — O czym chciałaś porozmawiać? — Zapytał już nieco poważniej, bo przez myśl przebiegły mu szybko czarne scenariusze. Może po namyśle przyszła go tu pozwać i oskarżyć o niestworzone rzeczy, które mogły się dziać w jego mieszkaniu tamtej nocy.

    OdpowiedzUsuń
  20. Jeśli ktoś tu kogoś zawstydza, to Wy mnie tymi wszystkimi pochwałami, przysięgam. xD Wiesz, że ja go stworzyłam z nudów na pogiętym zwitku papieru, ładując w niego wszystko, co mi się spodoba? Zero pomyślunku, jeszcze mniej faktycznego przyłożenia się i wyszedł ot taki Gary Stu. Cieszę się jednak, że mimo to Ci się spodobał, to jest zawsze bardzo miłe. <3
    O tak, Kojot i kłopoty zawsze idą ze sobą w parze, raczej ciężko jest tego uniknąć. Chętnie dostarczymy Orianie wszystko, na co będzie miała ochotę, a żeby nie było tak nudno, może wpakujemy ich w jakąś ucieczkę przed policją lub paparazzi? Ewentualnie mogliby się rzucić w pościg za jakimś paparazzi, który cyknąłby im fotkę w jakiejś dwuznacznej sytuacji, która w istocie dwuznaczna wcale nie była. Swoją drogą, Ezequiel nieźle by się zdziwił, że ma do czynienia z gwiazdką telewizji, bo on to przecież żyje pod kamieniem. xDDD


    EZEQUIEL F. RODRIGUEZ

    OdpowiedzUsuń
  21. On z kolei bacznie obserwował jej ruchy, próbując zrozumieć malujący się przed nim obrazek i połączyć go z tym, który już wcześniej przypisywał do jej osoby. Nieco zamglone wspomnienia dziewczyny z klubu, rzygający kot, zmęczona postać w jego mieszkaniu o poranku i ta ostatnia, dziewczyna w skórach, która wtargnęła do jego garderoby i zdążyła przegonić większość zespołu. Rysowął się przed nim dość złożony obrazek, nietuzinkowej postaci, choć to ostatnie jej wcielenie, wciąż próbował na spokojnie rozszyfrować. Nie było nic złego w drobnym flircie, o ile planowali dziś wypić odrobinę mniej.
    — W interesach.. — Powtórzył za nią zaciekawiony, jakie to interesy mogła mieć do niego młoda aktoreczka. Może jak na dziecięce gwiazdy przystało, była o parę lat do tyłu w swojej karierze muzycznej, która często szła w parze z tą aktorską. Zanim zdążył snuć kolejne teorie, dziewczyna wysunęła swoją propozycję, na którą po sekundzie ciszy, parsknął jedynie krótkim śmiechem.
    — Rany, najpierw chociaż zaproś mnie na kawę... — Pociągnął żart i z uśmiechem objął ją spojrzeniem od stóp do głów, bo mimo, że nie potraktował jej słów poważnie, to w dziwnym odruchu sprawdził jej kandydaturę na to stanowisko, przynajmniej w kwestiach wizualnych. Nie był typem, który wzbraniał się rękoma i nogami przed ewentualnym związkiem i zdarzały się osobniczki, które przykuwały jego uwagę na dłużej i takie, które dawały radę z nim wytrzymać, przynajmniej przez jakiś czas. Teraz jednak brakowało mu zwyczajnie czasu. Wspaniali przyjaciele wyciągali go do klubów, czy to po koncercie, czy wolnego dnia. Odpowiadanie tylko przed samym sobą, było w tym momencie zwyczajnie wygodne.
    Zmarszczył brwi, gdy zaczęła tłumaczyć coś w mglisty sposób. Czy pokrętny tok rozumowania kobiet miał pozostać na zawsze zagadką dla mężczyzn?
    — Ale... tu... — Podobnie jak ona pokazał palcem na przestrzeń między nimi. — ... nic się nie dzieje. — Nie dostrzegał jeszcze diabolicznego planu, który miała na myśli. Patrzył na to co miał przed oczami, a nie na cały potencjał, który krył się między słowami Oriany. — Słuchaj, jeśli chcesz się umówić, wystarczy powiedzieć. — Rzucił pewnym tonem, który miał może na celu nieco onieśmielić dziewczynę, która wparowała tu z całą tą pewnością siebie, a w dodatku postatnowiła mówić zagadkami. Nie zążył nawet zastanowić się, czy faktycznie chciałby się umówić, a może i nawet spotykać z dziewczyną. Jedno spotkanie wywołało sporo szumu, a co dopiero miałyby zrobić kolejne.

    VM

    OdpowiedzUsuń

  22. Tym razem słuchał jej ze spokojem. Z nieco niepewną, a może zniesmaczoną miną, ale słuchał. Teraz już rozumiał o co jej chodziło. Z jednej strony plan wydawał się idiotyczny, z drugiej... na swój sposób genialny. Do swojej listy spostrzeżeń o młodej Duarate dopisać musiał spryt, przebiegłość, ale i szaleństwo. Jedna rzecz w jej słowach martwiła go jeszcze przed dzisiejszym koncertem. To nie byli jego fani, tylko jej. Młode dziewczyny zafascynowane aktoreczką, a nie jego muzyką, zapełniły dziś sale. To bolało go w to wrażliwe serce artysty. Z drugiej zaś strony, musiał zgodzić się z jej słowami; wiele osób kochało ideę, fenomen artysty, niżeli jego najbardziej osobistą twórczość. Nawet fanki jego dziadka, wzdychały za przystojnym rockamanem rozrabiaką, znając z radia tylko kilka najgłośniejszych hitów.
    Gotów był nawet przytaknąć jej, gdy zapytała czy odpowiada mu bycie skromnym indie zespołem. Miało to swój urok i nie był pewien czy był gotów na nagłą sławę. Zawsze obiecywał sobie, że nie będzie wybijał się na sławie dziadka... ta sama moralność przekładała się na inne znane osoby? Pewnie mógłby to przysięgać, gdyby nie to, że wspomniała o pieniądzach.
    — Nie płacą. — Poprawił ją jedynie krótko, nie chcąc się wcisnać w jej monolog, jednak przyjął na swój sposób postawę obronną, krzyżując ręce na piersi. Wmawiał sobie, że tak jest okej. Że ma jeszcze sporo czasu i że niedługo nastąpi ten przełom, dzięki któremu, będzie mógł rzucić swoje dorywcze prace i skupić się na muzyce jako karierze. Wmawiał sobie, że już niedługo poodaje znajomym pieniądze, które pożyczał głównie na opłacenie tego cholernego czynszu. Prawda była taka, że powoli toną w niezapłaconych rachunkach i drobnych pożyczkach. Nie zamierzał jednak wracać do rodziców z podkulonym ogonem. O, co to to nie. Nie po tym, jak wyszedł ostatni raz z domu, przysiegajac sobie, że udowodni im swoje racje.
    Milczał dłuższą chwilę, przyglądajac się jej uważnie i masując się palcami po brodzie w głębokim zamyśleniu. Plan był absurdalny, ale najbardziej bolało go to, że musiał porzucić parę planów, w które głęboko wierzył. Ale może... może tego było im trzeba? Odrobinę pomocy, by wystrzelić na nowy etap kariery.
    — Poudajemy chwilę, a potem co...? Udostępnisz płaczliwe story o tym jakim to jestem dupkiem i poszybujesz jeszcze dalej, a ja zostanę tym najgorszym? — Jeżeli była gotowa na takie akcje, by pomóc swojej karierze, coś podpowiadało mu, że mógł szybko z sojusznika stać się jedynie mięsem armatnim. Jednak... nie wyśmiał jej tym razem, a wyraźnie zastanawiał się nad wszystkimi za i przeciw.

    VM

    OdpowiedzUsuń
  23. Niemalże westchnęła z ulgą, kiedy Oriana postanowiła przestać się wyrywać i posłusznie, choć może nie potulnie, skierowała się w kierunku baru. Tam mogła mieć na nią oko i jednocześnie szybko uwinąć się z robotą. Złapała dziewczynę pod ramię, pozwalając jej się na sobie trochę wesprzeć. Poczuła się trochę tak, jak kiedyś.
    — Postanowiłam podzielić się ze światem moją boską umiejętnością robienia drinków — odpowiedziała, przewracając przy okazji oczami. Jolene, choć bardzo korciło ją, by odszczeknąć coś zgryźliwego, sama jeszcze rok temu zareagowałaby dokładnie tak samo. Nie miała wtedy pojęcia, jak wygląda normalne życie, takie bez prywatnych samolotów, weekendowych wycieczek do Mediolanu i szofera. Tak naprawdę wciąż nie mogła powiedzieć, że żyła tak, jak reszta... Bo chociaż robiła własne pranie, musiała nauczyć się gotować i sprzątać, to tak naprawdę wciąż doiła rodziców. Wykańczała ją tylko świadomość, że nie wiedziała, jak długo to potrwa.
    Pomogła Duarte przejść przez próg baru i zaprowadziła ją do stolików tuż przy kontuarze. Pomachała przy okazji do Daniela, uwijającego się z przecieraniem szklanek. Jednocześnie wciąż słuchała Oriany i z rozbawienia uniosła kącik ust do góry — doskonale pamiętała tę sytuację. Strasznie nagadała wtedy na biednego, nieistniejącego Jake'a, który zdradzał, oszukiwał i wykorzystywał, a przy tym wyglądał jak zwykły dorsz. Dalej była pod wrażeniem samej siebie, że udało jej się wykiwać samego Santiago, ale dla Oriany umiała się postarać. Zawsze się wspierały, a na Jolene spoczywała dziwna potrzeba opieki nad młodszą przyjaciółką... Nawet, jeśli musiała pomagać jej wyjść z sytuacji, w które sama ją wplątywała.
    — Pamiętam — przyznała. — Pamiętam też, jak zgubiłam cię w klubie i nie mogłam znaleźć przez dwie godziny. Myślałam, że cię zrzucę ze schodów. — Były wtedy w SoHo, już zupełnie nalane, a Oriana znalazła się w końcu w objęciach syna właściciela sieci hotelów. Nie miała też na sobie jednej szpilki.
    Daniel w końcu przyszedł, a Jolene szybko wytłumaczyła mu sytuację i poleciła czuwać nad Orianą; chłopakowi oczy prawie wypadły z orbit, ale natychmiast odchrząknął, uśmiechnął się i zagaił. Dziewczyna nie czułaby się dobrze z zostawianiem Duarte komukolwiek, ale akurat ten człowiek był naprawdę uroczy, przemiły... No i trochę zauroczony wschodzącą gwiazdą srebrnego ekranu. Tak czy siak, był w stanie zaopiekować się dziewczyną tak dobrze, jak tylko potrafił.
    Przez następne piętnaście minut krzątała się po barze, pomogła ochronie wyrzucać niedobitków, odniosła puste kufle oraz szklanki, a w końcu zabrała Orianę z krzesła, ku smutkowi Daniela, i razem wyszły z baru. Jolene narzuciła na dziewczyną swoją kurtkę. Robiło się już chłodno, a ona miała na sobie ładną, choć nieco niedostosowaną do pogody sukienkę.
    — Dalej ten sam adres? — zapytała, kiedy znalazły się przy samochodzie Jolene, i właśnie w tym momencie dotarło do niej, jakie to wszystko było dziwne. Nie widziała Oriany od miesięcy, starała się nie myśleć, ale wciąż pamiętała, gdzie mieszka, znała jej numer telefonu i wiedziała, w jakich klubach spijały się niemalże do nieprzytomności. Duarte nie była obecna w jej życiu tak samo, jak dawniej, ale wciąż zajmowała swoje miejsce. Jolene na chwilę zamilkła, a potem pokręciła głową i po prostu otworzyła Orianie drzwi od strony pasażera. — Pakuj się.

    Jolene

    OdpowiedzUsuń
  24. Pomyślę. Tylko tyle mógł jej obiecać na odchodne, gdy wytłumaczyła mu swoją szaloną wizję. Musiał przyznać, że na moment weszła mu nawet do głowy. Tego wieczora jednak jego zmartwienia zdążyły uciec na dalszy plan, gdy wraz z zespołem świętowali wyprzedany koncert kolejnymi drinkami. Na parę dni nawet całkiem zapomniał o propozycji Oriany. Niedorzeczna rozmowa zapisała się w jego głowie jako drobna anegdotka, którą może kiedyś opowie kolegom przy piwie. Wszystko do czasu, gdy na jednej z prób zespołu, jego wzmacniacz postanowił pójść z dymem na trzy dni przez kolejnym koncertem. Nawet pieniądze odłożone na najbliższy czynsz nie wystarczyły w tym przypadku.
    Zadzwonił.
    W tej cholernej kawiarni pojawił się może pięć minut przed umówionym czasem, a przynajmniej cztery razy rozważał ucieczkę, nim jego randka pojawiła się w drzwiach. Jak przystało na kulturalnego chama, podniósł się nawet z miejsca, by powitać dziewczynę delikatnym i krótkim objęciem. Koleżanki zwykł witać zderzeniem policzków, ktore miało imitować buziak, ale tutaj...z jakiegoś powodu wydawało się nie na miejscu.
    — Cześć. — Przywitał ją z lekkim uśmiechem i powrócił na swoje miejsce. Na stolku, przed miejscem dziewczyny leżał ołówek, na którego końcu znajdowała się zdejmowalna gumka w kształcie róży. — Oh, to dla ciebie. Sztuczny kwiatek na sztuczną randkę. — Uśmiechnął się szerzej, bo był wybitnie dumny z tego pomysłu, który przyszedł do niego, gdy zobaczył owy ołówek w sklepie. Skinął jeszcze na kelnerkę, by mogli w końcu zamówić obiecaną kawę. Sam zaszalał i zamówił latte, w kontraście do pitej w domu czarnej kawy. Koleżance pozwolił oczywiście zamówić samej. Dopiero gdy znów zostali względnie sami, przyjrzał się przez moment dziewczynie, podpierając głowę na dłoni.
    — Myślałem o tym i... nie damy im tego czego chcą. — Stwierdził zdecydowanie. Oh, czyżby zaprosił ją tutaj, tylko po to, by odmówić? A może po prostu, rzeczywiście chciał się z nią spotkać. — Sprzedamy im zagadkę. Okruchy. — Popatrzył na nią przenikliwym spojrzeniem, bo tym razem, to on miał plan i przyszedł przygotowany. Obserwował ją również uważnie, czy dziewczyna szybko zrozumiała co miał na myśli. — Ludzie chcą się domyślać, sprawdzać co chwila, czy nie pojawiło się coś nowego w nutrującej ich zagadce. Jeśli podamy im wszystko na tacy, znudzą się zanim się na dobre zainteresują. — W ten sposób też, wydawało mu się, że miałby większą kontrolę nad tym jak duży rąbek swojego życia uchyla. Udawanego czy też nie. Vincent nie był przyzwyczajony do bycia w centrum uwagi brukowców. Do tej pory był z boku. Jako wnuk, czy przyjaciel tych, o których się pisało.

    VM

    OdpowiedzUsuń
  25. Przemyślał. Ba, nawet zrobił mały reaserch w tym temacie. W tej kwestii okazywał się bardziej podobny do swojego ojca niż chciałby to przyznać, ale lubił być przygotowany i ważniejsze decyzje wolał podejmować w przemyślany sposób. Zwłaszcza, jeżeli porywali się na tak szalony pomysł. Dawało to też pewną opcję na wyjście z tej sytuacji; Jeżeli nigdy nie powiedzą oficjalnie, że się spotykają, w razie czego, można oskarżyć publikę o zbyt daleko idące domysły.
    — Dokładnie. Będziemy udawać, że ukrywanie idzie nam dość nieudolnie. Damy odrobinę, by sami łączyli kropki i mieli się za geniuszy, którzy wtargnęli nieproszeni w nasze życie... — Przerwał na moment gdy kelnerka zbliżyła się do nich z ich zamówieniem. Podziękował krótko, upił spokojnie łyk kawy i znów skupił swoją uwagę na dziewczynie. — Jeśli będzie trzeba, damy im więcej, by zaraz się z tego wycofać. Push pull... prawie jak przy podrywaniu. — Uśmiechnął się do niej znacząco, bo nie dało się ukryć, że ta technika działała jak złoto, zwłaszcza na kobiety. Nie to, żeby korzystał często z takich zagrywek... ale w razie czego miał swoje sprawdzone zagrania. A oni przecież, niejako mieli poderwać widownię. Uwieść ich i wciągnać na dobre w uknutą intrygę.
    — Może nawet nie będziemy musieli się zbyt często widywać... Na razie może wystarczy sesja zdjęciowa i przemyślany grafik postowania. — Kto by pomyślał, że taki artysta jak on, podejdzie do sprawy tak...logistycznie? Może on miał zamiar wyciągnać zaraz z torby odpowiedni kontrakt?

    VM

    OdpowiedzUsuń
  26. Nie miała pojęcia, do czego piła Oriana, kiedy rzuciła tekstem o domu. Jolene prostu ją olała, nie zaprzątając sobie głowy tym, co mówi pijana dziewczyna. Zresztą chyba i tak nie oczekiwano od niej żadnej odpowiedzi, więc jedynie uruchomiła samochód i ruszyła. Starała się odciąć od zalewających ją wspomnień, które z siedzącą obok Orianą robiły się coraz bardziej wyraźne, a przez to - niebezpieczne. Czuła się dziwnie komfortowo z młodszą znajomą obok i to ją denerwowało. Pomyśleć, że chwilę temu miała ochotę ją udusić.
    Zmarszczyła brwi, słysząc jej następne pytanie. Akurat zatrzymała się na czerwonym, więc mogła zerknąć na Orianę, która z kolei była wpatrzona w ekran wręcz religijnie. Jolene aż zamrugała, widząc szybkość, z jaką przesuwa palcami i zostawia serduszka pod zdjęciami, którym nie była w stanie się przecież przyjrzeć.
    - Czasem - odpowiedziała zdawkowo, ale się uśmiechnęła. - Chociaż jest naprawdę okropna - Jolene normalnie by się do tego nie przyznała, ale Duarte była na tyle pijana, że w pamięci i tak zapewne zachowa się jej piąte przez dziesiąte. Poza tym, Plotkara miała ostre i wzbudzające emocje poczucie humoru, a Jolene udawało się być poza jej radarem, więc z daleka mogła się śmiać, ile wlezie. Ceniła sobie pewną anonimowość, którą zyskała wraz ze swoim zniknięciem. Czasem zastanawiała się, do ilu dramatów w jej życiu mogłoby dojść, gdyby najgorętsza blogerka Nowego Jorku działała tak prężnie jakiś czas temu, ale teraz... Istnienie najmłodszej z Redwoodów nie mogło być ciekawsze od nowo powstałych związków, zdrad i dzikich pocałunków w jacuzzi. - Może faktycznie jest ich cała armia. Skąd wiem, że nie jesteś jedną z nich, hmm? Sama piszesz o sobie te artykuły z nadzieją, że Netflix obsadzi cię w trzech najnowszych produkcjach - dodała z rozbawieniem, patrząc na Orianę z ukosa.
    Pokręciła głową, gdy dziewczyna wspomniała o swoim agencie. Duarte faktycznie zdążyła już wyryć się w twórczości Plotkary i może niepotrzebny był jej ten drugi raz.
    - Ewentualnie wpłać kilkanaście tysięcy na dziecięcą onkologię. Tylko wiesz, na początku anonimowo, potem wybierz się do szpitala na wycieczkę i wszystko nagle ułoży się w całość - doradziła, wzruszając ramionami. Takie praktyki były na porządku dziennym. Nic tak nie ogrzewało wizerunku, jak bezinteresowna pomoc dzieciom. Jej matka zaliczyła kilka takich wizyt. - A tak poza tym, każda prasa to dobra prasa.
    Zmarszczyła brwi, widząc, jak Oriana robi selfie, a potem coś gdzieś pisze. Westchnęła ciężko i przewróciła oczami. Już wiedziała, dokąd to zmierza. Przypomniała sobie, jak musiała wyrywać dziewczynie komórkę, gdy ta kompletnie pijana stwierdziła, że dokładnie teraz jest najlepszy czas na napisanie do jej ówczesnego obiektu westchnień. Czas oczywiście był do dupy, ale i tak się o to pożarły. Tyle dobrego, że Orianę w końcu zmogło i po telefon sięgnęła dopiero rano.
    - Albo właśnie udostępniasz zdjęcie, na którym jesteś doszczętnie nawalona, albo piszesz do byłego - stwierdziła, skręcając na skrzyżowaniu. - Oba te pomysły są beznadziejne. Daj mi ten telefon.

    Jolene

    OdpowiedzUsuń
  27. Nie chciał się z nią spotykać? A może sam również wdrożył już niezauważenie wspomnianą technikę podrywu. Tu symboliczny i przemyślany prezent, by zaraz zadeklarować, że właściwie nie musi jej zbyt często widywać. Dać dziewczynie wrażenie, że ma go w garści, by następnie udowodnić jej, jak bardzo się myli by nagle straciła cały grunt pod nogami.
    — Hmm... mogą nas gdzieś zobaczyć, ale chyba nie wypada byś zabierała nowego chłopaka prosto na ściankę.— Nie, to zdecydowanie kłóciło się z ich planem o tajemniczości. Może nie rozpisał każdego kolejnego kroku, z pewnością wiele nie poszło by zgonie z założeniami, ale jego zdaniem ich farsa była już w toku. — Przypadkowe spotkanie już po tym, jak widziano nas spijających sobie słówka z ust w kawiarence przy szóstej alei? — W toku tego zdania, zdążył się przybliżyć nieco do dziewczyny, podpierając się lokciami na blacie, gdy jedna z jego dłoni oraz wzrok, powędrowały w kierunku bransoletki dziewczyny, którą zaczął obracać na jej nadgarstku. Oczywiście ton jego głosu również dostosował się do nieśpiesznego spokoju, z jakim zapewne mówił jej czułe słówka, gdyby rzeczywiście taaka treść opuszczała jego usta. — Jestem prawie pewien, że trzy dziewczyny w rogu należą do twojego fanklubu. — Szepnął wręcz prawie, przybliżając się jeszcze odrobinę i tym razem całe swoje spojrzenie poświęcając jej oczom. Był spokojny i z delikatnie uniesionym kącikiem ust, jakby wyczekiwał reakcji ze strony Oriany. Może odruchu, może innego złamania roli, o którą dopiero co się ubiegała. Sam widać też był nienajgorszym aktorem.

    VM

    OdpowiedzUsuń
  28. Zapewne był odrobinę dumny z tego, jak ładnie ich plan zadziałał przynajmniej w tej początkowej fazie. Odkąd widziano ich na wspólnej kawie, wszystko szło jak po sznurku. Tak jak podejrzewał, pojawiło się nawet zdjęcie ich dwójki zrobione z perspektywy paru stolików dalej i udało mu się nawet trafić na parę komentarzy, które domniemywały już coś poważniejszego miedzy nim i Orianą, skoro ich spotkania nie ograniczały się już tylko do tych pod osłoną nocy.
    Nim jednak będą mieli okazję zadebiutować przed gronem znajomych, należało odrobinę dopracować iluzji przed czujniejszym okiem. Zgadzali się oczywiście, że niewtajemniczanie nawet najbliższych, było najrozsądniejszym i najbezpieczniejszym rozwiązaniem dla ich obojga. Jednak w związku ze zbliżającym się wydarzeniem, nie było miejsca na potknięcia już na samym starcie. Dlatego też, na kilka dni przed ich wielkim debiutem, Vincent zaprosił do siebie młodą aktoreczce, tym razem pozwalając jej samej trafić do jego mieszkania.
    — Witam... — Powitał ją z delikatnym uśmiechem, otwierając jej drzwi i zapraszając gestem dłoni do środka. Chociaż jego stylizacje raczej nie zaskakiwały, tym razem zamiast czarnej koszuli, miał na sobie taką w odcieniach brązu. — Chcesz coś do picia? — Zapytał jeszcze kierując ją w stronę salonu, gdy on sam zahaczył jeszcze o kuchnię. Na kanapie oprócz niedbale odłożonej gitary, Orianę powitała również prawdziwa pani tego domu, która na ten moment jedynie mierzyła dziewczynę czujnym spojrzeniem.
    Było już dość późne popołudnie, można było sobie pozwolić na herbatę, lekką kawę czy...odrobinę bąbelków. Przynajmniej w mniemaniu Vincenta, dlatego też powrócił do salonu z dwoma butelkami piwa.
    — Oh... w sumie to nie wiem, czy powinienem ci dawać alkohol. — Rzucił do niej kąśliwie, bo może i nie był wzorem cnót, by miał zabraniać młodym dziewczynom alkoholu, ale ostatnio chyba nie skończyło się to najlepiej dla Oriany.

    Vincent

    OdpowiedzUsuń
  29. Kotka cały czas śledziła uważnym spojrzeniem intruza w swoim domu, jednak widać zachowana przestrzeń miedzy nimi okazała się wystarczająca, by ta pozostała na swoim miejscu, choć czarny ogon co jakiś czas uderzał mocno o jedną z poduszek. Gdyby komfort Bernadette został jednak naruszony, zapewne to Oriana jako pierwsza zmuszona by była do ucieczki z kanapy. Teren ten należał do kotki oraz czasami do pewnego blondyna.
    — Robisz się zdecydowanie milsza. — Podkreślił dosadnie Vincent, odkładając piwa na stolik, by zrobić sobie miejsce na kanapie pomiędzy dwiema paniami, odkładając na bok akustyczną gitarę. Bernie jedynie wyciągnęła nieco szyję, by mieć wciąż dobry widok na intruza, którego częściowo przesłonił teraz pan domu. Przez moment chłopak nawet spojrzał na dziewczynę, sięgając po pierwszy łyk piwa, jakby wręcz zatęsknił za bardzo miłą postacią z tamtej nocy. Teraz jednak byli w przestrzeni prywatnej, nie było więc sensu by okazywać czułości. — Chyba nie ma takiej potrzeby. Chyba, że ty chcesz się wycofać? — Zapytał unosząc brew, bo chociaż to był początkowo jej pomysł, może pierwsze efekty niekoniecznie jej się spodobały. On musiał jeszcze poczekać na wyraźne efekty tego układu, bo choć ilość wyświetleń pięła się stopniowo w górę, to na bookowanie większych lokali i ważniejszych koncertów musiał jeszcze poczekać. Na razie te zaplanowane małe występy zazwyczaj udało się wyprzedawać.
    — Wiesz, normalnie trochę czasu mija, zanim przedstawiam dziewczynę znajomym... — Oh, czyli zdarzało mu się mieć jakieś dziewczyny i nie był typem wiecznego kawalera. — ...ale skoro idziemy razem na ten bankiet, trochę to przyśpieszy sprawę. — Zdążyli już wymienić parę wiadomości odnośnie zbliżającej się zbiórki na rzecz nowojorskich sokołów. Nawet gdyby Oriana nie zapragnęła go jako osoby towarzyszącej, to kilkoro z jego znajomych zdążyło już zadeklarować swoje przybycie i nawet zaoferowało zabranie Vincenta ze sobą. Towarzystwo z prywatnych szkół nie zawodziło, jeżeli chodziło o wspólne wypicie kilkunastu kieliszków za drogiego szampana. Byle tylko, na liście gości nie pojawiło się zbyt wielu Maddenów.
    — Ah, no i możemy zrobić dziś parę zdjęć, żeby pokazać, jak to regularnie się widujemy. — Uśmiechnął się lekko i wbrew woli kotki, przesniósł sobie czarną kulkę złości na kolana. Po chwili przekonywania, futrzak niechętnie przełknął dumę i pod wpływem drapania za uchem, rozłożył się wygodniej na kolanach właściciela, wciąż jednak zostawiając odrobinę uchylone oczy, by oberwoać Orianę.

    Vincent

    OdpowiedzUsuń
  30. [Ja też odnoszę wrażenie, że tacy ludzie nie istnieją naprawdę, także... Niech zaistnieją chociaż w naszej blogosferze! No dobrze, to na którą okładeczkę tym razem strzelimy Orianie fotkę? Elle, Vogue? A tak serio – relacja biznesowa, czy nie, my chętnie coś przygarniemy. Myślę, że możemy zorganizować sesję którąś z kolei, skoro Oriana obraca się w tym światku już od długiego czasu, bo na pewno byłoby im dane spotkać się wcześniej. Dziękujemy za powitanie! <3]

    Evan Javits

    OdpowiedzUsuń
  31. Jolene nie spodziewała się agresji ze strony Oriany i ten drwiący śmiech wybił ją z rytmu. Cofnęła rękę płynnie, tak, by tego nie pokazać – chociaż wiedziała, że część emocji widać na jej twarzy. Nie miała zamiaru bić się o ten cholerny telefon, więc po zabraniu dłoni nieszczególnie widziało się jej dalsze rozmawianie. Czuła, że to i tak w żaden sposób nie wpłynęłoby na tak upartą i pijaną dziewczynę, jaką była Oriana. Poprawiła chwyt na kierownicy i chciała całkowicie skupić się na drodze, gdy usłyszała następne słowa dawnej przyjaciółki.
    Kiedyś po takim wybuchu zapewne skuliłaby ogon albo chociaż starała się załagodzić sytuację, ale teraz nawet nie przyszło jej do głowy… Choć gdzieś w środku wiedziała, że Oriana miała prawo być wściekła. Pamiętała tamtą sytuację bardzo dobrze, w głowie wyryło się jej to, co wtedy do niej powiedziała. Nikt nie chciałby usłyszeć takich rzeczy, Problem był jednak w tym, że Jolene właśnie wtedy znajdowała się w najgłębszym dole swojego życia i w gniewie mówiła obrzydliwie do każdego. Wcześniej, tak milutka i słodziutka, zawsze chętna do wspólnej zabawy, kłamiąca dla osób, dla których na dłuższą metę po prostu się nie liczyła – nagle stała się podła, głośna i wściekła.
    Była przerażona i zła; nie miała już siły na przejmowanie się tym, co mówi i jak się zachowuje. Opadła fasada wiecznie posłusznej dziewczynki, a Oriana nie umiała tego znieść – wybuchu, przez który przelewał się przecież głównie strach. Złote dziecko, ukochana córka, nad którą całe życie pochylano głowy, usłyszała o kilka słów za dużo. Nie dała nawet szans na przeprosiny; wyszła od razu, zostawiając Jolene samą. Zapewne nikt nigdy nie powiedział jej czegoś takiego; Jolene sama o to dbała. A jednak lata przyjaźni nie podołały tej jednej jedynej próbie.
    - Nie zależy mi na twoim przebaczeniu – odpowiedziała, trochę głośniej, niż zamierzała. Łatwo przychodziła jej złość. – Możesz je sobie wsadzić, Oriana. To ty mnie wtedy porzuciłaś. – Zatrzymała się na światłach, zmierzyła dziewczynę spojrzeniem od góry do dołu i uśmiechnęła drwiąco. – Nie przejmuj się, przeciwieństwie do ciebie nie traktuję wszystkiego jak transakcji. Jestem też szczera, więc postaraj się mnie posłuchać. Odwiozę cię i jak dla mnie równie dobrze możesz wypierdalać na dobre. Mniej więcej tak, jak wtedy.

    Jolene

    OdpowiedzUsuń
  32. —Racja, bo w tobie zakochałem się od pierwszego wejrzenia i nie potrzebujesz okresu próbnego. — Przedrzeźnił ją delikatnie, skoro nie była jego normalną dziewczyną. Ale miała po części rację, bo nie obowiązywały ich te same zasady, które zazwyczaj wyznawał. Jego okres próbny miał przecież na celu oszczędzenie wszystkim niepotrzebnych emocji. Gdyby potencjalna dziewczyna nagle okazała się niezbyt udanym dopasowaniem, on nie musiał męczyć się z powodu pytań i tekstów znajomych, a wybranka nie cierpiała z powodu nagłej utraty nowych znajomych.
    —Naprawdę? — Zdziwiła się delikatnie, słysząc opowieści o zachowaniu jej znajomych. Oh, właśnie dlatego odwlekał tak wspólne zapoznania. Przyjaciele potrafili być natrętni, zwłaszcza gdy mieli punkt zaczepenia. Oczywiście, koledzy podpytywali go czasami o sprawę młodej aktoreczki, ale może to męska natura, może nauczyli się już, że nie sposób wyciągnać z Vincenta skrywane informacje, ale z pewnością nie wykazywali się taką zaciekłością jak znajomi dziewczyny. — Myślałem, że to czas powoli komponować romantyczną balladę, ale z tego co słyszę, powinienem się raczej rozglądać za pierścionkiem. — Zaśmiał się, bo przecież oboje wiedzieli, że ich sztuczny związek nie prowadzi do niczego nawet w ułamku tak poważnego.
    — Myślę że na razie możemy jeszcze wszystkiemu spokojnie przeczyć. Oczywiście z wyraźną nutą, że... — Pokiwał głową na boki, bo nie musiał chyba tego ujmować w słowa, ale warto było pozostawić coś do domysłów. — Oh. — Złapał się aż za serce bo co za cios. — Nie jest w twoim typie? To czemu panienka Duarte tak na niego patrzyła, gdy zakładał jej kosmyk włosów za ucho? — Zapytał z przekąsem, pozwalając sobie nawet zademonstrować ową scene, chwytajac w palce jeden z jej loczków. Przetestował nawet przeciągłe spojrzenie prosto w jej oczy i nieśpiesznie powracajacą dłoń, która musnęła jeszcze palcami jej ciemne włosy. Oh, przed nimi była wielka premiera i Vincent był chyba gotów ogrywać swoja rolę. Przynajmniej w zaciszu własnych czterech ścian.

    Vini <3

    OdpowiedzUsuń
  33. Miała za swoje. Opuściła gardę i pozwoliła na to, by poczuć się swobodnie, trochę tak, jak dawniej. Chwila słabości zastała ją bezbronną, co wzbudzało w niej jeszcze większą złość. Myślała, że umie już sobie radzić w podobnych sytuacjach, jednak przeszłość zawsze miała sposób na dopadnięcie jej w jak najgorszy sposób. Jolene lubiła patrzeć na siebie jak na osobę silną — ale czy naprawdę taka była? Jaki procent tej siły stanowiło lawirowanie między potencjalnym ryzykiem zranienia, a jaki — zasłanianie się ślepą wściekłością?
    — Miałam z tobą problem? — powtórzyła z niedowierzaniem i już chciała kłócić się dalej, gdy usłyszała następne słowa Oriany.
    Jolene wryło. Chyba pierwszy raz od dawna zupełnie nie potrafiła nie tylko znaleźć żadnej odpowiedzi, ale i określić, jakie emocje wywołało w niej to, co powiedziała siedząca obok dziewczyna. Na razie po prostu była w szoku i potrzebowała kilku dobrych sekund, żeby się otrząsnąć.
    W oskarżeniu Oriany kryło się ziarno prawdy. Jolene naprawdę jej zazdrościła, co powierzchownie mogło wydawać się… głupie. Zresztą, nie tylko głupie, w pewien sposób nawet podłe. Oriana przecież w bardzo młodym wieku straciła matkę i ojciec był wszystkim, co jej zostało. Większość osób nie umiało sobie wyobrazić, przez co musiała przejść, gdy w wieku jedenastu lat usłyszała, że Penelope już nigdy nie wróci do domu. Jolene też nie potrafiła tego zrobić. Nie wiedziała, co czułaby, gdyby taki sam los spotkał Josephine. Wiedziała za to, że kiedy patrzyła na Santiago przytulającego swoje dziecko z tak wielką miłością, jakiej nie doświadczyła nigdy wcześniej, jej oczy zachodziły łzami, a w środku czuła coś gorącego i niewłaściwego. Odwracała wtedy wzrok.
    Ale choć tak bardzo zazdrościła, choć często musiała wychodzić do łazienki w trakcie obiadów jedzonych z rodziną Duarte, to i tak nigdy nie zrobiłaby z tego powodu krzywdy Orianie: młodszej, trochę naiwnej, w pewien sposób potrzebującej ochrony. Jolene nie sądziła nawet, że jej emocje były widoczne – bo starała się je ukrywać z całych sił, nie chcąc, by młodsza siostra miała choćby kruchą podstawę do wyjątkowo błędnych przypuszczeń, że jej nienawidzi. Nie wybaczyłaby sobie tego.
    - Teraz nie mogę cię znieść – odpowiedziała w końcu, kiedy już przełknęła gulę w gardle. Czuła dziwny ból w klatce piersiowej, wzięła głęboki oddech. Starała się wyglądać na spokojną, ale zdradzały ją zaciśnięte na kierownicy ręce. – Co z tego, że ci zazdrościłam? Robiłam dla ciebie wszystko, musiałaś tylko poprosić. I po co? Tylko po to, żebyś mogła tu teraz siedzieć i oskarżać mnie o fałsz? Byłaś dla mnie ważna, nie musiałam niczego udawać. – Ruszyła wreszcie z miejsca. Na całe szczęście droga do apartamentu Oriany robiła się coraz krótsza. - Myślałam, że to widzisz, ale najwidoczniej cię przeceniłam – dodała sucho.

    Jolene

    OdpowiedzUsuń