HELLO, FOLLOWERS!

Gossip Girl here.

Your one and only source for the truth behind the scandalous lives of New York's elite. Been a minute. Did you miss me? I know I've missed you. Though you're probably going to wish I'd stayed away when I'm done. Because I can see you. The real you. The one hiding just outside the edge of frame. Well, it's time to reframe that picture. And who am I? That's one secret I'll never tell.

You know you love me.
xoxo


. . .

MOST FOLLOWED

now
spotted:
Cinderella
Well, well, well! Looks like our H is getting more comfortable in the role of her life... Flashing smiles left and right, as if she didn’t just show up on the red carpet as the plus-one of a certain handsome, disgustingly rich guy we’ve all been crushing on since he recited French poems in first grade. I think this fairytale fits her perfectly, but... Word on the street is that her real self is catching up to her. Will the secret finally come out? And how will her Prince Charming react to it all? After all, she’s a sweet, hardworking girl, always there to offer a shoulder to cry on over coffee... Maybe this story really will have a fairytale ending. Well, we’ll see. Whether it’s “happily ever after” or not, you know I’ll be here to spill all the tea... or coffee!

You can't hide from me.
xoxo

Come back, I still need you


by kay kodes


















Will Schumer

Od dziecka był lekkoduchem, któremu wszystko uchodziło ‘na sucho’. Uroczy, zabawny, czarujący, zawsze był ulubieńcem nauczycieli, znajomych rodziców, matek swoich koleżanek czy rówieśników. Jego rodzina od lat związana była z polityką, od dawna uczono go więc, jak powinien się zachowywać i co robić, aby nie lądować na pierwszych stronach gazet. Należał do ludzi, których nie dało się nie lubić. Nawet, jeśli coś przeskrobał, koniec końców i tak nie ponosił żadnych konsekwencji, nikt nie był w stanie się długo na niego gniewać, a on lubił to wykorzystywać. Wieczny optymista, zarażający innych swoją pozytywną energią, gotów skoczyć w ogień za bliskich i przyjaciół. W czasach szkolnych wzdychały do niego wszystkie dziewczyny, choć nie lubił nagminnie korzystać ze swoje pozycji i popularności, wolał od czasu do czasu pozostać w cieniu, dając się tym samym zdominować silniejszym charakterom. Nie sprawiał większych problemów, pakował się dawniej jak każdy nastolatek w kłopoty, ale później spadał na cztery łapy i nikt już nie pamiętał o tym, co zrobił źle. Zgodnie z oczekiwaniami rodziny, dostał się na wskazane przez nich studia, ale niezbyt długo zabawił na uczelni. Po tym, jak coraz częściej przychodził na zajęcia pod wpływem różnego rodzaju używek, mimo popularnego nazwiska, został skreślony z listy studentów. Nie mógł poradzić sobie z rozwodem swoich rodziców i faktem, że ojciec przespał się z dziewczyną w wieku własnego syna. Dziewczyną, która kiedyś była dla niego naprawdę ważna i która spieprzyła mu tym głupim wybrykiem życie. Obecnie przechodzi ostatni etap terapii w prywatnym ośrodku leczenia uzależnień i wie, że mimo tego, że musi udawać, że wszystko jest w porządku i znów świecić przykładem dla dobra kampanii dziadka, nijak nie czuje się gotów na powrót do domu. Ma 22 lata, żadnych planów na przyszłość, żadnych perspektyw, a jedyne, co mu pozostało, to nazwisko, którego nie może splamić i które może mimo wszystko wykorzystać, gdyby jednak chciał odbić się od dna.




13 komentarzy:

  1. [Najbardziej przerażający w historii Willa jest chyba fakt, że kwestia tego jakie piekło psychiczne zgotował mu własny ojciec czasami potrafi zrealizować się w rzeczywistości w takim samym lub jeszcze tragiczniejszym charakterze. Oby po wyjściu z ośrodka trafił na jakiegoś dobrego psychologa, który pomoże mu się z tym choć trochę uporać.
    Powodzenia z kolejną postacią.]

    OdpowiedzUsuń
  2. — Chyba sobie kpisz.
    Tymi właśnie słowami odpowiedziała matce, kiedy wyszła do niej z propozycją, a raczej żądaniem, dotyczącym naprawy stosunków między rodziną Watsonów, a Schumersów. Cornelia nie wiedziała, co to ma z nią teraz wspólnego. Z Willem nie widziała się od naprawdę długiego czasu. Ostatni raz bez wątpienia był wtedy, kiedy zrobiła mu na złość i wpakowała się do łóżka jego ojca, co jednocześnie zniszczyło związek rodziców chłopaka. Nie była do końca z tego dumna, dość szybko się wydało co takiego miało miejsce w rezydencji Schumersów i kto jest odpowiedzialny za rozpad takiej, na pierwszy rzut oka, idealnej rodziny. Nie pomagała w tym informacja, że Nel i Willa łączyło coś więcej, chociaż przez większość czasu ciężko było określić kim tak naprawdę dla siebie są. W każdym razie, Cornelia o sprawie zdążyła zapomnieć. Skupiła się na sobie, na swoich planach, rozwijaniu kariery i robieniu wszystkiego, aby ten syf zostawić za sobą. Więc, kiedy Evelyn wyjaśniła jej ten genialny plan pogodzenia rodzin ze sobą w pierwszej chwili popukała się w czoło i zaleciła to samo matce. Ostatecznie jednak, po naprawdę wielu godzinach debatowania, blondynka zgodziła się na jedno spotkanie z Willem. Była pewna, że do niego nie dojdzie, bo raczej chłopak nie chciał jej widzieć. Nie po tym wszystkim, co się wydarzyło i ich rozstaniu w gniewie. Oboje powiedzieli sobie dużo przykrych słów. Niczego nie żałowała w tamtym momencie. Teraz chciała mieć to już za sobą i wrócić do swoich spraw.
    Co się zakłada idąc do ośrodka uzależnień? To pytanie nie opuszczało jej przez kilka dni i na nic nie mogła się zdecydować. Ostatecznie zdecydowała się na biały kombinezon od Yves Saint Laurent z brązowym paseczkiem w pasie, dość niewielkim dekoltem. Dobrała do nich wysokie, czarne szpilki, czarną torebkę na złotym łańcuszku i dopełniła ją złotą biżuterią. Czuła się głupio jadąc tam, ale matka upewniła się, że nie wywinie numeru i na pewno się tam pojawi. Zamiast Franka pojawiła się Evelyn, co od razu zirytowało blondynkę, ale nie dała niczego po sobie poznać i wsiadła do samochodu z naburmuszoną miną, jakby cały świat dziś był przeciwko niej. Jakby nie patrzeć – to właśnie był. Nienawidziła robić czegoś wbrew sobie, a tak właśnie teraz było i naprawdę miała nadzieję, że w drodze kobieta zmieni zdanie. Ale nic podobnego nie miało miejsca. Zawiozła ją dokładnie tam, gdzie miała być. Głośno trzasnęła drzwiami modląc się w duchu, że nikt jej tutaj nie zobaczy. Ostatnie czego potrzebowała to plotki, że to ją wysłali na odwyk.
    Dno. Dno. I jeszcze raz dno.
    Drzwi otworzyły się przed nią automatycznie. W recepcji poinformowała do kogo przychodzi. Imię chłopaka niemal nie chciało przejść jej przez gardło. Została najpierw poproszona, aby zaczekać w poczekalni, gdzie nie zajęła jednak miejsca, a stała. Wolała tu nie siadać, kiedy nie miała pojęcia jacy ludzie byli tam wcześniej. Po kilku długich minutach pojawił się w końcu mężczyzna, który przedstawił się jako Kenneth i zajmował się grupą kilku młodych ludzi.
    — Cieszę się, że to robisz, Cornelio — powiedział, kiedy szli przez labirynt korytarzy. Każde drzwi można było otworzyć jedynie za pomocą czytnika. Prawie, jakby byli tu w więzieniu. — To wiele znaczy dla naszych pacjentów i dla Willa. Mam nadzieję, że będziecie mogli sobie dziś wyjaśnić sprawy z przeszłości.
    — Jasne.
    Powstrzymała się od przewrócenia oczami. Nie była tu dla Willa i on pewnie też o tym wiedział. W końcu Kenneth się zatrzymał i otworzył ostatnie drzwi, tym razem bez czytnika, które prowadziły do niewielkiego pomieszczenia. Spodziewała się, że będzie tu wiele osób, ale pomyliła się i w środku był jedynie Will. Cornelia zatrzymała się wpół kroku, a jej spojrzenie od razu padło na młodego mężczyznę.
    — Cześć, Willy.

    💋

    OdpowiedzUsuń
  3. Z pustymi rękami wrócić nie mogła. Evelyn od razu po wejściu do auta urządziłaby jej przesłuchanie, więc chcąc nie chcąc, ale musiała z niego coś wyciągnąć. Faktem było to, że żadne z nich nie chciało ze sobą rozmawiać. Dla blondynki to był skończony temat, do którego wracać nie było sensu. Przecież nie padną sobie w ramiona i nie będą się sobą zachwycać tak, jak kiedyś. To było w przeszłości, teraz byli dla siebie zupełnie obcymi ludźmi, którzy nie chcieli mieć ze sobą nic wspólnego. Interesy ich rodzin ją niewiele obchodziły. Może trochę, bo jednak chodziło w tym również o pieniądze, które dostanie sama Cornelia, ale nie to było najważniejsze. O dziwo.
    Przeszła się po pomieszczeniu do okna. Widok z niego był dość depresyjny. Ludzie naprawdę w tym miejscu mieli wyjść na prostą? Raczej prędzej by wpadli w kolejne zaburzenia niż stali się porządnymi ludźmi. Na swoje szczęście nie musiała nigdy w takim miejscu przebywać. Parę razy rodzice próbowali, ale zawsze obiecywała poprawę i za każdym razem jej wierzyli. Teraz nieco się uspokoiła z używkami, nie ciągnęło jej tak bardzo. Ot, co najwyżej jakieś kolorowe tabletki na imprezie, od wielkiego dzwonu coś wciągnęła, ale jak na nią była teraz bardzo grzeczna.
    — Jestem bardzo szczęśliwa, że tu jestem, Will. To było moje marzenie zobaczyć ośrodek od wewnątrz — prychnęła przewracając oczami. Odwróciła się w jego stronę. Wyglądał dość marnie, jak nie Will, którego znała. Widziała co prawda co narkotyki potrafią robić z ludźmi, że wyniszczają organizm, niszczą relacje z ludźmi i życie. Chyba nie sądziła, że aż tak to wygląda. Raczej nie odwiedzała znajomych w takich miejscach. To było uwłaczające.
    Przysiadła na brzegu biurka, skąd miała na niego dobry widok. Will, którego znała i z którym łączyła ją dość ciekawa więź nigdy nie wyglądałby w taki sposób. Podupadł i ona była tego przyczyną. Mogła udawać, że nie chciała przelecieć mu ojca i że to był przypadek, ale oboje wiedzieli, że z jej strony to była czysta złośliwość. Nie sądziła tylko, że skończy się rozwodem. Jego ojciec z pewnością miał na boku wiele panienek, ale to z jakiegoś powodu ona była tą, która rozwaliła małżeństwo rodziców Willa. Po tym wybryku jej wizerunek bardzo podupadł, potem ta sprawa z Jacksonem była niczym gwóźdź do trumny, ale odbiła się od dna. Teraz mało kto już o tym wspominał, a ona żyła jako szczęśliwa singielka. W dodatku w jebanym celibacie.
    — Wiesz, że nie uwierzą tak na słowo — powiedziała. Potrzebowali jakiegoś dowodu, czegokolwiek. Sama nie miała pojęcia, czego mogą od nich chcieć. — Daj spokój, dalej się gniewasz? Podobno na tej sesji czy cokolwiek to jest, miałeś mi wybaczyć. Trzymanie w sobie gniewu nie jest zdrowe, wiesz?
    Przechyliła lekko głowę na bok, ale nie spodziewała się, że na nią nawet spojrzy. Przewróciła oczami. Traciła tylko tutaj czas, który mogła wykorzystać w znacznie ciekawszy sposób. Wbiła wzrok w swoje szpilki. Mogła się w nich przeglądać, tak błyszczały, ale obecnie jej odbicie nie było tym, co ją interesowało. Wstała z biurka i stanęła przed chłopakiem.
    — No dalej, wykrzycz z siebie wszystko. Powiedz mi to wszystko, co układałeś sobie w głowie ten cały czas. Chcesz tego, prawda? Jestem dziwką, która niszczy rodziny. Niewdzięcznicą, czego tylko się dotknę to psuje i to przeze mnie tutaj jesteś. Zrób to.

    wiem, że chcesz💋

    OdpowiedzUsuń
  4. Mogła się wściekać, ale to nie miało większego sensu. Poza tym złość jej nie służyła i jedynie mogła doprowadzić do tego, że będzie miała więcej zmarszczek od nerwowego marszczenia czoła. Mogła jednak wykorzystać pobyt tutaj w jakiś sposób. Od Willa w zasadzie nic nie chciała. Nie miał jej obecnie nic do zaoferowania, a ich relacja już dawno przestała mieć jakiekolwiek znaczenie. Byli dla siebie teraz niemal niczym obcy ludzie, których kiedyś coś łączyło. Wątpiła, że gdyby minęli się na ulicy to zwróciliby na siebie uwagę. Oboje się znaleźli w tej sytuacji, bo zostali do tego zmuszeni. Z własnej woli żadne z nich nie chciałoby w końcu spędzać w swoim towarzystwie czasu.
    — A ja mam swoje własne pieniądze i nie potrzebuję, aby utrzymywał mnie tatuś — odparła. Nie ukrywała, że korzystała z pieniędzy rodziców, ale sama zarabiała ogromne kwoty i mogła się utrzymać bez ich pomocy. Była typowym dzieckiem bogatych rodziców. Brała od nich wiele, nie dawała w zasadzie nic w zamian, ale sami ją do tego przyzwyczaili. Mogli jej nie rozpieszczać, nie robić z niej księżniczki. Teraz zbierali tak naprawdę to, co zasiali. Cornelia nie była jednak głupia i chciała się sama jakoś zabezpieczyć. Czasami jeden głupi błąd mógł przekreślić całe jej życie i odebrać wszystko, więc nie mogła tak naprawdę liczyć tylko na rodziców. Rozwijała swoją markę, działała prężnie na Instagramie, sesje, nagrania. Mogła wybierać w ofertach i zawsze brała tylko te, które były najbardziej korzystne dla niej.
    — Naprawdę? Wiesz, jak się czuję? Opowiedz mi zatem o tym. Cholernie jestem ciekawa.
    Ostatni rok był katastrofą. Przynajmniej w jej osobistym życiu i wiele się zmieniło. Ona stała się spokojniejsza, ale skąd Will miał to wiedzieć? Nie potrzebowała tak naprawdę jego przebaczenia, aby dalej żyć spokojnie. To co zrobiła jemu było paskudne, musiała to przyznać i być może teraz nie posunęłaby się do czegoś podobnego, ale czasu przecież nie zmieni. Mało rzeczy żałowała w życiu, a gdyby chciała cofnąć czas to by oznaczało, że tego żałowała, a tak nie było. Przynajmniej nie do końca. Chciała się wtedy na nim odegrać, a jego ojciec był do tego idealny. To do niego powinien mieć większe pretensje. Uległ młodej dziewczynie, która mogła być jego córką, a przede wszystkim była dziewczyną jego syna.
    Kiedy ich spojrzenia się spotkały przeszedł ją dreszcz. Jednak nie ten z przyjemnych. Było w nim coś innego, coś czego nie potrafiła do końca opisać ani zrozumieć. Czuła się, jakby patrzyła na zupełnie inną osobę. Był niczym nieznajomy. Teraz nie było nawet śladu po Willu, który nie zwlekałby z jakąś pyskatą odpowiedzią.
    — Zmiękłeś tutaj. Nie wiem czy to prochy ci tak przeżarły mózg czy oni tutaj, ale jesteś inny.
    Nie zamierzała go przepraszać, a jeśli na to liczył – to cóż, pomylił się. Wolałaby już chyba odgryźć sobie język. Może niedosłownie. Westchnęła bezgłośnie i odeszła od niego. Siadła na fotelu, założyła nogę na nogę i wbiła w niego wzrok.
    — Więc, skoro przeprosiny mamy za sobą, to może chociaż ustalmy co im powiemy? Nasze wersje powinny się zgadzać, aby nie zadawali zbyt wielu pytań.
    Tyle chyba dla siebie mogli nawzajem zrobić. Chcieli mieć to z głowy, więc im szybciej tym lepiej.

    miejmy to z głowy

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeżeli chciała przetrwać w tym świecie to musiała myśleć przede wszystkim o sobie. Wychowała się w takim, a nie innym towarzystwie, gdzie każdy tak naprawdę patrzył tylko na czubek swojego nosa. Dorastając nikt nie wyprowadził jej z błędu, nikt nie pokazał, że można inaczej. Chociaż nie zawsze tak było, a Will miał okazję poznać ją od innej strony. Tylko obecnie nie było już żadnego śladu po tamtej Nel. Była kimś zupełnie innym i nie zamierzała przepraszać za to, że nie spełnia oczekiwań innych.
    — Trzymam się z dala od skandali, Willy. Mam inne cele w życiu niż rujnujące reputację plotki — odparła. W zupełności wystarczyło jej skandali, z których ciężko było się wyplątać. Ten z jego ojcem niemal nie zrujnował na dobre jej kariery razem z rodzicami, którym się oberwało przy okazji. Potem był dramat między nią, Octavią i Jacksonem, więc dołożyła tylko do pieca. Jednak od dłuższego czasu była naprawdę grzeczna. Rozwijała dalej swoją markę, harowała przez sześć dni w tygodniu, nie zwalniała tempa. Nawet jeśli wydawało się, że większość czasu spędza na nierobieniu niczego, to rzeczywistość była nieco inna. Nie każdy to jednak rozumiał, ale to teraz nie było w zasadzie ważne.
    Tak na dobrą sprawę to nie powinno jej tutaj wcale być. Ich rodzice musieli naprawdę upaść na głowę, jeśli sądzili, że ktokolwiek kupi te bzdury. W końcu raczej niewiele osób uwierzy w to, że między nimi jest wszystko w porządku. Nie rozmawiali od dawna, nie obserwowali się na Instagramie, a wszelkie zdjęcia, które mieli razem czy zapisane stories zostały dawno usunięte. A to dla ludzi obecnie był wyznacznik tak naprawdę wszystkiego. Nagle post, który się pojawi z jakimiś wyjaśnieniami może wyglądać zwyczajnie śmiesznie.
    — Kiedy stąd wychodzisz? — spytała, ignorując to co powiedział wcześniej. Nie było sensu się do tego odnosić, bo w końcu nie byłą tutaj po to, aby faktycznie go przepraszać. — Pytam, bo skoro tak bardzo chcą się pogodzić publicznie, to będzie lepiej, żebyśmy się gdzieś razem pokazali.
    Jej również nie uśmiechało się spędzanie czasu w towarzystwie Willa. To był zamknięty rozdział, przeszłość, do której nie zamierzała wracać. Jednak suchy filmik wrzucony na Instagrama nie rozwiążę tak naprawdę żadnych problemów. Może co najwyżej więcej im ich przynieść.
    Spojrzała na wyciągniętą w jej stronę kartkę z długopisem. Nie, na pewno nie załatwią tego w ten sposób. Jeśli już mieli się bawić w takie rzeczy to na jej zasadach. Musiała przez chwilę pomyśleć. Ludzie lubili dopatrywać się szczegółów, tworzyć teorie spiskowe, więc dlaczego by tego nie wykorzystać? Co prawda Will nie był zbyt chętny do współpracy i wcale mu się nie dziwiła, ale chciała mieć to z głowy.
    — Masz tu dostęp do swojego telefonu? — Nie znała się na tych wszystkich zasadach. Być może kontrolowali tu pacjentów, gdy korzystali z urządzeń elektrycznych, a może były całkowicie zakazane. — Jeśli tak, zrób zdjęcie tak, aby było widać moje szpilki i kawałek nogawki od kombinezonu. Wrzuć na story, a ja zajmę się resztą. Powiem matce, że się dogadujemy, ale potrzebujemy czasu. Wyjdziemy razem na kawę, moja asystentka zorganizuje paparazzi, zrobią nam parę fotek, posiedzimy w kawiarni przez jakieś pół godziny, pouśmiechamy się. Poudajemy, że świetnie się razem bawimy. Media to podłapią, a rodzice dadzą nam spokój.
    Nel jeszcze przed wyjściem wrzuciła zdjęcie pełnego outfitu. Ludzie nie powinni mieć większego problemu z tym, aby dojść kogo na swoje socjale wrzucił Will. Dojdą do tego po zdjęciu samych szpilek i przez materiał stroju, który na sobie miała.
    — Chyba, że wolisz suchy filmik, który tylko nas oboje pogrąży.

    to jak robimy

    OdpowiedzUsuń
  6. Cornelia jeszcze nie tak dawno temu faktycznie jedyne czym się interesowała to kolejne plotki, kolejny skandal i kolejne miłosne problemy na horyzoncie. Jednak nawet takie osoby, jak ona, czasami zmądrzały. Wiedziała, że daleko nie zajdzie, jeśli będzie dalej żyła w taki sposób. Musiała pewnie rzeczy w sobie pozmieniać, aby zostać dalej w topce najbardziej popularnych osób w Nowym Jorku, a zależało jej na tym tytule. Tak samo, jak na tym, aby jej reputacja nie zgasła. Zrobiła naprawdę wiele głupich rzeczy w ostatnich latach, więc teraz starała się nieco to naprawić. Tak, jak na ogół miała gdzieś ludzi, tak starała się udawać, że los innych nie jest jej obojętny.
    Will był na nią cięty i miał do tego pełne prawo. Sama blondynka podchodziła do jego osoby z obojętnością. Kiedyś łączyło ich coś prawdziwego, ale oboje mogli się zgodzić, że to uczucie zmarło bardzo dawno temu. Teraz nie było po nim nawet śladu, a oni za sobą zwyczajnie nie przepadali. Nie mogła mu się dziwić. Sama nie chciałaby się przyjaźnić z laską, która przeleciałby jej ojca. To było zagranie poniżej pasa, ale dziewczyna nie zamierzała za to ponownie przepraszać. Była wtedy zła na cały świat, miała dosyć i chciała, aby każdy po kolei dał jej święty spokój, a to zadziałało. I to bardzo szybko zadziałało.
    — Ludzie się zmieniają, Will. Nie będę cię przekonywała, że ja też się zmieniłam. Ty w to nie uwierzysz, a mi nie zależy na twojej opinii. Chcę to zrobić, aby mieć święty spokój. Chyba potrafisz się dalej uśmiechnąć do kamery, racja?
    Posłała mu kwaśny uśmiech, którego pewnie nawet by nie zauważył. Prawie zrobiło się jej go szkoda, bo skoro ciężko było mu na nią patrzeć, to naprawdę ta sytuacja z ojcem musiała mieć na niego ogromny wpływ. Co prawda nie chciała go wysłać na odwyk, ale nie wpychała mu na siłę narkotyków, więc to nie do końca była jej wina. Słysząc o tym, kiedy wychodzi i przyjęciu lekko się wzdrygnęła. Miała nadzieję, że nie będą musieli się pokazywać w swoim towarzystwie więcej razy niż to konieczne. Blondynka miała swoje sprawy, którymi musiała się zając. Nie zamierzała spędzać czasu z jego rodziną dłużej niż to było konieczne. Skoro tak bardzo im wszystkim zależało na dobrych stosunkach to mogli załatwiać sprawy między sobą, a Nel i Willa trzymać z dala.
    — A ty zawsze z boku, tam, gdzie twoje miejsce — odparła chłodno. Kochała być w centrum uwagi i nie zamierzała przepraszać za to, że podobała się jej uwaga innych osób. Gdyby jej nie kochała, to nie mogłaby wytrwać w miejscu, jakim był Manhattan. Już dawno zostałaby zjedzona przez mieszkańców.
    — Potrafię być dyskretna. Nie martw się — zapewniła. I tak, jak w wielu sytuacjach nie powinno się jej ufać, tak w tej kwestii mógł jej zaufać. Zrobiła szybko zdjęcie, które następnie obroniła w przeciągu paru chwil. Nawet jeśli nie było widać na zdjęciu więcej niż materiału ich ubrań i butów to musiało być zrobione dobrze. Zdjęcie wrzuciła na stories zaznaczając bliskich znajomych, a wcześniej jeszcze oznaczyła siebie. — Gotowe, tylko rodzina i przyjaciele.
    Podniosła się z fotela i podeszła do Willa. Potrzebowała na niego spojrzeć chociaż raz. Nie umiała tego wytłumaczyć, ale chciała znaleźć się z nim twarzą w twarz. A i tak pomimo wysokich szpilek była przy nim niska.
    — Biznesy z panem to czysta nieprzyjemność. Powodzenia z… tym wszystkim. — O dziwo mówiła całkowicie szczerze. Rozchyliła na moment usta, chcąc powiedzieć coś jeszcze, ale się wstrzymała. — Dobrze, że wracasz powoli do siebie, Will. Szczerze, możemy się już nie lubić, ale dobrze wiedzieć, że u ciebie lepiej.

    Nela

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie była dumna do końca z tego, co mu zrobiła. Tak naprawdę wolałaby tego nie robić, ale nie mogła cofnąć czasu ani tym bardziej sprawić, że Will jej magicznie wybaczy. Pewnych rzeczy nie dało się naprawić. Podobno czas leczył rany, ale na swoim przykładzie wiedziała, że nie zawsze tak było. W jej przypadku to nie działało, a ona nie umiała zapomnieć o swoich ranach, które dalej były świeże, dalej były zabrudzone. I nie potrafiła udawać, że pewne wydarzenia nie miały w jej życiu miejsca. Nikt by tego nie zrozumiał. Ludzie by ją obwiniali. Gotowa była przyjąć na siebie różne skandale, ale ten… ten musiał zostać pogrzebany. A że niejako był powiązany z Willem tak było dla nich lepiej. Udawała, że jej to nie rusza, ale pękło jej w tamtym czasie serce, bo naprawdę go straciła. Jedyną osobę, która ją szczerze kochała. Taką, z którą mogła ułożyć sobie życie, a pozwoliła mu odejść. Właściwie sama wypchnęła go ze swojego życia i upewniła się, że będzie jej nienawidził. Tak było bezpieczniej.
    — A oni to łykają. Mam się przez to źle czuć? — Spytała. Jakoś musiała zarabiać na życie, a wiecznie nie mogła być córeczką, która bierze pieniądze od rodziców. Chociaż wcale to by jej nie przeszkadzało. Tylko była na tyle rozsądna, aby wiedzieć, że to źródełko kiedyś mogłoby się skończyć. Musiała się więc jakoś zabezpieczyć. — Potrafię być dyskretna, kiedy tego chcę. Nie mam w interesie tego, aby narobić ci szkody, Will. Chcę mieć z głowy tak samo, jak ty.
    Teraz nie miałaby z tego nic, więc dlaczego miałaby mu chcieć narobić problemów? Dla zabawy? Nie, potrzebowała nieco ciekawszego zajęcia i rozrywki niż to. Zaczęły ją nudzić takie wybryki. Była już zwyczajnie zbyt stara, a Will… cóż, wystarczająco mocno go skrzywdziła. Nie musiała tego robić po raz kolejny.
    — Nie powiedziałam, że dobrze, że kochasz swoje życie. Nie chodzisz naćpany i pijany, więc to jakiś plus. I uznam to za poprawę, ale jak chcesz. Starałam się być miła, tobie to najwyraźniej nie wychodzi.
    Odsunęła się od niego. Straciła już wszelką ochotę na to, żeby tutaj być. Tak, jak jeszcze chwilę temu była gotowa, aby się poświęcić tak teraz miała już serdecznie dosyć.
    — Pójdę już. Zajmę się czym trzeba, nie będziesz mnie musiał więcej oglądać. Powodzenia, Will.
    Nigdy tego nikomu nie powiedziała, ale martwiła się o niego. Starała się to ukryć sama przed sobą, że wcale nie potrzebuje go w swoim życiu i że jej nie obchodzi, ale prawda była nieco inna. Blondynce na nim zależało. W głupi, bardzo głupi sposób. Jednak to była przeszłość, o której oboje powinni i z pewnością zapomnieli. To miał być ostatni raz, jak go widzi, a przynajmniej na to liczyła, bo wyraźnie dał jej znać, że pomysł z wyjściem jest bez sensu. Namawiać go nie zamierzała, a wszelkie zaproszenia na wspólną imprezę miała plan olać.
    Nie była im już nic winna. Przyszła, spróbowała się z nim pogodzić, nie wyszło. Nie jej wina. Przynajmniej nie tym razem.

    nam też coś tak przykro

    OdpowiedzUsuń
  8. Opuszczała ośrodek uzależnień z ulgą.
    Miała nadzieję, że nigdy więcej już nie będzie musiała tam wrócić ani spędzać czasu w towarzystwie Willa. Oboje mieli siebie nawzajem dość, było jasne, że ich relacja nigdy nie będzie taka sama i żadne z nich nie dążyło do tego, aby cokolwiek naprawić. Cornelia była uparta, nie przeprosiła i przepraszać nie zamierzała. Will był z kolei skrzywdzony, więc trzymał ją na dystans. Nie zależało jej na tym, aby chłopak jej wybaczył. W życiu Cornelii nie było dla niego miejsca, tak samo jak w jego życiu nie było miejsca dla niej. I chyba oboje się z tym pogodzili.
    Po wyjściu opowiedziała matce historię, którą kobieta chciała usłyszeć. Pokazała jej zdjęcie, które niejako miało być potwierdzeniem, że między nimi jest lepiej i się pogodzili. Chcieli mieć to z głowy, więc trzeba było założyć dobrą maskę do kiepskiej gry. Nel potrafiła uśmiechać się wtedy, kiedy w rzeczywistości chciała głośno wrzeszczeć, kiedy życie podkładało jej kłody pod nogi i nic nie układało się tak, jak powinno. W przeciągu następnych dni właściwie zapomniała o tamtej wizycie. Parę osób dopytało się o Willa, ale udzielała krótkich odpowiedzi. Wolała nie wdawać się w szczegóły, bo jeszcze ktoś zacząłby myśleć, że być może dziewczyna i chłopak do siebie wrócili, co prawdą nie było. Cornelia skupiała się na swoich rzeczach, na rozwijaniu firmy, nowej kolekcji, która miała być dostępna w dniu jej urodzin. Kolekcja urodzinowa z ulubionymi strojami blondynki. Nie mogła się już doczekać. Zeszłoroczne urodziny były nijakie, a w tym roku planowała bawić się w najlepsze. Do nich miała niecały miesiąc, a już wszystko zaczynała planować. Od imprezy, poprzez krótki wypad na Mauritius, gdzie zamierzała spędzić około dwóch tygodni. Nic poza pięknymi plażami, obsługą dwadzieścia cztery na dobę, luksusem. Tego potrzebowała.
    Próbowała wyprzeć z pamięci, że miała udać się z rodzicami na przyjęcie organizowane przez rodziców Willa. Domyślała się, że zapewne będzie tam obecny i nie będzie miał ochoty jej widzieć. Próbowała się z tego wyplątać, ale nie miała możliwości. Gerald, ojciec, potrafił czasami dotrzeć do córki. Jego słowa skutecznie sprawiły, że grzecznie wybrała kreację i obiecała nie marudzić zbyt mocno podczas przyjęcia. To miało być zaledwie parę godzin, aby pokazać ludziom, że między ich rodzicami wszystko jest takie, jakie być powinno.
    Wybrała na ten wieczór brązową sukienkę z rozcięciem po obu stronach talii, na cienkich ramiączkach i z głębokim dekoltem. Nadawała się ona raczej na nieco inną okazję, ale skoro ją tu ciągnęli to zamierzała zrobić im nieco na złość. Prezentowała się dobrze z rozpuszczonymi włosami, eleganckim makijażem. Jednak ani trochę dobrze się nie czuła. Od razu po wejściu na salę bankietową odebrała od kelnera kieliszek z szampanem. Żałując, że to nie była wódka lub tequila.
    — Zachowuj się, Nel — wyszeptał jej na ucho ojciec, który jednocześnie cały czas się uśmiechał. Wyglądał, jakby ją komplementował. — Jedna scena i będziesz miała nieprzyjemności, pamiętaj o tym.
    — Będę grzeczna — odparła przez zaciśnięte zęby. Najchętniej rozbiłaby komuś ten kieliszek na głowie, ale przecież obiecała, że nie zacznie robić scen.
    Rozejrzała się po zgromadzonych ludziach. Rozpoznawała wiele osób, jednak z żadną nie miała ochoty rozmawiać. Wśród gości odnalazła również rodziców Willa, a jego samego dopiero po chwili dostrzegła. W tej chwili był chyba jedyną osobą, która chociaż w połowie mogłaby go zrozumieć, więc z doklejonym na twarzy uśmiechem ruszyła w jego stronę.
    — Widzę, że bawisz się tak samo wybitnie, jak ja — odezwała się. Zlustrowała go wzrokiem, a kąciki jej ust lekko drgnęły. — Wyglądasz dobrze.

    potrafię być miła

    OdpowiedzUsuń
  9. Dla Cornelii to przyjęcie to była jedna wielka szopka, aby pokazać, że ich rodziny mają się świetnie. Minęło sporo czasu od skandalu, który wybuchł przez nią. Wpakowała się do łóżka starszego mężczyzny, który nie dość, że był żonaty to w dodatku byl ojcem jej chłopaka. Cóż, wtedy już byłego. To tylko dodawało smaczku, a Nel wtedy nieszczególnie się przejmowała byciem poprawną. Robiła wiele głupot, ludzie przez nią cierpieli, a ją to wszystko bawiło. Nie zmieniła się jakoś szczególnie mocno, ale widać było w niej minimalna poprawę. Prawda była taka, że nie chciała zbyt szybko zniknąć z internetu, a ludziom wybaczano naprawdę wiele, tak w końcu kiedyś mogłaby przegiąć. Wolała chyba jednak siedzieć cicho niż narobić sobie kłopotów.
    – Nie zabawie tu długo – obiecała. Miała zamiar zniknąć po godzinie, może dwóch. Pokazać się, zapozować do kilku zdjęć, uśmiechnąć się do kamery i potem mogła robić to, na co tylko miała ochotę. Zamierzała stąd pójść na imprezę. Potrzebowała trochę się rozluźnić.
    Upiła szampana, jednocześnie spojrzała na Willa. Ich relacja już nie istniała, a choć oboje byli wytresowani, jak powinni zachowywać się w towarzystwie tak widać było, że im obojgu jest zwyczajnie ciężko. Nie można chyba było im się dziwić, kiedy oboje tak naprawdę żywili do siebie niezbyt przyjemne uczucia.
    – Wiem, że nie jesteś. To Był komplement, Will. Nie miałam na myśli tego... odwykowego ciebie. Po prostu dobrze wyglądasz. Przyjmij komplement i nie myśl o tym za wiele – odpowiedziała z łagodnym uśmiechem. Miała kłamać? Był przystojny, a dziś wyglądał bardzo pociągająco. Gdyby nie ich przeszłość to zaproponowałaby mu, aby poszli do jednego z pokoi hotelowych i zajęli się sobą. Ale tego zrobić nie zamierzała.
    – Nie kojarzę, abym mówiła ci, że cię nienawidzę – powiedziala spokojnie. Może zrobiła to w przeszłości, ale szczerze mówiąc naprawdę nie pamiętała. Wiele rzeczy mówiła i robiła, których nie miała na myśli. – Wierz lub nie, ale chociaż raz staram się zrobić coś dobrego i bez korzyści dla siebie. Bycie dobra córka i takie tam. Nie chcę tutaj być, ale zależy na tym moim rodzicom. Mogę się postarać udawać, że wszystko jest w porządku przez godzinę czy dwie.
    Nie musieli ze sobą rozmawiać, ale chyba tak naprawdę w całym tym towarzystwie byli jedynymi osobami, które się rozumiały. Co było dość zabawne, bo raczej nie pałali do siebie miłością. Ciężko im się ze sobą rozmawiało, a jednak jedli chodziło o pewne sprawy to rozumieli się lepiej niż można byłoby przypuszczać.
    – Myślałam, że będą próbowali ci wcisnąć jakąś pannę do towarzystwa. Słyszałam, że Harper Liczyła na zaproszenie – dodała. Nie potrafiła powiedzieć dlaczego to jej z jakiegoś powodu przeszkadzało. Oboje byli wolni i mogli robić co chcieli, a i tak myśl, że Will mógł mieć dziś towarzystwo była irytująca. Nawet bardzo irytująca.

    Przecież to dopiero początek

    OdpowiedzUsuń
  10. Blondynka przychodząc tutaj nie mogła liczyć na nic tak naprawdę. Nie czekał na nią gruby czek czy przelew. Miała tu jedynie swoją rolę do odegrania, którą zamierzała zagrać najlepiej, jak tylko potrafiła, a potem zamierzała stąd się ulotnić i wyjść. W kocu zależało im na tym, aby ludzie przestali gadać i dostrzeli, że między ich rodzinami nie ma żadnych nieporozumień. Ten wieczór powinien w zupełności wystarczyć, a już po jej wizycie w ośrodku było trochę głośno. Niektóre portale wróciły do sprawy jej krótkiego romansu z ojcem Willa, ale większość skupiała się na tym, że blondynka była z chłopakiem w ostatnim czasie i pojawiły się teorie, czy być może nie ma na horyzoncie nowego związku. Wszyscy byli bardzo daleko od prawdy. To miała być jedynie współpraca, która skończy się wraz z jej wyjściem stąd.
    — Wyostrzył ci się język, ktoś ci już o tym wspomniał? — Jeśli chciał ją urazić to musiał się nieco bardziej postarać. Uodporniła się na różne komentarze już dawno. Osobiście, dla blondynki ta sprawa była zamknięta. Jego ojciec może i był przystojny, gdyby nie był to by na niego nie spojrzała, ale to jeszcze nie oznaczało, że spodobał się jej bardziej. Był… Cóż, był po prostu ładny. Will natomiast miał specjalnie miejsce w jej życiu przez pewien czas.
    — Nie nienawidzę cię, Will. Możesz myśleć co tylko chcesz i nie musisz mi wierzyć, ale nie nienawidzę cię.
    Sama nie potrafiła wytłumaczyć o co jej chodziło. Oczywiście, doskonale zdawała sobie sprawę ze wszystkiego, co miało miejsce w jej życiu i na nieszczęście Willa tak bardzo jej życie prywatne się skopało, że oberwał przypadkiem. Nie umiała jednak spojrzeć mu w twarz i powiedzieć prawdy, wyznać co i kto ją przez ten cały czas dręczył. Chociaż może powinna. Może i dalej popsułaby mu relacje rodzinne, ale przynajmniej jego relacja z ojcem wciąż byłaby w porządku. To było o wiele bardziej skomplikowane, a dziewczyna nie chciała go tym obarczać. Zresztą, teraz by i tak jej nie uwierzył. I najpewniej w przeszłości również by tego nie zrobił. Nikt by jej nie uwierzył.
    Uśmiechnęła się lekko, gdy podeszła do nich jego matka. Kobieta nie musiała nic mówić, aby Cornelia wiedziała, że nie jest do niej pozytywnie nastawiona. Nie mogła się jej dziwić. Ale za godzinę, może dwie, już nie będzie jej tutaj, a oni nigdy więcej przy odrobinie szczęścia się nie spotkają. Nie zdążyła właściwie nawet zareagować, gdy kobieta zaczęła ją prowadzić w odosobnione miejsce. Jeszcze chwila i pomyślałaby, że zamierza wbić jej w plecy nóż. Cóż, należało się jej poniekąd.
    — I ze wszystkich miejsc akurat w łazience? — westchnęła, jednak nie protestowała. Chciała to mieć po prostu z głowy. Wydawało się, że pomieszczenie było puste. W kabinach nikogo nie było, więc cóż miały przynajmniej trochę prywatności. — Od niczego się nie próbuję wymigać. Rozmawiałam z Willem w ośrodku, przyszłam tutaj i robię to, czego ode mnie się oczekuje. Czego jeszcze możecie chcieć? Mam obiecać, że nie wpakuję się znów do łóżka twojego męża? Bo to mnie już nie interesuje. Podobnie, jak Will i cała reszta, chcę mieć ten wieczór z głowy. Więc możecie być spokojni, nie zamierzam urządzać scen ani nikogo do niczego prowokować.
    Chociaż bardzo miała na to ochotę, ale obiecała wieczór bez awantur i obietnicy zamierzała dotrzymać.

    Nelcia

    OdpowiedzUsuń
  11. Jedyne co przychodziło jej do głowy to to, że chce jej powiedzieć, aby się zachowywała. Przypomnieć, że to oni teraz mają kontrolę, a blondynka nie ma nic do powiedzenia w tej kwestii. Jakby nie patrzeć to była prawda i Nel nie mogła obecnie nic zrobić, aby postawić na swoim. Właściwie to było jej już obojętne, czego teraz od niej kobieta może chcieć. Nie interesowało jej to. Zamierzała odegrać swoją rolę, a potem chciała się stąd zmyć i zapomnieć, że w ogóle brała w czymś takim udział. Nie była to co prawda najgorsza rzecz, która mogła ją spotkać, ale i tak była to niekomfortowa sytuacja.
    Spoglądała na kobietę w lustrze, kiedy ta poprawiała makijaż i nie do końca rozumiała, o co jej właściwie chodzi. Przymrużyła oczy, nie wiedząc czego może się spodziewać. Jeśli nie czuła się zagrożona faktem, że mogłaby zaciągnąć jej męża do łóżka, to o co mogło kobiecie chodzić? Właściwie to nie, nie chciała wiedzieć o co mogłoby jej chodzić. Cokolwiek miała jej do zaoferowania, Nel nie była zainteresowana.
    — Nie planuję wam popsuć rodzinnej imprezy. Więc możesz sobie darować groźby — rzuciła. Nawet nie podejrzewała, co kobieta może wiedzieć. I jaką niby gwiazdą? Co prawda Cornelia uwielbiała błyszczeć, ale nie chciała tego dzisiaj. Miała inne sprawy na głowie, które w jej mniemaniu były ważniejsze niż udawanie szczęśliwej, że się tu znajduje.
    Odebrała od niej kopertę, nieświadoma jeszcze, co znajdowało się w środku. Jednak wystarczyło tylko, że spojrzała na pierwsze zdjęcie. Od razu rozpoznała tam siebie. Nastoletnią siebie. Zagubioną, która nie wiedziała co się dzieje, która nie mogła nikomu o tym powiedzieć. Napięła mięśnie, drżącymi dłońmi oglądając kolejne fotografie. Momentalnie zrobiło się jej niedobrze, gdy patrzyła na człowieka, przez którego wydarzyło się to wszystko. Zniszczył ją. Odebrał coś, czego nigdy już nie odzyska. I tak, jak sądziła, że miała to już za sobą, tak przeszłość właśnie głośno się dobijała do teraźniejszości.
    Każde słowo, które wypowiadała do niej docierało. Każde pojedyncze i nie chciała w to wierzyć. To miała być tajemnica, którą Nel planowała zabrać do grobu. Nie chciała już nigdy więcej do tego wracać. Ścisnęła zdjęcia i kopertę w dłoni.
    — Nie zrobisz mu tego — odezwała się drżącym głosem. Will jej nienawidził. Mógł kochać swoją rodzinę, ale nie mógłby zrobić tego. Nawet dla nich. — Aż tak nienawidzisz swojego syna, że pchasz go w moje objęcia?
    Pokręciła głową i odeszła od kobiety. Poczuła się znów mała i bezwartościowa. Miała ochotę zacząć wrzeszczeć z bezsilności, ale nie zamierzała dać jej więcej satysfakcji niż było to potrzebne.
    — Dlaczego? Co takiego dadzą wam te zaręczyny, że chcesz ich tak bardzo? — spytała. Jasne dla Watson było, że Branson dał jej te zdjęcia i o wszystkim opowiedział. Spodziewała się tego po nim, ale nie sądziła, że kobieta była gotowa urządzić swojemu synowi piekło. — Nie wybaczy wam tego.
    Jej rodzice wiedzieli? Nie, nie mogli wiedzieć. Może i robiła wiele głupot, ale nigdy nie wpakowaliby jej w zaręczyny, których nawet nie chciała. Kurwa, to się nie mogło dziać. To się po prostu nie działo.
    — A co, jeśli tego nie zrobię? Wtedy co? Pójdziesz z tym do prasy i opowiesz o tym, jak dorosły facet po czterdziestce wykorzystywał piętnastolatkę?

    No chyba nie

    OdpowiedzUsuń
  12. Miała wrażenie oraz nadzieję, że to co słyszy to kiepski, cholernie nieudany żart. Matka Willa chyba postradała wszystkie zmysły, jeśli sądziła, że to jest dobry pomysł. To nawet przez moment nie był kurwa dobry pomysł. To był cholernie głupi, idiotyczny i najwyraźniej nieprzemyślany pomysł, jeśli sądziła, że to… to małżeństwo miało wnieść cokolwiek dobrego. Przecież było jasne, że oni się prędzej pozabijają. Will jej nienawidził, a ona… Nel sama już nie wiedziała co o nim sądzi. Długo o nim nie myślała, aż do teraz. Jego dobro powinno być jej obojętne, a z jakiegoś powodu nie chciała, aby musiał ją dłużej znosić. Wiedziała, że wyrządziła mu okrutne świństwo. Skrzywdziła go, choć mogła zakończyć relację bez dramatów, ale przecież nie byłaby sobą, gdyby czegoś nie odwaliła, prawda?
    Zacisnęła usta słysząc o tym, że nadal ją kocha. Jakoś ciężko było w to uwierzyć, ale dziewczyna nie zamierzała tego komentować. Musiała się z tego jakoś wyplątać. Zrobić coś, aby nie dopuścić do tego wszystkiego. Cholera, zaręczyny jeszcze nic nie oznaczały. Mogli je zerwać, kiedy będzie po tej całej szopce.
    — Suka — warknęła. Nigdy nie lubiła jego matki, a matki nigdy nie lubiły Cornelii. Blondynka, chociaż potrafiła, to nie zgrywała idealnej synowej. Poza tym opinia o niej była dostępna. Wystarczyło wpisać w wyszukiwarkę jej nazwisko, a wiele artykułów pojawiało się o pannie Watson. Te dobre, świetne i niesamowite na równi z tymi najgorszymi, gdzie obsmarowana jest od góry do dołu. — Nie wybaczy wam tego.
    Nie chciało się jej wierzyć, że rodzice mogli być w to zaangażowani. Znała ich, a jej matka była gotowa zrobić bardzo wiele, ale nigdy nie wtrącała się w to z kim Cornelia się umawia. Dopóki nie sprawiała problemów, mogła robić to na co tylko miała ochotę. Była ostatnio grzeczna, czysta i nie pakowała się w żadne problemy. Ba, była przykładną córką, o której inni mogli tylko pomarzyć. Oglądając kolejne dowody robiło się jej coraz słabiej, a niemal cała krew odpłynęła z twarzy blondynki. Swojego odbicia w lustrze nawet nie rozpoznawała.
    — Pożałujesz tego. Może nie w najbliższym czasie, ale zrobię wszystko, abyś poczuła na własnej skórze, jak to jest być bezsilną — wycedziła przez zęby. To, że przycichła jeszcze nie oznaczało, że zamierzała się zgadzać. Nie zrobi szopki, nie będzie się awanturować. Odegra swoją jebaną rolę w tym pierdolonym teatrzyku, zaczeka na odpowiedni czas i wtedy uderzy. W momencie, kiedy nikt nie będzie się tego spodziewał.
    Zgięła zdjęcia i wrzuciła je do torebki. Zamierzała się ich pozbyć. Nie mogła dopuścić do tego, aby ktokolwiek je jeszcze zobaczył. Wystarczyło jej upokorzenia na jedną noc. Nie musiała przechodzić przez to jeszcze raz. I chociaż miała zajebiście wielką chęć, aby roztrzaskać łeb kobiety o lustro uśmiechnęła się w słodki, niepokojący sposób.
    — Powinnam zacząć ci mówić mamo już teraz? — spytała, co niestety, jednoznacznie wiązało się z tym, że przystała na ten szantaż.
    To nie Cornelię Watson szantażowano. To ona szantażowała innych. Teraz mogła być na dnie, może i kobieta okazała się silniejszym przeciwnikiem, wzięła ją z zaskoczenia, ale to nie potrwa długo. Jeśli jej nie doceniała, to właśnie popełniła swój pierwszy błąd i Watson miała nadzieję, że kobieta nie uznała jej za zagrożenie.
    Mama wybaczy, muszę znaleźć narzeczonego.

    Prawie narzeczona

    OdpowiedzUsuń