NAMGI JUNG — 15.10.2002 ─ ABSOLWENT ST. JUDE ─ DILER, sporadycznie PODBIERAJĄCY ZE SWOJEJ WŁASNEJ DZIAŁKI ─ GHOST WRITER ─ SYN AKTORA I AGENTKI NIERUCHOMOŚCI ─ RAZ W SWOIM apartamenCIE w dzielnicy tribeca, RAZ W RODZINNYM DOMU ─ popularne źródło używek na uroczystościach ─ najczęściej można go spotkać w studiu ─ fan robienia zamieszania ─ DUMNY POSIADACZ GHOSTA ORAZ NINJA H2R ─ INSTAGRAM ─ RELACJE
Kolejny skręt spalał się między wargami tekściarza, kiedy siedział nad słowami utworu, podsuniętemu mu pod nos. Nie miał czasu na teksty kiepskich, acz popularnych w mediach, raperów. Na kolejne kreślenie powtarzających się rymów, czy żenującej składni. Proszek w jego kieszeni wręcz wypalał w niej dziurę, niczym w próbie przypomnienia, że musi go dostarczyć na czas, inaczej dostanie w zęby
— Dostaniesz to we wtorek, nie wcześniej — stojący przed nim chłopak dzierżył w dłoniach wypełnioną pieniędzmi kopertę, próbując wcisnąć swoje dwa grosze — Zostaw to tutaj. I nie popędzaj mnie — skiwtował zbywająco i z przerzuconą przez ramię kurtką wyszedł ze studia, a młodociany raper został wyprowadzony przez ochroniarzy.
— Co ty sobie wyobrażasz?! Dobrze wiesz, czyj to jest syn. Masz przyłożyć się do tej roboty — donośny, głęboki głos ojca przebijał się przez cały samochód, kiedy był już w drodze na tradycyjne miejsce dostawy — Nawet nie próbuj się tłumaczyć jego poziomem. Praca to praca, sam chciałeś więcej bogatych klientów, to Ci pomogłem — dźwięk przeskoczył z powrotem na telefon, kiedy wysiadł z pojazdu — Ich rodzina to jedna z najsławniejszych-
— Dobra, muszę kończyć. Porozmawiamy później, pa — rozłączył się nim rodzic dokończył swoją wypowiedź i wsunął sprzęt do wewnętrznej kieszeni kurtki przed wejściem do rozebranego budynku na obrzeżach Lower East Side.
Tępa cisza przeszywała ściany, jak i uszy dilera. Był tu sam.
Spóźnił się.
Przyklejona do zdartego z farby stolika karteczka wywróciła jego żołądek do góry nogami nim w ogóle do niej podszedł.
Dobrze wiesz, że nie lubię czekać. Jeszcze jedna taka akcja, a twój tatuś dowie się o twoim biznesie
L. M.
ODAUTORSKO
Uśmiechnęła się w odpowiedzi, gdy tak ochoczo zaoferował swoją pomoc z czymkolwiek tylko sobie zażyczy. Wizja, że od teraz może na kimś polegać, zjawić się u niego w poszukiwaniu pocieszenia pomiędzy silnymi ramionami, dodawała otuchy. Nie mogła powstrzymać przyjemnego, ciepłego wrażenia rozlewającego się po jej ciele na myśl, że Namgi gotowy był na spełnienie jej prośby, tej jak najbardziej poważnej, dotyczącej realnych problemów jak i tych błahych gdyby dosięgły ją humory i nie miałaby na nic ochoty. Samo wyobrażenie, że mogła przyjść do niego z najdrobniejszą głupotą była pokrzepiająca.
OdpowiedzUsuńMiała wokół siebie masę ludzi. Znajomych poznanych na uczelni, czy treningach, dopingujących trenerów i ostatecznie rodzinę. Jednak dopiero po poznaniu Namgi'ego uświadomiła sobie, że tak naprawdę te wszystkie osoby ze szkoły nie są prawdziwymi przyjaciółmi, szeptając za plecami, będąc gotowymi podłożyć nogę byleby osiągnąć lepszy wynik, byleby zająć pierwsze miejsce. Dzieliła ich rywalizacja, która udzielała się również samej Danielle, bo przecież w uczelnianych murach ważyła się ich przyszła kariera. Trenerzy natomiast skupiali się tylko na jej fizycznej kondycji, szlifując i hartując ciało bardzo często zapominając o duchu, który niekiedy wymagał znacznie więcej uwagi. A rodzice? Obojętnie jak bardzo ich kochała, byli odległymi punktami na jej planszy. Natomiast Namgi po prostu był nie oczekując niczego w zamian, wpuszczając ją do swojego życia.
— Tak tylko mówię, że sporo tam schodów. — odpowiedziała z półuśmiechem, zdając sobie sprawę, że dotarcie na szczyt wzgórza nie było wcale takim przyjemnym i lekkim spacerkiem jak bezcelowe krążenie po seulskich uliczkach. Chociaż zawsze pozostawała możliwość wybrania kolejki, którą można było dostać się na samą górę, bez konieczności rezygnacji z obłędnego widoku, który rozciągał się na panoramę miasta. Chciała dodać coś jeszcze, ale gdy ledwie uchyliła usta, Namgi stanowczo ujął jej podbródek w palce i zmusił do podniesienia wzroku. Zastygła pod wpływem intensywnego, bezwstydnego spojrzenia i wypowiedzianych dokuczliwych słów, które powiedział z tak lekką pewnością siebie, z którą było mu do twarzy. W takim wydaniu stawała się wobec niego kompletnie bezbronna, niczym mała dziewczynka skłonna do zrobienia wszystkiego co sobie tylko zażyczy. Przełknęła ciężko ślinę nie spuszczając wzroku z jego ciemnych tęczówek, tak jak polecił, póki blondyn sam z siebie się nie odsunął z towarzyszącym, niewinnym wyrazem. Pokręciła delikatnie głową sprowadzając się szybko na ziemię, choć było to ciężkie, gdy serwował jej takie wrażenia, a pod skórą czuł prześlizgujacy się dreszcz, który szarpał za podbrzusze.
Ujęła ochoczo jego dłoń i ignorując niezbyt komfortowe wrażenie w bucie, ruszyła z nim ramię w ramię w wyznaczonym kierunku, przelotnie zerkając na ich splecione ze sobą dłonie i nadgarstki, na których zawiązane mieli zakupione rzemyki. Spędzili większą część wyjazdu po prostu ciesząc się swoim towarzystwem, ładując baterie w zaciszu apartamentu, ale przynajmniej miała jedną pamiątkę, której nie miała zamiaru ściągać, póki rzemyk sam z siebie się nie przerwie.
— O czym napisałeś swój pierwszy kawałek? — zgadnęła po chwili ciszy. — I nigdy nie myślałeś żeby pójść w innym kierunku? Nie wiem… na przykład nie chciałeś nigdy zostać idolem? — dodała podnosząc na niego wzrok. — nadawałbyś się na bożyszcza wszystkich nastolatek. — stwierdziła z promiennym uśmiechem. Dobrze wiedziała, że nie przepadał za swoim głosem, czego szczerze nie rozumiała, ale nad wszystkim było można popracować.
Dani
Dla niej była to kwestia wiary bądź niewiary w samego siebie jeśli chodziło o Namgi'ego. Negował swój śpiew, a do swojej twórczości podchodził krytycznie wysoko zawieszając poprzeczkę. Wielokrotnie irytował się, gdy musiał tworzyć hit, który nie był górnolotny. Nie wspominając o ilości godzin, które spędza zamknięty w czterech ścianach studia, pochylając się nad kolejnymi kawałkami. Nawet jeśli nie była do końca obiektywna w swojej ocenie, w jej oczach miał wiele cech, dzięki którym mógłby się sprawdzić zarówno jako idol, ale tym bardziej jako producent z prawdziwego zdarzenia. Rozpoznawała jego kawałki w radio i choć nie dotykało jej to personalnie, czuła pewną niesprawiedliwość, że nie jest pod nimi oficjalnie podpisany.
OdpowiedzUsuńAle z drugiej strony rozumiała co próbował jej powiedzieć. Świat celebrytów był okrutny i żerował na każdej jednej plotce, która wywoływała szum, a co za tym idzie niosła zyski. Choć nie była celebrytką i jej rodzice również nie brylowali na czerwonym dywanie, poniekąd ocierała się o ten świat i bycie pod czujnym okiem mediów przez to kim jest jej ojciec. Być może nie w tak dużym stopniu jak gdyby mieszkała w Korei, ale wciąż. Dlatego dobrze wiedziała, że publicznie należało być krystalicznym, nie wdawać się w kontrowersje, a najlepiej być bez wad, a te posiadał przecież każdy. Namgi również, choć zdawała sobie sprawę, że największą kontrowersją był handel narkotykami. Czego do końca nie rozumiała. Nie brakowało mu przecież pieniędzy, miał wizję kariery muzycznej przed sobą, a wciąż to robił. Jednak ilekroć pytała, krążyła wokół tematu, zbywał ją lub płynnie go zmieniał.
Dokładnie tak jak teraz.
Gdy wspomniał o pierwszym poważnym kawałku powiązanym z niezbyt ciekawymi wspomnieniami i ojcem, uścisnęła mocniej jego dłoń, kciukiem pocierając jej wierzch w próbie dodania mu otuchy. Sama nie miała zatargów z prawem, jednak rozczarowanie malujące się w oczach rodzica znała, aż za dobrze. To ono bardzo często odbijało się w surowych oczach matki.
— A miał? — zapytała z lekkim uśmiechem. — Twój przyjaciel też robi muzykę? — dopytała nie mając pojęcia, że mogła pociągnąć za nieodpowiednią strunę. — Obojętnie czy to było o zielsku, czy czymkolwiek innym, teraz chciałabym usłyszeć waszą dwójkę. — ciągnęła dalej z tym samym promiennym wyrazem twarzy.
Jednak, gdy zmienił temat nieco się zamyśliła.
— W Kanadzie, we Francji i w Anglii, ale w Korei nigdy. — przyznała kręcąc głową. — Ale chciałabym mieć okazję. Moja mama tu występowała, może dlatego tak mi na tym zależy, choć zdecydowanie Korea nie jest w czołówce jeśli chodzi o balet. — wyjaśniła. — Zwłaszcza w jednym teatrze, na tej samej scenie co ona… Była niesamowita, gdy tańczyła. — pochwaliła. Obojętnie jak kobieta zachowywała się względem córki na co dzień, Danielle była pod ogromnym wrażeniem młodzieńczych umiejętności swojej matki dlatego trenowała do upadłego, by ją doścignąć. — Czasem oglądam nagrania z jej występów, gdy nie ma jej w pobliżu. Była prawdziwą gwiazdą. Nigdy nie widziałam żeby ktoś tańczył tak jak ona. — przyznała z nutą dumy pobrzmiewającą w głosie. A później przyszła kontuzja, która na zawsze zmieniał jej życie wykluczając z intensywnych treningów, przekreślając karierę i odbierając marzenia. Danielle nawet nie potrafiła wyobrazić sobie co jej matka musiała przejść w tamtym czasie. Gdyby jej przytrafiło się coś podobnego, a jej życie nagle straciło by swój sens… nie była pewna, czy poradziłaby sobie z tym tak dobrze jak jej matka.
Dani
Mimo, iż widziała pokrzepiający uśmiech na jego twarzy, którym chciał ją uspokoić, czuła, że wewnętrznie dalej go to mocno trapi, a nawet boli. Nie musiał tego mówić na głos, Danielle po prostu to wiedziała sama wielokrotnie nakładając na siebie więcej presji, by matka spojrzała na nią przychylniej, by zdobyć szacunek kobiety. I nawet jeśli ich przewinienia były zupełnie nieporównywalne, bo Namgi naginał prawo i igrał z używkami, a Danielle popełniała zwykle błędy na scenie, to chęć uznania i podziwu rodzica była jednakowa. Ale Namgi w jej i nie tylko w jej oczach, o czym świadczyła świeżo nawiązana współpraca, zasługiwał na uznanie swoją pracą i puszczenie w niepamięć dawnych błędów nawet jeśli w jakiś sposób obecnie je powiela. W pamięci wciąż pozostawała świadomość, że blondyn diluje i nie zapowiada się na to, aby przestał, sama przecież w ten sposób go poznała, ale zwyczajnie spychała ten fakt na samo dno. Wcześniej nigdy nie podejrzewała, że pozna kogoś w ten sposób, ba, że sama sięgnie po narkotyki. Dlatego nie neguje jego postępowania, nie truje mu głowy, że powinien to rzucić, samej nie będąc świętą.
OdpowiedzUsuń— W sieci nic nie ginie, niestety. — przytaknęła kręcąc nosem na wspomnienie kilku występów z lat dziecięcych, które dalej krążyły po internecie, ku jej niezadowoleniu. Występy z podstawówki nie były niczym, czym można było się zachwycać i chwalić, ale najwidoczniej szkoła miała odmienne zdanie na ten temat.
— Zobaczymy, mają sekcję taneczną, ale ciężko się do niej dostać. Nawet z Juiliardem na papierze, a nie chcę załatwiać niczego nazwiskiem, czy znajomościami rodziców. — przyznała wzruszając nieco ramionami. Korea była jej upragnionym miejscem, ale wiedziała, że to życie zweryfikuje jej marzenia. Chciała jednak zapracować na swój sukces ciężka pracą, zasłynąć za własne osiągnięcia, a nie wspinać się po szczeblach kariery przez wzgląd na ojca, czy tym bardziej matkę. Wiedziała, że czeka ją ogrom wysiłku oraz masa wyrzeczeń, ale musiała dać radę, nawet jeśli ostatnim czasem niekiedy brakowało jej wcześniejszej motywacji, o czym przekonał się nieraz Namgi, gdy zaszywała się w studio lub kupowała kolejne porcje narkotyku. — Poza tym pozostaje aspekt mojego ojca. — przypomniała z niewielkim grymasem. — Nigdy nie mówi tego wprost, ale widzę, że nie chce żebyśmy mieszkały tutaj z matką. — Tego kompletnie nie pojmowała, skoro tęsknił za swoją żoną i za nią dlaczego nalegał, aby zostały w Nowym Jorku? Dlaczego w ogóle to zasugerował? Wścibskie pytanie, które zadawała mężczyźnie, skrzętnie zbywał lub wynajdywał kolejne wymówki. Dla samej Danielle było to po prostu dziwne, ale sprzeciwy oznaczały walkę z przysłowiowymi wiatrakami i ostatecznie zbyt mocno szanowała ojca, by się stawiać i sprawiać mu dodatkowych problemów nieposłuszeństwem.
Dotarcie pod Namsan zajęło im sporo czasu, ale ostatecznie znaleźli się u podnóża wzniesienia i samej wieży. Wokół roztaczała się bogatą roślinność i park, który sam w sobie miał już dużo uroku, ale to widok z samej góry był najlepszą atrakcją. Zresztą w jej oczach cały Seul miał mnóstwo urokliwych miejsc, które były warte uwagi.
— Wspomniałeś, że Twój przyjaciel chciał zajmować się muzyką, poszedł w innym kierunku? — zagadnęła cofając się do jego wcześniejszych słów, będąc zwyczajnie i po ludzku ciekawą jego życia, ludzi, którymi się otacza, wszystkim tym co wiązało się z Namgi'm, a w między czasie zaczęli powolna wspinaczkę w kierunku wieży. Gdyby wiedziała, że kryją się za tym przykre wspomnienia, nie naruszyłaby tego terenu, a przynajmniej nie teraz, gdy chcieli miło spędzić wspólny czas. Ale nie wiedziała, a do tego niewiedza szła w parze z jej ciekawością.
Dani
— Może i masz rację. — podsumowała wbijając wzrok w czubki butów. Jak każdy polityk, jej ojciec miał po równo zwolenników oraz przeciwników z przeciwnych partii, a co za tym idzie w społeczeństwie. Jej twarz, czy twarz matki była skrzętnie ukrywana przed mediami, zwłaszcza kiedy obie były daleko, ale rzeczywiście praca ta wiązała się z wieloma wyrzeczeniami i może Danielle niepotrzebnie doszukiwała się drugiego dna w zachowaniu mężczyzny, aczkolwiek niektóre z jego spotkań, które odbywał w domu i niektórzy jego goście byli… dziwni. Zresztą nie znała drugiego takiego polityka, który, aż z taką pieczołowitością podchodziłby do bezpieczeństwa swoich bliskich.
OdpowiedzUsuńNie spodziewała się, że usłyszy coś takiego i przez chwilę wpatrywała się w niego jakby oczekiwała, że nie to miał na myśli, ale zaraz zabrał dłoń z jej palców, a cała jego postawa krzyczała jak bardzo źle pytanie zadała, generalnie naruszając jego prywatne granicę jak i biorąc pod uwagę gdzie się znajdowali.
Cierpki śmiech wyrwał ją z chwilowego zamyślenia i cieszenia się przyjemną pogodą, która dopisywała przez cały wyjazd. Przeniosła wzrok na blondyna nieco zaniepokojona jego reakcją i dłonią, którą wyplątał spomiędzy jej palców. Skulone ramiona, jakby przyjął na barki niewidoczny ciężar, dłonie wciśnięte w kieszenie i niemrawy grymas na twarzy uświadomił ją, że nieświadomie zadała pytanie na zbyt trudny i przede wszystkim delikatny temat. Słuchała w ciszy, uważnie analizując co tak właściwie jej przekazywał. Jego przyjaciel nie żył i jak widać wciąż zmagał się z tą stratą choć nie miała pojęcia ile czasu minęło. Nie miała jednak czelności dopytywać spostrzegając cień uśmiechu, który skrywał mnóstwo żalu. Była pewna, że gdyby podniósł na nią spojrzenie zobaczyłaby w jego oczach to samo, gorzki żal i smutek. Nie znała ich wspólnej historii, nie miała pojęcia, czy chłopak zginął gwałtownie, czy może chorował, tak czy inaczej to musiał być cios dla Namgi’ego. Miała ochotę go przytulić, okazać jak najwięcej ciepła, schować w swoich ramionach, ale nie wykonała żadnego gestu, który mógł okazać się teraz niechciany, zwłaszcza, że na początku cofnął swoją dłoń. Danielle nigdy nikogo nie straciła. Nie znała tego uczucia, ku własnej uldze, więc nawet nie potrafiła sobie wyobrazić przez co Namgi musiał przejść. Momentalnie poczuła nieprzyjemny ucisk w piersi, przypominając sobie z jakim zaangażowaniem próbował uratować tamtego nieznajomego chłopaka na urodzinowej imprezie Plotkary, po której został sam, bo ona zachowywała się jak głupia, rozkapryszona panna, która myślała jedynie o czubku własnego nosa.
— Przykro mi i przepraszam. — powiedziała cicho, by nie wciąć się zbytnio w krótkie wyjaśnienie. Miała ochotę zdzielić się po głowie za wtykanie nosa w nie swoje sprawy, za zadawanie nieodpowiednich pytań w nieodpowiednim czasie i nadmierną wścibskość.
Uniosła brwi w zaskoczonym wyrazie, gdy szybko się wyprostował i przybrał na powrót wesoły ton. Dani przełknęła ślinę i nieśmiało się uśmiechnęła. Skoro tak… nie miała zamiaru dalej na niego naciskać skoro nie był gotowy powiedzieć więcej.
— Nie, nie wierzyłam, po prostu ostrzegałam cię przed żmudną wspinaczką. — odpowiedziała przyglądając się jak energicznym krokiem ją wymija i wyprzedza pokonując żwawo kolejne stopnie. Gdy wspomniał łazienkę, wywróciła oczami i roześmiała pod nosem na jego nietypową prośbę i żądanie, by przyspieszyła co nie było dla niej najmniejszym problem. Przeskoczyła dwa stopnie na raz wyciągając nogi, łapiąc zaraz głębszy oddech.
Usuń— Lata treningów na coś się przydają. — stwierdziła wesoło klepiąc go ręką w ramię, gdy go dogoniła. WIelokrotnie treningi do upadłego były katorgą i drogą przez męczarnię jednak nie dało się ukryć, że dzięki temu nabyła godną podziwu kondycję, a jej ciało zawsze prezentowało się nienagannie nie licząc siniaków, czy obtarć.
Po kilku kolejnych minutach dotarli na samą górę gdzie stała wieża. Drewniane schody ustąpiły miejsca równemu chodnikowi. Przy wieży był sklep z pamiątkami, a obok wejście do środka. Zerknęła z zadowoleniem w stronę rozpościerającego się w dole widoku.
— Tam jest punkt widokowy i kłódki. — wyjaśniła wskazując odpowiedni kierunek. — Ale leć do łazienki, bo jednak wolę jak jest kolorowo. — dodała z nutą przekory.
Dani
Danielle nie rozumiała go również pod innym względem, nie dość, że nigdy nie straciła nikogo bliskiego to w dodatku nikogo nie mogła nazwać prawdziwym przyjacielem, czy przyjaciółką. Nawet za dziecka nie nawiązała silnych relacji z rówieśnikami. Gdy inne dzieci bawiły się razem, Danielle trenowała. Gdy inne dzieci były odbierane z tych treningów przez swoich rodziców, Danielle zostawała na sali ćwicząc dalej pod okiem matki. Nie miała też rodzeństwa, czy choćby kogoś innego z rodziny na kim mogłaby polegać, nauczyła się więc radzić w pojedynkę. Natomiast teraz, znajomości przychodziły i odchodziły, a w Juilliardzie poziom rywalizacji była bardzo wysoki co rozumiała, każdemu zależało na osiągnięciu wysokiego poziomu, wyróżnieniu się na tle innych, nie wspominając jak trudno było dostać się w szeregi uczniów. Dlatego poza swobodnymi znajomościami, które przestawały mieć na znaczeniu, gdy wychodzili na scenę, nie miała nikogo. Póki nie poznała Namgi’ego i równie niedawno Yuri, choć Namgi był zdecydowanie kimś więcej dla niej. Bardzo szybko zatraciła się w tej relacji, w pełni ufając blondynowi niemal od pierwszego spotkania. Wiedziała, że to naiwne, że nie powinna tego robić z tak wielu powodów, ale stało się. I choć dalej niektóre z obaw jej towarzyszyły i bała się tego niepewnego a co jeśli, ale nie potrafiła się wycofać, zrezygnować nawet z tego malutkiego skrawka radości, którą wniósł do jej życia Namgi. Dopiero przy nim przestawała być robotem, który żył pod dyktando innych, przestała żyć według utartych, bezpiecznych schematów i okropnie jej się to podobało.
OdpowiedzUsuńGdy machnął zbywająco ręką, jedynie potaknęła krótko głową. Mógł udawać, otoczyć się wysokim murem i przybrać minę niewzruszonego, pogodzonego z losem, ale mogła przysiąc, że widziała jak szklą mu się oczy, jak walczy sam ze sobą, by odgonić nieprzyjemne myśli. Dlatego nie naciskała, nie teraz, nie w otoczeniu tylu obcych ludzi. To nie było miejsce na takie rozmowy i mierzenie się z bolesną przeszłością.
Odprowadziła go wzrokiem, gdy zniknął w łazience, samej w międzyczasie rozglądając się wokół, podchodząc do jednej z barierek by rozejrzeć się po okolicy. Ułożyła dłonie na niej na moment przymykając powieki, z lekkim uśmiechem wystawiając twarz w stronę słońca. Dawno nie czuła takiego spokoju, nie było jej tak dobrze. Nie odczuwała permanentnego zmęczenia, głodu ściskającego żołądek, gdy przegapiła kolejny posiłek, stresu związanego z ciągłą krytyką. Dopiero teraz uświadomiła sobie jak bardzo potrzebowała tego wyjazdu, jak bardzo potrzebowała w swoim życiu kogoś takiego jak Namgi, kogoś kto rozwiewał ciemne chmury.
Wzdrygnęła się nieco, gdy jego dłoń zatrzymała się na jej ramieniu. Uśmiechnęła się momentalnie, gdy poczuła całusa na policzku i usłyszała znajomy głos. Odwróciła się w jego stronę przelotnie omiatając jego twarz spojrzeniem, w geście upewnienia się, że wszystko jest w porządku.
— Słodzisz mi. — stwierdziła z rozbawieniem. — Ale sam jesteś całkiem mało kłopotliwym turystom, więc mogę być twoim prywatnym przewodnikiem. — dodała splatając ich dłonie razem, czując przyjemny dreszcz pod wpływem dotyku jego ciepłej skóry.
Pociągnęła go w stronę jednego z tarasów widokowych. Pokonali kilka kolejnych stopni, tym razem prowadzących nieco w dół. Barierki obwieszone były kolorowymi kłódkami pozostawionymi przez pary, a na środku stały podświetlane trzy serca w koreańskich barwach.
— Lepszego widoku na miasto nie znajdziesz. — stwierdziła.
UsuńWidok rzeczywiście był imponujący, wokół roztaczała się zieleń drzewa, a dalej, w dole mieniło się miasto. Pogoda była idealna, nie było żadnego zachmurzenia, deszczu, czy mgły, które ograniczałyby widoczność, więc niższe budynki i strzeliste wieżowce wyraźnie rysowały się w oddali. Danielle wyswobodziła palce z jego palców, by zaraz otoczyć go ramionami w pasie i wtulić się w bok chłopaka. Zadarła głowę do góry by móc na niego spojrzeć.
— Mam nadzieję, że wspinaczka była tego warta. — Przeniosła wzrok z powrotem na miasto. — Minho zabrał mnie tutaj pierwszy raz, gdy kiedyś przyleciałam do ojca, ale miał to jedno z ważnych spotkań w domu. Byłam wtedy zdecydowanie bardziej marudnym towarzyszem. — przyznała.
Dani
— Cieszę się. — odpowiedziała cicho, z lekkim uśmiechem, który zaraz na sekundę spełzł z jej twarzy, gdy blondyn zaczął balansować przy barierce.Pacnęła go w pierś, gdy pokazał jej język zaraz po wychyleniu się przez barierkę. Zmrużyła nieco oczy i pokręciła głową ciaśniej oplatając ramiona wokół niego. Cieszyła się, że mu mu się podobało, teraz jak i generalnie na całym wyjeździe. Z początku rzeczywiście zorganizowała to w ramach podziękowania, ale wyjazd bardzo szybko przybrał zupełnie inną formę. Owszem, dalej uważała, że miała powód do wdzięczności, ale prócz tego ta podróż już zawsze miała kojarzyć się jej z tymi wszystkimi intymnymi momentami, które miały między nimi miejsce, z tą pierwszą niepewną, delikatną rozmową dotyczącą ich uczuć, stwierdzeniem, że oboje chcąc czegoś więcej. Wyjazd, z którego nie wraca sama. Ten wyjazd miał być dla niego, miał skupiać się na nim, a jednak sama również zyskała tak wiele, że wciąż w to nie dowierzała. Jeszcze kilka dni temu każdy bezwiedny gest kończył się speszeniem i szybkim zwiększeniem dystansu, spychaniem powodów na karb bycia dobrymi przyjaciółmi. Pełen zażenowania śmiech wyrywał się, gdy ich dłonie niechcący otarły się o siebie, gdy przypadkiem znajdował się blisko, zbyt blisko by mogła pozostać na to obojętna. A teraz stała z nim tutaj, wtulona w bok jego ciała co zdawało się tak naturalne jakby robili to od dawna.
OdpowiedzUsuń— Jak mnie sprzeda to powiedz mu żeby lepiej zaczął szybko uciekać. — odpowiedziała z udawaną groźną miną zaciskając wolną dłoń w pięść. Minho wiedział o niej bardzo wiele choć nie spędzali ze sobą zbyt dużo czasu. Było mu bliżej do starszego brata niż przyjaciela i towarzysza zabaw, był jej opiekunem przez większą część czasu, gdy tutaj przyjeżdżała. Wiedział wszystko to co przekazane ojcu nie groziło konsekwencjami i dziwnymi, niezręcznymi rozmowami, których do tej pory udawało jej się unikać. Szanowała go i cieszyła się, że Minho był dla niej, ale również dla ojca, bo wiedziała, że ten traktował swoich najbardziej zaufanych ludzi ze szczególnym względem, a Minho był obok od lat.
— Poza tym, jestem niewinna, nie ma na mnie żadnych brudów. — dodała z cwaniacko. W rzeczywistości była dość nudną osoba, jej życie kręciło się wokół tańca i treningów. Nie miała szalonej, spontanicznej codzienności wypełnionej po brzegi licznymi atrakcjami, czy wyjściami z domu. Nie była popularna, lubiana, czy rozchwytywana przez towarzystwo. Zawsze myślała o sobie jako o kimś przeciętnym, zwyczajnym. Mogła się pochwalić kilkoma rzeczami, ale od dziecka była wrzucona w tryb pracoholika i towarzyszyło jej to do dnia dzisiejszego. Dopiero Namgi był jedną z nielicznych zmiennych, która namieszała nieco w jej życiu.
Znów podniosła na niego spojrzenie. Duże, ciemne oczy wpatrywały się w niego radośnie. Następnym razem... krótkie zdanie, drobna obietnica odbiła się echem w jej głowie. Czyli planował następny raz. Przyjemne ciepło rozlało się po jej wnętrzu, czuła… ulgę, radość, spokój, a przede wszystkim była kompletnie zauroczona Namgi'm, każdym jego gestem, kolejnymi słodkimi słowami, które do niej wypowiadał. Trafiał do jej serca jak nikt inny przed ten, zagnieżdżając się tam wygodnie.
— Trzymam za słowo. — Obojętnie co zaplanuje, wiedziała, że jej się spodoba choćby przez wzgląd, że spędzą razem czas. Na samą myśl robiła się podekscytowana, ile razem jeszcze zobaczą, ile rzeczy zrobią wspólnie.
Parsknęła śmiechem i pokręciła powoli głową. W głębi serca jednak czuła spokój, że Namgi nie miał nic przeciwko ilości młodych mężczyzn, którzy ją otaczają i z którymi miała całkiem bliską znajomość zważywszy, że nie zawsze przebywała w tym miejscu. I w drugą stronę również, nawet pomimo drobnej wpadki, gdy Minho przyłapał ich w apartamencie, a była pewna, że dodał dwa do dwóch o połączył fakty w spójną całość , nie poleciał do jej ojca i nie patrzył krzywo na Namgi'ego.
OdpowiedzUsuń— Prowizorycznie i tak nie dostaniesz jego numeru. — dodała choć rzeczywiście, ani Minho, ani nikt inny nie posiadali w swoim arsenale sekretów na temat Danielle, które nie powinny ujrzeć światła dziennego. Tak naprawdę najcięższe przewinienie dzieliła z Namgi’m, kupowanie narkotyków i napędzanie jego małego biznesu było chyba jedną z najgorszych rzeczy na jakie się zdecydowała. Nie wspominając małych sabotaży, do których się posuwała, ale kto tego nie robił w jej środowisku? Nie miała nigdy okazji, by narobić poważnych błędów w swoim życiu, co było całkiem wygodne. Nikt, ani taka Plotkara, ani jej podobni nie mieli czego wyciągać i prać publicznie jej brudów. Nie była jednak święta, daleko było jej do ideału, Namgi po prostu jeszcze nie doświadczył tego w pełnej okazałości. Danielle potrafiła być bardzo skrajna w swoich zachowaniach jak i uczuciach. Było to można brać zarówno za wadę jak i zaletę, bo zawsze dawała z siebie jak najwięcej. Podczas prób potrafiła ćwiczyć do upadłego, wielokrotnie przepracowując organizm, nie rozumiejąc, że ona też ma granice i bezwiednie nakładając tą samą presję na innych tancerzy, z którymi współpracuje. Każde jedne emocje są silne, uskrzydlając ją lub wręcz przeciwnie, łatwo podcinają skrzydła. Gdy się złości potrafi być w tym bezwzględna nie zostawiając suchej nitki na swoim rozmówcy. Gdy była zazdrosna, zazdrość zaczynała wychodzić jej uszami popychając na przykład do sabotażu koleżanki z grupy. Zdecydowanie nie uważała samej siebie za perfekcyjną.
Ale jednego nie można było jej odmówić, empatii.
Zadarła głowę do góry odwzajemniając pocałunek z cichym pomrukiem zadowolenia, przysuwając się bliżej i przylegając do jego ciała swoim, szukając bliskości i jego ciepła.
— Nie musisz mnie przepraszać, ty również nie powiedziałeś mi nic złego. — zapewniła układając dłoń na jego policzku i delikatnie gładząc palcami skórę. Nawet jeśli zareagował dość chłodno, w sposób który ją zaskoczył, było to zrozumiałe i miał do tego prawo. Mówił o swoim zmarłym przyjacielu, nie mogła oczekiwać, że od tak, z lekkością jej o tym opowie. Tak naprawdę mógł zareagować jeszcze mocniej, dając jasno do zrozumienia, że nie życzy sobie takich pytań. I to by również zrozumiała, uszanowała, a zamiast tego starał się wskoczyć na powrót w poprzedni dobry nastrój. Nie potrafiła złościć się na niego za to co czuł, za to jak silne emocje wiązały się z bliską mu osobą, która odeszła.
Uśmiechnęła się ciepło na krótkiego całusa zostawionego na czole.
— Tak, był. — złapała go ponownie za rękę i poprowadziła do wskazanego sklepu, w którym jak się okazało znajdowało się dosłownie wszystko począwszy od drobiazgów typu brelok, ubrania z logiem miasta, czy wieży Namsan. Pluszaki, skarpetki, płócienne torby… wszystko czego dusza zapragnie. — No to teraz wybieraj. — Sama utkwiła wzrok w pocztówkach z ładnymi fotografiami przedstawiającymi całe miasto lub wybrane, symboliczne miejsca zaraz też przechodząc do regału ze szklanymi kulami z zamkniętą panoramą miasta. — I jak? Coś ci wpadło w oko? — zagadnęła podchodzącej do blondyna, zerkając mu przez ramię na to co oglądał.
Dani
Danielle mimo, iż znała bardzo dobrze Seul i wielokrotnie miała okazję widzieć wszystkie miejsca, w które zabierała Namgi’ego, tym razem patrzyła na nie zupełnie inaczej przez pryzmat jego zaciekawienia. Nieskrycie przyglądała się chłopakowi, jak przygląda się wszystkiemu będąc żywo zainteresowanym danym miejscem. Widziała drobne uśmiechy na jego twarzy, odpowiadała na pytania na tyle na ile potrafiła i uśmiechała się pod nosem, gdy starał się zrobić jak najlepsze zdjęcie. Spacer z nim u boku dawał zupełnie nowe wrażenia, pewnie mogłaby znaleźć się wszędzie, a splecione razem dłonie nadałby temu szczególne znaczenie. Jednak Korea od zawsze miała szczególne miejsce w jej sercu, a teraz zdawała się jeszcze wyjątkowsza niż dotychczas. Teraz ta konkretna uliczka nie kojarzyła jej się tylko z ładnym budynkiem, fajnym sklepem. To była ta uliczka, w której skradła mu kolejnego buziaka, ten park, w którym przyciągnął ją do siebie… Było idealnie, dokładnie tak jak cicho opowiadali sobie na dobranoc minionej nocy. Wyjazd powoli dobiegał końca, ku jej niezadowoleniu, ale z drugiej strony nie mogła się doczekać wspólnej codzienności, a przynajmniej na tyle na ile obowiązki pozwolą im się nią cieszyć.
OdpowiedzUsuńCheonggyecheon wieczorową porą nabierał zupełnie innego klimatu, delikatne, ciepłe świata tworzyły przytulne wrażenie, do tego gdzieniegdzie kolorowe światła sprawiały, że całość wyglądała niemal magicznie, inaczej. Dało się spostrzec wiele grupek siedzących wzdłuż wody, kilka innych par cieszących się swoim towarzystwem tak jak oni. Miejsce cieszyło się popularnością zarówno wśród mieszkańców miasta jak i turystów.
— Zawsze możemy tu zostać. — stwierdziła jakby rzeczywiście porzucenie wszystkiego co czekało na nich w Nowym Jorku było tak proste, że wystarczyło jedynie powiedzieć to na głos i życzenie zostawało spełnione. Ale gdyby powiedział tylko słowo, szepnął prośbę… obojętnie z czym by się to wiązało, w tej chwili była gotowa rzucić wszystko, zmienić całe życie jeśli to oznaczało posiadanie wymarzonego życia wraz z nim. I co z tego, że ich bliższa relacja, coś więcej, związek trwało ledwie odkąd tu przyjechali? To była ta skrajna Danielle, która dawała od siebie milion procent bądź zupełnie nic. W tym przypadku również nie potrafiła znaleźć złotego środka. Za bardzo to wszystko jej się podobało, za dobrze się czuła mając przy sobie Namgi’ego.
Spojrzała na niego nieco niezrozumiale, gdy poprosił o wyciągnięcie ręki, ale posłusznie ją wyciągnęła. Gdy zawiesił na jej dłoni siatkę, uniosła nieco brwi i zajrzała zaciekawiona do środka. Uśmiechnęła się szeroko na słowa chłopaka, a jeśli w ogóle było to możliwe, jej uśmiech stał się jeszcze szerszy, gdy wyciągnęła koszulkę i szklaną kulę, którą oglądała w sklepie. Przygryzła dolną wargę po czym przysunęła się do blondyna i zarzuciła mu ręce na szyję przytulając.
— Dziękuję! — odpowiedziała radośnie. Musnęła jego usta swoimi, by zaraz się odsunąć. — To urocze. — skomentowała chowając wszystko ostrożnie z powrotem do reklamówki. — Mam nową ulubioną koszulkę. — stwierdziła, najchętniej od razu się w nią przebierając.
Nie oczekiwała żadnych prezentów, nie oczekiwała dozgonnej wdzięczności za ten wyjazd, bo to wszystko było dla niego, choć osobiście czerpała wiele przyjemności ze spędzonego wspólnie czasu. Ale to było miłe, że sam pomyślał, że zwrócił uwagę na to co jej wpadło w oko.
Przysunęła się do niego raz jeszcze układając dłonie po bokach jego szyi.
— Mogę się przyzwyczaić do bycia rozpieszczaną. — stwierdziła stając na palcach i sięgając ponownie jego ust. — Wracamy, czy masz ochotę tu posiedzieć? Gdzieś jeszcze wejść? — zapytała po chwili. Cały dzień spędzili aktywnie, decydując się na jeden długi spacer i intensywne zwiedzanie miasta. — Na którą jutro musisz być w studio? — dopytała gładząc palcami jego kark.
Dani
Pokręciłą z rozbaiwniem głową, gdy nagle przypomniał sobie o wstępnie umówionym spotkaniu w Hit Labie i konieczności oddzwonienia do Hyerin, która w dalszym ciągu czekała na odpowiedź chłopaka. Wcale, a wcale nie poczuła się połechtana po swoim kobiecym ego, gdy z taką łatwością przyszło jej bezwiedne odwrócenie uwagi tekściarza od wszystkiego innego. Obojętnie jak bardzo nie powinna pomagać mu w zapominaniu o ważnych sprawach, zwłaszcza gdy nieco gonił ich czas. Mocno mu kibicowała, może wcześniej temperowała nieco swój entuzjazm, by nie przesadzić i nie przekroczyć linii przyjaciel-przyjaciółka. Teraz jednak była wniebowzięta widząc jak wiele radości sprawiła blondynowi możliwością nawiązania współpracy, bo w tak właśnie tylko była, poznała go z kim trzeba, ale całą resztę mógł przypisać tylko i wyłącznie sobie. On miał talent, on tworzył dobrą muzykę, którą teraz dostrzeżono. Gdyby Namgi tworzył byle co, Hyerin nie chciałaby tak ochoczo wskoczyć we współpracę z nieznanym twórcą. Trzymała kciuki, aby wszystko poszło zgodnie z planem, by mógł spełnić to jedno marzenie, rozwinąć skrzydła, zasmakować innej twórczości niż do tej pory. Chciała, aby ta praca go zainspirowała, by była przyjemnym, świeżym powiewem.
OdpowiedzUsuńPrzysłuchiwała się krótkiej wymianie zdań, słysząc w tle zadowolony głos Hyerin, na co miała ochotę wywrócić oczami, ale zdusiła w sobie jakikolwiek głupio zazdrosny odruch. Miała świadomość, że to niedorzeczne, ale dziewczyna po prostu budziła w niej głęboko uśpione instynkty, z których sama nie zdawała sobie sprawy, a może to była ta świadomość, że Namgi wpadł jej w oko. Mogła nie mówić tego na głos, Danielle to widziała.
Skinęła głową na dziesiątą, a jej dłoń odruchowo wylądowała na klatce piersiowej Namgi’ego kreśląc bezkształtne wzory palcami.
— Hyerin naprawdę się cieszy na waszą współpracę. — stwierdziła niewinnie, gdy zakończyli rozmowę. Odsunęła się od Namgi’ego splatając ich dłonie razem. — Dziesiąta… powinniśmy dzisiaj wcześniej się położyć, ostatnio nie idzie nam wstawanie, ani zasypianie. — stwierdziła z łobuzerskim uśmiechem dobrze wiedząc co przeszkadzało im we wczesnym położeniu się spać.
Kontynuując spokojny spacer wzdłuż Cheonggyecheon, kierowali się powoli w stronę apartamentu. Nawet Danielle po całym dniu intensywnego wypoczynku miała dość stania na nogach. Mimo wszystko cieszyła się, że ten jeden dzień poświęcili w pełni zwiedzaniu, a nie tylko błogiemu lenistwu w domowym zaciszu i swoich ramionach, choć to była najlepsza część całego wyjazdu według Danielle.
Słońce w pełni schowało się za horyzontem, a wieczór robił się coraz chłodniejszy, gdy dotarli pod apartamentowiec. Gdy wsiedli do windy, oparła się plecami o jedną ze ścian.
— Padam. — przyznała z lekkim uśmiechem, bo obojętnie jak zmęczona była całodziennym chodzeniem po Seulu, miała tyle zdjęć i nowych wspomnień, że nie zamieniłaby tego na nic innego. Żałowała, że ich wspólny czas tutaj dobiegał końca. — Musimy kiedyś przylecieć tutaj jeszcze raz. — stwierdziła. — Moglibyśmy pojechać do Busan, wylegiwać się na plaży. — zarzuciła z cieniem rozmarzenia. Korea oferowała tak wiele możliwości. — I na wyspę Jeju koniecznie, bo jest przepiękna. — dodała przyglądając się blondynowi, a gdy wina wreszcie się zatrzymała ruszyła w stronę mieszkania. marzyła o prysznicu, przebraniu się w piżamę i zakopaniu pod kołdrą. To były przyjemne rozważania, następne wyjazdy, choć jeszcze nie wrócili z tego, a wiedziała, że kolejny raz nim wyrwie się z uczelni może być bliżej świąt lub dalej.
Na samą myśl, że chciał z nią jeździć, spędzać wspólnie czas, dawać się zabrać wszędzie robiło jej się przyjemnie ciepło na sercu. Świadomość, że nie tylko ona planowała takie rzeczy, a on również brał je pod uwagę sprawiała, że to wszystko… oni razem zdawało się jeszcze bardziej realne i prawdziwe, mimo iż cały wyjazd był odciętą od rzeczywistości bańką przepełnioną świeżymi uczuciami i wierzącymi w nich emocjami. Brak czasu mógł im przeszkadzać w Nowym Jorku, ale wiedziała, że to jedynie wszystko wzmocni o uwydatni. Będzie łaknęła jego bliskości mocniej, będzie tęskniła i myślała o nim częściej. Będzie ekscytowała się każdą wspólną chwilą lub płynącym na zajęciach czasem. Wspólne poranki i wieczory nie będą tak częste, ale tylko jedno z nich nie mieszkało samo, więc i tu widziała wiele możliwości na schowanie się we dwoje w apartamencie blondyna, z dala od wścibskich spojrzeń i gorliwych rodziców jak to było w jej przypadku.
OdpowiedzUsuń— Skoro dajesz mi wolną rękę… — uśmiechnęła się cwaniacko mając głowę pełną pomysłów na kolejne wyjazdy, czy niespodzianki. Naprawdę to lubiła, sprawiać innym przyjemność, wywoływać uśmiech na twarzy Namgi'ego, usłyszeć jego śmiech i kolejną falę głupawych żartów.
Uśmiechnęła się ciepło, gdy poczuła ramiona owijające się w pasie. Wtuliła się w niego gładząc palcami jego ręce. Zadrżała czując ciepłe wargi przy swojej skórze, delikatne pocałunki na szyi. Przymknęła na moment powieki rozpływając się od przelotnej pieszczoty wymieszanej ze zmęczeniem. Ocknęła się z błogiego stanu dopiero, gdy blondyn odsunął się i ruszył w stronę przydzielonego mu pokoju.
— No wiesz! — Z udawaną naburmuszoną miną skierowała się do swojej sypialni. — No ja nie wiem, wzgardzisz wspólnym myciem, ale w łóżku już ci nie przeszkadzam? — dodała z przekąsem choć tak naprawdę marzyła już o tym by znaleźć się pod kołdrą w jego ramionach.
Umyła się najszybciej jak potrafiła nie mając ochoty stać samej pod strumieniem ciepłej wody, która wywoływała senność. Po odświeżeniu się, umyciu zębów, przebrała się w koszulkę, którą dał jej poprzednim razem. Wciąż przesiąknięta była jego zapachem co tylko nasiliło chęć zalęgnięcia się w łóżku. Wieczorna rutyna zajęła jej nieco więcej czasu, ale po kilkunastu minutach była gotowa do spania. Z lekkim uśmiechem wróciła do sypialni i wślizgnęła się pod kołdrę układając obok tekściarza.
— Budzik. — mruknęła przypominając sobie o konieczności wstania. Sięgnęła jeszcze po telefon i nastawiła odpowiednią godzinę na wstanie. — Przysięgam, że będę dzisiaj spała jak zabita. — stwierdziła odkładając komórkę na nocną szafkę.
Wtuliła się w bok chłopaka składając uprzednio dłuższy pocałunek na jego ustach.
— Dobranoc. — wymruczała gładząc go lekko po torsie póki nie zasnęła. Całodzienny spacer dał im obojgu w kość nawet jeśli nie mogła narzekać na brak kondycji. Mimo wszystko dzień zaliczała do jednych z najlepszych.
Następnego dnia, zgodnie z przewidywaniami to budzik wyrwał ją z głębokiego snu. Chwilę leżała nieruchomo próbując zignorować natarczywy dźwięk, który nie odpuszczał. Niechętnie przekręciła się na drugi bok wyciągając po omacku rękę, by wyłączyć melodie. Pod kołdrą u boku Namgi'ego było ciepło i wygodnie. Nie miała ochoty się ruszać i przez moment, jej otoczony senna marą umysł, nie mógł wskoczyć na właściwe tory. Dopiero po chwili uzmysłowiła sobie dlaczego muszą wstać rano na wakacjach. Współpraca. Telefon Hyerin. Spotkanie w Hit Labie.
Przetarła zaspane oczy obracając się w stronę Namgi'ego. Przez moment, leżała nieruchomo, wpatrując się w jego spokojną twarz. Wyciągnęła rękę i odgarnęła z mu z czoła kilka pojedynczych kosmyków, które zachodziły na przymknięte powieki. Ten widok mógłby towarzyszyć jej każdego dnia, a i tak nie czułaby się nim znudzona.
— Musimy wstać. — przypomniała samej jednak nie zmieniając pozycji. — Za godzinę musimy spotkać się z Hyerin. — dodała nieco głośniej. Gdyby mogli wylegiwałaby się w łóżku wraz z nim resztę dnia skradając ostatnie czule gesty przed wyjazdem.
Dani
— Bez pośpiechu. Lubię patrzeć jak pracujesz. — przyznała z lekkim uśmiechem. Nie kłamała, nigdy nie odczuwała znużenia siedząc na kanapie, spędzając w ciszy nawet kilka godzin. Przyglądanie się jak pochłania go muzyka, jak ze skupieniem pochyla się nad konsolą lub kartką papieru sprawiało jej wiele przyjemności. Było też coś atrakcyjnego w lekko przygarbionych plecach, słuchawkach naciągniętych na uszy, palcach zgarniających włosy z oczu by zaraz przesunąć się po elektronice.
OdpowiedzUsuńWstała z niemałym ociąganiem, choć rzeczywiście czas raczej wskazywał, by wrzucić drugi bieg niż przeciągać poranek w nieskończoność. Szybko umyła zęby, rozczesała włosy i nałożyła szybko lekki makijaż by wyglądać świeżo i wypoczęcie. Rzuciła koszulkę na łóżko i wciągnęła na siebie luźne jeansy i krótki top na krótki rękaw, a na ramiona skórzaną kurtkę, bo pogoda z każdym dniem rozpieszczała coraz mniej. Choć nie padało było pochmurnie, ale nic straconego skoro mieli spędzić większą część dnia w studio, a i zaraz, ku wspólnemu niezadowoleniu, wracali do Stanów.
— Widziałam kimbap w lodówce, możemy na szybko złapać, a później wyskoczę po lunch. — zasugerowała zerkając kontrolnie na wyświetlacz telefonu. — Zjecie go. — dodała spoglądając krótko na blondyna dobrze wiedząc, że oderwanie go od pracy graniczyło z cudem, ale sama to doskonale rozumiała. Gdy była w trakcie treningu, czy prób nie sposób było przerwać sekwencję jej ruchów póki nie skończyła. Nie lubiła przerywać, łapać oddechu w trakcie. Wszystko to było zbędnym rozproszeniem, wybiciem z rytmu. Nie było to najzdrowsze dla niej, ale tak już miała, gdy zabierała się za taniec nic więcej się nie liczyło, a jej uwaga była w pełni pochłonięta.
Wyciągnęła z lodówki wspomniane trójkątne przekąski na szybko nastawiając jeszcze ekspres na kawę, którą miała zamiar przelać do kubków termicznych. Samochodem od studia dzieliła ich niedługa trasa, ale wolała wziąć pod uwagę potencjalne korki.
— Prowiant gotowy, możemy się zbierać. — oznajmiła z dumnym uśmiechem, trzymając w drobnych dłoniach dwa kubki, kimbap i po batoniku gdyby w międzyczasie naszła ich ochota na coś słodkiego. Wciągnęła na nogi trampki i rozejrzała się jeszcze po mieszkaniu jakby chciała się upewnić, że wszystko mają. Zgarnęła jeszcze torebkę z kluczykami i portfelem w środku, by zaraz zamknąć za nimi drzwi i skierować się do windy.
— Nie mogę się doczekać, aż skończycie. Zżera mnie ciekawość co wam wyjdzie. — przyznała szczerze. Danielle niemal z dnia na dzień stała się fanką tekstów Namgi’ego i musiała również oddać Hyerin talentu. Obojętnie jak bardzo irytowało ją zainteresowanie dziewczyny, które ukierunkowała na tekściarza, Dani była pod wrażeniem jej wokalnych umiejętności i podejścia do muzyki. Bądź co bądź nie wyszłaby z propozycją współpracy gdyby ta mogła okazać się niesatysfakcjonująca dla Namgi’ego. Zainteresowanie jakim cieszyła się jej twórczość oraz koncerty mówiły same przez siebie, była wschodzącą gwiazdą i na pierwszy rzut oka było widać jak dobrze odnajduje się w tym biznesie. Może dlatego wewnętrznie Danielle zżerała okropna zazdrość. Dziewczyna była atrakcyjna, dzieliła z Namgi’m zainteresowanie i do tego była uparta, miała dużo zapału. A Danielle? Danielle zagrzewała po prostu miejsce na kanapie, kibicując i dzieląc się opinią laika. Wcale, a wcale nie byłaby zaskoczona jeśli dzięki tej współpracy ta dwójka zaczęłaby lepiej się… dogadywać.
— Powinniśmy zdążyć. — stwierdziła, gdy wsiadali do samochodu mając zapas prawie trzydziestu minut.
Dani
— Ty sobie nie wyobrażaj, że po powrocie tak łatwo się mnie pozbędziesz. Będę do ciebie wpadać tak często jak będzie to możliwe. — Jeśli chcieliby spędzić wspólnie czas, tylko we dwoje musieli postawić na Tribecę. U niej w domu nigdy nie wiadomo kiedy ktoś pojawi się w progu, więc byłaby to dosyć ryzykowna opcja. — No chyba, że masz ochotę posiedzieć z Mitchelle, to zapraszam. — dodała z cieniem złośliwości, bo dobrze wiedziała, że ani Namgi, ani ona sama nie miała na to wielkiej ochoty, zwłaszcza po dniach wypełnionych zajęciami, czy pracą wolała mieć chwilę tylko dla nich, wyrwaną w napiętym grafiku. Ponadto chciała zaglądać do niego choćby po to by razem zjeść, by zobaczyć co u niego, by jak najlepiej zachować to co dzielili teraz, gdy razem mieszkali, do czego zdążyła przywyknąć w te kilka dni.
OdpowiedzUsuń— Oczywiście, że mam być pierwsza, jako twoja najwierniejsza fanka. — odpowiedziała przekornie, jedną dłoń unosząc w jego kierunku z palcami skrzyżowanymi w małe serduszko. — I nie opowiadaj głupot, bo będziesz wracał na piechotę… i spał na kanapie. Uwielbiam siedzieć w studio, z tobą. Nawet jeśli jesteś kompletnie odcięty. — zapewniła na moment przenosząc na niego spojrzenie bijące pewnością i ciepłem. Będąc w studio odpoczywała, nawet teraz gdy nie gnębiły ją żadne negatywne myśli i nie ciążyły jej problemy, Danielle nie wyobrażała sobie być gdzie indziej. Chciała korzystać póki miała na to czas, bo po powrocie częstotliwość jej wizyt mogła zmaleć.
Dojechali pod studio o czasie, z ulgą omijając korki i trafiając szczęśliwie na same zielone światła. Zaparkowała pod wytwórnią dostrzegając przy wejściu Hyerin. Wzięła głębszy oddech odpinając pas bezpieczeństwa, wysiadając po chwili z samochodu zgarniając swój kubek z kawą. Ruszyli po schodach, Danielle trzymając się blisko, ocierając się swoim ramieniem o ramię Namgi’ego.
— W końcu dotarliście! — Radosny głos Hyerin i szeroki uśmiech, którym obdarowała blondyna momentalnie uderzył w świadomość Danielle szarpiąc za struny cierpliwości. Sama jednak przywdziała miły uśmiech odwzajemniając uścisk koleżanki, która zaraz z równą swobodą objęła również blondyna. — Myślałam, że się ciebie już nie doczekam. — dodała obierając kierunek ku wejściu do wytwórni i dalej do ich studia. — A ty się z nami nie zanudzisz, Dani? — zagadnęła.
Danielle miała ochotę prychnąć pod nosem, ale powstrzymała wszelkie wyolbrzymione reakcje nie chcąc wyjść na przewrażliwioną, bo równie dobrze to jej wyobraźnia mogła płatać jej złośliwego psikusa podsuwając zdradliwe wnioski.
— Nie, coś ty. Zresztą to już prawie taka nasza mała tradycja, że siedzimy razem w studio. — odpowiedziała obdarzając brunetkę najmilszym uśmiechem na jaki było ją stać. Cóż… nudzić na pewno się nie będzie, z Hyerin dostarczającą jej dodatkowych wrażeń.
Wsiedli do windy, która zawiozła ich na odpowiednie piętro i przeszli do studia, w którym mieli pracować. Hyerin momentalnie przejęła pałeczkę zagadując tekściarza na różne tematy dotyczące tego co mają wspólnie stworzyć. Widać było, że piosenkarka emanuje pozytywną energią i jest pełna najrozmaitszych pomysłów, które chce wdrożyć w życie.
Na miejscu czekał na nich również Joshua i menadżer dziewczyny. Ten pierwszy przywitał ich szerokim uśmiechem w pierwszej kolejności witając się z Dani lekkim zagarnięciem w ramiona, a z Namgi’m poprzez uścisk dłoni.
a little jealous
Menedżer po krótkim wstępie, na moment ulotnił się ze studia zostawiając czwórkę sam na sam, by mogli skupić się na pracy. Danielle odłożyła torebkę na kanapę, a po upiciu łyka kawy odstawiła kubek na niski stolik rozglądając się z zaciekawieniem po studio. Fascynowało ją jak bardzo jedno mogło różnić się od drugiego, choć te były zdecydowanie bardziej… puste. U Namgi’ego mogła doszukać się wielu rzeczy, które mówiły kto zajmuje pomieszczenie.
OdpowiedzUsuń— Muszę sprawdzić trochę sprzętu w budce nagrań. — oznajmił Joshua. Namgi i Hyerin wciągnęli się w rozmowę na temat przesłanych przez niego kawałków, by odnaleźć to o co dokładnie chodziło dziewczynie. Dani przeniosła zaciekawione spojrzenie na dźwiękowca, który sięgał dłonią do następnych drzwi.
— Mogę pomóc? Może się na coś przydam. — zaproponowała z lekkim uśmiechem. Wciąż jednak jej wzrok uciekał w kierunku siedzącej koło siebie dwójki. Słyszała z jakim zaangażowaniem Namgi opowiada o swoich kawałkach jak i pomysłach, które krążyły mu po głowie. Aż miała wyrzuty sumienia, że tak skutecznie odciągała jego uwagę od tej współpracy na rzecz własnego widzimisię, kurcząc czas, który mógłby spędzić w Hit Labie. Miała jednak nadzieję, że to mu zbyt mocno nie przeszkodzi w spotkaniu.
— Pewnie, zapraszam. — Wspólnie przeszli do mniejszego pomieszczenia gdzie znajdowały się różne mikrofony i inny sprzęt, którym nie była w stanie przypisać konkretnych nazw, czy funkcji. Natomiast Joshua bardzo chętnie zabrał się za tłumaczenie co do czego służy jednocześnie sprawdzając podłączenia i czy wszystko działa jak należy. Danielle słuchała go uważnie dorzucając co jakiś czas krótki komentarz lub ciekawskie pytanie. Chłopak wydawał jej się sympatyczny od pierwszego spotkania, a otwartość z jaką opowiadał o różnych rzeczach sprawiała, że łatwo było nawiązać z nim wspólny język.
— Strasznie szybko ulotniliście się z klubu. — wywołał z nutą żalu. Danielle momentalnie zarumieniłą się na jego słowa, które dokładnie przypomniały jej o tamtym wieczorze. O pierwszym tańcu z Namgi’m, o towarzyszących jej uczuciach, gdy pierwszy raz poczuła jego dłonie na swoim ciele, sensację jaką wywołały jego pocałunki mieszające jej w głowie równie skutecznie co wypite drinki. Podróż taksówką, która upłynęła im w niesamowitym napięciu, oczekiwaniu na to co wydarzy się dalej.
— Czy ja wiem? Chyba zgubiliśmy się w tłumie. — wzruszyła ramionami jakby nie mówili o niczym szczególnym. — Później nie mogliśmy was znaleźć. — dodała mało zmyślnie, ale nie miała zamiaru otwarcie mówić chłopakowi, że po tym jak zeszła z nim na parkiet, szybko opuściła klub nie mogąc trzymać rąk przy sobie jak tylko poczuła Namgi’ego przy sobie.
— Właśnie widzę. Na pewno szukaniem byliście zajęci. — odpowiedział kąśliwie z półuśmiechem i skrywaną w oczach zazdrością, gdy śmiało uniósł rękę wskazując wciąż zaróżowiony ślad na jej szyi. Gdy jego palec nieco zetknął się z jej skórą, momentalnie się odsunęła przykrywając zażenowanie krótkim śmiechem. Nie miała czego się wstydzić, ale biorąc pod uwagę, że rzeczywiście zapomnieli w tamtym momencie od nowo poznanej dwójce, Danielle czuła się głupio, że tak ich zbyli. Poza tym dźwiękowiec nie był nikim z kim chciałaby ciągnąć niewygodny temat.
— Nie wiem o czym mówisz. — stwierdziła zaczesujac pasmo włosów za ucho. Joshua jedynie parsknął śmiechem prosząc ją, aby podała mu jeden z długich kabli, który zaraz podłączył do stojącego mikrofonu. Sprawdził jeszcze kilka innych urządzeń, porzucając, ku uldze Danielle, poprzedni temat.
— Słyszałem, że niedługo wylatujecie do Stanów. — zagaił po chwili ciszy. Z grymasem potaknęła, bo miniony tydzień zleciał zbyt szybko jak na to ile rzeczy wydarzyło się w przeciągu tych kilku intensywnych dni.
🤭
Gdy wyszli z butki nagrań jej uwaga podzieliła się między dźwiękowca, a rozmawiającą żywo dwójkę, która pochylała się nad kartką i komputerem. Przeskoczyła z jednych pleców na drugie, ale nie miała zamiaru się wtrącać i wybijać ich z twórczego rytmu. A przynajmniej taki miała plan póki nie z głośników nie popłynęło kilka sekund utworu, który doskonale znała. Utworu, który od rozmowy z Namgi’m miał szczególne miejsce w jej sercu, wiążąc się z poruszeniem skomplikowanych emocji, które natomiast wiązały się ze wszystkimi zajściami na balu Plotkary. Nie sądziła, że Namgi zechce podzielić się nim z szerszym gronem, choć sama z początku uważała, że to dobry pomysł, a przynajmniej póki nie wyjaśnił znaczenia tekstu. Była w stanie odtworzyć całą resztę w głowie, całą melodie, surowy głos chłopaka, który tamtego dnia ścisnął ją za serce i sprawił, że wyrzuty sumienia zalały ją potężną falą.
OdpowiedzUsuńWbiła wzrok w Hyerin, gdy zaproponowała… nie, gdy zażądała, by piosenka znalazł się w przygotowywanym albumie. Niezbyt jej się spodobał ten pomysł, ale ostatecznie decyzja należała do Namgi’ego. To był jego kawałek. Jednak, gdy z ust dziewczyny padł pomysł duetu, zmarszczyła brwi i pokręciła głową. Nie chciała robić sceny i wyjść na nadąsaną, zazdrosną dziewczynę, ale… myśl, że mógł przystać na propozycję piosenkarki i zaśpiewać z nią w duecie o czymś tak intymnym co dotyczyło ich dwójki, sprawiała, że złość zaczynała w niej wrzeć.
— Myślę, że to znalazło się na liście przez przypadek. — wtrąciła bezmyślnie niemal od razu żałując, że nie ugryzła się w język, bo kim byłaby rozporządzać jego twórczością. Uśmiechnęła się jednak na swoją infantylność i podeszła bliżej stając koło Namgi’ego. Ułożyła dłoń na jego ramieniu po czym nachyliła się ku komputerowi jakby chciała się upewnić, czy napewno chodzi o ten konkretny kawałek, tym samym wsuwając się nieco między siedzącą dwójkę.
— Ale jeśli Gi ma ochotę możecie nagrać wspólnie coś nowego. — Danielle na pewno nie miała ochoty oglądać ich razem w budce nagrać. — Coś pod twoje indywidualne potrzeby, Hyerin. — Pod jej widzimisię, w jej głowie odezwał się złośliwy głosik, którego nie zdołała w pełni okiełznać.
Wyprostowała się powoli, jedna dłoń wciąż leżała na plecach Namgi’ego przesuwając się powoli wyżej w stronę karku, drugą odgarniając ciemne włosy na plecy tym razem dumniej prezentując ślady na skórze jakby niewerbalnie chciała przekazać dziewczynie, że ma trzymać się z daleka, że Namgi jest jej. To był ta iskra chorej rywalizacji, która potrafiła towarzyszyć Dani niemal w każdym aspekcie życia. Poza tym, obojętnie jaką sympatią darzyła dziewczynę, czuła, że ta jest gotowa posunąć się dalej byleby zwrócić uwagę blondyna, a podejrzewała, że ten jest niczego nieświadomy.
— O ile nie boisz się, że Gi narobi ci konkurencji na rynku. — dodała swobodnie, w tonie żartu by nie wyjść na zaborczą wariatkę. Mieli spędzić razem sporo czasu, więc wolała trzymać w ryzach swoje zachowanie i nie zagęstniać niepotrzebnie atmosfery.
— Jeszcze powinno się okazać, że ty też śpiewasz. — wypalił Joshua, który przyglądął się malującego się przed nim obrazkowi z nieodgadnionym wyrazem twarzy i niewielkim uśmiechem. Danielle wywróciła oczami i nieco się roześmiała.
— O nie, nie. Śpiewania się nie tykam. — powiedziała kręcąc głową. — Pracujcie sobie dalej. — dodała niespiesznie odsuwając się od blondyna. Przeniosła się na kanapę, na której obok zajął miejsce dźwiękowiec, który chwilowo nie miał niczego do roboty.
— Nie powinnaś być taka skromna. — mruknął ciszej delikatnie szturchając Dani łokciem w bok.
one and only pricess😎
Subtelny dotyk palców Namgi’ego na jej dłoni był tym drobnym gestem, które również uwielbiała skoro nie mogli w danej chwili poświęcić sobie znacząco uwagi. Widziała też jak próbował ukryć uśmiech wstępujący na twarz i wymigać się od duetu z Hyerin, który był kiepskim pomysłem pod wieloma względami nie tylko dla samej piosenkarki.
OdpowiedzUsuńNa małą prowokację odpowiedziała jedynie lekkim uśmiechem, dobrze wiedziała, że na polu wokalnym nie mogłaby dorównać Hyerin, a ośmieszać się nie miała zamiaru. NIe miała zamiaru też odwodzić dwójki od pracy, gdy zostało im niewiele czasu na omówienie przynajmniej podstaw. Domyślała się jednak, że to nie będzie wystarczające i będą musieli pokusić się o odwiedziny, albo pracę zdalną. Wdała się, w jej mniemaniu, w niezobowiązującą rozmowę z Joshuą o wszystkim i o niczym. Przyjemnie się z nim rozmawiało, gdy sypał jak z rękawa kolejnymi tematami, ale nie widziała w tym niczego podejrzanego. Danielle siedziała tu dla towarzystwa, a póki nagrania się nie rozpoczną, Joshua również nie miał nic szczególnego do robot, dlatego obrał sobie za cel dotrzymanie towarzystwa Song korzystając z okazji, że młody tekściarz był akurat skupiony na opracowaniu pomysłów z Hyerin.
Danielle tylko raz na jakiś czas podnosiła spojrzenie, bardziej w celu zobaczenia na jakim etapie są ich rozmowy, aniżeli kontrolnie. Hyerin mogła i zacierać ręce na cokolwiek by chciała, mogła drażnić cierpliwość tancerki, ale koniec końców Namgi był tą jedną z nielicznych osób, które ograniczyła wręcz bezgranicznym zaufaniem. Obojętnie jak bardzo sama sądziła, że to naiwne z jej strony, tak już po prostu było i nie miała zamiaru doszukiwać się dziury w całym.
Joshua akurat pokazywał jej fotki z ostatniego koncertu, przy którym brał udział, a Danielle zadawała kolejne pytania jak to rzeczywiście wygląda od strony technicznej w porównaniu do przygotowania występu baletowego. Oboje nachylali się nieco w kierunku telefonu, by lepiej dojrzeć wyświetlaną treść, gdy do ich rozmowy wtrącił się Namgi. Podniosła na niego wzrok, ale momentalnie zagryzła wargę niwelując uśmiech na tyle na ile mogła, gdy dotarł do niej sens słów blondyna, co w połączeniu z pewną siebie, górującą nad drugim chłopakiem postawą, dało jasny przekaz. To z kolei przyjemnie połechtało jej ego, że nawet w obliczu pracy miał na nią oko i nie krępował się z pokazaniem dla kogo Danielle tu była.
— Mając takiego pomocnika na pewno wszystko jest w jak najlepszym porządku. — odparł dźwiękowiec wcale nie kryjąc się ze swoimi intencjami, powiedzenia tego specjalnie by zajść tekściarzowi za skórę. — Ale spoko, zaraz zerknę. — podniósł się powoli z miejsca, a jego dłoń niby przypadkiem trąciła kolano Danielle. — Może później wyskoczymy do kawiarni? Ta dwójka i tak na razie nie będzie potrzebowała naszej pomocy. — zaproponował przenosząc nieugięte spojrzenie na brunetkę. Brew Danielle niemal niewidocznie drgnęła do góry, w wyrazie zaskoczenia tym jak bezpośrednio chłopak się zachowywał. Byłaby skłonna zgodzić się na jego propozycję i pójść z Joshuą gdziekolwiek, by zaproponował, ale w tej chwili miała wrażenie, że ogląda jakiś niewerbalny pojedynek hormonów, z tym że dźwiękowiec nie miał szans na powodzenie. Nie miała zamiaru dawać mu nadziei na cokolwiek co sobie wyobraził w swojej głowie wiedząc, że nie jest w stanie zaoferować mu nic prócz zwykłej, koleżeńskiej znajomości. Nie była zainteresowana wchodzeniem w dwuznaczne, niejasne układy. Natomiast Joshua zdawał się nie dostrzegać, że nie przyjechała tutaj sama.
— Nie, raczej nie. Mam wszystko. — odpowiedziała z nieznacznym uśmiechem, wskazując na kubek z kawą. — Jak wam idzie? — zagadnęła płynnie zmieniając temat, spojrzeniem ponownie wędrując na Namgi’ego. Chciała rozładować to dziwaczne napięcie, które pojawiło się między tą dwójką, by ich dalsza współpraca przebiegała w znośnej atmosferze. Danielle chyba pierwszy raz pomyślała, że mogła rzeczywiście w jakiś sposób przeszkadzać w pełnym skupieniu na pracy blondyna.
she belongs only with one
Skrycie liczyła, że jasna, stanowcza postawa Namgi’ego ukróci próby Joshuy, głównie po to by dalsza współpraca mogła przebiec gładko i bez niepotrzebnych nikomu zgrzytów. Obojętnie jak mężczyzna się wydawał, Danielle nie była zainteresowana jego uwagą. Może i delikatnie schlebiała jej jego uwaga, ale nic poza tym, a tymi krótkimi popisami nie robił na nikim wrażenia, a jedynie sprawiał, że czuła się nieco… niezręcznie? Zachodziła teraz w głowę, czy na pierwszym spotkaniu i wyjściu do klubu wykonała jakikolwiek gest, który mógłby zachęcić go do takiego zachowania, ale nie była pewna. Niby trochę pogadali, niby spróbowali zatańczyć, ale nim na dobre zabawa się rozkręciła, Danielle, ku własnemu zadowoleniu, wpadła w ręce Namgi’ego i wszystko potoczyło się przybierając nieoczekiwany obrót spraw, czego nie żałowała. Cieszyłą się, że to z Namgi’m zatańczyła, że to z nim wypiła kilka pospiesznych szotów, że to on ją pocałował.
OdpowiedzUsuńKąciki jej ust bezwiednie drgnęły do góry, w zadowolonym radosnym uśmiechu, gdy Namgi usadowił się na kanapie koło niej. Ułożona na udzie dłoń wywołała przyjemną falę dreszczy potrzebę przesunięcia się, co po chwili zrobiła stykając się ramionami, przykrywając jego dłoń swoją, palcami delikatnie wodząc po jej wierzchu. Wzrok spoczywał na twarzy blondyna, cała jej uwaga skierowana była na niego, przez co umknęło jej jak niezadowolenie przemknęło przez twarz Joshuy.
— W porządku, rozumiem, szkoda by było tej godziny. — zapewniła z uśmiechem, składając lekki pocałunek na jego policzku. — Ale wyglądasz seksownie, gdy się tak rządzisz. — wymruczała ciszej muskając ustami płatek jego ucha. Odsunęła się nieco i zaśmiała, gdy wspomniał o jej drobnych spojrzeniach w swoim i Hyerin kierunku. Byli siebie warci pod tym względem, ale w Danielle wciąż wrzały świeżo odkryte uczucie i emocje, których źródłem był waśnie Namgi. Wszystko co odczuwała kiełkowało i dopiero się kształciło, wspólnie zaczęli stawiać fundamenty dlatego reagowała w ten, a nie inny sposób, bezwiednie przybierając ofensywny tryb w stosunku do piosenkarki.
— Tak czyli jak? — zapytała niewinnie, zerkając na niego spod ciemnych rzęs. — Jak dla mnie przerwa to nie strata czasu. Wiesz, jak się odpoczywa to mogą wpaść do głowy same najlepsze pomysły. — stwierdziła przesuwając dłonią po jego udzie, spojrzeniem obrysowując jego kuszące wargi. I co z tego, że nie byli sami? Nie obchodziło ją co inni ludzie sobie pomyślą, czuła wewnętrzną potrzebę bycia blisko blondyna, jednakowo silną co kilka dni temu. Nie potrafiła się temu oprzeć.
Dopiero wejście Hyerin do studia nieco ją ocuciło. Odsunęła się zatrzymując ciemne oczy na sylwetce dziewczyny. Wewnętrznie wywróciła oczami dostrzegając słodki uśmiech i jej dobroduszną chęć podzielenia się bułką.
Poprawiła się dumnie, gdy wspomniał drobne śniadanie, które pośpiesznie zgarnęła rano z lodówki, by nie jechali do studia o pustych żołądkach.
— Więcej dla ciebie. — rzuciła w kierunku Hyerin, rozpływając się pod gestami Namgi’ego, niby subtelnymi, ale tak silnie rezonującymi z jej ciałem. Gdy wrócili do pracy, Danielle skupiła się na przeglądaniu telefonu i nadrabianiu bieżących występów i sztuk wystawianych w nowojorskich teatrach. Zagłębiła się w wywiad z jednym słynnym baletmistrzem odrobinę odcinając się od otoczenia, popijając powoli wciąż ciepłą kawę. Rozbrzmiewający w tle głos Junga wystarczał, by czuła się komfortowo podczas bezczynnego towarzyszenia mu w pracy.
a break is very important 😚
— Jakbyś miała ją zabić, Dani. — Danielle wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się pod nosem łobuzersko. Wcale, a wcale nie przeszło jej to przez myśl. Może i w oczach blondyna była miłą, uroczą dziewczyną tak potrafiła wyjść z niej prawdziwa zołza, zwłaszcza jeśli coś lub ktoś przekraczał granice, pakował się z buciorami w jej strefę komfortu. Hyerin właśnie to robił, mniej lub bardziej świadomie pociągała za struny, które od dłuższego czasu były nieużywane. Danielle uwielbiała konkurencję, poniekąd dlatego tak dobrze odnajdywała się na scenie, w konkursach. Lekka trema mieszająca się z pragnieniem wygranej napędzały ją do działania pomimo zmęczenia, czy bólu. Jeśli Hyerin wydawało się, że mogła tu cokolwiek zdziałać, tuż pod jej nosem to grubo się myliła. Być może błędem było to upieranie się przy przyjaźni, ale w tedy tak rzeczywiście było. Dlatego miała nadzieję, że zarówno Kim jak i Joshua zrozumieją wysyłane im sygnały.
OdpowiedzUsuń— Niewiele, bo nie mam z kim ich spędzać. — odpowiedziała z teatralnym wyrzutem na jego nieobecność podczas treningów. Liczyła, że kiedyś do niej zajrzy, ale nie miała zamiaru wymagać od niego, by przesiadywał na sali treningowej równie dużo co ona w studio.
Danielle w ciszy siedziała na kanapie, jednym uchem słuchając tego co trójka tworzyła, resztą skupiając się na wyświetlanej na telefonie treści, a raczej na tyle na ile pozwalały jej na to krótkie spojrzenia blondyna, które dostrzegała w odbiciu w szybie. Musiała na niego poczekać, nie chciała zabierać mu cennego czasu, więc zadowalała się jego obecnością, widokiem pochylonej sylwetki, smukłym dłoniom przeskakującym od konsoli do kartki. Namgi przy pracy to był jeden z jej ulubionych widoków, który teraz skutecznie przeszkadzał jej w spokojnym siedzeniu na kanapie. Skubała zębami wargę, poprawiała się na swoim miejscu zarzucając jedną nogę na nogę i z powrotem.
Podniosła wzrok znad telefonu słysząc wzmiankę na temat przerwy. Na porozumiewawcze spojrzenie momentalnie podniosła się z kanapy, a gdy odwróciła się do wyjścia na jej twarzy wykwitł zadziorny uśmiech. Dla niepoznaki sięgnęła po kluczyki z auta, którymi pomachała w powietrzu na znak, że mogą już iść.
— Oh, ale wy możecie skoczyć do bufetu. — zasugerowała pozostałej dwójce. — Nie musicie się spieszyć. Wydaje mi się, że Namgi zapomniał papierosów i będziemy musieli skoczyć obok do sklepu. — rzuciła kręcąc głową na wyimaginowane zapominalstwo Namgi’ego. Nie czekając jednak na odpowiedzieć piosenkarki, czy dźwiękowca, którym mógłby strzelić jakiś pomysł do głowy, Dani wyszła ze studia. Skierowała się w kierunku windy, by zniknąć za rogiem korytarza.
— Naprawdę potrzebujesz zjechać do samochodu? — zapytała wpatrując się w drzwi od windy, dobrze wiedząc, że papierosy spoczywały na dnie plecaka. Przygryzła delikatnie wargę i rozejrzała się po pustym korytarzu. — Bo wydajesz się strasznie… rozkojarzony. — przysunęła się do niego sięgając do troczka od bluzy, który nawinęła sobie na palec. Drugą dłoń splotła z palcami Namgi’ego. — Nie mam pojęcia dlaczego, ale wypadałoby coś z tym zrobić. — przyznała niewinnie wyplątując palec ze sznurka, którym przesunęła subtelnie w dół. — Żebyś był odpowiednio produktywny. — ciągnęła dalej sunąc wzrokiem po jego ciele, celowo unikając spojrzenia blondyna. — Na przykład możemy pozwiedzać. — dodała. Mogli zaszyć się gdziekolwiek, nie interesowały ją potencjalne konsekwencje. To był ten jeden moment kiedy mogła wykorzystać swoje nazwisko, nikt tutaj nie ośmieliłby się spojrzeć krzywo na jej poczynania, zwłaszcza, że poczęści dzięki niej mieli okazję do współpracy z Namgi’m. I owszem, uważała, że dla nich to także wielki przywilej, możliwość zasilenia szeregów kimś nowym o świeżym spojrzeniu. Dani wierzyła w jego talent, nawet bardziej niż w swój własny. Dlatego tutaj byli.
— Więc, co ty na to? Dalej potrzebujesz zapalić? — zapytała w końcu krzyżując ich spojrzenia razem.
so tell me boy, what now?
NIe mogła ukryć zadowolonego uśmiechu, po dostrzeżeniu jak reagował na jej subtelne, acz wymowne zaczepki. Osiągała dokładnie to czego chciała, mąciła mu w głowie, równie mocno co on jej. Czuła palce mocno zaciskające się na jej drobnej dłoni, poruszające się pod skórą jabłko Adama, gdy przełykał ślinę, nerwowy ruch głowy w celu upewnienia się, że znajdują się na korytarzu zupełnie sami. Wywoływał w niej same silne emocje, które zaczynały w niej wrzeć pod wpływem najdrobniejszego dotyku, czy choćby przelotnego spojrzenia. Była na niego wyczulona, jakby ktoś przekręcił w niej pokrętło i nastawił na odbieranie jedynie jednej częstotliwości, jego fal. Odkrywała samą siebie przy nim, tą nieznajomą pewność siebie, wręcz bezczelność, gdy była gotowa zaryzykować przyłapaniem i gorzkim zawstydzeniem gdyby ktoś, a zwłaszcza Hyerin, czy Joshua przyłapali ich na kolejnym, drobnym kłamstwie dotyczącym celu przerwy. A z drugiej strony to ryzyko wydawało się niezwykle pobudzające.
OdpowiedzUsuńDała się pociągnąć w stronę pustego studia, a gdy przekręcił zamek, na ciche pstryknięcie przeszedł ją dreszcz.
— Może obejdzie się bez tego. — Choć rzeczywiście ryzyko jakie w normalnych okolicznościach by podjęli wzmogło jej pragnienia. Wyciągnęła zachłannie dłonie w jego stronę chcąc już poczuć pod palcami jego sylwetkę choćby przez materiał bluzy. Rozchyliła lekko wargi oddając krótkie, niemal motyle pocałunki, które na nich składał.
— Musisz się do tego przyzwyczaić, bo nie lubię się dzielić. — odpowiedziała z cichym pomrukiem, gdy przesunął się z pocałunkami dalej. Nie miała zamiaru dzielić się nim z nikim, ani z Hyerin, ani z kimkolwiek innym dlatego też zechciała dobitnie pokazać dziewczynie, by tym razem odpuściła cokolwiek krążyło po jej głowie. Gdyby Namgi rzeczywiście był dla niej jedynie przyjacielem, nie miałaby nic przeciwko, wręcz przeciwnie obstawałaby, aby ta dwójka lepiej się poznała, trzymałaby kciuki za koleżankę jaki blondyna. Nie bywała zazdrosna dla zasady, czy przekory. BYła zazdrosna jeśli miała ku temu powody. I nie chodziło brak zaufania, Namgi’emu ufała w stu procentach, ale Hyerin to osobny temat. Miały dobre relacje, dogadywały się, gdy widywały się na spotkaniach ojców, ale nic więcej, nie były zżytymi przyjaciółkami, które non stop plotkują przez telefon.
Zadrżała w jego ramionach, gdy poczuła jak lekko przygryza płatek jej ucha, a ciepły oddech owiał jej kark. Odchyliła nieco głowę na bok dając mu lepszy dostęp do swojej szyi. Przymknęła na moment powieki rozkoszujac się bliskością mężczyzny, ruchem jego dużych dłoni, sunącymi po skórze wargami.
— Mhmm. — wymruczała. — A co byś chciał Gi? — dodała z zaczepnym błyskiem w ciemnych tęczówkach, akcentując zdrobniałą formę imienia, którą tak dumnie wypowiadała wcześniej piosenkarka. Ułożyła dłoń na jego klatce piersiowej w okolicy jego mostka i niezbyt mocno na niego naparła popychając na biurko stojące za plecami blondyna. Przesunęła dłoń na kark Namgi’ego wplatając palce w jasne kosmyki jego włosów, podciągnęła się na palcach i sięgnęła jego ust po lekkim zadarciu głowy. Przy nim była małym krasnalem, ale nawet znacząca różnica we wzroście ją pociągała. Druga dłoń zakradła się pod bluzę i koszulkę, którą miał na sobie. Nie chciała się z niczym spieszyć, chcąc spędzić jak najwięcej czasu sam na sam, ale była świadoma, że koniec końców znajdowali się w wytwórni, a Namgi musiał za niedługo wrócić do pracy.
Nie znała siebie od tej strony, nie wiedziała, że mogłaby być tak pewna siebie w tego typu sytuacjach, ale Namgi robił z nią niestworzone rzeczy, prowokując i sprawiając, że z łatwością zapomina o zdrowym rozsądku. Nigdy nie czuła czegoś takiego, tak silnego przyciągania, takiej swobody i ciepła drażniącego każdą komórkę i nerw w jej ciele.
Zeszła z pocałunkami niżej, na linię żuchwy i bok szyi, a jej drobne ciało oparło się nieco o niego. Zahaczyła zębami o cienką skórę tym razem nie tworząc nowych, jednoznacznych śladów ich słodkiej zbrodni.
want your body with me,
boy you gettin me crazy
— To dobrze. — odpowiedziała z niekrytą satysfakcją. To samo tyczyło się Joshuy, Danielle nie była zainteresowana jego gestami, próbami podrywu i flirtem. Namgi miał w garści całą jej uwagę, całe zainteresowanie, którym mogła obdarzyć drugą osobę. Nawet jeśli ich relacja dopiero się rozwijała i w prost nie nazwali tego co między nimi jest, choć był oto bardziej niż oczywiste, przynajmniej dla kogoś stojącego z boku, tak miała zamiar dalej w pełni zaangażować się w tą relację. Dać im szansę, bo chyba było dla niej za późno, by mogła się wycofać i wrócić do tego co mieli nim przyjechali do Korei. Choć dalej Namgi był kimś w rodzaju przyjaciela, tak nigdy w życiu nie potrafiłaby spojrzeć na niego w ten sam sposób, zapomnieć o smaku ust, o uczuciu, które dawał jej dotyk jego dłoni, to jak czuła się leżąc w jego silnych ramionach. Wiedziała, że jeśli nagle ich drogi by się rozeszły, nie potrafiła by od tak przejść do codzienności. Wierzyła jednak w zapewnienia Namgi’ego, w jego czułe słowa i gesty.
OdpowiedzUsuńJego słowa karmiły jej własne pożądanie, pobudzało i wywoływało uśmiech dumy. Jego głos przepełniony desperacką prośbą przyjemnie łechtał jej ego, dodawał pewności siebie, wiary w każdy jeden gest, którym go obdarowywała, w każdy jeden wilgotny ślad pozostawiany na jego skórze. Pragnęła jego bliskości, uwagi, choćby krótkiego spojrzenia, zainteresowania, teraz widziała, że chciał tego samego, że był równie niecierpliwy. Sprawiał, że czuła się wyjątkowo, jakby w jego oczach tylko ona istniała i nie było nikogo innego na świecie prócz ich dwójko. Jakby nie było niczego więcej prócz studia, w którym się zamknęli.
Opadła na kolana podwijając nieco materiał koszulki i bluzy, by zetknąć wargi z jego rozgrzaną skórą. Złożyła kilka drobnych, leniwych pocałunków na jego podbrzuszu tuż nad linią spodni, o którą haczyła zaczepnie palcami. Zerkała na niego z dołu obserwując niecierpliwe grymasy na twarzy, zagryzaną wargę w próbach odzyskania kontroli nad swoim głosem i westchnieniami, którymi raz za razem ją obdarowywał, nie musieli jednak się krępować będąc otoczonymi dźwiekoszczelnymi ścianami studia. To poczucie kontroli nad sytuacją i świadomość, że potrafi doprowadzić go do takiego samego stanu do jakiego on ją z łatwością doprowadzał, do tej samej utraty kontroli, było niesamowite, to jak ochoczo oddawał się w jej dłonie, jak pociągająco wyglądał z odchyloną nieco do tyłu głową, napięciem spinającym mięśnie, dłonią która zaciskała się na jej włosach. Nie mogła oddać mu się w inny sposób, ale osobiście, w tym momencie, nie przeszkadzało jej to, wręcz przeciwnie. To wszystko naprawdę jej odpowiadało i podobało się, że mogła śmiało spełniać własne fantazje, które jemu również odpowiadały.
Pociągnęła za brzeg jego spodni zsuwając je na biodra blondyna, by zaraz znów złożyć zachłanne pocałunki tuż nad bokserkami, po których śmiało przesunęła dłonią czując pod dłonią jego nabrzmiałą męskość. Kolejny raz posłała mu z dołu figlarne, rozochocone spojrzenie, prowokując jednocześnie zaczepnymi ruchami nim zsunęła z niego również materiał bielizny. Oblizała lubieżnie pełne wargi, czując rozchodzące się po ciele gorąco, przyjemne dreszcze spinające mięśnie, bijące szybko w piersi serce. Objęła go dłonią poruszając kilkukrotnie, by zaraz dołączyć do kompletu usta i język. Przymknęła powieki oddając się miarowym ruchom.
you're the only one I've got my sights on
Spełnianie jego żądań zarówno tych werbalnych, gdy prosił by nie przestawała, gdy chwalił te upragnione ruchy, którymi trafiała w najczulsze punkty, jak i same gesty jak palce ciągnące za włosy, czy biodra napierające na język i gardło, sprawiały jej równie dużo przyjemności i satysfakcji. Nie zwracała uwagi na to ile czasu upłynęło, czy powinni wracać, czy też nie, oddawała się w pełni intymnej chwili i jemu, ruchom i udzielanym wskazówkom, by sprawić mu jak najwięcej rozkoszy, rozładować skumulowane napięcie i zniwelować rozkojarzenie, które do tej pory mu towarzyszyły. Chciała doprowadzać go do szaleństwa i być jedynym rozwiązaniem na ugaszenie szalejącego pożaru. Chciała sprawić, by nieustannie pragnął mieć ją przy sobie, by następnym razem wchodząc do studia bezwiednie przypomniał sobie o tej chwili. Tak jak ona nieustannie o nim myślała, nie mogąc wyrzucić go z głowy, nie potrafiąc wybiegać myślami w przód co jeszcze może z nią zrobić, do jak dużego bałaganu doprowadzić.
OdpowiedzUsuńJego niski, zachrypnięty głos i jej własne imię na ustach Namgi’ego, wypowiadane miękko, z lubieżnością i uwielbieniem, zdawały się najlepszymi dźwiękami jakimi mógł ją obdarować. Nigdy wcześniej nie sądziła, że samo dawanie przyjemności może równocześnie, w zamian, tyle jej dostarczyć. Sam widok jego twarzy wykrzywionej podnieceniem, zamglone pożądaniem spojrzenie przyprawiało ją o dreszcze. Wzdłuż kręgosłupa czuła elektryczne dreszcze szarpiące za nerwy, ściskające podbrzusze, sprawiające, że sama była wilgotna. Z każdym kolejnym ruchem, z każdym westchnieniem i niechlujnym przełknięciem śliny czuła się pewniej, a jej gesty nabierały stanowczości, równie mocnej co brak kontroli Namgi’ego. Jego mocne ruchy powodowały, że kilkukrotnie się zakrztusiła, a w kącikach oczu zbierały się słone łzy. Krwistoczerwone rumieńce zdobiły jej twarz, ramiona drżały, a klatka piersiowa unosiła się w naglących oddechach, które desperacko próbowała zaczerpnąć, gdy tylko nadarzyła się ku temu okazja, ciało poruszało do spójnego rytmu, wijąc się przy jego udach.
Aż usłyszała głośny jęk, a on wbił się mocno w jej usta. Zacisnęła mocniej oczy nieruchomiejąc i przyjmując jego intensywny orgazm, starając się nie zakrztusić i przełknąć całą spermę. Zacisnęła dłoń na jednym z ud, niekontrolowanie wbijając paznokcie w jego skórę, by jakkolwiek dać upust własnym doznaniom i minimalnemu dyskomfortowi. Dyszała przełykając ciężko ślinę mieszającą się z resztkami słonawej cieczy. Uniosła na niego odrobinę zaszklone spojrzenie, gdy ujął w dłonie jej zaróżowione od wysiłku policzki. Rozchyliła spuchnięte usta, gdy przesunął po nich językiem, drżąc pod wpływem subtelnego gestu i pocałunku, które swoją delikatnością i czułością odbiegały od tego jak chwilę temu mocno atakował jej wargi. Odsunęła się od niego tylko po to by złapać kolejny, łapczywy oddech. Skinęła krótko głową na jego pytanie dłonie układając na jego nadgarstkach i z małą pomocą podnosząc się z podłogi. Nogi nieco jej drżały, kolana miała miękkie, ale czuła się dobrze.
— Wszystko okej. — zapewnił nieco chrapliwym głosem przez wzgląd na podrażnione gardło. Uśmiechnęła się do niego z niekrytą satysfakcją wywołaną własnymi… zdolnościami. — Mam nadzieję, że pomogło. — dodała odrobinę żartobliwie, przekornie opierając dłonie na jego klatce piersiowej. Ucałowała go w linię żuchwy, by odsunąć się zaraz pomimo narastającej niechęci do powrotu do studia obok, w którym będą musieli względnie udawać, że nic wielkiego się nie wydarzyło.
Potarła dolne powieki i zerknęła przelotnie na palce, na których widniały ślady roztartego tuszu do rzęs.
— Ja muszę na moment do łazienki zanim wrócimy. — stwierdziła przykładając chłodniejszy wierzch dłoni do rozgrzanego policzka. Musiała doprowadzić się do porządku, bo coś czuła, że teraz jej wygląd, potargane włosy, rumieńce, spuchnięte usta i rozmazana maskara krzyczały co takiego wyrabiali przed momentem. Nie czuła się tym skrępowana, ale musieli pamiętać, że nie znajdowali się w zaciszu prywatnego apartamentu, czy jego prywatnego studia, w którym mogliby robić co im się żywnie podoba, a w wytwórni pełnej obcych ludzi.
Usuń😈
— Nie, niczego nie potrzebuję. — zapewniła z zadowolonym uśmiechem, gdy potwierdził, że teraz miał czystą głowę i mógł z pełnym zaangażowaniem przysiąść do tworzenia nowego albumu wraz z Hyerin. Samo jego rozmarzone spojrzenie, którym za nią wodził przyprawiało ją o dreszcze i uniemożliwiało sercu uspokojenie swojego rytmu. Zdecydowanie potrzebowała choćby krótkiej chwili na ogarnięcie siebie i ostudzenie własnych emocji, które wciąż były w niej żywe. Na szczęście jedynym jej zadaniem na teraz było siedzenie na kanapie i przypatrywaniu się jak pozostali pracują, nie musiała na niczym szczególnym się skupiać co w obecnym stanie graniczyłoby z cudem.
OdpowiedzUsuń— Trzymam za słowo. — Odwzajemniła ostatni skradziony pocałunek i zachichotała lekko, gdy poczuła dłonie zaciskające się na pośladkach. Pospiesznie zgarnęła torebkę z blatu i wyszła ze studia znikając w głębi korytarza, w damskiej toalecie, z ulgą stwierdzając, że była zupełnie sama.
Wzięła głębszy oddech i spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Wypłukała usta, palcami przeczesała niesforne kosmyki starając się je ujarzmić, a kark zwilżyła wilgotną dłonią, która przyniosła odrobinę ulgi rozgrzanemu, podnieconemu wciąż ciału. Przesunęła palcami po wargach uśmiechając się głupawo sama do siebie. Planując ten wyjazd z pewnością w swoich planach nie uwzględniała takich wydarzeń, że z przyjaźni przejdą dalej, że spędzą tyle wspaniałych chwil w swoich ramionach, że utną sobie schadzkę. W najśmielszych snach nie wzięłaby pod uwagę takich rzeczy, że cały ten wyjazd zmieni się w jedną wielką… randkę. Szczerze do tej pory spoglądała na Namgi’ego jako przyjaciela starając się w ten sposób go traktować, choć wiele razy miała te dziwne przemyślenia, czy przyjaciela właśnie tak się zachowują, tak okazują sobie swoją sympatię. Niczego jednak nie żałowała, nawet tego, że tak ochoczo rzuciła się na głęboką wodę nie wiedząc tak właściwie czego się spodziewać. Jednak ten obcy grunt, w którym coraz pewniej stawiała kroki, coraz bardziej jej się podobał.
Poprawiła raz jeszcze włosy, odgarniając grzywkę z oczu, wygładziła dłońmi koszulkę, która zsunęła się na jedno ramię. Oczy dalej błyszczały intensywnie, a usta były nieco opuchnięte, ale nie rzucało się to, aż tak bardzo w uwagę. Po kontrolnym rzuceniu spojrzenia w lustro stwierdziła, że jest gotowa wrócić i pokazać się na oczy innym ludziom. Wytarła ręce papierowym ręcznikiem, zgarnęła torebkę z blatu i wyszła z toalety. Podskoczyła widząc Namgi’ego wspartego o ścianę przy drzwiach. Przyłożyła dłoń piersi, gdy serce niemal podeszło jej do gardła.
— Hej, nieznajomy. — rzuciła zaczepnie z uśmiechem zdobiącym twarz. Przyjrzała mu się ciekawsko, z cieniem fascynacji, która nie malała. Już na początku znajomości otwarcie przyznawała przed samą sobą, że ten diler jest nieprzyzwoicie przystojny, ale to było na tyle z jej przemyśleń. Jednak teraz, podobał jej się w każdej możliwej sytuacji, tuż po przebudzeniu, z zaspanym spojrzeniem i poranną chrypką, w dresach krzątając się po apartamencie, ze skrętem między długimi palcami, gdy pochylał się nad komputerem, w eleganckim garniturze z ułożonymi pieczołowicie włosami, jak i teraz w jeansach, bluzie i włosach pozostawionych w nieładzie, z którym było mu do twarzy. Nie było wersji, w której by go nie lubiła. Był jej w każdym wydaniu.
— Zwarty i gotowy? — Ujęła go pod ramię i wesoło pociągnęła w kierunku wyznaczonego mu studia, niby rzeczywiście wracając ze zwykłego, niezobowiązującego spaceru, a nie intymnej schadzki, która przyprawiła ją o zawrót głowy.
Dani
Uśmiechnęła się niewinnie i potaknęła głową na krótkie, ale treściwie wytłumaczenie ze strony blonyna. Szybka rundka do sklepu i byli na miejscu. Kłamanie im w żywe oczy przychodziło łatwo mając w pamięci smak pocałunków Namgi’ego i jego rozpalający dotyk.
OdpowiedzUsuńGdy Namgi wrócił do pracy, a Joshua zajął miejsce koło niej podciągnęła jedną nogę do góry w połowie sadowiąc się po turecku, niby w celu poprawy swojej pozycji odsuwając się od dźwiękowca, tym samym zwiększając dzielącą ich przestrzeń. Wciąż odczuwała skutki miłej schadzki, którą urządzili sobie w przerwę na papierosa, więc wizja najdrobniejszego dotyku innej osoby niż blondyn zdawała się mało przyjemna i niechciana. Poza tym nie chciała, aby cokolwiek rozpraszało tekściarza od jego pracy, teraz gdy nieco oczyścili gęstniejącą atmosferę z niepotrzebnych napięć.
Odprowadziła spojrzeniem Hyerin, która zniknęła w budce nagrań, posyłając jej uniesione kciuki i lekki uśmiech. W głowie echem odbijały się wcześniejsze słowa Namgi’ego jakbyś chciała ją zabić, Dani... obojętnie jak bardzo dziewczyna działała jej na nerwy swoim zaczepkami, nie chciała wchodzić z nią na wojenną ścieżkę bez większej potrzeby, a koniec końców szanowała ją jako twórcę i piosenkarkę.
— Newsy rozchodzą się strasznie szybko. — stwierdziła podsuwając telefon pod nos Joshuy, by mógł zerknąć na ekran, na którym wyświetlało się zdjęcie Hyerin pod studiem i snute domysły na temat potencjalnego nowego albumu. — Ja nie wiem kiedy ci ludzie robią te zdjęcia. — Odniosła wrażenie, zarówno teraz jak i za pierwszym razem, że pod wytwórnią panuje względny spokój i raczej nie kręcą się tutaj natarczywi fani, czy fotoreporterzy.
— Wszędzie się czają. — potaknął zerkając przelotnie na Danielle, by zaraz kątem oka spojrzeć w stronę Namgi’ego, który zdawał się na powrót pochłonięty przez pracę, a nie rozglądaniem. — Was też dorwali. — zauważył pokazując jej swój telefon. Danielle uniosła brwi do góry na zamieszczonego tweeta córka polityka Song Dayouna widziana pod wytwórnią w towarzystwie młodej gwiazdy i nieznanego mężczyzny.. Wywróciła oczami i pokręciła głową na zdjęcie, na którym witała się z Hyerin.
— Z byle czego robią szum. — mruknęła dobrze wiedząc, że to było jedno niewinne zdjęcie i jedna niewinna plotka, która do niczego nie prowadziła. To jednak przypomniało jej, że tutaj nie była tak anonimowa jak w Stanach. Nie przeszkadzało jej to zbytnio, ale nie chciała, by ich wspólne zdjęcia z wypadu krążyły po sieci bez ich wiedzy tworząc wokół tego niestworzone historyjki.
SIęgnęła po wodę i upiła kilka szybkich łyków, by dalej zagłębić się we wspólne przeglądanie social mediów, ale na tyle cicho by nie przeszkadzać pozostałej dwójce w pracy. Co jakiś czas Danielle odrywała wzrok od telefonu i po prostu przyglądała się Namgi’emu z błądzącym po twarzy delikatnym uśmiechem, który pojawiał się tam bez jej kontroli, czy świadomości. Joshua raz na jakiś czas podnosił się z kanapy, by poprawić coś przy sprzęcie lub wspomóc od strony dźwięku, gdy Hyerin próbowała dojść do tego co ma na myśli. Danielle czuła się jak najbardziej na miejscu po prostu tu z nimi będąc, mogąc brać w udział w powstawaniu albumu. Nie mogła się doczekać kiedy skończą, wiedziała, że cały proces zajmie sporo czasu, ale któregoś dnia kawałki miały popłynąć w radio, a ona wtedy będzie świadoma do kogo należą teksty.
Po trzech godzinach, które zleciały jej zastraszająco szybko, poczuła jak zaczyna burczeć jej w brzuchu, a lekkie śniadanie odchodzi w niepamięć.
Usuń— Może skoczę nam po lunch? — zaproponowała podnosząc się z kanapy i lekko przeciągając po zasiedzeniu w jednej pozycji. Nie chciała odrywać ich od pracy, więc mogła akurat spożytkować wolny czas na zorganizowanie jedzenia, wiedząc, że zarówno Namgi jak i Hyerin byli zbyt mocno pogrążeni w swojej pracy, by zorientować się ile czasu minęło.
— Skoczę z tobą, pokaże ci gdzie jest bufet, a jak nic nie wpadnie ci w oko to obok jest dobra knajpka. — zasugerował Joshua z miłym uśmiech, przenoszącą wzrok z Dani na Namgi'ego.
Dani
Poczucie, że nie była więcej sama, że ktoś zawsze był gotowy poświęcić jej swoja uwagę, wyogospodarować moment na krótką czułość, jak dłoń delikatnie przesuwająca się po talii, było pokrzepiające i bezwiednie wywoływało na jej ustach uśmiech. Samo to, że mogła pójść im po lunch, a nie tylko sobie wywoływał dziwną, nieznaną euforię. Świadomość, że może o kogoś zadbać stała się niesłychanie ważna, choć do tej pory zwracała uwagę jedynie na samą siebie. Na swój sukces, na swój komfort, na swoją opinię. Teraz pomiędzy to płynnie wplótł się Namgi, a jego wygoda, jego osiągnięcia i zadowolenie stawały się ważniejsze od niej samej. To było w przyjemny sposób przytłaczające, to że ktoś stanął na szczycie jej priorytetów i jakby dłużej się nad tym zastanowić jego zdanie już od dłuższego czasu było ważne, jakby nawet wcześniej była instynktownie wyczulona na jego opinię.
OdpowiedzUsuńOdwzajemniła jego uśmiech chowając portfel Namgi’ego do torebki, którą pochwyciła z kanapy, zaraz marszcząc nos i posyłając w jego kierunku złośliwą minkę, gdy wspomniał o zaskoczeniu. Chciała zaoponować, gdy zasugerował, że mogła użyć jego pieniędzy, ale tak szybko wrócił na swoje miejsce wracając do pracy, że ugryzła się w język nie chcąc wywoływać niepotrzebnego zamieszania. No i było to całkiem szarmanckie z jego strony.
— Okej, bajgel i niespodzianka. Zanotowane. — potwierdziła unosząc kciuk w górę. Zadowolony uśmiech Hyerin umknął jej uwadze, ale chwila, która spędzili sam na sam skutecznie odgoniła poczucie zazdrości, czy obudzoną, w stosunku do piosenkarki, rezerwę.
Wyszła wraz z chłopakiem ze studia znikając zaraz za drzwiami windy. Droga do bufetu minęła im w ciszy, Danielle jednak nie naciskała, by jakkolwiek to zmienić. Cisza jej w niczym nie przeszkadzała, a wręcz przeciwnie, mogła w spokoju zagłębiać się w swoich myślach i przyjemnych fantazjach. Bufet natomiast okazał się dobrze zaopatrzony, więc oboje z Joshuą stwierdzili zgodnie, że nie było sensu szukania czegoś więcej poza wytwórnią. Odnalazła smacznie wyglądające, wypełnione po brzegi składnikami bajgle, jednego zgarniając dla Hyerin, dalej skupiając się na proponowanych przez kuchnię dań.
— Polecam ramyeon. — zasugerował dźwiękowiec wskazując odpowiednie danie na liście. Danielle jeszcze krótką chwilę zastanawiała się analizując całkiem obszerne menu po czym ostatecznie zamówiła dwie porcje wspomnianego ramyeonu i kilka przystawek w formie kiszonek, czy innych warzyw. Wszystkie dania zapowiadały się smacznie sądząc po przyjemnych aromatach docierających z kuchni.
Ciche, acz stanowcze ochrząkniecie Joshuy skierowało jej uwagę na chłopaka, odrywając od listy świeżo wyciskanych soków na które również ostatecznie się zdecydowała.
— Wiem, że niedługo wylatujecie z powrotem do stanów, ale może przedtem moglibyśmy się spotkać w… lepszych okolicznościach. Sami. — zasugerował. Brwi Danielle powędrowały do góry, a usta nieco się rozwarły w wyrazie zaskoczenia. Sądziła, że drobne czułości, które okazywali sobie z Namgi’m były jasnymi sygnałami, że nie są zainteresowani niczyją więcej uwagą. Widocznie mylnie. — Mówiłaś, że się przyjaźnicie, więc to chyba nie problem. — Nie problem? Czy skradzione uśmiechy, malinki zdobiące jej dekolt i subtelnie splecione palce nie były dostatecznymi dowodami obalającymi teorię ich przyjaźni? Jednak nim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, chłopak z obsługi wręczył im zapakowane torby z przygotowanym jedzeniem.
Skierowali się do wyjścia z bufetu, a gdy znaleźli się sam na sam, Danielle poczuła jak palce chłopaka owijają się delikatnie na jej nadgarstku, a pod wpływem tego gestu przystanęła. Zerknęła z niemym pytaniem na dźwiękowca, chcąc jak najszybciej wrócić do studia i uwolnić rękę z jego dłoni.
Usuń— To chyba całkiem oczywiste, że mi się podobasz, Danielle. Chciałbym spędzić z tobą trochę czasu. — wyznał, a policzki Song momentalnie przyozdobiły rumieńce, a skrępowany wzrok uciekł w bok. Nie chciała robić mu przykrości, czuła się odpowiedzialna za wyrobienie w chłopaku jakichkolwiek nadziei na coś więcej, gdy znajdowali się w klubie.
— To miłe, ale… — Nie dał jej dokończyć, niemal momentalnie wcinając się w jej próbę ucięcia prób podrywu.
— Tylko jedno spotkanie, Dani, proszę. Później sama stwierdzisz co dalej. — poprosił wpatrując się w nią intensywnymi, ciemnymi oczami i lekkim uśmiechem, który łagodził rysy twarzy. Dźwiękowiec zsunął dłoń z jej nadgarstka dość ostrożnie i nieśmiało próbując spleść ich palce razem. To momentalnie ocuciło Danielle. Tego było za wiele.
Rozejrzała się na boki. Jeszcze tego brakowało, by przypadkowy przechodzień zobaczył dwuznaczną sytuację i rozgadał na lewo i prawo o tym co zobaczył na środku korytarza. Ściągnęła brwi i twardo spojrzała chłopakowi w oczy.
OdpowiedzUsuń— To miłe — ponowiła wcześniej przerwaną wypowiedź — ale nie jestem zainteresowana. Poza tym jutro wracam do Stanów. — dodała starając się zgasić zamiary dźwiękowca najdelikatniej jak tylko potrafiła. Nie chciała wyjeżdżać pozostawiając po sobie niesmak i kwaśną atmosferę, zwłaszcza, że na początku, szczerze, oceniła bruneta jako sympatyczną osobę, kogoś z kim warto byłoby utrzymać kontakt. Danielle póki mogła, z natury unikała otwartych konfliktów, ale w tej sytuacji ważny był dla niej tylko i wyłącznie Namgi. Nie chciała by ktokolwiek niepotrzebnie między nimi namieszał swoimi nietaktownymi zagrywkami.
Joshua zmierzył ją spojrzeniem, wciąż przywdziewając na twarzy lekki, acz zaczepny uśmiech.
— Chodzi o twój wyjazd, czy o Junga? — zapytał wprost, będąc przekonanym, że realnym problemem nie był dystans, a właśnie tekściarz, który od spotkania w klubie kręcił się wokół dziewczyny, jak na przyjaciela w zbyt zaborczy sposób.
Dani spróbowała cofnąć dłoń, ale uścisk chłopaka nieco się wzmocnił.
— O jedno i o drugie, skoro pytasz. — odpowiedziała licząc, że Lee tym razem poczuje się na przegranej pozycji i odpuści dalszych prób nieudolnego podrywu. — A teraz jeśli mógłbyś mnie puścić. — ponowiła próbę wyswobodzenia ręki, ale dopiero za trzecim razem uścisk zelżał, a ona zdołała zabrać rękę. Poczuła nieprzyjemny ucisk w piersi, przypominając sobie sytuację z hotelu, gdy ledwie wymknęła się z rąk tamtego mężczyzny, ten strach wciąż gdzieś się w niej czaił uśpiony obecnością Namgi’ego. Danielle mocniej zacisnęła palce na siatce, w której zapakowany miała lunch. Odwróciła się na pięcie i bez słowa więcej ruszyła w kierunku windy, czując, że zdenerwowanie bierze nad nią górę. Jej nie wiązały zawodowe relacje, które musiała utrzymać na względnie dobrym poziomie. Nie miała zamiaru ciągnąć tej rozmowy, która najwidoczniej nie miała sensu skoro chłopak jej nie słuchał i nie próbował zrozumieć wysyłanych sygnałów. Ponadto jego upór ją krępował i stawał się nieprzyjemny, więc wolała jak najszybciej cofnąć się do studia.
Nacisnęła guzik, raz, drugi jakby to mogło przyspieszyć przywołanie windy. Wpatrywała się w powoli zmieniające się cyfry na wyświetlaczu przygryzając nerwowo wargę, gdy Joshua ją dogonił.
— Wiesz, że Hyerin zwykle dostaje to czego chce? A nas trochę nie było. — zagadnął tym razem próbując ją podejść z innej strony, próbując podburzyć zaufanie Danielle i pewność siebie. — Nie pozbędziesz jej tak łatwo, ta współpraca jeszcze potrwa. — ciągnął dalej swoje kąśliwe uwagi, wzrokiem świdrując sylwetkę Danielle, doszukując się oczekiwanej reakcji. Pokręciła znikomie głową. Zdążyła puścić w niepamięć zazdrość, którą dziewczyna w niej wywoływała, a przynajmniej chwilowo, gdy jej myśli były zwrócone w przeciwnym kierunku, lecz nie mogła ukryć, że słowa dźwiękowca wywołały niepokój. Nie skomentowała jednak jego słów w żaden konkretny sposób, wsiadając zaraz do windy. Powrotna droga minęła im w ciszy. Czuła jak oplata ich gęsta, mało przyjemna atmosfera, która wyniknęła z nieporozumienia i być może z jej winy. Nie wiedziała, czy to pójście na parkiet podjudziło chłopaka, czy coś innego, ale liczyła, że prędzej, czy później odpuści.
Gdy wysiedli, energicznym krokiem ruszyła w stronę zajmowanego studia. Znów jednak poczuła niechciany dotyk, tym razem na łokciu. Zmarszczyła brwi ponownie krzyżując spojrzenie z Joshuą.
— Możemy przynajmniej zostać w kontakcie, gdy wrócisz do Nowego Jorku? — zapytał, a Danielle miała ochotę wywrócić oczami, co też wewnętrznie zrobiła nim odpowiedziała dosadnie, że nie widzi takiej potrzeby.
Dani
Dziwny upór chłopaka, z którym dawno nie miała styczności podjudzał jej zdenerwowanie, ale i niepewność. Była w stanie zrozumieć, że mogło mu zależeć na pozostaniu w kontakcie, utrzymaniu znajomości na przyjacielskiej stopie. Mogłaby nawet chętnie przystać na ich wspólne spotkanie we czworo przy okazji następnej wizyty w Kodeki, ale wzmagający się nacisk, który wywierał skutecznie niweczył jego szanse na cokolwiek tak naprawdę. Puszczała mimo uszu złośliwe komentarze o Hyerin, dotyczące jej łatwości w owijaniu sobie ludzi wokół palca, które w tej chwili były jej najmniejszym zmartwieniem, choć wielokrotnie słyszała z ust dziewczyny przechwałki dotyczące jej śmiałych podbojów, czy to w gronie innych muzyków z jakimi miała styczność, czy ludźmi, którzy pracowali pod jej dyktando.
OdpowiedzUsuńNieco się spięła czując za plecami kroki, nie chciała robić żadnych scen na oczach innych pracowników wytwórni, nie chcąc namieszać niepotrzebnie we współpracy, którą nawiązali z Namgi'm, czy pozostawić nieprzyjemną opinię nazwisku Song. Wychodziła z niej wewnętrzna kruchość, gdy ktoś zaczynał traktować ją przedmiotowo, do czego zwykła przywyknąć. Jako baletnica nie raz była przestawiana z kąta w kąt, ustawiana niczym manekin, pospieszna i zmuszana do nagięcia własnej strefy komfortu dla wyższych celów. Opinia trenera była ważniejsza niż jej własne zdanie. Nie wspominając o matce, która w swej surowości niekiedy zapominała, że nie ma do czynienia z lalką, a żywą osobą z uczuciami. Starała się nie być stłamszoną dziewczynką, ale w takich sytuacjach niekiedy brakowało jej stanowczości.
Dlatego odetchnęła z ulgą, gdy to Namgi pojawił się u jej boku i otoczył ją swoim ramieniem niemal chowając przed spojrzeniem dźwiękowca, który zatoczył się w tył po stanowczym odepchnięciu, zaraz jednak dumnie się prostując. Zacięte spojrzenia obu młodych mężczyzn nie wróżyły niczego dobrego, a Danielle ostatnim czego chciała to żeby ta dwójka skoczyła sobie do gardeł. Wysunęła się odrobinę przed Namgi'ego układając wolną dłoń na jego piersi. Ton jego głosu może i nie zdradzał odczuwanego zdenerwowania przez swobodna barw, jednak dało się bez problemu dostrzec napięcie na twarzy blondyna.
— To tylko drobne nieporozumienie, chodźmy. — spróbowała załagodzić nieco sytuację. — Mówiłeś, że Hyerin umiera z głodu. — pociągnęła wspomniany wątek, wołać uczepić się przyjemniejszego tematu, nawet jeśli była to tylko wymówka.
— Na razie nie. — odburknął brunet na zadane mu pytanie, czy chciał o coś jeszcze zapytać. — Zjem gdzieś indziej. — mruknął przez zaciśnięte zęby Joshua, lustrując dwójkę nieprzychylnym spojrzeniem. — Zadzwońcie jeśli będę potrzebny. — dodał niechętnie nie mając tak naprawdę ochoty na dalszą współpracę. Zaciśniętą w pięść dłoń schował do kieszeni spodni i bez słowa więcej wyminął ich, trącając celowo barkiem tekściarza. Danielle zmarszczyła brwi i pokręciła głową na zachowanie mężczyzny. Zachowywał się jakby co najmniej do czegoś między nimi kiedykolwiek doszło, jakby rzeczywiście dała mu wcześniej zielone światło i realne szanse na rozwój ich znajomości, a w rzeczywistości ledwie co się poznali.
— Przepraszam, nie chciałam wszczynać takiego zamieszania. — powiedziała cicho, zdając sobie sprawę, że praca Namgi'ego nie powinna przebiegać w takiej atmosferze. — Nie wiem o co mu chodzi. — dodała wzruszając ramionami, mając nadzieję, że Namgi nie będzie niczego insynuował, przez wzgląd na jej przy długą nieobecność jak na skoczenie do bufetu, bo do niczego nie doszło. — Może pojadę do domu żebyście mogli w spokoju pracować, wrócę później? — zasugerowała kompletnie nie myśląc, że najbardziej zadowolona z takiego obrotu spraw byłaby Hyerin, która miałaby wtedy tekściarza na wyłączność, nie będąc świadomą zagrywek dziewczyny, do których ta się posuwała za jej plecami.
Była zła, że Joshua próbował mieszać, wcześniejsza przyjemna aura, którą stworzyli na poprzedniej przerwie zdawała się teraz umykać pod wpływem zirytowania.
Kąciki jej ust mimowolnie uniosły się do góry na słowa blondyna i niewybredną ocenę zachowania drugiego mężczyzny, choć wewnętrznie czuła się głupio, że już po raz drugi musiał interweniować jeśli chodziło o Danielle i zaczepki innych facetów. Nie wiedziała, czy miała na czole wymalowane zachęcające zaproszenie, czy może robiła coś niewłaściwie, ale miała nadzieję, że to był ostatni taki incydent, w którym brała udział.
OdpowiedzUsuńZaśmiała się, gdy niemal natychmiast zabronił jej wracać samej do domu. Stanowczość w jego głosie była w tym przypadku niezwykle pokrzepiająca. Ona również wolałaby z nim zostać, dalej przypatrywać się w spokoju jego skupieniu i dalszej pracy, jak posuwa się z nią do przodu, a wizja albumy zaczyna nabierać realniejszych kształtów również dzięki niemu. Była pełna podziwu, że od tak chwytał za ołówek, kartkę papieru i przekuwał myśli w wersy piosenki. Ona nie miała do taki rzeczy głowy, nie miała artystycznej duszy, a jej podejście zwykle było pragmatyczne opierając się na faktach. Nawet jej pamiętnik z dziecięcych lat wyglądał w ten sposób, że miała wszystko wypunktowane, a nie zgrabnie opisane.
— Nie chcę. — zapewniła przesuwając dłońmi po jego ramionach, przchodząc na klatkę piersiową. Znów zaczęła bawić się sznurkami nawijając je na palce. Po jej wnętrzu rozchodziło się przyjemne ciepło, które promieniowało z jego słów, to było niezwykle miłe słyszeć, że chciał, aby tu była, że lepiej się czuł mając ją blisko siebie, że lepiej mu się pracowało, gdy była obecna w studio. Cieszyła się, że nie było odwrotnie, że jej obecność mu nie przeszkadzała i niepotrzebnie rozpraszała. Nawet jeśli miałby resztę dnia znosić Joshuę, była na to gotowa, skoro Namgi ją tutaj chciał. Tym bardziej była pewna, że po powrocie do Stanów musiała dać mu jasne zielone światło, by zajrzał na jej treningi. Może nie te z Mitchelle, bo kobieta zwykle nie pozwalała na widownię i sprowadzanie niepotrzebnych rozpraszaczy, ale na pozostałych jak najbardziej mógł się pojawić. Jej grafik był wypełniony po brzegi dodatkowymi zajęciami, więc była pewna, że na któreś da radę dotrzeć i zobaczyć jak to wszystko wygląda od podszewki. Nie miała zamiaru robić z niego na siłę wielkiego wielbiciela sztuki baletowej, ale pamiętała występ, na którym się pojawił i jak przyjemnie było czuć na sobie jego uważny wzrok, który śledził każdy, najdrobniejszy ruch.
— Zostanę. — zapewniła dając się zaprowadzić z powrotem do studia, w którym wspólnie z Hyerin zjedli lunch. O dziwo, reszta dnia upłynęła w całkiem przyjemnej atmosferze, Joshua nie pokazał się im na oczy, ale nie było to do niczego konieczne, a Hyerin skupiła się na pracy, by jak najwięcej wyciągnąć z ostatniego spotkania przed ich wylotem. Praca zdalna w obecnych czasach była równie skuteczna, ale wierzyła na słowo, że dla kogoś pracującego z dźwiękiem to nie było to samo co praca na żywo.
Po powrocie ze studia wieczór upłynął im na spokojnym pakowaniu i wspólnym siedzeniu na kanapie, ciesząc się ostatnimi chwilami krótkich wczasów. Danielle nie chciała wracać, oczywiście że brakowało jej treningów, tańca samego w sobie, ale za niczym więcej nie tęskniła. Nie ciągnęło ją do obowiązków, do apartamentu na Hudson Yards i sypialni, w której na nowo będzie musiała nauczyć się zasypiać sama. Chyba to podbijało niechęć najbardziej, świadomość, że po wylądowaniu każde z nich rozjedzie się do swoich domów, że jutro nie zaśnie w jego ramionach i nie obudzi się z widokiem jego zaspanej twarzy, jasnych kosmyków łaskoczących ją po policzkach, ustach, które miała na wyciągnięcie ręki. Obecność Namgi’ego koiła nerwy, odganiała ciemne chmury i wprawiała ją w najlepszy z możliwych nastrojów. Dawno nie czuła się tak dobrze jak podczas tego tygodnia. i chyba oboje mieli podobne zdanie i odczucia w tej kwestii, bo leżąc w swoich ramionach oboje byli dziwnie cisi, nie rzucali żartami, czy absurdalnymi przemyśleniami jak to mieli w zwyczaju. Danielle po prostu chłonęła jego ciepło, jego bliskość.
Wylot mieli przed południem. Minho przyjechał, by zawieźć ich na lotnisko i odebrać przy okazji samochód.
Usuń— Na pewno wszystko mamy? — zagadnęła bardziej samą siebie niż blondyna, rozglądając się ostatni raz po apartamencie. W myślach odhaczała, czy aby na pewno zapakowała wszystkie swoje rzeczy i zakupione pamiątki, które były najważniejszym punktem na jej liście. Minho spakował walizki do auta, przy którym na nich czekał.
— Gotowi? — zagadnął z lekkim uśmiechem, gdy znaleźli się w samochodzie.
— Nie. — burknęła nadąsanie, krzyżując ręce na piersi, usta wyginając w podkówkę. Ochroniarz parsknął śmiechem i pokręcił głową.
— Jeszcze byście się tu za bardzo rozleniwili, księżniczko. — odpowiedział nie kryjąc szczypty złośliwości, która wkradła się do jego głowy. Dani wywróciła oczami i, tym razem, bez cienia zawahania splotła palce z palcami Namgi’ego, uśmiechając się na widok dwóch rzemyków spoczywających na ich nadgarstkach. Oparła głowę na jego ramieniu wyglądając przez okno na mijane budynki.
😥
Nawet jeśli powrót do Nowego Jorku nie był kończącą ich relację tragedią i nie oznaczał, że nie zobaczą się przez najbliższe miesiące, mimo wszystko ponury nastrój, otoczka wyjazdu i świadomość powrotu do obowiązków zdawały się ją przytłaczać. Namgi również niewiele mówił pogrążony w swoich myślach, a ona starała mu się nie przeszkadzać, ciesząc się stworzonymi wspomnieniami, z wzrokiem przeskakującym to z wąskiego, samolotowego okienka, to na blondyna i z powrotem. Tydzień temu siedzieli koło siebie jako dwójka przyjaciół, teraz mieli splecione ciasno ze sobą palce. Przyjechała tutaj z pustymi rękoma, a wracała z naręczem bogatych emocji, uczuć które wymykały się spod jej kontroli, kompletnie zauroczona i zatracona w nowej, nieznanej relacji.
OdpowiedzUsuńCisza chyba jej nie przeszkadzała, nie miała humoru, by żartobliwie plotkować o tym co robili przez zeszły tydzień, czy o tym co będzie po powrocie. Miała mieszane odczucia, z jednej strony miała zamiar pielęgnować tą relację, ciesząc się każdym najmniejszym momentem bliskości, który wyrwą w codziennym życiu, z drugiej zaś była pewna obaw, czy rzeczywistość nie zgasi świeżo rozpalonych uczuć, czy to wszystko, ku jej niezadowoleniu, nie okaże się jedynie przelotnym… czym tak właściwie? Romansem? Przyjaźnią z bonusem? Gdyby teraz zadał jej pytaniem czym są lub czym chciała, aby byli była całkiem pewna swojej odpowiedzi. Naiwnie, zbyt szybko, ale taka była prawda. Chciała by przedstawiał ją jako swoją dziewczynę, by mogła mówić o nim jak o swoim partnerze. Chciała wszystkich benefitów z tym płynących i wszystkich negatywów. Chciała doświadczyć tych wszystkich sprzeczek, godzenia się, randek… Chciała wszystkiego.
Podniosła na niego wzrok, gdy zagadnął o jej zajęcia, wyrywając z zapętlających się myśli. Przez moment analizowała w głowie plan zajęć i rozpiskę dodatkowych treningów. Tygodniowe wolne wybiło ją z rytmu, zarówno zajęć, choć te dopiero co się rozpoczęły, więc nie powinna mieć zbyt dużo zaległości, ale przede wszystkim z cyklu treningów i prób. Nawet z jej obecną formą tydzień pozbawiony ruchu, porannego rozciągania, czy siłowni oznaczał wzmożony wysiłek podczas kilku najbliższych zajęć.
— Mam dzień wolnego żeby trochę odespać i ogarnąć się po locie. Następnego dnia po powrocie mam trening, dwa dni później wracam na uczelnię. — wyjaśniła przyglądając się profilowi chłopaka, zastanawiając się o czym myślał, czy on również w jakiś sposób obawiał się powrotu. — A ty? Od razu ruszasz do pracy? — zapytała mając na myśli zarówno studio jak i sprzedaż. Chyba przede wszystkim to drugie dobrze wiedząc jak konsekwencje mógł ponieść jeśli nie wywiąże się z umowy. I mógł opowiadać jej bzdury, że poprzednim razem się przewrócił i niefortunnie uderzył twarzą w podłogę, ale nie było siły, która zmusiłaby ją do uwierzenia w tą wersję wydarzeń, zwłaszcza gdy widziała sińce rozsypane po całym ciele. Na samą myśl do czego wracał, przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz, od którego się wzdrygnęła.
Martwiła się o niego, teraz znacznie bardziej niż dotychczas. Już w tedy, jako przyjaciel był dla niej ważny, a jego zdrowie istotne, ale teraz to wszystko wzmogło na intensywności. Nie chciała nawet myśleć o tym co by zrobiła jeśli coś by mu się stało. Nie potrafiłaby się odnaleźć gdyby nagle go zabrakło w jej życiu. Potrafiła znieść świadomość dłuższej rozłąki, znieść rzadsze spotkania, ale na myśl, że mogłaby go więcej nie zobaczyć, jej żołądek boleśnie się ściskał.
Wyciągnęła na moment telefon szybko coś w nim klikając, przesyłając mu zaraz dwa zdjęcia.
— Mój plan. — wyjaśniła z lekkim uśmiechem. Nie wiedziała, czy mu się przyda, czy też nie, ale lepiej żeby miał taką wiedzę pod ręką.
we don't want to go back
Pokiwała jedynie głową na jego marną próbę sprowadzenia swojej drugiej, mało przyjemnej pracy do poziomu żartu, błahostki. Jak miała się nie przejmować? Nie znała się na tym, nie miała bladego pojęcia o tym jak wygląda praca dilera, z czym to się wiąże, ale potrafiła wyobrazić sobie jak niewdzięczne może to być zajęcie. Ale może, tylko może, wyolbrzymiała całą sprawę, bo gdyby nie chciał to, czy dalej by w to brnął? Dlatego starała się być wyrozumiałą, nigdy nie podsumować jego obowiązków krzywym grymasem. Wyszłaby w tedy na hipokrytkę będąc tą, która szukała u niego pomocy.
OdpowiedzUsuń— Na pewno. — Plan zajęć był sztywno narzucony przez władze uczelni, nie miała na to żadnego wpływu, ale jeśli chodziło o treningi mogła ustawić je w taki sposób, by wygryźć w czasie lukę dla nich. Musiała jedynie pomyśleć, skondensować treningi, wydłużyć je jednego dnia, by skrócić lub zupełnie odjąć je innego. Wierzyła, że skoro oboje chcą da się to wszystko ze sobą pogodzić. Nie brała innej możliwości pod uwagę.
Uśmiechnęła się ciepło, gdy przekręcił się układając głowę na jej kolanach. Spojrzała na niego z miękkim, czułym wyrazem odbijającym się w oczach. Odgarnęła z jego czoło kilka kosmyków, opuszkami palców sunąc po jego policzku, linii nosa, pełnych, różowych ustach, by zaraz wpleść palce w jego jasne włosy delikatnie poruszając palcami. Kciukiem drugiej dłoni głaskała go po piersi. Nachyliła się nad nim i złożyła krótki pocałunek na jego wargach, słodkich, obłędnych ustach, które doprowadzały ją do szaleństwa tyle dni i wieczorów pod rząd.
— Będę wieczorami za tobą tęskniła. — przyznała cicho nie odwracając od niego wzroku. — I za twoim chrapaniem też. — dodała nieco weselej chcąc na moment odgonić posępne humory i ciężkie chmury, które zawisły nad nimi już wczoraj. Uśmiechnęła się szerzej, lżej. To był raptem tydzień, ale przywykła do jego nieustającej obecności. Nabrała pewnych zwyczajów, wspólne posiłki, wspólna kawa, oglądanie filmów, wspólne prysznice i zasypianie w swoich objęciach. O poranku pierwszym co robiła to przekręcenie się na bok w stronę Namgi’ego, złożenie kilku pocałunków na dzień dobry. Późnym wieczorem wtulanie się w jego bok, chłonięcie ciepła drugiego ciała, krótkie rozmowy nim powieki zaczynały ciążyć na tyle, że przegrywała wargę ze zmęczeniem. Za tym wszystkim będzie strasznie tęsknić.
— Mogę czasem zostać u ciebie. — zasugerowała po chwili namysłu. — Jeśli oczywiście nie masz nic przeciwko. — dodała pospiesznie nie chcąc nieproszona wpraszać się mu do apartamentu, ale noce rzeczywiście mogły należeć tylko i wyłącznie do nich. Miała świadomość, że nie zawsze mogła sobie na to pozwolić, ale nie było to niemożliwe. Jej matka może i nie przymknęła by na schadzki pod swoim dachem, ale Danielle generalnie mogła wiele póki nie przynosiła do domu złych wieści, nie obniżała się w nauce i była najlepsza na próbach. Wszystko byleby nie szargać jej nazwiska.
— Będę cię na bieżąco informować. — obiecała nie mogąc powstrzymać szerokiego uśmiechu. — Będziesz gościem specjalnym. — dodała znów zatrzymując dłoń na jego policzku. Nawet sobie nie wyobrażał jak ważne dla niej to było, jego przyjście na występ. Już wtedy, za pierwszym razem, gdy się pojawił występowało jej się inaczej będąc przez niego obserwowaną. Czuła… może i odrobinę większą presję, ale i motywację, by dać z siebie jeszcze więcej na scenie. Tak jak on stwierdził, że lepiej mu się pracuje mając ją przy sobie, tak jej tańczyło się łatwiej, gdy siedział pośród widowni.
just one last kiss
Roześmiała się dźwięcznie lekko dźgnęła go palcem w ramię, gdy odbił piłeczkę w formie chrapania.
OdpowiedzUsuń— Takie księżniczki jak ja nie chrapią. — odparła dumnie. Chciała to wszystko przeciągać w nieskończoność. Pójść poprosić pilota, by zataczał koła nad Nowym Jorkiem, gdy dolecą do celu, byle tylko zyskać kilkanaście krótkich, ale jakże cennych chwil razem.
— Pewnie, chociaż chciałam przypomnieć, że spanie w studio to nie byłaby dla mnie nowość. — zauważyła z lekkim uśmiechem, przypominając sobie te wszystkie razy, gdy zagrzewała miejsce u niego na kanapie, gdy bezwiednie zasypiała i budziła się otulona miękkim kocem, który specjalnie zorganizował dla niej. Te drobne gesty z jego strony ją ujmowały, to w jaki sposób zwracał na nią uwagę, nigdy nie pomijał… Naprawdę uważała siebie za szczęściarę spotykając kogoś takiego jak Namgi, kogoś przy kim czuła się swobodnie i bezpiecznie, jakby roztaczał nad nią parasol bezpieczeństwa, czy to swoimi ramionami, czy też poczuciem humoru.
Przymknęła powieki pod wpływem przyjemnego dotyku, subtelnie przesuwających się po skórze palcach. Gdy się przysunął, ochoczo odwzajemniła pocałunek, nieco pogłębiając pieszczotę trącając językiem jego język, zębami zaczepnie hacząc o wargę, delektując się pocałunkiem. Wiedziała, że zaraz po powrocie rzucą się w wir nadrabiania obowiązków i chcąc nie chcąc będą musieli skupić się na nich, a nie na sobie w pierwszej kolejności. Chciała się przeciwko temu zbuntować, mimo, iż doskonale rozumiała, że niewiele mogła zrobić. Ostatecznie taniec również miał specjalne miejsce w jej sercu, tak jak i chęć rozwijania się w balecie, obojętnie jak bardzo bywał wyniszczający. Do tej pory ponosiła straty w postaci zmęczenia, zdartych kostek i odczuwanej frustracji. Nie poświęcała niczego prócz samej siebie. W jej życiu do tej pory nie było niczego, ani nikogo ważniejszego od baletu, od rywalizacji i surowych treningów. Teraz jednak na liście priorytetów na czele uplasował się Namgi, bez trudu przeskakując wszystkie inne pozycje. Niesamowicie wiele zmieniło się przez raptem tydzień, ale wszystkie zmiany podobały się Danielle.
Zaśmiała się wprost w jego wargi.
— Niech ci będzie, obejdzie się bez wyciągania na scenę. — zgodził się po krótkiej, nieco teatralnej chwili zastanowienia.
Dostrzegła jak coraz powolniej poruszał powiekami, które widocznie mu ciążyły. Jak klatka piersiowa coraz wolniej poruszała się pod jej dłonią, która wciąż spoczywała w tym samym miejscu.
— Zdrzemnij się. — poleciła cicho nie chcąc go wybudzać i rozpraszać. Złożyła krótki pocałunek na jego czole, gładząc go niespiesznie po ramieniu. Powinien się wyspać, by mieć siłę następnego dnia wrócić do pracy. Zresztą przecież to nie była ostatnia okazja do porozmawiania. W bardziej pracowite dni mogli porozmawiać przez telefon, pisać do siebie.
Po około trzynastu godzinach, stewardessa poinformowała ją o tym, że zbliżają się powoli do lotniska i powinni przygotować się do lądowania. W porównaniu do Namgi’ego nie dała rady zmrużyć oka, będąc kompletnie pogrążoną we własnych myślach, które przerywała raz na jakiś czas by sięgnąć po telefon i zerknąć na wszystkie te zdjęcia które zrobili, dokładając do kolekcji kolejne zrobione teraz, gdy smacznie spał ułożony na jej kolanach. Chciała zatrzymać każdy jeden moment dla siebie nawet ten pozornie błahy, zwyczajny.
Nie chciała go budzić, sprowadzać na ziemię. Nie chciała by samolot kiedykolwiek się zatrzymywał. Wyjrzała przez małe okno, cicho wzdychając. Musiała wziąć się w garść, przestać skupiać się na negatywach powrotu i odgonić od siebie poczucie żalu. Przecież to nie musiał być ich ostatni wspólny wyjazd. Mogli wielokrotnie wracać do Korei lub gdziekolwiek tylko zapragną. Mogli sobie na to pozwolić.
— Gi. — wymruczała ściskając go za dłoń. — Namgi, niedługo lądujemy. — dodała nieco głośniej i wyraźniej, by wyrwać go z sennej mary.
the end is coming too soon, don't you think?
Zdecydowanie wspólny czas upłynął jej przyjemnie i gdyby mogla to przyciągałaby go w nieskończoność. Natomiast tydzień przemknął niemal niepostrzeżenie, zbyt szybko w jej odczuciu. Miała wrażenie, że dopiero co lądowali w Korei, jedli obiad u jej ojca i wspinali się do wieży Namsan. Miała wrażenie, że dopiero co budziła się w jego objęciach, słuchała zagranego Tangelo i prowadziła z nim krótkie lekcje w celu odświeżenia języka.
OdpowiedzUsuń— Powinnam. — odpowiedziała zachowując neutralność wypowiedzi, niejednoznacznie przedstawiajac to co musiała zrobić, jakby w nadziei, że podchwyci jej niepełne zdecydowanie i zatrzyma ją blisko siebie, że zacznie ją namawiać na spędzenie wspólnie dnia w jego apartamencie, na jego kanapie, a ona da się z łatwością namówić na wszystkie jego sugestie. Całe jej serce wołało, że właśnie tego chce, że apartament matki był ostatnim miejscem, w którym chciała się znaleźć, a rozmowa z kobietą, ostatnim czego teraz potrzebowała. Była gotowa naginać granice, napiąć je tak bardzo, by groziło to ich pęknięciem. Ale nic takiego nie miało miejsca, oboje w ciszy przeszli do samochodu, zajmując zaraz miejsce na tylnej kanapie za przyciemnionymi szybami, zdając sobie sprawę, że nie mogą wiecznie się zatrzymywać. Danielle rzeczywiście miała jeden dzień na rozruch, ale widziała nietęgą minę blondyna, który mierzył się ze znacznie cięższymi obowiązkami. Stłamsiła, więc potrzebę, prośbę cisnącą się na usta, by zatrzymali się wspólnie u niego.
Nowy Jork zdawał się obcy, widoki za oknem nieznajome, ludzie dziwni, a wszędobylski angielski przytłaczający. Przeniosła wzrok zza okna na Namgi’ego, który również siedział pogrążony w swoich myślach. Przygryzła nieco wargę i nie bacząc na siedzącego z przodu kierowcę, odpięła pas i przysunęła się do chłopaka, niemal pakując mu się na kolana, wtuliła się w jego bok obejmując go ciasno ramionami. Jej chłopaka. Jej Namgi’ego.
Uśmiechnęła się sama do siebie chowając twarz w jego bluzie, delektując się męskim zapachem, który szczelnie ją otoczył, ciepłem bijącym od drugiego ciała, całym nim i poczuciem bezpieczeństwa oraz spokoju, które zawsze przy nim czuła. Poczuciem, że nie musi niczego udawać, że to obok niego może być najprawdziwszą sobą.
— Daj znać jak nieco ogarniesz się z robotą. — poprosiła podnosząc na niego wzrok, zerkając na niego z dołu. Zostało im jeszcze kilka minut na cieszenie się swoją bliskością, której musiało starczyć im na najbliższe kilka dni, choć samochód bezlitośnie zbliżał się do Tribeci.
Czuła wiele rzeczy, tych które uwypukliły się podczas wyjazdu. I chciała przekazać mu je wszystkie, by wiedział, ale jeszcze nie potrafiła uformować właściwych słów, niepewna, czy to nie za wcześnie. Dlatego podciągnęła się nieco do góry i złożyła na jego ustach pocałunek. Pełen czułości, niespieszny, czuły. Taki, by wiedział, by miał świadomość, że są tu razem, że zawsze może do niej zadzwonić, że była zadowolona, szczęśliwa. Kompletnie oczarowana, zakochująca się w nim zbyt szybko, zbyt łatwo.
— I uważaj na siebie, dobrze? — dodała ciszej nie odsuwając się choćby o milimetr od niego, jedynie odrywając minimalnie usta od jego ust. Spojrzała w jego ciemne tęczówki swoimi dużymi oczami, które promieniały radośnie za każdym razem, gdy zatrzymywała na nim wzrok. Chciała żeby wziął sobie tą prośbę do serca, by wiedział, że nie od tego momentu nie dbał o siebie tylko dla siebie, ale także dla niej.
i think we could last forever
Troska, którą, bardziej świadomie lub mniej, jej oferował była czymś czego od dłuższego czasu jej brakowało. Ciepła, świadomości, że może na kimś polegać, że ktoś jest dla niej, czy to by odebrać telefon w razie potrzeby, odpisać na zwykłego sms’a, czy pozwolić zasnąć na nie swojej kanapie. Wreszcie wyrwała kawałek szczęścia, którym z nikim nie musiała się dzielić, który był tylko jej.
OdpowiedzUsuń— Postaram się. — odpowiedziała, starając się by jej głos brzmiał jak najpewniej. Nie mogła w pełni zapewnić go, że gdy sytuacja przybierze zbyt intensywny dla niej obrót, Danielle zatrzyma się i odpuści. Nigdy tego nie robiła, zmuszała swój organizm do wysiłku, zdzierała kostki i wylewała morze łez podczas trudniejszych treningów. Nie spała, nie jadła i ostatecznie przyszła do niego szukając czegoś co odgoni od niej zmęczenie i brak chęci, czegoś co chwilowo stawiało ją na nogi, odganiało nieprzyjemne myśli, po cichu siejąc zniszczenia w jej organizmie. To były skutki wychowania, które nie łatwo jest zmienić obojętnie jak bardzo dopatrywała się w tym wad. Pewne zachowania, przymrużenie oka na dyskomfort weszły jej w nawyk, przywykła, do bólu i permanentnego zmęczenia. Spełnienie tej drobnej obietnicy w rzeczywistości nie było tak proste i jedyne co ją otrzeźwiało to ryzyko kontuzji, choć i w tym przypadku wychodziła z założenia, że przecież jej się to nie przytrafi.
Odwzajemniła kolejny pocałunek, niechętnie odsuwając się od blondyna, gdy dojechali pod odpowiedni adres. Przelotnie zerknęła w kierunku apartamentowca, by zaraz utkwić wzrok w Namgi’m. Parsknęła śmiechem na wspomnienie kobiety.
— Przekażę i wyściskam ją od ciebie. — odpowiedziała z rozbawionym uśmiechem. — Będę. — zapewniła przymykając na krótko powieki, gdy poczuła ciężar jego warg na swoich. Ułożyła dłoń na jego karku na moment zatrzymując go przy sobie, czując słodki smak na ustach, miękką skórę pod palcami. Nie chciała go puszczać, zostawiać samego, ale nie miała wyjścia. Zmarszczyła brwi i niechętnie się odsunęła, zamykając drzwi. Gdy kierowca ruszył, a Namgi zaczął oddalać się do wejścia, Danielle otworzyła okno i wychyliła się na zewnątrz.
— Namgi! — zawołała za nim z szerokim uśmiechem przecinającym twarz. Ułożyła kciuk i palec wskazujący w małe serduszko, które uniosła w jego kierunku, by zaraz mu pomachać, tak jak za pierwszym razem, gdy kierowca odbierał ją spod mieszkania tekściarza.
Schowała się w środku, gdy auto skręciło, a Dnaielle straciła blondyna z oczu. Zamknęła oczy biorąc głęboki oddech. Wsparła głowę o zagłówek i pomimo wewnętrznego niepokoju, uśmiech dalej gościł na jej buzi. Nie chciała się martwić, skupiać na problemach i czekających ich potencjalnych trudnościach. Zepchnęła to w kąt własnego umysłu, by skupić się na pozytywach, na wspaniałych wspomnieniach, zdjęciach, które mogła obejrzeć w każdej chwili jeśli tylko zatęskni. Powrót do rzeczywistości nie mógł odebrać jej radości, która towarzyszyła jej podczas całego wyjazdu.
Przesunęła palcami po ustach, szyi i dekolcie na których jeszcze wczoraj pozostawiał zachłanne, wilgotne pocałunki. Dotknęła rzemyka spoczywającego na nadgarstku, niemal czując jego dłonie, które ostrożnie go dla niej zapięły. Zachichotała pod nosem, czując na sobie badawcze spojrzenie kierowcy odbijające się we wstecznym lusterku, ale nic sobie z niego nie robiła. Mógł widzieć, mógł dodać dwa do dwóch, wyciągać własne wnioski. Nie obchodziło ją to.
Dojechała do domu po około półgodzinnym przebijaniu się przez miasto. Ku jej uldze okazało się, że jej matka była nieobecna w domu. Danielle wysłała krótkiego sms’a do Namigi’ego, że dotarła do domu, by zaraz zniknąć w łazience w celu wzięcia długiego, gorącego prysznica, który przyjemnie rozluźnił zastygłe po podróży mięśnie. Dopiero po kąpieli zabrała się za rozpakowywanie walizki i pierwsze co rzuciło jej się w oczy do biała koszulka przy duża o kilka rozmiarów, ta w której miała zwyczaj spać przez ostatnie dni.
Uniosła ją do twarzy i zaciągnęła się zapachem Namgi’ego, który wciąż imał się materiału, po czym przebrała się z puchatego szlafroka w t-shirt, ciesząc się, że przez gapiostwo zabrała ze sobą kawałki chłopaka. Gdy uporała się z pełną walizką, zakopała się pod kołdrę czując dościgające ją pomału zmęczenie.
Usuńdon't finish telling this fairy tale
Upierała się, że to przez bezlitosny jet lag nie była w stanie zasnąć, a nie przez głucha ciszę panującą w pustym apartamencie. Ciążył jej brak drugiej osoby pod kołdrą, spokojnego oddechu przy uchu, palców przeczesujących włosy, pocałunku zostawionego na czubku głowy. Kręciła się niespokojnie nie potrafiąc znaleźć sobie miejsca w łóżku ostatecznie kończąc z telefonem w ręku scrollując social media, przeglądając to co działo się w mieście i na uczelni podczas jej tygodniowej nieobecności, z ulgą stwierdzając, że nic szczególnego jej nie ominęło. Pokusiła się o dodanie kolejnego wspólnego zdjęcia tym razem wykonanego w Cheonggyecheon, niedługo po tym jak przez własną niezdarność wpadła do wody. Wiedziała, że tamto miasto już zawsze będzie ich miejscem, tym z którym wiąże się tyle przyjemnych, pierwszych wspólnych chwil. Oznaczyła Namgi'ego na zdjęciu nie czując potrzeby, by to ukrywać przed światem, a kto wiedział ten i tak mógł rozpoznać blondyna, nie myśląc w kategoriach, że mogło to im przysporzyć jakichkolwiek problemów.
OdpowiedzUsuńUśmiechnęła się widząc powiadomienia od tekściarza. Weszła w wiadomość, a propozycja odbioru z treningu, niespodziewana, sprawiła że jej usta bezwiednie wygięły się w jeszcze szerszym uśmiechu. Sądziła, że po powrocie, nim odnajdą się na powrót w rytmie pracy i obowiązków, przynajmniej przez kilka dni się nie zobaczą. Ku jej niezadowoleniu, dlatego miło zaskoczyła ją otrzymana wiadomość jeszcze tego samego dnia. Może jednak przez tydzień nie uzbierał, aż tylu zaległości? Może jednak klienci i w jednej i w drugiej pracy okazali się łaskawi? Chciała wierzyć, że mógł sobie na to pozwolić. Nie chciała mu przysparzać jakichkolwiek kłopotów, odciągać go od zajęć i spraw, którymi musiał się niezwłocznie zająć, być powodem niedomówień.
Jasne! Postaram się skończyć o czasie ☺️
Odpisała bez większego zastanowienia, nie biorąc nawet pod uwagę możliwości odmowy. Skoro Namgi miał dla niej czas, Daniell również miała zamiar zrobić wszystko tak, aby punktualnie opuścić salę treningową i móc mu poświęcić jak najwięcej czasu.
Pierwszy trening po tygodniowej przerwie był tym, które zaliczała do miana ciężkich. Intensywne rozciąganie, przez które musiała przebrnąć, by nie nabawić się niechcianej kontuzji, było drogą przez męczarnie, a trener nie miał litości, nawet dostrzegając drobne zesztywnienia, które pojawiły się w jej ciele. To dało jej nauczkę, że nie powinna omijać porannych sesji obojętnie jak ciężko było wygrzebać się z łóżka. Jedynym pocieszeniem było to, że lekcji nie przeprowadzała jej matka, która w mało subtelny sposób wytknęłaby lenistwo córki. Pomimo pewnych trudności cieszyła się z powrotu na parkiet, szybko odnajdując się w znajomym otoczeniu, zatracając się w muzyce i kolejnych poleceniach padających z ust mężczyzny. To był jej żywioł, obojętnie jak bardzo niekiedy miała dość wszystkiego, nie wyobrażała sobie życia bez tańca, bez baletu.
Wizja spotkania z Namgi'm sprawiała, że czas złośliwie zwolnił, ale ekscytacja niwielowala odczuwane zmęczenie. Łącznie spędziła na sali nieco ponad dwie godziny, omawiając to nad czym muszą się skupić w najbliższym czasie i na próbie prostszego, znajomego układu, do którego wpletli kilka bardziej wymagających figur. Pomimo popełnionych błędów była usatysfakcjonowana treningiem, a to wszystko przysłoniło spotkanie z Namgi'm. Dzień rozłąki zdawał się zbyt długi i już o poranku odczuła pierwsze nieprzyjemne zmiany, na powrót budząc się samej.
Po treningu szybko się odświeżyła, przebrała i punktualnie wyszła ze szkoły niemal od razu dostrzegając Ghosta należącego do Namgi'ego. Z uśmiechem zapakowała się do samochodu, składając zachłanny pocałunek na powitanie, czując znajomą sensację dreszczy rozsypujących się po ciele.
Usuń— Cześć przystojniaku. — wymruczała, gdy nieco się od niego odsunęła, zaraz przechodząc do opowiedzenia jak minął jej pierwszy trening, drobnego marudzenia i marszczenia nosa na wspomnienie pojedynczych błędów i ostrych słów trenera, że musi się wziąć porządnie za treningi zważywszy na przygotowania do zimowych przedstawień, które szkoła będzie wystawiać z okazji świąt. Wypytała go również o jego dzień, co robił, czy ma dużo na głowie. Cieszyła się, że mogli spędzić ten dzień wspólnie.
❤️
Krótki czas spędzili w samochodzie, na drodze od uczelni do domu, na bezcelowym krążeniu wokół apartamentowca byleby jak najbardziej przeciągnąć wspólny czasu. Kąciki jej ust ledwie widocznie drgały ku górze, gdy znów nie skręcił gdzie trzeba, zadowolona z jego “niespecjalnej” nieuwagi. Wiedziała, że nie mogli bez końca siedzieć zamknięci w aucie, choć szczerze powiedziawszy nie miałaby nic przeciwko. Ale nie byli dwójką rozwydrzonych dzieciaków, które mogły sobie na to w nieskończoność pozwolać. Mimo wszystko cieszyła się, że poświęcił jej tyle uwagi ile zdołał. Napawała się dłonią sunącą niespiesznie po udzie, ostrożnym dotykiem, splecionymi razem palcami i przede wszystkim swobodną rozmową o wszystkim i niczym, kilkoma żartami i jego śmiechem, który raz na jakiś czas wypełniał samochód, przeplatając się z jej własnym rozbawieniem. Drobnymi, niewinnymi sprzeczkami na temat tego, który kawałek, ich zdaniem, jest lepszy i należało teraz go puścić. I nawet jeśli tak to miało teraz wyglądać, była szczęśliwa, to było jak najbardziej w porządku, póki wraz z nią w samochodzie siedział Namgi.
OdpowiedzUsuńNachylała się nad skrzynią biegów, odwzajemniając kolejne słodkie pocałunki, którymi nieświadomie rozpalał całe jej ciało. I klęła w myślach, że nie mogła zaprosić go do siebie, że nie mieli więcej czasu.
— Pewnie. — wymruczała muskając jego wargi swoimi, jedną dłoń trzymając na policzku blondyna, gładząc kciukiem ciepła skórę, drugą oplatając jego nadgarstek, trzymając blisko siebie. — I powodzenia z tekstami. — dodała na koniec, gdy niechętnie odsunęła się od niego sięgając dłonią do klamki. Odwzajemniła uśmiech i z wyraźnym ociąganiem wysiadła z samochodu zaciskając palce na pasku sportowej torby. Pomachała mu, gdy odjeżdżał, by zaraz obrócić się na pięcie i zniknąć za drzwiami wejściowymi do budynku, z wymalowanym szerokim uśmiechem. Z entuzjazmem, radośnie przywitała się z portierem, którego minęła na parterze kierując się do windy.
Kolejne dni mijały jej podobnie nie licząc nieobecności Namgi’ego. W wolnych chwilach wymieniali ze sobą sms’y, kilka połączeń, czy rozmów video, gdy mieli na to czas co w jakiś sposób wypełniało pustkę jaką odczuwała nie mając go przy sobie. W tym semestrze nie miała tak dużo zajęć na uczelni, ale treningi do reszty pochłaniały jej wolny czas. Namgi jednak był na równi zajęty, więc niespecjalnie starała się ograniczyć własne obowiązki starając się wybiec pracą do przodu. Nie uśmiechało jej się bezcelowe siedzenie w domu, wgapianie się w ekran komputera, czy telefonu będąc zupełnie samą. Nie robiła mu jednak żadnych wyrzutów, rozumiejąc, że napięty grafik mógł dać w kości, a z tego co mówił, miał kilka zbliżających się deadlinów, których nie mógł po raz kolejny przesunąć.
Dopiero, gdy parokrotnie nie odebrał od niej połączenia, a wiadomości ustały, zaczęła się niepokoić. Nie podejrzewała, że nagle utrzymanie kontaktu mogło mu się odwidzieć, martwiła się, że mogło mu się coś stać, znowu i po raz kolejny próbował to przed nią zataić. Niepokój sprawił, że na treningach była rozkojarzona, a na zajęciach nieobecna. Raz na jakiś czas wysyłała kolejną wiadomość wpatrując się w te, które wciąż pozostawały bez jakiejkolwiek odpowiedzi.
Kolejnego wieczora siedziała w pokoju. Skubała zębami nerwowo skórki wokół paznokci wpatrując się w ciemny ekran telefonu, po który zaraz sięgnęła nie mogąc znieść dobijającej ciszy.
Wszystko w porządku? Odezwij się w wolnej chwili.
Wysłała wiadomość, z ciężkim westchnieniem opadając plecami na miękkie poduszki. Czuła nieprzyjemny ucisk w piersi, a nieustannie towarzyszący jej strach, że za milczeniem Namgi’ego może skrywać się poważny powód, ściskał niedorzecznie mocno żołądek. Wpatrywała się w sufit, nerwowo obrywając skórki, nie bacząc na nieprzyjemne pieczenie.
UsuńMartwię się, jeśli coś się stało, daj znać.
Dopisała jeszcze jednego, krótkiego sms’a. Nie musiał się obawiać pokazać jeśli coś się rzeczywiście wydarzyło. tym bardziej wolałaby być przy nim, jakkolwiek wspomóc, odciągnąć uwagę od nieprzyjemnych myśli. Chciała być przy nim. Do tego nie mogła ukryć, że okropnie za nim tęskniła, za jego spojrzeniem, zapachem, pocałunkami, za całym Namgi’m, który wciąż krążył po jej głowie, przyprawiając serce o szybsze bicie.
too soon to say goodbye
Nie wiedziała co się z nim działo. Czy może znowu nie chował się w domu pobity, czy może to tylko nadmiar pracy go przygniótł i to na niej wolał się skupić. Wszystko, by zrozumiała, ale cisza z jego strony dobijała ją i martwiła. Dobrze wiedziała jak bardzo potrafiły pochłonąć go nowopowstające teksty. Potrafił siedzieć nad nimi dzień i noc, zamknięty w czterech ścianach studia. WIelokrotnie mu towarzyszyła, siedząc w ciszy za jego plecami, gdy pochylał się nad kartka papieru. To była jego pasja, umiała postawić się na jego miejscu. To druga praca napawała ją niepokojem. Nie wiedziała z kim wmieszał się w szemrane biznesy, dla kogo handlował, skąd miał towar. Nigdy nie pytała. Nigdy nie żądała żadnych wyjaśnień z jego strony. Może powinna? Gdyby jej wyjaśnił, powiedział co się działo przez ten tydzień, nie miała by pretensji o to, że się nie odzywał. Ślepo mu ufała, jego słowom, obietnicom i gestom, które były żywe w jej pamięci.
OdpowiedzUsuńBrała pod uwagę wiele możliwości, chyba każdą jedną jaką podsuwał jej rozsądek, ale nie to co przeczytała, gdy podniosła po raz kolejny telefon po otrzymaniu powiadomienia. W pierwszej chwili to uśmiech zagościł na jej twarzy widząc, że nareszcie się odezwał, jednak gdy tylko otworzyła wiadomość, zadowolenie ustąpiło pola szokowi. Podniosła się natychmiast do siadu czytając w kółko to jedno krótkie słowo, którego nie potrafiła zrozumieć.
Zerwijmy…
— Co? — szepnęła wodząc spojrzeniem po literach, które powoli się rozmywały, gdy łzy zaczęły napływać jej do oczu. Nie dowierzała temu, nie wierzyła. Nie mogła, nie potrafiła, nie chciała. Poderwała się z łóżka, krążąc nerwowo po pokoju wybrała jego numer. Raz, drugi, trzeci… nie odbierał. Nie śmiał nawet odebrać.
Przytknęła telefon do piersi zaciskając na nim palce. To musiała być pomyłka. Skuliła ramiona, które drżały i przymknęła na moment powieki. Wzięła kilka głębokich oddechów, jeden po drugim, łapczywie jakby w pokoju nagle zabrakło tlenu. Wierzchem dłoni starła kilka samotnych łez, które spłynęły po policzkach zostawiając za sobą wilgotną ścieżkę. Musiała z nim porozmawiać. Musiała go zobaczyć.
Jak w amoku wyszła szybkim krokiem z pokoju. Wyminęła bez słowa matkę siedzącą na kanapie, która w spokoju popijała czerwone wino i czytała książkę.
— Danielle? — zignorowała głos rodzicielki, który nabrał stanowczości, gdy zignorowała kobietę. W przedpokoju wciągnęła na stopy buty, a przez głowę czarną bluzę z kapturem. Nie dbała o to, że była w dresach i pomiętym tshircie.
— Danielle! Co ty robisz? Gdzie ty się niby wybierasz o tej porze?! — Zatrzymała się na moment na ostry ton głosu matki, w jednej dłoni trzymając kluczyki od samochodu, drugą zaciskając już na klamce od drzwi wejściowych.
— Muszę coś załatwić. Nie czekaj na mnie. — Głos jej drżał, gardło miała ściśnięte. Nie potrafiła spojrzeć na kobietę czując, że jeśli tylko na nią spojrzy rozsypie się nim zdąży porozmawiać z Namgi’m, wyjaśniać tą pomyłkę. Wyszła z apartamentu trzaskając drzwiami nie zastanawiając się nad konsekwencjami swojego zachowania. To nie było teraz ważne.
Droga do Tribeci minęła jej długo, za długo. Cały czas siedziała jak na szpilkach, co rusz zerkając na telefon w naiwnej nadziei, że Namgi zadzwoni albo chociaż napisze, że to nie to co myśli, że to jakieś nieporozumienie, głupi żart. Cokolwiek. Zaparkowała pod znajomym budynkiem, w który utkwiła wzrok. Dłonie zacisnęła na kierownicy, aż zbielały jej kostki. Czuła obcy ciężar w piersi, przez który nie była w stanie odetchnąć. Niepokój, który podskórnie odczuwała przez cały tydzień rósł i przybierał kształty realnego strachu. Bała się wysiadając z samochodu. Bała się wchodząc do budynku. Bała się wsiadając do windy, a gdy kierowała się pod właściwe drzwi, zaczynała ogarniać ją panika. Obgryzała boleśnie skórki, gdy zatrzymała się pod mieszkaniem tekściarza. Wpatrywała się tępym spojrzeniem w numer widniejący na drzwiach. Uniosła dłoń, która zdawała się być cięższa niż zazwyczaj. Chciała nacisnąć dzwonek, ale zamarła, sparaliżowana obawami.
A co jeśli to nie żart? Co wtedy zrobi? Co jeśli Namgi rzeczywiście chciał z nią zerwać?
UsuńAle dlaczego? Co się wydarzyło? Ostatnie spotkanie przebiegało w miłej atmosferze zakończone przypomnieniem o kontakt, słodkimi pocałunkami, za którymi cholernie tęskniła przez ostatnie dni. Chciała stąd uciec, zapaść się pod ziemię. Musiała jednak wiedzieć, usłyszeć od niego coś więcej niż krótkie, tchórzliwe zerwijmy. Należało jej się coś więcej.
Nacisnęła dzwonek, wzdrygając się, gdy usłyszała jego dźwięk po drugiej stronie. Czekała niecierpliwie, przestępując z nogi na nogę, aż blondyn podejdzie i otworzy drzwi. Niesiona dziwacznym przeczuciem, odsunęła się od wizjera, by nie mógł jej dojrzeć, udawać, że nikogo nie ma po drugiej stronie. Chociaż wciąż istniało takie ryzyko, że był wszędzie tylko nie tutaj. Ale od czegoś musiała zacząć. W głowie, niczym mantrę, powtarzała, że to nie jest prawda, że jak tylko się zobaczą wszystko będzie w porządku. To nie mogła być prawda, na samą myśl robiło jej się niedobrze.
Namgi przecież taki nie był. Wszystko co pojawiło się między nimi podczas wyjazdu, ale i to co mieli znacznie wcześniej nie mogło być tylko zlepkiem kłamstw, jej naiwnością. Jej uczucia nie mogły znaczyć tak niewiele.
Nacisnęła raz jeszcze dzwonek, niecierpliwiąc się czując, że lada moment czmychnie stąd.
Serce uderzało niespokojnie w piersi, biło nierówno, szybko jakby dopiero co skończyła intensywny bieg. Skubała dolną wargę zębami i próbowała ignorować nieprzyjemny ucisk w żołądku, otumaniający ją strach, odgonić łzy, które napływały coraz intensywniej do oczu.
Namgi na pewno jej nie skrzywdzi, nie w taki sposób.
A jednak w jej głowie echem odbijało się zimne zerwijmy.
don't cut me down, throw me out
Wpierw usłyszała kroki za swoimi plecami. Odwróciła się w pierwszej chwili odczuwając ulgę na widok Namgi’ego, że zdawał się być cały, w jednym kawałku, bez rzucających się w oczy siniaków, rozciętej wargi. Jednak, gdy ominął ją i podszedł do drzwi wkładając klucz do zamka z surowym, zimnym wyrazem twarzy, zrozumiała. Wiedziała, że sms nie był głupią pomyłką, przypadkowym błędem korekty na telefonowej klawiaturze. Rozchyliła usta, by cokolwiek powiedzieć, ale uprzedził ją. Głos wyprany z emocji, może nieco poirytowany jej zjawieniem się. Próbowała poukładać sobie to w głowie, ale kompletnie nie pojmowała zmiany, która nastąpiła w blondynie.
OdpowiedzUsuńDanielle spojrzała na niego wielkimi, zszokowanymi oczami do których szybko i niekontrolowanie zaczęły napływać łzy. Po równo kryło się w nich niedowierzanie i strach wywołane słowami Namgi'ego.
— Chciałam… chciałam porozmawiać. — odpowiedziała cichym, słabym głosem. Momentalnie w głowie zaczęła odtwarzać wszystkie wspólne momenty, przypominając sobie czas, który spędzili razem. Wszystkie te chwile kiedy przychodziła do studia i owinięta w koc przyglądała się jak chłopak pracuje nad kolejnym kawałkiem. Przypomniała sobie wspólny wyjazd do Korei, pierwszy pocałunek i palący dotyk jego dłoni, słodkie, czułe słowa które szeptali sobie na dzień dobry i dobranoc. Pamiętała naiwne, piękne marzenia o przyszłości, które snuli przed snem, zabawne odwiedziny u jej ojca przed którymi tak się stresował. W każdym z tych momentów próbowała doszukać się sygnałów, czerwonych flag, że coś jest nie tak, że Namgi mydli jej oczy i mąci w głowie. Niczego takiego nie znalazła. Wszystko było idealnie, może zbyt idealnie, zbyt piękne by było prawdziwe.
Zagryzła mocno, boleśnie dolną wargę, która drżała, w próbie powstrzymania płaczu, gdy przypomniała sobie z jaką łatwowiernością mu się oddała czując, że ma przy sobie tą najwłaściwszą osobę, to jak łatwo się w nim zakochała, nieświadomie i mocno. Bo tak, teraz mierząc się z perspektywą straty i złamanego serca, wiedziała, że go kochała, choć nie zdążyła mu się do tego przyznać. Ale czy teraz to miało jakiekolwiek znaczenie? Czy gdyby mu to wyznała to cokolwiek by to zmieniło?
Pamiętała nocne przejażdżki, podążające za nią spojrzenie, gdy występowała na scenie, piosenkę którą napisał, jego piękny, miękki głos… nawet jeśli by go nie kochała, był jej przyjacielem. Jego słowa bolały ją podwójne, na dwóch równie ważnych płaszczyznach. Traciła kogoś kogo kochała, swoją pierwszą miłości, ale i przyjaciela przy którym czuła się bezpieczna i zrozumiana. Do tej pory.
I nie rozumiała dlaczego. Co nagle się zmieniło? Czy to wszystko było chorą grą z jego strony? Nie… nie potrafiła i nie chciała w to wierzyć, przekreślić wszystkiego co mieli. On taki przecież nie był.
Odruchowo postąpiła za nim krok, gdy przekręcił klucz w zamku i otworzył drzwi, dalej naiwnie licząc, że porozmawiają. Zatrzymała się jednak, gdy blondyn stanął w progu nie przepuszczając jej dalej. Oplotła się ramionami, które nieco skuliła, starając dodać samej sobie otuchy, odgrodzić się od bijącego od mężczyzny chłodu, który ją porażał i przyprawiał o mdłości.
— Gi… — głos jej się załamał, drżący i pełen strachu, bezsilności. — Dlaczego? Co się stało? — przysunęła się do niego, uniosła dłoń i z dziwną dla nich niepewnością dotknęła jego policzka. Musnęła palcami jego skórę z nadzieją, że to nie jest ostatni raz. — Czy… czy ja zrobiłam coś nie tak? Proszę… — znów zagryzła wargę. — P-proszę, porozmawiajmy. — Pojedyncze łzy niepowstrzymanie spłynęły po jej twarzy. Była gotowa wziąć na siebie całą winę, zrobić cokolwiek jej powie, czegokolwiek będzie chciał i oczekiwał byleby naprawić to co właśnie się działo, zmienić jego zdanie. Wiedziała, że to głupie, że właśnie się ośmiesza i pozbawia resztek godności, że może i jest żałosna, ale nie dbała o to. Potrzebowała go, a wizja, że mogą się więcej nie spotkać, że więcej jej nie przytuli i nie zobaczy jego uśmiechu, przerażała ją.
Była kruchą porcelaną, a bez niego miała rozpaść się na malutkie kawałeczki. Czuła jak powoli na jej gładkiej powierzchni powstają rysy i pęknięcia czekające, aż delikatnie ujmie ją w swoje dłonie lub roztrzaska o podłogę.
UsuńDrżała, z zimna i targających nią emocji, od chaosu, który zapanował w jej głowie. Z całego serca pragnęła, aby ten moment… to wszystko okazało się kiepskim, ponurym snem, że za moment obudzi się i wszystko wróci do normy. Sięgnie po telefon i napisze mu dzień dobry z wybranym zestawem emotikonów, niedługo później uśmiechając się na rewanż.
Czy to naprawdę miało skończyć się w ten sposób? W progu jego mieszkania? Czy nie była warta czegoś więcej?
Patrzyła dalej w jego ciemne tęczówki, nieprzeniknione, zdające się odległe, jeszcze bardziej obce niż w dniu, w którym do niego przyszła i pierwszy raz ich spojrzenia się spotkały.
Nie potrafiła tego zaakceptować. Nie potrafiła unieść się dumą, odwrócić się na pięcie i zapomnieć. Sprowadzić go do poziomu nieznajomego dilera, kogoś kto był dla niej nikim.
Nie potrafiła dać mu odejść.
please don't go
W najgorszych snach nie podejrzewała, że ich piękna, błoga bańka pęknie i to w tak zastraszającym tempie. Namgi był jej strefą komfortu, jej bezpieczną przystanią, przyjacielem. Nigdy wcześniej nie zawiódł jej zaufania, zawsze gotowym odebrać od niej telefon, otworzyć drzwi w studio. Ostatni czas był dla niej ciężki, uintesywnione trening, wzmagająca się presja i Juilliard, który był dla niej nowy sam w sobie. Poznanie Namgi’ego stworzyło w jej codzienności luke, miejsce do którego za każdym razem uciekała odetchnąć. Pomagał jej, nie chodziło nawet o sam zakupowany narkotyk, ale o całokształt, o obecność, o fakt, że był skory ją wysłuchać i nie oceniać.
OdpowiedzUsuńGdy odtrącił jej dotyk, cofnęła się o krok spłoszona jego nagłym gestem, cedzonymi przez zęby, bolesnymi słowami. Tak jakby jej dotyk był najgorszym co mogło go spotkać. Nie wiedziała jak miała na to zareagować i to nie tak, że nigdy nie przechodziła przez podobną sytuację, zmienną był fakt, że nigdy wcześniej jej to nie obchodziło, a teraz czuła jak grunt usuwa się spod jej stóp. Objęła się ramionami nie wiedząc co zrobić z zagubionymi dłońmi, które nie mogły znaleźć oparcia na jego ciele.
— Namgi… — szepnęła, ale jej głos nie miał mocy, by przebić się przez jego oziębłe, brutalne słowa, każde kolejne mocniej rozrywając jej serce. Nie kontrolowała łez płynących po policzkach. Wyrwał z jej życia kilka miesięcy, gdy mu ufała, gdy spędzała z nim czas, gdy nieświadomie się w nim zakochiwała. Kilka miesięcy, które okazało się, że nic dla niego nie znaczyło, że cały ten czas była zbędnym balastem, przeszkadzającym w pracy elementem, którego wreszcie postanowił się pozbyć, wyrzucić do kosza niczym zmiętą, pokreśloną kartę.
— Poniosło cię? — powtórzyła kręcąc głową. Miała ochotę zapytać, o który moment dokładnie mu chodzi, o ten gdy pierwszy raz wpuścił ją do studia, czy w tedy gdy oglądali po raz pierwszy Szczęki i zgodził się pojechać z nią w ciemno na wakacje, a może w tedy, gdy prawie się z nim przespała, czy urządziła schadzkę w wytwórni? Czuła się… nie wiedziała nawet co dokładnie czuła, ale jakąkolwiek złość przysłaniał na razie przeszywający ją na wskroś ból, żal rozlewający się po ciele, które stało przed nim sparaliżowane niezdolne do choćby najmniejszego ruchu, w obawie, że znów zostanie odtrącona, wyśmiana. Nie chciała nawet wiedzieć kim musiała być w jego oczach, jak niewiele dla niego to wszystko znaczyło, choć ciężko było w to uwierzyć, gdy w głowie wciąż miała tyle szczęśliwych wspomnień, momentów, w których leżała wtulona w jego ciało, gdy składał drobne pocałunki na jej ciele, gdy pomagał zmyć makijaż… Było tego tak wiele, Danielle nie potrafiła od tak wyrwać tej strony ze swojego życia i uznać, że to nigdy nie miało miejsca, że Namgi ją nie obchodzi. Dalej, pomimo raniących słów, chłodu i widocznej irytacji wystarczyło jedno słowo z jego ust, by cała ta sytuacja poszła w niepamięć. Bała się, że jeśli stąd wyjdzie nie będzie w stanie poradzić sobie w rzeczywistości, w której Namgi nie istnieje.
Gdy zatrzasnął za sobą drzwi ostatecznie kończąc rozmowę, Danielle pękła. Płacz przeszedł w szloch, drżenie ramion rozniosło się na całe ciało, które dygotało. Ucisk w piersi stał się mocniejszy, oddech krótszy doprowadzając ją do bezdechu. Ułożyła dłoń na drzwiach i bez sił, jakby ktoś nagle odciął jej czucie w nogach, osunęła się na kolana. Pochyliła się do przodu kuląc i oplatając się ciasno ramionami nie mogąc więcej liczyć na jego kojące objęcia, na jego słowa wsparcia, na jego siłę, z której czerpała. Czuła jak w zatrważającym tempie rozpada się pod ciężarem zerwania, tego jak bezlitośnie się z nią obszedł. Mógł z nią porozmawiać, wyjaśnić, zostać przy przyjaźni. Uszanowała by to, a tak ciężar, który rzucił na jej ramiona był zbyt wielki, by mogła się dźwignąć. Przekreślił wszystko. Raz na zawsze.
Nie wiedziała ile tak siedziała, ale za każdym razem, gdy myślała, że nie da rady więcej płakać, kolejna seria łez ciekła po policzkach.
Usuń— Wszystko w porządku? — Kobiecy głos i dłoń delikatnie zaciskająca się na ramieniu wyrwały ją z odrętwienia. Patrzyła na kobietę czerwonymi, spuchniętymi od płaczu oczami. Strząsnęła jej dłoń z ramienia nie będąc w stanie zaakceptować teraz innej bliskości. Zresztą, nie wierzyła, że tą kobietę mogło to rzeczywiście obchodzić. Namgi’ego nie obchodziło… Poderwała się na nogi i bez słowa, niemal biegiem poszła do windy. Zjechała na dół i wsiadła do samochodu tam na nowo zanosząc się salwą płaczu.
— Nie, nie, nie… — Z każdym kolejnym nie biła dłońmi coraz mocniej w kierownicę. Nie potrafiła się z tym pogodzić. Krzyczała, w głowie odtwarzając wszystko jeszcze raz, oschły ton, który w nieczuły sposób wypowiadał jej imię, ten słodki, pełen uwielbienia głos, gdy pieściła jego ciało, lekką chrypkę o poranku. Zimne spojrzenie, z tym zamglonym… wszystko jej się mieszało, a im bardziej zagłębiała się we wspomnienia tym bardziej obolała się czuła. Jakby ktoś wbijał setki noży w jej serce i ciało.
he tore her into pieces
Siedziała w samochodzie dłuższy czas nie będąc w stanie odpalić samochodu i odjechać. Co rusz zerkała w stronę drzwi, ale ten koszmar trwał dalej. Dlaczego momentalnie nie potrafiła go znienawidzić od zadanego ciosu? Nienawidzenie go byłoby prostsze niż próba pozbierania się, czego nie mogła. Sięgnęła po telefon krzywiąc się, gdy go odblokowała, a na tapecie widniało jedno z ich wspólnych zdjęć. Pociągnęła nosem, rękawem bluzy ścierając wciąż napływające łzy.
OdpowiedzUsuńWystukała krótką wiadomość do matki, czy może pojechać do jej szkoły. Nie potrafiła wrócić do domu, a jedynym bezpiecznym miejscem gdzie na pewno mogła być sama była właśnie sala taneczna. Oczekując na odpowiedź weszła raz jeszcze w kontakty zatrzymując się na numerze chłopaka podpisanym skrótem jego imienia i emotikonem serduszka oraz nutki. Drżącymi palcami przesunęła po ekranie wchodząc w opcje edycji, ale ostatecznie jej kciuk wisiał nad wyświetlaczem. Nie była w stanie go zmienić. To byłby kolejny krok urzeczywistniający to co się właśnie wydarzyło, to co przed chwilą od niego usłyszała.
Zaparkowała samochód po szkołą. Wbiła kod do drzwi, przekręciła klucz w zamku i weszła do środka witając się z ochroną jedynie krótkim skinieniem głowy po tym jak na moment ściągnęła kaptur z głowy. Przeszła na piętro na jedną z mniejszych salek, która zwykle służyła za miejsce treningowe najmłodszych grup. Przesunęła spojrzeniem po ścianie na której wisiało kilkanaście dyplomów oprawionych w eleganckie ramki, a zaraz pod nimi powieszone były obrazki narysowane przez dzieciaki. Panowała kompletna cisza przerwana jedynie przez jej ciężki oddech. Zwykle to miejsce napawało ją spokojem, ale nie tym razem. Wyciągnęła z torebki portfel, a z niego mały strunowy woreczek z dwiema ostatnimi tabletkami, które miała jeszcze od Namgi’ego. Wysypała je na dłoń wpatrując się w małe pigułki tępym spojrzeniem. Nawet one przypominały jej o blondynie. Ułożyła je na języku i po chwili wahania połknęła przymykając powieki. Pamiętała doskonale ich pierwsze spotkanie, gdy po krótkiej wymianie sms’ów umówili się w neutralnym miejscu na dokonanie pierwszej transakcji. Nie wiedziała wtedy czego potrzebuje, ba! Nie potrafił konkretnie nazwać żadnych narkotyków nie mając z nimi nigdy wcześniej bezpośredniego kontaktu. Pamiętała jak bardzo była zestresowana zastanawiając się kim okaże się polecony diler. Miała w głowie różne wyobrażenia, żadne się nie sprawdziło. Nieprzeniknione ciemne tęczówki wpatrywały się w nią uważnie, badawczo, a ona skakała swoim spojrzeniem wszędzie byle nie patrzeć na jego twarz. Nie wiedziała co powiedzieć, od czego zacząć, czego tak właściwie chcieć od mężczyzny, więc najzwyczajniej w świecie, uprzejmie przywitała się. Nie wiedzieć dlaczego nie przerażał jej, świadomość, że ma do czynienia z kimś potencjalnie z marginesu nie zraziła Danielle, więc już wtedy ze swoją głupią, zwodniczą naiwnością powiedziała mu wprost, że nie wie. Była wykończona po całym dniu, on pewnie nie miał zbyt wiele czasu, który mógłby poświęcić jednej klientce, a mimo to zrobił to, a ona na odchodne obdarzyła go nieznacznym uśmiechem, nie wiedząc czy kiedykolwiek więcej się spotkają.
Spotkali, szybciej niż później, ale przy drugim spotkaniu czuła się swobodniej. Nie potrafiła powiedzieć, czy dlatego, że miała lżejszy dzień, czy dlatego, że już go wcześniej widziała. Mimo całej nielegalności zakupu, przywitała go ciepłym uśmiechem bezwiednie zagadując, choć teraz nie miała pojęcia co dokładnie do niego mówiła.
Podeszła do ogromnego lustra ciągnącego się na całej długości ściany. Wpatrywała się w swoje odbicie, w nieco potargane włosy, w wąskie od opuchlizny, zaczerwienione oczy. Wciąż miała wilgotne policzki, spierzchnięte usta. W luźnym, czarnym dresie wyglądała krucho i chorobliwie blado. Ściągnęła bluzę, którą rzuciła na podłogę.
Czy chodziło tylko o to, że mu zawadzała? A może tak naprawdę nigdy jej nie lubił, może nie podobało mu się to co widział. Długie ręce, chude ramiona i wystające obojczyki. Może nie była odpowiednio kobieca, może była zbyt nudna. Nie byłby pierwszą osobą, która powiedziałby, że jest niewystarczająca, byle jaka.
UsuńObróciła się na pięcie i podeszła szybko do szafki stojącej w kącie. Zaczęła nerwowo grzebać po szufladach, aż w dłonie wpadły jej nożyczki. Wróciła przed lustro, przed własne beznadziejne oblicze, oskarżycielski, złamany wzrok. Może to wszystko była jej wina? Może gdyby bardziej się postarała? Może gdyby nie odmówiła by mu za pierwszym razem… Złapała w garść wszystkie włosy i zaczęłą agresywnie ciąć je, aż znaczna część opadła na drewniany parkiet. Gdy uporała się z ostatnim kosmykiem, nożyczki wyślizgnęły się z jej palców.
Włączyła muzykę, chociaż nawet ona sama w sobie przypominała jej o Namgi’m, o jego pracy i nagrywkach, których była świadkiem. Stanęła na środku sali próbując poruszyć się w kilku prostych ruchach. Miała sztywne ramiona, zaciśnięte mocno powieki pod którymi kumulowały się kolejne łzy.
Nie mogła, nie potrafiła zmusić mięśni do wysiłku.
Zgięła się wpół i krzyknęła próbując chociaż w ten sposób dać upust kumulującym się w niej emocjom, które ją przytłaczały.
💔
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNie zwracała uwagi na mijające boleśnie dni. Odkąd ostatni raz widziała Namgi’ego, wszystko zlewało się w jedną niewyraźną plamę. Wszystko sprowadzało się do paskudnego bólu, który nie opuszczał klatki piersiowej, dziwnego odrętwienia z napadami płaczu i rozemocjonowanej hiperwentylacji. Próbowała. Z całych sił próbowała o tym… o nim nie myśleć, zebrać się w sobie, by pojechać na uczelnię oraz treningi. Zarówno na jedno jak i drugie dotarła jedynie raz. Na zajęciach była zbyt rozkojarzona, nieobecna duchem, by cokolwiek z nich wynieść. Skupienie i udawanie, żę słucha było trudne, zakrawało wręcz o niemożliwe. Natomiast trening okazał się jedną wielką pomyłką. Myliła figury, nie trafiała w rytm, nie mogła wykonać poprawnie najprostszych rzeczy, które do tej pory potrafiła zrobić z zamkniętymi oczami, co nie umknęło czujnemu oku trenera, który nie omieszkał wytykać każdego błędu, pod koniec robiąc z niej przykład jak się nie tańczy. Wiedziała, że mówił to wszystko byleby zmusić ją do wytężenia swoich sił, znając jej prawdziwe limity, jednak teraz ciężkie słowa sprawiały, że walczyła dodatkowo ze łzami napływającymi do oczu. Prośbę rozmowy zbyła kiepskim samopoczuciem, obiecując poprawę, która nigdy nie nastąpiła. Nie wywiązała się z obietnicy więcej nie pojawiając się na sali treningowej, ani tym bardziej w uczelnianej ławce. Gdy matka wychodziła z domu, Danielle zostawała w łóżku nie mogąc znaleźć w sobie krzty motywacji, by zrobić wokół siebie cokolwiek. Ku jej szczęściu, kobieta zawsze miała pełno obowiązków i niewiele się z nią widziała.
OdpowiedzUsuń— Danielle! Kolacja! — wyraźny głos matki przebił się przez drzwi jej pokoju. Nie zareagowała dalej wpatrując się w ekran telefonu, przeskakując z jednego zdjęcia na drugie. Każde wiązało się z wspomnieniami, słodkimi wywołującymi uśmiech, powiązanymi ze sobą zabawnymi historiami, teraz stając się gorzkimi szpilkami, które wbijała w swoje serce raz za razem, gdy je przeglądała.
Jedyne co zdołała zaktualizować to instagram. Usunęła wszystkie wspólne zdjęcia… usunęła wszystkie zdjęcia, które tam miała, każde jedno, pozostawiajac pusty profil. Stworzyła jedynie kilka story, jedno z wspomnieniami, z sentymentu pakując tam zdjęcia z Korei, drugie z treningów i istotniejszych występów. Pokusiła się o zrobienie nowego zdjęcia profilowego, a gdy to wszystko zrobiła, zaszyła się w łóżku, raz za razem przegrywając z napływającymi do oczu łzami.
Przez ostatnich kilka dni wypłakała tyle łez, że non stop miała przekrwione, spuchnięte oczy. Rolety miała zaciągnięte, leżała w bluzie z naciągniętym na głowę kapturem, po brodę przykryta kołdrą. Zapadała się w sobie, zamykała na zewnętrzny świat, na otrzymywane powiadomienia.
— Danielle! — Kobieta wtargnęła do pokoju niemal od razu marszcząc brwi na zastany w pokoju bałagan i córkę w łóżku. Miała wrażenie, że dziewczyna jest w nim za każdym razem, gdy tylko przekraczała próg sypialni. W pomieszczeniu panował zaduch, a sama Danielle nawet nie drgnęła. — Kolacja jest na stole. Wstań wreszcie z tego łóżka. — poleciła ostrym tonem, który nie znosił sprzeciwu. Trzaśnięcie drzwi oznajmiło Danielle, że została z powrotem sama. Skuliła się w kłębek otaczając ciasno ramionami, które drżały. Pociągnęła nosem, przetarła rękawem bluzy policzki i z grymasem podniosła się wpierw do siadu, a później na nogi. Jej wzrok bezwiednie spoczął na krześle stojącym przy biurku, na przewieszonej na oparciu białej koszulce. Podeszła do niego i sięgnął po materiał przykładając go do twarzy. Potrafiła odtworzyć zapach blondyna, choć materiał ledwie co był nim przesiąknięty, wietrzejąc z czasem.
Nie miała zamiaru nic jeść, nie miała ochoty siedzieć z matką przy jednym stole i słuchać na temat swojego wyglądu, który prezentował się marnie. Miała podkrążone oczy od niewyspania, potargane włosy schowane pod kapturem i blade policzki zarówno od zmęczenia jak i razów spędzonych nad toaletą, gdy wypluwała z siebie każdą treść, która trafiła do żołądka. Do tego nie miała już więcej narkotyków od tekściarza, których domagał się organizm, teraz jeszcze mocniej dając znać o uzależnieniu. Jednak chciała zrobić coś innego. Coś o czym myślała już od kilku dni. Znalazła więc malutkie pudełko, do którego schowała ściągnięty z nadgarstka rzemyk. Wzięła ich wspólne zdjęcie, które wywołała zaraz po powrocie. Na odwrocie napisała tylko jedno, krótkie zdanie nim dołączyła je do pudełka, starając się zbytnio nie poplamić fotografii łzami.
UsuńTo przypomina mi o dobrych chwilach.
Zakleiła szczelnie pudełeczko i z drobnym pakunkiem wyszła z pokoju. Przeszła do jadalni odrętwiała z twarzą wypraną z jakichkolwiek emocji, niczym robot wykonujący polecenie.
— Nie jestem głodna, ale muszę coś załatwić. — poinformowała rodzicielkę, która zajmowała miejsce przy stole.
— Chodzi o tego chłopaka? Jesteś nieswoja od powrotu i prawie nie wychodzisz z pokoju. — wytknęła, a na wspomnienie Namgi’ego, serce zgubiło swój rytm. Zagryzła wargę i pokręciła głową. — Wiedziałam, że będą z nim same problemy. — skomentowała cierpko. — Skup się na treningach, to powinno być dla ciebie najważniejsze. — poinformowała, a Danielle nie zostało nic więcej jak posłuszne skinienie głową, zamaskowanie dyskomfortu bezbarwnym uśmiechem.
Wsiadła do samochodu i obrała dobrze znany sobie kierunek studia muzycznego. Nie miała w planach kolejnej konfrontacji z mężczyzną, skoro twierdził, że nie mieli o czym rozmawiać, ale chciała… nie do końca wiedziała co ją pchało do pozostawienia drobnego prezentu, ale właśnie to zrobiła prosząc na recepcji o przekazanie pakunku Namgi’emu, ignorując wścibskie spojrzenia. Wielokrotnie nie była w najlepszej formie przyjeżdżając do tego miejsca, ale dzisiaj przeszła samą siebie co wyraźnie odbijało się w oczach kobiet. Nie wzięła jedynie pod uwagę jak trudne będzie przekroczenie progu budynku, z jak nieprzyjemnymi uczuciami może wiązać się zerknięcie w głąb długiego korytarza.
💔
Studio do tej pory było miejscem, do którego chętnie przychodziła. Było miejscem, w którym mogła na moment się zatrzymać, złapać oddech, oderwać się od swojej rzeczywistości. Studio było bezpieczniejsze od własnego domu, od sali treningowej, którą znała od lat, od każdego jednego miejsca, które takie powinno być. Nigdzie nie czuła się tak dobrze jak na tamtej kanapie w otoczeniu sprzętu muzycznego, z ramionami okrytymi kocem, wzrokiem utkwionym w sylwetce Namgi’ego, delikatną wonią zioła, które tak lubił palić. To było jego miejsce, ale w jakiś sposób stało się również jej. Na bardzo, bardzo krótko.
OdpowiedzUsuńPrzeniosła wzrok z pustego korytarza z powrotem na recepcjonistkę, która informowała tekściarza o paczce. Nie zdziwiła ją jego reakcja, a nawet kąciki jej suchych ust uniosły się minimalnie ku górze na kilka krótkich sekund. Nigdy nie lubił, gdy coś lub ktoś odrywało go od pracy. Gdy pochylał się nad tekstem, ten kompletnie go pochłaniał. Zbywał każdą informację, każdy bodziec napływający spoza czterech ścian studia, wszystkich prócz niej. Czuła się przez niego wyróżniona, czuła się w jakiś sposób wyjątkowa dla mężczyzny. Na próżno. W jej myślach wypaliły się jego słowa wypowiedziane pod drzwiami mieszkania, była tylko kimś kto mu zawadza w pracy. Nie była wyjątkowa, nie była nikim szczególnym. Była jedynie balastem, którego łatwo przyszło mu się pozbyć.
— Nie będę mu przeszkadzała, to… to i tak nic pilnego. — odpowiedziała cicho, wpatrując się w swoje dłonie oparte o kontuar recepcji. Przygryzła wargę, która leciutko drżała zdradzając jej zdenerwowanie. — Dziękuję. — dodała odsuwając się i kierując do wyjścia. — Do widzenia. — rzuciła przez ramię, z ciężkim sercem opuszczając budynek, do którego prawdopodobnie więcej nie wróci. Na zewnątrz oparła się plecami o chłodne mury, biorąc kilka głębszych oddechów.
Nie wiedziała na co liczyła chcąc mu przekazać drobny pakunek, może wywołać wyrzuty sumienia? Przywołać miłe wspomnienia, do których ona bezustannie wracała? Ale czy to mogło go jakkolwiek obejść skoro wszystko co mieli nie miało jakiegokolwiek znaczenia?
Namgi był jej jednym z pierwszych szczerych przyjaciół od dawien dawna. Rozmowy z nim odganiały ciemne chmury znad jej głowy, żarty wprawiały w błogi, radosny nastrój. Tęskniła za tym wszystkim, za krótkimi wiadomościami, za jego głosem, za dłońmi układającymi się po bokach jej szyi, za stanowczym ruchem, którym przyciągał ją bliżej. Był pierwszą osobą jaką dopuściła do siebie tak blisko, był jedną z niewielu osób jakie nie patrzyły się na nią krzywo, gdy odmówiła wspólnego wyjścia, gdy pisała, że nie ma czasu przez wzgląd na kolejne treningi, a przede wszystkim nie był nikim z kim konkurowała. I nawet to jej odebrał. Jak miała przestać odczuwać żal skoro wszystkie wspomnienia związane z Namgi’m, wszystkie uczucia, które się z nim wiązały były dobre, ciepłe, radosne? Była kompletnie zagubiona między tym co powinna, a tym co czuła. Nie potrafiła znaleźć drogi powrotnej, nie umiała wrócić na właściwe tory, rzucić się ponownie w wir intensywnych treningów, które kiedyś po brzegi wypełniały jej dzień. Nie potrafiła skupić się nad tekstem czytanym w podręczniku. Patrząc w lustro widziała żałosną wersję samej siebie. Złamaną, bezsilną.
Tak jak wcześniej Namgi poratował ją tabletkami, które pomogły zwalczyć zmęczenie, czy głód, tak tym razem napisała do koleżanki, by mogła dać jej namiar na kogoś zupełnie nowego, znów szukając ratunku w narkotykach, które mogłyby odgonić od niej poczucie beznadziei, pozwolić na złapanie oddechu, zapomnienie.
Jeszcze tego samego dnia skontaktowała się z nieznajomym chłopakiem, który sprzedał jej woreczek wypełniony kolejnymi kolorowymi tabletkami, które miały zaradzić na wszystkie jej zmartwienia, by wieczorem w zaciszu pokoju, pod nieobecność matki, wziąć jedną z nich, która okazała się działać znacznie mocniej niż to co sprzedawał jej Jung. Jedyne na czym mogła się skupić to serce mocno tłukące się w piersi, przyjemne zawroty głowy i myśli przelatujące przed oczami, lecz na żadnej nie potrafiła skupić się na dłużej. Blask miasta za oknem rozmywał się w barwną smugę, która skupiła całą jej uwagę, póki nie odpłynęła.
Usuń— Danielle! — dziewczyna poruszyła się na łóżku z cichym pomrukiem niezadowolenia. Otworzyła oczy, ale zaraz je zmrużyła, gdy jej matka podciągnęła rolety. Przekręciła się na bok dłoń przykładając do pulsującej głowy. Było już rano? — Dzwonił twój trener i również ze szkoły. — oświadczyła stając nad nią. Ściągnęła z niej kołdrę, napotykając nieprzychylne spojrzenie Danielle, która powoli podniosła się do siadu, krzywiąc od odczuwanych mdłości.
— Co? — burknęła przecierając zaspane, podkrążone oczy, które wciąż raziło dzienne światło wpadające przez duże okna.
— Nie wiem co się z tobą dzieje Danielle, ale od powrotu byłaś tylko raz na zajęciach, jakichkolwiek! — ostry, matczyny głos ocucił ją na tyle by połączyć kropki. Kobieta jednak machnięciem ręki uciszyła próby dyskusji, rzucając zaraz na jej kolana ulotkę. Wzięła kartkę do ręki przesuwając poczerwieniałymi oczami po widniejącym na niej tekście.
Terapia grupowa.
— Co to niby jest? — mruknęła podnosząc spojrzenie na rodzicielkę. Nie sądziła, że kobieta była czegokolwiek świadoma. Nie pomyślała również, że Juilliard skontaktuje się z jej rodzicami jeśli zacznie się opuszczać w nauce, a frekwencja spadnie poniżej oczekiwanej normy.
— Nie udawaj głupiej. — ostrzegła uchylając jedno z okien. — Nie obchodzi mnie do czego doszło między tobą, a tym chłopakiem, ale masz wziąć się w garść nim wszystko zaprzepaścisz. I pójdziesz na to spotkanie jeszcze dzisiaj w innym przypadku zadzwonię do twojego ojca. — poleciła ucinając jakąkolwiek dyskusję, by zostawić dziewczynę samą. Wiedziała, że jej matka nie jest osobą, która rzucała by groźby na wiatr, a Danielle ostatnim czego chciała to konfrontacji z ojcem, tłumaczenia mu co się stało, co zrobił Namgi. Ten jeden wieczór wystarczył, by spostrzegła, że mężczyzna go polubił i nie wiedząc dlaczego, nie chciała burzyć wyobrażenia, które powstało tamtego dnia.
Po szybkim prysznicu i przebraniu w czystą bluzę i luźne jeansy, Mitchelle odprowadziła ją do samochodu dając jasne wskazówki kierowcy gdzie ma ją zawieźć i przypilnować żeby nie czmychnęła przy nadarzającej się okazji. Poczuła się jak więzień przerzucany z jednego punktu w drugi. Miała świadomość, że teraz matka nie odpuści i zechce ją jeszcze bardziej kontrolować, biorąc pod lupę zachowania córki.
Całą drogę spędziła uparcie milcząc, choć wyjątkowo mężczyzna siedzący za kierownicą próbował ją zagadywać. Wzrok miała utkwiony za oknem, beznamiętnie przesuwając nim po mijanych budynkach, osobach stojących na przejściu dla pieszych, samochodach stojących obok. Nowy Jork jeszcze nigdy nie wydawał się tak ponury jak ostatnimi czasy.
— Jesteśmy. — spokojny, acz wyraźny głos kierowcy wyrwał ją z zamyślenia. Danielle wzięła głębszy oddech i niechętnie wysiadła z samochodu patrząc niepewnie w kierunku wejścia do budynku. Nigdy nie sądziła, że skończy w takim miejscu. Miała ochotę uciec, jeszcze bardziej schować twarz pod głębokim kapturem, zapaść się pod ziemię.
Nie wierzyła, że to mogło cokolwiek zmienić.
completely lost without you
Nie sądziła, że kiedykolwiek znajdzie się w takim punkcie życia, że sama, lub ktoś z jej otoczenia, uzna, że dobrym pomysłem będzie udanie się na terapię. Od dziecka na jej barki zrzucano ogrom odpowiedzialności, wiele presji. Dziecięce lata, czas beztroskiej zabawy został wypełniony pierwszymi treningami, dyscypliną, którą przestrzegała, aż do tej pory. Wielokrotnie dochodziła do punktu, w którym była sfrustrowana niemożnością przeskoczenia własnych słabości, płakała ze zmęczenia, z powodu stłuczonego kolana, czy niewygranego konkursu, który wywoływał rozczarowanie na twarzy matki. Stres i nagromadzone lęki chowała głęboko w sobie przybierając maskę wzorowej uczennicy i zarazem córki. Mitchelle nie akceptowała słabości, więc nauczyła się dobrze je maskować pozwalając sobie na wyrzucenie ciążących emocji, gdy była sama. A pośród innych studentów Juilliardu… tam każdy skrzętnie skrywał swoje sekrety, swoje problemy byleby inni nie mogli ci zaszkodzić.
OdpowiedzUsuńZnosiła to przez wiele lat, na swój sposób przyzwyczajając się do intensywnego trybu życia, przymykając oko na własne samopoczucie. Nigdy nie szukała pomocy, dopiero w studio Namgi’ego, nieświadomie, znalazła możliwość wygadania się i odpoczynku, czego bezwiednie jej brakowało. Znalazła kogoś spoza hermetycznego, baletowego świata bardzo szybko przywiązując się zarówno do blondyna jak i tego co jej oferował. To jej pomagało, do tej pory nie wiedziała nawet jak bardzo. Ale terapia? Nigdy o tym nie myślała. Sądziła, że jej problemy nie są tak istotne, nie są prawdziwe. Teraz miała podobne odczucia, wiedząc z czym ludzie przychodzą do specjalistów nie mogąc samemu przepracować traum, a ona co miała powiedzieć? Jak wybrzmiałoby to na tle innych tragedii gdyby przyznała się, że zerwał z nią chłopak bez którego nie potrafi normalnie funkcjonować, że bez niego całe dotychczasowe życie wymykało jej się z rąk, przelatując między palcami. Jak bardzo wydałaby się żałosna w oczach samego terapeuty jak i pozostałych uczestników? Dziewczyna, która po zerwaniu związku, który ledwie co się zaczął, wyniszczała samą siebie tracą dawny blask, którym lśniły jej oczy. I gdyby mogła zrobiłaby wszystko, aby cofnąć czas, nie zakochać się… nigdy go nie poznać.
Nie wiedziała czego się spodziewać, podejrzewając, że w rzeczywistości tego typu spotkania nie wyglądają tak jak na filmach, które miała okazję obejrzeć. Zajęła, więc miejsce w poczekalni, czekając. Przygryzała nerwowo wargę, która nieprzyjemnie piekła od każdego ruchu, zmaltretowana zębami od zbyt częstego łapania. Wzrok miała spuszczony na swoje dłonie. Naprzemiennie skubała skórki wokół paznokci i rękaw przydużej bluzy, w której jej filigranowe, teraz jeszcze bardziej drobne, ciało niemal tonęło. O to chodziło, chciała być niewidoczna.
Nie spodziewała się w takim miejscu natknąć na kogoś znajomego, a tym bardziej kogoś kto bawił się na imprezie urodzinowej Plotkary, o ile atrakcje przyszykowane przez solenizantkę można było nazwać zabawą. Wszyscy goście zdawali się być z przysłowiowych wyższych sfer, nie dotknięci przyziemnymi problemami i terapiami, prześcigając się w byciu lepszym.
Podniosła wzrok, gdy zobaczyła ruch przed sobą, momentalnie na jej twarz wstąpił cień zaskoczenia przełamując apatię malującą się w zasmuconych oczach. Elliot. Czająca się w niej panika momentalnie zaczęła narastać. A co jeśli ją rozpoznał? A co jeśli rozpowie, że spotkał ją w tym miejscu? A co jeśli ta informacja wycieknie do internetu? To byłaby kompletna kompromitacja, ośmieszyłaby się przed wszystkimi, a potencjalna łatka wariatki nie pomogłaby jej karierze, choć w tej chwili do rozwoju brakowało jej siły. Koniec końców, choć nie powinna, pomyślała sobie co powiedziałby Namgi gdyby taką ją zobaczył… Z drugiej zaś strony była ciekawa co młody mężczyzna tutaj robił, obojętnie jak głupia była jej ciekawość biorąc pod uwagę okoliczności. Nie odwzajemniła jednak uśmiechu, nie mając powodów, aby się uśmiechać, cały czas będąc pod zbyt silnym naporem gorzkiego żalu.
Wpatrywała się w niego dużymi oczami, by odruchowo rozejrzeć się po korytarzu szukając możliwości potencjalnej ucieczki, choć jej kierowca czekał na zewnątrz gotowym ją zawrócić. Zatrzymała rozbiegane spojrzenie na kobiecie, która wyłoniła się z jednego z pomieszczeń, wywołując ich imiona. Nie była na to gotowa, nie chciała o tym mówić, chwalić się swoją najdotkliwszą porażką. Była do niczego tak bardzo, że nawet on ją zostawił.
UsuńMimo wszystko, gdy podniosła się z krzesła, bezwiednie podążyła w ślad za brunetem. Była nauczona by zawsze z podniesioną głową mierzyć się z nowymi, stresującymi sytuacjami, ale ta była wyjątkowa. Z tym nie potrafiła sobie tak łatwo poradzić, więc może to był jedynie odruch, przysunięcie się do Elliota, wpatrywanie w jego plecy, by upewnić się w poprawnym zachowaniu. Zaraz za nimi zaczęli pojawiać się następni uczestnicy spotkania, formując kameralną grupę. Mimo wszystko Danielle nie chciała, by zwrócili na nią szczególną uwagę. Zajęła miejsce, koło Elliota, wzrok wbijając w palce, którymi się bawiła.
Nie chciała nawet myśleć, co też naopowiadała pracownikom kliniki jej matka, która najwidoczniej zdążyła w krótkim czasie zadzwonić, zarejestrować ją i odpowiedzieć na wstępne pytania, skoro terapeutka niczego od niej nie oczekiwała od progu.
— Czy… czy będę musiała cokolwiek mówić? — zapytała niezbyt głośno, kierując słowa do Elliota, gdy pozostali wciąż zajmowali swoje miejsca, podnosząc na niego wzrok.
Danielle z pewnością nie prezentowała się tak jak tamtego wieczora, gdy mieli okazję się poznać. Na próżno szukać było na jej twarzy szerokiego, rozbawione uśmiechu, zdrowych rumieńców na policzkach, radosnego spojrzenia, któremu nie brakowało pewnej zaciętości. Miała wrażenie, że od tamtego dnia… że od momentu, w którym wrócili minęło okropnie dużo czasu.
😔
Danielle pokiwała powoli głową, z niemałą ulgą, że będzie mogła przesiedzieć zajęcia w ciszy, nie przyciągając więcej uwagi niż samo powitanie, na które odpowiedziała niewielkim skinięciem głowy, wzrokiem przebiegając po twarzach zebranych osób. Mimo wszystko czuła niechęć związaną z grupowymi zajęciami. Nie chodziło tylko o to, że czuła się skrępowana własną historią, którą nie chciała się dzielić, bo była zbyt świeża. To był rzeczywiście główny powód, była tutaj, aby uporać się ze swoimi problemami, ale to oznaczało ruszenie do przodu, zostawienie przeszłości za sobą, a Danielle nie wyobrażała sobie, aby mogła odpuścić, aby Namgi nie był częścią jej życia nawet jako przyjaciel. Każde jedno wspólne wspomnienie było zbyt cenne, zbyt żywe w jej pamięci. Nie chciała tego… nie chciała jego zostawiać za sobą, bo to oznaczałoby rzeczywisty koniec, a jakaś jej naiwna cząstka łapała się na tym, że to wszystko da się poskładać w całość. Obojętnie jak bardzo tkwienie w tym bałaganie ją bolało i powoli wyniszczało, choć wiedziała, że to niezdrowe, że nie powinna się tak czuć.
OdpowiedzUsuńPoza tym nie chciała słuchać o problemach innych osób, o tym jak bardzo byli skrzywdzeni przez własne wybory, czy też inne życiowe wypadki. Nie chciała się w to angażować, przeżywać, rozumieć. Nie chciała tu być, jeszcze bardziej czuć, że jej problemy są tak naprawdę malutkie w porównaniu do tego co ci wszyscy ludzie mogli przeżyć. Czuła się nie na miejscu i była wściekła na matkę, że ją do tego zmusiła. Może… może lepszym rozwiązaniem byłoby to, które zawsze stosowała, przybranie maski, za którą chowałaby cały chaos, wszystkie te emocje, które były przytłaczające. Była dobrą aktorką, gdyby trochę się postarała mogłaby to zrobić. Udawać, że wszystko jest w porządku, rozpadać się gdy będzie sama bez wścibskich spojrzeń.
Wzięła kartkę i długopis wpatrując się tępo w biały papier. Jak niby miało jej to pomóc? Przelanie na papier tego co siedziało w jej głowie i sercu, była tego wszystkiego świadoma, tak jak świadoma była, że powinna lepiej sobie poradzić z głupim zerwaniem. Powinno ją to obchodzić tyle co nic, tak jak Namgi’ego. Tak jak on powinna machnąć na to co mieli ręką, zwłaszcza, że to nie było prawdziwe, ani słodkie słowa, ani obietnice które sobie szeptali. Żaden pocałunek nie był szczery, żaden dotyk o niczym nie świadczy. To była chwila zapomnienia. Poniosło go. Nic więcej. Nie kochał jej, nie cenił jej, miał ją za nic. Za balast, który zawadzał w pracy…
Zacisnęła mocniej powieki zwieszając głowę. Raz jeszcze spojrzała na pustą kartkę.
Nie ma o czym mówić.
Poniosło mnie.
Daj sobie spokój.
Nie potrzebuje tego.
Przygryzła wargę i szybkim ruchem przekreśliła słowa, te same które usłyszała od Namgi’ego w progu jego apartamentu. Czuła narastającą gulę w gardle, nieprzyjemny ucisk w piersi i zbierające się w kącikach oczu łzy. Jej noga drżała w niespokojnym tiku. Przełknęła ciężko ślinę i wzięła głębszy oddech starając się opanować narastające w niej gwałtownie emocje. Nie mogła się rozkleić, nie tutaj, nie przed tymi wszystkimi osobami. Widziała kątem oka jak niektórzy w ciszy piszą, inni wpatrują się w papier zastanawiając co przekazać samemu sobie.
Nie była dobra w pisaniu, w określaniu swoich uczuć. Złośliwie, to Namgi był w tym świetny, najlepszy jej zdaniem. Przypomniała sobie piosenkę, którą stworzył po nieszczęsnej imprezie Plotkary. Jego surowy głos, słowa, to co się za nimi kryło. Po co to zrobił? Po co mówił jej o tym co czuł? Czy naprawdę, aż tak bardzo musiał ją okłamywać?
Kłamstwo.
Tym była ich relacja, jej uczucia, jego słowa. Niczym więcej.
Zgniotła kartkę w dłoni, zaciskając na niej palce. Była naiwna, głupia i dała się łatwo wykorzystać. Sama na to pozwoliła, z uśmiechem i otwartymi ramionami.
— To głupie. — mruknęła pod nosem, cicho, sama do siebie.
Jeśli jej matka sądziła, że coś takiego może jej pomóc to była w wielkim błędzie. To nie miało żadnego sensu.
Podniosła wzrok na Elliota, którym przemknęła po jego twarzy zatrzymując się na delikatnym uśmiechu. Był prawdziwy, czy udawał. Te spotkania naprawdę mu pomogły, czy może były dla niego bezużyteczne tak jak w jej opinii. Jednak coś w tym uśmiechu szarpało za jej wewnętrzne struny, nie wiedziała jednak, czy było w tym coś pokrzepiającego, czy wręcz przeciwnie.
OdpowiedzUsuń— Naprawdę? — Mogłaby spalić wszystko inne, zdjęcia, cholerną koszulkę z wieży Namsan, każde jedno zdjęcie, ale nie wierzyła w skuteczność tego zabiegu. Usunęła przecież wszystko co mieli wspólne na Instagramie i nie poczuła nawet znikomej ulgi. Wszystko to pokazywało, że musiała skreślić coś więcej niż tylko słowa na papierze, musiała skreślić wszystkie te głupie marzenia, które sunął, gdy leżeli razem w łóżku, obietnicę kolejnych wyjazdów.
Danielle nic więcej nie zapisała. Wszystko sprowadzało się do tych samych słów, do nieznośnego poczucia, że cała jej uwaga była skupiona tylko na jednym, na Namgi’m. Nie potrafiła jednak zapanować nad swoimi myślami, które uporczywie trzymały się tekściarza. Zastanawiała się co robił, czy był sam, analizowała jego zachowania, słowa… Jej umysł pracował na zwiększonych obrotach starając się to wszystko przetrawić, ale za każdym razem skręcała w ślepy zaułek i musiała cofnąć się do punktu wyjścia. Nie wiedziała nawet ile dokładnie minęło czasu odkąd wrócili z Korei, odkąd z nią zerwał, ale była wykończona. Nic nie przynosiło upragnionego ukojenia, nic prócz tabletek, które po połknięciu wrzucały ją w dziwaczny stan, w którym wszystko znikało.
Słuchała pozostałych osób, które ośmieliły się przeczytać to co zapisały. Nie każdy miał w sobie tyle odwagi. Wzrok podniosła jedynie wtedy, gdy głos zabrał Elliot, choć starała się nie być natarczywa swoim spojrzeniem. Słuchała niezbyt długiego fragmentu z ciężkim sercem, rozumiejąc, że musiał stracić kogoś bliskiego, bezpowrotnie. Każda jedna historia utwierdzała ją w tym jak bardzo sama tutaj nie pasowała. Nie potrafiła ruszyć do przodu po zerwaniu, takie rzeczy przecież się dzieją. Dlaczego, więc ona nie mogła przejść od tego do porządku dziennego? Namgi żył, miał się zapewne całkiem dobrze. Słabe pocieszenie, ale biorąc pod uwagę przeżycia tych wszystkich osób, nie trafiła źle, nie miała największego pecha w życiu.
Przez resztę zajęć siedziała cicho pogrążona w swoich myślach, nie angażując się w rozmowy, czy spokojny głos terapeutki, która chciała rzucić inne światło na zapisane listy. Gdy wybiła godzina końca spotkania, Danielle poderwała się z miejsca jako pierwsza. Wepchnęła zgniecioną kartkę papieru do kieszeni bluzy i czym prędzej opuściła salę byleby nie musieć wdawać się w dodatkowe rozmowy.
Wyszła z budynku kliniki. Widziała zaparkowany w oddali samochód, który wraz z kierowcą oczekiwał na nią. Nie poszła jednak od razu w jego kierunku, a przysiadła na drewnianej ławce z boku biorąc kilka głębszych oddechów, pozwalając chłodnemu powietrzu prześlizgnąć się po skórze na policzkach, karku i dłoniach z obgryzionymi, postrzępionymi skórkami.
Kątem oka widziała wychodzące osoby, które również skończyły sesję. Dostrzegła między innymi Elliota. Podniosła się z ławki i ruszyła w jego kierunku, niewiele zastanawiając się nad tym co robi.
— Hej. — zawołała za nim żeby zwrócić uwagę bruneta. Podeszła do niego wzrokiem na krótką chwilę odbiegając gdzieś w bok. — Chciałam przeprosić, powinieneś skupić się na sobie, a ja zawracałam ci głowę. — powiedziała skupiając na nim uwagę. — Ale jeśli mogłabym mieć prośbę… — wyciągnęła z kieszeni zmiętą kartkę. — Mógłbyś to dla mnie spalić? — zapytała nieco speszona prośbą. Wiedziała jednak, że sama nie potrafiła by pozbyć się niczego co jakkolwiek wiązało się z tekściarzem, obojętnie ile bolesnych wspomnień to wywołało, obojętnie jak nieprzyjemnych rzeczy to dotyczyło. Tak jak ta karta z przekreślonymi słowami, których nie spodziewała się nigdy usłyszeć z ust chłopaka. Nie chciała jednak zabierać jej do domu, w dziwnej podświadomej obawie. Ale może też nie powinna prosić kogoś kogo ledwo poznała o takie rzeczy.
Usuń— Wiesz co, nie ważne. Zapomnij. — stwierdziła szybko, chowając kartkę z powrotem do kieszeni. Odwróciła się na pięcie, by wreszcie ruszyć w kierunku zaparkowanego samochodu. Nie miała ochoty wracać do domu, w którym matka potencjalnie będzie maglować ją z przebiegu spotkania. Kobieta była ostatnią osobą, przy której chciałaby i potrafiłaby się uzewnętrznić ze swoimi uczuciami, które przecież jej nie obchodziły jak sama wspomniała.
seeking comfort
Zatrzymała się, gdy poczuła delikatny dotyk na ramieniu, odwracając się z powrotem w stronę bruneta. Spojrzała na jego wyciągniętą dłoń i pokręciła głową wręczając mu kartkę.
OdpowiedzUsuń— Jeśli ją zabiorę to nigdy niczego z nią nie zrobię. — przyznała zaraz chowając dłonie w kieszeni bluzy. Kartka zapewne trafiłaby na biurko, codziennie by na nią patrzyła tak jak na zdjęcia z foto budek, czy kulę z Namsan. Wszystko to stało nieruszane, pozostawione tak jak ustawiła zaraz po przyjeździe w widocznym miejscu w tedy chcąc codziennie wracać do radosnych wspomnień z wycieczki. Teraz codziennie przypominało jej to o tym, że więcej nie będzie głupawych min na wspólnych fotografiach, nie będzie więcej Korei i innych wyjazdów, nie będzie więcej wspólnych pamiątek. Oddała jedynie rzemyk, a razem z nim malutką cząstkę siebie nie mając nawet pewności, że Namgi go zachował, choć była skłonna stwierdzić, że pewnie pozbył się nic niewartej pierdoły równie łatwo co i jej.
Odgarnęła z twarzy krótkie kosmyki włosów, które poruszył wiatr.
— Dziękuję. — Mogli się nie znać, jedynie kojarzyć z feralnej imprezy urodzinowej, ale nie na darmo mówiono, że z obcymi rozmawia się łatwiej. Danielle chciała się chwycić wszystkiego, czegokolwiek niczym tonący chwytający się brzytwy byleby pozostać na powierzchni. Czuła, że ma przywiązany do nogi ciężki kamień, który ciągnie ją w dół, sama nie była w stanie się z tego otrząsnąć.
— Jasne, nie zatrzymuję cię dłużej. — Chciała odpowiedzieć na jego ciepły uśmiech i łagodne spojrzenie, uśmiechem, ale finalnie wyszedł z tego niemrawy grymas. Przeniosła wzrok na samochód, który podjechał bliżej, by zgarnąć ją spod kliniki. Wiedziała, że matka nie da jej teraz spokoju, będzie ją pilnować na każdym kroku. Byleby nie zaszkodzić reputacji, którą kobieta miała. — Dobrze. W takim razie do zobaczenia. — odpowiedziała wciąż nie będąc pewną, czy rzeczywiście tu wróci, czy będzie w stanie wyjść z młodym mężczyzną, porozmawiać otwarciej niż podczas sesji.
Wróciła do domu ignorując rodzicielkę, która od progu chciała wypytać Danielle o szczegóły terapii, czy ta otworzyła jej oczy i pokazała jak głupio i nieodpowiedzialnie się zachowuje. Dani bez słowa zamknęła się w pokoju, przekręcając tym razem klucz w zamku, by kobieta nieproszona nie wparowała do środka.
usiadła przy biurku wpatrując się w tablicę korkową, do której przyczepione były różne zdjęcia, w tym te z ostatniego wyjazdu. Niesiona potrzebą sprawdzenia co dzieje się z Namgi’m sięgnęła po telefon i weszła na profil chłopaka na Instagramie. Poczuła nieprzyjemne kłucie w piersi widząc, że i on pozbył się wszystkich wspólnych zdjęć. Nie powinno ją to dziwić. Nie ośmieliła się jednak wejść w story z Korei. Wpatrywała się w kilka nowych zdjęć, w nowy kolor włosów, w którym było mu równie dobrze co w blondzie. Przesunęła palcami po ekranie po wyświetlanym zdjęciu z samochodu. Przytknęła dłoń do ust, zduszając parsknięcie śmiechu mieszającego się z nerwowym szlochem. Pamiętała przejażdżkę, na którą ją zabrał zaraz po występie. Wspólne słuchanie spokojnych kawałków…
Szybkim gestem odwróciła telefon ekranem do blatu i zaczęła grzebać w jednej z szuflad. Wyciągnęła przeźroczysty woreczek z tabletkami w środku. Była zmęczona, potrzebowała w spokoju zasnąć, oderwać się od męczących ją wspomnień. Zgasiła światła i zaraz po ich połknięciu położyła się na łóżku niedługo później odpływając.
Tydzień później znów stała po kliniką psychiatryczną. Chciała wymigać się od terapii, wmawiając matce, że wszystko jest w porządku. Zmusiła się nawet do powrotu na uczelnię i treningi, choć nie były na nich tak efektowna jak zazwyczaj, o czym musiała się dowiedzieć Mitchelle. Nieprzekonana jej staraniami znów zapkowała córkę do samochodu i wysłała na kolejną sesję. Danielle jednak nie potrafiła wskoczyć w dawny rytm. Niemal przez miesiąc nie pokazywała się zarówno na sali treningowej jak i tej wykładowej. Miała zaległości, które ciężko byłoby nadgonić w normalnych warunkach, a przy jej braku siły i skupienia, ciężko było mówić o szybkim nadgonieniu. Danielle nie potrafiła jednak wykrzesać z siebie dawnej energii, zacięcia do trenowania do upadłego. Było jej wszystko jedno, czy popełniała jeden błąd w danej sekwencji, czy kilkanaście wybijając z rytmu nie tylko siebie, ale i całą grupę. Tak jakby nagle cofnęła się we własnym rozwoju o kilka jak nie kilkanascie lat.
UsuńMiała podkrążone oczy, suchą bladą skórę na policzkach. Wynik męczącego ją niewyspania i braku snu, przeplatające się z nieregularnymi posiłkami, na które nie miała ochoty. Na korytarzu spostrzegła znajome twarzy, w tym Elliota, przypominając sobie o propozycji wspólnego wyjścia po zakończonych zajęciach. Wciąż nie była pewna, czy to był dobry pomysł, czy nie.
D.
Gdyby tylko wiedziała co motywowało działanie Namgi’ego, gdyby tylko powiedział jej o swoich problemach, groźbach ze strony kartelu zrobiłaby wszystko co w jej mocy byleby mu pomóc, byleby być przy nim i zapewnić, że żadne oprychy nie są w stanie jej spłoszyć, że nie dba o własne bezpieczeństwo póki ma go przy sobie, jedyną osobę na której rzeczywiście, szczerze jej zależało. Jedyną osobę, która wywoływała na jej twarzy uśmiech z taką łatwością, która sprawiała, że jej serce gubiło spokojny rytm, a policzki przyozdabiały soczyste rumieńce.
OdpowiedzUsuńAle nie wiedziała, a on niczego jej nie powiedział. Nie przyznał się do posiadanych, nawarstwiających się problemów, które powoli wyciągały swoje macki w jej kierunku. Niczego się nie domyślała, a to jak gładko przeszedł z okazywania jej czułości i poświęcania uwagi w chłód i nieszczęsne zerwanie, zmiotło ją z nóg, wyrwało oddech z piersi i nie pozostawiło miejsca na kwestionowanie jego słów i wyborów. Choć wciąż doszukiwała się w sobie winy, w tym przypadku zrobiła co mogła. Pojechała do niego gotowa porozmawiać, wyciągając do niego, po raz ostatni, dłoń, pragnąc z całego serca ratować to co mieli. Ale on odmówił, odtrącił jej dłoń. Nie mogła go przecież nachodzić, nagabywać połączeniami, czy wiadomościami. Nie mogła sobie tego zrobić do reszty szargając własne poczucie wartości, choć ono powoli przestawało istnieć, krusząc się jak wszystko inne.
Czas dzieliła na to co było przed powrotem i po przylocie do domu. Przed poznaniem Namgi’ego i po poznaniu. Wolałaby zrezygnować ze wszystkich swoich planów, z baletu, z kariery i z renomowanej uczelni byleby zachować ten jeden element jakim był Namgi, jeden jedyny element, który przyniósł tyle nieoczekiwanej radości, spokoju ducha.
Ale na to nie było żadnej szansy.
— Cześć. — przywitała się cicho, z mniejszą paniką podchodząc do kolejnego spotkania, tym razem wiedząc co może na nią czekać. A może była tak niewyspana, że było jej wszystko jedno, obojętnie jak mocno niegotowa czuła się by poruszać na forum temat swoich problemów, tego bałaganu który za sobą niezmiennie ciągnęła. Mimo wszystko, choć nie czuła się na siłach, by odwzajemnić ciepły gest bruneta, jego uśmiech emanował troską, był pokrzepiający, był miłą odmianą od tego co codziennie widziała w lustrze, od niezadowolonego grymasu matki, której oczekiwania, z każdym dniem, coraz bardziej zawodziła. Obdarowywała ją ciszą, surowym spojrzeniem, zdaniem raportu z rozmowy z trenerem i wycieczką we dwie na salę treningową, by kobieta mogła na własne oczy upewnić się gdzie leży problem. Leżał jednak tam gdzie wpływ Mitchelle nie sięgał, tego nie mogła naprostować godzinami prób.
Danielle zajęła to samo miejsce co w zeszłym tygodniu, tuż obok Elliota wyciszając uprzednio telefon, by ten nikomu nie przeszkodził. Byli na czas, a nawet nieco wcześniej, więc reszta członków grupy powoli zaczynała się schodzić.
— Jeśli to aktualne, możemy gdzieś pójść po sesji. — odezwała się jako pierwsza, przypominając zeszłotygodniową propozycję bruneta. Chciała się otrząsnąć, wrócić do normalności. Była okropnie zmęczona i potrzebowała skierować myśli na inny tor chociaż na krótką chwilę. Wiedziała, że żadne spotkanie nie zastąpi jej spotkań z nim, ale nie chciała wracać do pustego, zimnego domu, w którym cisza byłaby nieznośna, a myśli zbyt głośne.
Była ciekawa ile czasu minęło, ile czasu zajęło mu dojść do tego względnego spokoju, który prezentował, do chęci uśmiechania się, choć ich przeżycia oddzielała wielka przepaść, a przynajmniej Danielle miała skłonność do umniejszania swoim problemom, wiedząc, że inni mają gorzej. Tak jak sądziła Mitchelle to nie jest koniec świata.
Dani
Spacer jej nie przeszkadzał, choć raczej była teraz marnym kompanem do spędzania czasu. Nie było śladu po dawnej Danielle. W jej spojrzeniu na próżno było szukać radości, nie zagadywała, nie była ciekawska, uśmiechnięta i sympatyczna tak jak miała w zwyczaju. Przypominała raczej cień, który wiernie podąża za człowiekiem. Nie chciała zaprzątać Elliotowi głowy swoimi problemami skoro sam jakieś posiadał. Nie chciała zabierać mu wolnego czasu w przerwie między zajęciami, ale… w jakiś sposób, po części nieświadomie lgnęła do normalności, do drobnego światełka, które tliło się na horyzoncie, zmęczona ciągłą gonitwą myśli, koszmarami, permanentnym stresem, który kumulował się w jej drobnym ciele. Nawał szkolnych obowiązków i intensywne treningi w niczym nie pomagały, codzienny pęd nie sprawiał, że nie miała czasu na przemyślenia, czy wspominanie. Balansowała na cienkiej granicy powiedzenia dość i przechylenia się w niewłaściwym kierunku.
OdpowiedzUsuń— Sama nie wiem. — wzruszyła ramionami. — Cały czas czuję się w ten sam sposób, od miesiąca… chyba. — Potrząsnęła głową nie będąc do końca pewną. Nie chciała być, łapiąc się na tym, że wszystko zaczynało zanikać, zapach na koszulce, dźwięk głosu, smak ust… Im więcej tego traciła, tym więcej jej samej znikało.
Chciała się przed nim otworzyć z poczucia, że to nie fair, że ona wie, słyszała fragmenty jego historii, powód dla którego nie chciał wsiąść do samochodu, do czego nawet nie miała zamiaru go namawiać. Ale było jej cholernie głupio.
— Bardziej przeraża mnie ruszenie do przodu. Samej. — przyznała cicho, ale zaraz zagryzła wargę i przeniosła wzrok na czubki butów. Nawet głupie buty przypominały jej o czymś co ściskało ją za serce. Spacer w Cheonggyecheon, gdy wpadła do wody przez własne gapiostwo po czym jak gdyby nigdy nic Namgi odstawił ją na trawę proponując zakup nowego obuwia… Dlaczego mówił do niej w ten sposób? Dlaczego był tak… miły? Danielle nie potrafiła tego wszystkiego zrozumieć. Była kompletnie zagubiona pomiędzy kłamstwami chłopaka, uczuciami które ktoś wyrzucił do kosza.
Szybkim ruchem przetarła policzek, czując samotną łzę nad którą nie zapanowała.
Po kilkunastominutowym spacerze dotarli do wybranej kawiarni. Od progu uderzył ją przyjemny zapach kawy, świeżych wypieków, które z pewnością mogły zachęcić klientów swoim apetycznym wyglądem, u Danielle wywołując nieprzyjemny ucisk żołądka. Nawet nie pamiętała kiedy ostatni raz była w kawiarni, kiedyś chadzając do nich regularnie, by w biegu cokolwiek zjeść i wziąć na wynos ulubioną kawę.
— Americano z mlekiem, poproszę. — zamówiła od razu, nawet nie zerkając w kierunku wystawionych ciast, babeczek, czy kanapek. — Dla ciebie? — zapytała wyciągając portfel, przenosząc wzrok na bruneta, chcąc się odwdzięczyć przynajmniej w ten sposób, postawieniem kawy w zamian za poświęcony czas i uwagę.
Zajęli jeden ze stolików ustawionych z boku, Danielle usiadła przodem do wejścia, ściągając z ramion kurtkę, zostając w koszulce na długi rękaw, która swobodnie opadała na jej ciało. Odruchowo potarła dłonią nadgarstek, na którym jeszcze nie tak dawno spoczywał rzemyk zakupiony na straganie w Seulu, a z którego na własne życzenie zrezygnowała. Niedługo później jedna z kelnerek postawiła ich zamówienia na stoliku, zerkając krótko w kierunku Danielle, której to umknęło.
Wsypała do kawy cukier, by nieco skuteczniej się ocucić i pobudzić.
— Przepraszam, jestem średnim towarzystwem na wyjścia. — mruknęła niezbyt głośno wbijając wzrok w szklankę i parującą kawę, którą przemieszała.
😔
— Dziękuję. — odpowiedziała szczerze. Choć nie umiała jeszcze tego otwarcie wyrazić, była mu wdzięczna, że zechciał poświęcić tą chwilę, zatrzymać się przy niej choć nawet gdyby chciała nie miała czego mu zaoferować. Ani interesującej rozmowy, ani jakiejkolwiek rozrywki. Chociaż ciężko było uwierzyć, że ktoś zupełnie obcy mógł od niej nie chcieć niczego szczególnego, bezinteresownie oferując pomocną dłoń, skoro własny przyjaciele, któremu bezgranicznie ufała potraktował ją w ten, a nie inny sposób, wykorzystał i zostawił, gdy się znudził, gdy zaczęła mu przeszkadzać. Chciała jednak wierzyć w te wszystkie słowa, wierzyć, że rzeczywiście to jedno zerwanie nie oznaczało, że do końca świata będzie zupełnie sama.
OdpowiedzUsuń— Miałam… tą osobę, której zaufałam… — urwała, gdy jej uwaga, zwabiona dzwonkiem informującym o pojawieniu się nowego klienta, skierowała się w stronę wejścia do kawiarni i zamarła. Jej ciało nagle stało się ciężkie, niezdolne do ruchu. Serce na moment stanęło by zaraz ponowić znacznie szybsze bicie, a w myślach dzwoniło tylko jedno słowo, a raczej imię.
Namgi.
Wpatrywała się w jego profil, gdy składał zamówienie, ale chwilę później chłopak przesunął się na bok, a ich oczy spotkały się. Dani poczuła okropny, nieprzyjemny ucisk w piersi, jakby ktoś wbił szpony w jej serce rozrywając nie w pełni zagojone rany. Tyle czasu się nie widzieli, zdawał się wyglądać nieco inaczej niż zapamiętała i nie chodziło jedynie o zmianę koloru na głowie. Zdawał się… przemęczony. Miał podkrążone oczy, bladą skórę, zmęczone spojrzenie. Jakaś jej cząstka odruchowo zaczęła się martwić co się z nim dzieje.
Z trudem przeniosła wzrok na Elliota, a jej dłoń przesunęła się do przodu niby przypadkiem, niby celowo ocierając się palcami o wierzch jego dłoni. Uśmiechnęła się nieznacznie choć przyszło jej to z trudem, który musiał odbijać się w jej oczach. Wiedziała, że nie powinna, że była to tania i głupia zagrywka, ale nie myślała o tym za wiele. Po prostu chciała, aby Namgi poczuł to co ona czuła, by żałował, by był zazdrosny, by jego własna decyzja nie dawała mu spokoju. To było dziecinne i miała ochotę przeprosić Elliota, ale była za bardzo zaślepiona własnym zranieniem, tym jak bardzo pomimo wszystko dalej zależało jej na Namgi’m i to ją niedorzecznie mocno irytowało. Świadomość, że cokolwiek się nie wydarzyło, cokolwiek jej nie powiedział, kochała go całą sobą. I chciała go, chciała go tak bardzo, że nie była w stanie zaczerpnąć teraz oddechu i spojrzeć raz jeszcze w jego stronę, bo wiedziała że gdyby ich oczy znów się spotkały, przepadła by niezdolna do skupienia uwagi na czymkolwiek innym. Od samego początku tak było, gdy Namgi pojawiał się obok, wszystko wokół znikało kurcząc się do jego osoby, nawet w najbardziej zatłoczonym pomieszczeniu widziałaby tylko jego. I to bolało.
Cofnęła dłoń oplatając palcami szklankę, którą uniosła do ust.
Nie wytrzymała pod naporem własnej ciekawości, znów spojrzała w stronę chłopaka. Odsunęła kubek od ust odstawiając go na stolik drżącymi dłońmi. Uciekła wzrokiem w bok czując, że oczy powoli zaczynają się szklić.
— Muszę do toalety. Zaraz wracam. — przeprosiła swojego towarzysza po czym szybko podniosła się z miejsca, ruszając we wspomnianym kierunku. Z całych sił zignorowała sylwetkę stojącą w korytarzu tuż koło wejścia do łazienek, z trudem powstrzymując łzy.
Stanęła przy zlewie odkręcając zimną wodę pod którą wsunęła dłonie. Odchyliła głowę w tył starając się nie rozpłakać, ale po chwili uporczywego zaciskania powiek, łzy popłynęły po jej bladych policzkach. Niechętnie spojrzała na swoje odbicie, zmęczone oczy, suche usta… przemyła twarz wodą, ale to nie pomogło. Męczyła zębami wargę, próbując ignorować drżące ramiona i nieprzyjemny ucisk na żołądku. Wypiła tylko trochę kawy, a i tak czuła powracające mdłości.
Zaczęła grzebać w torebce, którą zgarnęła z oparcia krzesła. Wyciągnęła portfel i z wąskiej kieszonki malutki woreczek z kolorowymi tabletkami. Tylko dzięki nim potrafiła osiągnąć względny spokój, obojętność na uczucia, apatię.
Wysypała jedną na dłoń.
UsuńNie rozumiała dlaczego to tak bardzo bolało, dlaczego nie potrafiła ruszyć do przodu. Przecież ludzie się rozstają, żyją dalej, układają sobie to życie. Ale ona nie mogła. Za każdym razem, gdy myślała, że jest w stanie wziąć się w garść, po chwili rozpadała się na nowo, coś przypominało jej o tym co mogła mieć, co straciła, a w obliczu tego wszystko inne stawało się… nijakie. Nie miała siły do treningów, nie miała motywacji, a nawet jeśli zmuszała się do nich, jej ciało bardzo szybko odmawiało posłuszeństwa. Matka ją pilnowała, ale Danielle skrzętnie ukrywała zaburzenia z jedzeniem, które momentalnie wróciły, a które do tej pory wyciszał nie kto inny jak Namgi sprawiając, że każdy posiłek był przyjemnością. Bała się, bała się tego co się z nią działo, tego co czuła.
Wpatrywała się tępo w tabletkę. Zniszczył ją. Zostawił rozbitą na setki kawałeczków, których nie miała jak poskładać.
Kucnęła dłonie opierając na umywalce. Było jej niedobrze, słabo… chciała stąd uciec, zniknąć.
Wysypała jeszcze jedną tabletkę narkotyku i odkręciła ponownie wodę, by popić te, które ułożyła na języku, drugą dłoń zaciskając na strunowym woreczku.
💔
Danielle drgnęła niespokojnie i podniosła wzrok, gdy drzwi do łazienki się otworzyły.
OdpowiedzUsuńNamgi.
Nie spodziewała się, że zainteresuje się jej obecnością, że jej roztrzęsiony stan jakkolwiek na niego wpłynie. Przecież wyraźnie zaznaczył, że tylko mu wadziła, że to co dla niej znaczyło tak wiele, dla niego nie było istotne, było tylko efektem jego poniesienia. Więc dlaczego tutaj był? Dlaczego w ogóle się do nie odezwał?
Ale nim zdążyła zareagować na wtargnięcie tekściarza do toalety, poczuła jak jego palce mocno i stanowczo zaciskają się na jej nadgarstku, wywołując nieprzyjemne pulsowanie pod skórą. Syknęła pod nosem i ściągnęła brwi słysząc jego ostre, oskarżycielskie słowa, które wywołały nieprzyjemny dreszcz przebiegający wzdłuż kręgosłupa.
Teraz łazienka wydawała się zbyt mała, a ściany zbyt przytłaczające. Serce zabiło mocniej, zdradziecko, wciąż w ten sam sposób. Stęsknione i zranione, bo wciąż mimo iż to on ją zranił, lgnęła do niego. Był jedyną osobą przy której czuła się szczęśliwa i bezpieczna, był jedyną osobą która potrafiła ją pocieszyć.
No właśnie, był. Niegdyś odczuwany w jego obecności komfort, zniknął zastąpiony niepokojem i ostrymi spojrzeniami. To bolało, widzieć jak w krótkim czasie od słodkich wyznań przeszli do podniesionych głosów i wyraźnej złości, braku opanowania i łez.
Wyszarpnęła rękę z uścisku wbijając w niego wzrok, w którym krył się gorzki żal. Nie rozumiała o co mu chodziło i nie potrafiła uwierzyć, że przemawia przez niego troska. Nie po tym wszystkim co jej zaserwował ponad miesiąc temu. Nie, gdy znów się unosił i miał ją za nic.
— Co cię to obchodzi?! Brakuje ci klientów?! — Dla własnego dobra musiała przybrać ten front, zaatakować, zanim znowu ją zrani, nakarmi fałszywymi słowami. Nienawidzenie go było trudne, ale nie bolało tak bardzo jak przyjmowanie wszystkiego do siebie, szukanie winy w sobie, a przynajmniej to sobie próbowała wmówić, tłumaczyć, zrobić nieudolny krok do przodu.
Danielle była zmęczona, brakiem snu, tempem codzienności, do którego próbowała się na nowo dostosować, wyniszczającym ją rozgoryczeniem, z którym przegrywała nierówną walkę. Może w innych okolicznościach potrafiłaby ugryźć się w język, ale teraz brakowało jej cierpliwości.
— Nie jestem już twoim problemem! — dodała, walcząc sama ze sobą, by głos się jej nie załamał. Zaakcentowała celowo ostatnie słowo przypominając mu dlaczego tak właściwie tutaj byli. To wszystko było jego wyborem, decyzją z konsekwencjami której oboje muszą żyć, a Danielle próbowała przetrwać chwytając się wszelkich możliwości, nawet tych skrajnie nieodpowiedzialnych, do których wcześniej nigdy w życiu by się nie posunęła. To było echo jego słów, jego wyboru.
Wyciągnęła otwarta dłoń, żądając by oddał jej woreczek, ale nie spotkała się z żadną reakcją. Nie mógł jej prawić morałów, nie po rozstaniu, nie gdy on jako pierwszy wprowadził ją w temat narkotyków. Jej wzrok przebiegł po jego sylwetce, ale tylko jedno rzuciło jej się w oczy, nieco podwinięty rękaw bluzy, odsłonięty nadgarstek, dwa znajomo wyglądające rzemyki. Zagryzła mocno wargę ignorując metaliczny posmak na języku, gdy przerwała suchą skórę. Ich widok szarpnął za jej wnętrzności, boleśnie przypomniał moment, w którym Namgi zawiązał go na jej nadgarstku, a ona na jego, moment w którym go ściągnęła i oddała.
Dlaczego dalej je nosił? Czy to był jakiś nieśmieszny żart? Prowokacja? Próbował ją jeszcze bardziej upokorzyć? To Namgi wymagał od niej żeby sobie odpuściła, więc co to było?
Potrząsnęła głową jakby chciała w ten sposób odgonić od siebie natrętne myśli, które nieustannie ją dręczyły i przysunęła się do niego chwytając go za dłoń, którą zabrał jej woreczek. Ponowny dotyk jego skóry wywołał kolejny dreszcz, a ona klnęła w myślach na swoją słabość, na uderzenie gorąca, które wywoływał w niej.
— Oddaj mi to i zostaw mnie w spokoju, proszę. — W jej głosie brakowało przekonania. Ostatnim czego chciała to, to aby ją zostawił.
please, don't you see it's too painful
Odsunęła się od niego, gdy tylko uniósł rękę poza jej zasięg, nie mogąc wytrzymać bliskości chłopaka, bijącego od jego ciała ciepła, jego zapachu, który szarpał za jej nerwy. Nie mogła znieść wymuszonego dotyku, naporu ostrego, oceniającego ją spojrzenia, obcego chłodu kryjącego się w jego ciemnych tęczówkach, które nie tak dawno wpatrywały się w nią radośnie, z wesołymi, zaczepnymi ognikami. Jak za tym tęskniła… za jej Namgi'm, tym kochanym, troskliwym chłopakiem, z którym mogła spędzić godziny na wymianie żartów, rozmowie o wszystkim i o niczym, czy kolejnej, nieudolnej próbie obejrzenia filmu.
OdpowiedzUsuńNie chciała tego wszystkiego słyszeć, tych słów padających z jego ust i momentalnie, gdy przystąpił do słownego kontrataku, skuliła ramiona i odwróciła wzrok. No tak… była głupia i nawina, trzymając się uparcie wiary, że ich relacja nie uległa doszczętnemu zniszczeniu, że było między nimi coś co mogliby uratować gdyby tylko im na to pozwolił. Namgi był brutalnie szczery, a każde jedno słowo przesiąknięte irytacją i wyrzutem, bolało coraz bardziej, wypalając na jej sercu głębokie rany, których wiedziała, że nie załata żadna terapia, żadne wyjście na kawę i pokrzepiające poklepanie po ramieniu.
— Gi… — urwała czując narastającą w gardle gulę, którą zaraz ciężko przełknęła. Zacisnęła palce w pięści, paznokcie boleśnie wbijając we wnętrze dłoni, by jakkolwiek się ocucić. Dopiero wtedy podniosła rozmazane spojrzenie na bruneta, starając się wykrzesać w sobie ostatnie siły, by nie dać się stłamsić, nie rozpaść się tuż przed nim. To musiało poczekać, aż będzie sama poza wścibskimi spojrzeniami.
— Nie musisz sobie tym zaprzątać głowy. Nie narobię ci żadnych problemów. — odparła starając się by jej głos brzmiał możliwie na wyprany z jakichkolwiek emocji. Czuła się… nie wiedziała, czy to narkotyk powoli zaczynał na nią oddziaływać i tępić zmysły, czy w tej chwili, swoimi słowami zburzył resztę, i tak rozchwianego, gruntu pod jej stopami. Czuła się jakby w tej chwili zabrał jej wszystko. Resztkę chęci wyjścia na prostą, chęci walki z kotłującymi się w niej emocjami. Wbił jej nóż w plecy. — Niektórzy z nas dotrzymują słowa. — dodała, szybkim ruchem ręki ścierając cieknące po policzkach łzy.
Czuła nieprzyjemne kłucie w piersi, każdy jeden oddech przychodził trudniej niż poprzedni. Nie miała już nic więcej do stracenia. Wyniki na uczelni miała coraz gorsze, mogła zapomnieć o stypendiach i innych benefitach, na treningach szło jej beznadziejnie, nie przynosiły one upragnionej radości. Nie miała też jego… była sama obojętnie co mówił Elliot. Nie miała niczego na czym jej zależało, żadnego powodu, dla którego mogłaby chcieć się postarać. Elliot nie miał racji, rozmowy, spotkania… to nie miało sensu.
— Jeśli to wszystko to oddaj mi ten cholerny woreczek i wracaj do swoich zajęć. — poleciła zaciskając zęby. To było trudne, mówić i myśleć to wszystko, gdy instynktownie miała ochotę wpaść mu w ramiona, przytulić się do niego, poczuć jego dłonie gładzące ją po plecach, palce wplatające się we włosy… chciała go pocałować, przypomnieć sobie smak jego ust. Nie mogła. — Wynoś się! — krzyknęła tracąc opanowanie, nie myśląc, że za cienkimi drzwiami siedzieli inni klienci, którzy doskonale ich słyszeli. — Wynoś się! — powtórzyła, uderzając dłońmi w jego tors. Wywoływał w niej skrajne uczucia, które nie były dobrą mieszanka zwłaszcza w takiej chwili jak ta.
💔
Nie zarejestrowała momentu, w którym drzwi łazienki ponownie się otwarły, skupiając całą uwagę na tekściarzu. Dopiero dłoń i silne, stanowcze ramię Elliota wyrwało ją z bezmyślnego tłuczenia dłońmi w klatkę piersiową Namgi’ego, który w tej chwili budził w niej najgorsze odruchy.
OdpowiedzUsuńSchowała się za nim, dłonie zaciskając na ramieniu Elliota jakby tylko ten nieświadomy dotyk trzymał ją w tym miejscu, o resztce zdrowych zmysłów. Wpatrywała się w plecy mężczyzny, bojąc się podnieść na niego wzrok, na to co tam zastanie, chłodne, wrogie spojrzenie kogoś na kim bezmyślnie jej zależało, kogoś kto przez krótki moment sprawiał, że była najszczęśliwszą osobą na świecie. Nie rozumiała czym sobie na to wszystko zasłużyła. Mógł z nią zerwać na tysiąc różnych sposobów, dlaczego więc wybrał właśnie ten, przez sms’a pozostawiając po sobie niesmak i ból nieprzyjemnie ściskający pierś. Uszanowałaby jego decyzję, dałaby mu spokój gdyby tylko z nią porozmawiał, wyjaśnił, w końcu, w pierwszej kolejności, był jej przyjacielem, a ona była jego przyjaciółką.
Ale on wolał to, ten chaos, niedomówienia i rzucanie oszczerstwami.
W końcu podniosła na niego wzrok, duże niedowierzające oczy o rozszerzonych źrenicach, do których po chwili zakradł się także cień strachu, gdy jedynym co odgradzało ją od jego złości i ostrych słów była ręka Elliota i jego dobra wola. Ciężko byłoby uwierzyć, że jeszcze miesiąc temu to on reagował w ten sam sposób, otaczał swoimi ramionami, stał pomiędzy nią, a innym mężczyzną, teraz samemu zajmując drugą pozycję. Nie wierzyła w to co się działo, w to co jej… w to co robił z ich relacją. Nie wierzyła, że wyciągnął na wierzch temat Japończyka, czy nawet Yuri, o czym przecież rozmawiali i wydawało jej się, że to był zamknięty rozdział, który postanowili zostawić za sobą. Czy naprawdę właśnie w ten sposób o niej myślał? W ilu sprawach jeszcze się myliła?
Każde jedno słowo, które wypuszczał z ust odbijało się echem w jej głowie, boleśnie szargając za nerwy i wszystkie ciepłe uczucia, którymi go darzyła. Miała wrażenie, że to wszystko znika, pozbawiał ją całej radości swoim gorzkim tonem głosu, złością i irytacją buchającymi z oczu… Przerażał ją, przerażało ją to co się właśnie działo. Bezpowrotnie.
Łzy niekontrolowanie płynęły po jej bladych policzkach. Oczy dalej wpatrywały się w niego, tracąc pozostałą, nikłą nadzieję, że jeszcze będzie dobrze. On tego nie chciał. Gdy cisnął woreczek na blat koło umywalki, wzdrygnęła się niemal podskakując od niespodziewanego gestu. Wlepiła wzrok w jego plecy w pierwszym odruchu chcąc ruszyć za chłopakiem, przeprosić, błagać żeby jej nie zostawiał. To poczucie przywiązania było od niej silniejsze. Było silniejsze niż jakiekolwiek prochy, które ostatnim czasem brała.
— Namgi… — rzuciła za nim, ale tekściarz już zdążył wyjść z pomieszczenia.
Gdy drzwi się za nim zatrzasnęły i została w toalecie jedynie w towarzystwie Elliota, odsunęła się od niego niczym poparzona. Kręciło jej się w głowie od nadmiaru nieprzyjemnych wrażeń, emocji, których było zbyt wiele by nadążała je przetrawić, od ostrego białego światła które raziło ją w podrażnione oczy. Miała okropnie mocno ściśnięty żołądek, mdłości, które podchodziły jej pod samo gardło.
Chwiejnie odsunęła się jeszcze bardziej od bruneta opierając o umywalkę.
Usuń— To moja wina, on ma rację. Jak mógłby… mógłby być z kimś takim. — mamrotała niespokojnym, roztrzęsionym głosem. Jej ramiona wstrząsały kolejne fale dreszczy i prób złapania płytkiego oddechu pomiędzy szlochem. — Przepraszam, że musiałeś to oglądać. — dodała pociągając nosem, uzmysławiając sobie, że sprawy jej i Namgi’ego wyszły poza ich wąski krąg. Niespecjalnie zaangażowała w swój bałagan kolejną osobę, czego nie chciała robić. Nie chciała sprawiać nikomu problemów, zwłaszcza osobie, której ich nie brakowało skoro spotkali się właśnie na terapii. Teraz jednak wiedział o co chodziło, dlaczego pojawiła się w klinice.
— Muszę stąd wyjść… — Nie wiedziała gdzie mogłaby pojechać, w domu prawdopodobnie natykając się na brak wyrozumiałości ze strony matki. Drżącymi dłońmi ocierała policzki jednocześnie łapiąc za woreczek, który upchała do małej torebki.
💔
Nie zasłużyła, a może właśnie było na odwrót. Jak miała sobie tą wytłumaczyć tą nagłą zmianę, na którą nic nie zapowiadało. Było dobrze, było między nimi bardzo dobrze, a teraz nie było już zupełnie niczego. Choć przez jego brutalne słowa przebijał się widok zaplecionych na nadgarstku rzemyków, których się nie pozbył. Mieszał jej w głowie.
OdpowiedzUsuńPotrząsnęła głową na jego pytanie.
— Nie. — opowiedziała szybko kalkulując w głowie swoje opcje. Nie miała do kogo zadzwonić w takiej chwili. Matka jej nie rozumiała, przed ojcem spaliłaby się ze wstydu, a Minho był w Korei. Zresztą temu ostatniemu gdyby pisnęła słówko, była pewna, że rozszarpałby Namgi’ego, a tego mimo wszystko nie chciała. Nie chciała żeby cokolwiek złego mu się przytrafiło.
— P-poradzę sobe. — zapewniła nie chcąc przysparzać komuś praktycznie nieznajomemu dodatkowych zmartwień. Zresztą zawsze sobie radziła, zawsze była zdana na samą siebie i siłę swojego charakteru, na to ile mogła przyjąć porażek, ciosów i ile zmęczenia dawała radę znieść. Zacisnęła dłoń w pięść i przytknęła ją do ust starając się zmusić do względnego opanowania, do stłamszenia dreszczy, które wstrząsały jej ciałem, do zduszenia w zalążku płaczu.
Podniosła na niego wzrok, gdy poczuła delikatnie układającą się dłoń na ramieniu. Wzięła głębszy oddech. Nie mogła wyjść w takim stanie do kawiarni pełnej ludzi. Musiała wziąć się w garść przynajmniej dopóki nie będzie mogła zamknąć się w swojej sypialni, zakopać w pościeli i odciąć od całego zewnętrznego świata.
Naciągnęła na dłonie rękawy bluzy i przetarła pospiesznie policzki, brodę i wilgotne oczy, które i tak wyrażały co się właśnie wydarzyło. Miała rozszerzone źrenice i zaczerwienione spojówki, serce dudniło jej w piersi pobudzone dawką narkotyku, do której jej organizm nie był przyzwyczajony. To co wcześniej zażywała działało delikatniej, powolniej, nie uderzało tak gwałtownie w percepcję i samopoczucie, choć zwykle też pilnowała, by nie przesadzić i trzymać się wytycznych, które dostała.
Potaknęła głową. Jak bardzo nie chciała sprawiać mu dodatkowych kłopotów i zajmować wolnego czasu, tak nie wyobrażała sobie, by Elliot również wyszedł zostawiając ją samą sobie. Była zbytnio rozbita by zdawać sobie z tego sprawę, ale jego spokojny głos w jakiś sposób na nią oddziaływał, sprawiał, że jeszcze kompletnie się nie rozsypała w kawiarnianej toalecie.
— Chodźmy. — poprosiła, gdy nieco zebrała się w sobie, a przynajmniej na tyle, by wyjść z pomieszczenia i wystawić się oczom innych klientów. Nie wiedziała ile ludzie usłyszeli, wszystko, czy tylko strzępki rozmów, ale mogła jedynie domyślać się co ludzie sobie pomyśleli o dziewczynie awanturującej się z jakimś chłopakiem w publicznej łazience. I gdy tylko wyszli, niektórzy mniej subtelnie, inni ukradkiem rzucali wścibskie spojrzenia w ich kierunku. Widziała jak dwójka dziewczyn szturcha się porozumiewawczo i wskazuje na nią skinieniem głowy, ale Danielle obchodziło to teraz tyle co nic. Miała rozbiegane myśli, które nie zatrzymywały się na niczym na dłużej.
Gdy wyszli na zewnątrz, wzięła głębszy oddech z ulgą przyjmując powiew chłodnego wiatru. Kręciło jej się w głowie, a wszystko wokół jakby zwolniło. Nie czuła się najlepiej, ale starała się teraz na siłę robić dobrą minę do złej gry.
— Od kilku miesięcy się przyjaźniliśmy. — wypaliła niespodziewanie, czując dziwną, nieodpartą chęć wygadania się, może dzięki krążącemu w organizmie narkotyku. — Miesiąc temu pojechaliśmy razem do Korei i wszystko potoczyło się tak szybko, ale było… idealnie. Był najlepszą osoba jaką poznałam. — przyznała uśmiechając się słabo. — Poznał nawet mojego ojca, grali razem na tej głupiej gitarze i… — Parsknęła śmiechem, ścierając palcami samotną łzę, która spłynęła po policzku. — Obiecaliśmy sobie, że po powrocie jakoś pogodzimy nasze obowiązki, ale nagle — pstryknęła palcami dla podkreślenia swoich słów — stał się… taki. Napisał mi głupiego sms’a i to był koniec. — wyjaśniła pociągając nosem. Nie czuła jednak żadnej ulgi po wyrzuceniu z siebie tych kilku zdań. To niczego nie zmieniało.
UsuńObjęła się ramionami.
— To głupie! — burknęła. — Ludzie tracą bliskich, na zawsze, a ja nie mogę się pozbierać po durnym zerwaniu. — podsumowała kręcąc głową.
D.
Dała się zaprowadzić na pobliską ławkę, z wdzięcznością przyjmując chusteczki, które mięła niespokojnie w dłoniach. Słuchała jego spokojnego głosu, pochylona nieco do przodu, z łokciami opartymi o uda. Ruch jego dłoni był kojący i w tej chwili nie potrafiła skupić się na niczym innym jak na powolnych, nieregularnych ruchach.
OdpowiedzUsuńChciała wziąć jego słowa za pewnik i w normalnych okolicznościach z całą pewnością przytaknęła, by Elliotowi. Namgi zachował się nie w porządku, ale po tym wszystkim co usłyszała z jego ust nie potrafiła od tak puścić tego obok uszu. Z jego zdaniem ostatnimi czasy liczyła się najbardziej, priorytetowo. Skoro nastąpiła tak nagła i gwałtowna zmiana, coś musiało być nie tak. najprościej było wskazać ją jako problem, coś z nią było nie w porządku. Przymknęła na moment powieki starając się skupić na równym oddechu i nie dać mdłościom ściskającym żołądek, dojść do głosu. Nie chciała narobić sobie jeszcze większego obciachu i to na środku chodnika.
— Chciałabym po prostu wiedzieć dlaczego. — przyznała, choć przecież Namgi wyraźnie powiedział o co chodziło, stała się zbędnym problemem w jego oczach, chwilą słabości w przerwie od obowiązków. I może nie powinna dociekać, może za jego zachowaniem nie kryło się nic więcej i w rzeczywistości Jung dopiero teraz pokazał swoją prawdziwą twarz, wcześniej wodząc ją za nos, co nie było trudne. Podała mu się na tacy, oddała mu praktycznie wszystko co miała.
— To nie ma żadnego sensu. — stwierdziła chowając twarz w dłoniach.
Nie mogła się za nic obwiniać, a jednak właśnie to robiła na okrągło przez cały miniony miesiąc. To były efekt jej uczuć, tego co czuła i wiedziała, że póki to czuła nic się w jej życiu nie zmieni. Potrzebowała to jakoś zagłuszyć, odciąć się. Znaleźć silniejsze bodźce niż to co do tej pory oferował jej Namgi. Nie mogła wegetować do końca życia, bo z nią zerwał obojętnie jak bardzo złamana się czuła w tej chwili. Nie mogła dać mu tej satysfakcji. Musiała narzucić sobie jeszcze szybsze tempo, nie dać sobie okazji na przemyślenia, na wspominanie, czy oglądanie po raz setny tych samych zdjęć. Nagle jakby trybiki w jej głowie przeskoczyły, a kumulowany od miesiąca smutek i rozgoryczenie zaczynały przekuwać się w coś zupełnie innego, w żal, w złość, w chęć odegrania się za każde jedno słowo, które skierował w jej stronę. Za zerwanie przez sms’a, za dzisiejsze spotkanie. Za wszystkie łzy i nieprzespane noce.
Przekręciła się nieco i niezbyt się zastanawiając nad tym co robi, wciąż będąc otumanioną narkotykiem, przytuliła się do boku młodego mężczyzny, chłonąć ciepło którego przez cały ten czas jej brakowało. Nie było znajome, ale było, kojące, przyjemne, bezpieczne. A może znów zachowywała się zbyt naiwnie obdarzając kolejnego resztkami zaufania jakie jeszcze posiadała… Nie ważne. Nie chciała o tym teraz myśleć.
— Może masz rację. — powiedziała cicho. — Jesteś jak… anioł. — stwierdziła po chwili, spoglądając na niego z dołu, z na wpół przymkniętych oczu. Uśmiechnęła się i odsunęła niechętnie. Czuła się jakby była pijana, ale absolutnie jej to nie przeszkadzało. To było miłe uczucie, jakby na moment odłożyła na bok zbyt ciężki plecak.
— Zadzwonię po mojego kierowcę. Nie chcę zabierać ci więcej czasu. — I tak zrobił dla niej więcej niż ktokolwiek po kim mogłaby się czegoś takiego spodziewać. Był przy niej, nie uciekł spłoszony histerią i przedstawieniem, które dali z Namgi’m. Nie jedna osoba machnęła by ręką na jej stan i podejrzane zajście nie mając ochoty babrać się w czyichś problemach. Ale nie Elliot.
Podczas krótkiego połączenia dostała informację, że musi poczekać kilka minut, aż mężczyzna obróci spod kliniki, spod której pierwotnie miał ją odebrać.
D.
Po powrocie do domu kierowca odprowadził ją do domu, by upewnić się, że na pewno tam trafi skoro Pani Song była nieobecna. Danielle natomiast wpadła w przyjemny, odprężony nastrój opowiadając mężczyźnie najrozmaitsze głupoty w drodze do apartamentowca. Zachowywała się jakby była solidnie wstawiona coraz bardziej poddając się wpływowi nieznanej substancji, którą bezmyślnie połknęła w kawiarnianej toalecie. Jak tylko znalazła się w zaciszu swojej sypialni, od razu wgramoliła się pod kołdrę, szybko odpływając w błogi sen, wreszcie mogąc odpocząć. Sen nie był w pełni błogi, ale przespała całą noc co pozwoliło częściowo zregenerować nadszarpnięte siły.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko kolejnego dnia obudziła się z potwornym bólem głowy i nudnościami, które szybko pogoniły ją do łazienki przez co spędziła długich kilkanaście minut wisząc nad toaletą i wypluwając nieistniejące posiłki. Wymioty w połączeniu z bladą skórą i podkrążonymi oczami przekonały nawet jej matkę, by pozwoliła jej zostać w domu. I tak nie byłoby z niej pożytku.
Powoli wczorajsze wydarzenia, ze spotkaniem Namgi’ego na czele, bardzo szybko przebiły się do jej świadomości, powracając w pełnej krasie. Siedziała dalej na podłodze w łazience, podpierając się łokciem o toaletę, a głowę wspierając o okafelkowaną ścianę. Zaciskała powieki z całych sił walcząc ze łzami i ogarniającą ją na nowo przykrością. W kółko powtarzała ostrą wymianę zdań, do której między nimi doszło, interwencję Elliota, który powstrzymał ich przed jeszcze większym eskalowaniem konfliktu. Pierwszy raz miała okazję zobaczyć Namgi’ego w takim stanie, będącego tak wściekłym i to w dodatku na nią. Bijący od niego chłód był dotkliwy, a bezlitosne słowa ściskały ją za pierś i wywoływały kolejną falę wymiotów, gdy tylko chciała sięgnąć do znacznie wcześniejszych, miłych wspomnień, gdy Namgi był jej.
Wciąż było jej niedobrze, ale gdy mdłości przestały co rusz wstrząsać jej drobnym ciałem, podniosła się z podłogi i wzięła gorący prysznic, by zmyć z siebie wczorajszy dzień oraz nieprzyjemny poranek. Umyła włosy, które wciąż miała niezbyt równo podcięte po razie, w którym sama chwyciła za nożyczki, jednak wygląd teraz nie należał do jej priorytetów. Wiedziała, że była cieniem samej siebie. Widziała to za każdym razem, gdy stawała przed lustrem. Skórę miała suchą, bledszą niż zazwyczaj. Oczy matowe, bez dawnego blasku, popękane usta od ciągłego przygryzania wargi. Obojczyki rysowały się wyraźniej pod cienką niczym papier skórą, rzebra również nieco się odsłoniły, a miesiąc przerwy od intensywnych treningów sprawił, że mięśnie nie były tak dobrze podkreślone jak wcześniej, choć brak porządnych posiłków sprawiał, że nie przybyło jej dodatkowych kilogramów.
Sunęła palcami po szyi i dekolcie, w miejscach które jakiś czas temu zdobiły wyraźne malinki. Zeszła dłonią na brzuch, na uda lekko przymykając powieki pamiętając do jakiego stanu potrafił ją doprowadzić Namgi, jak drżała pod wpływem jego dotyku, jak brzmiało jego imię na jej ustach, w jaki sposób obchodził się z jej ciałem… Otworzyła szybko oczy, owijając się zaraz ręcznikiem. Nie miała zamiaru o nim fantazjować, o kimś kto po równo dał jej radości co bólu. Tęskniła za tym, nie wyobrażała sobie, by ktokolwiek inny mógł położyć na niej swoje ręce, a jednak… wczoraj zrodziła się w niej ta chora chęć odegrania się, sprawdzenia jak daleko mogła się bez niego posunąć. I choć teraz miała trzeźwy umysł, ten pomysł zagnieździł się w jej głowie.
Sięgnęła po telefon. Weszła w aparat i ustawiła odpowiednie filtry, by zrobić sobie kilka zdjęć. Niczego szczególnego nie było na nim widać, zarys jej sylwetki, niewyraźne wnętrze łazienki. Niewiele się nad tym zastanawiając dodała zdjęcie na instagrama, który do tej pory zionął pustkami co odbiło się na ilości obserwujących, co akurat było żadnym zmartwieniem.
Napisała do kilku osób co robią wieczorem. Wiedziała, że jeśli zostanie sama w domu bardzo szybko da się pochłonąć czarnym myślom, które cały czas, nieustannie szturmowały jej świadomość, przez co chodziła spięta, niespokojna, powstrzymując pojedyncze napady łez, które cisnęły się do oczu.
UsuńZrobiła jeszcze jedno. Jak przez mgłę pamiętała, że Elliot zapisał swój numer na jej telefonie, więc odszukała go w kontaktach i napisała krótkie dziękuję za wczoraj. Przynajmniej tyle mogła zrobić, podziękować za towarzystwo i wstawiennictwo. Nie była jeszcze pewna, czy zjawi się na następnej sesji. Wciąż nie czuła, aby to rzeczywiście mogło wyprowadzić ją na prostą.
D.
Wczesne popołudnie spędziła w domu. Starała się coś wepchnąć w siebie, ale nie czuła głodu. Próbowała skupić się na nadrabianiu materiału z uczelni, ale szło jej opornie. Nie mogła w pełni skupić się nad zleconymi zadaniami, nad tekstem w podręczniku, bardzo szybko odbiegając myślami w zupełnie innym kierunku. Ostatecznie wylądowała na kanapie przed telewizorem, pod puchatym kocem starając się wybrać coś interesującego do obejrzenia. I znów skazała samą siebie na masę wspomnień, gdy bezwiednie wyświetliła Szczęki. Nie skupiała się na fabule, jak zawsze zresztą rozproszona przez Namgi’ego choć tym razem w nie tak miły, przyjemny sposób co kiedyś. Wtulała twarz w poduszkę mocząc ją kolejnymi łzami. Nie powstrzymała się znów sięgając po telefon i kręcąc boomeranga z oglądanego filmu dodając do opisu jedynie emotkę rekina. Jeśli się pogrążała to tylko i wyłącznie przed jedną osobą, a on przecież nie mógł już gorzej o niej myśleć.
OdpowiedzUsuńOdbiegła myślami do tego razu, gdy zarządził przerwę na zapalenie, gdy Namgi podzielił się z nią sekretną, licealną metodą na lepsze wykorzystanie resztek zioła. Pamiętała subtelny dotyk jego warg, smak zoła mieszający się ze smakiem jego ust, gdy się nad nią pochylił. Jak rozbawieni wrócili do środka zapominając o kontynuowaniu oglądania lecącego w tle filmu.
Pamiętała ten raz, gdy drobne pieszczoty uintensywniały się z każdą minutą, z każdym kolejnym niby delikatnym dotykiem dłoni, drobnym pocałunkiem, aż kompletnie zatracili się w pieszczotach, przenosząc się z kanapy do jego sypialni. I pamiętała to piekielne zawstydzenie, gdy do drzwi zaczął dobijać się Minho, który nakrył ich na gorącym uczynku przychodząc na napisy końcowe filmu, którego ledwie co obejrzeli. Głupie Szczęki zagrzały sobie specjalne miejsce w jej sercu, a związane z nimi wspomnienia, zwykle wywołujące przyjemne dreszcze na ciele, wywoływały nieprzyjemny ucisk w piersi, drżenie ramion, kolejne łzy spływające po policzkach. Nawet taki film wiązał się z wieloma przyjemnymi wspomnieniami. Jak miała zapomnieć, ruszyć do przodu, gdy na każdym kroku coś kojarzyło się z Namgi’m. Wcześniej nawet nie sądziła, że było tego, aż tyle.
Była w stanie oddać wszystko, zrezygnować ze wszystkiego byleby móc to wszystko odzyskać. Wspólne siedzenie na kanapie, możliwość splecenia razem palców, złożenia jeszcze jednego, słodkiego pocałunku, zobaczeniem na twarzy tekściarza uśmiechu, tego szczerego, ciepłego uśmiechu, którym tak często ją obdarowywał. Była gotowa raz jeszcze wskoczyć w tą złudną bajkę, którą wspólnie pisali będąc w Korei, dać się jeszcze raz omamić jeśli to oznaczało, że mogłaby go odzyskać.
Dopiero pod wieczór, Danielle podniosła się z miejsca. Kręciło jej się nieco w głowie, ale ignorowała pusty, nieprzyjemnie zaciśnięty żołądek i niezdrowe osłabienie, które ostatnio jej towarzyszyło, zrzucając wszystko na karb zmęczenia. Z lodówki wyciągnęła rozpoczęte przez matkę wino, którego porcję nalała sobie do kieliszka. Razem z nim zamknęła się w łazience, szykując do wyjścia, dając znać znajomym, że dojedzie sama pod wskazany adres. To nie byli jej przyjaciele, ale nie przejmowała się tym, nie potrzebowała przyjaciół, by się zabawić, by na moment zapomnieć o nim. Szła tam w jednym konkretnym celu.
Postawiła na mocniejszy makijaż niż zwykle. Czerwona pomadka podkreśliła jej pełne usta, kontrastując z bladością jej skóry, która przebijała się nawet przez warstwę podkładu. Oczy zaznaczyła pociągłą kreską i tuszem uwydatniając ich wielkość. Wygrzebała z szafy czarną mini sukienkę z odsłoniętymi plecami, nie żałując wykonania kolejnego zdjęcia, które trafiło na social media licząc, że każde jedno powiadomienie, każdy komentarz, czy like wypełnią pustkę w jej sercu.
Chwytając za torebkę nie omieszkała sięgnąć po woreczek, który pustoszał w tempie, którego zdawała się nie zauważać. Wysypała, ostrożnie, jedną pigułkę którą popiła winem i dopiero wtedy wyszła z apartamentu. Skoro on mógł robić co chciał, mógł się bawić, skupiać na pracy i samym sobie, Danielle mogła zrobić dokładnie to samo. Mogła odpuścić tak jak sobie tego życzył, zrobić to czego od niej chciał, a w spełnianiu oczekiwań była bardzo dobra.
UsuńWsiadła do samochodu przekazując kierowcy adres. Mężczyzna z niepokojem zerkał we wsteczne lusterko, zmartwiony skrajnie różnymi zachowaniami i nastrojami młodej Song, które zdawały się zmieniać w przeciągu mrugnięcia okiem. Jeszcze wczoraj zapłakana, ledwie o własnych siłach, wsiadała do samochodu, by teraz wydawać się… kompletnie niewzruszoną, o pustych oczach.
she's on edge
Na miejsce dojechała rozluźniona i odpowiednio pobudzona dzięki połkniętej tabletce. Odesłała kierowcę, zapewniając, że wróci sama taksówką lub z kimś ze znajomych, którzy już czekali pod wejściem jednego z lepszych klubów w ich mniemaniu. Danielle nie była wielką fanką klubowych imprez, zwykle do nich nie chodziła i nie miała pojęcia gdzie kto się bawi. Teraz jednak potrzebowała tych intensywnych doznań, dudniącej muzyki, która zagłuszała myśli, przygaszonych świateł i tłumu pomiędzy, którym mogła przestać być tą zagubioną, roztrzęsioną Danielle, mogła zniknąć.
OdpowiedzUsuń— Dani! — Przeniosła wzrok z końca kolejki na jej początek, gdzie stał mieszana grupka znajomych twarzy. Odmachała Mii, a po wzięciu głębszego oddechu podeszła do grupki przywdziewając nieszczery uśmiech, który tylko nieliczni potrafili by rozpoznać. — Wieki cię nie widzieliśmy! Ledwo co bywasz na zajęciach. — wytknęła jej blondynka skanując ją uważniejszym spojrzeniem.
— Tak wyszło, ale nadrobię. — odpowiedziała wzruszając jedynie ramionami, witając się z pozostałymi osobami.
— Ależ nie śpiesz się, im mniej konkurencji do obsadzenia głównej roli w zimowym występie tym lepiej. — zażartowała, choć Danielle wiedziała, że za pozornie niewinnym żartem kryje się najszczersza chęć wygryzienia wszystkich, którzy stali dziewczynie na drodze do upragnionego celu. Mimo wszystko odwzajemniła gest uśmiechając się słodko. — Zakładaliśmy, że przyjdziesz z kimś…
— Tak, z tym blond słodziakiem! Widziałam fotki na insta. — wtrąciła druga z dziewczyn, a Danielle poczuła nieprzyjemny ucisk na żołądku i gulę w gardle, którą ciężko przełknęła starając się utrzymać niewzruszoną fasadę. Każde jedno zdjęcie, które usunęła wciąż miała zapisane na telefonie, codziennie je przeglądając, karmiąc się wyobrażeniami życia, którego nigdy nie będzie miała.
— Nie, to nie było nic wielkiego. — skwitowała ruszając w stronę wejścia, gdy kolejka się poruszyła. Kłamstwo wyszło z jej ust gładko, choć musiała się wysilić, by głos się nie załamał.
W środku momentalnie uderzyła w nich głośna muzyka skutecznie utrudniająca rozmowy, ale o to chodziło. Tak było idealnie. Danielle nie potrzebowała rozmów, wygadania się komuś kto tylko czekał na świeżą porcję plotek.
Zajęli, zarezerwowaną przez kogoś z towarzystwa, lożę w strefie vip i złożyli duże zamówienie na kilkanaście szotów i kolorowych drinków w ramach rozgrzewki, które niedługo później wylądowało na stoliku przed nimi. Wznieśli kilka szybkich toastów, by porzucić początkowe spięcie, czy skrępowanie. Danielle od razu pochwyciła w dłoń drinka połowicznie skupiając się na prowadzonych rozmowach wzrokiem sunąc po parkiecie, na którym było gęsto od bawiących się klubowiczów. Wpatrywała się w ciała ocierające się o siebie, na twarzach rozświetlonych jedynie kolorowymi światłami przecinającymi półmrok. Maltretowała zębami plastikową słomkę przypominając sobie wyjście do klubu w Seulu. Pamiętała zaloty Hyerin, które nawet teraz wywoływały niezdrową zazdrość, jej dłoń na kolanie Namgi’ego, zaproszenie do tańca… Na samo wspomnienie gorącego dotyku jego dłoni, skóra paliła ją żywym ogniem, a serce gubiło normalny rytm pobudzone wspomnieniem jego spojrzenia, widoku lekko rozchylonych, wilgotnych od alkoholu warg, którym nie zdołała się oprzeć.
A powinna. Powinna się odsunąć, zachować przyjacielski dystan, nie prosić się o pocałunek. Sama na siebie to ściągnęła, prosiła się o kłopoty od tamtego pamiętnego wieczora.
Wychyliła duszkiem resztę drinka po czym zaczęła grzebać w torebce wyciągając znajomy woreczek.
— Ktoś ma ochotę? — zawołała na tyle głośno, by całe towarzystwo mogło ją usłyszeć. Pomachała woreczkiem w powietrzu, przesuwając wzrokiem po twarzach koleżanek i kolegów z uczelni.
Jeden z nich zagwizdał przyglądając się jej z niekrytym zaskoczeniem.
Usuń— Wow, Danielle Song, kto by pomyślał. — wzruszyła ramionami, przygryzając niewinnie wargę.
Dokładnie, kto by pomyślał, że wyląduje w takim towarzystwie, z całego serca szukając zapomnienia w drinkach i prochach. Wszystko byleby odgonić nieprzyjemny ból, zapomnieć na moment o tym wszystkim co nie wróci.
Wysypała jedną na dłoń, woreczek puszczając w dalszy obieg.
someone has to stop her
Z impetem odstawiła pusty kieliszek po wypiciu kolejnego szota. Jej ciało bezwiednie poruszało się do lecącego z głośników remiksu piosenki, która zdawała się znajoma, ale nie potrafiła trafić z tytułem.
OdpowiedzUsuń— Pierwsza! — rzuciła ze zwycięskim uśmiechem widząc, że wypiła swoją kolejkę najszybciej, co w obecnym stanie wywołało falę chwilowej dumy. — Chcę zatańczyć! — Podniosła się na nogi, czując jak alkohol coraz intensywniej na nią działa mieszając się w krwioobiegu z narkotykiem. Pusty żołądek raczony wcześniej lampką wina nie pomagał w zachowaniu trzeźwości myślenia. Kolorowe światła przeobraziły się w barwne smugi, które rozmywały się wokół nich i odbijały w ciemnych, zamglonych tęczówkach. Kręciło jej się w głowie, nieco zachwiała się, gdy zbyt gwałtownie poderwała się do pionu. Poczuła jednak podtrzymującą ją, pewną dłoń, która pomogła zachować równowagę. W podzięce posłała chłopakowi oczko, zaraz przenosząc wzrok na koleżanki.
— Dziewczyny, chooodźcie. — zarządziła nieco przeciągając i wyciągając w ich stronę ręce. Długo nie musiała namawiać ich na ruszenie się z miękkiej kanapy. Chichocząc i trzymając się pod ramię udały się na parkiet przeciskając się przez bawiące osoby, by znaleźć się bliżej środka. Danielle momentalnie wczuła się w lecący rytm, delektując się błogim poczuciem spokoju, który ją ogarnął, pijańską mgiełką, która otulała szczelnie jej umysł odcinając od zewnętrznego świata wypełnionego po brzegi problemami i bólem, który pozostawił po sobie Namgi. Nie chciała o nim myśleć, nie chciała pamiętać tamtej nocy.
Skupiła się na płynnym poruszaniu co jakiś czas krzyżując rozbawione spojrzenie ze swoimi koleżankami, które były w podobnym do niej stanie, równie zatracone w spożytych procentach. Czuła wibracje rozchodzące się po klubowej sali, przeszywające na wskroś ciało, czuła jak podłoga nieco wiruje, jak spocone ciała ocierają się o siebie, przypadkiem lub celowo. Kręciła biodrami, poruszała ramionami, odchylała głowę w tył odsłaniając smukłą szyję i wydatne obojczyki. Oddychała szybko, nieco płycej od zażytych tabletek. Suche wargi zwilżała językiem. Dłońmi sunęła po swoim ciele, aż nie poczuła drugiej pary rąk, które zaczepnie wylądowały na jej tali. Nie odtrąciła ich zbytnio skupiając się na piosence, która właśnie wypełniła przestrzeń i każdą komórkę jej ciała, wdzierając się do jej świadomości. To był ten sam kawałek co wtedy, ten sam do którego tańczyła z Namgi’m.
— Gi. — wymruczała przymykając powieki opierając się o tors, który czuła za plecami.
— Możesz mnie nazywać jak chcesz, piękna. — usłyszała głęboki obcy głos przy uchu, a ciepły oddech owiał jej kark. Zaśmiała się pod nosem, a wrażenie poprzedniej nocy mieszało się z tym co właśnie odczuwała. Dłonie nie leżały z tym samym naciskiem na jej ciele, palce nie zaciskały na skórze w jej ulubiony sposób. A jednak dotyk, ciepło drugiego ciała stawiały na powrót przed jej oczami tamten wieczór, to jak dłonie Namgi’ego wywoływały gęsią skórkę. Wspomnienie wywołało ten sam elektryczny dreszcz biegnący wzdłuż kręgosłupa, gubiący się gdzieś pomiędzy pocałunkami, które czuła na boku szyi i linii żuchwy.
Był z nią, teraz, w tym klubie. Była pewna, że to zapach jego perfum szczelnie ją otaczał, tak jak coraz zachłanniejsze dłonie. Jej serce gubiło rytm, przyspieszało niesione potrzebą bliskości, potrzebą akceptacji. Potrzebowała go, nawet jeśli błądziła teraz na pograniczu świadomości, nie obchodziło ją to. Nie dbała o to co się z nią stanie jeśli to mogło w jakiś sposób przybliżyć ją do Namgi’ego, do uczuć, które wywoływał będąc blisko. To tego ulotnego, krótkiego, radosnego momentu, do jej prywatnej bańki, w której byli zamknięci ponad miesiąc temu.
Obróciła się stając przodem do nieznajomego mężczyzny, w myślach dzieląc milimetry z twarzą Namgi’ego. Czuła dłonie sunące po ciele, zaciskające się na szczupłych plecach, zakradające się pod mocno wycięty tam materiał sukienki. Poczuła ciężar obcych ust na swoich, zachłanny, gwałtowny pocałunek, który pozbawiał ją ostatnich wewnętrznych blokad, puszczał hamulec, który do tej pory, nieświadomie, wciskała. Poddała się złudnemu wyobrażeniu, wspomnieniu słodkich pocałunków, które z łatwością mieszały jej w głowie, wywoływały najszczerszy uśmiech, budziły do życia pożądanie, którego do tej pory nie odczuwała. Kręciło jej się w głowie, od nadmiaru wrażeń, od intensywnych wspomnień i dotyku, który rozpalał jej ciało, od pocałunków, które odbierały jej oddech. Lgnęła do Namgi’ego. Lgnęła do obcego mężczyzny, który natrafił na Danielle, która była kompletnie rozbrojoną.
UsuńWyglądasz niesamowicie, Dani. Pamiętała dokładnie jego słowa, to jak wiele emocji w niej wywołały, to jak szczęśliwa była w tamtym momencie.
— Może pójdziemy w ustronniejsze miejsce? — usłyszała, gdy nieznajomy przerwał pocałunek, nie wypuszczając jej z objęć.
Pocałuj mnie. Pamiętała jak pewna była tych dwóch słów, szeptanej wprost do ucha prośby mimo, iż w tamtym momencie byli tylko przyjaciółmi.
— Okej. — dała krótką, acz jednoznaczną odpowiedź, pewna swego, choć głos jej drżał.
Mężczyzna odsunął się od niej, splatając ich palce razem ciągnąc w nieznanym kierunku, ale nie oponowała. Pamiętała jak Namgi zaproponował jej żeby wracali do apartamentu, by mogli spędzić we dwoje trochę czasu, niesieni wewnętrznym pragnieniem, które narastało z każdą minutą.
Tak jak teraz.
💔
Po parominutowym przeciskaniu się przez gęsty tłum klubowiczów, znaleźli się w przestronnej łazience. Danielle była zbyt otumaniona, zbyt skupiona na odtwarzanych w głowie wspomnieniach, by zakwestionować to gdzie mężczyzna ją zaciągnął i w jakim celu. Znała ten cel, jakaś jej cząstka wiedziała, chciała wyplątać palce z niewłaściwej dłoni, która zbyt mocno zaciskała się na jej własnej. Jakaś jej cząstka czuła, że narkotyk skutecznie miesza w jej głowie, że żar, który czuła był wywołany jedynie wypitym alkoholem, że pociąg, który czuła był fałszywy, podsunięty przez podświadomość.
OdpowiedzUsuńJednak zamiast powiedzieć nie, przymknęła powieki oddając kolejne agresywne pocałunki. Oparła się pośladkami o blat koło umywalki, dłonie opierając na torsie mężczyzny, wodząc po jego klatce piersiowej ramionach badając nieznajome kształty, krzywizny, które nie zgadzały się z nakreśloną w głowie mapą. Palce wplątała we włosy, w blond kosmyki, które dodawały figlarności rysom twarzy. W ciemne, krótkie, za które nie była w stanie pociągnąć.
Dała się otoczyć ramieniem, wciągnąć do jednej z kabin, którą za nimi zamknął. Wtedy dłonie stały się bardziej zaborcze wślizgując się pod dopasowaną sukienkę, podwijając materiał do góry. Serce biło dziko w jej piersi, łapała krótkie oddechy pomiędzy żarliwymi pocałunkami, które zaraz opadły na szyje pozostawiając w jej obrębie kilka mniej i bardziej widocznych śladów.
Pamiętała jak śmiali się z malinek, które wytknął jej Minho, gdy przyłapał ich podczas oglądania filmu. Pamiętała smak jego skóry, gdy klęczała pod prysznicem zasysając się na jego podbrzuszu. W uszach dźwięczały jej przyspieszone oddechy, Namgi’ego? A może tego faceta? Nie chciała wiedzieć.
Gdy na krótki moment otworzyłą oczy, spostrzegła jasne tęczówki, kontrastujące z tym co widziała pod powiekami, ciemnymi przysłoniętymi uwielbieniem oczami. Teraz dostrzegała mdłe podniecenie. Przygryzła wargę, tłumiąc jęk, gdy dłoń zacisnęła się na jej piersi, palce niedelikatnie drażniły twarde stuki. Pospieszne chaotyczne ruchy, które omijały najczulsze punkty na jej ciele.
Pamiętała z jaką pieczołowitością pochylał się nad jej ciałem, jak dbał o każdy centymetr jej skóry, pieszcząc ją, obcałowując, drżące od nadmiaru bodźców, uda, które teraz bezwiednie zaciskały się w próbie pozbawienia dostępu do innych miejsc.
Poczuła dłoń zakradającą się pod jej bieliznę, palce gwałtownie i zbyt szybko wbiającę się w jej wnętrze. Jęknęła nie mogąc powstrzymać mieszanych odczuć. Przymknęła ponownie oczy.
Mów jeśli coś będzie nie tak…
Chciała się odezwać, powiedzieć cokolwiek, ale słowa uwięzły w jej gardle.
Innym razem, obiecuję.
Nawet tego słowa nie potrafił dotrzymać, ale była tutaj teraz, wyobrażając sobie go w swojej głowie, zamykając się na wszystkie sygnały, które krzyczały, że coś jest nie tak, ale Danielle wolała odwrócić wzrok, być na nie głucha.
Wtedy będziesz miała mnie całego, tylko i wyłącznie dla siebie…
Chciała go, całego. Chciała go mieć bez względu na konsekwencje.
Poczuła palce mocno zaciskające się na jej przedramieniu, od czego syknęła pod nosem, ale nie stawiała się, gdy mężczyzna obrócił ją tyłem do siebie i popchnął na jedną ze ścian wąskiej kabiny. W pierwszej chwili zignorowa usłyszany szelest rozpakowywanej prezerwatywy.
— Czekaj… — Przecież miało wystarczyć tylko słowo, jedno krótkie słowo, grymas na jej twarzy, by wszystko zostało przerwane.
Ale tak się nie stało.
— Ciii. — Poczuła krótkie, wilgotne pocałunki na ramieniu, wargi i zęby na nagich plecach i ostry, niespodziewany ból w dole, gdy mężczyzna wszedł w nią pewnym, gwałtownym ruchem. Nie zdołała powstrzymać, krótkiego, chrapliwego krzyknięcia.
Palce zwinęła w pięści wbijając paznokcie w spód dłoni. Oczy miała zaciśnięte czując jak w kącikach zbierają się łzy i jedyne o czym myślała to Namgi, jego pełne ciepła spojrzenia, słowa, które sprawiały, że czuła się bezpieczna, wyobrażenie co by było gdyby.
Danielle po wszystkim została zupełnie sama i pomimo panującego w klubie hałasu czuła dziwną pustkę, głuchą ciszę, która ogarnęła jej myśli. Wypierała to co się właśnie wydarzyło, niezdolna do skupienia się, zatrzymania na jednej myśli na dłużej. Nie póki nie znajdzie się w domu… w jakimś bezpiecznym miejscu, sama z dala od wścibskich spojrzeń.
OdpowiedzUsuńWróciła do loży, w której nikogo nie zastała. Dobrze. Nie miała siły, by odpowiadać na jakiekolwiek pytania, by wdawać się w udawaną, radosną rozmowę. Nie miała siły udawać, że wszystko było w porządku, maskowaniem, że jedynym co trzymało ją w całości były krążące po organizmie substancje, które tępiły zmysły.
Wyszła na zewnątrz, z ulgą stwierdzając, że pod klubem czekało kilka taksówek licząc na zarobek poprzez odwożenie pijanych klientów do różnych części miasta. Zimny podmuch nieprzyjemnie smagał jej policzki, wprawiał dłonie i ramiona w jeszcze silniejsze drżenie, póki nie schowała się w żółtym pojeździe. Dopiero po chwili i kilkukrotnie ponawianym pytaniom wydukała jedyny adres, pod którym chciała się teraz znaleźć.
Budynek studia rysował się w jej głowie niczym bezpieczna forteca, której nie mogły sforsować żadne problemy, żaden ból, żadne zachłanne dłonie, które mogłyby zechcieć zagarnąć ją dla siebie niczym szmacianą lalkę. Weszła do środka biorąc najpierw głęboki oddech, osłaniając się szczelniej ciemną kurtką, by choć sprawiać pozory, że nie jest z nią tak źle jak mogło na to wskazywać jej rozbiegane, nieco nieobecne spojrzenie. Próbowała zapanować nad swoim głosem, ale kobieta jedynie zmierzyła ją pełnym rezerwy wzrokiem, rozpoznając i mówiąc krótkie jest u siebie nim wlepiła wzrok z powrotem w telefon nie chcąc najwidoczniej mieszać się w nieswoje sprawy.
Drogę do jego studia miała tak dobrze wyrytą w pamięci, że trafiłaby pod odpowiednie drzwi będąc ślepą i głuchą, więc tłamszący pełnię świadomości alkohol nie był robił dużej różnicy. Oparła się o ścianę, w obawie, że drżące nogi i zawroty głowy mogą w którymś momencie uniemożliwić jej utrzymanie pionowej pozycji. Przymknęła na moment powieki, otaczając się ramionami. Wciąż czuła nieprzyjemne mdłości szarpiące za żołądek, nieznośny ból w dole ciała, ale to nie było teraz najważniejsze, nie póki nie znajdzie się w bezpiecznych ścianach studia, w której będzie mogła zrzucić wszystkie maski.
Gdy drzwi w końcu się otworzyły, jej duże oczy utkwiły się w sylwetce bruneta. Wpatrywała się w niego, nieco wystraszona, z grymasem na ustach, z odrobiną rozmazanego tuszu pod oczami, z zaczerwienionymi śladami rozsypanymi na całym ciele, z których nie zdawała sobie nawet sprawy. Śladach po palcach i ustach. Dowodach na to co zrobiła. Była skołowana i rozdygotana. Naćpana i kompletnie pijana.
— Gi… — W jej oczach stanęły łzy. — Mogę… tylko na teraz? — zapytała spuszczając wzrok. Nie potrafiła spojrzeć mu w oczy. Nie miała na to siły, resztkę wykorzystując na zepchnięcie obaw w najciemniejszy zakamarek myśli. Bała się, że znów na nią naskoczy, że odeśle ją tam skąd przyszła. łapała się marnej nadziei, że ten jeden, ostatni raz wpuści ją do siebie, pozwoli zaszyć się na kanapie. Potrzebowała tego, potrzebowała go jak nigdy wcześniej. Potrzebowała swojego Namgi’ego, ten jeden ostatni raz skoro tak miało być.
— Przepraszam… p-przepraszam. — powtarzała w kółko i nie dając mu szansy na reakcję, na kolejne zatrzaśnięcie drzwi przed nosem, chwiejnie przysunęła się do niego wtulając w jego pierś, obejmując szczupłymi ramionami, palce zaciskając na materiale koszulki jakby to mogło zapobiec odsunięcia.
it's too much
Nie widziała niczego, ani pamiątek stojących na biurku, ani bałaganu panującego w studio, ani rzemyków dalej, bezpiecznie spoczywających na jego nadgarstku.
OdpowiedzUsuń— Dobrze. — odpowiedziała cicho, będąc gotową zgodzić się na wszystko czego zażąda. Jedyne co się liczyło to, to że jej nie odepchnął, że poczuła znikomy dotyk na plecach, teraz jeszcze bardziej wyczulona na jakikolwiek gest naruszający jej przestrzeń. Dała się poprowadzić na kanapę, na tą znajomą, bezpieczną kanapę, posadzić na niej tuż koło siebie. Na chwilę, teraz, znaczyło dla niej wszystko. Z powrotem znalazła się w swojej bezpiecznej przystani, otulona znajomymi zapachami, w towarzystwie chłopaka. Nawet jeśli brakowało jej stabilności jego silnych ramion otaczających ją i szczelnie odgradzających od całego świata, kojącego ciepła ciała, to jednak był obok. Nie ubzdurała sobie tego, nie był tylko wytworem jej wyobraźni jak jeszcze chwilę temu. Był prawdziwy. Nie sypał oskarżeniami, nie podnosił głosu. Nie było śladu po Namgi’m z kawiarni.
Wzdrygnęła się na ciche, niewyraźne przestań. Nic jednak nie odpowiedziała jedynie kiwając nieznacznie głową, nie mając teraz głowy do sporów. Gdyby tylko wiedział… gdyby wiedział co zrobiła z pewnością nie wpuściłby jej do studia i jeśli wcześniej myślała, że gorzej nie mógł sobie o niej pomyśleć, tak teraz wolała nie wiedzieć, co mogło chodzić mu po głowie, jakie snuł teorie.
Zaczęła grzebać w torebce, by wyciągnąć z niej telefon i posłusznie podać go brunetowi. Skuszona potrzebą bliskości, znajomym poczuciem bezpieczeństwa oparła skroń na jego ramieniu przymykając powieki, odcinając podrażnione, zaczerwienione oczy od jakichkolwiek bodźców, czując nieprzyjemne zawroty głowy, które coraz mocniej mąciły jej w głowie.
— Tęskniłam za tym. — powiedziała cichym, słabym tonem. Miała na myśli wszystko, studio, kanapę, jego samego. Tęskniła za spokojem, który ogarniał ją z chwilą przekroczenia progu pomieszczenia. To było najlepsze miejsce, lepsze niż dom. Spokojniejsze, bezpieczniejsze. Nie chciała, by kiedykolwiek ją stąd wypuszczał, nie chciała wychodzić nawet jeśli nie miała już prawa, by tu przebywać.
— Miałeś rację… zrywając ze mną. Nie dziwię ci się. — przyznała załamującym się, nieco zachrypniętym głosem, który przecięło gorzkie parsknięcie. Była żałosna, jeśli kiedykolwiek brakowało jej dowodów, by odpowiedzieć sobie na pytanie dlaczego, teraz to wiedziała, a dzisiejszej nocy spaliła za sobą wszystkie mosty. Takiej jej nigdy by nie zechciał, zepsutej, brudnej.
Odsunęła się, by przekręcić się i oprzeć wygodniej o kanapę, odruchowo wyciągając rękę po koc leżący obok, którym zaraz się przykryła.
— Po co ci mój telefon? — zapytała kontrolnie zerkając w kierunku jego dłoni i palców przesuwających się po ekranie. Przygryzła spierzchniętą, zaczerwienioną w dalszym ciągu, wargę. Choć jej oczy szkliły się od łez, nie uroniła żadnej będąc zbyt odurzoną. I chyba tylko to trzymało jej kruchy stan w jakichkolwiek ryzach i gdyby tylko była w stanie, domyśliłaby się jak paskudnie będzie się czuć kolejnego dnia. Nie chodziło jedynie o potężnego kaca i potencjalne godziny, które spędzi nad toaletą wypluwając wnętrzności, boleśnie oczyszczając organizm ze skutków zażycia narkotyku, ale przede wszystkim o moralne poczucie winy. Bo teraz trzymała na dystans wydarzenia z klubu, obcy dotyk, który mieszał jej się z innymi wspomnieniami. Trzymała na dystans ból promieniujący na całe ciało, szarpiący za nerwy i wnętrzności, wypalający trwałe ślady na jej kruchej psychice.
Tylko jedna osoba mogła ją poskładać, sklejając potłuczone fragmenty w całość, ale on jej już nie chciał.
D.
Jak przez mgłę docierała do niej krótka rozmowa Namgi’ego z kierowcą, któremu przed wyjściem dała wolne, by nie musiał oczekiwać na telefon. Ostatnimi czasy mężczyzna i tak bardzo często przyjeżdżał poza godzinami swojej pracy, będąc pod ręką w razie potrzeby. Był cichym obserwatorem tego co wyprawiała, cichych, skrytych w samochodzie łez. Do tej pory trzymał język za zębami, ale coraz częściej dochodził do wniosku, że powinien porozmawiać z rodzicami dziewczyny, poinformować co się z nią działo, a czego nie w pełni mogli być świadomi, zwłaszcza jej ojciec, którego nie było w pobliżu. Przystanął jednak na prośbę chłopaka, by nikogo nie informować o dzisiejszym zajściu.
OdpowiedzUsuń— Miał mieć wolne. — mruknęła odbierając telefon i wciskając go na oślep do torebki. Zawsze mogła wziąć kolejną taksówkę, pomimo rosnącej niechęci do wyjścia. Chciała tutaj zostać, najlepiej na zawsze, ale wiedziała, że nie mogła, że Namgi tego nie chciał i prędzej niż później ją odeśle, powie, że ma już sobie pójść i najlepiej więcej nie wracać. Jak sama powiedziała, to był tylko jeden jedyny raz, chwila słabości.
Pół godziny. To było tak niewiele zwłaszcza, że czas zlewał jej się w jedną niewyraźną plamę. Pragnęła z całego serca zapamiętać ten moment, chciała wykorzystać to, że wyraźnie jej nie odtrącił, że był tutaj, że czuła jego obecność tuż obok. Tęskniła za nim nieznośnie mocno, obojętnie ile razy wszyscy powtarzali, że będzie lepiej, że czas uleczy wszystkie jej rany… nie potrafiła w to uwierzyć, a to jak bardzo teraz do niego lgnęła tylko ją w tym utwierdzało. Nic się nie zmieniło. Teraz oboje wyszli na kłamców, miała nie przysparzać mu problemów, a jednak jej wewnętrzny kompas przywiódł ją prosto tutaj, do niego.
Potrząsnęła głową, gdy wspomniał o wymiotowaniu. Czuła mdłości, jak żołądek raz zarazem nieprzyjemnie się ściska, ale nie chciało jej się wymiotować. To miało dopaść ją później, a przynajmniej miała taką nadzieję, nie chcąc jeszcze bardziej pogrążać się w jego oczach.
— To tylko… tylko trochę boli. — przyznała przekręcając się tak, by ułożyć ufnie głowę na jego udach, uwydatniając kark i odsłonięte, szczupłe plecy, z których zsunął się koc. Była zmęczona, obolała. Potrzebowała tylko chwilę odpocząć, a przy nim przychodziło jej to tak łatwo.
Bolało bardziej niż trochę, ale to nie było teraz ważne. Odganiał od niej te nieprzyjemne uczucia, dyskomfort, o którym nie potrafiła mówić wprost, mając wewnętrzną, nieświadomą nadzieję, że może jednak niczego się nie domyślił, że może nie straci w jego oczach bardziej.
Rozpływała się pod wpływem jego bliskości, ograniczonego dotyku. Na jej sercu powstawały kolejne wyszczerbienia wiedząc, że to się więcej nie powtórzy, że nie był już jej, że studio nie było jej miejscem. Może już wpuszczał tutaj kogoś innego, lepszego od niej. Na samą myśl robiło jej się słabo, że mógł ruszyć do przodu, układać sobie życie, być szczęśliwym, a ona bezczelnie burzyła zbudowany spokój. Nie dostrzegała jego wewnętrznej walki, nie mogła wiedzieć, że cała ta sytuacja była dla niego równie trudna co dla niej, wierząc, że dystans który wybrał był prawdziwy i szczery, że to nie była jedynie fasada zbudowana z kłamstw. Nie widziała w jego oczach łez, z którymi walczył, to przecież byłoby irracjonalne.
— Chciałam żebyś to był ty. — mamrotała niewyraźnie, sennie, nie wiedząc, czy jej słowa są jakkolwiek wyraźne, czy może poruszała jedynie ustami, bezdźwięcznie. Jej oddech nieco się uspokoił, tak jak drżenie ramion. — Nie chcę jechać do domu. — W domu nikt na nią nie czekał, nic prócz pustych, zimnych ścian, pustego łóżka, chłodnej pościeli. Nie chciała być sama.
😞
Jego bliskość koiła nerwy i nawet jeśli stała na pograniczu świadomości, kryjąc w sobie pełen wachlarz obaw i emocji, towarzystwo Namgi'ego pomagało w wyciszeniu się i w zminimalizowaniu odczuwanego dyskomfortu, czy poczucia winy, które niezmiennie towarzyszyło jej od rozstania, bo łatwiej było doszukać się winy w samej sobie niż w nagłej zmianie w zachowaniu Namgi'ego. I mimo iż ledwie kontaktowała z rzeczywistością, chłonęła jego ciepło zapamiętując to przyjemne uczucie, które niosła jego bliskość, chcąc zapamiętać każdy szczegół, uczepić się ciepła rozlewającego się po wnętrzu, tego jak nadal czuła się na swoim miejscu, gdy był przy niej.
OdpowiedzUsuń— To miłe. Nie przestawaj. — mruknęła oplatając jego nadgarstek palcami, gdy zaprzestał przeczesywania jej włosów, drobnego gestu, za którym tęskniła, gestu, który pomału ją usypiał. Chciała zawalczyć ze zmęczeniem, by móc jak najdłużej trwać w tym wyrwanym momencie, w tej luce pomiędzy chłodem i niechęcią, które reprezentował wobec niej na co dzień. Chciała się nacieszyć, wiedząc, że jutro jeszcze ciężej będzie jej się pozbierać, odpuścić, wrócić do braku zainteresowania, wierzenia, że to nie ma żadnego znaczenia. Może zwyczajnie się nad nią zlitował, może nie chciał narobić sobie większych kłopotów, gdyby coś jej się stało w pobliżu studia. Nie wiedziała, nie chciał by rozwiewał jej wątpliwości. Chciał przez moment być w centrum jego zainteresowania.
Na moment uchyliła powieki podnosząc na niego wzrok. Nie wiedziała, czy to wyobraźnia płata jej figla, czy rzeczywiście dostrzegała jak walczy ze łzami i niespokojnym oddechem. Zmarszczyła nieco brwi i uniosła dłoń do jego twarzy, palcami ścierając wilgoć z jego policzka. Nie dbała o promieniujący ból, o zawroty głowy i duszność w piersi, widząc jego niespokojny stan. Nie rozumiała go, nie była w stanie tego przeanalizować, ale nie mogła znieść tego widoku obojętnie, czy był prawdziwy, czy był jedynie sennym wymysłem. Nie ważne było jak ją potraktował, rzucała to w niepamięć czując pod opuszkami palców łzy. Widziała go roześmianego, zazdrosnego, potłuczonego, ale nigdy nie była świadkiem jego łez i ten widok ściskał ją za serce. Jedyne czego pragnęła to, to żeby był szczęśliwy, żeby spełniał swoje muzyczne marzenia, by mógł się rozwijać. Pragnęła być przy nim każdego dnia, wspierać go… ale nigdy więcej nie będzie miała do tego prawa.
— Wiem. — odpowiedziała miękko, palcami drugiej dłoni kreśląc bliżej nieokreślone wzory na jego nodze. — Trzydzieści minuty, Namgi, tyle możemy poudawać, że wszystko jest w porządku. — stwierdziła cicho, wtulając się w niego jeszcze bardziej jakby dzięki temu mogła zapobiec odsunięciu i zwiększeniu dystansu. Jej głos stawał się z każdym słowem cichszy, mniej zrozumiały. Palce poruszały się wolniej, aż zaprzestały swojej wędrówki po udzie bruneta. Klatka piersiowa unosiła się i opadała w głębszych oddechach. Odpływała pod wpływem zmęczenia i zbyt dużej ilości wlanego w siebie alkoholu, emocji, które codziennie, powoli wysysały z niej radość z życia.
Trzydzieści minut to było niewiele czasu i choć mężczyzna został wyrwany ze snu późną porą, stawił się pod studiem równo po upłynięciu tego czasu, wybierając numer Danielle by poinformować ich o swoim pojawieniu się. Wysiadł nawet z samochodu, martwiąc się w jakim stanie może być panna Song, pamiętając jak się prezentowała ostatnim razem. Zgodnie z danym słowem nie informował jej rodziców o tym co się właśnie działo, nie kwestionując metod matki dziewczyny, choć na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że z Danielle dzieje się coś złego, obojętnie jak dobrze próbowała się maskować.
hold me tight
Danielle będąc na wpół przytomną, na wpół pogrążoną we śnie bez cienia sprzeciwu dała się przekazać z rąk do rąk, niczym szmaciana lalka, choć gdy otoczyło ją ramię kierowcy, na krótką chwilę otworzyła oczy, zamglonym wzrokiem szukając Namgi’ego. Dała się jednak usadzić na tylnej kanapie samochodu, ciążącą głowę opierając na chłodnej szybie drzwi, ponownie odpływając.
OdpowiedzUsuńMason przejął butelki z wodą oraz worek kiwając jedynie głową, wzrok mając utkwiony w profilu marnie wyglądającej dziewczyny. Jeździł z nią już od kilku lat, ciesząc się zaufaniem zarówno samej Danielle jak i jej rodziców. Nie powinien w żaden szczególny sposób przywiązywać się do swoich klientów, ale młodą Song darzył szczerą sympatią, czując się za nią odpowiedzialnym w jakimś małym stopniu, choć wybiegało to poza listę jego obowiązków. Nie dało się nie zauważyć, że wcześniej opuszczała to miejsce w zdecydowanie lepszym nastroju, zrelaksowana. teraz jednak była w fatalnym stanie, co mógł również powiedzieć o chłopaku, który najwidoczniej starał się sprawiać wrażenie niewzruszonego.
— Wiem, że jestem tylko jej kierowcą, ale… cokolwiek się między wami wydarzyło, dzieciaki, powinniście rozwiązać to w lepszy sposób. — odezwał się przenosząc wzrok na tekściarza. — Odkąd ją znam była zestresowanym dzieckiem, ale teraz? — pokręcił głową. — Terapia, imprezy… nigdy nie robiła takich rzeczy. — podsumował cierpko. — Tym razem pójdę wam na rękę i nie będę rozmawiał z jej rodzicami, ale jeśli to się powtórzy, będę musiał. — upomniał nie czując się dobrze z zachowaniem stanu dziewczyny w tajemnicy, gdy ta widocznie nie radziła sobie z problemem. — Może ty też powinieneś z kimś porozmawiać. — dodał na odchodne.
Mason wsiadł do samochodu zajmując miejsce za kierownicą, by odwieźć dziewczynę do domu. Po drodze silniejsze mdłości wyrwały ją ze snu i zwymiotowała, czując się jeszcze gorzej niż przedtem. Posłusznie jednak wypiła podaną wodę, nawilżając podrażnione gardło. Nie pamiętała jednak drogi do apartamentu, ani tego jak znalazła się w windzie, czy we własnym łóżku. Nie była wstanie doprowadzić się do względnego porządku, zmyć rozmazany makijaż. Mason zajął się nią na tyle na ile mógł, ściągając z jej stóp buty, okrywając kołdrą, a przy łóżku zostawiając leki oraz wodę, zamknąć mieszkanie.
Danielle ze snu wyrwał tępy ból głowy i rażące promienie Słońca wpadające przez nie zasłonięte okna. Z grymasem dyskomfortu poruszyła się na materacu kompletnie nie pamiętając jak znalazła się w domu. Przekręciła się i z trudem uchyliła oczy, klnąc pod nosem na jasność panującą w sypialni. Jedną ręką sięgnęła po tabletki stojące na nocnej szafce i wodę, zachłannie opróżniając szklankę. Nie miała siły się podnieść. Wtuliła się więc w poduszkę i kołdrę okrywając się nią po samą brodę. Skronie nieprzyjemnie pulsowały, czuła okropną suchość w gardle i nieprzyjemny posmak wypitego alkoholu. Żołądek miała ściśnięty, ale to nie było wszystko. Czuła u dołu ból promieniujący na obolałe uda, lędźwie… Momentalnie poderwała się do siadu, zaraz zrywając się na równe nogi. Przed oczy wstąpiły mroczki, kręciło jej się w głowie, ale zignorowała to ruszając pospiesznie do łazienki. Drżącymi dłońmi zaczęła się rozbierać, chaotycznie pozbywając sukienki, która opadła miękko na kafle. Podniosła wzrok na obce odbicie rysujące się w lustrze.
— Nie, nie, nie… — szeptała w kółko trzęsącym się głosem. Odgarnęła włosy spostrzegając kilka malinek, obróciła oglądając plecy i ramiona, na których widniały ślady po palcach i pocałunkach. Momentalnie zgięła się wpół od ataku mdłości. Zawisła nad toaletą wypluwając wszystkie spożyte treści, czego było niewiele. Zaciskała palce na muszli, drżąc od silnych konwulsji, które raz za razem wstrząsały jej chudym, osłabionym ciałem. Na jej czole perliły się kropelki potu, a w kącikach oczu zbierały się łzy, których długo nie dała rady powstrzymywać.
she's lost without him
Gdy jej ciałem przestały potrząsać mdłości i była w stanie oderwać się od toalety, stanęła pod prysznicem pod strumieniem gorącej wody. Miała zamknięte powieki stojąc pod deszczownią, pozwalając wodzie spływać po całym jej ciele w naiwnej nadziei, że to zmyje z niej wszelkie zaczerwienione ślady, że malinki momentalnie zniknął z jej szyi, przestaną przypominać co się wydarzyło, gdy była w klubie. Wspomnienia minionej nocy powoli do niej wracały, choć pewne rzeczy jej umykały obojętnie jak bardzo napierała na swoją pamięć. Pamiętała jednak drogę na parkiet, taniec, dłonie zaciskające się na jej talii, niektóre z pocałunków i… i moment, w którym pozwoliła wciągnąć się do kabiny. To było tak żałosne, że miała ochotę wyśmiać samą siebie za głupotę do której się posunęła. Nie mogła mieć do nikogo pretensji o to co się wydarzyło, ani do Namgi’ego bo z nią zerwał, ani do nieznajomego mężczyzny, którego twarzy nawet nie pamiętała. Wykorzystał łatwą okazję, to prawda, ale Danielle nie oponowała, nie próbowała wyraźnie zatrzymać się tego co się działo. Nie mogła nikogo oskarżać za połknięte tabletki, wlane w siebie drinki i kolejki shotów, które wychyliła wraz ze znajomymi. Nie mogła mieć do nich żalu, że jej nie powstrzymali, gdy sami byli pod wpływem różnych substancji. To była tylko i wyłącznie jej wina, miała to na co zasłużyła swoim nieodpowiedzialnym zachowaniem. Jednak nawet jeśli zdawała sobie sprawę z realiów i własnej winy, nie mogła odepchnąć od siebie, że straciła coś cennego, że sama sobie odebrała możliwość na przeżycie czegoś wyjątkowego. Czegoś co miała zarezerwowane dla jednej osoby nawet jeśli dłużej nie był on opcją.
OdpowiedzUsuńJednak to nie ból i nieprzyjemne pieczenie w dole było najgorsze. Najgorszym było zamglone, niewyraźne wspomnienie studia. Rozmowa i bliskość Namgi’ego jawiła się w jej głowie niewyraźnymi obrazami, na tyle że byłaby w stanie uwierzyć, że był to tylko krótki sen. Delikatny dotyk jego palców, które przeczesywały włosy, jego uda pod jej policzkiem… nie mogła w to uwierzyć, bo gdyby sobie na to pozwoliła, skrajne zachowania chłopaka namieszałyby jej w głowie. Odpychał ją, pluł jadem i mieszał ją z błotem, by zaraz przygarnąć ją, zająć się i zadbać, że bezpiecznie wróciła do domu? Nie… dlaczego miałby sobie zawracać nią głowę?
A jednak, gdy wyszła spod prysznica sięgnęła po telefon. Numer miała zablokowany, by nie kusiła ją możliwość zadzwonienia. Weszła, więc na Instagram w zakładkę z prywatnymi wiadomościami. Przez chwilę wpatrywała się tępo w ekran, w kilka poprzednich linijek wiadomości, radosnych dotyczących wyjazdu, spotkań… przygryzła mocno wargę i napisała krótkie dziękuję, które wysłała po odbyciu wewnętrznej walki.
Nie pamiętała dokładnie co się działo, ale nawet jeśli tylko oddał ją w bezpieczne ramiona kierowcy, miała za co mu dziękować. Po raz kolejny jej pomógł i obojętnie jaki konflikt między nimi nie wisiał, chciała podziękować, by zminimalizować powstały dług, którego nie miała jak spłacić. Nie mogła odwdzięczyć się kolejnym wyjazdem, wyjściem do knajpy, czy drobnym podarunkiem.
Wciąż czuła się skołowana, a leki przeciwbólowe uśmierzyły ból głowy i pozostały dyskomfort minimalnie. Przebrała się w dresy i ciepły golf, by zasłonić wszelkie ślady pozostawione na jej bladej, cienkiej skórze.
Gdy wyłoniła się z pokoju, z ulgą stwierdziła, że Mitchelle nadal nie było w domu, więc bez cienia strachu przeszła do kuchni robiąc sobie herbatę. Nie wiedziała co ze sobą zrobić, zbyt intensywne myśli prowadziły jedynie do płaczu. Cisza panująca w domu była przytłaczająca, ale bała się włączyć jakąkolwiek muzykę, która bezwiednie kojarzyła się z tekściarzem. Siedziała więc na łóżku, wpatrując się pustym wzrokiem w parujący kubek. Zastanawiała się, czy nie sięgnąć po telefon i nie napisać do kogoś… może do Elliota, może do Minho, ale była tak zawstydzona samą sobą, że bardzo szybko porzuciła oba te pomysły.
D.
Ostatecznie Danielle skończyła ponownie z telefonem w ręku, przeglądając social media, starając się zająć czymkolwiek myśli byleby nie odtwarzać wczorajszych wydarzeń. I wtedy natknęła się na konto Hyerin, na jej story z lotniska i samolotu. Zmarszczyła nieco brwi widząc krótki podpis w formie strzałki i NYC. No tak… w całym tym bałaganie zdążyła zapomnieć o współpracy, którą dziewczyna nawiązała z Namgi’m. Minął ponad miesiąc od ich ostatniego spotkania, gdy mieli okazję wspólnie pochylić się nad nowopowstającym albumem dla Kim. Mogli pracować zdalnie, ale od początku pewnym było, że dziewczyna zjawi się w Stanach. Prędzej, czy później. Danielle przygryzła mocno wargę wpatrując się w zastopowane story, z ciężko bijącym sercem, które wypełniał niepokój. Miała świadomość, że Hyerin upatrzyła sobie Namgi’ego już na początku pobytu w Korei i nie była pewna, czy miesiąc mógł cokolwiek zmienić w tej materii. Nie miała też pewności, że ta dwójka nie utrzymywała regularnego kontaktu poza pracą. Namgi miał do tego pełne prawo, do spotkania się z kimś innym, a równie dobrze to mógł być powód…
OdpowiedzUsuńZacisnęła powieki i odrzuciła telefon na bok. Sama popchnęła go w ramiona dziewczyny, a teraz nie mogła nic z tym zrobić. Nie mogła przesiadywać razem z nimi w studio, rzucać kontrolnego spojrzenia w stronę piosenkarki, reagować, gdy pozwalała sobie na zbyt wiele. Nie mogła nawet się przyglądać. Zostawało jej jedynie domyślanie się co mogło dziać się za zamkniętymi drzwiami studia chłopaka i poza nim. Hyerin mogła dopiąć swego, a Danielle na samą myśl robiło się słabo, choć nie miała już żadnego prawa do odczuwania zazdrości, do jakiegokolwiek zareagowania, krzywienia się i złoszczenia. I choć samo wyobrażenie sobie bruneta trzymającego w ramionach kogoś innego było bolesne, skoro to miało dać mu szczęście nie mogła być w żaden sposób zła. Nawet kiedy nie byli ze sobą trzymała za niego kciuki i życzyła mu tego co najlepsze. Obojętnie jak mocno ją ranił, jak daleko starał się odepchnąć od siebie i swojego życia, nic się nie zmieniło w tej kwestii. Chciała żeby był szczęśliwy, z nią lub z kimkolwiek innym. Chociaż myśl, że nigdy nie będzie obecna w jego życiu coraz wyraźniej przebijał się do jej świadomości, wyszarpując resztki nadziei, że ich relacja choćby na stopie przyjacielskiej mogła zostać jeszcze naprawiona. To bolało, sprawiało, że czuła się bezsilna i zmęczona ciągłym trawieniem tej sytuacji, żalem, który przygniatał ją do ziemi. Chciała żeby to wszystko w końcu ustało.
Hyerin jeszcze z domu napisała wiadomość do Namgi’ego, że będzie w Nowym Jorku, przy okazji komentując zmianę wyglądu na plus. Wspólne nagrywki wyjątkowo nie były pierwszym i decydującym powodem jej przylotu, skoro mogli wszystko dopiąć na ostatni guzik zdalnie, ale skoro przyjeżdżała nie miała zamiaru przegapić okazji do dopieszczenia detali w albumie i możliwości spotkania. Była ciekawa co wydarzyło się po powrocie Danielle i Namgi’ego do Stanów. Wcześniej zdawali się nierozłączni, co ją strasznie irytowało blokując wszystkie możliwości, zwłaszcza, że ta dwójka dawała wszystkim jasno do zrozumienia, że nie są zainteresowani innym, jak swoim, towarzystwem. A jednak przeglądając ich social media zauważyła drastyczne zmiany, które jednoznacznie wskazywały na to, że nie są już razem. Co wewnętrznie niesamowicie ją cieszyło i sprawiało, że jeszcze bardziej ekscytowała się na przylot. Wierzyła, że skoro Danielle poszła w odstawkę, zwróci na siebie uwagę chłopaka.
troublemaker is coming
Brak odpowiedzi na krótką wiadomość nie dziwił. Czego mogła się spodziewać po tym jak kompletnie pijana wpadła w niechciane odwiedziny? Jasno dał jej do zrozumienia, że nie chce mieć z nią nic wspólnego, a ten akt dobroduszności był jednorazowym wyjątkiem.
OdpowiedzUsuńCałą sobotę spędziła w domu kurując potwornego kaca, którego zagłuszała kolejnymi tabletkami przeciwbólowymi. Próbowała skupić się na oglądaniu serialu, uciąć sobie drzemkę, ale nie potrafiła skupić się na fabule, a sen nie przychodził pomimo zmęczenia. Próbowała również wcisnąć w siebie zostawiony w lodówce obiad, ale po jednym kęsie zrezygnowała i z tego czując, że pomimo nieprzyjemnego ssania, miała ściśnięty żołądek. Próbowała nie myśleć o Hyerin siedzącej w samolocie, który zmierzał prosto do Nowego Jorku. Starała się ignorować złośliwie podsuwane przez wyobraźnię obrazy. Ładną, zdrowo wyglądającą twarz Hyerin wygiętą w uśmiechu. Hyerin w studio Namgi’ego pochylająca się razem z nim nad konsolą. Oczy Namgi’ego wpatrujące się w intensywnym skupieniu w piosenkarkę stojącą za dźwiękoszczelną szybą. Hyerin siedząca z Namgi’m na kanapie, jej dłoń ułożona na jego kolanie, jego dłoń wpleciona w jej włosy… to była niustanna gonitwa myśli, której nie potrafiłą zatrzymać, a która zmierzała w coraz to gorszym kierunku. Powoli we wspomnieniach, które Danielle cały czas pielęgnowała w pamięci, na jej miejscu pojawiała sięHyerin. Nie mogła wyrzucić tych obrazów z głowy, obojętnie jak bardzo próbowała skupić uwagę na czymkolwiek innym.
Znów złapała za telefon tym razem wyszukując numer kontaktowy do piosenkarki. Wpatrywała się w ciąg cyfr zastanawiając się co do licha wyprawia, ale nie zdołała się powstrzymać.
Hej! Słyszałam, że przylatujesz, powodzenia i mam nadzieję, że uda się spotkać 😘
Zazdrość przysłaniała zdrowy rozsądek, musiała jakkolwiek dać dziewczynie do zrozumienia, że tu jest, że… Przymknęła oczy, dłonią zasłaniając usta. Wzięła głębszy oddech, ale gdy tylko uchyliła powieki, po policzkach spłynęły nerwowe łzy. Od miesiąca nie opuszczał jej silny stres. Była cała rozedrgana i jedynym momentem był moment, w którym zdecydowała się kupić i zażyć narkotyk. Tylko w tedy jej myśli były puste, łzy nie cisnęły się do oczu, a serce przestawało niespokojnie kołatać w piersi.
Zerwała się z łóżka i dopadła do torebki, którą miała wczoraj na imprezie. Nie znalazła w niej upragnionego woreczka.
Zaczęła nerwowo skubać wargę zębami.
Musiała się ze wszystkimi podzielić, a może to Namgi go zabrał? To nie było teraz istotne, ale potrzebowała na moment oderwać się od tych wszystkich uczuć, które się w niej kotłowały. Pomimo tego co tłumaczył jej Elliot, czuła się winna czując to wszystko, nie mogąc sobie z tym poradzić. Czuła się słaba, a to było jedyne rozwiązanie, które rzeczywiście przyniosło jakikolwiek rezultat, obojętnie jak drastyczny był i jakie konsekwencje ze sobą niósł, zwłaszcza dla jej organizmu dla którego ostatnio nie była łaskawa.
Chwyciła za komórkę, wahając się przez moment. Dłonie jej drżały, gdy zawiesiła palce nad ekranem. Przez moment pomyślała, czy nie wykorzystać wiedzy czym po godzinach zajmuje się Namgi, wybrać jego jako dilera przy okazji mając wgląd, czy była z nim Hyerin, ale… ale to było żałosne, więc równie szybko zrezygnowała z tego pomysłu pisząc sms’a do faceta, który sprzedał jej ostatnio tabletki, czy był w stanie coś sprzedać na już.
Nieustannie siedziała nad telefonem odświeżając profil piosenkarki. Wiedziała, że ta nie omieszkam żywo relacjonować swojego pobytu w Stanach, chwaląc się tym co zobaczyła i z kim spędza czas. To wszystko, chora zazdrość, do której nie miała teraz prawa, gorzki żal powodowały, że jakakolwiek pozostała sympatia do Kim, uleciała z niej jak powietrze z przebitego balonika. Całą złość, którą w sobie nosiła przekierowała na Hyerin, jakby to ona była powodem ich rozstania i wszystkiego co im się przytrafiło.
jealous girl
Danielle natomiast widziała każde jedno zdjęcie dodane na story, czy to które Hyerin dodawała jako post. Widziała jej roześmiane oczy, jej szeroki zadowolony z siebie uśmiech, jej szczęście. Widziała zdjęcie z samochodu, który od razu rozpoznała, choć nie miała okazji ani razu znaleźć się na tylnej kanapie Ghosta. Czuła nieprzyjemny ucisk w piersi momentalnie cofając się pamięcią do przejażdżek, na które ją zabierał. Do momentów, gdy bezcelowo snuli się po przedmieściach słuchając swoich ulubionych kawałków, ciesząc się wzajemnym towarzystwem, swobodną rozmową, opowiedzianym dowcipem. Im więcej czasu mijało, tym bardziej uzmysławiała sobie jak wiele Namgi ze sobą zabrał. Nie tylko swoją obecność, ciepło drugiego ciała i poczucie bezpieczeństwa. Zabrał jej te wszystkie beztroskie momenty, chwilę oddechu pomiędzy intensywnymi treningami, bezpieczną przestrzeń, w której mogła się schować, gdy presja ją przerastała. Zabrał jej osobę, z którą mogła szczerze porozmawiać na tak wiele tematów, choć otwarcie się przed innymi wcale nie przychodziło jej tak łatwo. Czuła się zagubiona pomiędzy mieszanymi uczuciami, które cały czas jej towarzyszyły. Była zmęczona tym, że czas w najmniejszym stopniu nie zmniejszał jej bólu i frustracji, a wręcz coraz bardziej uintensywniał kiepskie samopoczucie.
OdpowiedzUsuńWidziała relację dziewczyny z hotelu, którym przecież musiała się pochwalić podjudzając ciekawość swoich fanów i znajomych z Korei. Danielle była skłonna uwierzyć, że dziewczyna robiła to celowo, podsuwając jej pod nos wskazówki, że była blisko Namgi’ego, że to ona miała teraz prawo do spędzania z nim czasu, nie Danielle. Schowała twarz w dłoniach, a może zwyczajnie w świecie wyolbrzymiała i wyobrażała sobie zbyt wiele pod wpływem wyobraźni działającej na wzmożonych obrotach? Nie potrafiła jednak zapanować nad złośliwymi podszeptami, które kryły się z tyłu głowy.
Jednego jednak mogła być pewna, Hyerin należała do upartych osób, które póki nie postawią na swoim, nie odpuszczają, a teraz Namgi był wolny, mógł robić co tylko chciał, bawić się jak tylko miał ochotę.
Jej wzrok znów pokierował się w kierunku telefonu, gdy ten zawibrował oznajmiając, że dostała wiadomość. Zmarszczyła nieco brwi widząc wiadomość od Mii proponującej ponownie wyjście na miasto. Dłuższą chwilę walczyła sama ze sobą, wiedząc że rozsądniej byłoby odmówić, nie kusić samej siebie, by znów naruszyć coraz kruchsze granice. Jednak cisza panująca w domu była nieznośna, uwydatniała wszystko to o czym Dani próbowała nie myśleć.
Na krótkie, czy chce wyjść, odpisała równie bezbarwnym tak.
Przeszła do garderoby, by wybrać coś do ubrania. Beznamiętnym wzrokiem sunęła po wieszakach pełnych różnych ubrań, ostatecznie decydując się na srebrną sukienkę na cienkich ramiączkach, której chyba jeszcze nigdy nie miała na sobie. Nie była jednak pewna. Znów zamknęła się w łazience zasłaniając gruba warstwą korektora cienie pod oczami, wciąż zaczerwienione malinki na szyi. Zasłoniła wszystkie ślady swojego beznadziejnego samopoczucia, które jedynie odbijało się w ciemnych, zasmuconych oczach. Ułożyła włosy, przebrała się w sukienkę, na nagie ramiona zarzucając przy dużą skórzaną kurtkę. Nie miała ochoty na wyjście do klubu, na wspólną zabawę, czy niezobowiązujące, pełne wygłupów rozmowy, ale siedzenie w pojedynkę w domu zdawało się jeszcze gorszą opcją. Wolała zagłuszyć ciszę i obojętnie jak źle czuła się z wydarzeniami z poprzedniej nocy, nie dbała, czy znów wróci do domu na wpół przytomna, czy nie.
Gdy tylko wysiadła z taksówki, przybrała jedną z idealnych masek, nie pozwalając sobie nawet jedną rysę na jej powierzchni, byleby nikt nie pytał. Uśmiechnęła się sympatycznie, ciepło, sztucznie, ale ani Mia, ani reszta towarzystwa nie potrafili jej rozszyfrować.
UsuńTelefon miała wyciszony, schowany na dnie małej torebki byleby o nim zapomnieć, nie zadręczać się kolejnymi powiadomieniami z profilu Hyerin, która bawiła się lepiej niż Danielle, dużo lepiej, w towarzystwie Namgi’ego. Nie musiała publikować zdjęć z nim, z jego twarzą. Była w stanie rozpoznać jej towarzysza po drobnych szczegółach, które zakradły się w kadr.
D.
Bawiła się ze swoimi koleżankami, raz za razem schodząc z parkietu, by mogły ochłodzić się i jednocześnie pobudzić kolejnymi shotami, które naprzemiennie zamawiały. Tańczyły, oddawała się muzyce, rękom Mii, po które bezwiednie wyciągała, własnej chwilowej, zbawiennej beztrosce, której tak bardzo potrzebowała. Szukała ukojenia, czegokolwiek co mogło wypełnić pustkę jaką pozostawił po sobie tekściarz. Opierała się jeszcze pokusie przekroczenia granicy, kompletnego zapomnienia wciąż mając obawy, że poprzednia noc mogła się powtórzyć.
OdpowiedzUsuń— Idziemy?! — Głos Mii przebił się przez dudniącą muzykę, a gdy skinęła głową, blondynka pociągnęła je w stronę baru.
Danielle nie rozglądała się, nie szukała nikogo godnego uwagi w bawiącym się tłumie, ale jedną postać rozpoznałaby wszędzie. Namgi, który teraz poruszał się do lecącego kawałka, z ciemnymi kosmykami opadającymi na blade policzki, które rozświetlały jedynie czerwone światła przecinające klubowy półmrok. Nie był jednak sam, co momentalnie sprawiło, że się zatrzymała.
Hyerin…
Dani stała pomiędzy stłoczonymi ciałami czując jak raz za razem ktoś się o nią ociera, ale nie była w stanie zareagować. Stała w miejscu, niezdolna do wykonania najmniejszego ruchu, bezsilna. Powinna odwrócić wzrok, ale nie potrafiła… a może zrodziła się w niej ta potrzeba zobaczenia tego na własne oczy, upewnienia się, że ta sytuacja jest realna, że to nie jej wyobraźnia śmieje się prosto w twarz.
Widziała drobne dłonie Hyerin sunące po jego szczupłej, klatce piersiowej ukrytej pod materiałem koszulki. Potrafiła odtworzyć w głowie linię jego obojczyków, napinające się na torsie mięśnie, każdą krzywiznę i załamanie na ciele, każdy pieprzyk… Czuła mrowienie w opuszkach placów, desperacki dreszcz przebiegający wzdłuż kręgosłupa, znajome, tęskne przyciąganie, które od początku pchało ją w ramiona tekściarza. Całe ciało niezmiennie lgnęło do niego w potrzebie dania upustu budującym się frustracją, w niemej potrzebie dotyku, bliskości. Odkąd pierwszy raz zasmakowała jego pocałunków, niewyobrażalnej dawki pragnienia wiedziała, że nikt nigdy nie wywoła w niej równie silnych emocji, nie pobudzi w ten sam intensywny sposób.
Widziała palce Hyerin poznające jego ciepłą skórę na szyi oraz karku, gdzie jego włosy były nieco krótsze. Widziała dłonie Namgi'ego na jej ciele. Widziała jak ociera się kokieteryjnie swoim zgrabnym ciałem o ciało bruneta, jak kusi i uwodzi go, jak oplata go szczelnie swoim wdziękiem. Widziała jak powoli Namgi jej ulega, jak jego dłonie pewniej układały się na ciele piosenkarki, wzrok opadał na twarz i kuszące wargi, usta są coraz bliżej ust. Widziała triumf na twarzy Hyerin, język lubieżnie przesuwający się po wargach, wdzięczny, niby niewinny chichot. Była jak syrena, piękna i zabójczo skuteczna. A Danielle mogła jedynie zastanawiać się jak długo to trwało, czy może Joshua miał rację i gdy wyszli po obiad w studio doszło do czegoś więcej pomiędzy tą dwójką. Może flirt Hyerin od samego początku był odwzajemniony. Co najgorsze nawet jej to nie dziwiło. Hyerin była piękna, pewna siebie. Łączyła ich wspólna pasja do muzyki, wspólny projekt. Mogli rozmawiać na ten temat w sposób, w który Danielle nigdy nie zrozumie. Mogli być drużyną, teamem, który podbij rynek muzyczny.
Nie potrafiła być o to zła, a jedyne co czuła to gorzki żal wypalający kolejne szramy na jej sercu. Chciała być na miejscu piosenkarki, chciała czuć dłonie Namgi'ego na swojej talii, rozpalające skórę do granic możliwości. Chciała, aby doprowadzał ją do szaleństwa, na skraj, gdy nie mogła przestać powtarzać jego imienia, wypowiadanego jak słodką mantrę. Chciała czuć ciężar jego ust na swoich ustach. Chciała żeby jego wzrok spoczywał na niej, tylko na niej. Chciała móc z nim zatańczy, przylgnąć swoim ciałem do jego ciała, czuć go tuż przy sobie, czuć jego zniecierpliwienie, pożądanie które obojgu wysuszało usta i pchało coraz dalej.
Była w nim beznadziejnie, niezdrowo zakochana. Nie chciała się z tego wyleczyć, nie chciała nikogo innego. Pragnęła cofnąć czas, wrócić ponownie do Korei, wyjść do małej knajpki, w której słodko nazwali się chagi i udawali szczęśliwa parę. Naprawdę udawali… on udawał, kłamał jak z nut, ale chciała tego. Chciała raz jeszcze usłyszeć wszystkie te kłamstwa, którymi przez tydzień ją karmił.
UsuńCiężkie łzy powoli zaczęły spływać po jej policzkach. Jej ciało było odrętwiałe, umysł zawieszony pomiędzy wspomnieniami, a tym na co właśnie patrzyła. Pomiędzy bólem i nie malejącymi uczuciami, którymi darzyła Namgi'ego.
Poczuła jakby ktoś wyrwał jej serce z piersi.
Był z Hyerin.
Był z kimś innym niż ona.
Straciła go. Naprawdę go straciła.
Nie było już drogi powrotnej, nie dla niego, choć sama Danielle była nim tak bardzo zaślepiona, że zdołałaby rzucić wszystko w niepamięć, wymazać cały felerny miesiąc.
Stała z boku, krzyżując spojrzenie ze wzrokiem Hyerin. Miała przewagę i tym razem to artystka oddzielała ją od Namgi'ego nie odwrotnie, szczycąc się swoim zwycięstwem. Danielle stała z boku obserwując ich, pozwalając gorzkim łzą płynąć w ciszy po policzkach.
Stała z nogami wwierconymi w podłogę, niezdolna do najmniejszego ruchu. Jej wzrok uważnie śledził każdy, najmniejszy gest Namgi’ego, jego dłonie ściskające biodra Hyerin, przygarbione ramiona by sięgnąć ust sporo niższej dziewczyny. Widziała również wzrok Hyerin, dumny i przekorny, pełen świadomości tego, że Danielle jest tuż obok rejestrując całe zajście.
OdpowiedzUsuńGryzła nerwowo drżącą wargę, wierzchem dłoni agresywnie ścierając spływające po twarzy łzy, te jednak co rusz na nowo napływały rozmazując tusz pod oczami, rozbijając się finalnie na dekolcie, tworząc na policzkach dwie ścieżki. Czuła nieprzyjemny, kłujący ból w piersi, echo poczucia zdrady.
To ona miała skradać każdy jeden pocałunek z ust Namgi’ego. To ona miała splatać dłonie na jego karku, przyciągać go bliżej siebie w zachłannej pieszczocie, która rozgrzewała ich ciała. To ona miała otaczać się jego zapachem, który mieszał w zdrowych zmysłach. To ona miała pobudzać jego pożądanie, wymuszać zniecierpliwione prośby, aby wrócili do domu.
Namgi był jej.
Miał być jej, tylko jej.
Co z obietnicami, które szeptali sobie na dobranoc? Co ze snutymi marzeniami o przeprowadzce, o wspólnym życiu w Korei, o codziennym zasypianiu w swoich ramionach? Co z obietnicami kolejnych wyjazdów? Co z perspektywą jadanych razem śniadań, wypijanej na tarasie kawy? Jego w tedy cichy głos przebijający się subtelnie przez jej senność, teraz był głośniejszy niż kiedykolwiek wcześniej, wyraźniejszy, a jednak z każdą chwilą słabnący, ulatujący z pamięci Danielle, zastępowany ostrymi słowami poniosło mnie, odpuść sobie.
Odwróciła wzrok nie mogąc znieść ust Hyerin zachłannie sunących po żuchwie tekściarza. Żołądek podszedł jej do gardła grożąc zwróceniem wypitego alkoholu, gdy ich usta złączyły się finalnie w zachłannym pocałunku, w jej mniemaniu, odwzajemnionym z równym zaangażowaniem przez obie strony. Ze wszystkich dostępnych opcji, dlaczego to musiała być Hyerin, dziewczyna o którą od początku była zazdrosna. Dziewczyna, którą sama wprowadziła do życia muzyka.
Dlaczego Hyerin, którą uważała wcześniej za dobrą znajomą, musiała tak mocno potrząsnąć jej życiem, zachwiać filarami, które od miesiąca stopniowo się kruszyły. Robiła to celowo, widziała to w jej pełnym satysfakcji spojrzeniu, gdy do ostatniej chwili utrzymywały kontakt wzrokowy.
Gdy znów na nich spojrzała, wargi mieli splecione w pocałunku, dłonie badające drugie, nieznane do tej pory ciało. Namgi górujący nad drobnym ciałem piosenkarki, które niknęło w jego silnych, do niedawna bezpiecznych ramionach. Uwielbiała, gdy układał swoje duże dłonie po bokach jej szyi, przyciągał do siebie póki nie oparła się o jego klatkę piersiową, zmuszona do zadarcia głowy ku górze, by mogła spojrzeć mu w oczy, w których tyle razy tonęła. Teraz przyciągały blisko kogoś zupełnie innego.
Danielle słyszała szum własnej krwi w uszach. Czuła serce dudniące w piersi, niespokojny rytm, który wyrywał krótkie, płytkie oddechy z płuc. Nagle zaduch panujący w klubie stał się nie do wytrzymania. Czerwone światła raziły w oczy, które zmrużyła. Zapach potu mieszający się z ostrą wonią alkoholu, dusił i wzmagał mdłości.
Namgi pocałował Hyerin.
Dzwoniło jej w uszach, gdy zawróciła na pięcie. Nie widziała, że za jej plecami rozgrywała się już inna scena, ku niezadowoleniu Hyerin, która zaciskała dłonie w pięści, odprowadzając bruneta rozczarowanym, poirytowanym spojrzeniem, gdy drugi raz postanowił ją porzucić. Znalazła jednak wyrwę w twardej fasadzie Namgi’ego, wyrwę którą z każdym kolejnym razem mogła poszerzać, aż przebije się przez jego wysokie mury.
Danielle wyszła z klubu szczelniej owijając się kurtką, którą zabrała w drodze do wyjścia. Szybkim, niechlujnym krokiem ruszyła w kierunku swojego apartamentu, potrzebując teraz świeżego powietrza jak niczego innego. Nie zaszła jednak daleko, po kilku krokach przystając i opierając się o mur jednego z budynków. Walczyła ze łzami, z dreszczami na wskroś przeszywającymi ciało, z bezdechem, który uniemożliwiał odetchnięcie i rozluźnienie spiętych mięśni.
Zgięła się wpół starając się nie zwymiotować, dłonią desperacko bijąc o chłodną, ceglaną ścianę. Wciąż przed oczami wyskakiwały jej obrazy z klubu, palce Hyerin wczepione w miękkie włosy Namgi’ego. Jej pierś ocierająca się o jego tors, lekko przechylona na bok głowa, usta pogłębiające pieszczotę…
UsuńJedyne czego chciała… czego potrzebowała to znalezienie się w studio, na kanapie, otulona kocem i unoszącym się w powietrzu zapachem zioła, który osiadał na wszystkich przedmiotach znajdujących się w środku.
Chciała wrócić do Namgi’ego.
Chciała żeby zapewnił ją, że to tylko przykry sen.
Chciała żeby raz jeszcze ją okłamał.
💔
Gdy chłód zaczął robić się nieprzyjemny, a zimne powietrze ostudziło rozedrgane emocje, sięgnęła po telefon i drżącymi dłońmi zamówiła taksówkę, która odwiozła ją do domu. Nie dzwoniła po kierowcę, nie chciał, aby znowu musiał oglądać ją roztrzęsioną, pijaną. Nie chciała podsuwać mu kolejnych powodów, przez które mógłby zechcieć skontaktować się z jej rodzicami. Jej matka zepchnęła całą swoją odpowiedzialność na terapię i ostre słowa, które miały potrząsnąć nią na tyle mocno, by wzięła się w garść. Co nie pomagało. Natomiast reakcji ojca obawiała się najbardziej, nie chciała go rozczarować, nie chciała widzieć na jego twarzy niepokoju, nie chciała stwarzać mu problemów, odciągać uwagi od pracy, choć jakaś malutka cząstka Danielle pragnęła, by mężczyzna był obok, by mogła mu się wygadać i otrzymać zrozumienie. Tęskniła za jego zrozumieniem, za Minho, który stanąłby na głowie, by poprawić jej humor. Miała w telefonie zapisany kontakt do Yuri, czy Elliota, ale czuła się za bardzo zażenowana sobą, by dzwonić i wypłakiwać się w słuchawkę z powodu widzianego pocałunku, do którego finalnie Namgi miał prawo, nie robił niczego nieuczciwego względem niej, bo nie byli już razem.
OdpowiedzUsuńZapłaciła taksówkarzowi szybko wysiadając z samochodu, nie bacząc na to, że mogła wcisnąć mu za dużo pieniędzy. W środku starała się względnie opanować, w lustrze w windzie wytarła resztki łez i rozmazany tusz, by w razie stanięcia twarzą w twarz z matką, nie musieć się dodatkowo tłumaczyć. W apartamencie jednak panowała cisza, a zapalone w salonie, delikatne światło świadczyło, że kobieta była obecna, ale prawdopodobnie spała. Danielle na palcach, starając się zachować jak najciszej przeszła do swojego pokoju zamykając za sobą drzwi na klucz. Kurtkę rzuciła na stojący w rogu fotel, ściągnęła sukienkę i przeszła do łazienki. Zmyła makijaż, momentalnie odsłaniając cienie pod oczami, blade policzki i ślady poprzedniej nocy. Zaczerwienienia wciąż odcinały się na skórze i wiedziała, że tak szybko stąd nie zniknął. Starała się jednak nie wracać myślami do nieprzyjemnego, niewyraźnego obrazu tamtego wieczora. To był kolejny powód, który gasił jej złość, nie mogła złościć się na Namgi’ego skoro sama posunęła się do czegoś takiego, do obrzydliwego, szybkiego numerka w klubowej toalecie po czym pojechała prosto do niego… była żałosna.
Zdjęła z oparcia krzesła koszulkę należącą do tekściarza i założyła ją na siebie. Jego zapach ledwie trzymał się materiału, powoli zostając wypartym jej własnym. To była jednak jedyna rzecz, która przypadkiem jej została. Miała pamiątki, które stały na biurku, kulę z Namsan i kilka zdjęć, a koszulka, którą miał do pary wisiała na wieszaku zaczepionym o drzwi. Mimo wszystko ten biały tshirt, który pożyczył jej do spania sprawiał, że miała namiastkę jego osoby przy sobie, jego ramion, którymi przyciągał ją bliżej, gdy szli spać.
Położyła się do łóżka, owijając kołdrą, wzrok wlepiając w ekran telefonu, na którym przewijała zdjęcia wykonane podczas wyjazdu. Te ładne przedstawiające widoki lub wykonywali sobie wspólne zdjęcie, czy te cenniejsze, gdy łapała ulotne chwile, gdy nie patrzył lub nie był świadom wycelowanego w niego aparatu. Zatrzymała się na dłużej przy zdjęciu wykonanym w łóżku, gdy jeszcze spał, a ona nie miała serca go obudzić, gdy delikatne promienie słońca muskały jego policzki, sprawiały, że włosy zdawały się bardziej złote.
Zamknęła mocno powieki, a po policzkach znowu popłynęły łzy. Przycisnęła telefon do piersi. Tęskniła za nim tak bardzo, że ból który czuła nabierał fizycznych kształtów, kłuł w pierś i spinał mięśnie. Raz jeszcze spojrzała na telefon wchodząc w wiadomości na instagramie. Wciąż nie odczytał pojedynczego dziękuję, a ona miała ochotę znowu napisać, ale nie wiedziała co w zaistniałej sytuacji byłoby właściwe, a co nie. Cokolwiek by to nie było mógł nie widzieć wiadomości, nie życzyć sobie kontaktu. Poza tym był z Hyerin, prawdopodobnie trzymając ją w swoich objęciach, doskonale się bawiąc.
Może… może wrócili do niego albo pojechali do hotelu, w którym dziewczyna się zatrzymała… Odłożyła telefon na nocną szafkę i zwinęła się w kłębek starając zatrzymać napływające pod powiekami obrazy. Chciała mu napisać, że go kocha, słowa których nie zdążyła mu powiedzieć patrząc w jego ciemne oczy. Chciała mu napisać, że tęskni za nim i za studiem, za przejażdżkami i jego muzyką, którą od tamtej pory bała się odsłuchać nawet jeśli to był tylko tekst i czyjś inny głos…
UsuńNa jutro była umówiona z Hyerin i nie wiedziała jak spojrzy jej w oczy, czy da radę ukryć targające nią emocje, gdy ta z pewnością pochwali się swoim podbojem. Mogła na to liczyć otrzymawszy w klubie pełne zwycięstwa spojrzenie. To był jej triumf, a Danielle będzie musiała z uśmiechem go przyjąć byleby nie dać piosenkarce jeszcze większej satysfakcji. Nie mogła upaść jeszcze niżej by rozpaść się przed nią. Dlatego teraz pozwoliła łzom płynąć, by jutrzejszego dnia nie miała do nich siły, by nic w niej zostało. Musiała przybrać tą obojętną maskę dla samej siebie.
it tears me up when you turn me down
Nie mogła zaliczyć tej nocy do spokojnych, ledwo co mogła zmrużyć oko, targana wewnętrznym niepokojem, zazdrością podle prześlizgującą się pod skórą. Bezsilność i nie opuszczająca ją tęsknota nie dawały jej spokoju, chwili wytchnienia. Kręciła się niespokojnie na łóżku, co rusz zmieniając pozycję mając nadzieję, że to pomoże. Ale nie pomagało, a świadomość, że przed południem będzie musiała zmierzyć się z Hyerin i jej entuzjazmem była przytłaczająca. Hyerin zyskała coś na czym Danielle zależało najabrdziej na świecie, była gotowa oddać wszystko co miała byleby cofnąć czas.
OdpowiedzUsuńAle nie mogła. Musiała ruszyć do przodu, ale nie miała pojęcia jak to zrobić, a całonocne intensywne przemyślenia kończyły się zabrnięciem do kolejnego, ślepego zaułka.
Rano obudziła się z towarzyszącym bólem głowy, który ostatnimi czasy niemal jej nie opuszczał. NIe była pewna, czy był to wynik zmęczenia, czy wypitego alkoholu, a może jednego i drugiego co nie było najlepszym połączeniem. Niechętnie podniosła się z łóżka, wiedząc, że w mieszkaniu nie ma nikogo prócz niej. Znów towarzyszyła jej cisza i świadomość płynącego czasu, a co za tym idzie, zbliżania się spotkania z piosenkarką.
I tylko to zmotywowało ją do przejścia do łazienki, sięgnięcia po korektor, którym zasłoniła ogromne sińce na twarzy wydające się wyraźniejsze przez bladość poszarzałej skóry na policzkach. Pomalowała się na tyle mocno, by ukryć oznaki kiepskiej formy, ale na tyle naturalnie, by nie wydawało się to podejrzane. Jedynie oczy zdradzały prawdziwy stan w jakim była Danielle. Tonęła w gorzkim żalu, ale niewprawne oko kogoś kto dobrze nie powinien dojrzeć tego pod fasadą sztucznego uśmiechu, który starannie przećwiczyła przed lustrem, tak jak robiła to przed występami. Wcielała się w rolę zadowolonej z życia Danielle. Ubrała się w jeansy i większą bluzę, by ukryć uwydatnioną kruchość i szczupłość ciała, które były wyraźniejsze przez nieregularne posiłki lub ich zupełny brak.
Zaprosiła Hyerin do siebie, nie miała ochoty wychodzić i udawać dodatkowo przed zewnętrznym światem jak świetnie się czuje i jak bardzo kibicuje Hyerin choć w środku czuła wypalającą się dziurę.
Koło jedenastej usłyszała dzwonek.
Wzięła głęboki oddech, wykrzywiła usta w lekkim, ciepłym uśmiechu i poszła wpuścić dziewczynę. Czekała cierpliwie pod drzwiami tłamsząc w zarodku całe zdenerwowanie, które jej towarzyszyło, nie unosić dłoni do buzi, w celu pociągnięcia za kolejną suchą skórę, których nie brakowało wokół krótkich paznokci.
— Cześć! — rzuciła radośnie, gdy otworzyła drzwi i wpuściła do środka piosenkarkę. Przysunęła się do niej i objęła na powitanie, maskując niechęć, która towarzyszyła jej przy każdym jednym geście. I pomimo makijażu, względnego ogarnięcia się, miała wrażenie, że wyglądała przy Kim źle. Dziewczyna zdawała się promienieć, jej oczy były pełne życia, wesołych iskierek. Smukła, ale odpowiednio zaokrąglona figura… Danielle przygryzła wnętrze policzka byleby jej fasada nie roztrzaskała się już na samym początku. Nie mogła jednak nic poradzić, że patrząc na nią widziała to co działo się w klubie, złączone ze sobą usta i dłonie wplecione we włosy tekściarza, jego dłonie na talii Hyerin.
— Kawy? — zaproponowała prowadząc ją do przestronnego salonu połączonego z jadalnią i kuchnią, z których rozpościerał się widok na miasto. To, że była na swoim terenie nie zmniejszało jej niepewności i najzwyczajniej w świecie strachu o to co mogła usłyszeć, a czego nie chciała słuchać. — Jak samopoczucie po locie? Jet lag nie daje w kość? — zagadywała byleby nie wejść na grząski grunt rozmową. Nie od samego początku.
Nastawiła ekspres z uporem wpatrując się w urządzenie. Nie było śladu po Danielle z Hit Labu, tej która bez cienia skrępowania weszła pomiędzy nich, przerywając niby niewinny flirt ze strony piosenkarki, jasno pokazując gdzie jest jej miejsce. To nie była już jej rola, Namgi nie był jej przez co czuła się wystawiona na atak ze strony Hyerin, bo po to przecież tutaj przyszła.
D.
Złapała za kubek chcąc go zabrać spod ekspresu, ale jej dłoń zamarła, gdy z ust Hyerin padły kolejne słowa, boleśnie wwiercające się w świadomości, wywołujące falę nieprzyjemnych wspomnień z minionej nocy. Sam pocałunek sprawiał, że Danielle robiło się niedobrze, nie chciała wyobrażać sobie co działo się dalej, do czego mógł doprowadzić alkohol, dobra zabawa i wzajemny pociąg. Do czego prawie ich doprowadził, gdy wyszli z klubu w Hongdae.
OdpowiedzUsuńPrzymknęła na moment powieki zbierając resztkę sił, by móc się odwrócić i skonfrontować z Hyerin. Robiła to specjalnie, czy była, aż tak bardzo ślepa na to ile Namgi znaczył dla Danielle, jak bardzo trwała przy nim, gdy byli w Kore? Przygryzła wargę, gdy ta zdradliwie zadrżała, wzięła głębszy oddech i obróciła się niespiesznie w stronę Hyerin, która najwidoczniej zapomniała, że miała do czynienia z bardzo dobrą aktorką. Danielle miała zamiar sięgnąć po wszystko co posiadała w swoim arsenale, by nie dać się do reszty upokorzyć, by zminimalizować satysfakcję piosenkarki do minimum. Namgi mógł ją mieszać z błotem, mógł wmawiać jej, że to wszystko co mieli nic dla niego nie znaczyło.
Dla Danielle znaczyło wszystko i nie miała zamiaru pozwolić tego sobie odebrać. Ani jemu, ani Hyerin tym bardziej. Jeśli miała się ponownie rozpaść, zrobi to gdy będzie zupełnie sama, otoczona jedynie głuchą ciszą i wspomnieniami kotłującymi się w głowie.
Przywdziała, więc najsłodszy, najładniejszy uśmiech na jaki było ją stać wyciągając rękę z kubkiem w stronę dziewczyny.
— Oh no wiesz, nie pytałaś. — odpowiedziała wzruszając ramionami, machając dłonią lekceważąco w powietrzu. Podstawiła pod ekspres drugi kubek, łapiąc kolejny głęboki oddech, przełykając ciężko ślinę, gdy poczuła stającą w gardle gulę. Ten poranek miał być mierzeniem się nie tylko z Hyerin, ale także z samą sobą, ze swoją słabością i rozchwianym stanem. — Zresztą, w tym mieście można znaleźć lepszych. — dodała obracając się przodem do niej, opierając biodrem o blat. Kłamała, a mimo to słowa gładko, bez zająknięcia wyszły z jej ust, oczy twardo spoczęły na Hyerin. Zignorowała jej cwany, drobny uśmiech.
Nie było wcześniej nikogo lepszego i wiedziała, że już nie będzie. Namgi zagnieździł się nienaruszalnie w jej sercu, miał ją całą tylko i wyłącznie dla siebie, obojętnie ile czasu minęło, obojętnie ile przesiąkniętych obojętnością słów od niego usłyszała. Był jej opoką, był jej słodkim spełnieniem, marzeniem. Żadne usta nie drażniły tak intensywnie jej skóry, rozpalając ją kilkoma czułościami. Od żadnych pocałunków nie kręciło jej się tak mocno w głowie.
Oparła dłonie po bokach swojego ciała, zaciskając palce na zimnej powierzchni marmurowego blatu, kotwicząc się, studząc targające nią emocje, które musiała trzymać na krótkiej smyczy. Nie myślała, więc o tym, że Hyerin mogłaby wszystko wypaplać tekściarzowi, donosząc na temat kłamstw Danielle, jeszcze bardziej wypaczając jej wizerunek w oczach chłopaka. Zastanawiała się jedynie nad tym jak przebrnąć przez rozmowę z dziewczyną bez rozpłakania się przed nią.
— Joshua może nie przyleciał z tobą? — zagadnęła niby swobodnie w desperackiej próbie odwrócenia uwagi, zrzucenia tematu na inne tory. W ogóle ją to nie obchodziło, nie chciała wiedzieć, ani tym bardziej spotykać się z mężczyzną, ale ten temat był prostszy niż wymiana spostrzeżeń na temat Namgi’ego i jego zdolności.
Z ulgą sięgnęła po swoją kawę i ruszyła w stronę dużej kanapy, by zająć lepsze miejsce. Nie chciała wpuszczać jej do swojego pokoju. Nie chciała, by Hyerin widziała pamiątki, bałagan panujący w jej sypialni. Nie chciała, by przez przypadek położyła na czymkolwiek swoje dłonie.
Upiła łyk gorącej kawy, obejmując kubek palcami chcąc czymkolwiek zająć drżące nerwowo dłonie.
— No i opowiadaj jak idą prace nad albumem! Nie mogę się doczekać, aż wreszcie go wypuścisz. — dodała z nutą fałszywej ekscytacji, ze sztucznym uśmiechem.
Sięgnęła również po pilota, by odpalić muzykę, przerywając panującą wokół ciszę. Sama obecność piosenkarki i jej zbyt pewna siebie aura były przytłaczające.
😣
Dobrze wiedziała, że wszystko co mówiła było jednym, wielkim kłamstwem, marną zasłoną przed kolejnymi mało subtelnymi atakami Hyerin. Aż ciężko w to uwierzyć… Danielle nigdy by nie uwierzyła. Mieszkała w Nowym Jorku już od dłuższego czasu i choć ledwie mogła nazywać się dorosłą, choć wcale się tak teraz nie czuła, zdarzało się, że chłopcy próbowali ją poderwać, wyciągnąć na miasto, czy namówić na coś więcej. Odmawiała. Zawsze spotykali się z tym samym, z nieustępliwą odmową i brakiem większego zainteresowania, czy choćby zaciekawienia. Aż poznała Namgi’ego, co było czystym przypadkiem bo na jego miejscu mógłby znaleźć się jakikolwiek inny diler, ale był on, skory do rozmowy i poświęcenia jej kilku minut pomimo własnego pośpiechu. Już wtedy zwrócił jej uwagę, choć przyszła skupiona na swoim problemie. Dla niej nie było nikogo innego, a każde jedno słowo, które teraz mówiła skręcało jej wnętrzności, bo wiedziała, że albo będzie do końca życia sama, albo rzeczywiście znajdzie kogoś innego, kogoś kto nie wzbudzi w niej takich samych emocji.
OdpowiedzUsuńUśmiechnęła się nieznacznie.
— Mało jeszcze o mnie wiesz, Hyerin. — odpowiedziała opierając się bokiem o wezgłowie kanapy. potykały się wielokrotnie w Korei przy okazji spotkań ich ojców i być może gdyby Danielle była na miejscu, może mogłyby się zaprzyjaźnić, jednak teraz szanse na to były mocno i wyraźnie przekreślone. Hyerin jej nie znała, nie wiedziała jak wiele Danielle mogła w sobie ukryć, jak pamiętliwa mogła być. Zacisnęła jednak nieco szczęki, gdy Hyerin otwarcie mówiła o pocałunku, o dotyku jego dłoni, które potrafiła idealnie odwzorować w swojej głowie. Pamiętała doskonale ciężar jego warg i rąk na swoim ciele.
— Więc wróciliście razem z klubu? — zagadnęła starając się by głos jej się nie załamał, by wybrzmiał z naturalnym cieniem zainteresowania. Nie powinna pytać, nie powinno ją to ciekawić, ale musiała wiedzieć, musiała się upewnić obojętnie jak bardzo miało ją to zaboleć.
Uniosła kubek upijając kolejny łyk kawy starając się w ten sposób zasłonić swoje zdenerwowanie, skupić uwagę na czymkolwiek innym.
— Nie, daj spokój. — machnęła ręką z lekkim, zdenerwowanym rozbawieniem czego miała nadzieję, że Hyerin nie wyczuje. — Pewnie niedługo zajrzę do ojca, może wtedy się spotkamy. — stwierdziła kręcąc głową. Nie chciała spotykać się z Joshuą. Wiedziała, że nie dałaby rady udawać, że jego zainteresowanie podoba jej się, że to jest ta uwaga, której oczekuje. Nie mogła dać mu niczego, czego od niej chciał. Nikomu nie mogła tego zaoferować, a to co wydarzyło się w klubie było przypadkiem, największym błędem jej życia, ale czasu nie mogła cofnąć.
Gi… samo zdrobnienie jego imienia wywoływało falę zazdrości, wspomnień. Mogłaby dać tyle przykładów kiedy nie była w stanie wypowiedzieć w pełni jego imienia, bo głos załamywał się pod wpływem rozkosznego drżenia, przyjemności, która odbierała jej zdolność racjonalnego myślenia, wypowiadania pełnych zdań.
— Nie poleciłabym wam byle kogo. — odpowiedziała. Specjalnie jej o tym przypomniała, bo gdyby nie Danielle, Hyerin nigdy nie poznałaby Namgi’ego, a przynajmniej szanse na to były znikome. Wszystko było przez nią, sama wepchnęła go w ramiona piosenkarki i teraz musiała zmierzyć się z tego konsekwencjami, słuchać jej dumnych opowieści, zachwycenia pobrzmiewającego w głosie, oglądać ich razem.
— Przekaż moje pozdrowienia w takim razie. I swojemu menadżerowi też. — poprosiła z przybranym, ciepłym uśmiechem, tak jak to miała w zwyczaju ta miła Danielle, którą zwykle bywała.
— Mam nadzieję! To na pewno będzie hit. — Bądź co bądź, Hyerin miała talent, nie szła na skróty jeśli chodziło o jej twórczość. Miała głos, który mógł zwrócić uwagę słuchacza. A Namgi miał dryg do tworzenia tekstów i muzyki, która idealnie się z nim komponowała. Wiedziała, że ten album będzie dobry. Będzie bardzo dobry, a ona nie zdoła odsłuchać choćby kawałka. Nie dałaby rady słuchać jego słów ustami Hyerin.
D.
Danielle słuchała jej uważnie, spijając każde nieszczere słowo z ust Hyerin, biorąc je za pewnik, bo czemu miałaby jej nie uwierzyć? Oboje z Namgi’m byli wolnymi osobami, mogli dowolnie korzystać z życia, bawić się.
OdpowiedzUsuńPrzyglądała się uważnie piosenkarce dopiero teraz schodząc spojrzeniem niżej na odsłoniętą szyję dziewczyny. Wpatrywała się intensywnie w pojedynczą malinkę, być może nieco za długo, by jej niewzruszona fasada pozostała wiarygodna, ale nie potrafiła odwrócić spojrzenia. Ślady na jej własnym ciele zaczęły ją nieprzyjemne palić, była nimi zawstydzona i gdyby tylko mogła momentalnie by je z siebie zmyła, bo nie były zrobione przez tą właściwą osobę. Nie były tymi śladami, które wprawiały ją w słodkie zawstydzenie, wywołując przyjemne mrowienie wzdłuż kręgosłupa.
W końcu odwróciła wzrok od dziewczyny, zatrzymując go na wciąż parującym kubku z kawą. Uśmiechnęła się niemrawo kącikiem ust w głowie odtwarzając jej słowa pojechali do studia, spędziła z nim tam noc, na kanapie na której ona tyle razy zasypiała, pod kocem, który po jakimś czasie znalazł się tam z jej powodu…
— To dobrze, Hyerin. — podniosła w końcu wzrok na piosenkarkę walcząc jednocześnie ze łzami, które cisnęły się do oczu. Czuła ten nieprzyjemny, od niedawna znajomy, duszący ucisk w piersi. — C-cieszę się, będziesz miała więcej powodów żeby wpadać do Stanów częściej. — dodała i pomimo usilnych starań, głos jej się nieco załamał. Zacisnęła mocniej szczęki, palce na kubku.
Wyłączyła się na następne słowa Hyerin jedynie potakujac i starając się uśmiechać przekonywująco na to co mówiła do niej dziewczyna. Myślami jednak była poza swoim apartamentem. Była w studio, przy Namgi’m, który zapewne dalej pochylał się nad konsolą, nanosił jedne z ostatnich poprawek przed przyjściem Hyerin, ustawiał sprzęt. Pełen zaangażowania, pochłonięty przez swój muzyczny świat, do którego ona nie należała w porównaniu do przebojowej piosenkarki. I im dłużej to wszystko analizowała, dochodziła do najgorszych możliwych wniosków. Hyerin była dla niego lepsza, była lepsza od niej, zwłaszcza teraz, gdy niczego szczególnego sobą nie reprezentowała. Brakowało jej dawnego błysku w oczach, radosnego tonu w głosie, zacięcia i zaangażowania. Nie wspominając o wyglądzie, który marniał z tygodnia na tydzień, czego pomału nie była w stanie tak dobrze maskować ubraniami, czy makijażem.
Odstawiła nagle kubek na stolik podnosząc się z miejsca.
— Przepraszam na chwilę. — rzuciła kierując się do łazienki. Gdy tylko zatrzasnęła za sobą drzwi, oparła się o blat z umywalką. Odchyliła głowę w tył powstrzymując łzy, które groziły spłynięciem po policzkach. Przytknęła dłoń do ust walcząc ze szlochem i drżeniem ramion.
Spuściła wodę w toalecie, odkręciła wodę w kranie, wszystko by stworzyć pozory, że rzeczywiście zostawiła Hyerin samą by skorzystać z łazienki, a nie schować się przed nią, roztrzęsiona pod groźbą rozpłakania się niczym mała dziewczynka. Gdyby okoliczności były inne, gdyby chodziło o innego chłopaka jak Namgi być może wykorzystałaby okazję do rozmowy i wygadała się dziewczynie, jednak teraz nie mogła sobie na to pozwolić. Nie zniosłaby pocieszającego głosu dziewczyny, jej nieszczerego, ciepłego uśmiechu, dłoni na ramieniu. Ignorując mdłości szarpiące za pusty żołądek, wróciła do salonu, z uśmiechem i resztkami słabnącego samozaparcia.
— Długo zostajesz w Nowym Jorku? Może udałoby się nam wyskoczyć na miasto razem. — zaproponowała ku zupełnie przeciwnym oczekiwaniom.
Chciała, aby Hyerin po wyjściu od niej wróciła do Korei, by więcej nie pokazała się jej na oczy. Ale to nie byłyby żądania godne Danielle, to nie byłoby to co zrobiłaby ta przykładna, poukładana dziewczyna, którą właśnie zgrywała, a którą zdecydowanie już nie była. W duchu miała jedynie słabo tlącą się nadzieje, że Hyerin nie zasugeruje wyjścia we troje. Tego, by nie zniosła. Ledwie przed nią udawała, że się trzyma, że rozstanie nie robiło na niej większego wrażenia. Jednak spotkanie z Namgi’m, udawanie przed nim, wplątanie się w niezobowiązującą rozmowę… to wykraczało poza jej możliwości, choć jakaś malutka cząstka pragnęła tego spotkania, możliwości na zobaczenie go… spotkania go szczęśliwego, uśmiechniętego, dumnego ze swojej pracy.
Usuń— Może poszlibyśmy we troje? — I od tak, bezmyślnie palnęła tą propozycję wywołaną samolubną potrzebą własnego serca.
😣
Danielle po powrocie z łazienki siedziała i z pozorną uwagą słuchała dziewczyny, starając się nie odpływać nadto myślami w innym kierunku, potakiwać, dorzucać od siebie kilka groszy i zagadywać o coś co rzeczywiście wydawało się ciekawe. Starała się wyglądać normalnie, tak jak zawsze, gdy się spotykały i swobodnie rozmawiały.
OdpowiedzUsuńDo czwartku, niby niewiele czasu, ale Danielle sama doskonale się przekonała jak wiele rzeczy mogło wydarzyć się w przeciągu niespełna tygodnia. Jak szybko ona z Namgi’m zboczyli z przyjacielskiego kursu na o nazwie coś więcej, zatracając się w wyjeździe i czasie, który mogli poświęcić tylko i wyłącznie sobie. To było coś czego się nie spodziewała, coś co bardzo szybko, w pełni ją pochłonęło, ale nie oponowała. Nie była w stanie się zapierać, udawać, że bliskość chłopaka nie jest czymś czego chciała.
To samo tyczyło się powrotu, jak Namgi niewiele czasu potrzebował, by wszystko między nimi zakończyć, by sprawy przybrały dramatyczny obrót, a Danielle straciła stabilny grunt pod nogami. To wszystko, ten rollercoaster emocji, który jej zaserwował pędził zbyt szybko, był zbyt zmienny. Danielle była zagubiona, nie potrafiła stanąć na nogi tak szybko jak zrobił to Namgi, choć poniekąd mu zazdrościła. Nie on co noc miał problemy z zaśnięciem, nie jego dręczyły kolejne napady tęsknoty i niepohamowanego płaczu. Nie jemu wymykało się całe życie z rąk, oddalając marzenie o karierze. Nie on czuł się pozostawiony w kącie jak zabawka, zużyta i nikomu niepotrzebna. Nie on spędzał teraz czas sam na próbach pozbierania się.
— Jasne, dajcie mi znać. Może uda się jakoś dograć czasowo. — odpowiedziała starając się wybrzmieć jakby jej grafik rzeczywiście był przepełniony zwyczajowymi treningami i masą innych zajęć, których miała.
Bo powinien, ale Danielle straciła poczucie czasu i jakiekolwiek zainteresowanie tym co działo się w Juilliardzie. Od miesiąca ignorowała zajęcia, próby. Była wybita z rytmu, a forma umykała w zastraszającym tempie, ale odpychała od siebie świadomość, że pozycja na którą tak ciężko pracowała, role na które do niedawna liczyła były teraz poza jej zasięgiem. Nie mogła myśleć, że straciła również to.
— Pewnie. — potaknęła z nieprzyjemnym uściskiem w piersi, sięgając po swój telefon, na którym wciąż na tapecie miała jedno z porannych zdjęć Namgi’ego, którego nie potrafiła zmienić. Napisała krótką wiadomość do Hyerin posyłając jej kilka adresów knajp, które tekściarz lubił. Może w innych okoliczność poczuła by się lepsza mając taką wiedzę, wiedząc co chłopak lubił najbardziej, gdzie najczęściej zamawiał, jakie dania były jego ulubionymi, co preferował na śniadanie, czy do picia, ale teraz nie czuła skrytej satysfakcji. Czuła jedynie żal, że powinna wyrzucić to z pamięci, bo te informacje więcej jej się nie przydadzą. Teraz to Hyerin miała prawo zapraszać go na obiad, zaskakiwać, poznawać coraz lepiej.
Odprowadziła piosenkarkę do drzwi, odwzajemniła uścisk uśmiechając się przyjaźnie.
— Tak, urwanie głowy z tym mam, jak zawsze zresztą. — odpowiedziała entuzjastycznie. Kiedyś próby i zbliżające się występy, prócz zdenerwowania, wywoływała ekscytację. Lubiła występować przed publiką, lubiła adrenalinę i radość płynącą z tańca. Lubiła poruszające się za nią spojrzenia, oklaski. To był jej świat, a jednak teraz miała wewnętrzną blokadę, brak dawnego zapału, by rzucić się w wir intensywnych zajęć. Uczęszczała na nie na tyle często, by matka dała jej spokój, choć w zamian otrzymywała ostre słowa trenera, który nie krył się ze swoim niezadowoleniem widząc brak zacięcia i siły w Danielle.
— Do zobaczenia, Hyerin. — rzuciła na odchodne, gdy dziewczyna wyszła musząc się pospieszyć na spotkanie w studio. Gdy tylko drzwi się za nią zatrzasnęły, Danielle wypuściła ciężko powietrze z płuc. Nie odczuła ulgi. Hyerin zostawiła po sobie nieprzyjemną zadrę, a świadomość, że jechała prosto do Namgi’ego, była nie do zniesienia. I w końcu po godzinie trzymania emocji na wodzy, pękła pozwalając łzom na nowo płynąć po policzkach.
Nie miała pojęcia co ze sobą zrobić, w co włożyć ręce po tym jak Hyerin opuściła jej mieszkanie. Krążyła po pustym apartamencie starając się odepchnąć od siebie temat rozmowy, którą przeprowadziła z piosenkarką. Jednak myśli dotyczące Namgi’ego i Hyerin nieustannie do niej wracały, miała wrażenie, że im bardziej się im opierała, tym skuteczniej przebijały się do świadomości. Spotkanie z Hyerin pozostawiło po sobie gorzki posmak i nieprzyjemne kłucie w piersi.
OdpowiedzUsuńPrzeszła do sypialni swojej matki, w której panował idealny porządek, a w powietrzu unosił się delikatny zapach jej perfum. Danielle podeszła do jednej z komody i starając się nie narobić niepotrzebnego bałaganu przeszukała szuflady, aż natrafiła na paczkę papierosów, które kobieta raz na jakiś czas popalała. Potrzebowała zająć czymś dłonie, a choć podskórnie czuła inny głód, który bezwiednie ciągnął ją do strunowego woreczka spoczywającego na dnie torebki, powstrzymała odruch sięgnięcia po niego, co ostatnimi czasy przychodziło jej zbyt łatwo.
Wyszła na taras, owinięta kocem sadowiąc się na jednym z miękko wyściełanych foteli. Wieżowce stały tuż na nabrzeżu rzeki Hudson, miała więc idealny widok na nią i na dalsze dzielnice rozciągające się po drugiej stronie.
Odpaliła cienkiego papierosa i przytknęła go do ust w pierwszej próbie zaciągnięcia co skończyło się atakiem kaszlu pod wpływem drapiącego w gardło i płuca dymu. Dopiero z kolejnymi razami swędzenie stawało się mniejsze, a ona była w stanie zapanować nad ochotą odkaszlnięcia.
Przekręciła się nieco w fotelu, wzrok przenosząc w stronę Upper West Side, tam gdzie leżało studio Namgi’ego. Pamiętała towarzyszące im obawy, że nie zdołają połączyć ze sobą swoich grafików, choć w rzeczywistości ich życia toczyły się w podobnym obszarze. Ale Danielle dłużej nie dotyczyły te problemy, ani nic co było związane z tekściarzem.
Podciągnęła kolana do góry opierając na nich podbródek. Twarz schowała w dłoni, gdy tylko poczuła kolejną falę napływających łez. Poruszyła się dopiero, gdy poczuła krótką wibrację w kieszeni. Sięgnęła po telefon i niechętnie otworzyła powiadomienie o nowym poście dodanym przez Namgi’ego, wciąż mając go na liście obserwowanych.
— Kurwa… — wymsknęło jej się, gdy zobaczyła na zdjęciu nikogo innego jak Hyerin, w słuchawkach, w budce nagrań. Mogła tylko zgadywać co Hyerin z dzisiejszej rozmowy przekazała Namgi’emu. Czy przyznała się do tego, że ich widziała? Czy przekazała jedynie obronne komentarze dotyczące kogoś lepszego, choć było to jedynie kłamstwo. Z drugiej strony, czy cokolwiek z tego miało znaczenie skoro nie byli ze sobą? Ba! Nawet ze sobą nie rozmawiali.
Niewiele myśląc weszła w komentarze, które pojawiały się w zastraszającym tempie i napisała krótkie powodzenia, niezły z was duet 💪, które przesłała. Miała na myśli zarówno ich muzyczny talent, o czym fani zdawali sobie sprawę, ale i kryła w tym drugie dno. Cień złośliwości, świadomości, że wie.
Zgasiła papierosa i podniosła się z miejsca.
Do sportowej torby wrzuciła strój na przebranie i pointy, by po krótkim czasie wyjść z mieszkania i wsiąść w samochód, którym skierowała się pod studio taneczne matki, uprzednio upewniając się, że znajdzie dla siebie puste miejsce. Nie potrzebowała teraz widowni, chciała… chciała spróbować oderwać się od tego co tu i teraz, choć złośliwy los utrudniał jej to na wszystkie możliwe sposoby, nawet w radio puszczając znajomą piosenkę, jeden z tych tekstów, które wyszły spod utalentowanych dłoni Namgi’ego.
Weszła do szkoły ignorując miłe powitanie recepcjonistki, wyłapując tylko informację, która sala była dostępna. Danielle zamknęła się na niej, czując dziwne napięcie w ciele. Nie czuła znajomego komfortu, może dlatego, że nie była w formie i bała się błędów, które mogła popełnić z czystej głupoty. Bo finalnie dochodziła do wniosku, że Mitchelle miała rację. Powinna była skupić się na nauce, na treningach i rozwijanej intensywnie karierze, która zmierzała w dobrym kierunku. Dostawała propozycje wyjazdów, powinna je przyjmować, a nie zamartwiać się chłopakiem, którego ledwie co poznała, który ostatecznie doprowadził ją do stanu, w którym obecnie się znajdowała.
UsuńPrzeszła do szatni, przebierając się w ciszy w czarny, dopasowany strój, który jedynie podkreślał szczupłość jej ciała. Tym razem ona wykonała zdjęcie w dużej tafli lustra, które wrzuciła na instagrama z dopiskiem przygotowania idą pełną parą. Nie pierwszy raz musiała zmuszać się do wzmożonych treningów, nie pierwszy raz musiała przebrnąć przez własną niechęć. Mogła to zrobić.
Zaczęła od dokładnego rozciągania ciała, by nie nabawić się poważniejszych kontuzji, które mogłyby na dłużej wykluczyć ją z aktywnego tańca. W między czasie zastanawiała się, czy chciała kogoś zaprosić na występ.
😞
Danielle nie była świadoma tego co działo się w studio nagrań niewiele oddalonym od szkoły tańca jej matki. Wszystko znajdowało się w obrębie Manhattanu. Nie wiedziała ile czasu poświęciła powtarzając kolejno pojedyncze figury, by rozruszać i rozgrzać ciało, aż przeszła do prób zatańczenia całego układu. W pojedynkę ciężko było wyłapać każdy jeden błąd, zmierzyć tempo i zobaczyć, czy przejścia są odpowiednio płynne i trafiają w rytm. Nie miała przy sobie reszty zespołu, by upewnić się, że nie odstaje za bardzo po odbywaniu nieregularnie znikomej ilości treningów. Jednak każde jedno spojrzenie w kierunku lustra naprzeciw którego się poruszała, upewniło ją, że daleko jej do ideału, czy choćby samej siebie sprzed ponad miesiąca.
OdpowiedzUsuńPrzystanęła, by złapać oddech. Czuła nieprzyjemne kłucie z boku ciała pomiędzy żebrami. Była zdyszana, ledwie mogła złapać oddech. Pot perlił się na czole, dekolcie i karku, do którego kleiły się kosmyki włosów. Zgięła się wpół ręce opierając na udach, starając się unormować oddech. Ramiona jej drżały, uda piekły od intensywnego wysiłku. I było jej niedobrze, wręcz słabo. Ignorowała jednak fakt, że mogła to być wina osłabienia wynikającego z niejedzenia, z wyniszczających substancji, którymi faszerowała się od paru tygodni.
Przełknęła ciężko ślinę i podeszła do automatu z wodą, by zachłannie wypić cały kubeczek. Dawno… nigdy nie była w tak kiepskiej formie, nawet jeśli zdarzało jej się być przeziębioną, czy źle się czuć nie opuszczała treningów, albo chociaż bycia obecnej na sali, gdy reszta ćwiczyła. Całe jej życie kręciło się wokół baletu, sztywno ustawionego kalendarza, kursowania z lekcji na treningi i z powrotem. Nigdy się nie rozpraszała, znała swoje priorytety, aż nagle Namgi wszystko przewartościował i teraz płaciła za to najwyższą cenę. On dalej tworzył, zaraz miał ukazać się album, w który włożył wiele pracy, pod którym oficjalnie się podpisze co mogło dać mu pole do popisu na przyszłość, otworzyć przed nim kolejne drzwi. Natomiast ona obawiała się, czy da radę wystąpić na zbliżającym się przedstawieniu. Czy w ogóle trener jej na to pozwoli. Bała się rozczarowanego wzroku matki, słów a nie mówiłam nawet jeśli teraz widziała w nich prawdę. Bała się, że kobieta zadzwoni do ojca, że będzie musiała tłumaczyć się przed nim, że przyjedzie i zmusi ją do jeszcze większego wysiłku w celu zakrycia swojego obecnego stanu.
Usiadła na parkiecie z kolejnym kubkiem wody.
Chciała zadzwonić do Namgi’ego, usłyszeć jego pokrzepiający głos. Chciała opowiedzieć mu o swoich obawach, by rozwiał jej wątpliwości i lęki tak jak zawsze to robił, gdy zaglądała do studia. Ale nie mogła już na niego liczyć, tak jak nigdy więcej nie pojawi się na jednym z jej występów, nie wyłapie już jego tęczówek, które z uwagą by ją śledziły, uważniej niż pozostałe grono widzów. Nie zobaczy jego uśmiechu, który podbudowałby jej pewność siebie, sprawił, że koniec końców i tak byłaby z siebie zadowolona.
Sięgnęła po komórkę i weszła w kontakty, znalazła ten należący do Namgi’ego i przygryzła lekko wargę wpatrując się w przypisane zdjęcie. Ostatecznie zrezygnowała z jakiegokolwiek ruchu, odrzucając telefon na bok, który z lekkim hukiem uderzył o podłogę. Wyrzuciła kubeczek i odpaliła raz jeszcze muzykę, by zacząć na nowo odtwarzać przygotowany układ.
Dopiero po niespełna dwóch godzinach była na tyle wykończona, że zrezygnowała z dalszego treningu i napierania na własne granice, nie chcąc ryzykować kontuzją. Nie chciała by kolejna głupota na zawsze uziemiła ją na ławce, w szeregu widowni. Wzięła szybki prysznic, by zmyć z siebie resztki potu, a gdy była odświeżona, skierowała się do wyjścia, by wrócić do domu. Zerknęła w kalendarz w telefonie, została niewiele czasu, by mogła doszlifować braki, zniwelować je tak bardzo jak tylko się dało. Była dobra, bardzo dobra, mogła to zrobić dogonić całą resztę i udowodnić samej sobie, że nawet to rozstanie nie było w stanie do reszty ją złamać.
D.
Do terminu występu pojawiała się na sali treningowej dzień w dzień nie bacząc na początku na zmęczone, spięte mięśnie i obolałe ciało po kilkukrotnym, nieprzyjemnym spotkaniu z parkietem. Nie pozwalała sobie na chwilę oddechu, po skończonych próbach w Juilliardzie kierowała się do szkoły swojej matki i pod jej czujnym okiem, czy też w samotności, starała się dojść do szczytowej formy, którą jeszcze nie tak dawno temu prezentowała. Zmęczenie i ogólne zabieganie sprawiało, że pozostałe myśli zeszły na dalszy tor. Wciąż czuła żal, wciąż nie była pogodzona z rozstaniem, a świadomość rozwijającej się z boku relacji Namgi’ego i Hyerin, do której nie miała bezpośrednio wglądu, wypalała dziurę w jej sercu. Jednak starała się spychać to w najciemniejszy zakamarek, odwracając wzrok, uparcie uciekając przed zmierzeniem się z problemem, który ewidentnie czaił się tuż za rogiem.
OdpowiedzUsuńPrześcigała się z wycieńczeniem własnego organizmu. Wlewała w siebie kolejne kubki kawy zakupionej w kawiarni nieopodal, dosładzając ją na tyle mocno, by przez krótką chwilę czuć się pobudzoną, wmawiając sobie, że nie jest głodna, że nie potrzebuje przerwy. W momentach kryzysu łapała za strunowy woreczek, ratując się kolejnymi tabletkami, które skutecznie odganiały niedobory snu, czy odpoczynku. Pozornie ładowała baterie, dając sobie nagły zastrzyk energii.
Dni zlewały się w niewyraźny ciąg tych samych, powtarzalnych czynności, zrywała się skoro świt, trenowała, wracała do domu i zasypiała tam gdzie akurat usiadła. Niekiedy budziła się na kanapie, innym razem w swoim łóżku po raz kolejny powtarzając ten sam cykl. Nikt z boku nie widział w tym problemu, sama Danielle również, nie pozwalając sobie na chwilę zwątpienia. Ignorowała bóle głowy, fioletowe sińce, które nieprzyjemnie pulsowały, czy niezdrowe zawroty głowy. Zachowywała się jak maszyna nie dopuszczając do siebie głosu rozsądku, karmiąc się słowami innych, że dawna Danielle wróciła. To wszystko to były jedynie pozory, utarty schemat, którego trzymała się niczym tonący brzytwy. Nie mogła zaprzepaścić występów. Obojętnie jak niewiele miała chęci do treningów, nie mogła stracić również tego, celu, który jakkolwiek zmuszał ją do utrzymania się na powierzchni.
Wróciła do domu późnym wieczorem, krzywiąc się nieco po przelotnym zerknięciu na wyświetlacz telefonu. Była wykończona kolejnym, ostatnim treningiem, próbą generalną, którą zakończyła zadowalająco. Nie było idealnie, ale nie popełniła większych błędów, nie takich, które rzucałyby się od razu w oczy. Jedyne o czym marzyła to rzucenie się na łóżko i porządne wyspanie się, ale zdecydowała się wpierw na ciepły prysznic. Stanęła pod gorącym strumieniem wody, ignorując lekkie szczypanie skóry. Wylała na dłoń żel pod prysznic i rozprowadziła go po całym ciele tworząc intensywnie pachnącą pianę. Przyjemny zapach owoców koił zmysły, a przynajmniej do momentu, w którym myśli bezwiednie zeszły na zakazaną ostatnio ścieżkę, wślizgując się do pomieszczenia z napisem Namgi. Była na tyle zmęczona, że miała wrażenie, że przysypia widząc pod powiekami rozpalone, ciemne spojrzenie, blond kosmyki klejące się do mokrego ciała. Uśmiech błądzący po jego twarzy zdawał się zbyt realny. Miała wrażenie, że znów stoi pod prysznicem w apartamencie w Korei, znów czuje dłonie przemykające po ciele, palce wplątujące się we włosy, zaciskające się delikatnie na, w tedy długich, pasmach włosów nakierowując ku dołowi. Miała wrażenie, że znów spogląda na niego z dołu, smakując jego ciała, odczuwając satysfakcję widząc na twarzy tekściarza zadowolenie, słysząc pomruki wyrywające się spomiędzy jego pełnych warg…
Otworzyła gwałtownie oczy przemywając twarz wodą, próbując się nieco ocucić. Rozejrzała się wokół. Była zupełnie sama, a jedyne co jej towarzyszył to szum wody.
UsuńNie czuła łez mieszających się z wodą, która spływała po policzkach.
Po prysznicu, który zajął jej zbyt wiele czasu, nastawiła kilka budzików i położyła się do łóżka owijając się szczelnie kołdrą wtulając twarz w poduszki, starając się odepchnąć od siebie nieprzyjemne wrażenie, które za każdym razem wywierało na niej puste łóżku. Potrzebowała spokojnego snu, by wypocząć przed jutrzejszym dniem, paroma występami, w których brała udział. Myślami była już w garderobie, przebierając się i poprawiając ostatnie detale w makijażu, nerwowo oczekując, aż kurtyna opadnie, a salę wypełni znajoma muzyka.
D.
Siedziała w garderobie na zapleczu dużej sali. Wpatrywała się w swoje nienaganne odbicie w lustrze. Cienie pod oczami zniknęły, skóra była gładka i nabrała zdrowszych kolorów. Oczy, choć nie tak błyszczące niegdyś, wyglądały lepiej podkreślone intensywniejszym, scenicznym makijażem. Krótkie włosy miała złapane w niewielkiego koka, polakierowane, by wytrzymały ruch i tempo intensywnego występu. Denerwowała się, czuła narastający stres związany z występem, bo choć minął jedynie miesiąc, miała wrażenie, że całe wieki nie stała na scenie przed elegancką publiką. Do tego wiedziała, że w jednym z najbliższych rzędów będzie siedziała jej matka ze wzrokiem utkwionym tylko i wyłącznie w nią, surowym i oceniającym, nie mając dla niej taryfy ulgowej.
OdpowiedzUsuńPowinna skupić się na jedynie na występie, na odtwarzaniu w głowie układu. Powinna zaczerpnąć kilka głębszych oddechów, cieszyć się momentem powrotu na scenę. Nie potrafiła jednak w pełni oddać się chwili. Jej spojrzenie ponownie skierowało się na telefon leżący na toaletce. Znów po niego sięgnęła wchodząc w prywatne wiadomości na Instagramie.
Powodzenia... jedno, krótkie słowo wystarczyło, by wybić ją o poranku z rytmu, nieomal sprawiając, że spóźniła się na przygotowania, gdy siedziała na łóżku, raz po raz wodząc spojrzeniem po widomości, powstrzymując łzy, gryząc nerwowo wargę. Nie rozumiała dlaczego teraz napisał. Nie rozumiała tej zmiany, wahań w jego skrajnych zrachowaniach, chłodu przeplatającego się ze znajomą przyjacielskością. Przyjemne ciepło rozlewające się po ciele mieszało się z kłuciem w piersi. Jedno słowo znaczyło dla Danielle więcej niż wszelkie pochlebne komentarze i trzymane kciuki.
Powodzenia. Znów przesunęła spojrzeniem po wiadomości, po miniaturce jego zdjęcia profilowego, zastanawiając się, czy jakkolwiek reagować. Z jednej strony chciała mając wewnętrzną potrzebę próby uratowania chociaż ich koleżeńskiej relacji, a z drugiej… nie chciała mieszać się znowu w życie chłopaka, który najwidoczniej ruszył do przodu. Bez niej, z kimś innym. Nie chciała wchodzić w drogę Hyerin, która pomimo wyrażonej chęci kolejnego spotkania, bez pożegnania i kolejnych dumnych uśmiechów wróciła do domu. Część niej łapała się małej szansy, że coś jednak nie poszło zgodnie z myślą piosenkarki, że może źle oceniła zamiary tekściarza, tak jak Danielle. Krótka wiadomość sprawiła, że wyrwała się ze swojego transu, ciągu treningowego podczas, którego nie myślała za wiele o niczym innym. Teraz jej myśli bezwiednie wędrowały w kierunku Namgi’ego i poprzedniego występu, jednego jedynego, na którym zdołał się pojawić, a to z kolei przypomniało o kolejnej obietnicy, której nie zamierzał dotrzymać, obietnicy obecności, że będzie obok w miarę możliwości, że będzie jednym z widzów, że pośród zebranych osób dojrzy jego wspierające spojrzenie. Sama ta myśl ją dołowała, sprawiała, że brakowało jej zwyczajowego zapału.
— Danielle, zaraz zaczynacie. — usłyszała za plecami głos trenera. Skinęła głową, blokując telefon i wrzucając go do szafki ze swoimi rzeczami. Stres i obawa przed możliwością niepowodzenia wywoływały nieprzyjemny ucisk na żołądku, który od rana miała ściśnięty. Była tak zaabsorbowana wiadomością i nadchodzącym występem, że kompletnie niczego nie wcisnęła do ust. Kręciło jej się w głowie, ale to nie byłby pierwszy raz, gdy wzmożone emocje, czy ekscytacja wywoływały taki stan u niej, czy u innych dziewcząt.
— Wszystko w porządku? Wyglądasz strasznie blado. — zagadnęła ją nauczycielka odpowiedzialna za kostiumy, która przelotnie nanosiła ostatnie poprawki, tu przygładzając materiał, tam prostując jednej z nich spódnicę.
— Tak. — zapewniła kiwając głową, choć dłonie jej drżały, a w ustach czuła suchość.
Wraz z pozostałą częścią grupy przeszli bliżej sceny, gdy prowadzący zapowiadał przedstawienia, a w tle powoli zaczynała lecieć spokojniejsza muzyka, która miała ulec zmianie, gdy tylko kurtyna zostanie podniesiona.
😟
Kurtyna powoli zaczęła się podnosić, a szkolne koło odpowiedzialne za oprawę muzyczną zaczęło wygrywać pierwsze dźwięki, które wypełniło salę uspokajając wszystkie szepty. Danielle zajmowała drugą linię, a występ prowadziła główna dwójka składająca się z pary, baletnicy i baletmistrza. Starała się nie skupiać uwagi zbytnio na widowni, na wzroku matki, w którym dostrzegła by cień rozczarowania, że nie zgarnęła głównej roli, tak jak to miało miejsce do tej pory. Jednak nie to najmocniej ją zaskoczyło, a widok zasiadającego obok ojca i Minho ubranych w eleganckie, ciemne garnitury. Serce zabiło jej niespokojniej, kompletnie nie spodziewała się ich tutaj zobaczyć. Zamiast zwyczajowej radości i zwiększonej ekscytacji, poczuła niepokój, dyskomfort, że widzieli ją w gorszej formie, bo mimo iż nadążała za tempem grupy, a jej ruchy pozornie mogły wydawać się prawidłowe, jej sylwetce brakowało zwyczajowej lekkości, a przejściom płynności. Znała układ na pamięć, znała kolejność ruchów, obrotów. Wiedziała kiedy wykonać kolejny podskok, wyciągnąć palce, zadrzeć podbródek, wykonać kolejny obrót. Czuła jednak, że to nie jest to, że nie prezentuje sobą tego co jeszcze przed miesiącem. I gdy tylko jej wzrok powędrował w kierunku widowni, odniosła wrażenie, że wszystkie oczy są zwrócone w jej kierunku, że para siedząca z tyłu, szeptająca sobie na ucho mówi o niej, a kobieta zajmująca miejsce w drugim rzędzie wskazuje ją palcem mężczyźnie obok. Widziała wzrok matki zdający się coraz bardziej chłodny, krytyczny. Wyłapała spojrzenie ojca zaniepokojone, nie dostrzegała jednak delikatnego uniesienia kącików. Nie widziała uśmiechu Minho, który uważnie ją obserwował, by zaraz przekazać coś jej ojcu.
OdpowiedzUsuńCzuła się wystawiona na widok, na krytykę. Nie powinna występować, pokazywać się, gdy nie była odpowiednio do tego przygotowana, gdy jej ciało nie miało dostatecznie dużo siły, nie prezentowało zwyczajowej elegancji i lekkości, a twarz nie przedstawiała wiarygodnych emocji.
Jeden podskok, obrót… Miała wylądować miękko na czubkach pointów, zatrzymać się i przejść gładko do następnej figury, ale gdy tylko jej stopy ponownie dotknęły parkietu, zachwiała się. Poczuła jak kostka skręca się, napięte mięśnie drżą, a ona traci równowagę oraz balans.
Runęła na ziemię wpierw uderzając o podłogę kolanem, później biodrem, a na końcu łokciem, którym wsparła się nieco by uchronić głowę przed uderzeniem. Zamarła łapiąc ciężkie oddechy, czując nieprzyjemnie pieczenie na przedramieniu, promieniujący od biodra ból. Muzyka ustała, słyszała poruszenie na sali i komentarze pozostałych członków grupy, którzy przerwali występ. Wpatrywała się uporczywie w drewniany parkiet bojąc się podnieść spojrzenie na widownię. Niektórzy, poruszeni zamieszaniem, które wywołał upadek, poderwali się ze swoich miejsc, czekajac i wznawiając rozmowy pod nosem.
Nigdy nie czuła się tak upokorzona jak w tym momencie, pod ostrzałem pobłażliwych spojrzeń, przed najbliższymi jej osobami. Zagryzła wargę, z bólu i pod wpływem drżenia, łez które powoli zaczęły toczyć się po policzkach. Zacisnęła dłonie w pięści, a gdy poczuła dłonie jednego z chłopaków z grupy na swoich trzęsących się ramionach, wzdrygnęła się i gwałtownym machnięciem ręki odtrąciła jego pomoc wbijając w niego ostre, szklące się spojrzenie.
— Nie. — syknęła drżącym głosem. Zebrała się w sobie i zaciskając szczęki, ignorując nieprzyjemny ból podniosła się z podłogi, wierzchem dłoni szybko ścierając wilgoć z policzków. Nie dała rady spojrzeć w oczy, ani matce, ani ojcu. Przytknęła dłoń do startego łokcia, zignorowała rozdarty materiał stroju i chwiejnym krokiem skierowała się na backstage.
Dopiero, gdy znalazła się z dala od wścibskich spojrzeń, oparła się o chłodną ścianę i rozpłakała. Wiedziała, że nagranie trafi do sieci, ale cieszyła się, że Namgi nie widział tego na żywo, chociaż tak bardzo brakowało jej teraz jego obecności.
UsuńOsunęła się na ziemię twarz chowając w dłonie.
— Idź po nią, zabierz ją do domu. — Minho momentalnie zerwał się ze swojego miejsca kierując się w stronę wejścia dla personelu. Dayoun nie musiał powtarzać mu dwa razy. Obaj martwili się o Danielle, choć do końca wierzył, że matka dziewczyny wyolbrzymia problem, że ten gówniarz Jung jej nie skrzywdził, a Danielle nie wmieszała się w problemy z narkotykami. Do teraz wierzył, że wszystko z nią w porządku, że z jego małą Dani nie dzieje się nic złego.
💔
Danielle zanosiła się płaczem, jej ciało drżało, a po policzka intensywnie płynęły łzy, których nie potrafiła zatrzymać. Nie mogła znieść własnego błędu, takiego upokorzenia przed swoimi rodzicami, przed tak liczną widownią, która liczyła się w świecie baletu, przed kolegami z grupy, którym tylko przeszkodziła. Wiedziała, że właśnie zamknęła sobie pewne drzwi na rozwój przed nosem, że nie była już najlepszą. Jej błąd nie tylko wpłynął na jej prezencję zniszczyła cały występ…
OdpowiedzUsuń— Dani — podniosła spłoszone spojrzenie usłyszawszy głos Minho, a na widok jego zatroskanej twarzy rozpłakała się jeszcze bardziej. Mężczyzna szybko klęknął przy niej i zagarnął ją w swoje ramiona.
— Ciii, spokojnie. Ciii. — wtuliła się w znajome, bezpieczne ramionami chowając twarz, nie bacząc że brudzi mu łzami i makijażem elegancki czarny garnitur i ciemną koszulę.
Minho wiedział, że gdyby nie wszystkie inne wydarzenia Danielle poradziłaby sobie z gorszym występem, ba! Był święcie przekonany, że do pomyłki by nie doszło gdyby nie była rozkojarzona i wykończona. Zacisnął mocniej szczęki, oplatając ją szczelnie ramionami, czując jak krucha i szczupła się zrobiła, jak bezbronna była pozostawiona samą sobą. Czuł jedynie promieniującą złość… furię, że ktoś doprowadził ją do tak okropnego stanu, że sama nie potrafiła sobie poradzić szukając ratunku w wyniszczających rozwiązaniach.
— M-mozesz zabrać m-mnie do d-domu? — wyłkała nie odsuwając się choćby o milimetr.
— Oczywiście. Dasz radę wstać? — Dani skinęła głową podnosząc się na nogi z pomocą ochroniarza, nie odsuwając się od jego boku. Minho wyprowadził ją z zaplecza zgarniając przy okazji rzeczy o które prosiła i skierował się z dziewczyną prosto do wyjścia cały czas podtrzymując ramieniem mając wrażenie, że Danielle zaraz się przewróci lub co gorsza zemdleje.
Nie widziała pojedynczych spojrzeń rzucanych w swoim kierunku, tych współczujących jak i tych zawistnych pełnych pogardy dla dzisiejszego popisu. Każdy tutaj na to czekał, aż komuś powinie się noga, aż konkurencja ulegnie zmniejszeniu. To była brutalna rzeczywistość baletu i Danielle w końcu jej uległa.
Na zewnątrz okrył jej ramiona marynarką i zaprowadził do samochodu, by odwieźć do domu zgodnie z jej życzeniem.
— Dani to nie twoja wina, okej? Nie możesz się za to obwiniać. — Danielle jednak nie odpowiedziała opierając skroń na chłodnej szybie, wzrok utkwiwszy za oknem. Dalej płakała, w ciszy, a dłoń Minho spoczywająca na jej dłoni na niewiele się zdała. Potrzebowała innej dłoni, do której jej własna idealnie pasowała, znajomego, pobudzającego ciepła… potrzebowała Namgi'ego.
Skuliła się na siedzeniu topiąc w za dużej marynarce, zapachu perfum, znajomym, ale nie ulubionym.
— To wszystko to moja wina. — powiedziała cicho, zamykając powieki, a Minho jedynie zacisnął mocniej dłoń na kierownicy, marszcząc brwi. Nie była niczemu winna. Nie ponosiła odpowiedzialności za to co ją spotkało, jak została potraktowana. I tylko dlatego, że był potrzebny tutaj nie był w drodze do złożenia wizyty Namgi'emu.
Nie pamiętała dokładnie drogi powrotnej do domu, przejścia z samochodu do windy i mieszkania. Była cicho, co tylko wzmogło zmartwienie Minho. Wolał, aby płakał, złościła się, klęła. Cisza nigdy nie zwiastowała niczego dobrego. Zaprowadził ją do łazienki, a po odnalezieniu apteczki zabrał się za opatrzenie przedramienia Danielle, która niedługo później przebierała się w wygodniejsze ubranie, luźne dresy i białą, znajomą koszulkę.
Ból mięśni i stłuczonego biodra, pomimo intensywności, nie był ważny. Nie obchodziło ją jak będzie się czuć kolejnego dnia, jak duży siniak zagości na jej skórze, jak bardzo zadrapanie będzie piekło. Jedyne o czym potrafiła myśleć to spojrzenia przepełnione rozczarowaniem, kpiną. Nie wyobrażała sobie, że będzie mogła wrócić i pokazać się na uczelni albo, że jej stopa kiedykolwiek jeszcze stanie na parkiecie tanecznym. Jej kariera była skończona tak jak skończona była jej znajomość z Namgi’m.
Usuń— Nie idź jeszcze, proszę. — szepnęła cicho, przykrywając się kołdrą. Minho przelotnie zerknął na telefon, ale nie widząc żadnej istotnej wiadomości, skinął głową i wsunął się na miejsce obok Dani, ściągając uprzednio buty i kurtkę. Dziewczyna niewiele myśląc przekręciła na nieobity bok, wtulając w tors ochroniarza, który delikatnie i z wielką ostrożnością objął ją i subtelnie gładził po plecach.
can't take it anymore
W głowie wciąż odtwarzała upadek, analizując każdy jeden ruch, zastanawiając się, czy mogła uniknąć błędu, który był niedopuszczalny. To nie była drobna pomyłka, nie pomyliła kroków, nie zachwiała się, nie zgubiła tempa…Przewróciła się, upadła na oczach widowni, członków grupy, która musiała przerwać występ z jej powodu. Trener dał jej szansę widząc jak próbowała dogonić resztę. Jej wysiłek poszedł na marne, wiedziała, że w najbliższym czasie nikt nie dopuści jej do występów, że przez to mogła zaprzepaścić egzaminy, stracić wiele cennych punktów, na które pracowała przez cały rok. Była do niczego i nie potrafiła myśleć inaczej. W żadnych słowach Minho nie znalazła ukojenia, czy pewności, że to był przypadek. Nie potrafiła spojrzeć na siebie przychylniej mimo, iż to był tylko jeden jedyny raz.
OdpowiedzUsuńZasnęła dopiero po powrocie swoich rodziców, gdy dostała leki na uspokojenie od matki, by mogła nieco się wyciszyć. Dopiero wtedy Minho zdołał się podnieść i zostawić ją samą w ciemnym pokoju, by mogła zregenerować choć odrobinę ze swoich sił. Zamknął za sobą drzwi, by nieco poddenerwowane głosy jej rodziców nie wyrwały jej ze spokojnego snu. Minho cierpliwie czekał w kuchni, aż pozostała dwójka skończy zaciętą rozmowę w jednej z sypialni. Nie miał zamiaru się wtrącać, on również miał żal do Mitchelle, że nie ściągnęła ich znacznie wcześniej.
Oparł się biodrem o blat kuchennej wyspy, obracając w dłoni woreczek z tajemniczymi tabletkami, które dziewczyna łykała, a które znaleźli w jej rzeczach. Cokolwiek to było po miesiącu ciągłego zażywania z pewnością mogło uzależnić dziewczynę i zaprowadzić poważne szkody w jej organizmie.
Rozmasował kąciki oczu, wzrok podnosząc dopiero, gdy Dayoun wrócił do salonu.
— Znajdź mi tego dzieciaka. — wydał krótkie polecenie. — Nie odbiera, nie ma go w domu, ale na pewno nie zapadł się pod ziemię. — Minho jedynie skinął głową ruszając do wyjścia. — Minho. — Ochroniarz przystanął zarzucając na ramiona kurtkę. — Zadzwoń do mnie niezwłocznie, sam muszę z nim porozmawiać. — Jeon zacisnął szczęki i burknął pod nosem jedynie krótkie dobrze nim wyszedł. Zdecydowanie wolałby zastosować inne środki względem Junga niż spokojna, rzeczowa rozmowa, nawet jeśli zdawał sobie, że Dayoun nie był kimś z kim było można żartować i zbywać. Zwłaszcza jeśli chodziło o jego najbliższych. Mimo wszystko targała nim złość podjudzana łzami Danielle i jej generalnie kiepskim stanem. Nie mógł również wybaczyć sobie, że Dani przez ponad miesiąc mierzyła się z takim stresem sama, że nie miała tutaj nikogo kto mógłby ją wesprzeć.
Znalezienie Namgi’ego nie zajęło mu zbyt wiele czasu, nie był to pierwszy raz, gdy musiał kogoś szybko odszukać. To, że był w szpitalu nieco go zaskoczyło, ale nie nie wzbudziło w nim krzty wyrozumiałości, obojętnie w jakie bagno dał się wciągnąć. Mimo zawahania i chęci wyjaśnienia z chłopakiem kilku kwestii na osobności, zadzwonił wpierw do Dayuna informując, w którym szpitalu się znajduje. Mężczyzna niedługo później zjawił się na miejscu, dyplomatycznie przekonywując lekarza, by ten udzielił mu szczegółowych odpowiedzi dotyczących stanu tekściarza.
Pchnięcie nożem było zastanawiające, ale równie dobrze ktoś mógł go napaść. Wciąż nie wzbudziło to w ochroniarzu współczucia.
— Powinien niedługo się obudzić. — poinformował ich lekarz zostawiając mężczyzn samych nas korytarzu pod odpowiednią salą. Stał z ramionami skrzyżowanymi na piersi, wpatrując się przez szybę w bladą twarz bruneta.
— O czym niby chcesz z nim rozmawiać? — zapytał nieco oschle, przenosząc wzrok na ojca Danielle. Wpatrywał się w niego intensywnie, starając się rozumieć podejście mężczyzny. Rozumiał, że polubił Namgi’ego po wizycie, którą złożyli mu wraz z Dani podczas wspólnej wycieczki, ale z Minho uleciała cała sympatia tuż po niepokojącym telefonie od Mitchelle.
Usuń— Chcę poznać obie perspektywy. — odpowiedział ze spokojem i opanowaniem godnym pozazdroszczenia. Minho jedynie prychnął znów przenosząc wzrok na młodego chłopaka. — Nie zawsze wszystko jest czarno białe, Minho. — dodała na co ochroniarz pokręcił głową. Nie obchodziło go dlaczego postąpił w ten, a nie inny sposób. Liczył się fakt jak to odbiło się na Danielle, a odbiło się w najgorszy możliwy sposób.
its gonna be okey, right?
Dayoun momentalnie podniósł się ze szpitalnego krzesła, gdy doszło go niewielkie zamieszanie z wnętrza sali. Minho niemal od razu ruszył w stronę wejścia do sali, ale stanowczo ułożona dłoń na ramieniu zatrzymała go w miejscu i powstrzymała przed następnym krokiem.
OdpowiedzUsuń— Zaczekaj tutaj, przypilnuj, by nikt nam nie przeszkadzał. — polecił, a Minho z ociąganiem skinął głową i puścił starszego mężczyznę przodem samemu zajmując to samo miejsce przy szybie obserwujac szamoczącego się z pielęgniarką dzieciaka, którego miał ochotę doprowadzić do znacznie gorszego stanu niż ten, w którym obecnie się znajdował. Nie był tak wyrozumiały jak głowa rodziny Song.
Dayoun natomiast nie miał zamiaru słuchać bezsensownej wymiany zdań tej dwójki, chcąc w tej chwili, przede wszystkim, dowiedzieć się prawdy, bo zachowanie Namgi’ego zdawało się mu niejasne, znacząco odbiegając od tego co zaprezentował sobą podczas krótkiego spotkania w Korei. I choć spędzili w swoim towarzystwie niewiele czasu, a dwójka uparcie twierdziła, że są znajomymi, Dayoun nie był ślepy i widział ukradkowe spojrzenia, które sobie posyłali, to jak ciągnęło ich do siebie, gdy próbowali zachować pomiędzy sobą minimalny dystans przez wzgląd na niego. Widział jak oczy zarówno jego jak i Danielle promieniały, gdy się spotykały. Nie pamiętał kiedy ostatni raz widział ją tak w pełni radosną, rozbawioną. Tamta chwila była dla niego, jako ojca, niezwykle cenna, dlatego nie rozumiał jak nagle z tej uroczej, uśmiechniętej pary zmienili się w… to co zobaczył po przylocie do Stanów.
— Może nas pani zostawić. — pielęgniarka już otwierała usta, by wyperswadować mężczyźnie, że to nie jest najlepszy pomysł, ale przerwał jej jednym stanowczym spojrzeniem. — Poradzę sobie z nim. — zapewnił wskazując na wyjście. Nie chciał, by ktokolwiek z zewnątrz przysłuchiwał się ich krótkiej rozmowie, a przede wszystkim temu co mógł usłyszeć od młodego tekściarza. Ostatecznie chodziło o jego córkę i choć zachowywał pozorny spokój, martwił się o Danielle jak nigdy dotąd, a stan do jakiego się doprowadziła był na tyle poważny, że musiał rozważyć każdą ewentualność. Żeby móc jej pomóc musiał poznać zdanie obu stron, a nie rzucać bezwiednym oskarżeniami w stronę chłopaka, dając się ponieść gorzkiemu poczuciu rozczarowania i bezsilności, która doprowadzała do złości. Miał żal przede wszystkim do siebie, że był nieobecny, gdy Danielle go potrzebowała i po równo do swojej żony, która nie raczyła poinformować go o pogłębiającym się problemie wcześniej.
— Namgi. — zaczął stanowczo, ale niezbyt ostro, by go niepotrzebnie nie spłoszyć, gdy wciąż mógł być w szoku i pod wpływem silnych leków przeciwbólowych, które dalej mu podawano w kroplówce. Chwycił za oparcie jednego z krzeseł, które przysunął bliżej łóżka, cały czas uważnie przyglądając się obolałemu, blademu jak kartka papieru, chłopakowi gotowym mu pomóc lub powstrzymać przed kolejnymi próbami podniesienia się z łóżka co mogło otworzyć zaopatrzoną ranę i pogorszyć jego stan. Wyglądał chorobliwie blado, równie kiepsko co Dani. Cienie na twarzy świadczyły o zmęczeniu tak jak zapadnie policzki, a rozbiegany wzrok przepełniony był strachem. Cała sylwetka Namgi’ego krzyczała jak wielki ciężar spoczywa na jego młodych ramionach, a Dayoun chciał się dowiedzieć z czym chłopak się mierzył.
— Namgi, jesteś w szpitalu, masz świeżo zszytą ranę. Nie możesz się jeszcze podnosić. — poinformował chwytając go stanowczo za rękę, przytrzymując w miejscu. Czuł na plecach intensywne spojrzenie Minho, ale ignorował wrzącą w ochroniarzu złość.
— Pamiętasz co się stało? — zapytał spokojnie, rzeczowo cofając dłoń. Chciał się upewnić, że był w stanie w ogóle z nim, z sensem, porozmawiać jednocześnie nie chcąc dodatkowo go wystraszyć swoim nagłym pojawieniem.
mr song
Dayoun ze spokojem przyjął początkowe stawianie się chłopaka i jego nieudolne próby podniesienia się z łóżka, choć dobrze wiedział, żę w taki mstanie namgi za daleko nie zajdzie choćby z całego serca tego chciał. Gdy opadł bezsilnie na poduszkę sądził, że zdołają w spokoju porozmawiać. Odczuł ulgę, że pamiętał co się wydarzyło, bo to mogło pozwolić namierzyć im osobę, która była odpowiedzialna za zranienie bruneta.
OdpowiedzUsuńPokręcił tylko głową, bo nie sądził, że cokolwiek mogło być teraz ważniejsze niż wylizania się i wydobrzenie pod okiem lekarza. Rana może i nie zagrażała jego życiu, czy zdrowiu, ale nie mógł jej lekceważyć i wyjść stąd jak gdyby nigdy nic się nie wydarzyło. A skoro nie było tutaj jego rodziców, Dayoun miał zamiar go przypilnować.
— Nigdzie się nie wybierasz. — oznajmił twardo, nieustępliwie. To nie podlegało dyskusji, przynajmniej póki siedział przy jego łóżku. Obojętnie co było powodem rozstania Namgi’ego i Danielle, wiedział, że jego córka ostatnim czego chciała to krzywda tekściarza. Nie chciał dokładac jej zmartwień i przekazać wieści o Namgi’m, więc mógł w jej imieniu tutaj być.
Słuchał uważnie tego co miał mu do powiedzenia chłopak, nie sądząc, że za jego zdenerwowaniem i pośpiechem może stać coś co zagrażało nie tylko jemu, ale co gorsza osobą w jego otoczeniu. Nie sądził, że ten miły dzieciak mógł wmieszać się w układy z ludźmi jego pokroju. Jednak każde kolejne słowo utwierdzało go w przekonaniu jak złe jest położenie Namgi’ego.
— Co zabrał? — zapytał. Nie miał zamiaru wyjść stąd mając luki w wiedzy, nie potrafiąc określić jasno zaistniałej sytuacji.
Mężczyzna zmarszczył brwi widząc jak w oczach chłopaka zalśniły łzy, które zaraz ciurkiem popłynęły po jego policzkach. Mógł być pełen rezerwy, być rozczarowanym, a nawet rozzłoszczonym, ale Jung wciąż był tylko dzieciakiem, w dodatku niewiele starszym od jego własnej córki. Jego łzy, kiepska forma i roztrzęsienie poruszało wewnętrzne struny, rodzicielską troskę. Przysunął się jeszcze bardziej pochylając nieco do przodu układając dłoń na ramieniu Namgi’ego.
— O czym się dowie? — drążył. — Kogo znajdą, Namgi? Chodzi o Danielle? — Widział jego realny strach, bał się kogoś i bał się o nią, a to sprawiło, że serce mężczyzny zabiło niespokojnie. Jeśli ktokolwiek zagrażał jego córce… był gotowym poruszyć niebo i ziemię byleby jego rodzina była bezpieczna. Sam trzymał się na uboczu, pilnował swoich spraw i interesów w taki sposób, by trzymać Danielle i Mitchelle z daleka od kłopotów.
Wyprostował się na krześle i zerknął w kierunku Minhno. Skinął na niego głową, a ochroniarz od razu znalazł się w środku jasnej salki.
— Zadzwoń do naszych ludzi, niech pojadą do apartamentu. — poinstruował nie dając dojść do słowa Minho. — Idź. — polecił ostro, jednak gdy tylko jego wzrok na nowo spoczął na Namgi’m, złagodniał. Obojętnie, czy chłopak wyolbrzymiał, czy też nie. czy gadał od rzeczy pod wpływem leków, czy mówił prawdę, nie miał zamiaru dopuścić nikogo do swoich bliskich.
— Namgi. — Chwycił pewnie jego nadgarstki odsuwając dłonie od głowy, w którą nerwowo wbijał palce, tak by znów móc spojrzeć na jego twarz. — Posłuchaj mnie, cokolwiek się wydarzyło, masz mi powiedzieć, nie będę cię oceniał. W co się mieszałeś? — Przyglądał mu się uważnie, rejestrując drżącą wargę, którą maltretował zębami. Widział jego strach, niechęć do wyjaśnień, choć słowa samoistnie cisnęły się na usta.
Dayoun westchnął ciężko.
— Namgi, zastanawiałeś się kiedyś dlaczego moja rodzina nie może być ze mną? Dlaczego trzymam je na dystans? — Spróbował odwrócić jego uwagę od zdenerwowania, od dręczącego go problemu, by się uspokoił choć odrobinę. Jego interesy były jego zmartwieniem i wyborem, czymś co trzymał w tajemnicy, ale czuł, że to jest droga, by mogli się wzajemnie zrozumieć. A jeśli za postępowaniem Namgi’ego stała chęć chronienia Danielle, wystarczająco zyskał w jego oczach.
we're revealing a big secret
Minho skinieniem głowy poinformował mężczyznę, że już wykonał potrzebny telefon i poinformował resztę jego ochrony by ta pozostała w domu. Sam ten gest wprawił Minho w dodatkowy niepokój, ale nieustępliwie nie ruszał się spod sali gdyby jednak Dayoun go potrzebował, choć doskonale wiedział, że nie należało go lekceważyć i jeśli tylko zaszłaby taka potrzeba potrafił zmienić się w mało przyjemnego człowieka.
OdpowiedzUsuń— Wiem, że nie chciałeś. — zapewnił. Jego chaotyczne słowa tylko upewniały mężczyznę, że nagły chłód i rozstanie tej dwójki było tylko stworzonymi pozorami, które najwidoczniej miały zapewnić Danielle bezpieczeństwo, odsunąć ją od pewnych tematów, w które nie chciał jej mieszać. Mimo wszystko ta rozłąka skrzywdziła ją również mocno, tak jak stanowcze odmowy Dayouna, gdy niekiedy chciała przyjechać bądź zostać na dłużej razem z nim na co tylko sporadycznie się zgadzał biorąc na siebie duże ryzyko. Nawet wtedy, gdy byli we dwójkę z Namgi'm w Korei pieczołowicie przygotował ochronę by mieli na nich zawsze oko, nie mógł ryzykować.
Mitchelle wiedziała ile musiała, aby w razie potrzeby informować go o dziwnych sytuacjach i przede wszystkim by pojąć sens relacji, którą jej zaproponował. To nie były proste rozmowy, gdy musiał wyjaśnić kobiecie którą kocha, że lepiej będzie jeśli na co dzień nie będą razem, wyjaśnić kobiecie z dobrego domu, ze śmietanki towarzyskiej kim jest, co robi i dlaczego, przyznać że nawet dla niej nie mógł z tego zrezygnować. Ale dzięki temu wciąż miał ją w swoim życiu, mieli Danielle, która była jego promykiem.
— Nie jestem tylko politykiem, to dobra przykrywka, dostęp do wielu cennych informacji. — zaczął spokojnie tłumaczyć starając się przekazać wszystko co istotne skołowanemu chłopakowi. — Od lat prowadzę interesy na boku z ludźmi, których nigdy nie chciałbyś poznać. Z ludźmi, których muszę trzymać z daleka od mojej rodziny. Dlatego Nowy Jork jest dla nich bezpieczniejszy, rządzi się innymi prawami. — Wziął głębszy oddech przed kontynuowaniem. Dawał mu ogromny kredyt zaufania obarczając tymi informacjami. Liczył, więc że te słowa nie trafią do Danielle, w oczach której z pewnością by stracił. Była zbyt delikatna na ten świat. — Zaczynałem od narkotyków jako gówniarz. Szybki i łatwy pieniądz dla kogoś takiego jak ja w tamtym okresie. Z czasem wchodziłem w ten świat coraz głębiej i głębiej tworząc coś własnego. Teraz pierzemy ogromne kwoty, nie musisz znać szczegółów, ale biznesy z kartelami, tamtejszą mafią nie są niczym przyjemnym i możesz sobie tylko wyobrazić do czego ci ludzie potrafią być zdolni, co mogliby zrobić Danielle lub mojej żonie gdyby mieli okazję zadać taki cios, a ja i Minho jesteśmy częścią tej maszyny. — Wyjawił. — A Minho nie jest tylko ochroniarzem, w przyszłości ma przejąć moje obowiązki jako, że nie mam zamiaru mieszać w te sprawy Danielle. — dodał. Ufał mu, od lat wdrażał i przekazywał cenną wiedzę i choć mężczyzna miał ognisty temperament co tłumaczył wiekiem, podejmował słuszne wybory i miał zmysł, by przetrwać i utrzymać się na powierzchni. Do tego po latach współpracy był oddany Danielle jak miało kto traktując ją jako rodzinę.
— Więc jeśli mówię, że nie jestem na miejscu być oceniać twoje wybory, możesz temu zaufać, a ja postaram się wam pomóc i trzymać Dani z dala od niewłaściwych ludzi. — Chciał żeby Namgi mu zaufał, powiedział o swoich problemach, które najwyraźniej go przerastały. Pomóc mu na tyle na ile będzie mógł. Nie chciał, by dzieciaki płaciły najwyższą stawkę za błędy, swoje bądź innych. Nie wspominając, że widząc córkę w tak dużej rozsypce, pękało mu serce, choć miesiąc temu była pełna energii. Oboje byli.
Pochylił się nieco w stronę Namgi'ego układając raz jeszcze dłoń na jego ramieniu, pokrzepiająco ściskając.
— Bo na razie wyrządziłeś jej więcej krzywdy niż ktokolwiek inny, a wierz mi, że można znaleźć lepsze rozwiązania. — Czego mężczyzna był najlepszym przykładem. Rozłąka nie była łatwa, ale miał je obie w swoim życiu, względnie bezpieczne.
mr song
Sama świadomość, że ktoś niebezpośrednio kierował groźby w kierunku jego córki wzbudzała w nim złość i chęć rozliczenia tych ludzi za każde jedno słowo, które zdołali powiedzieć. Mógł to zrobić, odszukać ich i dać nauczkę, ale wiedział, że takie działanie niosło ze sobą poważne konsekwencje wywołując konflikt, którego nie byłby w stanie odpowiednio dobrze monitorować. Ponadto nie chciał rozdmuchiwać niczego w pobliżu swojej rodziny, która jest priorytetem jeśli chodzi o podejmowane decyzje oraz ryzyko jakie ze sobą niosą. Nie miał jednak zamiaru zostawić Namgi'ego samego sobie z tym wszystkim, skoro nie miał obok nikogo kto mógłby go wesprzeć.
OdpowiedzUsuńJego łzy, szloch który wstrząsał szczupłym ciałem, a przede wszystkim intensywne zmartwienie się bezpieczeństwem Danielle zmiękczały serce Dayoun. Świadomość, że jego córka trafiła na kogoś kto był w stanie wziąć tak trudne decyzje na swoje barki, aby była bezpieczna, była w pewien sposób pokrzepiająca. Byli młodzi i choć widział między nimi znajomą iskrę tak naprawdę nie zakładał, że to może być coś na dłużej. Jednak stan Danielle i Namgi'ego pokazywał jak bardzo im zależało i jak ciężko było z siebie zrezygnować.
Dayoun podniósł się z krzesła, ściągnął z ramion płaszcz, który przewiesił na oparciu krzesła i niewiele myśląc przysiadł na brzegu łóżka otaczając chłopaka ramionami i ostrożnie, by nie wywołać fali większego dyskomfortu, przytulił.
— Spokojnie. Już nie jesteś z tym sam. — zapewnił pozwalając mu się wypłakać w ramię, chcąc okazać tyle wsparcia ile mógł. Był pewien, że gdyby tylko Danielle wiedziała o wszystkim, z własnej woli nigdy by go nie zostawiła. Tym bardziej rozumiał jego decyzję i tym bardziej odczuwał potrzebę otoczenia go opieką i zaoferowania pomocy. — Dani prędzej znienawidziłaby samą siebie niż ciebie. Jest zbyt uparta. — przyznał ze spokojem nie odsuwając się od Namgi'ego. — Nie martw się o nią, nie pozwolę żeby cokolwiek jej się stało, masz moje słowo. — zapewnił uspokajająco gładząc go po ramieniu. Gdyby cokolwiek jej się stało, Dayoun nie miałby powodów, aby się powstrzymywać, ale rozumiał też jak działa ten system. — Nie sądzę żeby wykonali jakikolwiek ruch. — Mając w ręku takie argumenty mieli go w garści, nie musieli wysilać się żeby był im posłuszny i przynosił oczekiwany zysk będąc typowym chłopcem na posyłki. Za dużo mogli stracić wykorzystując posiadane informacje, słabości chłopaka. — Proponowałeś spłatę długu? Nawet jeśli zechcą rozliczyć cię z nawiązką nie musisz angażować swoich rodziców, pomożemy ci. — zasugerował. Łatwo było powiedzieć, oddać pieniądze i próbować zapomnieć, ale sam na swojej skórze przekonał się, że jeśli raz weszło się do tej rzeki bardzo ciężko było nie popłynąć z prądem i z niej wyjść. Nie sądził by Namgi robił to wszystko z własnej i nieprzymuszonej woli, przynajmniej nie w tym momencie. Zabawa z narkotykami mogła skończyć się źle pod wieloma względami dlatego tak bardzo niepokoił go stan Danielle i to od kogo mogła je dostać.
— Dziękuję, że starasz się ją chronić. — dodał ciszej. Nawet jeśli przez znajomość z tekściarzem Danielle zbliżała się niebezpiecznie blisko zagrożenia to ważnym było, że gdy się nasilało, Namgi bez wahania podjął kroki, by ją od niego odseparować, obojętnie jak desperackie. — Ale jeśli chcesz z nią być, a zakładam, że tak jest, powinieneś z nią porozmawiać. — dodał zerkając z góry na obejmowanego przez siebie chłopaka.
Minho natomiast stał za szybą, a przez uchylone drzwi jedynie strzępy rozmów do niego docierały. Wpatrywał się w rozmawiając ze sobą dwójkę, w płaczącego, zdruzgotanego chłopaka zastanawiając się, czy była to jedynie gra, aby uchronić się od konsekwencji swoich uczynków, czy rzeczywiście za całym postępowaniem Junga kryły się poważniejsze powody, których ani oni, ani Dani nie byli świadomi. Widok Dayoun zamykającego chłopaka w szczelnym, bezpiecznym uścisku nieco złagodził jego irytację, choć wciąż w głowie miał obrazek drobnej, zapłakanej Danielle.
there is always hope
Pozwalał mu się rozsypać, płakać tak długo jak tego potrzebował, nie mając zamiaru negować zachowania i podjętych w swoim życiu decyzji. Gdyby Dayoun’a ktokolwiek zechciał rozliczyć z błędów przeszłości… lista była niesamowicie długa, ale pewnych rzeczy nie można było zmienić i należało wyciągnąć z nich wnioski i ruszyć do przodu. Do dnia dzisiejszego niektóre głupoty dalej się za nim ciągnęły. Przywykł do życia w podwyższonym stresie, codziennie podejmując nowe ryzyko, za które mógł zapłacić okropnie wysoką cenę, jednak zerkanie przez ramię, poczucie nieprzyjemnego oddechu na karku nie było niczym przyjemnym. Dlatego chciał chłopakowi pomóc, by oboje z Danielle mogli być szczęśliwi, cieszyć się tymi niewinnymi, beztroskimi latami, które on sobie zaprzepaścił.
OdpowiedzUsuń— Nie sądzę… strzeliliby sobie w kolano ryzykując, że ich wsypiesz. — Dayun’owi przyszło inne rozwiązanie do głowy, to pewniejsze, gwarantujące, że chłopak niczego nikomu nie przekaże, nie sprzeda ich. Wziął głębszy oddech marszcząc nieco brwi. Namgi był jedynie przypadkowym chłopakiem na posyłki, był jeszcze niżej niż płotki, z którymi rozmawiał. — Wiesz co to za kartel? Znasz jakiekolwiek imiona? — zapytał nie zmieniając swojej pozycji, dając możliwość chwilowego wsparcia i bliskości skoro czuł, że Namgi tego właśnie potrzebuje, raz za razem zanosząc się szlochem. Dzieciaki potrafiły wmieszać się w cholernie skomplikowane sprawy, których nie rozumiały i które bardzo szybko je przerastały. Namgi był ledwo starszy od Danielle, as musiał sobie radzić z ludźmi, którzy nie mieli żadnych skrupułów przynajmniej w takich rozmowach. Przecież był tego najlepszym przykładem. Każdy z nich kogoś lub coś ważnego posiadał.
— W porządku. Spłać ich sam, ale nalegałbym żebyś nie jechał na to spotkanie sam. — odpowiedział przelotnie zerkając w kierunku stojącego na korytarzu ochroniarza. Równie dobrze mógł pojechać i nigdy więcej go nie zobaczą, a na to nie mógł pozwolić, tak samo nie miał zamiaru dopuścić, by po raz kolejny chłopak wylądował w szpitalu. Danielle mogła być w tym wszystkim nieświadoma i niewinna, ale gdyby tylko wiedziała… Dayoun doskonale zdawał sobie sprawę, że zrobiłaby wszystko byleby mu pomóc. Wciąż jako ojciec chciał zapewnić jej bezpieczeństwo, trzymać od tego świata z daleka, najlepiej by nigdy się o nim nie dowiedziała, dlatego wolał sam przypilnować Namgi’ego, pomóc mu doprowadzić sprawę do końca wtedy pozwolić im wyjaśnić sprawy między sobą.
Zmarszczył nieco brwi na kolejne słowa tekściarza.
— To nie twoja wina, że sięgnęła teraz po narkotyki. — zapewnił kręcąc nieco głową. To nie była wina, ani jego, ani Danielle, że posunęła się do tak drastycznych rozwiązań. Nie miała przy sobie nikogo kto mógłby utrzymać ją na powierzchni. Mógł mieć pretensje do siebie i Mitchelle, która nie reagowała odpowiednio w takiej sytuacji.
Dayoun parsknął krótkim śmiechem na kolejne, nieco teatralne, słowa chłopaka.
— Szczerze mówiąc tego lepiej jej nie mów. — przyznał z niewielkim uśmiechem. — Mitchelle się wściekła i dostałem w twarz po takich słowach, do tego zwyzywała mnie od idiotów. — wyjawił nakreślając odrobinę początków ich relacji, chcąc jakkolwiek rozładować ciężką atmosferę, podnieść Namgi’ego na duchu. Musiałby być bez serca, by zostawić go samego sobie. Doskonale pamiętał uśmiechniętego twarze dzieciaków, gdy spędzali wspólnie czas w pokoju Elle, gdy obaj przygrywali na gitarze po wypiciu rozluźniającego drinka. Pamiętał jak sam odczuwał stres mając pierwszy raz okazję do poznania kogoś kto zajmował ważne miejsce w życiu jego małej córki.
— Danielle jest wyrozumiała i jeśli chcesz naprawić i sprostować wszystko to co jej powiedziałeś, musisz być z nią szczery. To najlepsze co możesz zrobić. — poradził. Nie mógł mu powiedzieć co miał dokładnie zrobić, to oni znali się najlepiej.
— Musisz odbudować jej zaufanie, a do tego trzeba czasu i szczerości. — dodał spokojnie, nieznacznie odchylając się, by móc spojrzeć na wilgotną od łez twarz Namgi’ego.
UsuńPamiętał jak to było w przypadku jego i Mitchelle, gdy ta wszystkiego się dowiedziała. Pamiętał jakby to było wczoraj, jej ostrą reakcję, strach malujący się w oczach, niepewność. Musiał się napracować, by kobieta znów mu zaufała, ale po latach mógł stwierdzić, że była tą jedną osobą, którą darzył niezachwianym zaufaniem, osobą do której dzwonił z każdym problem, w najbardziej beznadziejnej sytuacji, prosząc o poradę lub kilka ciepłych słów. Tylko dzięki temu, że wiedziała na czym stoi byli w stanie zbudować wspólne życie.
— Ale najpierw odpocznij, daj dojść do siebie ranom wtedy wróć do tego. — polecił.
things will get better soon
Skinął jedynie głową na odpowiedzi, które niewiele mówiły. Dyskrecja była powszechna, zwykle ci najniżej postawieni mało wiedzieli, będąc wątpliwym ogniwem. Nie miał zamiaru naciskać na niego, ale musiał też mieć pewność, że do niczego nieprzyjemnego nie dojdzie, gdy Namgi w końcu pojedzie skonfrontować się z kartelem. Nie wiedział co to za ludzie i jedyne na czym opierał swoje słowa to własne doświadczenia, ale ostatecznie nie wchodził w żadne biznesy i układy z ludźmi ze Stanów.
OdpowiedzUsuń— Odpoczniesz i wrócimy do tematu. — stwierdził. Musiał zregenerować siły, dać ranie przynajmniej wstępnie się zagoić. Nie mógł bagatelizować własnego stanu oraz zdrowia.
Kolejne wyznanie, które tak płynnie wychodziły z ust tekściarza, nieskrycie zaskoczyło Dayoun’a. Pamiętał jak wspólnie opowiadali o swoim poznaniu, przypadkowej pomocy, której udzieliła mu Danielle, pierwszej kawie. Zmarszczył nieco brwi i zacisnął mocniej szczęki, zastanawiając się jak wiele z życia dziewczyny mu umykało, jak wielu problemów, którym mógł przeciwdziałać, był nieświadomy. Nie sądził, że mogła nie dawać sobie rady ze stresem i presją znacznie wcześniej niż po rozstaniu. Nie sądził, że balet i nauka mogły być zbyt dużym obciążeniem. Zawsze ciepło wypowiadała się na ten temat, z dumą. Zmęczenie umykało mu, gdy skupiał się na spędzeniu przyjemnie wspólnego czasu. Czy mógł za to obwiniać Namgi’ego?
Mógł mu wytknąć głupotę, fakt, że sprzedał jej pierwsze tabletki, ale tak naprawde w tedy się nie znali, była jedna z wielu klientek. Gdyby nie on mogłaby pójść do kogoś innego, znacznie gorszego kogoś kto szybko i brutalnie uzależniłby ją od siebie, by wyciągnąć jak najwięcej ze sprzedaży. Mimo wszystko był szczerze zaskoczony, że jego córka, mała, niewinna Elle brała i zapewne był już uzależniona od odurzających substancji.
Westchnął ciężko i pokręcił głową.
— Nie musisz przepraszać, jeśli ktokolwiek tutaj zawinił to ja i Mitchelle. — przyznał. — Powinniśmy być przy niej, zauważyć, że coś jest nie w porządku, zamiast tego byliśmy nieobecni. — A może Mitchelle wiedziała i nie chciała robić mu problemów? Może Danielle z tych samych powodów opowiadała jedynie o sukcesach i przyjemnych sprawach, by go nie martwić. To były konsekwencje jego pracy, życia z daleka od rodziny. Tabletki pobudzające i coś na głód… nie wiedział co bardziej go martwiło, ale nawet teraz zarówno jemu jak i Minho rzuciła się w oczy kruchość dziewczyny, jakby nikła w oczach. Musiał z nią porozmawiać, przemówić do rozsądku i jakkolwiek pomóc, by zostawiła to świństwo w spokoju.
— Ale jeśli chcesz odnowić z nią kontakt, nie możesz więcej niczego jej podsunąć, rozumiesz? Sprzedawałeś ten syf, wiesz do czego może doprowadzić. — zażądał. Po uporządkowaniu całego tego bałaganu musieli wspólnymi siłami jej pomóc. — To co miała przy sobie już zabraliśmy, ale ja nie mogę zostać w Nowym Jorku zbyt długo. — dodał z cieniem niepokoju. Nie chciał jej zostawiać samej, ale miał zobowiązania, sprawy których nie mógł odwlekać w nieskończoność, bo to mogło skończyć się gorzej dla wszystkich w jego otoczeniu.
— Skoro kupowała od ciebie to po części już wie i była w stanie przymknąć na to oko. Zrozumie. Będzie wściekła, że ją odsunąłeś, ale zrozumie. — Znał na tyle swoją córkę, że mógł to powiedzieć z pewnością w głosie. Danielle była niezwykle wrażliwa i emocjonalna, ale potrafiła zacisnąć zęby w pewnych kwestiach i przeć do przodu.
— W porządku, nie obwiniaj się za wszystko. — polecił odsuwając się w końcu od chłopaka. Uśmiechnął się pokrzepiająco widząc kolejne łzy na jego bladych policzkach. Ułożył dłoń na czubku jego głowy i lekko poczochrał. — Zajrzę do ciebie później, a gdybyś czegoś potrzebował… — wyciągnął wizytówkę z płaszcza — dzwoń. — polecił kładąc kartonik na szafkę stojącą koło łóżka. — Muszę wracać do Dani, sprawdzić jak się czuje. — stwierdził przelotnie zerkając na zegarek, widząc ile czasu upłynęło odkąd wyszli z Minho z domu.
Usuń— I głowa do góry, ułoży się. — zapewnił podnosząc się z łóżka i zakładając na ramiona płaszcz.
Dopiero, gdy wyszedł z sali i odszedł kawałek. Zatrzymał się wypuszczając powietrze ciężko z płuc. Potarł twarz dłońmi nim ruszyli dalej do samochodu gdzie wyjaśnił wszystko Minho.
❤
Danielle obudziła się czując nieprzyjemny, promieniujący ból ze strony biodra i szczypanie na przedramieniu. Z niewielkim grymasem przeciągnęła się i podniosła do siadu rozglądając po zaciemnionym pokoju. Wciąż była nieco zaspana po dawce leków. Nie czuła się w żaden sposób lepiej, a nieprzyjemne wrażenie występu bardzo szybko do niej wróciło.
OdpowiedzUsuńPodniosła się z łóżka, chciała porozmawiać z rodzicami, przeprosić za feralny upadek i błąd, który mógł tak wiele kosztować i odbić się na najbliższej przyszłości. Sięgnęła do klamki otwierając drzwi, ale gdy tylko je uchyliła dobiegły ją rozmowy z salonu, głos jej ojca przeplatający się z tym należącym do Minho oraz kogoś jeszcze z ochrony. Zmarszczyła nieco brwi, gdy wyłapała imię Namgi’ego i zatrzymała się w progu. Słyszała wszystko głośno i wyraźnie, wzmiankę o kartelu, dla którego chcąc nie chcąc pracował, ludziach bez którzy bez skrupułów go wykorzystywali dla własnego zysku, których nie potrafił zidentyfikować. Tyle wiedziała, wiedziała przecież od początku czym Namgi zajmuje się po godzinach, przecież właśnie w ten sposób się poznali, więc te informacje nie były dla niej szokujące, jednak skąd jej ojciec wiedziało tym wszystkim?
Momentalnie dopadła do swojej torebki przegrzebując ją w poszukiwaniu woreczka strunowego, ale na próżno. Zaklęła cicho pod nosem, by nie się nie zdradzić i wróciła na drżących nogach do drzwi. Jeśli jej rodzice dowiedzieli się o prochach, a tyle mogła wywnioskować rozmowy miała ogromne problemy. Wiedziała jak bardzo rozczarowani musieli się być, wierząc że była idealną córką, posłuszną, skupioną na zajęciach i treningach. Przygryzła wargę i słuchała dalej, choć kolejne słowa były coraz bardziej szokujące. Powody, dla których rzekomo Namgi ją od siebie odsunął, brutalne groźby skierowane pod jej adresem oraz w jego ojca, których się obawiał. Przytknęła dłoń do ust i zacisnęła na moment powieki. Słyszała głośno i wyraźnie zrobił wszystko byleby chronić Danielle… Jak mogła być tak głupia, nie wziąć tego pod uwagę, uwierzyć od tak w brutalne słowa, w nagłą zmianę, która nie była niczym zapowiedziana. Zrobił to wszystko dla niej, by była bezpieczna, a jedyne co robiła to przynosiła wszystkim problemy i kolejne zmartwienia.
Dlaczego jej nie powiedział? Nie rozumiała dlaczego nie wyjaśnił, że muszą uważać, że coś się stało. Oparła się o ścianę obok uchylonych drzwi i powoli osunęła się na podłogę chowając twarz w dłoniach i starając się zdusić szloch.
Zrobił wszystko byleby była bezpieczna, a ona nie potrafiła tego dostrzec, gubiąc się w swoich uczuciach. Nie chciała nawet myśleć ile musiało go to kosztować, jak wiele ryzykował starając się zachować wszystko w tajemnicy, spotykając się z tym cholernym kartelem. Był z tym wszystkim sam, z groźbami, z tymi ludźmi, z presją…
Przeniosła wzrok na szparę w drzwiach i światło na końcu korytarza.
Nie sądziła jednak, że rozmowa zejdzie na zupełnie inny tor. Nie rozumiała na początku czego dotyczyła. Interesów, ludzi, koligacji… dlaczego jej ojciec tak płynnie mówił o interesach na boku, o kartelu i narkotykach, o długi i jego spłacie. O powrocie do Korei i trzymaniu jej z daleka od tego czym się zajmuje.
Czym tak właściwie się zajmował?
Czuła jak serce dudni jej w piersi, jak wszystko nagle stawało się niezrozumiałe i skomplikowane.
O czym oni opowiadali?! Momentalnie przypomniała sobie wszystkie spotkania w domu w Korei, dziwnych ludzi, przed którymi pilnował ją Minho lub inni ochroniarze. Jak ojciec wychodził za każdym razem, gdy dzwonił jego telefon i zamykał się za grubymi drzwiami swojego gabinetu, jak Minho towarzyszył mu niemal zawsze i wszędzie…
Gonitwę jej myśli przerwał głos Jeona.
UsuńJak chłopak długo zostanie w szpitalu?
Namgi wylądował w szpitalu? Zerwała się na nogi i szybkim krokiem weszła do salonu. Jej duże, szklące się oczy wpatrywały się prosto w ojca, zaraz przeskakując na Minho i pozostałe dwie osoby.
— O czym wy mówicie?! — zapytała wprost drżącym głosem, walcząc by się nie załamał.
— Dani… — Minho zechciał się przesunąć, ułożyć dłoń na jej ramieniu, ale momentalnie się odsunęła.
— Nie — potrząsnęła głową. — Nie teraz… Mówicie o nim, prawda? O Namgi’m? — Nie musieli nic mówić, wymienione spojrzenia odpowiadały za nich. — W którym szpitalu jest? — zapytała, ale mężczyźni uparcie milczeli. — Gdzie?! — Minho krótko spojrzał na jej ojca, który skinął głową. Ochroniarz podał jej nazwę szpitala. Nie dbała o to, że była w dresach i nie swojej koszulce. Szybkim krokiem ruszyła do wyjścia w holu zarzucając na ramiona kurtkę. Zignorowała ich próby zatrzymania, nie chcąc… nie potrafiąc teraz spojrzeć w oczy dwóm najbardziej zaufanym osobom, które cały ten czas ją okłamywały.
Wsiadając do samochodu, otarła szybko łzy z policzków. Miała wrażenie jakby została ze wszystkim zupełnie sama. Nikt niczego jej nie mówił, wszyscy ją wykluczali, bo chcieli zadbać o jej bezpieczeństwo. Prychnęła do swoich myśli, dłonie zaciskając na kierownicy. Wbiła w nawigację adres szpitala, bojąc się tego co tam zastanie, obawiając się spojrzeć Namgi’emu w oczy. Ale prócz strachu czuła złość i narastającą frustrację. Czuła się odsunięta od wszystkiego, od wiedzy, która mogła uchronić ją przed rozczarowaniem, przed kłamstwami i przeklętym wypadkiem na występie.
W szpitalu jednak uzyskała tylko informację, żę chłopak się wypisał na własne żądanie. Nie była z rodziny, więc niczego więcej jej nie powiedziano, ale skoro wyszedł o własnych siłach to musiało znaczyć, że jego stan wcale nie był taki poważny. A przynajmniej w to chciała wierzyć.
Były tylko dwa miejsca, do których Namgi mógł się skierować, studio lub apartament. Bliżej miała do apartamentu, więc jego obrała jako kolejny cel.
💔
Droga od samochodu do drzwi mieszkania tekściarza upłynęła jej na nerwowym, szybkim kroku i podrygiwaniu, gdy stanęła w windzie. Gdy stanęła pod nimi gryzła niespokojnie skórkę przy kciuku, nie wiedząc czego się spodziewać. Czy dalej będzie ciągnął tą szopkę, czy wreszcie porozmawiają, jak kiedyś, szczerze nie kryjąc przed sobą żadnych istotnych faktów.
OdpowiedzUsuńPonad miesiąc żyła w przekonaniu, że znaczy dla Namgi’ego mniej niż nic, raz za razem przyjmując jego chłodne słowa, bolesną obojętność, nie radząc sobie z tym jak ją potraktował, gdy w pełni mu ufała. Nie spodziewała się, że to wszystko to tylko nieszczera farsa, która w dodatku miała na celu ją chronić. Była rozbita, z jednej strony odczuwając ulgę, wdzięczność za tak wielkie wyrzeczenie, z drugiej zaś była wściekła, rozgoryczona pod wpływem kłamstwa i wszystkiego co wydarzyło się po powrocie ze wspólnego wyjazdu, biorąc pod uwagę Namgi’ego i własne, nierozsądne decyzje. Miała mętlik w głowie. Dodatkowo wszystko co dzisiaj usłyszała o swoim ojcu, niejasne i niezrozumiałe słowa… Miała wrażenie, że grunt zapadał jej się pod stopami, a grząska ziemia wciąga ją pod powierzchnię. Nie wiedziała co było prawdą, a co nie. Ile jeszcze przed nią ukrywają, a zdawało się, że każdy ma, mniejsze lub większe, tajemnice.
Jednak teraz potrafiła myśleć jedynie o Namgi’m, o tym jak się czuje, co ma do powiedzenia. Stojąc pod drzwiami ogarniała ją panika, co jeśli i tak odeśle ją z kwitkiem, co jeśli nie chciał jej widzieć, co jeśli opacznie zrozumiała rozmowę ojca z Minho… Miała tak wiele wątpliwości, że nie była w stanie trzeźwo myśleć nad tym co to dla niej oznaczało, jak powinna się zachować.
Gdy drzwi w końcu się otworzyły, nie ruszyła się z miejsca. Wpatrywała się w Namgi’ego powoli przesuwając spojrzeniem po jego ciele. Miał blade policzki, podkrążone, nieco senne oczy. Stał wyraźnie odciążając jedną stronę ciała... Zmierzyła go od stóp do głów uważnym spojrzeniem, które ostatecznie zatrzymała ponownie na twarzy. Dopiero teraz, gdy stał przed nią w jednym kawałku, była w stanie odetchnąć. Czuła jak wielki ciężar powoli zsuwa się z ramion, a Danielle mogła zaczerpnąć głębszy oddech. Nie zniosłaby świadomości gdyby coś mu się stało, coś przez co nigdy więcej mogłaby go nie zobaczyć.
Przygryzła drżącą wargę starając się powstrzymać łzy, nieskutecznie.
— Ty głupi idioto! Ty… ty cholerny kretynie! — wyłkała przysuwając się do niego i ostrożnie obejmując ramionami tak, by nie wywołać wzmożonego dyskomfortu. Schowała twarz w zagłębieniu jego szyi dłonie układając na jego plecach, rozkoszując się jego ciepłem i chwilową bliskością, tym że stał przed nią. — Dlaczego mi nie powiedziałeś? — zapytała, choć podejrzewała co mógł jej odpowiedzieć. Zrobił wszystko byleby Danielle była bezpieczna… usłyszała w głowie echo ojcowskiego głosu. Zadrżała na samą myśl o tym.
Powoli odsunęła się od niego, nie spuszczając wzroku z twarzy tekściarza. Dotknęła palcami policzka, odgarniając coraz dłuższe, ciemne kosmyki z jego twarzy. Pokręciła nieco głową i pociągnęła nieatrakcyjnie nosem, nie dbając teraz jak sama kiepsko się prezentowała, czy tym bardziej o tępy ból z boku ciała.
Odsunęła się, by zamknąć za sobą drzwi, nie mając zamiaru dać się tak łatwo zbyć. Nie tym razem. Nigdy więcej.
— Powinieneś być w szpitalu. — Teraz nie było ważnym ile miała do niego pytań, ile rzeczy chciała wyjaśnić, nie ważne jak postąpił i w co się wmieszał. Nie ważna była jej rodzina, która skrywała kolejne, równie jak nie bardziej, pokrętne sekrety. Ważne było jego zdrowie, możliwie szybki powrót do zdrowia i regeneracja.
— Chodź, musisz się położyć. — poleciła stanowczo.
Zepchnęła na bok swoje uczucia, gorzki żal, dręczącą ją niepewność, czy cisnące się na usta pytania. Chciała mu pomóc, zaopiekować się należycie, dotrzymać towarzystwa. Później mogą skupić się na tym jak bardzo zagmatwał ich relację, jak wiele rzeczy musieli naprostować, nie wspominając o problemach, których sama się dorobiła w miesiąc doprowadzając się do najgorszego stanu w jakim kiedykolwiek się znalazła.
😟
Nie mogła wiedzieć. Nie chciał jej w to wmieszać…
OdpowiedzUsuńZacisnęła usta w wąską linijkę wywracając oczami.
— Tak, czy inaczej jestem w to zamieszana, tylko o niczym nie miałam pojęcia, Namgi. To jedyna różnica. — odpowiedziała nie kryjąc w głosie żalu i cienia pretensji. Nie miała zamiaru przekreślić go z tego powodu, ale były rzeczy, które musiała przepracować, sytuacje, których nie potrafiła od tak wymazać z pamięci. Jak spotkanie w kawiarni, nieszczęsna noc w klubie i przyjazd do studia, Hyerin… Wzięła głębszy oddech, nie chciała teraz tego roztrząsać, choć nurtujących pytań było tak dużo.
Dlaczego nie mogła wiedzieć? Tego chyba najmniej rozumiała, skoro wiedziała, że jest dilerem i sama wielokrotnie kupowała narkotyk od niego, była świadoma czym się zajmuje, z kim musi się zadawać. Nie była głupia, a jednak tak ją wszyscy potraktowali kierując się większym dobrem, a ostatecznie wyszła na tym jak wyszła, znacznie gorzej. Tajemnice przed niczym jej nie uchroniły.
Tylko na moment przymknęła powieki, gdy jego palce ścierały łzy z jej twarzy. Delikatny, subtelny dotyk, za którym tak tęskniła. Gest który niemal wywołał kolejną falę płaczu. Tak bardzo za nim tęskniła, za jego palcami sunącymi po skórze… Tylko dzięki temu mogła wrócić do pełnej formy, samo to, że stali tutaj, że mogła go przytulić, że jej nie odpychał sprawiał, że czuła znajome ciepło rozlewające się po wnętrzu ciała, ulgę której z utęsknieniem wyczekiwała.
— Cieszę się, że poznałeś go na tyle dobrze, by to stwierdzić. — odparł z nutą przekory w głosie i mimo, iż była równie mocno zła na swojego ojca, była mu wdzięczna, że pojechał do Namgi’ego, że nie zostawił go samego sobie i wyciągnął pomocną dłoń.
Uważnie przypatrywała się jak chłopak gramoli się do łóżka, koślawo, z grymasem przecinającym twarz. Widziała jak łapie się za zraniony bok, jak każdy jeden oddech sprawia mu trudność, a ten widok ściskał ją za serce. Znów znajdowali się w tej samej sytuacji, jak nie o wiele gorszej i w duchu liczyła, że był to ostatni raz kiedy widziała go poturbowanego z powodu dilerki.
— Nawet nie myśl sobie, że gdziekolwiek wyjdziesz w takim stanie. — skomentowała marszcząc brwi, wbijając w niego ostre, karcące spojrzenie jakby miała przed sobą dziecko, a nie dorosłego człowieka. Miała zamiar zostać z nim tak długo jak będzie to konieczne, aby upewnić się, że zostanie w domu, nie nadwyręży swoich sił i nie uszkodzi niepotrzebnie rany.
Na zadane pytanie jej wzrok nieco zmarkotniał. Potarła twarz dłońmi po czym usiadła na skraju łóżka nie patrząc na tekściarza. Wolałaby dowiedzieć się prawdy od niego, usłyszeć najgorsze patrząc im w oczy, a nie podsłuchując. Ale taka była rzeczywistość, musiał nadejść przypadek, by mogła się dowiedzieć prawdy i cokolwiek zrobić… gdyby się nie obudziła nie byłoby jej tu. Dalej żyłaby w tamtym przekonaniu, zawieszona pomiędzy jednym, a drugim kłamstwem.
Westchnęła ciężko i przetarła kąciki oczu, czując, że jest bliska ponownego rozpłakania się przed nim, a zdecydowanie nie chciała więcej płakać, ostatnimi czasy wylewając z siebie morze łez.
— Ojciec rozmawiał ze swoimi ludźmi i Minho. Pewnie myśleli, że dalej śpię, ale ich usłyszałam. — przyznała cicho, wzruszając chudymi ramionami, po czym przekręciła się przenosząc wzrok na Namgi’ego. — To od ciebie powinna się tego dowiedzieć, Gi. Powinniśmy być w tym razem. — dodała zaraz, przygryzając drżącą wargę, normując rozedrgany głos.
Odchyliła głowę w tył i zamrugała szybko, jej usta ułożyły się w gorzkim uśmiechu.
— Zastanawiam się, czy jest chociaż jedna osoba, która mnie nie okłamała. — przyznała po czym niewesoło parsknęła i pokręciła głową. — Ale to nie jest teraz ważne. — dodała szybko znów skupiając na nim pełnię swojej uwagi. — Cieszę się, że skończyło się tylko na tym, nie zniosłabym gdyby coś ci się stało. — dodała skinieniem wskazując ranę ukrytą pod materiałem koszulki.
UsuńWciąż z towarzyszącą dozą niepewności przesunęła dłoń po pościeli sięgając po jego znacznie większą, splatając razem, ostrożnie ich palce. Była zmęczona ostatnimi wydarzeniami, emocjami, które nieustannie jej towarzyszyły, a teraz mogła dołożyć do tego poczucie wstydu. Namgi zachowywał się w ten sposób kierując się jej dobrem, a ona? Ona kompletnie zatraciła się w chwili, w swoim małym bałaganie, w zazdrości i smutku, które był niczym w porównaniu do zewnętrznych problemów z którymi mierzył się Gi.
😭
Kąciki jej ust na krótką chwilę uniosły się, gdy usłyszała krótkie parsknięcie śmiechu tekściarza, dźwięk, którego bała się, że niedługo zapomni, zastępiując go ostrymi słowami, tymi przesiąkniętymi zimnem i obojętnóścią, gdy zamknął jej drzwi przed nosem. Tak dawno szczerze się nie uśmiechała, że to było tak dziwne, obce uczucie.
OdpowiedzUsuń— To niesłychane, że nawet teraz zachowujesz swoje poczucie humoru. Chociaż wychodzi ci beznadziejnie. — skomentowała kręcąc głową, choć dalej niewielki uśmiech gościł na jej twarzy łagodząc rysy twarzy, odsuwając na bok zmęczenie i maskując chorobliwą bladość i nieco zapadnięte policzki. Jednak, gdy zaczął przepraszać, spoważniała ponownie. Nie chciała sobie wyobrażać sobie przez co musiał przejść, czym kartel mu groził i w jakim stanie wracał z tych spotkań. Samo wyobrażenie sprawiało, że zbierało jej się na mdłości.
— W porządku, rozumiem. — odpowiedziała wpatrując się w ich splecione dłonie, kciuk sunący po wierzchu jej dłoni. To nie były jedynie puste słowa. Złościła się, że ją okłamał, że próbował na wszystkie sposoby ją od siebie odsunąć, ale rozumiała. Gdyby stała przed podobną decyzją, będąc pod ciągłą presją istniała szansa,że zachowałby się podobnie, że nie chciałaby go mieszać w swoje problemy chcąc mu ich oszczędzić. Może załatwiłaby to delikatniej, ale wciąż… Jego dobro i szczęście było dla niej ważne, plasując się na czele listy priorytetów. Do tego jakaś malutka cząstka Danielle była zaskoczona, że był w stanie zrobić dla niej, aż tyle, wziąć na siebie odpowiedzialność za jej bezpieczeństwo, choć nie musiał.
Skrzywiła się na jego następne słowa, na wyobrażenie, że któregoś dnia mogła skrzyżować drogę z ludźmi, którym podlegał… podobnym do tych, których kiedyś miała okazję minąć w domu u ojca. Wszystko składało się teraz w klarowną całość. Jego nieobecność i wieczne zabieganie, telefony, które nie mogły poczekać nawet wtedy, gdy byli z Namgi’m w odwiedzinach.
Podniosła na niego wzrok, na jego suche popękane usta, na błyszczące od łez oczy. Sam ten widok ściskał nieprzyjemnie jej serce, pozostawiał ostre kłucie w piersi. Przekręciła się na materacu, starając się nie wprawiać go w ruch, by nie sprawić mu dodatkowego dyskomfortu. Przysunęła się nieco bliżej nie zabierając dłonie spomiędzy jego palców. Nachyliła się ku niemu i z dozą niepewności, delikatnie musnęła jego wargi. Była tak wygłodniała jego bliskości, stęskniona za jego dotykiem i najzwyklejszą obecnością. Oparła swoje czoło o jego czoło przymykając powieki.
— Kocham cię Gi, kocham cię tak bardzo. — przyznała cichym drżącym głosem, niewiele myśląc nad tym, czy powinna mu to mówić, czy lepiej zachować te słowa dla siebie, na później. Z początku chciała wypowiedzieć te dwa słowa w innych okolicznościach, bardziej radosny, ale właśnie teraz czuła się z tym właściwie, na miejscu. Chciała żeby wiedział, że nie nienawidziła go. Wręcz przeciwnie, a ten miesiąc rozłąki niczego nie zmienił jeśli chodziło o uczucia, którymi go darzyła. Stały się jedynie bardziej przejrzyste. — Więc nie waż się więcej mnie od czegokolwiek odsuwać. — dodała stanowczo, odsuwając się na tyle by spojrzeć mu w oczy.
Wiedziała, że nie wszystko od razu wróci na właściwe tory. On miał do rozwiązania sprawy z kartelem, a Danielle… musiała uporać się z wieloma kwestiami. Z prochami, po które ostatnim czasem sięgała zbyt często, ze złamany zaufaniem, którego nie przywróci od tak po pstryknięciu palcami, z negatywnymi odczuciami, które w niej zasiał i chłodnymi wspomnieniami, krótkich, przelotnych momentów, gdy się spotykali, które stały teraz tuż obok tych radosnych. Zbyt wyraźnych wspomnień tej jednej, przeklętej nocy, największego błędu jaki popełniła w swoim życiu, za co chciała go przeprosić, ale za bardzo bała się wrócić do tego zdarzenia, bo gdyby ubrała je w słowa, stałoby się jeszcze wyrazistsze, jeszcze bardziej prawdziwe. Musiała wrócić do formy, choć i to zdawało się teraz odległe i mało istotne.
💖
— Tobie mogłoby się przestać zdarzać. — bruknęła starając się utrzymać jego lekki wydźwięk wypowiedzi, ale prawda była taka, że już po tamtym incydencie okropnie się o niego martwiła. Nie dopytywała, nie drążyła tematu, ale martwiła się mając świadomość w jakim środowisku pracował. Widziała go pobitego, a teraz widziała go z raną po nożu. Przecież wystarczyło, że napastnik trafiłby w inne miejsce, a wtedy… nie chciała nawet myśleć co by było gdyby. — To nie jest śmieszne. — dodała marszcząc nieco nos i kręcąc głową. On bał się o nią, robił wszystko, aby trzymać z daleka od kłopotów. Natomiast Danielle większość czasu była bezsilna i nie miała jak mu pomóc.
OdpowiedzUsuńWcześniej, gdy byli w Korei i nieśmiało przeprowadzali pierwszą rozmowę o tym co między nimi jest, nie była niczego pewna. Zdawała sobie sprawę z kiełkujących w niej uczuć, z przyjaźni przekształcającej się w coś większego, bardziej intensywnego, ale nie potrafiła tego nazwać będąc w tym niepewną. To poznawanie się, szukanie odpowiedzi było miłe, ale później brutalnie to przerwał i choć pogrążała się w całej tej sytuacji, tak teraz była pewna swoich uczuć, tego czym są i jak je nazwać. Była pewna tych dwóch słów. Nawet jeśli ją zranił i wyrwał z życia długi miesiąc.
Tęskniła za nim, nic nie mogło tego zmienić. Tęskniła za wszystkim co się z nim związało, za ich spotkaniami w studio, za bezcelowymi przejażdżkami samochodem, za głupawymi żartami, za delikatnymi pocałunkami i tymi żarliwszymi, które odkryli dopiero na wyjeździe. Za subtelnie przesuwającymi się palcami po policzkach, za stanowczym ruchem rąk, które zaciskał na jej talii, za sposobem w jaki wymawiał zdrobniale jej imię, za tym co widziała w jego spojrzeniu. I miała wiele pytań, które chciała mu zadać, dowiedzieć się więcej. I wiedziała, że w końcu je zada, każde jedno, a zwłaszcza to najbardziej ją nurtujące dotyczące feralnego pocałunku z Hyerin, którego była świadkiem, ale teraz chciała, by oszczędzał siły i wydobrzał. Jej wątpliwości mogły jeszcze poczekać, skoro czekały ponad miesiąc.
Ona również nie powstrzymała łez, gdy Namgi zareagował tak wylewnie na jej wyznanie. Spodziewała się może zaskoczenia, ale nie łez. Zaśmiała się delikatnie i sama bardzo szybko straciła samozaparcie i rozpłakała się opierając policzek o czubek jego głowy wspartej na ramieniu. Wplotła palce w jego ciemne włosy chłonąc jego bliskość, to że się otworzył i znów nie starał się odepchnąć, odciągać na siłę od problemów. Ciężko było jej się pogodzić z odtrąceniem… w żaden sposób sobie z tym nie radziła, ale nie sądziła, że jeszcze kiedykolwiek usiądą w ten sposób, porozmawiają, że jeszcze poczuje jego dotyk na skórze, że będzie mogła go pocałować.
Czuła jak emocje w niej wzbierają, euforia mieszała się z ciążącym wciąż niepokojem.
Uśmiechnęła się nieznacznie na jego słowa, wierzyła mu… chciała mu wierzyć i cieszyła się, że miała szansę usłyszeć od niego te same słowa. Kochał ją... przymknęła na moment powieki, gdy w głowie rozbrzmiało echo słów sprzed miesiąca poniosło mnie, zapomnij…
— To nic. — zapewniła po przełknięciu guli stojącej w gardle, przesuwając dłonią po wilgotnym kawałku koszulki na ramieniu. Pociągnęła nosem i wierzchem dłoni starła łzy z policzków, a jej wzrok opadł na podbrzusze Namgi’ego przyozdobione bandażem, gdy wycierał twarz w bluzkę.
— Zostanę z tobą na jakiś czas żeby ci z tym pomóc. — stwierdziła, nie potrafiąc sobie wyobrazić jak rana wyglądała pod materiałem bandażu i jak wielki dyskomfort wywoływała przy każdym, najmniejszym poruszeniu. Poza tym bycie obok pozwalało nie myśleć o sobie.
Znów zerknęła na ich splecione dłonie, co wydawało się jej teraz abstrakcją, snem, z którego za moment się ocknie, by wrócić do ponurej rzeczywistości.
Usuń— Mam nadzieję dlatego… co dokładnie powiedział ci mój ojciec, gdy do ciebie przyjechał? Nie słyszałam wszystkiego, ale… czy on… on nie jest tylko politykiem? Minho też nie jest zwykłym ochroniarzem, prawda? — Musiała to wiedzieć, a łatwiej było zacząć od jej ojca aniżeli Hyerin, która jeszcze kilka dni temu z zadowoleniem triumfowała w klubie.
Dani
— Ty leż i się nie ruszaj. — poleciła, a odrobina wilgoci na koszulce nie robiła na niej szczególnego wrażenie, w porównaniu do wzruszenia, które zaprezentował przed chwilą. — A jeśli… jeśli mam sobie pójść możesz po prostu powiedzieć. — Nie musiała tutaj zostawać, jakaś cząstka zdrowego rozsądku namawiała ją, by wróciła do domu, przemyślała wszystko na spokojnie, ale nie sądziła, by rzeczywiście w czymkolwiek jej to pomogło. Poza tym nie musiała, ale chciała mu pomóc, by nie musiał się nadwyrężać, przypilnować, aby rzeczywiście został choć parę dni w domu, odpoczął i zregenerował siły, by wziął leki kiedy trzeba i zadbał o ranę. Dostatecznie pokazał, że nie dbał o siebie tak jak powinien, choć o to mogła obwiniać ten przeklęty kartel.
OdpowiedzUsuńJego niemrawe wyjaśnianie, choć ogólnikowe, wystarczyły, aby rozwiać jej wątpliwości do końca. Zrozumiała jakie powody kryły się za pewnymi zachowaniami, czy słowami mężczyzny, które wcześniej zdawały się kompletnie niezrozumiałe i bez sensu. Nie rozumiała jak skomplikowane życie musiał wieść jej ojciec, co nie zmieniało faktu, że ilekroć je od siebie odsuwał, nie miał czasu, odmawiał spotkań, to bolało.
— Macie ze sobą nieznośnie dużo wspólnego. — skomentowała kręcąc głową na boki. Obaj myśleli, że tak było lepiej, ale Danielle nie sądziła, że niewiedza była dobrym rozwiązaniem. To wszystko, ich problemy mogły ją dopaść w każdej chwili i czuła się lepiej będąc ich świadoma.
— Minho ma go zastąpić… — powtórzyła cierpko z krzywym uśmiechem, który szybko przybrał formę grymasu. — Zawsze traktował go jak syna, którym nigdy nie byłam. — Nawet to nabierało sensu, zaufanie jakim go obdarzył, to że trzymał go od samego początku blisko angażując w swoje sprawy i obowiązki, czy w życie ich rodziny. Minho niemal od początku był dla niej figurą starszego brata, aniżeli zwykłego ochroniarza, których przed dom przewinęło się wielu. Mogli przecież powiedzieć, wyjaśnić skąd taka sytuacja, zmniejszyć w ten sposób mimowolne pretensje, które chcąc nie chcąc czasem czuła w stosunku do ojca nie rozumiejąc dlaczego praca jest zawsze na pierwszy miejscu. Tak jak wtedy, gdy wraz z Namgi’m złożyli mu wizytę, a służbowe telefony okazały się niecierpiące zwłoki. Zastanawiała się ile z tego wiedziała jej matka godząc się na wspólne życie z dzielącymi ją od męża tysiącami kilometrów. Kto w normalnych okolicznościach by się na to zgodził? Nie wiedziała jak powinna się czuć z tymi wszystkimi informacjami, zaakceptować je? Buntować się? Nie zgadzać się na dalsze sekrety? Ile chciała tak właściwie wiedzieć? Przerażało ją to, czy wręcz przeciwnie? W końcu ojciec zawsze będzie jej ojcem, obojętnie czym by się nie zajmował nawet jeśli mija się to z prawem, bywa niebezpieczne i brutalne. Był jej ojcem, kochała go całym sercem.
Namgi zrobił dokładnie to samo, zamykając przed nią drzwi, gdy sprawy zrobiły się zbyt skomplikowane. Liczyła jednak, że to był ostatni raz, że więcej nie potraktuje jej w taki sposób.
— Kiedy powinieneś zmienić opatrunek? — zapytała zmieniając temat. Wiedziała tyle ile mógł jej powiedzieć, wiedziała, że o resztę musiała zapytać u źródła i samej poukładać sobie w głowie, choć była na nich szczerze zła, że uznali, że nie poradzi sobie z przyswojeniem pewnych informacji, że tworząc bańkę z kłamstw sprawią, że wyjdzie na tym lepiej. Nie wyszło.
Cofnęła dłoń i podniosła się z łóżka.
— I gdzie masz te czyste koszulki? — dopytała.
Nie przeszkadzał jej fakt siedzenia w zapłakanej, obsmarkanej koszulce, ale jeśli mogła dostać nową koszulkę, pachnącą nim jeszcze wyraźniej, nie miała zamiaru oponować. Ostatni miesiąc łapała się takich drobiazgów, malutkich elementów przypominających jej o Namgi’m, które na przemian miała ochotę trzymać blisko siebie i wyrzucić.
💗
Pokiwała głową, gdy zapewnił, że nie chciał żeby sobie poszła. To było ostatnie czego sama chciała, ale jeśli lepiej czułby się będąc sam, uszanowałaby to, niechętnie, ale jednak. Nie miała zamiaru się narzucać. Nie teraz, nie po tym wszystkim co miało miejsce. Wciąż czuła się niepewnie stojąc tutaj, będąc obok, splatając z nim palce. Odwykła od delikatnego dotyku, który pomimo przerwy wciąż oddziaływał na nią w ten sam, intensywny sposób.
OdpowiedzUsuń— Nie jestem ze szkła, nie rozpadnę się jak ktoś mi coś powie! — odpowiedziała nieco ostrzej, wbijając w niego spojrzenie. Rozumiała chęć nałożenia na nią ochrony, odsunięcia od niebezpiecznego świata, w którym żył jej ojciec, o który ocierał się Namgi. Nie miała o to wyrzutów sumienia, to z czym nie mogła się pogodzić to fakt, że pletli wokół niej gęstą sieć kłamstw, wykluczając. Nie naciskałaby niepotrzebnie na spotkania, ograniczyłaby je do minimum, słuchała się ojca wtedy, gdy tego nie robiła, a wyraźnie o coś ją prosił. Ograniczyłaby mu niepotrzebnego stresu, a sobie poczucia… że nie była momentami ważna.
Namgi’ego również rozumiała, ale to jego decyzje doprowadziły ich do tego miejsca. Myślała, że byli drużyną, że jeśli cokolwiek będzie się działo, powie jej o wszystkim, a jedyne co skutecznie robił to mieszanie w ich relacji, aż sam wylądował w szpitalu. A przecież teraz mierząc się ze świadomością tego jaka była prawda, czy rannego chłopaka, nie panikowała, choć mogłaby zanosić się płaczem, krzyczeć, pójść sobie jak najdalej stąd…
Minho zapewne wykonywał tylko polecenia jej ojca, ale wciąż był w jej oczach osobą, z którą dzieliła szczególną więź nawet jeśli długo się nie widzieli. Wiedziała, że mogła na niego liczyć, aż do teraz, gdy podsłuchana rozmowa i wyjaśniania Namgi’ego zasiały w niej nowe wątpliwości, czy nie skrywa czegoś jeszcze równie istotnego. Obojętnie co nimi kierowało, sadziła, że każdy z nich powinien jej powiedzieć, przygotować, a teraz czuła się jakby ktoś zrzucił na jej życie bombę.
Wzięła głębszy oddech, a drżące dłonie na moment zwinęła w pięści, by zaraz podejść do wskazanej komody, ale nim zdążyła sięgnąć do wskazanej szuflady, Namgi już stał koło niej. Zmarszczyła nieco brwi i zmierzyła go krytycznie.
— Do łóżka. Już. — poleciła zatrzymując wzrok na miejscu, w którym była rana. — Poradzę sobie z wyborem koszulki. — dodała podnosząc spojrzenie do jego twarzy. Nie chciała, by z jakiegokolwiek powodu nadwyrężał swój organizm i ryzykował, że szwy mogły puścić. Powinien znajdować się w szpitalu, być pod okiem lekarzy i pielęgniarek, którzy w każdej chwili mogliby zareagować, dopilnować rany. Nie mogli zatrzymać go tam na siłę, a szkoda. Forsował swój organizm, a pchnięcie nożem zdecydowanie nie było czymś co mógł bagatelizować.
Wzięła pierwszy z brzegu czarny t-shirt.
— Wiesz jak zmieniać opatrunki? I masz wszystko co trzeba? — zapytała kierując się do łazienki przynależącej do sypialni. Widziała pozostawiony niedbale garnitur, zakrwawioną koszulę na widok której przełknęła ciężko ślinę. Odłożyła trzymaną koszulkę na blat przy umywalce i pozbierała brudne ubranie z podłogi, zastanawiając się dlaczego był w takiej chwili wystrojony w elegancki garnitur. Złożyła je jednak w kostkę odkładając na blat, samej zaraz ściągając z siebie bluzkę, pod którą nie miała nic więcej. Dopiero teraz zerknęła w lustro uświadamiając sobie jak kiepsko się prezentowała. Starte przedramię, podkrążone oczy, wystające obojczyki i chude ramiona, a spod dresów zaczynało wychylać się stłuczenie, którego nabawiła się podczas występu. Niewiele więcej myśląc szybko wciągnęła czystą koszulkę. Odetchnęła z ulgą czując jak jej ciało otula materiał przesiąknięty zapachem świeżego prania i samego Namgi’ego.
Dani
Wywróciła jedynie oczami na komentarz. Może i nie umrze od tego, ale powinien jak najwięcej odpocząć, by szybciej wrócić do zdrowia zwłaszcza jeśli nie było sensu i wyraźnego powodu, aby podnosił się z łóżka. Domyślała się, że siedzenie i nic nierobienie nie sprawiało mu przyjemności, sama też miałaby problem z brakiem produktywności, chociaż ostatnio odłożyła na bok niemal wszystkie obowiązki, rzucając się w wir wszystkiego co tylko mogło odwrócić jej uwagę od Namgi’ego i nieprzyjemnego zerwania.
OdpowiedzUsuńUmyła jeszcze ręce za nim wróciła do sypialni z naręczem opatrunków i potrzebnych do przemycia rany środków.
— Dlatego zostaję. — odpowiedziała pewnie nie mając zamiaru uciec z podkulonym ogonem tylko dlatego, że musiała rzucić okiem na zadaną mu ranę. Tym bardziej wolała zostać, może nawet udowodnić mu, że nie bała się tego tak jak bała się, że znów ją odtrąci. — To nie problem. — zapewniła go ze spokojem. Nie była tutaj z litości. Chciała mu pomóc, być przy nim, gdy tego potrzebował. Nie mogła też ukrywać jak bardzo stęskniona była za jego towarzystwem, za głosem, przelotnym dotykiem. Za całą jego osobą i aurą. Nie było też sensu udawać, że go nie potrzebowała w swoim życiu, w którym zapanował istny chaos. Straciła panowanie nad sobą, nad tym co się z nią działo, musiała odzyskać spokój i równowagę, ale do tego potrzebowała pewności, że wszystko będzie w porządku, że tak naprawdę cały ten koszmar był właśnie tylko tym, złym snem, z którego teraz mogła się wreszcie obudzić.
Zgodnie z jego instrukcją przygotowała sobie wszystko po co musiała po kolei sięgnąć. Niby była przyzwyczajona do widoku rozciętej, zdrapanej skóry, z której sączy się krew, ale jednak rana po ostrym nożu była czymś innym niż zdarte kolano, czy łokieć. Pomogła mu się nieco wyprostować na poduszkach, odwinąć bandaż pod którym znajdował się opatrunek.
— Mogę cię o coś zapytać? — zaczęła cicho odsłaniając ranę. Przygryzła na moment wargę, widząc gładkie cięcie i łapiące skórę szwy. Miał okropnie dużo szczęście, że jego napastnik trafił we względnie bezpieczne miejsce, nie uszkodził niczego istotnego, nie celował wyżej. Poczuła nieprzyjemny ucisk w gardle uzmysławiając sobie ile razy mogło do czegoś takiego dojść, ile szczęścia w tym wszystkim miał. Nieprzyjemne kłucie w piersi nasiliło się, gdy jej myśl i bezwiednie skierowały się raz jeszcze w kierunku ojca i Minho. Czy oni również ryzykowali? Czy im także przytrafiały się tego typu sytuacje, a może jeszcze gorsze? Czy to oznaczało, że któregoś dnia mogły z matką otrzymać ten najgorszy z możliwych telefonów? Czy ci wszyscy ludzie, których miała okazję minąć na korytarzu w seulskim domu, także pochodzili z tego świata?
— Co się stało? I… i dlaczego byłeś w garniturze? — zapytała biorąc zaraz głębszy oddech, by uspokoić drżenie dłoni, które ostatnim czasem nieustannie jej towarzyszyło od gromadzącego się pod skórą stresu, narkotyku, którym się faszerowała i ogólnego osłabienia. Ostrożnie i z należytą pieczołowitością oczyszczając skórę wokół rany z resztek zaschniętej krwi i osocza, które się sączyło. SIęgnęła po drugi, czysty i jałowy gazik, by delikatnie oczyścić samą ranę, uważając by nie naruszyć szwów i nie wywołać zbyt wiele dokuczliwego bólu. Dlatego raz za razem zerkała do góry na jego twarz doszukując się najdrobniejszego grymasu, napięcia, by upewnić się, że nie dociskała gazy zbyt mocno do jego ciała.
Dani
Oto przecież chodziło, by nie bał się pokazać jej swoich słabości, by chciał przyjść do niej z problemami, a nie odsuwać ją od nich, obojętnie jak bardzo poważne i skomplikowane mogły być. Chciała, by czuł się w ten sam sposób co ona, gdy przychodziła do studia, w którym mogła odetchnąć, w którym wielokrotnie wysłuchiwał jej problemów, czy zwyczajnego marudzenia. Chciała, aby ufał jej w ten sam sposób, w który ona ufała jemu na samym początku, aby byli drużyną, zawsze.
OdpowiedzUsuńStarannie oczyściła ranę, wysłuchując jego słów i krzywiąc się równolegle z nim, gdy tylko wyłapała spojrzeniem napięcie na jego twarzy, czy bezwiedne spięcie mięśni, gdy dotykała jego skóry. Doprowadził się do takiego stanu przez czysty przypadek, rozkojarzenie… Danielle nie było do śmiechu i wcale nie czuła ulgi, że podchodził do tego z tak lekką ręką, na co jedynie przygryzła wnętrze policzka, by nie skomentować tego w żaden złośliwy sposób. Ale co bardziej ją zaskoczyło to dlaczego był w takim, a nie innym stanie.
Jej dłonie zamarły nad raną, chwilę tępo wpatrywała się w jeden punkt nim zdołała podnieść na niego spojrzenie.
— Występ? — powtórzyła cicho nie bardzo rozumiejąc co miał na myśli. — Byłeś w Juilliardzi? Ale po co? — zapytała głupio w pierwszej chwili nie łącząc ze sobą oczywistych kropek. W pierwszej chwili pomyślała nawet, że mógł mieć klienta pośród studentów. Dopiero jego wzrok uświadomił jej, że był na tym występie, na którym popisała się jedynie brakiem formy. — Więc widziałeś. — dodała niemrawo odkładając gaziki. Nie sądziła, że mógł zechcieć pojawić się na występie, ale serce mocno jej się ścisnęło na myśl, że był tam dla niej, że pomimo całego bałaganu, który panował zarówno w jego jak i jej życiu, przyjechał. Siedział pośród obcych twarzy, wspierając ją niezauważenie. Przygryzła wargę czując wilgoć zbierającą się w kącikach oczu.
Nie chciała płakać. Nie chciała znowu się przed nim rozklejać, pokazywać w jak fatalnej kondycji była i jak niewiele było trzeba, by wytrącić ją ze względnego opanowania, zmazać fałszywą maskę zadowolenia. Przez ostatni miesiąc płakała więcej razy niż w przeciągu całego swojego życia. Była otępiała narkotykami, odrętwiała na bodźce i nieprzyjemne wspomnienia zerwania lub leżała w łóżku, wspominając i wylewając morze łez. Mimo wszystko czuła się zawstydzona, skrępowana wiedząc, że był świadkiem błędu, który popełniła na scenie, który spowodował przerwanie całego występu.
Dotrzymał tej jednej obietnicy, którą złożył, a ona zawiodła, rozczarowała wszystkich zebranych gości, rodziców, a przede wszystkim swoją matkę i samą siebie.
Zabrała się za przyklejanie świeżego opatrunku, ostrożnie nakładając go na ranę.
— To jeszcze nie jest oficjalne, ale raczej długo nie wpuszczą mnie znowu na scenę. — przyznała cicho. Opuściła się w nauce, nie pojawiała się na treningach i teraz to. Miała wiele do nadrobienia, a wciąż nie była w odpowiedniej formie, czy to fizycznej, czy też emocjonalnej, aby stawić temu czoła.
Była świadkiem takich przypadków, wiedziała jakie postępowanie i konsekwencje wyciągano jeśli ktoś wyłamywał się z szeregu i nie podołał presji. Miała to szczęście, że jej matka posiadała znajomości dzięki, którym nie wyrzucili jej z uczelni. Juilliard miał sztywne, surowe zasady. Musiał takie mieć zważywszy na to ile osób z całego świata aplikowało, by podjąć naukę w murach tej szkoły.
Ponownie owinęła go bandażem upewniając się, że za mocno nie uciska rany. Na koniec przyjrzała się swojemu dziełu z cieniem zadowolenia obserwując, że wszystko trzyma się jak należy.
— Gotowe. — oznajmiła zbierając zużyte gaziki i stary opatrunek, które zaraz poszła wyrzucić.
Gdy wróciła z powrotem do sypialni, ponownie zajęła miejsce obok na materacu uważnie przyglądając się mężczyźnie. Dopiero teraz zauważyła drobny szczegół, który wcześniej jej umknął.
— Nie sądziłam, że będziesz je nosił. — przyznała wyciągając rękę do jego nadgarstka, na którym spoczywały dwa zawiązane rzemyki, te które kupił w Korei, te z których jeden niedawno mu oddała. — Nie powinnam cię teraz męczyć pytaniami, ale… — odwróciła na moment spojrzenie wahając się, czy jest gotowa, by poruszyć ten temat, jeden z najboleśniejszych. — Muszę wiedzieć, czy ciebie i… i Hyerin cokolwiek łączy? — wydusiła z siebie, a sama myśl o tym wywołała nieprzyjemne mdłości. Skrzywiła się nieznacznie na wspomnienie tego co widziała w klubie, ich wspólnego tańca i pocałunku, Hyerin która chełpiła się tym, że zdołała go uwieść. Namgi powiedział, że ją kocha, ale… na wierzch wychodziła jej niepewność, złamane poczucie wartości i podburzone zaufanie.
Usuń😢
— Nie wyrzucą mnie bo moja matka zna tam wszystkich. — odpowiedziała zgodnie z prawdą. Nie chciała niczego zawdzięczać matce, a przynajmniej nie własnego sukcesu, chciała na niego zapracować sama, wytrącić argument z jej dłoni. — Na moje miejsce jest pewnie kilkudziesięciu równie utalentowanych tancerzy, Gi, a ja przez ten miesiąc… prawie w ogóle mnie tam nie było. — przyznała wzruszając ramionami. Oczywiście, że czuła związany z tym żal, nie mogła spojrzeć sobie w oczy, ale tak naprawdę przez cały ten czas nie dbała o to co się z nią stanie, o to czy dalej będzie dla niej tam miejsce. jeszcze nigdy nie czuła się tak wyzuta z energii i zaangażowania.
OdpowiedzUsuń— Tam nie ma nic za darmo, muszę zapracować z powrotem na swoją pozycję. — dodała. Na razie jednak nie miała siły się na tym skupiać, znów walczyć o sam szczyt, trenować do upadłego wiedząc, że jej granice były teraz znacznie węższe niż do niedawna. Nie miała siły na tą zaciekłą konkurencję.
Kąciki jej ust nieznacznie uniosły się do góry, gdy wpatrywała się w dwa rzemyki z koralikami i drobnym napisem. Przesunęła opuszkami palców po nich przypominając sobie tamten konkretny spacer, gdzie zrobili tysiące kroków w ciągu dnia, zaczynając go od późnego śniadania na mieście, snując się po bocznych uliczkach, kupując magnesy, które miał wręczyć swojej matce, gdy zawędrowali do Cheonggyecheon i niefortunnie wpadła do wody. Uśmiechnęła się nawet szerzej i parsknęła pod nosem przypominając sobie jak zaproponował kupienie jej nowych butów byleby było jej wygodnie. Późniejszą wspinaczkę pod wieżę Namsan i kolejne zakupy, drobne upominki, które trzymała w widocznym miejscu byleby o nich nie zapomnieć. Zmęczenie, które odczuwali na koniec dnia i niesmak związany z upłynięciem tygodniowego wyjazdu, koniecznością powrotu.
Powrotu, który wszystko zmienił.
Przesunęła palcami po skórze na jego ręku powoli zsuwając je z jego dłoni, aż cofnęła rękę. Skupiła wzrok na własnych dłoniach, na palcach skubiących pozaciągane skórki wokół paznokci. Słuchała go z ciężkim sercem, gryząc wnętrze policzka, ale i tak, gdy powiedział na głos, że ich widziała… cały ból, który wtedy odczuła, to jak zdradzona się poczuła, na nowo do niej wrócił. Starła łzy z policzków, które i tak zaraz na nowo popłynęły. Otworzyła usta, gdy zaczął się wiercić, ale nie zdążyła powstrzymać go przed ruchem, gdy dalej ciągnął swoje tłumaczenia.
Podniosła na niego spojrzenie dużych, błyszczących od łez oczu.
— Tak naprawdę nie zrobiłeś nic złego, my… nie byliśmy… nie jesteśmy razem. — zauważyła choć każde jedno słowo boleśnie wbijało jej się w serce. Kochała go, oczywiście, że tak i nie żałowała, że mu to powiedziała, ale czuła, że to będzie długa droga nim odzyskają to co mieli. Nie wiedziała też, czy kiedykolwiek osiągną ten sam beztroski poziom, który mieli podczas wyjazdu. Czuła się okropnie wypytując go o Hyerin i szczegóły związane z dziewczyną, bo przecież zrobiła coś znacznie gorszego. — Nie jestem przecież lepsza. — przypomniała z grymasem, czując ściskający się żołądek na samo wspomnienie obcych dłoni biegnących po jej ciele.
Przymknęła na moment powieki i wzięła głębszy oddech. Chciała mu wierzyć, naprawdę. Ale… no właśnie, pojawiało się w jej głowie to ale, którego nie potrafiła się na razie wyzbyć. Wierzyła mu, ale było to kruchsze i nie tak ślepe jak kiedyś. Hyerin od początku z nim flirtowała, wysyłała dwuznaczne sygnały, na które on nie odpowiadał. A dziewczyna wykorzystała teraz moment słabości, wyrwę, by namieszać, czego Danielle nie miała zamiaru nigdy jej zapomnieć, kłamstw, które opowiadała, gdy do niej przyszła, wyeksponowanej malinki… Namgi robił to wszystko dla niej, nie powinna w niego wątpić.
— W porządku, wierzę ci. — odpowiedziała, znów na niego spoglądając. — Mogę go odzyskać? — poprosiła znów dotykając jednego z rzemyków. Były bliźniacze, więc nie wiedziała, który spoczywał wcześniej na jej nadgarstku, ale to nie miało większego znaczenia. Chciała odzyskać tą cząstkę ich.
Dani
— Ja też nie. — przyznała na moment wtulając policzek w jego dłoń, gdy ścierał z nich łzy. Zranił ją, bardziej niż sama się tego spodziewała, ale z drugiej strony był tą jedną osobą, która najlepiej podnosiła ją na duchu, która poprawiała jej humor i sprawiała, że czuła się dobrze. Nawet teraz, choć wciąż daleko jej było do dawnej wesołości i mieli wiele tematów, które musieli omówić, czuła się lepiej, spokojniej. I wiedziała, że nie powinna polegać na nim, aż tak bardzo, ale nie mogła nic na to poradzić, że gdy był w pobliżu rozwiewał jej troski. Dlatego wolała żeby o wszystkim jej mówił, o każdym problemie, obojętnie jak skomplikowane by nie były, bo przy nim nie zdawały się tak straszne.
OdpowiedzUsuńPrzez cały ten miesiąc żyła znikomą nadzieją, że to wszystko da się cofnąć i naprawić. Żałowała jedynie, że pewnych rzeczy nie dało się cofnąć, wymazać z pamięci. I może rzeczywiście była wtedy kompletnie pijana i pod wpływem innych substancji odurzających, z wypaczonym rozsądkiem, skłonna do ulegania namową, ale choć wspomnienia były nieco niewyraźne, pamiętała co czuła. Pamiętała jak naiwnie jej myśli wędrowały do wieczora, gdy razem udali się do klubu, gdy to Namgi był przy niej… dlatego przekroczyła tą cienką granicę, bo chciała choć przez chwilę poczuć to co czuła wtedy będąc razem z nim. Dlatego nie sądziła, że mogła usprawiedliwiać się alkoholem, czy narkotykami, otumanieniem, które ją dopadło w tamtym momencie.
— Przepraszam, że wtedy do ciebie przyjechałam, nie powinnam. — Było jej z tego powodu głupio, było jej wstyd, że musiał ją oglądać w takim stanie, tuż po tym co się stało.
Przyglądała się jak jego palce sprawnie zawiązują rzemyk wokół jej szczupłego nadgarstka.
— Nie stracisz. Na pewno nie przez nią. — odpowiedziała szybko podnosząc na niego wzrok. Ostatnim czego chciała to żeby przez wybryki piosenkarki stracił okazję do rozwoju, obojętnie co się między nimi wydarzyło, trzymała za niego kciuki i życzyła sukcesu. — Hit Lab ceni sobie dobrych ludzi, a Hyerin to tylko młoda gwiazdka. — dodała niemal sycząc imię dziewczyny. Wiedziała, że Namgi sam mógł zapracować sobie na pewne stanowisko w Hit Labie, ale w razie konieczności miała tą świadomość, że nazwisko jej ojca jest tam bardziej cenione niż ojca piosenkarki. Chociaż teraz nie była pewna, czy chciała wiedzieć co za tym stoi i jak ojciec zyskał takie koneksje. — Ale chyba nie powinnam się jej dziwić. — przyznała. Hyerin chciała Namgi’ego, a Danielle jak mało kto wiedziała o co dziewczyna walczy i chyba ten upór rzeczywiście jej nie dziwił. Było o co się starać, z tym, że Kim obrała zły front i więcej na tym straciła niż zyskała.
Zerknęła na siniejący już łokieć i przedramię, które starła do krwi po spotkaniu z drewnianym parkietem. Ignorowała własny ból i dyskomfort, odkąd tylko padły słowa, że tekściarz wylądował w szpitalu, a widząc jego ranę i mając świadomość, że ktoś pchnął go nożem, nie sądziła by kilka siniaków było powodem do narzekania. Fizycznie była do tego przyzwyczajona, nie raz i nie dwa nabawiła się siniaków, upokorzenie i błąd były czymś znacznie cięższym do przełknięcia.
— Mam stłuczone biodro, ale to nic takiego. — odpowiedziała. Odruchowo przysiadła bardziej na lewym boku niż prawym, nie myśląc nad pojedynczymi grymasami, które pojawiały się na twarzy. — Mogło być gorzej, naprawdę. — dodała wiedząc, że miała dużo szczęścia w tym nieszczęściu. Mogła skręcić kostkę, uszkodzić kolano, coś złamać… nabawić się kontuzji podobnej do tej, której matka się nabawiła, która wykluczyłaby ją z intensywnych treningów i występów. A z tym chyba nigdy by się w pełni nie pogodziła, tak jak Mitchelle, która wielokrotnie wspominała jak bardzo jej tego brakuje. Nie musiał się tym przejmować, do kilku dni i nieprzyjemny ból powinien ustąpić. To on był w zdecydowanie gorszym stanie.
UsuńAle jeszcze jeden temat wydał jej się na tyle ważny, by poruszyć go już teraz, choć był też jednym z najcięższych do wspominania.
— To w kawiarni… — zaczęła niepewnie, przełykając ciężko ślinę. — Mnie i Elliota nic nie łączy. Po prostu spotkaliśmy się na… przypadkiem i poszliśmy na kawę. — wyjaśniła krótko nie chcąc wspominać terapii, którą nie wiedziała, czy będzie kontynuować, czy też nie. Dalej nie sądziła, by mogło jej to w jakiś szczególny sposób pomóc.
Przygryzła wargę wyraźnie pamiętając jego słowa, zarzuty dotyczące Murayami i Yuri… Nie chciała, by myślał o niej w ten sposób, choć wszystko przecież na to wskazywało, zarówno klub jak i wyjście z Elliotem.
Dani
Zdecydowanie czuła się lepiej, że trafiła do niego, a Namgi dalej przekazał ją w ręce zaufanego kierowcy niż kolejnego dnia obudziłaby się w zupełnie obcym miejscu w towarzystwie kogoś nieznajomego. W ten sposób mogła zniwelować nieprzyjemne doświadczenie do poziomu spotkania w klubie, a nie niczego więcej. Mimo wszystko było jej głupio, przed nim i przed samą sobą. Do tego zmarnowała to jedno przeżycie, którego nigdy nie odzyska i miało już zawsze kojarzyć się jej z obleśną toaletą w klubie i facetem, którego ledwie pamiętała. Starała się to zepchnąć w najciemniejszy zakamarek umysłu, zasłaniając wszystkimi pozytywnymi doświadczeniami, pierwszymi razami, które przeżyła z Namgi’m, nawet jeśli ściskało ją to nieprzyjemnie za serce, byleby nie pamiętać o tamtym.
OdpowiedzUsuń— Znając ją na pewno przekazała, wielce obrażona gwiazda. — burknęła. Chyba nie było teraz na świecie osoby, której Danielle nie znosiłaby jeszcze bardziej. — Sam sobie to zrobiłeś wychodząc z nią na drinka, czego tak właściwie się spodziewałeś? — Wytknęła nie mogąc powstrzymać cienia złośliwości. Pokręciła głową, liczyła że więcej ta dwójka nie będzie musiała ze sobą współpracować nawet jeśli album okaże się strzałem w dziesiątkę i wytwórnia zarobi na nim krocie. Nie potrafiłaby już z takim spokojem tolerować ich spędzania czasu razem. Nie ufała Hyerin, a zaufanie w stosunku do Namgi’ego musiała zebrać z podłogi i poskładać. — Na szczęście nie musisz się martwić jakimś przypadkowym HR-owcem. — dodała nieco spokojniej. Nawet jeśli by mieli jakieś obiekcje co do jego zachowania, wątpiła by zrezygnowali z dobrych materiałów tylko po to by usatysfakcjonować jedną piosenkarkę. Kąciki jej ust minimalnie drgnęły do góry, gdy wspomniał o porzuceniu dziewczyny na parkiecie, dwukrotnie. Może gdyby została wtedy w klubie dłużej, może miałaby szansę zobaczyć dalszy rozwój sytuacji dzięki czemu nie uwierzyłaby w kłamstwa Hyerin, ale nie została i widziała tylko pocałunek, który wyrył się w jej pamięci.
— To naprawdę nic wielkiego, nie pierwsze stłuczenia w mojej karierze. — zapewniła wzruszając ramionami, bagatelizując faktyczny stan fizyczny w jakim się znajdowała. Siniaki były jej najmniejszym zmartwieniem. To ściśniętym żołądkiem i nowym, nieznajomym głodem powinna się martwić, ale nie chciała teraz na niego tego zrzucać. Poza tym chciała stanąć na nogach o własnych siłach, ciesząc się, że oboje mieli szansę na naprawienie wszystkiego, odzyskanie siebie nawzajem.
Zmarszczyła nieco brwi i spojrzała na niego niezrozumiale. Próbował jej zabrać prochy, a ona zachowała się jak histeryczka.
— Nie o mnie, a o co? O ciebie? — dopytała. Była nieco zdezorientowana wiedząc, że robił to wszystko byleby ją od siebie odsunąć, a co za tym idzie od potencjalnego zagrożenia, które mogło ją w każdej chwili dosięgnąć. Rozumiała to jedno kłamstwo. — Po prostu nie wiem ile z tego co mówiłeś przez miesiąc jest prawdą, a co mówiłeś żeby uwiarygodnić to kłamstwo. — przyznała z grymasem. — Chciałabym, ale nie potrafię po prostu wyrzucić i zapomnieć o tym miesiącu. Było tyle innych sposobów, na które mogłeś to zrobić, zakończyć naszą znajomość jeśli nie widziałeś innej możliwości, ale… — zacisnęła zęby i pokręciła głową. Nie chciała tego wszystkiego wywlekać na wierzch, nie teraz, może nigdy. Może rzeczywiście powinna spróbować tego na rzecz świadomości, że robił to wszystko w dobrej wierze. Ale ciężko było to zrobić, zapomnieć o krótkim sms’ie, o zatrzaśniętych przed nosem drzwiach i oskarżycielskich słowach z kawiarni. — Gdybyś ze mną po prostu porozmawiał, zrozumiałabym, Namgi. Każdy inny sposób, nie zatrzymywałabym cię na siłę. — Westchnęła ciężko i na moment schowała twarz w dłoniach. Potarła zmęczone oczy, by zaraz znów na niego spojrzeć, sięgnąć po jego dłoń, którą delikatnie ścisnęła. — Dokończymy tą rozmowę kiedy indziej, powinieneś w spokoju odpocząć. — Miała to na myśli, choć za tym krył się brak sił, by się z tym mierzyć. Wolała się skupić na nim, na jego powrocie do zdrowia niż sobie.
Dani
W ostatnim czasie uważanie na siebie było ostatnim na co zwracała uwagę. Robiła rzeczy, o których normalnie nie myślała, nie czuła potrzeby, aby robić. Opuszczanie zajęć, wyjścia do klubu, zapijanie smutków i branie nieznanego świństwa z podejrzanego źródła… wszystko po to by nie myśleć, by na moment móc złapać oddech.
OdpowiedzUsuń— Postaram się. — odpowiedziała bez większego przekonania. Nie mogła mu tego zagwarantować. Nie mogła zagwarantować, że więcej nie sięgnie po żaden narkotyk zwłaszcza mając świadomość ile ciężkiej pracy czekało ją na intensywnych treningach jeśli do nich wróci z równym zaangażowaniem. Już wtedy miała problem z uporaniem się z presją, teraz była ona znacznie większa.
Ale w czymś miał jednak rację. Była głupia, że tak łatwo i mocno się w nim zakochała, była głupia, że nie widziała szerszej perspektywy, drugiego dna w jego zachowaniu, że sięgnęła w ogóle po prochy, że przespała się z kimś nieznajomym w klubie… i pewnie mogła dodać do tej listy wiele innych rzeczy.
Ciężko było jej uwierzyć, że wszystkie prezentowane emocje, każde jedno słowo, które z siebie wyrzucał było kłamstwem, grą z jego strony, a może po prostu nie znała go od tej strony. Mimo wszystko lgnęła do niego jak ćma do światła i nie obchodziło ją, że mogła się, znowu, poparzyć. Chciała być jak najbliżej niego. Pragnęła znów poczuć jego usta na swoich, dłonie biegnące zachłannie po ciele, palce wplatające się delikatnie we włosy. Zasypiać otoczoną jego ramionami i zapachem, budzić się z widokiem jego błogiej twarzy. Każda komórka w jej ciele, każdy jeden nerw tęsknił za nim i za tym co czuła będąc w Korei, będąc blisko niego. Chciała raz jeszcze zasmakować tego szczęścia, błogości. Chciała znów uwierzyć w obietnice, które sobie szeptali, chciała je spełniać wraz z nim. Chciała żeby wszystko okazało się prawdą.
Zatrzymała wzrok na jego oczach, gdy przyznał się, że to on nie dałby rady, on… Uśmiechnęła się kwaśno, niemrawo potakując. Musiała przejść przez ten miesiąc w ten sposób, bo on dałby rady, bo się bał. Ale gdyby sytuacja była odwrotna nie miała pewności, że potrafiłaby się zachować właściwie, czy również nie uciekłaby z podkulonym ogonem, chowając się za wymówkami, odsuwając… nie mogła wiedzieć i nie chciała nigdy więcej się przekonywać.
— Rozumiem. — zdołała jedynie odpowiedzieć, nie mając siły na dalsze drążenie tego tematu, słuchaniu kolejnych wyjaśnień.
— Mówiłam, że zostanę. — przypomniała. — Nigdzie się nie wybieram. — zapewniła splatając ich dłonie razem. Wzdrygnęła się, gdy rozdzwonił się jej telefon, który odłożyła na bok. Sięgnęła po niego, ale widząc wyświetlający się numer ojca, odrzuciła połączenie i odłożyła telefon na szafkę nocną, wyciszając go uprzednio. Nie miała ochoty na rozmowy z nikim więcej jak tekściarz. Nie chciała by ktokolwiek im przeszkadzał, w obawie, że czar pryśnie i nie dane będzie jej więcej trzymać go za rękę, czy być obok.
Po momencie zawahania przekręciła się na materacu i ostrożnie ułożyła koło Namgi’ego. Przysunęła się blisko uważając na zranione podbrzusze, wtulając twarz w jego ramię. Odetchnęła z ulgą trzymając jego dłoń w swojej, mając go tuż obok.
— Tęskniłam za tym. — przyznała. Tęskniła za zasypianiem u jego boku, za jego głosem i pokrzepiającą obecnością. Za spokojem i beztroską, które dzielili. Za wszystkim co było pomiędzy nimi, za przyjaźnią i gwałtownie uintensywniającym się uczuciom, które w niesamowicie szybkim tempie zaczęły się rozwijać, których wtedy nie do końca była pewna, a teraz nic nie było tak prawdziwe jak to co czuła do Namgi’ego.
D.
— Nigdy. — wymamrotała cicho delektując się ciepłem i jego bliskością. Miała na myśli ten moment, nie wyjście z jego apartamentu jak i całą resztę, jego i ich znajomość. To było naiwne, ale potrzebowała go, kochała go i w imię tego była w stanie wiele znieść i jeszcze więcej mu wybaczyć, obojętnie jak bardzo była zła, czy rozczarowana. Ostatecznie, na koniec dnia to nie miało znaczenia.
OdpowiedzUsuńZastanawiała się jak wyglądały jego dni, choć zgadując postawiłaby na nieustającą pracę. Pamiętała słowa recepcjonistki, gdy pojawiła się w studio, by zostawić małą paczkę z rzemykiem, że niemal nie wychodził z niego. W tedy nie zwróciła na to uwagi, w żaden sposób jej to nie zaniepokoiło. Namgi od zawsze dużo pracował i spędzał dużą część swojego czasu właśnie tam. Miała jednak nadzieję, że nie zapętlał się między jednymi, a drugimi obowiązkami, że dbał o siebie na tyle dobrze na ile potrafił. Mogłaby mu wiele zarzucić, ale nie chciała usłyszeć, że prócz odpowiedzialności za jej bezpieczeństwo i trudne wybory dochodził jeszcze niezdrowy tryb życia, przemęczenie, choć to zdawało się w jego stylu. Nawet w Korei, gdy miał okazję pochylić się nad utworami, skupiał się na pracy tak, aż bez reszty pochłaniała jego uwagę. Lubiła go wtedy obserwować, jego pochylone plecy, dłoń zaciskającą się na ołówku, palce zręcznie przeskakujące po konsoli. Oboje musieli o siebie na nowo zadbać.
Choć cały czas trzymała w sercu drobną, malejącą z każdym dniem nadzieję, że jeszcze będzie miała okazję z nim normalnie porozmawiać, razem żartować i śmiać się, objąć go… to ciężko było jej uwierzyć, żę rzeczywiście teraz znajdowała się w jego mieszkaniu, leżała w jego łóżku splatając razem dłonie. To wszystko było jak sen, nierealne, zbyt piękne. Dlatego nie chciała odbierać, słuchać naprędce wymyślonych wyjaśnień, kolejnych wymówek dotyczących jej bezpieczeństwa. Nie chciała rozmawiać, ani z ojcem, ani z Minho. Mogli się martwić, nie wiedzieć, nie rozumieć, ale nie dbała o to teraz. Nie chciała wyrwać się z tego momentu, który wciąż mógł okazać się ulotnym.
Świadomość, że również tęsknił, że ten okres była dla niego ciężki porównywalnie jak dla niej, była na swój sposób pokrzepiająca jakkolwiek źle to brzmiało. To jednak oznaczało, że rzeczywiście nie była mu obojętna, że chciał ją odzyskać, a wszystkie zdarzenia przed powrotem do Stanów coś dla niego znaczyły.
Uśmiechnęła się pod nosem na jego komplement. Zdecydowanie nie czuła się teraz w żaden sposób ładna. Nie wyglądała tak zdrowo jak wcześniej. Mięśnie, hartowane latami, wciąż nie wyraźnie rysowały się pod skórą, ale to nie było to samo i zdawała sobie z tego sprawę. Co wwieracało się boleśnie w jej serce, gdy zobaczyłą Hyerin, uśmiechniętą, promienną, zadbaną. Namgi miał wszelkie prawo ulec jej wdziękowi, zwłaszcza wtedy.
— A tobie dobrze w ciemnych. — skomentowała podnosząc wzrok do góry, choć jego powolne ruchy były kojące, wywołujące zmęczenie, choć w domu spała kilka jak nie kilkanaście dobrych godzin przez wzięte leki. Nie przeszkadzały jej w ocenie sińce pod oczami, wyraźne zmęczenie malujące się na jego twarzy. — Ale do blondu będę miała sentyment. — dodała ostrożnie się poprawiając i przymykając powieki, które powolutku zaczynały jej ciążyć. Na wszystkich zdjęciach, które posiadała miał jasne kosmyki, w Korei miał jasne włosy. Śmiało jednak mogłaby stwierdzić, że zapewne w każdych byłoby mu do twarzy.
Dani💗
Spała niemal jak zabita, jakby pierwszy raz od miesiąca, w spokoju zmrużyła oko i poniekąd tak było. Pierwszy raz od dłuższego nie zasypiała zmęczona emocjami i łzami, bez narkotyku tłumiącego stres, który krążył zabójczo po organizmie. Zasnęła w poczuciu błogości i bezpieczeństwa, roztaczanego przez drugie ciało ciepła, z tym za czym tęskniła. Nie mieli nastawionego budzika, żadnych obowiązków czekających kolejnego dnia, a nawet jeśli to w tamtej chwili o nich nie pamiętała. Obiecała mu, że zostanie i słowa miała zamiar dotrzymać, samej chwytając się pierwszej, po zbyt długiej przerwie, możliwości bycia blisko, wmawiając sobie, że kieruje nią jedynie potrzeba, a nie lęk wyjścia i możliwość wrócenia do głuchej pustki, którą po sobie pozostawił. Nie chciała w ogóle stąd wychodzić, choć wiedziała, że w końcu będzie musiała wrócić do domu, chociaż na moment, by porozmawiać z rodzicami, a przede wszystkim ojcem, a nie wiedziała jak długo zostanie w Nowym Jorku, ponaglany odwleczonymi w czasie obowiązkami. Obawiała się tej rozmowy, nie wiedziała czego się spodziewać, w co wierzyć, a w co niekoniecznie. Czy w końcu będą z nią szczerzy, czy spróbują sprzedać kolejną, słodką bajkę tłumacząc się jej bezpieczeństwem, a jedyne czego chciała to być przez mężczyznę docenioną. Była w niego zapatrzona, był jej osobistym bohaterem pomimo dzielącego dystansu, a teraz ten obraz został zakrzywiony. To samo tyczyło się Minho. Kim tak naprawdę był i co to dla nich oznaczało, że miał kiedyś przejąć obowiązki ojca… a przede wszystkim martwiła się o nich, o całą trójkę.
OdpowiedzUsuńObudziła się w pierwszej chwili będąc nieco skołowaną od tego gdzie była, mając wrażenie, że wszystko to co wydarzyło się odkąd podsłuchała rozmowę ojca i Minho było jedynie krótkim snem. Najpierw dotarło do niej ciepło drugiego ciała do, którego bezwiednie przywarła. Następnie subtelny dotyk dłoni sunącej po plecach i włosach. Ostatecznie poczuła delikatny dotyk na wargach. Niepewnie uchyliła powieki, kilkukrotnie mrugając, by przyzwyczaić oczy do ponownej jasności, a gdy to zrobiła napotkała od razu wzrok Namgi’ego, jego ciemne tęczówki wpatrujące się w nią, jego usta i nos tuż obok siebie. Uniosła jedną dłoń i wciąż z dozą towarzyszącej niepewności przesunęła palcami po jego policzku, ustach, szyi i klatce piersiowej, czując pod opuszkami znajome kształty, szukając od razu jakichkolwiek zmian, których musiałaby się nauczyć. Przygryzła wargę, która zaczęła delikatnie drżeć. Zamrugała kilkukrotnie starając się odgonić napływające do oczu łzy.
— Myślałam, że to wszystko mi się przyśniło. — przyznała cicho, nieco drżącym i zachrypniętym od snu głosem. — I, że tak naprawdę cię tutaj nie ma. — dodała. Nie byłby to pierwszy raz, gdy jej podświadomość płatała jej potężnego, okrutnego figla, czy to na jawie, czy we śnie tylko po to, by po uchyleniu powiek zdać sobie sprawę, że jest sama lub przed nią stoi ktoś zupełnie inny.
Bała się, że w każdej chwili mógł ją od siebie odsunąć, powiedzieć, że to był błąd, że tak naprawdę nie chce, by tutaj była wraz z nim, że lepiej będzie jak już sobie pójdzie. Nie zdziwiłaby się. Zerwanie też było gwałtowne, niespodziewane i wtedy wzięło się znikąd. Była tak bardzo zaskoczona, wpierw ciszą ze strony tekściarza, a później chłodem, którym ją obdarował.
Czuła jak serce zaczyna niespokojnie bić w piersi.
— Nigdy więcej mnie nie zostawiaj, nie w ten sposób. — poprosiła, a pojedyncze łzy, choć starała się z nimi zawalczyć, spłynęły po jej policzkach. Nienawidziła go za to, ale kochała bardziej niż to co się wydarzyło.
Wtuliła się w niego mocniej, pamiętając o ranie, na którą oboje musieli uważać.
make it real
Parsknęła krótkim śmiechem, przez łzy, gdy ostrzegł ją przed własnym płaczem i mdłościami.
OdpowiedzUsuń— Fuj. — mruknęła marszcąc delikatnie nos. Nie odwracała od niego spojrzenia, śledząc jego wzrok, ruch pełnych ust, gdy do niej mówił. Wsłuchiwała się w głos i rozkoszowała delikatnym dotykiem jego dłoni otaczających jej twarz. Tak bardzo jej tego brakowało, tej subtelności w jego ruchach i słowach, spojrzenia, w którym przepadała. Była szczęśliwa w Korei, świadoma pojawiających się między nimi uczuć, ale dopiero, gdy przeczytała krótkie zerwijmy uzmysłowiła sobie jak bardzo była w to wszystko zaangażowana, jak bardzo była przyzwyczajona do jego obecności, do wpadania do studia w te zapracowane dni, kiedy mogła w ciszy z nim posiedzieć, czy ostatecznie tego widoku o poranku.
Pokiwała głową na jego zapewnienia, pociągając nosem i zaciskając na moment powieki, by powstrzymać napływające łzy, choć każde jego słowo wyciskało ich więcej z jej oczu. Miała nadzieję, że tak będzie, że od teraz powie jej o wszystkim, począwszy od najgłupszej, najmniej istotnej pierdole, a skończywszy na najbardziej skomplikowanych, zawiłych sprawach. Chciała być z nim przy każdej z tych rzeczy.
Wpatrywała się w niego wyczekująco, wędrując za jego spojrzeniem, od oczu do ust i z powrotem. Nie drgnęła, nie odsunęła się nawet o milimetr. Może powinna… może nie powinna tak łatwo wszystkiego wybaczać, wpuszczać go na powrót do swojego życia, ale chciała tego wszystkiego, chciała znów czuć ciężar jego warg na swoich, smak jego ust, zaciągać się jego zapachem, rozpadać tuż przed nim. Łaknęła jego uwagi, ciepła. Był jej prywatnym narkotykiem jakby stworzonym tylko na jej potrzeby.
Rozchyliła delikatnie usta, czekając. Serce biło niespokojnie w piersi, oddech stał się nieco płytszy, aż w końcu poczuła jego usta na swoich, a wraz z nimi przyszedł znajomy ucisk w brzuchu, dreszcz przebiegający wzdłuż ciała, promieniujący do każdego jego zakamarka, a w policzki uderzyła fala gorąca. Czerpała z tej bliskości, spijając nieme myśli, przelewając w pocałunek własne emocje, własną tęsknotę i nieśmiałą radość, delikatnie odwzajemniając pieszczotę, napierając na jego wargi swoimi. Niezbyt mocno, ostrożnie niemal jak za pierwszym razem, gdy dopiero poznawali siebie nawzajem. Jedną dłoń przesunęła leniwie na kark wplatając palce w nieco dłuższe kosmyki ciemnych włosów, drugą oplatając jego nadgarstka.
Nie było drugiej osoby, która doprowadzała by ją do tak silnych emocji, rozpalał ją najdrobniejszym dotykiem, pocałunkami odcinając od zewnętrznego świata. Znów poczuła się jak w tedy, w Korei, jakby zamknęli się w szczelnej bańce, w której nic złego nie mogło ich dosięgnąć i nie chciała tego przerywać, wracać do problemów i wszystkich nawarstwionych komplikacji. Tak było jej dobrze, idealnie. Nie czuła bólu w biodrze, ani żalu. Była na swoim właściwym miejscu, choć teraz jej sercem targały silne emocje. Jak miała nie płakać? Nawet teraz czuła wzbierające pod powiekami łzy radości mieszającej się z uglą.
Spojrzała w jego oczy, które delikatnie szkliły się od łez, tak jak jej własne.
— Mam nadzieję. — odpowiedziała lustrując jego twarz. — Bo inaczej nie będziesz miał tak łatwo, wtedy zmienię się w okropną zołzę. — dodała starając się wpleść do głosu lżejsze, nieco żartobliwe nuty. To było miłe uczucie, znów się szczerze uśmiechać, zaśmiać się. Musnęła jego usta swoimi, delikatnie, krótko. Tyle jej na razie wystarczało, a to i tak było dużo dla Danielle.
— A jak się w ogóle czujesz? — zapytała, gdy się nieco odsunęła.
a little happier
Odsunęła się od niego obrzucając go uważniejszym spojrzeniem, rejestrując dyskomfort malujący się na jego twarzy, ból odbijający się w ciemnych tęczówkach. Widziała jak łapie trudne oddechy, którymi próbował złagodzić doskwierający ból w podbrzuszu. Zmarszczyła nieco brwi i z niepokojem przyglądała się każdemu jego ruchowi, który wychodził mu z trudem. Nie dałaby rady wyjść i zostawić go samego mając świadomość, że ledwie mógł się ruszać, o bólu nie wspominając. Nawet nie potrafiła sobie wyobrazić jak silny musiał być. Skrzywiła się na jego nikłe zapewnienie i rozbawienie, które w niczym mu teraz nie pomagało, a wręcz przeciwnie. Cieszyła się, że humor mu dopisywał, ale nie powinien się forsować, niczym. Nawet drobnym pocałunkiem.
OdpowiedzUsuńMiała nadzieję, że ostatni raz przez coś takiego przechodzi, że więcej nie trafi na niebezpiecznego klienta, że więcej nie pozwoli rozkojarzeniu wziąć góry nad rozsądkiem, a najchętniej chciałaby, aby więcej nie dotykał się tego interesu, który odbijał się na nim, ale także na niej.
— Przestań grozić mi swoim wymiotowaniem. — pokręciła lekko głową i zsunęła się z łóżka. — Już przynoszę. — dodała kierując się do kuchni. Za progiem sypialni i jej twarz przeciął grymas, a ona nieco koślawo, bez zwyczajowej elegancji poczłapała do kuchni. Biodro pulsowało nieprzyjemnym bólem. Materiał dresów zdawał się nieprzyjemnie ocierać o stłuczone miejsce, wywierając zbyt duży nacisk na skórę. Do tego miała pusty żołądek jakoś od wczoraj, a podskórnie czuła, że to nie głód jedzeniowy zaczyna jej towarzyszyć. Nie myślała wcześniej o tym ile bierze narkotyków, po prostu je brała, gdy zbliżała się niebezpiecznie do dna, pomijając fakt, że czuła się tak non stop. Jeśli komuś groziło tutaj wymiotowanie to na pewno jej.
Sięgnął po szklankę, która napełniła wodą, a z blatu zgarnęła siatkę z lekami, z którymi wróciła do sypialni. Obeszła łóżko siadając na brzegu po jego stronie. Odstawiła na moment szklankę na szafkę sięgając po wrzuconą do środka rozpiskę, by wyciągnąć odpowiednią ilość poszczególnych lekarstw, które zaraz wyciągnęła w jego kierunku wraz z wodą do popicia.
— Mam nadzieję, że kiedyś sam mnie do siebie zaprosisz i oboje będziemy w lepszym stanie. — stwierdziła niemrawo.
Pierwszy raz, gdy przekroczyła próg jego apartamentu była czymś nafaszerowana, potrzebowała jego pomocy, a on jej udzielił, przygarnął i zaopiekował się. Ledwie pamiętała tamten wieczór, ale poranek i paskudne samopoczucie już tak. A później wpadła do niego bez zapowiedzi, by odebrać swoje rzeczy, gdy ją ignorował. Pamiętała jak próbował sprzedać jej kłamstwo o przewróceniu się i uderzeniu w podłogę. Już wtedy kłamał i nie chciał mówić jej prawdy o swoich problemach. I teraz… za każdym razem było gorzej.
— Albo może zaczniemy spotykać się u mnie, chyba już wolę potencjalne towarzystwo mojej matki niż to. — zasugerowała przyglądając mu się uważnie, z dozą zmartwienia i troski w oczach.
Jednak jej uwagę znów skupił dzwoniący telefon. Podniosła się i sięgnęła go z drugiej szafki. Minho... odrzuciła połączenie. Nie miała ochoty z nim rozmawiać, słuchać bezsensownych wyjaśnień, a może i kolejnych porcji kłamstw, którymi ją karmili. Wolała odwlec to w czasie, najlepiej jak najdalej. Miała jednak świadomość, że w końcu będzie musiała pojechać po świeże rzeczy, choć podbieranie koszulek Namgi’emu jej nie przeszkadzało.
Nie chciała go zostawiać, bała się wyjść, stracić go z oczu choćby na krótki moment.
— Porozmawiam z nimi później. — mruknęła zauważając wzrok bruneta.
Sami zapracowali na ciszę z jej strony. Potrzebowała czasu, by to wszystko przepracować, poukładać sobie w głowie, a na razie jej uwaga skupiona była na Namgi’m.
D.
— Teraz przynajmniej ma powodu, by się nas czepiać. — stwierdziła z krzywym uśmiechem. Jej matka zawsze taka była, miała sztywno ugruntowane priorytety, jasno postawione cele, do których dążyła z pełną determinacją, a do ludzi, przy których nazwisku nie widniała cała lista doświadczeń i sukcesów, podchodziła z rezerwą. O Namgi'm nigdy nie rozmawiały, bo i jakiekolwiek uczucia, które mogły odwlec Danielle od treningów i skupienia były niekorzystne i niechciane. Jedyne o czym wspomniała to, to aby się nie rozpraszała, że to nie jest teraz ważne. Wiedziała, że teraz będzie jeszcze gorzej, że dała matce naręcze argumentów, które mogła wykorzystać przeciwko tekściarzowi i generalnie ich relacji. Nie trudno było połączyć ze sobą wszystkie kropki, jej brak zainteresowania uczelnią, czy treningami z nagłym zakończeniem spotkań. Nie wspominając o narkotykach, które zabrał jej ojciec, a który na pewno porozmawiał z kobietą przekazując szczegóły. Tak jak wiedziała, że mogła liczyć na ciepłe słowa ze strony ojca, zwłaszcza po wszystkim czego się dowiedziała, tak Mitchelle nigdy nie miała dla nikogo taryfy ulgowej. Może nawet w jakiś sposób podziwiała ją za tą wewnętrzną siłę, którą miała i starała się przekazać swoim wychowankom. Dlatego była w pełni świadoma, że nim ponownie jej zaufa minie bardzo dużo czasu. Mimo to wierzyła, że kiedyś odpuści i się przekona, no tak naprawdę ich sytuacja była zbliżona do tej z młodzieńczych lat rodziców Danielle, nie licząc dzielącego dystansu.
OdpowiedzUsuńPrzysiadła na skraju łóżka wpatrując się w palce Namgi'ego owinięte wokół jej nadgarstka, delikatnie gładzące skórę. Nawet tak drobny i subtelny gest wywoływał przyjemny, znajomy dreszcz i fale ciepła. Po miesiącu rozłąki wszystko było uwydatnione, każdy gest, każde spojrzenie. Nie chciała martwić go swoim samopoczuciem, zwłaszcza teraz, gdy sam potrzebował skupić się na dojściu do zdrowia.
— Lepiej. — odpowiedziała, wymijająco wzruszając ramionami. Lepiej pod tym względem, że dowiedziała się co się dzieje, że mogli porozmawiać i dać sobie szansę. Lepiej bo cała farsa z zerwaniem właśnie tym była, pomyłką, więc mogła odzyskać wszystko to co zniknęło wraz z Namgi'm. Jednak pod każdym innym względem nie było dobrze, nie była sobą, a drobniejsza, niż zwyczaj, sylwetka i drżące dłonie tylko to potwierdzały. Nawet gdyby zdołała przywdziać maskę zadowolenia, wszystko inne ją zdradzało.
— Możemy coś zamówić jeśli masz na coś konkretnego ochotę. — zaproponowała, choć na samą myśl jej żołądek nieprzyjemnie się ścisnął. Ostatnio jej posiłki były nieregularne i znikome, w ogóle nie myślała o jedzeniu, czy zdrowym odżywianiu. Ale widziała, że nie tylko na niej się to odbiło. Oboje nie byli w szczytowej formie. — I dasz radę zjeść bez wymiotowania na mnie. — dodał z odrobiną złośliwości podnosząc na niego wzrok. Tęskniła za tymi drobnymi uszczypliwościami, za niekiedy ciągnącymi się, durnymi historiami, które tworzyli, za dźwiękiem jego śmiechu, który momentalnie wywoływał uśmiech na jej twarzy.
— A tak w ogóle, twojej mamie podobały się prezenty, które przywiozłeś? — zagadnęła ciekawa reakcji jego mamy na drobne upominki, które kupili podczas wyjazdu, czy zdążył cokolwiek opowiedzieć rodzicom, pochwalić się sukcesem. — I co powiedzieli na Hit Lab? — dodała szczerze zaciekawiona. Wiedziała, że relacje Namgi'ego z ojcem były napięte, wierzyła, że może to nieco załagodzi ich konflikt, w końcu to nie było małe osiągnięcie. Może i Danielle popchnęła go w odpowiednim kierunku, ale to Namgi sam wyrobił sobie dobrą opinię i pobudził chęć współpracy po stronie wytwórni.
Dani
Gdy wyczuł, że nie jest z nim szczera i otwarcie jej to wytknął, przygryzła nerwowo wargę, wszystkich wokół udawało jej się wodzić za nos. Wystarczyło ubrać coś luźniejszego, zakryć cienie pod oczami korektorem, a chorobliwą bladość skóry warstwą zdrowo wyglądającego makijażu. Gdziekolwiek się pojawiła nikt nie zwracał uwagi na jej stan, ani trener, ani matka, którzy jedynie próbowali wyperswadować jej to nagle, dziwne zachowanie i brak zainteresowania obowiązkami. Prócz Elliota, Namgi był pierwszą osobą, która zapytała o to jak się czuła, wytykając brak szczerości. Rozpadanie się będąc samej w pokoju było proste, ale nie robiła tego przed nikim, nie licząc zdarzenia w kawiarni, po którym to właśnie Elliot musiał ją uspokajać i odprowadzić do samochodu. Nie chciała i po części nie potrafiła ubrać tego w takie słowa, by się nie rozpłakać, zwłaszcza przed nim mając świadomość na co i dlaczego się zdecydował. To ona była powodem tego wszystkiego.
OdpowiedzUsuń— A jak mogę się czuć? — mruknęła bardziej pod nosem niż do niego. — Cieszę się, że to wszystko okazało się nieprawdą i możemy wszystko między nami naprawić, ale… zrobiłeś mnie i to dalej boli. — wyjaśniła. — I… i tak naprawdę chciałbym coś wziąć żeby tak nie było. Tylko to pomagało. — przyznała po krótkiej chwili spuszczając wzrok, bo od samego początku czuła się nieco zawstydzona powodem, dla którego się z nim skontaktowała. Najpierw było to zmęczenie, a teraz brała coś by nie czuć. Nigdy nie potrafiła w pełni, zdrowo poradzić sobie z presją i na swój sposób z przegraną.
Nie chciała jednak teraz tego roztrząsać, skupiać się na niej i jej problemach, gdy Namgi kiepsko się czuł. Poza tym potrzebowała chwili spokoju, oderwania się od ponurych myśli, spędzenia z nim czasu i choć odrobinę podładować własne baterie dzięki bliskości, za którą tęskniła.
Zmarszczyła nieco brwi i ponownie skupiła na nim swoją uwagę na krótkie nie wiem i nie powiedziałem.
— Swoją matkę też zacząłeś ignorować? — zapytała z dozą przytyku w głosie, choć tak naprawdę czuła jaką odpowiedź dostanie. Pokręciła głową z dezaprobatą. Obie nie wiedziały co się działo i jakie powody stały za zmianą zachowania chłopaka i jego ignorancją. — To twój sukces, powinieneś się nim cieszyć obojętnie co się dzieje wokół. — dodała nieco łagodniej. Była z niego dumna, pomimo wszystkiego co zrobił, pomimo Hyerin. Cieszyła się i na swój sposób nie mogła doczekać się wypuszczenia albumu, by móc w pełni odsłuchać muzykę, nad którą pracowali i wsłuchać się w napisany przez Namgi'ego tekst. To były jego marzenia i pomimo wszystkiego trzymała kciuki za owocną współpracę. Wierzyła, że mogli wspólnie stworzyć coś porządnego, coś co porwie słuchaczy. Nie rozumiała, więc dlaczego trzymał to w sekrecie.
Obserwowała jak koślawo podnosi się z łóżka i wspiera dłonią o nocną szafkę, by odciążyć zraniony bok.
— I mogą być sandwicze, dla mnie coś z kurczakiem jeśli jest. — odpowiedziała ciągnąć tą rozmowę na dwóch frontach. Nie miała zamiaru dać się spławić zwłaszcza po jego przytyku, że miała się dzielić z nim wszystkimi swoimi odczuciami. Dostał to czego chciał.
Apetytu i tak nie miała, więc równie dobrze mógł zamówić cokolwiek, wiedziała, że po paru gruzach i tak stwierdzi, że już nie może i nie dokończy posiłku, nie chcąc w siebie wmuszać.
Dani
Jego słowa echem odbiły się w głowie Danielle, uzmysławiając, że w rzeczywistości nie kontrolowała tego ile i kiedy brała. Pomimo usilnych prób wmówienia samej sobie, że jest inaczej, że panuje nad nałogiem, nie uważając tego nawet za groźne uzależnienie. Była przekonana, że brała raz na jakiś czas i tego się trzymała nie bacząc, że narkotyk z każdym dniem coraz szybciej znikał z woreczka, a ona coraz częściej kontaktowała się z nieznajomym dilerem, z którym wymieniała raptem kilka podstawowych słów, których nie mogła uniknąć przy zakupie.
OdpowiedzUsuńZgarnęła kosmyk włosów za ucho, nerwowo drżącą dłonią. Wzruszyła szczupłymi ramionami odwracając wzrok do tekściarza. Mieli być ze sobą szczerzy, więc po dłuższej chwili wzięła głębszy oddech i niepewnie na niego spojrzała. Z dozą wstydu, a może obaw, że spojrzy na nią przez to inaczej jak na kogoś gorszego.
— Nie wiem, może wczoraj rano… albo wieczorem przed występem. — przyznała niechętnie. — Raczej wieczorem, pomagały mi zasnąć. — dodała. Pomagały odgonić łzy i koszmary, gdy wierciła się pół nocy po łóżku, by innym razem odwieść ją od przykrych myśli i wspomnień, by móc się oderwać od ponurego tu i teraz na rzecz chwilowego oddechu. Balansowała na pograniczu haju, starając się poczuć lepiej za wszelką cenę. — Chciałam wziąć rano, zanim do ciebie przyjechałam, ale ojciec musiał je zabrać. — dodała jeszcze ciężej nieco garbiąc ramiona. Nie chciała być w jego oczach… kimś takim. Nie chciała by wiedział jak duży efekt miało na nią jego zachowanie, jak bardzo mógł na nią wpłynąć swoimi słowami.
Ściągnęła nieco brwi zacisnęła szczęki na nieco ostrzejsza reakcję z jego strony. Nigdy za wiele nie mówił o swoich rodzicach, czasem wspominał kuchnie matki i mówił o podejściu ojca, ale nie było tego zbyt wiele. Jednak teraz zaczynała łączyć ze sobą kropki, drobne szczegóły układały się w większy obraz. Nie mówił, bo nie chciał, bo gdy już to robił wynikało z tego, że jego relacja z ojcem była równie trudna co jej z Mitchelle.
— Po prostu nie powinieneś odpychać od siebie wszystkich, nic dobrego z tego nie wynika. — odparła z cieniem smutku w głosie no byli tego najlepszym przykładem. Jednak, gdy kontynuował powędrowała wzrokiem do jego twarzy i widocznego na niej napięcia, prób odepchnięcia niewygodnego tematu. Bolało ją, że jego ojciec myślał o nim w ten sposób nie zdając sobie sprawy jak utalentowanego syna miał. I wykluczając ten jeden incydent, jak kochanego syna posiadali.
Podniosła się z materaca i stanęła za nim przylegając do pleców. Przesunęła dłońmi po karku Namgi'ego zaraz składając na nim krótki pocałunek.
— Sam zapracowałeś na swój sukces, ja tylko poznałam cię z kim trzeba. Gdybyś nie miał za grosz talentu nie podjęliby z tobą współpracy. — Taka była prawda, Namgi był dobry, więc dostał angaż przy albumie Hyerin i była pewna, że dostanie kolejne propozycje dzięki, którym prawdziwie rozwinie skrzydła pracując na swoje nazwisko. — Wiem jak bardzo się w to angażujesz i jak wiele godzin i uwagi poświęcasz tekstom… Ja jestem z ciebie dumna. — wyznała ostrożnie przesuwając dłonie na jego klatkę piersiową, składając jeszcze jeden pocałunek na wysokości jego łopatek. Rozumiała jednak jak ciężko było zwalczyć w sobie wątpliwości, gdy jeden z rodziców wątpił i patrzył jedynie krytycznym okiem wytykając każdy, najdrobniejszy błąd. Nie chciała jednak by czuł się w ten sposób, niezauważony, niedoceniony.
— Powinieneś im powiedzieć, pokazać. — dodała ciszej nie przerywając objęcia. Powinien im udowodnić ojcu, że się myli, pokazać im że warto było śledzić jego karierę pomimo zainteresowania muzyką.
— Woda będzie w porządku. — zapewniła odsuwając się nieco od niego, ale nie cofając dłoni z jego ciała.
Obojętnie co się wydarzyło, chciała aby czuł wsparcie z jej strony, by nie obawiał się przed nią otworzyć.
Dani
[Cześć!
OdpowiedzUsuńPięknie dziękuję za powitanie oraz przemiłe słowa o Honey! Szczerze zazdroszczę wszystkim, którzy łączą pasję z pracą i jeszcze mają z tego niezłe pieniądze, to chyba będzie moje wiecznie niespełnione marzenie. :D Licealny skandal może zostanie ujawniony… a może tylko nielicznym… to się dopiero okaże!
Jeszcze raz dziękuję i również życzę miłej zabawy!]
Honey Lovett
Czuła wstyd, o ironio zarówno przed Namgi'm, choć to przecież on sprzedał jej pierwszą porcję jakiegokolwiek narkotyku. Nie chciała, aby musiał oglądać ją w tak marnym stanie, nawet jeśli było to echo zerwania, na które się zdecydował.
OdpowiedzUsuńCzuła również wstyd przed rodzicami i Minho czując w sercu, że ich rozczarowała swoją słabością i braniem narkotyków, które mogły wszystkim przysporzyć wiele kłopotów, zarówno na ich pozornie kryształowej reputacji jaki dla niej samej. Aczkolwiek nawet tego nie była pewna, biorąc pod uwagę czego dowiedziała się o swoim ojcu. Mimo wszystko sięgnięcie po nie przyszło jej łatwo. Nie była zaznajomiona z żadnymi substancjami, ale to co dawał jej Namgi pomagało, to co brała teraz również, więc ciężko było zrezygnować z jedynego środka, który przynosił ulgę i wyciszał zarówno myśli jak i emocje, zastępując je zupełnie innymi bodźcami, intensywniejszym odbieraniem otoczenia, przyjemnymi zawrotami głowy i brakiem skupienia.
Delikatny dotyk na nadgarstku był przyjemnie kojący. Jego place idealnie pasowały do jej ciała, po którym momentalnie rozchodziło się przyjemne ciepło. Działał na nią jak nic innego.
— Raczej tak. — przyznała nieśmiało, nie podejrzewając, że akurat Namgi zechce ją pouczać, czy jakkolwiek powstrzymać. Do tej pory przecież brała coś bezpośrednio z jego ręki i nigdy tego nie kwestionował, nie próbował odwieść od tego pomysłu.
Nie chciała brać z taką intensywnością jak wcześniej, ale chciała… wiedziała, że w końcu wróci do domu, że pewne obawy będą do niej wracały, a zmęczenie i brak formy dadzą o sobie znać na treningach. Potrzebowała czegoś co to zagłuszy, a to był prosty i szybki sposób, by poradzić sobie z gromadzącymi się emocjami.
— To pomaga… odciąć się od wszystkiego. — dodała na koniec. Nie chciała więcej ciągnąć tego tematu. To była jej decyzja. Tak jak wszystko inne było tylko i wyłącznie ich wyborami, które podejmując nie liczyli się z jej zdaniem, wykluczając.
Choć sama była w rozsypce i samolubie potrzebowała go dla samej siebie, by mieć siłę do podniesienia się z kolan i złapania chwili oddechu, chciała dać mu możliwie jak najwięcej wsparcia. Obojętnie jak bardzo ją zranił i obojętnie jak wiele żalu chowała w swoim sercu względem jego ostatniego postępowania. Namgi był dla niej, niezmienne, ważny. Nic nie mogło tego zmienić. Nawet on sam pomimo usilnych prób. Skoro widziała, że jej potrzebował, mogła na razie swoje problemy odsunąć na bok, co nie było tak trudne mając przed sobą Namgi'ego, który od początku ja rozpraszał i przyciągał uwagę.
Kąciki jej ust ledwie widocznie drgnęły do góry, układając się w niewielkim uśmiechu, gdy obrócił się przodem do niej.
— W porządku. — Wyplątała się z jego ramion, by wziąć wszystko co potrzebne do zmiany opatrunku. — Jakieś leki musisz wziąć? — przypomniała. Miała zamiar go przypilnować, by wziął każdą jedną dawkę, odpoczywał ile należy i jak najszybciej wrócił do pełni sił. Dopiero wtedy mógł choćby pomyśleć o pracy, a przynajmniej tej wymagającej pojechania do studia, czy tym bardziej spotkania z kimkolwiek z kartelu.
Poczekała, aż zajmie dogodną dla siebie pozycję na kanapie w między czasie układając sobie pod ręką wszystko co potrzebne do oczyszczenia rany. Klęknęła na podłodze ostrożnie podwijając koszulkę i zdejmując poprzedni opatrunek, by zaraz powtórzyć, krok po kroku, wszystkie konieczne czynności.
Dani
Zmierzyła go od stóp po sam czubek głowy jakby rzeczywiście zastanawiała się czy może już go puścić i zostawić samego sobie. Skrzyżowała ręce na piersi i pokręciła lekko głową. Poradziłby sobie sam gdyby musiał, ale tak było prościej i komfortowiej.
OdpowiedzUsuń— Miałeś dużo szczęścia, że ten ktoś nie wiedział co robił albo ostatecznie nie chciał ci nic zrobić i to był wypadek. Mogło skończyć się dużo gorzej, mogłeś stracić nerkę albo wątrobę, czy cokolwiek innego. Ktoś mógł ci poderżnąć gardło, więc nie marudź, że musisz posiedzieć na tyłku przez jakiś czas. — odpowiedziała niby nieco ostrzej, ale w jej oczach odbijała się szczera troska i zmartwienie jego stanem. Gdyby rzeczywiście stało mu się coś poważniejszego, mógłby miesiącami dochodzić do siebie i nigdy w pełni nie wydobrzeć, a gdyby straciła go na zawsze… nie potrafiła nawet o tym myśleć i sobie tego wyobrazić. Nie byłaby w stanie przez to przebrnąć i pogodzić się z tym, zwłaszcza z towarzyszącą świadomością w jakiej atmosferze ich ścieżki się rozeszły. Martwiła się i chciała dla jego zdrowia jak najlepiej, poza tym… czuła wewnętrzny niepokój, że jak tylko na chwilę straci go z oczu to już nigdy więcej się nie zobaczą, a tak miała drobną namiastkę tego co mieli miesiąc temu. Byli zamknięci razem, w apartamencie, jak wtedy
— Poza tym — wygięła usta w odrobinę złośliwym uśmiechu — podoba mi się jak jesteś taki grzeczny i potulny. — dodała nieco żartobliwie, zbierając zużyte gaziki i opatrunek, by je wyrzucić. — Pomyślimy jak przestaniesz się krzywić przy każdym oddechu. — dodała cofając się z powrotem do salonu.
Usiadła koło niego przyglądając mu się z uwagą, temu jak wyglądał, czy dalej na jego twarzy widnieje oznaka zmęczenia prócz grymasu dyskomfortu. Oparła się bokiem o wezgłowie kanapy podciągając nogi do góry. Wyciągnęła ku niemu dłoń układając na karku, delikatnie muskając palcami jego skórę i ciemne kosmyki. Cofnęła rękę i zaczesała kilka z nich za jego ucho.
— Strasznie szybko ci urosły. — stwierdziła po chwili, z nutą zamyślenia pobrzmiewającą w głosie. Ostatni miesiąc niby jej się dłużył, a z drugiej strony minął w oka mgnieniu. Żałowała jednak, że ten czas uciekł im między palcami. — Zaraz będziesz mógł je wszystkie związać. — dodała z delikatnym uśmiechem opierając głowę na dłoni drugiej ręki.
Z błogiej chwili wyrwał ją głośny dźwięk domofonu, na który zareagowała nieznacznym uniesieniem brwi i drgnięciem.
— Już przyjechało? — Nawet jeśli nie zamawiali w godzinach szczytu to zwykle na jedzenie czekało się dość długo. — Zaczekaj. — Podniosła się z kanapy i ruszyła do drzwi. Sięgnęła po słuchawkę domofonu zerkając na wyświetlacz i momentalnie na jej twarz powrócił grymas.
— To chyba jakiś żart. — mruknęła pod nosem. — Co ty tutaj robisz? — zapytała przysuwajac się do domofonu. Wolała nie wiedzieć skąd wiedział i jak się dowiedział gdzie Namgi mieszka.
— Danielle, wszyscy cię szukają od wczoraj, wpuść mnie. — Wywróciła oczami w odpowiedzi przyglądając się mężczyźnie na małym ekranie, wahając się, czy powinna i przede wszystkim, czy chciała go wpuścić.
— Jak widać mam się całkiem dobrze. — odparła lekceważąco, mając ochotę roześmiać się na widok karcącej miny Minho i tego jak nerwowo przestępuje z nogi na nogę.
— Dani. — usłyszała ciężkie westchnienie przeplatające się ze zmartwieniem. Wyraz twarzy ochroniarza nieco zelżał. Gryzła zębami wnętrze policzka zastanawiając się co zrobić. Nie chciała tej chwili wracać do niewygodnych tematów, ale domyślała się, że Minho nie da się tak łatwo spławić jakby sobie tego życzyła, więc po chwili wahania nacisnęła odpowiedni przycisk, by wpuścić mężczyznę do środka.
— To nie jedzenie… to Minho. — przyznała cofając się na moment do salonu, w którym czekał Namgi.
Może rzeczywiście jej nagłe wyjście z domu i odrzucanie kolejnych połączeń nie był rozsądne w zaistniałej sytuacji, ale chciała żeby na razie dali jej spokój, uszanowali, że dowiedzenie się tylu niewygodnych rzeczy nie było dla niej proste. Rozumiała, że wszyscy się o nią martwili i troszczyli tak jak potrafili, ale musieli pozwolić jej podejmować własne decyzje. Nie chciała więcej żyć w błogiej nieświadomości, stojąc z boku, a każdy chodził wokół niej na palcach byleby niczego się nie domyśliła.
UsuńDani
Nie miała zamiaru na razie przyznawać jak bardzo podobał jej się w tym wydaniu nawet jeśli towarzyszyła mu bladość skóry i grymas wywołany nieprzyjemnym dyskomfortem wywołanym przez ranę. Wyglądał dobrze zarówno w dłuższych włosach jak i ciemnych i chyba nie potrafiłaby zdecydować, w których było mu lepiej tych, czy może jednak w blondzie, który dodawał młodzieńczości w porównaniu do dodającego powagi naturalnego koloru. Sama nigdy nie robił nic ze swoimi naturalnymi włosami, nic prócz delikatnego podcinania, dodania grzywki lub pozwolenia jej na odrośnięcie. Nigdy nie farbowała ich na inny kolor, nie dodawała kolorowych pasemek, czy nie zmieniała diametralnie długości. To był pierwszy raz i choć pchany negatywnymi emocjami i chęcią fizycznego rozładowania stresu i żalu, to całkiem podobała jej się ta zmiana. Wciąż mogła złapać część pasm i spiąć je na czubku głowy, a po nie obcinaniu przez miesiąc, włosy sięgały swoimi końcami niemal ramion.
OdpowiedzUsuń— Dobrze ci w takich. — podsumowała jedynie.
Danielle również nie spodziewała się, że Minho zjawi się w progu apartamentu Namgi’ego. Nie spodziewała się również swojego ojca. Sądziła, że dadzą jej tą chwilę oddechu, czas na zebranie myśli, poukładanie w głowie potencjalnych pytań i wyjaśnienie sobie wszystkiego z Namgi’m, czego najbardziej potrzebowała. Rozumiała, że się martwili, ale wiedziała też, że za chwilę wrócą do Korei, jak zawsze mogąc zostać na miejscu nie więcej niż kilka dni. Teraz przynajmniej wiedziała skąd brał się ich pośpiech.
Przytaknęła jedynie Namgi’emu z wątpliwym grymasem na twarzy, obserwując jego niezgrabne ruchy. Cofnęła się w głąb korytarza, gdy rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Stojąc przed nimi wzięła głębszy oddech i w końcu otworzyła. Nie przywitała się z nim w zwyczajowy, wylewny sposób tylko od razu skierowała się w kierunku salonu słysząc trzask drzwi i kroki za plecami.
— Czemu nie odbierałaś? — Minho bezceremonialnie zadał pierwsze pytanie. Danielle stała twarzą w stronę Namgi’ego, choć jej wzrok patrzył jakby przez niego.Przygryzła wnętrze policzka jednocześnie krzyżyjąc ręce na piersi. Obróciła się twarzą w stronę ochroniarza.
— Bo nie chciałam z tobą rozmawiać? — odpowiedziała odbijając piłeczkę. Nie miała zamiaru się tłumaczyć, w oczach Danielle jej zachowanie było jasne, było następstwem ich zatajania prawdy.
— Danielle… — machnęła ręką w powietrzu wbijając w niego spojrzenie pełne dystansu, po równo karcące i rozczarowane.
— Nie, Minho. — odpowiedziała twardo. — Powinnam wiedzieć. Sam wiesz ile razy przychodziła do ciebie nie rozumiejąc zachowania ojca, usprawiedliwiałeś go, a sam nie jesteś lepszy. Kłamaliście mi w żywe oczy, więc nie będziesz mnie pouczał po nieodebraniu kilku telefonów. — wytknęła. — Byłeś dla mnie jak brat, ufałam ci. Kto wie czego jeszcze mi nie mówiłeś… o może zacznijmy od tego, skąd wiesz gdzie mieszka Namgi, hmm? — Nie dała mu dojść do słowa, była zła i rozczarowana w zupełnie inny, może nawet dotkliwszy sposób niż kłamstwami Namgi’ego. Minho był jej rodziną, przychodziła do niego ze swoimi problemami i wątpliwościami, które wielokrotnie dotyczyły jej tęsknoty za ojcem. To on jej pilnował, wmawiał że nie może teraz wyjść z pokoju, by nie przeszkadzać ojcu, a może w tym wszystkim chodziło o co innego, o jej bezpieczeństwo.
— Tak było dla ciebie lepiej, nie wiesz z jakimi ludźmi zdarza się nam współpracować, a jeśli chodzi o niego… — Danielle postąpiła krok do przodu niemal zasłaniając swoją sylwetką siedzącego na kanapie tekściarza.
— Jakimi ludźmi? Takimi jak wy? — wytknęła kręcąc głową. — A co do niego, nie macie prawa go oceniać po własnych kłamstwach. Więc jeśli to wszystko możesz przekazać ojcu, że mam się wyśmienicie. Tutaj. — dodała twardo nie odrywając nieustępliwego spojrzenia od ochroniarza. Cała jej sylwetka emanowała stanowczością pomimo kruchości i niewielkich gabarytów, które zdawały się teraz niknąć pod wpływem jej złości nawet, gdy stała przed sporo wyższym Minho.
UsuńNie miała zamiaru ulegać, dać się zmanipulować słowom i zasłanianiem się jej osobą. To ona skończyła okłamana i rozbita, nie żaden z nich.
😎
Minho widział głupawy uśmieszek widniejący na twarzy tekściarza, któremu najwidoczniej się upiekło lub upiekało póki nie był w pełni zdrów. Mógł cieszyć się taryfą ulgową póki miał w garści zmartwienie Danielle. Gdyby nie wpatrujaca się w niego ostro dziewczyna już dawno wywrócił by oczami i wdał się w dyskusję z Jungiem, chętnie zmazując mu zadowolony uśmiech z twarzy, bo wciąż był na niego zły. Rozumiał i szanował, że chciał chronić Dani przed zagrożeniem ze strony koligacji z kartelem, ale mógł to zrobić delikatniej, a zachował się jak skończony kretyn, który nie wiedział jak ona zareaguje. Nie wspominając o prochach, w które ją wciągnął i Minho akurat mało obchodziło, że podsuwał jej miększe narkotyki.
OdpowiedzUsuńSkupił się jednak na Dani, która zdawała się nieugięta i pomimo swojego mizernego wyglądu, dalej potrafiła wysoko zadrzeć podbródek i patrzeć na niego w ten konkretny sposób.
— Okej, możesz być na mnie obrażona do końca świata, Dani, ale przynajmniej zadzwoń do ojca. Niedługo musimy wracać do Korei. — Przylot do Stanów był nieoczekiwany i dużo wysiłku kosztowało ich, by móc porzucić bieżące obowiązki, przesunąć wszystkie spotkania i sprzedaże. Nie mogli zostać zbyt długo, przynajmniej nie obaj, choć Dayoun wciąż rozważał, by nie wrócić do Korei w pojedynkę.
Danielle zmarszczyła nieco brwi, chciała porozmawiać z ojcem, ale sęk w tym, że obawiała się tej rozmowy obojętnie jak bardzo była ciekawa szczegółów. Nie chciała również poruszać tematu swoich problemów, więc jedynie przytaknęła krótko.
— Dani, naprawdę nie chcieliśmy dla ciebie źle. — dodał postępując krok w jej stronę, by zmniejszyć nieco dystans. Martwił się o nią, nie wyglądała dobrze, a problem narkotyków wciąż pozostawał nierozwiązany dlatego bał się ją zostawić bez nadzoru, a w tym momencie nie ufał słowu Namgi’ego obojętnie jak dużą sympatią darzył go Dayoun.
— No popatrz nie wyszło wam. Całej trójce. — Celowo zaakcentowała ostatnie słowo. To wszystko tyczyło się także Namgi’ego, ale w tym momencie jego powrót był dla niej ważniejszy niż dąsanie się i wypominanie czegoś co ostatecznie było umotywowane jej dobrem. — Potrzebuję trochę czasu, a nie waszej nadopiekuńczości i kontroli. — dodała nieco spokojniej choć wciąż z pobrzmiewającym uporem w głosie, mając również nadzieję, że chłopak siedzący za jej plecami słuchał jej głośno i wyraźnie.
— Rozumiem, ale czy możesz chociaż na chwilę wrócić ze mną do domu? — zapytał. Dani szczelniej otoczyła się ramionami i pokręciła głową. Nie chciała wychodzić z aparatmentu, nie chciała spuszczać wzroku z Namgi’ego i choć sama prosiła o zaufanie i odrobinę swobody, bała się zrobić to samo. Bała się, że jak tylko stąd wyjdzie to znowu nie będzie miała do czego wracać, a tego by nie zniosła.
— Nie i nie naciskaj, bo to niczego nie zmieni. — Minho zacisnął mocniej szczęki świdrując ją spojrzeniem, ale czuł, że niczego nie wskóra u niej. Była zacięta i uparta.
Widziała jak mężczyzna zaciska szczęki, a jego niezadowolone spojrzenie ucieka ponad jej ramię na siedzącego na kanapie Namgi'ego. Z boku mogło to wyglądać tak, że zapomniała o wszystkich jego przewinieniach, ale tak nie było. Cieszyła się, czuła ulgę, że to wszystko okazało się tylko i aż kłamstwem, bo chciała go odzyskać, aby znów był częścią jej życia. To jednak nie zmieniało faktu, że jej zaufanie było nadszarpnięte.
— Okej, skoro tak stawiasz sprawę. — odpowiedział że zrezygnowaniem Minho. — Jung ty się tak nie cieszy i bo też powinieneś przedzwonić. — polecił zatrzymując twarde spojrzenie na brunecie.
— A Namgi niby po co ma do was dzwonić? — wtrąciła wyczuwając kolejną konspirację tym razem między nimi i jej ojcem.
— Jeśli wyjedziemy ktoś musi mieć na oku twoje… zainteresowanie prochami. — dodał po czym ignorując niechęć dziewczyny, przysunął się bliżej składając krótki pocałunek na czubku jej głowy.
Dani
Odetchnęła ciężko, gdy Minho wycofał się z apartamentu, z ulgą, że nie naciskał na nią bardziej lub nie stawiał jej żadnych warunków, by pod jakimś nakazem wróciła z nim do domu. W tym momencie chyba nikt z nich do niczego nie mógł jej zmusić. Danielle musiała wszystko poukładać sobie w głowie, przemyśleć, przygotować się przed rozmową, która z pewnością mogła zejść również na jej tor, a dokładniej narkotyków.
OdpowiedzUsuńPodeszła do kanapy i usiadła koło Namgi’ego.
— Rozmawiałeś z moim ojcem o moim… braniu? — zapytała przyglądając się brunetowi. — Jak dużo mu powiedziałeś? — zastanawiała się, czy jej ojciec wiedział tylko o jej problemie, który pojawił się przez wzgląd na rozstanie, czy może Namgi powiedział mu wszystko. Nie chciała by rodzice wiedzieli o niej wszystko, zwłaszcza jeśli ojciec miał wracać do Seulu, a ona zostanie sam na sam z matką, która zechce ją rozszarpać za wszelkie słabości i pomyłki. Nie wspominając o tekściarzy, z którym od samego początku odradzała jej znajomość, choć nie motywowała tego troską o jej zdrowie, a czas i pełne skupienie.
— Czy wcześniej też z nim rozmawiałeś? Zdaje się, że nagle staliście się sobie… bliscy. — wytknęła znów czując się pominiętą. Wcześniej było to wszystkim o czym mogłaby marzyć, żeby jej rodzina zaakceptowała jej związek, żeby każdy czuł się swobodnie w swoim towarzystwie i po obiedzie u ojca miała wrażenie, że istnieją na to duże szanse. — To dobrze, ale czemu wszystko odbywa się za moimi plecami? — burknęła pod nosem. Miała wrażenie, że Namgi, jej ojciec i Minho mają jakąś odrębną rozmowę na innym poziomie, do którego ona nie ma dostępu. Nie wiedziała, czy to wyobraźnia zaczęła wybiegać zbyt daleko w obawie przed kolejnymi kłamstwami, czy rzeczywiście tak było.
— Nie, nie chcę z nim na razie rozmawiać. Obrócą wszystko tak, że będziemy mówić o mnie i moich problemach, a tego nie chcę. — odpowiedziała opierając się wygodniej o wezgłowie kanapy. Wpatrywała się przez chwile w sufit, bawiąc jednocześnie palcami. Dla nikogo nie była to komfortowa sytuacja, ale odnosiła wrażenie, że oni przynajmniej wiedzieli na czym stoją.
— Dlaczego tak właściwie wszedłeś w handel? Przecież twoja rodzina nie ma problemu z pieniędzmi. — zapytała zatrzymując wzrok ponownie na nim. Rozumiała, że sam mógł chcieć wcześniej spróbować, zabawić się i przetestować własne granice, że mógł palić z kumplami, ale to co robił wybiegało daleko poza zabawę i miała wrażenie, że przynosiło mu jedynie samych kłopotów czego znowu była świadkiem. — Albo nie ważne, nigdy nie mówiłeś o tym zbyt wiele. Po prostu… martwię się, więc jak wydobrzejesz i będziesz jechał na jakiekolwiek spotkanie, mów mi o tym. — poprosiła. Chciała wiedzieć, być z nim w kontakcie, by w razie takich sytuacji wiedzieć i móc zareagować, by nie musiał liczyć na przypadkową pomoc. Chociaż tyle mogła zrobić, ale w głębi serca liczyła, że to był pierwszy i ostatni raz, gdy widzi go w tak poważnym stanie, choć już pobicie wzbudzało masę pytań i nawarstwiało niepokój. Nie chciała by ktokolwiek zrobił mu krzywdę i obojętnie co nim kierowało, jak wiele mógł wiedzieć, oboje byli młodzi, więc ile mógł tak naprawdę mieć o tym pojęcia, na ile pewnie mógł się czuć.
Gdy patrzyła na ojca, czy nawet na Minho… emanowała z nich ta onieśmielająca pewność, ten spokój i rozeznanie w tylu sprawach. Gdyby się nad tym głębiej zastanowić i wziąć pod uwagę jego dziwne i tajemnicze spotkania, odsunąć na bok to, że ją wychowywali i w domu byli ciepłymi osobami… mogłaby we wszystko uwierzyć. Za to Namgi pasował jej do tego muzycznego świata, do studia i pracy z dźwiękiem, do pochylania się nad kolejnymi tekstami. Teraz, gdy spotkała się z innym dilerem, tym bardziej jej na takowego nie pasował.
Dani
Danielle przeniosła powoli wzrok na tekściarza, a jej duże oczy zdawały się jeszcze większe, gdy wpatrywała się w niego z niekrytym zaskoczeniem. Domyślała się, że mogli poruszyć wiele tkliwych dla Namgi’ego tematów, ale nie sądziła, że może opowiedzieć ojcu o prawdziwym powodzie ich spotkania, że wcale mu nie pomogła wskazując odpowiedni kierunek, nigdy nie spotkali się na wspomnianej kawie. Ich pierwsze spotkania nie były wyjęte rodem z komedii romantycznej, to był biznes, chłodna transakcja między dwójką nieznajomych sobie osób, choć niekiedy chciała, aby ich drobne kłamstwo okazało się prawdą. Nie musieliby się z niczym kryć, ona nie miałaby problemu z dręczącym ją zmęczeniem i potrzebą “doładowania” dodatkowo organizmu, a on nie miałby na głowie kartelu. Ona nie była klientką, a on jej dilerem. Zaczęliby od zwykłej znajomości, przyjaźni. Może w tedy cały miniony miesiąc nie miałby miejsca, ale mimo to nie żałowała, że go poznała, obojętnie jak do tego doszło. Jednak nie sądziła, że otworzy się przed jej ojcem na tyle by móc skierować na swoją osobę jego nieprzychylne spojrzenie, choć to najwidoczniej mu nie groziło.
OdpowiedzUsuń— Owszem nie powinieneś mu tego mówić. — potaknęła. Wcale nie zdziwiłaby się gdyby rodzice prędko wysłali ją na odwyk. Nie musiała sobie nawet wyobrażać miny swojej matki i ostrego głosu wypowiadające krótkie a nie mówiłam. W pewien sposób kobieta miała rację, ale nie mogła uchronić Danielle przed popełnianiem błędów i podejmowaniem swoich decyzji. Widziała jak nerwowo szarpał za skórki wokół paznokci, jak bawi się palcami, w które uparcie się wpatrywał. Wzięła głębszy oddech, policzyła w głowie do dziesięciu i dopiero wtedy kontynuowała.
— I ty martwiłeś się, że mój ojciec cię nie polubi? — przypomniała wyraźnie pamiętając jak chłopak panikował przed spotkaniem z mężczyzną i daleko w przód, gdy znajdowali się w domu. Widziała jednak już wtedy zalążek sympatii, a teraz słowa Namgi’ego tylko ją w tym utwierdzały. Powiedziałaby, że są blisko zważywszy, że ojciec nie miał zbyt wielu okazji oglądać ją w kiepskiej formie, płaczącej, czy tym bardziej wymiotującej. Przede wszystkim nie odtrącił go, a zaoferował pomoc i chyba dzięki temu czuła ulgę.
Przysunęła się bliżej, by móc ostrożnie oprzeć głowę na jego ramieniu. Dłonią przesunęła po jego udzie. Szczęściem w nieszczęściu okazało się kim jest jej ojciec, dzięki temu Namgi nie był w tym wszystkim sam, miał do kogo zgłosić się po poradę. Nie chciała sobie nawet wyobrażać co musiał czuć, jak wielką presję mógł wywrzeć na nim kartel, obojętnie, czy chciał tego wszystkiego, czy też nie.
— Ale jak ich spłacisz to… to już koniec z tym? — zapytała niepewnie, dalej głaszcząc go po nodze. Liczyła, że przytaknie, że właśnie o to chodziło w tej transakcji, spłatę długu i wykupieniu sobie pełnej swobody. Chciała żeby to rzucił nawet jeśli sama wciągała się w narkotykowy problem coraz bardziej. Nie chciała jednak spędzać wieczorów samej, martwiąc się gdzie jest, co i z kim robi, czy jest bezpieczny, czy może znów ktoś go pobił lub okradł. Chciała, aby razem, wspólnymi siłami wrócili do codzienności.
— Zadzwonisz do niego? — Zastanawiała się, czy to był dobry pomysł, czy nie wynikną z tego jeszcze gorsze konsekwencje, ale nie chciała puszczać go samego. — Zawsze ktoś może być w pobliżu. Podejrzewam, że wie jakie ryzyko podejmie. — dodała ponuro. Nie sądziła, że będzie prowadzić tego typu rozmowy, rozprawiać na temat długów, karteli i potencjalnego ryzyka, że będzie opatrywać kogoś bliskiego po ranie zadanej nożem. — Byłabym spokojniejsza gdybyś nie był sam. — dodała niemrawo, podnosząc na niego wzrok.
Dani
— On może i nie. — odpowiedziała beznamiętnie. Wiedziała, że to matka będzie zdecydowanie trudniejsza w rozmowie. Dla niej złamane serce, brak sił… to były jedynie bezsensowne wymówki, którymi Danielle się zasłaniała. Ojciec jeszcze mógł zechcieć ją zrozumieć, wesprzeć, ale matka nie rozumiała jak można było marnować karierę z tak błahych powodów. Być może obie nie potrafiły się na tyle dobrze porozumieć i przede wszystkim zrozumieć, by spojrzeć na problem z szerszej perspektywy. Danielle w końcu nigdy bezpowrotnie nie straciła szansy na zaistnienie na scenie, straciła kilka cennych występów, ale wciąż mogła to nadrobić. Jej matka miała nigdy więcej nie wystąpić.
OdpowiedzUsuń— Sądziłam, że nigdy się tego nie dowiedzą. — przyznała. Mieli z Namgi’m swoją słodko gorzką tajemnicę, coś tylko swojego. Dlatego tak bardzo uwielbiała pojawiać się w jego studio, bo nie było tam nikogo więcej prócz nich, nikt o tym nie wiedział, to był tylko jej… ich czas, ta drobna wymiana, której z początku dokonywali. Danielle znała swoją matkę na tyle dobrze, by poznanie się przez narkotyki twardo skreślało ich relację w jej oczach. Nie chciała, by oboje z rodziców wiedzieli o niej wszystko.
Słuchała dalej jego wyjaśnień kręcąc delikatnie głową.
— Nie sądzę, że robił to jedynie z litości. — stwierdziła. Na jaw wyszło wiele rzeczy, które szczerze ją zaskoczyły i pewnie nie znała wszystkich twarzy swojego ojca, ale te które miała okazję widzieć… nie posądziła go o udawane współczucie. Gdyby nie chciał mieć z nim nic wspólnego to by nie stawił się w szpitalu.
— Przez karierę ojca? — powtórzyła odsuwając się nieco od tekściarza, by móc lepiej na niego spojrzeć. Przypatrywała się chwilę jego twarzy w głowie odkrywając brakujące elementy w układance. — Szantażują cię? Tak jak ze mną? — zapytała, choć była tego niemal pewna. — Czy twoi rodzice w ogóle wiedzą, że trafiłeś do szpitala? — dopytała zdając sobie sprawę, że oboje mogli nie zdawać sobie sprawy ile rzeczy wydarzyło się w ostatnim czasie w życiu ich syna. Namgi tak niewiele mówił, krył wszystko przed wszystkimi starając się nieść w pojedynkę tak ogromny ciężar, choć nie przynosiło to niczego dobrego. Danielle martwiła się, o jego zdrowie, o jego bezpieczeństwo i fakt, że od wszystkich się odsuwał. Nie wierzyła do końca, że jego rodzice, a zwłaszcza matka od tak przyjmują kilka suchych faktów przez telefon, że nie martwią się o niego.
Wypuściła ciężko powietrze z płuc i oparła się wygodniej o wezgłowie kanapy, znów wpatrując się w sufit, ręce układając na swojej klatce piersiowej. Zastanawiała się, czy to rzeczywiście ma szansę skończyć się w którymś momencie, czy do końca życia będzie przepychał się z kartelem, spełniając ich chore zachcianki. Nie martwiła się o siebie, nie miało to dla niej większego znaczenia w tej sytuacji, chciała jedynie, by Namgi mógł wyjść na prostą, by wyrwał się spod ich kontroli, by… by mogli być razem szczęśliwi bez ciężaru, oplatających ich coraz ciaśniej, tajemnic.
— Może… może jak wydobrzejesz to gdzieś wyskoczymy? Niedługo pewnie otworzą jarmark świąteczny. — zasugerowała nieco nieśmiało zatrzymując na nim wzrok. Nie chciała znów rzucać się na głęboką wodę, potrzebowała czasu by zrehabilitować zaufanie, ale cały miesiąc liczyła, że zdoła odzyskać to co mieli, więc nie chciała teraz udawać, że nie chce spróbować jeszcze raz.
Kochała go… powiedziała to na głos, przyznała się odkrywając ostatnią kartę jaką miała i chciała dalej w to brnąć, może mniejszymi krokami, ale wciąż. Chciała również odwrócić ich uwagę, choć trochę, od problemów i nieprzyjemnych spraw.
— I kiedy album ma premierę? — dopytała z lekkim uśmiechem. Przez miesiąc straciła poczucie czasu, a Hyerin jedynie dumnie się chełpiła, że album będzie świetny i jak bardzo leci na tekściarze, żadnych konkretnych szczegółów. Mimo wszystko Danielle wiedziała, że dla jednego jak i drugiego będzie to ogromny sukces i z pewnością będą musieli oboje pojawić się na niejednej imprezie celebrując wypuszczenie albumu.
Dani
Odruchowo wtuliła policzek w jego dużą dłoń, przymykając powieki pod wpływem ciepła, ciesząc się drobnymi gestami i czułościami z jego strony, za którymi była stęskniona. Z każdą kolejną chwilą tęsknota, którą odczuwała przez ostatni miesiąc stawała się wyraźniejsza, bardziej namacalna, nabierała konkretnych kształtów Namgi’ego. Potrzebowała jego dotyku, jego drobnych pocałunków, uśmiechu, palców bawiących się włosami, ale także głosu roznoszącego się po pomieszczeniu, jego śmiechu i teatralnego wywracania oczami, gdy coś wyśmiewał bądź negował. Brakowało jej jego obecności, świadomości, że jest obok, że w każdej chwili może z nim porozmawiać, schować się w ramionach i ukryć przed całym światem, bo wciąż, mimo iż nadszarpnął jej zaufanie, Namgi był jej bezpiecznym miejscem, do którego chciała wracać. Mogła przez to wyglądać na głupią, naiwnie zakochaną nastolatkę, ale nie dbała o to co pomyślą sobie inni, o to co przeczyta na swój temat na forum plotkarskim, o ile tam zajrzy. Chciała z nim być, mieć go przy sobie i to się dla niej liczyło, więc była w stanie wybaczyć mu każde słowo, które kierował w jej kierunku, każdy chłodny gest, do którego zdołał się posunąć.
OdpowiedzUsuń— Drobny wypadek? — powtórzyła przyglądając się uważniej brunetowi. Pobicia, czy tym bardziej pchniecie nożem raczej leżały daleko poza kręgiem drobnych wypadków. Ostatecznie jednak zrezygnowała z prawienia morałów, podsumowując jego wyjaśnienia cichym westchnieniem. Rozumiała, że nie chciał martwić kobiety, mieszać jej w swoje zawiłe sprawy, ale ostatnie wydarzenia pokazały jasno, że tajemnice nie niosą ze sobą niczego pozytywnego.
— To już niedługo. Będziesz się musiał pojawiać na tych wszystkich fancy wydarzeniach. — odpowiedziała z niewielkim półuśmiechem wyobrażając sobie Hyerin całą w skowronkach obłapujacą go po raz kolejny, szukając okazji by się do tekściarza zbliżyć, choć ten wyraźnie nie miał na to ochoty… nie licząc jednego klubowego wyskoku, ale przecież jej również zdarzyło popełnić się błąd dlatego była w stanie stłamsić zazdrość, która wciąż próbowała kłóć ją w serce i dojść do głosu.
Danielle drgnęła, gdy usłyszała dzwonek do drzwi, nieco wyrwana z błogiego stanu jaki wywołał kojący dotyk dłoni Namgi’ego, bliskość której nie doświadczała zbyt długo, co powoli wysysało z niej życie.
— Siedź. — poleciła momentalnie podnosząc się na nogi, gdy chłopak zaczął wstawać. Przy domofonie z ulgą stwierdziła, że tym razem to żaden nieproszony gość, a jedynie wyczekiwany dostawca z zamówieniem. Mimo, iż jej żołądek wciąż był nerwowo ściśnięty, również zaczynała odczuwać głód. Nie miała też ochoty na więcej niezapowiedzianych spotkań, żadne z nich nie rysowało się w przyjemny, dla niej, sposób. Chciała nacieszyć się czasem we dwoje nim wróci do domu i potencjalnych niewygodnych rozmów z rodzicami.
Podziękowała dostawcy, by po przejęciu papierowej torby zamknąć za nim drzwi i cofnąć się z powrotem do salonu. Postawiła ją na stole wyciągając zaraz wszystko ze środka.
— W życiu tego nie zjem. — stwierdziła biorąc sporych rozmiarów kanapkę do ręki, uważnie się jej przyglądajac, a kuszący zapach szarpał z pusty żołądek.
Uśmiechnęła się, szerzej, pewniej na jedno słowo chętnie.
Podniosła wzrok znad kanapki przyglądając się profilowi Namgi’ego jakby chciała się upewnić, że rzeczywiście wszystko już jest w porządku, że zaraz nie wstanie i znów nie trzaśnie drzwiami tuż przed jej nosem. Nie zniosłaby drugi raz tego samego.
Dani
Zaciągając się papierosem wyprostowała się nieco, używając skupienia towarzysza jako dobrej okazji, by lepiej mu się przyjrzeć.
OdpowiedzUsuńPrawdą było, że Ari nigdy nie przebywała blisko kogoś pokroju Namgiego, a mając to namyśli, chodziło jej o osobę blisko związaną z nielegalnym przedsięwzięciem, jakim była dillerka. Tabletki były przekazywane przez osoby trzecie, brunetka nigdy sama nie brudziła swych dłoni, nie szukała kontaktu z podziemnym światkiem należącym do gangsterów czy kryminalistów. Chciała zaśmiać się pod nosem na fakt, że każde z nich – bogatych dzieciaków – było tak zepsute, że wygodne życie, o którym wielu mogło pomarzyć, oni traktowali jako nudną przyziemność. Stąpanie po krawędzi wydawało się o wiele ciekawsze, a adrenalina jaka temu towarzyszyła, jedynie zachęcała do dalszej zabawy.
Pochyliła się nieco do przodu, usta same ułożyły się w uśmiech, kiedy Namgi położył na stoliku tabletki i zaproponował jej lufkę. Zmrużyła nieco oczy, jakby chcąc wyczytać jego zamiary, przebić się przez zewnętrzną warstwę, ale po chwili zaśmiała cicho i sięgnęła po lufkę, przykładając ją do ust.
— Jeśli jedna tabletka zagwarantuje mi najlepszy wieczór, czego mogę spodziewać się po dwóch? — zagadnęła, lustrując go spojrzeniem brązowych tęczówek. Końcówka lufki zniknęła pomiędzy jej wargami, jednak Min nie przerywała kontaktu wzrokowego, wyczekując reakcji.
Dalej z dymem w płucach, wyciągnęła dłoń ze szkłem w kierunku chłopaka, jej czerwona szminka dekorowała teraz końcówkę. Powolnie wypuszczając powietrze, powolny uśmiech zakradł się na jej twarz.
— Składając takie deklaracje i oferując tak dobry serwis, mam nadzieję, że znajdziesz dla mnie miejsce, na swojej liście klientów. — Zarzucając nogę na nogę, mrugnęła w jego kierunku, a chwilę potem sięgnęła po ułożone na stole tabletki i zaczęła obracać je pomiędzy palcami.
[Cześć, dzień dobry, dziękujemy za powitanie, kłaniamy się nisko :) Również mam przeczucie (graniczące z pewnością), że Yosoo dobrze się tu odnajdzie. A nawet jeśli nie, to ja na pewno mu w tym pomogę, więc chłopak nie będzie miał zbyt dużego pola do manewru w tej kwestii.
OdpowiedzUsuńChętnie skorzystam z zaproszenia w wasze skromne progi i pomyślę nad czymś dla dwójki naszych panów. Chciałam jednak na wstępie zapytać, bo czasem tak bywa, czy masz może w głowie jakiekolwiek zarysy fabuły lub powiązania, na którym bardziej Ci zależy, czy raczej myślimy totalnie od zera? :)]
Yosoo
Mingi miał kilka marzeń, ale upatrzył sobie szczególnie jedno. Dla niektórych były to dziecięce mrzonki, lubili, więc powtarzać, że przejdzie ci lub to chwilowe, zaraz się znudzi. Jednak z upływem lat i kształtowaniem się Mingiego, chęć zabłyśnięcia na scenie nie malała, wręcz przeciwnie. Sukces brata w show biznesie wzmożył jego apetyt i młodzieńczy zapał, wzmożył ślepą wiarę, że po wyprowadzce z Korei wszystko stanie się prostsze i możliwe do spełnienia.
OdpowiedzUsuńW jego głowie powstał całkiem oczywisty plan. Chciał tworzyć muzykę, a żeby ją tworzyć trzeba poznać się z odpowiednimi ludźmi. Mingi żadnych znajomości tego typu nie posiadał, ale internet dawał mu szerokie pole do popisu. Szukał inspiracji przede wszystkim w młodych artystach, których śledził. Jedną z nich była Hyerin, która niedawno wypuściła kolejny album, w jego skromnej opinii bardzo udany album. Był powiewem świeżości na rynku muzycznym, cieszył się przychylnością fanów i krytyków. Mingi wiedział jednak, że za jego sukcesem nie stoi tylko i wyłącznie artystka.
— Jung Namgi… — wymruczał pod nosem wpatrując się w ekran monitora. Nazwisko mówiło mu tyle co nic, a i w internecie nie było zbyt wielu wzmianek o młodym tekściarzu, jedynie powiązanie z koreańską wytwórnią. Samo to mówiło wiele o jego umiejętnościach, ale Mingi miał cichą nadzieję, że brak popularności to jego przepustka, by jakkolwiek do młodego mężczyzny się dostać. Dlatego też niewiele myśląc nad potencjalnymi kosztami i innymi konsekwencjami, napisał maila w celu umówienia spotkania, bo nie sądził, by z marszu udało mu się cokolwiek zdziałać.
W dzień wyznaczonego spotkania, jego ciało wypełniała ekscytacja i niepokój. Nie chciał się zbłaźnić, skolei nie wiedział również czego się spodziewać.
Przed studiem pojawił się równo trzydzieści minut przed czasem. Lekko wilgotne od stresu palce, zaciskał na pasku torby, którą przewieszoną miał przez ramię. Na jej dnie spoczywał pendrive z jego coverami, które nagrał w domowych warunkach. Nie było to nic szczególnego, wiedział to sam bez surowej opinii specjalistów, ale nic lepszego nie miał.
Wpatrywał się w wejście do budynku analizując w głowie wszelkie za i przeciw, czy może powinien poinformować brata o swoich poczynaniach, co on w ogóle by na to powiedział… Ale w tej chwili odepchnął od siebie wszelkie dręczące go wątpliwości. To mógł być jego los na loterii, jego szansa na wygraną. Nie mógł jej zmarnować!
Pchnął drzwi i wszedł do przestronnej recepcji, gdzie za wysokim kontuarem siedziały dwie młode, ale eleganckie kobiety. Przełknął ślinę i niepewnym, acz energicznym krokiem podszedł bliżej.
— Dzień dobry. — zaczął wesoło, choć jego duże, ciemne oczy mogły zdradzać stres prześlizgujący się pod skórą. — Jestem umówiony, Lee Mingi. — Przedstawił się, wieńcząc swoją krótką wypowiedź szerokim uśmiechem. Blondynka podniosła wzrok znad komputera, Mingi widział jak jej brew szybuje wysoko do góry lub to jak niby ukradkiem zerknęła na swoją koleżankę. Wystukała coś szybko na komputerze mrucząc pod nosem dobrze, proszę zaczekać nim sięgnęła po telefon. Młody Lee posłusznie odsunął się i przysiadł na jednej z kanap. Jego noga nerwowo podrygiwała. Dłoń odruchowo powędrowała do ust, w nawyku obgryzania skórek wokół paznokci. Spojrzenie co ruszy wędrowało w stronę korytarza prowadzącego w głąb budynku.
Nie mógł się doczekać, choć jakaś jego cząstka trzęsła się ze strachu.
Mingi
Mingi czekał cierpliwie na swoją kolej i samego tekściarza. Nie śmiał poruszyć się na zajmowanej kanapie bardziej niż w niespokojnych podrygach, nie chcąc nikomu się naprzykrzać. Nie sprawdzał zegarka, nie kontrolował godziny. Przez myśl nie przeszło mu, aby kogokolwiek pospieszać, zwłaszcza że jego obecność w tym miejscu była wątpliwa i łatwa do podważenia. Chociaż był w stanie wyciągnąć wszystkie pieniądze, które miał na skromne utrzymanie, nie śnił o tym, że starczyłoby to na opłacenie studia, tekściarza i nagrania czegokolwiek. Nie miał planu, jego przyjście tutaj było spontaniczną i niekoniecznie przemyślaną decyzją, ale tym miał zamiar martwić się później.
OdpowiedzUsuńGdy Namgi zjawił się w recepcji, Mingi posłusznie poderwał się ze swojego miejsca wpatrując się w sylwetkę starszego chłopaka. Nie umknęła mu bladość jego skóry, włosy związane w kucyk, z którego wypadały pojedyncze pasma. Być może każda inna osoba stwierdziłaby wiele na podstawie prezencji młodego tekściarza, tak Mingi odniósł wrażenie, że emanuje od niego niesłychana wiedza i doświadczenie w tym co robi.
— Okej. — zdołał odpowiedzieć jedynie tyle, zrównując się z mężczyzną krokiem. Jego duże, ciekawskie wszystkiego oczy śledziły drogę do wybranego studia, by po krótkim spacerze zatrzymać się na postawnym mężczyźnie, który zmierzył go surowym spojrzeniem, od którego Lee poczuł się jeszcze mniejszy. Przełknął nerwowo ślinę i wszedł do wygłuszonego pomieszczenia.
— Wow. — wymsknęło mu się mało profesjonalnie, pod nosem, ale na tyle głośno by zdradzić jego pierwsze wrażenie, gdy rozglądał się po wnętrzu studia, po konsoli i szybie za którą rozciągała się budka nagrań. To był jego pierwszy raz i choć naoglądał się filmików na YouTubie nie do końca wiedział czego mógłby się spodziewać. Nie wiedział również od czego zacząć rozmowy, co zrobić. Nie był mistrzem obmyślania strategii podczas działania, ale całe to… zajście było jednym wielkim spontanem z jego strony i wiarą w to, że jakimś cudem mu się poszczęści. Nie myślał, że mógłby komukolwiek narobić problemów, zmartwień, czy marnować czyjś cenny czas.
— Dziękuję za możliwość spotkania, hyung. — zaczął, szybko odchrząkując na grzecznościowy gest, który wciąż usilnie trzymał się jego nawyków. — Wiem, że przesłałem kilka kawałków, ale mam tego trochę więcej. — wyjaśnił grzebiąc dłonią w torbie, odszukując po chwili małego pendriva. Ściągnął z ramienia torbę, którą niedbale odłożył przy kanapie, zaraz wyciągając w kierunku Namgi’ego urządzenie. Uśmiechnął się przy tym wdzięcznie, pocierając wolną dłoń o nogawkę szerokich jeansów. Był poddenerwowany i jednocześnie podekscytowany. — Dźwięk nie jest najlepszej jakości, ale w domowych warunkach nic lepszego nie udało mi się uzyskać. — Wytłumaczył się szybko, po raz kolejny zdradzając się ze swoim brakiem profesjonalizmu, czy obycia w temacie nagrań.
Ale Minsoo przecież też taki był, przepychał się łokciami, by zajść dalej. Nie poddawał się, gdy coś nie szło po jego myśli i Mingi czerpał z jego zapału. Nie mógł być gorszy, nie mógł szybciej opuszczać. Nie mógł zawieść, ani brata, ani siebie i tym bardziej wszystkich osób, które umożliwiły mu wyjazd i rozwój w Stanach, co samym w sobie było spełnieniem marzeń.
— Ale w razie potrzeby mogę w każdej chwili zaprezentować to tutaj. — dodał wpatrując się w Namgi’ego wyczekując reakcji ze strony starszego. Nie wiedział, czy powinien ugryźć się w język, czy może wspomnieć, że był pod ogromnym wrażeniem albumu Hyerin. Nic nie wiedział, a to sprawiało, że serce nerwowo tłukło mu się w piersi.
Mingi
Mingi obserwował tekściarza jakby każdy jego kolejny ruch, czy słowo było skarbnicą wiedzy, z której mógł czerpać, wiedzy która mogła mu się w przyszłości przydać gdyby ponownie znalazł się w podobnej sytuacji. Nie wiedział jeszcze jak z tego wybrnie, nie zastanawiał się nad konsekwencjami płynącymi z umówienia się na spotkanie, zajęcia czyjegoś czasu. Oczywistym było, że to wiązało się z pewnymi zobowiązaniami, zwłaszcza tymi finansowymi, jednak Mingi o tym nie pomyślał. Tak samo jak nie pomyślał o tym co później powie bratu, gdy wróci do domu, a to on był obecnie żywicielem ich dwójki, chociaż to chciał zmienić w niedalekiej przyszłości, nawet jeśli pogodzenie nauki w Constance z pracą mogło okazać się nie lada wyzwaniem.
OdpowiedzUsuńPokiwał jedynie głową na wzmiankę, że nie w jego gestii leżała czystość nagrania, połowicznie zgadzając się z tekściarzem w tej materii, ale nie miał odwagi tego zakwestionować. Mingi był perfekcjonistą, nie lubił, gdy jego praca nie spełniała wszelkich oczekiwań. Narzucał, sam na siebie, niekiedy niepotrzebną presję. Ale wierzył, że tylko pełne zaangażowanie, wręcz poświęcenie i ciężka praca przyniosą mu to czego chciał. Nie wiedział jeszcze, że w tym świecie, tak naprawdę, niewiele zależało tylko i wyłącznie od niego. Zwłaszcza w tym wieku. Nie przekonał się jeszcze, że Nowy Jork to nie była beztroska i łatwa ścieżka ku świetlanej przyszłości, nie chciał tego dostrzec nawet w obrazie swojego brata.
— Może być coś z tego co przyniosłem. Może… Smart? To cover, ale całkiem go lubię. — zasugerował nieco nieśmiało, przyglądając się jak Namgi poprawia mikrofon, by zaraz przejąć od niego słuchawki, które wsunął na głowę, jedną zsuwając z ucha, by lepiej kontrolować swój głos. Rozejrzał się, według własnej opinii, ukradkiem po wnętrzu wygłuszonej budki nagrań. Powoli docierało do niego to gdzie się znajdował, co tak właściwie robił. To uczucie euforii i lekkiego strachu były przytłaczające.
Wziął dwa, szybkie głębsze oddechy, by uspokoić drżący ze stresu głos. Chciał zaprezentować się jak najlepiej, ale prócz kilku występów w szkolnych chórkach, jego doświadczenie było zerowo. Nie liczył, że zaimponuje tekściarzowi, który pracował z rasowymi gwiazdami, ale miał nadzieję, że chociaż odrobinę go zaciekawi swoją osobą.
Gdy pierwsze dźwięki popłynęły w słuchawce, ekscytacja zaczęła w nim narastać. W końcu to było to czym chciał się zajmować. To było miejsce, w którym chciał spędzać większość swojego czasu. Chciał śpiewać, chciał tworzyć i bawić się muzyką. Chciał się rozwijać, aby w przyszłości mieć szansę stanąć na scenie, oddać innym swoje spojrzenie na świat, na tekst.
Usta wygięły się w lekkim uśmiechu, gdy zaczął śpiewać pierwsze linijki tekstu, który doskonale znał na pamięć. Oddał się temu w pełni, przymykając momentami lekko oczy, lub bez cienia zawahania wpatrując się w rozpościerajacą się przed nim, dźwiękoszczelną, szybę. Cała jego niepewność, czy brak organizacji ulotniły się, gdy wydał z siebie pierwsze czyste dźwięki. Jego ciało podrygiwało do muzyki, automatycznie chcąć poruszać się do układu, który również znał, choć nie był dobrym tancerzem. Ta działka zdecydowanie należała do jego starszego brata. Mikrofon za to był narzędziem Mingiego, który wydobywał z niego potencjał. Na te kilka krótkich minut, Mingi nie zastanawiał się nad tym co pomyśli sobie o nim Namgi, czy skreśli go i odeśle do domu, czy dostrzeże w nim coś więcej.
Mingi
Mingi nie należał do roszczeniowych dzieciaków. Nie był pyskatym, rozpieszczonym chłopakiem, który był przekonany, czy to o swojej wielkiej wartości, czy nieomylności. Nie Wymachiwał na prawo i lewo kartą kredytową, którą regularnie zasilali rodzice. Był dobrym dzieckiem jak mawiała jego matka, nauczyciele go chwalili, a brat zawsze spoglądał na niego z uśmiechem, choć bywały dni kiedy wzajemnie grali sobie na nerwach. Zgarniał ciepłe słowa, wkradał się w łaski poprzez szeroki uśmiech i szczerość bijącą ze spojrzenia.
OdpowiedzUsuńSam siebie jednak nie potrafił określić, zamknąć w konkretnych ramach. Prędzej skłonny był powiedzieć, że jest nijaki, nieco bezbarwny i jeszcze bezkształtny. Nie miał twardego charakteru. Nie rzucał się w oczy przebojowym charakterem, czy nietuzinkowym strojem. Był zwyczajnym chłopakiem jakich wielu można minąć na chodniku, czy to w Nowym Jorku, czy też w Korei. Nie sądził również, że jest posiadaczem wielkiego talentu, nie patrzył na siebie jak na drogi kamień, który należy oszlifować, by błyszczał. Nie miał w sobie tej zarozumiałości, ani odwagi. Często dopadały go wątpliwości, że brakuje mu tego czegoś. Nie był charakterystyczny jak Minsoo, nie był onieśmielający jak Hyerin, której głos momentalnie zapadał w pamięć.
Ale miał w sobie upór i wiarę w szczęście, we własne marzenia. Dlatego tutaj był, stawiał pierwsze kroki w kierunku nieśmiałych wyobrażeń, które snuł do poduszki lub bratu.
Gdy muzykę zastąpił głos tekściarza, tajemniczy i z cieniem niezdecydowania, Mingi niemal podskoczył nerwowo. Posłusznie jednak ściągnął i odłożył słuchawki po czym wyszedł z budki nagrań, wlepiając wzrok w Namgiego. Nie wiedział czego się spodziewać. Wyraz twarzy bruneta nie podpowiadał mu niczego konkretnego, nie dawał żadnego tropu, który mógłby wskazywać na zainteresowanie lub już podjętą decyzję o wyrzuceniu Mingiego za drzwi. Dlatego z ciążącą obawą usiadł na wskazanej kanapie, palcami skubiąc rękawy szarej bluzy, którą miał na sobie.
Przełknął nerwowo ślinę, gdy Namgi zadał pytanie.
— Ja… — urwał na moment, wahając się, czy zdradzić niewyszukaną prawdę, czy stworzyć na poczekaniu historię na temat własnych znajomości. Nigdy nie kłamał, no może poza drobnymi wyjątkami, gdy nie chciał dostać szlabanu od matki. Ale teraz… nie chciał budować swojej przyszłości choćby na odrobinę zakrzywionej rzeczywistości. — Lubię taką jedną piosenkarkę, Hyerin. Jej ostatni album mi zaimponował, więc… ja… ja wyszukałem kto współpracował przy albumie. — wytłumaczył spuszczając wzrok na swoje dłonie pod naporem spojrzenia tekściarza. — BigHit za nic w świecie, by mnie nie wysłuchał, ale skoro jestem tutaj… chciałem cię poznać osobiście i spróbować swoich sił. — dodał, nieśmiało zerkając w kierunku młodego mężczyzny. — Po prostu uwielbiam to… — mruknął jeszcze ciszej, gryząc się we wnętrze policzka, by dalej nie palnąć czegoś głupiego.
Miał tendencję do paplania bez składu i ładu, więc niekiedy zaciskał mocno usta w próbie powstrzymania niewyparzonego języka. Niejednokrotnie, gadulstwo, przyczyniło się do kłopotów, z których musiał się później tłumaczyć. Teraz nie chciał popełnić żadnego błędu, nie chciał obrazić tekściarza swoją gadaniną i brakiem rozeznania, czy też profesjonalizmu. Miał jednak cichą, malutką nadzieję, że ten nie skreśli go tylko i wyłącznie dlatego, że nazwisko Mingiego nie znaczyło jeszcze nic. Daleko było mu do Hyerin, czy do innych gwiazd. Był nikim w świecie przemysłu muzycznego i wielkiej sceny.
please dont be mad
Mingi momentalnie zamilkł na krótkie i nieco ostre polecenie starszego. Przełknął ciężko ślinę i skupił się na zabawie palcami, wpatrując się wyczekująco w twarz tekściarza, próbując odgadnąć z jego miny o czym właśnie myślał. Zastanawiał się również jak oceni jego pojedynczy występ, czy niedociągnięcia były wyraźnie słyszalne, czy popełnił zbyt dużo pomyłek, by Namgi zechciał z nim pracować. Analizował na szybko samego siebie, swój głos, każde jedno, gorsze drgnięcie głosu, wszystko to co mogło zaprzepaścić jego i tak niewielką szansę powodzenia.
OdpowiedzUsuńNie spodziewał się jednak, że pierwszym do czego przejdą będą pieniądze. Oczywiście, że zdawał sobie sprawę, że nikt nie pracuje za darmo, nawet artyści. Sam do końca nie wiedział na co liczył, ale być może chociaż na krótką opinię, cokolwiek co mogłoby znajdować w sobie cenne wskazówki. Natomiast pieniądze, o tym nie miał zielonego pojęcia. Cały jego pobyt w Stanach opierał się na ogromie szczęścia i pomocy z różnych stron. W jakiś sposób czuł się uprzywilejowanym, że miał wokół siebie takie osoby, aczkolwiek pieniędzy na własne kaprysy nie spadały z nieba.
— Wiem. — odpowiedział krótko, nieco markotnie, bo były rzeczy, których zapałem nie zdoła przeskoczyć. Zawahał się przez moment, szukając w głowie najlepszego rozwiązania i słów. — Będę pracował, ile będzie trzeba. I… i jeśli coś by z tego wyszło to ty też na tym możesz zarobić. — Nie miał w głowie biznesplanu, nie miał zbytnio pojęcia o czym mówił, a swoją wiedzę czerpał raczej z doświadczeń brata i filmów, ale nie szkodziło spróbować. — Tak chyba działają też wytwórnie, co nie? Zgarniają część zysków z albumów i tak dalej. — dodał zmuszając się ledwie do spokojnego usiedzenia na miejscu.
Nie mógł prosić brata o pomoc, ten wystarczająco mu pomagał oddając jeden pokój w swoim mieszkaniu, prócz tego Mingi zdawał sobie sprawę, że nie dysponował już takimi środkami jak parę miesięcy temu. Ponad to chciał udowodnić, że sam też może wiele zdziałać, że da radę spełnić swoje marzenia.
— Mogę pokazać coś jeszcze. Mam tego sporo. — zaproponował nieco żywiej. Mógł śpiewać do upadłego byleby tylko osiągnąć swój cel. Był pracowity, nie bał się wyzwań i potencjalnego zmęczenia. Korea nie była rajem dla młodych dzieciaków pełnych ambicji, poziom w szkołach był zabójczy, a rywalizacja wyraźnie odczuwalna. Do tego ścigał się z osiągnięciami brata, to była jego motywacja, jego paliwo, które sprawiało, że zawsze robił jeszcze jedno zadanie, sprawdzał wszystko wielokrotnie, zgłaszał się na ochotnika gdzie tylko się dało i ćwiczył. Ćwiczył i ćwiczył chcąc być coraz lepszym. Przy tym zachował skromność, która odzywała się w jego głowie mówiąc to jeszcze nie to lub nie jesteś tak dobry jak inni. Mingi nie chciał zapeszyć, więc nie wyrywał się przed szereg.
Aż do teraz kiedy postanowił przyjechać do studia i spotkać się z tekściarzem z krwi i kości.
— Chyba, że uważasz, że nie mam tu czego szukać. — Gdyby Namgi stwierdził, że jest chodzącym beztalenciem, Mingi zabrałby swoje rzeczy i nieco rozczarowany poszukałby szczęścia gdzie indziej. Nie miał jednak zamiaru poddać się po jednej rozmowie, jednej podjętej próbie. Tylko próbując mógł cokolwiek osiągnąć i czegokolwiek się nauczyć.
Mingi
Mingi widział każdy jeden gest, któremu brakowało cierpliwości. Nie wiedział, czy Namgi zaraz go nie wyrzuci za drzwi i nie wyśmieje, ale był na to gotowy. Mógł znieść falę gorzkiej krytyki, bo to z niej miał zaczerpnąć najwięcej cennych wskazówek. To wytknięcie błędów mogło go czegoś nauczyć. Słodkie pochlebstwa były miłe, ale nie wnosiły niczego nowego, a on chciał się rozwijać. Dlatego cień irytacji i pobrzmiewająca nagana w głosie tekściarza nie działały na niego odpychająco. Może nieco bał się kontynuować swój bezskładny wywód, lecz nie krzywił się pod ostrzejszymi słowami Namgi’ego.
OdpowiedzUsuńJego dłoń sięgała już po torbę leżącą u stóp, gotowa złapać za pasek, a nogi gotowe były do wyjścia, gdy sens tego co powiedział Namgi do niego dotarł. Jego oczy rozszerzyły się do wielkości spodków do filiżanek. Przesłyszał się, a może to nieśmieszny żart? Krótką chwilę czekał, zmrożony pochwałą i warunkiem młodego mężczyzny. Czekał, aż ktoś wyskoczy zza biurka i krzyknie mamy cię! Jednak sekundy upływały, a nic takiego nie miało miejsca.
— Słucham? — odparł w końcu czując jak zaschło mu w gardle. Czuł nieznajome uczucie, ulgę mieszającą się z ekscytacją. Żołądek powoli rozluźniał się, drżące dłonie spokojnie ułożyły się na udach. Słyszał jedynie bicie w piersi serce, które rozbijało się, niemal boleśnie, o żebra. Szumiało mu w uszach. Usta powoli wyginały się w kolejnym, jeszcze szerszym, uśmiechu.
— Dziękuję! — wykrzyczał w końcu, podrywając się energicznie z krzesła. — Dziękuję, dziękuję, dziękuję! — powtarzał niedowierzając szansie jaką ktoś mu zaoferował. — Oczywiście, warunki nie mają znaczenia. — Nie mógł wybrzydzać będąc nikimi, nie znacząc nic w świecie muzyki. Robił to z pasji, z chęci rozwoju i udowodnienia czegoś sobie oraz bliskim, którzy nie mieli pojęcia co właśnie robił pod pretekstem spotkania z kolegami. NIe wiedział jak Minsoo i matka zareagują na taki wyskok, ale w tej chwili nie potrafił się nimi przejmować. Ani faktem, że mógł trafić na kogoś kto zechciałby wykorzystać jego naiwność i brak rozeznania w temacie, przemysł muzyczny nie zawsze był łatwy i wdzięczny, zwłaszcza dla takich osób jak Mingi, które jadły innym ludziom z ręki. Nie myślał również o własnych pieniądzach, był gotowy tworzyć muzykę od siebie dla innych, wierzył że pasja i zaanagażowanie wystarczą, że najdrobniejszy sukces, jak ten którego doświadczał w tej chwili, wynagrodzą mu ciężką pracę.
Był wdzięczny Namgi’emu, nawet jeśli miał on w tym swój własny interes, że zechciał zaryzykować, postawić na niesprawdzoną kartę, zagrać w grę która niekoniecznie była opłacalną. Wszystko w końcu miał pokazać czas, prawdziwą wartość Mingi’ego i siłę jego talentu. Lee jednak był optymistą, skoro jego idolka wybiła się jeszcze bardziej na współpracy z tym konkretnym tekściarzem, dlaczego jemu miałoby się to nie udać?
— Więc od czego musimy zacząć? — zapytał z tą samą energią bijącą z szerokiego uśmiechu. Jego oczy błyszczały, nogi lekko podrygiwały. Rwał się do pracy, rwał się do wszystkiego co Namgi mógłby dla niego wymyślić i najlepiej jakby zaczęli tu i teraz.
Miał setki pytań w głowie, ale wolał uzbroić się w odrobinę cierpliwości nim zarzuci nimi Namgi’ego. Nie chciał, by ten zmienił zdanie twierdząc, że z nim nie wytrzyma choćby godziny zamknięcia w studio.
przyszła gwiazda
Mingi pokiwał głową odbierając karteczkę od tekściarza. Przesunął spojrzeniem po cyfrach zapamiętując je w myślach, włącznie ze wskazaną datą, na wypadek gdyby karteczka postanowiła złośliwie zniknąć.
OdpowiedzUsuńBył pełen młodzieńczego zapału, ale dostał od Namgi’ego zadanie, drobny cel, który miał skrupulatnie zrealizować w przeciągu trzech dni. Dlatego mógł cierpliwie poczekać, aż znów znajdzie się w studio, czy sięgnie po mikrofon. Nie wiedział jeszcze w jaki dokładnie kierunek chciał uderzyć. Nie wiedział co teraz jest popularne i najlepiej się sprzedaje, co było ważne jeśli współpraca miała wypalić, ale z drugiej strony nigdy nie chciał robić czegoś tylko i wyłącznie dla wyników i pieniędzy. Chciał tworzyć z pasji i wierzył, że właśnie to szczerze zainteresuje i przyciągnie słuchacza. Dlatego musiał to dokładnie przemyśleć.
Musiał też, po powrocie do domu, skonfrontować się przynajmniej z bratem, choć nie wiedział, czy nie poczekać ze zrzuceniem tej informacji póki nie miał pewności, że coś z tego realnie powstanie.
Danielle nie była umówiona z Namgi’m, nie dała mu nawet krótkiej informacji poprzez wiadomość, że planuje wpaść do studia. Zatrzymała samochód na parkingu, widząc zaparkowany samochód tekściarza. Wzięła głębszy oddech nim zdecydowała się wysiąść uprzednio zgarniając z siedzenia pasażera reklamówkę z jedzeniem z ich ulubionej knajpki. Wiedziała, że Namgi potrafił zatracić się w pracy i zapomnieć o innych ważnych sprawach. Lubiła w nim tą pasję i oddanie muzyce, dzięki temu rozumiał ją na kolejnej płaszczyźnie, tej w której Danielle oddawała się kolejnym, długim treningom nie bacząc na zmęczenie.
Przywitała się z recepcjonistkami, które posłały jej tylko krótkie spojrzenie i jedno zdanie informując, że Namgi kończył spotkanie. Pod drzwiami uniosła dłoń żeby zapukać, ale nim zdołała to zrobić, te się otworzyły, a w nią niemal wpadł inny chłopak.
Danielle cofnęła się pół kroku, unosząc nieco brwi na młodego, znajomo wyglądającego chłopaka.
— Hej, nie chciałam przeszkodzić. — przeniosła wzrok na Namgiego, który wyglądał na zmęczonego odbytą właśnie rozmową, za to chłopak promieniował radosną energią, tak kontrastującą z jej własną. Uśmiechnięty, z radosnymi ognikami w oczach. Był jak małe słońce, które dodało barw studiu. Za to ona przynosiła ze sobą szarą chmurę. Zderzając się z kimś takim, czuła jak bardzo ostatnie zdarzenia na nią wpłynęły. Jak odmienna była jej aura.
— Przepraszam. — Mingi sklonił się przed Dani, która przyglądała mu się z cieniem zaciekawienia. Kogoś jej przypominał…
— Masz może brata? — zapytała bezpośrednio. Mingiego nie zaskoczyło niespodziewane pytanie. Przystanął i energicznie potaknął.
— Starszego. — odpowiedział zgodnie z prawdą.
— Lee Minsoo? — dopytała.
— Znacie się? — Mingi zdawał sobie sprawę jak bardzo są do siebie z Minsoo podobni. Ich usta układały się w ten sam sposób podczas uśmiechu, szerokiego i ukazującego rząd zębów. Ich oczy były równie duże i ciemne, rysy twarzy zbliżone. Gdyby nie różnica w wieku mogliby być bliźniakami. Niekiedy droczyli się na tym tle i robili sobie żarty, ale Mingi nie zamieniłby Minsoo na nikogo innego.
— Tylko przelotnie, z paru imprez. — wyjaśniła krótko, choć rzeczywiście taka była prawda. Nie pamiętała nawet, czy zamieniła z tancerzem choćby jedno słowo, ale pamiętała go z uroczystości wyprawianych przez słynną Plotkarę, które zwykle miały tragiczny finał.
— Fajnie! To może jeszcze się spotkamy. — Odpowiedziała jedynie niewielkim uśmiechem, nie wiedząc, czy będzie ku temu okazja. — Śpiewasz? — zapytał, przyglądając się dziewczynie z zaciekawieniem. Była ładna chociaż wyglądała markotnie w ocenie Mingiego. Była zbyt smutna, a jakaś jego malutka cząstka zechciała wywołać szczery uśmiech na jej twarzy, choć nie sądził by miał taką moc sprawczą.
— Nie, tańczę balet. — Odpowiedziała chociaż tego też aktualnie nie robiła. Mingi jednak o tym nie wiedział, a jego usta ułożyły się w bezdźwięcznym, zachwyconym wow.
Usuń— Super! Okej to ja już nie przeszkadzam wam. Do zobaczenia. — Skłonił się raz jeszcze i nie chcąc dłużej nadużywać cierpliwości Namgiego, która wyraźnie cierpiała podczas całej rozmowy, wyszedł ze studia.
— Przyniosłam ci coś do jedzenia. — Uniosła lekko siatkę z pudełkami, którą zaraz odstawiła na stolik. Widziała koc złożony na kanapie, widziała figurkę Namsan na biurku i ich wspólne zdjęcie…
Przełknęła ciężko ślinę uciekając wzrokiem od wspomnień.
— Nowy nabytek? — zagadnęła mając na myśli chłopaka, który przed chwilą opuścił studio.
Dani i Mingi
— Hyerin? — powtórzyła nieco zbita z tropu. Nie drążyła jednak tematu chyba nie chcąc wiedzieć, czy piosenkarka sama skontaktowała się z nim w tej sprawie, czy chłopak rzeczywiście działał tylko i wyłącznie na własną rękę. Na samą myśl dziewczyny robiło jej się niedobrze, ale wolała przemilczeć fakt, że ta wywoływała w niej najgorsze odruchy pomimo upływu czasu.
OdpowiedzUsuńWszystko w porządku?
Głos Namgi’ego odbił się echem w jej myślach. Nic nie było w porządku, a przynajmniej w głowie Danielle daleko było im do jakiejkolwiek normy i było to widać na pierwszy rzut oka. Sama nie potrafiła stwierdzić, czy razem zdołają to wszystko doprowadzić do względnej normalności. Może potrzebowali czasu, ale mając z tyłu głowy początki ich znajomości, ciężko było uzbroić się w cierpliwość.
Nie chciała być nośnikiem zmartwień, złych wiadomości, ale wiedziała, że musiała z nim porozmawiać. Odwróciła spojrzenie na moment zatapiając się w gonitwie myśli.
Danielle podeszła bliżej, gdy wyciągnął w jej stronę dłoń. Splotła ich palce razem, by zaraz podejść i usiąść na kolanach tekściarza. Oparła czoło o jego klatkę piersiową, dłonie ułożyła na jego ramionach, palce zaciskając na materiale koszulki, którą miał założoną. Przymknęła powieki, wdychała znajomych zapach, który sprawiał, że czuła się lepiej, bezpieczna. Nie wiedziała jak miała mu przekazać decyzję, którą podjęła z rodzicami, a dokładniej decyzję, którą przeforsowali, a w której dostrzegła cień możliwości wyjścia na prostą. Nie była do końca pewna słuszności tego wyboru, choć w głębi serca czuła, że tego właśnie potrzebowała, wyrwać się z Nowego Jorku do jedynego miejsca gdzie zawsze była szczęśliwa, miejsca, które wiązało się jedynie z dobrymi wspomnieniami. Wiedziała, że jej zawahanie powodował Namgi. To przez niego bała się tej decyzji. Nawet po tym wszystkim co ostatnio miało miejsce, nie chciała go zostawiać w obawie, że będzie jeszcze gorzej. Ten lęk żył w niej, żerował na jej niepewnościach. Stracili tą niewinność, słodycz którą mieli na samym początku, a Dani bała się z tym zmierzyć. Bała się, że nigdy do tego nie wrócą.
— Pamiętasz jak było w Korei? — zapytała cicho wiedząc, że Namgi doskonale pamiętał. To było nagłe pytanie, ale nie chciała udawać, że zajrzała jedynie z krótką, spontaniczną wizytą. — Było nam tam dobrze. — ciągnęła wciąż się od niego nie odsuwając, bojąc się spojrzeć mu w oczy.
Nie wierzyła mu, gdy w tak podły sposób ją zostawił, a teraz poniekąd robiła to samo. Nie planowała kończyć ich znajomości, ale nie wiedziała jak miałoby to wyglądać z nią w Seulu, a Namgi’m w Nowym Jorku. Bała się tego, nie tylko przez wzgląd na nich, ale także na powrót do treningów, zmierzenie się z nałogiem, piecza ojca…
Jej usta delikatnie drżały, więc przygryza wargę zębami.
— Chcę znowu być tamtą dziewczyną. — wyznała. Nie wiedziała, czy mogłaby znowu być tamtą Danielle, ona również nie była idealna, ale podczas wyjazdu, ten jeden raz czuła się zupełnie szczęśliwa, zupełnie wolna od wszelkich trosk.
— Gi ja… — urwała, chciała spojrzeć mu w oczy, ale nie miała siły na to, czuła że jedno jego spojrzenie mogło skruszyć całą jej pewność, jedno słowo, jedną prośbą mógłby zmienić jej decyzję. Gdyby ją poprosił pewnie by została.
Jeśli wyjedzie nie wiedziała, czy wróci.
UsuńObjęła go ramionami i wtuliła się w niego jeszcze bardziej, szukając wsparcia jak zawsze, w palcach miąc materiał koszulki.
Od samego początku przychodziła do niego o obarczając go swoimi problemami, narzekając na matkę, treningi i wiele innych. Był jej podporą, ale czy Namgi mógłby powiedzieć to samo. Nigdy nie chciała być niczyim ciężarem.
— Cieszę się, że trafił Ci się ktoś taki. — zmieniła nagle temat, uciekając przez konfrontacją, przedłużając to co i tak nieuniknione. — Zawsze kogoś takiego chciałeś.
Spędziła wiele godzin w studio przypatrując się jak pracował. Pochylał się nad biurkiem i kolejnymi kartkami papieru, które zapełniał słowami i notatkami. Analizował i tworzył, bawił się muzyką. Danielle wiedziała jak wiele radości z tego czerpał i jedyne co mu przeszkadzało w drodzę do pełnego, zawodowego spełnienia byli klienci, którzy nie dawali za wiele od siebie. Nie wkładali w to tyle serca co on. Oczekiwali czegoś prostego. Dlatego, choć Hyerin zaszła im za skórę, cieszyła się z ich współpracy. Od samego początku mu kibicowała, życzyła kolejnych sukcesów.
Dani
Pamiętała te wszystkie rzeczy, o których rozmawiali będąc w Korei, o snutych na przyszłość planach, które w większości nie były do zrealizowania, ale nie potrafili się im oprzeć. Beztroskie, niczym nieskażone słowe. Pamiętała wyjście do klubu, słodkie pocałunki i uśmiechy pomiędzy nimi. Chciała z powrotem zamknąć się w bańce pozbawionej realizmu, razem z nim, znaleźć do niej drzwi przez które wspólnie się prześlizgną. Wspomnienia stawały się widmem, które ją nawiedzało.
OdpowiedzUsuńZanurzała się w znajomych zapachu, cieple i bliskości drugiego ciała. Jego dotyk koił i wypalał jednocześnie niewidoczne ślady. Zwykle uspokajający, teraz wywoływał drżenie, nad którym nie panowała. Palce zahaczające o skórę pogłębiały tęsknotę i lęk przed odcięciem się od nich, rezygnacją. Nie była typem osoby, która łatwo się poddawała, która łatwo potrafiła z czegoś zrezygnować. Jednak walka, którą oboje toczyli przynosiła więcej cierpienia, aniżeli ulgi. Przynajmniej w tym momencie.
Wyjeżdżasz?
Jego głos sprawił, że żołądek Danielle nieprzyjemnie się ścisnął, a ciężka gula rosła w gardle, wiążąc w nim właściwe słowa. Jak miała się do tego przyznać? Do tego, że brakowało jej sił, że nie potrafiła ciągnąć tego dalej, a jednocześnie za nic go nie obwiniała, nie potrafiła wiedząc, że każdą błędną decyzję podjął z myślą o niej. Jak mogła być tak samolubna, gdy Namgi decydował się dla nich, dla niej na tyle wyrzeczeń? Ciężar tego przygniatał, gniótł serce i ścinał z nóg. Była pełna obaw, wątpliwości, czy zdołają to przetrwać, obojętnie ile razy sobie to przyrzekali. Nie wiedziała, czy wróci, więc nie mogła oczekiwać, że Namgi będzie na nią czekał, nigdy nie związałabym go taką obietnicą.
Kiedy?
Zacisnęła mocniej powieki czując zbierające się pod nimi łzy, które pojawiły się w odwecie za kotłującymi się w niej emocjami, drżącymi dłońmi Namgi’ego. Znała go na tyle, by wyczuć jak walczył sam ze sobą nie chcąc się przed nią rozsypać.
Opornie, niemal sztywno odsunęła się na tyle, by wreszcie spojrzeć tekściarzowi w oczy, a widok, który napotkała utwierdził ją tylko w tym jak bardzo nie była gotowa się z nim pożegnać. Ba! Brała nawet pod uwagę ucieczkę, szybkie spakowanie się i pojechanie na lotnisko tak szybko byleby nie musieć konfrontować się z Namgi’m, ale nie mogłaby spojrzeć na własne odbicie w lustrze, gdyby się do tego posunęła. Dlatego teraz tkwili w tej sytuacji, niepewni, drżący w swoich ramionach.
— W środę ojciec wraca do Seulu. Polecę z nim. — wyjawiła układając dłonie na jego barkach. Gładziła palcami obojczyki chłopaka.
Matka miała zająć się wszystkim tym czego Danielle nie była w stanie teraz zrobić. Używała swoich znajomości, by przenieść córkę z jednej szkoły do drugiej bez utraty semestru. Dla Danielle oznaczało to szybki powrót do zajęć, drugą szansę, której nie mogła zaprzepaścić, choć studia były ostatnim na co miała chęć. Oboje z ojcem doszli do wniosku, że to on będzie bardziej odpowiedni, by wyprowadzić ją z kłopotów, w które się wpakowała. Sama nie była w stanie tego zrobić, a nie mogła wiecznie obarczać Namgi’ego swoim stanem.
Jej usta poruszyły, ale żadne słowa nie padły. Zmarszczyła nieco brwi, wzięła głębszy, drgający oddech. Musiała… chciała być w pełni szczerą, przedstawić sytuację taką jaka była. Mieli więcej przed sobą niczego nie kry, nie mieć żadnych tajemnic, które roztaczałyby znowu swój jad.
— Przepraszam, że nie powiedziałam wcześniej, nie wiedziałam jak. — dodała tak cicho, że nie była pewna, czy słowa nie rozbrzmiały jedynie w jej wyobraźni.
Na jak długo
To było jedno, ostatnie pytanie, które bezdźwięcznie między nimi zawisło.
I will love you either way... 💔
Wtuliła twarz w jego dłonie, choć tak bardzo pragnęła od tego uciec jednak teraz była niezdolna do jakiegokolwiek ruchu, czując że jeśli tylko drgnie, przesunie się choćby o milimetr ich czas dobiegnie końca.
OdpowiedzUsuńNie wiedziała jakiej reakcji oczekiwała, nie wiedziała czego od niego chciała. Z jednej strony odczuwała ulgę, że starał się ułatwić podjętą przez nią decyzję będąc silnym filarem, kimś z kogo mogła czerpać. Z drugiej zaś pragnęła, by się sprzeciwił, by targnęły nim jak najmocniejsze emocje, bunt i może nawet złość. Wszystko byłoby lepsze niż ten spokojny, cierpliwy głos, zgoda w nim pobrzmiewająca. Może wtedy odsunęłą, by od siebie zdrowy rozsądek i porzuciła ustalone plany. Chciała zostać z nim, przy nim, dla niego.
— Namgi… — Jej warga zadrżałą, a głos zabrzmiał żałośne słabo i krucho, odzwierciedlając to jak się czuła, jak trudne to dla niej było.
Potrząsnęła głową, zaciskając powieki, usta układając w cichym, niemal bezdźwięcznym szepcie powtarzającym nie. Czekała na zwątpienie, na wyrwę w jego murze. Jedno słowo, jedna prośba wystarczyłyby żeby ją uziemić, zmusić do zostania w Nowym Jorku, blisko niego.
Moment, w którym się znaleźli był wypadkową ostatniego pół roku, wszystkiego przez co przeszli, co ich łączyło bo w prawdziwość uczuć, którymi się darzą nie wątpiła. Dlatego było to tak trudne, nie rozchodzili się bo jedno zrobiło coś złego, nie zdradzili się, nie złamali danego słowa… wszystko bezwolnie się komplikowało, wymykało im z rąk. Danielle miała wrażenie jakby warstwa problemów opadała na nich niczym warstwa kurzu. Gęsta mgła, w której brodzili na oślep.
— Ale ja… — wzięła głębszy oddech starając się zapanować nad niewspółpracującym głosem. — Ja nie wiem, czy wrócę do Stanów, Namgi. Przenoszą mnie do tamtejszej szkoły i… — Dłużej nie była wstanie powstrzymać łez, które ciurkiem popłynęły po bladych policzkach. Wyjazd stawiał wszystko pod znakiem zapytania, każdą relację, którą nawiązała w Nowym Jorku, choć ta jedna wiążąca ją z Namgi’m była dla niej najcenniejsza, wyjątkowa. Wierzyła, że jedyna w życiu. Korea leżała tysiące kilometrów dalej, stać ich było na loty w tą i z powrotem, ale życie na walizkach było wyczerpujące, a oboje potrzebowali spokoju i stabilizacji. Nie tylko ona, Namgi również był w kiepskim stanie, choć próbował się do tego nie przyznawać, ale Danielle widziała to, potrafiła go przejrzeć w takich sytuacjach. Dodatkowo każde z nich miało swoje obowiązki, pracę, których nie mogli porzucać dla własnego widzimisię.
Uniosła dłoń, musnęła opuszkami palców jego policzek, rejestrując fakturę skóry, zapamiętując każdą linię, którą już znała na pamięć. Pochyliła się powolnie, by złożyć krótki pocałunek na jego ustach. Drżący, niepewny, zlękniony, pełen potrzeby i pragnień. Jeden z ostatnich. Złamany tym jak trzęsły się jej wargi.
— Powinniśmy zerwać. — wyszeptała nie odsuwając się, wręcz przeciwnie przylgnęła do niego jakby to miało ją uchronić przed nieuniknionym. Wciąż do niego lgnęła, równie mocno i intensywnie odczuwając dzieloną bliskość. Nie wierzyła, że te dwa konkretne słowa wypowiedziała, ale nim zdążyła to pomyśleć one po prostu między nimi zawisły.
Pragnęła żeby był szczęśliwy, aby w jego życiu pojawiało się więcej takich osób jak Mingi, radosnych, pełnych werwy i życia, energii którą mogli się podzielić. Chciała żeby się spełniał, by się uśmiechał i żył pełnią życia. By odnosił sukcesy, o których usłyszy w Korei.
Po raz kolejny spojrzała mu w oczy mając nadzieję, że naprawdę rozumiał to co mu przekazywała, znaczenie całej tej sytuacji. To było pożegnanie, na więcej nie była wstanie się zdobyć. Nie mogła poświęcić mu kolejnych dni, w obawie przed zmianą decyzji i krępującą niewygodą.
— Gi… — Zdrobnienie, które wypowiadała zawsze z uczuciem, zawsze z uśmiechem. Nawet teraz kąciki jej ust nieznacznie drgnęły ku górze.
💔
Jak szybko powiedziała te słowa, tak szybko ich pożałowała. Mogła tego nie mówić. Mogła się z nim pożegnać, wyjechać i pozostawić ich sytuacje w zawieszeniu. Jednak nie mogąc nic mu obiecać nie chciała na nim tego wymuszać. A może chciała? Wiedziała, że by się zgodził czekać, że próbowałby utrzymać z nią kontakt ze wszystkich sił, kosztem innych rzeczy, pracy bądź snu. Mogła być samolubna, tego pragnęła w głębi serca bo w rzeczywistości na samą myśl, że Namgi mógłby związać się z kimś innym lub po prostu spędzać z kimś czas, skręcało ją w środku z czystej zazdrości. Była przekonana, że obojętnie w jaki sposób zakończą sprawy między sobą, nie była w gotowości do zaakceptowania takiej możliwości.
OdpowiedzUsuńSpuściła wzrok, gdy niemrawo się zaśmiał częstując ją jedynie krótkim okej. Jej ramiona opadły, sylwetka przygarbiła się jeszcze bardziej, a wcześniej nieznacznie uniesione kąciki ust, znów opadły w grymasie.
Jeśli ma Ci to pomóc…
Sęk w tym, że nie wiedziała co jej pomoże, co było właściwe w sytuacji, w której się znalazła. Wszystko co robiła było mocno zakrapiane niepewnością, chyba jej to może, chyba tego chciała, chyba powinna wyjechać.
Widziała jak pospiesznie starł łzę z policzka, jak próbował je zatrzymać dociskając palce do powiek, jak walczy sam ze sobą.
…to zerwijmy…
Nagle, jakby ktoś wylał na nią kubeł lodowatej wody, ocknęła się z otępienia. Dłonie muskające jego skórę zdawały się niewłaściwie ułożone, tak samo jak siedzenie na jego kolanach.
Dlaczego przychodziło mu to tak łatwo? A może problem leżał w niej, bo zazdrościła mu tego? A może przerażało ją to? Znowu to ona była tą roztrzęsioną dziewczyną, która łapała się każdej sekundy, każdego gestu i słowa byleby dostrzec w nim wyrwę, byleby nie doszło do tego wszystkiego. A Namgi po prostu przytakiwał.
Przywiodło ją to z powrotem pod drzwi jego apartamentu, gdy chłodnym spojrzeniem przeszywał ją na wskroś, gdy wypowiadał zimne, wbijające się w jej świadomość słowa. Wybaczyła mu to wszystko, robiłaby to niezliczoną ilość razy gdyby musiała. Namgi nie walczył, akceptował to co musiał, obojętnie jak trudna do dźwigania była prawda.
Danielle nie potrafiła… a może i nie chciała tego zrozumieć.
Pociągnęła nosem i nawinęła materiał bluzy na nadgarstek, którym pospiesznie starła łzy z policzków, tym samym odsuwając twarz od jego dłoni i ust, które z delikatnością muskały jej czoło.
— Więc to tyle? — Znów na niego spojrzała, na ciemne kosmyki wypadające z gumki układające się na czole, na ciemne tęczówki i spierzchnięte wargi, które jeszcze nie tak dawno temu rozpalały jej zmysły i doprowadzały do drżenia. Pamiętała tak wiele pocałunków, wilgotną ścieżkę pozostawioną na jej skórze, gdy gubili się w swoich ramionach raz za razem będąc samemu. Słodkie całusy, które skradali unikając bacznego spojrzenia Minho, czy jej ojca… Nie powinna się złościć, nie na niego, a jednak właśnie to ją zalewało i dusiło od środka. Złość i żal.
— Powiedz, że nie chcesz żebym jechała. Powiedz, że nie mogę tego zrobić, że… — Przygryzła wnętrze policzka.
Oboje byli zbyt młodzi na to co ich spotkało, przygnieceni zbyt dużą odpowiedzialnością i problemami, które bardzo szybko wymknęły się spod kontroli. Rozsądna Danielle była tego świadoma, ta Danielle która siedziała przed nim teraz niczego nie wiedziała.
...
Tak szybko jak narosła w niej złość, tak szybko fasada wzburzenia runęła złamana jego słowami, tym co starał się w nich zawrzeć i tym co rzeczywiście się w nich kryło. Ponownie starał się ją chronić, przed rozczarowaniem, czy bólem związanym z rozłąką. Był jej tarczą, podporą. Od samego początku znajomości oferował bezpieczną przystań, słuchał i czuwał, gdy tego potrzebowała. Nigdy nie widziała w jego osobie końca, nie dostrzegała komplikacji, które mógłby wnieść do jej życia. Nie liczyło się słabiej kim był, co robił. Pierwsze skrzypce grał fakt tego jak się przy nim czuła. Bezpiecznie, a później wyjątkowo. Jakby była jedyna na świecie. I choć ostatnimi czasy nadszarpnął zaufanie jakim go darzyła, nie złamał uczuć, które w niej nieprzerwanie były żywe.
OdpowiedzUsuń— Nie jestem zła na Ciebie… nigdy nie potrafiłam, prawda? — Była zła na zaistniałą sytuację, na własną naiwność, na wybory które niekiedy bezwiednie podejmowali i które doprowadziły ich do tej sytuacji, zbiegi okoliczności, które wpłynęły na ich życia na długo nim się poznali. Ta sytuacja i rozmowa były kwintesencją dotychczasowej presji i błędów, których nie byli w stanie przewidzieć i uniknąć.
— Obiecaj mi, że… że wszystko będzie u Ciebie w porządku, że… nie zamkniesz się tutaj, sam. — Pogłaskała go po policzku ścierając przy tym kilka łez ze skóry, wpatrując się wręcz błagalnie w jego ciemne, dojmująco smutne oczy, niczym te które widziała ostatnimi czasy w lustrze. Obietnica, której chyba sama nie potrafiłaby mu złożyć i dotrzymać.
— Powinnam pójść. — Powiedziała cicho, choć w myślach kotłowały się inne dwa słowa, których nie miała odwagi dodać, nie chcąc dokładać im kolejnego ciężaru. Słowa wagi ciężkiej, których nie mieli zbyt wiele okazji sobie wyszeptać.
Zsunęła się z jego kolan, by zaraz pospiesznie skierować się do drzwi, póki miała w sobie na tyle samozaparcia, by wyjść. Uciec. Zawahała się w momencie, w którym poczuła chłód klamki pod palcami. Wpatrywała się w drzwi, tępo ze łzami błyszczącymi w oczach, walcząc z własnym ciałem, które nie chciało wykonać, ani kroku więcej. Czuła duszący ciężar w klatce piersiowej, ściskający, palący płuca. Czuła jak mocno i ciężko bije jej serce, jak płytki ma oddech, gdy próbowała odzyskać nad sobą kontrolę. Kontrolę, której od dawna nie miała.
— Na razie Gi. — Kocham cię…
Spojrzała na niego ostatni raz zmuszając się do naciśnięcia klamki i gdy tylko uchyliła drzwi, pospiesznie wyszła czując, że każda kolejna minuta doprowadzała ją do zostania i złamania wszelkich postanowień.
Wypadła na dwór, łapczywie łapiąc oddech, jakby wynurzyła się spod tafli wody. Stała tak dłuższą chwilę, ignorując zimny deszcz rozbijający się na policzkach, który mieszał się ze słonawymi łzami. Dopiero, gdy znalazła się w samochodzie resztka silnej woli ją opuściła, ciało drżało wstrząsane falą żałosnego, bezsilnego szlochu. Zagryzała raz za razem wargę, nabierając powietrze, przytrzymując je w płucach, by zaraz znowu płakać z towarzyszącymi spazmami.
Chciała cofnąć czas, wejść do studia gdzie spotkałaby krótkie spojrzenie tekściarza, bez większego uśmiechu widniejącego na jego twarzy, ale z wyraźnym zrozumieniem w tęczówkach. Bez zbędnych słów usiadła by na kanapie, owinęła się miękkim kocem, który wtedy pachniał jego osobą, mieszanka perfum i mgiełką zioła. Zapach, który ciasno ją otulał, koił rozbiegane myśli i zmęczenie. Pierwszy rzecz, która od dawna przyniosła jej upragnioną ciszę i poczucie bezpieczeństwa. Chciała cofnąć się do tych ulotnych momentów kiedy rozmawiali o niczym i o wszystkim. Gdy częstował ją tabletka, a jej jedynym zmartwieniem był kolejny żmudny trening i ostre słowa matki, gdy on zaplątany był jedynie w gonitwie między jedną, a drugą pracą, żadna nieskomplikowana jej osobą. Chciała się cofnąć do dni, gdy powoli, nieświadomie kiełkowało w niej uczucie. Niewinne i proste, które zasłaniała sympatią i przyjaźnią.
Wszystko zdawało się wtedy prostsze.
💔