HELLO, FOLLOWERS!

Gossip Girl here.

Your one and only source for the truth behind the scandalous lives of New York's elite. Been a minute. Did you miss me? I know I've missed you. Though you're probably going to wish I'd stayed away when I'm done. Because I can see you. The real you. The one hiding just outside the edge of frame. Well, it's time to reframe that picture. And who am I? That's one secret I'll never tell.

You know you love me.
xoxo


. . .

MOST FOLLOWED

now
spotted:
Mr Sunshine
Looks like we might just be on the brink of the season's juiciest event. The endless saga between S and S has been the talk of the town for… well, who can even keep track anymore? Years, darlings. And every time it seems like this exhausting drama is finally wrapping up, they either start another fight or end up in the wrong bed. But wait! Word on the street is that after receiving a mysterious text, S flew across Manhattan to reach their lover's apartment. Could this be the beginning of the end for their epic romance? A happily ever after? Stay tuned, Upper East Siders, I'm sure we'll find out soon.

You can't hide from me.
xoxo

it was fucking biblical, mate

W niczym nie przypomina tego chłopaka, który jeszcze kilkanaście miesięcy temu brylował wśród londyńskiej śmietanki, jakby właśnie do tego został stworzony — do kąpania w jeziorze hipokryzji pompatycznych, nudnych i flegmatycznych Brytyjczyków z wyższych sfer. Lubił to. Lubił ten blichtr, tych ludzi, a jeszcze bardziej szydzić z nich wszystkich i z każdego z osobna, lubił dobrą szkocką, która lała się litrami, i wyrafinowany humor socjety, rozluźniający się wraz z każdym kolejnym pociągniętym przez nich łykiem alkoholu. Tamten Henry potrafił balować całą noc razem z innymi chłopakami z klubu studenckiego, przy okazji demolując prywatny pokój, w którym urzędowali, a potem po szybkiej, metylobenzoiloekgoninowej pobudce muskać delikatnie ustami rękę odzianą w rękawiczkę z ręcznie zaplatanej, włoskiej koronki na, cytując, jakimś wernisażu-srażu, śniadaniu, herbartce-stratce, bankiecie, ogólnie jakimkolwiek gównie, na jakim wypadało się pokazać

A w domu Carringtonów, zarządzanym twardą ręką ojca, Eadgara Carringtona, wypadało robić całkiem sporo rzeczy. Przede wszystkim oczywistości — nie odzywać się niepytanym, nie stawiać sprzeciwu, być zawsze uprzejmym dżentelmenem, iść na dobre studia, nie zaprzątać sobie głowy niepotrzebnymi i wybujałymi marzeniami — ale z czasem to wypadanie rozszerzyło się i o codzienne aspekty życia, a do tego stopnia zaczęło utrudniać normalne funkcjonowanie, że nadwyrężyło również znaczenie słów dom i rodzina. Koniec końców, to, co wypadało, było tym, czego Eadgar sobie życzył, choćby miało być to coś tak trywialnego jak kolor muślinowych zasłon w saloniku dla gości. Eleanor Carrington walczyła zaciekle długie miesiące, ale na starych, złotych karniszach dalej wisiały te same zasłony przywiezione przed laty przez dziadka Carringtona z dalekiej — jak na tamte czasy — wyprawy do Azji. Swoją drogą, był to dziadek Eleanor, nie Eadgara, bo to jej nazwisko przyjęła ich rodzina i to w jej żyłach płynęła krew dawnych lordów. A choć już dawno utracili tytuły, to majątek oraz niezadrgana pozycja na drabinie społecznej była im zapewniona na tyle długo, na ile Carringtonami pozostawali.

Niemniej Henry, na przeciw temu, czego oczekiwał od życia i czego życie zdawało się oczekiwać od niego, w ostatni czwartek wysiadł z samolotu, pogodnie patrząc w słoneczne niebo, i zrobił swój pierwszy krok na amerykańskiej ziemi. Jego uśmiech jest troszeczkę bledszy, policzki zapadnięte, jakby w ostatnim czasie niedojadał, ale oczy zdobi wytrwałość, jakiej jeszcze nigdy tam nie można było dostrzec. Nie ma już matki, jedynej osoby, którą tak naprawdę kochał, ale ma marzenia o szczęściu, których wcześniej nie ośmieliłby się posiadać. W dizajnerskiej walizce trzyma wszystkie niewypady, które zamierza w Nowym Jorku niewypadać do woli. W zasadzie jedna przysadzista, rumiana kobieta zaczepiła go w kolejce do wyjścia z samolotu, podpytując dziarskim tonem, co go sprowadza do Wielkiego Jabłka, a on jej wtedy odpowiedział: — Przyleciałem, by robić dokładnie to, czego nie wypada.

LAT DWADZIEŚCIA DWA — BARMAN NA BROOKLYNIE — DZIEDZIC FORTUNY 




Z Blair mi się jakoś nie udało zadomowić,
ale może z tym panem dżentelmenem mi lepiej pójdzie...
Zapraszam na wąteczki, przyjmiemy wszystko,
od przygody do tragedii🖤

24 komentarze:

  1. [Ciekawa postać. Barman - już mi się podoba xD. Zawsze chętna na wątek :D cierpię ostatnimi czasy na "dużo wolnego czasu" więc chętnie wkręce sie w kolejną historie. Zapraszam na wątek z Leą]

    OdpowiedzUsuń
  2. [A coz to za niegrzeczny pan do nas zawitał. Muszę przyznać, ze wizerunek idealnie pasuje do postaci. W razie chęci zapraszam do siebie :)]
    Octavia

    OdpowiedzUsuń
  3. [Wciąż mi szkoda wątku z Blair, ale Henry również jest ciekawy! Wizerunek zupełnie nie pasuje do brytyjskiej śmietanki towarzyskiej, a może to tylko moje wyobrażenie nie pasuje? Demolowanie pokoju od razu skojarzyło mi się z filmem The Riot Club, tam panowie w ciekawy sposób potrafili się zabawić. ^^ Razem z Nel chcemy go do wątku! Jeszcze nie wiemy do jakiego, ale chcemy! :D Udanej zabawy!^^]

    Nel Watson & Fabian Cavallaro

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy my w końcu rozegramy porządnie jakiś wątunio?

    Rudzielec

    OdpowiedzUsuń
  5. [Nie będę nawet ukrywać, że zdarzyło mi się parę razy zaglądać do karty, kiedy robiłam swoją i cieszę się, że mamy możliwość zobaczyć Henry'ego na blogu, sama pozycja barmana mnie zaintrygowała i zapaliła kilka lampek w głowie. Ja wraz z Mijoo, gdyby były chęci, jesteśmy jak najbardziej otwarte na jakikolwiek, tragiczny czy nie, wątek! ]
    Mijoo

    OdpowiedzUsuń
  6. [Przyznaję bez bicia, że w pewnym momencie zaczęłam zadawać sobie pytanie, czy to ja już przez te upały nie potrafię dobrze czytać, czy też losy, które zgotowałaś nieszczęsnemu Henryemu są naprawdę tak tragiczne. Chyba jednak to drugie, ponieważ historia dzieciaka-buntownika wywodzącego się z bogatego domu, w którym przynajmniej jedno z rodziców zaciekle walczy o całkowitą dominację nie jest znowu czymś aż takim nowym. Mam jednak nadzieję, że przybycie do Nowego Jorku rzeczywiście okaże się dla niego zbawienne.

    Jak zwykle życzę całego oceanu weny i samych porywających wątków, a w razie chęci zapraszam serdecznie w swe skromne progi.]

    Trójka muszkieterów (tj. Lean, Anael & Max)

    OdpowiedzUsuń
  7. [Pokochałam go już wtedy, gdy tylko usłyszałam zamysł postaci i wybierałaś dla niego imię (swoją drogą, to dopiero była przygoda XD). Staram się nie myśleć o możliwościach wątkowych tego pana z Ari i Sunghoonem, bo tam go mieszać nie chcesz, ale przez to wszystko już mi się zaczął rodzić w głowie pomysł na kogoś nowego, no i co teraz? XD Więc na tę chwilę uciekam i życzę Ci wytrwałałości w prowadzeniu postaci haha 💜]

    Min Ari & Ahn Sunghoon

    OdpowiedzUsuń
  8. [Oj tam, zdarza się w końcu^^
    A wiesz, że nawet mam pomysł na wątek? W innym Nel zgodziła się na zakład, gdzie ma przez miesiąc być normalna, pracować wśród pozostałych nowojorczyków, mieszkać poza swoim apartamentem i być z dala od UES. Tak, wiem tragedia. Co prawda w wątku jeszcze do tego nie doszło, ale możemy chyba to wykorzystać? Henry mógł trafić na Nel powiedzmy w supermarkecie lub w jakimkolwiek innym miejscu, byle wyglądała na zagubioną. Ewentualnie można trochę przydramatyzować i ktoś ją zaczepi, a Henry się trafi i jej tyłek uratuje? Jak to się dalej pociągnie to nie wiem, ale wszystko może wyjść w praniu. ;D
    Swoją drogą, tego wizerunku już z dobre kilka lat na blogach nie widziałam. :D]

    Nel

    OdpowiedzUsuń
  9. [nie będę palcem wskazywać, kto ostatnio komu nie odpisał🤭 może być, powiedzmy sobie szczerze, Twój plan brzmi jak idealne miejsce i czas, w którym Margo zdecydowanie nie powinna się znaleźć. Chcesz zafundować im jakieś trupie przygody? ;>]

    OdpowiedzUsuń
  10. [W sumie, bardzo podoba mi się ta opcja ze zdjęciami. Może później chciałby je gdzieś sprzedać, albo coś w tym stylu? A że Octi ma wtyki, to może mogłaby się o tym dowiedzieć i by Twojego pana w pracy odwiedziła, żądając usunięcia zdjęć, bo przecież nie wyraziła na nie zgody? 😃]
    Octavia

    OdpowiedzUsuń
  11. [WSTYDŹ SIĘ.
    Ja na to, jak na lato ☀️ to co… Henry będzie w pracy czy poza godzinami? Postaram się podesłać jakieś rozpoczęcie ;>]

    OdpowiedzUsuń
  12. [Oj tak, z pewnością takie typowe rzeczy będą dla niej bardzo trudne. Zwłaszcza, że ona przyzwyczajona do jeżdżenia w limuzynie, a tu nagle ma wejść do metra? Siedzieć na miejscu, gdzie siedziało tysiące osób przed nią? Fuj. XD To będzie świetne. Będę w takim razie czekała na początek!:D
    Ja Asha kojarzę właśnie głównie z blogów szkolnych albo w roli wampira😂 A potem gdzieś zniknął i nikt go już nie używał:D]

    Nel

    OdpowiedzUsuń
  13. [Hahahaha w sumie może być, ja to zawsze coś odwalę 😂 piszemy się na taki pomysł z Octi. Daj nam czas, a coś nam zacznę, chyba, że Ty wolisz to zrobić 😀]
    Octavia

    OdpowiedzUsuń
  14. [O no to się bardzo cieszę, skoro również podzielasz zainteresowanie. Chwilowo myślałam, że można by zacząć od gościnnego występu Mijoo w miejscu pracy Henry'ego, do czegoś mogło dojść, czy to nachalny klient, czy jakieś rękoczyny na sali - jako punkt zaczepienia. Ale to tylko potencjalne możliwości! Dla wygody, jeśli oczywiście odpowiada, skromnie proponuję discorda lub maila, żeby obgadać dokładniej możliwe pomysły i wątek ♥]

    Mijoo

    OdpowiedzUsuń
  15. Spotted: Jeżeli tak jak ja oczekiwaliście, że nasz najnowszy brytyjski kąsek będzie elokwentnym, dobrze odzianym młodzieńcem i najbardziej pożądanym kawalerem, wyciągniętym prosto z Bridgerton, to muszę was zmartwić, bo bardziej przypomina zbuntowanego dzieciaka rodem z serialu Skins. Ale, H, ja doskonale wiem, by nie oceniać książki po okładce i tak się składa, że wiem, że Twój image barmana z Brooklynu to jedynie gra, a ta obskurna kawalerka, w której rezydujesz, z łatwością mogłaby zostać zastąpiona lśniącym apartamentem na Upper East Side. Więc baw się póki możesz, ale pamiętaj… Duke C otworzy Ci więcej drzwi, niż nic nie znaczące imię.
    Witam na blogu!

    buziaki,
    plotkara 💋

    OdpowiedzUsuń
  16. Nieczęsto brała udział w przedstawieniach gościnnych, głównie ze względu na swój staż. Naughty Cabaret preferował prezentować klub przez wysyłanie swoich najpopularniejszych tancerek, więc kiedy usłyszała od strony szefa propozycję, ciężko było odmówić. Występy poza klubem były nieco stresujące, ze względu na obce otoczenie, jak i ludzi, ale nie mogła negować ekscytacji, którą odczuwała. Zawsze była szansa na spotkanie grona jeszcze hojniejszego pod względem napiwkowym, sceny bywały większe i oferowały większe możliwości twórcze, choć nie było to czymś częstym - głównie spotykało najjaśniejsze perełki klubu.
    Mimo to nie spodziewała się, że trafią do baru, w którym spotka ich brak ochrony. Specyficzne grono klientów i niewielka, dostępna dla nich scena, gdzie ledwo co pomieściły się wspólnie, były czymś regularnym, na czym więc nie skupiała dłużej swojej uwagi. Miała już jednak zadawać pytania co do nadzoru, kiedy jej niepewność została rozwiana po uzyskaniu informacji, że miejsce niewiele różniło się od tych, w których bardziej doświadczone tancerki miały okazję występować, szczególnie na początku kariery. Najwidoczniej niszowe kluby i bary miały w zwyczaju oszczędzać na bezpieczeństwie.
    Zaplanowany występ, sam w sobie, odbył się bez większych przeszkód. Udało im się wykonać w pełni zaplanowaną rutynę, zebrać zadowalającą sumę napiwków, a przede wszystkim przebrać w mniej skąpe ubrania bez niechcianych gości w użyczonym im pokoju. Odpuściła sobie po występowego papierosa, planując wrócić wcześniej do mieszkania ze względu na odległość, jaka dzieliła ją od tego miejsca. Jednak szybko przekonała się, że może powinna była pójść z resztą i wtedy nie trafiłaby w centrum barowej bójki, nieomal dostając cudzym łokciem w twarz. Desperacko unikała ślepo rzucanych ciosów, chwilę później zostając heroicznie wyciągniętą z agresywnego tłumu
    — Chyba- raczej nie — przyjrzała się przelotnie swojemu ciału w poszukiwaniu potencjalnych ran, na szczęście nie widząc żadnych obrażeń. Wzdrygnęła się na dźwięk tłuczonego szkła, nie mając pojęcia skąd i dlaczego się wziął — Powiem, że nawet nie mam zbytnio teraz ochoty na herbatę — parsknęła mimo szoku, posłusznie idąc za mężczyzną. Nie było szans, żeby samodzielnie wyszła bez szwanku, szansa na to w końcu malała z każdą sekundą, a kompletnie wyparowała, kiedy jedna ze szklanek po rzucie stłukła się niedaleko uciekającej dwójki, rozbryzgując się na tyle intensywnie, że Mijoo dała radę zauważyć kawałki szkła podskakujące ku górze.

    Mijoo

    OdpowiedzUsuń
  17. Tęskniła za swoim normalnym życiem.
    Za Olgą, która rano przygotowywała dla niej śniadanie, pomagała jej wybrać odpowiedni strój na dzień, choć Nel zawsze wiedziała, co chce założyć, ale lubiła dyskutować o modzie. Za Frankiem i swoją limuzyną, w której miała zawsze szampana, coś słodkiego i prywatność, o której stojąc w nowojorskim metrze mogła tylko pomarzyć. Uwielbiała Jake, naprawdę go uwielbiała i sądziła, że ten zakład będzie dobrą okazją, aby pokazać, że i ona umie żyć normalnie, ale to słowo nie istniało w jej słowniku. Nie miała normalnego życia i była z tego powodu cholernie szczęśliwa. Podobało się jej to, że mogła w każdej chwili pojechać do Paryża na zakupy, wypić tam kawę oraz zjeść najlepszą bagietkę na świecie, a na deser croissanta. Nienawidziła normalnego życia, które ssało i nie nadawało się do niczego. Tęskniła za swoją kosmetyczką, fryzjerem. Za wszystkim czego nie miała obecnie tutaj. Zostały jej jeszcze dwa tygodnie tego zakładu i nie zamierzała się poddać, co to, to nie. Wymiękała już powoli, miała dość i zastanawiała się czy nie powinna jednak się wycofać. Najwyżej przegra, ale Watson nie przegryzała. Co to, to nie. Watson zawsze dążyła do celu i robiła to po trupach. Obecnie jednym trupem zdawało się, że jest ona. Czuła się paskudnie. Zwłaszcza w takim miejscu. I mieszkanie, och. Nie chciała nawet o tym myśleć. Co prawda dla standardowego człowieka nie było ono złe. Ot, poprawne mieszkanie, w którym można byłoby to i owo naprawić, ale poza tym – wszystko było dobrze. Jej nie podobało się nic. Wanny w nim nie miała, prysznic był za mały, lustro sprzed kilkudziesięciu lat przynajmniej, a właściciel nie zgadzał się na wymianę. I przede wszystkim mieszkanie miało wielkość jej salonu. Całe mieszkanie wielkości jednego pomieszczenia w jej apartamencie. Miała dosyć.
    Była gotowa, aby wyjść. Zakład uniemożliwiał jej korzystanie z wypełnionej po brzegi karty kredytowej, a nie miała przy sobie dość gotówki, aby złapać taksówkę. Może jednak przejście kilkudziesięciu ulic wcale nie jest takie złe. Nawet nie miała na sobie szpilek, a jej kondycja była w świetnym stanie. Dałaby radę.
    — Cholerne metro — warknęła pod nosem. Jak ludzie się tu przemieszczali?! Jak robili cokolwiek. To był jej pierwszy raz w metrze. Cóż, wszystko wydała na taksówki i teraz nie miała innej opcji. Była zbyt wygodna, a taksówka w przeciągu kilku minut zabierała ją w odpowiednie miejsce. I w nich nie capiło, nikt się nie pchał i nie było w niej obślizgłych łap obcych facetów, którzy wyglądali, jakby właśnie wyszli z więzienia. Po raz pierwszy nienawidziła Nowego Jorku i czekała, aż wróci na Upper East Side, gdzie jest jej miejsce. Teraz rozumiała, dlaczego nikt z jej znajomych nie zapuszczał się na Brooklyn. To nie był ich świat.
    Słysząc kpiący głos spojrzała w stronę jego właściciela. Przymrużyła oczy i już coś miała odwarknąć, kiedy zdała sobie sprawę, że faktycznie potrzebuje pomocy.
    — Jestem całkiem dobra w trzymaniu sekretów — odparła. Odeszła od bramki, gdy ktoś za nią odchrząknął. Boże, jeszcze by na nią napluł. To miejsce brzydło jej z dnia na dzień. — W porządku, jak to zrobić? Chyba nie potrzeba specjalnego zaklęcia, jak w Harrym Potterze, co? Bo to byłoby już idiotyczne.
    Była zdesperowana i w potrzebie, a może nieznajomy faktycznie jej pomoże. Albo zamorduje. Różnie mogło być.

    Nel

    OdpowiedzUsuń
  18. -Dzień? - prychnęła z lekkim rozbawieniem. -Raczej cały tydzień… - mruknęła a barwa jej głosu przeszła w bardziej chłodniejszy. Być może kiedyś ucieszyłaby się z wizji spędzenia trochę czasu z rodzicami jednak teraz mogła śmiało powiedzieć, że były to tortury. Wielu nie znając kontekstu mogłoby zadać sobie pytanie co złego jest w trosce o dobrą przyszłość dziecka? Cóż, gdyby tu chodziło faktycznie o jej dobro…
    Przez te kilka ostatnich dni zdecydowanie brakowało jej dobrej zabawy w doborowym towarzystwie. To właśnie przez ten brak dopaminy postanowiła niemal zaraz po pożegnaniu się z rodzicami, wejść do pierwszego baru, który uznała za interesujący. Cały czas z tyłu głowy miała jedna myśl: Czy uda jej znaleźć w tym miejscu to czego podświadomie szuka?
    Westchnęła cicho opierając podbródek na zewnętrznej części dłoni wsłuchując się w jeden z bardziej rockowych utworów lecący właśnie z głośników. Delikatnie kiwała się w rytm muzyki, który zdecydowanie wpadł jej w ucho. Już od dłuższego czasu interesowała się tym gatunkiem muzycznym, mimo że nic w jej życiu na to nie wskazywało.
    -Jak dobrze jest poczuć się chociaż przez chwile wolnym - wymruczała czując jak przepełnia ją błoga ulga. Smukłymi palcami gładziła delikatnie po ciemnym barowym blacie gdy przyglądała się jego strukturze. Szybko jednak jej wzrok spoczął na młodym mężczyźnie, który przygotowywał dla niej trunek. Z zaciekawieniem przyglądała się jego ruchom gdy przelewał i mieszał ze sobą różne ciecze tworząc z nich alkoholowe arcydzieło.
    - Ładny - mruknęła gdy jej uwaga nagle skupiła się na tatuaży który znajdował się na szyi mężczyzny. - W sensie tatuaż ładny - dodała nie chcąc by jej słowo zostało źle zinterpretowane. - ale drink również wygląda cudownie - dodała śmiejąc się przy tym w ten swój typowo uroczy ale przy tym i szczery sposób.

    ~Lèa

    OdpowiedzUsuń
  19. [Ja coś chcę od tego pana, ale jeszcze nie jestem pewna co... Co powiesz na małą burzę mózgów? ^^ Powodzenia z kolejną postacią! ♥]

    Sierra V. Clemente

    OdpowiedzUsuń
  20. Nie była do końca pewna, jak znalazła się na tej konkretnej imprezie. Ostatnio strasznie pożarły się z Suzie i przez długi czas nie miały ze sobą kontaktu. W zasadzie nie dziwiła się. Zwłaszcza po tym, gdy olała ją w barze, a później jeszcze pojawiła się cała ta sprawa z Minsoo (ale z niego był oszust!), przez co oczywiście Meg była wściekła na Suzie, bo gdyby dziewczyny pojawiły się zgodnie z umową, nie musiałaby wyjść na idiotkę przy nowym… znajomym. Chociaż nie była pewna czy może tak nazywać Koreańczyka. W każdym razie, chociaż nie do końca potrafiła wyjaśnić jak znalazła się w apartamencie jakiegoś obcego sobie dzieciaka (bo była już trochę wstawiona) z Suzie u boku, bawiła się… całkiem dobrze. Może po prostu potrzebowały tej przerwy w swojej znajomosci?
    — O mój boże — powiedziała, kiedy potknęła się o własne nogi, a odrobina alkoholu z kubeczka rozlała się na podłogę. Zakrywała usta dłonią i zachichotała. Może była nieco mocniej niż trochę wstawiona. Nie zamierzała się jednak tym w tej chwili przejmować — to mój kawałek! — Wydarła się nagle, posyłając Suzie szeroki uśmiech. Wręczyła jej swój kubeczek i ruszyła w stronę miejsca, w którym znajdował się przyjęty przez wszystkich parkiet do tańca. Alkohol pomagał jej się odprężyć i dobrze zabawić. Dała się porwać muzyce, więc nie zorientowała się od razu, że ma towarzysza w tańcu. Minęły kolejne dwie piosenki, kiedy odetchnęła i wyszczerzyła się wesoło do wysokiego chłopaka — potrzebuję powietrza — oznajmiła od razu — teraz! Zaprowadź mnie na taras — ona nawet nie prosiła, ona żądała. Pijana Margo była słodka w swojej stanowczości. I nie miała z tym żadnego, najmniejszego problemu — Margaret — powiedziała, przedstawiając się — Henry, prawda? Słyszałam o tobie od koleżanki — odgadnęła, posyłając mu uśmiech. A może to nie był ten Henry? Zmrużyła lekko powieki, zastanawiając się nad tym czy przypadkiem czegoś nie pomieszała. Zresztą, kogo to obchodzi. Machnęła dłonią, szczerząc się jeszcze szerzej — powietrze, daj mi powietrza i czegoś do picia. Błagam.

    Rudaaa

    OdpowiedzUsuń
  21. Spojrzała na niego spod długich czarnych rzęs. Lustrowała go spojrzeniem oceniając jego wygląd. Zdecydowanie był jednym z tych przystojniejszych jednak nie chciała przyznać tego głośno. Mimo to z zaciekawieniem obserwowała każdy jego najdrobniejszy ruch zastanawiając się jaką osobą jest.
    -Skąd pewność, że pod sukienką nie mam ukrytego noża co? - zaśmiała się delikatnie a jej śmiech rozniósł się po sali. - Chociaż faktycznie w pod tym względem masz rację. Nie wyglądam na kryminalistkę - uśmiechnęła się słodko a następnie chwyciła szkło w którym znajdował się wykonany przez niego trunek. Umoczyła usta w słodkiej cieczy czując przyjemny smak alkoholu, którego zdecydowanie jej brakowało. - Zapewniam jednak, że nie jestem taka jaka mogę się wydawać na pierwszy rzut oka - dodała odkładając szkło na blat.
    Aura tego miejsca była wręcz magiczna w jej odczuciu. Smętna rockowa muzyka, która zdecydowanie trafiła w jej gust. Półmrok, który spowijał pomieszczenie dodawał całej atmosferze niezwykłej tajemniczości. Niezwykle przystojny barman, którego spojrzenie wręcz wierciło w niej dziurę. Oh jak ona to kochała!
    Gdy mężczyzna pochylił się ku niej opierając się łokciami na blacie, uśmiechnęła się tajemniczo. Zdecydowanie uwielbiała wzbudzać zainteresowanie wśród mężczyzn, czerpiąc z tego dużą satysfakcję. Kochała zwracać na siebie uwagę, być zagadywaną, kokietowaną. Miała jednak jeden problem, nudziła się wyjątkowo szybko tracąc przy tym zainteresowanie rozmówcą. A jednak w tym przypadku miała wrażenie, że zdecydowanie nie będzie narzekać na nudę.
    -Ostrzegam, że skrywam wiele sekretów - niemal szepnęła również kładąc łokcie na blacie i opierając podbródek na splecionych dłoniach sprawiając, że odległość między nimi zmniejszyła się niebezpiecznie.
    Ich spojrzenie skrzyżowały się. Poczuła przyjemny dreszcze gdy wpatrywał się w nią tym przenikliwym spojrzeniem przez co zaczęła zastanawiać się o czym myślał. Z jej twarzy nie znikał ten tajemniczy uśmiech gdy świdrował ją wzrokiem.
    -Z tej perspektywy jesteś nawet całkiem niczego sobie - mruknęła figlarnie zaciekawiona dokąd zaprowadzi ją ta rozmowa

    ~Lèa

    OdpowiedzUsuń
  22. Siedzenie pod barem nie było jednym z jej planów życiowych, ale sygnał i kolejne wrzaski ze strony bijatyki były wystarczającym faktorem, aby popchnąć ją prosto pod ladę. Brak nerwów, a może bardziej rozbawienie, ciemnowłosego gryzło się z paniką, która rodziła się w sercu Mijoo, acz skutecznie spychało jej odczucia na bok. Choć nieco dziki wzrok i czułość na głośniejsze odgłosy zdradzały jej nieprzyzwyczajenie do takiej sytuacji, acz pod ladą sprawa wydawała się znacznie bardziej oddalona. Dopóki ktoś tutaj nie wparował, albo wpadł, patrząc na rozwój bójki, byli poza ich polem widzenia
    — Mijoo. Urokliwy moment na poznanie — odparła z niedowierzaniem, chętnie przyjmując wyciągniętego w jej stronę papierosa, którego wyjęła z paczki i odpaliła wynalezioną w kieszeni zapalniczką — Bardzo przytulne miejsce na przeczekanie bójki, nie powiem — dodała po wzięciu pierwszego bucha z fajki.
    Czy picie w takiej sytuacji było dobrym pomysłem? Zdrowy rozsądek podpowiadał jej, że nie. Nie znała miejsca, ludzi, a w stresie zazwyczaj alkohol negatywnie reagował z jej organizmem. Propozycja jednak była zbyt kusząca, szczególnie że mieli tam siedzieć nie wiadomo ile czasu. Rzadko kiedy myślała rozsądnie w takich sytuacjach
    — Niech będzie czysta, może po szocie? — zaciągnęła się głęboko papierosem, który skutecznie udzielał się kojąco, a wzrokiem odbiegła na odsłonięte na jego rękach tatuaże — Częsty tutaj przypadek? Bójki i tym podobne — Naughty Cabaret w porównaniu wyglądał na miejsce święte. Większość mężczyzn najprawdopodobniej domyślała się, że jest to nie najlepsze miejsce na prowadzenie bijatyk, jak już to wszystko odbijało się przed wejściem, aniżeli przy barze lub pod sceną. No a przede wszystkim mieli ochronę, która starała się zachowywać ten porządek na terenie klubu — Jeśli tak, to niesamowicie urokliwe miejsce tutaj macie — stwierdziła zaczepnie, w duchu licząc, że wyjdzie z klubu z całym zestawem zębów. Nie miała pojęcia skąd lgnęli kolejni skorzy do prania się po pyskach ludzie, ale odebrała wrażenie, jakby klub był znacznie pełniejszy, niż kiedy jeszcze chwilę temu stała na scenie w skąpym stroju.

    Mijoo

    OdpowiedzUsuń
  23. Cóż nietrudno było zgadnąć, że Lea pochodziła z bogatej rodziny. Drogie ubrania, biżuteria, która głównie składała się z białego złota, równie drogie perfumy, które tak uwielbiała to wszystko świadczyło o jej statusie, mimo że sama tak naprawdę nigdy się tym nie chwaliła. Mimo to, gdyby ktoś zaproponowałby jej prawdziwą wolność w zamian za te wszystkie bogactwa i nazwisko, które tak wiele znaczyło, zdecydowanie nie zawahała by się nawet na sekundę. Wszystko to co złe wydarzyło się jedynie przez to, że urodziła się jako Chevalier, dlatego tak bardzo nienawidzi tego nazwiska nawet jeśli dawało wiele przywilejów.
    Patrzyła na niego przymrużonym spojrzeniem. Był intrygujący na swój dziwny sposób i zdecydowanie różnił się od tych wszystkich mężczyzn jakich zazwyczaj widywała. Gdy zdecydował się spróbować odgadnąć kim była zainteresował ją. Był pierwsza osobą od dawna, która nie patrzyła na nią jak na ewentualną jednorazową przygodę a faktycznie wydawał sie być zainteresowany nią jako osobą i to było naprawdę miłe.
    Zaśmiała się cicho gdy przysłuchiwała się wymianie zdań tej dwójki. Z jakiś nieznanych jej powodów patrzenie na nich i słuchanie ich sprawiło, że w pamięci powróciły wspomnienia gdy sama wielokrotnie wdawała się w podobne bezsensowne dyskusję z młodsza siostrą. To śmieszne jak w tamtym okresie uważała ich relację za bliska. Kiedy tak naprawdę Chloe przestała traktować ja jak siostrę a zamiast tego żywiła do niej urazę? Jak dawno serce jej młodszej siostry zostało zatrute przez tą chorą zazdrość i nienawiść?
    -Z miłą chęcią - odparła w odpowiedzi na jego pytanie chcąc spędzić z nim ciut więcej czasu. - Obawiam się jednak, że jeśli ci to powiem to będę musiała cię zabić - odparła z taką powagą w głosie, ze zaskoczyła nawet samą siebie. Widząc jednak jego zaciekawione spojrzenie niemal natychmiast wybuchła śmiechem całkowicie olewając niezadowolone spojrzenie jego koleżanki. - Poczekam na ciebie przed barem - dodała podnosząc się z stołka. - Nie każ mi jednak czekać zbyt długo inaczej to może być twoja ostatnia noc - mrugnęła do niego nim udała się w stronę wyjścia. Czuła, że ten wieczór może być naprawdę interesujący.

    ~Lèa

    OdpowiedzUsuń
  24. Central Park był miejscem, do którego Octavia przychodziła dość często, od kiedy skończyła tylko piętnaście lat. To właśnie tutaj urywała się z lekcji, by móc w spokoju posiedzieć w ulubionej kawiarni, gdzie zawsze zamawiała to samo. Już nawet nie musiała powtarzać, co chce, bo pracownicy bardzo dobrze znali jej upodobania. Przez te wszystkie lata może tylko z trzy razy wzięła coś innego do picia.
    Dzisiejszego dnia w parku było znacznie mniej ludzi niż zazwyczaj. I choć Octavia była przyzwyczajona do tłumów, które w Nowym Jorku były ciągle, tak dzisiaj cieszyła się, że był względny spokój. Że mogła usiąść na ławce, w cieniu drzewa, z ulubioną mrożoną latte i po prostu cieszyć się latem, które tak szybko jej uciekło.
    Octavia zazwyczaj przybywała do Central Parku z książką w ręce, żeby nieco się oderwać od otaczającego ją świata. Kiedy nadchodził nowy semestr na studiach, bardzo często można ją było spotkać w ulubionej kawiarni, pochylającą się nad laptopem i książką do prawa. Lubiła właśnie tutaj zabierać się za zadania, które zadawali wykładowcy. Ostatnimi czasy też i Central Park odwiedzała z Aylą, mentalnie przygotowując się do tego, że pewnie za rok będzie przesiadywała na którymś z tamtejszych placów zabaw.
    Teraz jednak miała spokój. Od nauki, od córki, od tego, co otaczało ja na Upper East Side, choć była tak blisko. Nie natrafiła tutaj na nikogo znajomego, nikt też z początku nie zauważył i nie zainteresował się jej osobą. Pozwoliła wystawić sobie twarz do słońca, które tak przyjemnie muskało jej skórę ciepłymi promieniami. Po chwili jednak otworzyła oczy, sięgając po kubek z kawą. Upiła łyk chłodnego napoju, który tak bardzo teraz koił rozgrzane ciało, po czym spojrzała przed siebie, na niewielkie jeziorko. Uśmiechnęła się delikatnie, pochylając się nieco w przód i podpierając brodę na ręce. Wpatrywała się w mężczyznę z córką, która z nieukrywaną radością karmiła kaczki. Nie spodziewała się, że ktoś zwyczajnie przerwie jej obserwację, dlatego też, gdy tuż obok usłyszała nieznany głos, z wyraźnym, zagranicznym akcentem, odwróciła głowę w stronę chłopaka, prostując się. Spojrzała na niego ze zdziwieniem, unosząc w górę jedną brew, by chwilę potem przenieść spojrzenie na trzymany przez niego aparat. Dla Octavii nie było to nic nowego, że ktoś zrobił jej zdjęcia. Nowością było jednak to, że ów fotograf podszedł do niej i najzwyczajniej w świecie ją o tym poinformował.
    — Zapozować? — zapytała, opierając się o oparcie ławki, po czym pociągnęła kolejny łyk kawy.
    — Często zaczepiasz tak nieznane dziewczyny, będąc w parku, Henry? — zadała kolejne pytanie, uśmiechając się w jego stronę. Cóż, sytuacja była dla niej nieco zabawna. — Jestem Octavia — przedstawiła się.
    Tay

    OdpowiedzUsuń