HELLO, FOLLOWERS!

Gossip Girl here.

Your one and only source for the truth behind the scandalous lives of New York's elite. Been a minute. Did you miss me? I know I've missed you. Though you're probably going to wish I'd stayed away when I'm done. Because I can see you. The real you. The one hiding just outside the edge of frame. Well, it's time to reframe that picture. And who am I? That's one secret I'll never tell.

You know you love me.
xoxo


. . .

MOST FOLLOWED

now
spotted:
Cinderella
Well, well, well! Looks like our H is getting more comfortable in the role of her life... Flashing smiles left and right, as if she didn’t just show up on the red carpet as the plus-one of a certain handsome, disgustingly rich guy we’ve all been crushing on since he recited French poems in first grade. I think this fairytale fits her perfectly, but... Word on the street is that her real self is catching up to her. Will the secret finally come out? And how will her Prince Charming react to it all? After all, she’s a sweet, hardworking girl, always there to offer a shoulder to cry on over coffee... Maybe this story really will have a fairytale ending. Well, we’ll see. Whether it’s “happily ever after” or not, you know I’ll be here to spill all the tea... or coffee!

You can't hide from me.
xoxo

I act real shallow but I'm in too deep

★ NAMGI JUNG
NAMGI JUNG  —  15.10.2002  ─ ABSOLWENT ST. JUDE  ─  DILER, sporadycznie PODBIERAJĄCY ZE SWOJEJ WŁASNEJ DZIAŁKI  ─  GHOST WRITER  ─  SYN AKTORA I AGENTKI NIERUCHOMOŚCI  ─  RAZ W SWOIM apartamenCIE w dzielnicy tribeca, RAZ W RODZINNYM DOMU  ─  popularne źródło używek na uroczystościach  ─  najczęściej można go spotkać w studiu  ─  fan robienia zamieszania  ─  DUMNY POSIADACZ GHOSTA ORAZ NINJA H2R  ─  INSTAGRAM


    Kolejny skręt spalał się między wargami blondyna, kiedy siedział nad słowami utworu, podsuniętemu mu pod nos. Nie miał czasu na teksty kiepskich, acz popularnych w mediach, raperów. Na kolejne kreślenie powtarzających się rymów, czy żenującej składni. Proszek w jego kieszeni wręcz wypalał w niej dziurę, niczym w próbie przypomnienia, że musi go dostarczyć na czas, inaczej ryzykuje ciosem w zęby
    — Dostaniesz to we wtorek, nie wcześniej — stojący przed nim chłopak dzierżył w dłoniach wypełnioną pieniędzmi kopertę, próbując wcisnąć swoje dwa grosze — Zostaw to tutaj. I nie popędzaj mnie — skiwtował zbywająco i z przerzuconą przez ramię kurtką wyszedł ze studia, a młodociany raper został wyprowadzony przez ochroniarzy. 



    — Co ty sobie wyobrażasz?! Dobrze wiesz, czyj to jest syn. Masz przyłożyć się do tej roboty — donośny, głęboki głos ojca przebijał się przez cały samochód, kiedy był już w drodze na tradycyjne miejsce dostawy — Nawet nie próbuj się tłumaczyć jego poziomem. Praca to praca, sam chciałeś więcej bogatych klientów, to Ci pomogłem — dźwięk przeskoczył z powrotem na telefon, kiedy wysiadł z pojazdu — Ich rodzina to jedna z najsławniejszych-
    — Dobra, muszę kończyć. Porozmawiamy później, pa — rozłączył się nim rodzic dokończył swoją wypowiedź i wsunął sprzęt do wewnętrznej kieszeni kurtki przed wejściem do rozebranego budynku na obrzeżach Lower East Side. 
    Tępa cisza przeszywała ściany, jak i uszy blondyna. Był tu sam. 
    Spóźnił się.
    Przyklejona do zdartego z farby stolika karteczka wywróciła jego żołądek do góry nogami nim w ogóle do niej podszedł.

Dobrze wiesz, że nie lubię czekać. Jeszcze jedna taka akcja, a twój tatuś dowie się o twoim biznesie.
L. M.
    


ODAUTORSKO

200 komentarzy:

  1. [Hej! No dobra, przyznam się, że podejrzałam postać jeszcze w roboczych i się okazało, że Namgi to dokładnie ktoś, kogo szukam dla Ari, żeby jej trochę uprzykrzyć życie XD jak masz ochotę na wątek, to zapraszam! Oczywiście życzę dużo weny i dobrej zabawy 😇]

    Min Ari & Ahn Sunghoon

    OdpowiedzUsuń
  2. [OMG uroczy diler? Oj będzie interesująco, będzie gorąco. Myślę, że w przyszłości mała Lea może zechcieć skorzystać z jego usług :3 Coś czuje ze ten gościu narobi trochę zamieszania aż nie mogę sie doczekać tych ploteczek! Powiedzonka z drugą postacią!]

    Lea & Lucas

    OdpowiedzUsuń
  3. Spotted: Kiedy słyszę słowo "diler", dalej w głowie mam obraz podejrzanych typów w płaszczach, którzy kręcą się po Central Parku... Wiecie, tych, przed którymi ostrzegali nas starzy, owijając to w grubymi nićmi szytą anegdotkę w stylu "bo wiesz, pamiętasz syna tego znanego aktora i kustoszki, którego widziałyśmy dwa miesiące temu, on teraz poszedł siedzieć, bo się okazało, że ten diler sprzedający mu narkotyki to był policjant". W każdym razie, muszę otrząsnąć się z tego wrażenia. Dilerzy z Upper East Side chodzą w płaszczach, owszem, ale tych od Burberry, noszą drogie zegarki i pachną drogimi zapachami, robionymi na zamówienie we francuskich perfumeriach. Są przystojni, słodcy i nie da się im oprzeć. Noce spędzają w studiu nagraniowym... I chyba mają kłopoty w raju. W końcu, N, to chyba dość ryzykowne hobby. Prawda? Nigdy nie jest za późno, żeby przerzucić się na garncarstwo.
    Witam na blogu!

    buziaki,
    plotkara 💋

    OdpowiedzUsuń
  4. [Awww. To może wspólny wąteczek w towarzystwie niedozwolonych substancji? xD]

    OdpowiedzUsuń
  5. [ Witamy kolejną postać na pokładzie! Coś czuję, że chłopak narobi zamieszania, a ta niewinna twarzyczka to tylko bardzo ładne pozory :D Ale takich nam tu trzeba co by nudno nie było!
    Na wątek zaproszę, ale poproszę jeszcze chwilkę czasu ;>
    Bawcie się dobrze i oby wena dopisywała! ]

    Na razie Li & Jackson

    OdpowiedzUsuń
  6. [Czuję, że z Meg mogliby nieźle namieszać. On fan tworzenia tego, ona zawsze z kłopotami w tle…! Chyba nawet miałabym pomysł na wątek! Kwestia czy nie będzie Ci przeszkadzać brak regularności w odpisach 🙈]

    Mackenzie

    OdpowiedzUsuń
  7. [Hej! To ja tez wpadnę się powitać i powiedzieć, że ciekawy pan się tu u nas pojawił 😏 morza weny i ciekawych wątków, jak coś to zapraszam do siebie 😀]
    Octavia

    OdpowiedzUsuń
  8. [ No dzień dobry :D
    Cóż to za uroczy Pan diler się tu u nas w Wielkim Jabłku pojawił. Plotkara będzie miała używanie na nim i jego klientach coś czuję. India nie pochwala narkotyków, niestety, więc nie wiem, czy jakoś nam się uda tę dwójkę połączyć, ale jeśli miałabyś pomysł to ja zawsze bardzo chętnie :D
    Udanego wątkowania! ]

    India

    OdpowiedzUsuń
  9. [Hej,

    Witam serdecznie Twoją drugą postać i również z nią życzę Ci wspaniałej zabawy. Jeśli nie masz mnie jeszcze za bardzo dość, to chyba chodzi mi po głowie pomysł na pewne powiązanie.]

    OdpowiedzUsuń
  10. Danielle popatrzyła na swoje odbicie w lustrze. Ledwo wróciła do domu z próby, a matka nie omieszkała wytknąć jej dzisiejszych błędów, których potrafiła doszukać się dosłownie wszędzie.
    Choć w szkole mieli aktualnie wolne od zajęć, wciąż odbywały się występy, w których uczniowie z Juilliardu brali udział. A do tych należało się jak najlepiej przygotować. Były to wakacyjne aktywności dla chętnych, ale Dani nie śmiała ich odpuścić choć w gruncie rzeczy była wykończona intensywnym rokiem i wypchanym po brzegi kalendarzem. Od wielu lat jej codzienność wyglądała podobnie. Zajęcia i intensywne treningi przeplatane wystawnymi eventami, na których musiała pojawiać się u boku matki i rzadziej również ojca.
    Presja, którą odczuwała rosła z każdym rokiem, robiła się coraz gęstsza, ciaśniej oplatając jej umysł. Do Juilliardu nie uczęszczał byle kto, konkurencja była ogromna, a rywalizacja jeszcze większa. Każdy starał się wspiąć na sam szczyt, zaprezentować z jak najlepszej strony. I niby Dani nawiązała kilka dobrych znajomości, tak na koniec dnia wszyscy byli dla siebie tylko i wyłącznie rywalami. Dało się to odczuć w szeptach za plecami, w spojrzeniach posyłanych podczas prób… Jednak to wszystko uparcie znosiła wiedząc, że z czymś gorszym przychodzi jej mierzyć się w murach własnego domu. Największą zmorą Danielle była matka, która nie uznawała zarówno słowa nie jak i nie mogę, czy nie dam rady. Od dziecka przesuwała granice wytrzymałości córki coraz dalej, popychając ją do przodu. Niegdyś była matce za to wdzięczna widząc ją jako silną i nieustępliwą kobietę, teraz było to jej zmorą, koszmarem z którym przyszło jej żyć na jawie.
    Westchnęła ciężko obrysowując spojrzeniem cienie pod oczami, zaczerwienione od płaczu spojówki i wystające obojczyki. Restrykcyjna dieta nie pozwalała jej na przyswojenie choćby kalorii więcej w ciągu dnia. Nawet jeśli się buntowała i jadła co i kiedy chciała, wyrzuty sumienia dosięgały jej żołądka. Miała wrażenie, że jej matka za każdym razem jest w stanie wyczytać z jej twarzy, że znowu się nie posłuchała.
    Danielle miewała chwile słabości i by jakkolwiek sobie z nimi poradzić, sięgnęła po rozwiązanie, które podsunęły jej koleżanki. Malutkie niepozorne tabletki o zabawnych kształtach okazały się wybawieniem, gdy czuła zmęczenie lub traciła koncentrację.
    Przecież to nic takiego… Każdy tak robi… powtarzała sobie jak mantrę, tłumacząc samą siebie.
    Otworzyła małą szkatułkę stojącą na toaletce i z grymasem stwierdziła, że strunowy woreczek był pusty. Przygryzła nerwowo wargę i zaklęła pod nosem. Szybko podniosła się z miękkiego krzesła i zniknęła w garderobie. Wciągnęła na siebie luźne jeansy i pierwszy lepszy ciemny top, który wpadł w jej ręce. Przeczesała palcami nieco potargane włosy, a na czubek głowy wciągnęła czapkę z daszkiem, by zakryć twarz. Chciała szybko i niepostrzeżenie przemknąć się do jedynego miejsca, w którym ostatnio czuła się bezpiecznie, do miejsca w którym mogła zrzucić maski pozorów i być sobą.
    Do studia Namgi’ego. Był środek dnia w środku tygodnia. Na pewno właśnie tam go zastanie. Zgarnęła do torebki portfel i telefon i omijając szerokim łukiem gabinet matki, wyszła z apartamentu. Gdy zjechała do podziemnego garażu, kierowca już czekał przy samochodzie.
    – Gdzie jedziemy? – zagadnął otwierając przed nią drzwi. Dani spojrzała na mężczyznę krótko.
    – Tam gdzie zawsze. – poleciła sadowiąc się na tylnej kanapie maserati.
    Po około czterdziestu minutach przebijania się przez wiecznie zakorkowane miasto znalazła się pod właściwym adresem. – Nie czekaj na mnie. – poinstruowała kierowcę wysiadając szybko z samochodu.

    Danielle

    OdpowiedzUsuń
  11. Lubiła patrzeć jak Namgi pracuje. Lubiła obserwować jak skupiony pochyla się nad tekstem, a jego mięśnie nieco tężeją. Zmieniało się również jego spojrzenie, było… pełne pasji, uporu, a niekiedy złości i frustracji. Lubiła patrzeć jak jego dłoń sunie po kartce papieru, jak energicznie przekreśla wers, zaciska usta i szybko notuje dalej, gdy konkretna myśl wpadnie mi do głowy. Ten widok działał na nią kojąco. Właśnie w tym miejscu znalazła swoją oazę, miejsce w którym była spokojna i na moment niczym nie musiała się martwić. Tutaj, dzieląc ten czas razem z nim. Nie musieli nawet rozmawiać, wystarczyło, że pozwalał jej posiedzieć obok, zwinąć się w kłębek na kanapie w otoczeniu jego zapachu mieszającego się z charakterystyczną wonią zioła. Dlatego, gdy miała gorsze chwile nie myślała długo, po prostu się tutaj pojawiała.
    Nie pamiętała, w którym momencie z relacji czysto… biznesowej zeszli na coś na kształt przyjaźni. Z początku kupowała tylko prochy, gdy dostała na niego namiar od kogoś ze szkoły. Później do transakcji powoli dochodziły słowa, a wraz ze słowami zaufanie, bo chyba był jedyną osobą, której tak szybko zaufała. Może i była naiwna w tym wszystkim, ale nie obchodziło ją to.
    Wpadła w jego ramiona z lekkim uśmiechem, wtulając się w bok chłopaka. Potaknęła głową zerkając w stronę recepcjonistek. Podejrzewała, że samo jej pojawianie się tutaj było dobrym powodem do plotkowania. Danielle wiedziała, że studio jest dla chłopaka święte i nie wpuszcza do niego byle kogo. Jego współpracownicy na pewno byli tego świadomi, a już na pewno barczysty ochroniarz stojący pod drzwiami.
    — Wybacz, że tak bez zapowiedzi, ale studio było jedynym miejscem, które przyszło mi do głowy. — przyznała podnosząc wzrok na blondyna. Wyglądał na zmęczonego, pewnie znowu nad czymś intensywnie pracował, a ona zawracała mu głowę. Niekiedy zastanawiała się dlaczego ją tolerował; ją i jej humory. Być może prawda była żenująca, bo nie miała gdzie indziej pojechać, ale nigdy nie przejmowała się tym co chłopak o niej pomyśli, nigdy niczego złego nie usłyszała z jego ust.
    Gdy znaleźli się wreszcie za bezpiecznymi drzwiami, za którymi żadne wścibskie spojrzenia nie mogły ich dosięgnąć, ciało Dani momentalnie rozluźniła się. Bałagan panujący w środku ani trochę jej nie przeszkadzał.
    — Pracujesz nad czymś ciekawym? — zagadnęła przesuwając spojrzeniem po walających się po biurku kartkach. Lubiła jego teksty, zwłaszcza te które tworzył dla siebie, a nie dla bogatych dzieciaków, które z muzyką miały niewiele wspólnego. Choć i za tą część roboty go podziwiała, gdy musiał wymyślić coś poniżej własnych oczekiwań. Sama była perfekcjonistką, każdy jeden ruch, wyraz twarzy, wszystko musiało być dopracowane. Nie sądziła by była w stanie byle jak wykonać występ tylko dlatego, że ktoś tego oczekiwał. Nie była dotychczas wielką fanką rapu, ale jego rap lubiła. Ostre słowa, które niekiedy na pierwszy rzut oka wydawały się nie mieć sensu z czasem go nabierały. Były nieoczywiste. W radio często słyszała znajome wersy, choć nie każdy artysta potrafił oddać ich prawdziwe emocje. Chociaż ona znała się jedynie na tańcu, na niczym więcej. A dokładniej mówiąc tylko na balecie, aczkolwiek zdarzało się, że gdy nikt nie patrzył sięgała po zupełnie inna muzykę i szukała inspiracji w innych stylach. Próbowała znów poczuć to coś podczas tańca.
    Pochyliła się nad pokreślonymi kartkami przesuwając palcami po papierze. Uśmiechnęła się nieznacznie po czym odwróciła w stronę Namgi'ego. Zagryzła wargę dłuższą chwilę milcząc.
    — Skończyły mi się tabletki. Masz może trochę wolnego towaru? — zapytała wpatrując się w niego dużymi, zmęczonymi oczami. Traktowała to jako drogę na skróty, niekiedy miała wyrzuty sumienia, że musi sięgać po prochy, by jakkolwiek funkcjonować. To była jej osobista porażka. Ale niekiedy nie była w stanie wykrzesać z siebie więcej emocji i siły, zwłaszcza, gdy po raz kolejny jej żołądek był pusty. Chyba, że znajdzie inne rozwiązanie, ale te na razie nie przychodziły jej do głowy.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  12. Zdawała sobie sprawę, że kariera w przemyśle muzycznym nie była łatwym kawałkiem chleba. Nie chodziło tylko o to, by być dobrym i sypać z rękawa nietuzinkowymi pomysłami. Jeśli większość myślała, że była to praca, która umożliwaiła zminimalizowanie kontaktów z innymi ludźmi, byli w błędzie. Namgi wielokrtonie kręcił nosem na swoich nieletnich klientów, którzy wyrastali jak grzyby po deszczu. Dosłownie. Nawet ona zauważyła, ze w radio co rusz słyszy nowe głosy, które notabene brzmią tak samo, a ich muzyka robiona jest w ten sam sposób, nierzadko bez pomysłu, bez kreatywności, przekazu. Ale to się sprzedawało, jednosezonowe hity, które łatwo wpadały w ucho i równie szybko się o nich zapominało. Liczyło się tylko to ile, w krótkim czasie można na nich zarobić.
    Dlatego ani trochę nie dziwiło ją to, że Namgi miał ochote rozbić sobie głowę o ścianę studia. Wielokrotnie psioczył na te wszystkie gwiazdki, które tłumnie uderzały do jego drzwi, by cokolwiek stworzyć. Był dla niej większym artystom niż oni wszyscy razem wzięci. Widywała go zirytowanego i zmęczonego. Widziała jak darł kartki papieru na strzętpy i wyklinał swoich klientów. Widziała też jak tworzył rzeczy, które sprawiały mu przyjemność, które go ekscytowały, o których opowaidał z zapartym tchem, a ona zatracała się w tych opowieściach i jego muzyce z przyjemnością odcinając głowę od zewnętrznego śwaita.
    Parsknęła śmiechem na komentarz dotyczący Tik Toka i przedszkolaków. Wyobraziła sobie grupkę małych, głośnych dzieciaków, które wparowują mu do studia i proszą o słodki kawałek o budowaniu zamku z piasku.
    — Może jak wywalą mnie z Juilliardu to przerzucę się na świetlaną karierę w branży muzycznej? Trochę autotuna, twojego talentu i mówię ci będzie hit lato 2024. — odparła z cieniem rozbawienia, choć drżała na samą myśl, że mogłaby nie skończyć szkoły. Wiedziała, że było to cholernie płytkie zmartwienie, ale niczym nie przejmowała się tak bardzo jak dotrwaniem do końca. Zresztą inne opcje nie wchodziły w grę. Gydby zaliczyła choć jedno potknięcie matka wystawiłaby ją za drzwi nie mogąc znieść córki, która była porażką.
    — Ale to — uniosła palec jakby chciała wskazać dźwięki płynące z głośnika, które cicho wypełniały przestrzeń wokół nich. Delikatne brzeminia, wibracje unoszące się w wygłuszonym pomieszczeniu, które niemal czuła na skórze. Miała wyczulony słuch, od dziecka ćwiczyła wyłapywanie różnych dźwięków, bitów, w które musiała prefekcyjnie trafić ruchem ciała. — To jest świetne. — Może właśnie dlatego, że podkład był nieco smętny idealnie wpasowywał się w jej równie ponury nastrój. Zanuciła pod nosem poruszając ciałem do rytmu.
    — Nie pamiętam. — przyznała szczerze, zatrzymując się i wzruszając ramionami. Ostatnim czasem miała problem z kontrolowaniem tego ile dokładnie łykała narkotyku, ignorując fakt, że sięga po niego coraz częściej. Odnosiła jednak wrażenie, że tylko dzięki niemu jest w stanie funkcjonowaniem zbliżyć się do funkcjonowania normalnego człowieka, a nie zombie. — Dzięki. — Schowała woreczek do torebki mając zamiar zapłacić mu przed wyjściem. Mogła wypłakiwać mu się w rękaw, ale nie miała zamiaru za darmo podbierać mu towaru. Że też kiedyś była grzeczną dziewczynką, która nie spojrzałaby w stronę takich rzeczy, a wszelkie oszczędności przeznaczała na wymarzone pointy.
    Opadła na kanapę sadowiąc się na niej po turecku. Zerknęła na wyciągniętego w jej stronę jointa. Przejęła go w swoje szczupłe palce i wsunęła pomiędzy wargi. Zaciągnęła się ciężkim dymem z niewielkim grymasem wyginającym usta. Oparła głowę o wezgłowie kanapy powoli wypuszczając szary obłok, któremu się przyglądała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Gdybym płaciła ci za słuchanie moich popieprzonych historii, zarobiłbyś więcej niż sprzedając mi prochy. — skwitowała. — Moja wspaniałomyślna matka anulowała mi bilety lotnicze na wyjazd do ojca, bo...— przygryzła wargę i nerwowo potarła przedramię. Zaciągnęła się jeszcze raz ziołem nie bacząc, że za moment może zacząć się jej kręcić w głowie. — Bo przegapię szansę na istotne treningi z jej przyjacielem z Anglii. — W oczach kobiety wszystkie były ważne, a zwłaszcza te w których mogła pochwalić się idealną córeczką. To jednak nie było wszystko co od niej usłyszała, ale była zbyt trzeźwa, by przeszło jej to przez gardło.

      Dani

      Usuń
  13. [Hej,

    Wpadłam poinformować, że odezwałam się do Ciebie na Discordzie.]

    OdpowiedzUsuń
  14. Niedziela jak zwykle była najbardziej zabieganym dniem w cotygodniowym grafiku Schuberta, co zresztą nie zdziwiłoby chyba nikogo, kto tylko wiedziałby, że ten stojący właśnie przed kawowym ekspresem mężczyzna, słuchający niemal na cały regulator ciężkiej muzyki heavy metalowej od czterech lat sprawuje obowiązki pastora w jednym z wielu nowojorskich kościołów. Ściszył ją dopiero widząc powiadomienie wyświetlające się na leżącej na blacie komórce. Niechętnie odblokował ekran, by zaznajomić się z jej treścią, w tym samym czasie wolną ręką wyłączając wspomniane urządzenie. Oho, stary Johnson znowu straszył rodzinę swoim rychłym odejściem, więc ta jak zwykle zażyczyła sobie, by Anael odwiedził go jeszcze przed rozpoczęciem dzisiejszych porannych modłów. Cudownie, kolejne dwie godziny przebijania się przez te cholerne wiecznie zakorkowane uliczki, bo przecież w żadnym wypadku nie mógł odmówić swoim parafianom wsparcia. Jakże on uwielbiał tego typu niespodzianki… Od jakiegoś czasu łapał się nawet na tym, że zaczyna się coraz głębiej zastanawiać kiedy ten upierdliwy senior wreszcie naprawdę wyciągnie kopyta. Jasne, zdawał sobie doskonale sprawę, że takiego typu myśli z pewnością w żadnym wypadku nie przystoją duchownemu, ale, do wszystkich diabłów, Gabriele powoli w mieszkaniu tego figlarza zaczynał czuć się jak w jakimś pierdolonym obozie zagłady. A gdyby tego wszystkiego było mało, nieszczęsny staruch zaczynał przejawiać pierwsze objawy Alzhaimera, więc nie raz zdarzało się też tak, że traktował go jak zupełnie obcą osobę, a wtedy zawsze witał go z jakimś nożem lub innym tym podobnym narzędziem w dłoni. Austriak założyłby się, że gdyby nie przymusowe treningi z psiakami zapewne dawno już skończyłby z tego powodu w szpitalu. I to w najlepszym razie. Swoją drogą ciekawe czemu żaden z członków tej przeklętej familii nie wpadł jeszcze na to, by upewnić się, że facet nie będzie miał dostępu do jakichkolwiek ostrzy podczas wizyt ludzi z zewnątrz… Co on był jakiś pieprzony akrobata albo inny kaskader, żeby musieć się aż tak narażać ? Raczej nie, tamtym przecież za to płacili, podczas gdy on wchodził prosto w paszczę lwa zupełnie za darmo.
    Nic więc chyba dziwnego, że po takim poranku chciał tylko jak najszybciej dobrnąć do końca wieczornego kazania, dobrze wiedząc, że dopiero wtedy będzie mógł wreszcie wrócić do siebie i zrzucić urzędowe szaty. Ale los miał dla niego przygotowane zupełnie inne plany. Właśnie gdy żegnał ostatniego ze swoich wiernych, kątem oka spostrzegł jakiś dziwny ruch po drugiej stronie ulicy.
    - Przepraszam Pana, Panie Smith, ale muszę coś pilnie sprawdzić. Życzę miłej nocy. – Rzucił, po czym jak gdyby nigdy nic ruszył pośpiesznie w stronę parku znajdującego się dokładnie naprzeciwko świątyni. Jako dobry gospodarz tego miejsca chcąc nie chcąc musiał przecież dbać o bezpieczeństwo w najbliższej okolicy.


    Gabby [Przychodzimy z obiecanym zaczęciem.]

    OdpowiedzUsuń
  15. Już jakiś czas temu przestała patrzeć na niego jak na tylko dilera. Był kimś na kształt przyjaciela, czystej kartki którą mogła dowolnie zapełniać. Było to śmiałe stwierdzenie biorąc pod uwagę jak niewiele o sobie wiedzieli. Danielle nie znała żadnych szczegółów z życia Namgiego. Nie wiedziała gdzie mieszka i czy mieszka sam. On znał jej sekrety, znał jej słabości, nie więcej nie mniej. Było tylko to studio i cicha muzyka grająca w tle. Nie widywali się poza tymi ścianami. Bez wypowiedzenia słów wytyczali cienką granicę, której nie przekraczali. Może nieco na nią napierali, wychodzili o krok do przodu w momencie, w którym zaczęła spędzać tutaj niemal każdą wolną chwilę. Mimo to, to właśnie tutaj czuła się najbezpieczniej, skryta od spojrzeń matki, osłonięta od presji. Tutaj nie była baletnicą, doskonałą uczennicą, grzeczną córką. Tutaj nie obowiązywała ją restrykcyjna dieta, dokładny makijaż i napięty grafik. Namgi jej nie oceniał, nie komentował jej wyborów. Oczywiście sam również czerpał na tym układzie korzyści, ale jednak doceniała, że wpuszczał ją do swojego świata nie bacząc na jej dramaty. Coraz częściej ciężko było myśleć jej o tej znajomości w kontekście biznesu i korzyści. A może właśnie tego chciała, w zaciszu swoich myśli zastanawiając się co by było gdyby wiedzieli znacznie więcej.
    Zaśmiała się lekko na jego słowa. Wszystko zawsze mogło dojść do skutku, aczkolwiek rzeczywiście istniała niewielka szansa na to, że Namgi stanie się wzorem cnót, a ją wyrzucą ze szkoły. Konkurencja była ogromna, jej zmęczenie jeszcze większe, ale to było całe jej życia. Ciężko pracowała by dostać się do tego miejsca i dalej wkłada wiele wysiłku, by wspinać się po szczeblach kariery. I choć podchodziła krytycznie do swoich starań oraz występów, była dobra. Poświadczały temu wygrane konkursy, ciepłe słowo od nauczycieli. Chciała jeszcze zapracować na pochwałę ze strony matki, to było ważniejsze niż jakakolwiek wygrana. Szaleńcza, niespełniona ambicja i roztrzaskany sen o wielkiej scenie były jedynym co otrzymała od matki. Zaszczepiła w niej te same marzenia, te same zapędy do pracoholizmu. Dani nie potrafiła odmawiać, słowo nie rzadko kiedy pojawiało się na jej ustach jakby obawiała się, że kogoś tym urazi. Teraz musiała mierzyć się z konsekwencjami tego.
    — Jak to skończysz, chcę to usłyszeć zanim stanie się wielkim hitem. Tutaj. — poprosiła, a może wręcz zażądała. Niekiedy potrafiła wyjść z niej ta rozpieszczona dziewczynka z wyższych sfer, aczkolwiek ta muzyka, choć nieskończona, rzeczywiście wpadła jej w ucho i rezonowała z tym co działo się w jej głowie.
    — Obowiązkowych nie, ale dodatkowe odbywają się przez całą przerwę. Jest też kilka konkursów niezwiązanych z Juilliardem. Matka ma swoją szkołę i potrzebuje wystawić najlepszych. — wytłumaczyła pokrótce.
    Tym razem ona parsknęła śmiechem na jego słowa o jakimś tancerzyku. Dla kogoś z zewnątrz nazwiska, które obracały się w środowisku baletowym były niczym, dla Danielle byli to prawdziwi mistrzowie bądź laicy. Ludzie ważni i ważniejsi.
    — Prócz tego, że naucza w Królewskiej Szkole Baletu? — Uniosła lekko brew nieco chichocząc co zdecydowanie było następstwem zbyt dużych buchów w zbyt małym odstępie czasu. Cóż, ona nie znała się na pisaniu tekstów, on nie znał się na balecie. Wciąż jednak łączyła ich muzyka. I interesy. I studio.
    — Organizuje parotygodniowe szkolenie, przyjeżdża przeprowadzić casting. Ponoć ma tylko dwa miejsca. Ponoć mam zrobić wszystko żeby zająć jedno z nich. — wzruszyła ramionami.
    Lekkie rozbawienie zniknęło z jej twarzy na wzmiankę o ojcu. Mężczyzna był zapracowanym człowiekiem. Miał wiele obowiązków na głowie, którym musiał poświęcić uwagę bez względu na wszystko. Był oddany swojej sprawie, zaangażowany w funkcjonowanie rządu. Nie mogła mieć mu za złe ograniczonych możliwości czasowych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po to już kilka miesięcy wstecz wyznaczyli tą konkretną datę, by móc poświęcić sobie jak najwięcej uwagi. A matka bezczelnie zrujnowała jej plany, ojcu wmawiając, że musi skupić się na ważnym projekcie ze szkoły. Gówno prawda… Sęk w tym, że pomimo dzielącego ich dystansu ta dwójka szalała za sobą. Ojciec jadł jej z ręki.
      — Ostatni raz jak była Gwiazdka. Przyleciał do nas na kilka dni. — przyznała. To był układ na który oboje z jej rodziców przystali. Matka nie chciała zostawiać Nowego Jorku, ojciec nie mógł zostawić Korei. Tylko drobny szczegół im umknął, ona. Dani całe dzieciństwo spędziła na walizkach dorastając na dwa domu, a z czasem w jednym pojawiając się coraz rzadziej. Kochała swojego ojca, był jej wzorem, jej kumplem. Ale odległość robiła swoje, a video rozmowy nie zawsze starczały.

      Dani

      Usuń
  16. Czy Schubert spodziewał się, że widząc faceta ubranego w charakterystyczne, czarne szaty chłopak z pewnością zacznie uciekać ? Jasne, lecz jako wieloletni mieszkaniec wielkich miast wiedział też doskonale w jaki sposób wykorzystać swoją obecną pozycję do tego, by zmusić tych nielicznych ludzi, którzy mimo późnej pory nadal spacerowali po parku do szybszego rozstąpienia się. Zresztą tak naprawdę nie musiał nawet za wiele robić, bo większość z nich widząc biegnącego pastora usuwała się z należnym szacunkiem na bok jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Oczywiście, jakaś staruszka z psem nie omieszkała wycedzić przez zęby, że duchownemu takie zachowanie zwyczajnie nie przystoi, lecz Gabby jak zwykle odpowiedział jej jedynie szczerym śmiechem i nieznacznym skinieniem głowy, brnąc wciąż uparcie naprzód. W tej chwili mogłaby nawet ciskać w niego gromami, a on i tak by się zbytnio nie przejął. Zwyczajnie miał ważniejsze rzeczy na głowie, a mianowicie złapanie tego przeklętego blondyna zanim ten wskoczy mu w ostatnim momencie do jakiegoś autobusu. Nie żeby miał zamiar wygłaszać mu jakąś świętobliwą gadkę o tym jak to ten marnuje życie zarówno sobie jaki i swoim bliźnim, ostatecznie nie był aż takim hipokrytą, lecz nie mógł też pozwolić, by osobnicy pokroju tego młodzieńca kręcili się na co dzień tak blisko świątyni, za którą był odpowiedzialny.
    - No chłopie, należą Ci się wielkie wyrazy uznania za świetną kondycję. – Oświadczył, gdy wreszcie udało mu się zbliżyć do nieznajomego na tyle blisko, by móc złapać go za materiał bluzy. – Omal faktycznie mnie nie wykiwałeś. – Zaśmiał się, instynktownie rozglądając się uważnie dookoła na wypadek, gdyby jakiś wyjątkowo wścibski przechodzień zechciał się zbytnio zainteresować tym, co tu się właściwie odstawia. W końcu i bez tego w niektórych kręgach miał mocno nadszarpniętą reputację. – A teraz radzę Ci się przyznać po dobroci, co robiłeś dokładnie naprzeciwko kościoła ? – Zdecydował się udawać kompletnego idiotę, tak by dzieciak miał szansę sam wyspowiadać się ze swoich grzeszków.


    Gabby

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie wiedziała co takiego miał w sobie, czy chodziło o tą nonszalancję z jaką się prezentował, czy lekkość z jaką znajdował na wszystko odpowiedź, ale zwykle poprawiał jej humor nawet tak krótką rozmową jak ta. Nawet, gdy opowiadała mu o ciężkich momentach, o dniu do dupy, Namgi w taki sposób to komentował, że mimowolnie uśmiech zakradał się na jej twarz. Na moment sprawiał, że robiło jej się lżej i lepiej na duchu. Naprawdę w nim to ceniła, nie wyobrażając sobie, że chwile spędzone w studio i sam Namgi mogliby zniknąć z jej życia. Był tą przyjemną przerwą, którą łakomie wyrywała. Nawet nie chciała zastanawiać się co by było gdyby, nawet jeśli ich spotkania w dużej mierze opierały się na sprzedawaniu, kupowaniu i łykaniu substancji, które nigdy nie powinny znaleźć się w jej krwioobiegu.
    — Może ja dam im w łapę — tu uniosła dłonie i zrobiła cudzysłów w powietrzu — żeby dali ci nagrać instruktaż albo jakąkolwiek wersję będziesz chciał? — zagadnęła lekkim tonem nadymając nieco usta jakby rzeczywiście zastanawiała się nad sensem tej propozycji. Niezbyt często decydowała się wykorzystywać kartę, która nie miała ograniczeń, czy nazwisko, które jednak coś znaczyło, ale jeśli chciała ludzie robili to co sobie zażyczyła.— Chociaż wysrana wersja w twoim wydaniu to i tak bardziej niż lepsza wersja. — pokrętnie skomplementowała obdarzając go niewielkim uśmiechem. Według niej miał ponadprzeciętny talent i odkąd pierwszy raz dane było jej poznać jego twórczość, trzyma za niego mocno kciuki życząc jak najwięcej sukcesów i możliwości spełniania się w zawodzie. Skłamałaby również gdyby powiedziała, że nie lubiła jego głosu, nawet te jego zdaniem nijakie wersje wpadały jej w ucho.
    — Dzięki. Jesteś najlepszy, serio. — odpowiedziała na jego komplementy. Prawda jednak była taka, że Danielle nie była ślepa i obracając się w świecie tancerzy wiedziała, że na świecie są setki stanowczo lepszych osób. W tym zawodzie człowiek nieustannie musiał ulepszać swoje umiejętności. Nie było momentu, w którym można było spocząć na laurach, a trening stawał się nieodzownym elementem życia i codzienności. Tak samo jak cholerny wyścig szczurów, do którego stawali, a pomimo przebiegnięcia sporego dystansu meta zdawała się cały czas oddalać.
    Wzruszyła nieco ramionami w odpowiedzi. Starała się nie patrzeć na to w ten sposób, że ojciec też mógł przylecieć i się z nią spotkać. Starała się nie oceniać go zbyt krytycznie, miał masę ważnych spraw na głowie i jeszcze więcej interesów, w których brał udział poza polityką. Nie mówił o nich wiele, ale były istotne, on był kimś ważnym, choć Danielle nie znała, aż tak dobrze ludzi w Korei. Mimo wszystko, gdy przyjeżdżał do Nowego Jorku, swoją uwagę kierował na swoją żonę, która skutecznie grała pierwsze skrzypce.
    — Jasne, nie przeszkadzaj sobie. — Sięgnęła do torebki po telefon i westchnęła ciężko widząc, która jest godzina. — W sumie to niedługo muszę się zbierać. Matka wymyśliła sobie jakiś obrzydliwe nudny event, na którym muszę się pojawić i pouśmiechać. — przyznała wywracając oczami. Wolałaby tu zostać, popatrzeć jak pracuje, ale nie... musiała wrócić do domu, doprowadzić się do stanu używalności i pójść zgrywać milutką pannę Song. Ale to za chwilę, miała jeszcze trochę czasu gdzie mogła posiedzieć na kanapie Namgiego udając, że świat poza drzwiami studia nie istnieje.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  18. — W domu coś znajdę. — zapewniła machając ręką, by nie szukał. Wiedziała, że jeśli tylko ułoży się wygodnie na jego kanapie i przykryje kocem, który pachniał tym miejscem to od razu odleci w objęcia Morfeusza to nie będzie siły, która zaciągnie ją na bankiet, na który tak właściwie nie chciała iść. Gdyby na horyzoncie pojawił się pretekst, który mogłaby wykorzystać, to to by właśnie zrobiła. Wolała jednak pójść dla świętego spokoju i spełnić kolejną zachciankę matki. Czasami zastanawiała się kto tu jest mniej dojrzały emocjonalnie, jej matka była rozkapryszona i przyzwyczajona, że wszyscy wszystko podsuwają jej na złotej tacy. Wystarczyło tylko, że pstryknie palcami. Danielle godziła się na wiele z jej strony... na wszystko, bo wiedziała, że prawdziwe piekło zaczęło, by się w momencie, w którym odważyłaby się wypowiedzieć zakazane słowo nie. Parokrotnie zdarzyło się, że mówiła ojcu o zatrważającej presji, o zmęczeniu. Zmartwiony mężczyzna dzwonił do swojej żony, a po długiej konwersacji Danielle dostawała tylko reprymendę od matki, która ubierała problem w ładne słowa i marudzenie córki sprowadzała właśnie do poziomu zwykłego marudzenia i lenistwa. Dlatego z czasem przestała opowiadać co w rzeczywistości się z nią dzieje, bo i po co.
    — Tak jest! — przyłożyła dwa palce do skroni i zasalutowała mu, a gdy zagarnął ją w ramiona i poderwał z ziemi jakby ważyła tyle co szmaciana lalka, lekko pisnęła i zaśmiała. — Spokojnie, wyściskam cię na pożegnanie. — obiecała puszczając mu oczko. Odprowadziła go spojrzeniem do budki unosząc zaciśniętą pięść do góry i układając usta w bezgłośnym fight. Chwilę przyglądała się jak za szybą nakłada słuchawki na uszy i na powrót zatraca się w swoim małym wielkim świecie muzyki.
    Niekiedy zastanawiała się dlaczego Namgi zabrał się za handel narkotykami. Pieniędzy z pewnością mu nie brakowało. Miał pracę, która przynosiła mu niemały dochód, poza tym jego rodzina była majętna i mogła pozwolić sobie na wiele. A narkotyki? Nawet jeśli sam brał, czy palił nie zobowiązywał oto do sprzedawania. Nie miała jednak nigdy odwagi, by zapytać. To była jego sprawa, nie jej. Ten temat leżał daleko poza kręgiem dozwolonych tematów i wiedziała, że nie powinna wtykać nos w nie swoje sprawy. Nie chciała być wścibska.
    Ale czy była ciekawa? Tak.
    Czy się martwiła? Być może.
    Czy by się do tego przyznała? Nie, nigdy. A przynajmniej nie teraz, bo jakim prawem? Nie czuła się na miejscu, nie czuła się ku temu odpowiednią osobą. Sama nie była lepsza. Czasem czuła się kompletnie beznadziejnie musząc sięgać po tabletki, by osiągnąć więcej.
    Sięgnęła po telefon uprzednio owijając się szczelnie kocem, którego zapachem się zaciągnęła. Przeglądała przez jakiś czas social media, oglądała zdjęcia z wakacji, filmiki z prób i występów. Patrzyła na uśmiechnięte twarze. Nawet jej Instagram wyglądał dobrze, sprawiała na nim wrażenia szczęśliwej. Sam fałsz i stek bzdur.
    Po koło godzinie oczy zaczynały robić się ciężkie, a czas na ogarnięcie się i przygotowanie do wyjścia niemiłosiernie kurczył. Wstała więc z miejsca, złożyła kocyk i wcisnęła czerwony przycisk zgodnie z poleceniem. Jak obiecała, pożegnała się dając mu solidny uścisk. Wycofując się ze studia zostawiła na biurku odpowiednią ilość banknotów, którą płaciła z początku za narkotyk. Nie miała zamiaru wykorzystywać ich znajomości po to by odstawać to za darmo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po dotarciu do domu zignorowała obecność matki kręcącej się po domu i zniknęła od razu w swoim pokoju. Wzięła szybki prysznic na otrzeźwienie, przeszła przez sprawnie przez kilka kroków swojego skincare, by przejść w końcu do makijażu. Zakryła cienie pod oczami, podkreśliła pełne usta i oko. Wyprostowała włosy pozostawiając je rozjuszone. Ostatni krok – garderoba. Wcisnęła się w czarną sukienkę, która podkreślała szczupłość jej drobnego ciała. Odsłonięte plecy, na które kaskadą opadały pasma włosów i rozporek u boku sięgający połowy uda. Wyglądała dobrze, żywo, zdrowo.
      I nie wiedząc co ją podkusiło sięgnęła po telefon i zrobiła selfie, które wysłała prosto do Namgiego z podpisem: Mam nadzieję, że z twoim kawałkiem też jest lepiej ;>

      Dani

      Usuń
  19. Najwidoczniej doświadczenia zdobyte w ciągu ostatnich dziewięciu lat uczyniły z Gabbyego dużo lepszego aktora niż zakładał, skoro dzieciak tak łatwo łykną maskę totalnego, świętobliwego idioty niemającego zielonego pojęcia o przestępczym światku Nowego Jorku jaką przed chwilą mu przedstawił. Powinien być więc z siebie dumny, lecz dobre samopoczucie związane z tym uczuciem przyćmiewały mu lekkie wyrzuty sumienia związane z faktem, że mimo swojej trwającej już kilka wiosen praktyki zawodowej najwidoczniej wciąż nie potrafi wzbudzać należytej pokory wśród ludzi pokroju tego chłopaka. Cóż, nikt nie jest przecież chodzącym ideałem, a on z pewnością zdobywał wiele dodatkowych punktów na tych polach, na których jego koledzy i koleżanki po fachu już dawno by się elegancko wyłożyli. Próbując za wszelką cenę nie wybuchnąć szczerym śmiechem, zlustrował blondyna od stóp do głów zrezygnowanym spojrzeniem, przeklinając w duchu tego nieszczęsnego Boga, który w swej rzekomej łaskawości po raz kolejny postanowił sprawić, że on, jego sługa, będzie musiał wystąpić w jakże znienawidzonej przez siebie roli nauczyciela.
    - Zła odpowiedź. – Zawyrokował, wzdychając ciężko i puszczając kaptur młodzieńca, by móc ułożyć sobie obie dłonie na biodrach. W założeniu miało mu to pomóc w osiągnięciu większego pułapu powagi niż zwykle, lecz zamiast tego poczuł się jak jakiś cholerny idiota, więc ostatecznie po prostu skrzyżował je na piersi. – Być może wyglądam Ci na takiego, który nigdy nie miał kontaktu z dealerem, lecz musisz wiedzieć, że nie wszystko widać na pierwszy rzut oka. Proszę Cię więc, przestań odgrywać mi tu wreszcie pieprzonego świętoszka, bo i tak w to nie uwierzę. – Czując na sobie wyraźne zaciekawione spojrzenie jakiejś podpitej parki, instynktownie usunął się nieco bardziej w cień. – Przejdźmy lepiej od razu do interesów. – Skierował rozmowę na nieco mniej grząski grunt. – Masz wybór: albo urządza Ci tu najpierw przydługą moralizatorską pogawędkę, przy której zapewne zaraz obaj zaśniemy, a potem dzwonię po policję albo zaczniesz mnie w końcu traktować profesjonalnie. To jak, dogadamy się w kwestii dragów czy wolisz tłumaczyć się na sali sądowej ? – Czekając na odpowiedź, z kieszeni sutanny wyciągnął paczkę papierosów i jak gdyby nigdy nic zapalił jednego z nich. Ostatecznie zakończył już dzisiaj wszystkie obowiązki związane z pracą, toteż mógł wreszcie pozwolić sobie na odrobinę wyluzowania.


    Gabby

    OdpowiedzUsuń
  20. Bankiet na który pojechała z matką prezentował się jak większość bankietów wydanych przez nadętych milionerów, którzy chwalili się na prawo i lewo swoim bogactwem. Tym razem nie było inaczej. Świeżo otwarty hotel jednego ze znajomych matki prezentował się... jak wiele innych nowoczesnych, świeżo otwartych hoteli. Było czysto, pachniało świeżością, a w powietrzu wisiała sztywna elegancja. Nic co mogłoby wywrzeć na niej wrażenie.
    W budynku tłoczyło się wiele ludzi mniej lub bardziej znanych oraz fotoreporterzy czyhający na dobrą okazję. Danielle rozpoznała kilka twarzy, kilka osób ze świata tanecznego, kilka hotelarskich potęg, które dominowały rynek i kilkoro znajomych, których znała z korytarzy Juilliardu. Pomiędzy gośćmi lawirowali kelnerzy z dużymi tacami wypełnionymi kieliszkami z szampanem. Dani również sięgnęła po jeden w próbie zabicia nudy, gdy podążała w ślad za matką służąc jej bardziej za ładne tło aniżeli za prawdziwe towarzystwo. Wsłuchiwała się w rozmowy niby z zainteresowaniem, niekiedy odpowiadała na drobny komplement dotyczący występu i uśmiechała się. Miała przyklejony do twarzy ten delikatny, obrzydliwie nieprawdziwy uśmiech, którym obdarzała wszystkich wokół. Prezentowała się nienagannie. Wyprostowane plecy, ładny makijaż i idealne, wysportowane ciało skrywane pod drogim materiałem sukienki.
    Na moment przeprosiła matkę i jakiegoś starszego mężczyznę, z którym rozmawiała, a którego imienia nie mogła za cholerę sobie przypomnieć i odeszła na bok. Stanęła przy wysokim stoliku odstawiając na moment kieliszek z szampanem i sięgnęła do torebki po telefon. Po raz pierwszy tego wieczora goszczący na jej twarzy uśmiech przejawiał szczere emocje. Zareagowała serduszkiem na wiadomość od Namgiego. Chciała dopisać coś jeszcze, gdy kątem oka dostrzegła ruch przy stoliku, a z zamyślenia wyrwał ją męski głos.
    — Wyglądasz na znudzoną. — Danielle podniosła spojrzenie. Młody mężczyzna okazał się synem właściciela hotelu. Tyle wiedziała na jego temat plus to, że był nieco przed trzydziestką.
    — To tylko zmęczenie. — odpowiedziała wsuwając komórkę z powrotem do torebki.
    — Mogę cię oprowadzić? — Szczerze? Nie miała na to ochoty. Z drugiej zaś strony nie chciała również podpierać stolika lub brać udziału w nudnych rozmowach matki. Z dwojga złego wolała spacer po hotelu niż zostanie tutaj pośród morza gości, których nie obchodziła i którzy nie obchodzili jej samej. Skinęła więc głową odsuwając się od stolika. Mężczyzna wsunął kieliszek w jej dłoń po czym ruszyli w głąb hotelowego labiryntu.
    Mark okazał się niezwykle gadatliwy, ale nawet jej to odpowiadało. Nie robił jej wyrzutów, że jedynie przytakuje jego opowieściom i retorycznym pytaniom. Rzucał mało śmiesznymi żartami, ale i tu wcielała się w swoją rolę i wtórowała mu cichym śmiechem. Szła u jego boku sącząc powoli szampana, którego jej wręczył. I im dalej znajdowali się od gwaru panującego w głównej sali tym gorzej się czuła. Zrzucała to na zmęczenie, pusty żołądek i ostatecznie spożyte bąbelki – póki nie pojawiły się zawroty głowy, a dźwięki stały się jakby przytłumione.
    — Dobrze się czujesz? — usłyszała niewyraźny głos, a zaraz za nim poczuła dłoń układającą się na tali.
    — Chyba... chyba za dużo wypiłam. — stwierdziła omiatając jego twarz spojrzeniem.
    Coś było nie tak.
    Do zawrotów głowy bardzo szybko dołączyły mdłości. Nogi stały się cięższe, oddech płytszy.
    Przecież nie wypiła tak dużo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Musisz się położyć, odpoczniesz i od razu będzie ci lepiej. — Jego głos był miękki, ale pozbawiony troski. Gdy się nie ruszyła, wbił mocniej palce w bok jej ciała ciągnąc w nieznanym kierunku. Czuła jego gorący oddech przy swojej szyi, który niemal ją parzył. Próbowała się wyswobodzić z jego objęć, które stanowczo to utrudniały. Dani czuła narastającą we wnętrzu panikę, bezsilność i otępiałość głowy.
      — Muszę się przewietrzyć. — oznajmiła odsuwając się. Serce dudniło jej w piersi. Miała wrażenie, że słyszy tylko ten dźwięk, który stawał się nieznośny. Nie czekając na reakcję swojego towarzysza, którego uwaga skupiła się na otwieraniu drzwi, Danielle chwiejnym krokiem pognała w stronę wind, czego nie ułatwiały niebotycznie wysokie szpilki. Gdy drzwi się za nią zamykały dostrzegła wściekłą twarz Marka, który nie zdążył jej dopaść.
      Liczyła oddechy skupiając się na nich, by nie odpłynąć.
      Droga z windy na zewnątrz hotelu była mglista i niewyraźna. Być może ktoś zrobił jej zdjęcie, być może ktoś ją zatrzymał, nie wiedziała. Dopiero, gdy jej twarz owiał podmuch zimnego wiatru poczuła cień ulgi. Oparła się plecami o mur budynku i wyciągnęła telefon chcąc zadzwonić do swojego kierowcy, by zabrał ją do domu.
      —Bouquet Hotel. — powiedziała w słuchawkę. Łzy napłynęły jej do oczu, nie panowała nad nimi, gdy zaczęły spływać jej po policzkach. — Proszę, przyjedź po mnie. On... on chciał... proszę. — wyłkała, czując jak nogi powoli odmawiają jej posłuszeństwa. W duchu prosiła, by Marki nie znalazł jej przed kierowcą.

      Dani

      Usuń
  21. Wszystko działo się jakby w spowolnionym tempie. Miała problem zarejestrować co dokładnie dzieje się wokół niej. Wyczuła czyjąś obecność, na którą odruchowo spięła się. Jej ciało wciąż pamiętało, że uciekało, włoski na karku stały dęba, oddech świszczał pomiędzy rozchylonymi wargami. I ramię podtrzymujące ją w pasie, by nie upadła. Szarpanina, przez którą niemal wylądowała na płycie chodnika. Głosy mieszające się ze sobą i światła, które nieprzyjemnie raziły ją w oczy. Nagle nie podpierała chłodnego hotelowego muru, a siedziała w miękkim fotelu pasażera w czyimś samochodzie. Oczy odmawiały posłuszeństwa, obraz był zamazany i niewyraźny, choć starała się go wytężać i powstrzymać łzy. Dźwięki dochodziły do niej jak zza grubej szyby przez co nie do końca rozumiała zadawane pytania. Czuła suchość w gardle, a pod językiem spierzchnięte usta.
    Miała wrażenie, że topi się w siedzeniu, więc poruszył się niespokojnie, łapiąc za głowę która niemiłosiernie pulsowała. To nie było jej auto. Spojrzała w bok wzrok zatrzymując na kierowcy. Za ciężką mgłą rysowała się znajoma sylwetka, blond włosy... Namgi.
    — Namgi. — wychrypiała cicho. Co on tutaj robił? Przecież nie było go wśród gości. Nie było? A może był? Nie była teraz niczego pewna. Dlaczego jej kierowca nie przyjechał? Może w rzeczywistości tylko zdawało jej się, że gdzieś dzwoni? Była otępiała, nie potrafiła skupić się na niczym i przywołać jednej konkretnej rzeczy. Oparła skroń o chłodną szybę wzrok wlepiając w rozmazujące się widoki za oknem. Miasto zdawało się tętnić tysiącem kolorów, które rozmywały się w barwne smugi. Słyszała szum własnej krwi i czuła ciężkie walenie serca, które obijało się o żebra. Nigdy nie czuła się w ten sposób, tak ciężko, jakby była zupełnie oderwana od tego co tu i teraz.
    Przekręciła głowę na zagłówku, wzrok przenosząc na osobę siedzącą obok. Zdawało jej się, że był to Namgi, ale umysł mógł płatać jej figle prezentując fałszywe obrazy i rzeczy, które wolałaby w rzeczywistości zobaczyć. Wyciągnęła, więc dłoń układając ją na karku chłopaka jakby chciała się upewnić, że był prawdziwy, że nie był tylko wytworem jej wyobraźni. Dotknęła palcami ciepłej skóry przesuwając po niej opuszkami palców. Powolnie, wręcz delikatnie, badając fakturę, którą czuła pod nimi, sunąc wyżej na miękkie kosmyki włosów.
    — Jesteś tu. Zawsze tu jesteś. — poruszyła ustami wypowiadając słowa tak cicho, że nie była do końca pewna, czy nie wybrzmiały one tylko w jej głowie.
    Przymknęła ciążące powieki rozkoszując się zbawienną ciemnością, która na krótką chwilę ją otoczyła. Gdy Dani znów otwarła oczy, nie była już w samochodzie. Otaczały ją czyjeś ramiona. Szła o własnych siłach? A może ją niósł? Było jej to bez różnicy. Wtuliła się w ciepłe ciało kompletnie ignorując fakt, że poczucie bezpieczeństwa, które czuła w tamtym momencie mogło być tylko wytworem jej otumanionego umysłu.
    Winda. Ciemne tęczówki. Korytarz. Znajomy głos. Drzwi. Apartament. Obce ściany...
    Nagle w głowie Danielle pojawiła się ta niewygodna myśl, czy matka zauważyła, że nie ma jej w hotelu? Czy wiedziała co się z nią dzieje? Czy w ogóle ją to obchodziło? Miała mętlik w głowie, a zmęczenie z którym próbowała walczyć, stawało się coraz trudniejsze do zniesienia.
    Poczuła, że gdzieś ją sadza, na kanapie, może do łóżka. Bez znacznie.
    Znów wyciągnęła rękę po omacku odnajdując drugą dłoń.
    — N-nie idź, nie z-zostawiaj mnie. — Jej głos był cichy, słaby, senny.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  22. Obudziła się z towarzyszącym bólem głowy. Dłuższą chwilę leżała nieruchomo, walcząc z pulsującą głową i ciężkimi powiekami. Nieśmiało otworzyła oczy mrugając szybko, by odgonić mgłę sprzed oczu. Potarła kąciki oczu i w tedy uderzyło w nią to, że znajduje się w obcym miejscu. Poderwała się do siadu niemal od razu tego żałując, gdy uderzyły w nią silne mdłości ściskające żołądek i zawroty głowy. Czuła narastającą panikę. Gdzie była? Co to za miejsce? Co się stało?
    Ośmieliła się ostrożnie rozejrzeć po obcym wnętrzu i dopiero wtedy zorientowała się, że wciąż ma na sobie sukienkę z wczorajszego wyjścia, a ktoś śpi wsparty o bok łóżka. Namgi. Nie rozumiała dlaczego znalazła się w jego apartamencie, ale poczuła ogromną ulgę, że to właśnie tutaj się obudziła. Mimo wszystko towarzyszył jej wewnętrzny niepokój związany z dziurą w pamięci. Pojedyncze obrazy próbowały przedostać się do jej świadomości, ale wszystko okrywała gęsta, lepka mgła, której nie mogła odgonić. Próbowała wysilić umysł do pracy, ale na niewiele się to zdało. Pamiętała rozmowy z matką, spotkania z kilkoma jej znajomymi z którymi wymieniały uprzejmości. Kilka formalnych rozmów i uśmiechów. Później sięgała po telefon i odczytywała wiadomości, które otrzymała w między czasie. Pamiętała smak szampana i imię... Mark! Pamiętała to jedno imię i tego konkretnego mężczyznę, ale nic więcej. Nie wierzyła, że mogła upić się dwiema lampkami szampana! Aż tak słabej głowy nie posiadała. Bała się, że to czego nie pamiętała, że... nie chciała nawet brać tego pod uwagę, że mogło pomiędzy nimi do czegoś dojść, że mógł zrujnować jej przeżycia, których jeszcze nie doświadczała.
    Zagryzła nerwowo wargę i wzięła głębszy oddech próbując się opanować. W głowie policzyła do dziesięciu i w tedy odważyła się sięgnąć do chłopaka dłonią, którą ułożyła na jego ramieniu i lekko za nie ścisnęła. Nie chciała go budzić, ale musiała wyjaśnić z nim całą tą pokręconą sytuację zważywszy, że nie potrafiła poukładać sobie wczorajszych wydarzeń w głowie. O ile w ogóle wiedział co się stało skoro rozstali się w studio na wiele godzin przed bankietem.
    — Namgi. — przerwała panującą wokół ciszę. Usiadła po turecku i owinęła się szczelnie kołdrą, która pachniała nim.
    Czuła się źle. Nie potrafiła dokładnie określić co było nie tak, trochę jak na silnym kacu, ale nawet to określenie nie było w pełni trafione. Sięgnęła po szklankę z wodą i zachłannie upiła kilka łyków czując drapiącą suchość w ustach.
    Chłopak w końcu się wybudził, a gdy jego spojrzenie zatrzymało się na niej... czuła się cholernie zażenowana, że była w tym miejscu, w takim stanie, we wczorajszym makijażu z pustką w głowie. Było jej głupio, nigdy wcześniej nie spotykali się poza studiem. Nie przekraczali pewnych granic, a jedyną prośbę jaką do tej pory do niego kierowała była prośba o kolejną porcję narkotyku i możliwość spędzenia paru chwil na jego kanapie. Nic więcej. Nigdy nie spotykali się prywatnie. Nie spędzali razem czasu. A teraz znajdowała się w jego apartamencie, w jego sypialni. Miała ochotę zapaść się pod ziemię.
    Dlaczego trafiło akurat na niego? Co gorsza była tak naiwna, że w pełni mu ufała i przez myśl nie przeszło jej, że chłopak mógł wykorzystać przeciwko niej złe samopoczucie. Nie wiedziała co powiedzieć, jak się zachować. Pierwszy raz znalazła się w takiej sytuacji. Danielle nie była idealna i zdarzało jej się upić, urwać film, ale zwykle działo się to w zaciszu jej domu w otoczeniu rozchichotanych koleżanek. Było jej miło, że czuwał przy niej całą noc, na samą myśl ile dla niej zrobił przyjemne ciepło rozlewało się po wnętrzu jej ciała, co nie zmieniało faktu, że czuła się z tym niekomfortowo.
    — Ja...przepraszam. — powiedziała cichu spuszczając wzrok na palce, którymi nerwowo się bawiła i które drżały. — Nic nie pamiętam. — znów przygryzła wargę. — Ja nic nie brałam, przysięgam i nie wypiłam dużo. — Nie chciała by wziął ją za kogoś kim nie była, za kogoś kto potrafi publicznie naćpać się do nieprzytomności, a przecież wiedział, że miała skłonności do sięgania po używki.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  23. Ignorowanie ciągle narastających problemów i ukrywanie wszystkiego pod idealnym uśmiechem, przyklejonym do jej drobnej twarzy, wychodziło Ari o wiele lepiej niż radzenie sobie z nieprzyjemnościami losu, jakie jej w tej chwili towarzyszyły. Z pozoru wydawała się być szczęśliwa. Każdy w jej otoczeniu widział sukcesy, które udawało jej się odnosić. Kolejne sesje czy kontrakty przychodziły z łatwością, już nie musiała być zależna od rodziców, czy ich pokładów gotówki. Jej życie osobiste w oczach przypadkowej osoby też wyglądało idealnie. Przyjaciele, narzeczony z dobrego domu z coś znaczącym nazwiskiem. Miała wszystko, więc dlaczego czuła się jakby nie posiadała nic?
    Bo tylko garstka zdawała sobie sprawę z tego, jak naprawdę wyglądało jej życie. Jak za swoje zdjęcia w rozkładówkach zapłaciła własną godnością, jak ceną za niezależność było zupełne odcięcie się od rodziny. Jak prywatnie żyła w rozterce, jej serce przerwane wskroś, rozbite pomiędzy dwie osobny, które znaczyły dla niej najwięcej, a mimo to okłamywała każdą z nich. Okłamywała samą siebie.
    Ale tak było łatwiej.
    Kolejne noce spędzone w klubach, kolejne opróżnione butelki, kolejna kreska, tabletka, chwila zapomnienia. Powrót do domu, nieprzespana noc, grube warstwy korektowa, by zakryć sińce pod powiekami i zapadnięte policzki. Kolejne zdjęcie, kolejny uśmiech, jeszcze jedna tabletka, dwie, trzy… I tak w kółko, nieprzerwanie od tygodni. Ale tak było łatwiej. Było łatwiej zapomnieć.
    Co nie było łatwe, to przebywanie wśród roześmianych ludzi, na klejącym się od alkoholu parkiecie zupełnie trzeźwym, z sercem wybijającym regularny rytm, źrenicami normalnej wielkości. Ari nie chodziła naćpana dwadzieścia cztery na dobę i potrafiła się bawić bez wspomagaczy, jednak od kiedy otworzyła powieki, ten dzień skazany był na porażkę. Potrzebowała czegokolwiek, by odepchnąć od siebie głos jej ojca rozbrzmiewający w słuchawce, jego prośby, jego wywody, obietnice, że nie wszystko stracone, że mogą to naprawić. Jej złość w odpowiedzi, krzyk, łzy, szloch – jej, a może jej matki. Obu? Gwałtowne zakończenie połączenia, przeszukiwanie torebki i odkrycie, że pudełko po miętówkach jest puste. Później działała na autopilocie. Telefon do znajomych, taksówka do klubu, setki nieznajomych twarzy i narastająca w niej frustracja.
    Z grymasem niezadowolenia zeszła z parkietu i udała się prosto do baru, gdzie opierając się plecami o blat miała o wielu lepszy widok na całe pomieszczenie czy ludzi przebywających w środku. Błądząc spojrzeniem po nieznajomych twarzach, jedna z nich przekłuła uwagę na dłużej, jakby już kiedyś zawiesiła na niej swoje brązowe tęczówki. Bez marnowania zbędnego czasu odbiła się od baru i ruszyła w głąb korytarza, prowadzącego na tyły klubu. Muzyka nie była już tak głośna, a mniejszy tłum pozwalał za bardziej dyskretne rozmowy, więc jej założenia musiały być prawdziwe, wszystko w końcu układało się w logiczną całość.
    Zatrzymała się na chwilę, czekając, aż chłopak pozostanie sam, a kiedy dwóch mężczyzn oddaliło się od niego, podeszła bliżej, kącik ust uniesiony w zadziornym u śmiechu, w oczach niebezpieczne ogniki.
    - Więc to prawda. – zaczęła, stawający na wprost niego. - Opuszczając mury Constance i Świętego Judy, to, czego nauczymy się w renomowanych placówkach zostanie z nami przez resztę życia. – Jej brwi uniosły się ku górze, kiedy zaczęła mierzyć go uważnym spojrzeniem. Wyglądało na to, że plotki, które kilka lat temu ukazały się na Plotkarze miały w sobie więcej, niż tylko ziarenko prawdy, a dla niej w tej chwili było to jak dar zesłany z niebios. Nie podeszła po to, by powspominać nauczycieli, czy starych znajomych, których być może dzielili, w końcu blondyn zakończył naukę kilka lat przed nią. Była tu w celach czysto biznesowych, chciała dokonać transakcji i mimo, że rzadko sięgała po niesprawdzony towar z rąk kogoś obcego, była zdesperowana, plus po części wiedziała kim był, więc co złego mogło się jej przydarzyć.
    - Namgi, prawda? – zapytała, tak dla pewności, krzyżując ramiona na piersi.

    [przepraszam za zwłokę i mam nadzieję, że takie rozpoczęcie odpowiada!]

    OdpowiedzUsuń
  24. — Dzięki. — Zdecydowanie miała za co dziękować. Równie dobrze mógłby zignorować jej telefon uznając go za pijańską pomyłkę. Mógł machnąć na nią ręką i nikt nie mógłby robić mu wyrzutów z tego powodu. Teraz czuła, że ma ogromny dług do spłacenia.
    Wzięła czyste ubrania z komody i przeszła do wskazanej przez chłopaka łazienki. Spojrzała na odbicie, które prezentowało się tragicznie. Potargane włosy, rozmyty tusz do rzęs i suche usta… świetnie. Nie chciała również myśleć o ilości nieodebranych połączeń i wściekłości matki, ktróa za pewne eskalowała z każdą minutą, gdy wróci do domu po nocy spędzonej poza domem. Wiedziała, że ta wściekłość nie wynika z troski o jedyną córkę. Jej matka martwiła się jedynie o to by jej reputacja nie ucierpiała, by Danielle nie zrobiła niczego co może zaprzepaścić jej karierę. Nie miała pewności, że jakieś kompromitujące zdjęcia, czy plotki nie ujrzą światła dziennego. Podejrzewała, że rodzicielka i tak zrzuciła by calutką winę na nią. Tym jednak będzie się martwić jak wyjdzie od Namgi'ego, bo nie miała zamiaru teraz oddzwaniać do kobiety i wszczynać kłótni przez telefon, która nie przyniosła by niczego dobrego.
    Zmyła makijaż po czym wsunęła się pod prysznic. Ciepła woda przyjemnie koiła nerwy i rozluźniała spięte ciepło. Przymknęła na moment powieki, ale gdy tylko pojawił się pod nimi obraz wściekłej, męskiej twarzy, szybko je otworzyła. Nie chciała rzucać na prawo i lewo oskarżeniami skoro większa część nocy była mglista, ale miała swoje podejrzenia. Wyszła spod prysznica szybko wycierając i przebierając w czyste rzeczy, które były o kilka rozmiarów za duże. Topiła się w jego koszulce która sięgała jej połowy uda i w zapachu, którym miała wrażenie, że będzie cała przesiąknięta.
    Skierowała się do kuchni kierowana odgłosami krzątajecego się tam chłopaka przy okazji rozglądając się po wnętrzu jego apartamentu, w którym znalazła się po raz pierwszy. Cóż, niemal się tu wprosiła.
    — Nie będę ci więcej zawracała głowy, zadzwonię po kierowcę i już mnie nie ma. — oznajmiła stając w kuchni naprzeciw niego. Nie chciała mu robić jeszcze więcej kłopotów, zwłaszcza że miał swoje zajęcia i noc spędzoną na podłodze w niewygodnej pozycji. Mimo, iż jakaś jej cząstka cieszyła się z okazanej troski i pomocy, jej godność schowała się głęboko do kieszeni i czuła, że nie wyjdzie stamtąd przez długie tygodnie. Nic nie mogło tego zmienić nawet fakt, że choć znali się krótko znał jej problemy dużo lepiej niż inni. Wiedział, że cała fasada jej szczęścia przyozdobiona sukcesami, dobrym nazwiskiem i oprószona pieniędzmi to jedna wielka farsa. A ona na co dzień zwykle udaje. Chociaż niekiedy gubiła się w tym kim rzeczywiście jest, tą roześmianą Danielle, która potrafiła wszystkich przekonać, że jest najlepsza, czy tą którą siedzi na jego kanapie w studiu nagrań.
    — I mam nadzieję, że nie paplałam jakiś głupot. — Była kompletnie naćpana i nie kojarzyła za wiele, nie wiedziała nawet czy miała siłę wydusić z siebie słowo. Ale może to i lepiej, wolała nie myśleć co jej otumaniona głowa mogłaby wymyślić. — Jeśli tak to... to zapomnij.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  25. Miała wrażenie, że wdzięczność, którą czuła urośnie niedługo do tak dużych rozmiarów, że zniknie pod tą ogromną kopką, z której jakoś będzie musiała się z nim rozliczyć. Chciała się odwdzięczyć, nie miała jeszcze pomysłu jak. Musiała najpierw ochłonąć i pomyśleć. Wiedziała jednak, że samo słowo dziękuję było w tym przypadku za małe nawet jeśli Namgi niczego w zamian od niej nie oczekiwał.
    Spojrzała na białą tabletkę, którą jej podsunął. Dopiero po chwili zastanowienia wzięła ją w palce i włożyła do ust popijając dużymi łykami wody. W duchu była przeszczęśliwa, że jeszcze nie ma jej dość i pospiesznie nie wystawia za drzwi w próbie spławienia. Odnosiła wrażenie, że ostatnio non stop zawraca mu głowę swoją osobą jednak tylko jego towarzystwo przynosiło to przyjemne uczucie... spokoju. I gdyby głębiej się zastanowiła, nie tylko spokój by znalazła. Ale nie pozwalała sobie na więcej refleksji bo przecież Namgi był jej dilerem, a ona jego klientką. Jednak, czy w kontekście dzisiejszych wydarzeń wciąż byli tylko tym? Gdyby ktoś się Danielle zapytał o przyjaciół, osobę zaufaną kto przyszedłby jej na myśl? Namgi. Otaczało ją mnóstwo ludzi. Jej Instagram dobitnie pokazywał, że cieszyła się zainteresowaniem. Niektórzy próbowali wyciągać ją na randki i niektórym się to udawało, choć zazwyczaj z marnym finałem. Było to żałosne, ale nie miała prawdziwych przyjaciół, szczerych relacji. Wszystko kręciło się wokół rywalizacji, bycia na czele stawki. Nikt dla nikogo by się nie poświęcił w ich zepsutym świecie. Prędzej mogła spodziewać się noża wbitego w plecy. Nigdy jej to nie odpowiadało, ale takie były realia tego środowiska.
    Uśmiechnęła się do niego nieznacznie, ledwie unosząc kąciki ust. Jeśli jej na to tak otwarcie pozwalał miała zamiar to wykorzystać i przeciągać pobyt u niego jak najdłużej. Nie chciała wracać do domu, w którym nawet nie czuła się jak w domu. Była to tylko sypialnia z wieloma drogimi dodatkami. Wielka garderoba. Nic więcej.
    — To dobrze. — odpowiedziała z ulgą. Nie chciała zbłaźnić się przed nim jeszcze bardziej paplając jakieś niestworzone rzeczy. Tak jak zdarzało się jej to po alkoholu, gdy nagle robiła się niesamowicie wylewna i otwarta.
    Spoważniała jednak na jego pytanie. Przekręciła się nieco, by oprzeć się lędźwiami o krawędź kuchennego blatu. Przygryzła wargę szarpiąc ją nerwowo zębami. Mgliste wspomnienia były niewielką ceną za to co jej się przytrafiło. Mogła skończyć o wiele, wiele gorzej. Ból głowy i mdłości to było przy tym nic.
    — Sama nie wiem... pamiętam wszystko dobrze do pewnego momentu, a później... — bawiła się palcami skubiąc skórki wokół paznokci. — Wszystko jest takie niewyraźne. Tak jakbym miała słowo na końcu języka, ale nie mogłabym go powiedzieć. — przyznała na moment przymykając powieki. I w tedy znów pod nimi zobaczyła męską twarz na widok, której wzdrygnęła się. Potarła nadgarstek tak jakby wiedziała, że to właśnie w tym miejscu zaciskały się czyjeś palce. — Ostatnie co pamiętam to to, że odczytywałam twoją wiadomość, później zgodziłam się żeby syn właściciele tego hotelu mnie po nim oprowadził. Podał mi kieliszek z szampanem, rozmawialiśmy i... i sama nie wiem. — Nie chciała oczernić kogoś niewłaściwie. Nie chciała narobić problemów. Na tej imprezie znajdowali się sami przyjaciele, znajomi jej matki nie mogła od tak wytypować niedoszłego gwałciciela kierując się niewyraźnymi domysłami. — Zostawmy to w spokoju. To i tak nie ma sensu. — dodała ciszej. Prędzej obróciliby całą sprawę przeciwko niej. To ona go sprowokowała. To ona się naćpała. Lista była długa.
    — Chodźmy lepiej zjeść to najlepsze śniadanie, twój kark musi mi wybaczyć. — zgodziła się przybierając nieco lżejszy ton. Wydarzenia z minionej nocy wolała zgnieść i upchać w najciemniejszy zakamarek swojego umysłu i nigdy więcej do nich nie wracać. W udawaniu była mistrzynią, a zwłaszcza w udawaniu przed samą sobą. Tak było prościej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na potwierdzenie swoich słów odsunęła się od blatu i pacnęła go wierzchem dłoni w tors.
      — Oh i ja stawiam! — zarządziła ruszając w stronę wyjścia z apartamentu jednak przystanęła w połowie kroku wydymając usta. — Prowadź. — Wcale jej nie dziwiło, że mieszkał sam w wielkim apartamencie... o ile mieszkał sam, co do tego pewności mieć nie mogła. Ona z matką również zajmowały ogromny apartament, w którym wielokrotnie bez słowa się mijały.

      Dani

      Usuń
  26. Wielkie, puste apartamenty miały to do siebie, że straszyły okropną pustką i ciszą, której nijak nie dało się zagłuszyć. Ile razy ona snuła się po swoim mieszkaniu czując się przeraźliwie samotną. Jedynym umileniem czasu był kot, który zwykle trzymał się blisko Danielle oraz jej pokoju. Jej dom przypominał bardziej muzeum, aniżeli dom. Wymuskane przez ekipę sprzątającą, wyposażone w najdroższe sprzęty i meble sprowadzane z całego świata w celu zaspokojenia kolejnego kaprysu jej matki. Przepych, którym tak bardzo lubiła się chwalić na lewo i prawo. Jedynie sypialnia Dani wyłamywała się z tego eleganckiego schematu. Puchaty dywan rozłożony niemal na całej powierzchni zasłaniający marmurową podłogę. Plakaty ulubionych zespołów powieszone na ścianie i tablica korkowa ze zdjęciami. W kącie drapak dla kota i fotel wyłożony kolorowymi poduszkami i miękkim kocem. Półka z medalami i książkami. To była jej malutka oaza, kawałek jej świata. Wiedziała jednak jak bardzo ta ogromna przestrzeń może przytłaczać. Chociaż tak właściwie niewiele czasu spędzała w domu będąc w ciągłym biegu, żyjąc między zajęciami, a kolejnymi treningami. Sala treningowa niegdyś była jej drugim domem, tym w którym dawała upust nagromadzonym frustracjom i emocjom. Teraz stała się złotą klatką.
    — Klapki, zdecydowanie. — odparła, bez zastanowienia wsuwając na stopy Pradę. Nie miała najmniejszego zamiaru gnieść się w niewygodnych szpilkach. Zazwyczaj wychodząc z domu prezentowała się nienagannie, tak na wszelki wypadek. Rzadko kiedy paradowała choćby bez lekkiego makijażu, czy w byle jakich ubraniach, ale teraz komiczny wygląd w ogóle jej nie przeszkadzał. Mogła paradować w męskich szortach i w o kilka rozmiarów za dużym t-shircie. Nie była jakąś górnolotną gwiazdą za którą ugania się rzesza paparazzich.
    Zakryła dłonią usta, ale nic nie mogło powstrzymać szczerego rozbawienia, gdy starsza od nich kobieta zrugała Namgiego za brak serwowania śniadania u siebie. Wyglądali jakby widywali się niemal co rano, bo lodówka chłopaka znów świeciła pustkami.
    — Niespodziewani goście wymagają niespodziewanych środków. — wtrąciła z uśmiechem. Pomijając okoliczności w jakich przyszło jej trafić pod dach blondyna, cała ta sytuacja była całkiem zabawną i przyjemną odmianą. Oni w kompletnym nieładzie na śniadaniu w knajpce o wiejskim klimacie w wielkim apartamentowcu.
    Wpatrywała się w gablotę błyszczącymi oczami, w których kryło się po równo chęci skosztowania wszystkiego jak i niechęć do jakiegokolwiek jedzenia. I choć była głodna, jej żołądek jak zwykle ścisnął się, a w głowie pojawiło się milion zastrzeżeń i głos matki mówiący, że znowu wygląda okrąglej, choć waga pokazywała coraz mniej. Czy to nie ma za dużo kalorii? Czy to nie ma za dużo tłuszczu lub cukru w składzie? Czy jej żołądek po ciężkiej nocy w ogóle cokolwiek przyjmie? Wciąż nie czuła się najlepiej, choć zaserwowana aspiryna musiała powoli zaczynać działać i odganiać ból głowy.
    Z gonitwy myśli wyrwał ją znowu głos Namgiego. Wyprostowała się i przeniosła na niego spojrzenie dużych, brązowych oczu. Wystawiła swój mały palec i splotła je razem zawierając z nim tą wielce poważną przysięgę, z której w razie potrzeby miała zamiar go rozliczyć.
    — Zaczynasz mi czytać w myślach, powinnam zacząć się bać. — powiedziała. Tabletki były między innymi na pohamowanie apetytu, ale również na niwelowanie zmęczenia i pobudzenie. Oczywiście, że to wiedział. — Dla mnie chia bowl. I kawa. Duża. — poprosiła kierując słowa do sprzedawczyni wciąż splatając małego palca z jego palcem nie zauważając nawet z jaką łatwością przychodziło jej przekraczanie kolejnych granic.
    Nachyliła się raz jeszcze w stronę gabloty.
    — I tą obłędnie wyglądającą bułeczkę z kruszonką. — dodała. — Będziesz dojadał. — zagroziła wiedząc, że i tak tego wszystkiego w siebie nie wepchnie.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  27. — Dzięki. Smacznego. — odpowiedziała wbijając widelec w pierwszy plaster świeżego mango, który ochoczo wepchnęła do ust jakby zapominając o wszystkich restrykcjach, które nakładała na nią zarówno matka jak i ona sama. Na co dzień wymyślała głupie zasady, by wymigać się od przekąsek podsuwanych pod nos lub by nie złamać kruchej woli i nie rzucić się na przepysznie wyglądające ciastka, które leżały w witrynie w jednej z mijanych cukierni. Teraz jej oczy błyszczały, gdy omiotła wzrokiem wszystkie pyszności ułożone na stoliku, bo tak właściwie ostatni posiłek zjadła… dawno. Może było to wczorajsze śniadanie? Miewała takie napady apetytu, które zwykle kończyły się posiedzeniem w łazience okraszone nieprzyjemnym wypchaniem palców w gardło i poczuciem winy, że znowu zjadła za dużo. Jednak teraz zdawała się wyglądać jakby te problemy nie dotyczyły jej, a kogoś zupełnie innego.
    Podniosła na niego wzrok znad papierowej miski, gdy powiedział, że mogliby o wszystkim zapomnieć. Tak jak ona wcześniej. Z tym, że Danielle miała na myśli potencjalne głupoty, które mogłyby paść z jej ust, obawiając się, że mogła powiedzieć coś niewłaściwego. Nic więcej. Nie chciała zapomnieć i udawać, że jej nie pomógł, że nie zjedli wspólnie śniadanie. Nie chciała tego zapominać nawet jeśli ten wspólny czas był wypadkową innego, nieprzyjemnego zdarzenia. Dawno nie śmiała się tylko co przy nim, dawno nie uśmiechała się tylko co w jego towarzystwie. I nie była gotowa tego odpuścić. Poczuła na karku oddech strachu, co jeśli rzeczywiście się przed nim zbłaźniła i Namgi miał dość jej żenujących problemów? Co jeśli ośmieszyła się przed nim na tyle, że chciał urwać kontakt?
    — Wcześniej miałam na myśli tylko to, że… — zacisnęła na moment usta, wzrok wbijając w chia bowla, który stał tuż przed nią. Nie chciała, by źle ją zrozumiał. Nie traktowała jego ingerencji i pomocy jako wtrącania się w nie swoje sprawy. Była mu wdzięczna. Wzięła głębszy oddech i podniosła na niego spojrzenie. Chwilę przyglądała się jego twarzy nim kontynuowała. — Nie chcę o niczym zapomnieć. — dodała stanowczo, pewna swoich słów. — Więc jeśli tobie to odpowiada — uniosła dłoń i machnęła w powietrzu jakby chciała wskazać przestrzeń między nimi — to mi też. — dokończyła posyłając mu lekki uśmiech. Czy brała pod uwagę jakiekolwiek konsekwencje? Nie, zdecydowanie nie myślała o nich, ale z drugiej strony co złego mogło z tego wyniknąć? Chciała żeby chociaż jedna relacja w jej życiu była szczera i swobodna, taka jak ta którą tworzyli. Obiecała sobie w duchu, że nie będzie takim wrzodem na tyłku jak była do tej pory, nie chciała go odstraszyć i zasypać swoimi problemami. Dani chciała, by poznał ją też od innej strony, tej mniej złamanej, bo wciąż potrafiła czerpać z życia radość.
    Sięgnęła po bułeczkę i urwała kawałek po czym wzięła kęs.
    — I rzeczywiście mają tu obłędne śniadania, a ty — wskazała palcem jego twarz i okolicę jego ust — ubrudziłeś się jajkiem. — powiedziała przygryzając dolną wargę, by nie parsknąć śmiechem.
    — Numer 3! — zawołała kobieta zza lady.
    — Nareszcie. — mruknęła sama do siebie i poderwała się z krzesła. Zakręciło jej się nieco w głowie, ale szybko złapała równowagę i ignorując baczne spojrzenie Namgiego poszła po kawę. — Dziękuję. — wzięła parujący kubek i wróciła na miejsce. — Napój bogów. — skomentowała zaciągając się zapachem świeżej kawy po czym ostrożnie, by się nie poparzyć pociągnęła pierwszy łyk.
    — A teraz zdradzić mi tą wiedzę tajemną, Tribeca, prawda? — zagadnęła wyglądając przez okno. Bywała w tej okolicy, niekiedy przez nią przejeżdżała, ale wciąż potrzebowała adresu, który będzie mogła przekazać kierowcy. Z przyjemnością schowałaby się tu na zawsze, ale w końcu musiała wrócić do domu i dać znać, że żyje i nie uciekła na drugi koniec świata.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  28. Zatopiła się w jego uścisku napawając się bliskością chłopaka i idącym za nią poczuciem bezpieczeństwa. Zaciągała się jego zapachem, czerpała z jego ciepła ile się tylko dało, otaczając go szczupłymi ramionami w talii, przyciągając bliżej. Nie chciała go puszczać. Nie chciała wsiadać do samochodu. Nie chciała wracać do domu. Nie chciała kończyć tego dnia. Mimo wszystko po jej wnętrzu rozchodziło się to przyjemne, ciepłe wręcz euforyczne uczucie, że wraca od swojego przyjaciela, a ten poranek nie musiał być wyjątkiem od reguły.
    — Oddam rzeczy przy okazji. — obiecała odsuwając się tylko odrobinę, na tyle, by móc spojrzeć na jego twarz.
    — Będę się musiała za to zrewanżować ujawnieniem równie cennych informacji. — odpowiedziała przypominając sobie, że wciąż tylko ona znała jego adres... adresy tak właściwie, a on w razie potrzeby nie wiedział gdzie jej szukać.
    Zebrało jej się na ziewanie, więc schowała głowę opierając czoło o jego mostek. Zdecydowanie potrzebowała łóżka i przynajmniej kilku godzin snu żeby w pełni zregenerować siły. Nie wspominając, że musiała przełknąć do końca to co się tak właściwie prawie wydarzyło. Odsunęła się w końcu, z ociąganiem podchodząc do samochodu. Otworzyła drzwi i wsunęła się na skórzane siedzenie, a gdy samochód powoli ruszył spod budynku, otworzyła szeroko okno i wyjrzała na zewnątrz.
    — Namgi! — zawołała za nim. — Ty też zawsze możesz zadzwonić! — Puściła mu oczko i pomachała. Chciała żeby wiedział, że to działa w obie strony, że on również może na nią liczyć w każdej sytuacji. Schowała się z powrotem do środka, z lekkim uśmiechem zdobiącym nieco bladą twarz. Wpatrywała się w swoje palce, więc nie widziała zaciekawionego spojrzenia kierowcy, który przyglądał się jej w lusterku. Mężczyzna nie skomentował tego czego był świadkiem, ale była to miła odmiana widzieć Pannę Song ze szczerym uśmiechem i iskierkami w oczach.
    Danielle sięgnęła po telefon wreszcie wracając do szarej rzeczywistości. Dziesięć nieodebranych połączeń i pięć wściekłych wiadomości od matki nie licząc innych powiadomień napływających z social mediów. Wypuściła powietrze z płuc, mogło być znacznie, znacznie gorzej. Pocieszała się myślą, że jej matka miała dzisiejszego dnia zaplanowane zajęcia oraz kilka istotnych spotkań, których nie mogła opuścić, więc Danielle miała dla siebie kilka godzin nienaruszonego spokoju i ciszy.
    Gdy znalazła się w zaciszu swojego apartamentowca usytuowanego w Hudson Yards, nie myślała nawet o przebieraniu się w piżamę. Była wykończona, a ciężka głowa nie ułatwiała pozostania przytomną. Zgarnęła z kuchni szklankę wypełnioną wodą i zamknęła się w pokoju. Zakopała się w pościel i puchatą kołdrę. Pepper wskoczył na materac z głośnym miauczeniem dopominając się porcji pieszczot. Wyciągnęła rękę i podrapała czarną kulkę za uchem, jednocześnie wspominając przyjemny poranek w towarzystwie Junga. Zaśmiała się sama do siebie, wsuwając pod kołdrę po samą brodę, będąc nad wyraz rozentuzjazmowaną jak na to jak duże zmęczenie jednocześnie odczuwała.
    — No co? — zagadnęła kota, który wpatrywał się w nią dużymi, zielonkawymi oczyma. Miauknął jakby rzeczywiście rozumował co się dzieje z dziewczyną. Danielle sięgnęła po pilot z nocnej szafki i opuściła rolety, by odpowiednio zaciemnić pokój. Miała lekki sen, a słońce wpadające przez duże okna niczego nie ułatwiały. Przekręciła się na bok przymykając powieki, niemal od razu odpływając czując pod głową miękkie poduszki.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  29. Reszta tygodnia mijała jej na standardowych czynnościach, skupiała się na treningach, by uniknąć niezadowolonego spojrzenia matki. Poranek w towarzystwie Namgi'ego magicznym sposobem naładował jej baterie do pełna, choć mgliste wydarzenia z hotelu wciąż były żywe i prześladowały ją, więc z całych sił trzymała je zepchnięte w najciemniejsze czeluści umysłu, próbując do nich nie wracać. Ignorowanie problemu było łatwym, znajomym sposobem radzenia sobie z zaistniałą sytuację, w tym przypadku nie było odstępstwa od reguły. Natomiast wolne chwile poświęcała na wymyślenie odpowiedniego sposobu na odwdzięczenie się blondynowi. W głowie rysował jej się idealny pomysł, aczkolwiek nie była pewna, czy Namgi zgodzi się na coś tak… niecodziennego zważywszy, że ich znajomość dopiero co raczkowała. Jeśli nie, miała w zanadrzu plan awaryjny.
    W piątek próbowała się z nim skontaktować, nie chcąc wpadać bez zapowiedzi. Pamiętała, że miał sporo pracy, a jej ostatnie odwiedziny dość mocno mogły wpłynąć na jego efektywność biorąc pod uwagę dosyć nie komfortowy sen i późne podniesienie się na nogi. Cisza z jego strony martwiła Danielle. Napawała ją dziwnym lękiem, że jednak chłopak ma jej dość i najzwyczajniej w świecie unika kolejnego spotkania. Z tego względu nie chciała się narzucać, ale w sobotę po dalszym braku jakiejkolwiek reakcji ze strony chłopaka pojechała do studia, by wyjaśnić tą głuchą ciszę i wymienić się ubraniami.
    Weszła do znajomego budynku podchodząc do recepcji.
    — Cześć. Namgi jest u siebie? — zagadnęła wzrokiem uciekając w głąb korytarza. Kobiety siedzące za kontuarem wymieniły krótkie, acz znaczące spojrzenie po raz kolejny widząc tą samą dziewczynę w studio. Plotki były naturalną rzeczą i chcąc nie chcąc niektórzy zastanawiali się co dziewczyna robi tak często w tym miejscu z nikim nie współpracują i nie będąc z muzycznej branży.
    — Nie, wczoraj poinformował, że nie będzie go z powodu choroby. — wyjaśniła jedna z nich. Namgi był chory? Czy to dlatego milczał?
    — Jasne, dzięki. — rzuciła od razu kierując się do wyjścia, starając się nie brzmieć na nazbyt rozczarowaną, czy tym bardziej niedoinformowaną. Wsiadła z powrotem do samochodu, który czekał na nią pod budynkiem. Zerknęła na złożone na siedzeniu obok ubranie chłopaka, które uprzednio wyprała. Przesunęła palcami po materiale koszulki, przygryzając wargę, zastanawiając się co zrobić. Odpuścić, czy pojechać do jego apartamentu. — Zawieź mnie do Tribeci, tam gdzie ostatnio. — poleciła przenosząc wzrok za okno.
    — Jesteś pewna? — Na pytanie kierowcy przeniosła na niego spojrzenie z uniesionymi brwiami. Nie rozumiała pytania. Nie mogła wiedzieć, że jej kierowca w rzeczywistości był świadom wielu z jej problemów. Jeden, który odbierała właśnie z tego studia woziła ze sobą w torebce. Był cichym obserwatorem wielu z jej kryzysów.
    — Oczywiście. — odparła nieustępliwie. Mężczyzna za kierownicą skinął głową i odpalił silnik, nie dodając już nic więcej od siebie.
    Droga minęła jej w ciszy. Może i nie powinna się wtrącać, ale Namgi przyjechał do niej bez zastanowienia, po odebraniu jednego bełkotliwego telefonu. Weszła do apartamentowca, gdy ktoś akurat wychodził i pewnym krokiem wsiadła do windy wybierając odpowiednie piętro.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdy otworzył jej drzwi po dłuższej chwili oczekiwania, nie spodziewała się zobaczyć tego co zobaczyła. Mogła założyć, że wcale go tu nie spotka, że nie będzie sam lub rzeczywiście leży w łóżku chory. Nie przewidziała jednak, że zobaczy go z podbitym okiem i siną żuchwą, z wyraźnym dyskomfortem malującym się w tęczówkach. Wpatrywała się w jego poobijaną twarzą próbując wykrztusić siebie jakiekolwiek słowa.
      — Co się stało? — zapytała starając się by głos nie odmówił jej posłuszeństwa. Weszła do środka przysuwając się bliżej chłopaka taksując go wzrokiem, czy aby na pewno nic więcej mu się nie stało. Uniosła dłoń ku jego twarzy, ale powstrzymała się przed dotykaniem raptem w powietrzu przesuwając palcami tuż nad zasinieniami. — Kto ci to zrobił? — dopytywała marszcząc brwi. W tym momencie zaczęła poważnie się o niego martwić. Czy to był tylko jednorazowy incydent, czy coś więcej? I prócz tego czuła rozchodzącą się po jej ciele złość, bo ktokolwiek by to nie był miała ochotę oddać mu ze zdwojoną siłą. Zapomniała o ubraniach trzymanych w drugiej ręce, o niespodziance i wszystkim innym co nie było poobijanym Namgi'm.

      Dani

      Usuń
  30. Czyż ludzkie drogi nie bywały czasem okropnie pokrętne ? W każdym razie Gabby z pewnością podpisałby się pod tym stwierdzeniem obiema rękoma. Doprawdy zabawnym wydał mu się bowiem fakt, że gdyby spotkał się z tym chłopakiem w nieco innych okolicznościach, w swojej naturalnej masce, prawdopodobnie nie musiałby aż tak dużo mielić jęzorem. A tu proszę, wystarczyło, że miał na sobie tą nieszczęsną szatę, a ludzie nabierali dziwnych podejrzeń za każdym razem, gdy próbował załatwić coś na lewo. Chyba powinien zacząć chodzić z tabliczką informująca już z daleka, że nie pchał się na ten świętobliwy stołek z własnej woli i, że nadal nie czuje się w tej roli zbyt dobrze. Cóż, ci nowojorczycy, którzy mieli już okazję poznać go nieco lepiej, doskonale o tym wiedzieli, zaś resztę musiał o tym dopiero przekonać.
    - Proponuję więc udać się do Rzymu, ponoć o tej porze roku oprócz rozgrzeszenia można dostać tam nawet całusa od siostry samego papieża. – Choć wiedział, że powinien puścić komentarz dotyczący drogi do zbawienia mimo uszu, nie potrafił powstrzymać się od rzucenia specyficznego żartu, mając nadzieję, że w ten sposób uda mu się choć trochę rozładować wyraźnie napięcie panujące w powietrzu. – No dalej, jedź na lotnisko, to może jeszcze zdążysz tam jeszcze dolecieć przed ranem. – Machnął wolną ręką mniej więcej w stronę portu im. Kennedy'ego.
    Boże, gdyby słyszała go teraz matka, biedaczka pewnie natychmiast dostałaby zawału. Ostatecznie wielokrotnie zwracała mu uwagę na o wiele mniejsze bluźnierstwa, za każdym razem powtarzając, że wpędzi ją kiedyś do grobu, a sam z pewnością wyląduje w piekle, bo właśnie tam jest miejsce dla ludzi, którzy tak nonszalancko podchodzą do tematu wiary. A on na dokładkę nie tylko nosił archanielskie imiona, ale także, a raczej przede wszystkim, pastorskie szaty. To przecież do czegoś zobowiązywało, nieprawdaż ?
    - Chętnie bym porozmawiał o konkretach, nie przeczę, ale nie tutaj. – Uprzejmie skiną głową w kierunku przechodzącej nieopodal pary seniorów, udając, że chce ich jedynie przywitać. Tak naprawdę jednak chodziło mu głównie o to, by dać znać stojącemu obok chłopakowi, że nie jest to najlepsze miejsce do przeprowadzania tego typu interesów. Zresztą i bez tego na kościelną wokandę co rusz wracała dyskusja dotycząca tego, czy czasem nie złamał jeszcze wystarczająco dużo zakazów, by raz na zawsze pozbawić go dotychczasowej posady, więc miał dodatkowy powód by aż tak bardzo nie ryzykować. – Nie wiem czy zauważyłeś, ale ściągamy na siebie coraz więcej uwagi. Tylko czekać aż któryś z tych ludzi zechce załatwić ostatnie namaszczenie swemu krewnemu albo dowiedzieć się jaki jest najlepszy sposób na odkupienie duszy. Uważam więc, że znacznie rozsądniej będzie przenieść się do jakiejś spokojniejszej miejscówki. – Oświadczył, instynktownie rozglądając się podejrzliwie dookoła. – Tobie pozostawiam decyzję gdzie konkretnie ona będzie, ale musisz dać mi moment na rozebranie się z tego wdzianka, bo w innym wypadku cały plan można od razu włożyć do pieca.


    Gabby [Wybacz, musiałam dołączyć nutkę heretyzmu...]

    OdpowiedzUsuń
  31. Zmarszczyła brwi jeszcze bardziej. Widziała to jak uciekał od niej spojrzeniem, jak szybko naciągnął kaptur na głowę w próbie ukrycia sińców. Ściemniał. Mogli się nie znać za dobrze, ale po prostu to wiedziała, nie był szczery co tylko utwierdziło ją w przekonaniu, że to wcale nie jest nic takiego. Chciała żeby jej wszystko powiedział, ale czy mogła tego wymagać? Nie. Oczywiście, że nie. Jeszcze nie, ale nie miała zamiaru pozostawić tego od tak niezauważonego.
    — Nie ważne, czy jednak wyrżnąłeś się na imprezie? — odparła kręcąc głową. To były dwie różne odpowiedzi. Zgarbiona pozycja, podbite oko i uszkodzona żuchwa... Myślał, że jest głupia, czy może jednak tylko naiwna? — I gdy przywaliłeś w podłogę ta postanowiła ci oddać? Co za pech. — odpyskowała nie będąc przekonaną co do jego kłamstwa. Po pierwsze sama wielokrotnie upadała na podłogę, na drewniany parkiet i chłodne płytki. Wielokrotnie z wysokości, czy z podskoku. Znała ten ból, znała te siniaki, te konkretne zadrapania. Nijak nie wyglądało to jak twarz Namg’iego. Była również pewna, że jeśli chłopak podciągnąłby do góry bluzę to ujrzałaby wielobarwne sińce na jego brzuchu. Nie mogła wiedzieć dlaczego kłamał, ale zakłuło ją, że nie chciał być szczery, że postanowił ją odsunąć. Zasiał w niej ziarno niepewności, czy w ogóle życzył sobie jej wizyty.
    — Twoje rzeczy. Wyprane. — wyjaśniła krótko, odstawiając reklamówkę na podłogę koło szafy. — I dzięki za sukienkę. — dodała doceniając, że pamiętał o jej ubraniu.
    Uniosła nieco brwi w lekkim niedowierzaniu, czy to było tak dziwne, że mogłaby zechcieć go zobaczyć? Postąpiła kilka kroków do przodu zmniejszając drastycznie dystans miedzy nimi. Z grymasem jeszcze raz przyjrzała się jego twarzy. W jej oczach odbijała się pewnego rodzaju troska i złość, że coś takiego mu się przytrafiło. — Jesteś fatalnym kłamcą, wiesz? — westchnęła z rezygnacją. — Ale skoro nie chcesz mi powiedzieć co się stało, to nie. — Prędzej, czy później i tak miała zamiar dowiedzieć się, czy nie wpakował swojego tyłka w poważniejsze kłopoty. Handel narkotykami nie mógł przynosić samych zysków bez poniesienia potencjalnego ryzyka i może właśnie to ryzyko go dogoniło. — Nie chowaj się przede mną, nie ucieknę tylko i wyłącznie dlatego, że twoja twarz nie jest tak ładna jak zazwyczaj. — poleciła unosząc dłoń i ściągając z jego głowy kaptur. Delikatnie przeczesała palcami jego blond kosmyki, które opadły niesfornie na jego czoło.
    — Nie przyjechałam po prochy, Gi. — zaprzeczyła odsuwając się nieco, przygryzając wnętrze policzka, modląc się w duchu, by jej policzki pozostały neutralnie jasne, a nie świeciły soczystymi rumieńcami. — Byłam w studio, powiedzieli mi, że jesteś chory. Do tego nie odpowiadałeś, więc chciałam sprawdzić, czy wszystko w porządku. — wytłumaczyła otwarcie. — Cóż, gorączki na pewno nie masz. — podsumowała ściągając ze stup buty po czym bez zbędnych pytań weszła w głąb mieszkania, tym razem znając drogę.
    — Jadłeś coś? Czegoś potrzebujesz? — zapytała zerkając na niego przez ramię, gdy poruszał się za nią nieco niemrawym krokiem.
    Znał ją ze studia, gdy stawała w progu w kompletnej rozsypce, roztrzęsiona szukając schronienia. Pojawiała się u niego będąc w dołku, z którego w danej chwili nie potrafiła wyskoczyć. Jednak przemęczenie, walka z oczekiwaniami i wyniszczające postanowienia nie były całym jej światem. Teraz mógł się o tym przekonać. Danielle potrafiła zaleźć za skórę, być upartą, stanowczą i roześmianą młodą dziewczyną. Przez ostatnie lata wypracowała niesamowitą zdolność tłamszenia w sobie słabości i odwracania spojrzenia od otaczających ją problemów, którymi przecież może zająć się kiedy indziej. Tak było po prostu łatwiej.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  32. Nie chciała na niego naskakiwać w żaden sposób, ale martwiła się. Tak po prostu, po ludzku, po przyjacielsku. Nie było łatwo widzieć go pokiereszowanego, odczuwać bezsilność w związku z brakiem możliwości uchronienia go w przyszłości przed potencjalną powtórką. Bo ostatecznie nie wiedziała co takiego się wydarzyło i kto za tym stoi. Skoro nie mógł jej powiedzieć… mówił jak jej ojciec, który na znaczną część swoich interesów odpowiadał nie pytaj, to nie jest informacja dla ciebie lub kolejny raz zasłaniał się bezlitosną polityką. Mogła jedynie zgadywać i liczyć, że nic złego z tego nie wyniknie. Jakkolwiek mocno by jej to nie irytowało nie miała innej możliwości.
    — O tyle dobrze, że humor i cięty język cię nie opuściły. — skwitowała.
    Gesty i idąca za nimi bliskość, na które sobie pozwalała wychodziły naturalnie. Nie było w tym żadnych podtekstów, ukrytych celów. Danielle miała w sobie uśpione pokłady troski i niezaspokojoną potrzebę bliskości, które na co dzień nie były mile widziane. Zwykle była bardziej powściągliwa w stosunku do drugiego człowieka, zwłaszcza że większość z nich widziało w niej ładną, pustą lalkę którą można było się zabawić po czym odstawić w kąt, a ona nie była tym zainteresowana. Jednak ta sama powściągliwość przy Namgi'm zdawała się nie istnieć.
    — W porządku. — Nic dziwnego, że chciał mieć święty spokój i możliwie schować się przed wścibskimi spojrzeniami, czy niewygodnymi pytaniami. Natomiast ona na te oczy szczeniaczka nie potrafiła dąsać się choćby minuty dłużej. — Okej, wybaczone. — odparła, nieco teatralnie odgarniając włosy na ramię. Jakby rzeczywiście jego występek był ciężkiego kalibru.
    Dała się zaciągnąć do sypialni, a gdy wygodnie ułożył się na materacu, usiadła koło niego poprawiając poduszkę, o którą oparła plecy.
    — Powiedzmy, że udawało mi się przez dłuższy czas mijać z nią w domu, ale tak, dostało mi się solidny wywód na temat braku odpowiedzialności i priorytetów. I wysłała mi link do artykułu na temat tancerzy, którym alkohol i inne rozpraszacze zniszczyły karierę. Tak w skrócie. — odpowiedziała wzruszając ramionami. Znała swoją rodzicielkę, kariera była dla niej najistotniejsza, a skoro nie mogła kontynuować swojej robiła wszystko, by Danielle osiągnęła to co ona i znacznie więcej. Michelle wyznawała zasadę po trupach do celu. Nie zastanawiała się ile mostów za sobą spaliła i jak bardzo odsuwała od siebie córkę za każdym razem wymagając więcej, stojąc nad nią z nie tęgą, surową miną niczym kat. Dani była jej wdzięczna za nieopisaną pomoc, aczkolwiek czasem brakowało jej matki nie trenera. Niekiedy kobieta zaskakiwała ją swoją nonszalancją i zaślepieniem. Ale może Danielle najzwyczajniej w świecie nie rozumiała tego co przeszła i z jak wielką frustracją wiązała się kontuzja, która zaprzepaściła jej szansę na dalszy rozwój.
    — Tak właściwie chciałam ci się odwdzięczyć za tamto. I za nim powiesz, że nie muszę i to za dużo to pomyśl, oboje wiemy jakby skończył się tamten wieczór gdybyś nie przyjechał. — powiedziała na wstępie. — Jak już nadrobisz zaległości w pracy po tym chorowaniu to, czy jesteś w stanie wyrwać się z Nowego Jorku na… kilka dni? — zapytała starając się brzmieć pewniej i spokojniej niż w rzeczywistości czuła. W środku trzęsła się jak galaretka nie wiedząc czemu. — Mam niespodziankę, nie tu, jeśli byś się zgodził. Jeśli nie, mam opcję awaryjną, ale myślę że opcja numer jeden bardziej przypadnie ci do gustu. — dodała nieco tajemniczo przekręcając się trochę na bok, by móc na niego spojrzeć.
    Danielle wychowała się w świecie, w którym pieniędzy jest, aż za dużo. Działała z rozmachem, nie koniecznie zastanawiając się czy to nie jest za dużo. Miała dostęp do możliwości, więc z nich śmiało korzystała jeśli sytuacja tego wymagała. A teraz nie tyle wymagała co sama chciała.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  33. [Dobry! ^^ Witam się trochę po publikacji, ale w końcu dorwałam troszkę weny, aby napisać sensowne powitanie. :)
    Za każdym razem, kiedy widzę słowo diler w głowie pojawia się obraz dilera ze Skinsów w żółtej koszuli i kręconymi włosami xD A tutaj taki uroczy chłopczyk (no już nie taki chłopczyk, ale odmawiam wierzenia, że rocznik 2002 to już dorosłe osoby xD), którego raczej nie byłoby co podejrzewać o takie zajęcia. Życzę samych wciągających wątków i masę weny. Do siebie również zapraszam, choć nie wiem chwilowo co mogłabym zaproponować. Jeszcze raz udanej zabawy^^]

    Cornelia Watson, Fabian Cavallaro & Gabriel Salvatore

    OdpowiedzUsuń
  34. — Wypicie drogiego, obrzydliwego szampana to mój obowiązek, ale wlewanie w siebie kolorowych drinków na imprezach to dziecinada, którą powinnam sobie darować. — odpowiedziała z ironią, bo matka wielokrotnie wykazywała się hipokryzją względem jej zachowań. Dani miała trzymać się od wielu rzeczy z daleka, by uniknąć potencjalnych rozpraszaczy; rzeczy, relacji, czy nawet ludzi. Dlatego nawet nie skomentowała zapytania o potencjalne martwienie się. Obawy kobiety dotyczyły tylko niektórych aspektów z życia Danielle, na inne przymykała oko wierząc, że poświęcenie zaowocuje w przyszłości i jeszcze jej za to podziękuje. Dosłownie miała od niej zielone światło, by wykorzystać każdą ewentualność wspinając się po szczeblach kariery, byleby robiła to bez nadmiernego szumu wokół ich nazwiska, by nie ryzykować dobrym imieniem i wizerunkiem rodziny.
    Prywatnie i służbowo była taka sama, od swoich podopiecznych w swojej prywatnej szkole wymagała równie wiele, wielokrotnie będąc powodem dla którego dzieciaki rezygnowały z zajęć nie wytrzymując presji i surowego traktowania. Niektórzy posądzali ją o brak jakichkolwiek ludzki odruchów, ale nawet Danielle, pomimo całej kumulowanej w sobie złości, wiedziała, że to nie do końca prawda. Wystarczyło, że ojciec pojawiał się w pobliżu, a ona potulniała, a na jej twarz wstępował dawno zapomniany uśmiech.
    Nie czuła się zobowiązana w żaden sposób względem Namgi'ego, po prostu chciał coś dla niego w zamian zrobić, a skoro miała ku temu możliwości to czemu nie?
    — Na spokojnie, to nigdzie nie ucieknie. — zapewniła. W porównaniu do niej był zobligowany pracą i terminami, których nie mógł w nieskończoność odwlekać. Jej treningi były istotne, ale miała ich tak dużo, że kilka dni przerwy nie robiło znaczącej różnicy i nie odbijało się negatywnie na obecnej formie. Jej zdaniem, bo matka uparcie się z nią nie zgadzała w tej kwestii, jednak tym razem zaplanowała wszystko tak by kobieta nie miała możliwości pokrzyżowania jej kolejnych planów. Zwłaszcza, że dotyczyły one nie tylko Danielle.
    — Plan B — sięgnęła do swojej torebki i wyciągnęła z niej czarną prostokątną kopertę — występ. Wiem, że nie każdy lubi balet, ale będzie mi miło jeśli wpadniesz. — dodała przekazując mu eleganckie zaproszenie na przedstawienie w Juilliardzie. — To impreza zamknięta, ale jeśli tylko chcesz możesz przyjść z osobą towarzyszącą. — wyjaśniła.
    Spojrzała na niego uważniej widząc grymas bólu na jego twarzy. Poruszał się sztywno z wyraźną trudnością i dyskomfortem, a ona żałowała, że nie mogła zrobić nic więcej, by mu ulżyć. Walające się opakowania po lekach przeciwbólowych świadczyły o tym, że sam się z tym zmagał, ale widocznie ból był dotkliwszy.
    Parsknęła śmiechem na jego przedrzeźnianie, by zaraz na jej twarzy pojawił się łagodniejszy uśmiech widząc jak walczy sam ze sobą, aby nie zasnąć.
    — Do usług panie biedny i schorowany, a teraz śpij, to ci dobrze zrobi. — poleciła wiedząc, że sen działa cuda. — Obiecuję wykopać każdego, kto będzie dobijać się do twoich drzwi. — dodała wesoło, przyglądając jak układa się wygodniej na poduszkach powoli przegrywając walkę z ociężałymi powiekami i kiepskim samopoczuciem.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  35. Słysząc jak bardzo rozczarowany był pracą, którą miał do wykonania i utworami, które musiał napisać dla tych wszystkich pseudo artystów, tym bardziej cieszyła się z pomysłu, na który udało jej się wpaść. Nie było też żadnej siły, która odwiodła by ją od realizacji tego planu. Chciała znów zobaczyć jak tworzy z pasją, jak na jego twarzy pojawia się znajome zacięcie, a po wszystkim oczy radośnie błyszczą. Tego samego szukała w wielkim lustrze rozciągniętym po całej długości sali treningowej. Taniec ją definiował, był nieodzownym elementem jej życia, był jej pasją, hobby bez którego codzienność byłaby po prostu szara i monotonna. Dlatego miała zamiar podarować mu kawałek muzyki w postaci, w której doceniał ją najbardziej.
    – Tym razem to nie Syberia. – zapewniła z lekkim rozbawieniem, gdy wyobraziła go sobie w ciepłej kurtce zimowej i puchatej czapce na głowie. – I jako stuprocentowy mieszczuch nie wywiozę cię w dzicz. – dodała. Zawsze na wyjazdach spała w drogich, luksusowych hotelach i cóż, wychowana w otoczeniu wygód była przyzwyczajona, że ma je na wyciągnięcie ręki. Nie wyobrażała sobie siebie na campingu, spania pod chmurką i mycia się w butelce wody.
    Z uśmiechem skinęła głową. Wiele osób lubiło taniec, nie każdy przepadał za baletem. Dla Danielle reprezentował przede wszystkim emocje, żywe, ogniste, niekiedy sutrowe. Oddawał piękno takim jakim było. Niektóre sztuki były lekkie i przyjemne inne wiązały się z ogromem pracy przede wszystkim nad tym by dobrze odegrać swoją rolę. By ująć widownię, by wywołać w nich odpowiednią reakcję. Balet był połączeniem tańca - kombinacją figur, ułożeniem ciała i po równo grą aktorską, gdy twarz pracowała osobno bez względu na ułożenie całej reszty, bez względu na dyskomfort, czy trudności.
    Obserwowała jak Namgi szybko odpływa w półsen, by ostatecznie objęły go ramiona głębokiego snu. Brakowało mu jednak spokoju, który niwelowały grymasy wstępujące na twarz blondyna, gdy zaczynał się wiercić i poruszać obolałym ciałem. A gdy tylko poczuła jego dłoń przy swojej, palec subtelnie splatający się z jej palcem, zastygła w zaskoczeniu niezdolna do wykonania najmniejszego ruchu, w obawie, że przerwie mu potrzebny odpoczynek. Nie cofając ręki zsunęła się nieco na poduszkach układając wygodniej na boku, wolną rękę wsuwając pod głowę. Przyglądała mu się obrysowując spojrzeniem rysy jego twarz, kształt oczu, linię brwi i usta, ignorując krzywizny i zniekształcenia powodowane sińcami, czy opuchlizną. Czuła przyjemne ciepło rozchodzące się po ciele, puchate, miłe uczucie, którego nie czuła od tak dawna. Miała wrażenie, że czas kiedy był tylko zwyczajnym dilerem nikim więcej był odległy i niewyraźny. Za nic w świecie nie chciałaby się do niego cofnąć.
    Trzymając go za dłoń, leżąc na miękkiej pościeli sama była bliska snu. Rozbudziła się jednak słysząc jego zasapny głos i obolałe syknięcie.
    – Daj spokój, nie przepraszaj. – Również zerknęła na zegar. – Nawet nie zauważyłam, że minęło tyle czasu. – przyznała ciesząc się, że włosy zasłaniały jej policzki, a nie robiła nic więcej oprócz leżenia i gapienia się na niego jak jakiś creep.
    Podniosła się do siadu rozglądając za potencjalnie pełnym pudełkiem. Ostatecznie zrezygnowała nie namierzając żadnego i znów zanurkowała ręką do swojej torebki. Wyciągnęła z niej buteleczkę z ciemnego szkła, która była do połowy pusta.
    – Poczekaj. – podniosła się z łóżka i na moment zniknęła z sypialni. Z kuchni zgarnęła szklankę z wodą i wróciła do Namgi’ego, przysiadając na materacu. Wysypała mu na dłoń jedną podłużną tabletkę, resztę odstawiając na nocną szafkę. – Są silne, więc z nimi nie przesadź, ale powinny pomóc. – poinformowała podając mu szklankę z wodą. – Czasem mocno potłukę się na treningu, więc bez nich nie byłabym w stanie ruszyć choćby małym palcem. No i pomagają na migreny. – wyjaśniła. Prawdę powiedziawszy bez tych leków i prochów, które u niego kupowała nie byłaby w stanie występować. Do tego jednak nikomu się nie przyznawała i tak miało pozostać. Niekiedy była cholernie zmęczona, ale i to udawało jej się ignorować. Póki co.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  36. Zaśmiała się lekko kręcąc głową na słyszane komentarze. Lubiła jego poczucie humoru, przemycaną złośliwość i nazywanie rzeczy po imieniu. Dzięki temu od samego początku czuła się przy nim swobodnie, a język świerzbił ją by mówić dalej i nie kreować swojej historii na cukierkową bajkę, w której brakuje jedynie jednorożców.
    — Gdybym to wszystko z siebie ściągnęła — machnęła rękami wskazując całą swoją sylwetkę schowaną pod ubraniem — wyglądałabym bardzo podobnie do ciebie. Tyle, że staram się uważać na twarz i zęby. — przyznała. Obite kolana i łokcie, zdarte dłonie i obtarte stopy to była jej codzienność, której nikt nie zauważał. A zdarzały się również poważniejsze urazy, choć do tej pory udawało jej się uniknąć kontuzji, która na dłuższy czas wykluczyła by ją z baletu i jakiejkolwiek formy aktywności. Próby były trudne nawet dla wprawionych tancerzy. Czasem ciężko było się zgrać z partnerem, czasem po prostu coś nie wychodziło i raz za razem należało powtarzać tą samą sekwencję. Do znudzenia, aż każdy ruch był płynny i świecił przykładną perfekcją. Potknięcie, upadek, wyślizgnięcie się z ramion… możliwości na potłuczenie się było wiele. Niekiedy również zdarzały się gorsze dni gdzie nastrój i zacięcie postanowiły się wziąć i wyjść, wtedy miała wrażenie, że patrząc w lustro nie widzi zwiewnej baletnicy, a ociężałą kluchę. Delikatnie i lekko wyglądał finalny "produkt", gdy stawała na scenie przed publiką. W takich chwilach była kompletnie odcięta od zewnętrznego świata i wszystkiego co znajdowało się poza tu i teraz.
    — Możesz kiedyś wpaść na salę na próbę i sam się przekonasz, że nie zawsze wyglądamy tak zgrabnie jak się wszystkim wydaje. — rzuciła niezobowiązująco bawiąc się palcami u dłoni. — Czasem próbuje też innych… styli. — przyznała. Robiła to, gdy szkoła matki była dawno zamknięta i nikt nie mógł jej przyłapać na tych niezrozumiałych udziwnieniach. Lubiła samotne próby, gdy nikt nie rozprasza jej swoimi uwagami. — Wiesz, w poszukiwaniu inspiracji. — dodała z udawanym dramatyzmem po czym lekko się zaśmiała. Czasem potrzebowała solidnego zastrzyku motywacji, której szukała gdzie się dało, a zwłaszcza poza sztywnymi zasadami i kijowi wetkniętemu głęboko w tyłek.
    — Mogę i chcę. — odpowiedziała ochoczo, układając pełne usta w uśmiech słysząc cicho wymamrotane słowo proszę. Chciała zostać i cieszyła się, że ją wyręczył i nie musiała się narzucać siedząc mu nad głową, przeciągając spotkanie na własną rękę.
    — Jadłam za nim przyjechałam. — Kłamstwo wyszło gładko z jej ust, było to jedno z tych najczęściej powtarzanych przez nią, ale robiła to bezwiednie jakby chciała dzięki temu uniknąć tych wszystkich zbędnych komentarzy. — Więc i tak nie jestem głodna. — zapewniła podkreślając swoje słowa machnięciem ręki. Była tak bardzo przyzwyczajona do lekceważenia regularnych posiłków, że niemal machinalnie odpowiadała, że nie odczuwa głodu. Niekiedy miewała napady, gdy pochłania wszystko co znalazło się w zasięgu jej wzroku, ale to zwykle kończyło się zawiśnieciem nad toaletą i wyrzygiwaniem wnętrzności póki nic w niej nie zostało. Więc z dwojga złego wolała nie jeść niż wpędzać się w niepotrzebne poczucie winy.
    — Gdzie masz laptop? — Siedzenie w łóżku było zdecydowanie lepszą opcją niż siedzenie gdziekolwiek indziej. Nawet jeśli nie było to jej łóżko i jej mięciutka kołdra, to towarzystwo Namgi'ego było po tysiąckroć lepsze niż towarzystwo kota nawet jeśli uwielbiała tego mruczącego sierściucha.
    — Co byś obejrzał? — zapytała sadowiąc się wygodnie koło niego, gdy mieli już wszystko co potrzebne.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  37. — Serio serio. Tak się składa, że mam klucze do jej studia tanecznego. — przyznała niewinnie wzruszając ramionami. — Lubię tam przychodzić po godzinach, zwłaszcza późnymi wieczorami. Wtedy nikogo prócz ochrony nie ma. Mogę rozkręcić muzykę na maksa i robić swoje. — Obecnie to był jej ulubiony moment, gdy stykała się z jakąkolwiek formą tańca. W takich chwilach była sama ze sobą, sama ze swoimi słabymi stronami, ale również tymi mocnymi. Czerpała z tego ogromną radość jakby znów była tym dzieckiem przepełnionym pasją.
    — Spokojnie nie zrobię ci tego, nie rzucę cię jej na pożarcie. — zapewniła i choć mogli teraz z tego żartować, dobrze wiedziała jakby potencjalne spotkanie przebiegło i czego później by się nasłuchała. Nie miało to nic wspólnego z tym z jakiej rodziny Namgi pochodził, czym się zajmował i jaki był z charakteru. To były drobnostki, które Mitchelle nie interesowały. Ważne by jej córka nie narobiła głupot, które zaważą diametralnie na jej życiu. Pod tym względem podejrzenia jej matki były proste i jednotorowe.
    — To głupie! — stwierdziła chowając twarz w dłoniach. Potrząsnęła głową. — Grupy kpopowe mają cholernie trudne układy, to dobry sprawdzian. Więc często stawiam na to i dorzucam trochę typowego streetowego stylu. — odpowiedziała starając się nie brzmieć jak jakaś psychofanka, która w rzeczywistości zna każdy układ na pamięć, a dane kawałki śpiewa pod prysznicem. — To kompletne zaprzeczenie baletu i jego reguł, ale sprawia mi to frajdę. Plus to dobry trening dla ciała. — dodała zerkając w stronę blondyna nieśmiało. Robiła to głównie po godzinach, gdy inni nie mogli przyłapać jej na tej "zdradzie". Baletmistrze nie używali streetu, a ci drudzy nie uznawali baletu. Często obie grupy toczyły ze sobą spór, a Dani ciągnęło i do jednego i do drugiego.
    Mogła sobie tylko wyobrazić ile nieudanych prób miał za sobą Namgi, ile godzin spędził w studio nagraniowym, czy później przed komputerem. Ktoś mógłby powiedzieć, że to tylko klikanie przycisków, nic więcej. Dla Danielle to była swego rodzaju magia, z niczego powstawał kawał świetnej muzyki, a to wymaga wyczucia i kreatywności. Nie wspominając o tekstach, znajomości rymów, słów i wielu innych aspektach które budowały dany kawałek i sprawiały, że był spójny.
    Wskazany pokój, był zupełnie inny niż reszta pomieszczeń w których miała okazję być. Był mniej sterylny, zdawał się po prostu używany, bardziej namginowy. Przelotnie omiotla spojrzeniem przeróżne przedmioty, które musiały skrywać w sobie sporo rozmaitych opowieści. Nie chciała jednak wtykać nos w nie swoje sprawy, więc żadnemu z nich nie przyjrzała się dłużej nie wspominając o potencjalnym dotykaniu.
    — Szczęki. — wetknęła palec wskazujący pomiędzy jego palce, zatrzymując kursor na wybranym horrorze, choć teraz nie było niczego w tym filmie co sprawiałoby, że oglądałby go z na wpół zamkniętymi oczami, zasłaniając się rękoma, piszcząc pod nosem i dygając nerwowo na swoim miejscu. Daleko jej było do tych zaprawionych w boju osób, które bez większego wzruszenia oglądały straszne filmy. Zwykle owijała się kocem i co chwila zasłaniała sobie oczy, a już sama muzyka wywoływała u niej dreszcze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Będziemy mieli kolejne części na następne okazję. — stwierdziła zsuwając się nieco na poduszkach opierając na nich głowę, którą przechyliła w stronę ekranu. Gdyby tylko jej matka o tym wiedziała dostałaby palpitacji serca na samo wyobrażenie.
      — Nigdy nie chciałeś pójść w ślady ojca? Zostać aktorem? — zagadnęła cicho, przenosząc na niego zaciekawione spojrzenie. — Może zmieniłbyś przyszłość kina? I miałbyś wianuszek wzdychających do ciebie fanek. — Znów skupiła wzrok na ekranie, gdy film pomału się zaczynał. — Pewnie wtedy znałbyś te wszystkie ważne osobistości z Hollywood i nie zadawałbyś się z takimi szaraczkami jak ja. — dodała z lekkim uśmiechem. Pewnie by się w ogóle nie poznali i nie byłoby żadnego przesiadywania w studio, czy oglądania starych filmów w jego sypialni. Zdecydowanie wolała rzeczywistość taką jak teraz, gdy mogli spędzać razem czas, ale z czystej ciekawości chciała wiedzieć dlaczego obrał dla siebie taką, a nie inną ścieżkę skoro miał tyle innych możliwości.
      Danielle nie była naiwna, zdawała sobie sprawę, że biznes narkotykowy nie należy do przyjemnych i przede wszystkim bezpiecznych zajęć. Za każdym razem, gdy kupowała od niego prochy nie myślała o tym skąd Namgi ma towar, z jakimi ludźmi się układa. To nie były jej sprawy. Nie potrzebowała tych informacji. Nie myślenie o tym powodowało, że sama nie odczuwała żadnego niepokoju, nie obawiała się konsekwencji. Jednak teraz pewien aspekt uległ zmianie. Namgi był kimś więcej niż przypadkowym dilerem. Pomiędzy nimi pojawił się zalążek przyjaźni, zalążek bycia ważniejszym niż inni. Nie chciała by pakował się w kłopoty. Nie chciała, aby rzeczywiście coś mu się stało. Nie chciała by tak ryzykował. Rzuciłaby w cholerę tabletki, które stawały się powoli jej nałogiem jeśli to cokolwiek by zmieniło. Wiedziała jednak, że nie jest jedynym klientem, którego Jung ma. Zarabiał na tym, on i nie tylko on. Popyt na narkotyki zawsze będzie, ludzie z problemami, ci którzy są na samym dnie i bogata młodzież żądna nowych wrażeń. Lista potencjalnych klientów była długa, a Danielle martwiła się tylko o niego. Jakkolwiek samolubnie to nie brzmiało, inni ją nie obchodzili. Nie chciała oglądać go w takim stanie jak dzisiaj, zmuszonego do brania proszków przeciwbólowego, z poobijaną twarzą. Martwiła się i zastanawiała dlaczego tak właściwie wszedł w to bagno. Nie dbała o to, że znajomość z Namgi'm mogłaby przysporzyć jej problemów. Nie przeszło jej to przez myśl ani razu. Natomiast, gdyby nie ten cały syf, ich ścieżki mógłby się nigdy nie przeciąć.

      Dani

      Usuń
  38. — To zaskakujące, że w ogóle bierzesz to spotkanie pod uwagę. — zaśmiała się, bo wiedziała jak jej matka działa na wielu z jej znajomych. Większość odstraszała samym spojrzeniem, którym śmiało mogła konkurować z jadowitą żmiją. Ta kobieta naprawdę potrafiła być nieprzyjemna jeśli coś jej nie odpowiadało. Trzeba jednak było jej oddać szczerość i bezpośredniość. Mitchelle nigdy nie gryzła się w język.
    — Mój ojciec to zupełne przeciwieństwo, chociaż pierwsze wrażenie robi podobne jak wyskakuje z tymi swoimi ochroniarzami i miną poważnego pana polityka. — wspomniała. Zwykle niewiele mówiła o ojcu. Dzielący ich dystans był trudny do przeskoczenia, ale Danielle miała kilka radosnych wspomnień, do których lubiła wracać. Z ojcem zdecydowanie lepiej się dogadywała. Pod wieloma względami byli do siebie podobni, nie tylko pod kątem urody, którą wdała się w koreańskie korzenie z matki mając tak naprawdę tyle co nic.
    — Wielu speców by się z tym nie zgodziło. Wierz mi, pytałam. — Danielle potrafiła zadawać wiele pytań, dociekać na zajęciach, szukać różnych rozwiązań. Lubiła próbować nieoczywistego. Natomiast wykładowcy w zależności od przedmiotu zwykle trzymali się swoich utartych schematów, nawet w takiej szkole jak Juilliard. Byli najlepsi w tym co robią, ale jedynie w swojej wąskiej dziedzinie. Mało kto wyrywał się ze sztywnych ram ryzykując niepowodzeniem, które mogło zaważyć na karierze. Nikt nie chciał spaść na sam dół, zaczynać żmudną wspinaczkę od nowa. Ale Dani właśnie w tym odnajdywała największą frajdę, a ryzyko było na swój sposób ekscytujące. Tego szukała w tańcu, prawdziwych emocji i powiewu świeżości. Nie chciała dać się zaszufladkować.
    — Ej! — zachichotała poprawiając kosmyki włosów, które wpadły jej do oczu. Powstrzymała się przed szturchnięciem go w bok, by nie zadać mu jeszcze większego dyskomfortu. Sięgnęła natomiast do troczka od bluzy, którą Namgi miał na sobie i pociągnęła.
    Wywróciła teatralnie oczami i skrzyżowała ramiona na piersi.
    — A ty myślisz, że po co chcę cię wsadzić w samolot i wywieźć z Nowego Jorku, co? Wy faceci nie potraficie czytać między wierszami. — odpowiedziała z przybraną powagą. Postanowiła zignorować fakt, że pomimo żartobliwego wydźwięku ich słów, jej twarz oblała się jednym wielkim rumieńcem. Wolała swojej bujnej wyobraźni nie podsuwać zbyt wielu opcji do nękania jej po nocach. Jeszcze tego brakowało!
    — Od razu pajac... Wiesz, nie każdy musi być drugim Bradem Pittem. — stwierdziła przyglądając się postaci, którą wskazał na ekranie jednocześnie powstrzymując cisnący się na usta śmiech, gdy wyobraziła go sobie jako uczestnika wspomnianego castingu. Nie mogli wiedzieć jakim zostałby aktorem gdyby nabrał obycia z kamerami, czy więcej wprawy. Natomiast Namgi tekściarz robił na niej ogromne wrażenie swoją twórczością i cieszyła się, że właśnie takiego go znała.
    — Nie wiedziałam, że z ciebie taka szycha. Może powinnam poprosić o autograf?— przekomarzała się z nim dalej, wachlując się dłonią w udawanym wyrazie omdlenia. Lubiła to poczucie rozluźnienia, które przy nim ją ogarniało i to, że Namgi również zdawał się zachowywać w jej towarzystwie swobodnie.
    — To dobrze. — Danielle także wolała jego towarzystwo niż spotkania z pseudo znajomymi, którzy tak naprawdę czekali tylko na potknięcie, któregoś z nich lub sami podsycali plotki, by doczekać się upadku. Jej środowisko przepełnione było fałszem i słodkimi kłamstwami, które miały na celu mydlić oczy. — Bo tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. — dodała ciszej z pełną wiarą we własne słowa i delikatnym uśmiechem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podniosła na niego wzrok, gdy zaczął mówić o handlu. Pokiwała jedynie głową w niemej odpowiedzi, nie chcąc drążyć teraz tematu, zwłaszcza że nie sądziła, by Namgi zdradził jej jakikolwiek szczegół dotyczący tej drugiej pracy. Nie mogła go w żaden sposób ocenić, wykazałaby się hipokryzją gdyby to zrobiła, korzystając jednocześnie z jego usług. Niechlubnie właśnie to ich połączyło.
      Zamyśliła się na moment zastanawiając się nad zadanym pytaniem. Wzruszyła nieco ramionami po czym po momencie zawahania oparła głowę na jego ramieniu, wzrok skupiając na ekranie laptopa.
      — Sama nie wiem. Gdy byłam młodsza balet zdawał mi się jakby był wyjęty z bajki. Później nagle znalazłam się na scenie i od tamtej pory z niej nie zeszłam. Wstyd przyznać, ale niewiele rzeczy miałam okazję spróbować. — przyznała z cieniem zażenowania. — Ojciec zabierał mnie na kajty, na zajęcia z gimnastyki, czy w góry, ale ostatecznie zawsze wracałam do baletu. — Jako dziecko nie miała siły przebicia, matka stawiała na swoim obojętnie co na to do powiedzenia miała Danielle. — Może związałabym się z muzyką w ten, czy inny sposób, może ze sportem, a może poszłabym w ślady ojca gdybym mieszkała razem z nim. — Polityka niezbyt ją interesowała, ale wiedział, że to nie było wszystko czym ojciec się zajmował. — Ciężko powiedzieć. — podsumowała. Z kimkolwiek ze znajomych nie rozmawiała, każdy z nich miał jobla na punkcie tańca, a nikogo więcej nie miała.

      Dani

      Usuń
  39. Uśmiechnęła się sama do siebie na myśl spotkania rodziców z Namgi’m. Cieszyła się, że jego ta wizja nie przerażała i przede wszystkim nie odstraszała. Powinno ją to wprawiać w lekkie zdenerwowanie, ale tak naprawdę ta znajomość nie była niczym co chciałaby zataić przed rodzicami. Może nie licząc powodu dla którego nawiązali kontakt. Ani jedno, ani drugie nie przymknęło by oka na poczynania córki i narkotyki, które mogły wyrządzić wiele szkód nie tylko w jej organizmie. Plotka mogła okazać się równie wyniszczająca co odurzający środek, sącząc swoją truciznę wokół. Zwłaszcza ojciec był pod tym względem nieugięty mówiąc, że dzieciaki nie mają pojęcia z czym igrają. Patrząc teraz na Namgi’ego i jego poobijaną twarz, może miał rację.
    — Poznasz ich. Matka będzie na występie, a ojciec... może wpadniemy na siebie na naszej wycieczce. — przyznała zostawiając dla niego mały trop na temat tego gdzie będą się wybierać. To właśnie ojciec pomógł jej wszystko zorganizować w tak krótkim czasie za co była mu ogromnie wdzięczna, bo nie zadawał zbyt wielu dokuczliwych pytań. Po prostu wykonał kilka telefonów sięgając do swoich znajomości, racząc ją tylko kilkoma żartobliwymi komentarzami, które zbywała przeciągłym tatooo. Nie chciała mu za dużo tłumaczyć na wstępie, nie wiedząc czy Namgi w ogóle przyjmie jej propozycję wspólnego wyjazdu. Zdradziła jedynie, że chodzi o przyjaciela, kogoś komu chciała zrobić odpowiedni prezent. Kogoś na kim jej zależało.
    — Kiedyś pewnie też zmienię się w takiego starego konia i będę marudzić, że kiedyś było lepiej lub ah ta dzisiejsza młodzież. — Kiedyś nadejdzie ten dzień, że będzie musiała zejść ze sceny, albo będzie miała mniej szczęścia i zmusi ją do tego nieciekawa kontuzja lub najzwyczajniej w świecie przejdzie na wczesną, sportową emeryturę. Tak czy inaczej chciała w przyszłości wziąć dzieciaki pod swoje skrzydła i pokazać im, że nie muszą zatracać samych siebie w drodze na szczyt. Nawet jeśli niektóre sprawy wymykały się spod jej kontroli.
    — Uczę się od mistrza. — opowiedziała z chichotem. Kolejnym tego dnia. Przy nim śmiała się znacznie częściej niż w przeciągu całego tygodnia. Dzięki niemu wyszarpywała kilka dodatkowych, beztroskich momentów dzięki czemu jej głowa odpoczywała. Jakby ktoś otworzył na ościerz okna w dusznym pokoju i wpuścił do niego powiew świeżego powietrza.
    Danielle stała gdzieś po śrdoku posiadania całkiem zdrowego podejścia do możliwości jakie posiadała jako córka majętnych ludzi, a brakiem rozwagi w korzystaniu z nich. Na co dzień nie miała na to czasu, żyła według sztywno zaplanownaego grafiku, więc gdy wracała do domu, padała na łóżko zmęczona. Czasem zdarzało jej się machnąć kartą i spełnić kilka ze swoich zachcianek. Głównie od tego cierpiała jej garderoba pękająca w szwach od kolejnych ubraniowych nabytków, czy okropnie drogich dodatków, do których przejwiała znaczną słabość.
    Przymknęła na krótką chwilę powieki czując na czubku głowy jego ciężar. Było jej błogo, spokojnie po prostu dobrze. Wyczuwała w jego głosie nutę senności, która udzielała się Dani. Otowrzyła jednak oczy nie chcąc odpłynąć tuż na początku filmu i w połowie rozmowy.
    — Znam swoje mocne strony i wierz mi śpiew nie leży w ich kręgu. — przyznała. — Prędzej byś ogłuchł niż coś z tego skleił. — Znała swój głos z tych kilku momentów, gdy próbowała podśpiewywac lecące w radiu kawałki lub w tedy, gdy stała pod prysznicem. Daleko jej było do gwiazdy, nawet takiej jednego sezonu. — Ale doceniam, że jesteś gotowy ponieść to ryzyko. — dodała żartobliwym tonem.
    — Czy ja wiem... skok na bungee i nauka jazdy na motocyklu. Jeśli mówimy o nieistniejących listach rzeczy do zrobienia. A ty? Poza tymi muzycznymi marzeniami, co jeszcze chciałbyś zrobić? Co siedzi w głowie Namgi’ego? — zapytała niemal w ogóle nie skupiając się na filmie.

    D.

    OdpowiedzUsuń
  40. — To nie jest głupie. — zaprzeczyła, w głowie odnotowując czego chłopak chciałby spróbować. Pierwszy puk mogła odhaczyć, wyjazd miał dojść do skutku jak tylko Namgi upora się ze swoimi obowiązkami. Nie byli zobligowani terminami, więc kiedy chcieli mogli to zrobić. Pokrzepiający był fakt, że dzięki temu pomysłowi nie tylko odwdzięczy mu się za pomoc tamtego feralnego wieczora, ale także spełni po części jego marzenia, a te w żaden sposób nie wydawały jej się banalne. Danielle sama doskonale wiedziała jak bardzo przez zapracowanie rodziców, czy ich fanaberię mogli być okrojeni z różnych cennych wspomnień.
    Zerknęła nieco do góry na przysypiającego Namgi’ego. Uśmiechnęła się ciepło, leniwie otoczona potencjalnymi pomysłami na kolejne wspólne spotkania, czy to w studio nagraniowym, czy na przejażdżce motocyklem po nocnym Nowym Jorku. Planowanie tych wszystkich rzeczy było miłą odmianą i oznaczało, że mieli przed sobą przynajmniej kilka wyjść co po brzegi wypełniało ją podekscytowaniem.
    Również i jej powieki ciążyły, ale jakkolwiek kuszące nie było zaśnięcie koło niego, a tym samym obudzenie się w tym samym miejscu, nie mogła zostać. Nie chciała również nadużywać jego gościnności i tak ostatnim czasem wystawiając jego cierpliwość na próbę. Odsunęła się więc ostrożnie, tak by nie obudzić blondyna. Zastopowała film i odłożyła komputer na nocną szafkę. Nie chciała jednak wymykać się bez słowa, więc zostawiła krótką, papierową notkę przyciśniętą buteleczką z lekami. W tej chwili potrzebował ich bardziej niż ona.
    Przepraszam, że wyszłam bez pożegnania, ale nie chciałam cię budzić. xoxo D.
    Posłała ostatnie spojrzenie śpiącemu chłopakowi po czym wyszła z jego mieszkania, zabierając swoją sukienkę i buty, które zostały u niego ostatnim razem.

    Następny tydzień poświęcała intensywnym treningom przygotowującym do przedstawienia. Choć sztuka nie należała do tych nad wyraz skomplikowanych, należało dopracować wszystkie szczegóły i zgranie całego zespołu. Przejścia, każdy jeden akt, spojrzenie, teatralny grymas na twarzy... wszystko musiało zostać dopięte na ostatni guzik. Występ był zorganizowany dla zamkniętego, wąskiego grona. Na widowni miały zasiać same nazwiska ze świata baletu, by nacieszyć oko młodymi talentami. I garstka tych, których zechcieli zaprosić oni – tancerze. Juilliard słynął ze swojego wysokiego poziomu dlatego nawet takie przedstawienia organizowano z pompom. Coś co Danielle również lubiła w tym świecie, nietuzinkowe stroje, zapierający dech w piersi wystrój sceny, sztab ludzi krzątający się w tą i we w tą by wygrać z czasem. Pojawiał się moment napięcia związanego z oczekiwaniem na wystąpienie, które zaraz zastępowała adrenalina krążąca po ciele, gdy wreszcie zaczynała tańczyć, wolna od zbędnych myśli głowa. Zostawał tylko układ, muzyka, jej ciało.
    Tym razem dochodziło coś jeszcze, a raczej ktoś. Pierwszy raz zaprosiła kogoś zupełnie z zewnątrz, kogoś kto nie należał do rodziny, nie był tancerzem z zaprzyjaźnionej szkoły. Nie był stricte z jej świata. Towarzyszyły temu rozmaite emocje. Stres był jakby większy, chciała pokazać się z jak najlepszej strony, zaimponować mu, pokazać o co w tym wszystkim chodzi. Zwykle to Danielle obserwowała Namgi’ego przy pracy, teraz mieli zamienić się miejscami. Czy mu się spodoba? Czy nie będzie się nudził i tym samym żałował przyjścia tutaj? Czy ona nie popełni błędu, nie ośmieszy się?
    Rzuciła ostatnie spojrzenie w stronę lustra i swojego odbicia. Włosy miała spięte w ciasnego koka. Czarne body wyszyte srebrną nicią idealnie opinało jej smukłe ciało odsłaniając jedynie plecy. Przesunęła dłońmi po cieniutkiej, tiulowej spódnicy sięgającej połowy łydki, która poruszała się razem z nią przy każdym, najmniejszym ruchu. Wzięła głębszy oddech i przeszła na skraj sceny skrytej za ciężką kotarą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stanęła tak by przez małą szparę wyjrzeć na powoli zapełniającą się salę. Widziała matkę siedzącą na swoim miejscu, ubraną w granatowy, elegancki garnitur z długimi ciemnymi włosami opadającymi na plecy i znajomym surowym spojrzeniem. Dyskutowała zażarcie z drugą kobietą, jedną z nauczycielek. Danielle jednak była bardziej zainteresowana rzędami powyżej, tymi które mieli zajmować goście z zewnątrz. Próbowała dostrzec znajomą blond czuprynę.
      — Danielle, za pięć minut zaczynamy! — usłyszała za plecami głos trenerki. Jej występ rozpoczynał całość więc wycofała się w głąb starając się opanować stres. Sprawdziła jeszcze wiązanie przy pointach, by upewnić się, że wszystko leży tak jak powinno.

      Dani

      Usuń
  41. Stała w delikatnym, przygaszonym świetle w głębi sceny, odwrócona tyłem do publiczności. Ciężka, krwistoczerwona kotara powoli zaczęła się podnosić, a salę wypełniać delikatne dźwięki skrzypiec oraz fortepianu. Miała przymknięte powieki wsłuchując się w początek muzyki, którą odgrywała orkiestra siedząca tuż pod sceną. Czuła jak serce zaczyna łomotać jej w piersi, mocno obijając się o żebra. Ekscytacja mieszała się z adrenaliną, tocząc się w żyłach, promieniując do całego ciała, sięgając wszystkich zakończeń nerwowych. Myśli Danielle przeplatały się z płynącymi dźwiękami, pierwszy dreszcz przebiegł jej wzdłuż kręgosłupa.
    Napięła ciało i poruszyła się w stronę środka sceny. Delikatnie, lekko jakby niosła ją dodatkowa, niewidoczna gołym okiem siła. Uniosła się na palcach stając na czubkach pointów, wykonując delikatny obród wokół własnej osi. Balet służył snuciu opowieści, dlatego mimika jej twarzy podążała za muzyką, odbijając niczym w lustrze emocje, które miała przekazać widowni. Gra świateł dodawała całości tajemniczego wykończenia, a tiulowa spódnica delikatnie falowała wokół jej ciała, otaczając je niczym lekka mgiełka. Każdy ruch był perfekcyjny, dopracowany do granic możliwości. Na tej scenie nie było mowy o pomyłce.
    Tak by nikt tego nie zauważył jej wzrok kierował się w stronę widowni. Analizowała wyraz ich twarzy, powagę, skupienie i usta delikatnie rozwarte w wyrazie niemego zachwytu. Aż odnalazła spojrzeniem jedną konkretną osobę. Z całych sił musiała powstrzymać się by nie odwzajemnić jego uśmiechu, który widziała nawet stąd.
    Był tutaj. Obserwował ją. Za każdym razem, gdy traciła go z oczu, czuła jego baczny wzrok na sobie. Dodawało jej to sił, co reflektowało w jeszcze mocniejszych, bardziej ekspresyjnych ruchach.
    W tamtej chwili, na kilka minut, opuściły ją resztki stresu, który do tej pory się jej imał. Dała się pochłonąć muzyce – wibracjom unoszącym się w powietrzu, które przeszywały na wskroś jej ciało. Była tylko scena i ona – tancerz w pełni odpływający do swojego świata. Zamknięta w swojej bańce, w swoim momencie z daleka od jakichkolwiek problemów, czy uwag. Dawała z siebie wszystko, aż do końca występu, który trwał niespełna sześć minut. Sześć minut tkanej magii, zawsze tłumaczyła to w ten sposób i jakkolwiek nie była wykończona, balet był swego rodzaju magią.
    Zatrzymała się na środku sceny, gdy muzyka ucichła. Wykonała révérence, skromny ukłon w stronę publiki w geście podziękowania za uwagę. Jej szczupłe ramiona unosiły się i opadały w szybkich oddechach. Kurtyna powoli opadała, a Danielle schodziła ze sceny w akompaniamencie oklasków, z szerokim lecz nerwowym uśmiechem wymalowanym na twarzy. Czuła jednak, że to nie był jeszcze czas na ulgę.
    Prowadzący zarządził krótką przerwę przed rozpoczęciem następnej sztuki, do której musieli odpowiednio przygotować wystrój. Na zapleczu jak zawsze panował istny chaos. Baletnice krzątały się niespokojnie, biegając od garderoby po pomieszczenie wizażystki, a nauczyciele przekazywali ostatnie wskazówki i instrukcje swoim podopiecznym.
    Dani zrzuciła ze stóp niewygodne pointy, ignorując obtarcia wsunęła stopy w trampki nie fatygując się, by je związać. Wymknęła się z garderoby na długi korytarz i przemknęła się niezauważanie w stronę głównej sali. Pierwszy raz nie stresowała się tym co powie matka. Tym razem nie mogła doczekać się, by usłyszeć opinię innej osoby. W jej głowie echem odbijało się tylko jedno zdanie, czy Namgi’emu się podobało? Stres mocno ściskał jej żołądek, w którego od rana nie była w stanie wcisnąć ni kęsa jedzenia. Nie zniosła by świadomości, że chłopak mógłby być nieusatysfakcjonowany swoją pierwszą wizytą w tym miejscu, na jej przedstawieniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama nie rozumiała dlaczego tak bardzo zależało jej na opinii Namgi’ego, ale nie mogła nic na to poradzić. Zwalczyć tego w sobie.
      Otworzyła ciężkie drewniane drzwi i wsunęła głowę do środka. Odsunęła się z progu, gdy niektórzy goście zechcieli wyjść na zewnątrz. Ktoś zatrzymał ją by pogratulować. Inna osoba zagadnęła, by życzyć dalszych sukcesów. Danielle grzecznie im dziękowała i odwzajemniała uprzejme uśmiechy, w głowie popędzają każdą jedną osobę.

      Dani

      Usuń
  42. — Przyszłam cię poratować, dobrze wiem jak ten tłumek może być męczący. — odpowiedziała, bo przecież nie mogła zbłaźnić się przed nim i przyznać otwarcie jak bardzo zależało jej żeby usłyszeć z jego ust opinię. Jeszcze tego brakowało, by wziął ją za desperatkę. Poza tym rzeczywiście nikogo tutaj nie znał prócz njej, a kręcenie się pośród obcych snobów nie mogło być niczym interesującym
    — Naprawdę? — uśmiechnęła się szeroko, gdy stanęli z boku mogąc spokojnie zamienić kilka szybkich słów. Przerwa nie była długa, a czas kurczył się niemiłosiernie. — Cieszę się. — Naprawdę się cieszyła i czuła ogromną ulgę, że występ nie okazał się dla niego nudny, a siedzenie tutaj mało ciekawym zobowiązaniem. Zwykle podważała komplementy innych, zwłaszcza spoza baletowego środowiska, ale uśmiech Namgi'ego działał pokrzepiająco. Miała wrażenia jakby tymi prostymi pochwałami zdjął z jej barków niewidoczny ciężar.
    — Ale popatrz na siebie, do twarzy ci w takim wydaniu. — przyznała robiąc pół kroku w tył i przyglądając się temu jak blondyn dzisiaj wygląda, a wyglądał aż za dobrze w czerni i włosach ułożonych w celowym nieładzie. Zwykle widywali się w codziennym, casualowym ubraniu. On bez marynarki i eleganckich koszul, ona bez ciężkiego, teatralnego makijażu.
    Chciała coś jeszcze dodać, gdy przerwało jej pojawienie się obok nikogo innego jak jej matki, która jedynie krótką chwilę stała z boku badawczo przyglądając się ich dwójce, analizując kogo jej córka ściągnęła na przedstawienie. Pozwoliła sobie uprzednio rzucić okiem na listę gości. Nazwisko Jung brzmiało znajomo, potrafiła skojarzyć je z tym jednym aktorem, ale oczywiście mogła być w błędzie, a chłopak mógł być od innych Jungów. Czujnemu oku Mitchelle nie umknął fakt, że dziewczyna zdawała się cała rozpromieniona będąc w jego towarzystwie. Zwykle nie zdarzało się żeby jej córka zapraszała kogokolwiek z zewnątrz, więc tym bardziej była zaciekawiona nieznajomym chłopakiem.
    — Może zachciałabyś nas sobie przedstawić, Danielle? — odezwała się swoim formalnym tonem, na który momentalnie uśmiech Dani stał się nieco mniejszy, a poprzednie zdenerwowanie wróciło na swoje miejsce.
    — Oczywiście. To Namgi Jung, mój — zawahała się na moment — przyjaciel. Namgi to moja mama M…
    — Mitchelle Song. — dokończyła skupiając ciemne tęczówki na blondynie. — Danielle, nie powinnaś się niepotrzebnie rozpraszać. Za moment masz kolejny występ. — przypomniała.
    — Ale… — nieznoszące sprzeciwu spojrzenie kobiety ucięło wszelką formę sprzeciwu ze strony Dani.
    — Spokojnie, poradzimy sobie we dwójkę z twoim nowym znajomym. — odparła. Tego właśnie Danielle obawiała się najbardziej, zostawienia Namgi'ego sam na sam ze swoją rodzicielką i to przy ich pierwszym spotkaniu. — Oh i lepiej powtórz jeszcze raz układ. Przy pierwszym, w drugiej sekwencji, popełniłaś błąd, a dobrze wiesz kto zasiada dzisiaj na widowni. Nie możesz sobie na to pozwalać. — wytknęła ze zwyczajowym dla siebie, besztającym tonem. Nie mogła odpuścić, nie byłaby sobą gdyby tego nie zrobiła. Dani wiedziała, że pomyłki nie były mile widziane, ale była tak zaaferowana występem, że kompletnie nie zwróciła na to uwagi. Po raz pierwszy od dawna. Tak naprawdę dzisiejszego dnia nie miało dla niej znaczenia kto znajdował się pośród widzów, kto z nich ją oceniał, z jednym małym wyjątkiem w formie jej gościa.
    Danielle zawahała się przez ułamek sekundy zerkając w stronę Namgi’ego. Ułożyła dłoń na jego ramieniu i lekko uścisnęła. Miała nadzieję, że nie da się jej matce.
    — Widzimy się po wszystkim. — dodała po czym sprężystym krokiem ruszyła z powrotem na zaplecze sceny, by szybko przygotować się do następnego występu, który tym razem nie był przedstawieniem solowym. Tym samym był zdecydowanie bardziej wymagający przez wzgląd na udział wielu osób, a każdy z nich miał do odegrania swoją rolę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Song była elegancką, młodą kobietą szeroko znaną w świecie baletu. Była skuteczną trenerką, choć ci mniej przychylni szeptali za jej plecami o karierze, którą zaprzepaściła paskudna kontuzja wywołana pomyłką popełnioną podczas jednego z wystąpień. Chciała uniknąć podobnego losu dla swojej córki dlatego też zawieszała jej poprzeczkę coraz wyżej i wyżej, będąc tą która wierzyła, że nie ma dla dziewczyny rzeczy niemożliwych. Z Danielle jednak dzieliła je ogromna przepaść. Były skrajnie różne zarówno z charakteru jak i wyglądu. Mitchelle codziennie widziała w swojej córce odbicie swego męża, jedynie uśmiech dziedzicząc po niej. Uśmiech, który na twarzy kobiety pojawiał się niezwykle rzadko.
      — Więc, Namgi, jak się poznaliście z Danielle? Raczej nie tutaj. — zapytała sięgając po kieliszek szampana ze srebrnej tacy, z która lawirował kelner.

      Dani

      Usuń
  43. Mitchelle o dziwo nie drążyła i choć na jej usta cisnęły się kolejne pytania odbijające się w intensywnym spojrzeniu, skinęła jedynie głową na historię przedstawioną przez chłopaka. Nawet jeśli sama bywała w domu rzadko, oczywistym było, że zauważyła, że jej córka ostatnimi czasy często z niego znika. Kierowca Danielle był zadziwiająco mało mówny jeśli chodziło o to gdzie dziewczyna jeździ, podsumowując jej wyjścia raptem kilkoma słowami, że nie czym się przejmować. Co nie do końca było prawdą.
    — Jak miło z twojej strony. — odparła krótko na wzmiance o kawie. Jej ton pozostawał niezmiennie do granic możliwości opanowany, pełen dystansu. Mitchelle nie chciała, by jej córka skupiała uwagę na czymkolwiek innym jak nauka i treningi. Miała przed sobą przyszłość, nie chciała by zaprzepaściła ją przez wzgląd na… mało istotne znajomości. Nie był to jednak czas, ani miejsce na wdawanie się w dalszą dyskusję. — Wracajmy, występ powinien niedługo się zacząć. — zasugerowała wskazując na drzwi. Upiła raptem łyk szampana, którego odstawiła po chwili na tacę z pustym szkłem. — Spotkanie z klientem? Czym się zajmujesz? — Zadała jedno ostatnie pytanie nim znów znaleźli się na sali. Mitchelle pożegnała się krótkim do zobaczenia i skierowała się na swoje miejsce znajdujące się bliżej sceny.
    Danielle w między czasie zdążyła przyszykować się do następnego występu, zachodząc w głowę jak zachowa się jej matka, czy nie zada jakiś głupich pytań lub nie palnie czegoś nieprzyjemnego jak to miała w zwyczaju. Nie jedną osobę potrafiła zniechęci swoimi mało delikatnymi komentarzami. Skupiła się jednak na odtworzeniu w głowie układu, by nie myśleć o rozmowie tamtej dwójki i przede wszystkim, by nie popełnić żadnego najdrobniejszego błędu, który kobieta mogłaby później jej nieskromnie wytknąć. Jej matka była perfekcjonistką w każdej dziedzinie życia, niekiedy Dani czuła się onieśmielona jej osobą, jak można było być tak dobrym we wszystkim za co się zabierała? Była świetną tancerką i primabaleriną nim doznała kontuzji. Promieniała elegancją i pewnością siebie. Na co dzień wysługiwała się sztabem ludzi, którzy jej nadskakiwali, ale gdy zachodziła taka potrzeba zamieniała się nagle w doskonałą kucharkę i panią domu. Potrafiła nawet godzinami prowadzić z ojcem dyskusje na temat świata polityki. A Danielle? Czasem chciała ją doścignąć i nie potykać się na każdym kroku.
    W oczekiwaniu na występ, stała w grupce innych baletnic oraz pozostałych tancerzy. Nerwowo skubała skórki wokół paznokci, krzywiąc się za każdym razem, gdy za którąś pociągnęła zbyt mocno. W końcu orkiestra znów zaczęła grać, a muzyka wypełniła salę teatralną. Ten występ był zdecydowanie dłuższy, bardziej wymagający zarówno dla niej jak i reszty zespołu tanecznego. Muzyka była żwawsza, figury trudniejsze. Danielle była w pełni skupiona na swoich ruchach. Ignorowała spojrzeniem matkę i całą resztę widowni kierując niekiedy wzrok tylko w jedno miejsce - strefa B, rząd 9, miejsce 12. Dostrzegała jego spojrzenie utkwione na scenie, kącik jej ust minimalnie drgnął na wspomnienie komplementu. To czego nie zauważyła była sama Mitchelle wyłapująca drobny uśmiech na twarzy córki, którego nie powinno tam być w tej chwili. Kobieta minimalnie poruszyła się na swoim miejscu, obracając się i podnosząc wzrok ku młodemu blondynowi. Nieznacznie ściągnęła brwi po czym wróciła do oglądania sztuki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdy muzyka ucichła, cała grupa stała w rzędzie na środku sceny pochylając się przed klaszczącą widownią. Trzymali się za ręce, partnerzy na scenie, którzy chętnie wygryźli by konkurencję z tego miejsca, by zgarnąć aplauz tylko dla siebie. Zeszli ze sceny zmęczeni, ale w pełni usatysfakcjonowani występem, który poszedł gładko i bez zarzutu. Nauczyciele poklepali ich po plecach gratulując dobrego przedstawienia. Dla Danielle to było wszystko na dzisiaj, teraz miały nastąpić kolejne występ, ale bez jej udziału. Solowe pokazy reszty studentów.
      Zniknęła w garderobie zrzucając z siebie ciasny strój, która ochoczo wymieniła na lekką sukienkę. Z włosów wyjęła wsuwki. Przeczesała je jedynie palcami palcami, pozwalając pasmom opaść swobodnie na plecy.
      Wyszła na szeroki korytarz na którym cicho odetchnęła. Ruszyła w stronę sali, by odszukać Namgi’ego nim może znów dopadnie go jej matka.

      Dani

      Usuń
  44. Niemal od razu wypatrzyła w tłumie jego blond czuprynę, a słysząc kolejny komplement padający z jego ust, uśmiechnęła się z rumieńcem wpływającym na twarz, który nieśmiało przebijał się przez makijaż, który wciąż pozostawał na jej policzkach.
    — Dziękuję. — dygnęła przed nim w wyrazie teatralnego ukłonu. Naprawdę cieszyła się, że występ mu się podobał, że może w jakiś sposób mu zaimponowała i zrehabilitowała się w oczach chłopaka po tych wszystkich razach, gdy narzekała na swoją codzienność. A jeśli przy okazji mogła go wprowadzić w ten świat, nawet jeśli minimalnie, tym bardziej była z siebie dumna. Pomimo zmęczenia, które wynikało z niemałego wysiłku fizycznego i napięcia, które powoli opuszczało jej ciało, była zadowolona z dzisiejszego dnia i tego co zaprezentowała na scenie. Pierwszy raz krytyka matki nie bolała jej tak mocno jak zwykle.
    Roześmiała się na podsumowanie krótkiego spotkania z Mitchelle Song. Nie spodziewała się innej reakcji, nikt z jej znajomych nie reagował inaczej. Tu nie mogło być wyjątku od reguły, jej matka po prostu taka była, a fakt, że Danielle uznała kogoś za na tyle ważnego, by go tutaj sprowadzić, pozostawiał w jej głowie wiele niejasnych i jeszcze bardziej niewygodnych stwierdzeń.
    — Ale żyjesz i dalej tutaj stoisz, więc wnioskuję, że nie było tak tragicznie. — Tak naprawdę kobieta była zdolna do tego by w kilku słowach odstraszyć delikwenta, którego nie chciała widzieć w swoim otoczeniu. Na szczęście tym razem powściągnęła swoje możliwości, robiąc jedynie nieprzyjemne pierwsze wrażenie. — Wyobraź sobie, że ja z nią mieszkam. — dodała po czym potaknęła głową na przekazaną historię ich poznania, dokładnie ją zapamiętując tak na wszelki wypadek. — Dobrze, że nie miała czasu na więcej tego przesłuchania. — stwierdziła zerkając w bok, czy aby znowu gdzieś się tutaj nie kręciła gotowa na więcej.
    Gdy zaczął temat dobrych wiadomości, skupiła całą swoją uwagę na Namgi’m. Przygryzła subtelnie wargę, gdy odgarnął kilka z jej niesfornych kosmyków sterczących tu i ówdzie, na moment zawieszając speszone spojrzenie na jego klatce piersiowej zamiast oczach.
    Z każdym kolejnym słowem, które padało z jego ust, uśmiech Danielle stawał się coraz szerszy i szerszy, aż w końcu wpatrywała się w niego błyszczącymi od podekscytowania oczami, z dwoma dołeczkami w policzkach. Podskoczyła radośnie zarzucając ramiona na jego kark, na moment chowając twarz w zagłębieniu jego szyi, czując jego zapach i ciepło tuż przy sobie.
    — Wiedziałam, że dasz radę! — odpowiedziała radośnie, nieco zbyt głośno, swoim zachowaniem zwracając na nich uwagę kilku osób znajdujących się wokół. Uzmysławiając sobie swój nagły, śmiały gest w takim miejscu, szybko odsunęła się od chłopaka. Odchrząknęła pod nosem w duchu besztając się za nierozważne zachowanie godne rozemocjonowanej nastolatki, która czasem z niej wyłaziła. Zabrała mu z ręki kieliszek z szampanem, z którego zaraz upiła łyk. — W takim razie możesz zacząć się pakować. Możemy to zrobić praktycznie w każdej chwili. — dodała nieco ciszej.
    Danielle tak ułożyła sobie zajęcia, by mieć pewność, że w tym samym terminie nie będą czekały na nią żadne pilne obowiązki. Do tego ojciec był tak życzliwy, że udostępniał im swój prywatny samolot, który grzecznie czekał na telefon tutaj. Wystarczyło kilka godzin, by wszystko było przyszykowane.
    — Ale na razie chodźmy stąd zanim moja matka znowu nas dorwie i weźmie w obroty, a tego przecież nie chcemy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie nie miała ochoty konfrontować się z rodzicielką i wysłuchiwać jej monologu na temat występu. Nie teraz, to mogło poczekać, aż obie będą w domu sam na sam. Tam mogła rugać ją za błędy i wszczynać awanturę, że zniknie na kilka dni niczego z nią uzgadniając. W tym momencie nic, ani nikt nie mogło popsuć jej dobrego humoru. Nie mogła się doczekać, aż zostawią za sobą Nowy Jork. To było raptem kilka dni wyrwanych z grafiku pełnego zajęć i pracy, ale cieszyła się na tą możliwość spędzenia wspólnie czasu. Była ciekawa jego reakcji na to co dla niego przyszykowała, czy będzie zadowolony, czy uzna, że jednak posunęła się za daleko. Nie miała pewności, czy wcześniej był w Seulu, czy też nie, ale sam fakt, że będzie mogła zabrać go w swoje ulubione miejsca sprawiał, że w jej piersi rosło przyjemnie ciepłe uczucie.

      ciutkę mocno podekscytowana Dani

      Usuń
  45. Dani również łapała się na tym, że dystans, który początkowo wyznaczyli i sztywno utrzymywali za każdym razem, nieświadomie, zdawał się skracać, a granice blednąć. Jednak, gdy już do tego dochodziło absolutnie o tym nie myślała działając odruchowo, lgnąc do niego. Jednak w jej głowie to wszystko rysowało się niegroźnie, jako przyjacielskie gesty. Czuła się w jego towarzystwie komfortowo i swobodnie, nie widziała też potrzeby by zachować między nimi konwenanse. Nie pasowało jej to, ani do niej samej, ani do Namgi’ego. Nie byli przecież dwójką sztywnych snobów. No może niekiedy jej się to zdarzało, gdy sytuacja, otoczenie lub towarzystwo tego wymagały.
    Namgi jednak był daleko poza tym kręgiem.
    Dawno nie mogła być po prostu sobą, tylko Danielle, więc czerpała z tego jak najwięcej się dało, z łatwością wpuszczając go do swojego pokrętnego świata.
    — A ty myślałeś, że co ja robiłam przez ostatnie dwa tygodnie? Poza treningami oczywiście. — zapytała retorycznie. Danielle od dziecka żyła na dwa domy, latając w tą i we w tą między Stanami, a Koreą. Takie wypady były dla niej czymś normalnym, może nie częstym, ale naturalnym. Niekiedy zastanawiała się jak rodzice znosili ciągły dystans między sobą, ale w rzeczywistości sama była z nim oswojona, wychowując się na walizkach, w nieustającym biegu. Na miejscu czekało na nich mieszkanie, więc odchodziła sprawa załatwiania noclegu w hotelu. Transport również był ogarnięty, więc tak naprawdę pozostawało im tylko pakowanie.
    Dała się poprowadzić na parking usytuowany na tyłach Juilliardu. Czując ciepłą dłoń na łopatce, na jej skórę wstąpiła delikatna gęsia skórka, a wzdłuż kręgosłupa przebiegł przyjemny dreszcz. Choć nie była przyzwyczajona do niczyjego dotyku, gest z jego strony nie naruszał jej strefy komfortu. Wręcz przeciwnie.
    Słuchała jego pytań z lekkim rozbawieniem, czerpiąc niemałą satysfakcję z faktu, że wiedziała co ich czeka, a on nie miał bladego pojęcia na co się pisze. Był zdany na jej decyzje, łaskę bądź niełaskę jakkolwiek zabawnie to nie brzmiało. To była przyjemna odmiana, sprawować pieczę nad każdym szczegółem, zaplanować wszystko zgodnie ze swoim widzimisię. Móc komuś podarować niespodziankę, a widząc jego uśmiech, czując bijącą od niego ekscytację, była z siebie jeszcze bardziej dumna.
    — Dokładnie tak, pakujesz się i dajesz się porwać. — odpowiedziała przyglądając się jego sylwetce wspartej o bok czarnego samochodu. — Wskazówka numer jeden, będziemy w dużym mieście. Pogodynka mówi, że powinno być ciepło, bez deszczu. Wskazówka numer dwa, mają tam najlepsze knajpy z koreańskim grillem. — wyjawiła z tajemniczym uśmiechem i błyskiem tlącym się w oczach. Mógł sam zgadnąć lub poczekać, aż wsiądą do samolotu i pilot ogłosi gdzie i za ile wylądują.
    — Może być i jutro. — zapewniła okrążając samochód, by znaleźć się po stronie pasażera. — A bezcelowa przejażdżka po wieczornym Nowym Jorku brzmi jak propozycja nie do odrzucenia. — dodała sięgając do klamki drzwi, jedynie przelotnie zerkając w stronę budynku szkoły. Nie chciała wracać, nie chciała rozmawiać z tymi wszystkimi ludźmi, którzy w rzeczywistości nie byli nią zainteresowani. Towarzystwo Namgi’ego było o sto kroć lepsze. A jeśli dzięki temu mogła wyrwać się ze szponów matki, która przedstawiała by ją swoim znajomym, tym chętniej decydowała się na urwanie z eventu.
    Wsunęła się na miejsce pasażera, rozsiadając się wygodnie w skórzanym fotelu.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  46. — No wiesz nie dostałam żadnych kwiatów, obrzydliwie drogich prezentów i wielgachnego, tandetnego pierścionka o tu, więc biorę sprawy w swoje ręce i zamiast miesiąca miodowego mamy porwanie. — odparła z przekąsem, machając teatralnie dłonią, którą wystawiła przed siebie jakby rzeczywiście oczekiwała, że zobaczy na serdecznym palcu jakąkolwiek biżuterię, a na jej twarzy malowało się udawane rozczarowanie. Starła nawet z policzka wyimaginowaną łzę dla podkreślenia dramatycznego efektu.
    Zdecydowanie jej pakowanie nie będzie przebiegało tak sprawnie jakby mogła sobie tego życzyć, ale nawet nie musząc ograniczać ilości bagażu wybór nie był prosty, chociaż nie miała zamiaru cudować i wyolbrzymiać sprawy. Plan działania skupiał się wokół niespodzianki przygotowanej dla Namgi'ego, którą zrealizują jednego dnia. Resztę czasu mogli spędzać dowolnie, czy to snując się bez celu po mieście odkrywając jego najciekawsze zakamarki, czy wyskoczyć w konkretne miejsca, pójść na karaoke, do klubu, czy zwiedzić okolicę. Nie wiedziała też ile dokładnie czasu wolnego miał Namgi, ale miała zamiar się dostosować. Ją żadne plany nie goniły. Jedno było pewne, chciała aby dobrze spędził z nią czas i miała zamiar o to zadbać.
    Zerknęła na rozświetlony sufit z delikatnym uśmiechem. Światełka idealnie komponowały się z wieczornym miastem, które ich otaczało tworząc przyjemny dla oka klimat i kameralną atmosferę.
    — Czyżbym stworzyła nowego fana baletu? — zapytała unosząc nieco brew, przyglądając chłopakowi uważniej. Balet albo się lubiło, albo nie. Był wysublimowaną formą sztuki zrzeszająca wokół siebie wąskie grono zainteresowanych. Balet nie gonił za nowoczesnością, w każdym calu reprezentując klasykę. Wiedziała, że jego komplementy były szczere, ale nie sądziła, że chciałby pojawiać się na kolejnych występach, choć to było miłe wiedzieć, że ktoś chciał ją oglądać, zwłaszcza ktoś kto patrzył na występ okiem laika, więc mogło mu się podobać bądź nie. Krótko. Zwięźle i na temat. Namgi nie doszukiwał się technicznych błędów, utraty tempa, czy innych potknięć. Takie rzeczy istniały tylko w świecie fachowców, którzy wręcz chcieli doszukać się pomyłki, wytknąć brak upragnionego perfekcjonizmu.
    — Jednak? Uważaj bo się jeszcze polubicie. — odparła z przekorą dobrze wiedząc, że prędzej wyschną morza i oceany niż jej matka otwarcie przyznałaby się do polubienia kogoś z otoczenia Dani, kogoś kto nie był stricte ze świata tanecznego. Wolała odbierać to jako troskę niż zarozumiałość kobiety, ale niekiedy ciężko było z nią wytrzymać i udawać, że jej przytyki nie robią na Danielle wrażenia.
    — Dzięki. — odpowiedziała biorąc od niego marynarkę. Dopiero, gdy zwrócił na to uwagę, zauważyła, że jej ramiona pokrywa gęsia skórka wywołana chłodem. Dni wciąż były ciepłe, ale wieczory robiły się coraz chłodniejsze. Uśmiechnęła się pod nosem zakładając na siebie ubranie, w którym niemal się topiła. Znowu zakładała coś co należało do niego, otaczając się przyjemnym zapachem męskich perfum. Wcisnęła guzik i opuściła szybę, by oprzeć ramiona na drzwiach, a na nich brodę. Wychyliła twarz na zewnątrz, nadstawiając policzki na podmuchy rześkiego, wieczornego powietrza. Włosy niesfornie zatańczyły jej wokół twarzy, pojedynczo wpadając do oczu, którymi śledziła mijane budynki. Przedmieścia były niemal jak inne miasto, znacznie spokojniejsze niż zatłoczone centrum i Manhattan, na których każdy ciągle gdzieś się spieszył.
    — Puszczasz przez bluetooth, czy radio? — zagadnęła przekręcając się, by móc na niego spojrzeć. — Czego słucha najlepszy ghost writer prowadząc? — Posłała mu zaczepny uśmiech prostując się z powrotem w fotelu, zamykając okno.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  47. — I nie kupiłeś go? Wiesz co… wiesz co, proszę mnie wypuścić z tej fortecy na kółkach! — parsknęła rozbawiona nie mogąc utrzymać udawanej powagi na dłużej. Lubiła te wzajemne docinki, swobodne żarty od których nikt się nie obrażał, a które wręcz przeciwnie wywoływały kolejne fale niewymuszonego śmiechu.
    — I kto tu komu słodzi? — odparła maltretując wargę zębami, by choć odrobinę pohamować zadowolenie, które czuła i uśmiech cisnący się non stop na twarz. Jego komplementy przyjemnie łechtały jej kobiece ego. Zwykle miewała wiele wątpliwości co do swoich występów, wymagając od siebie coraz więcej i więcej. Udzielał jej się nastrój matki, która również nie potrafiła pochwalić córki. Danielle dawała z siebie wszystko niekiedy napierając na granice własnego organizmu co później odbijało się przemęczeniem i zaleganiem w łóżku. Albo pojawieniem się u Namgi’ego na kanapie wypłukując gorzkie żale, zaciągając się dymem od palonego przez niego zioła, kupując kolejne woreczki z tabletkami. To była przyjemna odmiana, gdy oboje się śmiali, beztrosko, wolni od zmartwień i przykrych obowiązków czekających na nich gdzieś poza tym samochodem.
    — W takim razie przekażę jej adres. — odparł wzruszając ramionami. Jeśli jej rodzicielka brała w ogóle pod uwagę to, że Danielle może interesować się czymś więcej jak baletem, wolała nie wiedzieć jak ta osoba wyglądała w wyobrażeniu kobiety. Wzdrygnęła się na samą myśl o tych wszystkich synach i córkach jej znajomych, z którymi wielokrotnie spotykała się na bankietach i pomniejszych przyjęciach. Każdy łypał na siebie wrogo, a gdy dochodziło do rozmowy, wymieniali ze sobą kilka suchych faktów. Dani stroniła od takiego towarzystwa, od wszystkiego co podsuwała jej pod nos matka. Posiadały skrajnie różne upodobania w wielu kwestiach. Mitchelle lubiła sztywnych snobów z eleganckich apartamentowców. Danielle doskonale czuła się w towarzystwie kogoś takiego jak Namgi. Kogoś kto jej nie oceniał i nie wydawał kolejnych beznadziejnych instrukcji.
    — No wiesz… takich jak ty na pewno nie znam. — odparła zgodnie z prawdą, mając na myśli zarówno profesję, którą się zajmował jak i jego samego. Bo rzeczywiście nie miała okazji poznać kogoś z kim tak szybko wszystko by klinęło. Kogoś przy kim czuła, by się swobodnie. Kogoś komu mogła mówić o wszystkim i o niczym i też było dobrze. Kogoś komu chciała sprawiać niespodzianki. Kogoś kogo naturalnie zaczęła określać mianem przyjaciela.
    — Fajne. — stwierdziła wsłuchując się w dźwięki płynące z głośników. Kawałek był wolniejszy, ale zdecydowanie w jej stylu, a przynajmniejj idealnie pasował jej do nocnej przejażdżki po mieście. Przejęła od niego telefon i po chwili zastanowienia i dosłuchania do końca poprzedniego kawałka, wyszukała to co pierwsze przyszło jej do głowy. — W sumie zależy od nastroju. — Puściła uhgood w wykonaniu RM’a. Odłożyła telefon na miejsce i przymknęła powieki wsłuchując się w głos rapera, choć ten kawałek był spokojniejszy, stawiając bardziej na wokal. Zaczęła poruszać delikatnie ramionami i ciałem w rytm piosenki. Od zawsze dawała się łatwo porwać do tańca. Zdarzało się nawet, że wyobrażała sobie daną melodię i tańczyła do tego co grały jej myśli. Muzyka, taniec… obojętnie jak momentami było jej ciężko te dwa elementy składały się na nią, były jej nieoderwalnym elementem. Kochała to co robiła. Kochała taniec, to co mogła nim pokazać. Uzewnętrzniał jej emocje i różne historie. Teraz z całych sił próbowała nie stracić tego zacięcia i pasji. Nie zabić ich żmudnymi treningami. Jednak teraz siedząc tutaj wraz z Namgi’m, słuchając kolejnego kawałka było jej przyjemnie, wręcz lekko na duchu.
    Wystawiła jedną rękę za okno poruszając nią jakby falowała na wietrze. Uniosła kąciki ust w subtelnym uśmiechu.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  48. — Na pewno, nie wytrzymałbyś zbyt długo bez mojego marudzenia. — odparła żartobliwie. Tak naprawdę teraz to Danielle nie wyobrażała sobie, by jej kontakt z Namgi’m nagle się urwał, a ona nie miałaby już prawa wstępu do jego studia. Pod wieloma względami nie chciała sobie tego nawet wyobrażać. Spotkania z chłopakiem były odskocznią od codzienności, dzięki której jej myśli nie kotłowały się wokół problematycznych kwestii.
    To była niby tylko przejażdżka, ale bawiła się wyjątkowo dobrze jadąc przed siebie, nie interesując się kierunkiem bezcelowej podróży, słuchając samych dobrych kawałków, czy wymieniając się głupawymi żartami i opowiastkami, które wymyślali na poczekaniu. Nie zwracała uwagi na płynący nieubłaganie czas, mogłaby tak jeździć całą noc, bez końca. Samochód stał się bańką, która odcinała ich od zewnętrznego świata. I było jej z tym bardzo dobrze.
    — Tylko pozytywy, proszę pana. — odpowiedziała puszczając mu oczko.
    Westchnęła cicho i potaknęła głową. Nie chciała wracać, ale miał rację, robiło się późno. Jej matka zapewne była już w domu szykując szereg zarzutów i pytań, na które Danielle nie miała ochoty odpowiadać. Dobrze wiedziała gdzie ją zastanie, siedzącą w salonie z kieliszkiem czerwonego, wytrawnego wina niby zajętą czytaniem nowych artykułów, a w rzeczywistości czekając na nią. Dani zwykle grzecznie wracała do domu, ale ostatnio łatwo przychodziło jej wymykanie się z niego na dłużej. Nawet nie zastanawiała się nad tym, czy powinna wsiąść dzisiaj do samochodu i przedłużyć spotkanie z Namgi’m, po prostu to zrobiła. Bez zastanowienia, bez cienia zawahania, nie kontrolując czasu, zostawiając potencjalne grzecznościowe rozmowy za plecami.
    — Możesz. — sięgnęła raz jeszcze po telefon podsuwając mu go, by odblokował, a gdy to zrobił wklepała odpowiedni adres na Hudson Yards, by nawigacja poprowadziła go w odpowiednie miejsce.
    Droga powrotna minęła im szybko, choć ruch w centrum nie był dużo mniej intensywny niż za dnia. Prywatne apartamentowce wznosiły się tuż nad rzeką Hudson, odcinając się szklanym wykończeniem na tle innych budynków. Na samej górze znajdowało się dwu poziomowe mieszkanie Songów, o dwa razy za duże dla dwóch osób. Danielle za nim nie przepadała, było puste i zbyt zimne, wręcz sterylne w jej odczuciu. Ale ważne, że projektant przyklasnął podsuwanym pomysłom wplatając od siebie to co jest modne i na czasie.
    — Paskudna, nowoczesna wieża numer jeden, ostatnie piętro - teraz ty też wiesz gdzie mnie szukać. — Przeniosła wzrok z apartamentowca na blondyna.
    — Jak będziesz spakowany, zwarty i gotowy to daj znać. Mogę zgarnąć cię z domu, albo możemy złapać się na lotnisku. Jak ci wygodniej. — przypomniała sięgając dłonią do klamki.
    — Dzięki jeszcze raz, że wpadłeś na występ i za przejażdżkę. — podziękowała ściągając z ramion jego marynarkę, którą odwiesiła na oparcie fotela. Nacisnęła klamkę, przez moment wahając się nad pożegnaniem, ale zrzucając winę na dzielącą ich skrzynię biegów po prostu wysiadła z samochodu posyłając mu ostatni uśmiech. Szybko zniknęła za drzwiami budynku. Rzuciła przelotne dobry wieczór portierowi, który podniósł na nią swoje znudzone i odrobinę zdziwione spojrzenie. Nim zdążył zareagować, za Dani zamykały się drzwi od windy. Spojrzała na własne odbicie w lustrze. Lekki uśmiech nie schodził jej z twarzy, a w oczach tańczyły radosne iskierki. Obróciła się opierając plecami o chłodną ścianę. Otoczona zapachem należącym do Namgi'ego, który otulał jej skórę. Teraz musiała tylko zmierzyć się ze swoją matką, by zacząć się pakować. Nawet jeśli Namgi miał odezwać się za dzień lub dwa wolała wcześniej się przygotować.

    Dani

    OdpowiedzUsuń

  49. Gdyby Gabby był teraz w stanie podsłuchać myśli stojącego przed nim chłopaka, zapewne znowu wybuchnąłby szczerym śmiechem. On i stróż ciszy nocnej ? Doprawdy nie do wyobrażenia. Ba, zwykle stał po zupełnie przeciwnej stronie barykady. Gdyby jakaś zbłąkana duszyczka potrzebująca pilnej pomocy zapukała do drzwi jego apartamentu bez wcześniejszego zapowiedzenia, istniałoby ogromne prawdopodobieństwo, że trafiłaby w sam środek jakiejś głośnej imprezy. Nic więc dziwnego, że zaledwie po paru miesiącach wypełniania przez Schuberta duszpasterskich obowiązków, szefostwo zaczęło mu podsyłać wyłącznie tych nieszczęśników, którzy nie tylko nie mieli w zwyczaju uskarżać się na długotrwałe hałasy, ale także byli w stanie zaakceptować często ekscentryczne jak na duchownego aspekty prywatnego życia niepokornego duchownego. Jeszcze tego by im brakowało, żeby jakaś dewotka postanowiła zgłosić jego dziwne zachowania na policję. W końcu i bez tego mieli już i tak masę problemów.
    - Cóż, moi przełożeni z pewnością by się z Tobą w tej kwestii chętnie zgodzili. – Pokiwał lekko głową na moralizatorski komentarz blondyna, udając mocno skruszonego.
    W rzeczywistości jednak już od dawna miał mocno wywalone na to, co myślą o nim ci wszyscy zakłamani, podstarzali idioci stojący najczęściej na czele Kościoła. To znaczy przynajmniej dopóki jedną decyzją nie przekreślili jego dalszej kariery, zmuszając go do poszukiwania innej pracy. Nie żeby miał zamiar wtedy jakoś szczególnie histeryzować. Ostatecznie i tak przez cały czas starał się jak mógł omijać ich sztywne zakazy postępowania, ale podświadomie wyczuwał, że gdyby do tego wreszcie doszło, napięta struna łącząca go z rodzicami natychmiast by pękła. Najprawdopodobniej zabroniliby mu także jakichkolwiek spotkać z siostrzyczką, a tego by już nie przeżył. Liana była jego oczkiem w głowie, nawet jeżeli zwykle nie przyznawał tego na głos, więc nic dziwnego, że starał się dokładać wszelkich starań, by przynajmniej ona jedna z ich dwójki nie zboczyła na nieodpowiednią ścieżkę. Wystarczyło, że on sam dość skutecznie co rusz szargał rodowe nazwisko.
    - Hmm, to może… - Przechylił nieco głowę, usiłując przypomnieć sobie swój grafik na ten tydzień. Jako, że był on znacznie bardziej wypełniony niż zazwyczaj, zajęło mu to dobre pół minuty. - …. czwartek po piętnastej ? – Zaproponował, mając nadzieję, że tym razem żaden z jego parafian nie zażyczy sobie w tym dniu jego nagłego przyjazdu.


    Gabby

    OdpowiedzUsuń
  50. Hiee. ♡

    W zasadzie komunikujemy się już mailowo, ale i tak przyszłam podziękować za ładne powitanie, jak i odwzajemnić zachwalanie wizerunków (a zwłaszcza tego, bo Theo zdecydowanie raduje moje serduszko). Nie będę ukrywać — jestem podekscytowana zbliżającymi się wątkami!

    Murayama

    OdpowiedzUsuń
  51. Sięgnęła po telefon, gdy ten głośno zawibrował na blacie toaletki, przy której zmywała makijaż. Przesunęła spojrzeniem po ekranie odczytując wiadomość. Uśmiechnęła się pod nosem i wystukała krótką odpowiedź: szykuj się na więcej wrażeń 😎❤. Wtedy rozległo się pukanie do drzwi i nim zdążyła powiedzieć proszę, w progu ujrzała swoją matkę z nietęgą miną, która wzrokiem wypalała dziurę w jej plecach.
    — Ostatni raz wyszłaś tak wcześnie. Opuściłaś kilka występów i musiałam się tłumaczyć dlaczego nigdzie cię nie ma. — wytknęła. Danielle wywróciła oczami wpatrując się w kobietę w odbiciu lustra. — To przez tego chłopaka? — Ciągnęła dalej nie mając zamiaru odpuścić. Dani nie chciała psuć sobie dobrego nastroju, tym bardziej wieczoru, który spędziła w przyjemnej atmosferze. Miała zamiar trzymać się słów z wiadomości od Namgi’ego i nie przejmować się niczym co matka miała jej do powiedzenia.
    Jeszcze tylko jeden dzień i odetchnie od tej nieszczęsnej presji i głosu szczebioczącego nad głową. Nie mogła się doczekać!
    — Ten chłopak ma imię i jest moim przyjacielem. Pogódź się z tym. — odparła wrzucając brudne waciki do małego kosza na śmieci.
    — Proszę cię. Przyjaciel? Ile ty masz lat? — prychnęła jakby nie brała takiej możliwości pod uwagę. — I co oznacza ta walizka? Dokądś się wybierasz? — dociekała, ale Dani nie miała ochoty wykłócać się z kobietą. Podniosła się z miejsca zgarniając piżamę z łóżka. — Danielle. — Starsza Song nie podnosiła głosu, ale bez trudu dało się wyczuć irytację w jej gładkim głosie.
    — Do Korei. Nie wiem na jak długo. I za nim cokolwiek powiesz, uzgodniłam to z ojcem. — Wyminęła matkę idąc do łazienki. Kompletnie ignorowała dalszy wywód rodzicielki, która podążała za nią krok w krok, aż Danielle nie zatrzasnęła jej drzwi przed nosem zakluczając się w łazience. Słyszała jeszcze niezadowolony głos po drugiej stronie, ale starała się by wszystkie przytyki i wątpliwości jej matki spływały po niej jak po kaczce. W udawaniu Danielle była mistrzem, nie mogła jednak nic poradzić, że za każdym razem, gdy kobieta negowała jej wybory, było jej przykro. Niekiedy odczuwała brak w swoim otoczeniu tej jednej bliskiej osoby, do której mogłaby udać się z każdą sprawą.
    Po gorącym prysznicu, który zmył z jej ciała wszelkie napięcia minionego dnia, padła do łóżka zasypiając niemal od razu po dotknięciu miękkich poduszek. Zasnęła z błogą świadomością zbliżającego się wyjazdu. Kolejnego dnia ignorowała się wzajemnie z matką, która rzucała jej tylko krytyczne spojrzenia. Danielle również szła w zaparte nie odpowiadając na słowne zaczepki ze strony starszej Song. Zgodnie z planem skupiła się na pakowaniu starając się nie zapomnieć o niczym istotnym. Kilka luźnych ubrań na co dzień, coś cieplejszego, jeśli jednak pogoda postanowiła ich zaskoczyć i coś odrobinę bardziej eleganckiego w razie gdyby ich poniosło. Kosmetyki, paszport, ładowarka... Ostatecznie jej duża, niebieska walizka pękała w szwach, ale nie potrafiła zrezygnować z rzeczy na w razie czego. Jak to mówią przezorny zawsze ubezpieczony i choć nie lecieli na koniec świata i z pewnością będą mieli dostęp do wszelkiego rodzaju sklepów, wolała zabrać ze sobą więcej rzeczy skoro nie musiała martwić się wielkością bagażu. W między czasie wykonała telefon do załogi, która sprawowała pieczę nad przygotowaniem samolotu do lotu.
    Mam nadzieję, że jesteś gotowy na mega giga przygodę, bo będę po ciebie za godzinę 😏 Wysłała sms’a do swojego podróżnego partnera. Zgodnie z zapowiedzią po około godzinie, kierowca Danielle zatrzymał się pod mieszkaniem Namgi’ego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozpierał ją dobry nastrój i ekscytacja. Został im tylko dojazd na lotnisko, kilkunastogodzinny lot, walka z przeklętym jet lagiem, a dalej już tylko dobra zabawa i wspólne towarzystwo. Dawno na nic nie cieszyła się tak bardzo jak na ten konkretny wyjazd do Korei.
      Na wyjazd, a może towarzystwo? Złośliwy głosik śmiał się jej prosto w twarz, czy cieszyła by się równie mocno gdyby leciała sama? Spychała jednak te myśli w najciemniejsze odmęty swojej głowy. Nie chciała teraz się nad tym roztrząsać.
      Czekamy 😁 napisała po czym spojrzała w stronę budynku poprawiając na nosie okulary z Celine.

      Dani

      Usuń
  52. — Dzień dobry wieczór panie turysto. — Przywitała się z równie dużą ekscytacją i szerokim uśmiechem zdobiącym twarz. Danielle również bardzo się cieszyła, że w końcu nadszedł dzień wylotu. Nie mogła się doczekać, aż znajdą się na miejscu i zaczną swoje krótkie wakacje.
    — Zaraz się znajdzie jakaś opaska. Knebel też. — odpowiedziała przyglądając mu się z lekko uniesioną brwią. — Adekwatnie do wcześniejszych ustaleń, że to jednak bardziej porwanie jak miesiąc miodowy bo ktoś tu nie kupił tego wielkiego, obrzydliwego diamentu. — dodała z pozorną złośliwością, nawiązując do żartów z przejażdżki, którą urządzili sobie po występie. Szturchnęła go lekko łokciem w bok, a gdy Ben - kierowca znalazł się z powrotem za kierownicą, klepnęła go w ramię na znak, że może ruszać w kierunku lotniska. Mężczyzna skinął głową, przelotnie zerkając we wstecznym lusterku na zadowoloną dwójkę młodych dorosłych. Dobrze było widzieć roześmianą Danielle, choć domyślał się, że to właśnie ten chłopak dostarczał jej tych okropnych tabletek, którymi zaczęła się ostatnimi czasy truć. Siedział cicho i niczego nie komentował, ale dzięki temu wiele mógł zaobserwować. Nie czuł się jednak na miejscu, by upominać dziewczynę, czy dawać jej jakąkolwiek reprymendę.
    Wzruszyła nieco ramionami na pytanie dotyczące wczorajszego powrotu do domu, a na gest składanej obietnicy parsknęła śmiechem.
    — Przeszliśmy przez irytację, rozczarowanie, złość i nieodzywanie się do siebie. Nic nowego się nie dowiedziałam, więc nie przejmuj się tym. — machnęła ręką lekceważącą, maskując własne zmęczenie zachowaniem rodzicielki. Nie chciała, by pomyślał, że przez jego propozycję i towarzystwo miała kłopoty. To ona podejmowała za siebie decyzję, a matka jeśli nie przyczepiłaby się do niespodziewanego wymknięcia ze szkoły, to znalazłaby inny powód, by wytknąć Danielle nieodpowiednie zachowanie. Każda pierdoła była ku temu dobrym powodem. Namgi niewiele w tym temacie zmienił, był tylko kolejnym punktem na liście Mitchelle Song, który podlegał wątpliwościom kobiety.
    — Teraz tryb wakacyjny. Zero zmartwień, pracy i przykrych obowiązków, Panie Jung. — poleciła rozciągając się wygodnie na skórzanym fotelu, zakładając dłonie na kark jakby właśnie położyła się na leżaku pod palmami gdzie Słońce mocno grzało skórę.
    — Tak właściwie ile masz wolnego? — zapytała, bo tego jednego nie ustalili. Ile mniej więcej czasu chcą i mogą spędzić poza Nowym Jorkiem. Jej nie goniły żadne terminy. Do rozpoczęcia kolejnego semestru zostało jeszcze trochę czasu, a na dodatkowych treningach mogła po prostu się nie pojawić. Choć była przewrażliwiona na tym punkcie i zwykle nie robiła sobie dłuższych przerw, wiedziała, że jej forma nie ulegnie znacznemu pogorszeniu od kilku dni wakacji. Natomiast nie wiedziała na ile mógł pozwolić sobie Namgi nim zniecierpliwieni klienci, od jednego biznesu jak i drugiego, zaczną go ścigać. Nie chciała by przez swoje wymysły nabawił się jakichkolwiek nieprzyjemności.
    Ściągnęła z nosa okulary, które odsłoniły ciemne tęczówki i nieco podkrążone oczy, co starała się zakryć korektorem. Niewiele spała tej nocy i choć zasnęła bez problemu obudziła się nad ranem nie mogąc dospać i usiedzieć na miejscu. Wyjątkowo nawet pakowanie nie sprawiło jej większego problemu, wrzucała wszystko do walizki będąc przekonaną, że nic, ani nikt nie zepsuje jej pobytu w Seulu wraz z Namgi’m. Pomimo pory ulice Nowego Jorku wciąż były zakorkowane i tłoczne. Na szczęście mieli ten komfort, że nie spieszyli się na żaden konkretny wylot. Nie musieli sterczeć w kolejce oczekując na odprawę i boarding.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  53. — No popatrzcie, jeszcze mi chloroform każe marnować. Nie za wygodny się zrobiłeś? — zarzuciła z cieniem udawanego oburzenia, jakby rzeczywiście miała poświęcić dla niego najcenniejszy ze swoich składników.
    Pokiwała tylko głową na jego przeprosiny, których nie oczekiwała. Za jego zachowaniem nie stał żaden powód, za który wypadałoby przepraszać. Danielle była dorosła i miała swój rozum. Zachowanie matki i jej mania kontrolowania wszystkiego oraz wszystkich wokół była irytująca, ale Dani miała pełną tego świadomość. Wiedziała za co i w jaki sposób zbeszta ją rodzicielka. Oczywiście mogła wrócić posłusznie do domu, ba! Mogła nigdzie z Namgi'm nie jechać, jednak sęk w tym, że chciała spędzić z nim więcej czasu, chciała bez celu snuć się po mieście, słuchać wraz z nim muzyki, żartować. Dlaczego więc miała sobie na to nie pozwolić? Robiła wszystko czego matka od niej chciała, ale w tym przypadku, pierwszy raz chciał zrobić coś tylko i wyłącznie dla siebie, mieć swoje życie.
    — Oddajesz się na tydzień w moje ręce. To się nazywa zaufanie. — stwierdziła z lekkim uśmiechem, pocierając o siebie dłonie jakby planowała dla niego coś niesamowicie strasznego. Była ciekawa jego reakcji, czy ucieszy się z obranego kierunku, czy na miejscu niespodzianka przypadnie mu do gustu, a może wyśmieje jej pomysły. Po równo wypełniała ją ekscytacja i niepokój. Nie chciała, aby chłopak żałował, że przystał na jej propozycję.

    — Zaraz pomyślę, że w ogóle cię z tego studia nie wypuszczają. — stwierdziła podejmując prowadzenie, pchając wielką walizkę koło siebie. — Rozleniwisz się przeze mnie przez ten czas i co wtedy? — Cały tydzień zamierzała odpoczywać i dobrze się bawić nie myśląc o żadnych obowiązkach. Na samą myśl robiła się coraz bardziej podekscytowana. Im dalej od domu tym lepiej.
    — Prywatne loty są o niebo lepsze. Sprawdzą nam jedynie dokumenty tutaj i na miejscu i to tyle z formalności. — wyjaśniła kierując kroki długim korytarzem ciągnącym się poza jakimkolwiek kolejkami. — No i przepuszczą nas z czymkolwiek co mamy schowane w walizkach. — dodał zerkając na niego wymowinie. Domyślała się, że miał ze sobą zioło bez którego się nie ruszał, tak jak ona miała swój tajemniczy strunowy woreczek wepchnięty pomiędzy kosmetyki, który poprzednio jej sprzedał.
    Spędzała na lotniskach wiele czasu, także na tym. Latała między jednym domem, a drugim. Innym razem udawała się w podróż, by wystąpić w konkursie organizowanym przez inną szkołę. Mogła śmiało powiedzieć, że wiele lotnisk znała jak własną kieszeń. A zwłaszcza JFK, czy Incheon w Seulu.
    Przeszli jedynie przez jedne bramki, w których sprawdzono ich paszporty i zabrano bagaż, a następnie zaprowadzono ich bezpośrednio do samolotu, który stał na bocznej płycie użytkowanej przez prywatnych klientów i ich maszyny, oczekując na pasażerów.
    — Jest i on, największe cacko ojca. — wyznała obejmując gestem ręki biały odrzutowiec, który na boku hangulem miał zapisaną jedynie nazwę prywatnego przewoźnika. — Straszne snoby z tej mojej rodziny jakby tak spojrzeć na to z boku. — stwierdziła machając do stewardessy, która pojawiła się w progu samolotu, by ich przywitać, ubrana w granatową, ołówkową spódnice i elegancką, jasną koszulę.
    — Dzień dobry panno Song, panie Jung. Zapraszamy. — Gestem zaprosiła ich do środka. Samolot wykończony był w nowoczesnym, acz eleganckim stylu, prostym i nieco męskim co pasowało do ojca Danielle, który wielokrotnie już z tego miejsca musiał przeprowadzać istotne rozmowy. Danielle odłożyła podręczną torbę na podłogę opadając zaraz na miękki, skórzany fotel.
    — Powinniśmy wystartować w przeciągu pół godziny. Wtedy będziemy mogli podać coś do picia bądź jedzenia. — poinformowała ich. Dani skinęła głową, a stewardessa zniknęła w głębi pokładu zostawiając ich samych.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  54. — Chyba słabo cenisz sobie swoją karierę skoro chcesz oddać pisanie tekstów w moje ręce. — Mogłaby pisać o swoich przeżyciach, o godzeniu się z porażką, o tłumionych emocjach, ale dobrze wiedziała, że w żaden sposób nie wyglądałoby to jak wers piosenki. Nie miała zielonego pojęcia na ten temat, a niekiedy obserwując Namgi'ego przy pracy, zrozumiała ile pracy i pomyślunku to wymaga i jak często szarga mu to nerwy. On tworzył na papierze, ona na scenie. Jego królestwem było studio nagraniowe, jej deski teatru. Nie miała takiego wyczucia w operowaniu słowem, by mogła go zastąpić, czy chociażby mogła mu w małym stopniu dorównać. Miała problem z wyrażaniem uczuć, a gdy już do tego dochodziło, wybuchała i nie potrafiła zapanować nad językiem. Tak, czy inaczej to by była jedna wielka katastrofa, zlepek losowych słów.
    — Ojciec to ze mnie wydusił. Gdybym wiedziała, że to tajne przez poufne to bym wymyśliła coś innego… jakiegoś Johna Smitha. — odpowiedziała równie cichym szeptem nachylając się w jego stronę jakby rzeczywiście wymieniali się niezwykle istotnymi danymi. — Poza tym jestem córeczką tatusia, ciesz się, że nie zdobył twojego numeru i sam cię nie przemaglował przed wyjazdem. Albo nie wynajął ci pokoju w hotelu na drugim końcu miasta. — dodała delikatnie klepiąc go w ramię, z przybraną powagą. Dobrze wiedziała, że ojciec nigdy nie posunąłby się do niczego co mogłoby ją zawstydzić, nawet jeśli przemawia przez niego troska o jedyną córkę.
    Gdy Namgi zaglądał w każdy kąt samolotu, podsuwała mu podpowiedzi gdzie jeszcze mógłby zajrzeć, by zaspokoić swoją ciekawość. Podążała za nim spojrzeniem samej siedząc na swoim miejscu z uśmiechem. Był jak dziecko w wesołym miasteczku, co było urocze, ale oczywiście w żaden sposób, na głos, tego nie skomentowała. Po prostu mu się przyglądała czerpiąc przyjemność z jego radości, ciesząc się, że tym razem nie leci sama, a ma towarzysza. Jej życie podzielone było na dwa, na Nowy Jork i matkę oraz Seul i ojca. Chciała mu teraz zaprezentować tą drugą siebie. Czy ją też zaakceptuje.
    — Boisz się latania? — zapytała poprawiając swoje pasy, gdy samolot kołował dostrzegając na jego twarzy mieszankę ekscytacji i zdenerwowania. — Po możesz napić się czegokolwiek. Słyszałam, że w niektórych krajach po starcie… a może to było po lądowaniu? — zamyśliła się na moment stukając palcem w brodę. — Mniejsza o to, ludzie klaszczą, że wszystko poszło sprawnie. — zdradziła ciekawostkę, którą kiedyś usłyszała od jednej ze stewardess. Chciała odwrócić jego uwagę jakimiś mało istotnymi głupotami.
    Po kilku minutach samolot oderwał się od pasa startowego i wzniósł w powietrze wywołując znajomy ucisk w żołądku i dziwne uczucie zatkanych uszu. Gdy wznieśli się na odpowiednią wysokość, nad siedzeniami zapaliła się zielona lampka oznaczająca, że mogli odpiąć pasy i wstać z miejsca.
    — Witamy ponownie na pokładzie panno Song, a panu Panie Jung życzymy przyjemnego pierwszego lotu z nami. Przewidujemy, że lot zajmie nam około dwunastu godzin. Seul powinien przywitać nas Słońcem i zerowym zachmurzeniem. — Po pokładzie poniósł się głos jednego z pilotów. Danielle w tym czasie obserwowała reakcję Namgi'ego chcąc zarejestrować każdą jedną emocje wstępującą na jego twarz, o ile wcześniej nie domyślił się gdzie się wybierają.
    Sama odpięła pas i przeciągnęła się w fotelu. Wyjrzała przez malutkie okienko za którym ciągnęło się wieczorne niebo i migoczące w dole miasto, które zlało się w jedną jasną plamę światła na ciemnym tle.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  55. Lea kochała dobrą zabawę w towarzystwie muzyki i tańca. Gdy wirowała na parkiecie czuła się całkowicie wolna, pozbawiona łańcuchów, które nieustannie krępowały jej ciało. Uwielbiała tą namiętność która budziła się w niej za każdym razem gdy dawała się ponieść tym chwilą. Nic więc dziwnego, że zawsze otaczali ją praktycznie sami mężczyźni, którzy równie często patrzyli na nią jak wygłodniałe wilki. Jej jednak to nie przeszkadzało póki mogła wyładować się podczas tańca.
    Tym razem jednak było inaczej. Po raz pierwszy odkąd przybyła do tego miasta była w towarzystwie innej osoby i to w dodatku kobiety! To była naprawdę ogromna zmiana w jej życiu, która wprawiała ją w stan ogromnego zadowolenia. Myśl, że ona i Mijoo mogły w przyszłości zostać dobrymi przyjaciółkami była niesamowita.
    -Muszę do toalety - Mijoo powiedziała przy jej uchu a następnie ruszyła w stronę toalet zostawiając blondynkę samą na parkiecie.
    Cóż dla Lei nie było to nic nietypowego w końcu zawsze w takich miejscach bywała sama a dopiero na miejscu poznawała innych facetów z którymi spędzała pozostały czas z klubie. I tym razem nie minęła chwila nim obok niej znalazł się napalony samiec alfa, który uważał że kilkoma słodkimi słówkami zaciągnie ją do łóżka. W większości tego typu osobnicy nie przeszkadzali jej jakoś szczególnie póki potrafili trzymać swoje łapska przy sobie. Niestety czasami jednak zdarzali się ci bardziej natarczywi, którzy sprawiali wrażenie jakby mogli przelecieć swoją ofiarę tu i teraz.
    Facet, który postanowił spróbować swoich sił z blondynką okazał się należeć do tej gorszej grupy samców gdy podczas tańca próbował wymusić na niej całusa. W takich sytuacjach dziewczyna działała ekspresowo odpychając od siebie napastnika a gdy to nie działało natychmiast wprawiała w ruch dłoń zdzielając jego policzek.
    -Powiedziałam odwal się! - krzyknęła w stronę zdecydowanie zbyt zszokowanego gościa a następnie odwróciła się na pięcie i ruszyła w kierunku baru. Była zła i potrzebowała czegoś co chociaż na chwilę ukoi jej nerwy nim po raz kolejny wyjdzie na parkiet. - Wybacz! - powiedziała w stronę młodego blondyna po tym jak pochłonięta myślami nie zarejestrowała go na swej drodze.

    ~Lea

    OdpowiedzUsuń
  56. — Tylko podstawy, więc ma jeszcze sporo do odkrycia przed sobą. — odpowiedziała zgodnie z prawdą. Ojciec był zaciekawiony, nawet bardzo. Rozmawiając z nim, słyszała w głosie szczerze pobrzmiewające zainteresowanie osobą, z którą Danielle udaje się na wycieczkę. Czuła, że na język cisnęło mu się wiele pytań, na które nie otrzymał satysfakcjonujących odpowiedzi, ale nie dociekał woląc dowiedzieć się wszystkiego w swoim czasie, gdy Danielle zechce zdradzić więcej szczegółów, chociaż nie czuła by na tą chwilę było dużo więcej do powiedzenia niż to, że przyjaźniła się z Namgi'm.
    — Nigdy nie latałeś? W takim razie czuję się w obowiązku to zmienić. — stwierdziła posyłając mu lekki, swobodny uśmiech czując się w pełni komfortowo na pokładzie samolotu. Nawet jeśli zdawała sobie sprawę, że zostanie z nich mokra plama przy ewentualnej katastrofie, tak zwykle o tym nie myślała odcinając się od tego typu myśli jakby wsiadała do samochodu, a nie pędzącej w górze maszyny. W jej głowie momentalnie pojawiło się kilka podróżnych pozycji znajdujących się na jej prywatnej liście odwiedzonych miejsc, które należały do jej ulubionych i które bardzo chętnie odwiedziłaby po raz kolejny, zmieniając jedynie towarzysza podróży, którym mogłaby dzielić się swoimi spostrzeżeniami na temat danego kraju panujących tam zwyczajów, jedzenia, czy atrakcji.
    — Przyzwyczaisz się. — zapewniła. Odczucia przy starcie, bądź mniej lubianym przez nią lądowaniu, były zawsze takie same, ale z czasem człowiek po prostu się do tego dziwnego, krótkiego dyskomfortu przyzwyczajał i przestawał zwracać na nie uwagę.
    Odwzajemniła silny uścisk ze śmiechem. Cieszyła się jego szczęściem, że Seul był wyborem, który go nie rozczarował, choć to był dopiero początek, a rzeczywista niespodzianka czekała go później. Tego jednak nie miała zamiaru mu teraz zdradzać chcąc go jeszcze bardziej zaskoczyć, gdy znajdą się w odpowiednim miejscu. Wciąż towarzyszyły jej obawy z tym związane, czy może za bardzo nie ingerowała i czy nie sprawi mu więcej kłopotów niż radości, ale wierzyła, że będzie to dla niego okazja, z której zechciałby skorzystać.
    — Naprawdę. — potaknęła z szerokim uśmiechem, którego nie mogła powstrzymać w wyniku pociesznych reakcji chłopaka, któremu się przyglądała. — Tak myślałam, że najciemniej pod latarnią i jak powiem o grillu to i tak mi nie uwierzysz. — przyznała zatapiając się w jego zdecydowanym uścisku, a gdy się odsunął również odpięła pasy i rozsiadła się nieco wygodniej.
    — W sumie zabieram cię do drugiego domu, więc żadna przesada, serio. — Nocleg nic ich nie kosztował, przelot bezpośrednio również nie, a to ile wydadzą na miejscu wiązało się tylko i wyłącznie z ich widzimisię. Natomiast jej ojciec mieszkał na obrzeżach miasta w dużej, prywatnej willi oddalonej od miejskiego zgiełku, przed którym lubił uciekać. Posiadał jednak kilka apartamentów, które udostępniał swoim gościom na czas ich pobytu w Seulu. Danielle, gdy nie leciała sama w celu odwiedzin mężczyzny, również wolała znajdować się blisko miasta niż codziennie dojeżdżać do centrum, które było lepszą bazą wypadową.
    Sama zdecydowała się na wodę zostawiając miejsc dla innych rzeczy, gdy już wylądują.
    — Plus minus, ale tak, więc trochę tu posiedzimy. — potwierdziła. — Z boku są przyciski możesz sobie rozłożyć fotel i normalnie się wyspać. Stewardessa przyniesie ci pościel w razie potrzeby. — wyjaśniła wskazując panel z boku fotela. — A tamte mają możliwość oglądania. — Wskazała cztery fotele na końcu pokładu, które były ustawione jedne za drugimi.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  57. Powszechny szacunek jaki pozycja Gabby’ego wzbudzała wśród bliźnich, nawet jeżeli często mocno udawany, dawał mu możliwość w miarę otwartego popełniania najgorszych życiowych błędów. Zastraszeni groźbą trafienia do piekła bogobojni starsi ludzie woleli zwyczajnie zrzucać jego niejednokrotnie nieprzyzwoite zachowania na karb młodzieńczego (Sic ! Miał prawie trzydzieści lat, więc był to kolejny przejaw ich kłującej w oczy hipokryzji.) buntu, który z pewnością kiedyś mu przejdzie, zaś ci urodzeni w późniejszych latach nawet jeżeli również widzieli w nim buntownika, to i tak uważali, że na ich drodze wreszcie stanął duchowny, który po prostu nie stara się na siłę zamiatać pod dywan krępujących dla Kościoła, typowo śmiertelnych aspektów codziennego życia rzekomo świętych duszpasterzy. Ten dziwaczny typ myślenia sprawiał, że Schubert mógł się czuć znacznie bardziej nietykalny od większości społeczeństwa. A jeżeli nawet ktoś faktycznie chciałby donieść na niego do jakiegoś bardziej sztywnego gliny, to przecież zawsze mógł zwyczajnie rzucić swoim nazwiskiem lub paroma groszami. Krótko mówiąc, dopóki nie wywinął jakiegoś naprawdę poważnego przestępstwa, mógł liczyć na olbrzymią bezkarność. To znaczy przynajmniej jeśli chodziło o długie ramię prawa, bo nadal mógł nieźle oberwać od własnej rodzinki. A szczególnie od dwóch najbliższych mu kobiet, czyli matki i młodszej siostrzyczki, znających go jak przysłowiowy zły szeląg. To w związku z ich ewentualną niespodziewaną wizytą w jego mieszkaniu musiał wyjątkowo uważać aż do czwartkowego popołudnia. Jeśli bowiem zauważyłyby w jego poczynaniach coś jeszcze bardziej odstającego od powszechnie przyjętych norm niż zazwyczaj, na bank nabrałyby podejrzeń, a wtedy krążyłyby nad nim nieprzerwanie niczym sęp nad padliną. Ostatnim, czego teraz potrzebował, była z całą pewnością ich dwudziestoczterogodzinna kontrola. Głównie z tego powodu zresztą wybrał pierwszą trochę wolniejszą dobę, zdając sobie doskonale sprawę, że gdyby poczekał trochę dłużej, mógłby łatwo popełnić jakiś drobny, za to tragiczny w skutkach błąd.
    ***
    W umówionym dniu kościelne obowiązki domknął na ostatni guzik jeszcze przed dwunastą, po czym jak gdyby nic przeniósł się do swojego apartamentu, by przebrać się w zwyczajne ciuchy i udać na krótki spacer z psiakami. Następnie zgarnął jeszcze najpotrzebniejsze rzeczy i sprawdziwszy ponownie dokładny adres lokalu, chwycił kluczyki do samochodu, instynktownie wnosząc modły do Boga, by Ten i tym razem pozwolił mu bezpiecznie wrócić do domu.


    Gabby

    OdpowiedzUsuń
  58. Uśmiechnęła się półgębkiem. Dobrze było słyszeć, że tak optymistycznie podchodzi do wspólnego wylotu, a potencjalne wygody nie były dla niego tak istotne jak sam gest i towarzystwo. Nie dało się ukryć, że Danielle wychowując się w dostatku z naręczem możliwości, była przyzwyczajona do tego typu rzeczy, luksusowych samolotów i apartamentów rozrzuconych tu i ówdzie, interesujących wakacji. Dlatego bez cienia zawahania sięgała po środki, które zawsze miała pod ręką. Nie robiła tego jednak po to by się przed kimś popisać, to wynikało z nawyków, których nabawiła się z biegiem czasu. Wychodziła z założenia, że skoro mogła to czemu miałaby nie korzystać? Zwłaszcza w takich, a nie innych okolicznościach, gdy chciała się odwdzięczyć i miło spędzić z kimś czas. Była rozpieszczona, ale uważała, że jeszcze zachowywała w tym dozę zdrowego rozsądku, nie naginając granic i nie będąc zbyt ostentacyjną w tym.
    — Mają zaskakująco duży wybór, więc chyba znajdziemy Szczęki. — odpowiedziała przeciągając się leniwie w fotelu. Sięgnęła po szklankę z wodą i upiła z niej łyk.
    — Co robię podczas lotu? — powtórzyła cicho jego pytanie i wyjrzała przez okno spoglądając w ciemność, która otaczała samolot. — Czytam, nadrabiam seriale, oglądam występy, słucham muzyki, planuję co chciałabym porobić na miejscu i w dużej mierze umieram z nudów i śpię. — Wzruszyła ramionami, w samolocie było niewiele możliwości zwłaszcza, gdy było się samemu. Odpadały, więc różnego rodzaju gry, czy rozmowy choć niekiedy zagadywała załogę dla zabicia czasu, gdy ci również nie mieli za wiele do roboty.
    — Szczękowy maraton? Później chyba same rekiny i odgryzone nogi by mi się śniły. — stwierdziła ze śmiechem.

    Lot przebiegł sprawnie i po przewidzianych dwunastu godzinach znaleźli się nad tętniącym wiecznym życiem Seulem. Przez różnice czasu, która wynosiła trzynaście godzin, lądowali po zachodzie Słońca. Danielle miała świadomość, że pierwsze kilka dni będzie użerać się z bezlitosnym jet lagiem, ale na to nie było żadnego patentu. Odpięła pasy i podniosła się rozciągając zastałe kości oraz mięśnie. Spojrzała na siedzącego obok Namgi’ego, który wyglądał zaciekawiony przez niewielkie okienko. Klepnęła go delikatnie w ramię, gdy stewardessa otworzyła drzwi, a obsługa podstawiła schody.
    — Chodźmy. — Zgarnęła z siedzenia podręczną torbę i ruszyła w stronę wyjścia.
    Zatrzymała się jednak gwałtownie na schodkach prowadzących na płytę lotniska z samolotu przez co Namgi odbił się od jej pleców. Spojrzała na sylwetkę stojąca na zewnątrz, zastanawiając się czy oczy jej nie mylą.
    — Minho! — krzyknęła entuzjastycznie, zbiegając szybko po schodkach. Biegiem pokonała dzielący ich dystan, by zaraz wpaść w ramiona barczystego mężczyzny po trzydziestce, ubranego od góry do dołu na czarno. Ten odwzajemnił mocno uścisk po czym odsunął się. Zblili piątkę i żółwika w płynnym geście by zaraz szturchnąć się ramionami.
    — Wieki cię nie widziałam. — dźgnęła go palcem w pierś jakby rzeczywiście była to jego wina.
    — Zażalenia składaj u ojca. — parsknęła śmiechem i pokręciła głową, by zaraz się obrócić i cofnąć do Namgi'ego, by ich sobie przedstawić.
    — Namgi, Minho, Minho Namgi. — przedstawiła wskazując to na jednego to na drugiego. — Minho jest zaufanym ochroniarzem mojego ojca. — wyjaśniła.
    — A w wolnej chwili niańczę naszą księżniczkę. — dodał wyciągając dłoń w stronę Namgi'ego, by się przywitać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Od razu księżniczkę. — mruknęła niewinnie, wzruszając ramionami. Minho pracował dla jej ojca od bardzo dawna, znali się wiele lat i dla samej Danielle był kimś w rodzaju starszego brata, którego nigdy nie miała. Znosił jej humory i różnego rodzaju widzimisię, gdy przylatywała w odwiedziny do ojca. Ten z kolei, jeśli chodziło o córkę, ufał tylko jemu. Czasem tego nie rozumiała, że mężczyzna niekiedy wszędzie musiał za nią chodzić, ale nie dociekała. Lubiła jego towarzystwo, bo sam Minho zachowywał się w jej towarzystwie swobodnie bez wymuszonej grzeczności i zwyczajowego dystansu.
      — Nie wiesz w co się wpakowałeś chłopaku. — odparł układając dłoń na głowie Dani, by potargać ją po włosach.
      — Ej! Nie słuchaj go, gada głupoty. — odpowiedziała pacając dłonią rękę ochroniarza. Znał ją na tyle długo, by wiedzieć, że nie wszystkim swoim "przyjaciołom" oferowała tego typu atrakcje. Prawdzie powiedziawszy nigdy nie był świadkiem takiego pomysłu z jej strony, zwykle latała sama lub w towarzystwie rodziców. Teraz jednak celem jej przyjazdu nie było spotkanie z ojcem, czy resztą rodziny, dlatego wszyscy byli nieco zaciekawieni postacią tajemniczego kolegi.
      — Okej, chodźcie do samochodu. Podrzucę was do domu i macie mnie z głowy. W razie potrzeby możecie dzwonić. — polecił prowadząc ich w stronę bocznego wyjścia dla prywatnych klientów lotniska.

      Dani

      Usuń
  59. Tym razem to Minho roześmiał się na wyznanie Namgi’ego, którego z kolei Danielle spiorunowała spojrzeniem zaraz po tym jak z udawanym zaskoczeniem rozdziawiła usta w geście dezaprobaty na tą okropną zdradę.
    — Wcale, a wcale nie zasłużyłeś. — odpowiedziała krzyżując ręce na piersi i nadymając wargi jak mała naburmuszona dziewczynka, kontynuując ich przekomarzanie, które rozpoczęli w Nowym Jorku, zabawa którą mogłaby ciągnąć w nieskończoność póki im się nie znudzi lub nie znajdą następnego tematu.
    Rozejrzała się po znajomo wyglądającym lotnisku czując w środku narastającą ekscytację. Z ojcem widziała się pół roku temu, gdy przyleciał do Stanów na święta, za to sama w Korei była prawie rok temu. Zdecydowanie ta przerwa była zbyt długa i czuła się odrobinę jak świeżo upieczony turysta, którego wzrok przyciąga wszystko i to wszystko wydaje się niezwykle interesujące. Tym razem nawet nie odczuwała tak intensywnie znużenia po odbytym locie. Cieszyła się, że tutaj była. Od zawsze czuła, że bardziej przynależy do tego miejsca jak do Nowego Jorku. Wiedziała, że matka tak łatwo nie dałaby jej się wyprowadzić, ale po skończonej szkole być może spełni swoje drobne marzenie o powrocie w rodzinne strony.
    Wsiedli do czarnego suva, która za chwilę ruszył spod lotniska.
    Spojrzała na Namgi’ego słysząc jego ciche pytanie. Powędrowała wzrokiem za palcem wskazującym chłopaka przelotnie zerkając na Minho, który siedział za kierownicą skupiając się na drodze. Uśmiechnęła się kącikiem ust i nachyliła w stronę blondyna.
    — A zamierzasz broić? — szepnęła mu na ucho w odpowiedzi. Odsunęła się z lekko uniesioną brwią i łobuzerskim, zaczepnym uśmiechem, nie zauważając, że Minho kątem oka uważnie się im przygląda.
    Ojciec jej ufał i to na każdej płaszczyźnie. Jednak bycie wysoko postawionym politykiem wiązało się z masą obowiązków i jeszcze większą ilością konsekwencji. Ludzie go rozpoznawali, on i jego poglądy mieli zarówno zwolenników jak i zażartych przeciwników, którzy chętnie ściągnęliby go z zajmowanego stanowiska. Chcąc nie chcąc musiał być nieufny w stosunku do obcych ludzi, którzy niekiedy byli gotowi posunąć się do wszystkiego byleby zaszkodzić wizerunkowi osoby takiej jak jej ojciec. Dlatego też Danielle wolała nie wiedzieć w jaki sposób zabezpieczali się przed nieznajomymi, którzy zostawali wpuszczani do ich świata. Opowiedziała ojcu o Namgi’m, wiedział z jakiego powodu Dani przyleciała tutaj z chłopakiem i choć się nad tym gorączkowo nie zastanawiała, jego ochrona z pewnością miała rękę na pulsie i kontrolowała kogo dziewczyna wpuszcza do domu. Na co dzień, będąc daleko od ojca, nie myślała o tym, że ona i matka również mogły stać się celem osób, które zechciałby zaszkodzić mężczyźnie. Nie wspominając o interesach, które prowadził prywatnie, a o których nigdy za wiele nie wspominał. Niekiedy Danielle sama zapominała czyją córką jest. Dopiero w Seulu, z biegającym za nią ochroniarzem przypominała sobie co znaczy bycie Song.
    Wyjrzała zza przyciemnianą szybę na wieżowce rysujące się w tle.
    — Mam nadzieję, że nie jesteś zmęczony. — zagadnęła po chwili. Było już całkiem późno, mieli za sobą długą podróż, ale Seul nocą robił zupełnie inne wrażenie. Miasto tętniło życiem bez względu na porę. W Nowym Jorku darowała sobie nocne, samotne spacery, ale tutaj było to dla wszystkich normą. Nie wspominając o zaglądaniu do samoobsługowych sklepów, które zawsze czekały na nocne marki.
    — Jak ojciec? — zapytała układając dłonie na oparciu przedniego fotela i pochylając się nieco do przodu.
    — Ma mnóstwo roboty, zbliża mu się kampania, ale nie martw się na pewno znajdzie chwilę dla was. — zapewnił. Dani pokiwała głową i rozsiadła się wygodniej na tylnej kanapie samochodu. Liczyła, że uda im się spotkać chociaż na krótką chwilę. Namgi przeżył spotkanie z jej matką, więc to z ojcem to już pestka, więc nie martwiła się tym ani trochę.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  60. Jego zapewniania o byciu najgrzeczniejszym człowiekiem jakiego zna skwitowała jedynie parsknięciem śmiechu i pobłażliwym spojrzeniem. Może i nie znała jego zachowania poza studiem, czy mieszkaniem, w którym rzeczywiście zachowywali się jak na dwójkę przyzwoitych osób przystało, tak po prostu miała przeczucie, że daleko mu do przykładnego, grzecznego chłopca. Pomijając kwestię zamiłowania do zioła i jego drugą, nielegalną pracę, którą zajmował się na boku. Ba! Ona o sobie nie powiedziałaby w ten sposób, a zdecydowanie było jej daleko do młodej dorosłej, która prowadzi szalone życie. Zresztą kto w ich wieku i z ich świata był rzeczywiście grzeczny i nie miał niczego za uszami? Każdy miał większe lub mniejsze sekrety, które starał się trzymać z daleka od światła dziennego byleby uniknąć głośnego skandalu. A rodzice? W większości przymykali oko na wybryki swoich pociech lub nawet nie byli świadomi tego co ich dzieciaki wyczyniają, gdy ci nie mają czasu na szczegółowsze przyjrzenie się ich problemom.
    Gdy wysiedli z samochodu rzuciła krótkie spojrzenie w stronę eleganckiego budynku nim zatrzymała wzrok na Namgi’m.
    — Będziesz miał wystarczająco czasu, też muszę się odświeżyć. Nie wygrzewał pod samolotowym prysznicem. — odparła. — A więc koreański grill, da się zrobić. — uśmiechnęła się, bo i jej głośno zaburczało w żołądku na wzmiankę o przepysznym jedzeniu, które na nich czekało. W Seulu na każdym kroku czekało miejsce, do którego warto było zajrzeć, zwykle musiała trzymać swój głód na wodzy lub później radzić sobie z pochłoniętymi kaloriami, których nie powinna zjadać, aż tyle. Ciężko jednak było się opanować widząc to wszystko lub co gorsza czując aromatyczny zapach unoszący się na ulicy.
    — Dani. — odwróciła się podchodząc do Minho, przy którym wyglądała na jeszcze mniejszą i kruchszą niż normalnie. Miała wrażenie, że za każdym razem jak go widzi, mężczyzna robił się coraz większy w ramionach. Pamiętała te kilka nieszczęsnych razów, gdy zabierał ją ze sobą na siłownię i później, przez kilka następnych dni, nie była w stanie się ruszać. Pamiętała też te głupie nastoletnie czasy, gdy ochroniarze ojca byli jej wielkimi crushami, niedługo później przerzuciła się na idoli, by ostatecznie wyleczyć się z dziecinnych mrzonek. — Klucze. — Wręczył jej pęk kluczy z puchatym brelokiem czarnego kota i kartę do budynku. — Macie pełną lodówkę, a w garażu dodatkowy samochód. Tylko jeśli chciałabyś się wybrać poza miasto to daj mi znać. I w razie potrzeby dzwoń, jestem pod telefonem do twojej dyspozycji. — wytłumaczył posyłając Danielle ciepły uśmiech, a nim cofnął się do samochodu spojrzał jeszcze przelotnie na przyjaciela brunetki i skinął głową w jego stronę. Dani była dla niego niczym młodsza siostra, więc zwykle stawał się nieco podejrzliwy w stosunku do osób, które znajdowały się w jej najbliższym otoczeniu. Tego chłopaka nie znał i miał nadzieję, że nie sprowadzi na dziewczynę żadnych kłopotów. Ufał jednak osądowi samej zainteresowanej i starał się podchodzić jak najprofesjonalniej do swojej pracy i nie wtrącać zbytnio w jej życie.
    — Do zobaczenia. — rzuciła na odchodne, by już w pełni skupiając swoją uwagę na blondynie.
    Poprowadziła go do środka, dalej do przestronnej windy, która zawiozła ich na ostatnie piętro, które należało w całości do jej ojca przez wzgląd na potencjalne bezpieczeństwo.
    — Zapraszam. — powiedziała otwierając drzwi i wpuszczając go do środka gdzie panował nienaganny porządek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wnętrze było nowoczesne, ale zupełnie inne niż apartament w Nowym Jorku, bardziej przytulne bez wszędobylskiego marmuru, czy bijącej po oczach bieli. Składał się z trzech sypialni, dwóch łazienek i kuchni połączonej z przestronnym salonem. Jednak to co Danielle lubiła najbardziej, to przeszklona ściana ciągnąca się wzdłuż salonu.
      — Brakowało mi tego widoku. — przyznała. Wieżowiec był wysoki, a wokół znajdowała się cała gromada innych wieżowców, ale lubiła widok seulskiego miasta i świateł zakradających się do środka. — Okej, czuj się tutaj jak u siebie. — poleciła przyglądając się Namgi’emu nim skierowała kroki w głąb apartamentu. — To moja sypialnia. — wskazała jedne drzwi. — Te dwie masz do wyboru. — wskazała dwie pary ciemnych drzwi, które po kolei otworzyła. Jedne znajdowały się naprzeciwko jej pokoju, kolejne na końcu korytarza. — Łazienka. — skinęła w stronę ostatniego pomieszczenia. Jako, że Danielle przebywała tu najczęściej ze wszystkich, to jej przypadła sypialnia z przynależną do niej łazienką.

      Dani

      Usuń
  61. Jej matka nie przykładała ręki większości nieruchomości tutaj w Seulu. Większość należała do ojca, a matka nie wiele zastanawiała się nad tym co znajdowało się poza Nowym Jorkiem. Niekiedy Danielle zastanawiała się jakim cudem ta dwójka się zeszła i w dalszym ciągu jest ze sobą. Różniło ich dosłownie wszystko, począwszy od dystansu i narodowości, a skończywszy na charakterze. Ale być może jeszcze za mało wiedziała o tego typu uczuciach, by się mądrzyć. Skoro byli ze sobą szczęśliwi nie negowała ich relacji, choć osobiście niekiedy brakowało jej normalnej rodziny i zwyczajnego domu, w którym oboje rodzice byliby obecni.
    — Mój ojciec mieszka w domu parterowym, ale jeśli chodzi o mieszkania wszystkie są na ostatnich piętrach, ale przynajmniej nikt nam w talerz nie zajrzy. — przytaknęła. Rzeczywiście tu na górze nie można było narzekać na brak prywatności nawet wychodząc i przesiadując na tarasie, który rozciągał się na zewnątrz. Lubiła spędzać czas w tym miejscu, choć zwykle najwięcej przebywała poza czterema ścianami korzystając ze swojego pobytu w Seulu.
    Zaśmiała się nerwowo na jego żart maskując to, że niemal zakrztusiła się powietrzem na wzmiankę nocy poślubnej. Oczywiście, że to były żarty, kontynuacja scenariusza, w którym nieustannie się przedrzeźniali, a jednak czuła jak na policzki wpływa gorąco, które z pewnością dało się spostrzec na jasnej skórze, a serce na moment zgubiło swój spokojny rytm.
    — No wiesz, tak bez gry wstępnej? — odparła starając się zabrzmieć lekko, chwytając rączkę walizki, z zakłopotania omijając wzrokiem sylwetkę Namgi’ego. Wepchnęła bagaż do pokoju, gdy i on zniknął w wybranym przez siebie pokoju. Gdy została sama odetchnęła głęboko i pomachała ręką przed twarzą próbując ostudzić rumieńce, które wciąż czuła na twarzy. Mogła zachodzić w głowę dlaczego akurat ten dowcip zrobił na niej wrażenie, a inne nie, ale wolała teraz tego nie roztrząsać.
    Otworzyła walizkę nachylając się nad upchanymi rzeczami. W pierwszej kolejności wyciągnęła kosmetyczkę, którą od razu zaniosła do łazienki. Zerknęła na własne odbicie w lustrze. Miała nieco potargane włosy i lekko podkrążone oczy. Luźna, czarna koszulka z nadrukiem Nike była nieco wygnieciona, podobnie do bojówek khaki. Zdecydowanie musiała się ogarnąć, ale na tyle szybko by chłopak nie musiał na nią za długo czekać.
    — Jeśli chcesz zawrócić w głowie wszystkim mijanym Koreankom, to playboy. — dodała z nieznacznym uśmiechem, bo choć miał wyjść z tego żart, w środku coś ją nieprzyjemnie szarpnęło na taką ewentualność. — Casual będzie w porządku. — dodała szybko, być może zbyt szybko. Nachyliła się z powrotem do walizki, by wyciągnąć z nich luźne jeansy poprzecierane w kilku miejscach i krótki czarny top wiązany na plecach. W mieście wciąż było ciepło i nieco duszno, a przy grillu zdecydowanie nie zmarzną. — To. — wyjaśniła wskazując ubrania rzucone na łóżko, wzruszając przy tym ramionami.
    Choć mogłoby się wydawać, że jako ktoś występujący na teatralnych deskach ceniła sobie elegancki i zrównoważony styl, tak poza sceną nie była kimś kto nadmiernie się stroi. Raczej preferowała luźne, swobodne ubrania, w których było jej wygodnie. Niektórzy zarzucali jej, że cokolwiek na siebie wciągnie to wygląda dobrze, ale ona zdecydowanie nie podzielała tego entuzjazmu. Była szczupła, mogłaby śmiało powiedzieć, że wręcz chuda. Długie ramiona, nogi, okrągła buzia… raczej nie należała do tej kobiecej, z założenia atrakcyjnej grupy.
    — Szybki prysznic i możemy lecieć. — stwierdziła kierując się do łazienki. — Aa, jeśli nie masz ręcznika to powinny być w szafce po lewej stronie. — rzuciła jeszcze po czym sięgnęła pod prysznic odkręcając gorącą wodę. Związała włosy, by ich nie zamoczyć, bo wtedy zdecydowanie nie wyrobili by się w kilkanaście minut.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  62. Po szybkim prysznicu i zmyciu z siebie trudów wygodnej podróży, czuła się o niebo lepiej. Odświeżona i przede wszystkim rozbudzona wyszła zza szyby prysznica. Przetarła zaparowane lustro, by cokolwiek w nim widzieć i zabrała się do szybkiego doprowadzenia swojej twarzy do względnego porządku. Zakryła korektorem sińce pod oczami i dodała nieco koloru na policzki, a rzęsy przeczesała tuszem odrobinę je podkreślając. Dopiero teraz, słysząc jak druga osoba krząta się tuż za ścianą obok, dotarło do niej, że spędzą wspólnie, pod jednym dachem calutki tydzień jak nie więcej. Będą spać na przeciwko siebie, spędzać ze sobą każdą wolną chwilę. Chciała, aby Namgi bawił się jak najlepiej w jej towarzystwie, zapamiętując ten czas na długo. Musiała się postarać, by pobyt w Seulu nie okazał się klapą, a chłopak nie żałował, że dał się namówić na pomysł Danielle.
    Raz jeszcze spojrzała na odbicie w lustrze będąc teraz zdecydowanie bardziej zadowoloną z widoku, który zastała. Sięgnęła po perfum, który zaraz otulił jej ciało. Wyszła z łazienki owinięta puchatym ręcznikiem, szybko wciągając na siebie ubranie widząc ile czasu zostało jej z dwudziestu minut, o których wspomniał wcześniej blondyn.
    Gdy wszedł do pokoju próbowała poprawić wiązanie od topu, ale te złośliwie nie chciało z nią współpracować. Przeklinała w myślach dobór ubioru będąc na skraju podjęcia decyzji o przebraniu się, gdy poczuła dotyk jego dłoni na swoim ramieniu, w efekcie czego, niemal podskoczyła, a wzdłuż kręgosłupa przebiegł ją solidny, niespodziewany dreszcz, nad którym nie zdołała zapanować.
    — Poproszę. — odpowiedziała cicho, odgarniając włosy z pleców na jedno ramię, by mu nie przeszkadzały. — Głupie sznurki. — wymamrotała bardziej do siebie, aniżeli do niego. Wiązanie przebiegało przez całe plecy, więc samej ciężko było wszystko ściągnąć odpowiednio mocno, aby top leżał jak należy i nie przekręcał się na ciele. Dlatego też, gdy bawił się niesfornymi końcami sznurków czuła jak przypadkiem jego palce zahaczają o odkrytą skórę wywołując kolejną falę dreszczy i gęsią skórkę. Przygryzła dolną wargę i zerknęła na niego kątem oka, w myślach powtarzając jak mantrę wdech, wydech, oddychaj. To przecież było nic wielkiego. Zaoferował jej swoją pomoc, ot co.
    — Dzięki. — odpowiedziała, gdy skończył. Odwróciła się do niego powoli opadając spojrzeniem na jego sylwetkę, która prezentowała się bardzo dobrze nawet w tym casualowym wydaniu, by niespiesznie wrócić wzrokiem do jego oczu. — Nie zdziwię się jeśli ktoś cię weźmie za sławnego idola. — pochwaliła przesuwając palcami po łańcuszku zdobiącym jego dekolt. Nie brakowało mu gustu, miał smak i poczucie stylu, co zdążyła zauważyć przy poprzednich spotkaniach. Wyglądał bardzo dobrze, ale dopiero od niedawna stawiali pierwsze kroki w przyjaźni, więc nie chciała komplikować sytuacji widząc w nim przystojniaka do wzięcia. Nie wspominając o tym, że przecież nie był nią w żaden sposób zainteresowany… Była tylko jedną z klientek, która przychodziła po głupie pigułki, świeżo upieczoną przyjaciółką.
    Odsunęła się od niego besztając się w myślach za głupie myśli.
    Sięgnęła jeszcze po krótkie, srebrne kolczyki, które wetknęła w uszy.
    — Idziemy? — zapytała wesoło nie mogąc się doczekać pierwszego wyjścia na miasto. — Niedaleko jest bardzo dobra knajpa, więc oszczędzę nam dzisiaj wielogodzinnych, pieszych wypraw. — dodała wychodząc z pokoju. Wciągnęła jeszcze na stopy czarne Buffalo na grubej podeszwie, które pomimo masywniejszego wyglądu były najwygodniejszymi butami jakie miała w szafie. W sam raz na spędzanie całych dni na nogach.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  63. Po lekkim przyciągnięciu do boku spojrzała na ich sylwetki w odbiciu lustra. Podzieliła jego uśmiech widząc jak bardzo dzisiejszego wieczora, nieświadomie, jedno dopasowało się do drugiego. Wszystko się zgadzało, srebrna biżuteria, ciemna góra i jasny dół. I rzeczywiście prezentowali się w tym wydaniu nienagannie i bardzo dobrze.
    — No w końcu świeżo upieczeni małżonkowie, matchy outfit to podstawa. — skomentowała poruszając znacząco brwiami, krzyżując z nim spojrzenie w odbiciu.
    Mogli podzielić się zamiłowaniem do miejskiej dżungli. Danielle może i zaplanowała trasy, w których nieuniknione było poruszanie się o własnych siłach, aczkolwiek nie uwzględniała zapuszczania się poza teren miasta. Seul sam w sobie był ogromny i oferował tak wiele atrakcji, że przez ten tydzień z pewnością nie zabraknie im rozrywki. Miała na liście kilka dobrych knajp, które warto było odwiedzić jeśli będą głodni, kilka urokliwych miejsc, z których miasto słynęło i jeszcze więcej zakamarków, o których wiedzieli jedynie lokalsi. Plus główna atrakcja wyjazdu - niespodzianka, ale i by i ją sfinalizować nie musieli wychylać nos poza stolicę.
    — Trzy razy na tak, opijamy. — poparła jego pomysł nie widząc powodów dla których mieliby odpuścić sobie uraczenie się drinkiem lub dwoma. Zmęczenie odeszło w niepamięć wraz z prysznicem i wyjściem z apartamentowca. Mieli dużo czasu, mogli spędzić go do późna na mieście, by kolejnego dnia odespać nocne przygody. Nie musieli z niczym się spieszyć, nikogo innego brać pod uwagę. Byli tylko oni i ich zachcianki.
    Była nieco zaskoczona pytaniem o Minho, ale z drugiej strony sama byłaby ciekawa. Zwykle nie mówiła o swoich znajomych i osobach z otoczenia. Dopiero teraz miał okazję przekonać się, że w jej życiu było coś więcej niż treningi, nawet jeśli nie na co dzień.
    — Minho? — powtórzyła nieznacznie się uśmiechając na wspomnienie mężczyzny. Wywróciła jednak oczami na wspomnienie księżniczki. Przezwisko zostało nadane jej ładnych kilka lat wstecz, gdy miewała etapy rozkapryszonej nastolatki, która tupała nogą, gdy coś się jej nie podobało. Zwykle Minho przedrzeźniał ją w tedy, doprowadzając do szału. — Poznałam go, gdy miałam dwanaście lat. Minho miał wtedy dwadzieścia trzy i dopiero wdrażał się w pracę dla mojego ojca. To była ogromna przepaść, ale wciąż był najmłodszy w jego szeregach, więc chcąc nie chcąc przypadło mu zajmowanie się rozkapryszoną córeczką szefa. — przybliżyła początki ich znajomości. Dopiero teraz uświadomiła sobie jaki szmat czasu minął i jak długo znała się z ochroniarzem. — Z wiekiem dogadywaliśmy się lepiej, a Minho zapracował sobie na zaufanie mojego taty, więc później za każdym razem mnie pilnował. — dodała pomijając drobny szkopuł, że niemal za każdym razem pytała, czy właśnie Minho odbierze ją z lotniska, czy odwiezie ją do kuzynki, na spotkanie z koleżanką i wszędzie tam gdzie się wybierała. Wolała ten fakt pominąć niż wyjść na natrętnego dzieciaka w oczach Namgi’ego. — Teraz jest kimś w rodzaju starszego brata. Nie mniej, nie więcej. — dodała, bezwiednie zapewniając o stopniu zażyłości ich relacji, nawet nie wiedząc czemu tak właściwie to zrobiła. Nie chciała, by Namgi za wiele sobie pomyślał. Nawet jeśli kiedyś fantazjowała o przystojnym ochroniarzu ojca, to były to stare dzieje. Nie sądziła również, aby teraz potrafiła spojrzeć na niego w taki sposób. Była też przekonana o jego profesjonalizmie i nie podejrzewała, by kiedykolwiek Minho zechciał insynuować dwuznaczną sytuację. Zresztą z tego co wiedziała spotykał się w między czasie z kilkoma dziewczynami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Okej to tu. — wskazała niewysoki budynek po drugiej stronie ulicy. Odruchowo chwyciła go za dłoń i pociągnęła na drugą stronę, gdy nic nie jechało. Knajpka nie była duża, w środku znajdowało się parę boksów z grillami i usytuowanymi nad nimi wyciągami. Jednak i tak w środku unosił się intensywny zapach przyrządzanego jedzenia. Wystrój był prosty, mogłaby nawet powiedzieć, że skromny, ale nie przeszkadzało to w cieszeniu się dobrym jedzeniem. Na ścianach wisiało kilka fotografii i obrazków związanych z Seulem bądź składnikami używanymi do przyrządzania konkretnych dań.
      Zajęli jedno z wolnych miejsc. Prócz ich stolika, jeszcze dwa były zajęte.
      — Jak twój koreański? — zagadnęła przesuwając spojrzeniem po menu zapisanym w całości hangulem. — Na coś konkretnego masz ochotę? — podniosła na niego wzrok znad karty.

      Dani

      Usuń
  64. — Zakład, że dadzą się nabrać? — podchwyciła jego pomysł ze wciśnięciem kitu o prawdziwości ich zażyłej relacji i miesiąca miodowego. Być może było to odrobinę niemoralne biorąc pod uwagę jakie karty kredytowe mieli ukryte w swoich portfelach, ale przecież mogli odbić to sowitym napiwkiem. Poza tym uważała się za całkiem dobrą aktorkę przez lata spędzone na scenie, które wymuszały wcielanie się w różne role podczas przedstawienia. Jedyne czego im brakowało to rekwizyty w postaci pierścionków zdobiących palce, ale przecież i to można było poprzeć wieloma argumentami, jak na przykład obawą przed zgubieniem cennej ozdoby podczas intensywnego zwiedzania miasta i udziału w przeróżnych atrakcjach.
    Uśmiechnęła się delikatnie i potaknęła na określenie Minho przybranym rodzeństwem.
    — Dokładnie. — przytaknęła. Nawet jeśli nie miała regularnego kontaktu z mężczyzną i widywali się od święta, to więź, którą zdobyli na przestrzeni lat, dla Danielle pozostawała niezmienna. Niekiedy dzwonili do siebie nadrabiając zaległości, ale koniec końców nie była z nim w stu procentach szczera. Nie opowiadała mu o swoich problemach tak otwarcie jak było to w przypadku Namgi’ego. Wiedziała, że z troski przekazałby wszystko ojcu, a Danielle nie chciała zawracać mu tym głowy. Nie wspominając o pigułkach. Gdyby o tym się dowiedział Namgi z pewnością nie byłby tu mile widziany, choć jej uzależnienie nie było jego decyzją, a tym bardziej odpowiedzialnością.
    Dopiero, gdy zabrał dłoń i poczuła pustkę pod palcami, uzmysłowiła sobie, że cały czas trzymali się za ręce, co przyszło jej niesłychanie naturalnie. Przygryzła delikatnie wargę, uśmiechając się na widok jego zadwolonej miny. Z góry założyła, że porozumiewa się płynnie po koreańsku, nie przewidując, że nie każdy Koreańczyk mieszkający poza Koreą nie musi używać rodzimego języka. W przypadku Danielle nie stanowiło to problemu, w domu z matką porozumiewała się właśnie w ten sposób, z ojcem również, a pobyty tutaj sprawiały, że szło jej to płynnie.
    — Zamówię. — odpowiedziała z rozbawieniem, ulegając jego maślanemu spojrzeniu. Podjęła się bycia przewodnikiem, więc nie miała zamiaru zmuszać go do siłowania się z językiem, skoro nie czuł się z tym komfortowo. Zdecydowała się na wieprzowinę i kilka warzywnych dodatków, choć znając tutejsze porcje wiedziała, że i tak tego nie przeje. Choć uwielbiała tutejszą kuchnię, żołądek na samą myśl o ilości jedzenia ściskał się nie przyjemnie. Jakkolwiek nie cieszyła się na rożnego rodzaju degustacje i sięganie po ulubione smaki, nie mogła nic poradzić, że z tyłu głowy odzywał się ten złośliwy głosik przypominający o złamaniu zasad diety.
    — Może skoro tu jesteśmy, soju? Butelki są małe, więc możemy wziąć jedną na głowę. — zasugerowała decydując się na tutejszy napitek, który cieszył się ogromną popularnością. — Możemy wziąć dwa różne dla posmakowania. — dodała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po kilku minutach podeszła do nich kelnerka z miłym uśmiechem wymalowanym na twarzy.
      — Są państwo zdecydowani? — zagadnęła, Danielle pokiwała głową sięgając po kartę.
      — Tak, chyba tak, prawda chagi? — zawyżyła nieco swój głos, który stał się bardziej słodki i jednocześnie podekscytowany, specjalnie używając tego, a nie innego określenia dla chłopaka, które miało na celu podkreślenie tego co ich niby łączy. — Jesteśmy w Korei po raz pierwszy. Rodzice namówili nas na odwiedzenie rodzinnych stron podczas podróży poślubnej. — wytłumaczyła z wyraźnym przejęciem, wyciągając dłoń nad stołem, którą zaraz splotła z palcami Namgi’ego. Na moment przeniosła wzrok na blondyna wpatrujac się w niego rozmażonym wzrokiem niby tracąc zainteresowanie stojącą obok kelnerką, która po chwili odchrzaknęła cicho posyłając im pocieszny, nieco zakłopotany uśmiech.
      — Mamy ofertę na specjalne okazje. Do obiadu dodajemy słodki poczęstunek i wybrany alkohol w ramach gratulacji. — wytłumaczyła.
      — Och naprawdę? Nie chcemy robić kłopotu. — odparła niby szczerze zaskoczona propozycją.
      — Żaden problem, taką mamy politykę. — odpowiedziała spokojnie. Danielle z wesołym uśmiechem pokiwała głową i podała wybrane przez nich dania oraz napoje, na które się zdecydowali. Kelnerka zanotowała wszystko i zostawiła ich samych.
      — Załatwione. — Danielle rozsiadła się wygodniej na miękkiej kanapie, teatralnym gestem strzepując niewidzialny kurz z ramion, z dumą goszczącą na twarzy.

      Dani aktorka

      Usuń
  65. Mimo, iż wcielanie się w rolę i odstawienie drobnego teatrzyku, który wymyślił Namgi przyszło jej łatwo, złapała się na tym, że sprawiło jej to zdecydowanie zbyt wiele przyjemności niż powinno, czy wypadało. Tak jak zwroty i słowa kierowane do kelnerki były niegroźnym kłamstwem, tak uśmiech i radosne spojrzenie, którymi obdarowała chłopaka, były jak najbardziej prawdziwe. Tak samo jak realne było ciepło, które czuła w palcach i które promieniowało dalej, w głąb jej ciała, gdy znów spletli razem swoje dłonie. Starała się jednak nie wyolbrzymiać i nie dawać ponieść się fantazji przy odczuwanych emocjach, pamiętając, że na przeciwko niej siedzi jej tylko przyjaciel, a cały wyjazd miał właśnie taki, przyjacielski charakter. Dawno nie poznała nikogo z kim tak szybko i w tak łatwy sposób nawiązała bliższą znajomość, nie chciała tego w żaden sposób komplikować, więc tego zamierzała się trzymać, czerpiąc po prostu przyjemność ze wspólnego odpoczynku.
    Zaśmiała się nieco, kryjąc tym delikatne zawstydzenie, gdy policzki Danielle oblały się rumieńcem, kolejnym tego wieczora, na jego komplement, bo odegranie tej konkretnej roli przyszło jej z zaskakującą lekkością, ale na szybko wytłumaczyła to przed samą sobą, że niezobowiązujące przedstawienie przed kelnerką to przecież nic wielkiego.
    — Winogrono. — stwierdziła po chwili namysłu, pokazując palcem odpowiednią butelkę.
    Nikt nigdy nie nazywał jej w ten sposób. Zdarzało się, że słyszała intymne przezwisko padające między rodzicami, ale nigdy nie była niczyją chagi. Po pierwsze nie miała okazji być z nikim na tyle blisko, a jeśli już to i tak nikt nie znał tego typu koreańskich zwrotów. Zresztą jeśli chodziło o jej związki raczej nie miała czym się chwalić i żadnego nie uznawała za ważny, sprowadzając je raczej do poziomu głupiego, nastoletniego zauroczenia niż do czegoś poważnego. Koniec końców na pierwszym miejscu zawsze były jej treningi i apodyktyczna matka, która pilnowała, by nic nie odwracało uwagi Danielle od baletu. Do teraz. W tej chwili autorytet jej matki zdawał się na nią nie działać.
    — I trochę tego. — dodała wskazując kawałki surowej karkówki. Sięgnęła po pałeczki i nabrała nieco kimchi. — O niebo lepsze niż zapamiętałam. — wymruczała delektując się pikantnym smakiem kapusty. Uwielbiała tą kuchnię i choć w Stanach było wiele bardzo dobrych koreańskich restauracji, nie mogły równać się z tymi tutaj. Nie wiedziała, czy była to kwestia samych składników i przypraw, czy może rodzinnych przepisów, a może nastroju, który towarzyszył podczas podróżowania.
    Gdy rozlał alkohol do kieliszków sięgnęła po jeden i uniosła.
    — W takim razie czas na pierwszy toast. — zaczęła z wymalowanym na twarzy szerokim uśmiechem. — Za bezpieczne lądowanie, odrdzewianie języka i dobrą zabawę przede wszystkim. — wzniosła stukając kieliszkiem o kieliszek.
    Na co dzień nie piła zbyt dużo, nie była częstym bywalcem zakrapianych imprez, a nawet jeśli jej się to zdarzało zwyczajnie się pilnowała. Poza tym sama nie przekroczyła jeszcze magicznego wieku, w którym legalnie mogłaby pójść i spożyć alkohol. Pojedyncze lampki szampana wypijane na różnego rodzaju eventach to był raptem grzecznościowy obowiązek, aniżeli picie dla przyjemności.
    Przytknęła szkło do ust i upiła spory łyk słodkiego trunku ignorując towarzyszące przy tym pieczenie gardła, które przy soju było wręcz znikome.
    — Wyjazd uważam za oficjalnie rozpoczęty. — powiedziała oficjalnie bardziej podniosłym głosem.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  66. — Oczywiście. — powtórzyła zgodnie z lekkim rozbawieniem. Butelka soju nie powinna jej zaszkodzić, ale zdecydowanie musiała mieć na uwadze, by któregoś razu nie rozpędzić się w degustacji regionalnych napitków. Wolała by Namgi nie musiał holować jej do domu, bo z zażenowania chyba nie wychyliła by głowy z pokoju przez resztę wyjazdu.
    — Bardziej. — poprosiła przyglądając się skwierczącemu na grillu jedzeniu. Zapach był niezwykle aromatyczny i pobudzał kubki smakowe do wzmożonego działania. Wszystko pachniało i wyglądało obłędnie. W oczekiwaniu na odpowiednie wysmażenie sięgnęła do sałatki z glonów. Nawet dodatki były świeże i dobrze przyrządzone.
    — Na szczęście mają długo otwarte, więc nie powinni za szybko nas wyrzucić. Poza tym dzisiaj mamy bonusową kartę. — stwierdziła puszczając mu oczko.
    Planując wyjazd uwzględniła kilka miejsc, w które chciałaby go zabrać, dodatkowo czekała na niego główną atrakcja, jednak poza tym nie miała żadnego konkretnego planu działania. Nie chciała trzymać się sztywno planu i gnać na złamanie karku wszędzie gdzie się tylko dało. Mieli czas, mogli robić co tylko dusza zapragnie. Mogli odwiedzić górę Namsan, wjechać na sławetną wieżę, z której rozciągał się idealny widok na całe miasto, zapuścić się do Gangnam, czy Hongdae i spędzić czas zdzierając gardła na karaoke… Seul oferował wiele skrajnie różnych atrakcji.
    — Jutro popołudniu czeka cię główna atrakcja. Później możemy robić na co tylko będziemy mieli ochotę. Chociaż to nam pewnie zajmie więcej czasu. — wyjaśniła z tajemniczym uśmieszkiem. Nie miała zamiaru zdradzić mu żadnych szczegółów póki nie znajdą się na miejscu. — Musisz jeszcze trochę poczekać z zaspokojeniem ciekawości. — dodała widząc zaciekawienie na jego twarzy. Zakluczyła usta wyimaginowanym kluczykiem, który wyrzuciła gdzieś za plecy i wzruszyła niewinnie ramionami. Sama również nie mogła się tego doczekać, głównie zastanawiając się jak Namgi zareaguje na to co zaplanowała dla niego, bo niespodzianka głównie dotyczyła jego. Miała zamiar mu po prostu towarzyszyć i obserwować to co będzie się działo aniżeli brać czynny udział.
    Zakryła twarz dłonią, gdy wzniósł toast w jej imieniu. Uniosła jednak kieliszek i wypiła jego zawartość na raz na moment zapominając o zwodniczym działaniu soju.
    — W takim razie cieszę się, że mogę to dla ciebie zorganizować. — odpowiedziała przykładając dłoń do serca, nieco się kłaniając, jednocześnie przyglądając mu się błyszczącymi oczami i policzkami delikatnie zaczerwienionymi od wypitych shotów i ciepła bijącego od grilla.
    — Chciałabym się kiedyś tutaj przeprowadzić. — wyznała nagle. Stany oferowały wiele, zwłaszcza jeśli ktoś chciał robić karierę w branży muzycznej, czy też tak jak ona, tanecznej jednak Nowy Jork zdecydowanie nie był jej miejscem. To tu czuła się zdecydowanie lepiej, bardziej sobą. Seul i Koreę nazywała swoim domem. W Wielkim Jabłku niewiele na nią czekało i równie niewiele zostawiłaby za sobą. Niczego bez czego nie dałaby sobie rady tutaj. Nie zastanawiała się nad ludźmi, czy potencjalnymi przyjaciółmi, za którymi mogłaby tęsknić bo i tych miała garstkę w dodatku rozsianych po świecie.
    — A ty? Wiem, że nie miałeś okazji podróżować, ale jest jakieś miejsce które chciałbyś zobaczyć w pierwszej kolejności? — zapytała szczerze zainteresowana jego odpowiedzią. Na świecie było tyle niesamowitych miejsc, niektóre z nich miała okazję widzieć i doświadczyć nowych kultur na własnej skórze, ale wciąż większość była przed nią. A może właśnie teraz dorobiła się partnera do podróży?

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  67. — Jutro się wszystkiego dowiesz, tyle wytrzymasz. Nie jestem tak okrutna, by trzymać cię w niewiedzy do końca wyjazdu. — zapewniła. Danielle z pewnością nie przypominała w niczym swojej matki, ale jedno miały wspólne, jeśli tylko chciała potrafiła działać z rozmachem. Tak jak teraz nie myślała, by zaprzestać na samym przelocie, eleganckim noclegu i kilku atrakcjach na mieście. Choć sama nie była ogromną fanką niespodzianek, lubiła dawać prezenty innym ludziom. I nie miała w tym żadnych zahamowań.
    — Tajlandia jest świetna chociaż panuje tam istny chaos, ale mają naprawdę dobry street food. — wspomniała przypominając sobie jedne z wakacji, które tam spędziła przy okazji służbowego wyjazdu ojca, którego nie mógł przełożyć, gdy przyleciała w odwiedziny. Z początku miała zostać w domu, ale nie dała się uziemić.
    — I mają słonie! Słonie są super. — dodała z lekkim chichotem.
    Lubiła siebie tutaj, tą beztroską Danielle, której nie dosięgały matczyne szpony, żadne zmartwienia i masa obowiązków, w których tonęła. Trochę tak jakby uciekała od problemów na moment zostawiając je za sobą, co nie oznaczało, że przestawały one istnieć. Po prostu przez krótką chwilę o nich nie pamiętała. Dlatego może tak bardzo ciągnęło ją do Korei. Ale, czy przeprowadzka cokolwiek by zmieniła? Nie mogła mieć stuprocentowej pewności.
    Wzruszyła nieco ramionami na jego pytanie, zastanawiając się nad odpowiedzią.
    — Nie wiem. W Juilliardzie będę jeszcze trzy lata. — Jeszcze trzy lata, miała za sobą dopiero pierwszy rok. — Rodzice raczej chcieliby żebym została w Stanach, ale pewnie po szkole zacznę konkretniej się nad tym zastanawiać. Tak, czy inaczej mam jeszcze sporo czasu na podjęcie decyzji. — przyznała po czym wetknęła do ust kawałek wołowiny otoczonej liściem sałaty.
    Jej policzki płonęły, a po ciele rozchodziło się ciepło wywołane procentami krążącymi w organizmie. Zaczynało jej szumieć w głowie, ale jeszcze nie czuła zawrotów, które byłyby pierwszą oznaką, że powinna przestać, choć zdecydowanie zbyt lekką ręką sięgała po kolejny kieliszek tego wieczora.
    — A wiesz to bardzo prawdopodobne. — odpowiedziała przygryzając wargę w nieudolnej próbie pozostania względnie poważną. Zaraz jednak parsknęła śmiechem na wyobrażenie ojca stojącego na czele wojskowego oddziału, chociaż w mundurze widziała go jedynie na niesamowicie starych zdjęciach, gdy odbywał obowiązkową służbę.
    — Nie jest taki groźny na jakiego wygląda. — stwierdziła oblizując wilgotne od alkoholu wargi. — Polubicie się. — stwierdziła przyglądając się chłopakowi znad miseczki z ryżem. Jej ojciec robił wrażenie stanowczego i niezwykle zdystansowanego, ale była to tylko maska polityka, która na co dzień wojowała na arenie partii. W domu stawał się znacznie spokojniejszym i bardziej spolegliwym człowiekiem, a przede wszystkim w stosunku do Danielle był niezwykle cierpliwy i pozwalał jedynej córce na wiele. Poza tym był całkiem zabawną osobą. Nie licząc biznesowych spotkań, których parokrotnie była świadkiem. Wtedy wstępowała w niego obca jej stanowczość i surowość, której nigdy nie przejawiał względem Dani.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Poza tym rozpijanie jak rozpijanie… przez ciebie zjadłam zdecydowanie za dużo. — stwierdziła odkładając pałeczki na talerz by nieco poklepać się po pełnym brzuchu, który powoli zaczynał boleć ja od ilości jedzenia. Byli tu dopiero kilka godzin, a już zjadła tyle co normalnie spożyłaby w przeciągu paru dni.
      Spojrzała na praktycznie pusty grill i opróżnione w większości butelki soju.
      — Pełny, czy jednak stąd nie wychodzisz? — zagadnęła wspierając łokieć na blacie stołu, a na dłoni oparła podbródek. Bezczelnie wpatrywała się w blondyna, kompletnie zapominając, że wcześniej to była jedynie przykrywka dla niecnego zdobycia zniżki.
      — Przysięgam, jutro żaden budzik mnie nie dobudzi. — stwierdziła ziewając. Usta zasłoniła dłonią. Było późno, ale w samolocie praktycznie nie spali, więc może jednak ominie ich przeklęty jet lag.
      — Zbieramy się? — zagadnęła po tym jak wypili ostatnią porcję soju, która z każdym kolejnym shotem przechodziła coraz łatwiej przez gardło nie zaprawionej w piciu Danielle.

      Dani

      Usuń
  68. — Widziałam na insta, w czerwonym było ci do twarzy, chociaż w tych też ci dobrze. — skomentowała kolor jego czupryny, przypominając sobie kilka zdjęć, które widziała na jego profilu. Sama nigdy nie przeprowadziła na sobie drastycznej zmiany. Co najwyżej odrobinę skracała włosy lub dodawała kilka refleksów dla delikatnego rozjaśnienia naturalnego koloru. Niby parokrotnie się nad tym zastanawiała, ale obawiała się, że będzie kiepsko wyglądać w zmyślnych kolorach, więc pozostawała przy tym w czym czuła się dobrze.
    — To znaczy daje mi wolną rękę, ale mam wrażenie, że z jakiś powodów wolałby żebym została w Stanach. — odpowiedziała wzruszając ramionami. Nie do końca wiedziała dlaczego w tym temacie skłaniał się ku opinii matki, ale nie robił tego tak nachalnie jak kobieta, więc sama Danielle nie drążyła i nie dopytywała o jego argumenty zwłaszcza, że na razie było to jedynie gdybanie i dalekosiężne plany, zakrawające o marzenia. Ostatecznie nie wiedziała co będzie za trzy lata. Czy uda jej się zdać szkołę, czy wciąż będzie tego chciała, a może zmieni zdanie. Istniało wiele możliwości i żadnej z nich nie wykluczała. Równie dobrze za trzy lata coś lub ktoś mogło sprawić, że zechce zostać w Nowym Jorku.
    Oboje z rodziców stawiali na jej wykształcenie i popychali do dalszego działania, wielokrotnie naciskając na jej własne ambicje, motywując do dalszego rozwoju. Gdyby chciała mogłaby zajmować się tańcem bez wykształcenia, ale jednak szkoła otwierała pewne możliwości, do których normalnie nie miałaby dostępu, a dodatkowo miała okazję na własną rękę poznać kilka ważnych osobistości z tego świata.
    Wiedziała, że ojciec w przypadku Namgi’ego nie stanowił żadnego problemu. Zaangażowała go w organizację tej niespodzianki, więc chcąc nie chcąc musiała zdradzić mężczyźnie, czym para się jej przyjaciel. Nie miał nic przeciwko, a wręcz przeciwnie, zdawał się nieco zaciekawiony twórczością Namgi’ego. Jej ojciec do wielu rzeczy musiał dojść ciężką pracą. Wiele zawdzięczał własnemu sprytowi. Poza tym chyba każdy polityk miał swoje za uszami i nie był tak krystaliczny jak mogłoby się zdawać. Wątpiła, aby jej ojciec był wyjątkiem od tej reguły.
    Parsknęła śmiechem na jego kontrargument.
    — Czy ja wiem, czy taki za młody. Dwadzieścia dwa lata to całkiem poważny wiek. — stwierdziła z drżącymi kącikami ust, które chciały wyrwać się do szerokiego uśmiechu. Każdy Koreańczyk musiał odbyć służbę, miała kilku znajomych, którzy nie mając stałego obywatelstwa z tego powodu wracali do kraju. Niby wiedziała o ważnych pobudkach, które za tym stały, ale nie do końca uważała to za dobre rozwiązanie.
    Oboje z pełnymi brzuchami wyszli z restauracji, a Danielle chętnie przyjęła pomocną dłoń Namgi’ego czując, że nie stoi na swoich nogach tak pewnie jak zazwyczaj, a brakowało im tylko tego, by połamała sobie nogi na samym początku wyjazdu. Zwłaszcza, że ten zapowiadał się wspaniale. Już teraz, siedząc w knajpce i żartując sobie do woli czuła się bardzo dobrze, a to był dopiero początek ich pobytu.
    — Tak jest, chagi. — potaknęła zgodnie, z równą naturalnością używając pieszczotliwej ksywki, jednocześnie nie odsuwając się nawet o milimetr od niego. Przyjemnie szumiało jej w głowie, humor jej dopisywał o czym świadczył widniejący na twarzy niewymuszony uśmiech. Miała nadzieję, że jutro nie będzie towarzyszył jej drażniący ból głowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Do południa? — powtórzyła. — A do południa to możesz sobie spać. — stwierdziła chwytając go bez zawhania pod ramię. Sama raczej nie planowała zrywać się z łóżka skoro świt. Wolała się wyspać i być pełną sił kolejnego dnia.
      Apartamentowiec znajdował się niedaleko, więc nie czekał ich potwornie długi spacer. Szli jedno uczepione drugiego. Danielle co jakiś czas parsknęła cichym śmiechem, gdy widok mijanej witryny wywoływał kolejne skojarzenia lub przypominała sobie zabawną anegdotkę z poprzednich wyjazdów. Ktoś z boku mógłby rzeczywiście pomyśleć, że łączy ich coś więcej ,lub że za dobrze odnaleźli się w poprzedniej roli, ale Dani kompletnie to nie przeszkadzało. Oboje mieli ten komfort, że byli zupełnie anonimowymi jednostkami, na które paparazzi nie czyhało za każdym rogiem.

      Dani

      Usuń
  69. Dzieliły ich zaledwie trzy lata. W teorii było to tyle co nic i oboje mogli śmiało nazywać się młodymi, świeżo upieczonymi dorosłymi, którzy dopiero wkraczają w to niby poważniejsze, bardziej odpowiedzialne życie. Z drobną różnicą, ona wciąż była zależna od swoich rodziców, którzy ją utrzymywali, czy to biorąc pod uwagę zapewnienie dachu nad głową, czy też niemałych opłat uiszczanych za szkołę. Dlatego też pod pewnymi względami Namgi jej imponował, obojętnie czym by się nie zajmował, radził sobie zupełnie sam. Sam na siebie zarabiał, znalazł sposób na życie. Mieszkał sam i był zależny wyłącznie od siebie. Świadomość jego drugiej pracy, która nie łapała się w ramach legalnych zajęć, z łatwością ignorowała.
    Bo czy mogła go z tego rozliczać? Nie. Czy miało to dla niej jakiekolwiek znaczenie? Również nie. Nie licząc incydentu kiedy spotkała go pobitego. Nie chciało go więcej oglądać w takim stanie, ale zauważyła, że prócz jego bezpieczeństwa w tym bałaganie, nie obchodziło ją nic więcej.
    — Tak, powinno w niej być wszystko co potrzebne do zjedzenia wypasionego śniadania. — odpowiedziała. Mieszkanie zawsze było gotowe na jej przyjazd. Posprzątane, wywietrzone, z pełną lodówką i ulubionymi przekąskami ukrytymi w szufladach.
    — Dobranoc, Gi. — odpowiedziała cicho, po chwili niemal odpływając pod wpływem przyjemnego ciepła, które biło od jego ciała, ignorując pozycję stojącą, w której utrzymywały ją jego ramiona. — Do zobaczenia. — wymamrotała sennie odsuwając się od niego, by samej zaraz zniknąć za drzwiami swojej sypialni. Stanęła na środku rozglądając się zmęczonym wzrokiem po pokoju. Westchnęła ciężko i niechętnie powędrowała do łazienki, by umyć twarz i przebrać się w piżamę, która składała się z krótkich, granatowych spodenek dresowych i białej koszulki z rysunkiem siwej koali.
    Rzuciła się na miękkie łóżko uprzednio gasząc światło. Przekręciła się na bok naciągając kołdrę pod samą brodę. Spojrzała w stronę okna, którego nie zasłoniła, ale nie miała zamiaru ponownie wstawać. Uśmiechnęła się sama do siebie na wspomnienie minionego wieczoru i wspólnego wyjścia do knajpki. Niby nic wielkiego, odrobina dobrego jedzenia i kilka kieliszków soju, a dla niej wieczór rysował się jednym z najlepszych w jakich do tej pory uczestniczyła. Dobre towarzystwo, kilka zabawnych, niewinnych żartów... Dawno nie bawiła się tak dobrze jak dzisiaj. Być może momentami czuła się zbyt swobodnie, ale nie spostrzegła, by Namgi czuł się przez to niekomfortowo. Nie oponował, a wręcz przeciwnie sam brnął we wspólne dowcipy i słodkie kłamstwo. Znalazła najlepszego przyjaciela o jakiego mogła prosić.
    I z tą myślą zasnęła, gdy już nie była w stanie walczyć z ciążącymi powiekami.
    Tak jak przewidywała, obudziła się z lekko ćmiącą głową. Do pokoju wpadało słońce przez nie zasłonięte okno. Przetarła zaspane oczy palcami, by ślamazarnie podnieść się od siadu. Przeciągnęła się rozciągając zastygłe ciało po czym sięgnęła po telefon leżący na nocnej szafce. Dziewiąta trzydzieści. Daleko do leniwego wylegiwania się do południa, ale miała wyrobiony nawyk wczesnego wstawania, a dodatkowo zmiana strefy czasowej działała na niekorzyść długiego spania. Liczyła, że uniknie popołudniowego kryzysu i nie będzie ziewać przez większą część dnia.
    Podniosła się z łóżka robiąc kilka ćwiczeń rozciągających dla rozluźnienia mięśni, które zawsze wykonywała po przebudzeniu. Po cichu wyszła z pokoju, a widząc wciąż zamknięte drzwi do sypialni blondyna, na palcach przeszła do kuchni. Zrobiła kawę, w duchu dziękując, że ekspres nadmiernie nie hałasował. Nie miała pewność, czy Namgi cieszy się kamiennym snem, czy wręcz przeciwnie.
    Z parującym kubkiem wyszła na taras, gdzie oparła się o barierki przyglądając się miastu rozciągającym się w dole, które o każdej porze dnia i nocy tętniło życiem. Zerkając przez ramię i upewniwszy się, że chłopak dalej smacznie śpi, sięgnęła po telefon, by wykonać kontrolny telefon, czy dzisiejsze spotkanie wciąż jest aktualne.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  70. Zerknęła przez ramię, gdy usłyszała ciche kroki za plecami. Przywitała Namgi’ego lekkim uśmiechem. Wyglądał pocieszenie z burzą zmierzwionych włosów i tym porannym lookiem, który będzie miała okazję obserwować przez cały tydzień. Drgnęła nieznacznie, gdy szturchnął ją palcem w bok prosto w miejsce, w którym była wrażliwa na okropne łaskotki.
    — Na szczęście dobrze. — minimalne mrowienie w skroniach było do zniesienia i powoli ustępowało, więc nie było czym się przejmować. Była pewna, że do wyjścia wszelkie dolegliwości ustąpią. — Jak się spało w nowym miejscu? — zapytała przenosząc na niego spojrzenie. Sama niekiedy miała problem zasnąć w obcym miejscu. Nie wiedziała, czy chodziło o inną miękkość materaca, obce ściany, nieznajomy zapach, czy coś jeszcze innego, ale działo się tak, że kręciła się niespokojnie przez kilka pierwszych nocy.
    — Widzę ciekawość zżera. — zaśmiała się i szturchnęła go lekko ramieniem w ramię. — Jesteśmy umówieni na około szesnastą. — odpowiedziała zerkajac przelotnie na wyświetlacz telefonu. Mieli jeszcze sporo czasu, który mogli spożytkować dowolnie, uwzględniając czas na ogarnięcie się przed wyjściem i dojazd, aczkolwiek miejsce docelowe nie znajdowało się szczególnie daleko.
    — Zapewniam, że nie idziemy do opery. — Tak naprawdę nie musieli się w żaden sposób stroić, ale domyślała się, że gdyby Namgi znał okazję i więcej szczegółów dotyczących niespodzianki, chciałby się do niej przygotować, by zaprezentować się z jak najlepszej strony. — Dzisiaj może być playboy. — stwierdziła po chwili namysłu, przypominając sobie jego wczorajsze określenie. Sama odczuwała ogromną ekscytację i zniecierpliwienie, chcą już wiedzieć jak Namgi zareaguje na jej pomysł. — Mam nadzieję, że mnie nie zamordujesz za nadmiar... wrażeń. — Może, że to niekoniecznie, ale za wtykanie nosa w jego pracę już tak. Miała świadomość, że jeśli rzeczywiście wszystko pójdzie zgodnie z planem Namgi może zakończyć ten wyjazd z dodatkowym obowiązkiem na głowie.
    — Ja odpuszczam, mam wrażenie, że wciąż czuję wczorajszą kolację. — przyznała dreptając za chłopakiem. Odstawiła pusty kubek po kawie do zmywarki, by zaraz zajrzeć mu przez ramię do lodówki. Gdy wstała zwróciła uwagę jedynie na mleko bez którego nie podchodziła do picia kawy. Prócz tego lodówka wypełniona była warzywami i najrozmaitszymi składnikami. Była z siebie dumna, że po tak sytym posiłku nie spędziła pół nocy z głową zawieszoną nad toaletą, a zamiast tego spokojnie spała. W normalnych okolicznościach wyrzuty sumienia nie dałyby jej spokoju i prędzej, czy później skończyłaby z palcami wepchniętymi w gardło, by pozbyć się nadmiernej treści z żołądka.
    Odsunęła się od lodówki, aby otworzyć dwie z szuflad.
    — Wow, pieczywa do wyboru do koloru jak w piekarni. — skomentowała przyglądając się różnego rodzaju bułkom, rogalikom i chlebom. W drugiej zaś były płatki, makarony i ryże. — Komuś się chyba pomyliło, że przyjechaliśmy tylko we dwójkę, a nie całą gromadą. — stwierdziła kręcąc głowa. Danielle od zawsze jadła niewiele trzymając się sztywno wyznaczonych zasad, by czasem nie przybrać za dużo na wadze. Gdy przylatywała do Seulu zamiast matki wyliczającej kalorie, miała wokół siebie sztab ludzi, którzy ciągle podsuwali jej coś do jedzenia w trosce o jej dobre samopoczucie. Z Minho na czele, więc domyślała się, że obszerne zakupy to jego sprawka, choć prosiła go o zachowanie zdrowego rozsądku skoro i tak planowali korzystać z dobrodziejstw miasta.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  71. — Zawsze możesz wrócić do łóżka. — zauważyła z niemałym rozbawieniem słuchając jego grzkich żali. Gdyby tylko powiedział nie miałaby mu za złe leniwego przedpołudnia. Czas ich nie gonił, data na bileach również. Cały wyjazd był podporzadkowany im, a nie oni pod intensywny plan wycieczki. Na początku zastanawiała się, czy nie zaplanować zwiedzania pod kątem ważniejszych turystycznie punktów, jednak stwierdziła, że nie miało to większego sensu. Po pierwsze z pewnością nie był to ich ostatni raz w Korei, a po drugie chciała spędzić ten czas względnie spokojnie bez nadmiernego poganiania.
    Spostrzegła jego przebiegły uśmieszek na wzmiankę o dobrze stroju. Uniosła nieco brew, ale nie dociekała, przekona się za parę godzin co chłopak przygotował na specjalną okazje. Już w casualowym wydaniu prezentował się... dobrze, więc ciężko było sobie wyobrazić co miała w sobie wersja na playboya.
    — Nie lubisz gór? — zapytała zaciekawiona. — Na Namsan na szczęście wjeżdża kolejka z wygodną kanapą w środku. — dodała z uśmiechem. Danielle nie był fanką wybierania się w dzicz, tyczyło się to również gór, które natomiast uwielbiał ojciec, co tłumaczył brakiem dostępności do naglących wiadomości, czy służbowych maili i przestrzenią, której na co dzień brakuje mu w mieście. Wielokrotnie ciągał ją ze sobą na piesze wycieczki, co kończyło się jej marudzeniem na temat obolałych nóg i nie dotarciem do wyznaczonego celu.
    — Łasuch. — skwitowała widząc jak jednak dał się skusić jednemu croissantowi. Ona miała pełen żołądek i prócz kawy nie wcisnęła by żadnego jedzenia, choć rzeczywiście zapach świeżego pieczywa był kuszący zwłaszcza o tej porze.
    — Obudziłam się po dziewiątej, ale przespałam grzecznie całą noc. — odpowiedziała nalewając sobie wody, z którą również usiadła przy stole. — Nawyk zrywania się skoro świt i różnica trzynastu godzin między Seulem, a Nowym Jorkiem mogą dać w kość. — dodała przyglądając się jak nabiera na łyżkę kolejną porcję płatków. Sama wolałaby jeszcze pospać, ale choćby chciała to nie zmrużyłaby oka ponownie. Nie mogła jednak narzekać, czuła się całkiem wypoczęta.
    — Mam być twoją korepetytorką? — Nie uważała się za osobę, która posiada nadzwyczajny talent do przekazywania posiadanej wiedzy, zwłaszcza tej która przychodziła jej dość naturalnie, ale nie mogła mu przecież odmówić. — Wydajesz się zdolnym uczniem, wczoraj bardzo szybko załapałeś jedno słowo, z resztą pewnie pójdzie ci równie sprawnie. — stwierdziła z zaczepnym uśmieszkiem, przypominając sobie wczorajsze show, które przedstawili przed niczego nieświadomą kelnerką. Wsparła brodę na dłoni i upiła łyk chłodnej wody. — Nie ma problemu, podszkolimy cię, w razie gdybyś mi się zgubił albo rzeczywiście zechciał wyrywać Koreanki na wizerunek tego playboya aka idola. — dodała pół serio, pół żartem. Jako, że pierwszy przytoczony argument mógł okazać się realnym zagrożeniem zwłaszcza, gdy znajdą się w zatłoczonych uliczkach Seulu, tak drugiego potencjalnego problemu wolała sobie nawet nie wyobrażać, czując nieprzyjemny ścisk w żołądku już na samą myśl o klejących się do niego dziewczętach. Ale przecież nie była zazdrosna, wszystko wynikało z przyjacielskiej troski, a raczej w ten sposób tłumaczyła sobie własne emocje, które obierały w niektórych momentach dziwny kierunek.
    Dopiłą wodę ze szklanki po czym podniosła się z miejsca.
    — W takim razie mój młody padawanie, idź się ogarnąć. — poleciła sama powoli kierując się z powrotem do swojego pokoju.

    D.

    OdpowiedzUsuń
  72. — A to by była strata, więc lepiej żebyś skutecznie wyłgał się z porwania. — odparła kręcąc głową z rozbawieniem. Żadnych porwań w planach oczywiście nie było i choć nie sprawiało jej problemu, by robić za tłumacza, rzeczywiście mógł skorzystać na tym wypadzie i podszlifować swój język skoro mieli na to czas. Nigdy nie wiadomo kiedy przyjdzie mu zrobić pożytek ze znajomości koreańskiego.
    Przebrała się z piżamy w szare dresy i top, który tylko podkreślał wydatne obojczyki rysujące się tuż pod skórą. Było jej ciepło pomimo klimatyzacji, która utrzymywała przyjemną temperaturę w mieszkaniu pomimo upałów nawiedzających ostatnimi czasem Seul. Włosy natomiast związała w koński ogon, by jej nie przeszkadzały wpadając do oczu.
    — Okej. — Wrócili do salonu sadowiąc się na szerokiej kanapie. Zastanawiała się od czego powinna z nim zacząć, by nie zrobić mu niepotrzebnego bałaganu w nieco zardzewiałych umiejętnościach. — Znasz podstawy i generalne założenia, więc może odświeżymy ci na początek zwroty, które przydadzą ci się podczas wyjazdu? — zaproponowała. Nigdy z nikim nie przeprowadzała tego typu lekcji, więc nie do końca wiedziała co było istotne, chociaż przynajmniej Namgi był względnie zaznajomiony z tym językiem, a nie kompletnie zielony. — Może zaczniemy mówić po koreańsku do siebie? Gdybaniem i tak niczego nie osiągniemy. — zasugerowała przestawiając się właśnie na koreański, by chłopak mógł się z nim jak najwięcej osłuchać przed wyjściem z domu. Mówiła nieco wolniej starając się wypowiadać słowa wyraźnie.
    Danielle za dzieciaka podejmowała dodatkowe lekcje z francuskiego i chińskiego i mniej więcej na tej samej zasadzie co Namgi posługiwała się tymi językami. Mniej więcej rozumiała co się do niej mówi, potrafiła sklecić proste zdania, ale zdecydowanie nie czuła się pewnie na tym gruncie. Nie miała skłonności do zostania poliglotką, a znając angielski praktycznie wszędzie mogła się porozumieć z innymi, tak rodzice twierdzili, że znajomość większej ilości języków poszerza horyzonty.
    Zabrała się więc za zadawanie kolejnych pytań, na które musiał odpowiadać, a gdy nie mógł wpaść na konkretne słowa, dawała mu podpowiedzi, które go naprowadzały na właściwe zagadnienie. Ciągnęła go za język i niekiedy sugerowała konkretne słówka po angielsku, zmuszając by sam jak najwięcej kombinował i zaczął używać swojej wiedzy.
    — Może chcesz sobie porobić notatki? Na czarną godzinę gdyby to mnie porwali. — zaproponowała opierając głowę o wezgłowie kanapy. Wiedziała, że to tylko proste rozmówki służące ku przypomnieniu jak się mówi po koreańsku, ale mimo to Danielle od razu przestawiła się na tryb nauki i aż dziwnie było jej siedzieć bez dzierżenia w dłoni długopisu, czy kolorowego zakreślacza, którym smarowała po podręcznikach, by zaznaczyć to co najważniejsze. Wcale, a wcale nie myślała o sobie jako o kujonce i pracoholiczce. Zrzucała wszystko na karb ambicji.
    — Prawie w ogóle nie słychać, że nie używałeś koreańskiego. — pochwaliła z uśmiechem po pewnym czasie siedzenia na kanapie. Podniosła się z miejsca i przeszła do kuchni nalewając sobie soku i wyciągając z szuflady ulubione orzechy nerkowca. — Chcesz? — zaproponowała. Zerknęła też przelotnie na zegarek pamiętając, że musieli jeszcze wyszykować się przed wyjściem i dojechać przedzierając się uprzednio przez potworne, olbrzymie korki, które nigdy nie malały w tym mieście podobnie jak w Nowym Jorku.

    D.

    OdpowiedzUsuń
  73. — Moje profesorskie oko stwierdza, że poradzisz sobie nie tylko w spożywczaku. Ale lepiej nie zgub się w metrze, tam to nawet i ja mam problem ogarnąć te porąbane mapki. — odpowiedziała z lekkim uśmiechem. Nie żeby była osoba, która non stop korzysta z komunikacji miejskiej, ale parokrotnie się to zdarzyło, głównie z czystej ciekawości lub sytuacji, w której wolała poruszać się sama poza świadomością ochroniarza, który grzecznie donosi ojcu o jej sytuacji i poczynaniach.
    Nawet jeśli brakowało mu swobody i płynności w porozumiewaniu się, była pewna, że i to nadgoni w trakcie tygodniowego pobytu w Seulu. Zresztą zawsze mogła uparcie mówić do niego po koreańsku i nie miałby innego wyjścia jak wysilać szare komórki i własny język.
    Czas płynął szybko i mimo, iż spędzali wczesne popołudnie w domu, nie dłużył się. Odnosiła wrażenie, że na wakacjach czas magicznie przyspieszał i płynął swoim tempem. Na zadane pytanie zerknęła zegarek. Mieli jeszcze półtorej godziny w czym musieli uwzględnić dojazd.
    — Zależy ile czasu potrzebujesz na zrobienie z siebie gwiazdy. — odparła przyglądając się chłopakowi, którego najwidoczniej trapiła ciekawość i niewiedza. Co do wyjazdu udzieliła mu dość oszczędnych podpowiedzi, ale odnośnie dzisiejszego wyjścia milczała i nie szepnęła choćby słówka, które mogłoby go naprowadzić na właściwe tory. Wiedziała, że gdy staną pod odpowiednim budynkiem sytuacja zacznie się rozjaśniać, choć nie sądziła, by wtedy mógł sam odgadnąć prawdziwy sens składanej tam wizyty. Ciężko też było przewidzieć ile czasu zajmie im owa atrakcja, nie miała pojęcia w jaki sposób odbywają się rozmowy muzyków i tekściarzy. Dopiero na miejscu miała zamiar wyjaśnić mu co dokładnie dla niego ma.
    — To niedaleko od nas, ale musimy się przebić przez potencjalne korki. Zakładam, że potrzebujemy około dwudziestu, trzydziestu minut. — dodała zawężając czas, który mógł spędzić na zrobieniu się na wspomnianego wcześniej playboya. — Więc możemy powoli się ogarniać. — stwierdziła po chwili namysłu. — Przynajmniej ja muszę. — Jeśli on miał prezentować się zniewalająco, Danielle nie mogła w najmniejszym stopniu od niego odstawać, a wyszykowanie się na przysłowiowe bóstwo wcale nie było takie proste i szybkie.
    Podeszła do niego z łobuzerskim uśmieszkiem, dłonie układając na ramionach blondyna.
    — Jeszcze troszkę pożyjesz w tej okrutnej niewiedzy. — powiedziała z udawaną powagą i żalem nad jego okropnym losem. Z cieniem rozbawienia odsunęła się od Namgi’ego kierując kroki do sypialni, by rzeczywiście zacząć doprowadzać się do stanu wyjściowego.
    Sięgnęła po telefon i puściła sobie muzykę dla umilenia czasu po czym weszła pod prysznic, by umyć w pierwszej kolejności włosy, na których miała wrażenie, że osiadł zapach wczorajszego grilla, a lubiła czuć się zawsze świeżo. Po odświeżającej kąpieli zabrała się za lekki makijaż i wybór stroju, więc skończyła owinięta ręcznikiem stojąc nad walizką z przygryzioną wargą i ściągniętymi brwiami w wyrazie głębokiego zastanowienia. Po wyrzuceniu niemal wszystkiego z walizki i upływie łącznie czterdziestu minut, wyszła z sypialni zostawiając za zamkniętymi drzwiami zrobiony bałagan, twierdząc że lepiej nie będzie. Niekiedy miała dni, że budziła się i wiedziała co na siebie założy, by czuć się odpowiednio dobrze, ale bywało też tak, że w całej garderobie nie było rzeczy, która by jej odpowiadała.
    Wciąż jednak mieli wystarczająco czasu, by dotrzeć na miejsce na czas.
    Zapukała do drzwi Namgi’ego, a po usłyszeniu cichego proszę wsunęła głowę do środka.
    — Gotowy? — zagadnęła poprawiając materiał swobodnej, czarnej sukienki na ramiączka, którą złapała w pasie skórzanym paskiem. Natomiast włosy delikatnymi falami opadały na plecy i smukłe ramiona. Prosto, ale elegancko. Ostatecznie nie szli na żaden wernisaż, czy sztukę teatralną, więc nie chciała przesadnie się stroić.

    D.

    OdpowiedzUsuń
  74. Tak jak podejrzewała, Namgi prezentował się bardzo dobrze. Złapała się nawet na tym, że zagapiła się na jego sylwetce i wystylizowanych blond kosmykach. Sama zrobiła się momentalnie czerwona na komplement chłopaka, który skwitowała uśmiechem i krótkim dzięki. Nie czuła potrzeby, by bawić się w wyrywanie śliniących się do niej Koreańczyków, a jeśli chodziło o znalezienie dobrego towarzystwa do wspólnej zabawy to na szczęście nie musiała daleko szukać.
    Stylizację wykończyła wetknięciem do uszu długich kolczyków i zarzuceniem skórzanej ramoneski na ramiona w razie powrotu o późniejszej porze i zmianie pogody na mniej sprzyjającą, a na nogi wciągnęła wiązane botki za kostkę dodając całości nieco cięższego, mocniejszego looku, który również lubiła.
    — Mój tata ufa na tyle by dać mi poprowadzić. — odpowiedziała puszczając mu oczko i wyciągnęła z małej torebki kluczki do samochodu, którymi pomachała w powietrzu. Oczywiście, że miała prawo jazdy, ale zwykle dla wygody towarzyszył jej kierowca, by nie musiała przejmować się parkowaniem, czy samodzielnym powrotem.
    W garażu podziemnym stały zaparkowane same eleganckie samochody należące do pozostałych mieszkańców apartamentowca.
    — A ty ufasz mi na tyle, by zająć miejsce pasażera? — zapytała podchodząc do czarnego FX od Jaguara, którego ojciec zakupił w zeszłym roku do prywatnych celów. — W sumie, nie masz innego wyjścia chyba, że jednak preferujesz komunikację miejską. Przystanek jest niedaleko. — dodała wzruszając lekko ramionami, wślizgując się zaraz na skórzany fotel za kierownicą tym samym nie dając mu szansy na jakikolwiek sprzeciw. Nie była może i kierowcą rajdowym, ale całkiem dobrze radziła sobie w miejskim gąszczu. Dodatkowo znała ruch lewostronny, który obowiązywał w Korei.
    Tak jak przewidywała seulskie ulice o tej porze były mocno zakorkowane. Na szczęście nie musieli dostać się na przeciwległy koniec miasta, a jedynie zmienić dzielnicę. Tak, więc po mozolnym poruszaniu się po zatłoczonych ulicach zaczęli zbliżać się do celu. Po obu stronach wznosiły się różnego rodzaju budynki, jedne niższe inne wyższe prezentując dumnie loga firm, do których przynależały. Pomiędzy biurowce wciśniętych było wiele kawiarni i sklepów, w których tłoczyli się pobliscy pracownicy szukając wytchnienia od pracy i obowiązków.
    Przy kolejnym skręcie serce Danielle zabiło mocniej, gdy w oddali spostrzegła cel ich krótkiej, samochodowej podróży. Na eleganckim betonowym froncie wygrawerowana była nazwa owej firmy – Hit Lab. Zaparkowała na wolnym miejscu parkingowym przed wysokim budynkiem wykończonym szkłem i stalą.
    — Okej, jesteśmy. — oznajmiła. Przygryzła wargę i przeniosła wzrok na Namgi’ego. — Nie wiem, czy kojarzysz to miejsce, ale są całkiem nieźli w tworzeniu muzyki. — z tego co wiedziała byli w czołówce jeśli chodzi o Koreę. Odchrząknęła neico i potarła dłońmi kierownicę czując, że denerwuje się jakby niespodzianka bezpośrednio dotyczyła jej osoby. — Więc czeka tam na nas... na ciebie kilka osób z branży. Opcja pierwsza to poszfendanie się po tym miejscu, wymiana doświadczeń i rozmowa o wszystkim o czym wy muzycy rozmawiacie. — wyjawiła przenosząc wzrok z powrotem na budynek. — Opcja druga jest nieco bardziej skomplikowana. Mój ojciec ma znajomego, a on ma córkę, która jest wokalistką. Miałam ją okazję poznać podczas wcześniejszych pobytów, jest w porządku i mogę śmiało powiedzieć, że dziewczyna ma talent. — ciągnęła dalej starając się by jej tłumaczenie miało ręce i nogi. — Ale ostatnio chciałaby spróbować czegoś nowego, wyjść ze strefy komfortu jeśli chodzi o kawałki, które jej podsuwają. Szuka tekściarza albo producenta, więc szepnęłam słowo, że znam w Stanach kogoś świetnego i godnego polecenia. Ciebie. — wyjawiła niepewnie na niego patrząc. Była gotowa na każdą reakcję, zarówno radość jak i złość, że w ogóle przyszło jej to do głowy. — Jeśli będziesz zainteresowany, jest tutaj dzisiaj. ALE nie musisz się na nic godzić, niczego nikomu nie obiecałam. — dodała pośpiesznie.

    Troszkę mocno przejęta Dani

    OdpowiedzUsuń
  75. Gdy zawołał ją pełnym imieniem, zadrżąła i zwiesiła głowę w obawie, że może jednak się zagalopowała. Dopiero dalsze słowa chłopaka uświadomiły ją, że w rzeczywistości ucieszył się z tego gdzie go przywiozła. Podniosła na niego wzrok, nieśmiało się uśmiechając. Przyglądała się jego twarzy, emocjom które się na niej odbijały, rosnącej ekscytacji bijącej z oczu i nerwowego pocierania dłoni.
    — Kamień z serca. — wymamrotała. — Bałam się, że ci się nie spodoba, albo... albo będziesz zły, że na wakacjach wpakowałam cię do pracy. — przyznała już nieco pewniej. Mimo, iż kompletnie nie znała się na tej branży, z rozmów mogła wywnioskować, że to była spora szansa dla Namgi’ego. Osobiście uważała go za utalentowanego, ale praca z innymi ludźmi, innymi artystami zawsze poszerzała horyzonty, a ona w duszy mu kibicowała i życzyła, by jego kariera prężnie się rozwijała.
    — No pewnie, że aktualne. — zapewniła potrząsając głową. Cieszyła się i była dumna z samej siebie, że udało jej się w tak pozytywny sposób zaskoczyć chłopaka i sprawić mu tyle radości. Zwłaszcza, że ostatnio był sfrustrowany pracą nad dennymi, jednakowymi tekstami, przy których nie mógł rozwinąć swojej kreatywności. Tu nikomu nie kazano tworzyć byle czego.
    Uniosła nieco brwi, gdy tak nagle wyskoczył z samochodu i niemal wyciągnął ją na zewnątrz. Posłusznie wysiadła dając się zaraz zagarnąć w porządny uścisk. Wtuliła się w niego odwzajemniając gest. Parsknęła śmiechem na wzmiankę o koreańskim. Dobrze, choć tutaj mógłby swobodnie porozumieć się po swojemu.
    — Ale chciałam. — zapewniła. W tym przypadku zadziałała głównie poczta pantoflowa, bo gdyby ojciec przypadkiem w rozmowie nie wspomniał o swoim znajomym, do niczego niezwykłego by nie doszło. — Poza tym to dwa w jednym, niespodzianka dla ciebie i oferta dla tej wokalistki. — przypomniała. Oferta, która była korzystna dla obu stron, Danielle po prostu pomogła skrzyżować drogi tej dwójki, nic więcej. Oboje dzięki temu mogli się rozwinąć, więc dlaczego miałaby nie pomóc. Nie była, aż taką zołzą, by nie cieszyć się sukcesem innych osób. A jeśli chodziło o Namg’ego, zauważyła że zdrowy rozsądek jakby przestawał funkcjonować tak jak powinien, a jego głos, który normalnie głośno i wyraźnie rozbrzmiewał w głowie Danielle, stawał się coraz cichszy. Nie licząc towarzyszących jej teraz emocji, przyjemnego ciepłą rozchodzącego się po wnętrzu, szerokiego, zadowolonego uśmiechu, który wstąpił na jej twarz z powodu radości blondyna.
    Przecież przyjaciele sobie pomagają, prawda? Nawet tacy świeżo upieczeni jak oni. Zdecydowanie była gotowa na tego typu zagrywki i na znacznie więcej jeśli nagrodą był ten szczery uśmiech, który rozciągał się na twarzy Namgi’ego.
    — I żeby było jasne, jeśli ty się na to zgodzisz, twoje nazwisko będzie widniało wszędzie tam gdzie powinno. — Jeśli dalej chciał pozostać w cieniu, nie mogła go do niczego zmusić, jednak jeśli zechciałby to zmienić, wszystko było ustalone tak, by inni nie przypisali sobie jego zasług, a tym bardziej talentu. Narobiliby sobie tylko kłopotów nieuczciwymi zagrywkami, ale nie sądziła, by wytwórnia o takiej renomie pozwalała sobie na tego typu krzywe akcje.
    — Chodźmy. — skinęłą na niego głową. Po zamknięciu samochodu, wspięła się po kilkunastu stopniach prowadzących do wnętrza budynku i przestronnej recepcji. Za kontuarem siedziała młoda dziewczyna, do której Danielle podeszła w pierwszej kolejności.
    — Dzień dobry, byliśmy umówieni z menadżerem. — zaczęła.
    — Na jakie nazwisko? — zapytała przyglądając się dwójce przybyszów.
    — Song. — przedstawiła się krótko.
    — Oh, to pani. Proszę momencik zaczekać. — poprosiła sięgając do telefonu. Dani skinęła głową i odsunęła się od lady z zaciekawieniem rozglądając się po wnętrzu, w którym nigdy wcześniej nie miała okazji się pojawić.
    Nazwisko ojca było rozpoznawalne w kraju i szeroko znane. Zwykle nie chełpiła się na prawo i lewo kim mężczyzna jest, wielokrotnie udając inną Song. Jednak w tym przypadku znajomości okazały się przydatne jak nigdy.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  76. Wywróciła nieco oczami, chociaż kącik ust delikatnie uniósł się do góry. Taka z niej sława, że znajomość jej osoby kończyła się na nazwisku i zwyczajowym sformułowaniu córka tego polityka? Była do tego przyzwyczajona i poniekąd dumna z pracy ojca, który wkładał całe swoje serce i czas w polityczny świat i nienaganną prezencję na arenie międzynarodowej. Ta praca zabierała jej czas, który mogłaby spędzić w towarzystwie ojca, ale nie mogła mu mieć za zła napiętego grafiku.
    Dlatego też po tych nielicznych podróżach, w których towarzyszyła mężczyźnie była wytrenowana w nienagannym zachowaniu, a występy na scenie dodały do jej arsenału umiejętność trzymania nerwów na wodzy i nie zdradzania prawdziwych emocji, które nie raz szarpały jej wnętrzem. Tak naprawdę tylko Namgi miał okazję widzieć ją w gorszym stanie, gdy jej porcelanowa maska pękała, a Danielle pozwalała kumulującym się uczuciom ulecieć z niej jak z przebitego balonika.
    Chwyciła jego dłoń w swoją, kciukiem kreśląc kółka na wierzchu jego ręki.
    — Jesteś zajebisty w tym co robisz, więc nie ma czym się przejmować. — Wiedziała, że da sobie radę, że pokaże się z jak najlepszej strony i koniec końców nie będą chcieli go stąd wypuścić. Nie dziwiła się jednak ekscytacji mieszającej się ze zdenerwowaniem. Sama byłaby przejęta na jego miejscu, tak jak wielokrotnie bywała stając na deskach bardziej prestiżowych teatrów tak naprawdę dopiero zaczynając poważniejszą karierę.
    — Będzie dobrze. — dodała cicho, gdy znaleźli się pod głównymi drzwiami. Puściła jego dłoń i zapukała lekko, po czym pchnęła drzwi wchodząc do gabinetu należącego do głównego menadżera. Pomieszczenie było przestronne, ściany zdobiły plakaty z koncertów i cenne nagrody bądź wyróżnienia, które wytwórnia otrzymała na przestrzeni lat.
    — Dzień dobry, panie Jeon. — skłoniła się nieco przed starszym mężczyzną, który podniósł się ze skórzanego fotela, by podejść do nich.
    — Panna Song jak mniemam i pan... — zwrócił się w stronę Namgi’ego wyciągając w jego stronę swoją dłoń. Tym razem musiał mówić sam za siebie, bo szerszemu gronu nie zdradzała szczegółów na jego temat oprócz tego, że jest dobrym tekściarzem ze Stanów. Danielle dygnęła jeszcze raz, by zaraz się odsunąć i przenieść wzrok na Hyerin, która stała z boku i przyglądała się z zaciekawieniem młodemu muzykowi. Uśmiechnęła się do dziewczyny, z która przywitała się delikatnym uściskiem. Miały okazję poznać się podczas nudnych ojcowskich kolacji, w których uczestniczyły i z dwojga złego wolały rozmawiać ze sobą niż ślęczeć przy stole słuchając politycznych wywodów bądź plotkujących matek. Nie mogła powiedzieć, że poznała Hyerin dobrze, ale dziewczyna zdawała się wtedy w porządku, więc Dani liczyła, że w tej materii się nie przeliczyła i prócz głosu dziewczyna ma do zaprezentowania więcej atutów. Zdecydowanie prezentowała się bardzo dobrze w dość intensywnym makijażu, który podkreślał jej urodę, skórzanej spódniczce sięgającej połowy uda i koszulce wpuszczonej w spód. I pomimo butów na grubej podeszwie dalej była niższa od Danielle o pół głowy.
    — Cieszę się, że udało się nam spotkać. — zagadnęła podchodząc w stronę Namgi’ego. — Ta tutaj nie mogła się ciebie nachwalić. — zdradziła. — Wysoko zawiesiła mu poprzeczkę, Danielle. — Dani zaśmiała się lekko, machnięciem dłoni umniejszając jej słowom, uciekając wzrokiem od głównego zainteresowanego. Przecież nie opowiada nieprawdziwych bajek. — Hyerin. — przedstawiła się z uśmiechem. Jednego na pewno nie było można jej odmówić, pewność siebie na scenie przekłada się również na to jaka Hyerin była na co dzień. — Z jaką muzyką do tej pory głównie pracowałeś? — zagadnęła zaciekawiona.
    Na tym polu Danielle nie miała czym się wykazać. Muzyka i to jak powstaje była jej tak bliska jak taniec. Liczyła jednak, że ta dwójka zdoła się porozumieć i stworzyć wspólnie coś interesującego.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  77. Danielle w ciszy przysłuchiwała się rozmowie piosenkarki z Namgi’m dając im pole do zagłębienia się w swój świat i podzieleniem się swoimi oczekiwaniami względem potencjalnej współpracy. Jedynie przelotnie zerknęła na podsunięte dokumenty, teksty poprzednich wydań, spisane przez Hyerin pomysły dotyczące nowego singla. Widać było, że dziewczyna podchodziła z pełnym zaangażowaniem i powagą do swojej pracy. Nie dawała od siebie jedynie głosu, starając się mieć realny wpływ na każdy szczegół i aspekt piosenki, chcąc decydować o tym jak będzie wyglądał całokształt. Z łatwością było można spostrzec nowy zapał wstępujący w tą dwójkę, jakby od razu gotowi byli do działania i pracy. Oczy Namgi’ego błyszczały nowymi pomysłami i pasją, czymś co Danielle bardzo chciała ujrzeć na jego twarzy. Uśmiechnęła się pod nosem wiedząc, że osiągnęła cel, a ta dwójka miała duże szanse porozumienia się w kontekście wspólnej pracy.
    Hit Lab nie był byle wytwórnią. Z tego co się dowiedziała, hojnie nagradzał swoich pracowników i wszystkich tych, z którymi podpisane mieli kontrakty. Nie wpakowałaby przyjaciela na minę i układ, który nie spełniłby jego oczekiwań. Również pod względem wynagrodzenia. Ostatecznie, obojętnie jak wielką pasją była dla niego muzyka, była to też jego praca źródło zarobku i sposób na utrzymanie się.
    — Mamy tyle czasu ile potrzebujecie. — przypomniała przenosząc wzrok z wokalistki na blondyna. — Możecie się wzajemnie sprawdzić. — dodała na zachętę. Same kartki papieru jeszcze o niczym nie świadczyły, prawdziwy talent dziewczyny trzeba było usłyszeć, by go pojąć.
    — Nie ma Pan nic przeciwko, prawda Panie Jeon? — wychyliła się na swoim miejscu zwracając się do menedżera. Pomimo załatwienia wszystkiego po znajomości, wciąż to mężczyzna miał decydujące słowo o tym kiedy i gdzie odbędą się potencjalne przesłuchania i próby, stojąc na czele wytwórni.
    — Nie ma problemu. Mamy jedno studio wolne. — potaknął odrywając się nad momento od własnych notatek.
    — W takim razie nie ma co zwlekać. Wiem, że nie przelecieliście na długo, a warto byłoby przed wyjazdem dograć formalności jeśli oczywiście zdecydujesz się podjąć tego wyzwania. — zakomenderowała Hyerin podnosząc się z miejsca. Dziewczyna promieniowała świeżym zapałem. Była równie podekscytowana możliwościami jakie dawała współpraca z nowym tekściarzem, kimś o świeżym, niebanalnym spojrzeniu na muzykę. Zależało jej by jej kawałki okazały się hitem, ale przede wszystkim chciała tworzyć w zgodzie z samą sobą, bo to uwielbiali jej fani.
    Całą czwórką podnieśli się ze swoich miejsc, ruszając w ślad za najstarszym mężczyzną, który wiedział dokąd iść. Wsiedli do windy i wjechali na szóste piętro. Zostali poprowadzeni w głąb budynku labiryntem korytarzy, które skrywały różne pomieszczenia.
    Weszli do przestronnego studia, które podobnie jak to Namgi’ego posiadało miejsce do odpoczynku jak i konsolę, przy której tworzy swoją magię. Było tu pełno sprzętu, którego Danielle nie potrafiła nawet nazwać i przypisać mu konkretnej funkcji. Za wytłumioną szybą znajdowała się budka służąca do nagrań. Zaraz za nimi do pomieszczenia wpadł równie młody chłopak z burzą ciemnych włosów, okularami na nosie i słuchawkami przewieszonymi na szyi.
    — Oo Joshua. Nasz człowiek od sprzętu i jeden z dźwiękowców. Zajmuje się między innymi tym studiem. — wytłumaczył menedżer kładąc dłoń na ramieniu chłopaka. — W porządku, to wasze królestwo, więc bierzcie się do pracy. — polecił wraz z Danielle zajmując miejsce na kanapie, by nikomu nie wadzić i móc w spokoju przyglądać się ich poczynaniom.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  78. Danielle nie miała nic przeciwko siedzeniu na kanapie i wpatrywaniu się w plecy Namgi’ego, gdy pracował przez wiele długich godzin. Tak naprawdę poczuła się znajomo, jak w domu, gdy przychodziła do niego do studia i owinięta w koc zajmowała miejsce na kanapie, którą jej udostępniał. Właśnie na to się nastawiła szykując taką, a nie inną niespodziankę. Wiedziała, że jeśli Namgi rzuci się w wir pracy to przepadnie. Przyglądała się jak energicznie jeździł ołówkiem po kartce papieru, jak z ekscytacją nachyla się nad konsolą do miksowania, jak w pełni skupiał się na Hyerin stojącej po drugiej stronie szyby, która czekała tylko na jego wskazówki i dalsze kroki. Widziała, że oboje bardzo dobrze się bawią i odnajdują we wzajemnych pomysłach, co chwila oferując coś nowego i jeszcze lepszego.
    Musiała przyznać przed samą sobą, że lubiła ten widok, pochłoniętego przez muzykę i twórczą wenę Namgi’ego, który uwijał się pieczołowicie. Samo patrzenie na poczynania chłopaka dostarczało jej wiele frajdy i jednocześnie radości, bo cieszyła się niezmiernie widząc go w swoim żywiole, naładowanego pozytywną energią, zwartego i gotowego do działania. Obserwowała go z dziwnym, obcym ciepłem wypełniającym klatkę piersiową, będąc pod wrażeniem jego osoby, swojego przyjaciela. Momentami to głos Jeon’a wyrwał ją z tępego gapienia się z lekkim uśmiechem migoczącym pod nosem, jej brak uwagi kwitując rozbawionym spojrzeniem.
    W międzyczasie zdążyli wyjść po cichu po kawę, by później skupić się na wymianie spostrzeżeń i mniej zobowiązujących rozmowach. Mężczyzna miał dobre oko i zdawał się zadowolony z pracy zarówno Hyerin jak i młodego tekściarza, jednak decydująca była ich opinia i wzajemne wrażenia, choć na pierwszy rzut oka było widać, że nie mieli problemu współpracując. We trójkę zdawali się tworzyć zgrany zespół.
    Nie chciała go popędzać, zwłaszcza, że cała ta heca była przygotowana specjalnie dla niego, więc gdyby marudziła na brak uwagi i rozrywki, wyszłaby na hipokrytę. Zresztą grzejąc miejsca na kanapie nie narzekała na nudę.
    Gdy odwrócił się oznajmiając, że chyba to mają, uniosła dłoń zwiniętą w pięść, szepcząc ciche fightin, posyłając mu szeroki uśmiech. Nie bez kozery powtarzała, że mają tyle czasu ile dusza zapragnie. Nie mieli żadnych planów, umówionych spotkań, kupionych biletów. Mogli robić co im się żywnie podoba, bez presji czasu. Jedyne czego nie mogła się doczekać to finału i owocu ich twórczości.
    I rzeczywiście po kilku kolejnych minutach Namgi oświadczył, że skończyli. Hyerin wyszła z budki nagraniowej podchodząc do Junga z zadowolonym uśmiechem, dzierżąc w dłonie powierzone notatki.
    — To było intensywne. — przyznała z dozą uznania w głosie. Nie dało się ukryć, że Nowojorczyk wywarł na niej pozytywne wrażenie. — Zobaczmy co udało się nam wyczarować. — poprosiła siadając na wolnym krześle obrotowym koło blondyna. Po chwili pomieszczenie wypełniły dźwięki składanki, którą dobrał na początku Namgi i głos Hyerin, który wkomponował się w nie, tworząc nierozerwalną całość. To było raptem parę godzin działania, produkt, który nie był ostatecznie dopieszczony, a co za tym idzie gotowy, ale Danielle musiała nieskromnie przyznać, że całość brzmiała bardzo dobrze. Jej ciało samowolnie zaczęło poruszać się do tego co słyszała, a kątem oka rejestrowała uważną minę menadżera, który potakiwał głową jakby odpowiadał na pytania stawiane w odmętach swoich myśli.
    — Chcę z tobą pracować, nie tylko ten jeden raz. — oznajmiła pewnie Hyerin, gdy muzyka ucichła. Danielle uśmiechnęła się na jej słowa, rozpierała ją duma, że to właśnie jej przyjaciel wywarł na wszystkich tak pozytywne pierwsze wrażenie.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  79. Odwzajemniła uścisk również nie kryjąc się ze swoim zadowoleniem. Namgi mógł rozwinąć swoje skrzydła, nie mogła życzyć mu lepszej rzeczy niż okazja sprzyjająca ku temu. Teraz wszystko spoczywało w jego dłoniach, ale miała silne przeczucie, że poradzi sobie doskonale, choć zdecydowanie, gdy opadnie pierwsza euforia będzie musiał przemyśleć rozkład swoich obowiązków. Aczkolwiek z tego co się orientowałam to głównie wokaliści latali po świecie w celu nagrania swoich kawałków z wymarzonym producentem.
    — Cieszę się, że mogłam pomóc. — odpowiedziała przglądając się rozentuzjazmowanej dwójce z rozbawieniem.
    Na propozycję wspólnego wyjścia zareagowała równym ich optymizmem.
    — Niedaleko jest dobry klub, mają bar i miejsca gdzie można usiąść pogadać tak żeby fani nie obskoczyli nam naszej gwiazdy. — zasugerował Joshua skinąwszy głową w stronę Hyerin. Obojętnie, czy jej kariera dopiero raczkowała, czy początki miała już dawno za sobą bycie rozpoznawalnym bywało uciążliwe zwłaszcza na mieście gdzie nie mogła skryć się za silnymi ramionami ochrony. — A jeśli się nam znudzi wokół jest pełno knajp. — wyjaśnił wpatrując się w pozostałą trójkę maślanym wzrokiem.
    — Okej, chodźcie. — Dani klasnęła w dłonie puszczając wokalistkę i dźwiękowca przodem. Spojrzała na Namgi’ego równając się z nim. — Jesteś naprawdę w tym dobry, wiesz? — poklepała go po ramieniu, by zaraz ruszyć w ślad za pozostałą dwójką. Wiedziała to już po tych wszystkich razach, gdy przesiadywała w jego studio w Nowym Jorku, jednak teraz szybkością działania i tym jak łatwo zjednał sobie Hyerin, czy zyskał przychylność menadżera, zrobił na niej piorunujące wrażenie.
    — Przejdziemy się? — zasugerowała. Auto mogli odebrać jutro, ewentualnie mogła napisać do Minho by zgarnął go sprzed wytwórni.
    Nie była klubowym, czy barowym wyjadaczem bo do wielu miejsc zwyczajnie nie chcieli jej wpuścić chyba, że akurat sytuacja była na tyle przychylna, że ktoś rozpoznał jej nazwisko bądź nazwisko któregoś ze znajomych i zechciał nagiąć dla nich zasady. Ewentualnie któreś z nich posuwało się do dania drobnej w ich mniemaniu łapówki, by prześlizgnąć się pomimo zbyt wysokiego progu wiekowego. Ale czy któreś z młodych dorosłych kiedykolwiek pomyslało, że taka zabawa mogła okazać się zgubna? Nie. Oczywiście, że nie. Momentami liczyła się tylko i wyłącznie dobra zabawa i nie raz nawet Danielle dała się na to skusić. Zwłaszcza tutaj gdzie stawała się bardziej beztroska i żądna nowych wrażeń. A gdzie mieli się lepiej poznać jak nie na mieście, wznosząc wspólne toasty i bawiąc się w swoim gronie.
    Na miejscu okazało się, że Joshua zna się bardzo dobrze z postawnym facetem pilnującym wejścia, więc nie mieli najmniejszego problemu z dostaniem się do środka. Od progu uderzyła w nich głośna muzyka, wibracje wywołane mocnym basem i kolorowe światła przecinające klubowy półmrok. Jak się okazało miejsce składało się z głównego baru, parkietu z górującym nad nim DJ’em i półpiętra gdzie było można znaleźć przytulne loże dające nieco prywatności.
    — Zajmijcie może jakieś miejsca, skoczę nam po coś do picia, jakieś specjalne życzenia? — zagadnęła na tyle głośno, by każdy z nich mógł ją usłyszeć.
    — Pójdę z tobą! — zaoferował się Joshua przysuwając się do niej bliżej. Dani potaknęła obdarowując go lekkim uśmiechem.
    — Shoty, drinki? — dopytała przeskakując wzrokiem to z Namgi’ego to na Hyerin, która zerkała w stronę parkietu, na którym tłoczyło się sporo osób.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  80. By przedostać się do baru musieli ominąć wszystkich tłoczących się klubowiczów. Zaczęli więc przeprawę przez bawiące się w najlepsze ciała, przeciskając się jedno za drugim w stronę baru. Szła za chłopakiem, gdy nagle poczuła dłoń, która wplotła się pomiędzy jej palce. Napotkała wzrok dźwiękowca, który prowadził ją za sobą, tym gestem próbując nie stracić jej w tłumie. Nie była dotykalska, a zwłaszcza jeśli chodziło o nieznajomych, a do tej kategorii na razie zaliczał się Joshua, więc gdy tylko znaleźli się przy barowej ladzie cofnęła rękę niby nieświadomie wspierając ramiona o ladę.
    — Co dla was? — zagadnął ich jeden z barmanów ubranych w czarną koszulę.
    — Raz cosmopolitan i negroni. — zamówiła na początek dla siebie i Hyerin.
    — Trzy razy kamikadze i dwa razy whisky z lodem. — dodał jej towarzysz wspierając się bokiem o kontuar. Zaraz jednak nachylił się w jej stronę, by porozumieć się poprzez hałas. — Więc jak poznaliście się z Namgi’m i Hyerin? — zagadnął zaciekawiony jak ta trójka różnych sobie ludzi mogła skrzyżować ze sobą ścieżki.
    — Jeśli chodzi o Hyerin nasi ojcowie bardzo dobrze się znają. Jedno poprosiło o pomoc drugiego, a że znam Namgi’ego to podsunęłam go jako potencjalnego kandydata do współpracy. — wyjaśniła krótko przyglądając się jak barman żongluje szejkerem by przygotować ich napoje. Jego ruchy były sprawne i szybkie, skupiające uwagę oczekujących. — A z Namgi’m poznaliśmy się przez przypadek. — zaczęła w głowie szukając odpowiedniej wymówki dla początków ich znajomości. Nie chciała opowiadać o swoich przygodach z narkotykami, by potencjalnie nie ściągnąć na blondyna żadnych kłopotów, czy choćby krzywych spojrzeń. Postawiła więc na zmyśloną historyjkę, którą uraczył jej matkę podczas ich pierwszego spotkania mając nadzieję, że chłopak uwierzy w jej gładkie kłamstwo, ale dlaczego by nie miał? Nie miała jednak pewności, czy Hyerin nie zada podobnego pytania Jung’owi, ale tym najwyżej będą się martwić później.
    — Więc się przyjaźnicie? — dopytywał kładąc nacisk na ostatnie słowo, posyłając nieświadomej niczego Danielle zaciekawione spojrzenie.
    — Tak, od jakiegoś czasu tak. — przyznała w końcu krzyżując wzrok z chłopakiem.
    — W takim przypadku niezła z ciebie przyjaciółka, załatwiłaś mu świetną fuchę. — stwierdził wyciągając portfel z kieszeni, opłacając ich zamówienie, gdy było gotowe. Danielle uśmiechnęła się kącikiem ust i podziękowała za drobny komplement. Dla niej taki gest był bardziej jak oczywisty. Joshua chwycił za tacę, na której wszystko było równo ustawione i puścił przodem Dani, by bezpiecznie torowała drogę, aby alkohol nie ucierpiał przez krótką podróż po zatłoczonym klubie.
    Wspięli się na półpiętro gdzie zostali wpuszczeni do vipowskiej strefy. Hyerin ze swojego miejsca pomachała im, więc zaraz znaleźli się z powrotem w komplecie.
    — Moi drodzy możemy oficjalnie zacząć lepiej się poznawać i świętować wasz drobny sukces. — oznajmił dźwiękowiec, który zdawał się czuć w pełni swobodnie w nowym towarzystwie. Hyerin zaklaskała w dłonie, by zaraz poklepać miejsce koło siebie. Danielle z rozbawieniem opadła na kanapę tuż koło dziewczyny. — Raz negroni. Raz cosmo i coś mocnego. I jedna kolejka na rozruszanie. — brunet rozdał im ich zamówienia podsuwając kieliszki pod nos. Joshua zajął miejsce koło Song, która nie zwróciła na to większej uwagi. Od razu chwyciła mniejszy kieliszek w palce unosząc kolorowego shota w powietrze.
    — W takim razie za spotkanie i owocne współprace. — wzniosła peirwszy toast spojrzenie zatrzymując na Namgi’m.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  81. Danielle pomimo swobodnych rozmów z całą trójką i przyklejonego do twarzy uśmiechu, który w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach był szczery, rejestrowała wszystko to co działo się wokół niej. I właśnie dla tego co dzieje się wokół pozostawał ten jeden nieszczęsny procent, gdy jej wzrok zatrzymywał się po raz kolejny na Hyerin, której z pewnością w oko musiał wpaść Namgi. Jej gesty, choć subtelne były, aż nadto jednoznaczne, a przynajmniej w jej mniemaniu.
    A może to złośliwa wyobraźnia postanowiła sobie z niej okrutnie zakpić?
    Tak czy inaczej, gdy dłoń piosenkarki wylądowała na kolanie blondyna, Danielle poczuła nieprzyjemny ucisk w żoładku. Niby niewinny gest, za którym podążyłp przesunięcie ku niemu całej sylwetki wywołało szarpnięcie we wnętrzu tancerki, które momentalnie ją pobudziło. Gdyby nie przygaszone światła, pozostała trójka z pewnością poczułaby jej intensywny wzrok na dłoni dziewczyny, który kipiał niechęcią do jej zaczepek. Była tym tak zaabsorbowana, że nie zwracała uwagi na to, że w tym samym czasie Joshua zmniejszał dystans między nią, a sobą.
    Mieli się poznać. Zakolegować. Zacieśnić nowo stworzone więzi, więc gdy tylko chłopak szeptał jej do ucha kolejne dowcipy lub próbował wciągnąć do rozmowy grzecznie mu na nie odpowiadała lekko się przy tym uśmiechając. Nie mogła powiedzieć, że był niesympatyczny. Wręcz przeciwnie, emanowała od niego pozytywna energia, sęk w tym, że uwagę Danielle przykuwała dwójka siedząca naprzeciwko.
    I niby dlaczego? Nie rozumiała niechęci, która się w niej nawarstwiła na widok rozanielonej Hyerin flirtującej z jej przyjacielem. Może niepotrzebnie się nakręcała i powinna skupić się na dobrej zabawie? Na tym co tu i teraz? A skoro Joshua był tak chętny i otwarty by dostarczyć jej rozrywkę, dlaczego miałaby nie skorzystać? Nie mogła przecież wiedzieć, że w tym samym momencie Namgi’m targały podobne, chaotyczne emocje.
    Sądzę, że zasłużyłam sobie przynajmniej na jeden taniec... Nie, nie zasłużyła. Przynajmniej w mniemaniu Danielle. To ona miała wyjść na parkiet z blondynem. To ona miała się z nim dobrze bawić, dzisiaj, jutro, do końca tygodnia. To był ich wyjazd. Jednak Danielle była cholerną oazą spokoju z cierpliwością wybiegającą daleko poza ustalone standardy. Dlatego też posłała za nimi uśmiech tylko na ułamek sekundy pochwytując spojrzenie Namgi’ego. Liczyła, że... Na co tak właściwie liczyła? Że jak cham i gbur zostawi Hyerin i poprosi ją do wspólnego tańca?
    Sięgnęła po swojego drinka i duszkiem dopiła go do końca, nie zważając, że pusty żołądek nie sprzyjał szybkiemu piciu. Zaraz też poderwała się z miejsca wyciągając dłoń do Joshu’y, który ochoczo zerwał się na równe nogi splatając ciasno ich dłonie.
    — Nie możemy być gorsi. — rzuciła i ze słodkim uśmiechem pociągnęła go na parkiet.
    W jej zmysły uderzył cały wachlarz bogatych bodźców. Głośna muzyka, wibracje które unosiły się w powietrzu i przygaszone światła stwarzały idealną aurę do zabawy w gąszczu splecionych ze sobą ciał. Danielle nie potrzebowała wiele, by dać porwać się muzyce, obojętnie co płynęło z głośników. Gdy jej stopa stanęła na klubowym parkiecie, momentalnie odnalazła właściwy rytm. Jej ciało delikatnie, ale zmysłowo poruszało się do płynących dźwięków. Półprzymknięte powieki. Delikatny uśmiech migoczący na twarzy... póki nie poczuła dłoni na swoich biodrach, ciepła bijącego od drugiego ciała. Nie tego ciała przemknęło jej przez myśl.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  82. Danielle tak bardzo uparła się, że będzie się dobrze bawić, że ignorowała wszelkie sprzeczne sygnały, które wysyłało jej własne ciało. Skupiała się na otaczających ją szczelnie dźwiękach, przecież potrafiła robić to doskonale – grać zadowoloną, przywdziewać najładniejsze uśmiechy na jakie było ją stać, wierzyć we własną grę pozorów. Czuła, że nie jest to fair wobec Joshu’y, że jej ruchy, czy uśmiech mogły wprowadzić go w błąd. Ale mieli się dobrze bawić, a to równie dobrze mógł być niezobowiązujący taniec dwójki znajomych. Ignorowała napięcie, które kumulowało się w jej ciele, gdy jego palce śmielej zacisnęły się na jej ciele przyciągając ją jeszcze bliżej własnego torsu. Może gdyby to nie był pierwszy taniec wieczora potrafiłaby się rozluźnić i cieszyć nim w pełni.
    Jednak rzeczywistość była zupełnie inna, wwiercała się boleśnie w jej świadomość nie pozwalając w pełni korzystać z tego wieczora, szumu który powolutku zaczynał otulać umysł. Miała zamknięte oczy w obawie, że gdy je otworzy zobaczy pozostałą dwójkę tańczącą razem w tłumie. Dłonie Hyerin obłapujące blondyna lub co gorsza odwzajemnione zainteresowanie, a to przyjęłaby z ciężkim sercem. To z kolei wytłumaczyłaby... no właśnie jak? Dziwaczną tęsknotą, czy zazdrością o przyjaciela. Czy w ogóle powinna czuć się w ten sposób względem kogoś z kim jest na poziomie przyjacielskim?
    I wtedy coś się zmieniło wybijając Danielle z gonitwy niewygodnych myśli. Dłonie leżące z innym naciskiem na jej biodrach, subtelny dotyk, który czuła przez materiał sukienki wywołał na jej skórze gęsią skórkę. Gdy tuż przy uchu usłyszała jego głos, ciepły oddech owiewający szyję, mimowolnie uśmiechnęła się i przylgnęła do niego ufnie. Wzdłuż jej kręgosłupa przebiegł elektryczny dreszcz sięgający zakończeń nerwowych wywołujący przyjemny ucisk w podbrzuszu i wyrzut endorfin, które opanowały momentalnie jej organizm. Zrzuciła to na bakier poczucia bezpieczeństwa, które odczuwała będąc w pobliżu Namgi’ego. Był jej oazą, bezpieczną przystanią, więc nic dziwnego, że czuła się w ten, a nie inny sposób.
    — Ale na pewno będziesz miał ostatni. — zapewniła odchylając głowę w tył, nieco ją przekręcając, by dotarł do niego sens jej słów. Ich twarze dzieliły milimetry. Czuła ciepło bijące od muzyka. Był tak blisko, że czuła tylko i wyłącznie zapach jego perfum mieszający się z zapachem żelu pod prysznic, którego użył. Słodka mieszanka, która przejmowała pomału kontrolę nad jej zmysłami.
    Wszelkie napięcia opuściły jej ciało, które zaczęło poruszać się znacznie swobodniej i odważniej w ramionach blondyna, jakby tajemnicza blokada niespodziewanie zniknęła. Teraz mogła się bawić, w pełni korzystać z wyjścia do klubu i znalezienia się na parkiecie.
    Gdy z głośników popłynął kolejny kawałek, odwróciła się do niego przodem, ani trochę nie zwiększając między nimi dystansu. Towarzyszyło jej to niesforne poczucie, że chciała być bliżej. Przesunęła dłońmi po jego torsie, ku górze przez klatkę piersiową, napawając się tym co czuła pod opuszkami palców, aż zarzuciła ramiona na kark Namgi’ego. Górował nad nią wzrostem, więc musiała zadrzeć głowę do góry, by móc napotkać jego ciemne spojrzenie. Jej własne oczy zaszły delikatną mgiełką od wypitego szybko alkoholu mimo to błyszczały żywą ekscytacją, odbijając kolorowe światła prześlizgujace się po ich twarzach.
    Czuła się dobrze, zbyt dobrze, jak nigdy wcześniej. Musiała w końcu odpowiedzieć na pytanie, dlaczego czuje się w ten sposób.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  83. Jeszcze jedną kolejkę? niski głos odbił się echem w jej głowie przebijając się przez otępiały umysł, który nie skupiał się na niczym innym jak na bliskości blondyna i czerpaniu jak najwięcej z bodźców, które rozchodziły się po jej ciele w gorących falach, gdy jego dłonie subtelnie przemieszczały się po niej zostawiając po sobie rozgrzaną ścieżkę.
    Zawsze była rozsądna, podążała za głosem sumienia i robiła wszystko byleby trzymać kłopoty na dystans. Do życia podchodziła z głową bardzo rzadko dając się ponieść porywom serca. To twój przyjaciel, podpowiadał niewyraźny głosik, który cichł z każdą kolejną minutą znajdowania się w jego objęciach. Zdawał się blednąć pod naporem bijącego w piersi serca, które tłukło się mocno i niespokojnie, topnieć od jego błyszczących oczu. W jej własnych odbijał się euforyczny stan, w który z łatwością wpadła, a który obrazował się błąkającym po twarzy uśmiechem, lekkim uniesieniem kącików ust.
    Ciało lgnęło do ciała. Czy przemawiał przez nią alkohol krążący w żyłach, czy własne potrzeby – nie wiedziała, ale i nie chciała na razie rozwiązywać tej zawiłej zagadki, skoro było jej tak przyjemnie, tak ekstatycznie. Czuła się jak na haju, jakby stłoczeni klubowicze wokół nie istnieli, byli tylko oni, tylko Namgi i Danielle i otaczająca ich muzyka. Nie pamiętała z kim tu przyszli, nie było Hyerin i Joshu’y.
    Poczuła dłoń dłoń na policzku, a delikatna pieszczota w formie rysujących się na skórze kółek wywołała przyjemny dreszcz przebiegający wzdłuż kręgosłupa, rozchodzący się ku lędźwiom. Był tak blisko.
    Za blisko.
    Oczarowana wpatrywała się w jego ciemne tęczówki, ostre linie twarzy i zaróżowione usta, które teraz przyciągały ją jak jeden wielki magnes, zdając się miękkie i słodkie. Jej własne wargi rozchyliły się nieco, oddech stał się płytszy, a w uszach szumiała krew pompowana przez rozszalałe w piersi serce. Czuła jak zaschło jej w gardle, gdy ich twarze zaczął dzielić coraz mniejszy, malejący z każdą sekundą dystans. Palce jednej dłoni muskały kark chłopaka wplątując się w jasne kosmyki włosów, drugą dłoń zsunęła nieco niżej układając ją na szyi blondyna, kciukiem zahaczając o linię żuchwy.
    — Pewnie. — odpowiedziała, ale nie była do końca pewna, czy rzeczywiście z jej gardła wydobył się głos, czy odpowiedź rozbrzmiała jedynie w jej wyobraźni. Usta jednak delikatnie się poruszyły znikomie muskając te Namgi’ego, ledwie przedsmak tego czego teraz tak usilnie chciała i potrzebowała.
    To było szaleństwo, ale nie miała siły dłużej wzbraniać się przed mieszanką sygnałów, które otrzymywała od własnego ciała i samego Namgi’ego. Jeśli miała razem z nim oszaleć, była na to gotowa, bo przecież są przyjaciółmi. To niczego nie znaczyło. Niczego nie zmieniało. Niczego między nimi nie burzyło.
    Głos rozsądku boleśnie wbijał się w jej świadomość. Co jeśli jednak po tym incydencie, gdy oboje wytrzeźwieją, nie będzie chciał się z nią przyjaźnić? Co jeśli zmieni zdanie na jej temat? Bała się tego, jednak dziwaczne pragnienie, które odczuwała w tym momencie przeważało, w pełni dominując.
    Pomimo krótkiego potwierdzającego słowa, nie odsunęła się, nie zwiększyła między nimi dystansu zawracając w stronę baru. Trwała w zawieszeniu czekając na jego ruch, mogąc jedynie zachodzić w głowę jakim cudem znalazła się w takim położeniu, nie mogąc przekierować uwagi na nic, ani na nikogo innego. Była tak bardzo przez niego pochłonięta. Podejrzewała, że cokolwiek by nie powiedział, momentalnie by mu przytaknęła.
    Może jednak szybki shot nie był głupim pomysłem, może rozwiałby wszelkie wątpliwości krystalizując myśli.
    — Jeszcze jedna kolejka. — powtórzyła jego słowa niczym magiczne rozwiązanie ich problemów, niespiesznie cofając ręce jedną zsuwając wzdłuż ramienia na dłoń chłopaka, którą ujęła. Odwróciła się od niego zrywając gęste napięcie, które między nimi zawisło, jednak wciąż towarzyszyły jej te same emocje, chaos szalejący w jej ciele.
    Ruszyła w stronę baru rzucając przez ramię roześmiane, beztroskie spojrzenie.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  84. Kolejny shot wywołał uderzenie gorąca rozlewającego się po organizmie. Pieczenie w gardle szybko zostało zniwelowane przez pojawiającą się suchość na ustach, miała wrażenie, że tylko jedno jest w stanie ugasić to dziwne pragnienie, które przybierało kolosalne rozmiary. Paliła ją skóra od jego dotyku, paliły ją rozochocone myśli, którym puszczały hamulce pod wpływem kolejnej porcji alkoholu, którą w siebie wlali.
    Za nas rozbrzmiało echem w głowie Danielle. Za przyjaźń, za dobrą zabawę, za wspólne chwile. Za nich. Za dwójkę przyjaciół.
    Ale przyjaciele nie patrzą na siebie w ten sposób.
    Gdyby nie była pod wpływem kolorowych drinków wiedziałaby, że taka jest prawda. Ale teraz to nie miało żadnego znaczenia i spychała podświadomy lęk o ich relację. Zadzierała z własnym rozsądkiem, kurczowo trzymając się chwili, w której się znaleźli – upojeniem i dzisiejszą radością.
    Nie potrafiła ukrywać swojej ekscytacji i mimo, iż nie okazywała tego werbalnie, jej oczy rozświetlały się za każdym razem, gdy na niego patrzyła. W towarzystwie odbijających się kolorowych świateł i panującego wokół półmroku, wyglądały jak rozgwieżdżone niebo. Źrenice rozszerzone, gdy wpatrywała się w Namgi’ego w próbie zapamiętania każdego, najdrobniejszego szczegółu z tej chwili, którą dano im spędzić razem.
    Prędko wrócili na parkiet znów splatając ciała w tańcu. Muzyka przeszywała ją na wskroś tak samo jak nieustające dreszcze i rozkosz spowodowana jego dotykiem i bliskością. Miała wrażenie, że kręci jej się w głowie od nadmiaru wrażeń, nieustępliwego napięcia, pragnienia, od którego usychała. Poruszała się pewniej, zmysłowo wijąc się w jego ramionach, powolnie acz zaczepnie ocierając się o drugie ciało. Granice, które między nimi były zaczynały się zacierać. Przymknęła na moment powieki rozkoszując się wspólnym momentem oddając się w ramiona muzyki i jemu. W całości, bez cienia zastanowienia.
    A gdy ponownie otworzyła oczy, napotkała jego wzrok równie żarliwy co jej własny.
    Nie była w stanie, nie chciała, nie potrafiła... nie ważne, nie mogła dłużej zachowywać się odpowiednio, zdroworozsądkowo. Tak właściwie nie wiedziała już co to zdrowy rozsądek. Przylgnęła do niego swoim drobnym ciałem, dłońmi sunąc ku górze jego ramion, aż mogła spleść palce ponownie na jego karku. Wspięła się na palce.
    — Pocałuj mnie. — wymruczała prośbę w odpowiedzi, wprost do jego ucha ustami muskając jego płatek. Powoli się odsuwała, policzek przy policzku, usta sunące po rozgrzanej skórze, aż wreszcie znów była tuż przed nim. Ledwo wypowiedziała te dwa słowa, ale wiedziała, że on wiedział i potrafił ją rozszyfrować choćby szeptała w tym hałasie. Jej wzrok przeskakiwał z jego ust na oczy i z powrotem, pokonując tą drogę kilkukrotnie. Czoło wsparte o czoło, palce wplecione we włosy, oddech mieszający się z oddechem.
    I w końcu poczuła upragniony ciężar na swoich wargach. Miękki pocałunek, którego wyczekiwała odkąd tylko położył na niej swoje silne dłonie, które trzymały ją blisko. Słodycz ust Namgi’ego odebrała jej oddech, a jego zapach wdzierał się do nozdrzy, atakując nerwy Danielle. To było tak właściwe, tak bardzo na miejscu – w tej chwili nie istniały żadne wątpliwości jedynie kiełkujące w jej piersi ciepło i wyrywające się spod kontroli pożądanie, które robiło z nią co chciało. Chciała znaleźć się jeszcze bliżej, czuć jeszcze więcej.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  85. Opuściła ramiona, dając im swobodnie spocząć wzdłuż linii ciała, jednak palce lewej dłoni zaczęły nerwowo skubać spód przykrótkiej spódniczki, skupiając się na wyciągniętej nitce. W normalnych okolicznościach prująca się kreacja kosztująca miesięczną pensję niejednego nowojorczyka, zapewne wyprowadziłaby brunetkę z równowagi, ale ciężko było jej się na tym skupić, wiedząc, że zaledwie kilka minut dzieliło ją od tego upragnionego stanu euforii, jednak z drugiej strony resztki rozsądku również zaczynały dawać o sobie znać.
    Min uśmiechnęła się słabo, jednocześnie przygryzając dolną wargę, a chwilę później spojrzała za ramię, by zobaczyć, czy nie zawisła na nich żadna niepożądana para oczu. Korytarz nie był w pełni opustoszały, co jakiś czas od ściany odbijała się pijana sylwetka, zapewne poszukująca toalety, by nie upokorzyć się na samym środku parkietu, a czasem zza rogu wychylił się jakiś ochroniarz, sprawdzający, czy nikt nie posuwa się do czegoś, co mogłoby w bardzo szybkim czasie zamknąć klub na cztery spusty, dodatkowo pociągając właściciela do odpowiedzialności prawnej. Na samą jej obecność w takim miejscu znalazłby się paragraf, ledwo co skończone osiemnaście lat, a do tego w towarzystwie dilera? Przeniesienie tego w bardziej prywatne miejsce było wręcz wskazane.
    Jej spojrzenie ponownie odnalazło swą drogę do twarzy blondyna, gdzie Ari skupiła się na lufce, którą właśnie się zaciągał, a później powędrowało wyżej, mijając jego brązowe tęczówki, lądując na suficie, a dokładniej nad czujnikiem dymu, z migotającą czerwoną diodą.
    — Z chęcią obejrzę twój asortyment i może nawet zapytam, co szef kuchni dzisiaj poleca, ale… — przerwała, unosząc dłoń nad głowę, wskazując na przestrzeń nad nimi. — Może nie tutaj. No chyba, że mamy w planach gościć odział straży pożarnej, kto wie, może też się na coś skuszą.
    Wzruszyła ramionami, kącik ust delikatnie uniesiony w półuśmiechu. Może i ostatnimi czasy lubiła eksperymentować i umilać sobie czas wszelkiego rodzaju substancjami, jednak plotki, jakie gościły na jej temat w Internecie dalej były tylko niepotwierdzonymi faktami. Co innego, jeśli zacznie wciągać kreski gdzieś, gdzie w przeciągu sekundy mógł znaleźć się dosłownie każdy, dokumentując całe zajście, tym samym szargając jej, już i tak dość nadszarpaną reputacje. — Po drugiej stronie, zaraz za głównym barem są prywatne loże. Moi znajomi są na parkiecie, więc nikt nam nie będzie przeszkadzał. — Powolnym krokiem zaczęła stąpać do tyłu, oddalając się od chłopaka. — No i możesz tam palić. — Uniosła jedną z brwi, czekając na jego odpowiedź.

    Min Ari

    OdpowiedzUsuń
  86. Ochoczo odpowiadała na zaproszenie do pogłębienia pocałunku, zębami zahaczając o jego wargi. Oddawała pocałunek z równym zaangażowaniem i rezonującą pasją. Języki splecione w żarliwiej pieszczocie, dłonie błądzące po ciele, poznające każdy jego skrawek przez drażniący materiał ubioru, który był jedyną realną barierą między nimi.
    Mruczała zadowolona pod wpływem drobnych całusów, którymi ją obdarowywał, skupiając się tylko i wyłącznie na jego osobie. Gdy zadał krótkie, konkretne pytanie spojrzała na niego spod na wpół przymkniętych powiek. Drobny, rozmarzony uśmiech formował się na twarzy Danielle. Jej wargi pulsowały, klatka piersiowa unosiła się niespokojnie w geście łapczywych oddechów. Miała wrażenie, że nie słyszała żadnej muzyki, żadnych głosów jedynie dudnienie własnego serca, które roznosiło gorąco po jej organizmie. Spojrzała w jego brązowe tęczówki i pokiwała energicznie głową, czując że głos łamie się w gardle. Nie była zdolna sklecić sensownego zdania.
    Być może powinni pomyśleć o znajomych, których zostawiali za sobą, ale Danielle nie była w stanie przejąć się porzuconą dwójką. Byli dorośli, a to była normalna sytuacja, więc wierzyła, że poradzą sobie sami. Zresztą nie uśmiechało jej się tracić czasu na próby odszukania Hyerin i Joshu’y w tłumie bawiących się klubowiczów. Przecież mogli być wszędzie, równie dobrze również opuszczając klub, prawda?
    — Chodźmy. — zakomenderowała nieco zachrypniętym głosem przykrywając jego dłonie swoimi. Chciała żeby ją stąd zabrał, by rzeczywiście znaleźli się sami nie tylko w jej rozszalałej wyobraźni. — Hyerin i Joshu’a, nie możemy na nich wpaść. — Domyślała się, że gdyby minęli się ze wspomnianą dwójką ich plan ulatniania się z klubu nie doszedłby do skutku. Dziewczyna pewnie zatrzymałaby ich zaciekawiona gdzie ich wywiało, a Danielle obecnie nie miała zamiaru dzielić się Namgi’m. Samo wspomnienie dłoni dziewczyny na jego kolanie budziło do życia obce pokłady gniewu i czystej zazdrości.
    Nie, to nie wchodziło w grę.
    Wspięła się raz jeszcze na palce skradając kolejny pocałunek. Odsunęła się z chichotem cisnącym się na usta. Zasłoniła twarz dłonią czując niesłychane gorąco wyślizgujące się na policzki. Była podekscytowana, wniebowzięta i ogarnięta pożądaniem. Wystarczyło jedno jego spojrzenie, by drżała i jakkolwiek mocno nie chciała się od niego odsuwać, tak równie mocno pragnęła znaleźć się z nim sam na sam z daleka od wścibskich spojrzeń.
    Konsekwencje poczynań miały uderzyć w nią rano i do tego czasu miała zamiar odwlekać nieprzyjemnego kaca, również tego moralnego.
    Zaczęli więc przeciskać się pomiędzy pozostałymi klubowiczami odnajdując drogę do wyjścia. Kątem oka spostrzegła znajomą sylwetkę, więc wtuliła się w Namgi’ego swoim ciałem, obracając ich tak, by znajomi nie mogli ich spostrzec. Zaśmiała się czując się jak nastolatka przemykając pod bacznym okiem rodziców. Oplotła ramionami w pasie blondyna nie wyobrażając sobie, by choćby na chwilę mogłaby znaleźć się dalej od jego przyjemnie ciepłego ciała.
    Gdy wydostali się na zewnątrz chłodny podmuch wiatru omiótł jej policzki. Zaciągnęła się świeżym powietrzem rozglądając wokół nich.
    — Taksówka lub trzydziestominutowy spacer. — wskazała mu dwie opcje do wyboru. Nie miała zamiaru dzwonić po Minho, czy innego kierowcę. Nie teraz. Nie mogła ryzykować, że ich wspólna zabawa zostałaby przerwana przez czyjeś wścibstwo. Palce wskazała więc kierunek, w którym powinni się udać lub taksówkę stojącą nieopodal. W duchu liczyła, że wybierze pierwszy wariant. Obawiała się, że podczas spaceru alkohol zacznie wietrzeć, a ją doścignie masa wątpliwości i najzwyczajniej w świecie stchórzy, gdy znajdą się wreszcie sam na sam.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  87. Podróż taksówką minęła jej szybko malując się we wspomnieniach niewyraźną smugą kolorowych świateł, w których skąpane było nocne miasto, restauracyjnych, czy sklepowych witryn, na których nie potrafiła się skupić. Dotyk jego dłoni doprowadzał ją w międzyczasie do obłędu kiedy musiała zachować względny spokój i dostosować zachowanie do miejsca, w którym się znajdowali, choć była pewna, że kierowca taksówki w swojej karierze niejedno już widział. Nie zamierzała jednak dostarczać mu darmowej rozrywki odbijającej się we wstecznym lusterku. Napięcie nie opuszczało jej, ani na moment. Nie w taksówce, nie kiedy trzymali się za ręce i znikali za drzwiami apartamentowca, nie kiedy wyczekiwali z niecierpliwością na windę.
    Oparła się plecami o ścianę windy, której chłód kontrastował z jej rozgrzaną skórą. Przeszedł ją silny dreszcz, gdy znów poczuła jego dłonie na swojej talii. Przygryzła dolną wargę wpatrując się w niego z delikatnie drżącymi kącikami ust, które chciały wygiąć się w swawolnym uśmiechu. Czerpała zaskakującą satysfakcję z jego zniecierpliwienia, testując cierpliwość, której obojgu dzisiejszego wieczora tak bardzo brakowało.
    Uniosła dłonie układając je na jego klatce piersiowej czując pod nimi mocno bijące serce, zdawało się bić w tym samym rytmie co jej własne. Wciąż maltretując zębami własną wargę, opuściła leniwie wzrok na jego ciało sunąc palcami ku dołowi po koszulce opinającej jego szczupłe, idealne w jej odczuciu ciało. Cały ją pociągał. Nie było w nim elementu, który nie wydałby się jej atrakcyjny. Jak mogła wcześniej nie zwrócić na to uwagi?
    Zatrzymała ręce dopiero na jego biodrach i linii spodni, o którą zahaczyła palcami. Powoli podniosła wzrok zawieszając go na jego ustach, by zaraz skrzyżować ich roziskrzone spojrzenia.
    Przyciągnęła go do siebie z zaczepnym uśmiechem, by zaraz ponownie sięgnąć jego ust. Krótki pocałunek od którego kręciło jej się w głowie. Krążący po ciele alkohol odebrał jej nie tylko zdrowy rozsądek, ale także wszelaką nieśmiałość, która w normalnej sytuacji jej nie opuszczała. Rumieńce na twarzy nie były spowodowane zawstydzeniem, a gorączkowym pragnieniem i gęstniejącą między nimi temperaturą. Procenty sprawiały, że stawała się śmielsza, wręcz bezczelna w każdym swoim geście testując jego wytrzymałość. Droczenie się przychodziło jej z łatwością, drażniąc również i jej wygłodniałe potrzeby.
    Jego miękkie wargi smakowały niesłychanie dobrze i gdyby nie dźwięk oznajmiający, że ich krótka podróż windą dobiegła końca, nie oderwałby się od niego. Z kolejnym beztroskim chichotem odepchnęła go od siebie, by zaraz wyminąć i ruszyć w stronę apartamentu. Zbliżyła kartę do do wejścia, by zaraz otworzyć przed nimi drzwi. W końcu znaleźli się w otoczeniu bezpiecznych czterech ścian, zupełnie sami. Weszła w głąb mieszkania, by zatrzymać się na środku przestronnego pomieszczenia.
    Choć tym razem żadna muzyka nie grała, poruszyła się do wymyślonego w głowie rytmu. Wpierw odwrócona plecami do wejścia, zarzucając włosy na ramię, kusząc kokieteryjnym ruchem. Zerknęła na niego posyłając mu krótkie porozumiewawcze spojrzenie. Obróciła się przodem do blondyna zmniejszając między nimi dystans tanecznym krokiem. Gdy znalazła się tuż przy nim, ręce zawiesiła na jego karku.
    — Teraz co, mój playboy’u? — wymruczała z lekkością używając słowa mój jakby było to bardziej niż oczywiste.
    Był jej na tą chwilę.
    Był jej przyjacielem.
    Był jej.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  88. — Być może. — odpowiedziała na jego słowa. Nie była w stanie zebrać myśli w całość, czując jego usta na swojej skórze. Każdy jeden pocałunek wprawiał ją w bezwiedne drżenie. Była tak bardzo na niego wrażliwa, tak bardzo odsłonięta przed nim. Jej ciało zdradzało jak wielką rozkosz odczuwała pod wpływem pocałunków, czy stanowczego uścisku silnych dłoni. Nawet gdyby zechciała nie była w stanie się opanować, bezbronna w obliczu tego co fundował jej Namgi.
    Cichy jęk wydostający się z jej gardła został stłumiony drugimi wargami. Sama jego obecność doprowadzała ją do szaleństwa. Jego pomruki mieszały się z jej westchnieniami tworząc słodką melodię. Był tu. Jak najbardziej realny. To nie był sen. To nie była jedna z jej niesfornych fantazji. To działo się naprawdę.
    Jego dotyk palił jej skórę, sprawiał, że poruszała się na jego udach coraz bardziej zniecierpliwiona. Podążała za nim, pocałunek za pocałunkiem, muśnięcie palców za dotykiem rąk. Sama również nie pozostawała mu dłużna badając jego ciało, które zdawało się idealnie pasować do jej własnego. Wyciągnęła materiał koszulki zza paska, by zaraz wsunąć pod nią dłonie. Wodziła palcami po jego ciepłym ciele, po mięśniach delikatnie zarysowanych pod skórą. Badała każdą krzywiznę, każdą wypukłość tworząc w głowie mapę jego ciała. Usta opadły na linię żuchwy schodząc dalej na szyję. Napawała się jego ciepłem, upajającym zapachem, który nieświadomie stawał się jej ulubionym.
    Ta bliskość była dla niej nowością tak jak pożądanie nieznośnie szarpiące nerwami. Widziała malujące się w jego oczach uwielbienie, które rozpalało ją do czerwoności. Dostrzegała to samo pożądanie, tą samą przemożną ochotę zgubienia się w tej chwili. I naprawdę chciała tego. Chciała oddać mu całą siebie. Pragnęła, by wypełnił wszystkie jej zmysły, by nigdy więcej nie odrywał swoich ust od jej własnych. Boże... nigdy nie czuła czegoś tak silnego i magnetycznego. Chciała się w tym zatracić, stracić do reszty głowę, dać mu to czego chciał.
    Wiedziona instynktem złapała za krańce jego koszulki i pociągnęła ją do góry pozbywając się zbędnego materiału, który niepotrzebnie odgradzał ją od chłopaka. Obrzuciła go spojrzeniem pełnym zachwytu. Był tak cholernie pociągający, idealny w jej oczach. Zagryzła wargę, która zaraz ponownie zetknęła się z jego ciałem. Muskała szyję i obojczyk zahaczając o skórę zębami, pozostawiając po sobie wilgotną ścieżkę. Biodra Danielle delikatnie się poruszały wychodząc mu naprzeciw. Nie potrafiła ubrać w słowa tego co z nią wyczyniał.
    Przerwała na moment chaotyczne pocałunki, by uśmiechnąć się na jego słowa.
    — Dobrze. — ujęła jego twarz w dłonie tym razem przyglądając mu się z góry. Przeczesała palcami miękkie kosmyki jego włosów, zaczesując je do tyłu z daleka od pięknych oczu, którym nie mogła się napatrzeć. Znów złapała wargę pomiędzy zęby, po raz pierwszy odkąd zaczęli ze sobą tańczyć, odwracając wzrok. Pomimo wypitych otumaniających procentów, realność momentu w końcu do niej dotarła. Niespokojna obawa uderzyła w nią ze zdwojoną siłą, teraz gdy byli tak blisko puszczenia wszelkich hamulcy. Nie chciała psuć atmosfery, nie chciała zepsuć im... jemu wieczora, czasu na świętowanie. Nie chciała by Namgi żałował.
    — Ja... — zaczęła nieśmiało, cicho jakby bała się, że będzie na nią zły. Nie wiedziała jak to powiedzieć, by nie ośmieszyć się w jego oczach. — Ja nigdy... — szepnęła niepewnie. I to nie tak, że była cnotką, która nigdy w życiu nie znalazła się w tego typu sytuacji. Owszem, miała kilku chłopaków, z którymi do czegoś doszło, ale nigdy z żadnym się nie przespała.
    — Ja nigdy... — urwała, gdy głos uwiązł jej w gardle. Odważyła się podnieść wzrok napotykając jego rozpalone spojrzenie. Jej własne wciąż błyszczało, jednak pod tą roziskrzoną taflą kryło się coś jeszcze. Wstyd? Strach? Miała ochotę zapaść się pod ziemię będąc świadoma, że właśnie wszystko popsuła, że czar dzięki niej pryśnie, a samo wyobrażenie, że mógłby ją teraz zostawić, wyjść z jej sypialni i zamknąć się w pokoju naprzeciwko było nie do zniesienia.
    — Przepraszam. — dodała jeszcze ciszej.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  89. Było jej głupio, że wzajemnie się rozochocili, bo w żarliwości pocałunków i pieszczot nie ustępowała mu polem, a teraz nagle się wycofała jak mała spłoszona dziewczynka. Czego nie rozumiała. Było jej tak dobrze. Wciąż szumiało jej w głowie od wypitego alkoholu, wciąż chciała czuć go przy sobie, jego dłonie błądzące po ciele. Jego podniecenie udzielało się Danielle, czerpała satysfakcję z cichych pomruków, z odchylonej w tył głowy, z widoku jego nagiego torsu. Nie chodziło o to, że uważała go za niewłaściwą osobę, wręcz przeciwnie. Sprawiał, że traciła zdrowe zmysły. Nikt nigdy wcześniej nie wywołał w niej tyłu silnych emocji na raz. W jej ciele szalał ogień, a w głowie panował chaos. Może jednak echo niejasności ich relacji, którą właśnie zagmatwali, było problemem. Sama nie wiedziała, nie rozumiejąc nagłej zmiany swojego zachowania.
    Jednak, gdy jej nie odtrącił i nie wyśmiał, poczuła ulgę, a strach momentalnie z niej uleciał, zastąpiony delikatnym rozanielonym uśmiechem i przyjemnym ciepłem kiełkującym w środku. Zaśmiała się dźwięcznie na jego propozycję, która zdawała się rozwiązaniem idealnym.
    — To brzmi dobrze. — odpowiedziała spoglądając w jego oczy. Widziała jak jego wargi były napuchnięte od intensywnych pocałunków, wciąż lśniąc w znikomym świetle miasta wpadającym przez okna. Był cholernie przystojny, a zmierzwione blond kosmyki tylko dodawały mu charakteru. Jak mogła nie zwrócić na to wcześniej uwagi? A może zwróciła tylko nie pozwoliła sobie patrzeć na niego pod tym kątem?
    Oczywiście, że chciała żeby został.
    — Zostań, na całą noc, Mr. Handsome. — poprosiła wymyślając kolejną ksywkę, która idealnie do niego pasowała, acz na usta cisnęło się wczorajsze chagi, którym tak ochoczo żonglowali pomiędzy żartami.
    Jego słowa i delikatne, wręcz czułe gesty sprawiały, że poczuła się bezpiecznie, w odpowiednim miejscu. Nie wyobrażała sobie, by mógł teraz wyjść kończąc ich słodki, namiętny moment. Wiedziała również, że sama nigdy w życiu nie byłaby w stanie zasnąć. Nękało by ją zbyt wiele niewygodnych myśli, a tak wciąż miała Namgi'ego przy sobie, wciąż byli zamknięci w bańce, którą stworzyli będąc jeszcze w klubie. Na potwierdzenie, że jest tego pewna sięgnęła jego ust składając na nich głęboki pocałunek dłońmi znów odnajdując jego ciało. Od jego bliskości kręciło jej się w głowie, była upojona dzisiejszymi wydarzeniami, nim samym.
    Sięgnęła do boku sukienki odnajdując zatopione w materiale zapięcie, które sprawnie rozpięła przez co ramiączka swobodnie zsunęły się z jej ramion odsłaniając w pełnej okazałości dekolt i jej piersi wciąż schowane pod bielizną. Nie czuła się skrępowana pod jego wzrokiem, czy dotykiem błądzących po ciele dłoni. Chciała żeby ją widział, żeby dotykał i całował. Była pijana, oboje nieco byli, ale czuła niemal nastoletnią euforyczną radość, nie chciała nikogo innego na jego miejscu. Nie chciała nikogo innego całować, czy dotykać. Nie chciała wyobrażać sobie siebie w ramionach kogoś innego. Danielle był oczarowana chwilą, kompletnie zauroczona Namgi'm. Nie sądziła również, że ktokolwiek inny byłby wstanie doprowadzić ją do takiego stanu, w którym topiła się pod otrzymywanymi pożądliwymi czułościami. I jedyne czego teraz się obawiała, że to wszystko zniknie wraz z nastaniem poranka, więc chciała się cieszyć tym co między nimi się pojawiło najdłużej jak tylko mogła.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  90. Rozpadała się pod wpływem jego pocałunków i dłoni badających ciało. Nerwy znajdujące się w jej organizmie szalały, sprawiając, że skóra zdawała się znacznie wrażliwsza, wyczulona na najdrobniejszy ruch ze strony Namgi’ego. W każdym miejscu, w którym ją dotykał, czy to dłońmi, czy ustami czuła niesamowitą eksplozję ciepła, elektrycznego dreszczu, który rozchodził się po całym jej ciele. Czuła wszystko dokładnie, każde muśnięcie, każdy pocałunek od których kręciło jej się w głowie. Była bardziej upojona nowopoznanymi doświadczeniami, aniżeli alkoholem, który jeszcze nie tak dawno temu w siebie wlewali. Podniecenie narastało kumulując się w podbrzuszu. Czuła przyjemne mrowienie, ucisk który był żądny ujścia.
    W pełni zaangażowana oddawała pocałunki, choć wargi niemiłosiernie pulsowały, spuchnięte i podrażnione licznymi, żarliwymi pieszczotami, które ani na moment nie zwalniały. Każda kolejna dawka przyjemności miała zaspokoić jej pragnienia, jednak czuła, że te wciąż i wciąż w niej narastają.
    Gdy zawisł nad nią przez chwilę obserwowała jego ruchy kiwając jedynie głową na jego stanowcze słowa, a jego nakaz, choć niewinny brzmiał w jej uszach seksownie. Sunęła zachwyconym spojrzeniem po jego ładnie zarysowanych ramionach, po plecach gdzie pod skórą pracowały mięśnie, blond włosach opadających mu na czoło, łaskoczących ją, gdy obcałowywał jej ciało.
    Przymknęła powieki głowę odchylając nieco w tył, wijąc się pod nim, gdy schodził coraz niżej. Reagowała bezwiednie w odruchach, które zdawały się tak bardzo naturalne i oczywiste. Oddech stał się na powrót nierówny, urywany, gdy przytrzymywała powietrze w płucach. Serce biło mocno w piersi rozbijając się o żebra. Wyglądał nieprzyzwoicie atrakcyjnie zawieszony nad nią, z rozpalonym wzrokiem, które przyjemnie łechtało jej kobiece ego. Czuła, że mu się podoba. Czuła, że również pragnie więcej, że powstrzymywanie się jest dla niego ogromnym wysiłkiem. Widziała to w jego ruchach, w jego zamglonych pożądaniem oczach.
    Materiał bielizny drażnił skórę, osłaniając miejsce, które mógłby nakryć swoimi ustami. Traciła zmysły. Przez niego i dla niego.
    — Namgi. — wyszeptała cichym, słabym głosem o kilka oktaw wyższym niż zazwyczaj. Zacisnęła jedną dłoń na materiale kołdry drugą zwinęła w pięść i przyłożyła do ust w desperackim akcie zduszenia jęku cisnącego się na język. Leżała pod nim z rozchylonymi wargami, włosami rozsypanymi na poduszce będąc w kompletnej rozsypce. Gdyby ktoś zadał jej teraz losowe pytanie nie byłaby w stanie sklecić sensownego zdania. W jej głowie szalały fanfary, w ciele panował istny chaos.
    Znów na niego spojrzała sięgając palcami do jego ramienia, po którym przesunęła delikatnie paznokciami. Zaraz jednak wplotła je we włosy chłopaka przyciągając go gestem do siebie. Łącząc ich usta w kolejnym namiętnym pocałunku, wsparła się na łokciu by zmusić go do zmiany pozycji. Przekręciła się wraz z nim lądując na jego torsie. Zachichotała pod nosem odrywając się od niego na krótką chwilę. Chłonęła widok rozciągający się przed nią, jego rozżarzone oczy, równie napuchnięte wargi, które tak dobrze smakowały, ciało po którym badawczo sunęła dłońmi obserwując jak mięśnie raz za razem napinają się i rozluźniają od subtelnego dotyku. Uśmiechnęła się jednym kącikiem, zaczepnie, figlarnie. Zahaczyła palcami o krawędź spodni, by niespiesznie odpiąć guzik i pomóc mu w pozbyciu się niewygodnego materiału, który był teraz zbędny.
    Ucałowała go w kącik ust, policzek, żuchwę opadając po chwili niżej na obojczyki oraz dekolt, by wręcz leniwie zsuwać się coraz niżej, natomiast jej wzrok wciąż utkwiony był w jego twarzy rejestrując każdą z reakcji Namgi'ego, ucząc się tego co sprawia mu najwięcej przyjemności. Jego skóra była ciepła, a ją otulał zewsząd zapach blondyna. Nie było niczego prócz ich dwójki i sypialni, w której byli zamknięci.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  91. Noc, którą wspólnie spędzili była długa i upojna. Minęła pod znakiem żarliwych pocałunków, unoszącego się w powietrzu napięcia i słodkiej rozkoszy, którą wzajemnie się obdarowywali. W tamtym momencie jej myśli były wolne od kłopotliwych myśli, czy zmartwień. Nie zastanawiała się nad konsekwencjami własnych uczynków, tego jakie następstwa przyniesie noc w ramionach Namgi’ego. Czerpała z chwili, kompletnie się w niej zatracając.
    Jednak wszystko co dobre kiedyś się kończy.
    Obudziła się wcześnie z pulsującym bólem głowy i niewyraźnymi wspomnieniami minionej nocy, które powoli wracały na swoje miejsce. Niespodzianka, wyjście do klubu, które jawiło się tysiącem kolorów, smakiem ostrego alkoholu i wspólnym tańcem, który był katalizatorem następnych wydarzeń.
    Taksówka, którą wracali do domu. Dotyk dłoni i wygłodniałe spojrzenia. A później słodkie pocałunki, które tak ochoczo sobie skradali, badawczy dotyk dłoni... Doskonale pamiętała miękkość jego skóry, którą czuła pod palcami, smak jego ust i odurzający zapach, który również teraz szczelnie ją otulał w raz z ciepłem drugiego ciała, w które leżała wtulona. Choć przez wypity alkohol i niezaprawiony organizm niemiłosiernie bolała ją głowa, a wspomniana noc jawiła się splotem gorących uniesień i targających nią emocji, których nigdy wcześniej nie odczuwała, wiedziała, że do niczego więcej nie doszło.
    Miała zaciśnięte powieki, leżała nieruchomo w obawie zburzenia panującego spokoju, aczkolwiek jej wnętrzem szarpały obawy. Mimo to, gdy poczuła jak jego dłoń przeczesuje jej włosy, ciało bezwiednie zaczęło się rozluźniać. To była najlepsza noc w jej życiu dlatego tak bardzo drżała na samą myśl, że czar zaraz pryśnie, wrócą do szarej rzeczywistości i co gorsza obawiała się, że zepsuła to co między nimi, że zapanuje niezręczna atmosfera, której nigdy do tej pory nie uświadczyli.
    Oboje się zapędzili w wirze podniecenia.
    Jednak jakkolwiek mocno chciała zgonić winę na wypite procenty i pusty żołądek, nie potrafiła. W duchu czuła przyjemne ciepło, które łaskotało jej serce. Czuła, że na twarz samoistnie ciśnie się uśmiech, gdy tylko wspomniała w myślach pocałunki, czy wymienione spojrzenia, jego głęboki głos wypowiadający jej imię, euforyczny, błogi stan, jego śmiech i westchnienia przeplatające się z niekontrolowanym jękiem. Pomimo obaw i wyrzutów sumienia, że mogła zepsuć jedną z niewielu pozytywnych relacji w swoim życiu, oczarowanie jego osobą nie minęło.
    I tego bała się najbardziej.
    Doszła również do wniosku, że gdyby mogła powtórzyłaby całe zajście, co lepsze następnym razem nie przerwałaby, nie sprzeciwiłaby się pójściu o krok dalej.
    O jakim następnym razie myślała? Nawet nie wiedziała, czy dalej ma przyjaciela.
    Nieśmiało przesunęła głowę do góry, by móc spojrzeć na niego z dołu. Nie wiedziała, czy powinna się odsunąć, zasłonić, czy zabrać dłoń z jego brzucha. Nie była pewna, czy najdrobniejszy ruch nie zburzy dziwacznego zawieszenia.
    — Cześć. — wyszeptała cicho, z dozą niepewności.
    Powinni wstać, ogarnąć się, sięgnąć po coś przeciwbólowego bo z pewnością tego potrzebowała, ale czuła się zadziwiająco dobrze w jego ramionach. Niezmiennie bezpiecznie. I co dalej, co miała powiedzieć, o co zapytać?
    — Jak się czujesz? — zapytała mając na myśli zarówno konsekwencje mieszania alkoholu jak i to wszystko do czego między nimi doszło. Przede wszystkim to drugie.
    Drżała w duchu, serce traciło spokojny rytm. Potencjalna rozmowa, która ich czekała będzie trudna, ale jeszcze bardziej nie mogła znieść braku pewności na czym tak właściwie stoją. Czy to był tylko przyjacielski wyskok? Dobra zabawa, która koniec końców nie miała więcej znaczenia? Nigdy wcześniej nie była w takiej sytuacji. Nigdy wcześniej prawie nie przespała się ze swoim przyjacielem.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  92. Parsknęła śmiechem na jego krótkie i konkretne podsumowanie własnego stanu. Niemal od razu tego pożałowała, gdy śmiech odbił się wzmocnionym puslowaniem w skroniach i tępym bólem pod czaszką. Co ją podkusiło, by mieszać kolorowego drinka z równie kolorowymi shotami? Nie miała mocnej głowy, doskonale o tym wiedziała, a mimo to wczorajszego wieczora ochoczo sięgała po kolejną porcję alkoholu. Ma za swoje.
    Uśmiechnęła się nieznacznie na jego okrężną odpowiedź, ale zrozumiała aluzję, a przynajmniej wmawiała sobie, że ta aluzja tam jest, a chłopak rzeczywiście dobrze wspomina wspólnie spędzony czas. Wciąż jednak nie czuła się uspokojona. Żarty zdawały się dobry sposobem na wybrnięcie z ciążącej im sytuacji, ale Danielle po prostu nie potrafiła machnąć na to ręką i wrócić do codzienności sprzed.
    Gdy się odsunął i na krótką chwilę wyszedł, przetarła twarz dłoń uświadamiając sobie, że nawet nie zdążyli się wykąpać, czy zmyć makijażu. Podniosła się do siadu zagarniając przyjemnie ciepłą kołdrę pod którą znajdowała się dolna część jej ciała. Może i powinna czuć wstyd, ale nic takiego nie miało miejsca. Sęk w tym, że pomimo strachu o przyszłość ich relacji, czuła się z tym wszystkim niepoprawnie dobrze.
    Przygryzła wnętrze policzka, gdy wrócił do sypialni wręczając jej wodę i tabletkę, w które uparcie się wpatrywała choć jego niemal naga sylwetka kusiła, by znów go podziwiała. Szybko popiła lekarstwo, szklankę odstawiając zaraz na szafkę nocną.
    — Podobnie. Głowa mi eksploduje. — Było jej również niedobrze, następstwo picia na pusty żołądek. — Ale masz rację, zaskakująco dobrze się tutaj śpi. — przyznała używając jego własnych słów, układając usta w delikatny uśmiech, gdy wreszcie odważyła się na niego spojrzeć. Siedział obok będąc na wyciągnięcie ręki, bawiąc się własnymi palcami.
    Wzięła głębszy oddech. Przecież nie z takimi rozmowami się mierzyła, prawda? To dlaczego ciążyła jej bardziej niż wszystkie rozmowy świata, które miała okazję przetrwać?
    Wyciągnęła rękę i ułożyła ją na jego dłoniach, by przestał maltretować skórki wokół paznokci. Zatoczyła kciukiem kilka kółek na jego skórze nim cofnęła rękę. Może nie życzył sobie żeby go dotykała? Kryły się w niej skrajnie różne emocje.
    — Słuchaj — zaczęła zastanawiając się w głowie nad doborem słów, które nie zabrzmią głupio lub żałośnie. Albo głupio i żałośnie. Chciała wszystko wyjaśnić, poukładać by mogli dalej cieszyć się wspólnym wyjazdem. — Wiem, że wczoraj wypiliśmy za dużo i pewnie dlatego... doszło do — zagryzła na moment wargę starając się zapanować nad głosem, który nieco załamał — tego. — dodała wypuszczając powietrze z płuc. — Ale ja nie żałuję. — przyznała szybko.
    Okej, do cholery, ponad wszystko przed tą nocą był jej przyjacielem, zawsze jej słuchał i ją rozumiał dlaczego teraz miałoby być inaczej? Weź się w garść, Dani. Pomyślała w duchu.
    — Kurwa. — wymamrotała. — Wczoraj bawiłam się bardzo dobrze kiedy byliśmy w klubie i później... później przede wszystkim. — Gdy robiła się zdenerwowana zaczynała mówić pomimo ogromnego stresu. Szybko i na wdechu, by mieć wszystko jak najszybciej za sobą. Jednak teraz chodziło o ich uczucia. Chyba. Musiała się nad tym zastanowić, nie chciała dochodzić do pochopnych wniosków, ale gdy teraz tutaj siedzieli, gdy na niego patrzyła... Czy rzeczywiście był tylko przyjacielem? Czy to zauroczenie, które czuła było tylko jednorazowe, a emocje za moment opadną i wszystko wróci do normy?
    Powinna zadać te pytania na głos, ale nie była na tyle odważna.

    Dani, której chyba jednak zależy

    OdpowiedzUsuń
  93. Czekała na jego reakcję z ciężkim sercem. Zdawała sobie sprawę, że wciąż nie nazwała rzeczy po imieniu, ale powiedziała sporo. Sporo i otwarcie, bo obojętnie jak bardzo obawiała się odrzucenia, jeszcze bardziej bała się, że będzie żałować, że zatrzymała swoje uczucia dla siebie, w głębi swojego serca, że nie zrobiła niczego, gdy był na to czas. Za wiele mogła stracić gdyby zrobiła teraz krok w tył zrzucając całą odpowiedzialność na alkohol, utrzymując, że to nic dla niej nie znaczyło.
    Znaczyło i to bardzo wiele. On dla niej wiele znaczył. I choć na tą chwilę nie była jeszcze gotowa ubrać tego w lepsze, ładniejsze słowa, tak właśnie czuła. Te emocje targały nią już wcześniej tylko na początku łatwiej przychodziło jej ich ignorowanie i tłumaczenie łaknienia jego bliskości tym, że nawiązali nić porozumienia, że drzwi jego studia zawsze stały dla niej otworem, choć nie miał żadnych powodów, by traktować ją, swoją klientkę, w wyjątkowy sposób. Jednak do tego doszło, a teraz siedzieli razem w jej sypialni dzieląc kolejne intymne chwile.
    Dlatego w oczekiwaniu na odpowiedź Namgi’ego maltretowała wnętrze policzka, mając wrażenie, że żołądek ze stresu zapadnie się sam w sobie. Cisza, która zdawała się trwać całą wieczność, wydawała się głucha i nieznośnie trudna. Szybko kalkulowała w głowie jak wycofać się ze swoich wyznań obronną ręką, nastawiając się na to, że dla blondyna całe zajście było tylko i wyłącznie dobrą zabawą, że nie wybiegał dużo dalej. Musiałaby zrobić dobrą minę do złej gry, ale zachodziła w głowę skoro na samą myśl miała ochotę się rozpłakać. Była twarda, ale nie oznaczało to, że nie można było jej zranić. Zagryzła, więc mocno wargę, a gdy w końcu się odezwał, w pierwszej chwili nie wierzyła własnym uszom. Podniosła na Namgi’ego szczerze zaskoczone spojrzenie, przez dłuższą chwilę wpatrując się w niego na bezdechu.
    Rozchyliła delikatnie usta, by zaraz je zamknąć, gdy nic sensownego nie wydostało się z jej gardła.
    — Naprawdę? — dopytała cicho skanując jego twarz w poszukiwaniu nieprawdy. Jednak niczego takiego tam nie znalazła, ku własnej uldze.
    Gdy przyciągnął ją do swojego boku, wtuliła się w niego ochoczo, otaczając ramionami w pasie. Uśmiechnęła się promiennie czując drobny pocałunek na skroni, a gdy znów na niego popatrzyła, w jej oczach malowała się nocna euforia i zauroczenie wywołane jego osobą. Wyprostowała się nieco, by z mniejszą śmiałością niż miało to miejsce kilka godzin wcześniej, sięgnęła jego ust składając na nich drobny, krótki pocałunek. Była naprawdę szczęśliwa i choć na głos nie powiedzieli czym jest ich relacja, była znacznie spokojniejsza niż na początku tego poranka. Mimo wszystko po tym wszystkim przyszło uzmysłowienie sobie, że nie potrafiłaby teraz patrzeć na niego tylko i wyłącznie jak na zwykłego przyjaciela. I chyba nawet by nie potrafiła, nie po tym do czego między nimi doszło, choć gdyby musiała zrobiłaby wszystko byleby nie zepsuć ich znajomości.
    Parsknęła śmiechem na wspomnienie dwójki znajomych i wyobrażenie jak biegają po klubie w poszukiwaniu jej i Namgi’ego.
    — Podejrzewam, że Hyerin bardzo szybko przeszła z trybu zmartwionej koleżanki do trybu mam ich w dupie. — stwierdziła. Na tyle na ile znała dziewczynę wiedziała, że to nie zepsułoby jej zabawy. — Poza tym będziesz z nią współpracował, jakoś im to wynagrodzimy w międzyczasie. — przypomniała odsuwając się nieco od chłopaka. Sama doskonale pamiętała dłoń piosenkarki na jego kolanie, ale wolała nie zagłębiać się teraz w ponure podejrzenia, że i jej wpadł w oko.
    — Umieram z głodu. Jemy coś w domu, czy ogarniamy się i wychodzimy? — zaproponowała podnosząc się z łóżka. Wygrzebała z walizki jeansy i koszulkę, bo choć paradowanie w samej bieliźnie było przyjemne, musieli się w końcu ogarnąć po całej nocy.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  94. — Możemy zostać w domu. — zgodziła się. Również nie czuła się na razie na siłach, by włóczyć się po mieście. Ból głowy ledwie co odpuszczał, ale suchość w ustach wciąż dawało o sobie znać. Zdecydowanie przeholowała wczoraj z alkoholem, ale jeden dzień chorowania nie był jeszcze tak bardzo straszny.
    — Obojętnie, byle nie dużo. Nie wiem, czy cokolwiek zdoła zostać na swoim miejscu. — przyznała czując, że prócz bólu głowy powinna mieć na uwadze swój podrażniony żołądek, któremu wczoraj nie dała dojść do głosu. Na okrągło katowała go głodówkami, znikomą w kalorie dietą, tabletkami od blondyna i ostatnim czasem procentami, więc zdecydowanie nie był w swojej szczytowej formie do czego nie miała zamiaru mu się przyznawać. Była pewna, że potrafił połączyć pewne kropeczki w całość lecz nie było sensu, by w swojej głowie wyolbrzymiał jej problem. Zresztą była mistrzem w tuszowaniu tej kłopotliwej kwestii. — Jeśli masz ochotę możesz coś zamówić. Dostosuję się. — rzuciła za nim.
    Danielle zniknęła w łazience ściągając z siebie wczorajszą bieliznę. Związała niechlujnie włosy na czubku głowy i zabrała się z zmywanie resztek makijażu, który prawie w całości musiał zostać na poduszce. Gdy skończyła popatrzyła w lustrze na swoje odbicie. Widziała duże, ciemnobrązowe oczy które wesoło błyszczały spierzchnięte usta, którym Namgi nie dawał chwili wytchnienia minionej nocy. Opadła spojrzeniem niżej na szyję po której subtelnie przesunęła palcami widząc jedną malinkę, dalej na dekolcie również widniało kilka zaczerwienień - drobnych śladów, pamiątek po jego żarliwych wargach i zębach skubiących jasną skórę. Na samo wspomnienie uśmiechała się głupawo do odbicia, a przez ciało przebiegały silne dreszcze kończące się gęsią skórką. czuła się niesamowicie w jego ramionach, wyjątkowo. Zadbał o każdy skrawek jej ciała, pieszcząc i sprawiając, że zapominała o calutkim świecie znajdującym się poza sypialnią i tym apartamentem.
    Czuła gorąco wpływające na policzki, lekki rumieniec i ciepło rozchodzące się po ciele.
    Wcale, a wcale by się nie obraziła za powtórkę z rozrywki. Pomyślała na wspomnienie jego słów.
    Wciągnęła na siebie luźniejsze jeansy i swobodny t-shirt na nagie ciało chcąc czuć się jak najwygodniej skoro postanowili zostać w domu.
    Sięgnęła z torebki telefon, o którym kompletnie zapomniała zeszłej nocy i skrzywiła się nieco widząc kilka nieodebranych połączeń od Hyerin, kilka wiadomości od niej i dwie od Joshu’y choć nie miała pojęcia skąd chłopak posiadał jej numer.
    — Hyerin się dobijała. Miałam wyciszony telefon i nie było słychać żadnego powiadomienia. — przyznała wchodząc do przestronnej kuchni. Oparła się biodrem o blat wyspy nadrabiając zaległości. — Zastanawia się gdzie zniknęłam, czy wszystko w porządku i pyta się, czy wiem co się z tobą stało. — Danielle zaśmiała się pod nosem. — Hmm… no popatrz, bardzo dobrze wiem co się z tobą działo. — wymruczała zaczepnie z odrobiną przekory. — Joshu’a też się odzywał, szukał nas wczoraj po tym jak z tobą rozmawiał. — Potarła palcami czoło na które wstąpiła drobna zmarszczka, gdy zmarszczyła nieco brwi. — Hyerin musiała dać mu mój numer. — myślała na głos podnosząc wzrok na Namgi’ego. Kompletnie nie pamiętała momentu, w którym dłonie dźwiękowca zostały zastąpione tymi blondyna. Jakby czas przed tańcem z nim nie istniał. Z lekkością przyszło jej zapomnienie o towarzyszącej im wtedy dwójce. Zachowanie Joshu’y nie było dla niej istotne, czy nawet w najmniejszym stopniu zauważalne. Jej uwaga w pełni była skupiona na Namgi’m.
    Przygryzła wargę na wspomnienie jego pomruku, który usłyszała tuż przy swoim uchu, gdy oświadczył, że to z nią chciał od początku zatańczyć. Nie z Hyerin. Nie z żadną inną dziewczyna. Tylko z nią.
    Uśmiechnęła się bezwiednie pomimo zębów pomiędzy którymi trzymała dolną wargę.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  95. Czuła się komfortowo rozmawiając o tym co zaszło pomiędzy nimi, a przynajmniej nie drżał jej głos na samą myśl. Dalej jego dotyk i namiętne pocałunki wywoływały soczyste rumieńce na jej policzkach i stado motyli w brzuchu, ale potrafiła mówić otwarcie. Nie odrzucił jej, nie żałował, więc dlaczego miałaby teraz uciekać spojrzeniem i zapomnieć języka w buzi? Była szczęśliwa nawet jeśli to wszystko było w fazie raczkowania i dopiero krążyli wokół tego wszystkiego co budziło się w nich do życia. Była szczęśliwa, bo go poznała, bo zdecydowała się na zorganizowanie tej wycieczki, bo ją zauważył. A to ostatnimi czasy nie było dla niej tak oczywiste jakby mogło się zdawać. Zamknięta w świecie kariery i ciężkiej pracy nad swoją osobą. Zamknięta na sali treningowej, w świecie baletu gdzie każdy był w stanie wbić nóż w plecy przyjaciela, przynajmniej na tym szczeblu i etapie samorozwoju. Namgi był najprawdziwszą i najszczerszą relacją jaką zdobyła, obojętnie, czy tylko się przyjaźnili, czy szli o krok dalej. Dlatego też z lekkim uśmiechem błądzącym po twarzy, podnosząc co chwila wzrok znad telefonu, przyglądała się jak krząta się po kuchni i przygotowuje im śniadanie. Nie mogła wyobrazić sobie lepszego poranku.
    — Pewnie oboje próbowali nas namierzyć, a twojego numeru Hyerin nie ma. — odparła prosto nie doszukując się w tym żadnego podstępu ze strony dźwiękowca. A nawet jeśli miał ochotę do niej wypisywać, nic to dla niej nie znaczyło. Na moment jednak zatrzymała się w jaki sposób wymamrotał krótkie i po co. — Nie przepadasz za nim? — dopytała. Ostatecznie wyglądało na to, że będą w jakiś sposób ze sobą pracować, jeśli mieli się z jakiś powodów nie dogadać, to nie wróżyło to niczemu dobremu, choć i tak to głos Hyerin był tym decydującym.
    Sięgnęła po podsunięty talerz, by przenieść się z nim do salonu i choć nie lubiła okruchów na kanapie, nie miała zamiaru siedzieć na niewygodnym krześle. Czułą, że skutki nocnej zabawy będą się za nią ciągnęły przez resztę dnia.
    — Zawsze cieszę się na jedzenie. — odpowiedziała stawiając talerz na mniejszym stoliku. Sięgnęła po poduszkę, którą rzuciła na podłogę i to na niej się usadowiła po turecku. — Zwłaszcza takie, które ktoś podsuwa mi pod nos. Rozpieścisz mnie, a ten wyjazd to twoja niespodzianka, nie moja. — stwierdziła z uśmiechem. Lubiła odrobinę wygody i choć mistrzem gotowania również sporo rzeczy potrafiła zrobić sama, by nie musieć w domu prosić się nikogo o pomoc, choć często bywało tak, że jadła coś w biegu na mieście, bo i tak wielokrotnie zapominała o posiłkach, pomijając je w pośpiechu.
    Skupiła w końcu uwagę na talerzu, wbijając widelec w jajko z wdzięcznością widząc, że oszczędził ją i zrobił mniejszą porcję.
    Jej telefon znowu zawibrował na blacie stolika, więc zerknęła na wyświetlacz. Uniosła nieco brew widząc wiadomość od ojca.
    — Mój ojciec, chce się spotkać. — mruknęła wskazując na telefon. — Nie dziś, ale póki jesteśmy. — dodała. Oczywiście, że chciała się zobaczyć z ojcem, ale nie była sama. Nie chciała zmuszać chłopaka do konfrontacji z ojcem, gdy ledwo co przeżył spotkanie z matką, choć wiedziała, że ta dwójka powinna się raczej dogadać. — Ale nie musimy. Wiesz, nie obrazi się, a my powinniśmy robić coś… ciekawszego. — stwierdziła po chwili. Mieli całe miasto do zobaczenia, masę zdjęć do zrobienia i jeszcze większa ilość jedzenia do spróbowania. Nie wspominając o zakupie jakiejś tandetnej pamiątki!

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  96. Była zła. Bardzo rozdrażniona nie tylko zachowaniem tamtego mężczyzny ale ogólnie całym swoim życiem. Im dłużej pozostawała w tym mieście tym bardziej nienawidziła siebie i swojej bezradności. Była młoda, głupia ale wszystko co robiła miało swój cel nawet jeśli kosztem było jej własne szczęście.
    -Dobra ale ty stawiasz - mruknęła łapiąc go za nadgarstek a następnie ciągnąć w stronę baru. To nie tak że nie chciała wyciągnąć od niego darmowy alkohol w końcu aż nadto było ją stać ale chciała zobaczyć jego reakcje. Jeśli okaże się dupkiem to trudno ale gdyby przystał na tą opcję miała zamiar zapłacić nie tylko za siebie ale również za niego w końcu w tych czasach tak ciężko o normalnych facetów.
    -Wy faceci czasami nie potraficie okiełznać tego co macie pomiędzy nogami - mruknęła po czym kiwnęła w stronę barmana. - Daj najmocniejsze co masz - odparła lekko znudzonym głosem nim ponownie odwróciła się w stronę dopiero co poznanego osobnika.
    Przez chwilę przyglądała mu się z zaciekawieniem. Uwielbiała bezpośredni kontakt i to jak często faceci spinali się pod jej spojrzeniem. Nie każdy lubił odważne kobiety z czego doskonale sobie zdawała sprawę. Chłopak wydawał się typem faceta z którymi raczej nie miała dużego kontaktu a to sprawiło że jeszcze bardziej ja intrygował.
    - Jestem Lèa a ty? - spytała przyglądając mu się uważnie. Klub był jednym z tych ekskluzywny a on nie wyglądał do końca na osobę z wyższych kręgów jednak ona jak nikt inny rozumiała jak bardzo pozory potrafią być mylące. -Pierwszy raz w Lux? Bo ja tak. Jakoś nigdy nie miałam okazji zajrzeć tutaj wcześniej mimo że wiele słyszałam o tym miejscu - przejechała wzrokiem po całej sali a następnie skrzyżowała kostki na stołku. Delikatnie przejechała opuszkami palców wzdłuż dekoltu bawiąc się talizmanem. - Mówią że właściciel to wcielenie samego diabła! Wyobrażasz to sobie? - zaśmiała się słodko zastanawiając się skąd ludzie biorą tak głupie pomysły.

    ~Lèa

    OdpowiedzUsuń
  97. — Nie mam pojęcia. — odpowiedziała równie niewinnie co blondyn. Nie widziała powodów do zazdrości, ale nawet jeśli… potrafiłaby to zrozumieć. Nawet teraz, gdy myślami wracała do wydarzeń z klubu na wspomnienie Hyerin klejącej się do Namgi'ego ściskało jej żołądek. Dłoń na jego kolanie, wspólny taniec którego nie była świadkiem… sama myśl, że ta noc mogłaby potoczyć się innym rytmem i skończyć się zupełnie inaczej, z nim w ramionach innej dziewczyny napawa ją złością. Hyerin sądzi, że są tylko przyjaciółmi po ich osobistych zapewnieniach. Namgi jest atrakcyjny. Nie trzeba było być geniuszem by domyśleć się, że wpadł jej w oko. A teraz dzięki Danielle będą razem współpracować być może nie jeden raz co dawało dziewczynie pole do manewru, możliwość spędzania razem czasu.
    Skupiła się jednak na jedzeniu woląc nie zagłębiać się w pętlę nieprzyjemnych podejrzeń. To z nią tutaj siedział, z nią jadł śniadanie i to się liczyło.
    — Czy ja wiem, ratujesz mój brzuch. — obojętnie jak kiepsko by się nie czuli musieli coś zjeść. A Danielle jedzenie w jego towarzystwie przychodziło niezwykle łatwo, bo pewnie w innej sytuacji nie tknęłaby nawet skromnego śniadania, mając z tyłu głowy ostry głos matki, że alkohol też ma kalorie i to bardzo dużo kalorii, które mogą zniweczyć jej starania zachowania idealnej sylwetki co było niedopuszczalne. Ale Danielle miała obmyślony w głowie plan doskonały. Teraz może pozwolić sobie na udawanie, że nie ma żadnych diet i głodówek, a po powrocie zaciśnie pas i przyłoży się do prawidłowego odżywiania i treningów, by nie wypaść z formy.
    — No nie! Teraz obaj nigdy nie przestaniecie. — Zetknęła czoło z blatem stolika. — Ta księżniczka to jest jedno wielkie nieporozumienie, ja naprawdę nie mam pojęcia o co chodzi. — dodała z niewinnym uśmiechem. W końcu nie jej wina, że ojciec lubił ją rozpieszczać skoro widują się raz na pół roku. Dani wiedziała, że prezenty i pobłażanie nie nadrobią braku obecności, ale niekiedy korzystała z przywilejów. Chociaż przy Namgi'm pokazywała się z tej lepszej strony. Na jej twarz jednak wstąpił promienny uśmiech na samą myśl, że i on chciał ją rozpieszczać, a w połączeniu z nonszalancją w głosie, aż przeszedł ją przyjemny dreszczyk.
    Pomimo optymistycznego podejścia do spotkania z ojcem, teraz posiadła jedną zagwozdkę. Jako kogo miała przedstawić blondyna? Przyjaciela? Chłopaka? Nie-przyjaciel-ale-nie-chłopak?
    — Co? — jego pytanie zbiło ją nieco z tropu, ale gdy tylko podniosła na niego wzrok i spostrzegła głupkowaty uśmieszek zdobiący jego twarz, zrozumiała jak zabrzmiały jej słowa. Parsknęła śmiechem i pacnęła go otwartą dłonią w udo. — Głodnemu chleb na myśli. — rzuciła z przekorą.
    — Dziś na pewno nie. — zgodziła się. Nie miała na to kompletnie siły. Wystukała więc krótką wiadomość, że wpadną jutro. — I jeszcze dostałbyś zakaz wjazdu do kraju. — zażartowała. Ojciec co najwyżej spróbowałby przemówić jej do rozumu, że picie nie jest zdrowe i takie tam, ale rzeczywiście lepiej żeby nie zarzygali mu obrzydliwie drogiego dywanu w salonie.
    Wzięła kolejną porcję jajecznicy zagryzając ją tostem.
    — Więc nie sądzę, że zapyta, ale… — urwała na chwilę zastanawiając się samej nad pytaniem które chciała zadać. Ale jak zapyta to jako kogo ma go przedstawić? Nie chciała by zabrzmiało to jak durne pytanie o chodzenie ze sobą. — Myśli, że się kumplujemy, a ja robię ci przysługę w zamian za przysługę. Dalej to utrzymujemy? Przyjaciele? — zapytała krążąc i błądząc wokół konkretnego pytania co ostatecznie sprawiło, że brzmiało głupio, ale wolała wiedzieć nim zaczną im się plątać języki przez ojcem.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  98. — W takim razie możemy się rozpieszczać wzajemnie. — Nie umniejszała temu co zrobiła w ramach niespodzianki. Dla wielu osób było to nieosiągalne, nie tylko możliwość skorzystania ze znajomości, ale także sam wyjazd poza kraj. Danielle mogła zrobić co chciała dzięki wpływom i przede wszystkim pieniądzom rodziców. Nie każdy jednak wpadły na to, by ciągnąć swojego przyjaciela w ramach prezentu na drugi koniec globu. Ona natomiast czerpała z tego niemałą satysfakcję i przyjemność. Widok Namgi’ego pochłoniętego przez pracę, skupienie i uśmiech, który towarzyszył mu podczas krótkich próbnych nagrywek z Hyerin kumulował przyjemne ciepło w piersi.
    — Przekażę mu, na pewno bardzo się ucieszy. — odpowiedziała z lekkim uśmiechem. — Dobrze jednak, że za dużo tych podobieństw nie ma, byłbyś wtedy strasznym wrzodem na tyłku. — stwierdziła odkładając widelec, gdy zjadła już wszystko. Minho był dla niej jak starszy brat, często sobie dogryzali i grali na swoich nerwach. Do tego młody mężczyzna był niekiedy nadopiekuńczy, co wynikało również z jego obowiązku i pracy. Gdy się tutaj znajdowała była pod ciągłym bacznym spojrzeniem jak nie ojca to Minho właśnie. Doceniała troskę, choć nie rozumiała ich przewrażliwienia, dlatego też tym razem była wdzięczna, że mogła spędzić czas tylko z Namgi’m i non stop ktoś im nie towarzyszył.
    — Ty chyba nie wiesz jakie tu kary za to grożą. Chyba, że zna się tutejszych polityków. — skomentowała z przekorą i nutą cwaniactwa w głosie. Do niedawna wszelkiego rodzaju używki raczej nie leżały w kręgu jej zainteresowań. Miała jednak kilka epizodów kiedy dawała się namówić znajomym na próbę.
    Zerknęła na blondyna, gdy sam zaczął się zastanawiać jak ugryźć poruszony przez nią temat. Miałą zamiar przedstawić go tylko po imieniu, tak było najprościej aczkolwiek co miała powiedzieć jeśli ojciec okazałby się wścibski? Liczyła jednak, że zatrzyma dla siebie krępujące pytania, na które sami jeszcze nie znali odpowiedzi, bo nie chciała żadnych wymuszać, a tym bardziej składać sobie deklaracji, na które nie byli gotowi.
    — Tak, masz rację niby-chłopaku. — przyznała z delikatnym uśmiechem. To już było bardzo blisko granicy nazwania go chłopakiem, ale jeszcze nie teraz. Wolała, by przyszło im to naturalnie, by te słowa kiedyś wymsknęły się z ust jednego z nich, by zaraz po tym uzmysłowili sobie, że tak, to jest to. Nigdzie im się nie spieszyło, ale na pewno w towarzystwie znajomych nie miała zamiaru powielać tego samego błędu i wycofać się do pozycji jedynie przyjaciółki, by później oglądać jak inna dziewczyna holuje go na parkiet, by tam móc się go uczepić.
    Tak, była zazdrosna. To akurat było ponad jej możliwości zapanowania nad samą sobą.
    — Jak najbardziej możemy. — sięgnęła po pilota leżącego na dolnej półce stolika i odpaliła telewizor zawieszony na ścianie. Kanapa była na tyle duża, że mogli swobodnie rozłożyć się na narożniku we dwójkę, by nie koczować całego dnia w łóżku.
    Choć i to by jej nie przeszkadzało.
    Gdy skończyli jeść, zgarnęła brudne naczynia ze stolika i zaniosła je do zmywarki. Wyciągnęła jeszcze sok bo solidnie zaczynało ją suszyć. Ból głowy był zdecydowanie mniej dokuczliwy niż o poranku, a światło wpadające przez okna, mniej irytujący. Gdyby należała do bardziej powściągliwych osób, powiedziałaby, że nigdy więcej nie pije, ale wiedziała jak to się zawsze kończy.
    — Na której części skończyliśmy? Drugiej? — nie do końca pamiętała, bo zwykle ich oglądanie kończyło się rozmową lub zaśnięciem jednego z nich. Na szczęście pominięcie kilku scen nie było takie złe, gdy oboje widzieli ten film po raz kolejny.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  99. Roześmiała się szczerze na samo wyobrażenie Namgi’ego upodobniającego się do Minho, z górą mięśni, biegającego kilka razy w tygodniu na siłownię co wiązałoby się z odstawieniem zioła, które przecież tak uwielbiał. Nie wyobrażała sobie tego. Nie miała nic przeciwko jego nałogowi, wręcz przeciwnie lubiła mieszankę zapachu, który go otulał, perfum i charakterystycznej woni dymu. Z tym kojarzyło jej się studio Jung’a, jej mała bezpieczna przystań.
    — Lubię cię takiego, bez bicepsów wielkości mojej głowy. — odpowiedziała przygryzając lekko wargę, gdy na niego spojrzała. Przypomniała sobie bardzo dokładnie jego ciało, które mogła dokładnie zbadać zeszłej nocy, każdy centymetr klatki piersiowej, czy torsu. Był szczupły, ale nie chudy, czym napawały się zarówno jej palce jaki i usta, którymi obcałowywała delikatnie zarysowane mięśnie pod skórą. Szybko odwróciła wzrok czując napływającą falę gorąca, która bardzo szybko zaczynała rozchodzić się po całym ciele Danielle. Namgi jej się podobał i to bardzo. Lubiła jego ułożone w nieładzie blond włosy. Miała słabość do dłoni, które wielokrotnie obserwowała, gdy z wprawą przemykały po konsoli w studio, gdy pracował; do ust które wyginały się w szerokim uśmiechu łagodzącym rysy jego twarzy… Przełknęła ciężko ślinę starając się odgonić od siebie na razie wrażenia, które pozostawiła po sobie bliskość chłopaka.
    — Wysłałabym ci listy żebyś się nie nudził i załatwiła prywatne widzenia. — przyznała zaczepnie z lekkim chichotem przypominając sobie co chwilę temu powiedział, że musi uważać na dobór słów. Zeszła noc obudziła w niej nieznaną, pożądliwą cząstkę i nawet na potwornym kacu nie mogła się powstrzymać przed drobnymi żartami. Dobry humor nie opuszczał jej pomimo nie najlepszego samopoczucia i zawdzięczała to wszystko jemu.
    Uśmiechnęła się szerzej i szturchnęła go lekko łokciem w żebra, gdy wpakował się niemal na nią siadając na kanapie. Szybko jednak usadowiła się bardziej na jednym boku, by móc wtulić się w jego bok, głowę układając na jego klatce piersiowej, gdy objął ją ramieniem.
    — Owszem, wypadałoby, ale nie obiecuję, że… coś lub ktoś mnie nie rozproszy. — wymruczała niewinnie, naciskając na pilocie play, by film zaczął lecieć. Zdecydowanie już się rozbudziła i nie czuła potwornego zmęczenia jak jeszcze przed godziną, więc nie sądziła, by ucięła sobie drzemkę w trakcie oglądania. Pozwoliła sobie ostatni raz spojrzeć na niego z dołu i wyciągnąć się by mogła sięgnąć ustami linię jego żuchwy. Nie mogła darować sobie drobnych czułości, których teraz nie obawiała się okazać skoro w nocy dali sobie tak wiele przyjemności. Uśmiechnęła się i skupiła już na filmie, by rzeczywiście choć jedną część obejrzeć ze zrozumieniem.
    Przed wyjazdem nie podejrzewała, że to wszystko potoczy się w ten sposób. Do końca była święcie przekonana o zerowym podtekście ich znajomości, a raczej bardzo dobrze sobie to wmawiała już wcześniej zdając sobie sprawę jak dobrze czułą się w jego obecności. Jednak dopiero wspólny taniec i wywołana zazdrość uświadomiły jej, że tylko przyjaźń się nie uda. Dla niej to było za mało i była cała w skowronkach widząc dokąd to wszystko zmierza. Z zewnątrz jedna starała się zachować zdroworozsądkowe podejście, które podzielał Namgi. Było jej dobrze, w tedy w sypialni i teraz na kanapie, gdy po prostu się przytulali oglądając głupi film.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  100. Jeżdżąc zwykle tymi samymi, dobrze dla siebie znanymi drogami, w cały tym jakże typowym dla siebie roztrzepaniu Gabby oczywiście znowu zapomniał zaktualizować mapy w telefonie, w wyniku czego ze trzy razy dał się grzecznie wpakować w ulice zamknięte z uwagi na remonty i jedną ze zmianą organizacji ruchu. Dobrze, że przynajmniej w niektórych miejscach udało mu się skorzystać z rzadko używanych skrótów, bo w innym wypadku z całą pewnością spóźniłby się na umówione parę dni wcześniej spotkanie. Zwłaszcza, że jak to zwykle we wszystkich metropoliach tego świata znalezienie wolnego miejsca do zaparkowania graniczyło niemal z cudem. Skończyło się więc na tym, że po rzuceniu kilku niecenzuralnych uwag pod adresem nieumiejących najwidoczniej czytać znaków bęcwałów zatrzymał swojego granatowego Lexusa dobry kilometr wcześniej niż to sobie uprzednio założył. I tu znowu musiał podziękować Bogu, że w przeciwieństwie do zdecydowanej większości swoich kolegów po fachu wciąż zachowywał szczupłą, wysportowaną sylwetkę (dziwnym trafem niemal powszechna otyłość w tym zawodzie prawie nigdy nie dotyczyła kobiet tak jakby były w stanie szybciej przetrawić te wszystkie darmowe posiłki, którymi tak często częstowali je wdzięczni, głównie starsi, parafianie, gdy akurat zapraszali ich do swoich domów). Chyba wyłącznie to bowiem pozwoliło mu wpaść do środka z zaledwie minutowym poślizgiem. Naprawdę nieźle, biorąc pod uwagę jak dużo czasu spędził na staniu w korku i nerwowym bębnieniu palcami po kierownicy. Zlokalizowanie sylwetki niedawno spotkanego blondyna zajęło mu jednak dłuższą chwilę, prawdopodobnie z uwagi na ledwo dogorywająca żarówkę zawieszoną w jego pobliżu. Jeśli chłopak liczył na to, że obskurny wygląd knajpy będzie dostatecznym odstraszaczem na Anaela, to musiał się teraz bardzo zdziwić. Za młodu zdarzało mu się nawet szwendać po znacznie gorszych miejscówkach, choć teraz z pewnością nie był z tego aż tak dumny.
    - Witam ponownie. – Usiadł naprzeciwko jasnowłosego, jak zawsze przy przystępowaniu do tego typu interesów starając się zachować pokerową twarz i instynktownie lustrując uważnie całe pomieszczenie. Tak na wszelki wypadek, gdyby druga strona postanowiła go wystawić lub musiałby później naprędce szukać drogi odwrotu. To już w końcu nie te lata, by przeciskać się przez byle szczelinę. Chociaż może gdyby nie miał innego wyboru… – Cieszę się, że postanowiłeś mnie nie wykiwać. – Nie wyczuwszy póki co żadnego podstępu skierował swe spojrzenie z powrotem na dealera. – Przejdźmy więc do konkretów. Masz herę ? – Spytał wprost, na początek postanawiając jednak zachować choć odrobinę zdrowego rozsądku i nie pchać się w jeszcze głębsze bagno niż było to konieczne.


    Gabby

    OdpowiedzUsuń
  101. Nie potrafiła sobie wyobrazić, by mogli wrócić do Nowego Jorku i wrócić na poprzednie zupełnie przyjacielskie tory. Nie dość, że nie chciała to czuła, że jeśli tego właśnie, by oczekiwał od niej Namgi, emocjonalnie okazałoby się to dla niej za trudne. Obawiała się takiego rozczarowania, byli na wyjeździe dobrze się bawiąc. Tutaj, z daleka od obowiązków i problemów wszystko było w jak najlepszym porządku. Bardziej wyjątkowe, bardziej beztroskie. Czy takie będzie po powrocie?
    Domyślała się też, że po ostatnim evencie organizowanym przez Plotkarę, gdy wrócą nie zostawi na nich suchej nitki jeśli tylko ktoś zwróci uwagę, że okazują sobie więcej czułości niż przed wylotem. Zwłaszcza, że przed wspólną wycieczką twardo stali przy stwierdzeniu, że nie łączy ich nic prócz przyjaźni. Pamiętała jak powtarzała to wielu osobom na przyjęciu. Pamiętała również o innych rzeczach, które na tle tego co kiełkowało między nią, a Namgi’m zdaje się teraz po prostu głupotą.
    — Jasne, jasne. — odpowiedziała układając dłoń na jego torsie. Całym sobą odciągał uwagę Danielle od suchości w ustach, od nieprzyjemnego uczucia w żołądku i ćmiącej wciąż głowy. Zapewne gdyby była sama nie wychyliłaby się z łóżka i gniła w nim do końca dnia.
    Po jej twarzy krążył błogi spokój, gdy wplótł palce we włosy i delikatnie masował palcami jej głowę, czy kark. Nie miałaby nic przeciwko, by właśnie w ten sposób spędzać każde wolne popołudnie.
    — Czy ja wiem… co jeszcze ma dużo części? — zastanowiła się na głos szukając w głowie dobrego tytułu, który zastąpi im Szczęki, które i tak miał już na zawsze być ich filmem. To właśnie po to sięgnęli jako pierwsze, to właśnie przy tym filmie pierwszy raz siedzieli razem próbując skupić się na tym co wyświetlało się na ekranie. Wtedy była zdecydowanie bardziej skupiona na nim i jego zmęczonym, poobijanym ciele. Była ciekawa, czy teraz, gdy zbliżyli się do siebie jeszcze bardziej przyznałby się co tak naprawdę mu się przytrafiło i czy istnieje ryzyko, że takie sytuacje będą się powtarzać, ale nie miała zamiaru teraz pytać i psuć im obojgu nastroje.
    Uśmiechnęła się sama do siebie na myśl ile następnych takich razów jest przed nimi, spokojnych spędzonych na niczym szczególnym co samo w sobie było miłe. Ile filmów jeszcze razem obejrzą, ile potencjalnych wyjazdów ich czekało. To było ekscytujące, samo myślenie o tym wszystkim. Wewnętrznie czuła się jak kompletnie oczarowana nastolatka, która miała ochotę rzucić się na łóżko i piszczeć z radości, bo ulubiony chłopak w szkole zaprosił ją na randkę. Momentalnie przypomniała sobie wyjście do knajpki usytuowanej niedaleko gdzie podali się za świeżo upieczone małżeństwo i przezywali się używając słodkiego chagi.
    Napawała się jego delikatnym dotykiem i ciepłem drugiego ciała. Sama kreśliła palcami bliżej nieokreślone wzory na jego brzuchu, muskając go nieznacznie przez materiał koszulki. Gdyby mogła nigdy nie przebiłaby rozkosznej bańki, w której właśnie się znajdowali, z daleka od jej matki, od jego pracy, problemów i konsekwencji. Seul miał od teraz kojarzyć się jeszcze lepiej niż do tej pory, nie tylko z dobrym jedzeniem, barwnymi ulicami, ale także słodkimi uniesieniami, które były inne, lepsze niż wszystkie dotychczasowe, które miała okazję przeżyć.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  102. Czy zastanawiała się, że jakakolwiek bliższa relacja z kimś kto ma taką, a nie inną pracę na boku, może okazać się dla niej ryzykowna? Nie, ani przez chwilę. Była na tyle obyta z myślą, że Namgi diluje, że nie zwracała na to większej uwagi na co dzień. Zresztą sama zasilała od jakiegoś czasu jego konto zakupami na własne potrzeby, więc nie śmiała krzywo spojrzeć w stronę jego uczynków. Była zamknięta w bańce, w której wszystko jest w jak najlepszym porządku, gdzie problemy, które zostawili w Nowym Jorku są zbyt daleko by zdawały się realne w tej chwili. Być może było to naiwne podejście z jej strony, ale nigdy nie wydarzyło się nic szczególnego w jej życiu co mogłoby zapalić czerwone lampki w jej głowie. Dorastała w otoczeniu ochroniarzy ojca, w cieniu osoby, z którą raczej nikt nie chciał zadzierać ze względu na grożące konsekwencje. Czuła się bezpiecznie, nie ważne, że była ślepa na wiele innych czynników.
    — Jeśli chcesz żebym się do ciebie poprzytulała w nocy, to nie musisz mnie straszyć. — odpowiedziała na jego propozycje. Straszny film rzeczywiście bardziej ją bawił niż straszył, ale Piłą to już zupełnie inny poziom. — Lubię to, ale nie zdziw się jak większą część filmu będę siedzieć tak o. — przyznała zakrywając dłonią oczy, zostawiając między palcami malutką szczelinę przez którą niewiele było można zobaczyć.
    Czując na skórze jego subtelny dotyk, istniało małe prawdopodobieństwo, że będzie w pełni skupiona na filmie i rzeczywiście nie do końca rejestrowała to co akurat działo się na ekranie, ale wolała się napawać przyjemnym ciepłem, które czuła w miejscu, które dotykał. Dotyk, który wciąż był dla niej nowym uczuciem, ciepło do którego jeszcze nie była przyzwyczajona, a które było tak przyjemne w odczuwaniu. A gdy jego palce sunęły po miejscach w których nietrudno było spostrzec zaróżowione ślady, uśmiechała się pod nosem. Pewnie będą jej one towarzyszyły przez parę dni i na spotkanie z ojcem będzie musiała pomyśleć co zrobić, by nie było ich widać, ale tak naprawdę nie było to coś co jej przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, zwłaszcza, gdy przypominała sobie emocje jakie z wprawą wzbudzały w niej usta Namgi’ego.
    — Odpisałam, że żyjemy i trafiliśmy do domu w jednym kawałku. I dodałam, że nie mogliśmy ich znaleźć i się pożegnać. — przyznała się do drobnego kłamstwa, którego użyła by nieco udobruchać dziewczynę, w razie gdyby miała do dodania jakieś ale. — Odpisała aha i dwie buźki, jedną mrugniętą, a drugą diabełka. — dodała wzruszając ramieniem. Nawet jeśli się czegoś domyśliła, a nie trudno było oto biorąc pod uwagę, że nagle oboje zniknęli, Danielle nie miała zamiaru chować się po kątach z tym, że jej relacja z Namgi’m uległa pewnym zmianom.
    — Joshua napisała, że mogliśmy dać znać, bo się martwił. Teraz w sumie nie wiem, czy cokolwiek więcej pisali. — wspomniała o dźwiękowcu, bo ten też wykazał zainteresowanie ich wczorajszym wyparowaniem z klubu. Może i nie było to najgrzeczniejsze z ich strony, ale nie miała w tedy do tego głowy. Nie myślała o niczym więcej jak o dłoniach blondyna błądzących po jej ciele i chęci znalezienia się sam na sam, poza zasięgiem innych klubowiczów. Nie żałowała, że tak szybko się zebrali i wrócili do domu.
    Zerknęła przelotnie na telefon leżący na stoliku, ale nie zbytnio zainteresowana, czy ktokolwiek cokolwiek od niej chciał.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  103. Zaśmiała się w odpowiedzi na jego przyznanie się do przebiegłego planu. Gdy przyciągnął ją jeszcze bliżej, taki że niemal na nim leżała, uśmiechnęła się w duchu. Cieszyła się, że to wszystko między nimi zaczęło nabierać tempa właśnie teraz podczas wyjazdu. Mieli wolne głowy od zmartwień, mnóstwo czasu, który mogli poświęcić sobie i tylko sobie. Nacieszyć się sobą, poznać nieco lepiej spędzając kilka dni pod jednym dachem. Danielle już wiedziała, że gdy wrócą do szarej rzeczywistości, każdy do swojego zimnego apartamentu, będzie tęsknić za jego codzienną obecnością, widokiem o poranku i zaspanym spojrzeniem wiszącym nad śniadaniem. W zamian za to przyjdzie jej znowu mierzyć się codziennie z surową miną matki. Zdecydowanie wolała towarzystwo Namgi’ego, ale nie mogła w nieskończoność trzymać go w Seulu. Tak samo ona w końcu musiałaby wrócić, zwłaszcza, że kolejny semestr zbliżał się wielkimi krokami. tym bardziej chciała się teraz nacieszyć względnie wolnym czasem i towarzystwem blondyna.
    — I bajki Disney’a! Koniecznie! — przypomniała sobie. Niekiedy lubiła poważniejsze kino, ale do bajek chyba każdy miał słabość. Mniejszą lub większą, ale właśnie przed nimi Dani spędzała wolne chwile za dzieciaka, więc darzyła je ogromnym sentymentem. No i nic nie wyciskało z niej łez tak jak bajki z udziałem zwierzaków.
    — Fakt, Hyerin jest w porządku. — przyznała oszczędnie. Przepadała za dziewczyną i podczas tych kilku spotkań w ramach rodzinnych spotkań poznały się na tyle, by mogła stwierdzić znacznie więcej niż bycie w porządku, ale jej dłonie na ciele Jung’a wciąż było zbyt żywe, co wywołało pewnego rodzaju dystans.
    Gdy się podniósł odprowadziła go wzrokiem w jedną stronę, by zaraz znów mając widok na jego potulny uśmiech. Rzeczywiście odkąd przylecieli nie widziała go z ziołem w ręku. To natomiast przypomniało jej o strunowym woreczku wciśniętym do kosmetyczki, do którego również nie sięgała odkąd tylko zaczęła pakowanie na wyjazd. Przez moment poczułą znajomy ucisk w brzuchu spowodowany zjedzonym śniadaniem i brakiem zagłuszacza, który ostatnimi czasy stosowała regularnie. Może i zbyt regularnie uzależniając powoli swój organizm od narkotyku.
    Przekręciła się na kanapie, by móc śledzić spojrzeniem Namgi’ego, który zatrzymał się przy wyjściu na taras. Czy miała ochotę? Miała, musiała czymkolwiek nadrobić dziwaczny, nieznajomy głód, który poczuła, a nie chciała sięgać po prochy, gdy nie była postawiona pod ścianą.
    — Masz ochotę. — odpowiedziała podrywając się z kanapy.
    Wyszła wraz z nim na zewnątrz. Delikatny podmuch świeżego powietrza owiał jej twarz. Słońce świeciło wysoko, było przyjemnie ciepło nawet na tej wysokości. W dole, więc pewnie panował okropny upał.
    Usiadła na jednym z leżaków przyglądając się uważnie chłopakowi.
    — Nie paliłam z lufki. — przyznała bez cienia krępacji. Jak na to, że była świeżo upieczoną studentką niewiele wiedziała na temat używek. Może to i lepiej, a może to i gorzej gdyby znalazła się w bardziej rozrywkowym towarzystwie. Po prostu nie miała czasu lub wolała nie ryzykować gniewu matki, która pewnie szybciutko gdzieś by ją zamknęła starając się postawić do pionu rozwydrzoną, ćpającą córkę. Skręty tak naprawdę też zaczęła popalać właśnie u niego, choć w tym przypadku miała kilka wcześniejszych doświadczeń. Tak, czy inaczej dużo było tych pierwszych razów w jego towarzystwie, ale nie miała nic przeciwko temu. Ufała mu. Może nie powinna być tak bardzo zaślepiona, ale cóż, była. W jej głowie był właściwą osobą, przy której mogła się w pełni otworzyć, przed którą nie miała tak naprawdę tajemnic, a jeśli czegoś nie wiedział wynikało to tylko i wyłącznie z tego, że nie zdążyli obgadać danego tematu.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  104. — Nie powiedziałam, że się nie lubimy. — poprawiła wzruszając ramionami. W jej głosie od razu echem odbiło się wyraźne ale, którego choćby chciała nie mogła się pozbyć. — To chwilowe. — wyjaśniła używając słów Namgi’ego, których użył, gdy zadała mu pytanie odnośnie dźwiękowca. To było chwilowe jeśli mylnie odebrała poczynania dziewczyny i ta po prostu skorzystała z chwili dobrze się bawiąc, a Namgi tak naprawdę nie wpadł jej w oko. Szczerze wątpiła w tą wersję, ale wolała się nie zagłębiać w tego typu rozważania, które teraz prowadziły ją do nikąd. Zawsze mogła porozmawiać z Hyerin, wyjaśnić jak się sprawy mają. Może dziewczyna zrozumie.
    Słuchała uważnie jego wskazówek, by zaraz przyjrzeć się drobnej demonstracji, gdy sam zaciągnął się głęboko gęstym dymem, podpalając lufkę z odpowiedniej strony. Wpatrywała się w niego, gdy odchylał głowę, ukazując smukłą szyję i zarysowane wyraźnie pod skórą jabłko Adama, gdy wypuszczał szary obłok spomiędzy lekko rozchylonych warg. Przygryzła wargę, było coś pociągającego w tym geście. Zaraz jednak skupiła się z powrotem na lufce, którą jej podsunął. Powieliła wszystkie jego kroki, z tą różnicą, że zaciągnęła się delikatnie, ledwie smakując ostrego dymu, który momentalnie podrażnił płuca jak tylko się w nich znalazł.
    Pamiętała pierwsze razy ze skrętem, czy nawet klasycznymi fajkami, które smakowała od koleżanek. Nie było to nic przyjemnego, gdy człowiek nie posiadał wprawy i zaciągał się gryzącym dymem bez opamiętania. Niekiedy też wpadała do niego, spięta i poddenerwowana, wtedy bezmyślnie brała kolejne buchy, po których kręciło jej się w głowie.
    Teraz jednak nigdzie się nie spieszyli.
    Skrzywiła się nieco czując mocny smak zioła, który wypełnił jej trzewia. Zamrugała szybciej odganiając łzy, które napłynęły do oczu. Nie krztusiła się jednak bez opamiętania, przytrzymując dym, powoli zaczynając delektować się jego smakiem i błogim rozluźnieniem, które promieniowało do kończyn. Odchyliła głowę w bok, by uwolnić dym z ust.
    Uśmiechnęła się szerzej w odpowiedzi na jego krótkie parsknięcie śmiechem.
    — A to byłaby wielka szkoda. — odpowiedziała z łobuzerskim uśmieszkiem, siadając na leżaku po turecku. Wsparła łokieć o udo, a na dłoni oparła podbródek. Spoglądała na niego z dużymi roześmianymi oczami. Gdyby tylko jej matka wiedziała... Ojciec w jej głowie nie rysował się jako ten straszny rodzic, który egzekwuje posłuszeństwo na swoich dzieciach. Miała u niego taryfę ulgową, z której wielokrotnie korzystała. Wystarczył słodki uśmiech, kilka słów w ramach przeprosin i wszystko było załatwione.
    — Mój ojciec rzeczywiście jest szanowanym politykiem, ale... nie sądzę, że to jest wszystko, czym się zajmuje. Prowadzi czasem te dziwaczne spotkania w domu, z równie dziwacznymi ludźmi. — wzruszyła nieco ramionami na wspomnienie kilku takich odwiedzin, których była świadkiem. Zawsze w tedy zamykał się z gośćmi w swoim gabinecie i kazał ją komuś pilnować, by nie szwendała się po domu i nie wchodziła w drogę dorosłym. Jeśli Minho nie mógł wtedy być przy niej, zwykle jedna osoba spędzała z nią czas... Gdy była młodsza i spędzała tutaj więcej czasu, zawsze ktoś się zjawiał i choć ojciec dobrze maskował swój stres, widziała, że nie zawsze wszystko jest w porządku. Ale nie pytała i tak nie udzieliłby jej satysfakcjonujących odpowiedzi tylko te wymijające, że wszystko jest w porządku, że to nie jest nic co by ją dotyczyło.
    Przekręciła się na leżaku układając na plecach. Skrzyżowała nogi zakładając jedną na drugą. Uniosła rękę wyciągając dłoń w stronę Słońca, którego promienie przyjemnie łaskotały skórę. Zaraz jednak skierowała ją w bok, by mógł jej raz jeszcze podać lufkę. Kto by pomyślał, że na wakacjach będzie spędzać czas ze swoim nie-chłopakiem popalając zioło, by uporać się z kacem lepiej niż wzięta aspiryna.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  105. — Oh tak, pękło by. I kto by je później poskładał, hmm? — spytała retorycznie delikatnie unosząc jedną brew. — Jeśli nagle znikniesz, znajdę cię i skopię ci za to tyłek. — zagroziła celując w niego palcem, ubierając słowa w na wpół żartobliwy ton. Gdyby rzeczywiście nagle zniknął z jej życia, obojętnie z jakich powodów, zatrzęsłoby to jej światem. Nie wiedział jak bardzo pomagały jej wizyty w jego studio, jego cicha zapracowana obecność, gdy zjawiała się w środku tworzenia. Osiągała limity swojej wytrzymałości, on skutecznie odwracał uwagę od problemów i zmęczenia. Skupiała się na nim, na palcach zaciskających się na długopisie, gdy zapisywał kolejne słowa na papierze, na muzyce, która płynęła z głośników, na jego żartach i uszczypliwych komentarzach, po których na jej twarzy zawsze pojawiał się uśmiech.
    — To znaczy, że ty mnie, a ja ciebie również. Smutna ta teoria. — odpowiedziała przybierając równie dramatyczny głos, co Namgi wcześniej. Wszyscy kłamali, każdy skrywał swoje własne sekrety za ładnym uśmiechem. Oni również nie byli wyjątkiem od reguły. Jednak pierwszy raz od dawna czuła, że nie chce mieć przed kimś tajemnic, że nie chce budować kolejnej zakłamanej relacji, nie ważne o co chodziło. Wiedziała jednak, że były sprawy o których blondyn nie chciał lub nie mógł mówić, obojętnie jak bardzo chciałaby to zmienić. Nie mogła go do niczego zmusić, do wyznania prawdy również. Liczyła jednak,że ich wzajemne zaufanie będzie z czasem rosło i sięgało kolejnych tematów.
    Spojrzała na niego zaciekawiona sekretnym sposobem na jak najlepsze wykorzystanie towaru, by nic się nie zmarnowało. Obserwowała jak nabiera oddech w płuca wciągając do nich kolejną porcję dymu. Danielle czuła już wpływ zioła na organizm, delikatne rozluźnienie i błogość krążące po ciele, sięgające wszystkich zakończeń nerwowych. Czuła się zrelaksowana bez ciążącego nieprzyjemnie bólu głowy. Śledziła go spojrzeniem, gdy podniósł się ze swojego leżaka, by zaraz oprzeć kolano i dłoń koło niej. Zawisł nad nią, a sam gest wywołał przyjemne dreszcze łaskoczące skórę. Była zamknięta pomiędzy jego ręką, a kuszącymi obłędnymi ustami. Wpatrywała się w jego oczy, kompletnie poddając się jego dotykowi, a gdy ujął jej żuchwę rozchyliła posłusznie swoje wargi zaciągając się dymem wprost z jego ust, które subtelnie muskały jej własne. Serce jak na zawołanie zgubiło swój regularny rytm, teraz tłukąc się niemiłosiernie w piersi, pompując szybko krew. Szumiało jej w uszach, niemal nie słyszała jego słów. Skóra ją mrowiła, usta czekały na więcej.
    — Niezła sztuczka. — przyznała cichym, nieco zachrypniętym głosem, od podrażnionego dymem gardła, uwalniając szary obłok. Kontakt wzrokowy przerwała tylko na chwilę, gdy jej wzrok opadł na jego wargi. Wyciągnęła dłoń układając ją na jego karku by przyciągnąć go jeszcze bliżej, ostatecznie pozbywając się dzielącej ich przestrzeni. Jego usta smakowały równie dobrze, co minionej nocy, słodkie przyprawiające Danielle o zawrót głowy, teraz smakujące dymem. Znów po jej ciele rozniosło się gorąco, ramiona pokryła gęsią skórka, a podbrzusze mocno się ścisnęło pod wpływem elektrycznego deszczu, który przebiegł wzdłuż kręgosłupa. Nie mogła się oprzeć. Nie musiała. Nie chciała. Pragnienie kumulowało się i narastała z każdą sekundą, gdy był blisko niej. Nie panowała nad własnym ciałem, które lgnęło do niego niczym ćma do światła, zdradzając jak bardzo była złakniona jego uwagi i dotyku. W nocy zasmakowała przyjemności, której teraz chciała więcej.
    — Muszę ją zapamiętać. — wymruczała ledwie odrywając swoje wargi od tych jego. Rozbrajał jej zdrowy rozsądek, pozbawiał zahamowań. Wszystko co kiedykolwiek wcześniej czuła, wszystkie bliższe relacje, które miała zdawały się blednąć przy tym jaką sensację serwował jej Namgi. — Nigdy nie wiadomo kiedy może mi się przydać. — dodała ponawiając pocałunek, gdy tylko zaczerpnęli powietrza.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  106. Nie chciała przerywać, ale zachwianie się leżaka wyrwało ją na moment z transu, w który wpadła. Nie obchodziło ją, że byli kompletnie odsłonięci, choć taras w rzeczywistości wisiał na tyle wysoko, by jedynie mocno wścibskie spojrzenie mogło ich dostrzec. Gdyby tylko nie była otumaniona jego ustami i dymem, który otulił szczelnie jej umysł, być może pamiętała by, że powinna się zachowywać. Zwłaszcza tutaj gdzie paparazzi czyhają tylko, by ośmieszyć jej ojca. Wystarczyło jedno zdjęcie, jeden artykuł, by wywołać potworną burzę, z której tygodniami by się tłumaczyli. Nie musiał dotyczyć bezpośrednio jej ojca, rozpoznawalnego polityka. Gdyby dopadli jego córkę, zarobiliby równie dużo. Młoda Song puszcza się na tarasie apartamentu ojca… Mogła wyobrazić sobie ten i wiele innych bezczelnych artykułów zbudowanych na podobnych plotkach. Przecież nie raz i nie dwa tak właśnie się działo. Media próbowały zaleźć za skórę ojcu oczerniając jego bliskich, insynuując wiele nieprawdziwych rzeczy. Pamiętała flesze aparatów reporterskich, które błyskały jej tuż przed twarzą, gdy wysiadała z samochodu w jego obecności… Dopiero, gdy na stałe zamieszkały z matką w Stanach, sytuacja ucichła, a koreańskie szmatławce nie były w stanie ich dosięgnąć, a przynajmniej nie z taką częstotliwością. Za to nowojorska prasa nie interesowała się politykami z Korei w takim stopniu, by było to uciążliwe dla Danielle lub jej matki. I dobrze. Nie chciała chować się po kątach próbując w spokoju wyjść na miasto. Nie była żadną celebrytką, czy osobą publiczną, a uwaga mediów mogła być prawdziwym utrapieniem.
    Ale teraz to nie miało znaczenia. Nie chciała być Song. Chciała być tylko Danielle cieszącą się z frywolnych pocałunków i przyjemności, które ze sobą niosły. Być może to zioło budziło w niej tą obojętność, a może przy Namgi’m zapominała o jakichkolwiek konsekwencjach. A może jedno i drugie składało się na tą całość i jej zachowanie.
    — To takie samolubne z twojej strony. — odpowiedziała z lekkim chichotem, zaciskając palce na jego koszulce, gdy oboje zachwiali się na mało stabilnym meblu. Jego słowa pobudzały jej wyobraźnię, ale w rzeczywistości nie widziała nikogo prócz niego. Wcześniej sprawnie wmawiała sobie, że rumieńce na twarzy, które wywoływał nic nie oznaczały, że to jak komfortowo czuje się w jego towarzystwie to nic szczególnego. Była głupia, ale może tak właśnie miało być. W końcu wszystko przychodzi w swoim czasie.
    Spojrzała na niego z dołu, nieco czerwonawymi oczami, przesuwając zębami po wilgotnych od pocałunków ustach. Podniosła się jednak idąc w ślad za nim.
    — Masz rację. — przytaknęła stając tuż przed nim. Odgarnęła z czoła niesforny blond kosmyk, który opadał mu na oczy, by zaraz z zaczepnym uśmiechem wyminąć go i ruszyć z powrotem do salonu. Zerknęła na niego przez ramię przygryzając lekko wargę.
    Wczorajszej nocy wystraszyła się tempa, w którym to wszystko zmierzało. Choć alkohol przyćmiewał rozsądek, jego resztki gdzieś w niej pozostawały i wtedy dały o sobie znać. Ale teraz była pewna, że nie żałował, że nie miał zamiaru skreślić tego wszystkiego. Sama siebie nie poznawała, emocje w niej buzowały i nijak nie potrafiła nad nimi zapanować. Była jak ta przysłowiowa nastolaka z motylami w brzuchu.
    Nie był pierwszym facetem, który ją pocałował, który ją dotykał, ale był pierwszym który wzbudzał tyle uczuć. A teraz w jej organizmie nie szalały procenty, które mogły potęgować odczuwane doznania. Teraz to była tylko i wyłącznie ona.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  107. Działa trochę tak jakby wisiały między nimi niedokończone sprawy.
    Każdy jeden dotyk, każdy pocałunek, który ochoczo pogłębiała w odpowiedzi na jego zaczepki, sprawiał, że uderzenie gorąca robiło się niemal nieznośne.
    Co on z nią wyprawiał?
    Doprowadzał ją do istnego szaleństwa i to w tak prosty, niemal błahy i szybki sposób, a ona po prostu poddawała się odczuwanej przyjemności, palcom zaciskającym się na biodrach i tym wplecionymi we włosy. Zapominała o wszystkim co ją otaczało, mając w myślach jedynie kształt jego ust, który idealnie pasował do tych należących do niej. Jej serce biło niespokojnie, przyprawiając ciało o dreszcze. Łapała szybkie, urywane oddechy pomiędzy pocałunkami, nie powstrzymując cichych pomruków i westchnień, które raz za razem wyrywały się z jej gardła.
    — To twoja wina, zawsze przerywasz. — odpowiedziała, na moment odrywając się od jego warg. Klatka piersiowa poruszała się szybko, wyraźnie, zdradzając zniecierpliwione uderzenia serca. — Zasypiasz lub wciągasz mnie do rozmowy. — dodała sunąc wargami po jego policzku, schodząc niżej na żuchwę. — Zaczepiasz mnie i wyciągasz na taras. — wymieniała dalej, uśmiechając się rozanielenie, gdy przyciągnął ją jeszcze bliżej siebie. Siedziała wygodnie na jego udach, czując ciepło emanujące z jego ciała. — I skutecznie odwracasz uwagę od tego co leci na ekranie. — dokończyła składając motyle pocałunki na boku jego szyi. Jej wargi subtelnie przesuwały się po jego skórze, nęcąc ją delikatnym dotykiem, tak jak on kusił ją zeszłej nocy.
    Odsunęła się od niego, by oprzeć czoło o jego czoło. Łapie kolejny łapczywy oddech spoglądając na jego twarz, mimowolnie uśmiechając się. Palcami obrysowuje kształt jego ust. Powoli otwierała się na wszystko to czego wcześniej nie dostrzegała. Tego jak przystojny jest, jak opadające na twarz jasne kosmyki dodają mu uroku, jak intensywny kolor mają jego usta kontrastując z jasną, gładką cerą, jak roześmiane ma oczy. To wszystko do tej pory leżało za cienką granicą przyjaźni, a jeszcze wcześniej za grubą kreską oddzielającą klientkę od dilera. Pamiętała, gdy pierwszy raz się z nim skontaktowała i później spotkała. Nawet wtedy podczas krótkiego spotkania przykuł jej uwagę. I może już wtedy prochy stały się najbardziej beznadziejną wymówką, by doprowadzić do kolejnego spotkania, bo ciekawość nie dawała za wygraną. Jakże głupia była na ostatnim evencie, dając się zaślepić czemuś co ostatecznie nie było ważne, tracąc go z oczu. Może gdyby tamtego wieczora zatańczyła razem z nim, może w tedy to jego pocałunki miałaby w głowie. Znacznie wcześniej niż teraz. Widział wszystko i nigdy o tym nie wspomniał. Powinno być jej głupio i na swój sposób było. Nawet jeśli wtedy tylko się przyjaźnili.
    — Jeśli tak bardzo chcesz — zaczęła schodząc dłońmi niżej, na jego tors ku dołowi, na koniec koszulki przykrywającej krawędź spodni. Jej palce niby niewinnie i nieumyślnie zahaczyły o skórę na brzuchu. — możemy dalej oglądać. — dodała spoglądając w jego tęczówki, błyszczące oczy z nieco przekrwionymi od zioła białkami. Podejrzewała, że jej własne wyglądając podobnie o ile nie były bardziej czerwone. Wciąż nie była tak dobrze zaznajomiona z działaniem trawki choć z takim nauczycielem nadrabiała licealne i wczesno studenckie zaległości. Była ciekawa tego wszystkiego, nowych doświadczeń, nowych uczuć, nowych bodźców, które odkrywała z każdym kolejnym dniem znania się z Namgi’m.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  108. Jej skóra była wrażliwsza na każdy jeden, najmniejszy dotyk. Usta pulsowały od kolejnych skradzionych pocałunków. To jak na nią patrzył, pełen tego samego pożądania, które ogarnęło jej ciało, to jak subtelnie jego palce sunęły po jej skórze, to jak niecierpliwie wychodził jej na spotkanie swoimi biodrami budowało w niej pewność siebie, chęć by przesuwać coraz dalej granice. Chęć, by wejść na ten nieznany, nowy teren, chętna odkrywać coraz więcej. Czuła się drobna, niemal krucha w jego silnych dłoniach, które zdawały się z taką biegłością wodzić po jej ciele poznając je coraz lepiej.
    Kąciki jej ust drgnęły minimalnie na jego słowa, w snach, Dani.
    Tak się właśnie czuła odkąd wysiadła z samolotu w Seulu. Jakby zapadła w długi, bardzo przyjemny sen, z którego nie chciała się budzić. Słodki, zdający się niemal nierealnym, aż bała się pomyśleć co będzie po powrocie do Nowego Jorku, gdy oboje na nowo wpadną w swój dawny rytm obowiązków i każde rozejdzie się do swoich domów. Czy to wszystko co działo się między nimi teraz, tam również będzie obowiązywało? Nie chciała by to się okazało przygodnym “wakacyjnym” uniesieniem, o którym po powrocie będzie musiała zapomnieć. Gdyby musiała postarałaby się cofnąć wszystko do stanu rzeczy sprzed wyjazdu, ale sęk w tym, że nie chciała, że nie potrafiłaby zapomnieć jak bardzo jego dotyk ją rozpalał, jak dobrze smakują jego usta. Nie potrafiłaby spojrzeć na niego w inny sposób niż teraz, z błyszczącymi oczami, w których migotało niewinne pożądanie, czując pod skórą prześlizgujące się nowo odkryte pragnienie.
    — Mhmm. — wymruczała. Tym pewniej i swobodniej się czuła, nie będąc w żaden sposób poganianą, nie wywierał na niej żadnej presji. Nie miała wrażenia, że chodzi tylko i wyłącznie o to by się do niej dobrać, znała to uczucie, tą wątpliwość, która do tej pory zawsze się pojawiała, ale nie tym razem. W tej chwili czuła się w pełni rozluźniona, choć mięśnie spinały się pod najdrobniejszym dotykiem wywołując dreszcze.
    Wsunęła dłonie pod koszulkę, którą miał na sobie. Sunęła lekko paznokciami po jego torsie i klatce piersiowej podwijając materiał ku górze, napawając się ciepłem pod palcami, fakturą jego skóry.
    Zwykle bywała bardziej rozsądna, nie pozwalała sobie w pełni porzucić opanowania i zdrowego rozsądku wyczuwając, że coś jest nie tak. Ale nie tym razem. Jej myśli przecinała jedynie odczuwana przyjemność, gorąco wywołane jego bliskością. Przed oczami migotało tylko jego spojrzenie, jego przystojna twarz. Czuła się dobrze, na miejscu. On budził w niej to poczucie, mogła być naiwna, okazać się głupią zauroczoną dziewczyną. Nawet jeśli… żałować mogła później.
    Uśmiechnęła się do niego pomiędzy kolejnymi pocałunkami. Był cierpliwy, choć czuła jego zdecydowanie, brak zawahania. Czuła jak jego ciało reagowało na jej dotyk. Była ciekawa dokąd może to ich zaprowadzić, ale nie miała tej samej wątpliwości co zeszłego wieczora. I miała ochotę sprawdzić jak długo mógł trzymać się w ryzach, dając jej pełną swobodę, oddawać się w jej dłonie póki nie straci kompletnie głowy. To był okrutny plan, ale zbyt kuszący. Chciała próbować nowych rzeczy, a on był jak najbardziej chętny by jej to umożliwić.
    — Jaki z ciebie dżentelmen. — dodała wyznaczając ścieżkę wilgotnych pocałunków na jego szyi, wzdłuż obojczyków, odsuwając się nieco na jego kolanach, by móc sięgnąć niżej. Przygryzła skórę na klatce piersiowej, zassała ją pozostawiając po sobie ślad.
    Wiła się na jego udach, aż zsunęła się z nich by umiejscowić się pomiędzy jego nogami. Spojrzała na niego z dołu spod ciemnych rzęs, figlarnie, zaczepnie z dozą tej samej niewinności, obcałowując jego brzuch, hacząc o skórę zębami, czując pod palcami drżenie mięśni, gęsią skórkę co napawało ją satysfakcją.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  109. Gdy z ust Namgi’ego padło jej pełne imię wypowiedziane z westchnieniem, spojrzała na niego oblizując wargi. Szarpał za struny, który swoim drżeniem budziły w niej nowe instynkty. Czy zdawał sobie sprawę jak bardzo musiałaby ze sobą zawalczyć, by przestać, by po raz kolejny wycofać się w połowie drogi? Za każdym razem, gdy podnosiła wzrok do jego twarzy szukała jakiegokolwiek zwątpienia, zawahania, czy powinni, czy to nie za szybko, czy to było właściwe. Pierwszy raz czuła się w ten sposób, poczucie kontroli było jej bezpieczną strefą, do której zawsze uciekała, teraz była bezlitośnie z niej wyrywana i czuła się z tym niesamowicie. Była względem tego bezbronna, nie chciała jednak przywdziewać żadnej maski. Przecież to co czuła było szczere, prawdziwe, coraz silniejsze.
    Jego zachrypnięty głos pobudzał ją jeszcze bardziej. Nie sądziła, by mogła czuć tak silne emocje względem drugiej osoby, by ktoś mógł tak bardzo namieszać w jej głowie i że tym kimś będzie jej przyjaciel.
    Gdy poczuła jego palce w swoich włosa, syknęła cicho, gdy zacisnął je i pociągnął za kosmyki, na moment odciągając jej głowę od swojego ciała. W odpowiedzi zahaczyła palcami o krawędź jego spodni i gumkę bokserek, która wychodziła na wierzch, z bezczelnym uśmiechem szukając reakcji na jego twarzy, sprawdzając, czy jej pieszczoty i czułości sprawiały mu przyjemność, czy była w tym dobra, czy jemu było dobrze. Choć nie była kompletnie zielona, nie miała wprawy. Pomimo to Namgi sprawiał, że nie krępowała się swoją nieśmiałością, czy potencjalnymi błędami. Sunęła wzrokiem po odsłoniętej szyi, blond włosach rozsypanych wokół jego twarzy. Złożyła dwa krótkie pocałunki tuż nad materiałem jeansów. Dłońmi przesunęła po udach, by zaraz nieco się wyciągnąć. Podciągnęła się do góry, zaczepnie ocierając się swoim ciałem - piersiami i brzuchem o jego krocze, aż znów jej twarz znalazła się tuż przy jego. Wciąż jednak klęczała przed nim, drobna z zaczerwienionymi oczami i zaróżowionymi policzkami, z błyszczącymi ustami.
    Złożyła drobnego całusa na jego gardle.
    — A może nie chcę żebyś nim był? — wyszeptała cicho, tuż do jego ucha jakby szeptała najpilniej strzeżone sekrety, by zaraz spotkać się z jego spojrzeniem. A może właśnie tak było? Może to była jej słodka tajemnica, do której wcześniej bała się przyznać nawet przed samą sobą.
    Zachichotała lekko, by zaraz przygryźć wargę wpatrując się w niego. Czekając na kolejny ruch, za którym ochoczo podąży. Napięcie wisiało między nimi wyraźnie od wczorajszego wyjścia do klubu. Teraz zazdrosne spojrzenia zdawały jej się wyrazistsze i sensowne. Jednak odnosiła wrażenie, że już znacznie wcześniej to wszystko powoli zaczynało się kumulować i nawarstwiać. Niewinne, głupawe żarty, na które sobie pozwalali nabrały drugiego dna. Po prostu teraz to rozumieli i mieli okazję, by rozładować emocje. Chłód pomieszczenia zdawał się jej nie dosięgać, choć kontrastował z temperaturą ciała. Było jej gorąco, wręcz duszno. Cieszyła się w duchu, że nigdzie nie poszli, że zostali dzisiaj w domu, na tej kanapie, przed telewizorem.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  110. Danielle nie ma pojęcia co dzieje się w jej głowie, w której zapanował tak ogromny bałagan odkąd zeszłego wieczora pierwszy raz posmakowała jego ust, a na ciele poczuła rozbiegany dotyk dłoni Namgi'ego. Tak jakby od tego momentu nie liczyło się nic więcej, nie obchodziło ją co dzieje się poza sypialnią, nie wie czy istniało cokolwiek co mogło bardziej zmącić jej dotychczasowy spokój niż ten blond włosy chłopak. Być może na początku obawiała się, że to zrujnuje ich przyjaźń, ale tak nie było. Pomimo rodzących się w niej uczuć, on nadal był przede wszystkim jej przyjacielem. Przyjacielem, za którym zaczynała szaleć, którego chciała nieprzerwanie całować i przekraczać te granice, których nigdy nie ośmieliła się zbadać. Zdawało jej się to niepoważne, że tak łatwo i szybko dała się omotać tym nowym uczuciom, ale chciała przeżyć i doświadczyć tego w pełni, spychając wszelkie obawy na dalszy plan.
    Mruknęła cicho z zadowoleniem, niecierpliwie, czując jego usta na swoim brzuchu, dłoń sunącą w górę. Zadrżała, gdy powoli znajdował się coraz wyżej. Czuła wyraźnie jego usta na swoich żebrach, wilgoć języka, który przyprawiał ją o zawroty głowy i palce zahaczające o pierś, pod którą tak mocno i wyraźnie biło jej serce, co z pewnością mógł teraz bez problemu wyczuć. Przymknęła na moment powieki i zagryzła dolną wargę czując jak kolejna fala dreszczy omiata jej drobne ciało. Wzdycha niekontrolowanie, gdy ich strategiczne miejsca otarły się o siebie, a jego twarda męskość naparła na jej pulsujące, coraz wrażliwsze krocze. Bezwiednie jej biodra uniosły się do góry podążając za nim, by dać upust gromadzącemu się napięciu, a uda nieco się zacisnęły po bokach jego ciała. Umysł Danielle coraz szczelniej otulała mgła podniecenia, która odcinała ją skutecznie od rzeczywistości.
    Gdy oddaje kolejny pocałunek, mruczy cicho. Przesuwa palcami po karku Namgi'ego, wplątując je w jego włosy pogłębiając pieszczotę jeszcze bardziej, czując smak dymu, który jeszcze kilka chwil temu spokojnie wpuszczała do własnych płuc. Napawa się miękkością jego ust, dotykiem i wyraźnym zapachem, którym przesiąknięta była pościel, a który teraz zewsząd ją otaczał unosząc się w jego pokoju.
    Spojrzała w oczy Namgi'ego doceniając, że zatrzymał się na moment dopytując o jej komfort i pewność, tym bardziej utwierdzając ją, że to jest właściwe, bo Namgi nie szuka prostej okazji. Wyglądał cudownie, z włosami rozsypanymi w nieładzie, z zamglonym spojrzeniem, które wwiercało się w nią bezlitośnie, gdy rozchyla swoje wargi chwytając oddech.
    Prześlizgnęła się palcami po jego policzkach i z lekkim, słodkim uśmiechem potaknęła jego słowom.
    — Jestem. — odpowiedziała nieco drżącym, o oktawę wyższym głosem, za którym stał szereg targających nią właśnie emocji. Podniecenia, ekscytacji i wypełniającego ją szczęścia. — Chcę tego z tobą. — dodała, by utwierdzić go, że jest pewna swojego wyboru, że chce oddać się w jego ramiona, przeżyć swój pierwszy raz właśnie z nim i dzięki niemu.
    Gdzieś z tyłu głowy majaczyła jej wątpliwość, którą jego gesty i słowa łagodziły, wątpliwość, że nie będzie wystarczająco dobra, że sama zamknięta jest w niewyobrażalnie przyjemnej, słodkiej bańce, a jemu nie będzie w stanie dostarczyć tych samych bodźców i wrażeń. Chciała, aby czuł to samo co ona, by wspólnie to przeżywali.
    Uniosła się nieco, by znów dosięgnąć odkrytej skóry, składając na jego ramieniu i obojczyku kilka drobnych pocałunków.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  111. Czuła się bezpiecznie w jego ramionach. Bez strachu i niepewności oddawała się w jego ręce, wrażliwa na każdy czuły gest i wilgotny pocałunek, którymi obdarowywał jej usta i ciało. raz za razem czuła dreszcze przebiegające wzdłuż kręgosłupa, które rozchodziły się dalej, szarpiąc struny w jej wnętrzu, muskając zakończenia nerwów. Drżała i wiła się pod nim rozkoszując serwowanymi pieszczotami.
    Zacisnęła jedną dłoń na pościeli, drugą na jego ramieniu, a z rozchylonych warg wyrwał się cichy niekontrolowany jęk, gdy jego język spotkał się z twardym sutkiem. Mięśnie na brzuchu zacisnęły się pod wpływem skurczu, który rozlewał się po jej podbrzuszu. Poruszyła się niecierpliwie, rozochocona elektrycznym dotykiem. Chciała więcej i wręcz z ulgą przyjmowała kolejne poczynania chłopaka. Dokładnie czuła palce sunące ku dołowi, szarpiące guzik od spodni, zakradające się pod materiał spodni. Przygryzła mocno, niemal boleśnie dolną wargę tłumiąc kolejny, znacznie wyraźniejszy jęk, gdy jego palce zaczepnie muskały jej wilgotną już kobiecość. Uda drżały chcąc bezwiednie zaciskać się po bokach blondyna. Jego oddech drażnił skórę, usta z wprawą zabawiały się z jej piersiami. Czuła suchość w ustach. Lubieżnie oblizała wargi i przełknęła ciężko ślinę. Spojrzała na niego z góry gubiąc się w jego gestach. Chciała być blisko niego, rozpadać się w jego ramionach, czuć go na każdym centymetrze swojej skóry. Atakował jej zmysły odbierając zdolność do racjonalnego myślenia, pożądanie, które w niej obudził pochłaniało ją bez reszty. Namgi zdaje się ją odurzać, swoimi wprawnymi palcami i zapachem, który ją otaczał…
    I wtedy przez słodką bańkę zaczęło przebijać się coś… natarczywy, irytujący dźwięk, który pragnęła ze wszystkich sił zignorować. Dzownek. Raz, drugi. Przebijał się do jej mózgu, wybudzając z przyjemnego półsnu.
    Dyszała ciężko jakby wyrwanie się z objęć podniecenia wymagało rzeczywiście fizycznej siły. Zerknęła kątem oka w stronę drzwi, dzwonek niby ucichł przez chwilę wydając się złośliwością jej umysłu. Zaraz jednak rozległo się pukanie do drzwi, a gdzieś z salonu dobiegł ją dźwięk telefonu.
    — Namgi — wysapała zaciskając powieki. Wbiła palce w jego ramię po czym wsparła się na łokciu dłoń układając na jego policzku. — Ktoś… ktoś jest przy drzwiach. — jęknęła rozczarowana tym, że ktokolwiek ośmielił się im przerwać. Znowu przerywali. To było niemal bolesne.
    Kolejny dźwięk dzwonka utwierdził ją, że ktoś dobija się do drzwi.
    — Ktoś się dobija od paru minutu. — zauważyła przyglądając się blondynowi. Jej oczy wciąż przysłonięte były erotyczną mgiełką. Westchnęła ciężko cały czas zmagając się z przyspieszonym biciem serca i urywanym oddechem. — Powinnam to sprawdzić. — stwierdziła w końcu przyciągając go do ostatniego pocałunku. To było niemal niemożliwe, odsunięcie się od niego, wyrwanie się spod jego dotyku, zmącenie intymnej atmosfery, która zapanowała w pokoju.
    Wysunęła się spod Namgi’ego szybko podrywając się na nogi. Naciągnęła jeansy na biodra i zapięła guzik, poprawiła koszulkę, a włosy przeczesała palcami, by choć trochę je wygładzić. Zaśmiała się pod nosem, bo cała ta sytuacja zdawała się jej nierealna. Poczuła się jak nastolatka ukrywająca swojego pierwszego chłopaka przed rodzicami, którzy niespodziewanie wrócili do domu znacznie wcześniej.
    Wyszła z pokoju i pobiegła do drzwi.
    — Minho? — wydukała wpatrując się w niego jakby zobaczyła ducha. Momentalnie na jej policzki wpłynął soczysty rumieniec, gdy mężczyzna otaksował ją spojrzeniem od czubka głowy po same stopy, a jego brew powiodła ku górze. Poczuła mrowienie pod skórą, uda wciąż jej drżały, a usta pulsowały od zachłannych pocałunków.
    A on to wszystko widział i notował w głowie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Co ty tutaj robisz? — wypaliła czując, że jej serce wciąż bije niespokojnie jednak tym razem z innych powodów. Odsunęła się w progu wpuszczając ochroniarza do środka, by nie rozmawiali w progu skoro pofatygował się osobiście.
      — Nie odbierałaś telefonu. — wyjaśnił krótko wchodząc do środka. Uniósł rękę i sięgnął do koszulki Danielle, którą poprawił, gdy materiał zawinął się na plecach odsłaniając nieco skóry, która przed minutą płonęła pod dotykiem młodego tekściarza.
      — Wybacz byliśmy zajęci… to znaczy, oglądaliśmy film. Nie słyszałam jak dzwoniłeś. — starała się by jej głos brzmiał wiarygodnie. Wzrok Minho powiódł jednak w głąb mieszkania na przeciwległy koniec korytarza.
      — Właśnie widzę, Danielle. — odparł. Ugryzł się jednak w język, szczędząc uszczypliwego komentarza rodem starszego brata. — Twój ojciec chciał ci przekazać kilka informacji, ale on również nie mógł się dodzwonić. — dodał w ramach sprostowania.
      — Jakich informacji? — dopytała kompletnie wybita z rytmu. Nie miała teraz w głowie niczego prócz wspomnienia ust Namgi’ego na swoich piersiach. Zagryzła nerwowo wargę czując, że czerwone robią się nawet czubki jej uszu.
      — Spotkanie z twoim ojcem. W domu. Jutro o piątej jeśli nie macie innych… planów. — wytłumaczył akcentując wyraźnie ostatnie słowo.

      Dani

      Usuń
  112. Danielle przeskoczyła wzrokiem z Minho na Namgi’ego i z powrotem dobrze wiedząc, że ten pierwszy za stwierdzeniem oglądamy film doszukał się prawdziwego znaczenia i miał świadomość co tak naprawdę dzieje się między tą dwójką. Nie miał zamiaru prawić Danielle morałów i pouczać, dziewczyn była na tyle rozsądna, że mogła decydować o tym czego chce, jednak nie zmieniało to faktu, że martwił się o nią jak o własną młodszą siostrę, a ten chłopak był mu kompletnie obcy. Nie był nawet stąd, więc dowiedzenie się czegokolwiek nie było tak proste jak mogło się zdawać. Poza tym nie czuł, by to było fair wobec Danielle, która na tą chwilę nie sygnalizowała niczego niepokojącego. Jedyne do czego mógłby się przyczepić były ich zaczerwienione białka oczu, ale sam niegdyś był w ich wieku i sięgał po różne rzeczy, by spróbować czegoś nowego i sprawdzić samego siebie. Liczył jednak, że chłopak nie wciągnie Dani w nic poważniejszego, z czego dziewczyna nie wyjdzie obronną ręką.
    W końcu uśmiechnął się nieznacznie, by nieco rozluźnić gęstą i napiętą atmosferę, nie chcąc stresować, ani Danielle, ani jej znajomego.
    — Wyglądacie jakbyście ducha zobaczyli. — stwierdził z lekkim parsknięciem śmiechu. — Więc, macie na jutro na piątą jakieś plany? — dopytał.
    — Nie, raczej nie. — Danielle odpowiedziała wypuszczając powietrze z płuc, jakby nieprzyjemny ucisk w piersi zniknął. Pojawienie się obok Namgi’ego objawiło się lekkim dreszczem, który niespokojnie przemknął wzdłuż kręgosłupa, jakby jej ciało domagało się jego dotyku i bliskości, której nagle zostało pozbawione. Bezwiednie na niego reagowała i lgnęła. — I przepraszam, że nie odbierałam, niepotrzebnie się fatygowałeś. — dodała. Minho mieszkał spory kawałek stąd nie wspominając o posiadłości ojca, która leżała na obrzeżach Seulu.
    — Wolałem się upewnić, że wszystko w porządku, ale widzę, że… jest dobrze, więc będę się zbierał. — stwierdził po krótkiej chwili wpatrywania się w tą zakłopotaną dwójkę młodych dorosłych, którzy wyglądali jak licealiście przyłapani na schadzce pod nieobecność rodziców. Poniekąd tak było, z tą różnicą, że Minho nie był strasznym dorosłym, który miał zamiar dać im szlaban na… na oglądanie filmów. Niezmiernie go to bawiło. Dobrze wiedział, że starali się zachować przed nim pozory, ale na pierwszy rzut oka było widać, że ta ich przyjaźń wybiegała poza te wąskie, niezobowiązujące ramy. — Jeśli mogę wam coś poradzić, lepiej zasłoń to na jutrzejszy obiad. — wskazał wyraźnie malującą się malinkę na jej szyi, która odcinała się czerwonawym kolorem na tle bladej skóry z boku jej szyi. Momentalnie zasłoniła ją dłonią. Kompletnie zapomniała o pamiątkach, które Namgi zostawił na jej ciele. Pokiwała jedynie głową na słowa ochroniarza odprowadzając go do drzwi. — Miłego oglądania filmów. — rzucił na odchodne znikając zaraz za wejściowymi drzwiami. Danielle zamknęła je za mężczyzną po czym oparła o ich chłodną powierzchnię czoło. Odetchnęła głęboko starając się zapanować się nad czerwonymi policzkami. Miała ochotę zamordować Minho za tą niespodziewaną wizytę, która nie dość, że nabawiła ich strachu to jeszcze przerwałą tak miłe chwile. Z drugiej zaś strony postąpiła dobrze odrywając się od ust blondyna i otwierając, wolała nawet sobie nie wyobrażać jaki alarm zostałby wszczęty gdyby nie dała znaku życia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślała, że spali się ze wstydu. Niby to był tylko Minho, jej ochroniarz, przyjaciel, ktoś na wzór starszego brata, przed którym do tej pory niczym się nie krępowała. Mogła swobodnie mówić mu o swoich przeżyciach i rozterkach. Opowiadała o głupotach, o pierwszym papierosie i przeholowaniu z kolorowymi drinkami na jednej z imprez, na którą dała się wyciągnąć koleżankom. Jednak ta sytuacja miała zupełnie inny wydźwięk. przyłapał ich na czymś intymnym, czymś czego nie miał być świadkiem. Pierwszy raz musiała zmierzyć się z tego typu stresem, choć kilka minut temu wiła się rozkosznie w dłoniach Namgi’ego. Była kompletnie wybita z jakiegokolwiek rytmu, a w duchu potrafiła dziękować jedynie, za to że to był Minho, a nie jej ojciec osobiście, bo wtedy z pewnością rozmowa przybrała inny obrót.
      — Poszedł. — oznajmiła z ulgą bardziej potrzebując utwierdzić w tym samą siebie, aniżeli chłopaka.

      Dani

      Usuń
  113. Oparła się nieco o tors Namgi’ego, zatapiając w jego ramionach, które dodawały otuchy. Nigdy nie czuła się tak bardzo… przyłapana. Ani matka, ani ojciec nie złapali jej nigdy na gorącym uczynku, obojętnie czego jej zachowanie mogło dotyczyć. Minho jednak nie był jej ojcem, a tym bardziej czepialską matką. Nie obawiała się konsekwencji, nieprzyjemnej rozmowy z ojcem. Bardziej… po prostu myślami była w zupełnie innym miejscu, przyłapał ich na czymś intymnym, czymś co wyraźnie odbijało się w jej oczach, na ustach i w mało stanowczym głosie. Niespodziewana wizyta przebiła bańkę, w której znajdowali się jeszcze kilka chwil temu i żałowała, że do tego doszło. Była tak spięta i zestresowana pojawieniem się ochroniarza, że kumulujące się w niej pożądanie wyparowało ustępując pola zdenerwowaniu, choć skóra wciąż mrowiła ją od żarliwych pocałunków i zniecierpliwionego dotyku Namgi’ego, w których z taką łatwością się zatraciła.
    Ułożyła dłonie na ramionach blondyna, które ją oplatały. Przekręciła głowę w bok i podniosła spojrzenie na twarz chłopaka. Uśmiechnęła się lekko do niego.
    — To tylko Minho. Nic nie powie. — stwierdziła próbując odgonić negatywne myśli, które na pewno pojawiły się w głowie Namgi’ego. To on w krótkim czasie poznał jej matkę, ochroniarza, który figurował na jej liście jako starszy brat, a teraz czekało go spotkanie z ojcem, który po słowach wstępu mógł malować się w nieco odstraszających barwach. Uzmysłowiła sobie, że wciągnęła go do swojego świata nie pytając, czy w ogóle tego chce. Sama umarłaby ze strachu i przejęcia gdyby miała poznać jego rodziców. Myśl, że mogli by jej nie polubić, że mogli by wyobrażać sobie chłopaka z kimś innym… Z cieniem ekscytacji i zdenerwowaniem przygotowywała by się do spotkania, zmieniałaby raz za razem strój starając się ubrać tak, by podpasować jego matce i ojcu. Martwiłaby się swoimi słowami, pytaniami, które mogliby zadać, odpowiedziami których mogłaby udzielić, a które mogłyby nie przypaść im do gustu. Ostatecznie mogli znać jej rodzinę i to również mogło podlegać dyskusji i wątpliwościom.
    Obróciła się w ramionach chłopaka układając dłonie na jego klatce piersiowej, delikatnie głaszcząc go palcami.
    — Nie masz za co mnie przepraszać, czy kogokolwiek innego. — odparła marszcząc nieco brwi, bo nie do końca rozumiała czym spowodowane było to jedno słowo. To do czego między nimi doszło było normalne, a przede wszystkim było tylko i wyłącznie ich sprawą. Do niczego jej nie zmuszał, ani do palenia, do łykania prochów, do seksu. Jej bliscy nie powinni się w to wtrącać, zwłaszcza że była szczęśliwa i cokolwiek by jej nie powiedzieli, nie zamierzała rezygnować ze znajomości z Namgi’m. Prócz tego, że miała kolejny powód do zmartwień, nie miało dla niej znaczenia z jakiej jest rodziny, czym się zajmuje, w jaki sposób zarabia pieniądze. Przede wszystkim był jej przyjacielem, a jego studio koiło jej nerwy.
    — Jeśli nie czujesz się z tym komfortowo, nie musimy spotykać się z moim ojcem. — zapewniła. Nie miałaby mu za złe jeśli nie chciałby poznawać mężczyzny właśnie teraz, podczas pierwszego wspólnego wyjazdu, a to że byli pod ręką niczego nie oznaczało, nic nie musieli. Nie chciała, by czuł na karku presję, czy pewnego rodzaju ciężar, obowiązek w stosunku do niej. Poza tym była pewna, że pomimo wiadomej ostrożności, ojciec polubi się z chłopakiem. Potrafił być poważnym i stanowczym politykiem, chłodno kalkulując zyski biznesmenem, ale prywatnie znała go jako ciepłego i zabawnego człowieka.

    Dani
    [ Dziękuję również za powitanie Sohee :D Zdecydowanie namiesza i zmieni nieco układy, ale nie będzie tak kolorowo! Jeśli masz ochotę to możemy z nią i z którąś z Twoich postaci pokombinować ;) ]

    OdpowiedzUsuń
  114. Musiała przyznać, że słuchało się go wyjątkowo dobrze. Był całkiem miły i sympatyczny a ona już od jakiegoś czasu miała dość tych wszystkich napakowanych adonisów mających się za bóg wie co. Jeśli miała być szczera to naprawdę wolała towarzystwo zwykłych ludzi, jednak z jej wyglądem mało który miał odwagę podejść i zagadać.
    -Oh, ten koleś to nic nieznaczący pyłek w porównaniu do wszystkich moich problemów- mruknęła upijając alkohol. - Bardziej wkurzają mnie rodzice niż napalone bezmózgi - niemal warknęła gdy wspomniała o rodzicach, których nienawidziła całym swoim sercem.
    Spojrzała ponownie w tłum bawiących się ludzi wiedząc, że tego wieczoru nie ma co liczyć na dobrą zabawę podczas tańca. Była zbyt bardzo nabuzowana negatywnymi emocjami i żadna forma ekspresji w tanecznych ruchach nie mogła już tego zmienić. A wieczór zapowiadał się przecież tak cudownie miło.
    -Chyba całkowicie straciłam ochotę na zabawę w klubie - przyznała z nieukrywanym smutkiem gdy ponownie przeniosła swoje spojrzenie na mężczyznę. -Może chcesz powłóczyć się po okolicy? Chyba przyda mi się świeże powietrze - dodała z nadzieją, że ten zechce dotrzymać jej towarzystwa.

    ~Lea

    OdpowiedzUsuń
  115. Nie sądziła by miał ją za co przepraszać. Malinki były tylko niewinnym znakiem pieszczot, które za kilka dni zniknął, a które na razie mogła ukryć pod podkładem i rozpuszczonymi włosami. Nie sądziła by ojciec mógł być o to zły.
    — Jeśli to zobaczy to… miło było cię poznać Namgi. — powiedziała z udawaną powagą. — I obiecuję pochować cię z wszelkimi honorami. — dodała ocierając teatralnie niewidzialną łzę z policzka, ale zaraz po tym roześmiałą się lekko. Rozumiała jego obawy, tak naprawdę w głębi ducha była zadowolona, że podchodził do tego na poważnie, nie lekceważył jej rodziców i spotkania z nimi. To było dla niej ważne, że nie uciekał od tych niewygodnych, pierwszych spotkań.
    Była blisko ze swoim ojcem, mężczyzna wielokrotnie powtarzał jak bardzo się o nią martwi, zadawał wiele pytań, dociekał. Danielle miała przed nim wiele sekretów, ale Namgi nie był jednym z nich. Oczywiście, że pytania dotyczące chłopaka mogły okazać się krępując, ale prędzej, czy później stanęliby przed tym wyzwaniem. Poza tym wiedziała, że Namgi był kimś kogo ojciec polubi, miała to przeczucie, kobiecą intuicję. Zresztą wystarczyło, że jej zależy, ojciec nie mógłby jej odmówić. A cała reszta, której nie wiedział i która pozostawała pomiędzy nią, a chłopakiem miała zostać ich słodką tajemnicą. Prochy, zioło… to była jej decyzja, Namgi do niczego jej nie zmuszał, a tym bardziej nie mógł niczego jej zabronić.
    — Moja matka ma w głowie ten plan idealnego męża, idealnego ślubu, który odbędzie się za jakieś sto lat, gdy nie będę wstanie poruszać się po parkiecie. — odpowiedziała machając lekceważąco ręką. Matka mogła i mieć ogromną kontrolę nad jej życiem, ale Danielle w życiu nie dałaby się wrzucić w ustawiany przez rodzicieli związek. Z własnego szczęścia nie potrafiłaby zrezygnować, a przynajmniej nie dla pieniędzy i idiotycznych wpływów.
    — Koło południa chyba? — odpowiedziała wzruszając nieco ramionami. W tym wszystkim czas był ostatnią rzeczą o jakiej myślała. Zresztą na wycieczce gdzie mogli pozwolić sobie na dosłownie wszystko, nie musieli martwić się kurczącym czasem. Zresztą przed nimi było jeszcze sporo dni. Jeden dzień spędzony w domu na robieniu zupełnie niczego nie wpłynie na jakość ich wyjazdu.
    — Ja średnio. — przyznała choć ciche burczenie, które czuła w brzuchu nie szło w parze z jej słowami. Zlekceważyła je jednak jak wielokrotnie wcześniej. Choć przy Namgim łatwo było zapomnieć o wszelkich restrykcjach, które obowiązują ją w domu, starych przyzwyczajeń nie było tak łatwo się pozbyć. Zajrzała, więc do lodówki przyglądając się niby z zainteresowaniem temu co się tam znajduje. Jej wzrok zatrzymał się na pudełku z obranymi mini marchewkami. Sięgnęła po jedną po czym chrupiąc warzywo oparła się biodrem o blat kuchennej wyspy.
    — Jeśli masz na coś ochotę zawsze możemy zamówić. — stwierdziła nie czując się na siłach gdziekolwiek wychodzić. Może i kac nie był odczuwalny dzięki tabletkom i wypalonemu ziołu, tak wolała nie pokazywać się publicznie będąc w kompletnym nieładzie, z zaczerwienionymi oczami. Pomimo stresu i zawału serce, o który prawie przyprawił ją Minho, było jej przyjemnie błogo.
    Przyglądała się Namgi’emu, który również sprawdzał co znajduje się w kuchni do jedzenia. Przechyliła głowę nieco na bok niby skupiając się na marchewce. Że też Minho nie mógł przyjechać nieco później. Pomyślała w duchu.
    — Możemy zamówić i zostać dzisiaj w domu, spróbować coś rzeczywiście obejrzeć albo poleniuchować na kanapie. — zasugerowała.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  116. Uśmiechnęła się na informację iż on również nie ma nic przeciwko opuszczeniu lokalu. Cóż zazwyczaj starała się wychodzić z takich imprez zupełnie sama w obawie, że tuż za wyjściem znajdzie się jakiś uparty paparazzi, który cyknie o jedną fotkę za dużo a jej rodzice w końcu dowiedzą się o jej nocnych zabawach w różnorakich klubach. Dzisiaj jednak zdawała się zupełnie tym nie przejmować a przynajmniej nie na tyle by ponownie spędzać resztę nocy samotnie.
    Uregulowała rachunek za wypity alkohol, którego zdążyła wypić dzisiaj zdecydowanie dużą ilość jak na tak wczesną godzinę, po czym podniosła się z miejsca i wraz z nowo poznanym towarzyszem ruszyła do wyjścia. Uśmiechnęła się delikatnie w stronę młodego bramkarza, z którym zamieniła kilka zdań jeszcze przed wejściem. Uwielbiała ten delikatny i niezobowiązujący flirt. który tak często stosowała by dostać to czego chciała.
    -Skąd pochodzisz? - zwróciła się w końcu w stronę mężczyzny. - Masz azjatycki typ urody więc przez moment pomyślałam, że możesz pochodzić z tamtych stron - dodała po chwili z autentycznym zaciekawieniem. Nigdy wcześniej nie miała okazji poznać kogoś z innej nacji czy kultury, co przez większość wydawało się dziwne, biorąc pod uwagę w jakim mieście się wychowała. Cóż, jej rodzice idealnie selekcjonowali osoby, by wybrać tylko tych najlepszych z którymi Lea mogła faktycznie się zadawać.
    Idąc przeskakiwała z nogi na nogę niczym mała dziewczynka. Cieszyła się możliwość spaceru kiedy pogoda wciąż dopisywała mimo późnej pory, bo mimo że lubiła przebywać wśród ludzi, to jak każdy potrzebowała czasami czasu w zupełnym spokoju.
    -Często spoglądam nocą na rzekę i panoramę nocnego miasta - przyznała po chwili wpatrując się w niebo. -To zawsze mnie w jakiś sposób uspokaja, chociaż nie jest łatwo… - westchnęła lekko przygnębiona.

    ~Lea

    OdpowiedzUsuń
  117. Reszta dnia minęła im na leżakowaniu na kanapie, ale nie miała absolutnie nic przeciwko. Oboje potrzebowali tego leniwego popołudnia, by złapać oddech i zregenerować siły. W oczekiwaniu na jedzenie oglądali niezobowiązująco jedno z talk show. Zerknęła w kierunku kolorowych pudełek, gdy w końcu chłopak doczekał się swojego zamówienia. Popatrzyła z niewyraźnym uśmiechem w kierunku dobrze wyglądającego burgera i ostatecznie skusiła się na parę frytek. NIe chciała też go objadać, domyślając się, że w porównaniu do niej musiał mieć wilczy apetyt, a wypalony skręt z pewnością nie zmniejszał głodu.
    Uniosła nieco brwi, gdy poprosił ją o pomoc. Jej wiedza na temat muzyki bazowała jedynie na odczuciach, których dostarczał jej dany kawałek. Nie znała się na stronie technicznej, na tym co ma największą możliwość zaistnieć na teraźniejszym rynku w danym kraju. Była mało obiektywna w swej opinii, tym bardziej jeśli chodziło o pracę Namgi’ego, bo najzwyczajniej w świecie, od pierwszego dnia spędzonego w studio, stała się fanką tego co i jak tworzy. Czuła jak rośnie w niej ekscytacja na samą myśl, że jako jedna z pierwszych mna okazję do przesłuchania większej ilości jego dem.
    Uśmiechnęła się szeroko i potaknęła.
    — Chętnie. — zgodziła się, czując się mile połechtaną tą propozycją, tym że cenił sobie jej zdanie zwłaszcza w tak ważnej kwestii jak jego praca i świeżo nawiązana współpraca z nową wytwórnią.
    Ukradła mu jeszcze jedną frytkę nim skupiła się na ponownie na ekranie telewizora. Niedługo później Namgi skończył skromny posiłek, a kolejny odcinek show dobiegł końca. Blondyn poszedł do sypialni po swój komputer, przy którym wspólnie usiedli. Odpalił folder z muzyką, a Dni zaczęła zastanawiać się nad tym co mógłby zaprezentować jej w pierwszej kolejności. Nie pamiętała tytułu, nie sądziła by kiedykolwiek on padł, ale w głowie od razu pojawiły się konkretne dźwięki.
    Skupiała się głównie na wrażeniu jakie wywiera muzyka, którą puszczał. Na wibracjach, rytmie, tonach. Jej ciało momentami bezwiednie zaczynało się poruszać, automatycznie rwąc się do tańca, z którym była tak silnie związana. Czuła muzykę, odkąd pamiętała i ona i taniec jej towarzyszyły. Była wychowana i nauczona, by wyłapywać każdą nutę, trafiać idealnie w bit. Komentowała, więc to co odczuwała mówiąc mu o emocjach jakie wywoływało dane demo, starając się udzielić mu na tyle pomocnych wskazówek na ile mogła i potrafiła. Była jednak przekonana, że Hit Lab będzie zachwycone nie jednym.
    — Kiedyś w studio puściłeś mi jeden kawałek. Wydawał się nieco inny niż to co do tej pory słyszałam jeśli chodzi o twoją muzykę. — Zamyśliła się na chwilę starając sobie przypomnieć szczegóły. — To było mniej więcej coś takiego. — Zaczęła delikatnie nucić pod nosem mając nadzieję, że trafnie i Namgi zdoła rozpoznać dany utwór. Słyszała go tylko raz, przez moment, więc nie była pewna, czy dobrze go odtwarza, ale chciała raz jeszcze móc go odsłuchać.
    — Wydawał się… szczególny. Myślę, że warto byłoby go pokazać. — stwierdziła podnosząc wzrok na blondyna, a po jej twarzy błąkał się delikatny uśmiech. Miała przeczucie, że to mógł być jego as w rękawie. W jej głowie brzmiał szczerze, prawdziwie. Jakby pisał o sobie, ale oczywiście brała pod uwagę, że coś mogło jej się pomylić. Dlatego chciała to usłyszeć i raz jeszcze zweryfikować.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  118. Starała się by jej komentarze były jak najbardziej wartościowe i okazały się pomocne. Rozumiała, że chciał się zaprezentować z jak najlepszej strony i miała zamiar mu w tym pomóc. Sama zawsze angażowała się na sto procent w próby, w treningi i finalnie występy. Ciężką pracę zwieńczał sukces, ale tylko oni, artyści wiedzieli ile tej pracy każdy z nich wkładał w samego siebie i swoją pracę. Danielle kosztowało to wiele wysiłku fizycznego, wiele stresu, który nieustannie kumuluje się w jej drobnym ciele i umyśle. Namgi’ego kosztowało to mnóstwo czasu i wiele godzin spędzonych w studio, wiele zarwanych nocy i czasu, który poświęca na doskonalenie swoich obecnych możliwości.
    Uśmiechnęła się szerzej, gdy powiedział, że wie o który kawałek jej chodzi. Czekała cierpliwie, aż przebrnie przez folder, a gdy wreszcie puścił znajomy kawałek, poczuła jak na jej skórę wstępuje gęsia skórka od pierwszych nieco melancholijnych brzmień. Nie spodziewała się jednak, że kawałek ma tekst, że ma dograny wokal i to nie byle jaki wokal. Wyraźnie rozpoznała głos Namgi’ego. Jej oczy nieco się rozszerzyły, błysnęły radośnie pełne zaciekawienia i uznania dla chłopaka, ale nim kawałek się rozkręcił, blondyn pospiesznie go wyłączył. To zdziwiło ją nawet bardziej. Miała świadomość, że dość sceptycznie wypowiada się na temat swojego głosu, ale to przecież była ona, poza tym pierwszych kilka słów brzmiało wyśmienicie.
    — Kiedy puściłeś to pierwszy raz nie było tekstu. — przypomniała. To był jeden z wielu dni, gdy przychodziła do niego kompletnie przybita, po kolejną porcję prochów, zaszywając się na jego kanapie na kilka dłuższych chwil. Wiedziała, że niedługo ten czas znów wróci, gdy tylko wrócą do Stanów, a ona wpadnie w swój dawny rytm.
    — Wstydzisz się mnie? — zapytała rozbawiona, przyglądając mu się. Przygryzła lekko wargę, która wyginała się w uśmiechu. Ułożyłą dłoń na jego plecach, którą przesunęła parę razy w górę i w dół po czym nachyliła się do laptopa i puściła utwór od początku. Im bardziej nie chciał go jej zaprezentować, tym bardziej była go ciekawa, tego o czym napisał, o czym ośmielił się zaśpiewać.
    Wsłuchiwała się w głos chłopaka, dźwięczny, nieco niższy, tak przyjemnie pieszczący jej słuch. Momentalnie na jej ciało wstąpił gęsia skórka. Odwróciła wzrok od blondyna, by zaraz przymknąć powieki. Słuchała dalej kołysząc się z delikatnie rozchylonymi wargami i ściągniętymi brwiami. Tekst zdawał się niezwykle prawdziwy, jakby spisał realne emocje, które nim targały w tamtym momencie, cień złości, cień smutku i rozczarowania. Znajoma mieszanka, która wywoływała ucisk w piersi. Pod powiekami widziała wspomnienia, o których nie chciała pamiętać, były czymś ciężkim dlatego zastanawiała się, czy dla niego utwór wiązał się z podobnymi doświadczeniami. W jej głowie natychmiast wybrzmiało pytanie, kiedy tak się czuł, kto lub co sprawiło, że czuł się w taki, a nie inny sposób? Czy pisał go dla kogoś? I dlaczego zdawało się to tak znajome?
    Danielle czuła muzykę, przeszywała ją na wskroś, wyłapywała z nich emocje, nastrajając się z tym co akurat słyszała, rezonując z tym.
    Te kilka minut zdawało się niezwykle długich, a za razem, gdy otworzyła oczy kawałek zbyt szybko ucichł. Miała ochotę puścić go jeszcze raz i kolejny, ale było coś ciężkiego w tym utworze, w głosie Namgi’ego, w słowach, które płynęły z jego ust. Zamrugała oczami kilkukrotnie, gdy te zaczęły się szklić dopiero wtedy spojrzała na blondyna, który dalej na nią nie patrzył.
    — To… — urwała szukając w głowie odpowiednich słów. — To… to jest wyjątkowo, Namgi. Twój głos… Nigdy więcej nie mów, że się do tego nie nadajesz. — pochwaliła. — Ale… kiedy to napisałeś? I… i o czym jest? — dopytała chcąc usłyszeć jego wersję, jego spojrzenie na ten utwór. Nie wiedząc czemu była pełna obaw o to co mógł jej odpowiedzieć.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  119. Słuchała jego tłumaczeń przyglądając mu się uważniej. Widziała zażenowanie na jego twarz, którą próbował przed nią ukryć. Dostrzegła niezbyt wesoły uśmiech wykrzywiający jego usta, wszystkie te emocje, które próbował skrzętnie zachować tylko i wyłącznie dla siebie, a ona niespodziewanie wtargnęła na niedozwolony teren. Jego oschły ton nieco ją ocucił, wyrwał z ferworu odczuwanych emocji, zachwytów nad usłyszanym kawałkiem. Przez krótką chwilę poczuła jakby przekroczyła granicę, jakby rzeczywiście nie powinna na niego naciskać. Jakby ta piosenka, jego słowa i głos były zarezerwowane nie dla niej, a dla kogoś innego, może dla niego samego. Zbyt intymne dla Danielle, zbyt osobiste. A ona wyciągnęła to wszystko ma wierzch, nieostrożnie i mało delikatnie.
    — Dla mnie ważne. — odpowiedziała cicho.
    Odwróciła na moment spojrzenie mając już na końcu języka słowa przeprosin i konieczność zapewnienia, że jeśli nie chce to nie musi niczego jej mówić. Ale powiedział przywołując na światło dzienne nieszczęsną imprezę urodzinową Plotkary. Z ust wyrwało jej się ciężkie westchnienie. Nie sądziła by ta impreza była miłym wspomnieniem dla kogokolwiek. W pamięci Danielle jawiła się rozmazanym, kolorowymi obrazkami, pocałunkiem, śmiechem nowo poznanej koleżanki, szampanem i masą wstydu. Aczkolwiek po równo miała kilka przyjemnych momentów, które przeplatały się z goryczą.
    Pamiętała czas po imprezie, gdy Namgi stał się bardziej zdystansowany, nie miał nagle czasu i był wiecznie zajęty lub poza jej zasięgiem. Zdawkowa wymiana słów przez telefon była krótka i bez polotu jakby nagle chłopak próbował ją zbyć. I ostatecznie przestała naciskać, aż wszystko samo na powrót wskoczyło na właściwe tory. Nie rozumiała jego zachowania aczkolwiek już w tedy podejrzewała, że miało to związek ze wspomnianą impreza. Nie sądziła jednak, że miało to związek bezpośrednio z nią i jej głupim wybrykiem.
    — O mnie? — powtórzyła unosząc do góry brwi i podnosząc na niego zaskoczone spojrzenie. Od razu jednak dodał pocałunek i wszystko stało się dla niej jasne. Ten cień niezrozumiałych emocji… Momentalnie spuściła wzrok mając ochotę zapaść się pod ziemię. Już w tedy było jej głupio, ale głównie przed Yamą, którego pocałowała na środku parkietu. Wszystko co się między nimi wydarzyło było ważne dla niej, ale koniec końców to z Namgi’m tutaj była i to z nim chciała być. Teraz dodatkowo czuła się zażenowana także przed nim. Chłopakiem na którym jej zależało, chłopakiem który był wszystkiego naocznym świadkiem. Poczuła się podle, niby poszli tam jako przyjaciele, nie oczekując od siebie kompletnie niczego, ale jak widać pocałunek wywarł na nim negatywne wrażenia.
    — Przepraszam. — szepnęła cicho, tak cicho, że nie była pewna, czy ją usłyszał.
    Spojrzała na dłonie i ku jej szczęściu włosy opadły po bokach jej twarzy kryjąc wstyd malujący się na jej twarzy.
    — To było głupie. — przyznała. Chciała mu to wyjaśnić, zapewnić, że nic więcej jej z mężczyzną nie łączy, ale nie wiedziała, czy chciał tego słuchać. O niej i o Yamie, o ich relacji. Ale była gotowa mu to wytłumaczyć. — Byłam pijana. I wiem, że to żadne wytłumaczenie, ale… to się po prostu stało. Nic nas nie łączy, naprawdę. To był tylko jeden raz. — zapewniła zaczynając się tłumaczyć. Wróciły do niej obawy, że chłopak może teraz krzywo na nią patrzeć, że może jej nie wierzyć, podejrzewać o granie na dwa fronty. Czuła się okropnie i gdyby mogła zniknąć na pstryknięcie palcami to by to zrobiła. — Jeśli chcesz to… to mogę ci wszystko powiedzieć, ale więcej łączy naszych ojców niż naszą dwójkę. — dodała cicho czując się skrępowana każdym kolejnym słowem i brnięciem dalej w ten temat.
    — Przepraszam, że przeze mnie tak się czułeś. — dodała pewniej, wreszcie znajdując w sobie odwagę, by ponownie na niego spojrzeć. Tym bardziej czuła, że utwór, który stworzył jest wyjątkowy, szczery, prawdziwy.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  120. Spojrzała na niego dużymi, sarnimi oczami, gdy przerwał jej niemal każde jedno zdanie zwieńczając swoją wypowiedź ostrym tonem głosu, od którego się wzdrygnęła. Miał rację nic ich wtedy nie łączyło, nic prócz przyjaźni, a jednak doskonale pamiętała to co powiedziała tamtego wieczora Yuri, że była zła, że to nie on zaprosił ją do tańca. Sama nie rozumiała w tamtej chwili uczuć stojących za słowami, zrzucając wszystko na karb procentów krążących po organizmie, bo czy tak nie było prościej? Kłamac, powiedzieć, że kompletnie nad sobą nie panowała, że większość wieczora chowa się za lekką mgiełką upojenia, że to wszystko kompletnie nic nie znaczyło. W tedy słowa nas też nic nie łączyło nie zabolałyby jej tak jak w tym momencie, bo teraz był kimś zdecydowanie więcej, był kimś ważnym. To później było jej przykro, gdy wymigiwał się od spotkań, gdy tabletki czekały na nią w recepcji, jak na zwykłą, jedną z wielu klientek.
    Przygryzła nieco wargę i odwróciła od niego wzrok.
    — Wiem, ale… — urwała spoglądając na palce, którymi się bawiła. Gdyby tylko wiedziała, że wywoła takie, a nie wrażenia w Namgi’m nigdy w życiu nie pocałowała by Yamy na jego oczach, nigdy w życiu nie… przymknęła na moment powieki czując, że serce zaczyna jej niespokojnie bić w piersi. Gdyby nie okoliczności i to jak surowe i jednoznaczne były jego słowa, jak jego głos wibrował przepełniony mieszanką negatywnych uczuć, być może gdyby nie to na jej ustach pojawiłby się delikatny uśmiech, a po wnętrzu rozlałoby się przyjemne ciepło na myśl, że już wtedy mu zależało nawet jeśli oboje nie byli tego świadomi. — Nie chcę żebyś pomyślał, że mnie i jego coś łączy… to znaczy my… — urwała nie wiedząc jak miała mu to wszystko wytłumaczyć w przystępny sposób skoro pocałunek wywołał taką falę emocji. Speszona schowała się znów za kotarą długich włosów. — Wróciłam z nim… do niego. Po imprezie. — przyznała zawstydzona swoimi słowami. — Byłam naprawdę pijana, pocałowaliśmy się… ale do niczego więcej nie doszło. — ciągnęła niemal na wdechu chcąc mieć to jak najszybciej za sobą. — Zostałam u niego do rana. — dodała czując, że jeszcze moment i zapadnie się w sobie.
    Teraz mając świadomość, że Namgi spędził sam resztę nocy w studio pisząc taką piosenkę… było jej głupio, przykro. Czuła się jak skończona idiotka. Pojechali na imprezę razem i razem mieli z niej wrócić. Wystawiła go. Czuła się z tym okropnie, zwłaszcza teraz.
    — Nie chcę żebyś pomyślał, że robię coś za twoimi plecami. — Niepokój zaczynał w niej rosnąć, obawa stawała się prawdziwa i przybierała wyraźne kształty, co jeśli on nie spojrzy na nią w ten sam sposób? Co jeśli przestanie ją lubić? Co jeśli jej nie uwierzy?
    Niepewnie podniosła wzrok na chłopaka. Miała ochotę się do niego przytulić, schować w jego ramionach i odgonić od nich ten nieprzyjemny temat. Piosenka jej się podobała, ale nabrała teraz zupełnie innego znaczenia.
    Przyglądała mu się, pełna obaw, starając się wyłapać jakąkolwiek reakcję na jego twarzy. Serce tłukło się niespokojnie w piersi. Nieśmiało wyciągnęła rękę i ułożyła ją na jego dłoni wplatając palce pomiędzy jego.
    Gdyby mogła, gdyby wiedziała cofnęłaby czas i uniknęłaby tego wszystkiego. Ale nie mogła, więc musiała teraz przełknąć ten gorzki smak, który pozostawał na języku.

    please don't be mad

    OdpowiedzUsuń
  121. Obserwowała jego twarz doszukując się zmian w mimice, reakcji na słowa które padały z jej ust. Nie chciała żeby było mu przykro w jakikolwiek sposób. Wolała być z nim szczera od samego początku, by nie było między nimi miejsca na niedomówienia i tajemnice tego typu.
    Yama był jedną z ważniejszych osób, ale bardzo szybko zrozumiała, że między nimi niczego nie ma i nie będzie. Nie darzyła go żadnymi szczególnymi uczuciami, jedynie sentymentem i sympatią. Wszystko do czego doszło tamtego wieczora było wypadkową jej głupoty połączonej z alkoholem, które wypiłą zdecdowanie zbyt wiele co odchorowała kolejnego dnia, żałując niemal każdej jednej decyzji, którą podjęła pod wpływem chwilowego zrywu emocji. Miała jednak cichą nadzieję, że mężczyzna nie zapadnie się znowu pod ziemię i zdołają utrzymać kontakt. Nie chciała jednak, by to powodowało u blondyna złość, czy budziło do życia zazdrość.
    Dostrzegła jak niechętnie potakuje głową, jak ciężko przełyka ślinę i pociera łuk brwiowy, a poważne spojrzenie miał utkwione w ekranie laptopa. Mogła się zgadywać co przechodziło mu właśnie przez myśli, ale miała nadzieję, że nic strasznego. Nie chciała wyolbrzymiać sprawy, ale gdyby sytuacja była odwrotna nie była taka pewna, czy potrafiłaby zachować zimną krew i machnąć na to ręką. Pewnie powiedziałaby, że to nic takiego, że przecież nic ich nie łączyło, a ukłucie zazdrości i niechęci kryłaby głęboko w sobie.
    Choć jego śmiech był niemrawy odetchnęła ulgą, gdy nieco zażartował. Pokiwała powoli głową, a kąciki jej ust uniosły się w drobnym uśmiechu.
    — No tak. — potaknęła, by zaraz parsknąć śmiechem na jego pytanie. Spojrzała na niego przygryzając wargę. Wzrokiem obrysowała jego usta, powoli sunąć po ich linii. — Od niego i od każdego. — Nachyliła się ku niemu i lekko musnęła jego wargi swoimi. Nie była może ekspertem w tym temacie, ale taka była prawda, że Namgi sprawiał, że czuła się wyjątkowa i wszystko przy nim było najlepsze. Pozwalała mu na o wiele więcej niż komukolwiek innemu, chciała tego, chciała doświadczyć wszystkiego wraz z nim. Nie była to pijacka zachcianka, nie była to głupota wywołana nietrzeźwością. — A piosenka jest smutna, ale piękna. Chcę ją. — zażądała tonem rasowej księżniczki, której nie można było odmówić. Choć jego głos przepełniony był surowymi emocjami i nieprzyjemnymi wspomnieniami z pamiętnej imprezy, chciała mieć możliwość słuchania go kiedy tylko najdzie ją na to ochota. Cóż, poniekąd nie miała innego wyjścia, bo miała okazję usłyszeć jego głos tylko przy tej piosence. — I teraz sam sobie nagrabiłeś, Gi. — dodała z łobuzerskim, tajemniczym uśmiechem, jednocześnie ciesząc się, że chłopak odsunął od nich tą ciężką, niezręczną atmosferę. Oparła podbródek na jego ramieniu chowając twarz w zagłębieniu jego szyi. Musnęła ustami jego ciepłą skórę jednocześnie zaciągając się jego zapachem.
    — Powinniśmy to dokończyć. — stwierdziła wskazując na włączony laptop i piosenkę, która jeszcze chwilę temu leciała w tle. Dobrze wiedziała jak szybko potrafili przejść ze spokojnego siedzenia i wlepiania oczu w ekran do zapomnienia co tak właściwie mieli robić na rzecz innych, ciekawszych zajęć.
    Odsunęła się kawałeczek.
    — Hit lab nigdy w życiu cię nie puści jak im to pokażesz. — przyznała z nutą uznania czającą się w głosie. Wcale, a wcale by się nie zdziwiła gdyby wytwórnia zechciała nawiązać z nim stałą współpracę.

    💖

    OdpowiedzUsuń
  122. — Nie chcę, taka mi się podoba. Poza tym nie ufam ci, że się jej nie pozbędziesz. — odpowiedziała dźgając go palcem w udo. Nie chciała by cokolwiek było zmienione w piosence. Nie przeszkadzało jej, że to raptem surowe demo, które nie było oszlifowane. Nie chciała by poddawał obróbce swój głos, wolała, aby zachowany był w takiej wersji w jakiej usłyszała kawałek teraz. Był specjalny, wyjątkowy w swojej nieperfekcyjnej formie. Być może daleko było jej do obiektywnej osoby, ale na tyle ile mogła stawiała trafne komentarze. Natomiast ten kawałek był ich, więc nie musiała się wysilać.
    — Bo teraz chcę więcej twoich kawałków. Chcę słuchać ciebie, więc nie dam ci spokoju. — wyjaśniła uśmiechając się łobuzersko, a w jej oczach pojawił się lekki błysk. Miał do tego talent, do śpiewania również i nawet jeśli tego nie dostrzegał, Danielle była oczarowana i miała zamiar go w tym uświadomić i wspierać w rozwijaniu kariery.
    Odwzajemniła jego spojrzenie opierając się pokusie, by znów nie zrobili sobie przerwy na reklamy jak to zwykle się zdarzało, gdy tylko siadali na kanapie. Wpatrywała się w jego ciemne tęczówki, które ładnie kontrastowały z blond kosmykami okalającymi jego twarz. Czuła słodką falę gorąca rozlewającą się po ciele, niespokojnie bijące serce w piersi, które gubiło rytm od samego spojrzenia, którym ją obdarowywał. To samo rozmarzenie malowało się w jej błyszczących oczach.
    Danielle była młoda i zwykle, gdy wybiegała myślami w przyszłość widziała jedynie scenę i kolejne godziny treningów. Na liście jej priorytetów znajdował się tylko i wyłącznie taniec, kolejne osiągnięcia, łamanie własnych barier. Była poukładana, miała dokładnie opracowany plan na siebie i wzgardzała jakimkolwiek chaosem do czasu, aż pojawił się Namgi i budująca się w niej pomału sympatia do jego osoby. Na samym początku to czy go lubiła, czy nie, nie miało żadnego znaczenia, był tylko dilerem jednym z wielu na jakiego mogła trafić. A teraz lgnęła do niego jak ćma do światła, szukała sposobności, by zajrzeć do studia spędzić odrobinę czasu w jego towarzystwie. To pokazało jej jak szybko wszystko może się zmienić. Obok całej euforii, którą odczuwała odkąd wylądowali w Korei, stawały obawy przed powrotem do Stanów, przed konfrontacją z matką, która będzie miała całą listę argumentów przeciwko ich znajomości. Natomiast Danielle jako kontrargument posiadała jedynie to, że bardzo szybko i beznadziejnie łatwo się w nim zakochiwała.
    Spędzili nad folderem z kawałkami resztę wieczoru. Pod koniec Danielle siedziała z boku pozwalając mu skupić się w pełni na pracy, by mógł spojrzeć swoim profesjonalnym okiem na wybrane utwory i czy rzeczywiście prezentują one najwyższy pomysł. Jak zawsze obserwowanie go podczas pracy sprawiało jej niemało przyjemności. Lekko ściągnięte brwi, skupienie malujące się na twarzy, ramiona pochylające się nad komputerem… w całej tym obrazu było coś niesamowicie atrakcyjnego i pociągającego.
    Przeciągnęła się na kanapie, gdy powoli dopadało ją zmęcznie, a powieki złośliwie ciążyły.
    — Uciekam spać. — stwierdziła w końcu, gdy za oknem już dawno zrobiło się ciemno. Złożyła na jego ustach szybki pocałunek, by po chwili zniknąć w swoim pokoju, do którego udała się naturalnie nie myśląc o tym, czy spać samej, czy też nie.
    Po szybkim prysznicu przebrała się w piżamę i zakopała się pod kołdrą, którą szczelnie się owinęła. Nie wiedziała jak długo kręciła się z boku na bok, ale ostatecznie z cichym jękiem poddała się i usiadła na materacu wpatrując się w drzwi do sypialni. Niewiele więcej myśląc, poderwała się z łóżka i podeszła do drzwi naprzeciwko. Chwilę maltretowała dolną wargę zębami i zastanawiała się, czy przeszkadzać chłopakowi, który mógł już smacznie spać.
    Zapukała cicho do drzwi i po wzięciu głębokiego oddechu wsunęła głowę do środka.
    — Śpisz? — zagadnęła niezbyt głośno, by w razie gdyby spał nie obudzić go.

    OdpowiedzUsuń
  123. Zaśmiała się cicho na jego wygłupy, a na jej twarzy zagościł duży uśmiech, gdy otworzył szerzej drzwi. Wślizgnęła się do środka pokoju czując się od razu o niebo lepiej w otoczeniu jego zapachu.
    — Próbowałam, ale nie mogę zasnąć. — przyznała układając usta w podkówkę. — Mogę zostać? Słowo harcerza, że nie będę się wiercić, za bardzo. I chrapać.— zapytała z maślanymi oczami licząc, że jednak nie wystawi jej za drzwi woląc mieć całe łóżko do swojej dyspozycji, ale gdy skinął głową ułożyła dwa palce w serduszko, które wycelowała w jego pierś po czym wgramoliła się na łóżko zatapiając się w kołdrze, która przesiąknięta była zapachem chłopaka. Tak naprawdę nie potrafiła wyobrazić sobie powrotu do Nowego Jorku, bo już po dwóch dniach była tak bardzo przyzwyczajona do obecności Namgi’ego, że nie wiedziała jak wskoczy w swoją zwyczajną codzienność z matką w mieszkaniu zamiast chłopaka, do którego mogła przyjść w każdej chwili, który wywoływał u niej uśmiech, który nie schodził z jej twarzy, przy którym czuła się tak dobrze i swobodnie.
    Przekręciła się na bok wsuwając jedną rękę pod głowę. Przyglądała się blondynowi, gdy ten kładł się koło niej. Wyciągnęła rękę i delikatnie musnęła palcami jego policzek.
    — Nie wracajmy stąd. — powiedziała cicho. Było to życzenie, którego oboje nie mogli spędzić, ale nie przeszkadzało jej to w snuciu wyimaginowanych marzeń, pomysłów co by było gdyby rzeczywiście mogli sobie na to pozwolić.
    Przed nimi było jeszcze kilka dni, które chciała wykorzystać w pełni, by nacieszyć się tym wyrwanym dla nich czasem. Nie dość, że po powrocie każde z nich będzie musiało wrócić do siebie, to czekały na nich pozostawione w domu obowiązki. I jej studia, a wiedziała, że gdy zajęcia na nowo się zaczną i wpadnie w wir nauki i treningów, wolnego czasu będzie jeszcze mniej niż do tej pory, choć z wizyt w studio Namgi’ego nie miała zamiaru nigdy rezygnować.
    — Moglibyśmy zostać tu na zawsze, wiesz? — kontynuowała z cieniem rozmarzenia. — Pracowałbyś w Hit Labie i zrobiłbyś okropnie dużą karierą, ja znalazłabym jakieś studio taneczne, w którym złapałabym się na instruktora, mieszkalibyśmy tutaj i codziennie jedli coś dobrego. — dodała nieco sennym głosem. Przymknęła powieki. Była zmęczona, a w obecności chłopaka czuła się bardziej zrelaksowana. — Wracalibyśmy do tej knajpki, w której zjedliśmy po przylocie, chagi. — mruczała dalej z lekkim uśmiechem wyginającym usta. Przysunęła się do niego wtulając w bok chłopaka. — To by mogło zadziałać. — Uniosła głowę nieco do góry, by musnąć delikatnie ustami żuchwę chłopaka.
    To była głupia teoria, która nie miała prawa się ziścić, ale miała wrażenie, że tutaj wszystko byłoby prostsze. Przynajmniej dla niej, choć nigdy nie była osobą, która chowała głowę w piasek, ale teraz tylko na to miała ochotę. Na to i na korzystanie z faktu, że ma Namgi’ego tuż pod ręką jeszcze przez kilka dni.

    Dreamy Dani

    OdpowiedzUsuń
  124. Dani słuchała tego co mówi Namgi, starając się wyłapać każde jedno słowo, oddając się w ręce marzenia o idealnym, beztroskim życiu, w którym nie dosięgnęły by ich żadne problemy. On nie maczałby palców w handlu, ona nie musiałaby brać prochów, aby poradzić sobie z presją wywieraną przez matkę oraz otoczenie. Polubiliby się z ojcem, była tego pewna, a później zaglądali by do niego raz na jakiś czas w odwiedziny, porozmawiać i poznać się lepiej, nadrobić stracony czas kiedy mieszkała w Stanach. Oczami wyobraźni widziała te letnie popołudnia spędzane wspólnie w ogrodzie w domu mężczyzny, czy zimowe wieczory przy kominku i nad kubkiem gorącej herbaty, czy kieliszkiem alkoholu, który hobbistycznie pędził w piwnicy. Wiedziała, że żyłoby im się tutaj dobrze, że to by było piękne. Piękne i nieprawdziwe obojętnie jak mocno potrafili w to wierzyć i jak mocno ta nudna wizja im się podobała.
    Słuchała jego łagodnego, cichego głosu, który z każdym kolejnym słowem stawał się odleglejszy. Słyszała słodkie chagi, które brzmiało idealnie na jego ustach. Czuła dłoń, która gładziła ją i usypiała. Czuła pocałunek na czole pod wpływem, którego do reszty się rozpływała. Czuła to niesamowite ciepło rozlewające się po wnętrzu i gdyby tylko miała więcej siły wydobyłaby z siebie te dwa słowa, bo właśnie tak się w tej chwili czuła. Czuła się jego chagi.
    Uśmiechnęła się na jego ostatnie słowa nie będąc pewna, czy rzeczywiście słyszała to co mówił, czy dosięgnęła ją już senna mara. Tak, czy inaczej zasnęła z błogą świadomością obecności blondyna tuż obok, otoczona jego ramieniem, ciepłem i zapachem, w poczuciu bezpieczeństwa. Pod powiekami snuła dalej wyobrażenie o wspólnym życiu, słodki sen o słuchaniu jego piosenek i głosu.
    Chciała tego wszystkiego, by już zawsze tak było.

    Rano obudziły ją promienie słoneczne wpadające przez okno. Przeciągnęła się leniwie, zaraz przecierając zaspane oczy, które zmrużyła pod wpływem jasnego światła. Pogoda zapowiadała się wprost idealnie. Przekręciła się z pleców na brzuch i wsparła się na łokciach. Nie mogła się nie uśmiechnąć na widok Namgi'ego leżącego tuż obok niej. Przygryzla wargę przyglądając się jak poranne Słońce tańczy po jego policzkach, nadając złotawego odcienia jego pofarbowanym włosom, które rozsypały się na poduszce. Wyglądał tak spokojnie i beztrosko. Nachyliła się nad nim by złożyć lekki pocałunek na jego usta, tak by w razie gdyby jeszcze spał go nie wybudzić.
    Przekręciła się nieco, by sięgnąć z nocnej szafki telefon. Prawie dziesiąta, więc nieźle pospali, ale dzięki temu Danielle czuła się wreszcie w pełni wypoczęta, nie na kacu i nie przemęczona. Przejrzała kilka powiadomień, na niektóre odpowiadając inne jedynie przeglądając. Jakoś mało ją interesowało to co działo się domu. Matka również bombardowała ją wiadomościami o lekkomyślnym zachowaniu, tym ile rzeczy musi nadrobić po powrocie z Korei i aby pamiętała o diecie, bo przecież jedzenie tutaj jest mało zdrowe, ale to również leżało poza kręgiem zainteresowań Danielle, przynajmniej na tą chwilę.
    Nie mogąc się powstrzymać wycelowała telefon w Namgi'ego i zrobiła mu kilka zdjęć, gdy wciąż zdawał się spokojnie drzemać będąc nieświadomym jej małego podstępu. Chciała mieć jak najwięcej pamiątek z tego wyjazdu, by móc do niego wracać w każdej chwili.

    totally in love

    OdpowiedzUsuń
  125. Uśmiechnęła się lekko i zaśmiała, gdy zabrał jej telefon i delikatnie, acz stanowczo do siebie przyciągnął. Ułożyła się obok niego, częściowo opierając na klatce piersiowej blondyna.
    — Nie chciałam cię budzić. — odpowiedziała rozkoszując się jego subtelnym dotykiem, który pozbawiony był zachłanności, dzięki czemu cały poranek nabrał niezwykle błogiego nastroju. Byli tu po to żeby wypocząć, więc skoro potrzebował się wyspać nie miała zamiaru budzić go i zrywać z łóżka skoro świt, zwłaszcza że w dalszym ciągu zdawał się zaspany. Sunęła palcami po jego torsie kreśląc bliżej nieokreślone kształty na materiale koszulki od piżamy. Przymknęła na moment powieki, gdy ostrożnie przeczesywał włosy, które rozsypały się na jej plecach oraz ramionach. Przygryzła dolną wargę, czując jego spojrzenie na sobie, delikatne rumieńce wstąpiły na jej jasne policzki.
    — Jakiś czas temu, ale nie miałam serca zabierać sobie tego uroczego widoku. I chyba dorobiłam się kilku nowych zdjęć. — przyznała z łobuzerskim uśmieszkiem, mrużąc błyszczące radośnie oczy, niczym najcwańsza cichociemna agentka, dumna ze swojej małej konspiracji. Nachyliła się ku niemu i musnęła ustami czubek jego nosa.
    Mogłaby przywyknąć do takich poranków, bycia tylko we dwoje, skradzionych pocałunków i drobnych uśmiechów, do widoku jego zaspanych oczu, które się w nią wpatrują. Do przyjemnego, ciepłego uczucia promieniującego na całe ciało, do delikatnego dotyku jego dłoni, palców przeczesujących potargane kosmyki włosów, czucia czyjegoś ciepła tuż przy sobie, miarowego bicia serca pod głową. Mimowolnie wróciła do snutych przed snem wyobrażeń dotyczących idealnej przyszłości. Poranek jak ten był ich częścią, która choć w małej części urzeczywistniała ich wysuną wieczorem przyszłość.
    — Tak, o piątej, ale musimy wyjść z czterdzieści minut wcześniej żeby przebić się na przedmieścia. — odpowiedziała czując w środku niemal dziecięcą radość na możliwość spotkania z ojcem, którego nie widziała kilka miesięcy. Była też podekscytowana spotkaniem Namgi’ego z mężczyzną, ciekawa czy przypadną sobie do gustu, choć to tak właściwie nie podlegało żadnym wątpliwościom z jej strony. Jej ojciec miał dwie twarze, jednak wizerunek poważanego polityka zostawiał za drzwiami domu. Dla niej był po prostu ojcem, autorytetem w oczach, kimś za kim niezmiennie tęskniła i z kim dzieliła wiele radosnych wspomnień.
    Zachichotała przymykając oczy, gdy składał kolejne buziaki na jej twarzy, martwiąc się, czy nie będzie wyglądał jak pajac przed jej ojcem. Doceniała jego starania i cieszyła się, że podchodził do spotkania w ten sposób, nie lekceważył znajomości z jej rodzicami, choć rozumiała, że oboje mogli onieśmielać, ojciec swoją pozycją, matka… cóż, matka dosłownie wszystkim mogła odpychać. Mimo wszystko mężczyzna nie był stuprocentowym tradycjonalistą. Nie mógł być maczając palce w polityce i różnego typu biznesach, mając rodzinę na drugim krańcu świata. Wiedziała jednak, że pierwsze wrażenie zostanie zapamiętane. Tak jak ona zapamiętała pierwsze spotkanie z Namgi’m, lekki uśmiech czający się w kącikach jego ust, gdy przyszła do niego w celu pierwszego zakupu, kompletnie nie wiedząc o co pytać i jak pytać, a mimo to nie wyśmiał jej w żaden sposób, nie umniejszył, a pokierował. Od tamtej pory wracała do niego regularnie, bardzo szybko przestając chcieć jedynie kolejnej porcji prochów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Myślę, że coś wymyślimy nawet jeśli nie zapakowałeś garnituru, czy krawatu. — wymruczała w jego wargi, odrobinę się z nim drocząc, zaraz jednak poddając się słodkiemu naporowi jego ust, odwzajemniając pocałunek. Nieco leniwie, bez natarczywego pośpiechu, ciesząc się wspólnym porankiem. Było jej tak przyjemnie, że nie miała najmniejszej chęci podnoszenia się z łóżka.
      Przysunęła się jeszcze bliżej nie chcąc pomiędzy nimi żadnej wolnej przestrzeni. Ułożyła dłoń na jego piersi, by powoli sunąć nią do góry, aż poczuła pod palcami ciepłą skórę na policzku. Do momentu, w którym musieli zacząć się ogarniać pozostało sporo czasu, więc nie musieli się z niczym spieszyć.
      Przerzuciła nogę przez jego biodro umiejscawiając się na nim, stykając się piersią z jego klatką piersiową, wciąż oddając powolny, przyjemny pocałunek.

      Dani

      Usuń
  126. — Mhmm — wymruczała z ustami wygiętymi w lekkim uśmiechu pomimo nieprzerwanego pocałunku. — No tak, mój ojciec ma przygotowany wykopany dołek za domem, tak na wszelki wypadek jeśli pokażesz się w wygniecionej koszuli. — zażartowała na krótką chwilę odrywając się od jego warg. Przez moment po prostu mu się przyglądała przesuwając spojrzeniem po jego twarzy nim nachyliła się ponownie złączając ich usta w pocałunku. Wciąż odczuwała to niewidoczne gołym okiem przyciąganie, które nie pozwalało zwrócić uwagę w innym kierunku jak Namgi. Jakby świat skurczył się do jego osoby, a wszystko wokół traciło na znaczeniu. Danielle podobało się to uczucie, przyjemne zapomnienie, oderwanie od zmartwień i codziennych trosk. Wystarczyło jedno spojrzenie i lgnęła do niego jakby była kawałkiem metalu przyciąganym przez magnes. Obojętnie jak mocno potrafiłaby się zaprzeć, nie dałaby rady się temu oprzeć.
    Nigdy nie sądziła, że ktokolwiek tak łatwo namiesza w jej głowie. Miała wszystko poukładane, jasno postawione cele i określone priorytety, które Namgi z zaskakującą łatwością przewartościował stając na pierwszym miejscu jej listy. Być może była naiwna i zbyt łatwo ulegała kiełkującemu w niej uczuciu, ale to wszystko było zbyt przyjemne, zbyt piękne, by chciała to zatrzymać. Miała zamiar to pielęgnować, postarać się, by w Nowym Jorku ich relacja pozostała na tym samym poziomie, nienaruszona przez natłok obowiązków, czy czyjeś krzywe spojrzenia.
    Zadrżała delikatnie, gdy wsunął dłoń pod materiał koszulki, muskając palcami talię Danielle. Spomiędzy jej ust wyrwało się ciche westchnienie tłumione przez kolejne pocałunki. Momentalnie sprawiał, że jej serce zaczynało tracić spokojny, regularny rytm. Przyspieszało wywołując przyjemne dreszcze. Krew szumiała jej w uszach, skórę pokrywała gęsia skórka, oddech stawał się mniej równy i głęboki.
    Tuliła się do niego, czuła pod palcami ciepło drugiego ciała i to jej w zupełności wystarczało.
    — Śniadaniowo? — powtórzyła nieco nieobecnie, skupiona w pełni na nim, przerywając jednak pocałunek, ale pozostając w tym samym ułożeniu co wcześniej, siedząc na nim, stykając się piersią i nosami. Popatrzyła w jego tęczówki, ciemny brąz przecinany jaśniejszymi plamkami. Uśmiechnęła się sama do siebie na kilka szybkich, sprośnych myśli, które pojawiły się w jej głowie. — Zjadłabym tosty. Z serem. — odpowiedziała po krótkiej chwili namysłu, podbródek opierając na dłoniach ułożonych na jego klatce piersiowej. Spoglądała na niego z dołu. — A ty? — zapytała powoli prostując się. — Dzisiaj śniadanie serwuje Master Chef. — dodała żartobliwie wskazując kciukiem na siebie, choć dobrze wiedziała, że daleko było jej chociażby do pomocnika kucharza, ale ze śniadaniem potrafiła się uporać.
    Złożyła ostatniego całusa na jego ustach nim w końcu zsunęła się z bioder Namgi’ego. Lekko się przeciągnęła po czym podniosła z łóżka. Podeszła do okna do reszty odsłaniając grube zasłony. Zmrużyła nieco oczy i przesunęła wzrokiem po miejskim widoku. Słońce wisiało już w górze. Trafili w dziesiątkę z pogodą.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  127. W czasie, gdy Namgi się ogarniał, Dani przebrała się w luźne dresy i koszulkę, a włosy upięła w wysoką kitkę. Przeszła do kuchni puszczając muzykę z telefonu, do której odruchowo zaczęła się poruszać. Delikatnie ruszała biodrami i podśpiewywała pod nosem znajome fragmenty piosenki. Miała dobry humor i nie sądziła, by teraz cokolwiek lub ktokolwiek mógł zmienić ten lekko euforyczny, przyjemny stan, w którym się znajdowała. Wyciągnęła potrzebne składniki, by przygotować porządne tosty skoro mieli pełną lodówkę i praktycznie nic z niej nie ruszali. Wyciągnęła również słoik z kimchi i jajka. Dziwnym trafem apetyty wracał jej wraz z dobrym nastrojem. Nastawiła również ekspres na kawę, by się nagrzał. Może i była wyspana, ale lubiła zapach i smak kawy o poranku.
    — Ty możesz sobie grzecznie poczekać. — odpowiedziała przyciszając nieco muzykę. Obdarzyła go lekkim uśmiechem, zawieszając spojrzenie na jego sylwetce. Wciąż wilgotne blond kosmyki opadały mu na czoło dodając zaczepnego wyrazu. Szybko jednak odwróciła wzrok i skupiła się na przekrojeniu kolejnego tosta w dwa trójkąty, odganiając od siebie obrazy chłopaka stojącego pod prysznicem i wody spływającej po jego nagim ciele, by nie pociąć sobie palców nożem. Jej wyobraźnia od kilku dni, a dokładnie od wyjścia do klubu, działała na wzmożonych obrotach i w żaden sposób nie mogła na to zaradzić. Jakby tamten dzień, dotyk jego dłoni, pierwsze pocałunki i wspólny taniec odblokowały w niej sferę, z której wcześniej nie zdawała sobie sprawy lub po prostu ją ignorowała przez wzgląd, że byli parą tylko dobrych znajomych, przyjaciół.
    Przełożyła kimchi do mniejszej miseczki, przygotowała jajka w tradycyjny koreański sposób z sosem sojowym i wyciągnęła kolejne, wypakowane po brzegi, tosty z opiekacza. Ustawiła wszystko na kuchennej wyspie, sięgając również po talerze i pałeczki.
    — Bon appetit. — powiedziała siadając na wysokim chokerze koło niego. — Chcesz jeszcze gdzieś wyskoczyć za nim będziemy musieli się zbierać, czy wolisz leniuchować? — zapytała przelotnie zerkając na wyświetlający się na piekarniku czas. — Mamy jeszcze trochę czasu. — dodała biorąc pierwszy gryz tosta, przegryzając go po chwili kęsem pikantnej kimchi.
    Mogłaby przywyknąć do tego typu poranków, do tych spokojnych, gdy mogą zjeść wspólnie śniadanie, jak i tych nieco pośpiesznych gdyby zdarzyło im się zaspać i w pośpiechu musieli by przyszykować się do wyjścia, rzucić pośpieszny pocałunek na do zobaczenia i rozejść się w swoją stronę do swoich obowiązków.
    — Cieszę się, że przyjechałeś tu ze mną. — przyznała przenosząc na niego wzrok. Uśmiechnęła się łagodnie, a jej oczy błyszczały oddając jej dobry humor. Tak czy inaczej byłaby zadowolona, że mogła wyrwać się z domu, jednak z nim było to zdecydowanie lepsze doświadczenie i przy okazji mógł się pokazać w tutejszym studio muzycznym, a za nikogo nie trzymała mocno kciuków jak za Namgi’ego i jego karierę, choć ghostwriting rządził się swoimi prawami.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  128. — Do sklepu całodobowego? — powtórzyła z odrobiną rozbawienia, unosząc lekko brwi. — Okej, ale takie wyprawy mają najlepszy klimat w nocy. — stwierdziła opierając łokcie na blacie. — Nic nie smakuje tak dobrze jak instant w środku nocy. — dodała z nutą wręcz teatralnego rozmarzenia jakby mówili właśnie o odwiedzeniu najlepszej koreańskiej knajpy, w której należy składać rezerwację na stolik z kilkutygodniowym wyprzedzeniem, a nie o samoobsługowym spożywczaku znajdującym się tutaj na każdym rogu. Ale rozumiała, takie miejsca cieszyły się popularnością w Korei zarówno pośród mieszkańców jak i przejezdnych.
    — Tego mi brakuje w Stanach. — przyznała. Tego i kilku innych rzeczy, które chętnie zobaczyłaby u nich. Tak naprawdę nie znała codziennego, zwykłego życia w tym miejscu. Rodzime strony były jedynie miejscem gdzie spędzała wakacje, niekiedy święta i weekendy, gdy przyjeżdżała w odwiedziny do ojca. Natomiast czasów przedszkolnych, gdy byli całą rodziną razem, nie miała prawa pamiętać, a i jako dziecko patrzyło się na świat zupełnie inaczej. Mimo wszystko jakaś jej cząstka tęskniła za tym miastem, za jego pędem i innym stylem życia, za zapachem jedzenia na ulicach, a może było to tylko wyimaginowane w jej głowie wyobrażenie.
    — Ah tak? Poczekaj, aż moje menu za parę śniadań się wyczerpie. — odpowiedziała kręcąc głową, chociaż wizja przygotowywania wspólnych posiłków była niezwykle kusząca, bo zwykle w jej codzienności nie było na to miejsca i przede wszystkim możliwości. Grafik jej matki mocno odbiegał od jej własnego, narzucona dieta i gosposia udaremniały szansę na przygotowanie tego co akurat spontaniczne wpadałoby Danielle do głowy. Ostatecznie kończyło się na przegryzieniu czegoś na szybko lub jedzeniu poza domem. — Ale dziękuję. — dodała.
    Miło było widzieć go takim zafascynowanym nawet jeśli jego ciekawość skierowana była na tak prozaiczne i na pierwszy rzut oka zwyczajne rzeczy. Cieszyła się, że mogła być przewodnikiem Namgi’ego. Miała okazję obserwować jak z zaciekawieniem czemuś się przygląda, odpowiadać na nurtujące go pytania, pokazać mu swoje ulubione miejsca w mieście, najlepsze knajpki, bary. Przejść się z nim po najładniejszych miejscach, tych kultowych, które przewijają się na social mediach i tych znanych jedynie przez lokalsów. Tym razem nawet na niej miasto wywierało inne wrażenie. Brała pod uwagę nie tylko swoją perspektywę, a dzięki temu wszystko wokół nabierało nieco innych barw. Trochę tak jak wtedy, gdy przekraczała próg jego studia. Nigdy nie interesowała się muzyką, a przynajmniej nie na tyle, by ciekawiło ją to od strony produkcji, a teraz wszelkie zagadnienia - sample, ścieżki dźwiękowe, obróbka i surowe dema - były czymś na co zwracała uwagę, ciekawa co blondyn tworzy. Była mu wdzięczna, że bez grymasu wpuszczał ją do swojego świata, a przynajmniej do jego znacznej części i chciała mu się odwdzięczyć tym samym, zdradzić tyle ile gotów był przyjąć.
    — Za to mój ojciec nieźle gotuje i jest zwolennikiem jedzenia w domu. Dlatego zawsze musiałam uprawiać niezły przemyt jeśli miałam ochotę na coś gotowego. — opowiedziała przypominając sobie pobyty u niego, gdy rzeczywiście chowała gotowe przekąski w szafie pod stertą ubrań. — To kimchi jest od niego. — przyznała wskazując pojemnik, który był odręcznie podpisany. — I jak ty uwielbia muzykę, ma całą szafę winyli i gra na gitarze. — Nie chciała, by w głowie chłopaka, mężczyzna malował się jako poważny, straszny polityk. W oczach Danielle w ogóle nie był kimś takim.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  129. [Witam, dzień dobry! :) Osobiście mam słabość do połamanych, pokrzywdzonych postaci, ale jak widać, nie ja jedna. :D Patrząc po dzieciństwie Alsy, trochę mnie nie dziwi, że ostatecznie wylądowała w takiej relacji; pewne wzorce jest bardzo trudno przełamać.
    Dziękuję pięknie za powitanie, a jeśli masz ochotę, to zapraszam na wątek! Nasza parka jest w tym samym wieku, no a ojciec Twojego pana jest aktorem, więc już jakiś punkt zaczepienia mamy. :)]

    Alsa Howler

    OdpowiedzUsuń
  130. Tak jak Namgi silnie się stresował nieubłaganie zbliżającym się obiadem z Panem Song, tak Danielle cieszyła się na spotkanie z ojcem, z którym nie wiązały się żadne nieprzyjemne odczucia. Nie denerwowała się tym, że pierwszy raz przedstawia mężczyźnie chłopaka, kogoś dla siebie ważnego. Nigdy wcześniej nie miała ku temu okazji, ale wierzyła, że spotkanie przebiegnie gładko. Jej głowy nie zaprzątały wcześniejsze obawy o to jak wyjaśnić kim dla siebie są, czy o inne pytania, które mogły zostać im zadane. Potencjalne rzeczy, które mogły ojcu nie przypaść do gustu pozostawały tylko i wyłącznie między nimi, a wręcz wciąż były tylko sprawą Namgi'ego, od których trzymał ją z daleka. No może z małym wyjątkiem, ale tym nie musieli się przecież chwalić, zwłaszcza ona. Dobrze wiedziała, że gdyby ojciec dowiedział się, że sięga po jakiekolwiek narkotyki, byłby wściekły i rozczarowany takim zachowaniem.
    Gdy drzwi od sypialni się otworzyły, a chłopak wpadł z impetem do pokoju podniosła na niego wzrok znad walizki. Przygryzła wargę, ale i to nie powstrzymało lekkiego, rozbawionego parsknięcia w odpowiedzi na jego rozemocjonowane słowa.
    Zmierzyła go spojrzeniem oceniając, czy rzeczywiście jest tak źle jak twierdzi Namgi, by zaraz podejść do niego bliżej i ułożyć dłonie na jego klatce piersiowej. Wspięła się na palce i złożyła na jego ustach pocałunek.
    — Nie stresuj się tak. — poleciła muskając palcami jego widoczną klatkę piersiową. — Koszula i jeansy wystarczą, to tylko zwykły obiad. — dodała składając przelotnego buziaka na jego ciepłej skórze, zaraz dopinając guziki. Wygładziła dłońmi materiał na jego ciele i poprawiła wywinięte rękawy, by układały się jak najlepiej. — Wyglądasz dobrze, a mój ojciec cię nie zje. To zostawiamy dla mnie. — zapewniła z łobuzerskim uśmieszkiem, puszczając mu oczko w próbie rozluźnienia atmosfery i odgonienia stresu, który najwyraźniej nie dawał blondynowi spokoju.
    Nie czekało ich żadne formalne wyjście, a obiad w domu, więc sama również nie stroiła się przesadnie z tej okazji, zakładając prążkowaną, granatową sukienkę przed kolano z krótkim rękawem, która podkreślała jej zgrabną, zahartowaną latami treningów, sylwetkę. Włosy rozpuściła pozwalając im swobodnie opaść delikatnymi falami na plecy.

    Zgodnie z planem, kilkanaście minut po czwartej siedzieli już w samochodzie wyjeżdżając spod podziemnego garażu przynależącego do apartamentowca.
    — Puść jakąś muzykę i tak pewnie utkniemy w jakimś korku. — stwierdziła z lekkim grymasem. Ruch w Seulu zdawał się zawsze tak samo intensywny i choć zwykle wolała poruszać się po nim na wszelkie inne sposoby jak samochodem, przedmieścia leżały za daleko.
    Przejechali przez rzekę Han, przebili się przez zatłoczone centrum, a im dalej od niego byli tym wysoka zabudowa ustępowała miejsca niższym budynkom, aż po niespełna czterdziestu minutach znaleźli się u celu na prywatnym osiedlu domów jednorodzinnych. Zatrzymała się najpierw przy szlabanie przez który przepuścił ich ochroniarz.
    — Nowy gość na bramkach to sobie poczekamy. — zastukała dłońmi w kierownicę w oczekiwaniu, aż młody mężczyzna potwierdzi ich przyjazd, dopiero po tej krótkiej weryfikacji zostali przepuszczeni dalej. — Politycy mają bzika na punkcie swojej prywatności. — skwitowała mijając kolejne eleganckie domy, aż znaleźli się na samym końcu osiedla tuż pod ciężką bramą i wysokim murem odgradzającym dom oraz ogród od wścibskich spojrzeń.
    Uśmiech bezwiednie pojawił się na jej ustach na widok znajomego budynku i bujnie porośniętego ogrodu. Uwielbiała to miejsce.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  131. Poniekąd Danielle potrafiła wyobrazić sobie stres i obawy chłopaka. Nie chciała nawet sobie wyobrażać odwrotnej sytuacji, znając siebie na tyle, by wiedzieć z jakim przejęciem przygotowywałaby się do tego typu spotkania. Biegała by od rana przebierając co rusz w inne rzeczy, zmieniając wizję i zdanie na temat tego jak się prezentuje. Na samą myśl robiło jej się niesamowicie gorąco, a co dopiero, gdy faktycznie znajdzie się w takim, a nie innym położeniu, stając przed jego rodzicami twarzą w twarz, zwłaszcza, że Namgi niewiele o nich opowiadał do tej pory.
    Starała się, naprawdę próbowała powstrzymywać swoje rozbawienie za każdym razem, gdy chłopak wyrażał pod nosem swoje niezadowolenie i wyolbrzymiał to gdzie tak właściwie jechali.
    — Zwykły obiad, w zwykłym domu. — odpowiedziała przekornie nim wysiedli z samochodu. Uśmiechnęła się w podzięce, gdy otworzył przed nią drzwi. Przyjęła jego dłoń, która delikatnie ścisnęła w próbie dodania otuchy. Nie chciała, aby cały wieczór siedział jak na szpilkach.
    Parsknęła śmiechem, gdy przywołał temat swojego potencjalnego pochówku.
    — Pamiętam, a ty pamiętaj być po prostu sobą. — odpowiedziała przyglądając się jego przystojnej twarzy, póki nie usłyszała za plecami miarowych kroków. Obróciła się w stronę mężczyzny, a na jej twarzy momentalnie pojawił się szeroki uśmiech, w odpowiedzi na jego, który łagodził ostre rysy twarzy.
    — Widzisz, jeansy to nie był taki zły pomysł. — rzuciła cicho, nachylając się w stronę Namgi’ego. Mężczyzna był ubrany podobnie, w ciemne jeansy i czarną koszulę, która opinała jego ręce i wyprostowaną sylwetkę. Półdługie włosy zaczesane miał do tyłu, a ciemne tęczówki przypominały te Danielle. Dani szybkim krokiem pokonała dzielący ich dystans i przytuliła się do mężczyzny, gdy ten rozwarł szeroko swoje ramiona, zamykając córkę w szczelnym uścisku. Dani poczuła ciepło rozlewające się po jej wnętrzu, znajome bezpieczeństwo, które zawsze odczuwała będąc blisko ojca. Objęła go ramionami i wtuliła się w szeroką klatkę piersiową. Nie widzieli się kilka długich miesięcy, była stęskniona pomimo przyzwyczajenia do tego, że jej rodzina jest podzielona i żyje na różnych kontynentach. Wielokrotnie marzyła, by sprawy miały się inaczej i parokrotnie, gdy była młodsza, zdarzało jej się wyrażać swoje niezadowolenie i sprzeciw, ale ostatecznie miała niewiele do powiedzenia w tym temacie.
    — Jesteś coraz drobniejsza, Elle. — zwrócił uwagę pocierając lekko jej szczupłe plecy. Uśmiechnęła się szeroko słysząc głęboki, ojcowski głos wypowiadający krótkie, rzadko używane zdrobnienie jej imienia. Odsunęła się nieco od mężczyzny skanując go wzrokiem.
    — A ty masz coraz więcej siwych włosów, tato. — odgryzła się na co mężczyzna odpowiedział krótkim śmiechem. Dopiero wtedy jego wzrok podniósł się na Namgi’ego, nieco poważniejąc i tracąc łagodność, którą miał zarezerwowaną tylko i wyłącznie dla Danielle.
    — Czy to ten przyjaciel, o którym tyle się nasłuchałem w ostatnim czasie? — zagadnął. Dani oblała się rumieńcem i potaknęła głową. Znał swoją córkę na tyle, by zauważyć niecodzienną radość w jej głosie, gdy zaczynała opowiadać o tym tajemniczym chłopaku. Nawet teraz jego czujne oko wyłapywało kilka istotnych szczegółów, które uspokajały ojcowską troskę.
    — Tak. — przyznała nieco zażenowana, że ojciec musiał odkryć przed Namgi’m to, że o nim dużo opowiadała. — Tato to Namgi, Namgi to mój tata. — dodała.
    — Song Dayoun. — przedstawił się wyciągając dłoń w stronę chłopaka, którą uścisnął pewnie i mocno. — Okej, dzieciaki, chodźcie do środka. Nie będziemy tak stać na podjeździe. — polecił.
    W progu stał Minho, z którym zbiła piątkę i jeszcze jeden ochroniarz, którego kojarzyła, ale z którym nie miała tak bliskich kontaktów. Zresztą po tym domu kręciło się od zawsze mnóstwo ludzi, którzy mieli za zadanie pilnować domu i ich spokoju.
    — Jakie wrażenia wywarł Seul? To twój pierwszy raz? — zagadnął Namgi’ego mężczyzna.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  132. Szeroki uśmiech rozjaśniał jej twarz, gdy skierowali się do wewnątrz domu. Namgi starał się z całych sił zachować spokój i prezentować się nieskazitelnie, widziała to po nim, słyszała emocje w głosie, który brzmiał swobodniej, gdy znajdowali się tylko we dwoje.
    Jej wzrok raz za razem uciekał w kierunku blondyna. Posyłała mu ciepłe, błyszczące spojrzenie, malujące się w oczach słowa dasz radę. Jej ojciec był jeszcze lepszym aktorem niż ona po niezliczonych zajęciach mających na celu oszlifowanie jej opanowania nie tylko nad ciałem, ale również nad mimiką twarzy, czy wyrazem jaki odbijał się w spojrzeniu. Domyślała się, że jako ojciec jedynej córki będzie chciał pokazać się z nieco “straszniejszej” strony, ale Dani znała go na wylot i dostrzegała znajomy, niewielki uśmiech czający się w kącikach jego ust. Ten sam, który widywała, gdy coś przeskrobała, ale nie miał serca jej skarcić.
    — Pierwszy raz? Więc zacząłeś od dobrego miejsca. — odparł Dayoun z lekkim uśmiechem. Mógł sprawiać wrażenie dystyngowanego, niekiedy chłodnego, ale choć teraz otaczał się elegancką architekturą i nie szczędził zarobionych pieniędzy, by zadbać o swoje otoczenie oraz bliskich, nie zawsze tak było. Do wszystkiego co posiadał i co w przyszłości miała odziedziczyć Danielle, zapracował własnymi rękoma, ucząc się na popełnianych przez siebie błędach. Niczego nie otrzymał za darmo, a na jego barkach ciążyła odpowiedzialność za wiele trudnych decyzji. Tą cechę od samego początku starał się wpoić Elle, niezłomność, ciężką pracę. Choć wciąż był tylko ojcem i pozwalał dziewczynie na wiele, mając do niej ogromną słabość. Ale dzięki temu nie oceniał Namgi’ego po pozorach, nie oceniał go jako chłopaka z bogatego domu, oceniał teraz to co mówił, jak spoglądał na jego córkę, jak ona patrzyła na niego. Nie był gorszy w jego oczach zajmując się muzyką w ten, a nie inny sposób, nie oceniał tego, że to był jego pierwszy wyjazd. To były drobiazgi.
    — Jeszcze za wiele nie zobaczyłeś. — wtrąciła Dani przystając na moment, by zrównać się z Namgi’m. Złapała go pod ramię i pociągnęła, by nie człapał nieśmiało za nią i jej ojcem. Chciała, by poczuł się tu mile widziany pomimo kręcących się wokół ochroniarzy.
    Dopiero po chwili uzmysłowiła sobie, że za wiele nie zobaczyłeś brzmiało jak praktycznie nie wyszliśmy z domu. — Byliśmy w Hit Labie, a później spędziliśmy trochę czasu z Hyerin i jednym z ich dźwiękowców. Oh i byliśmy w tej dobrej knajpce koło mieszkania. — dodała.
    Mężczyzna popatrzył na nich z uśmiechem.
    — Oczywiście. — odpowiedział. — I jak było? Hit Lab się podoba? Dasz się wyrwać ze Stanów, Namgi? — zapytał zaciekawiony spostrzeżeniami dwójki.
    — Hyerin jest zachwycona. — Dani wypaliła, a do jej głosu bezwiednie wdała się cierpka nuta na przypomnienie obrazka z klubu, gdy dziewczyna kleiła się do Namgi’ego i nie mogła się go nachwalić przy stoliku. Chociaż o tym wyjściu i tym co było po raczej nie chcieli głośno opowiadać.
    Na te słowa jej ojciec roześmiał się i pokręcił głową.
    — Oo tak ja też stęskniłam się za tutejszym jedzeniem. — zgodziła się z maślanymi oczami. Choć w stanach pełno jest azjatyckich knajpek, nie umywają się one do tutejszych, a do restauracji niedaleko apartamentowca już zawsze będzie miała słabość.
    — Skoro lubisz kimchi musisz zacząć gonić tego leniucha do kuchni. — Dayoun wskazał na Danielle, która od razu pokręciła przecząco głową. — Wiem, że masz dwie lewe ręce do gotowania, cała matka, ale tego akurat cię nauczyłem. — dodał.
    — Tatoooo. — jęknęła chowając twarz w dłoniach.
    W między czasie przeszli do przestronnego salonu z widokiem na wewnętrzny ogród.

    a little embarrassed Dani

    OdpowiedzUsuń
  133. — Jesteś świetny w tym co robisz, sami by cię w końcu znaleźli. Oni albo ktoś równie dobry. — pochwaliła. Rozumiała bardzo dobrze, że była to dla niego spora szansa, przebicie się do innego muzycznego środowiska, zdobycie nowych kontaktów i doświadczenia dzięki którym mógł jeszcze lepiej rozwinąć skrzydła. Chciała żeby wyciągnął jak najwięcej z tych kilku spotkań w Hit Lab, dlatego nie miała nic przeciwko, by znów zagrzać miejsce na kanapie i w ciszy przyglądać jak chłopak rzuca się w wir pracy, oddając się jednocześnie swojej pasji. Obserwowanie go przy tym było na swój sposób wyjątkowe, dawało jej to dużo komfortu, choć z pozoru nie było to nic wielkiego. Te wspólne chwile, które spędzali zamknięci w czterech ścianach studia były ważne, formując się w bezpieczna bańkę, która odcinała ją od zewnętrznych problemów i choć z początku były to nieśmiałe odwiedziny umotywowane kupnem kolejnej porcji narkotyku, nie żałowała, że się do niego zgłosiła.
    Spojrzała na Namgi'ego tymi dużymi wesołymi oczami, które chowały tak wiele fascynacji chłopakiem, to szczere zauroczenie jego osobą, które zdawało się stawać silniejsze każdego dnia. Wprawione oko mogło z łatwością wyłapać te szczegóły, bo gdy nie starała się ukryć swoich emocji, można było czytać z niej jak z otwartej księgi. A ojciec, choć nie widywał jej codziennie, znał ją bardzo dobrze dlatego z nieuchwytnym sentymentem przyglądał się młodej dwójce, a w szczególności córce, która jeszcze nie tak dawno temu była małym brzdącem kręcącym się pod nogami, który z zaciekawieniem wtykał wszędzie swój nos. Czas umykał między palcami i żałował, że nie mógł codziennie widywać się ze swoimi bliskimi, nadążać za dorastającą Danielle i tym jak formuje się jej życie. Ale właśnie to, ten dystans zapewniał jej bezpieczeństwo.
    — Mogę ją dla ciebie zrobić, ale pod warunkiem, że mi pomożesz. — odpowiedziała i choć nie była gotującym zapaleńcem, to zrobiłaby to z ogromną chęcią byleby zrobić mu przyjemność swoimi popisami, choć konkurowanie z potrawami ojca, czy matki Namgi'ego wydawało się niewykonalne.
    Dani rzuciła przelotne spojrzenie harmonijnemu wnętrzu i zewsząd otaczającej ją zieleni roślin. To miejsce emanowało prostotą i spokojem, który zawsze mocno rezonował z Danielle. Była to też kolejna rzecz, która tak bardzo różniła od siebie jej rodziców, styl. Apartament w Nowym Jorku był elegancki, nowoczesny i nieco chłodny w swoim wykończeniu. Idealnie się tam wpasowywał.
    — Oho, teraz będę zbędna w tej rozmowie. — skomentowała pod nosem, gdy Namgi przejął pałeczkę i zadał pytanie dotyczące muzyki, choć oczywiście nie miała nic przeciwko, wręcz przeciwnie.
    — Tak, to prawda, choć czysto hobbystycznie. — Dayoun potaknął. — Karierę rockmana zakończyłem na etapie garażowego zespołu w liceum. — przyznał z lekkim uśmiechem. — Poniekąd dzięki temu poznałem matkę Danielle, więc słabość do surowej muzyki na żywo chyba na zawsze ze mną zostanie. — dodał uchylając rąbka młodocianych lat. — Teraz głównie słucham jazzu z płyt winylowych. Dzięki temu brzmi zupełnie inaczej, nadaje innego charakteru muzyce. — dodał.
    — To ja może skoczę po coś do picia, coś dla was? — zaproponowała podnosząc się powoli z krzesła.
    — Może solidnego drink? Strasznie jesteście obaj spięci. — zażartowała przeskakując wzrokiem to z jednego to na drugiego.
    Namgi'ego zżerały nerwy odkąd tylko zgasił papierosa i zaczął się szykować do wyjścia, ale jej ojciec również próbował zachować twarz i wyjść na cool tatę, co ją jako tą czującą się w pełni swobodnie w towarzystwie tej dwójki, nieco bawiło.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  134. Danielle przelotnie, i w miarę możliwości dyskretnie, przesunęła dłonią po plecach Namgi'ego, gdy skierowała kroki w kierunku kuchni. Oboje wcześniej ustalili, że lepiej nie afiszować się przed jej ojcem, ale zachowanie względnego, nieprzesadnego dystansu nie było takie proste jak mogło się wydawać, ale sądziła, że całkiem dobrze im szło, a wizerunek przyjacielskiej relacji nie został zaburzony w oczach rodziciela. Mimo to przez ten czas, który spędzili we dwoje, okazywanie sobie drobnych czułości przychodziło łatwo i szybko do nich przywykła. Łaknęła tego kontaktu, bliskości, dotyku dłoni Namgi'ego ułożonej na jej tali, ciepła palców muskających policzek, czy gestu przeczesania włosów, ust złączonych w pocałunku, skradzionych spojrzeń… prawda była taka, że z trudem trzymała ręce przy sobie.
    Mężczyzna roześmiał się lekko słysząc zdziwienie pobrzmiewające w głosie blondyna, a to z kolei wyrwało Danielle z chwilowego zamyślenia.
    — Naprawdę. — zapewnił nieco się ożywiając na wspomnienia młodości i początków znajomości ze swoją żoną. Chłopak najwyraźniej musiał ją poznać skoro reagował szczerym zaskoczeniem. Kobieta była surowa i nieco nieprzystępna, ale miała ku temu swoje powody. Oboje je mieli, ale przez to niekiedy byli odbierani inaczej przez otoczenie. — Głównie grałem, niekiedy zdzierałem gardło, ale wokal należał do mojego dobrego przyjaciela. Zdarzało się, że graliśmy w pobliskich barach za piwo, bo nikt nie brał nas za bandę gówniarzy, więc nasza gra nigdy nie obrała poważnego kierunku. — wytłumaczył zerkając na Danielle, która powędrowała w kierunku kuchni. — Któregoś razu graliśmy w jednym z nich, lał deszcz. Michelle wpadła do środka ze swoimi koleżankami. Zgubiły się. — Kąciki jego ust uniosły się w uśmiechu na wspomnienie młodych, bogatych Amerykanek w podrzędnym klubie dla stałych zwolenników taniego alkoholu. — Były na wymianie, nie znały okolicy… odprowadziliśmy je, raz, drugi i później utrzymaliśmy kontakt przez pobyt dziewczyn w Korei. Tak to się zaczęło w wielkim skrócie. — opowiedział odruchowo sięgając dłonią do obrączki spoczywającej na serdecznym palcu. To była burzliwa relacja, ale nie zamieniłby jej na żadną inną.
    — A wy jak się poznaliście? — dopytał chcąc usłyszeć, więcej szczegółów z ust Namgi'ego, bo Danielle nie zdążyła zdradzić mu za wiele szczegółów przez telefon.
    Danielle zniknęła w długim korytarzu prowadzącym do kuchni. Tylko raz obejrzała się przez ramię zerkając w stronę mężczyzn. Uśmiechnęła się pod nosem zdając sobie sprawę jak bardzo była podekscytowana tym, że pierwszy raz miała okazję przyprowadzić kogoś do domu, a dokładniej mówiąc, że w jej życiu pojawił się ktoś kogo chciała przedstawiać swoim bliskim. W kuchni wpadła na krzątającą się po pomieszczeniu Hanę, która na co dzień dbała o dom. Był miła kobietą po pięćdziesiątce, która była tu dokąd Danielle sięgała pamięcią. Pomogła jej odnaleźć wszystko co potrzebne, wciągając Dani w krótką rozmowę póki nie dołączył do nich Minho.
    — Widzę panowie nie radzą sobie ze stresem? — zagadnął opierając się biodrem o kuchenny blat, skinąwszy głową w stronę butelki. Danielle parsknęła śmiechem.
    — Nie, ale dzielnie walczą. — odpowiedziała wrzucając do szklanek lód.
    — Twój staruszek strasznie to przeżywa, ale nic dziwnego jak robicie do siebie ciągle maślane oczy. — rzucił odrobinę kąśliwie.
    — Nie mam pojęcia o czym mówisz. — mruknęła nieco się rumieniąc na wspomnienie wczorajszego dnia, gdy przyłapał ich praktycznie na gorącym uczynku. Odwróciła się od ochroniarza sięgając po dwie szklanki z gotowymi drinkami.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  135. Danielle postawiła szklanki przed ojcem i Namgi’m, zaraz zajmując swoje poprzednie miejsce, pospiesznie odganiając od siebie krótką wymianę zdań z Minho, by nie zdradzić się nadto z tym co krążyło po jej głowie.
    — Hana niedługo poda obiad. — oznajmiła zerkając na blondyna i gdy już chciała coś dodać, do jadalni wszedł jeden z ochroniarzy ojca, nieco starszy mężczyzna któremu wyglądem było bliżej do rówieśnika ojca aniżeli Minho. Zbliżył się do stołu, nieco skłonił po czym nachylił do ucha Pana Song, który momentalnie spoważniał, na kilka sekund zastygając nim odsunął się na krześle i wstał.
    — Wybaczcie na chwilę. — przeprosił, by skierować się w kierunku jednego z korytarzy, który prowadził do jego gabinetu. Danielle westchnęła cicho odprowadzając mężczyznę spojrzeniem pochmurnym spojrzeniem. To była druga strona jej ojca, którą obojętnie jak usilnie próbował zamaskować, wciąż wychodziła na wierzch, dominując. Praca odwiecznie była na pierwszym miejscu, a ilość obowiązków niekiedy pochłaniała mężczyznę na tyle mocno, że nie miał na nic innego czasu, czy energii. Dani obok szczęśliwych wspomnień z ojcem, wspólnych wypadów i przygód, które razem przeżyli, miała obraz wiecznie nieobecnego rodziciela, masy obcych ludzi przewijających się przez dom, wielogodzinnych rozmów, spotkań biznesowych i bycia pod bacznym spojrzeniem ochrony w ten czas. Telefon potrafił bez ustanku dzwonić, a Dayoun niekiedy niespodziewanie wyjeżdżał, nawet jeśli Dani przylatywała w odwiedziny. Starała się to rozumieć, nie robić ojcu wyrzutów, ale niekiedy żałowała, że był tym kim jest, wciąż nie mając pojęcia o większości rzeczy, którymi się zajmował.
    Z matką nie było o wiele lepiej. Kobieta była równie zapracowana, prowadząc intensywny tryb życia nawet po kontuzji, która na stałe wykluczyła ją z kariery baletnicy, ale nie z pracy.
    — Mniej więcej tak to wygląda przez większą część czasu. — przyznała kręcąc głową. Chociaż ten raz mógł nie odbierać, jasno postawić granice i ustalić priorytety. — Chcesz zobaczyć resztę domu? — zaproponowała przywołując z powrotem niewielki uśmiech. Miała świadomość, że rozmowa mogła potrwać pięć minut, piętnaście lub jeszcze więcej.
    Podniosła się z miękko obitego krzesła, śmiało wyciągając dłoń w stronę blondyna. Splotła z nim palce i pociągnęła w głąb domu, prowadząc go w głąb.
    — O czym rozmawialiście? — zagadnęła skręcając w jeden z korytarzy. Otworzyła drewniane drzwi i wpuściła chłopaka do przestronnego pokoju z widokiem na zewnętrzny ogród. Pod jedną ścianą stało niskie łóżko, a nad nim do ściany przyczepione były różne fotografie oplecione lampkami, począwszy od tych, gdy była dużo młodsza i robiła głupiutkie miny do aparatu, aż do tych zrobionych całkiem niedawno. Na niektórych była sama, na innych w towarzystwie ojca, czy Minho lub innych ochroniarzy, w towarzystwie których spędzała najwięcej czasu. Przewijało się także zdjęcie z Hyerin, te gdy tańczyła, jadła lody lub była na łyżwach. Zdjęcia ze świąt, z wyjazdu nad morze i innych pojedynczych wypadów.
    Na wysokim regale stały książki, ulubione płyty, trochę biżuterii, której zapomniała zabrać. To co jednak przykuło jej uwagę, a co nie należało do standardowego wyposażenia pokoju, była gitara wsparta o miękką pufę.
    — Dawno nie słyszałam jak gra. — przyznała z odbijającym się w głosie sentymentem.
    Obróciła się w stronę chłopaka i podeszła do niego układając dłonie na jego klatce piersiowej. Zahaczyła palcami o kołnierzyk koszuli, by zaraz podnieść wzrok na jego twarz.
    — Dobrze ci idzie. — pochwaliła. — Z moim ojcem. — sprostowała jakby w tej chwili mogło chodzić o wszystko i nic jednocześnie. Wspięła się na palce, będąc przy Namgi’m małym krasnalem i złożyła niespieszny pocałunek na jego wargach. Potrzebowała poczuć go blisko chociaż przez krótką chwilę, a skoro ojciec miał lepsze rzeczy do roboty, mogli przemycić odrobinę czułości za jego plecami.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  136. Rozumiała, że ta praca jest bezwzględna i wiąże się z wieloma wyrzeczeniami. Swój czas poświęcał nie tylko rozmowom i papierkowej robocie, ale ludziom, którzy za nim stali i wierzyli w słuszność podejmowanych przez mężczyznę decyzji. Była dumna z ojca, co nie zmieniało faktu, że w głębie skrywała się ta mała dziewczynka zapatrzona w swojego ojca, która tęskniła za wspólnie spędzanym czasem, za rodziną w komplecie. Ale nigdy nie mówiła tego na głos, nie negowała i nie podważała ich decyzji przyjmując je pokornie, nie drążąc w stwierdzeniu, że tak jest dla nich lepiej. Wyciągała z tego kilka prostych wniosków, że jeśli kiedykolwiek miałaby swoją rodzinę, nie chciała, aby tak ona wyglądała.
    Sama świadomość splecionych ze sobą dłoni wywoływała przyjemne ciepło, dreszcz, który promieniował z opuszków jej palców w głąb ciała. Uśmiechnęła się nieznacznie na wspomnienie historii poznania się rodziców. Znała wiele szczegółów, którymi chętnie się dzielili, głównie były to zabawne lekkie historie, choć była pewna, że mieli wiele kryzysów i ciężkich etapów biorąc pod uwagę skrajnie różne charaktery i dzielący ich dystans. Niekiedy podziwiał, że dali radę żyjąc tysiące kilometrów od siebie. Sama nie była pewna, czy zniosłaby ciągłą rozłąkę, ale zdecydowanie nie miała charakteru matki, jej uporu i stanowczości, które mogły w tym pomóc.
    Historia ich poznania pozostawała odwróconą kartą, na którą tylko oni mogli spoglądać i obojętnie jak daleka była od idealnych scenariuszy, Danielle nie żałowała, że ich drogi skrzyżowały się, nie żałowała, że urosła w niej potrzeba sięgnięcia po jakieś wspomagacze. Gdyby nie ta słabość pewnie nigdy by się nie poznali. Już wtedy, pomimo beznadziei, która ją ogarniała, Nmagi wzbudzał w niej poczucie… bezpieczeństwa. Była jak zagubiona dziewczynka błądząca we mgle, a on złapał ją za rękę i przez nią przeprowadził. Za to była mu dozgonnie wdzięczna.
    — Przynajmniej możemy się pochwalić lepszym pierwszym pocałunkiem. — stwierdziła. Zaśmiała się pod nosem. — Tym ci się pewnie nie pochwalił, ale pierwszy raz jak spróbował pocałować moją matkę, oberwał po głowie. Raczej nie wpisywał się wtedy w jej schemat idealnego, bogatego męża. — przyznała w głowie mając wyraźne wspomnienie momentu, w którym ich usta pierwszy raz się zetknęły, gdy tańczyli w swoich objęciach, w napięciu oczekując następnego kroku tej drugiej strony, gdy alkohol buzował w ich krwioobiegach. — Czasem zastanawiam się jak to musiało wyglądać, rockman i rozkapryszona panna. — dodała z lekkim rozbawieniem. Jej rodzice wyłamywali się poza jakiekolwiek ramy.
    Rozejrzała się po wnętrzu, by ostatecznie zatrzymać wzrok na chłopaku. Potaknęła mu skinieniem głowy. Pokój był jej na tyle na ile pozwalały na to sporadyczne wizyty w Korei. A pomyśleć, że to właśnie tu mogłaby wracać po zajęciach i męczących treningach. I znów pomyślała, że gdyby tak było, nie poznałaby Namgi’ego. Może nawet nie byłoby powodów, by zechciała skontaktować się z jakimkolwiek dilerem.
    — Teraz grywa tylko jak widujemy się we trójkę, a to zdarza się rzadko. — przyznała wzruszając ramionami. — Ponoć jak się urodziłam byłam okropnie płaczliwym dzieckiem, ale gdy grał to zasypiałam. Jak przez mgłę pamiętam wieczory, gdy grał, a ja zasypiałam na kanapie. — wyjawiła. — Głównie kołysanki i Queen. — dopowiedziała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zamruczała cicho w jego wargi, starając się pamiętać o uchylonych drzwiach i tym, że nie są w domu zupełnie sami.
      — Najbardziej uroczy cymbał jakiego poznałam. — odpowiedziała zaczepnie, a do jej głosu wkradły się zaczepne nuty. Przygryzła lekko jego dolną wargę, pociągając za nią niezbyt mocno. Nie chciała, by cały wieczór spędził stresując się, czy gorzej, odliczając czas do wyjścia. Zależało jej, aby Namgi dogadał się z jej ojcem, aby się odrobinę poznali.
      — Dostaniesz tyle buziaków ile sobie zażyczysz. — obiecała.
      Uśmiechnęła się ciepło i uniosła dłoń do jego policzka, delikatnie gładząc.
      — Jest dobrze, lubi cię. Serio. — Może i nie czytała w myślach, ale potrafiła domyśleć się kiedy ojciec patrzył na kogoś przychylnie, a kiedy wręcz przeciwnie. Nawet jeśli w głównej mierze byli to jego partnerzy biznesowi, wyraźnie było widać kiedy stawał się zirytowany, czy zdegustowany, a kiedy rozmowa go ciekawiła. — I wierz mi, że pewnie ma pietra równie wielkiego co ty. To jego pierwszy raz. — dodała automatycznie nieco się pesząc po przyznaniu na głos, że był pierwszym chłopakiem, z którym pokazała się w domu.

      Dani

      Usuń
  137. — Lubię jak ktoś konkretny gra mi do snu. — odpowiedziała z błyskiem w oku i figlarnym uśmiechem. Miewała problemy ze snem. Spała lekko budzona najdrobniejszym szmerem, wielokrotnie także i w nocy przez co nie dosypiała. Miewała koszmary i kłopoty z zasypianiem jednak, gdy przekraczała próg studia Namgi’ego, te trudności przestawały istnieć. Niemal za każdym razem, gdy w ciszy chowała się pod kocem, w którymś momencie powieki zaczynały ciążyć, a ona odpływała otoczona dźwiękami jego muzyki, skrobania ołówkiem po papierze, cichymi pomrukami, które z siebie wypuszczał. To była jej symfonia, jej własna kołysanka.
    To samo tyczyło się wspólnego zasypiania w łóżku, wtulona w jego ciepłe ciało, wsłuchując się w spokojny oddech, skradając pojedyncze całusy, bardzo szybko zapadała w błogi, niczym niezmącony sen. Już zawsze chciała czuć się w ten sposób kładąc się do łóżka, zadowolona, spokojna z poczuciem, że ktoś na nią czeka, że po przebudzeniu będzie ją otaczało silne ramię, zapach drugiej osoby.
    Zaśmiała się lekko i pokiwała głową.
    — Dobrze, że my nie musimy przechodzić przez etap czubienia się. Mam wrażenie, że byłbyś niesamowicie dobry w zachodzeniu mi za skórę. — stwierdziła z nutą przekory i drobną uszczypliwością. Lubiła być w centrum jego zainteresowania, mieć szczególne przyzwolenie do przesiadywania w studio, do łapania go za rękę i nazywania go swoim, czy to przyjacielem, czy też kimś więcej. Czuła się mile połechtana po swojej kobiecej dumie, zwłaszcza gdy odnajdywała w jego spojrzeniu ten sam wyraz, który czaił się w jej własnych oczach, adorację, ciekawość, zadziorny błysk. Poza tym… odkąd pozwoliła sobie spojrzeć na niego poza ramami przyjaźni, musiał przyznać przed samą sobą jak bardzo jej się podobał, jak mocno ją pociągał. Łapała się na tym jaką wielką przyjemność przynosiło jej obserwowanie blondyna nawet w zwykłych, prozaicznych czynnościach. Musiałaby być ślepa żeby było inaczej. Był przystojny, więc wcale nie dziwiło ją, że między innymi taka Hyerin ostrzyła sobie na niego zęby.
    Odpowiedziała na jego pocałunek, lgnąc do niego coraz bardziej z każdym kolejnym gestem, dotknięciem policzka, lekkim uśmiechem… Przylgnęła do jego ciała odchylając głowę nieco w tył, by pogłębić pieszczotę. Palce przesunęła na jego kark wplatając w końców jasnych kosmyków. Bardzo szybko ją rozbrajał, pozbawiał zdrowego rozsądku i kontaktu z otaczającą ją rzeczywistością. Kompletnie zapomniała, że znajdowali się w domu jej ojca, który kręcił się gdzieś w pobliżu. Zapomniała o obiedzie i ochroniarzach pilnujących domowników. Pokój skurczył się do ich dwójki, a Danielle zapominała wszystkiego po kolei póki Minho niespodziewanie im nie przerwał. Po raz kolejny.
    Odsunęła się zakłopotana od Namgi’ego, czerwieniąc się po same czubki uszu będąc pod naporem spojrzenia ochroniarza.
    — Jasne. — odpowiedziała nieco zawyżonym głosem, który zdradzał targające nią właśnie emocje i brak oddechu wywołany pocałunkiem. Odprowadziła Minho wzrokiem, póki ten nie zniknął za drzwiami. Dani wypuściła haust powietrza z płuc, by zaraz schować twarz w dłoniach. Potrząsnęła głową, a ciemne włosy zatańczyły wokół niej. — Mamy jakiegoś pecha, to już drugi raz. — jęknęła dramatycznie, by zaraz się roześmiać. Czuła się jak głupiutka nastolatka, która nie była w stanie trzymać rąk przy sobie, więc zaciągnęła swojego chłopaka do najbliższego wolnego pokoju i właśnie ją za to pokarało.
    — To chyba razem do niego wskoczymy. — Szturchnęła go lekko łokciem w bok. — Może tam nas nikt nie znajdzie. — dodała wznosząc ręce ku niebu, by zaraz ruszyć się w drogę powrotną do jadalni.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  138. Wywróciła teatralnie oczami, gdy nazwał ją księżniczką, ale zamiast wyprowadzać go z błędu, zadarła wysoko i dumnie głowę wychodząc z pokoju ze skrzyżowanymi rękoma na piersi, niczym rasowa królewna. Wyrosła z dąsania się i tupania nóżką, gdy coś nie szło zgodnie z jej myślą, ale przezwisko jak widać dalej się jej imało.
    Danielle uśmiechnęła się wdzięcznie, gdy Namgi naniósł kilka wizerunkowych poprawek w jej wyglądzie maskując zajście z pokoju. Ona natomiast szybko poprawiła odgięty kołnierzyk, by oboje prezentowali się jakby nic szczególnego się nie wydarzyło.
    — Wolałabym jednak więcej się nie przekonywać, czy rzeczywiście ma szósty zmysł i podskórnie wyczuwa kiedy tylko kładziesz na mnie rękę. — odparła po równo rozbawiona i speszona tym. Nawet jeśli byli z Minho blisko, pozostawały sprawy, których szczegółów nie musiał poznawać.
    Wiedziała, że za niespodziewanymi pojawieniami się Minho nie kryje się żadna złośliwość kierowana w stronę Namgi’ego, czy też Danielle, co nie zmieniało, że miała ochotę mu to wytknąć przy nadarzającej się ku temu okazji. Dlatego też, gdy na moment ich oczy spotkały się, gdy wchodzili do salonu, a Minho go opuszczał, posłała mu mordercze spojrzenie pod tytułem a spróbuj tylko…. Z jednej strony lepiej, że trafiło na niego niż na ojca, nie sądziła, by przyłapanie ich złączonych w pocałunku, kompletnie zatraconych na sobie było tym co powinien zobaczyć przy pierwszym spotkaniu. Minho odpowiedział jej tylko puszczeniem oczka i drobnym uśmieszkiem, którego nijak nie mógł powstrzymać. Czerpał niesamowitą przyjemność z faktu, że zdobył dowód na nie tak grzeczne zamiary tej dwójki względem siebie. Kibicował Danielle, w końcu była dla niego kimś na kształt rodziny, młodszej siostrzyczki, którą chciał chronić przed światem, ale i której życzył wszystkiego co najlepsze. A Namgi jak do tej pory zdawał się dawać właśnie to dziewczynie, uśmiech i beztroskę, które dawno tak szczerze nie biły z jej twarzy.
    — Nie, skądże. — zapewniła ojca. — Oglądaliśmy zdjęcia w moim pokoju i trochę cię obgadywaliśmy. — wyjaśniła niewinnie. — Wróciłeś do grania? — zapytała opierając łokcie na blacie stołu. Sięgnęła po szklankę z wodą i upiła łyk, przyglądając się jak jej obaj panowie popijają swojego drinka. Oboje potrzebowali odrobiny rozluźnienia, by porzucić tą fasadę niepotrzebnej powagi.
    — Czasem się zdarza. — przyznał. — Ale to już nie ta sama forma co kiedyś. — dodał.
    — Jesteście zbyt skromni. — skwitowała kręcąc głową. — Oh, Namgi też czasem coś brzdąka. — dodała lekko posyłając blondynowi cwaniacki uśmiech, tak w ramach podziękowania za wcześniejszą księżniczkę. Jak chciała to również potrafiła być małą diablicą kryjącą się pod przykrywką niewinnej, słodkiej osóbki.
    Za dzieciaka nie sprawiała wychowawczych problemów. Była pilną uczennicą, wracała punktualnie do domu i nigdy żaden z rodziców nie musiał odbierać jej pijanej z imprezy. W szkole uchodziła za kulturalną i spokojną, prędko zdobywając przychylność nauczycieli. Omijała szerokim łukiem problemy wiedząc, że konsekwencje, które wyciągnie Mitchelle Song będą wprost nieproporcjonalne do przewinienia, więc wolała nie ryzykować. Poniekąd też nie miała czasu i energii na głupie wygłupy, spędzając wolne chwile na sali treningowej.
    W między czasie przy stole zaczęła kręcić się Hana stawiając między nimi kilka półmisków z różnymi daniami, począwszy od smacznie wyglądającego mięsa, drobnych przekąsek i warzyw, a skończywszy na dodatkach takich jak makaron.
    — Smacznego. — rzuciła, gdy jej ojciec sięgnął po pierwszą porcję jedzenia.

    little devil D.

    OdpowiedzUsuń
  139. Spojrzała na chłopaka jakby nie wiedziała o co mu chodzi, gdy spiorunował ją spojrzeniem i szturchnął pod stołem, w momencie, w którym bezczelnie wydała go z grą na gitarze. Na moment spojrzała na niego uważniej, gdy zakrztusił się popijanym drinkiem, ale kiedy opanował kaszel i głos, posłała mu lekki, niewinny uśmiech.
    Nawet jeśli nie robił tego po mistrzowsku, to tylko ona jako jedna jedyna przy tym stole nie mogła poszczycić się choćby znikomymi zdolnościami gry na jakimkolwiek instrumencie. O umiejętnościach wokalnych nie wspominając. Nigdy jednak nie czuła potrzeby pójścia w tym kierunku, taniec w zupełności jej wystarcza. Ponadto balet zabierał jej niemal cały wolny czas, który posiadała, więc nawet nie myślała, by skierować swoje zainteresowanie w innym kierunku. Gdy była młodsza ojciec próbował zaszczepić w niej miłość do instrumentu, ale była zbyt niecierpliwym uczniem jak na to ile wspólnego czasu mieli.
    Danielle posłała wdzięczne spojrzenie Hanie, która postawiła przed nimi kolejne drinki. Wewnętrznie odetchnęła z ulgą, gdy z ust Namgi'ego padło śmielsze pytanie. Dobrze mu szło, to był ten Namgi którego znała i na którego czekała, aż wychyli się poza swoje zdenerwowanie i chęć zaprezentowania się z jak najlepszej strony.
    Wsunęła ukradkiem jedną dłoń pod stół i dyskretnie ułożyła ją na udzie blondyna, ściskając delikatnie na znak, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Jedyne czego żałowała to, to że jej matka nie mogła siedzieć razem z nimi, u boku ojca wspólnie dyskutując i wspominając dawne czasy.
    — Graliśmy głównie zagraniczne kawałki, czasem robiliśmy tłumaczenia na nasz język. Wszystko co pojawiało się w latach siedemdziesiątych. — wyjaśnił zastanawiając się nad konkretnym kawałkiem. — Chyba najbardziej podpisywaliśmy się przy Baby I’m Gonna Leave You Led Zeppelin. — przyznał z cieniem rozbawienia, przypominając sobie sceniczne wygłupy w towarzystwie gromadki przyjaciół i skrajnie różne reakcje nietrzeźwej publiki w barach. Czasem otrzymywali kilka słów pochwał, innym razem zostawali wygwizdani i niemal wyrzucani z baru za niewdzięczny jazgot. Rock nie był zbyt popularnym wyborem wśród Koreańczyków jeśli chodziło o muzyczne upodobania.
    — Jeśli chodzi o Panią Song, jak możecie sobie wyobrazić, nie była największą fanką tego typu muzyki. — Danielle potaknęła głową, bo na próżno było szukać u nich w domu płyt z tego typu utworami. Matka raczej gustowała w muzyce klasycznej, filmowej, takiej która nadawała się na tło dla występów. — Chcąc ją oczarować musiałem nieco kombinować, więc któregoś wieczora usiedliśmy z chłopakami nad kartką i coś dla niej napisaliśmy. Coś o wiele spokojniejszego na zwykłą gitarę, a nie tą elektryczną. — zdradził zaraz też sięgając po drinka i upijając z niego porządniejszy łyk.
    — Śpiewałeś matce? — Dani powtórzyła próbując wyobrazić sobie nastoletnich rodziców siedzących koło siebie, matkę z tym swoim surowym spojrzeniem i ojca podrywającego ją na gitarę i chrapliwy wokal.
    — Wielkim śpiewaniem bym tego nie określił, ale pierwsze lody przełamałem. — przyznał. — Tak więc Namgi, jeśli chodzi o gusta muzyczne trafiła ci się ta łatwiejsza połowa. — podsumował, na co Dani parsknęła śmiechem widząc, że ojciec również pomału spuszczał z tonu i czuł się swobodniej w towarzystwie nieznajomego chłopaka.
    Danielle tak naprawdę słuchała tego co akurat wpadło jej w ucho, nie zamykając się na jeden konkretny gatunek. Może sięgała częściej po konkretne kawałki, ale nie miała swojego ulubionego stylu muzyczne. Upodobania sceniczne również odbiegały od upodobań w wolnej chwili, a i wiele zależało od nastroju, który w danym momencie posiadała.

    the slightly outspoken mr. Song and the amused Dani

    OdpowiedzUsuń
  140. — Widzę, że sporo czasu spędzasz w tym studio, Elle. — Gdy ojciec podchwycił wątek studia, Danielle modliła się w duchu, aby jej policzki znowu nie pokryły się soczystą czerwienią, gdy wpatrywał się w nią intensywnie, w zbyt oczywisty sposób, wysyłając jasne sygnały, że zaczyna łączyć ze sobą pewne kropki. Momentalnie jej drobna dłoń cofnęła się z uda chłopaka, obojętnie jak dużo komfortu dawał jej ten drobny gest i poczucie ciepła bijącego przez materiał nogawki. Wzrok natomiast utkwiła w talerzu jakby właśnie tam znalazła najciekawszą rzecz do oglądania tego wieczora. Owszem, studio było dla niej ważne, było miejscem, do którego ufnie przybiegała w chwili słabości, czy wzmożonego zmęczenia i przez to już zawsze miało mieć szczególne miejsce w jej sercu, ściśle związane z ich przyjaźnią i budującą się pomału relacją.
    — Namgi dużo pracuje, więc to najlepszy sposób żeby się zobaczyć. — wyjaśniła spokojnie, na tyle przekonywująco, by ojciec nie wykrył w jej słowach żadnego ale, którego mógłby się chwycić, a przecież za jej wizytami kryło się tak wiele innych rzeczy aniżeli napięty grafik blondyna, o których nie chcieli i nie mogli mówić.
    Sama Danielle zaczynała dopatrywać się coraz więcej podobieństw między ojcem, a Namgi'm. Wszystkie kręciły się wokół zagadnień związanych z muzyką, ale może podświadomie właśnie tego szukała. Nie bez powodu ludzie mówią o tym dziwnym wzorcu poszukiwania dla siebie kogoś na wzór swoich rodziców, cech które były bezpieczne i znajome z domu.
    — Może ja też jej użyje i ją nieco obłaskawię. — stwierdziła niby żartobliwie choć w środku wiedziała, że jedyną osobą przy której Mitchelle Song pokazuje uczucia i swoją drugą twarz jest jej mąż. Poniekąd było jej nieco głupio, gdy przesiadywała w studio chłopaka, Namgi miał okazję nasłuchać się jej marudzenia i nawarstwiających się konfliktów między Danielle, a jej rodzicielką. Natomiast ojciec opowiadał o niej w tak ujmujący i ciepły sposób, jakby oboje mówili o dwóch różnych osobach.
    Dani wielu rzeczy nie przekazywała ojcu. Nie chciała narzekać i wywoływać potencjalnego zamieszania wokół swojej osoby, a i po części wierzyła, że mężczyzna wyznaje te same wychowawcze metody co jej mama skoro sam również nie wywoływał tematu, gdy się spotykali.
    Naprawdę bardzo chciała żeby jej rodzicielka w przyszłości zaakceptowała Namgi'ego, żeby ich wspólne spotkanie, którego pewnie na dłuższą metę nie unikną, przebiegło w podobnej, miłej atmosferze. I choć na tą chwilę nie nazywali uczuć po imieniu, te które w niej kiełkowały były jak najbardziej prawdziwe i nie chciała, by Namgi kiedykolwiek zniknął z jej życia. Znała natomiast opinię matki jeśli chodzi o jej romantyczne życie, czy przekierowanie części ze swojej uwagi na cokolwiek innego co nie dotyczyło bezpośrednio tańca, nauki i jej baletowej kariery. Obiad z jej ojcem to był wierzchołek góry lodowej przy poglądach Mitchelle dopatrujacej się we wszystkim ryzyka dla wykształcenia się jedynej córki. Dani natomiast uważała, że jest przewrażliwiona na tym punkcie.
    — Oczywiście. — potaknął na pytanie Junga i lekko się roześmiał. — Ale jeśli ją wam pokażę, to będzie to nasza tajemnica. Mitchelle nigdy nie przyzna się, że wkupiłem się w jej łaski taką zagrywką. — dodał.
    — No tak, nie może zburzyć swojego wizerunku królowej lodu. — Dani wtrąciła, a ojciec posłał jej karcące spojrzenie, nie zawsze nadążając za powodami dla których jego córka oraz żona miewały spięcia i nie potrafiły się porozumieć. Pozostawiał to jednak w ich gestii, nie mając możliwości, by jakkolwiek interweniować.

    OdpowiedzUsuń
  141. Delikatny dotyk dłoni, który poczuła na nodze sprawił, że miała ochotę przymknąć powieki i poprosić, by nie przerywał przyjemnej w swej delikatności pieszczoty. Przez jej ciało przeszedł dreszcz, którego nijak nie mogła powstrzymać. Poruszyła się nieznacznie na swoim miejscu, sięgając po szklankę z wodą, z której pociągnęła mały łyk. Nie chciała, by się odsuwał, wolała cały czas czuć jego ciepło przy sobie, czy to dłoni spoczywającej na talii, czy wplecionej we włosy. Poza studiem nie spędzali ze sobą zbyt dużo czasu, ale nie widziała w tym problemu, po całym dniu bycia na nogach, wielogodzinnych treningach, z ulgą zaszywała się na jego kanapie. Zerknęła przelotnie na chłopaka posyłając mu mały uśmiech w odpowiedzi na jego gest. Następnym razem… uśmiechnęła się do własnych myśli, następnym razem nie będą musieli z niczym się chować.
    Nie spodziewała się by ojciec okazał się tak sentymentalną osobą, tą która zatrzymuje stare pamiątki, listy miłosne i piosenki, które były ważne. Gdy bez problemu odnalazł nieco zmęczoną, starą kartkę na której zapisany był krótki tekst kawałka i nuty, zastanawiała się, czy matka również miała sekretnie schowane pamiątki związane z młodzieńczymi latami i bezpośrednio z ojcem. Nigdy nie widziała jej z albumem w dłoni, nie widziała jak słucha czegoś nietypowego dla jej gustu. Nie słyszała z jej ust podobnych historii jak ta o ich poznaniu. W oczach Danielle zdawała się zaprogramowana na tu i teraz, jedynie przy ojcu zrzucając swoją powagę, uśmiechając się szerzej. Widziała to w oczach kobiety, gdy delikatnie jaśniały, a usta trwały w bezwiednym, szerokim uśmiechu. Jej głos łagodniał, dłonie szukały drugich dłoni… Nie licząc dystansu, zawsze podziwiała ich relację, jak silną musieli mieć więź, aby żyć w takim, a nie innym układzie. Podziwiała to na swój sposób, choć nigdy nie chciałaby żyć w taki sposób. Nigdy nie brałą tego pod uwagę, ale może ten chłód był sposobem na poradzenie sobie z odległością, z tęsknotą.
    Widząc ekscytację Namgi’ego i szczere zainteresowanie umiejętnościami ojca, nie mogła powstrzymać uśmiechu i odruchowego zerkania w jego stronę. Wielokrotnie widziała jak wiele muzyka i jej tworzenie dla niego znaczą, jak oddaje się swojej pracy, frustruje, gdy klienci mają zbyt niskie oczekiwania i cieszy się na możliwość ambitnej współpracy. Miała przecież niejedną okazję obserwować go przy pracy, gdy pochyla się nad konsolą, gdy zamyka się w budce od nagrań. Zresztą wystarczyło go tylko posłuchać, mógł mówić o muzyce bez końca, trochę jak ona o tańcu i zawsze mówił z pewnego rodzaju poruszeniem.
    Uniosła delikatnie brwi i zaśmiała się, gdy Namgi zgrabnie próbował wykręcić się od gry na instrumencie.
    — To twoje dzieło, tato. Ty powinieneś zagrać pierwszy. — przysunęła się bliżej ojca, układając dłoń na jego ramieniu i posyłając mu maślane spojrzenie. — Prooszę. – przeciągnęła nieco, nadając swojemu głosowi nieco dziecinną barwę. — Dawno nie grałeś. — poprosiła posyłając jeden ze swoich najładniejszych uśmiechów. Rzeczywiście chciała posłuchać jak mężczyzna gra, a miała też świadomość jak całym wieczorem stresował się Namgi, więc nie chciała dokładać mu na razie kolejnego powodu do strzępienia nerwów.
    Nie czekając na odpowiedź odebrała gitarę od blondyna i wcisnęła ją w dłonie swojego taty. Usiadła na łóżku koło Namgi’ego ojcu zostawiając wygodny, miękki fotel do dyspozycji.
    — Grywałeś w barach, więc taka skromna publika nie powinna robić ci różnicy, tato. — dodała wesoło.
    — Chyba powinienem wreszcie nauczyć się mówić ci nie, dzieciaku. — odparł kręcąc głową.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie musiał przypominać sobie nut, czy linijek tekstu. Pamiętał ten kawałek doskonale, ale rzeczywiście od jakiegoś czasu rzadko sięgał po gitarę nie mając czasu, ani chęci do gry, gdy nie miał kto go słuchać. Przesunął palcami po chłodnych strunach i po krótkiej chwili szarpnął za nie wygrywając pierwsze dźwięki.
      Dani przelotnie przelotnie spojrzała na Namgi’ego, by zaraz znowu skupić się na małym występie ojca. Oparła głowę o ramię blondyna kompletnie zapominając, czy powinna sobie na to pozwolić, czy też nie.

      overjoyed Dani

      Usuń
  142. Danielle wpatrywała się w dłonie swojego taty, które sprawnie poruszały się i szarpały za odpowiednie struny. Samą grę znała, jednak nie pamiętała kiedy ostatni raz mogła usłyszeć śpiew mężczyzny. Pamiętała nucone do snu kołysanki, ale to nie był pełnowymiarowy śpiew. Głos Daoyuna był niski, chrapliwy i momentami nieczysty, tak dla niej brzmiał idealnie. Potrafiła oczami wyobraźni cofnąć się lata wstecz, wyobrazić sobie jak grupka młodych chłopaków przygrywała w barze, jak przesiadywali w garażu i przeprowadzali swoje próby. Wyobraziła sobie również młodego ojca siedzącego wraz młodą wersją Mitchelle. Nawet teraz zerkając na jego twarz widziała lekki uśmiech błądzący po niej, miękkie spojrzenie… W tedy z pewnością musiały towarzyszyć mu ogromne emocje, podekscytowanie i obawa, czy kawałek przypadnie do gustu tej dla której go stworzył. Nawet jeśli słowa były proste, rymy niezbyt skomplikowane i miały w sobie nastoletni pierwiastek, całość miała wiele uroku. Dodatkowo wyobrażenie ojca w skórzanej kurtce, z potarganymi włosami, którego wielokrotnie widziała na starych zdjęciach tworzyło obrazek, któremu z pewnością ciężko byłoby się oprzeć. Cieszyła się, że ojciec dał się namówić na to małe przedstawienie i uszczknąć im rąbka swojej muzycznej fascynacji.
    Gdy skończył, Danielle dołączyła się do oklasków Namgi’ego i lekkich wiwatów.
    Odprowadziła blondyna spojrzeniem, póki nie zniknął jej z oczu w poszukiwaniu łazienki. Chwilę wpatrywała się w uchylone drzwi, aż z zamyślenia wyrwał ją głos ojca.
    — Więc przyjaciel, tak? — zagadnął z lekkim, dwuznacznym uśmiechem i brakiem przekonania, czy to w głosie, czy też łagodnym spojrzeniu.
    — Tatooo. — jęknęła kręcąc głową. Nie chciała wplątać się w tą zdecydowanie niewygodną rozmowę, bo obojętnie co czuła do chłopaka, nie określili jednoznacznie ich relacji, która tak naprawdę dopiero co kiełkowała i miała swój początek. Brakowało jej swobody między nimi, którą dzielili będąc sam na sam, ale nie chciała na razie zbytnio afiszować się przed swoim tatą. Jak widać ich starania jednak nie szły im tak dobrze jak sądziła jeszcze chwilę temu.
    — Namgi to miły chłopak. Widzę, że się stara, widzę jak na ciebie patrzy. — Dani przygryzła leciutko wargę i pokiwała głową z nieznacznym, nieśmiałym uśmiechem. — I to jak ty patrzysz na niego. Nie tak łatwo oszukać starego ojca. — dodał, na co parsknęła śmiechem, a jej policzki pokryły rumieńce, co tylko z pewnością utwierdziło mężczyznę w swoich przekonaniach. Skradzione uśmiechy, posłane spojrzenia… Dayoun miał swoje lata, a do tego był dobrym obserwatorem i potrafił zwrócić uwagę na najmniejsze szczegóły. W jego pracy była to istotna umiejętność, zresztą dwójka dzieciaków, która lgnęła do siebie niczym dwa magnesy nie mogła go oszukać i zamaskować swoich niewinnych uczuć. Sam znał to z autopsji przechodząc to wiele lat temu z Mitchelle.
    — To prawda, jest miły. — przyznała bawiąc się palcami.
    — W porządku już cię nie męczę, opowiadaj jak w szkole? Co u mamy? — Dani odetchnęła z ulgą, gdy ojciec nie naciskał i nie próbował dociekać. Miała zamiar mu wszystko opowiadać na bieżąco jeśli jej relacja z Namgi’m się rozwinie i przede wszystkim sami będą wiedzieli na czym stoją.
    Opowiedziała mu o ostatnim występie, w którym brała udział. Pochwaliła się zdjęciami oraz krótkimi filmikami, które miała na telefonie. Komplementy od ojca były miłą odskocznią od komentarzy matki, która jako profesjonalistka zawsze dopatrywała się nawet najmniejszych błędów w postawie i w wykonie córki. Ojciec oceniał całość występu, jego płynność, prezencję, ale wciąż samej Danielle ciężko było uwierzyć, że jest tak dobra jak niekiedy słyszała. Wiedziała, że przed nią jest jeszcze mnóstwo pracy, by osiągnąć upragnioną formę oraz poziom.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  143. Podniosła spojrzenie na Namgi’ego, gdy wrócił ze swojej małej wyprawy do łazienki, a na jego nie bezpośredni komplement odpowiedziała uśmiechem. Poruszyła się ściągając nieco łopatki, gdy poczuła dłoń chłopaka układającą się na plecach. Drobny, niby niewinny gest, który potrafił momentalnie wywołać przyjemne ciepło promieniujące na całe ciało, szarpiąc za jej wnętrze. Nawet czymś takim potrafił przekierować jej uwagę tylko i wyłącznie na swoją osobę, sprawiając, że jej ciało bezwiednie do niego lgnęło.
    Była jak ta zakochana małolata, która nie potrafi myśleć o niczym innym jak jej chłopak, a cały jej świat nagle zaczął się kręcić tylko wokół niego. Może i powinna nieco przystopować z wybieganiem radosnymi marzeniami w przyszłość, ale chyba za bardzo podobał jej się stan, w którym obecnie się znajdowała, narastająca euforia i nieschodzący z twarzy uśmiech. Nawet jeśli byli pod bacznym okiem ojca, Danielle wolała ignorować fakt, że podawali mu wszystko na srebrnej tacy wierząc, że każdy jeden gest to wciąż tylko i wyłącznie ich słodka tajemnica.
    — Obaj jesteście nieobiektywni. — odpowiedziała potrząsając głową. Jeśli chodziło o temat jej występów i umiejętności, które prezentuje na scenie, zdecydowanie przechylała się w stronę swojej matki. Jej czujne oko również wychwytywało drobne błędy, które należało skorygować przed kolejnym wystąpieniem. To Mitchelle wciągnęła ją w ten świat i nieustannie wywiera na córce ogromną presję stawania się jeszcze lepszą, lecz Danielle sama nie była dużo łaskawsza dla siebie. Potrafiła zamknąć się na sali tanecznej i tańczyć do upadłego, póki zabraknie jej tchu, a zmęczone mięśnie zaczną drżeć odmawiając posłuszeństwa. Naciągała dobę byleby połączyć zajęcia szkolne z tymi dodatkowymi, a gdy wracała do domu nim odpoczęła oglądała nagrania z prób wyciągając kolejne wnioski.
    Była pracowita, ale oboje z jej rodziców tacy są i do wielu rzeczy doszli właśnie dzięki ciężkiej pracy, a Danielle przede wszystkim chciała zapracować na ich dumę, a teraz również chciała popisać się jak najlepszymi umiejętnościami przed Namgi’m.
    — Musisz mi powiedzieć kiedy masz następne występy, postaram się na któryś dotrzeć. — Dayoun obiecał, a twarz Dani rozpromieniła się jeszcze bardziej. Nie pamiętała dokładnie kiedy ojciec ostatnim razem miał okazję widzieć jej występ na żywo. Dostawał nagrania, ale tak jak wspomniał Namgi, to nie było to samo.
    — Zagrasz coś jeszcze? — zagadnęła skinąwszy na wciąż dzierżoną przez mężczyznę gitarę. Miała zamiar korzystać z tego wieczora jak najlepiej.
    — O nie, nie. Teraz kolej na drugiego artystę. — odpowiedział wyciągając instrument w stronę blondyna, nie dając mu kolejnej możliwości do wymigania się od gry. Mężczyzna posłał mu zachęcające spojrzenie widząc wahanie w postawie chłopaka. — Nie ma czego się wstydzić. — dodał, a Dani odruchowo i dość bezmyślnie wyciągnęła dłoń w kierunku uda chłopaka chcąc go zachęcić lekkim uściskiem, ale w połowie drogi zorientowała się i zrezygnowała z nieco zbyt śmiałego gestu i niby celowo uniosła rękę by zaczesać kosmyk włosów za ucho. Dłoń na plecach można było jeszcze zgonić na przyjacielskie poczucie komfortu i swobody w swoim towarzystwie, ale inne gesty musieli sobie odpuścić. Przynajmniej na razie, choć ojciec dał jej jasno do zrozumienia, że przejrzał ich relację i etap na którym się znajdowali.
    — Dasz sobie radę. — zachęciła przelotnie przesuwając wzrokiem po jego twarzy i zdecydowanie zbyt kusząco wyglądających ustach, jak na to że tyle czasu utrzymywali względny dystans.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  144. Chętnie usłyszałaby jego wokal. Nie było tajemnicą, że lubiła jego głos, lubiła go słuchać generalni, czy tego co mówił, czy jak śpiewa. DLatego też po powrocie miała zamiar wyprosić od niego niejedną piosenkę, którą mogłaby zatrzymać i słuchać w wolnych chwilach. W jej głowie zrodził się nawet pomysł, by w przyszłości puścić jego kawałek podczas jednej ze swoich indywidualnych prób, gdy będzie sama zamknięta w pustej sali. Chciała doświadczyć jego muzyki w najprostszy dla niej sposób, dzięki tańcu. Lubiła splatać ze sobą płynące z głośnika dźwięki i ruchy ciała, nadawać wibracjom i muzyce realnych kształtów, interpretować ją na swój indywidualny sposób. Balet był nauką, pracą i karierą Danielle, ale taniec sam w sobie był dla niej zabawą, możliwościom dania upustu kłębiącym się w niej emocjom. Niekiedy po prostu puszczała muzykę, dając się ponieść bez konkretnego celu do osiągnięcia.
    — Tym razem ci odpuścimy. — zgodziła się, choć domyślała się, że istniała teraz siła, która skłoniłaby chłopaka do śpiewu.
    Danielle oparła dłoń za plecami na materacu, zwracając się bardziej w stronę grającego. Przyglądała się z uwagą palcom Namgi’ego szarpiącym za struny, które pomimo jego wcześniejszych oporów i niepewności, zdawały sobie świetnie radzić z instrumentem. Jednocześnie wsłuchiwała się w wydobywane z gitary dźwięki, spokojne wręcz kojące i tak przyjemne dla ucha. Nie znała melodii, którą im zaserwował i mogła jedynie zgadywać o czym była piosenka, ale delikatny uśmiech wstępujący na twarz blondyna podpowiadał, że była jak najbardziej właściwa dla tego momentu i małej widowni, która mu towarzyszyła. Miała dobre uchu, wyczulone na najrozmaitrze tonacje, ale w tym przypadku nie starała się dosłyszeć błędów. Jedyne co słyszała to przyjemna muzyka.
    Gdy Namgi skończył, Danielle uniosła dłonie i lekko w nie zaklaskała dodając do tego kilka szczerych zachwytów godnych wiernej fanki, której się dorobił. Dayoun również zaklaskał w dłonie z malującym się uznaniem na twarzy dla gry chłopaka.
    — Masz równie dobrego, jak nie lepszego gitarzystę na miejscu, w Stanach, Elle. — mężczyzna pochwalił tekściarza przeskakując swoim uważnym spojrzeniem to z Danielle to na Namgi’ego. Dani potaknęła energicznie głową.
    — Co to za kawałek? — zagadnęła, a w tym samym momencie usłyszeli ciche pukanie do drzwi. W progu pojawił się Minho z telefonem w ręku. Spojrzał krótko w stronę Danielle posyłając jej przepraszające spojrzenie, ale nie mogli zignorować tego telefonu.
    — Prosiłem, by więcej nam nie przeszkadzać, Minho. — Dayoun podniósł się z fotela na powrót poważniejąc. Zarezerwował ten dzień jako wolny, by móc spędzić z córką trochę wolnego czasu, który był wyrwany w grafiku każdego kto znajdował się w tym domu i choć nie chciał sięgać po telefon, wiedział, że pewne sprawy nie mogły czekać nawet chwili. Opóźnienia mogły kosztować więcej konsekwencji niż by sobie tego życzył i choć córka była dla niego priorytetem, zwłaszcza takiego dnia, gdy przyprowadziła do domu kogoś dla siebie ważnego, praca wciąż była pracą, a on świadomie związał się z niektórymi, niecierpiącymi zwłoki obowiązkami.
    — To pilne. — wytłumaczył zdawkowo ochroniarz.
    Danielle dopiero teraz uświadomiła sobie ile czasu minęło. Za oknem powoli się ściemniało, a krótki obiad na który wpadli przeciągnął się do wieczora.
    — Już późno, masz dużo pracy. Będziemy się zbierać. — stwierdziła przykrywając chwilowe rozczarowanie lekkim uśmiechem. Była szczerze zadowolona z tych kilku godzin, które spędzili wspólnie w tak przyjemnej atmosferze. Jej tato skinął krotko głową, prosząc jedynie by poczekali, aż skończy, nim wyszedł wraz z Minho z pokoju.
    Odetchnęła głęboko odgarniając włosy na plecy.
    — I co? Nie było tak strasznie, hmm? — zagadnęła już z pełną swobodą przysuwając się do Namgi’ego.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  145. — Jesteś niereformowalny, wiesz o tym? — parsknęła śmiechem, gdy porównał toaletę do odrzutowca. — Ale jeśli to tak bardzo cię ciekawi to możemy porozmawiać o systemach kanalizacyjnych w Korei. — dodała podtrzymując żartobliwy ton wypowiedzi, bo całkiem ją rozbawiał swoimi spostrzeżeniami na temat zastosowanych w łazience rozwiązań. Lubiła jego poczucie humoru, to z jaką lekkością potrafił wywołać uśmiech na jej twarzy i odgonić wszelkie zmartwienia, wpleść do każdej rozmowy dowcip.
    Mimo, iż brakowało jej wspólnego czasu z ojcem, zwłaszcza we wcześniejszych latach, gdy nie była tak samodzielna jak teraz, to cieszyła się, że tym razem przyjechała razem z Namgi'm i chłopak miał okazję poznać się z jej ojcem. W jej odczuciu spotkanie przebiegło bardzo dobrze, w przyjemnej atmosferze. Zresztą od początku miała przeczucie, że ta dwójka znajdzie wspólny język i nie dojdzie do żadnych nieprzyjemnych zgrzytów. Zapewne gdyby nie goniące ojca obowiązki, zostaliby dłużej, ale te kilka godzin było równie cennych i kamień spadł jej z serca słysząc, że Namgi miał równie pozytywne odczucia.
    — Bardzo dobrze, to był całkiem… zabawny wieczór. — przyznała z lekko łobuzerskim uśmiechem. Choć ojciec był oszczędny w słowach jak i obdarowywaniu zaufaniem nieznajomych, tak Danielle widziała, że Namgi przypadł mu do gustu.
    Gdy się ku niej nachylił uśmiech odrobinę zmalał, zastąpiony oczekiwaniem. Oczy, duże i błyszczące wpatrywały się w niego, w jego ciemne tęczówki, linie nosa i w końcu usta, które znów chciała posmakować.
    — Tangelo, tak? Muszę koniecznie posłuchać. — wymruczała cicho, a gdy delikatnie musnął jej wargi, tak że ledwie to poczuła, była gotowa na pogłębienie pieszczoty, oddanie pocałunku ze zdwojonym zaangażowaniem.
    Ale nic takiego nie nastąpiło ku jej wyraźnemu niezadowoleniu.
    Zamrugała nieco wybita z rytmu, by zaraz przełknąć ciężko ślinę i spiorunować go spojrzeniem za tą zabawę w kotka i myszkę. Już otwierała usta mając w głowie odpowiednią ripostę dla jego drażnienia się z jej szarganą i spychaną na granice wytrzymałości, cierpliwość, ale w tedy w progu pojawił się jej ojciec, studząc jej zapędy i ostatecznie była wdzięczna, że nie pokazali się z innej strony jak to wcześniej miało miejsce przy Minho. Wolała nie nadszarpnąć jego cierpliwości prezentując się jako dwójka niewyżytych małolatów.
    Gdy przyszła jej kolej na pożegnanie bez cienia skrępowania przytuliła się do mężczyzny obejmując go mocno szczupłymi ramionami. Przygryzła wargę i na moment zacisnęła powieki czując napływające do oczu łzy. Była bardzo zadowolona ze wspólnego wieczoru, ale miała świadomość, że następnym razem zobaczą się pewnie za kilka długich miesięcy nie licząc sporadycznych rozmów przez telefon. Różnica czasu skutecznie dzieliła ich grafiki by jeszcze ciężej było im się skontaktować.
    — Będę tęskniła. — powiedziała cicho. Nieobecność ojca była czymś normalnym, taka była ich codzienność, ale nie zmieniało to faktu, że brakowało go jej na co dzień.
    — Ja za tobą też, Elle. — Nawet nie wiedziała jak bardzo mężczyzna każdego dnia wypominał sobie, że nie mógł być bliżej ze swoją rodziną, ale to nie podlegało żadnej dyskusji póki w ten sposób jego córka była z daleka od jakichkolwiek nieprzyjemności i kłopotów. — To naprawdę dobry chłopak. Dobrze widzieć, że jesteś szczęśliwa. — dodał po czym niechętnie odsunął Danielle od siebie nie mogąc dłużej zwlekać z dokończeniem odebranego połączenia. Pogłaskał ją czule po policzku, skinieniem głowy wskazując na samochód. — Bawcie się dobrze. — polecił z uśmiechem, przenosząc wzrok z Danielle na Namgi'ego. Po jednym spotkaniu mógł stwierdzić, że tworzą zgraną parę przyjaciół, liczył więc, że będzie dane mu oglądać swojej córki ze złamanym sercem.
    Rzucił swoim gościom ostatnie spojrzenie, by zaraz dołączyć do oczekujących na niego ochroniarzy, z którymi od razu wdał się w dyskusję i cofnął się do wnętrza domu. Danielle wsiadła do samochodu, zajmując miejsce za kierownicą, by udać się w drogę powrotną do miasta.

    OdpowiedzUsuń
  146. Milczała z początku póki słowa Namgi’ego nie zwróciły jej uwagii, wyciągając z ciągu myśli.
    — Jesteś we mnie zapatrzony? — zapytała unosząc delikatnie brew, na moment odwracając wzrok od ulicy, by posłać mu krótkie spojrzenie. W jej ciemnych, błyszczących oczach odbijały się światła mijanych latarni i innych samochodów. Zdawała sobie sprawę, że dla ojca jest ważna, wielokrotnie jej to powtarzał i pomimo dzielącego ich dystansu starał się pokazywać, że zarówno ona jak i jej matka są jego priorytetem. Czasem miewała momenty zwątpienia, gdy mężczyzna po długim czasie milczał, zjawiał się w odwiedziny, czy nie zapraszał ich do siebie, ale bardzo szybko schodziła z tego toru myślenia. Czuła, żę je kochał, czuła, że jemu ta sytuacja również w pełni nie odpowiada i przede wszystkim miała dziwne przeczucie, że stoi za tym coś więcej, ale posłusznie nie drążyła choć niekiedy ciekawość brała górę, gdy była świadkiem jego biznesowych spotkań w domu. Ludzie, których wtedy widywała odbiegali nieco od wizerunku polityków, ale dziecinne próby podłapania tematu rozmów zawsze były udaremnione, czy to przez ochronę, czy inne zaufane osoby przebywające w domu.
    Natomiast co do drugiej części jego wypowiedzi nie miała pełni świadomości. Rozumiała, że coś między nimi było, że odczuwali wzajemne przyciąganie, napięcie które sprawiało niemal fizyczną trudność trzymania się od siebie z daleko. Czuła to przyjemne ciepło rozchodzące się po ciele, wypieki na policzkach i przysłowiowe motyle w brzuchu na jego widok, najmniejszą czułość. To były jej odczucia. Tym bardziej usłyszenie stwierdzenia, że ma słabość do jej osoby przyjemnie ją połechtała.
    — Niebezpieczna wiedza, mój drogi. — dopowiedziała z pobrzmiewającym w głosie zadowoleniem. Słabość Danielle, którą miała dla niego, ciężko było określić słowami i zamknąć w ramie tego jak bardzo. Czasem miała wrażenie, że za bardzo, że za szybko, ale było to zbyt przyjemne, by się zatrzymać.
    Czuła na sobie spojrzenie blondyna, ciężar jego oczu sunących po jej profilu. Jakież to było miłe uczucie wiedzieć, że jest w centrum jego zainteresowania, że działa na niego choć w małym ułamku tego jak on działa na nią, że zajmuje jego myśli w równym stopniu co on wypełnia jej głowę.
    Przygryzła wargę, gdy poczuła ciężar jego dłoni na swoim udzie. Dotyk Namgi'ego, choć subtelny sprawiał jej zaskakująco wiele przyjemności, na której najchętniej skupiłaby swoją całą uwagę, na drobnych dreszczach i mrowieniu w podbrzuszu, na chęci zatrzymania samochodu, wyciągnięcia się nad skrzynią biegów i sięgnięcia do jego ust… Czuła wyraźnie ciepło palców muskających udo, przemykających zaraz po odsłoniętej szyi i karku. Przełknęła ślinę i rozchyliła nieznacznie wargi. Poruszyła się na siedzeniu, dłonie mocniej zaciskając na kierownicy i choć rozpływała się pod jego dotykiem miała zamiar odegrać się za brak pocałunku z wcześniej. Drobna złośliwość, za droczenie się i to bezczelnie malujące się zadowolenie na jego twarzy wywołane jej niezadowoleniem. Chwyciła jego rękę za nadgarstek i odsunęła od swojego ciała.
    — Wiesz, powinnam skupić się na drodze bo nigdzie nie dojedziemy, a ty… ty możesz sobie grzecznie poczekać, aż będziemy w domu. — stwierdziła niby mówiąc w pełni na serio, choć po jej twarzy błąkał się figlarny uśmieszek.
    — I dobrze, zajedziemy do całodobowego skoro masz ochotę na lemoniadę. — zgodziła się cicho, wyraźniej akcentując ostatnie słowo.

    a bit mischievous Dani

    OdpowiedzUsuń
  147. Chciała poczuć jego palce na swojej skórze, opuszki palców zahaczające o wargi, zaciskającą się dłoń na ciele, usta drażniące te należące do niej. Chciała spojrzeć mu w oczy, wyciągnąć ku niemu dłoń, spleść razem ich palce… A jednak ochoczo podjęła rozpoczętą przez niego grę, igrając ze swoją cierpliwością, której powoli zaczynało jej brakować. Towarzyszyła temu narastająca ekscytacja, bijące mocno serce, szybszy oddech. Doprowadzał ją do szaleństwa, a ledwie jej dotknął.
    Spojrzała na niego szerzej otwartymi oczami, gdy wspomniał o komfortowej wielkości samochodu. Momentalnie poczuła gorąco wpływające na policzki i przyjemny ucisk w brzuchu. Jakkolwiek dobrze szła jej ta gra w nęcenie siebie wzajemnie, to wszystko wciąż było dla niej nowe i nie potrzebowała wiele by jej niewinna i młoda świadczona strona wyszła na światło dzienne.
    Z ulgą przyjęła zmianę frontu, gdy Namgi niby nagle przeniósł swoje całe zainteresowanie za widoki malujące się za oknem. Odetchnęła głęboko starając się zapanować nad nierównym rytmem serca. Lada chwila i byłaby gotowa spełnić jego sugestię, zatrzymując samochód na najbliższym poboczu, więc tak jak on skupiła całą uwagę na drodze i mijaniu innych samochodów, kierując ich w stronę apartamentowca.
    Przyglądała się temu co pakuje do reklamówki, słodkim i słonym przekąskom, przy okazji zastanawiając się co jeszcze mógłby spróbować. Ramen miał, lemoniadę również…
    — Mochi! — zawołała znikając po drugiej stronie regału. Chwyciła kilka paczek o różnych smakach, by mógł znaleźć ten najlepszy dla siebie. — Kimbap, chociaż to możemy sami zrobić. — mamrotała pod nosem zastanawiając się co jeszcze mogłoby mu zasmakować. Zanurkowała również do zamrażalnika wybierając to co ją ciekawiło. — I lody. — dodała z szelmowskim uśmiechem, na moment zawieszając wzrok na jego ciemnych tęczówkach, gdy znów pojawiła się u jego boku. — Tych musisz koniecznie spróbować. — stwierdziła wskazując na dwa opakowania, które niekoniecznie wskazywały na to, że rzeczywiście wzięła lody. Na jednym opakowaniu była kukurydza, a na drugim ryba. Zeskanowała wybrane produkty, niby przypadkiem przesuwając palcami po wierzchu jego dłoni, gdy wkładała je do reklamówki.
    Wychodząc ze sklepu odgarnęła włosy na jedno ramię i ruszyła przodem, wcale nie celowo idąc pod jego nosem płynnym, wręcz tanecznym krokiem. Ta zabawa podobała jej się coraz bardziej choć wewnętrze nie mogła się doczekać, aż wreszcie przekroczą próg apartamentu i znajdą się tylko we dwoje z dala od wścibskich spojrzeń, pilnujących ich ochroniarzy i innych osób posiadających szósty zmysł, który mógł udaremnić każdą jedną próbę zbliżenia się do siebie. I podobało jej się również to, że nieustannie czuła na sobie wzrok Namgi’ego, który wyrażał dokładnie to samo co jej oczy.
    Weszli do budynku apartamentowca, w ciszy i towarzyszącym im napięciu, które powoli stawało się namacalne, zwłaszcza, gdy wsiedli do małej windy. Dawno nie czuła takiego zniecierpliwienia… chociaż, te towarzyszyło jej nieustannie, gdy Namgi był obok, a nie mogli pozwolić sobie choćby na drobny czuły gest. Musiała się postarać, by głupio nie cieszyć najzwyczajniej stojąc koło niego, ale to niemal graniczyło z cudem. Obróciła się przodem do lustra przeczesując kosmyki włosów, które niesfornie odstawały od reszty i przesunęła kciukiem po ustach jakby rzeczywiście miała tam co poprawiać. Jej wzrok uciekł w kierunku blondyna, zerkając na niego w odbiciu. Jednak, aby pociągnąć dalej ich grę i podtrzymać kruszącą się fasadę względnego opanowania, przeniosła spojrzenie na po kolei wyświetlające się numerki danego piętra, które mijali.

    you're the only one i've got my sights on

    OdpowiedzUsuń
  148. Bawiła się całkiem dobrze przeciągając ich grę, szarpiąc za odpowiednie struny, by pobudzić jeszcze bardziej jego jak i własne zniecierpliwienie, żądze, które z taką łatwością rozpalał wodząc za nią spragnionym spojrzeniem. I chyba tylko upór trzymał ją w ryzach, gdy raz za razem jej wzrok padał na sylwetkę blondyna, gdy ich spojrzenia krzyżowały się ze sobą napierając na te drugie, próbując przeforsować swoją wygraną.
    Ale jeszcze więcej przyjemności czerpała mając go tuż przy sobie, więc z cichym pomrukiem ulgi przyjęła jego pewne dłonie na swoim ciele i rozochocone usta. Odwzajemniła pocałunek z równą zaciętością i pragnieniem, które musieli powstrzymywać przez większą część dnia. Przylgnęła swoim drobnym ciałem do jego klatki piersiowej, gdy z zaskakującą łatwością poderwał ją z ziemi. Dłonie sunące po ramionach zatrzymały się kolejno na karku i policzku Namgi’ego delektując się ciepłem skóry, który czuła pod opuszkami palców. Pociągał ją pod każdym możliwym względem. Uwielbiała jego dłonie i długie palce, którym zawsze się przypatrywała, gdy pracował. Szczupłą, acz bardzo dobrze wyglądającą sylwetkę, która nie była przesadzona w żadną stronę, delikatnie rysujące się pod skórą mięśnie. Jego miękkie, kształtne usta doprowadzały ją do szaleństwa, a w ciemne, wąskie ale wciąż duże oczy mogła wpatrywać się godzinami i była pewna, że ten widok nigdy by jej się nie znudził. Tak jakby spoglądała na rozgwieżdżone niebo. Uwielbiała widok jaki zastawała o poranku, roztrzepane włosy opadające na czoło, które dodawały mu niesprawiedliwie dużo uroku i wilgotne kosmyki klejące się do karku tuż po wziętym prysznicu sprawiające, że wygląda zbyt seksownie. Nie chciała nikogo innego i nie sądziła, by wcześniej spotkała kogoś kto zawrócił w jej głowie w ten sposób co Namgi.
    — Nie wątpię. — wymruczała cicho, ledwie przerywając pocałunek. Trzymając się go biodrami, zeszła dłońmi niżej zaczynając odpinać guziki od koszuli, która wciąż opinała jego ramiona. Zakradła się dłońmi pod materiał. Każda jedna warstwa zdawała się oddzielać ją od upragnionego dotyku, drażnić nieprzyjemnie skórę. Przesunęła niezbyt mocno paznokciami po klatce piersiowej blondyna, figlarnie uśmiechając się wprost w jego usta.
    Gdy znaleźli się wreszcie w sypialni, gdy jej plecy dotknęły miękkiego materaca i mogła podziwiać go z dołu, gdy stał tuż nad łóżkiem, oblizała suche wargi wpatrując się w niego wyczekująco, z niemą prośbą by nie przestawał, by wreszcie położył na niej dłonie, by zacisnął palce i ozdobił ciało kolejnymi śladami swojej obecności. Szumiało jej w głowie, tym razem jednak nie od wypitych procentów, a od serca które tłukło się niespokojnie w piersi. Nawet jeśli wcześniej to on jako pierwszy pękł i uległ pożądaniu, tak teraz Danielle nie była zdolna oderwać od niego swoich oczu, odmówić kolejnych gestów, czy pożądliwych pocałunków. Była w kompletnej rozsypce, pochłaniana przez gorąco rozlewające się po ciele, sięgające po kolei wszystkich nerwów, szarpiących bezlitośnie za jej wnętrzności.
    Była jego.
    Chciała być jego.
    Chciała się w nim zakochać. Do reszty. Bez pamięci. Chciała się w tym zatracić, już zawsze czuć się w ten sposób. Niezdolna do powiedzenia nie, niezdolna do zebrania myśli. W tej chwili nie obchodziło jej jak szybko zatracali się w tym dojrzewającym uczuciu. Nie miała żadnych wątpliwości, czy było to właściwe, czy też nie skoro czuła się tak dobrze.
    Nim jednak zawisł nad nią, podniosła się na kolana. Rozpięła do końca koszulę finalnie zsuwając ją i odrzucając na podłogę. Przesunęła dłońmi po jego ciele, by zaraz dołączyć do nich usta pieszczące każdy centymetr jego torsu i klatki piersiowej, napawając się otaczającym ją zapachem, jego oddechem i spojrzeniem od którego przechodziły ją dreszcze.

    undeniably his Dani

    OdpowiedzUsuń
  149. Poddawała się jego dotykowi, wilgotnym pocałunkom, palcom sunącym po coraz to bardziej rozgrzanej skórze. Jej ciało reagowało instynktownie, napinając się raz za razem, gdy trafiał na szczególnie wrażliwe na dotyk miejsca, klatka piersiowa unosiła się i opadała szybko w płytkich oddechach, które łapczywie próbowała złapać. Delikatnie drżała, gdy dłonie Namgi’ego sunęły po jej nogach, a w ślad za nimi podążały usta w akompaniamencie zębów i języka. Spomiędzy jej rozchylonych ust wydobywały się rozkoszne westchnięcia, oczy śledziły uważnie ruchy blondyna pobudzając wyobraźnię i pragnienia Danielle do pracy na wzmożonych obrotach. Ułożona pod nim czuła się tak krucha, drobna w jego dużych pewnie poruszających się dłoniach, które dotykały ją jak nigdy jeszcze nie była dotykana. Była niemal bezbronna i to w jakiś sposób jej się podobało, nakręcając jeszcze bardziej podniecenie, które odbierało jej resztki zdrowego rozsądku. Była żądna skosztować tego co mógł zaoferować jej Namgi.
    Gdy zdjął z niej sukienkę jej skórę zrosiła gęsia skórka, gdy chwilowych chłód pokoju przemknął się po rozgrzanym ciele. Spojrzała w jego zamglone oczy, w których czaiło się pożądanie, to samo które lśniło w jej tęczówkach. Patrzył na nią w taki sposób, że niczego się przy nim nie bała, nie miała żadnych wątpliwości. Czuła się na właściwym miejscu, tutaj w tej sypialni u jego boku. Jego niski, lekko zachrypnięty głos prześlizgiwał się pod jej skórą, spinał mięśnie, wywoływał kolejną falę dreszczy i przyjemnych skurcze w podbrzuszu.
    — W porządku. — odpowiedziała, uprzednio przełykając suchość w gardle. — Ale jeszcze nie teraz. — dodała ciszej wyciągając ku niemu rękę. Ułożyła ją na karku chłopaka, palce zaciskając na jasnych kosmykach. Przysunęła się do niego bliżej przyciągając go jednocześnie do siebie, by sięgnąć kolejny raz jego ust. Wpiła się w nie zachłannie, pożądliwie splatając ponownie ich języki w tym intymnym tańcu. Choć nie miała doświadczenia w tego typu zbliżeniach to nie chciała być tylko biernym odbiorcą przyjemności, ale również dać mu po równo tego co sama przy nim odczuwała. Doceniała jednak troskę, którą przejawiał nawet w takich chwilach, gdy to ona dla odmiany nie za wiele myślała nad tym co robi poddając się jego tempu, jego gestom, jego doświadczeniom. Nie pozostając mu dłużną zsunęła dłoń w dół jego ciała na linię jego spodni. Zahaczyła palcami o krawędź jeansowego materiału, by nieco leniwie zabrać się za rozpięcie paska i rozporka. Czuła pod palcami jego twardość, jasny dowód na to, że nie był obojętny na jej gesty, a to połechtało jej kobiece ego, dodając jeszcze więcej pewności siebie.
    Przygryzła lekko jego dolną wargę i delikatnie za nią pociągnęła, zaczepienie spoglądając mu w oczy. Miała zaróżowione policzki, oczy przysłonięte odkrywaniem nowych pragnienień, ciekawością. Choć nie był to pierwszy raz, gdy ją dotykał, czy widział nago, czuła się właśnie w ten sposób, równie podekscytowana co wtedy, choć teraz w jej organizmie nie było ni grama alkoholu. Nie odczuwała rozluźniającego działania zioła. To była ona, tylko i wyłącznie jej potrzeby, jej uczucia, które teraz podawała mu jak na tacy.
    Zsunęła się z drobnymi pocałunkami na jego szyję, obojczyk sunąc po gładkiej skórze ustami pieszcząc ją zębami językiem, smakując go po raz kolejny.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  150. Przesunęła dłonią do góry ułdajając palec na jego zaczerwienionych wargach, jednocześnie złapała zębami skórę tuż pod jego żebrami zasysając się na niej na tyle mocno by pozostawić po sobie wyraźny ślad, ale by odczucia wciąż były przyjemne. Odchyliła głowę nieco w tył, gdy wplątał palce w jej włosy bez przymusu kierując nią do źródła swojego napięcia. Spojrzała krótko w jego oczy zapewniając, że jest pewna wszystkiego co właśnie robią, że nie czuje się do niczego zmuszona.
    — Ale chcę. — zapewniła owiewając jego brzuch ciepłym oddechem. Już dwa razy znajdowali się w podobnej sytuacji, dwa razy musieli przerwać i pomimo tego, że nigdzie im się nie spieszyło, chciała zrobić następny krok. Była ciekawa tego wszystkiego, nie odczuwała zdenerwowania, czy stresu. Oczywiście chciała dać mu jak najwięcej przyjemności, sprawić by nie był w stanie nad sobą zapanować, chciała być powodem jego spełnienia, słyszeć własne imię na jego ustach, ale nie był to nieprzyjemny stres. Wręcz przeciwnie, ekscytacja mieszała się z pożądaniem, uwydatniając wszystkie odczucia tak jak robiły to westchnienia i jęki, które próbował tłumić, a które wyraźnie do niej docierały przebijając się przez szum w głowie.
    W tej chwili nie wyobrażała sobie, by mogła przesuwać swoje granice z kimkolwiek innym, by miejsce Namgi’ego zajął ktoś inny. Prawdę powiedziawszy nie odmówiłaby mu niczego i gdyby zechciał mógłby w pełni wykorzystać to jak bardzo była w niego w tej chwili zapatrzona. Tym bardziej doceniała, że dawał jej tyle przestrzeni ile tylko potrzebowała, choć dostrzegała jego zniecierpliwienie i nie była ślepa na jego potrzeby. Dlatego też zaraz na jej twarz wstąpił prowokujący uśmiech, bo nie chciała by resztę wieczoru zastanawiał się, czy to dla niej nie za wiele. Miał się odciąć od zbędnych myśli, a w razie czego nie zapomniała języka w buzi i mogła w każdej chwili zatrzymać całą sytuację, gdyby poczuła ku temu potrzebę. Bo choć rzeczywiście była w tym wszystkim niedoświadczona, a jej ruchy były czysto instynktowne, to jej niewinność wynikała tylko i wyłącznie z tego. Nie krępowała się tym, że ją oglądał, żę widział ją nagą. Nie wstydziła się swojego ciała, czy tym bardziej oglądaniem jego. Pragnęła go.
    Zsunęła dłonie na jego biodra, chwytając materiał jeansów, który go opinał i zdecydowanie pociągnęła za niego w dół chcąc się pozbyć niepotrzebnej warstwy ubrań, które ich oddzielały. Pomogła mu uwolnić się z krępujących go nogawek, czując jeszcze wyraźniej tłuczące się w piersi serce, które pompowało mocno krew, a blondyn sprawnie uporał się z zapięciem stanika, który po chwili wylądował na podłodze koło łóżka. Przyglądała się jego twarzy po której tańczyło jedynie blade światło miasta wpadające do środka przez niezasłonięte okna. Podciągnęła się do góry ocierając się o jego krocze. Wróciła do jego ust biodrami napierając na jego biodra. Westchnęła w jego wargi, dłonią schodząc niżej na jego twardego członka, którego teraz wyraźnie czuła przez cienki materiał bokserek. Pocałunek jednak nie trwał długo, gdy na powrót zaczęła schodzić z pieszczotą ku dołowi. Wsunęła dłoń pod materiał obejmując palcami jego męskość, poruszając dłoń z początkową ostrożnością, obcałowując jego brzuch, a spojrzeniem co rusz wracając do jego twarz chcąc zapamiętać każdą, najmniejszą reakcję, czy to co robiła sprawiało mu przyjemność.

    Dani 🖤

    OdpowiedzUsuń
  151. Obcałowywała jego podbrzusze kreśląc językiem nieokreślone wzory na skórze, a w ślad za nimi podążały dłonie. Zapamiętywała każdy skrawek jego ciał, każdą krzywiznę, każdą nierówność, każdy jeden mięsień rysujący się pod skórą. Co rusz jej usta wyginały się w lekkim, zadowolonym uśmiechu słysząc wyraźne westchnienia padające spomiędzy jego warg, gdy wokalnie dawał jej znać, że to co robi jest odpowiednie, że jest mu dobrze. Ale gdy pierwszy raz wymruczał jej imię, nieco ochrypłym zaniżonym od przyjemności głosem, przeszła ją fala kolejnych podniecających dreszczy. Nie chciała przerywać, ucinać mu dostępu do spełnienia. Chciała być jego źródłem, doprowadzić go na samiuteńki kraniec, dlatego tylko na krótką chwilę zaprzestała ruchów spoglądając na niego spod ciemnych rzęs, lustrując pożądliwym spojrzeniem jego sylwetkę idealną w jej odczuciu. Blondyn niesamowicie ją pociągał i z łatwością sprawiał, że wszystko kurczyło się jedynie do jego osoby, do teraźniejszej chwili, a wszystko inne uciekło pod tą lawiną emocji, które właśnie odczuwała. Miała wypieki na policzkach, intensywne rumieńce od gorąca które odczuwała, od widoku jaki miała przed oczami i wszystkich doznań, które jej serwował. Doznań na tyle intensywnych, by odciąć ją od świata zewnętrznego, kompletnie otumanić mgiełką namiętności, a to był dopiero początek.
    Zahaczyła palcami o zsunięte na uda bokserki, które zaraz pociągnęła dalej w dół odrzucając niedbale na bok.
    Widząc jego gotową męskość i pełne podniecenia oczy, musnęła językiem końcówkę penisa, czym doprowadziła do kolejnego zniecierpliwionego westchnięcia. Czuła jego palce wplecione w jej włosy, lekko zaciskające się na kosmykach włosów, zachęcające do dalszego rozwoju sytuacji. Czuła mięśnie spinające się pod nią, chciała więcej, pragnęła go każdą komórką w swoim ciele. Uśmiechnęła się prowokująco wlepiając w niego ciekawskie, zasnute pożądaniem oczy. Ignorowała w sobie cień niepewności wywołany brakiem doświadczenia, obyciem co może lubić, a czego nie. Nie chciała się zbłaźnić przed chłopakiem, a z drugiej strony nie czuła przed nim żadnych obaw, czy presji.
    Przejechała językiem po całej jego długości, by zaraz objąć go pełnymi ustami i zacząć miarowo się poruszać, ostrożnie by nie zahaczyć o delikatną skórę zębami. Mimo, iż jej ruchy były niewprawne, to nie zrażała się i starała się nadać swoim ruchom większej ekspresji. Nie przerywając spojrzała prosto w oczy Namgi’ego.
    Gdy wcześniej, na długo przed poznaniem blondyna, zastanawiała się nad tym jak mogłyby wyglądać jej potencjalne zbliżenia, starała się mieć otwartą głowę, nie wkładać czegoś do worka z naszywką zdecydowanie nie. Tego typu pieszczoty brała raczej za te przyjemne jedynie dla jednej ze stron, tak teraz Danielle była nieco zdziwiona, że sprawianie przyjemności Namgi’emu w ten sposób da jej tyle satysfakcji. Skupiała się na drażniących ruchach języka na ciepłej, nieco słonawej skórze, na nęcących ruchach ust, jednocześnie wyłapując co dawało mu najwięcej rozkoszy.
    Bez reszty skupiłą się na Namg’im, na sensacji emocji, które targały jej ciałem, na głowie pustej od zbędnych myśli, tych które nie dotyczyły tej chwili, ich dwójki. Sunęła badawczo dłońmi po jego udach, zaciskając paznokcie na jego ciele, było jej niesamowicie dobrze, że mogła być blisko niego, że to jego oczy właśnie świdorwały ją intensywnym spojrzeniem, że to przez nią zaciskał palce na pościeli, czy też jej włosach. Nie miał nic przeciwko bezwiednym pociągnięciom. To wszystko sprawiało jej równie dużo radości.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  152. Podobało jej się to odwrócenie ról, gdy ona mogła nadawać tempo, gdy to on w tej chwili był skazany na jej kaprys, wystawiony na działanie najdrobniejszych gestów. Gdy pozbawiała go zdolności do tłumienia jęknięć przeplatających się z cichymi pomrukami, czy westchnięciami rozkoszy. Gdy był jej w całej okazałości tego słowa. I choć poczucie kontroli opowiadało Danielle, ulegała naporowi jego dłoni, niecierpliwym biodrom i palcom pociągającym za włosy, co wyrywało krótkie syknięcie z jej gardła. Podążała za nim, za jego niemymi wskazówkami wysyłanymi przez ciało. Wszystko to uintensywniało jej odczucia, zabawę z poznawania jego ciała, jego odruchów i wszelkich reakcji na jej działania, uprzyjemniało przesuwanie własnych granic, odkrywanie tej intymnej sfery, która do tej pory leżała poza jej zasięgiem.
    Dyszała ciężko w próbie złapania oddechu po tym jak trochę się zakrztusiła, gdy nagle jej usta zalała słonawa, ciepła ciecz, gdy się tego w pełni nie spodziewała, nie mając jeszcze w tym wszystkim odpowiedniego wyczucia. Jej oczy, wesoło i w pewnym sensie dumnie, błyszczały, policzki zdobiły wyraźne rumieńce, a usta lśniły wilgotne od śliny zmieszanej ze spermą. Oblizała lubieżnie usta, które zaraz wygieły się w drobnym uśmiechu pod jego palcem sunącym po spuchniętych, od intensywnych poczynań, wargach. Przesunęła po nim czubkiem języka, by zaraz pokiwać głową na jego ciche pytanie zadane zachrypniętym wciąż głosem, który przyprawiał ją o dreszcze.
    — Tak. — odpowiedziała krótko, nie odwracając od niego spojrzenia. Dostrzegła jego wygłodniały wzrok, oczy które dalej wpatrywały się w nią z równą intensywnością co wcześniej. Topiła się pod jego wpływem, rozpadała coraz bardziej, od tego co czuła przed chwilą, pod wpływem dotyku, spojrzeń, posmaku na języku i jego pomruków. Był tak cholernie seksowny, że od samego patrzenia na niego kręciło jej się w głowie tak bardzo, że nie była zdolna odwrócić od Namgi’ego oczu. I wciąż czuła to niewyobrażalnie silne napięcie kumulujące się w dole jej ciała, podniecenie, które tak łatwo w niej budził. Jeśli kiedykolwiek ktokolwiek ją całował i próbował dotykać, to właśnie teraz stawało się to wyblakłe, nic niewarte. Znikało w odmętach tego co właśnie odczuwała. Nigdy nie czuła się przy nikim tak wyjątkowo jak przy tekściarzu. Jej imię jeszcze nigdy nie brzmiało tak dobrze będąc wypowiadane przez innych, z dozą uwielbienia i ponaglenia.
    Podciągnęła się do góry układając obok Namgi’ego, z jedną nogą przerzuconą przez jego udo. Palce Danielle kreśliły wzory na torsie chłopaka. Wciąż czuła nieodpartą chęć bycia jak najbliżej niego. Dotykać go i być dotykaną przez niego. Całować go i być całowaną przez niego, by dosięgał swoimi pocałunkami każdego skrawka jej ciała, szarpiąc za nerwy. Jej serce wciąż wybijało ten sam, nieregularny rytm sprawiając, że krew szumiała jej w uszach. Przesunęła zaczepnie nosem po jego policzku.
    — Pocałuj mnie. — szepnęła ciche żądanie, to samo które rozbrzmiało jednego z poprzednich wieczorów, gdy odnaleźli się na klubowym parkiecie, gdy jeszcze z dozą niepewności nachylali się ku sobie, badając wzajemnie swoje granice, z tą różnicą, że tym razem nie czuła się pijana przez spożyte drinki, czy shoty, które szybko wychylali przy barze. Była upojona nim, jego zapachem, smakiem i dotykiem.

    she is crazy about him

    OdpowiedzUsuń
  153. Danielle zacisnęła dłoń na ramieniu blondyna, który bezsprzecznie dominował tym razem. W tej pieszczocie, to on nadawał jej intensywność i coraz bardziej pogłębiał pocałunki. Ona z oddaniem je odwzajemniała. Gdy Namgi ułożył ją na plecy, Danielle nie protestowała, poddawała się wszelkim jego ruchom bez oporu. Jego pewna siebie postawa niesamowicie ją pociągała. Wciąż znajdowała się w słodkiej bańce wypełnionej intensywnym pożądaniem, które znów zaczynało w niej narastać, kumulować się i napierać na jej zmysły. Była w stanie zgodzić się na wszystko byleby nie przestawać wodzić palcami po jej rozgrzanej skórze, byleby nie odrywał warg od jej spragnionego uwagi ciała. Syknęła cicho czując jak raz za razem jego usta zasysają się na delikatnej skórze, wywołując przyjemny dreszcz. Pomruki zadowolenia zastąpił cichy jęk, gdy jego kolano naparło na jej krocze, teraz tak wrażliwe, niecierpliwie pulsujące. Nieznośne oczekiwanie na więcej sprawiało, że wierciła się pod nim niecierpliwa, zbyt uwrażliwiona choćby na najdrobniejszy gest z jego strony. Drżała, gdy jego język zaczepił o sutek, gdy palce zacisnął na jej udach, przytrzymując, gdy bezwiednie unosiła biodra ku górze ocierając się o jego nogę.
    Oddychała ciężko, klatka piersiowa unosiła się i opadała od szybkich, płytkich oddechów. Przygryzła mocno wargę, gdy dalej się z nią droczył składając motyle pocałunki wokół jej piersi. Ciepły oddech parzył, a zamglone spojrzenie hipnotyzowało swoją głęboką barwą. Wyciągnęła ręce ku niemu palce jednej dłoni wplatając w jego jasne, potargane włosy, które dodawały mu zadziornego charakteru, drugie zacisnęła na ramieniu wbijając w niego palce, poddając się ochocie przesunięcia paznokciami po jego skórze, które zapewne zostawiły na niej zaczerwienione ślady.
    — Gi… — jęknęła, a własny głos zaskoczył ją wysoką oktawą, niespotykaną wcześniej błagalnością, by skończył się nią bawić, by poszedł o krok dalej. Przejmujacy dreszcz przeszedł przez całe jej ciało, spinając mięśnie, na ślepo szukając ujścia dla niesionego napięcia. Doznania były na tyle intensywne, że mruknęła przeciągle, spinając się lekko i przymykając powieki. Zaczęła otaczać ją zupełnie inna aura, podniecenie dalej odcinało ją od wszystkiego co nie wiązało się z chłopakiem, pozwalając jedynie skupić się na badających ją dłoniach i gorących ustach, zostawiających za sobą mrowiącą ścieżkę.
    Przełknęła ciężko ślinę starając się pozbyć suchości z ust.
    — Namgi. — powtórzyła starając się by jej głos nie brzmiał tak cienko i bezsilnie, choć wewnętrznie zapadała się w tym co właśnie czuła, co tak skutecznie jej dostarczał. Prośba, żądanie, desperacki jęk, by wreszcie ściągnął z niej ostatni skrawek materiału. Chciała go czuć całą sobą, na tyle na ile sobie pozwalali tego wieczora. — Nie drocz się ze mną. — dodała spoglądając na niego spod na wpół przymkniętych powiek, gdy powolnie, wręcz mozolnie zsuwał się z pocałunkami na jej brzuch. Znów poruszyła biodrami, nęcąc i kusząc. Czuła jak wilgotnieje, jak materiał majtek wręcz nieprzyjemnie ociera się o najwrażliwszy punkt. Znów bawił się z nią w kotka i myszkę, z tym, że tym razem była na straconej pozycji, niezdolna się sprzeciwić, mogąc jedynie prosić, by dał upust jej napięciu. Chciała poczuć to nowe, nieznane spełnienie. Mogła jedynie snuć wyobrażenia co jeszcze mógł z nią wyczyniać, skoro to był dopiero początek okraszony jedynie zachłannymi pocałunkami i zniecierpliwionym dotykiem. Chciała wszystkiego co mógł jej dać, ze ślepą ufnością oddając się w jego ręce.

    and she loses her sanity

    OdpowiedzUsuń
  154. Gdyby przeciągnął tą grę jeszcze odrobinę dłużej, istniała spora szansa, że doszłaby nim jego palce, czy usta dotarłby do strategicznego punktu. Czuła się jakby siedziała w wagoniku na kolejce górskiej, który z zawrotną prędkością sunął w dół. Drżała niezdolna skupić się na czymkolwiek innym jak dłonie blondyna obejmujące i zaciskające się na jej piersiach, na wilgotnych pocałunkach które rozsypał po jej udach, których nie potrafiła zliczyć. Jego słowa drażniły ją równie mocno, szarpiąc za nerwy, rozbrajając ją swoją zaczepną, niską nutą. Nie potrafiła mu jednak odpowiedzieć, jej głowa przestała z nią współpracować osuwając się w rozkoszną słodycz, nastawiona jedynie na odbieranie intensywnych wrażeń.
    Potaknęła pospiesznie nie do końca wiedząc, czy z jej gardła rzeczywiście wydobyły się jakikolwiek sensowne słowa, czy jedynie szybko skinęła głową, byleby nie przerywał tego co właśnie robił. Oddech świszczał pomiędzy rozchylonymi wargami, raz za razem splatając się z rozkosznymi westchnięciami, które wypełniały sypialnię jak i nie cały apartament. Było jej niemożliwie gorąco, jakby ogień prześlizgiwał się pod skórą.
    Spojrzała na niego, gdy znalazł się idealnie między jej udami, oplatając ją swoimi silnymi ramionami, widok od którego kręciło jej się w głowie, a serce dziko rozbijało się o żebra. Bezwstydnie jęknęła, gdy złapał ją stanowczo za biodra, a jego język spotkał się wreszcie z jej kobiecością. Podwinęła palce od stóp, gdy mięśnie się napięły, a Danielle musiała zawalczyć z odruchową chęcią zaciśnięcia ud. Palce jednej dłoni wciąż miała wplecione w jego włosy próbując zbyt mocno za nie nie ciągnąć, drugie zaciskała na pościeli chcąc przekierować wszystkie spięcia, które pojawiały się w jej ciele.
    Czuła wyraźnie jak język drażni wilgotne wargi. Czuła jego ciepły oddech, palce biegnące po udach, by zaraz dołączyć się do otumaniajacych pieszczot. Zaciśniętą pięść przytknęła do ust, ale to nie pomogło w tłumieniu kolejnych niekontrolowanych jęknięć, które raz za razem przecinały przestrzeń wokół nich. Poruszyła bezwiednie biodrami dopasowując się rytmem do jego zwinnego języka, który z odnajdywał najczulsze z jej punktów. Wyrzucała z siebie różnorakie słowa niekoniecznie myśląc nad tym co mówi. Kolejne jęknięcia, splot kilku wulgaryzmów i imię wypowiadane niczym mantra. To specyficzne napięcie, które teraz czuła tak dosadnie, nie mogło pojawić się dopiero dzisiaj. Teraz wszystkie spojrzenia, bezwiedne szukanie kontaktu, pierwszy pocałunek, pierwszy wieczór, gdy się do siebie zbliżyli… Czuła każdy jeden dzień, którego nie wykorzystali, którego miała go na wyciągnięcie ręki, a jednak coś im zawsze krzyżowało plany. Jątrząca się w niej zazdrość wywoływana odczuwaną niepewnością… Teraz to wszystko znikało, a ona zrozumiała jak bardzo go pragnęła, jak bardzo zatraciła się w tym co czuła do niego nie od dziś, a nawet nie od wczoraj.
    Jęknęła po raz kolejny, gdy do języka dołączyły równie zaprawione palce działające jednak z wprawną ostrożnością, sprawiając że każdy gest odznaczał się jedynie odczuwaniem przyjemnością, a nie dyskomfortu.
    — Namgi… Nam-gi. — powtarzała drżącym głosem, wijąc się pod nim niespokojnie. — Ja… tak dobrze. — mamrotała po koreańsku jakby to mogło jej w czymkolwiek pomóc, ułatwić zapanowanie nad własnym ciałem. — Gi… — urwała tracąc do reszty głos. Odchyliła głowę w tył, zaraz ją przekręcając jakby chciała ukryć ją w poduszce. Zacisnęła usta wbijając w dolną wargę zęby. Ciepło jego języka kontrastujące z chłodem zębów było czymś niezwykłym, wywoływał elektryczne dreszcze biegnące wzdłuż kręgosłupa, raz za razem atakując jej drżące podbrzusze. Fala rozkoszy zalała ją gwałtowanie, w akompaniamencie jej jęku, który przerodził się w krzyk, którego nie była w stanie w żaden sposób zagłuszyć. Plecy Danielle wygięły się w łuk, palce mięły kołdrę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uda zacisnęła nieco po bokach jego ciała, a ona spadała w dół pochłaniana przez ogarniającą ją gwałtownie rozkosz, która przyszła szybko i znienacka, ale nie była w stanie dłużej przeciągać upragnionego momentu.
      Opadła na materac oddychając ciężko. Jej ciało drżało, czuła jakby miała nogi wykonane z waty. Mięśnie po chwilowym spięciu, powoli zaczęły się rozluźniać, tak jak cała ona. Napięcie ustąpiło pola błogiemu samopoczuciu. Niespiesznie uchyliła powieki podnosząc spojrzenie, acz dalej nieco zmroczone spojrzenie na blondyna.

      D.

      Usuń
  155. Kilka chwil zajęło jej dojście do siebie po intensywnym orgazmie. Uda dalej drżały, a z podbrzusza rozchodziła się elektryczna sensacja dreszczy szarpiących za wnętrzności. Klatka piersiowa falowała w szybkich oddechach, które gubiły się w nierównej pracy serca. Palce dalej zaciskała na pościeli, a powieki wciąż miała na wpółprzymknięte rozkoszując się wszystkim w swojej ciemności. To wszystko było nowym doświadczeniem dla Danielle, ale nie miała żadnych wątpliwości, niczego nie żałowała, że to z nim stawiała pierwsze kroki w seksie, odkrywała nowe, intymne rejony, których wcześniej nie znała, a przynajmniej nie w tak dużym stopniu jak teraz. To, że robiła to z nim, z kimś kogo zaczynała darzyć coraz silniejszymi uczuciami, potęgowało wszelkie doznania, nadając im głębszego znaczenia.
    Danielle z leniwym uśmiechem wtuliła się w ramiona Namgi'ego, gdy przyciągnął ją bliżej siebie. Wszelkie napięcia, które do tej pory kumulowały się w jej ciele zniknęły, pozostawiając po sobie jedynie słodki, euforyczny stan. Było jej tak dobrze i przyjemnie, że nie potrafiłaby nawet opisać tego słowami. Czuła się zrelaksowana, głowę miała pustą od jakichkolwiek myśli, czy to zmartwień, czy to jakichkolwiek pytań. Wypełniał ją jedynie błogi stan uniesienia i relaksu, który chciała jak najbardziej przeciągnąć.
    To był dopiero początek, a apetyt rósł w miarę jedzenia.
    — Jak nigdy wcześniej. — przyznała zgodnie z prawdą i wcześniejszymi doświadczeniami. — To było, bardzo, bardzo, bardzo przyjemne. — wymruczała składając krótkiego całusa na jego klatce piersiowej. Wciąż czuła gorąco od fali bodźców, które ją zalały, ale oddech powoli się unormował, a mięśnie były rozluźnione.
    — Tak? — zachichotała cicho chowając zarumienioną twarz w swoich włosach i wspierając czoło o bok jego ciała. — Mam taką nadzieję. — dodała. Jeżeli cokolwiek mogło ją zastanawiać, to czy on również odczuwał taką samą rozkosz, czy było mu równie dobrze, czy czegokolwiek mu nie brakowało. To był ich pierwszy wspólny raz, a jej w szczególności i zdawała sobie sprawę, że jakkolwiek wyśmienicie się teraz nie czuła, brakowało jej umiejętności, czy pewnego rodzaju świadomości. Mogła nie zaspokoić potrzeb Namgi'ego, czy to przez wzgląd na jego upodobania, własne doświadczenia, czy też przez to, że musiał być bardziej uważny na nią.
    Delikatnie głaskała go po torsie śledząc spojrzeniem swoje palce, delektując się dotykiem miękkiej skóry. Powinna wstać, pójść się ogarnąć do łazienki, wykąpać po całym dniu i zmyć lekki makijaż, który nieco rozmazał się pod oczami, ale nie miała ochoty ruszać się z łóżka, a tym bardziej odsuwać się od Namgi'ego. Wypełniał wszystkie jej zmysły swoją osobą, drażnił uwrażliwione zmysły, wyczulone teraz na każdy najmniejszy gest, więc nawet delikatnie prześlizgujące się po plecach, czy policzku palce rozsypywały gęsią skórkę na nagim ciele. Nie chciała tego w żaden sposób przerywać, delektując się otaczającym ich zapachem dwójki nieco zgrzanych, spoconych ciał.
    — Teraz wiem, że te dłonie czarują nie tylko na papierze. — palnęła żartobliwie z błąkającym się po twarzy uśmiechem, splatając ich dłonie ze sobą. Byłaby teraz w stanie stwierdzić, że nikt inny nie oczarowałby jej w taki sam sposób co Namgi, że nikt nie dałby jej takiego spełnienia jak blondyn. Wywarł na niej niesamowite wrażenie i przyjemnie łechtał kobiece ego żarliwością pieszczot, ale i troską, która nieustannie ją otaczał. Ciche pytania, czułe pocałunki… to było dla niej równie ważne, budowało poczucie własnej wartości i śmiałość. Sprawiało, że chciała więcej, by złapał ją za rękę i przeprowadził przez wszystkie możliwe doświadczenia.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  156. — To dobrze. — odpowiedziała, nie chciała by czegokolwiek udawał byleby ona poczuła się lepiej z tego powodu. Chciała, aby to wszystko czego miała okazję dzisiaj doświadczyć działało w obie strony, by powtórzyło się z występującą, równie intensywną, pasją co teraz. Bo chciała żeby się powtórzyło, by jeszcze wielokrotnie mogli zamknąć się w oderwanej od rzeczywistości bańce, która była przeznaczona tylko i wyłącznie dla nich.
    To było tylko ich, coś czym nie miała zamiaru się dzielić z nikim innym. Potrzebowała cieszyć się tymi błogimi, niezwykle cennymi momentami póki mogła, do woli i w jak największej ilości, odpychając od siebie wizję powrotu. Nie traktowała tego wyjazdu jako wakacyjnego romansu i ufnie wierzyła, że Namgi również nie korzystał z okazji i nie bawił się nią. Wierzyła, że rzeczywiście jest kiepskim aktorem i nie zdołałby jej tak dobrze omamić i wodzić za nos. Dlatego starała się nie myśleć o powrocie, o tym, że z pewnych względów ich wspólny czas znacząco się skurczy, obojętnie, czy tego chcieli, czy też nie. Tym bardziej każda z tych chwil była dla niej cenna, zapisując się nie tylko w pamięci, ale i sercu.
    Gdy wymówił jej imię, z dozą pobrzmiewającego jeszcze kilka chwil wcześnień, westchnienia i pomruku, zadrżała w jego ramionach. Przymknęła powieki przyjmując ochoczo ciepły oddech na szyi i pochwałę, która wywołała kolejny rumieniec na jej policzkach jak i kolejny, szeroki uśmiech. Cieszyła się, że było im po równo przyjemnie, żę odnaleźli w tym wspólny rytm, który odpowiadał obojgu, że bezwstydnie, wręcz instynktownie za sobą podążali, dając od siebie jak najwięcej, przyjmując równie wiele w odpowiedzi. Jej własne imię brzmiało o wiele lepiej na jego ustach i chyba teraz nie potrafiłaby zareagować inaczej jak uniesieniem kącików ust i lekkim dreszczem, gdy zawoła ją w ten, a nie inny sposób, kojarząc pełne imię z tym właśnie momentem.
    Zaśmiała się lekko na jego kolejne słowa, zerkając na niego z dołu.
    — Wiedziałam, że to będzie doskonały pomysł. — podsumowała dając przysunąć się jeszcze bliżej, pozbyć się ostatniej wolnej przestrzeni między nimi, która dzieliła ich usta. Zamruczała cicho na lżejszy, zdecydowanie spokojniejszy pocałunek. Odwzajemniła go czule układając dłoń na policzku blondyna, przelewając w tą pieszczotę zbierające się w niej uczucia.
    — Moglibyśmy. — przytaknęła zgodnie, wciąż jednak wymieniając się pocałunkami, nie odsuwając się choćby na milimetr od jego ciała. Stan zawieszenia, stygnące ciała i chłód pokoju zdawały się jej w ogóle nie przeszkadzać, wcale nie dosięgać jej świadomości, która wciąż skupiała się tylko i wyłącznie na Namgi’m.
    — Chcesz pójść ze mną? — zasugerowała odchylając nieco głowę w tył, by móc spojrzeć w jego ciemne tęczówki, które miały ładny brązowawy odcień. — Sama się stąd raczej nie ruszę. — dodała nieco się przeciągając. Tak naprawdę nie chciała zostawać sama, wolała przeciągać tą intymną chwilę bliżenia jak najdłużej, chciała móc obserwować jego ciało stojące pod strumieniem ciepłej wody, móc go jeszcze dotknąć, wpleść palce we włosy, złożyć kolejny pocałunek na spuchniętych wargach. Była zbyt samolubna, by puścić go gdziekolwiek samego, nawet jeśli to gdzieś znajdowało się raptem za jedną ścianą sypialni i miałby zniknąć tam tylko na kilkanaście minut. Nie widziała powodów dla, których mieliby pójść do dwóch różnych łazienek skoro właśnie oglądali i poznali swoje ciała w pełnej okazałości.
    Złożyła ostatniego buziaka na jego ustach, by w końcu, leniwie podnieść się do siadu. Rozejrzała się po pokoju i rozrzuconych niedbale ubraniach, które leżały wokół łóżka. Podniosła się z materaca i zachęcająco wyciągnęła w jego stronę dłoń, zapraszając by poszedł razem z nią.

    OdpowiedzUsuń
  157. Nie przeszkadzało jej to, że bezwstydnie mogli się sobie przyglądać. Póki nie weszli do łazienki w mieszkaniu panował półmrok, a jedynie słabe smugi świateł dochodzące z zewnątrz wpadały do środka i prześlizgiwały się po ich ciałach, nadając im niemal tajemniczego, nieco eterycznego charakteru. Bez skrępowania dała się wprowadzić do kabiny prysznicowej. Stanęła pod strumieniem wody, dając Namgi'emu sunąć dłońmi po jej ciele rozprowadzając po nim gęstą pianę. Przyjemny zapach słodkiego żelu wypełnił po chwili przestrzeń wokół nich, a ona delektowała się subtelnym dotykiem na udach, brzuchu, ramionach, czy piersiach. Nie sądziła, by będąc przy nim mógłby kiedykolwiek doskwierać jej wstyd.
    Pamiętała doskonale moment i towarzyszącą jej niepewność, gdy przyszła do niego by zaproponować mu wyjazd niespodziankę w ramach podziękowań. Dla niej to nie było nic takiego. Nie starała się nie roztrząsać tego co się prawie wydarzyło na nieszczęsnym otwarciu hotelu, ale miała świadomość , że gdyby blondyn jej stamtąd nie zabrał sytuacja potoczyłaby się inaczej, z dużo gorszymi konsekwencjami dla Danielle i zapewne teraz nie byłoby ich tutaj w Korei, a przynajmniej nie razem. Nie wpadłaby na pomysł wyjazdu nie mając ku temu powodów, a i pewnie dalej ścigałby ją koszmar wydarzeń z hotelu, który zaprzepaściłby szansę na nakreślenie pierwszych doznań w taki sposób jak zrobił to dzisiaj Namgi. Mógł sobie odejmować zaprzeczając, że nic takiego przecież nie zrobił, ale w jej odczuciu uchronił ją przed wieloma rzeczami.
    Pamiętała też jego pokiereszowaną twarz i poobijane, obolałe ciało w duchu prosząc by nigdy więcej nie musieć tego powtarzać. Pamiętała towarzyszącą jej euforię, gdy ostatecznie potwierdził, że może z nią jechać poświęcając calutki tydzień. Teraz uważała to za jedną z najlepszych decyzji jakie podjęła. Miała go tylko dla siebie, na wyłączność. Tylko ona mogła skradać pocałunki, sunąć dłońmi po jego ciele. Nie Hyerin i nie inne jakikolwiek dziewczyny, które spotykał w Nowym Jorku. Gdyby ktoś, dwa bądź trzy tygodnie temu powiedział jej, że właśnie tak skończą, wyśmiała by tego kogoś prosto w twarz. Nie dość, że po imprezie urodzinowej Plotkary i po serii niefortunnych zdarzeń, które miały tam miejsce, Namgi nie chciał jej widzieć, to do momentu w klubie rzeczywiście uważała go za dobrego przyjaciela nikogo więcej, a jednak błyskawicznie dali się oboje pochłonąć nowym uczuciom. Ani trochę tego nie żałowała i nie zmieniłaby niczego.
    Obróciła się przodem do tekściarza również wylewając na dłoń porcję żelu i niespiesznie zaczęła sunąć po mokrej skórze chłopaka. Robiła to niby z uwagą, ale i figlarnym uśmiechem, przyglądając się jak jej palce wodzą po jego sylwetce, mięśniach rysujących się pod skórą, obojczykach, ramionach, a gdy przechodziły na plecy stykała się swoim ciałem z jego, by wszędzie dosięgnąć.
    Gorąca woda spływała po nich i sprawiła, że szyby prysznica momentalnie zaparowały. Danielle wspięła się na palce, by sięgnąć ust Namgi'ego i po raz kolejny tego wieczora złożyć na nich głęboki pocałunek. Nawet nie myślała o tym, by się odsunąć i zaprzestać już, zachłannych pieszczot. Wciąż było jej mało, była nienasycona i dalej odczuwała silną potrzebę bycia blisko niego, czucia jego ciepła przy sobie, jego oddechu mieszającego się z jej własnym oddechem, ust tuż przy jej ustach, dłoni zaciskających się na talii, czy pośladkach. Był jak narkotyk, raz posmakowany mąci w głowie, uzależnia, zmusza do sięgania po więcej. I czuła się z tym niesamowicie dobrze.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  158. — Powinniśmy pójść spać. — wymruczała, ale jej ciało nie podążało w ślad za rozsądkiem i słowami wychodzącymi z jej ust, wciąż blisko przylegało do ciała Namgi'ego, wciąż muskała ustami jego usta. Pożądanie i rozochocenie ponownie budziły się w niej do życia utrudniając skupienie na dokończeniu mycia. Nie wiedziała jednak, czy położenie się do łóżka w czymkolwiek pomoże, czy ostudzi jej zapał i pragnienia, które miały ją w garści. Nie potrafiła się temu oprzeć, a nawet gdyby mogła to nie chciała tego robić. To poczucie kompletnej bezbronności w starciu z własnymi uczuciami było przytłaczające, ale i niezwykle przyjemne. Była kompletnie rozzbrojona, w pełni uległa emocjom, a przede wszystkim blondynowi. Nigdy nie czuła czegoś takiego. Miała okazję poznać wiele osób, wielu chłopaków i nieco starszych facetów, którzy próbowali ją podrywać i czarować tym czym potrafili głównie nazwiskiem lub kartą kredytową. Niekiedy dawała zaprosić się na wspólne wyjście, randkę która zwykle się nie powtarzała przez wzgląd na brak tego czegoś, tej wyjątkowej, niepowtarzalnej iskry, która wprawiała serce w szybsze bicie, a w brzuchu wywoływała motyle. Nie było chemii, ani przysłowiowej magii, aż ostatecznie przestała szukać, przestała wierzyć, że zakochanie może być tak wyjątkowe jak niektórzy opowiadali. Dotarła nawet do momentu, w którym przestała wierzyć ojcu i matce w ich uczucia spychając wszystko na karb przyzwyczajenia, kwestionując ich skomplikowaną relację. A jednak teraz stała tutaj, przed Namgi'm gotowa zrobić wszystko o co by ją poprosił, gotowa przewartościować całe swoje życie dla niego, beznadziejnie zauroczona, zaślepiona nowymi, gwałtownymi uczuciami, które przejmowały nad nią kontrolę. Była świadoma, że nie powinna tak szybko ulegać, ani jemu, ani sobie, ale łaknęła bliskości, łaknęła uczuć, bezustannego dotyku, oczu wpatrzonych w nią z taką intensywnością, że robiło jej się goręcej. Zakochiwała się w nim, szybko, bezmyślnie, bez możliwości wciśnięcia hamulca.
    Czuła oplatającą ich gęsta duchotę panującą pod prysznicem. Oddech stawał się nieco cięższy, a pocałunek żarliwszy nieprzerwany wodą spływającą po ich twarzach. Parny klimat sprawiał, że kręciło jej się w głowie, dłonie sunące po ciele, badające każdy jej skrawek, mąciły jej z łatwością w głowie budząc do życia kolejne wyobrażenia, rzeczy które mogliby ze sobą wypróbować. Zadrżała, gdy wymruczał zdrobniale jej imię. Bezwiednie z jej ust wypadały kolejne westchnięcia i tłumiony wargami jęk, gdy haczył o nie zębami. Biegła dłońmi do góry układając je ostatecznie po bokach jego szyi. Przerwała pocałunek nieco dysząc, łapiąc łapczywie oddech z wypełnionego parą powietrza. Oparła czoło o jego czoło przymykając powieki, rozkoszując się ciepłem wody i ciała tekściarza.
    Jak miała zachować zdrowe zmysły, gdy miała kogoś takiego na wyciągnięcie ręki? Kogoś troskliwego, błyskotliwego, z poczuciem humoru i nieprzyzwoicie seksownego… Czuła się co najmniej tak jakby wygrała gwiazdkę z nieba i zupełnie nie rozumiała czym sobie na to… na niego zasłużyła, ale po powrocie miała zamiar wziąć się w garść. Nie chciała więcej przychodzić do jego studia w marnym stanie, płacząc w rękaw jak ma ciężko. Nie chciała być dla niego ciężarem, a teraz czuła się jakby ktoś wymienił jej baterie na nowe. Chciała przychodzić i wywoływać uśmiech na jego twarzy, który tak uwielbiała widzieć. Chciała słyszeć jego śmiech, miękko wypowiadane imię, kolejny żart w przerwie od pracy i własnych zajęć.
    Odsunęła się tylko po to by musnąć lekko jego usta zaraz schodząc z delikatną pieszczotą na jego żuchwę, płatek ucha, szyję.
    — Powinniśmy, czy nie? — wymruczała ponawiając pytanie. Sęk w tym, że sama nie potrafiła się od niego oderwać. — Namgi… — dodała przybierając nieco wyższy o oktawę głos, ten sam, który towarzyszył im chwilę temu w sypialni.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  159. Dotyk jego dłoni w połączeniu z gęstą parą, która coraz szczelniej ich otaczała, były niemal obezwładniające, a na pewno otumaniało jej zmysły, znów uwrażliwione na najmniejszy gest z jego strony. Wyraźnie czuła kółka kreślone na skórze, usta muskające drugie usta. Przyglądała mu się dużymi oczami, w których po równo malowała się na nowo podjudzona ciekawość i podniecenie. Patrzyła jak unosi jej dłonie do swoich ust, składa na nich drobne pocałunki… Przebiegł ją dreszcz, gdy poczuła jego język na swoich palcach, gest jednocześnie wulgarny i tak zmysłowy. Zaraz jednak poczuła pod opuszkami rozgrzaną skórę i twarde mięśnie rysujące się tuż pod nią, gdy przeniósł jej dłonie na swoje ciało. A to wszystko w akompaniamencie zachrypniętego, wodzącego na pokuszenie głosu, któremu nie mogłaby się oprzeć. Pchana własną ciekawością, pożądaniem i jego zachętami, potaknęła wolno głową, szybko analizując w myślach jakie miała możliwości, czego chciała spróbować w pierwszej kolejności, nie mając tak naprawdę pojęcia co mogła zrobić. Pospiesznie odgoniła od siebie wszelkie myśli, by nie wpędzić się w błędne koło i nie zarzucać się niepotrzebnie presją, której przecież Namgi na niej nie wywierał.
    Naparła na niego dłonią, która spoczywała na wysokości jego mostka. Pchnęła go na wykafelkowaną ścianę samej zaraz przywierając do jego ciała. Złożyła kilka zachłannych pocałunków na jego szyi oraz obojczykach hacząc skórę zębami, zasysając się i pieszcząc ją językiem by rozmasować dane miejsce. Schodziła niżej przez klatkę piersiowej, na której zatrzymała się na moment by otoczyć językiem jeden z sutków, drugi drażniąc paznokciami i niżej na podbrzusze, aż kucnęła opadając przed nim na kolana. Nie sądziła, że ta konkretna pozycja może tak bardzo przypaść jej do gustu, ale było w tym coś niezwykle pobudzającego, spoglądanie w jego zamglone oczy z dołu, gdy wplatał palce w jej włosy i lekko za nie pociągał.
    Przesunęła dłońmi wzdłuż jego ud, by zaraz ująć jego twardniejącą męskość w dłoń. Przejechała nią po jego długości zaraz dołączając do tego usta. Stymulowała go przez chwilę wsłuchując się w jego westchnienia przebijające się przez szum spływającej z deszczowni wody. Nie zwracała uwagi na mokre, splątane włosy, które kleiły jej się do karku oraz pleców, do pojedynczych kropel spływających jej do oczu, gdy patrzyła na niego spod ciemnych, gęstych rzęs. Smakowała go na nowo, pchana rozpaloną po raz kolejny żądzą, dłońmi wędrując po jego ciele. Czuła niesamowitą satysfakcję mogąc dawać mu tyle rozkoszy, widząc ją odbijającą się na jego twarzy, w oczach, na wargach zaciskanych pomiędzy zębami… serwował jej obłędny widok i niepowtarzalne doznania.
    Przerwała jednak pieszczotę podciągając się do góry.
    Poruszyła bezwiednie biodrami, w akcie narastającego zniecierpliwienia. Jej usta ponownie odnalazły jego usta, składając na nich głęboki, chaotyczny pocałunek. Chciała czuć więcej, chciała by się kompletnie dla niego rozsypać. Chciała rzucić się na głębiny.
    — Chcę ciebie. Całego ciebie. — wymruczała wprost do jego ucha, na moment przerywając pocałunki. Subtelnie muskała płatek, palce zaciskając na ramionach chłopaka. — Proszę. — wymruczała spoglądając w jego oczy nim zninów splotła ich języki razem w rozpalonym tańcu, nieświadomie walcząc o przewagę, choć wiedziała, że jest z góry skazana na przegraną, choć była to najprzyjemniejsza porażka jaką mogła sobie wyobrazić.
    Byli tu sami. Oddechy mieszały się z ciepłą parą, woda zmywała pot wstępujący na ich ciała od fali gorąca. Nie myślała trzeźwo, nie brała niczego pod uwagę jak rozładowania napięcia, które na nowo zebrało się w jej organizmie.

    impatient dani

    OdpowiedzUsuń
  160. Przekleństwo, które wyrwało się z jego gardła było niczym mód dla jej ucha. Chciała go słyszeć, chciała czuć pod palcami mocno zaciskające się mięśnie, wiercące się biodra, członka drażniącego gardło, gdy niekontrolowanie napierał na jej usta. Chciała widzieć jak się niecierpliwi dzięki niej i jej ruchom. Wciąż nie miała pewności, że cokolwiek robiła tak jak należy, ale czy było to ważne skoro on tak wyraźnie prosił o więcej, gdy jego ciało wysyłało jasne, nawet dla niej, sygnały? Działała instynktownie, bazując na wiedzy, którą posiadała, starając się wyczuć to co jemu sprawia przyjemność, tylko jemu. Inni jej nie obchodzili. Wciąż podjudzała go figlarnym spojrzeniem samej karmiąc się jego widokiem.
    W pierwszej chwili chciała nawet zignorować słowa rozsądku, na które Namgi zdołał się zdobyć. Oddawała się dalej przyjemnemu dotykowi blondyna, póki słowa, powoli i mozolnie, nie przebiły się do jej świadomości i zdrowego rozsądku uzmysławiając powagę sytuacji. Na moment nieco się odsunęła zdając sobie sprawę do jakiej lekkomyślności byłaby w stanie się posunąć gdyby Namgi nie myślał trzeźwo za ich dwójkę. Ona również nie miała zamiaru ryzykować. Nie, wpadki nie wchodziły w grę obojętnie jak silne pragnienia by nią nie targały. Nie mogli pozwolić sobie na takie ryzyko, ufając wyczuciu czasu, gdy tak łatwo przychodziło im stracenie głowy dla danej chwili.
    Skinęła więc głową, gotowa zebrać się w sobie, by odsunąć się od niego i dokończyć prysznic, który przedłużali kolejnymi pieszczotami.
    — W porządku. — odpowiedział z niewielkim uśmiechem i wciąż żarzącymi się pożądliwie oczami. — Możemy poczekać. — dodała z cichym pomrukiem, jednak przed odsunięciem się powstrzymało ją ramię chłopaka, które owinęło się wokół jej talii, stanowczo zatrzymując w miejscu. Zadrżała czując dłoń powoli sunącą przez dekolt i podbrzusze, choć same słowa, które w jej uszach brzmiały niczym zaklęcie, wystarczały, aby ją rozpalić. Podejrzewała, że gdyby zechciał, jego głos mógłby okazać się wystarczającym arsenałem by doprowadzić ją na sam szczyt rozkoszy.
    Jęknęła głośno, gdy nagle poczuła w sobie jego palce, opierając jednocześnie czoło o jego klatkę piersiową, chowając w niej twarz. Odruchowo zacisnęła na nich swoje drżące uda, paznokcie wbijając w jego ramiona niezbyt będąc w stanie skupić się, czy zrobiła to delikatnie, czy wręcz przeciwnie. Poruszyła biodrami zataczając nimi kółka instynktownie podążając za poruszającą się dłonią tekściarza.
    — Gi… — Aż zapomni swojego imienia, słodka groźba, obietnica której spełnienia nie mogła się doczekać, choć już była bliska zapomnienia wszystkiego związanego z światem zewnętrznym rysującym się poza parnym prysznicem. Miała wrażenie, że w jej głowie echem odbija się tylko jedno słowo, jedno imię. To które należy do niego.
    Przełknęła ciężko ślinę wtulając się w niego dalej. Była pewna, że gdyby nie jego ramię nie byłaby w stanie utrzymać pionowej pozycji. Czuła się przeboźdźcowana od ilości otrzymywanej przyjemności, od duchoty, która wywoływała lekkie zawroty głowy, od miękkich nóg, które powoli zaczynały się pod nią uginać, od ciężaru jego warg na skórze, które uintensywniały sensację rozchodzącą się po jej podbrzuszu. Elektryczne dreszcze raz za razem spinały mięśnie, które pod wpływem kolejnej dawki przyjemności robiły się coraz słabsze. Serce tłukło się ciężko w piersi, a nierówny rytm wyrywał z płuc krótkie oddechy, kolejne westchnienia i pojękiwanie, gdy zawijał palce sięgając najczulszych punktów, które odkrywał nawet przed nią samą, których wcześniej nie była świadoma. Samo zaspokajanie nie było tak przyjemne, tak wyczekiwane jak to co właśnie czuła.

    he makes her a mess

    OdpowiedzUsuń
  161. Poddała się jego dłoni owiniętej na szyi i stanowczemu ruchowi. Zadrżała, gdy zamienił ich miejscami. Zimne kafelki kontrastowały z rozgrzaną skórą, ciepłem wody i palącymi pocałunkami, które z oddaniem odwzajemniała, nie dając szansy na zaczerpnięcie głębszego oddechu, który mógłby nieco otrzeźwić oba umysły. Spoglądała na niego spod na wpół przymkniętych powiek, nie hamując się z wokalnym okazywaniem jak dobrze jej było, więc gdy padło jego na wpół troskliwie, na wpół ciekawskie pytanie, jej oczy przesunęły się po męskiej twarzy z nieco niezrozumiałym wyrazem, jakby w tej chwili docierały do niej jedynie niewerbalne komunikaty, dotyk, pocałunki i żadnego innego języka nie rozumiała.
    Przygryzła wargę, głowę odchylając w tył i opierając ją o ścianę za plecami, gdy chwycił ją pod kolanem i uniósł jedną nogę, przez co jeszcze mocniej odczuwała jego pogłębione tym gesty. Przełknęła ciężko ślinę, językiem przesuwając po rozwartych wargach, z których raz za razem wyrywały się jęki, których nie była w stanie dłużej kontrolować. Nie obchodziło ją w jak dużej rozsypce teraz się prezentowała. Namgi sprawiał, że się rozpadała, a pożądanie i rozkosz wypełniały każdy centymetr jej ciała, każdy nerw spragniony uwagi. Mięśnie pulsowały pod skórą, spinały się raz za razem pod dłońmi błądzącymi po ciele.
    — Nam-mgi… — Starała się, aby jej głos zabrzmiał pewnie, jednak załamał się w połowie, wyższy o oktawę bądź dwie, mieszający się z rozkosznym pomrukiem. — Dobrze, czuje się ch-holernie dobrze. — wychrypiała ledwo mogąc skupić się na wypowiadanych słowach, nie przejmując się, że mogła pleść głupoty. Była bliska orgazmu, czuła ucisk w podbrzuszu, a umysł powoli otaczała słodka mgiełka spełnienia, odrywając ją kompletnie od rzeczywistości. Jego imię co rusz padało pomiędzy kolejnymi, bezwiednym jękami, wypowiadane ciężko, przerywane sapnięciami i dyszeniem wywołanym nieregularnym oddechem. Dreszcze na nowo przejęły kontrolę nad jej ciałem i gdyby nie silne dłonie blondyna, była pewna, że osunęła by się na podłogę, nie mając siły utrzymać się na drżących nogach. Danielle traciła resztki rozumu na rzecz jego żarliwych gestów, które ochoczo przyjmowała, które obezwładniły jej ciało i umysł. Rozkładał ją na czynniki pierwsze, szarpiąc za odpowiednie struny z niezwykłą wprawą.
    Chciała znów do niego przylgnąć, schować się w jego bezpiecznych ramionach, ale trzymał ją stanowczo, wzmagając każde jedno doświadczenie, kierując bodźcami zgodnie z własnym kaprysem, wprawnie ją dominując. Jego komplement otarł się o świadomość Danielle, wywołując szczery, usatysfakcjonowany uśmiech.
    — Gi… nie dam… p-proszę… — Sama nie potrafiłaby wskazać o co tak właściwie go prosiła, o szybsze ruchy, czy chwilę wytchnienia. Czuła jednak, że jest na krawędzi, że więcej nie jest w stanie przyjąć, drżała, a w kącikach oczu zbierały się łzy od ilości bodźców i towarzyszących jej emocji. Twarz zdobiły soczyste rumieńce. Wilgoć spływała po wewnętrznej stronie jej uda, mieszając się z wodą, która wciąż płynęła z prysznicowej słuchawki.
    Przez jej ciało przeszła fala gorąca, napięcie ustąpiło wraz z głośnym jękiem opuszczającym jej wulgarnie rozchylone usta. Trwała w chwilowym zawieszeniu, delektując się kolejnym spełnieniem, które jej podarował. Zadowolona, ale i wykończona, wsparła się o niego, przenosząc część swojego ciężaru Namgi'emu, powoli prostując nogę, na udzie której blondyn zaciskał palce.
    Próbowała się pozbierać, ale oprócz opanowania dzikiego oddechu, niewiele mogła zrobić. Nogi dalej drżały i były miękkie utrudniając stanie o własnych siłach. Myśli wirowały wokół przeżytego orgazmu, wprawiając ją w błogi stan. Powoli otworzyła oczy napotykając wzrok chłopaka, ciemne, intensywne tęczówki, które uważnie ją świdrowały.
    — Czy możesz zawsze chodzić ze mną pod prysznic? — zapytała z lekkim uśmiechem, niemal dziecinną prośba, która nie chciała usłyszeć odmowy.

    she's losing her mind

    OdpowiedzUsuń
  162. — Podzielimy rachunek na pół żebym cię za szybko nie oskubała z kasy. — odpowiedziała, natychmiastowo wdając się w jedną z ich mało poważnych dyskusji, które tak lubili prowadzić, póki poziom absurdu nie osiągał tak wysokiego poziomu, że w żartobliwym tonie odpuszczali dalsze ciągnięcie wymiany zdań, a przynajmniej na dany moment.
    Pozwoliła się sobą zająć krok po kroku, posłusznie usiadła na zamkniętej desce od toalety otulając się miękkim ręcznikiem, który podał. Spoglądała na niego z błogim uśmiechem, gdy przeglądał jej kosmetyki w poszukiwaniu odpowiedniej butelki z płynem do demakijażu i bez słowa sprzeciwu nadstawiła twarz dając mu dostęp do niej. Przymknęła powieki pod wpływem delikatnych ruchów wacika na policzkach, pod oczami, wokół ust. To było tak naturalne w jego wykonaniu, jednocześnie miłe i relaksujące, że przejął pałeczkę i zajmował się nią nawet po intymnych uniesieniach. Nie zostawiał jej samej sobie ze zmęczeniem i tymi wszystkimi emocjami, które wciąż towarzyszyły Danielle.
    — To chyba będziesz musiał się ubrać. — Uchyliła jedną powiekę spoglądając na niego wymownie i lekko dźgnęła go w odsłonięty tors, na którym prezentował się zasiniały ślad po jej zachłannych ustach, dobitny symbol, że tu była, że był jej i tylko jej. Ślad z którego była zaskakująco mocno dumna. — Z takimi widokami wcale nie zasypia się tak łatwo, wiesz? — dodała uśmiechając się ciepło na kilka drobnych całusów, które rozsypał po jej twarzy. Taka była prawda, miała dziewiętnaście lat i kompletnie straciła głowę dla chłopaka, niezdolna się od niego odczepić.
    Chwila oddechu w chłodniejszym pomieszczeniu odrobinę ocuciła jej głowę, choć powieki dalej nieznośnie ciążyły. Dawka emocji, którą zaserwował jej na dobranoc porządnie ją wymęczyła i wiedziała, że tak rozluźniona będzie smacznie spała całą noc póki nie zadzwoni budzik.
    Gdy dokończył domywanie makijażu z jej twarzy, musnęła jego usta w podzięce i podniosła się z toalety owijając ręcznikiem pod pachami. Miękkie kolana były już bardziej stabilne niż kilka chwil temu, ale ma Kątem oka dostrzegła szyję oraz dekolt obsypane czerwonawymi malinkami. Przejechała palcami po skórze, odrobinę się krzywiąc, gdy nacisnęła na jeden z mocniej odcinających się od reszty skóry. Grymas delikatnego dyskomfortu był chwilowy, zaraz ponownie zastąpiony błogim zadaowoleniem i figlarnymi iskierkami w zmęczonych oczach.
    — Chyba nawet mnie nie stać na takie ilości korektora, Gi — skomentowała przenosząc wzrok na blondyna, który według niej wyglądał najlepiej w takim nie wyjściowym wydaniu, z potarganymi, nieco wilgotnymi kosmykami, które układały się w nieładzie wokół jego twarzy. — …ale nie mam nic przeciwko. — dodała używając jego wcześniejszych słów.
    Przeszła do sypialni, by sięgnąć po czystą bieliznę z walizki, którą od razu ubrała na siebie. Po gorącym prysznicu niby była rozgrzana, ale chłód mieszkania zbyt mocno kontrastował z jej ciepłą skórą. Zerknęła na piżamę leżącą na łóżku, ale nie była nią ani trochę zainteresowana. Chciała być otoczona tylko i wyłącznie zapachem Junga.
    — Namgiiii — zaczęła wciąż sennym, teatralnie dziecinnym, słodkim głosem wlepiając w niego duże, czekoladowe tęczówki. — Mogę wziąć jakąś twoją koszulkę do spania? — zapytała wydymając nieco usta i przybierając najbardziej niewinny, uroczy wyraz twarzy na jaki było ją teraz stać, by nadać odpowiedniego wyrazu swojej drobnej prośbie.

    OdpowiedzUsuń
  163. Parsknęła śmiechem na jego skromne słowa na swój temat. Cóż… w jej oczach był idealny, a takie drobne czułości jak składanie delikatnych pocałunków, czy zadbanie o zmycie jej makijażu upewniały ją tylko w tym jak ma szczęście. Dobrze wiedziała, że każdy ma wady, ale w tej chwili nie dostrzegała ich u tekściarza albo były one na tyle niewinne, że w pełni je akceptowała.
    Malinki może i będą kłopotliwe do zakrycia, ale nie żałowała, że dał się sobie ponieść. Nie chciała żeby musiał się przy niej hamować i rezygnować ze swoich potrzeb. I tak był ostrożny, uważny na jej odczucia i reakcje na dotyk, nowy rodzaj bliskości. Była mu wdzięczna, że z taką starannością starał się ją przeprowadzić przez nowe doświadczenia, nie naciskając na nią tylko dając samodzielnie eksplorować nowy, nieznany teren. Poza tym oficjalne wizyty mieli już za sobą, a ślady po pocałunkach nie były czymś czego się wstydziła, wręcz przeciwnie. Jawne dowody na to co wyczyniał z nią za zamkniętymi drzwiami apartamentu świadczyły tylko o jednym, o tym, że była tylko i wyłącznie jego, a z tego była jak najbardziej dumna. Chciała żeby ludzie to o nich wiedzieli, by może w jakiś sposób jej zazdrościli. Nie potrafiła również ukryć łechtającej przyjemnie ego, nieco dziecinnej, świadomości, że kolorowe zasinienia widniejące na jej szyi zobaczy nie kto inny jak Hyerin, gdy znów pojawią się w Hit Labie, a to ich na pewno czekało skoro Namgi podpisał z nimi współpracę.
    — Taką nie z serii playboya, Gi. — odpowiedziała przekornie dla jego zadziornego pytania. Biała koszulka okazała się za duża o kilka dobrych rozmiarów. Materiał sięgał jej ponad połowę uda zasłaniając spokojnie pośladki, a krótkie rękawy przykrywały łokcie. Wyglądała jakby wciągnęła na siebie sukienkę, a nie t-shirt, ale jej się to podobało. Była szczelnie otulona zapachem blondyna, który nasilił się jak tylko wdrapała się na łóżko i ułożyła pomiędzy jego ramionami. Oparła głowę na klatce piersiowej chłopaka uprzednio składając krótki pocałunek na jego ustach.
    — Uważaj bo zaraz będę trzymała ręce przy sobie do końca wyjazdu, a wiesz, że potrafię być zawzięta. — wymamrotała niewinną groźbę cichym głosem, ale pomimo szczerych chęci zabrzmienia odrobinę złośliwie, była na to zbyt senna. Momentalnie przymknęła ciążące jej powieki wtulając się w bok Namgi'ego, napawając się jego bliskością i ciepłem promieniującym od ciała. Była zmęczona, ale i szczęśliwa, zarówno z intensywnych doznań jakie Namgi jej zaserwował, ale również z racji tego jak bardzo zbliżyli się do siebie od czasu feralnej imprezy urodzinowej Plotkary, która prawie zaprzepaściła ich znajomość. Cieszyła się, że pomimo nieporozumienia nie odpuściła i naciskała dalej na kontakt. Cieszyła się, że tu przyjechali, że Namgi odnalazł ją w klubie na parkiecie i zrobił pierwszy krok. Ta relacja pogłębiała się bardzo szybko, pokonywali po dwa stopnie na nic się nie oglądając, ale to szybkie tempo jej odpowiadało. Skoro była szczęśliwa, po co miałaby podważać ich wspólne decyzje. Zresztą chciała się cieszyć wspólnym czasem, tym że teraz mogli poświęcić sobie każdą chwilę nie dzieląc uwagi pomiędzy obowiązki, a siebie.
    — Dobranoc, chagi. Śpij dobrze. — dodała cichutko, zaraz poddając się zmęczeniu i odpływając w błogi, nieprzerwany sen.

    OdpowiedzUsuń
  164. Prywatne pomieszczenie przywitało ich przyjemnym chłodem, którego na próżno było szukać na parkiecie, gdzie każdy skrawek klubu był okupowany przez co najmniej trzy pary roztańczonych stóp. Również zapach w loży był łaskawszy dla zmysłów, bo o ile Min lubiła się zabawić, tak przebywanie za długo wśród przepoconych, ocierających się o ciebie sylwetek i okazjonalnie wylany na ramię alkohol, wywoływało u niej nieprzyjemne ciarki wzdłuż kręgosłupa.
    Pozwoliła Namgiego przekroczyć próg loży, następnie zamykając za nimi drzwi, przekręcając kluczyk i zostawiając go w zamku. Nie sądziła, by ktokolwiek miał im przeszkodzić, jednak każda bariera prywatności, na jaką mogła sobie pozwolić, była mile widziana.
    — Nie krępuj się. — Wskazała palcem na lufkę, którą blondyn dalej dzierżył w dłoni, chwilę później przenosząc wzrok na jego twarz. Dalej lekko zaszklone powieki i delikatny rumieniec na twarzy, wydobyły z niej cichy chichot, na jaki nie pozwoliłaby sobie, stojąc z nim twarzą w twarz w korytarzu.
    Ari nie należała do osób nieśmiałych, ostrożnie stawiających każdy krok, byle nie nadepnąć nikomu na piętę. Wręcz przeciwnie, potrafiła bez skrupułów zapytać o to, czego w danej chwili potrzebowała, oczekując, że każda jej zachcianka zostanie spełniona z uśmiechem na ustach.
    Przy Namgim jednak czuła się mniej pewnie, nieco nerwowo, nie znając go na tyle, by wiedzieć jakiej reakcji się po nim spodziewać. Odchylała głowę w bok, uciekając od jego przenikliwego spojrzenia po kilku sekundach, a przyklejony do ust, zarozumiały uśmieszek, był jedynie fasadą osoby, którą chciała, by chłopak w niej zobaczył.
    Może był to efekt małej ilości alkoholu, a może wydarzenia minionych miesięcy, sprawiały, że mimo przyodzianej maski zobojętnienia, od środka szargały nią nerwy. Każda wymówka była lepsza, niż przyznanie przed samym sobą, że strach był realnym przeciwnikiem, a ty posiadałeś słabości. I co gorsza, ktoś mógł to wszystko zobaczyć.
    ¬— Potrzebuję czegoś pobudzającego. — rzuciła, siadając blisko jednego ze stolików, gdzie wśród kilku niedopitych drinków i wpół pustej butelki, leżała jej torebka. Wnętrze nie mieściło wiele, a ona wiedziała, czego szukała, więc po upływie zaledwie kilku sekund, rzuciła na blat kilkanaście banknotów z podobizną Benjamina Franklina.
    — Błogość, euforia, uniesienie, zapomnienie. — wyrecytowała na jednym tchu, by następnie wsadzić cienkiego papierosa, który był drugą rzeczą wyciągnięta z torebki, pomiędzy wargi. Jej słowa, były pragnieniem, którego ukojenie mogła znaleźć w zawartości foliowego woreczka. Nawet jeśli uczucie miało pozostać tymczasowe, i tak było to lepszą opcją, niż zderzenie się z rzeczywistością. Opierając się wygodnie o oparcie siedzenia, zaciągnęła się mocno, a kiedy ponownie otworzyła usta, jej twarz zakryła gęsta chmura dymu. — Jesteś w stanie sprostać moim oczekiwaniom?

    [my tutaj przychodzimy po długiej przerwie i bardzo przepraszamy i obiecujemy poprawę i pls dont hate us ._.]

    OdpowiedzUsuń
  165. Danielle nie nastawiała żadnego budzika, chciała dać im tyle snu ile potrzebowały ich organizmy zwłaszcza po wczorajszych zbliżeniach, które przynajmniej dla niej były niesamowicie intensywnymi i wykańczającymi doznaniami. Jednak nie było im to widocznie dane. Burknęła niezrozumiałą wiązankę słów słysząc dobiegający z daleka, uciążliwy hałas. Wybudziła się słysząc, jak się okazało, dźwięk dzwonka telefonu. Mruknęła cicho, z cieniem niezadowolenia, gdy poczuła niechciany ruch na materacu, powiew chłodu przy odsłonięciu kołdry i pustkę pod dłonią. Poruszyła się nieco z grymasem malującym się na twarzy póki nie poczuła miękkich ust na swoich, które odgoniły chwilowe niezadowolenie. Delikatny buziak wywołał uniesienie kącików ust i lekki, zaspany uśmiech. Gdy chłopak podniósł się z łóżka, Dani przekręciła się na bok otwierając niechętnie oczy, czując, że gdyby nie telefon przespałaby smacznie kilkanaście kolejnych minut. Przeciągnęła się i zaraz podciągnęła kołdrę wyżej pod samą brodę, by zatrzymać wygenerowane ciepło. Zerknęła w stronę drzwi słysząc niski, zachrypnięty jeszcze, głos blondyna dochodzący z drugiego pokoju, ale nie dosłyszała dokładnie przebiegu całej rozmowy, którą prowadził.
    — Jasne, tylko pamiętaj, że zostało nam niedużo czasu, a naprawdę zależy mi żeby spotkać się jeszcze przed waszym wylotem i dograć pewne szczegóły. — odpowiedziała Hyerin, kryjąc również drugie dno w swoich słowach, czego starała się otwarcie nie dać po sobie poznać. — Daj mi znać kiedy możesz wpaść żeby wszyscy byli na miejscu. — poprosiła. — Do zobaczenia! — dodała z pobrzmiewającą ekscytacją, rozłączając połączenie.
    Danielle cierpliwie czekała na Namgi'ego nie ruszając się z ciepłego łóżka. Jej uśmiech stał się momentalnie szerszy, choć wciąż tak samo leniwy, gdy chłopak wrócił do pokoju, na wpół przytomny, na wpół rozbudzony niespodziewanym telefonem.
    — Hej. — wymruczała skupiając na nim spojrzenie, na lekko pomiętej koszulce, włosach rozsypanych w nieładzie i ciemnych oczach. — Wracaj tu do mnie. — poleciła odgarniając kołdrę, by mógł wślizgnąć pod nią koło niej. Połowa wyjazdu była za nimi, więc powinni raczej sprawnie się ogarnąć, by jak najwięcej skorzystać z pobytu, ale tak naprawdę Danielle nie czuła presji związanej z zobaczeniem miasta. Bywała tu wielokrotnie, a i w przyszłości z pewnością miała zamiar wrócić, a skoro Namgi nie naciskał i nie poganiał jej w żaden sposób, nie chciała się narzucać z intensywniejszym planem wycieczki. Samo to, że mogli cieszyć się swoją bliskością bez przeszkód, wystarczał brunetce, by uznać wyjazd za udany. Odpoczywała jak nigdy dotąd, miała naładowane baterie, idealnie na powrót i ponowne rzucenie się w wir obowiązków.
    — Kto dzwonił? Coś ważnego? — zagadnęła przyglądając się blondynowi z zainteresowaniem. Przelotnie zerknęła na wyświetlacz telefonu, który wskazywał ledwie wpół do jedenastej. Niby nie było to wcześnie, ale zastanawiała się, czy to rodzice, ktoś znajomy, czy jeszcze coś innego na czym powinien się skupić, coś co mogło skraść jego uwagę na dłuższą chwilę. Dlatego liczyła, że to nie było nic istotnego, a przede wszystkim nie ta nieszczęsna, druga praca, która wiązała się dla niego z największym ryzykiem czego raz była świadkiem. Naprawdę miała nadzieję, że tygodniowa nieobecność nie odbije się na nim negatywnie.
    Wtuliła się w niego z powrotem, gdy wślizgnął się na swoje miejsce, składając przelotny pocałunek na policzku Namgi’ego.
    — Wyspany? — zapytała samej powoli się rozbudzając, czując jak wszystkie wczorajsze emocje do niej wracają, momentalnie podbijając jej dobry nastrój.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  166. Wplątała się w ramiona Namgi’ego, przerzucając ramię przez jego tors w celu objęcia, nogę wplątując pomiędzy jego nogi lekko, nieco zaczepnie przesuwając stopą po jego łydce. Nawet jeśli to wszystko między nimi było świeże, nawet biorąc pod uwagę cały okres od kiedy się znają i przyjaźnią, czuła się właściwie, na odpowiednim miejscu. On był jej bezpiecznym miejscem, w jego ramionach czuła się dobrze, szczęśliwie, błogo. Jakby problemy ich nie dosięgały lub w ogóle nie istniały. Jakby jego ramiona szczelnie odgradzały ją od jakicholwiek zmartwień. Najchętniej w ogóle by się nie ruszała nigdzie, została tak na zawsze.
    — Hyerin? — powtórzyła, a w pierwszej chwili jej głowa nie połączyła oczywistych faktów, za to podsunęła myśl skąd dziewczyna wytrzasnęła jego numer. Uniosła nieco brwi i potaknęła głową na jego wyjaśnienia mając ochotę zbić piątkę z czołem. No tak, przecież ich współpraca ledwie się zaczęła. Przez chwilę zastanawiała się, czy rzeczywiście kolejnego dnia mieli zaplanowane coś czego nie mogliby przełożyć, ale nic takiego nie było. Wizyta w Hit Labie była ważna, a poza tym Danielle widziała ekscytację wstępującą na twarz tekściarza, gdy tylko o tym mówił. Jak miałaby mu odmówić? Zwłaszcza, że popchnęła go ku tej pracy, więc nie miała zamiaru kręcić nosem, że chciał to dopiąć na ostatni guzik póki tu są, a przynajmniej na tyle ile był w stanie. Zresztą zorganizowała to wszystko dla niego i widząc jak jego oczy błyszczą na samo wspomnienie wytwórni i nowych możliwości, cieszyła się razem z nim, cieszyła się jego osiągnięciami, drobnymi sukcesami. Niczego nie była tak pewna w swoim życiu jak tego, że ten wyjazd był dobrą decyzją, od początku do samego końca.
    — Mamy. Możesz do nich podjechać, chyba że mam jechać z tobą. — Nie chciała nad nim wisieć jeśli nie koniecznie tego chciał. Nie chciała też, by czuł się dłużny, czy miał poczucie, że musi się jej trzymać. Gdyby zechciał sam załatwić pewne sprawy, nie miała z tym problemu obojętnie jak bardzo lubiła obserwować go przy pracy i na swój sposób brać udział w jego zajęciach, obojętnie jak mocno ją to relaksowało.
    Zaśmiała się pod nosem słysząc jego marudzenie. Niespodziewany telefon zdecydowanie nie był tym co oboje chcieli usłyszeć tuż po przebudzeniu. Wciąż nie mogła również poradzić nic na fakt, że Hyerin… wzbudzała w niej zazdrość. Lubiła ją, nie mogła temu zaprzeczyć, ale nie była ślepa na jej zaczepki względem Namgi’ego. Miała też oczy, Hyerin była ładną dziewczyną, rozrywkową i ostatecznie pracowali w branży muzycznej, mieli sporo wspólnego. Przygryzła nieco wargę, ufała Namgi’emu. To nie podlegało żadnej wątpliwości, ale Hyerin… nie była tego taka pewna. Nie były, aż tak dobrymi koleżankami.
    — Dobrze. — odpowiedziała odganiając od siebie nieco kłopotliwe myśli. — Nawet bardzo. — dodała z szerszym uśmiechem, a samo wspomnienie poprzedniej nocy wywoływało gorąco na policzkach Danielle. Nie miała powodów, by źle się czuć, odczuwać jakikolwiek dyskomfort. Namgi obchodził się z nią ostrożnie, nie zapominał o niej w tym wszystkim, dbał o komfort, by do żadnej czynności się nie zraziła. Zaszczepił w niej chęć próbowania dalej, pragnienie, aby pokonywać kolejne granice, zwiększać jej samoświadomość.
    Przekręciła się ostrożnie, by nie wbić mu łokcia w żebra, czy nie sprawić innego dyskomfortu i wsunęła się na jego uda przylegając całym ciałem do jego ciała. Oparła dłonie o jego klatkę piersiową, a łokcie na materacu po jego bokach. Podciągnęła się nieco i sięgnęła jego ust składając leniwy pocałunek na nich.
    — Wieżę Namsan. — wymruczała. — Genialny widok. — wyjaśniła krótko. — Podniebny most w Lotte. — dodała kolejny pomysł. — I zależy na co jeszcze masz ochotę… dzielnica imprezowa, zwiedzanie zabytków, ooo Cheonggyecheon, zdecydowanie. — mamrotała, dalej muskając jego ciepłe wargi swoimi palcami kreśląc niewielkie kółka na jego piersi zahaczając o krawędź koszulki wokół szyi blondyna.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  167. Zachichotała na stanowcze masz jechać ze mną z jego strony. Choćby chciała nie potrafiła ukryć wesołych iskierek, które rozjaśniły jej oczy, cieszyła się, że w jakiś sposób była mu potrzebna, że nie przeszkadzała mu w pracy, nie rozpraszała na tyle, aby irytować swoją obecnością, a wręcz przeciwnie, wyciszała i pomagała rozluźnić na tyle, by praca szła efektywniej. Nie miała by problemu gdyby nagle zmienił co do tego zdanie, ale lubiła obecny stan rzeczy i możliwość drzemki na kanapie w jego studiu. Danielle wyciągała z tych spotkań jeszcze więcej. Gdyby miała ubrać to w słowa powiedziałaby, że była to swego rodzaju przerwa od wszystkiego wokół, moment na złapanie oddechu. I kto by pomyślał, że właśnie to ich do siebie zbliży, że cokolwiek zadziała w ten sposób.
    — W porządku, pojadę. — obiecała przesuwając palcami po linii jego wyraźnie zarysowanej żuchwie. Oczywiście, że gdzieś na początku ich znajomości przemknęło jej się przez myśl ile innych dziewczyn spędzało tak czas na jego kanapie, czy nie była jedyna, bo aż ciężko było w to uwierzyć, ale później przyłapała się, że wolała mu wierzyć, wolała być jedyną, czuć się w taki, a nie inny sposób dzięki jego słowom, a teraz także gestom. Teraz rzeczywiście mieli się na wyłączność. Tylko on mógł składać pocałunki na jej ustach i skórze, dotykać jej. Tylko on tak mącił w głowie Danielle, a ona ochoczo się temu poddawała i z przyjemnością obserwowała, że działa to w obie strony. Dlatego też nie miała nic przeciwko wylegiwania się w łóżku, korzystania że mają dla siebie tyle czasu ile dusza zapragnie, że nie czują na karku oddechu obowiązków. Cieszyłą się ty, wykonywała tyle czułych gestów ile zdoła, tyle pocałunków ile mogła, byleby nacieszyć się bliskością Namgi’ego na zapas.
    — Tu ciągle wszędzie jest pełno ludzi. — odpowiedziała wzruszając ramionami. — Ale tak, teraz może będzie nieco luźniej. — dodała. Zważywszy, że był środek tygodnia, turystów mogło być tyle samo na seulskich chodnikach, ale mieszkańcy zwykle byli zabiegani o tej porze skupiając się na pracy. Ochoczo odwzajemniła pocałunek, budząc się wraz z nim do życia, odganiając do reszty senność. Zamruczała cichutko wprost w jego wargi, łatwo ulegając dotykowy jego dłoni, smakowi ust. Nie tylko on odczuwał brak poczucia pośpiechu, błogie rozluźnienie, rozleniwienie, które z łatwością trzymało ją tutaj, w łóżku i blisko Namgi’ego.
    — Wypadałoby żebyś zobaczył coś więcej niż jedną knajpkę i jeden klub. — zauważyła. Nie licząc tego widział wytwórnię, mijane samochodem budynki i dom jej ojca. To było niewiele zważywszy na to co oferuje miasto, a chciała by nacieszył się nie tylko nią, ale także i tym co oferuje Seul.
    — Okej — klepnęła go lekko w klatkę piersiową — wstajemy! — zarządziła, pospiesznie musnęła jego usta po czym szybko podniosła się na nogi nie dając mu możliwości, by zatrzymał ją owijając ciasno ramiona wokół jej sylwetki, czy kolejnym słodkim pocałunkiem. — Śniadanie zjemy na mieście, pełno tu dobrych kawiarni. — stwierdziła nie chcąc tracić czasu na przygotowywanie śniadania. Odsłoniła okna i wyjrzała na zewnątrz w celu sprawdzenia pogody. Było nieco pochmurniej, ale wciąż pogoda dopisywała, za co w duchu była wdzięczna. Wyciągnęła z torby jeansową spódniczkę i białą koszulę po czym zniknęła w łazience rzucając blondynowi przelotne spojrzenie i naglące machnięcie ręką. W łóżku było jej naprawdę dobrze, ale chciała spędzić z nim jak najwięcej czasu poza mieszkaniem, nacieszyć się wspólnym spacerem, trzymaniem za rękę, wypiciem kawy, czy zjedzeniem lodów. Może i były to dość błahe zachcianki, ale Danielle doceniała takie drobne rzeczy, pozornie nic nieznaczące gesty, czy słowa.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  168. Cieszyła się, że mogli wspólnie wyjść i niczym się nie przejmować, pozachowywać trochę jak zwyczajni turyści cieszący się swoimi wymarzonymi, upragnionymi wakacjami. Nawet jeśli mogli tu przylecieć w każdej chwili o ile obowiązki na to pozwolą. Na samą myśl, że kolejne wyjazdy, tu czy gdziekolwiek indziej, mogłaby spędzić w jego towarzystwie, robiła się podekscytowana. Zresztą nawet wspólne wyjścia w Nowym Jorku będą od teraz inne.
    — Pod prysznic, zęby mogę umyć sama! — odkrzyknęła z łazienki, w której zniknęła. Dobrze wiedziała, że jeśli zamkną się w tej samej prawdopodobieństwo szybkiego ogarnięcia będzie znikome. Potrafiła skupić się pomimo wpływu silnego stresu, pod czujnym spojrzeniem matki, przed liczną widownią, nie bacząc na zmęczenie, czy głód, jednak przy Namgi’m graniczyło to praktycznie z cudem. Wystarczyło przelotne spojrzenie, uśmiech, sama jego obecność, by zapomniała o calutkim otaczającym ją świecie.
    Decyzja o spacerze była najlepszym wyborem jeśli chciała, aby miał okazję wszystkiemu na spokojnie się przyjrzeć, czy to sklepowym witrynom, innej architekturze, czy przewijającej się miejscami zieleni. Splotła palce z jego dłonią, ciesząc się tą dozą bliskości, tym że w każdej chwili mogła złapać go za dłoń i nie było to nic dziwnego, nawet jeśli wciąż wisieli gdzieś pomiędzy przyjaźnią, a czymś więcej, choć ostatnio zdecydowanie przekraczali granicę, a Danielle czuła, że nie potrafiłaby cofnąć się do tego co łączyło ich przed wyjazdem, do tylko i wyłącznie przyjaźni. W jej oczach był kimś zdecydowanie ważniejszym.
    Roześmiała się szczerze na jego nagłe pytanie, czując jak wywołuje u niej przysłowiowe motyle w brzuchu. Przystanęła na moment stając przed nim.
    — Tak, zabieram cię na randkę. — potwierdziła z lekkim uśmiechem, składając subtelny pocałunek w kąciku jego ust, po czym z lekkim chichotem pociągnęła go dalej. To była ich pierwsza oficjalna randka. Wcześniej nie było ku temu okazji, a wszystkie wspólne wyjścia traktowali jako przyjacielskie spotkania, tak teraz wyjście do kina, na spacer, czy na obiad, kolejna przejażdżka jego samochodem były potencjalnymi randkami, potencjalnymi sposobnościami, by czymś go zaskoczyć i nie mogła być bardziej szczęśliwa. Nawet jeśli na co dzień byli zabiegani i mieli mnóstwo obowiązków, wiedziała już, że zrobi wszystko byleby zadbać o tą relację i wspólny czas. Za bardzo jej zależało na Namgi’m, by zepsuć to co między nimi było brakiem czasu. Zresztą miała doskonały przykład na swoich rodzicach, że okoliczności nie były ważne, a to uczucia i chęci grały pierwsze skrzypce, po równo z zaufaniem.
    Skręciła w węższą uliczkę, by ominąć tłumy. Wąska uliczka wypełniona była małymi straganami, w których było można znaleźć dosłownie wszystko. Minęli też kilka niewielkich barów z jedzeniem gdzie przesiadywali miejscowi.
    — Patrz! — Puściła jego dłoń i podeszła do jednego ze straganów gdzie wystawione były breloki i magnesy. — Chciałeś przywieźć jeden mamie. — przypomniała oglądając wszystkie po kolei, obracając powoli stojak. Niektóre były w kształcie wieży Namsan, inne w kolorach koreańskiej flagi, inne przedstawiały panoramę miasta lub inne charakterystyczne punkty. Przeniosła wzrok na kolejny stojak, na którym wisiały plecione, sznurkowe rzemyki z kolorowymi koralikami na których widniał napis I❤Seoul. Zdjęła dwie z haczyka i podeszła do starszej kobiety, która prowadziła to stoisko, oglądając się na Namgi’ego czy na coś się zdecydował.

    Dani

    OdpowiedzUsuń
  169. -Masz całkowitą rację - uśmiechnęła się do niego. - Nie jestem stąd. Tak naprawdę przybyłam z Francji kilka miesięcy temu - splotła dłonie z tyłu, niemal podskakując przy każdym kroku co mogło sprawiać wrażenie, że jest teraz o wiele bardziej szczęśliwsza. -Jak na ironię losu przystało, urodziłam się i wychowałam w Paryżu, mieście miłości - parsknęła śmiechem ponownie zwracając swoje spojrzenie ku górze.
    Jeśli Lea miała być ze sobe szczera to zdecydowanie noce były dla niej najcudowniejszą porą, pod warunkiem, że mogła go spędzić z dala od apartamentu. Spędzanie nocy w całkowitej samotności działało na nią depresyjnie, zwłaszcza gdy nieustannie jej i tak już poranioną duszę, dręczyły złe mary. Prawie za każdym razem budziła się wtedy z krzykiem, kiedy po raz kolejny jej umysł odtwarzał najgorszą chwilę jej życia. Już od dłuższego czasu nie potrafiła przespać nocy bez silnych proszków nasennych a i one z czasem ją zawodziły. Z tego też powodu coraz częściej udawała się do różnych klubów i barów chcąc chociaż na moment zapomnieć o problemach.
    -Nowy Jork ma swoje wady jak i zalety - mruknęła zgodnie z prawdą. - Chociaż, pomimo wszystkich tych trudów z jakimi muszą się mierzyć, tak naprawdę to tutaj w końcu czuję, że żyję - przystanęła gdy znaleźli się na jednym z mostów a następnie chwyciła się barierki spoglądając na taflę wody pod nimi, zastanawiajac sie, czy upadek byłby w stanie ja zabić.- Zdaję sobie jednak sprawę, że ta namiastka wolności która obecnie mam w końcu zostanie mi odebrana - mruknęła depresyjnie zdając sobie sprawę, że może to nastąpić znacznie szybciej niż sądziła.
    Zbyt dobrze znała swoich rodziców by wiedzieć, że nie dadzą jej spokojnie wieść życia, że wykorzystają ją w kolejnej walce o wpływy, tak jak jeszcze do nie dawna planowali zrobić z niesforną Chloe. Myśl, że chcą wydać ją za kogoś tylko ze względu na korzyści a nie jej własne szczęście było kolejną drzazgą w jej delikatnym sercu. I mimo, że dawno pogodziła się z faktem bycie niekochaną, to te myśli wciąż bolały ją tak samo.
    -Masz ochotę na trochę szaleństwa? -spytała w tym samym momencie pozbywając się swoich szpilek, pozostawiając stopy całkowicie nagie. - Należysz do tych bardziej odważnych czy może wręcz przeciwnie? - pytała chociaż tak naprawdę nie oczekiwała żadnej konkretnej odpowiedzi. Zamiast tego oparła się o poręcz i przerzuciła przez nią jedną nogę na drugą stronę. Siedziała tak przez chwilę z zaciekawieniem przyglądając się Namgiemu nim w końcu zadała to jedno istotne pytanie na które pragnęła otrzymać odpowiedź. - Czy kiedykolwiek bałeś się śmierci? Czy wciąż się jej boisz?

    ~Lea w lekko szalonym wydaniu

    OdpowiedzUsuń
  170. Posłała Namgi’emu krótkie spojrzenie, gdy bez słowa wsunął się przed nią uprzedzając ją w sięgnięciu po portfel i w zapłaceniu za ich drobne zakupy. Uśmiechnęła się do kobiety, na koniec życząc jej dobrego dnia nim wycofali się ze stoiska.
    — Musimy jeszcze kupić dobre mochi, dla Twoich rodziców. Nie możesz wrócić tylko z magnesem. — stwierdziła z powrotem wplatając palce pomiędzy te Namgi’ego. Nie znała jego rodziców, jeszcze nie, i może nie wiedziała co lubią, a czego nie, ale wiedziała, że dzień ich spotkania przyjdzie prędzej niż później. Chciała jednak już teraz zacząć tworzyć dobre wrażenie, by przy potencjalnym spotkaniu jego bliscy nie mieli wątpliwości, że Namgi jest z kimś właściwym, że Danielle nie jest nikim kogo należało się w jakikolwiek sposób obawiać jeśli chodziło o czyjeś dobro, zwłaszcza, że teraz szczęście tekściarza stało na szczycie jej priorytetów. Poza tym lubiła kupować i dawać prezenty, więc tym bardziej miała ochotę wykorzystać nadarzającą się ku temu okazję i wręczyć coś jego rodzicom przez ręce ich syna. Tak właściwie, chyba już zaczynała stresować się z tyłu głowy tym, że pozna jego mamę i tatę jako jego… nie-przyjaciółka, a ktoś więcej, jako ktoś z kim Namgi właśnie spędza jedną z pierwszych randek. Na razie jednak zepchnęła te myśli w najciemniejszy zakamarek swoich myśli, bo jeszcze nie stała przed tym wyzwaniem.
    Ruszyli dalej klimatyczną uliczką, mijając kolejne stoiska z drobiazgami, czy małymi przekąskami. To właśnie w takich miejscach czuła najlepiej ducha tego miasta, gdy spacerowała tam gdzie lubili przebywać inni Koreańczycy, a niekoniecznie turyści, choć tych dało się dostrzec wszędzie.
    — Chcesz zrobić konkurencję moim tostom? — zapytała zaczepnie, przystając i obserwując jak zawiązuje na jej nadgarstku rzemyk. — Możemy tam pójść. — dodała po chwili przyglądając się swojej ręce i nowej biżuterii. Sięgnęła jednak do reklamówki po drugą, by zaraz złapać blondyna za przegub i zawiązać mu zwinnie drugą z bransoletek. — Teraz do siebie pasujemy, power bracelet. — skomentowała z nieco speszonym śmiechem, mając nadzieję, że nie wyśmieje jej dziecinnego gestu. — Musimy jeszcze koniecznie zahaczyć o fotobudkę. — stwierdziła prowadząc go w stronę kawiarni ze wspomnianymi toastami, skoro nie miał ich dość po jej kulinarnych wyczynach z wczorajszego dnia. Po prostu musiała mieć wspólne zdjęcie, na które będzie mogła wsunąć do portfela i zerknąć w dowolnej chwili jeśli najdzie ją taka ochota, a fotobudki w Korei były słynna atrakcją, w której było można przebrać się w najróżniejszy sposób, by zrobić upragnione zdjęcie.
    Być może było to odrobinę sentymentalne, ale chciała tworzyć z nim wspomnienia. Chciała mieć w głowie wspólne chwile, które razem będą mogli wspominać, rzeczy, z których za jakiś czas będą się śmieli, aż ich brzuchy rozbolą, drobne sytuacje, które wywołają poczucie rozlewającego się, przyjemnego ciepła. Nie czuła jednak żadnego skrępowania, nie czuła, że musi kryć się z potrzebą do wykonywania tych drobnych gestów. Nie musiała udawać przed nim idealnej Danielle. Nie musiała przywdziewać masek, zawsze zachowywać się w sposób, w który wypada. Mogła być sobą, nikim więcej, nikim mniej. Namgi jako jeden z nielicznych widział ją taką jaką była. Widział ją w gorszym stanie ze łzami lśniącymi w oczach, z podkrążonymi oczami i drżącymi dłońmi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widział ją z potarganymi włosami i rozmazanym makijażem. Widział ją w każdej możliwej sytuacji i dzięki temu czuła się w pełni swobodnie w jego towarzystwie, mówiąc otwarcie to co ślina przyniosła jej na język. Nigdy nie dał jej odczuć, że ją ocenia, że zerka krzywo w jej stronę. Nigdy nie wygonił jej ze swojego studia… Był jej prywatną strefą komfortu.
      Wyszli z bocznej uliczki wychodząc wprost na Cheonggyecheon.
      — Wieczorem robi jeszcze lepszy efekt. — stwierdziła przygladając się spokojnie wijącej się rzeczce po środku. Miejsce jednak i tak robiło wrażenie zadbanego. Nawet o tej porze dnia kręciło się tu sporo osób, niektórzy siedzieli nad wodą inni spacerowali wokół tak jak oni.

      Dani

      Usuń
  171. Poranek, a raczej wczesne południe, które spędzili leniwie snując się po seulskich uliczkach i zajadając się tostami z kawiarni był wprost idealny. Nie robili niczego nadzwyczajnego, prowadzili rozmowę na zwyczajne tematy niekiedy wdając się w swoją głupawą wymianę zdań, która ciągnęła się póki jedno z nich nie było w stanie wymyślić większego absurdu. Tak naprawdę nie miała potrzeby robienia czegoś szczególnego, porywać się na niesamowite przygody. Oczywiście, to również leżało w kręgu jej zainteresowań, oboje rodziców zaszczepili w niej ciekawskość, ale trzymanie się za ręce, skradanie kilku pocałunków pomimo wścibskich spojrzeń, czy tych pobłażliwych, gdy głośno się śmiali miało równie dużo uroku i było w opinii Danielle równie cenne. Cieszyła się z możliwości kluczenia bez celu po uliczkach, gdy nie czuli na karku presji. Pokazywanie mu różnych rzeczy i przytaczanie wspomnień, które wiązała z danym miejscem sprawiało jej dużo satysfakcji, zwłaszcza widząc jego pełne ciekawości, zainteresowane spojrzenie. Jakby rzeczywiście jej błahe opowieści były istotne także dla niego. Miała zamiar to kontynuować po powrocie nawet jeśli oznaczało to wymknięcie się z jednego, czy dwóch treningów, wywołanie nadprogramowej przerwy, w celu zajrzenia do Namgi’ego, zjedzenia razem lunchu, czy kupieniem i wypiciem szybkiej kawy. Za bardzo jej się to wszystko podobało, ta bańka, którą sobie stworzyli.
    Zaśmiała się cicho obserwując jak szturcha podeszwą buta taflę wody.
    — Możemy, a jeśli chcesz pozwiedzać, niedaleko jest pałac Gyeongbok. — przytaknęła na jego propozycję nie spuszczając z niego spojrzenia. — Tylko się nie utop. — rzuciła z cieniem pobrzmiewającej w głosie złośliwości, ale po jej twarzy błądził szczery uśmiech, gdy przyglądała się jak blondyn balansuje, po wyłożonych w płytkiej wodzie, kamieniach. Puściła jego dłoń, gdy przeskoczył na kolejny, sama idąc w ślad za nim. Nie oparła się wewnętrznej pokusie zrobienia mu zdjęcia, więc sięgnęła po telefon i jednocześnie patrząc pod nogi zrobiła kilka zdjęć blondynowi. Jedno nawet zechciała wrzucić na instagramowe story, ale tak się zapatrzyła w ekran telefonu, że nie zauważyła, że Namgi przystanął przez co wpadła prosto w jego plecy, nieco się od nich odbijając. Odruchowo złapała się jego ramienia, by uchronić się przed potencjalnym upadkiem, ale na marne. Pisnęła, gdy jednak jedną nogą wylądowała w wodzie.
    — No świetnie. — wymamrotała pod nosem, gdy odzyskała równowagę, palce dalej zaciskając na rękawie kurtki Namgi’ego. Popatrzyła to na swojego mokrego buta, to na blondyna układając usta w podkówkę, ale po chwili parsknęła niepowstrzymanie śmiechem. — Gracja godna baleriny. — skomentowała własne gapiostwo. Może i na scenie była pełna elegancji i wyuczonej pewności co do każdego kroku nawet przy wykonywaniu najtrudniejszych figur, tak na co dzień zdarzało jej się być niezdarą. Nie każdy siniak powstał wskutek wypadku podczas treningu.
    Popatrzyła na niego przygryzając delikatnie dolną wargę, widząc jego minę. Machnęła ręką jakby to mogło cofnąć jej drobną wpadkę po czym przysunęła się do niego i po wspięciu się na palce złożyła pocałunek na jego ustach, śmiały i pewny, nie bacząc na gapiów, którzy byli wokół nich. Wychowując się w większości w Stanach, nie miała w zwyczaju być tak nieśmiałą i pełną dystansu jakimi wykazują się zwykle koreańczycy. Była bardziej otwarta zarówno do ludzi jak i w okazywaniu sobie publicznie czułości. Nie uważała też by mieli czego się wstydzić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciała się w pełni cieszyć tymi drobnymi momentami rodem z tanich romansideł wiedząc, że zostały im niespełna dwa dni na korzystanie z tego beztroskiego wypadu tylko we dwoje, z tego spokoju, który ich otaczał, braku pośpiechu.
      Odsunęła się od niego niespiesznie, dłonie wciąż układając na ramionach tekściarza, spoglądając w jego ciemne tęczówki.
      — Widzisz, wszystko przez ciebie, robię się nieuważna. — podsumowała z szelmowskim uśmieszkiem.

      clumsy dani

      Usuń
  172. Nie jej wina, że wywoływał w niej tą potrzebę zachowania każdej chwili na później. Chciała mieć jak najwięcej zdjęć, do których wróci, do których oboje będą mogli wrócić kiedy tylko zechcą. Nie miała zamiaru przesadnie chwalić się światu co i kiedy robią, większa część zdjęć była tylko i wyłącznie do jej wglądu jak na przykład te zrobione o poranku, gdy wyglądał cudownie dryfując w półśnie, ze spokojem wymalowanym na twarzy i włosami rozsypanymi po poduszce. Ta słabość względem jego osoby narastała w niej każdego dnia, rosła w siłę i uwydatniała te wszystkie uczucia, które w niej kwitły. Naprawdę, kto by pomyślał, że ona dziewczyna skupiona w pełni na rozwijającej się karierze i nauce tak szybko zwróci wzrok w zupełnie innym kierunku, kompletnie się w tym zatracając.
    Dotyk jego dłoni, który czuła jedynie przez cienki materiał koszuli działał na nią w ten sam sposób co kilka godzin wcześniej, wywołując dreszcze biegnące wzdłuż kręgosłupa, szarpiące za nerwy, gęsią skórę wstępującą na ramiona, serce przyspieszające rytm. Był jej prywatnym narkotykiem, formułą stworzoną tylko i wyłącznie dla niej, rozbrajał ją uśmiechem, dotykiem, słodkimi pocałunkami i troską, którą tak chętnie ją otaczał. Danielle od wczesnych lat była samodzielnym dzieckiem, a później wyrosła na równie samodzielną nastolatkę. Swoje problemy starała się rozwiązać w pojedynkę, nie prosiła o pomoc. Gdy jakiś układ na scenie sprawiał jej problem, zamykała się sama na sali trenując póki nie przepracowała problematycznego ruchu. Gdy miewała problemy ze snem, zapijała je kolejną kawą. Zawsze była zdana na siebie, aż tu niespodziewanie do jej życia zawitał Namgi gotowy ją wysłuchać, wyciągnąć pomocną dłoń, otoczyć uwagą i opieką. Lgnęła do tego, nieświadomie potrzebując bardziej niż kiedykolwiek podejrzewała.
    — Może lepiej nie, jeszcze złamię nogę i co wt - EJ! — Owinęła ramionami jego kark, chwytając się go mocno, gdy nagle podniósł ją z ziemi, by przenieść bezpiecznie na drugą stronę. Ta zakochana w nim nastolatka właśnie piszczała radośnie w jej głowie będąc pod wrażeniem chłopaka, ale na zewnątrz Danielle zachowała względną powagę, unosząc raptem kąciki ust, by nie ośmieszyć się jeszcze bardziej. — Jaki z ciebie dżentelmen! Może specjalnie coś sobie zrobię skoro jesteś skory mnie nosić. Zrobiłbyś ze mnie rasową księżniczkę. — dodała z łobuzerskim uśmiechem, póki bezpiecznie nie odstawił jej na trawie. Uniosła nieco brwi, gdy podsunął pomysł kupienia jej nowych butów, nieco zaskoczona gestem.
    — Nie, nie musisz to tylko trochę wody. — zapewniła, gdy wyszedł z propozycją kupna obuwia, na co lekko się zarumieniła, choć obdarzyła go wdzięcznym uśmiechem. Zignorowała ciekawskie spojrzenia, które dosięgły ich z boku, wywołane zapewne jej niezdarnością niż pocałunkiem, przy którym nie szczędzili sobie bliskości. — Owszem przez ciebie. — przyznała z teatralną pretensją, dźgając go palce w pierś. — Ciesz się, że na każdym kroku nie mdleję od tego twojego uśmiechu. — dodała wskazując palcem jego wygięte zaczepnie usta, schodząc z trawnika, by usadowić się na pobliskim murku. — A Namsan nie musi czekać, nie ma tragedii z tym butem. — zapewniła machając nogą jakby znikomy powiew powietrza miał przyspieszyć proces schnięcia. — No chyba, że nie chce ci się wchodzić pod górę, a mój but to akurat dobra wymówka. — Przyglądała mu się z równie zadziornym uśmiechem, oczami utkwionymi w jego sylwetce po której przesunęła spojrzeniem. Naprawdę mogła nazywać się szczęściarą.

    Dani

    OdpowiedzUsuń