HELLO, FOLLOWERS!

Gossip Girl here.

Your one and only source for the truth behind the scandalous lives of New York's elite. Been a minute. Did you miss me? I know I've missed you. Though you're probably going to wish I'd stayed away when I'm done. Because I can see you. The real you. The one hiding just outside the edge of frame. Well, it's time to reframe that picture. And who am I? That's one secret I'll never tell.

You know you love me
xoxo


. . .

MOST FOLLOWED

now
spotted:
Apparently GG settled her sights on Seoul! With so many of her favorite subjects hailing from Korea, it was only a matter of time before she took a closer look. And oh, what a love affair it turned out to be—Seoul’s beauty secrets, its cocktails, the electric nights in Gangnam… Let’s just say, she’s officially obsessed. So obsessed, in fact, that she’s decided to plant her little birds across the city, ready to report back on what her favorite Seoulites are up to when they return home for Chuseok. Keep your eyes on the brand-new site, where GG won’t just have a watchful eye over every inch of NYC, but now, Seoul too. Who knows? Next time, you might just find her perched atop a skyscraper in Cheongdam-dong.

You can't hide from me
xoxo
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą coup d'état. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą coup d'état. Pokaż wszystkie posty

just a little
bit of hope

chapter nine
by coup d'état and Rudy Chomik


August 17, 2022 ♠ Seojun's apartment, NY

— Masz papierosa? — zapytał głośno jakiś blondwłosy chłopak, opierając się dłonią o oparcie kanapy, na której Yuri siedziała wraz ze swoimi kilkoma najbliższymi przyjaciółkami, i zmuszając je tym samym do odwrócenia się i przerwania rozmowy. Jego nieprzytomny wzrok tak bardzo błądził od ilości wypitego alkoholu, że dziewczyna nie była pewna, do której z nich tak naprawdę kierował swoje pytanie. Zdążyła tylko wygiąć usta w czymś, co chyba tylko przypominało uśmiech, gdy pojawił się następny chłopak — sporo trzeźwiejszy — by z zakłopotaniem odciągnąć go na bok. Wszystkie wymieniły pomiędzy sobą porozumiewawcze spojrzenia i powróciły do rozmowy.
— Ale myślicie, że ona naprawdę to zrobiła?
— Zaraz, pogubiłam się. O kim teraz mówicie?
— Głupia jesteś? Brunetka, siedzi na przeciwko, po drugiej stronie. Chodzimy razem na francuski. 
Nie było trudno dostać się na imprezy, które organizował Kim Seojun. Wystarczyło znać kogoś, kto znał kogoś, kto znał kogoś, a w najgorszym wypadku po prostu stawić się pod drzwiami jego loftu w piątek wieczorem, by dowiedzieć się, jak śmietanka towarzyska Upper East Side umila sobie czas. Yuri jednak nie mogło to grozić, bo umiała znaleźć sobie na tyle odpowiednie towarzystwo, by żadna z tych okazji nie przeszła jej obok nosa. Ale tak jak jej koleżanki, które właśnie wymieniały się najświeższymi ploteczkami, była właśnie tylko tym — odbiorcą. Może i lożą z najlepszym widokiem, ale wciąż tylko i wyłącznie widownią.
Mieszkanie Seojuna robiło wrażenie i dziewczyna naprawdę lubiła przychodzić na jego imprezy, które przez lata urosły wśród jej znajomych na miarę kultowych. Główne pomieszczenie, ogromny salon, który wzrastał na dwa piętra, zaaranżowane było w stylu klubowym, z DJ-ką w jednym kącie i barem, za którym stali prawdziwi barmani, w drugim. Pod przeszkloną ścianą z widokiem na Manhattan znajdował się pełnoprawny basen, w którym teraz pływało przynajmniej piętnaście osób. Yuri nie mogła sobie wyobrazić, jak to jest żyć w takim miejscu i zawsze zastanawiała się, jak naprawdę wygląda ono na co dzień, bez setek pijących, tańczących i krzyczących do siebie osób w środku.
Ale największą atrakcje zawsze stanowiło Inner Circle. Przydomek, o którym chyba nie wiedzieli nawet sami zainteresowani. W samym centrum pomieszczenia znajdowało się kilka kanap ułożonych w półokrąg, które zawsze były zajmowane przez samego właściciela i jego najbliższych przyjaciół, czyli  stałych bywalców ulubionej — zaraz po Vogue'u — lektury Han Yuri. Plotkary.
— I jak ta brunetka się nazywała?
— Ari. — Yuri przewróciła oczami. — Nazywa się Min Ari. Miła jest, ale nie wchodź jej w drogę, bo raczej niespecjalnie to lubi. Lekko mówiąc. Obok niej siedzi Seojun, jego znasz, obejmuje ją ramieniem, więc najwyraźniej są w pogodnym okresie. Podobno się zaręczyli, w sensie... Ich rodziny ich zaręczyły, rozumiesz? Zaraz obok Jackson, oni się przyjaźnią, to ten, który znowu organizuje imprezy na jachcie, no i Octavia, która patrzy w telefon tej śmiejącej się blondynki, Cornelii. Cornelia ma swoją markę odzieżową, a Octavia jest córką prawników i podobno zostawiła narzeczonego we Francji. — Westchnęła ciężko. — Wiesz, w jeden wieczór ci chyba wszystkiego nie wytłumaczymy.
— Chcę wiedzieć — mruknęła Layla odrobinę płaczliwym tonem. Wlała już w siebie dosyć sporo alkoholu. Była kuzynką jednej z jej bliższych przyjaciółek i przeprowadziła się w zeszłym miesiącu wraz z najbliższą rodziną do Nowego Jorku. Miała skończyć ostatnią klasę w Constance Billard i uparła się, że chce dowiedzieć się wszystkiego na temat życia na Piątej Alei. Całą paczką zatem zgodnie stwierdziły, że nie pozostaje im nic innego, tylko zabrać ją na imprezę Seojuna.
— No... dobra. Na końcu kanapy siedzi Dani ze swoimi przyjaciółkami, jej ojciec jest politykiem, a matka ma szkołę baletową, a za nią Sunghoon rozmawia przez telefon, jest uroczy, ale słyszałam o nim nieciekawe historie, w które zresztą mało wierzę. — Dziewczyna zwinęła usta w dzióbek, uważnym okiem śledząc twarze imprezowiczów. — Nie wiem, kto jeszcze. O, przy barze siedzi Kanchana z przyjaciółką, ona jest początkującą aktorką, ale zagrała w paru bardzo znanych teledyskach, a tam bardziej z boku Yosoo, słyszałam, że jego rodzice robią jakieś przekręty, ale nie mam pojęcia, czy to prawda. A ten chłopak, który właśnie podszedł do kanapy, to Jonghyun, jego rodzice są po starych pieniądzach, ale jest naprawdę w porządku. Chyba. 
Layla wyglądała, jakby kręciło jej się w głowie. Yuri podciągnęła pod siebie nogi. Mogła pozwolić sobie na wiele, ale kwas żołądkowy nie miał prawa w żadnych okolicznościach spotkać się z zamszowymi noskami jej najnowszych Louboutinów.
— Czyli co, oni się wszyscy ze sobą przyjaźnią?
Blondynka roześmiała się słodko.
— Skąd! Znają się. Tolerują. Spędzają ze sobą czas, czy tego chcą, czy nie. 
Przygryzła lekko dolną wargę, przeskakując spojrzeniem od jednej twarzy do drugiej. Żaden z nich nie tylko nie zwracał na nie najmniejszej uwagi, ale nawet nie wiedział o ich istnieniu. 
Nie wiedziała jeszcze, jak jej się uda to zrobić, ale była pewna, że w którymś momencie zejdzie z loży na główną scenę. I to ona będzie się wybornie bawić, gdy z naprzeciwka nieznane nikomu dziewczyny będą przekazywać sobie szczątkowe i nieprawdziwe informacje na jej temat.
— Gdybym miała obstawiać, bardziej skłaniałabym się do tego, że tak naprawdę się nienawidzą.

September 1, 2023 ♥ queen's bday party, NY

Przez lata nauki w Constance stąpała po wyjątkowo cienkim lodzie. Już kiedy pierwszy raz przekroczyła próg szkoły i padły na nią pierwsze ciekawskie spojrzenia innych uczniów, wiedziała, że to był czas na to, aby przepisać historię swojego życia na taką, która nie tylko wpasuje się w jej nowe realia, ale też przyniesie jej sporo korzyści. Chciała być w końcu częścią tego świata, od kiedy tylko pierwszy raz wpadł jej w ręce magazyn pełen zdjęć pięknych kobiet odzianych w pierwszorzędny, włoski jedwab. 
Musiała się dobrze postarać, aby zatrzeć za sobą ślady, więc wyrobiła sobie opinię, której nikt nie mógł, a przede wszystkim nie chciał, zakwestionować — beztroskiej, trzpiotowatej i głupiutkiej dziewczynki. Dla nikogo nie wydawało się dziwne, że ta sama osoba, która była w stanie uwierzyć w każde błahe kłamstwo, zbierała jedne z najlepszych ocen w klasie. Nie zawsze jednak kłamała i nie we wszystkich kwestiach, bo naiwność towarzyszyła jej przecież przez całe życie; podążała na ślepo obraną ścieżką, stawiając kolejne domki z kart i łudząc się, że bajka, którą sama stworzyła, to jej rzeczywistość. 
Przez pierwsze lata codziennie dojeżdżała przez dwie godziny do szkoły, w ostatnich, już po rozpoczęciu studiów, pomieszkiwała w obskurnych mieszkaniach w najgorszych częściach Nowego Jorku. Ledwo wiązała koniec z końcem, ale nigdy nie dała po sobie tego poznać. Opanowała sztukę zapewnienia sobie płynności finansowej do perfekcji; jej mózg bezbłędnie i bez przerwy kalkulował, za co powinna zapłacić, co zwrócić, skąd wypłacić i od którego pracownika banku w następnym tygodniu nie odbierać telefonu. Miała długi, ogromne długi, i to praktycznie od pierwszego dnia, kiedy postawiła pierwszy krok na Upper East Side, ale jakimś cudem, choć kruchy lód trzeszczał uparcie i coraz głośniej pod jej stopami, dalej utrzymywała się na powierzchni.
Choć nie było w niej niczego specjalnego, ot, kolejna dziewczyna, jakich na Manhattanie było wiele, była jedna rzecz, z której była niezaprzeczalnie dumna — wiedziała, jak się ubrać. Nieważne, czy wkładała świeżo kupione YSL, które następnego ranka zamierzała zwrócić, czy przerobioną kieckę, którą dorwała w sklepie z używaną odzieżą, wyglądała wspaniale. Rok w rok jej zdjęcia można było znaleźć na stronach internetowych topowych magazynów pod artykułami o Fashion Weekach albo o modzie ulicznej. Miała gust, styl i wyczucie, przynajmniej w jednej kwestii.
Gdy przed paroma miesiącami spotkała Sunghoona w swojej ulubionej kawiarni, oczywiście wpadła w jego sidła bez najmniejszych podejrzeń. Nie wiedziała, że przypatrywał jej się od dłuższego czasu, kalkulując, czy była dobrą kandydatką na jego następną ofiarę, której zamierzał bezdusznie złamać serce, a już przede wszystkim nie mogła mieć pojęcia o tym, że jego własne było dawno zajęte przez kogoś innego. 
Nie widziała chłodu w jego spojrzeniu, ani wściekłego błysku w oku. Oddała się w pełni w jego ręce, spełniając każde najdrobniejsze życzenie, byleby tylko utrzymać przy sobie kogoś, kto zdawał się szczerze ją kochać. Kto spędzał z nią godziny na nauce w bibliotece, przynosił jej ulubioną kawę, wysłuchiwał długich i nudnych opowieści o jej długich i nudnych dniach. Była nim zauroczona po uszy, a w dodatku ta znajomość pozwoliła jej na dopięcie swego  w końcu znalazła się na swojej upragnionej, głównej scenie.
I pierwsza, przez lata wyczekiwana impreza Plotkary, na którą otrzymała osobiste zaproszenie, okazała się ostatnią rysą na jej osobistej tafli.
Nie umiała w tym głupim budynku znaleźć łazienki. Krew kapała z jej poranionych szkłem rąk na podłogę, ale każde pytanie innych gości czy obsługi było przez nią ucinane krótkim warknięciem. Po kilku minutach błądzenia bocznymi korytarzami, w końcu minęła wejście do hotelowej kuchni. Poczekała chwilę, nasłuchując kroków, a potem wsunęła się do pomieszczenia i od razu rzuciła w kierunku zlewu, by umyć ręce.
— Chyba musi tu gdzieś być jakaś pieprzona apteczka — mamrotała pod nosem.
Mimo, że Yuri dość szybko zniknęła z jego pola widzenia, czerwone ślady, jakie pozostawiła po sobie na do tej pory nieskazitelnej i wypolerowanej podłodze, były idealną poszlaką, za którą Sunghoon postanowił podążać. Nie minęło długo, aż znalazł się w korytarzu prowadzącym do części hotelu zarezerwowanej dla pracującej tu obsługi. Było tam o wiele ciszej, jedynie przytłumiona muzyka i gwar rozmów docierały do niego z głównej sali. 
Kilka z osób, jakie napotkał na swojej drodze utwierdziły go w przekonaniu, że znajdował się coraz bliżej celu. 
— Może szuka tej dziewczyny?  szeptały do siebie dwie kobiety dzierżące w dłoniach tace wypełnione przystawkami, wychodząc zza podwójnych drzwi.
Nie zastanawiając się ani chwili dłużej, wyminął kelnerki i wszedł w głąb pomieszczenia.
Nie musiał jej długo szukać. Yuri stała na samym końcu, w rogu, przy jednym z wielkich metalowych zlewów. Oddychając ciężko, chłopak pokonał dzielący ich dystans i łapiąc ją za ramiona, okręcił tak, by mógł spojrzeć jej prosto w oczy.
O ile przy stole był w stanie panować nad swoją złością, tak teraz, kiedy jego palce wbijały się w jej drobne ciało, zdrowy rozsądek wyparował, ustępując miejsca czystej furii.
— Jesteś z siebie dumna? — wycedził przez zęby, odciągając ją od umywalki i popychając na tyle mocno, że jej plecy zderzyły się z boczną ścianą. 
Sam nie wiedział, co w niego wstąpiło, bo jak do tej pory, jego agresja była ubrana jedynie w słowa. Teraz upust emocji był fizyczny, gdy dalej nie zmniejszając presji w swoim dotyku, przyciskał blondynę do ściany. Nachylił się tak, by mogła spojrzeć prosto w jego oczy, zobaczyć, do czego doprowadziła. Do jego braku kontroli, do złości. Aby zobaczyła, jak mało w tej chwili dla niego znaczyła. 
Chciał, by poczuła się winna, bo kto inny powinien ponieść odpowiedzialność, jeśli nie ona?
Yuri sapnęła tylko, otwierając usta, ale nie była w stanie wciągnąć powietrza, a strach sprawił, że z jej oczu ponownie zaczęły płynąć łzy. Bała się o siebie, bała się Sunghoona, gdy patrzył na nią w taki sposób, że była w stanie uwierzyć, że jeśli powie znów coś, co mu się nie spodoba, zrobi jej o wiele gorszą krzywdę, niż tylko parę siniaków. Pisnęła cicho, kiedy jego palce jeszcze mocniej wbiły się w jej ręce, a gdy w końcu się od niej odsunął, złapała z ulgą oddech.
— Po czymś takim, nie zasługujesz nawet na to, żebym tutaj był. — wysyczał chłopak. 
Kolana się pod nią ugięły. Żałośnie zapłakała, osuwając się na posadzkę i starała się coś odpowiedzieć, wytłumaczyć, ale udało jej się wymamrotać tylko kilka płaczliwych słów.
— Przepraszam, Sunghoon, naprawdę przepraszam — szepnęła cicho, niemal niesłyszalnie.
Poniżała się przed nim. Pochyliła się, wyciągając ręce w kierunku jego butów, ale on tylko poruszył nogą, jakby chciał ją uprzedzić i odepchnąć. Zerknęła w górę, by skrzyżować z nim spojrzenie — patrzył na nią jak na robaka, śmiecia, na coś obrzydliwego. A ona nie miała siły się przed tym bronić, momentalnie zaakceptowała to jako prawdę, bo ktoś taki jak on nie mógłby przecież jej okłamać. Wszystko, co powiedział, musiało być prawdą.
— Masz rację — powiedziała w końcu, podpierając się o zlew, by wstać. Miała brudną sukienkę, rozmazany makijaż, włosy w nieładzie. — Nie zasługuję na ciebie. Nigdy nie zasługiwałam. Powinnam to sobie uświadomić tego pierwszego dnia.
Minęła go powoli, bez słowa, a potem wyszła z kuchni powolnym krokiem. Niemal w wejściu minęła się z Seojunem, bladym jak kreda, który bez tchu przeszukiwał każde pomieszczenie mijane na swojej drodze. Spojrzeli na siebie, a na twarzy chłopaka momentalnie rozkwitła ulga. Nie powiedział do niej słowa, tylko patrzył, jak odchodzi w kierunku wyjścia na główną salę. 

May 14, 2024 ♦ Pitchoun Café, LA

Patrzy zza wielkich, ciemnych okularów na parę dzieci bawiących się przed wejściem do kawiarni i chichocze cicho do siebie, chłonąc tę słodką scenę. Chwilę później kelner stawia przed nią wysoką szklankę z karmelowym macchiato, ale dziewczyna nie ściąga okularów, by wymienić z nim spojrzenie, a tylko nieznacznie kiwa głową w podziękowaniu, po czym wraca wzrokiem do dwójki dzieci. Teraz się kłócą — chyba o jakąś zabawkę, która zniknęła im z oczu — i trącają się łokciami, starając zmusić tego drugiego, by poszedł po zgubę. Nagle nie istnieje zupełnie nic, nawet ona, tylko ten obrazek, który przez krótką chwilę pozwala jej wrócić do przyjemnego komfortu dawno minionych dni. Mogłaby przysiąc, że słyszy, jak ptaki wesoło ćwierkają wśród koron drzew, a zza pleców powiewa ciepły, letni wiatr. A potem do dzieci wraca starsza kobieta, oczywiście niania, i zabiera ich ze sobą. I słodka scena dobiega końca.
Znowu to zrobiła, zagapiła się. Ostatnio często jej się to zdarza, częściej niż to robi chyba tylko o tym słyszy. 
Nie zdejmuje ciemnych okularów, mimo że niebo dawno zaszło siwymi chmurami i już niedaleko do wieczora. Nie może, nawet gdyby chciała. W zamian patrzy na swoje dłonie, po czym sięga do torebki, by nałożyć na nie nową warstwę kremu. Jest młoda, bardzo młoda i delikatna, ale jej dłonie należą do starej, spracowanej kobiety, a przecież minęło zaledwie parę miesięcy od czasu, gdy z uporem pierwszy raz szorowała je w ciemnej łazience swojego apartamentu. Jakoś to pomaga.
Widzi się w szybie samochodu zaparkowanego tuż przed kawiarnią. Wygląda bardzo ładnie, a nawet lepiej niż ładnie — ma na sobie białą, elegancką sukienkę, droga biżuterię, a włosy ściągnięte w gruby kok z tylu głowy, dzieło jej osobistej fryzjerki. Jeszcze tego samego dnia została zatrzymana przez kilka przypadkowych osób, którzy prosili ją o zdjęcie. Część z nich, turyści, wzięła ją za jakąś aktorkę, część rozbudowywała swoje portfolio fotograficzne, a część, paparazzi, cóż, nawet nie wiedziała, o co im tak naprawdę chodziło. Kto by pomyślał, że temu smutnemu dziewczęciu o złamanym sercu, za którym ciągnęły się długi, poszczęści się w życiu tak bardzo, że wyląduje w centrum Los Angeles, gdzie będzie traktowana jak gwiazda. 
Przybył on i uratował ją. Pamiętała ten dzień z każdym możliwym szczegółem, wyrył się w jej pamięci tak głęboko, że już nigdy nie miał jej opuścić. Złamane serce nie dawało jej się we znaki tak dotkliwie jak brak pieniędzy. I bardzo długo walczyła. Tak długo i zaciekle, starając się łączyć dodatkowe zmiany w pracy z bieganiem do dyskontów, gdzie sprzedawała suknie od znanych projektantów za grosze. Przyjaciele zniknęli w momencie pojawienia się problemów, zresztą oni nie mieli prawa wiedzieć wszystkiego  nie mogli, bo od czasu do czasu, gdy gubiła się w ich prywatnych garderobach, mogła potem pozwolić sobie na ciepły posiłek każdego dnia przynajmniej przez tydzień. Dogoniła ją jej własna głupota. Ale on na to nie zważał, pomógł jej. Spłacił wszystkie jej długi, karty kredytowe, zaległe czynsze, pieniądze otrzymane, wyciągnięte — i skradzione — od przyjaciół. Ubrał od stóp do głów w najlepsze metki, zabrał ją gdziekolwiek tylko chciała, a był przy tym tak dobry, tak słodki, tak… wspaniały, że poczuła, iż znów może oddychać. Nie protestowała, kiedy podsunął pomysł, by rzuciła studia i wyprowadziła się z nim do Los Angeles, bo jakże mogła, skoro on był taki mądry, należał do świata wybranych, był przecież sławnym reżyserem — musiał się znać na życiu, a przynajmniej o wiele bardziej niż ona, o czym jej często przypominał. Z taką twarzą i charakterem studia są Ci niepotrzebne, kochanie. I wierzyła w to wszystko, w każde jego słowo, nawet wtedy, gdy pierwszy raz pobił ją tak bardzo, że bała się, że umrze na zimnych kafelkach w tej hotelowej łazience, w kałuży własnej krwi. Ale… tak mu było przecież przykro, tak żałował. Może faktycznie nie powinna go drażnić, gdy miał zły humor, w końcu zawsze powtarzał, jak nienawidzi jej szczebiotu nad uchem, a już szczególnie kiedy jest zirytowany i zmęczony. 
I nawet rodzice go pokochali, co było bardzo dziwne, bo przecież oni nie kochali nawet jej. Jakoś nie przeszkadzało im, że jemu bliżej wiekiem do nich, niż do niej, a chyba nawet się z tego faktu ucieszyli, kiedy dowiedzieli się, jak bardzo on jest im w stanie pomóc. Uśmiechała się szeroko do niego, taka szczęśliwa i radosna, bo przecież czego więcej mogła sobie wymarzyć, ale na rodziców spoglądała nieprzeniknionym spojrzeniem — wiedziała, że byliby w stanie ją sprzedać, ale nie sądziła, że zrobiliby to aż tak szybko i bez mrugnięcia okiem.
W końcu wstaje i zostawia dwudziestodolarówkę na stoliku, zabiera torebkę i powoli rusza chodnikiem. Rozpadało się już na dobre, ale jej to wcale nie przeszkadza, bo i tak ma ochotę się przejść… Ma ochotę przejść się tę godzinę w wysokich butach na cienkiej szpilce, ma ochotę zrobić jeszcze półgodzinną rundkę dookoła posiadłości i ma ochotę zadzwonić do kogoś ze znajomych, by może wpadł do ich domu dzisiaj z wizytą na małego drinka. 
Bo boi się iść do domu. 

August 19, 2024 ♣ Palace Hotel, NY


To miał być jej pierwszy i ostatni dzień w Nowym Jorku. Następnego dnia późnym wieczorem miała z już spakowaną walizką, w której znajdował się cały jej dobytek, ruszyć z podkulonym ogonem do domu rodzinnego, by rozpocząć — a może powrócić — do spokojnego życia jako nikt ważny. Myślała, że ją to przytłoczy, że będzie rozpaczać za dawnymi marzeniami, ale nie towarzyszyło jej żadne z tych uczuć. Była zawiedziona, to na pewno, ale ten zawód równoważył fakt, że cudem udało jej się wyswobodzić z koszmaru, w którym spędziła ostatnie kilka miesięcy.
Przyjechała, aby pożegnać się ze swoim miastem. Odwiedzić ulubione miejsca, spotkać się z przyjaciółmi — tymi, którzy jej zostali  zjeść głupiego hot-doga z budki w Central Parku i wstąpić do Saksa, by popatrzeć na ubrania, na które nigdy nie będzie jej już stać. Rozstała się ze wszystkimi starymi kartami kredytowymi, a choć ochota i tęsknota wciąż była ogromna, postanowiła sobie twardy cel, by nie ulec dawnym przyzwyczajeniom. Odebrała paczkę z osobistymi rzeczami ze swojego starego mieszkania, bo jej współlokatorka, starsza kobieta, która, choć zrzędliwa, zawsze była dla niej dobra, obiecała ją dla niej przechować, jeśli kiedykolwiek postanowi wrócić. Chyba od początku musiała nie do końca ufać Timothy'emu, skoro zdecydowała się spakować najdroższe sercu rzeczy i pozostawić je w Nowym Jorku. Uśmiechała się do siebie, przebierając w starych sukienkach, butach i ulubionych wydaniach magazynów, jakby to były najcenniejsze skarby.
Ostatnim punktem jej długiej wycieczki miał być drink w barze hotelu Palace. Jako zwieńczenie jej historii, pełne koło, bo przecież tutaj osiągnęła swój cel — wspięła się na samą górę, ale tylko po to, by zaraz spaść na ziemię z łoskotem. 
Wszyscy w Nowym Jorku wiedzieli już, że kłamała. Że nie pochodziła z bogatej rodziny, że okradała swoich znajomych, że przez te wszystkie lata oszukiwała wszystkich wokół siebie. Całe szczęście, prawda wyszła na jaw, gdy wylegiwała się po drugiej stronie Stanów w ciepłym, kalifornijskim słońcu, gdzie konsekwencje jej kłamstw nie mogły jej dogonić. Ale nie dbała już o to, nie bała się nawet spotkać twarzą w twarz z wszystkimi ludźmi, którzy z przyjemnością skorzystaliby z okazji, by z niej szydzić — ostatnie miesiące zahartowały ją tak bardzo, że nic z tego nie miało już dla niej znaczenia. 
— Poproszę Cosmopolitan — powiedziała do barmana, sadowiąc się na obitym skórą krześle. Miała na sobie swoją ulubioną sukienkę, czarną, vintage Chanel, za którą zapłaciła swoją pierwszą kartą kredytową, ulubione szpilki i subtelny makijaż. 
Czuła się pięknie, a przede wszystkim sobą.
Cosmo? Mogłaś poprosić o Manhattan. Nie ma chyba bardziej pospolitego drinka.
Yuri zmarszczyła brwi, oglądając się w prawo, skąd dobiegał męski głos. Z zaskoczeniem zorientowała się, że tuż obok niej siedział Kim Seojun, we własnej osobie, a ona nawet nie zauważyła go, gdy zajmowała swoje miejsce. Wyglądał dokładnie tak jak zawsze, dobrze, choć nie nieskazitelnie dobrze, bo sporej wielkości, brudno-fioletowy siniak lśnił tuż pod jego prawym okiem.
— Daj mi spokój, okej?
Nie znali się, nigdy nie mieli okazji się poznać. Oczywiście, że wiedzieli o swoim istnieniu, a nawet o wiele więcej, ale nie zamienili ze sobą chyba ani jednego słowa.
— Muszę? Wybacz bezpośredniość, ale nie wydaje mi się, że mogłabyś na kogokolwiek czekać w tym miejscu.
A więc wiedział, tak jak wszyscy. Nie dziwiło jej, że nawet on czytał Plotkarę. Jeśli komuś miałoby zależeć, aby uporczywie pilnować, by prawda o jego życiu nie wyszła na jaw, na pewno byłby to Seojun. On, jeden z wielu tych, którzy na co dzień żyli w kłamstwie.
— Przydałby mi się ktoś do towarzystwa — dodał.
Wzruszyła ramionami.
— Zły dzień? — zapytała, zerkając ponownie przelotnie na siniaka pod jego okiem. Nie umiała powstrzymać lekkiego uśmiechu. — Mąż redaktorki złapał cię na gorącym uczynku?
Tym razem to kąciki ust Seojuna niekontrolowanie powędrowały w górę.
— Nie, gorzej. Ominęła cię wspaniała impreza Plotkary. Jedliśmy gluty, pająki i śledzie, a niektórzy z nas zajmowali się cudzymi facetami, za co dostali po mordzie.
— Ach, czyli widzę, że na Upper East Side bez zmian? — roześmiała się, krzywiąc odrobinę.
Nie wiedziała, dlaczego wdawała się rozmowę z chłopakiem, którego nie znała, zupełnie jakby byli starymi, dobrymi przyjaciółmi, ale prawdę mówiąc, nie była w miejscu, by móc się nad tym zastanawiać. Więc gdy Seojun zaproponował toast za Manhattan, uniosła ochoczo kieliszek i wychyliła jego zawartość na raz.


September 29, 2024 ♤ Seojun's apartment, NY

W kilka sekund po otwarciu oczu dotarło do niej, jak ogromnie boli ją głowa. Przez chwilę zrobiło jej się tak niedobrze, że obawiała się, iż będzie musiała zerwać się z łóżka i popędzić prosto do łazienki, ale kilka głębszych oddechów wystarczyło, aby w pełni się uspokoiła. Podniosła się, zerknęła za siebie i chwilę obserwowała śpiącego chłopaka, a potem zsunęła nogi powoli na ziemię i wyszła z pokoju, zbierając po drodze szlafrok z komody. Przeszła do głównej łazienki, gdzie z szafki przy lustrze wyciągnęła tabletki przeciwbólowe.
Ostatnio ciągle męczyły ją uporczywe bóle głowy. Może jednak powinna dać się namówić i sprawić sobie okulary. Seojun powtarzał, aby nie siedziała do późna nad książkami, ale naprawdę musiała teraz dać z siebie wszystko.
Zeszła na dół do kuchni, aby zacząć przygotowywać śniadanie. W ciągu ostatnich miesięcy przybrała w końcu na wadze i zapadnięte wcześniej policzki wyglądały rumianie i zdrowo. Oczy, choć przemęczone, błyszczały na powrót wesołością. 
Ruby, mała, czarna suczka rasy Pomeranian, podbiegła do jej nóg, domagając się pieszczot, więc dziewczyna wzięła ją na ręce, mrucząc do niej pod nosem słodkim tonem. Jedną ręką trzymała psa, drugą wyciągała jedzenie z lodówki, a przy tym wesoło podśpiewywała wraz z wokalistką, której głos wybrzmiewał z głośników kuchennego radia.
Loft wyglądał zupełnie inaczej, niż jak go zapamiętała. Główne, przestronne pomieszczenie zostało sprytnie podzielone i teraz wyglądało jak pełnoprawne mieszkanie, w którym ludzie mogli żyć, a nie tylko przebywać. Zniknął parkiet, DJ-ka, bar oraz basen, a pojawiła się normalna kuchnia, jadalnia oraz salon. Industrialny, zimny wystrój klubowy ustąpił miejsca kolorom, gustownym dodatkom i znacznie cieplejszemu wystrojowi. Oczywiście, towarzyszył mu taki sam, o ile nie większy przepych, ale zupełnie innego rodzaju.
A przede wszystkim zniknęły znienawidzone przez nią kanapy. I okazało się, że w ciągu dnia uwielbiała tu przebywać.
— Wstałaś? — powitał ją Seojun u góry schodów. Miał mokre włosy, więc musiał właśnie wyjść spod prysznica. — I robisz śniadanie? Ktoś tu chyba obudził się w dobrym humorze.
— Nie licz na więcej niż tosty francuskie — mruknęła dziewczyna, kucając, by wypuścić Ruby, która zaczęła wyrywać się do Seojuna, gdy tylko usłyszała jego głos. 
— Zjem wszystko, co zostanie podane — odparł potulnie Seojun, włączając ekspres. — A ciebie chyba trzeba zabrać na spacer, co, Rubeusie? Chyba zdążymy przed tostami, co? Dobra, my idziemy i mam nadzieję, że zaraz wracamy. 
Byli już przy wyjściu, gdy dziewczyna odwróciła się, by krzyknąć:
— Masz mokre włosy i jest zimno, wiesz?
— Wiem! — odparł głośno chłopak, po czym wyszedł.
Yuri prychnęła pod nosem i zaczęła odliczać w głowie: jeden, dwa, trzy, cztery, pięć... Po chwili, zgodnie z przewidywaniem, drzwi wejściowe ponownie się otworzyły.
— Mam mokre włosy i jest zimno, wiesz?
— Wiem — mruknęła do siebie dziewczyna ze śmiechem, z powątpiewaniem i rozbawieniem zerkając za już zamknięte za swoimi domownikami drzwi.
Tamten sierpniowy wieczór był jednym z wielu przełomowych w jej życiu, ale chyba jedynym, który przyniósł ze sobą pozytywną zmianę. Nie skończył się tak, jak mogłaby tego podejrzewać — nie upili się razem tylko po to, by pomiędzy kolejnymi westchnieniami pokonać drogę dzielącą ich od łóżka. Prawdę mówiąc, nawet się nie pocałowali. Dokończyli drinki, ubrali płaszcze i ruszyli na spacer po mieście, co jakiś czas robiąc przystanek po kolejną kawę, herbatę czy ciastko. I rozmawiali.
Seojun opowiedział jej ze szczegółami swoją historię; o Margaret, o Ari i Minsoo, o Sunghoonie, o prawdziwym charakterze swojej pracy, a przede wszystkim o tym, jak bardzo czuł się zagubiony we własnym życiu. Ona przyznała mu się do najlepiej strzeżonych sekretów, o tym, jak uwolniła się w końcu od Timothy'ego, o przerwanych studiach, o związku z Sunghoonem i o planach na przyszłość, a raczej o ich braku.
Została u niego tego wieczora. Prosił i błagał, i dała się przekonać, aby zostać jeszcze tydzień, w trakcie którego każdego dnia przekonywał ją, aby zastanowiła się, czy na pewno nie chce zostać w Nowym Jorku. Po jakimś czasie twarde nie zamieniło się w może
Dziwiło ją zachowanie Seojuna. Dziwił ją on sam. Nie uraził jej dumy ani razu, oferując pieniądze, ale podsuwał jej nieskończoną ilość rozwiązań wszystkich wątpliwości, które wiązały się z jej pozostaniem w mieście. Nawet wspiął się na wyżyny możliwości i załatwił jej wstępną rozmowę o pracę, o której kiedyś mogła tylko pomarzyć. 
Spotkali się w momencie swojej największej słabości. Bezradni, bez planu na życie, z wyrwą i pustką w sercu, której nie potrafili załatać. 
W końcu pewnego dnia powiedziała mu, że nie wyjedzie, pod kilkoma warunkami. Po pierwsze, zostanie w jego mieszkaniu zgodnie z jego życzeniem, ale tylko jeśli wynajmie własne za swoje pieniądze, do którego będzie mogła się przenieść w jakimkolwiek momencie, bez żadnego sprzeciwu z jego strony. Po drugie, ich relacja miała pozostać w sferze przyjacielskiej, bo w dziwny sposób bardzo dobrze im to wychodziło. A po trzecie, Seojun miał iść na studia.
A on się na to wszystko zgodził.
?

October 1, 2024 ♡ New York University, NY

— Denerwujesz się?
— Ja? Chyba żartujesz — prychnął chłopak, zerkając na Yuri z politowaniem. W kilka sekund ten prześmiewczy wyraz twarzy stopniał pod wpływem jej sceptycznego spojrzenia. — No, dobra. Może trochę? Wiesz, część z nas nigdy nie była na studiach, ty przynajmniej zdążyłaś zrobić licencjat. I to z biotechnologii.
— Słuchaj, jeśli ja dałam radę z biotechnologią, a wszyscy wiedzą, że inteligencją nie grzeszę, iberystyka nie powinna być takim problemem, co?
Seojun roześmiał się, kręcąc głową, po czym wyjrzał przez okno samochodu Yuri, starego Chevroleta, którego odkupiła za grosze od znajomego, by móc dojeżdżać na uczelnię. Godził się na te wszystkie jej nowe zasady, bo rozumiał, jak bardzo jest to dla niej ważne, a koniec końców okazało się, że cena jego komfortu nie była jednak aż tak wysoka. Nowy Jork migał mu przed oczami i jeszcze nigdy nie był dla niego tak łaskawy.
Yuri pomogła mu... ze wszystkim. Wysłuchiwała gniewnego potoku słów, gdy dopadała go frustracja, doradzała, jak naprawić to, co zdążył ostatnimi miesiącami zepsuć, a choć była ostrym słuchaczem — czego w zasadzie się po niej nie spodziewał — jej rady faktycznie okazywały się dobre. Pogodził się z rodziną. Pierwszy raz szczerze porozmawiał z własnym ojcem i choć spotkało go spore rozczarowanie, czuł, że zrobił pierwszy krok, by jeszcze wszystko naprawić. 
Nie zmienił się. Ale czuł pierwszy raz nadzieję, że może kiedyś uda się mu to zrobić.
— Jesteśmy — powiedziała dziewczyna, wyłączając silnik samochodu. Odwróciła się do Seojuna z lekkim, pokrzepiającym uśmiechem na ustach. — Widzimy się na lunchu. Gotowy?
Seojun przykrył jej dłoń swoją.
I jedno, i drugie nie było teraz pewne, czy aby na pewno uda im się nie złamać drugiego warunku ich umowy.
— Gotowy.
to be continued

머리 아프다 Maybe it hurts more because I thought it'd be easy

CHOI EUNWOO

LAT 19 — URODZONY 27.04.2005 — NIKT — INSTAGRAM

you can call me One

Wskazówki zegara ściennego przesuwają się powoli, Eunwoo mógłby przysiąc, że znacznie wolniej niż zwykle, a pięć uśmiechniętych twarzy zerkających na niego przez sklepową szybę jeszcze mu to wszystko utrudnia. Słyszy ich śmiech, okrutne żarty, za które najchętniej kopnąłby ich w tyłki, ale teraz nie może zrobić nic — z głupim, sztucznym uśmiechem przyklejonym do twarzy musi obsłużyć klientów stojących w kolejce na stacji benzynowej i wszystkich tych, którzy mogą się zjawić w ciągu ostatnich piętnastu minut jego zmiany. 
Gdy potem wydmuchuje dym papierosowy w stronę ciemnego nieba, siedząc na dachu wysokiego budynku w centrum miasta, chłodny, wieczorny wiatr rozwiewa mu ciemne włosy z czoła, a któryś z przyjaciół klepie go po plecach, opowiadając wyjątkowo sprośny i idiotyczny żart, musi się powstrzymać, by nie zacząć chichotać sam do siebie. W każdy poniedziałek wyczekuje tego piątkowego wieczoru.
Była ich szóstka, już od paru dobrych lat. Szóstka małoletnich kłopotów from the wrong side of the tracks. Znaleźli się przypadkiem — albo przeznaczeniem — i już chyba miało tak zostać na zawsze, a przynajmniej tego z całego serca Eunwoo pragnął. Lekko w życiu nie było, żadnemu z nich, ale w jakiś dziwny sposób udawało im się o tym zapomnieć, gdy przebywali w swoim towarzystwie. Gdyby zdjął różowe okulary, dostrzegłby, że jeden z nich zaczyna nieprzyjemne w skutkach znajomości z grupą dilerów na Hunts Point, drugiego od miesiąca nie widział bez puszki piwa w ręce, a trzeci jest jeszcze chudszy niż zwykle, choć do najgrubszych ludzi nigdy nie należał. Ale nie chciał ich ściągać i nie mógł, bo to było jego oderwanie od rzeczywistości, eskapizm w najczystszej postaci i jedyny powód, dla którego miał siłę wstawać z łóżka.
Jakoś to będzie. Nie ma tak źle. Ej, stary, w porządku? Jeszcze dwie zmiany i weekend.
O tym, co działo się w domu, nikt nie słyszał, ale każdy wiedział. Trudno byłoby przecież nie dostrzec podbitego oka i ust we krwi, ale skoro słowa były tak samo cięte jak zwykle, nie należało się zbytnio interesować — taki układ i takie reguły, jeśli będę potrzebował pomocy, to o nią poproszę. Zresztą siniaki to nie było nic niezwykłego, bardziej niezwykłe było, gdy przez dłuższy czas nie padła opowieść o ostatniej potyczce, ostatniej ucieczce przed policją, ostatniej imprezie dotkliwej w skutkach. Zresztą po co o tym mówić na głos? Mówienie niczego nie zmienia.
Śmieszek grupy. Mood booster. Zawsze uśmiechnięty, zawsze gotowy do żartów, zawsze na straży, by nie brać wszystkiego na poważnie, nie najstarszy i nie najmłodszy, niedelikatny, ale nie oschły. Zadowala się miłością na pięć minut, zazwyczaj podczas imprez, bo na prawdziwą nie ma czasu, życie jest przecież zbyt zajmujące.
Jeszcze nie wie, że jest o krok od upadku. Well, well... Oni wszyscy są.

dirty little
secret

(332) 332-0499
Unblock Caller


Fri, 18 Aug 2023 at 6:34pm
you never showed up. i'm done with
this, k. i'm out. i wish you a good life.

if you're capable of having one.

Thu, 12 Oct 2023 at 10:47pm
i'm in france, the music you like is
playing, and i'm having such a
great time, but missing you even more
⚠︎ Not Delivered

Sat, 20 Jan 2024 at 1:11am
happy bday
⚠︎ Not Delivered

Sat, 20 Jan 2024 at 11:51pm
i hte you. i hate yu, i hate you, i hate
yoou.i hate you, i haet yu, hate you.
you’re a cowardly, lyin piece of garbage
wihout any guts. i hate yu wit hall my heart
and i hate that i love you
⚠︎ Not Delivered

Wed, 17 Jul 2024 at 2:02pm
i saw today’s people issue. beautiful ring.
⚠︎ Not Delivered

Thu, 31 Oct 2024 at 3:11
see you soon, k.
⚠︎ Not Delivered




right now everything without you is darkness

chapter eight
by coup d'état and Rudy Chomik


14 pazdziernika 2023

Dzisiejszy wieczór miał być w założeniu wolny od zawodów i smutków, które towarzyszyły jej przez ostatnie tygodnie. Miał być ucieczką od całego bałaganu, którym było jej życie, od turbulencji, od łez spływających po policzkach, od niezrozumiałych uczuć i konsekwencji, które były następstwem jej złych wyborów. Miał być przeciwnością minionych dni, a stał się usposobieniem najgorszych koszmarów.
Dalej wpatrywała się w ekran telefonu z niedowierzeniem, a gniew, który buzował w środku, kiedy po raz kolejny wybierała numer Seojuna, by usłyszeć nic więcej, tylko "osoba, do której dzwonisz jest aktualnie niedostępna", przyprawiał ją o drżenie rąk.
Miał tu być.
Oparta plecami o metalową balustradę odchyliła głowę do tyłu, a jej oczom ukazały się kolorowe światła dyskotekowych lamp pływające po suficie w rytm muzyki wydobywającej się z głośników umieszczonych na dole apartamentu. Z zewsząd dochodziły do niej odgłosy rozmów zmieszane z melodyjnym śmiechem gości. Sama zaśmiała się, by im zawtórować, jednak daleko było temu do radości, dźwięk wydobywający się z jej krtani nasączony był goryczą.
Dalej nie potrafiła zrozumieć, co poszło nie tak i gdzie zbłądzili ze swojej ścieżki, bo przecież on był dla niej taki dobry, a ona wszystko, co robiła, robiła dla niego. Wczesne treningi i godziny spędzone na planie zdjęciowym, kolejne castingi i nowe znajomości. Wieczory w objęciach redaktorek czy, w jej przypadku, w obiektywie fotografów, którzy tylko kiwnięciem głowy byli w stanie sprawić, że Ari chętnie pozbywała się kolejnych warstw ubrań. I mimo, że wielu kiwało głową w dezaprobacie, rzucając w ich kierunku pełne pogardy komentarze, oni kochali tą swoją chorą dynamikę, zawsze wracając do siebie, bo w końcu  byli drużyną
Byli drużyną, a tego przykładem był ogromny diament na jej serdecznym palcu, ten sam, który niegdyś przez lata dekorował dłoń matki Seojuna.
Może dlatego to wszystko bolało dzisiaj jeszcze bardziej, gdy Seojun kolejny raz nie pojawił się w umówionym miejscu i godzinie, nawet gdy tym miejscem było jego własne mieszkanie – bo właśnie tam Ari wyrządziła huczną imprezę, by wraz ze znajomymi celebrować ich zaręczyny.
Co prawda, wydarzenie było niespodzianką, na której niczego nieświadomy Kim miał się zjawić pod pretekstem spędzenia wieczoru z Min, ale to nie miało dla niej w tej chwili znaczenia, bo obiecał. Obiecał, że będzie, że spędzą razem czas, obiecał.
Miał tu być.
Po kolejnej nieudanej próbie połączenia się ze swoim narzeczonym Min ze złością wrzuciła telefon do torebki, nieco chwiejnie odwracając się na pięcie, by rozejrzeć się po twarzach ludzi, którzy obecni byli na imprezie. Potrzebowała dobrego towarzystwa i braku zbędnych pytań, obietnicy zapomnienia i odrobiny kłopotów, które miały być następstwem czegokolwiek, co miało się tej nocy wydarzyć.
Niepewnym krokiem zaczęła pokonywać kolejne schody, dalej kurczowo trzymając się poręczy, bo kilka lampek szampana oraz tabletek, które zdołała połknąć, dawały o sobie znać, ale dla Ari zabawa dopiero się zaczynała. Dotarła na parkiet, wciskając się pomiędzy roztańczone sylwetki, pozwalając komuś na owinięcie swojej dłoni wokół jej talii i przyciągnięcie bliżej. 
Przyklejając do twarzy szeroki uśmiech, przymknęła zaszklone powieki, a głowę zarzuciła do tyłu, tym samym poddając się rytmowi muzyki. W tej chwili nieistotnym było to, kto znajdował się za nią, o ile był obietnicą dobrego czasu czy zapomnienia. 
— Wszystko w porządku? — cichy szept głosu Minsoo dotarł do jej uszu i wzdrygnęła się lekko zaskoczona.
Chłopak obserwował Ari już od kilkunastu minut, siedząc na jednej z półokrągłych kanap w centrum apartamentu, skąd miał idealny widok na balustradę. Popijając drinka, patrzył, jak wyraz twarzy Ari z niepokoju przechodzi w złość, a w końcu i smutek. I choć z całych sił próbował zmusić się do tego, by rozchylić wargi w zadowolonym uśmiechu — wszystko przecież szło zgodnie z planem — udało mu się jedynie lekko unieść kąciki ust. Już był pewien, że Seojun się nie pojawi, co nie było jednak takie trudne do wykalkulowania, biorąc pod uwagę fakt, że przez ostatnie tygodnie izolował się od nich tak bardzo, jak tylko mógł. Dalej pogrążony w żałobie, nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo krzywdzi wszystkich wokół — a szczególnie swoją narzeczoną. 
Ale raczej się tym za bardzo nie przejmował. To nie było w jego stylu.
Minsoo widział, jak Ari zaciskała mocno dłoń na poręczy, schodząc po schodach, oraz jak zataczała się w wysokich obcasach, wyciągając rękę po kolejnego drinka. Druga taka okazja mogła się nie powtórzyć. Jeśli istniał moment, w którym powinien rozpocząć pisanie ostatniego, finalnego rozdziału, musiało się to zadziać właśnie teraz. 
Szybko znalazł się tuż obok na parkiecie.
— Wyglądasz jakoś... nie wiem. Seojuna jeszcze nie ma?
Ari prychnęła pod nosem, z jej krtani wydarł się mało wesoły śmiech. Uniosła ręce, wskazując dookoła nich. 
— Punkt za spostrzegawczość, Lee Minsoo! — odpowiedziała z entuzjazmem godnym prowadzącego w teleturnieju, kiedy zawodnik udzielił poprawnej odpowiedzi. Chciała obrócić sytuację w żart, jednak nieprzyjemny ucisk w okolicach klatki piersiowej na to nie pozwalał. Spuszczając głowę w dół i pochylając do przodu, ułożyła czoło na ramieniu chłopaka, byle tylko ukryć wilgotną od łez twarz. 
— Rozmawiałeś z nim? — wyszeptała z nadzieją, chociaż była pewna tego, co powie Minsoo. 
— Tak, jeśli uznasz monolog za rozmowę — odpowiedział kwaśnym tonem, układając dłoń na plecach brunetki. Chwilę potem ujął ją za dłoń. — Chodź, pójdziemy gdzieś, gdzie jest ciszej. I odłóż już ten kubek, to ci na pewno w niczym nie pomoże.
Dziewczyna pozwoliła mu się przeprowadzić przez parkiet. Minsoo rozglądał się wokół, starając się znaleźć idealne miejsce — nie na kompletnie na uboczu, ale też nie takie, gdzie kręciło się mnóstwo ludzi. W końcu usiedli na fotelu tuż obok DJ'ki pod przeszkloną ścianą, nieco w rogu pokoju.
— Nieźle daje ci w kość ostatnio, co? Podobno rok przed i po ślubie jest najgorszy — mruknął chłopak, naśladując trochę jej wesoły-niewesoły ton. 
Miał rację. Zachowanie Seojuna można było delikatnie określić jako okropne, jednak Ari nie mogła go za to winić, czuła, że nie powinna. Dokładnie zdawała sobie sprawę z rozterek chłopaka, tego, przez co przechodził i jak trudno było mu pogodzić się z utratą przyjaciela. Jak okrutnym człowiekiem byłaby, gdyby wypominała mu jego brak na imprezie. Mogła być smutna, zła czy zrezygnowana, jednak żadne z tych uczuć nie dorównywały temu, z czym zmagał się Seojun. 
— To nie fair, wiesz dlaczego taki jest. On potrzebuje czasu — wyrecytowała dokładnie te same słowa, których codziennie używała na usprawiedliwienie Kima. 
— Jasne, masz rację — odparł Minsoo. — Nie ma niczego złego w tym, że traktuje cię jak emocjonalny worek treningowy, bo zmarł mu przyjaciel. Chyba sama nie wierzysz w to, co mówisz, ale... — Potrząsnął głową. — Nie mogę się wtrącać. Nie powinienem w ogóle tego wszystkiego ci mówić, przepraszam. Przekroczyłem granicę.
Ari nie mogła pozwolić sobie na kolejny dystans, kolejną lukę w życiu czy złość w jej kierunku. Nie chciała, by Minsoo również zostawił ją samą, więc kiedy chłopak wyprostował się, odsuwając od niej o zaledwie kilka centymetrów, jej dłoń automatycznie znalazła się na jego nadgarstku. 
— Nie. Wiesz, że doceniam twoje słowa, nie powinieneś za to przepraszać. — Potrząsnęła głową. — Po prostu... — Nabrała powietrza w płuca, jakby chcąc dodać sobie odwagi. — Czasem odnoszę wrażenie, że to moja wina, że nie potrafię mu pomóc, że ucieka ode mnie, bo wszystko byłoby lepsze, niż przebywanie w moim otoczeniu. — Niekontrolowane łzy zaczęły znów spływać po jej policzkach, a uścisk na nadgarstku chłopaka nasilił. 
— Ari... — wymruczał cicho Minsoo, automatycznie otaczając ją ramieniem. I nie był to wykalkulowany odruch. — Nic z tego nie jest twoją winą, rozumiesz? To on jest odpowiedzialny za własne czyny. Ja... — zawahał się. Westchnął głęboko, spoglądając parę sekund w jej mokre od łez oczy. — Ja bym ci nigdy czegoś takiego nie zrobił — dodał praktycznie niesłyszalnie. 
Jego słowa, mimo czułości, zabolały ją, bo przecież nie zasługiwała na jego troskę. 
Jego słowa, mimo czułości, zabolały go, bo wiedział, że jak skończony, okrutny hipokryta właśnie kłamał jej prosto w twarz.
Niczym się nie różnił od Seojuna. 
— Ciebie też zraniłam, a dalej tu jesteś. Przepraszam. Gdybym mogła cofnąć czas... — Zamiast mówić więcej, wtuliła się w niego, chowając mokrą twarz w zagłębieniu szyi chłopaka. 
Niejednokrotnie przyznawała się do błędów, przepraszając za swoje czyny i za to, jak zakończył się ich związek, jednak przez wzgląd na związek z Seojunem nigdy nie wyznała, jak bardzo tego wszystkiego żałowała. 
Czy to nie byłoby jednoznaczne z tym, do kogo tak naprawdę należały jej uczucia?



30 pazdziernika 2023

— Tak, Ari, pięknie! Jeszcze raz! — krzyknął fotograf, dalej obserwując przez obiektyw, jak brunetka zmienia pozy po kolejnych wskazówkach. Grała tak, jak jej zagrali. Dosłownie. 
Jego słowa były dla niej puste, pochwały nie znaczyły wiele, ale o ile każdy dookoła był zadowolony, ona nie miała żadnych przeciwwskazań. Przecież nie mogła zawieść nikogo innego. 
Nie mogła zostać sama. 
— Dobra, to koniec na dzisiaj! — rozległ się kolejny komunikat, a po nim kilka śmiechów i powściągliwych oklasków. 
Ari owinęła wokół siebie koc podany przez jedną z asystentek, po czym udała się w kierunku wyjścia z sali. 
— Widzimy się później? — Uścisk na jej ramieniu nie należał do najdelikatniejszych. Jeszcze kilka miesięcy temu wzdrygnęłaby się na niespodziewany dotyk, teraz jednak był jej dobrze znany — i obojętny. 
— Oczywiście.
Inne słowa były zbędne. Doskonale wiedziała, dlaczego dalej miała miejsce w agencji i jaką cenę przyszło jej płacić za kolejne kontrakty. Łóżko, w którym ułoży się do snu, nie będzie tym samym, w którym się obudzi, bo obcy apartament opuści jeszcze przed świtem. 
To było wszystko, co jej pozostało. 



14 pazdziernika 2023

Seojun sięgnął po wibrujący telefon, kolejny raz tego wieczora patrząc w oczy Min Ari, spoglądającej na niego ze zdjęcia z ostatniej sesji zdjęciowej jakiegoś alternatywnego magazynu o modzie. Prychnął głośno pod nosem, bawiąc się w dłoni urządzeniem, jakby rozważał, czy najlepiej byłoby je kompletnie wyłączyć, czy może rzucić o ścianę, by roztrzaskało się na kawałki.
Wiedział o tym, że tego dnia w jego mieszkaniu odbywa się impreza zaręczynowa, którą zorganizowała jego narzeczona — osoba, która powinna być mu najbliższa. Nie mieściło mu się w głowie, jak Ari mogła być taka głupia, by uznać, że huczne świętowanie to właśnie to, na co miał teraz największą ochotę. I że nikt z ich przygłupich znajomych mu się przypadkowo nie wygada.
Nie pamiętał zbyt dobrze ostatnich tygodni, i bardzo go to cieszyło. Nie chciał pamiętać. Nie chciał nawet przypominać sobie, jak żałośnie musiał wyglądać w te paręnaście dni po śmierci Jacksona, i jak absurdalnie musiał się zachowywać. Nie żałował tego, że odizolował się od wszystkich bliskich, wręcz przeciwnie, był z siebie całkiem zadowolony. Wiedział, na co go stać. Tak było lepiej.
Przeturlał się na drugi bok ogromnego łóżka. Od tygodnia spał w apartamencie królewskim w Park Hyatt, korzystając z jednej ze swoich osobistych kart kredytowych, by nikt go tutaj nie odszukał. Tylko jedna osoba mogła się domyśli tego, gdzie przebywał — i tylko na widok tej osoby Seojun mógłby się ucieszyć — ale to nie było w tym momencie możliwe, bo aktualnie przebywała w innym kraju. 
Podniósł się niespiesznie na łóżku, kręciło mu się w głowie. Po tygodniach picia i brania jego ciało bardzo powoli dochodziło do siebie. Nikt nie wiedział — i nikt nie mógł wiedzieć — że od jakiegoś czasu był czysty. Odstawił butelki, proszki i tabletki, a nawet zmuszał się, by jeść o w miarę regularnych porach. Wrócił do pracy, ale starał się nie pokazywać na mieście, jeszcze nie. Potrzebował tej chwili dla siebie.
W końcu ruszył do łazienki z zamiarem wzięcia długiej kąpieli, ale przystanął w pół kroku, bo telefon ponownie zawibrował mu w dłoni. Przewrócił oczami, podnosząc aparat do twarzy i spodziewając się ujrzeć tam kolejne powiadomienie od narzeczonej, Minsoo albo jakiegokolwiek innego uczestnika imprezy lub kogoś, kto nie mógł się na niej pojawić. Zdziwił się lekko, gdy zobaczył na wyświetlaczu wiadomość od Plotkary. W wiadomości nie było żadnej treści, tylko zdjęcie.
Zdjęcie Min Ari i Lee Minsoo, całujących się w jego apartamencie.



15 listopada 2023

Wnętrze kawalerki już dawno przestało przypominać swoje dobre dni. Kanapa stanowiła teraz funkcję garderoby, a każdy jej fragment był schowany pod stertą ubrań. Po stoliku walały się magazyny, pootwierane na stronach, na które Ari tak ciężko zapracowała. W lodówce stała jedynie woda, bo to był jedyny zdrowy nawyk, który Min utrzymywała w swoim życiu. Tylko jedna z szuflad szafek kuchennych była dalej w użytku, jednak zamiast przypraw znajdowały się tam foliowe woreczki. Większość pusta. 
Właśnie tam brunetka kierowała swoje kroki, zdając się jedynie na pamięć i orientację w terenie, na swój zmysł wzroku nie mogła liczyć. Od kiedy rzuciła telefonem o ścianę jej wizja zaślepiona była co chwilę napływającymi łzami.
Piąty miesiąc. 
Ari zaśmiała się histerycznie, przekopując przez zawartość szuflady, aż w końcu nie znalazła kilku tabletek. 
Minął dokładnie miesiąc od ich ostatniego spotkania. 
Miesiąc, w ciągu którego jej życie z niebezpieczną prędkością staczało się w dół. 
Miesiąc, w ciągu którego dalej miała nadzieję, że mogła to uratować, co jakiś czas dalej śledząc obecność Minsoo poprzez jego prywatne konto na Instagramie. 
Miesiąc, by uświadomić sobie, że to wszystko naprawdę było dla niego tylko grą. 

piąty miesiąc moonie 🌚

Taki był opis pod ostatnio udostępnioną fotografią, zdjęciem z USG. I tyle wystarczyło, by kolejny kubek właśnie roztrzaskiwał się o posadzkę. 



14 pazdziernika 2023

— Gdybyś mogła zmienić przeszłość To co byś zrobiła? — zapytał cicho, ściągając brwi. Odgarnął włosy z jej twarzy, a potem delikatnie otarł łzy z policzków. 
— Nigdy nie pojechałabym do Seojuna — wyszeptała cicho, przygryzając dolną wargę. Nie miała okazji opowiedzieć dokładnie Minsoo o tym, co wydarzyło się tamtej nocy, bo ten zniknął bez słowa, blokując każdą możliwą ścieżkę kontaktu, a Seojun sprawnie odpędzał ją od pomysłu, by udała się za nim, dosłownie wywracając jej życie do góry nogami. — Ja chciałam zakończyć tę znajomość, powiedzieć mu, żeby przestał... To on... To on mnie pocałował. 
Już nie uciekała spojrzeniem, a jedynie wtuliła twarz w dłoń bruneta. Przyglądała mu się i jego skonfundowanemu wyrazowi twarzy. Chciała coś dodać, ale czekała. Nie musiał jej wierzyć, nie liczyła, że to jakkolwiek zmieni ich relację, jednak chciała w końcu powiedzieć prawdę.
Minsoo pokręcił głową delikatnie, zaledwie o milimetry. Całe szczęście, że jego reakcja pasowała do narracji, którą prowadził, bo była całkowicie naturalna. Toczył wewnętrzną walkę. Z jednej strony chciał uwierzyć w każde jej słowo, z drugiej tłumaczył sobie, że zabrnął tak daleko, że nie mógł już tego zrobić, nie mógł się wycofać. A przede wszystkim nic nie było w stanie jej wybronić z tego, że koniec końców związała się z Seojunem. Nigdy nie próbowała się wytłumaczyć. 
Znów westchnął, a na jego twarz powrócił blady uśmiech. 
Gra się toczy.
— Ari, chyba sama sobie podsunęłaś odpowiedź na własne rozterki. Gdybyś mogła zmienić przeszłość... Nigdy nie byłabyś z Seojunem. 
— Wiesz, że już jest za późno, że nie mogę, mimo, że chcę... naprawdę. — I jej dłoń sięgnęła twarzy bruneta, gdy zgodnie z prawdą szeptała kolejne słowa. Wszystkie uczucia, które skrywała w sobie od miesięcy, udając, że zadowalała ją jedynie przyjaźń, którą zaoferował Minsoo, w końcu znalazły swoje ujście. Zamknęła oczy, starając się zapomnieć, że dalej znajdowali się na głośnej imprezie i westchnęła cicho. 
Chłopak pochylił głowę, przygryzając wargę, jakby się nad czymś zastanawiał. Puls przyspieszył, serce biło mu jak szalone, czuł, jakby przez jego ciało przepływał prąd. Nim Ari zdążyła otworzyć oczy, poczuła na swoich ustach pocałunek Minsoo. Lekki, czuły, pełen wszystkich tych słów, których nie mogli wypowiedzieć głośno. A przynajmniej tak miała o nim pomyśleć dziewczyna.
Ari pozwoliła swojemu ciału przylgnąć bliżej i pogłębić pocałunek, jednak ten trwał zbyt krótko, by dziewczyna mogła w pełni zasmakować ust chłopaka. Fala emocji, która ją zalała, oraz napływ wspomnień i niedosyt, gdy ponownie skrzyżowała spojrzenie z brunetem, przysparzał ją o mdłości i nieprzyjemny skręt żołądka. Jej ciało, serce i umysł nieprzestanie toczyły walkę, pomiędzy tym co pożądane a konieczne. Tym, co straciła, a tym, co miała. Każdą obietnicą, której nie mogła złamać, odpowiedzialnością, którą nałożyła na nią rodzina. 
— Masz rację, nie powinniśmy. Ze względu na Seojuna — powiedział Minsoo cicho, gdy już się od niej odsunął. — Wybacz mi. Nie mogłem się powstrzymać.
Skinęła głową na słowa chłopaka i mimo, że chciała mu zaprzeczyć i wyznać co skrywała w głębi serca, nie mogła. 
— Masz rację. — Ostatni raz uścisnęła jego dłoń, nim wyplątała się z jego objęć. — Spróbuję do niego zadzwonić. 
Nie mogła tam zostać, nie potrafiła, szumiało jej w uszach, a każdy kolejny oddech był płytszy, jakby w pomieszczeniu zaczynało brakować powietrza. Bez celu ruszyła przed siebie, znikając w tłumie. 
Minsoo natomiast zerknął w górę, w stronę balustrady, wypatrując smukłej sylwetki pewnej ciemnowłosej dziewczyny. Gdy tylko ich spojrzenia się spotkały, kiwnął głową.



9 grudnia 2023

Fioletowe światła klubu uderzały w jej bladą skórę, rozświetlając twarz i powodując, że łzy na jej policzkach migotały niczym brokat. 
Pozwalała na to, by dłoń umieszczona na jej tali zsuwała się niżej, by drugie ciało przyciągało ją do siebie, kołysząc w rytm muzyki, niemal stapiając ich w jedno.
Każdy dotyk miał być rozproszeniem, miał jej pomóc odciągnąć myśli, więc dlaczego za każdym razem nie mogła przestać porównywać uczucia obcych rąk na jej skórze czy czule szeptanych słów do tych, o których miała zapomnieć. Ciepłu warg na szyi nie towarzyszył przyjemny dreszcz.
Wszystko było puste.
Na propozycję przeniesienia imprezy w bardziej prywatne miejsce kiwnęła głową, splątując palce z towarzyszem, dając się pociągnąć w tłum. 
Gdy usłyszała śmiech i uniosła głowę w górę, jej oczom ukazała się znajoma sylwetka otoczona wiankiem równie urodziwych osób. Widziała jak się śmieje, widziała, z jaką łatwością przychodziło mu przebywanie w otoczeniu innych, jak bardzo był szczęśliwy, odkąd pozbył się swojej narzeczonej. 
Pozbył się problemu. 
Pozbył się jej.
Więc dlaczego ona, mimo że wzdychała głośno w objęciach innego, dalej nie potrafiła zapomnieć.



15 pazdziernika 2023

Seojun mścić się lubił na chłodno. Dlatego, gdy napisał następnego dnia Ari wiadomość, by umówić się na mieście na rozmowę, wybrał jeden z najlepszych lokali, w którym na rezerwację trzeba było czekać nawet do kilku miesięcy. Zamówił im wybornego steka i wino, gdy już zasiadł przy swoim stoliku, po czym z całkiem zadowoloną miną przeglądał coś w telefonie, zabijając czas.
Wyglądał, jakby był w najlepszej formie od lat. Zniknęły worki pod oczami, nie był blady, ani tak zapadnięty jak ostatnio, gdy widzieli się z Ari. Ubrał jeden ze swoich ulubionych czarnych garniturów, pachniał tymi perfumami, co zawsze, a włosy miał nienagannie ułożone. 
Był tym chłopakiem, którego panna Min kochała od lat. Chyba.
Ari nie chciała liczyć, ile z jej wiadomości czy połączeń pozostały bez odpowiedzi, kiedy mimo trwającej dalej imprezy ona z zaczerwienionymi powiekami kładła się do łóżka, chcąc zapomnieć o towarzyszącym jej kłuciu w klatce piersiowej, bólu, który nie ustępował. Z wielką też ulgą powitała najnowsze powiadomienie od Seojuna, które rozświetliło ekran jej telefonu, kiedy tylko otworzyła oczy, by powitać nowy dzień. 
Poprzedniej nocy nie zakończyła w szampańskim nastroju, a towarzyszący jej ból głowy był wynikiem ciągłego stresu, emocjonalnego wyczerpania, aniżeli ilości spożytego alkoholu, więc mimo grubej warstwy korektora, czy godziny spędzonej w łazience, dalej wyglądała co najwyżej zadowalająco.
W danym miejscu stawiła się o czasie, ubrana od stóp do głów w Chanel, bo przecież tego typu miejsce, aż prosiło się o nienaganne kreacje, i ze szczerym uśmiechem na ustach usiadła naprzeciwko bruneta. Jej oczy wesoło migotały, gdy wpatrywała się w dawnego Seojuna. Tego prosto z rozkładówki magazynu o modzie, pod którego nos co chwilę podrzucano nowe kontrakty. Tego, którego obecność na imprezach była wyczekiwana, a znajdywanie się w jego kręgu przynosiło same korzyści. Tego, którego znała Ari. 
Jej Seojuna. 
— Hej. — przywitała się, dosuwając bliżej na krześle. Jedną z dłoni położyła na stole w zapraszającym geście. Mimo wszystko, w obawie na reakcję chłopaka wolała nie ryzykować kontaktem. — Martwiłam się o ciebie. 
Jej palce zaczęły nerwowo rozprostowywać nieistniejące zgniecenia na obrusie. Nie wiedziała, jak rozmawiać z Seojunem, od nieszczęsnego wypadku nie potrafiła przewidzieć, jak się zachowa, a każde minuty spędzone w jego towarzystwie były jak stąpanie po cienkim lodzie. 
— Hej — powiedział pogodnie chłopak, ujmując jej wyciągniętą dłoń. — Wiem... — dodał cicho. — Wiem, jak bardzo zawsze się o mnie zamartwiasz. — W jego głosie nie było cienia ironii. — I wiem też, że w ostatnim czasie zachowywałem się wobec ciebie okropnie... dlatego musiałem zrobić sobie małą przerwę.
Drugą ręką sięgnął po kieliszek i upił drobnego łyka wina.
— I dlatego też czuję, że jestem ci winny przeprosiny. 
Rozszerzone źrenice były jawnym dowodem jej zaskoczenia, ale uniesione ku górze brwi momentalnie powróciły na swoje miejsce, jej ramiona zrelaksowały, a ona sama również odwzajemniła uścisk dłoni. 
— Przestań, nie musisz mnie przepraszać. — Wolną dłoń ułożyła na ich splecionych i wpatrując się w chłopaka, dodała szczerze: — Cieszę się, że jesteś i że wracasz do siebie. Tęskniłam. 
— Wczoraj też za mną tęskniłaś? — zapytał z dobrze jej znanym błyskiem w oku, kiedy kelner podstawiał im pod nos talerze z jedzeniem. 
Zaśmiała się cicho pod nosem, widząc jego wyraz twarzy. Postanowiła dostosować się do tempa, które narzucał Seojun i również zmienić nieco swoje zachowanie. 
— Oczywiście, że tak. Czy kiedykolwiek nie tęskniłam? — odpowiedziała, unosząc jedną z brwi zaczepnie. — Jak myślisz, o czym innym świadczyły te wszystkie telefony i wiadomości? Umierałam z tęsknoty. — Mrugnęła w jego kierunku, chwilę później zasłaniając dłonią usta, gdy zachichotała. 
Właśnie za tym tęskniła najbardziej. 
— Nie wiem. — Roześmiał się, wtórując jej, po czym pochwycił sztućce w dłonie. — Może po to, by się upewnić, że nie będę czaić się w pobliżu, gdy będziesz wpychać Minsoo język do gardła?
Momentalnie zalała ją fala gorąca, a dłonie zaczęły drżeć, ale mimo wszystko starała się zachować zimną krew, kiedy rozważała w myślach swoje kolejne słowa. 
— To nie ja go pocałowałam. — Nie było sensu kłamać. Skoro sam poruszył ten temat, musiał wiedzieć, a zważając na ilość ludzi, która wczoraj znajdowała się w apartamencie, kwestią czasu było, aż ktoś by mu o tym powiedział. — Rozmawialiśmy, nie byłam w najlepszym stanie, a Minsoo... — Zawiesiła głowę w dół. — On przeprosił, wiedział, że nie powinien. To nic nie zmienia. 
Seojun ukroił kawałek mięsa. Przyjrzał mu się, jakby sprawdzał jakoś wysmażenia — steki jadał tylko krwiste — a potem wsunął go do ust i przeżuwał przez chwilę, zanim popił go kolejnym łykiem wina.
— Spróbuj, jest naprawdę dobry — powiedział, unosząc brwi i patrząc na Ari. Widok jej skurczonej postury, tego, jak skubała skórki paznokci, jak krew momentalnie opłynęła jej od twarzy... sprawiały mu satysfakcję nie do opisania. — Plotkara podesłała mi wasze zdjęcie. Nie wyglądałaś, jakbyś miała cokolwiek przeciwko. Mogę ci pokazać, jeśli masz życzenie.
— Czekałam na ciebie... — wyszeptała pod nosem tak cicho, że prawdopodobnie jej słowa nie dotarły nawet do uszu Seojuna. Zsunęła dłonie ze stołu. Jej długie paznokcie wbijały się w skórę, kiedy zacisnęła je na udach. — Nie wiesz, co wydarzyło się później — odparła nieco głośniej, ponownie krzyżując z nim spojrzenia. — Proszę cię, nie róbmy tego. 
Każde jej słowo było pełne desperacji i Seojun musiał zdawać sobie z tego sprawę, kiedy jej brązowe tęczówki zamiast migotać szczęściem zaczęły wilgotnieć od łez. 
— Czyli rozumiem, że mogę oczekiwać, że za każdym razem, gdy nie będę odbierać od ciebie telefonu, będziesz całować się z Minsoo? — zapytał, a potem zaśmiał się głośno, niemniej oczy pozostały bez wyrazu. Gdy ponownie się odezwał, jego głos był cichy i zimny: — Może za którymś razem przestaniesz mu mówić, że nie powinien?
— Nie — odpowiedziała krótko, aczkolwiek dosadnie, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Nie miała na to siły, niemniej nie potrafiła wstać i wyjść, bo wiedziała, że to wszystko po części było jej winą. — To już nigdy się nie zdarzy. Obiecuję. 
Seojun nie odpowiedział. W milczeniu dokończył stek, mimo że Ari nawet nie podniosła widelca. Zdawałoby się, jakby powietrze można było kroić nożem, jednak chłopak nie wydawał się tym wszystkim ani trochę wzruszony. Gdy skończył jeść, otarł usta serwetą, a potem dopił wino i skinął na kelnera, by przyniósł mu jeszcze jeden kieliszek.
— To już się nigdy nie wydarzy, bo z dniem dzisiejszym nie masz wobec mnie żadnych zobowiązań. — Oparł łokcie o stół i pochylił się w stronę Ari. Otworzył usta, jakby miał zamiar coś dodać, ale w końcu rozszerzył je tylko w pół-uśmiechu, obserwując jak kolejna łza stacza się po policzku dziewczyny, a potem znika w materiale obrusu. — Wydaje mi się, że moja matka zdążyła już porozmawiać z twoimi rodzicami, więc możesz sobie darować przekazywanie szczęśliwych wieści. Chociaż o Minsoo raczej nie wspomniała... Jak dobrze pójdzie, będziecie mogli zachować datę ślubu.
Na wzmiankę o rodzicach Ari zacisnęła wargi, tym samym przygryzając policzek. Ten ból był niczym w porównaniu do tego, co odczuwała w środku. Nie wiedziała, czy górował smutek, czy może jednak strach, czy wstręt do samej siebie.
— Dlaczego to robisz? — wydukała z siebie, dalej niedowierzając, że to wszystko działo się naprawdę. Obydwoje robili o wiele gorsze rzeczy niż pocałunki. Co więcej, to Seojun był prekursorem zachowania i dynamiki w ich związku. Obydwoje już dawno zapomnieli o definicji wierności, w końcu czyny cielesne miały się nijak do tego, co sobie obiecywali.
Była w stanie zrozumieć jego gniew, jednak to? To było za dużo, zupełnie jakby planował taki przebieg wydarzeń od dawna i tylko czekał na idealny moment. 
— Przecież jesteśmy drużyną. 
Seojun pokiwał powoli głową.
— Tak, drużyną... — przeciągnął, patrząc dalej twardo w jej oczy. — Kochasz go? 
— Ja... — To pytanie było ostatnim, czego się spodziewała. A odpowiedź ostatnim gwoździem do trumny. Mimo tego, co czuła do Seojuna, miłość do Minsoo nigdy nie zniknęła. — Tak.
Przez krótką chwilę maska obojętności zsunęła się z twarzy Seojuna i Ari mogła ujrzeć wyraz żalu zmieszany z zaskoczeniem w jego oczach. Ale tylko przez moment, sekundy, bo zaraz został zastąpiony wściekłością.
— Ari... Myślę, że powinnaś już pójść — odrzekł cicho, powtarzając dokładnie te same słowa, które wypowiedziała do niego rok wcześniej.
Kiwnęła jedynie głową, gula w gardle nie pozwalała na wypowiedzenie jakichkolwiek słów. Zsunęła z palca pierścionek, ułożyła przed Seojunem i w ciszy opuściła lokal, by poczekać, aż podstawią jej samochód pod wejście. W tym samym czasie zaczęła wystukiwać wiadomość do Minsoo. 
Nie miała żadnych oczekiwań, nie chciała mu padać w ramiona. Potrzebowała rozmowy, zrozumienia, a przecież właśnie tego Minsoo nigdy jej nie żałował. W samochodzie odnalazła dobrze skryte pudełko z małymi tabletkami i łyknęła trzy na raz, wolną dłonią wstukując odesłany przez bruneta adres w GPS.



31 grudnia 2023

— Widzę co najmniej kilkoro chętnych na twój noworoczny pocałunek. Kto to będzie, Ari?  
Sam, jedna z modelek, wskazywała na nią swoim smukłym palcem, kręcąc nim w powietrzu. 
Ari nie wiedziała, w jakim klubie się znajdowali, ani jak długo pozostało do północy, i czy w ogóle nie miała zamiaru być tej nocy samotna. Prawdopodobnym było, że po opróżnieniu woreczka skrytego w wewnętrznej kieszeni torebki obojętnym jej będzie, gdzie i z kim się znajdzie. 
Jedno jednak było pewne. 
— Dziewczęta, przecież dobrze wiecie... — Unosząc swój kieliszek z Cosmo, brunetka zanurzyła w nim usta, a chwilę później oblizała wilgotne wargi, nie spuszczając wzroku z towarzystwa. I don't kiss on the mouth. 
Mimo śmiechu, jaki rozbrzmiewał wokół stolika, Ari nie czuła szczęścia, a jej słowa były jak najbardziej prawdziwe.
Nie całowała i nie pozwalała siebie całować, nawet nie śmiała o tym myśleć. Pocałunki były personalne, miały coś znaczyć, były intymnością, na jaką nie potrafiła sobie pozwolić. Już nie.
Ostatni który złożyła, wyrwał jej serce.



15 pazdziernika 2023

Już po sposobie, w jakim Ari pisała mu wiadomości, był w stanie stwierdzić, że stało się to, na co cały czas czekał. Seojun — zapewne z typową dla niego uprzejmością — pożegnał Ari ze swojego życia, a ona w ogromnej rozpaczy leciała do niego na drugi koniec Upper East Side, by w końcu zrobić to, na co miała ochotę. Związać się z nim. Minsoo zastanawiał się, spoglądając z zamkniętej przeszklonej loży na ludzi tańczących w dolnej części klubu, czy w ogóle dziewczyna będzie udawać jakikolwiek smutek z powodu tego, że Seojun ją odprawił. 
Rozsiadł się na skórzanej kanapie i czekał. Wysłał dziewczynie nazwę klubu, udając, że tak naprawdę jest tu ze względów służbowych, co było kompletną bzdurą, niemniej nie podejrzewał, że będzie to w jakikolwiek sposób podważała. 
Podniósł się z kanapy, gdy z impetem weszła do pomieszczenia. Jeden rzut okiem wystarczył mu, by stwierdzić, że albo już była pijana, albo w drodze nafaszerowała się prochami.
— Hej, co jest? Co się stało? — powiedział jednak zgodnie ze scenariuszem, przywdziewając najbardziej przekonywujący wyraz zaskoczenia, na jaki było go stać. O ile to miało jakiekolwiek znaczenie, biorąc pod uwagę aktualny stan dziewczyny.
Jej obliczenia były trafne. Trzydzieści minut było wystarczające, by dotrzeć pod klub przed tym, gdy spożyte tabletki zaczęły działać. Nim trafiła do loży, zahaczyła jeszcze o bar, a kiedy uznała, że jej rozmazany makijaż w świetle dyskotekowych lamp wcale nie wygląda tak tragicznie, udała się na górę. 
Na widok zmartwionej miny Minsoo musiała postawić krok w tył, zatrzymując się na jednej ze ścian. Jeśli przez chwilę naprawdę zdołała zapomnieć o tym wszystkim, co się wydarzyło, teraz wspomnienia zaczynały powracać, a Ari nie potrafiła sobie z nimi poradzić. 
Zaśmiała się nieco sucho, odbijając od szyby i powolnie podeszła do chłopaka. 
— Zostawił mnie. — Kolejny cichy chichot. — Ktoś wysłał zdjęcie do Plotkary. — Powędrowała wzrokiem ku stolikowi, a gdy spojrzenie zatrzymało się na ułożonej w wypełnionym kuble lodu butelce, kącik jej ust powędrował ku górze. — I wiem, wiem, zasłużyłam sobie — prychnęła pod nosem, sięgając po butelkę. — To znowu moja wina. Głupia Ari. Wszystko niszczy, zawsze jej mało. 
Upiła spory łyk, a gdy palący alkohol przeleciał przez jej przełyk, zakaszlała kilkakrotnie. 
— To wszystko moja wina. — powiedziała ciszej, nie zdając sobie sprawy z tego, że łzy ponownie zaczęły spływać po jej policzkach. 
— To prawda, to wszystko twoja wina — odpowiedział Minsoo, a na widok niedowierzającego wyrazu twarzy dziewczyny jedynie wzruszył ramionami, jednocześnie powoli wyciągając jej z rąk butelkę alkoholu. — To twoja wina, że odeszłaś od człowieka, który na ciebie nie zasługiwał... Chyba nie muszę się powtarzać. Nie był dla ciebie dobry. A jeśli kogoś trzeba winić... — Przymknął oczy, oddychając ciężko. — To musisz winić mnie.
Dziewczyna opadła na kanapę, a on usiadł powoli obok niej. Nie minęła chwila, a ona już, dawnym zwyczajem, wtulała się w niego mocno, podwijając pod siebie nogi jak mała dziewczynka. Otoczył ją ramieniem i uspokajającym gestem przeczesywał palcami jej długie, ciemne włosy.
— W innych okolicznościach zrobiłbym wszystko, żeby to odkręcić. Dawny Minsoo na pewno by to zrobił. Ale nie uważam, Ari, że powinnaś do niego wracać. I... — szepnął bardzo cicho. — I sądzę, że z kimś innym byłabyś dużo szczęśliwsza.
Co chwilę pociągała nosem, pozwalając sobie na te czułości, którymi obdarowywał ją chłopak. Kiedy ponownie zapadła cisza, Ari odchrząknęła cicho. 
— Na samym końcu zadał mi pytanie... — Niepewnie uniosła głowę, aż była w stanie spojrzeć na chłopaka. — Wiesz, co chciał wiedzieć?
— Co? — W głosie Minsoo słychać było szczerą ciekawość.
Ari wciągnęła dolną wargę pomiędzy zęby, przygryzając delikatnie, jakby rozważała, czy powinna powiedzieć prawdę. Kiedy ponownie otworzyła usta, słowa wymówiła prawie niesłyszalnie: — Zapytał, czy cię kocham.
Minsoo wciągnął powietrze ustami, mimowolnie rozchylając usta. Jego dłoń zatrzymała się na policzku dziewczyny.
— I co mu odpowiedziałaś? — wyszeptał.
Zamrugała kilkakrotnie i kolejna łza spłynęła po policzku, zatrzymując się na dłoni bruneta. Jej usta przymykały się i otwierały na nowo, aż w końcu na jednym tchu z jej krtani wyrwała się odpowiedź: — Tak.
Tym razem nie całowali się czule, ale zachłannie, namiętnie, przywierając do siebie każdą częścią ciała. Jednym ruchem Minsoo przyciągnął do siebie dziewczynę i uniósł z łatwością, by usiadła mu na kolanach, obejmując ją w talii tak mocno, jakby w każdej chwili mogła wyswobodzić się z jego uścisku. Z każdą kolejną sekundą gula w jego gardle powiększała się, szczęście buzowało w głowie, mieszając się z rozpaczą i obrzydzeniem. Do siebie, do niej, do całej ich trójki. 
Kiedy dłonie Ari powędrowały do jego koszuli, nie protestował. Sam szybko uporał się z zapięciem jej sukienki, by w ciągu kilku minut przerzucić ją przez pomieszczenie. Jej usta smakowały słodko, od zapachu jej perfum kręciło mu się w głowie, a każde zagłębienie jej ciała witał jak starego przyjaciela. Gdy pozbył się ostatnich elementów jej garderoby, głos w jego głowie krzyczał, że powinien wstać i uciec — jeszcze nie było za późno. 
Ale nie mógł przestać.
Resztki zdrowego rozsądku Ari zostały zaślepione alkoholem i prochami, a egoistyczna pobudka do tego, by poczuć się chcianą, wzięła za wygraną. 
Minsoo nie był byle kim, nie był pierwszym lepszym znajomym czy przygodą na jedną noc. Ari w końcu czuła, że żyje, że może oddychać, mimo że ich usta łapczywie skradały powietrze. Przygryzała jego wargi, a wplątane we włosy dłonie zaciskała, byle tylko znaleźć się jeszcze bliżej, jakby w strachu, że ktoś wyrwie ją z jego objęć. 
Jej dłonie śmiało sunęły po jego klatce piersiowej aż po umięśniony brzuch, a kiedy zatrzymała się na klamrze do spodni z zapytaniem w oczach spojrzała na bruneta. Jego kiwnięcie głową było jedyną odpowiedzią i zachętą do dalszych działań, której potrzebowała. 
Przyspieszone oddechy i cicho szeptane czułości wypełniały pomieszczenie. Jego dotyk mimo stanowczości dalej był czuły, przysparzający brunetkę o zawrotny w głowie. Ułożyła się na kanapie, z uśmiechem witając ciężar ciała Minsoo nad sobą i mimo okoliczności pierwszy raz od tygodni czuła się szczęśliwa. 
Gdy jakiś czas później Minsoo wciągał na siebie ubrania, dalej starał się zapanować nad oddechem. Zapinając ostatnie guziki koszuli, odwrócił się, by spojrzeć na dalej rozciągniętą na skórzanej kanapie Ari, owiniętą jedynie jego marynarką. Dziewczyna patrzyła na niego tak, jakby żadne smutki już nie zaprzątały jej głowy. Ból rozległ się w jego klatce piersiowej. Odwrócił głowę.
— Jak się czuje osoba, która została zdradzona? — zapytał, nie patrząc na nią.
Brunetka dalej nie była w pełni świadoma tego, do czego właśnie doszło. Jej wzrok nieco rozmazany, a przyjemne szumienie w uszach zmieszane z muzyką dochodzącą z głośników sprawiało, że miała ochotę przymknąć oczy i wtulić się w Minsoo. 
Jednak chłopak nie był obok. Ari nie do końca rozumiała pytanie, które zawisło w powietrzu.
Dziewczyna zaśmiała się nerwowo, unosząc na łokciu, drugą ręką przyciskając marynarkę do klatki piersiowej. 
— Ja nigdy... — Zamilkła, nim skończyła wypowiedź. Nie do końca wiedziała, dokąd zmierza ta dyskusja. — Nie wiem. 
— Czuje się, jakby stracił wszystko. Jakby jego serce roztrzaskało się w maleńkie kawałki. Jakby rzeczywistość, którą znał, rozsypała się jak domek z kart — mówił, dalej odwrócony tyłem. Przymknął oczy, dłonie ściskając w pieści.
„Nie możesz się wycofać, nie możesz się wycofać.”
— Nie wiem, jak mogłaś tak łatwo wpaść w pułapkę. Nie wiem, jakim cudem uwierzyłaś, że bez mrugnięcia okiem byłbym w stanie wybaczyć ci to, co zrobiłaś… — Podszedł powoli do Ari i nachylił się nad nią, patrząc jej w oczy. Dalej nie rozumiała sensu jego słów. Nie protestowała, gdy zostawił ostatni pocałunek na jej ustach. — Jakiś czas temu rozsypałaś mój domek z kart. A teraz ja... właśnie rozsypałem twój. 
Wyprostował się i ruszył do wyjścia. W progu zatrzymał się jednak, by ostatni raz spojrzeć na dziewczynę. Gdy wcześniej myślał o tej chwili, wyobrażał sobie, że poczuje szczęście i satysfakcję.
Czuł jedynie wstręt do siebie. I przeświadczenie, że popełnił największy błąd w swoim życiu.
Teraz już nic ich wszystkich od siebie nie różniło. 


to be continued
___________________________________________________________________________________________
Witamy się znowu po półrocznej przerwie! Troszkę nam się dzisiaj poszalało, ale oto jest, kolejny taśmociąg spod naszych rąk. Jeśli udało Wam się go przeczytać, dziękujemy serdecznie, bo czas to nasza najcenniejsza waluta! Chomik każe przekazać, że post został zainspirowany piosenką BTS - House of Cards (stream bts pleaseee!! go bangtan), co jest oczywiście totalną nieprawdą, ale niech jej będzie. Love uuuu guys🖤

LABELS

archiwum karta postaci dodatek instagram plotkara.net administracja opowiadanie lista obecności coup d'état izana.ami seapolyp Rudy Chomik Axolotl Ice Queen poprzednia karta Kim Seojun Min Ari Lee Minsoo sheepster Czerwona Panda event Mirabelka Octavia Blanchard origami postać aktywna white chocolate Cień Miesiąca Eros Lim Lean Farrah Rymill danielle song iris Bluebell Freaser Jackson Howard Jolene Redwood Léa Louise Chevalier Sol namgi jung Ahn Sunghoon Jeong Yosoo Park Daehyun irys la volpe yechan powell Boubble B Cillian Montgomery Cornelia Watson Fabien J. Cadieux Gabriel Salvatore Gingerbread Latte Jadis Walthew-Meijer Junyi Landi Just don't. Lia Donovan Lian Meyer Meredith Ridgeway Mika Mr. Sandman Oriana Duarte Park Daebi Park Hyunjin Rusted Soul Sophie Wellington Tonksia Vincent Madden Violet Brennan Willow Mahoney Yongsun Ward antares befcia cinnamoon gideon yamada małamorderczyni pisarz miłości szczurzyca zimno mi A.J. Cruz Alsa Howler Altruistka Atramentowa Berinella Sinclair Bulldog Cappuccino Carmen Varley Carmèla blanchard Crying Girl Edgar A. Hastings Elena Huntington Elisa Lauder Emerson Seymour Emily Robbins Evander Javits Ezequiel F. Rodriguez Fabian Cavallaro Han Yuri Honey Hwan Icarus Ardell India Jones Jacob Miller Jessica Fischer Kei Tang Keith Reinhart Lee Mingi Lucas Carter Mason Chatto Meow Mila Johnson Moon Halliwell Moon Sohee Niewidzialna Niktmare. Simelon Vincent Cole William Harrison Zarina Hayat Zuri Williams bzdurmisia caden whitmore heroin hong sunoo hopeless jiyoung youn kasztan kwon taeyang lisiecka melancholijne westchnienie mijoo seo minjae moon oliver larsen sallow girl silly Alexios Argyropoulos Alyvia Clark Amelia Harrison Anael Gabriele Schubert Arthur Morrison Audemars Aurora Ratchford Ava Norwood Bastian Salzer Blair Waldorf Blake Murphy Caleb Ashby Cassian Rafferty-Whittaker Charlene Lieberman Charles Ruiz Choi "One" Eunwoo Devon Myers Elizabeth Madden Elliot Byun Hannah Love Henry Marcus Carrington Honey Lovett Icarus Prescott Jade Query Jamie Holst Jane Bloomberg Jared Hamish Kamanai Kang Haneul Karl Wilmar Kip Harris Kojot Laurent Blanchard Luna Myers Margot Yves Marie Wall Milana Cavallaro Nam Jonghyun Naturelle Catarina Tavernier Niall Dwight Nicolas Grimaldi Noor Wilmar Olivier Evans Ottilie Watson-Cruz Oz Weisenfeldt Park Doyun Pornografia Rosalie Church Ryujin Young Sierra Clemente Sloane Sweeney Sophia Demiri Ves Wayne Dawson caticorn devon ethan watson ivy liu kaczorek kanchana moore lechat louise bass myself noc wrześniowa oblivion reddish ruse scraper song jiyeon słowik vch victor brennan will schumer willow witch yohan ryoo śnieżka