chapter eight
by coup d'état and Rudy Chomik
14 pazdziernika 2023
Dzisiejszy wieczór miał być w założeniu wolny od zawodów i smutków, które towarzyszyły jej przez ostatnie tygodnie. Miał być ucieczką
od całego bałaganu, którym było jej życie, od turbulencji, od łez spływających
po policzkach, od niezrozumiałych uczuć i konsekwencji, które były następstwem
jej złych wyborów. Miał być
przeciwnością minionych dni, a stał się usposobieniem najgorszych koszmarów.
Dalej wpatrywała się w ekran telefonu z
niedowierzeniem, a gniew, który buzował w środku, kiedy po raz kolejny wybierała
numer Seojuna, by usłyszeć nic więcej, tylko "osoba, do której dzwonisz jest aktualnie niedostępna", przyprawiał ją o drżenie rąk.
Miał tu być.
Oparta plecami o metalową balustradę odchyliła
głowę do tyłu, a jej oczom ukazały się kolorowe światła dyskotekowych lamp pływające po suficie w rytm muzyki wydobywającej się z głośników
umieszczonych na dole apartamentu. Z zewsząd dochodziły do niej odgłosy rozmów zmieszane z melodyjnym śmiechem gości. Sama zaśmiała się, by im zawtórować,
jednak daleko było temu do radości, dźwięk wydobywający się z jej krtani
nasączony był goryczą.
Dalej nie potrafiła zrozumieć, co poszło
nie tak i gdzie zbłądzili ze swojej ścieżki, bo przecież on był dla niej taki
dobry, a ona wszystko, co robiła, robiła dla niego. Wczesne treningi i godziny
spędzone na planie zdjęciowym, kolejne castingi i nowe znajomości. Wieczory w
objęciach redaktorek czy, w jej przypadku, w obiektywie fotografów, którzy tylko
kiwnięciem głowy byli w stanie sprawić, że Ari chętnie pozbywała się kolejnych warstw ubrań. I mimo, że wielu kiwało
głową w dezaprobacie, rzucając w ich kierunku pełne pogardy komentarze, oni
kochali tą swoją chorą dynamikę, zawsze wracając do siebie, bo w końcu — byli
drużyną.
Byli drużyną, a tego przykładem był ogromny diament na jej serdecznym
palcu, ten sam, który niegdyś przez lata dekorował dłoń matki Seojuna.
Może dlatego to wszystko bolało dzisiaj jeszcze
bardziej, gdy Seojun kolejny raz nie pojawił się w umówionym miejscu i godzinie, nawet gdy tym miejscem było jego własne mieszkanie – bo właśnie tam
Ari wyrządziła huczną imprezę, by wraz ze znajomymi celebrować ich zaręczyny.
Co prawda, wydarzenie było niespodzianką, na
której niczego nieświadomy Kim miał się zjawić pod pretekstem spędzenia
wieczoru z Min, ale to nie miało
dla niej w tej chwili znaczenia, bo obiecał. Obiecał, że będzie, że spędzą
razem czas, obiecał.
Miał tu być.
Po kolejnej nieudanej próbie połączenia
się ze swoim narzeczonym Min ze złością wrzuciła telefon do
torebki, nieco chwiejnie odwracając się na pięcie, by rozejrzeć się po twarzach
ludzi, którzy obecni byli na imprezie. Potrzebowała dobrego towarzystwa i braku
zbędnych pytań, obietnicy zapomnienia i odrobiny kłopotów, które miały być
następstwem czegokolwiek, co miało się tej nocy wydarzyć.
Niepewnym krokiem zaczęła pokonywać kolejne schody, dalej kurczowo trzymając się poręczy, bo kilka lampek szampana oraz tabletek, które zdołała połknąć, dawały o sobie znać, ale dla Ari zabawa dopiero się zaczynała. Dotarła na parkiet, wciskając się pomiędzy roztańczone sylwetki, pozwalając komuś na owinięcie swojej dłoni wokół jej talii i przyciągnięcie bliżej.
Przyklejając do twarzy szeroki uśmiech, przymknęła zaszklone powieki, a głowę zarzuciła do tyłu, tym samym poddając się rytmowi muzyki. W tej chwili nieistotnym było to, kto znajdował się za nią, o ile był obietnicą dobrego czasu czy zapomnienia.
— Wszystko w porządku? — cichy szept głosu Minsoo dotarł do jej uszu i wzdrygnęła się lekko zaskoczona.
Chłopak obserwował Ari już od kilkunastu minut, siedząc na jednej z półokrągłych kanap w centrum apartamentu, skąd miał idealny widok na balustradę. Popijając drinka, patrzył, jak wyraz twarzy Ari z niepokoju przechodzi w złość, a w końcu i smutek. I choć z całych sił próbował zmusić się do tego, by rozchylić wargi w zadowolonym uśmiechu — wszystko przecież szło zgodnie z planem — udało mu się jedynie lekko unieść kąciki ust. Już był pewien, że Seojun się nie pojawi, co nie było jednak takie trudne do wykalkulowania, biorąc pod uwagę fakt, że przez ostatnie tygodnie izolował się od nich tak bardzo, jak tylko mógł. Dalej pogrążony w żałobie, nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo krzywdzi wszystkich wokół — a szczególnie swoją narzeczoną.
Ale raczej się tym za bardzo nie przejmował. To nie było w jego stylu.
Minsoo widział, jak Ari zaciskała mocno dłoń na poręczy, schodząc po schodach, oraz jak zataczała się w wysokich obcasach, wyciągając rękę po kolejnego drinka. Druga taka okazja mogła się nie powtórzyć. Jeśli istniał moment, w którym powinien rozpocząć pisanie ostatniego, finalnego rozdziału, musiało się to zadziać właśnie teraz.
Szybko znalazł się tuż obok na parkiecie.
— Wyglądasz jakoś... nie wiem. Seojuna jeszcze nie ma?
Ari prychnęła pod nosem, z jej krtani wydarł się mało wesoły śmiech. Uniosła ręce, wskazując dookoła nich.
— Punkt za spostrzegawczość, Lee Minsoo! — odpowiedziała z entuzjazmem godnym prowadzącego w teleturnieju, kiedy zawodnik udzielił poprawnej odpowiedzi. Chciała obrócić sytuację w żart, jednak nieprzyjemny ucisk w okolicach klatki piersiowej na to nie pozwalał. Spuszczając głowę w dół i pochylając do przodu, ułożyła czoło na ramieniu chłopaka, byle tylko ukryć wilgotną od łez twarz.
— Rozmawiałeś z nim? — wyszeptała z nadzieją, chociaż była pewna tego, co powie Minsoo.
— Tak, jeśli uznasz monolog za rozmowę — odpowiedział kwaśnym tonem, układając dłoń na plecach brunetki. Chwilę potem ujął ją za dłoń. — Chodź, pójdziemy gdzieś, gdzie jest ciszej. I odłóż już ten kubek, to ci na pewno w niczym nie pomoże.
Dziewczyna pozwoliła mu się przeprowadzić przez parkiet. Minsoo rozglądał się wokół, starając się znaleźć idealne miejsce — nie na kompletnie na uboczu, ale też nie takie, gdzie kręciło się mnóstwo ludzi. W końcu usiedli na fotelu tuż obok DJ'ki pod przeszkloną ścianą, nieco w rogu pokoju.
— Nieźle daje ci w kość ostatnio, co? Podobno rok przed i po ślubie jest najgorszy — mruknął chłopak, naśladując trochę jej wesoły-niewesoły ton.
Miał rację. Zachowanie Seojuna można było delikatnie określić jako okropne, jednak Ari nie mogła go za to winić, czuła, że nie powinna. Dokładnie zdawała sobie sprawę z rozterek chłopaka, tego, przez co przechodził i jak trudno było mu pogodzić się z utratą przyjaciela. Jak okrutnym człowiekiem byłaby, gdyby wypominała mu jego brak na imprezie. Mogła być smutna, zła czy zrezygnowana, jednak żadne z tych uczuć nie dorównywały temu, z czym zmagał się Seojun.
— To nie fair, wiesz dlaczego taki jest. On potrzebuje czasu — wyrecytowała dokładnie te same słowa, których codziennie używała na usprawiedliwienie Kima.
— Jasne, masz rację — odparł Minsoo. — Nie ma niczego złego w tym, że traktuje cię jak emocjonalny worek treningowy, bo zmarł mu przyjaciel. Chyba sama nie wierzysz w to, co mówisz, ale... — Potrząsnął głową. — Nie mogę się wtrącać. Nie powinienem w ogóle tego wszystkiego ci mówić, przepraszam. Przekroczyłem granicę.
Ari nie mogła pozwolić sobie na kolejny dystans, kolejną lukę w życiu czy złość w jej kierunku. Nie chciała, by Minsoo również zostawił ją samą, więc kiedy chłopak wyprostował się, odsuwając od niej o zaledwie kilka centymetrów, jej dłoń automatycznie znalazła się na jego nadgarstku.
— Nie. Wiesz, że doceniam twoje słowa, nie powinieneś za to przepraszać. — Potrząsnęła głową. — Po prostu... — Nabrała powietrza w płuca, jakby chcąc dodać sobie odwagi. — Czasem odnoszę wrażenie, że to moja wina, że nie potrafię mu pomóc, że ucieka ode mnie, bo wszystko byłoby lepsze, niż przebywanie w moim otoczeniu. — Niekontrolowane łzy zaczęły znów spływać po jej policzkach, a uścisk na nadgarstku chłopaka nasilił.
— Ari... — wymruczał cicho Minsoo, automatycznie otaczając ją ramieniem. I nie był to wykalkulowany odruch. — Nic z tego nie jest twoją winą, rozumiesz? To on jest odpowiedzialny za własne czyny. Ja... — zawahał się. Westchnął głęboko, spoglądając parę sekund w jej mokre od łez oczy. — Ja bym ci nigdy czegoś takiego nie zrobił — dodał praktycznie niesłyszalnie.
Jego słowa, mimo czułości, zabolały ją, bo przecież nie zasługiwała na jego troskę.
Jego słowa, mimo czułości, zabolały go, bo wiedział, że jak skończony, okrutny hipokryta właśnie kłamał jej prosto w twarz.
Niczym się nie różnił od Seojuna.
— Ciebie też zraniłam, a dalej tu jesteś. Przepraszam. Gdybym mogła cofnąć czas... — Zamiast mówić więcej, wtuliła się w niego, chowając mokrą twarz w zagłębieniu szyi chłopaka.
Niejednokrotnie przyznawała się do błędów, przepraszając za swoje czyny i za to, jak zakończył się ich związek, jednak przez wzgląd na związek z Seojunem nigdy nie wyznała, jak bardzo tego wszystkiego żałowała.
Czy to nie byłoby jednoznaczne z tym, do kogo tak naprawdę należały jej uczucia?
30 pazdziernika 2023
— Tak, Ari, pięknie! Jeszcze raz! — krzyknął fotograf, dalej obserwując przez obiektyw, jak brunetka zmienia pozy po kolejnych wskazówkach. Grała tak, jak jej zagrali. Dosłownie.
Jego słowa były dla niej puste, pochwały nie znaczyły wiele, ale o ile każdy dookoła był zadowolony, ona nie miała żadnych przeciwwskazań. Przecież nie mogła zawieść nikogo innego.
Nie mogła zostać sama.
— Dobra, to koniec na dzisiaj! — rozległ się kolejny komunikat, a po nim kilka śmiechów i powściągliwych oklasków.
Ari owinęła wokół siebie koc podany przez jedną z asystentek, po czym udała się w kierunku wyjścia z sali.
— Widzimy się później? — Uścisk na jej ramieniu nie należał do najdelikatniejszych. Jeszcze kilka miesięcy temu wzdrygnęłaby się na niespodziewany dotyk, teraz jednak był jej dobrze znany — i obojętny.
— Oczywiście.
Inne słowa były zbędne. Doskonale wiedziała, dlaczego dalej miała miejsce w agencji i jaką cenę przyszło jej płacić za kolejne kontrakty. Łóżko, w którym ułoży się do snu, nie będzie tym samym, w którym się obudzi, bo obcy apartament opuści jeszcze przed świtem.
To było wszystko, co jej pozostało.
14 pazdziernika 2023
Seojun sięgnął po wibrujący telefon, kolejny raz tego wieczora patrząc w oczy Min Ari, spoglądającej na niego ze zdjęcia z ostatniej sesji zdjęciowej jakiegoś alternatywnego magazynu o modzie. Prychnął głośno pod nosem, bawiąc się w dłoni urządzeniem, jakby rozważał, czy najlepiej byłoby je kompletnie wyłączyć, czy może rzucić o ścianę, by roztrzaskało się na kawałki.
Wiedział o tym, że tego dnia w jego mieszkaniu odbywa się impreza zaręczynowa, którą zorganizowała jego narzeczona — osoba, która powinna być mu najbliższa. Nie mieściło mu się w głowie, jak Ari mogła być taka głupia, by uznać, że huczne świętowanie to właśnie to, na co miał teraz największą ochotę. I że nikt z ich przygłupich znajomych mu się przypadkowo nie wygada.
Nie pamiętał zbyt dobrze ostatnich tygodni, i bardzo go to cieszyło. Nie chciał pamiętać. Nie chciał nawet przypominać sobie, jak żałośnie musiał wyglądać w te paręnaście dni po śmierci Jacksona, i jak absurdalnie musiał się zachowywać. Nie żałował tego, że odizolował się od wszystkich bliskich, wręcz przeciwnie, był z siebie całkiem zadowolony. Wiedział, na co go stać. Tak było lepiej.
Przeturlał się na drugi bok ogromnego łóżka. Od tygodnia spał w apartamencie królewskim w Park Hyatt, korzystając z jednej ze swoich osobistych kart kredytowych, by nikt go tutaj nie odszukał. Tylko jedna osoba mogła się domyśli tego, gdzie przebywał — i tylko na widok tej osoby Seojun mógłby się ucieszyć — ale to nie było w tym momencie możliwe, bo aktualnie przebywała w innym kraju.
Podniósł się niespiesznie na łóżku, kręciło mu się w głowie. Po tygodniach picia i brania jego ciało bardzo powoli dochodziło do siebie. Nikt nie wiedział — i nikt nie mógł wiedzieć — że od jakiegoś czasu był czysty. Odstawił butelki, proszki i tabletki, a nawet zmuszał się, by jeść o w miarę regularnych porach. Wrócił do pracy, ale starał się nie pokazywać na mieście, jeszcze nie. Potrzebował tej chwili dla siebie.
W końcu ruszył do łazienki z zamiarem wzięcia długiej kąpieli, ale przystanął w pół kroku, bo telefon ponownie zawibrował mu w dłoni. Przewrócił oczami, podnosząc aparat do twarzy i spodziewając się ujrzeć tam kolejne powiadomienie od narzeczonej, Minsoo albo jakiegokolwiek innego uczestnika imprezy lub kogoś, kto nie mógł się na niej pojawić. Zdziwił się lekko, gdy zobaczył na wyświetlaczu wiadomość od Plotkary. W wiadomości nie było żadnej treści, tylko zdjęcie.
Zdjęcie Min Ari i Lee Minsoo, całujących się w jego apartamencie.
15 listopada 2023
Wnętrze kawalerki już dawno przestało przypominać swoje dobre dni. Kanapa stanowiła teraz funkcję garderoby, a każdy jej fragment był schowany pod stertą ubrań. Po stoliku walały się magazyny, pootwierane na stronach, na które Ari tak ciężko zapracowała. W lodówce stała jedynie woda, bo to był jedyny zdrowy nawyk, który Min utrzymywała w swoim życiu. Tylko jedna z szuflad szafek kuchennych była dalej w użytku, jednak zamiast przypraw znajdowały się tam foliowe woreczki. Większość pusta.
Właśnie tam brunetka kierowała swoje kroki, zdając się jedynie na pamięć i orientację w terenie, na swój zmysł wzroku nie mogła liczyć. Od kiedy rzuciła telefonem o ścianę jej wizja zaślepiona była co chwilę napływającymi łzami.
Piąty miesiąc.
Ari zaśmiała się histerycznie, przekopując przez zawartość szuflady, aż w końcu nie znalazła kilku tabletek.
Minął dokładnie miesiąc od ich ostatniego spotkania.
Miesiąc, w ciągu którego jej życie z niebezpieczną prędkością staczało się w dół.
Miesiąc, w ciągu którego dalej miała nadzieję, że mogła to uratować, co jakiś czas dalej śledząc obecność Minsoo poprzez jego prywatne konto na Instagramie.
Miesiąc, by uświadomić sobie, że to wszystko naprawdę było dla niego tylko grą.
piąty miesiąc moonie 🌚
Taki był opis pod ostatnio udostępnioną fotografią, zdjęciem z USG. I tyle wystarczyło, by kolejny kubek właśnie roztrzaskiwał się o posadzkę.
14 pazdziernika 2023
— Gdybyś mogła zmienić przeszłość To co byś zrobiła? — zapytał cicho, ściągając brwi. Odgarnął włosy z jej twarzy, a potem delikatnie otarł łzy z policzków.
— Nigdy nie pojechałabym do Seojuna — wyszeptała cicho, przygryzając dolną wargę. Nie miała okazji opowiedzieć dokładnie Minsoo o tym, co wydarzyło się tamtej nocy, bo ten zniknął bez słowa, blokując każdą możliwą ścieżkę kontaktu, a Seojun sprawnie odpędzał ją od pomysłu, by udała się za nim, dosłownie wywracając jej życie do góry nogami. — Ja chciałam zakończyć tę znajomość, powiedzieć mu, żeby przestał... To on... To on mnie pocałował.
Już nie uciekała spojrzeniem, a jedynie wtuliła twarz w dłoń bruneta. Przyglądała mu się i jego skonfundowanemu wyrazowi twarzy. Chciała coś dodać, ale czekała. Nie musiał jej wierzyć, nie liczyła, że to jakkolwiek zmieni ich relację, jednak chciała w końcu powiedzieć prawdę.
Minsoo pokręcił głową delikatnie, zaledwie o milimetry. Całe szczęście, że jego reakcja pasowała do narracji, którą prowadził, bo była całkowicie naturalna. Toczył wewnętrzną walkę. Z jednej strony chciał uwierzyć w każde jej słowo, z drugiej tłumaczył sobie, że zabrnął tak daleko, że nie mógł już tego zrobić, nie mógł się wycofać. A przede wszystkim nic nie było w stanie jej wybronić z tego, że koniec końców związała się z Seojunem. Nigdy nie próbowała się wytłumaczyć.
Znów westchnął, a na jego twarz powrócił blady uśmiech.
Gra się toczy.
— Ari, chyba sama sobie podsunęłaś odpowiedź na własne rozterki. Gdybyś mogła zmienić przeszłość... Nigdy nie byłabyś z Seojunem.
— Wiesz, że już jest za późno, że nie mogę, mimo, że chcę... naprawdę. — I jej dłoń sięgnęła twarzy bruneta, gdy zgodnie z prawdą szeptała kolejne słowa. Wszystkie uczucia, które skrywała w sobie od miesięcy, udając, że zadowalała ją jedynie przyjaźń, którą zaoferował Minsoo, w końcu znalazły swoje ujście. Zamknęła oczy, starając się zapomnieć, że dalej znajdowali się na głośnej imprezie i westchnęła cicho.
Chłopak pochylił głowę, przygryzając wargę, jakby się nad czymś zastanawiał. Puls przyspieszył, serce biło mu jak szalone, czuł, jakby przez jego ciało przepływał prąd. Nim Ari zdążyła otworzyć oczy, poczuła na swoich ustach pocałunek Minsoo. Lekki, czuły, pełen wszystkich tych słów, których nie mogli wypowiedzieć głośno. A przynajmniej tak miała o nim pomyśleć dziewczyna.
Ari pozwoliła swojemu ciału przylgnąć bliżej i pogłębić pocałunek, jednak ten trwał zbyt krótko, by dziewczyna mogła w pełni zasmakować ust chłopaka. Fala emocji, która ją zalała, oraz napływ wspomnień i niedosyt, gdy ponownie skrzyżowała spojrzenie z brunetem, przysparzał ją o mdłości i nieprzyjemny skręt żołądka. Jej ciało, serce i umysł nieprzestanie toczyły walkę, pomiędzy tym co pożądane a konieczne. Tym, co straciła, a tym, co miała. Każdą obietnicą, której nie mogła złamać, odpowiedzialnością, którą nałożyła na nią rodzina.
— Masz rację, nie powinniśmy. Ze względu na Seojuna — powiedział Minsoo cicho, gdy już się od niej odsunął. — Wybacz mi. Nie mogłem się powstrzymać.
Skinęła głową na słowa chłopaka i mimo, że chciała mu zaprzeczyć i wyznać co skrywała w głębi serca, nie mogła.
— Masz rację. — Ostatni raz uścisnęła jego dłoń, nim wyplątała się z jego objęć. — Spróbuję do niego zadzwonić.
Nie mogła tam zostać, nie potrafiła, szumiało jej w uszach, a każdy kolejny oddech był płytszy, jakby w pomieszczeniu zaczynało brakować powietrza. Bez celu ruszyła przed siebie, znikając w tłumie.
Minsoo natomiast zerknął w górę, w stronę balustrady, wypatrując smukłej sylwetki pewnej ciemnowłosej dziewczyny. Gdy tylko ich spojrzenia się spotkały, kiwnął głową.
9 grudnia 2023
Fioletowe światła klubu uderzały w jej bladą skórę, rozświetlając twarz i powodując, że łzy na jej policzkach migotały niczym brokat.
Pozwalała na to, by dłoń umieszczona na jej tali zsuwała się niżej, by drugie ciało przyciągało ją do siebie, kołysząc w rytm muzyki, niemal stapiając ich w jedno.
Każdy dotyk miał być rozproszeniem, miał jej pomóc odciągnąć myśli, więc dlaczego za każdym razem nie mogła przestać porównywać uczucia obcych rąk na jej skórze czy czule szeptanych słów do tych, o których miała zapomnieć. Ciepłu warg na szyi nie towarzyszył przyjemny dreszcz.
Wszystko było puste.
Na propozycję przeniesienia imprezy w bardziej prywatne miejsce kiwnęła głową, splątując palce z towarzyszem, dając się pociągnąć w tłum.
Gdy usłyszała śmiech i uniosła głowę w górę, jej oczom ukazała się znajoma sylwetka otoczona wiankiem równie urodziwych osób. Widziała jak się śmieje, widziała, z jaką łatwością przychodziło mu przebywanie w otoczeniu innych, jak bardzo był szczęśliwy, odkąd pozbył się swojej narzeczonej.
Pozbył się problemu.
Pozbył się jej.
Więc dlaczego ona, mimo że wzdychała głośno w objęciach innego, dalej nie potrafiła zapomnieć.
15 pazdziernika 2023
Seojun mścić się lubił na chłodno. Dlatego, gdy napisał następnego dnia Ari wiadomość, by umówić się na mieście na rozmowę, wybrał jeden z najlepszych lokali, w którym na rezerwację trzeba było czekać nawet do kilku miesięcy. Zamówił im wybornego steka i wino, gdy już zasiadł przy swoim stoliku, po czym z całkiem zadowoloną miną przeglądał coś w telefonie, zabijając czas.
Wyglądał, jakby był w najlepszej formie od lat. Zniknęły worki pod oczami, nie był blady, ani tak zapadnięty jak ostatnio, gdy widzieli się z Ari. Ubrał jeden ze swoich ulubionych czarnych garniturów, pachniał tymi perfumami, co zawsze, a włosy miał nienagannie ułożone.
Był tym chłopakiem, którego panna Min kochała od lat. Chyba.
Ari nie chciała liczyć, ile z jej wiadomości czy połączeń pozostały bez odpowiedzi, kiedy mimo trwającej dalej imprezy ona z zaczerwienionymi powiekami kładła się do łóżka, chcąc zapomnieć o towarzyszącym jej kłuciu w klatce piersiowej, bólu, który nie ustępował. Z wielką też ulgą powitała najnowsze powiadomienie od Seojuna, które rozświetliło ekran jej telefonu, kiedy tylko otworzyła oczy, by powitać nowy dzień.
Poprzedniej nocy nie zakończyła w szampańskim nastroju, a towarzyszący jej ból głowy był wynikiem ciągłego stresu, emocjonalnego wyczerpania, aniżeli ilości spożytego alkoholu, więc mimo grubej warstwy korektora, czy godziny spędzonej w łazience, dalej wyglądała co najwyżej zadowalająco.
W danym miejscu stawiła się o czasie, ubrana od stóp do głów w Chanel, bo przecież tego typu miejsce, aż prosiło się o nienaganne kreacje, i ze szczerym uśmiechem na ustach usiadła naprzeciwko bruneta. Jej oczy wesoło migotały, gdy wpatrywała się w dawnego Seojuna. Tego prosto z rozkładówki magazynu o modzie, pod którego nos co chwilę podrzucano nowe kontrakty. Tego, którego obecność na imprezach była wyczekiwana, a znajdywanie się w jego kręgu przynosiło same korzyści. Tego, którego znała Ari.
Jej Seojuna.
— Hej. — przywitała się, dosuwając bliżej na krześle. Jedną z dłoni położyła na stole w zapraszającym geście. Mimo wszystko, w obawie na reakcję chłopaka wolała nie ryzykować kontaktem. — Martwiłam się o ciebie.
Jej palce zaczęły nerwowo rozprostowywać nieistniejące zgniecenia na obrusie. Nie wiedziała, jak rozmawiać z Seojunem, od nieszczęsnego wypadku nie potrafiła przewidzieć, jak się zachowa, a każde minuty spędzone w jego towarzystwie były jak stąpanie po cienkim lodzie.
— Hej — powiedział pogodnie chłopak, ujmując jej wyciągniętą dłoń. — Wiem... — dodał cicho. — Wiem, jak bardzo zawsze się o mnie zamartwiasz. — W jego głosie nie było cienia ironii. — I wiem też, że w ostatnim czasie zachowywałem się wobec ciebie okropnie... dlatego musiałem zrobić sobie małą przerwę.
Drugą ręką sięgnął po kieliszek i upił drobnego łyka wina.
— I dlatego też czuję, że jestem ci winny przeprosiny.
Rozszerzone źrenice były jawnym dowodem jej zaskoczenia, ale uniesione ku górze brwi momentalnie powróciły na swoje miejsce, jej ramiona zrelaksowały, a ona sama również odwzajemniła uścisk dłoni.
— Przestań, nie musisz mnie przepraszać. — Wolną dłoń ułożyła na ich splecionych i wpatrując się w chłopaka, dodała szczerze: — Cieszę się, że jesteś i że wracasz do siebie. Tęskniłam.
— Wczoraj też za mną tęskniłaś? — zapytał z dobrze jej znanym błyskiem w oku, kiedy kelner podstawiał im pod nos talerze z jedzeniem.
Zaśmiała się cicho pod nosem, widząc jego wyraz twarzy. Postanowiła dostosować się do tempa, które narzucał Seojun i również zmienić nieco swoje zachowanie.
— Oczywiście, że tak. Czy kiedykolwiek nie tęskniłam? — odpowiedziała, unosząc jedną z brwi zaczepnie. — Jak myślisz, o czym innym świadczyły te wszystkie telefony i wiadomości? Umierałam z tęsknoty. — Mrugnęła w jego kierunku, chwilę później zasłaniając dłonią usta, gdy zachichotała.
Właśnie za tym tęskniła najbardziej.
— Nie wiem. — Roześmiał się, wtórując jej, po czym pochwycił sztućce w dłonie. — Może po to, by się upewnić, że nie będę czaić się w pobliżu, gdy będziesz wpychać Minsoo język do gardła?
Momentalnie zalała ją fala gorąca, a dłonie zaczęły drżeć, ale mimo wszystko starała się zachować zimną krew, kiedy rozważała w myślach swoje kolejne słowa.
— To nie ja go pocałowałam. — Nie było sensu kłamać. Skoro sam poruszył ten temat, musiał wiedzieć, a zważając na ilość ludzi, która wczoraj znajdowała się w apartamencie, kwestią czasu było, aż ktoś by mu o tym powiedział. — Rozmawialiśmy, nie byłam w najlepszym stanie, a Minsoo... — Zawiesiła głowę w dół. — On przeprosił, wiedział, że nie powinien. To nic nie zmienia.
Seojun ukroił kawałek mięsa. Przyjrzał mu się, jakby sprawdzał jakoś wysmażenia — steki jadał tylko krwiste — a potem wsunął go do ust i przeżuwał przez chwilę, zanim popił go kolejnym łykiem wina.
— Spróbuj, jest naprawdę dobry — powiedział, unosząc brwi i patrząc na Ari. Widok jej skurczonej postury, tego, jak skubała skórki paznokci, jak krew momentalnie opłynęła jej od twarzy... sprawiały mu satysfakcję nie do opisania. — Plotkara podesłała mi wasze zdjęcie. Nie wyglądałaś, jakbyś miała cokolwiek przeciwko. Mogę ci pokazać, jeśli masz życzenie.
— Czekałam na ciebie... — wyszeptała pod nosem tak cicho, że prawdopodobnie jej słowa nie dotarły nawet do uszu Seojuna. Zsunęła dłonie ze stołu. Jej długie paznokcie wbijały się w skórę, kiedy zacisnęła je na udach. — Nie wiesz, co wydarzyło się później — odparła nieco głośniej, ponownie krzyżując z nim spojrzenia. — Proszę cię, nie róbmy tego.
Każde jej słowo było pełne desperacji i Seojun musiał zdawać sobie z tego sprawę, kiedy jej brązowe tęczówki zamiast migotać szczęściem zaczęły wilgotnieć od łez.
— Czyli rozumiem, że mogę oczekiwać, że za każdym razem, gdy nie będę odbierać od ciebie telefonu, będziesz całować się z Minsoo? — zapytał, a potem zaśmiał się głośno, niemniej oczy pozostały bez wyrazu. Gdy ponownie się odezwał, jego głos był cichy i zimny: — Może za którymś razem przestaniesz mu mówić, że nie powinien?
— Nie — odpowiedziała krótko, aczkolwiek dosadnie, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Nie miała na to siły, niemniej nie potrafiła wstać i wyjść, bo wiedziała, że to wszystko po części było jej winą. — To już nigdy się nie zdarzy. Obiecuję.
Seojun nie odpowiedział. W milczeniu dokończył stek, mimo że Ari nawet nie podniosła widelca. Zdawałoby się, jakby powietrze można było kroić nożem, jednak chłopak nie wydawał się tym wszystkim ani trochę wzruszony. Gdy skończył jeść, otarł usta serwetą, a potem dopił wino i skinął na kelnera, by przyniósł mu jeszcze jeden kieliszek.
— To już się nigdy nie wydarzy, bo z dniem dzisiejszym nie masz wobec mnie żadnych zobowiązań. — Oparł łokcie o stół i pochylił się w stronę Ari. Otworzył usta, jakby miał zamiar coś dodać, ale w końcu rozszerzył je tylko w pół-uśmiechu, obserwując jak kolejna łza stacza się po policzku dziewczyny, a potem znika w materiale obrusu. — Wydaje mi się, że moja matka zdążyła już porozmawiać z twoimi rodzicami, więc możesz sobie darować przekazywanie szczęśliwych wieści. Chociaż o Minsoo raczej nie wspomniała... Jak dobrze pójdzie, będziecie mogli zachować datę ślubu.
Na wzmiankę o rodzicach Ari zacisnęła wargi, tym samym przygryzając policzek. Ten ból był niczym w porównaniu do tego, co odczuwała w środku. Nie wiedziała, czy górował smutek, czy może jednak strach, czy wstręt do samej siebie.
— Dlaczego to robisz? — wydukała z siebie, dalej niedowierzając, że to wszystko działo się naprawdę. Obydwoje robili o wiele gorsze rzeczy niż pocałunki. Co więcej, to Seojun był prekursorem zachowania i dynamiki w ich związku. Obydwoje już dawno zapomnieli o definicji wierności, w końcu czyny cielesne miały się nijak do tego, co sobie obiecywali.
Była w stanie zrozumieć jego gniew, jednak to? To było za dużo, zupełnie jakby planował taki przebieg wydarzeń od dawna i tylko czekał na idealny moment.
— Przecież jesteśmy drużyną.
Seojun pokiwał powoli głową.
— Tak, drużyną... — przeciągnął, patrząc dalej twardo w jej oczy. — Kochasz go?
— Ja... — To pytanie było ostatnim, czego się spodziewała. A odpowiedź ostatnim gwoździem do trumny. Mimo tego, co czuła do Seojuna, miłość do Minsoo nigdy nie zniknęła. — Tak.
Przez krótką chwilę maska obojętności zsunęła się z twarzy Seojuna i Ari mogła ujrzeć wyraz żalu zmieszany z zaskoczeniem w jego oczach. Ale tylko przez moment, sekundy, bo zaraz został zastąpiony wściekłością.
— Ari... Myślę, że powinnaś już pójść — odrzekł cicho, powtarzając dokładnie te same słowa, które wypowiedziała do niego rok wcześniej.
Kiwnęła jedynie głową, gula w gardle nie pozwalała na wypowiedzenie jakichkolwiek słów. Zsunęła z palca pierścionek, ułożyła przed Seojunem i w ciszy opuściła lokal, by poczekać, aż podstawią jej samochód pod wejście. W tym samym czasie zaczęła wystukiwać wiadomość do Minsoo.
Nie miała żadnych oczekiwań, nie chciała mu padać w ramiona. Potrzebowała rozmowy, zrozumienia, a przecież właśnie tego Minsoo nigdy jej nie żałował. W samochodzie odnalazła dobrze skryte pudełko z małymi tabletkami i łyknęła trzy na raz, wolną dłonią wstukując odesłany przez bruneta adres w GPS.
31 grudnia 2023
— Widzę co najmniej kilkoro chętnych na twój noworoczny pocałunek. Kto to będzie, Ari?
Sam, jedna z modelek, wskazywała na nią swoim smukłym palcem, kręcąc nim w powietrzu.
Ari nie wiedziała, w jakim klubie się znajdowali, ani jak długo pozostało do północy, i czy w ogóle nie miała zamiaru być tej nocy samotna. Prawdopodobnym było, że po opróżnieniu woreczka skrytego w wewnętrznej kieszeni torebki obojętnym jej będzie, gdzie i z kim się znajdzie.
Jedno jednak było pewne.
— Dziewczęta, przecież dobrze wiecie... — Unosząc swój kieliszek z Cosmo, brunetka zanurzyła w nim usta, a chwilę później oblizała wilgotne wargi, nie spuszczając wzroku z towarzystwa. — I don't kiss on the mouth.
Mimo śmiechu, jaki rozbrzmiewał wokół stolika, Ari nie czuła szczęścia, a jej słowa były jak najbardziej prawdziwe.
Nie całowała i nie pozwalała siebie całować, nawet nie śmiała o tym myśleć. Pocałunki były personalne, miały coś znaczyć, były intymnością, na jaką nie potrafiła sobie pozwolić. Już nie.
Ostatni który złożyła, wyrwał jej serce.
15 pazdziernika 2023
Już po sposobie, w jakim Ari pisała mu wiadomości, był w stanie stwierdzić, że stało się to, na co cały czas czekał. Seojun — zapewne z typową dla niego uprzejmością — pożegnał Ari ze swojego życia, a ona w ogromnej rozpaczy leciała do niego na drugi koniec Upper East Side, by w końcu zrobić to, na co miała ochotę. Związać się z nim. Minsoo zastanawiał się, spoglądając z zamkniętej przeszklonej loży na ludzi tańczących w dolnej części klubu, czy w ogóle dziewczyna będzie udawać jakikolwiek smutek z powodu tego, że Seojun ją odprawił.
Rozsiadł się na skórzanej kanapie i czekał. Wysłał dziewczynie nazwę klubu, udając, że tak naprawdę jest tu ze względów służbowych, co było kompletną bzdurą, niemniej nie podejrzewał, że będzie to w jakikolwiek sposób podważała.
Podniósł się z kanapy, gdy z impetem weszła do pomieszczenia. Jeden rzut okiem wystarczył mu, by stwierdzić, że albo już była pijana, albo w drodze nafaszerowała się prochami.
— Hej, co jest? Co się stało? — powiedział jednak zgodnie ze scenariuszem, przywdziewając najbardziej przekonywujący wyraz zaskoczenia, na jaki było go stać. O ile to miało jakiekolwiek znaczenie, biorąc pod uwagę aktualny stan dziewczyny.
Jej obliczenia były trafne. Trzydzieści minut było wystarczające, by dotrzeć pod klub przed tym, gdy spożyte tabletki zaczęły działać. Nim trafiła do loży, zahaczyła jeszcze o bar, a kiedy uznała, że jej rozmazany makijaż w świetle dyskotekowych lamp wcale nie wygląda tak tragicznie, udała się na górę.
Na widok zmartwionej miny Minsoo musiała postawić krok w tył, zatrzymując się na jednej ze ścian. Jeśli przez chwilę naprawdę zdołała zapomnieć o tym wszystkim, co się wydarzyło, teraz wspomnienia zaczynały powracać, a Ari nie potrafiła sobie z nimi poradzić.
Zaśmiała się nieco sucho, odbijając od szyby i powolnie podeszła do chłopaka.
— Zostawił mnie. — Kolejny cichy chichot. — Ktoś wysłał zdjęcie do Plotkary. — Powędrowała wzrokiem ku stolikowi, a gdy spojrzenie zatrzymało się na ułożonej w wypełnionym kuble lodu butelce, kącik jej ust powędrował ku górze. — I wiem, wiem, zasłużyłam sobie — prychnęła pod nosem, sięgając po butelkę. — To znowu moja wina. Głupia Ari. Wszystko niszczy, zawsze jej mało.
Upiła spory łyk, a gdy palący alkohol przeleciał przez jej przełyk, zakaszlała kilkakrotnie.
— To wszystko moja wina. — powiedziała ciszej, nie zdając sobie sprawy z tego, że łzy ponownie zaczęły spływać po jej policzkach.
— To prawda, to wszystko twoja wina — odpowiedział Minsoo, a na widok niedowierzającego wyrazu twarzy dziewczyny jedynie wzruszył ramionami, jednocześnie powoli wyciągając jej z rąk butelkę alkoholu. — To twoja wina, że odeszłaś od człowieka, który na ciebie nie zasługiwał... Chyba nie muszę się powtarzać. Nie był dla ciebie dobry. A jeśli kogoś trzeba winić... — Przymknął oczy, oddychając ciężko. — To musisz winić mnie.
Dziewczyna opadła na kanapę, a on usiadł powoli obok niej. Nie minęła chwila, a ona już, dawnym zwyczajem, wtulała się w niego mocno, podwijając pod siebie nogi jak mała dziewczynka. Otoczył ją ramieniem i uspokajającym gestem przeczesywał palcami jej długie, ciemne włosy.
— W innych okolicznościach zrobiłbym wszystko, żeby to odkręcić. Dawny Minsoo na pewno by to zrobił. Ale nie uważam, Ari, że powinnaś do niego wracać. I... — szepnął bardzo cicho. — I sądzę, że z kimś innym byłabyś dużo szczęśliwsza.
Co chwilę pociągała nosem, pozwalając sobie na te czułości, którymi obdarowywał ją chłopak. Kiedy ponownie zapadła cisza, Ari odchrząknęła cicho.
— Na samym końcu zadał mi pytanie... — Niepewnie uniosła głowę, aż była w stanie spojrzeć na chłopaka. — Wiesz, co chciał wiedzieć?
— Co? — W głosie Minsoo słychać było szczerą ciekawość.
Ari wciągnęła dolną wargę pomiędzy zęby, przygryzając delikatnie, jakby rozważała, czy powinna powiedzieć prawdę. Kiedy ponownie otworzyła usta, słowa wymówiła prawie niesłyszalnie: — Zapytał, czy cię kocham.
Minsoo wciągnął powietrze ustami, mimowolnie rozchylając usta. Jego dłoń zatrzymała się na policzku dziewczyny.
— I co mu odpowiedziałaś? — wyszeptał.
Zamrugała kilkakrotnie i kolejna łza spłynęła po policzku, zatrzymując się na dłoni bruneta. Jej usta przymykały się i otwierały na nowo, aż w końcu na jednym tchu z jej krtani wyrwała się odpowiedź: — Tak.
Tym razem nie całowali się czule, ale zachłannie, namiętnie, przywierając do siebie każdą częścią ciała. Jednym ruchem Minsoo przyciągnął do siebie dziewczynę i uniósł z łatwością, by usiadła mu na kolanach, obejmując ją w talii tak mocno, jakby w każdej chwili mogła wyswobodzić się z jego uścisku. Z każdą kolejną sekundą gula w jego gardle powiększała się, szczęście buzowało w głowie, mieszając się z rozpaczą i obrzydzeniem. Do siebie, do niej, do całej ich trójki.
Kiedy dłonie Ari powędrowały do jego koszuli, nie protestował. Sam szybko uporał się z zapięciem jej sukienki, by w ciągu kilku minut przerzucić ją przez pomieszczenie. Jej usta smakowały słodko, od zapachu jej perfum kręciło mu się w głowie, a każde zagłębienie jej ciała witał jak starego przyjaciela. Gdy pozbył się ostatnich elementów jej garderoby, głos w jego głowie krzyczał, że powinien wstać i uciec — jeszcze nie było za późno.
Ale nie mógł przestać.
Resztki zdrowego rozsądku Ari zostały zaślepione alkoholem i prochami, a egoistyczna pobudka do tego, by poczuć się chcianą, wzięła za wygraną.
Minsoo nie był byle kim, nie był pierwszym lepszym znajomym czy przygodą na jedną noc. Ari w końcu czuła, że żyje, że może oddychać, mimo że ich usta łapczywie skradały powietrze. Przygryzała jego wargi, a wplątane we włosy dłonie zaciskała, byle tylko znaleźć się jeszcze bliżej, jakby w strachu, że ktoś wyrwie ją z jego objęć.
Jej dłonie śmiało sunęły po jego klatce piersiowej aż po umięśniony brzuch, a kiedy zatrzymała się na klamrze do spodni z zapytaniem w oczach spojrzała na bruneta. Jego kiwnięcie głową było jedyną odpowiedzią i zachętą do dalszych działań, której potrzebowała.
Przyspieszone oddechy i cicho szeptane czułości wypełniały pomieszczenie. Jego dotyk mimo stanowczości dalej był czuły, przysparzający brunetkę o zawrotny w głowie. Ułożyła się na kanapie, z uśmiechem witając ciężar ciała Minsoo nad sobą i mimo okoliczności pierwszy raz od tygodni czuła się szczęśliwa.
Gdy jakiś czas później Minsoo wciągał na siebie ubrania, dalej starał się zapanować nad oddechem. Zapinając ostatnie guziki koszuli, odwrócił się, by spojrzeć na dalej rozciągniętą na skórzanej kanapie Ari, owiniętą jedynie jego marynarką. Dziewczyna patrzyła na niego tak, jakby żadne smutki już nie zaprzątały jej głowy. Ból rozległ się w jego klatce piersiowej. Odwrócił głowę.
— Jak się czuje osoba, która została zdradzona? — zapytał, nie patrząc na nią.
Brunetka dalej nie była w pełni świadoma tego, do czego właśnie doszło. Jej wzrok nieco rozmazany, a przyjemne szumienie w uszach zmieszane z muzyką dochodzącą z głośników sprawiało, że miała ochotę przymknąć oczy i wtulić się w Minsoo.
Jednak chłopak nie był obok. Ari nie do końca rozumiała pytanie, które zawisło w powietrzu.
Dziewczyna zaśmiała się nerwowo, unosząc na łokciu, drugą ręką przyciskając marynarkę do klatki piersiowej.
— Ja nigdy... — Zamilkła, nim skończyła wypowiedź. Nie do końca wiedziała, dokąd zmierza ta dyskusja. — Nie wiem.
— Czuje się, jakby stracił wszystko. Jakby jego serce roztrzaskało się w maleńkie kawałki. Jakby rzeczywistość, którą znał, rozsypała się jak domek z kart — mówił, dalej odwrócony tyłem. Przymknął oczy, dłonie ściskając w pieści.
„Nie możesz się wycofać, nie możesz się wycofać.”
— Nie wiem, jak mogłaś tak łatwo wpaść w pułapkę. Nie wiem, jakim cudem uwierzyłaś, że bez mrugnięcia okiem byłbym w stanie wybaczyć ci to, co zrobiłaś… — Podszedł powoli do Ari i nachylił się nad nią, patrząc jej w oczy. Dalej nie rozumiała sensu jego słów. Nie protestowała, gdy zostawił ostatni pocałunek na jej ustach. — Jakiś czas temu rozsypałaś mój domek z kart. A teraz ja... właśnie rozsypałem twój.
Wyprostował się i ruszył do wyjścia. W progu zatrzymał się jednak, by ostatni raz spojrzeć na dziewczynę. Gdy wcześniej myślał o tej chwili, wyobrażał sobie, że poczuje szczęście i satysfakcję.
Czuł jedynie wstręt do siebie. I przeświadczenie, że popełnił największy błąd w swoim życiu.
Teraz już nic ich wszystkich od siebie nie różniło.
to be continued
___________________________________________________________________________________________
Witamy się znowu po półrocznej przerwie! Troszkę nam się dzisiaj poszalało, ale oto jest, kolejny taśmociąg spod naszych rąk. Jeśli udało Wam się go przeczytać, dziękujemy serdecznie, bo czas to nasza najcenniejsza waluta! Chomik każe przekazać, że post został zainspirowany piosenką BTS - House of Cards (stream bts pleaseee!! go bangtan), co jest oczywiście totalną nieprawdą, ale niech jej będzie. Love uuuu guys🖤
ło cię panie, ile rzeczy się tutaj dzieje🤯
OdpowiedzUsuńNo powiem wam dziewczyny, że trochę zazdroszczę tej weny na pisanie tylu notek i wymyślanie tylu historii dla waszych bohaterów. :D Trochę im w życiu zdecydowanie mieszacie, ale przynajmniej jest ciekawie, a my mamy o czym czytać ;> Ari się w życiu trochę zdecydowanie pogubiła, ale może w końcu (jak jej pozwolicie ;D) to wejdzie na odpowiednią ścieżkę. Chłopaki... tu mam mieszane uczucia, ale ta końcowa scena... Auć.🥲 Chyba pozostaje tylko czekać na to co będzie dalej, a już wiem, że będę wyczekiwała kontynuacji;>
dziękuję ślicznie za przeczytanie naszych wypocinek 💗
Usuńczasem ta wyobraźnia trochę szaleje i to się wymyka spoza kontroli i później się dzieje, co chce, o! ja bym bardzo chciała w końcu dać Ari trochę szczęścia, ale to wina tych, tych złych chłopaków! więcej na pewno będzie, bo to jeszcze nie koniec, ale kiedy? no, tego się dowiemy XD
Jak dla mnie, po przeczytaniu tego opowiadania to w głowie mam takie myśli, że Ari to ja chcę mocno przytulić 😩 ich relacje są chyba najbardziej pogmatwane niż u innych postaci, ale to właśnie daje nam to, co chcemy najbardziej — emocje!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Ari kiedyś w końcu się od wszystkiego uwolni i znajdzie właściwą ścieżkę, a chłopcy, no cóż — niefajni jesteście, ale za to was kochamy 🤨
bo to są emocje, wyścigi, wybuchy, boom! 🤯 fajnie, że mamy girl power, i wszyscy źli, tylko nie Ari, piąteczka XD no a tak na serio, pewnie trochę sobie swoim zachowanie zasłużyła, ale czy na tyle? to już niech każdy oceni XD
UsuńCO CI CHŁOPCY NIBY TACY ŹLI, NO CO!! To Ari lata z kwiatka na kwiatek i robi im sieczkę z głowy 😤😤😤😤😤😤
OdpowiedzUsuńSpotted: Cóż za zmiany! Kto by pomyślał, że nasz Golden Boy z golden retriever boyfriend zmieni się w kogoś, kto bardziej przypomina tych chłopców, z którymi umawiałaś w liceum niż... syna przyjaciółki Twojej matki. Ale hej, my na Manhattanie lubimy tych złych! A została wyrolowana... w każdy możliwy sposób. I wiecie co, chyba nawet jej troszkę współczuję, ale tak to już jest, gdy nie wiesz, na co się zdecydować. Ktoś ci zabierze obie rzeczy sprzed nosa. Wiem, co mówię! Każdy, kto był kiedyś na wyprzedaży, przeżył coś bardzo podobnego! A S... Cóż, S jak to S. Nie bez powodu nazywamy go Bad Boy.
OdpowiedzUsuńbuziaki,
plotkara 💋