YONGSUN WARD
뭘 기대한 걸까?
WŁAŚCICIEL STUDIA PIERCINGU I TATUAŻU NA MANHATTANIE O NAZWIE "Y-DRAGON" — MIESZKANIE NAD STUDIEM, KTÓRE DZIELI Z KOTEM O IMIENIU CHIMMY — TATUATOR GWIAZD — ADOPTOWANY W WIEKU 10 LAT — URODZONY W KOREI — WYCHOWANY NA BEVERLY HILLS — MATKA JEST WŁAŚCICIELKĄ BIURA ARCHITEKRUY WNĘTRZ I OGRODÓW, OJCIEC POSIADA SIEĆ GALERII HANDLOWYCH — WYTATUOWANE PRAWĘ RAMIE (MASKI ONI), TATUAŻ SMOKA NA PLECACH — 27 LAT — INSTAGRAM — WORK INSTA
Nie pamięta życia przed adopcją. Wspomnienia sierocińca są niewyraźne, ale mają gorzki posmak. Twarz matki i ojca spowija gęsta mgła, na którą napiera jego własna ciekawość. Jedyne co jest wyraźne i żywe to koszmary, które niemal co noc wyrywają go ze snu.
Od dziecka był żądny odpowiedzi. Chciał wiedzieć skąd bierze się motyl, dlaczego na pustyni nie ma wody, z czego powstaje farba i przede wszystkim kim są jego rodzice i dlaczego go zostawili. Tłumaczył ich sam sobie różnymi trudnościami w życiu, niekiedy też tworząc w swojej dziecięcej głowie świat, w którym byli superbohaterami i nie mogli z nim być. Ślepo wierzył, że kiedyś wrócą. Jednak jego wiara z każdym rokiem słabła, a młode serce traciło nadzieję. Nie odebrało mu to jednak marzeń i tendencji do bujania w obłokach. Przelewał swoje niezrozumiałe emocje na papier i płótno, czy to pociągnięciem ołówka, czy pędzla, z wiekiem zamieniając je na własną skórę.
Rodzinę, choć nie tą, z którą związany jest więzami krwi, odnalazł na drugim końcu świata, a raczej to oni odszukali jego. Przeprawa adopcyjna nie była prosta, a on niczego im nie ułatwiał, buntując się przeciw nieznanemu.
Nieznanemu, które mieściło się w LA. Nieznanemu, które dało mu szansę rozwinąć skrzydła, które go wychowało i ukształtowało. Jednak pomimo wdzięczności wewnętrzna złość i chęć uzyskania odpowiedzi nigdy go nie opuściły. Mimo względnie poukładanego życia, spełniania się zawodowo, dręczy go zbyt wiele pytań i niekończące się koszmary, których nic nie zdołało uśmierzyć. Zatapia się więc w tuszu, kolejnych godzinach pracy i rozmowach z klientami. Skupia się na zapaleniu fajki pomiędzy klientami, kolejnym projekcie ubrań, na karierze, którą rozpędził tatuaż wykonany jednej z gwiazd.
Śmiało mógłby stwierdzić, że to dobre życie, niełatwe, ale dobre.
Jednak w głębi serca wciąż powtarza te same pytania, szukając na nie odpowiedzi.
[Ja nie będę ukrywać - podglądałam sobie bezczelnie kartę już w roboczych, tym bardziej, że przyciągnęło mnie zdjęcie na miniaturce i totalnie nie dziwię się dylematowi w wyborze wizerunku.
OdpowiedzUsuńNiemniej: straszne musi być takie życie bez odpowiedzi (i to tych najważniejszych), więc mam nadzieję, że gdzieś tam w trakcie tworzenia historii uda mu się znaleźć to, czego szuka. <3 Yongsun wyszedł bardzo intrygująco i...
będę go pewnie podglądać dalej, jeśli można, bo ciekawska ze mnie bestia. ]
Y&S Company
[ waiting for you to completely ruin us 🖤 ]
OdpowiedzUsuńUsilnie dbał o to, aby przez jego uśmiech nie dała radę przedostać się choćby cząstka niechęci, jaka się w nim tliła. Lekki, przyjazny i ukazujący charakterystyczne krzywizny uśmiech, czy nawet zdecydowanie dojrzalszy głos, zaczynały wyglądać i brzmieć znajomo. Drażliwie, może nawet boleśnie znajomo, rozdrapując wszystko to, co Minjae myślał, że ma już za sobą. Wspomnienia, które chciał zostawić w tyle, nawet jeśli podświadomie do nich wracał, jednak bez ślepej nadziei, która kierowała nim do czasów, nawet nierozpoczętych, studiów.
Wychodziło na to, że nie. Że nigdy nie pogodził się z trapiącą go samotnością i niewyjaśnialnym porzuceniem, jakie teraz odczuwał ze zdwojoną siłą. Chciał wyjść, zostawić to wszystko i zapomnieć - pozwolić sobie na zignorowanie żałosnego żartu, jaki zaprezentowało mu życie.
Przyjście kogoś nowego było niczym kubeł zimnej wody, przywracającym go do tej neutralnej części rzeczywistości. Do studia, w którym się znajdował i miał zacząć pracę. Posłał mężczyźnie grzeczny, mniej wymuszony, uśmiech. Mógłby stwierdzić, że wdzięczny. Przyjście Jake’a pozwoliło mu skupić się na czymś innym, niż na Yongsunie - w przenośni i dosłownie, stając równo w centrum jego uwagi
— Minjae — zapobiegawczo się przedstawił i ze zbawienną lekkością uścisnął w odpowiedzi jego dłoń. Liczył, że się dogadają - potrzebował tego, jeśli chciał, chociażby w odrobinie, czerpać przyjemność ze spędzanych w salonie godzin. Praca była jednym; tatuowanie zawsze sprawiało mu przyjemność, jednak czuł się postawiony w zwyczajnie niewygodnej dla niego sytuacji. Między pasją a wspomnieniami, które powinien dawno puścić w zapomnienie. Coś, co z trudem mogło funkcjonować wspólnie. To jest, jeśli nie znajdzie z blondynem wspólnego języka.
— Super, dzięki — ledwie wyszukał w sobie pokłady werwy, aby nadać słowom bardziej zaangażowane brzmienie, niż to, które faktycznie odczuwał. Mały uśmiech był pośpieszną próbą zahamowania grymasu, jaki pragnął zawitać na jego twarzy przy niewinnym, acz teraz zachodzącym mu za skórę, puszczonym oczku, zostającym z nim nawet po wyjściu Yongsuna.
Szło mu to tak łatwo, naturalnie. Na każdym kroku, jakby robił to specjalnie, podkreślał w oczach Minjae to, jak niewiele dla niego znaczył. Że go po prostu nie pamiętał, choć dzielili ze sobą te kilka dziecięcych lat, będących po części tym, co ukształtowało blondyna na to, kim był teraz. Zwyczajnie o tym zapomniał, oddając się życiu w LA, trafiając w dobre ręce i w świat, który pozwolił mu na tak owocne prosperowanie. I tego nie mógł mieć mu za złe - nie miał, mimo tego, że i to tykało uciążliwie jego serce; pokazywało, jak ułożone miał życie
— To… ja pójdę do samochodu po swoje rzeczy, które akurat wziąłem i później dowiozę resztę — przekazał, z nutą niezręczności, Jake’owi, wskazując dłonią przelotnie w kierunku niewidocznego tak naprawdę parkingu, zanim z delikatnym uśmiechem zniknął za drzwiami.
Dopiero wtedy mógł wypuścić kujący go oddech, jak i pozwolić na opuszczenie kącików ust. Dopiero zajęcie miejsca w samochodzie pozwoliło mu na całkowite zderzenie się z czekającą na niego przyszłością - dniami spędzanymi w jego towarzystwie, pod jego okiem i dowodzeniem, zdając się akurat na niego w kwestii czegoś tak ważnego, jak przeżycie w Los Angeles.
Starał się nie popaść w wir tych myśli podczas znoszenia przywiezionych rzeczy, za każdym razem uśmiechając się przyjaźnie w kierunku Jake’a, pozwalając sobie jeszcze na krótkie, niezobowiązujące gadki.
Wyczuł wibrację wepchniętego głęboko do kieszeni telefonu, wyciągając go z nadzieją, że jest to ktoś ze starego studia. Tylko po to, aby móc wywnioskować po treści, że był to sam Yongsun. Odruchowo ją odczytał, opierając się o drzwi samochodu i z niemym westchnięciem wypisał odpowiedź zwrotną. Nieważne było, jak bardzo czuł się teraz zniechęcony, skoro praca była jego priorytetem - czymś, czego nie mógł odstawić na dalszy plan. Napisał zgodnie z prawdą, że był dostępny prawie że każdego dnia, czy o porach, o których akurat go potrzebowali, dołączając przy tym poproszony projekt.
UsuńJeszcze tego samego ranka był święcie przekonany, że odmowa była najgorszym, co mogło go spotkać. Jednak teraz cicho liczył, że to właśnie z nią spotkałby się twarzą w twarz, w zamian za błogie tkwienie w zapomnieniu kluczowych lat ze swojego życia.
M.