https://www.gossipgirl.net/have-you-missed-me
WYDARZENIE NIEAKTYWNE: 17.08-31.10
GOSSIPGIRL.NET ADDED YOU TO THE GROUP Have you missed me?✨
Hej, kochani! Tak, jak ju偶 obieca艂am, przychodz臋 do Was z propozycj膮 nie do odrzucenia... I je艣li kto艣 mia艂by jeszcze wobec tego jakiekolwiek w膮tpliwo艣ci, prosz臋, odezwijcie si臋 do ludzi, kt贸rzy brali udzia艂 w mojej zesz艂orocznej imprezie urodzinowej: nie cierpi臋 sprzeciwu.
Wiecie, 偶e zadomowi艂am si臋 ju偶 z powrotem na moim tronie Kr贸lowej Manhattanu, ale cho膰 dochodz膮 mnie s艂uchy o tym, co si臋 u Was dzieje, najch臋tniej zobaczy艂abym to wszystko na w艂asne oczy. Miesi膮ce min臋艂y, odk膮d ostatni raz mog艂am do艣wiadczy膰 popis贸w Waszych charakter贸w... ale pewnych z nich nie widzia艂am przecie偶 nigdy wcze艣niej!
Odebrali艣cie ju偶 paczki ze strojami, kt贸re Wam przes艂a艂am, i um贸wili艣cie wizyt臋 na mani-pedi i do makija偶ystki? Mam nadziej臋, 偶e kwesti臋 osoby towarzysz膮cej w przygotowaniach pomin臋li艣cie, bo nie b臋d膮 Wam one potrzebne. Jak ju偶 wspomnia艂am, mamy par臋 nowych nabytk贸w. Bardzo bym chcia艂a, aby艣cie mieli szans臋 ich pozna膰.
Theme: Great Gatsby
Where: Lotte Palace
When: 17.08.2024, 6:00 PM
Where: Lotte Palace
When: 17.08.2024, 6:00 PM
Na miejscu b臋d膮 na Was czeka膰 bardzo ma艂e stoliki, bo a偶 dwu- lub trzyosobowe. Kojarzycie co艣 takiego jak speed dating? Let's rebrand it a bit! Bo chyba tylko ja jestem w stanie zmy膰 kicz z czego艣 a偶 tak zakurzonego i wiej膮cego staro艣ci膮, ale nie b臋d臋 si臋 przecie偶 chwali膰.
St贸艂 A :
@dani.song004 & @welostsunoo & @tae.kwondo
St贸艂 B : @haneul.k & @iamthegi & @iamjiji04
St贸艂 C : @doyun.p & @jonghyun.n
St贸艂 D : @that_min007 & @moonie.jae
St贸艂 E : @k.moore & @k.tang
St贸艂 F : @r.young & @ahn.sun01 & @w_yongss
St贸艂 G : @km_sj2705 & @channie.pow & @fckmeyosoo
St贸艂 H : @its.min_ari & @eunwoo.c
St贸艂 I : @j.landi & @soonie2127
St贸艂 B : @haneul.k & @iamthegi & @iamjiji04
St贸艂 C : @doyun.p & @jonghyun.n
St贸艂 D : @that_min007 & @moonie.jae
St贸艂 E : @k.moore & @k.tang
St贸艂 F : @r.young & @ahn.sun01 & @w_yongss
St贸艂 G : @km_sj2705 & @channie.pow & @fckmeyosoo
St贸艂 H : @its.min_ari & @eunwoo.c
St贸艂 I : @j.landi & @soonie2127
Rozgo艣膰cie si臋 na ogromnym tarasie hotelu Palace, nie potknijcie si臋, schodz膮c z wielkich schod贸w, a ju偶 na pewno nie wpadnijcie do basenu, gdy b臋dziecie si臋ga膰 po kieliszek szampana z tacy przechodz膮cego obok Was kelnera. Na to przyjdzie jeszcze czas. Rozpoczynamy zabaw臋, moi kochani mieszka艅cy... Moje zdrowie!
W膮tek grupowy b臋dzie trwa艂 od 17.08 do 30.09. Ka偶da z postaci musi rozpocz膮膰 zabaw臋 przy stole, przy kt贸rym zosta艂a usadzona, lecz w trakcie pisania w膮tku mo偶e si臋 swobodnie przemieszcza膰.
TODAY'S ON THE MENU
Surstr枚mming: Fermented herring from Sweden, infamous for its strong odor.
Century Egg: A preserved egg with a strong, ammonia-like flavor and jelly-like consistency.
Black Pudding: A traditional Polish blood sausage made from pig's blood, buckwheat or barley, and spices, known for its rich flavor and distinct, grainy texture.
Balut: A fertilized duck egg with a partially developed embryo, considered a delicacy in some Southeast Asian countries.
Casu Marzu: A Sardinian cheese containing live insect larvae that continue to eat and ferment the cheese.
Durian: A fruit known for its pungent smell, often described as rotten onions or sewage.
Saffron and Lobster Risotto: A luxurious dish combining the world’s most expensive spice with tender lobster meat.
Rocky Mountain Oysters: Deep-fried bull testicles, a delicacy in certain parts of the United States.
P茅rigord Black Truffles: Another variety of expensive truffles, known for their earthy aroma and flavor.
Tuna Eyeballs: A dish popular in Japan, with a chewy texture and a rich, fatty taste.
Stinky Tofu: A fermented tofu dish with an extremely strong smell, popular in Taiwan and China.
H谩karl: Fermented shark from Iceland, known for its intense ammonia smell and fishy taste.
Jellyfish Salad: A crunchy and somewhat flavorless dish, often served in Chinese cuisine.
Spanish Iberico Ham: A prized ham from Spain, known for its deep, nutty flavor and melt-in-the-mouth texture.
White Truffles: A rare and highly prized delicacy from Italy, with a strong, earthy flavor.
Matsutake Mushrooms: A rare and highly sought-after mushroom from Japan, with a strong, spicy aroma.
Fugu: A delicacy in Japan that can be deadly if not prepared correctly.
Bird’s Nest Soup: A Chinese delicacy made from the nests of swiftlets, known for its gelatinous texture.
Escamoles: Ant larvae, often referred to as "insect caviar," with a buttery texture, commonly eaten in Mexico.
Fried Tarantulas: A popular street food in Cambodia, crunchy on the outside, with a gooey interior.
Kobe Beef: An expensive, marbled beef from Japan, known for its tenderness and rich flavor.
Fermented Soybeans: A sticky, stringy Japanese dish with a strong smell and unique texture.
Huitlacoche: Also known as "corn smut," this fungus grows on corn and is considered a delicacy in Mexico.
Wagyu Beef Sushi: Sushi made with luxurious, marbled Wagyu beef, known for its rich flavor and tenderness.
Foie Gras: A rich, buttery delicacy made from the liver of a specially fattened duck or goose.
Civet Coffee: One of the most expensive coffees in the world, made from beans eaten and excreted by civets.
Sheep's Eye: Often considered a delicacy in some cultures, this is literally the eye of a sheep, typically cooked or preserved.
Frog Juice: A drink made from blending frogs or frog parts, common in some South American countries. It’s typically consumed for its perceived health benefits or as a local delicacy.
Aby艣cie nie pogubili si臋 w zasadach gry, szybko je Wam wyja艣ni臋: zaczyna osoba, kt贸rej imi臋 jest najbli偶ej pocz膮tku alfabetu. W tej samej kolejno艣ci ka偶dy wybiera dla siebie potraw臋. Pierwsza osoba wybiera pierwszy k膮sek z listy i, niezale偶nie od tego, czy zdecyduje si臋 go zje艣膰, czy wymiga si臋 sekretem, kolejna osoba i tak wybiera nast臋pny talerzyk. Nie jestem a偶 tak okropna, jak mo偶ecie my艣le膰... Najbardziej odra偶aj膮ce potrawy zosta艂y zamkni臋te w ma艂ych naczyniach, 偶eby ta wybuchowa mieszanka zapach贸w Was nie przyt艂oczy艂a. Nie znajdziecie tam te偶 panierowanych w ca艂o艣ci tarantul. They're just... small bites!
Tego wieczoru, jak zreszt膮 zawsze, to ja b臋d臋 rozdawa膰 karty. Przyszykujcie si臋 na najgor臋tsz膮 imprez臋 sezonu.
St贸艂 A : @dani.song004 & @welostsunoo
OdpowiedzUsu艅Bra艂 kiedy艣 udzia艂 w balu przebiera艅c贸w.
Usu艅Mia艂 wtedy trzyna艣cie lat i cho膰 pocz膮tkowo zapiera艂 si臋 przed tym r臋kami i nogami, po wielu g艂o艣nych k艂贸tniach z mam膮, da艂 za wygran膮 i zgodzi艂 si臋 towarzyszy膰 pi臋cioletniej Minju w imprezie zorganizowanej na zako艅czenie przedszkola. Wci艣ni臋to go wtedy w str贸j lisa, kt贸ry - jego skromnym zdaniem - bardziej przypomina艂 wiewi贸rk臋, ale i tak by艂o to najmniejszym z jego zmartwie艅. Cho膰 przyjaciele wspania艂omy艣lnie wypominali mu to jedynie przez kilka kolejnych miesi臋cy, Sunoo nadal czu艂 si臋 jak idiota na samo wspomnienie tamtego dnia. I kiedy zd膮偶y艂 przekona膰 samego siebie, 偶e w jego 偶yciu nie by艂o miejsca na inne, r贸wnie 偶enuj膮ce i niekomfortowe do艣wiadczenia, los kolejny raz pokaza艂 mu 艣rodkowy palec. Doprowadzi艂 do tego, 偶e Sunoo sta艂 w艂a艣nie w bezruchu i spogl膮da艂 na swoje niewyra藕ne odbicie, majacz膮ce mu teraz w przeszklonych drzwiach. Nie pami臋ta艂, by kiedykolwiek mia艂 na sobie co艣 r贸wnie eleganckiego. Granatowa marynarka i be偶owe spodnie by艂y jak echo z艂o艣liwego chichotu ka偶dego, kto cho膰 raz mia艂 okazj臋 wytkn膮膰 mu jakikolwiek z pope艂nianych b艂臋d贸w. Przebieraniec. B艂azen. Jedyne, co przychodzi艂o mu teraz na my艣l, cho膰 poza strojem, nie zmieni艂o si臋 przecie偶 nic. W艂osy nadal nachodzi艂y mu niedbale na oczy, a postawa ca艂ego cia艂a jasno udowadnia艂a, 偶e znajdowanie si臋 w centrum uwagi nie by艂o czym艣, o co szczerze zabiega艂.
Nie powinno go tu by膰. Wiedzia艂 to ju偶 w momencie odbioru tej nieoczekiwanej, durnej paczki, a upewni艂 si臋 w tym jeszcze mocniej, gdy tylko stan膮艂 przed bram膮 Lotte Palace, czuj膮c si臋 mniejszy ni偶 kiedykolwiek wcze艣niej. Nie pomaga艂a ani ta przekl臋ta, dopasowana koszula, kt贸ra ociera艂a mu si臋 niezno艣nie o sk贸r臋 na nadgarstkach i szyi, ani fakt, 偶e musia艂 tkwi膰 tutaj sam, bo jedyna osoba, przy kt贸rej czu艂by si臋 cho膰 troch臋 swobodniej, nie przysz艂a na czas. Co艣 podpowiada艂o mu, by zawr贸ci艂. By skorzysta艂 z tej ostatniej minuty, w kt贸rej m贸g艂 si臋 jeszcze wycofa膰, oszcz臋dzaj膮c sobie udzia艂u w imprezie jakiej艣 znudzonej snobki z syndromem podgl膮dacza. Lito艣ci, jeszcze kilka dni wcze艣niej nie mia艂 poj臋cia, 偶e kto艣 taki w og贸le istnia艂, a dzi艣 - z niewiadomych mu przyczyn - pakowa艂 si臋 w艂a艣nie w samo centrum wydarze艅, z kt贸rych na pewno zamierza艂a wyci膮gn膮膰 to, na czym zale偶a艂o jej pewnie najbardziej.
Mimo wszystkich sygna艂贸w ostrzegawczych, postanowi艂 jednak wzi膮膰 si臋 w ko艅cu w gar艣膰 i nabieraj膮c do p艂uc poka藕nej dawki powietrza, ruszy艂 przed siebie.
Na pocz膮tku wszystko wyda艂o mu si臋 zupe艂nie nierzeczywiste. Kaskada barw; t艂ok, przepych tak ogromny, 偶e prawie zrobi艂o mu si臋 od tego niedobrze.
— Stolik A — szepn膮艂 sam do siebie, krzywi膮c si臋, gdy spr贸bowa艂 odruchowo wsun膮膰 d艂onie do nieistniej膮cych kieszeni w spodniach. Jedyna, kt贸r膮 m贸g艂 si臋 cieszy膰, znajdowa艂a si臋 od wewn臋trznej strony marynarki i prawd臋 m贸wi膮c, zaczyna艂o go to ju偶 dra偶ni膰. — Po prostu id藕 do stolika A.
Bez zastanowienia skorzysta艂 z proponowanego mu kieliszka szampana (tak mu si臋 przynajmniej wydawa艂o) i wla艂 do ust ca艂膮 jego zawarto艣膰. Odstawi艂 szk艂o z powrotem na tac臋 kelnera i nim ten zd膮偶y艂 si臋 odwr贸ci膰, zamieni艂 pierwszy kieliszek na drugi, a drugi… na trzeci, nie bardzo przejmuj膮c si臋 tym, 偶e je艣li nie zwolni, mo偶e tego niebawem po偶a艂owa膰. Zamiast tego pomkn膮艂 pospiesznie w kierunku przypisanego dla niego stolika i odetchn膮艂 z ulg膮, gdy zorientowa艂 si臋, 偶e dotar艂 tam jako pierwszy. Zaj膮艂 wskazane miejsce i pozwoli艂 sobie na to, by w ko艅cu przez moment odetchn膮膰. Nie wiedzia艂, jak d艂ugo trwa艂 w zamy艣leniu, nim zdecydowa艂 si臋 na to, by rozejrze膰 si臋 chwil臋 po sali, ale gdy jego wzrok skupi艂 si臋 na machaj膮cym w jego stron臋 Eunwoo, co艣 tak trywialnego jak czas, przesta艂o mie膰 znaczenie. Chcia艂 unie艣膰 r臋k臋, by odpowiedzie膰 tym samym, ale zamiast tego, potr膮ci艂 niezdarnie dzbanek z wod膮, zalewaj膮c ni膮 niemal ca艂y st贸艂.
— No kurwa — j臋kn膮艂 z 偶a艂o艣ci膮, pewnie zbyt g艂o艣no ni偶 wypada艂o i gor膮czkowo pociera艂 d艂oni膮 plam臋 na obrusie, jakby mia艂o mu to jeszcze w czymkolwiek pom贸c.
Sunoo
Spotted: another player joins the game. A waiter approaches the table, dropping off a fresh note and a chair for the new guest. Welcome to the party, T.
Usu艅St贸艂 A : @dani.song004 & @welostsunoo & @tae.kwondo
Imprezy by艂y dla Taeyanga jak drugi dom. Potrafi艂 znale藕膰 tam dla siebie miejsce niemal zawsze, niewa偶ne czy zna艂 ludzi, czy te偶 nie. Bo ka偶da z imprez mia艂a wsp贸lny element - by艂y nieprzewidywalne. Mog艂o wydarzy膰 si臋 wiele, lecz r贸wnie dobrze nic. M贸g艂 wyj艣膰 z niej wr臋cz przesi膮kni臋ty optymizmem, czy te偶 zdenerwowany, jak nigdy. Ka偶da mog艂a sko艅czy膰 si臋 inaczej, i to w艂a艣nie to sprawia艂o, 偶e pragn膮艂 na nie p贸j艣膰. Spr贸bowa膰 sta膰 si臋 tym nieod艂膮cznym elementem, kt贸ry wp艂yn膮艂 na jej przebieg, czy te偶 jakkolwiek wzi膮艂 w niej udzia艂. Mo偶e z nud贸w, mo偶e ze wzgl臋du na poszukiwanie ekscytacji; to si臋 dla niego nie liczy艂o, skoro zawsze osi膮ga艂 ustalony cel.
Usu艅Nawet, kiedy musia艂 ubra膰 si臋 w przygotowany specjalnie dla niego, trzycz臋艣ciowy garnitur. W kolorze, kt贸ry niemal偶e nie istnia艂 w jego szafie, opr贸cz pojedynczych wyj膮tk贸w - pudrowy, przygaszony r贸偶. Przez moment si臋 zawaha艂; kr贸tki, przelotny i zdecydowanie niewystarczaj膮cy, aby zmieni艂 zdanie. Mo偶e m贸g艂 ubra膰 jeden ze swoich, po偶yczy膰 ten, kt贸ry nieraz u艣miecha艂 si臋 do niego w sklepie podczas zmian, lecz wykracza艂 poza bezpieczny bud偶et. Wola艂 nie ryzykowa膰 zaplamieniem go, czy przypadkowym zadarciem, co i tak zmusi艂oby go do wy艂o偶enia w艂asnych pieni臋dzy, kt贸re wola艂 wydawa膰 na co艣 innego.
Kwestia organizacji by艂a jeszcze jednym, drobnym elementem, przez kt贸ry kwestionowa艂 pojawienie si臋. S艂ysza艂 o Plotkarze, jak i o tym, co potrafi艂a wyci膮ga膰. Nawet, kiedy kto艣 mia艂 wra偶enie, 偶e jest niezauwa偶alny. Tak jak Taeyang, dotychczas maj膮cy wiele podstaw, aby w艂a艣nie tak my艣le膰. I nie wiedzia艂, czy by艂 w pe艂ni got贸w ryzykowa膰 nag艂e wystawienie si臋, mimo nuty anonimowo艣ci, jaka tam pozostawa艂a. Nuty, kt贸re zdecydowanie nie wystarcza艂a, aby ochroni膰 niejedn膮 godno艣膰.
Mimo to zjawi艂 si臋 na miejscu wydarzenia, z lekkim u艣miechem poprawiaj膮c dopasowan膮 kamizelk臋, z pragnieniem upewnienia si臋, 偶e wszystko by艂o dopi臋te na ostatni guzik. I z my艣l膮, 偶e powinien zacz膮膰 nosi膰 wi臋cej r贸偶owego.
I z nieznikaj膮cym u艣miechem i podzi臋kowaniami na ustach przyj膮艂 oferowany kieliszek, upijaj膮c pierwszego 艂yka dla wzgl臋dnego rozlu藕nienia si臋 - samego efektu placebo, kt贸ry nieraz wystarcza艂, aby rozpl膮ta膰 jego j臋zyk i doda膰 swobody. Cho膰 nieraz zwyczajnie sobie wmawia艂, 偶e j膮 posiada.
Zerkni臋cie na zegarek pozwoli艂o mu upewni膰 si臋, 偶e zmie艣ci艂 si臋 w grzeczno艣ciowym oknie pi臋tnastu minut sp贸藕nienia, wr臋cz z paroma minutami zapasu, a tym samym droga do przydzielonego mu stolika, by艂a wype艂niona dodatkow膮 porcj膮 ulgi. Mimo wszystko nie chcia艂 si臋 sp贸藕ni膰 i zwr贸ci膰, a偶 przesadnie, uwag臋 nieproszonym, hucznym wej艣ciem.
Ku jego zadowoleniu przekona艂 si臋, 偶e nawet nie by艂 ostatni, kiedy dojrza艂 tylko jedn膮 posta膰 i towarzysz膮ce jej dodatkowe dwa, puste krzes艂a. W tym jedno w艂a艣nie dla niego. To, na kt贸rym m贸g艂 dojrze膰 odrobin臋 rozlanej wody i z 艂atwo艣ci膮 ustali膰 kto by艂 winowajc膮, w艂a艣nie przez niego wymijanego; z imienn膮 karteczk膮 wygodnie postawion膮 na przeciwko, jedynie utwierdzaj膮c膮 drobne wywini臋cie k膮cik贸w ust ku g贸rze
— Nie troch臋 za wcze艣nie na takie wybryki, Sunoo?
Taeyang
Mia艂 ochot臋 zapa艣膰 si臋 pod ziemi臋, cho膰 nigdy nie nale偶a艂 do tych os贸b, kt贸re wyj膮tkowo mocno przejmowa艂yby si臋, panuj膮cymi gdzie艣, konwenansami. Nie rozumia艂 odruch贸w, kieruj膮cych teraz jego cia艂em i my艣lami. Nie wiedzia艂, czy chodzi艂o o to przekl臋te miejsce, czy o niewygodny str贸j, kt贸ry mia艂 na sobie, o brak 艣wiadomo艣ci, dlaczego w og贸le otrzyma艂 zaproszenie… czy mo偶e o fakt, 偶e by艂 tutaj sam. Nawet je艣li tylko w kontek艣cie stolika. A mo偶e to ka偶dy z tych drobnych element贸w, kt贸re w pojedynk臋 nigdy nie zwr贸ci艂by jego uwagi w cho膰 najmniejszym stopniu, teraz - z艂o偶one w przyt艂aczaj膮c膮 ca艂o艣膰 - okazywa艂y si臋 ci臋偶arem nie do ud藕wigni臋cia?
Usu艅Pr贸ba zamaskowania wodnej katastrofy - i tak z g贸ry skazana na niepowodzenie - poch艂on臋艂a go do tego stopnia, 偶e wszystko inne dociera艂o do niego jak zza grubej szyby. Sylwetki, przemykaj膮ce obok, zlewa艂y si臋 w kolorowe smugi, a o偶ywione rozmowy wydawa艂y si臋 teraz dziwnie przyt艂umione. Nic wi臋c dziwnego, 偶e Sunoo zorientowa艂 si臋 o wiele za p贸藕no w fakcie, 偶e przy swoim stoliku nie pozostawa艂 ju偶 sam.
Pytanie nieznajomego wyrwa艂o go nieoczekiwanie z zamy艣lenia i cho膰 istnia艂a szansa na to, 偶e mia艂o by膰 jedynie 偶artobliwym zagajeniem rozmowy, odnios艂o zupe艂nie odwrotny skutek.
Sunoo poczu艂 jak fala za偶enowania zalewa ca艂e jego cia艂o i przejmuje kontrol臋 nad pakietem zachowa艅, kt贸rych chcia艂 przecie偶 unika膰. Przynajmniej do momentu, gdy nie przyjdzie mu opu艣ci膰 tego miejsca raz na zawsze.
— Nie za szybko wcinasz si臋 z komentarzami, o kt贸re nikt ci臋 nie prosi艂? — odgryz艂 si臋, nim na dobre przemy艣la艂 sens s艂贸w, kt贸re tak pospiesznie opu艣ci艂y jego usta. Dopiero po tym prze艣lizgn膮艂 wzrokiem po sylwetce nieznajomego, upewniaj膮c si臋, z kim mia艂 w og贸le do czynienia. Nie zna艂 go, co nie by艂o a偶 tak dziwne. Poza jedn膮 osob膮, nie kojarzy艂 tu przecie偶 nikogo. W innych okoliczno艣ciach by艂by gotowy na to, by z艂apa膰 si臋 resztek zdrowego rozs膮dku i nawet przeprosi膰 za to niegrzeczne zachowanie, ale tym razem… nie da艂 rady zmusi膰 si臋 do po偶a艂owania wcze艣niejszej reakcji. Sunoo nie potrafi艂 wyja艣ni膰 dlaczego, ale najwyra藕niej wystarczy艂y te dwie minuty, by nieznajomy zdo艂a艂 wpisa膰 si臋 na list臋 tego, co dra偶ni艂o go ju偶 samym faktem istnienia.
Wr贸ci艂 spojrzeniem na blat stolika i si臋gn膮艂 po kolejn膮 porcj臋 papierowych chusteczek, staraj膮c si臋 zebra膰 nadmiar wody, kt贸ry nie zdo艂a艂 wsi膮kn膮膰 jeszcze ca艂kiem w czerwony obrus.
— Nie zrobi艂em tego przecie偶 specjalnie.
Sunkoo
Spotted: The lights on the hotel terrace suddenly dimmed, the music faded, and the spotlights lit up a small stage behind the tables, where waiters stood with trays in hand. The chatter slowly dissolved into silence, which was soon pierced by the sweet, familiar voice of none other than Kristen Bell...
Usu艅Hello, Upper East Siders! Or should I say... Da—arlings? Having a blast yet? What do you think of my new twist on speed dating? I trust your eyes aren’t wandering to the neighboring tables—your full attention should be on your new companions for the evening… But just in case you’re getting bored (as if), I’ve cooked up a little game to spice things up. I know you’ll love it, and if not, well, tough luck… Oops!
The rules? Oh, they’re as easy as some of you are... Soon, the waiters will bring out massive trays loaded with exotic bites from around the globe, along with a menu. You'll start choosing in alphabetical order by your names and play in that order. Pick your dish, but if you skip your turn to eat by hiding behind a secret, the next in line picks the next treat. Welcome to the scandalous game of Spill it or Eat it! And remember, darlings, those secrets better be juicy enough… Because if I sense anyone holding back, the next time you hear my voice, I’ll be the one calling the shots. Enjoy the game! You know you love me.
Menu z list膮 da艅 mo偶na znale藕膰 w po艣cie
Zaci艣ni臋ciem warg stara艂 si臋 zas艂oni膰 rozbawiony u艣miech, kiedy jego lekka uwaga spotka艂a si臋 z zaskakuj膮co ostr膮 reakcj膮. Wst臋pnie kontrastuj膮c膮 z tym, czego si臋 spodziewa艂 od Sunoo, a jednak teraz pozwalaj膮c膮 mu na stworzenie obrazka ch艂opaka w swojej g艂owie, niezale偶nie od tego, jak bardzo m贸g艂 si臋 mija膰 z prawd膮
Usu艅— Jeny jak niemi艂o… — opar艂 d艂o艅 na sercu, marnie udaj膮c zranienie padni臋t膮 odpowiedzi膮 i pokr臋ci艂 przy tym nieznacznie g艂ow膮, dodaj膮c jedynie dramaturgii drobnemu wyczynowi — A ja tylko pr贸buj臋 pom贸c Ci si臋 rozlu藕ni膰.
Czy by艂 艣wiadom, 偶e ka偶de, kolejne s艂owo mog艂o mie膰 kompletnie odwrotny efekt? Ju偶 po ich pierwszej wymianie m贸g艂 przyzna膰, 偶e tak. Lecz kwesti膮 sporn膮 by艂o to, czy zamierza艂 wzi膮膰 to pod uwag臋. Po co mia艂by, kiedy irytacja, kt贸rej nawet wst臋pnie nie planowa艂, zach臋ca艂a go do dalszego, niewinnego brni臋cia w rozpocz臋t膮 rozmow臋. Nawet je艣li ta nie mia艂a wi臋kszego sensu.
Zreszt膮, nie czu艂 si臋 winny, skoro wszystko nakierowywa艂o go na to, 偶e mia艂 racj臋. Ju偶 przy zbli偶aniu si臋 do stolika mia艂 wra偶enie, 偶e na twarzy ch艂opaka kr膮偶y艂 spi臋ty grymas i wr臋cz przesadne zaanga偶owanie rozlan膮 wod膮, po kt贸rej za kilka minut zapewne nawet nie b臋dzie 艣ladu. A to chyba by艂 dla niego najbardziej komiczny element - w po艂膮czeniu z zagorza艂o艣ci膮 i, tak naprawd臋, brakiem problemu
— Jak niespecjalnie, to… wiesz, 偶e woda wyschnie sama, prawda, Sunoo? — zwr贸ci艂 wi臋c delikatnie uwag臋, si臋gaj膮c przy tym po sw贸j, wype艂niony szampanem, kieliszek podczas obserwowania i wymownego, niezbyt zaanga偶owanego przecierania poszczeg贸lnych stru偶ek wody chusteczkami, kiedy grozi艂o, 偶e si臋gnie i jego strony stolika. Tym samym ryzykuj膮c, 偶e dadz膮 rad臋 kapn膮膰 na za艂o偶ony garnitur, kt贸ry chcia艂 jak najd艂u偶ej zachowa膰 w nienaruszonym stanie. Wystarczy艂o jednak lekkie odsuni臋cie nogi, podczas posy艂ania niezno艣nego u艣miechu w kierunku Sunno, aby unikn膮艂 drobnej, r贸wnie pr臋dko wyparowuj膮cej, plamy na spodniach — Wi臋c si臋 nie zadr臋czaj!
Kolejne, post臋puj膮ce po sobie wydarzenia niemal偶e 艣mign臋艂y Taeyangowi przed oczami; zaczynaj膮c od nag艂ego do艂膮czenia gry do ca艂ej zabawy, a ko艅cz膮c na hucznym wej艣ciu… Jiyounga.
Jiyoung tutaj by艂.
Sporo sp贸藕niony, niemal偶e wywo艂uj膮cy podmuch wiatru, kiedy zmierza艂 do swojego stolika. A Kwon niemal偶e od razu poczu艂 krzt臋 irytacji, 偶e nie zostali posadzeni razem. Bo przecie偶 te偶 si臋 nie znali; a przynajmniej m贸g艂by tkwi膰 w takim przekonaniu, gdyby nie wiedzia艂, przez kogo jest organizowana impreza.
Chwil臋 trzyma艂 na nim sw贸j wzrok, znad popijanego szampana i ciekawskim b艂yskiem; jeszcze pog艂臋bionym przez przypadkow膮 rubaszno艣膰, jak膮 prezentowa艂 tancerz, nim zaprezentowana im taca zmusi艂a go do skupienia si臋 w艂a艣nie na niej. I grze, jaka niemal偶e od razu zawis艂a w powietrzu, tym samym wywo艂uj膮c u niego aktorski u艣miech i cich膮 satysfakcj臋, kiedy przypad艂o mu by膰 tym drugim. Ten raz w 偶yciu widz膮c to jako pozytywn膮 pozycj臋
— W takim razie czy艅 honory, Sunoo.
Taeyang
Sunoo nie by艂 idiot膮. Czy wiedzia艂 o tym, 偶e 艣lady po rozlanej przed momentem wodzie, znikn膮 samoistnie, bez jego zb臋dnej pomocy? Oczywi艣cie, 偶e tak. Jednak ca艂y nagromadzony w nim stres skomplikowa艂 wszystko; utrudnia艂 podejmowanie najbardziej logicznych decyzji, kt贸rych 艂apa艂by si臋 od razu, w tych bardziej sprzyjaj膮cych mu okoliczno艣ciach.
Usu艅— Czy wygl膮dam na kogo艣, kto potrzebuje teraz pomocy w czymkolwiek? — warkn膮艂, stanowczo zbyt g艂o艣no, czym pewnie bez trudu m贸g艂 zwr贸ci膰 na siebie uwag臋 kilku, siedz膮cych najbli偶ej, os贸b. Odruchowo zerkn膮艂 na trzeci膮 z plakietek, u艂o偶onych na ich stoliku i zapragn膮艂 nagle, by sp贸藕niony go艣膰 znalaz艂 si臋 tutaj jak najszybciej. Nie potrafi艂 tego wyja艣ni膰, ale w brunecie kry艂o si臋 co艣 takiego, co nie pozwala艂o Sunoo na wyj艣cie poza grube mury obronne. Nakazywa艂o tkwi膰 w tej, raz obranej, roli, kryj膮c si臋 przy okazji za mask膮 z艂o艣liwo艣ci i braku kultury. Mia艂 szczer膮 nadziej臋, 偶e nieznajomy zniech臋ci si臋 tak szybko jak to mo偶liwe i zwolni go tym samym z obowi膮zku kontynuowania tej wymuszonej rozmowy.
— Nie mo偶esz, nie wiem, p贸j艣膰 do innego stolika? Na pewno masz tu kogo艣, kogo znasz.
Wiedzia艂, 偶e trafi艂 w sedno, wystarczy艂o mu przecie偶 jedynie to, w jaki spos贸b Taeyang pow臋drowa艂 wzrokiem za ch艂opakiem, kt贸ry wtargn膮艂 gwa艂townie do sali chwil臋 wcze艣niej. By艂o w tym co艣 niepokoj膮cego, a jednocze艣nie takiego, czego Sunoo… absurdalnie teraz pozazdro艣ci艂 i chyba ta zawstydzaj膮ca my艣l zirytowa艂a do teraz najbardziej. Skrzywi艂 si臋 mimowolnie, gdy zda艂 sobie spraw臋 z kierunku, w jakim pow臋drowa艂y jego my艣li. By艂 wi臋c gotowy do kolejnego szybkiego ataku, wytoczenia dzia艂, kt贸re umo偶liwi艂yby mu pozbycie si臋 tego narzuconego towarzystwa raz na dobre.
Skutecznie mu to jednak utrudniono, a odnalezienie si臋 w nowej sytuacji zaj臋艂o mu o wiele za d艂ugo, by sprawnie ukry膰 teraz ca艂e jego zak艂opotanie. Je艣li wcze艣niej czu艂 si臋 nieswojo, tera uczucie to opanowa艂o jego cia艂o ze zwielokrotnion膮 si艂膮. W milczeniu prze艣lizgn膮艂 wi臋c wzrokiem po spisie dziwacznych potraw, a z ka偶d膮 kolejn膮 pozycj膮 jego oczy rozszerza艂y si臋 jedynie mocniej i mocniej.
— Nie b臋d臋 tego jad艂, nie ma na to szans — wyrzuci艂 z siebie, przenosz膮c na nieznajomego swoje spojrzenie; tym razem jednak du偶o mniej zaci臋te ni偶 poprzednio. — Nie musz臋, prawda?
Sunoo
— Tak — nie my艣la艂 nawet dwa razy, nim prosta odpowied藕 opu艣ci艂a jego usta, kt贸re ledwie hamowa艂y szerszy, rozbawiony u艣miech przed pojawieniem si臋. Jednak reakcje Sunoo dzia艂a艂y niczym najwy偶szej jako艣ci paliwo, kt贸re rozp臋dza艂o czerpan膮 przez bruneta rozrywk臋 z panuj膮cej sytuacji.
Usu艅Tego, jak 艂atwo m贸g艂 rozjuszy膰 ch艂opaka. 呕e wystarczy艂o kilka s艂贸w, w dodatku tych, co z pozoru mog艂yby sprawia膰 wra偶enie uprzejmych, przej臋tych, aby naci膮gn膮艂 kolejny nerw blisko punktu zerwania. Chwilami nawet nie pr贸bowa艂 zastawi膰 na niego pu艂apki, zwyczajnie m贸wi艂, co 艣lina przynosi艂a mu na j臋zyk, zostawiaj膮c jedynie w czu艂ej otoczce, kt贸ra mog艂a usprawiedliwia膰 go w oczach kogo艣 z zewn膮trz. Bo czy zrobi艂 co艣 nie tak? Stara艂 si臋 rozlu藕ni膰 atmosfer臋, pom贸c z rozlan膮 wod膮, a potem jedynie s艂usznie zauwa偶y艂, 偶e ch艂opak chwilowo wygl膮da艂 po prostu nieporadnie.
— Z jakiego艣 powodu posadzi艂a nas razem — zauwa偶y艂 niemal偶e od razu, dopijaj膮c zawarto艣膰 kieliszka, kt贸ry przez tempo kelner贸w sprawia艂 wra偶enie kielicha bez dna. Nie by艂 g艂upi, domy艣la艂 si臋, 偶e jedynym powodem by艂o to, 偶e si臋 nie znali. Jak i to, 偶e z premedytacj膮 wyl膮dowa艂 przy stoliku zaraz obok tego, gdzie zajmowa艂 miejsce Jiyoung. Jak ta niedost臋pna pokusa, kt贸ra wtedy mia艂a jedynie zawy偶one dzia艂anie.
— Zreszt膮, nie wypada stawia膰 si臋 gospodarzowi, to troch臋 niekulturalne — pokr臋ci艂 z dezaprobat膮 g艂ow膮, skutecznie niweluj膮c jakiekolwiek nadzieje Sunoo na to, 偶e zamierza艂 si臋 st膮d ruszy膰.
Ka偶da jego odpowied藕 sprawia艂a, 偶e coraz pozytywniej spogl膮da艂 na dalszy ci膮g wieczoru. Szczeg贸lnie, kiedy do tego wszystkiego do艂膮czy艂a bogata taca, pozwalaj膮ca na rozw贸j niewinnej rozgrywki. Tej, kt贸ra najwidoczniej wp艂yn臋艂a na jego towarzysza zupe艂nie inaczej, ni偶 na samego Kwona. Ledwie powstrzyma艂 cisn膮ce si臋 na usta parskni臋cie, kiedy oczy ch艂opaka przybra艂y prawie 偶e nieludzkich rozmiar贸w, wraz ze skanowaniem kolejnych da艅 na przedstawionym menu.
I najpierw wzruszy艂 jedynie ramionami, z odrobin膮 skruchy i lito艣ci przy skrzy偶owaniu spojrze艅 z Sunoo. Chyba po raz pierwszym nieznacznie; mikroskopijnie, opuszczaj膮cym swoj膮 sztywn膮 gard臋
— Albo jesz, albo m贸wisz Sunoo, wybacz — stwierdzi艂, samemu nie daj膮c rady pohamowa膰 lekkiego skrzywienia si臋 na poszczeg贸lne potrawy, ju偶 okryte z艂膮 s艂aw膮 w internecie.
— Chocia偶 wiesz… teoretycznie mo偶esz po prostu odm贸wi膰 — zacz膮艂 po kr贸tkiej chwili, rozgl膮daj膮c si臋 przelotnie po ich otoczeniu, nim opar艂 brod臋 na otwartej d艂oni — Ale to jej impreza — zauwa偶y艂 b艂yskotliwie przy lekkim przekrzywieniu g艂owy. Jak zapewne wi臋kszo艣膰 z nich, m贸g艂 ju偶 niejedno us艂ysze膰 o wydarzeniach, kt贸re organizowa艂a Plotkara — Wi臋c chyba lepiej, 偶eby艣 szepn膮艂 co艣 tutaj, mi臋dzy nami, ni偶 偶eby sprzeda艂a Ci臋 na forum wszystkich go艣ci, co?
Taeyang
Czu艂, 偶e nie powinno go to by膰. Czu艂, 偶e lepiej by艂o zignorowa膰 to cholerne zaproszenie i w艂a艣nie przekonywa艂 si臋 o tym, 偶e jego intuicja nie myli艂a si臋 ten jeden raz. Akurat wtedy, kiedy niestety jej nie pos艂ucha艂. Z nietypow膮 dla siebie uwa偶no艣ci膮, pewnie te偶 z boku postrzegan膮 jako nieco zabawn膮, jeszcze raz prze艣ledzi艂 wzrokiem ca艂y spis dost臋pnych potraw. Zupe艂nie tak, jak gdyby wierzy艂, 偶e przy kolejnej pr贸bie, cz臋艣膰 makabrycznych pozycji zniknie i zast膮pi je co艣, co Sunoo zna艂 i mo偶e nawet lubi艂. Nic takiego oczywi艣cie nie mia艂o miejsca, a kiedy dodatkowo przeanalizowa艂 to, co - zgodnie z regu艂ami - mia艂oby przypa艣膰 do zjedzenia akurat jemu, wzdrygn膮艂 si臋 i odrzuci艂 menu na sam 艣rodek stolika. Ta kwestia zajmowa艂a go teraz do tego stopnia, 偶e niemal ca艂kowicie zignorowa艂 ka偶de z wypowiedzianych wcze艣niej, przez Taeyanga, zda艅.
Usu艅— Nie wsadz臋 do ust takich rzeczy — powt贸rzy艂, wk艂adaj膮c resztki energii i samozaparcia w to, by brzmie膰 teraz cho膰 odrobin臋 pewniej ni偶 przed momentem. Nie wiedzia艂 jednak, czy bardziej stara艂 si臋 przekona膰 do w艂asnego stanowiska Tae, czy… samego siebie. — I na pewno nie b臋d臋 z tob膮 o niczym gada艂.
Wbi艂 w nieznajomego zaci臋te spojrzenie, pr贸buj膮c wyczyta膰 z jego twarzy cokolwiek, ale jego niewzruszona postawa skutecznie mu to teraz utrudnia艂a. Sunoo odda艂by wiele, by znale藕膰 si臋 w艂a艣nie w towarzystwie kogo艣, kto pom贸g艂by mu upora膰 si臋 z ca艂ym tym przekl臋tym ba艂aganem.
— Nikt mnie tu przecie偶 nie zna.
Kry艂a si臋 w tym odrobina prawdy. Pozorna anonimowo艣膰 stanowi艂a ostatnie z k贸艂 ratunkowych, kt贸rych zamierza艂 si臋 trzyma膰; przynajmniej do chwili, w kt贸rej nie mia艂o okaza膰 si臋, 偶e by艂a to jedynie s艂aba u艂uda. Co mia艂 do stracenia? Stanowczo zbyt wiele, ale nie by艂 pewnie 艣wiadomy tego, 偶e jedyna tajemnica, kt贸rej nie m贸g艂 i nie zamierza艂 zdradza膰, wcale nie by艂a tutaj bezpieczna.
Nie kontrolowa艂 tego, kiedy jego wzrok pow臋drowa艂 do s膮siedniego stolika i zatrzyma艂 si臋 na Eunwoo o kilka sekund za d艂ugo, by mog艂o to uchodzi膰 za przypadek.
— Bo co takiego mo偶e si臋 sta膰?
Sunoo
Z jednej strony podziwia艂 Sunoo za swoj膮 uparto艣膰, cho膰 ta mog艂a by膰 zwyczajn膮 przykrywk膮 niewiedzy. Bo z drugiej by艂a dla niego wr臋cz komiczna - prezentuj膮ca przekonanie, 偶e wycofanie si臋, odm贸wienie wzi臋cia udzia艂u sko艅czy si臋 dla niego bez szwanku.
Usu艅M贸g艂by pozwoli膰 mu tkwi膰 w tej niewiedzy, mo偶e nakre艣li膰 przejrzysty, obiektywny obraz tego, jak wieczory Plotkary potrafi艂y si臋 ko艅czy膰. Ale po co, je艣li m贸g艂 wykorzysta膰 jego nieobeznanie na urozmaicenie sobie wieczoru?
— A jednak jako艣 ci膮gle ze mn膮 rozmawiasz — zauwa偶y艂, specjalnie ignoruj膮c fakt, 偶e ch艂opak tak naprawd臋 nie mia艂 innego wyj艣cia. Czy mo偶e mia艂, lecz niewiele by mu to da艂o, potencjalnie sko艅czy艂oby si臋 jeszcze gorzej, gdyby nieustanne milczenie jeszcze bardziej zasz艂o organizatorce za sk贸r臋.
— I my艣lisz, 偶e to lepiej? — odpar艂, niedbale obejmuj膮c wzrokiem zgromadzonych go艣ci, by m贸c jak najszybciej ponownie skupi膰 go na siedz膮cym naprzeciwko towarzyszu — Lepiej, 偶eby艣 by艂 znany jako ten o艣mieszony przez Plotkar臋? A uwierz mi, bywa bezwzgl臋dna… — ci膮gn膮艂, wodz膮c jednak spojrzeniem za tym Sunoo, staraj膮c si臋 wy艂apa膰 w nim jaki艣 zdradliwy element. Kolejny punkt zaczepienia, cho膰 by艂 w stanie wymy艣li膰 sobie w艂asny.
Jednak szybko przekona艂 si臋, 偶e nie musia艂. Wraz z wy艂apaniem, jak wzrok ch艂opaka zatrzyma艂 si臋 na s膮siednim stoliku o te kilka chwil za d艂ugo. Na jednej osobie, kt贸rej nawet nie zna艂, a jednak m贸wi艂o mu to wszystko, czego teraz potrzebowa艂. A u艣miech na jego ustach istnia艂 jedynie u艂amek sekundy, zaraz znikaj膮c, kiedy skrzy偶owali spojrzenia
— Jeste艣 pewien, 偶e nikt Ciebie tutaj nie zna? — dopyta艂 niby niewinnie, nie oczekuj膮c odpowiedzi, 偶eby zaraz wyprostowa膰 si臋 na swoim miejscu i wyd膮膰 nieznacznie usta, jakby faktycznie si臋 zastanawia艂 nad odpowiedzi膮 co do rzuconego pytania.
Bo co mog艂o si臋 sta膰? Wszystko zale偶a艂o od osoby; tego by艂 przynajmniej przekonany - niekt贸rzy mogli mie膰 w nosie skutki sypania sekretami na lewo i prawo; inni mogli 艂apa膰 si臋 odra偶aj膮cych da艅 niczym ko艂a ratunkowego, bo mieli wi臋cej za uszami, ni偶 mog艂o si臋 wydawa膰
— Jakie艣 sekrety i tak mog膮 wyj艣膰 na wierzch, wbrew twojej woli, Sunoo — niby przypadkiem pozwoli艂 spojrzeniu pow臋drowa膰 na siedz膮cego stolik obok ch艂opaka, aby z 偶alem, zdradliwie prezentuj膮cym si臋 szczerze, powr贸ci膰 do tego, siedz膮cego naprzeciw — I to na o wiele szersz膮 skal臋, ni偶 nasza dw贸jka…
Taeyang
Nie chcia艂 tego przyzna膰, ale s艂owa Taeyanga dzia艂a艂y na niego nie tylko dra偶ni膮co. Przera偶a艂y go chyba r贸wnie trafnie, cho膰 Sunoo nie by艂 jeszcze pewny, w czym dok艂adnie powinien szuka膰 powodu tego stanu rzeczy. Mo偶e chodzi艂o o jego niezachwian膮 pewno艣膰 siebie, kt贸ra zdawa艂a si臋 by膰 czym艣 wi臋cej, ni偶 jedynie starannie dobran膮 mask膮, a mo偶e o fakt, 偶e Hong niezmiennie czu艂 si臋 tutaj tak, jakby ju偶 za kr贸tk膮 chwil臋 mia艂o okaza膰 si臋, 偶e kto艣 wyci膮艂 mu zupe艂nie nie艣mieszny 偶art, a jego obecno艣膰 w Palace mia艂a sta膰 si臋 jedynie rozrywk膮 dla ludzi, kt贸rych nawet nie kojarzy艂. Je艣li mia艂 wierzy膰 ch艂opakowi, wizja ta mog艂a okaza膰 si臋 wcale nie tak odleg艂a czy abstrakcyjna, jak mog艂o wydawa膰 si臋 to jeszcze godzin臋 wcze艣niej.
Usu艅— Trudno o艣mieszy膰 kogo艣, kto nie ma nic do stracenia — przyzna艂 i cho膰 s艂owa te nie by艂y dalekie od prawdy, Sunoo brzmia艂 teraz o wiele mniej pewnie ni偶 chwil臋 wcze艣niej, gdy by艂 got贸w wykrzykiwa膰 to, z jak wielkim dystansem podchodzi艂 do tego typu spraw. Spojrzenie wci膮偶 ucieka艂o mu na bok, zupe艂nie tak, jakby szuka艂 tam potwierdzenia, 偶e wszystko b臋dzie dobrze… albo po prostu chowa艂 si臋 przed tym, nale偶膮cym do jego narzuconego rozm贸wcy.
Bo mo偶e rzeczywi艣cie mia艂 racj臋? Mo偶e nie by艂o sensu k艂ama膰?
— No dobra, znam jego — przyzna艂, delikatnie - ledwie widocznie - skin膮wszy g艂ow膮 w kierunku s膮siedniego stolika. Czu艂 si臋 tak, jakby wypuszcza艂 z d艂oni w艂a艣nie co艣 o wiele cenniejszego ni偶 w艂asny up贸r. Nie rozumia艂 jednak, dlaczego.
Rozgl膮da艂 si臋 w milczeniu po sali, niespiesznie przemykaj膮c spojrzeniem po twarzach nieznajomych os贸b, dop贸ki jego uwagi nie przyku艂o wi臋ksze poruszenie przy jednym z dalszych stolik贸w.
— O — szepn膮艂, odruchowo marszcz膮c przy tym brwi i bacznie przygl膮daj膮c si臋 nieoczekiwanej i kompletnie niezrozumia艂ej szamotaninie. — Yosoo i jego ch艂opaka te偶. — Nie kontrolowa艂 s艂贸w, kt贸re samoistnie zacz臋艂y wylewa膰 si臋 z jego ust. Zupe艂nie wbrew jego woli wci膮gaj膮c go w gr臋, w kt贸rej jeszcze chwil臋 wcze艣niej, nie zamierza艂 bra膰 udzia艂u. — Zrobi艂em kiedy艣 co艣 g艂upiego. Pr贸bowa艂em w艂ama膰 mu si臋 do samochodu, a on nie wyda艂 mnie policji.
troch臋 mniej uparty dzieciak
— Tak my艣lisz? 呕e nie masz nic do stracenia? — zagai艂, korzystaj膮c z ka偶dego, tak teraz otwarcie mu zaprezentowanego guzika. Ze s艂abn膮cego g艂osu i skacz膮cego spojrzenia, w kt贸rym brakowa艂o wcze艣niejszej, zagorza艂ej iskierki. Zamiast tego skupia艂o si臋 gdzie indziej, na kim艣 innym, co zmusza艂o Taeyanga do niezauwa偶alnego, ponownego rzucenia tam okiem i umiej臋tnego zduszenia u艣miechu poprzez po艣piesznie zaci艣ni臋cie warg — Nic, ani nikogo, Sunoo?
Usu艅A kolejne s艂owa samoistnie odpowiedzia艂y mu na delikatne, pozornie niegro藕ne, aluzje. Czyli si臋 znali. Dobrze, nawet je艣li nie us艂ysza艂 tego bezpo艣rednio od Honga. Zbyt wiele reakcji w艂膮czy艂o si臋 w ca艂o艣膰 - powoli, acz z precyzj膮 nakre艣laj膮c mu potrzebny obraz przed oczami. I tak jak na pocz膮tku my艣la艂, 偶e ch艂opak b臋dzie trudny do rozgryzienia - stawiaj膮cy si臋, nieskory do dalszej rozmowy, w czym tak bardzo stara艂 si臋 go wcze艣niej zapewni膰 - tak teraz mia艂 wra偶enie, jakby wyci膮ga艂 z niego poszczeg贸lne, stabilizuj膮ce cegie艂ki.
Wychyli艂 si臋 za spojrzeniem Sunoo, by m贸c dok艂adniej dojrze膰, kogo dotyczy艂y jego nast臋pne s艂owa, a brwi samoistnie pow臋drowa艂y ku g贸rze, kiedy m贸g艂 dojrze膰 obecne tam 艣cieranie si臋. Nie zna艂 ich, cho膰 jaka艣 cz臋艣膰 chcia艂aby, aby przynajmniej zna膰 zal膮偶ek historii i potencjalnych powod贸w do tego, co si臋 w艂a艣nie tam odgrywa艂o. Wszystko by艂o bardziej interesuj膮ce z naparstkiem, nawet przek艂amanym, kontekstu
— To jednak nie jeste艣 a偶 taki anonimowy, co? — zauwa偶y艂, acz nadaj膮c swojemu g艂osowi bardziej 偶artobliwej barwy. Tej, kt贸ra specjalnie niechlujnie mia艂a okry膰 potencjaln膮 gro藕b臋 w tych s艂owach. Przywo艂anie w pami臋ci wcze艣niejszych s艂贸w, kt贸re tak pr臋dko mog艂y odwr贸ci膰 si臋 przeciwko niemu. O wiele trudniej by艂o wystawi膰 si臋 na o艣mieszenie przed kim艣, kogo si臋 zna艂o. Lubi艂o.
— Serio? — zagai艂, po cz臋艣ci faktycznie szczerze zainteresowany s艂yszan膮 histori膮. A w tym samym czasie jego d艂o艅 si臋gn臋艂a po delikatny, ozdobny talerzyk z przydzielonym mu daniem, kt贸re mia艂 ju偶 kiedy艣 okazj臋 je艣膰 — Nie za bardzo wygl膮da na kogo艣, kto zareagowa艂by… na spokojnie — przyzna艂, bezwstydnie wk艂adaj膮c kawa艂ek jajka do buzi, aby zaraz, z cichym brzd臋kiem odstawi膰 puste naczynie na swoje miejsce.
— No i patrz — zacz膮艂 po przy艂o偶eniu kieliszka z szampanem do ust, spogl膮daj膮c znad brzegu na Sunoo, aby po wzi臋tym 艂yku oprze膰 g艂ow臋 na splecionych ze sob膮 palcach — Strasznie szybko i 艂atwo posz艂o z pierwsz膮 rund膮, nie s膮dzisz?
Taeyang
Wci膮偶 uparcie 艣ledzi艂 wydarzenia przy wspomnianym stoliku, jakby chcia艂 upewni膰 si臋, 偶e jego uwadze nie umknie nic, co 艣wiadczy艂oby o tym, 偶e Yosoo m贸g艂 go nagle potrzebowa膰. I to nie tak, 偶e by艂 mu cokolwiek winien - 偶aden z nich nigdy nie okre艣li艂 ich relacji pod k膮tem obop贸lnej zale偶no艣ci. A jednak - mimo wszystko - Sunoo przypomina艂 aktualnie zwierz臋 gotowe do ataku. Wystarczy艂 tylko kr贸tki sygna艂.
Usu艅— Odwal si臋 od niego. Za szybko oceniasz ludzi. — Nie by艂 w stanie pohamowa膰 ani nieprzyjemnego tonu, ani samego komentarza, kt贸ry niemal natychmiast przecisn膮艂 mu si臋 na usta. Je艣li by艂o na 艣wiecie co艣, czego Sunoo szczerze nie znosi艂, to z ca艂膮 pewno艣ci膮 m贸g艂 zaliczy膰 do tego w艂a艣nie wszystkie te niesprawiedliwe os膮dy, kt贸rych wyg艂aszanie przychodzi艂o ludziom z zastraszaj膮c膮 艂atwo艣ci膮. Sam do艣wiadcza艂 ich ju偶 przecie偶 niejednokrotnie i doskonale zdawa艂 sobie spraw臋, ile b贸lu i nieprzyjemno艣ci mog艂y za sob膮 niekiedy nie艣膰. I jak trudno by艂o si臋 na nie uodporni膰. Zupe艂nie inn膮 histori膮 pozostawa艂o to, 偶e nad wyraz cz臋sto, pozwala艂 samemu sobie na trwanie pod przykryciem fa艂szywych fasad i to g艂贸wnie dla w艂asnej wygody. — Ale tacy jak ty, robi膮 to ca艂y czas, nie?
Nie rozumia艂, dlaczego nagle poczu艂 t臋 ogromn膮 potrzeb臋, by broni膰 Yosoo w oczach Taeyanga - kogo艣, kogo widzia艂 pierwszy i najpewniej ostatni raz w 偶yciu. Nie nazwa艂by przecie偶 Jeonga przyjacielem, bo okre艣lenie to by艂o zarezerwowane jedynie dla pi臋ciorga konkretnych os贸b i w膮tpi艂, by ktokolwiek by艂 w stanie zas艂u偶y膰 sobie jeszcze na znalezienie si臋 w tym w膮skim gronie. Na pewno nie kto艣, kto nale偶a艂 do tej grupy ludzi, co do kt贸rych Sunoo czu艂 - mo偶e nie pogard臋 (nie gardzi艂 przecie偶 nikim) - ale na pewno doz臋 zachowawczo艣ci. Ale mu ufa艂. W ten dziwny, trudny do wyt艂umaczenia, spos贸b, od chwili, w kt贸rej ich drogi skrzy偶owa艂y si臋 tamtego wieczoru; w tych wyj膮tkowo nieoczekiwanych okoliczno艣ciach.
— Za艂o偶臋 si臋, 偶e gdyby艣my min臋li si臋 nie tutaj, a w naszej dzielnicy, przeszed艂by艣 na drug膮 stron臋 ulicy, wsadzi艂 r臋k臋 do kieszeni i 艣ciska艂 dla pewno艣ci w艂asny portfel. Lepiej pilnuj go te偶 dzisiaj, bo je艣li b臋d臋 chcia艂, znajdzie si臋 u mnie w ci膮gu najbli偶szej godziny. — Niezupe艂nie kontrolowa艂 to, co w艂a艣nie m贸wi艂, ale Taeyang irytowa艂 go do tego stopnia, 偶e podobna gro藕ba opu艣ci艂aby jego usta pr臋dzej czy p贸藕niej. — A wierz mi, jestem w tym naprawd臋 dobry.
Dopiero teraz odwr贸ci艂 si臋 ponownie w stron臋 ch艂opaka. W tym samym momencie, w kt贸rym jego spojrzenie zatrzyma艂o si臋 na odstawionym na bok, pustym naczyniu, Sunoo uni贸s艂 w zaskoczeniu brwi i pr贸bowa艂 przeanalizowa膰 to, co si臋 w艂a艣nie wydarzy艂o.
— Czekaj! — Odezwa艂 si臋, du偶o g艂o艣niej ni偶 planowa艂. — Co ty robisz? Dlaczego to zjad艂e艣?
Ogrom jego g艂upoty uderzy艂 w niego z tak膮 moc膮, 偶e r贸wnie dobrze, m贸g艂by wyl膮dowa膰 pod tym cholernym sto艂em. Poczu艂 si臋 tak, jakby kto艣 trafi艂 w艂a艣nie pi臋艣ci膮 wprost w jego 偶o艂膮dek, ale tym razem… oprawc膮 okaza艂 si臋 on sam.
— Jaka runda? Co? Nie, nie, nie, przesta艅 — powt贸rzy艂, jakby mia艂o mu to jeszcze teraz w czymkolwiek pom贸c. — To nie tak, to si臋 nie liczy. Nie gram. M贸wi艂em ci przecie偶, 偶e nie b臋d臋 gra膰.
Sunoo
Mia艂 ochot臋 po raz kolejny unie艣膰 r臋ce w ge艣cie obronnym, cho膰 bardziej pod postaci膮 kolejnej fali rozbawienia. Imponowa艂o mu, jak pr臋dko Sunoo potrafi艂 si臋 zirytowa膰. Najs艂absz膮 aluzj膮, kt贸r膮 sam miejscami 艂apa艂 dopiero po fakcie. Tak jak w tej sytuacji, gdzie jego zaczepna uwaga nie nios艂a za sob膮 wi臋cej, ni偶 w艂a艣nie to. Wspomniany Yosoo mo偶e i nie prezentowa艂 si臋 jako kto艣 ze… stoickim podej艣ciem do 偶ycia, ale Taeyang nie uwa偶a艂, 偶eby by艂o to co艣 z g贸ry z艂ego. Raczej zabawnego, kiedy m贸g艂 por贸wna膰 jego osob臋 z opowiedzianej historii, do tego, co widzia艂 w艂a艣nie teraz - tak odstaj膮ce od profilu kogo艣, kto mia艂by pom贸c komu艣 w potrzebie, czy niewygodnej sytuacji
Usu艅— Kieruj臋 si臋 tym, co widz臋 — przyzna艂 szczerze, z lekkim wzruszeniem ramion i kolejnym, rzuconym w kierunku pary spojrzeniem, m贸wi膮cym mu wystarczaj膮co du偶o — I zazwyczaj mam racj臋.
Czy i tak si臋 myli艂? Mo偶liwe. Lecz w wielu przypadkach faktycznie dawa艂o mu to wszystko, co musia艂 wiedzie膰. Pozwala艂o nakre艣li膰 wst臋pny plan, kt贸ry zostawia艂 miejsce na elastyczno艣膰, a zarazem odnale藕膰 nastawienie, z jakim powinien si臋 w co艣 zaanga偶owa膰. Jak tutaj. Czy jak z Jiyoungiem.
Delikatny u艣miech chcia艂 zdradliwie wykrzywi膰 jego usta, kiedy us艂ysza艂 zarzut ze strony Sunoo, wywo艂uj膮cy jednak jedynie lekkie uniesienie brwi i badawcze przesuni臋cie wzrokiem po sylwetce ch艂opaka. M贸g艂 si臋 domy艣li膰, o co mu chodzi艂o - nie by艂by te偶 kompletnie w b艂臋dzie, cho膰 Taeyangowi r贸wnie偶 by艂o daleko do 艣mietanki towarzyskiej, jaka r贸wnie偶 zosta艂a zaproszona. Nie mia艂 fortuny, kt贸r膮 m贸g艂 szasta膰 na 艣lepo i bez poszanowania. Lecz nie mia艂 r贸wnie偶 na co narzeka膰. Chwilami mia艂 wra偶enie, kiedy patrzy艂 na to obiektywnie, 偶e znajdowa艂 si臋 w z艂otym, bezpiecznym 艣rodku. Bez gor膮czki pieni臋偶nej, kt贸ra towarzyszy艂a niejednej osobie z uprzywilejowanego grona. Ale i bez codziennej m臋ki, z my艣l膮, 偶e nie wie, jak prze偶yje kolejny dzie艅. Ze swobod膮 na rozpieszczenie samego siebie. Z rozwag膮, aby nie wp臋dzi膰 si臋 w zb臋dne, przyt艂aczaj膮ce d艂ugi. Wszystko by艂o idealnie, dop贸ki mia艂 nad tym kontrol臋
— Troch臋 zaprzeczasz sam sobie, Sunoo — pokr臋ci艂 g艂ow膮, kiedy gro藕ba, po cz臋艣ci niebrana przez niego na powa偶nie, gryz艂a si臋 z sam膮 tez膮 wspomnianej przez ch艂opaka ulicy.
— Ale patrz, przynajmniej w czym艣 jeste艣 dobry… — pozwoli艂 sobie przy tym na kolejne obr贸cenie tacy, nie艣piesznie si臋gaj膮c po kolejny, przydzielony talerz - tym razem z potraw膮 o wiele bardziej testuj膮c膮 jego mo偶liwo艣ci, ni偶 ta wcze艣niejsza — Bo trzymanie sekret贸w na pewno nie najlepiej Ci wychodzi.
Mia艂 ochot臋 wybuchn膮膰 艣miechem; gromkim i zaskakuj膮co szczerym, gdy odwa偶na fasada Sunoo run臋艂a, aby zosta膰 zast膮pion膮 t膮 spanikowan膮. Wybit膮 z rytmu przez bezczelne zagranie Kwona, brn膮cego dalej we w艂asn膮, podkr臋con膮 wersj臋 gry Plotkary
— Jak to nie grasz? — zapyta艂, nim z niewielkim zawahaniem si臋, zjad艂 przyszykowanego baluta, w ten sam spos贸b po raz kolejny odbijaj膮c pi艂eczk臋, kt贸ra bez wiedzy Sunoo, od dawna by艂a w grze. A u艣miech Taeyanga coraz cia艣niej owija艂 si臋 nieszczer膮 niewinno艣ci膮 — Przecie偶 lecisz jak burza.
Taeyang
— Nie cierpi臋 ci臋 — przyzna艂 bez ogr贸dek — Nie znam ci臋, ale ci臋, kurwa, nienawidz臋.
Usu艅Kiedy si臋 ba艂 albo przesadnie irytowa艂, nie potrafi艂 dzia艂a膰 racjonalnie. Pozwala艂 potulnie porwa膰 si臋 wirowi my艣li, bo wiedzia艂, 偶e i tak nie da艂by rady, skutecznie si臋 im postawi膰. Sytuacja, w kt贸rej si臋 w艂a艣nie znalaz艂, nie r贸偶ni艂a si臋 za bardzo od wielu innych, tak sprawnie wyprowadzaj膮cych go z r贸wnowagi. Mia艂 ochot臋 wrzasn膮膰, wywr贸ci膰 tac臋 z tymi przekl臋tymi przek膮skami i pos艂a膰 to wszystko w diab艂y. Przeklina膰 Taeyanga, Plotkar臋 i Eunwoo pewnie te偶, chocia偶by za to, 偶e nie powstrzyma艂 ich przed tym, by w og贸le tutaj przyj艣膰.
A偶 do momentu, w kt贸rym nagle - zupe艂nie nieoczekiwanie - nie poczu艂 rozlewaj膮cego si臋 po jego ciele spokoju i zadowolenia. Tej s艂odkiej, uzale偶niaj膮cej mieszanki, pojawiaj膮cej si臋 zawsze wtedy, kiedy wbrew temu, co mog艂o wydawa膰 si臋 z g贸ry przes膮dzone, znajdowa艂 spos贸b, by wydosta膰 si臋 z danej sytuacji bez wi臋kszego uszczerbku. Gdy mimo gotowo艣ci na pora偶k臋, osi膮ga艂 - mo偶e nie sukces - ale przynajmniej t臋 cenn膮 niezmienno艣膰. Gdy nie zyskiwa艂… ale te偶 nie traci艂.
Pewna my艣l, mo偶e i zgubna, 艣ci膮gaj膮ca na niego konsekwencje, kt贸rych nie by艂 pewnie w stanie potraktowa膰 powa偶nie, zakie艂kowa艂a w jego g艂owie i Sunoo nie potrafi艂by si臋 jej ju偶 pozby膰, nawet gdyby pr贸bowa艂.
— To jeszcze nie sekret, ale…mam m艂odsz膮 siostr臋 — odezwa艂 si臋 w ko艅cu, du偶o spokojniej ni偶 jeszcze minut臋 wcze艣niej. — Minju. Ma dziesi臋膰 lat, jest przes艂odka i stanowczo zbyt naiwna. Pewnie nawet by ci臋 polubi艂a.
Usypia艂 jego czujno艣膰. Zamierza艂 wykorzysta膰 element zaskoczenia, poniewa偶 zd膮偶y艂 wyczu膰 Taeyanga na tyle, by wiedzie膰, 偶e ten bardzo szybko zorientuje si臋 w nowym, stworzonym napr臋dce planie. A tym razem nie chcia艂 zbyt szybko straci膰 prowadzenia w tej przekl臋tej grze. Nawet je艣li to istnia艂o jedynie w jego g艂owie.
— Trzyma pod 艂贸偶kiem woreczek w ma艂e biedronki i chowa w nim pieni膮dze. Znalezione na chodnikach, w w贸zkach sklepowych, no i takie, kt贸re dostaje za wyprowadzenie psa s膮siadki. Zbiera na… — zawaha艂 si臋 przez kr贸tki moment, ale nie chcia艂 sk艂ama膰. Jeszcze nie. — Skrzypce.
Nie dla siebie. Ale tego Taeyang nigdy mia艂 si臋 nie dowiedzie膰. Z kolei to, czego nie wiedzia艂a sama Minju i co Sunoo zamierza艂 nadal utrzyma膰 w tajemnicy, to fakt, 偶e po kryjomu dorzuca艂 jej do woreczka niewielkie kwoty, od艂o偶one z w艂asnych wyp艂at.
Ju偶 nie odwraca艂 wzroku. Wbija艂 go uparcie w ciemne t臋cz贸wki, siedz膮cego naprzeciwko, ch艂opaka, staraj膮c si臋 odzyska膰 to, co ten wydziera艂 mu kawa艂ek po kawa艂ku, jeszcze chwil臋 wcze艣niej.
Taeyang i Plotkara oczekiwali sekret贸w, wi臋c Sunoo zamierza艂 im je da膰.
Nie us艂ysza艂 przecie偶, czyje mia艂y by膰.
S.
Wyd膮艂 nieznacznie doln膮 warg臋, aby doda膰 swojej twarzy smutnego wyrazu. A zarazem w ten k膮艣liwy, prze艣miewczy spos贸b, ukazuj膮cy, 偶e s艂owa Sunoo nic dla niego nie znaczy艂y. Wraz z zaj臋ciem miejsca przy stoliku, wraz z pierwszym wymienionym zdaniem, wiedzia艂, 偶e si臋 nie dogadaj膮. Nie zale偶a艂o mu, 偶eby si臋 z nim dogada膰, kiedy chwile na dok艂adniejsze przyjrzenie si臋 u艣wiadamia艂y mu, 偶e mia艂 do czynienia… z dzieckiem. Co艣, co mo偶e 藕le 艣wiadczy艂o o nim i niewinnej zabawie, jak膮 sobie zrobi艂 z podjudzania ch艂opaka i po艣redniego ci膮gni臋cia go za j臋zyk. Ale Taeyang nie potrafi艂 znale藕膰 w sobie cho膰by najmniejszego skrawka siebie, aby si臋 tym przej膮膰. Nigdy wi臋cej go nie spotka, nie zamierza艂 - a denerwowanie go zdecydowanie umila艂o mu czas podczas gry, kt贸r膮 wst臋pnie uwa偶a艂 za wymy艣lny idiotyzm, w kt贸ry nie chcia艂 si臋 bawi膰.
Usu艅Dop贸ki nie zobaczy艂 da艅, jakie mu przypada艂y. Czy dop贸ki Sunoo nie otworzy艂 ust, tak bezmy艣lnie wpadaj膮c w pu艂apk臋, ju偶 nawet nie wiedzia艂, czy swoj膮, czy Plotkary. Chwil臋 zastanawia艂 si臋, czy uda mu si臋 wrzuci膰 w ch艂opaka w t臋 nieprzerwan膮 p臋tl臋, kt贸r膮 sam nap臋dza艂; dostawa艂 艣wiadcz膮ce o tym sygna艂y, jak niezamykaj膮ca mu si臋 buzia, czy te偶 widocznie rozemocjonowany g艂os.
Do czasu, a偶 u Sunoo nie zawita艂… wr臋cz niepokoj膮cy pok贸j. Przynajmniej przez moment, nieznacznie zbijaj膮cy Kwona z tropu i zmuszaj膮cy lekkie 艣ci膮gni臋cie brwi wraz z pierwszym zdaniem, tak odbiegaj膮cym od ich chwilowej normy.
M艂odsza siostra? Czyli ku jego w艂asnemu zdziwieniu, co艣 ich 艂膮czy艂o. Posiadanie rodze艅stwa, prawie w tym samym wieku. I z Jiae r贸wnie偶 wpatrzon膮 we w艂asnego brata, mimo niewielkiej ilo艣ci czasu, jak膮 wsp贸lnie sp臋dzali, odk膮d si臋 wyprowadzi艂. Nie w膮tpi艂 wi臋c w s艂owa Sunoo – Minju by go polubi艂a. Gdyby w og贸le zale偶a艂o mu na poznaniu kogo艣 wi臋cej z otoczenia ch艂opaka. Bo jedynym, kto go na dany moment interesowa艂 by艂 on sam i ten, siedz膮cy stolik obok, w stron臋 kt贸rego posy艂a艂 sporadyczne, zdradzaj膮ce go spojrzenia, a Taeyang bezwstydnie korzysta艂 z maluj膮cego si臋 przed nim przedstawienia.
Pozwoli艂 sobie na chwil臋 milczenia, wraz z zako艅czeniem wydawania sekretu, kt贸ry pierwsze co, uderzy艂 go tym, 偶e nijak wi膮za艂 si臋 z Hongiem. A zarazem nie 艂ama艂 偶adnych zasad - w ko艅cu te nigdy nie zosta艂y jasno okre艣lone, mo偶e i celowo zostawiaj膮c kilka dziur dla bior膮cych w grze uczestnik贸w
— Buu, troch臋 s艂abo, Sunno — odezwa艂 si臋 w ko艅cu, przechylaj膮c z dezaprobat膮 g艂ow臋, nim si臋gn膮艂 po kolejny, niewielki talerzyk, na dany moment przykryty drobnym kloszem — Tak bardzo mnie nie cierpisz, 偶e chcesz, 偶ebym si臋 zanudzi艂? — zwinnym ruchem pozby艂 si臋 kawa艂ku owocu z naczynia, nim jego zapach zd膮偶y艂 w ca艂o艣ci do niego dotrze膰 - dzi臋ki opisowi, jak i temu, 偶e mia艂 ju偶 okazj臋 si臋 z nim spotka膰. I cieszy膰 si臋 tym, 偶e tylko zapach by艂 jego wadliw膮 stron膮, przy艣pieszaj膮c i tak niesamowicie kr贸tki proces jeszcze bardziej.
— Mam nadziej臋, 偶e masz co艣 jeszcze w zanadrzu. Masz sporo czasu na rekompensat臋.
Tae
— Nie siedz臋 tu dla twojej rozrywki — opar艂 prawie do razu, gdy tylko poj膮艂 sens wypowiedzi Taeyanga. Sunoo nie chcia艂 cieszy膰 si臋 przedwcze艣nie. Zbyt wiele razy do艣wiadcza艂 wszelkich z艂o艣liwo艣ci losu, by chwali膰 si臋 sukcesem przez definitywnym zako艅czeniem ich dzisiejszego spotkania. Z jakiego艣 powodu nie potrafi艂 powstrzyma膰 jednak tej, wyra藕nie uspokajaj膮cej go my艣li, 偶e mimo niefortunnego pocz膮tku, zaczyna艂 powoli odzyskiwa膰 kontrol臋 nad t膮 niecodzienn膮 sytuacj膮. Pozwoli艂 poch艂on膮膰 si臋 wirowi my艣li, w艣r贸d kt贸rych szuka艂 w艂a艣nie innych, znanych mu sekret贸w pochodz膮cych od os贸b z jego najbli偶szego otoczenia i z ulg膮 stwierdzi艂, 偶e mia艂 ich w zanadrzu jeszcze kilka. Co prawda te nale偶膮ce do pi膮tki jego przyjaci贸艂 nigdy nie mia艂yby prawa wybrzmie膰 w tej rozmowie (ka偶dy z nich by艂 nietykalny i Sunoo nie zamierza艂 wy艂amywa膰 si臋 z tej niepisanej, cho膰 niew膮tpliwie najwa偶niejszej, zasady), ale pozosta艂e mog艂y zapewni膰 mu spokojne dobrni臋cie do ko艅ca tej rozgrywki. — I r贸wnie dobrze ja m贸g艂bym powiedzie膰 o tobie to samo. Na razie w og贸le mnie bawisz… Mo偶e teraz to ty si臋 bardziej postarasz?
Usu艅Ta odrobina odwagi, kt贸ra chyba na dobre rozgo艣ci艂a si臋 w jego ciele, pozwoli艂a mu w ko艅cu na to, by ponownie si臋gn膮膰 po spis wymy艣lnych potraw i tym razem przyjrze膰 si臋 im z du偶o wi臋ksz膮 rozwag膮 ni偶 poprzednio. Najbli偶sze trzy pozycje zapowiada艂y si臋 dla niego jako chwila wytchnienia. Do zjedzenia kilku innych, m贸g艂by spr贸bowa膰 si臋 zmusi膰. Wyzwaniem natomiast mia艂a okaza膰 si臋 ryba, kt贸ra mog艂a go zabi膰. Tej nie zamierza艂 nawet tkn膮膰.
Oceniaj膮c to zdroworozs膮dkowo, potrzebowa艂 jeszcze pi臋ciu sekret贸w. W艂a艣nie tyle m贸g艂 mu da膰.
— Poza tym, w ko艅cu mog臋 co艣 zje艣膰. Dobrze, bo zaczyna艂em si臋 obawia膰, 偶e wyjd臋 st膮d g艂odny — doda艂 jeszcze, odk艂adaj膮c menu z powrotem na miejsce i przysuwaj膮c do siebie odpowiednie naczynie, skrywaj膮ce w sobie risotto z homarem, kt贸rego nigdy nie mia艂 nawet okazji jeszcze zje艣膰. I w innych okoliczno艣ciach zapewne doceni艂by ten chwilowy u艣miech losu, ale teraz, zamiast tego, pr贸bowa艂 skupi膰 si臋 chyba na ka偶dym szczeg贸le, kt贸ry budowa艂 ten wiecz贸r. Byle tylko nic mu nie umkn臋艂o - nie pozwoli艂o na to, by ponownie znalaz艂 si臋 w trudnej dla siebie sytuacji. — Pi艂ka wci膮偶 w grze, Taeyang. Twoja kolej.
S.
— Nie siedz臋 tutaj dla twojej rozrywki — odpar艂, u偶ywaj膮c dok艂adnie tych samych s艂贸w, co Sunoo, jak i ubieraj膮c je w niczemu winne spojrzenie. By艂y jednak zamoczone w nucie k膮艣liwo艣ci, z艂o艣liwo艣ci, kt贸ra nie nios艂a za sob膮 nic wi臋cej, opr贸cz w艂a艣nie tego - ch臋ci zaj艣cia mu za sk贸r臋.
Usu艅Przygl膮da艂 si臋 wi臋c, jak brunet si臋ga艂 po przypisane mu naczynie - jedno z nielicznych, kt贸rych zawarto艣膰 w 偶adnym stopniu nie wydawa艂a si臋 podejrzliwa. Jedynie droga, co by艂o jej jedynym przewinieniem
— Smacznego.
Ciep艂y u艣miech, jak i mi艂e s艂owo, mog艂y wygl膮da膰 w艂a艣nie tak - czysto uprzejmie, bez cho膰by grama wredno艣ci, kt贸rej oboje byli teraz jednak 艣wiadomi. Taeyangowi jednak wystarczy艂o tyle, 偶eby dla wszystkich innych prezentowa艂 si臋 niewinnie. Grzecznie i nieskazitelnie, jak zawsze, w czym pomaga艂y r贸wno u艂o偶one w艂osy wraz z nietkni臋tym garniturem, wyprostowane na krze艣le plecy i bez zachwiania badaj膮cy Sunoo wzrok.
Przez ca艂y czas, tak jak w momencie, kiedy si臋ga艂 po kolejne danie z listy, kt贸re z opisu mog艂o wydawa膰 si臋 okropne, a jednak prezentowa艂o si臋 r贸wnie niewinnie, co odstawiana przez niego szopka
— Nie martw si臋, Sunoo. Pi艂ka jeszcze d艂ugo b臋dzie w grze — zapewni艂 ch艂opaka przed swobodnym zjedzeniem swojej porcji, a tym samym znowu sprawnie ko艅cz膮c swoja kolej. Dalej z ani s艂owem pi艣ni臋tym spomi臋dzy swoich ust. Dalej maj膮c przewag臋, nawet je艣li zmiana rytmu mog艂a 艣wiadczy膰 o czym艣 innym.
Przez moment nawet si臋 zmartwi艂. Lecz nie tym, 偶e Sunoo faktycznie mu si臋 postawi艂 i zyska艂 stabilniejszy grunt. Nie - tym, 偶e naprawd臋 zaczyna艂o mu si臋 nudzi膰. Wymieniali si臋 pos艂usznie talerzami i spojrzeniami, podczas gdy dania dalej nie przekracza艂y wysoko postawionego limitu Kwona. Nie pozwala艂 sobie na najmniejsze zawahanie si臋, r贸wnie dobrze mog膮ce sko艅czy膰 si臋 z艂o艣liw膮 uwag膮 ze strony Sunoo. Przynajmniej nie do czasu, kiedy przeskanowa艂 kolejne pozycje wzrokiem, tym samym widz膮c przypadaj膮ce mu grzyby, jak i ryb臋. Jedn膮 z niewielu pozycji, kt贸ra mog艂a ko艅czy膰 si臋 czym艣 gorszym, ni偶 krzywa mina i przelotne md艂o艣ci
— Wiesz co — zacz膮艂, zatrzymuj膮c si臋gaj膮c膮 po grzyby r臋k臋, zamiast tego opieraj膮c j膮 o stolik i pozwalaj膮c palcom na wystukiwanie nieregularnego rytmu — masz racj臋, w og贸le Ciebie tutaj nie bawi臋 — pokr臋ci艂 lekko g艂ow膮, ci膮gn膮c dalej przyj臋ty nagle front — M贸g艂bym co艣 w ko艅cu doda膰 od siebie… — westchn膮艂, podnosz膮c wzrok na sufit, jakby zastanawia艂 si臋 nad potencjalnym sekretem, wartym zdradzenia. D艂ugo, z lekko zagryzion膮 warg膮 w nieistniej膮cym, nerwowym odruchu. Dop贸ki przez jego twarz nie przemkn臋艂o teatralne zdziwienie, zaraz zast膮pione przebieg艂ym u艣miechem. Wraz z przyk艂adanym do ust widelcem — Ale po co?
Taeyang
St贸艂 B : @haneul.k & @iamthegi
OdpowiedzUsu艅Spotted: another player joins the game. A waiter approaches the table, dropping off a fresh note and a chair for the new guest. Welcome to the party, J.
Usu艅St贸艂 B : @haneul.k & @iamthegi & @iamjiji04
Udawanie kogo艣, kim tak naprawd臋 nie by艂a, sta艂o si臋 dla Haneul codzienno艣ci膮, jednak w 偶adnym wypadku nie znaczy艂o to, 偶e dla dziewczyny by艂o to 艂atwiejsze, a wr臋cz przeciwnie.
Usu艅Z ka偶dym dniem strach, 偶e pogubi si臋 we w艂asnych k艂amstwach narasta艂, bo na jak wiele mog艂a sobie pozwoli膰 dziel膮c si臋 faktami z w艂asnego 偶ycia. Co by艂o kreacj膮 jej w艂asnej wyobra藕ni, a co prawd膮. Kiedy fikcja mia艂a zderzy膰 si臋 z rzeczywisto艣ci膮, jak d艂ugo by艂a w stanie ci膮gn膮膰 t臋 fars臋 i czy nie by艂o ju偶 za p贸藕no, na odkr臋cenie tego wszystkiego.
Na sam膮 my艣l o tym, 偶e mia艂a zjawi膰 si臋 na imprezie, robi艂o jej si臋 duszno, bo po raz pierwszy mia艂a wkroczy膰 w 艣wiat rozpoznawalnych jako ona. Zwyk艂a dziewczyna z Chinatown, nikt nie warty plotek czy uwagi pi臋knych i bogatych, no chyba, 偶e mia艂a sta膰 si臋 obiektem po艣miewiska, co z ka偶d膮 tykaj膮c膮 sekund膮 na zegarku stawa艂o si臋 realniejsze.
Wiedzia艂a, 偶e pope艂ni艂a b艂膮d, kiedy roze艣miana zmierza艂a do stolika, a jej spojrzenie zatrzyma艂o si臋 na Jonghyunie, a ona sama odwr贸ci艂a si臋 na pi臋cie i popchn臋艂a przyjaci贸艂k臋 w kierunku wyj艣cia.
— Powiedzia艂a艣, 偶e go tu nie b臋dzie. — Haneul sykn臋艂a cicho, wzrokiem pe艂nym desperacji wr臋cz b艂agaj膮c Ryujin, by ta cofn臋艂a si臋 do ty艂u.
— No mia艂o go nie by膰, ta konferencja… Hmm, a mo偶e to w przysz艂y weekend? — Brunetka doda艂a nieco zamy艣lonym tonem, jakby naprawd臋 g艂臋boko zastanawia艂a si臋 nad tym, czy to ona pomyli艂a daty. — Oops? Zreszt膮, w czym problem? Podmie艅 plakietki z imionami, zosta艅 mn膮, a kiedy wskaz贸wki zegara wybij膮 p贸艂noc… — Ryujin nachyli艂a si臋 nad brunetk膮 i kolejne s艂owa wyszepta艂a jej do ucha. — Mo偶e, nim czar pry艣nie, powiesz mu prawd臋, kopciuszku?
Jej d艂onie, u艂o偶one na ramionach Haneul, zacisn臋艂y si臋 delikatnie, jakby chcia艂a tym gestem doda膰 przyjaci贸艂ce otuchy. Kang wiedzia艂a, 偶e Ryujin chcia艂a dobrze, a za jej ma艂ym k艂amstwem i zmuszeniem do konfrontacji, nie kry艂o si臋 nic z艂owieszczego, a jedynie ch臋膰 pomocy, jednak w 偶aden spos贸b nie z艂agodzi艂o to jej palpitacji serca, kt贸rego nieregularne bicie mog艂o by膰 objawem nadci膮gaj膮cego zawa艂u. Nawet wizja 艣mierci zdawa艂a si臋 w tej chwili czym艣 mniej przera偶aj膮cym.
Droga ucieczki zosta艂a zablokowana, gdy przyjaci贸艂ka pchn臋艂a j膮 do ty艂u, wi臋c nabra艂a powietrza w p艂uca, zabra艂a z miejsca przypisanemu Ryujin plakietk臋 z jej imieniem i pomaszerowa艂a do swojego stolika, przy kt贸rym - na szcz臋艣cie - nikt jeszcze nie siedzia艂 i bez czekania chwili d艂u偶ej, podmieni艂a imiona. Tak oto na kolejn膮 noc sta艂a si臋 Lim Ryujin i z ulg膮 wypu艣ci艂a powietrze z p艂uc, gdy imi臋 os贸b, z kt贸rymi mia艂a dzieli膰 st贸艂, nie przywo艂a艂o 偶adnych skojarze艅. W duszy prosi艂a tylko, by ani Namgi, ani Jiyoung, nie znali prawdziwej to偶samo艣ci jej, czy tym bardziej tej, pod kt贸r膮 si臋 podszywa艂a.
Haneul, kt贸ra udaje, 偶e wcale nie jest Haneul
Spotted: The lights on the hotel terrace suddenly dimmed, the music faded, and the spotlights lit up a small stage behind the tables, where waiters stood with trays in hand. The chatter slowly dissolved into silence, which was soon pierced by the sweet, familiar voice of none other than Kristen Bell...
Usu艅Hello, Upper East Siders! Or should I say... Da—arlings? Having a blast yet? What do you think of my new twist on speed dating? I trust your eyes aren’t wandering to the neighboring tables—your full attention should be on your new companions for the evening… But just in case you’re getting bored (as if), I’ve cooked up a little game to spice things up. I know you’ll love it, and if not, well, tough luck… Oops!
The rules? Oh, they’re as easy as some of you are... Soon, the waiters will bring out massive trays loaded with exotic bites from around the globe, along with a menu. You'll start choosing in alphabetical order by your names and play in that order. Pick your dish, but if you skip your turn to eat by hiding behind a secret, the next in line picks the next treat. Welcome to the scandalous game of Spill it or Eat it! And remember, darlings, those secrets better be juicy enough… Because if I sense anyone holding back, the next time you hear my voice, I’ll be the one calling the shots. Enjoy the game! You know you love me.
Menu z list膮 da艅 mo偶na znale藕膰 w po艣cie
Niewiele by艂o w tym elegancji, gdy Jiyoung zatrzaskiwa艂 za sob膮 drzwi taks贸wki, a potem puszcza艂 si臋 biegiem przez o艣wietlony dziedziniec Lotte Palace, byle tylko znale藕膰 si臋 we wskazanym dla siebie miejscu. Nie pom贸g艂 ani wyra藕ny, uderzaj膮cy przepych, wylewaj膮cy si臋 teraz z ka偶dego zakamarka, ani starannie dobrany do okazji garnitur. Dotar艂 tu sporo sp贸藕niony, ale nie mia艂o to nic a nic wsp贸lnego z celowym dzia艂aniem czy pr贸b膮 zwr贸cenia na siebie niezdrowej uwagi os贸b zgromadzonych w sali. Tak naprawd臋 by艂o to ostatnim, czego m贸g艂by sobie 偶yczy膰. Wola艂 pozostawa膰 w cieniu - w ramionach bezpiecznego p贸艂mroku, nie wychylaj膮c si臋 bardziej, ni偶 by艂oby to konieczne. Pobyt w Stanach, cho膰 na razie tak kr贸tki, pozwala艂 mu cieszy膰 si臋 z komfortu u艂udy wzgl臋dnej anonimowo艣ci, kt贸ra zd膮偶y艂a okaza膰 si臋 dla niego chyba najcenniejszym darem, z kt贸rego m贸g艂 dotychczas korzysta膰. Tkwi艂 w przekonaniu, 偶e nie wyr贸偶nia艂 si臋 przesadnie na tle t艂umu innych student贸w, tak bardzo mu przecie偶 podobnych. Nie robi艂 niczego - prawie, je艣li nie liczy膰 drobnych komplikacji sprzed tygodnia - co mog艂oby okaza膰 si臋 zgubne w skutkach. Zdziwi艂 si臋 wi臋c ogromnie, u艣wiadamiaj膮c sobie, 偶e paczka, kt贸ra kry艂a w sobie zawarto艣膰 absolutnie niespodziewan膮, rzeczywi艣cie dotar艂a tam, dok膮d mia艂a, a zaproszenie na przyj臋cie organizowane przez kogo艣, kogo nawet nie kojarzy艂, nie by艂o jedynie niewybrednym 偶artem. Do tych zd膮偶y艂 si臋 ju偶 przecie偶 przyzwyczai膰. Wiedziony ciekawo艣ci膮, a mo偶e czym艣, czego nie potrafi艂, p贸ki co trafnie nazwa膰, zdecydowa艂 si臋 podj膮膰 ryzyko i przyj艣膰. Cho膰 wszystko w 艣rodku niego b艂aga艂o, by jednak tego nie robi艂. Spycha艂 te obawy na dalszy plan, przekonuj膮c samego siebie, 偶e by艂y jedynie czym艣, czemu nie warto by艂o po艣wi臋ca膰 zbyt wiele uwagi. Nie przewidzia艂 jednak, 偶e nieplanowane sp贸藕nienie i gwa艂towne wtargni臋cie na sal臋, sk膮pan膮 w znacz膮co przyt艂umionym 艣wietle i przyciszonych rozmowach, sprawi, 偶e przez kr贸tkim moment zapomni o tym, jak oddycha膰. Pomkn膮艂 przed siebie pospiesznie, ze spojrzeniem wbitym w czubki w艂asnych but贸w i nie po艣wi臋ci艂 cho膰by sekundy, by rozejrze膰 si臋 dooko艂a; przynajmniej nie do momentu, w kt贸rym nie zaj膮艂 w ko艅cu miejsca przy odpowiednim stoliku. Nie zna艂 prze艣licznej dziewczyny, siedz膮cej naprzeciwko, ale mo偶e tak w艂a艣nie by艂o lepiej?
Usu艅— Cze艣膰! — Zorientowa艂 si臋 o wiele za p贸藕no, 偶e g艂o艣ne przywitanie nie by艂o najlepszym pomys艂em, je艣li naprawd臋 zale偶a艂o mu na tym, by nie 艣ci膮gn膮膰 ku sobie zbyt wielu ciekawskich spojrze艅. — I Przepraszam. Pomyli艂em godziny. — Wyci膮gn膮艂 przed siebie d艂o艅. — Jiyoung.
Jiyoung
Po zesz艂orocznej imprezie, pojawienie si臋 na kolejnej, organizowanej przez Plotkar臋 by艂o ostatnim, czego Namgi teraz potrzebowa艂. Wspomnienia z ca艂ego wieczoru - od drinka, kt贸ry oblepi艂 ca艂y jego garnitur, przez niefortunne zabawy organizatorki i jeden taniec, kt贸rego 艣wiadkiem nie chcia艂 by膰, po sam koniec pobudzaj膮cy wspomnienia, z kt贸rymi dalej si臋 nie pogodzi艂. Bo nie mia艂 czasu, ani okazji, od razu oddaj膮c si臋 w wir pracy, nowo mu narzuconej. I jeszcze bez wiedzy, jakim naprawd臋 ci臋偶arem si臋 oka偶e.
Usu艅A jednak odebra艂 przesy艂k臋 i znajduj膮cy si臋 w niej garnitur, kt贸ry, mimo narzuconego tematu, niewiele r贸偶ni艂 si臋 od tych, kt贸re m贸g艂 znale藕膰 u siebie. Nie mog艂o by膰 w ko艅cu 藕le, kiedy po otwarciu paczki powita艂 go czarny kolor. Chocia偶 pewno艣膰, 偶e przyjdzie mia艂 dopiero tego samego wieczoru - samotnego, z wiedz膮, 偶e w ten sam spos贸b b臋dzie sp臋dza艂 wiele kolejnych, mimo potrzeby zmiany. Zmiany, kt贸rej sam do siebie nie dopu艣ci艂 przez wszystkie, podj臋te ostatnimi miesi膮cami decyzje.
Te偶 przez to postanowi艂 opu艣ci膰 mieszkanie ju偶 sp贸藕niony. Bez wi臋kszego przej臋cia, 偶e wtargnie do 艣rodka z prawdopodobnie wi臋kszo艣ci膮 go艣ci usadzonych za swoich miejscach, jak i rozkr臋con膮 ju偶 imprez膮. W ko艅cu by艂a organizowana przez ni膮 - po poprzednich prze偶yciach nie wierzy艂, 偶e pozwoli艂aby wieczorowi rozgrywa膰 si臋 samodzielnie, nie maczaj膮c w czym艣 swoich palc贸w.
Nie spieszy艂o mu si臋, kiedy pakowa艂 si臋 do limuzyny i podawa艂 odpowiedni adres. Ani przy wyj艣ciu, kiedy prostowa艂 niedbale garnitur i przeczesywa艂 przyd艂ugie w艂osy palcami. A tym bardziej nie przy sp贸藕nionym wej艣ciu, kiedy nag艂e otworzenie drzwi zwr贸ci艂o kilka z par oczu w jego kierunku, lecz nie na tyle d艂ugo, aby poczu艂, jakby faktycznie komu艣 przeszkadza艂. Bo mimo parokrotnego znalezienia si臋 na stronie organizatorki - oczywi艣cie wbrew w艂asnej woli i z sekretami, kt贸re mia艂y istnie膰 tylko mi臋dzy nim i Danielle - dalej pozwala艂 sobie 偶y膰 w zak艂amanej 艣wiadomo艣ci, 偶e mo偶e i tak nie ka偶dy wiedzia艂, o kogo chodzi. 呕e niewiele os贸b to interesowa艂o, chocia偶 sam wiedzia艂, jak podchodzi艂 do niekt贸rych, intryguj膮cych plotek. Przynajmniej kiedy mia艂 na to si艂臋. A tego ostatnio ci膮gle mu brakowa艂o.
Z dziwnym poczuciem ulgi trafi艂 do swojego stolika, gdzie nie m贸g艂 znale藕膰 ani jednej znajomej twarzy - tak samo w pobli偶u, i zosta艂o mu liczy膰, 偶e dla pozosta艂ych by艂 r贸wnie anonimowy tak jak oni dla niego
— Widz臋, 偶e jednak niewiele mnie omin臋艂o — stwierdzi艂, widz膮c nieruszon膮 tac臋 z r贸wnie zostawionym menu, a przy okazji spojrza艂 na obecne karteczki z imionami, tym bardziej upewniaj膮c si臋 w tym, 偶e nie mia艂 poj臋cia, z kim ma do czynienia — Chyba 偶e czekali艣cie specjalnie na mnie — doda艂 偶artobliwie, z udanym poruszeniem, aby w ko艅cu usi膮艣膰 na swoim miejscu i przy艂o偶y膰 d艂o艅 do serca — Nie musieli艣cie, naprawd臋.
Namgi
St贸艂 C : @doyun.p & @jonghyun.n
OdpowiedzUsu艅— Szampana?
Usu艅— Ach, tak, prosz臋.
Jonghyun przystan膮艂 przy balustradzie wielkich schod贸w z kieliszkiem w r臋ce, ch艂on膮c ten naprawd臋 niecodzienny, nawet jak na niego, obrazek. Lubi艂 efektowne imprezy, bo cho膰 nie mia艂 si臋 za snoba, nie odmawia艂 sobie luksus贸w, ale nie zdarzy艂o mu si臋 jeszcze bawi膰 si臋 w podobnym otoczeniu. Gdyby Jay Gatsby rzeczywi艣cie 偶y艂, zzielenia艂by — pod kolor 艣wiate艂 migaj膮cych z brzegu East Egg — z zazdro艣ci, widz膮c, 偶e kto艣 by艂 w stanie przy膰mi膰 jego w艂asn膮 imprez臋 tego wieczoru. Ch艂opak odnosi艂 wra偶enie, 偶e po艂owa Manhattanu zjecha艂a si臋 dzi艣 pod Palace. Wsz臋dzie by艂o mn贸stwo ludzi, dos艂ownie wsz臋dzie, nawet w lobby hotelu przemyka艂y postacie przebrane w stroje z lat dwudziestych, a g艂贸wna sala balowa, z kt贸rej w艂a艣nie wychodzi艂o si臋 na ogromny taras z basenem, p臋ka艂a w szwach od kr臋c膮cych si臋 po parkiecie par.
Jedno musia艂 przyzna膰 organizatorce, i nie by艂a to tylko finezja wymy艣lania nowych wydarze艅 — strojom, kt贸re im przes艂a艂a, nie m贸g艂 zarzuci膰 nic nawet kto艣, kto na co dzie艅 ubiera艂 si臋 w rzeczy szyte na zam贸wienie w luksusowych, europejskich butikach. Niemniej, odrobin臋 dziwnie si臋 czu艂, i nie chodzi艂o wcale o 艣nie偶nobia艂y garnitur, ale o hebanow膮 lask臋 z poz艂acan膮 r膮czk膮 w kszta艂cie lwa, kt贸ra w jego r臋kach wydawa艂a si臋 po prostu zabawnym rekwizytem. Nie mia艂 zamiaru jednak odbiera膰 Plotkarze zabawy, wi臋c ko艅cu ruszy艂 w d贸艂 schod贸w i przecisn膮艂 si臋 przez parkiet, wspomagaj膮c si臋 efektown膮 lask膮.
— Hello there, old sport. It's a pleasure to meet you. I don't believe we've been introduced yet. I'm Jay Gatsby.
U艣miechn膮艂 si臋 z rozbawieniem, staj膮c oko w oko z ch艂opakiem, kt贸rego z ca艂膮 pewno艣ci膮 nie zna艂. Nie zada艂 sobie trudu, by wyszuka膰 w internecie informacje na temat osoby, z kt贸r膮 mia艂 zasi膮艣膰 przy stoliku i sp臋dzi膰 przynajmniej cz臋艣膰 wieczoru, bo chcia艂 si臋 zwyczajnie zaskoczy膰. I tak w艂a艣nie by艂o, lecz g艂贸wnie z powodu tego, 偶e brunet wydawa艂 mu si臋 do艣膰 m艂ody. Mo偶e za m艂ody na podobne imprezy? W ka偶dym razie, przejrza艂 list臋 po to, by dowiedzie膰 si臋, gdzie tego wieczoru b臋dzie m贸g艂 znale藕膰 Ryujin, i bardzo si臋 zawi贸d艂, gdy okaza艂o si臋, 偶e domniemana dziewczyna siedz膮ca par臋 stolik贸w dalej nie jest t膮, kt贸rej tu oczekiwa艂.
Nie czyta艂 strony Plotkary, wiedzia艂 tylko, 偶e istnieje, ale nigdy nie po艣wi臋ci艂 czasu, by gruntownie przejrze膰 to, co wypisywa艂a o znajduj膮cych si臋 tu ludziach czy o nim samym.
A szkoda. Gdyby to zrobi艂, wcale nie musia艂by zawie艣膰 si臋 brakiem obecno艣ci Ryujin, bo siedzia艂a przecie偶 tu偶 za nim.
Jonghyun, 艣lepy Gatsby
By艂o zbyt wcze艣nie, by podj膮膰 decyzj臋, czy jego pojawienie si臋 na imprezie by艂o fartem i korzystnym zbiegiem okoliczno艣ci, bo wyjazd rodzic贸w na weekend, idealnie zgra艂 si臋 w czasie z dzisiejszym wydarzeniem, czy wr臋cz przeciwnie – seri膮 niefortunnych zdarze艅, kt贸re mia艂y tego wieczoru si臋 wydarzy膰, bo, mimo 偶e Doyun stara艂 si臋 unika膰 radaru Plotkary, tak wiedzia艂 o tym kim by艂a i co mia艂a w zwyczaju.
Usu艅Dalej zagadk膮 by艂o, dlaczego tak naprawd臋 otrzyma艂 zaproszenie. O ile potrafi艂 zrozumie膰, 偶e kilkoro z jego r贸wie艣nik贸w, lawiruj膮cych w艂a艣nie mi臋dzy stolikami, potrafi艂o dostarczy膰 organizatorce plotek godnych jej uwagi, tak on sam nijak wpasowywa艂 si臋 do towarzystwa.
Ale Mingi r贸wnie偶 tam by艂, a Doyun nie potrafi艂 odm贸wi膰 sobie sp臋dzenia czasu z przyjacielem. Ich relacja dalej 艣wie偶a, jednak brunet czu艂 si臋 swego rodzaju odpowiedzialny za m艂odszego i o ile m贸g艂 sobie na to pozwoli膰, nie opuszcza艂 go na krok, kieruj膮c si臋 pretekstem, 偶e wdro偶enie Mingiego w nowojorskie 偶ycie by艂o jego zadaniem, 偶e nie m贸g艂 od tak pozwoli膰 mu wej艣膰 w paszcz臋 lwa bez 偶adnego wsparcia. Wi臋c teraz zerka艂 ukradkiem na ch艂opaka przy stoliku obok, a sam wyczekiwa艂 nadej艣cia swojego towarzysza.
Nam Jonghyun
Wizja tego spotkania napawa艂a go wi臋ksz膮 ekscytacj膮, ani偶eli popularno艣膰 w艣r贸d r贸wie艣nik贸w, kt贸rzy w poniedzia艂ek mieli zala膰 go fal膮 pyta艅, na temat rzekomo najg艂o艣niejszej imprezy kwarta艂u.
Doyun nie patrzy艂 na 偶ycie powierzchownie, nie interesowa艂 go luksus, ozdobne 艣wiat艂a i bogate kreacje, ch艂opak docenia艂 to, co kto艣 m贸g艂 sob膮 zaprezentowa膰 i do tego te偶 sam d膮偶y艂. Jonghyun w jego oczach posiada艂 wiele, a jego osi膮gni臋cia by艂y czym艣, do czego sam d膮偶y艂.
Chcia艂 uko艅czy膰 studia na presti偶owej uczelni, r贸wnie偶 chcia艂 by膰 dum膮 swoich rodzic贸w, bo za ka偶dym razem, gdy ma艂偶e艅stwo Nam zawita艂o w ko艣ciele, ich jedyny syn by艂 g艂贸wnym tematem rozm贸w.
Wi臋c, gdy tylko starszy z nich pojawi艂 si臋 przy stole, Doyun podskoczy艂 z miejsca i uk艂oni艂 si臋 nisko, okazuj膮c tym samym szacunek i ponownie zaj膮艂 miejsce siedz膮ce, dopiero gdy zrobi艂 to blondyn.
— Jonghyun-ssi, to zaszczyt, bardzo du偶o o panu s艂ysza艂em. — Doyun wyrzuci艂 z siebie na jednym tchu, a oczy b艂yszcza艂y mu rado艣nie, zupe艂nie jakby spotka艂 w艂a艣nie swojego najwi臋kszego idola.
Jonghyun u艣miechn膮艂 si臋 szeroko, kiwaj膮c mu g艂ow膮 w uprzejmym ge艣cie. Rozczuli艂a go jego maniera, szacunek wyp艂ywaj膮cy w ca艂ej jego ma艂ej i szczup艂ej postaci, niemniej nie m贸g艂 ukry膰 rozbawienia, kt贸re zamigota艂o w jego oczach, na d藕wi臋k wszystkich ugrzecznionych zwrot贸w. Usiad艂 w ko艅cu na swoim miejscu i odstawi艂 szampana, szybko omiataj膮c wzrokiem stolik, a szczeg贸lnie dwie rzeczy: kart臋 z imieniem i nazwiskiem jego towarzysza oraz nietkni臋t膮 zawarto艣膰 jego kieliszka.
Usu艅— Nie powiem nikomu, chyba troch臋 szampana ci nie zaszkodzi — szepn膮艂 z teatraln膮 z艂owieszczo艣ci膮, patrz膮c na bruneta intensywnie. — A jest naprawd臋 dobry.
Park Doyun. Mia艂 wra偶enie, jakby ju偶 kiedy艣 zostali sobie przedstawieni, i to w艂a艣nie tu, w nowojorskich okoliczno艣ciach, ale cho膰 wyt臋偶a艂 m贸zg, staraj膮c si臋 dotrze膰 do najmniejszych zakamark贸w w艂asnej g艂owy, nie by艂 w stanie dopasowa膰 tej sympatycznej i u艣miechni臋tej twarzy do kogokolwiek, kogo pozna艂 w przeci膮gu ostatnich miesi臋cy. W ko艅cu doszed艂 do wniosku, bo nigdy nie posiada艂 jakich艣 szczeg贸lnych problem贸w z pami臋ci膮, 偶e nie m贸g艂 go nigdy widzie膰, ale w takim razie musia艂 o nim s艂ysze膰. A z racji tego, 偶e przez wiek nie mieli mo偶liwo艣ci, by 艂膮czy艂y ich kr臋gi towarzyskie, ich rodziny musia艂y by膰 ze sob膮 w ten czy nie inny spos贸b zwi膮zane. I takim sposobem uda艂o si臋 Jonghyunowi rozwik艂a膰 ca艂膮 zagadk臋, gdy w my艣lach przewertowa艂 przyjaci贸艂 i bliskich znajomych w艂asnych rodzic贸w.
— Ty jeste艣 synem Park贸w. Tw贸j ojciec jest pastorem, prawda? — zapyta艂 nagle o偶ywiony. — W takim razie to prawie tak, jakby艣my si臋 znali!
Two sunshines looking at each other
Spotted: The lights on the hotel terrace suddenly dimmed, the music faded, and the spotlights lit up a small stage behind the tables, where waiters stood with trays in hand. The chatter slowly dissolved into silence, which was soon pierced by the sweet, familiar voice of none other than Kristen Bell...
Usu艅Hello, Upper East Siders! Or should I say... Da—arlings? Having a blast yet? What do you think of my new twist on speed dating? I trust your eyes aren’t wandering to the neighboring tables—your full attention should be on your new companions for the evening… But just in case you’re getting bored (as if), I’ve cooked up a little game to spice things up. I know you’ll love it, and if not, well, tough luck… Oops!
The rules? Oh, they’re as easy as some of you are... Soon, the waiters will bring out massive trays loaded with exotic bites from around the globe, along with a menu. You'll start choosing in alphabetical order by your names and play in that order. Pick your dish, but if you skip your turn to eat by hiding behind a secret, the next in line picks the next treat. Welcome to the scandalous game of Spill it or Eat it! And remember, darlings, those secrets better be juicy enough… Because if I sense anyone holding back, the next time you hear my voice, I’ll be the one calling the shots. Enjoy the game! You know you love me.
Menu z list膮 da艅 mo偶na znale藕膰 w po艣cie
Ten komentarz zosta艂 usuni臋ty przez autora.
Usu艅St贸艂 D : @that_min007 & @moonie.jae
OdpowiedzUsu艅Spotted: The lights on the hotel terrace suddenly dimmed, the music faded, and the spotlights lit up a small stage behind the tables, where waiters stood with trays in hand. The chatter slowly dissolved into silence, which was soon pierced by the sweet, familiar voice of none other than Kristen Bell...
Usu艅Hello, Upper East Siders! Or should I say... Da—arlings? Having a blast yet? What do you think of my new twist on speed dating? I trust your eyes aren’t wandering to the neighboring tables—your full attention should be on your new companions for the evening… But just in case you’re getting bored (as if), I’ve cooked up a little game to spice things up. I know you’ll love it, and if not, well, tough luck… Oops!
The rules? Oh, they’re as easy as some of you are... Soon, the waiters will bring out massive trays loaded with exotic bites from around the globe, along with a menu. You'll start choosing in alphabetical order by your names and play in that order. Pick your dish, but if you skip your turn to eat by hiding behind a secret, the next in line picks the next treat. Welcome to the scandalous game of Spill it or Eat it! And remember, darlings, those secrets better be juicy enough… Because if I sense anyone holding back, the next time you hear my voice, I’ll be the one calling the shots. Enjoy the game! You know you love me.
Menu z list膮 da艅 mo偶na znale藕膰 w po艣cie
Gdy stan膮艂 przed wej艣ciem do Lotte Palace, prze艂kn膮艂 ci臋偶ko 艣lin臋, zastanawiaj膮c si臋, czy to by艂 aby na pewno dobry pomys艂 zjawia膰 si臋 na imprezie zorganizowanym przez tajemnicz膮 posta膰 Plotkary. Po pierwsze wiedzia艂, 偶e Minsoo go zamorduje, po膰wiartuje i ode艣le do Korei je艣li odstawi co艣 czego nie powinien, a dwa po otrzymaniu dziwnego zaproszenia sprawdzi艂 t膮 ca艂膮 Plotkar臋 i mia艂 bardzo mieszane odczucia co do niej, zw艂aszcza, gdy dotar艂 do wzmianek na temat swojego brata i jego przyjaci贸艂. Nie wiedzia艂 co o tym wszystkim s膮dzi膰, ale pchany ciekawo艣ci膮 po prostu musia艂 tutaj przyj艣膰, nawet je艣li czu艂 si臋 nieswojo w szybko dobieranym stroju.
Usu艅Wchodz膮c do 艣rodka wcale nie poczu艂 si臋 l偶ej, ca艂e miejsce krzycza艂o, 偶e Plotkara nie 偶artuje i jej wydarzenie odb臋dzie si臋 z pomp膮, do kt贸rej on nie by艂 przyzwyczajony. Nie czu艂, 偶e tu pasuje, cho膰 jego oczy z zainteresowaniem wodzi艂y po wystroju i mijanych twarzach doszukuj膮c si臋 kogokolwiek znajomego.
Przy wskazanym stoliku jednak nikogo nie znalaz艂, usiad艂 jednak na swoim miejscu, cierpliwie czekaj膮c na dalszy rozw贸j wydarze艅. Bardzo szybko pod jego nosem wyladowa艂 kieliszek wype艂niony b膮bluj膮cym szampanem, kt贸rego przygl膮da艂 si臋 z r贸wnym zaintrygowaniem co wcze艣niej mijanym go艣ciom, bo nim zd膮偶y艂 odm贸wi膰, kelner wyparowa艂.
Rozejrza艂 si臋 wok贸艂 bior膮c nawet pod uwag臋, 偶e sk膮d艣 zaraz wyskoczy ukryta kamera, w ko艅cu kto zaprasza艂 siedemnastolatka na zakrapian膮 imprez臋? Jego wzrok bardzo szybko odnalaz艂 wzrok Minsoo, a ten bardzo szybko wyperswadowa艂 mu jakiekolwiek g艂upie pomys艂y, kt贸re przesz艂y mu przez my艣l w przeci膮gu ostatniej godziny… czy miesi膮ca. Co jak co, ale z Minsoo nie mia艂 zamiaru zadziera膰, a to dlatego, 偶e ten na pewno nie chcia艂 mie膰 na pie艅ku z ich matk膮. Pospiesznie wi臋c odsun膮艂 kieliszek niemal na drugi koniec sto艂u posy艂aj膮c starszemu niewinny u艣miech.
Rozgl膮da艂 si臋 dalej jak tylko by艂 pewien, 偶e Minsoo odwr贸ci艂 od niego twarde spojrzenie. Dostrzeg艂 Seojuna na widok, kt贸rego nieco si臋 u艣miechn膮艂. Znalaz艂 r贸wnie偶 Ari, na widok kt贸rej si臋 rozpromieni艂. Wci膮偶 nie mia艂 okazji porozmawia膰 z dziewczyn膮 i podzi臋kowa膰 jej za to co zrobi艂a, za pomoc w sprowadzeniu go do Stan贸w i Minsoo, a to by艂o jego jedno z wielkich marze艅. Dziewczyna pomog艂a mu je spe艂ni膰, wi臋c by艂 jej wdzi臋czny nawet je艣li nie do ko艅ca rozumia艂 pokr臋con膮 sytuacj臋, w kt贸rej tkwili ze starszym Lee. Nast臋pnie jego wzrok zatrzyma艂 si臋 na postaci, kt贸rej chyba najmniej si臋 tutaj spodziewa艂. Doyun. Jego u艣miech mimochodem sta艂 si臋 jeszcze szerszy, gdy ich spojrzenia si臋 skrzy偶owa艂y.
Cho膰 ich znajomo艣膰 by艂a 艣wie偶a i kr贸tka, Mingi nie obawia艂 si臋 nazywa膰 ch艂opaka przyjacielem. Bardzo szybko przywi膮za艂 si臋 do obecno艣ci starszego kolegi, kt贸ry umila艂 mu pierwsze dni w Nowym Jorku. By艂 艣wietnym przewodnikiem, ale i nie tylko. Mingi uwielbia艂 jego towarzystwo, cho膰 jeszcze nie znali si臋 w pe艂ni i r贸偶nili niemal pod ka偶dym wzgl臋dem. Na sw贸j spos贸b pouk艂adane i przemy艣lane 偶ycie Doyuna imponowa艂o mu, on pr贸cz bujnych marze艅 mia艂 niewiele. Perspektywa jaka go czeka艂a by艂a niepewna, tak jak wy艣niona kariera. Za to Doyun, jak na sw贸j wiek, by艂 niezwykle dojrza艂y i emanowa艂 czym艣 co przyci膮ga艂o Mingiego nawet je艣li do ko艅ca nie potrafi艂 okre艣li膰 co to tak w艂a艣ciwie jest.
Pomacha艂 mu niemal od razu chc膮c do艂膮czy膰 do jego stolika, ale stwierdzi艂, 偶e to by by艂o niegrzeczne ulatnia膰 si臋 tak od samego pocz膮tku, wi臋c kr臋c膮c si臋 niecierpliwie na krze艣le, czeka艂.
Mingi
St贸艂 E : @k.moore & @k.tang
OdpowiedzUsu艅By膰 mo偶e nie powinna tu w og贸le przychodzi膰, odczuwaj膮c jeszcze skutki wczorajszej imprezy. Nie 偶eby jako艣 szczeg贸lnie zaszala艂a, nic z tych rzeczy. Ba, zanudzi艂a si臋 do tego stopnia, 偶e pierwszy raz od wielu miesi臋cy pami臋ta艂a nawet dok艂adnie jak trafi艂a do apartamentu jednego z tych niezwykle bezczelnych, ale za to przystojnych i wp艂ywowych re偶yser贸w, kt贸rzy w nadziei na odnalezienie prawdziwego talentu byli w stanie wcisn膮膰 si臋 nawet do najbardziej mrocznych zak膮tk贸w Nowego Jorku. Dziwnym trafem ewidentnie nie potrafili zrozumie膰, 偶e ostatni膮 rzecz膮, o kt贸rej marzy zdecydowana wi臋kszo艣膰 artyst贸w, kt贸rzy na co dzie艅 uprawiali sw贸j kunszt w podziemiach miasta jest znalezienie si臋 w 艣wiat艂ach reflektor贸w, a tym samym zaprzedanie swoich wra偶liwych dusz. Wielu z nich bowiem, nie wy艂膮czaj膮c zreszt膮 jej samej, mia艂a swoje pi臋膰 minut, by wsi膮艣膰 na grzbiet rumaka zwanego s艂aw膮, lecz zwyczajnie wola艂o pozwoli膰 swojej wyobra藕ni na pozostanie ca艂kowicie woln膮. Owszem, ten mocno kontrowersyjnych w oczach zdecydowanej wi臋kszo艣ci spo艂ecze艅stwa wyb贸r wi膮za艂 si臋 tak偶e z wieloma niedogodno艣ciami, jak na przyk艂ad bezczelne komentarze dotycz膮ce chocia偶by wygl膮du cz臋艣ci z nich, lecz i do tego da艂o si臋 po jakim艣 czasie przyzwyczai膰. Gorzej niestety bywa艂o z agresj膮 fizyczn膮. Ma艂o kt贸ry z nich m贸g艂 pozwoli膰 sobie na zatrudnienie prywatnego ochroniarza. Ona rzecz jasna mog艂a, ale wola艂a nie zabiera膰 go w tego typu miejsca, uwa偶aj膮c 偶e jego obecno艣膰 skutecznie zrujnowa艂aby specyficzn膮 atmosfer臋 jak膮 otoczona by艂a od wiek贸w sztuka undergroundowa. G艂贸wnie to spowodowa艂o, 偶e dzisiejszego popo艂udnia obudzi艂a si臋 z rw膮cymi b贸lem 偶ebrami w 艂贸偶ku faceta, kt贸rego uwa偶a艂a za kompletne zero. Gdyby nie fakt, 偶e to on uratowa艂 j膮 zesz艂ego wieczoru przed linczem, w 偶yciu nie pozwoli艂aby mu na zbli偶enie. A tak przynajmniej byli kwita. To znaczy prawie, bo ostatecznie i tak obi艂a mu lekko mord臋 po tym, gdy usi艂owa艂 na si艂臋 wpakowa膰 j膮 do swojego auta i odstawi膰 z powrotem na Pi膮t膮 Alej臋. Mo偶e z kompresem opatuluj膮cym ko艣ci nie prezentowa艂a si臋 niczym pieprzona miss 艣wiata, ale do kruchej porcelanowej laleczki wci膮偶 by艂o jej jednak bardzo daleko, wi臋c mog艂a po prostu wezwa膰 taks贸wk臋.
Usu艅Jasne, nie by艂 to zbyt luksusowy 艣rodek transportu, ale przynajmniej dzi臋ki temu nie musia艂a p贸藕niej si臋 nikomu t艂umaczy膰 czemu mimo wszystko zdecydowa艂a si臋 na narzucenie na siebie fata艂aszk贸w przys艂anych do jej apartamentu kilka dni wcze艣niej przez jak膮艣 wpychaj膮c膮 nos niemal w ka偶d膮 szpar臋 lask臋, szybk膮 poprawk臋 makija偶u i wskoczenie do czekaj膮c膮 ju偶 na ni膮 na dole limuzyny maj膮c膮 z kolei zawie艣膰 j膮 prosto pod drzwi Lotte Palace. C贸rk膮 si臋 nie przejmowa艂a, po prostu wys艂a艂a SMS-a do przyjaci贸艂ki, 偶e b臋dzie musia艂a zaj膮膰 si臋 ni膮 troch臋 d艂u偶ej ni偶 to planowa艂y, bo zapomnia艂a o jednym wyst臋pie. C贸偶, z tego co s艂ysza艂a o organizatorce ca艂ej tej szopki, niezbyt nawet min臋艂a si臋 z prawd膮, skoro pono膰 dziewcz臋 to wr臋cz lubowa艂o si臋 w podgl膮daniu los贸w swoich go艣ci samemu pozostaj膮c dla nich zupe艂nie niewidoczn膮. Tylko, czy aby na pewno co艣 jeszcze mog艂o zaszkodzi膰 jej reputacji ? Szczerze w to w膮tpi艂a, co jednak nie mog艂o zmieni膰 faktu, 偶e usadawiaj膮c si臋 przy wskazanym jej stoliku troch臋 偶a艂owa艂a, i偶 nie ma na sobie maski. Z drugiej jednak strony mo偶e to i lepiej… Jakby nie patrz膮c ka偶dy, kto cho膰 raz mia艂 zaszczyt widzie膰 j膮 na scenie, 艂atwo by j膮 w niej rozpozna艂, mimo 偶e tym razem zamiast prawie przezroczystych ciuch贸w mia艂a na sobie szafirow膮 sukienk臋 si臋gaj膮c膮 mniej wi臋cej do kolana.
Kei
Spotted: The lights on the hotel terrace suddenly dimmed, the music faded, and the spotlights lit up a small stage behind the tables, where waiters stood with trays in hand. The chatter slowly dissolved into silence, which was soon pierced by the sweet, familiar voice of none other than Kristen Bell...
Usu艅Hello, Upper East Siders! Or should I say... Da—arlings? Having a blast yet? What do you think of my new twist on speed dating? I trust your eyes aren’t wandering to the neighboring tables—your full attention should be on your new companions for the evening… But just in case you’re getting bored (as if), I’ve cooked up a little game to spice things up. I know you’ll love it, and if not, well, tough luck… Oops!
The rules? Oh, they’re as easy as some of you are... Soon, the waiters will bring out massive trays loaded with exotic bites from around the globe, along with a menu. You'll start choosing in alphabetical order by your names and play in that order. Pick your dish, but if you skip your turn to eat by hiding behind a secret, the next in line picks the next treat. Welcome to the scandalous game of Spill it or Eat it! And remember, darlings, those secrets better be juicy enough… Because if I sense anyone holding back, the next time you hear my voice, I’ll be the one calling the shots. Enjoy the game! You know you love me.
Menu z list膮 da艅 mo偶na znale藕膰 w po艣cie
Preferowa艂a ucz臋szcza膰 na wydarzenia, kt贸rych organizator贸w zna艂a. Przynajmniej lepiej, ni偶 tajemnicz膮 Plotkar臋, o kt贸rej wiedzia艂a… nic. Zdawa艂a sobie spraw臋 z jej czujnego, nieomylnego oka, kt贸re potrafi艂o wyci膮gn膮膰 najdrobniejszy szczeg贸艂 na wierzch, aby ten zacz膮艂 hucze膰 w Internecie. Nieraz by艂a powodem czyjego艣 upadku lub nieprzyjemnych plotek.
Usu艅Czego艣, czego Kanchana panicznie pragn臋艂a unikn膮膰, a teraz pakowa艂a si臋 w sam 艣rodek.
Zrobi艂a to wraz z otworzeniem paczki, gdzie przywita艂 j膮 czarny str贸j flapper, z kontrastuj膮cymi, czerwonymi elementami. Jak i w trakcie piel臋gnowania uk艂adu w艂os贸w i dopieszczonego makija偶u, w kt贸rym pomog艂a jej prywatna stylistka, byleby wpasowa艂 si臋 idealnie w wyznaczon膮 tematyk臋 wieczoru. Skoro mia艂a si臋 tam pojawi膰, tym samym pisz膮c si臋 na oczy skierowane w swoj膮 stron臋. Zdj臋cia, kt贸re towarzyszy艂y jej ka偶dego dnia. I przekl臋te plotki, kt贸re prawdopodobnie stan膮 si臋 nieod艂膮czn膮 cz臋艣ci膮 nocy.
Mog艂a wi臋c przynajmniej dobrze wygl膮da膰.
Nie przemy艣la艂a jednak tego, ile czasu jej na to zejdzie. Zazwyczaj mia艂a wszystko zorganizowane; dopi臋te na ostatni guzik, aby stawi膰 si臋 na miejscu o wyznaczonej porze i nie pozwoli膰, 偶eby co艣 tak b艂ahego jak sp贸藕nienie niepotrzebne zbeszta艂o jej imi臋. Tym razem tego nie zrobi艂a, obwiniaj膮c o to fakt, 偶e po prostu zapomnia艂a. Impreza Plotkary nie sta艂a na szczycie jej obowi膮zk贸w. A szczeg贸lnie nie wtedy, kiedy wszystkie pozmienia艂y swoje miejsce wraz z niespodziewan膮 wiadomo艣ci膮, pobudzaj膮c膮 wibracj臋 jej telefonu. Sama 艣wiadomo艣膰, 偶e Ryujin by艂a w Nowym Jorku, mog艂a kr臋ci膰 si臋 gdzie艣 w pobli偶u, sprawia艂a, 偶e ca艂a staranno艣膰, jak膮 do teraz zachowywa艂a, traci艂a na swojej nieskazitelno艣ci. Wywraca艂a si臋 do g贸ry nogami, mimo pr贸by zachowania sta艂ego porz膮dku.
Z odrobin膮 stresu stawi艂a si臋 w wyznaczonym miejscu, o te kilkana艣cie minut sp贸藕niona, acz z cieniem niewzruszonego u艣miechu. I r贸wnie偶 z nim wesz艂a do 艣rodka, odnajduj膮c jak najszybciej odpowiedni stolik, przy kt贸rym ju偶 kogo艣 dostrzeg艂a.
Dziwnie znajomego, acz bez cienia szansy na przypisanie imienia do twarzy. Aby finalnie postawi膰 na przypadek; zbie偶no艣膰 rys贸w, czy te偶 mo偶liwo艣膰, 偶e kobieta mign臋艂a jej kiedy艣 przed oczami, i nic wi臋cej
— Przepraszam, zazwyczaj jestem na czas — przyzna艂a z lekko speszonym u艣miechem, zaraz zajmuj膮c swoje miejsce, a przy poprawieniu jednej z r臋kawiczek, zerkn臋艂a przelotnie na karteczk臋 z imieniem dziewczyny — Ale widz臋, 偶e przysz艂am akurat na pocz膮tek zabawy, Kei.
Chani
Prawd臋 powiedziawszy cieszy艂a si臋, 偶e jaki艣 dziwny 偶art ze strony losu kaza艂 jej oczekiwa膰 dodatkowy kwadrans na pojawienie si臋 jej dzisiejszej towarzyszki. Imi臋 i nazwisko widniej膮ce na umieszczonej naprzeciwko kartce co艣 jej bowiem m贸wi艂y, lecz za nic nie by艂a w stanie przypisa膰 ich do 偶adnej sytuacji z przesz艂o艣ci. Wykorzystuj膮c wi臋c chwil臋 samotno艣ci, wyj臋艂a telefon i wpisa艂a odpowiednie informacje w wyszukiwark臋 maj膮c nadziej臋, 偶e dane jakie otrzyma pomog膮 jej po艂膮czy膰 odpowiednie fakty. Jakie偶 by艂o jej rozczarowanie, gdy mimo przejrzenia kilku 艣miertelnie nudnych artyku艂贸w na temat panny Moore nie znalaz艂a niemal niczego co mog艂oby j膮 naprowadzi膰 na jakikolwiek powa偶ny trop. Jedyny jego zal膮偶ek mog艂a stanowi膰 wiadomo艣膰, 偶e dziewczyna jaki艣 czas temu uko艅czy艂a Juilliard, czyli uczelni臋, z kt贸rej ona sama ku ogromnej rozpaczy matki zmuszona by艂a zrezygnowa膰 ju偶 na drugim roku. W przeciwnym wypadku zosta艂aby z niej z ca艂膮 pewno艣ci膮 wydalona z uwagi na swoje do艣膰 kontrowersyjne zachowanie, cho膰 o tym akurat niewygodnym fakcie jak do tej pory wiedzia艂a tylko sama Kei. Rodzinie i znajomym wcisn臋艂a zgrabny kit o tym jak to rzekomo w mi臋dzyczasie zd膮偶y艂a podpisa膰 na tyle lukratywny kontrakt z jednym z tajlandzkich studi贸w filmowych, 偶e z ca艂膮 pewno艣ci膮 mo偶e sobie pozwoli膰 na chwilowe zawieszenie studi贸w. Dziwnym trafem k艂amstwo to, mimo up艂ywu trzech d艂ugich wiosen, zdawa艂o si臋 mie膰 nadal moc, skoro jak do tej pory jako艣 nikt nie stara艂 si臋 docieka膰 prawdy. A mo偶e zwyczajnie wszyscy zd膮偶yli ju偶 pogodzi膰 si臋 ze smutnym faktem, 偶e najm艂odsze dziecko Pa艅stwa Tang nie jest kim艣 kim nale偶a艂oby si臋 chwali膰 w艣r贸d przyjaci贸艂 ?
Usu艅Nie ma o czym m贸wi膰. - Odpar艂a, odk艂adaj膮c kom贸rk臋 i spogl膮daj膮c uwa偶nie na dopiero co przyby艂膮 dziewczyn臋. Czy偶by wydawa艂a si臋 jej ciut za bardzo poirytowana t膮 drobn膮 wpadk膮 jak膮 dla niekt贸rych stanowi艂o co艣 tak b艂ahego jak kr贸tkie sp贸藕nienie ? I to jeszcze na co, na zwyk艂膮 imprez臋 ? C贸偶, je艣li faktycznie by tak by艂o, z powodzeniem mog艂aby dogada膰 si臋 z jej rodzicami. Ci tak偶e stale zarzucali swojej jedynej c贸rce sta艂e olewanie ustalonych godzin spotka艅. - Tak, wygl膮da na to, 偶e zwyk艂a zabawa w prawd臋 czy wyzwanie ma si臋 dzisiaj zamieni膰 w kulinarn膮 podr贸偶 dooko艂a 艣wiata. - Odpar艂a, zerkaj膮c na niedawno dostarczone menu. - No pi臋knie.. - A偶 westchn臋艂a teatralnie, widz膮c jakie ,,specja艂y” przygotowa艂a im na ten wiecz贸r organizatorka. Sam ich opis wystarczy艂, by uzyska艂a stuprocentow膮 pewno艣膰 co do tego, 偶e chc膮c cho膰by skubn膮膰 przynajmniej po艂ow臋 z nich b臋dzie potrzebowa艂a du偶ej ilo艣ci alkoholu. Jasne, daleko jej by艂o do abstynentki, ale nie widzia艂a te偶 nic zabawnego w tym, by ju偶 na samym pocz膮tku zaliczy膰 bliski kontakt z pod艂og膮. - Kto艣 tu chyba zapomnia艂, 偶e ludzki 偶o艂膮dek to nie 艣mietnik. - Stwierdzi艂a, wyci膮gaj膮c z torebki elektryka i zaci膮gaj膮c si臋 g艂臋boko dymem, w kt贸rym da艂o si臋 wyczu膰 charakterystyczny aromat mi臋ty zmieszanym z lekk膮 woni膮 koki. - A co gorsza wszystko wskazuje na to, 偶e to ty powinna艣 skosztowa膰 tych ,,luksus贸w” jako pierwsza.
Kei
U艣miechn臋艂a si臋 przyja藕nie w odpowiedzi. Z wycofan膮 szczero艣ci膮, z k膮cikami niemarszcz膮cymi k膮cik贸w jej oczu, ani nie rozszerzaj膮c za szeroko ust, podczas gdy wzrokiem chwil臋 w臋drowa艂a za odk艂adanym przez dziewczyn臋 telefonem.
Usu艅Zaraz jednak skupi艂a si臋 na przedstawionej tacy, jak i menu, na kt贸rym prezentowa艂y si臋 setki rzeczy, kt贸rych ani teraz, ani tak naprawd臋 nigdy, wola艂aby nie przyk艂ada膰 do swoich ust. Problem kry艂 si臋 w tym, co trzeba by艂o zrobi膰, 偶eby tego unikn膮膰. A Kanchana, chc膮c tego, czy nie, mia艂a kilka sekret贸w w zanadrzu; lecz nie takich, kt贸rymi chcia艂aby si臋 dzieli膰. Nie na imprezie, nie z kompletnie obc膮 jej osob膮, kt贸rej nie mog艂a, ani nie planowa艂a, zaufa膰
— Jak wida膰 — westchn臋艂a z marniej膮cym nieznacznie u艣miechem, nim przywo艂a艂a go z powrotem na swoj膮 twarz i skupi艂a si臋 na szwedzkim przysmaku, g艂臋boko rozwa偶aj膮c, co mia艂a zrobi膰 dalej — My艣la艂am, 偶e pomys艂y z jej poprzednich imprez to tylko czyje艣 g艂upie plotki. Ale chyba si臋 myli艂am — za艣mia艂a si臋 delikatnie, jakby w pr贸bie dodania rozlu藕nienia nie tyle atmosferze, ile samej sobie.
Z臋batki w jej g艂owie kr臋ci艂 si臋 na zawy偶onych obrotach, podczas gdy stara艂y si臋 wyprodukowa膰 co艣, co mog艂aby powiedzie膰 bez przesadnego ubrudzenia w艂asnych r膮k. By艂o zbyt wiele zale偶nych, kt贸re mog艂yby zosta膰 na tym naruszone - jej imi臋, jej kariera. Jej zwi膮zek, kt贸ry mimo przek艂amania, prezentowa艂 si臋 jako idealny i takim mia艂 pozosta膰 - bo w ko艅cu ona i Elliot byli idealn膮 par膮, a za nied艂ugo ma艂偶e艅stwem
— Chyba tego wieczoru odpuszcz臋 sobie skandynawskie specja艂y — stwierdzi艂a, nie udaj膮c nawet, jakby mia艂a inny plan. By艂o to jednym z da艅 na li艣cie, kt贸rych nawet nie chcia艂a trzyma膰 bli偶ej siebie, ni偶 ich wydzielona, okryta niewielkim kloszem strefa, dziel膮ca je od trudnego zapachu.
— A jak chodzi o sekret… — zastanowi艂a si臋 kolejne, z艂udne sekundy, nim przy艂o偶y艂a na chwil臋 kieliszek do ust, jedynie nieznacznie maczaj膮c usta w alkoholu — Kilka lat temu, jeszcze na studiach specjalnie podmieni艂am jednej z dziewczyn skrypt — przyzna艂a, specjalnie unikaj膮c jakichkolwiek szczeg贸艂贸w, a zarazem pozwalaj膮c sobie na lekko skruszony wyraz twarzy. Bo by艂o jej 偶al - teraz, kiedy mia艂a czas na dojrzenie, jak wrednym by艂o to zachowaniem. Przynajmniej niewyniszczaj膮cym tak jak niekt贸re z zachowa艅, po kt贸re potrafili si臋gn膮膰 jej r贸wie艣nicy. A przynajmniej tego wieczoru zamierza艂a trzyma膰 si臋 tego scenariusza — 呕eby zapewni膰 sobie g艂贸wn膮 rol臋 w przedstawieniu.
Chani
Gdyby tylko potrafi艂a sobie przypomnie膰 kim dok艂adnie jest siedz膮ca naprzeciwko dziewczyna, zapewne jeszcze dog艂臋bniej doceni艂aby fakt, i偶 gdy wreszcie dosz艂o do wybrania w艂asnej drogi 偶ycia ona obra艂a inn膮. Jasne, z艂ama艂a serce matce uwa偶aj膮cej, i偶 zdecydowana wi臋kszo艣膰 podziemnych artyst贸w tylko marnuje sw贸j wrodzony talent, ale przynajmniej nie musia艂a si臋 stale zamartwia膰, 偶e powie lub zrobi co艣, czym 艣ci膮gnie niezdrow膮 uwag臋 na kogokolwiek opr贸cz w艂asnej osoby. Przynajmniej w teorii, bo przecie偶 wci膮偶 nosi艂a panie艅skie nazwisko, wi臋c si艂膮 rzeczy kojarzono j膮 powszechnie z rodzin膮 Tang. 呕adne znaki na niebie i ziemi nie zdawa艂y si臋 te偶 wskazywa膰, by mia艂o si臋 to zbyt szybko zmieni膰. Ani ona, ani Sho mimo wychowywania wsp贸lnego dziecka, nie byli jeszcze gotowi na nic wi臋cej. Tak przynajmniej g艂osi艂y oficjalne wie艣ci. Tak naprawd臋 bowiem ich zwi膮zek stanowi艂 jedynie przykrywk臋 opart膮 na obop贸lnych korzy艣ciach, podczas gdy w rzeczywisto艣ci przez zdecydowan膮 wi臋kszo艣膰 roku ka偶de z nich trwa艂o we w艂asnym 艣wiecie.
Usu艅W takim przypadku osoby, kt贸re mia艂y zaszczyt w nich uczestniczy膰, musia艂yby cechowa膰 si臋 ekstremalnie du偶膮 wyobra藕ni膮. - Za艣mia艂a si臋, wypuszczaj膮c w powietrze ma艂e k贸艂ko stworzone z dymu.
Oczywi艣cie zdawa艂a sobie spraw臋, 偶e nie powinna pali膰 pod dachem, szczeg贸lnie przebywaj膮c w towarzystwie kogo艣, kto najwyra藕niej sam przynajmniej p贸ki co mia艂 zamiar pozosta膰 czystym, lecz piel臋gnowane od wielu lat uzale偶nienie skutecznie bra艂o g贸r臋 nad tymi drobnymi szczyptami rozs膮dku, kt贸rymi pono膰 zwykle si臋 odznacza艂a. Nie widzia艂a te偶 wi臋kszego sensu w wychodzeniu na balkon, skoro i tak musia艂aby zaraz z niego wr贸ci膰, by kontynuowa膰 t膮 wyj膮tkowo nierozs膮dn膮 zabaw臋 jak膮 przygotowa艂a im tego wieczoru tajemnicza organizatorka. Ws艂uchuj膮c si臋 w pierwszy sekret Kanchany, zerkn臋艂a ukradkiem na niewielkich rozmiar贸w talerzyk, na kt贸rym prezentowa艂o si臋 stuletnie jajo, tym samym ponownie utwierdzaj膮c si臋 w prze艣wiadczeniu, 偶e b臋dzie musia艂a obroni膰 si臋 w艂asnym.
- C贸偶, niech pierwszy rzuci kamieniem ten z nas, komu nigdy nie zdarzy艂o si臋 co艣 podobnego. - Za艣mia艂a si臋 cicho, przypominaj膮c sobie jak bardzo sama si臋 kiedy艣 w艣ciek艂a, gdy odkry艂a, 偶e kto艣 ukrad艂 jej kostium Odyli tu偶 przed tym, gdy mieli akurat wystawia膰 Jezioro 艂ab臋dzie. - Niekt贸rym zdarza艂y si臋 jednak tak偶e o wiele gorsze przewinienia. - Przyzna艂a, chowaj膮c z powrotem elektryka i upijaj膮c par臋 艂yk贸w szampana, by kupi膰 sobie jeszcze troch臋 czasu na zastanowienie si臋 nad odpowiednio b艂ah膮 tajemnic膮, by mog艂a by膰 niemal pewna, 偶e ta po ujrzeniu 艣wiat艂a dziennego nie 艣ci膮gnie na ni膮 jeszcze wi臋cej problem贸w ni偶 na co dzie艅 do siebie przyci膮ga艂a. - Ja sama na ten przyk艂ad jaki艣 miesi膮c przed opuszczeniem mur贸w Juilliard zosta艂am przy艂apana na uprawianiu seksu z aktualnym ch艂opakiem swojej kole偶anki z roku w jednej z altanek. Co gorsza zrobi艂am to tylko w ramach zemsty po tym, gdy na jednej z imprez dola艂a mi do ponczu czego艣, po czym na par臋 dni prawie straci艂am g艂os.
Kei
St贸艂 F : @r.young & @ahn.sun01 & @w_yongss
OdpowiedzUsu艅Ryujin posiada艂a tylko jeden sekret, kt贸ry w jaki艣 spos贸b m贸g艂by odbi膰 si臋 na jej 偶yciu codziennym, ale — w kontra艣cie do innych os贸b, kt贸re znalaz艂y si臋 tego wieczoru na imprezie — jej by wcale nie przeszkadza艂o, gdyby prawda ujrza艂a 艣wiat艂o dzienne. Bawi艂a si臋 wi臋c znakomicie. Po przekroczeniu progu hotelu, wpad艂a na grup臋 swoich znajomych i znalaz艂a si臋 na tarasie dopiero po dw贸ch kolejkach kolorowych, oczywi艣cie obowi膮zkowo r贸偶owych, drink贸w, kt贸re obs艂uga hotelu roznosi艂a go艣ciom. Z u艣miechem rozgl膮da艂a si臋 po parkiecie pe艂nym ludzi, a przemierzaj膮c drog臋 do swojego stolika, buja艂a biodrami w rytm g艂o艣nej muzyki.
Usu艅Ryujin Young uwielbia艂a zabaw臋, a zabawa uwielbia艂a j膮.
— Ryujin! — za膰wierka艂a jedna z jej dawnych znajomych, machaj膮c do niej r臋k膮. — Min臋艂o tyle czasu! Opowiadaj, co u ciebie! — I tylko przez chwil臋 uda艂o jej si臋 powstrzyma膰 to, o co najpewniej chcia艂a j膮 zapyta膰, gdy tylko dostrzeg艂a jej twarz. — Bo偶e, nie mog臋, powiedz, czy te plotki to prawda?!
— No… — mrukn臋艂a z lekkim u艣miechem w odpowiedzi, skubi膮c przy tym nerwowo delikatne pi贸ra boa, kt贸rym by艂y owini臋te jej szczup艂e ramiona. — Oczywi艣cie, 偶e to nieprawda… — doda艂a s艂abym g艂osem.
Co艣 w drobnym, kilkusekundowym 艣ci膮gni臋ciu brwi podpowiedzia艂o jej, 偶e Megan — albo Madison? Melanie? Miranda? — nie uwierzy艂a w 偶adne ze s艂贸w, kt贸re opu艣ci艂y jej usta. I bardzo dobrze, bo nie 偶yczy艂a sobie, aby kupi艂a jej tanie k艂amstwo. Ryujin chcia艂a, 偶eby gadali, a temat ich wsp贸lnej zabawy z Kanchan膮 nie schodzi艂 z ust wszystkich tych, kt贸rych domys艂y mia艂y jakie艣 znaczenie. Mieli m贸wi膰 o nich tak d艂ugo, ile wystarczy艂o, by Moore, doci艣ni臋ta do muru, nie mia艂a ju偶 si艂, by ukr贸ca膰 coraz to pot臋偶niej wchodz膮ce jej do 偶ycia plotki. A gdy b臋dzie si臋 miota膰, staraj膮c si臋 poskleja膰 z艂amane 偶ycie rodzinne i uczuciowe, gdy b臋dzie prawie na dnie, s膮dz膮c, 偶e ju偶 gorzej by膰 nie mo偶e, Ryujin zada ten ostatni cios z przyjemno艣ci膮.
— A teraz musz臋 i艣膰, kr贸lowa wzywa. — Skin臋艂a w stron臋 stolik贸w. — Ale jeszcze nadrobimy stracony czas, co? Znajd藕 mnie p贸藕niej! — odkrzykn臋艂a, znikaj膮c ju偶 w t艂umie ludzi ta艅cz膮cych na parkiecie.
Marissa? Malory? Madelaine?
Przy niekt贸rych stolikach niekt贸rzy ju偶 rozmawiali, gdzieniegdzie kto艣 czeka艂 na swoj膮 par臋, a kilka stolik贸w sta艂o pustych, jej r贸wnie偶. Usiad艂a wi臋c, z zaskoczeniem orientuj膮c si臋, 偶e znajduj膮 si臋 tam trzy krzes艂a. Nie wiedzia艂a, jaki by艂 cel tego przedsi臋wzi臋cia, a z opowie艣ci o poprzednich imprezach wiedzia艂a tylko tyle, by na nic si臋 nie nastawia膰. Nie wydawa艂o jej si臋 jednak, by Plotkara zorganizowa艂a im szybkie randki z dobrego serca — co艣 si臋 za tym kry艂o.
Co艣, czyli plotki?
Ryujin w szmpa艅skim humorze 馃
Sunghoonowi nigdy nie zale偶a艂o na rozg艂osie czy popularno艣ci i nie d膮偶y艂 te偶 do bycia rozpoznawalnym. Ka偶dy w Nowym Jorku i tak wiedzia艂 o jego istnieniu, o tym czym si臋 zajmowa艂 i z kim zadawa艂. Dorastaj膮c w samym centrum Manhattanu, jako dziecko wp艂ywowych rodzic贸w, ci臋偶ko by艂o tego unikn膮膰, jednak on odnalaz艂 balans, perfekcyjne medium, bo dalej m贸g艂 ceni膰 sobie swoj膮 prywatno艣膰 i korzysta膰 z benefit贸w w艂asnego uprzywilejowania.
Usu艅Private but not secret by艂o idealnym okre艣leniem.
Nie wstydzi艂 si臋 tego kim by艂, a tym bardziej z kim postanawia艂 dzieli膰 chwil臋 ze swojego 偶ycia. Nie mia艂 ku temu 偶adnych powod贸w. Nie jak co poniekt贸rzy.
Hipokryzja. To ostatnimi czasy irytowa艂o go najbardziej, sprawia艂o, 偶e krew w 偶y艂ach pulsowa艂a szybciej, a oddech stawa艂 si臋 nieregularny. Nie potrafi艂 przypisa膰 mu innego s艂owa, innej cechy, ni偶 tej o bardzo elastycznych zasadach moralnych, wpisuj膮cych si臋 w to, co akurat w danej chwili pasowa艂o mu najbardziej.
Ca艂y 艣wiat mia艂 prawo wiedzie膰 o zakrapianych alkoholem imprezach, czy cienkich bia艂ych liniach na marmurowych umywalkach w presti偶owych klubach. Plotki o tym, jak uda艂o zdoby膰 mu si臋 ok艂adkow膮 sesj臋 do Vogue, by艂y spotykane z fal膮 艣miechu i machni臋ciem d艂oni, a kolejne wybryki powodem do 偶art贸w w gronie znajomych.
Tylko on, tylko Sunghoon mia艂 pozostawa膰 sekretem. Jego odskoczni膮, na kt贸r膮 pozwala艂 sobie jedynie pod os艂on膮 nocy w pi臋ciogwiazdkowych hotelach. Wiadomo艣ciami wymienianymi o nieludzkich godzinach, czym艣 ulotnym, o czym m贸g艂 zapomnie膰. Nieistotnym, brudnym, niegodnym uwagi 艣wiata.
Nie zale偶a艂o mu wcale na spacerach przy zachodzie s艂o艅ca, czy oznaczaniu na zdj臋ciach, ale nie mia艂 zamiaru si臋 ukrywa膰. Ju偶 nie.
Dlatego, kiedy Seojun zaoferowa艂 mu kolejn膮 ucieczk臋, Sunghoon osi膮gn膮艂 sw贸j limit, zacisn膮艂 szcz臋ki i powiedzia艂 stop. Kierowa艂a nim z艂o艣膰, duma, po cz臋艣ci w艂asne ego, ale r贸wnie偶 iskierka nadziei, 偶e jego sprzeciw spotka si臋 ze zrozumieniem, 偶e co艣 zmieni, 偶e wyj艣ciem z sytuacji wcale nie b臋dzie zamiecenie ich pod przys艂owiowy dywan.
Kiedy my艣la艂 o tym, dalej u艣miecha艂 si臋 gorzko, kiwaj膮c przy tym g艂ow膮, jakby przyznaj膮c przed samym sob膮, 偶e tak, mimo i偶 okaza艂 s艂abo艣膰 i by艂 g艂upcem, to mia艂 racj臋, 偶e wcale nie pope艂ni艂 b艂臋du. Znalezienie porozumienia z Seojunem graniczy艂o z cudem, w ko艅cu dla bruneta zawsze liczy艂o si臋 tylko i wy艂膮cznie w艂asne ja, a nie drugi cz艂owiek. Brakowa艂o w nim empatii, bezinteresowno艣ci, nawet wzgl臋dem tych, na kt贸rych podobno zale偶a艂o mu najbardziej.
Dlatego on r贸wnie偶 powr贸ci艂 do swoich dawnych zachowa膰, a przez sal臋 pe艂n膮 go艣ci przemierza艂 pewnym krokiem, gotowy znale藕膰 nowe towarzystwo, kt贸re zata艅czy w rytm melodii, kt贸r膮 on zagra. Wyre偶yseruje nowy spektakl, a miejsce w pierwszym rz臋dzie zarezerwuje dla swojej muzy, kt贸ra zainspirowa艂a ca艂e to przedsi臋wzi臋cie.
Dlatego te偶, kiedy znalaz艂 si臋 przy stoliku, uk艂oni艂 si臋 i przedstawi艂 siedz膮cej przy nim dziewczynie, a gdy ta poda艂a mu d艂o艅, z艂o偶y艂 na jej wierzchu delikatny poca艂unek. Jednak wzrokiem nie opuszcza艂 osoby znajduj膮cej si臋 przy stoliku obok, a kilka sekund, nim odwr贸ci艂 spojrzenie, by samemu zaj膮膰 miejsce na krze艣le, by艂o wystarczaj膮ce, by przes艂a膰 kr贸tk膮, aczkolwiek dosadn膮 wiadomo艣膰.
Nie potrzebuj臋 ci臋.
— Wybacz za sp贸藕nienie. To bardzo nietaktowne z mojej strony, by艣 musia艂a na mnie czeka膰. Ryujin. — doda艂, po zerkni臋ciu na plakietk臋 z imieniem. Nie wiedzia艂 kim by艂a i nie mia艂 zbyt wielkiego pola do popisu, ci臋偶ko by艂o przeanalizowa膰 czyi艣 charakter, bo wymianie zaledwie powitania. Rozsiad艂 si臋 wi臋c wygodniej, plecami opieraj膮c o ty艂 krzes艂a i chwyci艂 za kieliszek z szampanem, postawiony na stole przez kelnera. — Za nowe znajomo艣ci. — Uni贸s艂 go do g贸ry, posy艂aj膮c jej tajemniczy u艣miech, a gdy przystawi艂 go do ust, pos艂a艂 jej oczko.
Sunghoon ready to play
Yongsun odk膮d posmakowa艂 偶ycia w granicach Ameryki, zosta艂 otoczony wianuszkiem ludzi z towarzyskiej 艣mietanki. Nie m贸g艂 narzeka膰, jego rodzice mieli pieni臋dzy jak lodu, c贸偶 to one kupi艂y im wymarzonego ch艂opca pochodz膮cego z drugiego ko艅ca 艣wiata i cho膰 go pokochali, Yong zdawa艂 sobie spraw臋, 偶e poniek膮d by艂 kolejnym kaprysem na li艣cie swoich nowych rodzic贸w, ani偶eli owocem prawdziwej mi艂o艣ci. W takim te偶 przekonaniu dorasta艂, 偶e ludzie s膮 jednym ze 藕r贸de艂 do spe艂nia艂a ka偶dych zachcianek. Tym dla niego byli, zabawkami, rozpraszaczami, wype艂niaczami niezaplanowanych dni, ale nie by艂 samolubny. Co to, to nie. Dawa艂 to samo innym czerpi膮c z tego r贸wn膮 przyjemno艣膰, nie obiecuj膮c rzeczy, kt贸rych nie by艂 w stanie zaoferowa膰.
Usu艅Sukces jaki odni贸s艂 na tatuatorskim polu otworzy艂o przed nim kolejne drzwi. Zyska艂 w艂asne znajomo艣ci, ludzie zacz臋li pyta膰 o niego, a nie pozosta艂ych Ward贸w. Pytali o jego prac臋, o wolne terminy… A z pewn膮 rozpoznawalno艣ci膮 i stoj膮cym za ni膮 talentem przysz艂y korzy艣ci. Nie odrzuca艂 licznych zaprosze艅 i nie odmawia艂 zaprosze艅, niezbyt przejmuj膮c si臋 opini膮 kr膮偶膮c膮 na jego temat, szeptach, 偶e lubi艂 dobr膮 zabaw臋 niemal tak samo jak sztuk臋, kt贸rej po艣wi臋ca艂 tak wiele godzin w zaciszu w艂asnego studia.
Zaproszenie od Plotkary by艂o jednym z tych, kt贸re w szczeg贸lno艣ci wzbudza艂o jego ciekawo艣膰, a wr臋cz podujdza艂o dreszcz emocji pe艂zn膮cych pod sk贸r膮. Nie ucz臋szcza艂 na jej eventy wcze艣niej, ale to i owo s艂ysza艂 i gdy w ko艅cu otrzyma艂 zaproszenie, nie m贸g艂 odm贸wi膰 sobie tego typu zabawy. Randki w ciemno nie by艂y czym艣 na co stawia艂, ale nie s膮dzi艂, by kto艣 taki jak s艂ynna manhatta艅ska Plotkara nie doda艂a do tego ciekawego twistu.
Z niema艂ym po艣lizgiem zjawi艂 si臋 pod wskazanym adresem. Ubrany w klasyczn膮, ulubion膮 czer艅, nawet je艣li styli艣ci mody za艂amywali nad nim r臋c臋 chc膮c wcisn膮膰 go w co艣 kolorowego i ekscentrycznego. Z gustem nie wda艂 si臋, ani w matk臋, ani w ojca, kt贸rzy przez wiele lat nie zdo艂ali odwie艣膰 go od niczego z jego w艂asnych postanowie艅. Oboj臋tnie, czy dotyczy艂y one 艣cie偶ki kariery, doboru garderoby, czy kolejnego kolczyka, kt贸rego dodawa艂 do kolekcji chowaj膮c si臋 w szkolnej 艂azience.
Gdy wszed艂 do 艣rodka, odebra艂 plakietk臋 i wzrokiem zacz膮艂 przeskakiwa膰 po zebranych go艣ciach doszukuj膮c si臋 odpowiedniego stolika. Drobnym zaskoczeniem okaza艂o si臋 to, 偶e przy odpowiednim nie znajdowa艂a si臋 jedna, acz dwie osoby. K膮cik jego ust drgn膮艂 ku g贸rze, gdy podszed艂 bli偶ej.
— Wybaczcie sp贸藕nienie — zacz膮艂 wpierw podchodz膮c do m艂odej kobiety — Ryujin — odczyta艂 imi臋, lekko si臋 k艂aniaj膮c i ujmuj膮c drobn膮 d艂o艅, by z艂o偶y膰 kr贸tki poca艂unek na jej wierzchu. — Sunghoonie. — Przeni贸s艂 wzrok na blondyna omiataj膮c m臋偶czyzn臋 d艂u偶szym spojrzeniem, okazuj膮c odrobin臋 wi臋cej zainteresowania, gdy jemu r贸wnie偶 nieco si臋 sk艂oni艂.
Gdy tylko zaj膮艂 swoje miejsce, obok zjawi艂 si臋 kelner stawiaj膮c kieliszek z szampanem przed nim. Chwyci艂 za smuk艂膮 n贸偶k臋.
— Za trafno艣膰 Plotkary. — Wiecz贸r m贸g艂 okaza膰 si臋 pe艂en wra偶e艅 lub wr臋cz przeciwnie, to mog艂a by膰 totalna pora偶ka je艣li go艣cie nie odnajd膮 przy stoliku b膮d藕 w t艂umie kogo艣 wartego uwagi.
Surprise
— Za nowe znajomo艣ci — odpowiedzia艂a cicho, u艣miechaj膮c si臋 do ch艂opaka figlarnie zza kieliszka, po czym wychyli艂a go, pozwalaj膮c sp艂yn膮膰 dra偶ni膮cym bombelkom w g艂膮b jej gard艂a.
Usu艅Podoba艂a mu si臋 jego maniera, szelmowski b艂ysk w oku i aura d偶entelmena, ale pewnie nie tak, jakby ch艂opak sobie tego 偶yczy艂 — szybko przypisa艂a jego popis do pr贸by zaskarbienia sobie jej sympatii na tyle mocno, by by艂 w stanie zaci膮gn膮膰 j膮 tej nocy do 艂贸偶ka. Nie by艂o to z jej strony 艣wiadectwo wysokiego mniemania o sobie, bardziej zdrowego rozs膮dku, a mo偶e czego艣 jeszcze innego… Do艣wiadczenia?
Ryujin jednak w m臋偶czyznach nie gustowa艂a. Lubi艂a na nich patrze膰, pow艂贸czy膰 spojrzeniem za przystojn膮 twarz膮, czasem wyj艣膰 na randk臋, sple艣膰 razem palce, ca艂owa膰 ich usta, kt贸re smakowa艂y papierosami i drog膮 whisky, ale za ka偶dym razem, gdy sprawy przybiera艂y coraz szybszy obr贸t, jak grzeczna dziewczyna kaza艂a im przesta膰. Facet贸w traktowa艂a jako zabijacz nudy; lubi艂a z nimi flirtowa膰, podburza膰 i wzbudza膰 nami臋tno艣膰, karmi膮c si臋 po偶膮daniem widocznym w ich oczach do czasu, a偶 ca艂a ta gra nie zaczyna艂a jej nudzi膰.
Sunghoon m贸g艂 nie zna膰 jej, ale ona zna艂a go bardzo dobrze — a przynajmniej nie mniej, ni偶 ludzie, kt贸rzy na co dzie艅 przegl膮dali stron臋 organizatorki wydarzenia. Ryujin by艂a nami臋tn膮 czytelniczk膮 g艂贸wnej naczelnej manhatta艅skiego tabloidu, g艂贸wnie z racji tego, 偶e praktycznie dzie艅 w dzie艅 wyszukiwa艂a cho膰by najkr贸tszej i najnudniejszej plotki dotycz膮cej jej K. Nie wiedzia艂a jednak, ile z tego, co pisali na temat Ahna, by艂o prawd膮, a ile nie mia艂o absolutnie nic wsp贸lnego z rzeczywisto艣ci膮.
Kr贸tkie rozwa偶ania przerwa艂y jej nadej艣cie ostatniego towarzysza ich stolika. Jego Ryujin nie pozna艂a, wi臋c zerkn臋艂a szybko na imi臋 i nazwisko znajduj膮ce si臋 na karcie na stoliku, i dopiero wtedy zorientowa艂a si臋, z kim mia艂a do czynienia. Prowadzi艂 modne studio tatua偶u na Mahnattanie. Jongsun popisa艂 si臋 dok艂adnie tak膮 sam膮 kurtuazj膮, jak wcze艣niej blondyn, co zmusi艂o dziewczyn臋 do kr贸tkiego 艣miechu.
— Chyba mnie rozpieszczacie — mrukn臋艂a cicho, unosz膮c ponownie kieliszek do ust. — Ale hej, ja jedyna nie wznosi艂am toastu. Zatem, pozw贸lcie, tym razem za… — 艢ci膮gn臋艂a usta w dzi贸bek, zerkaj膮c na kr贸tk膮 chwil臋 w bok. — Nowe pocz膮tki?
Bang bang bang BANIA BANIA BANIA
Spotted: The lights on the hotel terrace suddenly dimmed, the music faded, and the spotlights lit up a small stage behind the tables, where waiters stood with trays in hand. The chatter slowly dissolved into silence, which was soon pierced by the sweet, familiar voice of none other than Kristen Bell...
Usu艅Hello, Upper East Siders! Or should I say... Da—arlings? Having a blast yet? What do you think of my new twist on speed dating? I trust your eyes aren’t wandering to the neighboring tables—your full attention should be on your new companions for the evening… But just in case you’re getting bored (as if), I’ve cooked up a little game to spice things up. I know you’ll love it, and if not, well, tough luck… Oops!
The rules? Oh, they’re as easy as some of you are... Soon, the waiters will bring out massive trays loaded with exotic bites from around the globe, along with a menu. You'll start choosing in alphabetical order by your names and play in that order. Pick your dish, but if you skip your turn to eat by hiding behind a secret, the next in line picks the next treat. Welcome to the scandalous game of Spill it or Eat it! And remember, darlings, those secrets better be juicy enough… Because if I sense anyone holding back, the next time you hear my voice, I’ll be the one calling the shots. Enjoy the game! You know you love me.
Menu z list膮 da艅 mo偶na znale藕膰 w po艣cie
St贸艂 G : @km_sj2705 & @channie.pow & @fckmeyosoo
OdpowiedzUsu艅Czyli… chcesz to wszystko zamie艣膰 pod dywan? To jest twoje wyj艣cie z sytuacji?
Usu艅Tak, dok艂adnie tego chcia艂. Zamie艣膰 ca艂y syf, kt贸ry m贸g艂by wynikn膮膰 z upublicznienia ich relacji, i po prostu zaszy膰 si臋 tam, gdzie nie dosi臋g艂oby ich nic, co zak艂贸ci艂oby cho膰 minimalnie ich spok贸j. Nie rozumia艂 Sunghoona i czu艂 si臋 ura偶ony jego gniewem, bo naprawd臋 uwa偶a艂, 偶e da艂 z siebie wszystko, co tylko m贸g艂. Przyzna艂 si臋, powiedzia艂 na g艂os to, czego obawia艂 si臋 od samego pocz膮tku, gdy tylko zal膮偶ek zauroczenia pojawi艂 si臋 w jego sercu. Zreszt膮, czego Ahn si臋 tak naprawd臋 spodziewa艂? 呕e jego rodzina ucieszy si臋 z ich relacji? Nie wiedzia艂, czy ch艂opak by艂 tak bardzo zapatrzony w siebie, czy tak g艂upi, by s膮dzi膰, 偶e od pocz膮tku mieli jak膮kolwiek szans臋 na to, 偶eby 偶y膰 ze sob膮… normalnie. To w oczach Seojuna nie by艂o nigdy brane pod uwag臋.
Dlatego, gdy odebra艂 paczk臋 od Plotkary, mia艂 spory dylemat, czy pojawia膰 si臋 na jej imprezie. My艣l o korytarzach hotelu Palace do tej pory przywo艂ywa艂a wspomnienia zesz艂orocznej nocy, kt贸re od miesi臋cy pr贸bowa艂 zrzuci膰 na skraj 艣wiadomo艣ci. Puste spojrzenie Jacksona ju偶 od d艂u偶szego czasu przesta艂o go nawiedza膰 w nocy, jednak obawia艂 si臋, 偶e wszystkie uczucia wr贸ci艂yby do niego ze zdwojon膮 si艂膮 po przekroczeniu progu sali balowej. W ko艅cu jednak zdecydowa艂 si臋 i艣膰, bo po pierwsze mimo wszystko obawia艂 si臋, jakie brudy zosta艂yby wyci膮gni臋te, gdyby postawi艂 si臋 Plotkarze, a po drugie by艂 wi臋cej ni偶 pewien, 偶e na imprezie pojawi si臋 Sunghoon. Jeszcze do ko艅ca nie wiedzia艂, czy mia艂 ochot臋 z nim porozmawia膰, ale na pewno chcia艂 go zobaczy膰.
Z艂o艣膰 spowodowana niezadowoleniem by艂a dla niego 艂atwa do prze艂kni臋cia. Ta, kt贸ra rodzi艂a si臋 ze smutku i roz偶alenia, by艂a du偶o gorsza. A b贸l… B贸l sia艂 spustoszenie.
Seojun nie wpada艂 w sza艂. Niemo偶liwa do opanowania w艣ciek艂o艣膰 nie sprawia艂a, 偶e wrzeszcza艂 czy znajdowa艂 cho膰by niewielkie ukojenie w agresji. Nie — jego z艂o艣膰 by艂a zimna jak l贸d. Ograbia艂a do cna z empatii, zamienia艂a w potwora, kt贸ry chcia艂 z艂ama膰 wszystko, co spotka艂 na swojej drodze, cho膰by mia艂 zniszczy膰 przy tym samego siebie.
Z tego powodu, kiedy stan膮艂 przy swoim krze艣le, pobie偶nie przygl膮daj膮c si臋 twarzom innych go艣ci, jego usta wykrzywi艂y si臋 w lekkim u艣miechu. Dostrzeg艂 Ari, kt贸ra w艂a艣nie zmierza艂a do nich z drugiej strony, Minsoo, kt贸ry spu艣ci艂 wzrok, gdy tylko ich spojrzenia si臋 skrzy偶owa艂y, a w ko艅cu i karteczk臋 z imieniem Sunghoona przy stoliku obok. Ten wiecz贸r rozci膮ga艂 przed nim idealn膮 okazj臋, by zrobi膰 co艣, co zawsze wychodzi艂o mu idealnie.
Zetrze膰 to wszystko w proch.
Seojun 馃枻
Mia艂 wra偶enie, 偶e zatacza艂 w艂a艣nie wielkie ko艂o, a wydarzenia ostatnich miesi臋cy nigdy nie mia艂y miejsca. Wcze艣niej 艂akn膮艂 cudzej uwagi bardziej ni偶 szklanki wody po ostrej imprezie; korzysta艂 z ka偶dej nadarzaj膮cej si臋 okazji do znalezienia si臋 w centrum zainteresowania, niezale偶nie czy mia艂 tego p贸藕niej 偶a艂owa膰, czy nie. Nie analizowa艂, nie widzia艂 w tym sensu - je艣li mia艂 na co艣 ochot臋, po prostu robi艂. Ka偶dy z wyst臋p贸w czy zaprosze艅 na prywatki lub wi臋ksze uroczysto艣ci, zdawa艂y si臋 wi臋c by膰 dla niego jak wygrana na loterii. Szansa na dobr膮 zabaw臋 i rozb艂ysk, kt贸rym rekompensowa艂 sobie braki tak g艂臋bokie, 偶e dotarcie do samego ich dna, dawno ju偶 zyska艂o rang臋 czego艣 niemo偶liwego do osi膮gni臋cia. Do czasu.
Usu艅Jedna noc sprzed trzech miesi臋cy zmieni艂a wszystko, a na li艣cie jego priorytet贸w znalaz艂o si臋 co艣 zupe艂nie innego. Kto艣, je艣li Yosoo chcia艂by trzyma膰 si臋 teraz fakt贸w. Nagle setka wpatrzonych w niego oczu nie mog艂a ju偶 r贸wna膰 si臋 z t膮 jedn膮, konkretn膮 par膮, kt贸r膮 chcia艂 utrzyma膰 na sobie tak d艂ugo, na ile wystarczy艂oby mu si艂. Dawne przyzwyczajenia odesz艂y w zapomnienie, a Soo - ku w艂asnemu zdziwieniu - 艂apa艂 si臋 na tej jednej, zaskakuj膮co prostej my艣li, 偶e naprawd臋 wola艂 sp臋dza膰 czas w mieszkaniu na 3rd Avenue, (o ile w jego 艣cianach znajdowa艂 si臋 r贸wnie偶 Chan), ni偶 w艣r贸d t艂umu innych ludzi. I jasne, z艂o艣liwi mogliby uzna膰, 偶e podstawy takiego stanu rzeczy nale偶a艂o upatrywa膰 g艂贸wnie w tym, 偶e jego ojciec postawi艂 na nim w ko艅cu ostateczny krzy偶yk, zabieraj膮c mu przy okazji niemal wszystko, co mia艂, ale… Yosoo i tak wiedzia艂 swoje. Nic nie mog艂o r贸wna膰 si臋 z tym, jak dobrze si臋 czu艂, zrzucaj膮c kolejne maski i pozwalaj膮c sobie na to, by pierwszy raz w 偶yciu walczy膰 o to, na czym mu tak naprawd臋 zale偶a艂o. Tylko jemu; nie ojcu, nie matce ani innym, podobno wa偶nym i wp艂ywowym, ludziom. Nie zak艂ada艂 wi臋c, 偶e wr贸ci jeszcze do dawnych nawyk贸w, a jednak wystarczy艂o tak niewiele - drobna rysa na tej starannie wypolerowanej tafli, by dawny Yosoo ponownie przej膮艂 stery i zdecydowa艂, 偶e tajemnicza paczka, schowana przed tygodniem na dnie szafy, mog艂a mu si臋 jednak przyda膰.
Tak naprawd臋 nie jeste艣my razem.
Pr贸bowa艂, ale naprawd臋 nie potrafi艂 wyrzuci膰 tego z g艂owy. By膰 mo偶e to w艂a艣nie dlatego nie zdecydowa艂 si臋 wspomnie膰 Yechanowi, 偶e mimo wcze艣niejszych zapewnie艅, zamierza艂 jednak pojawi膰 si臋 na imprezie Plotkary i kr贸tko po wskazanej w zaproszeniu godzinie, stawi膰 si臋 w Lotte Palace. Zd膮偶y艂 przekl膮膰 w my艣lach co najmniej tuzin razy fakt, 偶e przypad艂 mu w udziale mo偶liwie najnudniejszy, bo czarny, kolor garnituru i tylko cudem odrzuci艂 pomys艂, by zignorowa膰 dress code i nie przyj艣膰 tu po prostu w lu藕nej bluzie i poprzecieranych spodniach. Przemkn膮艂 wi臋c szybko przez zat艂oczony hol, po drodze wymieniaj膮c kilka uprzejmo艣ci z napotkanymi znajomymi, by stan膮膰 w ko艅cu przy wskazanym stoliku. Prze艣lizgn膮艂 wzrokiem po trzech, dostawionych do niego krzes艂ach (w tym jednym ju偶 zaj臋tym), od razu dostrzegaj膮c t臋 drobn膮 r贸偶nic臋, w zestawieniu z wi臋kszo艣ci膮 pozosta艂ych sto艂贸w.
— Trzy? — sapn膮艂 pod nosem, nieelegancko opadaj膮c na swoje miejsce i wychylaj膮c si臋 do ty艂u, bez przeszk贸d przej膮膰 od kelnera, oferowany mu kieliszek. — To ju偶 t艂ok.
Yosoo
Rozwa偶a艂 odpuszczenie imprezy Plotkary. Postanowienie, 偶e zostanie u siebie, da sobie spok贸j z paczk膮, kt贸ra sta艂a r贸wno na jednej z szuflad garderoby i po prostu sp臋dzi wiecz贸r spokojnie. W mieszkaniu, bez cudzych spojrze艅 potencjalnie skierowanych w jego kierunku.
Usu艅Z kim艣, z kim chcia艂 sp臋dza膰 ka偶dy z wieczor贸w, niezale偶nie w jakiej formie. Przy kanapie z gitar膮 w r臋kach, z kt贸r膮 dopiero co uczy艂 si臋 obchodzi膰; przy wsparciu jeszcze jednej pary r膮k, z wyczuciem potrafi膮cych okry膰 jego w艂asne i wyja艣ni膰 to, co wydawa艂o si臋 wcze艣niej niepoj臋te. Ch艂odny apartament wydawa艂 si臋 wype艂niony 偶yciem i kolorem, kiedy m贸g艂 wraca膰 do kogo艣, z kim nawet nicnierobienie wydawa艂o si臋 najprzyjemniejsz膮 czynno艣ci膮 na 艣wiecie.
Teraz jednak by艂by zmuszony siedzie膰 w opustosza艂ym, nieprzyjemnie cichym mieszkaniu, w kt贸rym kry艂o si臋 za du偶o wspomnie艅 rozdzieraj膮cych ledwo co powsta艂e rany. Kt贸re sam na siebie sprowadzi艂.
I chyba tylko dlatego postanowi艂 wyci膮gn膮膰 paczk臋 z szafy. Dalej nie czu艂 ch臋ci, aby gdzie艣 wychodzi膰. Jeszcze bardziej ni偶 wcze艣niej, cho膰 pchany zupe艂nie innymi powodami, jednak si臋gn膮艂 do 艣rodka, aby wyj膮膰 z niej nietkni臋ty, bia艂y garnitur. Mia艂 wra偶enie, 偶e nie mia艂 ju偶 wyj艣cia; 偶e wraz z wyj臋ciem stroju zadeklarowa艂, 偶e stawi si臋 przed Lotte Palace, tak jak 偶yczy艂a sobie tego organizatorka. 呕e we藕mie udzia艂 w imprezie, kt贸ra mog艂a by膰 dla niego okazj膮 odej艣cia my艣lami na bok, skoro mia艂 by膰 na niej sam, parokrotnie zapewniany w fakcie, 偶e Yosoo planowa艂 j膮 sobie odpu艣ci膰. Cho膰by przez moment sp臋dzi艂by czas z kim艣 innym, z lud藕mi, kt贸rzy prawdopodobnie o niczym nie wiedzieli; dla kt贸rych nie by艂 znany jako ten, co rozbi艂 cudzy zwi膮zek przez w艂asny kaprys. Nawet je艣li nie by艂o to prawd膮.
I liczy艂, 偶e znalezienie si臋 przed poka藕nym wej艣ciem, ubranym zgodnie z nakazem Plotkary, pozwoli mu poczu膰… tak naprawd臋 nie wiedzia艂 co. Ulg臋, mo偶e troch臋 ekscytacji, 偶e robi co艣 innego, wybijaj膮c si臋 ze 偶mudnej, ale znanej sobie rutyny. Czu艂 jednak tylko skr臋t w 偶o艂膮dku, kiedy wchodzi艂 do 艣rodka i obejmowa艂 ca艂o艣膰 wzrokiem, powtarzaj膮c przy okazji w g艂owie stolik, przy kt贸rym mia艂 si臋 zjawi膰. Mimowolnie si臋gn膮艂 po kieliszek z tacy przechodz膮cego obok kelnera, wychylaj膮c jego zawarto艣膰 niemal偶e naraz.
Musia艂 wr贸ci膰 do starych nawyk贸w; starych fasad, z kt贸rych korzysta艂 w podobnych sytuacjach. W pracy, 偶eby przypodoba膰 si臋 klientom i wypa艣膰 jak najlepiej. Impreza nie mog艂a r贸偶ni膰 si臋 od tego tak bardzo, prawda?
Szczeg贸lnie, kiedy nie rozpoznawa艂 mijanych twarzy; co najwy偶ej lekko kojarzy艂, z miejsc publicznych, czy gazet, kiedy nale偶a艂y do kogo艣 popularniejszego. Acz i te przez jego brak zainteresowania potrafi艂y pozosta膰 anonimowymi. Nie zna艂 tak naprawd臋 nikogo. O wi臋cej tego wieczoru nie m贸g艂by prosi膰.
Dalej tak my艣la艂, kiedy podchodzi艂 do przypisanego mu stolika - jako ostatni. I kiedy odsuwa艂 swoje krzes艂o w zamiarze zaj臋cia miejsca, tylko po to, aby zastygn膮膰 w miejscu wraz z podniesieniem wzroku na swoje tymczasowe towarzystwo. Na Yosoo, kt贸rego mia艂o tu nie by膰. O kt贸rym, mimo braku takiej umiej臋tno艣ci, chcia艂 zapomnie膰 przynajmniej na chwil臋, a teraz tkwi艂 chwil臋 z wystraszonym spojrzeniem wlepionym nieco nad niego, nim usiad艂 na krze艣le i si臋gn膮艂 po kolejny, wyci膮gni臋ty w jego kierunku, kieliszek. By艂 pewien jednego.
Nie chcia艂 tu by膰.
Yechan
Seojun przygl膮da艂 si臋 z lekkim zainteresowaniem swojemu nowemu towarzyszowi, gdy ten podchodzi艂 do stolika, chyba nie myl膮c si臋 za bardzo z prawd膮 w ocenie jego zachowania — zdawa艂o si臋, i偶 nie tylko on tej nocy przyszed艂 tu, delikatnie m贸wi膮c, wytr膮cony z r贸wnowagi. Podni贸s艂szy kieliszek z szampanem do ust, zerkn膮艂 szybko na karteczk臋 z imieniem i nazwiskiem go艣cia, po czym zmru偶y艂 oczy, zastanawiaj膮c si臋, z kim tak naprawd臋 mia艂 do czynienia. By艂 jednak pewien, 偶e widzia艂 kiedy艣 Yosoo, kojarzy艂 jego twarz, a mo偶e nawet zamienili ze sob膮 par臋 zda艅 w ostatnich latach na kt贸rym艣 z nudnych, rodzinnych brunch贸w, na kt贸re ci膮gn臋li ich rodzice. I je艣li si臋 nie myli艂, to chyba w艂a艣nie on kry艂 si臋 za jednym z akronim贸w „Y” na stronie organizatorki wydarzenia, co mog艂o oznacza膰, 偶e ich drugi kompan tego wieczoru, Yechan, mo偶e by膰 „Y”, z kt贸rym go 艂膮czono. Tak, to musia艂 by膰 on. Interesuj膮ce.
Usu艅Nie zd膮偶y艂 niemniej nawet otworzy膰 ust, by odpowiedzie膰 ch艂opakowi na jego osobliwe powitanie, bo niemal偶e w tej samej chwili blondyn podszed艂 do stolika. Nie trzeba by艂o geniusza z zakresu psychologii, by przeanalizowa膰 dynamik臋 mi臋dzy t膮 dw贸jk膮; cokolwiek, co mi臋dzy nimi si臋 dzia艂o, uderzy艂o w Seojuna w tej samej chwili, gdy Yechan pos艂a艂 w stron臋 Yosoo pierwsze wystraszone spojrzenie. K膮ciki ust Kima drgn臋艂y odrobin臋 w g贸r臋, jedn膮 d艂oni膮 bawi艂 si臋 kieliszkiem, kr臋c膮c r膮czk膮 i wprawiaj膮c trunek w ruch, a na drugiej opar艂 brod臋 — i patrzy艂.
Raz na jednego, raz na drugiego.
— Najwyra藕niej t艂ok — powiedzia艂 w ko艅cu 偶artobliwym tonem, zerkaj膮c na Yosoo, po czym wyci膮gn膮艂 z wewn臋trznej kieszeni marynarki paczk臋 papieros贸w. — A ty — kr贸tkie spojrzenie w d贸艂 na karteczk臋 z imieniem, pozory — Yechan? Uwa偶asz, 偶e tr贸jka to ju偶 t艂ok?
Seojun, casually stirring the pot
Przygl膮da艂 si臋 Yechanowi znacznie d艂u偶ej ni偶 wypada艂o. Na pewno po tym, co wydarzy艂o si臋 mi臋dzy nimi zaledwie wczoraj, gdy w s艂owach nas膮czonych z艂o艣ci膮, zabrania艂 mu zbli偶a膰 si臋 do siebie cho膰by na krok. Gdy przenosi艂 si臋 z sypialni na kanap臋 i nazywa艂 go tch贸rzem, bo nie by艂 w stanie poj膮膰 powod贸w, dla kt贸rych z tak膮 艂atwo艣ci膮 przysz艂o mu wyparcie si臋 wszystkiego, co zdo艂ali mi臋dzy sob膮 zbudowa膰. Gdy tylko Yechan przysiad艂 na krze艣le naprzeciwko, Soo gwa艂townie pochyli艂 si臋 ponad sto艂em i chwyci艂 mi臋dzy palce karteczk臋 z jego imieniem, byle tylko upewni膰 si臋, czy ten rzeczywi艣cie zajmowa艂 przypisane mu miejsce.
Usu艅Powinien zrobi膰 to du偶o wcze艣niej.
Yosoo ignorowa艂 t臋 imprez臋 tak d艂ugo, 偶e dot膮d nie przysz艂o mu nawet do g艂owy, by zorientowa膰 si臋, z kim b臋dzie dzieli艂 stolik. I cho膰 wcze艣niej nie widzia艂 w tym 偶adnego problemu, teraz mia艂 ochot臋 strzeli膰 sobie za to w twarz. Tym bardziej, 偶e widok Chana wcale mu tego wszystkiego nie u艂atwia艂.
To wymkn臋艂o si臋 spod kontroli, a przecie偶 ostatnim, czego by sobie teraz 偶yczy艂, by艂 element zaskoczenia, kt贸ry m贸g艂by wybi膰 go z rytmu tak sprawnie, 偶e Soo straci艂by swoj膮 przewag臋. Wierzy艂 przecie偶 naiwnie, 偶e tak膮 mia艂…
— Trzy osoby, a jednak nadal jakby… dwie — zwr贸ci艂 si臋 spokojnie w kierunku Seojuna, wykorzystuj膮c moment dezorientacji Chana i nie daj膮c mu szansy na to, by zd膮偶y艂 odpowiedzie膰 na zadane pytanie. Upi艂 艂yk szampana i zmusi艂 wargi do wygi臋cia si臋 w fa艂szywym u艣miechu. Jednym z rodzaju tych, usypiaj膮cych czujno艣膰, a jednocze艣nie zwiastuj膮cy kolejny cios. I Yechan musia艂 o tym wiedzie膰 - dok艂adnie dwie sekundy przed tym, nim kolejne, jadowite s艂owa zawis艂y w powietrzu. — Channie miewa ostatnio problemy z robieniem pewnych rzeczy i odpowiadaniem na pytania. To zabawne, bo jeszcze kilka tygodni wcze艣niej by艂 najwi臋kszym fanem gry w prawd臋 czy wyzwanie.
Przesadzi艂. Wiedzia艂 o tym, a jednocze艣nie nie potrafi艂 zmusi膰 samego siebie do zatrzymania tego destrukcyjnego p臋du, kt贸ry okaza艂 si臋 zbyt uzale偶niaj膮cy. Zw艂aszcza teraz, kiedy jedyne co mog艂o go od tego odwie艣膰, by艂o tym, co szczerze chcia艂 od siebie odepchn膮膰. Nie wiedzia艂, co wkurza艂o go bardziej. To, 偶e Chan wpatrywa艂 si臋 w niego bez s艂owa, czy to, 偶e wygl膮da艂 tak dobrze w tym cholernym garniturze.
— Skarbie — pierwszy raz nazwa艂 go tak publicznie. I zrobi艂 to z rozmys艂em. Zupe艂nie tak, jak gdyby przymierza艂 si臋 w艂a艣nie do oddania kolejnego strza艂u, kt贸ry mia艂 osi膮gn膮膰 sw贸j cel z idealn膮 wr臋cz precyzj膮. — To jeden z tych moment贸w, kiedy wypada si臋 odezwa膰.
paskuda
Nie potrzebowa艂 wiele, aby zrozumie膰 rozmow臋, w kt贸r膮 niespodziewanie zosta艂 w艂膮czony. Samo pytanie Seojuna, upewniaj膮c si臋 co do imienia szybkim zerkni臋ciem na podpisan膮 karteczk臋, wystarczy艂o, 偶eby zrozumia艂. By艂oby wr臋cz idealnie, gdyby tylko na nim poprzesta艂o. Zbyt idealnie, czego powinien by膰 艣wiadom tu偶 po zrozumieniu, 偶e faktycznie usiad艂 przy dobrym stoliku.
Usu艅Tak samo jak Yosoo swoim nag艂ym ruchem, zmuszaj膮cym blondyna do przelotnego zamarcia na swoim miejscu i bezwiednym pow臋drowaniem wzrokiem za momentalnie zbli偶aj膮c膮 si臋 d艂oni膮, nie wiedz膮c, gdzie ta tak naprawd臋 zmierza. Tylko po to, aby si臋gn臋艂a po dow贸d przydzia艂u miejsca; najwidoczniej r贸wnie zaskakuj膮ce dla nich obu.
Ju偶 otwiera艂 usta, aby odpowiedzie膰. Powiedzie膰 cokolwiek, kiedy z艂apa艂 si臋 na tym, 偶e od momentu przyj艣cia nie powiedzia艂 nic, ale zosta艂 wyprzedzony. W ten wredny, bolesny spos贸b, kt贸ry zmusi艂 go do machinalnego westchni臋cia i chwycenia kieliszka w d艂o艅 w zdesperowanej pr贸bie zakrycia m臋czenia polika z臋bami wzi臋tym 艂ykiem. Odruchem jedynie pog艂臋bionym, kiedy wy艂apa艂 u艣miech z sortu przesi膮kni臋tych k膮艣liwo艣ci膮, mimo swej powierzchownej nieskazitelno艣ci. Zna艂 go w ko艅cu za dobrze, z ka偶d膮 chwil膮 偶a艂uj膮c tego coraz bardziej.
Gdyby nie zna艂 ka偶dego szczeg贸艂u, m贸g艂by udawa膰, 偶e nie wie o co chodzi. I gdyby nie zna艂 go tak dobrze, w og贸le nie znale藕liby si臋 w tej sytuacji, kt贸ra wykr臋ca艂a jego 偶o艂膮dek od 艣rodka i zmusza艂a palce do zaciskania si臋 wok贸艂 cienkiej n贸偶ki kieliszka z szampanem.
Nie chcia艂 rozmawia膰 z Yosoo. Ani teraz, ani w najbli偶szym czasie, dop贸ki nie czu艂 si臋 na to gotowy. Wiedzia艂, 偶e mog艂o si臋 to sko艅czy膰 jedynie w jeden spos贸b - k艂贸tni膮, a ta by艂a czym艣 od czego desperacko ucieka艂. Nienawidzi艂 si臋 z nim k艂贸ci膰, bo nie mia艂 wtedy szans.
Sk膮d mia艂by je wzi膮膰, kiedy ch艂opak bezwstydnie si臋ga艂 ka偶dych zagra艅, nawet tych najbrudniejszych, trafiaj膮cych go poni偶ej pasa i zmuszaj膮c do ponownego zastygni臋cia na swoim miejscu, kiedy nazwa znajomej gry d藕wi臋cza艂a mu w uszach. Tej, kt贸ra doprowadzi艂a ich w艂a艣nie tutaj, cho膰 wcze艣niej wydawa艂a si臋 ukrytym zbawieniem.
Mia艂 ochot臋 zapa艣膰 si臋 pod ziemi臋 z ka偶dym jego s艂owem, mimo wzroku skacz膮cego z Yosoo na kieliszek, umiej臋tnie i ze wstydem omijaj膮c to nale偶膮ce do Seojuna. Szczeg贸lnie, kiedy, zazwyczaj brzmi膮ce tak s艂odko, przezwisko, sprawia艂o wra偶enie tego przesi膮kni臋tego kwasem, a Powell wst臋pnie potrafi艂 si臋 zebra膰 tylko na niezr臋czne prze艂kni臋cie 艣liny
— Gdybym dosta艂 szans臋, to odezwa艂bym si臋 ju偶 wcze艣niej — przyzna艂 finalnie, spogl膮daj膮c przelotnie na pozosta艂膮 dw贸jk臋 ze sztywnym, w膮skim u艣miechem — Ale nie wiem, o jakim t艂oku mowa, skoro mnie tu nie ma. Wi臋c nie przeszkadzajcie sobie — dopi艂 pozosta艂o艣ci kieliszka, ostatkami si艂 decyduj膮c si臋 na to, aby pozosta膰 przy stoliku. Przynajmniej przez moment utrzyma膰 pozory, 偶e ca艂a ta sytuacja go nie przerasta艂a, chocia偶 nie chcia艂 niczego bardziej, ni偶 w艂asnego znikni臋cia.
channers
— Channie, dostawa艂e艣 naprawd臋 wiele szans i nie korzysta艂e艣 prawie z 偶adnej — odpowiedzia艂 niemal natychmiast. — M贸g艂bym ci to teraz poprzypomina膰, ale nie b臋dziemy zanudza膰 naszego kolegi.
Usu艅Soo - chyba g艂贸wnie przez wzgl膮d na konwenanse - zerkn膮艂 przelotnie na Seojuna, cho膰 tak naprawd臋 jego stosunek do zaistnia艂ej sytuacji, niewiele go teraz obchodzi艂. Zastanowi艂 si臋 jednak przez chwil臋, czy nie by艂o mu to na r臋k臋. Dyskusje z Chanem (Soo nie lubi艂 nazywa膰 tego k艂贸tniami) przypomina艂y odgrywanie stworzonych wcze艣niej scenariuszy. Przedstawie艅, cho膰 zajmuj膮cych, to naprawd臋 marnych w swoim przekazie. I Yosoo sk艂ama艂by m贸wi膮c, 偶e nie czu艂 z tego powodu satysfakcji; chocia偶 jedynie wtedy, kiedy potrafi艂 dostrzec usprawiedliwienie, podejmowanych przez siebie dzia艂a艅. Tym razem by艂o w艂a艣nie tak. Wierzy艂, cho膰 zapewne zgubnie, 偶e jego motywacja by艂a t膮 wystarczaj膮c膮. Rani艂, bo zosta艂 zraniony. I nie chcia艂 do艣wiadczy膰 tego kolejny raz.
Odwraca艂 si臋 ju偶 w stron臋 Kima, by zada膰 mu jakie艣 przypadkowe pytanie, ale zatrzyma艂 si臋 w po艂owie tego pomys艂u, gdy co艣 uderzy艂o w niego nagle.
— Czekajcie! — Zarz膮dzi艂, rozgl膮daj膮c si臋 dooko艂a i wyra藕nie analizuj膮c co艣 w my艣lach. Nie zna艂 wielu z siedz膮cych dooko艂a os贸b, ale te, kt贸re kojarzy艂 wystarczy艂y mu teraz, by odnale藕膰 w usadzeniu go艣ci pewn膮 prawid艂owo艣膰. T臋, kt贸ra wbi艂a mu si臋 prosto w serce i najpewniej zwali艂aby go z n贸g gdyby nie to, 偶e zajmowa艂 na szcz臋艣cie bezpieczn膮 pozycj臋 na krze艣le. Mia艂 wystarczaj膮co du偶o zdrowego rozs膮dku, by w膮tpi膰 w fakt, 偶e by艂 to celowy zabieg, ale ten wyj膮tkowo niefortunny zbieg okoliczno艣ci jedynie spot臋gowa艂 jego frustracj臋. Jednocze艣nie podaj膮c mu pod nos kolejne pole do ataku.
— Channie, dlaczego jako jedyni siedzimy przy tym samym stole? — I mo偶e rzeczywi艣cie w pierwszej chwili mog艂oby wydawa膰 si臋, 偶e Yosoo by艂 tym faktem szczerze zainteresowany, ale wystarczy艂a ju偶 kolejna sekunda, by raz na zawsze rozwia膰 t臋 myl膮c膮 mrzonk臋. Ch艂opak pstrykn膮艂 teatralnie palcami i odchyli艂 si臋 na krze艣le zaplataj膮c d艂onie za g艂ow膮. W ca艂ej jego postawie by艂o teraz tyle przesady, ile tylko da艂oby si臋 tam zmie艣ci膰, ale… Soo nigdy nie lubi艂 braku wyrazisto艣ci. — No tak. Zapomnia艂em. Przecie偶 tak naprawd臋 wcale nie jeste艣my razem. Najwyra藕niej wiedzia艂a to nawet pieprzona Plotkara, chocia偶 ja sam dowiedzia艂em si臋 dopiero wczoraj.
y. - drama queen
— To id藕.
Usu艅Granie drugich skrzypiec nie le偶a艂o w egoistycznej naturze Seojuna, ba, nawet pierwsze wydawa艂y si臋 zaskakuj膮co nudne, gdy kontrastowa艂o je si臋 z rol膮 dyrygenta sprawiaj膮cym kontrol臋 i w艂adz臋 nad ca艂膮 orkiestr膮. Egocentryzm zdawa艂 si臋 by膰 sensem ca艂ego jego istnienia i prawdopodobnie r贸wnie偶 przyczyn膮 wi臋kszo艣ci b艂臋d贸w, kt贸re pope艂nia艂 przez ca艂e swoje 偶ycie. Czyni艂 te偶 z niego momentami cynicznego cz艂owieka, a w momentach takich jak ten, czyli w czasie najwi臋kszej krucho艣ci i wra偶liwo艣ci, dodawa艂 jeszcze ma艂膮 nutk臋… nieprzewidywalno艣ci.
Na pocz膮tku by艂 tym spotkaniem ca艂kiem ukontentowany. Grobowa atmosfera jego stolika zamiast wprawi膰 go w z艂y humor, bawi艂a go niezmiernie, szczeg贸lnie przy pierwszych z艂o艣liwych komentarzach, kt贸re pada艂y z ust Yosoo w stron臋 onie艣mielonego ich spotkaniem Yechana. Nastawi艂 si臋 po prostu na dobr膮 zabaw臋, a obserwowanie i przys艂uchiwanie si臋 k艂贸tni w艂a艣nie w chwili, kiedy potrzebowa艂 wzi膮膰 udzia艂 w — albo od biedy by膰 艣wiadkiem — jakiej艣 intensywniejszej wymianie argument贸w, wydawa艂o si臋 idealn膮 okazj膮 na rozpocz臋cie wieczoru. Yechan jednak go odrobin臋 zawi贸d艂. Nie odezwa艂 si臋, a przynajmniej nie tak, jakby Seojun sobie tego 偶yczy艂; nie zrobi艂 niczego, by odeprze膰 ataki ch艂opaka, a raczej odsun膮艂 si臋 w ty艂 i przyjmowa艂 kolejne ciosy, jeden za drugim, k膮艣liwe i z艂o艣liwe komentarze odbijaj膮c milczeniem.
N-u-d-a.
A Yosoo m贸wi艂 i m贸wi艂, i m贸wi艂, i wydawa艂o si臋 brunetowi, jakby to jego m贸wienie mia艂o trwa膰 ca艂y wiecz贸r, a w miar臋 jak coraz d艂u偶ej gl臋dzi艂, coraz bardziej zaczyna艂 go wkurwia膰. Nie zna艂 szczeg贸艂贸w ich relacji, wi臋c nie m贸g艂 si臋 po艂apa膰, jakie by艂o drugie dno s艂贸w, kt贸re opuszcza艂y wci膮偶 jego usta. Uda艂o mu si臋 wychwyci膰 jedynie oczywisto艣ci, czyli to, 偶e blondyn najpewniej nie przyzna艂 si臋 przed kim艣 do ich relacji, a duma Yosoo zosta艂a tym ura偶ona. Poor kitten, so small and so angry.
I dok艂adnie cztery rzeczy sprawi艂y, 偶e w ko艅cu si臋 odezwa艂: po pierwsze, sta艂 po drugiej stronie a偶 艣miesznie podobnego sporu, wi臋c mia艂 szans臋 powiedzie膰 na g艂os to, co rozdziera艂o go od 艣rodka; po drugie, upewnia艂 si臋 coraz bardziej, 偶e Yechan nie by艂 wcale godnym przeciwnikiem swojego najwyra藕niej-nie-ch艂opaka; po trzecie, skoro oni nie mogli sprawi膰, 偶e bawi艂by si臋 cho膰 troch臋 lepiej, sam musia艂 wzi膮膰 sprawy w swoje r臋ce, a po czwarte, dyrygent po d艂ugiej przerwie od pierwszego aktu m贸g艂 w ko艅cu wr贸ci膰 na nale偶ne mu miejsce. Chocia偶 na chwil臋.
— Skoro usadzenie ci nie w smak. Przecie偶 mo偶esz, nie jeste艣 chyba uwi膮zany. — Wychyli艂 si臋 na krze艣le w ty艂, by zerkn膮膰 szybko pod st贸艂, po czym powr贸ci艂 na poprzednie miejsce, tak samo uk艂adaj膮c brod臋 na wyci膮gni臋tej d艂oni. Popuka艂 delikatnie palcem sw贸j kieliszek, by da膰 zna膰 stoj膮cemu nieopodal kelnerowi, by go nape艂ni艂. — Krzes艂o te偶 nie jest, dzi臋ki Bogu, mo偶na je zabra膰 ze sob膮, gdyby znudzi艂o si臋 komu艣 towarzystwo. A mo偶e wtedy — zwr贸ci艂 wzrok na blondyna, rozci膮gaj膮c usta w u艣miechu, kt贸ry nie si臋ga艂 jego oczu — b臋dziesz mie膰 w ko艅cu szans臋 na to, aby si臋 odezwa膰.
Seojun, kt贸ry jeszcze nie do ko艅ca si臋 mo偶e zdecydowa膰, czyj膮 wzi膮膰 stron臋, wi臋c bije na o艣lep
Co chwil臋 by艂o mu wr臋cz wypominane, jak dobrze Yosoo go zna艂. Wiedzia艂, co powiedzie膰, aby tkn臋艂o go najbardziej i zosta艂o w g艂owie, nie pozwalaj膮c o sobie zapomnie膰. Nawet drobniejsze, czysto irytuj膮ce uwagi teraz nabiera艂y nieprzyjemnego wyd藕wi臋ku, kt贸ry dodatkowo 艣ciska艂 偶o艂膮dek blondyna, 偶a艂uj膮cego, 偶e w og贸le postanowi艂 otworzy膰 buzi臋.
Usu艅Faktycznie dostawa艂 wiele szans, cho膰 mo偶e akurat nie tego wieczoru, kiedy mia艂 wra偶enie, 偶e przy ka偶dej, nawet niepodj臋tej, pr贸bie otworzenia ust, zostawa艂 zag艂uszany.
Jak nie przez dotkliwe uwagi, kt贸re wisia艂y niewypowiedziane w powietrzu, acz tak wyra藕nie obecne w jego g艂owie, tak przez nagle podniesiony przez Yosoo g艂os, zmuszaj膮cy go do mocniejszego chwycenia n贸偶ki kieliszka, marnie udaj膮cej jakie艣 podparcie. Sam pow臋drowa艂 wzrokiem po pozosta艂ych stolikach, pr贸buj膮c w kr贸tkiej czynno艣ci odnale藕膰 odpowied藕 szybciej, ni偶 ta zd膮偶y艂aby pa艣膰 spomi臋dzy ust Soo; zapewne z o wiele ostrzejszym wyd藕wi臋kiem.
Lecz i tak nie wczas zrozumia艂, o co chodzi艂o; nie widzia艂 niczego podejrzanego, nie znaj膮c tam prawie nikogo, a tym samym trac膮c szans臋 na po艂膮czenie ze sob膮 poszczeg贸lnych fakt贸w. A te widocznie umkn臋艂y tylko mu
— Co to ma do rzeczy? — zapyta艂 niemrawo, niemal偶e urywaj膮c w艂asn膮 odpowied藕 wraz z rozp臋dzeniem si臋 przedstawienia, w kt贸rym niech臋tnie bra艂 udzia艂. By艂 zmuszony wzi膮膰 udzia艂, w jednej z g艂贸wnych r贸l, cho膰 nigdy jej nie chcia艂. Tym bardziej, kiedy ostatnie s艂owa, jakie pad艂y ze strony przyjaciela, o ile m贸g艂 go tak jeszcze nazywa膰, rozdrapa艂y jeszcze niezagojon膮 ran臋.
S艂owa, za kt贸rymi przecie偶 nie mia艂o nic sta膰, a jednak nabiera艂y coraz wi臋kszego p臋du i stawa艂y si臋 rzeczywisto艣ci膮, kt贸r膮 sam zaprosi艂, mimo bycia dusz膮cym koszmarem.
Przez moment chcia艂 co艣 odpowiedzie膰, lecz nag艂y 艣cisk i sucho艣膰 w gardle pozwoli艂y mu na t臋pe przysuni臋cie kieliszka do warg, mimo braku obecno艣ci tam jakiegokolwiek p艂ynu. Kolejna pr贸ba znowu spotka艂a si臋 z niepowodzeniem, lecz tym razem przez, niespodziewane, zabranie g艂osu przez Seojuna. Ostre i podobnie k膮艣liwe, mimo swojej prostoty, a tym samym zwracaj膮ce uwag臋 wybitego z rytmu Yechana, kt贸ry zd膮偶y艂 pogodzi膰 si臋 z tym, jak ma min膮膰 jego wiecz贸r. Na masie obelg rzucanych w jego stron臋, kt贸re zamierza艂 przyj膮膰 w milczeniu, skoro na nie zas艂u偶y艂.
Nie spodziewa艂 si臋, 偶e ch艂opak si臋 udzieli; tym bardziej w ten spos贸b, kt贸ry mimo, w pewien spos贸b, bycia dla niego zbawiennym, zmusi艂 Powella do nerwowego prze艂kni臋cia 艣liny i podzi臋kowaniu w duchu, 偶e kelner po raz kolejny wype艂ni艂 jego kieliszek. Przede wszystkim, bo Seojun mia艂 racj臋 - nic nikogo nie trzyma艂o przy stoliku, szczeg贸lnie, kiedy nie bra艂o si臋 pod uwag臋 organizatorki. Lecz poczu艂 si臋 przede wszystkim… zauwa偶ony.
Ot臋pia艂y, kiedy co艣 pad艂o bezpo艣rednio w jego kierunku, acz nie ocieka艂o jadem i nienawi艣ci膮. Zagubiony, kiedy widzia艂 siedz膮cego przy tym samym stole Soo, u kt贸rego widzia艂 niepokoj膮cy b艂ysk w oku. I zastanawiaj膮cy si臋 nad pokus膮, jaka tkwi艂a w prostych s艂owach i chwili w samotno艣ci. W szansie na powiedzenie czego艣 bez obawy, 偶e spotka si臋 ze wbit膮 z premedytacj膮 szpilk膮
— Nie mam nic do powiedzenia, tak naprawd臋 — stch贸rzy艂 jednak po raz kolejny, posy艂aj膮c Seojunowi r贸wnie niepe艂ny u艣miech — A impreza trwa dopiero kilka minut, wi臋c… — tym razem zerkn膮艂 w kierunku Yosoo, ledwie daj膮c kolejnym s艂owom przej艣膰 przez usta — daj spok贸j, Soo. Prosz臋.
dull as dishwater channie
By艂 got贸w na dzia艂anie. Na wyrzucenie z siebie morza s艂贸w, gwa艂towne odsuni臋cie si臋 od stolika, teatralne opuszczenie tej przekl臋tej sali. Na cokolwiek. Natomiast tym, co sprawi艂o, 偶e Soo zamar艂 na moment - cho膰 nadal zbyt kr贸tki, by m贸g艂 zosta膰 zauwa偶onym - by艂… u艣miech. Niemal od razu przez niego wy艂apany, cho膰 przecie偶 tak wyra藕nie pow艣ci膮gliwy.
Usu艅Ten skierowany nie do niego.
Trzask kieliszka, kt贸ry ostro odstawi艂 na blat stolika ostatecznie po艂o偶y艂 kres tej niekomfortowej ciszy. Soo nie wiedzia艂 ju偶, czy z r贸wnowagi bardziej wyprowadza艂 go fakt, 偶e Seojun wchodzi艂 mu w艂a艣nie w parad臋 z pakietem swoich 偶enuj膮cych zaczepek, czy to, 偶e Yechan robi艂 dok艂adnie to, czego 艂apa艂 si臋 za ka偶dym razem, gdy dochodzi艂o mi臋dzy nimi do spor贸w. Przekl臋te milczenie, wycofanie, ciche pro艣by o to, by przesta膰. Wywieszenie flagi, kt贸r膮 on sam mia艂 ochot臋 jedynie podpali膰.
Przymkn膮艂 oczy i odchyli艂 g艂ow臋 do ty艂u, pr贸buj膮c opanowa膰 narastaj膮c膮 frustracj臋, ale jego wysi艂ki okaza艂y si臋 zupe艂nie bezcelowe. I mo偶e tak by艂o lepiej? Chcia艂 czego艣 wi臋cej. Potrzebowa艂 tego; silnej reakcji - usprawiedliwienia, dzi臋ki kt贸remu m贸g艂by wci膮gn膮膰 Chana w gr臋, w kt贸rej sam czu艂 si臋 du偶o pewniej. By ul偶y膰 sobie mo偶liwo艣ci膮 wylania z siebie ca艂ej, nagromadzonej z艂o艣ci; zrobienia czego艣, do czego zd膮偶y艂 przywykn膮膰. 艁atwiej by艂o mu porusza膰 si臋 po znajomym polu: po zakamarkach najsilniejszych emocji, kt贸re przys艂ania艂y to, co przera偶a艂o go najbardziej: powody, dla kt贸rych wci膮偶 czu艂 b贸l po wczorajszych, us艂yszanych przypadkowo, s艂owach.
A skoro Yechan mu tego nie dawa艂…
— Seojun — sykn膮艂 wi臋c przez zaci艣ni臋te z臋by, gwa艂townie odwracaj膮c si臋 w ko艅cu w jego stron臋. — Je艣li zamierzasz bawi膰 si臋 dzisiaj w pieprzon膮 cheerleaderk臋, to mo偶e najpierw zorientuj si臋, po kt贸rej stronie warto stan膮膰, co?
W czym on bra艂 w艂a艣nie udzia艂?
Chc膮c nie chc膮c musia艂 przyzna膰, 偶e Chan mia艂 jednak racj臋 w pewnej kwestii. Impreza dopiero si臋 rozkr臋ca艂a i je艣li nie chcia艂 pozby膰 si臋 wszystkich naboi ju偶 na wst臋pie, musia艂 zacz膮膰 nad sob膮 panowa膰. Co艣, co 艂atwo by艂o przyzna膰 w my艣lach, okaza艂o si臋 jednak du偶o trudniejsze do wykonania.
Odwr贸ci艂 si臋 w stron臋 blondyna, cho膰 nie by艂 do ko艅ca pewny, czy m贸g艂 i chcia艂 go teraz ogl膮da膰.
— Channie — warkn膮艂 pod nosem, mimowolnie zaciskaj膮c palce na kieliszku. — Co musia艂bym zrobi膰 albo powiedzie膰, 偶eby艣 w ko艅cu mi si臋 postawi艂?
Y.
Ten komentarz zosta艂 usuni臋ty przez autora.
Usu艅U艣miech czaj膮cy si臋 w k膮cikach ust, przymru偶one oczy, t臋cz贸wki bacznie 艣ledz膮ce twarz Yosoo, by dopatrze膰 si臋 ka偶dej najmniejszej zmiany, cho膰by drobnego drgni臋cia mi臋艣ni, odzwierciedlenia strz臋pk贸w emocji, z kt贸rymi boryka艂 si臋 w艂a艣nie ch艂opak. Jakiekolwiek reakcji, kt贸ra przynios艂aby zadowolenie. Spodziewa艂 si臋 co prawda czego艣 wi臋cej po Jeongu, bior膮c pod uwag臋 przedstawienie, jakim ich uraczy艂, ale jawna irytacja musia艂a mu p贸ki co wystarczy膰. Nie dostrzeg艂 ironicznej zale偶no艣ci pomi臋dzy ich zachowaniem, ale by艂o wielce prawdopodobne, 偶e nawet gdyby to zrobi艂, i tak nie czu艂by najmniejszej ochoty, by stara膰 si臋 go zrozumie膰.
Usu艅Nie widzia艂 powodu, dla kt贸rego mia艂by stawa膰 w dyskusji po stronie Yosoo, bo wydawa艂o si臋 to o wiele mniej zajmuj膮cym zaj臋ciem, ni偶 wysuni臋cie dzia艂 prosto w jego kierunku. Na jego uwag臋 zareagowa艂 jedynie uniesieniem lewej brwi, bo w chwili, gdy ju偶 mia艂 co艣 powiedzie膰, kolejne s艂owa opu艣ci艂y jego usta.
— Mo偶esz pozwoli膰 mu si臋 w og贸le odezwa膰, tak na start — mrukn膮艂, zmieniaj膮c pozycj臋, by teraz oprze膰 si臋 na prawej d艂oni i zwr贸ci膰 w stron臋 Yosoo. — Chocia偶 najwyra藕niej nie ma ci nic do powiedzenia, wi臋c na tym polu mo偶esz faktycznie napotka膰 pewne trudno艣ci.
Si臋gn膮艂 po kieliszek, uni贸s艂szy go na kr贸tko w ge艣cie toastu, zanim upi艂 spory 艂yk szampana, i w艂a艣nie wtedy nad g艂ow膮 ch艂opaka dostrzeg艂 obrazek, kt贸ry sprawi艂, 偶e zamar艂 na kr贸tk膮 chwil臋, z r臋k膮 zawieszon膮 w powietrzu i ustami dalej delikatnie rozchylonymi. Momentalnie wszystko wok贸艂 przesta艂o mie膰 jakiekolwiek znaczenie. Wiedzia艂, 偶e go tam spotka — by艂o to nieuniknione — ale nawet 艣wiadomo艣膰 tego nie przygotowa艂a go na emocje, kt贸re gwa艂townie w niego uderzy艂y. Mieszanka b贸lu, z艂o艣ci, smutku, wzgardy, t臋sknoty i obrzydzenia szarpn臋艂a nim od wewn膮trz tak mocno, 偶e poczu艂, jakby jego wn臋trzno艣ci stan臋艂y w ogniu.
Sunghoon spogl膮da艂 na niego ze stolika obok, prosto w oczy, intensywnie, prowokacyjnie i z premedytacj膮, podczas gdy jego usta muska艂y delikatn膮 d艂o艅 dziewczyny, kt贸ra z pewno艣ci膮 mia艂a tego wieczoru sta膰 si臋 jego ofiar膮. Nie musia艂 nic m贸wi膰, by Seojun zrozumia艂 jego intencje. Wystarczy艂o zaledwie kilkana艣cie sekund, by poj膮艂, 偶e stosunek Sunghoona do ich sytuacji ani troch臋 si臋 nie zmieni艂, a mo偶e nawet sta艂 si臋 jeszcze bardziej wrogi.
S膮dz膮c po jego ewidentnych planach, prawdopodobie艅stwo by艂o wysokie.
— Ale w zasadzie… — powiedzia艂 i prze艂kn膮艂 kolejny 艂yk szampana, nie odrywaj膮c oczu od Ahna, kt贸ry w艂a艣nie zani贸s艂 si臋 g艂o艣nym, szczerym 艣miechem w kierunku nieznajomej dziewczyny. Palce mimowolnie zacisn臋艂y si臋 mocniej na r膮czce kieliszka, a on zmusi艂 si臋, by skierowa膰 wzrok z powrotem na sw贸j stolik. — Masz ca艂kowit膮 racj臋, Yosoo. By艂oby nierozs膮dne opowiada膰 si臋 po jednej stronie, nie znaj膮c ca艂ej historii. A skoro nikt nie zamierza st膮d odej艣膰 i jeste艣my ewidentnie na siebie skazani… — Na jego ustach pojawi艂 si臋 subtelny u艣miech, kt贸ry jednak nie zdo艂a艂 ukry膰 b艂ysku gniewu w o偶ywionym spojrzeniu, gdy przeni贸s艂 wzrok na blondyna. — Channie? — zapyta艂 przeci膮gle, oczywi艣cie z premedytacj膮 wybieraj膮c zdrobnienie imienia. — Mo偶e chocia偶 przybli偶ysz, czemu jeste艣 winien?
Seojun, tym razem anio艂ek 馃槆
Spotted: The lights on the hotel terrace suddenly dimmed, the music faded, and the spotlights lit up a small stage behind the tables, where waiters stood with trays in hand. The chatter slowly dissolved into silence, which was soon pierced by the sweet, familiar voice of none other than Kristen Bell...
Usu艅Hello, Upper East Siders! Or should I say... Da—arlings? Having a blast yet? What do you think of my new twist on speed dating? I trust your eyes aren’t wandering to the neighboring tables—your full attention should be on your new companions for the evening… But just in case you’re getting bored (as if), I’ve cooked up a little game to spice things up. I know you’ll love it, and if not, well, tough luck… Oops!
The rules? Oh, they’re as easy as some of you are... Soon, the waiters will bring out massive trays loaded with exotic bites from around the globe, along with a menu. You'll start choosing in alphabetical order by your names and play in that order. Pick your dish, but if you skip your turn to eat by hiding behind a secret, the next in line picks the next treat. Welcome to the scandalous game of Spill it or Eat it! And remember, darlings, those secrets better be juicy enough… Because if I sense anyone holding back, the next time you hear my voice, I’ll be the one calling the shots. Enjoy the game! You know you love me.
Menu z list膮 da艅 mo偶na znale藕膰 w po艣cie
Milczenie by艂o dla Yechana bezpieczn膮 stref膮. Nie pozwala艂o na to, aby powiedzia艂 co艣 nie tak; aby przez przypadek pogorszy艂 swoj膮 sytuacj臋 jeszcze bardziej, cho膰 mia艂 kompletnie inny zamiar. Tak jak zrobi艂 ju偶 nieraz. Lubi艂 wi臋c milcze膰 - ogranicza膰 si臋 do przelotnych spojrze艅 i niewinnych wzrusze艅 ramionami, kiedy pytano go o jego pozycj臋. Przytakn膮膰 raz na jaki艣 czas, aby komu艣 nie podpa艣膰, a tym samym zagwarantowa膰 sobie spok贸j od dalszego dr膮偶enia tematu, czy wystawieniu si臋 na ryzyko, 偶e komu艣 podpadnie 藕le dobranym s艂owem.
Usu艅By艂o to czym艣, co zawsze wkurza艂o Yosoo. I dobrze zdawa艂 sobie z tego spraw臋. Nie potrafi艂 jednak przerwa膰 b艂臋dnego ko艂a, z kt贸rego obieca艂, 偶e si臋 wyrwie i odnajdzie j臋zyk w ustach, by w ko艅cu powiedzie膰 cokolwiek wi臋cej, ni偶 zdawkowa, bezpieczna odpowied藕.
Widzia艂 to nawet teraz, kiedy uwaga ch艂opaka, zbawiennie skupiona na Seojunie, ponownie do niego wr贸ci艂a, a on nie m贸g艂 d艂u偶ej wbija膰 spojrzenia w nieistniej膮cy punkt gdzie艣 na stoliku, byleby zaprezentowa膰 krzt臋 zaanga偶owania w dyskusj臋. Najch臋tniej zako艅czy艂by j膮 od razu; odbieg艂 od tematu i skupi艂 si臋 na czym艣 innym. Najlepiej czym艣, co nie bra艂o go pod uwag臋 jako g艂贸wny element
— Po co mia艂bym Ci m贸wi膰? — stwierdzi艂 szczerze, acz z brakiem k膮艣liwo艣ci w swoim g艂osie. Nie o to w ko艅cu mu chodzi艂o, kiedy by艂 przekonany, 偶e Yosoo wiedzia艂, co ma zrobi膰, aby zaj艣膰 mu za sk贸r臋. Chwilami by艂 przekonany, 偶e ten zna go lepiej, ni偶 on samego siebie, je艣li w gr臋 wchodzi艂y ciemniejsze, niewygodne zakamarki, od kt贸rych stara艂 si臋 oddzieli膰.
W samotno艣ci stresowa艂 si臋 dyskusjami z Yosoo, czuj膮c si臋 zawsze jako ten stoj膮cy na s艂abszej pozycji; bez wprawy w potyczkach s艂ownych i wystarczaj膮co dobrych argument贸w. Teraz dochodzi艂 do tego jeszcze siedz膮cy obok Seojun, skutecznie umniejszaj膮cy pr贸bom wyciszenia sytuacji, a zarazem pobudzaj膮cy 艣cisk 偶o艂膮dka Powella, nieustannie trzymaj膮cego kieliszek w pobli偶u ust.
Ilo艣膰 dolewanej do ognia oliwy bez przerwy ros艂a, a blondyn mia艂 wra偶enie, jakby supe艂 w jego brzuchu jedynie si臋 艣cie艣nia艂 z ka偶d膮, mijaj膮c膮 sekund膮. Si臋gaj膮c niemal swojego limitu, kiedy us艂ysza艂 tak sobie znane zdrobnienie. A jednak padaj膮ce z zupe艂nie innych ust, ni偶 dotychczas by艂 przyzwyczajony.
Mimochodem spojrza艂 w kierunku Seojuna, nie zwracaj膮c uwagi na zdradliwy b艂ysk w oku, kt贸ry w danym momencie m贸g艂by pozwoli膰 mu na chwycenie si臋 czego艣 innego, ni偶 czystego szoku, jakie wywo艂a艂o zadane pytanie, niemal偶e zag艂uszone w jego uszach okre艣leniem, kt贸re w przeci膮gu tego wieczoru by艂o u偶yte jedynie jako co艣 przybieraj膮ce form臋 obrazy
— No nie wiem– — nie mia艂 ju偶 si艂y na zdziwienie, kiedy po raz kolejny co艣 mu przerwa艂o. Tym razem w formie g艂osu roznosz膮cego si臋 po ca艂ej sali i przypominaj膮cym, na czyjej imprezie si臋 znajdowali. A u Plotkary nie mog艂o zabrakn膮膰 czego艣 czysto stworzonego dla pogr膮偶enia swoich go艣ci; tym razem b臋d膮c, chwilowym, zbawieniem dla Powella.
— No, musi to troch臋 poczeka膰… — stwierdzi艂 z jawnie niewiarygodnym 偶alem, kiedy m贸g艂 dostrzec przed sob膮 menu z przer贸偶nymi, egzotycznymi potrawami. I tym razem w u艣miechu czai艂o si臋 wi臋cej szczero艣ci, kiedy zwraca艂 si臋 w kierunku bruneta — Bo chyba akurat ty zaczynasz.
Chan
— Po co? — powt贸rzy艂 po Chanie, troch臋 odruchowo, a troch臋 z rozmys艂em, zastanawiaj膮c si臋 przy okazji, jak d艂ugo zamierzali ci膮gn膮膰 t臋 absurdaln膮, nios膮c膮 za sob膮 wielkie nic, rozmow臋. — W twoim przypadku, to rzeczywi艣cie nie ma przecie偶 偶adnego znaczenia. Jak mog艂oby mie膰?
Usu艅To nie tak, 偶e Soo czerpa艂 przyjemno艣膰 z jawnego naigrywania si臋 z Yechana. Cho膰 mog艂o to tak wygl膮da膰, w rzeczywisto艣ci by艂o kompletnie inaczej. Im mocniej uderza艂, tym bardziej nienawidzi艂 samego siebie, ale co艣, nad czym nie potrafi艂 jeszcze zapanowa膰, skutecznie utrudnia艂o mu to, by po prostu zamkn膮膰 usta. W rezultacie ka偶da z ich k艂贸tni, s艂ownych wojen, w kt贸rej nie bra艂 je艅c贸w, ko艅czy艂a si臋 upadkiem obu stron. Ranami poniesionymi zar贸wno przez Soo, jak i Chana, cho膰 to w艂a艣nie drugi z nich cz臋艣ciej zdawa艂 si臋 ko艅czy膰 na tej gorszej pozycji. Dotychczas dzia艂o si臋 to jednak g艂贸wnie wtedy, kiedy jedynymi 艣wiadkami ich dyskusji byli tylko oni sami. Wszystkie s艂owa, spojrzenia pe艂ne b贸lu i rozczarowania, gesty, kt贸rych w por臋 nie zatrzymali, przeznaczali jedynie dla siebie nawzajem, a teraz… niezamierzenie stworzyli pole bitwy, na kt贸re zaprosili trzeci膮, by膰 mo偶e t臋 najbardziej niebezpieczn膮, stron臋 sporu. Cho膰 mo偶e rzeczywi艣cie g艂贸wnym winnym, do czego oczywi艣cie nigdy by si臋 nie przyzna艂, by艂 tutaj w艂a艣nie Soo.
Za ka偶dym razem, gdy zbli偶a艂 si臋 do tego, by przyj膮膰 t臋 my艣l w ca艂o艣ci, pogodzi膰 z ni膮 i powiedzie膰 cokolwiek, co na nowo zburzy艂oby powsta艂e mi臋dzy nimi mury, dzia艂o si臋 jednak co艣, co skutecznie go od tego odci膮ga艂o. Tym razem by艂o to tak dobrze znane zdrobnienie, zarezerwowane tylko dla niego, jak mog艂o mu si臋 wcze艣niej wydawa膰. Channie. Jak 艣mia艂?
Co艣, co szczerze uwielbia艂, w innych ustach brzmia艂o nagle obco, ch艂odno na tyle, 偶e Soo jedynie cudem powstrzyma艂 wymowne drgni臋cie cia艂a. Czu艂, 偶e coraz wi臋cej wymyka艂o mu si臋 spod kontroli; 偶e wystarczy艂a jeszcze chwila, by zrobi艂 co艣, czego nie tylko b臋dzie 偶a艂owa艂, ale co mog艂oby okaza膰 si臋 niemo偶liwe do odkr臋cenia. Skupi艂 wi臋c ca艂膮 uwag臋 na rozpocz臋tej w艂a艣nie grze, niewielkim menu i oczywi艣cie na brunecie, powoli odwracaj膮c si臋 w jego stron臋.
— Nie kr臋puj si臋 — zach臋ci艂 z艂o艣liwie, z trudem powstrzymuj膮c, cisn膮cy mu si臋 na usta, u艣miech. — Jesz, czy mo偶e opowiadasz, skoro jeste艣 dzi艣 taki rozmowny? Chocia偶… naprawd臋 w膮tpi臋, 偶e jest co艣, czego Nowy Jork jeszcze o tobie nie us艂ysza艂.
Y.
— Tak m贸wisz? — zapyta艂, u艣miechaj膮c si臋 jednocze艣nie w stron臋 Yosoo, po czym wyci膮gn膮艂 r臋k臋 przez st贸艂, by dosi臋gn膮膰 karty. — Nie powiedzia艂bym, 偶e a偶 tak uwa偶nie 艣ledzisz moje losy, by zna膰 ka偶dy m贸j sekret. I’m flattered.
Usu艅Co najzabawniejsze, by艂o wi臋cej ni偶 pewne, 偶e gdyby nie niesprzyjaj膮ce — i to z obu stron — okoliczno艣ci, w kt贸rych si臋 spotkali, Seojun m贸g艂by nawet tego blondw艂osego, kipi膮cego szyderczo艣ci膮 ch艂opaka polubi膰. Na tyle, aby przynajmniej sp臋dzi膰 wsp贸lnie wiecz贸r przy stoliku bez wisz膮cej nad nimi gro藕by, 偶e w pewnym momencie puszcz膮 im nerwy i zwyczajnie si臋 pozabijaj膮. P贸ki co, Yosoo wydawa艂 si臋 ch艂opakowi interesuj膮cy, a jego ci臋ty j臋zyk mu imponowa艂… i mo偶e zda艂by sobie z tego spraw臋, gdyby go w tym wszystkim tak nie denerwowa艂. O Yechanie natomiast nie wyrobi艂 sobie jeszcze 偶adnego zdania, bo niewiele si臋 o nim dowiedzia艂, za wyj膮tkiem tego — a mo偶e w艂a艣nie przez to — 偶e cechuje go nienaturalny up贸r, by si臋 nie odzywa膰. Przyjemnie mu si臋 jednak prze艣lizgiwa艂o wzrokiem po jego twarzy.
Przez chwil臋 Seojun stuka艂 palcami o blat stolika, lekko marszcz膮c brwi, gdy jego t臋cz贸wki 艣ledzi艂y przygotowane przez Plotkar臋 menu. Cz臋艣膰 z rzeczy z listy mia艂 okazj臋 je艣膰, niekt贸re m贸g艂by chcie膰, niemniej wi臋kszo艣ci z nich nie zamierza艂 pr贸bowa膰 nigdy. Przesun膮艂 powoli spojrzeniem z tekstu na naczynie, pierwsze danie, a k膮cik ust mimowolnie uni贸s艂 mu si臋 w grymasie na my艣l, 偶e mia艂by prze艂kn膮膰 ten w膮tpliwy, szwedzki przysmak. W ko艅cu od艂o偶y艂 menu na st贸艂 i opar艂 艂okcie o blat, uk艂adaj膮c brod臋 na splecionych d艂oniach.
— Sur-str枚-mming? Nie zach臋ca. — W jego g艂osie pobrzmiewa艂o rozbawienie. — Zostaje mi chyba tylko sekret.
Co by艂o na tyle warto艣ciowe, by m贸c faktycznie uchodzi膰 za godn膮 g艂odu Plotkary tajemnic臋, ale na tyle dla niego nieznacz膮ce, by nie narazi膰 siebie na jakiekolwiek nieprzyjemno艣ci? Czy istnia艂a jaka艣 luka w tej grze, kt贸r膮 z pocz膮tku przeoczy艂, a kt贸ra pozwoli艂aby mu na wyj艣cie z tej sytuacji bez szwanku? Czy musia艂 m贸wi膰 o czym艣, czego osoby przy stoliku nie by艂y 艣wiadome, a mo偶e tylko sama Plotkara? Regu艂y pozostawi艂y wi臋cej pyta艅 ni偶 odpowiedzi. Ale skoro bi艂 we wszystko, w co tylko m贸g艂, czemu pieprzona kr贸lowa Manhattanu mia艂aby wyj艣膰 z tego bez cho膰by ma艂ego dra艣ni臋cia?
— Na zesz艂orocznej imprezie jedna osoba przedawkowa艂a. Jackson. Zmar艂 — powiedzia艂 cicho, a w jego oczach na powr贸t zago艣ci艂a w艣ciek艂o艣膰. — I nikt nie pisn膮艂 ani s艂owa, bo ka偶dy si臋 boi tej suki. Ale — roze艣mia艂 si臋 gard艂owo — pomoc wcale nie przysz艂a. Nikt z obs艂ugi nawet nie kiwn膮艂 palcem, gdy umiera艂 na 艣rodku parkietu. — Zerkn膮艂 ponownie na menu, a potem, ju偶 szeptem, zapyta艂: — Podoba ci si臋 ten sekret, kochana?
Seojun
Pr臋dko艣膰 kelner贸w w nape艂nianiu kieliszk贸w unika艂a Powellowi na tyle, aby 偶y艂 w przekonaniu, 偶e wcale nie pi艂 zbyt szybko. 呕e przecie偶 co chwil臋 trzyma艂 r贸wny poziom p艂ynu, przez co bez oporu wlewa艂 go w siebie i ignorowa艂 ciep艂o obejmuj膮ce jego cia艂o z ka偶dym 艂ykiem. A mia艂 wra偶enie, 偶e szampan by艂 jedynym, co dawa艂o rad臋 odwr贸ci膰 jego uwag臋 od bolesnego spojrzenia Yosoo, kt贸re si臋 w niego wwierca艂o; jak i ciekawskich pyta艅 Seojuna, na kt贸re nie m贸g艂 bez ko艅ca unika膰 odpowiedzi.
Usu艅Szczeg贸lnie nie teraz, kiedy Plotkara dorzuci艂a do ca艂ego miksu wymy艣ln膮 gr臋, zak艂adaj膮c膮 w艂a艣nie to. Bezpo艣rednie odpowiadanie, kt贸rego mo偶na by艂o unikn膮膰 kosztem w艂asnych kubk贸w smakowych.
Niekt贸re z pozycji wydawa艂y si臋 bezpieczne, wr臋cz znajome z menu restauracyjnego, kiedy zamaczali palce w bardziej egzotycznych potrawach. Problem nie do ko艅ca tkwi艂 w tym, 偶e nie chcia艂 czego艣 zje艣膰; cho膰 niejedno z da艅 odstrasza艂o samym opisem. Yechan nie by艂 pewien, czy zwyczajnie da rad臋 cokolwiek w siebie wcisn膮膰. Cho膰 m贸g艂by na tym lepiej wypa艣膰. Tym bardziej, kiedy przeskanowa艂 szybko wzrokiem le偶膮ce menu i m贸g艂 stwierdzi膰, 偶e pierwsze, przypadaj膮ce mu jedzenie wcale nie nale偶a艂o do tych z gorszego sortu.
Nie rozlu藕nia艂o to jednak sup艂a w jego brzuchu, a kiedy tylko pierwsze s艂owa sekretu opu艣ci艂y usta Seojuna, m贸g艂 poczu膰, jak ten zacie艣nia si臋 jeszcze bardziej.
Nie by艂 g艂upi, wiedzia艂, 偶e Plotkara lubi艂a sensacje, nawet je艣li stara艂 si臋 nie miesza膰 w to, co robi艂a. Przynajmniej dop贸ki sam nie znalaz艂 si臋 na jej stronie jako Y, jedynie powierzchownie pozwalaj膮ce zachowa膰 anonimowo艣膰. Lecz nie pos膮dza艂by jej o a偶 tak膮 zagrywk臋, jak dopuszczenie do tego, aby jeden z go艣ci umar艂. Bez pomocy, nawet pr贸by pomocy, dla zachowania pozor贸w.
Zerkn膮艂 na bruneta ze wzrokiem, w kt贸rym g贸rowa艂o zmartwienie wymieszane ze wsp贸艂czuciem, aby w milczeniu si臋gn膮膰 po zaprezentowane im menu. Teraz tym bardziej wola艂 milcze膰; nawet m贸g艂by, kiedy stulenie jajo sprawia艂o wra偶enie jednej z bezpieczniejszych pozycji na li艣cie. Mimo to, po kilkusekundowym wpatrywaniu si臋 w niewielk膮 porcj臋, zrezygnowa艂. Mo偶e przez presj臋 po us艂yszanym sekrecie, mo偶e przez alkohol wkraczaj膮cy do jego systemu i nieprzyg艂uszany niczym innym, kiedy by艂 wlany na niepe艂ny 偶o艂膮dek
— Te偶 chyba spasuj臋 — stwierdzi艂, odk艂adaj膮c menu na stolik — I skoro i tak ju偶 pad艂o pytanie… — jedynie przelotnie spojrza艂 na Yosoo, nim zatrzyma艂, my艣l膮c, 偶e by艂a to bezpieczniejsza opcja, wzrok na Seojunie, nie zastanawiaj膮c si臋 nad tym, czy to w og贸le by艂 dobry sekret. Czy tego oczekiwa艂a organizatorka, ani czy by艂o to co艣, czym powinien dzieli膰 si臋 z tak przypadkow膮 osob膮, jak Kim, nawet w tak okrojony spos贸b — To zawini艂em tym, 偶e nie przyzna艂em si臋 przed ojcem do swojej relacji z Yosoo.
Yechan
Nie by艂o go na tamtej imprezie. Sp臋dza艂 w贸wczas tydzie艅 w g贸rach ze swoimi rodzicami i rodzin膮 Avy, a gdy by艂o ju偶 po wszystkim, pierwszy raz nie 偶a艂owa艂, 偶e okazja na kolejn膮 zabaw臋 przesz艂a mu ko艂o nosa. S艂ysza艂 o tym, co si臋 sta艂o - nie da艂o si臋 nie - ale nie zna艂 oczywi艣cie jakichkolwiek szczeg贸艂贸w. Jak ka偶dy, kto nie zalicza艂 si臋 do grona w膮tpliwych szcz臋艣liwc贸w, fetuj膮cych w贸wczas w hotelu Palace. Zarzut wysnuty w艂a艣nie przez Seojuna nie tyle go jednak zaskoczy艂, co… raczej szczerze przygn臋bi艂.
Usu艅— Zawsze wiedzia艂em, 偶e jest popieprzona — odpar艂 wi臋c, upijaj膮c reszt臋 szampana i kr臋c膮c wymownie kieliszkiem w powietrzu. Kim ruszy艂 t臋 strun臋, kt贸rej drgania Soo 偶yczy艂 sobie teraz najmniej, zw艂aszcza je艣li dalej zamierza艂 obstawa膰 przy tym (nawet je艣li by艂o to zupe艂nie bez sensu), 偶e jedynym, co czu艂 w stosunku do bruneta, by艂a niepohamowana irytacja. By膰 mo偶e w innych okoliczno艣ciach pozwoli艂by sobie teraz na to, by doda膰 co艣 jeszcze. Poci膮gn膮膰 temat i obr贸ci膰 ich spotkanie w co艣, co mog艂oby przynie艣膰 ze sob膮 wi臋cej dobrego, ale prawd臋 m贸wi膮c, nie mia艂 na to ani si艂y, ani ochoty. Tym bardziej, gdy Chan nieoczekiwanie postanowi艂 przypomnie膰 sobie jednak, do czego s艂u偶y艂 j臋zyk.
Soo wys艂ucha艂 w milczeniu tego, czym blondyn zechcia艂 si臋 w艂a艣nie podzieli膰, po czym chwyci艂 w d艂onie niewielkie menu, przygl膮daj膮c si臋 potrawie, kt贸ra przypad艂a mu w udziale.
— Jad艂em to kiedy艣 — przyzna艂 zgodnie z prawd膮, na razie zupe艂nie ignoruj膮c wyznanie Powella. — Ale wtedy by艂o grillowane. — Po艂o偶y艂 kart臋 z powrotem na blacie i po kilku sekundach pozornego zastanawiania si臋 nad podj臋t膮 ju偶 dawno decyzj膮, odsun膮艂 od siebie naczynie z potraw膮. — Teraz jako艣 nie zach臋ca.
Odchyli艂 si臋 na krze艣le, skrzy偶owa艂 r臋ce na wysoko艣ci klatki piersiowej i przygl膮da艂 si臋 Yechanowi z wyrazem twarzy, kt贸rego pewnie sam nie potrafi艂by teraz trafnie zinterpretowa膰.
— A ja przyzna艂em si臋 przed ka偶dym — skwitowa艂 w ko艅cu z przesadnym, teatralnym entuzjazmem, przeskakuj膮c spojrzeniem z Seojuna na Yechana i z powrotem. — Przed ojcem, matk膮, rodzin膮 by艂ej narzeczonej i po艂ow膮 pieprzonej restauracji r贸wnie偶.
Nie analizowa艂; jeszcze nie. Ale nie mia艂 nic do stracenia.
— Jedyne, o czym nie powiedzia艂em nikomu to fakt, 偶e… — zatrzyma艂 si臋 jedynie na kr贸tk膮 chwil臋, nie b臋d膮c pewnym, czy kolejne s艂owa rzeczywi艣cie zalicza艂y si臋 do w膮skiego pakietu jego pojedynczych sekret贸w. Nikt nie m贸g艂 o tym wiedzie膰; nie mia艂 prawa - nawet Plotkara, bowiem ta kwestia nigdy nie zosta艂a poruszona przez 偶adnego z nich poza 艣cianami ich wzgl臋dnie bezpiecznych mieszka艅. — Spali艣my ze sob膮 pierwszy raz, kiedy jeszcze by艂em zaj臋ty.
Soo
Twardo wpatrywa艂 si臋 w kart臋, a偶 Yechan j膮 zabra艂. W efekcie przegapi艂 spojrzenia obojga oraz nie wychwyci艂 cieniutkiej nuty sympatii w g艂osie Yosoo, co w gruncie rzeczy wysz艂o na dobre, bo jakiekolwiek wsp贸艂czucie spotka艂oby si臋 z jego strony z gwa艂town膮 reakcj膮. Nie chcia艂 rozdrapywa膰 ran, skupia膰 si臋 na smutku i 偶alu, ponownie my艣le膰 o 艣mierci, kt贸ra niemal偶e i z niego wyssa艂a z 偶ycie, a z kt贸r膮 uda艂o mu si臋 w ko艅cu pogodzi膰. Gniew, jaki odczuwa艂 wobec wszystkich uczestnik贸w tamtego wydarzenia — go艣ci, Plotkary, samego Jacksona, a przede wszystkim wobec siebie — m贸g艂by niesprawiedliwie wy艂adowa膰 na swoich dzisiejszych towarzyszach. Dlatego milcza艂, chyba pierwszy raz tego wieczora ulegaj膮c zdrowemu rozs膮dkowi, a偶 blondyn w ko艅cu przerwa艂 cisz臋, wyjawiaj膮c sw贸j sekret, co skutecznie i ca艂kowicie odwr贸ci艂o jego uwag臋. Najpierw popatrzy艂 z lekkim niedowierzaniem wprost na Yechana, jego wzrok przeskakiwa艂 z jednej t臋cz贸wki do drugiej, a potem, gdy Yosoo si臋 odezwa艂, odwr贸ci艂 si臋 powoli w jego stron臋.
Usu艅Gdyby nie ca艂a paleta negatywnych emocji, kt贸ra szarpa艂a nim od wewn膮trz, mo偶e i roze艣mia艂by si臋 g艂o艣no, z niedowierzaniem kr臋c膮c g艂ow膮, bo konwersacja faktycznie, z jego punktu widzenia, by艂a absurdalna. Wr臋cz komiczna. Bo czy nie zaledwie par臋 dni temu prowadzi艂 k艂贸tnie o bardzo podobnym 藕r贸dle? Co prawda, przypuszcza艂 ju偶 wcze艣niej, 偶e mog艂o chodzi膰 w ich sporze o co艣 podobnego, ale nie a偶 tak bli藕niaczego.
— To ju偶 przynajmniej wiem, po czyjej stronie warto stan膮膰. — Szeroki u艣miech, kt贸ry pos艂a艂 w stron臋 Yosoo, daleki by艂 od szczero艣ci. — Czyli, podsumowuj膮c… zdradzi艂e艣 swoj膮 narzeczon膮, rozjeba艂e艣 zwi膮zek, narobi艂e艣 — tak sobie wyobra偶am — zajebistego g贸wna swoim rodzicom, za co… nie wiem, zabrali ci Amexa? Chc膮 odes艂a膰 do Europy? Generalnie, utrudniaj膮 ci codzienno艣膰, jak tylko mog膮. W ka偶dym razie, wyrzuci艂e艣 swoje dawne 偶ycie do kosza, a teraz jeste艣 z艂y i obra偶ony, bo druga strona go nie chce sobie rozjeba膰 w tak zajebistym stylu?
Mo偶e i jego oczy zwr贸cone by艂y w stron臋 Yosoo, ale oczami wyobra藕ni widzia艂 przed sob膮 zupe艂nie inn膮 twarz. Nie m贸wi艂 do niego; nie tak naprawd臋. Ka偶de jadowicie wypowiedziane s艂owo nie by艂o skierowane do ch艂opaka, kt贸rego praktycznie nie zna艂 i o kt贸rego 偶yciu niewiele wiedzia艂 — m贸wi艂 do Sunghoona.
— Bo ja — si臋gn膮艂 po kart臋, od razu krzywi膮c si臋, gdy przeczyta艂, co zosta艂o dla niego przygotowane — gdybym wiedzia艂, 偶e dla kogo艣 mog艂oby si臋 to sko艅czy膰 cho膰by w po艂owie tak 藕le, jak dla mnie, zamkn膮艂bym dzi贸b i nie wymaga艂 niczego. Tak chyba dzia艂a mi艂o艣膰, co nie?
Zerkn膮艂 na drugiego ch艂opaka, unosz膮c lekko brwi, jakby szuka艂 potwierdzenia swoich s艂贸w. I podczas gdy wzrokiem bada艂 jego wyra藕nie zm臋czon膮 twarz, wysokie ko艣ci policzkowe, pe艂ne usta, ciemne oczy wygl膮daj膮ce zza przyd艂ugiej grzywki, do g艂owy wpad艂 mu kolejny pomys艂, jak m贸g艂by wyprowadzi膰 Jeonga z r贸wnowagi. A trzyma艂by si臋 regu艂 gry, bo przecie偶… nie sk艂amie.
— Sekret, sekret, sekret… — mrukn膮艂, przymykaj膮c na chwil臋 oczy. — C贸偶, jestem pewien, 偶e tego na pewno nikt nie wie… Podoba mi si臋 tw贸j ch艂opak, Yosoo. — Jego oczy zab艂yszcza艂y niebezpiecznie, gdy zerkn膮艂 na chwil臋 Powella. — Jest totalnie w moim typie.
Seojun, tym razem to ju偶 raczej diabe艂ek 馃槇
Przys艂uchiwa艂 si臋 pierwszej fali s艂贸w Seojuna w milczeniu i z wymownie uniesionymi brwiami. Na pocz膮tku nie zamierza艂 tego jakkolwiek komentowa膰. Po pierwsze, ostatnim czego chcia艂, by艂o podarowanie ch艂opakowi cho膰 odrobiny satysfakcji, kt贸r膮 czerpa艂by z tego z ca艂膮 pewno艣ci膮, gdyby tylko u艣wiadomi艂 sobie, z jak pora偶aj膮c膮 dok艂adno艣ci膮 wbija艂 ka偶d膮 z ma艂ych szpilek prosto w sam 艣rodek serca Soo. Po drugie: Jeong nigdy nie mia艂 w zamiarze wymagania robienia rzeczy dla… samej idei wykonywania jakiegokolwiek ruchu. Chodzi艂o o co艣 zupe艂nie innego. O wiar臋 w to, 偶e relacja, kt贸r膮 budowali z Chanem znaczy艂a dla nich tyle samo. O to, 偶e byli dla siebie czym艣, wartym podj臋cia ryzyka tak wielkiego, jak nigdy wcze艣niej. Nawet przez chwil臋 nie chcia艂, by Channie straci艂 na tym cokolwiek, cho膰 gdyby tak si臋 sta艂o, Yosoo by艂 got贸w zrobi膰 wszystko, by wynagradza膰 mu to ka偶dego dnia, w ka偶dej minucie, dop贸ki starczy艂oby mu si艂. W艂asnymi r臋koma odbudowa艂by dla niego wszystko to, co wcze艣niej zosta艂oby brutalnie zburzone. A co us艂ysza艂 w zamian?
Usu艅Odruchowo i troch臋 wbrew sobie, zaw臋drowa艂 spojrzeniem w stron臋 Chana. Mia艂 ochot臋 ich stamt膮d wyprowadzi膰. M贸g艂by podej艣膰 do blondyna bez s艂owa, otoczy膰 go ramionami, zamkn膮膰 w bezpiecznym u艣cisku i szepcz膮c mu do ucha co艣 przeznaczone jedynie dla niego, sk艂oni膰 go do pospiesznego opuszczenia tego cholernego hotelu. Zignorowania imprezy Plotkary, tak jak robili to wielokrotnie wcze艣niej. Pokierowania ich do domu, gdzie, w bezpiecznym schronieniu, liczyliby si臋 tylko oni. Znowu; jak zaledwie dwa dni temu. Gdzie po ca艂ym tym, pieprzonym przedstawieniu, po d艂u偶膮cych si臋 niezno艣nie godzinach, sp臋dzonych do tej pory oddzielnie, mogliby nadrobi膰 ka偶d膮 z chwil, niezale偶nie od tego, na jak膮 opcj臋 ich wype艂nienia, by si臋 w贸wczas zdecydowali. Tak zachowa艂by si臋 Jeong Yosoo, zawierzaj膮cy w s艂uszno艣膰 rozwi膮za艅 opartych na ch艂odnej kalkulacji. Ale nagle, w u艂amku sekundy, kt贸ry m贸g艂by umkn膮膰 jego uwadze, gdyby tylko mrugni臋cie zaj臋艂o mu wi臋cej czasu ni偶 zazwyczaj, wszystko si臋 zmieni艂o. Kilka s艂贸w, kt贸rych si臋 nie spodziewa艂, a kt贸re uk艂ada艂y si臋 w tak jednoznaczn膮 narracj臋, pieprzone umizgi wywo艂uj膮ce md艂o艣ci i niezno艣ny 艣cisk 偶o艂膮dka.
I Soo nie dzia艂a艂 ju偶 racjonalnie.
Kr贸tki moment wystarczy艂 mu do tego, by wychyli膰 si臋 na krze艣le w stron臋 Seojuna, zaczepi膰 palce na brzegu jego marynarki i mocnym szarpni臋ciem zminimalizowa膰 dziel膮c膮 ich odleg艂o艣膰. Byli tak blisko siebie, 偶e oddech Yosoo, nap臋dzany teraz z艂o艣ci膮 i pewnie odrobin膮 paniki, m贸g艂 rozbija膰 si臋 na twarzy Kima bez najmniejszego trudu. Sk艂ama艂by twierdz膮c, 偶e nie mia艂 ochoty zadusi膰 go w艂asnymi r臋koma.
— Co powiedzia艂e艣? — pyta艂, cho膰 doskonale us艂ysza艂 ka偶de z tych, niepokoj膮co poruszaj膮cych go, s艂贸w. Druga, wolna dot膮d d艂o艅, samoistnie zacisn臋艂a mu si臋 w pi臋艣膰. — Odszczekasz to sam czy ci, kurwa, pom贸c?
Yosoo
Czu艂 presj臋 wywieran膮 przez spojrzenie Yosoo, z kt贸r膮 coraz mniej potrafi艂 sobie radzi膰. D艂onie przesta艂y zajmowa膰 si臋 w膮sk膮 n贸偶k膮 kieliszka, a przerzuci艂y si臋 na m臋czenie sk贸rek przy paznokciach w tak naturalnym, uspokajaj膮cym dla niego odruchu. W tym momencie daj膮cym tyle, co nic.
Usu艅Mia艂 racj臋, to chyba bola艂o go jeszcze bardziej. Wytyka艂o Yechanowi przed oczami, jak tch贸rzliwie si臋 zachowa艂 mimo po艣wi臋cenia, na jakie zdecydowa艂 si臋 Yosoo. Nie m贸g艂 wymaza膰 z pami臋ci zdarzenia z restauracji. I nie chodzi艂o o to, 偶e pragn膮艂 si臋 go pozby膰, a nie potrafi艂, czy przypomina艂o o b贸lu z tamtego dnia. By艂… zbyt dumny z Jeonga, aby o tym zapomnie膰. Za bardzo poruszony, kiedy nie pozwoli艂 mu wzi膮膰 winy na siebie i przekszta艂ci膰 ich relacj臋 w co艣, czym nigdy nie chcia艂, 偶eby by艂a.
A par臋 dni p贸藕niej i tak to zrobi艂; sam z siebie, bez jasnego powodu i z cichym g艂osem w g艂owie powtarzaj膮cym, 偶e powinien powiedzie膰 prawd臋. Prze艂ama膰 si臋 i w ko艅cu postawi膰 swojemu ojcu, kt贸rego interesowa艂 tylko w chwilach, jak te - kiedy na szali k艂ad艂 jego dobre imi臋.
By艂 bliski zatoczenia b艂臋dnego ko艂a po raz kolejny, kiedy przez my艣li przedosta艂 si臋 g艂os Seojuna. Wst臋pnie wzbudzaj膮cy panik臋, 偶e podw贸jnie zostanie mu u艣wiadomione to, jak bardzo wszystko zepsu艂. Ale zaraz bezwiednie kieruj膮cy jego zaskoczone spojrzenie na bruneta.
Bo pierwszy raz tego wieczoru poczu艂 si臋 zrozumiany. Mo偶e w spos贸b wyolbrzymiony, nieznaj膮cy wszystkich, wa偶nych szczeg贸艂贸w, ale nie potrafi艂 teraz zwr贸ci膰 na to uwagi, kiedy palce na moment przesta艂y szarpa膰 sk贸r臋. Bo w ko艅cu kto艣 pozwoli艂 mu poczu膰, 偶e jego zachowanie nie by艂o kompletnie bezpodstawne; 偶e jego obawy mia艂y w艂asne 藕r贸d艂o i nie by艂y czym艣, co sam sobie wymy艣li艂. Nie z艂apa艂 samego siebie na tym, 偶e siedzia艂 ze spojrzeniem dalej wlepionym w Seojuna, spotykaj膮cym si臋 z par膮 ciemnych t臋cz贸wek, kiedy pad艂o otwarte, mo偶liwe, 偶e nawet nieoczekuj膮ce odpowiedzi pytanie. I dopiero wtedy opu艣ci艂 wzrok, z ci臋偶kim prze艂kni臋ciem 艣liny, kiedy przyznanie brunetowi racji dalej przychodzi艂o mu z trudem. Nawet je艣li w pe艂ni si臋 z nim nie zgadza艂; kiedy pami臋ta艂 b贸l, jaki sprawia艂o mu zostaniem zamiecionym pod dywan przy ich pierwszym ‘wyskoku’. Tak us艂yszane s艂owa dawa艂y mu potrzebny, upragniony komfort. Mimo zdziwienia, jakie wst臋pnie wzbudzi艂y.
Cho膰 nie tak wielkiego, jak kolejny sekret opuszczaj膮cy usta Kima, zmuszaj膮cy go do nag艂ego spojrzenia na ch艂opaka, z kolejn膮 doz膮 szoku. Przez to, co powiedzia艂 - przez wyznanie, kt贸rego kompletnie si臋 nie spodziewa艂 i sprawi艂o, 偶e momentalnie zamar艂 na swoim miejscu, z pragn膮cym si臋 w艣lizgn膮膰 speszeniem. I przez dziwny 艣cisk 偶o艂膮dka, kiedy zosta艂 nazwany ch艂opakiem Yosoo, ale nie przez niego. Nigdy nie zosta艂 tak nazwany, nigdy nie okre艣lili tej relacji w 偶adnych ramach, lecz s艂odki wyd藕wi臋k by艂 st艂umiony przez pokrywaj膮c膮 go gorycz.
I niepok贸j.
Bo powinien przewidzie膰, 偶e tak to si臋 sko艅czy, skoro zna艂 Yosoo. I jak chwilami niewiele brakowa艂o, aby doprowadzi膰 go do granicy wytrzyma艂o艣ci.
— Soo, przesta艅… — odruchowo, spanikowany, podni贸s艂 si臋 ze swojego miejsca, aby przys艂oni膰 d艂o艅 ch艂opaka swoj膮 w艂asn膮, jakby mia艂o go to przed czymkolwiek powstrzyma膰, kiedy niewiele my艣la艂 przy wypowiadanych s艂owach — Po co dajesz si臋 tak 艂atwo sprowokowa膰?
Yechan
Nie zrozumia艂by ich. Nawet, gdyby pozna艂 ca艂膮 histori臋 ze szczeg贸艂ami, i tak sta艂by przy swoim. Nie widzia艂 najmniejszej winy w zachowaniu Yechana, niewa偶ne, co sta艂o si臋 wcze艣niej i do czego posun膮艂 si臋 Yosoo, ani dlaczego zdecydowa艂 si臋 zrobi膰 w ten spos贸b. Nie istnia艂o, oczywi艣cie w jego mniemaniu, 偶adne usprawiedliwienie na wymaganie od drugiej osoby po艣wi臋cenia tego rodzaju, bo sam bardzo dobrze wiedzia艂, jak wysoka mo偶e by膰 jego cena, szczeg贸lnie w ich 艣wiecie. A czym to by艂o, jak nie wymogiem, skoro tylko jedna droga najwyra藕niej nie wzbudza艂a gniewu? Idea czy nie, nie mia艂o to dla niego znaczenia, liczy艂 si臋 tylko wynik, bo czy uderzy si臋 kogo艣 przypadkiem, czy z premedytacj膮, b臋dzie przecie偶 bola艂o dok艂adnie tak samo. A by艂a tylko jedna osoba, kt贸ra mog艂a zdecydowa膰, czy chce przyj膮膰 na siebie ten cios.
Usu艅By艂 zadowolony. Zaskoczony nag艂ym poci膮gni臋ciem, ale z ca艂膮 pewno艣ci膮 usatysfakcjonowany wybuchem gniewu ch艂opaka, szczeg贸lnie ogniem w艣ciek艂o艣ci tak jasno widocznym w lekko zaci艣ni臋tych oczach. Umila艂 sobie kilka pierwszych sekund jego widokiem, przeskakuj膮c wzrokiem od jednej t臋cz贸wki do drugiej, a u艣miech czai艂 si臋 na jego ustach. Mo偶e gdyby mia艂 wi臋cej instynktu samozachowawczego, odepchn膮艂by Yosoo od siebie, ale obecna sytuacja dzia艂a艂a kompletnie na jego niekorzy艣膰; by艂 wstawiony, rozgoryczony, ze 艣wie偶ymi ranami na sercu, a przede wszystkim gotowy na to, by ch艂opak zrobi艂 z nim dok艂adnie to, na co tylko mia艂 ochot臋. Cokolwiek, co wzbudzi艂oby w nim emocje wi臋ksze, ni偶 te, z kt贸rymi si臋 musia艂 mierzy膰 przez ostatnie dni, cho膰by mia艂 to by膰 nawet ten schowany w gro藕bach — obietnicach — okrutny b贸l.
— Ju偶 odszczekuj臋. Oczywi艣cie mia艂em na my艣li Yechana — powiedzia艂 cicho, a jego zuchwa艂y u艣miech rozszerzy艂 si臋. — Albo, jak wolisz, Channiego. Przepraszam, zupe艂nie zapomnia艂em, 偶e przecie偶 nie jest twoim ch艂opakiem.
Uni贸s艂 lew膮 brew, gdy d艂o艅 drugiego ch艂opaka spocz臋艂a na tej Yosoo, tylko przez chwil臋 prze艣lizguj膮c wzrokiem po jego twarzy. Nie chcia艂, 偶eby go powstrzymywa艂, a jeszcze bardziej, by ten uleg艂 jego cichym pro艣bom. Chcia艂 bi膰 coraz mocniej, dop贸ki kompletnie nie straci nad sob膮 panowania.
— Takie s膮 regu艂y gry — szepn膮艂, unosz膮c odrobin臋 brod臋, przez co jeszcze bardziej zmniejszy艂 mi臋dzy nimi odleg艂o艣膰. — A oto m贸j sekret, Jeong. Podoba mi si臋 Yechan Powell.
Seojunek, kt贸remu podoba si臋 j臋czan pa艂el
艁atwo艣膰, z jak膮 przysz艂o mu podda膰 si臋 tak marnej prowokacji, mog艂a niepokoi膰. Nie wiedzia艂 jednak, czy momentem zwrotnym tej sytuacji by艂y same s艂owa Seojuna, tak sprawnie wymierzone w te oczywiste i zupe艂nie ods艂oni臋te punkty w ciele i umy艣le Yosoo, czy mo偶e z艂o偶y艂 si臋 na to ogrom poni偶enia i psychicznego wyczerpania, kt贸ry narasta艂 w nim z ka偶d膮, kolejn膮 chwil膮. Z艂o艣膰 przys艂ania艂a mu wszystko inne. Rozgo艣ci艂a si臋 w jego sercu na dobre, zabieraj膮c miejsce temu, co skrywa艂o si臋 w nim zazwyczaj. Zalewa艂a oczy g臋st膮 mg艂膮, rozgrzewa艂a jego cia艂o mocniej od pal膮cego s艂o艅ca i wydziera艂a z umys艂u resztki racjonalnego pogl膮du na ten pieprzony ci膮g wydarze艅, w kt贸ry wp臋dzono go mimo tak wyra藕nego sprzeciwu. Sprawia艂a, 偶e potrzeba bezwolnego zezwolenia na to, by jego cia艂o ruszy艂o przed siebie, tak po prostu, bez planu, bez zahamowa艅, by艂a zbyt trudna do powstrzymania. Czy gdyby jednak Seojun wypowiedzia艂 podobne s艂owa w innych okoliczno艣ciach; innego dnia, Yosoo potraktowa艂by je jedynie jako niezbyt udany 偶art albo - w najgorszym wypadku - jako co艣 wyj膮tkowo nie na miejscu? Istnia艂o spore prawdopodobie艅stwo, 偶e tak. Jego najostrzejsz膮 reakcj膮 sta艂by si臋 w贸wczas jaki艣 niewybredny komentarz, ewentualnie zestawienie kilku przypadkowych przekle艅stw i szybkie 偶yczenie sobie tego, by brunet jak najszybciej znikn膮艂 mu z oczu. Nie zni偶y艂by si臋 do tak niskich zachowa艅, jakie w tej chwili zdawa艂y si臋 by膰 pierwszym (i chyba jednym) wyborem, po kt贸ry zamierza艂 si臋ga膰. Zapomnia艂 bowiem nie tylko o tym, kim by艂 i gdzie si臋 znalaz艂, ale nade wszystko o tym, jak krucha by艂a granica mi臋dzy tym, co by艂o mu wolno, a tym, czego nigdy nie powinien by艂 si臋 dopuszcza膰.
Usu艅— Podoba ci si臋 Yechan Powell — powt贸rzy艂 pod nosem, nienaturalnie przeci膮gaj膮c ka偶de ze s艂贸w, a jego palce, w niemej odpowiedzi na wci膮偶 narastaj膮ce w nim emocje, mocniej zacisn臋艂y si臋 na materiale koszuli Seojuna. — Nie dziwi臋 ci si臋. Mamy jednak ma艂y problem, bo mi r贸wnie偶. Wi臋c b膮d藕 tak mi艂y i zajmij si臋 kim艣, kto poleci na te twoje marne zagrywki, a Yechana zostaw w spokoju.
Yosoo nigdy nie przyzna艂by si臋 do tego g艂o艣no, ale ciep艂o palc贸w Chana, okrywaj膮cych sprawnie jego jego zaci艣ni臋t膮 d艂o艅, by艂o ostatni膮 desk膮 ratunku, utrzymuj膮c膮 go na powierzchni. Ostatni膮 szans膮 na to, by wyj艣膰 z tej sytuacji bez szwanku i utraty resztek - i tak zdeptanej ju偶 - godno艣ci. I pewnie powinien by膰 mu teraz za to wdzi臋czny. Powinien wiedzie膰, 偶e tylko on sprawi艂, i偶 Soo zdecydowa艂 si臋 w ko艅cu na to, by pu艣ci膰 Seojuna i odsun膮膰 si臋 na bezpieczn膮 odleg艂o艣膰. Zamiast s艂贸w… lub cho膰by spojrzenia wype艂nionego niemym podzi臋kowaniem, Yosoo zrobi艂 jednak co艣, co by艂oby typowe dla niego jeszcze tych kilka miesi臋cy wcze艣niej.
Zaatakowa艂. Znowu. I to jedyn膮 osob臋, kt贸r膮 powinien przecie偶 chroni膰.
— A ty nic mu teraz nie powiesz? — zwr贸ci艂 si臋 w kierunku Yechana, wydzieraj膮c swoj膮 d艂o艅 z jego u艣cisku. — B臋dziesz uspokaja艂 mnie, zamiast kaza膰 mu si臋 po prostu odwali膰?
Yosoo, kt贸ry te偶 zacz膮艂 bi膰 na o艣lep…
M贸g艂 si臋 spodziewa膰, 偶e jego z艂udna nadzieja na nic si臋 zda, kiedy by艂 艣wiadkiem starcia si臋 dw贸ch, wyj膮tkowo za偶artych, os贸b. A on sam znajdowa艂 si臋 w 艣rodku, jako g艂贸wny zapalnik konfliktu, mimo swojego upartego milczenia. Mo偶e na pocz膮tku mog艂o zadzia艂a膰, gdyby by艂 w nim trwalszy i bardziej stanowczy. A jednak pozwoli艂 paru s艂owom na wymskni臋cie si臋; tak jak znacz膮cym spojrzeniom i nerwowym odruchom, kt贸re mimo wszystko go zdradza艂y.
Usu艅Chcia艂by, 偶eby nag艂a k艂贸tnia pozwoli艂a mu o tym zapomnie膰 i skupi膰 si臋 jedynie na pr贸bie ugaszenia jej, lecz zamiast tego, padaj膮ce s艂owa sprawia艂y, 偶e mia艂 ochot臋 spanikowa膰 jeszcze bardziej. W obu parach oczu widzia艂 zdradliwy b艂ysk, acz zakrapiany czym艣 innym, a jego palce odruchowo zacisn臋艂y si臋 mocniej na d艂oni Soo, kiedy m贸g艂 dojrze膰 cia艣niejsze chwycenie materia艂u koszuli. Jak i us艂ysze膰 niepokoj膮ce s艂owa, kt贸re u samej swej podstawy, powinny mie膰 dla niego pozytywny wyd藕wi臋k. W ko艅cu w teorii stawa艂 po jego stronie; pierwszy raz od poprzedniego wieczoru, u艣wiadamia艂 go o tym, 偶e nie skre艣li艂 go w ca艂o艣ci po nieprzemy艣lanej wypowiedzi, kt贸r膮 naruszy艂 prawie 偶e wszystko.
Nie wiedzia艂, co by艂o teraz gorsze - stres, jaki w nim wywo艂ywali t膮 drobn膮 szans膮 na to, 偶e zaraz stan膮 w centrum uwagi wszystkich stolik贸w. Czy to, 偶e s艂owa Seojuna z 艂atwo艣ci膮 w艣lizgiwa艂y si臋 do 艣rodka i 艂echta艂y jego kruche ego, mimo swojej niepoprawno艣ci. W innej sytuacji by je zignorowa艂; mo偶e nawet bezwiednie si臋 skrzywi艂, lecz teraz, kiedy ka偶de z dotychczas us艂yszanych s艂贸w miesza艂o go z b艂otem, te trafia艂y o wiele celniej. A nag艂e, stanowcze zrzucenie d艂oni zapali艂o jeszcze bardziej, zmuszaj膮c go do przegranego opuszczenia ich wzd艂u偶 cia艂a. Przez moment m贸g艂 poczu膰, wm贸wi膰 sobie, 偶e Soo nie by艂 tak naprawd臋 na niego w艣ciek艂y. Przez kr贸tki, ulotny moment, zaraz zast膮piony poczuciem, 偶e ten si臋 nim brzydzi艂, a w jego oczach nie widzia艂 niczego, opr贸cz wrogich ognik贸w, skutecznie przys艂aniaj膮cych strz臋pki rozs膮dku Powella. A tym samym cisn膮cych na j臋zyk s艂owa, kt贸rych powinien 偶a艂owa膰. A jednak nie potrafi艂
— Nie — przyzna艂 wi臋c bezmy艣lnie, przelotnie spogl膮daj膮c na Seojuna, nim wlepi艂 w Jeonga zm臋czony wzrok, a tym samym postawi艂 jeden z wielu krok贸w, z kt贸rych ju偶 nie m贸g艂 si臋 wycofa膰 — Bo to jest jedyna mi艂a rzecz, jak膮 dzisiaj us艂ysza艂em, Yosoo.
channers, kt贸ry ma nagle za du偶o j臋zora w g臋bie
Nie wypowiedzia艂 jednak tych s艂贸w innego dnia, nie wtedy, gdy m贸g艂by spotka膰 si臋 z milczeniem, pe艂nym obrzydzenia prychni臋ciem czy kr贸tkim, z艂o艣liwym komentarzem, kt贸ry jasno sugerowa艂by, by znikn膮艂 im z oczu. Wypowiedzia艂 je w odpowiednim momencie, celnie wstrzeliwuj膮c si臋 w luk臋 mi臋dzy ch艂opakami — luk臋, kt贸ra zdawa艂a si臋 powi臋ksza膰 z ka偶d膮 sekund膮, z ka偶dym kolejnym zdaniem, przesi膮kni臋tym gorycz膮.
Usu艅Nie, pomy艣la艂 w odpowiedzi na s艂owa Jeonga, podnosz膮c wzrok na Yechana. Wr臋cz przeciwnie.
Nie ocenia艂 wybuchu z艂o艣ci ch艂opaka tak surowo, jak on sam. Uwa偶a艂 za naturalne, 偶e jego pierwsz膮 reakcj膮 by艂a obrona tej — mimo wszystko cennej — relacji, a 偶e Yosoo wydawa艂 si臋 cz艂owiekiem impulsywnym, by艂o to do przewidzenia. Bardziej zdziwi艂o go to, 偶e w ko艅cu postanowi艂 odpu艣ci膰. Niemniej jednak, nie da艂 mu szansy trwa膰 w tym zdziwieniu zbyt d艂ugo, szybko wyrzucaj膮c z siebie kolejne jadowite s艂owa.
Nie. Bo to jest jedyna mi艂a rzecz, jak膮 dzisiaj us艂ysza艂em, Yosoo.
Ju偶 chwil臋 wcze艣niej w Seojunie zakie艂kowa艂a ch臋膰 podj臋cia wyzwania, a odpowied藕 Yechana tylko utwierdzi艂a go w tym postanowieniu. Zwil偶y艂 j臋zykiem usta, a potem przygryz艂 warg臋, jakby to mog艂o powstrzyma膰 u艣miech, kt贸ry jednak uparcie rozkwita艂 na jego twarzy. Czu艂, jak wzbiera w nim znajome podekscytowanie, ten dreszcz, kt贸ry zawsze towarzyszy艂 momentom, gdy stawk膮 by艂o co艣 wi臋cej ni偶 tylko s艂owa. Zadowoli艂o go to jeszcze bardziej ni偶 wcze艣niej.
Si臋gn膮艂 po kieliszek, w milczeniu przygl膮daj膮c si臋 rozgrywanej w艂a艣nie scenie, i czeka艂 na reakcj臋. M贸g艂by si臋 odezwa膰, ale w tej chwili wydawa艂o mu si臋 to zupe艂nie zb臋dne; sta艂o si臋 przecie偶 co艣, czego od pocz膮tku oczekiwa艂.
Seojun 馃樁馃尗️馃
Nie. Bo to jest jedyna mi艂a rzecz, jak膮 dzisiaj us艂ysza艂em, Yosoo.
Usu艅Yosoo. Pi臋膰 liter, kt贸re okaza艂y si臋 nagle nienaturalnie ci臋偶kie.
I “nie”, kt贸re pobrzmiewa艂o teraz w jego g艂owie, jak z艂o艣liwe echo.
Nie potrafi艂by odpowiedzie膰 na pytanie o to, co zaskoczy艂o go bardziej. Samo znaczenie tego kr贸tkiego zdania, kt贸re wwierca艂o mu si臋 w 偶o艂膮dek, powoduj膮c uczucie md艂o艣ci? A mo偶e jego pe艂ne imi臋, kt贸re w tych konkretnych ustach brzmia艂o niemal jak obelga? Nie zwracali si臋 do siebie w ten spos贸b; prawie od samego pocz膮tku, cho膰 nigdy tego mi臋dzy sob膮 nie uzgodnili. Zdrobnienia lub przezwiska uchodzi艂y za gwarant bezpiecze艅stwa - dow贸d na to, 偶e nadal mogli czu膰 si臋 przy sobie pewnie i dobrze. Niezale偶nie od ostrych s艂贸w lub wagi sporu; dop贸ki z ust tego drugiego, pada艂y s艂odkie lub zabawne okre艣lenia, wszystko by艂o w porz膮dku. Imiona Yosoo i Yechan, kierowane bezpo艣rednio do siebie nawzajem, sta艂y si臋 pewnego dnia synonimem niepokoju; czym艣, czego chcieli unika膰, przed czym tak za偶arcie si臋 bronili. Ostatnim ziarenkiem, dosypanym do niestabilnej, piaskowej wie偶yczki, kt贸ra mia艂a run膮膰 szybciej, ni偶 kt贸rykolwiek z nich m贸g艂by si臋 spodziewa膰.
— I to jest powodem, dla kt贸rego uzna艂e艣, 偶e warto przyjmowa膰 od niego takie s艂owa, kiedy siedz臋 zaraz obok? Naprawd臋, Channie?
Poczu艂, 偶e wszystko wymyka mu si臋 nagle spod kontroli. Dla w艂asnego bezpiecze艅stwa siedzia艂 nieruchomo, wpatruj膮c si臋 w Yechana i stara艂 si臋 dalej uparcie ignorowa膰 obecno艣膰 Seojuna. Z ka偶d膮 kolejn膮 sekund膮 przychodzi艂o mu to jednak du偶o trudniej i nim zd膮偶y艂 si臋 zorientowa膰, przeskakiwa艂 sp艂oszonym spojrzeniem mi臋dzy twarzami swoich dzisiejszych towarzyszy, szukaj膮c jakiegokolwiek punktu zaczepienia. Czego艣, czego m贸g艂by si臋 teraz chwyci膰 i wykorzysta膰 do tego, by ponownie wysun膮膰 si臋 na prowadzenie. Dusz膮ce go emocje wyra藕nie mu to jednak utrudnia艂y, a atak, kt贸ry nast膮pi艂 nagle z obu stron, by艂 czym艣, czego mia艂 nie ud藕wign膮膰 i to niezale偶nie od tego, jak bardzo pr贸bowa艂by przekona膰 wszystkich, 偶e by艂o zupe艂nie inaczej. Poradzi艂by sobie z ka偶d膮 zaczepk膮 Seojuna, gdyby wiedzia艂, 偶e mia艂 wyra藕ny pow贸d, by to robi膰. A teraz, nawet ta najni偶szych lot贸w, mog艂a skutecznie pozbawi膰 go gruntu pod stopami, bo drobny wycinek 艣wiata Soo, chwia艂 si臋 w艂a艣nie u samych podstaw. Tych, kt贸re pozwala艂y mu sta膰 prosto; dumnie, gdy wszystko inne by艂o r贸wnane z ziemi膮. W艣ciek艂o艣膰 ojca, utrata dachu nad g艂ow膮, z艂o艣liwo艣ci ze strony Avy i cz臋艣ci znajomych - to nie mia艂o znaczenia. Radzi艂 sobie ze wszystkim, bo zawsze mia艂 przy sobie kogo艣, kogo obecno艣ci by艂 pewny bardziej ni偶 kolejnego poranka. A teraz traci艂 nawet to.
Opu艣ci艂 tarcz臋. Soo by艂 ju偶 zupe艂nie bezbronny.
— Naprawd臋 mu na to teraz pozwolisz?
Soo
Momentalnie, wraz z ponownym zaj臋ciem swojego miejsca, Yechan poczu艂 nieprzyjemny ci臋偶ar w swoim 偶o艂膮dku. Przys艂aniaj膮cy tempo podskakuj膮cej nogi czy intensywno艣膰 ruchu paznokci po sk贸rkach, kiedy trawi艂 w艂asne s艂owa. W艂asny dob贸r s艂贸w, kt贸rego… nie zamierza艂 cofn膮膰. Bo nie widzia艂 powod贸w, aby to zrobi膰. Nie, kiedy os艂oni臋ty alkoholem i wzburzonymi emocjami umys艂, by艂 艣wi臋cie przekonany, 偶e mia艂 racj臋. W u偶yciu pe艂nego imienia, kt贸re przy samym wypowiedzeniu brzmia艂o dziwnie obco. Jak i przy samym zarzucie, kt贸ry ukazywa艂, z jak膮 艂atwo艣ci膮 da艂 si臋 z艂apa膰 na zarzucony haczyk.
Usu艅Milcza艂. Znowu milcza艂, z nieznacznie przy艣pieszonym oddechem i wzrokiem uciekaj膮cym na bok, kiedy wbijanie tego intensywniejszego w Yosoo by艂o zbyt trudne. 艢ciska艂 mocniej skrzy偶owane r臋ce, jakby mia艂o mu to doda膰 cho膰by grama pewno艣ci, ale ka偶da sekunda sprawia艂a wra偶enie jeszcze d艂u偶szej, a zduszany 偶al prosi艂 si臋 o wyp艂yni臋cie na zewn膮trz.
S艂owa Yosoo oddzia艂ywa艂y na niego jak 偶adne inne. Te mi艂e, kt贸re poprawia艂y mu nastr贸j niemal偶e od razu. I te ostre, kt贸re zawsze bra艂 do siebie i je akceptowa艂. Te, kt贸re przy ka偶dym powt贸rzeniu dzwoni艂y coraz g艂o艣niej w jego g艂owie, bole艣nie przeszywaj膮c my艣li i non stop go dr臋cz膮c. Brzmi膮c jak najszczersza prawda, nawet je艣li wiedzia艂, 偶e ich jedyn膮 rol膮 by艂o wyrz膮dzenie krzywdy
— Je艣li dzi臋ki temu nie b臋d臋 ci膮gle s艂ysze膰, jak wszystko spierdoli艂em, to tak — szybkim odchrz膮kni臋ciem stara艂 si臋 przys艂oni膰 nieproszone za艂amanie g艂osu, kiedy kolejne pytanie przyjaciela do niego dotar艂o. Wraz z os艂abion膮, opuszczon膮 postaw膮. Z mi臋kko艣ci膮 w g艂osie, kt贸rej nie potrzebowa艂 teraz, ale wcze艣niej. Mo偶e poprzedniego wieczora, mo偶e tego ranka. A mo偶e nawet kilka minut wcze艣niej, byleby poczu膰, 偶e wbijane w niego szpilki mia艂y st臋pione ko艅ce. Nie teraz, kiedy zostawa艂y po sobie jedynie pal膮cy, niezno艣ny b贸l, kt贸rego nie potrafi艂 ugasi膰. 呕eby w ko艅cu mu si臋 postawi膰. O te kilka chwil za p贸藕no. I nie tak, jak powinien — Bo zrozumia艂em to ju偶 za pierwszym razem.
Wlepi艂, tym razem pewniejsze, acz zdradliwie zbola艂e, spojrzenie w Yosoo, nie pozwalaj膮c sobie na dog艂臋bniejsze przeskanowanie jego twarzy. I tak by艂 zbyt poch艂oni臋ty p臋dz膮cymi my艣lami i setk膮 s艂贸w cisn膮cych si臋 na j臋zyk, kt贸re w ka偶dej, innej sytuacji, zosta艂yby w艂a艣nie tam. Na jego czubku, nie dziel膮c si臋 jednak nimi z nikim innym. A teraz stara艂y si臋 wyprzedzi膰 siebie nawzajem, pog艂臋biaj膮c jedynie przy tym nerwowe, wyniszczaj膮ce odruchy, kt贸re u艂atwia艂y mu zachowanie chwiejnego kontaktu wzrokowego
— A nawet ja mam swoje granice.
yechan
Zbyt wiele rzeczy wydarzy艂o si臋 w tym jednym momencie, by Soo m贸g艂 dobrze wszystko zrozumie膰, przeanalizowa膰, wy艂apa膰 to, co dla innych zwykle pozostawa艂o w s艂odkiej sferze niedom贸wie艅 i wiecznego “by膰 mo偶e”. Dla innych, nigdy dla niego. Pogubi艂 si臋. Nie do ko艅ca rozumia艂 w艂asne odruchy i kierunek, w kt贸rym pod膮偶a艂y teraz jego my艣li. Chyba trzy razy otwiera艂 usta jedynie po to, by zamkn膮膰 je ponownie ju偶 po kilku sekundach szale艅czego doszukiwania si臋 s艂贸w, kt贸re mog艂yby uchodzi膰 za te w艂a艣ciwe. W膮tpi艂 szczerze, by takie w og贸le istnia艂y, ale jego duma nie pozwala艂a mu na to, by po prostu odpu艣ci膰.
Usu艅A mo偶e w艂a艣nie tak by艂oby lepiej i bezpieczniej. Gdyby ten jeden raz, dok艂adnie teraz, zdecydowa艂 si臋 na to, by trzyma膰 j臋zyk za z臋bami. Gdyby powstrzyma艂 samego siebie przed gor膮czkowymi pr贸bami przedarcia si臋 na prowadzenie w wy艣cigu, kt贸ry istnia艂 chyba tylko w jego wyobra藕ni. M贸g艂by to przeczeka膰, opu艣ci膰 g艂ow臋 albo wzbi膰 si臋 na wy偶yny w艂asnych mo偶liwo艣ci i po prostu przyzna膰 Chanowi racj臋. A potem dopi膰 tego cholernego szampana, pos艂a膰 w kierunku Seojuna jedno w艣ciek艂e spojrzenie, trzy z艂o艣liwe komentarze, chwyci膰 Yechana za r臋k臋 i ulotni膰 si臋 stamt膮d tak szybko, jak by to by艂o mo偶liwe. Ale Yosoo zdecydowa艂 si臋 na zupe艂nie inny ruch.
I znowu wszystko schrzani艂. Cho膰 nie by艂 tego jeszcze 艣wiadomy.
— Pieprzenie — warkn膮艂, nienaturalnie zduszonym g艂osem, jakby ba艂 si臋, 偶e pe艂ne wykorzystanie jego barwy, zdradzi ukryte w nim uczucia. Nie potrafi艂 tego wyja艣ni膰. Jeszcze kilka dni wcze艣niej chcia艂 trzyma膰 si臋 tak blisko Chana, na ile tylko pozwoli艂by narzucone okoliczno艣ci. A dzi艣, siedz膮c tu偶 obok, dzieli艂 si臋 z nim jawn膮 niezgod膮 i niech臋ci膮. Bez l臋ku i zastanowienia. Bez jakichkolwiek hamulc贸w. — Skoro tak ci do tego spieszno, to s艂uchaj sobie dalej tych bana艂贸w. Ale beze mnie.
Nie zastanawia艂 si臋 nad konsekwencjami w艂asnych wybor贸w, gdy gwa艂townie poderwa艂 si臋 z miejsca i przed ostatecznym odej艣ciem od stolika, atakowa艂 ten ostatni raz. Kogo? Kogo艣 kogo kocha艂, a komu nigdy tego nie powiedzia艂. Troch臋 ze strachu, a troch臋 z przekory, wmawiaj膮c samemu sobie te k艂amliwe przekonania, 偶e przecie偶 - niezale偶nie od wszystkiego - Chan by艂 sta艂o艣ci膮. Nie bra艂 pod uwag臋 jednak tego, 偶e owa sta艂o艣膰, mog艂a okaza膰 si臋 podarowan膮 jedynie na chwil臋.
— Dzi臋ki za gr臋, 艣wietnie si臋, kurwa, bawi艂em.
Y.
Jeden zero.
Usu艅Seojun jeszcze chwil臋 spogl膮da艂 na plecy oddalaj膮cego si臋 Yosoo, po cz臋艣ci z zadowoleniem, a po cz臋艣ci z lekkim 偶alem, bo cho膰 ca艂y czas d膮偶y艂 do tego, by doprowadzi膰 ch艂opaka do pasji, nie do ko艅ca chcia艂, aby odchodzi艂. A przynajmniej jeszcze nie teraz. Mimo wszystko, odebra艂 jego rezygnacj臋 z dalszej konfrontacji jako osobiste zwyci臋stwo, zupe艂nie ignoruj膮c ko艅c贸wk臋 konwersacji, a przeb艂ysk zdrowego rozs膮dku jako zwyczajn膮 s艂abo艣膰 charakteru.
— Przyznaj臋, to by艂y bana艂y. Tylko w takim razie dlaczego a偶 tak go zdenerwowa艂y? — zapyta艂 z teatralnym zdziwieniem, odwracaj膮c si臋 w stron臋 Yechana, a jedna z jego brwi pow臋drowa艂a w g贸r臋.
Ci臋偶ko mu by艂o rozgry藕膰 Powella. Jeszcze chwil臋 temu traktowa艂 go nie lepiej, ni偶 przys艂owiow膮 kup臋 mi臋sa, biernego obserwatora, i nie mia艂 do powiedzenia o nim nic wi臋cej, ni偶 to, 偶e przyjemnie si臋 na niego patrzy艂o. Nie s膮dzi艂, 偶e si臋 odezwie, by w jakikolwiek spos贸b odeprze膰 ataki Yosoo, a nie do艣膰, 偶e to zrobi艂, to w dodatku w spos贸b dalece r贸偶ny od tonu b艂agalnych pr贸艣b, kt贸re wcze艣niej wydobywa艂y si臋 z jego ust. Mo偶e potrzebowa艂 jeszcze wi臋kszej ilo艣ci alkoholu, by odnale藕膰 w sobie wystarczaj膮co odwagi? Zach臋ty czy sprzymierze艅ca? Albo gdzie艣 daleko na horyzoncie faktycznie majaczy艂a granica, kt贸rej nie pozwala艂 nikomu przekroczy膰 — w co Seojun, mimo braku pewno艣ci co do jego osoby, jednak pow膮tpiewa艂. Wygl膮da艂 mu na kogo艣, kto potrafi艂by da膰 si臋 zdepta膰 osobie, na kt贸rej mu zale偶a艂o, a potem bez mrugni臋cia okiem to wybaczy膰.
Przez chwil臋 mia艂 ochot臋 mu powiedzie膰, co uwa偶a o zachowaniu jego… ch艂opaka, nie-ch艂opaka czy mo偶e ju偶-nie-ch艂opaka, a jeszcze wi臋cej o tym, co o nim my艣li, ale w ko艅cu zrezygnowa艂 z tego pomys艂u. Po pierwsze, to nie by艂a jego sprawa, a ju偶 i tak pozwoli艂 sobie na bardzo du偶o, po drugie, je艣li zamierza艂 sp臋dzi膰 reszt臋 wieczoru przy tym stoliku, najbezpieczniej by艂oby uzna膰, 偶e wydarzenia sprzed chwili nigdy nie mia艂y miejsca. Z艂apa艂 wi臋c kieliszek z szampanem, zastanawiaj膮c si臋, w kt贸r膮 stron臋 tak naprawd臋 chcia艂by pokierowa膰 t臋 noc, a jego wzrok niby przypadkowo ponownie prze艣lizgn膮艂 si臋 po twarzy ch艂opaka siedz膮cego tu偶 za Yechanem. Widok jego u艣miechu ponownie sprawi艂, 偶e 艣cisn膮艂 mu si臋 偶o艂膮dek, ale jeszcze bardziej bola艂a szczero艣膰 jego spojrzenia. Zna艂 go na tyle dobrze, by wiedzie膰, 偶e to wcale nie by艂a jedna z gier, a autentyczne rozbawienie, i to w艂a艣nie wzbudzi艂o w nim jeszcze wi臋ksz膮 z艂o艣膰.
— Zako艅czmy t臋 rund臋 — powiedzia艂, woln膮 r臋k膮 si臋gaj膮c do tacy z tymi prawdziwymi przek膮skami i jednocze艣nie przywdziewaj膮c na twarz mask臋 beztroski. Oderwa艂 kilka winogron od ki艣ci, po czym wrzuci艂 jedn膮 do ust. — I chod藕my st膮d.
Jak najdalej od Sunghoona, kt贸rego g艂upi rechot z ka偶d膮 sekund膮 coraz bardziej wwierca艂 mu si臋 do g艂owy. Od reszty ulubionego towarzystwa Plotkary, jej wymy艣lnych zada艅 i tac wype艂nionych po brzegi jednymi z najobrzydliwszych da艅. Od by艂ych, aktualnych i przysz艂ych.
— A je艣li dobrze pami臋tam, to m贸j bana艂 by艂 ostatnim sekretem. — Odnalaz艂 wzrokiem ciemne t臋cz贸wki Yechana, a jego usta mimowolnie rozszerzy艂y si臋 w lekkim u艣miechu. — Wi臋c strzelaj albo jedz.
Seojun 馃馃崌
Przez moment chcia艂 wsta膰. Nogi bezwolnie pr贸bowa艂y podnie艣膰 go z zajmowanego miejsca tylko po to, aby ko艅cowo nigdzie si臋 nie ruszy膰. Bo nie mia艂 si艂y i艣膰 za Yosoo. Znowu, tak jak zwykle robi艂, kiedy wyczuwa艂, 偶e m贸g艂 go straci膰. Niewa偶ny by艂 pow贸d - zawsze by艂 got贸w p贸j艣膰 zaraz za nim. Zawsze, ale nie teraz. Ten jeden raz, kiedy mo偶e faktycznie powinien to zrobi膰.
Usu艅Zaleg艂 na swoim miejscu, rezygnuj膮c z bezcelowego wodzenia za ch艂opakiem spojrzeniem, zamiast tego wbijaj膮c je w martwy punkt na stoliku. Wzruszy艂 niemrawo ramionami na rzucone przez Seojuna pytanie, za bardzo poch艂oni臋ty nerwowym skakaniem nogi, 偶eby zwr贸ci膰 si臋 w jego stron臋. Tak, jak nakazywa艂a kultura. Tak, jak po prostu wypada艂o, a skupi艂 si臋 na tym o kilka sekund za p贸藕no. Kiedy pytanie zd膮偶y艂o rozp艂yn膮膰 si臋 w powietrzu, a on zostawi艂 je z przygas艂膮, nic niewnosz膮c膮 odpowiedzi膮. A tym samym zd膮偶y艂o pa艣膰 kolejne, przywracaj膮ce jego my艣li do przygotowanej tacy, o kt贸rej na moment zd膮偶y艂 zapomnie膰; zreszt膮 podobnie do miejsca, w kt贸rym si臋 znajdowa艂 i zdecydowanie zbyt powoli u艣wiadamia艂 sobie, na oczach ilu ludzi dosz艂o do ich k艂贸tni. I chyba jedynie ot臋piony alkoholem m贸zg nie pozwala艂 mu si臋 w pe艂ni tym faktem przej膮膰, kiedy bardziej skupia艂 si臋 na zako艅czeniu rundy.
Co艣, co przypad艂o akurat mu w momencie, kiedy nie by艂 na to gotowy. Nie przygotowa艂 sekretu, kt贸ry nic by dla niego nie znaczy艂, tym samym pozwalaj膮c zwinnie wydrze膰 si臋 z macek organizatorki. A szybkie zerkni臋cie na tac臋, gdzie widzia艂 oczekuj膮ce na niego danie, po kt贸re nawet odwa偶y艂 si臋 pocz膮tkowo, bezmy艣lnie, si臋gn膮膰, automatycznie wywo艂a艂o na jego twarzy niekontrolowany grymas - i zderzenie si臋 z rzeczywisto艣ci膮, 偶e musi odpowiedzie膰, upewniaj膮c si臋 w tym fakcie jeszcze bardziej, kiedy spojrza艂 w ciemne oczy Seojuna. Na u艣miech, kt贸ry mimo braku intensywno艣ci, dodawa艂 mu dziwnej otuchy. I pozwala艂 s艂owom, cisn膮cym si臋 na j臋zyk, sp艂yn膮膰 z niego bez wi臋kszego pomy艣lunku
— Kiedy艣 w艂ama艂em si臋 w nocy do zoo. Razem z Soo — zacz膮艂, na czym r贸wnie dobrze m贸g艂by sko艅czy膰. Na czym powinien sko艅czy膰, a zamiast tego przesuwa艂 palcem po n贸偶ce kieliszka, nie kontroluj膮c ani nie przejmuj膮c si臋 tym, czym dzieli艂 si臋 z Kimem — Ja da艂em rad臋 uciec bez szwanku, ale go z艂apali — przez niego, nawet nie podj膮艂 si臋 pr贸by ucieczki, 偶eby Powell m贸g艂 bezpiecznie znale藕膰 si臋 poza murami parku — Wi臋c zap艂aci艂em te kilkana艣cie tysi臋cy kaucji, 偶eby go pu艣cili — przys艂oni艂 markotny u艣miech kolejnym zamoczeniem ust w szampanie, nim w dziwnym po艣piechem od艂o偶y艂 kieliszek na swoje miejsce, odsuwaj膮c si臋 przy tym od stolika — Szybko posz艂o — z tymi s艂owami spojrza艂 na Seojuna z nut膮 wyczekiwania; niemym pytaniem i zgod膮 na to, aby st膮d p贸j艣膰.
Nie chcia艂 ju偶 d艂u偶ej siedzie膰 przy stoliku, gdzie imi臋 Yosoo nieustannie o sobie przypomina艂o. W formie niewielkiej, wcze艣niej niezauwa偶onej, karteczki, kt贸ra teraz 艣mia艂a mu si臋 prosto w twarz.
Yechan
St贸艂 H : @its.min_ari & @eunwoo.c
OdpowiedzUsu艅W pierwszej chwili, gdy Eunwoo odebra艂 paczk臋 z garniturem, pomy艣la艂, 偶e kto艣 stroi sobie z niego 偶arty. Nawet po przeczytaniu do艂膮czonej do niej karteczki nie do ko艅ca rozumia艂, o co w tym wszystkim chodzi i dlaczego jaka艣 tajemnicza Plotkara zaprasza go do siebie na imprez臋, bo przecie偶 ani jej osobi艣cie nie zna艂, ani nie mia艂 tak w zasadzie zamiaru jej poznawa膰. Nie wiedzia艂 nic o istnieniu tajemniczej strony g艂贸wnej naczelnej Nowego Jorku i dopiero kiedy zarzuci艂 temat dzie艅 p贸藕niej na jednej z imprez, kto艣 pokaza艂 mu, o co w tym wszystkim chodzi艂o. Prze艣ledzi艂 stare posty, cho膰 akronimy imion nie m贸wi艂y mu nic, i w ko艅cu uzna艂, 偶e mimo wszystko p贸jdzie. Z ciekawo艣ci, dla drink贸w i opcji dobrej zabawy w rzeczywisto艣ci, kt贸ra na co dzie艅 by艂a mu obca. Utwierdzi艂 go w tym przekonaniu fakt, 偶e jaki艣 czas p贸藕niej dowiedzia艂 si臋, 偶e Sunoo r贸wnie偶 otrzyma艂 podobny prezent, wi臋c um贸wili si臋, 偶e spotkaj膮 si臋 razem na mie艣cie i oboje, wystrojeni w garnitury, rusz膮 w stron臋 hotelu Palace. I pewnie tak by w艂a艣nie by艂o, gdyby oko艂o dwunastej nie okaza艂o si臋, 偶e musi zosta膰 w pracy dodatkowe dwie godziny.
Usu艅— Kurwa, kurwa… kurwa — mamrota艂 pod nosem, szybko zzu艂uj膮c buty ze st贸p, wbiegaj膮c do pokoju, szukaj膮c paczki, a w ko艅cu i ruszaj膮c do 艂azienki. Wzi膮艂 kilkuminutowy prysznic, a kiedy wypad艂 na dw贸r z domu, z jego w艂os贸w dalej kapa艂a zimna woda, znikaj膮c w materiale marynarki.
Dziwnie wygl膮da艂, a jeszcze dziwniej si臋 czu艂, wsiadaj膮c do metra w tym przebraniu. Dopasowany, br膮zowy garnitur i kamizelka, porz膮dne, sk贸rzane buty, za kt贸re m贸g艂 dosta膰 sporo kasy — wszystko to pasowa艂o do niego tak jak przys艂owiowa pi臋艣膰 do nosa, a co gorsza, przyci膮ga艂o spojrzenia. Na co dzie艅 przecie偶 czu艂 si臋 niewidzialny. Wtapia艂 si臋 w t艂o nowojorczyk贸w z ni偶szej klasy spo艂ecznej jak ula艂, ale dopiero po chwilowej utracie tego poczucia zorientowa艂 si臋, jak bardzo komfortowa to by艂a pozycja. Im dalej przemierza艂 kolejne stacje, tym to wra偶enie w nim jednak s艂ab艂o, a gdy w ko艅cu znalaz艂 si臋 na alei Madison, nikt ju偶 nie zwraca艂 na niego najmniejszej uwagi.
Nie da艂 tego po sobie pozna膰, ale luksus i bogactwo hotelu zrobi艂y na nim piorunuj膮ce wra偶enie, kiedy w ko艅cu zmusi艂 si臋, by wyrzuci膰 niedopa艂ek papierosa i wraz z jak膮艣 obc膮 grup膮 ludzi ruszy膰 do 艣rodka. Jego twarz nie wyra偶a艂a 偶adnych emocji, ale oczy uwa偶nie 艣ledzi艂y ka偶dy najmniejszy szczeg贸艂 pomieszcze艅, gdy instruowany przez obs艂ug臋 przemierza艂 korytarze w stron臋 wyj艣cia na taras. Jeszcze nigdy nie by艂 w tak pi臋knym miejscu. Niemniej przepych imprezy, zamiast wywo艂a膰 w nim uczucia na pograniczu uni偶enia, spowodowa艂 jedynie lekk膮 irytacj臋. Tak umilali sobie czas mieszka艅cy Upper East Side — gdy nie bawili si臋 w rozszyfrowywanie w艂asnych imion na jakiej艣 g艂upiej stronie internetowej, zaszywali si臋 w pi臋knych salach balowych i s膮czyli do rana drinki, wci膮偶 donoszone przez grup臋 kelner贸w. On tymczasem m贸g艂by co najwy偶ej zosta膰 jednym z nich. Kelnerem.
Stolik H, przypomnia艂 sobie, lawiruj膮c w艣r贸d ta艅cz膮cych ludzi, przy okazji r贸wnie偶 zwijaj膮c kieliszek jakiego艣 alkoholu z tacy kogo艣 z obs艂ugi. Letni wiatr rozwia艂 mu w艂osy, gdy ruszy艂 schodami na d贸艂, odnajduj膮c z daleka wzrokiem domniemane stoliki. U艣miechn膮艂 si臋 do siebie gorzko, my艣l膮c o tym, 偶e by艂o to do艣膰 fantazyjny pomys艂 na urz膮dzenie imprezy, o ile nie zwyczajnie g艂upi.
Ale ze wszystkich ludzi, kt贸rych m贸g艂by tego wieczoru pozna膰, ciemnow艂osej panny z Chinatown spodziewa艂 si臋 tam najmniej.
— Cze艣膰. — Tylko na chwil臋 straci艂 rezon, mo偶e na p贸艂 sekundy. Nie by艂o w ko艅cu prawdopodobne, by dziewczyna go pami臋ta艂a, bo prawd臋 m贸wi膮c, by艂a zbyt pijana, by pami臋ta膰 w艂asne imi臋, gdy ostatni — i jedyny — raz si臋 widzieli. Usiad艂 przy krze艣le, prostuj膮c si臋, by machn膮膰 nad g艂ow膮 dziewczyny przepraszaj膮co do swojego przyjaciela, po czym opar艂 si臋 wygodniej o oparcie, a wzrokiem powr贸ci艂 do brunetki.
Nikt go tu nie zna艂 — i mia艂 zamiar to wykorzysta膰.
Eunwoo zabijaka
Nie by艂oby to wyolbrzymieniem, gdyby kto艣 艣mia艂 stwierdzi膰, 偶e pozostanie niezauwa偶onym na Manhattanie, graniczy艂o z cudem. Ka偶dy, kto rozpoczyna艂 swoje poranki w penthousach z widokiem na wschodni膮 cz臋艣膰 Central Park’u, jako cz臋艣膰 swojego uprzywilejowanego 偶ycia, traci艂 anonimowo艣膰. O ile dla wi臋kszo艣ci ta rozpoznawalno艣膰 nie si臋ga艂a pierwszych stron gazet, daj膮c im jedynie posmak s艂awy, tak co poniekt贸rzy z wi臋kszym apetytem, nie zwa偶aj膮c na konsekwencje, wspinali si臋 na sam szczyt.
Usu艅Upadki bywa艂y bolesne, a i o nich s艂ysza艂o si臋 wi臋cej, ni偶 o swoich 艣wietlnych chwilach w blasku reflektor贸w. Pora偶ki sprzedawa艂y si臋 lepiej ni偶 sukcesy, a klikalno艣膰 zdawa艂a si臋 by膰 najsilniejsz膮 walut膮. Mieszka艅cy Upper East Side byli uprzywilejowani, a mimo to, jedyn膮 szans膮 na normalno艣膰 by艂a ucieczka.
W膮skie uliczki zach臋ca艂y swoj膮 r贸偶norodno艣ci膮, a Columbus Park by艂 r贸wnie urokliwym odpowiednikiem parku, znajduj膮cego si臋 w samym centrum miasta. Tu 偶ycie wydawa艂o si臋 by膰 autentyczniejsze, a nie wykreowane na potrzeby 艂adnego zdj臋cia i ilo艣ci polubieni. W czterech 艣cianach ma艂ej kawalerki na nowo odnalaz艂a siebie i ponownie stan臋艂a na nogi.
Teraz, usadowiona przy niewielkim stoliku, wpatruj膮c si臋 w swoje imi臋 na karteczce, skupiaj膮c na nim ca艂膮 swoj膮 uwag臋, zupe艂nie jakby to ono by艂o centrum jej grawitacji, ponownie czu艂a si臋 jakby zaczyna艂a spada膰. By艂a otoczona wszystkim, czego tak naprawd臋 za wszelk膮 cen臋 stara艂a si臋 unikn膮膰. W pomieszczeniu by艂o g艂o艣no, a t艂um ludzi wprawia艂 j膮 w zak艂opotanie. Skubi膮c jeden z fr臋dzli swojej jedwabnej kreacji, wzrokiem sun臋艂a po twarzach go艣ci imprezy, chocia偶 Ci kt贸rych kiedy艣 mog艂a nazwa膰 przyjaci贸艂mi, teraz posy艂ali jej ma艂o sympatyczne spojrzenia. A mo偶e tak naprawd臋 to wszystko by艂o tylko w jej g艂owie, mo偶e nikt nie spogl膮da艂 na ni膮 z pogard膮 i wcale nie musia艂a si臋 niczego obawia膰, strach nie by艂 realnym przeciwnikiem, a ona wyolbrzymia艂a sytuacj臋 w jakiej si臋 znalaz艂a. Powinna my艣le膰 racjonalnie, wzi膮膰 g艂臋boki wdech, policzy膰 do dziesi臋ciu i rozwia膰 kolejne absurdalne my艣li. Minsoo wcale jej nie zignorowa艂, po prostu jej nie zauwa偶y艂, a szelmowski u艣miech wykrzywiaj膮cy usta Seojuna, nie by艂 pos艂any w jej kierunku.
Nic jednak nie by艂o absurdalne, je艣li organizatork膮 imprezy by艂a plotkara, a jedynym powodem, dla kt贸rego Ari znalaz艂a si臋 w艂a艣nie tutaj by艂 strach przed tym, co jeszcze mo偶e wyp艂yn膮膰 na 艣wiat艂o dzienne, je艣li i tym razem uniknie zgromadzenia. Nawet je艣li zaczyna艂a popada膰 w paranoje, w tym wypadku, by艂o to jak najbardziej usprawiedliwione.
Dopiero g艂os drugiej osoby wyrwa艂 j膮 z w艂asnych my艣li. Ponownie unios艂a g艂ow臋, by skrzy偶owa膰 spojrzenie ze swoim towarzyszem. Eunwoo. Wiedzia艂a o nim tyle, co zdradza艂 niewielki kawa艂ek papieru, jednak jego anonimowo艣膰 by艂a mi艂膮 niespodziank膮. Zapali艂a si臋 w niej iskierka nadziei, 偶e r贸wnie偶 on posiada艂 na jej temat znikom膮 wiedz臋, a nie t膮 zaczerpni臋t膮 z plotkarskiej strony, t膮 o osobie, kt贸r膮 tak naprawd臋 ju偶 nie by艂a. Prostuj膮c si臋 w krze艣le, u艣miechn臋艂a si臋 delikatnie, a d艂onie u艂o偶y艂a na udach, tak by nieznajomy, nie zauwa偶y艂 ich nerwowego dr偶enia.
— Cze艣膰 — odpowiedzia艂a cicho. — Zaczyna艂am si臋 obawia膰, 偶e zostan臋 przy tym stoliku sama — za偶artowa艂a, sugeruj膮c tym samym gustowne sp贸藕nienie si臋 ch艂opaka.
Nie rozpozna艂a go. Nie mog艂a, bo gdyby tak si臋 sta艂o, nie u艣miecha艂aby si臋 do niego tak s艂odko, rzucaj膮c mimochodem uwag臋 o jego sp贸藕nieniu, a raczej wyci膮gn臋艂aby telefon, by wybra膰 numer… Na policj臋? Do prawnika? Do rodzic贸w? Do kogokolwiek, do kogo dzwoni膮 panienki z bogatych dom贸w, gdy stan膮 twarz膮 w twarz z osob膮, kt贸ra ich po prostu okrad艂a. Chocia偶 Eunwoo nie nazwa艂by nieuwag膮 stanu, do kt贸rego dziewczyna doprowadzi艂a si臋 tamtego dnia, a raczej skrajn膮 nieodpowiedzialno艣ci膮 i byciem kompletn膮 idiotk膮, bo jak inaczej mo偶na okre艣li膰 osob臋 zataczaj膮c膮 si臋 w obskurnym barze w biednej dzielnicy Nowego Jorku, gdzie a偶 roi艂o si臋 od szemranych ludzi, kt贸rzy tylko czekali na podobn膮 ofiar臋? Nie mia艂 poj臋cia, w jaki spos贸b do niego trafi艂a, ale jakby nie by艂o wy艣wiadczy艂 jej przys艂ug臋. Dobra, mo偶e zabra艂 wszystkie warto艣ciowe rzeczy, kt贸re dzier偶y艂a przy sobie w ma艂ej torebce, ale przecie偶 wsadzi艂 j膮 do rejestrowanej taks贸wki i wys艂a艂 do domu, prawda?
Usu艅Nie by艂 a偶 tak z艂ym cz艂owiekiem.
Ale lubi艂 sobie robi膰 niewybredne 偶arty.
— No ciebie si臋 tu nie spodziewa艂em, Min Ari — powiedzia艂, odbieraj膮c od kelnera oferowanego mu drinka, po czym u艣miechn膮艂 si臋 do niego lekko i skin膮艂 g艂ow膮 w podzi臋kowaniu. — Nie pijesz? Ostatni raz, kiedy si臋 widzieli艣my, wydawa艂a艣 mi si臋 osob膮, kt贸ra lubi sobie dobrze poimprezowa膰…
Zasadniczo m贸wi艂 prawd臋. I nawet nie potrzebowa艂 czyta膰 karteczki z jej imieniem, bo je pami臋ta艂. W ko艅cu Ari nie tylko mu si臋 przedstawi艂a tamtej nocy, ale opowiedzia艂a mu te偶 ca艂膮 偶a艂osn膮 histori臋 rozpadu jej zwi膮zku z jakimi艣 facetami — nie do ko艅ca potrafi艂 si臋 po艂apa膰, czy oni 偶yli wszyscy w tr贸jk膮cie, czy osobno, czy o co w tym wszystkim tam chodzi艂o — i t臋 rodzinn膮, i nawet t臋 o jakiej艣 fantastycznej uczelni, do kt贸rej chcia艂a i艣膰 od dziecka, ale jej si臋 nie uda艂o, bo jej zdj臋cia w negli偶u obieg艂y 艣wiat.
Definitywnie interesuj膮ca persona.
Tak szybko jak u艣miech zawita艂 na jej twarzy, tak szybko te偶 znikn膮艂. Lekki b艂ysk w oku towarzysz膮cy uniesionym k膮cikom warg, ulga, na jak膮 sobie pozwoli艂a na widok nieznajomego, kt贸ry wedle – jak si臋 okaza艂o – b艂臋dnych za艂o偶e艅, szybko ust膮pi艂a, a na jej miejscu pojawi艂a si臋 wzrastaj膮ca z ka偶d膮 sekund膮 panika. Serce zabi艂o nieco szybciej, wystukuj膮c nieregularny rytm, a spocone d艂onie otar艂a o kolana.
Usu艅— Ty — zacz臋艂a, nachylaj膮c si臋 nieco nad stolikiem. Przygl膮da艂a si臋 mu, szuka艂a jakiejkolwiek podpowiedzi w roze艣mianej twarzy, w jego weso艂ych t臋cz贸wkach, w kt贸rych b艂yska艂y ogniki. W znajduj膮cym si臋 tu towarzystwie nie wyr贸偶nia艂 si臋 bardzo – a przynajmniej nie na pierwszy rzut oka. Tak samo dobrze skrojony garnitur od znanego projektanta czy spos贸b bycia, kt贸ry dla Min r贸wnoznaczny z pewno艣ci膮 siebie, wskazywa艂y, 偶e by膰 mo偶e przynale偶a艂 do 艣wiata tych rozpoznawalnych, tych, kt贸rych prawdziwe oblicze skrywa艂o si臋 jedynie za literk膮 alfabetu.
To albo potrafi艂 dobrze udawa膰.
— Znamy si臋? — doda艂a po przeanalizowaniu ch艂opaka, kt贸re dalej nie pomog艂o odnale藕膰 jej odpowiedzi na wypowiedziane na g艂os pytanie. Bo chcia艂a wiedzie膰 sk膮d o niej wiedzia艂, sk膮d wyci膮gn膮艂 podobne wnioski. Czy by艂a to jedna z mocno zakrapianych alkoholem imprez za czas贸w, gdy z g艂ow膮 uniesion膮 do g贸ry, dumnie przemierza艂a korytarze Constance, czy jego wspomnienia by艂y przypisane wydarzeniom towarzysz膮cym jej ma艂ym epizodzie ze s艂aw膮 b膮d藕 jeszcze szybszemu jej zako艅czeniu.
Z 偶adnej z tych wersji siebie nie by艂a dumna, ka偶da posiada艂a sekrety, o kt贸rych wola艂aby zapomnie膰, jednak nie mog艂a, bo w internecie nic nie gin臋艂o. To nasun臋艂o jej kolejn膮 teori臋. M贸g艂 k艂ama膰, najzwyczajniej w 艣wiecie szuka艂 reakcji, staraj膮c si臋 j膮 sprowokowa膰. Je艣li by艂by godny zapami臋tania, nawet je艣li nie jego imi臋, to jego twarz, na kt贸rej go艣ci艂o kilka blizn, z pewno艣ci膮 utkn臋艂aby w jej pami臋ci.
— Nie powiniene艣 wierzy膰 we wszystko, co uda艂o ci si臋 wyczyta膰 na jej stronie — Jedn膮 z d艂oni unios艂a, by wskaza膰 na przestrze艅 dooko艂a, w ko艅cu kogo innego mog艂a mie膰 na my艣li, je艣li nie sam膮 organizatork臋. Chcia艂a brzmie膰 pewnie, udawa膰, 偶e s艂owa Eunwoo nie wywar艂y na niej wi臋kszego znaczenia, jednak by艂o zupe艂nie odwrotnie. Kiedy do stolika obok do艂膮czy艂a kolejna osoba, mimowolnie uciek艂a tam spojrzeniem, a偶 to, spotka艂o si臋 z dobrze znan膮 jej sylwetk膮. Brunet znajdowa艂 si臋 w towarzystwie dw贸ch innych ch艂opak贸w, 艣mia艂 si臋 z czego艣 z g艂ow膮 odrzucon膮 do ty艂u, jednak nie by艂 to melodyjny chichot, a co艣 szyderczego, przeszywaj膮cego Ari nieprzyjemnym dreszczem.
— A tym bardziej, nie powiniene艣 wierzy膰 w to, co na m贸j temat maj膮 do powiedzenia inni ludzie. — Swoimi br膮zowymi t臋cz贸wkami wpatrywa艂a si臋 teraz wprost w Eunwoo, chc膮c wyczyta膰 jego reakcje, zobaczy膰, czy jej przypuszczenia by艂y prawdziwe.
Gdyby Eunwoo m贸g艂 s艂ysze膰 my艣li Ari o tym, 偶e pewno艣膰 siebie by艂a atrybutem tylko posiadaczy czarnych kart kredytowych, pewnie nawet by si臋 nie zdziwi艂. Nie mia艂 o niej najlepszego zdania ju偶 wtedy, gdy spotkali si臋 pierwszy raz, i nie chodzi艂o tylko o jawny brak rozs膮dku, kt贸ry m贸g艂by wyt艂umaczy膰 sobie na milion sposob贸w, ale o fakt, 偶e nie by艂 najwi臋kszym fanem 艣mietanki towarzyskiej Nowego Jorku. Raz tylko zdarzy艂o mu si臋 przebywa膰 w podobnych, cho膰 nie a偶 tak pompatycznych, okoliczno艣ciach w艣r贸d bananowych dzieciak贸w i do tej pory stara艂 si臋 zapomnie膰, 偶e to kiedykolwiek mia艂o miejsce. Poza tym dziewczyny takie jak ona zazwyczaj wzdryga艂y si臋 na jego widok.
Usu艅— Czyjej stronie? Tej Plotkarki? — U艣miechn膮艂 si臋 szeroko, unosz膮c brwi, a potem upi艂 drinka, przyjrzawszy mu si臋 wcze艣niej z lekkim pow膮tpiewaniem. By艂 elektrycznie r贸偶owy i p艂ywa艂y w nim drobinki czego艣 b艂yszcz膮cego, zupe艂nie jakby kto艣 tam nasypa艂 kilka 艂y偶ek brokatu. Wzdrygn膮艂 si臋 delikatnie, prze艂ykaj膮c alkohol, ale okaza艂 si臋 ca艂kiem s艂odki i dobry w smaku. — Nie, sk膮d. Nie czytam tego, dos艂ownie par臋 dni temu si臋 dowiedzia艂em, 偶e takie co艣 istnieje. G艂upie to w og贸le, nie s膮dzisz?
Pod膮偶y艂 wzrokiem za Ari do stolika obok, ale nie rozpoznawa艂 twarzy ludzi, kt贸rych musia艂a mie膰 na my艣li, m贸wi膮c o powtarzanych o niej plotkach. Odnosi艂 wra偶enie, 偶e musia艂a mie膰 za uszami du偶o wi臋cej, ni偶 to, co mu o sobie opowiada艂a, bior膮c pod uwag臋 fakt, jak bardzo zmiesza艂y j膮 jego s艂owa. Widzia艂 jej stres, kt贸ry chowa艂a za wysoko podniesion膮 g艂ow膮 i pewnym siebie tonem, cho膰 wyp艂ywa艂 na powierzchni臋 w postaci rozbieganego spojrzenia i lekko t艂umacz膮cego si臋 tonu g艂osu.
— Nie znam tych ludzi. I w dupie mam Plotkark臋. — Wzruszy艂 ramionami. — Na co dzie艅 te偶 raczej nie nosz臋 podobnych fata艂aszk贸w z butik贸w na Pi膮tej Alei, co jednak musia艂a wiedzie膰, bo przys艂a艂a mi to wdzianko, cho膰 w sumie dalej si臋 zastanawiam, czym sobie na ten zaszczyt zas艂u偶y艂em.
Ani on, ani Sunoo tu nie pasowali. Dobra, mo偶e ich cia艂a okrywa艂y ubrania, na kt贸re nigdy nie by艂oby ich sta膰, i prezentowali si臋 tak samo nienagannie jak inni ludzie, dla kt贸rych spotkania w podobnych okoliczno艣ciach by艂y naturalne, ale w g艂臋bi serca… To po prostu nie by艂o ich miejsce. A przynajmniej nie miejsce Eunwoo.
— Znamy si臋. Z 脌n Ji脿o, tego wstr臋tnego baru… Na Chinatown? — Znowu uni贸s艂 brwi. — Naprawd臋 nie pami臋tasz naszej wsp贸lnej nocy, Ari? Poszli艣my do ciebie… do tej ma艂ej klitki nad restauracj膮…?
Min臋艂o kilka sekund, nim dotar艂 do niej sens wypowiedzianych przez Eunwoo s艂贸w. Ka偶de z nich p艂ywa艂o w jej g艂owie, a Ari bi艂a si臋 z w艂asnymi my艣lami, bo ze wszystkich mo偶liwych opcji, ta zdawa艂a si臋 by膰 gorsza ni偶 pocz膮tkowo zak艂ada艂a. Jedna z jej drobnych d艂oni wyl膮dowa艂a na klatce piersiowej dziewczyny, jakby w ten spos贸b usi艂owa艂a zas艂oni膰 si臋 i uratowa膰 resztki i tak ju偶 dosadnie starganej godno艣ci. Przez cia艂o przesz艂a fala gor膮ca, kumuluj膮c si臋 w okolicach 偶o艂膮dka, mog艂aby przysi膮c, 偶e w tym zabulgota艂o gro藕nie, w efekcie przysparzaj膮c j膮 o md艂o艣ci, a ca艂a krew odp艂yn臋艂a z twarzy, zupe艂nie jakby stan臋艂a twarz膮 w twarz z duchem. Ale czy w艂a艣nie tym nie by艂 Eunwoo? Kolejnym koszmarem z przesz艂o艣ci, staraj膮cym si臋 wbi膰 w ni膮 swe szpony, rozdrapa膰 艣wie偶o zasklepione rany i przypomnie膰 jej, kim tak naprawd臋 by艂a.
Usu艅— Ja — zacz臋艂a zdezorientowana, uciekaj膮c spojrzeniem w ka偶dym mo偶liwym kierunku, a w ko艅cu spuszczaj膮c wzrok, kt贸ry teraz wlepiony by艂 w estetycznie powywijane litery, uk艂adaj膮ce si臋 w jego imi臋. Dalej szuka艂a wskaz贸wki, jakiejkolwiek iskierki powoduj膮cej zap艂on, a tym samym odblokowanie jej wspomnie艅 zwi膮zanych z t膮 noc膮.
Nic. W jej g艂owie by艂o pusto, a ilo艣膰 pyta艅 przerasta艂a posiadane odpowiedzi. Kolejny raz zasch艂o jej w gardle, a jedynym mo偶liwym 藕r贸d艂em ugaszenia pragnienia, by艂a wype艂niona po brzeg szklanka z tajemnicz膮 zawarto艣ci膮.
— Prosz臋 ci臋, nie m贸w o tym nikomu, ja… To by艂 ci臋偶ki okres, ka偶dy z nas pope艂nia b艂臋dy. — dopiero, gdy ostatnie s艂owa rozbrzmia艂y mi臋dzy nimi, Ari u艣wiadomi艂a sobie jak Eunwoo m贸g艂 je odebra膰, a ostatnie czego chcia艂a, to urazi膰 ch艂opaka, bo kto wie jakie mog艂y by膰 tego efekty. Gwa艂townie nachylaj膮c si臋 nad sto艂em, wyci膮gn臋艂a w jego kierunku d艂o艅, jednak ta zawis艂a w przestrzeni pomi臋dzy dw贸jk膮. — Nie ty jeste艣 b艂臋dem, tylko ja. Moje zachowania, moje zachowania z przesz艂o艣ci. Gdybym tylko pami臋ta艂a, jestem pewna, 偶e nie by艂o czego 偶a艂owa膰, co oczywi艣cie nie znaczy, 偶e 偶a艂uj臋, po prostu nie robi臋 ju偶 takich rzeczy. — Ci臋偶ko by艂o okre艣li膰 w jaki spos贸b brzmia艂a w tej chwili brunetka. Usilna pr贸ba utrzymania dyskusji w sekrecie i szept, kt贸ry z ka偶d膮 sylab膮 przemienia艂 si臋 w j臋k, brzmia艂y do艣膰 偶a艂o艣nie, maluj膮c przed Eunwoo do艣膰 n臋dzny obraz brunetki.
— Ouch — mrukn膮艂 ura偶ony, ca艂kiem g艂o艣no, gdy tylko usta Ari opu艣ci艂y s艂owa, kt贸re mia艂y por贸wna膰 ich wsp贸lnie sp臋dzon膮 noc do pijackiego b艂臋du. W 艣rodku jednak dusi艂 si臋 ze 艣miechu i tylko chwila dzieli艂a go od tego, by nie wysypa膰 si臋 przed ni膮 kompletnie. Kiedy jednak nachyli艂a si臋 nad sto艂em, by pochwyci膰 jego d艂o艅, i wyrzuca艂a z siebie przepraszaj膮c膮 litani臋 z szybko艣ci膮 karabinu maszynowego, u艣miech bezwiednie wyp艂yn膮艂 na jego usta, ju偶 chwil臋 potem zamieniaj膮c si臋 w cichy chichot.
Usu艅— Nie zamierzam o tym nikomu m贸wi膰. Nikogo tutaj nie znam, zapomnia艂a艣? — wyrzuci艂 w ko艅cu z siebie, przewracaj膮c oczami, po czym wyci膮gn膮艂 swoj膮 d艂o艅 z u艣cisku. — Ale, wiesz co? Jednak mam jeden warunek. Prosz臋, dla w艂asnego zdrowia nie doprowadzaj si臋 ju偶 do podobnego stanu w miejscach, do kt贸rych nawet za dnia strach jest wchodzi膰 samemu, dobra?
W ko艅cu odchyli艂 si臋 na krze艣le i wtedy mia艂 dobr膮 okazj臋 do tego, by przyjrze膰 si臋 jej uwa偶niej. Mo偶e nie wyrobi艂 sobie o niej najlepszej opinii, ale na pewno go zaintrygowa艂a. Nie siedzia艂by przecie偶 z ni膮 tyle czasu w tym zat臋ch艂ym barze, gdyby nie urodzi艂a si臋 w nim chocia偶 minimalna iskierka zainteresowania. Ari plot艂a g艂upoty, jedna za drug膮, miesza艂a ze sob膮 cztery histori臋 na raz, ale by艂a przy tym… Zabawna. Alkohol, kt贸ry w siebie wla艂a, zrobi艂 z niej odrobin臋 g艂upiutk膮 trzpiotk臋, ale przy tym ca艂kiem urocz膮. Mo偶e nie w momencie, gdy p艂aka艂a za Minsoo, kt贸rego straci艂am, bo by艂am — hik — taka g艂upia, jejku, by艂am taka g艂upia… czy to s膮 chrupki serowe?, zostawiaj膮c smarki i makija偶 na jego ramieniu, ale by艂a.
— Czemu mieszkasz na Chinatown? — zapyta艂 wprost. Tego by艂 najbardziej ciekawy. — Jeste艣 z tego 艣wiata, z tego towarzystwa. Czemu mieszkasz tam i udajesz jedn膮 z nas?
Spotted: The lights on the hotel terrace suddenly dimmed, the music faded, and the spotlights lit up a small stage behind the tables, where waiters stood with trays in hand. The chatter slowly dissolved into silence, which was soon pierced by the sweet, familiar voice of none other than Kristen Bell...
Usu艅Hello, Upper East Siders! Or should I say... Da—arlings? Having a blast yet? What do you think of my new twist on speed dating? I trust your eyes aren’t wandering to the neighboring tables—your full attention should be on your new companions for the evening… But just in case you’re getting bored (as if), I’ve cooked up a little game to spice things up. I know you’ll love it, and if not, well, tough luck… Oops!
The rules? Oh, they’re as easy as some of you are... Soon, the waiters will bring out massive trays loaded with exotic bites from around the globe, along with a menu. You'll start choosing in alphabetical order by your names and play in that order. Pick your dish, but if you skip your turn to eat by hiding behind a secret, the next in line picks the next treat. Welcome to the scandalous game of Spill it or Eat it! And remember, darlings, those secrets better be juicy enough… Because if I sense anyone holding back, the next time you hear my voice, I’ll be the one calling the shots. Enjoy the game! You know you love me.
Menu z list膮 da艅 mo偶na znale藕膰 w po艣cie
St贸艂 I : @j.landi & @soonie2127
OdpowiedzUsu艅Not long ago, you brought down my house of cards. Now, I’ve just brought down yours.
Usu艅Czas mia艂 leczy膰 rany i — Minsoo musia艂 przyzna膰 — by艂o w tym wiele prawdy. Kt贸rego艣 ranka w ko艅cu obudzi艂 si臋 z u艣miechem na ustach, nie mog膮c si臋 doczeka膰, co przyniesie mu nowy dzie艅. 呕ycie odzyska艂o stracony wcze艣niej urok, a b贸l i wyrzuty sumienia schodzi艂y na drugi plan, coraz mniej utrudniaj膮c mu sp臋dzanie czasu z samym sob膮. Brat, kt贸ry pojawi艂 si臋 w ko艅cu w Nowym Jorku, wni贸s艂 te偶 sporo ciep艂a do jego nowej rzeczywisto艣ci, a po paru tygodniach ju偶 nie potrafi艂 powiedzie膰, jak to wszystko wygl膮da艂o, gdy nie by艂o go obok.
Niemniej jedna rzecz go nie opu艣ci艂a wcale — wci膮偶 czeka艂.
A偶 j膮 zobaczy. A偶 us艂yszy jej g艂os. A偶 dowie si臋 czegokolwiek na temat jej aktualnego 偶ycia. A偶 b臋dzie mie膰 w ko艅cu szans臋, by powiedzie膰 to, z czym bi艂 si臋 od wielu miesi臋cy. A偶 nabierze na tyle odwagi, by s艂owa finalnie opu艣ci艂y jego usta.
Przepraszam, tak bardzo ci臋 przepraszam.
Los sp艂ata艂 mu okrutnego figla, stawiaj膮c go przed lustrem i szeptaj膮c pytania o to, kim si臋 w艂a艣nie sta艂. Przez d艂ugi, d艂ugi czas m贸g艂 偶y膰 w prze艣wiadczeniu, 偶e 艣wiat dzieli艂 si臋 na nich i na nas, ale koniec ko艅c贸w okaza艂o si臋, 偶e u艂uda, beztwialstwo i zdrada nie jest wcale obszyte grub膮 nici膮 portfela, a czym艣, po co m贸g艂 si臋gn膮膰 ka偶dy. Prze艂kn膮艂 w ko艅cu prawd臋, rozliczy艂 siebie samego z wyrz膮dzonych krzywd, staraj膮c si臋 sobie wybaczy膰, a teraz mia艂 nadziej臋, 偶e cho膰 troch臋 zas艂ugiwa艂 na to, by ona wybaczy艂a mu.
— Dobry wiecz贸r — powiedzia艂 lekko rozbawionym tonem, siadaj膮c przy stoliku na przeciwko obcego mu ch艂opaka. U艣miechn膮艂 si臋, marszcz膮c brwi i wyrzuci艂 r臋ce na boki. — Ciekawie si臋 to wszystko zapowiada. Nie wiem, o co chodzi, ale chyba lepiej, 偶eby艣my nie wiedzieli.
Wiedzia艂, 偶e tu przyjdzie, gdy tylko przeczyta艂 zaproszenie. Zapomnia艂 jednak o ca艂ej otoczce przyj臋膰 Plotkary i 偶e m贸g艂 tam spotka膰 nie tylko t臋 osob臋, na kt贸rej mu najbardziej zale偶a艂o, ale te偶 grup臋 tych, kt贸rych nie mia艂 zamiaru ogl膮da膰 wcale. Zimne spojrzenie Seojuna zmusi艂o go, by odwr贸ci膰 wzrok. Nie, 偶eby mu si臋 dziwi艂, ale mimo wszystko… Nie chcia艂 krzywdzi膰 Ari i 偶a艂owa艂 tego z ca艂ego serca, niemniej je艣li chodzi艂o o Seojuna, mia艂 mieszane uczucia — cz臋艣膰 niego tkwi艂a w przekonaniu, 偶e ch艂opak dosta艂 dok艂adnie to, na co zas艂ugiwa艂. Na co sobie sam zapracowa艂.
Minsoo, troszk臋 jeszcze niesw贸j
W chwili, w kt贸rej ujrza艂 misternie zapakowane pude艂ko tak bardzo niepasuj膮ce do ciasnego wn臋trza klitki, kt贸r膮 zajmowa艂 od lutego, uzna艂 偶e zlokalizowa艂 go kto艣 z przesz艂o艣ci. Serce niemal natychmiast podskoczy艂o mu do gard艂a. Kiedy natomiast jego oczom ukaza艂 si臋 zupe艂nie nowy komplet sk艂adaj膮cy si臋 z eleganckiej granatowej marynarki i taki偶 samych spodni, do kt贸rego do艂膮czono zaproszenie na bal organizowany przez zupe艂nie mu obc膮 pann臋, wybuchn膮艂 g艂o艣nym 艣miechem, Teraz musia艂 tylko przekaza膰 Lian, 偶e w najbli偶sz膮 sobot臋 b臋dzie musia艂a nocowa膰 u kole偶anki. C贸偶, bior膮c pod uwag臋 fakt, 偶e suszy艂a mu ju偶 o to g艂ow臋 od d艂u偶szego czasu, powinna by膰 szcz臋艣liwa.
Usu艅Faktycznie, kiedy dzisiejszego popo艂udnia po sko艅czonej pracy odprowadza艂 j膮 pod drzwi Pa艅stwa Smith贸w wydawa艂a mu si臋 niezwykle zadowolona. On sam zdecydowanie mniej, poniewa偶 wci膮偶 nie by艂 do ko艅ca pewien, czy powinien jej pozwala膰 na co艣 takiego teraz, gdy ich macocha w ka偶dej chwili mog艂a jeszcze zechcie膰 nak艂oni膰 m臋偶a do jej przymusowej deportacji. Ale nie m贸g艂 jej te偶 przecie偶 trzyma膰 ci膮gle pod kluczem, nieprawda偶 ?
Tyle tylko, 偶e gdy tu偶 przed oczami ch艂opaka zamajaczy艂a wreszcie majestatyczna sylwetka s艂ynnego nowojorskiego hotelu, jego spanikowany umys艂 zarz膮dzi艂 zdecydowany odwr贸t. Swoj膮 dzisiejsz膮 garderob膮 m贸g艂 w ko艅cu prezentowa膰 si臋 niemal dok艂adnie w ten sam spos贸b co jeszcze przed tym, gdy zdecydowa艂 si臋 raz na zawsze odej艣膰 z rodzinnego domu, lecz zdawa艂 sobie te偶 a偶 za dobrze spraw臋, 偶e ju偶 tutaj po prostu nie pasuje. Po pierwsze w obecnej sytuacji nie m贸g艂 sobie pozwoli膰 na rozpieprzenie kasy na prywatnego fryzjera, wi臋c jego aktualnie ufarbowane na lawendowo w艂osy wymyka艂y si臋 w艂adzy jakiejkolwiek, nawet najmocniej 艣ci艣ni臋tej gumki, po drugie - zdecydowanie gorsze - na jego twarzy wci膮偶 da艂o si臋 zauwa偶y膰 skutki przedwczorajszej walki w postaci kilku krwawych szram i pot臋偶nego siniaka na prawym policzku. C贸偶, i tak m贸g艂 m贸wi膰 o ogromnym szcz臋艣ciu, skoro jakim艣 cudem oby艂o si臋 bez 偶adnych z艂ama艅, bo dzieciak by艂 naprawd臋 niez艂y.
Zanim jednak zdo艂a艂 cho膰by spr贸bowa膰 opanowa膰 oddech, jaka艣 roze艣miana grupka dos艂ownie wepchn臋艂a go do 艣rodka. Nie maj膮c ju偶 innego wyj艣cia, da艂 si臋 po prostu tak d艂ugo jej wie艣膰 a偶 znalaz艂 si臋 prawie dok艂adnie naprzeciwko przypisanego mu stolika. Dopiero wtedy si臋 od niej od艂膮czy艂 i chwytaj膮c jeszcze w przelocie kieliszek z tacy przechodz膮cego obok kelnera, zrobi艂 ostatnie par臋 krok贸w. Na swojego dzisiejszego towarzysza nie musia艂 czeka膰 zbyt d艂ugo, co zreszt膮 prawdopodobnie jako jedyne powstrzyma艂o go od rzucenia si臋 do ucieczki tu偶 po tym, gdy opr贸偶ni艂by ju偶 zawarto艣膰 szk艂a. C贸偶, teraz ju偶 mu to zwyczajnie nie wypada艂o. Znalaz艂 si臋 w pu艂apce i jednym co m贸g艂 w tej sytuacji zrobi膰 by艂o udawanie, 偶e przez ostatnie cztery lata w jego 偶yciu nie zasz艂a nawet najmniejsza zmiana.
- Wzajemnie. - Odpar艂, wk艂adaj膮c wszystkie si艂y w to, by nada膰 g艂osowi cho膰 troch臋 dawnej pewno艣ci siebie, za艣 ruchom nieco wi臋cej elastyczno艣ci ni偶 mia艂y one zazwyczaj. To ostatnie zadanie okaza艂o si臋 szczeg贸lnie trudne nie tylko z powodu ostatniej szarpaniny, ale tak偶e zwyczajnego przepracowania. Chc膮c w og贸le marzy膰 o pojawieniu si臋 na tej imprezie, musia艂 bowiem wzi膮膰 w tym tygodniu troch臋 wi臋cej dy偶ur贸w w studium i teraz bola艂 go niemal ka偶dym mi臋sie艅.- A ja z kolei ch臋tnie dowiedzia艂bym si臋 czegokolwiek wi臋cej o dziewczynie, kt贸ra jest na tyle szalona by sp臋dzi膰 tu a偶 tylu zupe艂nie obcych ludzi. - Powi贸d艂 zaciekawionym spojrzeniem po sali, zastanawiaj膮c si臋 ilu z nich mia艂 ju偶 okazj臋 kiedy艣 obs艂ugiwa膰, po czym skupi艂 si臋 ponownie na swym rozm贸wcy.
Junyi
Jego u艣miech zblad艂 odrobin臋, praktycznie niezauwa偶alnie, gdy jego wzrok pad艂 na siniaki i lekkie opuchni臋cie na twarzy siedz膮cego naprzeciw nieznajomego. Odwr贸ci艂 wzrok, niby mimochodem zerkaj膮c na innych go艣ci, i pokiwa艂 g艂ow膮 w zgodzie ze s艂owami ch艂opaka. Cudem powstrzyma艂 naturalny odruch, by zapyta膰 go, czy wszystko w porz膮dku i co si臋 sta艂o; opami臋ta艂 si臋 w ostatniej chwili, bo uprzytomni艂 sobie, 偶e by艂o to zwyczajnie niegrzeczne. Nie znali si臋, wi臋c r贸wnie dobrze Junyi m贸g艂 nie 偶yczy膰 sobie wypytywania o prywatne sprawy. Nie m贸g艂 jednak powstrzyma膰 zerkania na najwi臋kszego siniaka pod jego okiem, wi臋c co chwila niezr臋cznie spogl膮da艂 w bok, a w ko艅cu jego wzrok pad艂 na ciemnow艂osego ch艂opaka siedz膮cego po drugiej stronie przy innym stoliku — jego brata. M艂odszego, zaledwie siedemnastoletniego.
Usu艅— Zdecydowanie szalona. Wariatka, nawet bym powiedzia艂 — wyrzuci艂 z siebie z niedowierzaniem, kr臋c膮c g艂ow膮. Mingi, jakby kierowany jakim艣 wewn臋trzn膮 si艂膮, odwr贸ci艂 si臋 w tej samej chwili w jego kierunku i ich spojrzenia si臋 skrzy偶owa艂y. Minsoo zrobi艂 wielkie oczy i 艣ci膮gn膮艂 usta w w膮sk膮 lini臋, pokazuj膮c palcem na jego kieliszek, a potem i na niego, niemo daj膮c mu wyra藕nie do zrozumienia, 偶e jakiekolwiek wybryki przyp艂aci 偶yciem. — M贸j brat tu jest. Siedemnastoletni ch艂opak… Co ta dziewczyna ma w g艂owie? — zapyta艂, wracaj膮c w ko艅cu wzrokiem do nieznajomego.
Sprawdzi艂 jego imi臋 na karcie na stoliku ju偶 wcze艣niej, ale nie mia艂 poj臋cia, kim by艂, m贸g艂 wi臋c by膰 dos艂ownie ka偶dym. Jednym z nich, z ludzi z wy偶szych sfer, a r贸wnie dobrze kim艣 z nizin spo艂ecznych — jak on — albo kim艣, kto zdoby艂 wielk膮 s艂aw臋. By艂 jednak jaki艣 komfort w rozmowie z nieznajomym, kto nie zna艂 jego historii, szczeg贸lnie nie tej dotycz膮cych jego wybryk贸w na Manhattanie.
— By艂e艣 ju偶 wcze艣niej na jej imprezach? — zapyta艂, unosz膮c kieliszek do ust. — Ja wcze艣niej dwa razy i musz臋 powiedzie膰, 偶e… dziwne rzeczy si臋 tu mog膮 wydarzy膰.
Minsoo
Spotted: The lights on the hotel terrace suddenly dimmed, the music faded, and the spotlights lit up a small stage behind the tables, where waiters stood with trays in hand. The chatter slowly dissolved into silence, which was soon pierced by the sweet, familiar voice of none other than Kristen Bell...
Usu艅Hello, Upper East Siders! Or should I say... Da—arlings? Having a blast yet? What do you think of my new twist on speed dating? I trust your eyes aren’t wandering to the neighboring tables—your full attention should be on your new companions for the evening… But just in case you’re getting bored (as if), I’ve cooked up a little game to spice things up. I know you’ll love it, and if not, well, tough luck… Oops!
The rules? Oh, they’re as easy as some of you are... Soon, the waiters will bring out massive trays loaded with exotic bites from around the globe, along with a menu. You'll start choosing in alphabetical order by your names and play in that order. Pick your dish, but if you skip your turn to eat by hiding behind a secret, the next in line picks the next treat. Welcome to the scandalous game of Spill it or Eat it! And remember, darlings, those secrets better be juicy enough… Because if I sense anyone holding back, the next time you hear my voice, I’ll be the one calling the shots. Enjoy the game! You know you love me.
Menu z list膮 da艅 mo偶na znale藕膰 w po艣cie
Nie m贸g艂 nie zauwa偶y膰 tego charakterystycznego sposobu w jaki siedz膮cy naprzeciwko ch艂opak za wszelk膮 cen臋 stara si臋 omija膰 wzrokiem jego twarz. Bardziej irracjonalna cz臋艣膰 jego duszy natychmiast zacz臋艂a wr臋cz niemi艂osiernie wy膰, gn臋biona wspomnieniami tych wszystkich niezwykle upokarzaj膮cych moment贸w z przesz艂o艣ci, podczas kt贸rych dok艂adnie takie same zachowania obserwowa艂 u s膮siad贸w. Ca艂a okolica doskonale wiedzia艂a co dok艂adnie dzia艂o si臋 za murami luksusowej willi nale偶膮cej do rodziny Landi, lecz niemal wszyscy s膮siedzi za ka偶dym razem, gdy musieli przypadkiem min膮膰 si臋 z nim na chodniku, udawali 偶e nie widz膮 niczego niepokoj膮cego. Jedynym wyj膮tkiem na tym tle by艂a emerytowana pianistka mieszkaj膮ca kilka przecznic dalej. Po latach doszed艂 nawet do wniosku, 偶e prawdopodobnie gdyby nie to, 偶e pozwala艂a mu ukry膰 si臋 u siebie, gdy czu艂 偶e nie m贸g艂 ju偶 wytrzyma膰 z macoch膮 ani sekundy d艂u偶ej, faktycznie wpl膮ta艂by si臋 w z艂e towarzystwo. A tak sko艅czy艂o si臋 jedynie na nieudanych pr贸bach samob贸jczych. To w贸wczas tak偶e wpoi艂 sobie zasad臋 g艂osz膮c膮, 偶e swoimi osobistymi problemami nie nale偶y si臋 z nikim dzieli膰. W przeciwnym razie zostaje si臋 zarzuconym ca艂膮 stert膮 nieprzyjemnych pyta艅, na kt贸re prawdziwe odpowiedzi i tak nie przynosz膮 nic opr贸cz dodatkowych problem贸w.
Usu艅A tych z ca艂膮 pewno艣ci膮 pragn膮艂 dzisiaj unikn膮膰, wi臋c w g艂臋bi duszy nawet dzi臋kowa艂 losowi, 偶e nieznajomy si臋 od nich powstrzymuje. Przynajmniej na razie, bo przecie偶 nie m贸g艂 by膰 pewien jak ten wiecz贸r przebiegnie dalej. Jako podrostek bywa艂 na wystarczaj膮co du偶ej liczbie podobnych imprez, by wiedzie膰, 偶e je艣li co艣 jest podczas nich najcz臋艣ciej w og贸le do przewidzenia to to, 偶e je艣li nie ma si臋 ochoty zosta膰 podsma偶onym na wrz膮cym oleju i podanym na przystawk臋 pozosta艂ym go艣ciom, nale偶y mie膰 oczy dooko艂a g艂owy.
- Nie mia艂em jeszcze takiej okazji. - Odpar艂, instynktownie w臋druj膮c spojrzeniem w kierunku stolika, na kt贸ry jeszcze sekund臋 temu spogl膮da艂 jego aktualny towarzysz. Faktycznie, wspomniany przez niego ch艂opak nie wpisywa艂 si臋 zanadto w rol臋 legalnego uczestnika tak hucznego balu, lecz gnany w艂asnymi do艣wiadczeniami starszego brata Junyi i tak zaryzykowa艂 pos艂anie mu rozbawionego spojrzenia. Och, jak on dobrze zna艂 ten rodzaj m艂odzie艅czego buntu… - Wyluzuj troch臋 i tak go nie upilnujesz. - Za艣mia艂 si臋, decyduj膮c si臋 wreszcie zapozna膰 z podejrzanie wygl膮daj膮c膮 zawarto艣ci膮 kieliszka. Zwykle od takich drink贸w odstr臋cza艂 go ju偶 sam zbyt s艂odki zapach, ale na pocz膮tek musia艂 mu starczy膰. - Wierz mi, wiem o czym m贸wi臋. - Mia艂 zamiar jeszcze dorzuci膰 co艣 o swoim m艂odszym rodze艅stwie, ale skutecznie uniemo偶liwi艂a mu to nag艂a informacja o jednym z tych lekko irytuj膮cych konkurs贸w rozgrywaj膮cych si臋 zwykle podczas tego typu zabaw. - Miejmy tylko nadziej臋, 偶e nasza jubilatka nie jest tak偶e czarownic膮. - Za偶artowa艂, omiataj膮c szybkim spojrzeniem dostarczone im w艂a艣nie przez kelnera menu.
Nie 偶eby uwa偶a艂, 偶e na li艣cie jego prywatnych tajemnic znajduje si臋 jeszcze co艣 czy m贸g艂by znowu zaskarbi膰 sobie uwag臋 ojca, lecz z ca艂膮 pewno艣ci膮 wci膮偶 widnia艂o na niej kilka takich grzeszk贸w, kt贸re gdyby kiedykolwiek ujrza艂y 艣wiat艂o dzienne zn贸w zwr贸ci艂yby na niego uwag臋 plotkarskich medi贸w. A ostatnim czego chcia艂 odk膮d uciek艂 za ocean by艂o ponowne znalezienie si臋 w blasku fleszy. Oczywi艣cie nie by艂 a偶 tak bardzo naiwny, by nie potrafi膰 przewidzie膰, 偶e z takim nazwiskiem kiedy艣 do tego dojdzie, ale osobi艣cie wola艂by by sta艂o si臋 to mo偶liwie najp贸藕niej.
Junyi udaj膮cy, 偶e wszystko jest ok
Outside Swimming Pool Dive in… but watch out, the water's full of sharks.
OdpowiedzUsu艅Secret Garden The flowers aren’t the only things blooming tonight...
OdpowiedzUsu艅Inside Crystal Ballroom Dance like no one's watching... but, oh, we are.
OdpowiedzUsu艅Inside Bar One sip, and the secrets start to pour...
OdpowiedzUsu艅Sunoo mia艂 wra偶enie, 偶e co艣 pali艂o go od 艣rodka, kiedy dotar艂o do niego, 偶e Taeyang nieustannie pogrywa艂 z nim w ten najbardziej 偶enuj膮cy spos贸b. Teatralne spogl膮danie w g贸r臋 i przeci膮ganie odpowiedzi, by w ko艅cu udzieli膰 mu tej, kt贸rej absolutnie nie chcia艂 teraz us艂ysze膰, okaza艂o si臋 ostatecznym gwo藕dziem do jego trumny.
Usu艅Dynamika tego wieczora zaczyna艂a go powoli przerasta膰. Tempo zmian, z kt贸rym nie potrafi艂 sobie do ko艅ca poradzi膰, skutecznie utrudnia艂o mu sprawne odnalezienie si臋 w sytuacji i poprowadzenie w艂asnych zamiar贸w tak, by zawsze znale藕膰 si臋 dok艂adnie o te dwa bezpieczne kroki przed Tae.
Taki by艂 w艂a艣nie jego pierwotny plan.
Chcia艂 wyprzedzi膰 swojego dzisiejszego towarzysza i to nie tylko w udzielaniu samych (cz臋sto tak zwodniczych) odpowiedzi, ale tak偶e ju偶 na poziomie wszelakich rozwa偶a艅. W planowaniu - czym艣, w czym podobno by艂 ca艂kiem dobry. By膰 mo偶e to w艂a艣nie dlatego, pora偶ka uderzy艂a go tak mocno. By膰 mo偶e dlatego, pierwszy raz, nie potrafi艂 sobie z ni膮 jakkolwiek poradzi膰.
— Bo to nie fair — warkn膮艂 wi臋c, odruchowo uderzaj膮c otwart膮 d艂oni膮 o blat sto艂u. — Nie zgadzam si臋 na takie zagrywki i nie bawi mnie to! Spieprzam st膮d i mam gdzie艣 to czy mi wolno, czy nie.
Nie potrzebowa艂 zgody. Buzowa艂o w nim zbyt wiele emocji, by cho膰 przez chwil臋 przej膮膰 si臋 faktem, czy zako艅czenie tej idiotycznej gry w taki spos贸b, spotka艂oby si臋 z przychylno艣ci膮 organizatorki.
Sunoo nie m贸g艂 tego przecie偶 przewidzie膰 i chyba w ko艅cu 艣wiadomo艣膰, 偶e nie mia艂 na to jakiegokolwiek wp艂ywu, okaza艂a si臋 t膮 najbardziej oczyszczaj膮c膮. Poderwa艂 si臋 wi臋c z miejsca i pos艂a艂 Taeyangowi kolejne mordercze spojrzenie, cudem tylko powstrzymuj膮c si臋 przed tym, by nie zala膰 go teraz fal膮 obelg. Odda艂by wiele, by tego wieczoru wyl膮dowa膰 przy kt贸rymkolwiek z pozosta艂ych stolik贸w lub by dziewczyna, kt贸ra mia艂a im tu towarzyszy膰, zjawi艂a si臋 cho膰 odrobin臋 wcze艣niej. By膰 mo偶e w贸wczas nic, co mia艂o dotychczas miejsce, nie zd膮偶y艂oby si臋 w og贸le wydarzy膰.
Sunoo dojrza艂 k膮tem oka fakt, 偶e pobudzony Yosoo zmierza艂 w艂a艣nie w kierunku baru, wi臋c niewiele my艣l膮c, pu艣ci艂 si臋 szybkim krokiem tu偶 za nim. Nie wiedzia艂, czy to dobry pomys艂, ale by艂 w stanie zrobi膰 teraz cokolwiek, byle tylko wyrwa膰 si臋 z klatki, w kt贸r膮 niepostrze偶enie sam si臋 wcze艣niej wpakowa艂. Na w艂asne nieszcz臋艣cie, nie zarejestrowa艂 niestety tego, 偶e Tae nie najwyra藕niej zamierza艂 zbyt 艂atwo odpu艣ci膰 i ruszy艂 jego 艣ladem, zaledwie kilka sekund p贸藕niej.
Sunoo
Odruchowo wyd膮艂 doln膮 warg臋 w kolejnym, prze艣miewczym ge艣cie, kiedy Sunoo po raz kolejny tego wieczoru pokaza艂 kolejne p臋kni臋cie na swojej powierzchni. Tym razem g艂臋bsze, widocznie dotkliwsze, a tym samym o wiele bardziej satysfakcjonuj膮ce dla Kwona
Usu艅— Nie fair? — powt贸rzy艂 ze smutno 艣ci膮gni臋tymi brwiami, nie potrafi膮c wyzby膰 si臋 z艂o艣liwej nuty w swoim g艂osie — Ja po prostu gram zgodnie z zasadami, Sunoo — i to chyba by艂o najgorsze - nie by艂o pola na to, aby zaprzeczy膰. Taeyang od pocz膮tku pod膮偶a艂 wytycznymi organizatorki, zwyczajnie testuj膮c sw贸j 偶o艂膮dek, a tym samym pozwalaj膮c sobie na tkwienie w b艂ogiej swobodzie zachowania sekret贸w dla siebie.
Wzdrygn膮艂 si臋 komicznie, kiedy spotka艂 si臋 z piorunuj膮cym spojrzeniem ch艂opaka - jednym z tych, kt贸rych nie potrafi艂 wzi膮膰 na powa偶nie, a pok艂ady kultury, aby sprawiane pozory prezentowa艂y si臋 autentyczniej, stawa艂y si臋 spraw膮 drugorz臋dn膮. Przyjemno艣膰, jak膮 sprawia艂o mu podjudzanie ch艂opaka swoj膮 niewinn膮, zak艂aman膮 fas膮, przewy偶sza艂o nad szczerymi pr贸bami bycia po prostu uprzejmym. Cho膰 od pocz膮tku wieczora nawet si臋 ich nie podj膮艂. Bo przecie偶 wystarczy艂o tylko tyle, aby z zewn膮trz tak si臋 prezentowa艂 - to, 偶e jego rozm贸wca z trudem m贸g艂 usiedzie膰 na swoim miejscu, by艂o nie jego k艂opotem. Nie on 藕le na tym wychodzi艂.
Dopiero fakt, 偶e ch艂opak faktycznie zacz膮艂 odchodzi膰 od stolika, da艂 rad臋 go w odrobinie zaskoczy膰. Mo偶e bardziej pod k膮tem, 偶e dosz艂o do tego dopiero teraz, ani偶eli w og贸le, lecz i tak wywo艂a艂o na jego twarzy drobny, rozbawiony u艣miech. Ten sam, kt贸ry mu towarzyszy艂 przy podniesieniu si臋 ze swojego miejsca i ciekawskim pod膮偶eniu za Sunoo, kt贸ry dawa艂 mu za wiele rozrywki, aby pozwoli艂 mu tak 艂atwo teraz odej艣膰. A szybkim rozejrzeniem si臋 dotar艂o do niego, gdzie ch艂opak si臋 wybiera艂. Daj膮c mu kolejny, kusz膮cy punkt zaczepienia
— Sunoo, dziecko kochane — zachowana mi臋kko艣膰 i ciep艂a barwa w g艂osie nie mog艂a by膰 bardziej myl膮ca; tak 艂atwa do przejrzenia dla ich dw贸jki. I potrzebowa艂 tylko kilka wi臋kszych krok贸w, aby m贸c i艣膰 nieco za nim, w tej bezpiecznej odleg艂o艣ci, kt贸ra zostawia艂a mu czas na reakcj臋, a zarazem zachowanie tej rozmowy przede wszystkim tylko mi臋dzy nimi. Zarazem z ulg膮 opuszczaj膮c okolice stolika B, bez po艣piechu kieruj膮c si臋 krokami Honga i trafiaj膮c w dwa, wybrane przez siebie punkty jednym, sp贸jnym zdaniem. Tym, kt贸re przypomnia艂o mu o warunkach, w jakich w og贸le zacz臋li rozmawia膰, jak i o tym, w kt贸rym upewnia艂 si臋 wraz z biegiem wieczoru — Ty chyba nie powiniene艣 si臋 zbli偶a膰 do baru, co?
Taeyang
Sunoo szed艂 wytrwale przed siebie, wypatruj膮c w t艂umie znajomej sylwetki, a kiedy uda艂o mu si臋 zlokalizowa膰 w ko艅cu tego, kogo szuka艂, poczu艂 chwilow膮 ulg臋. T臋, kt贸ra wyparowa艂a jednak z niego dok艂adnie w tym samym momencie, w kt贸rym u艣wiadomi艂 sobie, 偶e Tae pod膮偶a艂 tu偶 za nim. I kt贸ra ust膮pi艂a miejsca czystej irytacji, gdy dotar艂 do niego sens kolejnej zaczepki. Do tej pory zamierza艂 po prostu si臋 go pozby膰. Wsta膰 z miejsca i zapomnie膰 o niezbyt udanym pocz膮tku imprezy, kt贸ry przysz艂o mu sp臋dza膰 w towarzystwie bruneta. Teraz zmieni艂 jednak zdanie, w u艂amku sekundy pragn膮c, by… znale藕膰 odpowiedni膮 okazj臋 i zwyczajnie mu si臋 odgry藕膰. I nie s艂owami, kt贸re najwidoczniej nie robi艂y na nim wi臋kszego wra偶enia. Sunoo, chc膮c nie chc膮c, musia艂 przyzna膰, 偶e na tym polu, odni贸s艂by jedynie kolejn膮 pora偶k臋. By艂o jednak takie, kt贸re pozwala艂o mu na wbicie Taeyangowi ma艂ej szpilki. Prosto w serce. A mo偶e w kiesze艅?
Usu艅Sunoo wy艂apa艂 w ko艅cu spojrzenie Soo, uni贸s艂 wymownie brwi i pokr臋ci艂 nieznacznie g艂ow膮, daj膮c mu sygna艂, by ten absolutnie si臋 nigdzie nie rusza艂. Ostatnie, czego potrzebowa艂, to ponowne znalezienie si臋 w wy艂膮cznym towarzystwie Taeyanga, kt贸rego najch臋tniej pos艂a艂by w艂a艣nie w diab艂y.
Pozwoli艂 sobie wi臋c na to, by przej艣膰 jeszcze trzy kroki, nie wypuszczaj膮c nawet na moment po艂膮czenia swojego spojrzenia z tym, nale偶膮cym do Yosoo. Ruszy艂 nieznacznie wargami, posy艂aj膮c ch艂opakowi bezg艂o艣ny komunikat z pro艣b膮 o pomoc, po czym… wykona艂 sprawnie kilka ryzykownych ruch贸w.
— Nie 艂a藕 za mn膮 — warkn膮艂 i zatrzyma艂 si臋, odwracaj膮c gwa艂townie w taki spos贸b, 偶e, id膮cy tu偶 za nim, Tae nie m贸g艂by zareagowa膰 w por臋 nawet, gdyby chcia艂. Sunoo potrzebowa艂 u艂amka sekundy. Si艂a zderzenia dw贸ch cia艂 spowodowa艂a, 偶e starannie odegrana teraz utrata r贸wnowagi, nie wydawa艂a si臋 niczym nadzwyczajnym. Pochyli艂 si臋 mocno do przodu, z rozmys艂em zacisn膮艂 d艂onie na marynarce i spodniach Taeyanga i gdy zyska艂 pewno艣膰, co do lokalizacji interesuj膮cego go przedmiotu, pospiesznie wsun膮艂 palce do jednej z jego kieszeni. Sprawnie wyci膮gn膮艂 z niej niewielki portfel, tylko po to, by ostro偶nie spu艣ci膰 go na ziemi臋. Ten moment by艂 najtrudniejszy, zawsze, niezale偶nie od obranego celu, bo wiele rzeczy mog艂o p贸j艣膰 teraz nie tak. Wtr膮cenie si臋 przypadkowego obserwatora, kt贸ry dostrzeg艂by co艣, czego nigdy nie powinien zobaczy膰, zwi臋kszona uwa偶no艣膰 okradanej osoby, kt贸ra zorientowa艂aby si臋 w tym, w czym nie艣wiadomie bra艂a udzia艂… Sunoo 偶yczy艂 sobie, by 偶adna z tych komplikacji nie mia艂a jednak miejsca.
— Nie zamierzam traci膰 na ciebie ju偶 ani jednej minuty, daj mi w ko艅cu spok贸j.
Sekunda oczekiwania i cisza… Upragniony brak reakcji. Sunoo nie zwleka艂 - wymin膮艂 sprawnie Taeyanga, dyskretnie odkopuj膮c na bok le偶膮cy mu pod nogami portfel. Dok艂adnie w tym czasie Yosoo pokona艂 dziel膮c膮 ich przestrze艅 i stoj膮c tu偶 przed nieznajomym, chwyci艂 go za r臋kaw, upewniaj膮c si臋, 偶e ten na pewno nie odwr贸ci si臋, by ruszy膰 w 艣lad za Sunoo, kt贸ry - w pewnej odleg艂o艣ci - pochyla艂 si臋 w艂a艣nie po przechwycon膮 warto艣膰. Soo nie mia艂 poj臋cia, co si臋 mi臋dzy nimi sta艂o, ani tym bardziej ochoty, by w tym uczestniczy膰, ale je艣li Hong wyra藕nie prosi艂 go o pomoc, nie zamierza艂 mu jej odmawia膰. Niezale偶nie od tego jak bardzo by chcia艂 ani faktu, 偶e najch臋tniej sam ulotni艂by si臋 z tego miejsca szybciej ni偶 wypada艂o.
— A ty co? — zapyta艂 z艂o艣liwie, ostro偶nie puszczaj膮c w ko艅cu 艣ciskany dot膮d materia艂. — Chodzi膰 nie potrafisz?
piekielny duecik
M贸g艂 si臋 czu膰 przygotowany na wszystko - na ka偶d膮, k膮艣liw膮 uwag臋; dziwne zachowanie, cokolwiek, ze strony Sunoo. Dla kogo艣 z zewn膮trz m贸g艂by to by膰 efekt alkoholu, kt贸ry zd膮偶y艂 do艂膮czy膰 do przep艂ywaj膮cej przez jego cia艂o krwi. Po cz臋艣ci pewnie te偶 tak by艂o, jak ka偶demu, i Taeyangowi bardziej rozpl膮tywa艂 si臋 wtedy j臋zyk. Nie przejmowa艂 si臋 do tego samego stopnia, co na kompletnie trze藕wym umy艣le; pozwala艂 sobie na ryzykowniejsze testowanie cudzych granic. Lecz to tyle - pozwala艂o mu to na wi臋cej, trzymaj膮c si臋 ram codzienno艣ci i typowego podej艣cia do relacji. Szczeg贸lnie takich, jak ta, jak膮 tworzy艂 z Sunoo. Nawet jak na jeden wiecz贸r. Nawet je艣li nie chcia艂 rozwija膰 jej poza tymi kilkudziesi臋cioma minutami, jakie sp臋dzili wsp贸lnie.
Usu艅Lecz mimo to nie by艂 gotowy na wszystko. Nawet zapobiegawcze, kilka krok贸w nie mog艂o uchroni膰 go przed niespodziewanym zderzeniem si臋, kt贸re wybi艂o go nie tyle z r贸wnych n贸g, co i z ustalonego sobie rytmu. Zatrzyma艂o kolejn膮, z艂o艣liw膮 uwag臋 na czubku j臋zyka wraz z zaskoczonym oddechem na ustach, kiedy by艂 bliski spotkania si臋 z parkietem g艂贸wnej sali. Gdyby nie szybkie dzia艂anie Sunoo, mo偶e podejrzliwie szybkie, mo偶e te偶 nie. W tym momencie si臋 tym nie przejmowa艂, kiedy najbardziej chcia艂 unikn膮膰 zetkni臋cia si臋 z pod艂og膮. M贸g艂 by膰 wdzi臋czny, nawet chcia艂 uraczy膰 go kilkoma szczerze mi艂ymi, acz dalej okrytymi fa艂szyw膮 warstw膮, s艂owami, kiedy ponownie zosta艂 wyprzedzony ostr膮 uwag膮 ze strony Sunoo. Tak膮, co wywo艂ywa艂a u艣miech na jego zaskoczonej twarzy, lekko mu艣ni臋t膮 przez niedowierzanie i t膮 nag艂膮 potrzeb臋 p贸j艣cia za nim.
Nag艂a zmiana dynamiki, ca艂ego scenariusza, jaki dotychczas pomaga艂 tworzy膰 - mieszkanka wszystkiego u艣pi艂a momentalnie jego czujno艣膰, a tym samym przygaszaj膮c wra偶enie nag艂ej lekko艣ci w kieszeni, kt贸ra powinna go zaniepokoi膰 od razu. Zamiast tego skupi艂 si臋 na r臋ce powstrzymuj膮cej go przed p贸j艣ciem za ch艂opakiem, obrzucaj膮c j膮, jak i jego w艂a艣ciciela przenikliwym spojrzeniem; z lekkim zmarszczeniem brwi, nut膮 niepewno艣ci. Dop贸ki nie przypisa艂 do twarzy imienia, a ekscytacja trwaj膮cym wieczorem obudzi艂a si臋 na nowo, zapominaj膮c o atrakcji, na kt贸rej skupia艂 si臋 jeszcze chwil臋 temu, a jedynie wywo艂uj膮c zduszony u艣miech, kryj膮cy si臋 w k膮cikach jego ust
— A ty? — skutecznie zignorowa艂 z艂o艣liwe pytanie, jakim zosta艂 przywitany, poprawiaj膮c starannie lekko wymi臋ty garnitur, przy czym rozejrza艂 si臋 ciekawsko, kiedy widzia艂, 偶e czego艣 brakuje w pobli偶u. Kogo艣, kto wydawa艂 si臋 nieod艂膮cznym elementem obrazka — Upilnowa膰 swojego ch艂opaka nie potrafisz?
anio艂ek
Yosoo potrzebowa艂 kilku sekund po to, by jakkolwiek przetworzy膰 to, co us艂ysza艂 w艂a艣nie od nieznajomego bruneta. Ch艂opaka?. Mimowolnie przymru偶y艂 oczy, przygl膮daj膮c mu si臋 badawczo. Jakiego ch艂opaka? Nic si臋 nie zgadza艂o, Taeyang nie m贸g艂 wiedzie膰 o jego relacji z Chanem, a sama Plotkara wspomina艂a o nich zbyt rzadko, by ktokolwiek z nieznajomych, m贸g艂 tak 艂atwo dopatrze膰 si臋 w jej wpisach pewnej prawid艂owo艣ci. Pr贸bowa艂 wi臋c doszuka膰 si臋 sensu w tym z艂o艣liwym, zadanym niespodziewanie pytaniu, ale im d艂u偶ej si臋 nad tym zastanawia艂, tym bardziej utwierdza艂 si臋 w przekonaniu, 偶e to nie nios艂o za sob膮 niczego poza potrzeb膮 odegrania si臋 za niedawny ci膮g niepowodze艅. I by膰 mo偶e w innych okoliczno艣ciach zrozumia艂by go znacznie lepiej; by艂by w stanie przyj膮膰 jego punkt widzenia a nawet… odrobin臋 mu wsp贸艂czu膰. Teraz jednak, gdy wci膮偶 buzowa艂y w nim emocje zwi膮zane z wydarzeniami rozegranymi przy stoliku, mia艂 jedynie ochot臋 dok艂ada膰 kolejny i kolejny kamyczek do kupki wielu im podobnych. Byle tylko nie pozostawa膰 w tym samemu.
Usu艅— Dopowiadasz sobie jakie艣 dziwne historie? Chodzi ci o niego? — sapn膮艂 w ko艅cu, delikatnie wskazuj膮c g艂ow膮 w kierunku oddalaj膮cego si臋 ch艂opaka. Wsun膮艂 d艂onie do kieszeni, cofaj膮c si臋 o kilka krok贸w, by bez przeszk贸d zaprze膰 si臋 plecami o brzeg baru i nawet na moment nie spuszcza艂 uwa偶nego spojrzenia ze swojego nowego towarzysza. By艂o w nim co艣 dziwnego, co kaza艂o trzyma膰 si臋 na baczno艣ci, ale Yosoo zag艂usza艂 wszystkie sygna艂y ostrzegawcze, zwalaj膮c to na, zalewaj膮c膮 go wci膮偶, irytacj臋. Nigdy nie pomy艣la艂by, 偶e zachowanie Chana mog艂o odbija膰 si臋 na nim a偶 tak bardzo, ale mo偶e tym razem sedno problemu tkwi艂o w tym, 偶e… blondyn by艂 niepokoj膮co bliski trafnego nazwania niewygodnej prawdy? — Sunoo to… — zastanowi艂 si臋 przez chwil臋, szukaj膮c odpowiedniego okre艣lenia ich dziwacznej relacji —... przyjaciel. Wi臋c je艣li zamierzasz szuka膰 tutaj jakiej艣 sensacji albo pr贸bujesz by膰 bardziej wkurwiaj膮cy ni偶 wypada, to dobrze ci radz臋, przesta艅. Nie mam dzi艣 ochoty na takie gierki.
Yosoo
Pow臋drowa艂 wzrokiem we wskazanym kierunku, niemal偶e od razu dochodz膮c do wniosku, 偶e ch艂opak go nie zrozumia艂. A tym samym da艂 mu kolejn膮 dawk臋 tak przez niego wyszukiwanej rozrywki
Usu艅— Chyba akurat ty sobie co艣 dopowiadasz, bo na pewno nie chodzi艂o mi o niego — pokr臋ci艂 g艂ow膮 i dopiero po zadowalaj膮cym wyprostowaniu garnituru opar艂 si臋 bokiem o bar, ze skryt膮 ciekawo艣ci膮 przygl膮daj膮c si臋 swojemu nowemu towarzyszowi — By艂oby to troch臋 niepokoj膮ce, skoro to dziecko, Yosoo.
Nie powinien zna膰 jego imienia, a jednak zosta艂o mu pi臋knie zaprezentowane jeszcze przy stole. Tam, gdzie nie pomy艣la艂by, 偶e do czegokolwiek mu si臋 tego wieczora przyda. Nie zak艂ada艂 w ko艅cu, 偶e w og贸le na niego wpadnie. Nie widzia艂 powodu, aby skrzy偶owa膰 swoje drogi z Jeongiem. Przynajmniej dop贸ki faktycznie do tego nie dosz艂o, a w jego oczach m贸g艂 dostrzec intensywniejszy p艂omyk, ni偶 ten, kt贸ry m贸g艂 dostrzec jeszcze, kiedy wszyscy siedzieli na swoich miejscach. I m贸g艂 us艂ysze膰 ci臋ty j臋zyk, daj膮cy mu jeszcze wi臋cej tego, co Sunoo pozwoli艂 mu jedynie lekko zasmakowa膰. Cho膰 by艂 mu dozgonnie wdzi臋czny za zabaw臋, jak膮 mu sprawi艂 tak banalnym i swobodnym pogrywaniem sobie podczas idiotycznej, a tak anga偶uj膮cej, gry Plotkary
— I ja niczego nie pr贸buj臋. Nic bym z tego nie mia艂, wi臋c daj spok贸j — zapewni艂 go, mimo kompletnego braku szczero艣ci w swoich s艂owach, podnosz膮c niewinnie r臋ce ku g贸rze. Ni偶 wypada. Taeyang by艂 艣wi臋cie przekonany, 偶e owe zachowanie nie mia艂o takiej skali - jak mog艂oby, kiedy ta by艂aby niesamowicie p艂ynna, a on i tak za ka偶dym razem szuka艂by jej granic, byleby m贸c je przekroczy膰. W to samo wierzy艂 i tym razem, 艂api膮c si臋 jednak na tym, 偶e musia艂 robi膰 to ostro偶niej. Przynajmniej je艣li nie chcia艂 zbyt pr臋dko utraci膰 dynamiki, jaka powoli zaczyna艂a si臋 kreowa膰. Dalej mu zupe艂nie obca, a jednak ukazuj膮ca zal膮偶ki, kt贸re z niemal偶e niezdrowym zainteresowaniem chcia艂 poruszy膰
— Chodzi mi o twojego blondyna, z kt贸rym siedzia艂e艣 wcze艣niej — poci膮gn膮艂 dalej, rozgl膮daj膮c si臋 po raz kolejny, pilnuj膮c p贸艂艣wiadomie tego, aby ten odruch nie sprawi艂 wra偶enia zbyt przesadzonego — Czy mo偶e faktycznie go zgubi艂e艣?
Taeyang
Yosoo nie zdo艂a艂 ukry膰 zaskoczenia, kt贸re wymalowa艂o si臋 wyra藕nie na jego twarzy, kiedy nieznajomy zwr贸ci艂 si臋 do niego po imieniu. Pr贸bowa艂 odszuka膰 w tym jakiego艣 sensu, ale nic nie przychodzi艂o mu teraz do g艂owy. Wpatrywa艂 si臋 wi臋c w ch艂opaka bez s艂owa, zupe艂nie tak, jakby po艣wi臋cenie na to kolejnych sekund, mia艂o sprawi膰, 偶e nagle przypomnia艂by sobie jego twarz; sprawnie przypisa艂by j膮 do konkretnych, minionych wydarze艅 i przypomnia艂 sobie, sk膮d mogli si臋 zna膰. Nic takiego si臋 jednak nie sta艂o, a Yosoo musia艂 pogodzi膰 si臋 z tym, 偶e kwestia ta mia艂a pozosta膰 dla niego na razie wielk膮 niewiadom膮. Przynajmniej do momentu, w kt贸rym nie zapyta艂by go o to wprost. Nie chcia艂 dawa膰 mu jednak takiej satysfakcji. Jeszcze nie teraz.
Usu艅— Wyja艣nisz mi, dlaczego uczepi艂e艣 si臋 Sunoo? — Nie zd膮偶y艂 w por臋 zagry藕膰 j臋zyka i pytanie, kt贸re nigdy nie powinno opu艣ci膰 jego ust, wybrzmia艂o w艂a艣nie mi臋dzy ich dwojgiem… i to ze stanowczo zbyt du偶膮 dawk膮 agresji, kt贸rej nie ukry艂by ju偶 za niczym, nawet gdyby pr贸bowa艂. Nie potrafi艂 wyja艣ni膰 powodu, ale spos贸b, w jaki nieznajomy wypowiada艂 si臋 o m艂odszym ch艂opaku, ci膮偶y艂 mu na tyle, 偶e nie m贸g艂 tak po prostu pu艣ci膰 tego mimo uszu. Nawet je艣li sprzeciwianie si臋 temu stanowi rzeczy mia艂o tyle sensu, co przejmowanie si臋 zesz艂orocznymi opadami 艣niegu. I pewnie brn膮艂by w to dalej, wlewaj膮c w swoje wypowiedzi tyle jadu, ile tylko zdo艂aby z siebie wycisn膮膰, pr贸buj膮c odreagowa膰 wszystko to, co wydarzy艂o si臋 tych kilka chwil wcze艣niej, ale kolejny komentarz okaza艂 si臋 strza艂em zbyt mocnym i celnym, by ot tak po prostu go zignorowa膰.
Kojarzy艂 Chana? Ale sk膮d?
Yosoo by艂 daleki od podk艂adania si臋 innym zbyt szybko, ale sk艂ama艂by, gdyby twierdzi艂, 偶e jego czujno艣膰 znajdowa艂a si臋 teraz na najwy偶szym poziomie. By艂o zupe艂nie odwrotnie.
— Mojego? — powt贸rzy艂, staraj膮c si臋 zakry膰 zdradliw膮 z艂o艣膰 i drganie w g艂osie pod mask膮 lekcewa偶膮cego, nieco kpiarskiego u艣miechu. — Czy ja ci wygl膮dam ci na czyj膮kolwiek nia艅k臋?
Yosoo
Zagryzienie polika od 艣rodka by艂o niezbyt szczer膮 pr贸b膮 ukrycia u艣miechu, jaki pragn膮艂 pojawi膰 si臋 na jego twarzy w odpowiedzi na zaskoczenie, kt贸re m贸g艂 dojrze膰 u Yosoo. No bo przecie偶 nie powinien wiedzie膰, kim jest - to on powinien by膰 tym zdziwionym; zaskoczonym, 偶e zjawi艂 si臋 znik膮d i powstrzyma艂 go przed p贸j艣ciem za Sunoo, kt贸rego ch臋tnie jeszcze by podenerwowa艂
Usu艅— Co艣 was 艂膮czy, niepotrzebna agresja — podni贸s艂 po raz kolejny obronnie r臋ce, kiedy spotka艂 si臋 z ostrym, nie do ko艅ca spodziewanym teraz, pytaniem. Zapewne powinien go oczekiwa膰, tym bardziej patrz膮c, 偶e ta dw贸jka si臋 zna艂a, a i tak wydoby艂a z niego wst臋pnie tylko lekkie wzruszenie ramionami.
— Organizatorka posadzi艂a nas razem, wi臋c nie tyle si臋 go uczepi艂em, ile… po prostu pozwoli艂em wieczorowi samemu si臋 rozwija膰 — z premedytacj膮 decydowa艂 si臋 na przesadny dob贸r s艂贸w wraz z niewinnie po艂yskuj膮cymi oczami. Yosoo mia艂 bardziej ci臋ty j臋zyk; a przynajmniej bardziej zaci臋ty ni偶 Sunoo, kt贸ry wbrew sobie samemu odda艂 w艂adz臋 w r臋ce Taeyanga, a zarazem… czu艂 ze s艂ow jasnow艂osego jeszcze wi臋ksz膮 przyjemno艣膰. Z ich osch艂o艣ci, kt贸rej pod艂o偶a nie zna艂.
Cho膰 z ka偶dym, wymienionym zdaniem, pozwala艂 sobie na coraz to wi臋ksze domys艂y.
A kiedy dosta艂 odpowied藕 na jedn膮 z licznych zaczepek, czu艂 si臋 w nich jeszcze pewniej
— Nie jest Tw贸j? — zapyta艂 bardziej samego siebie, ani偶eli Yosoo, nie zni偶aj膮c jednak na tyle z tonu, aby pozosta膰 nieus艂yszanym. Tak, jak z kolejnymi s艂owami, kt贸re przemy艣la艂 tylko przez sekund臋. Kr贸tk膮 i zbyteczn膮 - niezdoln膮 do zatrzymania go, o ile w og贸le by tego chcia艂. Zakrywaj膮c ich z艂o艣liwo艣膰 smutnym, przelotnym zerkni臋ciem za siebie — Czyli Sunoo mnie ok艂ama艂…
Tylko czy mia艂by do tego pow贸d? Wtedy jeszcze nie, tego przynajmniej by艂 b艂ogo przekonany, mimo 艣wiadomo艣ci, jak od pocz膮tku zaszed艂 ch艂opakowi za sk贸r臋. Mimo to w膮tpi艂, aby akurat w tej kwestii potrzebowa艂by k艂ama膰. By艂a rzucona przelotnie, bez z艂ego p艂omyka w oczach Sunoo, kt贸ry panowa艂 tam przez reszt臋 wieczoru. A to jedynie pozwala艂o snu膰 Taeyangowi r贸偶ne teorie; uzupe艂nianie tego, do czego mog艂o doj艣膰 przy stole
— I niezbyt wygl膮dasz — przyzna艂 z lekkim skinieniem, zaraz mru偶膮c nieznacznie oczy podczas nieprzerwanego przygl膮dania si臋 swojemu rozm贸wcy — Chocia偶 mo偶e powiniene艣 by膰…
Taeyang
W pierwszej chwili mia艂 ochot臋 zignorowa膰 nieznajomego i samemu uda膰 si臋 krok w krok za Sunoo, by raz na zawsze wybi膰 mu z g艂owy paplanie na jego temat. Zw艂aszcza wtedy, kiedy odbiorc膮 tych偶e informacji stawa艂a si臋 osoba kompletnie do tego nieuprawniona. I to nie tak, 偶e zamierza艂 ukrywa膰 cokolwiek lub - co gorsza - wypiera膰 si臋 艂膮cz膮cej go z Chanem relacji, nie by艂 przecie偶 hipokryt膮. Gdyby trzeba by艂o, wykrzycza艂by teraz wszystko to, co wci膮偶 pozostawa艂o niewypowiedziane, a niezmiennie by艂o dla niego jedn膮 z najcenniejszych rzeczy w 偶yciu. Nic nie zmienia艂o jednak tego, 偶e Taeyang nie wydawa艂 si臋 cho膰 w po艂owie godnym us艂yszenia kt贸regokolwiek z tych twierdze艅. Ka偶da kolejna sekunda sp臋dzona w towarzystwie irytuj膮cego bruneta, upewnia艂a Soo, 偶e nie znale藕liby wsp贸lnego j臋zyka nawet wtedy, gdyby byli jedynymi go艣膰mi na tej przekl臋tej imprezie. I absolutnie tej my艣li nie 偶a艂owa艂.
Usu艅Nawet je艣li ju偶 wcze艣niej nie zamierza艂 bra膰 udzia艂u w tej dziwacznej grze, to teraz postawa ch艂opaka sprawi艂a, 偶e zapiera艂 si臋 w tym stanowisku jeszcze mocniej. O ile by艂o to w og贸le mo偶liwe.
— Ty chyba niespecjalnie pojmujesz ukryte przekazy, co? — Pytanie zadane z teatraln膮 oboj臋tno艣ci膮, opu艣ci艂o jego usta niemal bez udzia艂u woli. Yosoo nie by艂 ju偶 pewny, czy bardziej irytowa艂y go s艂owa, kt贸rych musia艂 wys艂uchiwa膰 (a kt贸re z trudnych do zrozumienia powod贸w, okazywa艂y si臋 zaskakuj膮co trafne i bolesne), czy fakt, 偶e ch艂opak cechowa艂 si臋 tym rodzajem pewno艣ci siebie, kt贸rego Soo pr贸bowa艂 doszukiwa膰 si臋 w samym sobie. Cz臋sto z marnym skutkiem.
Niespiesznie si臋gn膮艂 po przyszykowanego drinka, kt贸rego zd膮偶y艂 zam贸wi膰 na chwil臋 przed spektaklem rozegranym przez Sunoo i upi艂 odrobin臋, nawet na moment nie odrywaj膮c badawczego spojrzenia od twarzy Taeyanga.
— Nie wiem, co sobie wykombinowa艂e艣, ale je艣li my艣lisz, 偶e tutaj te偶 p贸jdzie ci tak 艂atwo, to grubo si臋 mylisz. — Jego aktualna reakcja zdawa艂a si臋 by膰 podyktowana jedynie siln膮 potrzeb膮 zapewnienia samego siebie, 偶e sytuacja nie wymyka艂a mu si臋 jeszcze z r膮k. — Mam du偶o lepszych opcji na sp臋dzenie reszty wieczoru, wi臋c b膮d藕 tak mi艂y i znajd藕 sobie inny cel.
Y.
Przekrzywi艂 nieznacznie g艂ow臋 na kolejne pytanie, czy te偶 zarzut. Tym drobnym gestem jedynie dope艂niaj膮c narzucone wra偶enie. We wr臋cz komiczny, r贸wnie teatralny, co ton jasnow艂osego, spos贸b
Usu艅— Sk膮d wiedzia艂e艣… zawsze mia艂em z tym problem — kolejna przybita mina zamierzenie nie przybra艂a r贸wnie naturalnej formy, co ta, kt贸r膮 uraczy艂 go chwil臋 wcze艣niej. Bo rozumia艂 wszystkie z tych przekaz贸w mo偶e niezno艣nie dobrze; a przynajmniej wtedy, kiedy sp艂ywa艂y z tak ostrego j臋zyka, jak ten, nale偶膮cy do Yosoo. Odpieraj膮cy jego z艂o艣liwie uwagi z zaci臋to艣ci膮, kt贸ra w za艂o偶eniu pewnie mia艂a go demotywowa膰; zniech臋ci膰 do dalszej dyskusji, kt贸ra z pocz膮tku mog艂aby prezentowa膰 si臋 jak walka z wiatrakami. Od 艣rodka jednak kusi艂a tym, co Taeyang uwielbia艂 najbardziej - pr贸b膮 wyduszenia z niego tego, co go tak teraz trapi艂o. Zauwa偶enia najszczerszej z艂o艣ci w oczach, jak i poczucia kwasu, jaki zalewa艂 s艂owa, kt贸re rzuca艂 w jego stron臋. Surowo艣膰 emocji, kt贸re coraz s艂abiej by艂y trzymane na wodzy, je艣li m贸g艂 kierowa膰 si臋 tym, co widzia艂 w trakcie wieczoru.
— Nic nie wykombinowa艂em, o co wam chodzi? — wzruszy艂 obronnie ramionami, jakby faktycznie ka偶da z jego decyzji nie nale偶a艂a do tych przynajmniej powierzchownie przemy艣lanych i zamierzonych — Zreszt膮, to ty zacz膮艂e艣 ze mn膮 rozmawia膰 — wi臋c najtrudniejsz膮 cz臋艣膰 mia艂 za sob膮. Tym bardziej, kiedy widzia艂, jak ch艂opak, wbrew w艂asnej woli, anga偶owa艂 si臋 w rozmow臋. Mo偶e z ch臋ci膮 ucieczki i zamkni臋cia Kwonowi ust - nie wiedzia艂 i nie zamierza艂 zgadywa膰. By艂o to bezcelowe, kiedy finalnie i tak pozwala艂o mu osi膮gn膮膰 to, na czym najbardziej mu teraz zale偶a艂o. Bo mimo lekkich zbocze艅 z drogi, nowych mo偶liwo艣ci, cel pozostawa艂 ci膮gle ten sam.
— I jaki inny cel? Zbyt dobrze si臋 z Tob膮 bawi臋, Soo — lekki, niepe艂ny u艣miech nie stara艂 si臋 ukry膰 drobnej, z艂o艣liwej nuty w g艂osie, nieznacznie podkre艣laj膮c wybrane, czystym przypadkiem, zdrobnienie. Nawet gdyby pr贸bowa艂, nie wierzy艂, aby kto艣 inny z otoczenia przyku艂 jego uwag臋 na tyle, co Yosoo. Sunoo znikn膮艂 mu z oczu, jak i traci艂 na bojowym nastawieniu, kt贸re tak ekscytowa艂o bruneta. Lubi艂 jednostronn膮 przewag臋, i to nieraz. Ale lubi艂 i wyzwanie, kt贸re sta艂o w艂a艣nie teraz przed nim; mimo wyrzucania s艂贸w, kt贸rymi tak idealnie pozwala艂 mu zagra膰 na kolejnej, wra偶liwej strunie.
— I prawda, na pewno masz mn贸stwo lepszych opcji. Tak jak nie-tw贸j ch艂opak, kt贸ry gdzie艣 znikn膮艂… i pewnie znalaz艂 spos贸b na lepsze sp臋dzenie swojego wieczoru, ni偶 z Tob膮.
T.
Mocniej zacisn膮艂 palce na szkle, zupe艂nie ignoruj膮c fakt, 偶e gdyby to by艂o cho膰 odrobin臋 delikatniejsze, dawno podda艂oby si臋 napieraj膮cej na nie sile, doprowadzaj膮c do pog艂臋bienia tej swoistej katastrofy. Yosoo sk艂ama艂by, gdyby stwierdzi艂 teraz, 偶e s艂owa nieznajomego, nie trafia艂y celnie dok艂adnie w te czu艂e punkty, kt贸re tak skrupulatnie ukrywa艂 przed 艣wiatem. Ka偶dego dnia, w ka偶dej minucie. Przed ka偶dym poza Chanem. By膰 mo偶e w艂a艣nie dlatego bola艂y o wiele bardziej ni偶 wtedy, gdyby dotyczy艂y kogokolwiek innego. Soo nie potrafi艂 ich ignorowa膰, niezale偶nie od tego, jak du偶o m贸g艂 teraz straci膰.
Usu艅— S艂uchaj — sapn膮艂, bezmy艣lnie robi膮c kilka krok贸w do przodu i ostatecznie k艂ad膮c kres dziel膮cej ich odleg艂o艣ci. Tej, stanowi膮cej ostatni bufor bezpiecze艅stwa; gwarant, 偶e Soo nie zrobi艂by czego艣, czego 偶a艂owa艂by niemal od razu, ju偶 po wykonaniu pierwszego ruchu. 呕e nie zosta艂by wyproszony z imprezy po wdaniu si臋 w idiotyczn膮 b贸jk臋. T臋 zupe艂nie niepotrzebn膮, cho膰 tak s艂odko teraz kusz膮c膮. — Nie wiem, co si臋 tu, kurwa, przywia艂o, ani dlaczego Sunoo powiedzia艂 ci cokolwiek o mnie lub o Chanie, ale dam ci teraz dobr膮 rad臋.
Ostatnie s艂owa da艂y si臋 us艂ysze膰 chyba tylko w wyniku cudu, bo Soo wysycza艂 je przez niemal zaci艣ni臋te usta. By艂 to ostateczny i jasny dow贸d na to, 偶e z艂o艣膰, czysta i niepohamowana, przejmowa艂a nad nim powoli kontrol臋. To nie pierwszy raz, gdy kto艣 w jego towarzystwie decydowa艂 si臋 na to, by obra偶a膰 Chana i tym razem, nawet w obliczu ich niedawnej k艂贸tni (pewnie najgorszej ze wszystkich dotychczasowych), nie zamierza艂 godzi膰 si臋 na ten stan rzeczy i pokornie tego wys艂uchiwa膰.
Gdy znalaz艂 si臋 ju偶 tak blisko Taeyanga, 偶e mi臋dzy nimi pozostawa艂o miejsce jedynie na nieznaczn膮 ilo艣膰 dusznego powietrza, po艣wi臋ci艂 kilka sekund, by po prostu mu si臋 przygl膮da膰. Nie potrafi艂 go rozgry藕膰 i by膰 mo偶e to mia艂o niebawem okaza膰 si臋 jego najwi臋kszym przekle艅stwem.
— Odpieprz si臋 od mojego ch艂opaka — nie dba艂 o to, 偶e w ci膮gu kilku minut zd膮偶y艂 zaprzeczy膰 swojej w艂asnej wypowiedzi. Liczy艂o si臋 tylko to, by zatrzyma膰 te obelgi ju偶 u ich podstaw. — Je艣li us艂ysz臋 teraz o jedno s艂owo za du偶o, zadbam o to, 偶e przez d艂ugi czas, nie powiesz ju偶 nic wi臋cej.
Y.
Mechanicznie wyprostowa艂 si臋 wraz ze stawianymi przez Yosoo krokami, s艂ysz膮c zduszony g艂osik, ka偶膮cy mu pozosta膰 czujnym. Czy raczej w艂a艣nie t臋 czujno艣膰 obudzi膰, kiedy pozwala艂 sobie na jej u艣pienie przy tak pasywnym przebiegu wydarze艅. Dalej nie zak艂ada艂, aby do czego艣 mia艂o do艣膰; nie zna艂 ch艂opaka, jaka艣 jego cz臋艣膰 naiwnie wierzy艂a w to, 偶e nie zrobi nieproszonego, fizycznego wyst臋pku na oczu tak licznego zbiorowiska ludzi. A mo偶e powinien wzi膮膰 to pod uwag臋, czysto z zasady. Czysto dla w艂asnego bezpiecze艅stwa i zachowania bezpiecznego dystansu, kt贸ry tak pr臋dko zd膮偶y艂 teraz znikn膮膰
Usu艅— To samo, co wszystkich. Zaproszenie Plotkary — nieproszony, acz z t膮 cich膮, z艂o艣liw膮 potrzeb膮, wtr膮ci艂 si臋 w wypowied藕 Yosoo, po raz kolejny umniejszaj膮c j膮 do kilku, powierzchownych s艂贸w, ani偶eli g艂臋bszego przekazu, jaki ze sob膮 nios艂a. Nie zaprzesta艂 jedynie na nich, pozwalaj膮c sobie na kolejne, ciekawskie przekrzywienie g艂owy, kiedy po us艂yszanych, wysyczanych s艂owach, m贸g艂 czu膰 na sobie uwa偶ne spojrzenie Yosoo. Samemu nie spuszczaj膮c swego z ciemnych t臋cz贸wek.
Powinien bra膰 pod uwag臋 odleg艂o艣膰, jaka mi臋dzy nimi teraz prawie 偶e nie istnia艂a. Powinien ruszy膰 g艂ow膮 i nie igra膰 z ogniem, kt贸ry tak wyra藕nie widzia艂 w oczach swojego rozm贸wcy. A tym bardziej zaprzesta膰 ci膮g艂ego dolewania do niego oliwy. Lecz jak m贸g艂by przesta膰, kiedy ka偶da, kolejna kropla, tworzy艂a coraz to pi臋kniejszy p艂omie艅 tu偶 przed jego oczami?
— To w ko艅cu Tw贸j, czy nie? — uni贸s艂 nieznacznie brwi przy swobodnie zadanym pytaniu, mimo wiedzy, w jak 艣wie偶膮 ran臋 musia艂o trafia膰. A teraz nie musia艂 si臋 ju偶 domy艣la膰, kiedy sprzeczne ze sob膮 odpowiedzi prostowa艂y ka偶d膮 z niepewnych krzywych — Przeczysz sam sobie, Soo — przyzna艂 z lekkim, wsp贸艂czuj膮cym wyd臋ciem wargi, nie skupiaj膮c si臋 teraz na niczym innym, ni偶 przejmowanej przez z艂o艣膰 twarzy Jeonga. Dok艂adnie tak, jak tego chcia艂.
— Mo偶e zamiast rzuca膰 pustymi gro藕bami — wytkn膮艂, mimo kompletnego braku pewno艣ci co do tych s艂贸w, pod wp艂ywem, nie by艂 pewien czy dumy, czy podchmielonej g艂upoty, nie zwi臋kszaj膮c mi臋dzy nimi dystansu cho膰by o kilka milimetr贸w. I z premedytacj膮, z dok艂adn膮 precyzj膮, poci膮gn膮艂 za kolejn膮, wra偶liw膮 strun臋 — to id藕 poszuka膰 swojej zguby. Bo chyba ju偶 kto艣 inny si臋 ni膮 zaj膮艂.
T.
Mia艂 艣wiadomo艣膰, 偶e ods艂oni艂 si臋 zbyt mocno- zbyt g艂臋boko, by ju偶 si臋 z tego wycofa膰. Nie by艂 jednak pewny, czy jeszcze w og贸le by pr贸bowa艂. Trucizna, s膮czona powoli przez Taeyanga, zd膮偶y艂a na dobre rozla膰 si臋 po ca艂ym ciele Soo i nie istnia艂a ju偶 chyba 偶adna si艂a, kt贸ra pozwoli艂aby mu wyrwa膰 si臋 z tych zwodniczych macek. I tak - pewnie wyszed艂by na tym lepiej, gdyby znalaz艂 w sobie na tyle rozwagi, by pu艣ci膰 te s艂owa mimo uszu; by przekona膰 samego siebie do tego, 偶e nieznajomy mia艂 jedynie ochot臋 - z nieznanych mu powod贸w - zasia膰 w nim to ziarno niepewno艣ci, co do sta艂o艣ci relacji, 艂膮cz膮cej go z Chanem. 呕e nie kry艂o si臋 za tym nic, czemu warto by艂oby po艣wi臋ci膰 cho膰 odrobin臋 uwagi lub, co gorsza, pozwoli膰 na po艂膮czenie tych s艂贸w z, wci膮偶 rosn膮c膮 w nim, z艂o艣ci膮. Wiedzia艂 to wszystko doskonale, bo nie pierwszy raz znalaz艂 si臋 w sytuacji, w kt贸rej kto艣 prowokowa艂 go dla w艂asnej rozrywki. A mimo tego, nie potrafi艂 zrobi膰 nic, by si臋 przed tym uchroni膰.
Usu艅By膰 mo偶e by艂 po prostu os艂abiony tym, co wydarzy艂o si臋 wcze艣niej. A mo偶e uczucie do Yechana, strach o to, co mog艂o si臋 teraz sta膰, przys艂ania艂o ju偶 wszystko, co racjonalne?
— O czym do mnie m贸wisz? — zapyta艂, odruchowo i zupe艂nie nie艣wiadomie przenosz膮c spojrzenie z twarzy ch艂opaka na przestrze艅 sali, rozci膮gaj膮cej si臋 tu偶 za nim. Przeskakiwa艂 wzrokiem po ka偶dym ze stolik贸w i zakamark贸w, kt贸re m贸g艂 st膮d dojrze膰. Stara艂 si臋 odnale藕膰 w艣r贸d morza innych twarzy t臋 jedn膮, kt贸r膮 potrzebowa艂 teraz ujrze膰, ale… nie m贸g艂. Nie widzia艂. I chyba to okaza艂o si臋 ostatecznym powodem jego dzisiejszego upadku.
— Gdzie? — zapyta艂 przez zaci艣ni臋te z臋by, ponownie przygl膮daj膮c si臋 ch艂opakowi, a kiedy ten skin膮艂 nieznacznie g艂ow膮 w kierunku korytarza prowadz膮cego do szatni, Yosoo poczu艂, 偶e na kilka sekund straci艂 panowanie nad w艂asnym cia艂em. Zorientowa艂 si臋 w tym, co robi艂 o wiele za p贸藕no, bo ca艂a zawarto艣膰 szklanki, kt贸r膮 wci膮偶 艣ciska艂, zd膮偶y艂a splami膰 r贸偶owy garnitur Taeyanga, zostawiaj膮c na nim wyra藕n膮 plam臋. Szkoda, przemkn臋艂o mu przez my艣l. Str贸j by艂 naprawd臋 艂adny i by艂a taka chwila, jeszcze zanim Tae pierwszy raz otworzy艂 usta, gdy Soo szczerze po偶a艂owa艂, 偶e ten nie przypad艂 w udziale w艂a艣nie jemu. Teraz jednak by艂o to jego najmniejszym problemem.
Wymin膮艂 zdezorientowanego bruneta, ale nim na dobre pu艣ci艂 si臋 przez sal臋, odezwa艂 si臋 jeszcze, decyduj膮c si臋 na to, by ukra艣膰 dla siebie ostatnie s艂owo w tej zupe艂nie niepotrzebnej dyskusji.
— Na marginesie — powiedzia艂, nawet nie odwracaj膮c si臋 ju偶 w jego stron臋. — Tamten dzieciak, jak uparcie go nazywa艂e艣… zd膮偶y艂 zw臋dzi膰 ci portfel. I posz艂o du偶o 艂atwiej, ni偶 da艂o si臋 przypuszcza膰.
Y.
— Chyba dobrze wiesz, o czym, Soo — przyzna艂, niechlujnie wzruszaj膮c ramieniem, kiedy musia艂 robi膰 coraz mniej, aby naprowadzi膰 ch艂opaka w odpowiednim kierunku. Nie wiedz膮c, jak wiele mia艂 racji, skoro sam by艂 przekonany, 偶e jego s艂owa nie nios膮 ze sob膮 niczego wi臋cej, ni偶 ch臋ci podburzenia ju偶 i tak nie藕le podjudzonego ch艂opaka. Naruszenia zaufania, jakie musia艂o mi臋dzy nimi istnie膰, a by艂o testowane wraz z dojrzan膮 w膮tpliwo艣ci膮 w oczach Jeonga. Jak ka偶da z drobnych sugestii zwi臋ksza艂a jego irytacj臋, ale i co艣, co Taeyang m贸g艂 na 艣lepo odebra膰, jako obaw臋. W to, 偶e mia艂 racj臋; w to, 偶e blondyna faktycznie nie by艂o nigdzie w pobli偶u, a Kwon dobrze widzia艂, kt贸ry z kierunk贸w budynku zd膮偶y艂 go poch艂on膮膰. Z kim zd膮偶y艂 w nich znikn膮膰.
Usu艅Wiedzia艂, 偶e subtelny sygna艂 by艂 ostatnim gwo藕dziem do trumny, lecz nie do ko艅ca spodziewa艂 si臋, 偶e r贸wnie偶 jednym do jego w艂asnej. Z艂o艣liwy u艣miech nie da艂 rady ukry膰 si臋 pod lekkim zagryzieniem dolnej wargi, tak jak przebiegaj膮cy w oczach, podekscytowany b艂ysk, kiedy s艂ysza艂 gniew w g艂osie ch艂opaka. Wielki, nieopanowany i wymieszany z nieznacznym, prawie 偶e niewyczuwalnym drgni臋ciem od nieustannie naci膮ganych strun, za kt贸re Taeyang tak ochoczo szarpa艂.
I w艂a艣nie przez to nag艂e wra偶enie ch艂odu; lepko艣膰 pod wp艂ywem drinka i wilgo膰, jaka stopniowo wsi膮ka艂a w materia艂 garnituru, wzi臋艂a go z zaskoczenia. Zmusi艂a do odsuni臋cia si臋 i instynktownej pr贸by starcia brudu. Zatka艂a po raz pierwszy usta w prostym szoku, podczas gdy niedowierzaj膮ce spojrzenie pozostawa艂o wlepione w Yosoo
— Co? — kt贸ry kilkoma, dodatkowymi s艂owami zdo艂a艂 momentalnie zetrze膰 nieustannie tam obecny, w艣cibski u艣miech z twarzy, kiedy d艂o艅mi przeszukiwa艂 ka偶d膮 z kieszeni tylko po to, aby przekona膰 si臋, 偶e ch艂opak mia艂 racj臋. Nie mia艂 swojego portfela; tego, kt贸ry jeszcze przed wej艣ciem do budynku sprawdza艂, aby upewni膰 si臋, 偶e w razie czego ma jakiekolwiek drobne.
— Kurwa — wysycza艂 cicho przez z臋by do samego siebie, nieudolnie przetrzepuj膮c garnitur dalej, jakby mia艂 znale藕膰 w nim co艣 innego, ni偶 telefon, kt贸ry preferowa艂 mie膰 ci膮gle przy sobie, walcz膮c z panik膮, jaka pragn臋艂a ukaza膰 si臋 w skacz膮cym zaraz za d艂o艅mi spojrzeniu.
T.
Zamieszanie, kt贸re rozp臋ta艂o si臋 nagle przy barze, nie mog艂o umkn膮膰 jego uwadze. Nie wtedy, kiedy jedna z os贸b, kt贸re bra艂y w nim udzia艂, wyda艂a mu si臋 nagle dziwnie znajoma. Potrzebowa艂 chwili, by uzmys艂owi膰 sobie, 偶e wzrok nie p艂ata艂 mu w艂a艣nie 偶art贸w, a posta膰 w uroczym, r贸偶owym garniturze, rzeczywi艣cie by艂a dok艂adnie t膮, kt贸ra przed tygodniem pomog艂a mu odnale藕膰 si臋 w klubowym chaosie. Poczu艂 nieprzyjemny ci臋偶ar wyrzut贸w sumienia, zupe艂nie nagle - niespodziewanie, bo cho膰 formalnie nie by艂 mu niczego winny, rzeczywi艣cie pozostawi艂 go bez jakiejkolwiek wiadomo艣ci. Poza szybkim, chyba niedok艂adnym, przelewem za postawionego drinka i taks贸wk臋. Ale czy by艂 to odpowiedni czas, by roztrz膮sa膰 podobne kwestie? Jiyoung szczerze w膮tpi艂, tym bardziej, gdy zd膮偶y艂 jeszcze zarejestrowa膰 fakt, 偶e nieznajomy ch艂opak z niebieskimi w艂osami oblewa艂 czym艣 Taeyanga i rusza艂 przed siebie tak ostro, 偶e chyba nic nie by艂oby go w stanie ju偶 zatrzyma膰.
Usu艅Jiyoung odruchowo odprowadzi艂o go wzrokiem, a gdy ten znikn膮艂 w jednym z korytarzy, ostro偶nie odsun膮艂 krzes艂o i 偶egnaj膮c si臋 pospiesznie z nowo poznanymi, skierowa艂 si臋 w stron臋 baru.
Nie do ko艅ca wiedzia艂, co zamierza艂 teraz zrobi膰. Czy w og贸le by艂o cokolwiek, na co powinien si臋 zdoby膰. Nie chcia艂 jednak pozostawia膰 tych wydarze艅 bez w艂asnego udzia艂u, cho膰by tego najdrobniejszego. To by do niego nie pasowa艂o.
— Tae — odezwa艂 si臋 cicho i niepewnie, bo przecie偶 nie wiedzia艂, czy ch艂opak w og贸le 偶yczy艂 sobie teraz czyjejkolwiek obecno艣ci. A nawet je艣li, to co艣 podpowiada艂o mu, 偶e wcale nie znajdowa艂 si臋 na szczycie listy os贸b, kt贸re m贸g艂by chcie膰 teraz widzie膰. — Wygl膮dasz na zdenerwowanego.
A mimo tego; mimo morza obaw i w膮tpliwo艣ci, kt贸re zalewa艂y teraz jego cia艂o; nie potrafi艂 odm贸wi膰 sobie tego, by tkwi膰 teraz w miejscu. By bezmy艣lnie wyci膮gn膮膰 przed siebie d艂o艅 i przy (zupe艂nie zb臋dnej) pomocy jednorazowej chusteczki, pr贸bowa膰 doprowadzi膰 garnitur Taeyanga do wzgl臋dnego porz膮dku. Niezale偶nie od tego, jak bezcelowe by to nie by艂o.
— Co si臋 sta艂o?
J. 馃晩
Nie skupia艂 si臋 na alkoholu wgryzaj膮cym si臋 w jego garnitur, kiedy po艣piesznie stara艂 si臋 po艂膮czy膰 wszystko w ca艂o艣膰 - kiedy Sunoo zabra艂 mu portfel; gdzie poszed艂 i co m贸g艂 z nim zrobi膰. Co znajdowa艂o si臋 w portfelu opr贸cz karty i kilku banknot贸w, nieraz b臋d膮cych ratunkiem, kiedy nikt nie chcia艂 przyj膮膰 innej formy p艂atno艣ci. Dokumenty, cudem, mia艂 przy sobie; dow贸d, kt贸ry potrzebowa艂 schowany w kieszeni wewn膮trz marynarki, z zamys艂em, 偶e od艂o偶y go na miejsce po wej艣ciu do 艣rodka, a jednak dalej zagrzewaj膮cy tam miejsce. O telefonie ju偶 si臋 przekona艂, dalej b臋d膮c z tego powodu najbardziej sobie samemu wdzi臋cznym.
Usu艅Nie us艂ysza艂 najpierw cichego g艂osu, kt贸ry przecie偶 zna艂, i jedyny, kt贸ry z niepewno艣ci膮 si臋 do niego zwraca艂. Dopiero jak przerzuci艂 pr臋dko skupione spojrzenie na posta膰 obok siebie, u艣wiadomi艂 sobie, kto tam by艂.
Jiyoung. Jiyoung, kt贸ry zostawi艂 go z suchym przelewem, nawet bez wymuszonym podzi臋kowa艅, kt贸rych, mimo wszystko, oczekiwa艂. Nie ze wzgl臋du na to, 偶e mu si臋 nale偶a艂y, ani na potrzeb臋 zachowania kultury. Ale dla pr贸by utrzymania kontaktu, kt贸ry niespodziewanie, wbrew ca艂emu planu Kwona, zosta艂 przerwany ju偶 nast臋pnego dnia.
Zacisn膮艂 z臋by na j臋zyku, kiedy spotka艂 si臋 z idiotycznym pytaniem z jego strony. Tym, kt贸re zwyczajowo zyska艂oby od niego lekko ci臋t膮, niech臋tn膮 odpowied藕, a teraz przegrany u艣miech ze smutkiem w oczach. D艂onie o wiele wolniej przeszukiwa艂y kieszenie, z czyst膮 rezygnacj膮 i nut膮 za艂amania, kiedy portfel dalej nie wraca艂 na swoje miejsce.
By艂 bliski otwarcia ust, nim dojrza艂 i poczu艂 d艂o艅 Jiyounga na sobie. Jak delikatnymi ruchami stara si臋 usun膮膰 plam臋 z garnituru, jedynie pogarszaj膮c sytuacj臋. Zdenerwowa艂by si臋; przerwa艂by mu odpychaj膮c d艂o艅 i sam zaj膮艂by si臋 problemem, gdyby nie fakt, 偶e ch艂opak z w艂asnej woli przerwa艂 panuj膮cy mi臋dzy nimi dystans. Pozwala艂 mu wi臋c bez zwr贸cenia uwagi na kontynuowanie bezowocnej pracy, samemu si臋gaj膮c po jedn膮 z chusteczek, jakby dodatkowa ilo艣膰 mia艂a co艣 zmieni膰
— Po prostu… — zacz膮艂, z wst臋pnym speszeniem i wstydem, nim zatrzyma艂 si臋 na d艂u偶sz膮 chwil臋 i podni贸s艂 wzrok na Jiyounga, delikatnie 艣ci膮gaj膮c brwi, w tym smutnym, zmi臋kczaj膮cym rysy, ge艣cie. Nie wiedzia艂, co mu powiedzie膰. Jeszcze nie teraz. Ale dobrze wiedzia艂, czym mo偶e uratowa膰 si臋 z chwilowo niewygodnej sytuacji; ju偶 po jednym wieczorze wiedz膮c, co potrafi艂a wprowadzi膰 ch艂opaka w potrzebne zak艂opotanie. Chwilowo dla bruneta zbawienne
— Wiesz, ju偶 my艣la艂em, 偶e nie chcesz ze mn膮 rozmawia膰, Jiyoungie…
T.
Hidden Corridor Lost? Or just trying to lose someone?
OdpowiedzUsu艅Private Library Shhh... it's a secret. But we know you'll spill it.
OdpowiedzUsu艅Rooftop Terrace The stars aren’t the only thing that’s shining tonight...
OdpowiedzUsu艅Elevator Going up… or going down in flames?
OdpowiedzUsu艅Private Cinema Lights, camera, drama… and we know who's starring!
OdpowiedzUsu艅Sauna Steamy secrets?
OdpowiedzUsu艅Coat Check Careful what you leave behind... we’re always watching.
OdpowiedzUsu艅— Romantycznie — skwitowa艂 z rozbawieniem, r贸wnie偶 odsuwaj膮c krzes艂o.
Usu艅Wstaj膮c ze swojego miejsca, przelotnie omi贸t艂 spojrzeniem reszt臋 os贸b dalej gaw臋dz膮cych mi臋dzy sob膮 przy stolikach. Rzuci艂o mu si臋 w oczy, 偶e niewiele z nich zdawa艂o si臋 czerpa膰 cho膰by minimaln膮 rado艣膰 ze swojego towarzystwa, ale za wyj膮tkiem ich tr贸jki nikt jeszcze nie ruszy艂 si臋 z miejsca. Przesz艂o mu przez my艣l, czy odej艣ciem nie wzbudz膮 w organizatorce ch臋ci do odwetu, ale bardzo szybko te my艣li wyciszy艂 — w ko艅cu dostarczyli jej tyle rozrywki, 偶e przynajmniej przez jaki艣 czas powinni zamkn膮膰 jej usta. Oboje posiadali sekret, kt贸ry nie mia艂 prawa doj艣膰 do uszu uczestnik贸w tej imprezy, bo m贸g艂 bardzo szybko odbi膰 si臋 st膮d do os贸b, kt贸re nie mog艂y o nim us艂ysze膰. Ale jaka艣 cz膮stka w nim tego pragn臋艂a. By wszystko rozwi膮za艂o si臋 samo, bez jego pomocy, wk艂adu i odwagi, o kt贸rej tak wiele us艂ysza艂 od Sunghoona, bo tak bardzo ba艂 si臋 konsekwencji prawdy, 偶e wiedzia艂, i偶 nigdy nie zdob臋dzie si臋 na to, by samemu doprowadzi膰 do jej wyp艂yni臋cia.
— Nie mam ju偶 si艂y na wi臋cej dramat贸w — mrukn膮艂, podchodz膮c do ch艂opaka. Kelner w kilka sekund zjawi艂 si臋 tu偶 obok z tac膮 pe艂n膮 kieliszk贸w z r贸偶norakimi trunkami, wi臋c ch艂opak si臋gn膮艂 po jednego. Pos艂a艂 m臋偶czy藕nie odrobin臋 podejrzliwe spojrzenie, a jego r臋ka zawis艂a w powietrzu, gdy my艣la艂 o tym, 偶e bez w膮tpienia ci膮g艂e i uporczywe pojenie go艣ci alkoholem nie by艂o wcale przypadkowe. W ko艅cu jednak z艂apa艂 za szk艂o, a potem uni贸s艂 je w g贸r臋 w ge艣cie toastu, 艂膮cz膮c na powr贸t spojrzenie z Yechanem. — I ch臋tnie omin膮艂bym g艂贸wn膮 sal臋, je艣li nie masz nic przeciwko.
Hotel Palace by艂 miejscem cz臋stych spotka艅 艣mietanki towarzyskiej Nowego Jorku. Czy to na g贸rnym pi臋trze budynku w restauracji z widokiem na panoram臋 miasta, gdzie chodzili wraz z rodzicami na brunche wydawane na cze艣膰 czegokolwiek, czym tak naprawd臋 zajmowali si臋 ich asystenci. Czy to w kt贸rej艣 z wielu sal balowych na parterze, gdzie chodzili na kolacje i bale charytatywne. Zawsze te偶 znalaz艂 si臋 kto艣, kogo starzy aktualnie mieszkali w Palace, bo remontowali swoje obrzydliwie drogie apartamenty w budynkach na Pi膮tej Alei. Seojun, jak i wiele os贸b obecnych tam tego wieczoru, zna艂 ten hotel od podszewki — mo偶e nawet bardziej ze wzgl臋du na ilo艣膰 g艂upot, jak膮 pope艂niali ze znajomymi, szw臋daj膮c si臋 po miejscach, do kt贸rych dost臋pu mie膰 nie powinni. Od czasu ubieg艂orocznej imprezy nie by艂 tu jednak ani razu, zawsze t艂umacz膮c swoj膮 nieobecno艣膰 jak膮艣 g艂upi膮, wymy艣lon膮 na poczekaniu wym贸wk膮. Spotkanie z dobrze znanymi murami oby艂o si臋 bez melodramatyzmu, o kt贸ry si臋 podejrzewa艂, ale i tak chcia艂 ukr贸ci膰 przebywanie w g艂贸wnej sali balowej do absolutnie koniecznego minimum.
— Ale wiem, gdzie mo偶emy i艣膰 — doda艂. Oczy zab艂yszcza艂y mu przekornie, a k膮ciki ust unios艂y mu si臋 w u艣miechu, kt贸ry niczego dobrego nie wr贸偶y艂. A przynajmniej niczego, za czym sta艂a jakakolwiek m膮dro艣膰 lub, od biedy, rozs膮dek. Nie zawsze w ko艅cu by艂 tak z艂o艣liwy jak dzisiaj. Posiada艂 stron臋, do kt贸rej lgn臋li ludzie, a nie bez powodu co weekend jego apartament wype艂nia艂y hordy nowojorczyk贸w g艂odnych dobrej zabawy. Wiedzia艂, jak si臋 bawi膰, a przede wszystkim jak sprawi膰, by zapomnie膰 o codzienno艣ci.
— Chod藕 — mrukn膮艂 zach臋caj膮co, kiwaj膮c g艂ow膮 w stron臋 schod贸w.
S.
Odda艂by wiele, 偶eby gra sko艅czy艂a si臋 jeszcze szybciej. A najwi臋cej za to, 偶eby nigdy nie postawi膰 swojej nogi na terenie hotelu, czym m贸g艂by wymaza膰 ostatnie kilkana艣cie minut z rzeczywisto艣ci. Najlepiej ca艂y wiecz贸r, kt贸ry przy ka偶dej okazji u艣wiadamia艂 mu, jak z艂ym pomys艂em by艂.
Usu艅Ale siedzia艂 w艂a艣nie tutaj, przy chwil臋 wcze艣niej trzyosobowym stoliku, a teraz ze wzrokiem uniesionym na stoj膮cego obok Seojuna. Jedyn膮 osob臋, kt贸ra zaoferowa艂a mu tego wieczoru jakiekolwiek zrozumienie, niewa偶ne jak b艂ahe i potencjalnie przek艂amane. Niewiele to dla niego znaczy艂o, kiedy pobudzony alkoholem m贸zg dostawa艂 to, czego potrzebowa艂 teraz najbardziej
— Jasne, dla mnie nie ma r贸偶nicy — przyzna艂 niezbyt b艂yskotliwie podczas bezmy艣lnego si臋gni臋cia po kolejny kieliszek, dawno trac膮c w膮sk膮 wi臋藕 z w艂asnym rozs膮dkiem, kt贸ry nakazywa艂 mu, aby przesta艂. Tylko on by艂 艣wiadom, o czym 艣wiadczy艂o nieproszone rozgrzanie rozlewaj膮ce si臋 po ciele, jak i nieustanny szum w umy艣le, przez kt贸ry da艂o rad臋 przebi膰 si臋 jedynie to, czego Yechan w danym momencie potrzebowa艂.
Te i tak dawa艂y rad臋 mu umkn膮膰 do momentu podniesienia si臋, gdzie podparta o oparcie r臋ka by艂a g艂贸wnym powodem, przez kt贸ry nie dopad艂o go 偶enuj膮ce, chwilowe zachwianie si臋. Szcz臋艣liwie przelotne, pozwalaj膮ce pr臋dko odzyska膰 kontrol臋, jak i o sobie zwyczajnie zapomnie膰, kiedy m贸g艂 zwr贸ci膰 swoj膮 uwag臋 na Kima.
Hamowa艂 g艂upie pytania, jakie cisn臋艂y mu si臋 na usta - czy to zw臋偶eniem ich do w膮skiej linii, czy upiciem niewielkiej ilo艣ci z kieliszka, podczas przesuni臋ciem badawczego spojrzenia po sali. Wi臋kszo艣膰 go艣ci dalej siedzia艂a przy swoich miejscach, bra艂a udzia艂 w wymy艣lonej grze, cho膰 na 偶adnej z twarzy nie go艣ci艂 zbyt szeroki u艣miech. Jego wzrok jednak utkwi艂 chwilowo w tych jednych, oddalaj膮cych si臋 i znikaj膮cych mu powoli z oczu plecach. Dop贸ki g艂os Seojuna, po raz kolejny tego wieczoru, nie wybi艂 go zbawiennie z rozp臋dzaj膮cych si臋 my艣li i pozwoli艂 skupi膰 si臋 na czym艣 innym, ni偶 nieprzyjemny skr臋t 偶o艂膮dka, towarzysz膮cy od wej艣cia do budynku.
Pow臋drowa艂 wzrokiem w kierunku wskazanych schod贸w, by r贸wnie pos艂usznie i bez zawahania si臋, kt贸re mog艂o by膰 dok艂adnie tym, czego w tym momencie potrzebowa艂, ruszy膰 za brunetem w, pocz膮tkowo, bli偶ej sobie nieznanym kierunku. Mia艂 okazj臋 by膰 w Palace, zreszt膮 jak niejedna, obecna tutaj osoba. Na bankietach, gdzie s艂u偶y艂 jako jedynie dobrze prezentuj膮ca si臋 ozdoba - niepo艂膮czona z rodzin膮 Powell贸w, dop贸ki kto艣 nie zwr贸ci艂 na to uwagi. Zazwyczaj jednak ko艅cz膮c poza budynkiem, czy na jego szarych ko艅cach, kiedy odechcia艂o im si臋 odstawia膰 wystawnej szopki. Gdyby si臋 postara艂, po艂膮czy艂by rozsypane ze sob膮 kropki i kierunki
— Gdzie tak w og贸le idziemy? — zamiast tego szed艂 na 艣lepo za nim, z kolejnym, g艂upim pytaniem na czubku j臋zyka; tym razem zyskuj膮cym szans臋 na wybrzmienie, kiedy szed艂 te kilka, zapobiegawczych krok贸w za nim.
Yechan
— Gra艂e艣 kiedy艣 w Jacket Junk Jackpot?? — rzuci艂 w odpowiedzi, zerkaj膮c na ch艂opaka z ukosa. — Je艣li tak, to powiniene艣 si臋 domy艣le膰, a je艣li nie, to ju偶 nied艂ugo si臋 przekonasz.
Usu艅Nie by艂by w stanie zliczy膰 wszystkich imprez, podczas kt贸rych wraz z grup膮 znajomych schodzili na d贸艂 do szatni, by umila膰 sobie czas t膮 durn膮 zabaw膮. Nie potrafi艂by sobie r贸wnie偶 przypomnie膰, kto mu j膮 w og贸le przedstawi艂, ale z pewno艣ci膮 musia艂o to si臋ga膰 czas贸w, gdy d艂ugie wieczory sp臋dza艂 jeszcze bez kieliszka w d艂oni. Pami臋ta艂 histeryczny 艣miech Ari, gdy po zako艅czonej rundzie wymieniali si臋 艂upami, i smutny u艣miech Jacksona, trzymaj膮cego w r臋ce marny, stary kapsel. Przegrany zawsze musia艂 na poczekaniu opowiedzie膰 histori臋 o tym, jak dany przedmiot trafi艂 do p艂aszcza, a to zdecydowanie by艂 ulubiony moment Seojuna.
Przedostanie si臋 przez sal臋 graniczy艂o z cudem. Odetchn膮艂 z ulg膮, gdy skr臋cili z boczny korytarz prowadz膮cy do wyj艣cia z budynku, i to nie tylko dlatego, 偶e w ko艅cu m贸g艂 swobodnie wci膮gn膮膰 powietrze do p艂uc. Teraz, z dala od ich poprzedniego towarzystwa, poczu艂 si臋 zupe艂nie wolny. I cho膰 bardzo dobrze wiedzia艂, 偶e w 偶adnym z k膮t贸w hotelu nie m贸g艂by si臋 wymkn膮膰 bystrym oczom organizatorki, tak jej obecno艣膰 — jak i wszystkich problem贸w ci膮gn膮cych si臋 za ni膮 — by艂a odczuwalna przez niego zaledwie minimalnie.
— Zawsze jeste艣 taki milcz膮cy czy tylko dzisiaj? — zapyta艂, gdy przechodzili schodami w d贸艂. Byli ju偶 na ostatniej prostej dziel膮cej ich od szatni.
Nie, 偶eby cisza Yechana specjalnie mu ci膮偶y艂a, ale bardziej zastanawia艂 si臋, z jakiego powodu blondyn dalej z nim przebywa艂. Mia艂 kilka teorii, kt贸re mo偶e m贸g艂by potwierdzi膰, ale do tego potrzebowa艂, by ch艂opak w ko艅cu zacz膮艂 m贸wi膰. W tym momencie jego milczenie — prawdopodobnie przez ilo艣膰 wypitego ju偶 alkoholu — bardziej go bawi艂o, ni偶 irytowa艂o, jak mia艂o to miejsce wcze艣niej przy stoliku.
Nagle zatrzyma艂 si臋 i z艂apa艂 lew膮 d艂oni膮 za por臋cz, by m贸c odwr贸ci膰 si臋 i zaj艣膰 drog臋 Yechanowi, kt贸ry szed艂 tu偶 za nim.
— Czy mo偶e ju偶 jeste艣 tak pijany? — zapyta艂, wspinaj膮c si臋 o schodek wy偶ej, by m贸c spojrze膰 mu w twarz. — Bo wiesz… b臋dziemy musieli oszuka膰 ochroniarza. — Bezwiednie przechyli艂 g艂ow臋 nieco w bok. — I je偶eli mam zawierzy膰 ci moje dobre imi臋, musz臋 mie膰 cho膰 niewielk膮 pewno艣膰, 偶e nam si臋 uda. Chyba, 偶e zamierzasz si臋 zrzyga膰 na 艣rodek korytarza, 偶eby odwr贸ci膰 jego uwag臋?
Seojun, stressing him out just a biiiiiit
— W co? — g艂upie pytanie samoistnie opu艣ci艂o jego usta, nim zd膮偶y艂 je tam zatrzyma膰. Tym bardziej, kiedy r贸wnie pr臋dko przekona艂 si臋, 偶e nie dostanie wyja艣nienia. A na pewno nie tego, kt贸rego potrzebowa艂 - prostego i bezpo艣redniego. Jasno stawiaj膮cego przed nim sytuacj臋, tak, aby nic nie zosta艂o w domy艣le. By艂o kompletnie na odwr贸t.
Usu艅M贸g艂 polega膰 wy艂膮cznie na domys艂ach, kiedy Seojun zostawi艂 go z tajemniczym przekonasz si臋, a blondyn automatycznie zacz膮艂 kartkowa膰 w g艂owie mo偶liwe rozwi膮zania. Niestety wszystkie kartki, jakie widzia艂, by艂y puste.
Towarzyszy艂y mu podczas ci臋偶kiej przeprawy przez sal臋, o kt贸rej ci臋偶arze u艣wiadomi艂 sobie dopiero wtedy, kiedy znale藕li si臋 na korytarzu obok. Gdzie nagle panowa艂 dziwny, a zarazem przyjemny spok贸j. Wyciszenie, kt贸rego nie wiedzia艂, 偶e potrzebowa艂. Niewyt艂umaczalna swoboda, kiedy wra偶enie, 偶e w ka偶dej chwili setki par oczu mog艂y zwr贸ci膰 si臋 w jego kierunku, a jedyne czego chcia艂, to si臋 przed nimi schowa膰
— Co? — z op贸藕nieniem zrozumia艂 s艂owa Seojuna, za chwil臋 wzruszaj膮c delikatnie na nie ramionami, bo… nie zna艂 odpowiedzi. A raczej teraz, kiedy zosta艂 przed ni膮 postawiony, zmusza艂a go do zderzenia si臋 z rzeczywisto艣ci膮.
Na tyle mocno, by pr贸ba odpowiedzi zosta艂a wyprzedzona przez kolejne pytanie bruneta. I odruchow膮 pr贸b臋 postawienia kroku w ty艂 dla zwi臋kszenia odleg艂o艣ci, zduszon膮 jednak w zarodku i dziwnej pr贸bie udowodnienia sam nie wiedzia艂 czego. Pewno艣ci siebie? Tej samej, kt贸ra traci艂a na sile wraz z lekko nerwowym spojrzeniem skacz膮cym po twarzy Seojuna, kiedy stali twarz膮 w twarz
— Nie jestem pijany — zaprzeczy艂 idiotycznie, mimo setki wcze艣niejszych dowod贸w, 艣wiadcz膮cych o tym, 偶e by艂o zupe艂nie inaczej. Podobnie do nerwowo zaciskaj膮cej por臋cz r臋ki, kiedy przetrawi艂 my艣l o ochroniarzu. I oszustwie, w kt贸rym by艂 dobry, kiedy by艂 na nie gotowy. Kiedy dotyczy艂o przek艂amania w艂asnego obrazu dla klient贸w w restauracji, aby dosta膰 wy偶szy napiwek i pochwa艂臋, a nie jakiego艣 przekr臋tu, kt贸rego nawet do ko艅ca nie rozumia艂 — Na pewno nie na tyle, 偶eby si臋 zrzyga膰 — przynajmniej tego m贸g艂 by膰 pewien. I tak naprawd臋 chyba tylko tego, kiedy wszystko, co tyczy艂o si臋 tego wieczora, swobodnie prze艣lizgiwa艂o mu si臋 przez palce, a mu brakowa艂o ch臋ci, aby nad tym jakkolwiek zapanowa膰.
— Zreszt膮, nie jest Ci na r臋k臋 to, 偶e b臋d臋 siedzie膰 cicho?
Yechan
Uni贸s艂 brwi i nawet nie stara艂 si臋, by ukry膰 na twarzy wyraz ironicznego niedowierzenia, gdy Yechan szybko i twardo zaprzeczy艂. Jasne, nie zatacza艂 si臋, nie be艂kota艂 i z ca艂膮 pewno艣ci膮 by艂 w stanie — jeszcze — utrzyma膰 si臋 na nogach o w艂asnych si艂ach, ale nawet Seojunowi, kt贸ry sam by艂 dobrze wstawiony, nie mog艂o umkn膮膰, 偶e daleko mu by艂o do stanu trze藕wo艣ci. Nie pierwsza i nie ostatnia osoba, kt贸r膮 zna艂, a kt贸ra plot艂a podobne g艂upoty pod wp艂ywem alkoholu. Najci臋偶sze przypadki, cho膰 ledwo 偶ywe, dalej potrafi艂y si臋 zapiera膰, 偶e nie s膮 pijane.
Usu艅— Szczerze m贸wi膮c, nie do ko艅ca — przyzna艂 Seojun. — Wola艂bym, 偶eby艣 mi pom贸g艂. — Zbli偶y艂 si臋 jeszcze odrobin臋 i mrukn膮艂 ciszej: — I fajnie by by艂o us艂ysze膰 od ciebie co艣 innego ni偶 “co”, tak dla odmiany… — Delikatnie 艣ci膮gn膮艂 usta, by przypadkiem si臋 nie u艣miechn膮膰. Gdyby to zrobi艂, by艂by niebezpiecznie blisko wybuchni臋cia 艣miechem, a nie s膮dzi艂, by ch艂opak uzna艂 jego s艂owa za zabawne. Nie m贸g艂 si臋 jednak powstrzyma膰, by nie wbi膰 kolejnej szpilki, gdy Yechan tak 艂atwo mu si臋 podstawia艂.
— Na dole jest jeden ochroniarz — ci膮gn膮艂, odsuwaj膮c si臋. — Stoi za kontuarem przy wej艣ciu do garderoby, czyli dok艂adnie tam, gdzie chcemy wej艣膰. Sprawdza twoje nazwisko na li艣cie, przynosi tw贸j p艂aszcz i 偶egna szerokim u艣miechem. Mo偶emy spr贸bowa膰 go przekupi膰, ale jest spora szansa, 偶e ka偶e nam spierdala膰.
To nie by艂a prawda, ale Yechan wcale nie musia艂 o tym wiedzie膰. Nie by艂o nikogo, kogo nie da艂o si臋 kupi膰, problemem by艂y jedynie niewystarczaj膮ce 艣rodki. Mogliby przej艣膰 tam szybko, zas艂aniaj膮c m臋偶czy藕nie oczy plikiem banknot贸w, kt贸ry Seojun mia艂 bezpiecznie schowany w wewn臋trznej kieszeni marynarki, ale dlaczego mieliby to robi膰, skoro odbiera艂o mu to ca艂膮 zabaw臋? A poza tym, wci膮偶 chcia艂 da膰 ch艂opakowi szans臋 si臋 wykaza膰. Przyci膮gn臋艂a go jego 艂adna bu藕ka, ale to wcale nie dawa艂o mu gwarancji udanego wieczoru — a przynajmniej wi臋kszej jego cz臋艣ci.
— Jakie艣 pomys艂y?
S.
Obudzi艂a si臋 w nim kolejna potrzeba cofni臋cia si臋 o krok. Zwi臋kszenia nagle nik艂ego dystansu mi臋dzy sob膮 a Seojunem, nagle tak przyt艂aczaj膮cym, a zarazem pozwalaj膮cym na kompletnie odwr贸cenie swojej uwagi od tego, co chcia艂o zaprz膮ta膰 mu my艣li.
Usu艅Nie potrafi艂 si臋 jednak wyzby膰 stresu, jakie wzbudza艂y w nim s艂owa ch艂opaka, irytuj膮co trafne i wypominaj膮ce mu to, co niejedna osoba zd膮偶y艂a wytkn膮膰. A teraz jednak zachodz膮ce jeszcze bardziej za sk贸r臋. I dodatkowo bolesne, bo wiedzia艂, 偶e nie by艂 w stanie zaprzeczy膰 aluzji, jak膮 ze sob膮 nios艂y
— Pomog臋 — przyzna艂, mimo braku w wiary w to, co sam m贸wi艂. Ch臋ci oznacza艂y jedno, jego umiej臋tno艣膰 do tego, aby faktycznie urzeczywistni膰 swoje s艂owa, by艂a czym艣 zupe艂nie innym — I przecie偶 m贸wi臋 te偶 co艣 innego, ni偶 ‘co’ — odpowiedzia艂 z nieistniej膮c膮 b艂yskotliwo艣ci膮, ze wzrokiem przelotnie uciekaj膮cym na bok, jakby obecna tam przestrze艅 by艂a w艂a艣nie t膮, kt贸ra pozwoli艂aby mu wr贸ci膰 na ziemi臋. Do rozs膮dnego i ch艂odnego my艣lenia, kt贸re, mimo znienawidzenia przez jego otoczenie, by艂o tak skuteczne i pomocne. Pozwala艂o spojrze膰 na co艣 z zewn膮trz i unikni臋cie wpl膮tania si臋 w tak niewygodne dla siebie sytuacje.
Tak jak ta teraz, podczas kt贸rej powi贸d艂 wzrokiem w d贸艂, mimo braku mo偶liwo艣ci dok艂adnego dojrzenia szatni przez zatrzymanie si臋 w cz臋艣ci trasy. Cho膰 przecie偶 tam by艂, wiedzia艂 jak wygl膮da i kto zazwyczaj tam przebywa
— Czyli co teraz? — potwierdzi艂 jedynie kolejnym pytaniem wcze艣niejsze s艂owa Seojuna, zaraz mamrocz膮c ciche przeprosiny i czerpi膮c z powrotu odleg艂o艣ci nimi poprzez rozlu藕nienie d艂oni, uporczywie szukaj膮cej wsparcia w por臋czy.
I pr臋dko poczu艂 si臋, jak postawiony pod 艣cian膮, kiedy pytanie tak podobne do tego, kt贸rym chcia艂 odsun膮膰 od siebie odpowiedzialno艣膰, wr贸ci艂o prosto do niego. I sprawi艂o, 偶e chwilowo ot臋pia艂e spojrzenie skaka艂o mi臋dzy twarz膮 Seojuna, w kt贸rej szuka艂 wsparcia, a ca艂ym otoczeniem, w kt贸rym szuka艂 jakiegokolwiek pomys艂u, jakiego od niego oczekiwano.
Tylko po to, aby sko艅czy膰 z jednym. Prostym, mo偶e a偶 za bardzo, ale tym, kt贸re brzmia艂o dla niego skutecznie
— Nie wiem, mo偶na… — zawaha艂 si臋 na moment, spogl膮daj膮c na wymijaj膮cego ich na schodach m臋偶czyzn臋, nim po艣piesznie wr贸ci艂 do Kima wzrokiem i znowu otworzy艂 buzi臋, szukaj膮c u niego cho膰by krzty aprobaty — poprosi膰 kogo艣 innego o… pomoc?
Y.
Czyli co teraz?
Usu艅Nie wytrzyma艂. Pokr臋ci艂 g艂ow膮, po czym westchn膮艂 ci臋偶ko, przygl膮daj膮c si臋 ch艂opakowi z mieszanin膮 zdziwienia i rozbawienia, jakby pr贸bowa艂 zrozumie膰, co w艂a艣ciwie wydarzy艂o si臋 teraz w jego g艂owie. Z ust wyrwa艂 mu si臋 cichy chichot, a prawa d艂o艅 pow臋drowa艂a do twarzy, by przetrze膰 oczy. Niemniej, kiedy Yechan wymamrota艂 swoje przeprosiny — nieudolne, pe艂ne zak艂opotania — zamiast ulgi, wywo艂a艂o to jedynie kolejn膮 fal臋 rozbawienia. Dlatego u艣miech, kt贸ry zago艣ci艂 na jego ustach, nie znikn膮艂, a wr臋cz si臋 rozszerzy艂, gdy Seojun w ko艅cu podni贸s艂 na niego wzrok.
Jego propozycj臋 wys艂ucha艂 w milczeniu, z pozornym spokojem, przelotnie przy tym rzucaj膮c okiem na mijaj膮cego ich m臋偶czyzn臋, cho膰 uniesione brwi zdradza艂y lekki sceptycyzm. Po kr贸tkiej chwili zastanowienia kiwn膮艂 g艂ow膮.
— Lame. But I’ll take that.
Odwr贸ci艂 si臋 i pozwoli艂 sobie na d艂u偶sze, bardziej uwa偶ne spojrzenie w stron臋 nieznajomego. Mieli szcz臋艣cie. Nienagannie skrojony garnitur, buty l艣ni膮ce od polerki, wymodelowane w艂osy, twarz ca艂kiem przystojna, nawet je艣li nosi艂a oznaki zm臋czenia, ale przestarza艂y telefon w d艂oni i zdezelowany zegarek zapi臋ty na lewym nadgarstku. Jeden z tych, kt贸rzy starali si臋 wtopi膰 w t艂um, dzisiejszej nocy 偶yj膮c w bajce, kt贸ra dla nich by艂a codzienno艣ci膮 — c贸偶, a przynajmniej dla cz臋艣ci z nich.
— Hej, ty! — zawo艂a艂 z udawan膮 serdeczno艣ci膮, a na jego twarzy wykwit艂 sztuczny u艣miech. Nie czekaj膮c, a偶 Yechan zareaguje, zbieg艂 szybko ze schod贸w, by zr贸wna膰 si臋 z nieznajomym. Pozostawi艂 go w tyle, dobrze wiedz膮c, 偶e w jego stanie nie m贸g艂 mu powierzy膰 odpowiedzialno艣ci za jakikolwiek po艣cig. — M贸j znajomy mia艂by do ciebie ogromn膮 pro艣b臋… — zacz膮艂, odwracaj膮c g艂ow臋 na chwil臋 w stron臋 blondyna. Jego oczy zab艂yszcza艂y z艂o艣liwie, gdy kalkulowa艂, czy naprawd臋 chcia艂 zobaczy膰 popis sztuki k艂amstwa w jego wykonaniu. — I ja w sumie te偶.
Mo偶e innym razem. Znajdzie inny spos贸b, by da膰 mu si臋 wykaza膰.
Posz艂o ca艂kiem sprawnie. Tak naprawd臋 ich nowy znajomy, Travis, nie musia艂 zrobi膰 zbyt wiele, bo jego rola w ca艂ym przedstawieniu ograniczy艂a si臋 do odwr贸cenia wzroku, gdy oboje w艣lizgn臋li si臋 do pomieszczenia za ochroniarzem.
Garderoba w hotelu Palace by艂a miejscem, o kt贸rym go艣cie rzadko my艣leli d艂u偶ej, ni偶 to konieczne. Kiedy jednak przekracza艂o si臋 jej pr贸g, 艂atwo mo偶na by艂o poczu膰, 偶e czas zatrzyma艂 si臋 tu par臋dziesi膮t temu. W膮skie korytarze, sk膮pane w s艂abym 艣wietle, w kt贸rych pi臋trzy艂y si臋 wieszaki z p艂aszczami, wy艂o偶one by艂y boazeri膮, a ci臋偶ki zapach starego drewna unosi艂 si臋 w powietrzu.
— Je艣li by艣 si臋 zastanawia艂, co teraz — szepn膮艂 Seojun, gdy skr臋cali w jak膮艣 boczn膮 alejk臋. — To trzeba czeka膰, a偶 ochroniarz st膮d wyjdzie.
S.
Reakcja Seojuna by艂a do przewidzenia. Na tak膮, jakiej chcia艂, ani potrzebowa艂. Ale w艂a艣nie tak膮, jakiej powinien si臋 spodziewa膰, kiedy ka偶dym s艂owem idealnie mu si臋 podk艂ada艂. Potwierdza艂 wszystkie wyci膮gni臋te wnioski, mimo ch臋ci zaprezentowania si臋 cho膰by troch臋 inaczej. Cichy chichot cisn膮艂 na jego usta kolejne przeprosiny, przez t臋 sam膮 reakcj臋 zatrzymuj膮c je jednak na czubku j臋zyka i czuj膮c wstyd, jaki pragn膮艂 poch艂on膮膰 go w ca艂o艣ci, zaczynaj膮c od s艂abej, czerwonej barwy witaj膮cej na czubkach jego uszu, szcz臋艣liwie przys艂oni臋tych jasnymi w艂osami.
Usu艅A mimo to sta艂 wyprostowany na schodach, jakby mia艂o mu to doda膰 pewno艣ci siebie, kiedy co rusz palce mu drga艂y na ch艂odnej por臋czy, a oczy skaka艂y po twarzy bruneta, kiedy zamglony umys艂 nie potrafi艂 wst臋pnie rozszyfrowa膰 obecnego u Seojuna u艣miechu. Ani tak widocznego, jasnego zw膮tpienia, kiedy oczekiwa艂 z dusz膮cymi go nerwami reakcji na ma艂o wymy艣lny, acz jedyny, jaki posiada艂, pomys艂.
Tak samo z trudem m贸g艂 znale藕膰 wyja艣nienie dla nag艂ej ulgi i zadowolenia, jakie poczu艂, kiedy przysta艂 na jego pomys艂. Mimo do艂膮czonej do tego zaczepnej, z艂o艣liwej uwagi. Najwa偶niejsze by艂o to, 偶e da艂 rad臋 wpa艣膰 na co艣 na tyle zadowalaj膮cego, aby Kim nie zostawi艂 go teraz na schodach. A zamiast tego przeszed艂 nied艂ugo p贸藕niej do dzia艂ania, wst臋pnie ponownie wzbudzaj膮c u Powella stres, zaraz jednak zamaskowany aktorskim, wy膰wiczonym u艣miechem, zachowuj膮cym swoj膮 dba艂o艣膰 mimo dudni膮cej w uszach paniki wraz z przelotnym skrzy偶owaniem spojrze艅, a p贸藕niej stani臋ciem niedaleko Seojuna, bez oporu przekazuj膮c ca艂膮 kontrol臋 w jego d艂onie.
Lubi艂 wiedzie膰, co si臋 dzieje; lubi艂 nad tym panowa膰. Prawie 偶e zawsze. Chyba 偶e by艂 w sytuacji i stanie, jak teraz, kiedy nawet mimo kilku, nieudolnych pr贸b, ca艂a prze艣lizgiwa艂a mu si臋 przez palce. Zrezygnowa艂 jednak z kolejnych stara艅, kiedy na 艣lepo wierzy艂 w to, 偶e m贸g艂 mu zaufa膰; kiedy umiej臋tnie namawia艂 Travisa do pomocy. Kiedy zbli偶ali si臋 do garderoby, w kt贸rej nieraz zostawia艂 p艂aszcze rodziny po przydzielonej roli tragarza. I kiedy delikatnie chwyta艂 mi臋dzy palce materia艂 jego marynarki po wkroczeniu do szatni, byleby si臋 nie zgubi膰 podczas chodzenia zaraz za nim
— To troch臋 nudne… — przyzna艂 r贸wnie przyciszonym tonem, zaciskaj膮c przelotnie palce mocniej, kiedy mia艂 wra偶enie, 偶e co艣 us艂ysza艂. Cho膰 r贸wnie dobrze m贸g艂 to by膰 nieustannie obecny szum w jego uszach. By艂 jedynym, co s艂ysza艂 dok艂adnie, podczas gdy jego wzrok skaka艂 po setkach wywieszonych kurtek i p艂aszczy; ka偶da dro偶sza od wcze艣niejszej. I ka偶da r贸wnie urzekaj膮ca, co poprzednia. A drewno nigdy nie pachnia艂o mu bardziej urokliwie — M贸g艂by艣 mi w tym czasie wyt艂umaczy膰 w ko艅cu po co tutaj przyszli艣my.
Yechan
U艣miechn膮艂 si臋 do siebie na s艂owa Yechana, a konkretniej na to jedno, kr贸tkie “co”, kt贸re dalej nie przestawa艂o go bawi膰. Nie odpowiedzia艂 jednak od razu — zamiast tego przystan膮艂 na chwil臋, nas艂uchuj膮c krok贸w ochroniarza, kt贸re dobiega艂y z oddali, chyba nawet z samego ko艅ca labiryntu korytarzy. Dopiero kiedy upewni艂 si臋, 偶e mog膮 bezpiecznie stan膮膰 w miejscu, niewidoczni z g艂贸wnego przej艣cia, odwr贸ci艂 si臋 do ch艂opaka, staj膮c z nim twarz膮 w twarz.
Usu艅— Ale wiesz — szepn膮艂, pochylaj膮c si臋 nad jego uchem i jednocze艣nie mimowolnie muskaj膮c jego ciep艂y, rozgrzany wypitym alkoholem policzek swoim. — Czekaj膮c, mo偶na w mi臋dzyczasie robi膰 inne rzeczy, kt贸re wcale nie s膮 nudne.
Dra偶ni艂 si臋 z nim i nie zamierza艂 na tym poprzesta膰. Kroczek po kroczku, za ka偶dym razem przesuwaj膮c granic臋 dalej i badaj膮c, na ile sobie jeszcze mo偶e pozwoli膰, zanim Yechan… C贸偶, mia艂 dwa wyj艣cia. M贸g艂 mu kaza膰 spierdala膰 b膮d藕 si臋 podda膰, i na ka偶d膮 z tych ewentualno艣ci Seojun by艂 przygotowany.
— Jacket Junk Jackpot — powiedzia艂 cicho, w ko艅cu odsuwaj膮c si臋 od jego twarzy. — To g艂upia zabawa, w kt贸r膮 grali艣my jeszcze, gdy byli艣my dzie膰mi i przychodzili艣my tu ze starymi na znacznie nudniejsze imprezy. Polega na tym, 偶e w ci膮gu pi臋ciu minut masz czas, aby przetrz膮sn膮膰 jak najwi臋cej cudzych kieszeni. Kto znajdzie najlepszy 艂up, ten wygrywa. Kto najs艂abszy, ten… — Musi na szybko opowiedzie膰 durn膮 histori臋 na temat tej rzeczy. To w艂a艣nie powinien powiedzie膰, bo takie by艂y regu艂y gry. — Musi wykona膰 zadanie, na kt贸re wpadnie wygrywaj膮cy. Wiem, 偶e brzmi idiotycznie, ale mo偶esz mi zaufa膰, 偶e jest dosy膰 zabawna…
W tej samej chwili zda艂 sobie spraw臋, 偶e przez ca艂y wiecz贸r ani razu nie zauwa偶y艂 na ustach blondyna cho膰by przelotnego, delikatnego u艣miechu, nie m贸wi膮c ju偶 w og贸le o 艣miechu, cho膰by tym najcichszym. By艂 ciekawy, czy Yechan by艂 taki z natury, czy to mo偶e tylko aktualne okoliczno艣ci — przede wszystkim sercowe dramaty — wyssa艂y z niego ca艂膮 rado艣膰 do otaczaj膮cego 艣wiata. Ale tego nie m贸g艂 sprawdzi膰.
— Umiesz si臋 bawi膰, Channie? 艢mia膰?
Erotoman gaw臋dziarz
Pos艂usznie zatrzyma艂 si臋 w 艣lad Seojuna, nieomal偶e wpadaj膮c przy tym na jego plecy i b臋d膮c uratowanym jedynie przez krok dystansu, jaki mi臋dzy nimi utrzymywa艂. Chcia艂 powiedzie膰 co艣 jeszcze, zada膰 kolejne, g艂upie pytanie, kt贸re nie odbiega艂o od utrzymywanej dotychczas przez niego struktury, kiedy nie potrafi艂 zrozumie膰 nag艂ego postoju.
Usu艅By艂 bliski otwarcia buzi, nim zatrzyma艂o go kolejne, drastyczne zmniejszenie odleg艂o艣ci. I delikatny, niespodziewany dotyk, wraz z ciep艂ym oddechem owiewaj膮cym jego ucho, wzbudzaj膮cymi bezwiedne drgni臋cie cia艂a oraz minimalne, zbyt nieznaczne odsuni臋cie si臋.
Tym razem zacisn膮艂 z臋by na j臋zyku. Cisn膮ce si臋 na nie ’jak co’ zosta艂o w strefie rzeczy niewypowiedzianych. Mo偶e przez krzty zdrowego rozs膮dku, mo偶e przez strach przed tym, co m贸g艂by us艂ysze膰 albo jak Seojun m贸g艂by zareagowa膰, po raz enty s艂ysz膮c z jego strony to samo.
Z lekkim op贸藕nieniem skupi艂 si臋 na jego kolejnych s艂owach, jak i przekierowa艂 zak艂opotane spojrzenie na twarz bruneta, w ko艅cu zdradzaj膮cego mu pow贸d ich przyj艣cia. Zasady gry, o kt贸rej wcze艣niej nie s艂ysza艂, cho膰 wydawa艂a si臋 czym艣 wyj膮tkowo anga偶uj膮cym, przede wszystkim w wieku, w jakim Kim gra艂 po raz pierwszy
— Ufam — paln膮艂, cho膰 mimo pr臋dko艣ci odpowiedzi, w jego g艂osie brakowa艂o stuprocentowej pewno艣ci, dodatkowo za艂amanej nieprzekonanym 艣ci膮gni臋ciem brwi. Jaka艣 jego cz臋艣膰 zdawa艂a sobie spraw臋 z tego, 偶e nie powinien si臋 zgadza膰 - nie w stanie, w jakim by艂 i z tym, co le偶a艂o na linii, kiedy nie da艂by rady wygrzeba膰 z cudzej kieszeni wystarczaj膮co intryguj膮cej pierdo艂y. A mo偶e i czego艣 wi臋cej.
Ale kolejne pytanie, tak niewinne, a zarazem tykaj膮ce kolejny z jego s艂abych punkt贸w, odebra艂 mu resztki racjonalnego my艣lenia. Skre艣li艂 z g艂owy pomys艂 odm贸wienia i opuszczenia szatni, kiedy jedynie ono wybrzmiewa艂o w jego g艂owie. Przebite wy艂膮cznie przez tak znajome, brzmi膮ce teraz nie tak, jak powinno, a jednak przez niego upragnione, zdrobnienie. Kt贸rego by艂 gotowy chwyci膰 si臋 niczym kotwicy
— Nie wiem — wzruszy艂 ramionami po kolejnej, md艂ej odpowiedzi, zanim wyci膮gn膮艂 powoli d艂o艅 do jednego z zawieszonych p艂aszczy — Przekonamy si臋 po pierwszej rundzie.
ryba 艂api膮ca ka偶dy haczyk 馃ぁ
Szybko艣膰 odpowiedzi blondyna troch臋 go zaskoczy艂a, nie mniej ni偶 jego momentalna zgoda. Nie skomentowa艂 tego jednak wcale, nieznacznie tylko unosz膮c jedn膮 brew w wyrazie pow膮tpiewania. Mia艂 wra偶enie, 偶e czegokolwiek by teraz nie powiedzia艂, Yechan zgodzi艂by si臋 z nim od razu, a win臋 za to pok艂ada艂, bo wydawa艂o mu si臋 to najbardziej prawdopodobne, w niesko艅czonej ilo艣ci kieliszk贸w, kt贸re ch艂opak wychyla艂 trz臋s膮c膮 si臋 d艂oni膮 przez ca艂y wiecz贸r. Nie by艂o mu to wcale w niesmak — a wr臋cz przeciwnie — wi臋c nie czu艂 te偶 potrzeby, aby mu tym dokuczy膰.
Usu艅Cho膰 kusi艂o.
Opar艂 si臋 d艂oni膮 o stela偶 podtrzymuj膮cy wieszaki, okr臋caj膮c w przeciwnym kierunku, tak偶e nast臋pne s艂owa ch艂opaka dotar艂y do jego uszu, gdy ju偶 by艂 odwr贸cony do niego plecami. Ich te偶 nie skomentowa艂, ale w my艣lach przyzna艂 mu racj臋. Sam mia艂 wielk膮 ochot臋 si臋 o tym przekona膰, bo p贸ki co nie dojrza艂 w ch艂opaku zbyt wiele weso艂o艣ci, za to du偶o wi臋cej pasywno艣ci. By艂 ofiar膮 idealn膮. I je偶eli Yosoo na co dzie艅 zachowywa艂 si臋 wobec niego w podobny spos贸b, blondyn pewnie ta艅czy艂 dok艂adnie tak, jak tamten mu przygrywa艂, i to bez s艂owa sprzeciwu. Ten jego chwilowy up贸r, o kt贸ry si臋 spierali, pr臋dzej czy p贸藕niej z pewno艣ci膮 mia艂 z艂ama膰.
— Runda pierw- — zacz膮艂, na chwil臋 zapominaj膮c, 偶e nie powinien m贸wi膰 g艂o艣no. Zatka艂 usta d艂oni膮, wychylaj膮c si臋 na moment delikatnie w stron臋 g艂贸wnego korytarza, by rzuci膰 okiem na jego wylot. Spok贸j. — Runda pierwsza czas start — szepn膮艂, unosz膮c wzrok na ch艂opaka i przewracaj膮c oczami. M贸wi艂, co tylko chcia艂, ale prawda by艂a taka, 偶e sam by艂 ju偶 dobrze wstawiony.
Kto艣 m贸g艂by pomy艣le膰, 偶e osoba, kt贸ra na co dzie艅 nosi odzienia sygnowane logiem najbardziej luksusowych dom贸w mody, w swoich kieszeniach trzyma rzeczy podobnego rodzaju. I tak, mo偶e na niekt贸rych bawe艂nianych chusteczkach znajdowa艂 si臋 wyszyty anagram nazwiska — szczeg贸lne przypadki zza granicy posuwa艂y si臋 nawet i do herb贸w rodowych — ale by艂y to dok艂adnie takie same 艣mieci, jak te znajduj膮ce si臋 w kieszeniach os贸b, kt贸re nie posiada艂y nigdy funduszu powierniczego. Cztery minuty wystarczy艂y Seojunowi na zebranie ca艂ej kolekcji pierd贸艂, z czego jedna by艂a bardziej 偶a艂osna od drugiej.
— No co to jest… — mrukn膮艂 zrezygnowany, wyci膮gaj膮c z wewn臋trznej kieszeni p艂aszcza jegomo艣cia o nazwisku Keaton… niebieski smoczek. Spojrza艂 z ogromnym obrzydzeniem najpierw na p艂aszcz, jakby to on by艂 powodem jego zawodu, potem na winowajc臋, czyli w艂a艣nie na smoczek, a na koniec odwr贸ci艂 si臋, by z takim samym wyrazem twarzy spojrze膰 na Yechana. — Co to jest? — powt贸rzy艂 ze z艂owrog膮 min膮, unosz膮c r臋k臋 i brz臋cz膮c przy tym cicho plastikiem w d艂oni. — To m贸j najgorszy po艂贸w w historii. Zu偶ytych chusteczek nie licz臋. I-i nie chc臋 o nich my艣le膰.
Dopiero dwa ostatnie p艂aszcze uratowa艂y sytuacj臋. Znalaz艂 kart臋 kredytow膮 — dodatkowe punkty za to, 偶e nazwisko na karcie nie by艂o nazwiskiem w艂a艣cicielki ubrania — oraz ma艂y woreczek z kokain膮, schowany we wszytej, ma艂ej kieszeni na piersi prochowca.
— Okej, je艣li nie wygram z tob膮 kart膮, to na pewno wygram kokain膮 — powiedzia艂, podchodz膮c do Yechana. Lekki u艣miech mimowolnie wp艂yn膮艂 na jego usta, gdy zbli偶y艂 si臋 jeszcze bardziej, aby na koniec u艂o偶y膰 lekko podbr贸dek na jego ramieniu. Oczywi艣cie zrobi艂 to tylko po to, by swobodnie m贸c zobaczy膰, co ch艂opak trzyma艂 w d艂oniach.
I granic臋 przesun膮膰 o oczko dalej.
Cyrkowiec 馃暫
Mimowolnie poczu艂, jak ka偶dy z jego mi臋艣ni si臋 spina, kiedy g艂os Seojuna zbyt g艂o艣no rozbrzmia艂 po szatni, a spanikowany wzrok kr膮偶y艂 po okolicy, byleby wy艂apa膰 najmniejszy znak o zbli偶aj膮cym si臋 ochroniarzu. Lecz ani to, ani kolejne s艂owa ch艂opaka nie pozwoli艂y mu na pe艂ne rozlu藕nienie. Tym samym wkraczaj膮c w rund臋 obcej mu gry z niekorzystnym op贸藕nieniem.
Usu艅Czu艂 si臋… dziwnie podczas grzebania po cudzych kieszeniach. Najpierw robi膮c to wszystko z rezerw膮, niemal偶e w obawie, 偶e trafi na co艣 ciekawszego ni偶 wepchni臋ta tam chusteczka lub przypadkowy d艂ugopis, kt贸rych nawet nie pr贸bowa艂 wyci膮gn膮膰. Co rusz spogl膮da艂 czy to na korytarz, czy w kierunku Seojuna, z wpraw膮 przeszukuj膮cego kieszenie, a zarazem nie pozwalaj膮c mu na cho膰by przelotne dojrzenie na to, co z nich wyci膮ga艂. Podczas gdy Yechan nie skupia艂 si臋 na przedmiotach, a stanie sk贸ry, czy zamszu, w zale偶no艣ci od p艂aszcza. Na obecnych tam 艣ladach, czy te偶 jego nieskazitelno艣ci i znikomym zapachu nowo艣ci. Potrzebowa艂 kolejnej minuty, aby faktycznie odwa偶y膰 si臋 na wyj臋cie czegokolwiek z kieszeni.
Jednak bezskutecznie. Jego d艂onie natrafia艂y na przer贸偶ne wizyt贸wki, ka偶da nudniejsza od nast臋pnej i w innym odcieniu bieli, czy puste papierki po cukierkach, kt贸re mo偶na by艂o odnale藕膰 w recepcji niemal偶e ka偶dego biura. Pojedyncze, ciekawsze karteczki, kt贸re bezmy艣lnie zatrzymywa艂 dla siebie, nawet nie sil膮c si臋 na spojrzenie na wypisany tam tekst. Nic jednak, co wydawa艂o mu si臋 jakkolwiek warte uwagi.
Kolejna okazja na wynalezienie bardziej interesuj膮cej pierdo艂y przelecia艂a mu przez palce wraz z us艂yszeniem Seojuna, jak i cichego, plastikowego brzd臋ku. I bezwolne skrzywienie si臋 po zobaczeniu trzymanego smoczka, zanim grymas ust膮pi艂 miejsca przelotnemu, mimowolnemu uniesieniu si臋 k膮cik贸w ku g贸rze
— Nawet nie wiesz, gdzie to by艂o, a trzymasz… — mrukn膮艂 cicho, wracaj膮c do w艂asnych 艂ow贸w, przelotnie przy tym zaciskaj膮c usta, na kt贸re pragn膮艂 w艣lizgn膮膰 si臋 g艂upi, bezpodstawny u艣miech — Odwa偶nie, Seojun.
Nie zareagowa艂 wst臋pnie na jego s艂owa, puszczaj膮c bezwolnie ich znaczenie ko艂o uszu. Nie musia艂 zreszt膮 ich s艂ucha膰, kiedy dobrze wiedzia艂, 偶e by艂 na przegranej pozycji. Bo sam sko艅czy艂 z przykrym, jednym 艂upem, jakkolwiek wartym uwagi. Cho膰 i w to pow膮tpiewa艂, kiedy wygrawerowana obr膮czka le偶a艂a na jego d艂oni - prezentuj膮c si臋 tam wyj膮tkowo biednie i nieatrakcyjnie. Uzna艂by to za co艣 ciekawszego; wr臋cz kompromituj膮cego, gdyby nie 艣wiadomo艣膰, jak cz臋stym by艂o to zachowaniem; jak nieraz widzia艂 klient贸w w restauracji dyskretnie zsuwaj膮cych swoje obr膮czki, kiedy oczekiwali na swoje towarzystwo. Mimo wcze艣niejszego goszczenia ich z nieobecnym teraz m臋偶em lub 偶on膮
— Pewnie tak — wymamrota艂, pos艂usznie opuszczaj膮c w艂asne rami臋 - dla dodania wygody. Dla wi臋kszej swobody z nagle obecnym tam ci臋偶arem. Mimo 偶e by艂 mu tak obcy, a teraz przyjemnie uziemiaj膮cy i koj膮cy — Ale samym smoczkiem ju偶 by艣 mnie pokona艂 — przyzna艂, odwracaj膮c nieznacznie g艂ow臋, by m贸c spojrze膰 Seojunowi w oczy. I z niemal偶e zbit膮 min膮 przedstawi膰 na rozwartej d艂oni w艂asn膮, pojedyncz膮 zdobycz.
main clown
— Yechan Powell si臋 u艣miechn膮艂. Zapiszmy to gdzie艣 — mrukn膮艂 niby do siebie, ale na tyle g艂o艣no, by jego szept m贸g艂 bez problemu dotrze膰 do uszu ch艂opaka, jeszcze zanim odnalaz艂 swoje dwie najbardziej warto艣ciowe zdobycze. — Smoczek jest jego pi臋t膮 achillesow膮. — Zaraz potem skrzywi艂 si臋, nawiedzany nag艂ymi wizjami tego, na jakie inne sposoby za wyj膮tkiem oczywistego ten przedmiot m贸g艂 zosta膰 wykorzystany, po czym schowa艂 go do kieszeni p艂aszcza. Nienale偶膮cego do pana Keatona, oczywi艣cie.
Usu艅Gdy w chwil臋 potem przygl膮da艂 si臋 obr膮czce wyci膮gni臋tej na d艂oni ch艂opaka, zaciska艂 usta w cienk膮 lini臋, zastanawiaj膮c si臋 chwil臋 nad ko艅cowym werdyktem. Gra by艂a absolutnie bezsensowna ju偶 u swoich podstaw — nie mia艂a tak naprawd臋 regu艂, bo nie istnia艂 spos贸b, w jaki spos贸b ktokolwiek m贸g艂by ustali膰, kt贸ry przedmiot jest bardziej idiotyczny od drugiego. Zasady wymy艣lali zazwyczaj na poczekaniu i by艂y dyktowane tym, na co akurat uczestnicy mieli ochot臋 lub jaki mieli kaprys, i nad tym te偶 Seojun w艂a艣nie duma艂. Jaki mia艂 kaprys.
U艂o偶y艂 wygodniej brod臋 na ramieniu Yechana, kiedy ten je lekko opu艣ci艂, dalej spogl膮daj膮c niewyra藕nym wzrokiem na z艂oty pier艣cionek. Usta wygi臋艂y mu si臋 bezwiednie w reakcji na jego s艂owa, a gdy podni贸s艂 na niego wzrok, obie brwi pow臋drowa艂y w g贸r臋.
— Widz臋, 偶e ten smoczek ewidentnie skrad艂 ci serce. — Zmru偶y艂 oczy, jeszcze chwil臋 utrzymuj膮c spojrzenie, a potem ponownie zerkn膮艂 w d贸艂 i powoli wyci膮gn膮艂 r臋k臋, by odebra膰 z d艂oni ch艂opaka jego zdobycz. Chwil臋 obraca艂 obr膮czk臋 w palcach, nim w ko艅cu si臋 odezwa艂: — Skoro tak bardzo chcesz przegra膰, jak m贸g艂bym ci nie pozwoli膰? Tylko… co powinienem ci kaza膰 zrobi膰? — Niewinny ton jego g艂osu nic z niewinno艣ci膮 nie mia艂 wsp贸lnego.
Zerkn膮艂 na Yechana ponownie, odrobin臋 odchylaj膮c g艂ow臋 w bok, a jego wzrok prze艣lizgn膮艂 si臋 niespiesznie po jego twarzy. Zatrzyma艂 tylko par臋 sekund d艂u偶ej na oczach, na ostatek zachowuj膮c usta, kt贸rych widok chyba zadecydowa艂 finalnie nad dalszym przebiegiem gry, bo Seojun w ko艅cu drgn膮艂, jakby o偶ywiony nag艂膮 my艣l膮. Nie m贸g艂 jednak od razu swego planu wdro偶y膰 w 偶ycie, bo cho膰 by艂 przygotowany na to, 偶e ch艂opak mo偶e si臋 wycofa膰, wcale przecie偶 tego nie chcia艂. Dlatego uni贸s艂 g艂ow臋 z jego ramienia, ale tylko po to, by przysun膮膰 si臋 bli偶ej jego szyi, ponownie czuj膮c ciep艂o jego sk贸ry na swoim policzku.
— Chyba wiem — powiedzia艂 cicho, ciszej ni偶 poprzednio, pr贸buj膮c powstrzyma膰 u艣miech, kt贸ry uparcie stara艂 si臋 wygi膮膰 mu k膮ciki ust w g贸r臋. He enjoyed it a little bit too much. Zaraz potem u艂o偶y艂 d艂onie na jego biodrach, najpierw jedn膮, a potem drug膮, przesadnie delikatnie, jakby jakimkolwiek nieprzemy艣lanym ruchem m贸g艂 sprawi膰, 偶e ch艂opak zacznie wrzeszcze膰. I czeka艂 na zielone 艣wiat艂o, czyli na brak sprzeciwu. Sekunda, druga, trzecia, czwarta, pi膮ta… Trwa艂o to zbyt d艂ugo, by m贸c to zrzuci膰 na op贸藕nion膮 reakcj臋. — Poca艂unek. Twoim zadaniem jest… poca艂unek.
Ju偶 nie da艂 rady si臋 powstrzyma膰 — z艂o艣liwy u艣miech wykrzywi艂 mu wargi.
round and round like a horse on a carousel, we go 馃帾
— Raczej je skazi艂 ni偶 skrad艂 — wywr贸ci艂 nieznacznie oczami, kiedy kwestia smoczka zosta艂a poruszona po raz kolejny, mimo braku b艂yskotliwego 艂adu swojej wypowiedzi. Nie z irytacji, ani z艂o艣ci, a z samego wzgl臋du, 偶e faktycznie co艣 tak b艂ahego i u samych swych podstawy, g艂upiego, zdo艂a艂o go w tym momencie rozbawi膰. Wywo艂a膰 kolejne wywini臋cie si臋 k膮cik贸w, mimo pr贸bie ukrycia tego kolejnym zagryzieniem policzka od 艣rodka.
Usu艅Przez kr贸tki moment poczu艂 potrzeb臋 zaprzeczenia; 偶e wcale nie chcia艂 przegra膰, 偶e w艂o偶y艂 ca艂ego siebie w drobn膮 konkurencj臋, kt贸rych zasad nigdy do ko艅ca nie pozna艂. Tym bardziej nie znaj膮c dok艂adnych podstaw swojej przegranej. Opr贸cz tego, 偶e po kilku sekundach naiwnie w ni膮, jak i jej s艂uszno艣膰, uwierzy艂.
Wi贸d艂 za spojrzeniem Seojuna, nie potrafi膮c, ani tak naprawd臋 nie pr贸buj膮c rozgry藕膰 tego, co mog艂o kry膰 si臋 za jego w艂asn膮, jak i t膮, ledwie widoczn膮, zamglon膮 tafl膮 w oczach. Zwyczajnie czeka艂 - grzecznie, nie opieraj膮c si臋 niczemu, z czym si臋 spotyka艂, a jedynie pozwalaj膮c sobie na niekontrolowane prze艂kni臋cie 艣liny pod wp艂ywem czujnego spojrzenia, jak i zignorowanie nieznajomego 艣cisku 偶o艂膮dka, kiedy czu艂, jak sunie ono po ca艂ej jego twarzy.
Nie oponowa艂 ponownie zmniejszonej odleg艂o艣ci, wzbudzaj膮cej lekki dreszcz na jego sk贸rze, kiedy spotka艂a si臋 z cudzym ciep艂em, pachn膮cym nie tak, jak powinno; trafiaj膮cym nie w te nuty, a jednak wr臋cz na si艂臋 wpasowuj膮ce si臋 w pustk臋, jaka dusi艂a go przez ostatnie dni
— Co wiesz? — g艂upie pytania przera偶aj膮co swobodnie opuszcza艂y jego usta tego wieczoru, aby, za ka偶dym razem, nieca艂膮 sekund臋 p贸藕niej sta膰 si臋 czym艣, czego 偶a艂owa艂. Kiedy mia艂y okazj臋 wybrzmie膰 echem w jego uszach i u艣wiadomi膰 w swojej znikomej roli i nieistniej膮cej potrzebie. A zarazem dopasowuj膮c si臋 do tego, co uporczywie ci膮gn膮艂 od pocz膮tku; zasypuj膮c Seojuna niezliczon膮 form膮 pyta艅 nieokre艣lone co.
Mimowolnie poczu艂 dreszcz wzd艂u偶 kr臋gos艂upa, kt贸remu towarzyszy艂o nieplanowane przest膮pienie z nogi na nog臋, kiedy do ci臋偶aru na ramieniu do艂膮czy艂 jeszcze ten na biodrach; u艂o偶ony kilka milimetr贸w nie tam, gdzie powinien; okrywaj膮cy nie tyle powierzchni, co zawsze. A jednak teraz sprawiaj膮cy wra偶enie w艂a艣nie tego, za kt贸rym tak t臋skni艂 i po prostu si臋 mu oddawa艂. Wszystkiemu, co mu oferowa艂, nawet ze spi臋ciem, jakie automatycznie opanowa艂o jego cia艂o przy niespodziewanym, rzuconym zadaniu. I u艣miechu, kt贸ry wita艂 na ustach Kima, a jego z艂o艣liwe zabarwienie umyka艂o nieskupionemu spojrzeniu Powella
— Poca艂unek? Nie wiem, nie… — powt贸rzy艂 t臋po, niemal偶e od razu czuj膮c setki wyja艣nie艅 cisn膮cych si臋 na usta. Cho膰 偶adne nie wybrzmia艂o, zatrzymuj膮c si臋 w po艂owie zdania, jak i na czubku j臋zyka.
Bo nie powinien; nie m贸g艂. Nie m贸g艂 tego zrobi膰, kiedy z kim艣 by艂. Tylko… w ko艅cu nie byli razem, prawda? S艂owa, kt贸re us艂ysza艂 od samego Yosoo. Wraz z mas膮 innych, zostawiaj膮cych setki powierzchownych i g艂臋bszych ran, kt贸rych nie mia艂 si艂y opatrze膰. Zamiast tego by艂 Seojun, oferuj膮cy mu wsparcie ca艂y wiecz贸r, mimo 偶e nie mia艂 do tego podstaw, teraz stoj膮c tak blisko i bezwiednie namawiaj膮c zastygni臋tego Yechana do suni臋cia wzrokiem po twarzy, kt贸rej wcze艣niej ani razu si臋 nie przyjrza艂. Teraz sp臋dzaj膮c nad tym zdecydowanie kilka sekund za d艂ugo.
in the center of the ring just like a circus
S艂aba i cicha wym贸wka tylko utwierdzi艂a Seojuna w przekonaniu, 偶e finalnie go z艂ama艂. To by艂o mi艂e — nie tylko po艂echta艂o jego ogromne ego, ale te偶 przesun臋艂o na prowadzenie w dziwnym, pokr臋tnym pojedynku, kt贸ry w trakcie wieczoru prowadzi艂 z Yosoo. Z przyjemno艣ci膮 do艂o偶y艂by ostatni膮 cegie艂k臋 do ich konfliktu, zmiataj膮c szans臋 na pogodzenie w proch, ale te偶 tworz膮c mi臋dzy nimi kolejn膮 przepa艣膰, kolejn膮 dziur臋 do za艂atania. Wyrzuty sumienia nie trawi艂y go ani odrobin臋, bo te偶 nie mia艂y prawa, skoro ani przez sekund臋 nie przesz艂o mu przez my艣l, 偶e robi艂 co艣 z艂ego. Nawet je艣li od pocz膮tku dzia艂a艂 z premedytacj膮.
Usu艅Uni贸s艂 w ko艅cu g艂ow臋 i delikatnie nacisn膮艂 d艂oni膮 na lewe biodro Yechana, a ten, jakby od razu zrozumia艂 jego intencje, pos艂usznie okr臋ci艂 si臋, by stan膮膰 z nim twarz膮 w twarz. Przez chwil臋 tym razem Seojun pozwala艂 mu na badanie swojej twarzy bez cienia sprzeciwu, ale bardzo szybko zda艂 sobie spraw臋, 偶e 偶adna decyzja nie zostanie przez ch艂opaka podj臋ta i r贸wnie dobrze mogliby sp臋dzi膰 reszt臋 nocy w tej przekl臋tej garderobie, po prostu si臋 na siebie patrz膮c.
Nie lubi艂 czeka膰, a jeszcze bardziej si臋 frustrowa膰, dlatego po grzecznym odczekaniu chwili, w trakcie kt贸rej Yechan ponownie otrzyma艂 szans臋, by si臋 wycofa膰, uni贸s艂 r臋k臋, a potem wpl贸t艂 j膮 w jego jasne kosmyki. Dzia艂a艂 zupe艂nie inaczej, ni偶 mia艂 w zwyczaju, inaczej ni偶 lubi艂 i inaczej, ni偶 mo偶na by艂o si臋 po nim spodziewa膰; by艂 delikatny. W jego ruchach brakowa艂o gwa艂towno艣ci i zniecierpliwienia, kt贸re towarzyszy艂y mu zawsze w podobnych chwilach. 殴r贸d艂em jego zachowania nie by艂a czu艂o艣膰, kt贸ra mog艂aby by膰 zrozumia艂a w innym przypadku, ale raczej to, jak charakter ch艂opaka malowa艂 si臋 aktualnie w jego oczach. Yechan wydawa艂 mu si臋 po prostu kruchy.
Podj膮艂 decyzj臋 za niego, nawet nie wiedzia艂, kt贸ry raz tego wieczoru, gdy palcami powoli przesun膮艂 po jego karku, napieraj膮c na tyle, by zmiejszy膰 mi臋dzy nimi dystans. Jednocze艣nie nie odrywa艂 wzroku od jego ciemnych t臋cz贸wek, patrz膮c na niego twardo i doszukuj膮c si臋 jakiejkolwiek zmiany w wyrazie jego twarzy. Gdy w ko艅cu zbli偶y艂 si臋 na tyle, 偶e poczu艂 delikatny dotyk ust Yechana na swoich, k膮ciki jego ust drgn臋艂y lekko w g贸r臋, a po ciele roznios艂a si臋 ciep艂a fala zadowolenia.
A potem rozchyli艂 wargi, by m贸c zabra膰 mu to, na co mia艂 przez ten ca艂y czas ochot臋. Wygrany i zdecydowanie nie nale偶膮cy mu si臋 poca艂unek.
Smakowa艂 jak jeden z wielu. Mile, s艂odko i na pewno tak, 偶e zwi臋ksza艂 apetyt Seojuna na wi臋cej, ale mimo wszystko nie tak, jak trzeba, bo to nie by艂y te usta, kt贸re chcia艂 ca艂owa膰. Pomimo up艂yni臋cia sporej ilo艣ci czasu — i tym samym przewini臋cia si臋 sporej ilo艣ci os贸b — to wra偶enie dziwnej, cierpkiej pustki go nie opuszcza艂o. Ale wizja tego, jak w tym momencie w艂a艣ciciel upragnionych przez jego ust m贸g艂 sp臋dza膰 czas, pomog艂a prze艂kn膮膰 gorycz na tyle, 偶e chowa艂a si臋 pod przyjemno艣ci膮 wynikaj膮c膮 z poca艂unku.
S. (albo lepiej C.)
Bez oporu dawa艂 si臋 prowadzi膰 ruchom Seojuna. Jak zwykle. Pozwala艂 na to, aby kto艣 wyznacza艂 jego nast臋pne ruchy i decyzje. Tak, jak na co dzie艅. Oddawa艂 siebie samego w cudze r臋ce mimo braku pewno艣ci co do tego, w jakim kierunku go pcha艂y.
Usu艅I sta艂 teraz ze spojrzeniem b艂膮dz膮cym po twarzy bruneta, szukaj膮c tam… sam nie wiedzia艂 czego. Odpowiedzi na s艂owa, kt贸rych nawet nie wypowiedzia艂? Sygna艂u, 偶e to by艂 jedynie 偶art, czy mo偶e wr臋cz przeciwnie - najdrobniejszej podpowiedzi, 偶e powinien zadzia艂a膰. 呕e by艂a to dobra decyzja, niezale偶nie od tego, jak bardzo rozs膮dek stara艂 si臋 przebi膰 na wierzch.
Za bardzo przyg艂uszony d艂o艅mi opartymi na ramionach Seojuna, szukaj膮cymi tam oparcia. Lekko przyspieszonym oddechem, kiedy straci艂 kontrol臋 nad sytuacj膮. Bij膮cym w piersi sercem, spragnionym jakiejkolwiek blisko艣ci i ciep艂a drugiej osoby, kiedy z ka偶dej strony otacza艂 go ch艂贸d. Przerywany jedynie przep艂ywaj膮cym przez organizm alkoholem.
D艂o艅 wsuwaj膮ca si臋 we w艂osy przypomina艂a o niezliczonej ilo艣ci podobnych sytuacji, rozprowadzaj膮cych przyjemne mrowienie, a teraz hacz膮ca o pojedyncze kosmyki nie w ten spos贸b, co zazwyczaj. Dodawa艂a oparcia, kt贸rego zamierza艂 si臋 艂apa膰 niczym ko艂a ratunkowego, a zarazem bezwolnie zaciska艂a 偶o艂膮dek, zapraszaj膮c do siebie nieproszony stres. Zaraz rozproszony delikatnym ruchem palc贸w, mgl膮cy jeszcze bardziej niewyra藕ne spojrzenie i z 偶enuj膮c膮 艂atwo艣ci膮 pozwalaj膮cy na zmniejszenie dziel膮cej ich odleg艂o艣ci. Nie widzia艂 w oczach Seojuna niczego podejrzanego - nie widzia艂 w nich niczego, opr贸cz ciemnej barwy; podobnej, a zarazem kompletnie innej od tej, w kt贸rej bezmy艣lnie zatapia艂 si臋 godzinami, i z kt贸rej potrafi艂 wyczyta膰 niemal偶e wszystko.
Nie widzia艂 nic wi臋cej, opr贸cz zamazanej, a tak znanej twarzy przed oczami, kiedy poczu艂 pierwsze, delikatne mu艣ni臋cie, a oczy mimowolnie si臋 przymkn臋艂y. Zacisn膮艂 powieki jedynie mocniej, wraz z d艂o艅mi na materiale cudzego garnituru i pozwoli艂 delikatnym, wymierzonym ruchom na prowadzenie go samego. Tak swobodne pozwolenie na wdarcie si臋 obcych ust, kt贸rych smaku nie kojarzy艂, a powoli i z rezerw膮 za nim wi贸d艂. Kt贸ry by艂 nie tym, cho膰 poprzebijane na wylot serce usi艂owa艂o si臋 zamaskowa膰 je tym znajomym, ulubionym i jedynym, jaki chcia艂 zna膰.
A d艂onie przesta艂y napiera膰 na cudze ramiona, rozlu藕niaj膮c 艣ciskane palce i zostaj膮c na swoim miejscu, w z艂udnej pr贸bie zachowania dystansu; kt贸ry tak dawno przesta艂 mie膰 jakiekolwiek znaczenie, opr贸cz nie艣wiadomego wybielenia samego siebie. Lecz po co mia艂 to robi膰, je艣li nie by艂o w tym sensu; je艣li tak desperacko pr贸bowa艂 ignorowa膰 pal膮c膮 go od 艣rodka pustk臋. Tak jak piek膮ce go w k膮cikach oczy, kiedy czu艂 ci膮偶膮cy mu 艣cisk 偶o艂膮dka, a upragniony obraz rozmywa艂 mu si臋 pod zamkni臋tymi powiekami.
szkoda j臋zora strz臋pi膰 ju偶
Nie chcia艂 traci膰 ju偶 cho膰by jednej minuty. Nie m贸g艂 by膰 pewnym, czy za wachlarzem tanich zaczepek Taeyanga sta艂a jakakolwiek prawda, czy mo偶e jedynie prosta potrzeba by zirytowa膰 pierwsz膮, napotkan膮 przez siebie osob臋, ale Soo wiedzia艂, 偶e nie przekona si臋 o tym, je艣li sam tego nie sprawdzi. Szed艂 wi臋c przed siebie, bez 偶adnego konkretnego planu, karmi膮c si臋 nadziej膮, 偶e w najgorszym wypadku pozwoli艂 jedynie sprowokowa膰 si臋 jakiemu艣 idiocie, prawdopodobnie staj膮c si臋 tym samym tematem kilku niewybrednych 偶art贸w. Zdawa艂 sobie spraw臋, 偶e by艂aby to stosunkowo niewielka cena, ale jaki艣 uparty g艂osik zakorzeniony w jego g艂owie, nie pozwala艂 mu odpu艣ci膰. Nie wtedy, kiedy Yosoo mija艂 w (niezbyt dobrze maskowanym) pop艂ochu kolejne pomieszczenia, w kt贸rych nadal nie znalaz艂 poszukiwanej przez siebie osoby. Jego mozolna w臋dr贸wka trwa艂a na tyle d艂ugo, 偶e zacz膮艂 偶a艂owa膰 wszystkiego, co powiedzia艂 Yechanowi. 呕e pozwoli艂 sobie porwa膰 si臋 emocjom, doprowadzaj膮c do tego, 偶e rozstawali si臋 w spos贸b, kt贸rego teraz szczerze si臋 wstydzi艂.
Usu艅Mia艂 ju偶 odpu艣ci膰, pocieszaj膮c si臋, 偶e z du偶ym prawdopodobie艅stwem, Chan dawno by艂 ju偶 w drodze do mieszkania. Bo przecie偶 gdzie mia艂by p贸j艣膰, je艣li w艂a艣nie nie tam?
Soo wszed艂 wi臋c do szatni, chc膮c zabra膰 ze sob膮 sw贸j p艂aszcz i…
I potem 艣wiat si臋 zatrzyma艂.
Yosoo mia艂 wra偶enie, 偶e wszystko co dostrzega艂, dociera艂o do niego w osobnych, wyrwanych z ca艂o艣ci, fragmentach. Zupe艂nie tak, jakby przygl膮da艂 si臋 w艂a艣nie kilku przypadkowym fotografiom, klatka po klatce. Jasne kosmyki. D艂o艅 wpleciona w艂a艣nie w nie… i kolejne, oparte gdzie艣 na materiale idealnie skrojonego garnituru. Przymkni臋te oczy. I blisko艣膰, kt贸r膮 mia艂 ochot臋 przerwa膰, cho膰 nie by艂by w stanie ruszy膰 si臋 teraz nawet o krok.
Nigdy wcze艣niej nie przypuszcza艂by, 偶e nape艂nienie w艂asnych p艂uc powietrzem, oka偶e si臋 zadaniem tak trudnym, 偶e niemal niewykonalnym. Pr贸bowa艂 to zrobi膰; pr贸bowa艂 wzi膮膰 g艂臋boki oddech, ale czu艂 si臋 dok艂adnie tak, jak gdyby kto艣 przy艂o偶y艂 mu w艂a艣nie pi臋艣ci膮 prosto w 偶o艂膮dek, a niezno艣ny b贸l nie pozwala艂 na odzyskanie kontroli nad w艂asnym cia艂em; nawet w tak podstawowym dzia艂aniu.
Wszystko wydawa艂o si臋 teraz dziwnie nierzeczywiste; nawet jego cichy g艂os, kt贸ry przedar艂 si臋 s艂abo przez niewielk膮 przestrze艅 hotelowej szatni, brzmia艂 tak, jakby nie nale偶a艂 ju偶 do niego. I mo偶e rzeczywi艣cie kry艂a si臋 w tym odrobina prawdy, gdy ka偶da kolejna sekunda zdawa艂a si臋 wydziera膰 mu z r膮k wszystko to, czego tak bardzo nie chcia艂 przecie偶 wypuszcza膰?
— Channie?
Y. 馃挃
Czu艂 si臋 dobrze, z ka偶d膮 mijan膮 sekund膮 coraz lepiej. Skupienie na dotyku i zwi膮zanej z nim przyjemno艣ci powoli odsuwa艂o z ty艂 wszystkie inne emocje, a ju偶 szczeg贸lnie te nieprzyjemne — ci膮偶膮ce bezustannie gdzie艣 na skraju 艣wiadomo艣ci. Szlifowa艂 w sobie ten nawyk dzie艅 za dniem i m贸g艂 ju偶 chyba szczerze przyzna膰, 偶e powoli stawa艂 si臋 na tym polu prawdziwym ekspertem. Posiada艂 w ko艅cu ca艂膮 kolekcj臋 dystrakcji, kt贸re bezb艂臋dnie m贸g艂by u艂o偶y膰 od najbardziej do najmniej skutecznych. A cho膰 zatapianie si臋 w ustach znajomych-nieznajomych nie zajmowa艂o pierwszego miejsca na podium, z ca艂膮 pewno艣ci膮 znajdowa艂o si臋 gdzie艣 wysoko w jego osobistym rankingu.
Usu艅Widzia艂 k膮tem oka, 偶e kto艣 do nich podchodzi i nie m贸g艂 powiedzie膰, 偶e by艂 z tego jako艣 specjalnie zadowolony. Nie spieszy艂 si臋 jednak, by jak najszybciej odsun膮膰 si臋 od ch艂opaka, bo przecie偶 jedyn膮 osob膮, kt贸r膮 mogli tu spotka膰, by膰 tylko ochroniarz pilnuj膮cy wej艣cia, a o jego d艂ugi j臋zyk si臋 nie martwi艂. Uciekanie, chowanie i wkradanie by艂o cz臋艣ci膮 zabawy, bo nie bra艂 wcale na powa偶nie konsekwencji wynikaj膮cych ze z艂apania ich na gor膮cym uczynku.
W ko艅cu odchyli艂 g艂ow臋, na ostatek tylko pozwalaj膮c sobie przygry藕膰 delikatnie doln膮 warg臋 Yechana, nim jego usta rozszerzy艂y si臋 w lekkim u艣miechu. Odwr贸ci艂 potem zirytowane spojrzenie w stron臋 osoby, kt贸ra im przeszkodzi艂a, ale gdy tylko pad艂o ono na zaskoczone oblicze Yosoo, zamar艂. Na kr贸tk膮 chwil臋, dos艂ownie p贸艂 sekundy, z u艣miechem wci膮偶 zastygni臋tym na twarzy. Mn贸stwo os贸b m贸g艂by w艂a艣nie zobaczy膰, ale chyba tylko jedn膮 偶yczy艂 sobie ujrze膰 bardziej, ni偶 w艂a艣nie jego.
Dwa zero.
Karmi艂 si臋 przez chwil臋 b贸lem widocznym w jego oczach, czuj膮c jak od wewn膮trz serce rozpala mu zadowolenie. Chyba jeszcze wi臋ksze od tego, kt贸re czu艂, gdy w ko艅cu poczu艂 ciep艂e usta Yechana na swoich. Nie analizowa艂 藕r贸d艂a tej satysfakcji, wi臋c dalej nie wiedzia艂, 偶e m艣ci艂 si臋 teraz na nieodpowiedniej osobie. Chocia偶 by艂o ma艂o prawdopodobne, 偶e nawet gdyby zdawa艂 sobie tego spraw臋, post膮pi艂by inaczej.
Zapewnia艂o mu to wspania艂膮 rozrywk臋 — a bawi膰 si臋, szczeg贸lnie lud藕mi, bardzo lubi艂.
Channie?
K膮ciki ust Seojuna ponownie drgn臋艂y, rozszerzaj膮c tylko dalej widoczny na jego twarzy u艣miech, gdy cisz臋 przeci膮艂 s艂aby — i w jego mniemaniu okrutnie 偶a艂osny — szept. Post膮pi艂 krok w ty艂, opuszczaj膮c w ko艅cu d艂o艅, kt贸ra przez ten ca艂y czas obejmowa艂a kark Yechana, by i oni bez problemu mogli skrzy偶owa膰 ze sob膮 spojrzenie. Oczy zab艂yszcza艂y mu rado艣nie, gdy wzrokiem przeskakiwa艂 od jednego, do drugiego, w ko艅cu zatrzymuj膮c si臋 na Yosoo — widok jego cierpienia by艂 w tej chwili znacznie przyjemniejszy.
— Masz, czego chcia艂e艣 — odezwa艂 si臋 zimno. — Tw贸j ch艂opak wreszcie ci si臋 postawi艂.
soab
By艂o mu… dobrze. Nie czu艂 si臋, jak na innej planecie, tak jak za ka偶dym razem, kiedy mia艂 okazj臋 oddawa膰 si臋 w czyje艣 r臋ce podczas tej pieszczoty. Nie czu艂 si臋 okropnie, jakby ca艂e jego cia艂o pragn臋艂o odrzuci膰 ka偶d膮 z drobnych czu艂o艣ci. By艂o mu po prostu dobrze; co艣, czego nie mia艂 okazji zasmakowa膰 przez ca艂y wiecz贸r. Od momentu, kiedy pozwoli艂 nieprzemy艣lanym s艂owom wybrzmie膰 we w艂asnym salonie, a tym samym wyci膮gaj膮c jedn膮 z wa偶niejszych, dodaj膮cych im stabilno艣ci, cegie艂ek.
Usu艅Teraz m贸g艂 o tym nie my艣le膰, kiedy ci臋偶arowi na ustach towarzyszy艂y wplecione we w艂osy palce, naiwnie zapewniaj膮ce go w tym, co robi艂. Uniemo偶liwiaj膮ce odsuni臋cie si臋, na kt贸re… nie mia艂 ochoty. Bo 艂apa艂 si臋 desperacko danej mu blisko艣ci, kt贸rej pragn膮艂 bardziej ni偶 wody i powietrza. Nawet je艣li by艂 w swoich ruchach pow艣ci膮gliwy i bierny; kiedy pozwala艂 Seojunowi na wyznaczanie tempa i intensywno艣ci, tak bardzo oddalaj膮c si臋 od tego, co mia艂 w zwyczaju.
Nie us艂ysza艂 wdarcia drugiej osoby; nawet nie zauwa偶y艂 w pobli偶u ruchu, kiedy palce zamiast zaciska膰 si臋 na sobie nawzajem, odnajdowa艂y uj艣cie w materiale garnituru, na kt贸rym bezwolnie raz je zaciska艂, raz rozlu藕nia艂. Finalnie wbijaj膮c je tam mocniej, kiedy nieznaczne zagryzienie wargi wzi臋艂o go z zaskoczenia. I wybudzi艂o z dziwnego transu, w kt贸ry popad艂.
Brutalnie i natychmiastowo. Sprowadzi艂o na ziemi臋 tak samo, jak wznowi艂o pieczenie w k膮cikach oczu, kiedy do jego uszu dobieg艂 cichy, s艂aby szept. Ten, kt贸ry chcia艂 s艂ysze膰 ca艂y wiecz贸r, lecz nie w takiej formie. Nie w takiej sytuacji.
Nie, kiedy po raz kolejny, wszystko popsu艂.
Odsun膮艂 niemal偶e od razu d艂onie od Seojuna. Wraz z bolesnym 艣ciskiem 偶o艂膮dka, pragn膮cym wzbudzi膰 w nim md艂o艣ci, kiedy uderza艂a w niego 艣wiadomo艣膰 tego, co zrobi艂. Na co sobie pozwoli艂, mimo wcze艣niejszego przekonania, 偶e nie istnia艂o nic, co powinno by艂o go przed tym powstrzyma膰. Mimo tego, 偶e oczami wyobra藕ni widzia艂 i czu艂 kogo艣 innego przed sob膮, ni偶 stoj膮cego tam Seojuna, kt贸rego zna艂 niepe艂en wiecz贸r.
Nie byli razem, prawda? Yosoo zostawi艂 go przy stole z bolesnymi, rozdzieraj膮cymi go s艂owami, prawda? Wi臋c dlaczego czu艂, jak w k膮cikach oczu zbiera si臋 niepotrzebna wilgo膰, a j臋zyk automatycznie pragn膮艂 zaprzeczy膰 s艂owom Seojuna
— Co? Nie — wypali艂, mimo 艂amliwo艣ci i niepewno艣ci g艂osu — Nieprawda — nie by艂 pewien, czy tak naprawd臋 co艣 m贸wi艂. Czy s艂owa nie stawa艂y mu jedynie na czubku j臋zyka, pozwalaj膮c na marny ruch ust, kt贸ry, przez bolesny 艣cisk gard艂a, pozostawa艂 niemym; nawet przy wypowiadaniu czego艣, czego nie by艂 w stanie wyja艣ni膰. Na co nie mia艂 innego argumentu ni偶 kolejny przypadek — Soo, to nie tak.
.......
Przeskakiwa艂 spojrzeniem po obu twarzach zupe艂nie tak, jakby pr贸bowa艂 znale藕膰 w nich odpowiedzi na pytania, kt贸rych przecie偶 nie zd膮偶y艂 nawet zada膰. Nie wiedzia艂, czy chcia艂. Nag艂y b贸l brzucha wcale nie odpuszcza艂 - co wi臋cej, Soo mia艂 wra偶enie, 偶e ten jedynie wzbiera艂 na sile, rozlewaj膮c si臋 przy okazji po pozosta艂ych cz臋艣ciach jego cia艂a. Wypala艂 ka偶d膮 kom贸rk臋, gromadzi艂 si臋 w gardle, utrudniaj膮c oddychanie i wypowiadanie kolejnych s艂贸w, kt贸re - mimo wszystko - gwa艂townie cisn臋艂y mu si臋 teraz na usta. Chcia艂 wykrzycze膰 wszystko, co kot艂owa艂o si臋 w jego g艂owie. Nie wiedzia艂 jednak, do kt贸rego z nich skierowa艂by to w pierwszej kolejno艣ci.
Usu艅Wszystko w postaci Seojuna - ten przekl臋ty, kpi膮cy u艣miech roz艣wietlaj膮cy jego twarz, ka偶de s艂owo, ca艂a jego postawa - doprowadza艂a Soo do sza艂u i pewnie gdyby spotkali si臋 w innych okoliczno艣ciach, dawno pozwoli艂by sobie na dzia艂anie podyktowane instynktami pozostawiaj膮cymi wiele do 偶yczenia. Yechan z kolei… nie musia艂 robi膰 nic. Wystarczy艂o to, co Yosoo m贸g艂 przed chwil膮 zobaczy膰; te kilka sekund, kt贸re okaza艂y si臋 jednymi z najtrudniejszych i najbardziej bolesnych, cho膰 przecie偶 latami stara艂 si臋 przekona膰 samego siebie, 偶e nigdy nie pozwoli skrzywdzi膰 si臋 w podobny spos贸b. 呕e nie wpu艣ci do swojego 偶ycia nikogo, kto m贸g艂by da膰, a potem bez wahania zabra膰 mu wszystko, pozostawiaj膮c po sobie jedynie to cholerne, pal膮ce uczucie straty. Takiej 艣ciskaj膮cej serce; unieruchamiaj膮cej d艂onie; zatrzymuj膮cej wszystkie, racjonalne my艣li i s艂owa.
— Zamknij si臋 — sykn膮艂 jedynie do bruneta, cho膰 w jego g艂osie bardziej od z艂o艣liwo艣ci i pewno艣ci, da艂o si臋 wyczu膰 jedynie rozpacz. Co艣, czego wstydzi艂by si臋, gdyby tylko by艂 tego 艣wiadomy. — Dobrze ci radz臋, kurwa, sied藕 teraz cicho.
Nie chcia艂 da膰 si臋 sprowokowa膰, ale znajome mrowienie w d艂oniach, kt贸re samoistnie zacisn臋艂y si臋 w艂a艣nie w pi臋艣ci, nie mog艂o zwiastowa膰 niczego dobrego. Z艂o艣膰, kumuluj膮ca si臋 wewn膮trz, zacz臋艂a powoli wylewa膰 si臋 ka偶d膮, dost臋pn膮 jej, drog膮 i przys艂ania膰 wszystko inne. Nagle potrzeba wyj艣cia z tej sytuacji z twarz膮, okaza艂a si臋 艣miesznie nieistotna. Pr贸by zrozumienia, czy te偶 naprawienia czegokolwiek wyda艂y si臋 czym艣 niemo偶liwym do zrealizowania.
I Soo nie chcia艂 ju偶 tego zmienia膰, nie chcia艂 o nic walczy膰.
Podda艂 si臋 i by艂a to najprawdopodobniej najbole艣niejsza z jego dotychczasowych pora偶ek, bo poniesiona jawnie i g艂o艣no. Str膮caj膮ca go z jedynego miejsca, w kt贸rych chcia艂 znajdowa膰 si臋 ka偶dego dnia.
— A jak? — zwr贸ci艂 si臋 w ko艅cu do blondyna, pozwalaj膮c sobie na to, by ostatnia z bram ust膮pi艂a pod naporem szalej膮cych w nim emocji. Nie zanotowa艂 w umy艣le chwili, w kt贸rej jego nogi ruszy艂y do przodu, pozwalaj膮c na niebezpieczne zmniejszenie odleg艂o艣ci, kt贸ra do tej pory dzieli艂a go od Chana i Seojuna. — Jak, Channie, skoro nie tak? — Stan膮艂 dos艂ownie krok przed Yechanem, nie wypuszczaj膮c go z ram, przepe艂nionego b贸lem, spojrzenia. — A mo偶e tylko mi si臋 wydawa艂o i nie pakowa艂e艣 mu przed chwil膮 j臋zyka do gard艂a?
Y. 馃挃馃挃馃挃馃挃
Jego oddech walczy艂 z nim samym, przyspieszaj膮c niepotrzebnie i wzmacniaj膮c pal膮ce uczucie w sercu. Nap臋dza艂y si臋 wzajemnie, sprawiaj膮c, 偶e Yechan z trudem s艂ucha艂 kolejnego, ostrego sykni臋cia Yosoo, nieskierowanego do niego. Chocia偶 i tak sprawiaj膮ce, 偶e pragn膮艂 zrobi膰 krok do przodu; stan膮膰 przed Seojunem i zmusi膰 Soo do skupienia si臋 tylko na nim, nie na brunecie, kt贸ry jako jedyny czerpa艂 przyjemno艣膰 z powsta艂ego chaosu. Kt贸ry zapewnie nie mia艂by nawet miejsca, gdyby Powell nie zareagowa艂 na teksty, zazwyczaj nierobi膮ce na nim 偶adnego wra偶enia opr贸cz drobnego skrzywienia i zbycia ich.
Usu艅Nie tak jak tego wieczoru, kiedy te owija艂y si臋 wok贸艂 niego niczym lepkie macki, za艣lepiaj膮c wra偶eniem zainteresowania i szczero艣ci. Tak idealnie, z 艂atwo艣ci膮 mydli艂y mu oczy, przez co nawet nie zdawa艂 sobie sprawy, 偶e by艂 wy艂膮cznie pionkiem w grze, o kt贸rej nie mia艂 poj臋cia. Jak i w tej, kt贸r膮 sam rozpocz膮艂, nie wiedz膮c, 偶e tak bardzo b臋dzie 偶a艂owa艂 jej skutk贸w.
Seojun m贸wi艂 dok艂adnie to, czego Yechan potrzebowa艂 us艂ysze膰. 艁echta艂 kruche ego, nawet zaczepnymi 偶artami, kt贸re dodatkowo odbiera艂y mu j臋zyka w ustach. Odwraca艂 uwag臋 od kuj膮cego b贸lu, z jakim przyszed艂 na sal臋. Da艂 mu blisko艣膰, kiedy potrzebowa艂 jej najbardziej.
I przywr贸ci艂 brutalnie na ziemi臋 z pierwszym odsuni臋ciem si臋 i daniem szansy na spojrzenie Yosoo w oczy. Te, w ktorych widzia艂 b贸l i z艂o艣膰; tak wyra藕ne cierpienie, jak nigdy, mimo maskowania go ostrym g艂osem, kt贸ry zdradliwie co rusz dr偶a艂.
Jak i w gwa艂townym ruchu, przez kt贸ry pozwoli艂 sobie na kolejny idiotyzm. Kolejne zaufanie za艣lepionych alkoholem instynktom, wracaj膮cych do wydarze艅, kt贸re nie mia艂y znaczenia i dawno powinny by膰 zapomniane; przez kt贸re pod naporem nag艂ej blisko艣ci i pe艂nego wyrzut贸w tonu, opl贸t艂 si臋 cia艣niej r臋koma i sam zrobi艂 krok w ty艂. Krok za Seojuna, kt贸ry da艂 mu z艂udne poczucie bezpiecze艅stwa, cho膰 w 偶yciu nie zaufa艂by takiej osobie, jak on
— To nie… — z trudem prze艂kn膮艂 艣lin臋 przy opuszczeniu sp艂oszonego, za偶enowanego spojrzenia, kiedy walczy艂 z kolejnymi s艂owami. Z tym, co powinien teraz powiedzie膰, opr贸cz marnej, bezpodstawnej wym贸wki.
Wyzwanie. To by艂o tylko g艂upie wyzwanie, narzucone mu przez bruneta. Zrobi艂 to tylko dlatego, a jednak nawet to nie potrafi艂o mu przej艣膰 przez zaci艣ni臋te gard艂o. Bo mo偶e jaka艣 cz臋艣膰 wiedzia艂a, 偶e by艂o inaczej; 偶e by艂a to jedynie 偶a艂osna pr贸ba wype艂nienia nowo-powsta艂ej pustki, kt贸r膮 przecie偶 da艂o si臋 za艂ata膰, gdyby tylko si臋 postara艂. A jedyne, co teraz potrafi艂, to bezsensowne powtarzanie si臋, r贸偶ni膮ce si臋 jedynie narastaj膮c膮 艂amliwo艣ci膮 g艂osu
— To nie tak, Soo…
Yechan
Zacisn膮艂 bardzo szybko usta, gdy Yosoo wypowiedzia艂 swoj膮 gro藕b臋, ale nie dlatego, by nie pogarsza膰 sytuacji, a by da膰 jej si臋 spokojnie rozwin膮膰 — jego prze艣miewczy chichot m贸g艂by tylko dola膰 oliwy do ognia, a p贸ki co chcia艂 si臋 przekona膰, w kt贸r膮 stron臋 ten p艂omie艅 mia艂 samoistnie pod膮偶y膰.
Usu艅Mieszanka z艂udnej 艣wiadomo艣ci, 偶e nie posiada niczego do stracenia, faktu, i偶 z ka偶dej sytuacji jest w stanie wyj艣膰 obronn膮 r臋k膮 oraz wychowania w przekonaniu o swojej wy偶szo艣ci nad innymi czyni艂a z Seojuna wyzut膮 z empatii pust膮 wydmuszk臋, jakich na Manhattanie, a ju偶 szczeg贸lnie na Upper East Side, by艂o pe艂no. Nie by艂 do ko艅ca z艂ym cz艂owiekiem, z艂olem z film贸w klasy przeci臋tnej, cho膰 jego moralno艣膰 faktycznie budzi艂a w膮tpliwo艣膰 — by艂a zmienna. Potrafi艂 gorzko zap艂aka膰 i odczu膰 b贸l rozdzieraj膮cy serce, ale zazwyczaj robi艂 to tylko w momencie, gdy krzywda dzia艂a si臋 w艂a艣nie jemu, tak jak teraz, gdy Sunghoon nie dawa艂 mu tego, czego tak bardzo chcia艂. I mo偶e nie by艂a to nawet pustka spowodowana mi艂osnym zawodem, ale po prostu zwyczajn膮 chciwo艣ci膮. Niemniej, gdy spogl膮da艂 na wykrzywion膮 rozpacz膮 twarz Yosoo, r贸s艂 w nim coraz wi臋kszy niedosyt, a umys艂 powoli zabiera艂 si臋 do wyszukiwania sposob贸w, dzi臋ki kt贸rymi m贸g艂by go sprowokowa膰 jeszcze bardziej.
Nowy pomys艂 szybko przykry艂 wszystkie inne, gdy ch艂opak pokona艂 szybko te par臋 krok贸w, by w ko艅cu stan膮膰 na przeciwko, a blondyn automatycznie schowa艂 si臋 za jego cia艂em. Momentalnie zachowanie Yechana jeszcze z chwili, gdy siedzieli przy stole, nabra艂o du偶o wi臋kszego sensu. Seojun przymkn膮艂 lekko oczy, rzucaj膮c szybkie spojrzenie w ty艂 na blondyna, a potem wyprostowa艂 si臋, ze 艣wie偶膮 ide膮 roz艣wietlaj膮c膮 ca艂e jego oblicze.
— A mo偶e jednak tak? — wtr膮ci艂 si臋 do dyskusji jadowitym szeptem. — Mo偶e chcia艂 poczu膰, jak to jest, gdy kto艣 nie pr贸buje nim sterowa膰? Albo wymusza膰 w艂asnych przekona艅? — U艣miechn膮艂 si臋. — Albo by膰 sob膮? A mo偶e po prostu chcia艂 poczu膰 smak moich ust na swoich?
Pl贸t艂 cokolwiek, co mu 艣lina przynios艂a na j臋zyk, nawet nie zastanawiaj膮c si臋 przelotnie nad sensem w艂asnych s艂贸w — nie dbaj膮c nawet o to, by jakikolwiek si臋 tam znalaz艂 — byleby tylko bi膰 w Yosoo dalej. Raz za razem, wymierzaj膮c w niego palet臋 okrutnego nonsensu, o ile ca艂a ta skumulowana w nim z艂o艣膰, ogie艅, kt贸ry trawi艂 go od 艣rodka, mia艂y znale藕膰 uj艣cie w dok艂adnie taki spos贸b, w jaki chcia艂y.
Bo jak膮 jeszcze wi臋ksz膮 krzywd臋 m贸g艂by wyrz膮dzi膰? Czy nie najwi臋ksz膮 kar膮, jaka mog艂a spotka膰 Yosoo za zwyk艂e stani臋cie mu na drodze, mog艂o by膰 to, 偶e jego w艂asny ch艂opak zacz膮艂by si臋 go obawia膰? Cho膰by i chwilowo. W ko艅cu zazwyczaj w艂a艣nie kr贸tkie momenty zmieniaj膮 wszystko.
Seojun
— Channie, co… — Nie rozumia艂 jego reakcji; nie w tej pierwszej sekundzie, w kt贸rej dostrzeg艂 ten s艂aby ruch. Wizja tego, 偶e Chan chowa艂 si臋 w艂a艣nie za cia艂em Seojuna okaza艂a si臋 chyba najgorszym z mo偶liwych cios贸w, niezale偶nie od tego czy zosta艂 zadany 艣wiadomie czy te偶 nie. Sta艂 wi臋c w bezruchu i nie potrafi艂 znale藕膰 wyja艣nienia tego, co sta艂o si臋 w艂a艣nie tym bolesnym faktem.
Usu艅Chan si臋 go ba艂? Nie, nie m贸g艂… Nie mia艂 powodu, przecie偶 nigdy…
Yosoo czu艂 si臋 zagubiony tak jak nigdy wcze艣niej. Chcia艂 zrobi膰 kilka rzeczy jednocze艣nie i nie wiedzia艂 ju偶, czego powinien chwyci膰 si臋 w pierwszej kolejno艣ci. Kr膮偶y艂 uparcie w wirze tych zgubnych mo偶liwo艣ci, powoli u艣wiadamiaj膮c sobie, 偶e niezale偶nie od podj臋tej decyzji… musia艂 co艣 straci膰. By膰 mo偶e by艂a to rezygnacja z czego艣 tak drobnego, 偶e w innych okoliczno艣ciach nie po艣wi臋ci艂by temu wi臋kszej uwagi. A mo偶e czeka艂o go po偶egnanie tak bolesne, 偶e sama jego wizja zatrzyma艂aby mu oddech w po艂owie drogi do p艂uc.
Ka偶de uparcie powtarzane “to nie tak” powodowa艂o jedynie tyle, 偶e serce Yosoo bi艂o w coraz szybszym tempie, ale tym razem niewiele mia艂o to wsp贸lnego z baz膮 tych po偶膮danych wra偶e艅. Nie m贸g艂 przyr贸wna膰 tego do 偶adnej z licznych chwil, pe艂nych uniesie艅 i obietnic, 偶e przecie偶 mieli by膰 dla siebie tym, czego do tej pory tak bardzo im brakowa艂o. Wsparciem wtedy, kiedy zawodzi艂o wszystko inne; bezpiecze艅stwem i sta艂o艣ci膮; punktem, do kt贸rego mogliby wraca膰 niezale偶nie od tego, co spotyka艂o ich na zewn膮trz. Teraz walczy艂 jedynie z tym d艂awi膮cym uczuciem, 艣ciskaj膮cym jego gard艂o. Przywo艂uj膮cym to przekl臋te pieczenie w k膮cikach oczu - to zwiastuj膮ce co艣, czemu tak bardzo nie chcia艂 si臋 podda膰. Nie teraz, nie przy Seojunie.
I odetchn膮艂 z ulg膮, gdy ten podsun膮艂 mu pod nos kolejn膮 drog臋 ucieczki. Co艣, na czym m贸g艂 skupi膰 nie tylko swoj膮 uwag臋, ale przede wszystkim wci膮偶 narastaj膮c膮 z艂o艣膰. I panik臋, do kt贸rej nie chcia艂 si臋 przyzna膰. S艂owa, wypowiedziane jedynie po to, by wbi膰 w jego serce kolejne szpilki, okaza艂y si臋 uderza膰 w punkt, kt贸rego nie spodziewa艂 si臋 w艂a艣nie ods艂ania膰. S艂owa zbyt proste; banalne, by mia艂y prawo okre艣la膰 Chana.
Bo nawet teraz, kiedy by艂 g艂贸wnym powodem rozdzieraj膮cego b贸lu, Soo nie potrafi艂 pogodzi膰 si臋 z my艣l膮, by wys艂uchiwa膰 w milczeniu opinii, kt贸re stanowi艂y dla niego najwi臋ksz膮 obraz臋. Umniejsza艂y wszystkiemu, co w sobie skrywa艂. Wszystkiemu, co Soo szczerze nienawidzi艂 i co… prawdziwie kocha艂.
Nie wy艂apa艂 momentu, w kt贸rym d艂onie same wyrwa艂y si臋 do przodu. Gdy zacisn臋艂y si臋 sprawnie na materiale garnituru Seojuna dok艂adnie w tych miejscach, w kt贸rych kilka chwil wcze艣niej spoczywa艂y te, nale偶膮ce do Chana. Gdy przyci膮ga艂 go do siebie tak blisko, 偶e niemal stykali si臋 teraz nosami.
— Nie masz poj臋cia, jaki jest. — Yosoo zaciska艂 z臋by tak mocno, 偶e jego s艂owa z ledwo艣ci膮 zdo艂a艂y wydosta膰 si臋 na zewn膮trz. Kipia艂. — Nie wiesz czego chce, czego potrzebuje. Niczego nie wiesz, wi臋c m贸wi臋 ci to ostatni raz: przesta艅 ju偶 pieprzy膰.
馃尒
S艂owa Seojuna bola艂y. Bo mija艂y si臋 z prawd膮; bo wyci膮ga艂y niepoprawne wnioski z kr贸tkiej, niekontrolowanej reakcji, na jak膮 nie powinien sobie pozwoli膰. Bo teraz dodawa艂y mu niezas艂u偶onego komfortu i poczucie bycia zauwa偶onym.
Usu艅Yosoo zawsze bra艂 go pod uwag臋. Wytyka艂 niekt贸re z zachowa艅, jedynie pod k膮tem tego, 偶e szkodzi艂y samemu Powellowi. Nie sterowa艂 nim; pozwala艂 mu pozna膰 偶ycie od drugiej strony i prze艂ama膰 wiele barier, kt贸re wok贸艂 siebie tworzy艂, bo ba艂 si臋 utraty tej bezpieczniej strefy.
A jednak teraz bra艂 pod uwag臋 jedynie kilka ze sporadycznych okazji, gdzie poczu艂 si臋 przez niego zraniony. Kiedy bolesne s艂owa ch艂opaka osi膮ga艂y sw贸j cel, aby przedrze膰 si臋 przez skorup臋 blondyna i wytkn膮膰 mu to, czego nie chcia艂 widzie膰 jako wady.
To wszystko by艂o zbyt p艂ytkie. Nie bra艂o pod uwag臋 zawi艂o艣ci ich relacji; wzajemnej, potrzebnej zale偶no艣ci, kt贸ra pozwala艂a im znale藕膰 miejsce dla siebie bez oceniaj膮cych spojrze艅 innych. Pozwala艂a zdj膮膰 przywdziewane maski, ukrywaj膮ce to, czego nikt inny nie m贸g艂 zobaczy膰.
Lecz mimo swej p艂ytko艣ci, Yechan po raz kolejny pr贸bowa艂 艂apa膰 si臋 s艂贸w Seojuna jako pewnika i tarczy, kt贸ra mog艂a wybieli膰 go w tej sytuacji. Usprawiedliwi膰 zrobienie czego艣, na co w 偶yciu nie powinien sobie pozwoli膰. Czego ju偶 nie艣wiadomie zaczyna艂 偶a艂owa膰 w formie owijaj膮cego si臋 wok贸艂 偶o艂膮dka sznura i wystraszonego spojrzenia skacz膮cego pomi臋dzy pozosta艂膮 dw贸jk膮, nad kt贸r膮 zawis艂o niepokoj膮ce napi臋cie.
To samo, kt贸re zaraz zyska艂o upust pod postaci膮 艣ci艣ni臋tego w d艂oniach materia艂u garnituru, tym samym bezmy艣lnie nakierowuj膮c d艂onie Powella na te nale偶膮ce do Yosoo, w marnej pr贸bie zatrzymania jakiegokolwiek, kolejnego ruchu
— Soo, przesta艅, prosz臋 — b艂agalny, 艂amliwy ton by艂 jego pierwsz膮, g艂o艣niejsz膮 wypowiedzi膮 od momentu pojawienia si臋 tam Jeonga. Nie chcia艂, 偶eby si臋 denerwowa艂; nie na Seojuna, u kt贸rego m贸g艂 dojrze膰 radosny p艂omyk w oczach - ten sam, kt贸remu nie chcia艂 pozwoli膰 na przedarcie si臋 do g艂owy i u艣wiadomienia go w tym, jak 艂atwo da艂 si臋 podej艣膰. Jak niewiele by艂o potrzeba w miksie nerwowo 艂ykanych drink贸w i mi艂ych s艂贸w, aby zacz膮艂 si臋 do nich rwa膰 jak 膰ma do ognia
— To nie jego wina — to nie na Seojuna powinien by膰 w艣ciek艂y.
馃槳
Seojun zerkn膮艂 w d贸艂 na d艂onie Yechana zaci艣ni臋te kurczowo na tych nale偶膮cych do Yosoo, ju偶 kolejny raz, dok艂adnie drugi tego wieczoru. I nie m贸g艂 powstrzyma膰 si臋 przed kr贸tk膮 my艣l膮, czy by艂y to naprawd臋 jedyne sytuacje, w kt贸rych blondyn wychyla艂 si臋, staraj膮c ugasi膰 rosn膮c膮 w ch艂opaku agresj臋, czy mo偶e jedn膮 z wielu przesz艂ych i przysz艂ych. A przede wszystkim — czy warto by艂o wyci膮gn膮膰 j膮 na wierzch i u偶y膰 jako kolejn膮 bro艅, z kt贸rej mia艂 wycelowa膰 prosto w jego ju偶 krwawi膮ce serce?
Usu艅To nie jego wina.
Podni贸s艂 spojrzenie na Yechana, a przez jego twarz przemkn膮艂 szybko wyraz lekkiego niedowierzania. Zadziwia艂o go, 偶e jeszcze si臋 nie domy艣li艂, 偶e by艂 tylko pionkiem w jego durnej grze, w kt贸r膮 chyba — oddaj膮c im ca艂膮 sprawiedliwo艣膰 — gra艂 bardziej sam ze sob膮, ani偶eli z nimi. Nie k艂ama艂, gdy go broni艂, ani wtedy przy stoliku, ani teraz, ale jego pobudki wcale nie bra艂y si臋 z dobrego serca czy ch臋ci jakiejkolwiek pomocy. S艂owa padaj膮ce z jego ust by艂y argumentami, kt贸re powinny by膰 u偶yte w zupe艂nie innej k艂贸tni, z kim艣 innym. Czy naprawd臋 nie widzia艂, 偶e wszystko, co m贸wi艂, mia艂o tylko sprowokowa膰 ich do pope艂nienia kolejnych b艂臋d贸w?
I 偶e tak rozkosznie si臋 przy tym bawi艂?
— Ale sk膮d ta pewno艣膰? — zapyta艂 jednak spokojnie, zni偶aj膮c g艂os do szeptu i kieruj膮c wzrok z powrotem na Yosoo.
Nie ugi膮艂 si臋 pod jego twardym spojrzeniem, sza艂 w艣ciek艂o艣ci w jego ciemnych t臋cz贸wkach nie wzbudza艂 w nim strachu, tylko jeszcze wi臋ksz膮 ekscytacj臋. Serce szybko bi艂o mu w piersi, a wyrzut adrenaliny sprawia艂, 偶e cia艂o zdawa艂o si臋 by膰 jednocze艣nie du偶o l偶ejsze i ci臋偶kie — sprawne, zwinne, silne, w zale偶no艣ci od tego, co musia艂by zrobi膰. Ale nade wszystko przebija艂a pewno艣膰 siebie, tak jakby w jednej chwili sta艂 si臋 niepokonany. Euforia, kt贸ra by艂a uzale偶niaj膮ca.
Emocje przeku艂y w ko艅cu rozbawienie w z艂o艣膰, a u艣miech zgas艂 na twarzy Seojuna, gdy nachyli艂 si臋 do ucha Yosoo.
— Przera偶aj膮ce, prawda? — powiedzia艂. Ka偶da sylaba, kt贸r膮 z siebie wyrzuca艂, nas膮czona by艂a jadowit膮 w艣ciek艂o艣ci膮. Chcia艂, 偶eby bola艂o jeszcze bardziej. — Wizja, 偶e jeste艣 niewystarczaj膮cy?
Trampoliniarz-偶ongler 馃す♂️
Bola艂o, ci臋艂o od 艣rodka ze sprawno艣ci膮 najostrzejszego z no偶y. Niewystarczaj膮cy. Nie wiedzia艂 jak to mo偶liwe, ale Seojun uderza艂 celnie raz za razem, z ka偶d膮 kolejn膮 pr贸b膮 trafiaj膮c coraz bli偶ej 艣rodka niewidzialnej tarczy, a Soo nie potrafi艂 zrobi膰 ju偶 czegokolwiek, by si臋 przed tym obroni膰. Nie, kiedy na szali znalaz艂o si臋 co艣 dla niego najcenniejszego.
Usu艅Yosoo zapomnia艂 o tym, gdzie si臋 w艂a艣nie znajdowa艂, ale chyba nie mia艂o to ju偶 dla niego wi臋kszego znaczenia. Nie wtedy, kiedy nie panowa艂 ju偶 nad niczym, a na pewno nie nad czasem, kt贸ry mia艂o by膰 mu dane sp臋dzi膰 jeszcze po tej stronie sporu. Nie liczy艂o si臋 dla niego nic wi臋cej: ani fakt, 偶e w ka偶dej chwili mogli zosta膰 nakryci przez kogokolwiek, ani to, 偶e - by膰 mo偶e - narastaj膮ca, zatruwaj膮ca go w艣ciek艂o艣膰, kt贸ra rozpaczliwie szuka艂a dla siebie drogi uj艣cia, mia艂a przynie艣膰 ze sob膮 konsekwencje, kt贸rych nie by艂 na razie nawet 艣wiadomy. Yosoo pomin膮艂 w swoich rozwa偶aniach nawet t臋, niezwykle istotn膮, najwa偶niejsz膮 dla niego, osob臋, czyni膮c co艣, czego nigdy nie zrobi艂by w jej towarzystwie. Nie do ko艅ca rozumia艂 p贸藕niej, dlaczego, ale obecno艣膰 Yechana nie chcia艂a zamajaczy膰 w jego umy艣le. A nawet gdyby - nie wybi艂aby si臋 ponad wszystko inne, znacznie bardziej go teraz zajmuj膮ce. Na w艂asne nieszcz臋艣cie.
Nie wiedzia艂, ile razy jego zaci艣ni臋ta d艂o艅 dotar艂a do obranego dla niej celu, czy sta艂o si臋 to tylko raz - jak szczerze s膮dzi艂 - czy mo偶e nie by艂 w stanie zarejestrowa膰 w 艣wiadomo艣ci jakiego艣 kolejnego ruchu. Z jak膮 si艂膮 spotka艂a si臋 z twarz膮 Seojuna i gdzie dok艂adnie trafi艂a. Ani ile sekund up艂yn臋艂o, nim Yechan nie zablokowa艂 jego nast臋pnych ruch贸w; zupe艂nie chaotycznych, nap臋dzanych jedynie niepohamowan膮 potrzeb膮 zrzucenia z siebie wszystkiego, co zalega艂o mu teraz na barkach.
Poczu艂 na swoich ramionach op贸r stawiany przez czyje艣 d艂onie - te znajome, ale tak bardzo mu teraz ci膮偶膮ce. I ju偶 chwil臋 p贸藕niej dotar艂o do niego widmo konsekwencji wydarze艅 rozgrywaj膮cych si臋 w niewielkiej szatni - wszystkiego, co zrobi艂. Co oni zrobili.
Ciemne oczy zdawa艂y si臋 nagle przyj膮膰 rozmiar dwukrotnie wi臋kszy ni偶 zazwyczaj. Z g艂o艣nym sapni臋ciem, wypu艣ci艂 przez usta powietrze i na moment wlepi艂 wzrok w swoj膮 dr偶膮c膮, nieprzyjemnie piek膮c膮, d艂o艅.
Co, do cholery, wyprawia艂?
Poczu艂, jak co艣 艣ciska mu 偶o艂膮dek. Jak rodzi si臋 w nim ten charakterystyczny, d艂awi膮cy b贸l, cho膰 tak zgo艂a odmienny od tego, kt贸ry przejmowa艂 nad nim w艂adz臋, gdy pod艂o偶a jego powstania mo偶na by艂o doszukiwa膰 si臋 jedynie w b艂ahych, czysto fizycznych, powodach. Str膮ci艂 z siebie r臋ce Yechana i cofn膮艂 si臋 o krok, jakby szuka艂 zapewnienia, 偶e nie zrobi ju偶 niczego, czego przecie偶 wcale tak naprawd臋 nie chcia艂.
— Nie dotykaj mnie — wyrzuci艂 z siebie szybko i rozpaczliwie, niech臋tnie zawieszaj膮c spojrzenie na twarzy blondyna. — Nic ju偶 do mnie nie m贸w — prosi艂 — i nawet na mnie teraz nie patrz.
Y. 馃尓
S艂owa Seojuna ledwie zosta艂y przez niego zarejestrowane. Ich znaczenie, z kt贸rym si臋 nie zgadza艂, bo przecie偶 tak nie by艂o. Bo Yosoo by艂 tym, czego potrzebowa艂 najbardziej, i co pozwala艂o mu przej艣膰 przez ci臋偶sze dni. By艂 przy nim po powrocie na uczelnie, gdzie z ka偶dej strony musia艂 s艂ucha膰 kuj膮cych plotek. W kt贸re coraz bardziej wierzy艂.
Usu艅Nie tylko s艂owa mu umkn臋艂y, kiedy chwil臋 p贸藕niej mia艂 wra偶enie, jakby wszystko wydarzy艂o si臋 w przeci膮gu milisekundy, a zarazem zatrzyma艂o czas na niemi艂osiernie d艂ugo. Z艂o艣膰 w oczach Yosoo p艂on膮ca jeszcze intensywniej, zaraz przys艂oni臋ta sama sob膮 - sprawiaj膮ca, 偶e Yechan zamar艂 na swoim miejscu.
Na chwil臋. Na sekund臋, lecz o sekund臋 za d艂ugo, bo pi臋艣膰 zd膮偶y艂a spotka膰 si臋 z Seojunem, wybudzaj膮c swoim charakterystycznym d藕wi臋kiem blondyna z nag艂ego zastygni臋cia. I bezmy艣lnie opar艂 d艂onie na ramionach Yosoo w desperackiej pr贸bie odsuni臋cia go; zatrzymania, nim da rad臋 zrobi膰 co艣 jeszcze, czego b臋dzie p贸藕niej 偶a艂owa膰.
Wiedzia艂, 偶e nie chcia艂. Wiedzia艂, 偶e nie mia艂o tak by膰. Zna艂 Yosoo i wiedzia艂, jak wiele potrzeba, aby doszed艂 do momentu kompletnego p臋kni臋cia. Jak 藕le musia艂o by膰.
A teraz, mimo dusz膮cych ch臋ci, nie m贸g艂 mu pom贸c. Bo by艂 tego niemal偶e g艂贸wnym powodem.
Lecz i tak zaciska艂 odruchowo palce na jego ramionach, w tej 偶a艂osnej pr贸bie przytrzymania go przy sobie. Dop贸ki nie opu艣ci艂 ich marnie wzd艂u偶 cia艂a - ze wzrokiem wlepionym tylko w Yosoo. Nierejestruj膮cym Seojuna, b臋d膮cego jedynym poszkodowanym w tym zdarzeniu. Nieprzejmuj膮cym si臋 tym, czy dalej tam by艂; czy kto艣 inny zbli偶a艂 si臋 w celu zrozumienia zaistnia艂ego zamieszania. Widzia艂 tylko Soo i jego roztrz臋sione spojrzenie. Dystans, jaki mi臋dzy nich wprowadzi艂. I s艂owa, jakie by艂y w stanie rozci膮膰 jego serce na p贸艂
— Soo, prosz臋 — ignorowa艂 je. Ignorowa艂 s艂yszane pro艣by, kiedy pr贸bowa艂 na nowo zmniejszy膰 odleg艂o艣膰 i z艂apa膰 Yosoo za przedrami臋. Kiedy wlepia艂 w ch艂opaka rozmazane od zbieraj膮cych si臋 艂ez spojrzenie — Nie o to chodzi. Nie s艂uchaj go — m贸wi艂 cokolwiek, co przynosi艂a mu 艣lina na j臋zyk. Pl膮cz膮c si臋 we w艂asnych s艂owach, dusz膮c si臋 艂ami膮cym g艂osem, kt贸ry stara艂 si臋 wybrzmiewa膰 g艂o艣niej, ni偶 faktycznie dawa艂 rad臋.
— Daj mi wyja艣ni膰… — 艂apa艂 si臋 ka偶dej, najz艂udniejszej nadziei, kt贸ra pozwoli艂aby mu uwierzy膰 w to, 偶e jeszcze m贸g艂 to naprawi膰.
Tylko tym razem by艂o to niemo偶liwe.
Y.
Bola艂o, musia艂o bole膰. Zdradza艂a go furia, si艂a uderze艅, ogie艅 jasno widoczny w zaci艣ni臋tych oczach.
Usu艅Seojuna jednak nie spotka艂a wyczekiwana satysfakcja. Jak za ka偶dym razem, powoli wspinaj膮c si臋 w g贸r臋, zatracaj膮c si臋 w rosn膮cym napi臋ciu, zupe艂nie zapomnia艂, 偶e po przekroczeniu granicy zupe艂nie nic na niego nie czeka. Gdy w ko艅cu wyprostowa艂 si臋 chwiejnie, podtrzymuj膮c d艂oni膮 o stela偶 jednej z szaf, jedynym uczuciem, kt贸re mu towarzyszy艂o, by艂a pustka. Ciep艂a krew sp艂ywa艂a mu po ju偶 lekko opuchni臋tej twarzy z rozci臋tego 艂uku brwiowego. Zakl膮艂 po nosem, si臋gaj膮c r臋k膮 do zewn臋trznej kieszeni marynarki po chusteczk臋.
Przys艂uchiwa艂 si臋 kr贸tkiej wymianie zda艅 w ciszy, cho膰 przez jego usta przemkn膮艂 dziwny wyraz — ni to grymas, ni to u艣miech. Jak szybko wsi膮kn臋艂a go dynamika pomi臋dzy Yooso i Yechanem, tak szybko po osi膮gni臋ciu swojego celu znalaz艂 si臋 zupe艂nie poza ni膮 — a przynajmniej z ogromn膮 ochot膮, by jak najszybciej si臋 od niej oddali膰.
— Dzi臋ki za gr臋 — mrukn膮艂 na odchodne, zanim przyst膮pi艂 pierwszy krok w stron臋 wyj艣cie. Zerkn膮艂 na moment na jeszcze dysz膮cego z w艣ciek艂o艣ci Yosoo, a potem zatrzyma艂 spojrzenie d艂u偶ej na Yechanie. — 艢wietnie si臋, kurwa, bawi艂em.
Truly. At least for a while.
A potem po prostu odwr贸ci艂 si臋 i wyszed艂 z szatni. Nie zapomnia艂 jednak wr臋czy膰 ochroniarzowi grubego pliku banknot贸w wraz z kr贸tk膮 wiadomo艣ci膮, 偶e do garderoby w艂ama艂y si臋 dwie osoby, kt贸re trzeba jak najszybciej stamt膮d usun膮膰, zanim cokolwiek ukradn膮.
Seojun byebye 馃枻
Honeymoon Suite Love is in the air... or is that just trouble?
OdpowiedzUsu艅Inside Swimming Pool Let's go skinny dipping!
OdpowiedzUsu艅Balcony Up here, secrets aren't the only things that fall…
OdpowiedzUsu艅Conference Room Discussing business… or planning your next betrayal?
OdpowiedzUsu艅Top Floor Suite The higher you go, the harder you fall… but oh, what a view!
OdpowiedzUsu艅