HELLO, FOLLOWERS!

Gossip Girl here.

Your one and only source for the truth behind the scandalous lives of New York's elite. Been a minute. Did you miss me? I know I've missed you. Though you're probably going to wish I'd stayed away when I'm done. Because I can see you. The real you. The one hiding just outside the edge of frame. Well, it's time to reframe that picture. And who am I? That's one secret I'll never tell.

You know you love me
xoxo


. . .

MOST FOLLOWED

now
spotted:
Ho-ho-hoe! Merry Christmas, R! Been a good girl this year? Judging by the little surprise you’ve cooked up for K, I’d say not exactly. But who knows? Maybe Santa’s feeling generous enough to leave that one thing you’ve been wishing for under the tree. Still, I can’t help but wonder... did you really think this plan through? You see, I’ve always believed in one simple rule: if I can’t have it, no one else can either. So, Little Secret, are you truly ready to become... a Big Reveal? Did you really consider how this might end for you? No matter. I’m more than happy to find out.

You can't hide from me
xoxo

dirty little
secret

(332) 332-0499
Unblock Caller


Fri, 18 Aug 2023 at 6:34pm
you never showed up. i'm done with
this, k. i'm out. i wish you a good life.

if you're capable of having one.

Thu, 12 Oct 2023 at 10:47pm
i'm in france, the music you like is
playing, and i'm having such a
great time, but missing you even more
⚠︎ Not Delivered

Sat, 20 Jan 2024 at 1:11am
happy bday
⚠︎ Not Delivered

Sat, 20 Jan 2024 at 11:51pm
i hte you. i hate yu, i hate you, i hate
yoou.i hate you, i haet yu, hate you.
you’re a cowardly, lyin piece of garbage
wihout any guts. i hate yu wit hall my heart
and i hate that i love you
⚠︎ Not Delivered

Wed, 17 Jul 2024 at 2:02pm
i saw today’s people issue. beautiful ring.
⚠︎ Not Delivered

Thu, 31 Oct 2024 at 3:11
see you soon, k.
⚠︎ Not Delivered




19 komentarzy:

  1. [ fiery, fearless and competitive aries is something i like on a personal level, gimme more🔥🔥🔥]

    ja i cała reszta

    OdpowiedzUsuń
  2. [ wait for us just a tad longer and then you can break our heart into million tiny pieces 💗 ]

    almost fully prepped and ready chani z roboczych (no i faceci i guess ://)

    OdpowiedzUsuń
  3. [ I want our queens to finally be happy!
    Czyżby kolejne chodząc kłopoty zawitały do NYC?? 😏💋 ]

    OdpowiedzUsuń
  4. — Za bardzo opina się na ramionach — kolejna suknia ślubna. Kolejna igła nieznacznie muskająca jej skórę, ukrytą pod drogim materiałem, byleby idealnie prezentowała się na jej ciele. I tak w kółko, bezmyślnie i z przywdzianym, łagodnym uśmiechem przy każdej z uwag, rejestrując jedynie sprzeciw matki oraz prośbę o przymiarkę następnej. Sama nie pamiętała chyba żadnej z sukienek, oprócz migającej jej przed oczami białej tkaniny — Musi być idealna, prawda Chani?
    Sama w lustrze widziała rozmazany obraz. Kogoś, kto szykował się do ślubu; z drogim pierścionkiem na palcu, przypominającym o hucznych, medialnych zaręczynach. Nie widziała siebie, ukrytej pod prezentowaną krztą ekscytacji wobec wydarzenia i wyrozumiałości co do każdej z uwag. Jak mogła być, kiedy lepiej niż wszyscy wiedziała o tym, że był to chwyt PR-owy. Chwyt, na którym sama zyskiwała, i który powinna rozumieć, będąc od tylu lat w branży, a jednak był czymś tak uporczywie ciężkim do strawienia. Każdy zalążek realizmu starała się zduszać w zarodku, acz podtrzymywać przy życiu na tyle, aby na zdjęciach prezentowało się na rzeczywistość.
    W końcu sama tego chciała. Dokładnie taką decyzję podjęła w Juilliardzie, oddając się na półślepo w ręce mężczyzny, z którym układała życie, odkąd tylko usłyszała pierwsze, czułe, powierzchowne słowa.
    Tych, których, mimo świadomości o ich nieszczerości, brakowało jej w pustym, przytłaczającym wielkością mieszkaniu. Mogła czekać, aż wróci późnym popołudniem - powitać tak, jak było to oczekiwane od kochającej narzeczonej. Zaproponować wspólny obiad i wieczór, dopełniając w ten sposób pielęgnowany obrazek. Nie pamiętała jednak, kiedy ostatni raz minięcie się w korytarzu zabrnęło dalej, niż przelotny całus w policzek.
    Nie chciała posłusznie wyczekiwać, miała przecież tyle innych spraw do załatwienia. Ledwie tknięty scenariusz, leżący w przesadnym gabinecie, który musiała przejrzeć, a przede wszystkim się wyuczyć. Zanotowane równo wydarzenia w kalendarzu, do których powinna się przyszykować.
    I planowała włożyć w coś ręce, tym samym odwracając swoją uwagę od hucznego ślubu, którym wszyscy ekscytowali się bardziej od niej. O którym wszyscy prawdopodobnie wiedzieli więcej od niej. Sięgała po spięte ze sobą kartki, dopóki odbijające się od ścian powiadomienie z telefonu nie trafiło do jej uszu. Bezwolnie odłożyła scenariusz na swoje miejsce, równie automatycznie wyciągając komórkę z kieszeni luźnych spodni, oczekując wiadomości od, tak naprawdę, każdego.
    Od każdego, tylko nie niej.
    Telefon nieomalże nie wysunął jej się spomiędzy palców, kiedy dojrzała, kto do niej napisał.
    Ryujin wróciła do Nowego Jorku? Na ile? Po co? I czemu akurat teraz? Teraz, kiedy Moore powinna zignorować jej wiadomości i skupić się na pracy, czy wszystkim innym dookoła.
    Nie spodziewała się, że kiedykolwiek jeszcze ją zobaczy. Nie po tym, jak ją potraktowała, choć była święcie przekonana, że tak było lepiej. A na pewno lepiej dla niej samej.
    Nie kontrolowała jednak tego, kiedy jej palce samoistnie stukały w ekran wraz z towarzyszącym temu nerwowym męczeniem policzka zębami od środka, usuwając każdą z wiadomości, którą dawała radę przelać na ekran.

    (332) 332-0499 13:31
    i should be the one treating you
    as a welcome-back gift 💔


    (332) 332-0499 13:33
    but empire sounds great
    see you there!


    Nie powinna się zgadzać. Tamtego dnia postanowiła, że nie chce widzieć Ryujin nigdy więcej na oczy.
    Więc dlaczego czuła nerwowe, a zarazem podekscytowane mrowienie ciągnące się od, przed chwilą pracujących, czubków palców, a telefon nagle przyjemnie ciążył jej w kieszeni. Dlaczego, mimo tlącego się w niej niepokoju, nie pragnęła teraz niczego bardziej, niż spojrzeć dziewczynie w oczy. Dotknąć jej, nawet jeśli miałby to być ten ostatni raz.

    naive chani

    OdpowiedzUsuń
  5. Niepoprawność dreszczu, jaki przebiegł wzdłuż jej kręgosłupa wraz z przeczytaniem wiadomości, wręcz boleśnie przedzierała się przez jej świadomość. A jednak tak przyjemnie rozlał się po jej ciele, niemalże od razu zmuszając do spojrzenia w lustro; przyjrzeniu się delikatnemu, dziennemu makijażowi, jak i samej sobie, w celu szybkiej ewaluacji własnego stanu. Mimo że do spotkania było jeszcze kilka bitych godzin.
    Nie rozmawiała z Ryujin, odkąd posłała jej krótkiego, zbywającego SMS’a, po którym nigdy więcej nie zobaczyła jej na oczy. Robiła wszystko, żeby jej unikać - dawała pochłonąć się pracy, związkowi, który stracił swój blask już przy samym jego początku. Unikała artykułów i wiadomości, z nią związanych, starając się nie przyglądać dołączonym zdjęciom zbyt długo. Lecz nie zawsze potrafiła oderwać wzrok i zatrzymać piekące wrażenie w sercu, kiedy widziała znajome, urzekające rysy twarzy i odnoszone sukcesy, wywołujące uczucie dumy okryte palącym żalem i wyrzutami. Nie trwało to dłużej niż kilka minut, nie pozwalała sobie na zawracanie głowy przeszłością, która powinna była zostać właśnie tym - czymś, co wydarzyło się w liceum i od czego kompletnie się oddzieliła. Nieplanowanym, głupim nastoletnim wyskokiem, który miał co najwyżej odgrywać rolę nauczki na przyszłość.
    Lecz stres - przyjemny i pobudzający, świadczył o czymś zupełnie innym. Zaprowadził ją do garderoby w celu wyszukania odpowiedniej, ubranej pamiętnego wieczora sukienki, w którą dalej się mieściła. Z przesadną dbałością wybierała biżuterię, jak i kontemplowała nad spięciem czarnych włosów, finalnie pozwalając im spływać po czarnym materiale. I z precyzją poprawiała makijaż; podkreślała oko kreską, tak aby przypodobać się tej jednej osobie. Wyglądać w jej oczach idealnie.
    Nie poznawała samej siebie, kiedy nerwy jedynie przybierały na pędzie, wraz z wejściem do windy. Miała wrażenie, jakby zapomniała lat ćwiczeń i walki z tremą przed występami przed kamerą lub tymi publicznymi, kiedy słyszała w uszach bicie własnego serca, a dłonie nie zdradzały lekkiego drżenia jedynie dzięki zaciskowi palców na torebce. Z trudem przychodziło jej założenie, czego może się spodziewać; jakiej reakcji, nieważne czyjej. Czy pożałuje tej decyzji, która, mimo przypominania o dawno zapomnianym strachu, sprawiała wrażenie tej, smakującej najlepiej.
    Poczuła chwilowy podjazd serca do gardła, kiedy dojrzała oczekującą limuzynę. Nie słyszała dźwięku własnych obcasów, kiedy się do niej zbliżała, a z każdym krokiem kobieca sylwetka wyraźniej zarysowywała się na tylnych fotelach.
    Miała wrażenie, jakby oddech stanął jej w gardle, kiedy usłyszała głos, który zawsze potrafił dotrzeć do każdej, pojedynczej komórki
    — Przepraszam, miałam jeszcze coś do załatwienia i- — nagana jak na zawołanie wywoływała w niej potrzebę tłumaczenia się. Usprawiedliwienia i prośby o wybaczenie, bo nie chciała się spóźnić; nie chciała kazać jej czekać.
    A niski śmiech równie prędko ją uciszył, niczym rzucone zaklęcie prowadząc na wolne miejsce samochodu i wykrzywiając lekko wymalowane usta w subtelnym uśmiechu
    — Chciałam dla Ciebie dobrze wyglądać — nie mogła kłamać, a język działał bez udziału jej woli, prostując krzywą wymówkę z wcześniej. Myślała, że nie da rady na nią patrzeć. Że będzie siedzieć ze wzrokiem wbitym we własne buty, z pokorą na twarzy i strachem przed jej reakcją, lecz teraz już wiedziała, że inaczej nie potrafiła. Ryujin przykuwała całą jej uwagę, budziła stłumione wspomnienia i samoistnie rozlewała na uszach słaby rumieniec.
    Rumieniec, który odnalazł dla siebie stałe miejsce wraz z nagłą, rozkoszną miękkością na swoich ustach, której nic nie mogło się równać. Skrycie utęsknioną, rozdrapującą, tak skutecznie, lecz tak urokliwie, stare rany, o których pragnęła zapomnieć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie. Nie mogła tęsknić; przecież miała ułożone, idealne życie. Nie powinno jej niczego brakować, miała zostawić to wszystko za sobą. Miała wszystko, czego ktoś mógł sobie zażyczyć
      — Tak — odpowiadała bezmyślnie, z lekko rozchylonymi ustami i wzrokiem wlepionym w, obserwujące ją znad farbowanych szkieł, oczy — Strasznie, Ryujin.
      Bo mimo posiadania wszystkiego, nie miała tego, czego potrzebowała najbardziej.

      immediately swooned chani

      Usuń
  6. Nie wiedziała, czy to przez stres nieustannie czuła ścisk żołądka, czy może przez samą osobę Ryujin; jej promienisty śmiech, który przyjemnie wypełniał przestrzeń limuzyny, delikatny dotyk, któremu była w stanie się oddać po jednej prośbie. Czy słowa, które podświadomie pragnęła usłyszeć, zarazem czując kolejne szarpnięcie za serce. Bo to z jej winy znalazły się w takiej sytuacji - to ona urwała kontakt, nigdy nie wyciągając nawet w kierunku brunetki ręki.
    Wierzyła, że zrobiła dobrze, i że tak powinno być. Że ich relacja była skazana na koniec, nim dostałaby okazję się rozwinąć. Starała się przekonać samą siebie, że właśnie ten sposób był najlepszy, najmniej dla nich bolesny, lecz skrycie wiedziała, że postąpiła samolubnie. Żeby oszczędzić samą siebie, jak i uniknąć tego, że się wystraszy i wycofa. A teraz, mogąc ponownie spojrzeć dziewczynie w oczy, nieumyślnie zatracając się w jej spojrzeniu, zdawała sobie sprawę, że tak by właśnie było. Nie dałaby rady.
    Zniknięcie dłoni równało się z nagłym odczuciem palącej pustki, którą musiała zachować dla samej siebie, w międzyczasie, marnie, starając się zdusić ją w samym zarodku. Była nie na miejscu, negowała wszystko to, co Kanchana wmawiała sobie cały ten czas, i co miało na celu ułatwić wprowadzenie się w idealny, rozrysowany świat. Jej ciało jednak samoistnie ją zdradzało, z trudem odnajdując poprawne miejsce na zajmowanym siedzeniu, czy niemocą odwrócenia wzroku od Ryujin na dłużej, niż kilka sekund. Przelotnie zerkała w kierunku przyciemnianych szyb, zaraz zawieszając z powrotem spojrzenie na dłoniach dziewczyny, wyciągającej schłodzonego szampana, czy na ciemnych oczach, kiedy słowa dotarły do niej o kilka milisekund za późno.
    Czy naprawdę miała wiele do opowiedzenia? Czy w ogóle chciała gadać o sobie i swoim życiu, kiedy jedyne czego chciała, to odskoczni od ciążącej codzienności. Krótki, łagodny śmiech i skinienie głowy mogło świadczyć o czymś innym, umiejętnie zachowując naturalność, której kompletnie teraz nie odczuwała, szczególnie przy wzmiance tygodnika, który sprawiał wrażenie śledzącego i hiperbolizującego każdą jej decyzję
    — W People to chyba jest już wszystko, co mogłabym Ci opowiedzieć — przyznała z nieszczerym brakiem poruszenia, zaraz odruchowo, nieznacznie kuląc się przy niespodziewanym wystrzale korka. Tym, który wraz z dźwięcznym śmiechem Ryujin, wywołał podobny u niej - nieokryty próbą przypilnowania samej siebie, czy zamaskowania nuty zaskoczenia, jaki wywołał krótki huk.
    Z lekkim rozbawieniem sięgała po jedną z ułożonych w kieliszkach chusteczkę, aby zaraz przejąć wyciągnięty w jej stronę, wypełniony niemalże po sam brzeg, kieliszek. Usta z kolei same rozszerzyły się w naturalnym uśmiechu, kiedy słodka barwa głosu Ryujin dalej odbijała się echem w jej uszach. O te kilka chwil za długo, aby zdążyła pośpiesznie przetrawić sens gratulacji i zasłonić przelotną markotność miny przy wzmiance o ślubie
    — Nie wiem jak, ale się udało! — zamierzała skrupulatnie wykorzystywać lata praktykowania swojego fachu, czując jednak, jakby ten prześlizgiwał jej się przez palce w towarzystwie jedynej osoby, która z taką łatwością obdzierała ją z pielęgnowanych warstw i fasad. Więc po precyzyjnie radosnych słowach wychyliła równie pośpiesznie wypełniony kieliszek, delikatnie mrużąc oczy na drażniący posmak alkoholu - tak jednak potrzebny, aby skupiła swoją uwagę gdzie indziej, niż na wspomnianym, zbliżającym się zbyt wielkimi krokami, ślubie. Podobnie do dłoni, która po odstawieniu opróżnionego kieliszka chwyciła za róg odnalezioną wcześniej chusteczkę, by niespiesznym ruchem przyłożyć ją do zmoczonej szampanem nogi dziewczyny. Równie bezmyślnie, co słowa, spływające spomiędzy jej ust — Chciałabym, żebyś tam była.

    Chani

    OdpowiedzUsuń
  7. Przy ołtarzu.
    Zdusiła pierwszą myśl równie szybko, jak ta zdążyła się pojawić w jej głowie, zbędnie nacechowując słowa Ryujin. Wolała skupić się na wolnych ruchach własnych dłoni, wręcz przesadnie niespiesznych przy próbie osuszenia rozlanego szampana, tym samym niemalże zdradzając się wymowną ciszą ze swojej strony. Mogłaby udawać, że jej nie usłyszała, czy pociągnąć pytanie w jeszcze bardziej absurdalnym kierunku, lecz miała wrażenie, jakby język stanął jej w gardle.
    Czy gdyby stanęła przy ołtarzu razem z Ryujin, uśmiech na jej twarzy byłby naturalniejszy? Czy wybieranie sukni ślubnej wiązałoby się z przyjemnym ściskiem żołądka oraz nerwami, zastanawiającymi się nad tym, jak brunetka zareaguje, gdy ją zobaczy po raz pierwszy? Może angażowałaby się bardziej w wystrój sali, format rozsyłanych zaproszeń, jak i pomysłów na przyszłą sesję, bez której nie mogło się obyć. W końcu gdyby nie zostało to uwiecznione na zdjęciu, równie dobrze mogliby się nigdy nie poślubić.
    Dopiero ciepło, jakie rozeszło się po jej, teraz bezwiednie znieruchomiałej, dłoni przy odczuciu dodatkowego ciężaru, jak i upewniające ją o żartobliwym zabarwieniu, czy może pozwalające ślepo w niego wierzyć, słowa Ryujin pozwoliły jej wypuścić nieustannie trzymany oddech. Tylko po to, aby ten po raz kolejny stanął jej nieprzyjemnie w gardle, niemal odcinając stały dopływ powietrza, kiedy dziewczyna bezpośrednio nawiązała do ich relacji. Do tego, jak się skończyła, i do tego, że chciała o tym zapomnieć.
    Kanchana też chciała zapomnieć; zostawić swoją decyzję w tyle, postawić siebie z przodu i podążyć za raniącą ją od środka potrzebą szczerej, upragnionej bliskości. Chciała, żeby było tak jak dawniej, kiedy skradanie palących pocałunków podczas przerw, czy późnymi nocami ryło się wyraźnie w jej pamięci i zostawiało namacalną potrzebę o więcej. Kiedy znajomy chichot, mieszający się z jej własnym, zagłuszał wyrzuty sumienia ze względu na to, czego się dopuszczała.
    — Ryujin… — mimowolnie odwróciła wzrok na bok pod naporem jej spojrzenia, jak i głosu, męcząc przy tym brzeg wymalowanej wargi zębami. Jak bardzo pragnęła, żeby wszystko było tak jak dawniej; nawet razem ze stresem, który towarzyszył jej przy wyjściach z Elliotem po wieczorze spędzonym właśnie z Ryujin. Bo za tym stresem szła nietypowa, przyspieszająca bicie jej serca, ekscytacja; pozwalała posmakować życie z innej strony, czerpać z niego samolubnie garściami, by samej poczuć się szczęśliwą, bez układania decyzji pod to, co pragnęła matka, czy wymagał jej, wtedy przyszły, narzeczony.
    Brakowało jednak jej pewności, czy byłaby w stanie zapomnieć o tym, co się stało i wrócić do ich relacji z wcześniej. Tego chaotycznego, a zarazem tak odpowiedniego rytmu, którego jej teraz brakowało, lecz nie zamierzała się do tego nigdy przyznać. Decyzja, jaką wtedy podjęła, ciężko nad nią wisiała i utrudniała zaufanie, że była w stanie wybaczyć samej sobie. Uwierzyć, że Ryujin nie miała jej za złe, choć wyczekujące spojrzenie umiejętnie zamazywało zdrowy rozsądek, który jedynie cicho mamrotał w odmętach jej myśli.
    — Myślisz, że może być tak, jak wcześniej? — bezmyślnie ułożyła rękę stabilniej na udzie brunetki, splatając przy tym ze sobą palce ich dłoni, a złudna nadzieja wybrzmiewająca w jej głosie nie potrafiła odnaleźć dla siebie ukrycia, przebijając się w nieznacznym blasku jej oczu. Jej zdanie; opinia, była jedną, jakiej potrzebowała.

    zdecydowanie zbyt naiwna chani.

    OdpowiedzUsuń
  8. Pośpieszna odpowiedź Ryujin wzbudziłaby u niej podejrzenia; sprawiłaby, że zastanowiłaby się chwilę skąd zaistniała u niej tak gorączkowa potrzeba przekonania jej w tym, że mogły wrócić do tego, co było kiedyś. W końcu nic do siebie nie pasowało - powinna być przez nią znienawidzona, ich kontakt nigdy nie powinien zyskać szansy na ponowne zaistnienie, a na pewno nie w tak kuszący sposób, jak ten malujący się tuż pod jej nosem.
    Zwróciłaby na to uwagę, gdyby tak bardzo nie chciała tego usłyszeć. Gdyby jej słowa nie sprawiły, że połysk w oku nabrał jeszcze więcej nadziei, a stojąca w gardle gula straciła na wielkości i sile naporu. Bez zastanowienia uwierzyła w szczerość pierwszych słów, jak i narastającą pewność kolejnych. Na ślepo przekonała samą siebie w tym, że mogło być tak, jak kiedyś, jeśli tylko zgodzi się wpuścić Young z powrotem do swojego życia. O ile nie zrobiła tego już przy samym wejściu do limuzyny.
    Jakaś jej część zdawała sobie sprawę z tego, jak wiele planów życiowych miało to pokrzyżować, jak nagłe dołączenie Ryujin do zazwyczaj napiętego grafiku mogło doprowadzić do jego rozjazdu. Nie wiedziała, jaki argument przedstawi rodzinie, czy narzeczonemu, wcześniej ze zwątpieniem spoglądającego na ich relację - szczególnie, kiedy spędzane z dziewczyną wieczory budziły u Kanchany potrzebę wyswobodzenia się; sam, niewielki i spychany na bok, pomysł postawienia siebie jako pierwszej i spróbowania życia wyłącznie na swoich warunkach. Bez pasji, która przez wyczerpanie zyskiwała gorzkawy posmak, a scenariusze zaczynały ciążyć jej w dłoni.
    A to właśnie ona była tym głównym, stawianym na piedestale powodem, dla którego bezdusznie zerwała z nią kontakt. Jedyną osobą, pozwalającą jej spojrzeć na życie z innej perspektywy i wiedzącą, czego potrzebowała, aby żyć pełnią życia. Nawet na chwilę, na kilka godzin, które zaraz miałyby zostać zduszone ‘normalnością’ codziennego dnia.
    Pozwoliła na bezwiedne rozchylenie warg pod wpływem miękkiego, kojącego, a zarazem potęgującego szum w jej uszach, dotyku, z cichym pragnieniem żałośnie wyrażonym we wpatrzonym w brunetkę wzroku. Jakiekolwiek próby zamaskowania tego, jak bardzo Ryujin na nią oddziaływała, dawno stały się bezskutecznymi, a przede wszystkim bezsensownymi. Samo zaciśnięcie palców na dłoni po kolejnych, trafiających w bezwstydnie odkrytą wrażliwość Moore, jak i pod wpływem wędrującego spojrzenia dziewczyny, przyspieszające łomot jej serca, negowało dalsze podejścia do odstawienia wspomnień, czy uczuć na bok. Wręcz przeciwnie, kiedy wybuchowa mieszanka potęgowała je jeszcze bardziej, pozwalając aktorce na zatracenie się w myśli; w tym, że faktycznie mogła odzyskać Ryujin w swoim życiu. Na stałe, na przynajmniej te sporadyczne, urokliwe noce
    — W takim razie… — niepewnie uniesiona, wolna dłoń pozwoliła sobie na zgarnięcie pojedynczych, ciemnych włosów Young za ucho, czując rozchodzące się po palcach mrowienie, kiedy opuszki musnęły ciepłą skórę — Mamy lepszy powód do świętowania, niż jakiś ślub — stwierdziła z cieniem uśmiechu, sunąc niespiesznie wzrokiem między jej, schowanymi za okularami, oczami, a ustami, nieustannie, umiejętnie wypowiadających dokładnie to, co chciała i potrzebowała usłyszeć.

    k. turning into an even bigger lost cause

    OdpowiedzUsuń
  9. — Na pewno — poprawiła ze ślepą nadzieją, samej w pełni wierząc w swoje słowa. Nie chciała w końcu świętować ślubu, na którym najchętniej by się nie zjawiła; odwołała go i utrzymała relację w udawanych ramach, coraz marniej zadowalających tabloidy, jak i wszystkich zaangażowanych.
    Stopniowo, czy raczej zdecydowanie zbyt szybko, przypominała sobie czemu czas spędzany z Ryujin był jej ulubionym. Mimo wątpliwości, jakie miały okazje się w niej zaiskrzyć. Mimo strachu, który tlił się w środku tak długo, aż nie został ugaszony gorącym pocałunkiem. Wszystko, o czym miała zapomnieć, a teraz na nowo odnajdowało w niej pewne miejsce. A dopiero chwilę temu wsiadła do limuzyny. Była to najmilsza przejażdżka od dawna. Odkąd wsiadła do samochodu z kimś innym, niż z Young.
    Nikt nie przykuwał jej uwagi tak jak siedząca przed nią dziewczyna - tak blisko, z poczuciem speszenia, lecz brakiem umiejętności odwrócenia wzroku gdzie indziej, niż jej twarz. Przenikliwe oczy; możliwe, że odczytujące ją teraz na milion sposobów, a może zwyczajnie w nią wpatrzone. Nie interesowało ją, dopóki mogła je czuć na sobie. Tak samo jak dłonie, rozpalające skrytą pod sukienką skórę, kiedy jedna z nich odnalazła swoje miejsce na talii, a druga rozkosznie wplątała się we włosy, wyrywając z aktorki cichy, gwałtowny wdech przy niespodziewanym szarpnięciu.
    Ścisk żołądka, motyle w brzuchu jedynie nabierały na intensywności przy każdym ruchu Ryujin, a Kanchana zatracała się w każdym z nich, ignorując myśl, że dopuszczała się i pozwalała na zbyt szybkie tempo. Powinna pilnować samej siebie i zachować dystans; zadbać, że spotkanie skończy się na paru przyjacielskich wymiankach, powrocie do tego, co było kiedyś - lecz najlepiej sprzed tego pierwszego, skradzionego pocałunku, który mieszał jej w głowie.
    Zamiast tego szukała dłonią oparcia na udzie Young, kiedy jej usta, zbyt powoli i zbyt delikatnie, wędrowały po jej skórze, zarazem zagłuszając w pierwszej chwili cokolwiek, co spomiędzy nich wybrzmiewało. Bezwiednie i sporadycznie zaciskała palce na materiale spodni, będącym jednym z kół ratunkowych, których zamierzała się łapać, byleby nie popaść w nieunikniony obłęd. Wiedziała, że prędzej, czy później do tego dojdzie. Tak jak zawsze, kiedy była z Ryujin
    — Obiecuję — kiwnęła głową na jej słowa, posłusznie i zdradliwie pospiesznie, nie zdając sobie sprawy, jak łatwo poddawała się działaniu brunetki. Mogła ją poprosić o wszystko, na ślepo zareagowałaby tak, jak tego oczekiwała; zgodziłaby się na wszystko bez pomyślenia dwa razy o tym, w co się pchała.
    Szczerość.
    Nie mogła przecież obiecać jej szczerości, nie na dłuższą metę. Niezależnie od tego, jak wiele mówiły zduszane zaciskaniem warg westchnięcia, czy desperacko szukająca bliskości dłoń. Bo po tym wieczorze, kiedy wszystko do niej dojdzie, kiedy zauważy wiadomość, prawdopodobnie jedną, nie więcej, od Elliota; telefon od mamy, stchórzy. Opuści Ryujin bez słowa, z cieniem przeprosin na ustach, których nie da rady wypowiedzieć i na nowo wykluczy ją ze swojego życia.
    Lecz to nie miało teraz znaczenia; ten obraz nie istniał w jej głowie, kiedy limuzyna zatrzymała się przed miejscem docelowym, a Moore poprawiała niedokładnym ruchem palców naruszone włosy, aby z gracją opuścić pojazd.
    Tym bardziej nie miało znaczenia, kiedy znalazły się w środku - w tak znajomym, a prawie że zapomnianym otoczeniu; w duszącym, ale wywołującym zawroty głowy zapachu i mieszance świateł, w towarzystwie jedynej osoby, z którą czuła się w takich miejscach dobrze
    — Daj mi kupić sobie drinka, Ryujinnie, jedną kolejkę — ze słodkim uśmiechem nachylała się bliżej brunetki, aby głos dał radę dotrzeć przez graną w klubie muzykę. Aby mogła usprawiedliwić samej sobie opartą na karku dłoń, swobodnie eliminując większość dzielącego ich dystansu — Za nas.

    K.

    OdpowiedzUsuń
  10. Z zadowolonym, niemalże zwycięskim, uśmiechem, kiedy wygrała z nieistniejącym oporem ze strony Ryujin. Chciała zrobić coś miłego, wpasowującego się w rytm, który od zawsze między nimi panował. Lecz skrycie wiedziała, że było to marne wyolbrzymienie, aby zakryć prawdziwy powód - wyrzuty sumienia; próba wynagrodzenia swojego zachowania, może próba wkupienia się w łaski dziewczyny, choć nawet przez moment nie przeszło jej przez myśl, że ta pałała do niej nienawiścią.
    Wierzyła na ślepo w jej słowa i słodkie uśmiechy. Nie widziała nic podejrzanego w błysku znajdującym miejsce w jej oczach. Zdrowy rozsądek podpowiadał inaczej, szczególnie przy tak nagłym, nieplanowanym spotkaniu, które, dla Kanchany, zaistniało zupełnie znikąd. Bo mimo ciągłej obecności uczuć, teraz na nowo wybudzonych, dawała radę o nich zapominać. Na dłuższe, czy krótsze chwile, zazwyczaj po prostu skupiając się na czymś innym i dając z siebie wszystko, byleby nie trafić na coś, co mogłoby przypomnieć o słodkich, zakazanych wspomnieniach. I tak do tego dochodziło; Nowy Jork był wypełniony po brzegi miejscami, które płynnie łączyły się z Ryujin. Pełen osób, z którymi kiedyś dzieliły kontakt, a pod wpływem narzeczonego i samego czasu, Moore zaprzestała pielęgnowania studenckich relacji.
    Zamiast tego krążyła w gronie ludzi znających życie jasnych reflektorów, przywdziewających te same maski, co ona i idealnie odgrywających rolę, jaką przypisano im na początku kariery.
    I nie rozpoznała twarzy, którą kiedyś mijała na uczelnianych korytarzach. Nawet imię brzmiało obco w jej uszach, kiedy z trudem łączyła reakcję brunetki z barmanem, przywdziewając przy tym nieskazitelny, aktorski uśmiech, maskujący jej niewiedzę o tym, z kim miała styczność. Bo skoro mogła grać, skoro z dalej niewzruszoną wiarą mogła podążać za Ryujin, to po co miałaby wystawiać się na ryzyko upokorzenia? Wystarczyła jej wiedza, że powinna go znać, czy przynajmniej kojarzyć. A przyjazny uśmiech, z przekornym oburzeniem na nagłą rozrzutność brunetki wpasowywał się odgrywaną scenę, w której nie miała świadomości, że bierze udział
    — Od kiedy kolejka przerodziła się w darmowy serwis? — nie potrafiła wyszukać w sobie kąśliwego tonu, kiedy była bardziej, niż chętna, aby zapłacić za wszystko, co Ryujin postanowiłaby zamówić. Nie bolało to jej kieszeni, żyła w przywileju wydawania pieniędzy bez spoglądania w konto. Żyła w poczuciu, że pieniądze były tym, co mogła zaoferować i zatrzymać kogoś przy sobie. I jeśli opłacanie drinków mogło zagwarantować jej spędzenie jak najwięcej czasu z Young, ostatnim, czego by sięgnęła, byłby sprzeciw.
    Z odwzajemnionym, słodkim uśmiechem, jak i miłymi podziękowaniami na ustach, odebrała przyszykowanego, wymyślnego drinka, by bez choćby przelotnego odwrócenia się, odejść wraz z Ryujin od baru
    — Sama muszę się przekonać — przyznała aż zbyt otwarcie i z marną próbą zamaskowania nuty niepewności. Dawno nie była w klubie. Dawno nie piła alkoholu - na pewno nie takiego i nie tak, kiedy idąc w ślad dziewczyny, wychyliła całą zawartość na raz, zaraz wywołując tym na twarzy bezwiedny grymas przez intensywny posmak i palące wrażenie w gardle.
    Ale chciała się przekonać, czy dalej mogła bawić się tak, jak kiedyś; bezmyślnie oddać się muzyce i dłoniom, którym mogła ufać, że nie opuszczą jej przez cały wieczór
    — To nie fair… ja nic dla Ciebie nie przygotowałam — mruknęła z oczarowanym spojrzeniem wlepionym w ciemne oczy, splatając przy tym palce ich dłoni, by, zgodnie z planem, zaprowadzić je w kierunku parkietu — Ale mam nadzieję, że będę mogła Ci to jakoś dzisiaj wynagrodzić.

    way too naive K.

    OdpowiedzUsuń
  11. Wszystko było owiane nutą tajemnicy. Słowa Ryujin, znane zachowanie, czy wybór tak znajomego lokalu. Mogła doszukać się podstaw każdej z decyzji, była w stanie ją w pełni zaakceptować i nie zastanawiać się nad nią dwa razy; tak w końcu robiła. Lecz wszystko pozostawiało miejsce na ekscytację; odrobinę niepewności, która przesyłała dreszcz wzdłuż jej kręgosłupa. Znajomego, tego, który towarzyszył i przypominał o podobnych nocach i tym, do czego doprowadzały. Coś, czego tak dawno nie mogła zasmakować i zdążyła zapomnieć, jak bardzo pragnęła.
    Ale nie mogła pozwolić sobie na pełne oddanie się chwili; nawet kiedy pragnęła przylgnąć na dłużej plecami do Ryujin, z przymrużonymi oczami i dłońmi szukającymi oparcia na drugim ciele, byleby się od niej nie odsuwała, czy piosenkami porywającymi ją do wspólnego tańca i powrotu myślami do podobnych, beztroskich wyjść.
    Sporadyczne spojrzenia rzucane w jej kierunku, wrażenie, że po nich ktoś wymienia się między sobą zagłuszonymi przez muzykę mamrotami, czy zwid, że w tłumie widzi znajomą twarz - przez nie nie potrafiła się w pełni zrelaksować, przelotnie odwracając wzrok od Ryujin, nagle wyczulony, choć pragnący skupić się tylko na jednym. Nagle każda, z zasłyszanych rozmów budziła podejrzenia, że dotyczyła właśnie jej; krytycznymi, szkalującymi jej imię, które musiało zostać nienaruszonym.
    Nie była już studentką, z ledwie rozpoznawalnym imieniem i możliwością płynnego wtopienia się w tłum pozostałych. Osoby łase na choćby najmniejsze jej potknięcie czaiły się po kątach, w które nie chciała spoglądać, a rozum nie pozwalał komukolwiek zaufać. Przynajmniej wtedy, kiedy działał prawidłowo.
    Nie tak jak teraz, kiedy trzeźwe myślenie marniało nie tylko pod wpływem wlewanego w siebie alkoholu, ale i odurzającego oddechu, owiewającego skórę wraz z wypowiadaniem równie słodkich słów
    — Dziękuję — odparła z zadowolonym wykrzywieniem ust. Specjalnie dla Ciebie. Dla niej dobrała odpowiednie akcesoria, właśnie tę sukienkę, czy kolor szminki, która zostawiała charakterystyczne ślady na pośpiesznie opróżnianych szklankach. Nic nie trafiało do niej bardziej, niż komplementy Ryujin; te najprostsze, śmiałe i tak bezpośrednie, że niemal wybijały z jej płuc oddech.
    Nie liczyła tego, ile pije, ani jak długo są w klubie. Nie zwracała uwagi na to, że wypadało jej wrócić wcześniej, przyzwoicie i posłusznie do domu, gdzie minęłaby się z narzeczonym i bez wzruszenia opowiedziała o swoim dniu.
    Zamiast tego pozwalała, aby alkohol coraz bardziej mglił jej mózg, jak i spojrzenie, które zaprzestawało szukania czegoś innego, niż ciemnych oczu Ryujin, które nieustannie chciała czuć tylko na sobie. Cichy głos majaczył z tyłu jej głowy, żeby była ostrożna, skoro była w miejscu publicznym. Skoro na szali leżało więcej, niż kac moralny następnego dnia. Nie zatrzymało jej jednak to przed ponownym wsunięciem dłoni w ciemne włosy
    — Chyba… — zaczęła, przysuwając się do niej bliżej, bezmyślnie dając się omamić kuszącym perfumom i cieple, bijącym od drugiego ciała — Już jestem gotowa na tę małą niespodziankę, Ryujinnie — mruknęła z zadowolonym uśmiechem, przypadkiem muskając ustami płatek ucha dziewczyny. Chciała, żeby były znów same; bez niepotrzebnych osób dookoła, w zaduchu, który mimo wywoływania przyjemnych zawrotów głowy nie był tym, który chciała odczuwać. Chciała móc w końcu pewniej ułożyć dłonie na drugim ciele, w którym na ślepo szukałaby oparcia.

    Chani

    OdpowiedzUsuń
  12. Drobnemu uśmiechowi towarzyszyło nieznacznie wywrócenie oczami, kiedy pierw spotkała się z bardziej szorstką odpowiedzią. Taką, której teraz nie potrafiła wziąć na poważnie, ani dojrzeć w niej czerwonych lampek, świadczących o tym, w jakiej sytuacji się znajdowała. Była zbyt zaabsorbowana osobą Ryujin; tym, że znowu mogła mieć ją przy sobie, acz w tej zachowawczej, śledzonej przez oko publiki, formie.
    Było wiele kwestii, które były poza jej zasięgiem. Wiele z tych przyziemnych, jak prywatność, czy miejsce na błędy; przypadkowe podwinięcie się nogi, za które mogła przeprosić i zostawić je za sobą. Jednak jednego brakowało jej najbardziej – szczęścia. Prawdziwego, niewymuszonego, w swojej najbanalniejszej formie, która nie musiała być wiecznie żywiona sukcesem i gonieniem za kolejnym. A na tym polegało jej życie; ciągła pogoń za lepszą rolą, próba pokazania się w najkorzystniejszym świetle przed innymi. Wszystko to mogło dać jej radość. Pozorną, zazwyczaj równającą się z większą dawką nerwów oraz stresu, która ciążyła jej na barkach i sprawiała, że niezachwiany uśmiech tracił swój urok w samych kącikach, jeśli choć na chwilę się na nim nie skupiła.
    Bezwiednie, zbyt łatwo, oddawała się jej drobnym gestom i dreszczowi, jaki przechodził przez jej ciało przy każdym z nich. Dotyk palców, mimo swej delikatności, sprawiał wrażenie rozpalającego zmysły, a z idącymi w parze słowami sprawiał, że zostawiał po sobie znaczący ślad. Ten, proszący się o więcej, a zarazem namawiający ją do posłusznego kiwnięcia głową, kiedy półświadomie rejestrowała przekazywany plan
    — Okej — plan, który wydawał jej się teraz planem idealnym.
    I plan, który dawał jej okazję na refleksję. Mogłaby zauważyć, że to, co robiła, było nie na miejscu. Zrozumieć, jak błędną decyzję podejmowała, opuścić klub i wrócić do siebie, gdzie jak najprędzej starałaby się o wszystkim zapomnieć. Miała szansę, aby postąpić słusznie. Niespokojny wzrok, którym badała własne otoczenie i ludzi, których mijała podczas specjalnie wydłużonej drogi, starał się ją w tym uświadomić. Tak samo zachwiany uśmiech, kiedy zboczyła na moment tylko po to, aby zamówić ostatniego drinka, dla odwagi. Tylko po co jej była ta odwaga?
    Nigdy nie stresowała się spotkaniami z Ryujin, tylko podczas nich czując się sobą i wolną; mimo tego, jak niepoprawne były. Lecz może to nie to budziło w niej nerwy? Może to ponowna chęć wyglądania jak najlepiej w jej oczach; może myliła nerwowe motyle w brzuchu z tymi, które roznosiły mrowienie wzdłuż podbrzusza i przez palce, w formie odreagowania obecnej ekscytacji. Je również może powinna była odebrać jako ostrzegawcze sygnały, starające się zwieść ją z ryzykownej, bezpodstawnej drogi, na jaką zboczyła przy wejściu do limuzyny.
    Jednak brnęła dalej, wtapiając się jak najlepiej w tłum, odzyskując pewność w kroku wraz z przepływem promili we krwi, a na jej usta wstąpił drobny, nerwowy uśmiech, poprzedzający nagłą suchość w gardle, kiedy trafiła pod wyznaczone miejsce. To, w którym tak dawno nie była; które niemalże wypchnęła z pamięci, a teraz tak ochoczo wpuszczała z powrotem do siebie. Nie myśląc o tym, co spotka ją następnego ranka. Ani o tym, co mogło się za tym wszystkim kryć.
    Z lekka drżąca dłoń stuknęła w drzwi prywatnej loży, pozwalając jej wejść do środka; wlepić urzeczone, wyczekujące spojrzenie w Ryujin. A ciche zamknięcie się drzwi, równe pięć minut po tym, jak ostatnio to zrobiły, były niczym ostatni gwóźdź do jej trumny, w której nawet nie wiedziała, że leży.

    please do, Jinnie

    OdpowiedzUsuń
  13. Przez moment poczuła strach; spięcie pod wpływem teraz jej odległego rozsądku, starającego się przekrzyczeć przyjemny szum władający jej umysłem. Przyjemność była głośniejsza. Tęsknota krzyczała głośniej od wszystkiego, wyczekując chwili, kiedy będzie mogła wrócić do czasu, gdzie mogła oddawać się tej przyjemności bez wyrzutów; jak na studiach, dopóki nie stchórzyła pod presją życia, które kreowali i wykrzywiali wszyscy w jej otoczeniu
    — No… nie wiem — uśmiechnęła się zaczepnie, zerkając przy tym na otworzonego szampana jak i jeden z kieliszków. Na ten, który wołał jej imię, choć już przesadna ilość alkoholu przepływała przez jej system. Nie miała jednak czasu po niego sięgnąć, tym samym tracąc ochotę, kiedy Ryujin zmniejszyła dzielącą ich odległość.
    I zmiękła od razu, kiedy dłonie dziewczyny odnalazły swoje miejsce na jej ciele, a znajomy ciężar dodatkowo oddziaływał na rozchwiane zmysły. Zawsze wiedziały, na którym miejscu się oprzeć; jak mocno zacisnąć palce, aby Kanchana bezwiednie zbliżyła się jeszcze bardziej. Oczy pochłaniały ją w całości, łechtając przy tym ego, kiedy sprawiały wrażenie niepotrafiących skupić się na czymkolwiek innym, niż właśnie na niej. Chwilami miała wrażenie, jakby Young posiadała dokładną instrukcję zdradzającą, jak powinna się z nią obchodzić. Nikt nie działał na Moore tak, jak ona. Nikt nie znał jej słabych punktów, ani nie wiedział, co musiała usłyszeć, aby kompletnie przepaść. Chwilami miała wrażenie, że Ryujin znała ją lepiej, niż ona samą siebie.
    Nie obchodziło jej, jak bardzo będzie wszystkiego żałowała. Z jakimi wyrzutami sumienia spotka się już o poranku, czy w pierwszej chwili, jak jej mózg zdąży otrzeźwieć. To nie były jej problemy - nie teraz. Wszystkim mogła przejmować się później, teraz zapominając o jego istnieniu. Bo były tylko one i prywatna loża, którą mimo minionego czasu, dalej wyraźnie widziała przed oczami, kiedy tylko mignęło jej w głowie blade wspomnienie.
    Wsłuchiwała się w słowa Ryujin, mimo coraz większego trudu w tym, aby skupić się na melodyjnym głosie i tym, co jej przekazywał. Rejestrowała znaczenie z lekkim opóźnieniem, mimochodem lgnąc coraz bliżej z dłońmi splatającymi się za karkiem dziewczyny, byleby zapewnić sobie bliskość i zmniejszone szanse na nagłe odsunięcie się. Chyba by tego teraz nie wytrzymała; nie, kiedy miała ją tuż przed sobą, z oddechem, który mieszał się z jej własnym i jeszcze bardziej otępiał zmysły. Z dokładnie tym dotykiem, którego potrzebowała do, nawet tak ulotnego, szczęścia. Z ustami, których jeszcze nie miała okazji zasmakować, choć już zaczynała za nimi wodzić, nie będąc w stanie zadowolić się przelotnym, lekkim muśnięciem, na które zdobyła się przy wyszeptaniu szczerych, teraz niemalże spływających z jej języka, słowach
    — Za bardzo za Tobą tęskniłam, żeby nie przyjść.

    Chani

    OdpowiedzUsuń
  14. Czekała. Niecierpliwie, ze zdradliwie sunącym po całej twarzy wzrokiem i dłońmi chcącymi przysunąć dziewczynę jak najbliżej siebie, ale czekała. Sama obecność rąk na jej biodrach zdołała wystrzelić dreszcze wzdłuż jej kręgosłupa - pasowały tam idealnie, wiedziały dokładnie, w którym miejscu się odnaleźć, aby trzymać ją jak najpewniej. Aby nie pozwolić jej na wyrwanie się z narzuconej, pożądanej bliskości.
    Nie równały się jednak z omamiającym mrowieniem, jakie ogarniało jej ciało, kiedy poczuła stanowczy ruch. Kiedy nie miała czasu na złapanie oddechu przed poczuciem wygłodniałych warg Ryujin na swoich własnych, ulegających jej niemal od razu. Posłusznie podążającymi za wyznaczonym, chaotycznym, a uzależniającym rytmem, podczas gdy dłonie samoistnie wsuwały się w ciemne kosmyki, szukając w nich mary oparcia.
    Oddawała się intensywności, z jednej strony ją przytłaczającą, a z drugą tak kusząco oślepiającą zdrowy rozsądek, który już dawno stracił siłę przebicia; rzucony w odmęty samej siebie, byleby czerpać jak najwięcej z ofiarowanej jej okazji. Z tego, że znowu mogła być z Ryujin i dotykiem, który rozumiał ją, jak żaden inny. Którego nie potrafił powtórzyć jej narzeczony, dając jedynie namiastkę tego, co potrzebowała. Którego mogłaby szukać wszędzie, a i tak odnalazłaby tylko u tej jednej, wyjątkowej osoby.
    Jakaś jej część; ta, pragnąca wyzwolenia się z objęć kariery i postawionych oczekiwań, wiedziała, że właśnie tutaj chciała być. Nie liczyło się to, czy powinna, czy nie; były tylko jej chęci i potrzeby, których nikt tak dobrze nie zaspokajał, jak Ryujin. To ona wiedziała, jak z nią rozmawiać. To przy niej mogła się otwierać w słabszych chwilach, nim zbudowała wokół siebie grubszy i trwalszy mur, byleby dopiąć swego marzenia. Powoli pokazujące swoją złudną postać, którą co rusz starała się przywrócić i pielęgnować.
    Ale teraz nie musiała. Wszystko odganiało myśli o tym, co wypadało, na rzecz błahej przyjemności. Oślepiającej i rosnącej na sile żądzy, która wzburzyła się w jej ciele wraz z niechcianym odsunięciem się Ryujin. Ledwie powstrzymała własne ciało, które chciało podążyć tuż za nią; nie pozwolić na nagłe zaistnienie przestrzeni, która nieprzyjemnie drażniła swą temperaturą jej skórę. Dopóki automatycznie nie poczuła rozlewającego się po niej ciepła, sięgającego zarumienionych polików i zaczerwienionych warg, które odruchowo zwilżała językiem. A Kanchana posłusznie wykonała kilka kroków do przodu, byleby zająć wyznaczone i utęsknione miejsce.
    Ignorowała drgnięcia ud, zaciśniętych nieznacznie na nogach Ryujin, kiedy poczuła dłoń wędrującą po okrytych gładkim materiałem plecach. Ignorowała to, jak naturalnie przyszło jej pochwycenie materiału sukienki, byleby na jak najkrócej przerywać pocałunek przy przeciągnięciu jej przez głowę i lekkim poczochraniu włosów, zostając w skąpej bieliźnie. Ignorowała odległą, przytłumioną masą innych wrażeń, czerwoną lampkę migającą w jej głowie przy każdym spotkaniu z Young.
    Bo jej potrzebowała. Bo za nią tęskniła, co wyrażały jej dłonie, badające znajomą skórę. Momentalnie oparte na karku, aby zsunąć się wzdłuż ciała; przelotnie pod materiał czarnego topu, nim znalazły na ślepo oparcie na pasku spodni. Z nieskrywanym pośpiechem i pożądaniem
    — Ryujin, proszę — równie silnym, jak w ledwie wypowiedzianych pomiędzy pocałunkami słowach. Pojedynczych, krótkich, a kompletnie ją odsłaniających.

    kiss me and take off your clothes

    OdpowiedzUsuń
  15. Była kompletnie zaślepiona. Zaślepiona wrażeniami, które groziły wykruszeniem się z jej pamięci, choć były jednymi z najbardziej dla nich cennych. Do których wracała samotnymi wieczorami, spędzonymi przy butelce wina i ściskanym w dłoni telefonie, w którym mogła dojrzeć największy, popełniony przez siebie błąd. Miała usunąć tę rozmowę, tak samo jak sam numer, do którego nigdy nie powinna powracać. A jednak jedyne, na co się zebrała, to na nieodpowiedzialne poleganie na pracy, która zajmowała cały jej czas. Na ostateczne, acz tak niewiele znaczące, zarchiwizowanie rozmowy, byleby nie stracić jej na stałe. Choć powinna.
    Tego potrzebowała, aby zostawić ich relacje za sobą; wszystkie słodkie wspomnienia, które przybierały formę największego koszmaru, kiedy ponownie stawała przed Elliotem i splatała palce ich dłoni podczas kolejnego, wspólnego wyjścia po zajęciach, chwilę wcześniej śmiejąc się słodko w usta Ryujin i czerpiąc niepoprawną przyjemność z dłoni opartych na jej biodrach.
    Tego potrzebowała, aby z żałosną wręcz łatwością nie poddać się własnym emocjom i potrzebom.
    A jednak wpadła prosto w pułapkę, której nawet nie widziała, bo przybierała formę przenikliwego, ciemnego spojrzenia, zsyłającego dreszcze wzdłuż jej kręgosłupa. Dłoni, które wiedziały dokładnie jak ją dotknąć i chwycić, wbijając palce mocniej, niż przypuszczałaby wcześniej, że mogłaby znieść. Jak przy przeniesieniu jej na kanapę, z imieniem Ryujin słabo wybrzmiewającym spomiędzy rozchylonych warg, kiedy omiótł ją oszukany powiew chłodnego powietrza. Kiedy doskwierał jej nagły brak bliskości, w którą wczepiała intensywnie swoje dłonie, bo podświadomie zdawała sobie sprawę z ulotności spotkania.
    Jednak teraz o tym nie myślała; nie myślała tak naprawdę o niczym, oprócz o szumie w jej uszach, który zagłuszał jakąkolwiek muzykę z klubu, a przepuszczał do świadomości jedynie głos Ryujin, którego stanowczy, kuszący ton dalej odbijał się echem w jej głowie. Wyduszał spomiędzy warg ciche westchnienia, wraz z każdym, odczuwanym pocałunkiem, który jedynie zwiększał jej niecierpliwość rozprowadzanym od siebie, krótkotrwałym szczypaniem. Może zazwyczaj nieco bardziej bolesnym; może będącym takim, który wywołałby na jej twarzy delikatny grymas, a teraz jedynie roznosił rozkoszne dreszcze po rozgrzanym ciele, łaknące całej uwagi nachylonej nad niej dziewczyny
    — Zrobię, co chcesz Ryujinnie. Wszystko — wyznała szczerze. Głupio. Bez chwili zawahania się, choć przecież wiedziała, że nie była w stanie dotrzymać słowa, w które w tym złudnym momencie tak mocno wierzyła. Goniła jednak za tym, czego sama chciała; samolubnie. Tak jak zwykle — Więc błagam… proszę — nie było jej stać na nic więcej, oprócz urywanych słów, wyrywających się pomiędzy drżącym oddechem i bezwolnie wiercącym się ciałem, starającym się wyswobodzić z żelaznego chwytu dziewczyny, dodatkowo trafiającego w jej czułe, znane tylko Young, punkty.

    touch me where you need to

    OdpowiedzUsuń
  16. Wszystko było zakropione prymitywizmem. Prostym pożądaniem, któremu nie starała się sprzeciwiać, a jedynie pozwalała, aby podejmowało za nią decyzję. Agresją, jaka kryła się nie tylko w ruchach Ryujin, ale i w ciele Kanchany, które starało się odnaleźć choćby chwilowy upust dla napięcia, jakie się w nim gromadziło. Błaganiem, przypominającym żałosne skomlenie, które tak wymownie i drażniąco pozostawało przez brunetkę ignorowane.
    I wszystko balansowało na niesamowicie cienkiej, łatwej do niedojrzenia, granicy przyjemności. Wystarczył jeden, nieodpowiedni ruch; zbyt mocne ściśnięcie palców, przesadne omijanie wyeksponowanych potrzeb, zęby boleśnie haczące o wrażliwą, podatną na niemalże wszystko, skórę. Tak niewiele było potrzebne, aby wyrwać Moore z błogiego otępienia i zmusić, aby odepchnęła z oburzeniem dziewczynę; zebrała się z wydzielonej wyłącznie dla nich, a przynajmniej tak myślała, przestrzeni, i uniknęła większego kaca moralnego, niż ten, o który teraz tak ciężko walczyła.
    Lecz Ryujin znała ją za dobrze. Wiedziała, co zrobić; wiedziała, jak głęboko mogła wbić paznokcie, aby drobny grymas przeobraził się w rozkoszne westchnięcie wraz z przepływem dreszczy po całym ciele. Wiedziała, jak odebrać jej tchu nagłym, rozpalonym pocałunkiem, za którym ledwie nadążała i czuła, jak marne miała szansę na odzyskanie kontroli. Coś, co na co dzień potrzebowała jak tlenu, choć i tak niewiele było zależne od niej. Coś, co tak posłusznie oddawała w jej ręce; na ślepo i z głupim zaufaniem, bo jeszcze nigdy się nie zawiodła. Bo jeszcze nigdy nie było jej lepiej, niż w chwilach, kiedy zezwalała Young na robienie z nią tego, co jej się żywnie podobało.
    — Ryujin… — bezmyślnie, ulegle prosząc się dalej o więcej. Aby poczuć ją jak najbliżej siebie i wynaleźć to ciepło, któremu nie mogło się równać żadne inne i które jako jedyne potrafiło otoczyć ją w całości; działać na nią w przeróżne sposoby, w zależności od pozostałych bodźców.
    Bezwiednie więc wiodła dłońmi, wykorzystującymi chwilę zostania wypuszczonymi, po odkrytych plecach, aby wpleść palce w ciemne włosy, kiedy nie starała się już zachowywać marnych pozorów poprzez hamowanie każdego ze zdradliwych odgłosów czających się na czubku jej języka. Owianych jeszcze większą dozą desperacji, kiedy tempo po raz kolejny zwalniało, a sama czuła się, jakby była w szczytowym punkcie rollercoastera; w tym otępiającym oczekiwaniu na zjechanie w dół, na rozplątanie się supła ściskającego jej żołądek.
    Tego samego, który zmuszał mięśnie brzucha do momentalnego napinania się wraz z każdym, rozedrganym oddechem, wywołanym przez kolejny z rzędu pocałunek. Oddawała się niemalże wypalanej na jej skórze ścieżce, ruchu ciała Ryujin, coraz to nieznośniej zawieszonej nad nią i przeciągającej wszystko w czasie. Nieznośnie, a zarazem otępiając; wypełniając Kanchanę błogością na myśl, że byłaby w stanie spędzić tak kolejne, niezliczone godziny. Całą noc, czy cały tydzień. Cały swój czas, byleby nigdy nie tracić ironicznej wolności, jaka teraz fałszywie przepływała przez jej ciało.
    Bo nie słyszała lekkiego uchylenia się drzwi, ani pstryknięć kamery, która była niczym ostatni gwóźdź do jej trumny. Nie słyszała nic oprócz szumu własnego serca i przeraźliwie płytkiego oddechu, starającego się dogonić dawno utracony rytm, byleby samodzielnie przedłużyć ten moment - dodatkowo rosnący w siłę przy każdym drgnięciu ciała; poruszeniu się mięśni i wokalnym westchnięciu. Bezwolnym zaciskaniu nóg wokół dziewczyny w poszukiwaniu upustu, jakiego pragnął jej organizm
    — Ry- ujin — z błogim, łamliwym głosem, tak ślepo jej ufającemu, bo jedyne o czym wiedział, to czysta przyjemność i żądza, jaką w niej zbudzała. Bo oddziaływała na Moore jak najdroższy, najczystszy narkotyk, którego nie chciała nigdy odstawiać.

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie miała kontroli, nawet nie czuła, aby posiadałaby choćby jej najmniejszy naparstek. Była w pełni zależna od Ryujin i jej słów, zachowań i nawet rzeczy tak błahych, jak to, w jakim rytmie łapała oddech. Miała wrażenie, jakby nawet nie potrafiła myśleć sama za siebie.
    Lecz nie chciała tego robić, kiedy było jej tak dobrze. Oddanie się brunetce całkowicie ją omamiało i wywoływało błogie mrowienie na całym ciele, bo czuła się jej. Czuła, jakby należała tylko wyłącznie do Ryujin i wyznaczanego przez nią tempa. Kiedy posłusznie podnosiła nieznacznie biodra, by ułatwić zdjęcie bielizny. Kiedy równie posłusznie, acz z trudem i czymś wręcz na pograniczu bólu, hamowała się przed zbyt samolubnymi i goniącymi za otępiającą przyjemnością ruchami.
    Myślała tylko o tym, a nie o, zatopionym w szumie mieszanki dźwięków, kliknięciu drzwi, kiedy znowu, choć ku jej nie wiedzy, znowu zostały tylko we dwie. Bo już dawno zapomniała, gdzie naprawdę była; bo przy każdym przymknięciu powiek widziała wyłącznie Ryujin i któryś z pokoi, do którego akurat uciekały, by zostawić wszystko za sobą. Tak jak teraz, gdzie za drzwiami rozciągał się parkiet z tańczącymi ludźmi, część z nich kojarząca ją z wielkiego ekranu lub gazet. A w mieszkaniu wielkie, pościelone łóżko, które dzieliła z narzeczonym, choć nie potrafiła sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz trzymała go za dłoń nie ze względu na pozory sprawiany dla licznych, śledzących jej kroki, aparatów.
    Nic z tego się dla niej nie liczyło; nie istniało, kiedy po raz pierwszy od dawna było jej tak dobrze, wmawiając sobie, że byłaby gotowa stracić wszystko, byleby trwać w tym uniesieniu już na zawsze. Przytłaczającym, pozbywającym ją zmysłów i wywracającym oczy w tył głowy, bo nie dawała rady nadążyć za własną przyjemnością, czy tym bardziej zachować nad nią kontrolę. Zmuszającym ją do setki sprzeczności, kiedy ciało bezwiednie wiło się pod presją wyznaczonego rytmu, lecz wpleciona we włosy, wbijająca się bez litości dłoń, trzymała Ryujin jak najbliżej, byleby nie znalazła szansy na odsunięcie się, czy co gorsza, zatrzymanie wszystkiego, podczas gdy druga sunęła paznokciami po odkrytej skórze i szukała szans na marne i niechlujne dogonienie wyznaczonego rytmu.
    I idiotycznie, a tak chętnie, dopuszczała dalej do siebie myśl o tym, jak bardzo za tym tęskniła. Jak bardzo tęskniła za nią i wszystkim, co się z nią wiązało. O tym, że gdyby naprawdę mogła, wybrałaby właśnie tę ścieżkę - posłusznie i ochoczo podążającą za Young, mimo że było pełne niepewności i gotującego się w Moore strachu przez brak obecnej tam stabilności.
    Bo gdyby naprawdę mogła, codziennie oddawałaby się dokładnie temu samemu szaleństwu, jaki osiadał na jej płytkich oddechach i wulgarnie wypowiadanym imieniu, zapominając o wszystkim, oprócz samej Ryujin, która mimo tylu miesięcy rozłąki, dalej znała ją najlepiej.

    tak parno, że to przesada…

    OdpowiedzUsuń
  18. Czuła się jak w niebie. Czuła się na miejscu, choć robiła dokładnie to, od czego powinna trzymać się z dala, i co jej nie wypadało. Znajdowała się w jednym z huczniejszych klubów, w którym powinna się zjawiać co najwyżej w towarzystwie narzeczonego, o ile w ogóle - bo przecież wisiała nad nią praca i szykowania do ślubu oraz wesela, którego data odznaczała się w kalendarzu niczym szare przypomnienie rzeczywistości i przyszłości, jaka na nią czekała.
    Tam właśnie miała się znaleźć, to było jej przeznaczone i zapisane w wyłożonych przed nią kartach, na które spoglądała pustym wzrokiem i niemą zgodą.
    W głębi serca nie chciała niczego z tego - pragnęła jedynie rozwijania swojej kariery, wychodząc poza ramy przypisanej jej roli i próbowaniu sił w bardziej wyzywających i męczących rolach. W czymś, co testowałoby jej umiejętności i zmuszało na nieustanne wspinanie się na coraz to wyższy poziom. Nie chciała komedii romantycznych i powierzchownych dramatów, których scenariusze lądowały nieustannie w jej rękach. Nie chciała ślubu, ani wesela. Nie chciała Elliota.
    A jednak dążyła do kompletnego przeciwieństwa. Bo miała nad nim kontrolę; czuła władzę nad tym, jak prezentuje się w oczach innych. Jak wiele przysparzało jej to korzyści i pozwalało imieniu rosnąć na sile. Bo unikając podejmowania się wyzwań i dążenia za zduszanymi potrzebami, nie ryzykowała zszarganiem swojej reputacji, która jak kariera, była dla niej najważniejsza.
    Bo bała się, że jeśli straci je obie, stanie się nikim.
    Traciły na wadze dopiero teraz, kiedy mimo odurzenia alkoholowego i kierowania się prostymi żądzami, sięgała do najszczerszych reakcji i potrzeb. Czując się na miejscu, tuż przy Ryujin, wokół której bezwolnie oplatała lekko drżące nogi i szukała oddechami uspokajającego rytmu. Każdym złapaniem powietrza przez lekko rozchylone wargi, kiedy przymknięcie oczu pozwalało jej tkwić dłużej w zajmującej jej ciało błogości, jedynie pogłębianym przez nagłe pojawienie się słodkiego ciężaru na brzuchu.
    Odruchowo splotła palce nieco ciaśniej, uważając, aby pomalowane, krótko obcięte paznokcie nie wbijały się boleśnie w ciepłą dłoń. Z kolei bez pomyślunku oddawała się czerpanej przyjemności nawet z tej, kojącej bliskości; z myśli, jak bardzo pragnęłaby trwać w takiej chwili na co dzień, z Ryujin. Z nikim innym, niż z nią, bo przy nikim nie czuła się tak wolna i tak sobą.
    — Ryujinnie… — cichy pomruk po raz kolejny prześlizgnął się przez jej usta, kiedy wolna dłoń odnalazła twarz dziewczyny i ostrożnie zgarniała pojedyncze, opadające na nią kosmyki za ucho, leniwie przymykając co rusz własne powieki — Cieszę się, że wróciłaś — bo teraz, w tym, niesamowicie kruchym momencie, właśnie tak było. I pozwalała sobie na oddanie się mrowieniu, jakie obejmowało całe jej ciało wraz z rozluźniającym ciepłem i ciężarem jedynej osoby, jaką chciała obok siebie.

    ale po co tak

    OdpowiedzUsuń