właść.
Fabian Sebastian Cavallaro ♦ 25 latek ♦ urodzony 1 lutego 1998 roku w Nowym
Jorku ♦ Najstarszy i jedyny syn Tommaso Cavallaro, właściciela firmy
transportowej Cavallaro Enterprises i
Celeste Chastain, artystki i krytyka sztuki ♦ Przymierza się do objęcia
stanowiska COO w firmie ojca ♦ W trakcie robienia licencji na pilota samolotów pasażerskich ♦
Hobbystycznie fotograf ♦ Dwupiętrowy, bo rodzice tak chcieli, apartament
na czterdziestym piątym piętrze mieszczący się na Park Avenue ♦ Wierna
towarzyszka wypadów poza miasto Gina ♦
Instagram
Dostał od
życia szansę, której nie zamierza zmarnować.
Nie
pamięta swojego życia przed, pamięta jedynie to co było potem. Pierwszym dobrym wspomnieniem zawsze będzie ciepły uśmiech pani Cavallaro oraz mocny
uścisk pana Cavallaro. Pamięta swój pierwszy dzień w wielkim
apartamencie wysoko w chmurach, pamięta wybieranie nowych, własnych zabawek do
pokoju i dużego owczarka niemieckiego, Alberta, który już od pierwszego dnia
spał w nogach w jego łóżku. Pamięta, że od tamtej pory zasypiał bez strachu.
Robi to
dokładnie to, czego oczekują od niego rodzice i ku zaskoczeniu, wcale nie czuje
się do tego przymuszony. Będąc nastolatkiem był już świadom tego, że ojciec w przyszłości będzie chciał przekazać mu firmę i zamierzał zrobić wszystko, aby
był z niego dumny. Starał się nie sprawiać im kłopotów, choć jak wszyscy –
swoje ma za uszami. Zgodnie z wolą rodziców ukończył biznes i administrację na
Columbia University, a gdy odbierał dyplom widział w ich oczach dumę, na której
mu tak bardzo zależało. Nie osiadł na laurach, nie mógł, a przede wszystkim nie
chciał.
Znika zawsze na kilka tygodni, aby podróżować po świecie. Najbardziej upodobał sobie trekking po parkach narodowych Stanów Zjednoczonych, który niejednokrotnie przemieniał się w spanie pod gołym niebem. Zabiera ze sobą aparat na każdy wyjazd, chcąc uchwycić piękno natury, a efekty jego pracy często można znaleźć na mediach społecznościowych. Rankiem można go dostrzec biegającego po Central Parku razem z Giną. Zawsze zatrzymuje się przy ulubionej kawiarni, gdzie spędza kilka minut na rozmowie z uroczą baristką. W skrojonym na miarę garniturze pojawia się tylko w pracy i na biznesowych spotkaniach. Mieszka w zbyt dużym, zbyt ciemnym apartamencie, ale to sprawia radość jego rodzicom, więc nie ma żadnego powodu do narzekania. Ceni sobie prywatność, dzieli się na Instagramie tylko tym, czym chce się podzielić. Przede wszystkim nie wtrąca się w nastoletnie dramaty, od których Upper East Side pęka w szwach, a swoje brudy stara się prać po cichu.
[O mamo, to jego spojrzenie 🤤 trochę zbyt długo się na niego patrzyłam, podejrzewam, że nie tylko ją zwróciła bym na Fabiana uwagę. A Gina jest prześliczna, pewnie gdyby Octavia ja zobaczyła w Central Parku, od razu wzięłaby się za głaskanie 🤣
OdpowiedzUsuńWiecie, gdzie nas szukać jak coś 😏]
Octavia
[Oooo wooow, oczy! Genialne oczy!
OdpowiedzUsuńWspaniale widzieć Cię z kolejną postacią <3 On wydaje isę taki normalny, jeśli wiesz, co mam na myśli. Nie pcha się w dramy, nie rozsiewa zamętu, nie pomiata ludźmi. No szok, że się uchował, jak diamencik na UES!
Hmmm, chętnie bym fotografa spiknęła do zabawy z Zuri, więc gdybyś miała ochotę pokolekcjonować wątki, chodź do nas, jej się przyda szczery i dobitny przyjaciel! :d Dobrej zabawy dla was! ]
Zuri
Spotted: Powoli wiosna zbliża się do Nowego Jorku, noce stają się krótsze, a poranki coraz cieplejsze. Wiecie, co to oznacza? Nasz Golden Retriever Boy coraz częściej przesiaduje w Central Parku, nie tylko uprawiając poranny jogging, ale też podając sobie piłkę z kumplami na Owczej Łączce, a przy tym uważając, by dziewczyny po drugiej stronie trawnika miały na nich dobry widok. Będę codziennie śledzić prognozę pogody, czekając na ten dzień, kiedy przy dużym słońcu zobaczę napis shirtless. Nie da się nie lubić F, ten facet po prostu nie ma wad... No, może jedną. Kręci się przy nim stanowczo za dużo dziewczyn!
OdpowiedzUsuńWitam na blogu!
buziaki,
plotkara 💋
[ Ależ on jest fajny! I taki normalny na tle tych wszystkich rozkapryszonych dzieciaków, aż powiało świeżością. Fabian zdaje się niezwykle dojrzały i rozsądny, a to, że chce wprawić swoich rodziców w zadowolenie i widzieć w ich oczach jest tak naturalne, że chyba sporo ludzi mogłoby się z tym utożsamić. Fajnie, że mimo to ma swoje pasje i stara się w nich spełniać :D
OdpowiedzUsuńChoć mamy ze sobą wąteczek to zaproszę tym razem do Mili, bo mam wrażenie, że mogłaby się sporo od niego nauczyć ;>
Bawcie się dobrze! ]
Mila i reszta bandy
[ Hej! Nie będę pierwszą i ostatnią osobą, która zachwyci się nad doborem wizerunku, zdjęcie jest piękne i ciężko odwrócić wzrok od tych hipnotyzujących oczu... Chłopak wydaje się zbyt porządny jak na miejsce, w którym przyszło mu żyć, ale może swoją porządnością i zaradnością właśnie zdoła namieszać?
OdpowiedzUsuńŻyczę udanej zabawy i mnóstwa weny! ]
Hyunjin
[JA WIEM. Ja wiem, że moja regularność odpisowa jest tragiczna, ale on jest tak świetny, że nie mogę przejść obojętnie koło niego xD WIĘC BŁAGAM, chciej jeszcze jeden wąteczek ze mną xD odezwę się na hg w nieco bardziej wolnej chwili :D]
OdpowiedzUsuńMargo&Mims
[Nie wierzę w to, że to taki grzeczny chłopak, ja coś czuję, że te jego brudy, które stara się prać po cichu, to jakieś ciekawe sekrety XD Ja chyba wszędzie staram się doszukać dramy haha. Bardzo fajny jest, chce się wiedzieć więcej, no i jak już zostało wspomniane - piękne oczka u pana na zdjęciu! Dużo weny i wąteczków, do siebie nie zapraszam, bo i tak już zalegam z odpisem Cornelii, a czasu to tylko coraz mniej :(]
OdpowiedzUsuńMin Ari & Ahn Sunghoon
[Dziękuję pięknie za powitanie i te wszystkie miłe słowa! 🖤 Ja znowu na odwrót, czytałam książkę za dzieciaka i jakoś nigdy potem nie mogłam się przyzwyczaić do tej aktorki jako Blair, kojarzyła mi się z jakiegoś powodu z buldogiem francuskim (nie pytaj, ja nie wiem)... I też wyczekiwałam jakiejś postaci kanonicznej, więc stwierdziłam "aaa, zrobię". Może i reszta gromadki przyjdzie i napiszemy ich na nowo, hihi.
OdpowiedzUsuńA Twój pan jest bardzo fajny i sama się przymierzałam, żeby go powitać! I jak wyżej, ja taka do dram przyzwyczajona, że wiary nie daje, że ten chłopak jest taki dobry, jak go malują. Na bank coś tam kombinuje... tylko jeszcze nie wiemy co :D Ale oczywiście nic mi do głowy nie przychodzi i żadnego pomysłu na relacje nie mam, więc może... Jakiś totalny spontan? Dawno takiego wątku nie pisałam. Może Gina wbiegnie na Blair, jakaś rozlana kawa, jakieś przeprosiny, zaproszenie do kawiarni. Waldorf jest co prawda dużo młodsza, ale czy to w naszym plotkarowym uniwersum komukolwiek przeszkadza? XD]
— Nie, nie przyjdę dzisiaj... ale czemu, nie, posłuchaj...
OdpowiedzUsuńDziewczyna trajkotała przez telefon, powoli stawiając kroki przez siebie. Paliła cienkiego Merita, uważając, by przypadkiem jeszcze żarzący się popiół nie opadł na zamszowe, czarne i ultrawysokie kozaki, które miała dzisiaj na sobie pierwszy raz. Ultrawysokie buty pasowały idealnie do ultrakrótkiej sukienki i utrakrótkiej pelerynki. Całości dopełniały złote dodatki tu i tam, a to jako klamra przy kołnieżu, a to jako ciężka bransoleta wsunięta na aksamitną rękawiczkę. Równie dobrze mogłaby w takim stroju iść prosto na Fashion Week — po prawdzie ta stylizacja była jedną z tych, w jakich miała zamiar się tam pojawić. I zdecydowanie nie pasowała do tego, by marnować popołudnie na zajęciach z filmu u pani Fletcher, dobre sobie.
— Zabiję się, daje słowo, jeśli jeszcze raz pójdę na imprezę tej idiotki. Po co ty tam w ogóle jeszcze chodzisz? Wiesz, że tracisz w oczach ludzi za każdym razem, gdy przekraczasz próg jej mieszkania? Wiesz o tym? — zachichotała do telefonu. Rozmawiała z przyjaciółką, która dzisiaj w ogóle odpuściła sobie szkołę. Leczyła kaca i planowała kolejną imprezę. Będzie miała szczęście, jeśli w ogóle przyjmą ją w tym roku do jakiegokolwiek college'u.
W końcu brunetka przystanęła, zgasiła wypalonego papierosa i wrzuciła do popielnicy przy śmietniku, a potem poprawiła kubek kawy w dłoni — naprawdę dziwne, że balansując i kawą, i fajką w jednej ręce, udało jej się uniknąć tragedii. Ale cóż, chyba musiała być jej przeznaczona!
To wszystko zdarzyło się za szybko. Najpierw do uszu Blair dobiegło przeciągłe szczeknięcie pełne radości, potem usłyszała tuptanie, krzyki mężczyzny, a sekunde później już wypuszczała kubek z rąk, lecąc prosto na ziemię. Napój chlusnął w górę, a gdy tylko dziewczyna opadła na zimny chodnik, pies podleciał prosto do jej twarzy, chyba gotowy zlizać łzy z jej policzków.
Łzy złości, rzecz jasna.
— Zostaw! Mnie! Ty! Przebrzydła! Bestio! — krzyczała, starając się odepchnąć od siebie wyjątkowo koleżeńskiego szczeniaka, który jednak nie odpuszczał. Jedną ręką zasłoniła twarz, więc widziała tylko buty mężczyzny, któremu właśnie udało się do niej dobiec. — Proszę zabrać ode mnie tego... Tego... Tego psa! Och, tylko wstanę, a się z panem policzę!
Wyglądała naprawdę śmiesznie. Nie dość, że beret zjechał jej na pół głowy, włosy jej się rozczochrały, to jeszcze całe ubranie miała pomięte, nie wspominając już o łzach wściekłości... Wyglądała jak definicja zdania "czuję się, jak wyciągnięty z pralki".
[Jestem w takim razie ze spontanem <3]
Mila zawsze prezentowała się nienagannie. Niezależnie od tego, czy wychodziła na kawę z koleżanką, ruszała na zakupy, czy była na niedzielnym kacu i spędzała popołudnie w czterech ścianach swojego apartamentu. Od dziecka wpajano jej, że musi się należycie prezentować, zachwycać wszystkich wokół. Weszło jej to tak bardzo w nawyk, że niemal od razu po przebudzeniu przybierała zadowoloną, niewzruszoną niczym maskę. Zawsze wyprostowana, zawsze ubrana w to co najlepsze, zawsze przywdziewająca jeden ze swoich najładniejszych uśmiechów. Niczym niewzruszona powierzchnia przydawała się zarówno w pracy jak i w życiu codziennym. I tu i tu słabości nie były mile widzane, a każdą rysę należało szybko zamaskować, czy to ładnym dodatkiem, czy też odpowiednim towarzystwem. Sama wielokrotnie doszukiwała się krzywizn u innych i świadomie je wykorzystywała. Czy kiedykolwiek miała wyrzuty sumienia na widok czyichś łez? Nie. Czy kiedykolwiek zrobiło jej się kogoś szkoda? O boże, w życiu! Jeśli kogoś dało się zranić, ten ktoś sam był sobie winny.
OdpowiedzUsuńDbała o swój wizerunek, ale także o kondycję wiedząc, że w jej zawodze prócz charyzmy wygląd to podstawa. Aktywność fizyczna nie była jednak jedynie przykrym obowiązkiem, w porównaniu do paskudnej, głodowej diety którą katowała ją wynajęta dietetyczka. Na prawdę lubiła spędzać czas na świeżym powietrzu, czy też zamknąć się na siłowni ze słuchawkami wetkniętymi w uszy gdzie mogła skupić się tylko na sobie.
Pogoda sprzyjała coraz bardziej wychodzeniu, zdecydowała się więc na krótką przebieżkę przed spotkaniem z jedną z koleżanek. Od stóp po czubek głowy ubrana była w ubrania oznaczone znaczkiem Balenciagi. Włosy schowała pod czabkę z daszkiem upinając je wcześniej w ciasną kitkę. Na peirwszy rzut oka prezentowała się jak ktoś lepszy, ktoś spoglądający na świat z góry. Lubiła własną wyniosłość, bo w końcu miała do niej pełne prawo.
Przemirzała Central Park skupiajac się na spokojnym oddechu i ignorowaniu ciekawskich spojrzeń kierowanych w jej stronę. Była przyzwyczajona do uwagi, która nieodstępowała jej o krok. Była pod ciągłym ostrzałem opinii publicznej, z czasem więc zaczęła ją ignorować starając się, by zbyt wiele brudów nie ujrzało światła dziennego, choć każdy kryzys dało się zażegnać mając w swoim arsenale odpowiednie nazwisko, przyjaciół ojca i przede wszystkim dostęp do jego konta bankowego. Potrafiła wiele zdziałać własną samolubnością i urokiem osobistym, bo gdy było trzeba mogła niepostrzeżenie zmienić się z wrednej jędzy w najsłodszą dziewczynę jaką widział Nowy Jork. A ostatnio musiała wznosić się na wyżyny własnej cierpliwości, gdy pewne niezałatwione sprawy zaczynały dawać o sobie znać.
Zatrzymała się na krótką chwilę, gdy jej telefon zawibrował poraz kolejny, dając znać o nowej wiadomości. Sięgnęła więc po komórkę szybko przeswuwając spojrzeniem po ekranie. W tedy usłyszała znajome, charakterystyczne pstryknięcie aparatu fotograficznego. Była wyczulona na ten dźwięk, który towarzyszył jej od urodzenia po dzień dzisiejszy. Ściągnęła nieco brwi i rozejrzała się w poszukiwaniu intruza. Usłyszała szczekanie psa, więc powiodła wzrokiem w jego stronę. Spostrzegła chłopaka, z aparatem wycelowanym prosto w nią. Prychnęła pod nosem i ruszyła w jego stronę.
Był przystojny, a te cholernie jasne tęczówki mogłyby zrobić na niej wrażenie, mogły nawet usprawiedliwić to, że raczej był zwykłym szaraczkiem wyprowadzającym swojego pieska, ale nie to, że miał czelność robić jej zdjęcia bez pozwolenia. Mógł okazać się jednym z tych parszywych paparazzich, czychających za każdym rogiem, ale szczerze? Nie wyglądał na jednego z nich.
— Za możliwość robienia takich zdjęć płaci się ogromne sumy. — burknęła bojowo, besztając go spojrzeniem. Przelotnie zerknęła na owczarka, który stał koło niego merdając ogonem.
Mila
Już otwierała usta by kazać chłopakowi usunąć te zdjęcia. Była ostrożna, wiedziała, że na świecie nie brakowało dziwaków, którzy przerabiali zdjęcia i publikowali je w sieci, by kogoś ośmieszyć i uprzykrzyć im życie. Z czystej zazdrości lub zawiści, bo tak. Przecież czytała komentarze ociekające hejtem i choć nie była święta i z jej ust niekiedy padały gorsze słowa, ludzi którzy życzyli jej źle było mnóstwo. Zresztą nie tylko jej, show biznes nie był wcale takim łatwym i przyjemnym kawałkiem chleba, a ten świat był po prostu zepsuty. Mila jednak lubiła to zepsucie bez którego nie wyobrażała sobie życia.
OdpowiedzUsuńNim zdążyła cokolwiek powiedzieć jego pies nagle zaczął radośnie podskakiwać na tylnych łapach chcąc zachęcić ich do zabawy. Mila spróbowała się odsunąć o krok jednak pies miał swoje zdanie na ten temat i zaczął plątać się im między nogami, a gdy mocniej szarpnął poczuła jak smycz zaciska się ciasno wokół jej łydek przez co wpadła prosto na chłopaka z aparatem zderzając się z nim niemal czołem.
— Co jest… — warknęła stykając się teraz z nieznajomym klatką piersiową. Nie chcąc upaść, ułożyła dłonie na jego ramionach i podniosła spojrzenie z zadowolonego z siebie psa na bruneta. — Nad psem widzę też nie panujesz. — mruknęła starając się wyswobodzić, ale to niczego nie dało. Parsknęła śmiechem, choć wcale do śmiechu jej nie było. Raczej śmiała się nieco ironicznie, z głupoty całej tej sytuacji, w którą sama się wpakowała bo przecież mogła zignorować natręta i udać się w swoją stronę. Pewnie już spotkałaby się z koleżanką i wchodziłby do Starbucksa, który znajdował się niedaleko.
Pies dalej szamotał się na smyczy, a oni kręcili się starając uwolnić z uścisku smyczy. Mila wywróciła oczami i stanęła nieruchomo. Wzięła głębszy oddech starając się nieco uspokoić.
— Okej, odplącz nas jakoś. — poleciła starając się nie ruszać, by przypadkiem bardziej się nie zaplątali. Zastanawiała się jak w ogóle pies był w stanie tak szybko i tak porządnie okręcić ich kawałkiem materiału. Zerknęła na owczarka, którego pysk wyrażał największe zadowolenie jakie można było sobie wyobrazić. Błyszczące radośnie oczy, wywalony na bok jęzor i rozwarta, dysząca paszcza… Sama kiedyś chciała mieć psa, uroczego małego pomeraniana na którego rodzice kategorycznie się nie zgadzali pomimo jej błagań. Tak więc skończyła bez tej jednej zachcianki, na którą i tak pewnie nie starczyłoby jej czasu.
Dopiero teraz miała chwilę, by przyjrzeć się nieznajomemu z bliska, więc wyraźnie widziała jego przystojną twarz. Może w innych okolicznościach, gdyby był kimś innym pewnie zwróciłaby na niego uwagę, a nawet zaczepiła wciągając do rozmowy i decydując się na mały flirt. Cóż, miała słabość do takich przystojniaków i nawet nie starała się walczyć z tą konkretną słabostką… przecież każdy jakąś miał. A Mila nie lubiła odmawiać sobie zaspokajania swoich kaprysów, czy tym bardziej nie potrafiła zrezygnować z czegoś lub kogoś ładnego, czegoś co idealnie do niej pasowało i wyglądało dobrze na kolejnych zdjęciach na Instagrama. Czegoś czego inni mogli jej zazdrościć.
Mila
Blair nie wiedziała, czy bardziej miała ochotę się rozpłakać, czy roześmiać. Szczęściem jej kreacja niewiele ucierpiała — przydałoby się jej oczywiście pranie i prasowanie, ale koniec końców nie była przecież doszczętnie zniszczona — więc humor jej do końca nie opuścił. Gdy mężczyzna zaoferował jej pomoc, chętnie przyjęła jego wyciągniętą rękę, a choć jeszcze chwilę wcześniej wygrażała mu się, teraz jej gniew jakoś stopniał... Cóż, widok jego przystojnej twarzy na pewno jej w tym pomógł. Jakimś cudem nawet ten psiak nie wydawał się jej tak wkurwiający jak jeszcze przed momentem.
OdpowiedzUsuń— Nie, nic mi nie jest — powiedziała powoli. Nie mogła przecież powiedzieć mu tego, że martwiła się, że następnego dnia nie będzie umiała wysiedzieć na tyłku. — Tylko trochę się poobijałam... No i ta kawa. — Powędrowała spojrzeniem do pustego kubka.
Dopiero wtedy zorientowała się, że musi w tej chwili się dość nieciekawie prezentować. Przeczesała palcami włosy, poprawiła beret, wygładziła pelerynkę, a na koniec wytarła spod oczu resztki łez wściekłości, które jeszcze chwilę temu spływały swobodnie po jej policzkach.
Jak wiele jest w stanie zmienić przystojny mężczyzna, prawda?
— Kawa... Musisz mi teraz odkupić kawę — zażądała, patrząc twardo w oczy swojego rozmówcy. Wytrzymała może kilka sekund, a potem wesoły uśmiech rozszerzył jej usta. — I wypić drugą ze mną, oczywiście. — Kiwnęła głową w kierunku budki z kawą, którą mijała wcześniej, a w której właśnie kupiła swoją, nieszczęśliwie (choć w sumie?) rozlaną latte. — A potem możemy zadbać, by ten słodziak dostał tyle ruchu, ile potrzebuje. I rzuci się na tyle dziewczyn, ile mu się spodoba, o ile to znowu nie będę ja.
Roześmiała się, zakrywając usta dłonią, a potem przechyliła lekko głowę w lewo.
— Jestem Blair Waldorf — powiedziała, wyciągając dłoń w kierunku bruneta.
Zuri bardzo dobrze odnajdywała się na wszelkich publicznych wydarzeniach, choć nie zawsze kończyły sie one porządnie i tak grzecznie, jakby chciała jej mama. Troszkę czasami psociła i broiła, ale nigdy jakoś nie miała powodów, aby martwić się tym na zapas. Bynajmniej jednak swoich skandali nie zamiatała pod dywan, a po prostu nie ukrywała ich wcale, nie udawała, że nic sie nie wydarzyło, tylko bawiła się tym i już. Bawiła się ludźmi i ich opinią, bo wielokrotnie działając pod publiczke, po prostu wykorzystywała ludzką głupote, która była jej zdaniem żenująca tak samo, jak źle dobrane buty u starych bab w klubie.
OdpowiedzUsuńPo ostatnich wydarzeniach kilka dni wahała się, czy pojawić się na jubileuszu jakiegoś tam klubu, do którego należą wszyscy ci, co się liczą na Manhattanie, ale koniec końców nie byłaby sobą, gdyby schowała głowę w piasek i się zaczęła chować. Nigdy nie tchórzyła, nie uciekała, nie unikała ani problemów, ani konfrontacji i teraz mimo pobicia na ostatnim przyjęciu znajomych ojca, też nie miała zamiaru zachowywać się tak paradoksalnie. Nosiła nazwisko Williams, paparazzi zawsze za nią łazili wierząc, że dostarczy im ciekawe materiały i zamiast uciekać od tarapatów, żonglowała nimi jak dziecinnymi zabawkami, a tego stracić nie chciała. Nie byłoby problemem pojawić się samej, ale dawno nie bawiła się z Fabianem i potrzebowała... rozproszenia od pewnego doktorka, więc była to idealna okazja, aby odświeżyć kontakt z ulubionym fotografem. No może nie do końca ulubionym, ale był sympatyczny i na pewno wieczór z nim będzie bezpieczny, więc zadzwoniła po niego i po prostu zaaranżowała im wspólne wyjście.
- Wyglądasz pysznie, kocurku - oznajmiła z pomrukiem, gdy spotkali się już u wejścia do budynku, w którym na wynajętej sali miała odbyć się impreza.
Zuri w czarnej połyskującej sukni bez pleców, ledwie trzymającej sie na cieniutkich jak makaron ramiączkach pochyliła sie, niby po to by tylko poprawić paseczek w srebrnych sandałkach i zupełnie nie wzruszyło jej, że materiał odchylił się, pokazując Fabianowi głęboko odkryty dekolt i jędrne piersi. Możliwe, że zrobiła to specjalnie, jakby chciała go przekonac, że dzisiaj mogą skończyć imprezę gdzie indziej i to całkiem sami, tak jak to bywało dawno temu, podczas wspólnych podróży, gdy zaczynała dopiero promować swoją markę i wylatywała w odległe zakątki świata dla ciekawych ujęć. A może po prostu już niczym się nie przejmowała, bo przecież wielokrotnie występowała w pokazach mody prawie naga, a w sesjach zdjęciowych zupełnie rozebrana. Na pewno nie była wstydliwa i Fabian zapewne o tym pamiętał.
Odetchneła głęboko, prostując się i posłała mu uśmiech, podchodząc bliżej, by ująć go pod ramię i ucałować w policzek w końcu na powitanie. Zuri bywała chamska, bezpośrednia i czasami szorstka, ale nigdy się nie narzucała i nie była nachalna. Przywykła do tego, że to nie ona się musi starać o uwagę, względy i pieszczoty i to nie ona zabiega o innych. Przesunęła lekko palcami po materiale jego ubrania, aby wyczuć po mięśniach przedramienia, czy nadal jest tak apetyczny jak zapamiętała i o siebie dba... ewidentnie potrzebowała odpędzenia myśli od pewnego faceta, który od niedawna wiecznie zajmował jej głowę.
Zuri
Każda rozmowa o pracę stresowała ją tak samo. Czasami miała wrażenie, że wręcz z każdą kolejną było gorzej. Jakby osoby przeprowadzające z nią rozmowę wyczuwały, że wcześniej została tyle razy odesłana, nieprzyjęta. Dosłownie, jakby wokół niej unosił się zapach porażki. Nie rozumiała, dlaczego. Może nie była w żaden sposób wybitnie utalentowana, gdy za bardzo się stresowała popełniała błędy, ale zawsze potrafiła je naprawić. Nawet wtedy, kiedy mogłoby się wydawać to nierealne.
OdpowiedzUsuńByła też wciąż zdeterminowana. Chciała znaleźć pracę. Nie marzyła o wspinaniu się po szczeblach kariery. Zależało jej tylko na tym, aby być w stanie samodzielnie się utrzymać. Bez większych wygód, bez luksusów, chociaż musiała przyznać, że zbliżenie się do swojego poprzedniego pracodawcy pozwoliło jej na zasmakowania wygód, do których mogłaby się szybko przyzwyczaić… a właściwie, być może zdążyła się już przyzwyczaić. O tym miała się jednak dopiero przekonać.
Tak czy inaczej sytuacja zmusiła ją do tego, aby udać się kolejny raz na następną rozmowę o pracę, chociaż nie czuła się z tym dobrze. Było jej żal, że kolejny raz musiała znaleźć się w takiej sytuacji w swoim życiu, bo przecież obiecała sobie wcześniej, że tamtej pracy nie straci, że utrzyma ją, że będzie dobra, że… Tym razem po prostu się uda i jej życie stanie się w końcu lepsze. Okazało się natomiast, że jedynie bardziej się skomplikowało i Minnie, wcale się to nie podobało.
Kiedy dostała zaproszenie na rozmowę do Cavallaro Enterprises nie była zaskoczona, nie raz zapraszano ją na rozmowy. Zastanawiała się tylko, czy wspominać w ogóle o wcześniejszej pracy i krótkim stażu, gdy padnie pytanie o poprzednie stanowiska. W CV tej konkretnej pozycji nie wpisała z tego samego powodu. Bała się, że krótki czas zatrudnienia mógłby przynieść więcej kłopotu niż pożytku, chociaż samą firmę z pewnością kojarzyło wiele osób zwłaszcza siedzących na wysokich stanowiskach w wielkich firmach.
Kiedy pojawiła się w centrali firmy, uśmiechnęła się pogodnie do dziewczyny siedzącej w recepcji i powiedziała, w jakim celu się zjawiła. Pokierowana na odpowiednie piętro pod odpowiednie biuro, zajęła miejsce na jednym z krzeseł w holu i czekała na swoją kolej, stresując się tym, co z tej rozmowy wyjdzie. Zależało jej pracy. Chciała uczciwie zarabiać i móc sobie pozwolić po prostu na spokojne życie… Tylko tyle, chociaż momentami wydawało jej się, że to aż tyle. A przecież nie miała wielkich wymagań, prawda?
Kiedy z pokoju wyszła uśmiechnięta dziewczyna, która z pewnością też starała się o te same stanowisko, pewność Minnie nieco podupadła. Wyglądała, bowiem na pewną tego, że zostanie zatrudniona. Gdy Moore usłyszała swoje nazwisko, od razu wstała z krzesła, wyprostowała się i wygładziła dłońmi materiał ołówkowej spódniczki.
— Dzień dobry — powiedziała, starając się brzmieć pewnie, gdy weszła do biura i ujrzała młodego mężczyznę, z którym zapewne będzie prowadziła rozmowę.
Minnie
[Heeeej! ♥♥♥ Doczekałaś się, ale ja też bardzo czekałam na ten wątek, tylko zarządzanie czasem ostatnio u mnie podupadło. Niemniej, nareszcie jesteśmy i możemy zaczynać zabawę. ;) Mówisz, że popodróżujemy trochę po świecie? Może by tak od razu? :D Napiszę do Ciebie na czacie, a tymczasem odbijam życzenia również w Twoją stronę. Dzięki, że mogłam przejąć od Ciebie tę pannę, mam nadzieję, że będziemy się razem świetnie bawić podczas pisania! ♥ A gdybyś się tak świetnie jednak nie bawiła, to dawaj mi śmiało znać. ^^]
OdpowiedzUsuńwasza Sissy ♥
Minnie stresowała się rozmową, bo jej życiowa sytuacja mocno się skomplikowała i po prostu musiała dostać tę pracę. Nadal było jej trochę ciężko uwierzyć w to, że jej brat próbował się zabić. Nie mogła się nim w tej chwili zająć, bo nie była w stanie zapewnić mu podstawowych potrzeb, skoro, gdy będzie bez pracy, samej sobie również nie będzie w stanie tych potrzeb zaspokajać, a co tu mówić o nastolatku…
OdpowiedzUsuńMinnie powędrowała spojrzeniem za dziewczyna, która wyszła z biura i szczerze mówiąc, zestresowała się jeszcze bardziej. O tyle dobrze, że mężczyzny, który zaprosił ją do biura wydawał się całkiem sympatyczny. Wstała z krzesła, na którym do tej pory siedziała czekając na swoją kolej i weszła za nim do biura.
— Dzień dobry — uśmiechnęła się, podając mężczyźnie dłoń — Minnie Moore — potwierdziła, siadając na wskazanym miejscu.
Ona sama wpatrywała się w mężczyznę, zastanawiając się nad tym czy gdzieś wcześniej już go widziała. Było w jego twarzy coś znajomego, ale nie potrafiła wkleić co dokładnie wydawało się jej już dobrze znane, a co było jedynie wrażeniem. Przechyliła delikatnie głowę, zastanawiając się nad tym gdzie mogła go widzieć. Może we wcześniejszej firmie gdzieś jej się przewinął? Same nazwisko nie mówiło jej wcześniej wiele, dopiero po zainteresowaniu się firmą, zaczęła szukać informacji na temat założyciela, historii firmy i tak dalej.
— To strasznie dziwne — powiedziała, podejmując ryzyko — ale czy nie spotkaliśmy się gdzieś wcześniej? — Zagadnęła, zastanawiając się intensywnie, gdzie to mogło być — pracowałam przez jakiś czas w firmie zajmującej się ubezpieczeniami medycznymi, ale… ale to chyba nie to — uśmiechnęła się lekko, miała wrażenie, że gdyby miała z nim wcześniej kontakt zawodowy, z pewnością by pamietała nie tyle samą twarz, co przede wszystkim właśnie nazwisko, a te do czasu rekrutacji niewiele jej mówiło — przepraszam, to przecież i tak jest nie ważne — dodała z uśmiechem. Powinni skupić się na rozmowie. Minnie… bardzo chciała tę pracę. Potrzebowała jej, bardzo i liczyła na odrobine szczęścia w tym przypadku, bo, cholera, miała dość chodzenia od firmy do firmy, słuchając o tym, że znaleźli kogoś innego, że Minnie ma za niskie kwalifikacje, że poszukują teraz na inne stanowiska i milion innych wymówek. Zastanawiała się czy naprawdę była taka beznadzieja czy miało to może jednak jakiś związek z jej byłym pracodawcą. — Przyniosłam jeszcze list motywacyjny — powiedziała, sięgając z torebki dokument zapakowany w foliową koszulkę i ułożyła na biurku, przesuwając powoli w stronę mężczyzny.
Minnie
[Przepraszam, że tyle to trwało. Mam nadzieję, że wszystko jest okej, a w razie czego nie bój się na mnie krzyczeć. ;)]
OdpowiedzUsuńSierra nie znała słowa spokój. Był tylko pęd i działanie, szybko przemykające po tarczy wskazówki zegara. Z miejsca w miejsce, z pracy do pracy, ale taki styl życia jej nie przeszkadzał, wręcz przeciwnie. Pośpiech był zawsze mile widziany, bo skupieniem na celu rozpraszał tęsknotę za domem. Kiedy miała czym się zająć, nie myślała o tym, jak bardzo brakuje jej ukochanej matki, jej kuchni, nagrzanych od słońca paneli rodzinnego domu. Tutaj w Nowym Jorku wszystko było inne, czas płynął jakoś inaczej, bardziej nieubłaganie. Ludzie żyli prędzej, nie ciesząc się z małych rzeczy, zatracając gdzieś po drodze dobro i istotę małych uprzejmości, a ona postanowiła się dostroić — żyć równie prędko, choć zgodnie z własnymi wartościami. Uśmiechać się dla siebie, do innych, cieszyć się światem oraz w pełni otworzyć na wszystko, co ma jej do zaoferowania.
Może dlatego, kiedy sylwetka Fabiana pojawiła się w polu jej widzenia, najpierw przesunęła po nim wzrokiem… Tak różnym od tego, który zapamiętał. To alkoholowe spojrzenie błyszczało blaskiem tysiąca iskier, nie było stłumione przez nieśmiałość. Tym spojrzeniem chłonęła go w całości, wspominając od razu piękno jego oczu, które malowały w jej głowie obraz oceanu zalewającego złocisty brzeg. Obraz ściśle wiążący się z maleńką wioską usytuowaną na wybrzeżu słonecznej Brazylii, miejsca skąd pochodziła.
Teraz jednak to skojarzenie nie było tak niewinne. Teraz jego oczy przypominały jej seks na plaży, on cały wyglądał jak seks na plaży i przez to zahaczając tęczówkami o jego usta nie mogła nie zastanawiać się nad tym, czy smakuje i pachnie jak seks na plaży.
A potem zdała sobie sprawę, że przecież może się przekonać.
Siedzące przy niej dziewczyny, widząc jak na niego patrzy, zachichotały pod nosem, nachylając się w swoją stronę. Nie wiedziała, co szeptały do siebie ukradkiem, ale nie była tym zainteresowana. Teraz całą jej uwagę skradł ten niedorzecznie piękny człowiek w czerni, która przyjemnie zlewała się z jego śniadą karnacją.
Zerkając spod rzęs na kusząco odsłonięty przez rozpiętą koszulę skrawek skóry przy kołnierzyku, uśmiechnęła się figlarnie, po czym upiła łyk kolorowego drinka. Koniuszkiem języka zwilżyła dolną wargę, zatrzymując jego orzeźwiający smak na dłużej, a potem zanuciła, skupiając wzrok ponownie na oczach Fabiana:
We only met each other just the other day
But you already got me feeling some type of way
Now if I could figure it out
I'd take you back to my house
Jej głos nie był mocny, właściwie owijał się wokół słuchacza gładki niczym jedwab i miękki jak szept.
Usuń— Nie jestem pewna, guapo… — odparła zaraz, unosząc znów kąciki ust z tym niesfornym blaskiem w czarnych źrenicach. — Myślisz, że powinnam?
Gdyby siedziała, zabujałaby beztrosko nogami, ale stała — otulona w płynącą, karmazynową sukienkę komplementującą czerwień jej ust. Zastukała więc paznokciami o blat, a potem obróciła się w kierunku swojego rozmówcy, opierając biodrem o ladę, dzięki czemu mogła skrzyżować ze sobą nogi, pozwalając, by lejący materiał zsunął się w dół uda, również pokazując trochę skóry… Trochę zainteresowania.
Sierra nie nosiła dekoltów. Preferowała odsłonięte plecy, wyeksponowaną wraz z obojczykami szyję i rozcięcia powyżej kolana, a jej dzisiejsza kreacja była tego ucieleśnieniem.
Wasza, ciałem a — niedługo, mam nadzieję — także duchem ♥
[O jej. Pasuje mi tu mega wątek który chciałam wykorzystać z drugą wykreowana postacią ale jeśli masz chęć możemy pociągnąć to razem xD Niezdradzając zbyt wiele tajemnic tutaj, napiszę ci na maila :D]
OdpowiedzUsuńLéa od prawie miesiąca miała tą niesamowitą przyjemność aby nie musieć oglądać twarzy swojej cudownej rodzinki. Dawno jednak nauczyła się, że życie nie jest tak różowe jak z początku mogło się wydawać. Tak więc fakt, że matka z ojcem niespodziewanie postanowili wpaść z kilkudniową wizytą nie dziwił ją aż tak mocno. To co natomiast stało się dla niej zaskoczeniem był fakt zaplanowanej na dzisiejszy wieczór kolacji w towarzystwie znajomych ojca.
OdpowiedzUsuńNaprawdę nie rozumiała, dlaczego i ona musiała pojawić się w Eleven Madison Par, gdzie miała odbyć się ta uroczysta kolacja. Skoro ojciec chciał spotkać się z dawno niewidzianymi znajomymi mógł to uczynić z matką. Ale po co skoro można dalej odwalać tę pieprzoną szopkę i pochwalić się swoją “nieskazitelną” córeczką. Bo przecież pozory są najważniejsze…
Tak więc ubrana w prostą pudrową sukienkę trzymając w dłoni małą srebrną torebeczkę, wszystko autorstwa jej matki, przekroczyła próg drogiej restauracji. Jej srebrne szpilki stukały o marmurowe płytki przy każdym kroku, przyciągając tym samym uwagę. Z zachwytem wpatrywała się z ogromną przestrzeń wypełniona stolikami. Prosty wystrój gdzie dominowały beże i ciemne drewno zapierało dech w piersi. Mimo, że nie raz już bywała w drogich restauracjach musiała przyznać, ze to miejsce miało swój urok.
-A to moja najstarsza córka Léa - zachwycona wyglądem tego miejsca, nawet nie zauważyła kiedy znalazła się przy właściwym stoliku. Szybko jednak powróciła do rzeczywistości i przybierając maskę uroczej córki z delikatnym uśmiechem kiwnęła w stronę mężczyzny i jego żony.
-Panie Cavallaro. Pani Cavallaro. To niezwykły zaszczyt państwa poznać. Ma Père wiele mi o Państwu mówił - mówiąc to starała się by jej głos brzmiał jak najbardziej przyjaźnie ale jednocześnie z szacunkiem jakim powinno się obdarowywać znajomych rodziny. Po chwili jej wzrok spotkał się z spojrzeniem młodego bruneta, którego spojrzenie wręcz hipnotyzowało.
[wstęp nie jest za długi, ale nie jestem jakoś szczególnie dobra w opisach]
Léa:
OdpowiedzUsuńDlaczego ojciec nie poinformował ją wcześniej, że kolacja będzie w towarzystwie dzieci państwa Cavallaro? Gdyby wiedziała z pewnością inaczej przygotowałaby się do tego spotkania. Jednak teraz było na to za późno.
-Tak. W tym roku szkolnym zaczynam naukę w tej szkole - uśmiechnęła się zwracając się w stronę bliźniaczek. Wydawały się być sympatycznymi osobami, jednak Léa zdążyła się nauczyć, że życie wśród bogaczy to wieczna gra pozorów. Gra w której wygrywa ten, który najlepiej potrafi ukryć swoje intencje i zamiary. - Constance Billard słynie z najlepszych absolwentów, którzy zawsze dostają się na najlepsze uczelnie. - odparła zgodnie z prawdą zwracając się w stronę państwa Cavallaro. - Mes chérs parents chcieli bym ostatni rok szkoły skończyła właśnie tutaj - drobne kłamstwo ukryte za radosnym głosem i sztucznym uśmiechem na twarzy. - Bardzo dbają bym zarówno ja, jak i moja kochana siostra miały jak najlepsze wykształcenie.
Ostatnie zdanie ledwo przeszło przez jej gardło, czując jak jej żołądek napełnia się goryczą. Cholernie dziękowała rodzicom, że postanowili zostawić Chloé w Paryżu. Od tamtego dnia nie potrafiła wytrzymać w jej towarzystwie nawet sekundy.
-Léa to wspaniała córka - Pani Chevalier chwyciła córkę za dłoń jakby chciała by jej słowa zostały odebrane jako szczera prawda. - Jest naszym najcenniejszym skarbem - puściła dłoń córki by sięgnąć po kieliszek wina.
-Mère… - niemal wyszeptała udając zawstydzenie słowami rodzicielki. Jej spojrzenie na monet przemknęła na Fabiana, który do tej pory siedział w milczeniu a następnie ponownie przeniosła spojrzenie na bliźniaczki.
Léa:
OdpowiedzUsuń-Mam taką nadzieję - odparła a następnie sięgnęła po szklankę z wodą. Naprawdę nie miała pojęcia dlaczego rodzice kazali jej przyjść na to spotkanie i czego od niej wyczekiwali. Miała być towarzystwem dla dzieci państwa Cavallaro? A może był w tym jakiś większy sens którego nie była wstanie dostrzec?
Skupiła swoją uwagę na bliźniaczkach, które szeptały coś między sobą. Były w jej wieku, ale już teraz była w stanie dostrzec różnice między sobą a nimi. Zdecydowanie wydawały się być mniej spokojne niż Lèa, która gdy żadne pytanie nie było skierowane wprost do niej, wolała milczeć.
-Hazel, Harper wyrosłyście na naprawdę przepiękne damy - Nicodème zwrócił się do młodych panien Cavallaro. - Gdy ostatnio odwiedzałem waszego ojca w interesach miałyście po dziesięć lat. Byliście naprawdę urocze
Lèa spojrzała na dziewczyny zastanawiając się jak mogły wyglądać w tamtym okresie. Czy były równie piękne jak teraz? Z pewnością gdyby poznała je w tamtym momencie mogłaby się z nimi zaprzyjaźnić. “Ciekawe jakim za dziecka był Fabian” - pomyślała gdy jej wzrok ponownie przeniósł się na mężczyznę. Wydawał jej się niesamowicie opanowany, spokojny. Z pewnością to nie była to jego pierwsza kolacja z przyjaciółmi rodziców.
Lèa:
OdpowiedzUsuń-Lèa od małego prawie nigdy nie opuszczała Paryż. Zawsze marudziła gdy miała z nami gdzieś jechać - Adèla zachichotała na samo wspomnienie dawnego marudzenia córki.
-Dlatego przestaliśmy ją na siłę ciągnąć w każdą podróż - Wtrącił Nicodème.
-To prawda. W Nowym Yorku jestem po raz pierwszy. Cieszę się, ze rodzice zaufali mi na tyle by pozwolić mieszkać tu samej dlatego bardzo nie chcę ich zawieść - przez dłuższą chwilę wpatrywała się w Fabiana nim przeniosła swój wzrok na państwa Cavallaro.
-Słyszałem Fabianie, że pracujesz w firmie ojca - Nicodème nieoczekiwanie zwrócił się do młodego mężczyzny. - To imponujące, że w tak młodym wieku zainteresowałeś się firmą. Słyszałem, że wielu młodzieńców w twoim wieku raczej szuka przygód zamiast myśleć o swojej przyszłości - ojciec Lèi spojrzał na młodzieńca z ogromnym podziwem co nie uszło uwadze blondynki. - Z pewnością niejedna kobieta marzy o tak wspaniałym mężczyźnie. Nie myślałeś o ustatkowaniu się?
Lèa poczuła jak nagle traci oddech. W końcu to do niej dotarło, zrozumiała dlaczego ojcu tak bardzo zależało by znalazła się w tym miejscu.
-Przepraszam na moment - odparła wstając gwałtownie a następnie ruszyła w kierunku toalet omal nie wpadając na kelnera, który właśnie niósł zamówione przez nich jedzenie. Jeśli ojciec planował wydać ją za Fabiana w najbliższej przyszłości to miała prawdziwy problem. W tym momencie miała ogromną nadzieję, że jednak się myli lub że wcale nie spodoba się Fabianowi.
Nagłe powiadomienie w telefonie zwróciło jej uwagę. Wyciągnęła telefon z torebki i otworzyła wiadomość. To co jednak tam zobaczyła sprawiło, że całkowicie zamarła. Już wcześniej natknęła się na bloga plotkary, gdy szukała informacji na temat szkoły. Z ciekawości przeczytała kilka zamieszczonych tam postów i włączyła powiadomienia tak na wszelki wypadek. Kompletnie nie spodziewała się jednak, że w najbliższej przyszłości pojawi się w jakimkolwiek jej poście.
A jednak patrzyła teraz na stare zdjęcie w bieliźnie, które zostało zrobione za namową jej fotografa gdy przeżywała jeden z swoich najgorszych momentów buntu. Ale jak plotkara stała się posiadaczką tej fotografii? Była przerażona jednak nie samym faktem wypłynięcia tego zdjęcia a obawą że zobaczą to jej rodzice…
-Oddychaj - powtarzała wpatrując się w swoje odbicie - Nic się nie dzieje - mamrotała do siebie jakby miało być to jakieś tajemnicze zaklęcie. - Nie zobaczą tego a jeśli nawet to przecież łatwo wytłumaczę, że to było jeszcze przed naszym układem - uśmiechnęła się niepewnie układając ponownie fryzurę. Musiała tylko wrócić na miejsce i udawać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku tak jak robiła to od ponad miesiąca. .
OdpowiedzUsuńDo stolika wróciła chwilę później posyłając wszystkim niezręczny uśmiech. Wciąż czuła strach ale przecież teraz jest na kolacji więc nie musi się tym przejmować prawda? Wzrok bliźniaczek był aż nadto wymowny. Widziały to, na pewno wiedziały. Musiały również śledzą plotkarę i widziały jej półnagie zdjęcie.
Uspokój się. Masz paranoję - skarciła się w myślach zajmując ponownie swoje miejsce. Z lekkim obrzydzeniem spojrzała na zamówione przez siebie danie. Mimo, że lubiła tofu z orzeszkami i curry to teraz całkowicie straciła apetyt.Naprawdę pragnęła by ta kolacja dobiegła końca a jeszcze bardziej by jej rodzice wyjechali do Francji.
-Kochanie wszystko dobrze - głos ojca zadziałał na nią niczym kubeł zimnej wody.
-Oui père - zapewniła a następnie spojrzała na rówieśniczki. - Harper, Hazel jeśli jesteście wolne w przyszłym tygodniu możemy wybrać się na zakupy? - zapytała chcąc jak najszybciej odsunąć uwagę od siebie. - Z chęcią też dowiedziałabym się też więcej o Constance. Co wy na to?
~Lea
[ Hej! Dziękuję ślicznie za powitanie Liana!
OdpowiedzUsuńRzeczywiście panowie co nieco mają wspólnego i tu pojawia się moje pytanie, jak zapatrujesz się nawsko męskie wątki? I drugie pytanie, jeśli dobrze zrozumiałam z kontekstu karty to Fabian również został adoptowany? W jakim wieku i czy przebywał w domu dziecka? Bo jeśli tak i tak to mogliby się znać jeszcze z tamtych czasów i przyjaźnić, a teraz mogliby odnowić znajomość.
Jeśli nie to możemy ich jakkolwiek zakumplować nawet jeśli pochodzą z różnych sfer ;D
A Nel odpiszę na dniach ^^ ]
Lian
Perlisty uśmiech rozświetlił jej twarz w niespotykany sposób, kiedy Fabian zawtórował jej w nuceniu. Znaczyło to bowiem, że zna dobrze ten konkretny utwór, a więc najprawdopodobniej zna również zespół, który się nim wsławił. I może, ale tylko może, kryło się za tymi słowami coś więcej niż odtworzony z pamięci tekst; Sierra miała nadzieję, że przede wszystkim stała za tym intencja, która ziści się w najbliższym czasie.
OdpowiedzUsuń— So we could meddle about — przytaknęła zatem, starając się stłumić uniesienie kącików ust zagryzieniem ich i chwilowym spuszczeniem wzroku, żeby nie wziął jej przypadkiem za jakąś wyszczerzoną psycholkę. Ale co mogła poradzić, że tym małym gestem, a przede wszystkim wyraźnie odwzajemnionym zainteresowaniem podbił poziom jej zadowolenia przynajmniej dwukrotnie? Była pijana, naprawdę nie potrzebowała wiele, by się cieszyć…
A uwaga kogoś takiego jak Fabian, dla kogoś jej pokroju, była niewątpliwie powodem do radości, zwłaszcza kiedy krążący w jej żyłach alkohol podszeptywał jej te wszystkie rzeczy, których szanująca się dziewczyna nie powinna robić z chłopakiem przy okazji pierwszego właściwego spotkania. Nie da się bowiem ukryć, że w mieszkaniu Davida nie dane im było nawiązać choćby dłuższej rozmowy.
Na szczęście czasem spojrzenia są bardziej wymowne od słów… Wciąż pamiętała dreszcz, który przebiegł wzdłuż jej kręgosłupa, kiedy po raz pierwszy utkwiła wzrok w jego niesamowitych oczach. Oczach zdających się chłonąć w tej chwili każdy dostępny dla nich centymetr kwadratowy jej skóry.
Zadrżała znów, a kiedy zbliżył się do niej prawie poczuła zawrót głowy. Starała się jednak zgonić to na dzisiejsze drinki oraz zapach, który otoczył ją i usidlił niemal tak samo mocno, co jego spojrzenie.
Nie byłaby jednak sobą, gdyby tak po prostu poddała się temu wrażeniu, zatem sięgnęła po niego — jakby mogła, jakby była na tyle śmiała, jakby był już jej. Zbliżyła się o pół kroku, by być jeszcze bliżej (niemal za blisko), po czymi poprowadziła palce wzdłuż szycia odsłaniającego śniady tors, niby to przypadkiem muskając opuszkami przyjemnie rozpaloną duchotą pomieszczenia skórę… Tylko po to, by za moment uchwycić wspomniany materiał w garść. Chciała przyciągnąć go do siebie, ale z racji różnicy w wadze jedynie przyciągnęła siebie do niego, tym samym zbliżając się daleko poza granicę, którą można by jeszcze uznać za przyzwoitą.
— Nie to żebym wymiękała, guapo… — wyszeptała mu na ucho. — Ale tak sobie myślę… — kontynuując grę z jego zmysłami, dłonią odtworzyła ścieżkę wyznaczoną ku dołowi przez guziki koszuli. — Że może prywatny występ spodobałby Ci się bardziej?
Nie sięgnęła jednak do paska, po prawdzie nawet się do niego nie zbliżyła, kierując dotyk znad brzucha z powrotem do jego piersi, na której ostatecznie oparła dłoń, odchyliwszy się tylko na tyle, by z tej niewielkiej odległości zajrzeć prosto w jego dwukolorowe oczy, spojrzeniem które kusiło obietnicą czegoś niewymownego. Niewymownie… Niepoprawnego.
— Wciąż będziesz miał okazję wystąpić, rzecz jasna… Liczę na wzajemność.
Całe jej ciało w sekundę ogarnął ogromny niepokój, że wygłupiła się, że przesadziła, że Fabian odsunie się od niej, zgorszony taką nachalnością i że pomyśli o niej najgorsze rzeczy, ale jednocześnie nie potrafiła się od niego odsunąć, nie potrafiła odmówić sobie takiego ryzyka i szansy na coś cudownie spontanicznego, coś co ma szansę pochłonąć ją w całości.
Ekscytowała ją ta cała otoczka: to, że oboje wydawali się szukać tego samego, to, że właściwie w ogóle go nie znała, nie pamiętając nawet jego imienia.
To wszystko było tak bardzo bezwstydne, że chciała tego tutaj, a co najważniejsze — chciała tego teraz.
your little devil, S. ♥
Blondynka posłała w jego stronę zdziwione spojrzenie. Naprawdę miała nadzieję, że uda jej się spotkać i spędzić trochę czasu z rówieśniczkami. Wiedziała, że mimo wszystko potrzebuje kontaktów a już zdecydowanie osób z którymi miała uczęszczać do szkoły. Jednak odmowa w tej sytuacji nie wchodziła w grę zdając sobie sprawę do czego wcześniej zamierzał jej ojciec. Gdyby teraz się wykręciła mogłoby się to dla niej źle skończyć.
OdpowiedzUsuń-Z miłą chęcią - uśmiechnęła się delikatnie podając mu swój numer. Mimo swojego młodego wieku już nie raz miała okazję przebywać z o wiele starszymi mężczyznami od siebie. Dlaczego więc wizja spotkania sam na sam z Fabianem budziła w niej niepokój? Ani trochę nie uważała go za złego człowieka a tym bardziej za niebezpiecznego. Na pewno nie był jak Vincent, którego miała (nie)miłą przyjemność poznać jakiś czas temu w klubie więc tym bardziej nie rozumiała tego niepokoju który się w niej obudził.
-Posiadacie instagrama? - ponownie zwróciła się w stronę dziewczyn. -Jak tylko wrócicie z Kajman musimy się spisać na insta - mówiąc to odgarnęła kosmyki blond włosów, które nieprzyjemnie zaczęły łaskotać jej blada skórę szyi.
~Lèa
[Na spokojnie możemy zrobić przeskok :D co do szczegółów to możemy ustalić na mail chyba ze masz discorda to byłby łatwiejszy kontakt bo tam jetem prawie każdego dnia :D]
OdpowiedzUsuńLi prowadził niezbyt skomplikowane życie skupiając się przeważnie na tym co tu i teraz. Nie wybiegał w przyszłość zbyt daleko wierząc, że los bywa nieprzewidywalny i czegokolwiek, by nie zaplanował jego plany w każdej chwili mogły ulec zmianie. Przecież życie nie raz i nie dwa go zaskakiwało. Zwłaszcza, gdy był gówniarzem, który musiał radzić sobie sam, który musiał walczyć o swoje i nagle został wyrwany ze swojej szarej rzeczywistości do nowego, lepszego świata. Po dziewięciu latach życia po tej lepszej stronie, gdzie trawa ponoć jest zieleńsza, a słońce świeci mocniej, wciąż pozostawał tym zwykłym, prostym chłopakiem, który nie do końca rozumiał czym zasłużył sobie na łut szczęścia, który go spotkał, gdy Meyerowi zdecydowali się przygarnąć właśnie jego. Odstawał od nich w każdym calu i choć będzie im wdzięczny do grobowej deski, wciąż różniło ich bardzo wiele. Nie wymagał od nich pełnego zrozumienia, miał swoje skrzywienia, które miały z nim pozostać do końca życia. Być może dlatego tak dobrze dogadywał się z Fabianem, z którym dzielił podobne doświadczenia. Nawet jeśli teraz chłopak miał zostać poważanym zarządcą firmy, a Li wciąż łapał się dorywczych zajęć, mogli rozmawiać w ten sam sposób co przed kilkoma laty, gdy wyrwali się z Nowego Jorku jadąc przed siebie, buntując się przeciwko temu co czekało na nich w domu. Pielęgnował tą przyjaźń i doceniał ją najbardziej ze wszystkich.
OdpowiedzUsuńJednak pewne różnice były, aż nadto widoczne jak na przykład zaproszenia na fancy gale, na które sam nigdy w życiu by się nie dostał. Ba! Nie przyszłoby mu do głowy choćby zechcieć się na nich pojawiać, bo i po co? Za to nie potrafił odmówić przyjacielowi, nawet jeśli był zaskoczony wspólnym wybraniem się na eleganckie wydarzenie. I choć za nic w świecie nie dałby tego po sobie poznać, denerwował się, że palnie jakąś głupotę lub bycie zbyt mocno odstawał swoją przeciętnością i ośmieszy się przed tyloma ludźmi.
— Gina! — zawołał wchodząc do apartamentu Fabiana. — No kto jest takim cudownym psiakiem? Hmm, no kto? — mruczał pochylając się ku suczce i drapiąc ją energicznie za uchem robiąc w jej stronę głupawe miny. Psina nadstawiła kark do pieszczot wystawiając różowy jęzor na zewnątrz.
— Whisky z lodem, zdecydowanie. — ruszył do barku oglądając równo ustawione butelki znajdujące się w kolekcji chłopaka. — Tobie co zaserwować? — zagadnął nalewając sobie porcję alkoholu. — Ponoć te dłonie potrafią nieźle czarować za co dostają solidne napiwki. — pochwalił się. Może stanie za barem nie było czymś wybitnym, ale robota w klubie, jak do tej pory, była przyjemna i całkiem satysfakcjonująca, chociaż jego matka kręciła nosem na pokazy, z których słynie to miejsce.
— Dalej zastanawiam się, czy lepiej żeby gadali o tobie i jakiejś twojej ładnej koleżance, czy jednak o tobie i o mnie przy okazji. Do tej pory byłem zbyt nudny żeby być na językach. — stwierdził drapiąc się po karku. Tak naprawdę nie widział siebie na żadnej gali w zbyt drogim garniaku, w otoczeniu tych wszystkich ludzi pławiących się w śmietance towarzyskiej. Daleko było mu do kogoś takiego, nie sądził nawet, że makijaż i drogie ubrania coś na to zaradzą. Lian może i nie był na bieżąco z plotkami, tak wiedział, że potrafiąbyć niesamowicie upierdliwie i zakłamane.
— Ja Hazel? — zaśmiał się w lekkim niedowierzaniu. Pokręcił głową. Nie żeby czegokolwiek brakowało jego siostrą, ale… nigdy w ten sposób na nie nie patrzył i nie sądził, że one mogły spojrzeć na niego tak, a nie inaczej. Nie miał się za kogoś kto miał wiele do zaoferowania, prowadził dość nudne i mało skomplikowane życie. — Twoje siostry są moimi siostrami. — dodał z lekkim uśmiechem. Cała rodzina Fabiana była w jego oczach jak jego własna rodzina i choć pochodzili z dwóch różnych światów, Fabiana nigdy nie postrzegał jako kogoś nieosiągalnego. Był "normalny" na tle niektórych bogatych, rozpieszczonych dzieciaków.
Usuń— Tylko nie Pan. Nie jestem, aż tak stary. — zaśmiał się przejmując pokrowiec z garniturem. — W życiu się twojej mamie nie odwdzięczę. — skwitował zaglądając do środka. Zacmokał na widok eleganckiego garnituru i lekko połyskującego materiału.
Li
[ Ona od początku jest India, tyle że mój mózg płata mi figle i piszę Indiana xd Ale właśnie o ten żarcik chodziło, więc sama siebie wrobiłam :D
OdpowiedzUsuńDzięki za powitanie! Tak jak mówiłam mailowo, bardzo chętnie napiszę jakiś wątek. Musisz mi tylko powiedzieć, na co masz chęci i możliwości :) ]
India
— Widzisz, twój pan się nie pochwalił stratami, tak przyniósł bym całą torbę nowych piłeczek. — odpowiedział słowa kierując bardziej do psa niż do chłopaka. Przelotnie pogłaskał ją po czubku głowy, którą cały czas uparcie nastawiała do głaskania. Sam od zawsze chciał mieć jakiegoś zwierzaka, który wiernie dotrzymywał by mu towarzystwa, ale kiedyś nie było na to szansy, później jego nowa rodzicielka okazała się uczulona na sierść, a teraz zwyczajnie nie miał tyle czasu, by zadbać o dobrostan psiaka, któremu przecież trzeba było poświęcić odpowiednio dużo czasu, a Lian przeważnie przebywał poza domem.
OdpowiedzUsuń— Ah tak? Jeśli chciałeś zaprosić mnie na randkę żeby mieli o czym gadać, to było po prostu zapytać... kochanie. — przedrzeźniał. Przynajmniej zaciągał na jakąś porządną galę. Lian szanował jego matkę, a zwłaszcza tego typu działalności, których się podejmowała. Gdyby sam posiadał czarną kartę i nieograniczone środki na koncie pewnie kupiłby jeden z obrazów kobiety licytując go za jakąś niebotycznie wysoką kwotę.
Tym bardziej, zero presji. Ale podejrzewał, że na tle tych wszystkich osób, które w takim wyjściu i w towarzystwie Fabiana widziały chłodno przekalkulowaną okazję, był rozsądnym wyborem. Zresztą dla niego Fabian również był pewną kartą, na którą stawiał, gdy tego potrzebował.
— Oj tak, wiem. Pamiętam, nastoletni bunt i te sprawy. — odparł uśmiechając się krzywo. Cóż, ich nastoletnie bunty rysowały się nieco inaczej niż złamane serca i wypłakiwanie się w poduszkę, ale każdy miał swoje dramaty i każde z nich były równie istotne.
— Ale przynajmniej nie bawią się w towarzystwie podstarzałych gości w tym całym Empire. I wracają grzecznie do domu. Jeszcze. — dodał. Obaj nie byli w tedy święci. Może nawet dalej nie byli, a przynajmniej Lian w pełni nie był. Gdzieś w jego wnętrzu wciąż tlił się gniew i żal, z którymi próbował się uporać na swój własny sposób, regularnie zaglądając do bokserskiego podziemia. Wielokrotnie kończył z obitą szczęką i rozciętym łukiem brwiowym, ale zastrzyk adrenaliny i chwila bezmyślności były czymś czemu nie potrafił odmówić. Tym jednak razem jego twarz prezentowała się nienagannie.
Odprowadził kobietę spojrzeniem, a gdy zniknęła wywrócił oczami na słowa Fabiana, któremu podsunął szklankę z drinkiem. Stuknął szklanką o szklankę i pociągnął łyk whisky, która przyjemnie zapiekła go w gardło. Przewiesił garnitur na oparciu kanapy.
Wyciągnął z kieszeni swojego e-fajka i zaciągnął się gęstym dymem, który przytrzymał w płucach.
— Panie Cavallaro chyba się panu w dupie poprzewracało, że muszą wokół pana skakać. — odgryzł się. — A obiadem nigdy nie pogardzę. — Wypuścił ciężki obłok dymu z płuc po czym pociągnął kolejny łyk whisky.
Li
Minęło już kilka dniu odkąd była na uroczystej kolacji w towarzystwie zaprzyjaźnionej rodziny Cavallaro szczerze nienawidząc rodziców za ten fatalny pomysł. Mimo, że rodzice Harper i Hazel wydawali się naprawdę sympatyczni a ich córki miłe to jednak nie mogła tego samego powiedzieć na temat ich syna. To nie tak, że miała coś do Fabiana, po prostu zirytował ją fakt ich kolejnego spotkania ku uciesze Adèle i Nicodème.
OdpowiedzUsuń-Chce bym przyszła do jego biura? - mruknęła odczytując wiadomość. Naprawdę nie cieszyła się z tego spotkania wiedząc, ze zdecydowanie lepiej bawiłaby się w towarzystwie jego sióstr z którymi łączy ją o wiele więcej ninz z nim. Mimo to nie mogła odmówić a to głównie ze względu na rodziców, którzy stwierdzili, że to właśnie ten mężczyzna będzie idealnym kandydatem na zięcia.
Widząc adres biura w którym pracuje Fabian niemal zaśmiała się gorzko. Budynek znajdował się dokładnie dwa budynki dalej od jej apartamentu co oznaczało, iż istniała duża szansa, że kiedyś wpadnie na niego przypadkiem. Los faktycznie co chwila rzucał jej kolejne kłody.
Z westchnieniem podniosła się z łóżka by podejść do garderoby. Z uwagą przyglądała się wszystkim ubraniom, które przez ostatnie 20 lat zaprojektowała jej matka. Jak powinna ubrać się na spotkanie z młodym biznesmenem, którego wedle rodziców powinna uwieść? Przygryzła dolną wargę wiedząc, że i tak nie ma to znaczenia. Nie miała zamiaru go podrywać więc zdecydowała się na ołówkową spódnice sięgającą ledwie przed kolanem oraz kremową, przylegającą koszulę i czarne szpilki. Musiała wyglądać elegancko ale jednocześnie na tyle kobieco by rodzice kupili jej bajeczkę.
Do budynku Cavallaro Enterprise dotarła po kilku minutach. Z uśmiechem zagadnęła do recepcjonisty zamieniając z nim kilka zdań nim skierowała się w stronę windy. Gdy dotarła na trzydzieste piętro budynku poczuła jak lekko zaczyna się denerwować. Cała ta sytuacja była dla niej niezwykle stresująca i zarazem dziwna, ale musiała to załatwić raz a dobrze. Znajdując się pod odpowiednimi drzwiami przez moment zawahała się nim zdecydowała sie zapukać.
- Mam nadzieję, że nie jestem za wcześnie - odparła gdy po wejściu do środka zastała Fabiana nad plikami kartek. - Jeśli jesteś zajęty to mogę poczekać, albo umówimy się na inny termin - dodała gdy spojrzał na nią tym dziwnym głębokim spojrzeniem, którego nie była w stanie zinterpretować.
~Lèa
[ Mam wrażenie, że nie jest to jakkolwiek dobrej jakości, ale dłubałam i dłubałam i stwierdziałam, że YOLO, lecimy z tym :D Tak więc wybacz ]
OdpowiedzUsuńJeśli musiałaby wybierać, to India nigdy nie zaliczyłaby poranków po dyżurach do swoich ulubionych. Zdecydowanie bardziej wolała te, które rozpoczynały się w jej własnym łóżku, w cichym mieszkaniu, z ulubionym kubkiem kawy w dłoni. W idealnym scenariuszu kawa zrobiona byłaby przez kogoś innego. Kogoś, kto przyniósłby ją do łóżka, całą noc wcześniej spędziwszy w nim, trzymając Pannę Jones w swoich ramionach. Niestety, dawno już nie zdarzył jej się taki poranek. Za to pobudka na niewygodnym posłaniu w pokoju lekarza dyżurnego stawała się ostatnio jej codziennością.
Miniony dyżur był szczególnie ciężki, pełen infekcji rotawirusowych i płączących maluchów z rozemocjonowanymi rodzicami. Nic więc dziwnego, że kobieta przespała zaledwie kilka krótkich godzin, co zdecydowanie nie wpływało dobrze na jej umiejętności poznawcze czy psychomotoryczne. Snuła się więc chodnikiem, ponieważ w celach zdrowotnych postanowiła, że trasę między domem a szpitalem pokona pieszo. No, przynajmniej częściowo. Kiedyś w końcu musiała nawdychać się świeżego, nie przesiąkniętego środkiem dezynfekcyjnym powietrza. Nie chciała też korzystać z prywatnego kierowcy opłacanego przez ojca a jazda komunikacją miejską… Cóż, spacer był najwygodniejszą z jej opcji.
Ubrana była całkowicie normalnie, w jeansy i bawełniany t-shirt, a robocze ciuchy wcisnęła do wielkiej torby, którą przewiesiła przez ramię. Kiedy rano wpychała do niej wszystkie scrubsy z szatni wydawało jej się to świetnym pomysłem. Jednak kiedy musiała przepychać się z tym tobołem ulicami Nowego Jorku jej entuzjazm znacznie opadł. Co chwilę musiała robić szybkie uniki przed jakimś biznesmenem z gorącą kawą w ręku albo matką, ciągnącą za rękę swoją pociechę. No i zajmującą przy tym oczywiście jak największą powierzchnię chodnika.
Bardzo prawdopodobne, że przysnęła na chwilę w trakcie marszu, ponieważ zupełnie nie zauważyła wielkiego mężczyzny pędzącego chodnikiem centralnie na nią. Niewiele myśląc, uskoczyła szybko w bok, o włos unikając zmiażdżenia przez rozgorączkowanego osobnika. Nie miała jednak zbyt wiele szczęścia. Wyładowany do granic możliwości tobół przemieścił jej ośrodek równowagi i Jones, nie bardzo zdolna nad tym zapanować, przewróciła się. Pech, który ostatnio zdawał się nie odstępować jej na krok, sprawił, że miejsce lądowania przypadło niebezpiecznie blisko krawężnika zatłoczonej ulicy.
India
— Ktoś musi. — odparł wzruszając niewinnie ramionami i zerkając z lekkim uśmiechem na suczkę, która stała pomiędzy nimi merdając radośnie ogonem. — Ona jest trochę takim twoim dzieciakiem co stawia mnie w pozycji wujka, a rolą wujka jest rozpieszczanie. — stwierdził niby z udawaną powagą zagłębiając się w swoje poważne przemyślenia.
OdpowiedzUsuńLian ułożył dłoń na klatce piersiowej w miejscu, w którym biło mu serce.
— Schlebiasz mi. A ten obrzydliwie drogi garniak totalnie mnie kupił. — odparł starając się dobrze odwzorować przesłodzony głos tych wszystkich dziewczyn, które śliniły się na widok drogich prezentów. Ostatecznie zatrzymał spojrzenie na sylwetce przyjaciela i wybuchł śmiechem. W towarzystwie Fabiana takie żarty go nie krępowały i były codziennością. Była jedną z nielicznych osób przy których czuł się w pełni swobodnie. Wiedział, że jakąkolwiek głupotę nie palnie, czy obojętnie na jaki idiotyzm wpadnie, Fabian będzie stałym elementem w jego życiu. Mógł liczyć na niego w każdej sytuacji, w tej w której należało wyciągać się z kłopotów, czy tej w której należało sobą solidnie potrząsnąć i doprowadzić do porządku.
— Aha, robią. Nawet u nas to się zdarza. — przyznał nieco się krzywiąc na wspomnienie dziewczyn, które znajdowały sobie nowy cel, który omamiały słodkimi uśmiechami i swoim wdziękiem. I może nie ruszałoby go to tak bardzo, gdyby nie fakt, że później pozwalały tym wszystkim facetom kłaść swoje obrzydliwe łapska na sobie. Wzdrygnął się nieco i pociągnął łyk whisky. Nie chciał wyobrażać sobie sióstr Fabiana w takiej sytuacji. Wierzył, że dziewczyny miały swój rozum i były ponad to.
— Raczej wszystko po staremu. Dostałem robotę w nowym klubie, Naughty Cabaret. Trochę specyficzny klimat, ale zapraszam. — odpowiedział wzruszając ramionami. Kluby z burleską nie były popularne, choć nie mogli narzekać na brak klienteli. W weekendy lokal pękał w szwach, zwłaszcza gdy dziewczyny występowały. — W zeszły weekend wygrałem kilka zakładów i nawet mi przy tym twarzy tak mocno nie obili. — dodał z nutą lekkiej satysfakcji pobrzmiewającej w głosie. — W ten weekend pewnie też się wybiorę. — stwierdził. Niemal każdą sobotę spędzał w podobny sposób, jeśli tylko nie musiał być w pracy. Jakąś malutką cząstką siebie dalej wierzył, że może jeszcze przyjdzie jego czas, choć rozsądek podpowiadał mu, że musi zadowolić się walkami poza oficjalnymi ringami. Cóż, przywykł, że życie nie zawsze było sprawiedliwe, a bez pieniędzy ciężko było zabłysnąć w jakiejkolwiek dziedzinie. — A u ciebie? — zagadnął. Fabian jako przyszły prezes miał sporo na głowie, poniekąd podziwiał go, że potrafił wskoczyć w tak poważaną rolę i spełniać oczekiwania swoich rodzicieli. Lianowi nigdy to nie wychodził, a może problem tkwił w fakcie, że nie chciał spełniać niczyich oczekiwań?
— Dobra wbijaj swoje cztery litery w ten garnitur jeśli mamy się nie spóźnić. — ponaglił samemu zaglądając do pokrowca.
Bestie
Zuri przywykła do tego, że się podoba, że wzbudza zainteresowanie i bardzo często się do niej ktoś lepi. Bawiła się tymi względami i uwagą i przebierała w towarzystwie, dobierając sobie najbardziej odpowiednie do własnych zachcianek, kaprysów i nastrojów. Nie była ani dobrą, ani porządną dziewczyną, ale wiedziała jedno - można na niej polegać i nigdy nie kłamie. Wiedziała też, że na Fabiana może liczyć i jeśli obiecał jej, że jej potowarzyszy na jubileuszu klubu, to jej nie zawiedzie, nie wystawi, a nawet nie zostawi w środku wyjątkowo nudnej imprezy. Potrzebowała teraz takiego solidnego oparcia, a umięśniony przystojniak dodatkowo sprawiał wizualną przyjemność jej oczom, więc wieczór zapowiadał się wspaniale. Zuri po prostu potrzebowała towarzystwo i to kogoś, kto nie myśli o tym, by szybko ja przelecieć, bo sama myślała o przeleceniu kogoś innego, tutaj nieobecnego.
OdpowiedzUsuńZnała Fabiana od paru lat i musiała przyznać, że choć na pierwszy rzut oka niczym nie różnił się od reszty bogatych dzieciaków, to... cóż, był inny. Doceniał to, czego nie widać. Zwracał uwagę na to, co umykało większości elity. A przede wszystkim wiedział, jak to jest, gdy się do niej nie należy. Był nie tylko przystojny, ale i bystry, intrygujący i to co zawsze podobało jej się najbardziej - miał swoje życie, swoje pasje i nie nadawał się na marionetkę. Ona była niezwykle niezależna i uparta i właśnie te cechy u innych, czy też silna indywidualność, zwracały jej uwagę. Dbrze czuła się w jego towarzystwie i wiedziała, że nie musi obawiać sie, że nagle jej wbije nóż w plecy. Z ich dwójki to ona była gorsza.
Ujeła go pewniej pod ramie i spojrzała po sali klubu. Podobał jej się w garniturach i zauważyła, że często je nosi. Dobrze w nich wyglądał, więc tego wieczoru, gdy tak się wystroił, musiała przyznać, że prezentuje się na prawdę dobrze. Nawet nie zasmucił jej tym, że nie zajrzał jej w dekolt. Cieszyła się, że jej nie odmówił, bo wiedziała, że skupia sie na egzaminach i musi do nich przygotować, a jednak znalazł dla niej dzisiaj czas, to było miłe. A Zuri teraz potrzebowała odrobinę uwagi, dobroci, ciepła i troski, nawet koleżeńskiej bo po ostatnim przyjęciu, na którym została tyłem wyniesiona przez faceta, który jej pomógł i przysłonił sobą i swoją dobrocią cały świat, czuła się zagubiona i zdezorientowana. Pieprzony doktorek... pomógł jej, ale w innym sensie nawet bardziej zaszkodził, mieszając w głowie.
- Nie wiem... chyba Jones'owie, czy ktoś... Wiem że mój ojciec i kilku jego znajomych z golfa włożyli tu sporą inwestycję - stwierdziła niezorientowana, ale i mało zainteresowana tematem.
Wiedziała, że klub skupia się wokół wydarzeń dla śmietanki i pewnie w jego obrebie cyrkuluje spora kwota majątku wielu rodzin, ale na czym się opiera i kto dzisiejszego wieczoru najwięcej tu zyska... nie interesowało jej. Wiedziała, że nalezy się tu pokazać, więc przyszła, bo nie miała zamiaru teraz unikać żadnych eventów i kulić pod siebie ogon, bo jej były ją napadł i pobił. Ostatnie to mogła zrobić, to się teraz chować.
-Dzięki, Fabian - rzuciła jeszcze cicho, bo chyba nie zrobiła tego jeszcze. Nie odmówił jej, a jednak wiedziała, że ma się czym zająć. Doceniała jego obecność przy jej boku. - Gdzie teraz wylecisz? Zabierzesz mnie z sobą, jeśli poproszę? - spytala już swobodniej i głośniej, gdy weszli do środka i rzuciła mu psotny uśmiech. - Lubiłam nasze wycieczki - dodała znacząco, bo wtedy podróżowali, ale i dopiero się poznawali, głównie skupiając na sobie.
Pokiwał głową zapisując w głowie, by nie zapomnieć podesłać mu później adresu.
OdpowiedzUsuń— Drobiazg, od tego mnie masz. — odparł posyłając przyjacielowi szeroki uśmiech. Mogli na siebie liczyć w trudniejszych chwilach, tych błahych, skomplikowanych i tych mniej jak na przykład teraz.
— Ale zanim dojedziemy na miejsce i będziemy musieli zachowywać się jak na młodych, czarujących dżentelmenów przystało, zdradź mi więcej szczegółów o tej dziewczynie. — zażądał z wyraźnie pobrzmiewającą w głosie ciekawością. Fabian swoje za uszami miał, jak każdy, ale zwykle chował swoje życie prywatne poza kamery i flesze wścibskich paparazzich. Nie był tak otwarty na dzielenie się swoim życiem jak mógłby się wydawać dlatego nieco zaskoczył go tą wiadomością. Nie umknął mu też niewielki grymas wstępujący na twarz Cavallaro na wspomnienie imienia chłopaka.
— Jak się do wszystkiego grzecznie przyznasz to może opowiem ci kogo ja ostatnio poznałem. To też całkiem przyjemna historia z niewielką ilością rozmów. — dodał, a w jego oczach pojawił się znajomy błysk potwierdzający jego słowa. Cóż, ostatnie wieczory rzeczywiście należały do iście przyjemnych. Zwłaszcza to jedno, którego nie potrafił nijak wyrzucić sobie z głowy, choć zdecydowanie powinien przestać rozmyślać o powtórce. I jeśli o Fabianie nie krążyło zbyt wiele plotek, tak o Lianie pismaki nie miały bladego pojęcia. W końcu był tylko szarym, zwyczajnym obywatelem Wielkiego Jabłka. Był nikim ważnym, po prostu nikim szczególnie w oczach ludzi z wyższych sfer. Jego życie było nudne, a jego konto zbyt ubogie by móc błyszczeć na różnorakich forach. I szczerze? Ani trochę mu to nie przeszkadzało. Lubił tą swoją zwyczajność i nudność, które zapewniały mu anonimowość i spokój. Plotki potrafiły być katastrofalne w skutkach dlatego wolał trzymać się od nich z daleka i szukać informacji u źródła. Cóż po dzisiejszym wyjściu czuł, że mógł spodziewać się kilku wzmianek na swój temat tam gdzie do tej pory jego nazwisko się nie pojawiało. Ludzie jednak zwykle gadają i bardzo szybko znajdują sobie nowy, ciekawszy temat do rozmów. Jakąś nową pikantną historyjkę, która zwróci ich uwagę na krótką chwilę.
Wsiedli do podstawionego samochodu, a kierowca po rzuceniu grzecznego dzień dobry ruszył w odpowiednim kierunku.
zaciekawiony Li
Wszystko działo się trochę zbyt szybko, żeby jej mózg, łaknący snu albo chociaż kofeiny, mógł to dokładnie zarejestrować. W jednej chwili znajdowała się praktycznie na nowojorskiej ulicy, w drugiej stała, oparta o nieznajomego mężczyznę, który trzymał ją za ramię.
OdpowiedzUsuń- Wszystko ok - wymamrotała, podążając za jego wzrokiem. Biedna torba, przejechał ją autobus.
- Tylko ubrania do pracy.
Na szczęście telefon miała w tylnej kieszeni jeansów, a jeśli chodzi o klucze do mieszkania… Nie będzie miała większych z dostaniem się do środka. Nie była nawet pewna, czy w ogóle miała je ostatnio przy sobie. Zazwyczaj brała któryś z zapasowych kompletów leżących na recepcji. Nie przeszkadzał jej fakt, że ojciec czy matka mogą wejść do niej nieproszeni. Tak właściwie to i tak był ich apartament a India nie trzymała w nim nic prywatnego. Trochę ubrań i książek.
Spojrzała na chłopaka, który ją trzymał. Ubrany w ciuchy do biegania, przystojny, mniej więcej w jej wieku. Widziała go pierwszy raz w życiu.
- Dziękuję - wymamrotała, przyglądając się jego twarzy.
Może to dyżur, może brak snu, upadek albo jego obecność to sprawiły, jednak gdy tylko próbowała się odsunąć, zakręciło jej się w głowie.
Zacisnęła powieki, walcząc z mdłościami, równocześnie chwytając się towarzysza obiema rękami.
Było jej głupio. Po raz kolejny potrzebowała ratunku od nieznajomego faceta, na którym na domiar złego się uwiesiła.
- Przepraszam - powiedziała, nadal zaciskając powieki. - Zazwyczaj mi się to nie zdarza.
Oczywiście, taka sytuacja musiała przytrafić się jej wtedy, gdy miała na sobie pomiętoloną koszulkę, wielkie cienie pod oczami a jej włosom przydałby się szampon i grzebień. Zresztą, jej całej przydałby się porządny prysznic. Pożałowała decyzji o wzięciu kąpieli w domu zamiast szybkiego odświeżenia w szpitalu.
India
Oh jak bardzo chciałby być teraz jak najdalej od tego miejsca. Gdyby jednak odwołała cały ten lunch i wróciła do domu to z pewnością rodzice wyskoczyli by z masą pretensji a naprawdę to było ostatnią rzeczą jaką pragnęła tego dnia. Miała teraz jednak dwa wyjścia. Pierwsze - zrazić do siebie mężczyznę. druga - powiedzieć szczerze, że ani trochę nie jest nim zainteresowana a całe to wyjście było tylko po to aby zadowolić rodziców. Cóż.. decyzja wydawała się dość prosta.
OdpowiedzUsuń-Spacer brzmi naprawdę cudownie - odparła Gdyby tak się zastanowić naprawdę rzadko korzystała z podwózki szofera a zamiast tego wybierała długie spacery, często nawet specjalnie wybierając okrężne trasy. Odkryła wówczas, że to właśnie podczas spacerów mogła pozostać sama z myślami i rozmyślać nad nowymi pomysłami. Tak naprawdę mieszkając w Paryżu i będąc pod wieczną kontrolą rodziców nie miała zbyt wiele szans na spokojne spacerowanie paryskimi alejami. Matka zawsze powtarzała jej jak wielkie ryzyko to za sobą niesie. A jednak to dzięki jednemu z tych spontanicznych podróży przez paryż poznała miłość swojego życia. I chociaż ich związek nie przetrwał zbyt długo to zdecydowanie były to najlepszy moment jej życia .
-A szpilki natomiast są zdecydowanie bardziej wygodne niż na to wyglądają. - uśmiechnęła się zerkając na swoje obuwie. Już jako modelka nie raz paradowała przez kilkanaście godzin w znacznie wyższych szpilkach. Zdawała sobie sprawę, że nie ni jak ma się to porównanie do spacerów w NY. Nie raz miała jednak okazję przechadzać się po tych ulicach więc doskonale wiedziała czego mogła się spodziewać.
-Wiem jednak jak zapracowanym człowiekiem jesteś dlatego myślę że przejażdżka samochodem będzie tutaj zdecydowanie lepszym pomysłem - odparła spoglądając na mężczyznę, który wyglądał na zmęczonego, jakby pracował intensywnie od dobrych kilkunastu godzin. - Oczywiście jeśli wiesz jak omijać tutejsze korki - dodała krzyżując dłonie pod biustem i spoglądając na niego wymownie. Zdawała sobie sprawę, że jej słowa mogą ugodzić w jego dumę czego szczerze pragnęła. Wbijanie delikatnych szpilek podczas konwersacji było jej drugim, zaraz za flirtowaniem z nieznajomymi w klubie, ulubionym zajęciem w ostatnim czasie.
Odwróciła się do niego tyłem, demonstracyjnie odrzucając swoje długie pasma włosów do tyłu. Z lekkim rozbawieniem ruszyła w stronę windy ostatecznie pozostawiając decyzję w jego rękach.
~Lèa
— Wow ty i przygody w toalecie? Ta dziewczyna rzeczywiście musi mieć… to coś. — Fabian swoje za uszami miał, ale na niektóre sprawy miał całkiem porządne podejście. Lian również nie starał się zostać casanovą i bawić się uczuciami spotkanych panien, ale gdy i druga strona była otwarta na zabawę i niezobowiązujące spotkanie to czemu nie miał skorzystać? Poza tym to co on robił i z kim robił pozostawało bez większego echa, Fabian był poniekąd rozpoznawany i szmatławce chętnie podłapywały nowe wątki na temat takich osób jak on. Chociaż niekiedy pisali o byle pierdole. Bawiło go, że niektórzy zarabiają na tym, że stworzą niesamowitą plotkę i opowieść na temat tego co kto ma na talerzu, czy co wyrabia w sypialni.
OdpowiedzUsuń— To dobrze, że zaiskrzyło, ale serio masz tylko imię? Żadnych namiarów? Instagrama, numeru? Nic? — dodał przyglądając się przyjacielowi. Dostrzegł uśmiech majaczący na jego twarzy, te rozmarzone oczy, gdy wspominał wspólne chwile z nieznajomą… Rozumiał go i to bardzo dobrze, to był czysty zbieg okoliczności, a przytrafiło im się niemal to samo. A jeżeli Fabian znalazłby sobie kogoś kto widziałby w nim tego świetnego gościa, którym jest, a nie jego pieniądze, Lian byłby szczęśliwy gorąco mu kibicując. Zasługiwał na kogoś porządnego, na tą dodatkową porcję szczęścia.
Wziął jeden z kieliszków i chwilę obracał nim w dłoni wprawiając w ruch musujący alkohol, który lekko syczał. Uśmiechnął się pod nosem na wspomnienie tej konkretnej nocy. Lian nie był uczuciowym mistrzem. Był dość prostym facetem, nie szukał na siłę związków. Tak naprawdę w jego życiu zdarzyło się kilka krótszych relacji, z których ostatecznie nic szczególnego nie wyniknęło. Zawsze coś było nie tak i prędzej niż później następowało wypalenie. Niekiedy go to denerwowało, innym razem twierdził, że ma jeszcze czas. Bo w teorii ma go pod dostatkiem, ale niekiedy, gdy wracał do pustego mieszkania brakowało mu tej drugiej osoby, która przywitała by go uśmiechem. Osoby, która wniosła by nutkę ekscytacji do jego życia. Osoby, która tolerowała by jego dziwaczne nawyki, której mógłby robić śniadania do łóżka i męczyć swoim humorem. Niekiedy doskwierała mu samotność, której nie wypełnili by przyjaciele, czy rodzina.
— Tak to panna. — przytaknął. Nie miał nic do związków nie mieszanych, ale jego zdecydowanie pociągały kobiety. — Przytrafiło mi się coś podobnego co tobie, z tym że ostatecznie wylądowaliśmy w moim mieszkaniu i spędziliśmy razem całą noc. I poranek. — przyznał uśmiechając się szerzej. — Jest… — wziął głębszy oddech. — Jest piękna, cholernie seksowna i zabawna. Jak to ładnie powiedziałeś, zaiskrzyło. — zaśmiał się lekko. — India, tak ma na imię, więc mamy szczęście do oryginalnych dziewczyn. Poznałem ją u siebie w robocie, była sama, tańczyła. Nie mogłem się powstrzymać i zerwałem się z roboty. — dodał. Cóż miał kilka niedogodzin, które musiał odpracować, ale szef naszczęście nie suszył mu o to głowy.
Li.
Lekki uśmiech zdobił jej twarz gdy znalazła się w windzie sam na sam z Fabianem. Naprawdę nie była z tego stanu rzeczy zadowolona, ale jakie miała wyjście? Im dłużej przebywała w jego towarzystwie tym większy niepokój odczuwała. W duchu modliła się by jej przypuszczenia były błędne a ona wcale mu się nie podobała wówczas wszystko byłoby o wiele łatwiejsze.
OdpowiedzUsuń-Cóż Nowy Jork zdecydowanie różni się od Paryża - odparła ciesząc się że mimo wszystko nie ma między nimi niezręcznej ciszy, chociaż z drugiej strony może byłaby znacznie lepsza niż rozmowy o czymkolwiek? - Życie tutaj wydaje się zarazem pędzić niczym rozpędzony pociąg na prostym odcinku torów ale uczucie wiatru we włosach sprawia, że możesz poczuć się naprawdę wolnym człowiekiem - wzrok skupiła na niewielkim wyświetlaczu wskazującym na którym piętrze aktualnie się znajdowali.
Z jakiegoś powodu starała się unikać spojrzenia mężczyzny czując jednocześnie jego wzrok na sobie. Być może w innych okolicznościach pozwoliłaby sobie na niewinny flirt jaki zwykle stosowała gdy jakiś przystojniak zwrócił na nią uwagę. Oh jak korciło ją by odrzucić w tył kosmyk włosów i wyeksponować smukłą szyję jednak musiała się powstrzymać wiedząć że nie jest to zwykłe spotkanie.
- Cóż, początki zdecydowanie nie należały do najłatwiejszych. Gdy jest sie całkowicie samemu w obcym sobie miejscu można poczuć sie naprawdę samotnym i zagubionym - mruknęła wspominając pierwszy tydzień w NY. Ile to czasu włóczyła się po okolicznych sklepach i knajpach nie chcąc kolejnego dnia przesiadywać samotnie w ogromnym apartamencie. - Szybko jednak znalazłam sposób na umilenie sobie tych wszystkich dni. Poranki czy popołudnia spędzam na spacerach lub przesiaduje w kawiarni pracując nad… - urwała nagle uświadamiając sobie, że zbyt mocno się rozgadała. - z resztą nieważne. - machnęła szybko ręką. - Znalazłam nawet sposób by umilić sobie wieczory - mruknęła szybko nie dając mężczyźnie nawet czasu na reakcję. - Tak więc obecnie nie mam na co narzekać. Zawsze mogło być gorzej - zaśmiała się lekko nerwowo w duchu modląc się by winda jak najszybciej zjechała na sam dół.
Gdy jej modły zostały wysłuchane niemal natychmiast ruszyła przed siebie. Zatrzymała sie jednak nagle uświadamiając sobie, że tak właściwie nie ma pojęcia gdzie ma się teraz udać.
-Który to twój? - spytała odwracając się do niego i przechylając lekko głowę. Na jej twarzy zagościł uśmiech pod którym skrywała zażenowanie i uczucie zawstydzenia.
~Lèa
Dała mu się podprowadzić i ciężko opadła na jeden z twardych stopni. Jako że i tak już totalnie się przed nim zbłaźniła, stwierdziła, że więcej nie zaszkodzi. Włożyła głowę pomiędzy kolana i starała się uspokoić oddech. Trochę więcej krwi napływającej do mózgu powinno naprawić sprawę.
OdpowiedzUsuńPo chwili, która mogła być dłuższa, niż jej się wydawała, podniosła w końcu głowę, łokcie oparła na kolanach i podparła dłońmi brodę.
- Przepraszam. Jestem India. Nie za bardzo słyszałam, co mówiłeś. Strasznie szumiało mi w uszach.
Wiedziała, że ma czerwone policzki. Prawdopodobnie trochę z zażenowania a trochę od krwi, której miała w głowie więcej niż zazwyczaj. Twarz ją piekła.
- Miałam ciężką noc. Prawdopodobnie potrzebuje trochę glukozy i kofeiny, to wszystko. Ewentualnie snu - mamrotała w wytłumaczeniu.
Żałowała, że nie została w szpitalu. Pielęgniarki mogłyby podłączyć jej kroplówkę z glukozy i trochę płynów. Położyłaby się w dyżurce i przespała pół dnia. Na pewno skończyłoby się lepiej, niż w tamtym momencie.
Zdaje się, że pytał ją, gdzie mieszka. Gdy prowadził ją na schodki.
- Mieszkam w apartamentowcu Jones’a na Upper East Side.
Mało charakterystyczne wskazówki, chociaż India wiedziała, że zrozumie. Jeśli tylko jest z Nowego Jorku. Budynek jej ojca był na tyle… pokaźny, że ciężko go było przeoczyć.
- Ale dam sobie radę. Nie chcę zawracać ci głowy. Już i tak mi pomogłeś.
Zaczęła gramolić się na nogi, cały czas trochę zamroczona.
India
— Skoro wiesz gdzie pracuje to raczej nie powinieneś mieć problemów z jej znalezieniem. — zauważył inteligentnie, choć wiedział, że i to nie było takie oczywiste. Nie miał pojęcia, czy owa panna się zajmowała, ale nawet jego nie zawsze było można zastać w pracy. Niekiedy miał nocne zmiany, a za dnia nie pokazywał się w klubie. Z kilkoma współpracownikami mijał się ledwie poznając ich imiona. Równie dobrze za miesiąc mógł pracować w innym miejscu. Wybranka Fabiana również.
OdpowiedzUsuń— No proszę usidlić Fabiana Cavallaro... nieźle. — skomentował przekomarzając się z nim. — Czyli raczej nie mogę przyzwyczajać się do fancy garniaków i bycia twoim przybocznym. — parsknął śmiechem odbierając od przyjaciela kieliszek wypełniony musującym alkoholem.
— Została mi godzina do końca, może dwie, a nie byłam sam na zmianie. — odpowiedział z łobuzerskim uśmiechem, wzruszając ramionami jakby rzeczywiści nie zrobił nic godnego wspominania. — Tańczyła tam podłapując moje spojrzenie... miałem niby stać spokojnie i dalej potrząsać shakerem? W życiu. — dodał pociągając łyk szampana. Lian nie należał do osób w gorącej wodzie kąpanych, ale niekiedy konsekwencje spychał na dalszy tor i po prostu robił to co podpowiadało mu serce, a nie umysł. I w tej sytuacji czuł się wygranym nawet jeśli miałby to przypłacić zwolnieniem. Był sezon wysoki, wakacje w pełni. Pogoda również dopisywała, więc restauracje, czy kluby pękały w szwach. Nie martwił się, że nigdzie nie udałoby mu się zaczepić i zarobić na życie. A tak znalazł coś znacznie cenniejszego.
— Zdjęć nie mam, ale mam jej numer. Poczekaj. — Wyciągnął telefon i odpalił Instagram. — India Jones. — mamrotał pod nosem wpisując w lupkę dane dziewczyny. Przesunął palcem po ekranie wpatrując się w miniaturki zdjęć profilowych. Nie wyskoczyło mu zbyt wiele kont do wyboru. — Jest. — Wszedł w profil dziewczyny z uśmiechem nie schodzącym z twarzy. Podsunął komórkę przyjacielowi, by mógł zerknąć na zdjęcia, które dodała.
— Więc... został byś za barem, czy jednak urwał się wcześniej z roboty? — zagadnął dumny jak paw, bo w rzeczywistości czuł się cholernym farciarzem, że taka kobieta zwróciła na niego uwagę, na kogoś zwyczajnego, a przecież tamtego wieczora klub tętnił życiem, mogła wybrać kogokolwiek z bawiących się tam mężczyzn. Kogoś na swoim poziomie, a on był tylko barmanem. Nie miał o sobie zaniżonej opinii, choć niekiedy dopadały go różnej maści wątpliwości, ale wiele osób stwierdziło by, że kobieta, która osiągnęła coś w swoim życiu, a bycie lekarzem zdecydowanie zaliczał do sporych osiągnięć, była za wysokimi progami dla niego.
— Jeśli tylko się zgodzi. — przytaknął. Było w niej coś niezwykłego, szczególnego, co przykuło uwagę Liana.
Li
Mógł patrzeć, a nawet się gapić, to w ogóle jej nie przeszkadzało — wręcz przeciwnie. Zmysły Sierry wyostrzyły się konkretnie na jego osobę, pozostawiając całą resztę gdzieś z boku, nieprzefiltrowaną i stanowiącą zaledwie tło dla stojącego przed nią mężczyzny. Jego palący wzrok leżał teraz na niej idealnie, niczym druga skóra, natomiast jego obecność poniosła się przyjemną wibracją mającą początek gdzieś pod drżącym z ekscytacji sercem, a koniec tam, gdzie kumulował się cały ten wzbudzony nagle żar.
OdpowiedzUsuńFabian pasował do niej już teraz, a póki co przecież jedynie stali obok siebie, jakby w powoli osypującej się obawie przed przekroczeniem tej ostatniej granicy, zza której nie będzie już powrotu. Sierra jednak nie bała się… Alkohol zdecydowanie dodał jej odwagi, choć nie zaćmił do końca zdrowego rozsądku — on to zrobił. Tym jak patrzył, jak pachniał, jak wspaniale układał się pod jej palcami, wstrzymując na moment oddech, co niezaprzeczalnie oraz w najmilszy sposób łaskotało jej kobiecą ambicję. Całkowicie zaburzył jej percepcję i osąd, bo przecież ona także nie podkładała się na co dzień pierwszym lepszym facetom — choć nie odmawiała sobie przyjemności pod żadną postacią, potrzebowała właśnie tej iskry, którą czuła, ilekroć ich spojrzenia krzyżowały się ze sobą. Potrzebowała tych emocji i zatracenia, a nie odnalazłaby tego wszystkiego w beznamiętnym pieprzeniu.
Kiedy przyznał, że nie lubi występować przed tłumem, jej uśmiech nieco złagodniał, jakby tym jednym zdaniem ugłaskał nieco jej instynkty, przemawiając bardziej do jej serca, i bardzo jej się to spodobało, bo pozwalało jej zobaczyć nieco więcej, niż ta przystojna twarz bądź kuszące ciało. Mógł przecież ciągnąć ich dwuznaczną grę, ale Sierra odnosiła wrażenie, że tym niby nic nieznaczącym wyznaniem wpuszcza ją do swojego świata albo też dopiero pozwala jej tam zajrzeć.
Czy to źle, że chciałaby wiedzieć o nim więcej, nawet jeśli niewiedza sprawiała, że ten moment był tak… Tak…
Z transu częściowo wyrwały ją jego słowa — kim jestem, by odmawiać. A więc to rozważał? Odmowę? Przecież ostatnie czego chciała, to do czegokolwiek go przymusić. Czy to możliwe, że się wahał, a ona tego nie dostrzegła?
— Zawsze możesz odmówić — wymamrotała więc, pesząc się nieco pod wpływem świadomości, że przez to, jak bardzo go pragnęła, mogła nie zauważyć i nie wziąć pod uwagę jego wątpliwości. — Nie obrażę się, słowo.
Na pewno by się nie obraziła. Odrzucenie nie byłoby miłe, ale było tylko odrzuceniem. Czymś zupełnie normalnym, co dojrzała emocjonalnie osoba powinna przyjąć bez żalu, a ona bez wątpienia to potrafiła. Kto wie, może nawet śmialiby się z tego za jakiś czas? O ile dane byłoby im spotkać się ponownie, rzecz jasna.
Chciałaby, żeby spotkali się ponownie.
Fabian szybko rozwiał jednak jej obawy, układając dłonie na jej ciele. Dotyk ten parzył przyjemnie, przenikając przez cienki materiał sukienki, ale to nie było wystarczające. To było zdecydowanie za mało, więc bez większych wahań założyła ręce na jego ramiona, by wiedział, że nie chce, aby jej się wymknął.
Uśmiechnęła się więc, zerkając przez bark w stronę dziewczyn. Na boga, zupełnie o nich zapomniała! Co on z nią najlepszego wyprawiał?
— Na pewno nie mają nic przeciwko — odparła, zanim patrząca na nich z wyraźną niepewnością koleżanka zdążyła cokolwiek powiedzieć. Wydawałoby się, że jej niepokój tylko się przez to pogłębił.
— Sierra… — zaczęła, ale na żeński głos niemal w tym samym momencie nałożył się głos ciemnowłosego, w słodko niecierpliwy sposób wymawiającego jej imię. Wydawało jej się wręcz, że jej potrzebował. Jak mogłaby nie wyjść temu naprzeciw?
— Nie martw się kochana, zaraz do was wrócę — spróbowała więc uspokoić znajomą. Nie starała się jednak bardzo, wciąż czując przyjemne dreszcze na skutek tego, co powiedział przed chwilą Fabian. — A jeśli nie wrócę, dzwońcie po policję dopiero rano, dobrze? Tylko, jeśli się do tej pory nie odezwę!
Posłała swojemu towarzyszowi na wpół rozbawione, a na wpół przepraszające spojrzenie. Może to było głupie i naiwne, ale w ogóle tak o nim nie myślała. Nie sądziła, że mógłby wyrządzić jej jakąś krzywdę, a przynajmniej na pewno nie taką, jakiej by nie chciała.
UsuńNawet nie zauważyła, kiedy jej wzrok zsunął się w kierunku jego ust, a całe ciało podążyło za tym gestem, przysuwając się do niego bliżej, mimo że wydawało się to niemożliwe. Choć zdecydowała się zadziałać pierwsza, już po chwili wróciła uwagą do jego oczu, jakby pytając go tym spojrzeniem o pozwolenie.
Nie wyczuwając żadnego oporu, podarowała mu delikatny pocałunek, który mimo swojej subtelności nosił w sobie wielką obietnicę. Coś niewiarygodnie ciężkiego i buchającego żarem, czego nie potrafiłaby już ubrać w słowa. Mogła tylko pozwolić, by przemawiało przez jej ciało: usta, dłonie i oczy, które lśniły w blasku barowych świateł, jakby kradnąc całe to światło i chowając je pod wachlarzem bujnych rzęs.
— Chodźmy więc — wymruczała z mocno bijącym sercem. Zachęcająco musnęła jego górną wargę swoją dolną w zapowiedzi bardziej zachłannej pieszczoty, którą wstrzymywała resztkami przyzwoitości, ale nawet ten niewielki kontakt sprawił, że przez jej ciało przepłynął gorący, rozkoszny prąd. Zdecydowanie potrzebowała więcej, dlatego ujęła go za dłoń, gotowa pójść za nim wszędzie, w geście przynależności splatając z nim palce.
I want to be alone
Alone with you, does that make sense?
I want to steal your soul
And hide you in my treasure chest
Lèa nienawidziła rodziców chyba najbardziej w świecie, ale z pewnych przyczyn musiała tańczyć tak jak jej zagrają. Nie miała wyboru i póki byli w Nowym Jorku musiała udawać wciąż grzeczna i posłuszną nawet jeśli ich pomysły miały w na celu zniszczenie jej własnego życia bo właśnie tak widziała ich próby znalezienia dla niej "idealnego" męża. Dlatego też spotkanie z Fabianem było jej cholernie nie na rękę, ale co miała za wyjście? Jedyne co mogła zrobić to jak najbardziej zniechęcić do siebie mężczyznę ale na tyle subtelnie by rodzice nie domyślili się że było to zagranie celowe.
OdpowiedzUsuńMimo że osobiście bardziej preferowała spacery i obcowanie z zwykłymi ludźmi to gdy tylko dostrzegła, że ten pomysł również pochwalał Fabian musiała zmienić taktykę. I właśnie w ten oto sposób znalazła się w jego samochodzie sam na sam z mężczyzną z którym tak naprawdę nie chciała być. Musiała jednak grać chociaż szczerze zastanawiała się czy nie lepiej byłoby wyłożyć kawę na ławę i przyznać że nie jest nim zainteresowana. Jednak obawiała się tego iż taka informacja dotarłaby do jej rodziców a wówczas kto wie jakie konsekwencje w stosunku do niej by wyciągnęli.
-Wydajesz się zapracowanym człowiekiem - odparła przyglądając się wnętrzu pojazdu. Kiedy ostatni raz siedziała na miejscu miejscu pasażera w luksusowym pojeździe? Zdecydowanie było to szmat czasu temu. Teraz gdy mieszkała w tym wielkim mieście unikała jakiejkolwiek komunikacji i wybierała długie spacery, wyjątkiem stanowiły jednak powroty z klubów. Cóż zdecydowanie niepoważnym rozwiązaniem było wracać w nocy, samemu i to pod wpływem alkoholu, piechotą.
-A mimo to znalazłeś czas na spotkanie się ze mną - uśmiechnęła się delikatnie bo pomimo że nie podobał jej się ten pomysł to mogła spokojnie spędzić czas z zdała od wkurzających rodziców. - Czym właściwie zajmujesz się w firmie?
~Lèa
[nasze zabawy i przyjęcia aktualne? ]
OdpowiedzUsuńZuri
W milczeniu wsłuchiwała się w słowa mężczyzny i musiała przyznać sama przed sobą, że naprawdę dobrze się go słuchało. Miło było czasem porozmawiać z kimś bardziej normalnym niż większość bogatych dupków z którymi dość często miała do czynienia podczas bankietów. Przynajmniej teraz żyjąc w tym wielkim mieście mogła odkrywać na nowo życie, bo to w czym tkwiła przez tak długi czas mogła nazwać jedynie egzystowaniem niż prawdziwym życiem.
OdpowiedzUsuńWzdrygnęła się gdy zapytał o zajęcia poza nauką uświadamiając sobie że dopiero będąc w NY zaczęła odkrywać siebie na nowo. Dawniej robiła tylko to co oczekiwali od niej rodzice bez najmniejszego sprzeciwu uważając, że robią to dla jej dobra. Dopiero mieszkając tu uświadomiła sobie jak wiele z nich naprawdę nienawidziła..
-Cóż… - mruknęła widocznie zestresowana nie będąc pewną czy powinna wspominać o swojej największej pasji. Z drugiej jednak strony co złego mogło się wydarzyć? Przecież jej rodzice nie dowiedzą się nagle że ich córka robi to czego oni kategorycznie jej zabronili, prawda? - Pisze - niemal wyszeptała wciąż nie wiedząc czy aby na pewno dobrze zrobiła wyjawiając mu ten sekret.
Zazwyczaj Lea wydawała się niezwykle otwartą i pewną siebie osobą. I fakt, że zazwyczaj właśnie taka była, jednak wszystko zmieniało się zupełnie gdy w grę wchodziło coś co naprawdę kochała. Wówczas stawała się niezwykle skrytą i wręcz niepewną osobą, która wiecznie krytykowała każdą swoją pracę, nawet jeśli ta była naprawdę dobra. Ale jak inaczej miała oceniać swoją twórczość gdy własna rodzina przez tyle lat wmawiała jej, że kompletnie się do tego nie nadawała? To właśnie dlatego tak bardzo bała się bycia ocenianą w momencie gdy w grę wchodziło coś co było dla niej najcenniejsze.
~Lea