HELLO, FOLLOWERS!

Gossip Girl here.

Your one and only source for the truth behind the scandalous lives of New York's elite. Been a minute. Did you miss me? I know I've missed you. Though you're probably going to wish I'd stayed away when I'm done. Because I can see you. The real you. The one hiding just outside the edge of frame. Well, it's time to reframe that picture. And who am I? That's one secret I'll never tell.

You know you love me.
xoxo


. . .

MOST FOLLOWED

now
spotted:
It Girl
Hey, Upper East Siders, Gossip Girl here. And I have the biggest news ever. One of my many sources, Melanie91, sends us this: "Spotted at Grand Central, bags in hand, S." Was it only a year ago our It Girl mysteriously disappeared for, quote, "boarding school"? And just as suddenly, she's back. Don't believe me? See for yourselves. Lucky for us, Melanie91 sent proof. Thanks for the photo, Mel.

You can't hide from me.
xoxo

Ten kto powiedział, że za pieniądze szczęścia się nie kupi, nie zna dobrych sklepów.

LOUISE BASS
Data urodzenia:04.07.2005 r.
Status zawodowy:Uczennica ostatniej klasy liceum
"może nie jesteśmy najmilszymi ludźmi, ale nadrabiamy to urodą i gustem"
Od dziecka wychowywała ją tylko matka, która przez kilkanaście lat wmawiała jej, że nie zna jej ojca i pojawiła się na świecie tylko i wyłącznie dzięki jakiemuś anonimowemu dawcy spermy. Łatwo było w to wszystkim uwierzyć, Amanda Travis – właścicielka sieci ekskluzywnych kurortów wakacyjnych na terenie kilkunastu państw, uchodziła w okolicy za jedną z największych feministek, prężnie działającą na rzecz większej roli kobiet w biznesie i polityce. Przez szesnaście lat perfekcyjnie udawała samotną matkę, nie spodziewając się, że jej ukochana córka odkryje prawdę na temat swojego pochodzenia. Dwudziestego czwartego grudnia 2021 roku dotychczasowe życie Amandy i Louisy Travis legło w gruzach i mimo usilnych starań ze strony matki, Lou nadal nie potrafi wybaczyć jej kłamstw, jakimi karmiła ją niemalże przez całe dotychczasowe życie. Przejęła nazwisko ojca, a Jack Bass porzucił dla niej Australię, aby ponownie zamieszkać w Nowym Jorku i zająć się wychowaniem córki. Cała trójka wciąż nie do końca potrafi odnaleźć się w nowej rzeczywistości, ale starają się robić wszystko, aby jak najlepiej wypaść w tej grze i nie stać się pożywką dla wścibskich dziennikarzy. Zwłaszcza że Lou od dziecka sprawiała liczne problemy opiekuńczo – wychowawcze i pierwsze strony gazet nigdy nie były jej obce. Pytanie, czy ma to związek z jej czystą złośliwością, czy występującymi u niej zaburzeniami osobowości wciąż pozostaje dla wszystkich otwarte i nigdy nie ma na nie jednoznacznej odpowiedzi.

47 komentarzy:

  1. [Jaka piękna i wredna Pani, która zapewne dużo tutaj namiesza 😀 powodzenia na blogu z kolejną postacią! A gdyby coś, to zapraszam do siebie 😁]
    Octavia/Sophia

    OdpowiedzUsuń
  2. [Pomysł z córką Bassa jest wow. Ciekawe na ile córeczka wdała się w ojczulka :D Powodzonka w prowadzeniu postaci i jak zawsze zapraszam do siebie. Coś czuje, że Louise i Lea mogłyby mieć naprawdę ciekawą relacje :D]

    ~Lea, Luc & Jess

    OdpowiedzUsuń
  3. [Miło mi powitać tą piękną, a zarazem niezwykle interesującą panienkę. Baw się z nią wystrzałowo.

    PS. Gdybyście miały czas i chęci zapraszam jak zwykle w swe skromne progi.]

    Nathy, Anael, Max & Dante

    OdpowiedzUsuń
  4. Spotted: Chyba nikt nie spodziewał się, że L, z którą imprezowaliśmy od dwunastego roku życia (naprawdę jesteśmy dość zepsutym towarzystwem...), okaże się kuzynką jednego z największych łajdaków na Manhattanie! A jaki przystojny ten łajdak... Moja droga, poprzeczkę masz zawieszoną bardzo, bardzo wysoko, ale jeżeli mnie moje przeczucie nie myli, wydaje mi się, że zrobisz wszystko, by nam pokazać, na co Cię stać. Jako, że zeszłego weekendu z rana Twój apartament opuszczał nie tylko jeden przystojniak, a dwóch... Cóż, chyba mogę stwierdzić, że chęci do zabawy i bycia niepoprawnym są w Was dziedziczne. Miłego sylwestra, Lady B!
    Witam na blogu!

    buziaki,
    plotkara 💋

    OdpowiedzUsuń
  5. Wolność miała przyjemny smak. Mimo, że minęło już trochę czasu, odkąd Caden opuścił zakład karny i ponownie stał się prawowitym obywatelem Nowego Jorku, to chwilami ciężko było mu się przestawić. Przyzwyczajony do brutalnej rutyny swój dzień czasami zaczynał równo o piątej rano. Oczekiwał tego, że lada moment ktoś wpadnie mu do pokoju i zacznie przeszukiwać każdą szparę w poszukiwaniu czegoś nielegalnego. Dostał swoje mieszkanie od ojca, gdzie absolutnie nikt go nie kontrolował. Wszyscy, krótko mówiąc, mieli w niego wyjebane, a takie podejście całkiem mu odpowiadało. Musiał się nauczyć życia na nowo. Matka czasami się do niego nie odzywała, wciąż obrażona za to, że splamił ich dobre nazwisko, ale jakoś nie potrafił się tym przejąć. Od wyjścia był grzeczny, nie wpakował się w żadne kłopoty i po prostu sobie był. Chodził nawet regularnie na studia, uczył się może przeciętnie, ale dopóki wszystko zdawał to było dobrze. Nie wracał zbytnio też myślami do przeszłości. Stało się, trudno. Sam wtedy nie był trzeźwy, zrobił naprawdę głupio, że dał się namówić, ale słowem wtedy nawet nie pisnął, że poza nim i kilkoma kumplami była jeszcze dodatkowa osoba. Osoba, której pewnie i tak nic by nie zrobili, bo była nieletnia i prędzej jeszcze Caden dostałby dodatkowe zarzuty. Wolał sobie nie szkodzić, chłopaki również uznali, że będzie bezpieczniej, jeśli w żaden sposób nie zdradzą, że Louise tamtego wieczoru była z nimi. I tak, jej jako jedynej się to upiekło. Nie słyszał od niej nic od tamtego wieczoru i w zasadzie nie chciał nawet odnawiać tej znajomości. Dlatego, gdy tylko wyszedł z więzienia jedną z pierwszych rzeczy, którą zrobił, gdy odzyskał telefon było unfollow na Instagramie. Kolejnych problemów nie chciał, a na pewno nie tak poważnych, a dziewczyna była po prostu jednym chodzącym problemem, który wolał omijać z daleka.
    Nadrabiał różne zaległości, w serialach i filmach, próbował nowych burgerów z ulubionych knajp, a dziś po prostu sobie grał. Na biurku miał puste pudełka po kolacji, puszkę Pepsi i był całkowicie w swoim świecie. Wykonywał kolejne misje, będąc całkowicie przekonanym, że jest sam i nikt mu nie przeszkodzi. Telefon leżał obok, ale ekran ani razu w przeciągu ostatniej godziny się nie zaświetlił. Jakoś taki spokój mu nie przeszkadzał. W razie czego chciał być pod telefonem i tylko dlatego go nie wyłączył całkowicie. W pełni skupiony na grze nie rozglądał się dookoła, bo i po co? Był sam. Czuł jedynie biegnący po plecach chłód, który był spowodowany otwartymi drzwiami na balkon, ale to nie było nic zaskakującego. Podskoczył w miejscu, kiedy ktoś ściągnął mu słuchawki. W pierwszej chwili nie rozpoznał tego głosu, zmieniło się to po kilku sekundach. Przekręcił się w stronę dziewczyny.
    — Co ty tu do cholery robisz i jak tu wlazłaś? — warknął, ale odpowiedź przyszła niemal natychmiast. No tak, balkon, okno. Powinien się tego spodziewać. W zasadzie nawet myślał, co będzie, jeśli się spotkają, ale uparcie robił wszystko, aby do tego nie doszło. — Tak? Fajnie, bo ja wcale. Odwal się, Lou i znajdź sobie innego cymbała, który będzie brał odpowiedzialność za wszystko co robisz.
    Wrócił do gry, ale tylko po to, aby ją zatrzymać. Nie chciał stracić tego, co udało mu się już zrobić, a coś czuł, że nie pozbędzie dziewczyny z mieszkania zbyt szybko. Zawsze mógł zadzwonić na policję i zgłosić włamanie. Byłoby ciekawie obserwować, jak wyprowadzają ją w kajdankach.

    Caden

    OdpowiedzUsuń
  6. Obiecał sobie, że więcej nie wpakuje się w żadne gówno. Nie chciał i nie miał najmniejszej ochoty ponownie oglądać świata zza krat. Może nie było najgorzej, ale to wcale nie były dwuletnie wakacje na Bahamach. Nie było kolorowo, miło ani przyjemnie. Zwłaszcza, kiedy niektórzy dowiedzieli się, z jakiej rodziny Caden pochodzi. Prędko chcieli to wykorzystać. Znajdował się na bloku dla niegroźnych więźniów, nie miał styczności z tymi najgorszymi. Głównie otoczony był typami, którzy popełniali jakieś finansowe przekręty, ale to nie znaczyło, że wśród nich nie było żadnych świń, które w Cadenie widziały cel poprawy swojego życia. A działał impulsywnie przez większość swojego życia i do przewidzenia było, że jeszcze nieraz popełni jakieś głupie błędy, które sprawią mu sporo problemów. Ale póki co udawało mu się trzymać od nich z daleka i tak miało być.
    Pojawienie się Louise nie przynosiło nic dobrego i aż w kościach czuł, że pożałuje tej interakcji.
    — Ojej, rajstopy z Diora się porwały? Tak mi przykro. — Wywrócił oczami. Najchętniej wcisnąłby słuchawki z powrotem na głowę i całkowicie ignorował jej obecność. Zaskakujące było to, jak bardzo pragnął spokoju, a przynajmniej na jakiś czas. Chciał po prostu się wyciszyć, porobić przyziemne rzeczy i nie pakować się od razu w kłopoty, które właśnie wlazły do jego pokoju przez okno. — Nie mamy już o czym gadać.
    Może i nie powinien trzymać tak bardzo urazy. Mógł tam nie iść i wykazać się rozsądkiem, ale sam był wtedy naćpany, a w przeszłości nieraz już włamywał się do cudzych domów. Z tym, że za każdym razem udawało mu się z takiej sytuacji uciec i policja nigdy nie miała sprawcy. Nawet włosa po sobie nie zostawił. Nie było absolutnie niczego. I dobrze, bo gdyby powiązali go z poprzednimi włamaniami posiedziałby sobie pewnie o parę lat więcej. Za ładny był na to, aby spędzić kilka lat w kiciu.
    Spojrzał w dół, kiedy wsunęła dłonie pod jego koszulkę. Były zimne, ale nawet nie drgnął. Nie robiło to na nim obecnie wrażenia, a na pewno starał się, aby nie robiło.
    — Jeśli będę miał ochotę na to, aby mi ktoś obciągnął to zadzwonię do koleżanki.
    Nie mógł wchodzić po raz kolejny w relację z nią. Trzymał urazę i raczej nieprędko się tego pozbędzie. Drażniło go, że to on poniósł największe konsekwencje, a wcale nie był tam sam. Powoli mu się układało w życiu, studiował i robił swoje, trochę pracował, gdy miał na to ochotę i nie robił nic, co mogłoby zaalarmować mundurowych. Mimo wyjścia i tak czuł, że jest pod stałą obserwacją.
    — Brakuje ci chuja w życiu, co? — warknął i odepchnął od siebie dziewczynę. Przeszedł do komody, na której leżała paczka papierosów i wyciągnął jednego, z którym udał się na balkon. — Jak dla mnie możesz nawet skoczyć z najwyższego piętra hotelu twojego wujka, rób co chcesz. Tylko nie tutaj, plama zostanie na chodniku, a krew się źle zmywa.

    caden

    OdpowiedzUsuń
  7. Wcale nie starał się być miły i nawet nie zamierzał przed nią udawać. Miał powody, aby traktować ją chłodno i z dystansem. A jeśli to miało znaczyć, że się od niego odczepi i znajdzie sobie kogoś innego, to miałby powód do świętowania. Naprawdę nie rozumiał po co tutaj przyszła. Aż tak jej zależało na odnowieniu tej znajomości? Caden dobrze wiedział co ich połączyło i jeszcze lepiej to pamiętał, choć na chwilę obecną nie miałby nic przeciwko temu, aby wyrzucić wspólne chwile z pamięci. Teraz nic już nie znaczyły. Może nie powinien zostawiać w Nowym Jorku. Mógł pojechać w inne miejsce. Chicago też było fajne i mieli tam również dobre uniwersytety. Albo Kalifornia, gdzie było ciepło i byłby z dala od tego miejsca.
    — A co ty wiesz o moim życiu, Louise? Nie wiesz już nic — odparł. Stał na balkonie paląc papierosa. Przez chwilę jeszcze na nią patrzył, ale ostatecznie odwrócił się plecami. Nie był tylko pewien, czy to dobry pomysł. Jeszcze wpadnie jej myśl, aby go wyrzucić z balkonu i to z niego zostanie mokra, czerwona plama na chodniku. Cóż, wtedy nie zszedłby z języków na kilka tygodni. Ostatnio komuś się kopnęło w kalendarz i wszyscy tym żyli, ale nie wiedział kto to i skąd się wziął. Trochę go w końcu ominęło w ostatnich latach. Musiał się zabrać jakoś za nadrabianie tego wszystkiego.
    Po wypaleniu papierosa zgasił go i zostawił w popielniczce, która stała na parapecie z zewnętrznej strony. Wszedł z powrotem do środka, ale tym razem zamknął za sobą drzwi. Skoro ona tu wlazła, to wleźć mógł każdy i dziś już nie miał ochoty na to, aby przeganiać kolejnych niechcianych gości.
    Nie wiedział co właściwie ma ze sobą zrobić. Chciał luźny wieczór, pograć sobie pewnie do rana, a potem odespać i wstać w południe. Fakt, jego życie ostatnio było nieco nudne, ale nie mógł przesadzać. Podobało mu się to, że ojciec mu wysyłał kasę, a tej potrzebował, aby prowadzić życie na odpowiednim poziomie. Sam o sobie też zadbać umiał, ale te kilka dodatkowych zer na koncie robiło mu sporą różnicę.
    — Później, jakoś też ci się nie spieszyło do pomocy — wytknął jej. Nie chciał siadać na łóżku, więc usiadł z powrotem na swoim fotelu. No zdecydowanie nie tak wyobrażał sobie ten wieczór i jeśli miał być szczery, to wcale mu się nie uśmiechała taka zmiana. — Czego ty oczekujesz, Lou? Że wszystko będzie tak, jak kiedyś? Jakbyś nie zauważyła, to wiele rzeczy się pozmieniało. Ty też byś mogła w końcu, a twoja gadka powoli robi się nudna.
    Skrzyżował ręce na wysokości piersi, świdrując ją również wzrokiem. To, jak sięgała po jego szklankę z wodą, jak leżała w jego łóżku i czuła się, jakby była u siebie.
    — Żyć, jak zawsze? Ćpać co weekend i nie pamiętać co robię? Przykro mi, ale tak już się nie bawię, a skoro jestem dla ciebie za nudny to możesz sobie już iść.
    Usłyszał co mówiła o tym, że nie potrafi się nawet zabić. Nie ukrywał, jego ciekawska i plotkarska strona zaczęła się odzywać, ale nie chciał i nie zamierzał dopytywać. Poszuka informacji w necie, a ktoś z nazwiskiem Bass wzbudzał zainteresowanie i tam znajdzie to, czego chciał. Od niej wyciągać żadnych informacji nie miał zamiaru.

    caden

    OdpowiedzUsuń
  8. Może nie powinien być dla niej tak oschły? W końcu, jakby nie patrzeć, ale jego wina w tej całej sytuacji również była naprawdę spora. Łatwiej było jednak mimo wszystko zrzucić większość na nią. Dalej siedzieliby na tamtej imprezie, gdyby nie podsunęła im pomysłu z włamaniem. Ale wtedy wszyscy byli święcie przekonani o tym, że są nietykalni. Przez długi czas w zasadzie byli. Mogli robić co chcieli, a prawnicy ich rodziców byli na wyciągnięcie ręki gotowi do tego, aby wyciągnąć ich z najgorszych kłopotów. Tylko teraz trochę sprawy się pozmieniały, a Caden nie chciał po prostu na umór ćpać. Właściwie to nie robił tego jakoś szczególnie często. Nie ciągnęło go zbytnio do używek, ot lubił sobie zajarać i może wziąć ekstazy, ale na tym zazwyczaj jego wygłupy ze środkami uzależniającymi, a raczej tymi mniej legalnymi, się kończyły. Nie miał ochoty skończyć naćpany w jakimś rowie w towarzystwie bezdomnych i innych popaprańców. A był tego bliski.
    — A byliśmy kiedyś czymś więcej? — Odbił piłeczkę. Dobrze wiedział, a tak przynajmniej podejrzewał, że zrani ją tymi słowami. Ale naprawdę nie miał sił na tę rozmowę. Obecnie każdy wspólny moment przewijał mu się przez głowę. Pierwsza impreza, to kiedy pierwszy raz ją zobaczył, jak zaintrygowała go jej uroda i fakt, że była gotowa naprawdę na największe szaleństwo. A Caden nie lubił stać w miejscu, zawsze coś musiało się dziać. I prawda, po części tęsknił za tamtym sobą. Ale musiał podejść do tego na chłodno, a nie wskoczyć raz dwa do tej samej rzeki i czekać na dokładnie takie same wyniki. Już wiedział, jak to się może skończyć i powtórki z rozrywki wolał uniknąć.
    Nie przewidział tego, że znajdzie się tak blisko niego. Poczuł napływającą wściekłość, niemal od razu rozpoznał perfumy, którymi była spryskana. Z fotela nie było ucieczki, nie mógł tak po prostu odejść. Mógł ją odepchnąć, ale do tego się nie posunie. Słuchał jej z wymalowanym na twarzy znudzeniem, jeśli sądziła, że to go zrani czy do czegoś zmusi to była w błędzie. Uśmiechnął się krzywo półgębkiem i prawie przewrócił oczami, jednak powstrzymał się od tego.
    — To ty mi uparcie wmawiasz, że stałem się grzeczny i święty, nigdy nie twierdziłem, że tak jest. Zrobiłem się chyba za nudny dla ciebie, nie sądzisz? — Odparł. Nie wiedział, jak teraz wygląda jej życie i co robi, czy nadal tak samo imprezuje czy może przestała, ale oceniając po słowach, które wyrzucała w jego stronę – niewiele się zmieniło w tej kwestii.
    Podniósł się z miejsca, zmuszając brunetkę do tego, aby się cofnęła. Zrobił kolejny krok kierując się wraz z nią w stronę komody. Była w uroczy sposób niższa od niego, nawet, kiedy zakładała szpilki. Nie spuszczał wzroku z jej oczu, jeszcze sam nie wiedział, co właściwie takiego robi i w co się właśnie zaczyna bawić, ale cokolwiek to było – podobało mu się.
    — Tęskniłaś za mną, co? — wymruczał. Oparł się jedną ręką o komodę, a drugą odgarnął włosy dziewczyny, które założył jej za ucho. — Nikt nie dostarczył ci takich emocji, jak ja, prawda? Tego dreszczyku emocji, chwili niepewności co będzie dalej. Dlatego tutaj przyszłaś.
    Niemal słyszał, jak serce wali jej w piersi, a oddech przyspiesza. Były to całkiem znajome dźwięki, choć te zwykle towarzyszyły im w zupełnie innej sytuacji, ale teraz w końcu też mogło być ciekawie.
    — Czy może się mylę?

    caden

    OdpowiedzUsuń
  9. Caden dość prędko zdał sobie sprawę z tego, że nie pozbędzie się dziewczyny stąd zbyt szybko. Oboje byli uparci, a kiedy w grę wchodziły dwa tak bardzo wybuchowe charaktery było bardzo łatwo o to, aby doszło do kłótni, która spokojnie mogłaby rozpętać trzecią wojnę światową. Właściwie byli kilka razy tego bliscy, ale to przecież było teraz bez znaczenia. Znał ją na tyle, aby wiedzieć, że tak łatwo nie odpuści, a on musi coś wykombinować, aby się jej w zręczny sposób pozbyć. Jej obecność mógł też wykorzystać, bo faktycznie – siedzieć na tyłku nie musiał. Nadal lubił imprezy, poznawać nowych ludzi i po prostu korzystać z młodości, z której mu zabrano prawie trzy lata. Cóż, i tak miał szczęście, że tylko tyle. Mógł dostać maksymalny wyrok i przesiedzieć tam znacznie dłużej. Bycie synem bogatych ludzi się opłaca, nawet w chwilach, kiedy oboje są tak wściekli, że najchętniej wydłubaliby mu oczy.
    Prawda była taka, że Louisa zakręciła mu w głowie, kiedy jeszcze była małolatą, którą interesować się nie powinien. Jakby nie patrzeć, ale wcale nie był lepszych od tych wszystkich typów po czterdziestce, którzy ślinili się na widok nastolatki w szkolnym mundurku. Tylko jemu jakoś takie rzeczy uchodziły płazem, ale jakoś szczególnie też nad tym nie rozmyślał.
    Oceniała to, co widziała. A prawda była taka, że Caden bywał na imprezach. Może nie tak często, ale jednak na nie chodził. Nie chciał całkiem sobie spieprzyć życia po raz kolejny. Był po prostu ostrożniejszy, ale to jeszcze przecież nie znaczyło, że jest nudny. To była chyba najgorsza obelga, jaką mógł kiedykolwiek i od kogokolwiek usłyszeć.
    — Czego się boję? Tego, że pierdolnie mnie autobus, jak będę jeździł na deskorolce i nie będę miał okazji, aby przelecieć Gigi Hadid — odparł całkiem poważnie. Naprawdę musiał zabrać ją na imprezę, aby ogarnęła, że wcale się tak bardzo nie pozmieniał? Nie, aby mu taka zmiana planów przeszkadzała, bo chętnie by wyszedł. Zwyczajnie na dziś planował nieco inny wieczór, ale jeśli miał się jej w ten sposób pozbyć, to czemu nie? Mógł w końcu trochę się zabawić, a dobrze pamiętał, że Louise była zawsze świetnym kompanem wszelkich akcji.
    Przesunął palcami po szyi brunetki, schodząc nimi na uwidoczniony dekolt. W innej sytuacji nie zwlekałby nawet sekundy tylko szukał już sposobu, aby pozbyć się z niej ubrań i wybrał pierwsze miejsce, które by mu się nawinęło, aby się do dziewczyny dobrać. I może, gdyby nie miał w sobie tyle żalu i złości zareagowałby na nią dokładnie tak samo, jak w przeszłości. Chwilami, gdy miał przebłyski ich przeszłości to brakowało mu jej, ciepła bijącego od ciała i obecności, ale teraz sam już nie wiedział, czego właściwie chce.
    — I co będziemy na tej imprezie? Naćpamy się i upijemy, znajdziemy pokój, przerżnę cię i wrócimy do tego co było wcześniej? — Teoretycznie to nie brzmiało źle, a w ich przypadku, gdy jeszcze wszystko było w porządku, seks działał niczym lekarstwo na każdą głupotę. Nie mieli się w końcu o co kłócić, gdy się spotykali. Co najwyżej o to, że jakiś typ stał za blisko niej czy inna laska się kręciła wokół niego. Poważniejszych kłótni właściwie to nie kojarzył. — Denerwujesz się, Lou? Trochę ci tętno chyba przyspieszyło.
    Przybliżył się nieco bardziej, dłonią przesuwając po znajomym ciele, które teraz skryte było za materiałem ubrań. Minęło nieco ponad dwa lata i dostrzegał pewne zmiany w dziewczynie. Wydoroślała, nabrała nieco pełniejszych kształtów. Nawiedziła go myśl, że chętnie poznałby je od nowa, ale trzymał je na wodzy i nie pozwolił, a raczej starał się, aby nie przejęły oen całkiem kontroli nad jego umysłem i ciałem.

    caden

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie potrafił się tak po prostu przełamać. Z jednej strony tego chciał, ale z drugiej czuł blokadę. Myślał o tym, że znów może trafić do tego miejsca, jeśli puści hamulce, znów zacznie być dokładnie taki sam, jak wcześniej. Nagiął już bardzo wszelkie zasady, a gdyby po raz kolejny odwalił coś, za co mogłoby mu grozić więzienie nikt by już tym razem mu nie pomógł. Ojciec nie postarałby się o dobrego prawnika, o skrócenie wyroku, a matka pewnie w życiu już by się do niego nie odezwała. Był w wieku, w którym powinien popełniać błędy i notorycznie to robił, ale musiał też minimalnie wyciągnąć z nich konsekwencje. Wpuszczenie z powrotem do życia Louise wiązało się z pewnymi rzeczami, a obecnie nie był pewien, czy jest gotów na takie poświęcenie. Z drugiej strony obecność dziewczyny sprawiła, że nie myślał już o niczym więcej, jak tylko o tym, że było im razem kiedyś dobrze. Może nigdy nie byli żadną oficjalną parą, ale żadne z nich nie lubiło, kiedy ktoś się kręcił obok tego drugiego. Zazdrość była niemal na pierwszym miejscu w tej ich pokręconej relacji. Caden teraz dobrze wiedział, że nic się nie zmieniło, a na dźwięk męskich imion poczuł przypływ złości, którego wcześniej nie było. Mogła robić co chciała, nie mógł jej przywiązać – ale wątpił, że to by jej przeszkadzało. Jednak wolność jeszcze nie oznaczała, że zamierzał się patrzeć i przytakiwać na każde jej słowo czy zdanie.
    — Racja, ty masz chociaż dobry tyłek w przeciwieństwie do jej — odparł.
    Zdawał sobie sprawę, że uderza w czułe punkty. I przynajmniej z początku chciał ją wkurzyć i stąd wyrzucić, ale im dalej rozmawiali, tym większy mętlik miał w głowie. Co właściwie powinien zrobić? Łatwiej byłoby pozwolić jej odejść, ale znał siebie, aż za dobrze. A skoro teraz wróciła, to nie byłby w stanie już się od niej odpędzić. Myśli byłyby natrętne niczym muchy w lato, aż w końcu całkiem by pękł. Teraz mógł chociaż udawać, że ma swoje własne życie w rękach i coś z nim porządnego zrobić.
    — Nie wiem, zawsze lubiłem widok ciebie klęczącej przede mną, Lou — powiedział uśmiechając się głupkowato. Gdyby tylko teraz miała dostęp do jego myśli to wcale nie byłaby zaskoczona tym, jakie obrazy i wspomnienia przebiegały mu przez głowę. Oparł się o komodę, krzyżując znów ręce na piersi i obserwował dziewczynę. Albo teraz wyjdzie i on zostanie z myślami, których wcześniej nie miał lub zrobi coś głupiego. I odpowiedź znał, aż zbyt dobrze. Ktoś go powinien powstrzymać, ale nie było tu teraz obecnie tak naprawdę nikogo, kto mógłby dać mu przez łeb i powiedzieć, że najpewniej właśnie popełnia błąd. — Sądzę, że nie byłoby cię tutaj, gdybyś faktycznie mogła się tak dobrze bawić z Thomasem lub Eliotem — mruknął. Gdyby tak było to od razu pojechałaby do nich, ale była tutaj. Razem z nim i od przynajmniej dwudziestu minut starała się go przekonać do swoich racji. I cholera, on jej naprawdę zaczynał ulegać.
    — Jakoś nie wierzę, że więcej niczego byś nie próbowała. To nie pasuje do ciebie — stwierdził. W mniejszym czy większym stopniu, ale na pewno by próbowała. Caden odsunął się od komody, resztka zdrowego rozsądku go całkiem opuściła. To był wolny weekend, rano najwyżej będzie wszystkiego żałował, chociaż nie, on niczego nie żałował. — Zróbmy tak, pójdziemy na tę imprezę, a jak nic z niej nie wyjdzie rozejdziemy się w różne strony i damy sobie spokój.

    caden

    OdpowiedzUsuń
  11. Nieszczególnie miał ochotę jej ulegać. Znał siebie i wiedział, że ciężko byłoby mu jej odmówić. Mógł się wściekać, ale prawda była taka, że zawsze miał do niej słabość. Zirytowany czy też nie – uległ przy każdej okazji. Obecnie Caden wyobrażał sobie, co mogłoby się dziać, gdyby nie było go na tej imprezie. Co robiłaby Louise, gdyby była tam sama? Pozwoliłaby na to, żeby ją obmacywali? Czy sam inicjowałaby pieszczoty? Powinien mieć go głęboko w dupie, a jednak się przejmował. Może, gdyby posłuchał samego siebie to wyjechałby z Nowego Jorku, aby zacząć życie w zupełnie innym miejscu. Gdyby tak było, to przecież teraz nie zastanawiałby się nad tym czy iść na te cholerna imprezę czy może jednak zostawić ten temat w spokoju.
    - Tak bardzo cię ciekawi, co robiłem w więzieniu? – Zapytał. Nie było łatwo, ale zawsze mogło być o wiele gorzej. Nie trafił na blok z tymi najgorszymi, więc to już był plus, ale to jeszcze nie znaczyło, że pobyt tam można było porównać do długich wakacji.
    Przymrużył oczy, kiedy się do niego zbliżyła. Nie wiedział, co zrobi dalej i czy ma jakiś plan. Sam działał bez planu, nie wiedział czy dobrze robi c czy wręcz przeciwnie. Caden zacisnął usta, czując dłoń brunetki na kroczu i naprawdę się cholera starał, aby niczego sobie nie umyśliła. Nie mógł przewidzieć, jak zareaguje jego ciało i co się z nim będzie działo, więc niech niczego sobie nie wmawia.
    - Uważaj, bo ci jeszcze uwierzę. Nie ma szans, że się zmieniłaś. I co, grzecznie co niedzielę biegasz do kościoła, spowiadasz się ze swoich grzechów? – Akurat. Już prędzej by uwierzył w to, że wyrośnie mu trzecie oko na czole, ale na pewno nie w to, że Lou stała się grzeczną dziewczynka.
    Caden debatował jeszcze przez chwilę, czy powinien z nią iść. Ostatecznie jednak chwycił skórzana kurtkę, która zarzucił na ramiona I za nią poszedł.
    - Nie dasz mi spokoju, dopóki ci czegoś nie udowodnię i oboje o tym wiemy – zauważył. Zresztą, on teraz również chciał i sobie samemu coś udowodnić. Tylko jeszcze tak właściwie di końca to nie wiedział o co mu chodzi. – Chodźmy, skoro to taka świetna impreza to nie może nas zabraknąć, prawda?

    caden

    OdpowiedzUsuń
  12. Caden przez kilka lat był oczkiem w głowie rodziców. Urodził się i od początku były problemy, rodzice wyszukiwali najlepszych specjalistów, sami mieli problemy w związku i ze sobą praktycznie nie rozmawiali przez dwa lata. Poniekąd właśnie przez problemy od urodzenia Caden był ich oczkiem w głowie i z tego powodu pozwalali mu na wiele. Przymykali oko na jego wybryki, ale jednak ostatecznie i on przegiął. W końcu, ile można było go wyciągać z kłopotów, prawda? Musiał się kiedyś nauczyć odpowiedzialności. Co prawda nie sądził, aby to jakkolwiek zadziałało. Caden tak łatwo się nie zmieniał, a już na pewno nie był nudnym dzieciakiem. Choć dzisiejszy wieczór mógł na to wskazywać, ale przecież każdy od czasu do czasu lubił trochę spokoju, prawda?
    — Kurwa, drugi penis? — Parsknął, a umysł podsunął mu już kilka ciekawych obrazów, jak mógłby to wykorzystać i jednocześnie, jak karykaturalnie to by wyglądało. Z jednym było mu zdecydowanie lepiej, był w odpowiednim rozmiarze, nie narzekał na nic i działał bez żadnych zarzutów, o co więcej mógłby prosić? Z dwoma raczej nie miałby podwójnej zabawy. Teraz nie będzie mógł wyrzucić tego obrazu z głowy i wizji. Odpływał zdecydowanie myślami w dziwne strony i był pewien, że gdyby wpisał odpowiednią frazę w neta to znalazłby filmiki, najpewniej animowane, które dobrze by mu zobrazowały co mógłby robić, gdyby los obdarował go dwoma penisami. Nie był pewien czy to fascynujące czy obleśne. I było raczej fascynująco obleśne. Musiał przestać o tym myśleć.
    — A chcesz mi opowiedzieć z kim się w międzyczasie pieprzyłaś, ile ćpałaś i jakie imprezy zaliczyłaś? — Nie, aby podejrzewał ją tylko o takie rzeczy. W przeciągu dwóch i pół roku wiele mogło się pozmieniać i Caden zdawał sobie z tego sprawę. Jeszcze chyba nie chciał dopytywać się o takie szczegóły. Sam nie wiedział, dlaczego, po prostu… z jakiegoś powodu nie był na to gotów i tyle. Na wymienianie się szczegółami przyjdzie przecież jeszcze czas. Nie musieli tego robić akurat właśnie teraz. — Bezpieczny? Ha, dobre sobie — parsknął. To wcale nie było bezpieczne miejsce, a to, że nikt go nie zamknął w pralce i jej nie włączył to był zwyczajny cud. Nie chciał jednak opowiadać o tym wszystkim, co miało miejsce tam. To nie była odpowiednia chwila.
    — To ty wpadłaś i krzyczałaś, że nie umiem się już zabawić. Ja wiem, że potrafię, a ty jesteś przekonana, że nie. Więc ci pokażę, że wcale tak nie jest.
    Potrafił się dobrze bawić i miał zamiar się dobrze bawić. Wsiadł do samochodu i niemal od razu poprosił kierowcę czy może się podłączyć, aby puścić swoją playlistę. Typ nie miał nic przeciwko, więc już po chwili po samochodzie rozniosły się znajome dźwięki piosenek, które typowo leciały w klubach dobre dziesięć lat temu. Caden lubił takie hity, właściwie to przy takich tylko dobrze się bawił.
    — Tak? To jaka teraz jesteś? — zapytał i przekręcił się na fotelu w stronę dziewczyny. Nieszczególnie przejmował się tym, że nie ma zapiętych pasów, a kierowca jakoś na to nie naciskał zbyt szczególnie. I dobrze, bo i tak by ich nie odpiął. — Tak bardzo się chyba zmienić nie mogłaś, co?

    caden

    OdpowiedzUsuń
  13. Normalna. To słowo zupełnie nie pasowało do Louise, którą znał, ale Caden zdawał sobie dość boleśnie sprawę z tego, że tak naprawdę żadne z nich teraz nie było już tą samą osobą, co dawniej. Chcieli tego czy też nie, ale mniejsze czy większe zmiany w nich zaszły. Nic jednak nie sprawi, że Whitmore uwierzy, że dziewczyna stała się normalna. To z wielu powodów nie było możliwe, a obecnie ustawił sobie niemal za cel, aby udowodnić jej, że wcale tak nie jest, a ta odpowiedź to czyste kłamstwo, którym karmi siebie i wszystkich dookoła. Sam opowiadał kłamstwa, które były wygodne, gdy wymagała tego sytuacja i zazwyczaj nie widział w tym nic złego, ale nie lubił, kiedy to ktoś okłamywał jego, a w tej chwili właśnie tak się czuł. A jednocześnie przecież nie mógł jej za to winić.
    — Niech ci będzie — mruknął i odwrócił od niej wzrok. Jakoś nie wierzył ani trochę, ale skoro tak postanowiła, to proszę bardzo. Teraz w aucie i tak niewiele przecież będzie mógł z niej wyciągnąć, a poza tym nie o to mu teraz w końcu chodziło. Miał nieco inne plany na ten wieczór.
    Caden starał się chociaż w pewnym stopniu przypominać tego chłopaka, którym był zanim zgarnęły go psy, ale nie zawsze mu się to udawało. W pamięci miał spędzone noce w chłodnym areszcie, brak wsparcia w ojcu, któremu już było zwyczajnie wstyd za to, co Caden robił. Każda noc spędzona w więzieniu, kraty, jakby był niebezpiecznym człowiekiem, choć w praktyce poza zbiciem szyby i próbą zabrania kilku rzeczy gorszej zbrodni przecież nie popełnił, ale tam to nie miało znaczenia. I był traktowany niczym kryminalista prawie na równi z tymi, którzy siedzieli za gorsze rzeczy.
    — To znaczy, że z wprawy nie wyszłaś. Dobrze. — Powiedział bez większego zainteresowania, choć w rzeczywistości trochę go irytował fakt, że właśnie mu przyznała, że byli inni. No dobra, nie miał jej nie własność, ale to jeszcze nie znaczyło, że musiał umieć kontrolować swoje emocje, a dziewczyna nie musiała wiedzieć o tym dziwnym ukłuciu zazdrości, gdy to mu powiedziała. Jeszcze wykorzystałaby to przeciwko niemu.
    Uniósł lekko brew, kiedy dziewczyna się do niego zbliżyła i nie był w stanie przewidzieć jej następnego ruchu. Zassał powietrze zaskoczony chłodem jej dłoni, w pierwszym odruchu chciał się odsunąć, ale ostatecznie tego nie zrobił, a jego własne ciało powoli zaczynało go zdradzać, co zajebiście mu się nie podobało ani w tej chwili mu nie pasowało.
    — Nie, nie lubię widowni — mruknął w odpowiedzi mając na myśli kierowcę, który chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, co działo się na tylnym siedzeniu. I bardzo, kurwa, dobrze. Właściwie to widownia była mu obojętna, miał zgrabny tyłek i mógł się nim pochwalić. — Kurwa, wiedziałem, że normalność w twoim wykonaniu to kłamstwo — parsknął. Żadna dziewczyna, która choć trochę pasowała do tego określenia nie próbowałaby mu właśnie zrobić dobrze ręką podczas jazdy z obcym typem. Na twarzy Cadena pojawił się zawadiacki uśmieszek, skoro tak to mogli się zabawić. Niech się dzieje wola Nowego Jorku.
    Odchrząknął, kiedy samochód się zatrzymał, a gdy wysiadł poprawił sprawnie spodnie i po kilkunastu sekundach był już obok brunetki.
    — Zawsze jestem gotowy.

    caden

    OdpowiedzUsuń
  14. Caden często działał pod wpływem emocji i niekoniecznie podejmował wtedy dobre decyzje. Podobnie było teraz, a choć wiedział, że nie powinien pod żadnym pozorem wychodzić z Louise, to jednak to zrobił. Wiedział, że to się może skończyć tragedią, ale czy się tym przejmował? Niekoniecznie. To nie miało znaczenia. Chciał odżyć, a przynajmniej chwilowo. Potem będzie mógł się zastanowić nad konsekwencjami. Czy miał coś przeciwko temu, że się dobierała mu do spodni w aucie? Ani trochę. Było miło, prawie tak miło, jak kiedy nic jeszcze się między nimi nie zjebało.
    Sam do końca nie wiedział, co odpowiedzieć dawnemu kumplowi. Pogodzili się? Raczej nie. Popełniali po prostu głupie decyzje, których może potem będą żałować, ale teraz go to w zasadzie nie interesowało. Bardziej zainteresowany był tym, aby wlać w siebie jakikolwiek alkohol. Potrzebował szkockiej, czystej albo tequili. Albo wszystkiego na raz.
    — Obiło mi się o uszy, że robisz imprezę i uznałem, że trzeba będzie rozerwać twoje towarzystwo, które się pewnie nudzi jak mops — odpowiedział z przekąsem Caden. Zawsze był duszą towarzystwa, porywał do tańca, właził na stoły, wydzierał się na cały głos i bawił najlepiej, jak tylko potrafił. Lubił korzystać z życia, a po tylu miesiącach przerwy od wszystkiego chyba mógł się trochę rozerwać, prawda? — O świetnie, Lou nie mogła się wręcz doczekać tego, aby się rozebrać — dodał i spojrzał na dziewczynę uśmiechając przy tym kąśliwie. Gdyby nie to, że dojechali na miejsce to zapewne jakieś części garderoby by stracili.
    Nic w zasadzie nie stało im na przeszkodzie i te ubrania wciąż mogli stracić.
    — Jeśli chcesz, żebym cię przeleciał na oczach wszystkich, to po prostu mi to słońce powiedz — wymruczał, kiedy nachylił się w stronę dziewczyny. Wątpił, aby ktokolwiek byłby zdziwiony, gdyby się do siebie zaczęli dobierać w miejscu publicznym i niespecjalnie przejmowaliby się tym, że są na widoku. W jakiś pokręcony sposób to go nakręcało, ale chwilowo zamierzał się wstrzymać przed zbyt pochopnymi decyzjami.
    Brunet zgarnął butelkę z tequilą, nie przejmując się tym, że właściwie niemal wyrwał ją jakiemuś dzieciakowi z łap. Chłopak miał się już odezwać, ale z jakiegoś powodu jednak zrezygnował i poszedł po prostu dalej. Caden przystawił butelkę do ust i pociągnął z niej spory łyk. Alkohol w nieprzyjemny sposób podrażnił jego gardło, ale zadziałał niemal natychmiast. Co oczywiście tylko mu się wydawało. Poczuł przyjemne ciepło rozchodzące się po ciele.
    — Nic nie hamuję, Lou. Uwierz, nie planuję — odparł. Wzrokiem omiótł towarzystwo, dom. Wszystko było… znajome i obce jednocześnie. Dziwnie się czuł, jakby tu nie pasował i wiedział, że to sprawka bycia w zamknięciu. Potrzebował chwili, aby na nowo się wbić w nastrój.

    caden

    OdpowiedzUsuń
  15. Nigdy nie stronił od towarzystwa. Lubił dobrą zabawę, lubił czuć adrenalinę przepływającą przez jego ciało. Lubił dreszczyk emocji, który czuł niemal za każdym razem, kiedy wychodził się zabawić na mieście. Uczucie podniecenia przy zabawie jednak prędko zmieniło się na nieprzyjemny strach, który towarzyszył mu, odkąd został zgarnięty. A raczej od momentu, kiedy był już pewien, że najbliższe lata swojego życia spędzi w zamknięciu. Był wściekły. Na siebie. Na ojca, który nie chciał mu pomóc, a jeszcze bardziej na matkę, która naciskała, aby mu nie pomagać. Musiał się w końcu nauczyć życia, a nie zrobiłby tego, gdyby ciągle wyciągali go z kłopotów. Wiedział już, jak smakuje życie pozbawione wolności, jak trzeba walczyć o wszystko i unikać ludzi, aby nie zarobić przypadkiem w mordę. I tak cud, że wyszedł stamtąd ze wszystkimi zębami. Mogło się to dla niego skończyć o wiele gorzej, gdyby pyskował i podskakiwał do osób wyżej ustawionych czy do nieodpowiednich więźniów, którzy tylko czekali na to, aby się na kimś wyżyć. Odkąd chodził wolno po Nowym Jorku nie chciał problemów i jak na razie, to wychodziło mu całkiem nieźle, aby nie wpakować się w żadne gówno, które potem ciągnęłoby się za nim przez kilka najbliższych lat.
    — Miałem chujowego prawnika i gdyby tylko znał się na robicie to bym nie przesiedział tam nawet dnia — mruknął. Zamrozili mu konto, kiedy tylko został zatrzymany, więc nie mógł użyć swoich pieniędzy, a jakoś nikt ze znajomych nie pomyślał, aby ogarnąć mu kogoś lepszego. Trudno, odsiedział swoje i nie było co do tego wracać.
    Przystawił butelkę z alkoholem z powrotem do ust i pociągnął znacznie większy łyk. Odrobina alkoholu pociekła mu po brodzie. Przełknął to, co miał w ustach i znów się rozejrzał, po czym zawiesił wzrok na rozłożonej na leżaku Louise. No, zdecydowanie nie taką sobie ją zapamiętał. Ale minęło trochę czasu, ile się w tym czasie wydarzyło?
    — Jakoś ten okres nigdy ci wcześniej nie przeszkadzał — mruknął. Ona może nie chciała, ale Caden nie zamierzał przesiedzieć imprezy w ciuchach. Rzucił skórzaną kurtkę na leżak obok Lou, a potem pozbył się reszty ciuchów zostając jedynie w czarnych bokserkach. — Nie chcesz, to nie. Nie gadaj tylko później, że się dobrze nie bawiłaś, skoro zamierzasz całą imprezę przesiedzieć.
    Sięgnął jeszcze raz po butelkę. Prawie się kończyła jej zawartość. Zdecydowanie bardziej wolałby pić tequilę w tradycyjny sposób, ale jakoś nie chciało mu się szukać limonki ani soli. Podejrzewał zresztą, że i tak pewnie już ich nie znajdzie, a towarzystwo wszystko wyżarło zanim on i brunetka w ogóle się tutaj pojawili. Chyba nie powinien wskakiwać do basenu po alkoholu, ale to właśnie zrobił. Caden cofnął się o kilka metrów i z rozpędu wrzucił się do basenu. Ignorując to, że woda poleci na ludzi dookoła czy że ewentualnie może na kogoś w tym basenie wpaść. Zaraz po wynurzeniu zaczerpnął powietrza i z zadowoleniem spojrzał na Louise, której nie ominęło zmoknięcie.
    — Pewna jesteś, że nie chcesz popływać?

    caden

    OdpowiedzUsuń
  16. Prawda była taka, że nic już nie będzie tak, jak dawniej. Caden był tego świadom. Przez te kilkanaście miesięcy pozmieniało się naprawdę wiele. Jego znajomi ruszyli do przodu, byli na studiach lub je kończyli, wyjechali z Nowego Jorku, każdy zajmował się sobą. On również miał na siebie plan, chciał coś więcej zrobić i zająć się rzeczami, które naprawdę go interesują. Może spróbować chociaż nieco innego życia, które nie kręci się wokół imprez i kolejnych drinków. Bo jeśli chodziło o używki to Caden za nimi po prostu nie przepadał. Od czasu do czasu może sięgał po ecstasy, ale to by było na tyle. Od jednak ponad dwóch lat nie wziął nic, nie licząc alkoholu.
    — Nie przesadzam. Jeszcze znam umiar — mruknął w odpowiedzi. Póki co trzymał się jedynie tequili, a tak mu się przynajmniej zdawało. Poza tym, to nie było szczególnie ważne. Chciał się teraz odprężyć, nie myśleć o niczym i po prostu dobrze się zabawić, a nie zrobi tego, jeśli będzie całkowicie trzeźwy. Większość osób ledwo już tutaj kontaktowała, byli naćpani albo pijani lub jedno i drugie. A niedługo sam miał zamiar do nich dołączyć. To miała być w końcu impreza, a nie stypa, prawda? Gdyby Lou się nie pojawiła w mieszkaniu, Caden dalej pewnie siedziałby przed komputerem i grał. Nie aby taki wieczór mu przeszkadzał, bo przecież właśnie taki wieczór sobie zaplanował. A że plany lubią się zmieniać to w tej chwili właśnie wycierał się ręcznikiem. Było, cholera, chłodno. Pomimo, że basen był podgrzewany to na zewnątrz było zajebiście zimno.
    — Bardziej bym się martwił tym, że zmienię się w sopel niż utopię — odparł. To było bardziej prawdopodobne, a przynajmniej w tej chwili. Jakby nie mógł sobie ogarnąć, aby cały ogród był podgrzewany czy jakoś go osłonić przed chłodem. Jednocześnie chłód w pewien sposób go ostudzał. — Cieszysz się? Hm.
    Sam nie był pewien czy on się cieszy ze swojego pobytu tutaj, ale zawsze to było lepsze miejsce niż więzienie, w którym wesoło wcale nie było. Wsunął na tyłek spodnie, chcąc się trochę chociaż ukryć przed chłodem. Wolał raczej wrócić do środka. Zatrzymał jednak wzrok na jednej z dziewczyn, która właśnie wchodziła do basenu. Uśmiechnął się lekko pod nosem. Bikini, które na sobie miała ledwo co ją zakrywało, ale nie dało się ukryć, że taki właśnie miała plan i o to dziewczynie chodziło. Prędko podłapała jego spojrzenie, a on sam walczył z chęcią, aby wrócić do środka. Nie kojarzył jej z wcześniejszych imprez. Najwyraźniej musiała być tutaj nowa lub niedawno dołączyła do paczki.
    — Ja chyba też się cieszę, że wróciłem — mruknął, aczkolwiek powiedział to bardziej do siebie niż do Louise. Nie byli w końcu razem, prawda? Oboje mogli robić to, co im się żywnie podobało. Co nie oznaczało, że nie dostałby kurwicy, gdyby ktoś się przy niej zakręcił, ale to była już inna kwestia.

    caden

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie zamierzał się powstrzymywać dziś przed alkoholem. Może nie powinien przesadzać, ale kiedy tylko znalazł się na miejscu przestał myśleć o ewentualnych konsekwencjach. Właściwie to dziś zamierzał o wszystkim tak po prostu zapomnieć i dać się ponieść dobrej imprezie. Jedyne od czego zawsze stronił to były mocne używki, których po prostu nie lubił i nie chciał sobie nimi paskudzić organizmu. Nigdy go do nich nie ciągnęło, spróbował kiedyś, ale to nie było dla niego. Limitem dla Cadena było zioło i ecstasy, które od czasu do czasu brał na imprezach. Dawno jednak nie brał nic i nie był pewien, jak jego organizm na to zareaguje, gdyby tego wieczoru się dziś naszprycował czym popadnie. Bezpieczniej było trzymać się alkoholu i fajek.
    — Alex — wymruczał spoglądając na dziewczynę. Nie widział jej od naprawdę długiego czasu i był niemal pewien, że nie ma jej nawet w mieście. Musiał nadrobić jeszcze wszystkie zaległości, ale prawdę mówiąc, odkąd wrócił skupiony był na nauce oraz na nadrabianiu seriali oraz filmów, które go ominęły. I ze smutkiem stwierdził, że Marvel w tym czasie nie wypuścił niczego dobrego, a właściwie same denne produkcje, które nie były warte jego czasu. A tak liczył, że przez ten czas wyjdzie coś, czego doczekać się nie będzie mógł. Brzmiał chwilami, niczym prawdziwy nerd i niejako tak było. Tylko do tego dochodziły imprezy, których sobie nie żałował. — Nie wątpię, że mogłabyś mnie ogrzać.
    Dawno nie był już w centrum uwagi. Prawie udało mu się też zapomnieć o obecności Louise, z którą w końcu tutaj przyjechał. I jakby nie patrzeć, ale wypadałoby, żeby to jej poświęcił uwagę. Chociaż? Czy obiecywał jej, że będzie trzymał ją za rączkę i prowadził ze sobą? Nic takiego nie padło z jego ust, a jak już to tylko zgodził się tu przyjechać. Nie był jej w końcu nic winien, prawda? Był wolny, mógł robić to, na co tylko miał ochotę i nie zamierzał się bronić przed towarzystwem, które tak chętnie do niego przychodziło. Skupił więc swoją uwagę na dwóch dziewczynach, w tym jednej, której zupełnie nie kojarzył. Ciężko byłoby kojarzyć wszystkich.
    — A ty chyba jesteś nowa, cukiereczku — powiedział i kucnął przed dziewczyną. Uśmiechnął się i zlustrował ją wzrokiem, udając przy tym, że nie słyszy nerwowego stukania paznokciami. O, tak zdecydowanie robiła się zazdrosna. Prawie się zaśmiał. To było jednak mimo wszystko zabawne. Nie byli ze sobą tak naprawdę nigdy, ale gdy ze sobą kręcili to Caden nie lubił, kiedy ktoś wokół dziewczyny się kręcił i ją zaczepiał. Ona tego też nie lubiła i planował to teraz wykorzystać. — Jak masz na imię, maleńka? — spytał. Wyciągnął rękę, aby odgarnąć z jej twarzy mokre kosmyki włosów.
    — Powinnyście podziękować Louise, to ona mnie tutaj przywiozła — powiedział i odwrócił głowę w stronę brunetki. Też powinien jej podziękować za takie miłe towarzystwo.

    c. który chętnie pozna randoma i alex bliżej

    OdpowiedzUsuń
  18. Caden był akurat obecnie bardzo zadowolony z tego, że zgodził się tutaj przyjść razem z Louise. Nie sądził, że ta impreza mogłaby mu się spodobać. Szczególnie, że nie był jakoś wybitnie dobrze nastawiony do tego wyjścia, ale wraz z każdym kolejnym łykiem alkoholu bawił się coraz lepiej. Początkowo nawet sądził, że zmyje się stąd niezauważony. Dziś nie miał najlepszego nastroju na wspólne imprezowanie z kimkolwiek, ale zdanie zmieniał jeszcze szybciej niż dziewczyny w przeszłości. Chłopak nieszczególnie przejmował się tym, że zostawił Louise zdaną jedynie na siebie samą. Była w odpowiednim towarzystwie, a z pewnością ktoś by się wokół niej zakręcił. Była w końcu ładna, przyciągała wzrok i tylko kretyn trzymałby się z daleka. Caden niejako się właśnie teraz trzymał od niej z daleka. Mieli jednak za sobą przeszłość, którą ciężko było przeskoczyć. Niby mógłby machnąć na to ręką i udawać, że nic złego się nie stało. W końcu robił tak z większością rzeczy w swoim życiu, ale nie potrafił tego zrobić, gdy chodziło o nią. Wciąż czuł uraz, że go tam zostawiła, że nie zrobiła nic przez te miesiące, aby nie siedział w więzieniu. Co prawda poniekąd to była jego własna wina, bo nie chciał, aby ktokolwiek się nad nim litował.
    Z każdą mijaną minutą wlewał w siebie coraz więcej alkoholu. Dłonie Alex i drugiej dziewczyny były wszędzie, nawet nie pamiętał jej imienia, ale to teraz nieszczególnie miało znaczenie. Zresztą, wątpił, aby w ogóle ją zapamiętał czy później się z nią jeszcze spotkał. Chciał się rozerwać i robił dokładnie to, czego od niego chciała Louise. Chociaż zakładał, że brunetka wyobrażała sobie tę imprezę w zupełnie inny sposób. Podejrzewał, że w jej wizji Caden nie szukał wolnego pokoju, w którym będzie mógł się zabawić z dwiema dziewczynami. Szczerze mówiąc, to on sam również o tym w ogóle nie myślał i nie sądził, że może być tak wesoło. A musiał przyznać, że to było znacznie lepsze od siedzenia w pokoju i grania w grę, co prawda na takie rozwiązanie również by nie narzekał, ale zaliczenie trójkącika znacznie bardziej do niego przemawiało. Zwłaszcza, że odkąd wyszedł to faktycznie nie miał okazji do tego, aby się porządnie zabawić. Wszelkie myśli go opuściły w momencie, kiedy drzwi za ich trojką się zamknęły, a pełne skupienie było na dwóch cholernie ładnych i pociągających dziewczynach, które były chętne na to, aby zgodzić się niemal na wszystko.
    Wypił zdecydowanie za dużo alkoholu. Świat powoli rozmazywał mu się przed oczami, nawet nie skojarzył w którym momencie Alex i ta druga, chyba się Darla nazywała, ale nie dałby sobie uciąć ręki, zostawiły go samego w pokoju. Nie był pewien, jak one, ale on skończył zadowolony. Dość niedbale wsunął na siebie ubrania, które leżały dosłownie wszędzie, obok własnych znalazł czerwone stringi, które musiały należeć do Alex. Na komodzie stała jeszcze niedokończona butelka tequili, chyba, którą pochwycił i wyszedł z nią z pokoju. Przycisnął szyję do ust, pociągnął z niej spory łyk. Było głośno, tłoczno i w zasadzie nie rozpoznawał ludzi, którzy się tutaj kręcili. Nie ważne, musiał zejść na dół i właśnie tam się skierował.
    W pierwszej chwili miał wrażenie, że źle widzi, ale nie. Widział jeszcze całkiem dobrze.
    — Lou — wymruczał przeciągając jej imię. Zarzucił jej rękę na szyję i próbował do siebie przycisnąć, ale niezbyt mu to wyszło. — Ominęła cię taaaka zabawa. Boże, żałuj. Alex robi takie rzeczy językiem — rozmarzył się i wesoło roześmiał na nieco niewyraźne już wspomnienia. — Ej, ej. Chcę zostać, dobrze się bawię. Miałaś rację, powinienem się częściej bawić — wydukał. Oparł się ręką o barierkę, aby nie polecieć przed siebie razem z uczepioną do jego boku brunetką.

    wybitnie rozmarzony c.

    OdpowiedzUsuń
  19. Brunet zdecydowanie tego wieczoru dobrze się bawił. Nie mógł narzekać na towarzystwo, chociaż jeszcze kilka godzin wcześniej był gotów na to, aby wyrzucić Louise z mieszkania, tak teraz był jej bardzo wdzięczny za to, że go tutaj zaciągnęła. Nawet jeśli miał nie pamiętać tego, co miało miejsce między nim, a Alex i tamtą drugą. Wszystkie emocje, zazdrość, złość i masa innych poszły w zapomnienie. Teraz już się nie wściekał, nie był zirytowany obecnością brunetki. Wręcz przeciwnie.
    — Pamiętam, tak fajnie go zakręcałaś i… no odlot — mruknął w odpowiedzi. Mogła go tutaj równie dobrze zostawić i najpewniej jedyną rzeczą, której by mu brakowało to telefon. Właściwie nawet nie wiedział, gdzie jest jego telefon, ale to było bez znaczenia w tej chwili. Pamiętał, że wrzucał coś na Instagrama. I o ile to nie był jego goły tyłek to wszystko będzie w porządku. Nie, aby martwił się pokazaniem tyłka, a nie chciał, aby mu zbanowali konto za nieodpowiednie treści. Lubił swoich obserwatorów i benefity, które mu dawało posiadanie konta w mediach społecznościowych.
    Właściwie to do końca nie był pewien, co się właśnie dookoła niego dzieje, ale niekoniecznie się tym przejmował. Był z Louise, więc nic złego raczej się nie mogło mu stać. Jakby się go ktoś zapytał, jakim cudem trafił do łazienki to nie miałby absolutnie żadnego pojęcia. Z jękiem opadł na chłodne płytki, które mu przyniosły teraz o wiele większą ulgę niż można było się spodziewać.
    — Ja nie rzygam — mruknął. Zwykle tego nie robił, ale teraz nie mógł być tego pewien. Zmieszał kilka rodzajów alkoholu, dawno nie pił i jego tolerancja na wysokie trunki była obecnie żenująco niska. Gdyby Caden sprzed trzech lat go teraz zobaczył to popłakałby się ze śmiechu i zażenowania. Do tego właśnie doprowadziły dwa lata życia w abstynencji. — Ja zawsze wygrywam, Lou. Zawsze.
    Uśmiechnął się pokracznie, kiedy przyłożyła mu do czoła mokry ręcznik i odetchnął, jakby właśnie potraktowała go najlepszym lekarstwem na całym świecie. Dawno mu już tak dobrze nie było. No, może było piętnaście minut temu, ale obecnie te wspomnienia były już nieco wyblakłe i nie miały jakiegoś większego znaczenia. Caden pewnie pod koniec dnia nie będzie niczego z tego pamiętał. Teraz nawet nie wiedział, która jest godzina, co się dzieje i gdzie tak właściwie jest.
    — Ale ty się chyba nie bawisz dobrze — zauważył. Oparł się dłońmi o płytki i nieco uniósł na rękach, a potem oparł o ścianę, aby było mu wygodniej. Może i był pijany, ledwo kontaktował, ale to i owo jeszcze zauważał. Nie był tylko pewien czy na twarzy Louise maluje się wkurw, zazdrość czy jeszcze inna wybuchowa mieszanka, której teraz nie mógł rozgryźć. — Ale wiesz co? Byłoby fajniej z tobą — wybełkotał. Co prawda starał się o niej wtedy nie myśleć, ale co jakiś czas pojawiały się myśli, że byłoby znacznie lepiej, gdyby towarzyszyła mu tam brunetka. A choć i tak bawił się dobrze, to z nią po prostu zawsze było lepiej.

    caden

    OdpowiedzUsuń
  20. Caden na pewno nie czuł się winny. Nie był w żadnym związku, jadąc tutaj nie obiecywał Louise, że będzie między nimi tak, jak było dawniej. W zasadzie to nie obiecywał jej niczego i gdyby to ona zdecydowała się pójść z dwoma chłopakami do sypialni nie mógłby nic zrobić. Pewnie kurwiłby pod nosem, nie byłby zadowolony, ale miała w pełni wolną rękę. Mogła robić to, na co tylko miała ochotę. Spotykać się z kim tylko chciała i on również. A tak się złożyło, że naszła go ochota, aby pójść z Alex do sypialni, a Alex zabrała koleżankę i było zajebiście. Tylko te wspomnienia teraz były rozmazane przez wypity alkohol. Z pewnością rano pożałuje każdego, nawet najmniejszego łyku, który wziął. Kac wcześniej nie byłby mu straszny, raczej podchodziłby do tego neutralnie, ale teraz był niemal pewien, że ten go z rana będzie próbował go zabić. Nie pił tak wiele od bardzo długiego czasu. W zamknięciu niezbyt mógł sobie pozwolić na to, a kiedy wyszedł nie było okazji. To była tak naprawdę jego pierwsza impreza, na której pozwolił sobie na więcej. Doprowadził się do wręcz żałosnego stanu.
    — Ta, czasami przynosisz pecha — mruknął. Może niekoniecznie miał to na myśli, ale nie było co ukrywać, że ich ostatnie wspólne wyjście źle się skończyło. Zbyt mocno zaciśniętymi kajdankami na jego nadgarstkach, przykrych wspomnieniach i czasie spędzonym z dala od życia, które Caden tak bardzo znał i kochał. Teraz było już co prawda lepiej, powoli wracał do bycia sobą. — Niezadowolona Lou… a tak bardzo tu chciałaś przyjść — zaśmiał się. Być może spodziewała się, że ta impreza potoczy się inaczej? Caden nie podejrzewał, że mógłby skończyć w trójkącie, a gdyby mu to z góry zagwarantowała to pewnie by się nie opierał aż tak bardzo z przyjściem tutaj. Mówił też jednak prawdę, kiedy wspomniał, że z nią byłoby lepiej. Znali się, wiedzieli co lubią i jak, a z Alex i tamtą… cała ich trójka działała na oślep, dopóki nie znaleźli wspólnego rytmu, który im odpowiadał.
    Nie za bardzo go obchodziło to, że ludzie dobijają się do drzwi łazienki. Chcą skorzystać, czy szukają miejsca na szybki numerek. Dom był na tyle duży, że spokojnie mogli sobie znaleźć pięć takich łazienek, a na pewno przynajmniej dwie z nich będą wolne. Chętnie by tu w zasadzie został. Było chłodno od płytek, przyjemnie i nie widział sensu, aby się z wygodnego miejsca przenosić gdziekolwiek indziej.
    Caden na tyle, na ile mógł to podniósł się z podłogi. Chyba faktycznie będzie lepiej, aby się przeniósł w inne miejsce. Tylko nie mógł znaleźć jakoś dobrego powodu, dlaczego musi to zrobić, ale wchodzenie w szczegóły teraz nie było jakoś szczególnie ważne.
    — Nie chcę spać — mruknął. W momencie jednak, w którym jego głowa zetknęłaby się z poduszką odleciałby momentalnie. Wciąż miał nastrój na dobrą zabawę, może nawet na kolejnego shota, ale zamiast się wyrywać Louise po prostu zgodził się na to, aby zrobiła z nim cokolwiek tylko chciała i gdzie chciała. Teraz i tak niezbyt mógłby się przed nią obronić.

    caden

    OdpowiedzUsuń
  21. Zaczynało mu się coraz bardziej kręcić w głowie, robił się senny i długo nie pociągnie już jakiejkolwiek rozmowy. Prawdę mówiąc to było całkiem zabawnie, że pierwsza impreza od tak naprawdę prawie trzech lat, a on nic z niej nie zapamięta. Ledwo teraz kontaktował, a wątpił, aby rano kojarzył cokolwiek. Jeszcze brakowało tego, aby ludzie zlewali mu się w jedno, ale skoro wciąż rozpoznawał Louise to chyba nie mogło z nim być aż tak źle, prawda?
    — A chcesz się przekonać, że bym dał? — wymamrotał. Nie dałby rady raczej nawet dojść do drzwi wyjściowych, a co dopiero tu mówić o bardziej skomplikowanej akcji. No i zdecydowanie lepiej dla niego, aby nie pakował się w żadne kłopoty. Wystarczy mu w zupełności krat i całej tej reszty. Miał i tak szczęście, że nie dostał dodatkowo żadnego nadzoru. Z tym to już na pewno nie mógłby pojawić się na tej imprezie. Obecnie był wolny jak ptak i wolałby tego sobie nie popsuć głupimi skokami w bok, które właśnie krążyły mu po głowie. Caden właściwie nie przejmował się plotkami. Żył w miejscu w jakim żył, chodził do szkoły pełnej bananowych dzieciaków, które były przyklejone do telefonów, obrósł w piórka, kiedy Plotkara tylko coś na jego temat powiedziała i w zasadzie to było mu bardzo obojętne, co i kto o nim napisze. Akurat takie podejście niekoniecznie podobało się jego rodzicom, którym zależało na dobrej opinii, ale Caden w końcu zawsze musiał robić wszystko po swojemu. Louise równie dobrze mogłaby go zostawić na chodniku przed domem, a on raczej i tak zbytnio by się nie przejął tym, że się o nim mówi. Jednak tak mimo wszystko był jej w duszy wdzięczny, że chciała się nim zająć, a przede wszystkim, że tutaj została.
    — Ale chciałabyś się do mnie dobrać — mruknął z uśmieszkiem na twarzy. Jak dzieciak, któremu pomaga się rozebrać mama, uniósł ręce do góry. Musieli z boku śmiesznie wyglądać. Caden może i siedział na łóżku, ale kiedy uniósł ręce to odnosił wrażenie, że sięgają one ponad głowę Louise. Przechylił się lekko do przodu, kiedy ją z niego zdejmowała i z westchnięciem opadł na miękkie poduszki.
    Niewiele brakowało, aby odleciał i zasnął. Chciał to z jednej strony zrobić, aby odpocząć i może faktycznie udałoby mu się wrócić na imprezę, ale jednocześnie w to wątpił. Był zmęczony już wcześniej, dobił się teraz mieszając tequilę z wódką i zapewne coś jeszcze trafiło do jego gardła, czego pochodzenia nie był pewien nawet w najmniejszym stopniu. Obecnie sen był najlepszą opcją, jaką Caden mógł wybrać. A na pewno najbezpieczniejszą. Może uda mu się przespać najgorszą część kaca, który na niego już bez wątpienia czekał.
    Brunet uśmiechnął się lekko pod nosem, kiedy wyczuł, jak przeczesuje jego włosy.
    — Zostaniesz? — zapytał, choć właściwie nie był pewien, dlaczego chce, aby akurat teraz z nim została. Chyba po prostu potrzebował czyjejś obecności, a w tej chwili nie miało znaczenia, że to była Lou, którą tak na siłę próbował znienawidzić. Nie nienawidził jej. Był zły za to, jak się potoczyła sytuacja, ale to nie do końca przecież była jej wina. Łatwiej było mu jednak obwiniać wszystkich dookoła, a z siebie robić świętego. W ten sposób mógł chociaż udawać, że nie zrobił nic złego, a to wszyscy dookoła popełnili błędy.

    caden<3

    OdpowiedzUsuń
  22. Istniały raczej marne szanse, że gdyby Whitmore był trzeźwy lub tylko lekko podpity to poprosiłby ją o to, aby z nim się położyła. Na trzeźwo był wypełniony gniewem, który przez te wszystkie ostatnie lata tylko narastał, którego nie dało się tak po prostu wyciszyć, choć czasami miewał na to ogromną ochotę. Obecnie było mu dobrze, choć w głowie ciągle wirowało i przez chwilę miał wrażenie, że jednak puści pawia, ale nie zamierzał się tak zbłaźnić przed dziewczyną. Może i to była Lou, która widziała go już w każdej możliwej sytuacji, ale to wciąż była dziewczyna, przed którą nie mógł wyjść na kretyna. Nawet jeśli nim tak naprawdę przez większość czasu był
    — I co? Powstrzymuje cię fakt, że jestem pod wpływem? — mruknął rozbawiony. Był teraz niczym bezbronny dzieciak, którego wszystko dookoła bawi. Po części chyba powinien był być wdzięczny, że nie zamierza ściągnąć z niego bokserek, kiedy tak naprawdę nie mógł za wiele zrobić. Co innego, kiedy oboje byli pijani, a cały proces rozbierania się i dobierania do siebie był chaotyczny i wydawał się być bardzo skomplikowaną rzeczą do zrobienia.
    Właściwie zdążył zapomnieć już o Alex i jej koleżance, której imienia naprawdę nie pamiętał. Możliwe, że nawet mu się nie przedstawiła, ale to właściwie już nie było ważne. Teraz leżał w jednym łóżku razem z Louise, tą samą Louise, na którą powinien być wściekły. Poniekąd był na nią wściekły, ale jakoś nie potrafił się wściekać. Nie tak do końca, choć powinien. Zostawiła go na pastwę losu. Pozwoliła, aby zgarnęli go w kajdanki, a potem nie zrobiła niczego, aby ten czas w zamknięciu mu ułatwić. Chociaż sama była tylko dzieciakiem, a on zapewne będąc na jej miejscu również nie chciałby się zbytnio wychylać i wolałby siedzieć cicho, aby nie ściągnąć na siebie problemów.
    — Masz na myśli czy mi nie spuścili wpierdolu? — Zapytał, a choć się uśmiechał to temat szczególnie przyjazny nie był. — Może raz czy dwa, kiedy odpyskowałem nie tej osobie co trzeba. Ale było gorzej, jak klawisz się rzucał — mruknął i wzruszył ramionami. Przekręcił się na plecy i zamknął oczy. W głowie wirowało mu jeszcze bardziej. Nie, ta pozycja zdecydowanie mu nie leżała, więc znów położył się na bok, twarzą w stronę brunetki.
    — A ciebie? Nikt cię nie skrzywdził, kiedy mnie nie było? — Odbił piłeczkę. Nie wiedział o niej tak naprawdę teraz nic. Kompletnie nie wiedział, co się działo z nią przez te wszystkie miesiące. Czy została w Nowym Jorku czy może gdzieś wyjechała. Jakie miała plany na przyszłość, czy zamierzała iść na studia, a może już coś studiowała? Choć chyba powinna jeszcze być w Constance, ale teraz Caden naprawdę nie wiedział i raczej ta informacja niczego nie zmieni.
    — I tak będę miał kaca, a paracetamol niczego nie zmieni — mruknął bez przekonania. Jednocześnie mając jakąś taką dziwną nadzieję, że nie odejdzie i z nim zostanie. Nie chciał jeszcze zasypiać, ale jego powieki z każdą kolejną chwilą stawały się coraz cięższe i chyba najlepszym wyjściem z tej sytuacji będzie, aby w końcu się przespał i przestał udawać, że jeszcze cokolwiek ogarnia. — Po prostu, Lou. Nie idź.

    caden

    OdpowiedzUsuń
  23. Caden właściwie niewiele pamiętał z tej imprezy. Jak przez mgłę kojarzył, że Louise z nim była, ale kiedy obudził się po paru godzinach na gigantycznym kacu leżała obok niego Alex, a według jej słów spędzili razem resztę wieczoru, a Louise nie było nigdzie. Jakoś nieszczególnie się tym przejął, ani też nie zamierzał kontynuować relacji z Alex czy pozwalać na to, aby dziewczyna uwiesiła mu się na szyi, bo ją przeleciał. Była spoko, ale nie do końca w jego guście. Właściwie to nie planował pojawiać się już na żadnej dodatkowej imprezie, ale kiedy dostał powiadomienie od samej Plotkary o imprezie w starej szkole to nie mógł przejść obok tego obojętnie. W końcu musiał osobiście sprawdzić czy ludzie jeszcze podtrzymują poziom z imprezami, czy może jednak jego nieobecność sprawiła, że wszyscy tam wymarli i stali się nudni. Na miejscu było sporo osób, niektóre z nich kojarzył, a innych wcale. Był trochę zaskoczony widokiem Louise, ale skoro jemu przypadła opcja gonienia jej, to chciał to jakoś wykorzystać. I tym oto sposobem znaleźli się w basenie, podtrzymywał ją za pośladki, a ona owinęła swoje nogi wokół jego bioder.
    Miał pełne prawo, aby ją odepchnąć. Zostawić i porzucić, nie wpuszczać więcej do swojego życia, ale jakoś jednocześnie nie chciał się na nią zamykać na dobre. Oboje popełnili wtedy sporo błędów, które teraz musieli naprawić i bądź też z nimi żyć. Młody Whitmore miał mętlik w głowie, odkąd brunetka się pojawiła w jego mieszkaniu, jak gdyby nigdy nic tam wchodząc. Potem ta impreza, która w zasadzie nie przyniosła niczego dobrego. Może i dobrze się bawił, ale został z uczuciem, że coś zrobił nie tak i nie mógł tego do końca rozgryźć, a pamięć płatała mu figle. W dodatku ludzie mieli w dziwny sposób związane usta i nikt nie chciał nic powiedzieć, ale ostatecznie uznał, że najwyraźniej to była głupota i przestał się tym przejmować.
    — A co, jeśli nie chcę tego robić? — zapytał. Kłamałby, gdyby powiedział, że mu się to nie podoba. Pocałunki z Louise zawsze mu się podobały, a poza tym chciał czuć bliskość jej ciała. Mimo wszystko stojąc w wodzie było chłodno, ale kiedy czuł jej ciało tak blisko swojego temperatura wody mu jakoś nieszczególnie przeszkadzała. — Ty chyba też nie chcesz, abym sobie gdziekolwiek szedł — mruknął z lekkim uśmiechem. Nie, zdecydowanie nie chciała, aby ją zostawiał czy kazał jej pójść.
    Powinien posłuchać się zdrowego rozsądku i nie wpuszczać jej ponownie do swojego życia, ale był zbyt ciekaw tego, jak może wyglądać ich wspólna przyszłość, gdyby jednak dał jej kolejną szansę. W końcu oboje zjebali, jakby nie patrzeć, to była ich wspólna wina, ale tylko on dał się przyłapać. I chronił ją. Mimo wszystko ją chronił, a gdyby chciał to przecież już podczas przesłuchania powiedziałby, że nie był tam sam.
    — Lou — mruknął pomiędzy pocałunkami, które sobie nawzajem skradali i westchnął cicho, napierając na nią swoim ciałem. Zastanawiał się czy próbować wyjść z basenu czy jednak wygodniej będzie im zostać tutaj, ale ostatecznie nie ruszył się z miejsca. Chcąc też poczekać na reakcję ze strony brunetki.

    caden

    OdpowiedzUsuń
  24. Caden wcale też nie chciał nigdzie iść. Rozsądek podpowiadał mu, że powinien odpuścić, ale prawda była taka, że nie miał na to najmniejszej ochoty. Tęsknił za nią, choć próbował sobie wmówić, że wcale tak nie jest i że dziewczyna już nic dla niego nie znaczy. Chciał o niej zapomnieć, znaleźć sobie kogoś nowego i zacząć nowe życie. Wychodząc obiecał sobie, że nie będzie wchodził dwa razy do tej samej rzeki, a tymczasem był tutaj – razem z Louise i nie zapowiadało się na to, aby Whitmore odpuścił. Właściwie to nie chciał odpuszczać, bo mu się podobało. Jego ciekawska strona również pchała go do tego, aby zobaczyć, dokąd go to wszystko zaprowadzi. Przyjemny prąd przebiegł wzdłuż jego kręgosłupa w odpowiedzi na pieszczoty brunetki. Zdążył się za nimi już stęsknić. Od kilku już lat była jego, wypatrzył sobie ją wśród innych dziewczyn i nie pozwalał na to, aby ktoś inny się nią zainteresował. Zaznaczył, że jest jego, choć nigdy tak naprawdę oficjalnie razem nie byli, ale w czasie, kiedy się z nią spotykał nie miał na boku żadnej innej, choć przecież mógł. Ale Lou wystarczała mu za setkę innych dziewczyn. Była wyjątkowa na swój sposób, miała w sobie coś, co go do niej ciągnęło od zawsze. Nadawali na tych samych falach, dobrze się rozumieli i być może, gdyby nie ta jedna sytuacja teraz ich życie wyglądałoby zupełnie inaczej.
    — Przestań mnie już przepraszać — rozkazał pomiędzy kolejnymi pocałunkami. Nie chciał tego już słuchać, nie chciał wracać myślami do tego, jak mogłoby między nimi być, gdyby nie tamto włamanie. Chciał się skupić na obecnej chwili, na jej pocałunkach i dłoniach, które błądziły po jego ciele, na wzajemnej przyjemności. Na wszystkim, byle mieć przeszłość daleko za sobą.
    Caden nie chciał składać jej żadnych obietnic. Obiecywać, że już będzie dobrze, że do siebie wrócą. Bo zwyczajnie w świecie tego nie wiedział. Nie był pewien, co przyniesie im jutro, ale był pewien jednego – chciał ją tu i w tej chwili, a cała reszta była bez znaczenia. Potrzebował jej w tej chwili niczym powietrza, którego mu przez ostatnie miesiące tak bardzo brakowało w życiu.
    Brunet złapał ją za biodra, aby delikatnie nad siebie unieść, aby po chwili sprawnie się w nią wślizgnąć. Nie dbał o to, że ktoś może znaleźć się na basenie, zrobić im zdjęcia, wysłać do Plotkary, gdyby go naszła ochota to wysłałby jej swoje pełne nagie zdjęcie, aby wstawiła na stronę i pochwaliła się każdemu. O nic teraz nie dbał, poza sobą i Louise. Jej bliskość była jedyną rzeczą, którą chciał.
    Mruknął cicho w usta brunetki, przyspieszając swoje ruchy biodrami. Prawie już zdążył zapomnieć, jak to jest, kiedy się w niej znajdował. Przesunął dłonie z jej bioder na pośladki, na których mocno zacisnął palce.
    — Też tęskniłem — wymruczał między pocałunkami. Oderwał się od jej ust, aby naznaczyć pocałunkami delikatną skórę na jej szyi, na której pozwolił zostawić sobie również malinkę. Wiedział, że nie będzie potrzebowała żadnego przypomnienia o tym wieczorze, ale chciał, aby patrząc w lustro ją widziała i myślała o facecie, który ją tam zostawił. Aby miała świadomość, że nikt inny nie ma do niej prawa, a choć między nimi było różnie – to była tylko i wyłącznie jego.

    caden<3>

    OdpowiedzUsuń
  25. Może będą tego żałować, a może nie. Tego w tej chwili żadne z nich nie mogło wiedzieć, a Caden nieszczególnie chciał myśleć o tym, co będzie w przyszłości. W danej chwili jego myśli były skupione przede wszystkim na tym, aby oboje osiągnęli spełnienie. Chociaż mógł być chujem, który pomyśli tylko o sobie. Zabawić się, dojść, zostawić na pastwę losu i odejść. Tylko, że teraz niekoniecznie chciał być samolubny, a nie potrafił stwierdzić skąd to się w nim wzięło. Po tym wszystkim co przeszedł powinien się nią zabawić i zostawić, aby zobaczyła na własnej skórze, jak to jest, kiedy zostaje się samemu. Tylko nic z tego nie miało mieć miejsca. Nie dziś. Nie myślał też nad tym czy to zbliżenie będzie miało wpływ na ich relację. Wszystko mogło się teraz zmienić, a jednocześnie sprawy między nimi dalej mogą być takie same. To nie był dobry moment na to, aby myśleć o takich rzeczach.
    Kąciki jego ust drgnęły ku górze, gdy brunetka się odezwała.
    — Wedle życzenia — mruknął. Zacisnął mocniej palce na jej biodrach. Zdążył jakoś zapomnieć, że mieli tu w coś zagrać. Zawsze lubił łamać zasady, robić wszystko po swojemu i być może pewna osoba się nie obrazi za to, że Caden i Lou zaczęli grać w swoją własną grę, a po drodze porzucili to, co zostało im narzucone z góry. Mogła ich szantażować fotami, filmikiem czy co tylko tam na nich miała, było mu to teraz obojętne. Jakby nie patrzeć to nie po raz pierwszy trafiliby na jej stronę z jakimś skandalem, a czym było życie bez nich, prawda? Złączył ich usta w pocałunku, przyciskając do siebie bardziej drobne ciało dziewczyny. W głowie miał wiele myśli, jednak udało mu się je wyciszyć i sprawić, aby w tej chwili jedynie ona mu zajmowała głowę. Był trzeźwy, niczego nie brał ani nie pił, świadomie właśnie podejmował każdą decyzję. A przynajmniej zdawało mu się, że jest świadomie. Czasami się przy niej zapominał, a odkąd ponownie pojawiła się w jego życiu często chciał jej robić na złość. Jak wtedy na imprezie, kiedy poszedł z Alex i tamtą. Tylko z imprezy niewiele pamiętał.
    Wsłuchiwał się w każdy jej jęk, pomrukiwał, gdy szarpała go za włosy czy wbijała paznokcie w ciało. Minęło wiele czasu, odkąd miał ją w pełni dla siebie, kilka lat, jeśli miał być dokładny. I już wiedział, że ten szybki numerek w basenie mu nie wystarczy. Mieli stąd dobre wspomnienia, kiedy Caden już nawet nie był uczniem szkoły. I właśnie dołożyli sobie kolejne.
    — Powinienem cię nienawidzić — warknął. Wbił paznokcie w pośladki brunetki wbijając ię w nią szybciej i mocniej. Kierowała nim przez dłuższy czas nienawiść. Był nią napędzany, zaślepiony. — Ale nie mogę i zajebiście mnie to wkurwia — wycedził. To była kiepska chwila na dzielenie się uczuciami, a jednocześnie w dziwny sposób zaskakująco pasowała do tego, jacy byli razem i osobno.

    Caden<3

    OdpowiedzUsuń
  26. Caden nie był najlepszy w rozmowę, ale całkiem dobrze wychodziło mu pokazywanie pewnych rzeczy. I właśnie w tej chwili zamiast używać słów, chciał jej pokazać. Tylko co? To, jak bardzo jej nienawidzi, a raczej, że próbuje to robić? Czy to, że jednak pomimo tego wszystkiego co się między nimi wydarzyło nadal w jakiś sposób jej pragnął? Gdzieś tam w głębi wiedział, że to jest bez sensu i nie powinien się do niej zbliżać, że byłoby lepiej, gdyby każde z nich poszło w swoją stronę. Tylko prawda była taka, że cholernie ciężko było się od niej trzymać z daleka. Mieszkali w jednym mieście, blisko siebie i mieli to samo grono znajomych. Nawet, gdyby chcieli to unikanie się nie wchodziło w grę. Prędzej czy później spotkaliby się w jednym z miejsc. Może dobrze się stało, że oboje się tutaj znaleźli. Za dużo co prawda nie rozmawiali, ale ta chwila pozwoliła im na to, aby wyrzucić z siebie to, co od dawna w nich siedziało.
    Początkowo zignorował słowa dziewczyny, woląc skupić się na tym, jakich ciała współgrały ze sobą. Zupełnie, jakby nic się nie zmieniło przez ten czas. Oboje sobie jednak zdawali sprawę, że zmieniło się wiele przez ostatnie miesiące i nie można było udawać, że wciąż jest tak samo. Z samego początku Caden chciał o niej całkiem zapomnieć, nawet mu się to udało, a potem pojawiła się w jego mieszkaniu i zaciągnęła na tę cholerną imprezę, a teraz znaleźli się tutaj. I niczego nie żałował. Odwzajemnił pocałunek, żadne z nich teraz nie siliło się na delikatność i całe szczęście, bo nieszczególnie miał ochotę na to, aby głaskać ją po główce i do siebie przytulać. Lepiej, aby na to dziś nie liczyła.
    — Powiedz mi, Lou — zaczął, ale zanim się odezwał wargami naznaczył skórę na jej szyi paroma pocałunkami. Przygryzł delikatną, alabastrową skórę. — Jak często myślałaś o mnie, kiedy pieprzył cię ktoś inny?
    Owinął dłoń wokół grubych, czarnych włosów dziewczyny i odchylił jej głowę do tyłu mocnym szarpnięciem, nie bacząc na to, że może spowodować jej tym ból czy dyskomfort. Przybliżył swoją twarz do jej szyi, po której przesunął wilgotnym językiem. Jej skóra smakowała i pachniała chlorem, jak zresztą oni cali. Przesiąkli tym zapachem, ale ani trochę mu to nie przeszkadzało.
    — Powinienem cię raz na zawsze wyrzucić z mojego życia — wycedził. Wtedy z pewnością byłoby mu łatwiej. Wmawiał sobie to przynajmniej. Życie bez Louise byłoby spokojne, ale czy aby na pewno właśnie tego Caden chciał? Bez niej nic nie byłoby takie samo i zdążył się o tym przekonać. — Za to, że mnie zostawiłaś i nie zawalczyłaś. Ale będę miły — mruknął, mocniej zaciskając dłoń wokół jej włosów. Kąciki jego ust wygięły się w krzywym uśmiechu. — I przekonamy się kto szybciej kogo będzie chciał się pozbyć — dodał.

    caden😈

    OdpowiedzUsuń
  27. Przed tym wieczorem przespał się tylko z Alex i tamtą dziewczyną. Nieszczególnie chwalił się na lewo i prawo tym, że nie tyle co nie miał powodzenia, a zwyczajnie nie miał nastroju na seks po wyjściu z więzienia. Spędził tam nieco ponad dwa lata, był odłączony od społeczeństwa i w towarzystwie innych facetów, którzy skutecznie obrzydzili mu życie. Skąd miał więc niby czerpać chęć na seks? Chciał zrobić na imprezie Louise na złość, więc dał się zaciągnąć Alex i tamtej do sypialni. Nie pamiętał już tego, ale przecież się dziewczynie przyznał, że wolałby, aby to ona była zamiast tamtych dziewczyn. Teraz to jednak nie miało znaczenia, a Whitmore dłużej się nad tym zastanawiać również nie chciał.
    — Wiem, że nie byli w stanie cię zadowolić tak jak ja — mruknął w odpowiedzi. Mogła próbować go okłamywać, mogła udawać, że było inaczej i każdy facet, który ją miał po nim był w stanie zrobić z nią dokładnie to samo, ale Caden wiedział swoje. Byli za bardzo zafiksowani na swoim punkcie, aby dopuścić do siebie bliżej osoby trzecie. Mogła być i z setką facetów, ale żaden nie zawładnął jej umysłem i ciałem w taki sposób, w jaki zrobił to Caden. Była jego, czy jej się to podobało czy nie. Przez ostatnie lata, które spędzili razem przyzwyczaił ją do siebie, a siebie do niej. Poza Louise nie chciał żadnej innej, nie potrzebował innych dziewczyn, aby dobrze się poczuć, bo ta niepozorna z wyglądu brunetka mu w zupełności wystarczyła. Doskonale pamiętał, jaka niewinna i zawstydzona była, ale prędko zerwał z niej te uczucia. Przy nim nie były jej one potrzebne. Były niczym zbędny dodatek, który do niczego nie pasuje.
    Wyjątkowo dziś nie pomyślał o tym, że warto byłoby się zabezpieczyć. Poza tym, nawet, gdyby wpadli to był pewien, że prędko pozbyliby się problemu. To zresztą nie było ważne, bo w dziwny sposób jej ufał i nie brał nawet pod uwagę tego, że mogłaby próbować wrobić go w dziecko. Gdyby tak było skopałaby życie sobie, a nie jemu i musiała zdawać sobie z tego sprawę.
    — Nie? A mi się wydawało, że to zrobiłaś — odparł. Utrudniał jej możliwość widzenia, ale nie było to niemożliwe. Gdyby się bardziej postarała to mogłaby się z nim zobaczyć, a on może by zmiękł i pozwolił sobie na rozmowę z dziewczyną. Nic takiego nie miało jednak miejsca, a Caden uznał, że dziewczyna naprawdę go zostawiła całkiem samego. Być może będąc na jej miejscu też poddałby się po jakimś czasie, ale tego nie mógł z kolei być pewien. — Musiałem kogoś upolować, a głupio biegać za własną kuzynką, nie? — mruknął. Nie kojarzył więcej osób, a z Louise mieli niedokończone porachunki, które też minimalnie wyrównali.
    Złapał ją za nadgarstki, nie po to, aby ją od siebie odsunąć. W zasadzie to nie wiedział po co, ale nie miało to znaczenia. Zawahał się na moment, kiedy wyczuł pod palcami wypukłości, których wcześniej nie było. Zmarszczył czoło i przyciągnął do siebie obie jej ręce. Było może tu i ciemniej, ale widział doskonale co znajdowało się na jej rękach.
    — Co to ma znaczyć? — warknął. Może nie powinien się wściekać, ale to teraz nie było ważne. Zacisnął mocniej palce na jej nadgarstkach. — Co ty kurwa odjebałaś, Lou?

    No i co narobiła?

    OdpowiedzUsuń
  28. Caden był silniejszy i szybszy. Nie pozwolił jej na to, aby od razu zabrała od niego ręce. Mimo, że na basenie panował mrok, a głównie światło to było te księżycowe, to brunet i tak dostrzegał co takiego dziewczyna zrobiła. I nie potrafił opisać swojego wkurwienia w tym momencie. Nigdy nie miał jej za taką, która coś podobnego mogłaby zrobić. Potrzebował odpowiedzi, a jednocześnie wcale nie był pewien czy chce je znać. Cholera, w co ona się najlepszego wpakowała?
    — Caden co? — warknął. Ostatecznie jednak ją puścił, bo nie było sensu kłócić się z nią w wodzie. Jeszcze przypadkiem lub nie, jedno utopi drugie. A Caden z wyrokiem byłby pierwszym podejrzanym. Nawet, gdyby to on był tym, który zostanie utopiony. Wyszedł z basenu zaraz po niej. Nie zamierzał tu zostać ani chwili dłużej. Poza tym czuł potrzebę, aby zapalić i chciał się ubrać. Miał w głowie setkę myśli, których nie potrafił teraz poukładać. Kompletnie nie wiedział, co ma o tym wszystkim sądzić i czy w ogóle cokolwiek sądzić powinien. Teoretycznie to nie była jego sprawa. Powinien odpuścić i zostawić ją z tym samą, bo co mógłby zrobić? Było już po fakcie, nie pomoże jej w żaden sposób i nie cofnie czasu, prawda? — Mam zapomnieć? Kurwa, Lou, ty słyszysz co do mnie mówisz? — wycedził. Zapomnij. Tak łatwo powiedzieć. — Właściwie wiesz co? Bardzo chętnie bym kurwa zapomniał i zostawił cię z tym syfem samą. Skoro na siebie to ściągnęłaś, to sama z tego powinnaś wyjść, ale nie będę takim skurwielem.
    Bardzo miał ochotę na to, aby odwrócić się na pięcie i stąd pójść. Tylko, że nie potrafił i też nie do końca chciał. Nie umiał tego wyjaśnić, nie było chyba sensownego wyjaśnienia na to, co miało tutaj miejsce. Siedząc martwił się o nią, ale nie chciał, aby ktokolwiek mu mówił co się u niej dzieje. Zresztą, nie za bardzo go ludzie odwiedzali. Mama była parę razy, zrobiła to z wielką łaską i pretensją. Ojciec częściej i parę razy zabrał ze sobą Billiego. Siostry nigdy nie było, a Cornelia odpisywała na listy i marudziła, że to takie staromodne, ale ekscytujące. Nikt słowem nigdy nic nie wspomniał o Lou. Na jego prośbę i jednocześnie pewnie sami nie wiedzieli co się u niej działo. Nie byłby zdziwiony, gdyby żadne z nich nie miało pojęcia o jej problemach. W końcu po co mieliby się tym przejmować, prawda? Każdy miał własne problemy, swoje rzeczy na głowie i nie mogli jeszcze martwić się cudzymi.
    Włożył na siebie ubrania, nie spuszczając wzroku z dziewczyny. Jakby chcąc jej tym dać znać, że ma ją na oku i nie da rady mu uciec. Byłoby w sumie zabawnie, gdyby musiał ją gonić. O to w końcu w tej zabawie chodziło.
    — jakoś tak się wszystko skończyło — powtórzył kpiącym głosem — pojebana jesteś. I nie mam tu na myśli nic fajnego, Lou. Po co ci to było? — Starł się wysilić na łagodny, zatroskany ton głosu, ale go zwyczajnie w świecie wkurwiła. I tak nieźle radził sobie z emocjami. Jeszcze nie wybuchł, a to był już wyczyn. — I co kurwa, sądziłaś, że jak się zabijesz to będzie ci lepiej? Jak długo to trwało i kiedy z tym skończyłaś? Stało się raz czy robiłaś to ciągle? Chcę wiedzieć.

    A było tak miło

    OdpowiedzUsuń
  29. Wyciągnął z kurtki paczkę papierosów, które teraz były mu potrzebne, jak nigdy wcześniej. Wsunął jednego między usta, odpalił i od razu się zaciągnął. Milczał przez dłuższy czas, bo wiedział, że jeśli odezwie się od razu to powie jej coś, czego będzie bardzo żałował, a w tej chwili chciałby po prostu parę spraw przemyśleć. Nie miał prawa się na nią unosić, ale jednocześnie czuł, że ktoś powinien. Wątpił, że jej matka wydarła się na nią wystarczająco mocno. Nawet jeśli krzyk w tej chwili niewiele mógłby cokolwiek załatwić. Raczej tylko pogorszyłby sytuację. Nie był pewien, nie był cholernym psychologiem i nie znał się. Nie chciał dziewczynie dokładać problemów, a czuł, że to właśnie zrobi, jeśli się zacznie znów unosić.
    — Bierzesz je teraz? Regularnie? — zapytał. Wypuścił dym z płuc, którzy przetrzymał nieco dłużej. Nie warczał już, a to był dobry znak. Co nie znaczyło jeszcze, że Whitmore miał zamiar jej odpuścić. Co to, to nie. Włamanie pamiętał jak przez mgłę, a wydarzenia, które je poprzedzały były wyblakłą plamą. Coś wtedy wziął, czegoś się napił i ostatecznie miał jedną wielką dziurę w pamięci. Nie kojarzył nawet co takiego robił wtedy z Lou i resztą kumpli. Pamiętał za to, że wychodził skuty w kajdankach z tamtego domu i że zarył głową, kiedy wsiadał do radiowozu. Potem musiał dojść do siebie zanim w ogóle zaczęli przesłuchanie.
    Stał z boku paląc papierosa. Dalej bacznie obserwował dziewczynę, choć wiedział, że mu nie ucieknie. To dalej wolał mieć ją na boku. Widząc, jak do niego podchodzi odruchowo wyciągnął w jej stronę paczkę papierosów. Może powinien zacząć od tego, aby rzuciła ten głupi nałóg.
    Sam już nie wiedział, co powinien zrobić. Przytulić ją? Nie był w to najlepszy i czuł się trochę niekomfortowo przy ludziach, którzy płakali czy wymagali wsparcia. Po prostu nie wiedział nigdy co ma powiedzieć czy zrobić.
    — Jesteś idiotką, Lou. Zajebiście wielką idiotką, wiesz o tym? — zapytał. Gdyby tylko miał pojęcia, to choćby miał się przegryźć przez te jebane mury to właśnie to by zrobił. Dobra, najpierw musiałby mu o tym ktoś powiedzieć, a nie zapowiadało się na to, żeby ktokolwiek mu o niej wspomniał, a tym bardziej na to, aby Caden chciał kogokolwiek wysłuchać. — Więc zamiast skorzystać z prawników tatusia lub mamusi wolałaś się zabić. Zajebiście, Lou. I nie pomyślałaś o tym, co by było ze mną, kiedy już się dowiem, co? Dla ciebie to były tylko dwa lata, które przetrwałem. Dla mnie to byłaby reszta życia, którego ty byś nie przeżyła.
    Może nie powinien zakręcać tematem i mówić teraz o sobie, ale potrzebował, aby zrozumiała jego punkt widzenia. Cholera, było tak dobrze. Już się wydawało, że się dogadają. Jeszcze nie tak dawno bawili się w basenie, a teraz wrócili do punktu wyjścia.
    — Jest ci już lepiej? Nie pójdziesz się zabić, bo się na ciebie wydarłem? — Zapytał. I tak jej nie uwierzy. Cokolwiek mu powie, będzie brał pod lupę każdy jej jeden krok, gest czy słowo. Nie ufał jej. Nie po tym, czego się właśnie dowiedział. A na pewno nie zamierzał mieć jej na sumieniu. — Dzwoń po swojego kierowcę. Musisz zmienić te mokre ciuchy, niech ci coś przywiezie czy coś. Gdzieś pójdziemy.

    caden

    OdpowiedzUsuń
  30. Sam Caden nie był chodzącą świętością. Popełniał masę błędów, robił wiele rzeczy, które nie zawsze były zgodne z jego poglądami, a potem ich żałował. Żałował tego ostatniego włamania i każdego poprzedniego, a jednocześnie cieszył się, że nikt go nie powiązał z tymi pozostałymi, bo wtedy z pewnością do tej pory siedziałby w zamknięciu. I być może wcale nie byłby zamknięty wraz z ludźmi, który popełnili drobne przestępstwa, a z tymi groźniejszymi. Mimo wszystko wolał towarzystwo sześćdziesięcioletnich facetów, którzy siedzieli za przekręty finansowe niż młodszych, ale morderców. Nie, aby był się w więzieniu kiedykolwiek bezpieczny, ale zdecydowanie było bezpieczniej z gośćmi od papierkowej roboty niż z tymi, którzy bez mrugnięcia potrafili pozbawić drugą osobą życia. Chyba nie byłby w stanie zmrużyć oka w ich towarzystwie.
    — Wszyscy sobie wmawiamy, że ma właściwości lecznicze — mruknął z uśmieszkiem na ustach. Absolutnie nie oceniał, sam często po nie sięgał i nie widział w tym nic złego. Właściwie to chyba była jedyna używka, nie licząc papierosów czy alkoholu, po którą sięgał. Reszta do niego nie przemawiała i wolałby, aby tak właśnie zostało. Wziął jakiś syf parę razy w życiu, ale więcej już nie chciał i nie planował.
    Caden powinien się odwrócić i pójść w cholerę, ale nie potrafił i poniekąd też nie chciał. Nie był chujem bez żadnych uczuć, choć często zgrywał takiego. Musiał się upewnić, że dziewczynie nie wpadnie żaden głupi pomysł do głowy. Teraz mógł się po niej spodziewać dosłownie wszystkiego. Już wcześniej była nieobliczalna, ale kiedy teraz zdawał sobie sprawę z tego, że niemal się zabiła wolał nie ryzykować, że faktycznie to zrobi.
    — To dobrze, że jesteś tego świadoma, Lou.
    Przynajmniej dziewczyna wiedziała, że odwaliła i to wcale nie było coś, z czego powinna być dumna. Nic nie wskazywało na to, że była, ale i tak wolał dmuchać na zimne. Szczególnie, że skoro raz znalazła się w takiej sytuacji to równie dobrze będzie mogła znaleźć się w niej po raz kolejny. Tego akurat Caden wolał uniknąć. Był na nią wściekły, ale to jeszcze nie znaczyło, że chciałby, aby coś się jej stało.
    — Okej, przestań. Oboje mamy coś na sumieniu — odparł. Każde z nich zrobiło drugiemu coś, czego robić nie powinno. Teoretycznie się za to przeprosili, choć słowo przepraszam padło tylko z ust brunetki. Caden wciąż uważał, że nie ma za co jej przepraszać. W ostatnich wspólnych tygodniach nie zrobił niczego gorszącego. — Normalnie na ciebie patrzę, przestań mnie cały czas przepraszać.
    Westchnął cicho, kiedy dotknęła jego twarzy. Sam nie wiedział czego od niej teraz chce. Miał wrażenie, że nic się nie zmieniło, a jednocześnie, że pozmieniało się całkiem sporo. Caden sam już nie wiedział, ale to teraz było bez znaczenia.
    — Nie powiem nikomu, jeśli martwisz się tym, że puszczę parę z ust — zapewnił. Lubił plotki, ale nawet on wiedział, kiedy się od nich lepiej wstrzymać. To nie była sytuacja, z której można było poplotkować, choć zapewne byłby to niezły kąsek dla Plotkary i jej czytelników. Gdyby chodziło o kogoś innego, a nie o Louise to zapewne sam chętnie czytałby taki wpis z wypiekami na twarzy i komentował.
    — Dzwoń po kierowcę i świeże ciuchy. Nie wyjdziesz w przemoczonych, a ja cię nie zostawiam.

    caden

    OdpowiedzUsuń
  31. W zasadzie to Caden nie miał większego pomysłu, gdzie ją zabierze, ale wiedział tyle, że chciał wyjść ze szkoły. Nie interesowało w jaki sposób potoczy się reszta tego wieczoru, w co będą bawić się pozostali. Dla niego ta impreza już się skończyła. Czuł, że zarówno on oraz Louise potrzebują chwili dla siebie. Ale z dala od miejsca, które było dla nich dość ważne. Nie chciał, jeszcze, zabierać jej do siebie i prawdę mówiąc to nie obraziłby się za jakieś dobre żarcie. I chyba właśnie wymyślił, gdzie ją zabierze.
    — A czy kiedykolwiek obchodziłem się z tobą jak z jajkiem? — spytał. Może takich momentów było garstkę, ale na co dzień wiedział, że dość twarda z niej sztuka i nie potrzebowała tego, aby ktoś nad nią skakał i głaskał główkę, bo jeszcze zrobi sobie krzywdę. Jeśli sytuacja tego wymagała to Caden wiedział, kiedy ma się grzeczniej przy niej zachowywać, kiedy mocniej ścisnąć rękę czy objąć mocniej, aby poczuła się pewniej. Prędzej zachęcałby ją do tego, aby zrobiła coś głupiego niż powstrzymywał twierdząc, że jeszcze zrobi sobie krzywdę. Co nie zmieniało tego, że Caden wolał mimo wszystko mieć dziewczynę na oku. Nie mógł jej w pełni zaufać, że nic sobie nie zrobi, ale też nie mógł podejrzewać, że na każdym kroku będzie próbowała znów coś sobie zrobić. To nie było zdrowe ani dla niego ani tym bardziej dla niej.
    Uśmiechnął się lekko, kiedy przyznała mu, że pisała listy. Sam czasami myślał o tym, aby coś napisać. I pisał, ale nigdy do niej, a przynajmniej nigdy nie wysłał żadnego i nie przyznał się przed sobą, że te listy były przeznaczone dla niej. Pisał o wszystkim i o niczym, a później niszczył je za pomocą zapalniczki lub zapałek. Nie chciał, aby ktokolwiek się dowiedział o niej. Przede wszystkim dlatego, że mogli wykorzystać to przeciwko niemu. Różne rzeczy działy się w zamknięciu.
    — I co w tych listach pisałaś? — spytał. Był ciekaw o czym mogła pisać, aczkolwiek chyba mógł się domyślić. Raczej nie o tym, jak cudowny to był pobyt i z pewnością nie porównywała tamtego czasu do wakacji na Malediwach. — nie cofniemy już przeszłości. Stało się, trudno. Możemy co najwyżej się postarać, aby przyszłość wyglądała nieco lepiej.
    Caden co prawda nie wiedział czy to co mówi ma jakikolwiek sens. Nie widział co prawda sensu w ty, aby siedzieć i rozmawiać o przeszłości. Nie mogli jej zmienić. Nie mogli sprawić słowami, że nagle wszystko będzie dobrze. Obecnie przecież było, a przynajmniej tak mu się wydawało. Więc chyba lepiej tego nie zaprzepaścić. Nie chciał też do końca rozmawiać, bo nie był w rozmowy najlepszy. Zwykle unikał trudnych tematów, wolał zastąpić je żartami czy czymś gadką o wszystkim i o niczym. Czuł jednak, że teraz nie będzie mógł przed tym uciec, choć bardzo chciał. Łatwiej byłoby udawać, że nie muszą o niczym ze sobą rozmawiać. Że wszystko jest ok.
    — Za ile ma być kierowca? — zapytał. Telefon miał na miejscu, dokumenty były na miejscu, papierosy również. Miał wszystko.
    Nie spodziewał się, że ta zabawa tak szybko mu się znudzi. Zapewne pozostali bawili się całkiem nieźle, ale to chyba był kiepski czas dla niego i Louise na podobne zabawy.

    caden

    OdpowiedzUsuń
  32. Chciał ją traktować normalnie i uznał, że tak właśnie zrobi. Dopiero co dowiedział się o tym, co wydarzyło się w przeszłości i przez te krótkie chwile nie widział w jej zachowaniu nic niepokojącego. Więc być może mówiła prawdę. To byłoby idiotyczne, gdyby teraz próbowała zrobić sobie krzywdę. Chciała go odzyskać, a powtarzała to od dłuższego czasu. Caden nie sądził, że byłaby w stanie teraz coś odwalić, kiedy tak naprawdę dopiero po raz pierwszy od tygodni jakoś się porozumieli ze sobą. Straciłby do niej chyba wtedy całkiem zaufanie, a przekonała się, że tego tak łatwo nie idzie odzyskać. Choć miał wrażenie, że i tak dał jej fory i traktował ulgowo. Nie mógł jednak nic poradzić na to, że miał dla niej specjalne miejsce i zwyczajnie w świecie była ważna. Nawet jeśli nie chciał tego przyznać sam przed sobą.
    — Przebierz się — polecił. Miała na sobie przemoczone rzeczy, w których na pewno nie było jej najwygodniej. Caden zabrał jeszcze z basenu jeden suchy ręcznik. Raczej nikt nie będzie za nim tęsknił, a po tym co będzie miało tutaj miejsce to z pewnością jeden brakujący ręcznik nie zrobi im większej różnicy. — I tak bym wybierał, gdzie będziemy jechać. Nie masz dziś już nic do gadania.
    Parsknął krótkim śmiechem, kiedy wyznała co takiego pisała. Sprośne rzeczy w więzieniu były chyba na porządku dziennym. Każdemu się tęskniło do jakiejś babeczki. Caden widział wiele rzeczy, które wolałby wymazać z pamięci. Z tej tęsknoty niektórzy byli w stanie robić naprawdę różne rzeczy.
    Siedząc już wygodnie na kanapie podał adres kierowcy, gdzie chciał, aby ich zabrał. Mógł przysiąc, że widział w lusterku jego niezadowolone spojrzenie. Ale to akurat go nie interesowało. Przeniósł wzrok na ubierającą się dziewczynę, której wcześniej oddał też ręcznik, aby mogła z niego skorzystać, gdyby potrzebowała jeszcze osuszyć ciało.
    — Możemy na dziś wymazać słowo przepraszam ze słownika? Usłyszę je jeszcze raz to chyba dostanę jakiegoś pierdolca — mruknął. Padło ono dziś wiele razy, a powtarzanie tego nie sprawi, że nagle wszystko będzie w porządku. Caden zdobył się na to, aby nie warczeć na dziewczynę, porozmawiać z nią na spokojnie, choć ich języki były właściwie zajęte sobą nawzajem, ale po wszystkim jej wysłuchał. A przecież wcale nie musiał. — Ta, ja też miałem nadzieję, że starzy coś zrobią. Ale się przeliczyłem.
    Ojciec załatwił mu gównianego prawnika i Caden chyba był jego pierwszą poważną sprawą. Na szczęście nawet z tymi nieudolnymi zdolnościami sprawił, że Caden dostał tylko dwa lata i teraz już mógł cieszyć się wolnością. Po części rozumiał, dlaczego nie chcieli mu pomóc, a z drugiej strony był zirytowany, że tego nie zrobili. Ale skoro to było już za nim to nie widział sensu, aby ciągle się o to pieklić.
    Splątał ich dłonie ze sobą. Tak, jak robił to często w przeszłości. Dziwnie było z nią siedzieć na tyłach auta, jak gdyby nigdy nic, a jednocześnie czuł się z tym bardzo dobrze.
    — Może potrzebowaliśmy upaść na dno — powiedział cicho. Czasami to potrafiło dobrze na człowieka wpłynąć, ale nie był wcale taki pewien, czy w ich przypadku to zrobi coś dobrego czy na odwrót.

    caden

    OdpowiedzUsuń
  33. Spodziewał się, że ten wieczór będzie nieco inny. Myślał, że wkręci się na nowo w towarzystwo, ale nie zapowiadało się na to, że tak będzie. Właściwie to nawet mu to nie przeszkadzało jakoś szczególnie. Wychodził ze swoją zdobyczą, miał Louise i teoretycznie udało mu się zrobić to, co mówiła Plotkara. Nie dbał jakoś bardzo o to, że może się zdenerwować za brak posłuszeństwa. Mogła mu co najwyżej naskoczyć.
    Zawahał się przed odpowiedzią. Bo tak naprawdę nie był pewien co powinien jej mówić i czy dobrze zrobi, jeśli powie jej prawdę. Działo się wiele rzeczy, a o większości nie miał ochoty mówić.
    — Przeżyłem, nic się takiego nie działo — powiedział w końcu. Nie został całkiem tam pozostawiony sobie. Ojciec jednak mimo wszystko o niego zadbał. Chcieli, aby Caden wyciągnął z tej sytuacji nauczkę, że każde działanie ma swoje konsekwencje. I poniekąd to rozumiał. Przegiął tym razem pałę, złapali go, ośmieszył rodzinę. Dzieciak z bogatymi starymi włamuje się do cudzych domów, bo brakuje mu w życiu adrenaliny i w dodatku jeszcze kradnie. Przecież było go stać na to wszystko, więc dlaczego to robił? Na szczęście proces nie był upubliczniony, akurat w tej kwestii ojciec pociągnął za sznurki i nie można było oglądać transmisji na żywo czy wejść sobie na rozprawę ot tak. Były jedynie wyrywkowe i podstawowe informacje podane do prasy. Ile dostał, kiedy wyjdzie i to by było na tyle. — To nie były wakacje, Lou. A majątek rodziców mógł mi tam przysporzyć więcej problemów niż pomóc — dodał. Wystarczyło, że ktoś nieodpowiedni dowiedziałby się, że ma dzianych starych to od razu zaczęłyby się wyłudzenia, szantaże. Śledzenie jego rodziny i próby przekupienia Cadena, aby coś dla nich zrobił czy podzielił się kasą. Tam lepiej było trzymać język za zębami.
    Wzruszył lekko ramionami na jej kolejne pytanie. Nie myślał wtedy o imprezach. Chciał po prostu spokojnego wieczoru, niczego, poza tym. Dobrze mu było w samotności na tamten czas. Zapewne by się tutaj nie pojawił, gdyby nie to, że przełamał pierwsze lody i poszedł z nią na tamtą imprezę.
    — Nie wiem, może. Jest inaczej, ludzie są teraz inni i wszystko się pozmieniało — odparł. Minęły ponad dwa lata. Ludzie mieli swoje życie, zajmowali się swoimi sprawami i mieli gdzieś to, że jego przez te wszystkie miesiące nie było. Nikt go przecież nie będzie prowadził za rączkę.
    — Jeśli potrzebujesz prochów i alkoholu do tego, aby się poczuć nienudną to rzeczywiście jesteś nudna — mruknął nieco uszczypliwie. Dobrze wiedział, że w tym towarzystwie wszyscy brali, pili i on nie był żadnym wyjątkiem. Miał na swoim koncie wygłupy po alkoholu czy używkach, ale te drugie odstawił. Miał nauczkę, a takiej sytuacji jak sprzed dwóch lat powtarzać nie chciał.
    — Możemy spróbować, Lou. Nie wiem co będzie za jakiś czas, ale… zobaczymy, okej? Po prostu róbmy to, na co mamy ochotę, a reszta się jakoś sama wyjaśni.
    Zwykle tak robił. Nie myślał co będzie, bo wolał przyglądać się sytuacji z boku. Obserwować powoli, jak się będzie rozwijała relacja. To było łatwiejsze niż rozmowa, której akurat Caden wolał uniknąć. Nie był najlepszy w szczere rozmowy. Dlatego też tak bardzo unikał odpowiadania na pytania brunetki sądząc, że będzie lepiej, jeśli nie dowie się wszystkiego. Zresztą, on sam nie chciał o tym nikomu mówić. Spało mu się lepiej, kiedy nie musiał przeżywać tamtych nocy na nowo i rozdrapywać ran, które nieco się już zasklepiły.

    caden

    OdpowiedzUsuń
  34. Wolał pewne sprawy zachować dla siebie. Nie chciał korzystać z żadnej specjalistycznej pomocy, choć może powinien. Zawsze twierdził, że poradzi sobie ze swoimi problemami sam i nie miał potrzeby, aby rozmawiać o nich z osobami postronnymi. Nikt go zresztą też nie zachęcał do tego, aby zasięgnąć pomocy. Ukojenie znajdował w różnych rzeczach; dla niektórych to były narkotyki czy alkohol, a dla niego dość codzienne rzeczy, o których niektórzy by nawet nie pomyśleli. Lubił jazdę na deskorolce, granie czy siedzenie nad nowym projektem na studia. Może nie należał do najbardziej pilnych studentów, ale prawdę mówiąc Caden lubił swoje studia i możliwości, które po nich mógł mieć. Tym bardziej nie chciał sobie w żaden sposób zjebać przyszłości. Zrobił to raz, kolejnego mieć nie musiał i nie chciał.
    — Zmieńmy temat. — Powiedział stanowczo. Nie chciał już dłużej kontynuować tej rozmowy, która i tak nic dobrego nie wniesie. To był wrażliwy temat. Caden wolał nie wchodzić na te tereny. Zwłaszcza, że temat więzienia go drażnił i jedno nieodpowiednie słowo mogło spowodować, że Whitmore się zacznie rzucać, a mieli za sobą dziś już trochę negatywnych słów. Wolał nie dokładać do nich kolejnych. Stąpali na bardzo cienkim gruncie, w każdej chwili ten grunt mógł się pod nimi zawalić, a chyba bezpieczniej będzie nie ryzykować tym, że znów się każde z nich rozejdzie w swoją stronę. Nawet jeśli to była najbezpieczniejsza opcja dla nich. To raczej nie byli znani z podejmowania zdrowych decyzji, a wręcz przeciwnie. Ciągnęło ich do tych pokręconych, chorych i niekoniecznie zdrowych.
    — Raczej niemożliwe, aby moi starzy byli dumni — mruknął. Trochę mu to przeszkadzało. Była Audrey, która skończyła medycynę z jakimś tam głupim wyróżnieniem, a teraz odbywała rezydenturę w szpitalu w Nowym Jorku. Billie uczył się na Harvardzie, był tym fajnym dzieckiem, który umie w fizykę i chemię. Zawsze sypał jakimiś zagadkami przy stole podczas rodzinnych obiadów. I był Caden – ten co siedział w więzieniu, wytatuowany po samą szyję, bez większych perspektyw na życie. Chciał grać w gry i tworzyć gry, ale co to była za praca, nie? Przyzwyczaił się do bycia wytykanym palcami i tym, że jego rodzina z niego dumna nie będzie. Trudno. Ktoś przecież musiał być tym fajnym w rodzinie, prawda?
    — Idziemy zjeść. Jestem cholernie głodny i myślę, że ty też. A potem zobaczymy — odpowiedział. Nie zabierał jej jednak do żadnej pięciogwiazdkowej restauracji, jeśli o tym pomyślała to była w błędzie. Caden nie lubił takich miejsc i chodził tam tylko wtedy, kiedy był do tego zmuszony. — A poza tym, ja nie jestem nudny, Lou. I ty też nie. I nie jesteśmy przeciętni, przeciętne życie nie jest dla takich, jak my — powiedział. Mogli się oszukiwać, ale byli stworzeni do wielkich rzeczy. Mieli spore możliwości, które, jeśli zostaną dobrze wykorzystane to mogą otworzyć im drzwi do naprawdę ekscytującej przyszłości. Caden swoją szansę trochę zjebał, ale zdawało się, że był na dobrej drodze do tego, żeby w końcu zacząć wychodzić na prostą.
    Samochód w końcu się zatrzymał, a kierowca dał im znać, że są na miejscu. Otworzył drzwi i wysiadł, poczekał też na Louise. Znajdowali się na uboczu centrum. Znacznie bardziej wolał lokalne bary czy kluby od tych popularnych.
    — Zapraszam do Chipotle. Meksykańskie żarcie, chodź.
    Nie było to nic drogiego czy przesadzonego. Ot, jedna z wielu restauracji, do których chodził każdy.
    — Nie rób takiej miny, Lou. Idziemy jeść.

    caden

    OdpowiedzUsuń
  35. Radził sobie.
    I to było najważniejsze. Gdyby miał trudności z codziennymi zadaniami to zacząłby się martwić, ale tak nie było. Chodził w miarę regularnie na zajęcia, nawet ogarniał wszystkie zadania i projekty zawsze oddawał na czas. Czuł się dobrze mogąc w końcu znaleźć się wśród ludzi, którzy byli mniej więcej w jego wieku. Jedni wiedzieli co Caden zrobił, inni byli zupełnie nieświadomi. Kierunek, który wybrał był raczej dla nerdów, więc nic dziwnego, że spora część osób prędzej kojarzyłaby jego nick z gier niż to, że siedział w więzieniu i jest tym bogatym dzieciakiem, który lubił włamania do cudzych domów.
    Caden przewrócił oczami na komentarz brunetki.
    — Bo przeciętne życie nie jest dla nas, ale przeciętne żarcie jest najlepsze na świecie — odpowiedział. Nigdy nie czuł się komfortowo w tych eleganckich restauracjach, wciśnięty w eleganckie ubrania. Nie pasował do takiego obrazka, choć właśnie w takim się wychował. Od eleganckich spotkań jego rodzice mieli Audrey, która zawsze błyszczała na takich przyjęciach. Billie również się całkiem odnajdował w takich miejscach, ale nie Caden. Jemu było lepiej na uboczu. Prawdę mówiąc to bliżej było mu do przeciętnych ludzi niż do takich, z którymi się wychował. — Właśnie takiej miny. Niezadowolonej.
    Wcześniej nigdy jej w takie miejsca nie zabierał. Dla niego to była codzienność, bo uwielbiał zamawiać żarcie z Five Guys czy innych sieci z fast foodami. Ale jakoś nie przypominał sobie, aby z Louise jadł takie rzeczy. Jak już to raczej zamawiali właśnie z tych lepszych restauracji, które musiał przyznać, że żarcie miały świetne, ale dla Whitmore nie było nic lepszego niż podrzędny burger, którego kochają wszyscy. Teraz co prawda zabrał ją na meksykańskie żarcie, ale rozchodziło się o ogół.
    Spojrzał na nią nieco zaskoczony, gdy temat zszedł na rodzinne strony. Caden miał swoje zdanie na ten temat, którego zmieniać nie zamierzał. Poza tym, to naprawdę było widoczne, jak to traktują. Przed więzieniem było zupełnie inaczej. Ojciec go uwielbiał, właściwie dalej to robił, ale przedtem okazywał to częściej. Teraz miał po prostu nie sprawiać problemów i póki co był naprawdę grzeczny. Matka miała focha i nie chciała z nim za często rozmawiać. Ot, zwykłe problemy w rodzinie. Wiedział, że zjebał, ale teraz próbował odkupić swoje winy. Odsiedział wyrok, zapłacił za szkody i wyciągnął z tego poważną lekcję. Z całą pewnością wystarczyło mu podobnych atrakcji już na resztę życia.
    — Nie ujmuję sobie zasług, Lou. Ale umówmy się, grzebanie ludziom w sercach jest nieco bardziej imponujące niż granie — odparł i wzruszył ramionami. Może z Audrey się nie lubili, byli dla siebie wredni i przez większość czasu udawali, że nie istnieją, ale i tak uważał, że jego siostra sporo osiągnęła. Chociaż zapewne nie byłaby w stanie powiedzieć mu tego samego. — Nie ważne, pomińmy ten temat — westchnął. Nie było sensu rozwodzić się o jego rodzinie, która nie miała teraz większego znaczenia.
    Był bardziej niż pewien tego, że idą właśnie tutaj. Uśmiechnął się lekko, kiedy Louise wdrapała mu się na plecy. Sięgnął rękami do tyłu, aby złapać ją pod udami i podtrzymać, bo chociaż i tak utrzymałaby się na nim sama to zwyczajnie w świecie chciał ją jeszcze dotykać. Muskał palcami lekko odsłoniętą skórę na udach, kierując się w stronę restauracji.
    — Mogłabyś mi trochę zaufać, co? Na wakacjach w Meksyku jakoś ci nie przeszkadzało jedzenie takiego żarcia — powiedział i ledwo powstrzymał się od przewrócenia oczami. Knajpa była dość pełna, ale gdyby chcieli to spokojnie znaleźliby miejsce. Nie chciał iść do kasy, więc wybrał jedną z tych samoobsługowych. Ostrożnie też się zniżając, aby Lou mogła z niego zejść. — Na co masz ochotę? Tacos, burito, burito bowl?
    Wcisnął na ekranie tacos i wybrał dla siebie dwa, potem wszedł w burito, ale te wziął tylko jedno. Przeniósł zaraz wzrok na Louise, aby sprawdzić czy może na coś się już zdecydowała.

    caden

    OdpowiedzUsuń
  36. Jeszcze przed wydarzeniami sprzed trzech lat Caden był traktowany jako czarna owca w rodzinie. Po prostu nie pasował do tego obrazka, który rodzina Whitmore przedstawiała od lat. Mieli różne problemy, czasami było im naprawdę ciężko ze sobą nawzajem wytrzymać, ale mimo wszystko trzymali się razem. Caden nie został pozostawiony sam sobie, chociaż przecież jego bliscy mogliby to zrobić. Ojciec mógł mu wcale nie pomóc, a jednak i tak nie zostawił go całkiem samego. Miał dostać nauczkę i ją dostał. Zapewne, gdyby Carlisle wyciągnął go z więzienia to dalej popełniałby te same błędy. To było niczym kubeł zimnej wody wylany prosto na głowę. Pomógł mu, trochę go wyciszył i pozwolił spojrzeć na świat z innej perspektywy.
    — Coś mi bardzo słodzisz, Lou — zauważył z lekkim uśmiechem. Na co dzień był tym śmieszkiem, na którego można było liczyć zawsze i o każdej porze. Jednak przyjmowanie komplementów czasami przychodziło mu z trudem. Zwłaszcza teraz, kiedy próbowali między sobą wyjaśnić relacje. Dla Cadena to było wciąż wyzwanie, aby w pełni powiedzieć czego od niej chce i pewnie dla samej Louise również. Niby tego co było wcześniej, ale chyba mogli się zgodzić, że to co było wcześniej niekoniecznie było dla nich dobre. Był pewny siebie wtedy, kiedy trzeba było. Nie widział sensu w tym, aby na siłę każdemu udowadniać jaki to on zajebisty nie jest. To było widać samo przez się. Kwestia rodziny u niego nieco leżała, ale dzisiaj o tym również nie chciał myśleć, przejmować się czy robić cokolwiek w związku z tym. Nie chciał myśleć o swojej rodzinie ani o rodzice Louise. Dziś mieli istnieć tylko oni, nikt i nic więcej nie mogło im wejść w paradę.
    Spojrzał na nią z góry, kiedy się odezwała i uśmiechnął się lekko. Znali się lepiej niż chcieli się do tego przyznać. Przez te kilka lat zdążyli nauczyć się tego i owego o sobie.
    — Ta mina wygląda jak u obrażonego szczeniaka albo kociaka — odpowiedział. Dokładnie to mu przypominała. Może bardziej kociaka, bo Louise potrafiła być zadziorna i pokazać pazurki w chwili, kiedy nikt się tego nie spodziewał. — Byliśmy w kurorcie z ochroną. Kto miałby nam tam chcieć zrobić krzywdę? I tu też nikt nic nam nie zrobi, wyluzuj — rzucił. Uśmiechnął się głupkowato i wrócił do składania zamówienia. Kąciki jego ust lekko drgnęły, kiedy Louise się znów odezwała. — Wolałabym lizać co innego, ale usta też się nadadzą — odparł i puścił dziewczynie oczko. Wybrał produkty dla Lou, napoje i zapłacił. Zabrał z maszyny paragon z numerkiem ich zamówienia, a zanim ruszył w stronę odbioru splótł ich dłonie razem.
    — Moglibyśmy polecieć. — W zasadzie i tak nie robił nic ekscytującego. — Wolałbym snowboard od deski. Przynajmniej na razie.
    Wszędzie było mnóstwo lodu, śniegu. Znacznie lepiej będzie bawił się na stoku. Chyba, że wybraliby się do zamkniętego skate parku to wtedy bardzo chętnie. Właściwie to chyba nic im nie stało na przeszkodzie, aby to zrobić. Ograniczała ich w końcu tylko wyobraźnia, bo na pewno nie pieniądze.
    — Ale mam nadzieję, że sami? — Upewnił się. Lubił jej rodziców, ale naprawdę nie chciałby, aby ktokolwiek im towarzyszył. Wystarczy mu, że pewnie nie będą mogli się ruszyć nigdzie bez ochrony, ale to akurat rozumiał. On co prawda z niej nie korzystał, bo to tylko przyciągało uwagę. — I coś wątpię, że uda nam się na stok dotrzeć.

    caden

    OdpowiedzUsuń
  37. Louise było zdecydowanie daleko do słodkiej idiotki. Caden by z taką na dłuższą metę nie wytrzymał i prędzej chyba dałby sobie w łeb niż był zdolny do słuchania ciągłego słodzenia. Słodzenie, cukierkowe zachowanie – to by u niego nie przeszło, a na pewno nie jeśli działoby się to przez cały czas. W końcu dostałby szału i nie skończyłoby się to dobrze dla żadnej ze stron. Z Louise jednak znali swoje granice, a przynajmniej znali je kiedyś. Teraz musieli się nauczyć siebie nawzajem, zobaczyć czy jeszcze odnajdą się w tym życiu. Wiedzieli teraz więcej, byli bardziej świadomi. Może uda im się stworzyć związek, który będzie bardziej stabilny? Właściwie to nie wiedział, czy planowali tworzyć związek. Mają być sobie wierni? Czy będzie tak, jak wcześniej i będą się pilnować nawzajem, zazdrość zacznie wychodzić im uszami, ale w związku żadne z nich nie będzie chciało być?
    — Jeszcze nie, ale jestem tego bliski — odparł. Zmrużył oczy, kiedy mierzyła mu dłonią włosy. Lubił, kiedy to robiła. Rzadko je układał, a najczęściej właśnie chodził z taką fryzurą wiatrem czesaną. Obecnie raczej czesaną palcami Louise. I ta druga opcja podobała mu się chyba bardziej.
    Caden uśmiechnął się nieznacznie i zmniejszył między nimi dystans. Wsunął palce między włosy brunetki, po czym w niezbyt delikatnym geście szarpnął jej głową do tyłu. Zbliżył się do jej twarzy.
    — To dobrze, słodka i niewinna Louise mogłaby mi się prędko znudzić — wymruczał jej do ucha. Nie obchodziło go to, że teraz pewnie stali się sensacją w knajpie. Poczuł na sobie parę spojrzeń, ale to go akurat nie interesowało. Lubił, kiedy o nim gadali, a ostatnio nie miał okazji do tego, aby być na językach ludzi. Musiał się postarać i wrócić na salony z klasą. Tak, jak powinno być od zawsze. Musnął wargami policzek brunetki, nim w końcu też puścił jej włosy. — Manhattan dziś dla nas nie istnieje. Chciałaś jezioro, to pojedziemy nad jezioro.
    Jeziora na Manhattanie nie znajdzie, a na pewno nie takiego, o jakim pomyślał Caden. Były raczej stawy, ale to przecież nie o to chodziło. Gdyby chciał zobaczyć kałużę to przeszedłby się po ulicach miasta. Właściwie to nie wiedział, jaki pomysł ma dziewczyna i czy w ogóle cokolwiek planowała nad tym jeziorem. Jakby nie patrzeć, ale dalej było trochę chłodno. Dopiero co był marzec, ale temperatura raczej im jakoś szczególnie nie wadziła.
    — Wina tutaj nie dostaniemy, ale z boku widziałem sklep — powiedział. Byłoby prościej, gdyby mogli kupić wszystko na miejscu. — A raczej ja dostanę. Tobie by nie sprzedali nawet na ładne oczy — powiedział z uśmiechem. Podejrzewał, że miała przy sobie fałszywy dowód. O ile nic się nie zmieniło to się bez niego nie ruszała.
    Caden usłyszał w końcu numer swojego zamówienia i podszedł do lady, aby odebrać torbę oraz napoje. Nie mieli tego dużo, ale w sam raz, aby się najeść, ale nie przejść. Lepiej być nie mogło. Na sam zapach ciekła mu już ślinka. Chociaż nie był taki pewien czy na pewno chodzi o jedzenie czy być może to wyobrażenie o cipce Louise zrobiło swoje.
    — I wracamy do bycia suką, cudownie — zaśmiał się w odpowiedzi. Raczej nieciężko było się domyślić, że jest zła za tamtą imprezę. Caden wyrzutów sumienia nie miał. Jakby nie patrzeć, ale sama popchnęła go w stronę dziewczyn. Nie mogła mieć do niego o to pretensji. — Nie dąsaj się. Na grzeczne dziewczynki czeka nagroda, a tobie teraz bliżej kary.

    naughty or nice

    OdpowiedzUsuń
  38. Prędzej wolałby sobie uciąć język niż słodzić. To nie było w jego stylu, a gdyby Louise była typem dziewczyny, której potrzebne są słodkie słówka na każdym kroku to bardzo prędko przestaliby się spotykać. Wątpił, że byłby w stanie się zmienić dla jakiejś dziewczyny. Może delikatnie, ale i też pod pewnymi zasadami. Za darmo niczego nie robił.
    — Miałaś być suką, a nie nieznośna — zauważył przymrużając oczy. Całkiem pasowało mu to, że byli w centrum zainteresowania, a ludzie wokół szeptali i na nich spoglądali. Mogli spoglądać, mówić czy nawet robić zdjęcia. Miał to naprawdę wszystko gdzieś, a w zasadzie to chętnie by pooglądał swoje foty z Louise na Plotkarze. To mogłoby być ciekawe. Właściwie, czy stało mu coś na drodze do tego, aby wysłać jakieś zdjęcie czy info do niej? Absolutnie nie. Kiedyś w końcu uwielbiał to robić i czasami zdarzało się, że wsypywał znajomych. Raczej w niewinnych żartach, nie wygadał nigdy niczyjego sekretu. Szanował się, mimo wszystko.
    — Nie jedziemy nigdzie autobusem. Lou, podoba mi się twoje nastawienie, ale nie odmawiajmy sobie luksusów, co? Zostańmy w aucie, a twoje podróże autobusem zostawmy na inny dzień — zaproponował. W samochodzie będą mogli chociaż w spokoju zjeść, a w autobusie mogli trafić na jakiegoś oszołoma. Poza tym, szczerze nie lubił z nich korzystać. Jeśli już gdzieś miał jechać transportem publicznym to najczęściej wybierał metro. Tam co prawda wariatów też nie brakowało, ale przynajmniej było wolne od korków i łatwiej można było przed jakimś debilem uciec. Stacje były co parę minut. Czasami nawet po minucie można było wyskoczyć z metra. — Czemu właściwie zależy ci na tym jeziorze? — spytał. Nie mógł odgadnąć, dlaczego chciała nad jakieś jechać. Było zimno, a dopiero co moczyli tyłki w wodzie. W dodatku w takiej, która jeszcze była podgrzewana, więc nie widział sensu, aby z ciepłej i miłej wody jechać w miejsce, gdzie będzie ciemno, mokro i bardzo możliwe, że natrafią jeszcze na jakieś błoto.
    —Mam zapasy, których w sklepie nie kupisz — zapewnił z lekkim uśmiechem. Właściwie to się bez nich nie ruszał. W końcu nigdy nie wiadomo, kiedy najdzie go ochota, prawda? Podejrzewał, że ochota naszła nie tylko jego, ale również i Lou na coś lepszego niż zwykłe papierosy.
    Uśmiechnął się na propozycję z kajdankami. Będzie to na pewno coś, co zamierzał przemyśleć. Chwilowo przy sobie żadnych nie miał, w mieszkaniu w zasadzie też nie, ale czy coś ich powstrzymywało przed tym, aby wstąpić po drodze do sex shopu i zaopatrzyć się w to, co byłoby im dziś najbardziej potrzebne?
    — Będę musiał się poważnie zastanowić nad tą propozycją — odparł. Odchrząknął, bo jego myśli zdecydowanie już uciekały w innym kierunku. Nie byłoby lepiej, gdyby teraz jednak wrócili do niego? Albo do niej? Obojętnie gdzie, byle tylko mógł mieć do niej pełen dostęp. Zatrzymał się, kiedy jej dłoń sięgnęła jego policzka i od razu odwzajemnił pocałunek, znacznie go pogłębiając. — Bonnie i Clyde — wymruczał w odpowiedzi. — Postaram się wybrać dobre. Może zapytam się kasjerki czy mogłaby mi doradzić.
    Nieszczególnie znał się na winach, ale słodkie będzie najlepsze. Wytrawne były obrzydliwe i żadna siła by go nie zmusiła do tego, aby pił właśnie takie. Będąc już na zewnątrz otworzył drzwi od samochodu i wpuścił Louise do środka. Na siedzeniu zostawił torbę, a potem skierował się do sklepu. Sklep miał oszklone drzwi, sprzedawali tylko alkohol i Louise z auta mogła spokojnie widzieć Cadena, który wybierał dla nich wino. Ostatecznie wziął dwie butelki, które podobno miały zasmakować. Nie gustował w winie, ale dziś to całkiem pasowało.
    — Miałem pecha, był tylko kasjer — rzucił z głupkowatym uśmiechem, kiedy pakował się do samochodu — ale mam wina.

    sweet as cherry wine

    OdpowiedzUsuń
  39. Bliżej mu pewnie było raczej do ludzi, których mijano się na co dzień na ulicach. Jeśli gdzieś latał to nie przeszkadzało mu kpić bilet w klasie biznesowej czy pierwszej. Ekonomiczną sobie odpuszczał, bo było tam za mało miejsca. Miał prawie dwa metry, długie nogi i nie chciał siedzieć z kolanami przy brodzie. Ale miał swoje granice i nie pokazałby się w pewnych miejscach. A na pewno nie kazałby jechać jej i sobie autobusem. Nie, jeśli mieli pod nosem prywatny samochód, który mógł ich wozić rzez resztę nowy po całym mieście, jeśli takie będą mieli życzenie.
    — Aż tak się dla mnie poświęcać nie musisz — zapewnił. Skłamałby, gdyby powiedział, że nie lubi wygody. Cholernie ją lubił i była mu do życia bardzo potrzebna. Lubił to, że mógł wydawać pieniądze na deskorolki za kilkanaście lub kilkadziesiąt tysięcy. Że mógł latać na wakacje, gdzie tylko chciał, mieszkać w wypasionym mieszkaniu i nie musiał się za bardzo starać. Bycie nepo baby coś w sobie miało, ale nie mógł tego tytułu zabierać kuzyneczce. Jej się należał zdecydowanie bardziej. W każdym razie; Caden kochał bogactwo i pieniądze, ale też nie musiał korzystać z nich cały czas. Jak na przykład w chwilach, kiedy jeździł metrem. Raczej nie był to żaden wyczyn, ale czy to było ważne? Niekoniecznie.
    — Ty mnie? Chciałbym zobaczyć, jak próbujesz to robić — zaśmiał się. Był wyższy, silniejszy. Nie było szans, że mogłaby mu coś zrobić. Był tego całkiem pewien, ale to byłoby urocze zobaczyć, jak próbuje. Mógłby się przy tym całkiem nieźle bawić. — Uważałbym na słowa, Lou. Jeszcze sama nie wiesz co cię czeka, a pchasz się właśnie ze mną na wyjazd bardzo daleko od domu — zauważył. Nie tylko ona potrafiła postraszyć. — Bonnie i Clyde zostali rozstrzelani, nie wiem, czy podoba mi się taki koniec. Bardziej poetycko było z Romeo i Julią, oboje się zabili z miłości. Pytanie tylko, czy to było żałosne czy godne podziwu? — Pamiętał, kiedy przerabiał tę lekturę w szkole. Dziewczyny się zachwycały historią miłosną, a on uważał, że jest beznadziejna. I wcale nie zmienił zdania z biegiem czasu. To było beznadziejne, wcale nie pokazywało tragicznej miłości, a głupotę. Film za to z DiCaprio mu się podobał i wcale nie oglądał go tylko dlatego, aby pogapić się na młodziutką Claire Danes.
    Przewrócił oczami na wzmiankę o winie.
    — Nie, nie zabije nas. Ale ci pewnie nie posmakuje i mi pewnie też nie — stwierdził. Nie lubił wina, wolał mocniejsze alkohole, a Louise była przyzwyczajona do zupełnie innych. Ale w końcu alkohol nie powinien smakować, więc teoretycznie spełni swoją rolę. Tak sobie będzie wmawiał. — A już myślałem, że wypijemy po chamsku z butelki — zaśmiał się. Otworzył butelkę, która oczywiście nie była na korek, tylko miała zakrętkę. Chyba tak nawet lepiej. Rozlał wino do podstawionych kieliszków. — Za nasz nowy początek — przytaknął i uśmiechnął się lekko. Zdecydowanie właśnie za to powinni właśnie wypić.
    Stuknął lekko o kieliszek brunetki i spróbował wina. Tak, jak myślał – niezbyt mu smakowało, ale nie było najgorsze. Bardziej nie smakował mu fakt, że to wino, a nie tequila czy coś podobnego.
    — I jak, przeżyjesz z tym winem? — zapytał rozbawiony. Może mu się zdawało, ale mina brunetki sugerowała, że ani trochę nie jest zadowolona z takiego smaku. — Przegryź tacos, one ci posmakują i będą o wiele lepsze niż wino. Obiecuję.
    Sam otworzył papierową torbę ze swoimi. Mieli tu sporo miejsca, więc mogli się spokojnie ze wszystkim rozłożyć i to właśnie zamierzał Caden zrobić. Rozłożyć się z jedzeniem, które pachniało na całe auto.
    — Możemy jechać od razu na lotnisko, czemu nie — odparł. Nic go tutaj nie trzymało.

    Clyde

    OdpowiedzUsuń
  40. Odpoczynek od Nowego Jorku dobrze im zrobi. Odkąd wyszedł nigdzie nie wyjeżdżał, więc tym bardziej się stąd wyrwie. Miał trochę dosyć tego miasta oraz ludzi. Gdyby byli przeciętnymi ludźmi to nie mogliby właśnie jechać na lotnisko, aby dostać się do Aspen. Podobało mu się, że spędzą razem parę dni. Pozbędą się być może bagażu, który ze sobą nosili od długiego już czasu. Albo wyłączą się całkowicie, będą po prostu Cadenem i Louise, którzy dopiero co się poznali i zaczynali wspólną przygodę. Uśmiechnął się, kiedy usiadła na nim okrakiem. Poddawał się całkowicie ruchom brunetki, pozwalając ze sobą zrobić wszystko. Miała teraz na wszystko zezwolenie, a jemu nawet nie drgnęłaby powieka.
    — Potem byś mnie ratowała? — wymruczał między pocałunkami. Uwolnił swoje ręce z jej delikatnego uścisku i zacisnął je na krągłych pośladkach brunetki. Mimo, że mieli za sobą nie tak dawno szybki numerek był skłonny do tego, aby to powtórzyć. Nawet tu i teraz. Jednak uświadomił sobie, że w samolocie będą mieli więcej miejsca, a przede wszystkim będą sami. Towarzystwo mu nie przeszkadzało, ale chciał się nią nacieszyć w spokoju i bez kierowcy, który za wiele by usłyszał i zobaczył.
    — I co jest w tym szczęśliwym zakończeniu? Dwójka dzieci, pies i kot? — zaśmiał się. Właściwie to nigdy się nad tym nie zastanawiał. Nie wiedział, jak jego dorosłe życie będzie wyglądało. Wiedział tyle, że chciał tworzyć gry, ale rodzina i cała reszta to była jedna wielka niewiadoma. Poza tym, oboje byli zbyt młodzi na to, aby takie rzeczy zajmowały ich głowę. A przynajmniej ona była. Caden miał już w końcu dwadzieścia cztery lata, wciąż gówniarski wiek. Zdecydowanie musiał się jeszcze wyszaleć zanim w ogóle zacząłby myśleć o tak poważnych sprawach.
    Mógł się spodziewać, że to wino jej nie przypadnie do gustu. W zasadzie jemu też przecież nie smakowało, ale zawsze mogło być gorzej. Na przykład mogło być naprawdę paskudne, a ono po prostu nie było najlepsze. I kwestia przyzwyczajenia robiła swoje. Gdyby to była tequila to by nie pogardził. I na pewno bardziej pasowałaby do jedzenia.
    — Masz swoje — jęknął z ciężkim westchnięciem, kiedy ukradła jego tacos. Na szczęście mieli dość, aby się podzielić i aby sprawiedliwości stała się zadość z torby, w której było jej jedzenie wyjął przekąskę. — Zanim dojechalibyśmy autobusem stąd do Aspen to zastałaby nas wiosna. Chyba tylko masochiści nim jadą w tak długie podróże — mruknął. Na parę przystanków jak najbardziej, ale na kilkadziesiąt godzin? Absolutnie nie było mowy i nie zamierzał nawet udawać, że z chęcią by wsiadł do autobusu prowadzącego donikąd.
    — W Aspen wiele rzeczy się dzieje i niewiele z nich udaje się trzymać w sekrecie — odpowiedział. I wcale nie chodziło o to, że Caden miał długi język. Ludzie lubili gadać, a gdy ktoś ich rozpozna to mogli się pożegnać z prywatnością. Po części miał nadzieję, że się pożegnają z prywatnością. Lubił, kiedy się o nim mówiło. Tylko może byłby lepiej, aby mówili obecnie o nim dobrze. — A możemy się pieprzyć z personelem, jeśli oboje tego chcemy? Ostatni trójkącik mi się całkiem spodobał — mruknął i uśmiechnął się zadziornie. Nie potrafił sobie wyobrazić tego z facetem, ale mogłoby być ciekawie. Problem polegał na tym, że nie chciałby dzielić się Louise. — Żartuję! Obiecuję, że nie będę pieprzył się po kątach z personelem. Chyba, że mi pozwolisz.
    Stracił zainteresowanie jedzeniem, kiedy Louise go pocałowała. Rzucił gdzieś serwetkę, którą przecierał dłonie. Odwzajemnił pocałunek, a dłońmi przesunął po plecach brunetki dociskając ją bardziej do siebie.
    — Wiesz, chciałem być dżentelmenem i zaczekać, aż będziemy sami — mruknął — ale mam ochotę cię przelecieć tu i teraz.

    dżentelmen

    OdpowiedzUsuń
  41. Wspomnienia nieco zlewały mu się w jedno. Chwilami już nie kojarzył, z którego momentu życia jest dane wspomnienie ani w jakim miejscu je stworzył. W Nowym Jorku, Aspen czy jeszcze gdzieś indziej. Wszystko ostatnio mu się tak zlewało, ale pracował nad tym. Siedząc w zamknięciu miał wiele czasu na to, aby sobie wspominać przyjemniejsze chwile, a jednocześnie czasami było mu zwyczajnie przykro, że jego życie już nie wygląda w taki sposób i blokował to, co lepsze, aby się nie rozkleić. Brzmiało to idiotycznie, ale był w końcu naprawdę młodym chłopakiem, który dość nagle znalazł się w bardzo ciężkiej sytuacji. Co prawda na własne życzenie, ale to nie zmieniało tego, że był przerażony i zwyczajnie w świecie czasami będąc w więzieniu się bał. Raczej zdarzało się to częściej niż rzadziej. Miło więc będzie odświeżyć swoje wspomnienia z wypadu do Aspen. Tyle dobrego, że nie musieli się tak naprawdę o nic martwić, a wszystkie rzeczy znajdą na miejscu. Kombinezony, ciepłe ubrania, choć powinni chyba teraz pomyśleć o czymś, ale wątpił, że jakieś sklepy o tej porze były otwarte. Trudno, na miejscu im ktoś pewnie coś zorganizuje i jeszcze przyniesie do samolotu, aby nie odmrozili sobie tyłków w drodze z samolotu do samochodu, który zabierze ich już na miejsce.
    — W porządku, ty mi też wystarczysz — mruknął w odpowiedzi. Trójkątów powinien mieć już dość. Zwłaszcza, że nie tak dawno temu udało mu się jeden zaliczyć. Niewiele z tego już pamiętał, ale najwyraźniej nie było to jakoś szczególnie warte zapamiętania. Zamruczał cicho na pieszczotę sprezentowaną przez dziewczynę, jednocześnie mocniej zacisnął palce na jej pośladkach.
    — Teraz się na pewno nie nadajemy — odparł. Nie wybiegał myślami zbytnio do przodu, bo prawdopodobnie znów coś się po drodze spierdoli. Caden wolał nie robić żadnych planów, aby potem się nie rozczarować. Życie było nieprzewidywalne, czego był dość dobrym przykładem. — Zrobiłabyś sobie plastykę czy co tam się robi — wzruszył ramionami. Z jednej strony żartował, a z drugiej, gdyby jednak zdanie zmienili, a przede wszystkim wytrzymali ze sobą na tyle długo, aby w ogóle zacząć brać pod uwagę dzieci, to nawet by go nie zaskoczyło, gdyby poddała się jakimś zabiegom, aby wyglądała tak, jak przed porodem. Na szczęście to było tylko gdybanie. — Może kupię sobie kota… pasowałby mi kot, racja? — Na moment oderwał się od głównego tematu, a jego myśli zaczęły krążyć wokół przyszłego kota. Tak, to była już podjęta decyzja. Zdarzało mu się czasami odjechać myślami w zupełnie innym kierunku, jak na przykład właśnie teraz.
    Louise udało się jednak przywrócić go z powrotem na ziemię, kiedy jej usta naparły na jego. Z cichym jęknięciem odwzajemnił pieszczotę, unosząc biodra w górę, aby łatwiej było jej zsunąć z niego spodnie. Łatwo było zapomnieć o dodatkowym towarzystwie, ale między nimi, a kierowcą była szyba, która nie powinna raczej przepuszczać żadnych dźwięków. A nawet jeśli, to Caden miał to szczerze głęboko w dupie. Chciał ją teraz tylko przelecieć, ale wizja klęczącej przed nim dziewczyny również cholernie mu się podobała i go podniecała.
    — Chyba właśnie przestałem nim być — mruknął w odpowiedzi. Wsunął palce między włosy brunetki, lekko rozchylił usta i cicho westchnął, gdy przesunęła językiem po jego członku. — Bądź po prostu sobą, Lou. Jesteś idealna.

    porno, duszno i wesoło

    OdpowiedzUsuń
  42. Pomysł z kotem tak mu się spodobał, że zaczął w myślach już sobie wyobrażać wspólne życie z kociakiem. Mogłoby być ciekawie. Caden nigdy za specjalnie zwierząt nie miał. Ot, kiedyś był pies, ale nie za bardzo go pamiętał, a potem jakoś nie było okazji. Wszyscy byli zbyt zajęci, aby się zajmować zwierzakami. Teraz, kiedy był na swoim to mógł przecież i całe schronisko ściągnąć, ale na tym mu akurat nie zależało. Jeden w zupełności mu wystarczy. Dobrałby drugiego, gdyby spodobało mu się bycie kocim ojcem.
    — W zasadzie, to moglibyśmy też skorzystać z surogatki — stwierdził po chwili. Paris Hilton, Kim Kardashian i milion innych osób tak przecież robiło, więc oni też by mogli, prawda? Zdecydowanie zapędzał się w myślach, ale to byłoby najlepsze rozwiązanie. Wtedy Louise nie musiałaby przechodzić przez dziewięć miesięcy tortur ani niczego sobie poprawiać tam na dole. No czy to by nie było rozwiązanie idealne? Sam nie wiedział skąd wzięły mu się te myśli o dzieciach, ciąży i rodzinie. Przecież nie dążył do tego, a jednocześnie ta myśl była dziwnie przyjemna. Na pewno nie do zrealizowania teraz, bo to byłby strzał prosto w łeb. Widział co się działo z ludźmi, którzy w ich wieku robili sobie dzieciaki. Jeden przykład miał nawet blisko domu i na pewno nie chciał iść w ślady koleżanek i znajomych. Ale za dziesięć lat to mógłby być idealny czas na pierwsze i najpewniej jedyne dziecko. Bo po co i komu więcej, prawda? Jedno jest w sam raz.
    Caden niemal aż podskoczył na miejscu, kiedy Louise zacisnęła na nim swoje zęby. Syknął cicho, nie bolało, ale nie było to najprzyjemniejsze. W zasadzie to było to cholernie podniecające. On również nie chciał, aby ta relacja była tylko oparta na seksie, ale na ten moment wiedział, że więcej nie może jej zaoferować. Potrzebował czasu, a przede wszystkim chciał zobaczyć czy może jej znów zaufać. Dopuścił ją do siebie dziś po raz pierwszy od dawna. Mieli wiele do nadrobienia, a mogli przecież zacząć od przyjemnych rzeczy, prawda? Nie trzeba było od razu wskakiwać do wagoniku z poważnymi rozmowami. Zakładał, że ani on ani Louise nie mają na to ochoty. Lepiej było ignorować problemy, zastąpić je seksem. Życie się wydawało jakoś wtedy łatwiejsze.
    — Serio? — jęknął, kiedy się podniosła. Z ciężkim westchnięciem podciągnął spodnie i zapiął rozporek. A mogło być tak pięknie. No pomyślał o kocie, ale to była chwilowa myśl i przecież zaraz by się znów skupił na niej. — Poza tym, powinnaś wiedzieć, że takie zaczynanie i kończenie bez uprzedzenia fajne nie jest — mruknął. No trudno, tak? Przed nimi był cały weekend w Aspen, a coś mu mówiło, że tam żadne z nich nie będzie żałowało sobie czułości. Będzie miło i może nie będzie już więcej myślał o kotach.
    — Co innego bym ci mógł w te usta wsadzić — mruknął pod nosem, ale sięgnął po torbę z żarciem i wyjął z niej tacos, którym ją nakarmił. Dokładnie tak, jak tego chciała i jak go prosiła. — Nie wiem jaki. Chciałbym brązowego i z dużą ilością futra.
    Nie znał się na rasach ani niczym więcej. Wiedział, że koty są miękkie, mruczą i potrafią być super, a w dodatku nie trzeba było zabierać je na spacer. Idealnie dla kogoś kto nie lubił zrywać się z rana na spacer. A co to był za wyczyn, aby posprzątać kuwetę?
    — Myślę, że by ci przeszło, gdybym się znalazł między twoimi udami, Lou. I mogę się też założyć, że jesteś mokra i równie mocno nakręcona co ja.

    a może jednak dalej porno i duszno?

    OdpowiedzUsuń
  43. Temat dzieci musiał się skończyć. Naprawdę nie wiedział skąd to wszystko mu się wzięło, a to nie była najlepsza sytuacja, aby rozmawiać o rodzinie. Zresztą, z ich szczęściem to pewnie za parę lat ich drogi się rozejdą na dobre. Caden nie lubił wyobrażać sobie przyszłości, ale patrząc na to, jacy są i że nie byli do końca stali w uczuciach, a także w wielu innych rzeczach, to było całkiem możliwe, że rozejdą się z czasem. Póki co chciał się jednak dobrze bawić, nie myśleć za bardzo o przyszłości ani o tym, czy będą razem czy nie. Liczyło się tu i teraz. Życie było różne, kapryśne i czasami bardzo nieprzyjemne. Lepiej było żyć chwilą, dobrze się bawić i czerpać garściami, a nie zamartwiać się na zapas, martwić co będzie. Dopóki było dobrze, to chyba tylko to się liczyło, prawda?
    — W zasadzie racja, jeszcze byśmy się nie wypłacili z terapii dla dzieciaka — zaśmiał się. Caden miał spoko życie i dzieciństwo. Nie mógł narzekać, było całkiem fajnie. W przeciwieństwie do niektórych swoich znajomych miał rodziców, którzy zwracali na niego uwagę. Spędzali z nim czas, nie wciskali mu na siłę nianiek, nie posyłali do zagranicznych szkół. Jednak on chyba nie potrafiłby być takim ojcem. Pewnie zwaliłby robotę na kogoś. Nie potrafił się zająć do końca sobą, więc jak miałby być odpowiedzialny za kogoś innego? I to w dodatku za dziecko, które potrzebowało odpowiedzialnej, dorosłej osoby, która poprowadzi je przez życie i pokaże co dobre, a co złe. Caden i Louise mogliby co najwyżej pokazać złe strony życia. — Chyba wolę kota — stwierdził. Koty były łatwiejsze w opiece, właściwie we wszystkim. Pies był jak małe dziecko, a kot mógł zająć się sam sobą i spał przez większą część doby. Był idealnym towarzyszem dla kogoś takiego, jak on.
    Uniósł brwi, słuchał tego co mówiła, ale jakoś nie do końca te słowa do niego docierały. Przecież nie był pijany, a te wino było tak paskudne, że nie dało się go pić. Skończył na tych paru łykach. Więcej mu nie przejdzie przez gardło, nawet, gdyby próbował. Musiał mieć naprawdę głupią minę, kiedy mówiła o jakiejś duchowej strefie. Co to w ogóle miało być? Byli hipisami czy co?
    — Co ty pieprzysz? — Zaśmiał się oczekując poważnej odpowiedzi. — Strefa duchowa? Lou, co?
    Dobra, siedząc w zamknięciu miał różne zajęcia. Z braku laku brał w nich udział i było coś o uwolnieniu swoich demonów, jodze i innych takich, ale brał to za brednie. Brakowało jeszcze tego, aby zaczęła zbierać kamienie, w których ukryta byłaby jakaś aura i ładowania ich za pomocą słońca, księżyca czy jeszcze czegoś innego.
    — Wolę strefę cielesną. Jest fajniejsza. Ale nie to nie, mogę poczekać. Albo zająć się sam sobą.
    Wzruszył ramionami. Prosić się nie zamierzał, a poza tym nie był zdesperowany. Jeśli faktycznie popsuł jej tym nastrój to trudno. Świat mu się przecież nie zawali. Wyciągnął telefon ciekawy czy pojawiły się jakieś plotki z dzisiejszej imprezy. Było parę wpisów.
    — Chyba dobrze się tam dalej bawią — powiedział i podsunął telefon Lou. Oni z pewnością też by się bawili, ale nie narzekał na to, że zdecydowali się wyjść.

    no to będziemy grzeczni

    OdpowiedzUsuń
  44. Caden uciekał od poważnych tematów, bo go zwyczajnie w świecie męczyły. Chyba, jak każdego człowieka, ale poniekąd też nie potrafił poważnie rozmawiać. Zawsze miał łatkę śmieszka, który wiecznie robi sobie ze wszystkiego jaja i nie podchodzi poważnie do życia. Pod wieloma względami mu to pasowało, bo dzięki temu udało mu się uniknąć paru sytuacji, które mogły być niekomfortowe. I wszyscy zawsze wiedzieli, że gdyby coś się działo to Caden po prostu rzuci jakimś żartem, z którego wszyscy będą mogli się dookoła pośmiać. Z jakiegoś jednak powodu rozmowa o przyszłej, ewentualnej rodzinie wcale nie była dla niego niewygodnym tematem. Była ciekawym tematem, a to co innego niż poważne, prawda? Wiedział jednak tyle, że najbliższe lata na tworzenie sobie małego Cadena czy Louise to idiotyczny pomysł. Głównie dlatego, że oni oboje nie byli odpowiedzialni, byli toksyczny i stworzyliby toksyczne środowisko dla dziecka. Za bardzo skupiali się również na sobie, potrafili naprawdę być paskudni, więc bezpieczniej było włożyć gumkę niż potem żałować. Czego tego wieczoru Caden nie zrobił, ale ufał jej na tyle, że nie wrobiłaby go w tej chwili w dzieciaka. Zresztą, po tej rozmowie szło wywnioskować, że gdyby jednak się zdarzyło, że by wpadła to z pewnością by nie zatrzymała dzieciaka. I bardzo dobrze, bo nie potrafiłby sobie teraz ich wyobrazić w tej roli. I ona również nie mogła.
    Całe szczęście.
    — Podoba mi się ten pomysł — stwierdził z uśmiechem. Nie przeszkadzałoby mu nawet zaadoptowanie jakiegoś kota, ale chyba chciał mieć takiego od małego. Sam nie wiedział, nie znał się na zwierzętach. Ale skoro kot był tematem na potem, to teraz mogli się skupić na sobie i na tym, aby w spokoju dolecieć do Aspen.
    Caden raczej rzadko korzystał z takich luksusów, jak prywatne odrzutowce. Jego rodzina miała swój, ale teraz, kiedy był pod ciągłą obserwacją to korzystanie z niego byłoby mało rozsądną decyzją. Poza tym, nie chciał im się z niczego tłumaczyć, a musiałby to zrobić, gdyby tylko wykonał telefon, aby przygotować samolot. Lepiej w tej kwestii było polegać na Louise i jej rodzince.
    — Ja? Uzależniony? Pff, gdzie tam. Po prostu lubię wpychać nos w nieswoje sprawy — zaśmiał się. Robił to od dawien dawna, podrzucał świeże ploteczki – czasami nawet na swój temat. Wolał pierwszy puścić parę z ust niż aby to ktoś inny o nim coś napisał. Kontrolowanie szkód, tak to się chyba nazywało, jeśli dobrze kojarzył. — To na jakim etapie jesteśmy? Z godzinę temu przeleciałem cię w basenie, ty prawie zrobiłaś mi loda w aucie, a teraz lecimy razem do Aspen, gzie pewnie też będziemy się bez opamiętania do siebie dobierać. To… gdzie nas to prowadzi?
    Odpowiedź chyba była jasna i nie był pewien czy mu się podoba. Z jednej strony nie chciał tego, aby wszystko sprowadzało się tylko do seksu, bo ten bez wątpienia był fajny i cholernie za nim tęsknił, ale z drugiej strony strefa duchowa wymagała rozmowy. A na rozmowę Caden gotów nie był. Nie tak od razu.
    Wszedł do samolotu patrząc pod nogi, bo nie chciał patrzeć na nią. Sam nie wiedział, co powinien jej odpowiedzieć.
    — Jestem tutaj, tak? I powiedziałem ci, że chcę spróbować. Po prostu… nie umiem w te gadki o uczuciach i takie tam, ale mogę ci obiecać, że nie wrócisz do domu płacząc w poduszkę.
    Posłał dziewczynie lekki uśmiech. Nie chciał, aby płakała i nie taki był jego cel. Opadł na pierwszy fotel i przyciągnął ją do siebie za nadgarstek, aby usiadła mu na kolanach.
    — Zobaczmy, jak wyjdzie, okej? Po prostu… poczekajmy, bawmy się, a reszta się jakoś poukłada, Lou.

    caden

    OdpowiedzUsuń
  45. Więcej tego tematu przez najbliższe dni nie chciał ciągnąć. Musiał się jakoś zmotywować do tego, aby faktycznie powiedzieć jej więcej, ale jeszcze nie teraz. To była pierwsza noc, kiedy mogli spokojnie porozmawiać. Co prawda częściej się całowali, dotykali niż rozmawiali, ale to i tak był już spory progres. Zwłaszcza dla niego, typa, który wiecznie ucieka od odpowiedzialności. Caden nie miał najmniejszej ochoty wchodzić teraz w szczegóły i dobrze, że sama Lou porzuciła ten temat. Tracił szybko cierpliwość, a ten naprawdę miły wieczór mógłby się szybko skończyć i zamiast w drodze do Aspen byłby w drodze do swojego mieszkania.
    — Mam ci przypomnieć, że to ty mnie błagałaś w basenie, abym cię pocałował? — spytał z łobuzerskim uśmiechem na twarzy. Sam miał na to już wtedy ogromną ochotę, teraz również. Pasował mu układ sypiania razem, kiedy będą mieli na to ochotę i w zasadzie niczego by nie zmieniał, ale dostrzegł, że najwyraźniej Louise chce teraz czegoś więcej. Tylko nie był pewien, czy może jej to teraz dać. Potrzebował czasu, a przede wszystkim chciał zobaczyć czy faktycznie uda im się obojgu zostawić przeszłość za sobą. Musieli spróbować, a raczej to on musiał spróbować. Miał do niej wiele żalu, który musiał przetrawić i dopuścić do rozsądku myśl, że nie tylko ona jest winna tej sytuacji. Sam się wkopał, odgrodził od wszystkich i nie zgodził na pomoc, bo w końcu, gdyby nie puścił focha to pewnie Louise ze swoim ojcem mogliby go wyciągnąć raz dwa i nie spędziłby w więzieniu nawet pół minuty, a areszt odbyłby w mieszkaniu lub nie byłoby nawet rozprawy. — Ale lubisz, kiedy traktuję cię przedmiotowo, Lou. Nie mam racji? Tak, lubisz.
    Mógłby jej teraz powiedzieć, że ją kocha i chce spędzić z nią resztę życia, ale oboje wiedzieli, że to byłoby kłamstwo. Kłamstwo, którego on nie chciał mówić, a ona nie chciała słyszeć. Na to jeszcze miał przyjść czas i być może kiedyś to się zmieni, ale teraz Caden wiedział tyle co nic. Zamierzał spróbować, dać im szansę, a co przyniesie przyszłość to była jedna wielka niewiadoma.
    Odebrał od niej kieliszek i upił parę łyków wina. Zdecydowanie było lepsze niż ten syf, który kupił wcześniej. Co prawda fanem wina nie był, ale nie chciał się teraz upić. Wolał zachować w miarę trzeźwy umysł.
    — Porozmawiamy, jak przyjdzie na to odpowiedni czas — obiecał. Za dużo dziś się działo, aby mogli szczerze porozmawiać. Oboje potrzebowali po prostu zobaczyć jak to będzie. Teraz mieli się przede wszystkim dobrze bawić, a cała reszta przyjdzie przecież z czasem.
    — W zasadzie to nie wiem. Wszystkie mi się podobają — stwierdził. Nie miał parcia na jedną konkretną rasę. Mógł nawet znaleźć kota na śmietniku i by go wziął. Przynajmniej nie musiałby za niego płacić. — Chcę po prostu kota — dodał i wzruszył ramionami. Kot po prostu miał być i więcej go nie interesowało. — Imienia też nie mam. Ale one chyba i tak nie reagują na imię, nie? Nie wiem, może coś śmiesznego jak Cheerios albo Brownie czy Tuna.

    kociarz

    OdpowiedzUsuń
  46. Caden nie wiedział co ma o tym wszystkim sądzić, ale nigdy nie był typem, który musi analizować każdy jeden szczegół. Co się wydarzy, to się wydarzy. Może będzie zajebiście, a może wręcz przeciwnie i dojdzie do nich, że jednak nie chcą mieć ze sobą nic wspólnego. Obecnie Caden był pewien tylko tego, że chce po prostu z nią spędzić trochę czasu. Zobaczyć, dokąd ich to zaprowadzi, a poważne rozmowy odłożyć na bok. Żadne z nich nie nadawało się do tego, aby rozmawiać o uczuciach. A już zwłaszcza nie dziś.
    — Nasza wspólna przyszłość to weekend w Aspen, a cała reszta to jedna wielka niewiadoma — odparł. Z tym się chyba mogli zgodzić. Ciężko było zaplanować coś więcej, kiedy tak naprawdę nie wiedzieli nawet na czym stoją i co się między nimi dzieje. Caden znacznie bardziej wolał na spokojnie do wszystkiego podejść. Składanie jakichkolwiek obietnic dziewczynie było bez sensu, bo doskonale wiedział, że może nie być w stanie ich dotrzymać. Obiecał jej, że nie wróci do Nowego Jorku z płaczem i tego się zamierzał trzymać. Tyle na ten moment mógł dziewczynie dać. Nie był raczej znany z tego, że składa obietnice, bo dość kiepsko mu szło ich dotrzymywanie. Tak było więc o wiele bezpieczniej. Sięgnął po butelkę z winem, z której pociągnął kilka większych łyków. Bez dwóch zdań było lepsze niż ten syf, przynajmniej nie paliło w gardle i faktycznie smakowało. Nawet komuś takiemu, jak jemu, a on i wino to zwykle był kiepski pomysł.
    — Tylko moją — powiedział z naciskiem na moją. Drażniła go myśl, że była wcześniej z innymi. Teoretycznie nie miał do niej żadnych praw, ale to jeszcze nie oznaczało, że chciał, aby dziewczyna się spotykała z innymi. Wciągnął powietrze do płuc, kiedy niespodziewanie dłoń brunetki znalazła się za materiałem jego bokserek. Nie spodziewał się, że będzie chciała do tego wrócić, właściwie zdążył już o tym zapomnieć. — Mogę zapewnić, że teraz w mojej głowie jesteś tylko ty — wymruczał. Wcale nie myślał o pobycie w więzieniu, o wszystkim co miało miejsce tam. Zabawnie nie było, ale to już dawno było za nim. Przynajmniej teoretycznie, ale to teraz nie było ważne i Caden o wiele bardziej wolał skupić się na dziewczynie, której włosy zgarnął w dłoń.
    — Jesteś taka śliczna — wymruczał z uśmieszkiem na twarzy, kiedy obserwował, jak obejmuje ustami jego członka. Odchylił głowę do tyłu i lekko rozchylił usta, ciesząc się dotykiem jej dłoni oraz ust. Jakoś wszystkie inne myśli uciekły mu z głowy, nie myślał o kocie, przeszłości ani przyszłości. Liczyła się teraz tylko Louise, nic więcej nie miało znaczenia ani nie było ważne. — Dobrze to ty robisz mi — mruknął. Oddech znacząco mu przyspieszył. Louise doskonale go znała i wiedziała w jaki sposób go dotykać, co lubił najbardziej. Z nikim wcześniej nie miał tak silnej relacji, jak właśnie z nią. Chcieli tego czy nie, ale byli sobie w pewien sposób przeznaczeni. Tylko najpierw to musiało do nich jeszcze dotrzeć.

    mile high club

    OdpowiedzUsuń
  47. Lou nie miała o co być zazdrosna. Caden nie widział w Alex nic wartościowego i tak naprawdę nigdy jej nawet nie lubił. Po prostu się złożyło, że była chętna na tamtej imprezie, a on skorzystał. Na trzeźwo pewnie nie spojrzałby w jej stronę. Nie patrzył wcześniej i teraz również nie będzie. Od lat skupiony był tylko na Louise. To ta niepozorna z wyglądu brunetka sprawiła, że jego serce mocniej biło, a w spodniach robiło się mniej miejsca. Caden lubił myśleć o tym, że dziewczyna jest stworzona dla niego, bo poniekąd przecież tak właśnie było. Nie lubił, gdy kręcił się wokół niej ktoś inny, a panienka Bass bez wątpienia przyciągała spojrzenia. Była cholernie atrakcyjna, miała smukłe ciało, śliczną buźkę i nic dziwnego, że chłopaki w jej wieku czy nawet dorośli mężczyźni się za nią oglądali. Tylko, że oni więcej zrobić nie mogli. Mogli się jedynie popatrzeć, bo cała reszta była zarezerwowana dla Cadena. To on mógł ją dotykać, mógł podziwiać jej nagie ciało i tylko on mógł z nią być. Cała reszta nie była nawet ważna.
    — O kota nie musisz być zazdrosna — zapewnił z uśmiechem. Caden lubił, kiedy Louise bywała zazdrosna. On sam zresztą o nią również często bywał zazdrosny i okazywał to na różne sposoby. Może nie w ostatnim czasie, ale zanim trafił do więzienia często podkreślał, że dziewczyna jest z nim, a każdy zainteresowany koleś może spadać, bo dziewczyna nie zaszczyci ich nawet spojrzeniem. Podejrzewał, że teraz może być podobnie. Zwłaszcza, że wszystkie emocje zaczynały powoli odżywać. Chłopak dalej nie wiedział co czuje, ale powoli pewne uczucia do niego wracały i sprawiały, że miał jeszcze większy mętlik w głowie. — Masz jakieś wątpliwości co do tego, czyja jesteś? — Zapytał z lekko uniesioną brwią. Dla Cadena to było jasne i tak, wiedział, że się z nim teraz droczy. Tak, jak miała to w zwyczaju.
    Odchylił głowę do tyłu, zasysając powietrze w odpowiedzi na dalsze pieszczoty brunetki. Mimo, że minęło tyle czasu to nadal reagował dokładnie tak samo na jej dotyk, jak robił to kiedyś Od pewnych rzeczy ciężko było uciec. Mimo, że Caden nie miał nic przeciwko temu, aby przedłużać tę fascynującą grę wstępną, chciał mieć dziewczynę już dla siebie. Chciał w końcu się w niej znaleźć i nie odwlekać tego.
    — Nie wiem, ale chętnie się dowiem — mruknął. Wsunął dłonie pod materiał jej spódniczki. Przygryzł delikatnie jej dolną wargę, kiedy ich usta po raz kolejny złączyły się w pocałunku. Kciukiem naparł na kobiecość brunetki, powoli zataczając na niej kółka. Skoro ona zamierzała się z nim droczyć, to Caden wcale nie zamierzał pozostać jej dłużny. — Powiedz moje imię — mruknął w usta dziewczyny. — Chcę cię usłyszeć, Lou.

    😈

    OdpowiedzUsuń