28.10.2002 —— student aktorstwa na Uniwersytecie Juilliarda —— aktywny od dwóch lat wolontariusz w schronisku dla zwierząt —— pracuje na pół etatu jako barman w pubie Camelot —— początkujący aktor —— młodszy brat bliźniak —— amatorski dramatopisarz (w życiu i na papierze) —— syn prawnika i projektantki mody —— jakiś czas temu zdecydowanie ograniczył kontakt z rodzicami —— samotnie zamieszkuje maleńką kawalerkę na ostatnim piętrze starej kamienicy —— przepada za najdziwniejszymi połączeniami smakowymi na świecie —— pachnie głównie papierosami i miętową pastą do zębów —— wiecznie w biegu —— ambitny ekscentryk —— zagorzały ateista —— uwielbia wszelkie dziwactwa w ogólnie pojętej sztuce —— bałaganiarz, który argument o bajzlu obala frazą “artystyczny nieład” —— nosi ołówek za uchem —— dla obcych raczej szorstki w obyciu —— alkohol i narkotyki nie są mu obce —— introwertyk —— sypia nago —— potrafi śpiewać, ale tego nienawidzi —— posiadacz kolekcji winyli oraz antycznego (jak głosi plotka) gramofonu —— staromodny, jeśli chodzi o muzykę —— fan dawnego rocka —— poza tym właściciel sporej domowej biblioteczki —— zamknięty w sobie —— noce niekiedy spędza na dachu, gapiąc się w niebo —— absolutnie beznadziejny z wszelkich przedmiotów ścisłych —— lubi teoretyzować, nawet jeśli jego rozmyślania nie mają praktycznego celu —— obeznany ze starożytną filozofią —— nigdy nie przeklina w prawdziwych emocjach
Laurent Blanchard
See me bare my teeth for you
Ostre światło reflektorów pada na scenę, tak bez pardonu, tak nagle ukazując wszystko, co do tej pore skąpane w ciemności zdążyło odnaleźć swoje miejsce. Surowość emocji widoczna na twarzy aktora porusza najgłębiej skrywanymi strunami. On nie gra, on czuje. Rozgląda się i widzi wszystko wokół siebie, reaguje zamiast z pamięci wypowiadać kolejną kwestię. Zieleń oczu przeszywa publikę. Niektórzy są tu z przypadku, inni znoszą to z hamowaną animozją, jeszcze inni, ci siedzący w pierwszych rzędach, trwają w skupieniu. Czują na własnej skórze każdy dotyk, przelotne nawet muśnięcie, dreszcz śmiechu przeszywa ich ciała, kości łamią się i zrastają, gardło krwawi pozostawiając rdzawy posmak w ustach. Wolne od kłamstwa łzy kapią na podłogę, słychać jak każda z nich zderza się z gładką powierzchnią. Drapieżny uśmiech wpełza na usta. Dzisiaj jest demonem żerującym na duszach niewinnych. Jutro będzie aniołem stróżem porzuconego samotnika. Żongluje rekwizytami, scena przechodzi płynnie w kolejną. Mocniej i mocniej pcha samego siebie ze skrajności w skrajność. Jest tu i teraz, w tym akcie, w tej chwili. Nie odgrywa roli, staje się kimkolwiek zechce i to najcudowniejsze uczucie pod słońcem. A potem przedstawienie się skończy. Zejdzie ze sceny. Zacznie grać.
(ja tam go już pokochałam całym serduszkiem ❤️)
OdpowiedzUsuńOctavia
[ Cześć, ja tu tylko przyszłam powitać panna Blanchard i powiedzieć, że bardzo fajna karta :) Po przeczytaniu nasuwa się dużo pytań na temat Laurenta, mam nadzieje, że kiedyś się dowiemy o nim nieco więcej.
OdpowiedzUsuńZanim ten pan pojawił się na blogu (w sumie bez jego wiedzy) został użyty w wątku między Ari i Octavią. Jeśli chcesz znać więcej szczegółów to zapraszam do siebie, no i życzę Ci dobrej zabawy na blogu :D]
Min Ari
[Cześć!
OdpowiedzUsuńJak zaczęłam czytać kartę, to uznałam, że musimy mieć wątek xD (to znaczy, jak chcesz, wiadomo ;)) widziałam po prostu wyobraźnią, że Heather jest wsłuchana i wpatrzona w niego, kiedy Laurent oprowadza ją po Julliardzie xd A później czytałam dalej i doszłam do wniosku, że kiedy znajdowałby się na scenie, ona również by przeżywała to, co on. Chodzi mi o to, że są do siebie pod tym względem trochę podobni i że bardzo podoba mi się ta karta, jest wspaniale napisana :)
Dziwacy, ekscentrycy... podoba mi się :D
Życzę udanej zabawy na blogu, wielu wątków, weny i czasu na pisanie :) W razie chęci, zapraszamy do siebie :)]
Heather
[ Hej!
OdpowiedzUsuńKarta urzekła mnie pod wieloma względami; wizerunkiem, stylem i charakterem postaci. Timothee ma w sobie coś... coś co przyciąga spojrzenie, każe się zatrzymać i zastanowić... bardzo lubię go jako aktora i miło zobaczyć jego twarz na blogu :D
Masz fajne, lekkie pióro, które przyjemnie się czytało. Chętnie przeczytałabym więcej spod twojej ręki. Sama postać jest ciekawa, intrygująca. Z jednej strony chciałoby się go lepiej poznać, odkrywać wszystko co ma do zaoferowania, a z drugiej....czuć w nim tego dupka :D
Bawcie się dobrze! W razie chęci zapraszam do siebie :) ]
Jackson oraz Margareth z roboczych
Spotted: Sobotnią nocą L przesiaduje jak zwykle na dachu swojej kamienicy, paląc papierosy. Czasem zastanawiam się, jakie myśli kłębią się pod tą bujną czupryną. Byłam ostatnio na premierze Twojej nowej sztuki, L, ale nie tylko ja zdaje się być zaciekawiona Twoimi aktorskimi umiejętnościami... Pod sceną zebrał się całkiem spory fanklub. Mnie jednak nie oszukasz. Możesz być wybitnym aktorem, ale ja wiem, że pod maską tego dobrego chłopca z sąsiedztwa kryje się zepsuty, bogaty dzieciak z Upper East Side. Nie martw się, nikomu nie powiem!
OdpowiedzUsuńWitam na blogu!
buziaki,
plotkara 💋
[ Dziękuję za miłe słowa pod obiema kartami i przywitanie Maggie <3 Cieszę się, że została tak przyjemnie odebrana. Rzeczywiście jest z niej taki mój mały promyczek, który stara się czerpać ze świata i od życia tyle ile zdoła, by w całym bałaganie, który u niej panuje, znalazła odrobinę szczęścia. Maggie to taka wyrozumiała, wrażliwa dusza z jednej strony, z drugiej musi zaciskać zęby i dawać sobie radę skoro ma pod opieką brata.
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy chciałabyś rozpisać dwa wątki, ale jeśli tak to daj znać, coś pomyślimy: oboje lubią nocny spokój, fajki i książki :D
A co do relacji naszych chłopców to jestem na jedno duże tak. Dobrze się zorientowałaś, Jacksona i Octavię łączy układ na zasadzie dobrych kumpli/przyjaciół z bonusem, choć starają się to zostawić tylko dla siebie i gdy nie są sam na sam to raczej nie wykonują w swoim kierunku żadnych dwuznacznych/czułych gestów, by uniknąć plotek i niedomówień.
Jackson pomimo swojej otwartości na ludzi oraz zabawowej duszy, to dużo rzeczy skrzętnie w sobie skrywa. Odrobinę tego prawdziwego siebie okazuje Octavii, którą akurat darzy szczerą sympatią i nie ma w planach skrzywdzenia dziewczyny, choć z pewnością na etapie życia, na którym jest z pewnością nie dąży do pogłębienia ich relacji i przeniesienia jej na wyższy poziom. Ale oczywiście przed jej bratem może się zgrywać i złośliwe żartować co by chłopaka wytrącić z równowagi, a im bardziej ten będzie się pieklił i chciał odsunąć ich od siebie, tym bardziej Jackson będzie się upierał przy swoim :D
Prawda jest też to, że Jackson nie dementuje plotek oraz opinii krążących na jego temat, bo w dużej części są one prawdziwe. Bawi się, używa sobie na każdym polu, zarówno z dziewczynami jak i używkami. Podejrzewam, że na pierwszy rzut oka nie wygląda na dobre towarzystwo dla siostry ;D
Jak najbardziej możemy zacząć od twojej propozycji; Jackson póki Laurent sam się na niego nie rzuci z pięściami, nie wykona w stronę chłopaka najmniejszego gestu. Bądź co bądź będzie miał z tyłu głowy, że to braciak Octavii i może lepiej nie wymachiwać pięściami tak od razu ;D
Ale widzę też taką scenę jak kiedyś jednak strzelą sobie po gębie i później będą siedzieć z lodem przy twarzy co by Octavia może nie zobaczyła śladów i nie prawiła im morałów xD
Ale na pewno będziemy testować cierpliwość Laurenta! ]
Jackson i Maggie
[ Panienka Min dziękuje za komplement!
OdpowiedzUsuńTak, Ari zdecydowanie jest złośnicą i musi dostać wszystko, na co ma ochotę, a najlepiej tu i teraz! No a jak ktoś spróbuje stanąć na jej drodze, to lubi pokazać pazurki :D Laurent chyba z reguły nie przepada za takimi charakterkami, ale może udało mu się poznać dziewczynę od tej bardziej zjadliwej strony, w końcu przyjaźni się z jego siostrą.
Pod wpływem emocji/alkoholu/impulsu coś się tego lata między nimi wydarzyło, no i teraz pytanie; czy Twój pan tej decyzji żałuje i najlepiej to by o całym zajściu zapomniał, czy mu to nie przeszkadza i ma do Ari dalej takie samo nastawienie? ]
Min Ari
[Cieszę się, że jesteś chętna na wątek i że też tak to widzisz :D
OdpowiedzUsuńPodobają mi się pomysły na ich spotkanie. Ja z początku myślałam, że wpadną na siebie na dniach otwartych w Julliardzie. Może jakiś krótki pokaz studentów, w którym Laurent brałby udział? I już wtedy Heather by zapałała do niego sympatią :)
Na tych dniach otwartych studenci mieliby oprowadzać ewentualnych przyszłych uczniów, Laurent poszedłby wraz z Heather i od słowa do słowa mógłby ją zaprosić na taką domówkę, o której wspomniałaś. I bardziej jestem, aby się jednak wspierali :D Heather na pewno by tego potrzebowała :) Może być taki plan? Jeśli tak, to mam zacząć czy wolisz przejąć pałeczkę? :D]
Heather
[Hej!
OdpowiedzUsuńMiałam przyjść już wczoraj z przeprosinami za przysłonięcie, ale zabrakło mi czasu, więc przybywam dziś!
Kartę Laurenta zdążyłam sobie obczaić jeszcze przed publikacją i już wtedy mi się spodobała. Krótko, zwięźle i na temat. Zazdroszczę tej umiejętności, bo sama mam tendencję do rozwlekania się :D
Laurenta polubiłam już od pierwszego przeczytania, tym bardziej, jak doszłam do momentu o artystycznym nieładzie, bo ten argument jest najlepszy! Główna treść karty sposobała mi się jeszcze bardziej. Jeśli już na etapie początkującego aktora tak potrafi, to sądzę, że kariera stoi przed nim otworem i wystarczy po nią sięgnąć ;>
Pozostaje mi na koniec życzyć udanej zabawy i wielu wątków! I zaproszę też do siebie, może uda nam się coś wymyślić.]
Leanora Liefhebber
[Ari ma podobne podejście; obydwoje czegoś chcieli, było fajnie, temat skończony - a jeśli kiedyś najdzie ich znowu ochota, to czemu nie. Myślę, że jeśli to wydarzylo sie w wakacje (około lipca) może nie widzieli się od tego czasu i chłopak, gdzieś ją właśnie teraz przyuważył, w towarzystkie natrętnego, starego typa, którego Ari nie jest w stanie odpędzić. Wtedy możemy zastosować Twój pomysł i rozkręcić akcję, mogłoby nawet dojść do rękoczynów, wezwania policji, nie wiem, już mnie ponosi fantazja xD]
OdpowiedzUsuńMin Ari
[ W porządku, to najpierw pójdziemy w jedną relację, a później w drugą. Dla mnie to w sumie też lepiej, bo powoli zbiera się tych wątków, a czasu jak nie było tak nie ma ;D
OdpowiedzUsuńPytanie: mam zacząć, czy ty byś wolała? :) ]
Jackson
[Cześć, cześć! Bardzo się z Seojunem cieszymy, że masz do nas słabość ;> Pomysł mi się bardzo podoba! Chłopcy mogą się znać z widzenia, bo pewnie pojawiali się wspólnie na różnych oficjalnych imprezach zanim Laurent odsunął się od rodziny, ale też przez wspólne interesy — matka chłopaka jest projektantką mody, a Seojun mógł pozować/promować/robić inne modelingowe rzeczy. Kim jest właścicielem prywatnego loftu na Upper East Side, który służy głównie za miejsce, w którym organizuje imprezy i spędza czas ze znajomymi. Może tam mogłybyśmy umieścić akcje wątku? Jakaś impreza, jakaś butelka, jakieś wyzwanie... :D]
OdpowiedzUsuń[Cześć!
OdpowiedzUsuńPodsyłam ten komentarz pod raz drugi, bo przez swoje nieogarnięcie założyłam, że Lau ma brata bliźniaka, a przecież ma siostrę. Co to zmęczenie robi z ludźmi, no szkoda słów, tragedia. xD Ale spuszczając kurtynę milczenia na moją okropną gafę. Nie skłamię, jeżeli powiem, że Lau skradł moje serce. Bardzo podoba mi się to, jak go wykreowałaś, wydaje się bardzo interesującą personą. Oglądanie go na scenie musi być niesamowitym przeżyciem, aż żałuję, że Keith nie chodzi zbyt często do teatru. Zastanawia mnie też, co wydarzyło się pomiędzy nim a jego rodzicami – czy nie spodobała się im droga kariery, jaką obrał Lau, czy może kryje się za tym coś więcej…
Koniecznie musimy powiązać jakoś naszych chłopców, bo nie wypuszczę Was bez wątku! Lau i Keith mają kilka mocnych wspólnych punktów – wielka miłość do winyli, rocka, ich nocne podziwianie nieba z wysokości czy to, że obaj odgrywają pewne role. Mam dwa pomysły na powiązanie pomiędzy Lau i Keithem, mam nadzieję, że sensownie je przedstawię. :D
---> Keith i Lau przez jakiś czas byli w dość burzliwym i niekoniecznie zdrowym związku, w którym to zamiast być dla siebie ostoją to wprowadzali siebie w błędne, wyniszczające ich koło. Przez Keitha Lau mógł częściej sięgać po używki, mogła pojawić się jakaś zazdrość bądź chore przywiązanie (zwłaszcza ze strony Reinharta). Ostatecznie rozstali się – być może Lau stwierdził, że ten związek nie ma dłużej racji bytu, a może nakrył Keitha na zdradzie (po tym, jak zaczęło się między nimi psuć, chłopak próbowałby w jakiś sposób odreagować, ukarać siebie za to, że jego wina, że zniszczył relację, a może byłby to toksyczny sposób na zwrócenie na siebie uwagi Laurenta). Kiedy Keith zyska na dłużej czyjeś zainteresowanie, zwłaszcza wychodzące poza tylko i wyłącznie sferę jego cielesności, ma tendencję do niezdrowego, toksycznego wręcz uzależniania się od drugiej osoby, dlatego rozstanie mógłby bardzo mocno przeżyć. Może właśnie spotkaliby się ponownie i Lau miałby wątpliwą przyjemność pomocy Keithowi, którego znalazł na ulicy w okropnym stanie? Mogli też spotkać się w totalnie przypadkowej sytuacji, atmosfera byłaby trudna, może dalej coś by ich do siebie ciągnęło, ale obecne byłyby również ból i wyrzuty?
---> Według drugiego pomysłu mogli spotkać się w pubie, w którym pracuje Laurent – może Keith był już pod wpływem narkotyków, a chciałby zamówić sobie jeszcze jakiś alkohol i Laurentowi niezbyt się to spodobało. Pomiędzy nimi mogłaby się wywiązać jakaś niezbyt miła sytuacja, Keith – jak to Keith, mógłby spróbować przekonać do swoich racji całusem, co nie skończyłoby się za dobrze. A kilka dni później nasi chłopcy spotkaliby się w sklepie z winylami i atmosfera pomiędzy nimi byłaby mocno napięta…
Trochę się rozpisałam, wybacz! Nie wiem, czy coś z tego, co opisałam Ci się spodobało, możemy łączyć te pomysły, mieszać bądź kombinować nad czymś dalej. :D]
Keith Reinhart
[ Trochę mi się nazbierało zaległości, więc ukocham za zaczęcie <3
OdpowiedzUsuńAle jeśli by na prawdę opornie szło to dawaj znać!
Aaa i w ogóle pojawiła się soczysta plotka o Jacksonie i Octavii, więc się Pan Brat może jeszcze bardziej pieklić :D ]
Jackson
[Oj, jedziemy z tą imprezą! Mogę nam zacząć, ale mogę też Ci to oddać, jest mi to zupełnie obojętne. W pierwszym przypadku musiałabym mieć tylko troszkę więcej czasu — powinnam teraz zająć domowymi obowiązkami i w końcu wmusić w siebie jakieś jedzenie. Daj mi tylko znać, czy chcesz poczekać, czy nie <3]
OdpowiedzUsuńDnie otwarte na Julliardzie. To było coś, na co Heather oczekiwała w niecierpliwości. Nie mogła się już doczekać aż będzie mogła tam wejść i wszystko zobaczyć. Jej marzenia o studiach tam narodziły się już dawno temu i wiele robiła, aby się tam ostatecznie dostać. Przenosiła się nawet do Constance. Wiadomo, mieć ukończoną taką szkołę w CV było czymś naprawdę dużym. Starała się, uczyła i trenowała. Przez to wszystko musiała zrezygnować z pracy baristki, ale kiedy tylko miała czas, lubiła się zgłaszać do kawiarni z pomocą. Trochę przy okazji dorabiała. I to był kolejny plus, który wyglądał bardzo korzystanie w podaniu na studia. Tak, Frye naprawdę na tym zależało.
OdpowiedzUsuńUbrała się elegancko, ale tak bardziej na luzie. Czarne spodnie z wysokim stanem uzupełniała biała koszula, włożona w spodnie. Do tego na ramiona zarzuciła jasnoniebieską marynarkę. Miała jedynie nadzieję, że nie przesadziła, ale chyba czarne botki z czerwonym szwem z różami trochę przełamywał elegancję? Chyba? Jej mama powiedziała, że wyglądała bardzo ładnie, więc Heather postanowiła jej zaufać.
Zjawiła się chwilę po otarciu drzwi. Niektórzy już się tam kręcili i oglądali, wchodzili do kolejnych sali, a ona obróciła się dookoła własnej osi z szerokim uśmiechem patrząc na wszystko, co ją otaczało. Było tutaj tak… wspaniale. A przecież dopiero co weszła.
Otrzymała jedną z ulotek i zaraz do niej zajrzała. Zakręciła się też przy jakiejś większej grupce uczniów i zaglądała do pomieszczeń, ciekawa, co jeszcze była w stanie zobaczyć. Najbardziej nie mogła się doczekać aż zobaczy sale próbne/do ćwiczeń i te, w których odbywały się przedstawienia i pokazy. Te dla muzyków też ją interesowały.
Później miał odbyć się mały pokaz/spektakl dla tych, którzy przybyli na dni otwarte. Heather udała się wraz z innymi w odpowiednie miejsce i zajęła miejsce bardziej z przodu. Nie były to trzy pierwsze rzędy, aby nie musiała zadziewać głowy i lepiej widzieć. Czuła się tym wszystkim bardzo podekscytowana i nie mogła się doczekać aż zobaczy, co takiego przygotowali dla nich studenci. Kto wie, może i ona mogłaby w czymś takim uczestniczyć? Może nie za rok, ale za dwa? Bardzo by tego chciała.
I w końcu się zaczęło; światła zgasły na moment, a później zapaliły się te skierowane na scenę. Kurtyna się podniosła, a przedstawienie zaczęło. Heather uśmiechała się cały czas, a kiedy pojawił się ten chłopak, nie mogła oderwać od niego wzroku. Uśmiech może i zniknął z jej twarzy, ale tylko dlatego, że była oczarowana tym, jak grał. Jak prowadził swoją postać i jaką atmosferę wprowadzał. Ten chłopak wywarł na niej ogromne wrażenie i pewnie sięgnęłaby do ulotki, aby spojrzeć, kim był ten młody aktor, jednak nie mogła tego zrobić. Bo gdyby oderwała od niego teraz wzrok, to byłoby to szalenie… nietaktowne (chociaż to nie było do końca słowo, którego szukała, ale sens miało podobne). Wiedziała jednak, że musiała do niego później podejść. Zresztą, całej ekipie należały się owacje na stojąco i gratulacje.
Heather
Seojun nie wiedział, jak to się stało, że dał się namówić, by wylądować półnago na brzegu basenu, przeskakując raz po raz na jednej nodze jego brzeg i starając się przy tym nie wpaść do środka. Butelka jednak rządziła się swoimi prawami. Gdy tylko udało mu się okrążyć basen, po pomieszczeniu poniosła się głośna dezaprobata. Chłopak z uśmiechem sięgnął po czarną bluzę z kapturem, którą wciągnął sobie przez głowę, a potem zasiadł z powrotem na okrągłej kanapie na środku pomieszczenia.
OdpowiedzUsuńBył piątek wieczór, a oni jak zwykle siedzieli w jego lofcie, mieszkaniu kupionym dla niego przez rodziców, które wykorzystywał głównie jako miejsce organizacji imprez lub spotkań ze swoimi najbliższymi przyjaciółmi. Lokal był ogromny — w samym salonie na środku kilka kanap tworzyło ogromne półkole, tuż obok przeszklonej ściany rozciągał się basen, przy którym stał bar, a na przeciwko stanowisko z konsoletą. Światła zostały przygaszone, niektóre z lamp połyskiwały na niebiesko i fioletowo, panował tam klubowy klimat. Seojun uwielbiał to miejsce i napawał go dumą fakt, że całe mnóstwo osób kochało tu przebywać. Może powinien otworzyć własny bar?
Nagle poczuł jak po prawej, na krawędzi kanapy, ktoś się do niego dosiada, więc odwrócił szybko głowę. Momentalnie poznał Laurenta. Byli w tym samym wieku, znali się od lat, a Seojun raz nawet zapozował do którejś z kolekcji pani Blanchard. Powitał go szerokim uśmiechem.
— Hej — mruknął, osuwając się na oparcie i zbliżając się tym samym do chłopaka. Jego przydługie, ciemne włosy rozsypały się na kanapie. Powinien je obciąć, od tygodnia wchodziły mu do oczu. — Chyba trafiłeś na nienajlepszy moment. Dałbym ci uciec, ale sam nie miałem takiej możliwości i obawiam się, że teraz to ja nie powinienem cię puścić.
Ktoś obok mu zawtórował, krzycząc do Laurenta, żeby nie marudził i łapał za butelkę. Jakaś dziewczyna wręczyła mu szklankę z kolorowym napojem, a Seojun podniósł się z powrotem, dalej nie spuszczając wzorku z jego twarzy. Jego usta wykrzywił chochliczy uśmieszek.
— Dawaj, L. Prawda czy wyzwanie?
Kim Seojun, który będzie kusić do złego
[To wspaniale, że pomysły Ci się spodobały, nie mogę się doczekać jak to wszystko wyjdzie nam w wątku – przeczuwam mnóstwo trudnych emocji i komplikacji. <3 Również jestem za tym, by połączyć to wszystko w jedną zawiłą historię. Bardzo podoba mi się wszystko co napisałaś, w pełni to do mnie przemawia. <3 Tak początek będzie idealny (rymy były doskonałe!), a na wszelkie retrospekcje również jestem chętna, czemu nie. Skoro sama tak pięknie zaproponowałaś zaczęcie, to chyba tak brzydko Cię wykorzystam i Cię o nie poproszę – przyznam, że początki nie są moją najmocniejszą stroną…
OdpowiedzUsuńA za moment odezwę się do Ciebie na mailu. <3]
Keith
[Dobra! Udało mi się cos skleić, więc podrzucam rozpoczęcie :D]
OdpowiedzUsuńDzisiejszy dzień zdecydowanie nie należał do najlepszych, bo zanim Ari miała okazję otworzyć oczy, z dołu ich apartamentu już dochodziły wzburzone głosy jej rodziców, a to nie mogło zwiastować niczego dobrego.
Państwo Min byli dość zgranym małżeństwem, więc rzadko dochodziło między nimi do kłótni; mimo, że obydwoje poświęcali się swoim karierom i rzadko bywali w domu, zawsze odnajdowali czas dla siebie oraz na celebrowanie swojego związku. Jedyne co im w życiu nie wychodziło, to rodzicielstwo - tę rolę oraz wychowanie dziewczyny zrzucili na niańki, nauczycieli i każdego kto akurat znajdował się w pobliżu. Zwracali na nią uwagę jedynie, gdy dziewczyna wpakowywała się w kłopoty, bądź robiła to, co w ich oczach było niemiłosiernie głupie, bądź nieodpowiedzialne – tak było i tym razem. Do sieci po raz kolejny wpłynęły zdjęcia nastolatki z dużo starszym mężczyzną, a przecież państwo Min nie mogli sobie pozwolić na zszarganie perfekcyjnego wizerunku ich rodziny. Zamiast porannych naleśników zaserwowano jej porcje wyrzutów, a kawę zastąpiła kolejna groźba o szlabanie i zabraniu karty kredytowej – bo przecież to miałby cokolwiek zmienić. Chciała uwagi, rozmowy i zrozumienia z ich strony, a jak zwykle została zbyta tą samą śpiewką.
Oczywiście po tak beznadziejnym poranku nawet przez myśl jej nie przeszło, by udać się do szkoły. Gdy tylko opuściła rezydencje Min, poluzowała swój krawat, a rękawy koszuli podwinęła w makietach. W kilka sekund złapała taksówkę i udała się do kawiarni w pobliżu Central Parku, by tam rozplanować sobie resztę dnia.
Z powodu wczesnej godziny, miejsce było oblężone - nikt w Nowym Jorku nie zaczyna dnia bez porządnej dawki kofeiny – więc zanim nadeszła jej kolej by złożyć zamówienie, minęło dobre dziesięć minut. Dosłownie wszystko szło nie po jej myśli, a by dodać do już zrujnowanego nastroju, jakiś natrętny typ, który stał za nią, postanowił wsadzić telefon pod jej spódniczkę i pobawić się w fotografa. Co za oblech pomyślała, a jej ciało przeszła fala gorąca.
- Przysięgam, zbliż ten telefon o kolejny milimetr, a już nigdy go nie użyjesz. – wysyczała przez zęby, ale facet nic sobie z tego nie robił. Pospiesznie odebrała swoje zamówienie i wybiegła na zewnątrz, niestety nowy znajomy postanowił ruszyć za nią. Odwróciła się na pięcie, a swój gorący kubek kawy wylała na jego dłoń oraz telefon, który w niej trzymał. Miała w dupie czy go to bolało i że prawdopodobnie nabawi się poparzeń, należało mu się - bardziej jej było szkoda orzechowego latte, niż stanu zdrowia zboczeńca. Oczywiście reakcja dziewczyny tylko rozzłościła mężczyznę, a ten w odpowiedzi sprawną ręką złapał za jej nadgarstek i przyciągnął do siebie. W jego oczach tańczyły złowieszcze ogniki, cała ta sytuacja nie wróżyła niczego dobrego.
- Zapłacisz za to gówniaro! – wykrzyczał w twarz nastolatki. Nie raz miała styczność ze wściekłymi ludźmi, jednak nigdy nie zdarzyło jej się, by ktoś był agresywny. Uścisk na jej nadgarstku nasilał się z każdą sekundą i Min zaczynała panikować. Ulice były przeludnione, jednak mieszkańcy Wielkiego Jabłka rzadko zwracali uwagę na to, co działo się dookoła, więc nadzieje na pomoc ze strony nieznajomego były nikłe. Ari szarpnęła ręką jeszcze raz, jednak nic nie przynosiło rezultatów, była przerażona, przecież w każdej chwili mógł ją gdzieś zaciągnąć i skrzywdzić.
Min Ari
Heather jeszcze dłuższą chwilę siedziała w Sali teatralnej i oglądała wszystko to, co miała w zasięgu wzroku. Aktorzy już dawno zeszli ze sceny, a ona wyobrażała sobie, że sama na niej występuje; gra, śpiewa, tańczy, świetnie się bawi. I czaruje, zupełnie jak ten chłopak, który od razu przyciągnął jej wzrok. Na pewno nie tylko jej; ktokolwiek chociaż trochę się interesuje grą aktorską, na pewno również zwrócił na niego uwagę. Nic dziwnego, że studiował akurat tutaj.
OdpowiedzUsuńW końcu jednak wyszła na zewnątrz i kierowała się dalej. Żałowała trochę, że przyszła tutaj sama, ale najważniejsze było, że w ogóle się tutaj znalazła. Nawet jeśli się nie dostanie do Julliardu, to zawsze będzie mogła wspominać ten dzień.
Przechadzała się od stolika do stolika, słuchając, co takiego szkoła miała do zaoferowania. Uśmiechała się do siebie, ponieważ ta placówka oferowała naprawdę wiele dla najróżniejszych artystycznych talentów. Nic dziwnego, że ludzie się tutaj pchali i starali o stypendia; uczelnia też się starała, zatrudniając jak najlepszych wykładowców.
W końcu Heather dotarła do stolika, przy którym stał ten chłopak z przedstawiania. Posłała mu uśmiech, a przez myśl jej przeszło, że może trochę przesadza z tym szczerzeniem się. Z drugiej strony, bardzo się cieszyła, że tu była i bardzo jej się tu podobało. A i student zrobił na niej bardzo dobre wrażenie.
– Cześć – odpowiedziała, przystając po drugiej stronie blatu. Wzięła od niego ulotkę i krótko na nią spojrzała. Później jej wzrok znów skupiał się na nim. – Mam mnóstwo pytań – przyznała. – Ale spokojnie, nie będę cię nimi od razu zasypywać. Tak, jak najbardziej interesuje mnie stypendium i bardzo chętnie posłucham o kierunku aktorskim. Kręci mnie to oraz śpiew i taniec. Co do muzyki jako granie na instrumentach, tworzenie własnych tekstów… nie do końca.
Chyba trafiła w końcu do odpowiedniej osoby, która mogła jej opowiedzieć jak wyglądałby jej kierunek. I właściwie, jaki powinna wybrać…
– I, hej, gratuluję występu – dodała jeszcze szybko. – Byłeś niesamowity. To, jak zagrałeś i poprowadziłeś publiczność za sobą, no, wiesz, to było po prostu fantastyczne. Nie wiem, jak to zrobiłeś, ale… wow. Nie pamiętam, kiedy się tak poczułam w teatrze. Serio, wszyscy byliście wspaniali! – była bardzo poważna, mówiąc to wszystko, ale na koniec uśmiechnęła się do niego wesoło.
Nie chciała przesadzać z komplementami, ale chłopak musiał wiedzieć, że jej się podobało i że była szczerze zachwycona tym, co zrobił niedawno na deskach uczelnianego teatru.
Heather
[Z jakiegoś powodu strasznie rozbawił mnie ten Stefan albo Steve, więc pociągnęłam temat, nadając mu jeszcze kilka imion. Z góry przepraszamy za nasze poczucie humoru <3]
OdpowiedzUsuńSeojun osunął się z powrotem na oparcie kanapy i przechylił głowę w prawo, przygryzając dolną wargę, a prawy kącik ust mimowolnie podniósł mu się do góry. Skoro już mieli bawić się w powroty do liceum, rzucone wyzwania powinny być godne rozchichotanych nastolatków, prawda? Pokazał Laurentowi palcem, by ten się do niego zbliżył i teatralnie, patrząc konspiracyjnie na towarzystwo, zakrył sobie usta dłonią, by potem szepnąć chłopakowi do ucha:
— Możesz spróbować mnie uwieść. Do końca wieczoru. Żadnemu facetowi nigdy się nie udało, więc to chyba dość ambitne wyzwanie?
Gdy był mały, babcia mówiła, że łatwy z niego chłopak, kiedy za paczkę krabowych chipsów recytował jej z pamięci wierszyki poznane w przedszkolu. Jak to jest, że matki naszych rodziców zawsze mają rację?
— Ej, ale tak nie można! — oburzył się Stevan (bo to musiało być któreś z nich, więc wyśrodkujmy), starając się wyszukać gdzieś obok siebie kolejną poduszkę, którą mógłby w nich rzucić. I faktycznie, udało mu się, jedną z nich oberwało się Seojunowi w brzuch. Strącił nią też przy okazji przynajmniej połowę szklanek i butelek, które zalegały na niskim stoliku przez nimi.
— Nie panikuj, Stanley. — Uniósł dłoń, czekając na kolejne poduszkowe ciosy. — Pewne rzeczy trzeba załatwiać na osobności i zaufaj mi, że osobiście dam ci znać, jeśli za karę Laurent będzie musiał wyzerować Jacka. Prawda, Blanchard? — Ponownie się do niego zbliżył. — Czy udało mi się zaimponować ci kreatywnością?
Porwał ze stołu jedną z ocalałych atakiem szklanek i wyzerował jej zawartość, mając nadzieję, że nie należała ona do Svena, bo mimo że lubił chłopaka i spędzali ze sobą wiele czasu, nie do końca był w stanie zaufać mu w częstotliwości dbania o uzębienie. Zawsze najgłośniej krzyczał na imprezach, nosił dziwne, ugrzecznione pulowery w romby z logiem swojego uniwersytetu, a szpilki do mankietów, z którymi się nie rozstawał, były jego rodzinną pamiątką. Strasznie się pocił. Ale ogólnie, dobry był z niego chłopak.
— Dobra — mruknął i sięgnął do kieszeni po wymiętoloną paczkę papierosów. Poczęstował nimi Laurenta, a potem sam wyciągnął jednego i odpalił oba zapalniczką. — Prawda. Już mam dość skakania wokół basenu. Tylko uważajcie, jestem otwartą księgą, jakie sekrety mógłbym skrywać? — Wygiął usta w podkówkę, przybierając niewinną minę, a potem zaciągnął się papierosem. Aniołek.
Seojun, Twoje uosobienie cnót
No, wreszcie udało mi się tutaj dotrzeć, najmocniej przepraszam za poślizg.
OdpowiedzUsuńWciąż nie mogę się nadziwić, jak rozwinęła mi się ta niedbale stworzona lata temu na połówce kartki postać, i że komuś faktycznie może się podobać mimo swojego niezbilansowania. ^^" Kartę musiałam czymś poratować, żeby nie była tylko zbitkiem wyrywkowych zdań pod zdjęciem, aczkolwiek było to moje pierwsze podejście do pisania w czasie teraźniejszym i odnoszę wrażenie, że wyszło tak sobie, więc Twoje słowa są dla mnie ogromnym pokrzepieniem, dziękuję pięknie. <33
Laurent również jest wspaniały i nie są to tylko puste słowa. Uwielbiam, kiedy do eteru przebija się bijąca od postaci pewna aura, trochę nieodgadniona, a trochę niepokojąca. Twój chłopiec niewątpliwie taką aurę sieje, więc już mam do niego ogromną słabość.
Na wątek jestem chętna zawsze, tylko z moim pisaniem jest mocno średnio, ale jeśli to Cię nie zniechęca, to chętnie nad czymś pogłówkuję. Zwłaszcza, że mamy naprawdę sporo punktów zaczepienia - od używek, przez fakt, że Laurent pracuje jako barman, do przesiadywania na dachach. Co Ty na to, żeby taką przypadkową posiadówkę z blantem im na takim dachu urządzić? Nie jest to bardzo ambitny pomysł, ale wydaje mi się, że mogłoby to wypaść ciekawie.
Chyba, że masz inne pomysły, jestem otwarta na burzę mózgów. ^^
EZEQUIEL F. RODRIGUEZ
[Muszę znaleźć dobrego artystę, bo potrzebuję wytatuować sobie MY NAME IS PABLITO na nadgarstku.]
OdpowiedzUsuńGdy Laurent wypuścił dym prosto w jego twarz, a potem oddał mu papierosa, nie zapominając przy tym, by musnąć go delikatnie opuszkami w usta, Seojun zaśmiał się cicho. Po otrzymaniu pytania nie zabrał się jednak od razu do odpowiedzi. Oparł się ponownie wygodnie, poruszając szybko głową, by grzywka nie wpadała mu do oczu i spojrzał na kumpla uważnie. Kąciki jego ust drgały, jakby chciał coś powiedzieć, lecz on dalej nie spuszczał wzroku z Laurenta. Zdawał się być... Zaintrygowany.
— Porypane miejsce... Oprócz klasycznych toalet w różnorakich budynkach, przymierzalni, gabinetów i pomieszczeń służbowych to chyba... Za wybiegiem pingwinów w ZOO na wakacjach we Francji. — Ukrył twarz w dłoniach, gdy kilka osób zaśmiało się na głos. — I tak, jak się domyślacie, mieliśmy wspaniałą, zwierzęcą publikę. Wyobraźcie sobie, że te pingwiny zebrane w jednym miejscu przyciągnęły oczywiście spragnione uwagi dzieciaki, ale spokojnie, wtedy już się zbieraliśmy. Nie powtórzyłbym tej akcji, jak coś. — Ostatnie zdanie skończył, spoglądając mimowolnie w kierunku Laurenta spod uniesionych brwi, bo dobrze wiedział, że jego prawdziwe znaczenie tylko on zrozumie.
— Pogubiłem się chyba — mruknął Sebastian, nagle wyciągając rękę w poszukiwaniu używanej przez nich wcześniej butelki. — Seojun, najpierw ty skakałeś, potem przyszedł Blanchard, więc go wcisnęliśmy w kolejkę, a teraz znowu gadasz ty... Coś tu nie gra. Ej, przesuń się, chyba tam jest!
Chłopak spojrzał z politowaniem na ich Pana Marudę, Samuela, który dalej był zajęty wybieraniem najodpowiedniejszej butelki do gry, a potem kiwnął głową w górę, odwróciwszy się w kierunku Laurenta. Gra pomiędzy nimi i tak wydawała mu się o wiele ciekawsza, niż z resztą towarzystwa, a przecież nic nie stało na przeszkodzi, by kontynuować ją w samotności.
— Chcesz iść na balkon? — rzucił, gdy podnieśli się z miejsca. Sasha zmusił wszystkich, żeby wstali z sof, bo "gdzieś ona musiała być, przed chwilą ją widziałem".
Na balkonie zazwyczaj kręciło się sporo ludzi, ale Seojun, jako gospodarz, posiadał ten wspaniały przywilej, że gdy tylko się gdzieś pojawiał, towarzystwo rozpierzchało się na boki, by zrobić mu miejsce. Takim sposobem mogli z Laurentem spokojnie zająć małą kanapę w rogu balkonu — byli tak daleko od innych, że nikt nie słyszał ich rozmowy, a na tyle blisko, że wciąż czuli, jakby przebywali na hucznej imprezie.
Zaintrygowany Seojun
Po zakończonych zajęciach potrzebował chwili oddechu, więc rozesłał kilka zaproszeń do znajomych, by późniejszym popołudniem spory tłum zjawił się w jego domu. Kręcił się pomiędzy gośćmi, żartując i śmiejąc się w raz z nimi, kołysząc się do lecących w tle kawałków i sącząc schłodzone drinki. Towarzystwo było raczej przeciętne i nie spodziewał się żadnych grubszych niespodzianek. To miała być ta jedna z lekkich i przyjemnych imprez, tak na początek tygodnia by dobrze nastroić sie na resztę dni.
OdpowiedzUsuńJackson nie odmawiał sobie rozmów ze swoimi koleżankami ostatecznie skupiając swoją uwagę na blondynce, której nie miał jeszcze okazji poznać. Jackson zwykle nie ukrywał czego oczekiwał, nie pogrywał sobie z dziewczynami spotykanymi w klubach, czy też na domówkach u znajomych. Jasno określał czego chce i że nie ma u niego miejsca na nic więcej jak przygodną znajomość. To zawsze wyglądało tak samo, krótka, przelotna znajomość; kilka uniesień, przyspieszonych oddechów i skradzionych, żarliwych pocałunków. Istniało tylko kilka wyjątków od reguły, a ostatnio dokładnie jeden wyjątek, który nie dawał mu spokoju, a któremu z przyjemnością poświęcał więcej uwagi.
Blondynka, z którą miał przyjemność rozmawiać, przysunęła się do niego bliżej w tym samym momencie jak Jackson wypatrzył w zbliżającą się w jego stronę ciemną czuprynę. Miał tą pewnością, że jego na pewno tutaj nie zapraszał, aczkolwiek zdarzało się, że zaproszenia zaczynały żyć swoim życiem i trafiały nie tam gdzie trzeba. Nie spodziewał się jednak, że Laurent Blanchard zaszczyci ich swoją obecnością.
Ich znajomość... cóż, to było bardzo wygórowane słowo, ale ich znajomość polegała głównie na rzucaniu sobie pochmurnych spojrzeń. Jacksona to nie dziwiło, podejrzewał, że gdyby miał siostrę zachowywałby się podobnie; zażarcie broniłby honoru siostry i starałby się odstraszyć tych wszystkich złych gości, o których słyszał. Laurent wiedział o Jacksonie zaledwie tyle ile zasłyszał w krążących na jego temat plotkach, czyli niewiele i za razem bardzo dużo. Prawdą było, że Jackson był rozpuszczonym dzieciakiem, który zachłannie wyciągał dłonie po to co akurat wpadło mu w oko. I lubił zawracać w głowach dziewczyną. Lubił seks, lubił zabawę i sprawdzanie jak daleko może się posunąć. Laurent nie wiedział jednak, że Howard miał też drugie oblicze, nieco spokojniejsze i bardziej rozważne, to które szanowało przyjaciół; to które myślało. Octavię zaliczał do grona przyjaciół, miał okazję spędzać z dziewczyną wiele czasu i cenił sobie jej towarzystwo. Sam dokładnie nie pamiętał w którym momencie spojrzał na nią jak na kogoś więcej; jak na piękną i cholernie seksowną dziewczynę jaką była. Nigdy nie miał względem niej niecnych zamiarów, nie chciał jej zranić, ale ostatnio sprawy zaczynały się komplikować, a raczej wymykać mu nieco spod kontroli. Tego jednak nie miał zamiaru tłumaczyć tak ograniczonej jednostce jaką był Laurent, który nie potrafił rozróżnić pozorów od prawdy. Nie miał zamiaru zapewnić go, że nie skrzywdzi jego siostry. Odnajdywał chorą przyjemność i satysfakcję w graniu chłopakowi na nerwach.
— Blanchard. — Zabawne, że to samo nazwisko, które teraz wymówił z odrobiną kpiny i rozbawienia, potrafił wymawiać z tak dużą czułością i uwagą, gdy spędzał czas z Octavią. Uniósł lekko brwi do góry i odprowadził blondynkę spojrzeniem, gdy postanowiła zejść im z drogi.
— Mam nadzieję, że miałeś lepszy pomysł, by psuć mi wieczór. — Mruknął zamaczając usta w drinku i w końcu zaszczył bruneta spojrzeniem. Posłał mu lekki, nieco znudzony uśmiech. — Nie przypominam sobie żebym do czegokolwiek ją zmuszał. — Wzruszył ramionami. — I z tego co pamiętam, ostatnio jęczała z przyjemności, a nie z niezadowolenia, gdy się do niej zbliżyłem. — Wyszczerzył się złośliwie mierząc chłopaka wzrokiem pełnym wyzwania.
Nigdy nie chciał obrażać Octavii i bawić się jej kosztem, układ który mieli był ich wspólnym pomysłem, wspólną przyjemnością. A jednak teraz miał ochotę wytrącić Laurenta z równowagi, a im bardziej chłopak starał się mu czegoś zabronić, tym bardziej miał na to ochotę.
Usuń— Zajmij się swoimi sprawami Laurent, Octavia to duża dziewczynka. — dodał nieco poważniejąc. Oboje nie byli święci, ale o to w tym chodziło, każde z nich mogło robić co chciało. — Lepiej idź się napij i wyluzuj.
Jackson <3
Odetchnęła głęboko, wrzucając telefon do torby Diora. W środku znajdował się jeszcze portfel oraz butelka słodkiego, francuskiego wina. Nie chciała dzisiaj siedzieć sama w domu. Rodzice zrobili sobie kilka dni urlopu, wylatując na Hawaje. Oczywiście, że Tay mogła lecieć z nimi, ale nie miała jakoś ochoty. Wolała przygotować się do nadchodzącego semestru, wybrać się na zakupy czy też udać się do Laurenta i ponarzekać mu na to, jak źle ulokowała uczucia i jak głupia jest. Zegarek wskazywał na osiemnastą trzydzieści, dźwięk domofonu wyrwał ją z zamyślenia. Portier informował, że taksówka właśnie podjechała i Octavia może schodzić. raz jeszcze poprawiła włosy, chwyciła torebkę i opuściła mieszkanie, zamykając je na klucz. Pogoda była iście letnia - było ciepło, ludzie chodzili nadal w krótkich ubraniach, Octavia również postanowiła się nie gotować w długich rękawkach. Postawiła na krótką, kraciastą spódniczkę i jasny top oraz wygodne, sportowe buty od Hilifgera. Będąc w taksówce, podała kierowcy adres, po czym zatopiła spojrzenie w ekranie telefonu, nie mając najmniejszej ochoty na rozmowy z obcym mężczyzną. Dziesięć minut jazdy trwało wręcz w nieskończoność przez zakorkowane ulice Nowego Jorku. Gdy w końcu samochód zatrzymał się pod wskazanym adresem, rzuciła kierowcy pieniądze, nie biorąc nawet reszty. Spory napiwek był wynagrodzeniem za cichą jazdę. Ruszyła do kamienicy, pokonując kilka pięter.
OdpowiedzUsuń-Chyba oszalał - mruknęła do siebie, kiedy w końcu stanęła przed mieszkaniem brata. Zmęczyła się, oddech miała nieco przyspieszony.
-Czemu ludzie nie inwestują w cholerne windy - powiedziała do siebie, unosząc rękę i pukając do drzwi, jenak nie czekała, aż Laurent podejdzie i jej otworzy - sama to zrobiła.
- Laurent! - zawołała, wchodząc do środka. Rozejrzała się z uwagą po mieszkaniu, kierując się w stronę salonu. W sumie, w jednym pomieszczeniu było umiejscowione praktycznie wszystko, nie licząc łazienki oddzielonej ścianą. Brata spotkała w salonie, siedzącego na kanapie z zeszytem i ołówkiem w ręku.
- Czy ty masz zamiar kiedyś odgruzować tą mikroprzestrzeń? - rzuciła, kładąc torebkę na niewielki stolik. Spojrzała na brata, uśmiechając się w jego stronę. Miała nadzieję, że nie zauważy w jej oczach smutku, który krył się tam od dobrych kilku dni.
- Nadal nie rozumiem, czemu kisisz się w tych... ile tu jest w ogóle metrów kwadratowych? Tyle, ile w mojej garderobie? - zapytała, wyciągając paczkę fajek i odpalając jednego.
Octavia
Ari cały czas stała jak wryta, nie była w stanie nawet kiwnąć palcem, bo stres opanował ją do tego stopnia, że czuła się jakby dusza opuściła jej ciało, a całą scenę oglądała z boku - trochę jak film, na wielkim ekranie. Laurent odstawił całkiem niezłe przedstawienie i trzeba było przyznać, że wczuł się w rolę. Był na tyle przekonujący, że zebrani gapiowi chyba uwierzyli, we wszystko, co chłopak miał do powiedzenia, a kila osób nawet wyciągnęło telefon i nagrało zajście – jak widać, lekcje w Juliardzie do czegoś się przydawały. Chwilę jej zajęło otrząśnięcie się, a gdy chłopak zaczął do niej mówić, odpowiedziała dopiero po kilku sekundach, dalej rejestrując w głowie, co się właśnie wydarzyło.
OdpowiedzUsuń- Tak – odpowiedziała cicho. Odchrząknęła, by pozbyć się guli w gardle, po czym zaczęła pewniej. – Znaczy, pewnie nabawię się siniaka, no i straciłam kubek dobrej kawy, ale zważając na to, co mogło się wydarzyć, nie jest źle. – zaśmiała się słabo, a jej sprawna dłoń powędrowała do zaczerwienionego nadgarstka, by rozmasować bolące miejsce. Kultura osobista oczywiście wymagała, by podziękować za ratunek, jednak Min nie była z tych, co z wdzięczności rzucali się komuś w ramiona, bądź kłaniali w pas. Dziewczyna miała swój sposób bycia i mimo, że jeszcze kilka sekund wcześniej trzęsła się ze strachu, jak za dotknięciem różdżki, jej humor zmienił się i wróciła do swojego normalnego stanu; małej, sarkastycznej złośnicy. Skrzyżowała ramiona na piersi, po czym utkwiła spojrzenie brązowych oczu w twarzy chłopaka, uważnie ją lustrując.
- Cóż mogę powiedzieć, kłopoty to moja specjalność. A ty? W wolnym czasie stoisz na rogu ulicy, gotowy rzucić się do pomocy niewiaście w tarapatach? – kącik jej ust uniósł się nieznacznie w zadziornym uśmiechu. Nie mogłaby przejść obojętnie, bez rzucenia zbędnym komentarzem. Ostatnimi czasy często słyszała, że powinna ugryźć się w język, ale czy życie wtedy nie byłoby nudne? Przechyliła głowę w bok i zmrużyła nieco oczy. – A może czekałeś, aż w końcu pojawię się ja? Znaczy wiesz, jak się tak bardzo stęskniłeś, mogłeś zadzwonić, czy coś.
Prawdą było, że ostatni raz widziała go jeszcze na początku wakacji, gdy razem się upili, a później jakoś tak niefortunnie, potknęła się o własną stopę i wylądowała w jego łóżku, po drodze gubiąc każdy element garderoby. Bawiła się wtedy całkiem nieźle i jeśli pamięć jej nie myliła, Laurent powinien mieć podobne wspomnienia. Nie oczekiwała, że z ich małej przygody wywiąże się coś więcej, nawet by tego nie chciała, ale sądziła, że wpadną na siebie, zanim lato dobiegnie końca. Laurent jednak zniknął - albo dobrze się ukrywał - co chyba było u nich rodzinne, bo przez resztę wakacji Ari nie miała kontaktu ani z nim, ani jego siostrą.
Min Ari