HELLO, FOLLOWERS!

Gossip Girl here.

Your one and only source for the truth behind the scandalous lives of New York's elite. Been a minute. Did you miss me? I know I've missed you. Though you're probably going to wish I'd stayed away when I'm done. Because I can see you. The real you. The one hiding just outside the edge of frame. Well, it's time to reframe that picture. And who am I? That's one secret I'll never tell.

You know you love me.
xoxo


. . .

MOST FOLLOWED

now
spotted:
Cinderella
Well, well, well! Looks like our H is getting more comfortable in the role of her life... Flashing smiles left and right, as if she didn’t just show up on the red carpet as the plus-one of a certain handsome, disgustingly rich guy we’ve all been crushing on since he recited French poems in first grade. I think this fairytale fits her perfectly, but... Word on the street is that her real self is catching up to her. Will the secret finally come out? And how will her Prince Charming react to it all? After all, she’s a sweet, hardworking girl, always there to offer a shoulder to cry on over coffee... Maybe this story really will have a fairytale ending. Well, we’ll see. Whether it’s “happily ever after” or not, you know I’ll be here to spill all the tea... or coffee!

You can't hide from me.
xoxo

I'd rather be lost in the lights

NAM JONGHYUN


LAT 24 — URODZONY 27.03.1999 — STUDENT PRAWA — INSTAGRAM




Jonghyun od dzieciństwa wiedział, że ma po prostu łatwiej. Podwójny szczęściarz, nie tylko urodził się w rodzinie po starych pieniądzach, z koneksjami, ale też miał rodziców, którzy rzeczywiście poświęcali mu uwagę i starali wychować na dobrego, niezarozumiałego i niezepsutego pieniędzmi człowieka. I chyba im sie udało. Jonghyun jeszcze jako młody chłopak każde wakacje spędzał, harując w kancelarii ojca, a pierwszą kartę kredytową — z rozsądnym limitem — zobaczył dopiero wtedy, gdy po roku wstępnego kursu prawniczego we Francji zdecydował się na rozpoczęcie studiów. Nie zadzierał nosa, ale też nie kreował się na człowieka doświadczonego przez los — zdawał sobie sprawę z własnego szczęścia, starał się brać życie z pokorą i dogonić rodziców szlachetnością charakteru, bo obojga uważał na najlepszych ludzi, jakich kiedykolwiek spotkał. 
Nie jeździ najszybszym i najbardziej szpanerskim autem, marki nie krzyczą logiem z jego ubrań, ale bardziej spostrzegawcze oko dostrzeże, że idealnie skrojony garnitur pochodzi z włoskiego butiku, a perfumy pachną jak coś z wyższej półki. Zawsze zadbany, uśmiechnięty i przyjacielski, umiał sprawić, by żeńskie serca miękły na jego widok, ale... Nie wykorzystywał tego. Był w kilku związkach, ale utrzymanie relacji, będąc studentem prawa, jest zwyczajnie boleśnie aż ciężkie. 
 We Francji przedstawia się jako Nicolas, a tylko najbliżsi ludzie z nowojorskiego otoczenia wołają na niego Nico. Jest sercem imprezy, gdziekolwiek się nie pojawi, bo należy do tego wąskiego grona ludzi, których po prostu nie da się nie kochać. 
Gdyby szczęście miało ludzką postać, wyglądałoby jak Jonghyun.


✿ Elli

22 komentarze:

  1. [ Oh hello!
    Cóż to za wzięcie z zaskoczenia? Niby spanko, a jednak nowa karta?!
    Pan jest cudowny i taki przyjemny, a te zdjęcia... chcesz nas wykończyć? A zwłaszcza jedną osóbkę? hihihi
    Bawcie się dobrze i byle czasu było jak najwięcej na na nowe, kolejne dramczi! <3 ]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Kiedyś nasze wątki przetrwają!😂 bawcie się dobrze z nowym panem ❤️]

    ekipką

    OdpowiedzUsuń
  3. [To się ciekawie tu zrobi cos czuje za niedługo xD Niby takie dobrze ułożony i grzeczny chłopczyk, ale podejrzewam, ze nie jedną tajemnice musi mieć, W końcu nikt nie jest idealny, nie? Powodzenia w prowadzeniu nowej postaci i w razie gdybyś miała ochotę zapraszam do siebie :D Być może coś ciekawego można by było stworzyć ^^]

    ~Lea, Luc i JESS

    OdpowiedzUsuń
  4. [MIMI MY BABY UGHRGH!!!!! 🥹
    KOCHAM GO TAK BARDZO, HE’S PERFECT!
    JARAM SIĘ JAK POCHODNIA, NIE MOGĘ WYŁĄCZYĆ CAPSLOCKA!
    jejciu, my dream came true, a ja Ci obiecuje, że tym wąteczkiem spełnię Twoje 💜
    tak strasznie się ich nie mogę doczekać

    lofki, baju 💜]

    soon to be yours, Han

    OdpowiedzUsuń
  5. [Siemka, witam kolegę po fachu! Ja na szybko przybywam, życzę miłej zabawy i powodzenia z kolejną postacią! A jak coś, to wiecie, gdzie nas szukać ♥️]
    Octavia/Sophia

    OdpowiedzUsuń
  6. Spotted: Sobotnim porankiem możemy spotkać J... w bibliotece. I chyba tylko jego przystojna twarz i hipnotyzujące spojrzenie chronią go od tytułu największego nudziarza Nowego Jorku. Cała reszta mieszkańców, w tym oczywiście ja, leczy kaca po wczorajszej imprezie dobroczynnej. J też tam był, ale widoczniej ma ważniejsze rzeczy na głowie niż imprezowanie do białego rana, bo zmył się z mojego radaru już około dziesiątej... Kochany, mógłbyś wprowadzić trochę więcej luzu do swojego życia. Widziałam Cię kiedyś we Francji. Wiem, co potrafisz.
    Witam na blogu!

    buziaki,
    plotkara 💋

    OdpowiedzUsuń
  7. [Old money to coś co kocham i sama chciałabym się w takiej rodzince urodzić. Aj, jakie życie byłoby wtedy prostsze. :D Zobaczymy czy nie sprowadzisz go na złą drogę. Opis z karty brzmi tak... idealnie, aż żal byłoby przejść obok takiego i nie splamić jego drogich włoskich garniturów. ^^ Baw się z nim wybornie, a gdybyś chciała coś wspólnie jeszcze popisać to zapraszam! <3]

    Cornelia Watson & Gabriel Salvatore

    OdpowiedzUsuń
  8. Grudzień był dynamiczny.
    Począwszy od każdej zmiany w kawiarni, kiedy to od momentu, gdy dzwonek zawieszony nad drzwiami, rozbrzmiał, zwiastując pierwszego klienta, aż do przekręcenia zamka za ostatnim. Od ruchliwych i bardzo śliskich chodników, udekorowanych zmieszanym z błotem śniegiem, po wystawne witryny sklepowe i kilometrowe kolejki do butików, bo tego sezonu konsumpcjonizm był najgorętszym trendem miesiąca. Od przebranego na Times Square za Olafa wolontariusza, podchodzącego do każdego z przechodniów z wielkim wiaderkiem, wypełnionym monetami, podczas gdy udawana Elsa, za jedyne pięć dolców, pod pozorem zbierania pieniędzy na cele charytatywne, pozowała z turystami to zdjęć.
    Przebrnięcie przez ten tłum, wyprawa w zapakowanym jak puszka sardynek metro i pięciominutowy bieg ze stacji, aż pod apartamentowiec nie były jej obce, w końcu zrobiła to już tysiąc razy, jednak, gdy ubrana w zbyt skąpą jak na pogodę sukienkę, wpatrywała się w swoje odbicie, w duchu przyrzekała sobie, że był to już ostatni raz.
    — Mogłabyś mi wytłumaczyć, jak przymierzanie twoich nowych sukienek ma się do wiadomości, które od ciebie dostałam? — Haneul wymruczała niezadowolona, krzyżując ramiona na piersi. Sprzątała zaplecze, kiedy jej telefon zalały powiadomienia o treści SOS! Sprawa życia i śmierci!!!, tylko po to, by godzinę później, spocona i z kołatającym sercem wpaść do mieszkania przyjaciółki.
    — Z chęcią odpowiem na wszystkie twoje pytania, ale niestety teraz nie mamy na to czasu. — I dokładnie w tym samym momencie Haneul poczuła nieprzyjemny dreszcz na skórze, gdy dźwięk głośnego dzwonu – bo tylko tak można było określić dźwięk dobiegający z drzwi wejściowych – rozbrzmiał po apartamencie. Brunetka zerwała się z okrągłej pufy i szybo zamknęła w łazience, zostawiając Kang samą.
    — Nie, Ryujin nie! Obiecałaś, że randka z tym nadętym jak pawian Chadem, to był ostatni raz. Czy serio uważasz, że mogę sobie pozwolić na stratę kolejnych szarych komórek, wsłuchując się w opowieści o ich imprezach w alfa, delta, omega, czy tym, że przejmą udziały w firmach swych równie idiotycznych tatusiów, nie kiwając nawet palcem? — Haneul dobijała się teraz do drzwi, waląc pięścią w drewnianą powierzchnię, aż poczuła na nadgarstku uścisk znajomej dłoni.
    ¬— Pani Smith, i pani też? Przeciwko mnie? — Brunetka zajęknęła żałośnie, zdając sobie sprawę ze swojej przegranej pozycji. Pomoc domową rodziny Kim nie tylko lubiła, ale również darzyła szacunkiem i mimo wielu zapewnień, ze strony przyjaciółki, jak i samej pokojówki, dalej zwracała się do nich po nazwisku. Zrezygnowana dała się odciągnąć od drzwi i ze słabym skinieniem głowy, złapała torebkę, którą wyciągnęła w jej kierunku starsza kobieta.
    — Potraktuj to jako mój świąteczny prezent! — Stłumiony głos Ryujin, wygłosił po chwili. Haneul odwróciła się w kierunku dalej zamkniętych drzwi, pokazując im język i bez słowa opuściła garderobę, udając się za panią Smith do jednego z wielu salonów. Przygryzając dolną wargę, pokręciła głową na prawo i lewo, by po chwili przybrać najbardziej zobojętniały wyraz twarzy i obrzucić siedzącego na skórzanym fotelu blondyna, morderczym spojrzeniem.
    — Masz zamiar wstać i się przywitać? — Chłodny ton głosu w niczym nie przypominał jej codziennej barwy, co więcej, miałby jak najbardziej daleki od jej tym, kim była i co sobą reprezentowała. Haneul wyprostowała się, wypychając klatkę piersiową do przodu, a długie, doczepione na ten wieczór włosy – jak mogła nie zauważyć, co Ryujin planowała – zarzuciła za ramiona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopiero gdy nieznajomy uniósł głowę, ukazując swoją twarz brunetce, ta gwałtownie nabrała powietrza w płuca, zaciskając wargi.
      Mimo chłodnego powitania, w jego rysach nie dostrzegała złości, co więcej, jego usta wykrzywiły się w uśmiechu tak szczerym, że Haneul zrobiła krok w tył.
      Nie tylko biłą od niego przyjazna aura, ale nie trudno była zauważyć, jak atrakcyjny był mężczyzna przed nią. Dziewczyna kolejny raz przeklęła w duchu swoją przyjaciółkę, bo udawanie zimnej suki przychodziło o wiele łatwiej, gdy miałeś do czynienia z bogatym, nowojorskim dupkiem, aniżeli kimś, kto wyglądał jak chodzący promyk słońca, w bardzo ładnym i przystojnym opakowaniu.
      Jednak przestawienie musiało trwać, a to spotkanie miało być ich pierwszym i ostatnim.
      — Przepraszam, nie wyraziłam się jasno, czy masz problemy ze słuchem? — odezwała się ponownie, kiedy chłopak dalej wpatrywał się w nią z tym irytującym, pogodnym uśmiechem.
      Nie wiedziała kogo w tej chwili nienawidzi bardziej, jego, czy Ryujin.

      Usuń
  9. Jednym z powodów, dla których Haneul chciała przerwać te całe maskarady i udawanie Ryujin, było to, jak każdy z chłopaków z którymi miała wątpliwą przyjemność się spotkać, traktował ją przedmiotowo. Dłoń, która po kilku kieliszkach lądowała na jej udzie, czy stolik schowany w zakamarku restauracji, bez drogi ucieczki. Również teraz, gdy poczuła na sobie wzrok blondyna, jej dłoń odruchowo powędrowała w okolice klatki piersiowej, by zakryć jak najwięcej. Bycie niemalże rozbieranym wzrokiem dalej było czymś, do niego nie potrafiła przywyknąć, szczególnie kiedy większość czasu spędzała w szerokich bluzach i prostych jeansach, jakie udało jej się znaleźć w ulubionym second handzie.
    — Zostałeś powitany przez panią Smith, więc nie widzę problemu. — stwierdzenie to było zgodne z prawdą, w końcu nie wszedł sam do pustego mieszkania. Haneul ze szczerym uśmiechem odebrała od kobiety futro, wyglądem przypominające to, w jakie odziana była Cruella de Viil, owijając się w nie szczelnie. Zdążyła przywyknąć do absurdalnego przebrania, w końcu miała odstraszyć od siebie, a raczej Ryujin, jakiegokolwiek potencjalnego zalotnika.
    — Wiem, że wyglądam ładnie. — rzuciła, wymijając mężczyznę, i ruszając w głąb korytarza, zupełnie ignorując jego wyciągniętą dłoń, czy podziękowanie za komplement. — Owszem, jeżdzę. Od piątego roku życia. — Każda z jej odpowiedzi musiała być krótka, wymijająca i niezachęcająca do dalszej dyskusji, zupełnie tak. Haneul nie mogła sobie pozwolić na to, by wzbudzenie większego zainteresowanie, lub co gorsze, wyjście z charakteru i ujawnienie czegoś o sobie. Nie zwracając uwagi na to, czy Jonghyun postanowił pójść za nią, kliknęła przycisk przywołujący windę, a drzwi tej otworzyły się zaledwie kilka sekund później. Odwracając się na pięcie, by oprzeć o lustrzaną powierzchnię, z grymasem na twarzy spojrzała na chłopaka, który owszem, był zaledwie krok od niej.
    — Cudownie Jaehyuk, mam nadzieję, że posiadają chociaż jedną gwiazdkę Michelin. — Zmierzyła go spojrzeniem od stóp do głów, zatrzymując wzrok na kołnierzu marynarki, a raczej okruchach, jakie pozostawiły po sobie wspomniane przez chłopaka ciastka — Chociaż Jaehyuk, zważając na to, jak łatwo cię kulinarnie zadowolić, nie wiem czy mogę się po tobie spodziewać fine dining experiance.
    Bo jeśli jej bezczelne zachowanie nie mogło zetrzeć uśmieszku z jego ust, tak celowe przekręcanie imienia musiało coś osiągnąć.

    OdpowiedzUsuń
  10. Wybiegła z windy, kiedy tylko ta zatrzymała się na parterze, ale nie było to jej kolejnym popisem, a próbą ukrycia unoszącego się ku górze kącika ust, czy rozszerzającym się z wrażenia źrenicom, w których zaczynało migotać zaintrygowanie.
    Zaledwie krótka chwila spędzona z Jonghynem, a wrażenie jakie sprawiał było tak inne od jej dotychczasowych doświadczeń. Za wszelką cenę usiłowała zajść blondynowi za skórę, jednak ten odbijał każdy jej atak jak piłeczkę, drażniąc się z nią, jednak w dość inteligentny sposób, a Haneul, jako ktoś, kto od dziecka walczył o przetrwanie w betonowej dżungli zwanej Nowym Jorkiem, potrafił docenić niebanalne interakcje, zamiast chamskich zaczepek.
    Rayul. Zabawne. Przemknęło przez jej myśli, nim wpakowała się do zaparkowanego pojazdu, uprzednio kiwając głową w kierunku kierowcy, tym samym dziękując mu za otwarcie drzwi. Każdy z tych gestów był jak zaprogramowany, mimo niechęci jaką miała darzyć Jonghyuna, to samo traktowanie nie należało się nikomu innemu.
    Najwyraźniej i jej towarzysz posiadał tego wieczoru maniery, bo sposób w jaki odnosił się do swojego kierowcy, był zupełnie inny, niż to do czego przywykła, obcując z ludźmi jego pokroju. Bogatymi, nadętymi, myślącymi, że ich istnienie jest na wagę złota.
    — Oh là là, oh mon dieu, j'adore les chaussettes qui sentent mauvais, la nourriture oui, très, s'il te plait! — Z pewnością siebie godną absolwentki filologii francuskiej i karykaturalnym akcentem, wypowiedziała dumnie po upływie minuty. Prawdą było, że od skończenia liceum nawet nie zajrzała do swojego starego podręcznika, mimo chęci nauki języka, każda próba kończyła się nieprzyjemnym wspomnieniem Genevieve Dubois - bezwzględnej nauczycielki z umazanymi od czerwonej szminki zębami, zerowymi zdolnościami pedagogicznymi i nienawiścią do każdego, kto nie potrafił poprawnie powiedzieć croissant podczas pierwszych zajęć. Mimo to, była niemalże pewna, że słowa, których użyła, były niczym innym, a zachwytem nad francuską kuchnią i jej udawaną – na potrzeby tego wieczoru - miłością do niej. Idea, że Jonghyun w pełni władał rodzimym językiem Napoleona, nawet nie zagościła w jej umyśle, jakby komentarz o jego rodzicielce zupełnie umknął jej uwadze.
    — Nigdy nie opuszczam miasta na święta, Nowy Jork z pewnością zamienia się w grudniu w magiczne miejsce, nie bez powodu nakręcono tu tak wiele świątecznych klasyków. — odpowiedziała zgodnie z prawdą, przekręcając głowę w stronę okna, by choć przez chwilę przyjrzeć się migoczącym za szybką światełkom i doświadczyć uroku, który wielu przypisywało miastu, a który musiał zacząć się udzielać także jej, bo dopiero, gdy słowa opuściły jej usta, zorientowała się, że to nie była udawana, czy też prawdziwa Ryujin, a Haneul. — No i zakupy u Tiffanego na Piątej Alei! Tylko Nowy York może pochwalić się tak charakterystycznym obiektem. Oczywiście, że to właśnie tam chciałabym spędzić każdy wigilijny poranek, szukając idealnych prezentów na ostatnią chwilę. — Wyprostowała się w fotelu nieco gwałtownie, mrużąc przy tym oczy, starając się wybadać reakcję chłopaka. — Prezenty dla siebie. Bo dla kogo innego. — Cmoknęła głośno ustami, ponownie opadając w fotelu.
    — Zresztą, coś pewnie o tym wiesz Jaehyuk. Lubisz drogie zabawki? Samochody, zegarki, nieruchomości? — W duchu prosiła, by chłopak łyknął przynętę i zaczął opowiadać o swoich ekskluzywnych wypadach na golfa i łodziach w Hamptons, zamieniając ich rozmowę w monolog.

    OdpowiedzUsuń
  11. Zamiast elokwentnej odpowiedzi, Jonghyun otrzymał dławiącą się własną śliną dziewczynę, która podczas jego prezentacji zdolności językowych, zdołała zachłysnąć się powietrzem. Wpatrywała mu się z lekko rozdziawioną buzią.
    — Oui monsieur, merci. — wydukała z siebie, spuszczając głowę w dół. Zrozumiała zaledwie kilka słów i wzmiankę o świętach, potrafiąc skupić się jedynie na nieprzyjemnym uczuciu gorąca, które rozpowszechniało się po jej twarzy. Dlaczego odczuwała zażenowanie, było wielką niewiadomą, zrobienie z siebie idiotki było misją tego wieczoru, jednak w tej chwili pragnęła niczego innego, jak zapaść się pod ziemię. Gdyby samochód stał teraz w korku, pewnie w próbie ucieczki, złapałaby za klamkę i wyskoczyła na ulicę, jednak wiecznie zakorkowane przecznice, były niemalże puste, pozwalając kierowcy na przepisowe 60 kilometrów na godzinę.
    Może Jonghyun wyczuł niezręczność, jaka przez chwile zawisła w powietrzu, kolejny raz naturalnie pozwalając rozmowie obrać inny tor, nie fiksując się na niczym przez dłuższy czas. Na wspomnienie o sztuce, Haneul obróciła się w jego kierunku tak szybko, że aż poczuła nieprzyjemne strzelenie w karku.
    — Wiesz kto to Rembrandt? — Ton jej głosu pełen niedowierzenia, zupełnie jakby pytała o niszowego artystę z przedmieść Brooklynu, a nie jednego z najwybitniejszych malarzy holenderskiej złotej ery, z dziełami tak wybitnymi, że tysiące zachwycało się nimi w progach paryskiego Louvre’a.
    Nie uzyskała odpowiedzi, zamiast tego Jonghyun praktycznie wypchnął ją na chodnik, prosto pod nogi przechodniów. Jej ciche przeprosiny i kiwnięcie głową, nijak zdały się na grymas i mordercze spojrzenie, posłane w jej kierunku przez mężczyznę, który – sądzą po jego reakcji – w swoich planach nie miał kolizji z ubraną w niebotyczne szpilki brunetką.
    Odruchowo otrzepała swoje futro, ocierając spocone dłonie o sztuczną tkaninę, wiedząc, że jej głośne obiekcje na temat tworzenia ubrań z norek, z pewnością zostały przez Ryujin uszanowane i dalej, na uginających się kolanach, wyprostowała.
    — Jak na kogoś z francuskimi genami, dużo ci brakuje do dżentelmena, panie Jaehyuk, uznam więc, że drzwi też powinnam otworzyć sobie sama. — I tak też zrobiła, udając się w kierunku wejścia do restauracji i chwytając za wielką, ozdobną klamkę, by pociągnąć kilka razy.
    Pech chciał, że drzwi powinny zostać pchnięte, a o tym zorientował się dopiero, gdy jeden z pracowników, otworzył je od środka.
    Damsel in distress.

    OdpowiedzUsuń

  12. Błędnym spojrzeniem krążyła po pomieszczeniu, zawieszając tęczówki na sylwetkach patronów. Każda z obecnych osób przynależała do świata, w którym Haneul była jedynie pozorantką. Ubrana w równie drogie kreacje, wyglądała jak jedna z nich, a udawanie mogło wydawać się łatwizną, jednak bystre oko zdołałoby dostrzec jak z zakłopotaniem, wymalowanym w brudźcie pomiędzy jej brwiami, złapała za jeden z widelczyków, będący częścią srebrnej zastawy, w której skład wchodziło dziewięć innych, równie zdobnych sztućców.
    Wieczory spędzone w podobnych okolicznościach, a nawet wieloletnia przyjaźń z Ryujin nie były w stanie wyzbyć się nawyków, czy prostego faktu, że Haneul była zwykłą dziewczyną z biedniejszej dzielnicy, a nie dziedziczką fortuny, która z gracją godną księżniczki, popijała herbatkę serwowaną w chińskiej porcelanie.
    I tak się też teraz czuła, jak prosta istota, zagubiona wśród przepychu i targowiska próżności.
    Jej myśli były na tyle głośne, że żadne dyskusje, ani wymiana zdań pomiędzy Jonghynem, a szefem kuchni, nie docierały do jej podświadomości. Kieliszek z winem zaakceptowała, bo kątem oka zauważyła, jak kelner kłania się w pas i odchodzi od stolika. Drżącą dłonią złapała za szkło, szybko przykładając je do warg, by w ułamku sekundy odłożyć je - puste - z delikatnym stuknięciem.
    Cierpki smak drogiego alkoholu nie wkupił się w jej gusta, wyrafinowany smak widocznie przychodził w parze z grubością portfela.
    — Daj mi powód, bym zaczęła oceniać cię nieco wyżej. — rzuciła. Gdyby tylko okrasiła swoje słowa aroganckim uśmieszkiem, wydźwięk byłby inny, zapewne utwierdzający chłopaka w przekonaniu, że nie warto było wdawać się z nią w dyskusje. Spokojny wyraz twarzy i zainteresowanie migotające w tęczówkach, były niemal jak zaproszenie, by opowiedział jej więcej, spróbował zmienić wytworzoną w jej wyobraźni opinię. Chociaż na pięć minut, na wystarczająco długo, by wspomnieć o tchnących poezją malunkach na płótnie.
    Bo Haneul była w końcu tylko prostym człowiekiem, nie potrafiącym odmówić sobie przyjemności, a jakże wielką satysfakcję sprawiało jej dzielenie się z kimś swoją pasją, nawet jeśli musiała to zrobić w dość osobliwy sposób, udając.
    — Czyżbyś był jednym z tych dzieciaków, które niańki musiały ciągać do muzeów, by stymulować twój rozwój w sposób inny, niż zagłuszenie cię przed monitorem? — Uniosła jedną z brwi ku górze, a podbródek oparła na dłoni, nachylając się nieco w kierunku blondyna. — A może to część twojej francuskiej tożsamości? Posiadanie nazwiska na liście darczyńców Musée d'Orsay, zapewne do czegoś zobowiązuje.
    Wyprostowała się, kiedy kelner ponownie zjawił się przy stole, stawiając przed nimi szklany półmisek z pokruszonym lodem, a na nim kawior i ostrygi.
    — Caviar et huîtres — oznajmił ubrany w białą koszulę i czarny, zawiązany wokół bioder fartuch mężczyzna, ponownie zostawiających ich samych.
    Haneul złapała za jedną z ostryg, kładąc ją na maleńkim, pozłacanym talerzyku, by chwilę później dźgnąć ją jednym z mikroskopijnych widelców.
    — Wygląda wyśmienicie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Jeśli zaledwie chwilę temu gotowa byłą na ciętą ripostę, tak teraz każde możliwe słowa ugrzęzły jej gardle, a towarzyszącego im posmaku goryczy, mogła pozbyć się jedynie za pomocą szampana.
    Przełknęła musujący napój, a wraz z nim nieprzyjemną gulę w przełyku, odchrząkując kilkakrotnie. Jego chłód z pewnością był uzasadniony, gdyby to jej było oceniać, stwierdziłaby nawet, że swoim zachowaniem zasłużyła na dużo więcej, niż jakże taktowna selekcja nieprzychylnych słów.
    Szczerość chłopaka była wystarczającym powodem, by potraktować go jak równego sobie, Haneul z pewnością tak właśnie by postąpiła, gdyby spotkali się w innych okolicznościach, takich, które nie wymagałyby od niej zachowywania się jak hipokrytka i odzwierciedlenie każdej ludzkiej cechy, którą na co dzień gardziła.
    Dzisiaj nie była sobą, nie mogła, a spoufalanie się z Jonghynem, było jednoznaczne z wbiciem noża w plecy Ryujin, która rzekomo dzióbała właśnie widelcem ostrygę. Zacisnęła więc wargi i ponownie skrzyżowała spojrzenie z chłopakiem.
    — Powód? Hmm… — Ściągnęła brwi, udając zamyślenie. — Powiedzmy, że to mechanizm obronny. Terapeutka stwierdziła, że do każdego podchodzę z ogromnym dystansem, wiesz. — Przechyliła głowę w bok mrugając kokieteryjnie. — To tylko moje przeżycia, nie bierz tego do siebie.
    Musiała przymknąć powieki, byle odruchowo nie wykręcić oczami, czując jak żałosne była ta wymówka. Odłożyła widelczyk, kiedy chłopak zaczął prezentować instruktaż spożywania skorupiaka, odwracając głowę w momencie, gdy ten postanowił połknąć coś, co wyglądem przypominało mało apetycznego gluta.
    — Oczywiście, że jadłam — skłamała drugi raz w przeciągu minuty. — Ale, matka zatruła się kiedyś nieświeżymi podczas wakacji. Owszem, schudła prawie pięć kilo, ale na samo wspomnienie hotelowej łazienki robi mi się niedobrze. Tak nami to wszystko wstrząsnęło, że od nieszczęsnego lata dwa tysiące osiemnaście, nie potrafiliśmy wrócić na Sardynię. Such a shame. — Kłamstwo numer trzy, cztery i pięć.
    Huśtawka i rokoko. — wyszeptała, opierając się o krzesło. Sunęła wzrokiem po twarzy blondyna, przyglądając się jego rysom, doszukując się w nich podobieństw, które idealnie wpasowywały się w lekkość, finezję czy zmysłowość charakterystyczną dla tej epoki. — Musisz więc lubić dobrą zabawę, beztroskę… W twórczości Fragonarda doszukiwano się również romantyzmu, sam artysta często zabarwiał swe dzieła erotyzmem, a główną rolę zawsze odgrywały kobiety. — Skrzyżowała ramiona na piersi, uśmiechając półgębkiem. — Podobno w sztuce przyciąga nas to, czego najbardziej pragniemy.
    Rozplątała skrzyżowane dłonie i dosunęła krzesło do stołu, śmiejąc pod nosem. Jonghyun z pewnością wiedział o sztuce więcej niż przeciętny dwudziestoparolatek, toteż zaintrygowana zabawą, postanowiła kontynuować.
    Bain à la Grenouillère Claude Monet. — Nie wiedziała, czy kiedyś uda jej się zobaczyć coś równie fascynującego, ale tutaj, w Nowym Jorku, był to jej ulubieniec. Często udawała się do MET, tylko po to, by godzinami przesiadywać pod olejem na płótnie, bacznym wzrokiem badając każdą linię, jaką pozostawił po sobie pędzel artysty.

    OdpowiedzUsuń
  14. Cichy śmiech wyrwał się z jej krtani, zanim dziewczyna otworzyła usta, z lekkim rozbawieniem przyglądając się Jonghyunowi. Wyciągnęła przed siebie prawą rękę, a palcem wskazującym zaczęła kręcić kształty na obrusie, pozwalając by jej dłoń delikatnie musnęła skórę chłopaka.
    — Czyżbyś sugerował, że kłamię? — Zagadnęła, unosząc jedną z brwi ku górze. — Może po prostu mam więcej niż jedno oblicze, zresztą… — Sunęła palcem wyżej po wierzchu jego dłoni, zatrzymując się dopiero na nadgarstku blondyna. — Kobieta zmienną jest.
    Nachyleni nad stołem, z twarzami zbliżonymi do siebie, z dystansu sprawiali wrażenie, zapatrzonych w siebie kochanków. Haneul pozwoliła sobie na pozostanie w tej pozycji, aż chłopak nie zwrócił uwagi kelnera. Zgodnie z poleceniem Jonghyuna, opatuliła się futrem, zapinając każdy z możliwych guzików. Pierwszy śnieg zawitał do Wielkiego Jabłka wraz z początkiem grudnia, zmuszając mieszkańców do wyciągnięcia z wnętrz szafy wełnianych szalików, który niestety nie był elementem jej dzisiejszej garderoby. Oplatając własnymi ramionami wokół talii, wpakowała się do taksówki, a krótki dystans, dzielący ich od tajemniczej lokacji, pokonali w ciszy.
    Mimo, że pojazd wysadził ich przy osiemdziesiątej pierwszej ulicy, a nie głównym wejściu ze sławnymi schodami, budynek był jej dobrze znany. Wychodząc z żółtego pojazdu mimowolny uśmiech wkradł się na jej usta, kiedy jej oczy ujrzały efektowną fasadę i podświetlone po zmroku ściany. Ruchliwy sezon w kawiarni, jak i nadgodziny spędzony na sprzątaniu nie pozwalały jej na tak częste spacery długimi korytarzami muzeum, na jakie mogła sobie pozwolić zaledwie miesiąc temu, kiedy w pełni korzystała ze swojej karty członkowskiej.
    — Dlaczego chciałeś mnie tutaj zabrać? — Dopytała z lekkim niedowierzeniem, kiedy poczuła za sobą obecność Jonghyuna. Nie licząc małej gry, kiedy to Haneul pozbyła się swojej maski, cała ich dotychczasowa wymiana zdań nie zachęcała do kontynuowania wieczoru. Przywołując jego słowa, blondyn nie miał w zwyczaju otaczać się ludźmi powierzchownymi, narcystycznymi, wszystkim, czym miał wierzyć, że Ryujin była. Więc dlaczego zabrał ją do jednego z niewielu miejsc, które dla brunetki coś znaczyło? Może czyn był nieświadomy, jednak w głowie Haneul, był to gest, wyciagnięcie ręki, pokazanie, że może rzeczywiście nie zasługiwał na jej wcześniejsze traktowanie. Jonghyun nie tylko z nią rozmawiał, ale naprawdę jej słuchał.
    Temperatura wieczorami spadała szybko i dość drastycznie, każdy kolejny podmuch wiatru, wywoływał nieprzyjemne dreszcze, przypominając dziewczynie, że dalej stali na betonowym chodniku. Mimo, że czekała na odpowiedź, nie chciała ryzykować posiedzenia anginą, więc łapiąc blondyna za mankiet koszuli, pociągnęła go w kierunku drzwi, a skoro znaleźli się przy wejściu dla członków, założyła, że Jonghyun był jednym z nich.

    OdpowiedzUsuń
  15. Nazwisko Jonghyuna musiało widnieć na liście honorowych darczyńców, bo gdy tylko przekroczyli próg, ktoś zaoferował zabranie ich płaszczy, a kolejna osoba zjawiła się przed parą, oferując im schłodzonego szampana, ustawionego na srebrnej tacy.
    Haneul, z nieśmiałym uśmiechem na ustach i delikatnym skinieniem głowy sięgnęła po kieliszek, tym samym pozwalając sobie na większą niż dotychczas, ilość alkoholu. Zachowanie zimnej krwi przychodziło jej tego wieczoru z trudnością, blondyn z każdą kolejną sekundą zmieniał się w kogoś, z kim spędzony czas nie był udręką, a czystą przyjemnością.
    — Chcesz mnie bliżej poznać, czy powinieneś, ponieważ rodzice cię o to poprosili? — zagadnęła, przechylając delikatnie głowę w bok. Każde z nich wiedziało, dlaczego się tutaj stawili, w ich spotkaniu nie było nic naturalnego, każdy ruch zaplanowany. Haneul nie zazdrościła Ryujin ustawionego od A do Z życia, braku możliwości podejmowania samodzielnych decyzji. Właśnie dlatego jej pomagała, by ta na siłę nie została powiązana z kimś, kogo jedynym powodem dla związku, była ochrona własnej spuścizny, a nie prawdziwa więź.
    Nie spuszczała z niego wzroku, uważnie doszukując się jakiejkolwiek reakcji, bo przecież miała racje, kłamstwa nie mógł jej zarzucić. Całe to przedstawienie było niczym innym, a właśnie aranżacją z nimi w rolach głównych.
    — Każdy z nas broni się w sposób, jaki potrafi. — odpowiedziała niemalże szeptem, po chwili przygryzając dolną wargę. Dalej nie wiedziała, czy i na ile może mu zaufać, jednak nie potrafiła zdobyć się na opuszczenie muzeum. Podeszła do niego, wolną dłonią łapiąc pod ramię. — Skoro już tu jestem, szkoda byłoby nic nie zobaczyć.

    OdpowiedzUsuń
  16. Ciche prychnięcie wyrwało się z jej krtani, kiedy tak wsłuchiwała się w to, co do powiedzenia miał Jonghyun. Pozwoliła mu dokończyć wypowiedź, mimo, że kilka razy chciała wtrącić w to swoje mądrości, jednak jak na damę z wyższych sfer – którą dziś udawała – przystało, ugryzła się w język.
    — To, że każdy coś robi, nie znaczy, że ja też powinnam. Lepiej odnajduję się w naturalnym środowisku, poznawania ludzi w jakby to określić… O! staroświecki sposób. — odparła dość zdecydowanie, prostując się i wypychając klatkę piersiową do przodu.
    Haneul lubiła wyzwania, lubiła iść na przekór każdemu, kto śmiał powiedzieć, że powinna pogodzić się ze swoim losem, zaprzepaścić marzenia i podążyć tą samą ścieżką, co ludzie jej pokroju. Tym samym nie ganiała za każdą możliwą okazją romansu, jaka stanęła na jej ścieżce, a gdy koleżanki z pracy prosiły ją o zrobienie ekstra zmiany, bo te znalazły kolejny match na tinderze, ona tylko wykręcała oczami, godząc się, bo potrzebowała pieniędzy, a nie wierzyła w miłość dwudziestego pierwszego wieku
    — Po drugie, dlaczego zakładasz, że istnieje, chłopiec z moich snów, o którym zawsze marzyłam — mówiąc to, palcami wskazującymi i środkowymi dwóch dłoni, zrobiła cytaty w powietrzu. — Nie szukam księcia z bajki, mam większe ambicje.
    — I nie zakładaj, że znasz mnie, czy moje intencje, to było by dość… — Bezczelne. To słowo ugrzęzło jej w gardle, kiedy chłopak obrócił ich w kierunku wejścia na wystawę, a jej oczom już z dystansu ukazały się arcydzieła z jej ulubionej epoki. Pastelowe barwy zlewały się przed jej oczami, tworząc najpiękniejszy kalejdoskop. Obrazy niemalże oddychały, mogła poczuć historię każdego z nich i przeżywać odgrywające się przed nią sceny na płótnie. Przystanęła na chwilę, by nabrać powietrza.
    — Dobrze, nie będę. — rzuciła za ramię na wzmiankę o podziękowaniami i wyplątując swoją dłoń z uścisku blondyna, podbiegła pod jeden z obrazów Van Gogha, który na co dzień był własnością Tate Britain.

    OdpowiedzUsuń
  17. O piątkowym wieczorze w muzeum rozmyślała, kiedy opowiadała o nim Ryujin, gdy tylko przekroczyła próg jej apartamentu, zapewniając ją, że Jonghyun po czasie spędzonym razem, z pewnością nie będzie chciał już nigdy oglądać jej na oczy. Myślała też o nim, kiedy w niedzielny poranek nad swoim szkicownikiem spędziła dobre trzy godziny, a każda kreska czy ruch nadgarstka, zaczynał przypominać jej znajomą twarz. Starała się wymazać wspomnienia z pamięci, kiedy nadszedł nowy tydzień, a wraz z nim długie dni, ekstra zmiany w kawiarni, a następnie sprzątanie apartamentów, w których marmurowe posadzki były warte więcej, niż cały dobytek jej życia.
    — Co to znaczy, chce się spotkać? — wysyczała do słuchawki, zza maszyny do kawy.
    Jej przerwa nie zaczynała się przez kolejne pół godziny, ale ilość nieodebranych połączeń i ciągle wibrujący telefon zaczynały ją niepokoić, więc kucając za ladą, w końcu nacisnęła zieloną słuchawkę.
    — Powiedz, że ja się nie bawiłam wspaniale. Znaczy ty. Powiedz, że nie możesz! Chol… — Gdzieś nad nią ktoś odchrząknął głośno, a dzwonek nad drzwiami ponownie rozbrzmiał. — Nie mogę. Ty nie możesz. Muszę kończyć.
    I tak też znowu myślała o nim i jego nieznośnie przystojnej twarzy, sposobie w jaki się uśmiechał i jak jego oczy zamykały się, gry to robił, jak mimo początkowej niechęci, i jak była w stanie tolerować rozmowę jaką przeprowadzili w taksówce podczas powrotu. Szorując obrzydliwie drogą posadzkę myślała właśnie o tym.
    — Ryujin, miałaś to odkręcić, a nie zgodzić się na kolejne spotkanie! — Haneul zaciskała właśnie dłoń na swojej płóciennej torbie, wpatrując się w przyjaciółkę ze zrezygnowaniem. — Pracowałam od dziewiątej, na śniadanie i lunch wypiłam kawę, nowojorskie szczury mają się lepiej niż ja, i ty chcesz, żebym ja gdzieś z nim szła, dzisiaj, teraz?! — Z głośnym jęknięciem rzuciła się na kanapę, chwytając za jedną poduszkę, by stłumić krzyk, jaki właśnie z siebie wydawała.
    — To Ty zawróciłaś mu w głowie!
    Haneul wychyliła głowę zza poduszki, obrzucając ją wściekłym spojrzeniem.
    — Nie, to on jest psychopatą i widocznie bawi go nieszczęście innych, ja dałam mu wprost do zrozumienia, co myślę o całej tej sytuacji!
    Haneul dalej przeklinała Jonghyuna, to Ryujin, kiedy przyjaciółka wepchnęła ją pod prysznic, a później usadziła pod toaletką, by poprawić jej makijaż i włosy. Swoje cierpienia przynajmniej mogła przeżywać w wygodniejszych ubraniach, tym razem Ryujin oszczędziła jej wysokich obcasów i futerek.
    Chwilę później po domu rozległ się dźwięk dzwonka.

    OdpowiedzUsuń
  18. Wystukując wiadomość do mamy, by dać jej znać, że kolejny raz wróci późno i żeby nikt się nie martwił, niechętnie podniosła wzrok znad telefonu, tym samym obrzucając Jonghyuna niezadowolonym spojrzeniem. To, że zostawała po godzinach w pracy, nigdy nie wzbudzało żadnych podejrzeń, a powiadomienie rodziców było bardziej formalnością, niż koniecznością, ale Haneul postanowiła dopisać tę niedogodności do swojej listy, dlaczego powinna nie lubić mężczyzny stojącego przed nią.
    Nie miała ani jednego powodu, by wykazać choć krztę entuzjazmu. Każdy mięsień w jej ciele był obolały, po godzinach spędzonych na nogach, jedyną formą jaką mogła zaliczyć za odpoczynek, były jazdy metrem. Kiedy jej żołądek ponownie o sobie przypomniał, przycisnęła swoją dłoń mocniej do brzucha, zagryzając szczękę. Wsunęła telefon do kieszeni puchatej kurtki i podpierając się dłońmi, wstała z kanapy.
    Jonghyn znajdował się tak blisko, że czubki ich butów stykały się ze sobą, kiedy dziewczyna stanęła przed nim. Teraz, bez wysokich obcasów, sięgała mu co najwyżej ramienia i nawet to w tej chwili potrafiło ją rozzłościć, kiedy unosząc głowę do góry, ujrzała nic innego, a szeroki uśmiech rozciągnięty na twarzy blondyna.
    — Ah, oczywiście, jestem bardzo podekscytowana! — powiedziała sarkastycznie, klaszcząc w dłonie i wykrzywiając wargi w karykaturalnym uśmiechu, chociaż nawet to było wysiłkiem. Była po prostu zmęczona.
    W prostych jeansach, owinięta białym, wełnianym szalikiem i w dużych nausznikach przynajmniej nie odczuwała mrozu, jaki przywitał ich, kiedy oboje opuścili apartamentowiec. Chłodny podmuch wiatru sprawił, że obramowujące jej twarz kosmyki włosów, teraz wchodziły jej do oczu. Nie chcąc wyciągać dłoni z wnętrza ciepłych kieszeni, brunetka pomachała głową w dwie strony, chcąc przywrócić fryzurę do ładu.
    — Dokąd dzisiaj? — zagadnęła, zerkając na Jonghyuna. Dopiero teraz zauważyła, że wcale nie miał na sobie dobrze skrojonego garnituru, ani spinek przy mankietach. Włosy bez żelu, opadały luźno na jego twarz, i gdyby Haneul nie znała jego statusu, uznałaby, że wyglądał całkiem normalnie i lepiej, niż pamiętała.

    OdpowiedzUsuń
  19. — Dirty double backon cheeseburger — odpowiedziała, wskazując palcem na usytuowaną na samym środku wiszącego nad ladą menu, kanapkę. W tej chwili, ta tłusta, węglowodanowa bomba wyglądała niczym marzenie, a do ust brunetki napłynęła ślina na samą myśl, że za chwilę wgryzie się w coś ciepłego, niezdrowego i — oceniając po zapachu roztopionego sera i frytury — bardzo pysznego.
    — I frytki, te zakręcone poproszę — dodała po chwili, uśmiechając się słodko do obsługującego ich mężczyzny — I czy mogłabym prosić majonez i puszkę coli zero. Bardzo dziękuje — Ostatni raz kiwając głową, odwróciła się do Jonghyuna, którego twarz przybrała trudny do określenia wyraz. Było to coś na pograniczu zaskoczenia, jednak z nutką zainteresowania, którą Haneul wyczytała po jego lekko unoszącym się ku górze kącikowi ust.
    Tym razem Kang nie udawała, zamawiając największy możliwy zestaw, tylko po to, by zniechęcić od siebie swojego adoratora. Była naprawdę okropnie głodna, i mimo, że na co dzień prowadziła dość postny styl życia, bo to było dość trafne określenie, dla spożywanych podczas jazd metrem kanapki, tak, gdy trafiała się okazja, dziewczyna naprawdę lubiła zjeść. I nie miała zamiaru się z tym kryć.
    — Stolik się zwolnił, zaczekam na ciebie — I kładąc na ladzie dwudziestodolarowy banknot, który uprzednio wyciągnęła z portfela, odwróciła się na pięcie. Po części było to odpowiedzią na poprzednie słowa blondyna, o jego pomocy czy odpędzaniu adoratorów. Haneul była samowystarczalna i może miała teraz udawać kogoś, kim nie była, jednak nie miała zamiaru dawać tej satysfakcji Jonghyunowi, nie była mu niczego winna i za swoje jedzenie potrafiła zapłacić. Zresztą, to nie była randa, a przynajmniej nie taka prawdziwa.
    Opierając podbródek o łokcie, obserwowała, jak chłopak przegląda coś w telefonie, czekając na ich zamówienie, a za każdym razem, gdy ten podnosił głowę, Haneul uciekała spojrzeniem w bok, wpatrując się w wielką, tłustą plamę na ścianie, zupełnie, jakby to było dzieło sztuki nowoczesnej. Dopiero, gdy Jonghyun pojawił się przy stoliku, ponownie się wyprostowała, szybko łapiąc za swoje jedzenie, nim tacka zdążyła dotknąć blatu.
    — Nie posądziłabym cię o jadanie w takim miejscu — zagadnęła, pakując jedną z frytek do ust, a gdy ta dotknęła jej języka, dziewczyna przymknęła powieki i westchnęła cicho, jakby właśnie skosztowała potrawy z pięciogwiazdkowej restauracji.

    im here for food and nothing else

    OdpowiedzUsuń
  20. [ middle child syndrome u yechana kwitnie porządnie w serduchu, więc coś czuje, że dorobi się chłopak dram. oczywiście samodzielnie, tak tak 😇😇
    a ja w razie chęci i czasu oczywiście zapraszam, gdyby się okazało, że jakoś nam się łączą 😚 ]

    OdpowiedzUsuń
  21. Na wspomnienie ludzi, jakimi w zwyczaju miała się otaczać, Haneul westchnęła, głośno wypuszczając powietrze z płuc. Bo nie, ci, którzy znali prawdziwą ją, nigdy nie wzgardziliby posiłkiem, nieważne, czy byłby to szybko złapany hot dog na rogu alei, tłusty burger, czy świeżo przygotowany posiłek z rodzinnej kuchni, z której zapach wkradał się w każdy zakamarek pomieszczenia, a nawet i do mieszkań sąsiadów, poprzez uchylone okna. Na tę myśl, na jej usta wkradł się uśmiech, jednak tymi spostrzeżeniami nie mogła się z nim podzielić. Jego posiłki zapewne przygotowywane były przez sztab najlepszych szefów kuchni, a jedyną funkcją jakie to pomieszczenie spełniało w jego życiu, była łatwa kryjówka, podczas dziecięcej gry w chowanego.
    Bo przecież był jednym z nich, w jej oczach dalej widniała ta fasada dupka z bogatej rodziny, zadufanego w sobie, o mniemaniu większym niż zawartość jego portfela. I chociaż z każdą kolejną minutą, ten obraz wymalowany w głowie Haneul, nijak zgadzał się z tym, co sam zainteresowany sobą reprezentował, tak ona dalej miała swoje obawy, bo przecież pozory potrafiły mylić, więc postawa obronna była łatwiejsza niż zaufanie nieznajomemu, mimo, że ciągłe bicie się z myślami, zaczynało przyprawiać ją o ból głowy.
    — Uprzywilejowani ludzie nie muszą radzić sobie w życiu, mają od tego kogoś, kto robi to za nich. — wyrzuciła z siebie, uciekając spojrzeniem, jakby wstydziła się własnych słów. Sama teraz zachowywała się jak jedna z tych osób. Wrzucała ich do tego samego worka, z łatką bogatego dzieciaka, sugerowała się stereotypowym zachowaniem, a jednocześnie była chodzącym przykładem tego testamentu. Bo czy właśnie nie załatwiała problemu swojej przyjaciółki, będąc tu na jej miejscu, udając kogoś, kim tak naprawdę nie była, a tym samym wprawiając się w kryzys egzystencjonalny, na który zdecydowanie była za młoda. Bo kim ona teraz była, jeśli nie hipokrytką, bo nic z tego, co właśnie sobą reprezentowała nie było autentyczne.
    A nie musiała tutaj być, bo Jonghyun właśnie otwierał przed nią drogę ucieczki, kolejny raz pozytywnie zaskakując Haneul. Powinna skorzystać, podnieść się z krzesełka, odwrócić na pięcie i nigdy więcej nie musieć wymieniać z nim zdania.
    — Nie. — wyrwało się z jej krtani. Krótkie, stanowcze i w tym momencie skrzyżowała z nim spojrzenia, i choć nie potrafiła tego wytłumaczyć, na samą myśl o tym, że miałaby sobie odmówić kolejnego spotkania, jej serce przejęło siłę nad rozumem, a słowa same zaczęły cisnąć się na język. — To nie tak, że nie chcę tu być, po prostu mam w zwyczaju podchodzić do ludzi z dystansem. Po głębszej analizie, myślę, że nie zaszkodziłoby cię lepiej poznać.
    Czuła, że im dłużej się jej przypatrywał, tym jej twarz stawała się cieplejsza, zapewne oba policzki udekorowane ciemnym rumieńcem, którego pojawienia się nie mogła obwinić na duchotę panującą w pomieszczeniu.
    Mimo poprzednich gier, to właśnie te słowa były stuprocentowo szczere i wypowiedziane przez nią. Głupota, a może fascynacja, nie chciała się zagłębiać w znaczenie, a tym bardziej możliwe konsekwencje własnych czynów.
    W tej chwili Haneul nie pragnęła niczego innego, jak poznać do lepiej.

    OdpowiedzUsuń