'Cause I have spent too many nights on dirty bathroom floors
To find some peace and quiet right behind a wooden door
Elena Huntington
Elena Marjorie Huntington ☘ urodzona 21.07.2004 w Nowym Jorku ☘ Studentka dziennikarstwa na The King's College ☘ Instagram
Delikatny, nie艣mia艂y u艣miech towarzyszy jej niemal ka偶dego dnia. Obdarza nim baristk臋, od kt贸rej cz臋sto kupuje latte z syropem r贸偶anym na chudym mleku. Spiesz膮cego si臋 biznesmena, kt贸ry podczas gwa艂townej rozmowy przez telefon potr膮ca j膮 ramieniem. Szepcze ciche przepraszam, jakby to by艂a jej wina, 偶e nie patrzy czy kto艣 nie stoi mu na drodze, u艣miecha si臋 i idzie dalej. Siedz膮c膮 w poci膮gu starsz膮 kobiet臋, ale ta jednak nie odwzajemnia u艣miechu, a patrzy si臋 z pogard膮 na nowe bezczelne pokolenie. Cieplej i nieco szczerzej u艣miecha si臋 do ps贸w, kt贸re mija na swojej drodze do uczelni czy pracy. Je艣li czuje si臋 wystarczaj膮co pewnie zagada do w艂a艣ciciela o imi臋 i ras臋, a przede wszystkim o zgod臋 na pog艂askanie czworonoga.Jest cicha i nie艣mia艂a, bo tak zosta艂a wychowana. Nie pojawia si臋 na 偶adnych imprezach, bo przyk艂adnej katoliczce nie wypada. Nie pasuje do wi臋kszo艣ci os贸b, kt贸re pozna艂a, a one nie pasuj膮 do niej. Nie przeszkadza jej to, 偶e r贸wie艣nicy nie rozumiej膮 dlaczego w wieku dwudziestu lat wci膮偶 s艂ucha si臋 rodzic贸w, wraca przed dwudziest膮 pierwsz膮 do domu i nigdy nie pozwala zabra膰 si臋 na imprez臋. Czasami tylko nabijaj膮 si臋 z tego, 偶e nigdy nie mia艂a ch艂opaka. Udaje, 偶e wcale jej to nie rusza, a cho膰 na og贸艂 tak jest to czasami, gdy pojawia si臋 kolejny kryzys marzy o tym, aby si臋 zbuntowa膰 i zacz膮膰 robi膰 te wszystkie zakazane rzeczy, przed kt贸rymi ostrzegali j膮 rodzice. Udaje, 偶e nie przeszkadza jej samotno艣膰, a zacisze w艂asnego pokoju i ko艣ci贸艂 daj膮 jej szcz臋艣cie.Niedziela odk膮d tylko pami臋ta by艂a dniem dla rodziny. Regularnie punkt si贸dma rano zjawia si臋 w katedrze 艣wi臋tego Patryka wraz z rodzin膮. Zawsze siadaj膮 w pi膮tym rz臋dzie po prawej stronie, nigdy po lewej i nigdy w 偶adnym innym rz臋dzie. Popo艂udnie przeznaczone jest na rodzinny obiad i wsp贸lne sp臋dzenie czasu, a wieczory na nauki biblijne. Wolnego czasu nie ma za du偶o, ale gdy nie musi uczy膰 si臋 do kolejnych zaj臋膰 wybiera zawsze pieszczoty z Millie i d艂ugie spacery, kt贸re pozwalaj膮 jej oczy艣ci膰 g艂ow臋.I tylko czasami zastanawia si臋, jak wygl膮da艂oby jej 偶ycie, gdyby on nadal w nim by艂. I'm the sweetest girl in town so why are you so mean?
***
Taylor Swift w tytule, Halsey i Lana Del Rey w karcie, a Sydney Sweeney na wizerunku.
[Zachwycam si臋 ni膮, ale to ju偶 dobrze wiesz. Pojawimy si臋 tu wkr贸tce, aby zgrzeszy膰 (nie tylko w konfesjonale) 馃槇馃槇]
OdpowiedzUsu艅❤️❤️❤️
[C贸偶, musz臋 przyzna膰, 偶e jej u艣miech rzeczywi艣cie rozbraja, sprawiaj膮c, 偶e ko艂o Eleny po prostu nie da si臋 przej艣膰 oboj臋tnie.
OdpowiedzUsu艅呕ycz臋 powodzenia z kolejn膮 postaci膮, a gdyby艣 mia艂a ch臋膰 j膮 troch臋 zdeprawowa膰, ch臋tnie s艂u偶臋 (pewnie jako jedna z wielu).]
[Matko, jaka ona jest... urocza (chocia偶 chodzi mi chyba o inne s艂owo).
OdpowiedzUsu艅Bior膮c pod uwag臋 towarzystwo, rzeczywi艣cie troch臋 jak wyrwana z innej bajki, ale nawet sobie nie wyobra偶am, ile to daje opcji na rozw贸j postaci ;)
Btw. podziwiam szczerze za szeroki wachlarz mo偶liwo艣ci, co do budowania kolejnych bohater贸w, ja ledwo ogarniam jednego ^^
Bawcie si臋 dobrze! ]
Yosoo
[Nie powiem nic nowego, przyznaj膮c, 偶e Elena jest urocza, prze艣liczna i zdecydowanie wyr贸偶niaj膮ca si臋 na tle Nowojorskiego grona 馃き
OdpowiedzUsu艅呕ycz臋 du偶o weny, dobrej zabawy i 偶eby Manhattan za bardzo nie zrujnowa艂 tej s艂odkiej niewinno艣ci Eleny ♥]
[Jejku, jaka ona jest s艂odka! ❤ W pozytywnym sensie, oczywi艣cie, wywo艂uje we mnie tak膮 ch臋膰, 偶eby j膮 przytuli膰 i zrobi膰 wszystko, 偶eby u艣miecha艂a si臋 jak najcz臋艣ciej, o. Mam nadziej臋, 偶e to towarzystwo jej nie zepsuje, 偶ycz臋 wspania艂ej zabawy, no i porywaj膮cych w膮tk贸w!
OdpowiedzUsu艅PS Oczywi艣cie tytu艂 za艣piewa艂am. :D
PS2 Drugie imi臋 Eleny chodzi za mn膮 od pewnego czasu, jako pierwsze imi臋 dla postaci… Nie jestem wstr臋tnym odgapiaczem! (Tak jakby co. :D)]
Ellie Ch., Mia Loren
Raz, dwa, trzy. Wy偶ej, wy偶ej i wy偶ej. Ja艣niej, ja艣niej, cholernie jasno. Sta艂 przed budynkiem, obserwuj膮c, jak p艂omienie zajmuj膮 kolejne jego kondygnacje, wype艂niaj膮c cisze wok贸艂 przyjemnym skwierczeniem ognia. Kolejne miejsce p贸jdzie z dymem, a on b臋dzie mia艂 satysfakcj臋, chroni膮c ludzi przed chorym fanatyzmem i lud藕mi, kt贸rzy wmawiaj膮 innym, jak maj膮 偶y膰 i co robi膰, nie m贸wi膮c ju偶 o cierpieniu w imi臋 dobra. Opar艂 si臋 o mask臋 samochodu, odpalaj膮c papierosa i wolnej d艂oni 艣ciskaj膮c 艂a艅cuszek nale偶膮cy do kobiety, kt贸ra zniszczy艂a mu 偶ycie. Nie zamierza艂 zapomnie膰, ani tym bardziej odpu艣ci膰, nawet je艣li mia艂by spali膰 wszystkie ko艣cio艂y w Stanach Zjednoczonych. Do dzi艣 budzi艂y go koszmary zwi膮zane z jej ojcem i bratem, upokorzyli go, roztrzaskali na kawa艂ki, rozpierdolili jego psychik臋 w drobny mak, ale koniec ko艅c贸w by艂 im wdzi臋czny, sta艂 si臋 dzi臋ki nim silniejszy. Osi膮gn膮艂 wszystko, co tylko m贸g艂, by艂 na szczycie, swoje s艂abo艣ci przeku艂 w sukces, m贸g艂 stan膮膰 dzi艣 z nimi oko w oko i roze艣mia膰 im si臋 w twarz. Im i tym wszystkim niedowiarkom, kt贸rzy skre艣li go w czasach szko艂y. Ka偶dy, kto zalaz艂 mu za sk贸r臋, a by艂o ich wielu, musia艂 spodziewa膰 si臋 zemsty, pr臋dzej czy p贸藕niej. Skrupulatnie uzupe艂nia艂 sw贸j gabinet o kolejne zdj臋cia os贸b, kt贸rych czeka艂 bolesny upadek ze szczytu w najodleglejsze czelu艣ci膮 piekie艂. U艣miechn膮艂 si臋 szeroko, wyrzucaj膮c niedopa艂ek za plecy i z dum膮 obserwuj膮c unosz膮cy si臋 wok贸艂 dym. Zawsze przyjemnie dra偶ni艂 jego krta艅 i przypomina艂 o tym, kim si臋 sta艂 i jak wiele uda艂o mu si臋 osi膮gn膮膰. Koniec ko艅c贸w by艂 wdzi臋czny swoim prze艣ladowcom, by膰 mo偶e gdyby nie oni, nigdy nie wspi膮艂by si臋 a偶 tak wysoko na szczyt. Zamierza艂 odczeka膰 jeszcze chwil臋 i jak zwykle z dum膮 odjecha膰 sprzed dziedzi艅ca, dostrzeg艂 jednak w k艂臋bach dymu co艣, co przyku艂o jego uwag臋, przy okazji sprawiaj膮c, 偶e serce zabi艂o mocniej. Jej samoch贸d sta艂 na pobliskim parkingu, a jedyne miejsce, kt贸re mog艂a w艂a艣nie odwiedza膰, w艂a艣nie zajmowa艂o si臋 kolejnymi p艂omieniami szalej膮cego ognia.
OdpowiedzUsu艅- Kurwa ma膰! – warkn膮艂, uderzaj膮c d艂oni膮 o mask臋. Z jednej strony mia艂 ochot臋 j膮 tam zostawi膰, ws艂uchuj膮c si臋 w jej krzyk i b贸l, jaki spowodowa艂y oparzania, ale 艣mier膰 w ogniu by艂aby zdecydowanie zbyt ma艂o bolesna, nie to dla niej szykowa艂. Mia艂a cierpie膰, jej rodzina i ona mieli cierpie膰 tak, a偶 odechce im si臋 偶y膰 i b臋d膮 b艂aga膰 go o to, aby zako艅czy艂 ich marny 偶ywot. Mia艂a odej艣膰, ale nie dzi艣, zdecydowanie by艂o na to za wcze艣nie, a on nie zamierza艂 sprawi膰, aby jego przysz艂a zabawka ju偶 teraz odesz艂a z tego 艣wiata. Zas艂u偶y艂a na o wiele gorsz膮 艣mier膰.
- Halo? Jest tu kto? – zas艂aniaj膮c twarz r臋kawem marynarki wszed艂 do budynku, rozgl膮daj膮c si臋 wok贸艂. G艂upia idiotka, czy ona naprawd臋 ca艂y dzie艅 sp臋dza艂a na kolanach przed tym cholernym tworem, kt贸ry 艣mia艂 nazywa膰 si臋 Bogiem? Zreszt膮, dawniej te偶 by艂 taki g艂upi i gdyby m贸g艂 cofn膮膰 czas, nigdy w 偶yciu nie anga偶owa艂by si臋 tak w wiar臋, istnia艂a tylko nauka, no i fizyka z kt贸rej zreszt膮 by艂 ca艂kiem dobry i kt贸ra przeczy艂a wszystkiemu, co wymy艣lono na temat tego niby stw贸rcy.
- Tu nie jest bezpiecznie, chod藕, znam wyj艣cie – dostrzeg艂 jej sylwetk臋 w k艂臋bach dymu i podszed艂 do niej, podaj膮c jej d艂o艅, aby mog艂a podnie艣膰 si臋 do pozycji siedz膮cej. Mia艂 nadziej臋, 偶e by艂a w stanie i艣膰, nie zamierza艂 jej st膮d wynosi膰, a偶 takim bohaterem nie by艂, zreszt膮, to ona mia艂a wkr贸tce nosi膰 go na r臋kach, nie na odwr贸t. Co za pieprzony paradoks, ratowa艂 jej 偶ycie, cho膰 to przez ni膮 podpali艂 ten cholerny budynek, 偶ycie zawsze lubi艂o rzuca膰 mu k艂ody pod nogi, my艣la艂 jednak, 偶e etap pecha ma ju偶 za sob膮.
ON
Spotted: Jestem przekonana, 偶e E ma wra偶enie, 偶e nale偶y do tych niewidzialnych os贸b, o kt贸rych nawet nie da si臋 plotkowa膰. Sk膮d偶e znowu! Bo przecie偶 nie plotkuje si臋 tylko o ludziach, kt贸rzy nie robi膮 szumu... a nie o tych, kt贸rzy robi膮 wszystko, by go omin膮膰. Sweet V, mo偶e znajdzie si臋 kto艣, kto Ci臋 rozdziewiczy... w sensie, 偶e przedstawi 偶ycie na Upper East Side. A ja z ch臋ci膮 popatrz臋, jak si臋 zaciekle bronisz... Tylko po to, by zanurzy膰 si臋 w nim w ca艂o艣ci i bez oporu.
OdpowiedzUsu艅Witam na blogu!
buziaki,
plotkara 馃拫
[Sorry, Ale kradniemy jej Millie, bo jest przes艂odzinka z niej 馃槱 a tak naprawd臋, to Elenka jest przecudowna, jak taki promyczek wygl膮da na tym zdj臋ciu 馃尭 baw si臋 dobrze z kolejn膮 postaci膮, cho膰 ju偶 widz臋, 偶e ta panna w 偶yciu nudno mie膰 nie b臋dzie 馃槒]
OdpowiedzUsu艅Octavia/Sophia/Alyvia
Zaczyna艂 偶a艂owa膰, 偶e nie upewni艂 si臋 wcze艣niej, czy aby na pewno budynek jest pusty. Lubi艂 obserwowa膰 p艂on膮ce ko艣cio艂y, ale nigdy nie chcia艂 nikogo zabi膰, nawet je艣li by艂a to w艂a艣nie ona. Jeszcze ca艂kiem niedawno sam by艂 bardzo religijny, jego rodzina dba艂a o to, aby wierzy艂 w Boga i codziennie si臋 modli艂, historia z jej rodzin膮 sprawi艂a jednak, 偶e na zawsze odsun膮艂 si臋 od tej chorej instytucji, zw艂aszcza, 偶e nauka w kt贸ra wierzy艂 bardziej ni偶 w religi臋, przeczy艂a wszystkiemu, co od lat wpajali mu bogobojni rodzice.
OdpowiedzUsu艅- Od ty艂u to ch臋tnie bym ci臋 zer偶n膮艂 moja droga…- mrukn膮艂 pod nosem tak, aby tego nie s艂ysza艂a i nie czekaj膮c na to, a偶 zacznie w k艂臋bach dymu poszukiwa膰 za nim drogi, obr贸ci艂 si臋 w jej kierunku, aby wzi膮膰 j膮 na r臋ce. Zdecydowanie nie powinien tego robi膰, nie chcia艂 jej pomaga膰, ale je艣li by j膮 tutaj zostawi艂, zgin臋艂aby, a on straci艂by cz膮stk臋 siebie. Jej rodzina codziennie trzyma艂a go przy 偶yciu, a ch臋膰 zemsty sprawia艂a, 偶e by艂 w stanie robi膰 rzeczy niemo偶liwe. To w艂a艣nie dzi臋ki nim znalaz艂 si臋 tak szybko na szczycie, bo gdyby nie kradzie偶 danych przez jej brata, nie mia艂by motywacji, aby tak szybko wymy艣li膰 now膮 aplikacj臋, kt贸ra sta艂a si臋 hitem w艣r贸d u偶ytkownik贸w Internetu na ca艂ym 艣wiecie. Czy tego chcia艂 czy nie, potrzebowa艂 jej 偶ywej, przynajmniej na razie.
- Kto艣 ju偶 chyba wezwa艂 stra偶 po偶arn膮 – rzuci艂, kiedy uda艂o im si臋 wydosta膰 z budynku i znale藕li si臋 na 艣wie偶ym powietrzu. K艂臋by dymu unosz膮ce si臋 w powietrzu dra偶ni艂y ich nozdrza mimo, 偶e nie znajdowali si臋 ju偶 w 艣rodku, przez co nie postawi艂 jej na ziemi, a od razu skierowa艂 si臋 do swojego samochodu. Musia艂 st膮d uciec, nie zamierza艂 by膰 przes艂uchiwany przez policj臋, nie potrzebowa艂 艣ci膮gn膮膰 na siebie jakichkolwiek podejrze艅.
- Zapomnij pasy – rzuci艂, kiedy posadzi艂 j膮 na fotelu pasa偶era, od razu zamykaj膮c drzwi. Nie chcia艂 wys艂uchiwa膰 jej protest贸w, nie potrzebowa艂 medialnych afer, ani tym bardziej 偶adnych przes艂ucha艅, jej tak偶e chcia艂 tego oszcz臋dzi膰. Zawsze m贸g艂 j膮 co prawda w to wrobi膰, ale wi臋zienie to i tak by艂o dla niej za ma艂o i nie to na ni膮 czeka艂o w zem艣cie przesz艂o艣ci. Szybko zaj膮艂 miejsce za kierownic膮 i zablokowa艂 mo偶liwo艣膰 otworzenia drzwi, ruszaj膮c szybko z parkingu. Stara艂 si臋 skupi膰 na drodze, ale co jaki艣 czas i tak mimowolnie zerka艂 w jej kierunku, a wszystkie wspomnienia z przesz艂o艣ci zalewa艂y go niczym ogie艅, kt贸ry trawi艂 w艂a艣nie resztki budynku ko艣cio艂a. 艢cisn膮艂 mocniej r臋ce na kierownicy i znacznie przyspieszy艂, czuj膮c coraz bardziej buzuj膮c膮 w 偶y艂ach w艣ciek艂o艣膰. Od kilku lat nie by艂 blisko niej tak, jak dzisiaj i zdecydowanie nie by艂 jednak na to jeszcze gotowy.
ON
Zdecydowanie za wcze艣nie si臋 spotkali, inaczej mia艂 to wszystko zaplanowane, a bardzo nie lubi艂, kiedy co艣 sz艂o nie po jego my艣li. Nie przypuszcza艂, 偶e wci膮偶 tak na niego dzia艂a, cz臋sto obserwowa艂 j膮 z ukrycia, ale teraz, kiedy mia艂 j膮 najpierw w swoich ramionach, a teraz siedzia艂a obok niego w samochodzie, zaczyna艂 odchodzi膰 od zmys艂贸w. Nadal u偶ywa艂a tych samych perfum, a jej sk贸ra pachnia艂a kwiatowym 偶elem pod prysznic.
OdpowiedzUsu艅- Jeste艣 doros艂a, nic nie musisz – mrukn膮艂 tylko, nie odrywaj膮c wzroku od przedniej szyby. Mija艂 kolejne samochody, dociskaj膮c peda艂 gazu. Po tym, jak uda艂o mu si臋 znale藕膰 na szczycie, miewa艂 r贸偶ne kaprysy, pierwszym z nich by艂 sportowy samoch贸d i nauka jazdy pod okiem profesjonalnego kierowcy F1, dzi臋kowa艂 mu dzi艣 w duchu za triki, kt贸rych nauczy艂 go, aby idealnie panowa膰 nad samochodem, mimo zawrotnej pr臋dko艣ci.
- Boisz si臋, El? – uni贸s艂 pytaj膮co brew, dopiero teraz odwracaj膮c twarz i wzrok w jej kierunku. Dzia艂a艂 pod wp艂ywem emocji, nawet je艣li chcia艂by ukrywa膰 swoj膮 to偶samo艣膰, buzuj膮ca w 偶y艂ach adrenalina skutecznie mu to uniemo偶liwi艂a. Zna艂 jej imi臋, ba, zna艂 nawet dotyk jej d艂oni, kt贸rego nigdy nie zapomni. Odebrali mu j膮, a ona na to pozwoli艂a, nienawidzi艂 jej, cholernie jej nienawidzi艂 i mia艂 ochot臋 sprawi膰, 偶e ona tak偶e zacznie nienawidzi膰 sama siebie.
- A mo偶e jednak ci si臋 to podoba? – doda艂, mijaj膮c si臋 w艂a艣nie z nadje偶d偶aj膮c膮 w ich kierunku ci臋偶ar贸wk膮, kt贸rej kierowca str膮bi艂 ich tak, 偶e klakson da艂o si臋 pewnie s艂ysze膰 jeszcze kilka samoch贸d dalej. Od dziecka nauczono j膮, 偶e ma t艂umi膰 wszelkie instynkty, wiedzia艂, 偶e rodzina pra艂a jej m贸zg, a on jako wyzwanie przyj膮艂 sobie ten m贸zg odkodowa膰. By艂 艣wietnym programist膮 gier i aplikacji, zmiana jej toku my艣lenia, niczym kodu w sieci, nie mog艂a by膰 przecie偶 taka trudna. Zamierza艂 zaprogramowa膰 j膮 tak, aby by艂a jego, a nie swojej chorej, pokr臋conej rodziny. Niszcz膮c j膮, zniszczy 偶ycie im wszystkim, a tylko na tym mu zale偶a艂o. Ch臋膰 zemsty sprawi艂a, 偶e mimo dotkliwe pobicia, wyszed艂 z tego, a jedyne, co przypomina艂o mu ten przekl臋ty wiecz贸r, to jej wisiorek, kt贸ry teraz le偶a艂 schowany gdzie艣 na dnie kiszeni jego jeans贸w.
zabawa si臋 w艂a艣nie zaczyna
OdpowiedzUsu艅Nienawidzi艂 ich za to, kim si臋 sta艂. Wcze艣niej nigdy nikogo by nie skrzywdzi艂, nie by艂 zdolny do tego, aby zabi膰 g艂upi膮 much臋, a dzi艣 za pewne bez skrupu艂贸w roztrzaska艂by si臋 z ni膮 na pierwszych lepszych barierkach, nie m贸wi膮c o tym, co w my艣lach robi艂 niemal偶e ka偶dego dnia jej bratu i ojcu. Obudzili w nim wszystko to, co najgorsze, nigdy nie wierzy艂, 偶e cz艂owiek mo偶e a偶 tak bardzo si臋 zmieni膰, nie rozumia艂 psychopat贸w i innych najgorszych zbrodniarzy, ale teraz, kiedy sam by艂 bliski zab贸jstw, wiedzia艂, 偶e za ka偶dym z艂ym cz艂owiekiem, sta艂y zawsze jakie艣 okrutne wydarzenia z przesz艂o艣ci.
- Czyli pami臋tasz, jak mam na imi臋? Nie wymazali ci pami臋ci? Dziwne – mrukn膮艂, nie zwalniaj膮c. Wiedzia艂, 偶e panuje nad sytuacj膮, a strach w jej oczach sprawia艂, 偶e nie zamierza艂 ograniczy膰 w 偶aden spos贸b pr臋dko艣ci. Ba艂a si臋 go i dobrze, skrzywdzi艂a go, pozbawi艂a cz艂owiecze艅stwa, teraz on sprawi, 偶e nie b臋dzie w stanie wkr贸tce spojrze膰 w lustro. Wydawa艂a si臋 by膰 taka s艂odka i niewinna, bzdury, pokaza艂a, 偶e g贸wno j膮 obchodzi艂 i zabawi艂a si臋 jego kosztem, mimo, 偶e zgrywa艂a 艣wi臋t膮. Ciekawe, czy jej rodzina mia艂a cho膰 odrobin臋 wyrzut贸w sumienia po tym, jak wyl膮dowa艂 na d艂ugi czas na OIOMIE, walcz膮c o 偶ycie. Odarli go z godno艣ci, teraz on pozbawi ich wszystkiego – pocz膮wszy od pieni臋dzy, a sko艅czywszy na pozornie niewinnej, ukochanej c贸reczce i siostrzyce Elenie.
- My艣lisz, 偶e tw贸j p艂acz robi na mnie jakiekolwiek wra偶enie? To tylko jeszcze bardziej mnie podnieca s艂onko – mrukn膮艂, puszczaj膮c oczko w jej kierunku. Sta艂 si臋 potworem, nienawidzi艂 tego, ona za pewne tak偶e go za to znienawidzi, ale mia艂 to gdzie艣, zemsta by艂a teraz najwa偶niejsza. Nie by艂 tym samym Olivierem, kt贸ry nie艣mia艂o g艂adzi艂 d艂oni膮 po jej rozpalonych udach. Dzi艣 nie bawi艂by si臋 w takie gierki, za pewne zer偶n膮艂by j膮 w pierwszej lepszej 艂awce w ko艣ciele, najlepiej na oczach jej rodziny. No c贸偶, wszystko przed nimi, to tylko cz臋艣膰 z tego, co dla niej zaplanowa艂, akurat w tym wypadku przyjemnego dla niej.
- Gdzie jest tw贸j b贸g, co? Nie uratuje ci臋? Dlaczego w膮tpisz w to, 偶e obroni ci臋 przed 艣mierci膮? Kocha ci臋, czy偶 nie? – uni贸s艂 pytaj膮co brew, zbaczaj膮c z trasy i wje偶d偶aj膮c w kamienist膮 drog臋. Ich cia艂a podskakiwa艂y do g贸ry, wystarczy艂 teraz jeden fa艂szywy ruch, a samoch贸d przekr臋ci艂by si臋 na bok, lub co gorsze, run膮艂by w poblisk膮 przepa艣膰. Nawet je艣li mia艂by zaraz zgin膮膰, chrzani膰 to, by艂o warto. Czu艂 jej strach, widzia艂, 偶e mu nie ufa, pytanie tylko, dlaczego nie ufa艂a te偶 sile wy偶szej. Skoro tak bardzo wierzy艂a w to, 偶e ten g贸rze j膮 obroni, dlaczego p艂aka艂a? W艂a艣nie to mi臋dzy innymi chcia艂 jej pokaza膰. Ten wymy艣lony przez biedot臋 dawno temu stw贸r nijak nie istnia艂, przeczy艂o temu wszystko to, co go spotka艂o, a przede wszystkim nauka. Zamierza艂 jej pokaza膰, 偶e boga nie ma, a jedyne w co powinna wierzy膰 i co wyznawa膰, to mi艂o艣膰 do niego. Jej nowego, pieprzonego boga.
pojeb
Widzia艂, 偶e dostaje powoli ataku paniki, a mimo to nie potrafi艂 przesta膰. Nie chcia艂 si臋 nad ni膮 litowa膰, nawet je艣li serca podpowiada艂o inaczej. Obieca艂 sobie, 偶e ju偶 nigdy w 偶yciu nie b臋dzie kierowa艂 si臋 偶adnymi uczuciami i musia艂 si臋 tego trzyma膰, nawet je艣li przychodzi艂o mu to jednak z trudem, kiedy ona by艂a w pobli偶u.
OdpowiedzUsu艅- Dlaczego prosisz mnie, a nie swojego boga? – kontynuowa艂 temat, zamierzaj膮c tym samym pokaza膰 jej, jak bardzo bezsensowna by艂a wiara w obliczu niebezpiecze艅stwa. B贸g pozwala艂 na cierpienie, 艣mier膰 i wszystko, co najgorsze na tym 艣wiecie, nie m贸g艂 istnie膰 i by膰 taki mi艂osierny, jak stara艂a sobie to wmawia膰. Jej rodzina by艂a popierdolona, totalnie ska偶ona ideologi膮, a on zamierza艂 zrobi膰 wszystko, aby uwolni膰 j膮 z tej chorej sekty. Nie dla jej dobra, a po to, aby pokaza膰, jak bez sensowne 偶ycie wiod艂a i zmusi膰 j膮 do tego, aby b艂aga艂a o to, aby j膮 zabi膰.
- Nie jest wszechmog膮cy? Modlisz si臋 do niego codziennie, dlaczego zamkn膮艂 ci臋 ze mn膮 w tym samochodzie, co? – warkn膮艂, gwa艂towanie skr臋caj膮c w bok, aby zaraz po tym zatrzyma膰 samoch贸d zaraz nad skarp膮 na obrze偶asz miasta. Wystarczy艂oby, aby doda艂 nieco wi臋cej gazu, a obydwoje znale藕liby si臋 nad przepa艣ci膮 – Je艣li otworzysz teraz drzwi, nacisn臋 peda艂 gazu i obydwoje roztrzaskamy si臋 w rzece na dole. Ja nie mam nic do stracenia, a ty Elaine? – uni贸s艂 pytaj膮co brew, u偶ywaj膮c jej pe艂nego imienia, aby da膰 jej do zrozumienia, 偶e sta艂a si臋 dla niego zupe艂nie obc膮 osob膮. Wcze艣niej u偶yte zdrobnienie by艂o pomy艂k膮, efektem g艂upich emocji i zaburzonego planu dzia艂ania. Zatrzyma艂 samoch贸d nie ze wzgl臋du na ni膮, ale po to, aby samemu uspokoi膰 gonitw臋 my艣li i przyzwyczai膰 organizm do tego, 偶e jest tak blisko niej, a musi powstrzyma膰 si臋 przed tym, co chcia艂by z ni膮 zrobi膰. Pytanie, czy bardziej zale偶a艂o mu na tym, aby j膮 zer偶n膮膰, czy mo偶e doprowadzi膰 do 艂ez i samob贸jstwa, c贸偶, w艂a艣ciwie jedno nie wyklucza艂o drugiego, a na sam膮 my艣l, delikatny u艣miech pojawi艂 si臋 na jego twarzy.
- Je艣li jeste艣 tak 艣wi臋ta, na jak膮 wygl膮dasz i jak膮 starasz si臋 gra膰, dosi臋gniesz zbawienia. Dlaczego boisz si臋 艣mierci, skoro czeka ci臋 偶ycie wieczne w raju? Nie to chc膮 osi膮gn膮膰 ludzie, kt贸rzy wierz膮 w boga? – zada艂 jej kolejne pytania, wpatruj膮c si臋 w ni膮 przeszywaj膮cym wzrokiem. Je艣li my艣la艂a, 偶e odpu艣ci i odwiedzie j膮 grzecznie do domu, by艂a w b艂臋dzie. Zamierza艂 wdro偶y膰 sw贸j plan w 偶ycie, a skoro okazja ku temu nadarzy艂a si臋 wcze艣niej, ni偶 planowa艂, trudno, musia艂 improwizowa膰. Sta艂 si臋 przez ni膮 potworem i w艂a艣nie to zamierza艂 jej dzisiaj cho膰 w cz臋艣ci pokaza膰.
mo偶e jednak nie zgin膮
Podoba艂o mu si臋, kiedy zacz臋艂a krzycze膰 i stanowczo wyrazi艂a swoje uczucia. Nie by艂a ju偶 tak bezbronna i przestraszona jak na pocz膮tku, cho膰 nadal czu艂, 偶e maja w gar艣ci. W艂a艣nie to zamierza艂 osi膮gn膮膰, obudzi膰 w niej t膮 mroczn膮, najgorsz膮 stron臋, kt贸r膮 za spraw膮 swojej rodziny musia艂a ukrywa膰 przed 艣wiatem. Nie ma ludzi idealnych, a skoro wychowywa艂a si臋 w tak popranej rodzinie, sama tak偶e musia艂a by膰 nie藕le popierdolona. To jedynie kwestia czasu, a偶 nauczy si臋 to otwarcie pokazywa膰 i manifestowa膰, zamiast t艂umi膰 w sobie ka偶dy naturalny, nawet pierwotny instynkt.
OdpowiedzUsu艅- Czego chcia艂? – uni贸s艂 pytaj膮co brew i roze艣mia艂 si臋 pod nosem – Uzna艂, 偶e jestem ci przeznaczony? – droczy艂 si臋 z ni膮, kontynuuj膮c temat. Jej wiara kompletnie j膮 za艣lepia艂a, wierzy艂a 艣lepo w to, 偶e to b贸g, a nie ona sama mo偶e kierowa膰 swoim losem, co za g艂upie, naiwne dziewcz臋. Sprawi艂, 偶e p艂aka艂a z bezsilno艣ci, a mimo to usilnie wierzy艂a, 偶e to, co j膮 w艂a艣nie spotyka, ma jaki艣 g艂臋bszy sens. Lata prania m贸zgu by艂y trudne do wyplewienia, ale on lubi艂 wyzwania. Lubi艂 te偶 j膮, ale z tym musia艂 na razie walczy膰, nawet je艣li za ka偶dym razem, kiedy uprawia艂 z kim艣 seks, ci膮gle my艣la艂 o niej. By艂aby jego, gdyby im wtedy nie przerwali. Naznaczy艂by j膮 na zawsze, gdyby nie pieprzony ojciec i brat, kt贸rzy pozornie chcieli ochroni膰 j膮 przed 艣wiatem. Trudno, jak to m贸wi膮, co si臋 odwlecze, to nie uciecze. Pr臋dzej czy p贸藕niej odbierze jej wszystko, zw艂aszcza jej niewinno艣膰 i cnot臋 z pragnieniem kt贸rej budzi艂 si臋 ka偶dego dnia.
- Nie wiesz? Je艣li naprawd臋 g艂臋boko wierzy艂aby艣 w to, co wmawia ci twoja rodzina, nie ba艂aby艣 si臋 艣mierci – pokr臋ci艂 g艂ow膮 z za偶enowaniem, ci臋偶ko przy tym wzdychaj膮c - Pragn臋艂aby艣 jej i zazdro艣ci艂a ka偶demu, na kogo pogrzebie by艣 si臋 pojawi艂a. On ju偶 spotka艂 swojego pana, biega艂 z owieczkami szcz臋艣liwy w raju, a ty tkwisz ci膮gle w ziemskim bagnie. Je艣li boisz si臋 艣mierci, g贸wno wiesz na temat swojej wiary – wzruszy艂 bezradnie ramionami, odsuwaj膮c szyb臋 samochodu, aby wpu艣ci膰 do 艣rodka nieco 艣wie偶ego powietrza. Nadal znajdowali si臋 na skraju wzg贸rza, mia艂 wi臋c nadziej臋, 偶e nic g艂upiego nie przyjdzie jej do g艂owy i nie b臋dzie musia艂 zaryzykowa膰 dla niej 偶yciem. Zreszt膮, nie mia艂 ju偶 nic do stracenia, got贸w by艂 wi臋c do takich po艣wi臋ce艅.
- Satysfakcj臋. Daje mi to Eleno satysfakcj臋, nic wi臋cej, po prostu cholern膮 satysfakcj臋 – wyszczerzy艂 z臋by w szczerym u艣miechu, wpatruj膮c si臋 w ni膮 z b艂yskiem w oku. Min臋艂o kilka lat, a ona nadal by艂a r贸wnie pi臋kna i niewinna, jak wtedy. We w艂osach wci膮偶 nosi艂a te spinki, kt贸re sprawia艂y, 偶e wygl膮da艂a jak ma艂a, bezbronna dziewczynka. Ch臋tnie pokaza艂by jej, jak okrutny jest 艣wiat i 偶e musi by膰 zawsze przygotowana na najgorsze, ale dzi艣 jej niewinno艣膰 wydawa艂a mu si臋 s艂odka, czerpa艂 z tego, wracaj膮c my艣lami do dnia, kiedy nale偶a艂a do niego.
- Nic nie mo偶esz na to poradzi膰? Prosz臋 ci臋, jeste艣 doros艂a, mo偶esz pokierowa膰 swoim 偶yciem tak, jak tylko zechcesz. Skoro m贸wi膮, 偶e jeste艣 艣wi臋ta, to znak, 偶e w艂a艣nie tak post臋pujesz. Je艣li temu teraz przeczysz, co ukrywasz? – w艂膮czy艂 radio i opar艂 si臋 wygodnie o siedzenie, rozsuwaj膮c fotel tak, aby przyj膮膰 bardziej wygodn膮, niemal偶e p贸艂le偶膮c膮 pozycj臋. Nie spieszy艂o mu si臋, nie zamierza艂 jej st膮d pr臋dko wypu艣ci膰, przez co zamierza艂 stworzy膰 sobie wygodne warunki do dalszej rozmowy.
ON
Naprawd臋 go dzisiaj zaskakiwa艂a, dawniej mimo ogromnej niech臋ci, takie s艂owa na pewno nie przesz艂yby jej przez gard艂o, cho膰 z drugiej strony, nigdy wcze艣niej jej w ten spos贸b nie prowokowa艂. Ich przesz艂o艣膰 wygl膮da艂a inaczej, rozumieli si臋 niemal偶e bez s艂贸w, obydwoje byli traktowani w szkole niczym margines spo艂eczny, ufa艂a mu bezgranicznie i wiedzia艂a, 偶e nigdy by jej nie wykorzysta艂 ani nie skrzywdzi艂. By艂 nudny, jak flaki z olejem i cho膰 ju偶 wtedy mia艂 na jej punkcie obsesj臋, pod膮偶a艂a ona w zupe艂nie innym kierunku ni偶 teraz.
OdpowiedzUsu艅- Kogo艣 takiego jak ja? Niby dlaczego nie? Jeszcze ca艂kiem niedawno uwa偶a艂a艣, 偶e jestem idealny i by艂a艣 gotowa roz艂o偶y膰 przede mn膮 nogi – prychn膮艂, wytykaj膮c jej tym samym ob艂ud臋. Zmieni艂 si臋, nie przypomina艂 ju偶 w 偶aden spos贸b dawnego siebie, ale to, co dzisiaj jej pokaza艂 to by艂 dopiero pocz膮tek i nie powinna a偶 tak szybko go przekre艣la膰. Je艣li my艣la艂a, 偶e strach, kt贸ry dzisiaj poczu艂a by艂 najgorszym, co mog艂o j膮 w ostatnim czasie spotka膰, by艂a w cholernym b艂臋dzie, co zreszt膮 planowa艂 jej wkr贸tce udowodni膰.
- A dzisiaj? Co, je艣li w艂a艣nie uzna艂, 偶e jeste艣 gotowa na 艣mier膰 dzisiaj i po to mnie tutaj przys艂a艂? – uni贸s艂 pytaj膮co brew, podchwytuj膮c temat, kt贸ry poruszy艂a. Zadziwiaj膮ce, jak bardzo brn臋艂a w to dalej, mimo, 偶e jego argumenty by艂y nie do przebicia i powinny cho膰 troch臋 wyprowadzi膰 j膮 z r贸wnowagi. Nie docenia艂 jej, to nawet lepiej, dzi臋ki temu zabawa b臋dzie jeszcze lepsza, a satysfakcja du偶o wi臋ksza – Ufasz bezgranicznie we wszystko, co m贸wi twoja religia? Odnosz臋 si臋 do niej, poniewa偶 sama ci膮gle to robisz. Co by si臋 sta艂o, gdyby religia nagle przesta艂a istnie膰? – wsun膮艂 d艂onie pod g艂ow臋, wpatruj膮c si臋 w niebo przez przeszklony dach samochodu – Jaka wtedy by艂aby Elena Huntington? – zada艂 jej kolejne pytanie, maj膮c przy tym nadziej臋, 偶e uzyska na nie odpowied藕. Robi艂o si臋 ju偶 p贸藕no, a na niebie pojawia艂y si臋 pierwsze gwiazdy. Gdyby nie okoliczno艣ci, by艂o nawet romantycznie. Brakowa艂o tylko szampana i bukietu kwiat贸w, ale na to przyjdzie czas, kiedy on stanie nad jej grobem, kt贸ry sama dla siebie wykopie.
- Co masz na sumieniu Huntington? – odwr贸ci艂 g艂ow臋 w jej kierunku, wpatruj膮c si臋 w jej t臋cz贸wki. Stara艂 skupi膰 ca艂膮 uwag臋 na jej twarzy, ale jego m臋ska natura co jaki艣 czas i tak dawa艂a o sobie zna膰, przez co chc膮c nie chc膮c jego wzrok co jaki艣 czas l膮dowa艂 na jej pe艂nym dekolcie, skutecznie ukrytym pod bluzk膮. Dojrza艂a i sta艂a si臋 prawdziw膮 kobiet膮, pytanie tylko, czy aby na pewno nikt go nie uprzedzi艂 i nie uczyni艂 jej ni膮 w pe艂ni. Je艣li tak, got贸w by艂 go zabi膰, nawet tu i teraz. W przeciwie艅stwie do siedz膮cej obok niego dziewczyny, on zamierza艂 mie膰 na sumieniu ca艂kiem sporo, a grzechy, kt贸re pope艂ni, zdecydowanie mie艣ci艂y si臋 w kategorii tych niewybaczalnych przez 偶adnego boga.
psychol?
Nie spodziewa艂 si臋, 偶e b臋dzie odpowiada膰 na jego pytania, ale podoba艂o mu si臋, 偶e podj臋艂a pr贸b臋 wej艣cia do gry. Zyska艂a w jego oczach, nie wzywaj膮c policji, ani nie uciekaj膮 w pop艂ochu, nadal by艂o to jednak o wiele za ma艂o, aby m贸g艂 偶ywi膰 wobec niej jakiekolwiek pozytywne uczucia.
OdpowiedzUsu艅- Nie ufasz mi? My艣lisz, 偶e by艂bym w stanie ci臋 skrzywdzi膰? – rzuci艂, mimowolnie dotykaj膮c koniuszkiem kciuka jej pe艂ne usta – Nie znasz mnie? – doda艂, cho膰 to akurat by艂o pytanie retoryczne. Sama przyzna艂a, 偶e niewiele mia艂 wsp贸lnego z tamtym ch艂opakiem i cieszy艂 si臋, 偶e od razu to dostrzeg艂a. Nie by艂 ju偶 s艂aby, nie zamierza艂 pozwoli膰 komukolwiek sob膮 pomiata膰, a kilku ochroniarzy, kt贸rzy zazwyczaj kr膮偶yli wok贸艂 niego niepostrze偶enie, dba艂o o to, aby nigdy nie sta艂 si臋 ofiar膮 ludzi podobnych jej ojcu i bratu. S艂ysza艂 jej oddech, widzia艂, 偶e nie czuje si臋 tutaj komfortowo, ale nie zamierza艂 zbyt pr臋dko odwozi膰 jej do domu. Mia艂 nadziej臋, 偶e jej rodzina b臋dzie cho膰 troch臋 si臋 o ni膮 martwi膰, a je艣li nie, ojciec i tak za pewne zgotuje jej piek艂o, 偶e wraca sk膮d艣 o tak nieludzkiej i nieprzyzwoitej porze. Mia艂 ochot臋 wbi膰 si臋 w te usta, wsuwaj膮c j臋zyk do jej gard艂a, ale powstrzyma艂 si臋 przed jakimkolwiek ruchem, wracaj膮c zn贸w na swoje miejsce i wygodnie rozsiadaj膮c si臋 w fotelu. Walczy艂 z tym, ale nie da艂o si臋 ukry膰, 偶e od dawna dzia艂a艂a na niego, jak nikt inny i cho膰 w ostatnich latach, zw艂aszcza po tym, jak zyska艂 s艂aw臋 i pieni膮dze, przewin臋艂o si臋 w jego 偶yciu wiele kobiet, ka偶da by艂a do niej podobna, cho膰 nigdy wystarczaj膮co dobra.
- Tak, pr臋dzej czy p贸藕niej, tak. Dzisiaj nie, ale kiedy艣 tak, zamierzam to zrobi膰, cho膰 na pewno nie bezpo艣rednio – odpowiedzia艂 szczerze, nie maj膮c tym samym nic do ukrycia. Mia艂 wobec niej z艂e zamiary i nie nale偶a艂 do os贸b, kt贸re b臋d膮 si臋 bawi膰 w podchody, aby u艣pi膰 czujno艣膰 swojej ofiary. Za spraw膮 swojej rodziny i ideologii, kt贸ra mu wpajali, by艂a g艂upia i naiwna, jak dziecko, przez co 艂atwo mo偶na by艂o j膮 skrzywdzi膰. M贸g艂 dzia艂a膰 bez zb臋dnych gierek, a ona i tak niczego nie zauwa偶y, za艣lepiona tym, co si臋 od niej wymaga.
- Krzywdzisz tym siebie, Elena. Nie widzisz tego? Nigdy tego nie przyznasz ani przed sob膮, ani tym bardziej przede mn膮, ale tak naprawd臋 nienawidzisz swojego 偶ycia – oznajmi艂, nie przyjmuj膮c s艂贸w sprzeciwu. Nawet je艣li przedstawi艂aby mu w艂a艣nie szereg argument贸w przeciwko jego teorii, nie uwierzy艂by w to, 偶e lubi to, w jakim miejscu si臋 znalaz艂a i akceptuje to, jak wiele straci艂a. Ju偶 wtedy, kiedy ufali sobie bezgranicznie w czasach liceum, marzyli 偶yciu podobnym do ich r贸wie艣nik贸w, bogatych, rozpieszczonych dzieciak贸w bez 偶adnych zahamowa艅.
- A jeste艣 sob膮? W艂a艣nie taka jeste艣? Nudna jak flaki z olejem i nie warta mojego, ani niczyjego zachodu? – uni贸s艂 pytaj膮co brew, pochylaj膮c si臋 w jej kierunku, aby powietrzem z nozdrzy musn膮膰 delikatn膮 sk贸r臋 na jej karku – Ca艂e 偶ycie chcesz mie膰 na sumieniu durne opuszczanie zaj臋膰? – doda艂, nie odsuwaj膮c si臋 od niej, trwaj膮c jaki艣 czas i wyczekuj膮c na jej odpowied藕 w bezruchu.
little monster
Zakl膮艂 w duchu, obserwuj膮c, jak wysiada z samochodu, wykorzystuj膮c przy tym jego chwile nieuwagi. Pieprzone, wrodzone instynkty, gdyby a偶 tak jej nie pragn膮艂, nie straci艂by czujno艣ci ani na moment, przez co nie pozwoli艂by jej tak 艂atwo wymkn膮膰 si臋 z pu艂apki, kt贸ra mia艂a by膰 niezawodna. C贸偶, zdecydowanie jej nie docenia艂, ale wbrew temu, co my艣la艂a, nigdy przed nim nie ucieknie, a takie gierki i pr贸ba buntu, jedynie jeszcze bardziej go nakr臋ca艂y.
OdpowiedzUsu艅- Ma艂a, g艂upia dziwka – warkn膮艂 pod nosem, zrywaj膮c si臋 z fotela, aby wysi膮艣膰 za ni膮. Opar艂 si臋 o mask臋 kierownicy, obserwuj膮c, jak pr贸buje uciec – Jest 艣rodek nocy, to rzeka, skarpa i las, rozleg艂y las, serio my艣lisz, 偶e uda ci si臋 uciec? – uni贸s艂 pytaj膮co brew, gestem wskazuj膮c przed siebie, aby pokaza膰 jej, jaki krajobraz ich otacza. W tle s艂ycha膰 by艂o r贸偶ne odg艂osy natury, nie tylko te przyjemne. Wierzy艂, 偶e uzna go mimo wszystko za bardzie bezpieczn膮 owc臋, ni偶 wilki, kt贸re mog艂y si臋 tam czai膰 i potraktowa膰 j膮 niczym 艂own膮 zwierzyn臋. C贸偶, poniek膮d w艂a艣nie tym by艂a, ale to on mia艂 na ni膮 zapolowa膰 i tylko jego sarenk膮 mog艂a by膰.
- Jeste艣 warta ka偶dego wysi艂ku Eleno – mrugn膮艂 porozumiewawczo w jej kierunku – Je艣li zaczniesz ucieka膰, pobiegn臋 za tob膮, a mam w ostatnich latach kilka maraton贸w na koncie. Poza tym w przeciwie艅stwie do ciebie doskonale znam ten las. Po tym, jak wsiad艂a艣 do samochodu, tw贸j telefon wysun膮艂 si臋 z kieszeni, nikt wi臋c ci臋 nie uratuje, zreszt膮 i tak nie ma tu zasi臋gu – na dow贸d swoich s艂贸w otworzy艂 samoch贸d i schyli艂 si臋 za fotel pasa偶era, aby wyci膮gn膮膰 zza niego jej telefon – Nie uciekniesz przede mn膮 ani dzi艣, ani nigdy. Nale偶ysz do mnie, od dawna nale偶ysz do mnie, tylko wtedy nie zd膮偶y艂em tego na dobre przypiecz臋towa膰 – westchn膮艂, wspominaj膮c tamten wiecz贸r. By艂 taki delikatny i niedo艣wiadczony, sam by艂 wtedy prawiczkiem, ich seks za pewne by艂by kompletnie chujowy, cieszy艂 si臋, 偶e przez ostatnia lata nabra艂 wprawy, a wiele kobiet wr臋cz na si艂臋 pakowa艂o mu si臋 do 艂贸偶ka. Koniec ko艅c贸w mo偶e to i lepiej, 偶e wtedy ich rozdzielono, dzi艣 m贸g艂 zapewni膰 jej zdecydowanie pi臋kniejsze wspomnienia i doznania, ni偶 jako dzieciak.
- Jaki masz plan? – skrzy偶owa艂 r臋ce na ramionach, wpatruj膮c si臋 w ni膮 jakby od niechcenia. Potrafi艂a by膰 zadziora, czego namiastk臋 przed chwil膮 pokaza艂a. Ewentualnie a偶 tak bardzo wierzy艂a w to, 偶e ten g贸rze j膮 uratuje, 偶e nie zwraca艂a uwagi na konsekwencj臋. Tylko Olivier Evans m贸g艂 j膮 uratowa膰, by膰 jej najwi臋kszym grzechem, jednocze艣nie cudownym odkupieniem, przekona si臋 o tym pr臋dzej czy p贸藕niej, najpierw jednak musia艂 j膮 z艂ama膰.
to ci ma艂a zdzirka
Jej s艂owa rozbierzmiewa艂y w jego g艂owie, sprawiaj膮c, 偶e czu艂 napinaj膮cy si臋 ka偶dy mi臋sie艅 w ciele. 艢cisn膮艂 pi臋艣ci ze z艂o艣ci, a jego oddech stawa艂 si臋 coraz bardziej przyszpieszony. ‘Wol臋 ten las ni偶 ciebie’ przewija艂o si臋 kilka razy w jego my艣lach i sta艂o si臋 dla niego strasznym ciosem, nie przypuszcza艂, ze a偶 takim. Sprawi艂a mu w艂a艣nie cholern膮przykro艣膰, po偶a艂uje tego, nawet je艣li jednak mia艂by j膮 zabi膰 szybciej, ni偶 to sobie zaplanowa艂.
OdpowiedzUsu艅- Jeste艣 rzecz膮, moj膮 rzecz膮, czy tego kurwa chcesz, czy nie – warkn膮艂, wsiadaj膮c do samochodu i z piskiem opon ruszaj膮c z miejsca. Nie pobieg艂 za ni膮, nie podj膮艂 dalszej gry, skoro pogrywa艂a sobie w taki spos贸b, trudno, niech zjedz膮 j膮 nawet jakie艣 pieprzone wilki. Nie spodziewa艂 si臋, 偶e obudzi w niej buntownicz膮 natur臋, ale to dobrze, bo to oznacza艂o, 偶e w 艣rodku naprawd臋 drzemie w niej niez艂e zi贸艂ko. Je艣li pokaze mu, jaka jest naprawd臋, 艂atwiej b臋dzie jej potem otworzy膰 si臋 przed 艣wiatem. 艢wiatem, kt贸ry dla niej przygotowa艂 i w kt贸rym mia艂a by膰 jego zabawk膮, nawet je艣li naiwnie wierzy艂a, 偶e nie nale偶y do niego. Mia艂 wp艂wy i pieni膮dze, dzi臋ki kt贸rym m贸g艂 osi膮gn膮膰 bardzo wiele, zreszt膮, nawet bez tego stanie si臋 mu uleg艂a i z czasem przyzna mu racj臋, otwarcie godz膮c si臋 z tym, jak g贸wniane 偶ycie prowadzi.
- Co ty ze mn膮 robisz do chuja…- uderzy艂 d艂oni膮 o kierownic臋, zatrzymuj膮c si臋 i zawracaj膮c. Nie wiedzia艂, gdzie aktualnie by艂a ani dok膮d uda艂o jej si臋 uciec, wola艂 jednak na wszelki wypadek zosta膰 tutaj i zaczeka膰, a偶 zmi臋knie i sama do niego przyjdzie. Las by艂 rozleg艂y, nawet je艣li zna艂 go bardzo dobrze, nie by艂o sensu, aby teraz si臋 tam pcha膰 i szuka膰 ig艂y w stogu siana. Wiedzia艂, 偶e targaj膮ca ni膮 adrenalina minie, a zast膮pi j膮 strach, wtedy sama do niego przyjdzie. Robi艂o si臋 coraz ch艂odniej, by艂o ciemno, a ona zdana by艂a tylko i wy艂膮cznie na siebie, chc膮c nie chc膮c, osi膮gn膮艂 ma艂y sukces i si臋 na niej odegra艂. Musia艂a przekona膰 si臋 na w艂asnej sk贸rze, 偶e za ka偶dym razem, kiedy si臋 przeciwko niemu zbuntuje, to obr贸ci si臋 przeciwko niej. Got贸w by艂 pozbawi膰 jej rodzin臋 ka偶dej z艂ot贸wki i przekupi膰 jej fa艂szywego ojca, tylko po to, aby mie膰 j膮 jak najbli偶szej siebie. Wiedzia艂, 偶e wyprany przez rodzink臋 m贸zg zgodzi si臋 na wszystko, co jej zaproponuj膮, nawet je艣li by艂by to sprzeczne z tym, czego ona pragnie. Nienawidzi艂a go, a b臋dzie musia艂a go ogl膮da膰 ka偶dego dnia, w艂a艣nie w jego g艂owie zrodzi艂 si臋 kolejny, ideealny plan, mog艂a go nie wkurwia膰, teraz po偶a艂uje, 偶e wysiad艂a z tego pieprzonego samochodu i pokaza艂a pazurki. Nawet je艣li by艂o to cholernie podniecaj膮ce, a jego nabrzmia艂y cz艂onek skutecznie mu w艂a艣nie o tym przypomina艂.
po偶a艂ujesz tego s艂onko
Zdecydowanie zbyt d艂ugo nie wychodzi艂a z tego przekl臋tego lasu i zaczyna艂 si臋 o ni膮 obawia膰. Zemsta to jedno, ale to on mia艂 by膰 tym, kt贸ry doprowadzi do jej 艣mierci, nie jaka艣 zwierzyna, czy jaki艣 psychol, kt贸ry m贸g艂 przecie偶 ukrywa膰 si臋 w tych krzakach. W Stanach nie brakowa艂o seryjnych morderc贸w, by艂oby przykro, gdyby akurat na jakiego艣 trafi艂a i odebra艂a mu tym samym ca艂膮 przyjemno艣c z gry.
OdpowiedzUsu艅- Bingo – mrukn膮艂, kiedy dostrzeg艂 w lusterku wy艂膮niaj膮c膮 si臋 z lasu posta膰. By艂a silna, nie da艂a za wygran膮 i nie uciek艂a w pop艂ochu, brawo dla niej. Nie przypuszcza艂, 偶e wybierze takie niebezpiecze艅stwo kosztem przebywania z nim w samochodzie, najwyra藕niej nienawidzi艂a go jeszcze bardziej, ni偶 si臋 tego spodziewa艂. W艂a艣ciwie to i lepiej, uczucie inne ni偶 nienawi艣膰 bardzo 艂atwo mog艂o go zgubi膰, o czym przekona艂 si臋 bole艣nie w przesz艂o艣ci. Drugi raz nie zamierza艂 do tego dopu艣ci膰, by艂 na szczycie i nikt, zw艂aszcza ona i jej rodzina, nie zrzuc膮 go z piedesta艂u.
- I po co ci to by艂o? – wyszed艂 szybko z samochodu, aby do niej podej艣膰 – Pope艂ni艂a艣 sreaszny b艂膮d El – westchn膮艂 ci臋偶ko, mimo wszystko kucaj膮c przed ni膮, aby sprawdzi膰, co z jej nog膮. By艂a w op艂akanym stanie, wida膰 by艂o, 偶e jest na granicy psychicznej wytrzyma艂o艣ci i cho膰 stara艂 si臋 z tym usilnie walczy膰, jednak w jakiej艣 cz臋艣ci by艂o mu jej szkoda – Powinna艣 bardziej na siebie uwa偶a膰 – mrukn膮艂 i nie czekaj膮c na jej reakcj臋, podni贸s艂 si臋 do pozycji stoj膮cej i wzi膮艂 j膮 na r臋ce. Wiedzia艂, 偶e b臋dzie protestowa膰 i si臋 opiera膰, ale nic go to w tym momencie nie obchodzi艂o. Noga za pewne j膮 bola艂a, nie zamierza艂 jej tutaj zostawi膰 na pastw臋 losu i pewn膮 艣mier膰. Poza tym deszcz robi艂 si臋 coraz bardziej intensywny i wszystko wskazywa艂o na to, 偶e zaraz rozp臋ta si臋 powa偶na burza.
- Obiecuj臋, 偶e ci臋 dzi艣 nie skrzywdz臋. Przyanjmniej dzi艣 nie… - wyszepta艂, opieraj膮c g艂ow臋 na jej wilgotnych w艂osach – Zaufaj mi, tylko dzi艣, dzi艣 mo偶esz mi zaufa膰 El…- doda艂, powoli odstawiaj膮c j膮 na fotel pasa偶era, tak, aby jej nogi zwisa艂y swobodnie w d贸艂 przy otwartych drzwiach. Nie powinien by艂 tego robi膰, ani tym bardziej pieprzy膰 o jakim艣 zaufaniu, ale wci膮偶 mia艂 do niej cholern膮 s艂abo艣膰, a ten widok sprawi艂, 偶e nawet on si臋 ugi膮艂. On m贸g艂 j膮 skrzywdzi膰, ale jaki艣 pieprzony konar w lesie, czy ktokolwiek inny, ju偶 nie.
- Uwa偶aj, mo偶e troch臋 zapiec…- kucn膮艂 przed ni膮 i niepewnych ruchem uj膮艂 jej nadgarstwki tak, aby otworzy艂a d艂onie, wyra藕nie poranione przez kolce i ga艂膮zki. W samochodzie mia艂 apteczk臋, si膮gn膮艂 wi臋c po wod臋 utlenion膮 i plastry, aby zaklei膰 najbardziej wyra藕ne ranki, daj膮c jej tym samym nieco ukojenia w b贸lu. To, 偶e mimo tylu przeciwno艣ci, nadal sz艂a w zaparte i wola艂a niebezpieczny las w zamian za jego towarzystwo, naprawd臋 mu dzi艣 zaimponowanowa艂o i cholernie go podnieca艂o.
- Dzielny pacjent – u艣miechn膮艂 si臋 delikatnie, dmuchaj膮c w zranione miejsca niczym rodzic, kiedy jego dziecko si臋 skaleczy艂o i przestawa艂o p艂aka膰, kiedy dostawa艂o buziaka lub poczu艂o ciep艂y, bezpieczny oddech matki na otarciach.
mo偶e jednak nie psychol?
Nie mia艂 wyrzut贸w sumienia, 偶e znalaz艂 j膮 w takim stanie, raczej wr臋cz przeciwnie, odczuwa艂 satysfakcj臋. Spotka艂o j膮 dok艂adnie to, na co zas艂u偶y艂a, mog艂a siedzie膰 z nim grzecznie w samochodzie i przyzna膰, 偶e to co m贸wi艂, jest prawd膮. Zd膮zy艂 j膮 pozna膰, wiedzia艂, jakie pragnienia ni膮 targa艂y i jak wiele rzeczy musia艂a sobie odm贸wi膰 ze wzgl臋du na rodzin臋. Chcia艂 j膮 od tego uwolni膰 i cho膰 wiedzia艂, 偶e b臋dzie wymaga艂o to czasu, zamierza艂 by膰 cierpliwy i uparcie d膮偶y膰 w tym do celu.
OdpowiedzUsu艅- Nie s膮dzisz, 偶e ucieczka nie mia艂a 偶adnego sensu? – westchn膮艂, podnosz膮c si臋 do pozycji siedz膮cej i zajmuj膮c miejsce na fotelu kierowcy. Wida膰 by艂o, 偶e jest wycie艅czona, nie zamierza艂, wi臋c bawi膰 si臋 teraz w m膮cenie jej w g艂owie, chcia艂 j膮 zniszczy膰 i wykrozysta膰, ale tylko w momencie, kiedy b臋dzie tego 艣wiadoma. Wszystko wskazywa艂o na to, 偶e dzi艣 jest jej ju偶 wszystko oboj臋tne, nie mia艂by 偶adnej frajdy w tym, aby jeszcze bardziej j膮 dobi膰.
- Jest burza, konar spad艂 na poblisk膮 drog臋, musimy pojecha膰 okr膮偶n膮 – wyja艣ni艂, szukaj膮c szybko jakiej艣 wym贸wki w g艂owie, aby zabra膰 j膮 do siebie. Nie chcia艂 odstawia膰 jej do domu, jej rodzina ju偶 i tak by艂a za pewne wkurwiona, zamierza艂 ich d艂u偶ej pom臋czy膰 i sprawi膰, 偶e przynajmniej do jutra nie b臋d膮 mieli 偶adnego kontaktu ze swoj膮 ukochan膮 siostrzyczk膮 i c贸rk膮.
- Noga nie wygl膮da艂a na z艂aman膮 ani skr臋con膮, to chyba zwyk艂e st艂uczenie, je艣li nie przejdzie, trzeba b臋dzie jutro jecha膰 to prze艣wietli膰 – westchn膮艂, 艣ci膮gaj膮c swoj膮c bluz臋, aby j膮 przykry膰. Podkr臋ci艂 ogrzewanie na full i ruszy艂 z miejsca, zostawiaj膮c las coraz bardziej w tyle. Burza rozp臋ta艂a si臋 na dobre, co jaki艣 czas wok贸艂 robi艂o si臋 wi臋c jasno, a on m贸g艂 k膮tem oka j膮 obserwowa膰, jakby chc膮c nie chc膮c si臋 upewni膰, 偶e ta krucha istotna przedwcze艣nie si臋 nie rozpad艂a. Nie mog艂a, to dopiero pocz膮tek, musi bardziej uwa偶a膰, 偶eby zbyt szybko nie doprowadzi膰 swojej zabawki do 艣mierci, co by mu zosta艂o, gdyby sens jego 偶ycia nagle znikn膮艂 z tego 艣wiata. Wola艂 nawet o tym nie my艣le膰.
- Nie m贸wi艂em, 偶e masz mi zaufa膰 generalnie, tylko dzi艣. Nie my艣l o tym, co p贸藕niej, p贸藕niej nijak nie mo偶esz mi ufa膰, ale dzisiaj nie stanie ci si臋 krzywda. O ile sama do niej nie doprowadzisz – mrukn膮艂, bo cho膰 wygl膮da艂a na wycie艅czon膮, kto wie, czy zn贸w nie obudzi si臋 w niej nagle jaka艣 buntownicza natura i nie wyskoczy mu przez szyb臋 w samodzhodzie, byle tylko znale藕膰 si臋 jak najdalej od niego. Zgodnie z tym, co m贸wi艂a wcze艣niej, w艂a艣nie tego pragn臋艂a, nienawidzi艂a go i nie chcia艂a go widzie膰, c贸偶, mia艂a pecha, bo on nigdzie si臋 nie wybiera艂 i zamierza艂 by膰 obecny w jej 偶yciu na okr膮g艂o, a偶 zacznie rzyga膰 jego obecno艣ci膮 i b艂aga膰 o szybk膮 艣mier膰.
s艂odziak
Za艣mia艂 si臋 pod nosem, s艂ysz膮c kolejn膮 k膮艣liw膮 uwag臋 w z jej strony. Od zawsze wiedzia艂, 偶e drzemie w niej zadziorna natura i w艂a艣nie to zamierza艂 ujawni膰 przed ca艂ym 艣wiatem. Nie mog艂a ukrywa膰 przed rodzin膮 tego, kim jest, a na pewno nie by艂a 艣wi臋ta i oddana na zawsze Bogu, tak, jakby chcieli dla niej rodzice. Pr臋dzej czy p贸藕niej 艣ci膮gnie z niej ten wianuszek niewinno艣ci, nikt inny nie m贸g艂 tego zrobi膰, zarezerwowa艂 j膮 dla siebie kilka lat temu, a teraz powr贸ci艂, aby odebra膰 co swoje.
OdpowiedzUsu艅- A dlaczego my艣lisz, 偶e si臋 nie przejmuj臋? – odbi艂 pi艂eczk臋, przekr臋caj膮c pytanie w drug膮 stron臋. Odwr贸ci艂 g艂ow臋 w jej kierunku, 艂api膮c na moment kontakt wzrokowy, wpatruj膮c si臋 w d艂u偶sz膮 chwil臋 w ciep艂o jej t臋cz贸wek, by艂y wyj膮tkowe, dok艂adnie takie, jakie codziennie wieczorami nawiedza艂y go w snach. Czu艂 na sobie jej wzrok, wiedzia艂, ze go obserwowa艂a i o ile wcze艣niej budzi艂oby to w nim skr臋powanie, teraz nie mia艂 nic przeciwko, wr臋cz przeciwnie. D艂ugo pracowa艂 nad tym, aby zrzuci膰 nadprogramowe kilogramy, reszt膮 na szcz臋艣cie zaj臋艂a si臋 natura i w niczym ju偶 nie przypomina艂 tego grubasa o 艣ci臋tych kr贸tko blond w艂osach, kt贸rego g艂owa przynajmniej raz w tygodniu l膮dowa艂a za spraw膮 klasowych osi艂k贸w w muszli klozetowej. W przeciwie艅stwie do niego, ona zawsze by艂a pi臋kna, cho膰 czas dzia艂a艂 tak偶e na jej korzy艣膰, do urody dodaj膮c kobiece kszta艂ty, dla kt贸re g艂ow臋 traci艂 pewnie nie jeden m臋偶czyzna.
- Nie pr贸buj przede mn膮 ucieka膰, bo zawsze ci臋 znajd臋. Nie buntuj si臋, to unikniesz niepotrzebnych k艂opot贸w. Zawsze b臋d臋 przed tob膮 kilka krok贸w, cho膰by艣 nie wiem jak si臋 stara艂a – rzuci艂, przyspieszaj膮c nieco, aby jak najszybciej znale藕膰 si臋 w swoim domu. Deszcz robi艂 si臋 coraz bardziej intensywny, a panuj膮ca wok贸艂 burzowa aura idealnie oddawa艂a nastr贸j, jaki panowa艂 teraz w samochodzie. Nawet je艣li j膮 o to poprosi艂, na pewno mu nie zaufa, mog艂a pr贸bowa膰 zn贸w uciec, cho膰 to by艂oby najwi臋ksz膮 g艂upot膮 z jej strony. Wcze艣niej jednak zaryzykowa艂a, daj膮c mu tym samym do zrozumienia, 偶e musi uwa偶a膰 na ni膮 bardziej, ni偶 na pocz膮tku zak艂ada艂. Nie zamierza艂 bawi膰 si臋 z ni膮 w kotka i myszk臋, a rezydencja by艂a miejscem z kt贸rego nie by艂o 偶adnej ucieczki. Ze wzgl臋du na to, jaki status spo艂eczny osi膮gn膮艂 i przez to, 偶e sta艂 si臋 jednym z najbogatszych ludzi na 艣wiecie, potrzebowa艂 stosownej ochrony, a jego dom pod miastem by艂 strze偶ony r贸wnie dobrze, co Bia艂y Dom prezydenta. „Nienawidz臋 ci臋 za to, 偶e ci臋 kocham”, odpowiedzia艂 sobie w my艣lach na jej pytanie, nie zamierzaj膮c dzieli膰 si臋 z ni膮 na g艂os t膮 refleksj膮. To nie by艂 czas i miejsce na takie wyznania, zreszt膮, mia艂 doprowadzi膰 koniec ko艅c贸w do jej bolesnej 艣mierci, nie by艂o tu przestrzeni na jakie艣 uczucia czy sentymenty.
- M贸j kamerdyner wezwa艂 lekarza ortoped臋, zajmie si臋 twoj膮 nog膮 i sprawdzi, czy to nic powa偶nego – rzuci艂, nie odpowiadaj膮c tym samym na jej pytanie odno艣nie nienawi艣ci. Czujniki kamer wykry艂y rejestracj臋 jego samochodu, przez co brama rezydencji otworzy艂a si臋 przed nimi, pozwalaj膮c tym samy, aby zatrzyma艂 auto na podje藕dzie. Nadal znajdowali si臋 w 艣rodku lasu, tym razem jednak by艂 to jego las, zna艂 ka偶dy jego skrawek i nie waha艂aby si臋 przetrzepa膰 go z psami, je艣li tylko co艣 g艂upiego wpadnie jej tej nocy do g艂owy. Najpierw zreszt膮 musia艂aby jakim艣 cudem przedosta膰 si臋 przez ogrodzenie i bram臋, a to z racji kr臋c膮cych si臋 wok贸艂 grupek ochroniarzy, nijak nie by艂o mo偶liwe.
witamy w naszych skromnych prograch
Nie zamierza艂 odwie藕膰 jej do domu i musia艂a si臋 z tym pogodzi膰. Zreszt膮, chroni艂 j膮 w ten spos贸b, cho膰 tego nie dostrzega艂a. Zna艂 jej rodzin臋, gdyby teraz pojawi艂a si臋 w ich domu, za pewne dosta艂aby nie tylko bur臋, ale i kar臋 cielesn膮. Jej ojciec nie by艂 normalny, o czym on sam zd膮偶y艂 si臋 przekona膰 na w艂asnej sk贸rze. Nigdy nie zapomni dnia w kt贸rym zosta艂 pobity przez niego i jego ukochanego synka, musia艂 trzyma膰 Elen臋 jak najdalej od nich i zadba膰 w ten spos贸b o jej bezpiecze艅stwo, nawet je艣li robi艂 to na sw贸j do艣膰 pokr臋cony i nieobliczalny spos贸b.
OdpowiedzUsu艅- M贸wi艂em ci, jest burza, droga jest nieprzejezdna, musisz przeczeka膰 u mnie, przykro mi – wzruszy艂 bezradnie ramionami, gasz膮c silnik i wysiadaj膮c powoli z samochodu. Brama wjazdowa zosta艂a zamkni臋ta, nie by艂o wi臋c szans na ucieczk臋, przez co nie musia艂 ju偶 jej a偶 tak pilnowa膰 i na si艂臋 trzyma膰 zamkni臋t膮 na fotelu pasa偶era – Dasz rad臋 i艣膰 sama? – otworzy艂 drzwi od jej strony i pochyli艂 si臋 ni偶ej, aby w razie potrzeby mog艂a si臋 na nim wesprze膰. Mia艂 nadziej臋, 偶e nie mia艂a akurat przy sobie jakiego艣 ostrego narz臋dzia i nie sko艅czy w艂a艣nie z poder偶ni臋tym gard艂em. Pokaza艂a mu ju偶 dzi艣 kilka razy, 偶e potrafi by膰 nieobliczalna i powinien przez to pozostawa膰 ca艂y czas w gotowo艣ci. Uprzedzi艂 swoich pracownik贸w, 偶e b臋dzie mia艂 dzisiaj niezapowiedzianego go艣cia, przygotowali wi臋c dla Eleny wszystko, co konieczne, 艂膮cznie z pokojem sypialnym dla niej. Najch臋tniej zamkn膮艂by j膮 w swojej sypialni, ale to jeszcze nie by艂 ten etap, nie wiedzia艂 sam, jak by na to zareagowa艂, a musia艂 by膰 czujny i panowa膰 nad instynktami. To on by艂 mistrzem tej gry, nie m贸g艂 ani na moment straci膰 g艂owy dla pionka.
- Jak za pewne doskonale pami臋tasz, znam zar贸wno twojego brata, jak i rodzic贸w. Da艂em im zna膰, 偶e przez burz臋 musia艂a艣 zosta膰 u mnie, nie panikuj – westchn膮艂, domy艣laj膮c si臋, 偶e jej obawa o powr贸t do domu nie wynika tylko z tego, jak j膮 potraktowa艂. Wiedzia艂a, co j膮 czeka, kiedy zjawi si臋 pod drzwiami o tej porze, min臋艂o, co prawda kilka lat, ale w膮tpi艂, aby cokolwiek si臋 w tej kwestii zmieni艂o. Zawsze zjawia艂a si臋 o czasie, ani minut臋 p贸藕niej, nigdy nie mog艂a zosta膰 u niego na noc, nawet je艣li prosili o to tak偶e jego rodzice, by艂a niczym pies na 艂a艅cuchu, kt贸ry on za wszelk膮 cen臋 chcia艂 w ko艅cu przerwa膰.
- Jeste艣 przemoczona, zmarzni臋ta i g艂odna, mo偶e przestaniesz si臋 ju偶 buntowa膰, we藕miesz ciep艂y prysznic i zjesz ze mn膮 kolacj臋, hm? – uni贸s艂 pytaj膮co brew, opieraj膮c si臋 ramieniem o drzwi od strony pasa偶era. Sporo dzisiaj przesz艂a, a on, nawet je艣li planowa艂 krwaw膮 zemst臋, nie zamierza艂 ca艂kowicie dobi膰 jej na dzie艅 dobry. Je艣li skrzywdzi j膮, kiedy b臋dzie go nienawidzi艂a, nic to nie da, chodzi艂o o co艣 zupe艂nie gorszego, mia艂a upa艣膰 z najwy偶szej wysoko艣ci, a jak na razie znajdowa艂a si臋 co najwy偶ej na g艂upim parterze, za wcze艣nie, aby ca艂kowicie j膮 zgnoi膰.
teraz to jest tw贸j dom s艂onko
Obserwowa艂, jak pr贸buje zrobi膰 kilka krok贸w, koniec ko艅c贸w l膮duj膮c w jego ramionach. Nadal u偶ywa艂a tych samych perfum co wtedy, a jej w艂osy pachnia艂y truskawkowym szamponem. Teraz, kiedy by艂a tak blisko, wydawa艂o mu si臋, 偶e od ich ostatniego spotkania min臋艂o zaledwie kilka tygodni, a nie tyle lat. Wiele si臋 w ich 偶yciu zmieni艂o, przede wszystkim on si臋 zmieni艂 i nigdy ju偶 nie b臋dzie taki, jak wtedy, kiedy pomiatano nim i gnojono go na ka偶dym kroku.
OdpowiedzUsu艅- W takim razie tym bardziej lekarz powinien to obejrze膰 – westchn膮艂, bior膮c j膮 zgrabnym ruchem na r臋ce. Wiedzia艂, 偶e pope艂nia b艂膮d, 偶e ka偶da blisko艣膰 z t膮 kobiet膮 to jak st膮panie po polu minowym, nie mia艂 jednak wyj艣cia, instynkt wzi膮艂 g贸r臋, a dotyk jej sk贸ry sprawia艂, 偶e wybrzuszenie w jego spodniach gwa艂towanie ros艂o. Nie mia艂 problemu z seksem, wiele kobiet przewin臋艂o si臋 ostatnimi czasy przez jego 艂贸偶ko, 偶adna jednak nie by艂a w stanie obudzi膰 w nim takich emocji, jak Elena. Wystarczy艂o, 偶e na niego spojrza艂a, a on ju偶 pragn膮艂 艣ci膮gn膮膰 z niej ubrania i pieprzy膰 si臋 z ni膮 przez ca艂膮 noc.
- My艣lisz, 偶e kto艣 tak 艣wi臋ty, jak tw贸j ojciec, nie ma swojej ceny? Lena, ka偶dy j膮, wierz mi, nie ma na 艣wiecie cz艂owieka, kt贸rego nie mo偶na kupi膰. Tw贸j ojciec jest s艂aby, dzisiaj si臋 o tym przekona艂, nie zrobi krzywdy, 偶e nie wr贸ci艂a艣 do domu na czas – pokr臋ci艂 z za偶enowania g艂ow膮, bo wystarczy艂a niewielka suma pieni臋dzy, aby jej ojciec ta艅czy艂 tak, jak mu zagra. Ostatni rok po艣wi臋ci艂 na to, aby uzale偶ni膰 od siebie finansowo jej rodzin臋, nadszed艂 w ko艅cu moment, aby m贸g艂 to wykorzysta膰. Jedynie jej brat nie mia艂 o niczym poj臋cia, ten w 偶yciu by si臋 na to nie zgodzi艂, ale i na niego zamierza艂 znale藕膰 odpowiednie haki, tak, aby w niczym mu nie przeszkadza艂 i odczepi艂 si臋 od niego i Eleny. Zale偶a艂o mu na ukochanej siostrzyczce, jej upadek, oznacza艂 cierpienie jego, a to idealnie mu pasowa艂o. Ca艂a ta popieprzona rodzinka mia艂a pope艂ni膰 jakie艣 zbiorowe samob贸jstwo po tym, co im zrobi. Zemsta jest s艂odka, a 偶e zwi膮zana z t膮 bezbronn膮 istot膮 w jego ramionach, warta ka偶dej ceny i po艣wi臋ce艅.
- Panie Evans, wszystko gotowe, tak, jak pan prosi艂 – u艣miechn臋艂a si臋 do nich kobieta w 艣rednim wieku, gestem wskazuj膮c w stron臋 drzwi jednej z sypialni – Je艣li b臋dzie pan czego艣 potrzebowa艂, prosz臋 dawa膰 zna膰 – doda艂a i po tym, jak skin臋艂a g艂ow膮 w ich kierunku, odesz艂a w stron臋 kuchni. Skierowa艂 swoje kroki do pokoju, kt贸ry dla niej przygotowano, ostro偶nie k艂ad膮c j膮 na 艣wie偶o przygotowanej po艣cieli. Nigdy wcze艣niej nie przyprowadzi艂 do swojego domu 偶adnej kobiety, kt贸ra nie by艂a cz艂onkiem jego rodziny, nie zdziwi艂by si臋, gdyby w艣r贸d obs艂ugi domu pojawi艂y si臋 jakie艣 szepty i g艂upie domys艂y, nie mia艂 dzisiaj jednak czasu na t艂umaczenia. Najwa偶niejsze, aby zajmowali si臋 ni膮 tak, jak im zaleci艂, mieli wykonywa膰 swoj膮 prac臋, reszta kompletnie go nie obchodzi艂a.
- To pok贸j do twojej dyspozycji, drzwi, kt贸re s膮 po prawej, s膮 z nim po艂膮czone i prowadz膮 do twojej prywatnej 艂azienki. Czeka tam na ciebie szlafrok i sucha pid偶ama, spokojnie, jest nowa, nieu偶ywana przez 偶adn膮 inn膮 kobiet臋 w tym 艂贸偶ku – wyja艣ni艂. Domy艣laj膮c si臋, jak dziwnie mo偶e wygl膮da膰 dla niej ta sytuacja. Mia艂 gdzie艣, czy pomy艣li o tym, 偶e wiele dziewcz膮t l膮dowa艂o w tym miejscu, mia艂o jej by膰 po prostu wygodnie, nawet je艣li wmawia艂 sobie, 偶e Elena zas艂uguje jedynie na zimn膮 prycz臋 w piwnicy w艣r贸d szczur贸w – Lekarz czeka w salonie, daj zna膰, kiedy b臋dziesz gotowa, to przyjdzie tu i zajmie si臋 twoj膮 kostk膮 – doda艂, rozgl膮daj膮c si臋 wok贸艂 i upewniaj膮c, 偶e na pewno wszystko by艂o przygotowane tak, jak zapewnia艂a o tym gosposia i kamerdyner.
czuj si臋 jak u siebie kochanie
Przygotowywa艂 si臋 na ten moment od d艂u偶szego czasu, nie przypuszcza艂 jednak, 偶e nast膮pi tak szybko i niespodziewanie. Przekl臋ty ko艣ci贸艂, 偶e te偶 akurat tam musia艂a si臋 znale藕膰 o nieodpowiednim czasie, nie powinno jej tam by膰, a przede wszystkim nie powinno jej by膰 tutaj. Obserwowa艂 j膮 z daleka, czuj膮c ogromn膮 nienawi艣膰 zar贸wno do niej, jak i ca艂ej jej rodziny, teraz jednak z艂o艣膰 miesza艂a si臋 po偶膮daniem, a to mog艂o go na dobre pogr膮偶y膰. Dlaczego nadal tak na niego dzia艂a艂a? Wystarczy艂 zapach truskawek, a jego penis ju偶 szala艂 w spodniach. 呕adna gra wst臋pna, 偶adne gierki, nic, po prostu ona. To t艂umaczy, dlaczego seks traktowa艂 bardziej jak gr臋, ni偶 przyjemno艣膰, jego organizm potrafi艂 reagowa膰 tak tylko przy Elenie, cho膰 si臋 przed tym broni艂 i stara艂 si臋 o tym nie my艣le膰. Wszed艂 w艣ciek艂y do swojego gabinetu, uchylaj膮c okno na o艣cie偶, aby nieco och艂on膮膰 i z艂apa膰 troch臋 ciep艂ego, wilgotne powietrza. Burza ju偶 si臋 oddali艂a, zostawi艂a za sob膮 jednak przyjemny zapach deszczu, kt贸ry wci膮偶 rz臋si艣cie uderza艂 o parapet. Usiad艂 w fotelu za biurkiem, zerkaj膮c na ekran stoj膮cego na nim laptopa. Kamery by艂y w ca艂ym domu, jej chwilowej sypialni tak偶e. Darowa艂 sobie jedynie 艂azienk臋, uzna艂, 偶e tam ka偶dy zas艂uguje na odrobin臋 prywatno艣ci, zreszt膮, nie zamierza艂 jej tu nigdy sprowadza膰, monitoring stworzony by艂 dla bezpiecze艅stwa, nie specjalnie dla niej, cho膰 dzi艣 wyj膮tkowo si臋 przyda艂. Du偶o dzisiaj przesz艂a, odczuwa艂 przez to satysfakcj臋 pomieszan膮 z 偶alem, cho膰 nie mo偶na by艂o tego nazwa膰 wyrzutami sumienia. Te nie przychodzi艂y do niego od wielu, wielu lat, kto wie, by膰 mo偶e po tym, co przeszed艂, sta艂 si臋 zwyk艂ym psychopat膮, nie zdziwi艂oby go to zbytnio. Za ka偶dym dzia艂aniem w czasach obecnych, zawsze kryje si臋 przesz艂o艣膰 cz艂owieka, a jego nie nale偶a艂a do kolorowych, wr臋cz przeciwnie, 艣wiat go zniszczy艂, a on musia艂 teraz odp艂aci膰 wszystkim pi臋knym za nadobne. Przygl膮da艂 si臋 jej, obserwuj膮c, jak wychodzi z 艂azienki. Zgrabnym ruchem odpi膮艂 pasem i zsun膮艂 ni偶ej spodnie, wsuwaj膮c d艂o艅 do bokserek. Nie mia艂 czasu na zabawy z kimkolwiek innym, musia艂 sobie jak najszybciej ul偶y膰, bo inaczej zaraz j膮 zgwa艂ci i na zawsze przekre艣li sw贸j plan. Pr臋dzej czy p贸藕niej ca艂a b臋dzie nale偶e膰 do niego, nie by艂a jednak na to gotowa i nie tak to mia艂o wygl膮da膰.
OdpowiedzUsu艅- Ogarnij si臋 kurwa Olivier…- mrukn膮艂 sam do siebie, przerywaj膮c masturbacj臋 na d藕wi臋k swojego imienia, jaki pad艂 z jej ust. Niestety, tym razem ona b臋dzie musia艂a si臋 uzbroi膰 w cierpliwo艣膰. Przeszed艂 do 艂azienki, kt贸ra po艂膮czona by艂a z gabinetem, zrzuci艂 z siebie reszt臋 ubra艅 i wszed艂 pod prysznic, pozwalaj膮c, aby zimna woda przywr贸ci艂a nieco jego umys艂 i cia艂o do porz膮dku. Wzi膮艂 szybki, niemal偶e lodowaty prysznic, narzuci艂 na nagie cia艂o wygodny szlafrok i roztrzepa艂 d艂oni膮 mokre, opadaj膮ce na czo艂o w艂osy.
- Musisz wzi膮膰 si臋 w gar艣膰 – powt贸rzy艂 ponownie sam do siebie, wychodz膮c z gabinetu i zje偶d偶aj膮c wind膮 pi臋tro ni偶ej, gdzie mie艣ci艂a si臋 jej tymczasowa sypialnia – Powinny u艂atwi膰 przemieszczanie, ale na wszelki wypadek nie nadwyr臋偶aj tej nogi, Thomas ju偶 zajmie si臋 tym, co do niego nale偶y – rzuci艂, gestem zapraszaj膮c ortoped臋 do 艣rodka i k艂ad膮c obok jej 艂贸偶ka kule – Dotnij j膮 bardziej, ni偶 jest to konieczne, a ci臋 zamorduj臋 – szepn膮艂 mu jeszcze na odchodnym tak, aby nie by艂a w stanie tego us艂ysze膰 i zmierzy艂 go przy okazji lodowatym spojrzeniem. Nie zamierza艂 ich tutaj samych zostawi膰, usiad艂 obok jej 艂贸偶ka, got贸w w ka偶dej chwili zareagowa膰, je艣li nie spodoba mu si臋 metoda pracy lekarza.
co ty ze mn膮 robisz kobieto
Za ka偶dym razem, kiedy jego d艂onie dotyka艂y sk贸ry na jej kostce, mia艂 ochot臋 poderwa膰 si臋 z miejsca i rzuci膰 nim o 艣cian臋, kontrolowa艂 si臋 jednak na tyle, aby sko艅czy艂o si臋 jedynie na zaci艣ni臋tych za plecami pi臋艣ciach i planach zamordowania Thomasa w g艂owie. Ucieszy艂 si臋 na wie艣膰, 偶e nie dosz艂o do 偶adnego z艂amania, nie u艣miecha艂a mu si臋 偶adna wycieczka do szpitala, zw艂aszcza, 偶e stamt膮d 艂atwo mog艂a uciec, a ju偶 pokaza艂a, do czego jest zdolna.
OdpowiedzUsu艅- Diagnoza postanowiona. To wszystko na dzi艣, reszt膮 zajmie si臋 Margaret – rzuci艂 oschle w kierunku Thomasa, odprowadzaj膮c go wzrokiem do drzwi. Min膮艂 si臋 w nich z piel臋gniark膮, kt贸r膮 mia艂a za艂o偶y膰 Elenie opask臋 uciskow膮 i przy艂o偶y膰 l贸d, aby noga szybciej wr贸ci艂a do swoich naturalnych rozmiar贸w.
- Dzisiaj lepiej niech pani pozostanie ju偶 w takiej pozycji – za艂o偶y艂a jej opatrunek na kostk臋 i u艂o偶y艂a nog臋 na poduszce tak, aby znajdowa艂a si臋 nieco wy偶ej – Jutro zobaczymy, czy konieczne b臋d膮 zastrzyki przeciwzakrzepowe, czy obejdzie si臋 bez igie艂 – doda艂a z serdecznym u艣miechem, poprawiaj膮c tak偶e poduszk臋, kt贸ra znajdowa艂a si臋 pod jej plecami, zapewniaj膮c tym samym wygodniejsz膮 pozycj臋. Spojrza艂a w kierunku Oliviera, upewniaj膮c si臋, 偶e mo偶e odej艣膰 i po tym, jak skin臋艂a serdecznie g艂ow膮 w kierunku Eleny, min臋艂a si臋 w drzwiach z kamerdynerem.
- Kolacja dla pani. Pan Evans uprzedzi艂, 偶e nie da rady pani zje艣膰 dzisiaj w jadalni, kuchnia przygotowa艂a dla pani pancake z owocami i syropem klonowym, je艣li b臋dzie pani jednak mia艂a ochot臋 na bardziej wyszukane dania, prosz臋 da膰 nam zna膰 – u艣miechn膮艂 si臋, stawiaj膮c przed ni膮 tack臋 zastawion膮 jedzeniem. Specjalnie wybra艂 to danie, nale艣niki by艂y ich ostatnim wsp贸lnym posi艂kiem, cho膰 za pewne nijak tego nie pami臋ta艂a. Zabra艂 j膮 na randk臋 do lokalnej knajpy w kt贸rej serwowali je razem z szejkami waniliowymi, dok艂adnie tak, jak dzisiaj otrzyma艂a. Dorabia艂 wtedy weekendami w kinie, aby jak przysta艂o na d偶entelmena, nigdy nie pozwoli膰 jej za siebie zap艂aci膰.
- Burza usta艂a, ale ga艂臋zie w lesie b臋d膮 usuwa膰 pewnie przez ca艂膮 noc. Prze艣pij si臋 tutaj, rano mo偶esz wraca膰 do siebie, kierowca ci臋 odwiezie do domu – rzuci艂 oschle, kiedy zostali w pomieszczeniu sami. My艣la艂, 偶e przetrzyma j膮 tutaj d艂u偶ej, cho膰by kilka dni, ale nie by艂 na to jeszcze gotowy, o czym bole艣nie przekona艂 si臋 przed chwil膮 na g贸rze. Musia艂 rzuci膰 si臋 w weekendowy wir imprez i przypadkowych, napalonych na niego kobiet, aby jako艣 to wszystko odreagowa膰 i odgoni膰 my艣li od siedz膮cej przed nim blondynki, kt贸ra jak zwykle m膮ci艂a mu w g艂owie i zaburza艂a wszystko, zupe艂nie tak, jakby te ostatnie kilka lat w og贸le nie mia艂o miejsca.
jednak koniec zabawy
Nie tak mia艂 si臋 potoczy膰 ten wiecz贸r, sam nie wiedzia艂, czy targa nim bardziej w艣ciek艂o艣膰, podniecenie, czy troska, kt贸r膮 t艂umi艂 w sobie od lat, a teraz pojawi艂a si臋 w najmniej oczekiwanym momencie. Nie powinien wraca膰 do przesz艂o艣ci, pomys艂 z truskawkowym szamponem i g艂upimi nale艣nikami by艂 idiotyczny, zaczyna艂 偶a艂owa膰, 偶e w og贸le w to brn膮艂, zamiast zostawi膰 j膮 tutaj sam膮 i zadba膰 o to, aby kierowca wywi贸z艂 j膮 jak najdalej od niego ju偶 z samego rana.
OdpowiedzUsu艅- Mili ludzie, to s艂abi ludzie, nie warto by艂o w takim razie po艣wi臋ca膰 mu cho膰 chwili swojego wolnego czasu – odpowiedzia艂 po chwili namys艂u, podchodz膮c do niej bli偶ej i przysuwaj膮c tac臋 jeszcze bardziej w jej stron臋 – Jedz, nie mo偶na bra膰 lek贸w na pusty 偶o艂膮dek, a ty od kilku godzin nic nie jad艂a艣 – doda艂, niczym mama, kt贸ra troszczy si臋 o dobro swojego dziecka. Stara艂 si臋 jak m贸g艂, aby by膰 wobec niej kompletnie zimny i oboj臋tny, ale nie potrafi艂, przynajmniej nie dzi艣. Wierzy艂, 偶e do rana doprowadzi si臋 jako艣 do porz膮dku, teraz jednak g贸r臋 wzi臋艂y jego s艂abo艣ci, pokazuj膮c mu, 偶e musi jeszcze bardziej piel臋gnowa膰 w sobie ch臋膰 zemsty, bo ta jednak nie przys艂oni艂a wszystkich uczu膰, tak, jak to sobie od pocz膮tku zaplanowa艂.
- Nie pozwalaj sobie na zbyt wiele – mrukn膮艂, strzepuj膮c z klatki piersiowej bor贸wk臋 – Nie by艂a艣 warta ani jednej wiadomo艣ci. Jedyne, czego 偶a艂uj臋 to to, 偶e nie zd膮偶y艂em ci臋 przed wyjazdem na studia przelecie膰 – wzruszy艂 bezradnie ramionami, wlepiaj膮c w ni膮 ch艂odne spojrzenie. Nie chcia艂, 偶eby p艂aka艂a, ale nie m贸g艂 do niej podej艣膰 i otrze膰 jej 艂ez, to nie by艂 Olivier, kt贸rym si臋 sta艂, a nijak nie zamierza艂 by膰 zn贸w tym, kt贸ry jej ulegnie i spieprzy sobie przez to 偶ycie. To ona mia艂a cierpie膰, nie on, jej p艂acz powinien go cieszy膰, dlaczego do cholery tak nie by艂o? Nie s膮dzi艂, aby odzywa艂y si臋 w nim jakiekolwiek uczucia, te ju偶 dawno wy艂膮czy艂 i nigdy nie mia艂y nadej艣膰, tli艂o si臋 w nim jednak co艣 dziwnego, co艣, czego nie do艣wiadczy艂 od dobrych kilku lat i nie s膮dzi艂, aby to na ten moment by艂o dobre.
- Mia艂a艣 pecha, 偶e pojawi艂em si臋 kiedy艣 na twojej drodze, mo偶esz zapomnie膰 o spokojnym 偶yciu, kt贸re dot膮d wiod艂a艣. Tak jak m贸wi艂em, wiele si臋 zmieni, o ile nie wszystko. Czy jeste艣 na to gotowa, czy nie, nie b臋dziesz ju偶 po wyj艣ciu st膮d t膮 sam膮 Elen膮, przykro mi. Nie, w艂a艣ciwie to nie, nijak nie jest mi przykro – za艣mia艂 si臋 z poczuciem triumfu, mierzwi膮c przy tym d艂oni膮 w艂osy, aby unikn膮膰 kolejnych kropel wody, jakie spad艂yby z nich na pod艂og臋.
raz dwa trzy, Oli jednak jest z艂y
Nie doceni艂 jej i zaczyna艂 偶a艂owa膰, 偶e w og贸le j膮 tutaj przywi贸z艂. Najch臋tniej udusi艂by j膮 go艂ymi r臋koma, ale wiedzia艂, 偶e to jeszcze nie czas i miejsce, nawet je艣li cholernie go irytowa艂a. Dlaczego igra艂a z ogniem? Co chcia艂a osi膮gn膮膰? Je艣li bada艂a jego granic臋, to by艂a ju偶 na skraju bardzo cienkiej linii, kt贸rej przekroczenie mog艂o okaza膰 si臋 dla niej 艣miertelne.
OdpowiedzUsu艅- Oczywi艣cie, 偶e b臋dziesz jad艂a – po tym, jak wsta艂a, podszed艂 do niej i pchn膮艂 j膮 na 艂贸偶ko, wykorzystuj膮c fakt, 偶e nie mo偶e utrzyma膰 dobrze r贸wnowagi. Buzowa艂y w nim emocje, kt贸rych nie m贸g艂 kontrolowa膰, chcia艂 by膰 dla niej mi艂y, ba, pom贸g艂 jej, a ona zamiast by膰 wdzi臋czna, robi艂a mu na z艂o艣膰, nie tak powinno to wygl膮da膰. My艣la艂, 偶e ju偶 wystarczaj膮co j膮 dzisiaj z艂ama艂 i nastraszy艂, najwyra藕niej jednak kompletnie postrada艂a zmys艂y i przesta艂o jej zale偶e膰 na w艂asnym 偶yciu.
- Co mnie powstrzymuje? Ty – doda艂, trzymaj膮c r臋k臋 na jej ramieniu, aby drug膮, woln膮, m贸c nabra膰 na widelec kawa艂ek nale艣nika z owocami – Dawniej by艂a艣 atrakcyjna, teraz nijak mnie nie poci膮gasz. Kilka lat temu mog艂em liczy膰 tylko na dziewczyny twojego pokroju, margines spo艂eczny, teraz mog臋 mie膰 ka偶d膮, wi臋c ty kompletnie mnie nie interesujesz – warkn膮艂, na si艂臋 wpychaj膮c jej widelec do ust. Mia艂 gdzie艣, czy si臋 zakrztusi, ugryzie sobie j臋zyk, czy b臋dzie pr贸bowa艂a wyplu膰 jedzenie, to on tutaj rz膮dzi艂 i zamierza艂 jej to udowodni膰. By艂a w b艂臋dzie, 艂udz膮c si臋, 偶e mo偶e cho膰 przez moment rozdawa膰 karty w tej grze. Nienawidzi艂 jej, tak samo, jak ca艂膮 jej popieprzon膮 rodzink臋, b臋dzie musia艂 si臋 na nich jeszcze bardziej odegra膰 i zniszczy膰 szybciej, ni偶 planowa艂.
- To nie ty jeste艣 tutaj od zadawania pyta艅, tylko ja. Je艣li jeszcze raz odwiniesz jaki艣 numer, zabij臋 ciebie i ca艂膮 twoj膮 popierdolon膮 rodzin臋. Nie, nie rodzink臋, ca艂膮 twoj膮 jeban膮 parafi臋, 偶eby艣 mia艂a jak najwi臋cej ludzi na sumieniu i sma偶y艂a si臋 w piekle, kt贸rego podobno ludzie twojego pokroju bardzo si臋 obawiaj膮 – doda艂, czuj膮c narastaj膮c膮 w nim w艣ciek艂o艣膰. Nie by艂 s艂aby, nie ulega艂 nikomu, zw艂aszcza jej, musia艂 jej to uwodni膰 i na dobre sprowadzi膰 j膮 na ziemi臋. Przez moment da艂 si臋 ponie艣膰 s艂abo艣ci, by艂 dla niej mi艂y, czuj膮c przy niej przyjemne podniecenie, teraz jednak to wszystko usta艂o, a jedyne, co mia艂 w g艂owie, to obrzydzenie i ch臋膰 zemsty. Najwy偶ej b臋dzie zmuszony dokona膰 jej wcze艣niej, ni偶 to sobie zaplanowa艂, trudno, chrzani膰 j膮.
- Jeszcze raz wystawisz moj膮 cierpliwo艣膰 na pr贸b臋, a nast臋pne, co b臋dziesz ogl膮da膰, to nie p艂on膮cy ko艣ci贸艂, a tw贸j jebany dom z rodzink膮 i kundlem w 艣rodku – poci膮gn膮艂 j膮 za w艂osy do ty艂u, tak, aby j膮 to zabola艂o i aby w ko艅cu przekona艂a si臋, 偶e nijak nie 偶artowa艂.
a mog艂o by膰 tak pi臋knie, nie zadzieraj z nami
Z jednej strony chcia艂, aby pokaza艂a mu, na co j膮 sta膰, a z drugiej cholernie dra偶ni艂o go niepos艂usze艅stwo. My艣la艂, 偶e ju偶 wystarczaj膮co mocno udowodni艂 jej, 偶e nie ma co z nim zadziera膰 i 偶e to, co m贸wi, jest prawd膮, a nie jak膮艣 dziecinn膮 gr膮. Nie 偶ywi艂 do niej 偶adnych pozytywnych uczu膰, nie przychodzi艂o mu z trudem zn臋canie si臋 nad ni膮, a je艣li mia艂a cho膰 troch臋 instynktu samozachowawczego, powinna odpu艣ci膰 i sta膰 si臋 mu ca艂kowicie pos艂uszna.
OdpowiedzUsu艅- Nie mo偶na by艂o tak od razu? – westchn膮艂, puszczaj膮c jej w艂osy i g艂adz膮c j膮 delikatnie po g艂owie, niczym ma艂e dziecko, kt贸re zas艂u偶y艂o sobie na pochwa艂臋 – Zjedz, nie chcesz chyba zn贸w mnie zdenerwowa膰, prawda? – uni贸s艂 pytaj膮co brew, podsuwaj膮c bli偶ej niej tack臋 z jedzeniem. Odsun膮艂 si臋 kilka krok贸w w ty艂, aby zn贸w zaj膮c miejsce na krze艣le w rogu. Przebywanie zbyt blisko niej budzi艂o emocje, kt贸re t艂umi艂 w sobie od lat, musia艂 trzyma膰 dystans i liczy艂, 偶e to koniec buntu z jej strony. Potrafi艂a 艣wietnie podporz膮dkowa膰 si臋 swojej rodzinie, skoro oni j膮 z艂amali, on tak偶e sobie z tym poradzi, zw艂aszcza, 偶e ju偶 teraz wygl膮da艂a 偶a艂o艣nie.
- Przeprosiny przyj臋te, nie r贸b tego wi臋cej, nie zamierzam ci臋 jeszcze zabija膰, to dopiero pocz膮tek – mrukn膮艂, kr臋c膮c przy tym zrezygnowany g艂ow膮. Z jednej strony jej nienawidzi艂, a z drugiej nie m贸g艂 powstrzyma膰 przyspieszonego oddechu i szalej膮cego w piersi serca, kiedy czu艂 dotyk jej sk贸ry i zapach jej perfum. Zastanawia艂 si臋, jak by si臋 to wszystko potoczy艂o, gdyby wtedy si臋 na niego nie wypi臋艂a, gdyby nie mia艂a go gdzie艣 i nie kaza艂a mu spierdala膰 ze swojego 偶ycia. Szala艂 za ni膮, by艂 got贸w odda膰 dla niej 偶ycie, totalnie straci艂 dla niej kiedy艣 g艂ow臋, je艣li ich zwi膮zek przytrafi艂by si臋 teraz, a nie w tamtym czasie, da艂by jej wszystko, czego mog艂a tylko zapragn膮膰, przy okazji utrzymuj膮c j膮 jak najdalej od kontakt贸w z toksyczn膮 rodzin膮. Nawet teraz, kiedy by艂 na ni膮 cholernie w艣ciek艂y, zadba艂 o to, aby jej ojciec nie skrzywdzi艂 jej, kiedy ta wr贸ci do domu, o ile w og贸le wr贸ci do domu. Nie chcia艂, 偶eby dalej tkwi艂a w tym bagnie, nawet je艣li tutaj czeka艂o j膮 by膰 mo偶e jeszcze wi臋ksze piek艂o. W przeciwie艅stwie do jej brata i ojca, nigdy by jej nie uderzy艂, nawet je艣li budzi艂a w nim obrzydzenie, szanowa艂 kobiety i nie sprawia艂o mu rado艣ci zn臋canie si臋 fizyczne nad s艂abszymi. Sam pad艂 kiedy艣 ofiar膮 silniejszych i wiedzia艂, 偶e nie t臋dy droga, 艂atwo mo偶na zniszczy膰 komu艣 偶ycie i rozpieprzy膰 psychik臋 na zawsze.
- Zosta艅 w 艂贸偶ku i nadwyr臋偶aj nogi, jest tylko st艂uczona, ale je艣li przestaniesz na ni膮 uwa偶a膰, pog艂臋bisz uraz. Gregor jest w pobli偶u, wo艂aj go, gdyby艣 czego艣 potrzebowa艂a – doda艂, cho膰 nie spieszno by艂o mu si臋 zebra膰 do wyj艣cia i mimo wszystko nadal nie ruszy艂 si臋 z krzes艂a, wpatruj膮c si臋 w ni膮 badawczo i zastanawiaj膮c, co jeszcze mo偶e jej przyj艣膰 do g艂owy i jakim cudem potrafi艂a by膰 dzisiaj a偶 tak waleczna.
grzeczna dziewczynka
Chcia艂 ochroni膰 j膮 przed ojcem i bratem, a robi艂 dok艂adnie to samo, co oni. Wmawia艂 sobie, 偶e w艂a艣nie na to zas艂u偶y艂a, wykorzysta艂a go i potraktowa艂a jak oni, niczym 艣miecia, a mimo to nie potrafi艂 do ko艅ca by膰 wobec niej ca艂kowicie bezwzgl臋dny. Przebywaj膮c obok niej odczuwa艂 emocje, kt贸re nie targa艂y nim ju偶 od bardzo dawna, mi艂o艣膰 pomieszana z nienawi艣ci膮, z艂o艣膰 po艂膮czona z po偶膮daniem, pragnienie zemsty, przeplatane z pragnieniem wsp贸lnego szcz臋艣cia. Cz臋sto zastanawia艂 si臋, jak wygl膮da艂aby ich przysz艂o艣膰, gdyby go wtedy tak nie potraktowa艂a, gdyby go obroni艂a i stan臋艂a po jego stronie, mia艂a okazj臋, aby zbudowa膰 z nim co艣 pi臋knego, tymczasem wszystko okaza艂o si臋 pieprzon膮 fikcj膮 i uk艂adem, kt贸ry chcia艂 wykorzysta膰 dla pieni臋dzy i kradzie偶y projektu jej brat. Nie przewidzieli, 偶e b臋dzie od nich sprytniejszy, 偶e to on, a nie tamten idiota osi膮gnie sukces, mog艂a stan膮膰 po jego stronie, teraz zosta艂o jej jedynie bycie tak 偶a艂osn膮, jak tej nocy, kiedy zupe艂nie zale偶na od niego, le偶a艂a w 艂贸偶ku w jego rezydencji.
OdpowiedzUsu艅- Ty nie, ale mo偶e ja tak, nie s膮dzisz? – uni贸s艂 pytaj膮co brew, podchodz膮co do niej bli偶ej. Pog艂adzi艂 d艂oni膮 jej delikatnie w艂osy, pochylaj膮c si臋 nad ni膮, aby poczu膰 ich zapach. Przejecha艂 koniuszkiem nosa po jej szyi, ws艂uchuj膮c si臋 przy okazji w jej przyspieszony puls – Pope艂ni艂a艣 b艂膮d, 偶e jednak st膮d nie uciek艂a艣 Eleno – doda艂, przeje偶d偶aj膮c palcem wskazuj膮cym po jej wyra藕nie zarysowanym obojczyku. Chcia艂 j膮, tu i teraz, czu艂, jak penis bole艣nie uwiera go w jeansach, mimo, 偶e jeszcze nie tak dawno zrobi艂 sobie na g贸rze dobrze, aby nieco uspokoi膰 pop臋d. No c贸偶, by艂a zbyt blisko i wszystko, co robi艂, posz艂o i tak na marne. Wiedzia艂, 偶e te偶 go pragnie, 偶e za nim t臋skni, ale je艣li dobra艂by si臋 do niej na si艂臋 dzisiaj, uzna艂aby to za gwa艂t, a on m贸g艂by mie膰 p贸藕niej problemy. Nie by艂 tym typem faceta, chcia艂 zemsty, ale nie w ten spos贸b, nie odzieraj膮c j膮 z godno艣ci w kontek艣cie seksualnym, raczej innym, bardziej dobitnym i 偶a艂osnym, jak przymusowe jedzenie czy ca艂kowita zale偶no艣膰 od niego.
- Mog艂a艣 mie膰 wszystko, czego tylko zapragniesz. Ca艂y 艣wiat by艂by u twoich st贸p, szala艂em za tob膮, a ty… -westchn膮艂, owijaj膮c sobie kosmyk jej w艂os贸w wok贸艂 palca – Chcia艂em obroni膰 ci臋 przed ojcem i bratem, wiem, co ci robili. Chcia艂em, 偶eby艣 czu艂a si臋 bezpieczna i wiedzia艂a, 偶e cho膰by ca艂y 艣wiat by艂 przeciwko nam, poradzimy sobie z tym. Wszystko zjeba艂a艣…- doda艂, mierz膮c j膮 w艣ciek艂ym wzrokiem i odsuwaj膮c si臋 od jej 艂贸偶ka. Wystarczaj膮co si臋 na kr臋ci艂, kilka minut d艂u偶ej i na pewno by si臋 na ni膮 rzuci艂. To nie by艂 ten moment, jeszcze nie, musia艂a sama tego chcie膰, aby p贸藕niej mog艂o zabole膰 jeszcze bardziej. Gwa艂t by艂 mniej bolesnym do艣wiadczeniem ni偶 odrzucenie, nie ma nic gorszego, ni偶 porzucenie drugiego cz艂owieka niczym niechcianej zabawki, a w艂a艣nie to dla niej planowa艂. Nawet je艣li teraz udawa艂a, 偶e go nienawidzi, kocha艂a go, wiedzia艂 to, a kiedy pokocha tak, 偶e ca艂kowicie straci dla niego g艂ow臋, rozpierdoli jej serce i umys艂 w drobny mak. Dok艂adnie tak, jak ona i jej rodzina zniszczyli kiedy艣 jego.
nawet nie wiesz, co Ci臋 czeka
[Sorry, kocham o艣miornice ._. W og贸le kocham zwierz膮tka i 偶yj膮tka… z kilkoma wyj膮tkami. W ka偶dym razie – ciesz臋 si臋 ogromnie, 偶e Jane przypad艂a Ci do gustu, no i can't wait! <3]
OdpowiedzUsu艅Janka
Nawet je艣li to ukrywa艂a, wiedzia艂, do czego s膮 zdolni i tak偶e mi臋dzy innymi to sprawi艂o, 偶e tak bardzo pragn膮艂 si臋 na nich zem艣ci膰. Nie lubi艂 ludzi, kt贸rzy zn臋cali si臋 nad s艂abszymi, wykorzystuj膮c przy tym swoj膮 pozycj臋 i przewag臋. Ka偶dy z tych durnych osi艂k贸w, kt贸rzy niszczyli jego psychik臋 w liceum po偶a艂uje za swoje, ale te sprawy musia艂y poczeka膰, rodzina Eleny mia艂a pierwsze艅stwo.
OdpowiedzUsu艅- My艣lisz, 偶e by艂em a偶 takim debilem? Naprawd臋 s膮dzisz, 偶e tego nie zauwa偶y艂em? – westchn膮艂, kr臋c膮c przy tym zrezygnowany g艂ow膮. Nawet je艣li nigdy do niczego si臋 nie przyznawa艂a, by艂 z ni膮 na tyle blisko, aby jasno odczytywa膰 sygna艂y, nie m贸wi膮c ju偶 o 艣ladach, kt贸re zdarza艂y si臋 na jej ciele. Nie rozumia艂, jakim cudem kto艣, kto deklaruje, 偶e mi艂o艣膰 do bli藕niego jest dla niego najwa偶niejsza, stosuje jednocze艣nie kary cielesne wobec swojego bezbronnego dziecka. Nie wiedzia艂, czy nadal si臋 mu tu zdarza艂o, ale nie zdziwi艂by si臋, gdyby zdarza艂o mu si臋 spoliczkowa膰 c贸rk臋, kiedy ta pojawi艂a si臋 w domu nie wtedy, kiedy powinna, nawet nie z jej winy.
- Tw贸j ojciec i brat zas艂uguj膮 na wszystko, co najgorsze. Temu drugiemu odebra艂em ju偶 co mog艂em, ale jedyna s艂uszna kara dla twojego ojca to 艣mier膰, jest z艂ym cz艂owiekiem, nie ma dla takich miejsca na ziemi – doda艂, 艣ci膮gaj膮c przy tym pi臋艣膰 ze z艂o艣ci. Elena tak偶e nie by艂a 艣wi臋ta, wiedzia艂, 偶e to mi臋dzy innymi przez ni膮 zosta艂 pobity, nie potrafi艂 jednak nienawidzi膰 jej a偶 tak bardzo, jak tamtej dw贸jki. 艁膮czy艂o go z ni膮 ca艂kiem niedawno do艣膰 silna wie藕膰, nawet je艣li pr贸bowa艂, nie by艂 w stanie ca艂kowicie wymaza膰 z pami臋ci wszystkich chwil, kt贸re sp臋dzili potajemnie si臋 spotykaj膮c.
- Nie jestem takim jak oni, nie zamierzam skrzywdzi膰 ci臋 fizycznie, nigdy nie uderzy艂bym kobiety, nie tak wychowali mnie moi rodzice – wyja艣ni艂, obserwuj膮c dalsze przera偶enie w jej oczach. Nie do tego d膮偶y艂, nie powinien by艂 jej dotyka膰, a ju偶 na pewno nie poci膮gn膮膰 za w艂osy tak, 偶e poczu艂a b贸l. Nie by艂 taki, nie wiedzia艂, co si臋 z nim dzieje, najwyra藕niej ostanie lata kompletnie wypru艂y go z ludzkich odruch贸w. Mogli go wtedy nie skrzywdzi膰, traktowa膰 jak r贸wnego im, stworzyli potwora, kt贸ry wr贸ci z czasem po ka偶dego, kto sprawi艂, 偶e jako dzieciak cierpia艂 i p艂aka艂 w swojej sypialni w samotno艣ci.
- Nie, nie masz jak, masz racj臋. Ten dom to twierdza, kt贸ra jest lepiej strze偶ona ni偶 dom prezydenta. Je艣li jednak uznasz po porannym 艣niadaniu, 偶e ci si臋 tutaj nie podoba i chcesz wr贸ci膰 do domu, nie b臋d臋 stawa艂 ci na przeszkodzie – rzuci艂, utrzymuj膮c z ni膮 kontakt wzrokowy, aby mia艂a pewno艣膰, 偶e m贸wi prawd臋 i nie rzuca s艂贸w na wiatr. Wyci膮gn膮艂 z kieszeni telefon, aby wys艂a膰 kilka wiadomo艣ci do kole偶anek, musia艂 艣ci膮gn膮膰 tu kogo艣, kto roz艂aduje napi臋cie w jego spodniach, zanim rzuci si臋 na Elen臋. W膮tpi艂, 偶e ktokolwiek opr贸cz niej b臋dzie w stanie go zaspokoi膰, musia艂 si臋 jednak wy偶y膰, aby skupi膰 my艣li na czym艣 innym, ni偶 widocznej pod spodniami erekcji.
- Sama doskonale znasz odpowied藕 na to pytanie – wzruszy艂 bezradnie ramionami, kiedy zapyta艂a o to, dlaczego tak bardzo ni膮 gardzi艂. Dziwne, 偶e w og贸le mia艂a czelno艣膰 o to pyta膰, jakby czu艂a si臋 totalnie bezkarna po tym, co mu zrobi艂a i do czego przyczyni艂a si臋 te kilka lat temu.
taki jestem kurwa troskliwy, doce艅 to
Dalsza rozmowa z ni膮 nie mia艂a sensu. Tym bardziej, 偶e im d艂u偶ej przebywa艂 w jej towarzystwie, tym trudniej by艂o mu si臋 powstrzyma膰, aby si臋 na ni膮 nie rzuci膰 i nie odebra膰 w ko艅cu tego, o czym marzy艂 przez wiele lat. Nie obchodzi艂o go, czy za艣nie, czy b臋dzie co艣 kombinowa膰, uraz nogi i nieznajomo艣膰 okolicy dzia艂a艂y na jej niekorzy艣膰, w膮tpi艂 wi臋c, aby zechcia艂a gdzie艣 uciec. Nie zamierza艂 ponownie robi膰 samu sobie dobrze, 艣ci膮gn膮艂 kogo trzeba, sp臋dzaj膮c mi艂o czas w towarzystwie kilku kole偶anek. Musia艂 mie膰 naprawd臋 kiepski dzie艅, bo jednej z nich pozwoli艂 zosta膰 nawet na noc, usilnie wyobra偶aj膮c sobie, 偶e to Elena, nie Sophia budzi si臋 obok niego o poranku. Zerwa艂 si臋 wcze艣niej z 艂贸偶ka i poszed艂 pobiega膰, aby otrze藕wi膰 nieco umys艂. Jego my艣li musia艂y wr贸ci膰 na w艂a艣ciwy tor, a ten dotyczy艂 zemsty na Elenie i ca艂ej jej rodzinie. Niewa偶ne, 偶e dawniej j膮 kocha艂, teraz jej nienawidzi艂 nawet je艣li jego cia艂o twierdzi艂o inaczej i wci膮偶 reagowa艂o na ni膮 w taki sam spos贸b jak w czasach liceum. Zostawi艂 Sophi臋 w 艂贸偶ku, nie dbaj膮c o to, co ze sob膮 zrobi. Zna艂a ten uk艂ad i musia艂a liczy膰 si臋 z tym, 偶e chodzi艂o tylko o szybki seks, nic wi臋cej.
OdpowiedzUsu艅- A ty? – odbi艂a pi艂eczk臋, zadaj膮c jej to samo pytanie. Zmierzy艂a j膮 z g贸ry na d贸艂 wzrokiem, 艣miej膮c si臋 przy tym pod nosem – Nie wygl膮dasz jak kto艣, kto m贸g艂by pozostawa膰 w zainteresowaniu Oliviera, jeste艣 jak膮艣 now膮 sprz膮taczk膮? Partnerk膮 na pewno nie, bo nie by艂o ci臋 wczoraj z nasz膮 tr贸jk膮 na g贸rze – unios艂a pytaj膮co brew, przy okazji poprawiaj膮c szmink臋 na ustach. Wiedzia艂a, 偶e sama nie ma na co liczy膰 u Oliego, nie podejrzewa艂a go jednak o to, aby m贸g艂 mie膰 jakikolwiek zwi膮zek z stoj膮c膮 przed ni膮 w艂a艣nie dziewczyn膮. 艁udzi艂a si臋, 偶e by膰 mo偶e kiedy艣 przestanie by膰 zabawk膮 w jego r臋kach, ale dop贸ki op艂aca艂 jej studia, nie mia艂a nic przeciwko, aby co jaki艣 czas j膮 wykorzysta艂. Zw艂aszcza, 偶e uwielbia艂a seks, a on by艂 cholernie przystojny i niejedna odda艂aby wszystko, aby cho膰 j膮 dotkn膮艂.
- Cze艣膰! – u艣miechn臋艂a si臋 promiennie, obejmuj膮c Oliviera, kt贸ry wszed艂 w艂a艣nie do domu, wyci膮gaj膮c z uszu bezprzewodowe s艂uchawki – 艢niadanie? – doda艂a, odsuwaj膮c si臋 od niego i gestem wskazuj膮c na jadalni臋, gdzie krz膮ta艂y si臋 ju偶 od kilkunastu minut gosposie. Normalnie kaza艂by jej spierdala膰, ale zamierza艂a wykorzysta膰 fakt, 偶e jest tutaj kto艣 jeszcze i by膰 mo偶e to ona sprawi艂a, 偶e tej nocy by艂 wyj膮tkowo ostry w 艂贸偶ku.
- Nie jestem g艂odny. A ty, co tutaj jeszcze robisz? M贸wi艂em ci, nikt nie trzyma ci臋 tutaj na si艂臋 – mrukn膮艂, mierz膮c Elen臋 lodowatym spojrzeniem. Zanim zd膮偶y艂 wr贸ci膰 do domu, rozpada艂o si臋 na dobre, przeczesa艂 wi臋c d艂oni膮 mokre w艂osy i 艣ci膮gn膮艂 przemoczon膮 koszulk臋. Nie chcia艂 jej tutaj i musia艂 si臋 jej pozby膰, na szcz臋艣cie Sophia by艂a nadal w pobli偶u, gotowa zrobi膰 wszystko, czego sobie tylko za偶yczy. Czasem mia艂 wyrzuty sumienia, 偶e tak j膮 wykorzystywa艂 i wy偶ywa艂 si臋 na niej podczas seksu, ale skoro jej si臋 to podoba艂o, korzy艣膰 by艂a obop贸lna i nie musia艂 mie膰 wyrzut贸w sumienia.
poka偶 jak jeste艣 zazdrosna kotku
U艣miechn膮艂 si臋 pod nosem, widz膮c, jak go obserwuje. W liceum by艂 ma艂ym grubaskiem, nie tak zapami臋ta艂a jego cia艂o, mia艂 wi臋c teraz satysfakcj臋, 偶e mog艂a by膰 naocznym 艣wiadkiem efekt贸w lat 膰wicze艅 i godzin sp臋dzanych na si艂owni. Mia艂 wra偶enie, 偶e w jej spojrzeniu co艣 si臋 zmieni艂o. Zazdro艣膰? Po偶膮danie? Nie do ko艅ca by艂 pewien, co teraz odczuwa艂a, ale najwyra藕niej obecno艣膰 Samanty jej uspokoi艂a, wr臋cz przeciwnie. Powinna si臋 cieszy膰, 偶e daje jej spok贸j i skupi艂 si臋 na innej, a mimo to zachowywa艂a si臋 tak, jakby jej na nim zale偶a艂o. C贸偶, jeszcze kilka lat temu by艂by w stanie w to uwierzy膰, teraz by艂a to za pewne kolejna z jej gierek. Nie by艂a takim niewini膮tkiem, na jakie wygl膮da, o czym sam bole艣nie przekona艂 si臋 kilka lat temu na w艂asnej sk贸rze.
OdpowiedzUsu艅- Nie jestem g艂odny, mam ochot臋 na inne 艣niadanie – u艣miechn膮艂 si臋, przyci膮gaj膮c do siebie przyjaci贸艂k臋 i bez 偶adnych skrupu艂贸w wsuwaj膮c d艂o艅 do jej majtek – My艣la艂em, 偶e poranne bieganie wystarczy, jednak nie, jednak ewidentnie musz臋 inaczej roz艂adowa膰 nadmiar energii – wyszczerzy艂 si臋 w g艂upkowatym u艣miechu, sk艂adaj膮c na jej ustach nami臋tny poca艂unek. Przez ca艂y czas b艂膮dzi艂 d艂oni膮 w jej majtkach, odwracaj膮c g艂ow臋 w kierunku Eleny i to z ni膮, nie z przyssan膮 do niego dziewczyn膮, utrzymuj膮c kontakt wzrokowy – Nie wiem, nie pami臋tam co wczoraj m贸wi艂em, tamte rozmowy nie by艂y dla mnie w 偶aden spos贸b istotne – wzruszy艂 ramionami, a ca艂uj膮ca go po karku Sam, 艣ci膮gn臋艂a jego spodnie i zsun臋艂a w d贸艂 jego bokserki. Seks na oczach innych nigdy go nie kr臋ci艂, ale tym razem chodzi艂o o Elen臋. Chcia艂, 偶eby to widzia艂a, aby wiedzia艂a co traci i jak beznadziejne jest jej 偶ycie za spraw膮 jej durnej religii i przekona艅, kt贸re wpaja jej popieprzona rodzina. Poza tym mia艂 nadziej臋, 偶e jeszcze bardziej rozbudzi w niej zazdro艣膰, nie wierzy艂, 偶e go kocha艂a, nie po tym, co mu zrobi艂a, ale kto wie, by膰 mo偶e b臋dzie go pragn膮膰 tak, 偶e sama zacznie b艂aga膰 o to, aby w ko艅cu j膮 rozdziewiczy艂.
- Mam kilku kierowc贸w, kt贸ry艣 z nich ch臋tnie zabierze ci臋 do domu. M贸wi艂em ci, nie jeste艣 moj膮 niewolnic膮, chodzi艂o o g艂upi konar, usun臋li szkody i mo偶esz wraca膰 do swojej bezpiecznej przystani. Nie zabra艂bym ci臋 tutaj, gdyby nie ta pieprzona burza – doda艂, 艣ci膮gaj膮c bluzk臋 dziewczyny i zrzucaj膮c jej stanik na pod艂og臋. Zassa艂 w ustach jej stwardnia艂ego sutka, ani na moment nie odwracaj膮c wzroku od Eleny – A co, wola艂aby艣, 偶ebym to tob膮 si臋 zaj膮艂? – odsun膮艂 si臋 na moment od Sam, kiedy ta nadal przez ca艂y czas pie艣ci艂a jego penis – Patrzenie to te偶 grzech? – doda艂 z przebieg艂ym u艣miechem na ustach, gryz膮c przy tym zmys艂owo warg臋 i lekko odchylaj膮c g艂ow臋 do ty艂u, kiedy powoli zacz臋艂a go zalewa膰 fala przyjemno艣ci. Tak, to w艂a艣nie Elena dobiera艂a si臋 do jego krocza, nie Sam, jej tutaj nie by艂o, nie istnia艂a dla niego, Elena doprowadza艂a go do orgazmu, kt贸rego nie czu艂 od tak dawna.
mo偶e do艂膮czysz?
Nigdy taki nie by艂 i po cz臋艣ci czu艂 si臋 pod艂y z tym, co zrobi艂. To Elena by艂a dla niego wa偶na, Sam go kompletnie nie obchodzi艂a, wcze艣niej jednak nie zdarza艂o mu si臋 a偶 tak przedmiotowo jak dzi艣 traktowa膰 kobiet. Wykorzysta艂 przyjaci贸艂k臋 tylko po to, aby wzbudzi膰 zazdro艣膰 w jego El. Elenie, kt贸rej sam wzrok doprowadzi艂 go do orgazmu i kt贸ra nadal, mimo up艂ywu lat, stanowi艂a jednak wci膮偶 jego obsesj臋. By艂 pewien, 偶e zamkn膮艂 ten etap, 偶e nienawi艣膰 przys艂oni艂a wszystko to, co dobre i to, co wcze艣niej w niej kocha艂. Niestety, mocno si臋 pomyli艂 i nijak nie by艂 got贸w na to, aby przebywa膰 d艂u偶ej w jej towarzystwie. W obliczu bezpo艣redniej konfrontacji z ni膮 wszystkie plany wzi臋艂y w 艂eb i cho膰 chcia艂 j膮 skrzywdzi膰, jednocze艣nie pragn膮艂 obroni膰 j膮 przed ca艂ym 艣wiatem. Nie przypuszcza艂, 偶e mo偶na kogo艣 kocha膰 i nienawidzi膰 jednocze艣nie, ale patrz膮ca na niego z pogarda i rozczarowaniem w oczach Elena, stanowi艂a doskona艂y przyk艂ad na to, 偶e mo偶na darzy膰 jedn膮 osob膮 dwoma tak skrajnymi uczuciami.
OdpowiedzUsu艅- Tak, chory z mi艂o艣ci i nienawi艣ci, a to wszystko twoja wina – mrukn膮艂 sam do siebie, kiedy Elena si臋 oddali艂a. Westchn膮艂 ci臋偶ko, obserwuj膮c, jak kieruje kroki do swojej tymczasowej sypialni. Nie powinno jej tutaj by膰 ani minuty d艂u偶ej, tak samo jak Sam, kt贸r膮 teraz pogoni艂, nie daj膮c jej tym samym mo偶liwo艣ci czerpania dalszej przyjemno艣ci z orgazmu. Mia艂 j膮 gdzie艣, stanowi艂a jedynie przelotn膮 znajomo艣膰, niczym dziwka na telefon, przychodzi艂a zawsze, kiedy jej potrzebowa艂, przy okazji nie oczekuj膮c niczego w zamian. Podni贸s艂 le偶膮ce na pod艂odze ubrania i wsun膮艂 na siebie spodnie od dresu. Koszulka nadal by艂a przemoczona, odda艂 j膮 wi臋c gosposi, daj膮c jednocze艣nie zna膰, 偶e raczej zrezygnuje dzi艣 ze 艣niadania. Korci艂o go, aby do niej zagl膮da膰 i z ni膮 porozmawia膰, ba, got贸w by艂 nawet j膮 odwie藕膰, wiedzia艂 jednak, 偶e to najg艂upszy pomys艂 z mo偶liwych, zw艂aszcza, 偶e wci膮偶 by艂 rozpalony przez my艣l, kt贸ra wi膮za艂a si臋 z wyobra偶aniem jej w roli Sam. Zemsta b臋dzie trudniejsza, ni偶 na pocz膮tku przypuszcza艂, ale nie zamierza艂 tak 艂atwo si臋 podda膰. 呕y艂 po to, aby ich zniszczy膰, podobnie jak ka偶dego, kto by艂 na jego ‘li艣cie do odstrza艂u”. Ch臋膰 zemsty i wizja tego, co im zrobi za to, co spotka艂o go w czasach liceum, nap臋dza艂a go do dzia艂ania i nadawa艂a jego 偶yciu sens. Wyda艂 dyspozycje swojemu ochroniarzowi i kierowcy, aby zabra艂 Elen臋 z jego rezydencji i bezpiecznie odwi贸z艂 do domu. Mia艂 si臋 tak偶e upewni膰, 偶e jej ojciec czy brat nie wy偶yj膮 si臋 na niej przez to, 偶e wr贸ci艂a dopiero nast臋pnego dnia domu. Nienawidzi艂 jej, ale nie m贸g艂 pozwoli膰 na to, aby tamta dw贸jka nadal j膮 krzywdzi艂a. Musia艂 na razie o niej zapomnie膰, zresetowa膰 si臋 i wr贸ci膰 na odpowiedni tor. Trevor b臋dzie j膮 obserwowa艂 z boku i si臋 ni膮 zaopiekuje, a on skupi si臋 na dzia艂aniu swojej firmy i wsparciu rz膮du w walce z cyfrowymi atakami. By艂 jednym z najlepszych haker贸w na 艣wiecie, cho膰 wiedzieli o tym tylko nieliczni i ci z kt贸rymi w tej dziedzinie wsp贸艂pracowa艂.
Podszed艂 do okna i odetchn膮艂 z ulg膮 widz膮c, jak wsiada do samochodu. Sama nijak nie by艂a w stanie si臋 st膮d wydosta膰, wi臋c nawet je艣li walczy艂a z jak膮kolwiek pomoc膮, musia艂a na to przysta膰 i zgodzi膰 si臋, aby kto艣 odwi贸z艂 j膮 do domu. Spacer w tym odludziu sko艅czy艂by si臋 dla niej jakim艣 wyzi臋bieniem, albo ca艂kowitym przeci膮偶eniem kostki. Zasun膮艂 zas艂on臋, kiedy auto znikn臋艂o za bram膮 i zszed艂 do swojego gabinetu, aby skupi膰 si臋 na pracy i tym, co potrafi艂 najlepiej. Kolejne dni zatraci艂 si臋 w 艂amaniu kolejnego kodu, staraj膮c si臋 nie my艣le膰 o tym, co robi, co ma na sobie, z kim rozmawia i jak wygl膮da. Musia艂 o niej zapomnie膰, zanim nie b臋dzie gotowy na kolejny krok. Mia艂 jednak pecha, bo kolejny raz spotka艂 j膮 w pieprzonym ko艣ciele. Czy ta kobieta mia艂a list臋 miejsc, kt贸re zamierza艂 pu艣ci膰 z dymem? Bior膮c pod uwag臋, 偶e ju偶 drugi raz krzy偶owa艂a mu plany, zaczyna艂 j膮 o to podejrzewa膰. Nawet, je艣li realnie nie by艂o takiej mo偶liwo艣ci. Obserwowa艂 j膮 k膮tem oka, wysz艂a zza 艂awki i skierowa艂a si臋 do konfesjona艂u. W 艣rodku nikogo nie by艂o, przed kim chcia艂a si臋 wi臋c wyspowiada膰? A mo偶e mia艂a po prostu ochot臋 si臋 komu艣 wygada膰? Wiedzia艂, 偶e nie powinien tego robi膰, ale za bardzo z偶era艂a go ciekawo艣膰. Zna艂 ten budynek, sprawdzi艂 go, zanim zamierza艂 go podpali膰. Wiedzia艂, gdzie znajduj膮 si臋 boczne drzwi i co zrobi膰, aby niezauwa偶enie znale藕膰 si臋 w 艣rodku konfesjona艂u. Nie mia艂a mo偶liwo艣ci rozpozna膰 go przez kratki, nie mia艂 wi臋c nic do stracenia. To by艂 najg艂upszy z mo偶liwych pomys艂贸w, ale pora, aby pozna膰 jej grzechy, a kto wie, mo偶e przy okazji wyzna膰 i swoje?
Usu艅ojciec Olivier czeka na grzechy s艂onko
Wci膮gn膮艂 powietrze, pozwalaj膮c, aby jego nozdrza wype艂ni艂 zapach jej perfum. Stara艂 si臋 o niej zapomnie膰 przez kilka dni, praca potrafi艂a go ca艂kowicie poch艂on膮膰, tym razem jednak nawet to nie pomog艂o i codziennie wraca艂 my艣lami do chwili, kiedy uratowa艂 j膮 z p艂on膮cego ko艣cio艂a. Nie s膮dzi艂, 偶e cokolwiek powie, my艣la艂, 偶e to b臋dzie bardziej spowied藕 w my艣lach, nie do ko艅ca wiedzia艂, co powinien w tej sytuacji zrobi膰. Z jednej strony nie chcia艂 ujawnia膰 swojej obecno艣ci, ale skoro dzieli艂a ich kotara, nie rozpozna go, zw艂aszcza, 偶e potrafi艂 zni偶y膰 g艂os tak, aby nie wiedzia艂a, 偶e nale偶y do niego.
OdpowiedzUsu艅- Na pewno nie b贸g – mrukn膮艂, staraj膮c si臋 powstrzyma膰 艣miech. By艂a taka niewinna, nieska偶ona przez to chore spo艂ecze艅stwo, jedyne dobro, jakie przytrafi艂o mu si臋 przez te wszystkie lata – 呕yciem przed tym wszystkim? To znaczy przed czym? – zagadn膮艂, zmuszaj膮c j膮 tym samym do bardziej szczeg贸艂owych zwierze艅. Mia艂 okazj臋, aby w ko艅cu wyja艣ni膰 z ni膮 kilka spraw i spokojnie porozmawia膰. Nie wiedzia艂 co prawda, czy jest na to gotowy, ale skoro tak chcia艂 los, trudno, najwyra藕niej nie by艂 ju偶 w stanie si臋 od niej uwolni膰 i skoro powiedzia艂 kiedy艣 A, b臋dzie musia艂 wkr贸tce powiedzie膰 tak偶e i B.
- Nie b贸j si臋 m贸wi膰, obowi膮zuje nas tutaj tajemnica spowiedzi. Nie wiem nawet jak wygl膮dasz, s艂ysz臋 jedynie, 偶e pewnie jeste艣 kobiet膮, to wszystko, co wiem na tw贸j temat. Jak mog臋 si臋 do ciebie zwraca膰? – podj膮艂 gr臋, kt贸rej by膰 mo偶e zaraz po偶a艂uje. W艂a艣nie tak chcia艂 do tego podej艣膰, jakby w og贸le si臋 nie znali i nigdy w 偶yciu nie spotka艂 jej na swojej drodze. To nie by艂o co prawda do ko艅ca fair, bo on doskonale zna艂 jej to偶samo艣膰, ale je艣li zgodzi si臋 wej艣膰 w rol臋, got贸w by艂 nie wykorzysta膰 przeciwko niej tego, co padnie tutaj dzi艣, podczas swego rodzaju spowiedzi. Zastanawia艂 si臋, co takiego mu powie, czy padnie z jej ust cokolwiek na jego temat, czy by膰 mo偶e skupi si臋 bardziej na swojej rodzinie. Chcia艂 zna膰 jej obawy i pragnienia, a przede wszystkim chcia艂 wiedzie膰, co do niego aktualnie czuje i na czym stoi ich relacja.
- Szukam w g艂owie jakiego艣 imienia anio艂a, kt贸re m贸g艂bym przybra膰, ale pasuje do mnie chyba jedynie Lucyfer – za艣mia艂 si臋 cicho, staraj膮c si臋 przywo艂a膰 w g艂owie jakie艣 imiona b膮d藕 nazwiska z biblii – Nie b贸j si臋, sam spieprzy艂em w 偶yciu tyle spraw, 偶e nic, co powiesz, nie wyda mi si臋 przera偶aj膮ce, nie zamierzam ci臋 ocenia膰 – zapewni艂, aby doda膰 jej nieco odwagi na starcie i zach臋ci膰 do szczerych, rozleg艂ych zwierze艅.
lucyfer
To, co us艂ysza艂 nieco go zabola艂o, ale mia艂a racj臋, zmieni艂 si臋 i nie by艂 ju偶 tym samym cz艂owiekiem. Nie chcia艂 by膰 s艂aby i wy艣miewany przez innych, jak dawniej, doszed艂 do wszystkiego sam, 艣wiat go podziwia艂, a ci, kt贸rzy byli jego oprawcami, pracowali obecnie jako serwis sprz膮taj膮cy w jego ogromnej rezydencji. Utar艂 nosa ka偶demu, kto w liceum go wyszydzi艂, pobi艂 czy publicznie upokorzy艂, teraz ka偶dy marzy艂 o tym, aby by膰 Olivierem Evansem i tylko on sam jeden wiedzia艂, jak wiele go to kosztowa艂o. S艂abi i wra偶liwi ludzie nie odnosz膮 sukces贸w, trzeba by膰 twardym, a najlepiej pozbawionym jakichkolwiek uczu膰 lub skrupu艂贸w, tylko wtedy nikt nie b臋dzie w stanie ci臋 wykorzysta膰 ani odnale藕膰 twoich s艂abych punkt贸w.
OdpowiedzUsu艅- Ja i mi艂o艣膰 do Boga niewiele mamy ze sob膮 wsp贸lnego, jestem raczej potwierdzeniem upad艂ego anio艂a i tego, jak 艂atwo mo偶na bia艂e skrzyd艂a, zamieni膰 na czarne – westchn膮艂, zni偶aj膮c g艂os do szeptu, aby nie by艂a w stanie go rozpozna膰. Powinien mie膰 wyrzuty sumienia, nie mia艂a poj臋cia, kim jest, kiedy on doskonale wiedzia艂 kto siedzi po drugiej stronie i zamierza艂 go perfidnie wykorzysta膰 – Ludzie uto偶samiaj膮 mnie ze z艂em, ale niewiele z nich wie, dlaczego taki si臋 sta艂em. Nikt nie upada bez powodu, Lucyfer te偶 nie – doda艂, staraj膮c si臋 zdradza膰 jak najmniej szczeg贸艂贸w ze swojego 偶ycia. Nie chcia艂, aby po艂膮czy艂a fakty i go rozpozna艂a, musia艂 od niej wyci膮gn膮膰, jak najwi臋cej, zw艂aszcza, 偶e wyra藕nie potrzebowa艂a tej rozmowy i potrzebowa艂a wygada膰 si臋 komu艣 kompletnie obcemu – Chaos przynosi czasem zbawienie i rozgrzeszenie, wbrew pozorom mo偶e nie艣膰 ze sob膮 wiele dobrego, wi臋kszo艣膰 prze艂om贸w na tym 艣wiecie dokonywa艂o si臋 w czasie chaosu – mrukn膮艂, zaintrygowany tym, co jeszcze us艂yszy na sw贸j temat. Wszystko wskazywa艂o na to, 偶e jego obecno艣膰 nie by艂a dla niej oboj臋tna i my艣la艂a o nim nawet teraz, kiedy od kilku dni nie mieli ze sob膮 偶adnego kontaktu i da艂 jej na jaki艣 czas spok贸j. Musia艂 przemy艣le膰 kilka spraw, oczy艣ci膰 umys艂 i obra膰 jak膮艣 now膮 strategi臋, tak, aby jej obecno艣膰 w jego domu nie wp艂ywa艂a na niego a偶 tak, jak mia艂o to miejsce ostatnio. Nie mia艂 problemu z wy艂adowaniem swoich emocji na innych kobietach, mia艂 jednak do艣膰 dochodzenia czy szczytowania przy nich tylko wtedy, kiedy jego my艣li b臋d膮 skupione wok贸艂 niej.
- 呕a艂ujesz, 偶e wr贸ci艂? – zada艂 kolejne pytanie, czuj膮c przy tym lekk膮 nerwowo艣膰 i napi臋cie w swoim g艂osie. Czy偶by ba艂 si臋, co od niej us艂yszy? Co, je艣li jej uczucie jednak nie wygas艂o? Nie, na pewno nie, skrzywdzi艂a go jak nikt inny, nie m贸g艂 pozwoli膰 na to, aby teraz zn贸w m膮ci艂a mu w g艂owie, by艂a pierwsz膮 osob膮 na li艣cie zemsty, a on nie darowa艂 i nie odpuszcza艂 grzech贸w przesz艂o艣ci, nawet kiedy siedzia艂 w pieprzonym konfesjonale.
padre Olivier
Miewa艂 momenty, kiedy czu艂 si臋 藕le, 偶e tak j膮 potraktowa艂, ale kiedy tylko przypomnia艂 sobie, co zgotowa艂a mu ona i jej rodzinka, szybko mu przechodzi艂o i uczucie wsp贸艂czucia przemienia艂o si臋 w nienawi艣膰.
OdpowiedzUsu艅- Dawniej lubi艂em tutaj przychodzi膰, wierzy艂em, 偶e mog臋 co艣 w swoim 偶yciu zmieni膰. W艂a艣ciwie to w pewnym sensie moje pro艣by zosta艂y wys艂uchane, ale nie, to zdecydowanie nie jest sprawka Boga – pokr臋ci艂 przecz膮co g艂ow膮, cho膰 go nie widzia艂a. Religia przynosi艂a jedynie straty, jakakolwiek by nie by艂a, przez fanatycznych zwolennik贸w stawa艂a si臋 chor膮 ideologi膮, kt贸rej ludzie coraz bardziej zaczynali unika膰. Jej wiara tak偶e nie by艂a taka, jak powinna, nie mog艂a o sobie samej decydowa膰, wi臋c nie mia艂a prawa wyboru w co i czy w og贸le chce wierzy膰 – Ufam tylko nauce, a religia i prawa fizyki wzajemnie si臋 wykluczaj膮 – doda艂, udzielaj膮c tym samym nieco bardziej wyczerpuj膮cej odpowiedzi na jej pytanie. By艂 typowym umys艂em 艣cis艂ym, naukowcem, kt贸ry nie wierzy艂 w nic, czego nie by艂o w stanie policzy膰 si臋 za pomoc膮 matematyki. Mi艂o艣膰 te偶 mie艣ci艂a si臋 w tej kategorii, cho膰 kiedy艣 naiwnie zak艂ada艂, 偶e w艂a艣nie to, 偶e nie da si臋 jej dok艂adnie zmierzy膰, czyni j膮 tak wyj膮tkow膮 i niedost臋pn膮 dla wi臋kszo艣ci ludzi.
- Dlaczego boisz si臋 zmian? Lubisz swoje 偶ycie, dok艂adnie takie, jakie ono jest? – podj膮艂 temat, kt贸ry zacz臋艂a – Chaos jest czasem dobry, pytanie, czy w og贸le mia艂a艣 kiedykolwiek okazj臋 si臋 o tym przekona膰 – doda艂, trzymaj膮c si臋 analogi, kt贸r膮 przyj臋li na pocz膮tku rozmowy. Wyj艣cie ze strefy komfortu w jej przypadku oznacza艂oby wiele wymiernych korzy艣ci, by艂a jednak zbyt s艂aba i zale偶na od swojej rodziny, aby potrafi膰 przyzna膰 to przed 艣wiatem, czy nawet sam膮 sob膮. Jej ojciec czy brat nigdy nie pozwoliliby jej decydowa膰 o sobie samej, za pewne b臋dzie 偶y艂a pod ich dyktando do pieprzonej 艣mierci, zostaj膮c przy okazji star膮 pann膮, czy jak膮艣 dziewic膮 konsekrowan膮.
- Jak kiedy艣? A co by艂o kiedy艣? – zagadn膮艂, cho膰 doskonale zna艂 odpowied藕 na to pytanie. W czasach liceum by艂o im razem naprawd臋 dobrze, przynajmniej do czasu, a偶 go nie oszuka艂a i nie wystawi艂a na po艣miewisko. Ka偶dy cios, kt贸ry wtedy przyj膮艂, mia艂 zosta膰 przez niego pomszczony, obieca艂 to sobie wtedy, kiedy znaleziono go w ka艂u偶y krwi i nie zamierza艂 porzuci膰 tego pomys艂u, musia艂 偶y膰 w zgodzie z samym sob膮 i dotrzyma膰 danego sobie s艂owa. Olivier, kt贸ry zosta艂 pobity przez jej ojca i brata nie istnia艂, swoich zachowaniem stworzyli potwora, kt贸rego b臋d膮 wspomina膰, kiedy przez swoj膮 ob艂ud臋 i ci臋偶kie grzechy, zaczn膮 sma偶y膰 si臋 w czelu艣ciach piekie艂.
- A sk膮d masz pewno艣膰, 偶e nie jest dobr膮 osob膮? Jeste艣 tego pewna? Lucyfer te偶 nie by艂 dobry, a wszyscy anio艂owie powinni si臋 od niego uczy膰 mi艂o艣ci do ludzi i boga – zapyta艂, unosz膮c przy tym brew ze zdziwienia. Nie by艂 pewien, czy chcia艂 to us艂ysze膰, a przede wszystkim, czy by艂 got贸w, aby to us艂ysze膰. Je艣li nadal go chcia艂a, to dlaczego go wtedy porzuci艂a? Zorientowa艂a si臋, 偶e to z nim rozmawia? Nie, to by艂o niemo偶liwe, chyba, 偶e zn贸w 艣wietnie gra艂a, tak samo, jak wtedy, kiedy oszuka艂a za czas贸w szczeni臋cych lat. Nie m贸g艂 jej w pe艂ni ufa膰, nawet je艣li konfesjona艂 by艂 miejscem, gdzie ludzie zazwyczaj m贸wili prawd臋.
Oh Ty grzesznico