HELLO, FOLLOWERS!

Gossip Girl here.

Your one and only source for the truth behind the scandalous lives of New York's elite. Been a minute. Did you miss me? I know I've missed you. Though you're probably going to wish I'd stayed away when I'm done. Because I can see you. The real you. The one hiding just outside the edge of frame. Well, it's time to reframe that picture. And who am I? That's one secret I'll never tell.

You know you love me
xoxo


. . .

MOST FOLLOWED

now
spotted:
Ho-ho-hoe! Merry Christmas, R! Been a good girl this year? Judging by the little surprise you’ve cooked up for K, I’d say not exactly. But who knows? Maybe Santa’s feeling generous enough to leave that one thing you’ve been wishing for under the tree. Still, I can’t help but wonder... did you really think this plan through? You see, I’ve always believed in one simple rule: if I can’t have it, no one else can either. So, Little Secret, are you truly ready to become... a Big Reveal? Did you really consider how this might end for you? No matter. I’m more than happy to find out.

You can't hide from me
xoxo

I gave you all my best me's, my endless empathy

'Cause I have spent too many nights on dirty bathroom floors
To find some peace and quiet right behind a wooden door
Elena Huntington
Elena Marjorie Huntington ☘ urodzona 21.07.2004 w Nowym Jorku ☘ Studentka dziennikarstwa na The King's College ☘ Instagram
Delikatny, nieśmiały uśmiech towarzyszy jej niemal każdego dnia. Obdarza nim baristkę, od której często kupuje latte z syropem różanym na chudym mleku. Spieszącego się biznesmena, który podczas gwałtownej rozmowy przez telefon potrąca ją ramieniem. Szepcze ciche przepraszam, jakby to była jej wina, że nie patrzy czy ktoś nie stoi mu na drodze, uśmiecha się i idzie dalej. Siedzącą w pociągu starszą kobietę, ale ta jednak nie odwzajemnia uśmiechu, a patrzy się z pogardą na nowe bezczelne pokolenie. Cieplej i nieco szczerzej uśmiecha się do psów, które mija na swojej drodze do uczelni czy pracy. Jeśli czuje się wystarczająco pewnie zagada do właściciela o imię i rasę, a przede wszystkim o zgodę na pogłaskanie czworonoga.
Jest cicha i nieśmiała, bo tak została wychowana. Nie pojawia się na żadnych imprezach, bo przykładnej katoliczce nie wypada. Nie pasuje do większości osób, które poznała, a one nie pasują do niej. Nie przeszkadza jej to, że rówieśnicy nie rozumieją dlaczego w wieku dwudziestu lat wciąż słucha się rodziców, wraca przed dwudziestą pierwszą do domu i nigdy nie pozwala zabrać się na imprezę. Czasami tylko nabijają się z tego, że nigdy nie miała chłopaka. Udaje, że wcale jej to nie rusza, a choć na ogół tak jest to czasami, gdy pojawia się kolejny kryzys marzy o tym, aby się zbuntować i zacząć robić te wszystkie zakazane rzeczy, przed którymi ostrzegali ją rodzice. Udaje, że nie przeszkadza jej samotność, a zacisze własnego pokoju i kościół dają jej szczęście.
Niedziela odkąd tylko pamięta była dniem dla rodziny. Regularnie punkt siódma rano zjawia się w katedrze świętego Patryka wraz z rodziną. Zawsze siadają w piątym rzędzie po prawej stronie, nigdy po lewej i nigdy w żadnym innym rzędzie. Popołudnie przeznaczone jest na rodzinny obiad i wspólne spędzenie czasu, a wieczory na nauki biblijne. Wolnego czasu nie ma za dużo, ale gdy nie musi uczyć się do kolejnych zajęć wybiera zawsze pieszczoty z Millie i długie spacery, które pozwalają jej oczyścić głowę.
I tylko czasami zastanawia się, jak wyglądałoby jej życie, gdyby on nadal w nim był.
I'm the sweetest girl in town so why are you so mean?
***
Taylor Swift w tytule, Halsey i Lana Del Rey w karcie, a Sydney Sweeney na wizerunku. 

37 komentarzy:

  1. [Zachwycam się nią, ale to już dobrze wiesz. Pojawimy się tu wkrótce, aby zgrzeszyć (nie tylko w konfesjonale) 😈😈]

    ❤️❤️❤️

    OdpowiedzUsuń
  2. [Cóż, muszę przyznać, że jej uśmiech rzeczywiście rozbraja, sprawiając, że koło Eleny po prostu nie da się przejść obojętnie.
    Życzę powodzenia z kolejną postacią, a gdybyś miała chęć ją trochę zdeprawować, chętnie służę (pewnie jako jedna z wielu).]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Matko, jaka ona jest... urocza (chociaż chodzi mi chyba o inne słowo).
    Biorąc pod uwagę towarzystwo, rzeczywiście trochę jak wyrwana z innej bajki, ale nawet sobie nie wyobrażam, ile to daje opcji na rozwój postaci ;)
    Btw. podziwiam szczerze za szeroki wachlarz możliwości, co do budowania kolejnych bohaterów, ja ledwo ogarniam jednego ^^
    Bawcie się dobrze! ]

    Yosoo

    OdpowiedzUsuń
  4. [Nie powiem nic nowego, przyznając, że Elena jest urocza, prześliczna i zdecydowanie wyróżniająca się na tle Nowojorskiego grona 🤭

    Życzę dużo weny, dobrej zabawy i żeby Manhattan za bardzo nie zrujnował tej słodkiej niewinności Eleny ♥]

    OdpowiedzUsuń
  5. [Jejku, jaka ona jest słodka! ❤ W pozytywnym sensie, oczywiście, wywołuje we mnie taką chęć, żeby ją przytulić i zrobić wszystko, żeby uśmiechała się jak najczęściej, o. Mam nadzieję, że to towarzystwo jej nie zepsuje, życzę wspaniałej zabawy, no i porywających wątków!

    PS Oczywiście tytuł zaśpiewałam. :D
    PS2 Drugie imię Eleny chodzi za mną od pewnego czasu, jako pierwsze imię dla postaci… Nie jestem wstrętnym odgapiaczem! (Tak jakby co. :D)]

    Ellie Ch., Mia Loren

    OdpowiedzUsuń
  6. Raz, dwa, trzy. Wyżej, wyżej i wyżej. Jaśniej, jaśniej, cholernie jasno. Stał przed budynkiem, obserwując, jak płomienie zajmują kolejne jego kondygnacje, wypełniając cisze wokół przyjemnym skwierczeniem ognia. Kolejne miejsce pójdzie z dymem, a on będzie miał satysfakcję, chroniąc ludzi przed chorym fanatyzmem i ludźmi, którzy wmawiają innym, jak mają żyć i co robić, nie mówiąc już o cierpieniu w imię dobra. Oparł się o maskę samochodu, odpalając papierosa i wolnej dłoni ściskając łańcuszek należący do kobiety, która zniszczyła mu życie. Nie zamierzał zapomnieć, ani tym bardziej odpuścić, nawet jeśli miałby spalić wszystkie kościoły w Stanach Zjednoczonych. Do dziś budziły go koszmary związane z jej ojcem i bratem, upokorzyli go, roztrzaskali na kawałki, rozpierdolili jego psychikę w drobny mak, ale koniec końców był im wdzięczny, stał się dzięki nim silniejszy. Osiągnął wszystko, co tylko mógł, był na szczycie, swoje słabości przekuł w sukces, mógł stanąć dziś z nimi oko w oko i roześmiać im się w twarz. Im i tym wszystkim niedowiarkom, którzy skreśli go w czasach szkoły. Każdy, kto zalazł mu za skórę, a było ich wielu, musiał spodziewać się zemsty, prędzej czy później. Skrupulatnie uzupełniał swój gabinet o kolejne zdjęcia osób, których czekał bolesny upadek ze szczytu w najodleglejsze czeluścią piekieł. Uśmiechnął się szeroko, wyrzucając niedopałek za plecy i z dumą obserwując unoszący się wokół dym. Zawsze przyjemnie drażnił jego krtań i przypominał o tym, kim się stał i jak wiele udało mu się osiągnąć. Koniec końców był wdzięczny swoim prześladowcom, być może gdyby nie oni, nigdy nie wspiąłby się aż tak wysoko na szczyt. Zamierzał odczekać jeszcze chwilę i jak zwykle z dumą odjechać sprzed dziedzińca, dostrzegł jednak w kłębach dymu coś, co przykuło jego uwagę, przy okazji sprawiając, że serce zabiło mocniej. Jej samochód stał na pobliskim parkingu, a jedyne miejsce, które mogła właśnie odwiedzać, właśnie zajmowało się kolejnymi płomieniami szalejącego ognia.
    - Kurwa mać! – warknął, uderzając dłonią o maskę. Z jednej strony miał ochotę ją tam zostawić, wsłuchując się w jej krzyk i ból, jaki spowodowały oparzania, ale śmierć w ogniu byłaby zdecydowanie zbyt mało bolesna, nie to dla niej szykował. Miała cierpieć, jej rodzina i ona mieli cierpieć tak, aż odechce im się żyć i będą błagać go o to, aby zakończył ich marny żywot. Miała odejść, ale nie dziś, zdecydowanie było na to za wcześnie, a on nie zamierzał sprawić, aby jego przyszła zabawka już teraz odeszła z tego świata. Zasłużyła na o wiele gorszą śmierć.
    - Halo? Jest tu kto? – zasłaniając twarz rękawem marynarki wszedł do budynku, rozglądając się wokół. Głupia idiotka, czy ona naprawdę cały dzień spędzała na kolanach przed tym cholernym tworem, który śmiał nazywać się Bogiem? Zresztą, dawniej też był taki głupi i gdyby mógł cofnąć czas, nigdy w życiu nie angażowałby się tak w wiarę, istniała tylko nauka, no i fizyka z której zresztą był całkiem dobry i która przeczyła wszystkiemu, co wymyślono na temat tego niby stwórcy.
    - Tu nie jest bezpiecznie, chodź, znam wyjście – dostrzegł jej sylwetkę w kłębach dymu i podszedł do niej, podając jej dłoń, aby mogła podnieść się do pozycji siedzącej. Miał nadzieję, że była w stanie iść, nie zamierzał jej stąd wynosić, aż takim bohaterem nie był, zresztą, to ona miała wkrótce nosić go na rękach, nie na odwrót. Co za pieprzony paradoks, ratował jej życie, choć to przez nią podpalił ten cholerny budynek, życie zawsze lubiło rzucać mu kłody pod nogi, myślał jednak, że etap pecha ma już za sobą.

    ON

    OdpowiedzUsuń
  7. Spotted: Jestem przekonana, że E ma wrażenie, że należy do tych niewidzialnych osób, o których nawet nie da się plotkować. Skądże znowu! Bo przecież nie plotkuje się tylko o ludziach, którzy nie robią szumu... a nie o tych, którzy robią wszystko, by go ominąć. Sweet V, może znajdzie się ktoś, kto Cię rozdziewiczy... w sensie, że przedstawi życie na Upper East Side. A ja z chęcią popatrzę, jak się zaciekle bronisz... Tylko po to, by zanurzyć się w nim w całości i bez oporu.
    Witam na blogu!

    buziaki,
    plotkara 💋

    OdpowiedzUsuń
  8. [Sorry, Ale kradniemy jej Millie, bo jest przesłodzinka z niej 😩 a tak naprawdę, to Elenka jest przecudowna, jak taki promyczek wygląda na tym zdjęciu 🌸 baw się dobrze z kolejną postacią, choć już widzę, że ta panna w życiu nudno mieć nie będzie 😏]
    Octavia/Sophia/Alyvia

    OdpowiedzUsuń
  9. Zaczynał żałować, że nie upewnił się wcześniej, czy aby na pewno budynek jest pusty. Lubił obserwować płonące kościoły, ale nigdy nie chciał nikogo zabić, nawet jeśli była to właśnie ona. Jeszcze całkiem niedawno sam był bardzo religijny, jego rodzina dbała o to, aby wierzył w Boga i codziennie się modlił, historia z jej rodziną sprawiła jednak, że na zawsze odsunął się od tej chorej instytucji, zwłaszcza, że nauka w która wierzył bardziej niż w religię, przeczyła wszystkiemu, co od lat wpajali mu bogobojni rodzice.
    - Od tyłu to chętnie bym cię zerżnął moja droga…- mruknął pod nosem tak, aby tego nie słyszała i nie czekając na to, aż zacznie w kłębach dymu poszukiwać za nim drogi, obrócił się w jej kierunku, aby wziąć ją na ręce. Zdecydowanie nie powinien tego robić, nie chciał jej pomagać, ale jeśli by ją tutaj zostawił, zginęłaby, a on straciłby cząstkę siebie. Jej rodzina codziennie trzymała go przy życiu, a chęć zemsty sprawiała, że był w stanie robić rzeczy niemożliwe. To właśnie dzięki nim znalazł się tak szybko na szczycie, bo gdyby nie kradzież danych przez jej brata, nie miałby motywacji, aby tak szybko wymyślić nową aplikację, która stała się hitem wśród użytkowników Internetu na całym świecie. Czy tego chciał czy nie, potrzebował jej żywej, przynajmniej na razie.
    - Ktoś już chyba wezwał straż pożarną – rzucił, kiedy udało im się wydostać z budynku i znaleźli się na świeżym powietrzu. Kłęby dymu unoszące się w powietrzu drażniły ich nozdrza mimo, że nie znajdowali się już w środku, przez co nie postawił jej na ziemi, a od razu skierował się do swojego samochodu. Musiał stąd uciec, nie zamierzał być przesłuchiwany przez policję, nie potrzebował ściągnąć na siebie jakichkolwiek podejrzeń.
    - Zapomnij pasy – rzucił, kiedy posadził ją na fotelu pasażera, od razu zamykając drzwi. Nie chciał wysłuchiwać jej protestów, nie potrzebował medialnych afer, ani tym bardziej żadnych przesłuchań, jej także chciał tego oszczędzić. Zawsze mógł ją co prawda w to wrobić, ale więzienie to i tak było dla niej za mało i nie to na nią czekało w zemście przeszłości. Szybko zajął miejsce za kierownicą i zablokował możliwość otworzenia drzwi, ruszając szybko z parkingu. Starał się skupić na drodze, ale co jakiś czas i tak mimowolnie zerkał w jej kierunku, a wszystkie wspomnienia z przeszłości zalewały go niczym ogień, który trawił właśnie resztki budynku kościoła. Ścisnął mocniej ręce na kierownicy i znacznie przyspieszył, czując coraz bardziej buzującą w żyłach wściekłość. Od kilku lat nie był blisko niej tak, jak dzisiaj i zdecydowanie nie był jednak na to jeszcze gotowy.

    ON

    OdpowiedzUsuń
  10. Zdecydowanie za wcześnie się spotkali, inaczej miał to wszystko zaplanowane, a bardzo nie lubił, kiedy coś szło nie po jego myśli. Nie przypuszczał, że wciąż tak na niego działa, często obserwował ją z ukrycia, ale teraz, kiedy miał ją najpierw w swoich ramionach, a teraz siedziała obok niego w samochodzie, zaczynał odchodzić od zmysłów. Nadal używała tych samych perfum, a jej skóra pachniała kwiatowym żelem pod prysznic.
    - Jesteś dorosła, nic nie musisz – mruknął tylko, nie odrywając wzroku od przedniej szyby. Mijał kolejne samochody, dociskając pedał gazu. Po tym, jak udało mu się znaleźć na szczycie, miewał różne kaprysy, pierwszym z nich był sportowy samochód i nauka jazdy pod okiem profesjonalnego kierowcy F1, dziękował mu dziś w duchu za triki, których nauczył go, aby idealnie panować nad samochodem, mimo zawrotnej prędkości.
    - Boisz się, El? – uniósł pytająco brew, dopiero teraz odwracając twarz i wzrok w jej kierunku. Działał pod wpływem emocji, nawet jeśli chciałby ukrywać swoją tożsamość, buzująca w żyłach adrenalina skutecznie mu to uniemożliwiła. Znał jej imię, ba, znał nawet dotyk jej dłoni, którego nigdy nie zapomni. Odebrali mu ją, a ona na to pozwoliła, nienawidził jej, cholernie jej nienawidził i miał ochotę sprawić, że ona także zacznie nienawidzić sama siebie.
    - A może jednak ci się to podoba? – dodał, mijając się właśnie z nadjeżdżającą w ich kierunku ciężarówką, której kierowca strąbił ich tak, że klakson dało się pewnie słyszeć jeszcze kilka samochód dalej. Od dziecka nauczono ją, że ma tłumić wszelkie instynkty, wiedział, że rodzina prała jej mózg, a on jako wyzwanie przyjął sobie ten mózg odkodować. Był świetnym programistą gier i aplikacji, zmiana jej toku myślenia, niczym kodu w sieci, nie mogła być przecież taka trudna. Zamierzał zaprogramować ją tak, aby była jego, a nie swojej chorej, pokręconej rodziny. Niszcząc ją, zniszczy życie im wszystkim, a tylko na tym mu zależało. Chęć zemsty sprawiła, że mimo dotkliwe pobicia, wyszedł z tego, a jedyne, co przypominało mu ten przeklęty wieczór, to jej wisiorek, który teraz leżał schowany gdzieś na dnie kiszeni jego jeansów.

    zabawa się właśnie zaczyna

    OdpowiedzUsuń

  11. Nienawidził ich za to, kim się stał. Wcześniej nigdy nikogo by nie skrzywdził, nie był zdolny do tego, aby zabić głupią muchę, a dziś za pewne bez skrupułów roztrzaskałby się z nią na pierwszych lepszych barierkach, nie mówiąc o tym, co w myślach robił niemalże każdego dnia jej bratu i ojcu. Obudzili w nim wszystko to, co najgorsze, nigdy nie wierzył, że człowiek może aż tak bardzo się zmienić, nie rozumiał psychopatów i innych najgorszych zbrodniarzy, ale teraz, kiedy sam był bliski zabójstw, wiedział, że za każdym złym człowiekiem, stały zawsze jakieś okrutne wydarzenia z przeszłości.
    - Czyli pamiętasz, jak mam na imię? Nie wymazali ci pamięci? Dziwne – mruknął, nie zwalniając. Wiedział, że panuje nad sytuacją, a strach w jej oczach sprawiał, że nie zamierzał ograniczyć w żaden sposób prędkości. Bała się go i dobrze, skrzywdziła go, pozbawiła człowieczeństwa, teraz on sprawi, że nie będzie w stanie wkrótce spojrzeć w lustro. Wydawała się być taka słodka i niewinna, bzdury, pokazała, że gówno ją obchodził i zabawiła się jego kosztem, mimo, że zgrywała świętą. Ciekawe, czy jej rodzina miała choć odrobinę wyrzutów sumienia po tym, jak wylądował na długi czas na OIOMIE, walcząc o życie. Odarli go z godności, teraz on pozbawi ich wszystkiego – począwszy od pieniędzy, a skończywszy na pozornie niewinnej, ukochanej córeczce i siostrzyce Elenie.
    - Myślisz, że twój płacz robi na mnie jakiekolwiek wrażenie? To tylko jeszcze bardziej mnie podnieca słonko – mruknął, puszczając oczko w jej kierunku. Stał się potworem, nienawidził tego, ona za pewne także go za to znienawidzi, ale miał to gdzieś, zemsta była teraz najważniejsza. Nie był tym samym Olivierem, który nieśmiało gładził dłonią po jej rozpalonych udach. Dziś nie bawiłby się w takie gierki, za pewne zerżnąłby ją w pierwszej lepszej ławce w kościele, najlepiej na oczach jej rodziny. No cóż, wszystko przed nimi, to tylko część z tego, co dla niej zaplanował, akurat w tym wypadku przyjemnego dla niej.
    - Gdzie jest twój bóg, co? Nie uratuje cię? Dlaczego wątpisz w to, że obroni cię przed śmiercią? Kocha cię, czyż nie? – uniósł pytająco brew, zbaczając z trasy i wjeżdżając w kamienistą drogę. Ich ciała podskakiwały do góry, wystarczył teraz jeden fałszywy ruch, a samochód przekręciłby się na bok, lub co gorsze, runąłby w pobliską przepaść. Nawet jeśli miałby zaraz zginąć, chrzanić to, było warto. Czuł jej strach, widział, że mu nie ufa, pytanie tylko, dlaczego nie ufała też sile wyższej. Skoro tak bardzo wierzyła w to, że ten górze ją obroni, dlaczego płakała? Właśnie to między innymi chciał jej pokazać. Ten wymyślony przez biedotę dawno temu stwór nijak nie istniał, przeczyło temu wszystko to, co go spotkało, a przede wszystkim nauka. Zamierzał jej pokazać, że boga nie ma, a jedyne w co powinna wierzyć i co wyznawać, to miłość do niego. Jej nowego, pieprzonego boga.

    pojeb

    OdpowiedzUsuń
  12. Widział, że dostaje powoli ataku paniki, a mimo to nie potrafił przestać. Nie chciał się nad nią litować, nawet jeśli serca podpowiadało inaczej. Obiecał sobie, że już nigdy w życiu nie będzie kierował się żadnymi uczuciami i musiał się tego trzymać, nawet jeśli przychodziło mu to jednak z trudem, kiedy ona była w pobliżu.
    - Dlaczego prosisz mnie, a nie swojego boga? – kontynuował temat, zamierzając tym samym pokazać jej, jak bardzo bezsensowna była wiara w obliczu niebezpieczeństwa. Bóg pozwalał na cierpienie, śmierć i wszystko, co najgorsze na tym świecie, nie mógł istnieć i być taki miłosierny, jak starała sobie to wmawiać. Jej rodzina była popierdolona, totalnie skażona ideologią, a on zamierzał zrobić wszystko, aby uwolnić ją z tej chorej sekty. Nie dla jej dobra, a po to, aby pokazać, jak bez sensowne życie wiodła i zmusić ją do tego, aby błagała o to, aby ją zabić.
    - Nie jest wszechmogący? Modlisz się do niego codziennie, dlaczego zamknął cię ze mną w tym samochodzie, co? – warknął, gwałtowanie skręcając w bok, aby zaraz po tym zatrzymać samochód zaraz nad skarpą na obrzeżasz miasta. Wystarczyłoby, aby dodał nieco więcej gazu, a obydwoje znaleźliby się nad przepaścią – Jeśli otworzysz teraz drzwi, nacisnę pedał gazu i obydwoje roztrzaskamy się w rzece na dole. Ja nie mam nic do stracenia, a ty Elaine? – uniósł pytająco brew, używając jej pełnego imienia, aby dać jej do zrozumienia, że stała się dla niego zupełnie obcą osobą. Wcześniej użyte zdrobnienie było pomyłką, efektem głupich emocji i zaburzonego planu działania. Zatrzymał samochód nie ze względu na nią, ale po to, aby samemu uspokoić gonitwę myśli i przyzwyczaić organizm do tego, że jest tak blisko niej, a musi powstrzymać się przed tym, co chciałby z nią zrobić. Pytanie, czy bardziej zależało mu na tym, aby ją zerżnąć, czy może doprowadzić do łez i samobójstwa, cóż, właściwie jedno nie wykluczało drugiego, a na samą myśl, delikatny uśmiech pojawił się na jego twarzy.
    - Jeśli jesteś tak święta, na jaką wyglądasz i jaką starasz się grać, dosięgniesz zbawienia. Dlaczego boisz się śmierci, skoro czeka cię życie wieczne w raju? Nie to chcą osiągnąć ludzie, którzy wierzą w boga? – zadał jej kolejne pytania, wpatrując się w nią przeszywającym wzrokiem. Jeśli myślała, że odpuści i odwiedzie ją grzecznie do domu, była w błędzie. Zamierzał wdrożyć swój plan w życie, a skoro okazja ku temu nadarzyła się wcześniej, niż planował, trudno, musiał improwizować. Stał się przez nią potworem i właśnie to zamierzał jej dzisiaj choć w części pokazać.

    może jednak nie zginą

    OdpowiedzUsuń
  13. Podobało mu się, kiedy zaczęła krzyczeć i stanowczo wyraziła swoje uczucia. Nie była już tak bezbronna i przestraszona jak na początku, choć nadal czuł, że maja w garści. Właśnie to zamierzał osiągnąć, obudzić w niej tą mroczną, najgorszą stronę, którą za sprawą swojej rodziny musiała ukrywać przed światem. Nie ma ludzi idealnych, a skoro wychowywała się w tak popranej rodzinie, sama także musiała być nieźle popierdolona. To jedynie kwestia czasu, aż nauczy się to otwarcie pokazywać i manifestować, zamiast tłumić w sobie każdy naturalny, nawet pierwotny instynkt.
    - Czego chciał? – uniósł pytająco brew i roześmiał się pod nosem – Uznał, że jestem ci przeznaczony? – droczył się z nią, kontynuując temat. Jej wiara kompletnie ją zaślepiała, wierzyła ślepo w to, że to bóg, a nie ona sama może kierować swoim losem, co za głupie, naiwne dziewczę. Sprawił, że płakała z bezsilności, a mimo to usilnie wierzyła, że to, co ją właśnie spotyka, ma jakiś głębszy sens. Lata prania mózgu były trudne do wyplewienia, ale on lubił wyzwania. Lubił też ją, ale z tym musiał na razie walczyć, nawet jeśli za każdym razem, kiedy uprawiał z kimś seks, ciągle myślał o niej. Byłaby jego, gdyby im wtedy nie przerwali. Naznaczyłby ją na zawsze, gdyby nie pieprzony ojciec i brat, którzy pozornie chcieli ochronić ją przed światem. Trudno, jak to mówią, co się odwlecze, to nie uciecze. Prędzej czy później odbierze jej wszystko, zwłaszcza jej niewinność i cnotę z pragnieniem której budził się każdego dnia.
    - Nie wiesz? Jeśli naprawdę głęboko wierzyłabyś w to, co wmawia ci twoja rodzina, nie bałabyś się śmierci – pokręcił głową z zażenowaniem, ciężko przy tym wzdychając - Pragnęłabyś jej i zazdrościła każdemu, na kogo pogrzebie byś się pojawiła. On już spotkał swojego pana, biegał z owieczkami szczęśliwy w raju, a ty tkwisz ciągle w ziemskim bagnie. Jeśli boisz się śmierci, gówno wiesz na temat swojej wiary – wzruszył bezradnie ramionami, odsuwając szybę samochodu, aby wpuścić do środka nieco świeżego powietrza. Nadal znajdowali się na skraju wzgórza, miał więc nadzieję, że nic głupiego nie przyjdzie jej do głowy i nie będzie musiał zaryzykować dla niej życiem. Zresztą, nie miał już nic do stracenia, gotów był więc do takich poświęceń.
    - Satysfakcję. Daje mi to Eleno satysfakcję, nic więcej, po prostu cholerną satysfakcję – wyszczerzył zęby w szczerym uśmiechu, wpatrując się w nią z błyskiem w oku. Minęło kilka lat, a ona nadal była równie piękna i niewinna, jak wtedy. We włosach wciąż nosiła te spinki, które sprawiały, że wyglądała jak mała, bezbronna dziewczynka. Chętnie pokazałby jej, jak okrutny jest świat i że musi być zawsze przygotowana na najgorsze, ale dziś jej niewinność wydawała mu się słodka, czerpał z tego, wracając myślami do dnia, kiedy należała do niego.
    - Nic nie możesz na to poradzić? Proszę cię, jesteś dorosła, możesz pokierować swoim życiem tak, jak tylko zechcesz. Skoro mówią, że jesteś święta, to znak, że właśnie tak postępujesz. Jeśli temu teraz przeczysz, co ukrywasz? – włączył radio i oparł się wygodnie o siedzenie, rozsuwając fotel tak, aby przyjąć bardziej wygodną, niemalże półleżącą pozycję. Nie spieszyło mu się, nie zamierzał jej stąd prędko wypuścić, przez co zamierzał stworzyć sobie wygodne warunki do dalszej rozmowy.

    ON

    OdpowiedzUsuń
  14. Naprawdę go dzisiaj zaskakiwała, dawniej mimo ogromnej niechęci, takie słowa na pewno nie przeszłyby jej przez gardło, choć z drugiej strony, nigdy wcześniej jej w ten sposób nie prowokował. Ich przeszłość wyglądała inaczej, rozumieli się niemalże bez słów, obydwoje byli traktowani w szkole niczym margines społeczny, ufała mu bezgranicznie i wiedziała, że nigdy by jej nie wykorzystał ani nie skrzywdził. Był nudny, jak flaki z olejem i choć już wtedy miał na jej punkcie obsesję, podążała ona w zupełnie innym kierunku niż teraz.
    - Kogoś takiego jak ja? Niby dlaczego nie? Jeszcze całkiem niedawno uważałaś, że jestem idealny i byłaś gotowa rozłożyć przede mną nogi – prychnął, wytykając jej tym samym obłudę. Zmienił się, nie przypominał już w żaden sposób dawnego siebie, ale to, co dzisiaj jej pokazał to był dopiero początek i nie powinna aż tak szybko go przekreślać. Jeśli myślała, że strach, który dzisiaj poczuła był najgorszym, co mogło ją w ostatnim czasie spotkać, była w cholernym błędzie, co zresztą planował jej wkrótce udowodnić.
    - A dzisiaj? Co, jeśli właśnie uznał, że jesteś gotowa na śmierć dzisiaj i po to mnie tutaj przysłał? – uniósł pytająco brew, podchwytując temat, który poruszyła. Zadziwiające, jak bardzo brnęła w to dalej, mimo, że jego argumenty były nie do przebicia i powinny choć trochę wyprowadzić ją z równowagi. Nie doceniał jej, to nawet lepiej, dzięki temu zabawa będzie jeszcze lepsza, a satysfakcja dużo większa – Ufasz bezgranicznie we wszystko, co mówi twoja religia? Odnoszę się do niej, ponieważ sama ciągle to robisz. Co by się stało, gdyby religia nagle przestała istnieć? – wsunął dłonie pod głowę, wpatrując się w niebo przez przeszklony dach samochodu – Jaka wtedy byłaby Elena Huntington? – zadał jej kolejne pytanie, mając przy tym nadzieję, że uzyska na nie odpowiedź. Robiło się już późno, a na niebie pojawiały się pierwsze gwiazdy. Gdyby nie okoliczności, było nawet romantycznie. Brakowało tylko szampana i bukietu kwiatów, ale na to przyjdzie czas, kiedy on stanie nad jej grobem, który sama dla siebie wykopie.
    - Co masz na sumieniu Huntington? – odwrócił głowę w jej kierunku, wpatrując się w jej tęczówki. Starał skupić całą uwagę na jej twarzy, ale jego męska natura co jakiś czas i tak dawała o sobie znać, przez co chcąc nie chcąc jego wzrok co jakiś czas lądował na jej pełnym dekolcie, skutecznie ukrytym pod bluzką. Dojrzała i stała się prawdziwą kobietą, pytanie tylko, czy aby na pewno nikt go nie uprzedził i nie uczynił jej nią w pełni. Jeśli tak, gotów był go zabić, nawet tu i teraz. W przeciwieństwie do siedzącej obok niego dziewczyny, on zamierzał mieć na sumieniu całkiem sporo, a grzechy, które popełni, zdecydowanie mieściły się w kategorii tych niewybaczalnych przez żadnego boga.

    psychol?

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie spodziewał się, że będzie odpowiadać na jego pytania, ale podobało mu się, że podjęła próbę wejścia do gry. Zyskała w jego oczach, nie wzywając policji, ani nie uciekają w popłochu, nadal było to jednak o wiele za mało, aby mógł żywić wobec niej jakiekolwiek pozytywne uczucia.
    - Nie ufasz mi? Myślisz, że byłbym w stanie cię skrzywdzić? – rzucił, mimowolnie dotykając koniuszkiem kciuka jej pełne usta – Nie znasz mnie? – dodał, choć to akurat było pytanie retoryczne. Sama przyznała, że niewiele miał wspólnego z tamtym chłopakiem i cieszył się, że od razu to dostrzegła. Nie był już słaby, nie zamierzał pozwolić komukolwiek sobą pomiatać, a kilku ochroniarzy, którzy zazwyczaj krążyli wokół niego niepostrzeżenie, dbało o to, aby nigdy nie stał się ofiarą ludzi podobnych jej ojcu i bratu. Słyszał jej oddech, widział, że nie czuje się tutaj komfortowo, ale nie zamierzał zbyt prędko odwozić jej do domu. Miał nadzieję, że jej rodzina będzie choć trochę się o nią martwić, a jeśli nie, ojciec i tak za pewne zgotuje jej piekło, że wraca skądś o tak nieludzkiej i nieprzyzwoitej porze. Miał ochotę wbić się w te usta, wsuwając język do jej gardła, ale powstrzymał się przed jakimkolwiek ruchem, wracając znów na swoje miejsce i wygodnie rozsiadając się w fotelu. Walczył z tym, ale nie dało się ukryć, że od dawna działała na niego, jak nikt inny i choć w ostatnich latach, zwłaszcza po tym, jak zyskał sławę i pieniądze, przewinęło się w jego życiu wiele kobiet, każda była do niej podobna, choć nigdy wystarczająco dobra.
    - Tak, prędzej czy później, tak. Dzisiaj nie, ale kiedyś tak, zamierzam to zrobić, choć na pewno nie bezpośrednio – odpowiedział szczerze, nie mając tym samym nic do ukrycia. Miał wobec niej złe zamiary i nie należał do osób, które będą się bawić w podchody, aby uśpić czujność swojej ofiary. Za sprawą swojej rodziny i ideologii, która mu wpajali, była głupia i naiwna, jak dziecko, przez co łatwo można było ją skrzywdzić. Mógł działać bez zbędnych gierek, a ona i tak niczego nie zauważy, zaślepiona tym, co się od niej wymaga.
    - Krzywdzisz tym siebie, Elena. Nie widzisz tego? Nigdy tego nie przyznasz ani przed sobą, ani tym bardziej przede mną, ale tak naprawdę nienawidzisz swojego życia – oznajmił, nie przyjmując słów sprzeciwu. Nawet jeśli przedstawiłaby mu właśnie szereg argumentów przeciwko jego teorii, nie uwierzyłby w to, że lubi to, w jakim miejscu się znalazła i akceptuje to, jak wiele straciła. Już wtedy, kiedy ufali sobie bezgranicznie w czasach liceum, marzyli życiu podobnym do ich rówieśników, bogatych, rozpieszczonych dzieciaków bez żadnych zahamowań.
    - A jesteś sobą? Właśnie taka jesteś? Nudna jak flaki z olejem i nie warta mojego, ani niczyjego zachodu? – uniósł pytająco brew, pochylając się w jej kierunku, aby powietrzem z nozdrzy musnąć delikatną skórę na jej karku – Całe życie chcesz mieć na sumieniu durne opuszczanie zajęć? – dodał, nie odsuwając się od niej, trwając jakiś czas i wyczekując na jej odpowiedź w bezruchu.

    little monster

    OdpowiedzUsuń
  16. Zaklął w duchu, obserwując, jak wysiada z samochodu, wykorzystując przy tym jego chwile nieuwagi. Pieprzone, wrodzone instynkty, gdyby aż tak jej nie pragnął, nie straciłby czujności ani na moment, przez co nie pozwoliłby jej tak łatwo wymknąć się z pułapki, która miała być niezawodna. Cóż, zdecydowanie jej nie doceniał, ale wbrew temu, co myślała, nigdy przed nim nie ucieknie, a takie gierki i próba buntu, jedynie jeszcze bardziej go nakręcały.
    - Mała, głupia dziwka – warknął pod nosem, zrywając się z fotela, aby wysiąść za nią. Oparł się o maskę kierownicy, obserwując, jak próbuje uciec – Jest środek nocy, to rzeka, skarpa i las, rozległy las, serio myślisz, że uda ci się uciec? – uniósł pytająco brew, gestem wskazując przed siebie, aby pokazać jej, jaki krajobraz ich otacza. W tle słychać było różne odgłosy natury, nie tylko te przyjemne. Wierzył, że uzna go mimo wszystko za bardzie bezpieczną owcę, niż wilki, które mogły się tam czaić i potraktować ją niczym łowną zwierzynę. Cóż, poniekąd właśnie tym była, ale to on miał na nią zapolować i tylko jego sarenką mogła być.
    - Jesteś warta każdego wysiłku Eleno – mrugnął porozumiewawczo w jej kierunku – Jeśli zaczniesz uciekać, pobiegnę za tobą, a mam w ostatnich latach kilka maratonów na koncie. Poza tym w przeciwieństwie do ciebie doskonale znam ten las. Po tym, jak wsiadłaś do samochodu, twój telefon wysunął się z kieszeni, nikt więc cię nie uratuje, zresztą i tak nie ma tu zasięgu – na dowód swoich słów otworzył samochód i schylił się za fotel pasażera, aby wyciągnąć zza niego jej telefon – Nie uciekniesz przede mną ani dziś, ani nigdy. Należysz do mnie, od dawna należysz do mnie, tylko wtedy nie zdążyłem tego na dobre przypieczętować – westchnął, wspominając tamten wieczór. Był taki delikatny i niedoświadczony, sam był wtedy prawiczkiem, ich seks za pewne byłby kompletnie chujowy, cieszył się, że przez ostatnia lata nabrał wprawy, a wiele kobiet wręcz na siłę pakowało mu się do łóżka. Koniec końców może to i lepiej, że wtedy ich rozdzielono, dziś mógł zapewnić jej zdecydowanie piękniejsze wspomnienia i doznania, niż jako dzieciak.
    - Jaki masz plan? – skrzyżował ręce na ramionach, wpatrując się w nią jakby od niechcenia. Potrafiła być zadziora, czego namiastkę przed chwilą pokazała. Ewentualnie aż tak bardzo wierzyła w to, że ten górze ją uratuje, że nie zwracała uwagi na konsekwencję. Tylko Olivier Evans mógł ją uratować, być jej największym grzechem, jednocześnie cudownym odkupieniem, przekona się o tym prędzej czy później, najpierw jednak musiał ją złamać.

    to ci mała zdzirka

    OdpowiedzUsuń
  17. Jej słowa rozbierzmiewały w jego głowie, sprawiając, że czuł napinający się każdy mięsień w ciele. Ścisnął pięści ze złości, a jego oddech stawał się coraz bardziej przyszpieszony. ‘Wolę ten las niż ciebie’ przewijało się kilka razy w jego myślach i stało się dla niego strasznym ciosem, nie przypuszczał, ze aż takim. Sprawiła mu właśnie cholernąprzykrość, pożałuje tego, nawet jeśli jednak miałby ją zabić szybciej, niż to sobie zaplanował.
    - Jesteś rzeczą, moją rzeczą, czy tego kurwa chcesz, czy nie – warknął, wsiadając do samochodu i z piskiem opon ruszając z miejsca. Nie pobiegł za nią, nie podjął dalszej gry, skoro pogrywała sobie w taki sposób, trudno, niech zjedzą ją nawet jakieś pieprzone wilki. Nie spodziewał się, że obudzi w niej buntowniczą naturę, ale to dobrze, bo to oznaczało, że w środku naprawdę drzemie w niej niezłe ziółko. Jeśli pokaze mu, jaka jest naprawdę, łatwiej będzie jej potem otworzyć się przed światem. Światem, który dla niej przygotował i w którym miała być jego zabawką, nawet jeśli naiwnie wierzyła, że nie należy do niego. Miał wpłwy i pieniądze, dzięki którym mógł osiągnąć bardzo wiele, zresztą, nawet bez tego stanie się mu uległa i z czasem przyzna mu rację, otwarcie godząc się z tym, jak gówniane życie prowadzi.
    - Co ty ze mną robisz do chuja…- uderzył dłonią o kierownicę, zatrzymując się i zawracając. Nie wiedział, gdzie aktualnie była ani dokąd udało jej się uciec, wolał jednak na wszelki wypadek zostać tutaj i zaczekać, aż zmięknie i sama do niego przyjdzie. Las był rozległy, nawet jeśli znał go bardzo dobrze, nie było sensu, aby teraz się tam pchać i szukać igły w stogu siana. Wiedział, że targająca nią adrenalina minie, a zastąpi ją strach, wtedy sama do niego przyjdzie. Robiło się coraz chłodniej, było ciemno, a ona zdana była tylko i wyłącznie na siebie, chcąc nie chcąc, osiągnął mały sukces i się na niej odegrał. Musiała przekonać się na własnej skórze, że za każdym razem, kiedy się przeciwko niemu zbuntuje, to obróci się przeciwko niej. Gotów był pozbawić jej rodzinę każdej złotówki i przekupić jej fałszywego ojca, tylko po to, aby mieć ją jak najbliższej siebie. Wiedział, że wyprany przez rodzinkę mózg zgodzi się na wszystko, co jej zaproponują, nawet jeśli byłby to sprzeczne z tym, czego ona pragnie. Nienawidziła go, a będzie musiała go oglądać każdego dnia, właśnie w jego głowie zrodził się kolejny, ideealny plan, mogła go nie wkurwiać, teraz pożałuje, że wysiadła z tego pieprzonego samochodu i pokazała pazurki. Nawet jeśli było to cholernie podniecające, a jego nabrzmiały członek skutecznie mu właśnie o tym przypominał.

    pożałujesz tego słonko

    OdpowiedzUsuń
  18. Zdecydowanie zbyt długo nie wychodziła z tego przeklętego lasu i zaczynał się o nią obawiać. Zemsta to jedno, ale to on miał być tym, który doprowadzi do jej śmierci, nie jakaś zwierzyna, czy jakiś psychol, który mógł przecież ukrywać się w tych krzakach. W Stanach nie brakowało seryjnych morderców, byłoby przykro, gdyby akurat na jakiegoś trafiła i odebrała mu tym samym całą przyjemnośc z gry.
    - Bingo – mruknął, kiedy dostrzegł w lusterku wyłąniającą się z lasu postać. Była silna, nie dała za wygraną i nie uciekła w popłochu, brawo dla niej. Nie przypuszczał, że wybierze takie niebezpieczeństwo kosztem przebywania z nim w samochodzie, najwyraźniej nienawidziła go jeszcze bardziej, niż się tego spodziewał. Właściwie to i lepiej, uczucie inne niż nienawiść bardzo łatwo mogło go zgubić, o czym przekonał się boleśnie w przeszłości. Drugi raz nie zamierzał do tego dopuścić, był na szczycie i nikt, zwłaszcza ona i jej rodzina, nie zrzucą go z piedestału.
    - I po co ci to było? – wyszedł szybko z samochodu, aby do niej podejść – Popełniłaś sreaszny błąd El – westchnął ciężko, mimo wszystko kucając przed nią, aby sprawdzić, co z jej nogą. Była w opłakanym stanie, widać było, że jest na granicy psychicznej wytrzymałości i choć starał się z tym usilnie walczyć, jednak w jakiejś części było mu jej szkoda – Powinnaś bardziej na siebie uważać – mruknął i nie czekając na jej reakcję, podniósł się do pozycji stojącej i wziął ją na ręce. Wiedział, że będzie protestować i się opierać, ale nic go to w tym momencie nie obchodziło. Noga za pewne ją bolała, nie zamierzał jej tutaj zostawić na pastwę losu i pewną śmierć. Poza tym deszcz robił się coraz bardziej intensywny i wszystko wskazywało na to, że zaraz rozpęta się poważna burza.
    - Obiecuję, że cię dziś nie skrzywdzę. Przyanjmniej dziś nie… - wyszeptał, opierając głowę na jej wilgotnych włosach – Zaufaj mi, tylko dziś, dziś możesz mi zaufać El…- dodał, powoli odstawiając ją na fotel pasażera, tak, aby jej nogi zwisały swobodnie w dół przy otwartych drzwiach. Nie powinien był tego robić, ani tym bardziej pieprzyć o jakimś zaufaniu, ale wciąż miał do niej cholerną słabość, a ten widok sprawił, że nawet on się ugiął. On mógł ją skrzywdzić, ale jakiś pieprzony konar w lesie, czy ktokolwiek inny, już nie.
    - Uważaj, może trochę zapiec…- kucnął przed nią i niepewnych ruchem ujął jej nadgarstwki tak, aby otworzyła dłonie, wyraźnie poranione przez kolce i gałązki. W samochodzie miał apteczkę, siągnął więc po wodę utlenioną i plastry, aby zakleić najbardziej wyraźne ranki, dając jej tym samym nieco ukojenia w bólu. To, że mimo tylu przeciwności, nadal szła w zaparte i wolała niebezpieczny las w zamian za jego towarzystwo, naprawdę mu dziś zaimponowanowało i cholernie go podniecało.
    - Dzielny pacjent – uśmiechnął się delikatnie, dmuchając w zranione miejsca niczym rodzic, kiedy jego dziecko się skaleczyło i przestawało płakać, kiedy dostawało buziaka lub poczuło ciepły, bezpieczny oddech matki na otarciach.

    może jednak nie psychol?

    OdpowiedzUsuń
  19. Nie miał wyrzutów sumienia, że znalazł ją w takim stanie, raczej wręcz przeciwnie, odczuwał satysfakcję. Spotkało ją dokładnie to, na co zasłużyła, mogła siedzieć z nim grzecznie w samochodzie i przyznać, że to co mówił, jest prawdą. Zdązył ją poznać, wiedział, jakie pragnienia nią targały i jak wiele rzeczy musiała sobie odmówić ze względu na rodzinę. Chciał ją od tego uwolnić i choć wiedział, że będzie wymagało to czasu, zamierzał być cierpliwy i uparcie dążyć w tym do celu.
    - Nie sądzisz, że ucieczka nie miała żadnego sensu? – westchnął, podnosząc się do pozycji siedzącej i zajmując miejsce na fotelu kierowcy. Widać było, że jest wycieńczona, nie zamierzał, więc bawić się teraz w mącenie jej w głowie, chciał ją zniszczyć i wykrozystać, ale tylko w momencie, kiedy będzie tego świadoma. Wszystko wskazywało na to, że dziś jest jej już wszystko obojętne, nie miałby żadnej frajdy w tym, aby jeszcze bardziej ją dobić.
    - Jest burza, konar spadł na pobliską drogę, musimy pojechać okrążną – wyjaśnił, szukając szybko jakiejś wymówki w głowie, aby zabrać ją do siebie. Nie chciał odstawiać jej do domu, jej rodzina już i tak była za pewne wkurwiona, zamierzał ich dłużej pomęczyć i sprawić, że przynajmniej do jutra nie będą mieli żadnego kontaktu ze swoją ukochaną siostrzyczką i córką.
    - Noga nie wyglądała na złamaną ani skręconą, to chyba zwykłe stłuczenie, jeśli nie przejdzie, trzeba będzie jutro jechać to prześwietlić – westchnął, ściągając swojąc bluzę, aby ją przykryć. Podkręcił ogrzewanie na full i ruszył z miejsca, zostawiając las coraz bardziej w tyle. Burza rozpętała się na dobre, co jakiś czas wokół robiło się więc jasno, a on mógł kątem oka ją obserwować, jakby chcąc nie chcąc się upewnić, że ta krucha istotna przedwcześnie się nie rozpadła. Nie mogła, to dopiero początek, musi bardziej uważać, żeby zbyt szybko nie doprowadzić swojej zabawki do śmierci, co by mu zostało, gdyby sens jego życia nagle zniknął z tego świata. Wolał nawet o tym nie myśleć.
    - Nie mówiłem, że masz mi zaufać generalnie, tylko dziś. Nie myśl o tym, co później, później nijak nie możesz mi ufać, ale dzisiaj nie stanie ci się krzywda. O ile sama do niej nie doprowadzisz – mruknął, bo choć wyglądała na wycieńczoną, kto wie, czy znów nie obudzi się w niej nagle jakaś buntownicza natura i nie wyskoczy mu przez szybę w samodzhodzie, byle tylko znaleźć się jak najdalej od niego. Zgodnie z tym, co mówiła wcześniej, właśnie tego pragnęła, nienawidziła go i nie chciała go widzieć, cóż, miała pecha, bo on nigdzie się nie wybierał i zamierzał być obecny w jej życiu na okrągło, aż zacznie rzygać jego obecnością i błagać o szybką śmierć.

    słodziak

    OdpowiedzUsuń
  20. Zaśmiał się pod nosem, słysząc kolejną kąśliwą uwagę w z jej strony. Od zawsze wiedział, że drzemie w niej zadziorna natura i właśnie to zamierzał ujawnić przed całym światem. Nie mogła ukrywać przed rodziną tego, kim jest, a na pewno nie była święta i oddana na zawsze Bogu, tak, jakby chcieli dla niej rodzice. Prędzej czy później ściągnie z niej ten wianuszek niewinności, nikt inny nie mógł tego zrobić, zarezerwował ją dla siebie kilka lat temu, a teraz powrócił, aby odebrać co swoje.
    - A dlaczego myślisz, że się nie przejmuję? – odbił piłeczkę, przekręcając pytanie w drugą stronę. Odwrócił głowę w jej kierunku, łapiąc na moment kontakt wzrokowy, wpatrując się w dłuższą chwilę w ciepło jej tęczówek, były wyjątkowe, dokładnie takie, jakie codziennie wieczorami nawiedzały go w snach. Czuł na sobie jej wzrok, wiedział, ze go obserwowała i o ile wcześniej budziłoby to w nim skrępowanie, teraz nie miał nic przeciwko, wręcz przeciwnie. Długo pracował nad tym, aby zrzucić nadprogramowe kilogramy, resztą na szczęście zajęła się natura i w niczym już nie przypominał tego grubasa o ściętych krótko blond włosach, którego głowa przynajmniej raz w tygodniu lądowała za sprawą klasowych osiłków w muszli klozetowej. W przeciwieństwie do niego, ona zawsze była piękna, choć czas działał także na jej korzyść, do urody dodając kobiece kształty, dla które głowę tracił pewnie nie jeden mężczyzna.
    - Nie próbuj przede mną uciekać, bo zawsze cię znajdę. Nie buntuj się, to unikniesz niepotrzebnych kłopotów. Zawsze będę przed tobą kilka kroków, choćbyś nie wiem jak się starała – rzucił, przyspieszając nieco, aby jak najszybciej znaleźć się w swoim domu. Deszcz robił się coraz bardziej intensywny, a panująca wokół burzowa aura idealnie oddawała nastrój, jaki panował teraz w samochodzie. Nawet jeśli ją o to poprosił, na pewno mu nie zaufa, mogła próbować znów uciec, choć to byłoby największą głupotą z jej strony. Wcześniej jednak zaryzykowała, dając mu tym samym do zrozumienia, że musi uważać na nią bardziej, niż na początku zakładał. Nie zamierzał bawić się z nią w kotka i myszkę, a rezydencja była miejscem z którego nie było żadnej ucieczki. Ze względu na to, jaki status społeczny osiągnął i przez to, że stał się jednym z najbogatszych ludzi na świecie, potrzebował stosownej ochrony, a jego dom pod miastem był strzeżony równie dobrze, co Biały Dom prezydenta. „Nienawidzę cię za to, że cię kocham”, odpowiedział sobie w myślach na jej pytanie, nie zamierzając dzielić się z nią na głos tą refleksją. To nie był czas i miejsce na takie wyznania, zresztą, miał doprowadzić koniec końców do jej bolesnej śmierci, nie było tu przestrzeni na jakieś uczucia czy sentymenty.
    - Mój kamerdyner wezwał lekarza ortopedę, zajmie się twoją nogą i sprawdzi, czy to nic poważnego – rzucił, nie odpowiadając tym samym na jej pytanie odnośnie nienawiści. Czujniki kamer wykryły rejestrację jego samochodu, przez co brama rezydencji otworzyła się przed nimi, pozwalając tym samy, aby zatrzymał auto na podjeździe. Nadal znajdowali się w środku lasu, tym razem jednak był to jego las, znał każdy jego skrawek i nie wahałaby się przetrzepać go z psami, jeśli tylko coś głupiego wpadnie jej tej nocy do głowy. Najpierw zresztą musiałaby jakimś cudem przedostać się przez ogrodzenie i bramę, a to z racji kręcących się wokół grupek ochroniarzy, nijak nie było możliwe.

    witamy w naszych skromnych prograch

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie zamierzał odwieźć jej do domu i musiała się z tym pogodzić. Zresztą, chronił ją w ten sposób, choć tego nie dostrzegała. Znał jej rodzinę, gdyby teraz pojawiła się w ich domu, za pewne dostałaby nie tylko burę, ale i karę cielesną. Jej ojciec nie był normalny, o czym on sam zdążył się przekonać na własnej skórze. Nigdy nie zapomni dnia w którym został pobity przez niego i jego ukochanego synka, musiał trzymać Elenę jak najdalej od nich i zadbać w ten sposób o jej bezpieczeństwo, nawet jeśli robił to na swój dość pokręcony i nieobliczalny sposób.
    - Mówiłem ci, jest burza, droga jest nieprzejezdna, musisz przeczekać u mnie, przykro mi – wzruszył bezradnie ramionami, gasząc silnik i wysiadając powoli z samochodu. Brama wjazdowa została zamknięta, nie było więc szans na ucieczkę, przez co nie musiał już jej aż tak pilnować i na siłę trzymać zamkniętą na fotelu pasażera – Dasz radę iść sama? – otworzył drzwi od jej strony i pochylił się niżej, aby w razie potrzeby mogła się na nim wesprzeć. Miał nadzieję, że nie miała akurat przy sobie jakiegoś ostrego narzędzia i nie skończy właśnie z poderżniętym gardłem. Pokazała mu już dziś kilka razy, że potrafi być nieobliczalna i powinien przez to pozostawać cały czas w gotowości. Uprzedził swoich pracowników, że będzie miał dzisiaj niezapowiedzianego gościa, przygotowali więc dla Eleny wszystko, co konieczne, łącznie z pokojem sypialnym dla niej. Najchętniej zamknąłby ją w swojej sypialni, ale to jeszcze nie był ten etap, nie wiedział sam, jak by na to zareagował, a musiał być czujny i panować nad instynktami. To on był mistrzem tej gry, nie mógł ani na moment stracić głowy dla pionka.
    - Jak za pewne doskonale pamiętasz, znam zarówno twojego brata, jak i rodziców. Dałem im znać, że przez burzę musiałaś zostać u mnie, nie panikuj – westchnął, domyślając się, że jej obawa o powrót do domu nie wynika tylko z tego, jak ją potraktował. Wiedziała, co ją czeka, kiedy zjawi się pod drzwiami o tej porze, minęło, co prawda kilka lat, ale wątpił, aby cokolwiek się w tej kwestii zmieniło. Zawsze zjawiała się o czasie, ani minutę później, nigdy nie mogła zostać u niego na noc, nawet jeśli prosili o to także jego rodzice, była niczym pies na łańcuchu, który on za wszelką cenę chciał w końcu przerwać.
    - Jesteś przemoczona, zmarznięta i głodna, może przestaniesz się już buntować, weźmiesz ciepły prysznic i zjesz ze mną kolację, hm? – uniósł pytająco brew, opierając się ramieniem o drzwi od strony pasażera. Sporo dzisiaj przeszła, a on, nawet jeśli planował krwawą zemstę, nie zamierzał całkowicie dobić jej na dzień dobry. Jeśli skrzywdzi ją, kiedy będzie go nienawidziła, nic to nie da, chodziło o coś zupełnie gorszego, miała upaść z najwyższej wysokości, a jak na razie znajdowała się co najwyżej na głupim parterze, za wcześnie, aby całkowicie ją zgnoić.

    teraz to jest twój dom słonko

    OdpowiedzUsuń
  22. Obserwował, jak próbuje zrobić kilka kroków, koniec końców lądując w jego ramionach. Nadal używała tych samych perfum co wtedy, a jej włosy pachniały truskawkowym szamponem. Teraz, kiedy była tak blisko, wydawało mu się, że od ich ostatniego spotkania minęło zaledwie kilka tygodni, a nie tyle lat. Wiele się w ich życiu zmieniło, przede wszystkim on się zmienił i nigdy już nie będzie taki, jak wtedy, kiedy pomiatano nim i gnojono go na każdym kroku.
    - W takim razie tym bardziej lekarz powinien to obejrzeć – westchnął, biorąc ją zgrabnym ruchem na ręce. Wiedział, że popełnia błąd, że każda bliskość z tą kobietą to jak stąpanie po polu minowym, nie miał jednak wyjścia, instynkt wziął górę, a dotyk jej skóry sprawiał, że wybrzuszenie w jego spodniach gwałtowanie rosło. Nie miał problemu z seksem, wiele kobiet przewinęło się ostatnimi czasy przez jego łóżko, żadna jednak nie była w stanie obudzić w nim takich emocji, jak Elena. Wystarczyło, że na niego spojrzała, a on już pragnął ściągnąć z niej ubrania i pieprzyć się z nią przez całą noc.
    - Myślisz, że ktoś tak święty, jak twój ojciec, nie ma swojej ceny? Lena, każdy ją, wierz mi, nie ma na świecie człowieka, którego nie można kupić. Twój ojciec jest słaby, dzisiaj się o tym przekonał, nie zrobi krzywdy, że nie wróciłaś do domu na czas – pokręcił z zażenowania głową, bo wystarczyła niewielka suma pieniędzy, aby jej ojciec tańczył tak, jak mu zagra. Ostatni rok poświęcił na to, aby uzależnić od siebie finansowo jej rodzinę, nadszedł w końcu moment, aby mógł to wykorzystać. Jedynie jej brat nie miał o niczym pojęcia, ten w życiu by się na to nie zgodził, ale i na niego zamierzał znaleźć odpowiednie haki, tak, aby w niczym mu nie przeszkadzał i odczepił się od niego i Eleny. Zależało mu na ukochanej siostrzyczce, jej upadek, oznaczał cierpienie jego, a to idealnie mu pasowało. Cała ta popieprzona rodzinka miała popełnić jakieś zbiorowe samobójstwo po tym, co im zrobi. Zemsta jest słodka, a że związana z tą bezbronną istotą w jego ramionach, warta każdej ceny i poświęceń.
    - Panie Evans, wszystko gotowe, tak, jak pan prosił – uśmiechnęła się do nich kobieta w średnim wieku, gestem wskazując w stronę drzwi jednej z sypialni – Jeśli będzie pan czegoś potrzebował, proszę dawać znać – dodała i po tym, jak skinęła głową w ich kierunku, odeszła w stronę kuchni. Skierował swoje kroki do pokoju, który dla niej przygotowano, ostrożnie kładąc ją na świeżo przygotowanej pościeli. Nigdy wcześniej nie przyprowadził do swojego domu żadnej kobiety, która nie była członkiem jego rodziny, nie zdziwiłby się, gdyby wśród obsługi domu pojawiły się jakieś szepty i głupie domysły, nie miał dzisiaj jednak czasu na tłumaczenia. Najważniejsze, aby zajmowali się nią tak, jak im zalecił, mieli wykonywać swoją pracę, reszta kompletnie go nie obchodziła.
    - To pokój do twojej dyspozycji, drzwi, które są po prawej, są z nim połączone i prowadzą do twojej prywatnej łazienki. Czeka tam na ciebie szlafrok i sucha pidżama, spokojnie, jest nowa, nieużywana przez żadną inną kobietę w tym łóżku – wyjaśnił. Domyślając się, jak dziwnie może wyglądać dla niej ta sytuacja. Miał gdzieś, czy pomyśli o tym, że wiele dziewcząt lądowało w tym miejscu, miało jej być po prostu wygodnie, nawet jeśli wmawiał sobie, że Elena zasługuje jedynie na zimną pryczę w piwnicy wśród szczurów – Lekarz czeka w salonie, daj znać, kiedy będziesz gotowa, to przyjdzie tu i zajmie się twoją kostką – dodał, rozglądając się wokół i upewniając, że na pewno wszystko było przygotowane tak, jak zapewniała o tym gosposia i kamerdyner.

    czuj się jak u siebie kochanie

    OdpowiedzUsuń
  23. Przygotowywał się na ten moment od dłuższego czasu, nie przypuszczał jednak, że nastąpi tak szybko i niespodziewanie. Przeklęty kościół, że też akurat tam musiała się znaleźć o nieodpowiednim czasie, nie powinno jej tam być, a przede wszystkim nie powinno jej być tutaj. Obserwował ją z daleka, czując ogromną nienawiść zarówno do niej, jak i całej jej rodziny, teraz jednak złość mieszała się pożądaniem, a to mogło go na dobre pogrążyć. Dlaczego nadal tak na niego działała? Wystarczył zapach truskawek, a jego penis już szalał w spodniach. Żadna gra wstępna, żadne gierki, nic, po prostu ona. To tłumaczy, dlaczego seks traktował bardziej jak grę, niż przyjemność, jego organizm potrafił reagować tak tylko przy Elenie, choć się przed tym bronił i starał się o tym nie myśleć. Wszedł wściekły do swojego gabinetu, uchylając okno na oścież, aby nieco ochłonąć i złapać trochę ciepłego, wilgotne powietrza. Burza już się oddaliła, zostawiła za sobą jednak przyjemny zapach deszczu, który wciąż rzęsiście uderzał o parapet. Usiadł w fotelu za biurkiem, zerkając na ekran stojącego na nim laptopa. Kamery były w całym domu, jej chwilowej sypialni także. Darował sobie jedynie łazienkę, uznał, że tam każdy zasługuje na odrobinę prywatności, zresztą, nie zamierzał jej tu nigdy sprowadzać, monitoring stworzony był dla bezpieczeństwa, nie specjalnie dla niej, choć dziś wyjątkowo się przydał. Dużo dzisiaj przeszła, odczuwał przez to satysfakcję pomieszaną z żalem, choć nie można było tego nazwać wyrzutami sumienia. Te nie przychodziły do niego od wielu, wielu lat, kto wie, być może po tym, co przeszedł, stał się zwykłym psychopatą, nie zdziwiłoby go to zbytnio. Za każdym działaniem w czasach obecnych, zawsze kryje się przeszłość człowieka, a jego nie należała do kolorowych, wręcz przeciwnie, świat go zniszczył, a on musiał teraz odpłacić wszystkim pięknym za nadobne. Przyglądał się jej, obserwując, jak wychodzi z łazienki. Zgrabnym ruchem odpiął pasem i zsunął niżej spodnie, wsuwając dłoń do bokserek. Nie miał czasu na zabawy z kimkolwiek innym, musiał sobie jak najszybciej ulżyć, bo inaczej zaraz ją zgwałci i na zawsze przekreśli swój plan. Prędzej czy później cała będzie należeć do niego, nie była jednak na to gotowa i nie tak to miało wyglądać.
    - Ogarnij się kurwa Olivier…- mruknął sam do siebie, przerywając masturbację na dźwięk swojego imienia, jaki padł z jej ust. Niestety, tym razem ona będzie musiała się uzbroić w cierpliwość. Przeszedł do łazienki, która połączona była z gabinetem, zrzucił z siebie resztę ubrań i wszedł pod prysznic, pozwalając, aby zimna woda przywróciła nieco jego umysł i ciało do porządku. Wziął szybki, niemalże lodowaty prysznic, narzucił na nagie ciało wygodny szlafrok i roztrzepał dłonią mokre, opadające na czoło włosy.
    - Musisz wziąć się w garść – powtórzył ponownie sam do siebie, wychodząc z gabinetu i zjeżdżając windą piętro niżej, gdzie mieściła się jej tymczasowa sypialnia – Powinny ułatwić przemieszczanie, ale na wszelki wypadek nie nadwyrężaj tej nogi, Thomas już zajmie się tym, co do niego należy – rzucił, gestem zapraszając ortopedę do środka i kładąc obok jej łóżka kule – Dotnij ją bardziej, niż jest to konieczne, a cię zamorduję – szepnął mu jeszcze na odchodnym tak, aby nie była w stanie tego usłyszeć i zmierzył go przy okazji lodowatym spojrzeniem. Nie zamierzał ich tutaj samych zostawić, usiadł obok jej łóżka, gotów w każdej chwili zareagować, jeśli nie spodoba mu się metoda pracy lekarza.

    co ty ze mną robisz kobieto

    OdpowiedzUsuń
  24. Za każdym razem, kiedy jego dłonie dotykały skóry na jej kostce, miał ochotę poderwać się z miejsca i rzucić nim o ścianę, kontrolował się jednak na tyle, aby skończyło się jedynie na zaciśniętych za plecami pięściach i planach zamordowania Thomasa w głowie. Ucieszył się na wieść, że nie doszło do żadnego złamania, nie uśmiechała mu się żadna wycieczka do szpitala, zwłaszcza, że stamtąd łatwo mogła uciec, a już pokazała, do czego jest zdolna.
    - Diagnoza postanowiona. To wszystko na dziś, resztą zajmie się Margaret – rzucił oschle w kierunku Thomasa, odprowadzając go wzrokiem do drzwi. Minął się w nich z pielęgniarką, którą miała założyć Elenie opaskę uciskową i przyłożyć lód, aby noga szybciej wróciła do swoich naturalnych rozmiarów.
    - Dzisiaj lepiej niech pani pozostanie już w takiej pozycji – założyła jej opatrunek na kostkę i ułożyła nogę na poduszce tak, aby znajdowała się nieco wyżej – Jutro zobaczymy, czy konieczne będą zastrzyki przeciwzakrzepowe, czy obejdzie się bez igieł – dodała z serdecznym uśmiechem, poprawiając także poduszkę, która znajdowała się pod jej plecami, zapewniając tym samym wygodniejszą pozycję. Spojrzała w kierunku Oliviera, upewniając się, że może odejść i po tym, jak skinęła serdecznie głową w kierunku Eleny, minęła się w drzwiach z kamerdynerem.
    - Kolacja dla pani. Pan Evans uprzedził, że nie da rady pani zjeść dzisiaj w jadalni, kuchnia przygotowała dla pani pancake z owocami i syropem klonowym, jeśli będzie pani jednak miała ochotę na bardziej wyszukane dania, proszę dać nam znać – uśmiechnął się, stawiając przed nią tackę zastawioną jedzeniem. Specjalnie wybrał to danie, naleśniki były ich ostatnim wspólnym posiłkiem, choć za pewne nijak tego nie pamiętała. Zabrał ją na randkę do lokalnej knajpy w której serwowali je razem z szejkami waniliowymi, dokładnie tak, jak dzisiaj otrzymała. Dorabiał wtedy weekendami w kinie, aby jak przystało na dżentelmena, nigdy nie pozwolić jej za siebie zapłacić.
    - Burza ustała, ale gałęzie w lesie będą usuwać pewnie przez całą noc. Prześpij się tutaj, rano możesz wracać do siebie, kierowca cię odwiezie do domu – rzucił oschle, kiedy zostali w pomieszczeniu sami. Myślał, że przetrzyma ją tutaj dłużej, choćby kilka dni, ale nie był na to jeszcze gotowy, o czym boleśnie przekonał się przed chwilą na górze. Musiał rzucić się w weekendowy wir imprez i przypadkowych, napalonych na niego kobiet, aby jakoś to wszystko odreagować i odgonić myśli od siedzącej przed nim blondynki, która jak zwykle mąciła mu w głowie i zaburzała wszystko, zupełnie tak, jakby te ostatnie kilka lat w ogóle nie miało miejsca.

    jednak koniec zabawy

    OdpowiedzUsuń
  25. Nie tak miał się potoczyć ten wieczór, sam nie wiedział, czy targa nim bardziej wściekłość, podniecenie, czy troska, którą tłumił w sobie od lat, a teraz pojawiła się w najmniej oczekiwanym momencie. Nie powinien wracać do przeszłości, pomysł z truskawkowym szamponem i głupimi naleśnikami był idiotyczny, zaczynał żałować, że w ogóle w to brnął, zamiast zostawić ją tutaj samą i zadbać o to, aby kierowca wywiózł ją jak najdalej od niego już z samego rana.
    - Mili ludzie, to słabi ludzie, nie warto było w takim razie poświęcać mu choć chwili swojego wolnego czasu – odpowiedział po chwili namysłu, podchodząc do niej bliżej i przysuwając tacę jeszcze bardziej w jej stronę – Jedz, nie można brać leków na pusty żołądek, a ty od kilku godzin nic nie jadłaś – dodał, niczym mama, która troszczy się o dobro swojego dziecka. Starał się jak mógł, aby być wobec niej kompletnie zimny i obojętny, ale nie potrafił, przynajmniej nie dziś. Wierzył, że do rana doprowadzi się jakoś do porządku, teraz jednak górę wzięły jego słabości, pokazując mu, że musi jeszcze bardziej pielęgnować w sobie chęć zemsty, bo ta jednak nie przysłoniła wszystkich uczuć, tak, jak to sobie od początku zaplanował.
    - Nie pozwalaj sobie na zbyt wiele – mruknął, strzepując z klatki piersiowej borówkę – Nie byłaś warta ani jednej wiadomości. Jedyne, czego żałuję to to, że nie zdążyłem cię przed wyjazdem na studia przelecieć – wzruszył bezradnie ramionami, wlepiając w nią chłodne spojrzenie. Nie chciał, żeby płakała, ale nie mógł do niej podejść i otrzeć jej łez, to nie był Olivier, którym się stał, a nijak nie zamierzał być znów tym, który jej ulegnie i spieprzy sobie przez to życie. To ona miała cierpieć, nie on, jej płacz powinien go cieszyć, dlaczego do cholery tak nie było? Nie sądził, aby odzywały się w nim jakiekolwiek uczucia, te już dawno wyłączył i nigdy nie miały nadejść, tliło się w nim jednak coś dziwnego, coś, czego nie doświadczył od dobrych kilku lat i nie sądził, aby to na ten moment było dobre.
    - Miałaś pecha, że pojawiłem się kiedyś na twojej drodze, możesz zapomnieć o spokojnym życiu, które dotąd wiodłaś. Tak jak mówiłem, wiele się zmieni, o ile nie wszystko. Czy jesteś na to gotowa, czy nie, nie będziesz już po wyjściu stąd tą samą Eleną, przykro mi. Nie, właściwie to nie, nijak nie jest mi przykro – zaśmiał się z poczuciem triumfu, mierzwiąc przy tym dłonią włosy, aby uniknąć kolejnych kropel wody, jakie spadłyby z nich na podłogę.

    raz dwa trzy, Oli jednak jest zły

    OdpowiedzUsuń
  26. Nie docenił jej i zaczynał żałować, że w ogóle ją tutaj przywiózł. Najchętniej udusiłby ją gołymi rękoma, ale wiedział, że to jeszcze nie czas i miejsce, nawet jeśli cholernie go irytowała. Dlaczego igrała z ogniem? Co chciała osiągnąć? Jeśli badała jego granicę, to była już na skraju bardzo cienkiej linii, której przekroczenie mogło okazać się dla niej śmiertelne.
    - Oczywiście, że będziesz jadła – po tym, jak wstała, podszedł do niej i pchnął ją na łóżko, wykorzystując fakt, że nie może utrzymać dobrze równowagi. Buzowały w nim emocje, których nie mógł kontrolować, chciał być dla niej miły, ba, pomógł jej, a ona zamiast być wdzięczna, robiła mu na złość, nie tak powinno to wyglądać. Myślał, że już wystarczająco ją dzisiaj złamał i nastraszył, najwyraźniej jednak kompletnie postradała zmysły i przestało jej zależeć na własnym życiu.
    - Co mnie powstrzymuje? Ty – dodał, trzymając rękę na jej ramieniu, aby drugą, wolną, móc nabrać na widelec kawałek naleśnika z owocami – Dawniej byłaś atrakcyjna, teraz nijak mnie nie pociągasz. Kilka lat temu mogłem liczyć tylko na dziewczyny twojego pokroju, margines społeczny, teraz mogę mieć każdą, więc ty kompletnie mnie nie interesujesz – warknął, na siłę wpychając jej widelec do ust. Miał gdzieś, czy się zakrztusi, ugryzie sobie język, czy będzie próbowała wypluć jedzenie, to on tutaj rządził i zamierzał jej to udowodnić. Była w błędzie, łudząc się, że może choć przez moment rozdawać karty w tej grze. Nienawidził jej, tak samo, jak całą jej popieprzoną rodzinkę, będzie musiał się na nich jeszcze bardziej odegrać i zniszczyć szybciej, niż planował.
    - To nie ty jesteś tutaj od zadawania pytań, tylko ja. Jeśli jeszcze raz odwiniesz jakiś numer, zabiję ciebie i całą twoją popierdoloną rodzinę. Nie, nie rodzinkę, całą twoją jebaną parafię, żebyś miała jak najwięcej ludzi na sumieniu i smażyła się w piekle, którego podobno ludzie twojego pokroju bardzo się obawiają – dodał, czując narastającą w nim wściekłość. Nie był słaby, nie ulegał nikomu, zwłaszcza jej, musiał jej to uwodnić i na dobre sprowadzić ją na ziemię. Przez moment dał się ponieść słabości, był dla niej miły, czując przy niej przyjemne podniecenie, teraz jednak to wszystko ustało, a jedyne, co miał w głowie, to obrzydzenie i chęć zemsty. Najwyżej będzie zmuszony dokonać jej wcześniej, niż to sobie zaplanował, trudno, chrzanić ją.
    - Jeszcze raz wystawisz moją cierpliwość na próbę, a następne, co będziesz oglądać, to nie płonący kościół, a twój jebany dom z rodzinką i kundlem w środku – pociągnął ją za włosy do tyłu, tak, aby ją to zabolało i aby w końcu przekonała się, że nijak nie żartował.

    a mogło być tak pięknie, nie zadzieraj z nami

    OdpowiedzUsuń
  27. Z jednej strony chciał, aby pokazała mu, na co ją stać, a z drugiej cholernie drażniło go nieposłuszeństwo. Myślał, że już wystarczająco mocno udowodnił jej, że nie ma co z nim zadzierać i że to, co mówi, jest prawdą, a nie jakąś dziecinną grą. Nie żywił do niej żadnych pozytywnych uczuć, nie przychodziło mu z trudem znęcanie się nad nią, a jeśli miała choć trochę instynktu samozachowawczego, powinna odpuścić i stać się mu całkowicie posłuszna.
    - Nie można było tak od razu? – westchnął, puszczając jej włosy i gładząc ją delikatnie po głowie, niczym małe dziecko, które zasłużyło sobie na pochwałę – Zjedz, nie chcesz chyba znów mnie zdenerwować, prawda? – uniósł pytająco brew, podsuwając bliżej niej tackę z jedzeniem. Odsunął się kilka kroków w tył, aby znów zając miejsce na krześle w rogu. Przebywanie zbyt blisko niej budziło emocje, które tłumił w sobie od lat, musiał trzymać dystans i liczył, że to koniec buntu z jej strony. Potrafiła świetnie podporządkować się swojej rodzinie, skoro oni ją złamali, on także sobie z tym poradzi, zwłaszcza, że już teraz wyglądała żałośnie.
    - Przeprosiny przyjęte, nie rób tego więcej, nie zamierzam cię jeszcze zabijać, to dopiero początek – mruknął, kręcąc przy tym zrezygnowany głową. Z jednej strony jej nienawidził, a z drugiej nie mógł powstrzymać przyspieszonego oddechu i szalejącego w piersi serca, kiedy czuł dotyk jej skóry i zapach jej perfum. Zastanawiał się, jak by się to wszystko potoczyło, gdyby wtedy się na niego nie wypięła, gdyby nie miała go gdzieś i nie kazała mu spierdalać ze swojego życia. Szalał za nią, był gotów oddać dla niej życie, totalnie stracił dla niej kiedyś głowę, jeśli ich związek przytrafiłby się teraz, a nie w tamtym czasie, dałby jej wszystko, czego mogła tylko zapragnąć, przy okazji utrzymując ją jak najdalej od kontaktów z toksyczną rodziną. Nawet teraz, kiedy był na nią cholernie wściekły, zadbał o to, aby jej ojciec nie skrzywdził jej, kiedy ta wróci do domu, o ile w ogóle wróci do domu. Nie chciał, żeby dalej tkwiła w tym bagnie, nawet jeśli tutaj czekało ją być może jeszcze większe piekło. W przeciwieństwie do jej brata i ojca, nigdy by jej nie uderzył, nawet jeśli budziła w nim obrzydzenie, szanował kobiety i nie sprawiało mu radości znęcanie się fizyczne nad słabszymi. Sam padł kiedyś ofiarą silniejszych i wiedział, że nie tędy droga, łatwo można zniszczyć komuś życie i rozpieprzyć psychikę na zawsze.
    - Zostań w łóżku i nadwyrężaj nogi, jest tylko stłuczona, ale jeśli przestaniesz na nią uważać, pogłębisz uraz. Gregor jest w pobliżu, wołaj go, gdybyś czegoś potrzebowała – dodał, choć nie spieszno było mu się zebrać do wyjścia i mimo wszystko nadal nie ruszył się z krzesła, wpatrując się w nią badawczo i zastanawiając, co jeszcze może jej przyjść do głowy i jakim cudem potrafiła być dzisiaj aż tak waleczna.

    grzeczna dziewczynka

    OdpowiedzUsuń
  28. Chciał ochronić ją przed ojcem i bratem, a robił dokładnie to samo, co oni. Wmawiał sobie, że właśnie na to zasłużyła, wykorzystała go i potraktowała jak oni, niczym śmiecia, a mimo to nie potrafił do końca być wobec niej całkowicie bezwzględny. Przebywając obok niej odczuwał emocje, które nie targały nim już od bardzo dawna, miłość pomieszana z nienawiścią, złość połączona z pożądaniem, pragnienie zemsty, przeplatane z pragnieniem wspólnego szczęścia. Często zastanawiał się, jak wyglądałaby ich przyszłość, gdyby go wtedy tak nie potraktowała, gdyby go obroniła i stanęła po jego stronie, miała okazję, aby zbudować z nim coś pięknego, tymczasem wszystko okazało się pieprzoną fikcją i układem, który chciał wykorzystać dla pieniędzy i kradzieży projektu jej brat. Nie przewidzieli, że będzie od nich sprytniejszy, że to on, a nie tamten idiota osiągnie sukces, mogła stanąć po jego stronie, teraz zostało jej jedynie bycie tak żałosną, jak tej nocy, kiedy zupełnie zależna od niego, leżała w łóżku w jego rezydencji.
    - Ty nie, ale może ja tak, nie sądzisz? – uniósł pytająco brew, podchodząco do niej bliżej. Pogładził dłonią jej delikatnie włosy, pochylając się nad nią, aby poczuć ich zapach. Przejechał koniuszkiem nosa po jej szyi, wsłuchując się przy okazji w jej przyspieszony puls – Popełniłaś błąd, że jednak stąd nie uciekłaś Eleno – dodał, przejeżdżając palcem wskazującym po jej wyraźnie zarysowanym obojczyku. Chciał ją, tu i teraz, czuł, jak penis boleśnie uwiera go w jeansach, mimo, że jeszcze nie tak dawno zrobił sobie na górze dobrze, aby nieco uspokoić popęd. No cóż, była zbyt blisko i wszystko, co robił, poszło i tak na marne. Wiedział, że też go pragnie, że za nim tęskni, ale jeśli dobrałby się do niej na siłę dzisiaj, uznałaby to za gwałt, a on mógłby mieć później problemy. Nie był tym typem faceta, chciał zemsty, ale nie w ten sposób, nie odzierając ją z godności w kontekście seksualnym, raczej innym, bardziej dobitnym i żałosnym, jak przymusowe jedzenie czy całkowita zależność od niego.
    - Mogłaś mieć wszystko, czego tylko zapragniesz. Cały świat byłby u twoich stóp, szalałem za tobą, a ty… -westchnął, owijając sobie kosmyk jej włosów wokół palca – Chciałem obronić cię przed ojcem i bratem, wiem, co ci robili. Chciałem, żebyś czuła się bezpieczna i wiedziała, że choćby cały świat był przeciwko nam, poradzimy sobie z tym. Wszystko zjebałaś…- dodał, mierząc ją wściekłym wzrokiem i odsuwając się od jej łóżka. Wystarczająco się na kręcił, kilka minut dłużej i na pewno by się na nią rzucił. To nie był ten moment, jeszcze nie, musiała sama tego chcieć, aby później mogło zaboleć jeszcze bardziej. Gwałt był mniej bolesnym doświadczeniem niż odrzucenie, nie ma nic gorszego, niż porzucenie drugiego człowieka niczym niechcianej zabawki, a właśnie to dla niej planował. Nawet jeśli teraz udawała, że go nienawidzi, kochała go, wiedział to, a kiedy pokocha tak, że całkowicie straci dla niego głowę, rozpierdoli jej serce i umysł w drobny mak. Dokładnie tak, jak ona i jej rodzina zniszczyli kiedyś jego.

    nawet nie wiesz, co Cię czeka

    OdpowiedzUsuń
  29. [Sorry, kocham ośmiornice ._. W ogóle kocham zwierzątka i żyjątka… z kilkoma wyjątkami. W każdym razie – cieszę się ogromnie, że Jane przypadła Ci do gustu, no i can't wait! <3]

    Janka

    OdpowiedzUsuń
  30. Nawet jeśli to ukrywała, wiedział, do czego są zdolni i także między innymi to sprawiło, że tak bardzo pragnął się na nich zemścić. Nie lubił ludzi, którzy znęcali się nad słabszymi, wykorzystując przy tym swoją pozycję i przewagę. Każdy z tych durnych osiłków, którzy niszczyli jego psychikę w liceum pożałuje za swoje, ale te sprawy musiały poczekać, rodzina Eleny miała pierwszeństwo.
    - Myślisz, że byłem aż takim debilem? Naprawdę sądzisz, że tego nie zauważyłem? – westchnął, kręcąc przy tym zrezygnowany głową. Nawet jeśli nigdy do niczego się nie przyznawała, był z nią na tyle blisko, aby jasno odczytywać sygnały, nie mówiąc już o śladach, które zdarzały się na jej ciele. Nie rozumiał, jakim cudem ktoś, kto deklaruje, że miłość do bliźniego jest dla niego najważniejsza, stosuje jednocześnie kary cielesne wobec swojego bezbronnego dziecka. Nie wiedział, czy nadal się mu tu zdarzało, ale nie zdziwiłby się, gdyby zdarzało mu się spoliczkować córkę, kiedy ta pojawiła się w domu nie wtedy, kiedy powinna, nawet nie z jej winy.
    - Twój ojciec i brat zasługują na wszystko, co najgorsze. Temu drugiemu odebrałem już co mogłem, ale jedyna słuszna kara dla twojego ojca to śmierć, jest złym człowiekiem, nie ma dla takich miejsca na ziemi – dodał, ściągając przy tym pięść ze złości. Elena także nie była święta, wiedział, że to między innymi przez nią został pobity, nie potrafił jednak nienawidzić jej aż tak bardzo, jak tamtej dwójki. Łączyło go z nią całkiem niedawno dość silna wieźć, nawet jeśli próbował, nie był w stanie całkowicie wymazać z pamięci wszystkich chwil, które spędzili potajemnie się spotykając.
    - Nie jestem takim jak oni, nie zamierzam skrzywdzić cię fizycznie, nigdy nie uderzyłbym kobiety, nie tak wychowali mnie moi rodzice – wyjaśnił, obserwując dalsze przerażenie w jej oczach. Nie do tego dążył, nie powinien był jej dotykać, a już na pewno nie pociągnąć za włosy tak, że poczuła ból. Nie był taki, nie wiedział, co się z nim dzieje, najwyraźniej ostanie lata kompletnie wypruły go z ludzkich odruchów. Mogli go wtedy nie skrzywdzić, traktować jak równego im, stworzyli potwora, który wróci z czasem po każdego, kto sprawił, że jako dzieciak cierpiał i płakał w swojej sypialni w samotności.
    - Nie, nie masz jak, masz rację. Ten dom to twierdza, która jest lepiej strzeżona niż dom prezydenta. Jeśli jednak uznasz po porannym śniadaniu, że ci się tutaj nie podoba i chcesz wrócić do domu, nie będę stawał ci na przeszkodzie – rzucił, utrzymując z nią kontakt wzrokowy, aby miała pewność, że mówi prawdę i nie rzuca słów na wiatr. Wyciągnął z kieszeni telefon, aby wysłać kilka wiadomości do koleżanek, musiał ściągnąć tu kogoś, kto rozładuje napięcie w jego spodniach, zanim rzuci się na Elenę. Wątpił, że ktokolwiek oprócz niej będzie w stanie go zaspokoić, musiał się jednak wyżyć, aby skupić myśli na czymś innym, niż widocznej pod spodniami erekcji.
    - Sama doskonale znasz odpowiedź na to pytanie – wzruszył bezradnie ramionami, kiedy zapytała o to, dlaczego tak bardzo nią gardził. Dziwne, że w ogóle miała czelność o to pytać, jakby czuła się totalnie bezkarna po tym, co mu zrobiła i do czego przyczyniła się te kilka lat temu.

    taki jestem kurwa troskliwy, doceń to

    OdpowiedzUsuń
  31. Dalsza rozmowa z nią nie miała sensu. Tym bardziej, że im dłużej przebywał w jej towarzystwie, tym trudniej było mu się powstrzymać, aby się na nią nie rzucić i nie odebrać w końcu tego, o czym marzył przez wiele lat. Nie obchodziło go, czy zaśnie, czy będzie coś kombinować, uraz nogi i nieznajomość okolicy działały na jej niekorzyść, wątpił więc, aby zechciała gdzieś uciec. Nie zamierzał ponownie robić samu sobie dobrze, ściągnął kogo trzeba, spędzając miło czas w towarzystwie kilku koleżanek. Musiał mieć naprawdę kiepski dzień, bo jednej z nich pozwolił zostać nawet na noc, usilnie wyobrażając sobie, że to Elena, nie Sophia budzi się obok niego o poranku. Zerwał się wcześniej z łóżka i poszedł pobiegać, aby otrzeźwić nieco umysł. Jego myśli musiały wrócić na właściwy tor, a ten dotyczył zemsty na Elenie i całej jej rodzinie. Nieważne, że dawniej ją kochał, teraz jej nienawidził nawet jeśli jego ciało twierdziło inaczej i wciąż reagowało na nią w taki sam sposób jak w czasach liceum. Zostawił Sophię w łóżku, nie dbając o to, co ze sobą zrobi. Znała ten układ i musiała liczyć się z tym, że chodziło tylko o szybki seks, nic więcej.
    - A ty? – odbiła piłeczkę, zadając jej to samo pytanie. Zmierzyła ją z góry na dół wzrokiem, śmiejąc się przy tym pod nosem – Nie wyglądasz jak ktoś, kto mógłby pozostawać w zainteresowaniu Oliviera, jesteś jakąś nową sprzątaczką? Partnerką na pewno nie, bo nie było cię wczoraj z naszą trójką na górze – uniosła pytająco brew, przy okazji poprawiając szminkę na ustach. Wiedziała, że sama nie ma na co liczyć u Oliego, nie podejrzewała go jednak o to, aby mógł mieć jakikolwiek związek z stojącą przed nią właśnie dziewczyną. Łudziła się, że być może kiedyś przestanie być zabawką w jego rękach, ale dopóki opłacał jej studia, nie miała nic przeciwko, aby co jakiś czas ją wykorzystał. Zwłaszcza, że uwielbiała seks, a on był cholernie przystojny i niejedna oddałaby wszystko, aby choć ją dotknął.
    - Cześć! – uśmiechnęła się promiennie, obejmując Oliviera, który wszedł właśnie do domu, wyciągając z uszu bezprzewodowe słuchawki – Śniadanie? – dodała, odsuwając się od niego i gestem wskazując na jadalnię, gdzie krzątały się już od kilkunastu minut gosposie. Normalnie kazałby jej spierdalać, ale zamierzała wykorzystać fakt, że jest tutaj ktoś jeszcze i być może to ona sprawiła, że tej nocy był wyjątkowo ostry w łóżku.
    - Nie jestem głodny. A ty, co tutaj jeszcze robisz? Mówiłem ci, nikt nie trzyma cię tutaj na siłę – mruknął, mierząc Elenę lodowatym spojrzeniem. Zanim zdążył wrócić do domu, rozpadało się na dobre, przeczesał więc dłonią mokre włosy i ściągnął przemoczoną koszulkę. Nie chciał jej tutaj i musiał się jej pozbyć, na szczęście Sophia była nadal w pobliżu, gotowa zrobić wszystko, czego sobie tylko zażyczy. Czasem miał wyrzuty sumienia, że tak ją wykorzystywał i wyżywał się na niej podczas seksu, ale skoro jej się to podobało, korzyść była obopólna i nie musiał mieć wyrzutów sumienia.

    pokaż jak jesteś zazdrosna kotku

    OdpowiedzUsuń
  32. Uśmiechnął się pod nosem, widząc, jak go obserwuje. W liceum był małym grubaskiem, nie tak zapamiętała jego ciało, miał więc teraz satysfakcję, że mogła być naocznym świadkiem efektów lat ćwiczeń i godzin spędzanych na siłowni. Miał wrażenie, że w jej spojrzeniu coś się zmieniło. Zazdrość? Pożądanie? Nie do końca był pewien, co teraz odczuwała, ale najwyraźniej obecność Samanty jej uspokoiła, wręcz przeciwnie. Powinna się cieszyć, że daje jej spokój i skupił się na innej, a mimo to zachowywała się tak, jakby jej na nim zależało. Cóż, jeszcze kilka lat temu byłby w stanie w to uwierzyć, teraz była to za pewne kolejna z jej gierek. Nie była takim niewiniątkiem, na jakie wygląda, o czym sam boleśnie przekonał się kilka lat temu na własnej skórze.
    - Nie jestem głodny, mam ochotę na inne śniadanie – uśmiechnął się, przyciągając do siebie przyjaciółkę i bez żadnych skrupułów wsuwając dłoń do jej majtek – Myślałem, że poranne bieganie wystarczy, jednak nie, jednak ewidentnie muszę inaczej rozładować nadmiar energii – wyszczerzył się w głupkowatym uśmiechu, składając na jej ustach namiętny pocałunek. Przez cały czas błądził dłonią w jej majtkach, odwracając głowę w kierunku Eleny i to z nią, nie z przyssaną do niego dziewczyną, utrzymując kontakt wzrokowy – Nie wiem, nie pamiętam co wczoraj mówiłem, tamte rozmowy nie były dla mnie w żaden sposób istotne – wzruszył ramionami, a całująca go po karku Sam, ściągnęła jego spodnie i zsunęła w dół jego bokserki. Seks na oczach innych nigdy go nie kręcił, ale tym razem chodziło o Elenę. Chciał, żeby to widziała, aby wiedziała co traci i jak beznadziejne jest jej życie za sprawą jej durnej religii i przekonań, które wpaja jej popieprzona rodzina. Poza tym miał nadzieję, że jeszcze bardziej rozbudzi w niej zazdrość, nie wierzył, że go kochała, nie po tym, co mu zrobiła, ale kto wie, być może będzie go pragnąć tak, że sama zacznie błagać o to, aby w końcu ją rozdziewiczył.
    - Mam kilku kierowców, któryś z nich chętnie zabierze cię do domu. Mówiłem ci, nie jesteś moją niewolnicą, chodziło o głupi konar, usunęli szkody i możesz wracać do swojej bezpiecznej przystani. Nie zabrałbym cię tutaj, gdyby nie ta pieprzona burza – dodał, ściągając bluzkę dziewczyny i zrzucając jej stanik na podłogę. Zassał w ustach jej stwardniałego sutka, ani na moment nie odwracając wzroku od Eleny – A co, wolałabyś, żebym to tobą się zajął? – odsunął się na moment od Sam, kiedy ta nadal przez cały czas pieściła jego penis – Patrzenie to też grzech? – dodał z przebiegłym uśmiechem na ustach, gryząc przy tym zmysłowo wargę i lekko odchylając głowę do tyłu, kiedy powoli zaczęła go zalewać fala przyjemności. Tak, to właśnie Elena dobierała się do jego krocza, nie Sam, jej tutaj nie było, nie istniała dla niego, Elena doprowadzała go do orgazmu, którego nie czuł od tak dawna.

    może dołączysz?

    OdpowiedzUsuń
  33. Nigdy taki nie był i po części czuł się podły z tym, co zrobił. To Elena była dla niego ważna, Sam go kompletnie nie obchodziła, wcześniej jednak nie zdarzało mu się aż tak przedmiotowo jak dziś traktować kobiet. Wykorzystał przyjaciółkę tylko po to, aby wzbudzić zazdrość w jego El. Elenie, której sam wzrok doprowadził go do orgazmu i która nadal, mimo upływu lat, stanowiła jednak wciąż jego obsesję. Był pewien, że zamknął ten etap, że nienawiść przysłoniła wszystko to, co dobre i to, co wcześniej w niej kochał. Niestety, mocno się pomylił i nijak nie był gotów na to, aby przebywać dłużej w jej towarzystwie. W obliczu bezpośredniej konfrontacji z nią wszystkie plany wzięły w łeb i choć chciał ją skrzywdzić, jednocześnie pragnął obronić ją przed całym światem. Nie przypuszczał, że można kogoś kochać i nienawidzić jednocześnie, ale patrząca na niego z pogarda i rozczarowaniem w oczach Elena, stanowiła doskonały przykład na to, że można darzyć jedną osobą dwoma tak skrajnymi uczuciami.
    - Tak, chory z miłości i nienawiści, a to wszystko twoja wina – mruknął sam do siebie, kiedy Elena się oddaliła. Westchnął ciężko, obserwując, jak kieruje kroki do swojej tymczasowej sypialni. Nie powinno jej tutaj być ani minuty dłużej, tak samo jak Sam, którą teraz pogonił, nie dając jej tym samym możliwości czerpania dalszej przyjemności z orgazmu. Miał ją gdzieś, stanowiła jedynie przelotną znajomość, niczym dziwka na telefon, przychodziła zawsze, kiedy jej potrzebował, przy okazji nie oczekując niczego w zamian. Podniósł leżące na podłodze ubrania i wsunął na siebie spodnie od dresu. Koszulka nadal była przemoczona, oddał ją więc gosposi, dając jednocześnie znać, że raczej zrezygnuje dziś ze śniadania. Korciło go, aby do niej zaglądać i z nią porozmawiać, ba, gotów był nawet ją odwieźć, wiedział jednak, że to najgłupszy pomysł z możliwych, zwłaszcza, że wciąż był rozpalony przez myśl, która wiązała się z wyobrażaniem jej w roli Sam. Zemsta będzie trudniejsza, niż na początku przypuszczał, ale nie zamierzał tak łatwo się poddać. Żył po to, aby ich zniszczyć, podobnie jak każdego, kto był na jego ‘liście do odstrzału”. Chęć zemsty i wizja tego, co im zrobi za to, co spotkało go w czasach liceum, napędzała go do działania i nadawała jego życiu sens. Wydał dyspozycje swojemu ochroniarzowi i kierowcy, aby zabrał Elenę z jego rezydencji i bezpiecznie odwiózł do domu. Miał się także upewnić, że jej ojciec czy brat nie wyżyją się na niej przez to, że wróciła dopiero następnego dnia domu. Nienawidził jej, ale nie mógł pozwolić na to, aby tamta dwójka nadal ją krzywdziła. Musiał na razie o niej zapomnieć, zresetować się i wrócić na odpowiedni tor. Trevor będzie ją obserwował z boku i się nią zaopiekuje, a on skupi się na działaniu swojej firmy i wsparciu rządu w walce z cyfrowymi atakami. Był jednym z najlepszych hakerów na świecie, choć wiedzieli o tym tylko nieliczni i ci z którymi w tej dziedzinie współpracował.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podszedł do okna i odetchnął z ulgą widząc, jak wsiada do samochodu. Sama nijak nie była w stanie się stąd wydostać, więc nawet jeśli walczyła z jakąkolwiek pomocą, musiała na to przystać i zgodzić się, aby ktoś odwiózł ją do domu. Spacer w tym odludziu skończyłby się dla niej jakimś wyziębieniem, albo całkowitym przeciążeniem kostki. Zasunął zasłonę, kiedy auto zniknęło za bramą i zszedł do swojego gabinetu, aby skupić się na pracy i tym, co potrafił najlepiej. Kolejne dni zatracił się w łamaniu kolejnego kodu, starając się nie myśleć o tym, co robi, co ma na sobie, z kim rozmawia i jak wygląda. Musiał o niej zapomnieć, zanim nie będzie gotowy na kolejny krok. Miał jednak pecha, bo kolejny raz spotkał ją w pieprzonym kościele. Czy ta kobieta miała listę miejsc, które zamierzał puścić z dymem? Biorąc pod uwagę, że już drugi raz krzyżowała mu plany, zaczynał ją o to podejrzewać. Nawet, jeśli realnie nie było takiej możliwości. Obserwował ją kątem oka, wyszła zza ławki i skierowała się do konfesjonału. W środku nikogo nie było, przed kim chciała się więc wyspowiadać? A może miała po prostu ochotę się komuś wygadać? Wiedział, że nie powinien tego robić, ale za bardzo zżerała go ciekawość. Znał ten budynek, sprawdził go, zanim zamierzał go podpalić. Wiedział, gdzie znajdują się boczne drzwi i co zrobić, aby niezauważenie znaleźć się w środku konfesjonału. Nie miała możliwości rozpoznać go przez kratki, nie miał więc nic do stracenia. To był najgłupszy z możliwych pomysłów, ale pora, aby poznać jej grzechy, a kto wie, może przy okazji wyznać i swoje?

      ojciec Olivier czeka na grzechy słonko

      Usuń
  34. Wciągnął powietrze, pozwalając, aby jego nozdrza wypełnił zapach jej perfum. Starał się o niej zapomnieć przez kilka dni, praca potrafiła go całkowicie pochłonąć, tym razem jednak nawet to nie pomogło i codziennie wracał myślami do chwili, kiedy uratował ją z płonącego kościoła. Nie sądził, że cokolwiek powie, myślał, że to będzie bardziej spowiedź w myślach, nie do końca wiedział, co powinien w tej sytuacji zrobić. Z jednej strony nie chciał ujawniać swojej obecności, ale skoro dzieliła ich kotara, nie rozpozna go, zwłaszcza, że potrafił zniżyć głos tak, aby nie wiedziała, że należy do niego.
    - Na pewno nie bóg – mruknął, starając się powstrzymać śmiech. Była taka niewinna, nieskażona przez to chore społeczeństwo, jedyne dobro, jakie przytrafiło mu się przez te wszystkie lata – Życiem przed tym wszystkim? To znaczy przed czym? – zagadnął, zmuszając ją tym samym do bardziej szczegółowych zwierzeń. Miał okazję, aby w końcu wyjaśnić z nią kilka spraw i spokojnie porozmawiać. Nie wiedział co prawda, czy jest na to gotowy, ale skoro tak chciał los, trudno, najwyraźniej nie był już w stanie się od niej uwolnić i skoro powiedział kiedyś A, będzie musiał wkrótce powiedzieć także i B.
    - Nie bój się mówić, obowiązuje nas tutaj tajemnica spowiedzi. Nie wiem nawet jak wyglądasz, słyszę jedynie, że pewnie jesteś kobietą, to wszystko, co wiem na twój temat. Jak mogę się do ciebie zwracać? – podjął grę, której być może zaraz pożałuje. Właśnie tak chciał do tego podejść, jakby w ogóle się nie znali i nigdy w życiu nie spotkał jej na swojej drodze. To nie było co prawda do końca fair, bo on doskonale znał jej tożsamość, ale jeśli zgodzi się wejść w rolę, gotów był nie wykorzystać przeciwko niej tego, co padnie tutaj dziś, podczas swego rodzaju spowiedzi. Zastanawiał się, co takiego mu powie, czy padnie z jej ust cokolwiek na jego temat, czy być może skupi się bardziej na swojej rodzinie. Chciał znać jej obawy i pragnienia, a przede wszystkim chciał wiedzieć, co do niego aktualnie czuje i na czym stoi ich relacja.
    - Szukam w głowie jakiegoś imienia anioła, które mógłbym przybrać, ale pasuje do mnie chyba jedynie Lucyfer – zaśmiał się cicho, starając się przywołać w głowie jakieś imiona bądź nazwiska z biblii – Nie bój się, sam spieprzyłem w życiu tyle spraw, że nic, co powiesz, nie wyda mi się przerażające, nie zamierzam cię oceniać – zapewnił, aby dodać jej nieco odwagi na starcie i zachęcić do szczerych, rozległych zwierzeń.

    lucyfer

    OdpowiedzUsuń
  35. To, co usłyszał nieco go zabolało, ale miała rację, zmienił się i nie był już tym samym człowiekiem. Nie chciał być słaby i wyśmiewany przez innych, jak dawniej, doszedł do wszystkiego sam, świat go podziwiał, a ci, którzy byli jego oprawcami, pracowali obecnie jako serwis sprzątający w jego ogromnej rezydencji. Utarł nosa każdemu, kto w liceum go wyszydził, pobił czy publicznie upokorzył, teraz każdy marzył o tym, aby być Olivierem Evansem i tylko on sam jeden wiedział, jak wiele go to kosztowało. Słabi i wrażliwi ludzie nie odnoszą sukcesów, trzeba być twardym, a najlepiej pozbawionym jakichkolwiek uczuć lub skrupułów, tylko wtedy nikt nie będzie w stanie cię wykorzystać ani odnaleźć twoich słabych punktów.
    - Ja i miłość do Boga niewiele mamy ze sobą wspólnego, jestem raczej potwierdzeniem upadłego anioła i tego, jak łatwo można białe skrzydła, zamienić na czarne – westchnął, zniżając głos do szeptu, aby nie była w stanie go rozpoznać. Powinien mieć wyrzuty sumienia, nie miała pojęcia, kim jest, kiedy on doskonale wiedział kto siedzi po drugiej stronie i zamierzał go perfidnie wykorzystać – Ludzie utożsamiają mnie ze złem, ale niewiele z nich wie, dlaczego taki się stałem. Nikt nie upada bez powodu, Lucyfer też nie – dodał, starając się zdradzać jak najmniej szczegółów ze swojego życia. Nie chciał, aby połączyła fakty i go rozpoznała, musiał od niej wyciągnąć, jak najwięcej, zwłaszcza, że wyraźnie potrzebowała tej rozmowy i potrzebowała wygadać się komuś kompletnie obcemu – Chaos przynosi czasem zbawienie i rozgrzeszenie, wbrew pozorom może nieść ze sobą wiele dobrego, większość przełomów na tym świecie dokonywało się w czasie chaosu – mruknął, zaintrygowany tym, co jeszcze usłyszy na swój temat. Wszystko wskazywało na to, że jego obecność nie była dla niej obojętna i myślała o nim nawet teraz, kiedy od kilku dni nie mieli ze sobą żadnego kontaktu i dał jej na jakiś czas spokój. Musiał przemyśleć kilka spraw, oczyścić umysł i obrać jakąś nową strategię, tak, aby jej obecność w jego domu nie wpływała na niego aż tak, jak miało to miejsce ostatnio. Nie miał problemu z wyładowaniem swoich emocji na innych kobietach, miał jednak dość dochodzenia czy szczytowania przy nich tylko wtedy, kiedy jego myśli będą skupione wokół niej.
    - Żałujesz, że wrócił? – zadał kolejne pytanie, czując przy tym lekką nerwowość i napięcie w swoim głosie. Czyżby bał się, co od niej usłyszy? Co, jeśli jej uczucie jednak nie wygasło? Nie, na pewno nie, skrzywdziła go jak nikt inny, nie mógł pozwolić na to, aby teraz znów mąciła mu w głowie, była pierwszą osobą na liście zemsty, a on nie darował i nie odpuszczał grzechów przeszłości, nawet kiedy siedział w pieprzonym konfesjonale.

    padre Olivier

    OdpowiedzUsuń
  36. Miewał momenty, kiedy czuł się źle, że tak ją potraktował, ale kiedy tylko przypomniał sobie, co zgotowała mu ona i jej rodzinka, szybko mu przechodziło i uczucie współczucia przemieniało się w nienawiść.
    - Dawniej lubiłem tutaj przychodzić, wierzyłem, że mogę coś w swoim życiu zmienić. Właściwie to w pewnym sensie moje prośby zostały wysłuchane, ale nie, to zdecydowanie nie jest sprawka Boga – pokręcił przecząco głową, choć go nie widziała. Religia przynosiła jedynie straty, jakakolwiek by nie była, przez fanatycznych zwolenników stawała się chorą ideologią, której ludzie coraz bardziej zaczynali unikać. Jej wiara także nie była taka, jak powinna, nie mogła o sobie samej decydować, więc nie miała prawa wyboru w co i czy w ogóle chce wierzyć – Ufam tylko nauce, a religia i prawa fizyki wzajemnie się wykluczają – dodał, udzielając tym samym nieco bardziej wyczerpującej odpowiedzi na jej pytanie. Był typowym umysłem ścisłym, naukowcem, który nie wierzył w nic, czego nie było w stanie policzyć się za pomocą matematyki. Miłość też mieściła się w tej kategorii, choć kiedyś naiwnie zakładał, że właśnie to, że nie da się jej dokładnie zmierzyć, czyni ją tak wyjątkową i niedostępną dla większości ludzi.
    - Dlaczego boisz się zmian? Lubisz swoje życie, dokładnie takie, jakie ono jest? – podjął temat, który zaczęła – Chaos jest czasem dobry, pytanie, czy w ogóle miałaś kiedykolwiek okazję się o tym przekonać – dodał, trzymając się analogi, którą przyjęli na początku rozmowy. Wyjście ze strefy komfortu w jej przypadku oznaczałoby wiele wymiernych korzyści, była jednak zbyt słaba i zależna od swojej rodziny, aby potrafić przyznać to przed światem, czy nawet samą sobą. Jej ojciec czy brat nigdy nie pozwoliliby jej decydować o sobie samej, za pewne będzie żyła pod ich dyktando do pieprzonej śmierci, zostając przy okazji starą panną, czy jakąś dziewicą konsekrowaną.
    - Jak kiedyś? A co było kiedyś? – zagadnął, choć doskonale znał odpowiedź na to pytanie. W czasach liceum było im razem naprawdę dobrze, przynajmniej do czasu, aż go nie oszukała i nie wystawiła na pośmiewisko. Każdy cios, który wtedy przyjął, miał zostać przez niego pomszczony, obiecał to sobie wtedy, kiedy znaleziono go w kałuży krwi i nie zamierzał porzucić tego pomysłu, musiał żyć w zgodzie z samym sobą i dotrzymać danego sobie słowa. Olivier, który został pobity przez jej ojca i brata nie istniał, swoich zachowaniem stworzyli potwora, którego będą wspominać, kiedy przez swoją obłudę i ciężkie grzechy, zaczną smażyć się w czeluściach piekieł.
    - A skąd masz pewność, że nie jest dobrą osobą? Jesteś tego pewna? Lucyfer też nie był dobry, a wszyscy aniołowie powinni się od niego uczyć miłości do ludzi i boga – zapytał, unosząc przy tym brew ze zdziwienia. Nie był pewien, czy chciał to usłyszeć, a przede wszystkim, czy był gotów, aby to usłyszeć. Jeśli nadal go chciała, to dlaczego go wtedy porzuciła? Zorientowała się, że to z nim rozmawia? Nie, to było niemożliwe, chyba, że znów świetnie grała, tak samo, jak wtedy, kiedy oszukała za czasów szczenięcych lat. Nie mógł jej w pełni ufać, nawet jeśli konfesjonał był miejscem, gdzie ludzie zazwyczaj mówili prawdę.

    Oh Ty grzesznico

    OdpowiedzUsuń