Min Ari
Jej świat podzielony był na dwa.
Przełamany wskroś, wyrwany z jej objęć, choć starała się go utrzymać tak blisko siebie. Nieusilnie ukrywała jeden przed drugim, balansowała na granicy, próbowała. Bezskutecznie.
Przełamany wskroś, wyrwany z jej objęć, choć starała się go utrzymać tak blisko siebie. Nieusilnie ukrywała jeden przed drugim, balansowała na granicy, próbowała. Bezskutecznie.
Jej świat był jak dzień.
Ciepły, niczym letni podmuch wiatru. Przynosił poczucie bezpieczeństwa, sprawiał, że wszystko było możliwe. Silne ramiona owinięte wokół jej tali, czułe słowa szeptane na dobranoc. Kocham Cię o poranku.
Ciepły, niczym letni podmuch wiatru. Przynosił poczucie bezpieczeństwa, sprawiał, że wszystko było możliwe. Silne ramiona owinięte wokół jej tali, czułe słowa szeptane na dobranoc. Kocham Cię o poranku.
Jej świat był jak noc.
Mroczny i piękny zarazem. Niebezpieczny, kusił jak zakazany owoc. Był jak uzależnienie, którego nie potrafiła sobie odmówić. Słowa pożądania i gorący oddech na szyi. Ciebie chcę po zmroku.
Mroczny i piękny zarazem. Niebezpieczny, kusił jak zakazany owoc. Był jak uzależnienie, którego nie potrafiła sobie odmówić. Słowa pożądania i gorący oddech na szyi. Ciebie chcę po zmroku.
Jej świat był.
Istniał, jak Ying i Yang. Jedno nie miało bez drugiego sensu, uzupełniali się nawzajem, przynosząc upragnione promienie słońca, po godzinach owianych mgłą i blaskiem księżyca. W symbiozie, obok siebie, ale nigdy bezpośrednio razem.
Życie w ciemnościach byłoby utrapieniem, ale gdy znajdziesz się zbyt blisko słońca, poparzysz się.
Istniał, jak Ying i Yang. Jedno nie miało bez drugiego sensu, uzupełniali się nawzajem, przynosząc upragnione promienie słońca, po godzinach owianych mgłą i blaskiem księżyca. W symbiozie, obok siebie, ale nigdy bezpośrednio razem.
Przeciwieństwa.
Tak różni od siebie, obydwoje tak ważni.Życie w ciemnościach byłoby utrapieniem, ale gdy znajdziesz się zbyt blisko słońca, poparzysz się.
Jej cały świat był nimi. I nagle nie pozostało nic.
Wszystko co znała, kochała. Wszystko czego pragnęła, zniknęło.
Wszystko co znała, kochała. Wszystko czego pragnęła, zniknęło.
Puste słowa i obce dłonie na ciele. Pragnienie by zapomnieć, kolejna tabletka i łzy na policzkach. Ból, który przeszywał całe jej ciało, zapierał dech w piersiach i przypominał, że to wszystko działo się naprawdę.
Nie miała już marzeń, jedynie wspomnienia.
"Ari, myślę, że powinnaś już pójść."
Jedyne czego pragnęła, to zniknąć.
01.01.2005 | Absolwentka Constance Billard | Wizyty w Empire są częstsze, mężczyźni starsi, używki mocniejsze | Jej stopa nigdy nie przekroczyła progu prestiżowej uczelni. Yale wycofało ofertę | Niczego nieświadomi rodzice w celach służbowych opuścili kontynent kilka miesięcy temu | Nieobecni, jak zawsze | Manhattan i luksusowy penthouse, często zamienia na wynajmowaną w Chinatown niewielką kawalerkę, bo to jedne z miejsc, które przypomina jej dom | Do drugiego nie ma wstępu | Older but not wiser | 이 고통에서 헤어날 수 없어
👀
OdpowiedzUsuńJak mógłby jej odmówić, skoro ona wręcz sama pakowała się w jego pułapkę jak bezbronna, słodka owieczka?
OdpowiedzUsuńSpuścił wzrok na jej dłonie, a potem podniósł go, by przez chwilę móc wpatrywać się w oczy i choć wmawiał sobie, że jego wesoły uśmiech był częścią gry, nie mógł udawać, że nie czuł ekscytacji. Na krótki moment, na te parę sekund zapomniał, jak to wszystko miało się skończyć i zatracił się w uśmiechu dziewczyny, widoku seksownych ust pociągniętych błyszczykiem, oczach, w których migały figlarne ogniki. Ale nie wyszedł z gry. Nie mógł.
— Grajmy — powiedział i kiwnął głową, a potem szybkim ruchem otworzył butelkę. — Ale za każdą prawdę będziemy musieli uszczuplić zawartość. — Roześmiał się cicho pod nosem.
W pomieszczeniu panował półmrok i chłód, a niebiesko-fioletowe światła jeszcze bardziej działały na wyobraźnie Minsoo. Miał w głowie wiele scenariuszy tego, jak mógł potoczyć się ten wieczór, ale nie ufał w stu procentach, że po kilku drinkach będzie w stanie wybrać ten właściwy. Musiał być ostrożny. Na jego korzyść działał jedynie fakt, że Ari była już całkiem wstawiona i sądząc po jej zachowaniu, praktycznie wyzbyta z moralności. Nie tego się spodziewał — i odrobinę zaburzało to jego plan — ale musiał się dostosować.
Specjalnie poczekał, aż brunetka usiądzie na kanapie, by móc potem zająć miejsce jak najbliżej niej. Nalał tequilę do kieliszków, które dziewczyna postawiła na niskim stoliku, po czym wyprostował się i oparł ramieniem o skórzane oparcie. Mierzył Ari tym samym rozbawionym, odrobinę niezręcznym spojrzeniem, którym ona mierzyła niego.
— Prawda czy wyzwanie, Min Ari?
W życiu Cornelii Watson nigdy nie było osoby, którą szczerze kochała. Czasami tego żałowała, szczególnie w chwilach, kiedy widziała zakochane pary, a jedyne na to ona mogła liczyć to szybki numerek, bo miała ładną twarz i cycki. Była już do tego przyzwyczajona i nie zapowiadało się, aby to miało się w najbliższej przyszłości zmienić. Z tego powodu wcale też nie płakała. Swoje łzy zachowywała na poważniejsze problemy, ale nawet nie załkała, kiedy utraciła własną przyjaciółkę przez głupotę, którą popełniła. Było jej oczywiście przykro, ale próbowała ją przeprosić i się dogadać, ale Octavia tego nie chciała. To nie zamierzała się zbyt długo narzucać. Nawet ona miała jakąś godność, której nie zamierzała wyrzucać tylko po to, aby się komuś przypodobać. Kontrolnie zerknęła na dłoń Williama, ale nie posuwała się wyżej. Najwyraźniej wciąż badał teren i to, na jak wiele może sobie pozwolić względem blondynki. Póki co była chętna, dawała sygnały na wiele, ale to jeszcze nie oznaczało, że cokolwiek tego wieczoru się wydarzy. Prawdopodobnie nic się nie wydarzy i było jej z tym dobrze. Jeśli potrzebowała zaspokojenia, to w swojej sypialni znajdzie odpowiednie gadżety, które nie będą gadać i oczekiwać kolejnej wspólnej nocy.
OdpowiedzUsuń— Prywatna impreza? Tutaj? — zapytała wyraźnie zszokowana ofertą mężczyzny. Wyraźnie im to imponowało i pasowało, świetnie. Potrzebowała dziś trochę naiwności. I dostała jej znacznie więcej niż się spodziewała. — Och, to świetny pomysł. Ari, prawda? Możemy chyba… pozwolić sobie na prywatną imprezę? — Podjudzała mężczyzn coraz bardziej, którzy z pewnością sądzili, że jeszcze tego wieczoru uda im się zaliczyć dwie dziewczyny. Cornelia nie spodziewała się tylko tego, że tak sprawnie pójdzie im oddanie karty, która już po chwili znalazła się w posiadaniu towarzyszącej jej brunetki. Uniosła lekko brew zaskoczona takim obrotem spraw, ale nie zamierzała narzekać. Ani trochę. Odprowadziła mężczyzn wzrokiem, gdy ci odchodzili dyskutując coś między sobą. Zauważyła, gdy William odwrócił się, aby posłać im ostatnie spojrzenie. Pomachała mu w kuszący sposób, nim skupiła swoją uwagę na koleżance.
— Przekonajmy się, na ile ich faktycznie dziś stać. Przecież to, że pójdziemy jeszcze nie oznacza, że mamy z nimi się przespać — odparła i wzruszyła lekko ramionami. Dokończyła swojego drinka. Miała ochotę zamówić już następnego, ale się wstrzymała. — Wydaje mi się, że będą mieli chęć na czworokącik, a to dla mnie już o jedną osobę za dużo — zdradziła i puściła jej oczko — przypudrujmy noski i zobaczmy co się stanie. W razie czego Frank tu jest. Dam mu znać, gdzie będziemy i gdyby coś się działo to wpadnie z całą armią. Co? Nie robimy nic złego, Ari. To, że tam pójdziemy niczego nie sugeruje. Równie dobrze mogłyśmy same wynająć ten pokój na naszą prywatną imprezę. I zróbmy tak, aby to była nasza impreza, a nie ich.
Nel z ogromnym poślizgiem
— Nie wiem, czy gdyby to był mój zamiar, nie uznałbym go już wcześniej za osiągniętego — powiedział żartobliwie, unosząc brwi.
OdpowiedzUsuńTak naprawdę chciał jej tylko dokuczyć, bo Ari wcale nie była aż tak pijana. Widywał ją już w gorszym stanie, ale choć jej sylwetkę określiłby raczej mianem drobnej i chudej, była w stanie wlać w siebie zaskakująco dużo alkoholu i być przy tym względnie przytomna na umyśle… Względnie.
Gdy Ari kaszlnęła po posłyszanym pytaniu, a jej usta wygięły się w zawstydzonym uśmiechu, Minsoo roześmiał się głośno, odrzucając głowę w tył. Wiedział, że jej się podoba — jak mógłby nie, skoro wyglądał tysiąc razy lepiej — tak samo jak ona dalej podobała się jemu, a nawet, mówiąc szczerze, chyba kręciła go jeszcze bardziej. Może dlatego, że się zmieniła, może na charakter ich znajomości, a może dlatego, że… On sam się zmienił?
— Mhm-m — mruknął tylko przeciągle, zwijając usta, jakby chciał przez to dać wyraz, że jej nie wierzy, po czym kiwnął głową powoli.
Gdy zadała pytanie, wbił wzrok w swoje dłonie, przygryzając wargę.
Zapadła cisza. Nie dlatego, że nie wiedział, co powiedzieć, ale by zbudować pomiędzy nimi to słodkie napięcie, które zwróciłoby ku niemu dziewczynę jeszcze bardziej. O ironio, gdyby potwierdził, że zrobił to dla niej, byłaby to najprawdziwsza prawda, ale nie mógł tego zrobić — Ari przecież wiedziała, że nawet gdyby tak było, jej miły, uroczy i wstydliwy Minsoo nigdy by się do tego nie przyznał. A mimo kolczyków i tatuaży, chciał pozostać dalej choć w części tym samym dobrym chłopakiem w jej oczach. Taka była część planu.
— Czy jak wypiję dwa kieliszki, to mi darujesz? — zapytał z uśmiechem, ale dziewczyna pokręciła głową, dalej wpatrując się w niego intensywnie, jakby z nadzieją. — Wróciłem, by móc dokończyć kurs na Broadway Dance Center. — Przechylił lekko kieliszek i wlał zawartość do gardła. Skrzywił się nieco. — I odświeżyć dawne znajomości. — Szkło zabrzęczało, gdy odstawił małe naczynie na stolik trochę silniej, niż zamierzał.
Bycie tancerzem pomagało w wielu sztuczkach. Na przykład teraz, gdy pochylił się nieco, by odłożyć telefon, mimochodem musnął dłonią udo Min, delikatnie, ale na tyle długo, by poczuć, jak ten dotyk niemal go parzy. Był ciekawy, czy dziewczyna też to czuje.
— Seojun nie będzie mieć nic przeciwko, że rozmawiamy?
na górze, na dole, z boku, oni gdziekolwiek i w jakiejkolwiek pozycji dobrze razem wyglądają hueheuehueheu
— I do tego w tym samym czasie? To coś więcej, niż zbieg okoliczności.
OdpowiedzUsuńRoześmiał się z zadowoleniem, ale bardzo cicho, tak, że w pomieszczeniu przebrzmiał lekko tylko niski tembr jego głosu. Dziewczyna wyglądała, jakby ostatnimi resztkami sił powstrzymywała się przed tym, by wylądować na jego kolanach — wiła się na kanapie niespokojnie, śmiała, poważniała na twarzy i tak w kółko — albo jakby dywagowała, czy mogła i powinna to zrobić. Minsoo miał ochotę prychnąć pod nosem, tak bardzo nią w tej chwili gardził, chociaż nie mógł wytłumaczyć dlaczego mimo to miał taką ochotę jej na to wszystko pozwolić.
Przecież to była tylko zemsta… Prawda? Oj, nic się nie stanie, jak połączy przyjemne z pożytecznym.
— Ale tak, odpowiadając — zrobił pauzę, by wychylić kolejny kieliszek — jest to całkiem zabawne. — Ari musiała nie wiedzieć o tym, co się działo w Korei. I bardzo dobrze, dowie się na pewno jutro. — Jak wypiję jeszcze jeden kieliszek w przeciągu następnych dwudziestu minut, będziesz mnie musiała odklejać od podłogi. Wyzwanie, Min Ari. A tak się składa, że mam świetny pomysł.
Sięgnął ręką w przód i zebrał paczkę papierosów, którą dziewczyna trzymała na podołku, a potem wetknął jednego do ust, odpalił i rzucił zapalniczkę na stolik. Myślał o papierosie odkąd tylko wszedł na tę imprezę. Irytujący nałóg, który przejął od Joonkiego — biorąc pod uwagę fakt, że zniszczył chłopakowi życie, starał się być dla niego łaskawy i przyznawać swój wkład w te straszne okoliczności, ale wychodziło mu to dość średnio.
Wydmuchał dym, lustrując Ari wzrokiem i już nie ukrywając mimiką twarzy faktu, że najchętniej zerwałby z niej tę kusą sukienkę właśnie w tej minucie.
— Lap dance — powiedział, uśmiechając się złośliwie, po czym bezczelnie kiwnął głową w kierunku swoich kolan.
let her, THATS THE POINT BRO
Na Ari patrzyło dwóch Minsoo.
OdpowiedzUsuńLee Minsoo, który opuszczał Nowy Jork przed kilkoma miesiącami, nie mógł wyjść z podziwu, jak bardzo dziewczyna jest się w stanie… Oj, ale ten Minsoo nie powiedziałby o niej takich strasznych rzeczy, prawda? Raczej mruknąłby coś cicho o szacunku do drugiego człowieka i siebie samego, i czy nie dość krzywdzić jedną osobę, a co dopiero dwie i to w dokładnie ten sam sposób? I choć mówiłby to wszystko miłym, spokojnym tonem, w środku paliłaby go jednak gorycz i odraza, a gardziłby nią aż miło. Ari w tej chwili była dla niego niczym. Nikim ważnym.
Lee Minsoo, który właśnie do Nowego Jorku powrócił, bawił się natomiast świetnie. Zdecydowanie za bardzo. Alkohol sprawił, że szumiało mu przyjemnie w uszach, a muzyka płynąca z głośników i wijąca się nad nim piękna dziewczyna zapaliła w jego głowie lampki, które rozsądnie powinien już dawno roztrzaskać. Nie żeby ta cała sytuacja aż tak bardzo odbiegała od scenariusza, którego sobie życzył — nawet pominęli kilkanaście scen, na które się przygotował — ale nie przewidział, że aż tak mocno zaangażuje się w jej przebieg.
Ale skoro ona była taka chętna do przekraczania granic, musiał ją przecież dogonić.
Minsoo wydmuchał dym w górę, odchylając twarz, po czym wetknął papierosa w usta, by uwolnić rękę. Obie dłonie ułożył potem na biodrach dziewczyny i przez chwilę poddawał się muzyce, lekko kiwając się do jej rytmu. Nagle przysunął do siebie Ari mocnym ruchem, sadzając u góry kolan i to w dokładnie taki sposób, by sprawić, że Ari drgnie z zaskoczenia. Zanim miała szansę wydać z siebie coś więcej niż krótkie zaczerpnięcie powietrza, zrobił to jeszcze raz, a potem drugi, by przyjemnością odwrócić uwagę brunetki od tego, co tak naprawdę robią.
W końcu przecież… Tylko tańczyli. Mieli na sobie ubrania, prawda? Nawet jej nie pocałował.
Nawet jej… ręką nie dotknął.
you spin me right 'round, baby, right 'round
— Dokładnie — odparł, przesuwając powoli dłonią po jej ręce, a delikatny uśmiech wstąpił na jego usta. Przygryzł lekko wargę, spoglądając w górę na Min zza przydługiej grzywki — dziewczyna nie pozwalała mu jej obciąć, bo ewidentnie lubiła, jak włosy wpadały mu do oczu — a w jego tęczówkach mignął diabelski błysk.
OdpowiedzUsuńAri i Seojun nigdy nie ukrywali, przynajmniej między sobą, że lubią nieczystą grę, i tyczyło się to zasadniczo każdej części ich życia. W miłości, w przyjaźni, wobec kogokolwiek pozwalali sobie na wiele, lubi przekraczać granice przyzwoitości, a już szczególnie hołubili wszystko, co zakazane, złe i zwyczajnie… podłe. Dlatego było kwestią czasu, aż zmodyfikują swoje znaczenie słowa wierność, rozszerzając je o cokolwiek, na co w danej chwili będą mieli ochotę, a w tym przypadku — grę, w której Seojun brylował z Ari na spotkaniach towarzysko-biznesowych i przedstawiał ją grubym szychom, a jednocześnie obserwował, jak dziewczyna za każdym razem odkrywa coraz więcej siebie. Dosłownie i w przenośni.
I ogromnie ich to kręciło.
— W zasadzie to mam jedną sukienkę, którą mogłabyś włożyć... Mignęła mi gdzieś na internecie i powiedziałem Owenowi, że ma mi ją znaleźć — mruknął, wyciągając telefon i zaczął szukać zdjęcia w galerii. — O, zobacz. Gaetano Navarra, rok dziewięćdziesiąty piąty, bardziej jej nie ma niż jest. — Wyciągnął telefon w stronę dziewczyny, szczerząc się szeroko.
https://i.pinimg.com/564x/75/1b/cc/751bccf55fbff7b9346a11fed2b9cb7b.jpg
UsuńGdy Ari nachyliła się nad nim, chyba chwilowy przebłysk geniuszu zmusił Minsoo do tego, by nie odwzajemnić pocałunku, bo każda cząstka jego ciała wyrywała się, by to zrobić. By złączyć ich usta i przez następne dwie godziny nie pozwalać im od siebie odejść, chyba że po to, by zaczerpnąć powietrza i tylko z obietnicą, że do siebie wrócą. Ale pomyślał, że coś innego mu się bardziej opłaci, coś, przez co dziewczyna będzie miała twardy powód, by na powrót szukać jego towarzystwa, czyli poczucie winy i przeświadczenie, że zrobiła coś złego, ale… niepełne — bo walidacji miała szukać właśnie u niego.
OdpowiedzUsuńDlatego stał nieruchomo, kiedy nachyliła się i go pocałowała. Wlepił w nią zaskoczone spojrzenie, jakby to, co zrobiła, było czymś zupełnie irracjonalnym i jakby wcale właśnie nie wiła się nad nim w erotycznym tańcu, do którego praktycznie ją zmusił. Patrzył, jak wychodzi z takim samym wyrazem twarzy, choć wewnętrznie przeżywał swoje zwycięstwo, bo wiedział, że choć Ari się zmieniła, pewne rzeczy pozostały takie same. Odrzucił jej czułość, a tego jej serduszko nie mogło przeżyć — poczuła się zwyczajnie upokorzona.
Kiedy następnego popołudnia po skończonym treningu zerknął na wyświetlacz, na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
INSTAGRAM
@soonie2127 liked your photo.
INSTAGRAM
@soonie2127 liked your story.
INSTAGRAM
@soonie2127 musisz być taka niemiła dla człowieka na kacu??
INSTAGRAM
@soonie2127 to za poważne, brzuch mnie od razu rozbolał
INSTAGRAM
@soonie2127 o nie, tylko nie “możemy porozmawiać”
Sposób wybrania odpowiedniego imienia, nazwiska i konfiguracji inicjałów (no naprawdę, brakowało tylko wyciagnięcia almanachu i analizowania kompatybilności tego wszystkiego w gwiazdach) uważam za genialny, powinnyśmy to robić częściej XD No i ja wiem, ze się w końcu skusisz, jakby nie było to przecież ASZ. ASZ STYMEST. Dziękuje za życzenia, obym dotrwała do Twojej publikacji ahahaha 🖤 ale ja chce drame na balkonie 😒
OdpowiedzUsuńTIK TOK
OdpowiedzUsuń@min.soonie You received a message.
INSTAGRAM
@soonie2127 daj mi ok 30 minut, właśnie wracam z treningu
INSTAGRAM
@soonie2127 haejangguk it is
INSTAGRAM
@soonie2127 noo raczej, tylko uprzedź kuriera, żeby nie dzwonił dzwonkiem…
Gdy Minsoo wszedł do restauracji, uśmiechnął się szeroko na widok Min, a to ze względu na ich znak rozpoznawczy — sińce pod oczami i zapadnięta twarz jako wynik dzisiejszego kaca zamaskowane pod ogromnymi okularami przeciwsłonecznymi. Machnął do niej ręką i zaczął przeciskać się na drugą stronę pomieszczenia do najbardziej ustronnego stolika, jakiego można tu było znaleźć. Gdy Min przesunęła się odrobinę w prawo, jak już usiadł, byli dosłownie z każdej strony zasłonięci przed innymi gośćmi restauracji. Dopiero wtedy chłopak ściągnął okulary i bucket hat, który miał na sobie.
— Cześć? — powiedział niepewnym tonem, zupełnie jakby zadawał pytanie. Chciał powiedzieć coś jeszcze, ale nagle pojawił się nad nimi kelner, więc złożyli zamówienie, i zrobili to dokładnie tak, jak zazwyczaj, czyli wykupując po jednej porcji praktycznie całe menu.
Minsoo westchnął głęboko. Dziewczyna była jakoś dziwnie milcząca, jakby… zła?
— Słuchaj, zanim zaczniesz to, co chciałaś, to ja pierwszy. Muszę cię przeprosić… Kompletnie nie pamiętam nic z wczorajszej nocy, ostatnia rzecz, jaka mi świta, to to, jak się ciebie zapytałem, czy Seojuna nie wkurwi fakt, że się widzimy. Film mi się urwał. — Zmarszczył nos. — I wnioskuję, że twoje zaproszenie mnie tutaj właśnie wynika z powodu mojego wczorajszego zachowania? Coś odjebałem, powiedziałem ci coś niemiłego?
— I coś, co pozwoli ci być na chodzie przez następne kilkanaście godzin, mimo że wypiłaś dzisiaj tylko… zielony koktajl? — zaśmiał się Seojun.
OdpowiedzUsuńBył ostatnią osobą, która mogłaby jej robić wyrzuty z tego powodu, bo choć sam specjalnie się nie odchudzał, tylko przestrzegał ułożonej przez trenera diety, daleko mu było do prowadzenia zdrowego trybu życia. Dopóki Ari była tak wredna i ksieżniczkowata jak zawsze, nie miał najmniejszego powodu do zmartwień.
A tak swoją drogą, trudno im było obojgu ostatnimi czasy pozostać trzeźwymi chociaż do południa.
Mimo początkowych obaw Seojuna, nie zajęło im zbyt długo wyszykowanie się na wieczorną imprezę. Co prawda, do jego apartamentu dotarli z małym opóźnieniem — polecili kierowcy zrobić kilka kółek wokół dzielnicy, tak zajęci sobą, że nie widziało im się przerywanie — ale koniec końców ekipa stylistów skończyła z nimi na czas. Ewentualnie mogli się delikatnie i gustownie spóźnić, jeśli zaliczą kolejny szybki numerek na tylnych siedzeniach.
— Mamy długą drogę, impreza jest poza miastem — mruknął Seojun, wychodząc z garderoby i zapinając złotą szpilkę Cartiera na mankiecie. — Pięknie wyglądasz.
Ari siedziała na fotelu i paliła papierosa, była gotowa do wyjścia. Spoglądała na niego z figlarnym uśmiechem.
— Mam jeszcze jeden dodatek, który mógłby ci się dzisiaj przydać. Myślę, że zrobiłby na dzisiejszej imprezie furorę… — powiedział i podszedł bliżej. Kucnął przy dziewczynie, opierając się dłonią na jej udzie, a drugą ręką sięgnął do kieszeni spodni, by wyciągnąć małe, aksamitne pudełko od Tiffany’ego. Otworzył je, a oczom Ari ukazał się pierścionek, którego musiała dobrze znać. Ogromny brylant widywała w końcu wiele razy na dłoni jego matki przez ostatnie lata. — Gotowa na dołączenie do klanu Kimów?
seojun
— Jedzenie nie ucieknie. Ari… — powiedział cicho, zakrywając swoją dłonią jej. Uniósł brwi, spoglądając ze zmartwieniem na jej twarz, a jego głowa pochyliła się odrobinę do przodu. — Nie musisz udawać, wiem, kiedy coś ukrywasz. Widzę, że jesteś smutna i że coś się stało. Mimo całego tego gówna, które się pomiędzy nami wydarzyło, dalej mi na tobie zależy i jeśli… Jeśli zachowałem się wczoraj nie w porządku, coś zrobiłem, to-o… To powiedz mi. Ja, wiesz, ja też mam w sobie dalej dużo gniewu i nie mogę ukrywać, że to nasze wczorajsze pogodzenie się nie zalepiło wszystkich ran. Więc jeśli ci coś powiedziałem… — Urwał i westchnął głęboko. — Jeśli ci coś powiedziałem, coś zrobiłem nie tak, powiedz mi, co to było, żebym chociaż mógł się wytłumaczyć.
OdpowiedzUsuńPogłaskał ją delikatnie po wierzchu dłoni, dokładnie tak, jak to robił dawniej, by uspokoić jej — wyjątkowo często — zszargane nerwy. Jak w czasach, kiedy pomiędzy nimi było dobrze… Zanim to wszystko, co ze sobą zbudowali, rozsypało się jak domek z kart.
— A teraz zjedz sobie kluseczkę, klusko, i powiedz mi, jak to naprawdę jest… Okej?
Uśmiechnął się do niej szeroko, ale niepewnie — w jego oczach dalej błyskało zmartwienie. Przez krótką chwilę znów poczuł się, jakby przenieśli się w czasie i dalej żyli w swojej dawnej, słodkiej rzeczywistości. Jakby znów był listopad, a oni przeszli się na drugą stronę ulicy, by coś zjeść w restauracji, ale tylko na chwilę, bo zaraz znowu zaszyją się u niego w mieszkaniu, by cały weekend oglądać głupie, romantyczne filmy, która Ari kochała całym sercem.
minsoo
— Daleko ci było do pucołowatej kluski, odkąd przestałaś być dzieckiem. Strasznie zmizerniałaś — powiedział, kręcąc głową z dezaprobatą i cmokając głośno, zupełnie w stylu niezadowolonej babci. Faktycznie, jeszcze wczoraj w klubie filigranowa sylwetka Ari robiła na nim wrażenie, ale bez makijażu, ułożonych włosów i akompaniamentu błyskających zewsząd, imprezowych świateł nie wygladała już tak zjawiskowo. Zdawała mu się być krucha i słabiutka, z tymi zapadniętymi policzkami i podkrążonymi oczami, do tego stopnia, że zaczął się naprawdę zastanawiać, kiedy ona ostatni raz zjadła coś porządnego. Gdy spoglądał na nią i Seojuna zza szyby vipowskiej loży, nie uszło jego uwagi, jak lubili się teraz bawić, łykając tabletki i wciągając proszki, jakby to były słodycze. Kompletnie puściły im hamulce. Wcześniej drwił i gardził nią bez skrupułów, lecz teraz… teraz przez krótka chwile zrobiło mu się jej szkoda. Co się z nią stanie, jeśli dalej będzie się traktować w ten sposób?
OdpowiedzUsuńNie, nie może o tym myśleć. Nie może w ogóle myśleć w takich kategoriach.
— Ja, kluska? Jakbym śmiał zabrać ci twój tytuł szlachecki? — powiedział, a na jej następne słowa i przyszczypanie go w policzek zareagował głośnym, szczerym śmiechem. — Ej, ja tu się tak napracowałem, żeby wykreować mój imidż, a ty to wszystko psujesz. Weź, zabieraj te łapy, bo jeszcze ktoś pomyśli, że wcale nie jestem groźny… — Pacnął ja w rękę. — A teraz tak, łap te pałeczki i jedz. Jesteś blada jak kreda i nie mogę na ciebie patrzeć, bo się boje, ze zaraz zemdlejesz i wpadniesz buzią do zupy.
Godzinę później już ledwo wpakowywali jedzenie do ust, ale dalej nie przestawali, choć ciężko walczyli z utrzymaniem w środku tego, co już zjedli. Szczerze mówiąc, Minsoo też nie pamiętał, kiedy ostatnio się nawpychał aż miło, i to koreańskiego jedzenia.
— Umieram — stąpnął, trzymając rękę na brzuchu jakby był w szóstym miesiącu ciąży. — Musimy iść gdzieś i to wychodzić, bo urodzę zaraz słoik sfermentowanej kapusty.
minsoo (którego trza zawieźć na porodówkę)
[Tak, tak! Chętnie wrócimy do roli starszego brata i tego, który będzie ramieniem do wypłakania się, pan dobra rada i cała masa innych, choć Gabs chyba nie powinien nikomu dawać jakichkolwiek rad. XD Tak mnie naszło, że Ari mogłaby w sumie być jedyną, która wiedziałaby, gdzie przez ten czas Gabriel był, a raczej gdzie mieszkał i że wcale nigdzie nie uciekł ani nie został zesłany na Syberię przez starego?xD
OdpowiedzUsuńDziękuję za powitanie!<3]
Gabs
[Ojej, biedna. Gab jej chętnie zrobi wykład. Może będzie bez prezentacji i przekonujących do rzucenia ilustracji, ale to nie ważne. XD W sumie może Ari po jakiejś imprezie wykręciłaby numer do Gabriela zupełnie przypadkiem? Mogłoby się zrobić ciut groźnie, będąc w klubie jakiś typ mógłby chcieć wykorzystać fakt, że Ari nie może do końca odpowiadać za swoje czyny. Gabsowi uda się dowiedzieć, w którym klubie konkretnie dziewczyna jest i po nią pojedzie, zabierze do siebie, a rano pogadają, gdy będzie w nieco lepszym stanie?]
OdpowiedzUsuńGabs
— Tak wiele wymagasz, ja nie wiem — powiedział uszczypliwie, ale oczywiście wyciągnął pierścionek z pudełka i wsunął go na palec wyciągniętej przez Ari dłoni. Krótką chwilę podziwiał błyskotkę na ręce brunetki, a potem podniósł się, by pocałować dziewczynę mocno, głęboko, jakby tym samym chciał przypieczętować to, o czym właśnie myślał: Ari jest moja.
OdpowiedzUsuńDroga do luksusowego domu gwiazdora faktycznie była długa, ale widok przepięknego kompleksu i dźwięki trwającej w nim imprezy wynagrodziły im to, jak tylko opuścili auto. Seojun zawsze przeżywał te pierwsze chwile wieczoru, nie umiał się im oprzeć mimo tak wielu lat wśród society. Drobny dreszczyk nieznanego — bo nigdy nie mógł być pewien jak (i z kim) ten wieczór się potoczy — oraz ekscytacja zawsze pojawiała się obok niego tuż przed rozpoczęciem zabawy. Nieważne, czy to był bankiet, zwykła impreza czy domówka, zawsze działało tak samo. Gdy ujął rękę Ari przed przekroczeniem progu, jego serce biło jak oszalałe.
Co pierwsze, drink, szampan, kreska? Kiedy wpadnie z Ari do toalety, przewracając wazy z ubiegłych wieków ozdabiające korytarz? Jakie rozmowy będzie prowadzić ze swoimi znajomymi? Co się wydarzy, jakie transakcje zostaną tego wieczoru zawarte? Czy ktoś zrobi coś głupiego?
Zupełnie jako Boże Narodzenie, tylko prezenty trochę inne.
— Hej, Seojun — zaćwierkała jedna z jego koleżanek po fachu, od razu całując go w policzek. Seojunowi przeszło przez myśl, że jeszcze jedna operacja zmniejszania tłuszczu z policzków i jej twarz kompletnie zniknie. — A to chyba twoja plus one? Uwielbiam twoje zdjęcia dla Kleina, serio, wyszły boskie. I świetny debiut. To się nazywa start, no? — dodała jakby z francuskim akcentem, a potem pomachała do swojej siostry. — Musicie wziąć coś do picia, zaraz do was wrócę!
— Nie wróci — szepnął Seojun do Ari na ucho. — Ale dobra rada, chodźmy po coś do picia. — Uśmiechnął się do niej, unosząc jedną brew.
seojun
Ostatnie miesiące w życiu Gabriela były jednym słowem mówiąc dziwne.
OdpowiedzUsuńPodjął decyzję, która zmieniła całe jego życie, a raczej zmieniała je stopniowo. Nie zadecydował z dnia na dzień o tym, aby przestać udzielać się towarzysko. Nie pojawiał się na organizowanych przez znajomych imprezach, odmawiał przychodzenia na eventy organizowane przez elitę nowojorską, w tym również nie pojawiał się na przyjęciach ojca, o ile faktycznie nie musiał tego robić. Tak było mu zwyczajnie łatwiej, aż w końcu całkiem przestał zwracać na siebie uwagę. Nie było o nim żadnych nowych plotek, unikał skandali i musiał przyznać, że podobało mu się to. Z całego towarzystwa jakimś cudem w gronie osób, które zostawił w swoim życiu została Ari. Miał z nią zawsze dobrą relację, na swój sposób chciał ją chronić. Nie miał młodszego rodzeństwa, a kiedy się poznali po raz pierwszy Gabriel niemal od razu wziął ją pod swoje skrzydła, choć zdecydowanie nie nadawał się na to, aby być dobrym przykładem, ale ta drobna, niepozorna dziewczyna zawsze potrafiła wyciągnąć z niego to, co najlepsze. Choć patrząc na to w jakim towarzystwie się obracała, co robiła to powinno być na odwrót. Nie bez powodu mówiło się, że dwa minusy dają plus. Oboje na swój sposób byli destruktywni, a razem to się zmieniało. W dziwny, pokręcony sposób, którego Gabriel nie mógł zrozumieć, ale chyba nie musiał tego rozumieć, aby wiedzieć, że ta relacja jest warta utrzymania.
Był środek nocy. Na stoliku leżało pudełko z połową pizzy, z głośnika leciała muzyka, którą zapomniał wyłączyć, a on sam gapił się w telewizor podążając wzrokiem za głównymi bohaterami filmu, który oglądał. Zasypianie przychodziło mu ostatnio dość ciężko, więc siedział po nocach oglądając filmy, seriale albo grając w gry, choć do tych ostatnich nie miał cierpliwości. Rok temu byłby na imprezie, pewnie uwalony i naćpany, bajerując jakąś pannę, aby zamoczyć i nie kończyć imprezy nieusatysfakcjonowany. Dlatego nie spodziewał się też tego, że jego telefon zacznie dzwonić. Zwykle milczał przez większość czasu. W pierwszej chwili miał ochotę to olać, ale gdy na ekranie pojawiło mu się dobrze znane imię odebrał niemal od razu. Nie przyszło mu do głowy, że mogłaby mieć problemy. Ot, może chciała pogadać?
— Cześć, młoda co ta… — urwał niemal od razu. W tle słyszał głośną muzykę, kilka męskich głosów i poza tym nie było nic więcej. Powtórzył parę razy imię brunetki, ale nie uzyskał żadnej odpowiedzi. Zmarszczył czoło czując, że coś jest nie w porządku.
Nie wiedział w pierwszej chwili, gdzie jej szukać, aż nie wszedł na Plotkarę. Ona w końcu wiedziała wszystko. Było również zdjęcie Ari wchodzącej do jednego z klubów na Manhattanie. Dobrze się składało, że Gabriel wiedział, który to był klub i gdzie. Neonowy znak poznałby wszędzie. Połączenie jednak w pewnym momencie zostało przerwane. Zebrał się szybko, nawet nie zmieniał dresowych spodni. Chwycił jedynie skórzaną kurtkę z wieszaka, gdy wychodził z mieszkania. Próbował się do niej dodzwonić jeszcze kilka razy, ale od razu włączała się poczta głosowa. Zaklął pod nosem. Korki tu chyba nigdy nie mijały, ale w nocy były na szczęście nieco mniejsze. Dojechał na miejsce w mniej niż pół godziny. Byłby znacznie szybciej, gdyby mieszkał wciąż na UES. Zaparkował byle jak przed klubem. Chwilę siłował się z ochroniarzem, aż pokazał mu dowód i dotarło do niego kim Gabriel jest. Klub był spory, a kończył mu się czas i nie wiedział, gdzie ma zacząć szukać. Ostatecznie został pokierowany przez pracownicę w klubie, która widziała Ari idącą do loży VIP z jakimiś mężczyznami.
Dostrzegł trzech mężczyzn. Na pierwszy rzut oka byli w jego wieku, a po chwili leżącą na kanapie między nimi Ari. Jeden z nich odgarnął włosy z jej twarzy.
Usuń— Wynocha — warknął. Złapał siedzącego z brzegu faceta, wyszarpał go z miejsca.
— Co jest?! Hej, znajdź sobie…
Gabriel nie dał mu dokończyć słowa. Dobrze wiedział, że polubownie nic tu nie załatwi. Wymierzył prosty cios prosto w nos mężczyzny. Pozostała dwójka niemal od razu podniosła się ze swoich miejsc.
— Tylko spróbujcie, a cała wasza trójka pójdzie siedzieć za podawanie alkoholu nieletniej — wycedził. Ale to na nich najwyraźniej nie zrobiło wrażenia. Wydostali się z loży i nie byli dłużni, próbował zrobić unik, ale oberwał w twarz. Nabuzowany był adrenaliną, więc ból jeszcze do niego nie docierał. Ktoś musiał zawołać ochronę, bo widział zbliżających się w ich stronę umięśnionych ochroniarzy. — Tylko mnie dotknij, a wylecicie stąd na zbity pysk z właścicielem łącznie — ostrzegł mierząc wzrokiem ochroniarza. — Nie sprawdzacie dowodów przed wejściem, co? Lepiej się zajmijcie typami, którzy obmacywali nieletnią — warknął.
Ominął mężczyzn. Ari wyglądała… cóż, niezbyt dobrze. Wziął ją na ręce. Nie było szans, że nikt ich nie zobaczy, gdy będzie z nią wychodził, ale kompletnie już o to nie dbał.
— W coś ty się wpakowała dzieciaku — westchnął.
Kilka minut później siedziała już na przednim siedzeniu pasażera. Ledwo przytomna.
— Ari? Hej, słyszysz mnie? — Delikatnie nią potrząsnął. — Kurwa, Ari.
[I jesteśmy!:D]
Gabs
— Nie, nie, nie może być aż tak źle…
OdpowiedzUsuńKiedy jednak Ari wspomniała o Calvinie Kleinie, Minsoo wciągnął powietrze ze świstem z zaskoczenia i zakrył sobie dłonią usta, z przerażeniem spoglądając w stronę swojego brzucha. Zapadła pomiędzy nimi cisza i po krótkiej chwili chłopak odezwał się cichym, niedowierzającym tonem:
— Maciek*…? Maćku, jesteś tam? — Położył powoli dłoń na brzuchu, a potem spojrzał prosto w oczy dziewczynie, dalej utrzymując ten poważny wyraz twarzy. — No nic, chyba jest tylko jeden sposób na to, by się przekonać — dodał grobowym tonem, a potem szybko uniósł białą koszulkę do góry.
Cóż, Ari musiała być całkiem zaskoczona. Minsoo zawsze był wysportowany, taka rola tancerza, ale ostatnie miesiące podczas programu spędził na szlifowaniu swojej sylwetki, by jak najbardziej wstrzelić się w oczekiwania damskiej publiki. A potem kontynuował, bo okazało się, że bardzo mu się podoba to, jak wygląda… W ogóle ostatnimi czasy urosła mu niebezpiecznie pewność siebie. W każdym razie, jak się okazało, mimo objedzenia się we wręcz nielegalny sposób, jego mięśnie nigdzie nie uciekły i dalej znajdowały się tam, gdzie powinny.
— Hm, wszystko jest w porządku, nie musimy się chyba martwić, że stracę pracę — powiedział i w końcu szeroki uśmiech rozszerzył mu usta, a potem pospiesznie zsunął w dół koszulkę, bo właśnie zza zaplecza wyszedł kelner.
Na postanowienie dziewczyny tylko kiwnął głową, bo nie dała mu dojść do słowa, po czym zebrał czapkę ze stołu i ruszył za nią ku wyjściu z restauracji. Powitał ich lekki wiatr, zaskakująco chłodny dzień jak na czerwiec, dodatkowo biorąc pod uwagę ostatnie upały. Chłopakowi przeszło przez myśl, że to miła odmiana.
Chwilę im zajęło dojście do parku. Dyskutowali dosłownie o wszystkim i o niczym, głównie właśnie o niczym, bo tak też im było najłatwiej w dzień i na trzeźwo, choć nie dało się powiedzieć, by rozmowa się nie kleiła. Było jak zawsze, tylko bez poruszania poważnych tematów.
— A tak w ogóle… — zaczął Minsoo i przygryzł delikatnie dolną wargę od środka. — Napisałaś mi dzisiaj, czy moglibyśmy porozmawiać. Co mi chciałaś powiedzieć?
minsoo
*przyp. tłum.: Spolszczenie angielskiego imienia "Mark". Tłumaczenie słowa "Mark" na "Maciek" zostało wybrane ze względu na kulturowy kontekst i potoczne użycie tego imienia w polskim języku oraz z pewnych podobieństw fonetycznych między angielskim "Mark" a polskim "Maciek". W niektórych regionach Polski, określenie "Maciek" było (lub jest) używane jako forma potoczna, żartobliwa lub zdrobniała nazwa dla brzucha.
[Hej, hej! Dziękuję oczywiście za miłe przywitanie i ja jak najbardziej byłabym chętna na wątek między naszą dwójką 8) Myślałaś może już nad czymś konkretnym, czy pokombinujemy nad szczegółami wspólnie x]
OdpowiedzUsuńNamgi
Minsoo patrzył, jak samotna łza spływa po policzku dziewczyny i próbował z całych sił zmusił się, by wyciągnąć rękę i w romantycznym geście zetrzeć ją powoli, a potem powiedzieć to, co należało.
OdpowiedzUsuń„Nie przejmuj się, to nieważne. To już przeszłość.
Ale nie potrafił. Patrzył Ari głęboko w oczy, mając nadzieję, że odgrywa swoją rolę dostatecznie dobrze, a ona nie widzi w jego twarzy błogiej radości — pełni satysfakcji. Bo on widział jej żal i gorycz.
Niemniej nie umiał uwolnić w sobie chociaż krzty współczucia. Słyszał jej przeprosiny, ale w jego głowie dalej odgrywała się scena sprzed paru miesięcy, te złaknione i zachłanne pocałunki, które wymieniali z Seojunem. Wyczekane. Wspomnienie było tak wyraźne, jakby sytuacja wydarzyła się wczoraj albo jeszcze tego ranka.
— Ja też przepraszam — wychrypiał, miał suche gardło. Umiejętnościami aktorskimi zaskakiwał nawet sam siebie. — Za moją reakcję wtedy. Trochę… — Uśmiechnął się niemrawo. — Przesadziłem.
Zapadła pomiędzy nimi cisza. W końcu Minsoo wyciągnął rękę, przykrył powoli nią jej drobną dłoń, spojrzał jej w oczy i zamrugałem kilkukrotnie.
— Już koniec. Koniec dram — powiedział. Jakby na zawołanie i potwierdzenie jego słów, nawet słońce wyjrzało na moment zza chmur. — To było chujowe, tak… no skłamałbym, gdybym powiedział, że nie. I będziesz mi się wypłacać w kluskach i plackach do końca życia, ale… możemy zakopać topór wojenny? — Uniósł brwi.
Wszystko musiało iść zgodnie z planem. Nie mógł sobie pozwolić, by jeszcze w tej chwili zdradzić się ze swoimi zamiarami, skoro dziewczyna tak łatwo i chętnie wpadała w jego pułapkę. Może gdyby jej tak nie nienawidził, zatrzymałby się na moment i przemyślał cała sprawę.
Ale tak się składało, że nienawidził jej z całego serca.
minsoo
— Od samego organizatora — powiedział, gdy już dotarli do baru. Chwycił za jeden kieliszek z różowo zabarwionym szampanem, po czym wzniósł go z uśmiechem, krzyżując wzrok ze znajomym, który stał po drugiej stronie ogrodu. Ogrodu japońskiego, który kosztował piosenkarza podobno dwa miliony dolarów. — Mówiłem ci, robiłem sesję z jedną z aktorek, która ma grać w jego serialu. Do Elle. I potem poszliśmy razem na jedną imprezkę, drugą. Networking. — Uniósł brwi.
OdpowiedzUsuńWidział, jak ręka jej się trzęsie, gdy unosiła kieliszek do ust. Zagryzł wargę powstrzymując wybuch śmiechu, po czym złapał dziewczynę za dłoń — była zimna jak lód i jednocześnie spocona.
— Ogarnij się, Ari — powiedział cicho. Spojrzała na niego tymi wielkimi, przestraszonymi oczami. — Jesteś dokładnie w miejscu, gdzie powinnaś być. Należysz do tego miejsca… Kurwa, Ari, może to ono bardziej należy do ciebie. Cheer up, i nie mazgaj się, proszę. To nie w twoim stylu. — Pokręcił głową, a potem puścił jej dłoń i ułożył ją na jej wąziutkiej talii. Mimo gorzkich słów — nie był nigdy sentymentalnym typem — jego oczy wesoło błyszczały, gdy przyciągał ją odrobinę do siebie. — Mam coś, co pomoże ci sobie to wszystko przypomnieć.
W małej, wszytej kieszonce na piersi zawsze trzymał swoje zasoby pewności siebie. Sięgnął tam na chwilę, rozprostowując nieistniejące zagniecenie, a potem podrapał się niby po ustach, jednocześnie zachowując pomiędzy jedną czynnością a drugą stosowną przerwę. Ruszyli z Ari powoli ścieżką, by obejść ogród naokoło — był w końcu dziełem sztuki — i przyglądać się rozświetlonym instalacjom.
— Przed nami jest ta laska z…
— Tak, wiem, kim ona jest — powiedziała dziewczyna, przewracając oczami.
O tak, właśnie tej Ari teraz potrzebował. Roześmiał się więc cicho i nachylił się, by złożyć na ustach brunetki krótki, acz intensywny pocałunek… jednocześnie przekazując jej małą, różową tabletkę.
— Na zdrowie — szepnął jej we włosy, a potem jakby nigdy nic ruszył dalej ścieżką. Uniósł ponownie kieliszek szampana w górę, tym razem zwracając się już do Min. — W zasadzie… twoje zdrowie. — Upił łyk. — A teraz może pójdziemy przywitać się z właścicielem tego… wszystkiego?
seojun
Nie miał pojęcia co takiego mogła wziąć, choć liczył, że to po prostu alkohol tak na nią zadziałał. Wiedział jednak doskonale, że najprawdopodobniej poza alkoholem brała coś jeszcze. Wszyscy przecież coś brali, aby poprawić sobie nastrój, aby impreza była lepsza. Sam przecież robił dokładnie to samo, kiedy jeszcze imprezował bez jakiejkolwiek kontroli. Oczywiście, że był wściekły. Jednak nie na Ari, a na to, co mogło się wydarzyć, gdyby nigdy nie zdecydowała się zadzwonić do niego. Nawet jeśli to był przypadek to zmienił tak naprawdę wszystko. Gabriel nie wybaczyłby sobie, gdyby cokolwiek się jej stało. Czuł się za tę dziewczynę odpowiedzialny, choć nie potrafił wytłumaczyć, dlaczego i skąd właściwie to się u niego wzięło, ale zwyczajnie mu na niej zależało. Rzuciłby dla niej wszystko, byle tylko upewnić się, że wszystko z nią w porządku. Tak, jak miało to miejsce tego wieczoru, choć teoretycznie nic takiego nie robił, ale wystarczyło, że usłyszał jej niewyraźny głos i dał z siebie wszystko, aby pojawić się przy niej tak szybko, jak to było możliwe.
OdpowiedzUsuńUparcie wpatrywał się w dziewczynę z nadzieją, że za chwilę się przebudzi. Każda kolejna sekunda ciągnęła mu się w nieskończoność, zanim w końcu usłyszał jej cichy głos. Odetchnął z wyraźną ulgą w głosie.
— Witaj wśród żywych — odezwał się. Jeszcze nie ruszył z miejsca, choć powinni już być w drodze do jego mieszkania. Może powinien jednak zapytać się, gdzie wolałaby jechać. Mógł ją odstawić do niej, było na pewno bliżej do mieszkania, które zajmowała brunetka. Na Long Island trzeba było jechać około pół godziny. — Jak się czujesz, Ari? — zapytał.
Sięgnął ręką do tyłu, aby wymacać leżącą na tylnym siedzeniu butelkę wody. Otworzył ją i podał dziewczynie, aby mogła się napić. Podejrzewał, że mogła tego potrzebować.
— Zadzwoniłaś. Podejrzewam, że przypadkiem. Ari, byłaś ledwo przytomna. Leżałaś pomiędzy facetami, którzy tylko czekali na to, aby ściągnąć z ciebie tę sukienkę. Coś ty sobie myślała, aby chodzić sama w takie miejsce? — Po chwili zdał sobie sprawę, że w jego głosie słyszalne jest rozczarowanie. Dokładnie tego samego głosu używał jego ojciec, kiedy coś przeskrobał. Musiał się otrząsnąć. — Słuchaj, jedziemy do ciebie. Odpoczniesz, zjesz coś i rano, kiedy wstaniesz zastanowimy się co dalej, dobrze?
Mimo, że pytał to i tak podjął już decyzję. Sięgnął jeszcze po pas bezpieczeństwa, którym zapiął dziewczynę. Nie chciał czekać na jej odpowiedź, czy na to, aż powie mu, że jednak nie chce jechać z nim do mieszkania. Jakoś nieszczególnie interesowało go to, czego teraz chciała. Naprawdę czuł się za nią odpowiedzialny, a teraz w głowie miał same nieprzyjemne myśli. To, jak ten wieczór mógł się skończyć, gdyby jednak nie wybrała do niego numeru… Nie, zdecydowanie nie chciał myśleć co mogłoby się wydarzyć. Tego już się nie dowie i na szczęście.
— Brałaś coś? — zapytał. Był pewien, że albo nie pamiętała lub nie będzie chciała powiedzieć. Wolał wiedzieć, czego mniej więcej mógłby się spodziewać po wspólnej nocy, która się przed nimi malowała.
Ruszył z miejsca po chwili. Mimo później pory aut było sporo, korki nie odpuszczały nawet w nocy, ale na szczęście te nie były wyjątkowo upierdliwe.
— Mów, co cię gryzie. Nie zachowujesz się tak, gdy masz dobry humor. Co się stało?
Gabs
— Nie zrobiłabym ci tego.
OdpowiedzUsuń“Nie zrobiłabyś mi tego, nie spotykałabyś się za moimi plecami z Seojunem. Nigdy w życiu, gdzie tam. Lepiej było wysyłać sobie sekretne wiadomości, patrzeć z nienawiścią na jego aktualną dziewczynę… Tylko po to, by potem pojechać do niego do mieszkania w środku nocy, by wepchnąć mu język do gardła. Totalnie, Ari. Ty nie jesteś zdolna do takich rzeczy, by kogoś zdradzać przez długi czas.”
— Ale ten jeden raz w zupełności wystarczył — powiedział, uśmiechając się kwaśno i opadł na trawę obok niej.
Nie mógł pozwolić, aby Ari pozbyła się kompletnie wyrzutów sumienia. Nie zamierzał katować jej tym tematem systematycznie, ale chciał, by wiedziała, że jest mu coś dłużna. By miała świadomość, jak bardzo cierpiał i jak wielki popełniła błąd tamtej nocy — nawet jeśli pomiędzy nimi będzie dobrze, będą się razem z czegoś naśmiewać, będą spędzać razem czas, miały ją dręczyć lekkie wyrzuty sumienia. I tęsknota za utraconym życiem.
Podłożył sobie rękę pod głowę i spojrzał w lewo, odrobinę w górę, by spojrzeć Ari w oczy. Zmrużył jedną powiekę, uśmiechając się i krzywiąc jednocześnie, bo słońce oświetlało mu całą twarz.
— Zdecydowanie lepiej. Poza tym z kim bym chodził na te wszystkie pompatyczne imprezy teraz, jak już powoli staje się częścią świata snobów? — zachichotał. Przymknął oczy i westchnął z przyjemnością, ciesząc się promieniami słońca na twarzy. — W ogóle, wysiadłem trochę wcześniej i przeszedłem się obok mojego starego mieszkania, wzięło mnie na wspomnienia. Nie chciałabyś iść do tej knajpy w której pracowałem się czegoś napić i pogadać z ludźmi? Już od jakiegoś czasu mi chodziło po głowie, żeby tam pójść.
minsoo
— Hej, chciałem zapłacić wcześniej! — powiedział, ujmując wyciągniętą w jego kierunku rękę. — Nie zdążyłem, bo wyleciałaś jak poparzona z tej restauracji. Więc proszę mnie tu nie oskarżać o takie złe rzeczy, bardzo chętnie zapłacę. — Wstał i uśmiechnął się szeroko. — W końcu mogę to zrobić.
OdpowiedzUsuńFakt, mimo wszystko — czyli bycia odrobinę bardziej nadętym — Minsoo dalej nie mógł się zadziwić, jak miło się żyje, gdy bieda nie zaglądała mu w oczy. Wynajął lepsze mieszkanie mamie i ciotce, bo po śmierci męża siostry jego matki, ta przeprowadziła się do nich na stałe. Było go stać na designerskie ciuchy i buty, te streetwearowe rzeczy, które tak bardzo uwielbiał! A przede wszystkim, nie musiał zastanawiać się na tym, co zamawia i co wkłada do koszyka. Było go stać na wszystko, czego potrzebował.
W sprawie Ari wszystko miał przekalkulowane. Okazywał się wspaniałym aktorem, plan szedł jak po maśle, dziewczyna robiła dokładnie to, czego on by sobie życzył. Ale nie przewidział jednego — że jego własny mózg stanie się jego wrogiem.
Bo gdy wstali z trawy i ruszyli z powrotem uliczką, by przedostać się na drugą stronę Chinatown, z przyzwyczajenia złapał Ari za rękę. W ten sam sposób, co zawsze, wsunął swoją dłoń i jej, małą i kruchą, po czym lekko ścisnął. I dopiero ten uścisk sprawił, że się zorientował, co zrobił. Odrzucił natychmiastowo jej rękę i parsknął śmiechem, odwracając się do brunetki plecami. Twarz schował w dłoniach, a z jego ust wydobył się przytłumiony, zawstydzony krzyk. Słyszał, że Min za nim też już się śmieje.
— Boże, nawet nie wiem, jak to skomentować — wychrypiał, odwracając się w końcu do niej. — Pamięć mięśniowa czy coś, ja nie wiem. To chyba przez to, że tańczę. — W jego oczach błysnęły łzy śmiechu. — Wiesz, ciało pamięta! Już się nie śmiej!
Był cały czerwony jak pomidor, i to w dodatku zupełnie szczerze. Wszystko, co się teraz stało, wraz z doprowadzeniem się do płaczu z racji humoru sytuacji, nie było zimną grą.
— Idziemy, Min Ari. Już koniec!
Odwrócił się znów, grając przed nią obrażonego i zaczął iść szybkim krokiem w stronę restauracji. Po kilku krokach się obejrzał, a potem zaczął udawać, że od niej ucieka.
***
— Minsoo! Kopę lat! Ari! Kopę lat… Znaczy, nie wiem, czy dwa dni kwalifikują się do kopy — powitał ich w drzwiach młody chłopak, były współpracownik Minsoo, po czym kiwnął w kierunku stolików. — Wasz dobry dzień, jest dosłownie ostatni wolny stolik. Mamy dzisiaj zesranie ludzi z całej dzielnicy, bo Yeohwan się żeni i zjechało się tutaj pół Busan. Mają tu być wszyscy jeszcze przez tydzień, a już mam kurwa dosyć — dodał ciszej, nachylając się do nich.
Minsoo puścił jego najgorętszą rewelację mimo uszu.
— Kurde, a liczyłem, że sobie pogadamy, ach!
— No, nie dzisiaj stary, ale chyba wpadniesz tu do nas, co? Czy już zaczynasz gwiazdorzyć? — zapytał młody chłopak złośliwie, stawiając już przed nimi karty. — Wszyscy jesteśmy z ciebie dumni, durniu. Nawet stary właściciel wysyłał na ciebie smsy! Zajedź do nas za dwa tygodnie jakieś, co?
Minsoo uśmiechnął się ciepło. Jego serce zalała fala pozytywnych uczuć, tęsknoty i melancholii.
— Przyjdę, przyjdę. Tylko mi napisz kiedy, a będę.
W końcu chłopak odszedł z ich zamówieniami i zostali sami. Chwilę siedzieli w ciszy, dziewczyna pewnie analizowała w stresie wypowiedź barmana/kelnera, ale Minsoo myślami był gdzieś indziej — w przeszłości. Poza tym wiedział, że Ari wynajmuje jego stare mieszkanie. Wolał o tym nie myśleć, bo wtedy ciężej mu było ją nienawidzić. Teraz jemu ciążyła tęsknota za dawnym życiem.
— Jest tu trochę jakby… — mruknął zamyślony, patrząc gdzieś w bok. Dopiero po chwili wrócił wzrokiem do Ari. — Jakby nic się nie zmieniło, co nie?
minsoo
panie, poniosło mje :v
— O, nie wiesz? — zdziwił się. — A myślisz, że z jakiego powodu zostałem zaproszony do wzięcia udziału w sesji dla Calvina Kleina? Na ładne oczy? — Roześmiał się, kręcąc głową. Jakaś nowa kelnerka, której chłopak nie rozpoznawał, postawiła przed nimi napoje. — Pamiętasz, jak byliśmy w Malibu? To chyba było wtedy, ale nie pamiętam na sto procent, mówiłem ci, że mnie wyhaczył jakiś łowca talentów i chciał, żebym wziął udział w programie w TV w Korei? No to… — Uśmiechnął się krzywo, unosząc jedną brew i wykrzywił twarz w pół zawstydzonym uśmiechu, pół grymasie. — Wziąłem w nim udział.
OdpowiedzUsuńWyciągnął telefon, by na potwierdzenie swoich słów pokazać dowody w postaci zdjęć i filmików. Wiedział, jak podejrzliwa Ari potrafiła być, i że zaraz będzie podejrzewać, że sobie z niego stroi żarty. Widział kątem oka, jak szczęka jej opadła, gdy otworzył swojego instagrama — choć nie był pewny, czy to na widok ilości jego followersów, czy gołej klaty na kilku zdjęciach… w przypadku dziewczyny mogło być różnie.
— No, musisz obejrzeć ten program, można go dalej streamować na necie. Albo chociaż finał! — powiedział twardo i popatrzył jej w oczy, wyciągając przed siebie palec, jak to robił zawsze, gdy na niej coś wymuszał. Oczywiście, tylko żartobliwie, choć naprawdę miał nadzieję, że go obejrzy. Po to, by uświadomiła sobie, co straciła przez swoje głupie wybory.
Jasne, że tak…
— To twoje zdrowie, Min Ari — powiedział, po czym uniósł kieliszek w górę. Zatrzymał się w połowie. — Serio, kościotrupie. Ogarnij się. Na zdrowie. — Zachichotał, a potem wypił całą zawartość szklaneczki.
Zawsze kończyli restauracyjne posiedzenie soju bombą.
minsoo
Nocne życie Manhattanu było bardziej niż znane Namgi’emu. Weekendy były pełne telefonów i SMS’ów, czy miałby coś na zbyciu - cena nieważna, byleby dobre. Obskakiwanie wielu klubów było już tradycją w szczególnie ruchliwe weekendy, których w mieście nie brakowało, a on zawsze wracał z zadowalającymi wynikami do głównego źródła, gdzie mógł dostać pochwałę za owocne wyniki. Nieważne było, kiedy za niektóre dokładał ze swojej kieszeni, bo pozwolił sobie zachować cząstkę dla siebie - w razie gdyby.
OdpowiedzUsuńTego wieczoru nie było inaczej. Zagrzane miejsce w korytarzu co chwilę spotykało się z gotowym do podrasowanej zabawy człowiekiem, z plikiem pieniędzy w dłoni, który prędko był zastępowany woreczkiem, albo równo przygotowaną do przyjęcia kreską, po kilku zapewniających słowach o czystości i wysokiej jakości prochów. Parę twarzy liczyło na zniżkę po znajomości, gdzie wystarczyło przekłamać o wysokości ceny, a bogata młodzież od razu zgadzała się na ofertę, nieraz przepłacając, ku zadowoleniu blondyna.
Lufka ładnie ułożona za uchem świeciła pustkami, gdy zapominał o niej przy każdym, nowym kliencie. Dopiero przy dłuższej wolnej chwili miał okazję włożyć ją między usta, a z kieszeni jeansów wyjąć szczelnie opakowane, już skruszone zioło. Z łokciem opartym o stołek barowy, zapożyczony jako prowizoryczny stolik miał brać się za wpakowywanie go ciasno do środka, kiedy przed sobą zobaczył znajomą twarz, a po chwili zastanowienia i kilku wskazówkach nawet przypisał do niej imię.
Jego przygoda z narkotykami rozpoczęła się już w licealnych latach, dając mu szansę na zapewnienie sobie dobrego imienia. Połowa jego klientów składała się z dawnych znajomości, tych bardziej szczerych, jak i mniej. Były to proste pieniądze, ze względu na ślepe zaufanie - przecież stary kumpel z klasy nie wciśnie jakiegoś mało wartościowego gówna, prawda? Oczywiście tego nie robił, prezentując produkt jak najwyższej jakości - przy pierwszych transakcjach. Był to wyuczony trik przy stawianych pierwszych krokach, gdzie zawsze wspominane było, aby wciskać czyste prochy, dla zyskania zaufania, jak i prędkiego uzależnienia się ze strony klienta. Pieniądze niemal same wpadały do kieszeni, a asortyment się roznosił
— Min Ari, no proszę — wyjął sprzęt spomiędzy warg, które ułożyły się w filuterny uśmiech. Oczywiście, że ją kojarzył. W szkole może i minęli się przez krótki okres, ale dobrze pamiętał jej twarz z korytarzy i komentarzy swoich rówieśników, którzy wspominali o tej młodej z kilku klas niżej, jakich ma rodziców — Nie mam pojęcia o czym mówisz. Ja? Robiłem coś w swoich Judowskich latach? — niewinnie i z lekką dramaturgią wzruszył ramionami. Teraz jej imię padało w kilku plotkach, wyszeptanych na imprezach, których był przypadkowym świadkiem, acz nie myślał o nich nic więcej. Nie obchodziło go to, co robi w swoim wolnym czasie. Chyba, że sprawa kreowała się tak, jak teraz. Stała przed nim najprawdopodobniej w jednym celu. Celu wyjątkowo korzystnym dla młodego dilera.
— We własnej osobie. W czym mogę pomóc naszej wzorowej uczennicy? — zapytał, kontynuując uzupełnianie lufki — Może jakieś specjalne życzenia? Czym chata bogata, tym rada - czy jak tam się mówi. Asortyment najwyższego stanu, moja droga — zachęcił z uśmiechem, parokrotnie klepiąc jedna z kieszeni, skrywająca niepozornie wyglądające pigułki — No chyba, że przyszłaś na szkolne pogaduchy, to wolałbym raczej poza godzinami pracy… — przekazał z udawanym zawiedzeniem, wkładając do ust szklanką końcówkę i podpalając uzupełniony czubek dla możliwości zadowalającego zaciągnięcia się dymem.
[ początek jak najbardziej odpowiada i sama przepraszam za opóźnienie…… ]
— Ari, ale… — I tyle ją widział. Chciał jej powiedzieć, że nie może się upić, bo miał mieć jutro ważne spotkanie, niemniej gdy patrzył na nią, jak stała pod barem i ze zniecierpliwieniem przeskakiwała z nogi na nogę, nie mógł się zebrać do tego, by zakończyć ich dzień tak szybko. Albo zwyczajnie odebrać jej radość, bo czuł, że urósł w niej teraz entuzjazm sześciolatki. Może będzie w stanie przełożyć to spotkanie?
OdpowiedzUsuńZresztą, dlaczego on się tak tym przejmuje! Co go obchodzi, że Ari rozentuzjazmowała się na myśl o kilku kolejnych drinkach… Czy ona myślała o tym, jaka radość w niego wstąpi, kiedy całowała się z Seojunem? No właśnie.
Uśmiech na jego twarzy zbladł. Niemniej gdy dziewczyna podchodziła z alkoholem do stolika dziesięć minut później, po grymasie na twarzy Minsoo nie było już śladu. Zrobił wielkie oczy.
— Widzę, że zrobiłaś zapasy i zaoszczedziłaś sobie kilku kursów do baru. — Zaśmiał się, zakrywając usta dłonią.
Na jej kolejne uwagi zareagował schowaniem nie tylko ust, ale i całej twarzy. Poczerwieniał z zawstydzenia.
— Nie, nie solistą! Zamierzają mnie wrzucić już do jakiejś uformowanej grupy, która ćwiczy do debiutu. Trochę mnie to stresuje, bo nie wiem, jak bardzo oni są już zgrani i w ogóle. W sensie gadamy na groupchatcie czasem, ale wiesz… nie znamy się tak w zasadzie. — Podrapał się po głowie, co robił za każdym razem, gdy odczuwał zażenowanie. Nie lubił przyznawać się do strachu, poza tym uważał stres z tego powodu za swój słaby punkt. I nie rozumiał, dlaczego spowiadał się przed Ari. — No ale znam paru idoli! Nagrywałem z niektórymi tiktoki, żeby promować ich piosenki, takie wiesz, z choreografia. Aaa, no i nie będę miał stage name, mam wrażenie, że się od tego odchodzi trochę, no i wiesz, z programu to wszyscy mnie znają jako Minsoo.
Na jej ostatnią uwagę wybuchnął śmiechem.
— Tak, Ari, jestem pewien, że zawróciłaś im na głowie na tyle, że na każdym fanmeetingu za tobą tęsknią… — powiedział poważnie, kiwając głowa. — Mówią sobie, ech, wszystko fajnie, tylko brakuje tej śliniącej się z zachwytu dziewczyny, która prawie powyrywała innym laskom ręce, torując sobie drogę pod scenę… — mówił z półprzymkniętymi oczami, udając rozmarzenie. — Taka determinacja… — Poczuł, jak dziewczyna klepie go otwarta dłonią w rękę, dość mocno, i roześmiał się razem z nią. — Na pewno cię pamiętają… ja bym cię nie zapomniał.
W końcu odchrząknął i złapał za szklaneczkę, po czym wychylił zawartość i wydał z siebie bliżej nieokreślony syk, oznaczający zadowolenie.
— A ty co, nie udawaj niewiniątka, też robisz karierę! Widziałem twoje zdjęcia gdzieś na instagramie, w sensje reklamę! Co cię wywiało do modelingu? I w ogóle, jak to sie zaczęło? — zapytał z uśmiechem. Uniósł brwi. — Pozazdrościłaś Seojunowi ciuszków od projektantów, przyznaj się… Ja wiem. — Ułożył sobie dłoń na klatce piersiowej, przymknąwszy oczy. — Nie musisz mnie okłamywać, po prostu sie przyznaj.
głupek minsoo
[Traumatyzowanie postaci to zdecydowanie ulubione nasze zajęcie, jako autorów 8) Dziękuję oczywiście ciepło za przywitanie Elliego i również życzę mnóstwo weny (a z odpisem na spokojnie, ja i Namgi nigdzie nie uciekamy ♥ )]
OdpowiedzUsuńElliot
Gabriel bez znanego sobie powodu narzucił sobie łatkę starszego brata, który pilnuje małolat pakujących się w kłopoty. Nie potrafił tego wytłumaczyć, ale Salvatore, odkąd tylko poznał Ari chciał ją po prostu chronić. Dziewczyna wcale nie była słaba czy krucha, ale nie chciał, aby musiała doświadczać tego, co świat dla niej zgotował. Jeśli miał okazję to trzymał ją z dala od problemów, ale to się mu nie do końca udawało. Zawsze znajdowała sposób na to, aby wpakować się w jakieś bagno. Nie jemu było oceniać, bo sam narobił wiele głupot przez całe swoje życie. Wciągał nosem co popadnie, wchodził w związki, które go wyniszczały i w zasadzie robił całą masę innych rzeczy, a dobrze wiedział, jak to się na nim odbija i nie chciał tego po prostu dla niej. Wiedział jednak, że młodość rządzi się swoimi prawami. Sam czekał teraz tylko na to, aż i jemu podwinie się noga. A to było całkiem prawdopodobne. Ale jeśli istniała szansa, że będzie mógł uchronić Ari przed poważnymi błędami to szczerze mówiąc chciał to zrobić. Jednak dobrze wiedział, że ona i tak nie chciałaby go słuchać. Będąc na jej miejscu też nie chciałby słuchać typa, który się wymądrza, uważa że wie lepiej i jest zwyczajnie irytujący.
OdpowiedzUsuń— Gówno mnie obchodzi z kim sypiasz, Ari — powiedział. Być może ciut za ostro, ale akurat jej życie łóżkowe naprawdę go nie obchodziło. — Obchodzi mnie twoje życie i zdrowie. Ledwo trzymasz powieki otwarte, śmiem twierdzić, że nie planowałaś tam leżeć i przed nimi rozkładać nóg.
Skupił wzrok na ulicy przed sobą. Może niepotrzebnie się denerwował, ale jak miał się nie denerwować, kiedy tak naprawdę wszystko mogło się wydarzyć. Nie myślał już o ewentualnych scenariuszach, bo te prowadziły do rzezi, którą Salvatore by rozpoczął w tamtym klubie, gdyby któryś z nich chociażby opuszkiem palca tknął Ari. Milczał przez chwilę, dopóki nie usłyszał cichego przepraszam. Położył swoją dłoń na jej udzie, aczkolwiek w tym geście nie było niczego prowokującego czy dwuznacznego, a raczej chciał ją pocieszyć.
— Nie będę ci prawił kazań, Ari. Ale mnie wystraszyłaś, okej? I się martwiłem, to tyle.
Dobrze wiedział, jak to było się bawić po klubach. Wziąć coś na rozluźnienie, poprawę humoru i po chwili niczego nie pamiętać. Nie zliczy, ile razy obudził się w miejscu, którego nie poznawał. Bez portfela, pieniędzy, telefonu i z obitą twarzą, bo ktoś dostrzegł w nim łatwy cel. Z Ari teraz musiało być podobnie.
— Może ktoś coś ci wrzucił do drinka, to by wyjaśniało pewne rzeczy. — Zastanawiał się teraz na głos. To była jedna z opcji i była całkiem możliwa. Trudno, nic teraz nie zmienią. Mogli się jedynie cieszyć, że nie doszło do tragedii.
Uniósł lekko brew, gdy zaprotestowała. Nie zamierzał ciągnąć jej teraz za język. Właściwie nigdy tego nie robił. Oboje mówili sobie tyle, ile uważali za słuszne.
— W porządku. Wezmę cię do siebie, spróbuj się przespać. Pogadamy rano, okej?
Czekało ich około czterdziestu minut jazdy, a Ari teraz nie była w stanie na rozmowy. Zresztą, nic i tak nie zdziałają. Wolał z nią porozmawiać, kiedy jej umysł będzie trzeźwy. Prawić morałów nie mógł. Sam nie był święty, a był pewien, że rzuciłaby mu w twarz dni, kiedy sam chodził naćpany i podobnie jak ona dziś, nie rozpoznawał otoczenia i nie kontrolował tego, co się dzieje.
— Teraz jesteś bezpieczna. I to najważniejsze.
Gabs
Narcissists are too busy thinking about themselves to realize they're being played.
OdpowiedzUsuńMurayama && Electra. ♡
Sprzedaż w klubach łączyła się z wieloma negatywami, ale i pozytywami. Z jednej strony była niesamowicie ryzykowna, wystawiająca go, niczym na srebrnej tacy dla tajniaków, czy zagorzałych przeciwników stosowania atrakcyjniejszych używek. Z kolei z drugiej, klientela była obszerniejsza i prostsza do wyłapania, nawet na ten jeden raz. Podpici studenci, chcący eksperymentować z czymś więcej niż alkoholem lub ziołem, byli prostym celem, który dało się przekonać paroma przekoloryzowanymi słówkami.
OdpowiedzUsuńJego wzrok powędrował za dłonią Ari, widząc uwieszony nam nimi czujnik, groźnie mrugający w ich stronę czerwoną lampką. Czy mu umknął? Możliwe, ale szczęśliwie przetrzymanie dymu w płucach, z każdą okazją przychodziło łatwiej. Jednak nie negowało intensywnego pieczenia, które wywołało w gardle. Do teraz nie potrafił zdecydować, czy czerpał z niego dziwną przyjemność, czy raczej czysty dyskomfort i pragnienie o ugaszenie palącego odczucia
— Kto wie, dokładnie — powtórzył z aprobatywnym przytaknięciem, a w międzyczasie walczył z cisnącym się kaszlem, wywołanym podrażnionymi drogami oddechowymi. Przynajmniej uniknęli chmary dymu oraz pobudzenia alarmu, więc przepłacenie z lekka załzawionymi oczami i krótkim, acz bolesnym kaszlnięciem, wydawało się jak najbardziej uczciwe — No jak można palić, to jak najbardziej prowadź — machnął teatralnie ręką, kiedy uporał się z wewnętrzną walką ze swoją reakcją na nieprzemyślanie wziętego bucha. Nie był warty ryzykowania zwrócenia całej uwagi klubu prosto na nich, co nie miałoby żadnych, pozytywnych skutków dla ich obojgu.
Namgi zaglądał na okrytego sławą bloga. Niezbyt często, zdecydowanie nie regularnie, acz chwilami widział, co się przez niego przewijało. I mimo zachowania w większej części anonimowości swoich ofiar, chwilami można było domyślić się, o kim była mowa. Nie dziwiła go ilość brudów, jakich dało się wyciągnąć na Nowojorczyków, sam zapewne się tam znalazł. Ale dopóki nie sprowadzało to na niego problemów, nie zamierzał narzekać. Stąd zbędne zwracanie na siebie uwagi, poprzez aktywację alarmu, zdecydowanie było czymś wartego uniknięcia, mimo intrygującego rozgardiaszu, które mogłoby wywołać.
Z lufką luźno trzymaną między palcami, szedł za dziewczyną w stronę zaproponowanej wcześniej loży. Bez większego zwrócenia na siebie uwagi przebili się przez partię klubu, aby dotrzeć do prywatnej części, gdzie zdecydowanie towarzyszyła im większa prywatność, niż w wygrzanym wcześniej kącie. Ten bardziej zachęcał ludzi do podejścia, przede wszystkim przez przystępną prezencję, ale wiązał się z większymi ryzykami, które preferował spychać na dalszy tor. Dotychczas wychodził z wszystkiego bez szwanku, nie licząc pojedynczej, licealnej wpadki, która była wynikiem czystej głupoty i przytargania ze sobą plecaka do szkoły. Dla przyspieszenia swojego małego biznesu.
Namgi
Minsoo wyciągnął rękę przez stół, by sięgnąć po szklankę, którą trzymała Ari, i zwyczajnie jej ją zabrał, a potem odłożył na blat z zadowolonym i złośliwym uśmiechem, kręcąc przy tym głową. Sam jednak wychylił pół swojego małego drinka za jednym razem, a potem mruknął z zadowoleniem
OdpowiedzUsuń— Zwolnij trochę, Min Ari. Co powie Seojun, jak cię odstawię do domu odbijającą od ściany do ściany? — Roześmiał się, unosząc przy tym brwi, by potem złapać ją za rękę, dokładnie w taki sam sposób, jak ona to zrobiła chwilę temu. Nie uszło jego uwadze, że cofnęła się, gdy tylko z jego ust padło imię chłopaka. —To fajnie, że ci pomógł, bo w sumie świetnie się w tym odnajdujesz, serio. Jak rasowa modelka — pochwalił ją, delikatnie głaszcząc wewnętrzną część jej ręki. — Wszystko na pewno u ciebie w porządku? Wydajesz się taka spięta…
Minsoo przygryzł wargę, palcem wskazując na szklaneczkę piwa przed nim.
— Nigdy wcześniej nie widziałem, żebyś wypiła tak dużo w tak krótkim czasie i to, matko, jeszcze na kacu. Jeśli coś cię martwi, powiedz mi. Wiesz… — Uśmiechnął się niemrawo, wolną ręką roztrzepując włosy. — Mówią, że tak się nie da, ale ja w to nie wierzę. Poza tym na początku byliśmy przyjaciółmi z dzieciństwa, co nie? Ja wierzę, że możemy się znów przyjaźnić. — Roześmiał się. — Mało jest ludzi, przy których się czuję tak swobodnie, jak przy tobie.
— Potrafię prosić bardzo, bardzo, ba-ardzo ładnie, jeśli mi na czymś zależy — powiedział Seojun, przechylając głowę delikatnie w bok i rozchylając usta w półuśmiechu, a jego wzrok prześlizgnął się po twarzy dziewczyny, by następnie zatrzymać się na jej ustach. Kiedy podnosił na nią spojrzenie, w jego oczach błyszczało pożądanie.
OdpowiedzUsuńPrawdę mówiąc, wyszukiwanie nowych projektów dla Min wychodziło Seojunowi tak dobrze, że przez chwilę pomyślał, że jeśli praca modela już nie będzie mu sprawiać takiej radości, to był kierunek zawodowy, którym mógłby podążyć w przyszłości. Albo to, albo założenie własnej agencji.
— Wiesz, jeśli będziesz się chciała zastanowić nad jakąś ofertą, przyjmę z otwartymi ramionami każde twoje żądanie — dodał żartobliwym tonem, choć przysunął się i tak bliżej Ari, układając dłoń na jej talii i przyciągając do siebie. Przysunął policzek do jej, ale wzrokiem skanował otoczenie, by zobaczyć, jak wiele ludzi kręciło się jeszcze po ogrodzie. — Za godzinę, przy głównym wyjściu. Zabiorę cię do sali na negocjacje. A teraz… — Odgarnął włosy z jej szyi i pochylił się, by zostawić na jej skórze drobny pocałunek. — Idź i zajmij się swoją karierą.
Wyprostował się potem z cwanym uśmiechem, odwrócił na pięcie i szybko wszedł z powrotem do środka, od razu skręcając w stronę bocznego korytarza, by dziewczyna straciła go z oczu. Jeśli myślała, że pozwoli jej chodzić za sobą krok w krok i że to będzie jego sposób na naukę, to bardzo się myliła — po pierwsze, po jakimś czasie ludzie uważaliby to za śmieszne i zaszufladkowaliby ich jako parę, a po drugie… Seojun naprawdę nie wierzył, że w ten sposób Ari udałoby się zbudować pewność siebie, przynajmniej nie tak szybko, jak w samotności próbując odnaleźć swoją drogę. Wiedział jednak, że jest gotowa.
Zgodnie z umową, pojawił się przy głównym wejściu godzinę później. Palił papierosa, w drugiej ręce trzymając kieliszek z szampanem, choć prawie nic z niego nie upił. Wcześniej wypity alkohol zwietrzał, tabletki przestały działać i choć czuł się wręcz nieznośnie trzeźwy, nie miał ochoty się dalej niczym faszerować. Jego myśli zaprzątało to, co zwykle. Ta twarz, te oczy, te usta, ten głos. Seojun musiał wyrzucić go z myśli na inny sposób.
W sypialni. Albo gdziekolwiek, gdzie mógłby zedrzeć z Ari ubrania.
— Wiem, kiedy kłamiesz — szepnął cicho, patrząc na nią poważnie. — Ale nie zamierzam cię zmuszać do zwierzeń, nie dzisiaj. Niemniej, wiesz, będę tu przez dłuższy czas. Jeśli będziesz potrzebować pogadać, jeden telefon… — Zmarszczył brwi, zwijając usta w podkówkę i trochę tym samym pozbawiając odrobiny ciężkości własnych słów, bo przez jego twarz przeszedł cień uśmiechu. — No, może dwa albo pięć, w zależności od dnia… W każdym razie, jestem tu, jeśli byś mnie potrzebowała. Potrafię zrozumieć, co to zmęczenie, ciężki dzień albo tydzień. Albo miesiąc.
OdpowiedzUsuńZerknął w dół i sięgnął po szklankę, a potem dopił piwo, jednocześnie drugą ręką machając palcem Ari przed twarzą, żeby przypadkiem nie pomyślała o wychylaniu własnego drinka. Klepnął otwartymi dłońmi o uda i wstał wartko z miejsca, kiwnąwszy głową w stronę wyjścia.
— Chodź, odwiozę Cię do domu. Taksówką! — Spojrzał na nią tak oskarżająco, jakby co najmniej namawiała go, by wsiadł za kółko po alkoholu. — Jestem prawilnym obywatelem, nie to, co poniektórzy.
Plan szedł jak po maśle. Jeszcze w samochodzie Ari złapała go za dłoń, delikatnie i nieśmiało, jednak kompletnie przyjacielsko. Spoglądała przez okno, dalej lekko zadumana, i choć Minsoo aż skręcało z ciekawości, by dowiedzieć się, co jej chodzi po głowie, trzymał się własnej obietnicy. Nie popędzał jej. Pewnie prędzej czy później sama mu powie, a przynajmniej w to wierzył. Kiedyś maglowałby ją dopóki by mu nie wyśpiewała wszystkiego, co jej leżało na duszy, ale teraz nie mógł sobie na to pozwolić.
— Przekaż ode mnie Seojunowi, że mamy czystą kartę. I jeśli chce się do mnie odezwać, przeprosić i całować po stopach, to daję mu na to zielone światło — powiedział po chwili ciszy, spoglądając na Ari z szerokim uśmiechem na ustach. — Choć wydaje mi się, że przeprosiny w jego wydaniu to będzie coś całkowicie innego. Może jakiś wypad na… golfa? — Roześmiał się. — Na wyścigi konne? Wypad weekendowy do Las Vegas i udawanie, że nic się nie wydarzyło? Co byś założyła?
Czasami, ale tylko czasami chodziła za nim myśl, aby dać komuś dorosłemu znać co dzieje się w życiu Ari, choć i tak nie wiedział wszystkiego. A potem dochodził do wniosku, że raczej nikogo by to nie zainteresowało. Tacy, jak oni zawsze byli zostawieni sami sobie. Dopóki nie stwarzali realnych problemów, nie szkodzili nazwisku i nie psuli swojego oraz ich wizerunku – mogli robić co tylko chcieli. I wziął sobie za cel honoru, aby trzymać Ari w ryzach, a przynajmniej się starał. Uchronić jej przed wszystkimi głupotami nie mógł, a gdyby robił jej pogadanki to pewnie nawet by go nie posłuchała. Zrobiłaby swoje, popełniła błędy i być może wyciągnęłaby z nich wnioski.
OdpowiedzUsuńPrzysnęła szybciej niż się spodziewał, a chociaż chciał prosto pojechać do mieszkania to przez jakąś godzinę jeździł po mieście bez większego celu, aż w końcu obrał drogę, która prowadziła na Staten Island. Siedział przez chwilę w ciszy na parkingu, którą przerwał głos brunetki. Niemal się uśmiechnął, kiedy nagle odzyskała humor i przypominała Ari, którą zdarzało mu się widywać znacznie częściej.
— Sama się zaprosisz do środka — stwierdził. Wcale nie potrzebowała specjalnego zaproszenia czy wskazania drogi. Dobrze wiedziała, gdzie się udać oraz jaki kod wstukać, aby dostać się do środka. Wywrócił oczami, kiedy dziewczyna w niemal ekspresowym tempie znalazła się przy drzwiach od jego strony. — Idę, idę. Ledwo stałaś jeszcze chwilę temu, a teraz zachowujesz się, jak nakręcony chomik — zauważył. Ale ta zmiana podobała mu się o wiele bardziej. Gdyby niósł nieprzytomną, a raczej śpiącą Ari do mieszkania to mogłoby to wzbudzić podejrzenia wśród sąsiadów. Ci zwykle pilnowali swoich spraw, ale gdyby tak któryś zdecydował się wyjść akurat na spacer z psem czy na papierosa i minął ich na korytarzu mogłoby być… ciekawie.
— A co, masz ochotę na domowy obiad? Została mi resztka pizzy z wieczoru — odparł. Jak tylko usłyszał jej głos rzucił wszystko i nawet nie był pewien, czy dobrze drzwi zamknął. — Chodź, potrzebujesz prysznica i jedzenia. I może aspiryny.
Nie musiał, ale i tak poprowadził ją do mieszkania. W tym znaleźli się dość szybko. Zmęczenie dopadło go dopiero tutaj. W salonie na stoliku leżało otwarte pudełko z kilkoma kawałkami pizzy, napój i wciąż włączony telewizor, aż dziwne, że się nie wyłączył.
— Rozgość się. Wiesz, gdzie co jest. Weź sobie jakąś koszulkę czy cokolwiek, jak chcesz się wykąpać, a cichy możesz wrzucić do pralki i rano będą jak nowe — powiedział.
[Oj taaam, aż tak długo nie czekałam, abym miała coś wybaczać!]
Gabs
Minsoo przez dłuższą chwilę wpatrywał się w telefon, starając się zapanować nad uczuciami — skupić na tych, na których powinien, a nie na tych, które siłą próbowały nim zawładnąć. Przełknął ślinę, a potem wybrał numer Seojuna i przyłożył słuchawkę do ucha.
OdpowiedzUsuń— Hej, Seojun, jak tam Ari się trzyma?
— Ari? — Chłopak wydawał się zaskoczony. — A jak ma się trzymać? Słuchaj, stary, jestem w pracy na sesji, i to dosłownie, stoję przed aparatem. To ważne?
— Podobno wylali ją z Yale.
Cisza.
— No cóż, i tak za bardzo się ostatnio nie przykładała do nauki. Poza tym… Chyba próbowała skupić się na modelingu? Już dawno nic nie mówiła o studiach, nic jej nie będzie. Nie wydaje mi się, żeby aż tak bardzo chciała iść do tego Yale.
Minsoo pomyślał o trzech kompletach bluz monogramem, które Ari kupiła, gdy tylko złożyła podanie o uczelni. O ich wycieczce do Connecticut, gdzie wybrali się tylko po to, by z kawą w ręku przechadzać się uliczkami miasta, udając studentów nowego roku. O naszyjniku z maleńką literką “Y”, którą Ari dostała od swojego ojca i o tym, jak godzinami opowiadała mu o tym, że o niczym innym nie marzyła tak gorąco, jak o byciu studentką tej uczelni. O tym i… O nim trzymającym ją za rękę, gdy pojedzie tam na swój pierwszy dzień.
— A to spoko. Dzwoniłem, bo właśnie dostałem powiadomienie z Plotkary, piszę o tym na głównej stronie i chciałem wiedzieć, jak się trzymacie. Ale jak to nieważne, to nie ma sprawy. — Minsoo się roześmiał. — Idź strzelaj dalej fotki, już nie przeszkadzam. Widzimy się w weekend?
— Widzimy się. O, Sophie, chodź tu! Dobra, muszę iść — powiedział Seojun i bez czekania na odpowiedź rozłączył połączenie.
Pół godziny później Minsoo stał pod drzwiami swojego starego mieszkania w Chinatown. Wiedział już od dawna, że Ari je wynajęła — przyjechał tutaj tuż po swoim powrocie i po krótkiej rozmowie z właścicielką dowiedział się całej prawdy — ale czekał z ujawnieniem się do odpowiedniej chwili. Ta nie mogłaby być bardziej idealna. Dla pewności pojechał jeszcze do apartamentu jej rodziców, ale tam od Renaty dowiedział się, że dziewczyny już od dłuższego czasu nie było w domu, odkąd jej rodzice pojechali do Korei.
Zapukał do drzwi i dla pewności odsunął się, by dziewczyna nie dostrzegła go przez wizjer, bo obawiał się, że ze strachu mogłaby mu nie otworzyć. Chwilę potem drzwi uchyliły się powoli, a Minsoo zrobił krok w bok i stanęli oko w oko. Ari wyglądała dokładnie tak, jak sobie wyobrażał — w powyciąganej bluzie z Yale, z potarganymi włosami i oczami spuchniętymi od płaczu do rozmiaru piłek golfowych.
— Klusko… Tak bardzo mi przykro — wyszeptał, ściągając brwi.
I mówił prawdę.
From: 서준 💕💕
Jebać Yale. Nie łam się czymś tak głupim.
Rzucił przelotnie okiem na zamknięte za sobą drzwi, z teatralnym szokiem i zawstydzeniem przykładając wolną dłoń do ust, po czym z zadowoleniem przywitał niższą temperaturę panującą w loży, która pozwoliła choć na moment zapomnieć o nieustannej duchocie w reszcie klubu, jak i panującym niemal wszędzie tłumie, potrafiącym prędko nabrać przytłaczającą siłę
OdpowiedzUsuń— Dziękuję pięknie — wymamrotał z lufką między wargami po zezwoleniu, aby ponownie zająć się ponownym jej wypełnieniem przy przenikliwym, ale ciekawskim i niewinnym przyglądaniu się Ari. Znał ją na tyle, na ile pozwalało mijanie się na szkolnych korytarzach, jak i usłyszane wśród znajomych plotki. A i tak nie zawsze przypisywał do danej informacji twarz, nie będąc nawet pewnym, czy zdecydowanie chodziło akurat o nią, a nie kogoś innego o podobnym imieniu, czy też tymi samymi inicjałami. Czyli równie dobrze mógł wiedzieć tyle, co nic.
A jednak i tak nie spodziewał się spotkać jej w takich warunkach, szczególnie przy przypomnieniu sobie o trzyletniej różnicy wieku - wstępnie rażącej, aby za chwilę uświadomić sobie co sam robił w tym wieku, czemu w końcu był teraz właśnie w tym miejscu, w gotowości do sprzedania jej czegokolwiek, w dodatku z pokrzepiającym, zachęcającym uśmiechem wymalowanym na twarzy. Grono, z jakiego oboje pochodzili, niemal samo wciskało ich do tego otoczenia, sięgania po euforyczne używki, aby znaleźć gdzieś chwilę wytchnienia i odsunięcia od siebie wszystkiego, co było uciążliwe.
Powędrował pierw za dziewczyną wzrokiem, aby zaraz zająć wolne naprzeciwko niej miejsce i mruknąć krótko w odpowiedzi, by pośrednio zachęcić ją do dalszego mówienia, jak i sprecyzowania swoich oczekiwań co do jego usług, choć prędko mógł zwęzić szereg potencjalnych propozycji po jej słowach. Kąciki ust automatycznie wykrzywiły się ku górze przy zobaczeniu zaprezentowanych banknotów, wraz z dokładnymi życzeniami Min, a blondyn po spokojnym zaciągnięciu się własnym dymem, sięgnął do umiejętnie schowanych oraz pieczołowicie popakowanych woreczków strunowych.
— Ari, moja droga, myślisz, że masz do czynienia z amatorem? — luźne pytanie nie oczekiwało odpowiedzi, a po automatycznym przeczesaniu włosów palcami, woreczek wypełniony odliczoną ilością białych tabletek trafił na szklany blat, zgrabnie podsuwając go palcami w jej kierunku, nim przeniósł dłoń na dalej spoczywające tam banknoty. W klubach zazwyczaj oczekiwano jednego - chwili wyzwolenia, zapomnienia o wszystkim i kompletnego rozluźnienia. Poczucia euforii. Ekstazy, która wraz z imiennymi prochami była upragniona przez niejedną, obecną osobę. A dla blondyna było to idealne miejsce na zdobycie pieniędzy, pozbycie się produktu i zadowolenie swego, można założyć, pracodawcy — Jedna tabletka, a ten wieczór? Ten wieczór będzie Twoim najlepszym, przysięgam na swe wielkie serce — zapewnił z nutą dramaturgii, przy okazji przeliczając zaoferowane pieniądze i oddzielając od nich jeden, aby dołączyć do przekazanego woreczka.
— Ze zniżką. Powiedzmy, że po znajomości — z figlarnym uśmiechem schował złożony plik za gumkę bokserek i wrócił do chwilowo odstawionego zioła — Mogę nawet po tej znajomości w bonusie poczęstować. Oczywiście nieskazitelnej jakości, innego bym nie zaproponował — niezobowiązująco wyciągnął szkiełko w kierunku dziewczyny.
[......tym razem to ja całą sobą przepraszam za tę obrzydliwą obsuwę i mam nadzieję, że zostanie mi to przebaczone :||||||]
— Przepraszasz? Za co? — zapytał delikatnie, kucając w progu tuż obok dziewczyny.
OdpowiedzUsuńZwinął usta w cienką linię, zastanawiając się, co mógłby jej powiedzieć, by ją pocieszyć, ale w końcu doszedł do wniosku, że w tym wypadku jakiekolwiek słowa są zbyteczne. Nic nie pomogłoby na zawód tego rodzaju. Dalej mu się nie mieściło w głowie, jak to się stało, że Ari nie dostała się na swoją wymarzoną uczelnie, mimo że przygotowywała się do tego od lat — nie znał praw, które rządzą takimi instytucjami, więc nie spodziewał się, że liczy się coś więcej, niż tylko dobre oceny i zajęcia dodatkowe.
Pozwolił Ari się wypłakać, otaczając ją ramieniem. Uśmiechnął się delikatnie, poza zasięgiem jej wzroku, gdy przypomniał sobie, jak wiele razy w przeszłości przerabiali podobny scenariusz. Ari nie potrzebowała wiele do płaczu. Smarkała mu w rękaw na okrągło, najczęściej podczas oglądania filmów, właśnie w tym mieszkaniu, na kanapie, albo gdy przed okresem największa błahostka była w stanie wyprowadzić ją z równowagi, choćby miał być to głupi filmik o tym, że ktoś zaadoptował pszczole bez jednego skrzydła. W końcu wziął dziewczynę na ręce — nie umknęło jego uwadze, że udało mu się to zdecydowanie zbyt łatwo — a potem przeniósł na wspomniana kanapę i otulił kocem. Głaskał delikatnie jej włosy, dopóki nie miała już więcej sił na płacz i zasnęła, delikatnie w niego wtulona.
Dziewczyna zawsze spała jak zabita. Parę miesięcy wcześniej Minsoo mógł nawet odkurzać, a ona prawdopodobnie nawet by nie drgnęła, smacznie pochrapując. Dlatego gdy w końcu otworzyła oczy, słońce już prawie zachodziło — a jej mieszkanie zdążyło przejść ogromną transformację.
Zniknął bałagan, w pralce wirowało się drugie pranie, pościel została zmieniona, lodówka zapełniona, całe mieszkanie wywietrzone, z kosza nie wypadały śmieci, a co najważniejsze, na stoliku w kuchni pachniało jedzenie, które przed dziesięcioma minutami zostało przyniesione z restauracji po drugiej stronie ulicy.
— Musisz zjeść — powiedział Minsoo, uśmiechając się lekko, a potem zmarszczył nos i zachichotał. — A potem wziąć prysznic. A dopiero potem pozwolę ci się znowu rozkleić… ale dopiero wtedy.
[Dzięki śliczne za oficjalną część powitania. Mam jeszcze duży problem, żeby rozeznać się kto, jak, gdzie, z kim i dlaczego, ale wierzę głęboko, że szybko to ogarnę ^^.
OdpowiedzUsuńJeśli miałabyś ochotę, to chętnie pokminię dla nas nad potencjalnym wątkiem, ale pewnie przydałaby mi się podpowiedź, gdzie ewentualnie widzisz dla Yosoo przestrzeń - przejrzałam Twoje karty, ale sama nie mam pojęcia :')
PS -> umarłabym chyba, gdyby "...marry me" się tutaj nie pojawiło, więc liczę na to, że to nie ostatni raz :D ]
Yosoo
Po części wyczuwał na sobie spojrzenie Ari, musząc w końcu być… w miarę świadomym tego, co rozgrywa się dookoła niego, na co dzień, a szczególnie w wymianach, takich jak ta. Nie podejrzewał jej jednak o krzywe zagrywki, co mogło być błędem z jego strony. W końcu nie znali się dobrze, o ile w ogóle, a jedyne, co go prowadziło, to ślepo pokładana wiara w to, że już ujrzałby sygnały, zapalające w jego głowie czerwoną lampkę. Wraz z jej, z początku, nieco napiętą postawą, ale to mogła być wywołana czymkolwiek. Wolał trzymać się wersji, że ze stresu przez pierwsze, bezpośrednie spotkanie z kimś jego pokroju.
OdpowiedzUsuńNiepozorny uśmiech jedynie nieznacznie się poszerzył podczas krótkiej chwili niepewności, aby nabrać rozluźnionego zabarwienia, kiedy lufka przeszła z jego dłoni do tych dziewczyny
— No… z dwóch pozytywów może jedynie zrobić się kolejny. A dobrego nigdy za wiele — stwierdził błyskotliwie z niewinnym uniesieniem ramion. Nie do końca w końcu kłamał - większa ilość mogła równać się z zawyżonymi doznaniami. Tak samo jak z masą innych, z kolei nieproszonych, efektów, ale to nie on brał za to odpowiedzialność.
Bronił siebie samego tym, że nie wciskał przecież prochów nikomu na siłę, a jedynie prezentował je korzystnie dla polepszenia sprzedaży. Jak w sklepach z przyborami kuchennymi i garnkami, czy prezentowaniem produktów farmaceutycznych bez bezpośredniego uwzględnienia masy niekorzystnych skutków ubocznych
— Przyznam, że jestem niesamowicie rozchwytywany, ale… — odebrał, z nieprzerwanie wykrzywionymi w małym uśmiechu ustami, lufkę, niedokładnie przecierając nadmiar znajdującej się na niej szminki, nim ponownie znalazła się między jego wargami i zaoferowała kolejną szansę zaciągnięcia się przyjemnie duszącym dymem — Myślę, że dla Ciebie na pewno coś w tym napiętym grafiku się znajdzie.
[ ja cię kręcę, ale wstyd….. ale przychodzę w końcu po tak długim czasie wraz z namgim, wyrwanym razem z korzeniami z podziemia, bo zastał mi się niesamowicie 💔💔 ]
Wspomnienia tego felernego wieczoru nawiedzały go każdego dnia. Przypominały o sobie w najgorszych momentach, ale szczególnie w tych najszczęśliwszych — wracały wtedy, gdy się uśmiechał, z czegoś cieszył, gdy odpoczywał albo kiedy zaczynał nowy dzień i zdawało mu się, że wszystko idzie po jego myśli. Wiele mógł sobie wybaczyć. Doszedł nawet już do siebie po tym, co zrobił w Korei podczas programu, ale to, jak potraktował Ari, nie mogło opuścić jego myśli.
OdpowiedzUsuńTo nie był on. Tak chciał sobie to tłumaczyć, ale dobrze wiedział, że to nie była prawda. Tak łatwo mu było oceniać ich wszystkich, Ari i Seojuna, i wszystkich ich znajomych z wyższych sfer, jakby przypisywał ogromnym pieniądzom i rodzinnym konotacją wszystkie najgorsze zachowania, na jakie stać ludzi, a tymczasem swoimi czynami pokazał, że wszystkie jego przekonania daleko się miały do rzeczywistości. Zrobił coś okropnego. Z premedytacją, wiedząc — a przynajmniej wtedy odnosząc takie wrażenie — że Ari jest szczęśliwa z innym, owinął ją sobie wokół palca, wykorzystując słabość, tylko po to, by sprawić, że poczuła się nikim. I tu już nie chodziło o jej winę w całej tej sytuacji, bo to nie o jej moralność się rozchodziło, tylko o jego własną. O to, kim się stał — samozwańczym stróżem sprawiedliwości.
A już najbardziej nienawidził w sobie tej obłudy i braku szczerości samego do siebie. Bo czuł, że ona go kocha, mimo że starał się z całych sił przekonać, że to tylko gra. Bo wiedział, że on ją dalej kocha i wszystkie ich konwersacje były szczere — i ta, podczas której opowiedział jej o programie, i te, gdy ona przyznała się do niechcianych zaręczyn. A kiedy przytulał ją do serca, całą zapłakaną, w dniu, w którym odebrała wiadomość o tym, że została wyrzucona z listy przyjętych do Yale, jego smutek wcale nie był skrupulatnie wykalkulowanym przedstawieniem, by złamać jej serce. Był szczery.
Minęło sześć miesięcy. Musiała wiedzieć, jak skończyła się ta sprawa z Sohee, i że koniec końców okazało się, że to nie było jego dziecko. Przez jakiś czas, przed tym, kiedy dowiedzieli się prawdy, próbowali być ze sobą, ale szybko zdali sobie sprawę, że z przelotnego romansu ciężko zbudować związek. Moon urodziła jednak szczęśliwie dziecko i teraz mieszkała na obrzeżach Seulu, ale dalej utrzymywała z nim przyjacielskie kontakty, prawdopodobnie ze względu na fakt, że ochronił ją, jak tylko mógł, w mediach biorąc całą winę na siebie. Miała jeszcze szansę na budowanie kariery i to było najważniejsze.
Tak jak kiedyś, obserwował ją od dłuższego czasu. Teraz jednak nie ze szklaneczką whisky w ręce, zaciętą miną i ze wzrokiem pełnym nienawiści, ale z niepewnością i zaciekawieniem. Dalej pomieszkiwała w jego starym mieszkaniu, jadała w restauracjach w okolicy, ale nie sięgała tak często do kolejnych kieliszków wypełnionych po brzegi alkoholem. Wyglądała znacznie lepiej, zaokrągliły się jej wcześniej zapadnięte policzki, zniknęły kuse sukienki i powyciągane dresy, zastąpione dobrze znanymi Minsoo — choć ciężko byłoby mu oczywiście nazwać styl, a co dopiero rozpoznać metki — pudrowymi, delikatnymi stylizacjami. Po cieniach pod oczami nie było ani śladu. I coraz częściej gościł na jej ustach niewymuszony uśmiech, czy to do właścicielki podającej jedzenie, czy do kwiaciarza, który każdego dnia wręczał jej taką samą, różową różę, nie oczekując w zamian pieniędzy.
Należało jej się wyjaśnienie. Przeprosiny. I Minsoo dobrze to wiedział. Ale choć starał się już kilka razy do niej podejść, za każdym razem tchórzył, bo choć umiał przed sobą przyznać swoje grzechy, nie był na tyle odważny, by móc spojrzeć jej po tym wszystkim w oczy. Całe szczęście, że wszechświat miał na to wszystko swój plan. Wspominając tę sytuację, Minsoo zawsze myślał, że to musiało być nic innego, a po prostu przeznaczenie.
— Halo! Tak, tak, jestem — mruknął do telefonu, przemierzając szybko ulicę. — Będę jutro z rana i obgadamy wszystko, bo też czekam, aż przyślą mi materiały ze studia, wszystko powinno być gotowe. Dobra, to cze- — urwał, bo obracając się, by przejść chodnikiem w głąb wąskiej uliczki, wpadł na jakąś drobną postać, wytrącając jej z dłoni siatkę z zakupami. — Muszę kończyć, cześć.
Usuń— Och, przepraszam strasznie, w ogóle się nie rozejrzałem — powiedział z uśmiechem, schylając się od razu, by zebrać siatki pełne jedzenia z chodnika. Roześmiał się nerwowo. — Mam nadzieję, że wszystko jest całe, ale jeśli trzeba, to proszę się nie martwić, ja wszystko odkupię… — Kolejny raz urwał, bo gdy się wyprostował, nie ujrzał przed sobą jakiejś zarumienionej staruszki, której się spodziewał, tylko…
No, tak, jasne, przecież to oczywiste. Min Ari.
Wyglądał tak, bo… W zasadzie miała rację. Widział przed sobą ducha osoby, którą Ari kiedyś była.
OdpowiedzUsuńA może widział tę prawdziwą Min Ari, której jednak nikt poza nim nie zdążył poznać?
— Trochę — powiedział niemrawo, schylając się nad zakupami. Skrzywił się, widząc roztrzaskany słoik i resztę rzeczy, które wypadły z reklamówek prosto na chodnik. — Naprawdę, zapłacę za to. Strasznie cię przepraszam…
Podniósł wzrok na dziewczynę, ale gdy ich spojrzenia ponownie się skrzyżowały, jego ciało odmówiło mu posłuszeństwa dokładnie w ten sam sposób, co za pierwszym razem. Zamarł kompletnie z wyrazem zmieszania i niedowierzania na twarzy. Chyba bardziej od ich spotkania zszokował go jej ton — przyjazny, rozbawiony, zupełnie inny od tego, z jakim był gotowy się spotkać, jeśli już do jakiejkolwiek rozmowy miało między nimi dojść. I jej uśmiech, tak samo ciepły jak zawsze, choć przecież był ostatnim, na co zasługiwał.
— Ja, ja to wezmę. I przyniosę ci nowe… W końcu wiem, gdzie mieszkasz. — Zmarszczył nos. — To zabrzmiało dziwnie. W sensie, no… Wiesz co, jeszcze raz… przepraszam. Pójdę już.
I zanim zdążyła powiedzieć choćby słowo, odwrócił się i — tak, jak jej obiecał — po prostu sobie poszedł. A świeże zakupy przekazał jej przez właścicielkę mieszkania.
Plany porozmawiania z Ari na imprezie Plotkary spełzły na niczym. Głupia gra, w której wziął udział już na samym początku zabawy, poskutkowała tak silnym zatruciem pokarmowym, że odchorowywał ją przez następne dwa dni, pół-koczując na kanapie w salonie. Dopiero we wtorek poczuł się na tyle dobrze, że udało mu się zajrzeć do studia, a wracając, nadrobił drogę, by wpaść jeszcze na chwilę do restauracji, w której kiedyś pracował, po obiad dla swojego brata.
— To, co zawsze — krzyknął na wejściu, posyłając chłopakowi stojącemu za barem szeroki uśmiech.
O tej godzinie restauracja świeciła zazwyczaj pustkami, więc Minsoo nie spodziewał się szczerze, że zastanie tam kogokolwiek. I tak też właśnie było — był jedynym klientem i chyba pierwszym, który tego dnia tam zawitał. Cóż, nie licząc drobnej brunetki, która przekroczyła próg jakieś pięć minut po tym, gdy się tam zjawił. Krótki dźwięk dzwonka sprawił, że Minsoo automatycznie się odwrócił, choć chyba przeczucie wyprzedziło jego oczy — czuł, że to będzie Ari. To musiała być ona. Przede wszystkim dlatego, bo tak bardzo tego pragnął.
Tym razem musiał przezwyciężyć strach. Nie miał innego wyjścia.