HELLO, FOLLOWERS!

Gossip Girl here.

Your one and only source for the truth behind the scandalous lives of New York's elite. Been a minute. Did you miss me? I know I've missed you. Though you're probably going to wish I'd stayed away when I'm done. Because I can see you. The real you. The one hiding just outside the edge of frame. Well, it's time to reframe that picture. And who am I? That's one secret I'll never tell.

You know you love me.
xoxo


. . .

MOST FOLLOWED

now
spotted:
It Girl
Hey, Upper East Siders, Gossip Girl here. And I have the biggest news ever. One of my many sources, Melanie91, sends us this: "Spotted at Grand Central, bags in hand, S." Was it only a year ago our It Girl mysteriously disappeared for, quote, "boarding school"? And just as suddenly, she's back. Don't believe me? See for yourselves. Lucky for us, Melanie91 sent proof. Thanks for the photo, Mel.

You can't hide from me.
xoxo

 




Co by dał, aby być z czystym sumieniem homoseksualistą, artystą, kokainistą - w ogóle jakimś "istą", wszystko jedno jakim - nawet sportsmenom zazdrościł manii sportowej. A był tylko skomplikowanym umetafizycznionym masochistą.

JAMIE HOLST

Trzydziestopięcioletni aktor, który sławę zyskał już jako dziecko, ta wzrosła jedynie po zagraniu w popularnej serii dla nastolatek - uciec od ciągnącej się stęchlizny udało mu się dopiero niedawno, kiedy zwyciężył Oskara za główną rolę męską w kontrowersyjnym dramacie psychologicznym. W brudnym, nagłośnionym medialnie rozwodzie, ostatecznie wygrał walkę o opiekę nad dziesięcioletnim owczarkiem niemieckim, stracił zaś jakąkolwiek iluzję prywatności oraz ukochanego męża. Obecnie pomimo wszelkich luksusów, na które może sobie pozwolić, pomimo dziesiątek ofert współpracy, pomimo teoretycznie idealnego życia, pustka wypełniająca jego wnętrze zdaje się nie do zniesienia. 

Złapałem szczęście za ogon, a może nie powinienem, może to jak z psem, nie wolno. Teraz rykoszetem odbijane ciosy raz po raz wykręcają mi mordę niczym tania wódka. Dałem się wciągnąć w wizję wieczności, naiwnie wręcz oddałem się w cudze dłonie i teraz patrz, jest mnie coraz mniej, prawie wcale. Zgubić samego siebie to może już sztuka, choć raczej jedynie tragedia zamknięta w krwiobiegu, owleczona skórą zdartą z kogoś zupełnie innego. Bo przecież to nie mogę być ja; nie ja, który rozmawiał z przypadkowymi przechodniami, nie ja, który siadał z książką w kafejkach i rozkoszował się wiosennym słońcem, nie ja, który zamawiał lody o smaku gumy balonowej, nie ja spędzający godziny ze wzrokiem wbitym w scenariusz, przejęty pięknem słów. Teraz tego nie ma. Teraz już tylko ta pustka-samosiejka, co zakradła się, obrosła mnie jak chwast. A ja oddaję się jej, bo nie pozostało mi zbyt wiele; pozostał pies, pozostała dziura w jego kształcie, uszczerbiony kubek. Chodź do mnie, jeszcze raz szepnij czule moje imię, żebym od nowa mógł zatopić się w czymś, czymkolwiek imitującym szczęście.


W tytule Witkiewicz, na wizerunku Matthew Bell. 
Generalnie Jamie to był kiedyś całkiem miły facet, teraz to już mniej, niemniej zapraszamy do wątków.
Szukamy romansu, dramatu i pana stalkera.

4 komentarze:

  1. [ Hej hej, witam się również tutaj, oficjalnie!
    My autorzy mamy słabość do tworzenia postaci doświadczonych przez los, a jeszcze dodatkowo dorzucamy im kolejne głody pod nogi... Zastanawia mnie ten stalker, jak daleko się posunie i do jakiego stanu doprowadzi Jaimiego, ale trzymam kciuki, że w jego życiu pojawi się więcej radości i będzie mógł spełniać się aktorsko :D
    Bawcie się dobrze! ]

    Mingi / Danielle

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaniedbane mieszkanie straszy grozą rzeczywistości, to jest paraliżującą samotnością, którą zagłuszyć może jedynie smak taniej whisky. Dlatego unika go jak ognia. Choć sprawa wydaje się być już rozwiązaną, nie ma czego analizować i jakich wątków łączyć w całość, nadal tkwi na posterunku, jak gdyby oczekiwanie przy biurku na zgodność DNA znalezionego na ciele ofiary z tym pobranym od zamkniętego w areszcie podejrzanego było jego obowiązkiem i dwanaście godzin zwłoki zaważyć mogło na losach śledztwa.
    Kiedy dzwoni telefon, stoi akurat w kuchni w akompaniamencie dźwięku wstawionej w czajniku wody i czyta sposób przygotowania chińskiej zupki. Nowy smak, którego jeszcze nie próbował, co wydaje się być zjawiskiem co najmniej zaskakującym jak na to, że od roku odżywia się nimi nazbyt często. Nie odrywając wzroku od tekstu, wyciąga z kieszeni komórkę i odbiera połączenie. A potem na ułamek sekundy zamiera w kompletnym bezruchu.
    To ironiczne, że by znieść świadomość jego istnienia choć odrobinę lżej, ubezosobowił go zamykając w zaimku osobowym. Gdyby tylko spojrzał na wyświetlacz, zobaczyłby zwięzłe on i mógł rozważyć, na ile ta rozmowa ma rację bytu. Ale nie spojrzał, a własna moralność - a jakże - nie pozwala mu się rozłączyć w reakcji na usłyszane zdanie. Krew zaczyna pulsować szybciej w krwioobiegu, kiedy zgniata w dłoni opakowanie po zupce, a w słuchawce wyłapuje ledwo słyszalne pyknięcie wyłączonego telewizora po drugiej stronie linii, które wielokrotnie wcześniej doprowadzało go do szału, a o którym zdążył już zapomnieć. I uświadamia sobie, że mężczyzna jest w salonie. Na widoku.
    - Wejdź do toalety, zamknij drzwi na klucz, zgaś światło i nie odzywaj się. Z psem. Potwierdź, że zrozumiałeś. Będę za dziesięć minut. - Krótkie, wyszkolone polecenia wydają się pozbawione emocji, ale opuszczona w dół ciała dłoń nadal ściskająca tani plastik drży, kiedy przyspieszonym krokiem powraca do biurka, zgarnia z siedzenia marynarkę, a z blatu kaburę z bronią i rusza do wyjścia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie ma czasu. Na głębszy oddech. Na opanowanie emocji. Na powstrzymanie się od działania. Czy wyrzucenie opakowania po zupce chińskiej do śmieci. Wciska plastik w kieszeń założonej po drodze na parking wraz z kaburą marynarki i wyciąga z niej kluczyki od auta. Wsiada za kierownicę, uruchamia silnik i rusza z piskiem opon. Pod posiadłością zatrzymuje się dziewięć minut później, nie dbając o jakość parkowania samochodu, podobnie jak przez całą podróż nie zwracał najmniejszej uwagi na obowiązujące przepisy prawa, których zazwyczaj z taką starannością broni. Wysiada, wyciąga pistolet i odbezpiecza go. Niepokój budzi już samo stanięcie przed drzwiami domu. Lampka kamery monitoringu nie pali się, w dalszej kolejności dostrzega przecięty kabel urządzenia. Zaciska zęby i wchodzi do środka. Skrupulatnie obchodzi dwa pierwsze pomieszczenia, a kiedy sprawdza kuchnię i i tam nikogo nie zastaje, przystaje przy drzwiach toalety, namiętnie drapanych przez popiskującego i szczekającego co jakiś czas psa.
    - To ja. Nie wychodź, sprawdzę wszystkie pomieszczenia. Ness, spokój - mówi cicho, ale stanowczo, na tyle że zwierzę zniża ton do dyskretniejszych dźwięków niepokoju. Wypiera ze świadomości pewność, że nie słyszy oddechu Jamiego i rusza dalej.
    Mimo śladów obecności nie zastaje nikogo na parterze. Dopiero będąc w połowie schodów do jego uszu dociera skrzypnięcie paneli w sypialni. Przyspiesza, do pomieszczenia wchodząc jednak już w momencie, kiedy ciemna sylwetka zeskakuje z balkonu. Furia buzuje we krwi, kiedy podbiega do barierki, gotowy podążyć za intruzem. Wtedy uświadamia sobie, że Jamie jest na dole bezbronny, a on nie wie, czy sprawca działa sam. Odprowadza go więc jedynie spojrzeniem, starając się zapamiętać jak najwięcej szczegółów. Dalej przeszukuje resztę domu. Prócz przewertowanych przedmiotów nie dostrzega niczego istotnego, co zmienia się w chwili, kiedy przekracza próg pralni. Widok splamionej nasieniem bielizny ex-męża podsyca gniew z taką intensywnością, że ledwie powstrzymuje drżenie ściskających broń dłoni.
    Wraca pod drzwi toalety na parterze, biorąc po drodze głębszy wdech, by nieudolnie wyciszyć szumiący w uszach przepływ krwi. Opiera się o framugę i nasłuchuje. Nadal słyszy jednak jedynie popiskiwanie Nessa. Przed oczy pcha mu się nachalnie znajomy obraz tego pomieszczenia, w dramatycznej scenerii skroplonej krwią i mózgiem Holsta.
    - Jamie - zaczyna tym razem łagodniej, chowając pistolet za biodrem, by mężczyzny nie przestraszyć - jesteśmy sami. Możesz wyjść.

    OdpowiedzUsuń
  4. [Hej,

    Na wstępie chyba powinnam pogratulować ci tej rzadkiej umiejętności poruszenia bardziej melancholijnej części mojej z reguły mało romantycznej (jeśli nie w ogóle jej pozbawionej) duszy. Muszę bowiem przyznać, że wyznanie umieszczone w drugiej części karty, a w szczególności jego trzy ostatnie zdania sprawiły, że zaczęłam się głęboko zastanawiać nad tym ile ważnych chwil i relacji tracimy w ogóle jako ludzie przez głupią dumę lub zwyczajne nieporozumienia.
    Życzę wiecznego zefirku weny i samych porywających wątków, a w razie chęci zapraszam na wspólną burzę mózgów.]

    Phoebe, Anael, Dante, Eros i Max

    OdpowiedzUsuń