WAYNE DAWSON
ur. 25 lutego 1992 roku w Nowym Jorku — malarz-samouk, którego w trakcie studiów bardziej od rozwijania talentu pociągało nocne życie metropolii, szum muzyki i nie do końca legalne używki — przez kilka zdecydowanie zbyt długich godzin w tygodniu pracuje w prywatnej szkole na Manhattanie, ucząc rysunku — nieoficjalnie mężczyzna do towarzystwa mieszkający w eleganckim apartamencie opłacanym przez sponsorkę
Gdyby za bycie najbardziej lekkodusznym człowiekiem na ziemi płacili, opływałby w dostatku i nie musiałby codziennie zachodzić w głowę, jak zarobić, żeby się nie narobić. Lata emigracji po porzuceniu Nowego Jorku, będąc raptem dwudziestoletnim gagatkiem, wcale nie sprawiły, że na jego koncie pojawiło się cokolwiek poza debetem i ponagleniami spłaty rat kredytu, nie wybudował rezydencji z basenem i prywatnym kortem tenisowym, więc prawdopodobnie, jeśli jego rodzice któregoś dnia dojdą do wniosku, że mają dość wspierania go finansowo, kiedy to od czasu do czasu odzywa się pogrążony w tarapatach, zacznie myśleć o konsekwencjach. Wyjechał pogrążony w bardzo naiwnym przekonaniu, że swoją osobą i talentem zawojuje świat — jak każdy młodzieniec przed nim, nie zastanawiał się, co do świata wnosi sam od siebie, co może oferować innym ludziom i co po sobie pozostawi, oprócz kłopotów, które przyciąga niczym magnes. Samodzielność szybko i dość brutalnie uświadomiła mu, na czym stoi, duma nakazała chwytanie podrzędnych prac będących poniżej jego umiejętności, aby móc się z czegoś utrzymać, bez konieczności wybrania znajomego numeru i usłyszenia po drugiej stronie słuchawki protekcjonalnego głosu: „A nie mówiłam, że tak będzie?”.
Miał zostać wielkim artystą i choć niedawno stuknęło mu trzydzieści lat, które przespał, trzeźwiejąc w hiszpańskiej spelunie, nie może poszczycić się szczególnie długą listą osiągnięć mogącej zrobić na kimkolwiek wrażenie. Wciąż uważa, że ma jeszcze czas na udowodnienie, na co go naprawdę stać, lecz prawda jest taka, iż w życiu najlepiej wychodzą mu rzeczy, których zupełnie nie planuje, dzieła przypadku i szczęśliwego trafu. Należy wreszcie do nielicznej grupy szczęściarzy, którzy po nadepnięciu na minę wcale nie ulegają rozpadowi na małe, krwawe kawałeczki mięsa — spadają stabilnie na cztery łapy, co odzwyczaja ich od ponoszenia odpowiedzialności za własne błędy i upośledza umiejętność zabezpieczania tyłów podczas upadku. Niemal wszystko zbywa śmiechem mogącym na dłuższą metę szczerze irytować, bo wydaje się, że nie ma absolutnie żadnych zmartwień, codziennie chwytając pierdolony dzień; jego pogoda ducha jest godna pozazdroszczenia, podobnie zresztą jak optymizm, którego nie sposób zabić. Potrafi, a nawet ochoczo żartuje z samego siebie, trafnie zwracając uwagę na zatrważającą ilość własnych wad i niewielki odsetek zalet tonących jednak w gąszczu nieprzeciętnego uroku osobistego. Bo to jedyne, czego ma w nadmiarze.
Tak dawno nie było mnie na blogach, że nie umiem już w karty, ale jeszcze umiem w wątki, więc mam nadzieję, że moja twórczość was nie wystraszy! Razem z Wayne'm jesteśmy otwarte na powiązania ♥
[Wiesz, co? Zdecydowanie umiesz w karty! Wayne wyszedł świetnie! Wiem, że między naszymi postaciami jest spora różnica wieku, ale koniecznie musimy się zgadać na wątek! Czuję, że Wayne i Blue będą w stanie się dogadać pomimo tej różnicy wieku! Moja panienka chociaż za wszelka cenę stara się być tą perfekcyjną, ma sporo za uszami. Nawet mam pewien pomysł, w którym mógłby uczestniczyć Twój pan, ale szczegóły wolałabym omówić na mailu, bo plotkara nie musi o wszystkim wiedzieć, hihi. Daj tylko znać czy w ogóle byłabyś zainteresowana wątkiem z moją małolatą :D]
OdpowiedzUsuńBluebell Freaser
[Tak czytam sobie tę kartę i myślę — Wayne to kłopoty. ;) Może nie takie w pełni umyślne, ale z pewnością bardzo prawdziwe. Trochę mi się kojarzy z takim kotem, który cały czas wskakuje na półki, ale potem przychodzi się poprzytulać i od razu urabia człowieka na nowo. :D
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie i zapraszam do siebie, jeśli tylko masz ochotę na wątek!]
Jolene
[Cześć!
OdpowiedzUsuńTak się zastanawiałam, skąd znam ziomka na zdjęciach i wygooglowałam, że to pan pierwszy oficer z "Pełnego morza" :D
Kiedyś chciałam napisać wątek z takim panem do towarzystwa, a przynajmniej coś mi świtało w głowie, więc... pan ma plusik, o!
I zastanawiam się, skąd on bierze ten optymizm i czy w takim razie na pewno ma tyle lat, trolololo xD mi tego zaczyna poważnie brakować :D
Interesująca postać, baw się z nim dobrze! Życzę udanej zabawy na blogu, wielu wątków i dużo weny oraz czasu na pisanie :D]
Heather
Spotted: Odkryłam ostatnio nową pasję i by ją rozwijać, uczęszczam po godzinach szkolnych na zajęcia rysunku. Moje nowe hobby to W. Słyszałam, że można wypożyczyć jego czas na prywatne zajęcia, ale troszkę to kosztuje... Mniej więcej tyle, ile apartament w samym środku Manhattanu. Muszę się nad tym dobrze zastanowić. A, W, jeśli się skuszę, namalujesz mnie jak jedną ze swoich francuskich dziewczyn?
OdpowiedzUsuńWitam na blogu!
buziaki,
plotkara 💋
[ Cześć!
OdpowiedzUsuńAle fajny i ciekawy Pan ci wyszedł. Kartę na prawdę przyjemnie i lekko się czytało, pochłonęłam ją raz dwa :D I Wayne taki też się wydaje, lekki i nieco nieogarnięty, ale czasem tak bywa, że nie można ogarnąć bałaganu zwanego życiem. Ale ważne, że on nie traci pogody ducha i mimo wszystko przez naprzód. Okoliczności może i są inne jednak moja Maggie stara się działać podobnie, nie ogląda się za siebie, a przynajmniej niezbyt często i z uśmiechem wita każdy kolejny dzień :D
Na tą chwilę życzę powodzenia i udanej zabawy! Zaprosiłabym do siebie, ale na tą chwilę nic konkretnego nie przychodzi mi do głowy, ale jesteśmy otwarci ;D ]
Maggie / Jackson
[Cześć!
OdpowiedzUsuńMiałam zajrzeć tu już wczoraj, ale pokonało mnie spanko...
Tak czy inaczej – aż żal było przysłaniać tę kartę! Jest naprawdę cudownie napisana, a sama narracja bardzo mi się podoba. :D Silne charaktery mają jednak w sobie coś przyciągającego!
Poza tym w razie chęci zapraszam też do mojej Rory – może uda nam się wymyślić coś interesującego. :D Od siebie dodam, że życzę dużo, dużo weny i samych wciągających wątków. <3]
Aurora Ratchford
[Cześć wam! Muszę przyznać, że Wayne to taki typ postaci, do których zdecydowanie mam jakąś ogromną słabość ;>
OdpowiedzUsuńZ jednej strony szczęściarz z niego, z drugiej taki trochę jednak nie, ale dorosłe życie serio potrafi skopać człowieka i chociaż moja Izzie nie jest świadoma tego, jak ta upragniona dorosłość mogłaby ją szybko zweryfikować, a ja nie wiem, co taka gówniara miałaby mieć wspólnego z twoim panem, to może jednak coś by się znalazło i jeśli skusilibyście się na wątek z nami, to na pewno coś się wymyśli :DD Chciałaby jeszcze dodać, że moim skromnym zdaniem twoja twórczość zdecydowanie zachęca, a nie straszy.
Dobra, już, bawcie się dobrze, duuuuużo weny! <3]
Elizabeth Madden
[Wspaniale! W takim razie czekamy z niecierpliwością! ♥]
OdpowiedzUsuńBlue
[No ja myślę, że z Waynem to można tylko skandalicznie . :D To ja zapraszam na maila, zrobimy sobie burzę mózgów. Jutro postaram się podesłać jakieś takie moje zarysy, które się przez noc może zdążą ukształtować!]
OdpowiedzUsuńJolene
[A ja nie wiedziałam, że jest modelem :D
OdpowiedzUsuńTen mój pomysł to polegał właśnie na zrobieniu postaci utrzymanka i sponsorki/sponsora xd tutaj raczej go nie zrealizujemy :D ale mam nadzieję, że ten pan jakoś poogarnia swoje życie i żeby jednak troszkę się narobił, haha :D]
Heather
[Hej, hej, daję znać, że odezwałam się na maila! ;)]
OdpowiedzUsuńJolene
Skandale w Nowym Jorku nie były czymś nadzwyczajnym. Wśród elity Nowego Jorku były codziennością. Zdarzały się jednak tak skandaliczne wydarzenia, których światło dziennie nie mogło dosięgnąć. Zwłaszcza, kiedy dotyczyły tak perfekcyjnych osób, jaką była Blubell Freaser i jej rodzina. Rodzice panny Freaser byli gotowi zrobić wszystko, aby tylko nie dopuścić do zrujnowania reputacji swojej córki, a zarazem swojego nazwiska. Sama nastolatka starannie o to dbała, ale… Była przecież tylko nastolatką i tylko człowiekiem, a ludziom zdarzało się popełniać błędy.
OdpowiedzUsuńWidząc jakąkolwiek wzmiankę na swój temat na plotkarze zawsze wstrzymywała oddech, bo nigdy nie miała pewności czy jej największy sekret przypadkiem nie został wyjawiony. Wiedziało o nim naprawdę niewiele osób i Blue teoretycznie nie powinna była się niczego obawiać, ale z drugiej strony czasami miała wrażenie, że plotkara jest wszędzie i wie wszystko.
Blue w którymś momencie przestała się martwić swoim małym sekretem, bo przez lata nic nie zapowiadało, aby w jego temacie coś miało się zmienić.
Życie lubi jednak zaskakiwać i kiedy Freaser dostała plan zajęć na nowy semestr, wstrzymała oddech widząc nazwisko nowego nauczyciela od rysunku. Wayne Dawson. To musiał być jakiś żart, prawda? To nie mogła być prawda. Zdecydowanie musiał wystąpić jakiś błąd lub w Nowym Jorku po prostu był jeszcze jeden Dawson zajmujący się rysunkiem. To miasto liczy miliony mieszkańców, to nie byłoby nic dziwnego, prawda? Wiedziała, że to było podejrzane, jednak do rozpoczęcia pierwszych zajęć żyła w tej swojej naiwnej nadziei, powtarzając sobie, że może istnieć jeszcze jeden Wayne Dawson.
Nigdy nie stresowała się tak banalnymi zajęciami jak rysunek. Oczywiście doceniała tę formę sztuki, uważała się za osobę z artystyczną duszą, jednak takie zajęcia w szkole zazwyczaj były jednymi z tych, na których łatwo było dostać dobrą ocenę. Przynajmniej Blue zawsze tak je traktowała i pomagała sobie w ten sposób z uzyskaniem bardzo wysokiej średniej niekoniecznie dużym nakładem energii. W tym roku te zajęcia miały być jednak inne… W zależności od tego, kogo ujrzy za biurkiem po przekroczeniu progu klasy. Nastawiała się na pomyłkę, ale gdzieś w głębi czuła, że to wcale nie był błąd, a drogi jej i Pana D., miały się ponownie skrzyżować. Nie miała tylko pojęcia, jaki będzie tego skutek. Minęło parę lat, odkąd się widzieli, a ich ostatnie spotkanie było… Ciężko było znaleźć Blue odpowiednie słowa do jego opisania. W jednej chwili napawała się zapachem męskich perfum i ciepłem drugiego ciała, a w kilka sekund poczuła przerażające zimno i palący wstyd.
Nim skierowała swoje nogi w stronę odpowiedniej klasy, odwiedziła toaletę gdzie zwinnie podwinęła spódniczkę mundurku, skracając o kilka centymetrów jej długość, tak na wszelki wypadek, bo przecież zawsze musiała być gotowa na wszystko. Nie spodziewała się jednak, że odwiedzenie toalety spowoduje lekkie spóźnienie się na pierwsze zajęcia. Poprawiła upięte w koński ogon włosy, a następnie otworzyła drzwi pomieszczenia i przybrała na usta niewinnych uśmiech, jednocześnie wstrzymując na kilka sekund oddech, jakby próbowała się przygotować na nagłe uderzenie.
— Przepraszam za spóźnienie, panie Dawson. Obiecuję, że to się więcej nie powtórzy — powiedziała, zatrzymując się zaraz po wejściu do klasy. Rzuciła wzrokiem na ławki w poszukiwaniu wolnego miejsca. Wcale ją nie zdziwił widok zajętego pierwszego rzędu przez same dziewczyny.
[Przepraszam za to powyżej, zawsze rozpoczęcia wychodzą mi jakoś tak drętwo Bluebell
[ Ja nie wiem czemu, ale takim osobą dodaje to tylko uroku ;D
OdpowiedzUsuńJak najbardziej jestem chętna na wątek i możemy właśnie zacząć od Wayne'a będącego bucem. Podejrzewam, że Maggie zbytnio się tym nie przejmie mając na głowie większe kłopoty niż jakiś facet i po prostu będzie go zbywać grzecznym uśmiechem :D
Chciałabyś zacząć, czy ja mam nam coś podrzucić? ]
Maggie
[Nie żartuję, uwielbiam skopanych przez życie trzydziestolatków, z nikim nie ma takiej zabawy jak z nimi ;>> Myślę, że Elizabeth może mieć bardzo podobne upodobania, szczególnie jeśli chodzi o zabawę, więc tak, tak i tak, zróbmy to! <3
OdpowiedzUsuńJestem za tym zaskakującym spotkaniem w szkole, ale może Wayne i Elizabeth wpadliby na siebie, gdy dziewczyna urwałaby się gdzieś w trakcie lekcji w szkolny zakamarek na papierosa i tam albo Wayne mógłby też sobie popalać, albo jak na porządnego nauczyciela przystało postanowiłby upomnieć uczennicę, tylko wtedy trochę by się zdziwił. Taka trochę komiczna sytuacja. Dla Izzie byłoby cudownie słuchać od niego reprymendy po tym wszystkim, przez co już razem przeszli ;))]
Elizabeth Madden
[ Hej, nic się nie stało!
OdpowiedzUsuńWątek jak najbardziej aktualny, będę wdzięczna za to zaczęcie <3 ]
Maggie
[Cześć! Może pora nieodpowiednia, bo jutro do roboty (przynajmniej ja :<), ale po liście obecności widzę, że Wayne jest obecny, więc przyszłam się przywitać z Amelką :D W razie chęci, zapraszam serdecznie! :)]
OdpowiedzUsuńAmelia
Nim ruszyła do ostatniego rzędu, w którym upatrzyła wolne miejsce, wpatrywała się jeszcze przez chwilę w nowego nauczyciela rysunku. Wiedziała, że te imię i nazwisko nie mogło być zbiegiem okoliczności, jeżeli chodziło o nauczyciela rysunku. Problem polegał na tym, że Blue nie była pewna co dalej z tym zrobić.
OdpowiedzUsuńUdawać, że przeszłość nie istniała? Tak byłoby przecież najłatwiej dla wszystkich. W jednej chwili poczuła, jak serce jej przyspiesza. Zacisnęła wargi, nie chcąc dać po sobie poznać, że w każdej chwili mina mogła jej zrzednąć.
Trzy lata temu udało im się nie wywołać skandalu i zamieść całą sprawę pod dywan. Co się stanie, jeżeli jej rodzice dowiedzą się o tym, że Wayne Dawson ponownie stał się jej nauczycielem? Wiedziała, że nie będą w stanie tego tak po prostu zignorować i udawać, że wszystko jest w najlepszym porządku. Nie bała się tyle o niego, co o siebie. Jeżeli ktokolwiek dowie się o wydarzeniach sprzed trzech lat i wyjdzie na jaw, że zaczęła tę konkretną szkołą z rocznym opóźnieniem jej reputacja legnie w gruzach, a… A na to nie mogła sobie przecież pozwolić. Wydawało jej się, że wtedy panowali wspólnie nad sytuacją, ale grubo się mylili. Bluebell została przeniesiona od nowego roku szkolnego do nowej szkoły, a Waynem w tamtym momencie nie przejmowała się w szczególny sposób. Musiała skupić się przecież przede wszystkim nad tym, aby nikt nie dowiedział się o jej małym sekrecie i dopóki Dawson po prostu bytował w jej przeszłości, nie był to żaden problem, ale teraz gdy ponownie znaleźli się w jednej klasie? Ekscytacja zaczęła mieszać się ze strachem. I było w tym coś niesamowicie podniecającego, chociaż dobrze wiedziała, że takich myśli w ogóle nie powinna była do siebie dopuszczać.
Usiadła w końcu na wolnym miejscu, nie wyciągając nic ze swojej torby. Po prostu wpatrywała się w tak dobrze znanego sobie nauczyciela i zastanawiała się, jak to wszystko ma teraz niby wyglądać.
— Przepraszam — odezwała się nagle, wychylając się głową pomiędzy sylwetkami siedzących przed nią uczniów — chcę się tylko upewnić, że nie mam wpisanej nieobecności. Zależy mi na dobrych ocenach i nie chciałabym sobie robić kłopotów ze względu na drobne nieporozumienie — powiedziała z delikatnym uśmiechem, jednocześnie poprawiając jeden z kosmyków, który wysunął się z ciasnego upięcia włosów. Zawsze działo się to samo, ilekroć próbowała wygładzić niesforne pasmo, te zawsze odnajdywano drogę do uwolnienia się spod ciasno spiętej gumki.
Bells, grzeczniutka jak zawsze