HELLO, FOLLOWERS!

Gossip Girl here.

Your one and only source for the truth behind the scandalous lives of New York's elite. Been a minute. Did you miss me? I know I've missed you. Though you're probably going to wish I'd stayed away when I'm done. Because I can see you. The real you. The one hiding just outside the edge of frame. Well, it's time to reframe that picture. And who am I? That's one secret I'll never tell.

You know you love me.
xoxo


. . .

MOST FOLLOWED

now
spotted:
Cinderella
Well, well, well! Looks like our H is getting more comfortable in the role of her life... Flashing smiles left and right, as if she didn’t just show up on the red carpet as the plus-one of a certain handsome, disgustingly rich guy we’ve all been crushing on since he recited French poems in first grade. I think this fairytale fits her perfectly, but... Word on the street is that her real self is catching up to her. Will the secret finally come out? And how will her Prince Charming react to it all? After all, she’s a sweet, hardworking girl, always there to offer a shoulder to cry on over coffee... Maybe this story really will have a fairytale ending. Well, we’ll see. Whether it’s “happily ever after” or not, you know I’ll be here to spill all the tea... or coffee!

You can't hide from me.
xoxo

this is
my time!

JESS
Jessica Fischer ● Urodzona w 6.12.1994r. ● Oficjalnie programistka w firmie SmartSpace, zajmującej się tworzeniu oprogramowania zabezpieczajacego do domów i firm ● Nieoficjalnie hakerka ● Niewielkie mieszkanie w dzielnicy Bronxu: Tremont ● Pochodzenie: Utajnione ● Rodzina: Utajnione

Do USA przybyła niecały rok temu, gdy jej ukochany papa wyrzucił ją z ich ukochanej familii. Mimo to nie mówi zbyt wiele o przeszłości, zawsze powtarzając, że urodziła się w dysfunkcyjnej rodzinie jakich wiele w tym kraju. Cóż… poniekąd była to prawda, gdyż faktycznie od samego początku żyła w pewnego rodzaju patologii, jednak jej sytuacja znacznie różniła się od większości, co doskonale ukazywały jej nabyte w rodzinie umiejętności.

Pomimo tego co w życiu przeżyła, wydawała się niezwykle miłą i sympatyczna kobietą, zawsze uśmiechniętą i pogodną. Niezwykle niezdarna, a przynajmniej tak sama o sobie mówiła gdy po raz kolejny pojawiła się z widocznymi zadrapaniami i siniakami, które próbowała ukryć pod długimi rękawami ubrań. Twierdziła, że to nic, że ma delikatną skórę przez co każde najmniejsze uderzenie powoduje sińce i na tym ucinała temat. Cóż nikt nigdy nie próbował ciągnąć jej za język udając, że wierzą w jej wersję wydarzeń ku jej uldze.

Wynajmuje niewielkie mieszkanko w dzielnicy Bronxu: Tremont - która przez wielu uchodzi za najbardziej niebezpieczną. Jej wydaje się to jednak nie przeszkadzać, gdyż jak sama wiele razy podkreślała, umie o siebie zadbać a mieszkania w tej okolicy przecież są niebywale tanie.

Jednak ta sympatyczna kobieta, którą mogłeś znać z SmartSpace, gdzie pracuje jako jeden z głównych programistów, zmienia się nie do poznania, gdy tylko znajduje się poza kręgiem znajomych z pracy. Prywatnie jest niezwykle cichą i skrytą kobietą, niezwykle zjawiskową kiedy tylko tego zechce i zupełnie niewidoczną, kiedy pragnie pozostać niezauważona. Wie jak wtopić się w tłum, jak pozyskać informację bez budzenia jakichkolwiek podejrzeń. Jednego dnia potrafi grać głupią damulkę z bogatego domu by w następnym udawać córkę znanego mafiozy nie dając sobą pomiatać. Jest niczym kameleon, bo potrafi dostosować się do każdych warunków byleby uzyskać to czego naprawdę potrzebuje by osiągnąć cel. Bo to chyba oczywiste, że nie przybyła do NY bez jakiegokolwiek powodu czyż nie?

Jeśli miałeś okazję poznać tą prawdziwą Jess, to wiesz, że lepiej trzymać się od niej jak najdalej

Jest to częściowo eksperymentalna postać. Mam nadzieję, że przyjmnie sie ona dostatecznie dobrze chociaż odbiega od większości postaci jakie są tu zamieszczane. Mimo wszystko mam nadzieję, ze będzie się dobrze sprawować i nie wkurzy za bardzo innych obywateli :D Zapraszam wszystkich do ewentualnych powiązań i wątków. Mail: kama05104@gmail.com, discord: 3.14rabananales.

12 komentarzy:

  1. [ A co tu tak cichutko?!
    Hej, cześć, witam cię z kolejną postacią i to znów taką z ciężką i tajemniczą przeszłością... My autorzy chyba nigdy nie damy spokoju tym naszym postaciom :D Ciekawe dlaczego ojciec ją odesłał, jakie kryją się za tym powody... Może dowiemy się z czasie w kolejnych notkach spod twojej ręki? ;>
    Bawcie się dobrze! ]

    Lian / Danielle / Sohee

    OdpowiedzUsuń
  2. Spotted: Znacie J? A jeśli tak, którą J znacie? Bo ja przyglądam jej się już od pewnego czasu i nie wiem, czy wystarczyłoby mi palców, by zliczyć wszystkie wersje tej kobiety, jakie miałam już okazje poznać. Była i słodka idiotka, i pani bizneswoman, i dama z wyższych sfer, i nawet... narkomanka przechadzająca się po najbrudniejszych dzielnicach Bronxu. Ale istnieje twarz, którą pokazuje bardzo, bardzo rzadko. I jest dokładnie tak, jak mówią... Drugi raz nikt nie chciałby jej oglądać.
    Witam na blogu!

    buziaki,
    plotkara 💋

    OdpowiedzUsuń
  3. [Hej, cześć! Dziękuję ślicznie za powitanie! To prawda, Alsa nie była zbyt rozpieszczana przez los, i fakt, sama siebie niezupełnie docenia; właściwie uważa, że i tak jest w dobrej sytuacji, w końcu została aktorką, ma luksusowe życie… :D Na wątek jestem bardzo chętna. Przyszłam tutaj, bo widzę, że coś cicho pod tą kartą (nie rozumiem czemu!), ale jeśli wolisz pokombinować z jakąś inną postacią, to również jestem otwarta na propozycje. :)]

    Alsa Howler

    OdpowiedzUsuń
  4. - Ad, odbierz wreszcie ten pierdolony telefon, bo oszaleję ! – Wrzasnął, gdy po raz trzeci z rzędu po mieszkaniu rozległ się dźwięk charakterystyczny dla nadchodzącego powiadomienia, wywołując u niego objawy podobne do migreny.
    - Mogłeś wczoraj nie pakować w siebie tych wszystkich świństw. – Burknęła jego kuzynka, zerkając przelotnie na urządzenie leżące na stoliku nocnym. – A w dodatku to Twój telefon, głąbie jeden. Może byś tak jednak spróbował otworzyć oczy i ogarnął trochę ten syf ? – Westchnęła ciężko, podając mu wciąż drący się przedmiot. – Doprawdy czy nie wystarczą Ci te ploteczki, które już zdążyły roznieść się po mieście ? Jeszcze chwila, a cały Nowy Jork przypomni sobie kto te siedem lat temu dostarczał im towar, a wtedy… - Zaczęła, lecz zbył ją machnięciem ręki.
    - Zdaje się, że ktoś zdążył już to zrobić. – Stwierdził po przeczytaniu tekstu widniejącego na ekranie. – Uwierzysz, że w cale nie muszę jechać aż do Meksyku, by dowiedzieć się gdzie też podziewa się nasz drogi Leo ? – Spytał, powoli siadając na łóżku i starając się opanować targające jego żołądkiem mdłości.
    Cholera, w jednym dziewczyna na pewno miała rację, tym razem rzeczywiście przeholował. Mógł przynajmniej odpuścić sobie tą nieszczęsną bójkę. Przecież utrata jednej butelki alkoholu na imprezie, na której lały się go hektolitry raczej za bardzo nie nadszarpnęłaby jego reputacji. A tak oprócz łba bolała go zdecydowana większość gnatów. Zrobił z siebie kompletnego debila i doskonale zdawał sobie z tego sprawę, choć za nic we wszechświecie nie przyznałby tego na głos.
    - Uwierzę, że jesteś pieprzonym durniem, jeśli wyjdziesz w domu w takim stanie tylko po to, by się uganiać za tym śmieciem. – Odparła, opuszczając pokój.
    Cóż, nie zamierzał przejmować się jej opinią. W końcu tylko on z ich dwojga spędził zdecydowaną większość swojego nastoletniego życia na ulicy, więc logicznym było, że jedyne on mógł decydować, co należało zrobić w takiej sytuacji jak ta. Po pierwsze musiał załatwić sobie jakieś wsparcie, bo czystym szaleństwem byłoby pchanie się na takie spotkanie w pojedynkę. Po drugie musiał sprawdzić, czy w pistolecie schowanym na czarną godzinę na samym dnie plecaka na sto procent jest pełny magazynek. Ostatecznie nie mógł wkraczać do jaskini lwa nieprzygotowany. Kto wie czy cała ta akcja nie była tylko sprytnym sposobem, by sprzątnąć go z rynku…
    ***
    - Jeśli zaraz nie wypierdzielisz z auta, to przysięgam, że zaduszę Cię gołymi rękami. – Zirytowany Charles zatrzymał samochód mniej więcej w połowie drogi od Riverside. – No naprawdę człowieku, ile można nadawać ?! – Dodał, obserwując jak Rivera wlecze się w kierunku najbliższej stacji metra. – Mam nadzieję, że ta krótka podróż nieco Cię ostudzi.


    Max

    OdpowiedzUsuń
  5. Wydarzenia z ostatniego czasu jeszcze nie do końca do niego docierały. Gabriel sam już nie wiedział, co powinien czuć, jak się zachowywać, co robić i co mówić. Miał wrażenie, jakby każde jedno słowo miało doprowadzić do tragedii i jednej, wielkiej awantury. Sam był drażliwy, nie za bardzo miał ochotę na to, aby z kimkolwiek rozmawiać czy robić cokolwiek. Impreza urodzinowa Plotkary miała na celu jedynie to, aby dostarczyć więcej plotek, namieszać w ich życiach bardziej, a doszło do tego, że ktoś tam umarł. Ktoś bliski wielu osobom i Salvatore wciąż nie mógł się otrząsnąć. Nawet jeśli relacja jego i Jacksona w ostatnich miesiącach nie istniała to jeszcze przecież nie znaczyło, że źle mu życzył, czy że chciał, aby coś mu się stało. Byli sobie chyba po prostu obojętni. W mediach wrzało, ale nie miał siły tego wszystkiego czytać i nawet nie chciał. Tylko bardziej by się zirytował, nie przyniosłoby to niczego dobrego, a już na pewno te wszystkie artykuły nie sprawiłyby, że Salvatore poczułby się chociaż minimalnie lepiej.
    Od dłuższego czasu się nie wychlał. Po prostu… siedział w mieszkaniu i robił to, czego miał już nigdy więcej nie robić. Od siódmego marca zeszłego roku nie wziął żadnego świństwa. Niczego nie wciągnął. Dziś minęłoby pięćset osiemdziesiąt dziewięć dni, ale przestał to liczyć już dawno temu. Miał prawo. Co z tego, że jego kumpel właśnie umarł, bo przedawkował? Nie przesadzał, kontrolował się. Potrzebował jedynie trochę spokoju, zapomnieć o otaczającym go świecie, o bólu, który uciskał go w klatce piersiowej. Zapomnieć o tym wszystkim.
    Siedział z głową odchyloną do tyłu. Na stoliku leżała karta kredytowa, reszta białego proszku i otwarta butelka z Whiskey. Westchnął zirytowany, kiedy usłyszał dźwięk własnego telefonu. Sięgnął po telefon, a kiedy otworzył wiadomość od nieznajomego nadawcy zmarszczył nos.
    — Co jest kurwa? — warknął, kiedy zobaczył co znajdowało się w załączniku. Poczuł się jak w jakimś pieprzonym filmie. — Pierdol się — mruknął. I dokładnie to samo odpisał. Chyba nawet do końca nie zdawał sobie sprawy z tego, co właściwie się dzieje.

    Gabs

    OdpowiedzUsuń

  6. Prawdę powiedziawszy nie pamiętał nawet kiedy ostatnio przyszedł w takim stanie na umówione spotkanie. Zwłaszcza z zupełnie obcą sobie, a więc potencjalnie jeszcze bardziej niebezpieczną osobą od tych, z którymi zadawał się na co dzień. Już w zatłoczonym jak zwykle o tej porze dnia metrze musiał stanąć jak najbliżej drzwi w obawie, że przy pierwszym lepszym zakręcie jego żołądek zwróci całą swoją treść. I faktycznie, ledwo zdołał wyskoczyć na odpowiednim przystanku, a już zwymiotował prosto na chodnik, w wyniku czego dosięgnęło go kilka kąśliwych uwag, w tym jedna dotycząca tego jak to biedny naród amerykański musi utrzymywać tych nieszczęsnych bezrobotnych Meksykańców i innych Latynosów. W normalnych warunkach Max z całą pewnością odparłby wściekle, że musi on także martwić się o takie staruchy jak ta kobieta, która czepiając się jego skromnej osoby zdołała przy okazji obrazić wiele innych narodów. Po wczorajszej imprezie jednak czuł się niczym ofiara potrącenia przez rozpędzony pociąg towarowy, więc ograniczył się tylko do siarczystego przekleństwa mającego posłać ją do grobu ze skutkiem natychmiastowym. Cholera, może i wyglądał niczym zombie, ale to jeszcze nie powód, by tak obcesowo mieszać go z błotem. Jasne, podobnie jak duża grupa imigrantów prowadził kilka nielegalnych interesów, ale w przeciwieństwie do nich miał też legalną pracę. No i co najważniejsze, był też posiadaczem podwójnego obywatelstwa, w tym USA, więc nie, przeklęty babsztyl nie miał tym razem racji w swoich podyktowanych rasizmem osądach.
    - Nigdy więcej się tak nie wygłupię, przysięgam. – Rzucił starą jak świat śpiewką, wchodząc do podziemnego przejścia po uprzednim przeniesieniu broni do kieszeni kurtki tak, aby móc ją w razie czego szybko wydobyć na światło dzienne. Miał tylko nadzieję, że między nim a informatorem, czy informatorką nie dojdzie do walki na ostrza, bo był niemal pewien, że będąc na kacu mógłby nie zachować odpowiedniej kontroli nad ruchami.


    Półtrup Max

    OdpowiedzUsuń
  7. Cholera, w jednym jego droga kuzyneczka z pewnością miała rację. Nie powinien dzisiaj wyściubiać nosa z domu, a już tym bardziej spotykać się z jakąś podejrzaną informatorką, która tylko diabeł wie w jaki sposób zdołała zdobyć jego numer i nie wiedzieć czego pragnęła w zamian za ewentualną pomoc udzieloną mu w złapaniu Leo (bo na odzyskanie skradzionego cennego płótna z towarem już raczej nie liczył). Wysłuchując pełnych jadu słów nieznajomej, instynktownie oparł się plecami o ścianę tunelu, przede wszystkim po to, by szybciej odzyskać względną kontrolę nad obrazem, który w tej chwili wirował mu przed oczami niczym rozpędzona dziecięca karuzela. Być może zabrzmi to dziwnie, ale chyba właśnie ta reakcja jego mocno nadwyrężonego organizmu powstrzymała mężczyznę od podjęcia próby rzucenia się na kobietę z pięściami, gdy ta z durnowatym uśmieszkiem wypisanym na ustach wypomniała mu jego obecny stan, w dodatku sugerując jakoby zaliczał podobny dołek podczas nieudanego handlu ze swoim byłym znajomym. Niestety nad bezwiednym spięciem mięśni nie był już w stanie tak łatwo zapanować, w wyniku czego aż syknął wściekle, czując jak jego klatkę piersiową przecina tępy ból. I po co on szarpał się o tą nieszczęsną butelkę ?
    - Na miano damy najpierw należy sobie zasłużyć. – Rzucił, gdy wreszcie udało mu się jako tako unormować oddech. – Dobrze wychowane señority nie mają raczej w zwyczaju zwlekać z łóżka kogoś, o kim doskonale wiedzą, że właśnie leczy poimprezowego kaca. Ty jednak to zrobiłaś, więc nie rób z siebie takiej księżniczki. – Prychnął, mierząc ją zabójczym spojrzeniem. – Chyba, że jakimś cudem chcesz zasłużyć sobie na miano księżniczki balów maskowych, skoro nie masz nawet wystarczająco dużo odwagi, by pokazać mi swoją twarz. – Wyrzucił z siebie nim w ogóle zdążył się dobrze zastanowić nad konsekwencjami. Ale cóż zrobić, skoro faktycznie uważał, że tylko ludzie o zajęczym sercu potrzebują tego typu akcesoriów ?


    Max

    OdpowiedzUsuń
  8. Dosłownie z sekundy na sekundę zaczynał mieć coraz bardziej dość tej jakże zwariowanej sytuacji. Do wszystkich biesów, czemu ta walnięta dziewucha nie była w stanie przejść od razu do konkretów ? Przecież z całą pewnością mogliby mieć to z głowy znacznie szybciej. Przez chwilę zastanawiał się nawet, czy aby nie powinien odwrócić się do niej plecami i wymaszerować z tego po tysiąckroć przeklętego tunelu dopóki jeszcze jakimś cudem powstrzymywał swe kipiące emocje od wydostania się na powierzchnię. Ostatecznie jednak zdecydował się odrzucić ten pomysł, uświadamiając sobie nagle, że przecież wtedy ta wariatka w akcie desperacji mogłaby mu zechcieć wbić ten swój nóż, którym ciągle się bawiła, gdy tak do niego paplała, prosto w żebra, kręgosłup, czy gdzie by tam sobie jeszcze akurat ubzdurała. Nie, na ten moment znacznie lepszym pomysłem było wzięcie kilkunastu głębokich oddechów, szybkie policzenie do dziesięciu we wszelkich znanych sobie językach i zanucenie w myślach jednej z wielu starych, meksykańskich rzekomo indiańskich ballad. A nawet po zakończeniu tego w założeniu oczyszczająco rytuału czuł przecież, że ma szczerą ochotę rzucić się na nią z pięściami tu i teraz. Czemóż więc jednak tego nie zrobił ? Proste, niemal w tej samej sekundzie, w której mimo drącego się w niebogłosy instynktu przetrwania, oderwał się wreszcie od ściany i wysunął trochę w stronę szatynki, usłyszał charakterystyczne gwizdanie, informujące, że do ich kryjówki właśnie wdarł się Aaron.
    - Doprawdy, Astlan, nie sądziłem, że jesteś aż takim popierdolonym idiotą. – Zaśmiał się Amerykanin, widząc jak Rivera nagle zamiera w miejscu. – No żeby tak łatwo dać się sprowokować jakiejś lasce ? – Wciąż chichocząc mężczyzna chwycił Maxa za barki i odciągnął w tył niczym małe dziecko, kompletnie nie przejmując się jego wściekłymi przekleństwami. – Oj, dałbyś wreszcie spokój, bo jeszcze zechcę się faktycznie rozmyśleć i cię do niej puszczę, a potem stanę sobie cicho obok, zapalę papierosa i z uśmiechem na ustach będę obserwować jak dajesz się przerobić na mielone. Panienka wybaczy, ale temu cholerykowi kompletnie odbiło, a chyba żadne z nas nie chciałoby, by akurat dzisiaj przekroczył piekielne bramy. – Uśmiechnął się elegancko do kobiety.
    - Mi odbiło ?! – Rivera szarpnął się po raz ostatni, by ostatecznie dojść do wniosku, że postępując nadal w ten sposób, zrobi z siebie tylko jeszcze większego idiotę, więc niechętnie dał za wygraną. – Dooobra, może trochę. – Przyznał w końcu, pragnąc odzyskać utraconą wolność.
    - To co się teraz mówi ?
    - No chyba sobie, kurwa, jaja robisz ?! – Warknął w odpowiedzi Meksykanin, nie czując już na sobie krępującej mocy swego wybawiciela.
    - No i po co ja cię ratowałem… - Z cichym westchnięciem nowojorczyk odsunął się na bok, by pozwolić tej dwójce na dokończenie interesów.


    Max

    OdpowiedzUsuń
  9. Jego gwałtowne przebudzenie nie należało z pewnością do tych przyjemnych. Chrzanić to, że niespodziewanie zasnął w samym środku rozmowy, przecież nie zdarzyłoby mu się to po raz pierwszy, gdy wieczór wcześniej nałykał się prawdopodobnie wszystkich substancji uzależniających jakie do tej pory wymyśliła ludzkość. Zresztą to głównie właśnie z tego powodu niepozornie wyglądająca zielona bransoletka zawieszona na jego prawym przegubie podczas tego typu dni służyła mu nie tylko za zwykłą ozdobę informującą o jego poparciu dla różnych akcji ekologicznych, ale także za specyficznego rodzaju lokalizator łączący się z automatu z komórką Sama, gdy tylko Meksykanin nagle walnął o podłoże.
    Pech jednak chciał, że akurat dzisiaj postanowił zrobić ukłon w kierunku swojej drogiej kuzyneczki, która w trybie natychmiastowym przybyła do USA, gdy tylko dowiedziała się o całej akcji z Leo i urodzinach Plotkary, pragnąc odwieść go od szalonego pomysłu wyjazdu w okolice Monterrey podczas, gdy nadal borykał się z ostrymi skutkami kaca. A dziewczyna zdecydowanie bardziej wolała pociągać za przysłowiowe sznurki niż sama faktycznie ruszyć swoje piękne cztery litery. Biorąc pod uwagę, że to on uczył ją kiedyś podstaw przetrwania w tym całym pogmatwanym świecie, można było powiedzieć, że uczeń przerósł mistrza. Latynoska bowiem potrafiła dość długo odgrywać rolę słodziutkiej, zupełnie bezbronnej laseczki, by ostatecznie niczym mitologiczna syrena omotać naiwne umysły facetów do tego stopnia, że mogłaby im dosłownie wbić nóż w serce, a żaden by się nawet nie zorientował. Co chyba najtragiczniejsze w tej całej historii, nawet on nie był w stanie podejrzewać swej małej krewnej o coś tak perfidnego jak odesłanie Aarona spod drzwi tuż po tym, gdy Max swoim rzekomo bezsensownym paplaniem zmusił go do wcześniejszego odwrotu. Nie, przecież chłop był zdecydowanie zbyt doświadczony, by dawać się nabierać na tego typu sztuczki ! Co więc nim powodowało ? Czyżby ostatnimi czasy Rivera zdołał go w jakiś sposób urazić na tyle, że nowojorczyk postanowił udać, że ma zamiar go uratować tylko po to, by ostatecznie i tak pozwolić na to, by wykończył go ktoś inny ? Bardzo prawdopodobne, biorąc pod uwagę fakt jak szybko zdecydował się go puścić, mimo iż widział jak bardzo Lalo nad sobą nie panuje. Z tym, że Amerykanin wyraźnie się w tej kwestii przeliczył, skoro jego znajomy jakimś pierdolonym cudem wciąż przebywał wśród żywych. Jasne, był związany, a więc teoretycznie rzeczywiście całkowicie bezwolny, lecz wbrew temu, co wydawało się szatynce, wciąż nie zrobił ostatniego ruchu. Świadomie nie komentując jej ostatnich słów, starał się namacać niewielkich rozmiarów breloczek kształtem przypominający rozgwiazdę zwieńczający zamek jego kurtki. Gdyby tylko faktycznie udało mu się do niego dobrać… Ach, bingo ! Teraz to gorsze zadanie, bo jeżeli przypadkiem uruchomi nie tę zapadkę, co trzeba, oboje w parę sekund przeprowadzą się na tamten świat. A on chciał przecież tylko wydobyć zamontowane w nim diamentowe ostrze (ot taki tam niestandardowy dodatek, za który musiał swego czasu zapłacić całkiem pokaźną sumkę), by w ten sposób móc pozbyć się tych piekielnych więzów. No proszę, nawet aż tak bardzo się przy tym nie poranił (albo też adrenalina zalała go tak bardzo, że tego nie poczuł). Teraz należało zabrać się za nogi, ale żeby móc wykonać to w miarę bezpiecznie, musiałby sprawić, że jego porywaczka skupiłaby się bardziej na jego słowach niż czynach.
    - Niech zgadnę, stara sprawdzona metoda, czyli gaz usypiający ? – Rzucił, przy okazji lustrując uważnie pomieszczenie, w którym się znajdowali. – Klasyka, ale tym razem wolałbym jednak, abyś pozwoliła mi dalej śnić. Przynajmniej nie musiałbym teraz zastanawiać się, co mogło nakłonić tego durnia do wtrącania się w nie swoje sprawy. – Mruknął, uciekając wzrokiem mniej więcej w kierunku, w którym, sądząc po dochodzących dźwiękach, powinien się jego zdaniem znajdować tunel, w którym wcześniej przebywali.


    Max

    OdpowiedzUsuń
  10. Zachowanie dziewczyny, a zwłaszcza to jak wyraźnie na każdym kroku dawała mu znać, iż ma go za kompletnego szowinistę i cymbała, śmiertelnie go irytowało. To nie tak, że należał do tego jakże szerokiego grona facetów, którzy uważali kobiety za osoby gorszego sortu. Ba, pokusiłby się nawet o stwierdzenie, że w wielu przypadkach ci wszyscy rzekomi męscy herosi, z nim samym włącznie, mogliby im tylko czyścić przysłowiowe buty. Jeśli w dodatku czegoś nauczył się podczas tych wszystkich lat spędzonych na ulicy, to z pewnością tego, że to właśnie te, które z takim uporem odgrywały role niewinnych niewiast często okazywały się później najbardziej niebezpieczne. Czemu więc tak bardzo bawiło go teraz dręczenie tej damulki ? Odpowiedź zdawała się aż nadto oczywista: jego organizm wciąż nie pozbył się choćby połowy tego świństwa, którym ostatniego wieczora starał się przytruć swoje dogłębnie zranione ego. Nic więc dziwnego, że porywał się na jeszcze bardziej ryzykowne zachowania niż zwykle, a i wtedy przecież jego plany nie zawsze były do końca przemyślane.
    Ale nawet spośród tak grubej warstwy mgły jaką okryty był w tej chwili umysł Maxa, zdołała przebić się do niego jedna istotna myśl, a mianowicie ta dotyczą tego, że zrobi z siebie jeszcze większego idiotę, jeśli pozwoli sobie teraz na podejmowanie jakichkolwiek decyzji mających w niedalekiej przyszłości wpłynąć na to w jaki konkretnie sposób zemści się na swoim dawnym znajomym. Wbrew temu co najwidoczniej ubzdurała sobie jego porywaczka, to jakimi ścieżkami chadzał podczas swojego pobytu w USA nie mówiło prawie nic o tym jakim człowiekiem stawał się po przekroczeniu granicy. W Meksyku tak naprawdę nikt nie wtrącał się w jego prywatny kodeks moralny, podczas gdy już w Stanach wystarczyło, by dokonał jednego poważniejszego przestępstwa, a własny ojciec osobiście doprowadziłby natychmiast do jego skazania.
    - Zapominasz chyba, że w Meksyku gram na własnym boisku podczas, gdy tu karty rozdaje zwykle kto inny. – Zaśmiał się, rozcinając ostatnie więzy i powoli podnosząc się na równe nogi, by w następnym etapie zgarnąć swoje rzeczy i skierować się w kierunku wyjścia. Gdy już prawie do niego dotarł, jego wrodzona ciekawość wzięła jednak górę, nakazując mu obrócić się z powrotem w stronę ciemnowłosej. – Jednego tylko nie jestem w stanie pojąć. Dlaczego nie zabiłaś mnie, gdy miałaś na to szansę ? Na czym ci aż tak bardzo zależy, że postanowiłaś mnie jednak oszczędzić ?


    Max

    OdpowiedzUsuń

  11. Ach te kobitki… Czy one naprawdę myślały, że wszyscy faceci na tej ziemi są tak naiwni, by dawać się złapać na ich ckliwe historie i wyraźnie smutny, ale zarazem mocno zdesperowany ton głosu ? Po kim jak po kim, ale po tej dziewczynie z pewnością nie spodziewałby się zastosowania tej jakże łatwej do przejrzenia sztuczki. Pomijając już sam fakt, ile z nich tak naprawdę kłamało, pragnąc zrobić z siebie jak najbardziej skrzywdzone, a przy tym niewinne istotki. Aż cmoknął z dezaprobatą, przewracając jednocześnie oczami, lecz odpuścił sobie jakiekolwiek złośliwe komentarze, czekając cierpliwie na to, co miało nastąpić za chwilę. Zakładając zresztą nawet, że ciemnowłosa nie kłamała mu właśnie jak z nut, to przecież i tak nie wiedział kim właściwie była owa ,,ona”, o której wspomniała. Czyżby chodziło o jej matkę, skoro z automatu uznała, że to właśnie jego rodzicielka będzie tą osobą, która po jego przedwczesnej śmierci dołoży wszelkich starań, by złapać mordercę ? Prychnął rozbawiony, uświadamiając sobie nagle, że ta rzekomo doskonale poinformowana o całym jego życiu pannica nie zdążyła najwidoczniej pogrzebać wystarczająco dobrze przy sprawach związanych z meksykańską częścią jego familii, skoro popełniła aż taką gafę. Może i jego ojciec był tylko zwykłym, choć przy tym niezwykle wpływowym, prawnikiem, ale to i tak jego krewnych należało bać się znacznie bardziej niż jego żony, o czym Max przekonał się na własnej skórze już jako zaledwie czternastolatek.
    Co zaś się tyczy stanu w jakim znajdował się obecnie Leo, to Riverę interesowała tylko jedna kwestia, a mianowicie ta dotycząca tego, że najwidoczniej i tak stał się całkowicie nieprzydatny dla swojego obecnego szefa, a co za tym idzie nie miał najmniejszych szans, by pożyć jeszcze zbyt długo. Po co więc miał teraz jechać do Monterrey i sam brudzić sobie rączki jego krwią, skoro mógł spokojnie poczekać aż ukatrupi go ktoś inny ? Przecież szanse na to, że odzyska skradziony towar i tak były niemal bliskie zeru, a efekt byłby dokładnie taki sam.
    - Cóż, dzięki za oszczędzenie czasu. – Mruknął jeszcze, wychodząc z pomieszczenia. – A następnym razem życzę nieco więcej szczęścia.


    Max

    OdpowiedzUsuń

  12. Usłyszawszy słowa dziewczyny, obrócił się automatycznie, a jego wszystkie mięśnie spięły się instynktownie przygotowane do odparcia ataku. Jakież było jego zdziwienie, gdy zamiast usiłować zadać mu choć kilka poważnych ran, z których długo by się nie wylizał, ciemnowłosa rzuciła mu kluczyk do skrzynki, w której rzekomo uprzednio schowała woreczek z dragami, które zwędził mu ten pieprzony zdrajca Leo. Jeśli miała zamiar w ten sposób jedynie sprawdzić jego aktualne zdolności koordynacji, z pewnością musiała czuć się zaskoczona. Jasne, wciąż były one sporo umniejszone po wczorajszej imprezie, ale przecież nie po to tak często katował swój organizm rozmaitymi ćwiczeniami, by przerosło go tak proste zadanie jak pochwycenie tego małego przedmiotu jeszcze zanim ten wylądował na podłodze. Dopiero jej kolejny komentarz, sugerujący jakoby nadal zachowywał się jak mały dzieciak sprawił, że zalała go kolejna fala wściekłości. Pieprzona dziewucha uważała się za czort wie co tylko dlatego, że rozłożyła go na łopatki, gdy od rana toczył zażartą walkę ze skutkami głupot jakich dokonał na tych pierdolonych urodzinach tej po miliard razy przeklętej Plotkary ! Też mi wyczyn… A co gorsza nie zdawała sobie w żaden sposób sprawy z tego, że to, że powstrzymał się od natychmiastowego udowodnienia jej jak bardzo od samego początku myliła się w swoich poglądach było spowodowane li i jedynie tym, że była kobietą. Kurwa, że też zawsze (z wyjątkiem tego, gdy był naprawdę mocno sfrustrowany i akurat starał się znokautować to nieprzyjemne uczucie olbrzymimi seriami różnorakich specyfików) musiał kierować się tym pogrzanym kodeksem honorowym, który przecież w sytuacjach takich jak ta tak mocno krępował mu ręce !
    - Powiedzmy, że faktycznie bym go tam znalazł… - Zaczął, ostatkiem sił powstrzymując się od pieprznięcia tych staroświeckich zasad wpajanych mu przez ojca w diabły i podjęcia próby nauczenia tej suki choć podstawowych zasad dobrego zachowania. - … w jaki sposób mógłbym się z tobą skontaktować, by spłacić dług ?


    Max

    OdpowiedzUsuń