HELLO, FOLLOWERS!

Gossip Girl here.

Your one and only source for the truth behind the scandalous lives of New York's elite. Been a minute. Did you miss me? I know I've missed you. Though you're probably going to wish I'd stayed away when I'm done. Because I can see you. The real you. The one hiding just outside the edge of frame. Well, it's time to reframe that picture. And who am I? That's one secret I'll never tell.

You know you love me.
xoxo


. . .

MOST FOLLOWED

now
spotted:
Mr Sunshine
Looks like we might just be on the brink of the season's juiciest event. The endless saga between S and S has been the talk of the town for… well, who can even keep track anymore? Years, darlings. And every time it seems like this exhausting drama is finally wrapping up, they either start another fight or end up in the wrong bed. But wait! Word on the street is that after receiving a mysterious text, S flew across Manhattan to reach their lover's apartment. Could this be the beginning of the end for their epic romance? A happily ever after? Stay tuned, Upper East Siders, I'm sure we'll find out soon.

You can't hide from me.
xoxo

Śmierć śpi pod gruszą, niewinną udaje



Lia Donovan


Urodzona 26 marca 2002 w Richmond, Wirginia. Jedynaczka. Sierota. Pojawiła się niespodziewanie, jakby znikąd, jako nikomu nieznana wnuczka Gerginy Donovan — właścicielki Projects Abroad, fundacji charytatywnej na rzecz pomocy Afryce. Ostatnie dwa lata spędziła w Kenii pomagając przy budowie szkoły podstawowej jako jedna z wolontariuszek. Studentka pierwszego roku malarstwa i rysunku na Uniwersytecie Nowojorskim. Od pół roku zamieszkuje apartament z ogrodem na Upper East Side, który należy do jej babci.

POWIĄZANIA — INSTAGRAM

Poranki spędza zanurzając bose stopy w wilgotnej od rosy trawie, z kubkiem pełnym ulubionej poziomkowej herbaty w dłoniach, albo przy sztaludze, szukając zapomnienia w zapachu farb olejnych i rozpuszczalnika. Wieczorami biega po swojej ulubionej trasie w parku albo spaceruje po mieście i obserwuje życie innych ludzi, bo swojego własnego nie potrafi odnaleźć. Uprawia maleńki warzywniak na tyłach ogrodu, który napawa ją dumą nie do opisania, bo obawiała się, że serca do roślin mieć nie będzie po tym, jak zostało złamane wiele lat temu. Ślimaków nigdy nie posypuje solą, jak radziła sąsiadka, mimo iż nagminnie pożerają sałatę, a mrówkom pozwala podjadać truskawki, o ile dla niej też coś zostawią. Bo nic tak jak truskawki, nie kojarzy się jej z dawnym życiem. Segreguje śmieci, skrupulatnie oddzielając papierowe etykiety od plastikowych kubeczków po ulubionym jogurcie sojowym, i ogranicza emisję spalin wybierając rower niezależnie od pogody. W każdy wtorek charytatywnie czyta książki dzieciom z oddziału onkologicznego miejscowego szpitala, a w czwartki prowadzi zajęcia plastyczne w domu dziecka, jednocześnie zastanawiając się, co jeszcze mogłaby zrobić dla innych, żeby odnaleźć dawną siebie.
Czasami jednak czuje się przytłoczona wieżowcami Nowego Jorku i wraca do niej ta przejmująca tęsknota za tym wszystkim, co utraciła.

Wszystko umiera — mówi, patrząc w ziemię, suchą i martwą, skoszoną nad ranem. Wiatr pełznie po niej jak głodna żmija. Śmierć śpi pod gruszą, niewinną udaje.

odautorsko

14 komentarzy:

  1. [Dobry wieczór. :) Czytając kartę takie miałam wrażenie, że już podobną historię, gdzieś widziałam i po kliknięciu w dopisek odautorski się nie pomyliłam. Zawsze kusiło mnie, aby napisać postacią związaną z seryjnym mordercą, ale gdy już pojawił się pomysł to nie miałam tego, jak w słowa ubrać. :D Podejrzewam, że historia Lii prędzej czy później wyjdzie na wierzch. W Nowym Jorku żadne sekrety długo sekretami nie zostają. Nie wyobrażam sobie jednak przechodzić przez coś takiego, ale w zasadzie w obecnych czasach Lia mogłaby całkiem nieźle zarobić sprzedając rodzinne historię. Ludzie w końcu uwielbiają true crime, a takie newsy prosto od córki schodziłyby szybciej niż świeże bułeczki. ^^
    Mam nadzieję, że będziesz się tutaj dobrze bawiła i znajdziesz same ciekawe wątki oraz powiązania. Nie wiem co i czy w ogóle mogłabym coś zaproponować, ale w razie czego zapraszam. :)]

    Cornelia Watson, Fabian Cavallaro & Gabriel Salvatore

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Cześć!
    To musiał być szokujący cios dla Lii, gdy na wierzch wyszła cała prawda o jej ojcu. Całe to zamieszanie i uwaga mediów z pewnością nie były łatwe do zniesienie. Nic dziwnego, więc że postanowiła zmienić tożsamość i odciąć się od tamtego życia. Nowy Jork na pewno daje możliwość przyczajenia się pomiędzy masą ludzi, ale z drugiej zaś strony dobrze wiemy, że Plotkara zwęszy każdy sekret, a zwłaszcza taki który wywołać może chaos :D
    Oby Lia znalazła wszystko czego szuka i poukładała sobie w życiu! A tobie zaś życzę dużo weny i owocnych wątków <3 ]

    Lian / Danielle

    OdpowiedzUsuń
  3. [jej hej! Witam kolejna duszyczkę. Zaimponowała mi ta kobitka. Wydaje się być tak czysta dusza, że to aż dziwne. Podoba mi się ten motyw z miana swoich danych personalnych ale obawiam się że to na dłuższą metę może ujrzeć światło dziennie. Jeśli masz chęć to zapraszam do wspólnych wątków! ]

    ~Lèa & Lucas

    OdpowiedzUsuń
  4. [ Cześć :)
    Bardzo mi miło powitać Was w imieniu moim i Indii :D
    Ciekawa i złożona postać z tej Lii, czy też Amelii. Na pewno trudno jest się odnaleźć po tym wszystkim, co się jej przydażyło. Jeśli jednak chciałaby czasem napić się kawy z Panią Doktor po tym czytaniu na oddziale onkologicznym, to zapraszamy. Mam nadzieję, że będziesz się tu u nas na blogu dobrze bawić!]

    India Jones

    OdpowiedzUsuń
  5. Spotted: Mam dla Was ciekawy przypadek... Niespodziewanie pojawiła się w mieście L, wnuczka G. D., tej G. D., na której bankietach wlewaliśmy w siebie alkohol, kryjąc się w pomieszczeniach dla pracowników sali, gdy mieliśmy po czternaście lat. Przypominacie sobie, żeby Miss Nobody kiedykolwiek kręciła się w pobliżu? Nie, już odpowiem, nie przypominacie. I ja też nie. Mam więcej na ten temat do powiedzenia, ale poczekam jeszcze chwilę... Może L nas czymś zaskoczy. Nie martw się, kochana. Ja potrafię dochować sekretów.
    Witam na blogu!

    buziaki,
    plotkara 💋

    OdpowiedzUsuń
  6. [Lia wydaje mi się być taką ciepłą i kochaną osóbką, która chciałaby zwalczyć wszelkie zło na tym świecie. Nic, tylko ją przytulić. Przepiękne zdjęcia, które ukazują, jak dla mnie, niezwykłą delikatność.
    Hej, baw się dobrze i morza weny życzę!]
    Octavia/Sophia

    OdpowiedzUsuń
  7. Jednym z elementów umowy z rodziną był fakt, że mimo swobodnego działania na terenie Stanów Zjednoczonych, musiał co jakiś czas pojawiać się na charytatywnych galach, poszerzając tym samym teren działania ich rodzinnej królewskiej fundacji. Nie przepadał za takimi imprezami, nie lubił afiszować się z tym, kim jest, wolał być anonimowy, a w takim miejscu przedstawienie się jako książę, reprezentant fundacji, było niestety nieuniknione. W Nowym Jorku przebywał od dwóch miesięcy, zdążył więc już nieco liznąć innej rzeczywistości - zwykłego świata i imprez w klubach o złej reputacji, które często odpowiadały mu bardziej, niż te snobistyczne bankiety dla osób z wyższych sfer. Krążył znudzony po sali, zabierając z tacy kelnera kolejnego już drinka. Uśmiechał się sztucznie do mijających go osób, myślami będąc już w kompletnie innym miejscu.
    - Słucham? – wyrwał się z zamyślenia, dopiero teraz zauważając, że stoi obok niego Lia – O, cześć, miło cię widzieć – rozpromienił się na jej widok, zaskoczony, że w otoczeniu pojawił się jakimś cudem ktoś, kto miał mniej niż czterdzieści lat – Zdecydowanie częściej spotkasz mnie teraz w garniturze, niż słomianym kapeluszu – zaśmiał się, wspominając czas, jaki spędzili razem, kiedy byli wolontariuszami. Praca w Afryce była jednym z warunków, które musiał spełnić, aby otrzymać od rodziny otwartą drogę na wyjazd do Stanów. Zgodził się na to wszystko tylko dlatego, aby mógł teraz żyć tak, jak mu się podoba i funkcjonować bez całej tej królewskiej otoczki. Z perspektywy czasu nigdy więcej by się na to nie zdecydował, szanował pracę fizyczną, ale zdecydowanie nie była dla niego i kompletnie tam nie pasował.
    - Bankiety to nieodłączny element mojego życia, chcę czy nie, muszę tu dzisiaj być, przynajmniej przez moment – wyjaśnił, bo nie zamierzał zostać tutaj do końca, zwłaszcza, że zdążył już umówić się z nowymi znajomymi na imprezę w jednym z okolicznych klubów. Miał tylko rok, aby korzystać z życia, nie chciał więc marnować ani chwili – A ty? Co tutaj robisz? To twoje naturalne środowisko? Myślałem, że lubisz studnie i beton – zaśmiał się, bo choć spędzali ze sobą całkiem sporo czasu, nie poruszali zbyt wielu prywatnych kwestii, zachowując swoje największe sekrety tylko dla siebie.

    Nico

    OdpowiedzUsuń
  8. O mały włos nie wybuchnął śmiechem, kiedy wspomniała przy nim o księciu z Monako. Podczas ich wspólnego pobytu w Afryce nigdy nie poruszał tego tematu, a w ramach bezpieczeństwa, nigdy nie zdradzał swojego pochodzenia. Krążący często wokół nich i podający się jako wolontariusze Max i Martin byli tak naprawdę jego ochroniarzami z ramienia rodziny królewskiej, potrafili jednak świetnie odgrywać swoją rolę i nikt z obecnych na miejscu zarówno wolontariuszy, jak i miejscowych, nie miał pojęcia o tym, że w budowie studni pomaga im członek rodziny królewskiej. Nie był aż tak rozpoznawalny jak księże William czy Harry z Wielkiej Brytanii, ich rodzina była popularna głównie na miejscu i w okolicznych krajach, mieszkańcy Afryki czy Stanów Zjednoczonych podchodzili więc do niego niczym do niewyróżniającego się z tłumu, przeciętnego obywatela.
    - Myślę, że całkiem nieźle radzisz sobie i na bankietach, potrafisz dostosować się do otoczenia, więc nie jesteś aż taką dzikuską – uśmiechnął się, mrugając do niej porozumiewawczo i upijając łyk szampana. Ostatni raz widzieli się podczas wspólnego wolontariatu, był to więc duży przeskok z brudnych od betonu ubrań do środowiska, gdzie znajdowała się głównie tutejsza śmietanka towarzyska, a ubrania uczestników bankietu przewyższały kilkakrotnie pensje przeciętnego nowojorczyka.
    - W kategorii modela czy artysty? Jeśli to drugie, to raczej kompletnie się do tego nie nadaję, jedynie co potrafię, to patyczaki, jestem gorszy niż dzieci w przedszkolu – wzruszył bezradnie ramionami, przyznając się od razu do swojej słabości. Już jako kilkulatek musiał uczestniczyć w zajęciach sztuki, nigdy jednak nie udało mu się wyćwiczyć ręki na tyle, aby był w stanie namalować coś sensownego. Zdecydowanie bardziej wolał muzykę, potrafił dzięki temu grać bez trudu na fortepianie, co i tak nie było mu nigdy w życiu do niczego potrzebne. Zresztą, jak większość umiejętności, których wymagała od niego monarchia i związana z nią otoczka.
    - Dziedzic miliardowego imperium? Właściwie w pewnym sensie można tak powiedzieć, dziedzic na pewno, ale czy imperium? Tak, myślę, że w pewnym sensie tak, choć nie jest to rozległe imperium - uśmiechnął się, nie zdradzając tym samym więcej szczegółów. Był ciekaw jak długo uda mu się utrzymać w tajemnicy swoją tożsamość i jakie jeszcze rzeczy usłyszy na swój temat – Nie wiem o czy można rozmawiać z księciem, ale myślę, że na pewno musi znać się na sztuce, czy chce tego, czy nie. Rodziny królewskie są podobno nudne, więc cokolwiek nie powiesz, dla niego i tak na pewno będzie to interesujące – dodał, starając się powstrzymać śmiech. Jej babcia najwyraźniej bardzo chciała go poznać, nie mając przy okazji pojęcia, że spędzili ze sobą całkiem sporo czasu w Kenii i dość dobrze się tam ze sobą dogadywali – I co jeszcze mówią o tym tajemniczym księciuniu? Co miałby tutaj robić, skoro jest z drugiego końca świata? – pociągnął dalej temat, podejmując dalszą grę – Chcesz mnie uratować przed księciem? A jeśli go polubię? – zaśmiał się, opróżniając do końca swoją lampkę szampana i rozglądając się wokół. Miał nadzieję, że nikt do nich w najbliższym czasie nie podejdzie i nie zdradzi jego tożsamości, ciekaw był, co w środowisku mówi się na jego temat.

    księciunio

    OdpowiedzUsuń
  9. Ich królewskie rezydencje pełne były różnego rodzaju obrazów, od dziecka był więc przyzwyczajony do pozowania nie tylko do zdjęć, ale i portretów. Nie widział żadnych przeszkód w tym, aby stać się jej artystyczną muzą, wątpił jednak, że po wyjściu na jaw jego sekretów dziewczyna nadal będzie chciała utrzymywać z nim kontakt. Spędzili w swoim towarzystwie kilka miesięcy, a mimo to nie miał możliwości, aby zdradzić jej swoje pochodzenie. Chciał pozostać anonimowy i wolał się nie ujawniać, nie tylko ze względów bezpieczeństwa, ale i przez wzgląd na to, że cholernie nie lubił faworyzowania jego osoby i traktowania go niczym średniowiecznego księcia.
    - Mój grafik bywa mocno napięty i nie przyjechałem do Nowego Jorku na zbyt długo, ale kto wie, może kiedyś jeszcze uda się nam na siebie trafić – uśmiechnął się delikatnie, nadal nie zdradzając swojej tożsamości. Był ciekaw, co mówi się o nim w środowisku, a babcia jego towarzyszki mogła stanowić dla niego całkiem niezłe źródło informacji. Jego rodzina nie była do końca przekonana odnośnie tego wyjazdu, ale kwestie związane z promowaniem ich fundacji stanowiły argument nie do przebicia i koniec końców dostał od rodziców wolną rękę.
    - Niestety, ale nie mogę sobie pozwolić na opuszczenie tak wcześnie dzisiejszej gali, mam przemówienie do zaliczenia – wzruszył bezradnie ramionami i skierował się w stronę mównicy z której wywołała go babcia dziewczyny. Szczerze żałował, że nie może z nią teraz uciec. Nie przepadał za takimi imprezami, planował nieco oderwać się od środowiska ‘snobów’, a dziś zmuszony był tkwić w nim po same uszy. Ciągle bywał obecny na tego typu imprezach, miał ich zdecydowany przesyt i o wiele bardziej podobałaby mu się zwykła impreza w klubie, najlepiej gdzieś w szemranej i oddalonej od Manhattanu dzielnicy. Nie był tutaj tak rozpoznawalny jak w Europie czy samym Monako, dzięki czemu mógł pozwolić sobie na odrobinę anonimowości i szaleństwa bez ścigających go na każdym kroku dziennikarzy czy fanów rodziny królewskiej.
    - Plan ucieczki nadal aktualny? – uśmiechnął się, podchodząc do niej, kiedy otworzył oficjalnie bal charytatywny i przedstawił wszystkim cel dzisiejszego zgromadzenia, łącznie z konkretnymi beneficjentami środków, jakie uda się zebrać – Nie mogłem ci o tym powiedzieć w Afryce, musieliśmy zachować wszelkie środki bezpieczeństwa, a ja musiałem dostosować się do protokołu. Niestety na wiele spraw nie mam wpływu i zazwyczaj muszę tańczyć tak, jak mi zagrają – westchnął, odbierając od kelnera drinka dla siebie i swojej towarzyszki – To może tak oficjalnie, Nicolas Grimaldi, przynajmniej w skrócie, bo mam więcej nudnych imion i nazwisk – wyciągnął dłoń w jej kierunku, oficjalnie przedstawiając jej swoją prawdziwą tożsamość.


    Nico

    OdpowiedzUsuń
  10. Cieszył się, że oficjalną część miał już za sobą i mógł oddać głos innym. Starał się, aby pobyt w Nowym Jorku był w jak najmniejszym stopniu związany z jego rodziną, obecność na tej gali była jednak warunkiem nie do przeskoczenia i chcąc nie chcąc musiał wykonać powierzone mu przez rodziców zadanie. Amerykanie nie mieli swojej rodziny królewskiej, uwielbiali więc wszystko, co związane ze światem rojalsów, nie tylko tych z Wielkiej Brytanii. Wszędzie mógł liczyć na ciepłe przyjęcie, choć i tak wolał pozostać anonimowy i korzystać z tego, jak wielu mieszkańców i turystów przewija się dziennie przez ulice Wielkiego Jabłka. Nawet kilka godzin wolnych od kamer czy wścibskich reporterów dawało mu namiastkę wolności, jakiej nigdy nie mógł doświadczyć w Monako.
    - Czy mam się czuć oficjalnie uprowadzony? Twoja babcia chyba nie będzie zbyt szczęśliwa z tego powodu – uśmiechnął się, podążając za nią. Nie planował tak szybkiej ucieczki z gali, ale wypełnił już swoje główne zadanie i mógł pozwolić sobie na nieco więcej swobody. Fundusze za pewne zasilały teraz aktynie konto fundacji, jego dalsza obecność nie była już wymagana, przyciągnął wystarczającą uwagę sponsorów, poza tym najwięcej i tak zrobili podczas wspólnego pobytu w Afryce.
    - Masz doświadczenie w wymykaniu się z imprez, nie przepadasz za takim klimatem? – uniósł pytająco brew, kiedy zwinnie przecisnęli się przez kuchnie, aby zaraz po tym znaleźć się poza budynkiem – Mój ochroniarz nie do końca będzie zadowolony z faktu, że mnie zgubił, ale może nie zdąży powiadomić rodziców i nie padną na zawał – zaśmiał się, bo choć oficjalnie nie kręcił się przy nim żaden mięśniak w garniturze, podający się za jego przyjaciela Jacob był tak naprawdę członkiem ochrony królewskiej i dbał o to, aby Nicolasowi nie spadł z głowy włos – Na razie widziałem głównie nocne kluby, jestem tutaj dość anonimowy i nie ukrywam, że korzystam z uroków wolności. Czego moja rodzina nie widzi, tego sercu nie żal – uśmiechnął się, kierując się z nią w stronę urokliwej, ciasnej uliczki. Nowy Jork był pełny różnorodności, zarówno pod względem architektury, jak i mieszkańców, co znacząco różniło go od Monako i śmietanki, jakiej pełno było w Monte Carlo. Raj podatkowy przyciągał tłumy bogaczy, a jedno z najpopularniejszych na świecie kasyn ściągało do tego miasta sławy i najbogatszych ludzi z całego świata.
    - Masz tutaj jakieś ulubione miejsca? Jesteś w ogóle z Nowego Jorku? Wychowałaś się tutaj? – zagadnął, bo w przeciwieństwie do Monako, Stany Zjednoczone były ogromne, a łatwość podróżowania pomiędzy konkretnymi stanami umożliwiała szybkie przeprowadzki z miejsca na miejsce, zwłaszcza przy niskich kosztach budowy nowych, dość tekturowych nieruchomości.

    Nico

    OdpowiedzUsuń
  11. Cieszył się, że zmienili scenerię i nie musiał stanowić już atrakcji wieczoru. Przywykł do tego, że ludzie się za nim oglądali i skupiali na nim swoją uwagę, ale po to wyjechał na drugi koniec świata, aby od tego odpocząć i zaznać nieco wolności. Nie był jeszcze w tym klubie, wierzył jednak, że czeka ich dobra zabawa, zwłaszcza, że spontaniczna, nie tak sztywna i utarta jak na balu dobroczynnym.
    - Imprezowy typ to chyba za dużo powiedziane, po prostu chcę korzystać tutaj z tego, co nie do końca jest w Europie w moim zasięgu – wyjaśnił, bo na jego kontynencie był rozpoznawalny nie tylko w Monako, ale i Wielkiej Brytanii czy na terenie Skandynawii, gdzie często odwiedzał inne rodziny królewskie. Ich świat był dość zamknięty, jedni byli chrzestnymi drugich, kolejny byli spokrewnieni poprzez pradziadków i tak dalej i tak dalej – Jeśli jednak spojrzeć na to bardziej całościowo to tak, jestem poniekąd czarną owcą rodziny, więc pewnie i tak robię to zbyt często, jak na królewskie standardy – dodał rozbawiony, ruszając za nią pewnie do środka. Wierzył, że wybrała miejsce, które nie roiło się od dziennikarzy, za co był jej bardzo wdzięczny. Obiecał ojcu, że nie będzie lądował na pierwszych stronach gazet i starał się tego trzymać. Nawet jeśli dla większości był tutaj anonimowy i nijak nie równał się z popularnością do rodziny królewskiej z Wielkiej Brytanii, wieść o tym, że przeniósł się na rok do Nowego Jorku szybko rozniosła się po świecie, także wśród pracowników plotkarskich portali.
    - Właściwie to dlaczego tak nagle przeniosłaś się do babci? Masz tutaj większe perspektywy i szanse na rozwój? – uniósł pytająco brew, gryząc się w język, aby przy okazji nie dopytać o to, jak jej rodzice się na to zapatrywali. Nigdy nie rozmawiali o jej matce czy ojcu podczas pobytu w Afryce, nie miał pojęcia, czy żyją, a jeśli tak, to jakie ma z nimi relacje i nie chciał niechcący poruszyć drażliwych dla niej kwestii. Tej nocy mieli się po prostu dobrze bawić, na poznawanie siebie mieli czas w Kenii, choć nie do końca mógł być tam w pełni sobą i chcąc nie chcąc musiał w wielu kwestiach udawać i nie być z nią do końca szczerym. Poczuł ulgę, że sprawa związana z jego pochodzeniem wyszła na jaw i nie musiał już zgrywać przy niej zwykłego chłopaka, dobrodusznego studenta, przeciętnego niczym zupa pomidorowa.
    - Mam nadzieję, że masz mocną głowę – mrugnął do niej porozumiewawczo, przeciskając się przez tłum, aby dostać się do baru i zamówić drinka, o którym wcześniej wspominała – Duża kolejka, żadnych przywilejów i drink ubogi, jak dla każdego, podoba mi się to – zaśmiał się, cierpliwie czekając z nią na swoją kolej i śmiejąc się pod nosem na widok walczących o miejsce w kolejce przy barze ludzi.

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie rozwinęła tematu dotyczącego jej rodziców, więc postanowił w ogóle go nie poruszać. Miał nadzieję, że żyją i wszystko z nimi w porządku, bo rodzina, nawet jeśli toksyczna czy dysfunkcyjna, wciąż jest bliska sercu i nikt nie powinien wychowywać się bez wsparcia ze strony mamy i taty. W ich kręgach bywało różnie, często wszyscy się między sobą kłócili lub robili sobie na złość, ale koniec końców zawsze potrafili się zjednoczyć, a rodzice i siostra zawsze byli dla niego najważniejsi na świecie.
    - Małym pokoju na poddaszu? Odnalazłaś babcię po latach czy co? Nie znam jej zbyt dobrze, ale nie wyglądała na kogoś, kto pozwoliłby wnuczce żyć w skromnych warunkach, kocha przepych niczym moja matka – zaśmiał się, bo choć nie miał okazji dłużej porozmawiać z jej babcią, już na pierwszy rzut oka widać było, jakim typem kobiety jest i jak spranie obraca się w środowisku śmietanki Nowego Jorku. Ta kobieta ewidentnie przywykła do luksusu i nie mógł sobie wyobrazić sytuacji w której pozwoliłaby komukolwiek z rodziny jeździć po mieście rowerem czy mieszkać w pokoju mniejszym niż apartament o ponadprzeciętnym metrażu.
    - W moim przypadku to raczej na odwrót, puścili mnie tutaj, żeby mieć święty spokój – zaśmiał się, bo choć wyjazd tutaj odbierał bardziej w kategorii nagrody, niż kary, jego rodzina mogła odetchnąć, że w końcu przestanie być gorącym kąskiem dla reporterów i zadba w Nowym Jorku o rozszerzenie kręgu działalności ich rodzinnej fundacji. Od dziecka lubił podążać własną drogą, ciężko było mu się podporządkować do reguł i twardych zasad i choć można było go za to zarówno kochać, jak i przeklinać, jego wyjazd tutaj miał stanowić dla niego lekcję, podobnie zresztą jak pobyt na wolontariacie w Afryce. Obiecał rodzinie, że dzięki większej anonimowości zacznie unikać skandali i pokazywać się z lepszej strony, co na razie całkiem nieźle mu wychodziło.
    - Miałem w życiu już dwa takie przypadki, więc nic co ludzkie, nie jest mi obce – zaśmiał się, nawiązując do kwestii związanej z wymiocinami na koszuli – Jeśli całe życie mieszkasz w internatach i uczęszczasz do szkół powiązanych z religią, podzielonych na te żeńskie i męskie osobno, potrafisz imprezować do upadłego. Zakazany owoc najlepiej smakuje, niewiele mnie już w życiu chyba zdziwi – dodał, bo choć wszyscy starali się, aby osoby z jego kręgu stanowiły wzór, często dawało to zupełnie odwrotny efekt i mało kto potrafił imprezować tak, jak ludzie z klasy wyższej i ci w których żyłach płynęła błękitna krew.
    - Jednym z efektów ubocznych mojego pochodzenia jest fakt, że tańczę odkąd zacząłem chodzić – zaśmiał się, kłaniając się przed nią teatralnie, aby niczym na wykwintnym balu zaprosić ją do tańca.

    OdpowiedzUsuń
  13. Naprawdę współczuł jej utraty rodziców, ale zgodnie z jej wolą, darował sobie typowe teksty, które padają w takiej sytuacji. Rozumiał już przynajmniej, dlaczego nagle znalazła się pod opieką babci i jej życie uległo diametralnej zmianie. Na pewno nie było jej łatwo przystosować się do nowej sytuacji, zwłaszcza, że skoro jej matka była w konflikcie ze swoją rodzicielką, nie widywały się zbyt często i żyły zupełnie na innym poziomie niż Georgina.
    - W takich klimatach na pewno nie, najwyżej w jakimś walcu czy innym gównie – zaśmiał się, bo choć miał poczucie rytmu, nie w takim stylu tańca go szkolono i na bankietach nigdy nie było dość luzu, aby po prostu dać się porwać muzyce – Nie będę namawiał cię do przesadnego picia, kac to nic przyjemnego, spokojnie, nie powinno być tak źle – uśmiechnął się, schodząc wraz z nią z parkietu i kierując się w stronę wolnego stolika – Do luksusów łatwo przywyknąć, spodoba ci się, o ile już nie spodobało, babcia na pewno zadba o to, aby włos nie spadł ci z głowy – dodał, zamawiając przy okazji drinka. Z dwojga złego lepiej już, że trafiła z gorszych do lepszych warunków niż na odwrót. Co prawda Nowy Jork był ogromnym miastem, ale przynajmniej mogła bez trudu znaleźć sobie jakieś zajęcie i tak jak wcześniej wspomnieli, otwierało to przed nią szereg nowych możliwości.
    - Nie wybiegam tak daleko w przyszłość, staram się żyć chwilą i skupiać na tym, co jest tu i teraz – wzruszył bezradnie ramionami, sącząc przy tym przyniesiony przez obsługę napój – W Monako muszę działać według kalendarza i zasad, mam zaplanowane tam wszystko pewnie z kilkanaście lat do przodu, ba, kilkadziesiąt, bo mój pogrzeb pewnie też już zaplanowali. Tutaj chcę korzystać z tego, że mogę żyć z dnia na dzień i o niczym nie myśleć – wyjaśnił, rozsiadając się wygodnie na kanapie i rozglądając się wokół – Nawet jeśli chciałbym zostać, na pewno nie mógłbym tego uczynić na dobre, a nie zamierzam wyrzekać się rodziny niczym Harry, nie zrobiłbym tego moim dziadkom i rodzicom – dodał po chwili namysłu, bo nawet jeśli takie życie o wiele bardziej by mu odpowiadało, nie był gotów poświęcić relacji z rodziną na rzecz wolności, przynajmniej jeszcze nie teraz, zwłaszcza, że dopiero co pojawił się w Nowym Jorku i nie miał pojęcia w jakim kierunku podąży jego przygoda w Wielkim Jabłku – Staram się nie przywiązywać do miejsc i do ludzi, dlatego nawet nie próbuję umawiać się tutaj na randki, nie zamierzam łamać nikomu serca, sobie tym bardziej – zdecydował się na nieco bardziej szczere wyznanie, zwłaszcza, że spędził w jej towarzystwie kilka miesięcy i wiedział, że może jej zaufać w każdej kwestii.

    OdpowiedzUsuń
  14. Jej babcia wydawała się być naprawdę urocza, ale po tym, co opowiadała o niej wnuczka, miał wrażenie, że nikt nie chciał zaleźć jej za skórę i miał nadzieję, że nie podpadł jej zbytnio wspólną ucieczką z bankietu.
    - Sugerujesz, że wykorzystuje biedne, naiwne kobiety i łamię im serca na każdym kroku? – uniósł pytająco brew z uśmiechem, sącząc przy okazji drinka. Nie narzekał na brak powodzenia, a fakt, że miał błękitną krew sprawiał, że mógł przebierać wśród chętnych wskoczyć mu do łózka dziewcząt, nie był jednak typem człowieka, który obiecywałby coś drugiej stronie, zwłaszcza, że i tak mentalnie nastawiał się na jakieś aranżowane małżeństwo, które podniesienie notowanie ich rodziny na salonach.
    - Ludzie muszą liczyć się z tym, że relacja ze mną raczej nie będzie długo trwała, więc raczej nikt nie zakłada, że to będzie miłość na wieki wieków amen. Co za tym idzie, mam nadzieję, że nikt nie robił sobie jakiejś niepotrzebnej nadziei i nikogo tym samym nie skrzywdziłem, od łamania serca są jakieś gwiazdy rocka czy inne znane osobistości – uśmiechnął się, bo choć prowadził dość imprezowy styl życia i był solą w oku dla reputacji swojej rodziny, nigdy jakoś zbytnio nie obnosił się z przelotnymi znajomościami czy łóżkowymi przygodami. Fakt, bywał na pierwszych stronach gazet, ale nigdy w sytuacji, gdzie dałby się z kimś przyłapać nago czy w jednym łóżku.
    - Nie wiem, nigdy o tym nie myślałem i nie musiałem się nad tym zastanawiać. Mam wrażenie, że w mojej rodzinie nikt tak naprawdę się nie kocha, wszystko jest ustawione i każdy każdego zdradza na boku, więc kto wie, może ja też kiedyś skończę jako stary dziad, który puka na boku swoją sekretarkę – zaśmiał się, starając się pochodzić do tego wszystkiego z dystansem. Ich rodzina nie była idealna, zdrady, jakich dopuszczał się jego ojciec nie były wyssane z palca i nie zamierzał udawać, że to jakieś pomówienia. W przeciwieństwie do nieskazitelnej rodziny z Wielkie Brytanii, o nich pisało się zazwyczaj w negatywnym świetle, nawet jeśli ostatnio coraz bardziej przykładali wagę do tego, aby każde brudy skutecznie i szybko zamiatać pod dywan.
    - Nie jestem romantykiem, dorastałem w poczuciu, że związek to bardziej transakcja, niż miłość na wieki wieków amen, dlatego potrafię podejść do tego z dystansem – wyjaśnił, dając jej tym samym do zrozumienia, że jakieś spontaniczne miłości nie wchodzą w jego przypadku w grę i nigdy nie był właściwie tak naprawdę w kimś zakochany.

    OdpowiedzUsuń