HELLO, FOLLOWERS!

Gossip Girl here.

Your one and only source for the truth behind the scandalous lives of New York's elite. Been a minute. Did you miss me? I know I've missed you. Though you're probably going to wish I'd stayed away when I'm done. Because I can see you. The real you. The one hiding just outside the edge of frame. Well, it's time to reframe that picture. And who am I? That's one secret I'll never tell.

You know you love me.
xoxo


. . .

MOST FOLLOWED

now
spotted:
Mr Sunshine
Looks like we might just be on the brink of the season's juiciest event. The endless saga between S and S has been the talk of the town for… well, who can even keep track anymore? Years, darlings. And every time it seems like this exhausting drama is finally wrapping up, they either start another fight or end up in the wrong bed. But wait! Word on the street is that after receiving a mysterious text, S flew across Manhattan to reach their lover's apartment. Could this be the beginning of the end for their epic romance? A happily ever after? Stay tuned, Upper East Siders, I'm sure we'll find out soon.

You can't hide from me.
xoxo

Pamiętaj, że wszystko można zacząć od nowa. Jutro jest zawsze świeże i wolne od błędów

AMELIA HARRISON || 24 LATA || PRACOWNICA SOTHEBY'S

288 – tyle miesięcy jest córką właściciela firmy holdingowej i emerytowanej modelki; 
204 – tyle książek potrafiła czytać w ciągu jednego roku; 
167 – tyle miesięcy minęło odkąd pierwszy raz jeździła konno; 
144 – od tylu miesięcy wie, że ma duszę artystki, która nie pasuje do wielkiego miasta; 
101 – od tylu dni jest posiadaczką własnego konia; 
72 – przez tyle miesięcy była w związku, co po planowaniu wesela utwierdziło ją w przekonaniu, że straciła większą część siebie; 
60 – prawdopodobnie tyle razy kłóciła się już z ojcem, że nie zamierza przejmować jego wielkiej firmy i nie chce jego pieniędzy; 
48 – od tylu miesięcy opiekuje się winnicą, co ją uspokaja prawie tak samo, jak zapach pracowni; 
36 – przez tyle miesięcy zajmowała się tematyką ratownictwa; 
12 – przez tyle miesięcy podróżowała z jednym plecakiem, szukając swojego miejsca na ziemi; 
10 – od tylu miesięcy jej przyjaciel pozostaje w śpiączce; 
9 – od tylu miesięcy szuka nowego zajęcia, jak na razie stanęło na galerii sztuki; 
8 – tyle tygodni miała Lena w jej brzuchu, kiedy musiały się pożegnać; 
7 – od tylu tygodni walczy o odzyskanie wzroku, zaraz po tym jak jakiś wariat potrącił ją na przejściu dla pieszych; 
4 – tyle znienawidzonych słów, pourazowa neuropatia nerwu wzrokowego; 
2 – dokładnie tyle ma marzeń.
"Byłem człowiekiem, któremu świetnie służy samotność. 
Rozkwitałem dzięki niej, a jej brak był dla mnie czymś tak uciążliwym 
jak dla innych brak wody czy pożywienia. 
Każdy dzień w którym nie było mi dane jej zaznać, 
osłabiał mnie. Nie traktowałem tego jako powodu do dumy; 
raczej jako formę uzależnienia" 
Charles Bukowski

____________________________________________________________

Wizerunek - Phoebe Tonkin
Cytat w tytule - Lucy Maud Mongomery
Zapraszam do wątków i przepraszam za kartę - nic lepszego nie wyjdzie :(

43 komentarze:

  1. [Cześć! :)
    Muszę przyznać, że to dość oryginalna karta, bo nigdy wcześniej nie spotkałam się z podobną formą. Zazdroszczę jej tylu przeczytach książek w ciągu roku, jak mnie złapie zastój to cieszę się, że jedną doczytałam do końca, a tu taka imponująca liczba. :"D Ale widzę, że nie oszczędziłaś postaci przykrości (nie potępiam, sama to praktykuję) i mam ogromną ochotę uściskać Amelię. Będę trzymała za nią kciuki, aby w końcu było lepiej i przede wszystkim, aby wzrok odzyskała.
    Udanej zabawy!:)]

    Priscilla Marigold & Gabriel Salvatore

    OdpowiedzUsuń
  2. [Jak nic lepszego ? Osobiście jestem innego zdania. Do tego muszę zgodzić się z przedmówczynią, takie przedstawienie postaci nie zdarza się w blogosferze zbyt często. Może dlatego, że większość z nas nie potrafi myśleć o swoim życiu w kategorii samych dat ?
    W każdym razie muszę przyznać, że za każdym razem, gdy odkrywam, iż ktoś utracił wzrok lub urodził się bez niego, zaczynam jeszcze bardziej doceniać pracę lekarzy i swoje ogromne szczęście, dzięki któremu udało mi się uniknąć podobnego losu. A przecież było naprawdę blisko. Mam nadzieję, że w przyszłości Amelia odzyska przynajmniej tę część dawnej siebie (w końcu medycyna ciągle się rozwija, a ona i tak wiele już straciła).

    Jak zwykle życzę nieskończonych pokładów weny i samych porywających wątków, a w razie chęci zapraszam w swe skromne progi.]

    Rim, Aurel & Nash

    OdpowiedzUsuń
  3. [Jeju, niby tylko wypunktowane liczby, a robią takie wrażenie. Bardzo ciekawy pomysł na kartę, podziwiam inwencję twórczą. Poza tym nie mogę nie ukochać za Phoebe, którą uwielbiam, a jej buźka pasuje do takich silnych, doświadczonych przez życie babeczek. Razem ze swoimi dziećmi życzę miłej zabawy i mnóstwa wąteczków :) a jakby co to cho do nas, chętnie coś ciekawego przytulimy!]

    Willow, Arthur

    OdpowiedzUsuń
  4. Spotted: Wydaje się, jakby to jeszcze wczoraj A witała nas delikatnym uśmiechem na wernisażu młodego, hiszpańskiego artysty, zaszczycała swoją obecnością bale charytatywne czy w kusej sukience, racząc się kolejnymi Cosmo, tańczyła na stole na tej głośnej imprezie w Tribeca Hotel... Mimo, że od pewnego czasu nie widać Cię na salonach, ja jeszcze o Tobie nie zapomniałam. A, życzę Ci szybkiego powrotu do zdrowia. Z mojego małego celownika nie uda Cię się zejść... Nigdy!
    Witam na blogu!

    buziaki,
    plotkara 💋

    OdpowiedzUsuń
  5. [Hej,

    Oj tak, ograniczona ilość czasu często nie sprzyja tworzeniu kolejnych wątków. Niestety. Ale skoro przynajmniej chwilowo mam go trochę w zapasie (mimo czwartkowego powrotu na uczelnię), chętnie przyjęłabym jeszcze jeden z Amelią w roli głównej. Jako, że nie jestem do końca pewna z którą z moich postaci będzie najlepiej ją połączyć, pomyślałam sobie, że najrozsądniejszym rozwiązaniem byłoby dogadanie się na mailu. A ponieważ nie zauważyłam go w KP, to czy mogę prosić o zaczepienie mnie na skrzynce (mój adres znajdziesz w dopiskach odautorskich) ?]


    Trójka muszkieterów

    OdpowiedzUsuń
  6. [Ja wąteczkom nigdy nie odmawiam, choć później stoję w miejscu z odpisami, ale... w sumie chętnie coś bym z Amelią napisała. Mam niestety pustkę w głowie, ale chętnie spełnię jakieś wątkowe marzenie albo pójdę na burzę mózgów, w końcu co dwie głowy to nie jedna, prawda? :D nie wiem też czy wolisz damsko-męskie czy damsko-damskie wątki. :D]

    Priscilla Marigold & Gabriel Salvatore

    OdpowiedzUsuń
  7. [To co, widzimy się na mailu? :D lukrowane.ciastko@gmail.com zapraszam, pomyślimy <3]

    Willow/Arthur

    OdpowiedzUsuń
  8. [Hej! Miejsce na pewno by się znalazło, ale na ten moment nie mam żadnego konkretnego pomysłu, żeby w sensowny sposób połączyć naszą dwójkę :(]

    Evan Javits

    OdpowiedzUsuń
  9. [Cześć! Co Ty gadasz, masz śliczną kartę i aż szkoda było ją przykryć. W ogóle bardzo ciekawy pomysł na kartę. :)
    Bardzo dziękuję za powitanie!]

    Margot Yves

    OdpowiedzUsuń
  10. [Cześć! Dziękuję za powitanie, ale nie przyjmuję pochwały, jeśli wpędza w jakąkolwiek formę kompleksu. Szczególnie, że Twoja karta zdecydowanie wygrywa treścią (ja muszę swoje ratować wizualnie XD). W naprawdę krótkiej treści zmieściłaś i wyraziłaś ogromną gamę uczuć, jest czym się szczycić, naprawdę. ;)
    Amelia ma niezwykle smutną historię, mój Fabien to z pewnością ostatnia osoba, która jest jej w życiu potrzebna. Nie wiem jak ty, ale ja lubię rzucać kłody pod nogi moim postaciom. Z chęcią bym coś z Tobą stworzyła, lubię burzę mózgów drogą mailową, także zapraszam tam do mnie :)
    Życzę ci, tak poza tym, owocnej i udanej zabawy na blogu!]

    Fabien

    OdpowiedzUsuń
  11. [ Ja nie wiem, czemu u tej Twojej pani tak cicho, dlatego też wpadam z Octavią. Jeśli chcecie, zapraszamy do siebie!]
    Octavia

    OdpowiedzUsuń
  12. - Tato, obiecałeś, tato ! – Lotte wdrapała się na łóżko ojca, po czym stanęła na czworakach nad jego klatkę piersiową. Była wyraźnie obrażona, że mężczyzna tak koncertowo zlewa jej prośby. Przecież wczoraj przyrzekł jej, że zaraz po pracy pojedzie z nią do stajni, więc czemu teraz się wykręcał ? Dziecięce poczucie krzywdy nie mogło przyjąć do wiadomości, że ktoś może być aż tak zmęczony, by nie wywiązać się z danego słowa.
    - Ależ kochanie, miałem ciężki dzień w studiu. Naprawdę chciałbym się przespać choćby przez godzinkę… - Wymruczał, z trudem zmuszając się, by podnieść na nią wzrok. – Później zawiozę Cię, gdzie tylko będziesz chciała… - Opadł z powrotem na poduszki. Zanim jednak zdążył obrócić się na drugi bok, poczuł jak ktoś oblewa go lodowatą wodą. Mała diablica, wiedziała jak się przygotować. Omal nie wystrzelił do sufitu. Dobrze, że zdążyła się w porę odsunąć, bo inaczej razem leżeliby teraz na podłodze. – Dobra, wygrałaś. Ale wiedz, że kiedy tam dotrzemy, oddam Cię natychmiast pod opiekę któremuś z instruktorów jazdy, a sam pójdę na zaplecze, by się przekimać. – Ostrzegł swą pierworodną, która zdawała się tym zupełnie nie przejmować. Biegała po domu, wrzucając najpotrzebniejsze przedmioty do niewielkiego plecaka w kształcie lwa i nucąc wesoło. W tym samym czasie on dokładał wszelkich starań, by wepchnąć wyraźnie tego niechętną małpę do przenośnej klatki. Prawdę powiedziawszy w cale nie dziwił się jej otwartemu buntowi, ale przecież nie mógł zostawić jej samej w domu. Jeszcze znowu zrobiłaby mu rewolucję.
    Droga na miejsce zajęła mu jak zwykle około godziny, więc miał jeszcze dość dużo czasu dla siebie zanim będzie musiał zrobić nocny obchód. Przynajmniej w teorii. Bowiem ledwie zdążył zatrzasnąć drzwi samochodu, do jego uszu dobiegł nieprzyjemny hałas dochodzący z jednego ze schowanych w głębi budynków.
    - Zaprowadź małą do boksu Clio i schowaj gdzieś tego dzikusa. – Polecił stojącemu w pobliżu nauczycielowi, przekazując mu transporter z sajmiri.
    Poczekawszy aż ten wykona jego polecenie, Syryjczyk udał się pośpieszenie w kierunku, z którego wcześniej usłyszał raban. Dałby sobie rękę uciąć, że było to w jednym z tych kojców, w którym przetrzymywane były wierzchowce mające pozostać tu na dłużej. Czyżby któryś z nowych pracowników wtarabanił się niechcący na jakiś sprzęt ? Musiał to sprawdzić, bo może potrzebował pomocy. Widok, który ujrzał, otwarłszy odpowiednie drzwi okazał się jednak zupełnie inny. Otóż w pobliżu przewróconych stojaków z derkami, uzdami i wieloma innymi rzeczami, znajdowała się młodo wyglądająca brunetka wykazująca wyraźne problemy z koordynacją ruchową. Co gorsza stojąca wcześniej grzecznie u jego nóg Calypso, spostrzegłszy prychającego wierzchowca należącego najpewniej do owej damy, natychmiast pognała niczym strzała naprzód, a następnie głośnym szczekaniem próbowała zmusić go do powrotu na swoje dawne miejsce.
    - Nic Pani nie jest ? – Ciesząc się, że przynajmniej drugi z jego psiaków zachowuje się spokojnie, zaczął się zbliżać powoli do kobiety, jednocześnie dając znać rozentuzjazmowanej suczce, że może sobie odpuścić.


    Nash

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [cześć! ależ dawno Cię nie widziałam! :* dziekuję pięknie za powitanie i zapewniam, że niezależnie od zawartości szklanki, pan prawnik nigdy nikogo nie gorszy! to fajny, grzeczny chłopak jest ^^

      łap zaczęcie! ;)]

      Zatrzymał się przy budynku Sotheby's, spoglądając zirytowany na zegarek. Był pewien, że tutaj umówił się o wpół do trzeciej popołudniu z przyjacielem, którego poznał na studiach prawniczych, a który miał tendencję do zapominania o powiadomieniu, gdy zmieniały się jego plany (chyba xD). czekał już 10 minut, na telefonie nie miał żadnej wiadomości, w mailach również niczego nie znalazł, więc sam wysłał krótkiego smsa z informacją, gdzie będzie czekać.
      Poprawił cienki wełniany płaszcz na ramieniu i pociągnął rękaw w dół, zasłaniając przegub dłoni i wzniósł oczy do nieba, nabierając głebokiego wdechu. Musiał pomyśleć, a zdecydowanie środek ruchliwej ulicy temu nie sprzyjał, więc skierował się w stronę najbliższej znanej mu restauracji z kuchnią włoską - Felice64 i tam miał zamiar zjeść obiad i wychylić lampkę dobrego wina.
      Harrison był jednym z tych ludzi, których znał najdłużej i z którymi utrzymywał kontakt. Sam Niall nie miał nic przeciwko spóźnieniom i rozumiał sytuacje, gdy ktoś zapomni o wcześniej zaplanowanym spotkaniu, sam niekiedy miał dość napięty grafik i okazywało się, że zostawia znajomych na lodzie, nigdy jednak nie robił tego celowo, złośliwie i umyślnie i wierzył, że jego przyjaciel również dzisiaj go nie wystawił. Takie już było dorosłe życie - podłe i trudne.
      Dwight nie był osobą pozytywnie nastawioną do życia, choć ciężko było to odgadnąć, po jego miarowym roku i spokojnym tonie. Był człowiekiem opanowanym, ale sam nigdy by nie powiedział, że ma żelazne nerwy tylko... jest zmęczony tym, co widzi i co go otacza. Teraz dla przykładu, jego zniecierpliwienie i lekką irytację trudno byłoby wyczytać z obojętnego wyrazu twarzy i równego kroku, którym przemierzał ulicę York Avenue. Był postrzegany jako sztywny prawnik i taką twarz przybrał.
      Gdy dotarł do lokalu, który poznał przypadkiem, od razu został zaprowadzony do wolnego stolika. Tłumów nie było, zresztą nie spodziewał się ich o tak wczesnej porze, gdy większość ludzi przebywała w pracy, a to mu najbardziej odpowiadało - odrobina spokoju w miejskiej dżungli. Zajął miejsce przy szklanej witrynie i ujął w dłoń menu, jego oczy jednak zamiast na karcie, skupiły się na drobnych ramionach brunetki, która siedziała stolik dalej również jak on bez towarzystwa. Dałby sobie rekę uciąć, że nawet od tyłu wyglądała znajomo... I wtedy go olśniło, bo to była we własnej osobie siostra przyjaciela, który wciąż nie dawał znaku życia, a z którym umówił się pod domem aukcyjnym, aby wspólnie właśnie tutaj zjedli obiad! Czy to był przypadek, że właśnie dzisiaj, o tej godzinie ją tu zastał? Nie sądził, zresztą nie wierzył w przypadki i los, więc spokojnie odłożył kartę na blat stolika i podniósł się ostrożnie, by nie szurać krzesłem. Przeszedł tych kilka kroków i stanął obok dziewczyny, z uwagą spoglądając na jej bladą buzię - taką, jak zapamiętał, choć ich spotkanie sprzed paru tygodni nie należało do najszczęśliwszych.
      - Dzień dobry, Amelio - przywitał się, posyłając lekki uśmiech, by nie wystraszyła się natręta, po czym rozejrzał w poszukiwaniu jej brata (być może nieuważnie umówił się z nimi obojgiem?). - Wybacz, nie chciałbym przeszkadzać, zauważyłem cię z drugiego stolik - skinieniem wskazał swój, gdzie obok krzesła postawił skórzaną aktówkę. - Przyszedłem się tylko przywitać i zapytać jak się masz? - wyjaśnił, powracając spojrzeniem do niej z pełną uwagą. - Byłem dziś umówiony z twoim bratem, ale nie jestem pewien, czy pamieta o naszym spotkaniu - dodał, tym samym wyjaśniając, skąd on sam się tu wziął.

      Niall

      Usuń
  13. Uniósł brwi, spoglądając na nią chwilę w głebokim zdumieniu. Zapomniał o skutku wypadku, którego był świadkiem. Jak najgorszy egoista zapomniał, choć Joseph od tygodni tylko o tym mówił, tym się martwił i to go zajmowało większość czasu.
    W obliczu tego spotkania i widoku dziewczyny, która ewidentnie musiała na nowo odnaleźć się w życiu po utracie wzroku (choć nie był pewien, czy całkiem go utraciła, czy miała problemy tylko w jakimś stopniu i czy jest to do wyleczenia) wyjaśnienia, co się stało z Josephem i jego telefonem, że nie mógł aż dać znaku o zmianie planów, wydały się teraz banalne. Całe zniecierpliwienie i narastająca irytacja, wydały się teraz Niall'owi nic nie znaczące, a nawet śmieszne. No bo co... w najgorszym wypadku po prostu zjadłby sam i tyle, prawda? Z Josephem zawsze mogą się zdzwonić i umówić na inny termin.
    Spojrzenie Nialla zatrzymało się na jej oczach i nim zdołał pomyśleć o poprawności własnego zachowania, odetchnął ciężko, kładąc swoją dłoń na jej drobnej.
    - Rozumiem, to na pewno dobrze im z Mary zrobi - przyjął wyjaśnienie, które tłumaczyło wszystko wystarczająco i skupił się na niej. - Amelio, jak się masz? - spytał ponownie, bardziej miękko i ostrożnie.
    Podejrzewał, że osoba, która przeszła tyle, co ta dziewczyna, nie chce współczucia i nie życzy sobie nadmiernej troski. Amelia była silna, choć może sama nie dostrzegała, że również w utrzymywaniu pozorów to pokazuje, gdy sama czuje się słaba. Niall przypadkiem (choć w nie nie wierzy, więc uznawał, że tak po prostu ułożyły się ich plany, że ich drogi się skrzyżowały) znalazł się na miejscu wypadku, gdy siostra jego przyjaciela została potrącona. On jej wtedy pomógł, ale nie uważał, by zrobił coś wyjątkowego, po prostu zachował się jak człowiek. Każdy powinien tak jak on, zostać przy poszkodowanej i zawiadomić odpowiednie służby. Mógł zrobić więcej jako prawnik, ale nie sądził, by dopadnięcie zbira, który zawinił leżało w jego interesie i czy byłoby to tym, czego życzyła sobie brunetka, a nie miał prawa się w tę sprawę wtrącać jako osoba jej obca.
    - Jesteś z kims umówiona, może zjemy razem? - zaproponował, nie chcąc, by czuła się przytłoczona jego obecnością i pytaniem. - O ile oczywiście masz czas i nic nie jadłaś jeszcze - dodał, dając jej pełne pole do odmowy.
    Niall troszczył się o ludzi, ale wszelkie emocje i zainteresowanie okazywał raczej w stopniu umiarkowanym, tak też z reguły wszystko przyjmował, więc dbał także o to, by nikogo nie speszyc, czy zakłopotać. Nie narzucał się, a właściwie lubił przebywać tylko we własnym towarzystwie, to mu nigdy nie przeszkadzało, więc jeśli padnie odpowiednie słowo, nic mu nie stanie na przeszkodzie, by bez wyrzutów sumienia wrócił do swojego stolika i dał jej spokój. Zastanawiające było to, jak tu przyszła i jak porusza się teraz po mieście, ale znów - to nie była jego sprawa, więc nie dociekał.

    Niall

    OdpowiedzUsuń
  14. Dość zrozumiała byłaby niechęć do litości, bo ta nic nie zmieniała, więc Niall nie miał zamiaru takowej w żadnym wypadku okazywać, a miał także nadzieję, że jego troska nie zostanie w taki sposób odebrana. Zresztą gdyby miał być szczery, to nie czuł litości, choć oczywiście współczuł młodej kobiecie. Była utalentowana, bystra i ładna, czekało ją całe życie i jeden nieuważny człowiek sprawił, że wiele z jej marzeń zostało przekreślonych... To było najsmutniejsze i najgorsze. Sam nie zastanawiał się nad tym, jak on odnalazłby się w takiej sytuacji, w jakiej ona odnaleźć się musiała, nie przeszła mu również przez głowę myśl pełna ulgi, że jego to spotkało, bo po krótkiej refleksji, skupił się na niej, nie na sobie.
    - Dziekuję, nie lubie jadać sam - skłamał gładko, bo czuł instynktownie, że teraz to nie on potrzebuje bardziej towarzystwa, a dziewczyna. Wyglądała na bardzo przybitą, jakby cały czas się w sobie zbierała do... czegoś, czegokolwiek. Zresztą dla niego nie było problemem spędzić z nią tego czasu, bo zwykle gdy jadł, nie zapędzał się w rozmowy, a przybierał rolę słuchacza, choć tutaj może być z tym trudno i będzie musiał się przełamać.
    Żarty, które sobie stroiła z własnej sytuacji, nie bawiły go. To nie był humor, który wpasowywał się w jego gusta, kąciki ust nawet mu nie drgnęły, ale dobrze było widzieć, że Amelia się stara. To znaczyło, że dbała o siebie, choć na pewno nie było jej łatwo.
    - Zaraz wracam - zakomunikował, wracając się po swoje rzeczy do stolika, który kilka minut wcześniej wskazała mu obsługa lokalu.
    Znow był przy jej stoliku po krótkiej chwili, tym razem odsunął sobie krzesło, zajął miejsce naprzeciw brunetki, a aktówkę ustawił obok, opierając ją o nogę stołu. Siegnął po menu, ponownie przeglądając kartę w ciszy, a kiedy podniósł wzrok, kelnerka już podchodziła w ich stronę.
    - Może masz ochotę na deser? - zagaił Amelię, szukając jakiegoś punktu zaczepienia do rozmowy. Wyczuwał dziwne napięcie w tej sytuacji, choć był pewien, że to nie on i to spotkanie ją krępuje. Może po prostu czuła się tak niepewnie, tak wciąż była przerażona jak wtedy, gdy ją ściagał z ulicy...? On sam chyba nigdy nie zapomni tego widoku.
    Odsunął od siebie kartę, zamkniętą kładąc na brzegu blatu i spojrzał na dłonie kobiety obejmujące filiżankę.
    - Albo ciepłą herbatę, ta wydaje się już zimna...? - zasugerował nienachalnie.


    Niall

    OdpowiedzUsuń
  15. Zdecydowanie był dużym, a przede wszystkim dorosłym człowiekiem, który potrafił sam o sobie decydować i choć zwykle nie robił nic dla cudzej przyjemności, albo uprzejmości, bo tak wypada, to jednak wobec Amelii zwykłe odzywały się w nim jakieś ciche opiekuńcze nuty. Była młodszą siostrą jego przyjaciela, a Joseph należał do osób, z którymi najdłużej utrzymywał kontakty i ta znajomość dużo dla niego znaczyła. Poza tym skoro przyszedł zjeść tu posiłek w towarzystwie, mogła to być kobieta, szczególnie że Niall lubił ten typ urody, więc i jego oko mogło się nacieszyć przyjemniejszym widokiem niż mielące szczęki Josepha. Zresztą od zawsze uważał, że Amelia jest osobą pełną wdzięku i autentycznego niewymuszonego uroku i spędzanie z nią czasu nie wymagało od niego wysiłku i nie musiał byc miły z przymusu, by ani jej nie urazić, ani nie narazić się jej bratu. Była przyjemnym kompanem do rozmów, a wierzył, że potrafi również docenić ciszę, bo nigdy jak dotąd go na siłę nie zagadywała.
    Uśmiechnął się zadowolony z jej wyboru i wdzięczny za propozycję dania, bo tego właśnie mu brakowało, aby ktoś kto tu bywa, ocenił menu, skoro zwykle on skupiał się na winie. Rozbawiony z kolei uwagą o jej wyobrażeniu męskich spotkań, zaśmiał sie krótko i zastukał palcami o blat, lekko odchylając w tył na oparcie krzesła.
    - A ja ci nie pasuję na osobę, która fotografuje swoje posiłki przed jedzeniem? - zaczepił wesoło, lecz w tej chwili ich rozmowę przerwało pojawienie się obsługi przy stoliku i wtedy Niall spojrzał na kelnerkę, składając swoje zamówienie. - Dla pani jeszcze raz herbata. Dla mnie na przystawkę prosze carpaccio, do tego Ragù w wersji z mięsem i wino Primitivo Marchesi del Salento - wymienił, podsuwając bliżej dziewczyny kartę dań, by ją zabrała, wracając do kuchni. - Czy miałabyś na coś jeszcze ochotę, Amelio? - zwrócił się do towarzyszki, nim kelnerka odeszła, dając jej jeszcze szanse na domowienie czegoś z karty dań.
    Kiedy złożyli swoje zamówienie a kelnerka odeszła, spojrzał na Amelię z uwagą, próbując rozszyfrować, ile z jej uśmiechów i żartów są swobodne i prawdziwe, a ile ma ukryć całe napięcie, jakie w sobie trzyma. Na prawdę chciałby jej pomóc, nie tylko ze względu na Josepha, ale po prostu, bo ona nie zasługiwała na to, co ją spotkało i z czym się teraz musiała mierzyć.
    - Bardzo przesadnie i niesłusznie popkultura przedstawia męskie spotkania w klimacie barowym z sporą ilością mocnych trunków i bijatykami w tle, nie daj się na to nabrać - skomentował łagodnie, wciąż rozbawiony jej poprzednią uwagę. - Nie jesteśmy wcale takimi twardzielami, a przynajmniej nie ja, może Joseph bardziej - wzruszył ramieniem, bo sam siebie nie potrafił ocenić w tym przypadku i choć owszem, w barach bywał, mocne alkohole popijał, a nawet kiedyś zdarzało mu się pobić, tak teraz najzwyczajniej w świecie już go ten klimat nie pociągał. Zresztą teraz mu nawet nie wypadało.
    Poprawił mankiet koszuli, pociagając ją w dół, aby zaszła na dłoń i zasłoniła nadgarstek i spojrzał po lokalu przelotnie.
    - Nie bywam tu często, ale umówiliśmy się z twoim bratem niedaleko i przy okazji, wybraliśmy to miejsce na obiad - wyjaśnił. - Pewnie później przenieślibyśmy się gdzie indziej, zwykle tak to się kończy, że z obiadu i zaplanowanych dwóch godzin, znikamy na trochę więcej i później Mary mu suszy głowę, ale uratowałaś go wspaniałomyślnie od tego - mruknął, może odrobinę zbyt kąśliwie, bo miał momentami wrażenie, że narzeczona daje swojemu facetowi za mało swobody. - A ty? - odbił pytanie, bo gdyby sam miał zgadywać, to pasowało mu to miejsce do Amelii i strzelałby, że bywa tu kilka razy w miesiącu.


    Niall

    OdpowiedzUsuń
  16. Dłuższą chwilę zajęło Nashowi przyswojenie wiadomości, którą właśnie przekazała mu kobieta będąca powodem tego, bądź co bądź znacznie łagodniejszego w skutkach niż najwidoczniej podejrzewała, zamieszania. Jeszcze więcej czasu zabrało mu natomiast zrozumienie wszystkich konsekwencji jej stanu zdrowia. Był pewien, że gdyby nie ostatnie zadane przez nią pytanie, odczułby ogromne zakłopotanie. Przecież jeszcze nigdy los nie postawił go w sytuacji, w której to musiał jednocześnie zająć się spłoszonym rumakiem i jego niewidomą właścicielką. Na całe szczęście wrodzone poczucie humoru mężczyzny wzięło jak zwykle górę nad negatywnymi emocjami, w wyniku czego zamiast miętolić w ustach arabskie przekleństwa, wybuchnął szczerym, niepohamowanym śmiechem. Aż oparł się dłonią o ścianę w obawie, że zaraz również skończy na podłodze. Jako syn dyplomaty doskonale zdawał sobie, co prawda sprawę, że takie zachowanie wybitnie nie pasuje do obecnych wydarzeń, ale nie potrafił się powstrzymać. Ostatecznie był tylko człowiekiem.
    - Proszę mi wybaczyć, ale tak się składa, że od niedawna to właśnie ja jestem właścicielem tego miejsca. – Oświadczył wesoło, gdy wreszcie zdołał się uspokoić na tyle, by móc podejść do zdezorientowanego ogiera i względnie bezpiecznie złapać go za uzdę . – A tym wybitym oknem i roztrzaskanymi drzwiami boksu zbytnio bym się nie przejmował. – Dał znać krążącej u swoich nóg Calypso, by zamiast wykonywać zwykłe obowiązki podeszła do siedzącej na betonie brunetki i pomogła jej wstać. – Po Pani lewej stronie stoi moja suczka. – Oświadczył, uważnie śledząc ruchy klientki i jednocześnie głaszcząc Harpuna. – Proszę się nie bać i położyć dłoń na jej grzbiecie, to będzie mogła pomóc Pani stanąć z powrotem na nogi. Zwykle co prawda zagania konie, ale mogę zapewnić, że w stosunku do ludzi jest łagodna.


    Nash

    OdpowiedzUsuń
  17. [Cześć! Dziękuję za ciepłe słowa pod adresem Jane :) Ja muszę przyznać, że Amelia bardzo mnie poruszyła. Bardzo ciekawy pomysł na kartę, to raz, a dwa, że mam wrażenie, że z Jane łączy ją ta potrzeba życia - w pełnym tego słowa znaczeniu.
    Jeśli chciałabyś dla Amelii przyjaciółki z dzieciństwa, z którą nie widziała się pół roku, gdy wydarzyło się to wszystko, to powitamy Was z otwartymi ramionami!]

    Jane

    OdpowiedzUsuń
  18. W czasie, kiedy przewagę nad jego postępowaniem przejmowała druga z osobowości, nie miał nigdy świadomości tego, co robił i jak się zachowywał, chyba, że ktoś zrobił mu w klubie jakieś zdjęcia, lub zebrał inne dowody. Tego felernego dnia nie był w samochodzie sam, a przyjaciel siedzący obok, który także doradzał mu ucieczkę z miejsca wypadku, uświadomił go na temat tego co zrobili, jednocześnie zmuszając do życia z poczuciem winy i dbając o to, aby nie poszedł na policję i nie przyznał się do tego, co zrobił. Zdecydowanie łatwiej byłoby mu funkcjonować, gdyby nie musiał jej widywać, niestety bliska relacja z bratem Amelii sprawiała, że choć na siłę starał się jej unikać, co jakiś czas zmuszony był zamienić z nią choć kilka zdań. Nie spodziewał się, że kumpel poprosi go o pomoc siostrze, kiedy ten będzie nieobecny, szukał wszelkich wymówek i robił wszystko, aby mu odmówić, jednak koniec końców został postawiony przed faktem dokonanym i zmuszony do tego, aby przebywać w towarzystwie Amelii znacznie dłużej, niż te kilkanaście minut, jak wcześniej.
    - Cześć...- uśmiechnął się nieśmiało, kiedy pojawił się w miejscu jej zamieszkania. Wziął kilka głębszych oddechów, ciesząc się, że dziewczyna nie ma możliwości dostrzec zakłopotania wymalowanego na jego twarzy. Miał nadzieję, że silny stres związany z koniecznością dłuższego obcowania z Amelią nie sprawi, że jego druga osobowość przejmie nad nim kontrolę, całkowicie go pogrążając - William poprosił, żebym podrzucił ci kilka rzeczy i przy okazji sprawdził, czy niczego nie potrzebujesz - dodał, wchodząc do środka i odkładając na blat zakupy - Masz jakieś plany na dzisiaj? - starał się zabrzmieć jak najbardziej spokojnie i optymistycznie, choć w głębi serca miał nadzieję, że kobieta kulturalnie go spławi i nie będzie musiał się później tłumaczyć Williamowi - Wszystko u ciebie w porządku? - rzucił, choć zaraz później ugryzł się w język, uznając swoje pytanie za co najmniej idiotycznie. Przez jego zachowanie straciła szanse na normalne życie, przekreślił jej plany, marzenia, zniszczył wszystko, co udało jej się dotychczas osiągnąć, nic więc nie mogło być w porządku i na jej miejscu za pewne rzuciłby się od razu pod jakiś pędzący pociąg, nie wyobrażając sobie takiego życia.

    Przepraszamy za tak długi czas 😔 kochaj nas nadal ❤

    OdpowiedzUsuń
  19. Obserwował Amelię nienachalnie, lecz z uwagą. Nawet jeśli teraz kobieta nie mogła dostrzec, że się jej przypatruje, czuł wobec niej respekt i nie chciał być niekulturalnym gapiem. Chętnie skorzystał z poleconej mu potrawy, bo lubił smakować nowych rzeczy, albo porównywać smaki jednego dania od różnych kucharzy i ciekaw był też jej upodobań smakowych. Miał w swoim życiu okres, w którym odwiedzał różne restauracje, czasami z skrajnie bogatej i ekskluzywnej przeskakiwał do podrzednego baru i testował się okrutnie, ale nigdy tego nie żałował, bo odkrył na prawdę wiele ciekawych miejsc z jedzeniem - czasami niepozornych! Dzisiaj wiedział, że zamówionym głównym daniem się nie naje, a Amelia po prostu mu pomogła to dopełnić.
    Słuchał jej i miał wrażenie, że jest osobą, która za mało w siebie wierzy. Była młoda, nie musiała znać wszystkich mądrości świata, wystarczył spokój, cierpliwość i wytrwałość w łapaniu wiedzy i doświadczeń, ale wyznając, że poczuła ulge, gdy nie przyjęto jej wypowiedzenia, odetchnął głeboko odchylając się w tył, odrobinę przygnębiony. To było częste - najwartościowsze osoby w siebie nie wierzyły, skłonne były ukryć się w cień, a takie, które nie były więcej warte od innych, zarozumiale parły przed siebie.
    - Z prawnego punktu widzenia, pracodawca nie może odmówić przyjęcia takiego dokumentu... - zaczął i zaraz ugryzł się w język, milknąć. Zdał sobie sprawę z tego, co powiedział i jakie faux pas popełnił. Tu nie chodziło o prawo, nie w tym przypadku. Tu liczyła sie lojalność, będąca niezwykle cenną i często zapomnianą cnotą.
    Chrzaknął zmieszany i podniósł reke, nieco luzując krawat ciasno związany przy kołnierzyku koszuli.
    - Ale twój, jak widać, zna się na ludziach i postąpił słusznie - dokończył zdanie, znów milknąć, bo kelnerka przyniosła dla Amelii herbatę, a dla niego przygotowała serwetkę i sztućce, układając je na blacie stolika.
    Niall był zasadniczy i czasami zbyt sztywno trzymał się reguł. Sam nie widział w tym nic złego, były jednak też takie sytuacje, w których musiał bardziej się wysilić i siegnąć do współczucia i empatii, z których na co dzień nie korzystał.
    - Moja droga, oznaczę cię w poście, poprawią ci się zasięgi - zażartował ciagnąć temat i poprawił serwetkę z ukośnego ułożenia na proste, gdy kelnerka odeszła. - Herbatę masz po swojej prawej - podpowiedział łagodnie, nie chcąc, by się oparzyła, a nie był pewien, jak wprawnie już się czuje i porusza w tych "ciemnościach".
    Nie miał do czynienia z osobami, które były chore, miały jakieś niewydolności, czy niepełnosprawności - tylko te moralne skrzywienia, więc nie był pewien, jak bardzo powinien zwracać uwagę na fakt, że Amelia nie widzi. Nie chciał, by czuła się skrępowana, a tym bardziej, by atmosfera się popsuła, skoro tak przyjemnie się im gawędziło.
    - Jakie masz plany...? - spytał wprost, może mało delikatnie jak na znaczenie słów, którymi rzucił. A miał na myśli pracę, o której wspomniała.

    Niall

    OdpowiedzUsuń
  20. Niall nie chciał nachalnie się na kobietę gapic, ani dać jej odczuć, że momentami nie wie do końca, jak może i jak powinien do niej mówić. Nie chodziło o niezręczność w relacji, bo z tym nigdy nie miał problemów, on po prostu nie chciał sprawić jej przykrości. Dwight był raczej odporny na złośliwe i kąśliwe komentarze, z uwagami różnej maści spotykał się na co dzień, tak na prawdę jako osoba pracująca w prywatnej szkole dla bogatej elity, codziennie mierzył się z ludźmi różnej kategorii moralnej i o róznym poziomie własnej kultury, więc jego trudno było urazić, miał jednak mocne poczucie szacunku wobec rozmówcy - jesli ten zasługiwał. Amelia zdecydowanie zasługiwała i była osobą, wobec której chciał być uprzejmy i uważał, że nie ma żadnego powodu, by nie uważać na słowa, skoro dziewczyna znalazła się w takiej sytuacji, w której sama musi się odnaleźć. Nie chciał jednak, aby ich rozmowa wyszła sztywno i sztucznie, a już na pewno, by ona tak do odebrała.
    - Rozumiem, to dobrze - kiwnał głową, nie dopytując o nic więcej. Wychodził z założenia, że jesli będzie coś, o czym Amelia zapragnie powiedzieć głośno, przyjmie to, wysłuchując jej zdania.
    Kelnerka pojawiła się z przystawką, a on czując zapach carpaccio poczuł, jak bardzo był głodny. Chwycił za sztućce i zabrał się za jedzenie, na pytanie towarzyszki reagując krzywym uśmiechem i cichym mruknięciem rozbawienia.
    - Wiesz, gdzie pracuje, więc też wiesz na pewno, że nigdy nie jest nudno - podsumował. - Nie mogę zdradzać szczegółów spraw, jakie toczymy, ale są to na prawdę ciekawe przypadki... Założę sie, że ty takich problemów wychowawczych nie sprawiałaś - dodał.
    Miał czasami ochotę rzucić to wszystko w diabli, chwycić plecak i wyjechać w jakieś surowe góry, zaszyć sie, uciec od ludzi. Ale wtedy uświadamiał sobie, że lubił walkę w sądzie, zbieranie dowodów, sprawdzanie przepisów i wyścig z czasem. Lubił to napięcie, w którym musiał żyć.
    - Czym właściwie do tej pory zajmowałaś się w Sotheby's? - spytał, nie wiedząc właściwie, na czym polegała jej rola.

    Niall

    OdpowiedzUsuń
  21. Na opowieść o odzie dla króliczka zdumiony zastygł w połowie drogi widelca w przystawką do ust, bo tego się nie spodziewał. Ale gdy opowiedziała o reakcji swojego ojca już musiał lekko zacisnąć wargi, by nie parsknąć rozbawiony. O, to było coś, czego zdecydowanie się nie spodziewał także po jej ojcu, którego znał.
    - No proszę... potrafisz zaskoczyć - stwierdził po chwili pogodnie, dokładając kęs. - Czyli jesteś córeczką tatusia - podsumował, choc nie było to nic złego. Zapamieta jednak, aby mieć to na uwadze, jeśli się narazi pannie Harrison.
    Odsunał od siebie talerz po przystawce, gotów na główne danie i skupił spojrzenie na twarzy kobiety, gdy opowiadała o pracy. Pokiwał głową w zrozumieniu, choć ona tego oczywiście nie mogła dostrzec. Zamyślił sie, spoglądając chwilę później w własny kieliszek wina. Amelia ceniła swoją dotychczasową prace, bo pozwalała jej na realizację różnorodnych zadań, więc nie czuła się zatrzaśnieta w monotonii. A czy jego praca też mu tyle dawała? Co prawda każdy przypadek był inny, ale z reguły bazował na tych samych zasadach...
    - Jestem pewien, że nie brak ci talentów i dobrego zorganizowania, skoro wspierałas ich na wielu płaszczyznach - podsumował. - Nie dziwię sie, że odrzucili wypowiedzenie, musisz być dla nich skarbem - dodał, znów skupiając się na jej twarzy, na oczach szczególnie, bo choć Amelia nie miała teraz możliwości patrzeć nimi na otaczający ją świat, Niall miał dziwne wrażenie, że teraz przyciagają one ten świat zewnętrzny bardziej niż dotychczas.
    Należał do ludzi twardo stąpających po ziemi, trzeźwo myślących i mocno zasadniczych. Rzadko pozwalał sobie na jakieś uchybienia i choć zwykle w towarzystwie czuł się swobodnie, przy kobietach zwykle trzymał kulturalny dystans, uświadamiany często przez matkę, że patrzą na niego jak na idealny materiał na męża, a jemu do ożenku się nie spieszyło, w ogóle o tym nie myślał i nie życzył sobie być niczyim celem. Może dlatego że Amelia była młodszą siostrą jego przyjaciela, czuł się całkowicie zrelaksowany, ale coś miała w sobie tak ciepłego, że trochę studziło jego oziębły stosunek do otoczenia.
    - Byłbym zapomniał, twój brat wspominał o jakimś przyjęciu jubileuszowym, wybierasz się może? - zagaił, bo sam dostał zaproszenie, ale jeszcze nie odpowiedział.

    NIALL

    OdpowiedzUsuń
  22. Niall cenił niezależność i może za bardzo przyzwyczaił się do luźnych relacji z rodzicami, bo sam nigdy nie rozumiał tych ludzi, co to co weekend jeżdżą do mamy na obiad po tym, jak się wyprowadzili, albo są na każde skinienie rodziny. Oczywiście nie chodziło o to, że rodziny nie ceni i nie uważa dobrych więzi i stosunków z najbliższymi za coś wartościowego, ale po prostu uważał, że każdy ma prawo do własnego zdania, a gdy rodzice zbyt mocno i zbyt długo chcą kierować dzieckiem, wykręcając się, ze chodzi dobro o syna/córki, wtedy Niall miał wrażenie, że tacy rodzice po prostu chcą żyć drugim życiem - nadrobić młode lata i spełnić niespełnione do tej pory marzenia wciskając swoje plany takiemu nieszczęsnemu dziecku. Był bardzo surowy wobec narzucania czegokolwiek komukolwiek, więc gdyby Amelia powiedziała, że gryzą ją popsute na przestrzeni ostatnich lat stosunki z ojcem, pewnie prędzej stanąłby po jej stronie, niż pana Harrisona.
    Uśmiechnął się lekko, widząc jej szczerze zachwycone nastawienie do jubileuszu
    - Wspaniale - skomentował święcie przekonany, że wieczór na pewno będzie ciekawy. - Skoro będziemy bawić się wyśmienicie, to jakie przewidujesz atrakcje wieczoru? - podchwycił temat w tym żartobliwym tonie, ale nim Amelia mogła odpowiedzieć, poczekał az kelnerka która podeszła, zabierze od niego talerz po przystawce i położy danie główne. P
    Zamówione Ragu pachniało świetnie, az pokiwał z uznaniem głowa, chwytając za sztućce. Rzucił krótkie spojrzenie na towarzyszkę i zabrał się do jedzenia. Teraz to był czas dla niej, by coś ciekawego opowiedziała, wolał nie popisywać się prędkością przeżuwania, aby nie mlaskać przy wypowiadaniu słów. Dodatkowo chciał się przyjrzeć jej twarzy i odczytać reakcję na to, jak podchwycił wyrażenie, że będą bawić się na imprezie, może mówiła ogólnie o ludziach, o zebranych zaproszonych, ale on również otrzymał od jej ojca powiadomienie o wydarzeniu i również tam będzie. Więc będą tam oboje i był ciekaw, jak mogliby się bawić razem na takim wieczorze.
    Niall podrywaczem był gorszym nić marnym, ale lubił czasami gry słowne.

    Niall

    OdpowiedzUsuń
  23. Niall był sztywniakiem, zbyt poważnym i zachowawczym na takie wybryki, ale pomysł Amelii musiał docenić. Zaśmiał się krótko, wtórując jej w rozbawieniu, choć pokręcił głową, bo nie wziąłby w czymś takim udziału. Pewnie z Josephem pomógłby jej ujść cało przed ojcem i to byłby jego udział w przewrotnej kpinie, ale to... tyle.
    - Jesteś rozrabiarą - ocenił i mogła usłyszeć w jego głosie nutkę zaskoczenia, ale i podziwu. Do tej pory uważał ją za słodką i grzeczną dziewczynę, zbyt cichą, by się postawić i pokazać na co ją stac, a tu jednak okazywało się, że miała wiele do powiedzenia. No i miała niezłe poczucie humoru, nie tak mdłe jak większość bogatych panienek, a to potrafił docenić.
    Miał wrażenie, ze dwoje starszych braci zdecydowanie miało na nią wielki wpływ, ale jak do tej pory przekonywał się, że są to same plusy. Całe szczęscie panienka Harrison nie była rozkapryszoną królewną, roszczeniowa i nieznośną, a babką, która choć jest subtelna, wie czego chce i jednocześnie się nie naprzykrza.
    Gdy kilka stolików dalej doszło do zderzenia i potłukło się kilka naczyń z niesionej tacy, a oblany czymś klient podniósł krzyk, Niall tylko na moment zerknął kontrolnie w tamtą część lokalu, bo widząc odruch zaciśnietej dłoni u towarzyszki, zdał sobie sprawę z tego, że Amelia po prostu się boi. Nic w tym dziwnego, nic nie mogła zobaczyć, tylko słyszała, pewne aż nazbyt wyraźnie, brzęk, wrzask i ogólną wrzawę. Miała pełne prawo się wystraszyc, a skoro wzrok straciła niedawno, to pewnie wszystko wokół było dla niej inne w odbiorze.
    - Spokojnie - odezwał się łagodnie, przesuwając na brzeg swojego krzesła, by być bliżej niej. Odstawił sztućce, odsunął od siebie talerz z mięsem i pochylił się do brunetki. - Amelio, to tylko kelnerka wpadła na klienta, który zerwał się z krzesła - wyjaśnił, powoli i delikatnie układając swoją dłoń na jej wciąż zaciskającej się na obrusie. - On tylko oberwał spaghetti na białą koszulę - mówił dalej, nakreślając jej sytuację i nie cofając ani swojej dłoni, ani pochylonej poufale postawy.

    OdpowiedzUsuń
  24. Nie dziwiła go troska jej brata, sam by się martwił, gdyby jego siostra znalazła się w podobnej sytuacji. Amelia co prawda całkiem nieźle sobie radziła i udało jej się powoli przestawić na zupełnie inny tryb życia, ale mimo wszystko nie mogła polegać na jednym z najważniejszych zmysłów, a to rodziło i stwarzało wiele dodatkowych zagrożeń wokół.
    - Chciał się tylko upewnić, że wszystko u ciebie w porządku. Nic dziwnego, że się martwi, dobrze wiesz, że świata poza tobą nie widzi – rzucił, czując tym większe wyrzuty sumienia. Przyjaźnił się z Williamem, a musiał okłamywać go na każdym kroku, ba, jak na ironię obiecał mu nawet pomoc w odnalezieniu sprawcy.
    - Jakie masz plany na dziś? Masz ochotę na jakiś spacer? – zaproponował, choć miał nadzieję, że kobieta nie będzie chciała zbyt długo przebywać w jego towarzystwie i wyrzuci go z mieszkania. Lubił ją, była naprawdę wartościową dziewczyną ale ciężko było mu funkcjonować, kiedy wyrzuty sumienia zżerały go od środka.
    - Jestem do twojej dyspozycji przez cały dzień, nie każdy może liczyć na taki luksus – zaśmiał się, bo w gronie przyjaciół znany był jako ten, który cały swój wolny czas spędza w laboratorium, pracując z zespołem dydaktycznym nad wynalezieniem nowatorskiej terapii glejaka mózgu. Jeśli by chciał, mógłby do końca życia nic nie robić i czerpać garściami z rodzinnej fortuny, miał jednak misję i ogromną pasję do medycyny, która zaszczepiła w nim matka. Nie byli typową rodziną bogaczy, mocno angażowali się w różnego rodzaju cele charytatywne, niekoniecznie głośno o tym mówiąc i chwaląc się tym na prawo i lewo. Nie żyli na pokaz, starali się funkcjonować zupełnie normalnie i robili wszystko, aby unikać fleszy reporterów.
    - Ktoś przychodzi przygotowywać ci posiłki? Masz tutaj jakiś kucharzy albo sprzątaczki? – dopytał, upewniając się, czy ktoś w ogóle przygotuje dla niej obiad z produktów, które jej podrzucił. W ich domu pracowało mnóstwo osób, którzy zajmowali się obsługą rezydencji, wyszedł więc z założenia, że i u Amelii musi być podobnie, zwłaszcza, że jej rodzina nie narzekała na brak funduszy.

    Ethan

    OdpowiedzUsuń
  25. Czyżby jego zachowanie sprzed chwili było aż tak bardzo nietypowe, że jeszcze bardziej wystraszyło już i tak wyraźnie zestresowaną kobietę ? A może to słowo właściciel wywarło na nią aż taki negatywny wpływ ? Bardzo możliwe, w końcu jeszcze nigdy nie był jedyną osobą odpowiedzialną za tego typu przedsiębiorstwo. I gdyby miał jakikolwiek wybór, nigdy by takową nie został. Problem w tym, że w chwili, gdy chciał już sprzedać ten cyrk komuś innemu, z całą mocą doszło do niego jak bardzo pozytywnie jazda konna może pośrednio wpłynąć na poprawę jego umiejętności tanecznych. W końcu obie te dyscypliny wymagają sporej dawki samodyscypliny i doskonałej koordynacji ruchowej. A za dawnych czasów w siodle czuł się całkiem nieźle, więc nic dziwnego, że na zadawalające efekty niemal codziennych treningów nie trzeba było długo czekać.
    - Nie bądźmy tacy formalni, bo za chwilę poczuję się jak staruszek. – Zgarbił się komicznie, dopiero po chwili reflektując się, że brunetka nie może tego widzieć, toteż wyprostował się szybko. – Nash lub ewentualnie Levante spokojnie wystarczy. – Oświadczył, mając nadzieję, że przejście na bardziej luźny ton pomoże jej się choć trochę uspokoić. – Tak na marginesie zapewniam, że sam narobiłem tu o wiele więcej szkód, szczególnie na samym początku. A skoro jestem w stanie naprawić skutki większości z nich samodzielnie, nie ma najmniejszej mowy o tym, bym miał brać jakiekolwiek pieniądze za to, co przytrafiło się Tobie. Ba, sądzę, że możemy to nawet wykorzystać jako naukę. W końcu nie jesteś jedyną … - Zawiesił się na moment, próbując znaleźć odpowiedni eufemizm, ale ostatecznie się poddał. - … niepełnosprawną klientką, która tu zagląda. Może mogłabyś mi więc pomóc w opracowaniu odpowiednich zabezpieczeń ?


    Nash

    OdpowiedzUsuń
  26. Widział napięcie i drżenie Amelii, ale tak na prawdę mógł sie jedynie domyślać tego, co i jak odczuwa kobieta. Nie widziała nic, z tego co się orientował, więc zapewne wszelkie dźwieki, zapachy i faktury czy naciski wokół niej się nasiliły, aby reszta zmysłów nadrabiała brak jednego. Sam nie wiedział, nie wyobrażał sobie nawet, jak sam by sobie poradził z taką sytuacją, a ona radziła sobie dzielnie i robiła to wspaniale, bo przecież była tu - z dala od domu i to sama.
    Ściagnał brwi, gdy tak nieśmiało poprosiła go o pomoc i wezwanie taksówki. Cofnał dłoń z jej dłoni i wyjął z wewnetrznej kieszeni marynarki plik kilku banknotów spiętych klamrą. Położył jeden pod szklankę z woda, której nie tknął i wstał z krzesła.
    - Odwiozę cię - zaoferował, choć wypowiedział te słowa takim tonem, że właściwie oznajmił podjętą już decyzję.
    Niall nie był typem, który się narzuca, ale w tej sytuacji w grę nie wchodziły inne scenariusze niż ten, w którym osobiście dostarczy Amelię pod jej drzwi. Była tu z nim, nieważne że się nie umówili na spotkanie i spotkali przypadkiem, więc czuł się w obowiązku ją odstawić bezpiecznie.
    - Nie lubie taksówkarzy - dodał trochę pogodniej, dając kobiecie do zrozumienia, że nie pomoże jej w zamówieniu innej taksówki, bo sam nią został z własnego wyboru.

    kierowca bardzo osobisty

    OdpowiedzUsuń
  27. Czuł, że nieco się już uspokoił i miał nadzieję, że ten stan potrwa przez najbliższe kilka godzin. Często, kiedy się stresował, górę nad nim brał drugi Ethan, a on nie mógł sobie na to pozwolić, już raz ją przez to skrzywdził.
    - Właściwie to rzadko pojawiam się już w szpitalu, skupiam się bardziej na pracy i badaniach w klinice mamy. Jesteśmy na dobrej drodze, aby opracować nowatorską terapię leczenia glejaka mózgu i jeśli uda nam się uregulować kilka prawnych kwestii, pewnie nie będę w ogóle wychodził z laboratorium – uśmiechnął się, a w jego głośnie wyraźnie słychać było dumę. Od dziecka powtarzał wszystkim, że jego marzeniem jest nobel z dziedziny medycyny i poprzez ciężką pracę robił wszystko, aby ze spokojem powiedzieć, że nie zmarnował ani minuty swojego życia na przysłowiowe głupoty.
    - U mnie w rodzinie też kładziemy nacisk, aby pracownicy nie byli anonimowi, ale ja zazwyczaj nie mam czasu na to, aby dłużej z nimi porozmawiać. Dobrze, że możesz sobie nawzajem z panią Kristin umilać nawzajem czas – uśmiechnął się, obserwując jak kobieta wypakowuje resztę rzeczy z reklamówki – Gotujesz? Sama? Nie boisz się? No wiesz…nie wiem, mogłabyś się sparzyć czy coś, może jednak nie powinnaś? – uniósł pytająco brew, starając się być przy okazji jak najbardziej delikatny w swoim pytaniu. Jej życie musiało się całkowicie zmienić, a on nie chciał w żaden sposób jej urazić czy przywołać jakiś przykrych wspomnień.

    Ethan

    OdpowiedzUsuń
  28. Niall co prawda nie znał Amelii za dobrze, ale zdążył zauważyć że jest niezależna i samodzielna, a widział to nawet teraz, gdy znalazła się w nowej i trudnej sytuacji. Może potrzebowała więcej pewności siebie, a może wystarczyłby prosty trening w terenie i w jakimś systemie poruszania się, ale teraz i tak uważał, że radzi sobie świetnie.
    Kiedyś widział program o niewidomych i o tym, jak należy się zachowywać, by ich wesprzeć. Wiedział, że nie można znienacka łapać kogoś pod ramię, albo za sobą ciagnąć i każdy gest powinno się wcześniej zasygnalizować po prostu mówiąc o tym, co zamierza się zrobić. Nie wydawało mu się to nielogiczne, a i teraz nie wydało się dziwne, więc gdy Amelia całkiem zgrabnie ogarneła się i przygotowała do wyjścia, sam również wstał z krzesła, zasuwając je go stolika. Sięgnął po płaszcz i podniósł aktówkę, po czym krytycznie zlustrował brak odzieży wierzchniej u brunetki.
    - Nie masz kurtki? - spytał dla pewności, bo może kelnerka chcąc być pomocną, odwiesiła ubranie na wieszak gdzieś bliżej wejścia.
    Oh, Niall nie przyjechał autem... To taki drobiazg, więc szybko wyjął telefon i zamówił ubera, który według aplikacji miał się znaleźć pod restauracją za kilka minut.
    Na pytanie Amelii kiwnął głową i zbił samego siebie w myślach za ten bezuzyteczny gest, którego nie widziała. Brawo Niall, geniusz z ciebie.
    - Oczywiście, jest to wręcz wskazane, moja droga - zgodził się, podchodząc do kobiety i wyciagając ramię ku niej, aż dosięgnął jej dłoni wciąż opartej na krześle. Był na prawdę ciekaw, jak radzi sobie sama w otoczeniu, które zna, bo skoro teraz potrafiła ładniej zachować się niż ludzie widzący (jak ten klient, co narobił hałasu), to na pewno u siebie w czterech katach nic jej nie zaskakiwało. To było na prawdę interesujące.
    - Daj znać, kiedy będziesz gotowa, samochód za cztery minuty będzie pod restauracją - poinformował, stając przy niej.

    Niall

    OdpowiedzUsuń
  29. Faktycznie porównując sumę ich poprzednich spotkań do tego, które wciąż trwało, wydawało sie, że nadrabiają całą długość znajomości w ostatnim czasie. Może to przypadek - w który Niall nie wierzył, ale nazwyczajniej w świecie wcale nie zwracał na to szczególnej uwagi. Nie wydało mu się to ani dziwne, ani niezwykłe, po prostu teraz częściej dochodziło do spotkań z Amelią i wcale nie miał nic przeciwko. Jej wypadek i stan, w jakim się znalazła, wymagały od innych pomocy i wyrozumiałości, on nie miał z tym najmniejszego problemu, więc zwyczajnie w świecie oferował się jako towarzysz. Mógł być ten jeden raz przewodnikiem, a nawet niejako ochroniarzem - bardzo proszę, nie wadziło mu to.
    Gdy ujeła go pod ramię, łapiąc bardziej materiał, niż jego, wyciagnał dłoń i poprawił jej uchwyt, kierując palce kobiety na swoją rękę. Miał wrażenie, że trzymając za skrawek płaszcza prędzej się zgubi, niż faktycznie da dokądkolwiek doprowadzić. Absolutnie się nie wygłupiała, ani nie robiła nic, za co musiałaby przepraszać, czy dziękowac, więc gdy ta grzeczna formułka wyrwała się spomiędzy jej warg, spojrzał na nią krótko, jakby chciał ja upomnieć.
    - Nie masz za co - odpowiedział, poprawiając się, bo... no właśnie, ona nie zobaczy jego mimiki.
    Parsknał krótko na jej kolejne słowa. Mijając stoliki, wysunał się do przodu, by nie szli całą szerokością przejścia, ale jednocześnie przycisnął do siebie ramie, aby czuć jej dłoń przy boku i mieć pewność, że jej nie zgubi.
    - Czy to propozycja, Amelio? -rzuciła przez ramię rozbawiony i przy wejściu, przytrzymał drzwi, aby mogła pierwsza wyjść. Znów spojrzał krytycznie na jej sweter i pokręcił z niedowierzaniem głową. Większość kobiet jakie znał, owijała się w płaszcze i szale i dodatkowe czapy, byleby ani skraweczek ciała nie dosięgła minusowa temperatura. A Amelia dla wygody gotowa była zmarznąć, doprawdy niesamowite.
    Siegnął do kieszeni po telefon i spojrzał na wyświetlacz, aby namierzyć ich transport. Akurat wyjeżdżał zza zakrętu, więc machnął dwa razy do kierowcy i spojrzał na brunetkę.
    - Teraz w prawo - poinstruował, prowadząc ją do jezdni, gdzie samochód już parkował, więc mogliw siadać i jechać.- Ostrożnie, auto ma wyższe progi - dodał, otwierając jej drzwi z tyłu. Mógłby ją wrzucić do auta, zapewne bez wiekszego szamotania się i wysiłku, gdyby ją uprzedił, co zamierza zrobic, ale zdążył zauważyć, że Amelia jest samodzielna i również dumna, więc nie miał zamiaru za bardzo ingerowac, aby jej nie zawstydzać. Poza tym radziła sobie na prawdę dobrze.

    Niall

    OdpowiedzUsuń
  30. Bezpośredniość i bliski kontakt w ogóle nie peszyły Nialla i choć z reguły nie życzył sobie, aby ktoś go dotykał, czy przełamywał granice jego prywatnej przestrzeni osobistej w tym wypadku była to sytuacja wyjątkowa. Amelia potrzebowała pomocy i wsparcia, a on nie tylko chciał jej ich udzielić, ale poczuł się w obowiązku, lecz nie z przymusu. Niall mimo że wiele w zyciu się naoglądał i wiele sam przeszedł, lubił pomagać i od potrzebującej osoby nigdy sie nie odwracał. Nie uważał tego za coś złego, choć czasam sam pluł sobie w głowę, że jest naiwny i czasem daje się ludziom nabrać.
    Bardzo dobrze, że kobieta podała swój adres kierowcy, bo on nie miał pojęcia gdzie jechać. Na pewno nie udawałby głupka, kierując auto na ślepo, ale tak przynajmniej nie musiał pytać i robić z siebie idioty.
    - W porządku - zgodził się o d razu z lekkim uśmiechem. - Tylko zapnij pas - przypomniał, pochylając sie, by chwycić czarny wąski materiał w dłoń i przeciągnąć przez jej szczupłą sylwetkę. Kliknęło, zapięło i powtórzył to samo u siebie.
    Kawy nie dopił, ale nie było to problemem, wystarczyłaby jakaś buda z ekspresem w drodze powrotnej i też byłob w porządku, ale perspektywa zobaczenia nie tyle mieszkania Amelii, a tego jak ona sobie radzi w znajomym miejscu była większa, niz potrzeba kofeiny. Poza tym był po prostu ciekaw.
    Niall lubił wiedzieć różne rzeczy na różne tematy. Ta potrzeba wnikania i dociekania nie raz ratowała mu skórę. Kiedy dojechali na miejsce, zapłacił kartą i wysiadł pierwszy, wyciagając dłoń do brunetki.
    - Chyba kiedyś tu byłem... Z Josephem - zastanowił się na głos, rozglądając po ulicy. Pewien nie był, ale coś mu świtało... Może z jej bratem przenosili tu jakieś cięższe rzeczy? To bardzo możliwe, bo wielokrotnie pomagali sobie nawzajem w takich sprawach.

    Niall

    OdpowiedzUsuń
  31. Niall zupełnie się nie dziwił braciom Amelii, na ich miejscu też by nie odstępował siostry na krok i pilnował jej zdrowia, bezpieczeństwa, a nawet komfortu. Znalazła się w zaskakującej i trudnej sytuacji i może mogłaby nieco przychylniej patrzeć na Joe i Willa, bo ci nie mieli złych zamiarów. Oczywiście jej zmęczenie nadskakiwaniem też mógł sobie wyobrazić, ale żadna z stron nie robiła innemu na złość naumyślnie. Teraz chyba wszyscy w tej rodzinie musieli nauczyć się razem z Amelią na nowo funkcjonować, ona i jej bracia, a także rodzice zapewne również zatroskani.
    Prawdopodobnie, gdyby jego przyjaciel się dowiedział o ich wspólnym obiedzie i tym przypadkowym spotkaniu byłby równie zdziwiony co sam Niall, bo ten też nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Ale było miło, nie narzekał i powodów do zatajenia tego spotkania też nie widział. Biorąc jednak istotne kwestie, że wszystko to tyczyło się szczególnie w tym czasie wrażliwej Amelii, raczej nie pobiegnie o wszystkim opowiedzieć jej starszemu bratu.
    Mruknął pod nosem krótkie Możliwe i ruszył za nią. Pomoc przyjacielowi, czy też jego siostrze to była normalna sprawa. Pewnie szybciej i wygodniej byłoby wynająć ekipę remontową, czy przeprowadzkową, bo też nikt z nich nie poczułby utraty grosza przez takie przedsięwzięcie, ale jakoś i Niall i brat Amelii lubili czasem się wysilić. Za dużo czasu spędzali w wygodnych fotelach i chyba starali się, aby im nie odbiło.
    Gdy tylko dotarli do budynku, zauważył dostrzegalną zmianę w kobiecie. Rozluźniła się wyraźnie i poruszała swobodnie. Więc gdy dotarli do drzwi jej mieszkania, był już pewien, że zdążyła się zaznajomić z układem i rozłożeniem wyposażenia do tego stopnia, że tylko niekiedy coś było w stanie ją zaskoczyć.
    - Nic tu nie ma, żadnych toreb - ocenił, rozglądając się za jej prośbą i rozpiął płaszcz, odwinął szalik, a po chwili całość odwiesił na drugi haczyk. Odsunął się pół kroku, by pochylić i zdjąć buty i odstawiwszy aktówkę obok pod ścianą razem z obuwia, spojrzał na Amelię z uwagą. Poruszała sie tak lekko, bezproblemowo, trudno było uwierzyć, że w tym momencie jej oczy są w takiej kondycji, że kobieta nie widzi.
    Ruszył za nią, zapewne do kuchni, wsuwając dłonie w kieszenie garniturowych spodni.
    - Jak często wychodzisz? - zagaił, ciekaw, jak dalece sięga jej brawura.

    Niall

    OdpowiedzUsuń
  32. Patrzył jak delikatnie muska opuszkami ściane, framugi pomieszczeń do których wchodzi i mijane meble. Znała to mieszkanie i był już tego pewien, a sam chyba w własnym, gdyby odebrano mu zmysł wzroku, nie czułby się tak swobodnie i pewnie. To pokazywało, jak dobrze się zaaklimatyzowała i oswoiła z nową sytuacją.
    Miał masę pytań, bo kolejne wciąż pojawiały się w jego głowie. Czy Amelia kiedyś odzyska wzrok? Czy nic teraz nie widzi, czy tylko odrobinę? Czy dostrzega światło i głebsze cienie? Jej sytuacja była wyjątkowa, Niall nigdy z taką się nie spotkał, więc chyba nic dziwnego, że był ciekaw. Ale nie zadał żadnego, milczał, po prostu na nią patrząc. To jak wyjmowała ciasto z lodówki, jak siegała po filiżanki i podstawiała je pod ekspres, a w końcu jak wszystko ułożyła na stole, dało mu jasno do zrozumienia, że jest zaradna, samodzielna i na pewno nianiek nie potrzebuje, kiedy jest u siebie. Dobrze było być tego świadkiem.
    - To ciekawe - musiał przyznać, gdy wspomniała o głośnym mieście. On sam też wielokrotnie uważał miasto za hałaśliwą, ale nie potrafił sobie wyobrazić, by od tego aż człowieka mogła rozboleć głowa.
    Podziękował, siadając do stołu i na jej kolejne słowa, zastygł z ręką uniesioną nad filiżanką. Zaskoczyła go, aż miał w pierwszej chwili powtórzyć głupio Masz konia? , ale przecież nie było to niczym dziwnym, ani nadzwyczajnym. Jego znajomi w Sydney mieli w ogrodzie tygrysa... serio.
    - Jeździsz aktualnie? - spytał zamiast tego, bo chyba to było istotniejsze. No i... skoro miała konia, to czemu jeszcze nie nabyła psa opiekuna/przewodnika?
    On sam zwierząt nie miał, ale nie dlatego że nie chciał, czy nie lubił. Odpowiedzialnie nie nabył, ani nie zaadoptował żadnego, bo po prostu więcej go w domu nie było i to raczej by się nie przysłużyło żadnemu futrzakowi. Ale chciał mieć jako dziecko psa i był pewien, że jeszcze kiedyś jak trochę się jeszcze zestarzeje, przeniesie się z manhattańskiego apartamentu na dom w jakiejś spokojnej miejscówce i zgarnie wiekszego czworonoga, aby z nim biegał po okolicy.

    Niall

    OdpowiedzUsuń
  33. Podziwiał jej dystans do siebie i poczucie humoru. Na jej miejscu za pewne zaszyłby się w czterech ścianach, nie wychodząc w ogóle ze swojego pokoju i unikając innych ludzi jak ognia. Wypadek odebrał jej wiele marzeń i planów, najwyraźniej była objęta opieką dobrego terapeuty, lub potrafiła przyjąć dobrą maskę do złej gry i świetnie udawała, że stara się funkcjonować normalnie.
    - Myślę, że limit pecha został już u ciebie wyczerpany i pożar nikomu tutaj nie grozi – rzucił, również usiłując jakoś zażartować z tej sytuacji. Miał nadzieję, że rozmowa o pracy, która była jednocześnie jego największą pasją, nieco go uspokoi, ale z każdą minutą czuł, że atmosfera robi się coraz bardziej napięta i niewiele brakowało, a przyznałby się do tego, że to on stoi za jej wypadkiem, aby w końcu pozbyć się tych wszystkich przeklętych wyrzutów sumienia.
    - Jestem pewien, że ten medyczny bełkot nijak cię nie zainteresuje, wierz mi – zaśmiał się, obserwując jak wyciąga produkty z lodówki. Zniszczył jej życie, to pewne. Mogłaby robić teraz mnóstwo innych rzeczy, a nie siedzieć sama w domu i po omacku szukać czegoś, co może dla nich podgrzać, będąc niejako zależna ciągle od innych.
    - Jeździsz konno, prawda? Jesteś w stanie to nadal robić, czy musiałaś z tego zrezygnować? Właściwie chyba nie jest możliwym, aby prowadzić klacz i nie widzieć w którą stronę, to idiotyczne pytanie. Przepraszam, jeśli to pytanie z kategorii idiotycznych – dodał, nie chcąc w żaden sposób jej urazić czy przywołać jakiś przykrych wspomnień. Na co dzień miał do czynienia z wieloma ludzkimi dramatami, igrał ze śmiercią, walczył za innych bawiąc się w boga i przywracając do życia osoby, które gdzie indziej otrzymały wyrok śmierci, ale w kontakcie z Amelią nijak nie potrafił się uspokoić i brzmieć choć przez moment sensownie i logicznie.

    Ethan

    OdpowiedzUsuń
  34. Niall i owszem, spoglądał dużo i często na Amelie, ale nie chciał być w tym natrętny i nachalny. Ciekawiło go, jak dziewczyna sobie radzi po wypadku. Był również zainteresowany... nią. Znał jej brata od czasu studiów, a Amelia tylko kilka razy gdzieś sie przewinęła obok. Zdążył zauważyć, jaka jest bystra, samodzielna i zaradna, wcale nienadąsana i próżna i chciałoby sie powiedzieć, że jest całkiem inna od wszystkich kobiet z śmietanki towarzyskiej, jakie do tej pory poznał, ale... ale nie był pewien, czy to prawda. No bo jej nie znał. Więc powoli kiełkowało w nim uczucie chęci poznania jej, taka zwyczajna ciekawość, choć Niall zwykle czasu na takie pielegnacje socjalne nie miał.
    U siebie w mieszkaniu zachowywała się i poruszała z taka swoboda, jakby zupełnie do wypadku nigdy nie doszło. Zdumiewała gracją i doskonałą pamięcią, a Niall był świadkiem, jak potrafiła znaleźć wszystko bezbłędnie, o nic sie nie potykając. Po wypitej kawie wyszedł, nie chcąc dłużej naciagać jej gościnności.
    Na jubileusz ojca Amelii, Joe i ich brata, Niall dostał zaproszenie już wcześniej i w natłoku obowiązków prawie zapomniał o dacie tego wyjątkowego i ważnego wieczoru. Oczywiście matka nie pozwoliła mu nie pójść, bo choć sama się nie wybierała, była na bieżąco z wszelkimi nowinkami w mieście. Zdumiewała go tym, jak nad wszystkim trzyma piecze, zwykle nie wychodząc za dużo, bo opiekowała sie słabnącym ojcem. On jako wzorowy syn, ubrał sie w klasyczny czarny smoking z muchą i obiecując matce, że w weekend przyjedzie i pokaże jej zdjęcia z jubileuszu, dotarł na miejsce uberem. Oczywiście wystrój i organizacja były pełne smaku, elegancji i przepychu, ale w dobrym znaczeniu tego słowa. Wszyscy zaproszeni wystroili się, odnajdując w tej okazji idealny pretekst, by pokazać się w jak najlepszych strojach. Niall szybko odnalazł gospodarza, a potem już razem z Joe oddali się dyskusjom na różne tematy. Kiedy wieczór się rozkręcał, dostrzegł, że kilku ochroniarzy w grupce przeniosło się do łazienek, a w następnej kolejności ciagneli tak Willa. Zapowiadało to kłopoty i w pierwszym odruchu chciał również poznac szczegóły zajścia, bo dosłyszał jak kelnerka wspomina o kimś, kto potrzebuje pomocy, ale w tej samej chwili młodszy z braci Harrison chwycił go za rekę i oddal pod opiekę Amelię. Gdzieś wcześniej musieli się minąć w tym tłumie, więc dopiero teraz miał okazję dostrzec, że i ona pieknie sie wyszykowała na ten wieczór.
    - Dobry wieczór, Amelio - skinął głową, przesuwając jej dłoń z swojego ramienia po ręce w dół i nadstawił ramie, by mogła go ująć. Nie będą przecież stali w dziwnej i niekomfortowej pozycji... Dziwnie się czuł, kiedy łapała go za ramie, jakby chciała zatrzymać, przecieć nie o to tu chyba chodziło.
    Uśmiechnął sie, obserwując jej minę, ciekaw, jak go poznała. Nie pomyślał, że po perfumach, bo sam nie był tak wyczulony na zapachy.
    - Widzę, że jesteś dzisiaj rozchwytywana - zażartował, upijając kolejny łyk whisky, którą dzierżył w dłoni. - Jak ci mija wieczór?

    Niall w wersji wieczorowej *-*

    OdpowiedzUsuń
  35. Prawdę powiedziawszy Nash już nie raz odpoczywając w łóżku po ciężkim dniu pełnym pracy, przyłapywał się na tym, że zastanawia się jak potoczyłoby się jego dotychczasowe życie, gdyby przypadkiem przy urodzeniu nie zdobył tak wpływowego nazwiska. Cóż… na pewno musiałby się o wiele więcej nakombinować po tym, gdy rodzice zdecydowaliby o wyrzuceniu go na bruk. Ostatecznie musiał przecież przyznać sam przed sobą, że nawet za tamtych mrocznych czasów już samo wymówienie w towarzystwie słowa Suárezme wystarczyło, by niemal wszystkie drzwi otwierały się przed nim szeroko niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Jasne, zwykle zamykały się one tuż po tym, gdy ich właściciele dowiadywali się, że jest kompletnie spłukany, ale co się do tego czasu wybawił, to było jego. A co chyba najśmieszniejsze, to właśnie podczas jednej z takich imprez spotkał Lailę, czyli przyszłą matkę tej uroczej dziewczynki, której radosny śmiech rozbrzmiewał teraz wyraźnie gdzieś w oddali.
    - Dobrze, a więc niech będzie, z niepełnosprawnością. – Poprawił się szybko, uśmiechając się przy tym lekko i podchodząc powoli w kierunku dziewczyny. – A teraz podaj mi, proszę, rękę. – Łagodnie ułożyć dłoń na jej prawym ramieniu, by mogła łatwiej ustalić, gdzie się obecnie on sam znajduje. – Twój koń jest już bezpiecznie uwiązany, więc proponuję oddalić się do mojego biura, gdzie przedyskutujemy szczegóły naszej współpracy.


    Nash [Przepraszam za poślizg.]

    OdpowiedzUsuń
  36. Dziennikarze to nie był nigdy dla Nialla temat do żartów i szczególnej uwagi. Ci ludzie wykonywali swoją pracę, a póki nie pisali bajek i plotek wyssanych z palca na temat jego i jego bliskich, nie przejmował się tym jakie zdjęcia robili. Miał na uwadze nagłówki, w których przewijało się jego nazwisko, ale na bankietach, festivalach i innych imprezach, nie zwracał na nich szczególnej uwagi, bo każdy robił to po co tu przyszedł i już. Niejednokrotnie mierzył się z zniesławieniem i pomówieniami, wiedział jak zażegnać oczerniającego pisarzyne, udowodnił to zresztą kilka razy, więc zwyczajnie paparazzi się od niego odczepili i z nim nie zadzierali. On miał spokój i oni mieli spokój i każdy żył dalej po swojemu. Nie brał teraz pod uwage jednak, że on przy Amelii, albo ona przy nim to łakomy kąsek dla dziennikarzy, lecz póki niz złego z tego nie urośnie, na to też nie zwrócił uwagi.
    Zaśmiał się cicho, zwracając przodem do brunetki. Wyglądała na prawdę pięknie, choć nie chciał jej urazić pytając, czy sama wybierała ubranie i się malowała... nie znał się na tym, ale tez nie sądził, by Amelia należała do tych rozpieszczonych dziedziczek, które mają służące od wszystkiego.
    - To zdecydowanie jeszcze nie ten moment, Amelio - wyjaśnił. - Oficjalnie były tylko dwa toasty, musimy poczekać kolejne tyle, aby można było snuć plany ucieczki - oszacował. Użył bardzo świadomie formy mnogiej. Może chciał uciec z nią?
    Jej kolejne słowa o jego zapachu wywołały w nim szczere zdumienie. Mało brakowało, a pociągnąłby nosem chcąc wyczuć to, co dla niej wydawało się oczywiste, a o czym sam Niall nie miał pojęcia. On pachniał pieprzem? Niespecjalnie zagłębiał się w składniki bazowe nut perfum, których dziś użył, ale fakt, że Amelia tak swobodnie o tym wspomniała, nasunęło mu pytanie - Czy jej się podobało?
    - Dziękuję - mruknął tylko speszony, popijając łyk alkoholu, bo nie wiedział, co ma odpowiedzieć. To był oczywisty komplement, a Niall rzadko takie dostawał (szczególnie od tak interesujących młodych kobiet).
    Rozejrzał się wokół, jakby chciał mieć pewność, że te kilka słów zostaną tylko między nimi i spojrzał znów na Amelię. Na prawdę go zaskoczyła i dobrze, że nie mogła tego dostrzec, bo wtedy dopiero nie wiedziałby, jak się zachować (choć wciąż oczywiście ogromnie liczył na to, że odzyska wzrok!).
    - Mija spokojnie, teraz nie muszę przynajmniej rozmawiać o giełdzie dzięki zmianie towarzystwa - uśmiechnął się kącikiem ust na moment i wyciągnął szyje, odnajdując w tłumie brata Amelii, który zniknął przy toaletach a ochroniarze pilnowali tam dojścia. Wyglądało to, jakby faktycznie coś niepożądanego się wydarzyło, ale on nie miał zamiaru dziś się w nic wtrącać. - Cieszę się, że dałaś się namówić aby tu przyjść - przyznał, znów skupiając się na towarzyszce. - Mogłaś mnie tylko znaleźć trochę wcześniej, bo miałem już dwie próby swatania - dodał ciszej, nieco żartobliwie (choć nie kłamał) i aby zrozumiała, ze to sekretny żarcik, przysunał się, pochylając do brunetki.
    Taki już był urok bogatych i wpływowych osób, że rodziny zawsze próbowały to wykorzystać. Niall sie nie dawał, ale był też miły i uprzejmy, więc nie ucinał w zalążku prób zapoznania go z pannami na wydaniu, bo wiedział bardzo dobrze, że każda znajomość może się kiedyś przydać.

    OdpowiedzUsuń
  37. Niall nie mógł wyobrazić sobie Amelii w roli szorstkiego ochroniarza, ale prawdą było, że jej damskie towarzystwo zapewniało mu bezpieczeństwo i spokój od matek próbujących mu przedstawić i "sprzedać" swoje córki. Nie miał dwudziestu lat i zapewne zdaniem wielu powinien już się powoli próbować ustatkować, ale on... nie miał potrzeby. Nie miał nawet takiego pragnienia, bo w chwili obecnej po prostu pozostawał wolny i podobała mu się swoboda statusu kawalera.
    - Spokojnie, już uciekła na twój widok - rzucił rozbawiony uwagami Amelii, zaraz zdając sobie sprawę z tego, że w pewnym sensie faktycznie potencjalne zalotnice mogły uciec na widok tego, jak ładnie się dzisiaj prezentuje brunetka. On nie miał problemu, by to dostrzec.
    Upił kolejny łyk trunku, podnosząc głowe, gdy podszedł do nich ochroniarz. Dla niego nawet gdyby brat Amelii wrócił, na ten moment nie było lepszego towarzystwa do swobodnej rozmowy, więc nie robiło mu różnicy, czy William zmył się z bankietu, ale komentarz jego siostry sprawił, że krótki śmiech uciekł z tej poważnej postawy, jaką zwykle prezentował. Zadziwiające, że umiała choć na kilka sekund przełamać to jego sztywniactwo i chyba nawet nie musiała się specjalnie starać.
    - Chyba zostałaś na mnie skazana - podsumował trochę zaczepnie, a trochę dumnie, bo był ewidentnie zadowolony z takiego końca sprawy i oddał pustą szklanke kelnerowi, który ich mijał. - Dlaczego tak bardzo nienawidzisz takich bankietów, Amelio? - spytał, zwracając się sylwetką w jej strone, by poświęcić jej pełną uwagę.

    OdpowiedzUsuń
  38. Niall nie powiedział nic niezgodnego z prawdą, chociaż nie zdawał sobie sprawy z tego, że mówiąc takie rzeczy i ciagnąc ich rozmowę - pół żartobliwą, podbudowuje ego towarzyszki. Gdyby wiedział, bardziej by się postarał.
    Lubił Amelie, budziła w nim sympatię, ale co zastanawiające, gdy rozmawiali był spokojniejszy. Lub gdy stała, słuchając, czy nawet milcząc. Zauważył to po ostatnim przypadkowym spotkaniu w restauracji, że jej spokój, wyciszał go, bo choć sam nie był cholerykiem i mało mówił, w jego głowie zawsze błądziły jakies pogubione myśli. Łagodność kobiety powoli wyciszała go wewnętrznie. Może dlatego teraz jej obecność była tym najbardziej potrzebnym, by przetrwać bankiet?
    Zauważył, że Amelia nie lawiruje w towarzystwie zagajając rozmowy, sądził jednak, że to wynika z jej obecnego stanu gorszego zdrowia. Nie znał jej i nie wiedział, jak trudno jest się jej odnaleźć wśród śmietanki towarzyskiej, skoro sama ma zupełnie odmienny charakter, poglądy i upodobania od tych, jakie wśród elity są najbardziej popularne. Mógł się jedynie domyślić, bo Joseph też nie należał do bufonów i wykazywał się rozsądkiem i wysoką kulturą, a nawet gdy się z czymś nie zgadzał, potrafił to wyrazić w taki sposób, by nikogo nie urazić, a skoro oboje byli z jednego domu, na pewno i wysoki poziom etyki posiadała jego młodsza siostra. Gdy jednak wyjaśniła, jak się czuje i dlaczego, poczuł lekki ucisk w piersi i zrozumiał, że to z czym się nie obnosi i godzi z uśmiechem na ustach ta kobieta to pewnego rodzaju wykluczenie. I wynikająca z tego może samotność...? Niall mistrzem komunikacji nie był, a już na pewno nie potrafił wyrażać emocji, ale teraz na prawdę miał ochotę powiedzieć, że jej współczuje i podziwia, jaka jest dzielna. Zamiast tego jednak odetchnął cicho i przysunął się, chwytając ją za dłoń, by ułożyć ponownie przy swoim ramieniu.
    Rozumiał ja, choć sam w elicie odnajdywał sie bez problemu. Rozumiał obłudę ludzką, bo na co dzień z nią pracował, a nierzadko jej bronił. Nie podzielał zdań większości bogatych głów, które roszczeniowo rwały się do wszystkiego co cenne, uznając że im się to należy i sam wierzył w sprawiedliwość i ciężką pracę; ale nie odpędzał od siebie tych ludzi, którzy jednego dnia chcieli go kupić, by innego go zdradzić. Umiał się w tym usadowić stabilnie i sam miał dostateczne wpływy, by nikt go nie zaczepiał. Ale Amelia... ona wydawała się bardzo podatna i bardzo bezbronna.
    - Chodźmy, poszukajmy farby- zaproponował. Mówił poważnie.
    Skierował ich powolnym, spacerowym krokiem dalej od stolików, by przeszli się po sali i pokazali.
    - Nie ma absolutnie najmniejszego powodu abyś chowała się w kącie - podjął. - Ludzie i tak będą gadać, więc dajmy im najciekawszy temat - przysunął się bliżej, mijając bardziej wysuniete krzesło i przesunał ramię za jej plecy, aby objąć kobietę. - O, w ten sposób ty ratujesz mnie, a ja ciebie - ocenił, układając dłoń na jej boku. - To gdzie najczęściej lądowała ta farba? - wrócił do pierwszego tematu, autentycznie główkując nad tym, czym by tu się ubrudzić.
    Amelia wydawała się... pogodzona z tym, co budzi smutek, a Niall uznał, że to niesłuszne i niesprawiedliwe. I skoro była artystką, wrażliwą i szaloną duszą, to czemu miałaby dać się zamknąć w klatce próżności i sztucznej poprawności?

    OdpowiedzUsuń
  39. Choć podczas swojego dotychczasowego życia zwiedził kawał świata, Nash jeszcze nigdy nie musiał opiekować się nikim niewidomym, więc nic dziwnego, że ta nowa sytuacja nieco go stresowała. Na całe szczęście suczka należąca wcześniej do jego niedoszłej żony przez całą drogę do biura szła tuż koło lewej nogi dziewczyny jakby chcąc upewnić się, że tamta nie zboczy przypadkiem z dobrego kursu. Czyżby przed swoją przedwczesną śmiercią Laila zaczęła wprowadzać na terenie stadniny udogodnienia dla osób z niepełnosprawnościami, a Calypso stanowiła pierwszy i niestety ostatni etap tych zmian ? A może on po prostu wcześniej ich nie zauważał, bo nie czuł takowej potrzeby ? Szybko zanotował sobie w głowie, że będzie musiał później zapytać o to Leo, starszego weterynarza, który z tego, co było mu wiadomo, pracował w tym miejscu niemal od początku jego istnienia.
    - Jesteśmy na miejscu. – Oświadczył, gdy po kilku minutach dotarli wreszcie do rzeczonego pokoju, wyciągając z kieszeni odpowiedni klucz i otwierając z jego pomocą drzwi. – Zaprowadzę Cię prosto do fotela, żebyś przypadkiem znowu się nie poobijała. Niestety ostatnio nie za bardzo miałem czas, by tu posprzątać. – Dorzucił tonem wytłumaczenia. – Masz może ochotę na jakąś herbatę lub kawę ? – Spytał, gdy wreszcie bezpiecznie usadowił Amelię.


    Nash

    OdpowiedzUsuń
  40. Niall absolutnie nie widział sensu w potulnym ukrywaniu się i chowaniu głowy w piasek, które od początku imprezy przedstawiała Amelia. Na pewno jej rodzina nie uważała jej za gorszą i w to uwierzyć nie mógł- znał jej braci, wielokrotnie rozmawiał z jej rodzicami i nie wychwycił ani razu zgrzytu. Co prawda nie był szczególnie wrażliwy na emocjonalne napięcia, ale przecież nie był ślepy. Możliwe że brunetka sama stawia się w słabym świetle porównując do wzorcowych córek biznesowych i wpływowych rodzin, a w międzyczasie pojawiło się rozczarowanie ojca bo to jej chciał powierzyć swoją firmę. Jakoś nie byłby w stanie uwierzyć, że tak rozsądni ludzie nie potrafią docenić tego, że Amelia ma własne pasje, zainteresowania, wyznawany system wartości, jest mądra, zaradna, samodzielna i po prostu dobra. On sam nie dostrzegał w niej żadnych wad - to powinien być pierwszy alarm w jego głowie w związku z tą znajomością, czyż nie?
    Uniósł brew i spojrzał na nią z góry, lekko się przy tym uśmiechając. Pokazywała trochę więcej śmiałości, gdy czuła się swobodniej i nieskrępowanie i to było miłe do oglądania. Zaśmiał się krótko, gdy próbowała go podejść i zaczepnie sprowokować do małego szaleństwa, jednak pokręcił głową z westchnieniem. Ona na prawdę nje wiedziała, jaki on jest zachowawczy.
    - wspaniale, czyli moim ratunkiem została czarna owca Harrison i na dodatek chce się spotkać znowu i mnie czymś wysmarować -wytknął zaczepnie, a korzystając z tego, że brunetka sama się przesunęła, objął ją ciaśniej, już swobodnie kładąc łapska na jej biodrach. - Ja nie tańczę - przyznał krótko, zwalniając i zatrzymując się, gdyby Amelia chciała teraz go porzucić i skuszona szalonym pomysłem poszukać innego towarzysza. Ręki z jej biodra nie cofnął, obracając się w jej kierunku tak, że stali blisko siebie, niemal ciało przy ciele i wcale mu to nie przeszkadzało. Bardzo mu to nie przeszkadzało wręcz, podobnie jak kilka zaciekawionych spojrzeń już rzuconych w ich stronę.
    - ale ty się nie krępuj - dodał, ciekaw, do czego właściwie jest zdolna ta skryta kobietka. Tak na prawdę nie znał jej prawie wcale i czuł ciekawosc, potrzebę aby to zmienić. Nie dlatego bo Amelia była ładna, choć temu zaprzeczyć się nie dało i odmawiać jej atrakcyjności, ona po prostu była... Intrygująca.

    OdpowiedzUsuń
  41. Niall był sztywniakiem i wcale się z tym nie krył. Nie krepował się, ani nie przeszkadzało mu to. Nie spodziewał sie, aby mogło to komukolwiek innemu zawadzać, a nawet jesli, to zwykle się tym nie przejmował, bo nie działał wbrew sobie. Był zasadniczy i nie uginał się nawet na słodkie prośby, uśmiechy i trzepot rzęs, choć akurat przez to zdarzało się, że piekniejsza płeć miewała niekiedy do niego żal. I już nawet sądził, że Amelia się obrazi, gdy nagle objęła go i zaczęła się przy nim swobodnie kołysać, zupełnie naturalnie, bez krępacji i... jakby było to coś, co mieli w zwyczaju robić już niejednokrotnie. Miał wrażenie, że nogi mu zesztywniały jeszcze bardziej, podczas gdy w Amelii nagle zaszła przemiana - była teraz kobietą bez chęci chowania się jak minutę temu, a wręcz przeciwnie - chciała zawirować! Trochę zdębiał, wpatrując się w nią zaskoczony, a już szczególnie gdy przysunęła się, układając nogę przy jego udzie, aż poczuł, że robi mu się trochę bardziej gorąco. Nawet gdy się odsunęła, to uczucie ciepła nie minęło, musiał też odetchnąć głebiej, marszcząc w konsternacji brwi. Co się dzieje?
    - Jak twoja mama mnie zaprosi, to znów mnie uratujesz - rzucił lekko, wzruszając ramionami i nieco wyżej uniósł dłoń, gdy Amelia cofnęła się, robiąc obrót.
    Chrząknął cicho, chcąc powtórzyć, że nie tańczy i to nie dlatego, że uważa to za szalenie trudną sztuke, ale wnet pojawił się starszy brat Amelii. Posłał przyjacielowi krótkie spojrzenie, jakby chciał wybadać, co ten mysli widząc siostrę w objęciach innego faceta i usmiechnał się krótko, gdy Joseph okazał się zainteresowany brojeniem jak brunetka. Cóż, jeśli kobieta czuła, że nie pasuje do zebranej śmietanki i w rodzinie się nie dogadują, Niall był pewien, że w starszym bracie ma wsparcie zawsze.
    - Na pewno - pokiwał głowa, bo akurat z tego, że traci wiele, doskonale zdawał sobie sprawę.
    Kiedy większość głów obracała się w kierunku rodzeństwa, którzy zechcieli rozkręcić imprezę, odsunał się na bok i chwycił kolejną szklankę whisky. Spoglądał na uśmiechniętą Amelię w zamyśleniu, dopóki nie szturchnął go ktos, kto przeciskał się do przodu, aby lepiej widzieć, co to za zamieszanie powstaje na spokojnym (i nudnym) bankiecie. Potem poczuł, jak ktoś wciska mu dłoń pod ramię i zerknął za siebie, a widząc niską blondynkę, z którą kiedyś jego matka i jej matka próbowały ich swatać, obrócił się, robiąc jej miejsce obok.
    - Hej, Isabelle - przywitał się, a potem nim mógł coś dodać, obok młodej kobiety, pojawiła się starsza - jej mama i już wiedział, co to zapowiada.
    Wystarczył dobry impuls, by złamać postanowienia Nialla. To był na przykład bardzo mocny i skuteczny. Odstawił szklankę na tacę pierwszego przechodzącego kelnera i oblizując wargi z resztki trunku wypadł do przodu. Przeszedł kilka kroków w kierunku Amelii i Josepha i bezpardonowo ujał jej rękę z ramienia brata, porywając w swoim kierunku.
    - Odbijany - oznajmił do przyjaciela i pochylił się do Amelii. - Masz teraz szansę mnie nauczyć więcej - rzucił trochę spięty, ale miał nadzieję, że ani on się nie wygłupi, ani Amelia nie poczuje urażona, a nawet jesli go przejrzy, to zrozumie i pomoże jak wcześniej zapewniała. - Wystarczy, że mnie zostawiłaś, już mnie próbowano dopaść - poskarżył się z lekkim uśmiechem i zerknął w kierunku "znajomych" by przekonać się, że panie nie odeszły, a uważnie się przyglądają teraz nawet nie jemu, a jego towarzyszce.

    OdpowiedzUsuń

  42. Czuł, że stres powoli mija, a w jego miejsce pojawia się kompletna obojętność, połączona z pożądaniem. Amelia była naprawdę piękną kobietą i żałował, że przez jego głupi wybryk odebrał jej szansę na normalne życie. Zamierzał trzymać się blisko, aby nigdy nie dowiedziała się, kto naprawdę stoi za tym wszystkim. Nie mógł jej wtedy pomóc, ojciec mógłby go nie wyciągnąć z więzienia, nie przeżyłby tam nawet doby, a tak, koniec końców nic się nie stało, no, poza tym, że Amelia straciła wzrok, a co za tym idzie, za pewne wszystko, o czym wcześniej marzyła.
    - A jeśli ja będę siedział z przodu? Co, jeśli ja go poprowadzę, a ty będziesz mi towarzyszyć? Nie możesz przecież odbierać sobie przyjemności podróży, daj spokój – poderwał się z miejsca i przyjaźnie poklepał ją po ramieniu – No dalej, chodźmy, czas na przejażdżkę. Bez sensu, abyś siedziała ciągle w domu i się zamartwiała, musisz robić to, co zawsze kochałaś. Jestem całkiem niezły w te klocki, możesz być spokojna o swojego konia – wziął ją za rękę i pociągnął za sobą, kierując się na zewnątrz. Miał ochotę nieco zaszaleć, a wiatr we włosach podczas wspólnej wycieczki na koniu zdecydowanie dobrze im zrobić, zwłaszcza, że Amelia od dawna mu się podobała i nie miałby nic przeciwko, aby ich bliskość i kontakt podczas jazdy były większe, niż wymagała tego wspólna bezpieczna podróż.
    - Zjemy później, na pewno to, co przygotowałaś jest pyszne, ale teraz idziemy. O czym jeszcze marzysz Amelio? Co lubisz robić, a czego unikasz? Chrzanić to, nie przejmuj się swoimi braćmi, masz prawo żyć tak, jak chcesz, nawet jeśli chwilowo…niedomagasz – dodał, nie chcąc jej urazić i przy okazji zaznaczyć, że na pewno są jakieś medyczne szanse na to, aby mimo wszystko odzyskała wzrok i mogła żyć tak, jak dawniej.

    Ethan nr 2

    OdpowiedzUsuń