KIM SEOJUN
LAT 22 — URODZONY 27.05.2002 — MODEL — INSTAGRAM
Od dziecka Seojun wiedział, co chciałby w życiu robić — błyszczeć wśród reflektorów — i to mu zazwyczaj wychodziło najlepiej. Najmłodsze lata spędził w Korei, dorastając w prywatnych szkołach w otoczeniu innych dzieciaków z rodzin chaeboli, gdzie życie zahartowało go na tyle, że nie miał najmniejszych problemów, by odnaleźć się w nowobogackim Upper East Side. Do Nowego Jorku przeprowadził się osiem lat temu, kiedy firma jego ojca postanowiła otworzyć nową filię w Ameryce. Nie martwił się o swoją przyszłość i nie czuł na barkach ciężaru przejęcia biznesowych obowiązków, zostawił te przyjemności dwóm starszym braciom, których momentami było mu nawet szkoda. Najmłodszy z rodzeństwa, rozpieszczany przez matkę, ignorowany przez ojca, wiódł spokojne życie, bo jedyne, czego od niego wymagano, to niezszarganie rodzinnej reputacji.Mógł pić, palić, ćpać, imprezować, rozrabiać, sypiać, z kim chciał — byleby nie było go widać i słychać.Miał dwanaście lat, gdy matka zaciągnęła go na pierwszą sesję Vogue Korea. Zrobił ich kilkanaście jeszcze jako nastolatek, ale im był starszy, tym bardziej okazywało się, że świat mody to okrutne miejsce, nawet jeśli Twoi starzy mają miliony na koncie. Grał w tę głupią grę chyba dla wrażeń, przekraczania własnych granic, bo przecież nie brakowało mu pieniędzy.Rano uśmiechał się, popijając ze przyjaciółmi mimozę na biznesowym brunchu dla znajomych rodziny, a nocami ściągał spodnie przed dobrze postawioną redaktorką naczelną czasopisma, by w następnym tygodniu móc pojawić się na ich okładce.Najbardziej lubił właśnie ten seks okładkowy.
Min nie mogą narzekać na nadmiar wolnego czasu, bo w ostatnich tygodniach jej grafik dosłownie pękał w szwach. By zadowolić rodziców, w ubiegły weekend udała się do Yale, by przez godzinę grzać stołek w dziekanacie, popijając herbatkę z kilkoma wysoko postawionymi osobami. Wyglądała jak grzeczna dziewczynka, z perlistym uśmiechem i jedynie bagażem wiedzy, a nie skandali. Jej ojciec za wszelką cenę chciał się upewnić, że jego jedyna pociecha we wrześniu na pewno przekroczy próg uczelni, jako jedna z pierwszoroczniaków, bo mimo, że została zaakceptowana w pierwszym terminie, nic nie było pewne. W tygodniu pomiędzy ostatnimi zajęciami w Constance, na których oczywiście musiała się stawić, bo nie mogła zaryzykować stracenia nagrody za stuprocentową obecność, a planowaniem gali za zakończenie roku, miała też o wiele lepsze rzeczy do roboty. Te, które naprawdę sprawiały jej przyjemność, a nie zostały narzucone na nią z góry, przez państwa Min.
OdpowiedzUsuńJedną z tych przyjemności były wizyty w studio, gdzie Ari przygotowywała się do swojej pierwszej sesji i właśnie stamtąd teraz wracała, by spotkać się z nikim innym, a prekursorem jej ostatnich wojaży w świat modelingu – Seojunem. Łączenie przyjemnego z pożytecznym przypadło jej do gustu o wiele bardziej niż zakładanie plisowanych spódniczek i opasek wysadzanych perłami. Skupianie na sobie uwagi, wdzięczenie do obiektywu i niekończące się komplementy, a dodatkowo niemałe sumy, które miały wpłynąć na jej konto, były godne kilku ominiętych posiłków, czy drzemkach, zamiast ośmiogodzinnego snu. Potrafiła zrozumieć, dlaczego Seojun kręcił się w tym światku od kilku lat, mimo kilku niezbyt przyjemnych incydentów z przeszłości, czy wymagających pracodawcach. Dlatego też i jej zasady czy pogląd na życie uległy zmianie, a widok bruneta na insta stories innej dziewczyny z dodanymi emotkami serduszek, zamiast zazdrości, wzbudzał w niej swego rodzaju dumę, bo posiadała coś, czego nikt inny nie miał.
Może i Ari nie była, aż tak obsesyjna na punkcie kontroli wszystkiego dookoła, ale dalej lubiła wiedzieć co, z kim i gdzie, szczególnie, gdy przez niezgranie grafików, nie widziała bruneta od ponad tygodnia.
Córkę fotografki, która widocznie w Seojunie widziała więcej, niż powinna nie było ciężko w social mediach namierzyć i jak zabawnym było śledzenie tego, co wyprawiało się na profilu tej całej Maggie. Był to trzeci raz, gdy zdjęcia z backstagu do najnowszej sesji, w której Kim był modelem lądowały w relacji dziewczyny, oczywiście pod pretekstem tego, że ona odbywała tam swoje praktyki, pomagając w pracy. Swoją drogą, interesującym było, jak Kim przyciągał do siebie wariatki, których imię zaczynało się na literę M. Więc gdy samochód kolejny już raz okrążał budynek, Ari śmiała się cicho pod nosem, aż kierowca nagle się zatrzymał i uchylił szybę pojazdu.
Reszta wydarzyła się tak szybko, że Min uświadomiła sobie w jakiej pozycji się znajduje, dopiero gdy Seojun się odezwał, dalej czując na ustach smak jego pocałunków. Oddychała ciężko, spoglądając na bruneta spod przymrużonych powiek, a cały świat naprawdę w tej chwili nie miał dla niej najmniejszego znaczenia - jeden z jej inicjałów również zaczynał się na M, może i ona byłą wariatką w transie, gdy tylko znajdowała się w jego pobliżu.
- Hej. – wyszeptała cicho, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi, by po chwili zacząć muskać jego skórę, co jakiś czas przygryzając delikatnie. – Stęskniłam się, wiesz. Myślę, że możemy od razu przejść do deseru. – zaśmiała się cicho i wyprostowała, by spojrzeć na chłopaka. – Mamy na dzisiaj jakieś plany? – zapytała, mierząc go uważnym spojrzeniem. Nie było sekretem, że obydwoje udawali się razem na imprezy, gdy tylko mieli ku temu okazję, szczególnie, gdy Seojun dostawał zaproszenia na niemal każde wydarzenie warte uwagi, jednak czasami miała ochotę zniknąć gdzieś razem, we dwoje, jak dawniej.
your best friend/girlfriend/future fiancee Min Ari
W samochodzie nagle zapanowała cisza, bo przez chwilę dziewczyna naprawdę nie wiedziała, jak zareagować. W przeciągu sekundy przepłynęło przez nią tyle skrajnych emocji - od szoku, bo przecież to nie był zwykły bankiet na jakich zwykła bywać, poprzez irytację, bo każda minuta była na wagę złota, a jej czas był bardzo znikomy, a na czystej ekscytacji kończąc i właśnie na tym potrafiła się skupić, bo głośny pisk jaki wyrwał się z jej gardła był tak nieznośny, że Seojun aż zatkał uszy, a ona jak małe dziecko zaczęła podekscytowana klaskać w dłonie.
OdpowiedzUsuń— Jesteś absolutnie najgorszy, ale i najlepszy i uwielbiam cię i nienawidzę jednocześnie i nie wiem, czy powinnam cię udusić, czy podziękować! — Żadne z jej słów nie miało większego sensu, szczególnie, gdy oplotła swoje ramiona wokół szyi bruneta, przyciągając go do siebie gwałtownie, tłumiąc tym samym dźwięk jaki się z niej wydobywał. Chwilę później wpiła się w jego usta, doszczętnie pozbywając resztek czerwonej szminki, a kiedy emocje zaczęły opadać, zamknęła oczy i oparła głową o jego czoło.
— Masz zamiar ubrać mnie w najdroższą sukienkę, a później zaprezentować jak idealnie dobrany dodatek, pozwalając, by każdy z tych obrzydliwych reżyserów zaczął rozbierać mnie wzrokiem? — Wyszeptała cicho, jednak w tonie jej głosu brakowało powagi czy odrazy, wręcz przeciwnie – kokieteryjnie przeciągała sylaby, a na sam koniec zachichotała. Jakiś czas temu Seojun zaczął inwestować w Ari w nieco inny sposób, zabierając ją ze sobą na coraz to ciekawsze imprezy, a nawet organizując próbną sesję w swojej agencji, a Min, jak na wdzięczną dziewczynę przystało, tańczyła dokładnie tak, jak Kim jej zagrał. Na każdym z tych wydarzeń pozwalała sobie na nieco więcej, a dumny wyraz twarzy Seojuna, kiedy spoglądał na nią na koniec wieczoru, tylko napawał ją chęcią do dalszego działania, bo tak naprawdę żadne z nich nie robiło nic złego.
Wysunęła telefon z dłoni bruneta, by lepiej przyjrzeć się kreacji. Dwoma palcami przybliżyła zdjęcie, jakby tym sposobem miała znaleźć więcej materiału, bo jak Seojun wspomniał bardziej jej nie było, niż było. Mimo wszystko była zjawiskowa – idealna w swojej prostocie - a materiał, z której ją uszyto miał cudowną teksturę - oczami wyobraźni już czuła miękką tkaninę pod opuszkami palców. Zapewne kosztowała też niemałą fortunę, Ari wprost nie mogła się doczekać aż dołączy kieckę do swojej kolekcji zdzirowatych outfitów, wywołujących debatę, czy to jeszcze nadaje się na wyjście do ludzi, a może powinno zostać w sypialni.
OdpowiedzUsuń- Dobrze, że na śniadanie wypiłam jedynie zielony koktajl. – Westchnęła, wpychając telefon chłopaka do jego dłoni, chwilę później bardzo dramatycznie rzucając się na oparcie siedzenia. Bo, mimo że była podekscytowana imprezą, sukienką, gwarantowanym dobrze spędzonym czasem i masą możliwości czy kontaktów, jakie miała tego wieczoru nawiązać, to w swojej małej głowie dalej gromadziły się nieznośne myśli i zmartwienia na temat własnego wyglądu i pogoni za utraconym rozmiarem zero. Była już bardzo blisko wymarzonej wagi, niektórzy nawet czasem wspominali, że wyglądała na niedożywioną, ale przecież to był w jej mniemaniu najwspanialszy komplement, motywującym do drastyczniejszego obniżenia spożywanych kalorii.
Przechyliła głowę w bok, spoglądając na profil Seojuna, który ponownie przeglądał coś w telefonie.
- Będę potrzebowała magicznych cukierków i kilku lampek szampana, bo wiesz, chyba zaczęłam się nieco stresować. – wymamrotała cicho, wypychając dolną wargę do przodu.
Cienkie papierosy, które Ari popalała były niczym innym, a kolejnym nałogiem tłumiącym głód, bo tak naprawdę co innego było jej zmartwieniem, niż to, czy zmieści się w mikroskopijnych rozmiarów kieckę? Bo czym innym mogły być jej problemy w oczach dorosłych i tych bardziej doświadczonych przez życie, niż czymś trywialnym. Dlatego w to też lubiła wierzyć, odpychając kolejne to kłopoty czy trudności w czeluści zapomnienia, skupiając się na dobrej zabawie i budowaniu swojej przyszłości tak, jak ona sobie zapragnęła. Ona albo jej chłopak, który właśnie przykucnął przy jej boku, dzierżąc w dłoni bogatą ozdobę, a Ari szczęka naprawdę opadała w dół w geście szczerego zaskoczenia.
OdpowiedzUsuńPrzez chwilę najzwyczajniej w świecie nie wiedziała, jak zareagować, bo z jednej strony nie marzyła o niczym innym, a wielkim geście ze strony Seojuna, czymś co naprawdę utwierdzi ją w przekonaniu, że to wszystko była naprawdę, że tak już zostanie do samego końca. Z drugiej strony pamiętała rodzinny obiad i to, jak jej ojciec już wtedy ogłosił chęci wydania swojej jedynej córki w ręce Kimów, a pierścionek – zapewne warty więcej, niż jej czesne za całe studia w Yale – należący do matki chłopaka, był jak przypieczętowanie umowy pomiędzy rodzinami. Czysto biznesowa transakcja.
Ale Ari postanowiła nie słuchać głosu rozsądku, bo dlaczego powinna? Jak zawsze rzuciła się w wir emocji, ufając, że przecież Seojun nie zrobiłby tego, gdyby tak naprawdę nie chciał z nią być, a cała reszta była po prostu bonusem dla ich krewnych. Musiał ją kochać, nie było innego wyjścia.
Jej twarz rozpromieniła się, oczy zaszkliły lekko, migocząc radośnie, bo pokaźnych rozmiarów brylant mienił się pięknie w świetle. Brunetka uniosła głowę, krzyżując spojrzenie z chłopakiem. Warga delikatnie przygryziona, a brew uniesiona ku górze.
- Cholerny z ciebie romantyk, oczekujesz, że sama sobie go założę na palec? – zapytała, chcąc brzmieć obojętnie, jednak radość jaką starała się skrywać, wyrwała się z jej krtani w postaci cichego chichotu, wtórując wyciągniętej przed nią dłoni.
- Pospiesz się, nie chcemy się za bardzo spóźnić.
Wskazówki zegara wybiły drugą w nocy i choć w apartamencie blondyna panowała cisza, Sunghoon z przyzwyczajenia złapał za telefon, wiedząc, że jego spokój za chwilę zostanie zakłócony. Był przygotowany, wiedział co miało za chwilę nastąpić, bo ostatnie kilka wieczorów było takie same, jakby ktoś je zaprogramował, rozpisał harmonogram i kurczowo się go trzymał, nie zważając na to, czy Ahn miał na to ochotę, czy może śpi, czy może nie miał chęci na żadne interakcje.
OdpowiedzUsuńWiedział, że jego telefon za chwilę zaleje fala powiadomień, a mimo to, nie zablokował nadawcy i codziennie odczytywał każdą wiadomość, tylko po to, by zostawić je bez odpowiedzi, ciągnąc głupią zabawę w głuchy telefon w nieskończoność.
Z jednej strony czerpał z zaistniałej sytuacji niemałą satysfakcję. Jego imię wyryte w myślach drugiego człowieka, do tego stopnia, że ten dalej powracał, nie będąc w stanie zastąpić obecności blondyna niczym, ani nikim innym. Z drugiej strony irytowało go to niemiłosiernie, bo nie był zabawką, którą można się znudzić i odstawić na bok, tylko po to, by później przypomnieć sobie o jej istnieniu. Bo Sunghoon o jegoegzystencji nie zapomniał, ani na chwilę, a kiedy w końcu pogodził się z jego brakiem w swoim życiu, on postanowił o sobie przypomnieć.
Telefon zawibrował w dłoni, wyciągając go z własnych przemyśleń. Jednym przesunięciem palca po ekranie, Sunghoon odblokował urządzenie, wczytując się w kolejne słowa, wystukane zapewne pod wpływem alkoholu i innych używek.
INSTAGRAM
km_sj: widze ze to cztasz
INSTAGRAM
km_sj: pogadajmy. proszę.
INSTAGRAM
km_sj: somewhere nowhere 112 W 25th St, przyjdziesz?
INSTAGRAM
km_sj: jestm na imprezie na dachu. spodobały ci się
Może były to błędy w każdej wiadomości, desperacja ze strony Seojuna, a może jego wytrwałość w dążeniu do celu i bycie straszliwie wkurwiającym. Może kombinacja wszystkiego powyżej z domieszką tego, że dla bruneta, serce Sunghoona wcale nie było skamieniałe, i mimo zarzekania się przed samym sobą – jakaś część blondyna dalej lgnęła do Seojuna.
INSTAGRAM
ahn.sun będę.
Coś spowodowało, że dzisiejszego wieczoru czekał na wiadomość, ubrany w czarną satynową koszulę i obcisłe jeansy, jakby świadomie chciał wyglądać jakby znalazł swój outfit w szafie bruneta. Coś sprawiło, że wysłał to jedno słowo, i że już dwadzieścia minut później wjeżdżał windą na dach budynku, a jego serce biło tak szybko, jakby chciało wyrwać się z klatki piersiowej chłopaka, w poszukiwaniu swojej drugiej połówki.
and after all this time I'm still into you
Nie wiedział czego oczekiwać od ich spotkania ani czego mógł się spodziewać ze strony Seojuna. Życie w błogiej nieświadomości było o wiele łatwiejsze. Udawanie, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, przychodziło mu wręcz z naturalnością. Przecież na co dzień wiódł swoje normalne życie, spędzając swój cenny czas na uczelni, czy pomagając rodzicom w firmie – co w jego przypadku było głownie pojawianiem się na wszelkiego rodzaju imprezach biznesowych i oczarowywanie tłumu. Ostatnio nawet znalazł sobie towarzystwo, jego uwaga pochłonięta na drobnej blondynce, która tak chętnie spijała każde kłamstwo, które opuszczało jego usta. Wpatrzona w niego jak w obrazek, dzieło sztuki, a oglądanie swojego odbicia w jej tęczówkach napawało go radością, jednak daleko było temu do euforii, jaka niegdyś towarzyszyła mu, gdy inna para oczu lustrowała uważnie jego ciało, badając każdy jego zakamarek, chcąc zapamiętać najmniejszy szczegół.
OdpowiedzUsuńTeraz był niczym białe płótno, nieskazitelny. Purpurowe ślady pozostawione przez obce usta na obojczykach blondyna już dawno zniknęły, pozostawiając po sobie jedynie wspomnienia, które właśnie miały zostać wyciągnięte z ciemnych zakamarków jego podświadomości. Sunghoon zacisnął powieki, odpychając od siebie ckliwe myśli, bo z pewnością nie miał zamiaru wylewać z siebie żadnych uczuć. Uczuć? Żadne uczucia nie istniały. Blondyn pokręcił głową i zaśmiał pusto sam do siebie.
Kiedy winda zatrzymała się na samej górze wiedział, że alkohol będzie niezbędnym aspektem wieczoru. Seojun z pewnością ledwo trzymał się na nogach, a Ahn nie wiedział, czy będzie w stanie znieść cokolwiek los miał ochotę rzucić mu w twarz na trzeźwo. Ze szklanką trunku w jednej dłoni, telefonem w drugiej – gotowy wysłać kolejną wiadomość – rozejrzał się dookoła.
Jego poprzednie przypuszczenia okazały się prawdziwe, Seojun nie stał już o własnych siłach, a w stanie dość wysokiego upojenia rozłożył się na jednym z leżaków. Sunghoon walczył sam ze sobą, by utrzymać kamienny wyraz twarzy, bo z każdym kolejnym krokiem jego mięśnie twarzy usilnie starały się wygiąć kąciki ust ku górze. Ale nie dał się i teraz stał nad Seojunem, patrząc gdzieś za bruneta, skupiając swoje spojrzenie na budynku gdzieś w oddali, marszcząc swoje brwi. Zachowywał się dokładnie tak, jak nie miał – jakby Seojun wcale nie był przed nim, jakby nie istniał. Wiedział, że gdy tylko zawiesi na nim swoje spojrzenie, udawanie nie przyjdzie mu już tak łatwo. Wiedział, że gdy ujrzy jego zaczerwienione powieki i podkrążone oczy, czy zwężone niereagujące na światło źrenice, przypomni sobie o ich rozmowach, o tym przez co Seojun przeszedł, o jego miesiącach w klinice. Wiedział, że zacznie się przejmować, a na to przecież nie mógł sobie pozwolić.
- Hmm… - wydał z siebie niski pomruk, głęboko nad czymś kontemplując – To by wiele wyjaśniało. Wiesz te wiadomości w środku nocy, kiedy większość społeczeństwa usiłuje spać. Myślę, że próba kontaktu w południe przyniosłaby większy sukces. – Przystawił szklankę z alkoholem do ust i upił spory łyk, pozbywając się niemal połowy zawartości. Zdecydowanie nie mógł być trzeźwy. Odstawił szkło na mały stolik, znajdujący się pomiędzy leżakami i usiadł na tym obok Seojuna.
W końcu odważył się spojrzeć na bruneta. Na jego twarzy znajdowały się wszystkie efekty alkoholu i zażytych narkotyków, których się spodziewał, ale również uśmiech. Szczery i… pełen ulgi? Ahn wypuścił powietrze z płuc, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, że wstrzymywał oddech i również uśmiechnął delikatnie.
- Wyglądasz tragicznie. – Nie było aż tak źle. Widoczne efekty imprezowania i braku snu dalej nie przyćmiły ewidentnej atrakcyjności czy uroku bruneta, która przyćmiewała każdego, kto znajdował się w jego bliskim otoczeniu, no ale przecież tego Sunghoon mu nie mógł powiedzieć.
Sunny
Przebywanie wśród elity nie było dla niej niczym nowym, w końcu wychowywała się na Manhattanie, uczęszczała do prywatnej placówki, a przez wzgląd na karierę swojej matki, od dziecka towarzyszyła jej na wszelakich pokazach, czasem nawet zajmując miejsce w pierwszym rzędzie, jeśli któryś z domów mody darzył ją szczególnym sentymentem.
OdpowiedzUsuńTo jednak było inne. To nie była pokazówka w blasku reflektorów, gdzie każdy odgrywał swoją rolę, byle tylko nie wylądować na pierwszej okładce brukowca, równocześnie stając się obiektem najnowszego skandalu. To nie była śmietanka towarzyska, czy dzieciaki znane tylko i wyłącznie z tego, że ich starzy mieli hajs. To byli ludzie, do których wzdychał cały świat. Świat, w jaki Seojun wstępował coraz głębiej i możliwe, że świat, którego również ona miała stać się kiedyś częścią, nie tylko jako plus one
Ari otarła spocone dłonie o swoją sukienkę, starając się przybrać jak najbardziej neutralny wyraz twarzy, kiedy znana modelka odezwała się do niej. Nie, nie odezwała. Ona jej pogratulowała!
— Dzięki — odparła, starając się powstrzymać drżenie w głosie. Nie mogła zacząć panikować, ostatnie czego potrzebowała, to narobić wstydu to sobie, czy Seojunowi. — Mam nadzieję, że zobaczę cię na tegorocznym Fashion Weeku! — dodała nieco raźniej, posyłając jej szczery uśmiech, ale dziewczyna już się z nimi żegnała, rzucając w ich kierunku wspaniały pomysł. Alkohol.
— Tak, pić, zdecydowanie. — Złapała jedną z dłoni Seojuna i uścisnęła, jakby właśnie to miało dodać jej otuchy. Błądząc spojrzeniem po posiadłości, była wstanie rozpoznać prawie każdą z obecnych tam osób. Atmosfera jaka im towarzyszyła nie była tak sztywna, jak ta przy oficjalnych wyjściach, każdy był tutaj w swoim prywatnym czasie. Ale dla Min to było coś nowego, o czym zaczęła myśleć dopiero teraz. Co ona tak właściwe tutaj robiła, kim ona była?
— Kto cię tak w ogóle tutaj zaprosił? Znasz ich wszystkich? — wyszeptała cicho, rozglądając nerwowo, co by jej przypadkiem nikt nie usłyszał. Jakby jakiś wielki ochroniarz nagle miał zjawić się ku jej boku, złapać pod pachę i wyprowadzić na zewnątrz. Zdawała sobie sprawę, że Seojun odnosił sukcesy i znał ludzi z branży, wielu z nich, ale żeby aż tak? Bo to nie były tylko modelki chodzące po wybiegach, to byli artyści z listy Billboard czy celebryci z pierwszych stron gazet.
Ari panikara
Przyglądając się Seojunowi, zaśmiał się cicho, lekko przechylając głowę w bok. Brunet niewątpliwie prowadził w swojej głowie interesujący dialog, co zdradzała jego mimika – lekko rozdziawione usta, po chwili unoszące się w uśmiechu, ściągnięte brwi, czy nieobecne spojrzenie. Bardzo chciał poznać choć rąbek tajemnic, jakie skrywał w sobie towarzyszący mu chłopak, może wtedy łatwiej byłoby mu pojąć jego zachowanie, dlaczego szukał kontaktu, kiedy w swym otoczeniu posiadał wszystko, czego pragnął. Osiągnął swój cel, powinien być szczęśliwy, jednak tej emocji Sunghoon nie dostrzegał w jego rysach czy zachowaniu. Kto będąc spełnionym spędza swe noce samotnie, zagłuszając samego siebie przy pomocy procentów. Na tę myśl, Ahn poczuł nieprzyjemne kłucie w okolicy klatki piersiowej, zupełnie, jakby przejmował się losem i rozterkami tego drugiego, a to przecież było niedorzeczne.
OdpowiedzUsuńBlondyn oparł łokcie o uda, a na dłoniach ułożył podbródek, nachylając się do przodu, stopą delikatnie szturchnął Kima, by zwrócić na siebie jego uwagę.
— Ah, strasznie pamiętliwy z ciebie chłopak! — skomentował krótko, śmiejąc się jednocześnie pod nosem, jednak po chwili wesoła barwa, ustąpiła miejsca ciszy. Nim ponownie rozchylił wargi, rozejrzał się dookoła, upewniając, że żadna para uszu nie przysłuchuje się rozmowie. — Gdybym cię nie znał, pomyślałbym, że się zakochałeś. — Niemalże wyszeptał, wpatrując się w Seojuna. W przełyku zrobiło się nieprzyjemnie sucho, jakby w gardle stanęła mu gula, uniemożliwiająca przełykanie. Odkaszlnął zasłaniając dłonią usta.
Nie był pewien jakiej reakcji oczekiwał. Początkowo miał to być żart, jednak nieznośne słowa brzmiały zbyt poważnie, zawisając w przestrzeni pomiędzy nimi. Cała pewność siebie zaczęła z niego ulatywać, świadomość, że palnął coś głupiego, napawała go strachem, który był mu tak nieznany, a zbyt długa pauza, uniemożliwiała obrócenie sytuacji w dowcip.
Słowa Seojuna dalej dzwoniły jej w uszach, powodując szeroki, niekontrolowany uśmiech na jej twarzy. Jego zapewnienia, że była częścią towarzystwa, że przynależała do tak elitarnej grupy ludzi wywołały ciarki na jej ciele, a przyjemne musujące bąbelki, spływające z przełyku, wprost do pustego żołądka, tylko potęgowały to uczucie euforii, jakiemu postanowiła się poddać i zapomnieć o całym stresie.
OdpowiedzUsuńGdy brunet napomknął o czymś, co mogło jej pomóc, uniosła delikatnie brwi, jednak wszelkie wątpliwości, jak ta pomoc miała się objawić, rozwiało sięgnięcie przez chłopaka, do małej kieszonki. Zrelaksowała się w jego ramionach, gotowa na powitanie ciepła jego ust na swoich, delikatnie rozchylając wargi, by ułatwić mu umieszczenie tabletki na jej języku.
Coś, co jeszcze rok temu nie miało miejsca bytu, teraz stawało się ich codziennością, jednak wiedziała, że z nim u swego boku była bezpieczna, bo przecież nigdy nie dałby jej więcej, niż była w stanie przyjąć. Kim znał ją pewnie lepiej niż ona samą siebie, a te małe, kontrolowane dawki narkotyków, jedynie pomagały jej w łatwiejszej aklimatyzacji do wymagającego stylu życia, jaki oboje praktykowali. W jej oczach, Seojun był swego rodzaju mentorem, gotowym poświęcić godziny, na wykreowaniu z niej idealnej wersji siebie, a Ari ślepo podążała ścieżką, którą ją prowadził.
Złapała go za rękę, chichocząc wesoło, bo krew już szybciej płynęła w jej żyłach, a ona była tak szczęśliwa, że mogła doświadczyć tego wszystkiego z kimś kogo kochała u swego boku.
Zgadzając się z sugestią bruneta, udali się do gospodarza, który był w samym centrum imprezy. Jego poszukiwania zajęły im dość sporo czasu - kilka razy zatrzymali się by porozmawiać z kimś z branży, nie odmawiając kolejnego drinka, bo nie wypadało, zupełnie przypadkowo zgubili się również w długim korytarzu, prowadzącym w głąb posesji, gdzie Seojun przyparł ją do ściany, zachłannie wpijając się w jej usta. Gdy dotarli do celu, impreza była już rozkręcona, co sugerowała głośna muzyka i przygaszone światła, oraz ocierające się o siebie sylwetki, tańczących w rytm jednego z popularnych kawałków piosenkarza.
Rozmowa nie trwała długo, jednak wystraczająco, by Min zachowała się w pamięci gospodarza, a przynajmniej takie zapewnienia padały z ust Seojuna, gdy obydwoje postanowili wyjść na zewnątrz, by zapalić.
Zaciągając się jednym ze swoich cienkich, mentolowych papierosów, Min uniosła kącik ust w zadziornym uśmiechu.
— Twój agent mnie znienawidzi, jeśli nie przestaniesz wpychać mnie w każdy potencjalny projekt. — powiedziała zaczepnie, stukając kciukiem w filtr papierosa, by pozbyć się zgromadzonego na końcu popiołu. — Jeszcze chwila i zgarnę ci wszystkie kontrakty, ale wiesz… — Postawiła krok w jego kierunku, zmniejszając dystans jaki ich dzielił, a wolną dłoń ułożyła na klatce piersiowej bruneta, sunąc wyżej. — Jak ładnie poprosisz, to może coś dla ciebie zostawię.
Uniosła spojrzenie, kokieteryjnie przyglądając mu się spod przymrużonych powiek, językiem zwilżając dolną wargę, chcąc zwrócić uwagę chłopaka, na swoje usta.
Wydarzenia z ostatniego czasu jeszcze nie do końca do niego docierały. Gabriel sam już nie wiedział, co powinien czuć, jak się zachowywać, co robić i co mówić. Miał wrażenie, jakby każde jedno słowo miało doprowadzić do tragedii i jednej, wielkiej awantury. Sam był drażliwy, nie za bardzo miał ochotę na to, aby z kimkolwiek rozmawiać czy robić cokolwiek. Impreza urodzinowa Plotkary miała na celu jedynie to, aby dostarczyć więcej plotek, namieszać w ich życiach bardziej, a doszło do tego, że ktoś tam umarł. Ktoś bliski wielu osobom i Salvatore wciąż nie mógł się otrząsnąć. Nawet jeśli relacja jego i Jacksona w ostatnich miesiącach nie istniała to jeszcze przecież nie znaczyło, że źle mu życzył, czy że chciał, aby coś mu się stało. Byli sobie chyba po prostu obojętni. W mediach wrzało, ale nie miał siły tego wszystkiego czytać i nawet nie chciał. Tylko bardziej by się zirytował, nie przyniosłoby to niczego dobrego, a już na pewno te wszystkie artykuły nie sprawiłyby, że Salvatore poczułby się chociaż minimalnie lepiej. Długo zastanawiał się co w takiej chwili najlepiej byłoby zrobić. Nie miał ochoty widzieć chyba nikogo, a jednocześnie czuł potrzebę, aby z kimś posiedzieć. Z kimś kto zrozumie co w tej chwili czuł Salvatore, aby nie musiał opisywać tego, co w nim siedziało. Nic chyba go bardziej nie wkurwiało od opisywania uczuć, jakby to jeszcze faktycznie miało w jakiś sposób pomóc, a nie jedynie bardziej przytłoczyć. Zawsze łatwiej było mu stłamsić wszelkie emocje w sobie niż faktycznie się z nimi zmierzyć.
OdpowiedzUsuńPoprzedniego wieczoru chwilę się wahał, czy powinien coś zrobić. Obecnie wolałby zwalić wszystkie zajęcia na kogoś innego, ale takiej osoby nie było. Wyszukał więc Seojuna na Instagramie, co nie było trudnym zadaniem. W końcu mieli sporo wspólnych znajomych i wysłał mu wiadomość. Nawet nie był pewien, czy dostanie odpowiedź zwrotną. Równie dobrze mógł go zignorować lub wiadomość trafiłaby do spamu, ale tak się nie stało. Pewny do końca nie był czego od niego chce, ale czuł, że w tej popieprzonej sytuacji Kim będzie w stanie go zrozumieć. Zaproponował spotkanie, ale nie podał żadnej informacji po co. Chciał… czego on właściwie od niego chciał? Na pewno nie planował się pytać, jak się czuje, czy czegoś nie potrzebuje. Dobrze wiedział, jaka może być odpowiedź. Zaproponował spotkanie w hotelu ojca. Potrzebowali spokoju, kogoś do obsługi, a to miejsce nadawało się całkiem nieźle do tego. I nie było może tak przytłaczające, jak własne mieszkania. Gabriel upewnił się, że będą mieli zapewnioną prywatność. Bez żadnych gości kręcących się w pobliżu.
Był na miejscu pierwszy, a kiedy czekał na chłopaka w głowie zrodził mu się pewien pomysł. Taki, który z pewnością mógłby się Jacksonowi spodobać. Siedział w loży popijając mocnego drinka, aż w końcu się okazało, że nie jest sam.
— Siema — rzucił. Nie był pewien czy Kim się pojawi. Raczej ich relacja nie istniała, a na imprezie odniósł wrażenie, jakby nieszczególnie za nim przepadał, ale równie dobrze to mogło być mylne. — Wszystko dziś na koszt starego, bierz co chcesz — dodał. Na stoliku leżało menu tak w razie czego.
— Wydaje mi się, że mam propozycję na poprawę humorów.
Gabs z obiecanym początkiem!
W umyśle blondyna włączył się autopilot, na prośbę Seojuna zareagował niemalże natychmiastowo wkraczając do akcji. Pomógł mu do pozycji stojącej, upewniając się, że brunet nic za sobą nie zostawił, a chwilę później oboje zjeżdżali windą w dół. Seojun mimo swojego stanu, poprowadził ich do zaparkowanego na rogu samochodu, którego kierowca czekał, aż brunet postanowi zmienić lokal, więc tam też się udali, a gdy pojazd ruszył, blondyn poczuł na swoim ramieniu ciężar głowy Kima. Jego prawa dłoń odruchowo znalazła się na twarzy chłopaka, delikatnie przeczesując jego brązowe kosmyki, przed oczami przewijały mu się sceny sprzed kilku miesięcy. W podobnych okolicznościach już kiedyś opuszczali imprezę i zupełnie jak wtedy, teraz w Sunghoonie obudziła się chęć pomocy i obrony chłopaka.
OdpowiedzUsuń— Do apartamentu pana Kima?
Z przemyśleń wyrwał go głos dochodzący z przodu pojazdu. Sunghoon wyprostował się nieco, rzucając spojrzeniem na Seojuna, uświadamiając sobie, że ten śpi. Wyglądał spokojnie, jego rysy wolne od jakichkolwiek zmartwień, sen musiał przynieść to utęsknione ukojenie. Świadomość, że nie miał serca, by go wybudzić wstrząsnęła Sunghoonem, chłopak westchnął głęboko, unosząc głowę.
— Park Hyatt. — rzucił nazwą hotelu, który jako pierwszy przyszedł mu na myśl.
Wiedział, że bez problemu dostanie tam pokój, bo jeden zawsze był zarezerwowany pod nazwiskiem rodziców. Mógł tam liczyć na prywatność i dyskrecję obsługi, minuty spędzony w oszklonym apartamencie na najwyższym piętrze, były tylko dla nich, coś, czego nikt nie miał prawa im odebrać. Sekret, o którym miał się nie dowiedzieć świat. Również przymknął powieki, wsłuchując się w odgłosy miasta, które nigdy się nie zatrzymywało, a jednak ich historia nigdy nie mogła ruszyć dalej.
— Hej. — delikatnie szturchnął bruneta, kiedy pojazd wjechał na parking pod hotelem. Mimo środka nocy, wielu gości budynku dalej zgromadzonych było na zewnątrz oraz w głównym lobby. — Jesteśmy na miejscu, chodź.
Śmierć Jacksona na wszystkich obecnych wpłynęła, nawet na tych, którzy z nim wcześniej nie mieli styczności. To jednak nie było wydarzenie, które powinno zamknąć imprezę urodzinową. Salvatore nie mógł znaleźć sobie miejsca. W głowie bruneta pojawiało się wiele myśli, żałował pewnych rzeczy i świadomość, że nie mógł naprawić niczego z przeszłości była dobijająca. Jednocześnie niby wiedział, że nie jest w stanie nic zmienić, ale i tak nie robił nic, aby poczuć się lepiej, a zakopywał głębiej pod negatywnymi myślami, które nie chciały go za nic opuścić. W tym wszystkim pojawił się też pomysł, może zbyt szalony, jak na obecną sytuację, ale wart rozważenia. Nie był pewien, czy to nie był zbyt śmiały pomysł. Znajomi byli pogrążeni w żałobie, to było nieodpowiednie i nie tak powinno się uczuć pamięć kumpla, ale byli też z innego pokolenia. Nieco inaczej patrzyli, a na pewno pewna część, na smutek i na to, jak sobie z nim poradzić. Łatwiej byłoby co prawda czymś się naćpać, aby być otumanionym przez większość czasu i nie czuć tej pierdolonej mieszanki uczuć, które ciężko było ogarnąć.
OdpowiedzUsuńZnajomość między tą dwójką raczej nie istniała. Ot, wiedzieli o swoim istnieniu, ale nigdy jakoś ich ścieżki się nie skrzyżowały, chociaż oboje byli w życiu Ari. Może byłoby inaczej, gdyby Gabriel nie wycofał się z życia publicznego, ale to już nie było ważne. Nawet tragedia w jakiś pokręcony sposób jest w stanie połączyć ludzi.
— Tak myślałam nad tym wszystkim i widzę, jak się trzymamy, a raczej, że się ledwo trzymamy — zaczął i parsknął pod nosem. Działy się różne rzeczy, jedne mniej lub bardziej traumatyczne, ale to chyba przebiło wszystko co do tej pory miało miejsce. — Uznałem, że trzeba to zmienić, a Jacksona pożegnać tak, jak on tego by chciał i w jaki sposób na to zasługuje. A nie mamrotać jakieś głupoty przed jego rodziną czy udawać, jakim to złotym chłopcem był. Nie wiem, równie dobrze można spalić ten jego cholerny jacht. Chciałbym, aby po prostu osoby, które się z nim przyjaźniły czy w inny sposób były związane zapamiętały go inaczej niż… cóż, niż z tej cholernej imprezy.
Obraz leżącego na podłodze Jacksona bez życia raczej na dobre wyryje mu się w pamięci. Tego się nie dało tak po prostu pozbyć. Miał z nim tysiące wspomnień, inni również. I to powinni zapamiętać. Tak byłoby po prostu lepiej.
Gabs
Blondyn przygryzł dolną wargę, kiedy na widok zdezorientowanego przez sen Seojuna, uśmiech sam zaczął wkradać się na jego twarz, niszcząc wcześniejszą fasadę zobojętnienia. Ukazywanie emocji, szczególnie tych pozytywnych przychodziło zbyt naturalnie w towarzystwie bruneta, zupełnie jakby ten zerwał z Sunghoona warstwy, pod którymi znajdował się najnormalniejszy człowiek. Człowiek, który czuł i nie bał się tego okazywać.
OdpowiedzUsuńPozwolił sobie na cichy śmiech, dalej obserwując reakcję Seojuna. Jego szeroko otwarte oczy, bacznie przyglądające się otoczeniu przez szybę pojazdu, nos przyklejony do chłodnego szkła, czy lekko rozdziawione usta, jakby po drugiej stronie znajdował się co najmniej kolejny cud świata. Sunghoon mógłby pokusić się o porównanie go do dziecka podstawionego pod wielkim parkiem rozrywki, z niecierpliwością czekającym na atrakcje, jakie czekały na niego, gdy tylko znajdzie się w środku. Zjawisko doprawdy urocze.
— Hmm… — ułożył usta w dziubek, stukając w nie palcem wskazującym, zastanawiając się na odpowiedzią. Szczerze, nie przyszło mu przez myśl co mógłby powiedzieć Seojunowi, nie miał wymówki, dlaczego zabrał go do hotelu, a chciałem być blisko brzmiało zbyt intymnie, biorąc pod uwagę ich relację. Bo przecież, nic ich tak naprawdę nie łączyło.
— Hotel był zaraz za rogiem, no i jak zarzygasz posadzkę, to nie będę musiał tego sprzątać. Mają od tego ludzi. — Wzruszył jedynie ramionami, sprawdzając, ile osób kręciło się pod budynkiem i ile z nich było w gotowości, by zrobić im zdjęcie, jeśli tylko ich rozpoznali. Prawdą było, że w tym mieście, mógłby to być każdy.
Zaczesując dłonią włosy do tyłu, westchnął cicho przenosząc wzrok na siedzenia, kolejno lustrując wnętrze pojazdu. Spod jednego z siedzeń wyłowił czarną czapkę z daszkiem.
— Proszę, twój kamuflaż, nikt ci nie musi robić zdjęć po godzinach. — Przydługie kosmyki odwinął za uszy chłopaka, a czapkę wsunął mu na głowę. Dłoń pozostała na szyi chłopaka, niewinnie muskając jego ciepłą skórę. Sunghoon był ostrożny w ruchach, nieco niepewny, kiedy powolnie przesunął rękę i ułożył ją na ramieniu bruneta, ściskając delikatnie.
— Chyba możemy już iść.
Ta sama dłoń poklepała Seojuna dwa razy, a potem sięgnęła za niego, by chwycić za klamkę, sygnalizując, że oboje powinni wyjść. Droga do lobby nie zajęła długo, a kiedy tylko Sunghoon położył swoją kartę na marmurowym blacie w recepcji, nie minęło długo a oboje wjeżdżali windą na najwyższe piętro hotelu.
Apartament wyglądał zupełnie tak, jak ten w każdym pięciogwiazdkowym hotelu w tej części miasta. Oszklona ściana z widokiem na panoramę, zapełniony barek, od którego Seojun powinien się trzymać z daleka.
Ogromne łóżko, pod główną ścianą, pościel z egipskiej bawełny, gotowa zatrzymać twoje najbrudniejsze sekrety. Przynależąca łazienka, z wanną, która z łatwością pomieściłaby kilka osób.
Sunghoon stanął pośrodku, jedną dłonią przecierając twarz.
Wiedział jak to wyglądała i wiedział, dlaczego właśnie tutaj zabrał Seojuna, tylko czy miał odwagę mu to powiedzieć.
Bliskość Seojuna, ciepło jakie emitowało jego ciało, oddech na karku, doprowadzały Sunghoona do szaleństwa, a gdy tylko brunet zaczął pomrukiwać mu do ucha, blondyn zacisnął dłonie w pięści. Miał ochotę odwrócić go, złapać za ramiona, wpić w jego usta i pokazać mu co najmniej dziesięć sposobów jak mogli spędzić tą noc i urozmaicić ich czas spędzony razem.
OdpowiedzUsuńSen nie byłby żadnym z nich.
Z ulgą i cichym westchnieniem powitał brak Seojuna, kiedy ten odwrócił się od niego. Mimo, że po jego skórze dalej przechodził przyjemny dreszcz, tak blondyn wiedział, że nie powinien pozwalać sobie na więcej, nie kiedy to Seojun pierwszy dał mu do zrozumienia, że jego priorytetem był kto inny.
Nienależnie od tego, jak bardzo Sunghoon pragnął cielesnej bliskości, nie miał zamiaru dać się poniżać.
Wzruszył więc ramionami, relaksując swoje spięte mięśnie, również odwracając się na pięcie, unosząc nieznacznie brew ku górze, przyglądając się, jak Seojun pozuje przez lustrem.
— O zgrozo, Kim Seojun ma plan o… — Uniósł nadgarstek, by zerknąć na wskazówki umieszonego tam zegarka, po czym prychnął cicho. — O czwartej nad ranem. Aż boję się zapytać.
Podszedł do małej lodówki, w której mieściło się kilka butelek i sięgnął po jedną z piwem. Cokolwiek narodziło się w głowie Seojuna, zapewne nie miało prawa bytu, w dalej trzeźwym umyśle Sunghoona. Po części miał również nadzieję, że alkohol uciszy jego łaknienie i że przestanie ciągle ukradkiem spoglądać na to, jak Seojun mierzwi swoje włosy, roztrzepując je na wszystkie strony. W wyobraźni blondyna, to jego palce przeczesywały te kosmyki, wplątując się w nie, zaciskając przy skórze.
Sunghoon głośno nabrał powietrza w płuca, kolejno biorąc spory łyk piwa.
Tak, zdecydowanie nie mógł przetrwać tego wieczoru na trzeźwo.
to wszystko wina tego przywiązywania do łóżka
Już dawno przestał być dyskretny w tym, jak jego spojrzenie sunęło wzdłuż sylwetki Seojuna, a wyobraźnia podsuwała mu obrazy, które łatwo można było ocenić po tym, jak z pomrukiem niezadowolenia, blondyn musiał usiąść w innej pozycji, gdy jego spodnie zrobiły się niekomfortowo ciasne.
OdpowiedzUsuńUkładając łokcie na kolanach, spuścił głowę w dół, przeklinając się w myślach, rzucając najgorszymi obelgami w kierunku swoim, Seojuna, ich otoczenia. Wszystkiego, co stawało na ich drodze, co zabraniało im żyć życiem, jakim chcieli. A po chwili tą irytację obracał w zawód, bo przecież była jedna osoba, w której rękach leżała możliwość zmiany tego, co między nimi. Osoba odpowiedzialna za to, że było tak, a nie inaczej. Osoba, której jednocześnie pragnął całym sercem i nienawidził, bo tak było łatwiej.
— Seojun — powiedział przez śmiech, kiwając głową na boki, trochę w niedowierzeniu. — Prosisz mnie o pomoc w zmianie wizerunku, który prawdopodobnie masz wpisany gdzieś w kontrakcie? — zagadnął, podchodząc bliżej. — A jak ci spalę włosy to co? Pozwiesz mnie ty — Szyjką butelki wskazał na bruneta. — Czy twoja agencja?
Zatrzymał się dopiero, kiedy stali twarzą w twarz. Sunghoon górował nad Seojunem, a mimo to, czuł się maleńki. Zaciśnięta na szkle dłoń pobielała w kłykciach, a serce biło w nieregularnym rytmie, wystukując dobrze mu znaną melodię ody do Kima, zupełnie jakby ten organ już dawno przestał należeć do blondyna.
— Tego chcesz? Pozbyć się mnie, wsadzić za kratki? — wyszeptał cicho i równie szybko stawił duży krok do tyłu i odwrócił się na pięcie, by podejść do telewizora i włączyć jeden z kanałów muzycznych.
— Oh, Hyejin tego słucha. — komentarz odnosił się grupki Koreańczyków, tańczących właśnie na ekranie w rytm dość skocznej piosenki, nad którymi wzdychała młodsza siostra Sunghoona. — Nie krępuj się Seojun, słyszałeś, you don’t need permission to dance. — Pogłośnił nieco muzykę i dalej dzierżąc pilot w jednej i butelkę w drugiej dłoni, usiadł na łóżku, nawet nie zerkając na bruneta.
Spędzanie razem czasu przychodziło im łatwo, bez zbędnych trudności, czy niezręcznej ciszy zawisającej w powietrzu. Wydawać by się mogło, że oboje potrafili żyć chwilą i zapomnieć o napięciu, jakie jeszcze z początku wieczoru było niemalże namacalne.
OdpowiedzUsuńByło miło i Sunghoon był wdzięczny za tę przyjaźń, za to, że ta niewątpliwie dalej istniała. O tym, że czuł do Seojuna coś więcej, niż tylko sympatię, przypomniał sobie dopiero, gdy w łóżku bawił się jego dalej wilgotnymi, teraz blond, kosmykami włosów. Seojun był idealnym odzwierciedleniem powiedzenia, że ładnemu we wszystkim ładnie, bo Sunghoon nie mógł oderwać od niego swojego wzroku.
Pozwolił sobie jednak zamknąć oczy, zanim odważył się cokolwiek powiedzieć.
— Bo chciałem, bo wiedziałem, że ty tego chciałeś? — wyszeptał cicho, powieki dalej zamknięte. Bez spoglądania na Seojuna było mu łatwiej. — Bo chciałem wiedzieć, dlaczego wydzwaniasz? Może miałem nadzieję, że masz mi coś do powiedzenia. — Zaśmiał się cicho pod nosem, karcąc w głowie za własną głupotę, otwartość.
W tym apartamencie, pozwolił sobie na wrażliwość, na jaką nie było go stać w normalnym życiu, na głęboko skrywaną szczerość, gotowy podzielić się swoimi sekretami z Seojunem, o ile ten, był gotowy ich wysłuchać.
Tylko wtedy.
Przywitał obecność Seojuna, zaciskając swoje palce wokół jego, doskonale zdajać sobie sprawę, że taka forma bliskości, była jedyną, jaka miała prawo bytu. Łapczywie jednak korzystał z ciepła jego dłoni na swojej, przysuwając się o milimetr wyżej, unosząc ich splecione dłonie wyżej, swoim oddechem muskał skórę tego drugiego. Tak jak i Seojun, on również był egoistą, mimo, że nie miał zamiaru się do tego przyznać.
OdpowiedzUsuńSzczerość Kima bolała i rozrywała go od środka, bo jak wcześniej miał powód ku temu, by kumulować w sobie złość, myśleć o modelu co najgorsze i wymazać go ze swojego życia, tak teraz ta nienawiść była bezpodstawna. A przyjemniej nie powinna być skierowana na Seojuna.
— Nie wiem co jest gorsze… — Słowa wydarły się z jego krtani, zatrzymując na skórze Seojuna, gdy Sunghon składał delikatne pocałunki na wierzchu jego dłoni. — Życie w przeświadczeniu, że nigdy mnie nie chciałeś, czy świadomość, że to wszystko wcale nie było grą. — Wyprostował się nieco, podpierając na łokciu, by spojrzeć na Seojuna z góry. — A może to wszystko to była gra, ale oboje przegraliśmy.
Blondyn wyplątał się z uścisku Seojuna i opadł plecami na łóżko, chowając twarz w dłoniach, zza których wydarł się przytłumiony, gorzki śmiech. — To dość smutne i tragiczne zakończenie, nie uważasz?
Jego słowa odnosiły się po części do tych Seojuna. Do opowieści o jego rodzinie, o której sam nie raz, pomiędzy wierszami, słyszał wiele. Firma jego rodziców była związana z Kimami od lat, a Sunghoon o ich wpływach czy sile perswazji wiedział zapewne więcej niż powinien, jednak nie był głupi i potrafił trzymać język za zębami.
Jego wypowiedź nawiązywała również do ich samych i sytuacji w jakiej się znaleźli. Sunghoon zawsze dostawał to, czego chciał i wiedział, że życie Seojuna toczyło się podobnie. To był pierwszy raz, kiedy jego szczęście naprawdę znajdywało się w rękach drugiego człowieka.
— Naprawdę myślisz, że byłaby do tego zdolna? — Nutka nadziei, jaka dalej wybrzmiewała w jego głosie, była spowodowana ciągle napływającymi myślami. Mógł zrozumieć działania matki Kima, kiedy ktoś zranił jej dziecko.
Ale przecież Sunghoon nie miał zamiaru tego robić.
Sunghoona nagle zalała fala złości, a przez ciało od stóp go głów przeszło nieprzyjemne ciepło. Odskoczył od Seojuna jak poparzony, tworząc między nimi dystans. zupełnie, jakby delikatny dotyk ust piekł, stwarzał ból, a jego płatek ucha żarzył się do czerwoności.
OdpowiedzUsuńKiedy odwrócił się, by spojrzeć na Seojuna, jego spojrzenie nie było pełne gniewu, który dalej buzował w żyłach blondyna, ale ciemne tęczówki błądząc po twarzy drugiego, wydawały się zdezorientowane, zagubione, pełne żalu.
— Czyli wolisz zostawić to tak, jak jest? — Barwa jego głosu była niska, ale brakowało w niej tej nutki zarozumiałości, pewności siebie, tak często przypisywanej Sunghoonowi. Starał się brzmieć jak najbardziej naturalnie, chociaż przy ostatnich słowach zaczął drżeć, nieco zawiedziony.
Zupełnie jakby Seojun zadecydował za nich, jakby poddał się, nim oni mieli szansę nawet spróbować. Był egoistą, myślącym tylko o sobie, tchórzem, który wolał wybrać łatwiejszą opcję, nie zważając na to, co gotowy był poświęcić Sunghoon, by osiągnąć swój cel.
Teraz czuł się, jakby Seojun zupełnie usunął go z tego równania, co w oczach blondyna podważało jego wcześniejsze zapewnienia czy obietnice, że wcale nie był mu obojętny.
— Nie za kogoś takiego cię uważałem Seojun… — dodał, przechylając głowę w bok. spodziewał się, że kolejne słowa mogły zaboleć, ale chciał reakcji. Chciał, by Seojun o coś zawalczył. — Chociaż, czego mogłem się po tobie spodziewać, już raz pokazałeś mi na co cię stać.
Czekając na reakcję, spuścił nieco głowę w dół, nie chcąc spojrzeć drugiemu w oczy. Przygrywając wargę, palcem zaczął wystukiwać rytm o materac, który wtórował jego odliczaniu w głowie.
— Już raczej nigdzie nim nie wypłynie — mruknął w odpowiedzi. Miał wiele dobrych wspomnień z tego miejsca, ale teraz nie miały już żadnego znaczenia. Nie, jeśli nie miał tam z kim urządzać takich imprez, jak dawniej czy nawet z nudny dzień kręcić się po pokładzie, bo nic innego nie było do roboty. Teoretycznie mówiąc o spaleniu go w cholerę nie mówił całkiem poważnie, ale ten pomysł zaczął przemawiać do niego coraz bardziej. I cholera, spodobałby się Jacksonowi. Włoch był niemal pewien, że sam Howard zrobiłby to samo, aby tylko nacisnąć swoim starym na odcisk. I zapewne teraz z miejsca, gdziekolwiek jest, właśnie im kibicuje, aby to zrobili.
OdpowiedzUsuń— Wysłał mi kiedyś adres, poszukam i dam ci znać. O ile nic się nie zmieniło, ale wątpię — odparł. Raczej obecnie rodzina Jacksona miała inne rzeczy na głowie i niekoniecznie myśleli o tym, aby zmieniać miejsce pobytu jachtu, na którym bawił się ich syn. — Szczerze… jebie mnie co jego starzy sobie pomyślą. Załatwi się wszystko tak, aby wyglądało to na wypadek.
Jeszcze może nie wiedział, jak tego dokonają, ale nie było w końcu rzeczy niemożliwych. Poza tym, to był tylko jacht. Nie chcieli popełnić morderstwa tylko puścić z dymem kilka ton. Była tu niewielka różnica mimo wszystko. Musieli się dobrze nad tym zastanowić, zapewne przeprowadzone byłoby śledztwo, aby dojść do tego, co właściwie się stało, a Salvatore nie miał chęci na to, aby jakiekolwiek podejrzenia spadły na niego czy na Seojuna. To przecież miał być wypadek, coś czego żadne z nich kontrolować nie mogło.
Uśmiechnął się pod nosem słysząc określenie, jakim nazwał matkę Jacksona. I jakoś wcale go to nie dziwiło.
— Załatwię to. A impreza brzmi, jak dobry pomysł, ale trzeba będzie trochę zmienić zasady — powiedział — jeśli ma to wyjść, to nie możemy mieć tam naćpanych i pijanych ludzi, aby się ktoś nie zaplątał przypadkiem pod podkładem. Mały wybuch to jedno, nieumyślne spowodowanie śmierci niekoniecznie mi się uśmiecha.
Imprezy, które znali i na które chodzili zawsze były zakropione alkoholem i prochami, a przy takim planie mimo wszystko trzeba było zachować odrobinę zdrowego rozsądku, bo zdaje się, że ten na dobre ich opuścił, gdy ten pomysł wyszedł z głowy Gabriela i powoli stawał się rzeczywistością.
Gabs
[Ślicznie dziękuję za powitanie. Kto wie, może i ich wiatr przygna i zrobi nam się tutaj komplecik :'-) ]
OdpowiedzUsuńb> Yosoo
// Tak sobie czytam KP i myślę, że Seo znalazłby się zarówno w relacji z Yohanem jako Ryoo Yohan – spiker radiowy, jak i z Youngtae – jeszcze w Korei. Kreacja Youngtae to ta "zła", jego pierwotna wersja. Bardzo rozpieszczony, średnio bogaty gnojek i to daje dobrą podstawę do znajomości, jeśli powiązać ich przez braci Seo.
OdpowiedzUsuńInna myśl, to że Ryoo, jako spiker radiowy mógł mieć z Seo styczność. Wyobrażam sobie, że Yohan pracuje w audycji rozrywkowo-kulturowej, więc często ma styczność z wszelkiego rodzaju celebrytami, którzy akurat są na topie, czy także modelami.
Zależy czy chcesz poznać złego, czy dobrego Yo. xD
Yohan
Porażki nigdy nie były czymś, z czym Sunghoon miał w codziennym życiu do czynienia. Zazwyczaj z łatwością przychodziło mu osiągniecie z góry założonego celu i z dumą myślał o swoich poczynaniach, zarówno tych na tle akademickim, w końcu studia na poszanowanej uczelni były czymś godnym pochwały, i tych, o których nie mówił głośno i traktował je jako swego rodzaju praktykę własnych umiejętności. W końcu manipulowanie ludzkimi emocjami leżało w jego naturze, było tak oczywiste, jak zaczerpnięcie oddechu czy postawienie kolejnego kroku, nie musiał szczególnie się wysilać, bo to wszystko było autentyczne. W swojej grze jednak dał się zapomnieć, kilka chwil uniesienia zaburzyło jego światopogląd, a on sam zatracił się w uczuciach, którymi do tej pory gardził.
OdpowiedzUsuńOkazał słabość i chociaż nie chciał się do tego przyznawać na głos, zewsząd atakowały go konsekwencje własnych czynów, a on sam, zagubiony we własnych emocjach nie potrafił znaleźć wyjścia z beznadziejnej sytuacji jaką zafundował mu los.
Ucieczka była jedynym wyjściem, bo pozostanie w Nowym Jorku było stałym przypomnieniem niedopowiedzianych słów, ulotnych pocałunków, złamanych obietnic i czasu, który dla niego nagle się zatrzymał, a on sam utkwił w miejscu, z którego pomimo usilnych starań, nie potrafił się wydostać.
Skłamałby, gdyby stwierdził, że pobyt w Kanadzie całkowicie skupił się na praktykach, bo nawet jeśli całą uwagę wkładał w poszerzenie wiedzy, wzrokiem dalej uciekał w kierunku telefonu, gdy ten tylko zawibrował, z utęsknieniem wyczekując jakiegokolwiek sygnału. Czekał, dalej czekał, bo tak naprawdę co innego mu zostało. Tęsknota dawała o sobie znać, wewnętrzna pustka tylko powiększała się wraz z rosnącym dystansem, a jego myśli po zmroku dalej skupiały się na nim, bo kochał, uczucie, o które nigdy nie posądziłby samego siebie. Pokochał tak bardzo, że zatracił się w tym całkowicie i jedyne czego pragnął to odwzajemnienia, które z biegiem czasu wydawało się coraz mniej realne.
Tylko rodzina wiedziała, gdzie spędził ostatnie pół roku i tylko oni znali dokładną datę jego powrotu, więc, gdy w drodze z lotniska ekran telefonu rozświetlił się, nie mogło to być nic innego, a właśnie przeznaczenie. Na samą myśl, o czymś tak trywialnym zaśmiał się pod nosem, bo tylko głupiec mógłby oddać swój los w ręce siły wyższej, poza jego kontrolą. Mimo to, zamiast przekraczać próg własnego mieszkania, stał właśnie pod drzwiami dobrze mu znanego apartamentu, a gdy te otworzyły się ukazując mu twarz, którą przez miesiące widział tylko oczami wyobraźni, jego usta mimowolnie wykrzywiły się w szerokim uśmiechu. Walczył sam ze sobą, by nie rzucić się na Seojuna, objąć go mocno, i zatracić w jego ramionach, bo tak naprawdę nie wiedział jaki przekaz krył się za krótką wiadomością, mógł jedynie przypuszczać.