https://www.gossipgirl.net/queens-bday-event

WYDARZENIE NIEAKTYWNE: 1.09-09.10
GOSSIPGIRL.NET ADDED YOU TO THE GROUP Queen's BDAY 👑
Hej! Pewnie zastanawiacie się, czym zasłużyliście sobie na tak wielki zaszczyt jak uczestnictwo w mojej imprezie. Cóż, kim byłabym bez moich wiernych fanów? A w dodatku te urodziny są na tyle specjalne, że łączą się z rocznicą założenia mojej strony... Więc celebrujemy nas wszystkich!
Podwójne świętowanie, więcej szampana, więcej pięknych ludzi i o wiele, wiele więcej sekretów, którymi... mam nadzieję, że postanowicie się podzielić.
Umów wizytę u fryzjerki, wyciągnij najlepszą suknię i nie zapomnij swojej maski! Swojego partnera też... ale pamiętaj, że to, iż przekroczysz z nimi próg sali, nie jest równoznaczne z tym, że spędzisz z nimi całą imprezę!
Theme: Masquerade Ball
Where: Lotte Palace
When: 01.09.2023
Where: Lotte Palace
When: 01.09.2023
W dniu imprezy każdy z Was dowie się, z kim zasiądziecie przy stole. Były chłopak? Największy wróg? Przyjaciel z dzieciństwa? Kochanka Twojego kochanka? A może... A może to właśnie ze mną spędzisz te kilka godzin swojego życia!
Wątek grupowy będzie trwał od 1.09-24.09. Każda z postaci musi rozpocząć zabawę przy stole, przy którym została usadzona, lecz w trakcie pisania wątku może się swobodnie przemieszczać. Wejdźcie w interakcje z autorami, z którymi na co dzień nie macie styczności!
Tego wieczoru ja będę rozdawać karty. Przyszykujcie się na najgorętszą imprezę sezonu.
GOSSIPGIRL.NET REMOVED YOU FROM THE GROUP Queen's BDAY 👑
GOSSIPGIRL.NET ADDED YOU TO THE GROUP Queen's BDAY 👑
D-Day has arrived! Wciśnijcie się w swoje najlepsze kreacje (chyba, że macie ogromną ochotę na to, by zostać obgadanym i wyśmianym przez tych lepiej ubranych), zafundujcie sobie ostatnie przypudrowanie noska, złapcie taksówki lub wpakujcie się do limuzyny, zjedzcie ostatnie kolorowe tabletki... I zacznijcie dobrą zabawę!
Pamiętajcie, każdy z Was musi rozpocząć event przy stole, przy którym został usadzony, lecz w trakcie gry może się swobodnie przemieszczać po innych pomieszczeniach lub tworzyć własne wątki. Wejdźcie w interakcje z autorami, z którymi na co dzień nie macie styczności!
Stół #1 The One with Mommy or/and Daddy Issues:
@a.schubert
@h.carrington
@india_jones
@j.hamish
@lea_chevalier
@li.m
@mims_
@a.schubert
@h.carrington
@india_jones
@j.hamish
@lea_chevalier
@li.m
@mims_
Stół #2 The One with the Love Triangles:
@its.min_ari
@nel_watson
@gabs.salvatore
@h_jackson_h
@soonie2127
@tay_blanchard
@km_sj2705
@its.min_ari
@nel_watson
@gabs.salvatore
@h_jackson_h
@soonie2127
@tay_blanchard
@km_sj2705
Stół #3 The One with the Crazy Rich Asians:
@dani.song004
@e.byun
@m.takahashi
@iamthegi
@ahn.sun01
@h.yuri
@lotus_kimbei
@dani.song004
@e.byun
@m.takahashi
@iamthegi
@ahn.sun01
@h.yuri
@lotus_kimbei
Stół #4 The One with the Criminal Ties:
@e.robbins
@farrah_rymill
@l.carter
@mi_Rivera
@t.sanders
@v.brennan
@candy_vi
@e.robbins
@farrah_rymill
@l.carter
@mi_Rivera
@t.sanders
@v.brennan
@candy_vi
Stół #5 The One with the Random Ones:
@a.argyropoulos
@fab.cava
@st_jake
@magmac
@ridgemer
@s.clemente
@z.williams
@a.argyropoulos
@fab.cava
@st_jake
@magmac
@ridgemer
@s.clemente
@z.williams
Stół #6 The One with the Newbies:
@e.lee
@l.collins
@l.myers
@s.demiri
@rw.cassian
@e.lee
@l_donovan
@s.sweeney
@i.liu
@n.tavernier
@n.grimaldi
@hee.m
@j.fischer
@e.lee
@l.collins
@l.myers
@s.demiri
@rw.cassian
@e.lee
@l_donovan
@s.sweeney
@i.liu
@n.tavernier
@n.grimaldi
@hee.m
@j.fischer
Idealnie schłodzony szampan już został rozlany do kieliszków, więc nim oficjalnie rozpoczniemy naszą maskaradę, pozwólcie mi proszę na wzniesienie małego toastu! Wiem, że dzisiejsza noc jest dedykowana mnie, ale kim byłabym ja bez Waszych dram i soczystych plotek, które codziennie lądują w mojej skrzynce?
Moi Drodzy, Wasze zdrowie! To był wspaniały rok! 💋
Bądźcie dalej zepsuci, niemoralni, ubierajcie się w obrzydliwie drogie kreacje od projektantów i woźcie prywatnymi limuzynami. Jeśli Wasz rodzic nie posiada czarnego Amex'a, znajdźcie sobie bogatych znajomych... albo kłamcie, aż ktoś Wam uwierzy, że coś znaczycie. I dalej skrywajcie swoje sekrety, tylko po to, bym mogła je wszystkie odkryć, a później podzielić się nimi na mojej stronie!
Złap tego przystojniaka siedzącego obok za rękę i zaciągnij na parkiet albo z butelką tequili pod pachą udaj się na taras! A może... a może to już czas, by zawitać do tej zadymionej łazienki na drugim piętrze? Cokolwiek postanowicie, bawcie się dobrze.
Ja na pewno będę.
Stół #1 The One with Mommy or/and Daddy Issues
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńNagle z głośników rozbrzmiała znana wszystkim melodia. — Kochani! Dobrze się... Głupie pytanie. Chyba teraz możemy je sobie darować! — Chichot. — Wiem, że jesteście zajęci ważnymi sprawami, jednak zanim oficjalnie zakończymy tę imprezę, chciałabym Was wszystkich jeszcze raz zobaczyć! Dopijcie szampana, popluskajcie się w basenie, dopalcie papierosy, złóżcie ostatni pocałunek, a za godzinę będę na Was czekać w głównej sali... z małą niespodzianką! Do zobaczenia! Xoxo, Gossip Girl.
UsuńZapraszam do wątku "Ballroom Let's finish it all where we started", kiedy dokończycie wszystkie niedokończone sprawy w lokalizacjach!
Stół #2 The One with the Love Triangles
OdpowiedzUsuńNagle z głośników rozbrzmiała znana wszystkim melodia. — Kochani! Dobrze się... Głupie pytanie. Chyba teraz możemy je sobie darować! — Chichot. — Wiem, że jesteście zajęci ważnymi sprawami, jednak zanim oficjalnie zakończymy tę imprezę, chciałabym Was wszystkich jeszcze raz zobaczyć! Dopijcie szampana, popluskajcie się w basenie, dopalcie papierosy, złóżcie ostatni pocałunek, a za godzinę będę na Was czekać w głównej sali... z małą niespodzianką! Do zobaczenia! Xoxo, Gossip Girl.
UsuńZapraszam do wątku "Ballroom Let's finish it all where we started", kiedy dokończycie wszystkie niedokończone sprawy w lokalizacjach!
Stół #3 The One with the Crazy Rich Asians
OdpowiedzUsuńNagle z głośników rozbrzmiała znana wszystkim melodia. — Kochani! Dobrze się... Głupie pytanie. Chyba teraz możemy je sobie darować! — Chichot. — Wiem, że jesteście zajęci ważnymi sprawami, jednak zanim oficjalnie zakończymy tę imprezę, chciałabym Was wszystkich jeszcze raz zobaczyć! Dopijcie szampana, popluskajcie się w basenie, dopalcie papierosy, złóżcie ostatni pocałunek, a za godzinę będę na Was czekać w głównej sali... z małą niespodzianką! Do zobaczenia! Xoxo, Gossip Girl.
UsuńZapraszam do wątku "Ballroom Let's finish it all where we started", kiedy dokończycie wszystkie niedokończone sprawy w lokalizacjach!
Stół #4 The One with the Criminal Ties
OdpowiedzUsuńNagle z głośników rozbrzmiała znana wszystkim melodia. — Kochani! Dobrze się... Głupie pytanie. Chyba teraz możemy je sobie darować! — Chichot. — Wiem, że jesteście zajęci ważnymi sprawami, jednak zanim oficjalnie zakończymy tę imprezę, chciałabym Was wszystkich jeszcze raz zobaczyć! Dopijcie szampana, popluskajcie się w basenie, dopalcie papierosy, złóżcie ostatni pocałunek, a za godzinę będę na Was czekać w głównej sali... z małą niespodzianką! Do zobaczenia! Xoxo, Gossip Girl.
UsuńZapraszam do wątku "Ballroom Let's finish it all where we started", kiedy dokończycie wszystkie niedokończone sprawy w lokalizacjach!
Stół #5 The One with the Random Ones
OdpowiedzUsuńNagle z głośników rozbrzmiała znana wszystkim melodia. — Kochani! Dobrze się... Głupie pytanie. Chyba teraz możemy je sobie darować! — Chichot. — Wiem, że jesteście zajęci ważnymi sprawami, jednak zanim oficjalnie zakończymy tę imprezę, chciałabym Was wszystkich jeszcze raz zobaczyć! Dopijcie szampana, popluskajcie się w basenie, dopalcie papierosy, złóżcie ostatni pocałunek, a za godzinę będę na Was czekać w głównej sali... z małą niespodzianką! Do zobaczenia! Xoxo, Gossip Girl.
UsuńZapraszam do wątku "Ballroom Let's finish it all where we started", kiedy dokończycie wszystkie niedokończone sprawy w lokalizacjach!
Stół #6 The One with the Newbies
OdpowiedzUsuńW pierwszej kolejności skierował się do baru. Oparł się łokciami o kontuar zamawiając podwójną whisky. Powoli odczuwał skutki wlanego w siebie alkoholu i tabletki, którą zdążył wcześniej zażyć. Szumiało mu w uszach, kręciło się nieco w głowie, ale było mu zaskakująco lekko, gdy brał kolejne łyki alkoholu.
UsuńObrócił się przodem w stronę sali i przesunął wzrokiem znad szklanki po bawiących się tam gościach, a przynajmniej tych, którzy tam zostali. Niedługo zajęło mu odnalezienie swojego celu, blondwłosą, drobną Azjatkę od czerwonych pigułek. Uśmiechnął się sam do siebie po czym ruszył w kierunku dziewczyny, która siedziała przy stoliku numer sześć.
— Wyglądasz na znudzoną. — rzucił podchodząc do blondynki. Oparł dłoń o oparcie krzesła, na którym siedziała. Nachylił się w jej stronę lustrując jej twarz wzrokiem. — Masz ochotę się stąd wynieść? — wymruczał zaczepnie tuż do jej ucha, owiewając jej kark ciepłym oddechem. — Chyba nie miałem okazji spróbować twoich magicznych cukierków. — dodał odsuwając się nieco. Podsunął jej szklankę z alkoholem, choć po wcześniejszych wyczynach dziewczyny nie sądził, by brakowało jej procentów, ale przecież wypadało się podzielić.
Jack
Przekrzywiła głowę, by spojrzeć na sporo wyższego od niej blondyna. Słodki uśmiech zastąpił znudzenie na twarzy Electry w kilka sekund. Złapała za zaoferowanego przez nieznajomego drinka i wychyliła jego zawartość duszkiem. Oblizała usta.
Usuń"Jak cholera. Zabierz mnie z tej stypy, a odwdzięczę się z nawiązką." Wyciągnęła drobną, bladą dłoń w jego stronę. "Zawsze dotrzymuję słowa" zamruczała niebezpiecznie blisko ust mężczyzny.
Ujął smukłą dłoń blondynki i niczym dżentelmen pomógł jej wstać z krzesła. Zgarnął szampana ze stolika, by mieli co popijać w między czasie.
Usuń— Znam jedno miejsce gdzie to całe towarzystwo nie będzie nam przeszkadzało. — Nie chciał jeszcze wychodzić z imprezy i wracać do domu, więc tego nie mógł jej zaproponować. Przynajmniej nie teraz.
Balkon i basen były zajęte, po głównej sali kręciło się zbyt wiele osób, by mogli liczyć na odrobinę prywatności, a jeśli chodzi o ogród to październikowa pogoda nie sprzyjała piknikowaniu. Przynajmniej nie w lekkim garniturze i miniówce.
— W zeszłym roku ta pieprzona Plotkara zrobiła podobną imprezę. Wymyślała te same durne zabawy, gry w butelkę i inne. — wyjaśnił skręcając na końcu kolejnego korytarza. Hałas z głównej sali został daleko za nimi. Jackson zatrzymał się przy dwuskrzydłowych drzwiach, by zaraz otworzyć jedne i wpuścić dziewczynę do środka przestronnej sali konferencyjnej. — Schowaliśmy się w tedy tutaj. — przyznał zamykając za nimi drzwi. W środku panował półmrok, który przerywała jedynie blada poświata wpadająca przez duże okna z zewnątrz.
Stanął tuż za blondynką układając dłonie na jej ramionach.
— Ja również potrafię się odwdzięczyć. — wymruczał pochylając się ku niej, bo jednak mocno nad nią górował wzrostem. Odgarnął jej włosy na jedno ramię, by musnąć wargami skórę na jej szyi. — Możemy się tu dobrze zabawić. — zapewnił wymijając dziewczynę.
Chwycił jedno z krzeseł ustawionych pod ścianą i przesunął je na środek. Wszedł na nie starając się nie runąć w dół pomimo lekkich zawrotów głowy. Wyciągnął rękę i odpalił rzutnik, który podłączył do swojego telefonu. Zeskoczył z krzesła i zerknął na swoją towarzyszkę.
— Jakiej muzyki słuchasz? — zagadnął odpalając YouTube.
Wolną rękę wsunął do kieszeni po wewnętrznej stronie marynarki, wyjął z niej woreczek strunowy z białym proszkiem.
— Ty masz tabletki, ja mam co innego. — rzucił woreczek na pobliski stolik, by zaraz pozbyć się z ramion marynarki.
Brew blondynki powędrowała ku górze na widok starań mężczyzny. Wyglądał... całkiem uroczo.
Usuń"Słodziak z ciebie" skomentowała jego próby zaimponowania jej. Wzięła od niego komórkę i zaczęła coś na niej stukać. Po chwili salę wypełniła ostra muzyka rockowa. Uznała to za stosowną odpowiedź. "Trzeba było dać znać, zhakowałabym system w minutę lub dwie. Myślisz, że kto puszczał wcześniej hity na parkiecie? To wcale nie takie trudne, jak się wydaje" Puściła mu oko.
Electra zachichotała na tekst o narkotykach. No tak. Mogła się tego spodziewać. Przecież atrakcyjny facet nie zainteresowałby się nią bez powodu.
"Wybacz, kochany, ale moje zapasy na ten niesamowity wieczór już się skończyły. Mam tylko resztki koki."
— Nie jestem słodki. — zaprzeczył z rozbawieniem. Daleko mu było do słodziaka, a tym bardziej romantyka. Nigdy nie miał takich gestów, czy odruchów, a czułość w jego wydaniu była bardzo fizyczna. Nawet tanie, urocze słówka przychodziły mu opornie. — Tak jak ty, próbuje się dobrze bawić. — Nie miał zamiaru mydlić jej oczu, że jest tu z innych względów jak rozrywka. Chciał zapomnieć, zabawić się, wciągnąć. Nie więcej, nie mniej, a Electra zdawała się mieć podobne… oczekiwania, więc równie dobrze mogli zrobić to we dwójkę umilając sobie ten czas.
Usuń— No proszę, kobieta wielu talentów. — odparł luzując krawat, który ostatecznie ściągnął z szyi i odrzucił gdzieś na bok. — I nie słuchasz Taylor Swift. — dodał potrząsając głowa do rytmu. Jego ułożone blond kosmyki rozsypały się w nieładzie opadając również na czoło.
— Dałaś się tak oskubać? To dobrze, że mi coś zostało. Powinno starczyć dla dwojga. — stwierdził odpinając mankiety koszuli, które wywinął do góry. Podszedł do blondynki nie spuszczając z niej spojrzenia, które sunęło po jej drobnej sylwetce. Wyciągnął ku niej rękę, dłoń układając na policzku dziewczyny, a palce wplatając w jej włosy, by jednym stanowczym gestem przyciągnąć ją do siebie.
— Mam nadzieję, że twój kuzyn to nie pies ogrodnika. — wymruczał nieco niższym głosem obrysowujac jej wargi błyszczącym wzrokiem. Ostatnim czego chciał to żeby ktoś z pozostawionej na basenie bandy wparował tutaj i im przerwał.
— Daleko ci do grzecznej dziewczynki, co El? — Przesunął kciukiem po jej ustach nie zważając na intensywny makijaż, który miała na sobie dzisiejszego wieczora. To jej figlarne, niepokorne spojrzenie nakręcało go coraz bardziej im dłużej na niego patrzyła.
Odsunął się jednak, by cofnąć się po prochy. Oblizał palec wskazujący, który zanurkował do woreczka. Z opuszka palca wciągnął narkotyk najpierw do jednej, później do drugiej dziurki, a resztę zlizał.
— Chodź tu. — polecił, a gdy blondynka znów była na wyciągnięcie dłoni ta owinęła się wokół jej szyi. Przyciągnął ją do siebie tym razem odnajdując słodkie usta dziewczyny swoimi. Smak szampana mieszał się z posmakiem prochów, idealna mieszanka na ten wieczór.
“Ach, tak? Więc jak inaczej powinnam nazwać te romantyczne zapędy? Macho, na którego tal usilnie próbujesz się kreować wybrałby raczej szybki numerek w toalecie... ewentualnie na tylnym siedzeniu taksówki mającej za zadanie odstawić mnie do domu a ciebie na kolejną imprezę.” Poklepała go zaczepnie po policzku i uśmiechnęła się. “Honestly, nie mam nic przeciwko żadnej z tych opcji. Pytanie tylko, czy dasz mi radę?”
UsuńZ uwagą — i rosnącym podnieceniem — obserwowała, jak chłopak pozbywa się kolejnej części swej garderoby. Oblizała usta.
“Kto powiedział, że nie słucham? Ja i Tay jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami” zażartowała Electra. “A tak serio to nie lubię s ię ograniczać. W żadnym temacie.”
Sposób, w jaki dotykał ją blondyn znacząco różnił się od tego, do czego była przyzwyczajona ze strony Minsoo. Gdyby nie ogromne ilości alkoholu wymieszane z różnymi typami narkotyków Electrze prawdopodobnie zrobiłoby się niedobrze. Trzeźwość umysły - której niestety w tym momencie zabrakło - nie pozwoliłaby dziewczynie na traktowanie się w tak uwłaczający sposób. Dni bycia czyjąś maskotką miała dawno za sobą.
“Min? A dlaczego miałby mieć cokolwiek do gadania? To mój kuzyn, nie kochanek” przewróciła oczami w odpowiedzi na komentarz Jacksona.
Cichy jęk wydostał się z jej ust, gdy poczuła palce zaciskające się na skórze szyi. Choć wewnątrz czuła potrzebę natychmiastowej ucieczki, zdusiła ją w sobie i zamknęła oczy, odwzajemniając pocałunek.
— Nazywaj je jak chcesz. — odparł wzruszając ramionami. Nie miał zamiaru się z nią wykłócać, nie było ku temu potrzeby, a ci co go znali wiedzieli jaką naturę ma Jackson. Zaśmiał się jedynie na jej słowa czy da jej radę. — Przekonamy się. — dodał. Wyglądała na charakterną i niełatwą do zmanipulowania, ale ostatecznie to był tylko jeden wieczór, który spędzali w swoim towarzystwie, jedna ulotna chwila, o której za parę dni nie będą pamiętali, gdy wrócą do swoich codziennych zajęć.
Usuń— Och proszę cię, nie jestem Min Ari. Mam oczy i z pewnością daleko wam do parki kuzynostwa. I nie mówię tu o podobieństwie. — skomentował z przekorą w głosie. Mógł być pijany, naćpany, mogło go to wszystko mało obchodzić, ale na pierwszy rzut oka było widać, że pomiędzy tą dwójką jest sporo napięcia, które odkąd blondynka wpakowała się Minsoo na kolana na głównej sali, eskalowała. A później magicznie zniknęli. Łatwo było dodać dwa do dwóch. Nie wiedział jedynie po co udają i zgrywają się na pozostałych, ale to już nie była jego sprawa, a przynajmniej nie taka w którą zechciałby się zagłębiać.
Zsunął się dłonią wzdłuż jej pleców obejmując ją ramieniem w talii, by bez większego trudu podnieść ją z podłogi. Drugą dłoń zatrzymał pomiędzy jej łopatkami. Zachłannie odwzajemniał jej pocałunek głodny uwagi i bliskości. Szukał w jej słodkich wargach zapomnienia, odcięcia się od rzeczywistości i wszystkiego co czekało na niego poza zamkniętymi drzwiami pomieszczenia.
Podszedł z nią do jednego ze stolików, na którym ją posadziła, wsuwając się pomiędzy szczupłe uda dziewczyny. Robiło mu się coraz goręcej, a to uczucie potęgowały procenty krążące po jego organizmie i narkotyki, po które tak chętnie sięgał. Jego zamroczony umysł podsuwał podkręcał doznania, każdy pocałunek był jeszcze słodszy, dotyk drobnych dłoni przyjemniejszy, wywołujący przyjemne dreszcze przebiegające wzdłuż kręgosłupa.
Oderwał się od jej ust, dysząc od nieprzerwanej pieszczoty.
Uniósł dłoń i palcami musnął jej jasny policzek. Spoglądał w jej ciemnobrązowe tęczówki, swoimi nieco zamglonymi od wszystkiego co serwował swojemu organizmowi.
Złożył kilka pocałunków na jej smukłej szyi.
— Sweet, sweet candy. — wymruczał wprost do jej ucha.
Nie miała nic przeciwko przenoszeniu jej z miejsca na miejsce, wręcz przeciwnie — był to znany blondynce sposób obchodzenia się z jej drobnym, delikatnym ciałem. Minsoo również go lubił i wykorzystywał każdą okazję do tak zwanego manhandlingu.
UsuńOwinęła nogi wokół talii chłopaka, przyciągając go jeszcze bliżej siebie. Zadziorny uśmiech błąkał się w kąciku jej ust.
"Skończmy już ten temat i przejdźmy do rzeczy. No, chyba, że wolisz wrócić do swojej eks? Choć myślę, że nie narzeka w tej chwili na nudę..."
Sprawnym ruchem odpięła pasek oraz zamek spodni Jacksona. Spojrzała mu głęboko w oczy, robiąc słodką minę.
"Zawsze chciałam spróbować wciągnąć coś prosto z czyjegoś ciała... Będziesz tak dobry i spełnisz moje marzenie?"
Nagle z głośników rozbrzmiała znana wszystkim melodia. — Kochani! Dobrze się... Głupie pytanie. Chyba teraz możemy je sobie darować! — Chichot. — Wiem, że jesteście zajęci ważnymi sprawami, jednak zanim oficjalnie zakończymy tę imprezę, chciałabym Was wszystkich jeszcze raz zobaczyć! Dopijcie szampana, popluskajcie się w basenie, dopalcie papierosy, złóżcie ostatni pocałunek, a za godzinę będę na Was czekać w głównej sali... z małą niespodzianką! Do zobaczenia! Xoxo, Gossip Girl.
UsuńZapraszam do wątku "Ballroom Let's finish it all where we started", kiedy dokończycie wszystkie niedokończone sprawy w lokalizacjach!
Tylko przez krótka chwilę słowa Electry przywołały na myśl Octavię, jej wzrok, głos gdy wypowiadała jego imię. Nie miał co wracać do przeszłości skoro oboje jasno postawili sprawy, nie było do czego wracać, a skoro tak było mógł puścić swoje hamulce, które tak długo naciskał dla niej. Dla niej się starał, dla niej próbował wszystko zmienić. I po co? By usłyszeć, że i to wszystko na nic… Szybko jednak odgonił od siebie znajome obrazki, spojrzenie utkwiwszy w blondynce, jej kuszących wargach i słowach, które z łatwością uciszały zdrowy rozsądek.
UsuńOdwzajemnił jej zadziorny uśmiech pozwalając, aby na moment przejęła inicjatywę. Jego wzrok opadł na drobne dłonie blondynki, które sprawnie poradziły sobie z paskiem i spodniami.
— Oczywiście. — Sięgnął po przeźroczysty woreczek, w którym wciąż pozostało sporo narkotyku. Już teraz odczuwał skutki mieszających się z alkoholem prochów. Uderzenie gorąca, serce bijące nienaturalnie szybko w piersi, uczucie lekkości i zniecierpliwienie. Kręciło mu się w głowie, ale były to przyjemne zawroty głowy, które nie pozwalały skupić się na niczym innym jak palący dotyk dłoni Electry.
Wysypał odrobinę narkotyku na palec, by samemu najpierw wciągnąć. Z ulgą przyjął przyjemne pieczenie w nosie i gardle.
— Gdzie chcesz zacząć, hm? — Rozpiął koszulę i znów wysypał porcję prochów na palec, które zaraz rozprowadził po swoim ciele.
Jak przez grubą szybę usłyszał głos Plotkary, która nawoływała do zgromadzenia się z powrotem w głównej sali. Nie miał na to najmniejszej ochoty, więc bez oporów zignorował komunikat solenizantki.
Kitchen Lookin' for a midnight snack?
OdpowiedzUsuńW swoim mniemaniu był osobą silną, Jedyne na czym zawsze się skupiał to własne ja. Był wyzbyty jakichkolwiek pozytywnych emocji, którymi mógłby obdarzyć innych, po sobie pozostawiał tylko złamane obietnice i gorzkie łzy, tak z biegiem czasu i on odkrył, że natrafił na swej drodze na słabość, gotową wyrwać go z kontroli, jaką posiadał nad własnym życiem.
UsuńTa słabość miała imię, która cisnęła się na jego usta za każdym razem, gdy późnym wieczorem siedział z głową w książkach, usiłując znaleźć motywację na kolejną nieprzespaną noc. Imię, które chciał szeptać, gdy wplątany w ramiona kogoś innego, szukał spełnienia. Imię, które nawiedzało go, gdy o poranku otwierał oczy, by zacząć nowy dzień, czy kiedy układał się do snu.
To samo imię zawsze na końcu języka.
Seojun, Seojun, Seojun.
Niezależnie od tego, kiedy, gdzie i z kim był, nie potrafił wyryć go z własnej pamięci, a myśli o chłopaku doprowadzały do szaleństwa.
Może dlatego tak bardzo uciekał od blondyna, wzbraniając się jak tylko mógł. Tłumaczył sobie, że czas pomoże, wyleczy rany, zadrapanie, jakie Seojun pozostawił na jego duszy, w jego umyśle, ciele.
Niestety, o ile pamiątki po ich upojnych nocach razem zagoiły się dość szybko, tak zadra w sercu pozostawała dalej, a odpowiedź na pytanie, dlaczego, niby tak oczywista, nigdy nie śmiała przejść mu przez myśl.
— Kiedy przestaniesz udawać, że mnie nie kochasz, Sunghoon?
Miłość.
Uczucie tak absurdalne, że gdy sugestia opuściła usta blondyna, Sunghoon odruchowo go od siebie odepchnął, zaciskając wargi. Dłonie, które do tej pory błądziły po ciele tego drugiego, teraz zaciśnięte w pięści spoczywały wzdłuż jego ciała. Złość zaczęła przyćmiewać jego wizję, bo nagle wszystko zaczynało mieść sens, a jednocześnie sprawiało, że cała ta popaprana sytuacja stała się jeszcze bardziej skomplikowana.
Bo łatwiej było uciekać i udawać, że nic do niego nie czuje. Pogodzić się ze świadomością, że jego serce było wstanie odnaleźć w swoich pustych czeluściach cząstkę miłości, którą był gotowy obdarzyć drugiego człowieka bolała.
Bolała, bo wiedział, że nawet jeśli wystawi się przed nim jak na srebrnej tacy, dla Seojuna dalej pozostanie sekretem.
Podniósł głowę, krzyżując spojrzenia z Kimem i mimo, że dalej był wściekły, ta złość nie sięgała Seojuna. Jedyne co wirowało w jego tęczówkach, to smutek.
— Wtedy, kiedy przestaniesz udawać, że jesteś szczęśliwy z kimś innym — wyszeptał cicho, ponownie wracając dłonią na pierwotne miejsce. Objął go w talii, przyciągając bliżej siebie, teraz jednak na próżno było szukać w jego ruchach zachłanności. Każdy gest, był cichą prośbą.
Zrób coś
Nachylił się nad nim, składając na skroni chłopaka pocałunek, jakby tym gestem chciał zapieczętować swoją obietnicę, że on był gotowy, a jedyną osobą, która mogła coś zmienić, był sam Seojun.
— Nie każ mi tego mówić, jeśli za chwilę masz zamiar stąd wyjść i zachowywać się, jak gdyby nic się nie stało.
Nie poznawał własnego tonu głosu, bo ten niski baryton, zazwyczaj przyprawiający słuchacza o ciarki, pobrzmiewał nadzieją, że może ten wieczór może coś zmieni, chociaż zdawał sobie sprawę z tego jak naiwne było to z jego strony.
Nie odsuwając się od Seojuna złożył kolejny pocałunek przy jego uchu, niżej, przy krawędzi ust, kolejno zmierzając jeszcze niżej, aż opadła na kolana, dłońmi gładząc uda chłopaka. Wiedział, że zdawał się na łaskę Seojuna, ale pierwszy raz w swoim wypełnionym pustką życiu, poczuł, że ktoś był tego warty. Warty nawet poniżenia, jeśli mógł zatrzymać go przy sobie na jeszcze chwilę dłużej.
— Mogłoby nam być razem tak dobrze. — Z ustami przyciśniętymi do nogi chłopaka, był ledwo słyszalny, jednak ciepło oddechu musiało muskać skórę Seojuna nawet przez warstwę materiału, bo poczuł, gdy ten spiął mięśnie i zadrżał pod jego dotykiem.
Wparowała do kuchni z zamiarem złapania czegoś zimnego do picia; widok przymilających się do siebie Ari i Minsoo przyprawił ją o odruch wymiotny. Jeśli blondynka chciała pozostać w swej roli, musiała szybko ogarnąć rosnące w niej uczucie zazdrości.
UsuńWidok Seojuna z jakimś chłopakiem nie był dla niej niczym zaskakującym. Przeczuwała, że cała ta szopka wielce zakochanych w sobie, jaką chłopak odgrywał z Ari była jedną wielką ściemą.
“Spoko, nic jej nie powiem” rzuciła w ich stronę, puszczając oko do wyższego z nich. “Nie, żeby coś, ale nią też już ktoś się zajął. Ktoś, kogo zresztą bardzo dobrze znasz.”
Otworzyła lodówkę i wyciągnęła z niej puszkę coca-coli. Odbezpieczyła zawleczkę, a potem pociągnęła spory, głośny łyk.
“Miłego!”
Chłopak ciężko oddychał, patrząc na Sunghoona. Seojun mógł udawać przed nim, że pytanie, które zadał, nie zrobiło na nim wrażenia, ale tak naprawdę w środku cały się gotował ze zniecierpliwienia, oczekując odpowiedzi, reakcji, czegokolwiek. Czegoś więcej, niż bagatelizującego żartu. Złość w nim wyparowała, tak samo jak gorycz, gdy blondyn zrobił pierwszy ruch. Bo mimo, iż ten go od siebie natychmiastowo odepchnął, w jego oczach nie dostrzegał wzgardy czy rozbawienia — tylko strach.
UsuńSeojun kochał miłością zachłanną, interesowną. Pożerał swoje ofiary żywcem, zmieniał ich w inne wersje siebie, podporządkowywał i traktował jako własność. Nigdy wcześniej uczucie, którym darzył drugiego człowieka, nie było takie czyste i bezinteresowne, a, o ironio, przecież Sunghoon był równym mu — lub nawet większym — degeneratem. Nigdy wcześniej nie spędzał bezsennych nocy na patrzeniu w telefon, mając nadzieje, że w końcu ekran rozświetli się, zwiastując otrzymanie wiadomości. Nie przymykał oczu, wyobrażając sobie, jakby to było mieć druga osobę u swojego boku. Nie malował marzeń o przyszłości. Seojun gardził takimi banałami, już nie mówiąc o ludziach, którzy się im poddawali — a tymczasem był jednym z nich, szeptając czułe słowa swojej dziewczynie do ucha, w wyobraźni widział twarz kogoś innego, na kogo myśl jego serce zalewała ta słodka, ciepła fala dziwnego bólu.
Ostatnie miesiące spędził, próbując zdusić to uczucie w sobie, ale… był zbyt słaby. Balansował na granicy załamania, niemal dzień w dzień upijając się lub ćpając do odcięcia, bo tak mu było łatwiej, tak go tak bardzo nie bolało. Zawsze kiedy obiecywał sobie, że już nie napisze następnej wiadomości, następnej nocy znajdował powód, dlaczego musi to zrobić.
— Wtedy, kiedy przestaniesz udawać, że jesteś szczęśliwy z kimś innym
Wyznanie Sunghoona przerwało jakąś tamę. Seojun miał ochotę jednocześnie rzucić się na niego, wybuchnąć histerycznym śmiechem, krzyknąć głośno i zalać się łzami. Szczęście otumaniło go tak bardzo, że ręce na powrót zaczęły mu drżeć.
Uniósł głowę, opierając skroń o policzek chłopaka, a dłonie na jego plecach, by móc go do siebie przyciągnąć. Sekundy zdawały się ciągnąć latami, a upragniony komfort rozgrzewał raz po raz serce Seojuna, które w końcu dostało to, czego chciało. Zapewnienie.
Sunghoon go kochał.
— Nie każ mi tego mówić, jeśli za chwilę masz zamiar stąd wyjść i zachowywać się, jak gdyby nic się nie stało.
Było to sprawiedliwe. Jak mógł wymagać od niego deklaracji, skoro sam bardzo wyraźnie powiedział, że nigdy między nimi do niczego nie dojdzie, a dodatkowo bawił się w szczęśliwą rodzinkę z dziewczyna, której nie kochał? Nieświadomie ogrywał go jego własna grą, choć zabawa jego uczuciami była ostatnią rzeczą, jaka mu przechodziła przez myśl.
Przymknął oczy, odchylając głowę w tył, gdy Sunghoon obdarowywał go kolejnymi pocałunkami, a z jego ust mimowolnie wyrwał się cichy pomruk, kiedy chłopak wylądował na ziemi. W momencie jednak otrzeźwiał, patrząc na niego, a całe pożądanie, które rosło w nim od momentu przekroczenia progu kuchni, zwyczajnie wyparowało w niebyt. Spoglądał na Sunghoona, który był w stanie upokorzyć się w imię tego, by go przy sobie zatrzymać, z mieszaniną odrazy i bólu. Odrazy do samego siebie, że był tego powodem.
Zsunął się z krawędzi blatu i uklęknął obok blondyna, prawą dłoń wsuwając mu na kark, a kciukiem gładząc jego policzek. Oparł czoło o jego i westchnął ciężko.
— Daj mi tylko czas, proszę — wyszeptał słabo. — Zajmę się tym, przemyślimy, co zrobić, żeby to miało szansę. Zrobię wszystko, co w mojej mocy. Obiecuję. — Odsunął się, by móc skrzyżować z nim spojrzenie. — Tylko nie patrz już tak na mnie, bo nie mogę tego wytrzymać.
UsuńA potem ułożył lewą dłoń na drugim policzku Sunghoona i pocałował go delikatnie jak nigdy, czule, słodko, łagodnie, jakby starając się przypieczętować własne słowa.
Siedzieli tak przez moment, Seojun nie miał pojęcia jak długo. Gdy przebywali razem, czas nie płynął jednostajnie. Całowali się, szeptali ciche banały do ucha, cieszyli swoją obecnością, tym szczęśliwym, wyrwanym z codzienności momentem. W końcu jednak oboje uznali, że muszą wracać. By zatopić się w swoich poprzednich życiach do czasu, aż uda im się wymyślić najlepsze — dla nich, a jakże — rozwiązanie, i by nikt się nie zorientował, że ich tak długo nie ma.
Gdy już zmierzali do wyjścia, w drzwiach stanęła kuzynka Minsoo. Seojun uniósł brew do góry na rewelacje o tym, że ktoś zajął się już Ari, ale nic na to nie odpowiedział, a zresztą, dziewczyna tak szybko wycofała się z powrotem do korytarza, że nawet nie miał na to szansy. Wydawała się… dziwnie zła, gdy mówiła o Ari. Czyżby…? Nie, to było niemożliwe.
— Muszę zobaczyć, co z nią, tak dla pewności. A ty pewnie chcesz odnaleźć swoją biedną, płacząca, zakrwawioną ptaszynkę? — Zerknął na Sunghoona i dopiero teraz w jego oczach pojawił się znów ten zadziorny błysk. — Czyżbyś już złamał jej serce? Czy jeszcze chwilę się zabawisz?
Nagle z głośników rozbrzmiała znana wszystkim melodia. — Kochani! Dobrze się... Głupie pytanie. Chyba teraz możemy je sobie darować! — Chichot. — Wiem, że jesteście zajęci ważnymi sprawami, jednak zanim oficjalnie zakończymy tę imprezę, chciałabym Was wszystkich jeszcze raz zobaczyć! Dopijcie szampana, popluskajcie się w basenie, dopalcie papierosy, złóżcie ostatni pocałunek, a za godzinę będę na Was czekać w głównej sali... z małą niespodzianką! Do zobaczenia! Xoxo, Gossip Girl.
UsuńZapraszam do wątku "Ballroom Let's finish it all where we started", kiedy dokończycie wszystkie niedokończone sprawy w lokalizacjach!
Nie był gotowy na ciężkie słowa i deklaracje miłości, bo, mimo że to uczucie, które zawsze rozpalało go od środka, kiedy tylko znajdował się w pobliżu Seojuna teraz miało imię i wyjaśnienie, to dalej objawiał się wyznać to na głos. Wpajane sobie od lat zasady, czy wyuczone schematy, nie były łatwe do wymazania z pamięci, w szczególności, kiedy obnażony z własnych tajemnic stałeś oko w oko z równym sobie zawodnikiem. Cichy głosik w tle głowy dalej szeptał, że najbezpieczniej byłoby uciec, wycofać się, bo co, jeśli po raz kolejny miał zostać pokonany we własnej grze, stać się ofiarom, zupełnie jakby karma wyczekiwała momentu, by złapać go w swe sidła i wymierzyć sprawiedliwość w najbardziej bezduszny sposób, bo przecież nie zasługiwał na łaskę.
UsuńWięc dalej z kolanami na chłodnej posadzce, jednak teraz w objęciach ciepłych ramion, spijał ciche obietnice w postaci pocałunków z ust blondyna, mocno zaciskając zaszklone powieki. Tak było łatwiej, bezpieczniej.
Czuł się tak bezbronny i obdarty z własnej tożsamości, kiedy nie był wstanie wydusić ani słowa, jedynie kiwając głową na zapewnienia Seojuna. Sunghoon odchrząknął głośno, kiedy oboje zaczęli zbierać się do wyjścia, gardło dalej zaciśnięte, głos ochrypły, kiedy w końcu przerwał ciszę.
— Nie będę czekać wiecznie. — I chociaż zdawał sobie sprawę, że pewnie nigdy nie wymarzę go z pamięci, to dalej posiadał poczucie własnej wartości. Kolejne miesiące udawania i podchodów nie wchodziły w grę, Seojun musiał podjąć decyzję i posegregować swoje priorytety. Jaką hipokryzją były przesączone myśli Sunghoona, kiedy jedyne co przewijało się w jego głowie to to, że nie miał zamiaru zostać weekendową zabawką czy upustem frustracji dla Seojuna, kiedy tylko Ari nie była w stanie sprostać jego oczekiwaniom.
Ścisnął jego dłoń, zapewniając, że te słowa były jedynie cienką warstwą ochronną, która mu pozostawała, a kiedy Seojun wspomniał o Yuri, zaśmiał się głośno. Bo tak, mimo, że między sobą otworzyli nową stronę, gotową na przyjęcie słów i rozpisanie rozdziałów z ich życia, tak dzisiaj, teraz, poza włąsną bańką, dalej mieli swe zobowiązania i wplątane w historię osoby trzecie.
— Myślę, że i ona zasługuję dzisiaj na trochę szczęścia w postaci pogodnego Sunghoona. — skomentował krótko, puszczając oczko do chłopaka. Prawdą było, że dał się ponieść emocjom, a reakcja Yuri bardzo odbiegała od obrazu, jaki miał w głowie wymalowany na jej temat.
Blondyn poprawił marynarkę, pochylił się, by otrzepać spodnie, w końcu klęczał przez kilka minut na kuchennej posadzce, a na sam koniec ponownie nałożył maskę na twarz.
Był gotowy na kolejne rozstanie z Seojunem, na rzucenie szybkiego do zobaczenia, czy żartu, że oczekuje kolejnych wiadomości w środku nocy, jednak, gdy ułożył dłoń, by pchnąć ciężkie drzwi, z głośników wybrzmiał komunikat.
Ściągnął brwi, pierwszy raz uważnie przysłuchując się słowom solenizantki, a kiedy dotrał do niego sens wypowiedzi, odwrócił się na pięcie i z szerokim uśmiechem spojrzał na Seojuna.
— Może tam znajdziemy nasze księżniczki? — Wyciągnął w jego kierunku rękę, by kolejny raz skraść te kilka zakazanych sekund razem. By choć przez chwilę poczuć, jak to jest spleść ich palce razem, trzymać drugie blisko siebie. Chciał zatrzymać się w iluzji, wykreować nowy, lepszy świat i udawać, że spacer wzdłuż korytarza, jest czymś więcej, czymś, co może w bliskiej przyszłości, stanie się jego rzeczywistością.
Swimming Pool Let's go skinny dipping!
OdpowiedzUsuńMinsoo stanął jak wryty, wpatrując się w scenę, która się właśnie rozgrywała dosłownie na środku basenu. Spodziewał się wszystkiego, naprawdę, ale oglądanie namiętnego pocałunku Ari z Octavią było zdecydowanie ostatnią rzeczą, o jakiej mógł pomyśleć, zakładając czekające na niego atrakcje. Nie wiedział, jak się z tym poczuł — czy coś jednocześnie mogło mu się nie podobać tak bardzo, że aż go zemdliło, a jednocześnie spodobać tak, że przez jego ciało przeszła ciepła fala ekscytacji? Najwyraźniej tak.
Usuń— Znowu się wszyscy spotykamy! — krzyknął jednak, siląc się na sympatyczny ton i rozglądając po twarzach towarzyszy. Założył, że udawanie, że nic się nie stało, było najlepszą decyzją, jaką mógł podjąć, biorąc pod uwagę wkupywanie się w łaski Ari. Starał się też w ogóle na nią nie patrzeć, bo widok marynarki ledwo zasłaniającej jej tyłek był boleśnie aż kuszący. — Dostaliśmy specjalne zaproszenie od Plotkary, ale chyba nas coś ominęło, co? — zapytał, ruszając sugestywnie brwiami.
Zanim jednak ktokolwiek miał szansę odpowiedzieć, głos solenizantki ogłosił kolejną grę. Minsoo rozchylił usta, zaciskając szczękę i patrząc na zebrane tam osoby przepraszająco, zupełnie jakby to on sam wywołał wilka z lasu.
— Pewnie, że trzeba! — dodał wesoło w stronę Electry, a potem spoglądał z niepewnym uśmiechem, jak dziewczyna opróżniała na raz prawie połowę butelki alkoholu. Nie miał pojęcia, jak oni to robili. W sensie, jakim cudem wszyscy trzymali się na nogach, i to w całkiem niezłym stanie.
Rzucił spojrzeniem na Gabriela, który zdawał się marznąć. Dopiero wtedy przebiegł spojrzeniem po pomieszczeniu, szukając małego panelu z termostatem, i w końcu go znalazł. Przeszedł kilka kroków, by zwiększyć odrobinę temperaturę, a potem z zaciekawieniem spojrzał na drzwi w samym rogu. Spodziewał się, że będą zamknięte, ale i tak złapał za klamkę. Okazało się, że były otwarte.
— Ludzie! Mam ręczniki! — wykrzyknął.
Miał wrażenie, że dotarł do jakiejś garderoby, ale kiedy zapalił światło, okazało się, że natrafił na coś znacznie lepszego. To była szatnia. Pełna ręczników, szlafroków, a nawet drobnych przekąsek i alkoholu. Mały korytarz u wylotu prowadził do saun oraz przytulnego, małego pomieszczenia z… jacuzzi, w którym lekko zmieściłoby się z dziesięć osób!
— Ej, musimy tam iść! Jest jacuzzi! — wykrzyknął, wychylając głowę zza drzwi. — I szlafroki!
Wyszedł z szatni, trzymając małe zawiniątko i podszedł do Ari, która wylegiwała się na leżaku.
— Masz, imprezowiczko — powiedział cicho, przysiadając się do niej. — Przeziębisz się. — Posłał jej karcące spojrzenie, ale w końcu uśmiechnął się do niej szeroko. Położył rękę na jej nagim udzie, ale dalej patrzył jej prosto w oczy. — Dobrze się bawisz?
Obserwując, jak Ari upadla się bardziej i bardziej tej nocy nie mogła powstrzymać się od zadowolonego uśmiechu. Brązowowłosa nie miała żadnych granic. I jej eks najwyraźniej również, o czym świadczyła jego dłoń dziwnym trafem znajdująca się teraz na udzie dziewczyny.
UsuńElectra oblizała zęby. Gorzki posmak wypitego chwilę wcześniej alkoholu ponownie zaszczycił jej kubki smakowe. Nie przestając się uśmiechać, machnęła w stronę malującego się przed nią romantycznego obrazka.
“Ja odpadam, gołąbeczki! Ale wy bawcie się dobrze” pożegnała ich, po czym ruszyła z powrotem do środka, nie czekając na odpowiedź zwrotną. Miała to w dupie.
Octavia słysząc głos Gabriela, odwróciła głowę w jego stronę, uśmiechając się z rozbawieniem. Och, obie z Ari dobrze wiedziały, że ten obrazek większości tutaj przebywającej, zdecydowanie się podobał. Wystarczyło tylko spojrzeć.
Usuń— Nie, całkiem fajnie, że tu jesteście. Gdybyście nam przeszkadzali, zapewniam, że pewnie nawet byśmy się z Ari na was nie obejrzały, tylko poszły gdzie indziej — odparła z rozbawieniem. Chwilę potem, gdy już siedziała przy Salvatore, spojrzała na niego.
— Aż tak zżera Cię ciekawość, Gabe? Okej, więc masz rację, mój pierwszy pocałunek był z dziewczyną, i tak, chciałyśmy się nieco w tym podszkolić — mówiąc to, zaśmiała się cicho.
— W sumie, masz rację, jeszcz nic nie straciłeś — odpowiedziała z uśmiechem, spoglądając na Gabriela. Przysunęła się jeszcze bliżej bruneta, z uwagą spoglądając na odbity ślad szminki na jego policzku. W sumie, Octavię bardziej bawiła cała ta sytuacja, niż była zła. Wiedziała bardzo dobrze, jakie relacje panują między Gabrielem a Ari, i naprawdę, nie miała być o co zazdrosna. Jednak, niespiesznie przesunęła paznokciem po policzku Gabriela, aż w końcu zatrzymała się na jego podbródku, który chwyciła w palce.
— Trzeba Ci znaleźć jakieś ubrania. I nadrobić tą straconą szansę, co Ty na to? — zapytała, uśmiechając się przy tym łobuzersko. Tak naprawdę to zapomniała o tym, że w sumie nie są tu sami. Niechętnie odwróciła głowę od Gabriela, spoglądając na Ari, która z ogromną ochotą, ja poprzednio, łykała jakieś tabletki. Spojrzała na Jacksona, nawet nie czując się jakoś źle z tym, że widział to, jak Octavia zachowuje się względem Gabriela. I nie obchodziło ją to, że może być zły czy zazdrosny.
— Ari, kochanie, to nie jest… okej, nieważne — przerwała, widząc jak dziewczyna z ochotą łapie za szampana, który jeszcze przed chwilą trzymała ta cała Electra. Na ów blondynkę Octavia również spojrzała, może nieco uważniej niż na resztę towarzystwa, które swoją drogą, znała trochę lepiej. Słysząc słowa Plotkary, Octavia wywróciła oczami. Czyżby ktoś tu był sentymentalny i lubił wracać do wspomnień? Zdecydowanie.
— Chodź, Gabe. Zapraszam Cię do jacuzzi. Chyba, że mi odmówisz, hm? A jeśli odmówisz, to chociaż napij się ze mną, bo to jedyne, co nam tutaj chyba zostało — powiedziała z uśmiechem, po czym raz jeszcze spojrzała na Ari, która leżała na leżaku, a tuż obok niej znajdował się Minsoo. Electra natomiast wrzała, widząc ten słodki obrazem. — Och, ktoś tu jest chyba mocno zazdrosny — z ust Octavii wydobył się cichy śmiech, kiedy spojrzeniem odprowadzała Electrę. — Pieprzyć tą grę w butelkę — rzuciła, wstając ze swojego miejsca, po czym wyciągnęła rękę w stronę bruneta. — Idziesz, Gabe? — zapytała.
O
Jackson spojrzał w kierunku Octavii, która siedziała obok Gabriela przymilając się do niego tak, że bardziej się już nie dało. Znał doskonale to figlarne spojrzenie, kokieteryjne ruchy, słodkie słówka, które tak lubiła szeptać, a które nie tak dawno kierowała właśnie do niego. Miał wrażenie, że od tamtej pory zmieniło się dosłownie wszystko. Ściągnął nieco brwi i prychnął pod nosem, gdy brunetka zaprosiła Gaba do jacuzzi. Robiła wszystko, by wzbudzić w nim zazdrość, którą cały czas próbował w sobie zdusić byleby nie dać dziewczynie choćby odrobiny satysfakcji. Robiła to cholernie skutecznie, a on powoli tracił resztki cierpliwości na jej zachowanie.
Usuń— Daj znać jak to jest dać się przelecieć dziewczynie, która chce wzbudzić zazdrość w drugim facecie. — rzucił kąśliwie w kierunku Gaba starając się utrzymać lekki uśmiech na ustach, choć ręce świerzbiły go, by wymierzyć chłopakowi porządny cios w twarz.
Zacisnął jednak mocniej szczęki widząc wyciągniętą dłoń Octavii w kierunku Gabriela.
Zastanawiał się jak kiedyś z Salvatorem mogli być bliskimi przyjaciółmi, znali się przecież tyle lat, odkąd byli gówniarzami, których największym zmartwieniem były wagary i nudne kolacje rodziców. Za to z Octavią…ich sytuację również powoli przestawał rozumieć, widzieć w tym jakikolwiek sens. Obrysował wzorkiem profil dziewczyny, zaróżowione policzki od wypitego alkoholu i lekkiej duchoty panującej w pomieszczeniu, ciemne roześmiane oczy, rzęsy rzucające cień na policzki, obojczyki rysujące się pod skórą… Sam nie wiedział, czy był w niej jeszcze zakochany, czy to stare przyzwyczajenie napędzało jego zazdrość, której dawał się tak łatwo zaślepić.
— Bawcie się dobrze. — mruknął. Nie miał zamiaru uczestniczyć w tym popieprzonym cyrku. Mógł tu zostać i w którymś momencie wybuchnąć lub wyjść i dobrze się zabawić. Rachunek był prosty. Przed wyjściem odszukał Ari, którą zastał w towarzystwie Minsoo. Obrzucił dwójkę szybkim spojrzeniem dostrzegając dłoń chłopaka zaciśniętą na udzie dziewczyny.
— Narzeczony nie będzie pocieszony. — skwitował nachylając się ku niej. — Potrzebuję tego. — Odpiął guzik marynarki i odebrał od dziewczyny swoją własność. — Narazie. — rzucił machając im od niechcenia.
Szybkim krokiem skierował się do wyjścia z basenu. Pchnął drzwi i dopiero na korytarzu wziął głębszy oddech. Zaraz za kumulującą się złością, podskórnie zaczął drażnić go głód. Potrzebował prochów, a z tego co pamiętał to słodka kuzyneczka Minsoo była całkiem dobrze zaopatrzona.
Pod wpływem upojenia percepcja dziewczyny była załamana. Łatwo było zignorować wiele sygnałów z zewnątrz i udawać, że nie dociera do ciebie wiele z tego co wyprawia się w twoim otoczeniu, ale jednocześnie, wszystko wydawało się być wyostrzone, a myśli jeszcze bardziej chaotyczne, nasuwające to co nowe sugestie.
UsuńKiedy Minsoo przysiadł się obok, obdarowując ją pełnym ciepła uśmiechem, jednocześnie w przyjacielskim geście układając swoją dłoń na jej udzie, Min zaczęła rozpadać się od środka. To właśnie te niewinne sceny, te ukradkowe spojrzenia, ta bliskość, te skradzione sekundy razem, to było to, w czym ona doszukiwała się więcej, dawała się zapomnieć, jak gdyby świat dookoła nie istniał. Wyprostowała się nieco przysuwając bliżej chłopaka, drobna dłoń, teraz ułożona na jego.
— Jest świetnie. — odpowiedziała zgodnie z prawdą. Już dawno zdołała zapomnieć o początku imprezy, gniewie Seojuna, czy nieobecności Minsoo i Electry, którzy swoim zachowaniem wzbudzali wiele pytań. Świadomość, że resztę wieczoru miała spędzić w towarzystwie bruneta, napawała ją nadzieję, że teraz mogło być tylko lepiej.
Wyrwanie z własnej bajki i powrót do rzeczywistości okazał się mniej przyjemny. Pierwszym znakiem, że być może się zapomniała była El. Jej komentarz, w którym Ari doszukiwała się niechęci blondynki do własnej osoby, to w jaki sposób opuściła imprezę, nie dając nikomu dojść do słowa, przyprawił ją o nieprzyjemny skręt w żołądku. Kolejnym kubłem zimnej wody okazał się Jackson. O ile chłopak ściągający z niej marynarkę nie wywołał na niej ogromnego wrażenie - w swoim zawodzie przyzwyczajona była do zawieszonych spojrzeń na własnej osobie - tak na wspomnienie o narzeczonym, po jej drobnym ciele przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
Strach ponownie zagościł w jej wnętrzu. Przygryziona warga, ściągnięte brwi, czy zgarbiona postura, jakby starała ukryć się przed całym światem, były tego odzwierciedleniem. Szeptając ciche dziękuję, wsunęła ramiona w szlafrok, który Minsoo przyniósł z nowoodkrytego pomieszczenia, zaciskając go sznurkiem mocno w pasie.
Ukradkiem oka dostrzegała jego reakcję, skonfundowanie wymalowane na twarzy, czy przyśpieszony oddech. Westchnęła ciężko, podnosząc się ze swojego miejsca, po części czując się winną temu, że ich relacja już nigdy nie będzie taka jak kiedyś, a niezręczność i brak komfortu już na zawsze zagoszczą w ich życiu.
Na basenie pozostała ich jedynie czwórka, chociaż Octavia i Gabriel również wydawali się być nieobecni dla reszty, każde we własnym świecie.
Brunetka ścisnęła ramię na marynarce Minsoo, ciągnąc go nieco, aż chłopak wstał z leżaka.
— To jacuzzi, to chyba dobry pomysł. Zrobiło się jakoś… — przymilkła na chwilę, szukając odpowiedniego słowa, które idealnie opisałoby nie tylko temperaturę w pomieszczeniu, ale również szybką zmianę w atmosferze. — Chłodno. — Uniosła głowę, chcąc wyczytać z twarzy Minsoo, czy również miał podobne odczucia.
Chwilę później oboje znaleźli się w części spa. Kiedy Ari ściągała z siebie szlafrok, brunet odwrócił się plecami, by ta mogła zanurzyć się w wodzie, aż jedyną widoczną częścią jej ciała, była para błyszczących, bacznie obserwujących go oczu i czubek jej głowy. Cały ten czas spędzili w ciszy, aż Ari odchrząknęła cicho i nieco zmieszana wydusiła z siebie.
— Czy twoja kuzynka mnie nie lubi? — Miała pozostawić to bez komentarza, jednak dalej nie potrafiła wymazać z pamięci spojrzenia, jakie El rzuciła w jej kierunku, kiedy tylko Minsoo znalazł się bliżej niej.
Nagle z głośników rozbrzmiała znana wszystkim melodia. — Kochani! Dobrze się... Głupie pytanie. Chyba teraz możemy je sobie darować! — Chichot. — Wiem, że jesteście zajęci ważnymi sprawami, jednak zanim oficjalnie zakończymy tę imprezę, chciałabym Was wszystkich jeszcze raz zobaczyć! Dopijcie szampana, popluskajcie się w basenie, dopalcie papierosy, złóżcie ostatni pocałunek, a za godzinę będę na Was czekać w głównej sali... z małą niespodzianką! Do zobaczenia! Xoxo, Gossip Girl.
UsuńZapraszam do wątku "Ballroom Let's finish it all where we started", kiedy dokończycie wszystkie niedokończone sprawy w lokalizacjach!
Minsoo obejrzał się za wychodzącą Electrą, ściągając brwi. Otworzył usta, żeby ją zawołać, ale nim udało mu się to zrobić jej już nie było w pomieszczeniu. Nie miał pojęcia, o co jej chodziło i szczerze mówiąc, w pierwszej chwili trochę się zdenerwował, że nie trzymała się ich wcześniej ustalonego planu. W końcu jednak zdecydował, że musiała po prostu zwęszyć, że zostawienie ich sam na sam z Ari było najlepszym wyjściem z sytuacji, biorąc pod uwagę widownię wokół. Nie dotarła do jego uszu ta nutka zazdrości, która przebrzmiewała w jej głosie, bo był zbyt zaślepiony własnym planem, by dostrzec, że mógł jednocześnie zabawić się cudzymi uczuciami.
UsuńGdy Ari pociągnęła go w stronę pomieszczenia z jacuzzi, wysłał jej jednak wiadomość.
To: Electra⚡
Gdzie zniknęłaś? Daj mi znać, czy wszystko u Ciebie w porządku!
— Nie, co ty — odpowiedział na jej pytanie. — Ale czy aligator może się na chwilę odwrócić? — zapytał ze śmiechem, patrząc na Ari, której oczy jedynie wystawały znad wody. Nie, żeby to było cokolwiek, czego wcześniej nie widziała, ale jeszcze przez krótką chwilę zamierzał zachowywać pozory. Zrzucił z siebie niedbale ubrania, cały czas śmiejąc się głośno, by dziewczyna go nie podglądała — był pewien, że i tak zaglądała przez palce — a potem zanurzył się w ciepłej wodzie, wzdychając z ulgą. Zanurkował lekko pod wodę, przesuwając się do przodu na siedzeniu wewnątrz jacuzzi i mocząc przy tym włosy, a potem wystawił jedynie głowę, przechylając ją w stronę dziewczyny.
Siedzieli tak chwilę w milczeniu, patrząc na siebie. Ramię oparte o ramię. Bliskość, jakiej nie zaznali od miesięcy. Wzrok, który mówił więcej, niż cokolwiek, co mogło przerwać tę słodką ciszę.
— Na pewno cię lubi — powiedział w końcu szeptem. — Jest po prostu trochę… ekscentryczna. Bardzo rozrywkowa! — Roześmiał się głośno i roztrzepał włosy. — I chyba… cóż, mówiąc gołąbeczki, trochę sobie z nas żartowała. — Sięgnął pod wodą po jej dłoń. — Zna całą naszą historię, powiedziałem jej. I chyba nie jest ślepa…
Otworzył usta, ale kolejne słowa ugrzęzły mu w gardle. Pochylił się i musnął delikatnie nosem jej, uśmiechając się do niej ciepło, choć jego oczy miały jakiś przepraszający wyraz.
— Nie chcę ci robić wody z mózgu. I nie chcę zrobić czegoś wbrew Seojunowi, bo bardzo mi na was zależy… Ale skoro obiecaliśmy sobie, że ten dzień jest wyjątkiem od reguły i nie obowiązują nas żadne zasady i granice, nie wybaczyłbym sobie, gdybym nie zrobił tego chociaż raz…
I z tymi słowami nachylił się jeszcze niżej, by złożyć na ustach Ari pocałunek. Nie był on jednak namiętny, taki, po którym masz ochotę na więcej, i który rozpali apetyt na innego rodzaju przyjemności. To był czuły pocałunek, słodki, niepewny. Miał być odebrany przez Ari jako testament jego uczuć, miał go do niej zbliżyć i pomóc mu w rozszarpaniu jej serca na strzępy za to, jak okrutnie obeszła się z jego własnym.
I choć wmawiał sobie, że to nic nie może znaczyć, jego serce zalała ogromna fala ciepła. I nie myślał teraz o tym, by zrobić Ari krzywdę. Chciał ją przyciągnąć i objąć ramionami, zamknąć w bezpiecznym uścisku.
Ochronić przed tym wszystkim, co dla niej szykował.
— No nie wiem, wyglądałyście na całkiem zadowolone skupione tylko na sobie — odparł i wzruszył ramionami. Sam obraz, który im tu zaprezentowały był całkiem zaskakujący. Gabriel nie wiedział o co im poszło w przeszłości, ale na te kilka chwil obie chyba zapomniały o wcześniejszej kłótni, która je połączyła.
UsuńUniósł lekko brew, zaskoczony był faktem, że to był pierwszy pocałunek z dziewczyną. Dałby sobie rękę uciąć, że razem z Cornelią w przeszłości coś mogły razem kombinować. Nawet z czystej ciekawości, w końcu dziewczyny podobno tak robiły. Ale najwyraźniej się pomylił, a teraz nie miałby ręki. O pewne rzeczy chyba lepiej było się nie zakładać.
W milczeniu obserwował Ari. W innej sytuacji pewnie coś by jej powiedział, nie sądził, aby łączenie kolejnych tabletek z kolejną dawką alkoholu było rozsądną decyzją, ale jego słowa teraz i tak odbiłyby się od niej niczym gumowa piłeczka od ściany. Miał też to zapewnienie, że w razie czego miała przy sobie kogoś kto jej pomoże. Nie nadążał za relacjami, które miały miejsce w życiu brunetki, ale chciał wierzyć, że żaden z jej adoratorów nie pozwoliłby na to, aby stała się dziewczynie krzywda.
Był tym wieczorem już powoli zmęczony. Chciał wyskoczyć ze swoich przemoczonych ubrań i znaleźć się w swoich ciuchach. Utwierdzał się w przekonaniu, że imprezy chyba do końca nie są jego mocną stroną.
— Wszystko, żeby się ogrzać — odparł. Może nie było zimno, ale siedzenie w mokrych ciuchach nie było najprzyjemniejszą rzeczą. Zawahał się na moment, kiedy usłyszał głos dawnego przyjaciela. Nie było co ukrywać, że ich drogi rozeszły się już dawno temu. Teraz zachowywali się tak, jakby wcale się nie znali lub wręcz nienawidzili.
— Nie będę narzekał, dobrze się bawiłem za pierwszym razem. Podejrzewam, że dziś mogę się bawić nawet lepiej. — Odpowiedział. Ani on ani Octavia nieszczególnie ukrywali to, co się między nimi wydarzyło.
W zasadzie jakoś nieszczególnie go obchodziło czy Octavia go chciała tylko wykorzystać. Sam z tego układu również miał korzyści. Krótko zerknął na Ari, która spędzała czas z Minsoo i zaskoczył go widok całującej się pary. Nie była zaręczona z…? A zresztą, to nie była jego sprawa. Nie chciał chyba się w to wciągnąć.
— Cóż, chyba nie posiedzimy w jacuzii — stwierdził, kiedy znów usłyszeli głos plotkary. — Muszę poszukać czegoś do przebrania. Albo się chociaż spróbować wysuszyć w łazience.
G.
Zasłoniła twarz dłońmi, jednak co jakiś czas posyłała mu ukradkowe spojrzenie, chichotając przy tym jak mała dziewczynka, za wszelką cenę starająca się nie zostać przyłapana na gorącym uczynku. Jej twarz od kilku minut zdobił szkarłatny rumieniec, a odpowiedzialności za jego pojawienie się nie mogła zrzucić na ciepłą wodę w jakiej byli zanurzeni, a jedynie swoje myśli, które już dawno obrały bardzo niebezpieczny tor.
UsuńPozbywając się jakichkolwiek hamulców przysunęła się bliżej Minsoo. Była to naturalna reakcja, działał na nią jak magnes, przyciągał, gdy tylko znalazł się na wyciągnięcie ręki, a ona nie chciała już dłużej walczyć.
Otworzyła usta, by odpowiedzieć chłopakowi, jednak jedyne co się z nich wydobyło, to ciche westchnienie, kiedy jego wargi spotkały się z jej. Mimo rozłąki, pocałunki z Minsoo były jak powroty do domu po długiej podróży. Nie ważne jak ekscytujące wyprawy czekały na ciebie na odległych horyzontach, upływ czasu jedynie wzmagał w tobie potrzebę poczucia znajomego komfortu, a Minsoo tym właśnie był – czymś komfortowym, czymś czemu mogła zaufać, zatracić się, bez żadnych obaw. Bo komfort był bezpieczny, przy nim nie musiała się obawiać.
Pocałunek był słodki, krótki i ulotny, jednak jej wargi piekły, a w sercu czuła jeszcze większą pustkę, poczucie winy i żal. Świadomość, że było za późno, by naprawić swoje błędy, przytłaczała.
— Minsoo ¬— wyszeptała cicho, opierając swoje czoło o jego. Chciała powiedzieć mu tak wiele, na język cisnęły się przeprosiny, które była mu winna, deklaracje, na jakie nie mogła sobie pozwolić, wyznania, które nie miały prawa bytu.
Zacisnęła powieki i walcząc sama ze sobą odsunęła się, a na usta przykleiła słaby uśmiech.
Już raz go zraniła, nie mogła zrobić tego ponownie. Nie mogła dawać mu nadziei na więcej niż przyjaźń, nie mogła ponownie grać jego uczuciami, powinna przestań.
— Chyba nie chcesz, żebym się w tobie zakochała. — Żartobliwy ton głosu, jaki chciała przybrać, brzmiał żałośnie, szczególnie, gdy po wypowiedzianych słowach zacisnęła powieki. Chyba pierwszy raz tego wieczoru była wdzięczna za kolejny komunikat nawołujący do zebrania się w sali balowej. W próbie rozładowanie napiętej atmosfery, otwartą dłonią uderzyła w wodę, opryskując bruneta, a nim ten miał okazję się zemścić, wyskoczyła z jacuzzi, ramiona wsunęła w szlafrok i wybiegła z części spa, po drodze zgarniając kolejny szlafrok.
— Hej, Gabs! — krzyknęła, by zwrócić na siebie uwagę przyjaciela. — Może nie jest to garnitur od Armaniego, ale przynajmniej jest suche. — zaśmiała się, wręczając mu szlafrok, by następnie skierować swoje kroki do leżaków, gdzie zostawiła sukienkę. Kilka razy poślizgnęła się na wilgotnej posadzce, prawie wpadając do basenu i niemal rozdarła sukienkę, samej walcząc z zamkiem.
Garden Beware of the snakes... Do not eat the apple!
OdpowiedzUsuńNagle z głośników rozbrzmiała znana wszystkim melodia. — Kochani! Dobrze się... Głupie pytanie. Chyba teraz możemy je sobie darować! — Chichot. — Wiem, że jesteście zajęci ważnymi sprawami, jednak zanim oficjalnie zakończymy tę imprezę, chciałabym Was wszystkich jeszcze raz zobaczyć! Dopijcie szampana, popluskajcie się w basenie, dopalcie papierosy, złóżcie ostatni pocałunek, a za godzinę będę na Was czekać w głównej sali... z małą niespodzianką! Do zobaczenia! Xoxo, Gossip Girl.
UsuńZapraszam do wątku "Ballroom Let's finish it all where we started", kiedy dokończycie wszystkie niedokończone sprawy w lokalizacjach!
Conference Room Are you going to be doing drugs here… again?
OdpowiedzUsuńJak najprędzej przeprowadził ich przez huczniejszą część imprezy, starając się wyminąć najbardziej zatłuczone gośćmi miejsca, aby finalnie dotrzeć do otwartej sali konferencyjnej. Była chyba ich jedyną opcją, jeśli nie chciał bezcelowo krążyć po całym hotelu i sprawdzać pokoje w poszukiwaniu jakiegoś otwartego. A szczęśliwie sala nie dość, że była pusta, to nieznacznie wyciszała lecącą w głównej części budynku muzykę
Usuń— Dalej jesteśmy w hotelu, ale tylko Ty i ja. Nikogo więcej — zapewnił pokrzepiającym tonem po skierowaniu dwóch krzeseł wobec siebie. Miał nadzieję, że brak ciekawskich, zmartwionych albo dziwiących się gapiów pozwoli Murayamie na ukojenie swoich nerwów, jak i myśli.
Pozwolił Eliottowi chwycić go za rękę, a potem pokierować do środka. Bez słowa sprzeciwu wszedł razem z nim do jednej z (na szczęście pustych) sal pełnej krzeseł. Sala konferencyjna... ? Zdecydowanie coś w tym stylu.
UsuńMurayama powoli usiadł na czymś co przypominało scenę, po czym położył się na plecach z nogami w dół. Spojrzał na przeszklony sufit, przez który idealnie było widać gwieździste nocne niebo.
"Dziękuję" odezwał się po chwili ciszy.
Zajął miejsce obok ciemnowłosego, zostając w pozycji siedzącej, aby zachować odrobinę czujności, która jeszcze nie została wyciszona przez płynący w organizmie alkohol. Był sobie jeszcze bardziej wdzięczny, że zdecydował się na oszczędne picie tego wieczoru, aniżeli popadnięcie w liczne drinki i szoty oferowane przy samym stoliku, jak i każdej, lepszej okazji. Jeden z wielu sposobów organizatorki na sprowadzenie imprezy na inny tor, jak i odurzenie swoich gości
Usuń— Nie ma sprawy — jego kąciki ust nieznacznie drgnęły ku górze, a wzrok zatrzymał się na leżącym obok mężczyźnie — Jak się czujesz? — zapytał po chwili, w najmniejszym stopniu zmniejszając dystans, jaki między nimi zostawił.
Był gotów wyjść z sali i wywrócić cały hotel do góry nogami w celu poszukiwań, gdyby Murayama sobie czegoś zażyczył. Z drugiej strony nie chciał się narzucać, przesadzić z nadopiekuńczością, która równie dobrze potrafiła być tak samo, jak nie bardziej, przytłaczająca, niż kompletnie zbycie problemu.
Zamknął oczy. Rzeczywiście, było tam zdecydowanie spokojniej i ciszej. Wreszcie mógł nieco odpocząć od imprezowego zgiełku, do którego ani trochę nie był przyzwyczajony.
Usuń"Trochę lepiej" odparł jednym zdaniem.
Wziął kilka głębokich oddechów. Resztki paniki, jaka nagle wstąpiła w Murayamę podczas niewinnej gry na balkonie w końcu opuściły jego zmęczone ciało.
"A Ty, Lio-kun?"
Przytaknął głową na jego słowa, bardziej uspokajając siebie samego, aniżeli Murayamę. Był to wystarczający krok do przodu, aby jego ciało mogło poczuć ulgę, a on wziąć głębszy oddech, niekontrolowany siłą woli. Mimo spokój, który zachował w trakcie balkonowego zajścia, szczerze bał się, że sytuacja wymknie się spod kontroli
Usuń— Ja? — spytał głupawo, zaskoczony i pytaniem, jak i zwrotem użytym przez ciemnowłosego, które wywołało mały, bezwiedny uśmiech na jego twarzy — W porządku — odpowiedział krótko po prędkim zebraniu się w sobie. Skoro ty czujesz się lepiej, to ja też.
— Ale już mam powoli dość tej całej Plotkary — przyznał, nieznacznie kręcąc głową — Tylko miesza i miesza — dopowiedział. Gdyby nie obecność Murayamy, zapewne już dawno wróciłby do domu. Ale teraz był sobie wdzięczny, że został.
Patrząc obiektywnie – mógł pomóc w sytuacji, która dla wielu mogła być czymś przytłaczającym.
Z kolei patrząc czysto egoistycznie – mógł spędzić czas sam na sam z ciemnowłosym, dostać szansę, aby ten w odrobinie wpuścił go do środka, do siebie i otworzył się przed nim, nie tylko w czysto formalnej oprawie.
Westchnienie opuściło jego usta.
Usuń“No cóż. Ktoś, kto aż tak lubi wtykać nos w nie swoje sprawy zdecydowanie musi mieć nudne życie. Z jednej strony mnie to bawi, z drugiej trochę jej nawet współczuję. To musi być naprawdę zagubiona i samotna osoba. A przede wszystkim nieszczęśliwa” podzielił się swoją opinią, nim otworzył oczy i spojrzał na drugiego. “W sumie to nie jest mi do niej aż tak daleko, gdyby się nad tym dłużej zastanowić” dodał mężczyzna już nieco ciszej.
Przeszłość Murayamy idealnie wpasowywała się w manipulacyjne taktyki Plotkary. W zasadzie mogliby być bliźniakami.
Cichym mruknięciem zgodził się z mężczyzną, który trafił w sedno postaci Plotkary. Nie widział innych powodów, aby ktoś przez cały swój czas zajmował się cudzymi sprawami. Nie licząc możliwości, że ta osoba zwyczajnie czerpała przyjemność z maltretowania mieszkańców Manhattanu. I może z listów, jak i komunikatów nieprzekazywanych przez nią samą, nie dało się jasno stwierdzić, czy podobało jej się to, co robi, czy też nie
Usuń— Mam wrażenie, że ona robi to bardziej dla zabawy… — stwierdził bez spuszczania swojego wzroku, zdecydowanie nie będąc w stanie porównać Murayamy do postaci Plotkary. Może i na pierwszy rzut oka, szczególnie po jego słowach, można by zauważyć podobieństwo, ale był pewien, gdyby tylko poznali powód organizatorki do swojego działania, nie byłby w połowie tak przykry, jak historia ciemnowłosego - której Elliot i tak zapewne w całości nie znał, o ile miał nawet szansę poznać jej większą cząstkę.
Nieustanne przyglądanie się mężczyźnie zwróciło jego uwagę na nieznacznie opuchnięte oczy, jak i na rozmazany makijaż
— Mogę poszukać chusteczek — zaproponował, zbierając się do wstania ze sceny — I wody, jeśli masz ochotę — dodał z ciepłym uśmiechem. Niemal jedynym, co pili całego wieczora był alkohol lub… alkohol, w formie kolorowych drinków.
Nagle z głośników rozbrzmiała znana wszystkim melodia. — Kochani! Dobrze się... Głupie pytanie. Chyba teraz możemy je sobie darować! — Chichot. — Wiem, że jesteście zajęci ważnymi sprawami, jednak zanim oficjalnie zakończymy tę imprezę, chciałabym Was wszystkich jeszcze raz zobaczyć! Dopijcie szampana, popluskajcie się w basenie, dopalcie papierosy, złóżcie ostatni pocałunek, a za godzinę będę na Was czekać w głównej sali... z małą niespodzianką! Do zobaczenia! Xoxo, Gossip Girl.
UsuńZapraszam do wątku "Ballroom Let's finish it all where we started", kiedy dokończycie wszystkie niedokończone sprawy w lokalizacjach!
Balcony Oh, Romeo, Romeo, wherefore art thou Romeo?
OdpowiedzUsuńW środku małego pudełka znajdowała się karteczka oraz... komplet kart z ręcznie wypisanymi pytaniami, każda oznaczona logiem strony Plotkary. Treść brzmiała następująco:
UsuńHej, kochani!
Gotowi na małą, nieszkodliwą grę, którą dla Was przygotowałam? Myślę, że pomoże Wam się odrobinę rozruszać. Trochę się wszyscy zrobiliście... smutni? A to jest naprawdę ostatnia noc, na której powinniście myśleć o smutnych rzeczach. Zasady są proste, losujecie dowolną kartę i czytacie na głos! Zaraz przybędzie do Was kelner, by rozdać Wam alkohol, napoje oraz przepyszne przekąski. Och, bym zapomniała! Jeżeli nie chcecie brać udziału, w środku czeka już na Was bardzo miły dżentelmen, który z przyjemnością odprowadzi Was do wyjścia i pomoże ze złapaniem taksówki. Miłej zabawy!
Talia kart:
1. Do Dani: Który pocałunek był bardziej oczekiwany, ten z Namgi'm czy z Yamą?
2. Do Elliota: Opowiedz o szczegółach poznania Yamy.
3. Do Yuri: Może podzielisz się tym, co wydarzyło się chwilę temu w kuchni? Pokażesz siniaki?
4. Do Yamy: Co pomyślałeś, gdy Dani Cię pocałowała? Powtórzyłbyś to?
5. Do Namgi'ego: Co poczułeś, gdy Dani pocałowała Yamę? Chciałbyś być na jego miejscu?
6. Do Dani: Czy Namgi to coś więcej, niż chłopak od dostarczania prochów?
7. Do Elliota: Gdybyś musiał wybrać jedną osobę z towarzystwa, kogo byś pocałował?
8. Do Yuri: Gdybyś musiała naciągnać kogoś z towarzystwa na hajs, kogo byś wybrała i dlaczego?
9. Do Yamy: O kim z towarzystwa masz najgorsze zdanie i dlaczego? Musisz wytypować przynajmniej jedną osobę... Lub dwie, jeśli nie możesz się zdecydować.
10. Do Namgi'ego: Jak sie czujesz z tym, że przyczyniasz się do uzależnienia jednej z Ci najbliższych osób? Nie myślałeś o tym, żeby przestać?
11. Zadanie: Całuj osobę po Twojej prawej przez 10 sekund. Cmok-cmok!
12. Zadanie: Wylej drinka na osobę naprzeciwko. Nie krępuj się.
13. Zadanie: Lubisz gorzkie nuty smakowe? Pij campari, dopóki ktoś nie powie, żebyś przestał/a. Tak, z butelki.
14. Zadanie: Ułóż się wygodnie na osobie, którą wybierzesz. Oprzyj głowę o klatkę piersiową, połóż na kolanach... You know the drill. Druga osoba ma za zadanie głaskać Cię po głowie, po plecach lub... Gdziekolwiek będzie chciała. Musicie zostać w tej pozycji do czasu, aż następna osoba odpowie na pytanie lub wykona zadanie.
15. Zadanie: Zrób malinkę na szyi osobie... A niech stracę! Osobie, którą wybierzesz!
Kolejność pytań wyciąganych przez postacie jest dowolna i w pełni zależna od Was.
— Chciałbym mieć przynajmniej w połowie tyle czasu, co ona na wtrącanie się do życia swoich gości — odpowiedział żartobliwie i z delikatnym cieniem uśmiechu, skierowanym do siedzącej obok dwójki, acz głównie do Murayamy, siedzącego obok. Tego wieczora coraz bardziej zastanawiał się, skąd ta tajemnicza osoba brała czas, chęci, jak i pomysły, aby nieustannie ich maltretować. Czy to na swoim blogu, czy teraz, na imprezie, między innymi pomysłami, jak ten. Z każdą godziną myślał, że już na nic więcej nie wpadnie. Ale wtedy wyskoczyła z wylaniem drinka, teraz z pudełkiem, a nawet nie miał pojęcia, co się działo w innych lokalizacjach hotelu. Nawet wolał o tym nie myśleć.
UsuńNie spodziewali się tak szybkiego zbioru wszystkich na balkonie. Oczy Namgi’ego na moment skrzyżowały się pierw z Yuri, a potem Danielle, kiedy wspólnie do nich dołączyły. Niemrawo machnął w ich kierunku wolną dłonią, nie siląc się na nic więcej, kiedy obie skutecznie unikały jego wzroku. Choć nie tylko jego. Widział, jak brunetka równie niepewnie wymija spojrzeniem siedzącego obok Murayamę, a Yuri optowała nie patrzeć również na Elliota, który niewiele mógł wskórać swoją przyjazną postawą
Czas na balkonie zapowiadał się wyśmienicie…
— Aa, no i wszystko jasne — stwierdził Elliot przed wstaniem i wyciągnięciem złotego klucza z małej kieszonki. Z przyjaznym uśmiechem podszedł do Yuri, która trzymała wspomniane pudełko i po wsadzeniu klucza ostrożnie go przekręcił, dopóki wieczko nie ustąpiło, a oczom ciemnowłosego ukazało się mnóstwo kart, jak i jedna, większa. Wyciągnął ją i otworzył, aby przeczytać jej treść do całego zgromadzenia, od razu żałując, że zgodził się na brnięcie w zabawę Plotkary. Nawet nie wiedział, co znajdowało się na papierkach, ale skoro to był jej pomysł, to na pewno nie było to coś przyjemnego.
— To tyle — stwierdził niemrawo, po przeczytaniu całości tekstu. Pudełko zagrzało z kolei miejsce na wysokim stoliku, oczekując, aż ktoś, jako pierwszy sięgnie do środka i zdecyduje się na rozpoczęcie kolejnej zabawy Plotkary.
— Kto zaczyna? — Namgi odezwał się po wypaleniu całości jointa, licząc, że nie wpakowała do pudła kompletnie upadlających ich pytań. Sam nie chciał być pierwszym, wolał przynajmniej dowiedzieć się, w jakie gówno zostali ponownie wpakowani.
“Mogę ja. Co mi szkodzi” zaproponował jako najstarszy z towarzystwa, czując na sobie pewną odpowiedzialność. “Jakąkolwiek, tak? Pomyślmy...”
UsuńMurayama nie wyglądał na fana gier i zabaw imprezowych. Wiedział jednak, że walka z Plotkarą przypominała tę z wiatrakami; nie było sensu w ignorowaniu jej dziecinnych prób zamącenia jak tylko się dało. Z westchnieniem sięgnął do szkatułki i złapał za pierwszą lepszą karteczkę.
Przeczytał w milczeniu jej treść. Wściekłość najpierw dała o sobie znać na jego dłoniach, które zacisnęły się na papierze, gnąc w miejscach, gdzie spoczywały palce mężczyzny. Potem rozeszła się na twarz czarnowłosego — jego ciemne oczy zwęziły się, a szczęka uwydatniła, gdy zacisnął zęby.
“Do Yuri” zaczął. Ton głosu, choć spokojny i rzeczowy, zdradzał podirytowanie. “Może podzielisz się tym, co wydarzyło się chwilę temu w kuchni? Pokażesz siniaki?”
Zgniótł karteczkę w dłoniach. I choć próbował zachować opanowanie, jego szerokie, muskularne ramiona drżały z emocji.
“Czy ten gówniarz z naszego stolika cię skrzywdził? Powiedz prawdę. Nie musisz się bać. Możesz mi zaufać.”
Murayama nachylił się w stronę Yuri, aby delikatnie wziąć ją za dłonie, które ukrył w swych własnych, uprzednio ciskając papierkiem o posadzkę balkonu.
“Bo jeśli tak...” Spojrzał jej głęboko w oczy. “To go, kurwa, zabiję.”
Yuri dalej bacznie przyglądała się marmurowym płytom, którymi wyłożona była podłoga balkonu, jakby w życiu nie widziała czegoś bardziej interesującego. Ściskała rękę Dani, bo ten ich uścisk był jedyną rzeczą, która odciągała ją od pomysłu odwrócenia się na pięcie i ucieczki gdziekolwiek, byle jak najdalej od tego towarzystwa. Stała się powtarzać w duchu to, co właśnie powiedziała brunetce, by dodać sobie odrobinę odwagi. W końcu uniosła głowę.
UsuńZamieszanie związane z otwarciem pudełka na chwilę odwróciło jej uwagę. Odwzajemniła uśmiech Elliota, myśląc o tym, że istniała szansa, że nie uważał jej za kompletnie pomyloną — może odrobinę głupiutką, co by się właściwie zgadzało — po czym oddała mu prezent. Po jego otwarciu uniosła brwi, spoglądając na Dani i mimo wszystko jej kąciki ust odrobinę drgnęły ku górze, gdy odezwała się szeptem: — Widzisz, przynajmniej nie ma tam bomby.
Gra? To chyba byli w stanie przeżyć.
Zasiadła jako pierwsza na podłodze, w końcu puszczając rękę dziewczyny, po czym zzuła ze stóp buty na wysokich — o wiele za wysokich — obcasach, wzdychając cicho na to błogie uczucie ulgi. Poklepała miejsce obok siebie.
— Siadajcie — stwierdziła, obdarzając towarzystwo nieśmiałym uśmiechem. — Chyba nie będziemy tutaj tak stali przez cały czas, co nie? — W międzyczasie kelner przyniósł zapowiedziane drinki i przekąski, więc dziewczyna sięgnęła po butelkę chardonnay, by po chwili wprawnym ruchem pozbyć się korka. Nalała sobie i pozostałym po pełnym kieliszku.
Spojrzała na Yamę zaciekawiona, gdy zabrał się do przeczytania swojego pytania, ale wraz z tym, gdy wyraz jego twarzy coraz bardziej się zmieniał, lekki uśmiech powoli schodził z jej ust. Och, jak bardzo się myliła, uważając, że solenizantka przygotowała im niewinną grę. Kiedy usłyszała pierwsze słowa chłopaka, skóra na jej karku momentalnie się zjeżyła. Otworzyła usta z zaskoczenia.
Czego się spodziewała? Że mieli tutaj jakąś prywatność?
— Siniaki? — powiedziała głośno i zaśmiała się nienaturalnie wysoko, rozglądając po towarzystwie, jakby szukając potwierdzenia, że nie tylko ona uważała to za kompletną głupotę.
Syknęła cicho, bardzo cicho, gdy Yama ujął jej drobne dłonie w swoje. Na jednej z nich wciąż miała opleciony bandaż, pamiątkę po tym, co wydarzyło się zaledwie chwilę temu na parkiecie. Przełknęła ślinę, docierając w końcu spojrzeniem do jego oczu, ciemnych tęczówek rozpalonych złością, ale też takich… Przyjaznych. Dziewczyna momentalnie poczuła wyrzuty sumienia z powodu tego, co mu powiedziała wcześniej przy stoliku.
— Nie-e — mruknęła słabo. — To znaczy, dziękuję. Dziękuję za słowa, ale… Nic mi nie zrobił. Sunghoon nigdy nie zrobiłby mi krzywdy. — A przynajmniej nie chcący. — Pokłóciliśmy się w kuchni, tak, za to, co ci powiedziałam i za tego… drinka… — Spojrzała w bok na Namgiego, a jej usta ponownie bezgłośnie wypowiedziały ”I’m so sorry”. — Ale nic mi nie zrobił! Naprawdę! To ja wpadłam w jakiś szał, poślizgnęłam się wchodząc do kuchni, upadłam. Naprawdę…
Ścisnęła gwałtownie dłonie chłopaka.
— Proszę, nie rób mu żadnej krzywdy, okej? — zapytała, zerkając na niego spod brwi. — Nie skrzywdził mnie.
Gdy Yama powoli przeczytał pytanie, które skierowane było do Yuri, Danielle otworzyła szerzej oczy i momentalnie spojrzała zaniepokojona na blondynkę, skanując wzrokiem jej przedramiona, dekolt, policzki jakby mogła znaleźć na nich dobitny dowód przewinień Sunghoona. Jeśli to nie był tylko stek bzdur, kolejne kłamstwa Plotkary na ich temat, by wszcząć więcej zamieszania… Zerknęła na bruneta, który przysunął się do dziewczyny chwytając ją za dłonie. Starała się jednak nie wyciągać pochopnych wniosków, choć jej umysł wskoczył na wyższe obroty wraz z wyobraźnią, w której już widziała pięćdziesiąt sposobów na pozbycie się tego kretyna Sunghoona.
UsuńŁatwo przyszła jej zmiana frontu. Gdy Yuri wpadła na imprezę ze swoim głośnym wyznaniem, była przekonana, że jej nie polubi. A teraz? Była gotowa zrobić z jej chłopaka szaszłyk w tej kuchni jeśli tam się dalej chował.
Siedziała obok Yuri, a gdy ta zaczęła mówić odruchowo przysunęła się bliżej blondynki układając dłoń na jej udzie delikatnie ją głaszcząc. Jednak jej wyjaśniania uspokoiły pijaną głowę Song, skutecznie odciągając ją od wybuchu niepohamowanej złości.
— Spróbowałby. — skwitowała kręcąc głową. Dupek jeden. — Musisz bardziej na siebie uważać. — poinstruowała. Yuri wydawała jej się zabawna, delikatna na swój sposób, niewinna w tym swoim głupiutkim zachowaniu, ale całkiem jej się to podobało.
Z lekkim powątpiewaniem i wyraźnym ociąganiem, Danielle wylosowała kolejne pytanie. Wzięła głębszy oddech by przeczytać najpierw w ciszy wylosowane pytanie.
— Kurwa. — mruknęła pod nosem i podniosła wzrok wprost na Namgi’ego. Chwilę wpatrywała się w jego ciemne, zaczerwienione oczy. Sięgńęła po kieliszek z szampanem, przytknęła go do ust i wychyliła jego całą zawartość. Cholerna. Plotkara. Niech no ona ją tylko dorwie w swoje ręce!
— Do Namgi’ego. — zaczęła bez przekonania. Wciąż miała ochotę uciec stąd gdzie pieprz rośnie i najchętniej spalić tą karteczkę. Choć imię nie było podane wprost, Dani doskonale wiedziała, że chodziło o nich. O nią. — Jak się czujesz z tym, że przyczyniasz się do uzależnienia jednej z Ci najbliższych osób? Nie myślałeś o tym, żeby przestać? — przeczytała starając się, by jej głos brzmiał neutralnie.
Bała się podnieść wzrok. Nie dość, że Plotkara obarczyła winą chłopaka to mogła wygadać sekret, który Danielle tak skrzętnie ukrywała przed całym światem. Sekret, który wiedział tylko blondyn. Miała ochotę go przeprosić, że w ogóle ośmieliła się to przeczytać, ale zamiast tego zabrała butelkę alkoholu Yuri i dolała sobie szampana, skupiając całą swoją uwagę na kieliszku.
Blondyn powędrował wzrokiem za Murayamą, kiedy ten odważył się rozpocząć grę Plotkary. Kartki niczym się od siebie nie różniły, jedynie dodając losowości wyboru. Nie mieli czym się kierować, nawet próbować zgadywać, co na jednej znajdą.
UsuńWszyscy siedzieli w milczeniu, oczekując, aż mężczyzna zdradzi treść karteczki, a jak z jego ust padło blondynki, Namgi dołączył do reszty w przyglądaniu się jej i nabrania zaniepokojonego, wręcz zburzonego spojrzenia, kiedy zostały wspomniane siniaki, jak i kuchnia.
Musiało chodzić o Sunghoon’a. Wraz z Elliotem siedzieli przy stoliku, kiedy ten zadeklarował, że musi iść i skierował się prosto za Yuri. Nie było mowy, że chodziło o coś innego, było na to za mało czasu. Jej nienaturalny śmiech, jak i wyjaśnienia jedynie potwierdziły wstępne spekulacje Murayamy, podzielane między innymi przez pozostałą dwójkę mężczyzn.
— No nie wiem — wymruczał niemal niesłyszalnie pod nosem, kiedy przypominało mu się nerwowe zachowanie Ahn’a na początku imprezy, kiedy przy stoliku znajdowali się tylko w trójkę - on, Namgi oraz Danielle. Zaraz pokręcił też głową z nietęgim uśmiechem, kiedy dostał od Yuri nieme przeprosiny. Wstępna irytacja zdążyła z niego zejść, kiedy pogodził się z nieprzyjemnym zalążkiem lepkości, jak i dotarł do wniosku, że tak naprawdę nic złego się nie stało. Przynajmniej nie na tyle, aby żywił urazę do końca życia, czy nawet wieczoru.
Elliot z kolei, tak samo jak Danielle i Murayama, z dystansu upewniał się, czy dziewczynie nie wydarzyła się poważniejsza krzywda. Gdyby faktycznie on był głównym winowajcą powstania siniaków, byłby w stanie po latach wsiąść za kierownicę samochodu i dołączyć do sypiących się gróźb i ostrzeżeń.
Kolejną ofiarą gry Plotkary była Danielle, która wylosowała jedną z karteczek i wyglądała na równie niezachwyconą, jak chwilę wcześniej Murayama.
Namgi zmrużył oczy, próbując wyczytać coś z jej spojrzenia. Jej wymamrotane przekleństwo nie zapowiadało niczego dobrego, a jak tylko usłyszał swoje imię, to westchnął przeciągle w obawach, co usłyszy. I prędko został zapewniony w swojej niepewności.
Jego wzrok na moment zamarł, chwilowo przywracając trzeźwość umysłu, kiedy Plotkara bezczelnie wywlokła na wierzch dzielony przez nich sekret. Przynajmniej nie użyła imienia, miał szansę na uratowanie twarzy, powiedzenie, czy nawet całkowicie pominięcie faktu, kto to był i dlaczego tak regularnie uzupełniał zapasy wyniszczających organizm prochów
— Może parę razy o tym myślałem, ale nikomu nie wciskam nic na siłę — stwierdził wymijająco, acz zgodnie z prawdą. To nie tak, że ją namawiał, zmuszał. Po prostu przyszła do niego w potrzebie, niemal błagając o pomoc, a wtedy dla niego było to czysto kolejne źródło zarobku. Sięgnął po uzupełniony kieliszek, wychylając jego zawartość na jeden raz, cudem unikając dodatkowego pobrudzenia garnituru, po czym wskazał najpierw dłonią, na Elliota, a następnie na pudełko, w niemej prośbie zdjęcia z niego całej uwagi.
— No dobrze — oparł dłonie na kolanach przez zebraniem się do sięgnięcia do wnętrza pudełka, aby wylosować następną karteczkę. Podobnie jak reszta przeczytał w myślach jej treść, z ulgą twierdząc, że nie było aż tak drastyczne, jak te dotychczasowo wypowiedzane.
— Do Murayamy — zaczął po krótkim odchrząknięciu — O kim z towarzystwa masz najgorsze zdanie i dlaczego? Musisz wytypować przynajmniej jedną osobę... Lub dwie, jeśli nie możesz się zdecydować — spojrzał na ciemnowłosego po wyczytaniu całej zawartości karty. Cicho oczywiście liczył, że nie wyląduje w tym gronie. W końcu, raczej nie wszedł w jego złe łaski, a prędzej wręcz przeciwnie, mając okazję lepiej go poznać od części towarzystwa.
Przypuszczał, że dziewczyna odpowie w wymijający sposób; nie bez powodu określił ją idealnym materiałem na ofiarę sekty.
Usuń“Yuri.
Głos Murayamy pozostał równie przyjazny, co jego uścisk, w którym skrył jej drobne i kruche dłonie. Chciał, aby czuła się bezpiecznie. Aby wiedziała, że może na niego liczyć. Mimo miesięcy, jakie upłynęły gdy ostatnim razem przybrał swe dawne oblicze, dalej miał w tym ogromne doświadczenie. Wcielenie się w rolę opiekuńczego słuchacza nie stanowiło dla pół-Japończyka, pół-Koreańczyka najmniejszego problemu.
“Pokażesz mi? Przysięgam, że nic ci nie zrobię.”
Nie mógł tego samego powiedzieć o jej (byłym?) chłopaku.
Kolejna kartka przypadła Danielle. Mężczyzna wysłuchał pytania razem z resztą, ale jego oczy pozostały skupione na Yuri. Delikatnie masował kciukiem miejsce między jej a palcem wskazującym.
Jako, że Namgi dawał mu wrażenie kogoś, kto otacza się mnóstwem ludzi, i pewnie niejednemu z nich przypisywał miano przyjaciela, nie skojarzył pytania z nikim z zebranych na balkonie. Dopiero, co poznał tego chłopaka, nie zamierzał wchodzić z butami w jego życie — dopóki i on nie robił tego samego.
Następne pytanie, o dziwo, było skierowane do najstarszego z balkonowej ekipy. Zdecydowanie lżejsze od pozostałych, które do tej pory padły.
“Towarzystwa tutaj, czy ogólnie imprezowego? Bo jeśli mówimy o drugiej opcji to definitywnie Sunghoon. Wydaje mi się, że nie potrzebujecie wyjaśnień. Natomiast w przypadku pierwszej... Namgi. Młody psuje sobie życie, i z tego co próbuje przekazać nam Plotkara, innym również. W mniejszym czy większym stopniu.”
Czując powinność do opieki nad blondynką, wskazał głową na Danielle.
“Wylosujesz ty, El? Nie sądzę, aby Yuri była jeszcze w stanie...”
Danielle odetchnęła z ulgą, gdy Namgi zgrabnie wybrnął z odpowiedzi udzielając niejednoznacznych wyjaśnień. Posłała mu krótkie spojrzenie, było tak jak mówił. To ona do niego przyszła, ona poprosiła o coś co pomoże jej uporać się ze zmęczeniem i okropnym apetytem, o coś co napędzi ją do działania pomimo zniechęcenia. I pomógł jej, dał to czego chciała i przez krótką chwilę była dla niego właśnie tym, zwyczajną klientką. W swoim uzależnieniu nie widziała jego winy, a może nie chciała jej widzieć. Nie myślała w takich kategoriach jak Yama, nie niszczył jej życia. Ona to robiła, tylko i wyłącznie. On jako jej przyjaciel mógł ewentualnie wytknąć błąd, ale szanowała to, że do tej pory nie starał się jej umoralniać.
UsuńPrzeniosła wzrok na Yamę, gdy kolejne pytanie było skierowane do niego. Uniosła lekko brew na usłyszaną odpowiedź. Pierwsza osoba nie powinna nikogo zdziwić, w tej chwili podejrzewała, że każda osoba znajdująca się na balkonie, prócz Yuri, była nieprzychylnie nastawiona do Sunghoona i jego stosunku do Yuri. Już w tedy odniosła wrażenie, że to wszystko to jedna wielka ściema z jego strony, ale nie miała głowy by się wtrącać. W tej chwili bała się jakie pytania jeszcze mogła przygotować Plotkara.
Natomiast, gdy wymienił Namgi’ego, niemal czuła zaskoczenie malujące się na swojej twarzy.
— Każdy decyduje za siebie. — skomentowała nie potrafiąc ugryźć się w język. Za chwilę jednak jej uwaga skupiła się ponownie na Yuri. Przypomniała sobie ten durny incydent z otwarcia hotelu i aż przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz na samo jego wspomnienie, a żołądek mocno się ścisnął. — Myślę, że to nie jest dobre miejsce do takich rozmów. — mruknęła cicho, układając dłoń na ramieniu bruneta, by zwrócił na nią na moment uwagę. Ścisnęła go delikatnie, by dać mężczyźnie jasno do zrozumienia, że na razie powinien odpuścić. Tutaj i tak nic blondynce nie groziło. A nawet jeśli coś się rzeczywiście wydarzyło w kuchni pomiędzy tą dwójką, balkon i obecna widownia nie były najlepszym miejscem do prania brudów. Nie chciała, by Yuri poczuła się osaczona. Miały się przecież dobrze bawić!
Wzięła głębszy oddech i wyciągnęła dłoń po kolejne pytanie.
— Następne jest… — obróciła karteczkę i przeczytała pytanie. — Do mnie. — przyznała niemrawo. — To jakiś żart. — pokręciła głową. Nie chciała na to odpowiadać, nie chciała brać w tym udziału, a jednak jakaś siłą wciąż ją tu trzymała. — Który pocałunek był bardziej oczekiwany, ten z Namgi'm czy z Yamą? — przeczytała na głos, tak by każdy mógł ją usłyszeć. Plotkara próbowała rozkręcić tutaj jakąś tanią telenowelę. — Nie wiem, nie miałam okazji pocałować Namgi’ego. — odpowiedziała zgodnie z prawdą.
Mimo wszystko momentalnie poczuła gorąco wpływające na policzki, a serce zabiło jej nieco szybciej, ale sama nie potrafila stwierdzić, czy to przez spojrzenie zebranych osób, niezręczne pytanie samo w sobie, czy którąś część pytania konkretnie. Przebiegła spojrzeniem po twarzy Namgi’ego i Yamy.
— Plotkara chyba szuka inspiracji do nowej Mody na Sukces. — stwierdziła wzruszając ramionami, prześmiewczo z lekkim rozbawieniem, o które musiała się postarać.
Rozchyliła usta, już chcąc coś odpowiedzieć, ale zaraz po wpływem jakiś wątłych resztek zdrowego rozsądku je zamknęła. Dalej nie mogła oderwać wzroku od oczu Murayamy, który patrzył na nią tak łagodnie, że była w stanie uwierzyć, iż naprawdę jej pomoże. Problem leżał jednak w tym, że gdyby faktycznie zdecydowała się wyjawić prawdę, ta malutka nadzieja, że związek jej i Sunghoona miał jeszcze szansę przetrwać zostałaby kompletnie zduszona.
UsuńDopiero przekleństwo wydostające się z ust Dani sprawiło, że blondynka spojrzała w drugą stronę. Wysłuchała w spokoju odczytywanego pytania, ale już kiedy Namgi na nie odpowiadał, zerkając mimochodem na brunetkę, Yuri zmarszczyła brwi i zmrużyła oczy jak rozjuszona kotka. Zwęszyła, co jest grane, choć nie mogła mieć stuprocentowej pewności. Z jakiegoś powodu myśl o tym, jak nieprzyjemnie mokra plama musiała się kleić chłopakowi do klatki piersiowej, wzbudziła w niej nagle wyjątkowo pozytywne odczucia.
— Yuri.
Uniosła głowę, ponownie krzyżując spojrzenie z Yamą. Na jego kolejne słowa pokręciła głową i w końcu wyswobodziła dłonie z lekkiego uścisku, mimowolnie przysuwając się odrobinę bliżej Dani, gdy ta się odezwała.
— Nie mam ci czego pokazywać — odparła z uśmiechem, odwracając się do chłopaka na moment plecami, by zobaczył, że żadnych siniaków tam nie ukrywa. Drobne, sine plamki na ramionach były pokryte podkładem i bransoletkami, te większe na linii kręgosłupa skryte za materiałem sukienki. — Widzisz, nic tam nie ma!
Musiała skończyć ten temat jak najszybciej. Dotyk jego dłoni działał kojąco, niski i serdeczny głos zapraszał do zwierzeń. Wiedziała, że jeśli pozwoli mu naciskać, wyśpiewa całą prawdę, a poza tym… nie była wcale zła na Sunghoona. W końcu po części miał rację. I na pewno nie chciał naprawdę zrobić jej krzywdy, tak po prostu się zdarzyło. Głupi wypadek.
Westchnęła zrezygnowana, gdy padło imię Sunghoona. Teraz dopiero dotarło do niej, że chłopaka pewnie zezłości fakt, że przez nią wszyscy mieli o nim takie złe zdanie. W pierwszej chwili, gdy Murayama wskazał Namgiego, uniosła zaskoczona brwi, ale już chwilę potem przybrała na twarz maskę obojętności. Starała się go ocenić. W końcu przyznał się tego, o co oskarżył go Yama, ale… skoro Dani darzyła go sympatią, nie mógł być przecież złym człowiekiem, prawda?
— Odcinek cztery tysiące osiemset dwudziesty trzeci — przytaknęła, a na jej twarz w końcu powrócił szeroki uśmiech. W pierwszej chwili miała ochotę dla zabawy dopytać brunetkę, którego chłopaka w takim razie teraz bardziej by sobie życzyła, ale nie chciała wprawiać jej w jeszcze większe zakłopotanie. I w sumie… I w sumie jakoś w ogóle lepiej byłoby pominąć temat Dani całującej się z tymi chłopakami.
— Moja kolej! — wykrzyknęła, sięgając po kartę. Nim przeczytała treść, wychyliła pół kieliszka. — Zadanie! O, zadanie, ale fajnie! — Przebiegła wzrokiem po tekście i żachnęła się głośno, zakrywając usta dłonią. Wybuchnęła szczerym śmiechem. — Wylej drinka na osobę naprzeciwko! Nie krępuj się!
Roześmiała się ponownie, patrząc na Namgiego z rezygnacją, jakby chciała złączyć się z nim w cierpieniu. Pokreciła głową, pochyliwszy się, po czym napełniła kieliszek musującym trunkiem i wstała, by stanąć na środku kółka, które utworzyli.
— Tak będzie sprawiedliwiej? — powiedziała, przymykając oczy. Zaczęła się kręcić, ale delikatnie, tak, by nie stracić równowagi, najpierw w prawa stronę, potem lewą. W końcu zatrzymała się i ponownie klęknęła, dłoń wysuwając wprzód, by upewnić się, że ktoś faktycznie przed nią siedzi. — Ja naprawdę bardzo, bardzo przepraszam — dodała rzeczowo i wyjątkowo oficjalnie.
I chlusnęła drinkiem przed siebie.
Ich spojrzenia spotkały się na moment. Nie trudno było wyczytać z miny Danielle, że od razu pożałowała wygłoszenia tak odważnej opinii. Czyżby to o nią chodziło? A jeśli tak... to czy w grę wchodziło coś mocniejszego niż marihuana, którą tak ochoczo dzielił się Namgi?
Usuń“Ładnie powiedziane. Szkoda, że w praktyce nie jest to już tak oczywiste.” Dotyk brązowowłosej wywołał odruchową chęć odsunięcia się i strzepnięcia jej dłoni ze swojego ramienia. Udało mu się zdusić ją w sobie. “Czyżbyś właśnie nie zaprzeczała własnym słowom? Jak sama widzisz, są wyjątki.”
Pytanie skierowane do Danielle ponownie dotyczyło Namgiego, ale tym razem również Murayamy. Skomentował wścibskość solenizantki zmęczonym westchnieniem.
Nie oponował, kiedy blondynka odsunęła się od niego. Miała do tego pełne prawo. Nawet jeżeli cała sytuacja śmierdziała kłamstwami na kilometr. Usilne próby przekonania go, że było inaczej tylko to potwierdziły. Mężczyzna nie był głupi; znał wiele sposobów na ukrycie tego, czym niekoniecznie człowiek chciałby podzielić się ze światem — stał na samym podium w tej dziedzinie.
Nim zdążył cokolwiek więcej dodać, Yuri wystrzeliła w górę z wylosowaną przez nią chwilę wcześniej karteczką oraz drinkiem w dłoniach.
Pozornie niewinna zabawa w mgnieniu oka przerodziła się w atak niewygodnych wspomnień, od dawna spychanych w jak najgłębsze części jego umysłu. Zimna ciecz, którą został niespodziewanie oblany sprawiła, że Murayama poderwał się z posadzki i — krztusząc, jakby brakowało mu powietrza w płucach — oparł o barierkę. Zamknął oczy, aby się uspokoić, ale nic to nie dało. Obrazy przewijały się w jego głowie niczym taśma filmowa, którą nie sposób było zatrzymać.
“Nie... proszę... Zostawcie mnie. Proszę” wymamrotał rozpaczliwie, a jego głos załamał się przy ostatnim ze słów. “Ja już nie chcę! Proszę... błagam. Mamo?! MAMO! Pomóż mi... JA NIE CHCĘ DŁUŻEJ TEGO ROBIĆ!”
Łzy popłynęły po bladych policzkach najstarszego z towarzystwa, rozmazując resztki makijażu, które utrzymały się po starciu z alkoholem. Cały się trząsł; dłonie zaciskał tak mocno na barierce, że aż pobielały mu knykcie, jakby się bał, że zaraz spadnie.
Roześmiała się widząc jak Yuri ochoczo poderwała się do góry i wylosowała kolejną karteczkę o dziwo z zadaniem, a nie pytaniem. Parsknęła, gdy blondynka odczytała co ma zrobić.
Usuń— To się nazywa dobra passa. — skomentowała zasłaniając dłonią usta wygięte w szerokim uśmiechu. Obserwowała jak dziewczyna kręci się wokół własnej osi, by w miarę możliwości sprawiedliwie wylosować osobę, którą obleje alkoholem. Gdy w końcu się zatrzymała, oczy wszystkich zwróciły się na Yamę, który padł ofiara niewybrednego żartu solenizantki. Względnie niegroźne wygłupy bardzo szybko przerodziły się w scenę wyjętą z mało śmiesznego filmu. Gdy tylko Yuri oblała mężczyznę ten dostał nagłego ataku paniki.
Serce w piersi Danielle na moment stanęło, gdy brunet gwałtownie zawisł nad balkonową barierką wyrzucając z siebie nerwowe słowa. Niewiele myśląc złapała za poły sukienki i poderwała się z ziemi. Pierwszy raz widziała go w takim stanie i nie miała pojęcia dlaczego zareagował w taki, a nie inny sposób. Znali się tak długo, niegdyś widywali regularnie i nigdy nie była świadkiem czegoś takiego. Mężczyzna zwykle był opanowany, zdystansowany i niełatwo pokazywał swoje emocje.
Przysunęła się bliżej stając obok Yamy. Machnęła ręką na zebranych, by dali mu przestrzeń i nie osaczali zbytnio. Chciała go dotknąć, uspokoić, ale wiedziała jak reagował na niespodziewany dotyk, więc się powstrzymała.
— Murayama — Jej głos był miękki, spokojny, zatroskany. Starała się by nie załamał się pod wpływem zmartwienia, które wywołała gwałtowna reakcja Yamy. — Hej, spójrz na mnie. — Omiotła jego twarz spojrzeniem, a widząc łzy na jego bladych policzkach, poczuła nieprzyjemny uciska w piersi. — Yama, co się dzieje? Hej, mów do mnie. — Kątem oka zerknęła na grupkę stłoczoną na balkonie, domyślając się, że byli tak samo zdezorientowani jak ona. — Wszystko jest w porządku. Nic nie musisz robić. Spokojnie. — mówiła dalej próbując odwrócić uwagę Yamy od wszystkiego co właśnie działo się w jego głowie. Zagryzła nerwowo wargę dalej powtarzając różne słowa, w próbie uspokojenia mężczyzny. W środku cała się trzęsła mając nadzieję, że Yamie lada moment przejdzie ten dziwaczny atak. Była skupiona na nim nie zwracając uwagi na to co robi reszta ich małego, balkonowego towarzystwa.
Żartobliwie ułożył z palców małe serce, ukrywając je z pola widzenia pozostałych, kiedy jego spojrzenie skrzyżowało się z tym Danielle po skutecznym wybrnięciu z niewygodnego pytania.
UsuńWymienienie Sunghoon’a nikogo nie zdziwiło - był chyba wrogiem społecznym numer jeden, po tym, jak Plotkara zasiała ziarno wątpliwości u zgromadzonych na balkonie osób. Za to kiedy tylko padło imię Namgi’ego, mógł jedynie wzruszyć lekko ramionami w odpowiedzi. Spodziewał się takiej odpowiedzi - nawet nie na podstawie wydanego ‘sekretu’ co do jego biznesu, a kierując się jedynie tym, co zaszło między nimi podczas rozwoju imprezy, jak jeszcze siedzieli przy stoliku.
Nie zgadzał się z jego opinią, choć był najgorszą osobą na wypowiadanie się w tym temacie. Żył zasadą, że nikomu nie wciska prochów do ręki, ani tym bardziej prosto do buzi, czy w żyłę. Nie podejmował tej decyzji za nich, był jedynie katalizatorem. Nie sądził też, żeby psuł sobie życie. Nie licząc pojedynczych wpadek, gdzie jednej niestety świadkiem była Danielle, nie tracił zbyt wiele.
Jednak proste zdanie, jak “Każdy decyduje za siebie” skutecznie odwróciło wcześniejsze podejście do jego słów. Wszechobecna obojętność wobec jego hobbistycznego zarobku zaczęła zanikać, ku jego niezadowoleniu. Nie potrzebował, aby znowu zaczęli gadać na ten temat, zaraz połączą fakty, a po reakcji Murayamy na sam fakt, że handluje, nawet nie chciał się przekonać, jakby zareagował na wieść, że to właśnie Danielle jest jedną z jego klientek.
Liczył, że już zboczą z tematu związanego właśnie z nim. Że zaczną wyciągać jakieś inne pierdoły. Ale niczym złośliwość losu musiało znowu paść pytanie związane z nim, jak i Danielle. I o przeklęty pocałunek, który przy każdym przywołaniu potrafił mu zepsuć humor, co podsumował ciężkim, zrezygnowanym westchnięciem.
Przynajmniej tyle mieli wspólnego, aby gładko omijać niezręczne pytania - które ironicznie trafiły się właśnie Danielle. Parsknął krótkim, nie do końca szczerym, śmiechem na komentarz o Modzie na Sukces, bo mimo absurdu, był niesamowicie trafny. Cały ten wieczór, wszystkie jej zabawy i gry, były tylko po to, aby stworzyć jak największe zamieszanie i poplątanie między gośćmi, niczym w telenoweli
— No bez jaj, miej serce… — podniósł pokonany wzrok na Yuri, kiedy wyczytała swoje zadanie i zauważył, że akurat siedzi przed nią. Nie wiedział, czym sobie zasłużył, aby po raz kolejny oberwać. Nie wiedział też, jaka łaska boża na niego spadła, aby dziewczyna zdecydowała się na losowe wybranie swojej ofiary.
Nie czuł długo ulgi, że uniknął kolejnego spotkania się z rozlanym prosto na siebie drinkiem. Chciał się najpierw zaśmiać pod nosem, że padło akurat na Murayamę, który, jak zwykle, prawił wszystkim morały, ale kiedy zauważył niemal natychmiastową zmianę w jego mimice, jak i posturze, nie było mu do śmiechu. Tak jak wszystkim z otoczenia. Zamarł na swoim miejscu, nie pojmując nagłej paniki, która występowała na twarzy ciemnowłosego. Nie rozumiał, o czym ten mówił, wyrwanego niczym z innej rzeczywistości, niż w tej, której właśnie się znajdowali. Bez gadania przesunął się nieco dalej - na tyle, ile mógł, i tak już siedząc pod ścianą, a jego wzrok przeskoczył ze zmartwionej Danielle i wiszącego nad barierką Murayamy, na powoli podnoszącego się z ziemi Elliota.
Wziął większy łuk, aby nie wywoływać zbyt wielkiego poruszenia pośród reszty zgromadzonych, aby móc stanąć po drugiej stronie Murayamy, na tyle daleko, aby nie wywołać efektu osaczenia
— Mogę? — zapytał w celu zatrzymania jej strumienia słów, choć nie miał w planach zaakceptowania odmowy. Danielle może i znała mężczyznę dłużej, ale po tej krótkiej akcji zdążył zrozumieć, że nie miała pojęcia, w jakiej sytuacji właśnie się znajdowali. Czemu u ciemnowłosego obudziła się niepokojąca reakcja obronna, choć i tak był pełen wdzięczności za ostrożność, z jaką do niego podchodziła.
Poczekał, aż przynajmniej w odrobinie zwiększyła odległość, aby nieznacznie przesunąć dłoń na barierce, na tyle, aby mężczyzna mógł ją zauważyć bez nagłej, nieprzyjemnej niespodzianki
Usuń— Yama — powiedział spokojnie i cicho, niemal szeptem — Weź oddech. Na spokojnie, naśladując mnie, okej? — zaproponował bez nacisku, samemu starając się zachować jak największe wyciszenie, mimo publiki, która nieszczęśliwie im towarzyszyła — Jesteś na balkonie, ze mną, Danielle. To wspomnienia, już jest po wszystkim — nakreślił ich położenie w próbie przywrócenia choć odrobiny pewności u mężczyzny, natychmiastowo przypominając sobie, co sam przechodził, co było mu powtarzane na spotkaniach, w których wspólnie uczestniczyli.
To, co mówiła do niego przyjaciółka sprzed lat niestety nie docierało do przechodzącego przez jeden z silniejszych ataków paniki Murayamy. Jego klatka piersiowa unosiła się nierównomiernie. Lawina wspomnień torturowała go niczym kat, któremu ludzkie cierpienie przynosi ogromną przyjemność. Potrząsnął raptownie głową, aby nieco otrzeźwieć, ale nic to nie pomogło. Czuł się, jak w pułapce.
UsuńCzarnowłosy zauważył kątem oka czyjąś dłoń zaraz obok swojej. W pierwszej chwili wziął to za złudzenie. Dopiero, gdy usłyszał znajomy głos, dotarło do niego, że był to Eliott.
Zgodnie z zaleceniem, wziął głęboki oddech. Wypuścił powietrze — za pierwszym razem o wiele za szybko, ale przy każdym kolejnym coraz lepiej mu szło. Mężczyźnie udało się w końcu zrobić spokojny wydech. Jego ciało przestało drżeć.
“Ja już nie chcę...” kontynuował niemal szepcząc. “Nie dam rady. Powiedz mu. Ja nie chcę.”
Ściszonym tonem dalej przekazywał Murayamie podpowiedzi co do oddechu, ciche pochwały, kiedy złapał jeden spokojniejszy, dając tę niewielką cząstkę spokoju swojemu organizmowi
Usuń— Już go nie ma, Yama. Jesteś bezpieczny — zapewnił mężczyznę, nieznacznie przysuwając swoją dłoń, acz dalej unikając zetknięcie jej z tą zaciśniętą na barierce.
Ciemnowłosy rzucił okiem w kierunku reszty osób na balkonie, trzymających wobec nich dystans. Zauważył również pudło z karteczkami, które przypominało o grze, będącej głównym powodem ich obecności na balkonie. I mimo że sam nie miał dalszej ochoty brać w niej udziału - przez to, co wywołała, ale i przez obawy, co więcej się w niej skrywało - to nie chciał zabierać tej “przyjemności” pozostałym. Chociaż i tak większość z nich preferowała odpowiadać zbywająco i nie byli zbytnio zachwyceni pytaniami, które stawiały ich prosto na linii ognia z prywatnymi sprawami na samym wierzchu
— My chyba na razie pójdziemy — wątpił, że wrócą na balkon — Ale możecie grać dalej — zapewnił z małym uśmiechem i ponownie zwrócił swoją uwagę na stojącego obok mężczyznę, aby zadać ciche pytanie, czy raczej ostrzec, przed położeniem dłoni na jego i lekkiego chwycenia, aby wpierw odsunąć go od barierki, a potem, z krótkimi, niemal zbywającymi przeprosinami, wyprowadzić z balkonu, gdzie wyminął “miłego dżentelmena” Plotkary, aby skierować się do jakiegokolwiek dostępnego w pobliżu pustego pokoju w hotelu.
Yuri otworzyła oczy, przygryzając wargę, by nie wybuchnąć śmiechem, ale momentalnie parsknęła rozweselona, gdy tylko ujrzała mokrą twarz Murayamy, z którego policzków dalej kapał szampan. Już miała się odezwać i przeprosić chłopaka, a potem sięgnąć do torebki i pomóc mu się zebrać do porządku, gdy on nagle poderwał się i podbiegł do barierki, kaszląc, jakby się dusił albo… topił. Jakby brakowało mu powietrza.
UsuńW sekundzie nastrój na balkonie się zmienił. Wszyscy wpatrywali się w bruneta ze zmartwieniem, nie do końca pewni, co powinni zrobić, by pomóc mu się wyrwać z tego… Z tego dziwnego transu, nagłego ataku paniki, straszliwych wspomnień z przeszłości, które go nawiedzały. Brwi Yuri uniosły się, a twarz przybrała przepraszający wyraz.
— Co ja zrobiłam… — mruknęła bardziej do siebie, niż do zgromadzonych tam osób. Targały nią wyrzuty sumienia, w głowie już obarczając się winą za wszystko to, co właśnie działo się z Yamą. I choć miała świadomość, że świat nie kręcił się wokół niej, a jego atak na pewno był spowodowany własnymi doświadczeniami, źle się czuła, że w jakiś sposób się do tego przyczyniła.
Zanim jednak zebrała się w sobie, by się odezwać, Elliot wyprowadził Murayamę z balkonu, dając im jednocześnie do zrozumienia, że raczej tam nie wrócą. Yuri w końcu poderwała się z miejsca i podbiegła do wyjścia, ale zatrzymała się w progu, opierając rękami o framugę drzwi balkonowych. Nic, co by mu powiedziała, nie mogło pomóc. A poza tym, ważniejsze było jego dojście do siebie, niż zagłuszenie własnych wyrzutów sumienia.
Po chwili zrobiła krok w tył, wzrokiem wracając do Namgiego i Dani.
— Tego się chyba nikt nie spodziewał — powiedziała zasmuconym tonem. Sięgnęła do torebki i odnalazła tam zmiętą paczkę mentolowych papierosów, którą najpierw wysunęła w kierunku towarzystwa, a potem dopiero wyciągnęła z niej jedną fajkę. Nie umiała jednak znaleźć zapalniczki, więc zrezygnowana wyjęła papierosa z ust, kręcąc głową. — Myślicie, że wszystko z nim będzie w porządku? W sensie z Murayamą?
Nagle z głośników rozbrzmiała znana wszystkim melodia. — Kochani! Dobrze się... Głupie pytanie. Chyba teraz możemy je sobie darować! — Chichot. — Wiem, że jesteście zajęci ważnymi sprawami, jednak zanim oficjalnie zakończymy tę imprezę, chciałabym Was wszystkich jeszcze raz zobaczyć! Dopijcie szampana, popluskajcie się w basenie, dopalcie papierosy, złóżcie ostatni pocałunek, a za godzinę będę na Was czekać w głównej sali... z małą niespodzianką! Do zobaczenia! Xoxo, Gossip Girl.
UsuńZapraszam do wątku "Ballroom Let's finish it all where we started", kiedy dokończycie wszystkie niedokończone sprawy w lokalizacjach!
Dani odprowadziła zmartwionym spojrzeniem Yamę, którego asekurował Elliot. Plątanina chaotycznych słów mężczyzny wzbudzała niepokój w Danielle, nie wiedziała jakie wydarzenia stały za jego zachowaniem, choć znała go najdłużej z towarzystwa. Martwiła się, chciała być przy nim, dodać mu otuchy, wesprzeć, a zamiast tego mogła jedynie stać z boku i przyglądać się jak Elliot opanowuje sytuację. Musiała powstrzymać wewnętrzną potrzebę pójścia za tą dwójką i upewnienia się na własną rękę, że wszystko jest już w porządku.
UsuńPrzeniosła wzrok na pozostałą dwójkę, która zdawała się równie zaskoczona co ona sama. Znali się tyle lat… to ona powinna być na miejscu Elliota, to ona powinna być tą osobą, w której mężczyzna znalazłby oparcie, to ona powinna wyjść razem z nim. A jednak została tutaj wraz z Yuri i Namgi’m.
Zagryzła nerwowo wargę uciekając wzrokiem w bok. Czuła dziwną presję, którą nakładała sama na siebie. Z dużymi, sarnimi oczami i drżącymi dłońmi sięgnęła po kieliszek z szampanem, który przytknęła do ust i szybko wychyliła jego zawartość nieco się krzywiąc od jego smaku i bąbelków, które uderzyły ją w nos.
— Yama da sobie radę. — powiedziała cicho, bardziej do siebie w potrzebie zapewnienie, że tak właśnie będzie.
— A my lepiej grajmy! — krzyknęła klaszcząc w dłonie. Przybrała wesołą maskę, uśmiechając się najładniej jak tylko potrafiła, by wyglądać jak najbardziej przekonywująco.
Wzdrygnęła się, gdy po jej ramionach przemknął podmuch zimnego wiatru. Wrzesień nie sprzyjał siedzeniu na zewnątrz w satynowej sukni, która w ogóle nie dawała ciepła. Rozejrzała się wokół w poszukiwaniu czegokolwiek co mogłaby zarzucić na ramiona, ale niczego takiego nie znalazła Nawet kawałka eleganckiego szala. W rogu balkonu stały jedynie posdzone kaktusy, na które z pewnością musieli uważać będąc pod wpływem kolejnych kieliszków obrzydliwe drogiego szampana.
— Czyja teraz kolej? — zapytała. — Yuriiii!!! Nie smuć się! Nic mu nie będzie! — przysunęła się bliżej dziewczyny obejmując ją ramionami. Bujnęła się na wysokich obcasach przenosząc część swojego ciężaru na blondynkę.
Zamieszanie na balkonie wywołało znaczne wrażenie na niemal każdym, kto się na nim znajdował. Widział po Yuri, jak obwinia się za nagły atak, po Danielle, która nie wiedziała, skąd cała ta zmiana u najstarszego mężczyzny i poczucie bezradności. I on sam, dalej siedzący na marmurowych płytach, nie mając pewności, czy jakiekolwiek zadziałanie byłoby na miejscu. Jeszcze chwilę temu Murayama przyznał, że z ich grona, najbardziej nie przepada właśnie za nim. Wystarczyłby jeden, nieodpowiedni krok i zapewne straciłby swoje zęby, a po jego posturze, był pewien, że jest silniejszy niż blond włosy tekściarz.
UsuńOdprowadził dwójkę wzrokiem, nim nie zniknęli za drzwiami balkonu i lekko przytaknął na słowa Yuri. Domyślał się, że do czegoś w trakcie tej gry dojdzie, Plotkara nie przygotowałaby dla nich całej zabawy, tylko po, aby nic z niej nie zyskać. Jednak na pewno nikt, wątpił, że nawet organizatorka, spodziewał się takiego obrotu sprawy, która zmartwiła pozostałą trójkę.
Poczęstował się, wpierw z lekką niepewnością, fajką z paczki. Podniósł się z posadzki i zabierał się za zapalenie, zaraz przelotnie wskazując na trzymanego przez Yuri papierosa, kiedy ta nie miała czym go odpalić
— Jest z nim Elliot i najwidoczniej skądś się znają — stwierdził, nieznacznie osłaniając dłonią płomyk, aby nie zgasł przy podpalaniu mentolowego papierosa Yuri — Więc jakoś się z tego wykaraska. Tak myślę — przysunął zapalniczkę do swojego papierosa, którego umiejscowił między swoimi wargami i przy pierwszej sposobności, zaciągnął się dymem. Sam nie miał pełnej pewności w swoje słowa, choć było to bardziej wywołane kompletnym brakiem relacji z Murayamą, nie wiedział dokładnie jakim był człowiekiem, tym bardziej nie wiedział, jak wyglądało jego życie. I po tym, co zauważył, na pewno nie należało do najprzyjemniejszych.
Spojrzał na Danielle, która zaproponowała powrót do rozgrywki, przy okazji sięgając po kolejny kieliszek tego wieczora. Alkohol wyraźnie dawał jej się we znaki, czy to pod postacią chwiejniejszego kroku, czy jeszcze większej przyjacielskości wobec innych, i parę razy zastanawiał się nad powiedzeniem czegoś, może subtelnym zaproponowaniu, aby odstawiła szampana, aby nie czuła żalu wobec siebie samej następnego ranka.
Zaciągnął się po raz kolejny, skacząc zmęczonym wzrokiem po obu dziewczynach, zanim niechętnie sięgnął do pudełka. Był w końcu jedyną osobą z pozostałych, która jeszcze ani razu nie losowała kartki. Przeczytał jej zawartość w milczeniu, zaraz sunąc z irytacją palcem po brwi, nieomal przypalając końcówki włosów rozżarzoną końcówką fajki
— Do Dani: — przelotnie zerknął w kierunku ciemnowłosej — Czy Namgi to coś więcej, niż chłopak od dostarczania prochów? — chłodnym tonem przeczytał pytanie po raz kolejny, tym razem dzieląc się z dziewczynami, choć niemal od razu żałował, że nie postanowił zrezygnować i po prostu wyjść. Wcześniej przynajmniej mógł zachować pozory, że chodziło o kogoś spoza ich grona. A teraz sprawa została sprawnie wyciągnięta prosto na wierzch.
Yuri potraktowała zmianę w dziewczynie obok z wdzięcznością, w ogóle nie dostrzegając w jej uśmiechu ani odrobiny sztuczności. Choć martwiła się o Yamę, nie chciała marnować reszty wieczoru, męcząc się wyrzutami sumienia, a poza tym… chciała, by ta noc skończyła się dobrze. Po tym wszystkim, co się stało od rozpoczęcia imprezy, zasługiwała na odrobinę zabawy i zapomnienia.
Usuń— Dziękuję — wymamrotała do chłopaka, obdarzając go lekkim uśmiechem, po czym z ulgą zaciągnęła się papierosem. Potrzebowała tego.
Yuri również wzdrygnęła się, rozglądając wokół za czymś, czym mogłaby się okryć, gdy dotarł do nich podmuch zimnego wiatru. Nie było jej jednak tak bardzo zimno. Najbardziej cierpiały jej stopy, po zdjęciu butów zmuszone do styczności z marmurem, ale niestety, na skarpetki nie mogła liczyć.
— Ale ci zimno, masz dreszcze — powiedziała zaskoczona, przecierając ramię Dani. Dojrzała małą plamkę na jej karku. — O, masz znamię? Czy to pieprzyk? W mojej klasie była taka dziewczyna, która miała myszkę dosłownie na środku policzka!
Uśmiechnęła się, gdy dziewczyna ją przytuliła, i również objęła ją ramionami. Tak na pewno było im cieplej.
Na pytanie przeczytane przez Namgiego przewróciła oczami, wzdychając głośno, i mocniej przytuliła do siebie Dani, jakby w jakimś dziwnym odruchu… Obrony? Uznała, że najmądrzej będzie nie mówić nic na ten temat.
— Dobra, gramy dalej, a potem idziemy do środka! Strasznie zgłodniałam — mruknęła rozmarzonym tonem, myśląc o wszystkich smakołykach, które dalej znajdowały się na ich stołach. Foie Gras, pasztet z gęsich wątróbek, czy crêpes, francuskie naleśniki na słodko… albo te cudowne czekoladowe ciastka z kremowym nadzieniem!. Tutaj na stole dali im tylko jakieś drobne przekąski, tylko zaostrzające apetyt.
Nachyliła się po kartę, po czym po krótkim przejrzeniu jej, odłożyła na bok, mamrotając tylko pod nosem, że dotyczyła jednego z chłopaków, którzy wyszli. Wzięła następną i wraz z czytaniem każdego kolejnego słowa, uśmiech na jej twarzy stawał się coraz szerszy.
— Gotowy na kolejnego drinka na koszuli? — zapytała zaczepnie, patrząc na Namgiego. Roześmiała się głośno, a potem zaczęła czytać: — Całuj osobę po Twojej prawej przez 10 sekund. Cmok-cmok!
Zerknęła na prawo, na Dani, którą dalej obejmowała ramieniem. A potem, bez ostrzeżenia, wplątała dłoń delikatnie w jej włosy i… pocałowała ją. Nie był to jednak słodki, krótki buziak, którym mogła obdarzyć przyjaciółkę. Był to głęboki pocałunek, taki, który momentalnie sprawił, że zrobiło jej się gorąco. Spragnione czułości usta chciały więcej i więcej. Po pierwszych trzech sekundach przestała liczyć dalej, a fakt, że Dani oddała ten pocałunek równie gorąco, w ogóle jej w tym nie pomagał.
Nie pomyślałaby nigdy, że odnajdzie w sobie ten pierwiastek, ale, cóż, był to wieczór cudów!
[wybaczcie, że tak nie współgra z odpisem na górze, ale został dodany po napisaniu całości tekstu i musiałam kombinować:(((]
Na moment jej uwaga skupiła się na Namgi’m, gdy losował kolejne pytanie. Wstrzymała oddech, gdy zaczął do Dani... cała reszta zadanego pytania sprawiła, że przebiegł ją nieprzyjemny dreszcz. Zrobiło jej się dziwnie niedobrze na samą myśl, że szersze grono mogło poznać ich nie tak drobny sekret. Wpatrywała się w blondyna dalej otaczając ramionami Yuri i chyba tylko to sprawiało, że jeszcze nie uciekła z balkonu.
UsuńCzy Namgi to coś więcej niż chłopak od dostarczania prochów?
Pytanie echem rozbrzmiało w jej głowie. Cieszyłą się, że zostali tutaj raptem we trójkę, aczkolwiek nie mogła mieć pewności, że plotki nie rozejdą się dalej skoro Plotkara była w ich posiadaniu. Mogła tylko zgadywać skąd miała taką wiedzę. O tym szczególe z życia Danielle nie wiedział nikt prócz głównego zainteresowanego.
Była wdzięczna Yuri, że nie drążyła tematu i choć już sama chciała cokolwiek odpowiedzieć, zaprzeczyć, zapewnić, że to nieprawda, Yuri wylosowała kolejną karteczkę i nim do Danielle dotarło co tak właściwie ma zrobić blondynka, poczuła jej ciepłe wargi na swoich. Przyjęła pocałunek z niekrytym zaskoczeniem, gdy w pierwszej chwili zamarła. Była pijana, zbyt pijana, by odsunąć od siebie dziewczynę i stwierdzić, że zwyczajna, głupia gra zabrnęła zbyt daleko. Była zbyt pijana by zastanowić się nad tym, że znów z boku przygląda im się Namgi, który po tym wieczorze z pewnością będzie miał ją za nic.
Odwzajemniła pocałunek z dziwną potrzebą bliskości, odczuwając niezrozumiałą dla siebie przyjemnością. Przeniosła jedną dłoń na policzek dziewczyny przysuwając się jeszcze bliżej do niej. Jej wargi były miękkie, a od gorąca, które rozlało się po jej ciele, kręciło jej się w głowie. Pocałunek był głęboki, zachłanny, taki gdy wiesz, że masz niewiele czasu i wszystko zaraz się skończy i wielce prawdopodobne, że więcej nie powtórzy.
Przerwała pocałunek jako pierwsza, gdy powoli brakowało jej tchu, a z głośników poleciał kolejny komunikat solenizantki. Dani oddychała ciężko spoglądając w równie ciemne tęczówki Yuri. Uśmiechnęła się delikatnie, słodko ostatni raz muskając palcami skórę na policzku dziewczyny, nim nieco speszona odsunęła się zabierając dłonie z ciała blondynki. Zwiększony dystans momentalnie przywołał poczucie chłodu i nieprzyjemną gęsią skórę. Niepewnie spojrzała na Namgi’ego i znów na Yuri.
— Chyba… chyba powinniśmy wrócić do środka. — stwierdziła otaczając się ramionami. Ruszyła z powrotem do środka. Nie spodziewała się, że pocałunek z jakąkolwiek dziewczyną mógł okazać się tak przyjemny. Z jednej strony miała ochotę zapaść się pod ziemię, z drugiej zaś czuła się niesamowicie dobrze.
Uśmiechnął się zgryźliwie w formie żartobliwej odpowiedzi, acz nie miał pewności, czy aby na pewno nie skończy z kolejną plamą na swoich ubraniach. Możliwe, że Plotkara uznałaby za przezabawne dorzucenie kilku, tych samych zadań.
UsuńAle nie, wpadła najwidoczniej na jeszcze lepszy pomysł, którym było losowe dobieranie osób do pocałunku. W teorii niezbyt długiego, trwającego jedyne dziesięć sekund. Właśnie, w teorii.
Z każdą mijającą sekundą, tylko ślepy nie zauważyłby, jak obie dziewczyny zatracają się w namiętnej pieszczocie. I tak jak nie poczułby się tym zbytnio poruszony - przynajmniej nie tak samo, kiedy był świadkiem zbliżenia na parkiecie - sam miał swoje za uszami z lat licealnych. Jednak nakład wydarzeń z wieczoru sprawiał, że było to najgorsze dziesięć, choć był pewien, że minęło więcej czasu, sekund, spędzonych w męczarniach i prostej ochocie opuszczenia balkonu, aby nie być świadkiem ochoczego całowania się Danielle i Yuri. Komunikat Plotkary dawał również idealne alibi, nie licząc faktu, że mieli dokończyć najpierw to, co im wstępnie zaprezentowała
— Chyba inaczej mierzymy czas — odezwał się z lekka kąśliwym tonem, kiedy dziewczyny przerwały w milczeniu pocałunek, a jego chęci na zostanie na imprezie z każdą, mijającą chwilą malały. Miał nadzieję, że nakaz zbiórki w głównej sali świadczył o jej oficjalnym zakończeniu i będzie mógł opuścić przeklęty hotel, chwilowo nie przypisując mu ani jednego, pozytywnego wspomnienia. Początkowo liczył, że będzie nim widok Murayamy z chluśniętym w twarz drinkiem, ale i to przeistoczyło się w dość… traumatyczne wspomnienie.
Przelotnie zawiesił wzrok na Danielle, czując słowa, które pod wpływem alkoholu niemiłosiernie cisnęły mu się prosto na język, ale oszczędził sobie uszczypliwych komentarzy i wypalając papierosa, podniósł się z podłogi, kiedy padło hasło powrotu do środka. Przynajmniej nie musieli dalej grać, a szczerze nie chciał wiedzieć, co jeszcze skrywało w sobie tajemnicze pudełko.
Wyrzucił niedopałek za pobliską barierkę i bez słowa ruszył do środka, aby postąpić zgodnie ze słowami Plotkary. Chyba pierwszy raz tego wieczora zrobiła coś na jego korzyść. Przynajmniej chciał żyć w takim przekonaniu.
Top Floor Suite VIP treatment... for my vip guests!
OdpowiedzUsuńDziwne ukłucie w jej sercu pojawiło się w momencie gdy wspomniał o innych kobietach, uświadamiając jej ile to kobiet musiało przewijać się wokół niego. Nagle słowa mężczyzny podczas ich pierwszego spotkania, nabrały dla niej nowego sensu. Z iloma kobietami do tej pory spał, gdy jej seksualnych partnerów można było policzyć na dłoni jednej ręki? Fakt, często flirtowała z mężczyznami w różnych barach i klubach, ale nigdy nie kończyło się to przelotnym seksem. I pomimo uczuć jakie od jakiegoś czasu żywiła w kierunku pastora, tak naprawdę nigdy wcześniej się z nim nie przespała nawet jeśli zachowywała się w stosunku do niego flirciarsko.
Usuń-Jedną z pięknych blondynek, co? - mruknęła bardziej do siebie niż do niego a następnie odsunęła się od niego. Czuła smutek gdy wyobrażała sobie inne kobiety, które nieustannie zabiegają o jego względy. Skoro było ich tak wiele, dlaczego wybrał akurat ją? Co było w niej na tyle wyjątkowego, że to jej wyznał swoje uczucia? A może była tylko…
Pokręciła gwałtownie głową chcąc jak najszybciej pozbyć się tych myśli z głowy, zdając sobie sprawę w jak bezsensowne one były. Nie mogła popadać w paranoję, ale czy to dziwne że miała wątpliwości? Zdecydowanie alkohol we krwi nie pomagał jej w zdrowym rozmyślaniu na ten temat.
-Qu'est-ce qui ne va pas chez moi? - mruknęła w ojczystym języku starając się opanować myśli. Nie chciała źle myśleć o ukochanym, chciała mu ufać i wiedziała, że teraz czekają ich ciężkie chwilę, ale to uczucie zazdrości było silniejsze…
-Więc nie tylko moja matka jest zdrowo popieprzona - mruknęła skupiając się na ostatnich wypowiedzianych przez mężczyznę słowach by chociaż na chwilę przestać myśleć o tych innych kobietach, kręcących się wokół jej chłopaka, bo chyba miała prawo go tak nazywać?
-Chyba potrzebuje świeżego powietrza - mruknęła idąc w kierunku windy. Chociaż myśl o spędzeniu kolejnych kilku sekund z Gabbym w tej małej przestrzeni sprawiała, że po raz kolejny robiło jej się gorąco.
~Lea
Prawdę powiedziawszy, kiedy wspominał o niezbyt wysublimowanych żartach rzucanych przez znajomych Liany, chyba podskórnie spodziewał się tej małej sceny zazdrości jaką odstawiała mu teraz Francuzka. Nie zdziwiłby się nawet, gdyby ni stąd, ni zowąd zaczęła raczyć go wulgaryzmami za jakieś całkowicie wyimaginowane wykorzystywanie jej naiwności. Ostatecznie wychowanie w domu, w którym na stałe oprócz niego przebywały dwie kobiety musiało sprawić, że potrafił dość dobrze przewidzieć ich często dziwaczne reakcje i podjąć próbę ich w miarę szybkiego zastopowania. Ku niesamowitej uldze mężczyzny dziewczyna ograniczyła się jedynie do wyraźnego dania mu znać, że przynajmniej przez jakiś czas będzie dla niego lepiej, jeśli zapomni o przekraczaniu jej strefy intymnej. A trzeba tu dodać, że nie stanowiło to nazbyt łatwego zadania, zwłaszcza wtedy, gdy skierowała się do windy. Mała powierzchnia pomieszczenia sprawiała, że miał jeszcze większą ochotę zamknąć ją w swoich ramionach i nigdy nie wypuszczać, lecz nie chciał też rozsierdzać jej jeszcze bardziej. Oparł się więc plecami o tylną ścianę, palcami lewej ręki wybijając jakiś znany tylko sobie rytm aż do momentu, gdy nie zatrzymali się na parterze, a drzwi się nie otworzyły umożliwiając im podążenie prosto w stronę tylnego parkingu, na którym zaledwie pięć minut później znalazła się także jego droga siostrzyczka. Już po tym z jaką siłą otworzyła drzwi auta poznał, że jest nadzwyczaj zirytowana, co dodatkowo zdawały się potwierdzać jej pierwsze słowa.
Usuń- Normalnie nie wierzę ! – Wykrzyknęła po niemiecku, lustrując uważnie ukochaną swego brata. - Ty naprawdę nie żartowałeś, mówiąc, że ze wszystkich dam, które kiedykolwiek szukały u Ciebie pociechy duchowej zakochałeś się prawdopodobnie w najmłodszej. – Fuknęła, przechodząc na angielski. – Musisz mi koniecznie zdradzić jakie sztuczki należy zastosować, by zmusić go do takiego szaleństwa ! – Z lekkim śmiechem zwróciła się do blondynki.
- Dobrze, przystopuj trochę, bo w innym wypadku niedługo cały kraj będzie gadał tylko o jednym. – Niechętnie przerwał wywód swojej coraz bardziej nakręcającej się krewnej.
- A tak, jasne. Zapraszam do tyłu. Po drodze ustalimy jakiś plan działania.
Gabby
Nagle z głośników rozbrzmiała znana wszystkim melodia. — Kochani! Dobrze się... Głupie pytanie. Chyba teraz możemy je sobie darować! — Chichot. — Wiem, że jesteście zajęci ważnymi sprawami, jednak zanim oficjalnie zakończymy tę imprezę, chciałabym Was wszystkich jeszcze raz zobaczyć! Dopijcie szampana, popluskajcie się w basenie, dopalcie papierosy, złóżcie ostatni pocałunek, a za godzinę będę na Was czekać w głównej sali... z małą niespodzianką! Do zobaczenia! Xoxo, Gossip Girl.
UsuńZapraszam do wątku "Ballroom Let's finish it all where we started", kiedy dokończycie wszystkie niedokończone sprawy w lokalizacjach!
Room 401 Wanna play the 7th Heaven game? WĄTEK PRYWATNY
OdpowiedzUsuńNagle z głośników rozbrzmiała znana wszystkim melodia. — Kochani! Dobrze się... Głupie pytanie. Chyba teraz możemy je sobie darować! — Chichot. — Wiem, że jesteście zajęci ważnymi sprawami, jednak zanim oficjalnie zakończymy tę imprezę, chciałabym Was wszystkich jeszcze raz zobaczyć! Dopijcie szampana, popluskajcie się w basenie, dopalcie papierosy, złóżcie ostatni pocałunek, a za godzinę będę na Was czekać w głównej sali... z małą niespodzianką! Do zobaczenia! Xoxo, Gossip Girl.
UsuńZapraszam do wątku "Ballroom Let's finish it all where we started", kiedy dokończycie wszystkie niedokończone sprawy w lokalizacjach!
Room 501 I'll take you to the candy shop... WĄTEK PRYWATNY
OdpowiedzUsuńNagle z głośników rozbrzmiała znana wszystkim melodia. — Kochani! Dobrze się... Głupie pytanie. Chyba teraz możemy je sobie darować! — Chichot. — Wiem, że jesteście zajęci ważnymi sprawami, jednak zanim oficjalnie zakończymy tę imprezę, chciałabym Was wszystkich jeszcze raz zobaczyć! Dopijcie szampana, popluskajcie się w basenie, dopalcie papierosy, złóżcie ostatni pocałunek, a za godzinę będę na Was czekać w głównej sali... z małą niespodzianką! Do zobaczenia! Xoxo, Gossip Girl.
UsuńZapraszam do wątku "Ballroom Let's finish it all where we started", kiedy dokończycie wszystkie niedokończone sprawy w lokalizacjach!
Nagle z głośników rozbrzmiała znana wszystkim melodia. — Kochani! Dobrze się... Głupie pytanie. Chyba teraz możemy je sobie darować! — Chichot. — Wiem, że jesteście zajęci ważnymi sprawami, jednak zanim oficjalnie zakończymy tę imprezę, chciałabym Was wszystkich jeszcze raz zobaczyć! Dopijcie szampana, popluskajcie się w basenie, dopalcie papierosy, złóżcie ostatni pocałunek, a za godzinę będę na Was czekać w głównej sali... z małą niespodzianką! Do zobaczenia! Xoxo, Gossip Girl.
OdpowiedzUsuńZapraszam do wątku "Ballroom Let's finish it all where we started", kiedy dokończycie wszystkie niedokończone sprawy w lokalizacjach!
Ballroom Let's finish it all where we started
OdpowiedzUsuńGłówna sala, w której poprzednio znajdowało się sześć stołów, przeszła kompletną przemianę, kiedy tylko goście imprezy rozbiegli się po innych pomieszczeniach hotelu. W samym centrum umieszczono jeden, duży, okrągły stół, światła zostały przygaszone, a na scenie znajdował się ogromny, pięciopiętrowy tort urodzinowy. Leciała cicha, spokojna muzyka. Każdy z powracających gości imprezy był powitany przez obsługę oraz kierowany do odpowiedniego siedzenia. Dopiero gdy już wszyscy zasiedli na swoich miejscach, z głośników dobiegł kolejny komunikat...
Łobuzerski uśmiech nie schodził mu z twarzy, gdy wycierali się ręcznikami po wyjściu z jacuzzi. Chichotali jak dwójka nastolatków, która robiła coś niestosownego za plecami rodziców, ale ten klimat absolutnie mu nie przeszkadzał. Przy Indii łatwo było zapomnieć o zdrowym rozsądku i dać się porwać chwili. Gdyby nie kolejny komunikat zapewne dalej tkwili by wodzie skradając kilka kolejnych, słodkich pieszczot.
UsuńRzucił ostatnie spojrzenie pokojowi, by upewnić się, że nie zostawili po sobie niepotrzebnego bałaganu i przy okazji swoich rzeczy. Nie spodziewał się, że ta impreza zejdzie dla nich na takie tory, ale nie żałował, że zaszyli się w pokoju numer 401 tym samym korzystając z propozycji Plotkary. Wymyślała różne gry, by postawić gości pod ścianą, a im dała możliwość spędzenia miłych, wspólnych chwil. Wciąż jednak złośliwy głos z tyłu głowy podpowiadał mu, że to może obrócić się przeciwko nim, ale z drugiej strony nie zrobili niczego złego z kimś z kim nie powinni. Byli w tym razem.
Trzymał Indię za dłoń, a gdy znaleźli się w windzie niechętnie wciskał numer odpowiedniego piętra, na którym impreza miała dobiec ku końcowi. Zerknął na siebie przelotnie w lustrze sprawdzając, czy prezentuje się na tyle dobrze, by ponownie znaleźć się w szerszym gronie. Nawet nie żałował, że ominęła ich cała zabawa tańce i inne dziwne wymysły Plotkary.
Przysunął się do Indii odgarniając z jej twarzy zagubiony kosmyk włosów, który wypadł jej z upięcia.
— Bawiłem się bardzo dobrze. — przyznał skradając zaraz jeszcze jeden pocałunek na jej ustach. Odsunął się od niej mierząc jej zgrabną sylwetkę spojrzeniem. — Wyglądasz pięknie. — skomentował nim winda dojechała na dół.
Przeczesał palcami wciąż wilgotne kosmyki włosów zaczesując je do tyłu nim wysiedli z windy. Splótł ich palce razem i pokierował w stronę głównej sali balowej, która teraz wyglądała zupełnie inaczej niż, gdy przybyli na uroczystość. Zniknęły pojedyncze okrągłe stoły i bałagan, który wywołali goście, a na środku stał jedynie jeden duży stół dla wszystkich.
— Ciekawe co przygotowała na finał. — mruknął nachylając się ku Indii. Nie wierzył, że skończy tylko i wyłącznie na kulturalnym i wdzięcznym podziękowaniu.
Wszyscy goście powoli schodzili się w to miejsce zwabieni komunikatem solenizantki.
Lian
Seojun puścił rękę Sunghoona dopiero wtedy, gdy dotarli do progu jednego z głównych korytarzy, ale nawet wtedy nie mógł się powstrzymać i nachylił do niego, by zostawić ten ostatni, skradziony pocałunek tuż obok ucha chłopaka. Jego oczy dalej były roześmiane, upojone szczęściem. Zawahał się, robiąc pierwszy krok. Nie chciał powracać do normalnego życia, jakkolwiek krótko miało ono jeszcze trwać.
Usuń— Przysięgam — szepnął jeszcze raz, patrząc blondynowi prosto w oczy.
Sala przeszła niemałą przemianę, gdy zajmowali się swoimi sprawami. Do tego samego wniosku doszła również Yuri, która w tym samym momencie mijała po drugiej stronie pomieszczenia jakichś kelnerów. Obok niej kroczyła równie rozweselona Dani, za którą szedł Namgi, wyraźnie zafrasowany własnymi myślami. Yuri przeszło znów przez myśl, że może pomiędzy tą dwójką rodzi się jakieś uczucie, szczególnie po tym, jak chłopak zareagował na ich pocałunek, ale z drugiej strony, już tyle razy powtarzali, że nic ich nie łączy… więc chyba wiedzieli, co mówią? Może był zwyczajnie podirytowany tą nocą? Poza tym, mieli się bawić!
— Zaproszę państwa na swoje miejsca — powiedział kelner, a potem odprowadził ich do głównego stołu, gdzie odnaleźli swoje siedzenia.
W tym samym momencie dotarli tam również Seojun z Sunghoonem, więc ich też kelner pokierował do ich krzeseł. Ten pierwszy skinął wszystkim zgromadzonym z uśmiechem, trochę dłużej zatrzymując się jedyna na Yuri, która w odpowiedzi sięgnęła ręka pod stół i odnalazła dłoń Dani, która ścisnęła. Obawiała się spojrzeć na Sunghoona, błądziła więc wzrokiem po stoliku, starając się znaleźć coś, na czym mogłaby skupić wzrok.
Danielle starała się stwarzać pozory w pełni trzeźwej i opanowanej, choć lekki uśmiech błąkający się po twarzy i pijańska mgiełka przysłaniająca brązowe tęczówki mówiły same przez siebie. Daleko było jej do trzeźwości umysłu, a pocałunek, który miał miejsce przed chwilą wprowadził ją dla odmiany w iście rozanielony nastrój, którego nijak nie mogła opanować.
OdpowiedzUsuńPrzelotnie rozejrzała się po przygotowanej na nowo sali, która prezentowała się znów nienagannie. Świeże nakrycia na dużym stole, posprzątana podłoga… nigdzie nie było śladów poprzednich wydarzeń tak jakby znaleźli się na zupełnie innej, nowej imprezie. Ta jednak dobiegała końca i Danielle chcąc nie chcąc obawiała się jaki finał zaserwuje im Plotkara, która przecież całą noc miała możliwość zbierania soczystych plotek na temat wszystkich gości, czy to przez wzgląd na głupie, prowokujące gry, czy też biorąc pod uwagę prywatne rozterki. Nie wierzyła, by ta tajemnicza osoba obeszła się smakiem i po prostu im podziękowała za przybycie i wesołą zabawę.
Na moment przeniosła wzrok na Namgi'ego, jego humor zdecydowanie odbiegał od zadowolenia, czy chociażby znudzenia. Był niezadowolony, było to po nim widać i dało się wyczuć pochmurną aurę i choć nie chciała na razie zdawać sobie z tego sprawy, wiedziała, że częściowo się do tego przyczyniła. Ale przecież przepraszać mogła jutro, gdy w pełni do siebie dojdzie i uderzy ją ciężar dzisiejszych występków. Miała jednak głęboką nadzieję, że ich przyjaźń w żaden sposób nie ucierpi po dzisiejszej nocy. Tak, czy inaczej czuła się… dziwnie, nie wiedziała co mogłaby mu w tej chwili powiedzieć.
Usiedli przy elegancko przygotowanym stole, w tym samym momencie co Sunghoon przybyły w towarzystwie kolejnego blondyna, którego imienia nie mogła teraz skojarzyć.
Co oni wszyscy mają z tym blondem?!
Za to wyraźnie poczuła drobną dłoń Yuri, która zacisnęła się na jej własnej pod stołem. No tak… jej nieszczęsny chłopak siedział praktycznie naprzeciwko niej co momentalnie przywiodło na myśl Dani durne pytania, które losowali, a konkretnie to dotyczące siniaków.
Splotła swoje palce z palcami blondynki lekko ściskając jej dłoń. Przeniosła na nią spojrzenie uśmiechając się pokrzepiająco.
— Nie przejmuj się nim i pamiętaj co mówiłyśmy w toalecie. — poleciła dziewczynie. — Poza tym — nachyliła się ku Yuri opierając jedno ramię na oparciu krzesła. Alkohol zdecydowanie dodawał jej zbyt dużo odwagi. — Dobrze całujesz, jego strata. — szepnęła na ucho koleżanki chichocząc pod nosem, a gdy się odsunęła posłała krótkie spojrzenie dwójce chłopaków, na dłużej zawieszając wzrok na Sunghoonie, któremu wciąż miała ochotę wydrapać oczy za każde jedno krzywe słowo, które zdołał powiedzieć Yuri, gdy byli sami.
Poprawiła się na krześle opierając o nie wygodniej.
— Ciekawe co takiego solenizantka przygotowała na sam koniec. — zagadnęła wzdychając ciężko. Było jej duszno i powoli niedobrze od wypitej ilości szampana.
Dani
Jeszcze jakiś czas po tym jak został sam, nie ruszał się z miejsca, choć komunikat Plotkary był jasny i wyraźny. Niby ciekawiło go co ta nie nieznośna kretynka mogła wymyślić na sam koniec swojej urodzinowej imprezy, a z drugiej było mu wszystko jedno co i na kogo powie.
UsuńNarzucił na ramiona marynarkę, o krawacie jednak zapomniał, gdy nie rzucił mu się w oczy walając się gdzieś po podłodze. Zostawił górne guziki koszuli odpięte, by łatwiej było mu oddychać. Zerknął na leżący na stoliku woreczek z prochami, który wciąż nie został w pełni opustoszały. Odrzucił wszelkie wątpliwości i wysypał proszek na stolik formując grube kreski białego proszku, które pospiesznie wciągnął krztusząc się od ilości i nieprzyjemnego pieczenia w nos. Łzy naszły mu do oczu, ale szybko je w sobie stłamsił pocierając mocno nos.
Nie uśmiechało mu się wracać samemu na salę, gdy Octavia w najlepsze zabawiała się z jego byłym kumplem, ale czuł jak powoli te zmartwienia od niego odpływają i choć czuł nieprzyjemny ucisk w piersi i niespokojnie bijące serce, to w końcu ruszył się w kierunku głównej sali, starając się nie potknąć o własne nogi, gdy atakowały go kolejne zawroty głowy. Powinien przystopować, ale od zawsze słowo nie przychodziło mu z ogromnym trudem, zwłaszcza jeśli chodziło o wciąganie co ostatnimi czasy stało się niemal codziennym nawykiem.
Sala prezentowała się nienagannie, a gdy kelner poprowadził go do stolika, zajął miejsce w pobliżu Seojuna i jego blond włosego znajomego łącząc w głowie niewidzialne kropki. Uśmiechnął się pod nosem i opadł na krzesło ciężko, opierając się łokciami o blat stołu. Potarł twarz, czując jak uderza w niego fala gorąca. Przesunął spojrzeniem po zebranych, ale obraz powoli mu się rozmazywał. Machnął ręką na kelnera, by przyniósł mu cokolwiek do picia, a najlepiej coś co miałoby procenty i do reszty odebrałoby mu świadomość tego wieczora.
Jack
Długo przetwarzała w myślach słowa, które usłyszała przed chwilą. Słowa Plotkary były bardzo wyraźne i słyszała je bardzo dokładnie, ale Octavia Blanchard nie była chętna, aby opuszczać pod przymusem basen. Przecież bawiła się całkiem fajnie i powoli przestawała myśleć też o tych natrętnych myślach, które nosiły nazwę Jackson. Jednak,po długich chwilach, w których chyba każdy z nich walczył ze sobą, żeby się ruszyć, Octavia zrobiła ten pierwszy krok i ruszyła w stronę wyjścia z basenu, mówiąc reszcie, że jednak będzie na nich czekać na miejscu. Chciała odnaleźć Nel, by porozmawiać z nią i ustalić jakiś plan działania, bo impreza ewidentnie chyliła się ku końcowi, ale Blanchard nie w głowie było kończyć tak szybko tego wieczora. Więc jedyne, co wpadło jej do głowy, to zaproponować kilkorgu znajomym, aby kontynuowali zabawę w którymś z apartamentów.
UsuńStanęła przed wejściem do sali bankietowej, odgarniając kosmyk włosów za ucho, kiedy jeden z kelnerów otworzył przed nią drzwi, zapraszając do środka. Brunetka podziękowała mu skinieniem głowy, posyłając przy tym również delikatny uśmiech, po czym nie zastanawiając się dłużej, weszła do pomieszczenia. W momencie, kiedy przekroczyła próg sali, kolejny z kelnerów nagle znalazł się tuż obok niej, mówiąc, że poprowadzi ją do odpowiedniego stolika.
— Jeśli pani pozwoli, oczywiście — odezwał się wysoki, blond włosy kelner, który nie spuszczał z Octavii uważnego spojrzenia.
— Oczywiście, proszę — odpowiedziała z uśmiechem, po chwili ruszając w stronę odpowiedniego stolika. Jednak, kiedy już miała zasiadać na swoim miejscu, jej spojrzenie skierowało się mimowolnie w kierunku innego, sąsiedniego stolika. Widok Jacksona nieco wprawił ją w zakłopotanie w pierwszej chwili, jednak później Octavia dostrzegła, że z Howardem nie jest chyba za dobrze. I choć powtarzała sobie, że zostawi go w spokoju, tak teraz złamała tą obietnicę. Niespiesznie podniosła się ze swojego miejsca i kilka sekund później znalazła się przy blondynie, kładąc rękę na jego ramieniu.
— Jack — powiedziała miękko, chcąc zwrócić na siebie jego uwagę. Mogła spodziewać się po nim wszystkiego, ale nie mogła ukrywać, że nadal był dla niej ważny, a to, w jakim był teraz stanie, sprawiał, że Octavia poczuła nieprzyjemny ścisk w żołądku.
— Wszystko w porządku? — zapytała, spoglądając na niego uważnie.
Tay
Gdy wszyscy zasiedli na swoich miejscach przy okrągłym stole, z głośników zabrzmiała krótka melodia w rytm Happy Birthday. — Cóż to była za noc! Chociaż chyba nikt z was nie wątpił w to, że to będzie impreza sezonu? — Nagle kelnerzy oraz kelnerki ruszyli z kawałkami tortu do gości, a w tle zagrała popularna piosenka Abcdef you. — Lubię wyliczanki od dziecka! Chcecie się w nią pobawić? Pewnie, że chcecie... A, jak się czujesz z tym, że skradłaś dziś słodki pocałunek... i to nie z ust swojego narzeczonego? A, czyżbyś zapomniał o swoich ślubach oraz sutannie? Mama nie będzie zbytnio z ciebie zadowolona, gdy pokażę jej zdjęcia z windy. C i C... spotkanie po latach? Jak Wam się patrzy na nowe wersje siebie? Szkoda, że tylko jedno z was pamięta o łączącej was historii. D, jeden nieudany pocałunek i drugi udany... chyba się zerują? Twój "przyjaciel" nie wydaje się z nich zbytnio zadowolony. E, dancing with the devil? Ja bym uważała, gdzie z nim idę sam na sam. Tak na wszelki wypadek. E, zabawowa z ciebie dziewczyna! Dwóch chłopaków jednej nocy? You go girl! E, miły z ciebie chłopak. Choćbym naprawdę chciała, nie mam o tobie do powiedzenia niczego złego... ale wiem, co ukrywasz pod maską. F, znów wpadłeś na swojego kopciuszka. Czy tym razem zostawiła po sobie cokolwiek, chociażby pantofelek? G, taki dobry teraz z ciebie chłopak, ale widać, że dla niektórych to dalej niewystarczająco. Jak się czujesz, będąc zastępstwem za swojego byłego przyjaciela? I, szkoda, że nie otworzyłaś tej koperty. Wiem, że taplanie się w wannie to bardzo ciekawe zajęcie, ale mogłoby cię to uchronić przed niemiłą niespodzianką w przyszłości. J, powrót w wielkim stylu. Jak ja się za Tobą stęskniłam! Idealna osoba na właściwym miejscu... jeśli bierzemy pod uwagę nazwy stołów. Trzy pocałunki, każda od innej osoby... L, co tam u byłego chłopaka? Miło się było zobaczyć po tak długim czasie? Ha-ha! L, wiem, że cię już z nami nie ma... W sensie, na imprezie. Bo gdyby ci się udało skoczyć z tego balkonu, te słowa miałyby zupełnie inne znaczenie. A to wszystko dzięki... L, nie taki diabeł straszny, jakim go malują? Następnym razem radziłabym zamykać drzwi sali konferencyjnej... Zwłaszcza, że w mieście pojawił się ktoś, kto chętnie by cię podejrzał. L, spodziewałam się po tobie czegoś więcej. Na przykład, nie wiem, jakiegoś lewego sierpowego na parkiecie? Ale bardzo spodobało mi się to, co zrobiłeś w jacuzzi. Może nikomu nie powiem. M, gdzie się bawiłeś lepiej, w ogrodzie czy jacuzzi? Ocenisz w skali od jeden do dziesięć? M, ty awanturniku! Następnym razem nigdzie cię nie zaproszę! Nie... Żartuję! Tylko schowaj te strzykawki!!! M, wszystko w porządku? Chyba usadziłam cię przy złym stole. Znalazłeś pocieszenie w odpowiednich ramionach? Cheer up! N, kochany! Nie smuć się już, proszę! Bardzo ciężko mi patrzeć na twoją nieszczęśliwą buźkę. To się przecież wypierze... O, mommy day out?! Poszalałaś dziś, co? I wydaje mi się, że szaleństwom nie będzie końca. To co, którego wybierasz? Też bym się nie mogła zdecydować! S, znowu mi zniknęłaś! I nie tylko mi... Pamiętaj, by tym razem zostawić po sobie jakiś ślad. Np., pantofelek. S, fajnie ci wyszły te wybuchy zazdrości przy stole. Czy po przekroczeniu progu kuchni wymazało ci narzeczeństwo z pamięci? S, przyznałeś się najbliższej ci osobie, ile dziś nabiłeś siniaków? Podobno miłość ogłupia. Y, niemało mnie zaskoczyłaś. Czyżbyś wieczór miała skończyć z dziewczyną u boku? I co na to twoja wielka miłość? — W pomieszczeniu zapadła cisza. — Mówiłam, że uwielbiam wyliczanki! Teraz zgadujcie, o co chodzi... i postarajcie się nie pozabijać. Albo... róbcie, co chcecie!
Usuń
OdpowiedzUsuńOgarnięcie własnych wizerunków musiało zająć im sporą część czasu, jaką obdarzyła ich plotkara na dotarcie do Sali, bo gdy już przekroczyli próg udekorowanego wnętrza, przy stole siedziało dziewięć mniej lub bardziej znajomych sylwetek.
Ari od razu skupiła swój wzrok na Seojunie i odetchnęła z ulgą, kiedy zauważyła, że krzesła najbliżej niego były już zajęte. Odwróciła głowę w prawo i zaśmiała głośno na widok Gabriela, który teraz w hotelowych klapkach i szlafroku przemierzał przez salę, zupełnie nie przejmując się panującym na imprezie dress code. Sama chwyciła Minsoo za nadgarstek i pociągnęła w kierunku wolnych krzeseł pomiędzy blondynką i blondynem, którzy na początku imprezy wyglądali na zadowolonych ze swego towarzystwa, jednak teraz atmosfera wydawała się napięta.
Min posłała w kierunku Azjaty drobny uśmiech, Sunghoon w odpowiedzi kiwnął głową i ponownie uniósł spojrzenie na Yuri.
Mógł spodziewać się jej obecnej reakcji i nie miał zamiaru naciskać na rozmowę, zdawał sobie sprawę, że miał do czynienia z przestraszoną owieczką, a każdy gwałtowny ruch mógł ją tylko spłoszyć. Czego się nie spodziewał, to posyłającej mu mordercze spojrzenia Dani, która co jakiś czas szeptała do ucha Yuri, jednak nawet dyskretne pochylenie się nad stołem, nie pomogło w dosłyszeniu chociaż strzępków ich rozmowy.
— Chyba trochę się nas wykruszało — zagadnął, zauważając spore braki w zgromadzonych. Chwilę później zerknął na chłopaka usadowionego po lewej Seojuna, który wyglądał, jakby jedną nogą był już po drugiej stronie. — Obstawiam, że on odpadnie jako kolejny.
I tylko tyle było mu dane powiedzieć, zanim dobrze im znany głos ponownie przerwał chwilowy spokój. Większość plotek nie zrobiła na nim wrażenia, bo nie było to nic, co już dawno nie pojawiło się na blogu solenizantki, jednak, gdy alfabet zbliżał się coraz bliżej do inicjału, jaki dzielił z chłopakiem obok, instynktownie sięgnął po dłoń Seojuna, ściskając delikatnie. Z zadowoleniem stwierdził, że wiadomość nie wyjawiła zbyt wiele, a ich sekret dalej był bezpieczny, co wzbudziło jego ciekawość, a tym samym spowodowało uniesienie brwi, to wzmianka o Yuri.
Zaciskając wargi, ponownie zatrzymał na niej swoje tęczówki i chociaż w środku się w nim gotowało, postanowił obrać inną taktykę, taką, która miała większe szanse powodzenia. Przygryzł dolną wargę, kiwając głową na boki i zawiedzionym spojrzeniem przyglądał się blondynce, zupełnie jakby to ona nadszarpnęła jego zaufanie, szukając pocieszenia w ramionach innej, a tym samym, zabawiając się jego uczuciami.
— Nie wiem co powiedzieć. — skomentował krótko, sięgając po wypełniony po brzegi kieliszek.
Kiedy tylko Ari wspomniała o szlafrokach, które były dostępne Salvatore nosem wcale nie kręcił. Może nie był to strój, w którym ktokolwiek by wystąpił, a on z pewnością w tym outficie nie zdobędzie nagrody za bycie najlepiej ubranym, ale przynajmniej woda z niego nie kapała, a to już był sukces. Suchy szlafrok był zdecydowanie lepszą opcją. Jakoś nieszczególnie też przejmował się tym, że znacząco będzie wyróżniał się na tle pozostałych uczestników tego przyjęcia. To nie byłaby najgorsza rzecz, jaka go spotkała w życiu. Zostawił przemoczone ubrania na basenie, jakoś niezbyt martwiąc się tym co się z nimi stanie. Zabrał jedynie telefon, a cała reszta go już nie interesowała. Mógł sobie darować wracanie na główną salę, ale jednocześnie ciekaw był, jak ten wieczór się zakończy. Długo zabalować i tak nie zamierzał. Imprezowanie w szlafroku raczej nie należałoby do najprzyjemniejszych, a był bardziej niż pewien, że większość gości miała już serdecznie dosyć tego wieczoru. Znacząca część, jak nie wszyscy, zapewne zostali przez Plotkarę ze sobą skłóceni. Z tymi wszystkimi zadaniami, które mieli do wykonania nietrudno było o parę zgrzytów. Zwłaszcza, że jeszcze przed tym wydarzeniem pomiędzy ludźmi działy się mniejsze lub większe dramaty, a ten wieczór tylko dodał pikanterii.
UsuńSiedzących przy stole zdecydowanie było mniej. Zaczynali imprezę od całkiem sporej ilości osób. Myślał, że Cornelia wytrwałaby do końca, ale albo jej już tu nie było i zabawiała się, gdzieś z Cassem lub po prostu nie miała ochoty czekać na zakończenie. Uśmiechnął się lekko do Indii, która siedziała blisko i zajął swoje miejsce. Sięgnął też po kieliszek z… w zasadzie nie wiedział co to było, ale jakoś się tym nie przejmował.
Słów Plotkary wysłuchał w milczeniu. Mogło zawsze być gorzej, a słuchając dalej nie oberwało mu się jakoś wyjątkowo mocno. Było to raczej coś, czego się mógł spodziewać. Wpakował się w dziwny trójkąt, w którym wcale być nie chciał i z którego rok wcześniej się wycofał, choć wtedy jeszcze między ich trójką panowały przyjacielskie relacje.
— Interesująco — mruknął pod nosem. Przebiegł spojrzeniem po twarzach zgromadzonych. Z czystej ciekawości, aby sprawdzić na kim garść informacji zrobiła największe wrażenie, a może raczej wprawiła w największe zakłopotanie.
Seojun uważnym wzrokiem śledził narzeczoną, która wchodziła do pomieszczenia w towarzystwie ich najlepszego przyjaciela i choć na jego twarzy błądził lekki uśmiech, oczy zdążyły już zdradzić jego emocje. Puls przyspieszył, serce pompowało krew szybciej, a gorąco uderzyło mu do twarzy. Próby przypomnienia sobie ich założeń i scen z kuchni nie powiodły się — gdyby Ari usiadła obok niego, najpewniej dorobiłby jej jeszcze parę pięknych wzorów na udzie. I nie chodziło tylko o to, że ze sobą przyszli. W kąciku ust Minsoo dalej znajdowała się odbita szminka, konkretnie czerwona szminka, dokładnie takiego samego koloru, jak ta — lekko rozmazana — na ustach Ari. Oboje mieli mokre włosy, dziewczyna zmieszane spojrzenie. Byłby głupi, jakby nie dodał dwa do dwóch.
UsuńYuri uśmiechnęła się do Dani, dalej na nią spoglądając, nawet gdy ta wyprostowała się na krześle, zagadując towarzystwo. Jakieś ciepłe uczucie rozlało się po jej klatce piersiowej i aż potrząsnęła głową z wrażenia, jakby chciała zepchnąć te emocje gdzieś w tył. Nie miała pojęcia, co się z nią działo. Najwidoczniej… najwidoczniej z Dani był dobry materiał na przyjaciółkę! Z pewnością dlatego tak bardzo miała ochotę się teraz do niej przytulić. Przytulić, ułożyć głowę w zagłębieniu jej szyi i… Nie, po prostu przytulić!
— Może tak być — odpowiedział Seojun Sunghoonowi, spoglądając na wyraźnie nietrzeźwego Jacksona, a potem rzucił okiem na Octavię, której ściągnięte brwi świadczyły o tym, że chłopak nie mógł być jej tak obojętny, jak cały czas twierdziła. Przeniósł spojrzenie na Gabriela u jej boku, a na jego twarzy pojawił się drobny uśmiech. Cóż, nawet końcówka wieczoru zapowiadała się ciekawie. — Wszystko okej, chłopie? Potrzebujesz kolejnego całusa, żebyś się ocucił? — zapytał głośno, klepiąc blondyna z całej siły w udo.
Znienacka głos Plotkary przerwał im konwersacje. Jak Sunghoon, i Seojun cały się spiął, choć na zewnątrz dalej próbował utrzymać zupełnie wyluzowany wyraz twarzy. Pierwszy z komunikatów tylko potwierdził jego wcześniejsze spostrzeżenia, a ten o Minsoo rozwiał wszelkie wątpliwości. I choć zazdrość momentalnie nim zawładnęła, był świadom, że swoje za uszami też miał, a to, jak jego serce mocniej zabiło, gdy Sunghoon złapał go za rękę, było tego doskonałym przykładem. Odetchnął jednak z ulgą.
— Sunghoon, to nie tak, jak myślisz — powiedziała szybko Yuri, jakby nie mogła się powstrzymać. — Byliśmy na balkonie, graliśmy w grę… Poza tym myślałam, że wiesz, że my… — Spuściła głowę, ale dalej nie puściła ręki Dani. Była jak ostoja, jedyna rzecz, która trzymała ją do kupy. Nagle do głowy wpadł jej pewien pomysł. — Chciałabym, żeby wszyscy wiedzieli, że Sunghoon nie zrobił mi w kuchni żadnej krzywdy, to są wszystko kłamstwa wyssane z palca. Poszłam tam, bo się skaleczyłam, okej? Namgi, ty wiesz, byłeś na sali, możesz potwierdzić…
— Cała ta opowiastka to stek bzdur. — Seojun się roześmiał, zasłaniając usta bokiem dłoni. — No bo co, mam uwierzyć, że taki dobry chłopak zabawiał się z kimś w jacuzzi? — Chłopak kiwnął głową w kierunku Minsoo, który zachichotał, jednak jakoś mało przekonująco. — Ari, byliście na basenie. Z kim się tam nasz przyjaciel zabawiał, co? — zapytał, pierwszy raz spoglądając jej prosto w oczy.
Jackson podniósł spojrzenie na Octavię i parsknął śmiechem.
Usuń— Gdzie zgubiłaś nowego chłopaka? Czy może jednak już ci się znudził? — odpowiedział wywracając przekrwionymi oczami. Jak zza grubej szyby dochodziły do niego słowa Plotkary, te jednak mało go obeszły. Plotki nie były niczym wymyślnym, raczej suchymi faktami, których każdy z nich był świadom. Były to drobne występki, w porównaniu do tego co wielokrotnie mogli czytać na portalu solenizantki.
Przeniósł wzrok na towarzysza Seojuna, który głośno i wyraźnie skomentował zaistniałą sytuację.
— Żebyś sam zaraz nie odpadł. — odpyskował kąśliwie.
Mocne uderzenie, które poczuł na udzie na kilka sekund go ocuciło. Przebiegł spojrzeniem po twarzach zebranych, po dziewczynach, które zdawały się chichotać po drugiej stronie stołu, po nowo przybyłych postaciach. Uśmiechy zlewały się w jedną plamę zębów i wygiętych ust, a kolejne spojrzenia mieszały się na tyle mocno, że nie potrafił stwierdzić z kim akurat rozmawia.
— Czemu tu kurwa jest tak gorąco? — mruknął ściągając z ramion marynarkę, którą niedbale przewiesił przez oparcie krzesła. — Spoko, idę się przewietrzyć. Zaraz wracam. — wybełkotał starając zabrzmieć spokojnie i na tyle zrozumiale, aby nikomu nie przyśniło się pójście za nim. Poderwał się chwiejnie z krzesła i ruszył w kierunku wyjścia z sali. Wyminął Gabriela zahaczając o niego celowo ramieniem, niemal się przy tym przewrócił. Zatrzymali go dopiero kelnerzy, którzy niemal nakazali mu cofnąć się do stolika.
— Kurwa. — syknął pod nosem, chrapliwym głosem.
Oblizał usta, gdy poczuł na nich coś ciepłego i cierpkiego. Przetarł wierzchem dłoni wargi i z grymasem zarejestrował ślad krwi na ręku, która ciekła mu z nosa.
— Kurwa. — powtórzył i wyrwał materiałową chustkę jednemu z kelnerów.
Danielle przez chwilę spoglądała na nowo przybyłe osoby, które zajmowały kolejno wolne miejsca przy wspólnym stole. Komunikat Plotkary wywołał nieprzyjemne dreszcze. Cień wyrzutów sumienia zamigotał w jej głowie, ale usilnie starała się go zignorować. Ku jej ogromnej uldze Plotkara nie powiedziała niczego co mijałoby się z prawdą. Zresztą jej występki nie były jakieś straszne! To tylko dwa pocałunki, które ostatecznie niczego nie oznaczały, prawda? Ten z Yamą okazał się ogromną pomyłką, a ten z Yuri… przecież były koleżankami, grały w grę! To były tylko niewinne wygłupy.
Na moment skrzyżowała spojrzenie z Namgi’m i choć jej wargi nie drgnęły, w jej spojrzeniu kryły się słowa przeprosin. Nie chciała, by ten wieczór okazał się dla niego zmorą, a jednak tak właśnie się skończyło i czuła się współwinna.
Dotyk dłoni Yuri, który wciąż czuła wyrwał ją z błędnego koła myśli.
— Nie musisz się tłumaczyć. — wtrąciła się w wypowiedź blondynki, a widząc wyraz twarzy, który przywołał Sunghoon, prychnęła pod nosem i pokręciła głową. Nie rozumiała dlaczego tak rozeźliły ją przeprosiny dziewczyny, czy jego perfekcyjna gra aktorska. Yuri była nim zaślepiona, a Danielle z pewnością kierowała nią przyjacielska troska, którą mogła usprawiedliwić wojownicze nastawienie, czy chęć wyrwania dziewczyny spod wpływu Ahn’a.
— Nie wiesz? Może opowiesz nam skąd wróciła wasza dwójka. — odparła wskazując palcem jednego i drugiego blondyna. Uśmiechnęła się słodko, niemal niewinnie, gdy znów przeniosła wzrok na Yuri, z której uleciała cała beztroska na widok chłopaka. Zacisnęła jednak usta, gdy Seojun zabrał głos zadając pytania drobnej Azjatce.
Pod stołem, wciąż, jej palce splatały się ciasno z palcami Yuri, a jej kciuk pogładził delikatnie jej skórę.
Jack i Dani
Mimo, że nie chciał, wyplątał dłoń z objęcia Seojuna i skrzyżował ramiona na piersi, odchylając się nieco w krześle. To, co łączyło ich z Seojunem dalej stało pod wieloma znakami zapytania, a obydwoje mieli wstrzymać się z zagłębieniem relacji, aż nadejdzie odpowiedni czas. Może gdyby ich spotkanie w kuchni nie miało miejsca, to zazdrość Seojuna wzbudziłaby w nim złość, jednak postanowił spoglądać na to z innej perspektywy – każda kłótnia pomiędzy Kimem, a Min, jedynie bardziej nadszarpywała ich relację, a czego innego mógł pragnąć Sunghoon, jak nie farsy, jakim było ich narzeczeństwo.
Usuń— Czyli, jakbym pocałował kogoś innego w formie gry, to byłoby w porządku? — odpowiedział, krzyżując spojrzenia z Yuri. Był w świetnym humorze, a zgrywanie zranionego chłopaka przychodziło my wręcz wybornie. Han była łatwa do manipulacji, i ponownie wpadła w sidła chłopaka, co udowodniła, zapewniając wszystkich, że każde ze słów plotkary było tylko wyolbrzymieniem wcześniejszego zajścia. — Po prostu trochę mi przykro. Nie wiem… może myślałem, że łączyło nas coś więcej, może źle odebrałem twoje słowa. — Drżącym głosem wypowiedział ostatnie zdania, chwilę później z jego krtani wyrwał się gorzki śmiech, który zagłuszył kolejnym szotem tajemniczego pochodzenia, kątem oka dostrzegając jak drobne ciało brunetki obok sztywnieje, pod spojrzeniem Seojuna, szybko jednak skupił swoją uwagę na Dani, która widocznie postanowiła tego wieczoru obrać rolę obrońcy uciśnionych.
— Wróciliśmy z kuchni, w której rozmawialiśmy, jesteśmy przyjaciółmi. Nie, żebym musiał ci się tłumaczyć. — Odparł, po części zgodnie z prawdą, w ostatnich słowach imitując brunetkę.
Ari zamarła w krześle. Szeroko rozszerzone źrenice błądziły po twarzach zgromadzonych, czekając, aż ktokolwiek dołączy się do dyskusji i zagłuszy poczucie winy, które w niej narastało. Zerkała to na Seojuna, jednak nie będąc w stanie spojrzeć mu w oczy, uciekała brązowymi soczewkami, szukając wsparcia w osobie Minsoo, ten jednak siedział cicho, z głową spuszczoną w dół.
— Ja, znaczy my. My też mieliśmy grać w butelkę i było zimno, więc poszliśmy do jacuzzi. Graliśmy. Wszyscy grali. — wypowiedziała cicho, przez zaciśnięte zęby. Bardzo łatwym wyznacznikiem nieszczerości Ari, było jej doszukiwanie się winy wszędzie, tylko nie we własnej osobie, więc kiedy tylko uniosła głos, wyłożyła się przed Seojunem jak na srebrnej tacy.
— Cały wieczór, tą całą cholerną imprezę, każdy kurwa grał! Mieliśmy się bawić, tak? To nic nie znaczyło, przecież wiesz! — zapiszczała żałośnie, a kiedy zamrugała kilka razy, po jej policzku spłynęła łza, jednak nie dlatego, że okłamywała Seojuna, ale samą siebie. Bo ten pocałunek znaczył więcej niż jakikolwiek, który Seojun złożył na jej ustach w przeciągu ostatniego miesiąca.
Spojrzała na Jacksona z uwagą, kiedy jak zwykle kąśliwie odpowiadał na jej pytanie. To było w jego stylu — warczeć w jej stronę, odtrącać każdą formę pomocy, która Octavia mu proponowała. Mieć gdzieś to, że podejmowała kroki, żeby między nimi panowały chociaż jakieś względnie normalne relacje. Była świadoma tego, jak bardzo potrafią się skrzywdzić, jak bardzo oboje są toksyczni w tej relacji, a mimo to nie potrafiła przejść obojętnie obok niego, gdy widziała, że coś jest nie tak.
Usuń— czemu to robisz, Jack? Widzę, że coś się dzieje, a Ty mimo wszystko na mnie naskakujesz, zamiast pozwolić sobie pomóc — odparła ze spokojem, co zdziwiło samą Octavię, bo jeszcze nie tak dawno temu miała ochotę mu przyłożyć za te całe zachowanie.
Niemniej jednak była przyzwyczajona do tego zachowania, wiedząc jak bardzo Jackson bywa uparty i złośliwy. Cisnęły jej się różne słowa na usta, jednak Octavia zdołała to wszystko pozostawić w sobie. Zgnieść, zrzucić gdzieś na dno duszy i po prostu pozwolić mu na to, aby to właśnie na niej wylądował całą swoją złość.
— Nawciagałeś się za dużo, dlatego jest Ci gorąco — odpowiedziała, znów spoglądając na blondyna, którego to chwilę później odprowadziła wzrokiem w stronę wyjścia. I spoglądała na niego przez dłuższy czas, kiedy to szedł chwiejnym krokiem przed siebie, a potem zatrzymał się, gdy kelner nie pozwolił mu wyjść.
Chyba właśnie w tamtym momencie w Octavii coś pękło. Coś, co długo trzymała zamknięte w sobie. Poczuła nieprzyjemny, zimny dreszcz, który przebiegał po jej ciele. Czuła, jak kąciki oczu robią się mokre, więc zamrugała kilkakrotnie.
— Wiecie co, wszyscy jesteśmy siebie warci. Chujowi z nas ludzie, którzy potrafią się tylko nawzajem ranić i wykorzystywać. Wypije za to, bo raczej się nie zmienimy. Jesteśmy pieprzonymi laleczkami w rękach plotkary i dobrze nam z tym, przyzwyczailiśmy się i z chęcią dajemy się jej wykorzystywać. Tacy pieprzenie masochiści z nas — zaśmiała się gorzko, spoglądając na każdego po kolei. Chwyciła kieliszek szampana, wypijając całą jego zawartość, po czym podniosła się ze swojego miejsca, rękami wygładzając materiał sukienki. Chwyciła czarna torebkę, mając nadzieję, że w środku ma wszystko.
— Myślę, że ta zdzira już skończyła swoje przedstawienie i dostała to, czego chciała. Dzięki wszystkim za imprezę, ale ja już pójdę. Bawcie się dobrze — rzuciła, uśmiechając się po raz ostatni w stronę każdego, po czym ruszyła w stronę wyjścia. Zdecydowanie, nie chciała tu być ani minuty dłużej.
Tay
Na sali balowej w szybkim tempie zgromadziła się reszta towarzystwa, a przynajmniej Ci, którzy nie postanowili przedwcześnie się z niej ulotnić. Sam miał na to niejedną okazję, a jednak dalej tu siedział. Dalej towarzyszył Danielle i Yuri, mimo braku wymienienia z nimi dłuższej rozmowy od wznowienia gry na balkonie. Skoro i tak Plotkara zamierzała zebrać wszystkich w jedno miejsce, podsumować cały wieczór, a on nie miał nic do stracenia, to równie dobrze mógł zostać na to ostatnie, zaplanowane przez organizatorkę show.
UsuńBlondes have more fun, co? Jego własne słowa prędko obróciły się przeciwko niemu wraz z przebiegiem imprezy i zgromadzenie przy wielkim stole było tego poetyckim podsumowaniem. Choć ze zgromadzonych blondynów to on miał najbardziej skwaszoną minę, skrywaną pod niepewną fasadą obojętności. Automatycznie sięgnął po postawiony przed nim kieliszek, aby upić odrobinę jego zawartości, a przy okazji zająć czymś innym, niż półobecne słuchanie rozmowy siedzących obok dziewczyn, przynajmniej dopóki nie przechodziły do dyskretnych szeptów.
Podobnie, jak one powędrował wzrokiem do usadzonych naprzeciw mężczyzn, przypominając sobie grę z balkonu, na co nieznacznie ściągnął brwi, bo do teraz nie miał stuprocentowej pewności co do prawdziwości słów blondynki, w odpowiedzi na zarzuty Plotkary. Jednak enigmatyczne reakcje, wymieniane potajemnie słowa, niewiele pomagały w dokładnym nakreśleniu sytuacji. A nie był też w nastroju na bawienie się w detektywa.
Nie odstawał też od reszty w przyjrzeniu się widocznie odpływającym mężczyźnie, ukazując sobą dobrze znane i charakterystyczne cechy przedawkowania, łącznie z eratycznymi ruchami.
Bezcelowe obserwowanie zostało przerwane długim, niemal męczącym monologiem Plotkary. Jednak momentalnie skupił na nim swoją uwagę, w obawach, czy nie zacznie wyciągać najgorszych, najbrudniejszych sekretów na wierzch. I ku jego zadowoleniu, choć widocznie nie tylko, została przy zgrabnym, acz kąśliwym podsumowaniu wieczora dla każdego z nich. Słowa skierowane prosto do niego wywołały jędzowaty, krzywy uśmiech na jego twarzy, który zniknął, jak tylko przeszła do kolejnej osoby, a z jego ust wydostało się ciche westchnienie. Nie było to do niego podobne, aby wyjść na największą ciemięgę imprezy. Wyłapał przelotne spojrzenie Danielle, niewiele przekazując w odpowiedzi. Bo teraz żył w przekonaniu, że była głównym sprawcom jego nieprzyjemnych wrażeń z imprezy.
Liczył, że to będzie tyle, parę osób się skrzywi, wymamroczą obelgi pod nosem. Koniec. Była to złudna nadzieja, patrząc, w jakim miejscu i towarzystwie się znajdował. Zresztą, gdyby noc przebiegła inaczej, byłby dumnym członkiem tego grona. A wszystko zaczęło się od Sunghoon’a i Yuri, gdzie pierwszy nie oszczędził sobie poruszenia tematu, a Yuri, niczym posłuszna owieczka, zaczęła siebie, czy raczej siedzącego naprzeciw blondyna, tłumaczyć. Wciągając w to między innymi samego Namgiego.
Przyłożył dłoń do klatki piersiowej, początkowo nie pamiętając dokładnie zajścia przy stoliku. Pamiętał drinka, pamiętał, że hucznie opuściła salę. Prędko jednak przypomniał sobie również o rozbitym kieliszku, który przeciął jej dłoń, jak i pozostałych naczyniach, które zostawili przy swoim stoliku
— No… prawda. Rękę rozcięłaś sobie przy stoliku — przyznał, przelotnie wskazując na skaleczoną dłoń, zanim ponownie sięgnął po wypełniony szampanem kieliszek. Nie chciał być wplątany w całe zamieszanie. Na pewno nie teraz, kiedy wiedział tyle, co nic, choć dzielił z Danielle niechęć do usadzonego naprzeciw Sunghoon’a, brnącego w nieskazitelną grę aktorską, która tak perfekcyjnie zaślepiała oczy Yuri. Nawet jeśli jego wstępne słowa w pewien sposób do niego trafiały.
Z każdej strony sytuacja robiła się coraz bardziej napięta, a Namgi zaczynał się zastanawiać, kto pierwszy pęknie, o ile parę z osób już nie zaczynało nieprzyjemnej spirali.
Na Gabrielu problemy Jacksona do niego nie robiły większego wrażenia. Jeszcze jakiś czas temu był pewien, że nic ich przyjaźni nie zerwie, a obecnie nie było po niej nawet śladu. Tak już po prostu było, ludzie przychodzili i odchodzili, a na ich miejsce wskakiwał ktoś zupełnie inny. Wywrócił oczami, gdy zahaczył o niego ramieniem. Obejrzał się jedynie za nim na krótką chwilę, ale prędko skupił się na pozostałych, którzy najwyraźniej mieli za uszami znacznie więcej niż on sam na dany moment. Pił, chyba, szampana. Zresztą, zawartość kieliszka nie była już ani trochę ważna. Liczyły się zawarte w nim procenty.
UsuńPoza swoim towarzystwem, Indią oraz Dani, do której lekko się uśmiechnął i skinął głową w jej stronę, nie kojarzył pozostałych. Nie było się co dziwić, skoro wypadł z gry na dłuższy czas i to było jego pierwsze wyjście w tak dużym gronie od ponad roku.
— Wszyscy tacy jesteśmy, odkąd P. zainteresowała się nami po raz pierwszy. — Skomentował, kiedy Octavia wybuchła. Nie pierwsza i nie ostatnia się tu uniesie. Tego akurat mogli być pewni, że jeszcze komuś puszczą nerwy. Dopóki nie wiedział o istnieniu tej strony był raczej przeciętnym dzieciakiem, ale gdy tylko dostrzegł, jak wiele mu to może dać to zaczął wykorzystywać okazję do podbudzania zainteresowania swoją osobę. Po czasie mu się to znudziło, a teraz wkraczał do tego towarzystwa ponownie. — Już nas opuszczasz, Tay? Czy porzucasz, bo się faktycznie znudziłaś? — Rzucił. Nie przejmował się ani słowami Plotkary, ani tym co Jackson powiedział na basenie. Był zwyczajnie ciekaw, czy faktycznie w oczach brunetki był tylko kimś na zastępstwo, dopóki jej dynamiczna relacja nie wróci na poprzednie tory.
Salvatore zerknął też z ciekawości na dziewczynę, która siedziała obok Dani i ciągle się z czegoś tłumaczyła. Natłok informacji jednak sprawił, że nie nadążał do końca za tym, co miało miejsce przy stole.
Danielle miała ochotę wyśmiać chłopaków siedzących naprzeciwko. Sunghoon wprawiał w zakłopotanie Yuri, która w jej oczach nie miała za co przepraszać, a Seojun igrał sobie z Ari, czy jak się ta dziewczyna nazywała, ciężko było spamiętać wszystkich po jednym wieczorze. Sami natomiast siedzieli na swoich miejscach zgrywając niewinnych, wielce pokrzywdzonych chłopców, do których było im daleko, a czego te dwie zdawały się nie zauważać.
UsuńWywróciła oczami na wymijającą odpowiedź blondyna. Była zbyt pijana, by racjonalnie podejść do dyskusji, którą zaczęli prowadzić, więc po prostu dalej zgrzytała zębami pod nosem, milcząc i dając skupić na sobie uwagę pozostałym gościom, którzy zebrali się przy stoliku. Wciąż jednak siedziała przy Yuri, wciąż trzymała ją za dłoń jakby chciała jej przekazać, że nie jest sama, że nie musi się płaszczyć przed tym padalcem, że tak właściwie to nic nie musi!
— Nie słuchaj tych bzdur. — skomentowała jedynie mając nadzieję, że yuri nie jest na tyle głupia, by uwierzyć w kłamstwa, którymi karmił ją jej ukochany.
Przeniosła wzrok na brunetkę, która zaczęła swoją emocjonalną przemowę. Spuściła na moment wzrok, bo nigdy nie posądzała siebie o kogoś tego pokroju, uważała się za lepszą, za niewmieszaną w tego typu afery, w romanse, w przypadkowe pocałunki. Była skupiona na sobie i swoich zajęciach, a jednak koniec końców była jak oni… I ubodło ją to zwłaszcza, gdy dostrzegła minę swojego przyjaciela. Niechętną, znużoną, a w jego oczach dostrzegła skrawki pretensji i prób utrzymania obojętnej fasady.
Był na nią zły i nie musiała być geniuszem, by do to zrozumieć.
Zrozumiała również, że to ostateczne posiedzenie miało na celu starcie ich wszystkich ze sobą, wywołanie chaosu, kłótni i rozłamów. Nie chciała w tym dłużej uczestniczyć, ale nie mogła zostawić Yuri samej na pożarcie innym, ani Namgi’ego… zagryzła wargę i niemal podskoczyła, gdy do stołu wrócił Jackson, jak zrozumiała z wcześniejszych słów ciemnowłosej, z których Howard nic sobie nie robił, tak właściwie nie słuchając Octavii. Nie próbował jej zatrzymać, gdy minęli się, gdy ta postanowiła opuścić ich grono. Rzucił jej raptem przelotne spojrzenie, ale Jackson nie myślał już racjonalnie nad tym co robi, czy mówi.
Chłopak niemal wpadł na stół, zatrzymując się na drobnej sylwetce Ari. Jego łokieć przypadkiem spotkał się z jej policzkiem, gdy próbował pozbierać się do pionu i usiąść na wolnym krześle. Z jego ust padały niezrozumiałe słowa, gdy przytykał niedbale chusteczkę do nosa tamując krwotok z podrażnionego narkotykiem nosa.
Danielle spojrzała na niego z uniesionymi brwiami i momentalnie przeniosła wzrok na Namgi’ego, który w jej oczach miał największe doświadczenie z narkotykami, więc naturalnym było, by u niego szukać odpowiedzi. Zachowanie Jacksona nie wyglądało na normalne, tak właściwie wyglądał okropnie blado, a pot perlił się na jego czole.
— Nie, Dani, to na pewno nie tak. To muszą być jakieś głupie kłamstwa — powiedziała, patrząc na dziewczynę łagodnie. Zerknęła również na Namgiego. — Wiecie, co mówiła o was przez cały wieczór. To na pewno nieprawda, sami wiecie.
UsuńYuri w końcu puściła rękę Dani… Poddała się. Jeśli jeszcze jej miłe, serdeczne słowa trzymały ją przez ostatnią godzinę w jednym kawałku, tak teraz, pod wpływem wszystkich słów Sunghoona, na powrót rozsypała się, a z jej oczu momentalnie popłynęły łzy, gdy tylko gwałtownie podniosła się na krześle. Przeszła kilka kroków, nie zwracając uwagi, że pewnie część osób śledzi ją wzrokiem, po czym gdy dotarła do chłopaka, ułożyła mu rękę na ramieniu. Nie oponował, kiedy wsunęła się na jego kolana, a ramieniem otoczyła go wokół szyi. Łzy z policzków kapały jej na podołek.
— Proszę, nie bądź na mnie zły. Wiesz, że mi przykro za wszystko, co się stało wcześniej… ale podobno — roześmiała się płaczliwie — nie narobiłam aż takiego wstydu i wszyscy mnie jeszcze lubią.
Oczywiście, jego nagły wybuch zazdrości potraktowała jako dowód na to, że wciąż mu na niej zależy.
Seojun odwrócił wzrok od Ari tylko na chwilę, by śledzić odchodzącego Jacksona. Dobrze było go zobaczyć po tak długim czasie i był pewien, że chłopak wyliże się bez szwanku, oprócz okropnego zjazdu. Przeszło mu przez myśl, że muszą się w końcu umówić na jakieś wyjście do baru jak za dawnych czasów.
Po słowach Octavii na moment zapadła cisza, jakby wszyscy bezgłośnie zgodzili się z opinia na ich temat, którą tak butnie wygłosiła. Sam Seojun kiwnął gorliwie głową, przytakując wszystkiemu, bo uważał, że dobrze ich podsumowała. Byli obrzydliwymi, zapatrzonymi w siebie, bogatymi, bezdusznymi ludźmi.
Ale Kim Seojun to w sobie kochał.
— Jasne — powiedział, patrząc na Ari. — Tak, jak twoje studiowanie w Korei. — Uniósł dłoń i pomachał nią, kiwając głową w kierunku jej ręki, a konkretniej pierścionka zaręczynowego z ogromnym diamentem. — Tak jak to.
Ari nie zdążyła mu odpowiedzieć, bo właśnie do ich stolika podszedł — o ile tak można było nazwać zataczanie się i sunięcie stopami po podłodze — półprzytomny Jackson, jednocześnie trącając ją łokciem w twarz. Blondyn wstał, ale gdy tylko zobaczył wyraz twarzy Jacksona, jego wzrok był teraz w pełni skupiony na nim.
— Hej, dobrze się czujesz, stary? — zapytał, teraz już zmartwionym tonem.
— Mocno cię uderzył? — W tym samym momencie Minsoo odwrócił się do Ari i dotknął jej policzka. Odwrócił się do Seojuna, wyraźnie zdenerwowany. — Może byś się tak nią zajął w pierwszej kolejności? Chyba dla ciebie to też nic nie znaczy…
Tyle wystarczyło Seojunowi, by pęknąć. Bez słowa przedzielił dystans, który dzielił go od Minsoo, a potem złapał go obiema dłońmi za materiał koszuli i szarpnął z całej siły, podciągając chłopaka do góry.
— Tobie by taki scenariusz pasował, co?
Puścił go i wyprostował się. I kiedy Minsoo myślał, że na tym drobnym spięciu się skończy, dostał z całej siły pięścią w twarz. Jeden raz, potem drugi, trzeci, czwarty… zanim się zorientował, już leżał na podłodze, a ktoś odciągał od niego Seojuna. Krople krwi Minsoo zdobiły jego twarz. I uśmiech, szeroki uśmiech, pełen satysfakcji.
— Zupełnie jakbym miał deja vu, Minsoo! — wykrzyknął, pokazując na niego palcem. Potem zwrócił twarz w stronę Ari. — Idź, zajmij się swoim ukochanym!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńNa słowa Gabriela, Octavia raptownie się zatrzymała. Przez dłuższą chwilę nie odzywała się, próbując opanować chaos w głowie.
OdpowiedzUsuń— Co? W żaden sposób się nie znudziłam, Gabe. Ale chyba muszę odpocząć, bo to… To szalone. To wszystko jest, kurwa, popierdolone. I ja… ja nie wiem, co mam zrobić — powiedziała zgodnie z prawdą, odwracając się w końcu w jego stronę. Spoglądała na Gabriela z uwagą, szukając w jego twarzy czegokolwiek, choć sama nie wiedziała, co to dokładnie miało być. Czego oczekiwała od niego, od siebie i od łączącej ich relacji. Miała się tłumaczyć? Wybierać? Oczywiście, przecież tego właśnie chciała Plotkara. Chciała widzieć spanikowana Octavie, która miotała się, nie wiedząc jak postąpić.
Spojrzała z uwagą na Jacksona, którego widziała chyba pierwszy raz w życiu w takim stanie, pojmując, że przekroczył on chyba wszelkie swoje granice. Obserwowała, jak dociera do stołu, jak przez zupełny przypadek jego łokieć ląduje na policzku Ari. I nawet, jeśli chwilę temu chciała jeszcze stąd jak najszybciej wyjść, tak teraz zmieniła zdanie. Widziała spojrzenie Danielle, gdy ta z uniesionymi brwiami spoglądała w stronę Jacka. Wiedziała, że to nie jest normalne zachowanie, że wszystko było spowodowane zbyt dużą ilością narkotyków, i jak nikt inny, Octavia wiedziała jak źle to wszystko się mogło skończyć.
— Kurwa — jęknęła tylko pod nosem, znów ruszając w stronę tego nieszczęsnego stolika, i siadając między Jacksonem a Gabrielem. Miała nadzieję, że Jackson rano będzie mieć zjazd życia i kaca.
— Pokaż — powiedziała, siadając obok Jacksona, który nadal przykładał chusteczkę do nosa. — Jackson, proszę. Chcę Ci pomóc — powiedziała cicho, niemal błagalnie w jego stronę, kładąc rękę na jego nadgarstku. Czuła, jaki był rozpalony. Odgarnęła kosmyki jego włosów, by chwilę później unieść nieco jego głowę i spojrzeć głęboko w oczy.
A potem wszystko potoczyło się w tak szybkim tempie, że chyba nikt nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Octavia zszokowana spojrzała w stronę Seojuna i Minsoo, potem przenosząc spojrzenie na Ari, niemo rzucając pytaniem w jej stronę, Co się tu właśnie odjebalo?!
Tay
Gdy Yuri niespodziewanie wyswobodziła dłoń z jej uścisku, Dani zmarszczyła brwi i z grymasem przyglądała się jak blondynka sadowi się na kolana swojego chłopaka. I chyba teraz poczuła się do reszty jak skończona idiotka. To jak go przepraszała, jak płakała w jego ramionach… Danielle odwróciła wzrok od ckliwej scenki nie mogąc znieść tego widoku i skutecznych manipulacji Sunghoona, które stosował względem Yurii. Jej spojrzenie zatrzymało się na szarpiącej się dwójce Koreańczyków. Wzdrygnęła się na ostre słowa chłopaków, na ślady krwi na koszuli Jacksona… To był obraz jak z jakiegoś kiepskiego, taniego filmu.
Usuń— Namgi… — wyrwało jej się, ale nie śmiała o cokolwiek go teraz prosić, nie po wieczorze pełnym scen z jej udziałem w roli głównej. — Muszę do toalety. — stwierdziła podrywając się z miejsca i szybkim krokiem przemierzając salę. Musiała złapać oddech, powstrzymać łzy napływające do oczu i mdłości, które dawały o sobie, coraz wyraźniej, znać. Chciała wrócić do domu.
Jackson oparł się dłońmi o blat stołu okrytego gładkim obrusem. Odtrącił dłoń Octavii… Octavii, a może kogoś innego. Tak właściwie nie był tego pewien. Kątem oka widział całe zamieszanie, jego głowa jednak nie była w stanie dokładnie zarejestrować tego kto z kim i dlaczego. Z całych sił próbował się skupić, ale nie mógł. Przeszkadzał mu w tym urywany oddech, uczucie ciężaru w piersi jakby ktoś położył mu ciężki kamień na klatkę piersiową. robiło mu się sucho w ustach, więc niemal na oślep sięgnął po pierwszą lepszą szklankę, ale gdy chwycił ją w dłoń i uniósł, jego ciałem wstrząsnęła fala dreszczy. Szkło wymsknęło mu się spomiędzy palcy i z hukiem rozbiło się na posadzce. Zrobiło mu się ciemno przed oczami. Zachwiał się na nogach i powoli osunął się na kolana palce zaciskając na obrusie, który pociągnął za sobą ściągając całe nakrycie za sobą. Jego ciałem wstrząsnęła kolejna fala drgawek, a nieobecny wzrok przeskakiwał po losowych punktach wokół niego, po suficie, kryształowym żyrandolu błyszczącym w górze i sylwetkach kotłujących się wokół niego.
Upadł na podłogę krztusząc się w próbach złapania oddechu.
Dlaczego nie mógł złapać oddechu, nawet małego, drobnego haustu powietrza?
Jego ciałem wstrząsnęły kolejne drgawki. Poruszył ustami, w próbie powiedzenia czegokolwiek, ale z jego gardła wydobyło się tylko niewyraźne charkanie.
Było mu jednocześnie gorąco, miał rozpaloną skórę, która kontrastowała z chłodem podłogi, ale wewnątrz czuł chłód, który prześlizgnął się po jego organizmie. Próbował walczyć z dusznościami, z kłuciem w piersi, ale każdy jeden oddech więznął mu w gardle. Chciał krzyczeć, podnieść się z podłogi ale poczucie własnego ciała opuszczało go w zastraszającym tempie. Poczuł przypływ strachu, paniki, która odbiła się w jego jasnych tęczówkach, które zalśniły od łez.
Yuri natychmiastowo przypomniała mu o początku wieczora, o tym, jak twardo stał przy tym, że Danielle jest jego przyjaciółką. Nic więcej. W końcu tak było, co najwyżej mógłby stwierdzić, że na odwrót - w końcu wszystko zaczęło się od tego, że zwyczajnie była jego klientką. Więc skąd u niego ta markotność, nagła niechęć do jej osoby, choć bardziej do wyraźnego w jego głowie wspomnienia, wracającego przy każdej, rzuconej przez Plotkarę wzmiance o nim.
UsuńSłowa Ari rozniosły się po sali, trafiając do każdego z gości, wcześniej wyprzedzone przez wyjście nieznanej mu Octavii, podsumowującej i wrzucającej całe grono do tego samego worka. Ale czy można było jej się dziwić? Chyba wszyscy popisali się tego wieczoru hipokryzją, przynajmniej stopniowym brakiem szacunku do drugiego człowieka, jak i jakże rozwiniętymi romansami, którym towarzyszyły nieudolne próby utrzymania ich w sekrecie.
Zagrywki Sunghoon’a miały większą siłę przebicia, niż szczere zmartwienie Danielle. Zachowywała się niemal niczym omamiona, kiedy znalazła się przed nim, umniejszając samej sobie upadlaniem się przed mężczyzną, który w oczach innych pozwalał sobie na lekkie pogrywanie uczuciami blondynki. Z każdą chwilą bajzel na sali się powiększał, a Namgi nie wiedział na kim zawiesić wzrok.
A przynajmniej dopóki do środka nie wrócił wcześniej zataczający się mężczyzna, widocznie w coraz gorszym stanie. Krew wyciekała spod chusteczki do nosa, brak stabilności jedynie się zwiększał, a handlarz czuł się coraz bardziej zobowiązany do działania. Jego sylwetka zataczająca się w stronę krzesła, jak i przypadkowe haczenie o pozostałych gości nie miały tak samo intensywnego działania, jak zaniepokojone spojrzenie Dani, wraz z cicho wypowiedzianym imieniem skierowane prosto na tekściarza.
Nie znał go, nie umiał nawet przywołać, jak ma na imię i czy w ogóle minęli się w trakcie całej imprezy. Nie był to też pierwszy raz, kiedy był świadkiem czyjegoś przedawkowania, głównie z tego powodu, niedługo po rozpoczęciu lewego zawodu, zaczął nosić ze sobą Narcan. Właśnie na takie sytuacje.
Problem pojawił się, kiedy zaczął przeszukiwać kieszenie i nie wyczuwał w nich charakterystycznego kształtu aplikatora. Z nagłym przypływem nerwów zaczął sprawdzać je po raz kolejny, a nieustanne zerkanie w stronę mężczyzny, do którego szczęśliwie wróciła Octavia, uświadamiało go o nagle drastycznie kurczącym się czasie. Podniósł się ze swojego miejsca i pospiesznym krokiem skierował się w jego stronę, przelotnie zwracając uwagę na odbywającą się bójkę, która jedynie wprowadzała większe zamieszanie, dokładnie tak, jak wymarzyła sobie tego organizatorka.
Jego kroki jedynie bardziej przyspieszyły, kiedy męska sylwetka z hukiem osunęła się na ziemię, a on sam oparł się kolanami o podłogę, podnosząc jego dłoń, aby przyjrzeć się palcom
— Kurwa — syknął cicho pod nosem, widząc, jak te zmieniają swoją barwę na siną, wraz z oddechem, który — Ja pierdole, czemu akurat dzisiaj? — wyklinał siebie pod nosem, po raz kolejny, z coraz większymi nerwami przetrzepując swoje kieszenie, w których mógł jedynie wyczuć zapalniczkę. Odchylił głowę mężczyzny, jak i zacisnął na nosie palce w nieudolnej próbie zwiększenia przepływu powietrza, wyczucia, czy ten w ogóle łapie jakikolwiek oddech, nim przerzucił spojrzenie na ciemnowłosą dziewczynę, która chwilę temu siedziała obok Jacksona
— Wiesz, jak robić sztuczne oddychanie? — w jego tonie nie dało się wyczuć pytania. Była to prośba, błagalna prośba, którą sam był w stanie wykonać, jeśli dziewczyna nie miała na to siły.
Walczył od środka, by jego usta nie wygięły się w szerokim uśmiechu pełnym zadowolenia, kiedy Yuri pokonała ten krótki dystans, jaki ich dzielił. Kątem oka spojrzał jeszcze na Dani, jakby właśnie chciał jej przekazać, że mimo jej starań, to on był zwycięzcą w tym pojedynku, później zerkając na Namgiego, który postanowił nie mieszać się w ich sprawy i mimo, że czuł, że chłopak nie pałał do niego sympatią, był wdzięczny, że ten postanowił zachować zbędne komentarze dla siebie. Chociaż jedna obecna osoba, mogła poszczycić się trzeźwością umysłu.
OdpowiedzUsuńPowracając spojrzeniem na blondynkę, teraz usadowioną na jego kolanach, uśmiechnął się delikatnie, oplątując jedno z ramion wokół jej talii, gładząc delikatnie jej bok, w zapewnieniu, że miał zamiar puścić w zapomnienie wydarzenia wieczoru.
Jego wewnętrzna celebracja została przerwana, kiedy Seojun zerwał się z krzesła, by pomóc zataczającemu się chłopakowi, którego Sughoon pierwszy raz widział na oczy i dopiero teraz zdał sobie sprawę, w jak tragicznym stanie był nieznajomy. Widział jego błędne spojrzenie, krew kapiącą z nosa i panikę wymalowaną na rysach Kima. Ta sama panika zaczęła narastać w Sunghonie, bo wszystko działo się tak szybko, że nikt nie miał nawet okazji zareagować.
Ari dalej przewijała w głowie słowa Seojuna, insynuacje, ze to wszystko było grą. Pocałunek, możliwość wyjazdu do Korei, ich zaręczyny, ich związek. Nie była już wstanie zapanować nad łzami zmieszanymi z mascarą, które teraz strużkami spływały, bo jej twarzy, doszczętnie rozmazując jej makijaż. Ból jaki nagle zaczął promieniować w jej twarzy był zaskoczeniem, nie zauważyła Jacksona ani łokcia, który niespodziewanie zderzył się z jej policzkiem. Kiedy dłonią sięgnęła, syknęła cicho, na jej palcu malowała się czerwona smuga, która z pewnością nie była jej szminką.
W szoku spoglądała na Minsoo, ale sens jego słów dotarł do niej za późno, by odpowiedzieć. Kolejna fala było rzucona w kierunku Seojuna, na co ten odpowiedział pięściami.
Nie wiedziała, czy to jej krzyk rozbrzmiewał dookoła, czy ktoś inny uniósł głos, jej stopy same rzuciła się w kierunku dwóch, najbliższych jej sercu zgromadzonych tu osób. Złapała blondyna za ramię w marnej próbie odciągnięcia go od Minsoo. Buzowało jej w głowie, a spożyte tej nocy narkotyki i alkohol tylko potęgowały emocje, jakie nią szargały. Jej drobne dłonie zaciskały się na marynarce Seojuna, jednak ten nic sobie z tego nie robił.
— Uspokój się! — Sunghoon warknął, oplatając ramiona wokół brunetki, by unieść ją w powietrzy i postawić obok Yuri. — Zajmijcie się nią. — Przeleciał spojrzeniem po dalej usadzonych osobach, zatrzymując się na Dani. — Proszę, masz okazję, żeby pomóc i się przydać. — skoro była tak skłonna do pomocy, teraz miała ku temu okazję.
Sam wrócił do bijatyki na podłodze, odciągając Seojuna od krwawiącego bruneta, który mimo skwaszonej na jabłko twarzy, wydawał się być usatysfakcjonowany całym zajściem.
Tak, wszyscy byli po tych samych pieniądzach. Tak samo zepsuci, tak samo popierdoleni.
— Hej, hej. Popatrz na mnie, hej. Nie warto. — Widział furię w jego nieobecnym spojrzeniu, zaciśnięte wargi, czerwone mankiety koszuli. — W takim stanie mu nie pomożesz. — Obrócił go tak, by mógł spojrzeć na Jacksona, który ewidentnie potrzebował w tej chwili kogoś, kto był w stanie zachować zimną krew.
Trochę z boku obserwował to, co działo się przy stoliku. Nie brał udziału w większości rozmów, bo nie dotyczyły jego. Zainteresował się za to, kiedy Jackson z powrotem wrócił do stolika. Na pierwszy rzut oka nie wyglądał najlepiej. Widział już wcześniej, że brał narkotyki i takie zachowanie nie było mu obce, ale coś go wewnętrznie niepokoiło. Czerwona lampka się paliła, ale nie podejrzewał, że sytuacja mogłaby w przeciągu sekund stać się dramatyczna. Gdy podnosił się z miejsca, kiedy blondyn ściągnął obrus krzesło poleciało do tyłu, ale to było najmniejsze zmartwienie. Wszystko działo się zdecydowanie zbyt szybko.
OdpowiedzUsuń— Kurwa — zaklął pod nosem. Nieznajomy mu młody chłopak przy Jacksonie znalazł się szybciej. Ciarki przebiegły mu po plecach, był w takiej sytuacji. Tylko leżał na miejscu swojego przyjaciela, a w obecnej chwili jakiekolwiek ich zgrzyty nie miały żadnego miejsca. Cały wypity alkohol nagle jakby wyparował z jego organizmu. Ciężko było zachować zimną krew, wzrok obecnych tu gości czy pracowników skupiał się właśnie na blondynie.
Gabriel szybko rozejrzał się za swoim telefonem, który znalazł na podłodze. Od razu wykręcił numer alarmowy, nie bacząc na to, czy ktoś już zdążył to zrobić. Nie mieli nawet sekundy do stracenia. Rozmowa z dyspozytorem trwała chwilę, podał mu tak wiele szczegółów, na ile było to możliwe.
— Trzymaj się, Jackson — wycedził, jakby te słowa miały faktycznie sprawić, że Howard go posłucha. Nie tak ten wieczór miał się zakończyć, taka sytuacja nie powinna nawet mieć miejsca. — Karetka ma być za dziesięć minut, kurwa jesteśmy w centrum miasta. To nie powinno tyle trwać — warknął wściekle.
— O czym ty… — mruknął Seojun, marszcząc brwi, ale jego oczy rozszerzyły się szeroko, a głos ugrzązł w gardle, gdy tylko zobaczył swojego przyjaciela rozciągniętego bezwładnie na posadzce. Otworzył usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Przez te kilka sekund nie był nawet w stanie złapać oddechu, patrzył na oczy Jacksona, puste oczy wpatrujące się w sufit, jakby… Jakby…
Usuń— Jack? — powiedział słabo, robiąc pierwszy krok. Adrenalina sprawiła, że otrzeźwiał w kilka sekund, a strach o życie jednego z najbliższych przyjaciół rozwiał złość momentalnie, jakby to, co przed chwilą się wydarzyło, nigdy nie miało miejsca.
Podbiegł szybko do chłopaka, klękając po jego drugiej stronie i złapał za jego dłoń, którą zaczął powoli gładzić. Rzucił szybkie spojrzenie na Namgiego, który zdawał się wiedzieć, co robi, ale jego spojrzenie sprawiło tylko, że krew odpłynęła Seojunowi od twarzy. Był przerażony.
Było źle.
— Hej, Jack… Kurwa… — szepnął cicho, głos mu się załamał. W końcu spuścił głowę, zanosząc się bezgłośnym płaczem. Każdy, kto miał do czynienia z narkotykami, miał świadomość, że nawet jeśli chłopak momentalnie uzyskałby pomoc, istniała spora szansa, że… nie przeżyje. — Jack, Jacky, będzie dobrze, okej? Spotkamy się jeszcze, już nam wszystko zaplanowałem. Pójdziemy, gdzie chcesz… — Starł drugą ręka gwałtownie łzy z policzka, śmiejąc się. Był kompletnie rozchwiany psychicznie. — Nie odpierdalaj, Howard, co? Wszyscy Twoi przyjaciele tu są, Octavia, Gab… — Przełknął ślinę. — Nie zostawiaj nas.
Odsunął się w końcu od niego, gdy Namgi zwrócił się do Octavii z pytaniem. Wstał, nogi miał jak z waty, policzki czerwone, mokre od płaczu. Zrobił jeszcze kilka kroków w tył i ukrył twarz w dłoniach, klnąc głośno, a potem zsunął się w dół na zimna posadzkę.
Jego przyjaciel umierał.
To, co stało się kilka sekund później spowodowało, że wszystko wokół Octavii zwolniło. Jakby nagle ktoś puścił wszystko w spowolnionym tempie, a jednocześnie działo się to bardzo szybko.
OdpowiedzUsuń— Jackson — usłyszała własny głos, który załamał się w chwili, gdy blondyn osunął się na podłogę, a jego ciało wstrząsnęła falą dreszczy. Jej oddech przyspieszył, a przez kilka długich sekund Octavia w szoku wpatrywała się w Howarda, nie wiedząc co zrobić. Dotarł do niej nieznany głos chłopaka, który znalazł się tuż obok. Klęknęła tuż koło Jacksona, trzęsącymi się dłońmi dotykając jego twarzy.
— Jack proszę, nie wygłupiaj się — powiedziała, czując ciepłe łzy, które spływały po jej policzkach. Nie, nie tak to wszystko się miało skończyć, nie w taki sposób.
— Tak, potrafię. Wiem, wiem jak robić… — odparła, spoglądając na Namgiego. Mimo, że czuła ogromny strach, jakiego jeszcze nigdy nie czuła, musiała zrobić wszystko, żeby go uratować.
— Uratujesz go? Błagam, uratuj go, ja nie mogę go stracić — wyszeptała ta cicha prośbę, ocierając łzy, które przysłaniały jej widok. Czuła, jak serce mocno bijejl jej ze strachu, jakby chciało wyskoczyć z piersi i uciec, tak samo jak chciała zrobić to Octavia, bo właśnie ziszczał się jej najgorszy sen. Koszmar, którego tak bardzo się bała, który kroczył za nią niczym cień każdego dnia.
— Jack proszę, nie rób mi tego. Obiecuję, że wszystko będzie dobrze, nie takie rzeczy już przechodziliśmy — znów skierowała słowa do blondyna, jakby miała nadzieję, że to cokolwiek da.
dajcie leki na serce dla Octi, bo zaraz jej pęknie z rozpaczy 💔
Danielle zatrzymały Sunghoona i choć była przerażona całym zajściem cofnęła się do dziewczyn próbując uspokoić przede wszystkim roztrzęsioną Ari. Była przerażona tym co się działo, chyba jak każdy zebrany. Wierzyła jednak, że Namgi da radę, że oni wszyscy dadzą radę, a nieznajomy chłopak wyjdzie bez szwanku.
UsuńJackson jedynie przez krótką chwilę rejestrował to co się działo wokół niego. Słyszał swoich przyjaciół, słyszał Octavie… wszystkie znajome głosy, które towarzyszyły mu przez tyle lat. I chciał im odpowiedzieć, zapewnić, że to nic takiego, że to kolejna głupota, z której wywinie się obronną ręką. Przecież nie raz wciągł z Gabrielem, gdy zaczynali swoje przygody z zielskiem, czy gorszym świństwem… on się przecież wykaraskał z podobnej sytuacji, więc dlaczego Jack pieprzony Howard nie miałby dać rady?
Tyle razy zalewał się w trupa w towarzystwie Seojuna, gdy siedzieli w swoich obrzydliwie drogich apartamentach, czy szaleli na mieście uznając się za panów całego świata. Tyle razy budzili się z potwornym kacem, który nie dawał im spokoju przez cały dzień, zarzekając się, że więcej nie tkną alkoholu tylko po to by powtórzyć wszystko przy okazji kolejnej imprezy. I chciał mu obiecać, że to zaraz minie, że pójdzie z nim na piwo, czy cokolwiek dla nich wymyślił Koreańczyk byleby nie słysząc jego zmartwionego głosu.
Tyle razy kłócił się z Octavią o to co wyprawia, tyle razy próbowała mu wyperswadować nierozsądne zachowanie, starając się uświadomić, że on też jest tylko człowiekiem. Chciał ją teraz zagarnąć w ramiona, zapewnić, że wszystko będzie w porządku. Przeprosić za wszystkie swoje błędy i przyznać rację…
Jednak wszelkie próby, które próbował wymusić na sobie, spełzły na niczym. Nie mógł się ruszyć, nie mógł zaczerpnąć oddechu… Obraz mu się zamazywał, a błyszczący nad głową żyrandol zmieniał się jedynie w jasną smugę, która powoli pochłaniała wszystkie głosy, dotyk dłoni i jego całego… Czuł się jakby zapadał w błogi sen.
Danielle obserwowała jak Namgi walczy o chłopaka do końca, ale cenne minuty uciekały, a chłopak dalej leżał nieruchomo na posadzkach. Ze łzami w oczach podeszła do blondyna, ułożył mu dłoń na ramieniu i delikatnie ścisnęła.
— Gi… — szepnęła, ale głos uwiązł jej w gardle. — On… on odszedł.
Nie interesowały jej polecenia Sunghoona, nie miała najmniejszego zamiaru stać z boku i przyglądać rozgrywającej się przed jej oczami scenie. Trzęsąc się, oddaliła od Yuri i Dani starających się ją uspokoić, bo ich spokojne głosy i głaskanie po ramieniu, przynosiły zupełnie odwrotny od zamierzonego cel. Była wdzięczna za gest, jednak nie mogła sobie teraz na to pozwolić.
UsuńOpadła na posadzkę obok Minsoo, ostrożnie układając dłoń na jego policzku. Również przez jej oczami przewinęły się sceny z apartamentu Seojuna, jakby właśnie wspominała koszmarny sen, nieprzyjemne ciarki przeszyły jej ciało. Słaby uśmiech chłopaka był wyznacznikiem, że usmarowana krwią twarz wyglądała tragicznie, jednak nie skrywała pod sobą poważniejszych obrażeń.
Nie mogła powiedzieć tego samego, o szlochu, jaki w tym samym czasie rozniósł się po pomieszczeniu. Odruchowo odwróciła głowę, mimo, ze wiedziała, do kogo należał płacz.
Nagle w zapomnienie poszły jej własne rozterki, rozdarcie pomiędzy tym czego chciała, a co powinna, tym, kto był ważniejszy. To był instynkt, potrzeba bycia w pobliżu, świadomość, że nie mogła go zostawić.
Zerwała się z marmurowej podłogi, chwiejnym krokiem ruszając do Seojuna.
Tylko raz widziała go w takim stanie, a na wspomnienie tych chwil, jej serce rozpadło się na najdrobniejsze kawałeczki. To nie był jedynie smutek, ale ból spowodowany bezpowrotną utratą cząstką samego siebie. Bo właśnie to teraz obserwowała. Seojun tracił kogoś, kto był dla niego ważny, kogoś, z kim dzielił wiele wspomnień, część swojego życia.
Kiedy przeszła obok nieruchomego ciała Jacksona, musiała zacisnąć szczęki. Ich znajomość nie należała no najlepszych, a jej początek był daleki od idealnego, jednak darzyła chłopaka sympatią. Nawet nie mogła sobie wyobrazić przez co przechodziła Octavia, robiąca co w jej mocy, by pomóc Howardowi. Odwróciła głowę, nie była w stanie zatrzymać się tam na dłużej, ta cała sytuacja była najgorszym, co mogło się im przydarzyć.
Słyszała Gabriela, który powiadomił ich o zawiadomieniu służb ratunkowych, widziała trzęsące się dłonie Namgiego, który z pewnością widział podobną scenę nie raz, i dlatego właśnie ten jego niepokój wymalowany na twarzy, uświadomił ją w przekonaniu, że dla Jacksona, było już za późno.
Upadła obok Seojuna, obejmując go ramionami. Kosmyki włosów, przyklejały się do mokrych policzków dziewczyny, obydwoje czuli się tak, jak wyglądali. Jedyne, co mogła mu w tej chwili zaoferować, to znajomy komfort. Miała nadzieję, ze tyle wystarczy.
Mieli się za nieśmiertelnych. Byli bogatymi dzieciakami z dostępem do nieograniczonych pieniędzy, kupowali prochy, kiedy tylko chcieli, gdzie chcieli i od kogo chcieli. Wychodzili z różnych tarapatów, ale zawsze im się udawało obudzić na drugi dzień. Ledwo żywi czasami, ale z uśmiechami na twarzy mówili sobie, że będą to musieli znów powtórzyć, kiedy trochę wytrzeźwieją. Wiele, jak nie wszystko, uchodziło im na sucho. Byli w końcu młodzi, nic nie mogło ich pokonać, prawda? Wykłócając się przez telefon z dyspozytorem, nakazując mu wysłać tu kogoś natychmiastowo nie dopuszczał do siebie myśli, że to były ostatnie chwile Jacksona. Do ostatniej sekundy wierzył, że zakończy się to tak, jak było z nim. W końcu też przedawkował, też balansował na granicy życia i śmierci, ale przeżył. I Howardowi też miało się to udać.
Usuń— Jack.
Głos mu się załamał, kiedy rzeczywistość zaczynała powoli się do Włocha dobijać. Zupełnie inaczej wyobrażał sobie tę imprezę. Jasne, miały być dramaty, intrygi i plotki, ale nikt kurwa nie powinien umierać. Nawet, jeśli z ich dostępem do narkotyków taki koniec był łatwy do przewidzenia. Coś takiego nigdy nie miało miejsca, nigdy nie powinno mieć miejsca. Znali się niemal całe życie, dwadzieścia lat. Pierwsze zdjęcie, które z nim miał było, gdy oboje byli jeszcze gówniarzami i walczyli o jakieś durne zabawki. Mimo, że ich drogi się rozeszły to wciąż był jego przyjacielem. Bez względu na wszystko, co się działo. Wypuścił telefon z ręki, nie kończąc nawet rozmowy z dyspozytorem. Ta już i tak nie miała sensu. Gdzieś w tym całym zmieszaniu usłyszał głos Danielle, ale nie dopuszczał do siebie ich znaczenia.
— Nie — powiedział, ale co właściwie miał powiedzieć? Głos uwiązł mu w gardle, a czas jakby stanął w miejscu. Chciał coś powiedzieć, ruszyć się z miejsca, ale nie potrafił. Stał jak sparaliżowany wpatrując się w przyjaciela. W ciało przyjaciela. To tak się wszystko miało skończyć? Było za wcześnie, byli młodzi i mieli przed sobą całe życie. Naiwnie czekał na to, aż Howard się ocknie, rzuci jakimś głupi żartem i wyjaśnieniem, że chciał ich wszystkich nabrać, zobaczyć komu faktycznie zależy.
Odgłosy z Sali do niego nie docierały. Obsługa, która kogoś wołała, krzyki pozostałych gości mówiący coś o utracie przytomności. Ile by dał, aby to faktycznie była utrata przytomności. Kurwa, wszystko było nie takie, jakie miało być.
._.
Słowa. One wirowały wokół niej. Ludzie, którzy kręcili się obok, poruszenie, mieszające się na przemian z zaciekawieniem.
OdpowiedzUsuń— Odsuńcie się, proszę, odsuńcie się wszyscy! — wrzasnęła, kilkukrotnie uciskając klatkę piersiową Jacksona. Robiła wszystko, co tylko mogła, żeby go uratować. Namgi, który był tuż obok w jakiś sposób dodawał jej otuchy, sprawiał, że jeszcze jako tako się trzymała, ale wszystko puściło w momencie, kiedy usłyszała słowa dziewczyny, która stanęła tuż obok Koreańczyka. Spojrzała na nią, wściekłe, choć przecież nic złego nie zrobiła. Ale powiedziała coś, czego Octavia usłyszeć nie chciała.
— On żyje ! — krzyknęła, spoglądając na Jacksona. On żyje, on żyje, on żyje, do cholery!, tylko, że te słowa krzyczała do siebie w myślach, w momencie, kiedy pochylała się nad blondynem.
Drżącą dłonią dotknęła jego policzka, ignorując swój własny szloch, który wyrwał się z jej gardła. Kilkukrotnie potrząsnęła ciałem Howarda, nie mogąc w to wszystko uwierzyć.
— Jack. Jack, kochanie, proszę — wyszeptała. Nie wiedziała kiedy ułożyła jego głowę na swoich kolanach. Czuła łzy, które leciały po jej policzkach. Czuła jak brakuje jej tchu a mimo wszystko chce krzyczeć z całych sił.
— Gabe, gdzie to pogotowie. On nie może na nich tak długo czekać —- zapytała, łamiącym się głosem. Dreszcz wstrząsnął jej ciałem, kiedy Octavia znów opuściła głowę w dół. Znów na niego spojrzała. To nie była prawda. To nie mogła być prawda.
Kilka chwil później do sali wpadli ratownicy. Ktoś z obsługi usadził Octavie na krześle, przytrzymując ją. Spojrzała nieobecnym wzrokiem na Gabriela, później na Seojuna i Ari. Czuła się tak, jakby była w jakimś błędnym kole. Jakby wpadła właśnie do swojego najgorszego koszmaru, z którego już nigdy miała się nie wydostać.
💔
Nad bezwładnym ciałem Jacksona robił się coraz większy tłum. Czy to osób mu bliskich, czy też ciekawskich, acz bardziej zaniepokojonych, gapiów, którzy chcieli dokładnie widzieć, co się dzieje. Z lekka skulona sylwetka Seojuna wypalała się przed oczami Namgi’ego, wyglądając aż nazbyt znajomo i starał się zachować zimną krew, nie wzbudzać jeszcze większej paniki tą, która rodziła się w jego sercu i uświadamiała, że minęli to niewielkie okno na szansę ratunku mężczyzny.
UsuńSiniejąca skóra, coraz to rzadsze, nieudolne próby złapania oddechu.
Pozytywna odpowiedź ze strony Octavii ukoiła jego nerwy dosłownie na moment, bo widział, bardzo dobrze widział, że prowadziły nią zbyt intensywne emocje, aby świadomie mogła przeprowadzić próbę resuscytacji. Nie powinien tego od niej wymagać, nie powinien nawet tego oczekiwać, bo w takim momencie człowiek nie kierował się rozsądkiem, a paniką i rozpaczą, która chciała jak najprędzej tchnąć życie do sztywnego ciała, jedynie pogarszając w ten sposób sytuację.
Nie odpowiedział na jej błagalny ton. Nie chciał nic obiecać, nie chciał robić nadziei, kiedy przed jego oczami paliły się wszystkie czerwone lampki, niemożliwe do przygaszenia.
Zamiast tego mógł jedynie spróbować. Zignorować mroczny scenariusz, który kreślił się przed oczami wszystkich i wspomóc Octavię przy reanimacji, starając się dokładnie wyliczać te przeklęte pięć sekund w myślach między oddechami. Zastąpić ją przy uciśnięciach, kiedy tego potrzebowała. Trzymał się przy tlącej się w duszy nadziei, że karetka przyjedzie przed czasem. Że te kilka, wspomaganych oddechów coś da.
Gdyby nie zapomniał przeklętego Narcanu, który nosił przy sobie właśnie przez takie sytuacje. Żeby uniknąć traumatycznego dla wszystkich, ale przede wszystkim dla najbliższych, przeżycia, które zostawało boleśnie i wyraźnie wyryte w pamięci.
Starał się. Każda, kolejna próba była jeszcze bardziej nerwowa od poprzedniej, a poczucie bezsilności rosło z każdą sekundą, która mijała bez jakiejkolwiek reakcji ze strony ciała Jacksona. Nie chciał na to pozwolić, nie po raz kolejny.
Instynktownie strząsnął dłoń Danielle ze swojego ramienia, po raz kolejny próbując wyczuć najmniejszą oznakę łapanego oddechu u mężczyzny. Niczego nie czuł na policzku, klatka piersiowa zamarła w miejscu, jedynie dosadnie świadcząc o tym, że ostatnia szansa na uratowanie Jacksona przeleciała im przez palce.
Nie znał go, nie miał pojęcia kim jest i co go wiąże z pozostałymi osobami. A jednak złapał się na znajomym ścisku w gardle, roztrzęsionych dłoniach, które osunęły się z nieruchomego ciała i niechlujnie przeczesały włosy handlarza, nim podniósł się z kolan i nieznacznie odsunął na bok. Nie mógł już nic zrobić, zbyt dobrze o tym wiedział, a danie tej ostatniej szansy na bliskość znajomym Jacksona było jedynym, co mógł teraz zaoferować.
Danielle miała rację. Jackson odszedł. Odszedł przez przeklęte narkotyki, które w innej sytuacji równie dobrze sam mógłby mu sprzedać, odsuwając prawdopodobieństwo przedawkowania na bok. To w końcu nie był jego problem, prawda?
Gdy ostatnie słowa opuściły usta Dani, Seojun wydał z siebie na pół zduszony okrzyk, na pół szloch. Nie docierała do niego rzeczywistość. Jeszcze jakaś cząstka uczepiła się myśli, że Jackson stroi sobie najpaskudniejszy żart stulecia, że zaraz usłyszą, jak bierze głęboki oddech i wraca mu świadomość. Sekundy jednak mijały, a nadzieja powoli gasła.
UsuńSeojun nigdy nie doświadczył śmierci bliskiej osoby. Żył takim życiem, że nie brał nawet tego pod uwagę. Nie wiedział, jak to jest, gdy serce zdaje się łamać przy każdym mocnym uderzeniu, jak powietrze może być pozbawione tlenu, jak pustka może w kilka sekund pozbawić go samego chęci do życia. Jak świat spowija szarość i nic, co jeszcze chwilę temu miało znaczenie, teraz nie ma najmniejszego.
Wtulił się w drobne ciało Ari, przyciągając ją do siebie, po czym skrył twarz w zagłębieniu jej szyi i zaniósł się płaczem. Nie przejmował się osobami wokół, zasadniczo w tym momencie nie przejmował się kompletnie niczym. Chciał komfortu i ciepła, czegoś, co teraz mogła mu dać tylko jedna osoba w tym pomieszczeniu. Słyszał, jak dziewczyna szepcze mu cicho do ucha słowa pocieszenia, czuł, jak powoli głaszcze go ręka po plecach, jak całuje go w skroń, zapewniając, że jest obok niego. Chyba nigdy w życiu nie docenił tego, jak się cieszy, że ją ma bardziej, niż właśnie w tej chwili, chwili największej słabości.
Nie wiedział kiedy Minsoo znalazł się po jego drugiej stronie. Dopiero po chwili zorientował się, że obejmuje go ramieniem z drugiej strony. Podniósł głowę i spojrzał na niego, cały zapłakany, z włosami przyklejonymi do twarzy. Na policzkach Minsoo dalej błyszczała świeża krew.
Czy cokolwiek miało teraz znaczenie?
— Przepraszam, ja…
— Daj spokój, stary — odparł Minsoo, kręcąc głową. To ja powinienem cię przepraszać. Ale teraz… Nie ma to żadnego znaczenia.
Siedzieli tak długą chwilę. Tak długą, że zdążyła zbiec się cała obsługa, muzyka przycichła, a w końcu i dotarli medycy, którzy tylko potwierdzili to, czego wszyscy się tak bali.
Jackson Howard umarł.
— Chodźmy stąd — powiedział w końcu Seojun cicho, wyswobadzając się z uścisku.
Minsoo wyciągnął rękę, by pomóc mu wstać, a blondyn przyjął ja z wdzięcznością. Był tak słaby, że nie potrafił podstawić kroku, nie potykając się przy tym o własne nogi. Rzucił ostatnie spojrzenie w kierunku przyjaciela, przegryzając wargę i czując, jak policzki zalewa mu nowa fala łez. Patrzył na Octavię, które serce musiało się złamać wraz z tym, gdy Jackson wziął swój ostatni oddech. Na Gabriela w kompletnej rozsypce. Na Namgiego, Dani, Yuri i resztę osób siedzących wcześniej przy ich stole.
Na Sunghoona spojrzał ostatniego. Ból w jego oczach okazał się dla niego w jakiś dziwny sposób kojący. Może dlatego, że teraz już miał w sobie tę pewność, że sprawca jego największego nieszczęścia i szczęścia zrobiłby wszystko, by móc w tej chwili być obok niego.
Poszli na górę, do pokoju, który wynajęła dla nich Ari. Mieli się tam zapomnieć, cieszyć swoim towarzystwem, zbliżyć do siebie… jak najlepsi przyjaciele. I cóż, po części tak było. To była najgorsza noc w życiu Seojuna. Ale cieszył się, że mógł ją przeżyć z przyjaciółmi u boku.
💔 best wątek ever