HELLO, FOLLOWERS!

Gossip Girl here.

Your one and only source for the truth behind the scandalous lives of New York's elite. Been a minute. Did you miss me? I know I've missed you. Though you're probably going to wish I'd stayed away when I'm done. Because I can see you. The real you. The one hiding just outside the edge of frame. Well, it's time to reframe that picture. And who am I? That's one secret I'll never tell.

You know you love me.
xoxo


. . .

MOST FOLLOWED

now
spotted:
Mr Sunshine
Looks like we might just be on the brink of the season's juiciest event. The endless saga between S and S has been the talk of the town for… well, who can even keep track anymore? Years, darlings. And every time it seems like this exhausting drama is finally wrapping up, they either start another fight or end up in the wrong bed. But wait! Word on the street is that after receiving a mysterious text, S flew across Manhattan to reach their lover's apartment. Could this be the beginning of the end for their epic romance? A happily ever after? Stay tuned, Upper East Siders, I'm sure we'll find out soon.

You can't hide from me.
xoxo

Once upon a time there was a prince without his crown

 

 
Jared Hamish

24.05.1988r. |  Social worker | Niewielkie mieszkanie na Brooklynie | Niegdyś spadkobierca rodzinnego imperium | Wydziedziczony za miłość | Ojciec | Mąż | Ledwo wiąże koniec z końcem | Udaje, że jest szczęśliwy

NYC, 27.06.2010

Kochany Jaredzie,

Jest mi przykro, że wybrałeś takie życie. Jesteś moim jedynym synem, zawsze byłeś dla mnie najważniejszy i wprost nie mogę uwierzyć, że kiedy postawiono Cię przed wyborem rodzina czy kobieta, Ty wybrałeś kobietę. Gdyby mnie postawiono przed podobnym, wybrałabym Ciebie i ojca. Jako matkę zwyczajnie boli mnie serce. Pamiętaj, że jeszcze nie jest za późno. Nie macie ślubu i póki się to nie zmieni, możesz w każdej chwili wrócić. Przyjmiemy Cię z otwartymi ramionami, a ja nie pozwolę, by cokolwiek Ci się stało. Ojciec twierdził, że nie chce Cię znać, ale ja wiem, że tak nie myśli. Kocha Cię ponad swoje życie i jeśli tylko wrócisz, znowu będziemy rodziną, a wszystko, co posiadamy, będzie należeć do Ciebie.

Błagam, przemyśl to. Ona nie jest warta takiego poświęcenia.

Kocham Cię.

Mama

 

New Jersey, 30.06.2010

Najdroższa Mamusiu,

Pierdol się.

Z wyrazami najgłębszej pogardy,

Twój Jedyny Syn.

 

NYC, 24.12.2020

Synu,

Zbliżają się święta. A ja, zamiast rozkoszować się widokiem choinki i zapachem potraw przygotowywanych przez kucharkę, siedzę w gabinecie z kieliszkiem wina i w tajemnicy przed ojcem piszę do Ciebie list. Widziałam ostatnio Twoje zdjęcia w internecie. Widziałam też ją w objęciach innego mężczyzny. Wiem, że nie jesteście szczęśliwi. Choć nie mamy kontaktu, a to było tylko zdjęcie, dostrzegłam to w Twoich oczach. I boli mnie serce, ponieważ byłeś, jesteś i zawsze pozostaniesz moim jedynym dzieckiem. Pragnę tylko twojego szczęścia. I tęsknię za Tobą każdego dnia. Pamiętaj, że wciąż możesz wrócić. Pomogę Ci. Zawsze.

Kocham Cię,

Mama.

 

NYC, 24.05.2022

Najukochańszy Synku,

Dziś Twoje trzydzieste piąte urodziny. Nie mogę uwierzyć, że minęło tyle lat, bo wydaje mi się, jakbym zaledwie wczoraj dowiedziała się o tym, że rośniesz pod moim sercem. Kochałam Cię od pierwszej chwili, Twój ojciec również, choć może nie zawsze to okazywał.

Rozumiem, że nie chcesz odpisywać na moje listy. Ale ja wciąż będę próbować. Nigdy z Ciebie nie zrezygnuję i zrobię wszystko, żebyś kiedyś wrócił. Ona nie jest warta takiego życia. Mam nadzieję, że w końcu przejrzysz na oczy. Tego życzę Ci z okazji urodzin. Tego i żebyś był szczęśliwym człowiekiem.

Kocham Cię,

Mama.

 

NYC, 26.05.2022

Gdybyś była normalna, może dowiedziałabyś się w inny sposób, że zostanę ojcem.

Żyj i daj żyć innym, proszę.

Jared.

 

NYC, 30.07.2022

Jeśli mnie kochasz, jak twierdzisz w każdym liście, przyjdziesz na pogrzeb mojego dziecka. Potrzebuję Cię, Mamo.

Jared.

 

NYC, 1.08.2022

Nigdy więcej do mnie nie pisz. Dla mnie jesteś martwa.

J.

 

lukrowane.ciastko@gmail.com

fc. Richard Madden

Szukamy wszystkiego

135 komentarzy:

  1. Oparła się łokciem o blat baru, odrobinę już zamglonym spojrzeniem wodząc za plecami barmana po butelkach alkoholu, które stały na szklanych półkach. Miejsce, w którym obecnie się znajdowała zdecydowanie nie było jej naturalnym środowiskiem. Bas uderzający po żebrach, głośna muzyka, przyciemnione światła i cały ten tłum dookoła… To nie było życie Minnie. A może właśnie było? Wszystko w ostatnim czasie wywracało się do góry nogami, sprawiając, że Minnie Moore tak naprawdę nie miała pojęcia, co się dzieje i dokąd zmierza. Nie tylko tego wieczoru. Odnosiło się to do całego jej życia. Chwilowo. A może nie?
    — Metaxe — stwierdziła, kiedy jej wzrok zatrzymał się na dłużej na butelce alkoholu — poproszę o drinka z metaxą — sprecyzowała, zastanawiając się w ogóle nad tym jak i z czym to się pije. Czuła się dziwnie, bo chociaż wypiła już dwa drinki, nadal miała poczucie, że jest całkiem trzeźwa, chociaż spojrzenie przykryte mgiełką świadczyło o czymś innym.
    — Sunset czy Suntonic? — Barman spojrzał na brunetkę z przyjaznym uśmiechem.
    — Suntonic razy dwa — usłyszała nad sobą z prawej strony. Przymrużyła powieki, odwracając się przez ramię. Zmierzyła spojrzeniem nieznajomego, a następnie po prostu go zignorowała, jednocześnie kręcąc głową do barmana, aby przypadkiem nie pomyślał, aby realizować zamówienie tero faceta.
    — Nie jestem zainteresowana — odparła ze spokojem, a następnie zwróciła się do pracownika — sunset. Jedną — poprosiła, wciąż ignorując nieznajomego. Na antresoli znajdowała się strefa z miejscami do siedzenia, gdzie czekały na Minnie znajome z pracy, nie mogła nazwać ich koleżankami, bo byłoby to grubą przesadą. Po odebraniu drinka zamierzała udać się na piętro, poudawać, że wszystko jest w najlepszym porządku, pośmiać się, a później zwinąć się dość szybko do domu, używając jakiejś banalnej wymówki w stylu obdartych nóg. Nie obchodziło ją tak naprawdę nawet to czy jej uwierzą. Wiedziała, że niedługo, pewnie szybciej niż się spodziewała, pożegna się z pracą w MI. Nie miała powodu więc, do przejmowania się nimi. Pewnie widziały się jeden z ostatnich razów, po raz pierwszy poza wielkim biurowcem.
    Miała proste zadanie. Wziąć drinka i udać się na schody prowadzące na piętro. Musiała przejść albo dookoła parkietu, albo skrócić sobie drogę i przejść po prostu przez niego, starając się nie rozlać drinka. Wybrała krótszą drogę, bo nie czuła się pijana, a chciała jak najszybciej mieć całą tę szopkę za sobą. Wtem koleś spod baru, wyrósł przed nią. Poirytowanie na jej twarzy było tak wyraźne, że mężczyzna powinien to wyczuć, a mimo to, wciąż stał przed nią i zamierzał zacząć coś mówić. Minnie jednak zdecydowała się go wyminąć i ruszyć dalej. Poczuła dłoń na swoim ramieniu i odwróciła się gwałtownie.
    — Możesz dać mi spokój!? — Uniosła się, mając świadomość, że przez głośną muzykę nie usłyszałby jej gdyby mówiła cicho. Rozejrzała się jednocześnie po parkiecie i ruszyła tanecznym krokiem w stronę jednego z mężczyzn, którego wypatrzyła już wcześniej. Miała nadzieję, że natręt sobie daruje. Mając go na uwadze, podeszła do nieznajomego tak, jakby wcale właśnie nie spotkali się po raz pierwszy.
    — Ktoś postawił mi drinka — uniosła dłoń ze szkłem — barman nie chciał powiedzieć kto, ale ja podejrzewam, że to możesz być ty — skłamała zgrabnie, posyłając mężczyźnie uroczy uśmiech.

    witaj nieznajomy

    OdpowiedzUsuń
  2. [O... o takiego kompana na ulicach NY się nie spodziewałam! Był na szczycie i spadł na dno, bo miał za miękkie serce? Ale tyłek mam nadzieję twardy ma? :P
    Eh, elitka ma wygodne życie, a jednak jest ono jakieś takie... parszywe. Mam nadzieje, że chłop nie ustąpi i pozostanie wierny sobie!
    Bardzo ciekawy pan wyszedł, mało tego - daje duże pole do wątkowych popisów! Baw się dobrze a w razie chęci, zapraszam gdzieś do mnie :)]

    Emily/Zuri/Niall

    OdpowiedzUsuń
  3. Uśmiechnęła się szerzej, kiedy dłonie mężczyzny spoczęły na jej biodrach. Wpatrywała się w twarz nieznajomego z zainteresowaniem, a kąciki jej ust drgnęły, kiedy nachylił się nad nią. Koncentrowała się na jego słowach, bo chociaż w tej chwili znajdował się tak blisko niej, muzyka mogłaby z łatwością zagłuszyć jego głos. Zwłaszcza, że nie krzyczał ani nie mówił głośniej. Minnie była wdzięczna za to, że najwyraźniej szybko zorientował się w tym, dlaczego go potrzebowała. Poza tym… Musiała przyznać, że był cholernie przystojny, a w dodatku wyglądał, jakby świetnie się bawił. Dlaczego ona sama miałaby nie skorzystać, skoro już i tak zdecydowała się na pojawienie się w takim miejscu? To było w zasadzie całkiem zabawne, bo do nie tak dawna, w ogóle nie przeszłoby jej przez myśl, że może chcieć jakiegokolwiek kontaktu z mężczyznami.
    — Wiem — odparła z zadziornym uśmiechem — sama go sobie kupiłam, ale zdecydowanie chętnie napije się tego, co dla mnie wybierzesz — odpowiedziała, zmniejszając odległość miedzy nimi. Dzięki wysokim obcasom może nie była w stanie bezproblemowo sięgnąć jego ucha, ale liczyła na to, że dzięki niemal żadnej odległości miedzy ich ciałami, zdołał ją usłyszeć. — Ciężko będzie mi tańczyć i pić na raz.
    Przez chwile wpatrywała się w jego twarz i uśmiech, który się na niej pojawił. Odwróciła spojrzenie, ale tylko ma chwilę. Musiała odstawić gdzieś drinka, obojętnie gdzie, bo właściwie nie zamierzała do niego wracać. Miała wrażenie, że stojący przed nią mężczyzna był trochę jak prezent z nieba, skoro pojawił się właśnie teraz. Nie musiała przecież cierpieć po tym, jak potraktował ją Montgomery. Nie kochała go, prawda? Nie byli w związku, nie było nic, o co mogła mieć żal. Bo właściwie czego się spodziewała po facecie, którego serce było pokryte lodem, a jedyne co go interesowało to swój własny interes? No właśnie, nie powinna w ogóle się tym przejmować, a na pewno nie teraz, kiedy znajdowała się w klubie, w jej organizmie krążył alkohol, a przed sobą miała przystojnego faceta, którego pewnie nigdy więcej nie spotka w swoim życiu. Jedyne, czego od niego chciała to dobra zabawa i chwila zapomnienia, a wyglądał, jakby mógł jej właśnie to dać.
    Dlatego ręką, którą nie trzymała drinka, przesunęła na jego dłoń i powoli odciągnęła ją od swojego biodra, ale tylko po to, aby spleść ze sobą ich palce. Wolała nie ryzykować, że jej gdzieś zaraz zniknie, gdy pójdzie odłożyć szkło.
    — Zabawmy się — powiedziała, kręcąc biodrami w rytm muzyki, gdy odstawiła już szklankę na pierwszy wolny stolik. Nie zamierzała jednak przy nim siadać — chyba, że jesteś z kim? Chociaż po twojej propozycji, chyba nie muszę się obawiać, że zaraz pojawi się twoja osoba towarzysząca i mi cię odbije? — Spytała śmiejąc się melodyjnie.

    Minnie

    OdpowiedzUsuń
  4. [ Jared wydaje się być bardzo ciekawą postacią, która zupełnie odbiega od tych wszystkich bogatych ludzików z Nowego Jorku. Gdyby chciał się bardziej poznać, zapraszam do Octavii, a na razie życzę masy weny i ciekawych wątków. Bawcie się dobrze!]
    Octavia

    OdpowiedzUsuń
  5. [ Cześć! Bardzo ciekawa forma na stworzenie karty. Mam wrażenie, że poprzez te krótkie listy dowiadujemy się sporo o tym z czym Jared musi sobie radzić przez całe swoje życie... są bardziej intymne niż zwykły tekst. A końcówka ścisnęła za serducho :(
    Trzymamy kciuki za szczęśliwy koniec. Bawcie się dobrze! :) ]

    Hyunjin

    OdpowiedzUsuń
  6. Spotted: Drogi J, minęło sporo czasu od naszego ostatniego spotkania... Niegdyś dostarczałeś mi świeżej porcji ploteczek niemalże codziennie, a o Twoim najgłośniejszym skandalu słyszał cały Nowy Jork i nagle zniknąłeś z mojego radaru... Do czasu. J widziany przedwczoraj o poranku, gdy z kubkiem kawy w ręku pospiesznie udaje się w kierunku metra. Dokładnie dziesięć godzin później przemierza ulice Brooklynu z plikiem białych kopert w ręce, ale wyrzuca je do kosza zanim wkroczy do swojego budynku. Powiedz mi, J, warto było podążać za głosem serca? Bo ten uśmiech na Twojej twarzy podpowiada mi, że chyba daleko Ci do pełni szczęścia.
    Witam na blogu!

    buziaki,
    plotkara 💋

    OdpowiedzUsuń
  7. Spojrzała na mężczyznę z delikatnym uśmiechem, bo mimo wszystko nie spodziewała się usłyszeć takich słów i chyba nadal, po prostu nie była przyzwyczajona do takich komplementów. Zdecydowanie w ostatnim czasie stała się dużo śmielsza w porównaniu do samej siebie sprzed kilku miesięcy, ale zdecydowanie nie nazwałabym samej siebie silną, chociaż może powinna to w sobie dostrzec? Zawsze uważała, że była za słaba, ale jednocześnie przeżyła tak dużo i wciąż chodziła po tym świecie (chociaż sama uważała, że to przez to, że jest za bardzo tchórzliwa, ale może…?).
    Nie miała ochoty na siedzenie i gadanie, bo zakładała, że gdyby nie wrócili na parkiet, z pewnością to na rozmowie byłaby skupiona ich uwaga, a Minnie chciała się po prostu zabawić. Może ostatni raz w życiu? Przyszłość była przecież jedną wielką niewiadomą. Uśmiechnęła się, gdy nie protestował na powrót do tańca. Gdy ułożył ręce na jej biodrach, uśmiechnęła się.
    — Na górze są moje koleżanki — powiedziała, poruszając się przez cały czas w rytm muzyki, znajdując się blisko niego — a żaden facet się nie pojawi, możesz być spokojny — dodała, opierając jedną dłoń śmiało na jego klatce, a drugą sięgnęła jednej z jego rąk i delikatnie obniżyła, nie przestając tańczyć.
    Potrzebowała tego. Nie myśleć. Skupiać się wyłącznie na trwającej chwili. Tańcu, zabawie. Nie zastanawiając się nad tym, jak zakończy się ta noc. Ważne było to, że trwała. Nic innego nie miało znaczenia.
    — Miło cię poznać — uśmiechnęła się do niego — Minnie — powiedziała — poważnie — dodała, gdyby zamierzał kwestionować prawdziwość jej imienia. Co prawda to nie zdarzało się często, bo w dzisiejszych czasach nie było nic dziwnego, gdy rodzice nazywali dzieci na cześć ulubionych bohaterów, ale ona nie miała dwóch czy czterech lat, a dwadzieścia cztery i nazywanie dzieci na podstawie bajek nie było tak popularne. Poza tym, jaki dorosły był fanem dziewczyny myszki Mickey — brakuje mi czerwonej kokardki w kropki, ale czerwień wyglada dobrze tylko na moich ustach — powiedziała, a później skupiła się już na zmysłowym tańcu, nie przejmując się tym, że ledwo poznała właśnie tego faceta. Nie wydawał się niebezpieczny. Nie mogła też przecież zakładać, że wszyscy są źli. Poza tym, przecież to tylko zabawa w klubie, nic więcej, niczego więcej nie chciała, nie oczekiwała, nie była gotowa na nic więcej. Nawet jeżeli był przystojny, uroczo się uśmiechał i sprawiał wrażenie sympatycznego. To przez te zmarszczki przy oczach, które dodawały mu jeszcze więcej uroku, gdy się uśmiechał. Z pewnością! Kiedy przetańczyli wspólnie kilka piosenek, Minnie bez skrępowania zarzuciła ręce na jego ramiona i naparła delikatnie, aby nachylił się do niej.
    — Padnę, jak nie zrobimy krótkiej przerwy — zaśmiała się głośno. Szybko podczas tańca przestała myśleć o tym, że była tu przecież z ludźmi z pracy, że parkiet był pełen innych ludzi, z którymi też mogłaby się bawić. To było nieważne.

    Minnie

    OdpowiedzUsuń
  8. [Trzeba przyznać, że Jared wydaje się być z innej bajki niż większość postaci tutaj, choć jego przeszłość jak najbardziej pasuje do śmietanki towarzyskiej. Lubię pokrzywdzone postacie, a już zwłaszcza tak pokrzywdzone, jakkolwiek źle to brzmi. ;p Szkoda mi go, ale gdyby nie te wszystkie dramaty to o czym człowiek by pisał? ;D
    Udanej zabawy! ^^]

    Nel

    OdpowiedzUsuń
  9. Pokiwała lekko głową na potwierdzenie swoich słów, a następnie lekko się uśmiechnęła.
    — Całkiem możliwe, że wybrało je któreś z rodzeństwa — wzruszyła obojętnie ramionami, ale uśmiech nie schodził z jej twarzy. Dzisiaj nie zamierzała się niczym przejmować, niczego nie roztrząsać. Liczyła się tylko zabawa i nic innego, a Jared wydawał się być idealnym kompanem do tego. Uśmiechnęła się uroczo na usłyszany komplement i spojrzała na niego spod powiek, orientując się, że poczuła jak na jej ciele pojawia się gęsia skórka w reakcji na jego niski głos, a później poczuła przyjemny dreszcz, gdy jego usta znalazły się przy jej uchu. Posłała mu kolejny uśmiech, skupiając się na wspólnym tańcu.
    Nie miała nic przeciwko kontaktowi fizycznemu. Wręcz przeciwnie, chciała czuć pod swoimi dłońmi jego ciało i na odwrót, dlatego nie miała nic przeciwko, gdy ją objął, a gdy chwycił jej dłoń, ścisnęła mocniej palce na jego ręce, uśmiechając się przez cały czas. Wieczór, na który wcale się nie cieszyła, zaczynał wyglądać jak dobry wieczór i miała nadzieję, że nic się nie zmieni. Chciała, aby ten stan trwał jak najdłużej.
    — Może być — odpowiedziała, odwracając głowę przez ramię, aby na niego spojrzeć. Podobało jej się to, jak ją otoczył. Gdy tak na niego spoglądała, zaciągnęła się jego zapachem, niby przypadkiem ocierając się pośladkiem o jego udo, w końcu to nie jej wina, że znajdował się tak blisko niej i w takiej pozycji. — Brzmi… intrygująco — stwierdziła — ale to świetnie się składa, nie będziesz musiał robić tego sam — uśmiechnęła się szeroko, obserwując, jak barman przygotowywał ich zamówienie — tylko musisz mi zarysować, czego nie bał byś się zrobić na trzeźwo — dodała, ale w zasadzie miała już swój własny plan na to. Począwszy od tu i teraz. Kiedy dostali alkohol i dodatki, była zadowolona, że miała zacząć.
    — Cudownie — chwyciła solniczkę, ale nim wysypała sól ba palec pierw zamoczyła go w swoim kieliszku. Chciała mieć pewność, że przyprawa nie rozsypie się. Chwyciła pierwszy z kieliszków, a następnie opróżniła jego zawartość na raz, a zlizując powoli sól z palca, patrzyła prosto w jasne oczy mężczyzny, sięgnęła po cytrynę i wgryzła się w ćwiartkę, również nie spuszczając z niego spojrzenia. Kolejne trzy szoty wypiła dokładnie w taki sam sposób, a gdy sięgnęła po piąty, ostatni, chwyciła jego dłoń — zaczniemy już teraz — powiedziała cicho, podejrzewając, że mógł jej nie usłyszeć, bo chociaż było tu ciszej niż na parkiecie, muzyka wciąż głośno grała — zamknij oczy i otwórz usta — poprosiła. Wysypała sól na jego palec wskazujący, ale nie wzięła się od razu do picia ostatniej porcji alkoholu. Złapała ćwiartkę cytryny i wsunęła ją do ust mężczyzny, a następnie wypiła ostatnią zawartość kieliszka, przesunęła się do jego dłoni i zlizała sól z jego palca, wspięła się na palce i traciła delikatnie nosem jego brodę, a następnie obnażyła zęby i chwyciła delikatnie cytrusa z jego ust, oczywiście muskając delikatnie jego wargi swoimi, nie zrobiła jednak niczego więcej, chociaż jej serce biło dużo szybciej i podpowiadało, aby pozwoliła sobie na krok więcej. Odsunęła się na tyle, aby swobodnie móc palcami chwycić skórkę cytryny i odstawić ją na talerzyk — Twoja kolej, Jared — mówiąc to, przesunęła powoli palcami po swoich ustach, ścierając resztki alkoholu i soku z cytryny.

    nie wiem, co się z nią dzieje🫢

    OdpowiedzUsuń
  10. Uśmiechnęła się na słowa mężczyzny, bo w zasadzie zgadzała się z nim w tym, że spontaniczność w takich sytuacjach była najlepszym doradcą. Nie zamierzała przejmować się żadnymi konsekwencjami, bo… Niby z jakiej racji miałaby się czymkolwiek przejmować i niby co miałoby się wydarzyć, żeby miała się faktycznie czym martwić? Jared nie wyglądał na kolesia, który miałby ochotę zrobić jej krzywdę, więc mogła być spokojna… a od dobrej zabawy i odrobiny szaleństwa i zapomnienia, nikomu jeszcze nic się nie stało, a Minnie naprawdę tego potrzebowała.
    — Podoba mi się te podejście — przyznała, sięgając dłonią do swoich długich włosów i powoli wsunęła jeden z błąkanych kosmyków za ucho — kilkanaście albo kilkadziesiąt. Długo tańczyliśmy — roześmiała się, ale doskonale rozumiała, co takiego miał na myśli.
    Kiedy odsunęła się odrobine od Jareda, była ciekawa jego reakcji, wiec kiedy dostrzegła jego chwilowe zdezorientowanie, zagryzła policzek od wewnątrz, powstrzymując się w ten sposób od szerokiego uśmiechu. Chciał spontaniczności i szaleństwa, to je dostał. Cieszyła się, że nie miał nic przeciwko temu, co zrobiła, bo czułaby się strasznie, gdyby ją w tej chwili odepchnął.
    — Wiedziałam, że coś namieszałam — zaśmiała się z samej siebie, gdy obserwując bruneta wyłapała odpowiednią kolejność. Nie przeszkadzało jej to jednak, wypiła co miała wypić i miała wrażenie, że w końcu zaczyna czuć, że alkohol działa. Obserwowała go uważnie, gdy zbliżył się zdecydowanie za blisko, jak na kogoś, kogo poznała tego wieczoru. W oczach brunetki pojawiły się jednak lśniące ogniki, a sama dziewczyna nie mogła doczekać się, co takiego wydarzy się dalej. Drżące westchnienie opuściło jej ust, kiedy chłodny owoc dotknął jej rozgrzanej skóry, ale dopiero kiedy poczuła jego usta i język na swojej szyi, rozchyliła wargi, jednocześnie delikatnie odchylając głowę w tył.
    — Oh, taki nieuważny — szepnęła, wstrzymując oddech, gdy ponownie jego wargi spoczęły na jej skórze. Ułożyła dłonie na jego ramionach, aby wesprzeć się podczas sięgania do jego ucha — możemy sprawdzić czy to jednorazowy przypadek, czy faktycznie coś w sobie mam — wyszeptała cicho, nie przejmując się tym, że minimalny dystans, który był pomiędzy ich ciałami, właśnie został przez nią zlikwidowany. Zaciągnęła się głęboko jego zapachem, przesuwając powoli dłonie wyżej, na jego barki, aż sięgnęła nimi karku mężczyzny i jedną dłoń na nim ułożyła, a druga delikatnie przesunęła w dół i w górę, zahaczając palcami o ciemne kosmyki. — Czy szaleństwo, którego chcesz zasmakować ogranicza się do tego budynku? — Spytała cicho — moglibyśmy zrobić sobie małą wycieczkę po mieście — dodała po krótkiej chwili intensywnego wpatrywania się w jego twarz.

    🤭

    OdpowiedzUsuń
  11. — Obraziłabym się, gdybyś powiedział, że jest inaczej — powiedziała, przez cały czas uśmiechając się przy tym. Nie było jej też głupio, że źle wypiła szoty. Jared nie wyglądał, jakby stanowiło to dla niego jakąś różnice, a prawda była taka, że Minnie alkoholu po prostu nie pijała, nie znała tych wszystkich zasad. Właściwie miała bolesną świadomość, że teraz w szczególności nie powinna była go pić, ale… Ale potrzebowała tego. Tak bardzo tego potrzebowała, że nie zastanawiała się nad potencjalnymi konsekwencjami. To się nie liczyło. Chciała wierzyć i zresztą w tej właśnie chwili wierzyła, że jedyne co się liczy to trwająca chwila. Nic więcej. Nikt więcej. Tylko ona i Jared, dokądkolwiek to ją zaprowadzi, nic więcej nie było ważne.
    Westchnęła cicho, gdy wciąż znajdował się blisko niej. Miała ochotę wtulić się mocno w jego ciało i już go nie puszczać, a jednocześnie miała świadomość, że są dla siebie zupełnie obcy, w dodatku istniało prawdopodobieństwo, że się więcej nie spotkają, chociaż… chociaż może powinni wymienić się numerami. Nie miała pojęcia po co tak właściwie, czy będzie chciała przede wszystkim jeszcze się z nim widzieć, ale… ciepło jego ciała było takie przyjemne. A jego rozgrzane wargi.. chciała je jeszcze czuć. Chciała więcej, dużo więcej.
    — Możliwe — sapnęła cicho, nie mając pewności czy był w stanie ją usłyszeć. Z drugiej strony byli tak blisko siebie, że mimo głośnej muzyki nie powinno stanowić to problemu — może pozwolę ci spróbować — szepnęła, trącając nosem jego policzek. Chciała wiedzieć, jak smakują jego wargi, ale coś nie pozwalało jej tego zdobić. Jeszcze nie teraz.
    Kiedy się zgodził, na ustach Minnie pojawił się szeroki uśmiech. Kluby tak naprawdę nie były miejscami, w których czuła się dobrze i podejrzewała, że gdy z zakresem opuszczą lokal, poczuje się jeszcze swobodniej.
    — Wspaniale — oznajmiła, spoglądając na niego spod rzęs, a następnie pokiwała głową — jasne, właściwie… — chciała powiedzieć, że dziewczyny też są na górze i mogą pójść tam razem, ale przecież nie musiała się nikomu tłumaczyć — poczekam na ciebie — powiedziała nieco głośniej, aby ją usłyszał. Ona sama zamierzała skierować się prosto do szatni. Dlatego wyswobodziła się z jego uścisku, przesuwając powoli, zmysłowo dłonią po jego ramieniu, a następnie ruszyła w obrany przez siebie kierunek. Wzięła swój płaszcz, zapłaciła i ruszyła do wyjścia, zamierzając poczekać za zakresem na zewnątrz, odetchnąwszy odrobine chłodnym, świeżym powietrzem.

    ☺️☺️

    OdpowiedzUsuń

  12. Brunetka słysząc słowa mężczyzny, uśmiechnęła się, spoglądając na niego spod rzęs.
    — Gdybym powiedziała, że pozwól, być może przestałbyś się starać… — mrugnęła do niego. Nie miała pojęcia, jakim tak naprawdę był facetem. Nie miała również pewności, co do kierunku, w jakim zmierzała ta znajomość. I to było w tym wszystkim niesamowite, bo mimo niewiedzy, przyciągał ją. Chciała się o wszystkim przekonać, doświadczyć na własnej skórze, nawet, jeżeli nie pragnął od niej tego samego, czego ona pragnęła od niego. Wstrzymała oddech, gdy znajdowali się tak blisko siebie. Wpatrywała się w jego jasne oczy, swoimi równie jasnymi i czekała na to, co się wydarzy. Co najgorsze, gdy jej nie pocałował, sama nie wiedziała, co tak właściwie czuje w związku z tym. Czy to się zmieni? Jak długo będzie się powstrzymywać? Miała, bowiem wrażenie, że to tylko kwestia czasu i nie chciała się mylić.
    Pomachała mu, gdy przedzierali się przez zatłoczony parkiet. Jednocześnie sięgnęła po swoją komórkę i wybrała numer jednej z koleżanek, a następnie utworzyła nową wiadomość.

    Spadam. Bawcie się dobrze, M

    Stojąc przed wejściem do klubu, zerkała na wyświetlacz telefonu, kontrolując czy dziewczyny w jakiś sposób zareagują. Jednocześnie zastanawiając się nad tym, dokąd właściwie chciała pójść i co zrobić. Podnosiła co jakiś czas spojrzenie znad ekranu w stronę wejścia, a kiedy dostrzegła Jareda, wsunęła szybko telefon do małej torebki i odwzajemniła uśmiech, cały czas na niego spoglądając. Nie zdążyła w żaden konkretny sposób zareagować, kiedy się do niej zbliżył i chwycił dłońmi jej twarz. Rozchyliła wargi, odwzajemniając namiętny pocałunek. Miała przy tym wrażenie, że nogi jej miękną i musiała się pilnować, aby nie uwiesić się na Jaredzie. Nie była pewna czy to on tak na nią działał, czy wypity przez nią alkohol w końcu dał o sobie znać.
    — I jak? — Spytała cicho, gdy zakończyli pocałunek. Spoglądała na niego swoimi błękitnymi oczami wyczekująco — tak smaczna jak sądziłeś czy musisz spróbować więcej? — Dodała, zadzierając odrobinę głowę w górę, aby spojrzeć w jego równie jasne oczy. Uśmiechnęła się kącikiem ust, nie odwracając od niego własnego spojrzenia. Trochę nie wierzyła w to, że właśnie zmierzała do zaproponowania obcemu facetowi wspólnej nocy, ale… Intensywny romans z prezesem MI sprawił, że Minnie nie była tą samą osobą, którą była wcześniej. I nie chodziło tylko o sprawy związane z cielesnością. Zaczęła spoglądać na życie inaczej, albo raczej dopiero się tego uczyła. Nie zamierzała jednak w tej chwili o tym myśleć. Jared. To na nim musiała się skupić i przede wszystkim chciała. — Chcesz zrobić sobie spacer? — Zadała kolejne pytanie, sięgając ręką jego dłoni i splotła ze sobą ich palce. Była pewna, że po pocałunku to nie będzie mu w żaden sposób przeszkadzać. Nie czekając na jego odpowiedź, ruszyła powoli w prawo — musimy zaliczyć jeszcze kilka szalonych rzeczy nim dotrzemy do celu — stwierdziła uśmiechając się uroczo, uznając za cel wylądowanie w mieszkaniu któregoś z nich, oczywiście.

    Mims

    OdpowiedzUsuń
  13. — Tak? — Spytała, patrząc na niego z uśmiechem. Nie miała żadnych podstaw, aby mu wierzyć, ale w słowach mężczyzny, a raczej w jego głosie dało się usłyszeć coś takiego, co kazało jej wierzyć w to, co usłyszała.
    I trzymała się tej myśli. Że ta noc jest prawdziwa i jedyna w swoim rodzaju. Że nigdy o niej nie zapomni, więc musi w pełni wykorzystać to, co jej oferowała. Dlatego nie zawahała się przed odwzajemnieniem pocałunku, nie bała się spleść ze sobą ich palców ani iść z nim gdziekolwiek, spędzić ten czas… tak naprawdę w jakikolwiek sposób tylko zechcą i sobie wymyślą, nawet jeżeli wspomniane wcześniej szaleństwo miało dotyczyć tylko a może tego, że mieli spędzić tę noc właśnie razem, jako całkiem obcy sobie ludzie. To było przecież szalone same w sobie!
    — Nie tylko usta? — Spytała niby zaskoczona, chociaż to właśnie na taką odpowiedź liczyła. Chciała tego. Dać mu spróbować siebie w każdej formie, jakiej tylko zapragnie — to brzmi jak coś całkiem bardzo szalonego — zaśmiała się, nie odrywając od niego spojrzenia. Zamknęła usta i przybrała zamyślony wyraz twarzy, zastanawiając się nad odpowiedzią na zadane przez bruneta pytanie. — Hm — zamruczała — nie, nie. Skok na bungee odpada zdecydowanie, ale przejażdżka do Atlantic City brzmi ciekawie — zaśmiała się — co jest szalonego w podziwianiu miasta? — Spytała z lekkim śmiechem, bo to raczej uważała za całkiem romantyczną rzecz, nie patrzyła na to w kategorii rzeczy, których by normalnie nie zrobiła, a myślała, że o takie mu właśnie chodziło. Spojrzała na niego, zatrzymując się nagle. Nie chciała drogich rzeczy. Nie chciała, żeby pomyślał, że może ją kupić to po pierwsze, a po drugie nie potrzebowała tego. Nie tego chciała. — Brzmi bardziej szalenie niż wejście na Empire State, ale… — pokręciła przecząco głową, wydając z siebie cichy dźwięk zaprzeczenia. Nie to, że nie chciała skończyć z nim w łóżku, nie o to chodziło. — Możemy też wskoczyć po drodze do mnie do całodobowego — powiedziała, zagryzając wargę — może nie mam w lodówce nic co mogłoby imitować najdroższe danie z karty, ale nie będziemy głodni. A zaproszenie nieznajomego do mieszkania wydaje mi się bardziej szalone niż wspólna noc w hotelu — dodała, zastanawiając się nad tym czy powinna była to robić. Czy zaproszenie go do siebie nie będzie niczym przekroczenie jakiejś granicy, której nie powinni minąć? — Po prostu się stąd ruszmy — zaśmiała się, przyspieszając kroku, aby stanąć przed nim — przecież dobrze wiemy, o co chodzi — powiedziała, sięgając jego ust i łącząc ich wargi w pocałunku.

    🤭

    OdpowiedzUsuń
  14. Zaśmiała się głośno i wesoło na jego słowa, bo naprawdę ją rozbawił. Przygryzła dolną wargę, aby odrobinę się uspokoić.
    — To byłoby naprawdę szalone — pokiwała twierdząco głową — szybko przeszliśmy od spróbowania jak smakuję do ślubu — zauważyła — najpierw zostaniemy małżeństwem i później będziesz próbował smaku innych fragmentów mojego ciała czy na odwrót? — Wbiła spojrzenie w jego jasne oczy, ciekawa tego, jakiej udzieli odpowiedzi. Bo teoretycznie to było ciekawe. Wziąłby ją w ciemno czy wolałby jednak wiedzieć, na co się pisze. Chociaż akurat w tym momencie nie była, aż tak pijana, aby zgodzić się na to, aby ślubu udzielał jej Elvis. I to azjatycki. Potrzebowałaby jeszcze kilku porządnych kolejek. Słysząc jego kolejne pytanie, skinęła lekko głową — nie raz i nie dwa — wzruszyła lekko ramionami, automatycznie sięgając dłonią do ciemnych włosów i zaczesała je powolnym ruchem za ucho. To, że zarobiła kosę wolała przemilczeć. Nie musiał tego wiedzieć i nie chciała, żeby patrzył na nią jak na biedną Minnie, która nie radzi sobie w życiu. Nie była już tą samą dziewczyną. Teraz potrafiłaby się obronić, a przynajmniej tak jej się wydawało.
    Uśmiechnęła się, odnotowując, że odetchnął, gdy miała na myśli zaproszenie go do siebie.
    — No tak, bo to zawsze kobiety powinny bać się nieznajomych — wycelowała w niego palcem i wbiła go w jego mostek przez materiał ubrań — a co, jeżeli to mnie powinieneś się bać? — Zapytała, ale posłała mu przy tym najbardziej niewinny uśmiech, na jaki było ją stać, a miała świadomość tego, że ze swoimi wielkimi, błękitnymi oczami potrafiła wyglądać stu procentowo niewinnie.
    Westchnęła cicho pod pocałunkiem, z ogromną chęcią jeszcze by go przedłużyła, ale równie mocno chciała już się ruszyć z ulicy. Noce wciąż były zimne. Dlatego przylgnęła bliżej jego ciała, zaciągając się przyjemnym zapachem.
    — Całkiem blisko — odpowiedziała po kolejnym pocałunku, ciesząc się, że dzięki jego silnym dłonią znalazła się jeszcze bliżej, chociaż miała wrażenie, że i tak napierała na niego wystarczająco mocno. Zadrżała, bo chociaż dłonie miał ciepłe, kontakt rozgrzanej skóry z zimnym powietrzem zrobił swoje — Wytrzymaj jeszcze tylko chwilkę — szepnęła, zarzucając dłonie na jego kark, jednocześnie wykonując kroki w tył. Sapnęła, gdy poczuła pod plecami ścianę. Przeniosła dłonie z jego karku na policzki i powoli je pogładziła, odwzajemniając pocałunki tak długo, aż musiała zrobić przerwę na głęboki oddech — nie będziesz mnie próbował w takich warunkach — zaśmiała się, starając się zapanować nad drżącym oddechem — a czuję, że bardzo byś chciał już to zrobić — dodała, spoglądając w jego oczy — chodź… będziemy się obściskiwać w windzie — szepnęła, odnajdując jego dłoń.

    Minnie

    OdpowiedzUsuń
  15. Zaśmiała się wesoło na jego słowa i przekrzywiła delikatnie głowę, ułożywszy przy tym palce na brodzie i zmrużyła lekko powieki i wydała z siebie ciche westchnienie, jakby na poważnie rozmyślała, którą z opcji wybrać na ich wspólny wieczór.
    — Zdecydowanie tylna kanapa w samochodzie odpada, nie podoba mi się ten pomysł — powiedziała, cały czas z szerokim uśmiechem na twarzy — boję się, że nie dotrzemy w jednym kawałku, więc wybieram opcję numer jeden, wiem dobrze, gdzie znajdziemy bardzo wygodne łóżko — ściszyła głos do szeptu, zmieniając również ułożenie rąk, które z brody przeniosła do jego dłoni, które chwyciła i przysunęła się bliżej niego, nie zwróciwszy uwagi na zmianę w jego oczach. Chyba miała już wystarczającą ilość alkoholu we krwi.
    — Być może — powiedziała, a następnie machnęła dłonią, bo to był temat, na który nie miała w tej chwili ochoty. Powiedzmy sobie szczerze, w tej chwili w ogóle nie miała ochoty na pogaduszki, bo dokładnie wiedziała czego chciała od Jareda. Na ten moment nie oczekiwała niczego więcej i nie podejrzewała w zasadzie, aby miało się to później zmienić. Słysząc jego kolejne słowa, zaśmiała się głośno, równie wesoło, co wcześniej — i z tą myślą powinniśmy ruszyć do mnie — stwierdziła, czując, że policzki zaczynają ją już boleć od ciągłego śmiania i uśmiechania się. Spojrzała na ich splecione przez Jareda palce w uścisku i kolejny raz się uśmiechnęła.
    Podobało jej się, że mężczyzna chciał dokładnie tego samego, czego pragnęła ona. Dlatego gdy tylko przyznał, że chciałby ją mieć już w swoich rękach, Minnie nie zastanawiała się nawet dwa razy. Od razu postanowiła ruszyć odpowiednią stronę, kierującą do apartamentowca, w którym zamieszkiwała. Trzymała się blisko, jakby obawiała się, że brak dotyku sprawi, że Jared nagle zniknie, a tego bardzo nie chciała. Słysząc pytanie mężczyzny, zerknęła w stronę sklepu i pokręciła lekko głową.
    — Jeżeli nie masz ochoty na coś konkretnego to nie musimy, na pewno coś mam w domu — powiedziała, posyłając mu lekki uśmiech — chyba, że chcesz zamienić pozycję z najdroższego alkoholu w karcie w hotelu na najdroższy alkohol w całodobowym — zaśmiała się cicho, chociaż miała ochotę, że trafią jak najszybciej do niej. Nigdy wcześniej nie czuła się w ten sposób. Nie miała potrzeby spędzenia z obcym sobie człowiekiem nocy, a teraz? Niemal całe ciało wołało, że chce Jareda, a ona nie zamierzała z tym walczyć — chociaż mam wrażenie, że ta tequila dopiero zaczyna działać — zachichotała.
    Kiedy uzgodnili, że sklep nie jest obowiązkowym punktem ich wycieczki, po kilku minutach spaceru dotarli do apartamentowca. Trzymając mocno rękę bruneta, uśmiechnęła się do odźwiernego, gdy otworzył im drzwi, a następnie ruszyła pod drzwi windy.
    — Czyli jestem pierwszym szaleństwem w twoim życiu? — Spytała uważnie mu się przypatrując, kiedy czekali, aż winda zjedzie do holu.

    Mims

    OdpowiedzUsuń
  16. — Podoba mi się, że się zgadzamy w tej kwestii — uśmiechnęła się — to całkiem poważna sprawa! Seks czy ślub, ślub czy seks? Jak myślisz, po tak szybkim podjęciu wspólnej, właściwiej decyzji moglibyśmy być naprawdę udanym małżeństwem — zaśmiała się wesoło, jednak nie wytrzymała długo. Była za bardzo spragniona jego ust, więc kolejny raz zdecydowała się go pocałować. Chwilę wcześniej sama uznała, że powinni się przenieść do niej, aby nie musieć się dłużej powstrzymywać przed położeniem na sobie rąk, a jednocześnie tak bardzo chciała być blisko niego, że sama czynami zaprzeczała swoim słowom. Kiedy jednak już ruszyli, łatwiej było utrzymać się z daleka od jego warg, które były tak kuszące…
    Zamrugała, słysząc jego słowa i uśmiechnęła się uroczo, nawet z odrobiną zawstydzenia.
    — Właściwie nikt nigdy mnie tak nie nazywał — powiedziała, całkiem szczerze. To chyba alkohol. Albo jakieś wewnętrzne pragnienie, by ktoś w końcu zwracał się do niej z czułością? Kiedyś to właśnie tego chciała w życiu. Wierzyła, że kiedyś uda jej się odnaleźć swoje długo i szczęśliwie, ale trafiła nie do tej bajki, której tak bardzo pragnęła. — Mogę być twoją myszką — stwierdziła po krótkiej chwili, dziwnie zauroczona tą chwilą. To zdecydowanie był alkohol. Mącił jej w głowie, alkohol i ten facet, ale czuła się z tym… dobrze. Dziwnie dobrze. Na tyle dziwnie dobrze, że nie rozmyśliła się. Chciała spędzić z nim noc, zabrać go do siebie, wpuścić do swojego życia… Chociaż alkohol chyba odrobinę ją rozpędzał, bo sama wiedziała dobrze, gdy trafiła na niego na parkiecie, że to nie będzie nikt, kogo wpuści do życia, to będzie po prostu przygoda. Jednonocna, szalona przygoda. I musiała sobie o tym przypomnieć.
    — Czyli prosto do mnie — uśmiechnęła się i pociągnęła go dalej w odpowiednią stronę. Zerknęła na niego, kiedy znaleźli się w budynku, posyłając mu przy tym kolejny uśmiech. Chciała po prostu, jak najszybciej znaleźć się na dziesiątym piętrze, w kawalerce i pozbyć się z niego i z siebie ubrań. Dlatego wpatrywała się, co jakiś czas w wyświetlacz nad windą, jednocześnie nie tracąc uwagi z Jareda.
    — Oh, no wiesz? Mogłeś skłamać — zaśmiała się. Oczywiście, że nie miała mu tego za złe i nie brzmiała z żadnym wyrzutem — no trudno, jakoś się z tym pogodzę — powiedziała cicho, przymykając powieki i skupiając się na jego dotyku — w porządku — szepnęła cicho, jednocześnie otwierając oczy. Widok jego twarzy tak blisko swojej był oszałamiający. I chociaż chwilę wcześniej chciała, aby winda już się otworzyła, w jednej chwili to się zmieniło, a przynajmniej chwilowo.
    Wcisnęła przycisk z dziesiątką i pokręciła delikatnie głową, gdy zadał pytanie.
    — Będę tak szczera do bólu, jak ty — szepnęła, odchylając głowę do tyły i odrobinę w bok — kolejnym — przyznała, powoli odwracając się w jego uścisku — ale o tym też nie będziemy rozmawiać — szepnęła i zarzuciła ręce na jego kark, a następnie splotła je ze sobą. Wpatrywała się w jego jasne oczy, przygryzając delikatnie dolną wargę — szkoda, że ta winda jest tak szybka. Miałeś swoje szaleństwo w windzie? — Spytała cicho, wspinając się na palce docisnęła się do jego ciała, a następnie złożyła na jego wargach powolny, namiętny pocałunek. Jednocześnie rozluźniła ręce z jego karku i wsunęła powoli między ich ciała i wsunęła między poła jego płaszcza, aby zatrzymać się na klamrze jego paska. Z windy do drzwi jej mieszkania było całkiem blisko, nie widziała przeciwwskazań, aby zaczęli już tutaj.

    minnie mouse

    OdpowiedzUsuń
  17. Minnie wywróciła dookoła oczami. Azjatycki Elvis jej się nie podobał, zdecydowanie, ale…
    — Dobra, zgodzę się na twojego azjatyckiego Elvisa pod warunkiem, że będę miała prawdziwą suknie ślubną — wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu — z dużą ilością warstw, pod które później wejdziesz i będziesz mógł zrobić co tylko zechcesz — zachichotała, wyobrażając sobie scenę, o której rozmawiali. I nie miała z tym wyobrażeniem żadnego problemu, zwłaszcza ze sceną po ślubie.
    Pokręciła przecząco głową, gdy stwierdził, że sobie żartuje. Może gdyby miała normalne życie i normalnych ludzi wokół siebie, faktycznie wzięłaby to za oklepane, ale w życiu Minnie Moore zdecydowanie brakowało normalności i przede wszystkim czułości.
    — Pewnie masz racje, że to się nasuwa — wzruszyła lekko ramionami — ale… zresztą, nieważne. Ważne, że jesteś pierwszy, więc już zawsze będę twoją myszką — stwierdziła z lekkim uśmiechem. Poważne rozmowy nie były tym, czego chciała od dzisiejszej nocy i Jareda. Dlatego uśmiechnęła się gdy poczuła jego wargi i ciepły oddech — z chęcią to sprawdzę, bardzo dokładnie — wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu.
    Uśmiechnęła się do niego, gdy się poprawił. Ona sama natomiast kolejny raz wzruszyła ramionami, uśmiechając się przy tym.
    — Trzeba było pomyśleć na samym początku — zachichotała, mimowolnie nadstawiając szyję do jego dalszych pocałunków, które bardzo jej się podobała — ale nie martw się, wynagrodzę ci to — wyszeptała, gdy stanęła na wprost mężczyzny. Przesunęła powoli dłońmi po jego ciele, uśmiechając się pod pocałunkami, gdy zacisnął palce na jej pośladkach — też nie, ale chciałabym kiedyś tego spróbować, bardzo bym chciała — szepnęła, wcale nie mając nic przeciwko temu, aby zaczęli już teraz. Słysząc jego słowa, zaśmiała się dźwięcznie — pozory mylą — szepnęła, cicho wzdychając z pewnym rozczarowaniem, gdy wina się zatrzymała i otworzyła drzwi. Wykonała krok do tyłu, gdy poczuła jego ciężar. Składała na jego ustach zachłanne pocałunki, posuwając się powoli do tyłu, jednocześnie wsuwając dłonie pod jego koszulkę i przesuwając powoli po ciepłej skórze.
    — A później znowu seks — wyszeptała, samej próbując ściągnąć z niego płaszcz — drugie po prawej — szepnęła — znaczy po twojej lewej — poprawiła się z delikatnym uśmiechem, ponownie wędrując dłońmi do jego rozporka. Kiedy dostali się pod odpowiednie drzwi, Minnie z niechęcią odsunęła się od ust mężczyzny. Starając się pozostać wciąż w jego objęciach, sięgnęła do trzymanego przez niego płaszcza i wyciągnęła z kieszeni klucze, a następnie otworzyła drzwi.
    Kawalerka była utrzymana w jasnych kolorach, sypialnia była wydzielona szklanymi ścianami, znajdowało się w niej łóżko, duża szafa i ogromne okno z widokiem na miasto, które już z dziesiątego pietra robiło wrażenie. Po lewej stronie była kuchnia z małym stołem i krzesłami, pomiędzy znajdowała się strefa wypoczynku, a po drugiej stronie były drzwi do łazienki.
    — Nareszcie — szepnęła z uśmiechem, gdy znaleźli się w środku, nie czekając na nic, nie trudząc się nawet ściągnięciem szpilek, przywarła do jego ust, zsuwając do końca z niego płaszcz, a następnie śmiało podciągając jego koszulę — łóżko – stwierdziła, niby dla upewnienia, chociaż nie liczyła na odpowiedź. Nie odrywając się od jego ust, pociągnęła go w odpowiednią stronę. Przerywała pocałunek, ale tylko po to, by ściągnąć z niego górę i odrzucić gdzieś na bok i tuż po chwili wrócić do smakowania jego ust.

    🥵

    OdpowiedzUsuń
  18. Uśmiechnęła się wesoło, kiwając twierdząco głową. Mogła się bez problem zgodzić na taki warunek. Zwłaszcza, że doskonale przecież wiedziała o tym, że nic z tego nigdy się nie spełni (mogła więc przystać na azjatyckiego Elvisa…). Było jednak w tej rozmowie coś podniecającego. Właśnie ta świadomość… Mogła popuścić wodze wyobraźni, wmawiając sobie, że przecież gdyby tylko zechcieli, mogli by naprawdę dopuścić się takiego szaleństwa, jednocześnie czując się bezpiecznie w Nowym Jorku, bo przecież wycieczka do Atlantic City zdecydowanie przerosłaby ich w tym stanie. Była ciekawa czy Jared odbierał to w ten sam sposób, co ona, ale chociaż z jednej strony chciałaby się dowiedzieć, z drugiej wolała tę nieświadomość i brak ewentualnego rozczarowania.
    — Co zechcesz… — wyszeptała cicho, biorąc głęboki wdech, gdy przyciągnął ją do siebie — moglibyśmy się pieprzyć gdzie tylko byś chciał… całą noc spędzilibyśmy na konsumowaniu naszego małżeństwa — oznajmiła z niewinnym uśmiechem, który nijak pasował do słów padających z jej ust. Czym obecnie w ogóle się nie przejmowała.
    Westchnęła cicho, gdy mimo warstw ubrań, poczuła stwardniałą męskość mężczyzny i jeszcze bardziej zapragnęła znaleźć się, jak najszybciej w mieszkaniu.
    — To dobrze, bo już robię się mokra — szepnęła, skubiąc delikatnie zębami jego dolną wargę — dla ciebie, przez ciebie… a raczej dzięki tobie — dodała, oddychając odrobinę płyciej. Wizja spędzenia nocy z nieznajomym, strasznie ją podnieciła, a wszystko, o czym do tej pory rozmawiali tylko utwierdzało ją w przekonaniu, że nie był to głupi pomysł.
    Podążyła wzrokiem na narożnik za Jaredem, z trudem powstrzymując się od całkowitego rozpięcia jego spodni. Zauważyła kamerę, o której mówił i tylko uśmiechnęła się delikatnie.
    — Może faktycznie to nie najlepszy pomysł — powiedziała, ponownie odchylając głowę — dziwnie bym się czuła ze świadomością, że ktoś z tego budynku mógłby mnie wiedzieć, ale… Jakikolwiek inny? — Zachichotała, chociaż nie miała pojęcia czy faktycznie by się odważyła. Miała świadomość, że takie nagranie mogłoby trafić do internetu, ale z drugiej strony czy jakoś tych kamer była na tyle dobra, aby bez problemu odgadnąć, kto się na nagraniu znajduje? Zwłaszcza, że byłaby zajęta składaniem pocałunków na jego ustach i każdym fragmencie ciała, do jakiego miałaby dostęp, więc jej twarz i tak nie byłaby dobrze widoczna… — albo w maskach. Moglibyśmy zaliczyć wszystkie windy w tym mieście — uśmiechnęła się szeroko, jednocześnie mrucząc od jego pocałunków. Dlatego, szybko zdecydowała się ponownie wpić w jego wargi.
    Pokiwała głową, na kolejne słowa mężczyzny, chociaż tak naprawdę nie skupiała się już na nich za bardzo. Liczyły się teraz już tylko czyny, więc gdy przekroczyli próg mieszkania, chciała jak najszybciej znaleźć się w sypialni, naga. Jej ruchy były pełne zniecierpliwienia, gdy pozbywała się z Jareda kolejnych części garderoby, z satysfakcją rozpinając do końca jego spodnie i w końcu mogąc je zsunąć z jego bioder.
    — Mam nadzieję, że będę ci smakować — oznajmiła, melodyjnie się śmiejąc, gdy przyciągnął ją do brzegu łóżka. Westchnęła głośno, gdy ją rozebrał, a następnie jęknęła, czując go — nawet nie wiesz, jak się cieszę — sapnęła — częstuj się do woli — wymruczała, a następnie wydała z siebie cichy jęk, czując w sobie jego palce — o tak… tak… — zakomunikowała jasno, że bardzo podobało jej się to, co robił, jednocześnie rozpoczynając delikatnie poruszać biodrami w rytm jego ruchów.

    🥵

    OdpowiedzUsuń
  19. — Może właśnie tego w tej chwili pragnę? — Wyszeptała cicho tuż po tym, gdy odwzajemniła pocałunek. Naprawdę nie miałaby nic przeciwko, a zadając mu swoje pytanie… Cóż, była pewna, że tak właśnie było. Chciała tego i miała nadzieje, że to nie były jedynie puste słowa, które nie miały zaznać odzwierciedlenia w rzeczywistości. Wówczas byłaby bardzo zawiedziona i niezadowolona ze swojego wyboru. Jared, wydawało jej się, miał jednak w swoich oczach pewien błysk, który miał być gwarantem jej spełnienia tej nocy. Naprawdę na to liczyła. W końcu ta noc miała być szalona i Minnie tego oczekiwała.
    Oddychała głośno i płytko, w przerwach pomiędzy pocałunkami, chociaż przerw pragnęła jak najmniej. Zaciskała mocno palce na jego ubraniu, wciskając się w jego tors. Chciała być jak najbliżej, czuć jego silne ciało, poczuć je w końcu bez materiałów ubrań.
    Odetchnęła głęboko, gdy w końcu znaleźli się w sypialni, pozbawieniu ubrań, na jej łóżku. Początkowo wpatrywała się w biały sufit, zaciskając dłonie na materiale pościeli i wijąc się bez najmniejszego skrępowania. Pozwalając sobie na jęki i westchnięcia, gdy sprawiał, że było jej tak dobrze.
    — O tak — wyjęczała przeciągle, gdy poczuła w końcu w sobie jego męskość. Rozchyliła delikatnie wargi, jednocześnie od razu splatając nogi wokół jego bioder. Czekała na kolejny jego ruch, jęcząc, gdy ponownie wbił się w nią mocno. Odchyliła głowę, jęcząc za każdym razem, gdy czuła go w sobie coraz głębiej, jego zaciśnięte palce, trzymające ją w ten władczy sposób. Nagle, na usta dziewczyny wkradł się zadowolony, szczęśliwy uśmiech, a po krótkiej chwili melodyjny, cichy śmiech — bałam się… — zaczęła, dysząc ciężko, pomiędzy jego kolejnymi pchnięciami — że… tylko… tak gadasz… — wydała z siebie kolejne dźwięki, przymykając usta, aby przełknąć ślinę, bo zaschło jej w gardle. Czuła, jak przez jej ciało przechodzi przyjemne mrowienie, jednocześnie zaciskała się mocno, regularnie na jego członku, mimowolnie starając się poruszać biodrami do nadanego przez Jareda rytmu — mocniej… — wyjęczała — i nie waż się… teraz przerywać… — wydyszała ciężko, czując, jak niewiele brakowało jej do osiągnięcia wyczekiwanego orgazmu. Kiedy fala gorąca przeszła przez jej ciało, zacisnęła mocno mięśnie na jego członku, wykrzykując w euforii jego imię, gdy przez jej ciało wciąż przechodziły przyjemne dreszcze. Splecionymi nogami wokół jego bioder przytrzymywała go przy sobie, wciąż pojękując, gdy nadal się w niej poruszał. Rozchyliła wargi, oddychając przy tym głęboko. Ułożyła dłonie na jego rękach, zacisnęła palce na jego nadgarstkach i wychyliła się do niego, przesuwając dłonie wyżej, na jego przed ramiona, w górę na ramiona, w które wbiła mocno paznokcie.
    — Więcej seksu — wyszeptała, mając na myśli ich wcześniejszą rozmowę. Nie zamierzała robić żadnych przerw na jedzenie czy alkohol. Chciała jego, nic więcej w tej chwili nie miało znaczenia.

    Mims

    OdpowiedzUsuń
  20. Nie spodziewała się, że ktokolwiek będzie w stanie zastąpić Cilliana. Wszystko to, co jej pokazał… wydawało się zwyczajnie nie do zastąpienia, ale sposób w jaki rżnął ją w tej chwili Jared sprawiał, że… Nie musiała się bać. Był ktoś w tym mieście, kto mógł jej dać to, czego chciała, czego tak bardzo jej brakowało od zniknięcia Montgomery’ego. Problem polegał na tym, że za dobrze wiedziała o tym, że to jednorazowe, że więcej nie będą mogli się spotkać. Nawet jeżeli chciałby zmienić jednorazową noc na coś więcej, Minnie wiedziała, że to nie będzie możliwe, bo zwyczajnie nie będzie jej więcej chciał… Wpadła jej do głowy myśl, że będzie musiała wykorzystać ten krótki moment, w którym nic po niej nie widać. Myśli brunetki szybko zostały rozproszone, gdy mężczyzna się odezwał i wysunął z niej swoją męskość. Pustka, którą czuła w tej konkretnej chwili wydawała jej się przerażająca, mimo tego, że on wciąż tutaj był. Westchnęła głośno, cicho chichocząc na jego słowa.
    — Trzymam za słowo — wyszeptała, pozwalając mu na to, aby ułożył ją w dogodnej dla siebie pozycji. Podparła się pierw dłońmi o materac, jednak szybko zmieniła ułożenie rąk, gdy Jared pozbawiony delikatności ułożył ją pod siebie, a następnie ponownie się w niej znalazł. Zamruczała cicho, czując go w sobie. Podparła się jednym łokciem o materac, a drugą ręką zaparła o zagłówek, poruszając się w rytm pchnięć bruneta. Pojękując raz ciszej, raz głośniej, wyraźnie dając mu do zrozumienia, że podoba jej się jego siła i moc, którą wkładał w rżnięcie jej. Kurwa, była pewna, ze było z nią coś mocno nie tak, ale nie zamierzała się na tym skupiać, nie teraz. Sapnęła cicho, gdy przylgnął do jej pleców, a zaraz po tym, uśmiechnęła się zadowolona ze słów, które właśnie usłyszała.
    — Jeszcze nigdy nie słyszałam takiego komplementy — wyszeptała, odwracając głowę w jego stronę i delikatnie się poruszając, a po chwili doprowadziła do tego, że się z niej wysunął, a brunetka odwróciła się przodem do mężczyzny — ale tak, zezwalam. Podoba mi się taki lokator — zachichotała, nie zwracając uwagi lepką ciecz, pomiędzy jej nogami — ale nie ma nic za darmo, będziesz musiał być porządnym mieszkańcem — zaznaczyła, wtulając się w rozgrzane, umięśnione ciało mężczyzny. W ogóle nie było dla niej problemem to, że Jared był przecież całkiem obcy — i będziesz musiał wywiązywać się z obowiązków… zaspokajanie najmującej, jest najważniejsze, zapamiętaj — wymruczała, przylgnąwszy ustami do szyi bruneta, a następnie, przesunęła się niżej pocałunkami, na umięśnioną klatkę piersiową, jednocześnie zaciskając palce na mięśniach jego barków — chyba dużo czasu spędzasz na siłowni, hm? — Szepnęła w jego skórę, a następnie delikatnie przygryzła te same miejsce — tak twarde, że nawet nie da się porządnie ugryźć — zachichotała, zsuwając się w dół, sunąc językiem po zarysowanych mięśniach brzucha, jednocześnie opuszkami palców sunąc po wyraźnie zaznaczonym v, zsuwając palce jeszcze odrobinę niżej — potrzebujesz chwili przerwy czy mogę…? Bo bardzo chciałabym zapoznać się bliżej… ale, mogę spróbować być cierpliwą — wyszeptała, na krótką chwilę odrywając usta od jego skóry, ręką chwytając jego członek i powolnie po nim przesuwając, jednocześnie, zdając sobie sprawę, że nie ma na nim prezerwatywy. — Chciałabym spełnić twoje fantazje — wyszeptała, nie przestając go dotykać — masz jakieś specjalne życzenia?

    😈

    OdpowiedzUsuń
  21. Uśmiechnęła się, gdy silne ramiona sprawiły, że znalazła się jeszcze bliżej niego. To było niesamowicie dziwne uczucie, być tak blisko i czuć się tak swobodnie przy człowieku, o którym nie miała żadnego pojęcia, a jednak… Miała wrażenie, że z nikim nie rozmawiało jej się tak dobrze jak z nim, chociaż ich rozmowy były nie tylko błahe, ale i przepełnione poczuciem humoru.
    — Wierzę w ciebie — uśmiechnęła się uroczo — ale jeżeli będziesz czuł się bezpieczniej… możemy się nad czymś zastanowić — przygryzła wargę, wpatrując się w jasne oczy mężczyzny — jesteś zainteresowany długoterminową umową? — Spytała, oblizując powoli wargi. Zastanawiała się nad tym, o czym tak właściwie rozmawiają. Czy to był jakiś zawiły sposób, spróbowania określenia tego… tego, co dalej, czy nie miało to żadnego związku z odniesieniem do rzeczywistości?
    Zamruczała cicho, gdy znalazła się na nim, nie przestając wydawać z siebie dźwięku zadowolenia, gdy zaczął sunąć dłońmi po jej ciele. Ona robiła dokładnie to samo, składała pocałunki, smakowała jego skóry i z każdym gestem osuwała się odrobinę niżej, nie zaprzestając składać pocałunków na skórze mężczyzny.
    Odsunęła usta od jego ciała i odchyliła głowę, aby zerknąć na jego twarz. Uśmiechnęła się kącikami ust, przesuwając palcami po wyrzeźbionym brzuchu.
    — Widać, że wkładasz w to dużo serca — stwierdziła cicho, składając kolejny pocałunek — podoba mi się… doceniam — zachichotała, a kiedy zasugerował, aby spróbowała mocniej go ugryźć… Cóż, nie zastanawiała się dwa razy. Wgryzła się znacznie mocniej niż za pierwszym razem, jednocześnie przesuwając dłonią po jego członku, starając się go pobudzić. — Z przyjemnością — westchnęła, zsuwając się kolejny raz niżej z pocałunkami. Podniosła wzrok, aby spojrzeć na niego zaciekawiona tego, czego mógł chcieć. Chciała spełnić te życzenie. Słysząc, więc odpowiedź, uśmiechnęła się — taki właśnie jest plan — wymruczała, a po chwili westchnęła, gdy chwycił jej włosy.
    Spojrzała prosto w jego oczy i zgodnie z życzeniem rozchyliła wargi. Nie pozwoliła jednak na to, aby od razu wszedł w jej usta. Nie przerywając kontaktu wzrokowego wysunęła język, a następnie powoli oblizała dookoła główkę penisa, aby po chwili przesunąć językiem po całej długości jego męskości. Czując, że wystarczająco stwardniał, wzięła go powoli w usta, wpuszczając go całego. Jedną dłonią podpierała się, a drugą sięgnęła jąder i zaczęła je pieścić, jednocześnie nabierając odpowiedniego rytmu i pozwalając na to, aby to Jared kierował jej głową zgodnie ze swoim pragnieniem.
    Kiedy spełnił się w jej ustach, Minnie wypuściła go, a następnie powoli wysunęła język pokazując mu, że ma wciąż na języku jego nasienie, oblizała się, a kolejno przełknęła, przez cały ten czas wpatrując się w jego oczy.
    — Pocałuj mnie — wyszeptała, unosząc się powoli w jego kierunku.

    😈

    OdpowiedzUsuń
  22. Minnie zagryzła wargę, przechylając delikatnie głowę w bok. Mogła zacząć analizować tę rozmowę, rozkładać słowo po słowie, próbując odgadnąć, o czym tak naprawdę rozmawiają. Nie znali się. To miała być noc pełna szaleństw, ale…
    — W umowie musimy zawrzeć wzmiankę o windzie — zachichotała — naprawdę chcę w niej uprawiać seks, z tobą — powiedziała niby żartując, ale tak naprawdę mówiąc całkiem poważnie. Z jakiegoś powodu musiała… musiała spróbować zaspokoić te dziwne pragnienie odczuwania adrenaliny. Była ciekawa czy przy Jaredzie będzie w stanie uciszyć te głośne pragnienie, które nie miało związku tylko z seksem. Liczyła, że tak właśnie będzie i… zorientowała się w jednej chwili, że naprawdę podkładała nadzieje w tym, że ich rozmowa miała odniesienie do codzienności, do ich prawdziwego życia, które toczyło się również poza tą jedną, szaloną nocą. Chciała go jeszcze kiedyś zobaczyć. Przekonać się czy będzie w stanie dać jej to, czego tak bardzo chciała…
    — Zdecydowanie — pokiwała głową, sunąc językiem po jego skórze. Mogłaby zbadać w ten sposób każdy fragment jego ciała, mogąc się założyć, że wszędzie znalazłaby zarys mięśni. Kręciło ją to. Świadomość, że miał siłę, której nie miała ona, że gdyby tylko zechciał, mógłby ją skrzywdzić. Uśmiechnęła się kącikami ust, słysząc jego jęk i ponownie go ugryzła, a następnie złożyła czuły pocałunek w tym samym miejscu.
    Czuła na sobie jego spojrzenie, co działało na nią pobudzająco. Czuła, jak jej się przygląda, a to sprawiało, że ponownie stała się mokra, chociaż tak właściwie po prostu nie przestała. Czuła swoje własne soki na udach, i coraz bardziej narastające podniecenie, więc w którymś momencie, nie przestając przyjmować go w swoich ustach, odsunęła dłoń od jego krocza i sięgnęła do własnego, pieszcząc jego i siebie jednocześnie.
    Po wszystkim z przyjemnością wróciła w jego objęcia, nie przejmując się tym, że wciąż miała miedzy nogami podniecenie, które pozostawiała również na ciele Jareda. Tak samo, jak nie przeszkadzał jej smak pocałunków. Był w tym wręcz coś ekscytującego. Tak, jakby mogła poczuć bruneta w każdy możliwy sposób.
    — Przerwa na alkohol czy jedzenie? — Zaśmiała się cicho. Ułożyła dłonie po obu stronach poduszki i zawisła nad nim, nie mogąc oderwać spojrzenia od jego twarzy. Przyglądała mu się uważnie, jakby chciała zapamiętać każdy, najdrobniejszy fragment. Zaśmiała się melodyjnie i pokręciła głową — chociaż słyszałam, że szybko się uczę. Myślę, że mogłabym to pod to podciągnąć — szepnęła, a następnie przysunęła się twarzą do jego umięśnionej klatki piersiowej i z łobuzerskim uśmieszkiem na ustach, ugryzła go kolejny raz — widziałam, że to ci się podobało — wymruczała, a następnie zagryzła wargę — więc domyślam się, co jeszcze może ci się spodobać — szepnęła, jednak nie zademonstrowała, co miała na myśli — możemy bardzo różnorodnie i kreatywnie wykorzystać nasz okres próbny — mruknęła, powoli się podnosząc. Nim jednak zdecydowała się całkiem zejść z łóżka, złożyła na jego ustach namiętny pocałunek — to co, alkohol czy jedzenie? — Powtórzyła pytanie, odwracając się do niego tyłem, a następnie wykonała skłon, aby sięgnąć z ziemi jego koszulę. Nie wstydziła się być naga, ale miała ochotę mieć na sobie coś, co należało do niego, dlatego założyła dużo za dużą na siebie koszulę, pozostawiając ją od góry rozpiętą. Odwróciła się przodem do mężczyzny i posłała mu niewinny uśmiech. — Jak wyglądam? — Spytała, sięgając dłońmi włosów, aby zaczesać pojedyncze kosmyki za uszy, chociaż tak naprawdę chodziło o to, aby koszula uniosła się w górę, odsłaniając więcej jej ciała.

    🥵

    OdpowiedzUsuń
  23. Rozchyliła delikatnie wargi, wyraźnie wyczuwając, przez jego pytanie, że popełniła błąd. Cholera. Nie chciała przecież wyjść na żadną desperatkę, nie była nią. Nie była nią, prawda? Spojrzała na twarz Jareda i uśmiechnęła się szeroko.
    — Oh no wiesz — machnęła lekko dłonią — już po Atlantic City i ślubie z azjatyckim Elvisem, będziemy zaliczać windy — zaśmiała się, starając się aby wyszło to naturalnie. W za krótkim czasie zaczęła sobie wyobrażać za dużo, ale… ale przecież to on zaczął. Była niemal pewna, że to co mówił miało drugie dno. Jak się okazało, najwyraźniej się myliła. Posłała mu jeszcze jeden uśmiech, skupiając się na tym co mówił. Alkohol i jedzenie. Idealny ratunek na przerwanie jakiejkolwiek jednak-nic-nie-znaczącej rozmowy.
    — W takim razie, zaraz coś przygotuję — odpowiedziała szeptem, a na kolejne słowa wzruszyła jedynie ramionami. Rozmawianie o nauczycielu było dosłownie ostatnim, na co miała ochotę. Wystarczyła ilość myśli, którą już poświęciła Montgomery’emu. Nawet jedna więcej już mu się nie należała, limit wyczerpany. — Wiem — szepnęła, a następnie uśmiechnęła się, jednocześnie przygryzając dolną wargę — zamiast opowiadać, wolę ci zaprezentować, jak już zbierzesz siły, mięśniaku — oznajmiła, powoli i bardzo niechętnie się podnosząc. Jego dłoń, zatrzymała ją na krótką chwilę — zdecydowanie nie jestem — niewinny uśmiech pojawił się na jej twarzy, a ona sama westchnęła, czując silną dłoń na pośladku. Bardzo jej się to podobało. Dlatego bardzo niechętnie stanęła na nogi.
    Zachichotała na jego słowa, po wsunięciu włosów za uszy, przyłożyła dłonie do twarzy i zaciągnęła się zapachem z jego koszuli. Obserwując, jak podnosi się z łóżka.
    — A myślałam, że masz ochotę na drinka, a nie kolejna dawka seksu ci w głowie — wymruczała, a następnie posłała mu subtelny uśmiech — teraz już tak, dziękuję — szepnęła, chociaż wcale tak nie uważała. Jej pewność siebie bardzo wzrosła, jednak nadal potrafiła bez problemu wytknąć sobie swoje największe wady. Wiele z nich miało związek z jej wyglądem i przeszłością. Zaakceptowała swoje ciało, blizny, które miały pozostać z nią na zawsze. Patrzyła teraz na nie w nieco inny sposób, ale… Nadal tam były, nadal wiązały się ze wspomnieniami.
    Przylgnęła do niego, gdy ją objął i odchyliła głowę do tylu, ułatwiając mu dostęp do swojej szyi. Westchnęła przy tym cicho, splatając jednocześnie dłonie na jego karku.
    — Weź mnie — poprosiła wprost do jego ucha. Ugięła kolano i przesunęła nogą wzdłuż jego nogi, a następnie zarzuciła je na jego biodro, licząc na to, że ją chwyci i podniesie — jak tylko chcesz, jestem dzisiaj cała twoja — sapnęła, biorąc głęboki, urywany oddech.

    🥵

    OdpowiedzUsuń
  24. Przekrzywiło głowę, uważnie przyglądając się nagłemu zerwaniu się przez mężczyznę. Rozchyliła wargi, nie spodziewając się, że nie będzie dane im powolne pożegnanie się. Wyobrażała sobie, jak jeszcze cieszą się wspólnym śniadaniem, jak powolnie pieprzą się na pożegnanie, a później, w końcu rozchodzą się każde w swoją stronę.
    Podparła się na łokciach, unosząc się odrobinę, aby móc mu się lepiej przyjrzeć. Nie do końca podobało jej się to, co widziała. Zdecydowanie wolałaby na rozwój sytuacji z jej wyobrażeń.
    — Jasne — uśmiechnęła się, odwzajemniając pocałunek, a następnie uśmiech zniknął z jej twarzy, gdy mężczyzna wychodził z jej mieszkania, doskonale wiedząc, że Jared wcale nie zadzwoni, że prawdopodobnie już nigdy więcej go nie spotka i… było jej szkoda. Z drugiej strony wiedział, gdzie mieszka, może… może kiedyś zamiast dzwonię is po prostu pojawi się przed jej drzwiami?
    Przewróciła się na drugi bok, przyciągając do siebie poduszkę, na której leżał wcześniej mężczyzna i wtuliła w nią twarz, oddychając powoli jego zapachem. Zamknęła oczy i odpłynęła, nieświadoma tego, co działo się w rodzinnym domu.
    Unikała zbliżania się na Brooklyn jak zawsze, żyjąc nadzieją, że teraz wszyscy byli bezpieczni. Nie przeszło jej przez myśl, że po śmierci Josepha mogło być gorzej. Od zawsze przypisywała jemu najgorszą rolę. Wiedziała, że matka jej nienawidziła, ale wierzyła, że chodziło tylko o nią. Nie podejrzewała, że po jego odejściu mogło być gorzej. Podsyłałby pieniądze, tyle ile była w stanie, ale bała się zbliżać do rodzeństwa z jednego prostego powodu… Bała się, że próbując pomóc, tylko pogorszyłaby sytuację. W końcu… podświadomie wiedziała, że jest z nią coś nie tak. Nie chciała, aby rodzeństwo wiedziało. Poza tym nigdy nie mieli dobrych relacji. Tylko Tommy się dla niej liczył, ale i tak uważała, że trzymając się z daleka mogła bardziej pomóc niż będąc tuż obok.

    Tommy przeniósł wzrok na drzwi, gdy te się otworzyły i do środka wszedł ktoś nowy, obcy. Śledził go spojrzeniem, w ogóle się nie odzywając. Spojrzał na krzesło, o którym wspomniał mężczyzna, a następnie powoli skinął głową. Odwrócił spojrzenie od mężczyzny i ponownie utkwił je w ścianie przed sobą, nie odzywając się. Schował jedynie ręce pod kołdrę, chcąc ukryć zabandażowane nadgarstki, chociaż dobrze wiedział, że ten facet wiedział. Jemu samemu było łatwiej udawać, że nic się nie stało, gdy nie widział dowodów.
    — Nie chcę tam wracać — powiedział cichym szeptem, nie odrywając wzroku od punktu na ścianie, w który przez cały ten czas wpatrywał się niewidzącym wzrokiem.

    😓

    OdpowiedzUsuń
  25. Tommy spojrzał na mężczyznę zbolałym wzrokiem. Nie wierzył mu. Czuł, że to są kłamstwa i puste obietnice, których nie da się spełnić. Wpatrywał się w białą pościel, pod nią nerwowo skubiąc palce. Miał numer do Minnie, znał go na pamięć, ale bał się. Bał się, że nie będzie chciała go nigdy więcej widzieć, bo zdradził ojcu jej adres. Dowiedział się, że wyprowadziła się z tamtego miejsca, ale nie miał pojęcia dokąd. Wysyłała mu co jakiś czas pieniądze i tyle, nie widzieli się od dłuższego czasu. Chciałby jej obecności, ale… ale bał się reakcji. Bał się, co jej zrobił ojciec przez niego, bo nie potrafił trzymać języka za zębami, gdy dostawał kolejne ciosy. Nie był wystarczająco silny, jak mógł więc teraz ją prosić o cokolwiek? Jak mógł czegokolwiek chcieć, oczekiwać, że mu pomoże?
    — Nie mam nikogo — powiedział cicho, nieustannie wbijając spojrzenie w białą kołdrę. Sterylny zapach szpitala nie należał do najprzyjemniejszych, ale był miłą odmianą bo smrodzie i brudzie z rodzinnego domu. Gdy tak wpatrywał się w pościel dochodził do wniosku, że kiedyś tyle by wystarczyło, aby miał chęć walki, ale teraz… wiedział i tak, jak to się skończy. Nie podobało mu się to, że się obudził, że znalazł się w szpitalu, że musiał rozmawiać z tym facetem, że musiał ty tkwić. Nie chciał. Nie wierzył, że kiedykolwiek będzie lepiej, że cokolwiek się kiedyś zmieni. Myślał, że kiedy nadejdzie dzień, w którym ojciec kiedyś po prostu nie wróci… to będzie niczym wolność. Matka bez niego okazała się jeszcze gorsza. W ich mieszkaniu zbierali się wszyscy niemal z okolicy, dzieciaki, które nie miały lepiej od nich w domu, które nie miały co robić. Imprezy, na które nie miał pojęcia skąd brali pieniądze. Kradziony alkohol, kradzione papierosy, syf… I przemoc, która się nigdy nie kończyła.
    — Siostra… — powiedział cicho — ale… ale ją skrzywdziłem — pokręcił energicznie, przecząco głową. Nie wierzył, żeby chciała kiedykolwiek mu pomóc. Nie chciał nawet myśleć, co zrobił ojciec, gdy ją dorwał. Wiedział też, że sama nie miała najłatwiej i najlepiej. Widział mieszkanie, które wcale nie było lepsze od tego, w którym mieszkali razem — nie będzie chciała rozmawiać — wzruszył ramionami niby od niechcenia, chociaż na samą myśl oczy zaszły mu łzami. Nie wiedział czy ojciec ją znalazł w mieszkaniu. Wiedział, że znikał, nie było go godzinami, a później, raz zniknął na długo, dużo dłużej niż wcześniej. Gdyby nie pieniądze od czasu do czasu od Minnie, bałby się, że zniknęli razem, że ojciec zrobił coś strasznego — może pan spróbować — stwierdził cicho, a następnie podał numer do Minnie.

    Tommy

    OdpowiedzUsuń
  26. Kiedy telefon zadzwonił, nie miała ochoty go odbierać. W pierwszym odruchu zamierzała go zignorować, bo niby kto mógł do niej dzwonić? Nie było na tym świecie nikogo… zerwała się w jednej chwili, obudzona przypływem nadziei, że być może… kiedy na ekranie wyświetlał się nieznajomy numer nie miała pojęcia, na co ma się przygotować, czyj usłyszy głos.
    Była w pierwszej chwili na tyle podekscytowana, później rozczarowana, a następnie zdenerwowana, że ma się pojawić w szpitalu, że nawet nie próbowała rozpoznać głosu po drugiej stronie. Nie miała pojęcia, o co mogło chodzić, o którego brata i dlaczego, którykolwiek miał być w szpitalu. Wychodziła z założenia, że teraz wszyscy powinni być bezpieczni.
    Zerwała się szybko z łóżka, wskoczyła pod szybki, błyskawiczny prysznic. Nie przejmowała niedokładnie zmyty makijażem. Nie miała czasu na dokładne uczesanie się i ogarniecie. Nie podobała jej sie stanowczość w głowie nieznajomego, więc chciała jak najszybciej znaleźć się w szpitalu i dowiedzieć się, o co chodzi. Dlatego wskoczyła w wygodne legginsy i dresową bluzę, a następnie wybiegła z apartamentowca, złapała taksówkę, a gdy znalazła się w szpitalu niemal biegiem ruszyła we wskazanym przez kogoś z rejestracji z głównego holu. Kiedy dotarła na odpowiednie piętro, trochę dyszała, bo nie była w stanie cierpliwie czekać na windę, więc biegła po schodach.
    Znajdując się już na odpowiednim piętrze, nieco zwolniła, rozglądając się za kimś, kto mógłby udzielić jej konkretnych odpowiedzi. Napotkawszy spojrzenie jasnych oczu, rozchyliła delikatnie wargi, a słysząc jego słowa, pewnie w normalnej sytuacji uśmiechnęłaby się, pociągnęła temat, na pewno zrobiłaby cokolwiek, zamiast pi prostu wpatrywania się nieco nieobecnym spojrzeniem w jasne oczy Jareda. Pytanie padające z jego ust przywołało ją z powrotem na ziemię.
    — Nie — szepnęła, kręcąc przecząco glosą — dostałam telefon, ktoś z mojej rodziny tutaj jest — powiedziała cicho, a po chwili jakby zdając sobie sprawę z tego gdzie są, oblizała nerwowo wargi — a ty? Co tutaj robisz? — Spytała, ale szczerze mówiąc nie skupiała się na tym, co miał jej do powiedzenia. Rozglądała się w poszukiwaniu kogoś, kto mógłby jej powiedzieć, gdzie dokładnie znajdzie brata i przede wszystkim, kto wyjaśni jej, co do cholery się stało. Miało przecież już w ich życiu nie być więcej takich sytuacji, a skoro któreś z rodzeństwa trafiło do szpitala oznaczało to, że stało się coś na tyle poważnego, że nie byli w stanie poradzić sobie z tym w domu. W końcu szpital zawsze był ostatecznością, bo to zawsze generowało koszty, kolejne długi i jeszcze większe problemy, na które rodzina Moore nie mogła sobie pozwolić. — Nie wiem, co się stało. Na dole nikt nic mi nie chciał powiedzieć, poza tym, że jest tutaj — powiedziała, jakby Jared miał być zainteresowany jej problemami.

    😬

    OdpowiedzUsuń
  27. Uśmiechnęła się delikatnie, bo nie spodziewała się, że będzie chciał jej w jakikolwiek sposób pomóc. Wczorajsza noc była cudowna, ale zrozumiała, że nie był zainteresowany niczym więcej. Dlatego była odrobinę zdziwiona. Nie miał żadnego obowiązku jej pomagać, nie znał ani jej rodziny, ani tak naprawdę jej samej. Posłała mu delikatny uśmiech, musząc przyznać, że bijący od niego spokój udzielał się również jej. Zerknęła na pozostawioną przez mężczyznę.
    — Zabiorę cię po wszystkim na jakąś smaczniejszą niż te z automatu — powiedziała — dziękuję — dodała — za pomoc, ja… nienawidzę szpitali — mruknęła, wykrzywiając wargi w delikatnym grymasie. W dodatku… powiedzmy sobie szczerze, nie przepadała za prowadzeniem rozmów z nieznajomymi. Wsparcie w Jaredzie znaczyło więcej, niż można było zakładać. Tyle, że gdy wspomniał o tym gdzie pracuje, mina brunetki nieco zrzedła. Spojrzała na niego, zastanawiając się nad tym czy mówił poważnie. Nie wyglądał na kogoś takiego. Minnie niejednokrotnie miała nikłą przyjemność rozmowy z pracownikami opieki społecznej. Oni byli niedostępni, nieprzyjemni, w ciągłym pośpiechu nie mieli czasu przyjrzeć się uważnie sytuacji w domu. Była przekonana, że wystarczyłoby kilka minut dłużej, a ktoś zauważyłby, co naprawdę działo się w rodzinie Moore. Nikt jednak nie miał czasu. Nigdy. A Jared? Przyglądała mu się przez chwilę w milczeniu, zastanawiając się nad tym, ile on poświęcał czasu na swoich podopiecznych. Była naprawdę ciekawa czy cokolwiek dostrzegał. Podejrzewała, że był dokładnie taki, jak wszyscy ci, z którymi miała kontakt do tej pory w swoim życiu.
    Minęło kilka sekund, kiedy dotarła do niej pewna myśl. Pracował w opiece społecznej, a jej brat znajdował się w szpitalu. Skoro był nieletni i był w szpitalu na pewno został powiadomiony ktoś z opieki. Dotarło to do niej chyba w momencie, w którym ją zatrzymał.
    Dzieciak po próbie samobójczej uderzyło w nią jak młotem, więc pytanie które zadał o imię jej bliskiego, nawet do niej nie dotarło. Kiedy wypowiedział imię jej brata, w jednej chwili poczuła, jak krew odpływa z jej twarzy. Sposób w jaki się do niej odezwał, nie miał nic wspólnego ze spokojem, który jeszcze chwilę temu od niego czuła. Wściekłość pojawiła się w Minnie dosłownie w ciągu kilku sekund.
    — Gdzie on jest? — Spytała, biorąc głęboki oddech — co z nim? Dlaczego… dlaczego próbował… — zacisnęła mocno wargi. Nie rozumiejąc dlaczego chciał się zabić, przecież po tym co zrobiła, miało im być lepiej. Miało być już tyko dobrze. Dlaczego nie było? — Zaprowadź mnie do niego, w tej chwili — oznajmiła stanowczo. Oczywiście, że chciała się dowiedzieć o co chodzi, dlaczego chciał się zabić, ale przede wszystkim musiała się upewnić, że nic mu nie jest, że… że już jest w porządku, że na pewno go uratowali, chociaż wiedziała, że żył. W przeciwnym razie wszystko wyglądałoby przecież zupełnie inaczej.

    😐

    OdpowiedzUsuń
  28. — Jak to, nie? — Spytała, czując, że jej twarz robi się czerwona ze zdenerwowania. Była wściekła, chciała jak najszybciej być u Tommy’ego, mieć pewność, że… że wyjdzie z tego. Zaskoczył ją takim zachowaniem, nie myślała teraz o tym, że to była jego praca, że z pewnością miał całą listę procedur, których musiał się trzymać. Miała to w dupie, chciała znaleźć się obok brata i tyle. Dlatego, gdy zagrodził jej drogę w pierwszym odruchu starała się go ominąć, ale był za bardzo postawny. Westchnęła wściekle, spoglądając na plastikowe siedzisko. Nie miała ochoty tego robić, dużo łatwiej byłoby się awanturować, gdyby dzisiaj dano nie wyrwał się z jej mieszkania jak poparzony.
    Usiadła w końcu. Wręcz opadła na krzesło zsuwając się z niego, czując, że nie wytrzyma tej rozmowy. Zacisnęła mocno powieki, gdy mówił, co się stało. Dlaczego? Nie potrafiła zrozumieć, dlaczego chciał się zabić, przecież najgorsze było już za nimi, kurwa, dopilnowała tego! Słysząc o matce, otworzyła szeroko oczy o wyprostowała się, kręcąc zawzięcie głową.
    — Niemożliwe — powiedziała i naprawdę w to wierzyła. To niemożliwe, aby matka go pobiła, to przecież nie ona była złem wcielonym tej rodziny. — Ona… ona nigdy nas nie krzywdziła — powiedziała, chociaż nie mogła się z tym zgodzić, bo sama niejednokrotnie doświadczyła na własnej skórze, że i kobieta nie była łagodna, ale nie krzywdziła nigdy nikogo innego. To ojciec był katem, a teraz sam był martwy i Minnie wierzyła, że od jego śmierci w domu jest spokój. Tommy się nie odzywał, a tylko z nim tak właściwie miała kontakt, więc wychodziła z założenia, że naprawdę jest im już dobrze. — Coś… coś musiało się komuś popieprzyć — spojrzała na Jareda, próbując zrozumieć, o co chodzi, co się stało. Dla Minnie w tej chwili było to nie do pojęcia. Zakryła dłońmi twarz, powolnie przesuwając nimi po niej, jakby miała w ten sposób skoncentrować się na tym, co się działo w tej chwili. Zaśmiała się gorzko, na jego słowa. — Dlaczego ruszacie zasrane dupy, dopiero, kiedy niemal dochodzi do tragedii? Boże, gdyby mu się udało, pewnie nadal nic byście nie zrobili! — Uniosła odrobinę ton, bo to było dla niej za dużo. Latami czekali, aż ktoś im pomoże. Dwa groby nie wzbudziły zainteresowania ze strony policji i opieki, mieli ich wszystkich w dupie, a teraz nagle, kiedy ona pozbyła się ojca wchodzi policja i opieka i co? I zamierzają udawać, że uratują rodzine? — Matka nigdy nie podniosła na nas ręki, to ojciec się nad nami znęcał — syknęła wściekłe, zaciskając mocno pięści. Nie chciała dopuścić do siebie myśli, że być może popełniła ogromny błąd, więc kłamstwo przyszło jej gładko — ile to trwało? Zawsze, lata, kilkadziesiąt lat, ale nigdy nikt się nie przejął, a teraz, kiedy tego skurwiela nie ma, nagle zawracacie sobie nami głowę?

    😤

    OdpowiedzUsuń
  29. Przez chwilę nie docierało do niej, że tak po prostu się nie zgadzał na to, aby zobaczyła się ze swoim bratem. Zwłaszcza, że przecież po to dzwonił, prawda? Bo Tommy jej potrzebował. Później potrzebowała chwili, aby dotarły do niej jego kolejne słowa. To… to wydawało jej się wręcz niemożliwe. Nie wiedziała nawet, w którym momencie do jej oczu napłynęły łzy. Była przerażona, że Tommy chciał odebrać sobie życie, wstrząśnięta wiadomością, że jej pomoc na nic się nie zdał, bo pojawił się nowy oprawca. W dodatku była wściekła na samą siebie, bo nic nie poszło tak, jak miało pójść.
    — Ona… ona nigdy wcześniej nikogo nie uderzyła — wyszeptała cicho, mając wrażenie, że w chwile zaschło jej całkowicie w gardle — ona nigdy nie biła — wyszeptała, nie patrząc na Jareda. Było jej głupio, że w nocy pozwalała mu się rżnąć, a teraz siedziała obok niego i odkrywała przeszłość, o której nie lubiła rozmawiać. Tymczasem wychodziło na to, że ze względu na sytuacje miała mu powiedzieć całkiem sporo. Kolejny raz zacisnęła wargi, zastanawiając się nas wszystkim, co się tak właściwie stało. Nie chciała przyjąć do siebie wiadomości, że zostawiła dzieciaki same sobie… Czy myśl, że miało być lepiej była usprawiedliwieniem?
    — Spójrz sobie w akta — prychnęła — policz sobie ile nas było, a ile przeżyło. Martwi nie robią problemu, nie? — Załkała, czuła się jak na przejażdżce rollercoasterem, raz była wściekła i miała ochotę wydrapał oczy Jaredowi, a chwile później płakała, gdy docierało do niej, jak tragiczna była sytuacja — nie rozumiem, jak to się stało, mieli być bezpieczni — zakryła twarz dłońmi, pozwalając sobie na płacz — co z nim? Co z Tommy’m skoro wezwali was natychmiast? Jest przytomny? Oddycha sam? Muszę do niego iść. Podpisze wszystko co mi dasz, tylko pozwól mi do niego iść — poprosiła, spoglądając na mężczyznę. Słysząc jego pytanie tylko skinęła lekko głową. Wiedziała, że miała taryfę ulgową u ojca, a i tak zostawił na jej ciele trwale ślady po sobie — ojciec — wyszeptała, żałując po chwili, że o nim wspomniała. Drgnęła lekko, gdy zadał o niego pytanie. Nie mogła mu powiedzieć prawdy. Tak właściwie nic nie mogła powiedzieć, chociaż wiedziała, co dokładnie się z nim stało. Nigdy nikogo nie miał już skrzywdzić.
    — Nie wiem — skłamała — nie mam pojęcia i nie chce wiedzieć, gdziekolwiek jest powinien tam zgnić — prawie wypluła z siebie te słowa. Rozmowa z Jaredem była trudna. Zwłaszcza, gdy zadawał pytania sformułowane w taki sposób. Jak mieszkając na Manhattanie miała się wytłumaczyć, że nie była w stanie im pomóc? Że chwile wcześniej sama ledwo wiązała koniec z końcem, że odmawiała sobie jedzenia, miała długi, a później trafiła na człowieka, który całkowicie zmienił jej życie?
    — To skomplikowane — powiedziała cicho — pomagam na tyle na ile mogę, niedawno… niedawno się przeprowadziłam, wcześniej — urwała. Nie miała ochoty mówić o tym, że to dzięki szefowi przeprowadziła się do apartamentowca, że umeblował jej mieszkanie, że mieli seks-układ, przez co mogła oszczędzić trochę kasy, chociaż on nie płacił jej wprost za seks, to tak nie działało. Ale przede wszystkim nie mogła powiedzieć, że zamordowała z nim ojca, więc była przekonana, że pomogła całej rodzinie w najlepszy możliwy sposób — wcześniej nie mogłam nic zrobić. Nie stać mnie na pomoc wszystkim, a jego jednego też nie mogłam wziąć do siebie— powiedziała, wpatrując się w swoje dłonie ułożone na udach.

    Mims

    OdpowiedzUsuń
  30. Pokręciła przecząco głową. Nie potrafiła, a wręcz nie chciała dopuścić do siebie tej myśli. Pewnie mogła spróbować zrobić znacznie więcej dla rodzeństwa, które zostało w domu, ale… Ale prawda była taka, że nigdy wzajemnie się za sobą nie wstawiali. Każde z nich dbało o siebie, bo sytuacja była nadzwyczaj prosta. Chciało się kogoś uratować, to samemu się obrywało. Może w innych domach było inaczej, może rodzeństwo zbierało w sobie siłę i próbowało się przeciwstawiać, ale tatuś szybko im pokazał, jak się ma sytuacja w tym domu. Dzieciaki szybko zrozumiały, że aby przetrwać muszą liczyć tylko na siebie. Nie wspominając o sytuacjach, które na szczęście pojawiały się rzadko, ale jednak się zdarzały, gdy podstawiano sobie wzajemnie świnie…
    Zamknęła oczy, próbując to wszystko ułożyć sobie jakoś w głowie.
    — Nie wiedziałam… — wyszeptała, nadal zastanawiając się nad tym czy to nie była jakaś pomyłka. Gdyby coś się zmieniło, to dałby jej znać, prawda? Dlaczego nie dał jej kurwa znać wcześniej? Może… może zdążyłaby coś zrobić nim Cillian zniknął, może… Na pewno coś dałoby się zrobić, ale teraz? Teraz nie mogła nic zrobić.
    — Tak, jest przytomny, przecież podał ci mój numer — powiedziała, trochę przytomniejąc — chcę do niego iść. Nie rozumiem, dlaczego nie dał mi znać, przecież… Przecież wiedział, że jestem blisko — wyszeptała bardziej do siebie niż do Jareda. Jakby mówienie na głos miało pomóc jej w ułożeniu sobie tego wszystkiego w głowie. Drgnęła delikatnie, kiedy poczuła jego dłoń na swoim ciele. Zerknęła na niego dużymi, niebieskimi oczami, które w tej chwili była szkliste i poczerwieniałe od płaczu. Musiał zadawać takie pytania? Fakt, że spędziła z nim ubiegłą noc nie ułatwiał odpowiadania. Mieli być nieznajomymi, mieli wspominać szaloną noc, a nie to, co stało się o poranku. — Mój ojciec próbował zrobić ze mnie swoją dziwkę — powiedziała, zaciskając dłonie na siedzisku plastikowego krzesełka — nawet po tym, gdy się wyprowadziłam. Za każdym razem miałam pieprzone szczęście, że nie zdążył mnie przekazać swojej klienteli. Nawet po wyniesieniu się z domu nie miałam od niego spokoju, nachodził mnie. Nie mogłam nic zrobić — stwierdziła, starając się unormować swój oddech.
    Dlatego przez chwilę nic nie mówiła, po prostu oddychając. Spojrzała na dokumenty, które jej podał i pobieżnie przebiegła po nich wzrokiem, tak naprawdę nawet nie czytając, co tak właściwie podpisuje. Wierzyła, że musi to zrobić tak czy inaczej. Dlatego podpisała w odpowiednim miejscu, a następnie oddała papiery Jaredowi.
    Słysząc jego pytanie, wzięła głęboki oddech. Nie mogła go wziąć. Nie mogła wziąć Tommy’ego do siebie, bo przecież sama była w ciąży. Niedługo będzie dbała nie tylko o siebie. Spojrzała na Jareda, oddychając głęboko.
    — Moja sytuacja się skomplikowała — powiedziała cicho, wbijając spojrzenie w nogi — nie wiem, co z moją pracą, pewne rzeczy… po prostu nie wyszły tak jak miały wyjść — szepnęła, a następnie wyprostowała się i odchyliła głowę do tyłu, wbijając spojrzenie w sufit — nie mogę go wziąć, nie teraz, dopóki nie będę miała pewnej stabilności. Musisz nam pomóc… Wiem jak to brzmi, mieszkam na Manhattanie i nie mogę pomóc bratu, ale ta kawalerka to szczęśliwy traf, płacę za nią jak za mieszkanie na Brooklynie, nie mam nawet drugiego pokoju, żeby każde z nas miało chociaż minimum prywatności.

    Minnie

    OdpowiedzUsuń
  31. Zacisnęła powieki, próbując głęboko oddychać. Musiała się uspokoić. Nie mogła tak po prostu pokazywać swoich słabości. Nie mogła pozwolić sobie na to, aby pokazać Jaredowi za dużo, chociaż już i tak pozwoliła sobie na za dużą wylewność. Bała się, że jeżeli zacząłby drążyć temat ojca, mogłaby w jakiś sposób pokazać po sobie, że wie co dokładnie się z nim stało. A do tego nie mogła dopuścić. Musiała wziąć się w garść. Musiała być silna. Musiała przestać się mazać. Dlaczego w ogóle odpowiadała na wszystkie pytania, które jej zadawał? Przecież to nie był jego zasrany interes. Okej, był z opieki, ale był tutaj w sprawie Tommy’ego, a nie jej.
    — Jak sam wcześniej zauważyłeś, gdzieś zniknął — wzruszyła ramionami, spoglądając krótko na jego twarz. Wbiła ponownie spojrzenie w swoje ręce, delikatnie stukając palcami w udo, drugą zaciskając na podstawionym przez mężczyznę długopisie. Zacisnęła mocno powieki, w reakcji na jego słowa. Wiedziała, że brzmi… źle, ale nie mogła, nie chciała mu powiedzieć, dlaczego dokładnie nie może zająć się swoim bratem. Bratem, który był po próbie samobójczej, pobity przez matkę, więc jak się domyślała, był w opłakanym stanie nie tylko fizycznym, ale również psychicznym. Nie chciała wyjść na nieczułą sukę, chociaż domyślała się, że on widzi ją właśnie w taki sposób i… cholera, wcale nie chciała być tak postrzegana. Powinna mieć go w dupie, w końcu nic dla niej nie znaczył, był nieznajomym, który miał się nigdy więcej nie pojawić w jej życiu, a jednak… był tu w tej chwili i nie miała pojęcia, jak długo jeszcze będzie.
    — Masz rację, to nie twoja sprawa, nie znasz mnie, nie znasz mojej sytuacji, nie wiesz… — spojrzała na niego surowo, czując, że łzy na nowo pojawiają się w jej oczach. Znowu to robiła, odpowiadała, chociaż wcale nie musiała tego robić. Kiedy padły z jego ust kolejne słowa, musiała zacisnąć dłonie. Kiedy nazywał to w ten sposób, czuła, że robi źle, ale nie miała innego wyjścia… nie mogła go wziąć, nie teraz — po prostu na jakiś czas, muszę… muszę załatwić kilka rzeczy nim będę mogła się nim zająć. Chciałabym, żeby ro wszystko było takie proste, wiesz? Pojawić się w szpitalu, zostać zbombardowaną taką wiadomością i po prostu wrócić z nim do domu! — Miała nie unosić tonu, ale nie mogła się powstrzymać, gdy tak łatwo było mu ją oceniać.
    Minnie od razu podniosła się z krzesła, kiedy oznajmił, że ją zaprowadzi. Weszła do pomieszczenia zaraz za mężczyzna i zatrzymała się, spoglądając na brata. Wyglądał źle, koszmarnie. Nie była przygotowana na taki widok. Zacisnęła zęby i dłonie, bo wiedziała, że musi być teraz silna. Dla Tommy’ego.
    — Hej braciszku — powiedziała schrypnięty głosem, a następnie weszła trochę głębiej.
    — Może pan wyjść… — powiedział, patrząc przed siebie. Kiedy Jared wyszedł, Minnie odetchnęła i poczuła się trochę pewniej, chociaż sytuacja i tak była przytłaczająca. Spoglądała na chłopaka i nie mogła zrozumieć, jak matka mogła dopuścić się czegoś takiego. Rozmowa była długa i zdecydowanie przytłaczająca. Kiedy wyszła z pomieszczenia, zamknęła za sobą drzwi, od razu się o nie oparła plecami i zakrywając twarz dłońmi zaszlochała cicho, nie przejmując się tym czy ktokolwiek ją teraz widzi. Towarzyszyła jej tylko jedna myśl, wszystko poszło nie tak, jak miało pójść.

    Minnie

    OdpowiedzUsuń
  32. Zacisnęła mocno wargi, układając je w wąską, blednącą kreskę. Miał racje, a jakakolwiek odpowiedź byłaby pozbawiona sensu i to tylko wkurzało ją jeszcze bardziej. Przez chwilę po prostu spoglądała na niego, oddychając głęboko, jednocześnie starając się po prostu nad sobą zapanować. Powtarzała sobie przy tym, że przecież to potrafi.
    Pokręciła w końcu lekko głową. Nie było tak, jak mówił. Przynajmniej częściowo.
    — Może po prostu postaraj się nam, a właściwie to Tommy’emu pomóc bez oceniania mnie — powiedziała, bo jej pretensje wynikały właśnie z tego. Oceniał ją, chociaż nic o niej nie wiedział. Ich wspólna noc była gówno warta, przynajmniej jeżeli zamierzał udawać, że dzięki pieprzeniu się z nią, może cokolwiek o niej wiedzieć. Nie wiedział nic, a jednak ocenianie przychodziło mu nadzwyczaj łatwo. Zastanawiała się czy pracownicy opieki mieli to do siebie, że wszystkich w tak łatwy i szybki sposób oceniali, czy w tym konkretnym przypadku było to związane ze wspólną nocą.
    Chciałaby móc zapewnić bratu odpowiednie warunki do życia, chciałaby go wziąć i się nim zająć, ale miała świadomość, że na ten moment nie ma pewności co do własnej przyszłości, jak mogłaby się zdecydować ja branie odpowiedzialności za drugiego człowieka? Nie mogła. Musiała w pierwszej kolejności upewnić się w swojej zawodowej sytuacji. Zamierzała ustalić sobie jakiś plan działania, gdy opuści szpital i wiedziała już, że sprawa pracy będzie priorytetowa.
    Szczerze mówiąc, ulżyło jej, że chłopak nie chciał, aby Jared z nimi został. Była pewna, że wówczas byłoby jeszcze trudniej jej rozmawiać z Tommy’m. Jego stan sprawiał, że to i tak nie było dla niej łatwe. Czuła się paskudnie, bo obiecała mu chwilę przed tym, gdy wyszła, że wszystko będzie dobrze… A prawda była taka, że Minnie zdawała sobie sprawę z tego, że wcale tak szybko te dobrze nie nastąpi.
    Potrzebowała nieco dłuższej chwili, aby się uspokoić, i żeby łzy w końcu przestały spływać po jej policzkach. Dobrze, że brunet nie postanowił w żaden sposób reagować, bo w tamtej chwili, była nadal na niego wściekła.
    Starła łzy z policzków, a następnie z rozchylonymi wargami i wyraźnym niedowierzaniem w oczach, spojrzała na niego.
    — Naprawdę? — Spytała. To… była jakaś możliwość. Prawdopodobnie najlepsza, jaka w tym momencie mogła się trafić, tylko… Wzięła głęboki oddech, musiała się skupić — naprawdę możesz to zrobić? — Spojrzała w jasne oczy mężczyzny, próbując odnaleźć w nich potwierdzenie, że to nie jest żadna głupia sztuczka. Może i powinno być jej głupio, może powinna zgrywać, że nie powinien robić sobie kłopotu, ale naprawdę nie mogła go obecnie wziąć i nie była głupia, każda inna możliwość byłaby dla Tommy’ego zła. Co prawda Minnie nie znała Jareda, ale chyba mu mogła zaufać pod względem brata, prawda? W końcu był pracownikiem opieki społecznej, nie mógł być złym człowiekiem. Tak sobie mówiła — znajdę sposób, żeby ci się kiedyś odwdzięczyć — powiedziała — więc nie będę mówić, żebyś nie robił sobie kłopotu, to… ratujesz go, a w zasadzie mnie też w tej chwili ratujesz — powiedziała, a następnie zagryzła wargę — mogę… będę mogła jakoś pomóc? Nie wiem, mogę z nim po prostu być w każdej wolnej chwili, żeby cię odciążyć — zaproponowała. Chciała, żeby młody nie czuł się przez nią odrzucony, bo przecież tak nie było.

    Minnie

    OdpowiedzUsuń
  33. Starała się nie przyglądać sobie w lustrze, jakby bała się zobaczyć, że jej podbrzusze w którymś momencie zacznie nabierać zaokrąglonego kształtu. Wychodziła z założenia, że póki mieściła się we wszystkie jeansy i eleganckie dopasowane spódniczki, nie musiała się niczym martwić w tym temacie. Na całe szczęście, bo miała na głowie całkiem sporą listę rzeczy do zrobienia i ogarnięcia, które naprawdę chciała załatwić. Musiała… Musiała jakoś się zorganizować, zadbać o swoje życie i sprawić, aby wszystko w końcu zaczęło się po prostu układać. Spokojnie i powoli.
    Wiedziała, że będzie musiała wziąć Tommy’ego na siebie, bo Jared nie mógł poświęcać swojego prywatnego życia na pracę, z czego doskonale zdawała sobie sprawę, chociaż prawdę mówiąc, wcale jej to na ten moment nie przeszkadzało. Wiedziała, że jeżeli się nie zorganizuje, to nie będzie mogła przejąć opieki nad bratem. A to zrobić chciała. W którymś momencie, gdy już wszystko sobie zorganizuje i poczuje się na tyle pewnie. Co prawda nie miała pojęcia, czy będąc w ciąży jako samotna matka sobie poradzi, a później z dzieckiem i bratem, ale… Ale przecież planować mogła wiele.
    Chyba nie powinno jej dziwić, kiedy Jared zadzwonił do niej w sprawie Tommy’ego. Spodziewała się, że zadzwoni i w zasadzie czekała na ten dzień, gdy to się stanie, ale jednocześnie trochę się obawiała.
    Powiedzmy sobie szczerze. Był jej drugim partnerem seksualnym, którego miała nigdy więcej nie spotkać w swoim życiu, po czym okazało się, że… Cóż, że jednak ich los został ze sobą w pewien sposób połączony, a Minnie zdecydowanie wolałaby, aby wyglądało to zupełnie inaczej, niż spotkanie swojej jednonocnej przygody w roli opiekuna z opieki społecznej nad jej bratem po próbie samobójczej.
    W każdym razie trochę się stresowała tym spotkaniem, bo martwiła się o Tommy’ego a w dodatku nie miała pojęcia, jak będzie wyglądało spotkanie z Jaredem. Pomijając ich wspólną, szaloną noc, to co działo się w szpitalu było gorsze. Starała się jednak na nic nie nastawiać. Zresztą, mieli sprawy do załatwienia. I z takim zamysłem tam szła. Zgodnie z jego wskazówką ubrała się w wygodne, dresowe spodnie w błękitnym kolorze i zwykłą, białą, bawełnianą koszulkę.
    Dotarła pod wskazany adres, czekając, aż mężczyzna otworzy jej drzwi. Nie miała pojęcia, czego ma się spodziewać, tak szczerze mówiąc i strasznie ją to stresowało.
    — Hej — powiedziała odwzajemniając uśmiech, a następnie weszła do mieszkania, gdy brunet odsunął się od drzwi. Odruchowo rozejrzała się dookoła, a następnie pociągnęła nosem, czując całkiem apetyczny zapach — myślałam, że nie, ale… chyba się skuszę — zamknęła za sobą drzwi i niepewnie weszła w głąb za Jaredem. Nie zauważyła od razu obrączki, bo nie skupiała się na jego dłoniach, była skupiona raczej na wszystkim dookoła — jak on się czuje? — Spytała, pozwalając sobie na to, aby oprzeć się biodrem o kuchenną szafkę i po prostu przez chwilę go obserwować. Splotła ręce pod biustem, przechylając przy tym delikatnie głowę na bok — co to tak właściwie? — Dodała, delikatnie się wychylając, aby zerknąć do garnka.

    Mims

    OdpowiedzUsuń
  34. Prawdę mówiąc rozglądała się, bo zwyczajnie chciała zobaczyć w jakim miejscu będzie mieszkał przez najbliższy czas jej brat. Poza tym, mieszkanie według Minnie było… niesamowicie przytulne. Może i zdążyła się przyzwyczaić do pewnych luksusów, bo do wygodnego zawsze szybko człowiek się przyzwyczajam, ale to w mieszkaniu Jareda dało się poczuć prawdziwe ciepło, którego nigdy nie czuła w rodzinnym domu ani w żadnym innym miejscu, w którym mieszkała.
    Chyba wolała nie pytać o szczegóły życia mężczyzny, ale z drugiej strony… zajął się jej bratem. Miała prawo chyba coś o nim wiedzieć. Coś wiece. Iż to, że interesowały go jednonocne przygody z młodszymi od siebie dziewczynami. W zasadzie, nie była przekonana czy to dobrze, że Tommy tutaj był. Nadal zamierzał wałęsać się nocami po klubach? Co robił na Manhattanie, skoro żył na Brooklynie? Zmarszczyła delikatnej brwi, bo w jej głowie pojawiło się sporo pytań, które chciałaby mu zadać.
    — Oh — na dźwięk słowa makaron poczuła w ustach nadmiar śliny i nie miało to nic wspólnego z głodem — można oddzielnie? — Spytała z zakłopotanym uśmiechem, licząc na to, że kluski nie wyładowały jeszcze z mięsem i warzywami na patelni.
    Wzięła głęboki oddech, uważnie go przez cały czas obserwując i słuchając tego, co miał do powiedzenia.
    — On w ogóle na pewno może to już robić? — Spytała, również ściszając niego głos — sam wiesz w jakim był stanie — szepnęła, zagryzając wargi. Martwiła się o brata i to, czy na pewno mógł już brać udział w fizycznych pracach. Niby przygotowanie pokoju nie było wielkim wyczynem, ale mimo wszystko… w jej oczach nie dość, że zawsze był i będzie maleńkim braciszkiem to teraz w dodatku w jej oczach był słaby i tak kruchy… — nie mam pojęcia co z tego wyjdzie — westchnęła cicho. Czuła się winna, w zasadzie miała powody. To, że wydawało jej się, że w domu panuje spokój, nie oznaczało, że naprawdę tak jest. Powinna była chociaż to sprawdzić… Podejrzewała, że Tommy może być na nią zły. Na jego miejscu z pewnością by była, ale jednocześnie była pewna, że gdyby zamienili się rolami postąpiłby dokładnie tak samo jak ona — chciałabym, żeby moja obecność pomogła. Mówiłam, że będę pomagać jak tylko będę mogła, ale on chyba myśli, że jestem tylko dlatego, że muszę — wymamrotała — a to nieprawda.
    Kiedy wyciągał talerze z szafki, zwróciła uwagę na odbijające się od złotego krążka światło na jego dłoni.
    — Jasne — zamrugała, jakby chcąc się upewnić, że jej się nie przewidziało, a następnie po prostu się na niego patrzyła. — Pewnie — podeszła do szuflady, o której wspomniał i wyciągnęła sztućce, a następnie ruszyła do stołu, tak jak wcześniej sam mężczyzna. Ułożyła je przy talerzach, ciagle zerkając na bruneta. Z pewnością się nie przewidziała, bo biżuteria wciąż była na jego palcu, chociaż dałaby sobie odciąć rękę, że wtedy jej na sobie nie miał. Właściwie… nie obchodziło ją jego prywatne życie, to nie był jej problem. Tak długo, dopóki nie będzie miała z tego tytułu kłopotów, chociaż… Chociaż czuła się oszukana. Może i jej moralność była wątpliwa, ale nie przestałaby się z żonatym facetem. Nie widziała po stole, aby ktoś jeszcze miał się zjawić, więc teoretycznie… nie wiedziała, jak faktycznie wyglada sytuacja, ale… ale w nocy na pewno jej nie miał na palcu. Była tego pewna.
    — Całkiem przytulnie się urządziłeś — powiedziała z uśmiechem — no wiesz, jak na faceta — oczywiście, że to miało drugie dno, ale Minnie tylko się ciepło uśmiechnęła, nawet nie patrząc w tej chwili znacząco na jego obrączkę. Skupiała się na stole i nasłuchwianiu kroków brata.

    🧐

    OdpowiedzUsuń
  35. — Zbędne węglowodany — powiedziała, bo przez jego spojrzenie czuła, że musi się tłumaczyć, co było głupotą. Niby wiedziała, a mimo tego to zrobiła. Westchnęła cicho, słysząc jego słowa. Trochę się bała tego spotkania i chyba gdzieś w środku stresowała się tym. A jeżeli zapyta, dlaczego musi mieszkać z obcym facetem? Dlaczego nie może być z nią? Bała się padających pytań, na które odpowiedź nie będzie łatwa. Nie chciała go okłamywać, ale jednocześnie nie czuła się gotowa do powiedzenia prawdy. W dodatku nie w obecności Jareda.
    — Ty się na tym znasz — powiedziała, wzruszając lekko ramionami, chociaż jej ton nie przejawiał entuzjazmu. Prawda była taka, że Minnie nie była dobra w relacjach i kontaktach z innymi ludźmi, nawet, a może zwłaszcza z tymi, którzy byli jej bliskimi. Nie nauczyła się tego z domu, nie miała przykładu, z którego mogłaby czerpać. W swoim dorosłym życiu… cóż, też nie miała za dużo szczęścia do nawiązywania zdrowych, normalnych relacji. Dlatego sytuacja z bratem bardzo ją stresowała i z Jaredem też, bo gdyby był kimś całkiem obcym, było by dużo łatwiej. — Więc robimy po twojemu — dodała, spoglądając na niego — co nie zmienia faktu, że się martwię i stresuję. Jednocześnie chce tu być i nie chcę, nie mam pojęcia, co mam mówić, jak się zachowywać — pokręciła lekko głową w poszukiwaniu najodpowiedniejszych słów — nie wiem, co mam robić — wyznała, ściskając mocno palce na trzymanych w rękach sztućcach.
    Uśmiechnęła się kącikiem ust na jego słowa, kręcąc delikatnie głową. Nie wyglądał na kogoś, kto miałby takie zainteresowania. I wcale nie musiała długo czekać, na przekonanie się, że tak nie jest. Tyle, że słowa które wypowiedział zmyły jej z twarzy ten uśmiech, bo powiedzmy sobie szczerze. Takiego komentarza zwyczajnie się nie spodziewała i była zmieszana jego słowami, co wyraźnie przedstawiała jej mina. Normalnie nie byłaby zadowolona, że Tommy im przerwał, ale po słowach bruneta, była niesamowicie wdzięczna, że się pojawił.
    — Hej chłopaku — powiedziała na widok nastolatka, uśmiechając się do niego szeroko. Miała ochotę go przytulić, ale tylko stała w miejscu, jedynie się uśmiechając.
    Nastolatek od razu skierował się do krzesła, które wskazał Jared.
    — Cześć — uśmiechnął się, a następnie zwrócił się do mężczyzny — tak, ten co się nazywa rzymski poranek — powiedział, spoglądając na stół.
    — Jak się masz? — Spytała, zajmując miejsce, przy którym była jej porcja bez makaronu. Jednocześnie orientując się, jak bezsensowne było to pytanie — dobrze ci tu?
    — Okej — wzruszył ramionami, patrząc w swój talerz — tak, fajnie, że mogę wybrać sam kolor ścian i w ogóle — dodał, spoglądając na Jareda.
    — To super — powiedziała, czując, że ta rozmowa w ogóle się nie klei. Tego się najbardziej obawiała, że nie będzie umiała z nim rozmawiać. Chwyciła widelec i zaczęła powoli dłubać nim w talerzu. — Świetnie pachnie, nie? — Zerknęła na Jareda chyba błagając go spojrzeniem o pomoc.
    — Noo — pokiwał głową — Jared dobrze gotuje, no i codziennie jest ciepły obiad — powiedział nieco bardziej ochoczo — będziemy mogli dać Minnie trochę na później?
    Czuła, jak ją skręca w żołądku ze wstydu. Powinna była skontrolować, co się dzieje w domu…
    — Jak tak ci smakuje, to niech będzie na później, jakbyśmy zgłodnieli, co? Ja sobie poradzę. A nas czeka przecież sporo pracy, pewnie jak skończymy znowu będziemy chcieli zjeść — powiedziała, posyłając bratu szeroki uśmiech.

    😳

    OdpowiedzUsuń
  36. Spieszyła się, kiedy tak na nią spojrzał, ale miała świadomość, że to była tylko jej wina. Mogła się po prostu nie odzywać, przecież nie zadawał żadnych pytań.
    Jego rada wydawała się prosta, ale Minnie jakoś nie mogła sobie przypomnieć, aby zrobiła coś szczególnego. Może… może samo to, że odzywała się do niego? To nie tak, że pozostałe rodzeństwo było dla niej nieważne… dobra, może trochę. Tommy wydawał się jej zawsze słabszy i delikatniejszy od pozostałych, miała wrażenie, że nie daje sobie rady z życiem, jakie mu się przytrafiło. I nie myliła się. Próba samobójcza to potwierdzała. Pozostali… pozostali byli jak ona. Radzili sobie. Raz gorzej raz lepiej, ale sobie radzili. Tommy natomiast tego nie robił. Tyle, że teraz… miała wrażenie, że nie potrafi być tą samą Minnie i nie chodziło tylko o to, że bała się, że powie Tommy’emu coś nieodpowiedniego. Ona sama… ona sama się zmieniła. Niektóre wydarzenia ją po prostu zmieniły i… może chłopak wcale jej nie potrzebował w swoim życiu? Nie chciała sprowadzać na niego kłopotów, doprowadzać do nowych traum… a nie mogła przewidzieć czy tak się stanie, czy nie.
    — Postaram się — powiedziała, posyłając mu słaby uśmiech. Miała nadzieje, że ta wizyta faktycznie przebiegnie dobrze, dla jej brata. Przecież po to tutaj była.
    — Szaro błękitny? — Tommy spojrzał na Jareda — nie wiem czy tam więcej szarego czy błękitnego — powiedział, posyłając mężczyźnie nieco szerszy uśmiech — czy to nadal za dużo? — Spytał, opuszczając głowę w dół, uśmiechając się przy tym do talerza.
    Minnie przewróciła tylko oczami, a Tommy podniósł wzrok na siostrę.
    — Przecież ona kocha makaron — stwierdził nastolatek, mrużąc powieki i przechylając głowę, przyjrzał się uważnie siostrze. Taka forma rozmowy zainicjowana przez Jareda dodała chłopcu swobody — jesteś chora?
    — Przecież zjem — powiedziała na słowa Jareda, unosząc widelec z nadzianym na niego mięsem i wsunęła kawałek do ust, aby oboje widzieli, że zamierzała zjeść — nie jestem chora tylko na diecie — spojrzała na brata, a następnie wyprostowała się na krześle i zerknęła na jednego, a później na drugiego — poza tym to nie fair, w dwójkę? Przeciwko mnie? — Mówiąc to wymierzyła widelcem pierw w Jareda, a później w Tommy’ego — zdajecie sobie sprawę z tego, że to niesprawiedliwe, nie?
    — Być może — nastolatek uśmiechnął się lekko, również zaczynając jeść — smakuje mi wszystko, co tu jem — zastanowił się nad czymś — będę mógł wybrać też inne rzeczy do pokoju? — Spytał.
    — Nie przekupisz go komplementami — Minnie spojrzała na brata, posyłając mu ciepły uśmiech — a ty mu się nie daj — powiedziała, patrząc na bruneta.
    — Co musimy dzisiaj zrobić? — Tommy wtrącił się Minnie — i wcale nikogo nie próbuje przekupić, naprawdę mi smakuje to co gotuje. Powinnaś spróbować innych rzeczy — stwierdził — zaprosimy Minnie, jak zrobisz znowu te pyszne tortille, które były wczoraj?

    🍽️

    OdpowiedzUsuń
  37. — Błękitny? Tylko trochę mniej intensywny? — Nastolatek spojrzał na Jareda z wyraźnym rozbawieniem w oczach — prościej się nie da — dodał, nie chcąc bardziej wchodzić w szczegóły opisywania koloru, jaki mu się spodobał — mogę po prostu przynieść z pokoju wzorniki i pokazać wam ten rzymski poranek — stwierdził — ale nie zmienię zdania, ten najbardziej mi się podoba z wszystkich — zastrzegł od razu. Spojrzał na siostrę po słowach Jareda. — Nie ma chłopaka — machnął ręką, jakby to wszystko wyjaśniało. Był w takim wieku, że doskonale wiedział czym jest seks i, że ludzie robią to nawet z obcymi, ale nie podejrzewał, żeby Minnie była taką osobą — czy masz?
    Minnie natomiast starała się udawać, że słowa mężczyzny nie zrobiły na niej żadnego wrażenia, chociaż mogła przysiąc, że serce na chwile jej się zatrzymało. Nie mógł wiedzieć. Nie było w ogóle takiej możliwości, aby wiedział. Dłubała cały czas w talerzu, zerkając na siedzących przy stole mężczyzn. Zauważyła, że Jared się zawiesił, a wtedy przypomniało jej się, że przecież nie użyli zabezpieczenia. Wszystko działo się ostatnio tak szybko w jej życiu… wiedziała już o ciąży tamtej nocy. Zorientowała się wcześnie, wcześnie powiedziała ojcu dziecka, a on, cóż, ulotnił się zostawiajac ją z tym samą. Wiedziała doskonale, że to nie było dziecko Jareda, ale… Ale Jared był na miejscu. Był w mieście. W pokręcony sposób był w jej życiu teraz i miał być przez jeszcze jakiś czas. Nie, nie mogła... Podniosła jednak spojrzenie na Jareda, w głowie pospiesznie obliczając, jaka była różnica. Nieduża. To byłoby świństwo. Wiedziała. Ale przecież uczestniczyła (czynnie!) w morderstwie swojego ojca… Dlatego wbiła spojrzenie w dłoń bruneta. A dokładnie w lewą, na której miał założoną obrączkę i wpatrywała się w nią przez kilka krótkich sekund. Musiała wiedzieć, co z jego małżeństwem. Może i była gotowa zrobić kolejną okropność w swoim życiu, ale musiała mieć pewność, że nie rozpieprzy komuś małżeństwa. Nie mogłaby, co było dość zabawne biorąc pod uwagę ojca, ale… ale tatuś to było coś zupełnie innego. Jeżeli był szczęśliwy w swoim związku… ale czy był, skoro poszedł z nią do łóżka?
    — Skupcie się lepiej na tym remoncie… jak mówiłam, jestem na diecie i nie, nie mam chłopaka Tommy. Może jak schudnę, to go znajdę — mruknęła, tracąc ochotę na dalsze jedzenie. Nie odłożyła jednak widelca, żeby Jared nie wyskoczył zaraz ze swoją gadką o omdleniach.
    — Chyba jest na nas zła — szepnął cicho Tommy do Jareda, co Minnie i tak dobrze słyszała.
    Wpatrywała się w talerz, słuchając tego co mówili, ale niekoniecznie się na tym skupiając. Zastanawiała się, jak mogłaby wyciągnąć informacje z Jareda, ale przecież wtedy naszła ją myśl… sam mówił, że będzie mógł zostawić ją z bratem, aby porozmawiali. Będzie mogła podpytać Toma.
    — Pomogę wam — powiedziała — najwyżej mnie nauczycie, ale chyba zrywanie tapety nie może być bardzo skomplikowane? Chociaż może powinnam sobie po prostu posiedzieć i wami koordynować — zastanowiła się na głos, rozdrabniając powoli widelcem kawałki jedzenia i nieco rozprowadzając je po talerzu, przez co posiłek wyglądał na tknięty i częściowo zjedzony, chociaż w rzeczywistości niewiele trafiło do jej żołądka — lepiej jedzmy i bierzmy się do pracy.

    😶

    OdpowiedzUsuń
  38. — Jasny niebieski — powtórzył Tommy, uśmiechając się szeroko na widok miny Jareda, a następnie zmarszczył lekko brwi, przechylając przy tym głowę na bok — przez takich jak ty, mówiąc później, że faceci nie znają się na kolorach — wytknął mu język, a następnie skupił się na swojej siostrze. Był naprawdę zaciekawiony tym, co się u niej działo, bo odkąd powiedział ojcu, gdzie Minnie mieszka ich kontakt zdecydowanie stał się jeszcze słabszy niż wcześniej. Martwił się o nią, chociaż starał się nie dać tego po sobie poznać. Bo co, jeżeli trafiła w jeszcze gorsze miejsce niż tamte mieszkanie? Miała pracę? W zasadzie nie miał pojęcia o niczym, co robiła. Kiedy zadawał pytania zawsze go zbywała i miała do tego prawo. Był tylko dzieciakiem, młodszym bratem, nie musiał wszystkiego o niej wiedzieć, ale… ale martwił się, że przez niego, przez to, że ojciec wiedział dzięki niemu, gdzie ona mieszka, stała się jej jakaś krzywda.
    Starała się nie denerwować. Poważnie. Naprawdę się starała, ale z jakiegoś powodu zachowanie Jareda strasznie ją wkurzało. Zwłaszcza te spojrzenia i nikomu niepotrzebne komentarze. Po co w ogóle się odzywał, jeżeli nie miał do powiedzenia niczego mądrego? Niby chciała jego pomocy przy Tommy’m, ale im więcej mówił, tym bardziej zalogowała, że w ogóle się tutaj pojawiła. Dlatego zacisnęła mocniej palce na widelcu, powstrzymując się przed powiedzeniem czegoś, czego później by żałowała. Myśl o Tommy’m, powtarzała sobie. Po to tutaj była. Dla chłopca, nie dla Jareda.
    — Naprawdę powinna znaleźć sobie chłopaka. Powinnaś, wiesz? — Tommy uznał, że to najlepszy temat do rozmowy (co Minnie jedynie przemilczała, jeszcze mocniej zaciskając palce na sztućcach). Zwłaszcza, że Jared przyznał, że jego siostra jest ładna. Skoro mu się podobała… może się polubią. Powinni się polubić. Dlatego, kiedy Jared powiedział, że ma iść po narzędzia, zrobił to z przyjemnością uznając, że powinni być sami, skoro maja się lepiej poznać.
    Brunetka miała ochotę powiedzieć Jaredowi kilka słów na temat jego tekstów, ale nie zdążyła, bo on odezwał się pierwszy. Uniosła zaciekawiona brew, a następnie… rozchylając delikatnie wargi, po prostu się na niego gapiła. W głowie przewijały jej się najróżniejsze scenariusze, które mogły doprowadzić do tego, że w jego mieszkaniu znajdował się dziecięcy pokój, który miał zostać przerobiony na pokój dla jej brata. Wpatrywała się tak w niego przez dłuższą chwilę, zastanawiając się, co właściwie ma powiedzieć. Co to znaczyło, że nie doczekał się swojego użytkownika? Można było to odebrać na co najmniej kilka znaczeń, a Minnie naprawdę nie miała ochoty na grę w zgadywanki.
    — Jasne — powiedziała po chwili, przygryzając wargę. To był dobry moment, aby dowiedzieć się o nim czegoś więcej tyle, że Mims nie była dobra w takie rozmowy — posłuchaj, ja… gdybym wiedziała, że masz żonę w życiu bym z tobą nie wyszła z tego klubu — wtedy w nią uderzyła inna myśl. A co jeżeli ona nie żyła? Jeżeli na przykład zmarła razem z dzieckiem przy porodzie? W jednej chwili zrobiło jej się niedobrze. Oczywiście, że nie potrafiła w tym momencie rozdzielić takiej myśli od wyobrażania sobie od razu tego, co czekało na nią. Rozchyliła wargi, wpatrując się w jasne oczy mężczyzny — co się stało? — Spytała cicho, mając wrażenie, że zaraz osunie się z krzesła. Zdecydowanie nie nadawała się do prowadzenia takich rozmów.

    🫢

    OdpowiedzUsuń
  39. Minnie zacisnęła wargi, słuchając tego, co miał do powiedzenia mężczyzna. Obserwowała uważnie, jak zsuwa z palca obrączkę, a następnie chowa ją do kieszeni spodni. Zastanawiała się nad tym, ile w jego słowach jest prawdy. Dzisiaj miał złoty krążek na palcu, w klubie jakoś pamiętał o tym, aby biżuterii nie zakładać. Równie dobrze wszystko to, co mówił mogło być przecież kłamstwem. Minnie o tym wiedziała, ale z jakiegoś powodu chciała mu wierzyć. Chciała wierzyć w to co mówił, bo to oznaczało, że mogłaby… swobodnie go okłamać. Boże, była najgorszym człowiekiem na świecie. Czuła to, wiedziała, że jest zła. Jak słuchając tego, co mówił mogła jednocześnie rozmyślać o tym, że tak bardzo boi zostać się z tym sama, że jest gotowa okłamać obcego sobie faceta (który momentami tak strasznie ją wkurzał), że jest ojcem jej dziecka? Prawda była taka, że… że nie miała nikogo innego do wyboru. A słuchając słów Jareda, była jeszcze bardziej przerażona niż początkowo. Minnie nie pragnęła zostać mamą, a przynajmniej nie w takim momencie swojego życia. Miała też wątpliwości co do tego, czy będzie w stanie wychować dobrze dziecko, a Jared… Jared chociaż strasznie ją wkurzał, może był właśnie odpowiednią osobą? Była szansa, że był dobry i dlatego, tak bardzo działał jej na nerwy, bo sama wiedziała, że jej do dobroci brakuje wiele.
    — Przykro mi — szepnęła — wiesz, z powodu twojej straty — dodała, podnosząc powoli na niego spojrzenie swoich jasnych oczu. Patrzyła w nie przez chwilę w milczeniu, a następnie pokręciła przecząco głową. Nie miała do niego więcej pytań, chyba. Sama nie wiedziała. Powinna mu powiedzieć od razu, poczekać na lepszy moment? Zagryzła wargę, było tyle możliwości, a Minnie nie chciała spieprzyć tego drugi raz. Nie mogła dopuścić do tego, aby Jared też zniknął. Nie mógł tego zrobić, skoro miał Tommy’ego, prawda? Był odpowiedzialny. W przeciwieństwie do niej.
    Zerknęła w stronę korytarza, chcąc się upewnić, że Tommy nie słyszy ich rozmowy. Tommy… nie mogła powiedzieć brunetowi w jego obecności. Nie miała pojęcia jak Jared zareaguje, więc w jednej chwili podjęła decyzję, powie mu, gdy nadarzy się okazja, że będą całkiem sami. Tak naprawdę sami, a nie, że jej brat będzie w innym pomieszczeniu.
    — Nie muszę wiedzieć niczego więcej o tobie i twoim życiu — posłała mu słaby uśmiech — ale… nadal jestem ci winna kawę za pomoc w szpitalu, chociaż biorąc pod uwagę jak dużo robisz dla mnie i Tommy’ego kawa to zdecydowanie za mało — powiedziała, pomijając ich dość nieprzyjemną rozmowę gdy na jaw wyszła cała sytuacja — i wiem, że niczego nie chcesz w zamian, to naprawdę szlachetne. Ale… będę się czuła trochę lepiej, jeżeli będę mogła coś dla ciebie zrobić — na jej usta wpłynął subtelny uśmiech, którym go obdarowała, przybierając przy tym minę zbitego szczeniaczka, której nie dało się po prostu odmówić.

    🥹

    OdpowiedzUsuń
  40. Nabrała powietrza w usta, gdy zaczął znowu mówić do niej w ten sposób. Bez problemu potrafiła już rozróżnić ton Jareda poza pracą od tego, którego używał w swoich służbowych zadaniach. Zacisnęła jednak wargi, powstrzymując się przed powiedzeniem czegoś, czego szybko mogłaby pożałować, biorąc pod uwagę pewne okoliczności, o których Jared nie miał na ten moment żadnego pojęcia.
    — Wiem, że nie muszę — starała się panować nad emocjami, naprawdę, w dodatku póki co, całkiem dobrze jej to wychodziło, chociaż była w wielkim szoku, że był w stanie oprzeć się jej słodkiej mince— ale chcę — zaakcentowała, aby zrozumiał, że to dla niej całkiem ważne — wiem, że w tym wszystkim chodzi tylko i wyłącznie o mojego brata, o jego dobro. Ale… po prostu pozwól mi uciszyć wyrzuty sumienia, chociaż o jakąś minimalną wartość, pozwalając na to, abym mogła coś dla ciebie zrobić — szybko jednak dodała w reakcji na jego słowa (nieco speszona tym jego pochyleniem się w jej stronę) — nie chce o tym rozmawiać przy nim — wyszeptała najciszej, jak potrafiła, zerkając w stronę korytarza — nie wiem czy podsłuchuje, czy nie, ale są rzeczy, o których po prostu nie powinien wiedzieć, bo może nie jest już małym chłopcem, ale nadal jest dzieckiem — jęknęła cicho, powracając spojrzeniem do Jareda i licząc, że Tommy ich nie podsłuchiwał.
    Nie podobał jej się sposób, w jaki traktował ją Jared. Z jakiegoś powodu sposób, w jaki się do niej zwracał, działał jej naprawdę na nerwy. Zwłaszcza, kiedy próbowała być dla niego po prostu miła, a on… On ją lekceważył. Przynajmniej tak to właśnie odbierała w tej chwili.
    — Chyba znalazłem, sprawdzam czy to to! — Odkrzyknął niemal od razu.
    Zacisnęła mocno wargi, powstrzymując się przed burknięciem, że cokolwiek się z nią dzieje to nie jego interes, ale… Cóż, miała nadal ściśnięte wargi.
    — Jasne — uśmiechnęła się do niego, podnosząc się powoli z krzesła. Jak miała nie być blada, skoro w jednej chwili zaczęło do niej docierać jak bardzo nie jest przygotowana na ciążę i wszystko to, co się z nią wiązało. Głównie na ryzyko, które ze sobą niosła. A rozmowa z Jaredem otworzyła jej oczy, właśnie na te ciemne strony rodzicielstwa… — blada? Nie, pewnie ci się wydaje przez światło — machnęła ręką, bo w tej chwili to nie było w ogóle istotne. Rozejrzała się po kuchni i spojrzała na mężczyznę, szukając zadania dla siebie, w którym mogłaby mu pomoc — może tu trochę duszno po prostu — powiedziała, marszcząc lekko czoło. Czuła się trochę tak, jakby robiła podchody do tego, co powinna mu powiedzieć, ale… Ale zwyczajnie nie chciała zrobić tego w nieodpowiedni sposób. Nigdy nie wyobrażała sobie sytuacji, w której będzie informować praktycznie nieznajomego faceta o tym, że jest ojcem jej nienarodzonego jeszcze dziecka. Poprawka, ich dziecka. I pewnie nie myślałaby o tym tak intensywnie w tej chwili, ale cała ta sprawa z obrączką, która jeszcze niedawno znajdowała się na jego palcu, nowina i zmarłym synku… Jak miała po prostu nie myśleć o tym, że sama jest w ciąży? Z nim. Że jest w niej mały płód, będący połączeniem ich genów? No jak miała o tym nie myśleć i nie blednąć przy tym? — Może powinnam się trochę przewietrzyć — westchnęła, zastanawiając się nad tym czy to faktycznie dałoby cokolwiek.

    🤨

    OdpowiedzUsuń
  41. Minnie w życiu nie powiedziałaby, że Jared może ją lubić. Pomijając ich wspólną, upojną noc, nie dostrzegała w jego zachowaniu jakichkolwiek znak sympatii. Gdyby więc usłyszała od kogoś, że mężczyzna ją lubi: wyśmiałaby tę osobę. Sposób w jaki się do niej odnosił, tylko utwierdzały ją w przekonaniu, że podzielenie się z nim nowiną będzie trudne. A on niemal jakby za wszelką cenę chciał jej udowodnić, że jest najgorszą możliwą opcją. Ale nie było nikogo innego.
    — Kiedy muszę — burknęła cicho, mrużąc oczy, kiedy celował w nią palcem. Spoglądała na niego, nie potrafiąc pojąć jakim cudem ten stojący przed nią facet był w stanie doprowadzić ją wcześniej do wielokrotnego orgazmu, a słowa, które wtedy padały z jego ust nie odpychały jej. Zdecydowanie pijany był dużo przyjemniejszy i łatwiejszy do wytrzymania. Powiedziałaby, że był wówczas całkiem interesujący i nawet zabawny. Nie to, co teraz. — Rozumiem — powiedziała — przecież wiem. Chodzi tylko o Tommy’ego, o pomoc jemu. Nam, przez wzgląd na niego. Nie musisz mi tego ciągle powtarzać — mówiła względnie cicho, aby chłopak nie słyszał — ale cieszę się, że zgadzasz się na kawę — dodała, chociaż na ten moment ciężko było jej wyobrazić sobie te spotkanie. Była pewna, że skończy się katastrofą.
    Zamrugała, bo… nie czuła się wcale jakoś bardzo źle. Owszem, trochę ją przeraziła ogólnie sytuacja i wizja jej przyszłości, ale nie spodziewała się, że może być to po niej widać, aż tak bardzo. Podejrzewała, że mogła nieco zblednąć, ale żeby tak od razu przerywać zaplanowane spotkanie i wspólne prace? Nie czuła się, aż tak źle. Ale może miał racje? Przechyliła lekko głowę, rozważając jego propozycję. Argument, że mogliby porozmawiać do niej przemawiał, chociaż nie chciała zawodzić brata, a wiedziała, że tak będzie gdy opuści teraz mieszkanie Jareda.
    — Tommy, Jared ma racje. Przełożymy to a inny raz — powiedziała nieco głośniej, zwracając się w stronę brata — Jared mnie odwiezie, zregeneruje się trochę i jeszcze zobaczymy się w tym tygodniu, dobrze? — Ruszyła na korytarz, uśmiechając się delikatnie — wpadnę albo gdzieś się wybierzemy, hm? — Zaproponowała. Widziała, jak jego mina się zmienia — chyba faktycznie będę musiała wrócić do makaronu — dodała, mrugając do niego, jakby chciała zapewnić, że o siebie zadba.
    — Zadzwonisz, gdybyś się gorzej czuła? Obiecaj, że zadzwonisz — pierw poprosił, ale później jego głos zabrzmiał całkiem poważnie, więc Mi nie nie ośmielił się sprzeciwiać.
    — Obiecuję.

    Kiedy opuścili mieszkanie i znaleźli się poza budynkiem kamienicy, Minnie kierowała się za Jaredem, przyglądając mu się w ciszy. Nie miała pojęcia czy dobrze robi, decydując się na powiedzenie mu od razu. Z drugiej strony… jak plaster. Musiała zdobić to jak oderwanie plastra. Szybko. Dlatego, gdy wsiedli do samochodu, nie zamierzała czekać, aż ruszy. Nie miała pojęcia jak zareaguje, a wolałaby uniknąć uczestniczenia w wypadku drogowym. Wzięła głęboki oddech i zamknęła oczy.
    — Chyba jestem w ciąży — nie drgnęła. Wręcz zamarła, odruchowo kuląc ramiona, i wyczekując na reakcje. Nie wiedziała na co konkretnie czeka, na krzyk lub złość? Chyba na jedno z tego — to znaczy bez chyba — dodała niemal od razu, wsuwając złączone dłonie pomiędzy swoje uda i nadal trwała w oczekiwaniu.

    🙊🙈🙉

    OdpowiedzUsuń
  42. Zmarszczyła lekko brwi, słuchając tego, co miał do powiedzenia. Po chwili jednak je uniosła i jednocześnie rozchyliła usta, układając wargi w literkę o.
    — Mówiąc nas nie miałam na myśli ciebie i mnie — powiedziała, wskazując dłonią na siebie i na niego, jednocześnie kręcąc przy tym przecząco głową — myślałam o mnie i o Tommy’m. Chodzi o nas, nas rodzeństwo, chociaż jak mówiłam, przede wszystkim chodzi o mojego brata — sprostowała, czując jak biło jej serce. W pewnym sensie chodziło też o nich, czyli Minnie i Jareda, ale mężczyzna miał się dopiero o tym dowiedzieć. Minnie walczyła ze swoimi myślami. Nawet go nie lubiła, a przynajmniej nie lubiła tej oficjalnej, wręcz urzędowej wersji, którą jej prezentował. Gdy trochę odpuszczał… było przyjemniej.
    Zacisnęła mocno powieki, w oczekiwaniu na jego reakcję. Była pewna, że będzie zły. Że będzie wściekły, że bedzie na nią krzyczał, że to z pewnością jej wina, jakby uprawiała seks sama, a on wcale nie miał z tym nic wspólnego i w niczym nie brał udziału. Była przekonana, że będzie o to awantura, że będzie zaprzeczał, unosił ton… może gdyby nie pracował w opiece społecznej, może wzięłaby nawet pod uwagę rękoczyny. Zakładała wszystkie najgorsze i najczarniejsze scenariusze, bo takie było jej życie. Oblane czernią. Nic takiego się jednak nie stało, a Minnie z… ze strachem wymieszanym ze zdziwieniem, powoli otworzyła oczy, nieśmiało spoglądając na niego. Wyglądał… inaczej niż się spodziewała. Lepiej. Łagodniej. Oczywiście, że widziała, że ta informacja była dla niego ostatnią jakiej się spodziewał, ale był przy tym… łagodny? Nie miała pojęcia czy to było odpowiednie słowo.
    — Nie wiem — odpowiedziała na jego pytanie, odwracając wzrok. Wbiła spojrzenie w widok przed sobą i po prostu patrzyła się, samej zastanawiając się nad tym, co właściwie planowała. Mogła ciążę usunąć i nic nikomu nie mówić. Z jakiegoś powodu jednak to w ogóle nie przeszło jej przez myśl. Teraz, kiedy zadał to pytanie w jej głowie pojawiła się taka myśl, takie rozwiązanie, taka możliwość. Wzięła głęboki oddech, a następnie odwróciła głowę w bok, aby na niego spojrzeć — chcesz żebym usunęła? — Spytała cicho wręcz trochę nieśmiało, ale jej spojrzenie mocno kontrastowało, bo twardo patrzyła w jego jasne oczy. Jeżeli tego chciał, chciała, aby się określił, aby powiedział na głos, co chciałby zrobić na jej miejscu, co zdobiłby na jej miejscu. Wiedziała, że ciąża komplikowała w jej życiu wszystko jeszcze bardziej, ale… z jakiegoś powodu, nawet przez krótką chwilę nie pomyślała o tym, że była możliwość aborcji.

    🙊

    OdpowiedzUsuń
  43. Posłała mu uśmiech, jednak tylko kąciki jej ust przy tym drgnęły. Minnie nie była najlepsza w kontakty z innymi ludźmi. Można powiedzieć, że była najgorszą możliwą osobą do uwikłania się w jakąkolwiek relacje, dlatego… pasowało jej, że Jared również uważał ich jednonocną przygodę za… jednonocną. Dobra, wtedy, pijana, zagraconą chwilą była w stanie wyobrazić sobie, że faktycznie robią wszystko to, o czym rozmawiali. Była w stanie wyobrazić sobie nawet ten ślub w Atlantic City, ale jednocześnie doskonale wiedząc, że to byłaby dobra zabawa na chwilę. Nie potrafiła nawiązywać głębszych relacji, nie czuła… jak normalni ludzie. Życie od początku było dla niej ciężkie, przez co w następstwie podchodziła do sprawy jasno: uczucia i miłość nie były dla niej. Tyle, że pojawiał się pewien problem, bo seks z kolei był bardzo dla niej i już czuła, że jej go brakuje, ale… zabawy w jednorazowe numerki czy noce nie były dla niej. Całe te podchody, flirtowanie… Układ jaki miała był idealny. Ale go nie było. Był natomiast Jared, ale Jared był… Jaredem. Opiekunem jej brata i zdecydowanie nie powinna z nim więcej sypiać. Zwłaszcza, że traktował ją jak traktował. Chociaż powiedzmy szczerze, nie bywała mu dłużna.
    Przełknęła ślinę, oddychając głęboko, gdy się odezwał. Chyba jej ulżyło?
    — Nie myślałam o aborcji — powiedziała zgodnie z prawdą — w zasadzie, dopóki nie zapytałeś, co zamierzam… nie myślałam o tym — z jakiegoś powodu mówiła cicho, jakby mówienie głośniej miało coś zakłócić. Dostrzegła ruch jego ręki, ale udała, że tego nie widzi.
    Nie wiedziała też co ma zrobić z jego słowami. Były pocieszające. Chciała usłyszeć właśnie coś takiego, że będzie w pobliżu, jeżeli okazałoby się, że potrzebuje… wsparcia, to ma na kogo liczyć. Właśnie to jej powiedział, ale patrząc na miniony obiad u niego, nie była pewna… — dzięki — powiedziała, a następnie pokręciła przecząco głowa w odpowiedzi na jego pytanie — jeszcze nie… zrobiłam test, a raczej sporo testów i żaden nie był negatywny — powiedziała, nadal patrząc głównie przed siebie, co jakiś czas tylko zerkając w jego stronę.
    — Przestaniesz odzywać się do mnie tak formalnie? — Spytała, marszcząc przy tym delikatnie brwi. Skoro poinformowała go, że jest ojcem jej dziecka chyba mogła pozwolić sobie na dalszą dawkę szczerości, prawda? — Działa mi strasznie na nerwy, kiedy zwracasz się do mnie tym urzędowym głosem i formułkami — westchnęła, nie zdając sobie nawet sprawy z tego, że zacisnęła dłonie w pięści. — Nie musisz się obawiać, ja… naprawdę niczego od ciebie nie chcę, nie wyobrażam sobie, że… złapię cię na dziecko czy cokolwiek w tym stylu — wyrzuciła z siebie, rozluźniając i zaciskając na zmianę pięści — po prostu uznałam, że powinieneś wiedzieć, bo skoro ono jest też twoje… to po prostu powinieneś wiedzieć — wzruszyła lekko ramionami, samej również przenosząc spojrzenie na swój płaski brzuch. Świadomość, że tworzy się w nim życie była… absurdalna. Nie mieściło jej się to w głowie.

    🙄

    OdpowiedzUsuń
  44. Słysząc jego pytanie, przeniosła spojrzenie od razu na jego twarz i przez chwilę tak po prostu trwała, jakby próbując zrozumieć to, co powiedział.
    — Naprawdę chcesz? — Chyba trochę w to nie dowierzała — nie musisz tego robić, niczego nie wymagam — powiedziała, a następnie szybko dodała — ale jeżeli naprawdę chcesz, to nie mam nic przeciwko — nie chciała, aby odebrał jej słowa negatywnie. Nie widziała problemu w tym, aby uczestniczył w wizytach u lekarza — to też twoje dziecko — uśmiechnęła się słabo.
    Słysząc jego wyjaśnienie, parsknęła cicho i pokręciła przecząco głową. Nie zauważyła, aby mówił do niej tonem opiekuna socjalnego, kiedy nie chciał mówić czegoś nieodpowiedniego. Miała wręcz odwrotne wrażenie, ciagle mówił coś nieodpowiedniego albo właśnie zwracał się do niej formalnie.
    — Jeżeli tak, to nawet nie chce sobie wyobrażać, co być mówił, nie przechodząc na formułki — zaśmiała się cicho — z mojej strony wyglada to tak, jakbyś… — urwała, mrużąc delikatnie powieki. Zastanawiała się nad słowami — wiem, że to, że w ogóle spotkaliśmy się ponownie nie powinno się wydarzyć, że cała ta sytuacja i okoliczności były i są popieprzone, ale… dobrze mi się z tobą rozmawiało — pierwszy raz tego dnia, na ustach Minnie pojawił się całkowicie szczery i nie wymuszony uśmiech. Wspomniała tamtą noc dobrze, nie tylko pod względem seksu, chociaż to on odgrywał główną atrakcje. — A później zacząłeś mnie traktować… — urwała, bo nie wiedziała nawet, jak ma to opisać. Jak gówniarę, która ma gówno w głowie, jak kogoś gorszego, bo nie mogła wziąć brata do siebie (a miała ku temu powody). Wolała jednak nie używać takich słów — rozumiem, że chciałeś stworzyć dystans — westchnęła, uważając, że to będzie najwłaściwsze wyjaśnienie.
    — Wiem, że moje obecne mieszkanek stwarza pozory, ale to był szczęśliwy fart — wzruszyła lekko ramionami i wzięła głęboki oddech — nie mam pojęcia, co będzie dalej z moją pracą, szukam czegoś nowego i wiem, że lepiej będzie, jeżeli znajdę coś nim będzie widać — nie miała pojęcia co będzie z firmą, skoro pan prezes musiał zniknąć, wiedziała jedynie, że musiała szykować sporo dokumentacji, i zwyczajnie bała się, co dalej. Miała pieniądze, bo nie zostawił jej bez niczego, ale postanowiła, że one będą na czarną godzinę.
    Uśmiechnęła się kącikiem ust, a po chwili ściągnęła wargi w wąską linię.
    — Jak się o mnie dowie, będziesz miał przesrane — to było bardziej stwierdzenie niż pytanie. Nie była głupia. Wiedziała, że jeżeli dopuścił się zdrady pomimo tego, że małżeństwo rozpadało się na dużo dłużej, to jej obecność będzie idealnym dowodem na orzeczenie jego winy. — Ja… nie mam pojęcia, co powinniśmy ustalić. Trochę się tego wszystkiego boję — zagryzła wargę, układając jednocześnie dłoń na swoim brzuchu. Opuściła głowę, wpatrując się w dół. Co jeżeli jest tak bardzo zepsuta, że nie będzie w stanie pokochać własnego dziecka?

    😌

    OdpowiedzUsuń
  45. Chciała, żeby w nim był. Inaczej nie powiedziałaby mu o ciąży, o tym, że jest ojcem. Musiała mieć kogoś, na kogo będzie mogła liczyć. To, że był to tak naprawdę obcy facet, jasno mówiło o tym, jak Minnie miała wokół siebie mało osób. W zasadzie to… nie miała przecież nikogo.
    — Chciałabym — powiedziała, spoglądając na ich dłonie. Była zaskoczona tym gestem, bo Jared zdecydowanie zachowywał się wcześniej w sposób jasno dający jej do zrozumienia, że powinni trzymać dystans. A teraz trzymał jej dłoń, przez co na usta dziewczyny mimowolnie wkradł się delikatny uśmiech. To było… miłe. S miała wrażenie, że trzeźwy Jared nie robi miłych rzeczy.
    Przez chwilę wpatrywała się w szybę, a czując na sobie jego spojrzenie, odwróciła głowę w jego stronę i słuchała, co miał do powiedzenia. Oczywiście, że powinna skupić się na tej części, w której mówił o łamaniu zasad, o Tommy’m i tym, że jej obecność uznał za karmę. A jednak skupiła się bardziej na drugiej części, uśmiechając się, gdy wspomniał, że nie zaliczył ich seksu do tragicznych, z czego wydedukowała, że chętnie by to powtórzył, gdyby tylko nie była siostrą swojego brata.
    — A jak Tommy nie będzie pod twoją opieką? — Przechyliła głowę, uśmiechając się połowicznie. Była ciekawa czy wówczas jego podejście do niej było w stanie się zmienić, bo miała wrażenie, że on jej po prostu nie lubił i nie uważał za kogoś, kogo warto lubić. Pamietała ich rozmowę w szpitalu trochę jak przez mgłę, ale wrażenie, że ma ją za kogoś gorszego dobrze zapamiętała. — Tommy… — przywołała się do porządku. Musieli też pomyśleć o nim. Mówiła mu dzisiaj, że nie ma chłopaka i póki jej brzuch był płaski to nie był problem, ale… nie będzie mogła przed nim ukrywać ciąży, zwłaszcza, że miała przecież w odpowiednim momencie przejść nad nim opiekę. Ustalili też przed chwilą, że chciałaby Jareda w życiu ich dziecka, a to oznaczało, że Tommy i tak się dowie — będę musiała mu powiedzieć — zagryzła wargę — nie muszę się przed nim tłumaczyć, a i tak na myśl, że bede musiała mu powiedzieć, boję się — stwierdziła, oddychając głęboko. Zdziwiła się jego słowami, dlatego spojrzała na niego z zainteresowaniem — nie musisz mi dawać żadnych pieniędzy, jakoś… ogarnę to wszystko, jakoś — oczywiście, że to były tylko słowa z grzeczności. Chciała jego pomocy. Chciała mieć pewność, że nigdy więcej nie będzie musiała martwić się o pieniądze w swoim życiu.
    — Powiedz tylko, kiedy będziesz mieć czas — powiedziała, kiedy samochód się zatrzymał — jutro będę się umawiać — powiedziała — jakieś życzenia, co do godzin, dni, cokolwiek? — Spojrzała na mężczyznę i zmarszczyła lekko brwi — twoja żona wie, że mieszka u ciebie Tommy?

    😏

    OdpowiedzUsuń
  46. — Ty mi powiedz — uśmiechnęła się delikatnie kącikiem ust, sięgając dłonią kosmyk włosów, aby wsunąć go powoli za ucho. Sama nie miała pojęcia, co tak właściwie wyprawia. Owszem, tamtej nocy była spełniona. Dogadywali się, wtedy. Teraz? Teraz nie miała pojęcia, co tak właściwie się działo. Przyznał na głos, że było mu dobrze. Ale… co z tego, skoro cała reszta była co najmniej skomplikowana? Z drugiej strony miała swoje potrzeby. Potrzeby, o których przez tyle lat w ogóle nie myślała, których nie czuła! Ale wiedziała już czym jest seks, jak wielkie potrafi dać spełnienie. I chciała tego. Ale czy chciała czegokolwiek więcej? Marzyła o wygodnym życiu. Później porzuciła te marzenia, zdając sobie sprawę, że tego nie da się tak po prostu osiągnąć. Myślała, że udało jej się je złapać, ale… jej czarny rycerz zniknął. Musiała sobie jakoś na nowo poradzić, ułożyć życie, w którym obecnie panował chaos. I nie wiedziała, jak się za to wziąć.
    — Nie wiem czy to dobry pomysł — zastanawiała się czy Jared powinien cokolwiek mu mówić, z drugiej strony… Może tak będzie łatwiej? — Albo tak, możesz z nim porozmawiać… — westchnęła, bo co innego jej zostało? Spojrzała na niego, mrużąc delikatnie oczy. Nie bardzo rozumiała, co miał na myśli i… nie była pewna, czy chciała wiedzieć — okej, nie mi, tylko dziecku — powiedziała, zdecydowanie woląc zostać nieświadomą, co dokładnie miał na myśli. Zaśmiała się cicho i skinęła głową — w takim razie… do jutra — mogła się domyślić, że jego żona nie wyprowadziła się tak po prostu, bez żadnego powodu. Zaczęła się jednak zastanawiać co dalej. Jeżeli Tommy’ego nie będzie czy jego żona będzie chciała spróbować walczyć o to co mieli?


    Kiedy weszła do umówionego lokalu, od razu dostrzegła mężczyznę. Uśmiechnęła się lekko i ruszyła w jego stronę, szczerze zaskoczona jego powitaniem. Nawet wczoraj nie witał jej w ten sposób. Nie spodziewała się, że sama wiadomość o ciąży tyle zmieni w jego zachowaniu.
    — Cześć — uśmiechnęła się — już nie musimy się dystansować? — Spytała, a w jej oczach skrywało się rozbawienie. Odłożyła torebkę na siedzeniu, a następnie zajęła miejsce naprzeciwko mężczyzny. — Dobrze, a ty? — Sięgnęła po kartę, chociaż i tak wiedziała, na co się skusi — jak Tommy? Nie był zły, że nie wzięliśmy się za te malowanie razem? — Spojrzała na mężczyznę, opierając się łokciem o blat stolika, a na dłoni oparła brodę i wpatrywała się w niego z zainteresowaniem. Wiedziała, że nie spotkali się tutaj, aby gawędzić o wszystkim i o niczym, ale sama nie wiedziała, co tak właściwie mają ustalać. Powiedzmy sobie szczerze, nigdy nie była w takiej sytuacji, sama też nie wiedziała, co tak właściwie będzie konieczne, potrzebne… Miała przed sobą jedną wielką niewiadomą — jak nadal chcesz to w poniedziałek na piątą jestem umówiona na badanie — powiedziała od razu, bo wolała nie zostawiać tego na później. Byłoby głupio, gdyby zapomniała mu powiedzieć.

    🙂

    OdpowiedzUsuń
  47. Nim usiadła, mimowolnie uniosła wysoko brew. Powiedzmy sobie szczerze, była zaskoczona, bo jeszcze wczoraj wyraźnie czuła bijący od niego dystans, a teraz sam… Cóż, nie mógł się dziwić, że ma twarzy panny Moore jawiło się wyraźne zaskoczenie. Gdy się odezwał, zmarszczyła lekko brwi. Wczoraj wspominał o tym, że będzie wspomagał ją finansowo, a teraz mówił i wypowiedzeniu z pracy? Otworzyła szeroko oczy, przypatrując mu się z największą uwagą. Jeżeli porzucenie pracy było jego sposobem na powiększenie swojego konta bankowego, to Minnie nie była pewna czy chce jego pomocy.
    — Rzucasz pracę? — Zamrugała — chyba czegoś nie rozumiem — przyznała, a jej mina nabierała na wyrazistości, gdy Jared mówił więcej — czekaj, czekaj — poprosiła, układając dłonie na blacie stołu, jednocześnie poprawiając się na krześle. Nie takich wieści się spodziewała. W zasadzie, to niczego się nie spodziewała, bo mieli ustalać to jak będzie wyglądała ich przyszłość, kwestie dziecka, a… — Co robiłeś, że jesteś taki zmęczony? — Spytała, bo naprawdę ją to ciekawiło. Zmarszczyła lekko brwi — coś się działo w pracy? Znowu jakaś… sytuacja? — Zadała kolejne pytania, chociaż trochę się bała odpowiedzi.
    Dziewczyna już niczego nie rozumiała, co wyraźnie było widać po jej minie. Przeprowadzka? Miesiąc?
    — Nic nie rozumiem — spojrzała na niego — mówiłeś wczoraj, że… Że musisz coś załatwić, żeby było cię stać na pomoc, a teraz mówisz o rzuceniu pracy i przeprowadzce? To… Jared, o co chodzi?
    Kiedy podeszła do stolika kelnerka, Minnie zamówiła sobie latte i sałatkę cesar.
    Poprawiła się na krześle, posyłając Jaredowi uśmiech.
    — Moje mieszkanie raczej nie nadaje się do mieszkania wspólnie z nastolatkiem i niemowlakiem — powiedziała — domyślam się, że nie skupiała się na tym jakie jest duże, ale poza salonem z kuchnią i łazienką, to przeszklona sypialnia to jedyne pomieszczenie — zagryzła wargę — będę musiała poszukać czegoś innego — ta myśl nieszczególnie jej się podobała, bo lubiła mieszkać ba Manhattanie. Drugi raz taka okazja z pewnością się nie trafi. Zresztą, gdyby nie jej szef, w życiu sama nie znalazłaby takiego mieszkania.— A jeżeli chodzi o pracę to, cóż mój szef zniknął — powiedziała cicho, przygryzając wargę i zastanawiając się, co właściwie ma powiedzieć — i nie mamy pojęcia, co daje. Są pewne kontrole, ale właściwie nikt nic nie wie — stwierdziła. Oczywiście, że wiedziała, że zniknięcie Cilliana ma związek z owymi kontrolami. Nie miała tylko pojęcia, jak to się skończy, czy mężczyzna kiedykolwiek wróci i co wtedy. Wzruszyła lekko ramionami — więc właściwie… nawet nie wiem, na jakie mieszkanie będzie mnie stać, czego szukać i tak dalej, bo nie wiem co z pracą — stwierdziła, wzruszając lekko ramionami. Po chwili jednak się delikatnie uśmiechnęła, bo nie mogła pozostać niewzruszona, kiedy Jared sam się uśmiechnął na wspomnienie o dziecku — myślałam, że będziesz zły — powiedziała nagle — wczoraj, w samochodzie… wyobrażałam sobie chyba wszystkie najgorsze możliwości, kiedy ci powiedziałam — przyznała, przekładając w dłoniach kartę menu, która pozostała na stoliku — a ty się teraz uśmiechasz — zauważyła, sama się lekko uśmiechając.

    😌

    OdpowiedzUsuń
  48. Minnie utkwiła w Jaredzie spojrzenie pełne podejrzliwość. Powiedzmy sobie szczerze, jego tłumaczenia nie brzmiały dobrze. W jeden dzień znalazł lepszą pracę? Dlaczego zatem nie szukał jej wcześniej? Przeprowadzka? Podczas zmiany pracy? Rozumiała, że mógł… mógł trafić na jakąś super ofertę (w końcu ona miała super okazje w sprawie kawalerki w apartamentowcu na Manhattanie!), ale jedno i drugie w jednym czasie, z dnia na dzień? To brzmiało co najmniej… nieprawdopodobnie.
    — Masz pod opieką mojego brata, muszę się przejmować — stwierdziła — w dodatku… jesteś ojcem naszego dziecka i… nie chcę niejasnych sytuacji, Jared — powiedziała, przechylając głowę lekko w bok, aby przyjrzeć mu się z większą uwagą.
    Powiedzmy szczerze. Wszystko, co do tej pory od niego usłyszała, zamiast zmniejszać jej niepokój jedynie go zwiększało, co było cholernie frustrujące. Najgorsze było to, że w zasadzie… nie miała nawet jak wyciągnąć z niego więcej informacji. Argumenty, które miała już wykorzystała, a usłyszała niewiele.
    Spojrzała na kelnerkę i uśmiechnęła się delikatnie, a następnie chwyciła w dłonie swoją kawę i upiła mały łyk.
    — Skąd wiesz? — Spytała, chociaż biorąc pod uwagę ilość obcych ludzi przechodzących ostatnio przez biuro, łatwo było się domyślić, że coś się stało. — Jestem jego, w sumie, byłam? Asystentką — powiedziała, a po chwili nieco pośladka. Dostała dużą premię. Miała świadomość, że była… naprawdę duża. Spłaciła z niej cały dług studencki i zostało jej sporo pieniędzy, w dodatku miała sporo gotówki, którą jej zostawił przed tym, jak zniknął. Czuła, że będzie miała problemy — chyba… chyba na pewno mnie to nie ominie — stwierdziła. Była pewna, że jeżeli zobaczą na wyciągach kwotę przelewu za tamtą premię to będzie przesłuchiwana. Mieszkanie w jednej chwili przestało być problemem. Bardziej martwiła się tym czy ktoś nagle nie będzie chciał, aby zwróciła pieniądze, które przecież zarobiła zdobywając podpis na umowie, to przecież nie tak, że dostała je za nic. Okej, miała szczęście i nie spodziewała się takiej nagrody, ale… Zmarszczyła lekko brwi, bo rozdzwonił się jej telefon. Spojrzała na torebkę, a następnie uśmiechnęła się przepraszająco do Jareda. — Przepraszam — uśmiechnęła się, żeby zerknąć, kto do niej dzwoni. Powiedzmy sobie szczerze, była bardziej niż zaskoczona przychodzącym połączeniem, bo nie miała za wielu znajomych. W zasadzie nie miała ich wcale. Przynajmniej nie takich, którzy dzwonili by na pogawędki. — Oh, niemal o wilku mowa. Dzwoni właściciel, pozwolisz, że odbiorę? — W zasadzie to nawet nie zamierzała czekać na odpowiedź ze zgodą.
    — Dzień dobry — powiedziała z uśmiechem na ustach, zastanawiając się, co takiego się stało, że mężczyzna do niej dzwoni. Uśmiech momentalnie zszedł z jej ust, gdy usłyszała nieprzyjemny ton właściciela informujący o tym, że zalega z płatnością — nie, to niemożliwe — stwierdziła, marszcząc lekko brwi — mam ustawione stałe zlecenie, z pewnością nie ominęłam żadnej opłaty — wyjaśniła ze spokojem, bo była tego pewna. Słysząc gorzki śmiech na wspomnienie o marnych groszach od niej, momentalnie pobladła. Facet się rozłączył, a Minnie mrugała, patrząc na swój telefon i nie dowierzając, o co tak właściwie chodziło.
    — On… wyrzuca moje rzeczy — powiedziała, nie rozumiejąc kompletnie co się właśnie dzieje.

    😳

    OdpowiedzUsuń
  49. Oczywiście, że miała racje. Dlatego, kiedy jej to przyznał, uniosła wysoko brew w oczekiwaniu na dalszą część jego wypowiedzi. Chciała wiedzieć, co będzie się działo z jej bratem. Skąd miała mieć pewność, że Jared czegoś nie kręcił? Wieści, którymi się z nią podzielił były po prostu zaskakujące. I nieprawdopodobne. Tym bardziej po prostu musiała wiedzieć, o co chodzi w tym wszystkim.
    — Golden Development — powtórzyła cicho za nim, próbując sobie przypomnieć czy kiedyś o tym słyszała. Cóż, Minnie nie interesowała się deweloperką, nie interesowało ją, kto stawiał w Nowym Jorku nieruchomości. Jeszcze nie tak dawno temu ledwo starczało jej nawet na zapełnienie lodówki. Nie dziwne, że nie interesowała się takimi sprawami — kompletnie nic mi to nie mówi — zmarszczyła lekko brwi — ale okej, wierzę ci. W sensie, no, że nie zamierzasz prowadzić jakichś szemranych interesów czy coś — dodała, zastanawiając się jeszcze, czy na pewno ta nazwa nic jej nie mówiła, ale… nie. Kompletnie. — Ale wiesz, że nie musisz podejmować takich decyzji, prawda? Skoro… wcześniej zrezygnowałeś — spojrzała na niego znacząco — do tej pory jakoś sobie radziłam… — powiedziała, wzruszając lekko ramionami. Ciężko będzie się na nowo przestawić na to, że musi oszczędzać, ale przeżyła i ponownie też dałaby radę zacisnąć mocno pas.
    Wzięła głęboki oddech, zastanawiając się nad tym, jak dużo może powiedzieć mężczyźnie. Dzwoniący telefon oderwał jednak jej myśli od tego, co miała mówić. Rozmowa chwilowo zajmowała ją w całości, zwłaszcza, że niczego nie rozumiała.
    — Ja, nie wiem — wydusiła z siebie, cały czas będąc w dużym szoku — mówił coś o braku płatności — zmarszczyła mocno brwi, tym bardziej nie rozumiejąc, bo przecież płaciła zawsze w terminie. Pilnowała tego, bo właśnie takiej sytuacji się obawiała, a to i tak się stało. Nie zdążyła w jakiś specjalny sposób zareagować, bo Jared zadziałał szybko i nim cokolwiek powiedziała, byli już w samochodzie.
    — Nie rozumiem — powiedziała, kiedy dojeżdżali — nie rozumiem, dlaczego twierdzi, że są zaległości. Przecież… nie to niemożliwe. Jestem pewna, że nie pominęłam żadnej płatności, nie spóźniłam się nawet jeden dzień — powtarzała, zastanawiając się, jak naskoczy na tego faceta, aby się zreflektował i zostawił jej rzeczy w świętym spokoju na miejscu. Wiedziała, że ze względu na sytuacje i tak będzie musiała zmienić mieszkanie, ale póki co… chciała tu zostać, bo lubiła te mieszkanie.
    — Co? Ja… nie mogę. To na pewno pomyłka, pewnie zaszło jakieś nieporozumienie, wszystko wyjaśnimy… — odpowiedziała na jego propozycję.
    Kiedy dojechali na miejsce, miała wrażenie, że winda porusza się w ślimaczym tempie, co strasznie ją irytowało.
    — Mam potwierdzenia płatności, przecież… wszystko mam tutaj — powiedziała, wymachując przed Jaredem telefonem z wyszukaną w aplikacji banku historią płatności — wszystko płacone w terminie — dodała, kierując się przodem do drzwi, kiedy urządzenie się w końcu zatrzymało.
    Złapała odruchowo dłoń Jareda i pociągnęła go w odpowiednim kierunku. Czując, jak narasta w niej wkurzenie. Sprawdziła i miała pewność, że z niczym nie zalega, więc zamierzała po prostu wdać się w kłótnie z właścicielem. Nawet jeżeli zerwą umowę, przez te awanturę, nie zamierzała pozwolić na to, aby ktoś oskarżał ją o nie płacenie!
    — Może mi pan wytłumaczyć o co chodzi!? — Wparowała do mieszkania z krzykiem, mocno zaciskając palce na dłoni bruneta.
    — Dzień dobry, pani Moore — mężczyzna uśmiechnął się, a następnie odwrócił głowę do swojego towarzysza, który pomagał mu w pozbywaniu się jej rzeczy z mieszkania — jak to o co? O to, że pani nie płaci — spojrzał na Jareda i wygiął usta w złośliwym uśmiechu — chyba, że pan zamierza uregulować należność? Ostatnio nie towarzyszył pani ktoś inny? Chyba blondyn?
    Minnie zacisnęła wargi, bo po tych słowach mężczyzny, domyśliła się, o co konkretnie mogło chodzić i… poczuła, jak ogarnia ją jeszcze większa złość. Jak mógł jej nie powiedzieć?!

    🫣

    OdpowiedzUsuń
  50. Tymi słowami, wzbudził w niej zaciekawienie i jeżeli tylko będzie miała taką możliwość, zamierzała poczytać o firmie jego ojca. Cóż, nie często spotyka się dziedziców wielkich fortun. W dodatku… takich, którzy zrzekają się majątku, aby później do tego wrócić. Czy Minnie miała jakiś limit szczęścia? Okej, zniknięcie Cilliana było zdecydowanie nieszczęściem, ale trafienie drugi raz na człowieka, który nie musiał martwić się kasą? Który był w stanie zapewnić jej i dziecku spokojne życie? Niczego więcej nie potrzebowała. Naprawdę.
    Szczęście okazało się jednak posiadać ograniczenia i powinna była to przewidzieć. A jednak, cieszyła się chwilą i myślą o tym, że złapała bogacza. Złapała faceta, który na zawsze odmieni jej życie i jej brata.
    — Skoro nalegasz — uśmiechnęła się lekko — razem będziemy sobie radzić — powtórzyła za nim z uśmiechem. To było… miłe. Było też miłą odmianą, bo to co miała z Montgomery’m działało na zupełnie innych zasadach. W życiu nie skierowałby do niej takich słów, była tego pewna.
    Szczęśliwa bańka się rozprysła. Nawet nie zdążyła nacieszyć się chwilą tej radości i spokoju. To było nie fair, jakby w życiu nie miała wystarczająco dużo trudności.
    Kiedy tylko pojawili się w mieszkaniu, a właściciel wspomniał o Killu, była pewna, że jej kilkuminutowe poczucie szczęścia z tego, że miała obok Jareda, było zdecydowanie przedwczesne. Czuła, jak maleje pod jego spojrzeniem, chociaż nie była w stanie odgadnąć, o czym mógł myśleć.
    — Z pewnością niczego nie zmieniłem — odparł ze spokojem. Podszedł bliżej Minnie i Jareda, jednocześnie nie nakazując zaprzestania pakowania jej rzeczy swojemu towarzyszowi — owszem, dostaję przelewy od panny Moore, ale nie taka była prawdziwa umowa — powiedział — widział pan kwoty tych przelewów? Naprawdę uważa pan, że za takie mieszkanie, w apartamentowcu na Manhattanie chciałbym takie ochłapy? — Zaczął traktować Minnie, jak powietrze, jakby w ogóle jej tu nie było, a jedynie oni, mężczyźni byli w stanie cokolwiek ustalić — mnie nie obchodzi, co z kim, dlaczego. Ja tylko chcę moje pieniądze. Pan Montgomery owszem, płacił, ale przestał. Owszem, chciał, aby nic nie wiedziała. Ale skoro przestał płacić, umowa przestała obowiązywać — spojrzał w końcu na Minnie — pani naprawdę wierzyła, że to może kosztować takie grosze? Jaką trzeba być idiotką — stwierdził, nie zważając na słowa.
    Stała jak wryta. Ona… ona naprawdę wierzyła w zapewnienia, że ją stać na te mieszkanie. Pytała go kilkukrotnie. Przecież nie musiała mieszkać na Manhattanie. Jakakolwiek przeprowadzka z miejsca w którym mieszkała wcześniej byłaby dobra. Nie musiała być w tym samym budynku co on, nie musiała być w tej dzielnicy…
    Spojrzała na Jareda swoimi błękitnymi oczami. Szok, jaki się w nich odbijał był prawdziwy i liczyła, że to dostrzeże.
    — On… — wydusiła z siebie, bo tyle była w stanie powiedzieć. Docierało do niej, jak bardzo dała się wmanewrować Cillianowi. Może nazywał ich relacje seks-układem, ale teraz czuła się bardziej, jakby ją sobie kupił. Duża premia, mieszkanie kilka pięter niżej niż jego własne, ojciec… Miał na nią tak dużo, a później zniknął i zostawił ją z całym tym syfem. Co jeżeli zaraz zacznie kręcić się koło niej policja? Jeżeli znajdą ciało, jeżeli… — Słabo mi — szepnęła cicho, złapała się za dłonie i wycofała się z mieszkania. Wyszła na korytarz i od razu oparła się plecami o ścianę obok drzwi, przymykając powieki i głośno oddychając. Kurwa, kurwa, kurwa. Wpakowała się w gówno.

    😰

    OdpowiedzUsuń
  51. Kiedy padło nazwisko jej szefa, który zniknął, po prostu się odcięła. Nie chciała słuchać niczego więcej, co najemca miał do powiedzenia. Już i tak usłyszała za dużo, a jej umysł od razu zaczął wyobrażać sobie wszystkie możliwe scenariusze, również ten, w którym trafia do więzienia.
    Nie otworzyła od razu oczu, gdy usłyszała Jareda na korytarzu. Czuła, że się do niej zbliżył, czuła jego dłoń, ale nie była w stanie otworzyć od razu oczu, uspokoić oddechu czy szaleńczego rytmu serca. Czuła to, wiedziała, że wpakowała się w jeszcze większe kłopoty, niż te, które miała przed podjęciem pracy jako asystentka Montgomery’ego.
    — Nic nie jest w porządku — odezwała się słabym głosem, pozwalając na to, aby jej kolana się ugięły i sama osunęła się po ścianie w dół, na podłogę — wszystko jest bardzo nie w porządku — wyszeptała. Owszem i tak miała zmienić mieszkanie, ale… liczyła, że będzie miała więcej czasu na poszukiwanie, że zrobi to sama, z własnej woli, a nie zmuszona przez to, że właściciel ją wyrzucił — mówił, że mnie stać — wychrypiała, ignorując jego słowa — zapewniał mnie, że mogę sobie na to pozwolić, że to okazja, że… — urwała. Lepiej było nie mówić na głos o niektórych rzeczach, zwłaszcza, że właściciel kawalerki nie był nastawiony do niej z sympatią. Nie daj Boże wykorzystałby jeszcze coś przeciwko niej — znajdę coś szybko — zapewniła, wracając do słów Jareda — ale nie mam gdzie się podziać, przecież nie wrócę do rodziców, nie mogę sobie pozwolić na hotele — mówiła szybko — jestem idiotką, powinnam wiedzieć, że takie okazje nie przytrafiają się w prawdziwym życiu, nie takim ludziom jak ja — mówiła dalej, próbując złapać oddech i go uspokoić, ale wydawało się to w tej chwili po prostu nierealne — będę miała kłopoty, na pewno będę miała kłopoty — stwierdziła, a następnie zagryzła nerwowo wargę, wpatrując się prosto w oczy siedzącego naprzeciwko niej Jareda — to on, to on zniknął, to mój szef płacił — wyszeptała cicho. Jeżeli naprawdę defraudował pieniądze, dojdą do tego, że dostała premię, że płacił jej za mieszkanie… Była pewna, że będzie miała duże problemy i nie miała pojęcia, jak mogłaby się z tego wykręcić. Przecież nic nie wiedziała, o niczym nie miała pojęcia. Nie miała dostępu do takich rzeczy i dokumentów w firmie, ona tylko przygotowywała mu kawę, rozdzielała pocztę… była niewinna. Skąd miała wiedzieć niby, skąd brał pieniądze.

    🙈

    OdpowiedzUsuń
  52. Jak miała mu wyjaśnić, co się stało? Nie chciała… nie chciała mu opowiadać wszystkiego, co było pomiędzy nią a Cillianem. To przez niego znalazła się w bagnie! I wcale nie miała na myśli jedynie pozostania bez dachu nad głową, przez niego mogła mieć również policję na karku i to wcale nie w sprawie pieniędzy, przez niego poszła wtedy do klubu, upiła się i przespała z Jaredem. To, że wpadła z obcym facetem tak właściwie też było jego winą! Wszystko co złe, to wina Killa… I miała w tej chwili ochotę zetrzeć mu z ust ten uśmieszek, który tak często jawił się na jego ustach, ale tego tchórza nie było w pobliżu. Ile by dała, aby móc mu przywalić, pozwolić sobie na uwolnienie całej złości, którą w tej chwili czuła względem niego. Dokładne tak samo, jak zdobiła to w kwestii ojca.
    Wiedziała, że nie powinna nic więcej mówić, jeżeli istniało ryzyko, że ktoś może ich podsłuchiwać. Dlatego skinęła tylko lekko głową i przystała na wszystko, co proponował Jared. Złapała jego wyciągnięte ręce i z pomocą mężczyzny podniosła się z podłogi, a następnie udała się do jego samochodu. Nadal nie dowierzając, że to wszystko działo się naprawdę. Przecież… nigdy się z tego nie wygrzebie, jeżeli ktoś się nią zainteresuje, nigdy! A była pewna, że ktoś w końcu się do niej w sprawie zniknięcia mężczyzny odezwie.

    Podniosła spojrzenie na mężczyznę, gdy zajął miejsce naprzeciwko niej. Przez chwilę po prostu gapiła się w ciszy, nie mając pojęcia od czego w ogóle ma zacząć, jak to wszystko wyjaśnić, jak…
    — Kiedyś… Tak się złożyło, że mój szef przejeżdżał przez okolicę, w której wynajmowałam mieszkanie. Pech chciał, że akurat ojciec też tam był. Próbował wyciągnąć ode mnie pieniądze, kolejny raz groził, że jeżeli mu nic nie dam, to on sobie mną zarobi — wbiła spojrzenie w kubek — Cillian chyba mnie rozpoznał, kazał mi zaczekać w swoim samochodzie, a sam się nim zajął. Powiedział, że mam zostać u niego na noc, a później poszuka dla mnie mieszkania, w spokojniejszej dzielnicy. Wiedział ile zarabiam, wiedział, na co mnie stać — oczywiście, że pominęła w swojej opowieści to jak flirtowali, jak obiecał jej, że jej ojciec nigdy więcej nie będzie dla niej problemem, a tym bardziej przemilczała fakt, że to właśnie jej szef był pierwszym jej partnerem i cały ich układ. To nie musiało interesować Jareda, to nie miało przecież żadnego znaczenia. — Kiedy zaproponował te kawalerkę, pytałam go kilka razy… mówił, że przecież wie ile mi przelewa na konto — zagryzła wargi — dostałam też krótko po rozpoczęciu pracy dość dużą premię. Ale nie za darmo. Pochrzaniłam kalendarz spotkań, przez co stracił klienta, zagroził, że jeżeli nie uzyskam podpisu to mnie zwolni i pozwie na miliony, więc zrobiłam, co mogłam. Zdobyłam ten podpis na umowie, a on stwierdził, że zasługuje na premie. Spłaciłam cały dług studencki, pomogłam trochę dzieciakom, nadpłaciłam czynsz na kilka miesięcy w przód, trochę odłożyłam… Nie chciałam znowu sytuacji, w której zastanawiam się czy wolę zjeść kolacje czy kupić sobie kawę, ja… ja naprawdę nie wiedziałam, co robił — pod koniec, miała łzy w oczach i były prawdziwe, bo naprawdę się bała, co teraz będzie.

    😥

    OdpowiedzUsuń
  53. Zagryzła wargę, aby powstrzymać drżenie żuchwy, gdy Jared się w końcu odezwał. Nie musiała być geniuszem, aby mieć pewność, że wpakowała się w poważne kłopoty. Szkoda tylko, że wcześniej wstąpiło w nią jakieś zamroczenie i nie dostrzegała, że jakikolwiek kontakt z Cillianem poza biurem może być problematyczny. Przecież się go bała. Budził w niej w pracy tak ogromne poczucie strachu… sama nie rozumiała jakim cudem przestała czuć się przy nim jak ofiara. Boże to było poza wszystkimi instynktami! A ona pozwalała mu się pieprzyć i robić z sobą rzeczy, których z pewnością normalni ludzie nie robili. Była tak dużą idiotką. Po co było jej to wszystko? No, po co? Może i nie mogła sobie pozwolić wcześniej na wiele rzeczy, ale miała spokojne życie, wypłata była wystarczająca, aby bez problemu przeżyć od pierwszego do pierwszego. To co czuła w tej chwili… kilka miesięcy życia niczym księżniczka nie były tego warte.
    — Naprawdę nie wiedziałam skąd ma pieniądze — powiedziała, uprzednio biorąc głęboki oddech — zresztą, sam mówiłeś, że będziesz kiedyś prezesem dużej firmy, on… on też był prezesem. Mam teraz z góry zakładać, że nie mogę przyjąć niczyjej pomocy? Bo każdy chce ściągnąć na mnie jakie gówno? — Spytała, patrząc w jego jasne oczy — będę musiała sobie jakoś poradzić… — i o ile wcześniej podobała jej się myśl, że Jared zamierzał o nią zadbać, tak teraz bała się przyjąć jakąkolwiek pomoc pieniężną. Nic dziwnego, że się bała. Skąd miała wiedzieć, że Jared też nie wpakuje ich w jakieś gówno? Montgomery był ostatnim, po kim spodziewałaby się czegoś takiego, a Jareda tak naprawdę w ogóle nie znała (nie aby znała jakoś specjalnie Killa, ale na pewno znała go dłużej niż Jareda i była w stanie po prostu pewne rzeczy zaobserwować i wywnioskować)! Wiedziała, że to pytanie padnie prędzej czy później. Miała cichą nadzieję, że stanie się to po prostu później. Zakładała, że nic nie powie Jaredowi na ten temat, chciała iść w zaparte, że nic poza pracą ich nie łączyło, ale… ale słysząc jego nieznoszącym sprzeciwu ton, gdy powiedział o prawniku, bała się, że gdy jakimś cudem prawda wyjdzie na jaw, będzie tylko gorzej.
    — Straszył mnie pozwem o miliony, jak mogłam mu czegokolwiek odmówić? — Spytała cicho, słabym głosem, czując jak łzy spływają jej po policzkach. Zakryła twarz dłońmi. Nie zmuszał jej do niczego, ale jakby się dłużej nad tym zastanowić… sprawił, że jej umysł nie działał prawidłowo. Przecież to nie było możliwe, aby przez tyle lat unikała seksu, a nagle tak bardzo tego wszystkiego zapragnęła. Z nim. Jak wracała myślami do tamtej nocy… trzeba było zamknąć się w pokoju gościnnym i po prostu przetrwać do rana, o ile mniej miałaby problemów, o ile prostsze byłoby teraz jej życie!
    Spojrzała na Jareda, odsuwając ręce. Nie mogła mu powiedzieć, nie teraz, nie tak, nie… pokręciła tylko przecząco głową.
    — Poszukam jutro mieszkania — powiedziała cicho. Miała wrażenie, że gdy ostatnio wypowiedziała podobne słowa, życie doprowadziło ją właśnie do tego momentu, w którym się teraz znajdowała — nie będę twoim problemem — dodała, układając ręce na udach.

    😓

    OdpowiedzUsuń
  54. — Nie mówię, że to powiedziałeś — szepnęła cicho, podnosząc na niego spojrzenie swoich jasnych oczy — tylko skąd mam mieć pewność, że mogę ci ufać? — Spytała, nie odwracając od niego spojrzenia. Naprawdę się nad tym zastanawiała. Liczyła, że będzie dla niej wsparciem: tego od niego tak właściwie wymagała. Nie wiedziała jednak w tamtej chwili, że mężczyzna z którym spotykała się wcześniej, miał tak wiele za uszami. Była głupia, była idiotką. Najemca miał racje. Wierzyła jego słowom z jednego powodu, wszystko to, co robił Cillian, co robili razem… nic nie było normalne. Powinna była się domyślić, że powinna trzymać się od niego z daleka, najdalej jak się dało. Teraz… teraz musiała jakoś sobie ze wszystkim poradzić. Nie miała jeszcze żadnego planu. Jared miał być jej planem, ale tak całkiem szczerze, w tej chwili nie była pewna, czy to dobre rozwiązanie. Zamknęła oczy, w tej samej chwili biorąc głęboki oddech. Nie wiedziała, co teraz będzie, czego ma się spodziewać, na co się przygotować. — Nie wiem, Jared. Ja… starałam się mu ufać, nie miał przecież powodu do okłamywania mnie, prawda? Byłam dla niego nikim, po prostu asystentką, jakich mógł mieć wiele — wyszeptała.
    Później stało się coś, czego się nie spodziewała. Coś, czego tak właściwie nie znała. A przez to, poczuła się źle z myślą, że go okłamała, że chciała go tak bezdusznie wykorzystać, jego i jego pieniądze.
    — Nikt nigdy mnie nie przytulał — wyszeptała, jednocześnie zaczynajac płakać jeszcze bardziej. Musiała zrzucić winę na hormony, bo przecież to niemożliwe, aby tak po prostu wzruszyła się zwykłym objęciem. Może sobie tylko wmawiała, że czuła w jego ramionach troskę. Mówiła jednak prawdę, nikt nigdy wcześniej nie przytulał jej w taki sposób. W domu nie było mowy o czułościach, nie miała przyjaciół czy koleżanek, na których ramiona mogłaby liczyć, nie miała chłopaków, którzy dotykaliby jej w opiekuńczy sposób. Cillian nie był opiekuńczy i troskliwy, wszystko co ich łączyło było przepełnione erotyzmem lub pewną brutalnością, z czego wcześniej nawet nie zdawała sobie sprawy. Dopiero teraz to do niej dotarło. A Jared? Zamrugała, spoglądając w jego oczy, a następnie zarzuciła mu ramiona na kark i schowała twarz w jego szyi, pozwalając sobie na wypłakanie się i czerpanie z tej chwili, w której mogła po prostu być.
    — Postaram się — wyszeptała po dłuższej chwili, gdy się w końcu uspokoiła. Sama nie wiedziała ile to trwało, ale łzy przestały w końcu spływać po policzkach. Sama odsunęła się od Jareda, przetarła grzbietem dłoni policzki, a następnie przysunęła się po to, aby cmoknąć go w policzek — dziękuję — szepnęła i odsunęła się trochę, aby moc swobodnie na niego patrzeć — za to, że mi wierzysz, że jesteś, że… robisz dla mnie tak dużo — szepnęła cicho, przecierając ponownie twarz dłońmi, aby zgarnąć z niej resztki łez.

    🥺

    OdpowiedzUsuń
  55. Teoretycznie to wiedziała. Tak samo, jak wiedziała, że mężczyzna pojawiający się przed drzwiami jej mieszkania informujący o niespodziance, a później pokazujący jej uwięzionego ojca w specjalnym pokoju z pewnością jest facetem, od którego powinna trzymać się z daleka… a jednak popełniała błąd za błędem, coraz bardziej zafascynowana światem i życiem, którego nie znała.
    — Wiem, wiem. Wszystko to, co dla nas robisz jest niesamowite, Jared — szepnęła cicho — ty jesteś. I bardzo chce wierzyć, że jesteś dobrym człowiekiem — dodała. Nie chciała dłużej zastanawiać się nad tym, co kierowało jej szefem. Nie chciała w tej chwili w ogóle o nim myśleć, bo to wiązało się z jeszcze jednym sekretem, którego nie chciała zdradzać Jaredowi. Nie mógł się nigdy dowiedzieć. Musiała tego dopilnować. Nie chciała nawet podejrzewać, co by o niej pomyślał, jakby ją traktowa, gdyby wiedział.
    — Obiecujesz? — Wyszeptała cicho, owiewając ciepłym oddechem skórę na jego szyi i muskając ją wargami, gdy skrywała w niej twarz — obiecujesz, że zawsze będziesz? Nie znikniesz?
    Nie była pewna czy może wierzyć w te słowa, ale chciała. Nie mogła przecież podważać tego, co mówił. Musiała tylko być ostrożna. Być przygotowana na to, że może kłamać, że nie może bezgranicznie liczyć na to, że zawsze będzie. Już raz się przejechała. Może nie na nim, ale jednak na człowieku, na którym polegała.
    — Będę z tego korzystać — wyszeptała, starając się, aby jej ton brzmiał żartobliwie, ale i trochę groźnie. Naprawdę zamierzała tulić się do niego, kiedy tylko najdzie ją na to ochota.
    Wtuliła się policzkiem w jego dużą, ciepłą dłoń i uśmiechnęła się z przymkniętymi powiekami. Oddychała głęboko jego zapachem, rozkoszując się bliskością, bijącym od niego ciepłem.
    — Chcę — wyszeptała, przesuwając nosem po jego nosie, korzystając z tego, jak blisko siebie byli. Miała wrażenie, że trwa właśnie ich intymna chwila, która nie miała nic związanego z erotyzmem, a sprawiała, że Minnie naprawdę wierzyła w to, że Jared będzie kimś dobrym w jej życiu. Światełkiem, które prowadzi w odpowiednim kierunku. Ułożyła dłoń na jego policzku, powoli go gładząc i nie odsuwając się od niego — ale znamy się teraz – szepnęła — wiem, że nie będzie łatwo, wprowadziłam chaos, ale… ale jakoś nas tym zapanujemy, prawda? — Spytała, obniżając delikatnie dłoń na jego policzku w taki sposób, że kciukiem musnęła kącik jego ja — mamy teraz siebie, wszystko, co było… jest nieważne, prawda?

    🥺

    OdpowiedzUsuń
  56. To było zaskakujące. Jak wiele różnych emocji czuła podczas jednego dnia. Od właśnie zaskoczenia, zdezorientowania, przez wściekłość, żal, strach, wstyd aż do teraz, kiedy w końcu, znajdując się w ramionach Jareda poczuła spokój.
    — Dziękuję — wyszeptała cicho, wciąż się od niego nie odrywając — tak bardzo ci dziękuję — dodała, a następnie, odsuwając się odrobinę, aby móc swobodnie spojrzeć w jego oczy, uśmiechnęła się, zatracając się w jego spojrzeniu — będziesz wspaniałym tatą, czuję to — traciła delikatnie jego nos, a następnie cmoknęła jego czubek, posyłając mu przy tym uroczy uśmiech.
    To było miłe. Bycie przy nim tak blisko, oddychanie tym samym powietrzem i zarazem jego zapachem, bijące od niego ciepło działało tak kojąco, że nie miała ochoty przerywać tej chwili bliskości, która po tak emocjonującym dniu była cudownym wyciszeniem.
    — Mamy — przytaknęła, kiwając głową. Słuchała jego słów, gładząc jego policzek i nie przestając się przy tym uśmiechać, gdy poczuła jego wargi pod palcami — będziesz tatą — szepnęła, wracając do ich rozmowy z kawiarni, nim ten dzień zmienił się w tak paskudny — mówiłeś w kawiarni, że zawsze chciałeś nim być — szeptała, jakby powrót do normalnej głośności tonu miał coś zaburzyć — mówiłeś, że wiesz, że niektórych rzeczy nie będziesz mógł robić, bo… bo nie jesteśmy razem — zerknęła w jego oczy — ale ja chcę, żebyś je robił — powiedziała cichym głosem, nie odrywając od niego spojrzenia — chcę, żebyś mógł czerpać z tego radość — powiedziała — z tego, że będziesz tatą i chcę, żebyś tego doświadczał — przysunęła się ponownie bliżej, ocierając się policzkiem o jego zarost, lekko się uśmiechając — nie musisz kłamać — powiedziała z lekkim uśmiechem, kiedy to on się odsunął i zaczął mówić — ale postaram się więcej nie płakać — pokiwała głową. Ułożyła obie dłonie na jego twarzy i powoli muskała skórę pokrytą zarostem.
    — Może… Może tylko przesiądziemy się z krzeseł? Są trochę niewygodne — powiedziała, spoglądając na niego — możemy przenieść się na kanapę, będzie wygodniej na pewno — zaproponowała — trochę bolą mnie plecy od takiego wyginania się — przyznała, a następnie z wielką niechęcią odsunęła się od niego i chwytając jego dłoń podniosła się z krzesła. Czekała, aż zrobi dokładnie to samo i pociągnęła go w stronę mebla, kołysząc przed nim biodrami. Nie puszczając go, usiadła i pociągnęła lekko w dół.
    Westchnęła przy tym cicho, kiedy opadła na oparcie i wygodnie się rozsiadła.
    — Zamierzam nadal korzystać z prawa, które mi nadałeś — oznajmiła i kiedy tylko usiadł, oparła głowę o jego klatkę piersiową, wtulając się w jego bok.

    ☺️

    OdpowiedzUsuń
  57. Wpatrywała się w jego jasne niczym błękit nieba oczy, a kącik jej ust delikatnie drgnął.
    — Wiem, że tak będzie — powiedziała — już to czuję — naprawdę tak czuła. Może i nie mogła mu w pełni ufać jeżeli chodziło o nią, ale intuicja naprawdę podpowiadała jej, że będzie dobrym tatą. Kiedy nie wiedział o jej ciąży, a wspominał o swoim zmarłym synku, chociaż jego mina pozostała niewzruszona, w jego oczach widziała znacznie więcej. Dlatego tego mogła być pewna, a… a jeżeli się okaże, że się pomyliła, będzie miała nauczkę do końca życia, aby nie kierować się swoim instynktem, bo najwyraźniej się mocno rozregulował.
    Kiedy tak trzymał w swoich dłoniach jej twarz i wpatrywali się wzajemnie w swoje oczy, jedyna myśl jaka błądziła po jej głowie była taka, że ich dziecko będzie miało piękne oczy.
    — Chciałabym, żebyś był w naszym życiu — powiedziała przechylając delikatnie głowę na bok sunąc spojrzeniem po jego twarzy — nie chcę, żebyś się krępował — przygryzła lekko wargę, jednocześnie wywracając oczami — widziałeś mnie nago, nie będzie mnie krępowało, jeżeli będziesz miał ochotę dotknąć brzucha, mówić do niego czy smarować go balsamem… i nie chciałabym, żeby krępowało ciebie — uśmiechnęła się, a następnie oblizała nieco nerwowo wargi — wiem, że jak znajdę mieszkanie będzie trudniej, ale… ale jeżeli tylko tego chcesz, nie mam nic przeciwko, żebyś był więcej niż weekendowym tatą, więcej niż tylko pomocą — powiedziała, nie odrywając od niego spojrzenia.
    — Chyba właśnie ci się zdarzyło — wytknęła mu z uśmiechem — nikt nie wyglada ładnie po takim płaczu — ogarnęła nią teraz jakaś dziwna radość, może to poczucie bliskości spowodowało tako wystrzał szczęścia? Nie wiedziała, ale cokolwiek to było, nie przeszkadzało jej. Miło było czuć się w taki sposób, po tak ciężkim dniu.
    Wtuliła się w niego, przymykając oczy i wsłuchując się w jego oddech o rytmiczne bicie serca. Oddychała spokojnie, w którym momencie podciągając do siebie kolano i zarzuciwszy je na jego nogi, wtuliła się bardziej w mężczyznę.
    — Jest miło — stwierdziła, kiwając głową — mogłabym tak zasnąć — zauważyła i zmarszczyła lekko brwi. Było jej głupio, że przez nią musiał spać na kanapie, bo oddał jej sypialnie. Poza tym… głupio było jej spać w łóżku, które należało do niego i jej żony, skoro mieli swoją wspólną noc. Dobrze, że poszli wtedy do niej i… nie pamietała wiele z tamtej nocy, raczej pojedyncze urywki — i pomyśleć, że chciałeś znaleźć azjatyckiego Elvisa w Atlantic City, a uwiązałeś się ze mną i bez tego — zaśmiała się, przypominając sobie urywek ich totalnie pozbawionej sensu rozmowy.

    😁

    OdpowiedzUsuń
  58. Wzruszyła lekko ramionami, jednocześnie się przy tym uśmiechając. Nie miała nic przeciwko jego obecności w życiu jej własnym i dziecka. I w życiu Tommy’ego zrobił dla jej brata tak dużo dobrego, dla niej zresztą też. Nie miała powodu, aby blokować mu dostęp do dziecka, do dziecka, którego jest ojcem. Może i nie była dobrym człowiekiem, ale nie była też całkiem zła. Owszem, jej moralność… była rozchwiana, ale tak właściwie, nie miała żadnego powodu, aby mi zabraniać kontaktu z dzieckiem. Wręcz przeciwnie, bardzo, bardzo tego chciała. To oznaczało pomoc. Nie tylko tę finansową, a Minnie… Minnie się bała, że mogłaby źle wychować to dziecko. Potrzebowało w swoim życiu kogoś dobrego. Kogoś, kto potrafi kochać, czuć, kogoś kto go nie skrzywdzi…
    — Ono zasługuje na ciebie — uśmiechnęła się smutno, w jednej chwili ta dziwna, niespodziewana radość uszła z niej — kogoś dobrego. Ty jesteś dobry — poczuła ciarki przechodzące przez jej ciało — obiecaj mi, że będziesz je kochać — szepnęła, łapiąc dłoń Jareda i mocno ją ściskając.
    Rozchyliła wargi, wpatrując się w niego z niedowierzaniem. Naprawdę proponował jej wspólne mieszkanie?
    — To… to trochę szalone — powiedziała po krótkiej chwili ciszy. Szalone i wygodne. Zmarszczyła brwi, zagryzając jednocześnie wargi — nie wiem, Jared. Tak dużo się dzieje, ja… wczoraj miałam mieszkanie, nie bałam się, że ktoś będzie chciał mnie zamknąć za coś, czego nie zrobiłam i… Jezu, nie mogę. To bardzo miłe z twojej strony, naprawdę, ale… jak to będzie wyglądało? — Pokręciła przecząco głową, ściskając jednocześnie mocno jego dłoń — jesteś wspaniały, ale… Nie będę psuć ci reputacji, pewnie na dniach wyjdzie, że jestem zamieszana w tę całą defraudację Cilliana, a sam mówiłeś, że twój ojciec… — pokręciła szybko głową — nie, nie będę robić ci problemów.
    Uśmiechnęła się, gdy ułożył dłoń na jej nodze. Sama delikatnie podciągnęła swoją nieco wyżej, wciąż pozostawiając ją zarzuconą przez udo Hamisha.
    — Nikt nie mówi, że już tego nie chcę — zaśmiała się cicho, a na jej policzki wkradł się rumieniec. To była również pierwsza jej impreza, na której w ogóle była, ale do tego wolała się nie przyznawać. Wzruszyła lekko ramionami na jego słowa i westchnęła głośno, co miała mu powiedzieć? Okej, wszystko się skomplikowało, ale… ale czy mogła żałować? Miała dzięki temu kogoś, kto będzie się nią opiekował. I Tommy’m. — Gdyby nie ta impreza… — zaczęła, oblizując powoli wargi i spoglądając na niego — i tak chciał byś się rozwieść?

    🤔

    OdpowiedzUsuń
  59. Śledziła wzrokiem jego dłoń, obserwując jak układa ją na jej podbrzuszu. Mówiła mu, aby się nie krępował i nadal się tego trzymała, ale… to było dziwne. Czuć na sobie jego dłoń i mieć świadomość, że w środku rośnie nowe życie. Chyba dopiero podczas badania zrozumie to w pełni, bo chociaż na teście ciążowym (i to niejednym) pojawiły się od razu dwie kreski, to wszystko nadal było odrobinę nierealne.
    Uśmiechnęła się do niego ciepło, czując przyjemna ulgę, gdy wypowiedział te słowa. Potrzebowała je usłyszeć. Mieć pewność, że będzie je kochać. Że już je kocha.
    — To… nie wiem, muszę to przemyśleć. To bardzo miłe z twojej strony, ale… — zagryzła wargi, zastanawiając się nad najbardziej odpowiednimi sowami, jakie mogła w tym momencie powiedzieć — robisz dla mnie już teraz bardzo dużo, a ja nie wiem, czy kiedykolwiek będę w stanie się za to wszystko odwdzięczyć — powiedziała cicho — po tym, co zrobił mój szef… — oblizała nerwowo wargi, spoglądając na bruneta — pozwolisz mi się nad tym zastanowić? Tak dużo się dzisiaj wydarzyło — westchnęła, przesuwając dłonią po twarzy od czoła do brody, zatrzymując tam rękę na dłużej, podpierając się podbródkiem. Oczywiście, że mieszkanie w rezydencji byłoby wygodne. Była tego pewna i kusiło ja przeogromnie, aby od razu się zgodzić. Jednak mimo wszystko trochę się obawiała. Jared przynajmniej nie zapewniał jej ślepo, że ją na to stać, a jasno informował, że może zamieszkać i niego, sytuacja wydawała się klarowna, ale… chyba trochę się obawiała. Spojrzała w jego oczy, uśmiechając się kwaśno.
    — Przykro mi, że musiałeś czytać takie rzeczy i że one się działy — miała na myśli wzmianki o zdradach żony, chociaż może powinna być jej wdzięczna. Dzięki niej trafiła na niego w klubie. Tylko, że Minnie sama nie miała jeszcze pojęcia, jak na całą tą sytuacje patrzeć. Musiała się z tym przespać. Zdecydowanie.
    — Oh, no wiesz… mam swoje potrzeby — mówiąc to, zwilżyła koniuszkiem języka swoje wargi, nie odrywając od niego spojrzenia. Był przystojny. Był seksowny, podobał jej się wizualnie, a do tego… tamtej nocy potrafił ją zadowolić i doprowadzić do niejednego orgazmu. Dlaczego miałaby nie chcieć?
    Skinęła lekko głową. Zastanawiała się na ile mogłaby sobie w tej chwili pozwolić. Przyglądała mu się z zaciekawieniem, próbując odgadnąć czy byłby zadowolony, gdyby odwróciła jego uwagę od myśli o żonie czy wręcz przeciwnie?
    — Ale to już się dzieje — powiedziała, przesuwając dłonią po jego torsie — niedługo się skończy. Rozwiedziecie się i jej już nie będzie w twoim życiu — uśmiechnęła się — bo… nic was już nie będzie łączyło, prawda? Skoro ona i tak cię wcześniej zdradzała, to… nie powinna ci niczego utrudniać — mówiła, nie przestając go dotykać — w zasadzie, nawet gdyby się dowiedziała o mnie, o dziecku… skoro ktoś pisał o jej zdradach, nie musiałbyś się i tak niczego obawiać — zastanawiała się na głos — oczywiście lepiej, żeby ro nie wyszło… wiesz, może to wspólne mieszkanie… może zastanowię się nad tym, gdy będziesz już po rozwodzie? Żeby naprawdę niczego nie utrudniać. No i… czy nadal będziesz tego chciał — dodała, odpychając się delikatnie od niego, ale po to, aby podnieść się do pozycji siedzącej i swobodnie móc spojrzeć w jego oczy. Ułożyła sobie na jego ramionach, pozwalając sobie na usadzenie się na jego udach, chociaż bardziej podpierała się kolanami o kanapę, gdy siedział dalej z rozchylonymi nogami — będziesz chciał sobie ułożyć życie na nowo. Może… może nie powinnam o tym w ogóle myśleć. O mieszkaniu. Kiedy kogoś poznasz… trudno będzie wyjaśnić, to… i Tommy’ego — wskazała palcem na siebie, a następnie na niego — No i dziecko…

    😏

    OdpowiedzUsuń
  60. — Dziękuję — powiedziała, spoglądając na mężczyznę z lekkim uśmiechem. Pokiwała lekko głową, na znak, że rozumie. Co nie zmieniało faktu, że i tak będzie miała poczucie, że musi mu się odwdzięczyć za wszystko, co dla niej i Tommy’ego robił. — W domu nigdy nie było niczego za darmo — powiedziała nagle, spoglądając prosto w jego oczy — ani nigdzie indziej, ja… to trudne — stwierdziła, darując sobie jednak przywoływanie wspomnień z rodzinnego domu — to dla mnie trudne, kiedy ktoś niczego nie oczekuje ode mnie w zamian, to… — urwała, mrużąc lekko powieki — to wydaje się niemożliwe — wyszeptała z utkwionym spojrzeniem w jego dłoni na jej podbrzuszu.
    Uśmiechnęła się lekko do mężczyzny, potakując przy tym głową. Zdecydowanie nie musieli rozmawiać o tym, jaka była jego żona. W ogóle nie musieli o niej rozmawiać. Minnie… nie czuła żadnej potrzeby, zdobycia jakiejkolwiek wiedzy na temat jego byłej partnerki.
    — Nie musimy o tym rozmawiać — powiedziała cicho, a na jej usta wkradł się niewinny uśmieszek — przepraszam, nie powinnam w ogóle zaczynać tematu, to nie moja sprawa — mówiąc to, nie przestawała sunąc dłonią po jego torsie — dobrze, że jesteś na wszystko przygotowany — dodała, a kącik jej ust delikatnie drgnął. Dostrzegła zmianę w jego spojrzeniu i… podobało jej się to, co teraz w nim widziała. Jeżeli myślał, że jest w stanie ukryć przed nią swoje podniecenie to był w błędzie. Nie zamierzała go jednak od razu z tego błędu wyprowadzać. Dlatego też podobało jej się pytanie, które padło z jego ust i wyjaśnienie. Bo… czy nie byłoby bezpiecznie sprawić, aby to za nią szalał? Żeby faktycznie skupiał się na niej? Nie myśląc o kimkolwiek innym? Minnie nie chciała nawet myśleć o tym, co mogłoby się stać z nią, gdyby sobie jednak kogoś znalazł.
    Wzruszyła wiec lekko ramionami, przechylając lekko głowę w bok.
    — Wydaje się, że to jest taką kolejnością. Dalszymi losami… wiesz, skoro byłeś nieszczęśliwy z żoną nikt nie będzie chciał odebrać ci szansy na nowe szczęście — mówiąc to, sunęła dłońmi po jego ramionach, ugniatając je w subtelnym masażu. Kolejny raz oblizała wargi, zdając sobie sprawę z tego, że to właśnie na nich jest skoncentrowane spojrzenie bruneta. Ściskając palce na jego ramionach, uniosła się z jego ud, ale nie oddaliła się od niego, wręcz przeciwnie. Nachyliła się w jego kierunku, napierając tułowiem na jego tors, ustami zbliżając się do jego ucha. Wzięła głęboki, drżący oddech, a następnie otuliła ciepłym oddechem płatek jego ucha.
    — Wiele brzydkich rzeczy — wyszeptała, z każdym słowem muskając wargami jego skórę, czując przy tym, jak na jej własnym ciele pojawia się gęsia skórka — nasze dziecko sprawia, że moje libido szaleje. Może to nie jest najbardziej romantyczny czy podniecający tekst, ale w stu procentach prawdziwy — dodała, pozwalając sobie na przesunięcie nosem po delikatnej skórze szyi pod uchem, a następnie złożenie w tym samym miejscu wilgotnego pocałunku.

    🤭

    OdpowiedzUsuń
  61. — Zapamiętam, przynajmniej się postaram zapamiętać — odwzajemniła uśmiech, który po chwili znacząco się poszerzył, gdy ją pocałował. Było w tym… sama nie umiała dokładnie określi, co konkretnego czuła, kiedy Jared zachowywał się w ten sposób w stosunku do niej. Wszystko, co dla niej robił było niesamowicie miłe. Sprawiało, że w jej sercu robiło się ciepło. Jakby trafiła w końcu w swoim życiu na kogoś, kto nie był na nią obojętny, ale jednocześnie, komu nie zależało jedynie na seksie z nią, wypróbowaniu każdej możliwej pozycji i tych mniej możliwych, które zrodziły się jedynie w wyobraźni. Był… był zupełnie niespodziewanym prezentem od losu. To może nie brzmiało idealnie, nie brzmiało nawet dobrze, ale Minnie cieszyła się z takiego podarunku. Los się do niej uśmiechnął. Po tylu latach, w końcu… w końcu ktoś okazał jej troskę. Może nie do końca bezinteresowną, bo miała świadomość, że gdyby nie nosiła w sobie jego dziecka z pewnością nie interesowałby się jej losem, aż tak, ale… ale świadomość, że ktoś się o nią troszczy była czymś tak zupełnie nowym, że sama do końca nie wiedziała, jak powinna się zachować.
    Wzięła głęboki oddech, gdy ścisnął mocniej dłonie na jej biodrach. Rozchyliła wargi, aby nabrać powietrza do płuc, a następnie cicho westchnęła, gdy otarła się o jego stwardniałą męskość. W jednej chwili poczuła, jak powoli staje się wilgotna, więc pozwoliła sobie na ponowne otarcie się o niego. Przymknęła powieki, gotowa na złączenie ich ust w pocałunku, ale zamiast jego warg na swoich, poczuła, jak jego dłonie lżej ją trzymały. Przymknęła usta i otworzyła oczy, spoglądając na niego.
    — Tak? — Wyszeptała cicho, wpatrując się w niego. Może chciał przenieść się do sypialni? Wszelkie podejrzenia szybko zostały rozwiane, a na twarzy Minnie pojawiło się zdezorientowanie. Miał racje. To było niesamowicie beznadziejne. Wpatrywała się jednak w niego, słuchając tego, co miał do powiedzenia. Czuła na sobie jego dłonie, wciąż przesuwające się po jej ciele, chociaż jego słowa świadczyły o tym, że powinien ściągnąć z niej swoje ręce.
    To nie był pierwszy raz, kiedy nie miała pojęcia, co powinna zrobić, co powiedzieć, jak się zachować. Skinęła powoli głową.
    — Jasne — powiedziała, cicho odchrząkując. Potrzebowała chwili, na ochłonięcie. Zagryzła wargi, powstrzymując się przed skomentowaniem, że miedzy nimi już i tak coś się wydarzyło, a efekt tego czegoś tkwił w jej macicy. Zamiast zgryzliwego komentarza, uśmiechnęła się tylko kącikami ust — jesteś… najlepszy — wyszeptała, uwalniając rękę z jego dłoni i przesunęła jej grzbietem po jego policzku, patrząc w jego oczy. Przysunęła się ponownie nieco bliżej, musnęła wargami jego policzek i odsunęła się, zsuwając się powoli z jego nóg na kanapę. — Dziękuję. Jesteś… jesteś naprawdę dobrym człowiekiem. Nie wiem… czym sobie zasłużyłam, że to właśnie na ciebie trafiłam w tym klubie — powiedziała cicho — i jak mogłam pomyśleć wcześniej, że też możesz chcieć wpakować mnie w jakieś kłopoty. Przepraszam, że w ogóle to przeszło mi wtedy przez myśl.

    😇

    OdpowiedzUsuń
  62. Uniosła pytająco jedną brew, kiedy zacisnął na niej mocniej dłonie i nie pozwolił, aby zeszła z jego nóg z powrotem na kanapę. Nie zdążyła o nic zapytać, gdy złączył ich wargi w namiętnym pocałunku. Rozchyliła usta pozwalając mu na pocałunek, a następnie odwzajemniła go, wplatając palce w jego ciemne włosy. Nie musiała się zastanawiać nad tym, w jaki sposób się zachować, chociaż prawdę mówiąc w jej głowie panował mętlik. Pozwoliła mu jednak na wszystko, co chciał zrobić. Kiedy zakończył pocałunek, Minnie wzięła głęboki oddech, a czując napierając biodra mężczyzny na nią, odchyliła głowę do tyłu, biorąc kolejny, głęboki oddech. Jej piersi falowała z każdym kolejnym, nabranym przez brunetkę oddechem.
    Czuła jego podniecenie, a to sprawiało, że sama pragnęła go jeszcze bardziej.
    Utkwiła spojrzenie w jego jasnych oczach, nie musiała zastanawiać się nad odpowiedzią. Może powinna kazać mu się odsunąć, tak dla zasady. Może powinien się poczuć dokładnie tak, jak ona chwilę wcześniej, ale… chciała go. Oboje siebie pragnęli, a Minnie nie miała pojęcia czy poradziłaby sobie z nagromadzonym napięciem.
    — Nie przestawaj — wychrypiała cicho, odchylając głowę w bok, aby ułatwić mu dostęp do swojej szyi. Ułożyła dłoń na jego głowie, przeczesując nią jego włosy, a drugą sięgnęła krawędzi koszulki i wsunęła palce pod materiał. Przesunęła opuszkami palców po skórze jego pleców tuż nad lędźwiami i uśmiechnęła się kącikiem ust. — Chcę tego. Wiem o tym i wcale nie muszę się w tym upewniać — wyszeptała w odniesieniu do jego wcześniejszych słów. Chciała, aby miał świadomość tego, że doskonale wiedziała, co robi. Dlatego oplotła go jedną nogą w pasie i uniosła biodra, aby przylgnąć do jego twardej męskości, którą wyraźnie czuła pod warstwą ubrań. Powinni się ich pozbyć. Natychmiast. Nie zamierzała z tym czekać, więc przeniosła dłoń z jego głowy w dół jego pleców i chwytając obiema dłońmi materiał ubrania i podsunęła bluzkę w górę, aby czuć go jak najbliżej siebie — chociaż może powinnam cię odesłać i pozwolić wrócić po siedmiu dniach? — Wyszeptała zaczepienie, ponownie unosząc biodra i przylegając do niego, aby przypadkiem nie przyszło mu do głowy wzięcie jej słów na poważnie. Chyba by go zabiła. Podciągnęła bluzkę jeszcze wyżej, a następnie wymusiła na nim odsunięcie się, aby mogła ściągnąć z niego całkowicie górna cześć ubrania. Kiedy odrzuciła koszulkę na bok, chwyciła dłońmi policzki mężczyzny i złożyła na jego wargach długi pocałunek. Odsunęła się, aby nabrać powietrza do płuc, przy czym uśmiechała się do niego, nie będąc w stanie (i wcale nie chcąc) odsunąć od niego swoich dłoni. Chciała go przez cały ten czas czuć pod swoimi rękoma.
    — Możesz mi powiedzieć… — sapnęła cicho — jakie brzydkie rzeczy… chcesz robić — dodała, muskając delikatnie wargami jego skórę, gdy wypowiadała kolejne słowa.

    😈

    OdpowiedzUsuń
  63. Przymknęła powieki, oddychając głęboko. Skupiała się na czerpaniu przyjemności z pocałunków, które składaj na jej ciele. Każdy najmniejszy bodziec odbierała intensywnie. Czuła na swojej skórze przyjemne drapanie zarostem, ciepły oddech, który otulał ją z każdym słówkiem, które wypowiadał. Jego głos, który zapadał w pamięci. Dłoń, zaciskające się palce, podszczypywania. Czuła wszystko, co robił. Drżała pod nim z podniecenia od samego początku, nie mogąc doczekać się tego, co później.
    Nie pozostawała mu dłużna. Przez cały czas chciała go dotykać. Czuć pod swoimi dłońmi jego ciało, całym swoim ciałem czuć jego ciepło i ciężar, który w tej chwili wydawał się najprzyjemniejszym na świecie.
    Sapnęła cicho, gdy pociągnął ją w dół. Spojrzała w jego błękitne oczy i uśmiechnęła się kącikami ust, przesuwając powoli dłonią, po policzku z zarostem.
    — Nie odtrącaj mnie nigdy więcej — wyszeptała, oddychając głęboko, gdy ściągnął z niej bluzkę. Czuła się, jak na narkotykowym głodzie. Chciała go już poczuć w sobie, przeżyć raz jeszcze przyjemność, którą sprawili sobie tamtej nocy. Nie powstrzymała cichego jęku, który wyrwał się z jej ust, gdy odsłonił jej pierś. Jej puste wnętrze zacisnęło się, pod wpływem jego pocałunków. — O tak — szepnęła, gdy pieścił jej sutek. Oddech brunetki stawał się płytszy i szybszy. Ułożyła dłonie na jego nagich barkach, powoli przesuwając nimi po rozgrzanej skórze mężczyzny, mrucząc cicho z przyjemności. Uśmiechnęła się, gdy się odsunął i na nią spojrzał.
    — Lubię słuchać, kiedy z twoich ust padają niegrzeczne słowa — wyszeptała, czując, jak jej serce przyspiesza. Samo brzmienie jego głosu sprawiało, że stawała się morka. W połączeniu ze spojrzeniem, którym mierzył jej ciało, nie potrzebowała niczego więcej, aby być na niego gotową. Trzymając jego barki, uniosła biodra by łatwiej mógł zsunąć z niej spodnie, a gdy tylko ponownie znalazł się blisko, splotła ręce na jego karku, odchylając się do tyłu, by miał znacznie lepszy dostęp do jej ciała. Na skórze brunetki pojawiła się gęsia skórka. Nie miała problemu z wyobrażeniem sobie jego zamiarów. Jęknęła, czując jego język na skórze. Rozplotła swoje ręce z jego karku i wbiła w niego paznokcie, gdy wspomniał o niszczeniu jej bielizny. Wciąż ze wbitymi palcami w jego skórę, przesunęła dłonie wzdłuż jego kręgosłupa, sapiąc przy tym cicho.
    Wzięła gwałtowny, drżący oddech, gdy odsunął jej bieliznę, a po chwili jęknęła, bo dotyk, był zbyt delikatny. Już była dla niego mokra, co z pewnością poczuł. Same jego słowa sprawiały, że było jej gorąco, nie byłaby w stanie skłamać, że jego słowa na nią nie działają.
    — Na co czekasz? — Spytała szeptem, przesuwając dłonie na jego umięśniony brzuch, a następnie zsunęła je w dół, by sięgnąć rozporka jego spodni — chcę cię już poczuć — powiedziała, rozchylając rozpięty materiał spodni na bok, a następnie przesunęła powoli po twardej męskości, przez materiał bielizny. Zatrzymała palce przy gumce bokserek, i przesunęła powoli po wystającej główce, patrząc prosto w oczy Jareda — wiem, że chcesz nim już poczuć jaka jestem mokra — sapnęła, nie przestając go gładzić. Jeżeli zamierzał trzymać się swojego planu, już teraz wiedziała, że to będą tortury. Słodkie, ale wciąż tortury.

    🥵

    OdpowiedzUsuń
  64. Nie chciała dłużej czekać. Była wyposzczona, bo ostatni raz była właśnie z Jaredem w nocy, w którą się poznali. Była wygłodniała dotyku, jego na sobie, ale jednocześnie swoich dłoni na jego ciele. Chciała poczuć już w sobie jego ciepłego penisa, poruszającego się gwałtownie i mocno w jej wnętrzu. Pragnęła krzyczeć i jęczeć, czując orgazm, który był w stanie jej dać. Nie podejrzewała, że będąc w ciąży będzie miała tak wysokie libido, ale… była tak bardzo spragniona orgazmu, że bliska była rozpocząć błagania, aby w końcu wykonał konkretny ruch, żeby pozbył się z niej bielizny i wszedł w nią mocno.
    — Bardzo — przyznała, próbując zsunąć z niego całkiem bokserski i złapać w dłoń jego twardą męskość. Zamierzała go pobudzić dłonią, aby sam nie mógł dłużej wytrzymać bez spełnienia, ale u jego ją i odsunął biodra z zasięgu jej ręki, a tuż po chwili czuła jego silny uścisk na swoich nadgarstkach i unoszenie rąk nad głowę. Odnalazła spojrzeniem jego jasne oczy i oddychając głęboko przez rozchylone usta, uśmiechnęła się kącikiem. Nie odrywając spojrzenia od jego jasnych, przeszywających oczu, oblizała prowokująco nabrzmiałe od pocałunków wargi. Westchnęła, gdy rozdarł jej bieliznę, a tuż po chwili wydała z siebie kolejne westchnienie, bo liczyła, że w końcu poczuje na swojej kobiecości jego dotyk, ale on wciąż kazał jej czekać — mam całkiem sporą koronkową kolekcję — sapnęła, kręcąc dłońmi w jego uścisku — może kiedyś ci pokażę — wymruczała, próbując się unieść na kanapie w taki sposób, aby wpić się namiętnym pocałunkiem w jego wargi. Tak bardzo chciała go czuć każdym skrawkiem siebie, ale ciągle jej to utrudniał, co działało na brunetkę frustrująco i… coraz bardziej podniecająco. Była mokra, zgodnie z jego założeniami, jej krocze ociekało sokami, a przez jej ciało przechodziły dreszcze zniecierpliwienia. Kiedy więc wreszcie pociągnął jej dłonie, ułożywszy się miedzy jej nogami, a ona poczuła jego język na najwrażliwszym miejscu swojego ciała, zagryzła wargi, próbując zdusić w sobie jęk, aby nie dać mu tej satysfakcji z przeciągania wszystkiego w czasie. Walczyła ze sobą, z marnym skutkiem, bo gdy jego palce znalazły się w jej wnętrzu, nie mogła dłużej walczyć. Zwłaszcza, że z taką łatwością odnalazł nie tylko odpowiednie, najwrażliwsze miejsce, to równie szybko odnalazł odpowiedni sposób, w jaki mógł dać jej orgazm.
    — Tak, tak — wyszeptała, wciąż próbując wyrwać dłonie z jego uścisku, gdy pieprzył ją palcami. Zaciskała na nich swoje wnętrze, samej poruszając biodrami, wychodząc mu naprzeciw. Chciała poczuć już w sobie jego penisa i chociaż była bliska orgazmu, nie zamierzała skończyć na jednym — nie przestawaj — sapnęła, a gdy wypowiedział na głos swoje rzadkie, tuż po chwili wstrząsnął nią silny dreszcz, a jej kobiecość zaczęła pulsować, zaciskając się na nim — dla ciebie — wyszeptała, nie powstrzymując już głośnego jęku, wyrywającego się z jej gardła — a teraz… błagam, pozwól się dotknąć — wyszeptała — możesz zrobić ze mną wszystko, co tylko zechcesz — odnalazła jego wzrok — tylko mnie puść i wejdź we mnie, proszę — wyjęczała błagalnie, czując, jak bardzo jest przez cały czas dla niego mokra.

    🥵🥵

    OdpowiedzUsuń
  65. — Chciałbyś? — Spytała cicho, starając się przede wszystkim panować nad swoim głosem i wciąż wzrastającą w niej frustracją. Z jakiegoś powodu nie chciała tak łatwo dać mu satysfakcji z doprowadzenia jej do stanu, w którym właśnie się znalazła. Jeszcze nigdy wcześniej nie czuła tak palącej potrzeby poczucia w sobie wreszcie męskiego członka, czy chociażby palców, języka, czegokolwiek, byleby tylko wreszcie się w niej znalazł. Uwięzienie dłoni i brak możliwości dotknięcia mężczyzny, sprawiało jedynie, że chciała tego jeszcze bardziej. — Jak zasłużysz… może to przemyśle — sapnęła, mając świadomość, że jej próby nie pokazania mu, jak bardzo go chce, są beznadziejne. Wiła się pod nim, starając się otrzeć chociaż o jego skrawek, starała się zaspokoić w jakikolwiek sposób potrzebę czucia go na sobie.
    — Nie obchodzi mnie twój plan — nie wytrzymała w końcu, gdy pierwsza fala orgazmu się uspokoiła, a ona nadal chciała więcej… — po prostu mnie zerżnij — niemal warknęła, a po chwili dodała znacznie grzeczniej — błagam.
    Miała nadzieję, że to się stanie, że sam nie będzie mógł w stanie dużej wytrzymać, że rzuci swój pomysł i będzie myślał jedynie o tym, aby już się w niej znaleźć. Kiedy w nią wszedł, wzięła głęboki, świszczący oddech. Momentalnie zacisnęła nogi wokół jego pasa, poruszając biodrami w nadanym przez niego rytmie.
    — Jestem twoim przeznaczeniem — nadal walczyła z uwolnieniem dłoni. Musiała przyznać, że chociaż ją z jednej strony wkurzało, że nie mogła go dotknąć, z drugiej podobało jej się, że nie poddawał się tak szybko, że nie ulegał jej, że nadal czuła na sobie jego silny, nieco bolesny dotyk, bo lubiła, gdy ją bolało. Była popieprzona. — Moja cipka, jest twoim przeznaczeniem — wymruczała pod pocałunkiem, coraz mocniej zaciskając wokół niego uda.
    Oczywiście, że gdy tylko poczuła, że jej dłonie zostały uwolnione, od razu ułożyła je na jego barkach i wbiła w nie z całej siły paznokcie. Wiedziała, że nie był już ze swoją żoną, że miał się rozwieść, wiedziała, że wcale nie chciała od niego związku, ale z jakiegoś powodu chciała go sobie za wszelką cenę naznaczyć. Sprawić, aby jakakolwiek kobieta na niego spojrzała, od razu wiedziała, że jest teoretycznie zajęty i kurewsko usatysfakcjonowany. Kiedy osiągnęła kolejny orgazm, wykrzyczała głośno swoje spełnienie, nie zaprzestając mocnych ruchów bioder. Przesuwając paznokciami po jego plecach, wgryzła się w jego bark, wciąż pojękując i poruszając się. Sunęła przez cały czas dłońmi po jego ciele, nadrabiając możliwość dotykania go.
    Złapała zębami jego dolną wargę, z premedytacją zaczynając ją po chwili ssać na tyle, by zostawić po sobie pamiątkę na jego wardze i skórze tuż pod nią.
    — Zrób ze mną wszystko, czego nie mogłeś zrobić wcześniej — darowała sobie dokańczanie zdania z kim nie mógł się pieprzyć według swoich fantazji, bo sam fakt, że właśnie tego pragnęła był dla niej czymś zupełnie nowym.

    🥵

    OdpowiedzUsuń
  66. Oblizała powoli wargi koniuszkiem języka, uśmiechając się przy tym uroczo.
    — Obyś miał rację — szepnęła, spoglądając w jego oczy. Przygryzła delikatnie dolną wargę i z całej siły zaparła się, aby unieść klatkę i głowę w taki sposób, aby znaleźć się bliżej niego i bez problemy moc dosięgnąć wargami jego ucha — bo chcę, żebyś na mnie patrzył dokładnie w taki sposób, jaki robiłeś to przed chwilą — owiała ciepłym oddechem płatek jego ucha, muskając wargami delikatną skórę. Na sam koniec złapała delikatnie zębami płatek jego ucha i powoli opadła ponownie plecami na kanapę, aby już po chwili przestać panować nad sobą i swoją naglącą potrzebą, jaką było poczucie w sobie jego.
    Rozchyliła wargi, biorąc głęboki oddech. Zaśmiała się cicho z jego reakcji, jednocześnie, tak bardzo chcąc zacisnąć na nim swoje dłonie. Zamiast tego zacisnęła swoje wnętrze na jego męskości i zamruczała głośno z zadowolenia.
    — Mów do mnie — poprosiła, chociaż sama szybko zapomniała o słowach. Skupiała się na wspólnym ruchu ich ciał. Na nadawanym rytmie i tempie, które bardzo jej odpowiadało. Na jego ciepłym, ciężkim ciele. Na jego wargach, które pozostawiały na jej ciele niemal gorące ślady. Skupiała się na nim… na jego dłoniach, mocno zaciśniętych na niej. Na swojej reakcji, na wszystko, co robił. Chciała… chciała, żeby wiedział, jak dobrze było jej w tej chwili. Gdy nie traktował jej jak porcelanowej lalki, gdy zaciskał mocno dłonie, a jego ruchy były tak szybkie i mocne.
    Odwzajemniła pocałunek, sięgając dłońmi jego twarzy. Przesunęła powoli rękoma po jego policzkach, czole, aż wplotła ręce w jego włosy. Zacisnęła się jeszcze na nim, nim zdążył się wysunąć, a gdy to zrobił, cicho westchnęła.
    — Chcę więcej — wyszeptała zachrypniętym głosem, przeczesując jego włosy. Oparła się kolanami o kanapę i uniosła delikatnie na nogach, by znaleźć się nad nim. Rękoma zmusiła Jareda do odchylenia głowy do tyłu, a następnie spojrzała w jego jasne oczy z góry i uśmiechnęła się kącikiem ust — oczywiście, że nie mam dość, mam nadzieje, że to dopiero początek — wymruczała, składając na jego ustach namiętny pocałunek. Splotła nogi wokół jego pasa, gdy ją podniósł. Przyciskała się do niego całym swoim ciałem i chociaż pragnęła więcej, miała wrażenie, że cała stała się wrażliwsza, a kontakt ciałem do ciała wydawał jej się w tej chwili tak bardzo intensywny… Zaśmiała się cicho, gdy zamknął kopniakiem drzwi, a następnie pisnęła cicho, gdy opadli na łóżko. Odchyliła głowę do tyłu, przesuwając powoli stopą po jego łydce.
    — Nie ma granic — wyszeptała w odpowiedzi, głęboko przy tym oddychając — zrób ze mną wszystko co tylko chcesz — oblizała powoli wargi, przesuwając dłonią po jego plecach, aż wbiła paznokcie tuż pod łopatką — tylko pamiętaj, że później się odwdzięczę — wymruczała, ponownie zaczynajac przesuwać rękę po jego plecach.

    😈

    OdpowiedzUsuń
  67. Jeszcze nim zasnęła w ramionach Jareda, miała pewność, że o poranku odnajdzie na swoim ciele wiele śladów po minionej nocy, ale w żaden sposób jej to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, z przyjemnością będzie przyglądać się najmniejszemu siniakowi, próbując sobie przypomnieć, w którym momencie powstał. Przypominając sobie mocny uścisk silnych dłoni Jareda i to, co w konkretnym momencie czuła. Nie myślała o tym, że następnego dnia mieli udać się na wizytę do lekarza. I nadal pozostała w błogiej nieświadomości, spełniona, w jego ramionach. Czując, jak powieki stają się coraz cięższe, a sen przychodzi w błyskawicznym tempie. Zasnęła tak szybko i tak mocno, że nawet nie zorientowała się, że Jared w nocy opuścił sypialnię. Nie obudziła się również wtedy, kiedy zrobił to mężczyzna. Zamruczała tylko cicho, kiedy się odsunął, aby się przeciągnąć. Zimno, które po sobie zostawił było tak nieprzyjemne, że chociaż bardzo chciała, nie potrafiła wrócić do twardego snu. Nie otworzyła jednak od razu oczu. Leżała spokojnie w tej samej pozycji, nasłuchując co się dzieje, a jak szybko zrozumiała, działo się dużo. Jego żona nie miała się o niej dowiedzieć, a z tego co wywnioskowała (i co nie było trudne do wywnioskowania), właśnie zostali przez nią przyłapani. Dlatego postanowiła dalej udawać, że śpi, a była w tym niekwestionowaną mistrzynią. Od najmłodszych lat trenowała, bo w ten sposób czasami było zwyczajnie łatwiej przetrwać w domu. Oddychała powoli, miarowo, delikatnie się poruszając, gdy Jared nie objął jej prędko ponownie. Dokładnie tak, jakby dalej spała i szukała na nowo wygodnej pozycji. Poczuła niepokój, gdy materac się ugiął pod nowym ciężarem, a głos kobiety stał się głośniejszy i wyraźniejszy. Miała ochotę prychnąć, gdy poczuła, jak odsuwa kosmyk jej włosów. Jej słowa o podobieństwie wydały się jej ciekawe, mimo to, wciąż pozostawała z zamkniętymi powiekami zastanawiając się nad tym, ile to będzie jeszcze trwało… do momentu, w którym nie dostała pstryczka w nos. Bo tego kompletnie się nie spodziewała. Zmarszczyła go, odsunęła głowę i zamrugała powoli powiekami, marszcząc przy tym brwi. Jednocześnie sięgnęła dłonią nosa i raz jeszcze zamrugała, łapiąc ostrość na postaci, która znajdowała się zdecydowanie za blisko, jak na kogoś, kogo zupełnie nie znała i fakt, że jedyne co na sobie miała to naciągnięta przez Jareda kołdra, którą odrobinę z siebie zsunęła, gdy sięgała ręką nosa.
    — Co się dzieje? — Spytała cicho, nieco zasypanym głosem, otwierając szeroko oczy, przez co te wydawały się jeszcze większe. Nie miała czasu obmyślać strategii, w jaki sposób powinna się zachować, więc wybrała… granie speszonej sarny. Chociaż w głębi duszy miała ochotę chwycić nadgarstek żony Jareda, a następnie wydłubać jej oczy. Nie rozumiała skąd w niej takie pragnienia. Nie kochała go. Nic do niego nie czuła. Ale ta kobieta zakłóciła im spokój, gdy sama z tego co wiedziała od Hamisha, nie zachowywała się lepiej. Nie była wierną żoną. To, że mieli się rozwieść nie było jego winą. To ona była winna. A teraz się tu pojawiała i… odwróciła głowę w stronę Jareda, wpatrując się w niego niebieskimi oczami pełnymi przestrachu, szukając w nim odpowiedzi i bezpieczeństwa. — To… to ona? — Spytała, zagryzając wargę i powróciła głową do Nory, chociaż unikała spojrzenia w jej oczy. Skuliła nieco ramiona, przyjmując zawstydzoną postawę. Obawiała się, że przed nią nie potrafiłaby ukryć niechęci i wściekłości, którą czuła. W końcu od dawna wiedziała, że jej spojrzenie działało na tatusia, ale na mamusię już nie. Wolała nie ryzykować w przypadku Nory.

    😦

    OdpowiedzUsuń
  68. O ile byłoby łatwiej po prostu przeczekać wizytę Nory. Trochę na to liczyła, że kobieta po prostu zabierze po co przyszła, wymieni parę zdań z Jaredem i wyjdzie. Była nawiną, wierząc, że mogłoby pójść tak łatwo. Nie miała pojęcia, co mogła czuć kobieta, przyłapując bądź co bądź, wciąż jeszcze swojego męża z inną, w mieszkaniu, w którym spędzili wspólnie życie. Z drugiej strony miała świadomość, że to ona pierwsza go zdradziła. Nie miał powodu, aby ją okłamywać, prawda?
    Wystarczyło jednak przypatrzyć się jej odrobinę dłużej, aby dostrzec na twarzy fałszywość.
    Kiedy napstrykała na nią palcami, odwróciła głowę, aby na nią spojrzeć. Rozchyliła wargi, bo nie była w stanie niczego przewidzieć. Jej kontakty z innymi ludźmi… sama ograniczała je do minimum. A teraz znalazła się w sytuacji, w której nigdy nie planowała się znaleźć.
    — Ja… — szepnęła, ponownie odwracając od kobiety wzrok. Zerknęła na Jareda, gdy stanął przed kobietą. Mimowolnie przesunęła spojrzeniem po jego ciele i śladach, które się na nim znajdowały, które sama na nim pozostawiła. Jakby nie mogli być odrobinę spokojniejsi, jakby Nora nie mogła pojawić się kiedykolwiek indziej. Odruchowo nakryła się sama mocniej kołdrą, obserwując z łóżka całe te zajście. Nie miała pojęcia na ile powinna się w ogóle wtrącać. Podejrzewała, że łatwo było o pogorszenie sytuacji, więc wolała się po prostu nie wychylać. I mieć znowu nadzieje, że ona szybko wyjdzie.
    Przytrzymując kołdrę przy swoim dekolcie, podniosła się do siadu na łóżku i uważnie obserwowała całą tę scenę. Musiała przyznać, że Nora miała nie najgorsze zdolności aktorskie. Gdyby nie widziała jej miny, a słyszała sam głos, byłaby w stanie uwierzyć, że czuje się skrzywdzona.
    — Współczuje ci, wiesz? — Odezwała się w końcu, kierując swoje słowa do starszej kobiety. Złapała koszulkę, którą jej rzuciła — musisz być strasznie nieszczęśliwa i to od długiego czasu — dodała, zakładając w końcu bluzkę. Nim odkryła się całkiem, obciągnęła materiał koszulki najmocniej jak się dało, bo nie miała ochoty świecić gołym tyłkiem przed Norą. Na szczęście była na tyle drobna, albo Jared na tyle umięśniony i wysoki, że nie musiała przejmować się długością koszulki, która idealnie zakrywała to, co miała zakryć.
    Przełknęła ślinę, nie będąc pewną, co na robić. Teoretycznie wiedziała, że mieszanie się nie było wskazane, ale widok twarzy mężczyzny, jego miny, sprawił, że nie mogła tak po prostu stać, przysłuchiwać się temu i grzecznie wykonywać jego poleceń. Dlatego zdecydowała się podejść do bruneta i stanąć tuż obok.
    — Jared opiekuje się Tommy’m i dobrze o tym wiesz. Nie rób z niego kogoś, kim nie jest — odważyła się spojrzeć w końcu w oczy Nory, nie przejmując się tym, co kobieta mogła z nich wyczytać. To było nie ważne. Złapała jego dłoń i delikatnie pociągnęła za nią, aby zwrócił na nią uwagę — weź głęboki oddech — szepnęła cicho — ona chce, żebyś się wściekał. Nie daj jej tej satysfakcji. — A następnie zwróciła się do kobiety — Chcesz ze mną skończyć? Proszę bardzo. Mam ci opowiedzieć jak było mi dobrze, kiedy, jak to ujęłaś, bzykałam twojego męża? Czy wolisz porozmawiać o czymś innym?

    👀

    OdpowiedzUsuń
  69. Minnie nie wiedziała, co ma powiedzieć, bo nie spodziewała się, że Nora postanowi przyznać jej rację. Nie mówiąc o pozostałych słowach, które padały z ust starszej kobiety. Skoro było jej tak źle z Jaredem, nie potrafiła zrozumieć, dlaczego tak długo byli razem. Sam brunet również nie wydawał się szczęśliwy w swoim małżeństwie. Oczywiście Minnie za krótko go znała, ale tyle co wiedziała wystarczyło, aby wyciągnąć takie wnioski.
    To, co usłyszała było w zasadzie smutne. Nie wierzyła w miłość, nie liczyła, że kiedyś kogoś pokocha, ale… Jared i Nora byli małżeństwem. Hamish nie wyglądał ma faceta, który poślubiła kobietę, gdyby jej nie kochał. Z jakiegoś powodu chciała wierzyć, że Hamishowie w swoim czasie byli szczęśliwym małżeństwem, ale z tego, co mówiła Nora, nie mogla tak wnioskować. Czy to oznaczało, że każda miłość miała termin przydatności? Co, jeżeli jej obawy co do kochania dziecka, wcale nie są nieuzasadnione? Co, jeżeli nawet jego nie będzie umiała kochać? Nie będzie mogła dać mu miłości, na którą przecież zasługuje. Chciała ją zapytać, ale wiedziała, że nie może. Nie tylko dlatego, że nie wypadało zadawać takich pytań, ale również dlatego, że mogłaby zacząć coś podejrzewać, a Jared wyraźnie powiedział, że Nora o niej i o ciąży powinna dowiedzieć się najpóźniej, jak to możliwe. Z jej osobą się nie udało, to chociaż ciążę musieli trzymać w sekrecie tak długo, jak tylko się dało.
    — Nie da się uszczęśliwić nikogo na siłę. Może to nie w nim jest problem tylko w tobie — prychnęła, mając świadomość, że nie powinna wchodzić w dyskusje. W ogóle nie powinna była tego robić, bo przecież nie była dziewczyną Jareda, jak twierdziła Nora. Minnie wolała jej jednak nie uświadamiać, bo nie chciała robić mężczyźnie więcej problemów, miał ich już na głowie wystarczająco dużo. — W każdym razie o nas nie musisz się martwić — burknęła, powstrzymując się przed powiedzeniem czegokolwiek więcej. Skupiła się na dłoni Jareda, która trzymała jej dłoń. To nie była jej wojna, Nora nie była jej problemem. Nawet gdy dowie się już o ciąży, prawda? Minnie i Jared… nie tworzą związku. Nie musi toczyć z Norą walki. A jednak miała na to ogromną ochotę.
    Już rozchyliła wargi, aby odpowiedzieć na zaczepkę Nory, ale mężczyzna zdążył wyciągnąć ją z sypialni nim zdążyła wydać z siebie jakikolwiek dźwięk. Szła za brunetem, zatrzymując się tuż przed nim, gdy znaleźli się w kuchni. Spojrzała w jego jasne oczy i delikatnie skinęła głową, chociaż nie do końca rozumiała, za co ją tak właściwie przepraszał. Zaskoczył ją swoim zachowaniem, dlatego wpatrywała się w niego, rozchylając delikatnie usta i głęboko przy tym oddychając.
    — Nie masz mnie za co przepraszać — powiedziała cicho, patrząc prosto w jego jasne oczy i delikatnie wtulając policzek w jedną z dłoni. Chyba nie powinna tak robić, ale to w tej chwili wydawało jej się tak bardzo przyjemne… — Jared, to nie twoja wina. A jedyną osobą, która powinna przeprosić jest Nora. Nie jesteś odpowiedzialny za jej słowa i czyny. Poza tym… — urwała, dochodząc do wniosku, że to, co chciała powiedzieć mogło być dość okrutne. W końcu zaznaczanie facetowi, że miedzy nimi nic nie ma, a jedyne co ich łączy to trochę jego genów w jej macicy, było dość brutalne. Zwłaszcza, że musiała zgodzić się z Norą w jednej kwestii. Jared był dobry w łóżku. Niesamowicie dobry i nie chciała z tego rezygnować — poza tym to nieważne, złożyłeś pozew, prawda? Wyprowadzimy się stąd. Nie będzie nas więcej nachodzić — wspięła się na palcach i korzystając z tego, że ich twarzy znajdowały się blisko, złożyła na jego ustach szybki pocałunek — masz jej telefon, prawda? Usunąłeś też te zdjęcie, które zrobiła? — Spytała i nagle coś wpadło jej do głowy — zobacz czy ma jakieś fotki, które były by dowodem dla ciebie na jej zdrady — szepnęła cicho, zerkając przez ramie w stronę drzwi.

    🧐

    OdpowiedzUsuń
  70. Wywróciła teatralnie oczami na słowa Nory, mając nadzieję, że kobieta to dostrzegła. Dyskutowanie nie miało sensu. Zwłaszcza, że nie przybliżało do żadnego celu. Minnie zdecydowanie wolała się wycofać, więc fakt, że Jared wyprowadził ją do kuchni było prawdziwym wybawieniem. Przynajmniej częściowym, bo kiedy wspomniał o wydarzeniach poprzedniego dnia, Minnie zrobiła kwaśną minę. Była na siebie strasznie zła, że dała zrobić z siebie taką idiotkę. Cillian… w pewnym sensie zrobił z niej swoją utrzymankę, a ta świadomość nie podobała jej się ani trochę. Tyle razy podkreślał, na czym ma polegać ich relacja. Owszem, korzystała dzięki temu z pewnych dobrodziejstw, ale była ich świadoma. Teraz, kiedy wiedziała, że opłacał częściowo mieszkanie, zawarł umowę z właścicielem, czuła się oszukana. Miała wrażenie, że Montgomery jest jedyną prawdomówną osobą jaką znała, tymczasem prawda okazała się być zupełnie inna. Co cholernie ją bolało, chociaż przecież nie powinno.
    — Trudno, stało się, minęło — mruknęła, odwracając od niego na krótką chwilę spojrzenie — już mówiłam… to nie twoja wina. Bardziej martwię się Tommy’m — zagryzła wargę — która w ogóle jest godzina? Jest w domu czy w szkole? Oby go to ominęło, miał wystarczająco trudno w domu — mówiła, rozglądając się dookoła. Szukała śladów, które świadczyłyby o tym, że jej brat już dawno był poza mieszkaniem, siedział w szkolnej ławce i pilnie się uczył. Zdecydowanie wolała taką wersję.
    Słysząc słowa mężczyzny, zmarszczyła lekko brwi. Szczerze mówiąc poczuła złość, że nie usunął tego zdjęcia od razu, kiedy miał taką możliwość. Nie miała pojęcia do czego była zdolna Nora. Raczej nie wyglądała na kogoś, kto upubliczniałby takie zdjęcia, zwłaszcza, że uważała Jareda raczej za nieudacznika, nic by nie zyskała taką zagrywką. Myśl jednak, że ktoś ma jej zdjęcie w takiej sytuacji, zgrzytała jej.
    — Myślisz, że dużo na nim widać? — Spytała, przygryzając wargę. Następnie pokiwała delikatnie głową, gdy Jared wciąż mówił. Wzdrygnęła się delikatnie, słysząc głos Nory. Zamarła, słuchając ich rozmowy, a raczej jej marnej imitacji. Czekała, aż kobieta opuści mieszkanie. Sama wówczas też poczuła ulgę i ponownie się rozejrzała.
    — Nie dowie się, tak długo jak będzie to potrzebne — powiedziała, odruchowo układając dłoń na swoim brzuchu. Nie było po niej widać jeszcze ciąży, co prawda nie była w stanie dopiąć się już w niektóre dopasowane spodnie czy sukienki, ale mimo tego, brzuch wydawał się wciąż płaski, może nieco wzdęty — mamy dzisiaj lekarza — przypomniała, spoglądając na Jareda — i muszę jakoś porozmawiać z Tommy’m o tym wszystkim… powiedzenie mu stresuje mnie bardziej niż powiedzenie tobie — przyznała, przymykając na krótką chwilę powieki — nie wiem jak to zrobić, to nie powinna być jego sprawa, ale… ale to będzie jego sprawa — westchnęła cicho, odwracając się w stronę czajnika. Skoro byli już w kuchni, zamierzała z tego skorzystać — kawy?

    😌

    OdpowiedzUsuń
  71. Minnie również odetchnęła, kiedy Jared poinformował ją o nieobecności brata w mieszkaniu. Zdecydowanie wolała go nie mieszać w sprawy pomiędzy nią, Jaredem i do tego Norą. Zwłaszcza, że wszystko to było na tyle skomplikowane, że sama Minnie nie umiałaby tego wyjaśnić.
    — Najważniejsze, że nie ma go tutaj — westchnęła, ale szybko dodała — ale to porządny chłopak, na pewno jest w szkole — uśmiechnęła się blado, bo miała nadzieję, że Tommy faktycznie w niej jest. Wolałaby, aby nie pakował się w żadne kłopoty i nie sprawiał ich również Hamishowi. Złapała się również na myśli, że zdecydowanie powinna zacząć się bardziej nim interesować i jego życiem. Nawet nie miała pojęcia, jaki miał plan lekcji, czy uczęszczał na jakieś dodatkowe zajęcia, miał jakieś zainteresowania? Gdyby ktoś zapytał ją o Tommy’ego lub którekolwiek z rodzeństwa, nie potrafiłaby za wiele na ich temat powiedzieć. Z jednej strony starała się usprawiedliwiać, bo ich rodzina była… trudna, ale z drugiej strony wiedziała, że to ona jest tą dorosłą. Tylko co z tego, skoro sama ciągle czuła się zagubiona w tym świecie?
    Zagryzła wargę, bo myśl o tej fotce powodowała u niej niepokój. Nie podobał jej się fakt, że ktoś mógł dysponować takim zdjęciem. Teoretycznie nie musiała się bać, że stanie się tematem numer jeden wśród jakichś tabloidów, bo nie była osobą publiczną, ale mimo to czuła pewien dyskomfort w związku z tym.
    — Dzięki… No wiesz, że próbowałeś mnie przykryć i… że spróbujesz coś z tym zrobić — uśmiechnęła się delikatnie. Jej uśmiech poszerzył się, gdy podszedł i również ułożył dłoń na jej brzuchu. To było zwyczajnie miłe. Świadomość, że ktoś będzie dbał o maleństwo i o nią, że ktoś naprawdę je kocha. Już teraz, że to potrafi. Może była nawiną, ale wierzyła jego uśmiechowi, jego oczom, gdy dotykał jej brzucha.
    Po napełnieniu czajnika wodą, odwróciła głowę przez ramię, aby na niego spojrzeć. Nie wiedziała, co ma odpowiedzieć. Nie miała pojęcia, co będzie lepsze dla jej brata. Musiała przyznać, że Jared potrafił z nim rozmawiać. Szło mu to dużo lepiej, niż jej. Tego była pewna.
    — Chyba będzie lepiej, jak będziemy razem. Zwłaszcza, że to nasze dziecko — powiedziała, sięgając kubki z szafki, którą wskazał, a następnie łyżeczki. Nasypało odpowiednią ilość do kubków, a następnie odwróciła się przodem do Jareda, opierając się lędźwiami o blat, a po chwili wspięła się na palcach i podciągając się rękoma, usiadła na nim, nie przejmując się tym, że ma na sobie jedynie jego koszulkę, która się podwinęła. Splotła nogi w kostkach i zagryzła wargę, zastanawiając się nad słowami Jareda.
    — Musimy to zrobić, prawda? — Spytała, układając złączone ze sobą ręce pomiędzy swoimi udami — coś… ustalić — powiedziała, spoglądając na twarz bruneta, zastanawiając się przy tym, czy w ogóle było cokolwiek do ustalania — jesteś świetny — zaczęła, jednocześnie rozpoczynając zabawę swoimi palcami — naprawdę. Tamta noc była cudowna, dzisiejsza też, ale ja… jesteś w trakcie rozwodu, a ja… ja, ja nigdy nie byłam w związku i chyba się do tego nie nadaję — przygryzła wargę — nie będę się z nikim spotykać, to byłoby dziwne, biorąc pod uwagę okoliczności — znowu ułożyła odruchowo dłoń na brzuchu. To było dziwne, że za każdym razem gdy myślała o ciąży, układała dłoń, jakby musiała się naprawdę upewnić, że to prawda, chociaż nadal wydawało jej się to abstrakcją.

    🫢

    OdpowiedzUsuń
  72. Uśmiechnęła się, słysząc, że Tommy nie jest dla bruneta problemem i, że dobrze radzi sobie w szkole jak i z kolegami. Pamietała dobrze, jak było z nią. Nie miała nikogo przez tyle lat, a jedyna osoba, którą mogłaby nazwać bliską, z pewnością byłaby wkurwiona, że w ogóle pozwala tak sobie o nim myśleć. Nie wspominając już o tym, że okazał się sprowadzić na nią kłopoty, jeżeli to co mówił Jared było prawdą i będą wzywać ją na przesłuchania.
    — Cieszę się, że sobie radzi — uśmiechnęła się lekko — dobrze, że ma kolegów — dodała — to naprawdę bardzo dobrze — zaznaczyła, bo uważała, że dzięki temu nigdy nie znajdzie się w takiej sytuacji, w jakiej była ona. Będzie umiał znaleźć sobie towarzystwo. Może nawet będzie potrafił kogoś kochać, może nie będzie nikogo ranić, może będzie porządnym dorosłym. Bardzo by tego dla niego chciała.
    Po kolejnych słowach mężczyzny, jedynie uśmiechnęła się przyjaźnie. Była mu wdzięczna, mimo, że miał rację, że sama nie pakowała się w takie kłopoty, to aż za dobrze wiedziała, że niektórzy nie przejmują się takimi szczegółami.
    Kiedy czekała, aż woda się zagotuje, aby móc zalać kawę, czuła na sobie spojrzenie Jareda. Powstrzymywała się przed subtelnym uśmiechem, ale prawdą było, że lubiła czuć na sobie ten rodzaj wzroku.
    Ulżyło jej, że mężczyzna podchodził do tego w ten sam sposób. Trochę się obawiała, że chciał od niej czegoś więcej. Ona sama od rana zachowywała się tak, jakby faktycznie mogłaby czegoś od niego oczekiwać, ale sprawiła to sytuacja z Norą, a później go pocałowała, bo myślała, że właśnie tego chciał, a nie chciała od razu dawać mu kosza. Nawet nie wiedziała, dopóki nie poczuła ulgi w ramionach, że sytuacja i niejasna sprawa pomiędzy nimi, aż tak ją stresowała. Pokiwała głową na pierwszą jego wypowiedź, a następnie przechyliła głowę w bok, uważnie mu się przyglądając, do momentu, aż czajnik nie dał znać, że zagotował wodę.
    — To będzie w porządku? — Spytała, bo chyba sama nie była do końca przekonana. Z drugiej strony… miała tu narazie mieszkać. Jak zauważył Jared, Tommy z pewnością ich słyszał, a w dodatku mieli mu powiedzieć wspólnie o ciąży — chcesz… ustalić jakieś zasady? — Uniosła lekko brew — co możemy, czego nie możemy? Jak to w ogóle widzisz? — Zadawała pytania, bo jeżeli mieli udawać przed jej bratem związek, to… to w zasadzie mieli udawać całkiem długo, biorąc pod uwagę, że obecnie mieszkali razem. Minnie nadal nie była pewna, co do wspólnej przeprowadzki, o której rozmawiali ubiegłego wieczoru, ale… to byłoby bardzo wygodne, zaczynała coraz intensywniej myśleć o tym, że zgodzenie się nie byłoby złe — wiesz, kwestia spania, bliskości, to… Mieszkamy tutaj wszyscy razem. Nie możesz spać na kanapie — nie miała w zasadzie nic przeciwko spaniu w jednym łóżku. Nie byłby to przecież pierwszy raz. Rozplątała nogi w kostkach, kiedy przed nią stanął, by ponownie dotknąć brzucha, a następnie rozsunęła uda, tworząc w ten sposób miejsce dla niego, gdyby tylko zechciał podejść bliżej.
    — Nadal to do mnie trochę nie dociera, że to naprawdę — powiedziała, spoglądając w dół na jego dłoń na swoim brzuchu — do dzisiaj w niej głowie było jako dwie kreski na teście, a dzisiaj… — pokręciła lekko głową — dzisiaj stanie się dużo bardziej rzeczywiste.

    😌

    OdpowiedzUsuń
  73. Sama również wzruszyła ramionami w odpowiedzi na jego pytanie, bo nie wiedziała. Utkwiła spojrzenie w jego jasnych oczach, słuchając dokładnie tego, co miał do powiedzenia w tym temacie. W zasadzie… wszystko to co mówił, wydawało się mieć sens. Analizowała jego słowa, zastanawiając się nad tym, czy faktycznie potrzebowała określać coś więcej.
    Wzięła głęboki oddech, gdy zdecydował się przysunąć bliżej. Spoglądało to na twarz mężczyzny, to na jego dłoń, na swoim brzuchu. Dostrzegła, że wraz z ruchem rozszerzenia nóg, koszulka podciągnęła się jeszcze odrobinę wyżej. Była niemal pewna, że mógł poczuć na sobie bijące od niej ciepło.
    — Mówisz, że nie musimy nic robić — wróciła jeszcze do tematu ich udawanego związku, jednocześnie zaczynajac machać jedną z nóg, całkiem przypadkowo, oczywiście, trącając przy tym nogę Jareda. Co oczywiście, było całkiem zwyczajne, skoro postanowiła właśnie w tej chwili pomachać nogami — ale, jeżeli czysto teoretycznie… byśmy chcieli, potrzebowali? — Spytała, posyłając mu przy tym całkiem niewinny, uroczy uśmiech. A po chwili uśmiechnęła się nieco inaczej, ciut szerzej, ale nadal zachowała ten z pozoru niewinny wyraz twarzy. — Tak? — Spytała, przechylając delikatnie głowę w bok, aby móc uważnie przyjrzeć się jego twarzy. Ona… nie była tego wszystkiego taka pewna. Pamiętała tamten dzień doskonale, bo miał być odreagowaniem po znalezionym liściku od Cilliana, kilka dni wcześniej… Wieczór z Jaredem był miły, nie mogła powiedzieć, aby nie podobała jej się ich wspólna noc. Alkohol, towarzystwo przystojniaka, który miał na nią tak samo dużą ochotę jak ona na niego, sprawił, że szybko zapomniała o innym przystojnym mężczyźnie (przynajmniej na jakiś czas). Ale dziecko… dziecko z jednej nocy było tak niespodziewane, tak nieodpowiednie w jej sytuacji życiowej, dla niej samej, bo przecież już czuła, że będzie okropną matką. — To dość… trudne — powiedziała, wypuszczając powoli powietrze przez usta, gdy oparł się już czołem o jej czoło — nie mam wątpliwości co do tego, że będziesz dobrym tatą — powiedziała, uśmiechając się lekko. Sama nie wiedziała dlaczego, ale tak czuła. Widziała, że mu zależy, że potrafi rozmawiać z Tommy’m! Miała przykład, że będzie dobrze — ale ja… — pokręciła lekko głową, chociaż stykanie się czołami, nieco hamowało ten ruch — boję się, że będę najgorszą matką na jakie mogło trafić — wyrzuciła z siebie, zaciskając powieki — to mnie przeraża, że nie będzie mnie kochać, że mnie nie da się kochać po prostu — dodała, chociaż mogła sobie darować te żale. Nie była przecież taka. Chyba hormony zaczęły w niej szaleć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy okazało się, że Cillian jest niewinny, a defraudacji dopuścił się jego ojciec, poprzedni prezes, naprawdę jej ulżyło. Nadal nie rozumiała dlaczego w takim razie zostawił ją tak po prostu i zniknął, nie pozostawiając miejsca na wątpliwości, ale… Ulżyło jej, bo to oznaczało, że sama nie była w nic zamieszana. Mimo to, zwolniła się z MI, bo po przemyśleniu wszystkich za i przeciw… z Jaredem u boku, jako swoim chłopakiem, mogła pozwolić sobie na trochę wolnego, deklarowała się oczywiście, że nie będzie na nim żerować, znajdzie sobie coś, ale jeżeli nie ma nic przeciwko, chciałaby się zastanowić, co naprawdę chce robić, a nie iść do pierwszej lepszej pracy, aby musieć zarobić pieniądze. Poza tym nadal miała nieco oszczędności z premii i pieniędzy, które przed zniknięciem zostawił jej Kill. Nie była wiec stuprocentowym pasożytem i utrzymanką.
      Brzuszek z tygodnia na tydzień stawał się coraz bardziej zaokrąglony, a wraz z jego wzrostem, kondycja Minnie nieco słabła. Przez co poruszając się po mieście pieszo, musiała co jakiś czas robić sobie przerwy na kilka głębokich oddechów i posadzenie tyłka chociaż na kilka krótkich minut. Tym razem było tak samo, a Moore zaczynała się zastanawiać czy to na pewno normalne, czy raczej powinna zacząć się martwić.
      Dlatego rozsiadła się na ławce, tym razem robiąc sobie nieco dłuższą przerwę. Zamierzała wypić w spokoju kawę i zjeść bajgla sercowego, bo od tygodnia o nim myślała. I w końcu się doczekała. Była tak skupiona na swoim wymarzonym bajglu, że nie zorientowała się od razu, że ktoś się do niej przysiadł. Po chwili poczuła zapach perfum, co sprawiło, że przeniosła wzrok z kanapki na swoje stopy, dostrzegając jeszcze jedną parę butów. Odezwał się. Nie musiała nawet spoglądać w jego stronę, aby wiedzieć, kto to.
      — Cillian — powiedziała, ale i tak na niego spojrzała. Widziała, gdzie spogląda. Odruchowo zwinęła kanapkę i tak ją chwyciła i tak ułożyła dłonie, jakby chciała zasłonić zaokrąglony brzuszek, ukryć go, co nie miało sensu — wróciłeś — zauważyła, trochę poddenerwowana, bo nie miała pojęcia, czego mógł od niej chcieć.

      🐭

      Usuń
  74. Nie potrafiła powstrzymać uśmiechu, który przemknął przez jej twarz, kiedy poczuła dłoń mężczyzny na swoim udzie. Spojrzała błyszczącym spojrzeniem w jego oczy, słuchając słów, padających z jego ust. Przeniosła wzrok na jego wargi, samej przygryzając swoją dolną.
    — Podoba mi się taka odpowiedź — przyznała, biorąc głęboki oddech. Opuściła powoli głowę, aby moc swobodnie śledzić oczyma ruch jego dłoni, zastanawiając się nad jego pytaniem. Chyba nie powinna przyciskać swojego uda, do jego. Nie powinna oplatać go uniesioną nogą, a jednak to zrobiła, powracając spojrzeniem do jego jasnych tęczówek — coś mi podpowiada, że po powrocie od lekarza, bardzo bym potrzebowała — powiedziała, jakby właśnie informowała go o tym, że dostała zachcianki na jakieś konkretne danie, które mógłby dla niej przyrządzić.
    Westchnęła cicho, bo chociaż znajdował się tak blisko i mogliby zająć się czymś zupełnie innym, znacznie przyjemniejszym, jej myśli poszybowały chwilowo w innym kierunku. Znacznie mniej przyjemnym.
    — Obawiam się, że to tak nie działa — szepnęła w odpowiedzi, przechylając głowę w stronę, na której trzymał swoją dłoń. Po jego kolejnych słowach, w jej oczach zaszkliły się łzy. Bo poczuła jakieś silny napływ wzruszenia, czego nie potrafiła sobie wytłumaczyć w żaden racjonalny sposób. — Dobrze, że jedno z nas w to wierzy — szepnęła, mrugając powiekami. Nie spodziewała się, że pocałuje ją w tej chwili. Czując jednak jego silną dłoń, nie sprzeciwiała się i pozwoliła na to, by ją do siebie przyciągnął. Odwzajemniła pocałunek, automatycznie splatając swoje nogi na jego biodrach, jednocześnie przysuwając się bliżej skraju blatu. Materiał bluzki nie miał już jak się wyżej podwinąć, a sama Minnie przyległa odkrytą kobiecością do jego gumki dresowych spodni i fragmentu odkrytego brzucha tuż nad spodniami. Chociaż stawał się powoli wilgotna, wcale nie skupiała myśli na seksie. Zaangażowała się w pocałunek. Sięgnęła dłońmi jego policzków, odwzajemniając z żarliwością pieszczotę. Kiedy odsunęła się od jego ust, aby wziąć głęboki oddech, spojrzała prosto w jego oczy.
    — Nie naprawisz mnie — szepnęła cicho, muskając wargami jego wargi — obiecaj, że nie będziesz starał się tego zrobić — mówiła cicho, nie odsuwając się bardziej od jego twarzy, bo chciała czuć go blisko, chciała muskać dalej jego wargi z każdym kolejnym swoim słowem — bo boję się, że prędzej ja, zepsuję ciebie, a ono musi mieć jednego, dobrego rodzica. Obiecaj mi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi


    1. Nie powinien przechodzić przez jej ciało dreszcz od jednego jego słowa, prawda? Zapomniała już, jak brzmiał jego niski ton głosu i w jednej chwili pożałowała, że ją znalazł, że czegoś od niej chciał. Nie chciała kłopotów. Nie powinna była z nim rozmawiać. Powinna trzymać się od niego z daleka, ale nie potrafiła wstać z ławki o ruszyć przed siebie. Zamiast tego, zerknęła na niego ponownie, unosząc lekko brew, gdy tak się rozsiadł. Oboje wiedzieli, że to było do niego niepodobne.
      — Bardziej powinno cię dziwić, że ktokolwiek został w MI — powiedziała, żałując, że w ogóle wchodzi z nim w rozmowę. Nie musiała widzieć, na co wskazuje, wypowiadając swoje pytanie. Nieświadomie rzuciła mu szybkie spojrzenie, które niemal natychmiast odwróciła. Była pewna, że było Jareda. Przynajmniej do czasu jednej z kontrolnych wizyt, kiedy lekarz wspomniał coś o wymiarach dziecka i o tym, że wygląda na tydzień, półtora starsze, ale mają się nie martwić, bo czasami tak się zdarza i jest to jak najbardziej naturalne, bo wszystko opiera się na statystykach. Wtedy zaczęła się zastanawiać… i zaczęła mieć wątpliwości. Statystyka czy faktycznie, ciąża była odrobinę starsza?
      — Zostałam sama w tym gównie — szepnęła, rzucając mu krótkie, tym razem w pełni świadome spojrzenie — z tobą oskarżanym o defraudacje. Jak myślisz, kogo niemal nękali federalni? — Spytała, nie wspominając o martwym ojcu, bo wolała tego nie robić publicznie. Nic nie wypłynęło w tym temacie, ale nadal nie miała pewności, czy na pewno dokładnie posprzątał — kogo wyrzucono z mieszkania, bo jak się okazało, były dwie umowy? Nigdy nie czułam takiego upokorzenia, on chciał ze mnie zrobić dziwkę, ale nigdy mu się nie udało, a ty sprawiłeś… — zacisnęła mocno wargi, bo pamietała tamten dzień, jakby to było wczoraj. Nie chciała jednak zwracać na nich niepotrzebnej uwagi, dlatego z trudem, ale urwała temat — nie mieszaj go w to, po prostu powiedz, czego chcesz. Bo czegoś chcesz, prawda?

      😌

      Usuń
  75. Spoglądała prosto w jego oczy, skupiając się na ruchu jego dłoni. Rozchyliła lekko wargi i wzięła głęboki oddech, gdy jego kciuk znalazł się na najwrażliwszym punkcie jej ciała. Jedną nogą wciąż go obejmowała, a drugą odsunęła jeszcze odrobinę na bok, opierając się stopą o front szafki kuchennej, dając mu w ten sposób jeszcze większy dostęp do swojej kobiecości.
    — Muszę się bardziej wsłuchać w głos wszechświata. Chociaż to brzmi jak całkiem dobry plan… i przede wszystkim jak pożywny posiłek — szepnęła, oblizując wargi, gdy docisnął do niej palec — kim bym była, gdybym odmówiła?
    Skinęła lekko głową w odpowiedzi na jego pytanie i (chociaż nie powinna w takim momencie) poruszyła delikatnie biodrami, przesuwając się na skraj blatu, jakby chciała mu przypomnieć, że jest tu cała. Dla niego. A on powinien kontynuować to, co zaczął. Zwłaszcza, że zaczynała być gotowa, z czego oboje zdawali sobie sprawę.
    Odwzajemniła pocałunek, ocierając się o jego dłoń, którą wciąż przy niej trzymał. Jęknęła cichutko prosto w jego usta podczas pocałunku.
    — Tak, proszę — wyszeptała, kiedy oderwała się od jego ust.
    Objęła go za kark, przylgnąwszy do jego klatki schowała twarz w zagłębieniu jego szyi i złożyła na niej mokry pocałunek, chcąc jednocześnie ukryć przed nim łzy, które przez cholerną ciąże, nie chciały zniknąć z jej oczu. Nie mogła się przecież rozbeczeć, nie mogła się rozkleić, bo chociaż chciała, aby obiecał jej, że nie będzie chciał jej naprawiać… poczuła zawód. Chciała, żeby ktoś to kiedyś zrobił, żeby ktoś był w stanie pokazać jej, że istnieją uczucia, prawdzie, że można ją pokochać i, że ona też kiedyś będzie mogła kogoś pokochać. Tak po prostu. I żeby ktoś widział w niej wreszcie coś więcej niż jedynie dziewczynę do pieprzenia, bo na ten moment miała tylko takie doświadczenia. Chociaż miała świadomość, że do tego akurat przyczyniała się sama. Teraz, pojękując pod wpływem dotyku Jareda z pewnością go w tym upewniała. Samą siebie zresztą też. W końcu przecież tego chciała. Dawała mu siebie, bo tego chciała. Wynagradzając sobie seksem wszystkie te lata, kiedy nie miała kontroli nad swoim życiem. Jakby teraz, oddając się Jaredowi miała jakąkolwiek kontrolę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zmarszczyła delikatnie brwi, słuchając tego, co miał do powiedzenia Cillian. Jeżeli chciał wzbudzić w niej poczucie winy, to… udało mu się. Wiedziała, że była blisko niego – poza byciem jego asystentką, była też jego kochanką? Raczej seks-partnerką, chociaż czasami, czasami łapała się na tym, że nie powinna się w to angażować, aż tak, bo przecież ją zostawi. Ale chciała go. Chciała go wtedy tak bardzo… był uzależniający. Nie tylko go chciała, ona go potrzebowała. A później go zostawiła, kiedy okazało się, że jest niewinny, uciekła. Uciekła, bo okłamała Jareda, że ją molestował. Nie przyznała się przecież, że… sama tego chciała, że pragnęła swojego szefa, że jeszcze nigdy nie czuła pożądania, tak silnego, tak uzależniającego, tak… kurwa, nawet teraz gdy tylko siedział obok, kiedy mówił do niej tym niskim, pomrukującym głosem byłaby gotowa zrobić dla niego wszystko. Dostrzegając więc, że ten lekki uśmiech zniknął z jego twarzy, poczuła się okropnie. A kiedy powiedział na głos, że go zawiodła… uwielbiała słuchać jego pochwał. Potrzebowała jego aprobaty, a teraz to spieprzyła. Spieprzyła, bo uwierzyła, że ją zostawił, że o niej zapomniał, że na pewno do niej nie wróci, bo przecież była dla niego nikim. Nie chciał uczuć. Jak miała wierzyć, że o niej nie zapomni? Ale tu był. Znalazł ją. Siedział tuż obok i czuła się okropnie, że tak łatwo w niego zwątpiła.
      Zagryzła wargi, nie patrząc na niego. W jednej chwili poczuła się okropnie. Miał racje z wszystkim. Odeszła. Próbowała stać się ofiarą, którą skrzywdził, ale to ona… to ona skrzywdziła jego. Nie minął tydzień, a upiła się i pieprzyła z Jaredem.
      — Nie sądziłam, że mogłabym… mówiłeś, że nikt nie może wiedzieć o naszym układzie. Gdybym się wprowadziła do ciebie, ktoś by zauważył, wiedzieliby — powiedziała, zaciskając mono wargi i nie ośmielając się na niego spojrzeć. Miała ochotę się roześmiać na wzmiankę o jego sercu, bo oboje wiedzieli, że on nie miał serca, tak samo, jak ona, ale… ale przecież akurat na nim jej zależało. W cholernie pokręcony sposób, ale jednak. Chociaż wątpił, aby przyznał się do czegoś takiego, gdyby było tak naprawdę. — Killy… — chciała coś powiedzieć, ale sama nie wiedziała, co byłoby odpowiednie. A wtedy on się przysunął, spięła się cała, gdy jej dotknął, gdy jego usta były tak blisko niej. Słuchała tego co mówił i czuła, jak przechodzą przez nią dreszcze, chociaż nie umiała stwierdzić, a jakiego powodu. Zerknęła na jego dłoń na swoim brzuchu. Czuła, jak delikatnie, z czułością go dotykał, chociaż słowa, które wypowiadał… nie brzmiały, jakby mu zależało. I ten pocałunek. Boże, mieszał jej w głowie, tak bardzo jej mieszał.
      — Przepraszam, powinnam była zostać — szepnęła cicho, spoglądając na swój brzuch i jego dłoń, wciąż na nim — powinnam wiedzieć, że wrócisz, że nie zniknąłbyś tak bez słowa, gdybyś nie musiał.

      🥺

      Usuń
  76. — W tym akurat może coś być —odpowiedziała i mrugnęła do niego, a po chwili, gdy złączył ich wargi w pocałunku, specjalnie przygryzła nieco mocniej jego wargę, aby potwierdzić swoje wcześniejsze słowa — i wiem, że to lubisz — wyszeptała cicho w jego usta, wpatrując się w niego szeroko otwartymi oczami, które błyszczały na samą myśl, co się zaraz stanie.
    Starała się nad sobą panować, aby nic po niej nie poznał. Oddychała głęboko, cicho wzdychając, gdy składał pocałunki na jej podbrzuszu. Wstrzymała oddech, wypychając biodra w oczekiwaniu, aż poczuje w końcu jego język i usta na swojej łechtaczce, ale zamiast tego usłyszała jego głos. Wpatrywała się w sufit, mając nadzieję, że niczego nie zauważy, ale najwyraźniej było na to za późno.
    — Nie przestawaj — szepnęła cicho, chociaż czuła, że się od niej odsuwa, a kiedy wypowiedział kolejne słowa i chwycił jej dłonie, przyciągając ją do siebie, zacisnęła mocno powieki — nie przepraszaj, nic nie zrobiłeś — pociągnęła nosem — bo chcę — mogła sobie wyobrazić jak tragicznie musiała wyglądać — ale nie mogę przestać — wzięła głęboki oddech, naprawdę próbując zapanować nad łzami. Przecież to nie pierwszy raz, kiedy ktoś się nią nie przejmował. Opiekował się nią, bo nosiła w sobie jego dziecko, więc jego troska nie dotyczyła jej osoby i nie powinna być w ogóle zawiedziona złożoną przez niego obietnicą — nic nie zrobiłeś, wszystko jest w porządku — zapewniła, opierając się czołem o jego klatkę piersiową. Słone łzy kąpały z jej policzków na jego tors. Czuła pod palcami na jego skórze swoje łzy i przez to łez było jeszcze więcej, bo pierwszy zawód zaczął zmieniać się w żal do siebie i złość na siebie — jezu, jestem żałosna, przepraszam — wyszeptała, próbując uwolnić się z jego objęć — powinnam… powinnam iść się ogarnąć, przepraszam — dodała, gdy nieco się wyswobodziła z uścisku jego silnych ramion — powinniśmy zjeść śniadanie i… — nagle uderzyła w nią myśl — matko, powinnam być w pracy. Jeszcze sobie pomyślą, że mnie nie ma, bo coś wiem — jęknęła, w pośpiechu zsuwając się z blatu szafki — jak mogłam zapomnieć o pracy! — Jęknęła, ścierając rękoma z policzków łzy. Musiała też zapytać Jareda co z tym prawnikiem i czy ma się już z nim kontaktować, żeby wiedziała, jak powinna zachowywać się w biurze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Na wszelki wypadek, nie chciałam robić ci kłopotów — powiedziała cicho, ani pakować się w większe. I w ogóle o tym nie pomyślała. Nie wpadło jej do głowy, że naprawdę mogłaby to zrobić. Tak po prostu przenieść się kilkadziesiąt pięter wyżej i zacząć żyć w apartamencie na ostatnim piętrze. Gdy o tym mówił, przypomniało jej się, że nadal przecież miała klucze do jego drzwi. Głęboko schowane wśród swoich rzeczy.
      Spuściła głowę w dół, a wyrzuty sumienie stawały się coraz głośniejsze. Zrobiła źle, a złe zachowanie powinno być karane, prawda? Nic dziwnego, że Cillian był na nią zły. Zasłużyła sobie. Bolało ją, że tak bardzo go zawiodła. Miał rację, dzięki niemu poznała smak zupełnie innego życia. To, co dawał jej teraz Jared nie było złe, w życiu nie ośmieliłaby się narzekać, bo za dobrze pamietała, gdy nie miała za co kupić jedzenia przy końcówce miesiąca, ale to Killy pierwszy o nią zadbał, dokładnie tak, jak mówił.
      Zamrugała. W pierwszej chwili się nie zorientowała, że zwracał się do niej myszko, nigdy wcześniej tego nie robił. Jared był pierwszy. Mogła się domyślić, że ktoś ją śledził, skoro Cillian trafił na nią w parku, ale… miała podsłuch? Mieli? Po co? Skoro niczego od niej nie chciał, po co to wszystko?
      — Dlatego mnie szukałeś? — Spytała, odwracając się na ławce w taki sposób, aby siedzieć bardziej skierowaną w jego stronę — żeby mi powiedzieć, że cię zawiodłam? Że moje przeprosiny nic dla ciebie nie znaczą? Chcesz mnie ukarać, za to co zrobiłam? Dlatego mówisz, że mogę spróbować, żebyś mógł mi pokazać, że nic z tego? — Zadawała cicho pytania, spoglądając w jego jasne oczy. Już zapomniała jak zimne i przerażajace potrafiły być — a może znalazłeś mnie przez nie? — Pogłaskała delikatnie swój brzuch — nie chcesz, żeby ktoś inny wychowywał twoje dziecko? Bo twierdzisz, że jest twoje… — szepnęła, dostrzegając kątem oka, że ktoś im się przygląda — kto to? — Spytała, zakładając, że Cillian też dostrzegł tę osobę.

      🙈

      Usuń
  77. To miał być jeden z takich samych dni. Nie miało się wydarzyć nic, co mogłoby sprawić, aby ten dzień stał się wart zapamiętania. Miał wyglądać dokładnie tak, jak wszystkie inne. Spotkanie Cilliana w parku było co najmniej niespodziewane. Obudził w niej nie tylko wspomnienia, ale również pragnienia, które skrywała głęboko w sobie, które starała się zdusić odkąd zniknął z miasta. W dodatku sprawił, że wszystko to, co udało jej się stworzyć z Jaredem przestało mieć znaczenie. Przypomniał jej nie tylko kim jest, ale przede wszystkim dał do zrozumienia, kim nigdy nie będzie. Nie będzie kochającą mamą. Nie będzie potrafiła przelać zdrowej miłości na tego niewinnego maluszka, który z każdym dniem rozwijał się w jej wnętrzu. Dzięki Jaredowi przestała myśleć o dziecku jak o obym rozwijającym się w jej macicy. Zaczęła częściej mówić do rosnącego brzuszka, dotykała go z czułością. Uwielbiała obserwować, jak dokładnie to samo robił Hamish. Po spotkaniu z Cillianem wróciły wszystkie obawy, które miała w sobie na początku. Zresztą, wiedziała już dobrze, że to nie jedynie obawy. To prawda. Cholerna prawda, przed którą nie będzie w stanie tak po prostu uciec, a udawanie szczęśliwego życia z Jaredem i Tommy’m nie mogło sprawić, że jej prawdziwa natura tak po prostu zniknie.
    Miała nadzieję, że gdy wróci do domu będzie sama. Jared z reguły pracował do późnych godzin, a jej brata miało nie być. Idealna sytuacja, bo potrzebowała trochę czasu dla siebie samej, musiała sobie wszystko przemyśleć, ułożyć w głowie… marzyła o długiej, gorącej kąpieli i możliwości obcowania ze swoimi myślami sam na sam.
    Kiedy więc po otworzeniu drzwi, usłyszała od razu głos Jareda, czuła się niemal tak, jakby ziemia usuwała się spod jej nóg. W dodatku sam fakt, że od razu zauważył, że coś jest nie tak, jeszcze bardziej ją dobił. Naprawdę musiał wszystko widzieć? Jak w ogóle do tego doszło, że był w stanie jednym spojrzeniem dostrzec, co z nią jest? Kiedy mu na to pozwoliła? Nie przypominała sobie momentu, w którym zaczęła się przed nim otwierać bardziej, niżby tego chciała.
    — Hej — powiedziała, starając się uśmiechnąć i przybrać minę, która niczego by nie zdradzała, chociaż wiedziała, że na to akurat jest za późno. Przygryzła wargę, odkładając powoli torebkę na szafkę przy wejściu, a następnie ściągnęła z siebie jesienny płaszcz i westchnęła, bo nawet nie wiedziała, co ma mu powiedzieć. Prawdę? Skłamać? — Spotkałam w parku Montgomery’ego — mruknęła, wchodząc w głąb domu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czuła się tak, jakby Cillian wylał na nią właśnie wiadro lodowatej wody. Nie chciała słyszeć, że wiedział wszystko o tym, co zrobiła, kiedy nie było go w mieście. Miała prawo, do znalezienia sobie kogoś. W końcu go nie było, a ustalili jasne reguły, prawda? To nie był prawdziwy związek. Gdyby tak było, czekałaby na jakikolwiek znak od niego. Czekałaby, aż wróci. Ale oni się tylko pieprzyli. I zabili człowieka, a później, pamietała, że kolejne rżnięcie było niczym na haju, gdy martwe ciało jej ojca znajdowało się w sekretnym pokoju. Pamietała, gdy wspomniał o nim po raz pierwszy. W życiu nie spodziewała się, że tak szybko się w nim znajdzie i przeżyje rzeczy niemal nie z tej ziemi. Powiedzmy sobie szczerze… zwykły seks był nudny. Zwykle życie, było cholernie nudne, ale te u boku Cilliana? Czuła, jak serce przyspiesza jej na same wspomnienia.
      — Dlaczego nie dałeś mi jakiegoś znaku? — Spytała cicho, z ledwie słyszalnym wyrzutem. Chyba nawet nie była zła, że śledził ją ktoś na jego polecenie. Może nie podobało jej się to, jak blisko musiał się znajdować, że prawdopodobnie miała gdzieś pieprzony podsłuch. Skoro miał ją cały czas na oku, dlaczego nie mógł poprosić detektywa czy kogo tam zatrudnił, do tego, by dać jej chociaż jeden mały znak. Wskazówkę, że nie zniknął na zawsze — myślałam, że nigdy nie wrócisz, że zniknąłeś, zostawiłeś mnie — mówiła, przygryzając wargę — układ był jasny, prawda? Skoro zniknąłeś… nie obowiązywał. To co robiłam, kiedy ciebie nie było w mieście… nie uwierzę, że przez tyle czasu nie dotknąłeś innej — zacisnęła wargi, bo na samą myśl, że ktoś mógł mu ją zastąpić… wiedziała przecież ile miał wcześniej partnerek, ale myśl, że po niej były inne sprawiała ból w jej sercu.
      — Nie rozumiem po co ta rozmowa — przyznała zgodnie z prawdą — mam cię błagać na kolanach o wybaczenie? Mogę to zrobić — powiedziała i podniosła się z ławki, z zamiarem uklęknięcia przed nim, ale zatrzymała się w miejscu — nie mam powodu, żeby zrobić to jeszcze kiedyś — szepnęła, chociaż od razu pomyślała o matce. To przez nią Tommy chciał się zabić. To ona okazała się gorsza… Ojciec nie był idealny, ale potrafił trzymać ją w ryzach. A ona sama? Ona sama nie była lepsza od swoich rodziców, ona… zabiła swojego ojca. Zabiła człowieka. Który się nad nią znęcał przez lata, który spowodował smierć jej rodzeństwa, więc w sumie… czy nie zrobiła czegoś dobrego? — Podobało mi się wiele rzeczy — powiedziała cicho — ale… wiele się zmieniło. Będę mamą. Uda mi się być dobrą mamą. On chce tego dziecka. Chce go, w przeciwieństwie do ciebie. Zresztą, nie potwierdziłam czy jest twoje i… skąd do diabła wiesz, że to chłopiec? — Spytała, odruchowo zerkając na tamtego mężczyznę. Czy naprawdę nigdy wcześniej go nie widziała? Była aż taka głupia?

      🫣

      Usuń
  78. Zmarszczyła delikatnie brwi, bo nie spodziewała się takiej reakcji po Jaredzie. W dodatku nie była pewna, jak ma się zachować. Rozmowa z Cillianem… Z jednej strony miała ochotę go zabić, a z drugiej, zrobić dla niego wszystko. Zrobić wszystko, aby ponownie spoglądał na nią łaskawie.
    Teraz stała przed Jaredem, wspominała o swoim byłym, nie tylko, szefem i nie miała pojęcia, co dalej.
    — Tak, jest w porządku. Po prostu… nie spodziewałam się jego powrotu — powiedziała, zastanawiając się, po co tak właściwie w ogóle mu o tym wspominała. Mogła wymyślić jakąkolwiek inną wymówkę, a zdecydowała się powiedzieć prawdę. Boże, co jej odbiło? Równie dobrze mogła mu powiedzieć, że zabiła ojca, a Cillian jednym zdaniem sprawił, że miała ochotę zrobić to samo z matką, że na nowo nie była pewna swojej roli jako matki, a przede wszystkim w jednej chwili miała ochotę błagać go o to, aby ją zerżnął i pozwolił spełnić jej każde swoje życzenie, aby jej wybaczył, aby wróciła do jego łask. — Słucham? — Spytała, zaskoczona jego pytaniem — Nie, dlaczego miałby mi cokolwiek robić, zrobić. Dlaczego miałby mi coś zrobić? — Zamrugała, a słysząc jego kolejne słowa… Chyba sobie żartował. Była już w pełni świadoma, że miała na karku kogoś od Killa. Miała mieć też od Jareda? Nie było takiej możliwości. Zwłaszcza, że chciała… Chciała się jeszcze spotkać z Cillianem, ale jak miałaby to zrobić tak, aby Hamish się nie dowiedział? — Nie potrzebuję ochroniarza — zareagowała od razu, bo ta myśl szczególnie jej się nie podobała — nie przesadzajmy, po prostu, wpadliśmy na siebie, byłam zaskoczona, bo się nie spodziewałam — mruknęła, dając mu się podprowadzić do kanapy — oczyszczono go z zarzutów, mówiłam ci, że okazał się niewinny — rozumiała, że mógł nie pamiętać, miał dużo na głowie, ale z jakiegoś powodu poczuła żal. Killa nie było nawet w mieście, a wiedział wszystko co się z nią działo przez te miesiące. Nie myślała o tym, że zachowanie Montgomery’ego było niepokojące — próbuje ją odbudować — dodała, siadając na kanapie i zerkając na mężczyznę — zresztą, nieważne. To nie nasza sprawa — mruknęła, skupiając się na pudełkach z gotowym jedzeniem. Naprawdę jedli zamówione żarcie, skoro było go stać na kogoś, kto mógłby się tym zajmować u nich — jak minął ci dzień? — Spytała, bo nie chciała, aby to on zaczął zadawać więcej pytań.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — A ten facet łazi za mną tyle miesięcy i nie dostał za to ani centa? — Spytała, unosząc wysoko brew. Gdyby chciał, na pewno byłby w stanie dać jej znać, że o niej pamięta, była tego pewna. A co od niego dostała? Upokorzenie.
      — Miałeś czas napisać karteczkę, równie dobrze mogłeś zabrać mnie ze sobą — zauważyła. Jak wiele rzeczy dzięki temu, wyglądałoby teraz inaczej. Ale on o niej najwyraźniej nie myślał w ten sposób. Nie była dla niego niezastąpiona. Powinna była o tym wiedzieć. Chociaż, wystarczała mu prawda? Nie łamał zapas układu, nie potrzebował innej, bo chociaż wątpił, że wytrzyma intensywność jego potrzeb… nigdy go nie zawiodła. Zawsze była na jego zawołanie, zawsze była gotowa, kiedy tylko chciał. Była cała jego. Oddana.
      Zacisnęła mocno wargi, gdy nie próbował nawet zaprzeczyć, że bzykał inne, bo nie potrafił zapanować nad swoim kutasem. Nie była głupia, wiedziała, że gdyby próbował wcisnąć jej kit, sama by w to w życiu nie uwierzyła, ale co to był za argument, że ma w sobie jego dziecko? — I to ma być tak szlachetny powód, dla którego miałabym żyć w celibacie nie wiedząc czy kiedykolwiek wrócisz? — Uniosła brew.
      Była gotowa to zrobić. Była gotowa błagać go o wybaczenie na kolanach nawet tutaj nie myśląc o artykułach, jakie mogłyby się później ukazać. Mimo tego, że ją wkurzał, wciąż była gotowa prosić go o przebaczenie. Więc kiedy wspomniał o klęczeniu na dywanie, zacisnęła się, czując, jak wypływa z niej wilgoć. Wspomnienia z pokoju zostały przywołane w kilka sekund, a jej majtki stały się mokre. W kilka, jebanych sekund.
      — Proszę — powiedziała cicho, czując, jak jej policzki czerwienieją. O co go prosiła? Żeby ją zabrał do siebie? Pozwolił jej wziąć się w usta? Żeby jej wybaczył? Żeby znowu zrobił z niej swoją Minnie? Żeby zajęli się matką? W tym jednym słowie tkwiło tak wiele… — Proszę wybacz mi — szepnęła cicho — możemy jechać do ciebie, możemy jechać gdziekolwiek, mogę… mogę zacząć przepraszać od razu po wejściu do limuzyny — mówiła wciąż szeptem, aby przypadkowa osoba ich nie usłyszała — jestem przecież twoją Minnie — przygryzła wargę, wpatrując się w niego błagalnie, swoimi dużymi, niebieskimi oczami.
      Wzięła głęboki oddech. Chciała? Od początku nie myślała o aborcji. Może… może wierzyła nieświadomie, że to dziecko Killa? Może chciała mieć jego cześć już zawsze ze sobą na wypadek, gdyby nigdy nie wrócił?
      — Nie wiem, nie… nie ważne. Teraz i tak to już nieistotne — było za późno na zmianę planów. Urodzi to dziecko, nie było już innej możliwości — teraz jedynie chcę, żebyś mi wybaczył. To dziecko i tak cię nie interesuje — starała się nie pokazać przerażenia ja widok zdjęcia z usg. On był wszędzie… wiedział wszystko i trochę zaczynało ją to przerażać.

      🥺

      Usuń
  79. Wbiła w niego spojrzenie swoich dużych, jasnych oczu. Nie miała ochoty prowadzić tej rozmowy. Drażniło ją, że musieli w ogóle o nim rozmawiać. Była na siebie wściekła, że przyznała się do spotkania tego człowieka. Jeszcze bardziej wściekała się o to, że pozwoliła sobie na zwątpienie w Cilliana, ale to nie było wszystko. Była wkurzona na wszystkich. Na Montgomery’ego i Hamisha też.
    — I myślisz, że jestem taka głupia, że pozwolę mu na drugi raz? — Spytała cicho, nie odrywając od niego spojrzenia. Z Jaredem łatwiej było się kłócić, bo nie miał nad nią kontroli, jaką miał Kill. Tutaj… to ona była tym złym charakterem i wiedziała o tym, aż za dobrze. — Nie pozwolę, aby skrzywdził nasze maleństwo — powiedziała i… to była prawda. Znalazła się w gównianej sytuacji i im dłużej przebywała z dała od Cilliana, tym bardziej zdawała sobie z tego sprawę. Nie mogła pozwolić na to, aby skrzywdził w jakikolwiek sposób Jareda. Nie mogła pozwolić, aby Jared o czymkolwiek się dowiedział. Jared był jedyną nadzieją dla tego dziecka i coraz bardziej to sobie uświadamiała. Nie mogła go stracić.
    Usiadła wygodnie na kanapie, układając sobie poduszkę pod plecami i wpatrywała się w pudełka z jedzeniem, zastanawiając się nad tym, czy jeżeli nie zrobi tego o czym mówił Cillian, kogo spotka kara. Bo tego, że kara z pewnością zostanie wymierzona, była pewna. Dlatego musiała to zrobić. Nie mogła ryzykować, że za jej nieposłuszeństwo zapłaciłby brunet.
    — Nie chcę o nim słuchać, a tym bardziej o tym, co mi zrobił — spojrzała na niego z niemym wyrzutem, licząc na to, że zrozumie, jak beznadziejne było wspominanie o tym przez niego — wolę robić inne rzezy niż poświęcać mu choćby jedną myśl — dodała, bo nie mogła doprowadzić do kłótni, jeżeli nie chciała sprawdzać, w kogo wymierzyłby Kill — nie usiądziesz obok mnie? — Spytała, przygryzając wargę i spojrzawszy na wolne miejsce na kanapie obok siebie — wiem, że zajmuje coraz więcej miejsca, ale spokojnie się zmieścisz. I nie zjem twojej porcji — dodała, unosząc delikatnie kąciki ust.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie miała ani jednego powodu, aby wierzyć jego słowom. Zwłaszcza, że do momentu swojego zniknięcia, zapewniał ją, że pomiędzy nimi nie ma nic poza seksem. Mieli jasny układ. Powiedział jej przecież wprost, że gdy tylko zacznie coś do niego czuć, ma mu powiedzieć o tym, aby mogli tow porę zakończyć. Czy jego wyjazd nie był idealnym zakończeniem relacji polegającej jedynie na cielesności i wspaniałych orgazmach?
      — Nie wierzę. I dobrze wiesz, że nie mam żadnego powodu, aby wierzyć — powiedziała, przechylając lekko głowę w bok — gdybyś się martwił oznaczałoby to uczucia, a ty nie masz serca, nie ma mowy o uczuciach — nie oderwała od niego spojrzenia nawet na ułamek sekundy, chociaż wymagało to od niej nie małej odwagi, bo w oczach Cilliana kryło się niebezpieczeństwo.
      Kiedy podniósł się z ławki i zbliżył do niej, odruchowo wykonała pół kroku do tylu, ale to było zdecydowanie za mało, aby się całkowicie odsunąć od mężczyzny.
      — I nie przeszło ci przez myśl nawet raz, że to ja położyłam ręce na nim, a nie odwrotnie? — Spytała, mając świadomość, że może go wkurzyć. Może robiła to specjalnie? Podświadomie chciała doprowadzić do wyprowadzenia go z równowagi, aby zerżnął ją mocno, niezależnie, gdzie będzie miał ochotę to zrobić? Rozchyliła wargi i wydała z siebie cichy jęk bólu, gdy ją ugryzł. Zadrżała. Wiedziała, że jego słowa nie są nie do pokrycia. Nie chciała, aby krzywdził Hamisha — zostaw go w spokoju — szepnęła cicho — nie mieszaj go w coś, w co nie chciał być wplątany — dodała, starając się brzmieć pewnie siebie.
      Nie sprzeciwiała się i nie opierała mu się, z prostego powodu. Wewnętrznie czuła, że powiedziała już i tak za dużo, Cillian mógł spełnić każdą ze swoich gróźb, a wolała tego konkretnie w tej chwili nie sprawdzać, a poza tym… była mokra na samą myśl, że znowu poczuje jego ogromną męskość i rżnięcie, jakiego nie był w stanie dać jej nikt inny. Nawet gdy pieprzył ją ostro w usta, a ona dławiła się jego kutasem, uwielbiała to, tęskniła za tym. Dała się poprowadzić, sprawiając wrażenie, jakby szła przed siebie bez żadnych oczekiwań i bez żadnego strachu, bo chociaż lubiła ich wizyty w tajemnym pokoju, zdążyła odzwyczaić się od bólu. I nie miała pojęcia, jak daleko będzie chciał się posunąć, gdy zabierze się za jej skórę.
      — Chyba naprawdę musiałeś się stęsknić za moim ustami — stwierdziła cicho, oblizując powoli wargi.

      💅

      Usuń
  80. — Nie pracuję już dla niego — przypomniała, marszcząc lekko brwi — wtedy miał… przewagę. Poza tym, co miałby mi zrobić i przede wszystkim, niby dlaczego? — Przecież nie znał Killa, prawda? Dlaczego zakładał, że mógłby jej coś zrobić, a tym bardziej dziecku? Chociaż tego drugiego obawiała się nieco bardziej. Zainteresowanie jej ciążą było dość podejrzane, bo przecież to nie był typ, który miałby ochotę bawić się w dom. Z pewnością nie w normalny dom, a Minnie chciała jedynie normalności dla swojego dziecka. Niczego więcej. — Nie jestem już dla niego… problemem ani nic w tym stylu — mruknęła, bo pierwsze co chciała powiedzieć to słowo ważna, ale nigdy nie była, wiedziała o tym.
    — Nie chcę czuć się obserwowana, wiem, że nie po to jest ochroniarz, ale… Jared ja tak nigdy nie żyłam, nie chcę czuć na sobie czyjegoś oddechu, proszę — wyszeptała, przygryzając wargę i spoglądając na niego niewinnie — nic mi się nie stanie, a tym bardziej dziecku — złapała jego dłonie i przyłożyła sobie do brzucha, licząc, że to jakoś odwróci jego uwagę — strasznie dzisiaj się kręci, myślę, że to znaczy, że się za tobą bardzo stęsknił.
    — Na pewno — uśmiechnęła się kącikami ust, zerkając na te jego pierożki, powstrzymując się przed wywróceniem oczami — w zasadzie to nie, jest halloween, a my wyglądamy jak starzy nudziarze — westchnęła, opierając się głową o jego ramię — impreza z oczywistych względów odpada, ale nawet jak ktoś się do nas zapuści po cukierki to będzie od nas bić na kilometr nudą i starością. Nie jestem jeszcze stara — zauważyła, sięgając po jego pudełko z pierożkami, ale nie po to, aby się poczęstować. Odłożyła je na stolik, a po chwili usadowiła się na miejscu, w którym chwilę wcześniej trzymał pierożki. Ułożyła obie dłonie na jego ramionach i nachyliła się na tyle, na ile był oto możliwe z rosnącym brzuchem, aby się do niego zbliżyć — powiedz, że masz coś w szafie z czego zrobimy straszne przebranie — uśmiechnęła się, sięgając jego nosa, aby cmoknąć go w sam jego czubek — bo ja na pewno coś w swojej znajdę, jakaś seksowna zakrwawiona wampirzyca to będzie pikuś do zrobienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Zdajesz sobie sprawę z tego, że jest różnica miedzy zabraniem, a porzuceniem, prawda? — Spytała. Wiedziała, że prowadzenie dyskusji z Cillianem nigdy nie miało sensu. Zawsze stawiał na swoim, zawsze dostawał to, czego chciał. Wiedziała o tym, ale… czuła, że nawet gdyby padła przed nim teraz na kolana i tak by jej nie wybaczył. I poczuła jakąś chorą potrzebę wyprowadzenia go z równowagi. Wiedziała, że będzie tego żałowała, ale… chciała tego. Chciała, żeby ją ukarał. Chciała sprawić, aby był na nią tak wściekły, że zaciągnie ją siłą do samochodu, a później… Boże, mógł zrobić z nią tak wiele rzeczy, a ona na wszystko by mu pozwoliła. Błagałaby… a przecież to właśnie błagania chciał usłyszeć, prawda? — I tak mnie nie rżnąłeś, Cilly, znalazłeś sobie inne, więc co za różnica? — Uniosła wysoko brew, celując w niego palcem — i nadal tego nie robisz.
      Nie widziała zmiany, nie dostrzegła, aby była na dobrym kierunku jeżeli chodziło o wkurzenie go, więc nadal nie zamknęła swoich ust. Zamierzała powiedzieć znacznie więcej, więc kiedy zadał pytanie, kąciki jej ust delikatnie drgnęły.
      — I to jak — uśmiechnęła się połowicznie — ale przecież na pewno wiesz, chyba, że pan detektyw nie sprawdza się, aż tak dobrze? Może zamiast mu dzisiaj tylko obciągnąć, zapewnię ci dobre porno? Będziesz mógł spuścić się w jakąś znalezioną na szybko lafiryndę, wyobrażając sobie, że to ja — powiedziała, czując, jak narasta w niej złość i zazdrość, bo jeżeli wybierze inną, wolałaby o tym nie wiedzieć. Mogła zapomnieć o tamtych, skoro nie było jej na miejscu. Ale teraz była przecież blisko niego i mogła zrobić co tylko by chciał.
      Ale szybko pożałowała każdego słowa, które padło z jej ust, bo czuła, że nie szkodzi tylko samej sobie. Szkodziła Jaredowi, a wolałaby go przed tym wszystkim uchronić.
      Zacisnęła mocno wargi, bo przecież nie taki miała cel, nie to chciała osiągnąć. Miał ją wziąć ze sobą.
      — Przynajmniej mam z kim się pieprzyć — burknęła, nie będąc pewną, czy Kill to słyszał i przede wszystkim czy chciała, żeby słyszał.

      😱

      Usuń
  81. — To się nie martw, nie nim — powiedziała, spoglądając w jego oczy — żyjemy w Nowym Jorku, statystycznie, dochodzi tu do więcej niż jednego zabójstwa dziennie. Równie dobrze mógłby zamknąć mnie w domu i trzymać w nim jak w klatce, bo nigdy nie wiadomo, co się stanie — w jednej chwili zaczęła się bać, że mógłby coś takiego zrobić — zresztą, Jared, rozmawiamy tak, jakby kiedykolwiek mi czymś groził poza pozwem — mruknęła, bo nie podobało jej się, że cały czas prowadzili tę rozmowę. Powinni ją zakończyć w momencie, w którym zapytała się go czy ma ją za głupią. Powinien wtedy zaprzeczyć i się zamknąć, ale on tego nie zrobił, co strasznie ją drażniło.
    — Zgodzę się jeżeli jeszcze raz na siebie wpadniemy, bo wtedy, przyznam, że jest to podejrzane i może niepokojące — westchnęła niezbyt zadowolona, ale miała nadzieje, że jakoś się dogadają. On się zgodzi, ona mu nie powie, jeżeli doszłoby do drugiego spotkania. Wszyscy powinni być zadowoleni — dobrze? Możemy się tak umówić? Myślę, że to całkiem sprawiedliwie — dodała, spoglądając w dół, gdy muskał wargami jej brzucha. Uśmiechnęła się mimowolnie, bo chociaż nie była typem rozczulającej się kobiety, ten widok był naprawdę uroczy.
    — Wilkołaka ze zmierzchu? — Powtórzyła za nim, spoglądając w górę — jedno z nas zdecydowanie jest stare — zaśmiała się cicho — myślałam bardziej o klimacie… czystej krwi. Nieco bardziej brutalne, tak w sam raz na halloween — powiedziała, a następnie skinęła głową, otwierając nieco szerzej oczy — zrobiłbyś to dla mnie? Wiem, że to głupie, bo wbrew wszystkiemu wyrosłam z cukierków bardzo dawno temu, ale… nigdy nie chodziłam na halloween w przebraniu i nie zbierałam cukierków — wyznała, darując sobie historie z dzieciństwa, bo przecież z łatwością mógł sobie wyobrazić, jakie je miała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przesadziła. Wiedziała to już w momencie, w którym słowa opuszczały jej usta, ale nie zamierzała błagać o wybaczenie w środku parku. Biec za nim, krzyczeć czy cokolwiek innego. Liczyła… może miała nadzieję, że skoro tak bardzo przeszkadzało mu to, że miał ją inny, spróbuje skontaktować się z nią jeszcze raz.
      Ale nic się nie działo. Kill się nie pojawiał. Do momentu spotkania z nim w parku nie miała pojęcia o tym, że była śledzona, ale teraz, chociaż bardzo się starała nie potrafiła odnaleźć tamtego mężczyzny z parku. Mogła się domyślić, że Cillian nie będzie zadowolony z jej zachowania, bo przecież nie tego ją uczył.
      Świadomość, że był w Nowym Jorku ją dobijała. Póki wiedziała, że był nieobecny, bo musiał zniknąć… było jej łatwiej. Skupiała się na Jaredzie, na dziecku, na Tommy’m. Ale skoro Cillian Montgomery był w mieście i nie chciał mieć z nią kontaktu… ciągle śledziła wiadomości o nim, o firmie. Chciała wiedzieć, co się dzieje i czy cokolwiek w ogóle się dzieje. Czy plotkara coś pisała, czy ktokolwiek pisał? Czy widziano go z kimś? Jeśli tak, to z kim. Co z firmą, akcje rosły czy nie? Na tym akurat w ogóle się nie znała, ale chciała po prostu wiedzieć, bo nie mogła znieść myśli, że znalazł ją w parku, a teraz dla niego nie istniała. Było to o tyle straszne, że miała świadomość, że to tylko jej wina. Trzeba było paść na kolana i błagać o wybaczenie, a nie zgrywać dumną i wyszczekaną, bo zaprowadziło ją to… donikąd.
      Po kilku dniach ciszy i jakichkolwiek informacji o nim, nie wytrzymała. Znalazła w swoim pokoju klucze do jego apartamentu. Znalazła też ubrania, które nosiła do biura. Wiedziała, że mu się podobały, bo wyglądała w nich zabójczo. Przynajmniej do czasu, aż nie zaszła w ciąże. W nic nie mogła się wcisnąć, a jak już jej się to udało, nie było opcji o zapięciu zamka jakiejkolwiek sukienki czy spódniczki. Była wściekła. Musiała jednak coś na sobie mieć. Przynajmniej na czas drogi do apartamentu Cilliana Montgomery’ego. Dlatego nie zastanawiała się nad samymi ubraniami, dłużej zajęło jej dobranie seksownej, czarnej bielizny, bo wybór miała duży o samej, ciężko było jej zdecydować, który komplet był najlepszy. Po starannych przygotowaniach, dostała się do apartamentowca na Manhattanie, w którym przez jakiś czas też mieszkała. Bez problemu dostała się do środka, a następnie na odpowiednie piętro, aż do samego mieszkania Cilliana. Podejrzewała, że go nie będzie i z pewnością trochę na niego poczeka, ale… tym lepiej, bo mogła się odpowiednio przygotować, ułożyć starannie i schludnie swoje ubrania, bo pamietała, jak bardzo kochał porządek, a później, gdy niemal zatarła ślady swojej obecności, pozwoliła sobie na przejście do sypialni. Kiedy wróci i wejdzie do pomieszczenia, zobaczy klęczącą Minnie w samej bieliźnie, szpilkach i pejczem trzymanym w zębach (chociaż nie było to nic wyszukanego, ale nie miała innych możliwości na szybko), bo wiedziała, że zasłużyła sobie na karę. I nie mogła się doczekać, aż ją dostanie.

      🙏🏻

      Usuń
  82. Gdyby wiedziała w chwili składania, że będzie ono niosło za sobą tak długo efekt, po prostu przemilczałaby wtedy temat sypiania ze swoim szefem. Zresztą, po czasie nie wiedziała, po co w ogóle kłamała. Widziała, że Jaredowi zależało. Może początek mieliby nieco gorszy, ale czy docelowo nie znaleźliby się w tym samym punkcie?
    — Nikt mnie nie zabije — westchnęła ciężko, bo słów o zabójstwach też zaczęła żałować, błyskawicznie — bo dla niego pracowałam, bo byłam naiwna i wystraszona. Teraz nic mi nie zrobić — powiedziała cicho, mając nadzieje, że w końcu odpuści. Nie przeszło jej nawet przez myśl, że Jared mógłby zachować się w sposób podobny do Cilliana i zrobić cokolwiek bez jej wiedzy.
    — Od razu wtedy zadzwonię i poproszę, żebyś po mnie przyjechał, albo kogoś do mnie czy po mnie wysłał, nie będę czekać na powrót do domu. Obiecuję — zapewniła, chwytając wycelowany w siebie palec, a następnie wtuliła się w jego dłoń policzkiem — to urocze, że tak bardzo się o nas martwisz — powiedziała, układając dłoń na jego nadgarstku, powoli przesuwając ją wyżej, na przedramię.
    Uśmiechnęła się na jego reakcje i lekko pokręciła głową.
    — Mogłabym ci zrobić makijaż na trupa, bylibyśmy parą trupiaków albo wampirów — podsunęła, cały czas się uśmiechając. Niestety, Jared nie przestał mówić, a myśl, że ktoś miałby za nimi chodzić… nie odpowiadała jej. — To może jednak wolę zostać w domu — mruknęła, ponownie łapiąc wytknięty w nią palec, ale tym razem przysunęła go do swoich ust — tutaj w sumie też możemy się świetnie pobawić — oznajmiła i przesunęła powoli językiem po palcu, dokładnej tak, jakby robiła to z jego męskością. Uśmiechnęła się kącikiem ust, gdy przestała i musnęła wargami opuszkę palca — zastanów się, co wolisz robić. Dostosuję się — westchnęła, cały czas patrząc w jego jasne oczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiedziała, ile dokładnie na niego czekała. Uśmiechnęła się lekko, słysząc trzask zamykanych drzwi, ale mina szybko jej zbladła, bo im bliżej był sypialni, tym bardziej nie podobało jej się to co słyszała. Nie była głupia, szamotanie się, znacznie więcej kroków i westchnięcia, które z pewnością należały do jakiejś laski, która na pewno nie zasługiwała na Cilliana.
      Całe szczęście, że trzymała w ustach skórzaną rączkę pejcza, bo mogła zacisnąć na niej mocno zęby, wykasowując w ten sposób, chociaż odrobinę złości i zazdrości, jaką poczuła. Miała kilka sekund, aby przygotować się na jego widok z inną, nim drzwi zostały otworzone.
      Kącik ust Minnie drgnął, gdy dziewczyna ewidentnie nie była zachwycona jej widokiem. Cóż, ze wzajemnością. Klęczała jednak przez cały czas, z mocno zaciśniętymi zębami na rączce, czekając, co się stanie. Oczywiście, że nie podobało jej się to, co widziała, to, że jakaś przypadkowa laska widziała ją w samej bieliźnie, ale… przyszła przecież przeprosić. Sięgnęła dłońmi pejcza, puszczając go ze swoich ust i na krótką chwilę spuściła głowę. Nie chciała tego robić przy tej dziewczynie, ale… wiedziała, że nie będzie miała drugiej szansy.
      — Zachowałam się jak pies, który gryzie rękę, która go karmi. Przepraszam — powiedziała, przygryzając wargę — czołgałabym się do twoich nóg, ale… fizycznie nie jestem w stanie tego zrobić, za co też przepraszam. Przepraszam, Cilly, nie wiem, co mi odbiło, dlaczego grzecznie na ciebie nie czekałam, co sobie w ogóle myślałam… — chciała do niego podejść, chciała przejąć to, co zaczęła ruda. To ona chciała dobrać mu się do spodni i zająć się w odpowiedni sposób jego penisem, tak, jak najbardziej tego lubił — przyszłam błagać nie tylko o wybaczenie, ale i karę, bo na nią zasłużyłam — nie drgnęła jednak, czekając na jego zgodę i polecenia, które zamierzała spełnić. Każde jedne.

      🫥

      Usuń
  83. — Będę — uśmiechnęła się, bo doszli do jakiegoś kompromisu. Taką miała przynajmniej nadzieje, bo jak dla niej temat został właśnie zamknięty. Nie musieli niczego więcej ustalać, a to, że nie zamierzała mu więcej mówić o jakimkolwiek spotkaniu z blondynem, cóż, o tym Hamish nie musiał przecież wiedzieć. Kącik jej ust delikatnie drgnął, gdy odezwał się do niej takim sformułowaniem — mówisz tak, jakbym nie była nią przez cały czas — uśmiechnęła się niewinnie, przesuwając powoli nosem po jego policzku i spokojnie przy tym oddychając.
    — Mhm — wymruczała potwierdzająco — czuję, że dobrze byś wyglądał jako wampir — stwierdziła z pełnym przekonaniem, przeczesując jedną dłonią jego włosy, a drugą gładząc jego policzek i cały czas patrząc się prosto w jego oczy.
    W zasadzie nie rozumiała, po co była konieczność posiadania przez niego ochroniarzy, ale zamierzała zostawić to na później. W tym konkretnym momencie interesowało ją coś zupełnie innego. I na tym zamierzała się skupić, bo cóż, ochota na cukierki przeszła jej momentalnie, gdy tylko wypowiedział słowo ma o. Jakoś nie mogła pogodzić się z myślą, ze ktoś miałby ich obserwować.
    Oblizała wargi, gdy skończyła z jego palcem. Kącik jej ust delikatnie drgał, bo liczyła, dokładnie na taką reakcje z jego strony.
    — Przeżyję bez nich — nie zdążyła wydrążenie wypowiedzieć wszystkich słów, bo czuja już na sobie usta mężczyzny. Westchnęła głośno prosto w jego wargi, oddychając ciężko przez nos, gdy rozchyliła wargi pod jego naciskiem. Zacisnęła dłoń na jego barku, angażując się w pełni w trwający pocałunek. Kiedy oderwała się od jego ust, aby zaczerpnąć powietrza, traciła nosem jego nos — łazienka? — Wymruczała cicho, składając mokre pocałunki na jego żuchwie, powoli schodząc z nimi niżej na szyję, pozostawiając po sobie mokre ślady na jego skórze — mam ochotę na coś… niestandardowego — wyszeptała, a następnie uszczypnęła go delikatnie zębami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie odrywała od niego spojrzenia jasnych oczu, starając się przy tym nie spoglądać na rudą wywłokę. Musiała jednak przyznać, że zniesienie jego miażdżącego spojrzenia nie było łatwe, zwłaszcza w zestawie z padającymi z jego ust słowami. Zacisnęła mocno zęby, starając się nimi nie zgrzytać. Zasłużyła sobie, prawda? Wiedziała, że zachowała się karygodnie, nie wierząc w niego, a później w parku, gdy rzucała słowa, nie licząc się z konsekwencjami. Teraz jednak, nie mogła popełnić żadnego błędu, dlatego starała się oddychać spokojnie, głęboko, wręcz uspokajająco.
      Nie odzywała się. Po prostu klęczała i czekała, aż Cillian da znak, że może się odezwać. Wykazała się już nieposłuszeństwem. Teraz musiała odbudować to, co straciła. I chociaż miała przeogromną ochotę uzmysłowić tej dziewczynie, że nie powinno jej tu być, po prostu czekała. Zaciskała palce na pejczu, przysłuchując się rozmowie, a kiedy zrozumiała, że Cillian nie zamierzał zrezygnować z zaliczenia tej dziewczyny, miała wrażenie, że żuchwa zaczyna jej drżeć. Starała się nie patrzeć, starała się odciąć od jęków i błagań. To było nawet łatwe. Potrafiła odciąć się od hałasu, nauczyła się tego w domu, gdy nie chciała słyszeć, jak tatuś znęcał się nad pozostałymi. Nad wzrokiem nie potrafiła jednak panować w taki sposób, widziała, jak się w nią wbijał, jak się wiła, jak… poczuła, jak majtki zaczęły nabierać wilgoci, bo starała się sobie wyobrazić, że to ona była na miejscu rudej. Tyle, że kiedy na nią patrzył w ten oziębły sposób, pieprząc inną, docierało do niej, jak bardzo zjebała.
      Kiedy dziewczyna wyszła z sypialni, czuła, jak spięcie z niej zeszło. Jej nie kazał wypierdalać, a to oznaczało nadzieję na przebaczenie.
      Uniosła brew, słysząc jego słowa i zdecydowanie nie chciała tego zrobić, nie tego się spodziewała. Nie odezwała się jednak słowem sprzeciwu. Zamiast tego nachyliła się i podeszła na czworakach do Cilliana, zatrzymując się tuż przy jego nogach.
      — Co tylko sobie życzysz — szepnęła, spoglądając na jego penisa, wciąż w gumce, wciąż z zapachem i sokami innej. Oblizała wargi, a następnie spełniła jego rozkaz. Jeżeli czuła się upokorzona wyrzuceniem z mieszkania, dopiero teraz poczuła, jak to naprawdę jest.

      😐

      Usuń
  84. Wywróciła z rozbawieniem oczami ma jego słowa, całkiem ciekawa dlaczego akurat rzęsy były jego granicą. Nie zamierzała jednak o to pytać, a na pewno nie a tej chwili. Skupiała się myślami na czymś zupełnie innym.
    Sunęła językiem po jego szyi, jedną dłonią sunąc po zarośniętym policzku mężczyzny, a drugą ciągnąć go za włosy tuż nad karkiem. Czując, jak się poruszył, docisnęły się do niego, wydając z siebie ciche westchnięcie. Lubiła świadomość, że tak na niego działała, że wystarczyło tak niewiele, aby jej pragnął.
    — Wszystko ci pokażę — wyszeptała, uśmiechając się kącikiem ust w reakcji na jego syknięcie. Raz jeszcze przesunęła językiem po jego szyi od dołu ku górze, by ponownie chwycić skórę zębami, tym razem odrobinę mocniej — będzie cudownie — wyszeptała, prostując się, aby spojrzeć w jego oczy, ale nie zdążyła, bo znów zainicjował pocałunek, który odwzajemniła.
    Zarzuciła ręce na jego kark, gdy ją chwycił i schowała twarz w zagłębieniu jego szyi, od razu kontynuując składanie na niej pocałunków. Kiedy dotknęła nogami podłogi uśmiechnęła się, spoglądając na niego niewinnie.
    — Same brzydkie rzeczy — wyszeptała prosto w jego usta, chociaż w głowie miała bardziej sprecyzowane brzydkie rzeczy. Chciała, aby robił cokolwiek zapragnie, byleby tylko czuła przy tym ból. Ból, którego wiedziała, że nie dostanie od niego w takiej intensywności, w jakiej chciałaby go poczuć. Przesunęła dłońmi wzdłuż jego ciała i chwyciła materiał koszulki, aby ją podciągnąć — ręce do góry — oznajmiła całkiem stanowczo jak na siebie, a kiedy wykonał polecenie, kącik jej ust drgnął. Ściągnęła z niego koszulkę i odrzuciła na podłogę, gdzieś na bok. Porządkiem zajmą się później — będziesz słuchał wszystkiego, co powiem? — Spytała, przygryzając delikatnie swoją wargę, czując jednocześnie narastające podniecenie na myśl, że będzie jej dziś posłuszny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie podobało jej się to, nie tak sobie wyobrażała zaskakiwanie go. Nie mogła jednak zmarnować być może jedynej szansy, jaką sobie sama zaoferowała. Podejrzewała, że nie wypuści jej z apartamentu z kluczami. Nie chciała być z niego też wyrzucona tak, jak ruda, a wiedziała, że mógłby to zrobić. Gorzej. Wiedziała, że mógłby zrobić znacznie więcej. Nie mogła więc do tego dopuścić. Sunąc językiem po lateksowej prezerwatywie i zlizując smak innej, powtarzała sobie, że to tylko jeden raz. Jeden jedyny raz. Że to ona, Minnie Moore wracała do jego sypialni, do pokoju, o którym istnieniu wiedziało tak niewiele osób. Wracała wtedy, gdy byli tylko dla siebie, bo mu wystarczała, dawała z siebie wszystko, aby był z niej zadowolony, wtedy i teraz. Teraz też, to ona wróciła. Ruda nigdy więcej się nie znajdzie w tej sypialni, nigdy więcej go nie dotknie.
      Uniosła spojrzenie w górę, gdy się odezwał, jednocześnie okrażając językiem jego główkę, nic nie mówiąc, po prostu na niego patrząc.
      Czując ból, rozchyliła lekko wargi, wciąż na niego patrząc.
      — Ał — szepnęła, chociaż nie było w tym bólu, raczej jęk i wołanie o więcej. A następnie otworzyła usta, jak tego chciał, jednocześnie otwierając szeroko oczy, bo nie spodziewała się, że od razu poczuje go tak mocno. Nie sprzeciwiała się, jedynie chwyciła obiema rękoma jego uda i zacisnęła mocno palce na materiale spodni. Przełknęła ślinę, kiedy skończył, oblizując zmysłowo wargi. — Jasne — wychrypiała, przechodząc na kolanach do łóżka, by zająć miejsce, które chwilę wcześniej zajmowała tamta — musiała być słaba, skoro tak bardzo chcesz zastąpić jej zapach mną — wymruczała, układając się na klęczkach — zdejmiesz je ze mnie, czy mam zrobić wszystko sama? — Spytała, spoglądając na niego przez ramię. Boże nie mogła się doczekać, co się stanie.

      😈

      Usuń
  85. — W takim razie świetnie — wymruczała, niechętnie odrywając się od jego ust. Rozchyliła wargi i westchnęła głośno, gdy przycisnął ją do siebie, dzięki czemu poczuła stwardniałą męskość, przez zaokrąglony brzuszek nie była jednak w stanie poczuć jej tak wyraźnie, jakby tego w tej chwili chciała. Nie powstrzymała zadowolonego uśmiechu, gdy mogła swobodnie ściągnąć z niego bluzkę. Pozwoliła mu na to, aby sięgnął jej ubrania, a przynajmniej nie zrobiła nic, co mogłoby wskazywać, że jej się to nie podoba. Przesunęła dłońmi powoli po jego klatce piersiowej, nie odrywając zainteresowanego spojrzenia od jasnych oczu mężczyzny. Wyczekiwała odpowiedzi w ogromnym zniecierpliwieniu.
    — Cokolwiek przyjdzie mi do głowy — dodała, sunąc palcami po rozgrzanej skórze, cały czas kierując się w dół, do jego rozporka, który pozwoliła sobie rozpiąć, nim zdążył cokolwiek powiedzieć czy zrobić. — Świetnie — wyszeptała, odwzajemniając pocałunek — i masz szczęście, że dodałeś to od teraz. Już miałam zastanowić się nad jakąś karą, za tę ściągniętą bluzkę — zachichotała, ciągle muskając jego usta swoimi wargami. Wzięła głęboki oddech, a następnie zaczęła powoli schodzić pocałunkami po jego nagim ciele w dół, zostawiajac po sobie mokre ślady śliny, wytaczające ścieżkę do jego podbrzusza — nie mogę się zdecydować, od czego chcę zacząć — przyznała — pieprzenie czy obciąganie? Obciąganie czy pieprzenie? — Otworzyła szerzej oczy, jakby nagle pojawił się w jej głowie nowy pomysł. Sięgnęła po jego dłoń, a następnie, wsunęła obie pod materiał ciążowych legginsów i bielizny, nakierowując dłonie na swoją kobiecość. Prowadząc dłoń Jareda, rozsmarowała po sobie swoje własne podniecenie, nie odrywając od niego spojrzenia. — A teraz, przyprzesz mnie do ściany i będziesz pieprzył mnie palcami. Nie puścisz mnie, dopóki nie wyjęczę twojego imienia — wyszeptała, wspinając się na palce, aby złapać zębami jego wargę i jednocześnie naprowadzając jego palce na swoje wejście, zaciskając odrobinę mocniej zęby — a później zajmę się twoim kutasem, czuję, jak bardzo za mną tęskni — mówiąc to, przesunęła dłonią po jego kroczu, dociskając dłoń na wyraźnym zgrubieniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekała. Klęczała na łóżku i miała wrażenie, że mija wieczność, a on nadal nic nie zrobił. I strasznie zaczynało ją to frustrować. Zrobiła wszystko to, czego chciał. Patrzyła, jak rżnął inną, zlizała z gumki jej soki, a później pozwoliła, aby spuścił się w jej usta.
      A teraz nic się nie działo. I nie rozumiała dlaczego. Słyszała jego kroki, odwróciła głowę w stronę z której dobiegały i obserwowała, jak odkładał pejcz. Zamrugała, otwierając szerzej wargi, aby nabrać większy haust powietrza. Dlaczego jeszcze jej nie dotknął?
      — Co? — Szepnęła, ponownie na niego patrząc i… opadła miękko na materac, odwracając się powoli na plecy. Jak mógł się ubierać? Powinien kontynuować rozpoznanie koszuli, powinien w nią wejść i smagać pejczem, dając jej jasno do zrozumienia, że to on rządzi, że… — Ale zrobiłam wszystko, co chciałeś — wyszeptała cicho. Pewnie powinna czuć wstyd, może w jakimś stopniu nawet faktycznie go odczuwała, ale dobitniej docierała do niej frustracja. Miała przemoczone majtki, jej stwardniałe sutki odznaczały się wyraźnie przez materiał bielizny, a oczy miała wręcz zaćmione pożądaniem. Chciała, żeby ją zerżnął. Kurewsko mocno.
      Prawdopodobnie, każda inna by wyszła. Ubrała się, zostawiła klucze i, jak to ujął, odprowadziłaby się do drzwi. Ale Minnie… Minnie była zdeterminowana. Pragnęła poczuć w sobie jego wielkiego kutasa, przypomnieć sobie, jak to było. I wiedziała za dobrze, że jeżeli teraz wyjdzie, nigdy więcej nie wejdzie do tego apartamentu. Nie mogła więc wyjść.
      Przez chwilę leżała na łóżku, zastanawiając się nad tym, jak ma się wkupić w jego łaski. I wtedy zapaliła się lampka. Pozwolił, jak to elokwentnie ujął, wyruchać się jej samej. I zamierzała to zrobić. Z nadzieją, że Killy zmieni zdanie. Ściągnęła z siebie bieliznę, pamiętając, jak lubił, gdy chodziła po jego mieszkaniu całkiem naga. Wiedziała, że teraz wyglądała zupełnie inaczej, ale… ale łapała się ostatnich szans.
      — Przypomnij mi, gdzie trzymasz zabawki? — Spytała, wychodząc z sypialni całkiem naga — nie wyjdę stąd bez orgazmu, na co mi pozwoliłeś, więc… skorzystam. Chyba znajdę tam coś, czym się sama zadowolę — wymruczała, przechodząc powoli do kuchni, by docelowo dotrzeć do zamrażarki, skąd wyjęła dwie skórki lodu, a jedną z nich przyłożyła do twardego sutka, biorąc przy tym głęboki oddech, wzdychając przy tym gwałtownie.

      😈

      Usuń
  86. Spojrzała w jasne oczy mężczyzny, uśmiechając się przy tym całkiem niewinnie, jak miała to w zwyczaju. Przesunęła dłonią tuż nad rozporkiem jego spodni, sunąc opuszkami palców częściowo po materiale spodni, a częściowo po jego nagiej skórze. Cały czas z tym samym uśmiechem.
    — Myślałeś, że mogłabym cię tak zostawić? — Spytała cicho, zaczepnie wsuwając palce pod materiał spodni. Droczyła się z nim specjalnie. Chciała go trochę wyprowadzić z równowagi, sprawić, aby poczuł tak silne pożądanie, jakie czuła ona, aby… nie hamował się, kiedy już mu w końcu pozwoli na to, czego tak bardzo pragnął.
    Westchnęła, gdy złapał jej dłonie i uniósł w górę. Przygryzła wargę, wpatrując się w jego oczy, oddychając przy tym ciężko. Świadomie ocierała się biustem o jego tors, z każdym swoim oddechem.
    — Strasznie mnie drażnią te koronki — wyszeptała, dysząc, bo czuła wyraźnie jego dłoń na swojej kobiecości i nie mogła się doczekać, aż zaciśnie się mocno na jego palcach. — Myślałam, że to ja wydaje rozkazy — wymruczała, ale była posłuszna. Lubiła to. Kiedy wsunął w nią palce, wydała z siebie głośne westchnięcie, a po chwili, zacisnęła się mocno, tak jak zamierzała na jego palcach i jęknęła cicho, wyrywając się biodrami w jego stronę. Uśmiechnęła się, na dźwięk jego głosu i słowa, które wypowiadał. — Przyjdzie na to czas — wydyszała, starając się oddychać w miarę miarowo, co wcale nie było łatwe. Wiła się przyparta do ściany pod jego ciałem, walcząc ze sobą, aby nie zacząć głośno jęczeć. Gdy jego ruchy stały się mocniejsze, nie wytrzymała. Z jej gardła wyrwał się krzyk — boże, kocham to — wyszeptała cicho, nie zastanawiając się nad swoimi słowami. Skupiała się na czynach, a teraz rękoma sięgała jego spodni, aby jak najszybciej zsunąć jego spodnie w dół wraz z bielizną, a już po chwili klęczała przed nim, trzymając w dłoniach jego twardą męskość, sunęła językiem po główce, spoglądając cały czas w górę. Zamierzała nie dopuścić do tego, aby doszedł. Chciała cały czas doprowadzić go na skraj wytrzymałości, chciała sprawdzić, co zrobi, gdy odda kontrolę pożądaniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie rozumiała. Robiła przecież wszystko, co chciał. Słowem się nie odezwała, że coś jej się nie podoba czy coś w ten deseń. Wykonywała jego polecenia. Zlizała podniecenie innej laski z jego kutasa. Zlizywała resztki innej z gumki, bo tego chciał. Wzięła go do ust, chociaż wcześniej obciągała mu ta ruda wywłoka. Czuła jej smak, co wcale jej się nie podobało, ale się słowem nie odezwała, jak bardzo było to chore.
      Cała ta sytuacja zaczynała być chora i Minnie wewnętrznie czuła, że powinna jak najszybciej się ulotnić z jego apartamentu. Zniknąć i spróbować o nim zapomnieć. Próbowała. Boże tak bardzo próbowała za nim nie tęsknić, ale świadomość, że był w mieście i nie był dla niej tak bardzo ją przytłaczała, że posunęła się do wtargnięcia do niego (chociaż miała klucze, więc to nie do końca wtargnięcie), do zrobienia tego, co chciał, a on…
      — Cilly — odezwała się cicho, czując, jak ucieka z niej cała odwaga i chęć działania do czegokolwiek. Chciała jedynie jego, niczego więcej. Chciała wciąż działać na niego jak kiedyś, chciała… zaciskała palce na kostkach lodu, czując, jak topniały pod wpływem temperatury jej ciała. — Przecież ci się podobało — powiedziała, odchrząkując cicho — zrobiłam wszystko, co chciałeś — przełknęła ślinę, spoglądając, jak szedł w jej stronę — zrobiłabym to, ale… ale nie mogę, jest za późno, nikt tego nie zrobi — wyszeptała słabym głosem, nawet nie zastanawiając się nad tym, jak to o niej świadczyło jako o człowieku. Spojrzenie, którym ją mierzył sprawiało, że czuła się dokładnie tak, jak na początku. Kiedy jeszcze się go bała, jego głos, gdy wypowiadał kolejne słowa… przez jej ciało przeszedł dreszcz. Bała się i nie miało to nic wspólnego ze strachem wymieszanym z ekscytacją i podnieceniem — wybacz mi proszę, błagam, nie zrobię już niczego głupiego, przepraszam — mówiła, czując jak osuwa się przed nim na kolana — zrobię wszystko co tylko chcesz, tylko proszę… nie gniewaj się na mnie więcej i nie wyrzucaj mnie, proszę.

      niemadotegodobrejemotki

      Usuń
  87. — Ale to ja dzisiaj rządzę — wyszeptała, pomiędzy głębokimi oddechami. Chciała wspomnieć coś więcej na temat obecnej sytuacji, ale nie była w stanie skupić się na niczym innym niż działanie Jareda i jego doprowadzanie jej do szczytowania. Rozchyliła wargi, oddychając głęboko przez usta. Jej piersi z każdym oddechem falowały. Nie tylko ocierając się o tors mężczyzny, ale i o materiał stanika, który w tym konkretnym momencie tak bardzo ją podrażnił, co jednocześnie wzmacniało doznania.
    Liżąc go, spoglądała na jego twarz i uśmiechała się flirciarsko, gdy słyszała padające z jego ust słowa. Ścisnęła odrobine mocniej dłoń na jego członku i powoli odsunęła się od jego twardego kutasa, oblizując przy tum wargi.
    — Nie podoba ci się, tygrysie? — Spytała niby zmartwiona, spoglądając na niego dużymi, jasnymi oczami — może powinnam zmienić technikę? — Westchnęła cicho, ostrożnie przesuwając zębami po delikatnej, napiętej skórze. Zdążyła zerkną w górę, gdy oblizywał po niej palce, czując, że przez sam widok, ponownie jej cipka stała się wilgotna. Nim zdążyła się zorientować, przycisnął ją do siebie, a ona pozwoliła na to, by znalazł się głębiej niż do tej pory. Objęła go szczelnie ustami i poruszyła głową, a po chwil wypuściła go z ust.
    — Oh, co mam zrobić? Ssać? — Spytała, posyłając mu zadziorny uśmiech — nie wiem czy zasłużyłeś. Dwa rozkazy? Jak dla mnie, tym razem zdecydowanie należy ci się kara — wymruczała, wprost w jego główkę, muskając go wargami z każdym słowem — jak myślisz? Ty… dałbyś mi karę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — To co ci dała, to było za mało, żebyś doszedł — powiedziała cicho, już nie tak butnie jak rozmawiała z nim wcześniej. Dotarło do niej, gdzie i kiedy zachowała się źle. Dotarło do niej, że przy Jaredzie zrobiła się wygadana, że nie pozwalała mu na rządzenie sobą, że testowała na nim swoje możliwości, że… Hamish nie był jak ona przy Cillianie, ale starała się być kimś zupełnie innym. Kimś, kto nie zasługiwał na Montgomery’ego. Zacisnęła mocno wargi — ale… ale przecież, ja… umiem cię zadowolić, wiem co robić, żeby było ci dobrze — wyszeptała, a następnie zacisnęła mocno pieści. Miała ochotę się rozpłakać, ale wiedziała, że łzy były ostatnim, co chciał oglądać Kill. Nie mogła się rozbeczeć, nie mogła. Wzięła głęboki oddech, starając się z całych sił, aby jej głos nie drżał — chciałam mieć cząstkę ciebie, gdyby… gdybys nigdy nie wrócił, gdybyś mnie zostawił, chciałam… mieć część ciebie — wydusiła z siebie, wiedząc, że ta odpowiedź wcale mu się nie spodoba. Poza tym, jakie to było żałosne. To oznaczało, że coś czuła prawda? A nie mogła nic czuć, nie mogła, nie do niego, do nikogo, ale zwłaszcza nie do niego.
      — Chciałam, cię przeprosić. Chciałam, żebyś mi wybaczył, chciałam… chciałam, żeby było jak kiedyś, chciałam naprawić swoje błędy, ja… — wyszeptała, a po chwili syknęła cicho, gdy ją chwycił. Nie wyrywała się jednak, pozwalała mu na to, wstrzymując oddech i czując się tak, jakby zmroził ją całą swoim spojrzeniem — bo jestem twoja, stworzyłeś mnie, Kill. Stworzyłeś mnie i należę tylko do ciebie, nauczyłeś mnie wszystkiego, umiem dać ci wszystko, czego pragniesz.

      🫣

      Usuń
  88. — Pamiętaj, że to tylko dlatego, że ci pozwalam — wydyszała, widząc, że zerknął w górę na ich ręce. Na jego ręce trzymające jej nadgarstki. I to było coś, czego chciała. Trzymał ją tak mocno, że na pewno zostaną na jej rękach sine ślady. Skąd miała pewność? Bo bolało. Ale za słabo. Chciała więcej bólu wymierzonego przez niego. Była… po spotkaniu z Cillianem chciała poczuć się chociaż odrobinę jak z nim. Nie powinna w ogóle myśleć w tej chwili o blondynie, ale prawda była taka, że wszystko co robiła właśnie z Jaredem, miało doprowadzić do tego, aby brunet odnalazł w sobie jakieś ciemne moce. Boże, jak bardzo tego pragnęła. Gdyby Hamish potrafił dać jej namiastkę tego, czego pragnęła w głębi duszy, Cillian Montgomery mógłby przestać istnieć.
    I dlatego czuła się nie w pełni usatysfakcjonowana, bo co z tego, że dostała orgazm i bolały ją odrobine nadgarstki? Drażniła jego kutasa, a on nawet nie potrafił wbić się głęboko w jej usta, do samego gardła, nie potrafił jej przydusić swoim wielkim kutasem, biorąc sobie od niej to, co powinna mu dać. Biorąc mocno i bezlitośnie. On prosił. Wcześniejsza groźba o ukaraniu jej, cóż, nie zrobiła na niej wrażenia, nie w tej chwili, kiedy ją prosił.
    — Jasne tygrysie, nie mogę się doczekać tej kary… ciekawe co wymyślisz — wymruczała cicho, koncentrując się na tym, aby dać mu wreszcie spełnienie, którego tak bardzo chciał. Nim jednak zdecydowała się wpuścić go w pełni w swoje usta i zacząć go ssać, jak tego chciał, spojrzała jeszcze na niego — zerżnij moje usta — szepnęła — chcę się dusić twoim kutasem, tygrysie — powiedziała, licząc, że skoro sam nie potrafił pozbawić się kontroli, może tak pozwoli sobie na więcej. Pragnęła tego. Tak bardzo tego pragnęła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Potrafię, nadal to umiem — powiedziała, bo wierzyła, że tak jest. Musiała tylko mu pokazać. Dostać jeszcze jedną szansę na to, aby udowodnić, że potrafiła wszystko, co jej pokazał. Tyle, że miała świadomość, że jeżeli teraz zarzuci mu, że nie pozwolił jej na udowodnienie tego, tylko bardziej się na nią wkurwi, bo przecież już była w jego sypialni. Już się dla niego wypinała, ale zachciało jej się gadać i straciła wszystko. Teraz wiedziała. Powinna po prostu siedzieć cicho i czekać, aż zacznie ją pieprzyć, wtedy miałaby szanse mu przypomnieć, dlaczego tak długo mu wystarczała tylko ona. Żadna inna. I wierzyła, że tak było nadal, że on też to wiedział, tylko nie zamierzał i nie chciał się do tego przyznawać.
      I wiedziała jak ogromny popełniła błąd mówiąc, że chciała zatrzymać dziecko, bo było jego. Jaka była głupia. To ta ciąża, to musiała być ciąża, nic innego nie mogłoby sprawić, że jej mózg nie myślał o tym, że chce przekonać Cilliana z powrotem do siebie, a nie tylko mocniej odepchnąć.
      Dlatego spuściła głowę w dół. Mając ochotę uderzyć głową w coś twardego i ostrego. Zakneblować sobie usta, żeby już nic nie mówić.
      Dlatego słuchała jego słów z pokorą. Miał racje. Była zdesperowana i głupia. Chciała go mieć, ale strach, że zostanie z wszystkim sama pchnął ją w ramiona Jareda. Może gdyby była wtedy sama, gdy najemca wyrzucał ją z mieszkania wpadłaby na to, aby czekać na Cilliana kilkanaście pięter wyżej. U niego. Czekać i być gotową dla niego, gdy tylko postawiłby nogę w swoim apartamencie.
      — Zawsze będę twoja — powiedziała, a kiedy nazwał ją myszką, przez jej ciało przeszedł dreszcz. Nie podobało jej się to, że nazywał ją w ten sam sposób. Kiedy mówił to słowo, miała wrażenie, że się porzyga z obrzydzenia do samej siebie — to mnie zerżnij — powiedziała błagalnie — zerżnij mnie tak mocno, żeby moja cipka sobie przypomniała do kogo należy, błagam, daj mi to co tylko ty potrafisz, nie dotknę go, nie pozwolę mu się dotknąć, chyba, że ty będziesz tego chciał — czuła, że przegrała. Wiedziała, że straciła wszystko, jedyną szansę jaką udało jej się wyrwać, zjebała. Kiedy wydał jej polecenie, pokiwała tylko twierdząco głową i powoli podniosła się na nogi. Nie mogła się rozpłakać. Nie przy nim, nie w jego mieszkaniu. Musiała wytrzymać. Ubrać się, posprzątać i wyjść, wtedy mogła ryczeć ile będzie chciała, ale pierw musiała zrobić co jej kazał. Dlatego ruszyła w stronę sypialni, gdzie wsunęła pod łóżko swoje ubrania. Zamierzała spełnić jego ostatnie polecenia, bo wiedziała, że więcej żadnego nie usłyszy z jego ust.

      😒

      Usuń
  89. Musiała przyznać, że to było zwyczajne miłe. Czułość, była miła, a tej nie doświadczała często. Toczyła się w niej prawdziwa walka, a ona sama nie potrafiła podjąć decyzji, której sobie kibicuje, bo to wszystko było tak bardzo popaprane, tak bardzo chore. One była. Nie wszystko, tylko ona.
    Oddychała spokojnie, przymykając powieki i po prostu czerpiąc z jego dotyku, bliskości, chociaż chwilę wcześniej jedyne, czego chciała to ból. Ból, którego nie potrafił jej dać, nie tyle ile by chciała, nie tak, jakby chciała. Z jednej strony uwielbiała to jak traktował jej ciało, ją całą, czasami miała wrażenie, jakby robił to niemal z namaszczeniem, a z drugiej… tak bardzo chciała by je zniszczył.
    Kiedy oparł brodę o jej ramię, sama przechyliła głowę w bok, aby oprzeć się nią o jego głowę i z przymkniętymi powiekami, uśmiechnęła się delikatnie.
    — Czegoś takiego to znaczy czego, jakiego? — Wyszeptała, ciekawa, co konkretnie powie. Westchnęła, decydując się jednak na odchylenie głowy, gdy zaczął ją całować, bo chciała mu udostępnić większą powierzchnie do całowania, bo zwyczajnie lubiła, gdy to robił. Przygryzła wargę, słysząc jego pytanie, a kącik jej ust delikatnie drgnął — nie wiem, może? A podobało ci się? — Spytała, wciąż z przymkniętymi powiekami — a może powinnam eksperymentować dalej? — Sięgnęła dłońmi do jego dłoni i zacisnęła na nich palce — nieco… mocniej? — Pytając, podgięła palce, aby wbić paznokcie w jego skórę i podrapać go delikatnie, wraz z dalszym ruchem wzmacniając nacisk — czy raczej wolałbyś nie? — Może była jakaś nadzieja na znalezienie złotego środka? To było by dla Minnie ogromne ułatwienie, chociaż nie spodziewała się, aby potrafiła łatwo zapomnieć, nie była pewna czy w ogóle chciałaby zapomnieć — to… — zaczęła, zastanawiając się nad tym, na ile mogłaby się otworzyć przed Jaredem. O jak wielu pragnieniach mogłaby mu powiedzieć nie martwiąc się tym, że wziąłby ją za chorą psychicznie — podobało ci się? — Spytała, zmieniając zdanie co do tego, co chciała mu powiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bolało. Nie zdawała sobie sprawy, że jakiekolwiek słowa wypowiadane przez, tak naprawdę, kogokolwiek będą w stanie sprawić jej fizyczny ból. Powinna być uodporniona. Zwłaszcza, że jedyne co kiedykolwiek sobie z Cillianem obiecywali to wyłączność na seks. Nic więcej. Zero uczuć. Zero jakichkolwiek zobowiązań. Tyle seks. Pamietała, jakby to było wczoraj, gdy zastrzegał, aby od razu mu powiedziała, jeżeli zacznie cokolwiek do niego czuć, bo wtedy to skończą.
      A teraz stała przed nim, słuchała tego co mówił i miała wrażenie, że jest na skraju. Że tak niewiele brakowało do tego, aby się całkowicie złamała i pozwoliła sobie na łzy. A nie mogła do tego dopuścić. Boże, mogła zrobić wiele głupich rzeczy przy Killu, ale nie mogła się rozpłakać. To było ostatnie… nie, w ogóle nie mogła do tego dopuścić. Chciała być jego, chciała, żeby jej chciał. A wiedziała, że już i tak za bardzo pokazała, że jej zależy. Nie powinno jej zależeć. To świadczyło, że czuła, a nie mogła nic czuć. Nie do niego.
      Podniosła spojrzenie na jego twarz i zamrugała. Czyżby jednak dawał jej szanse?
      — Co tylko powiesz — wyszeptała, nie mogąc pozwolić sobie na głośniejszy i pewniejszy głos, bo bała się, że będzie jej drżał. Dlatego pokiwała tylko energicznie głową, gdy oznajmił, że nie ma się zbliżać do Jareda — rozumiem — powiedziała szybko, chociaż nie była do końca pewna na ile miała to rozumieć, ale… ale była w stanie to jakoś zrobić. Dla Cilliana.
      Kiedy wciągała na siebie sweter, drżącą dłonią ułożyła na środku łóżka klucze. Nie chciała się ich pozbywać, ale wiedziała, że musi. Nie mogła sobie pozwolić na żaden dodatkowy błąd. Dlatego też posłusznie wróciła do kuchni i sięgnęła po papierowy ręcznik, aby zetrzeć z podłogi mokre plamy po roztopionym lodzie.
      — Posprzątałam — powiedziała, gdy wyrzuciła zwinięty ręcznik do kosza na śmieci — klucze są w sypialni na łóżku — dodała, spoglądając w jego stronę. Chciała, aby stwierdził, że na zostać, ale nie była głupia. Wiedziała, że tego nie zrobi.

      🙃

      Usuń
  90. Uśmiechnęła się jącikami ust na jego słowa. Chyba mogła się spodziewać po nim czegoś takiego właśnie, prawda? Takich słów. Serce zabiło jej szybciej, gdy powiedział, że mu się podobało. To dawało jej nadzieję. Przynajmniej na ten moment.
    — Cieszę się, że ci się podobało — wyszeptała, odwracając głowę, aby musnąć wargami jego twarz, ale szybko przestało jej się podobać to, co słyszała z jego ust. Mogła to przewidzieć. Zerknęła w dół. Przez pianę nie widziała jego rąk na swoim brzuchu, ale doskonale je czuła i rozumiała przekaz. Przygryzła wargę, bo… w ogóle nie myślała o dziecku, kiedy czuła tak silne pragnienie. — Tylko się zastanawiałam — wyszeptała, ciesząc się, że nie zdecydowała mu się jednak powiedzieć niczego więcej. Już teraz miała wrażenie, że próbuje ją ocenić, a przecież ani nie zrobiła, ani nie powiedziała niczego konkretnego. Wzruszyła lekko ramionami, chcąc jak najszybciej zepchnąć temat gdzieś głęboko, daleko. Najlepiej tak daleko, żeby nigdy nie wracał, żeby nie musiała się zastanawiać, co o niej myślał — nieważne, po prostu, pomyślałam, że skoro ci się podobało, ale jasne, to byłaby przesada — mówiła, przymykając ponownie powieki, używając jego słów. Drgnęła, słysząc kolejne padające z jego ust i zmarszczyła lekko brwi. Była… ciekawa. Ciekawa, jakie byłyby dla niego granice, chociaż czuła, że dla niej to i tak byłoby za mało — nie musimy tego robić, rozmawiać o tym jeżeli tego nie chcesz — westchnęła, odchylając głowę do tyłu — nie chcę, żebyś nie czuł się komfortowo. Do tej pory, było nam przecież dobrze, jest nam dobrze — jej było, do momentu, w którym C nie pojawił się ponownie w jej życiu. Gdyby nie wrócił… może nawet uwierzyłaby w to, że Jared naprawdę mógłby ją naprawić.

    OdpowiedzUsuń
  91. Nie miała pojęcia ani o człowieku Cilliana, ani tym bardziej o ochronie. Była pewna, że uzgodnili ten temat, a przede wszystkim, że jej ufał. Na tyle, by wstrzymać się z tą całą ochroną. Co prawda po ostatniej wizycie u Montgomery’ego nie miała i tak nic ro ukrycia przez Hamishem, bo nie spodziewała się, że będzie mogła szybko się zbliżyć do Killa. Była niemal pewna, że to się nie stanie przez co trzymanie się z daleka od bruneta, wcale nie przychodziło jej łatwo. Bo podświadomie czuła, że nie zobaczy go więcej. Nad czym ubolewała, ale jednocześnie chciała karmić się nadzieją, więc… dla ułatwienia sobie życia skłamała, korzystając, że na jednej z wizyt była sama, że lekarz na ten moment zaleca wstrzymanie się od współżycia. To było wygodne. Wygodne i frustrujące zarazem. Musiała jakoś przetrwać. Wiedziała. I zamierzała to zrobić, po prostu przetrwać.
    Wracając do domu z małych zakupów, nie spodziewała się, że zastanie jakąkolwiek niespodziankę, a już z pewnością, nie taką. Ściągnęła z siebie płaszcz i zsunęła buty, nie rejestrując w ogóle, czy na korytarzu są jakieś inne, dodatkowe ubrania. Zresztą, założyłaby i tak, że pewnie Tommy przyprowadził jakiegoś kolegę do siebie.
    Weszła w głąb domu. Cały czas trzymając papierowe torby opatrzone logami ekskluzywnych marek, przeszła do salonu, gdzie wydawało jej się, że słyszała głos Tommy’ego, więc nagła cisza nieco ją zaniepokoiła.
    — Tommy? — Spytała, wchodząc do salonu i momentalnie zatrzymując się w pół kroku, kiedy dostrzegła Cilliana siedzącego wygodnie z jednej z kanap. Zamrugała, bo miała wrażenie, że to nie dzieje się naprawdę. Cilly nie mógł tu być. Po prostu nie mógł. I tyle. Wątpiła, aby Jared wrócił wcześniej do domu, ale sama obecność Tommy’ego była już wystarczająca.
    — Miałeś racje, że to niespodzianka, która ją zaskoczy — nastolatek zaśmiał się, spoglądając to na siostrę to na mężczyznę — jeszcze nigdy nie miała takiej miny — stwierdził z rozbawieniem.
    Minnie natomiast daleko było do śmiechu. Nie podobało jej się to.
    — Co ty tutaj robisz? — Spytała, wpatrując się w Killa. Jeżeli Tommy cokolwiek powie Hamisowi, będzie miała przesrane — idź do swojego pokoju — rzuciła do brata, nie odrywając spojrzenia od Montgomery’ego.

    🫣

    OdpowiedzUsuń
  92. — To przecież nie tak, że zawsze musimy nam się podobać to samo — powiedziała, starając się przy tym naturalnie uśmiechać, bo przecież mówiła prawdę. Nie było w tym ani grama kłamstwa. Nie musieli się we wszystkim zgadzać, nie musiało podobać im się to samo. I nie mogła mieć do niego o to żalu — jest mi z tobą dobrze — to było częściowe kłamstwo. Przez tyle czasu naprawdę było jej dobrze, dopóki sobie nie przypomniała, że mogło być dużo lepiej. Słuchała uważnie jego słów, przymykając automatycznie powieki, gdy dotykał jej szyi. Zastanawiała się nad tym, co mówił. Naprawdę. Zastanawiała się, jak dużo może my powiedzieć, jak wiele mógłby zaakceptować i ile mógłby zrobić. Oddychała głęboko, wciąż z przymkniętymi powiekami, gdy ją gryzł. Uśmiechnęła się, bo to było takie typowe, czułość, którą jej tak często okazywał.
    — Lubię, kiedy mnie mocno rżniesz — stwierdziła, mówiąc szczerą prawdę. Uśmiechała się przy tym niewinnie, jak to miała w zwyczaju m — ale lubię też… — oblizała nerwowo wargi. Naprawdę rozważała, aby mu powiedzieć, co naprawdę lubiła. Problem polegał na tym, że… sama nie wiedziała na czym konkretnie polegał — obiecujesz, że po prostu… udamy, że tego nie było, jeżeli, wiesz, to… nie będzie w twoim stylu? — Spytała — bo naprawdę jest mi dobrze, nie potrzebuję tego, jeżeli to ci nie odpowiada — chciała powiedzieć, że przecież przez cały ten czas nie potrzebowała. Tylko dzisiaj. Dzisiaj chciała, wręcz musiała poczuć ból. I zaczęła się martwić, że Jared powiąże fakty, że połączy kropki i zorientuje się, że w jakimś sensie chodziło o jej byłego szefa. I znowu powrócił żal do samej siebie, że w ogóle mu o nim wspomniała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Zdecydowanie ci się udało — powiedziała, pilnując się bardzo, aby nie użyć w stosunku do niego imienia czy nazwiska w obecności Tommy’ego. Nie mogła dopuścić do tego, aby przypadkiem wspomniał Jaredowi o jego odwiedzinach w domu bruneta, bo wtedy wszystko jeszcze bardziej by się skomplikowało, a nie mogła przecież do tego dopuścić. Czuła jego spojrzenie, rozumiała je, ale starała się… ignorować to wszystko, nie reagować tak długo, jak długo w pobliżu był jej brat. Niczego nie mógł się przecież domyślić. Dlatego, gdy tylko Cill do niej podszedł, odwzajemnia uścisk, starając się cały czas się uśmiechać i udawać, że nie robił niczego niestosownego. — To miłe, że o mnie nie zapomniałeś — odpowiedziała, starając się nie zatracić w jego zapachu. Działał na nią jak narkotyk. Wystarczyło tak niewiele, aby momentalnie chciała więcej. Pomimo tego, że wtargnął do domu, naszedł ją i jej brata. I dzięki bogu, że Jareda akurat nie było — chyba musiałeś być ostatnio strasznie zajęty pracą? — Zagadnęła, spoglądając za bratem. Nie zdążyła odetchnąć z ulgą, bo Kill już zaciskał na niej palce, a ona jedynie cicho syknęła. I otworzyła szeroko oczy, gdy dotarł do niej sens jego słów.
      — Co? Nie, nie mam żadnych… — wymamrotała nieco niewyraźnie, bo wciąż zaciskał palce na jej szczęce, a jej oczy otworzyły się szeroko z przerażenia. Nie, nie miała ochroniarzy. Obiecał jej. Dogadali się przecież, pamietała dokładnie, co ustalili. Żadnych ochroniarzy, dopiero wtedy, kiedy mu powie, że Kill ją nachodzi, a on… — skurwiel — wyszeptała do siebie, nie do Killa, mając oczywiście na myśli Hamisha, bo jak go zna, jeszcze nigdy nie czuła się przez niego tak wkurzona. A po chwili uderzyła w nią inna myśl — od kiedy? — Musiała wiedzieć, od kiedy miała ochroniarzy, czy wiedzieli, że… że była u niego? Czy Hamish wiedział?

      😬

      Usuń
  93. Nie chciała, aby myślał, że nie jest jej z nim dobrze, bo wbrew specyficznym upodobaniom, naprawdę nie mogła narzekać. Potrafił doprowadzić ją do orgazmu, nie musiała niczego udawać i czuła się zawsze po spełniona, ale… No właśnie, było ale, takie jak dzisiaj. Dzisiaj było jej mało, dzisiaj pragnęła czegoś zupełnie innego i chociaż częściowo dostała nieco ostrzejszą zabawę, nijak miało się to do tego, co zdążyła już przeżyć. Z kimś innym.
    — Lubię to, że to lubisz — powiedziała z uśmiechem, odchylając głowę jeszcze bardziej, aby jeszcze mocniej mógł się skupić na pocałunkach i przygryzaniu jej. Podobało jej się to, w szczególny sposób, mimo, że było całkiem łagodne jak na to, co zamierzała mu powiedzieć. A przynajmniej w porównaniu do tego, co siedziało jej w głowie, bo wciąż nie była pewna, jak dużo może mu powiedzieć. Chyba… powinna to jakoś dawkować, prawda? Oblizała wargi, czując, że zaczął twardnieć. Sposób, w jaki do niej mówił i fakt, że ponownie stawał się podniecony, zachęcił ją do mówienia. Przymknęła powieki i rozchyliła wargi, biorąc głęboki oddech. — Lubię, kiedy mnie boli — wyszeptała cicho, jednocześnie pozwalając sobie na rozluźnienie mięśni, przez co bardziej przylgnęła do ciała Jareda, opierając się na nim — ale tylko podczas seksu, mógłbyś, na przykład, mnie podduszać. Pieprzyć mocniej niż do tej pory — mówiła, jednocześnie skupiając się na tym, co robił dłońmi — mocniej. Mógłbyś mocniej zaciskać palce — poprosiła, mając na myśli konkretne pieszczoty, którymi ją obdarowywał teraz — i moglibyśmy… kupić jakieś akcesoria, na przykład — mówiła, czując jak jej głos coraz bardziej zachodzi delikatną chrypką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zdziwiło ją, że nie kontynuował z nią tej bezsensownej rozmowy, ale nie mogła sobie pozwolić na to, aby Tommy cokolwiek zaczął podejrzewać. W końcu ostatnie czego chciała, to pytania i podejrzenia brata. Chciała jedynie dla niego normalnego, dobrego życia. Jared mógł mu to zapewnić, dlatego nie mogła dopuścić do tego, aby cokolwiek wspomniał Hamishowi.
      Wpatrywała się w jego jasne oczy, gdy zostali już sami. Nie miała pojęcia o ochroniarzach. Dlatego była prawdziwie zdziwiona i chociaż okazywało się, że potrafiła być dobrą aktorką, z pewnością nie była, aż tak dobra, aby udać tak wielkie zdziwienie i złość na bruneta.
      Stęknęła cicho, gdy przyparł ją do ściany. Odchyliła głowę, kiedy przeniósł dłoń na jej szyję i przełknęła ślinę, a po chwili wydała z siebie cichy, nieco zduszony dźwięk, bo widziała w jego oczach zmianę, której nie potrafiła ocenić, i której, tak szczerze, nieco się bała.
      — Dobrze wiesz, jak cudowna jest moja cipka — szepnęła. Chciała dodać kilka słów więcej, ale ugryzła się w odpowiednim momencie w język, przypominając sobie, że z Killem się nie dyskutuje. Robiła to wcześniej i o to, dokąd ich to doprowadziło — nie miałam pojęcia. Wspominał o ochronie, ale… okłamał mnie. Inaczej się umawialiśmy, nikt nie miał za mną chodzić. Obiecał mi, że… że dostanę ochronę dopiero jak o nią poproszę — powiedziała zgodnie z prawdą, oddychając ciężko — nie mieszaj go w to, proszę. Nie mieszaj w to wszystko Tommy’ego, błagam, Killy — poprosiła cicho — on… on ma mieć normalne życie, na tyle na ile się da — powiedziała, nie chcąc myśleć o tym, w jakie kłopoty mógłby wciągnąć go Kill — to dobry chłopak, a ja naprawdę cię słucham. Nie zbliżam się do niego, naprawdę. Trzymaj się z daleka i trzymam go z daleka — powiedziała, spoglądając błagalnie w jego lodowate oczy.

      🫢

      Usuń
  94. Zadrżała, gdy zaczął przesuwać dłoń z jej piersi na szyję. Z jakiegoś powodu zakładała, że Jared będzie oburzony jej propozycjami. Wiedziała, że nie był delikatny, ich seks nie był całkowicie nudny i jak określił to Cillian, waniliowy, ale… zdecydowanie był łagodniejszy od tego, co znała. I chyba przez Montgomery’ego zakładała, że cokolwiek by zaproponowała od razu zostałoby zanegowane. Dlatego rozchyliła wargi, gdy Hamish nie przestawał, chcąc ułatwić sobie oddychanie i nie był oto związane jedynie z jego zaciskającą się dłonią na jej szyi.
    — Tak — wyszeptała tuż po cichym syknięciu, które wyrwało się z jej ust. Pisnęła zaskoczona, bo owszem, czuła, że jego kutas był twardy, ale nie spodziewała się, że postanowi tak nagle w nią niemal wtargnąć. Nie przeszkadzało jej to jednak, była… zachwycona, a z jej ust później wyrwało się jeszcze nie jedno, głośne tak świadczące o tym, jak było jej dobrze, gdy wziął ją w taki sposób.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zakładała, aby Cillian chciał drążyć dalej. Chociaż cisnęło jej się na usta, aby po prostu odebrał swoją własność, skoro tak bardzo mu przeszkadzało, że miał ją inny. Dla Minnie… sprawa była całkiem prosta, ale to Kill uparł się na ukaranie jej. Wystarczyło jedno słowo. Wystarczyło, aby nakazał jej wrócić tylko do niego. Wystarczyło, żeby ponownie chciał ją mieć. Byłaby tylko jego. Co prawda pozostawała kwestia Tommy’ego, ale Hamish był dobrym człowiekiem. Nie skrzywdziłby jej brata przez nią. Poza tym… może i wyglądało to jak związek, ale przecież od początku sprawa była jasna. Przynajmniej dla Minnie. Mieli swoje potrzeby, nie spotykali się z innymi, Jared sam twierdził, że bo rozstaniu z Norą nie szuka miłości, że chce się wyszaleć. Mógł szaleć z Minnie, dawała mu się, bo też chciała seksu. Może i przez chwilę zatraciła się w tym słodkim życiu, ale do miasta wrócił Kill, a w raz z nim świadomość Moore, jak bardzo jest zepsuta. I nie do naprawy.
      — On… — urwała, marszcząc brwi. Nie mogła uwierzyć, że mówił jej w oczy jedno, a za plecami robił coś zupełnie innego. Stojący przed nią blondyn nauczył ją wierzyć w obietnice, bo przecież zawsze dotrzymywał swoich słów. Nawet jeżeli mogłoby się wydawać, że są nierealne – jak pozbycie się jej ojca, przecież mu nie wierzyła, a on dotrzymał słowa, bardzo – były dotrzymane. Nie chciała zakładać, że Jared mógłby również nie dotrzymywać obietnic. Zwłaszcza, że do tej pory, powiedzmy sobie szczerze, nie przejechała się na nim. Jak widać, do czasu. Wzięła głęboki, pełen oddech, gdy Cillian puścił jej szyję i się oddalił. Odruchowo chwyciła dłońmi miejsca, w którym przed chwilą znajdowała się jego ręka i przesunęła po nim delikatnie opuszkami palców. Przez chwile stała wciąż przy ścianie, jakby zastanawiając się czy może się w ogóle ruszyć i zbliżyć do blondyna.
      — Mam się go pozbyć w tej chwili? — Spytała, bo była gotowa to zrobić. Nie miała pojęcia, co chciałby jej zrobić Montgomery, ale wolała to czymkolwiek miałoby być, niż ryzyko, że chłopak cokolwiek przekaże Jaredowi. — Zaraz mu coś wymyślę — powiedziała, decydując się w końcu na zrobienie kroku w stronę kanap. Patrzyła przy tym na mężczyznę, jakby się upewniając, że może.
      — Powiedziałam mu, że lekarz zabrania seksu, to było dość łatwe — oznajmiła zgodnie z prawdą. Nie spodziewała się, że znajdzie, aż tak proste rozwiązanie. Trzymanie Jareda z daleka nie było trudne, a kłamstwo przyszło jej gładko. Gorzej było z zaspokojeniem własnego pragnienia, bo zabawa w pojedynkę nie była dla niej wystarczająca.

      🙃

      Usuń
  95. Obiecywał, że zajmie się Tommy’m i nią. Spełniał swoje obietnice, dlatego nie potrafiła zrozumieć, dlaczego tym razem tego nie zrobił. Zwłaszcza, że przecież zapewniła go o tym, że mu powie, że gdyby czuła się w niebezpieczeństwie, to od razu by mu powiedziała. Nie podobało jej się to. Strasznie. I miała ochotę mu to wygarnąć, chociaż wiedziała, że nie może tego zrobić tak po prostu. Musiała… sama przyłapać ochronę na tym, że za nią łazi.
    — Możesz mnie tak nie nazywać? — Spytała cicho, chociaż wiedziała, że i tak będzie robił, co chciał. Myszka, kojarzyła mu się jednak jedynie z Jaredem i chociaż… nie była w stosunku do niego fair z czego zdawała sobie sprawę, nie chciała, aby Cillian je jej zniesmaczył.
    Taka odpowiedź wcale jej nie zdziwiła. Dlatego przełknęła ślinę i zawołała brata.
    — Możesz poprosić kierowcę, żeby podjechał z tobą po sklepach, w których byłam? — Spytała z uśmiechem, gdy zszedł po schodach — zgubiłam portfel — skłamała przygryzając wargę — zaraz poproszę Jareda, żeby zastrzegł karty, ale miałam trochę gotówki, ja… nie zostawię naszego gościa, za długo to będzie trwało — wyjaśniła z uśmiechem — i kup sobie coś fajnego za fatygę, dobrze?
    — Byłaś chyba we wszystkich sklepach — mruknął spoglądając na papierowe torby.
    — Proszę, Tommy — spojrzała na brata łagodnie, posyłając mu uroczy uśmiech. Kiedy się zgodził, poszedł się ubrać i wyszedł z domu, odetchnęła i skupiała się już tylko na Killu.
    — Dziękuję — powiedziała z subtelnym uśmiechem, siadając na kanapie. Założyła nogę na nogę i skinęła lekko głową. Mimowolnie oblizała wargi, spoglądając na jego usta gdy wychylił się w jej kierunku. Byłaby gotowa się na niego rzucić ty i teraz, gdyby jej tylko na to pozwolił. Drgnęła, bo miała złe przeczucia. Nie chciała podnosić poprzeczki, nie chciała więcej wyrzeczeń. Zwłaszcza, że… niby z czego więcej miała zrezygnować? Ale Cillian szybko ją uświadomił. I wcale jej się to nie podobało.
    — Ale… — urwała, widziała, że to nie było zaproszenie do dyskusji — daj mi coś — szepnęła niemal błagalnie — proszę, daj mi cokolwiek już teraz, jak… chociaż, nie wiem, pozwól mi… — oblizała wargi, gorączkowo próbując coś dla siebie ugrać, cokolwiek — chociaż mnie dotknij — poprosiła, patrząc w jego jasne oczy. Nie odważyła się ruszyć, podejść i zbliżyć się do niego, bo wiedziała, że wyszłaby na tym gorzej. Już proszenie go o cokolwiek było stąpaniem po kruchym lodzie, ale jeżeli miała się całkowicie wypościć, chciała, chociaż spróbować — zrobię — powiedziała nim odpowiedział na jej błagania, bo nawet jeżeli nic jej teraz nie da i tak to zrobi. Bo miał rację. Nie mogła się doczekać, aż w końcu spojrzy na nią łaskawie i wreszcie ją zerżnie, jak kiedyś.

    🥲

    OdpowiedzUsuń
  96. Przygryzła wargę i ze spuszczonym wzrokiem pokręciła jedynie przecząco głową. Ostatnim razem dobitnie uświadomił jej, gdzie jest jej miejsce. Nie miała prawa go o cokolwiek prosić, jeżeli liczyła na to, że Cillian ponownie stanie się dla niej Killy’m. Tego przecież właśnie najbardziej pragnęła. Chciała z powrotem mieć to, co było miedzy nimi przed jego wyjazdem. Dlatego musiała być posłuszna, dlatego musiała robić wszystko, o co tylko ją poprosi… nie, Kill nie prosił. Żądał i rozkazywał. A ona musiała być posłuszna. Tylko tyle. Nie mogła tego bardziej spierdolić.
    — Nie — wyszeptała — przepraszam — dodała szybko, aby nie wątpił w to, że zamierza być już w pełni poddana jego woli.
    Nic dziwnego, że szybko pozbyła się Tommy’ego z domu. Skoro jego obecność sprawiała, że mężczyzna nie czuł się w pełni swobodnie, musiał zniknąć na jakiś czas. Zwłaszcza, że sama wolała takie rozwiązanie. Nie chciała przecież, aby przypadkiem cokolwiek wspomniał Jaredowi. Nie mogła do tego dopuścić.
    Zagryzła wargi. Wpatrywała się w niego z nadzieją, że jednak… nie okaże się tak okrutny, jak mogłaby się spodziewać. Chwilę wcześniej uzmysłowił ją, że nie może go o nic prosić. Wiedziała, że kolejne próby wyciagnięcia czegoś dla siebie mogą być ryzykowne, ale skoro chciał jej zabrać wszystko… Boże, po prostu musiała coś dostać. Musiała dostać chociaż jego dłoń na swojej cipce. W swojej cipce. Musiała, dostać cokolwiek. Chwalił ją. Właśnie ją chwalił prawda? Dlatego, kiedy odstawił szklankę i wstał, przez jej ciało przeszedł dreszcz. Ekscytacji? Strachu? Kurwa, sama nie była pewna. Podążyła wzrokiem za jego dłonią, biorąc głębszy oddech gdy jej wzrok przesunął się w bok, doskonale wiedziała co skrywał pod spodniami. I kurwa, cholernie mocno tego chciała. Teraz. Chociaż wiedziała, że nie zasłużyła na jego kutasa. Zresztą, jego słowa tylko ją w tym utwierdzały.
    — Tęsknie — szepnęła, starając się panować nad drżącym z podniecenia głosem. Gdy był tak blisko niej, gdy odzywał się tym głosem, gdy czuła jego zapach… czuła, jak staje się mokra na samą myśl, co mógłby z nią zrobić — za tym, co potrafisz, co ze mną robisz, za… — wzięła głęboki oddech, zaskoczona jego dotykiem. Nie spodziewała się. To byłoby ostatnie o czym by pomyślała, że mógłby zrobić, ale chwyt za brodę i zmuszenie jej do spojrzenia na niego było już bardzo w jego stylu. Wbiła w niego spojrzenie jasnych oczu, oddychając głęboko. Czując jego kciuk, nie mogła się powstrzymać. Skubnęła go delikatnie palcami, a następnie przesunęła powoli językiem dookoła, aby zassać go nim cofnie rękę.
    Słysząc jego polecenie, odetchnęła drżąco, momentalnie się podnosząc, aby spełnić jego słowa. Odwróciła się plecami do niego i pospiesznie zaczęła ściągać z siebie ubrania i odłożyła je na bok. Kazał jej w końcu to zrobić. Nie chciał, aby mu jedynie udostępniła cipkę, chciał całego jej ciała, więc zamierzała mu je dać. Posłusznie ułożyła się według jego zachcianki i rozszerzyła nogi, oddychając głęboko.
    — Dziękuję, Killy — wyszeptała, odwracając się przez ramię, aby na niego spojrzeć, ale szybko wróciła do pierwotnej pozycji, tyłem do niego. Pochyliła głowę, w niecierpliwieniu czekając na to, co zamierzał jej dać — dopiero, jak pozwolisz — wyszeptała na potwierdzenie, że zrozumiała. Samo to, że chciał jej nagiej, że chciał jej dać cokolwiek sprawiało, że była cała mokra, gotowa na wszystko, co tylko będzie chciał z nią zrobić.

    🥵

    OdpowiedzUsuń
  97. Miał racje. Wiedziała. Co prawda mogłaby się kłócić, że przecież nie miała pewności, co do tego czy w ogóle wróci. Zwłaszcza po oskarżeniach, jakie na nim padły. Mogłaby wierzyć w jego niewinność, ale… znała Cilliana na tyle, aby wiedzieć, że mógłby się dopuścić defraudacji. Ich umowa miała być na wyłączność i mogłaby, tak jak wtedy w parku, kłócić się, że skoro on ruchał inne równie dobrze ona mogła bzykać się z innymi. Wiedziała jednak, że z tego nie wyszłoby nic dobrego. No i dziecko. Wiedziała, że źle zrobiła decydując się na nie przerwanie ciąży. Teraz płaciła za wszystkie swoje błędy.
    — Masz rację — powiedziała, skinąwszy głową. Nauczona doskonale po ich dwóch poprzednich spotkaniach, nie zamierzała się stawiać. Próbowała i wyszła na tym tylko gorzej. Nie była tak głupia, aby dalej próbować cokolwiek sobie udowodnić. Bo niby co, to, że się mylił? I co z tego, jeżeli miało wiązać się to z jego brakiem w jej życiu? Mogła przyjąć całą winę na siebie, nawet jeżeli wiedziała, że sprawa nie jest do końca tak jasna. Zresztą. Nie pierwszy raz. Dopóki jej ojciec żył, niejednokrotnie obrywała za błędy innych. Była do tego przyzwyczajona. Teraz… było inaczej, bo pragnęła mężczyzny, który przed nią stał. Wtedy ogarniał ją tylko strach. Teraz podniecenie. Przede wszystkim podniecenie.
    Oblizała wargi, kolejny raz, w reakcji na jego słowa. Była pewna, że będzie dziękować. Za sam fakt, że w ogóle cokolwiek chciał jej dać.
    — Okej — wyszeptała cicho, czując jak dreszcze przechodzą przez jej ciało. Ten czas oczekiwania i niewiedzy był najgorszy, bo wiedziała, że z pewnością za chwilę dostanie coś wspaniałego, chociaż nie miała pojęcia, co dokładnie. Strach wymieszany z podnieceniem był tym, co lubiła czuć najbardziej.
    Zamknęła oczy, drżąc delikatnie gdy zimny metal dotknął jej ciała. Słuchała tego, co miał do powiedzenia. Zagryzła wargi i w napięciu oczekiwała. Oczekiwała bólu, który mógł jej sprawić.
    Zacisnęła mocno palce na oparciu i zagryzła wargę, przy trzecim uderzeniu nie wytrzymując w ciszy. Wydała z siebie krzyk bólu, próbując oddychać głęboko. Drgnęła, gdy zimna sprzączka paska uderzyła w kobiecość, jednocześnie sycąc z bólu i kiwając głowa twierdząco na znak, że rozumie. Miała wrażenie, że ledwo co wycofał pasek, a już czuła go na szyi i nie potrafiła zdecydować, co czuje mocniej. Jego palce w sobie czy skórzany pas zaciśnięty na jej szyi.
    Problemem stały się jego słowa, bo to w jaki sposób jej dotykał sprawiało, że miała ochotę krzyczeć, chociaż ledwie zaczynali. Co jasno świadczyło o jej wyposzczeniu, o posłuszeństwie, o tym, jak bardzo była wygłodniała Killa i tego, co mógł jej dać.
    — Killy — wycharczała, gdy wręcz boleśnie powoli się z nią obchodził. Zacisnęła ścianki na jego palcach, starając się panować nad sobą, z całych sił koncentrując się na tym, aby nie pozwolić sobie na orgazm, na krzyki czy jęki. Musiała być grzeczna, posłuszna. Musiała być cierpliwa, chociaż jego palce sprawiały, że ta sięgała granic. Zagryzała mocno wargę, nie przejmując się smakiem krwi, nie mogła się ruszyć, chociaż jej biodra same rwały się do ocierania się o jego rękę, do ujeżdżania jej. Do porzucenia jakichkolwiek ograniczeń. — Proszę — dodała, wciąż nie puszczając zębami swojej wargi. Musiała dać radę, musiała mu udowodnić, że jest w stanie spełnić każde jego polecenie.

    🥵🥵

    OdpowiedzUsuń
  98. Jeżeli chciał doprowadzić ją na skraj wytrzymałości, to był na cholernie dobrej drodze, co w tej konkretnej chwili, niekoniecznie jej się podobało, bo jasno zrozumiała jego rozkazy. Nie mogła się ruszać, a utrzymanie bioder w jednym miejscu, bez poruszania się było kurewsko trudnym zdaniem, nie wspominając o tym, że nie pozwolił jej dojść, dopóki nie zacznie jej wylizywać. A on wciąż tego nie robił. Czuła wyraźnie jego palce w swojej cipce i za wszelką cenę starała się powstrzymać przed, kurwa, tsunami, które nadciągało. Czuła to, każdym fragmentem swojego ciała. Każdym nerwem, a zwłaszcza tymi ulokowanymi na łechtaczce i w swoim wnętrzu.
    — Błagam — wydusiła, kiedy ponownie wszedł w nią swoimi palcami. Jego dotyk stawał się wręcz boleśnie nieprzyjemny. Napinała mięśnie całego ciała, jakby to mogło cokolwiek opóźnić, odchyliła głowę do tyłu, nie odwracając się jednak, tak jak tego chciał. Nie była w stanie wytrzymać bez choćby drgnięcia, ruch głową wydawał się bezpieczniejszy niż pozbawienie się kontroli nad własnymi biodrami. Cała jej cipka była tak wrażliwa na jego dotyk… gdyby tylko jej pozwolił, zaczęłaby wykrzykiwać swoje spełnienie, nie przejmując się tym, czy ktokolwiek byłby w stanie to usłyszeć, jak choćby ochroniarze kręcący się gdzieś na zewnątrz.
    — Tak, boże, tak — wydyszała, kiedy w końcu poczuła jego język wdzierający się do jej wnętrza. Miała się nie ruszać, ale… gardłowy pomruk wybrzmiał, gdy zacisnął pasek mocniej na jej szyi, a kiedy w końcu pozwolił jej dojść… Kurwa, pozwoliła sobie na wszystko, co do tej pory próbowała w sobie zdusić. Jęczała głośno, z każdym ruchem jego języka, poruszając biodrami, próbując spotęgować doznanie. Mogłaby usiąść na jego twarzy i błagać, aby nie przestawał. Kiedy już wyjęczała całe swoje podniecenie, zalewając się na nowo wilgocią, niemal odskoczyła od jego ust, mając wrażenie, że jej cipka nie będzie stanie znieść w tej konkretnej chwili więcej.
    — Wszystko — wymruczała, zgodnie z jego rozkazem odwracając się przodem do niego, a następnie zsunęła się z kanapy i uśmiechnęła się, lubieżnie oblizując wargi na widok jego wielkiego kutasa tuż przed swoją twarzą. Chwyciła go u nasady jedną dłonią, aby nakierować go na swoje usta i oblizała koniuszek, aby następnie wepchnąć go sobie w usta i przesunąć zębami po delikatnej skórze, jednocześnie wolną dłonią ściskając jego jądra. Nie zamierzała czekać, aż to on nada tempo. Od razu zaczęła poruszać głową, przyjmując go w pełni w swoich ustach, szybko przypominając sobie jak duży był, gdy niemal zaczęła się dławić, szybko jednak zapanowała nad oddechem, nie przestając sprawiać mu przyjemności, zerkając przez cały czas w górę, w jego oczy, nie przejmując się tym, że jej zachodziły łzami, wiedziała, że akurat Killa nie wprawia to w dyskomfort. Nie była pewna czy metaliczny posmak w ustach wciąż pochodził od jej przygryzionej wargi, czy był spowodowany wielkim, twardym kutasem, którym mógł sprawić drobne uszkodzenia. Jednego była pewna, kącikami ust wypływała jej ślina zmieszana z krwią, ale nie zamierzała przestać go ssać, dopóki to on nie będzie miał dość.

    🥵

    OdpowiedzUsuń
  99. Kiedy mogła robić z jego kutasem, co tylko chciała, cały świat przestawał istnieć. Liczyli się tylko oni, a zwłaszcza jego penis w jej ustach. Jego mocne ruchy bioder i dłonie trzymające jej głowę w miejscu. Nie miała pojęcia, co działo się rownolegle. Miała to w dupie. Liczył się Kill. To, że dał jej orgazm, że pozwolił jej wziąć się w usta i przede wszystkim, że mu się podobało. Czuła, to, widziała w jego uśmiechu, słyszała w pomruku… i na nowo stała się cała mokra. Czuła, jak jej wilgoć spływa po jej udach i chociaż chwilę temu była pewna, że nie byłaby w stanie znieść więcej, znowu go chciała, chociaż wiedziała, że nie da jej nic więcej. Dostała przecież i tak za dużo. Miała świadomość, że był dla niej tego dnia wyjątkowo dobry. Tak dobry, że nie myślała o tym, że coś mogłoby się spierdolić.
    Zaczęła pojękiwać, gdy chwycił obiema dłońmi jej głowę, wchodząc, wręcz wdzierając się w nią tak głęboko, jak chyba jeszcze nigdy. Dlatego złapała dłońmi jego uda i wbiła w nie mocno paznokcie. Doskonale pamietała, że dwa klepnięcia miały oznaczać, że ma dość i chociaż czuła, że jest na skraju, że brakuje tak niewiele, aby ból mieszający się z przyjemnością stał się jedynie bólem, nie klepnęła go. Wbijała jedynie coraz mocniej paznokcie, próbując zapanować nad oddechem, gdy jej oczy coraz bardziej zachodziły łzami.
    — Kurwa — wyszeptała cicho, schrypniętym głosem, chcąc zetrzeć z brody i kącików krew i ślinę, ale zamarła, słysząc jego słowa. Zamrugała, spoglądając na jego twarz i wzrok utkwionym w jednym punkcie. Wcześniej, gdy rżnął jej usta tak mocno, nie zarejestrowała, że jego spojrzenie przeniosło się z niej gdzieś indziej… na kogoś innego. Bała się odwrócić. Bała się spojrzeć w te samą stronę, w którą patrzył Kill. Oblizała pospiesznie spierzchnięte wargi, wiedząc dobrze, że jeżeli się nie ruszy, powtórzy. Nie lubił się powtarzać. A ona przecież nie chciała pogarszać swojej sytuacji, zwłaszcza, że ledwo co udało jej się go zadowolić, sprawić, że się ugiął. Nie mogła… nie mogła olać jego słów. Nie mogła pokazać, że nie chce chociaż spróbować.
    Przełknęła ślinę i odwróciła się powoli, wciąż klęcząc. Spojrzała na Jareda i, kurwa, żałowała, że dowiedział się w taki sposób, że w ogóle się dowiedział, że… nie miała pojęcia, jakby chciała to rozwiązać, bo wiedziała, że w którymś momencie to się będzie musiało skończyć, ale nie myślała o tym, jeszcze nie teraz, a to się po prostu stało. Widziała jego minę, zaciśnie mocno pieści.
    Podparła się dłońmi i ruszyła powoli na czworaka w kierunku bruneta.
    — Pozwól mi — wyszeptała cicho, gdy znalazła się bliżej niego. Spojrzała na jego zaciśnięte mocno pięści. Był wściekły, czuła to, nie dziwiła się, ale… — wyżyj się — powiedziała cicho — ukarz mnie, pokaż mi, gdzie jest moje miejsce — szeptała, oblizując nerwowo wargi. Wątpiła, aby to zrobił. Wątpiła też, aby podobało mu się to, co widział. Wiedziała, że nawet nie pozwoli jej się wytłumaczyć (w zasadzie i tak nie miała co mu tłumaczyć), ale wiedziała, że przynajmniej pokazała Killowi, że chciała, że zrobiłaby to, gdyby tylko Hamish pozwolił. Że zrobiłaby wszystko, czego chciał Montgomery, aby tylko wrócić do jego łask.

    😳

    OdpowiedzUsuń
  100. Nie myślała o niczym innym, poza zadowoleniem Cilliana i spełnianiem jego rozkazów. Kiedy powiedział, że ma obciągnąć Jaredowi, nie musiała się zastanawiać dwa razy nad tym czy ma to zrobić.
    Kiedy Hamish nie zareagował od razu na jej słowa, uznała to milczenie za zgodę. Dlatego śmiało zbliżała się do niego, a kiedy odległość miedzy nimi była wystarczająca, od razu uklęknęła i sięgnęła dłońmi do jego rozporka. Oblizała powoli wargi, szczerze podniecona faktem, że to… że to naprawdę się stanie, że z jednego kutasa przejdzie od razu na drugiego i chociaż mogłaby czuć skrępowanie, kurwa, czuła jak robi się mokra na samą myśl, że brunet mógłby ją, aż tak zaskoczyć, zgadzając się na to, by zerżnąć jej usta.
    W jednej chwili jednak cała nadzieja zniknęła. Była głupia, że nawet przez chwilę brała pod uwagę to, że Hamish mógł się nie sprzeciwić.
    — Twoją myszką — stwierdziła, oblizując ponownie usta z resztek śliny, krwi i odrobiny nasienia Cilliana — przecież lubisz, kiedy biorę cię w usta — powiedziała — wtedy, w halloween, pamiętasz? Byłeś, kurwa, zachwycony — sapnęła cicho, czując, że podniecenie, które pojawiło się, gdy zbliżała się do Jareda, zaczęło spływać po jej udach. I była… Boże, miała wrażenie, jakby była na jakimś pierdolonym haju. Zamiast przejąć się słowami Hamisha, tym, że właśnie nazwał ją pojebaną i cóż, wyrzucił z domu, bardziej martwiła się tym, że Kill zabronił jej bawić się z samą sobą, a jej cipka pulsowała i zaciskała się na nieznośnej pustce. Dopiero, kiedy z ust Jareda padło imię jej brata, jakby się ocknęła. Spadła z hukiem z chmurki na ziemię. Dotarło. Dotarło do niej, co się właśnie stało.
    — Ale… I co mu niby powiesz? — Spytała, podnosząc się z ziemi, spoglądając na zamknięte już drzwi. Przeszedł ją dreszcz, na dźwięk śmiechu Killa. Był nieprzyjemny. Tak nieprzyjemny i przepełniony mrokiem, że na jej ciele pojawiły się ciarki. Odwróciła się na pięcie, spoglądając na blondyna. Poczuła tak ogromną złość, ale nie miała co z nia zrobić, jak jej wyładować, jak… miała ochotę zrobić mu krzywdę. Tak bardzo chciała tak naprawdę komukolwiek zrobić krzywdę…
    — Wiedziałeś? — Spytała tylko cicho, przez chwilę stojąc w miejscu i wpatrując się w niego — po prostu mi powiedz czy wiedziałeś, że on przyjdzie. — Dopiero po chwili ruszyła w stronę kanapy, na której wcześniej Montgomery doprowadził ją niemal do szału, aby zebrać bieliznę i ubrania, a następnie szybko się ubrać. Musiała… Musiała sobie coś zorganizować. Wziąć swoje rzeczy, znaleźć jakieś lokum. Może i mogłaby postarać się wytłumaczyć, przeprosić, ale… ale mogła się płaszczyć tylko przed Killem. Poza tym, poza tym przecież go prosiła. Prosiła, żeby nie starał się jej naprawiać, że ona nie potrafi kochać, że… w zasadzie przecież nie zrobiła nic złego, okej, mówiła Hamishowi, że nie będzie się z nikim spotykać, ale wtedy nie było Killa w mieście, a poza tym… poza tym oni nawet nie byli razem. Mieli udawać, przed Tommy’m. Udawać. Nie padło nigdy, że… że skończyli z udawaniem.
    Objęła się ramionami, bo coraz bardziej docierało do niej, że znowu znalazła się na dnie. Bo Kill przecież wciąż ją karał, a Hamish właśnie ją wyrzucił.
    — Możesz mieć pewność, że będziemy trzymać się z daleka od siebie — mruknęła, ruszając w stronę schodów — a teraz przepraszam, muszę spakować swoje rzeczy.

    😬

    OdpowiedzUsuń
  101. Mogła się domyślać, że dla Cilliana pozbycie się Jareda było czymś dobrym. W końcu o to chodziło prawda? Nie podobało mu się to, że Minnie się z nim pieprzyła. Jak sam uznał, nie była już jego, skoro spotykała się z Hamishem. Dla Minnie to było jednak problematyczne. Jasno się wyraził, że miała się wyprowadzić, a Montgomery nic nie wspomniał o tym, że mogłaby się zatrzymać u niego albo, że pomoże jej coś znaleźć. Nic.
    Zamiast tego mówił o rżnięciu.
    I… nie miała pojęcia, co ma o tym wszystkim myśleć. Podobała jej się wizja tego, że mogłaby poczuć ponownie w sobie jego kutasa. Lubiła go. Przygryzła wargę, odwracając się, aby spojrzeć na blondyna. Oparła się biodrem o poręcz schodów i obserwowała blondyna, ciekawa tego, co miał do powiedzenia.
    — Po prostu… — zaczęła, zastanawiając się nad tym co mówił. W zasadzie… dostała czas do jutra, do dwunastej. Nadal nie miała pojęcia, dlaczego Jared pojawił się niespodziewanie w domu. Nic nie powiedział o kamerach, a ona nawet o nich nie pomyślała — straciłam właśnie dach nad głową, ale… ale przecież mówił o jutrze — powiedziała, zagryzając wargę i… zastanawiała się, co ma zrobić. Przesunęła spojrzeniem po sylwetce Killa, zatrzymując wzrok na jego twardym, wyraźnie widocznym w spodniach kutasie, i… — możemy przecież najpierw… mogę się pierw odstresować — stwierdziła, z lekkim uśmiechem na ustach. Zwłaszcza, że Jared nie tylko ją wyrzucił, ale jeszcze odtrącił, gdy chciała mu obciągnąć. Okej, ona sama nie wiedziała, jakby zareagowała na jego miejscu… chociaż… chociaż zlizywała z Killa pozostałości po tamtej rudej wywłoce, więc nie. Nie rozumiała dlaczego ją odrzucił. Zwłaszcza, że dobrze wiedziała, że przecież to lubił. Odepchnęła się od poręczy, robiąc powolny krok do przodu i powoli, zbliżając się do Cilliana, zaczęła się na nowo rozbierać — chcesz żebym błagała tutaj czy może masz ochotę zobaczyć moją sypialnie? — Spytała, chociaż spodziewała się, że chce zapewne jak najszybciej się spuścić — i… nie wiedziałam, że kręci cię patrzenie — powiedziała, przechylając delikatnie głowę w bok — a może wolisz mnie zerżnąć w jego sypialni? — Spytała zatrzymując się tuż przed jego nogami — ja… po prostu proszę, żebyś w końcu we mnie wszedł. Tak, jak lubisz najbardziej — uśmiechnęła się, powoli opadając przed nim na kolana i cały czas z uśmiechem na ustach, spoglądając w jego oczy złożyła ze sobą dłonie — bardzo ładnie proszę, zerżnij mnie — mówiąc to, zamrugała powiekami, spoglądając na niego niewinnie.

    🙏🏻

    OdpowiedzUsuń
  102. Czy liczyła na to, że coś jej zaproponuje? Chyba… chyba tak. Może nie łudziła się, że zaproponuje jej zamieszkanie u siebie, ale wtedy jej pomógł. Wtedy uparł się, że sam coś dla niej znajdzie, że wybierze chociaż dzielnicę, w której będzie miała zamieszkać, a później, później znalazł jej mieszkanie. Mieszkanie, za które częściowo płacił. W zasadzie nie częściowo, płacił niemal całość nic jej nie mówiąc, a teraz… teraz stwierdził, że powinna czegoś poszukać. Był na nią zły, wciąż ją karał. Może to była część kary? Tak. Tak, na pewno. Na pewno o to chodziło. Dlatego uśmiechnęła się słabo. Nie mogła dać po sobie poznać, że w ogóle o tym myśli. To była część czegoś większego. I tyle.
    — Okej, czyli tutaj — uśmiechnęła się lekko, spoglądając na jego twarz. Próbowała coś z niej wyczytać. Czy miał jakiś plan względem niej? Przecież… przecież nie mogła być mu tak całkiem obojętna prawda? Skinęła lekko głową, wiedziała, że lubił cierpienie. Doskonale. Nie spodziewała się jednak, że lubił je do tego stopnia, że nawet męskie cierpienie sprawiało, że twardniał. Ale… ale to nie było teraz ważne. Ważne było to, że wciąż chciał ją zerżnąć. Nie powinna teraz myśleć i niczym innym, poza jego kutasem, który lada moment się w niej znajdzie. I na tym postanowiła się skupić.
    — Mam dzisiaj szczęście — wyszeptała do siebie, gdy sięgnął swoich spodni i tak po prostu wysunął swojego kutasa. Starała się ignorować wszystko, co było… niedelikatne i niesympatyczne. Dlatego po prostu odwróciła się, siadając na nim okrakiem tyłem i wpuszczając go w siebie, w pełni. Rozchylając wargi i odchylając momentalnie głowę do tylu, gdy pozwoliła mu znaleźć się w sobie w całości. Oparła dłonie tuż przed jego kolanami i uniosła się powoli, by tuż po chwili ponownie opaść do nasady jego penisa.
    — Taki wielki — wymruczała, poruszając powoli biodrami, przyzwyczajają się do jego rozmiaru. Tak dawno nie miała go w sobie, że zapomniała, jak ogromny był. Przygryzła wargę, poruszając się wciąż na nim, tak, że z każdym swoim ruchem drażniła swoją łechtaczkę, szwami jego spodni, przez co prędko zalała ją wilgoć, a przyzwyczajenie się do jego kutasa w sobie, przyszło nadzwyczaj szybko.

    😈

    OdpowiedzUsuń
  103. Nie dostrzegała, że zachowanie Killa było… co najmniej nieodpowiednie, że z tym człowiekiem było coś nie tak, że z pewnością nie był w pełni zdrowy. Nie zwracała na to wszystko uwagi, bo… jako jedyny dał jej wiele rzeczy, których nikt nigdy wcześniej jej nie dał.
    Zainteresował się nią. Jeszcze przed tym, gdy uratował ją przed ojcem. Przecież nie raz czuła na sobie jego spojrzenie w biurze. Później ten ratunek, pierwszy w jej życiu seks, pomoc z mieszkaniem, pozbycie się ojca na zawsze… Dał jej tak dużo. Nawet jeżeli traktował ją w niegodny, przedmiotowy sposób, potrafiła to ignorować. Skupiając się na dwóch rzeczach. Przyjemności, której doświadczała dzięki niemu i tych wszystkich dobrych rzeczach. Dla tego wszystkiego, mogła ignorować cała resztę. Zresztą. Niemal całe swoje życie była traktowana jak przedmiot, jak śmieć, jak robak, którego trzeba się pozbyć. A Kill nie chciał się jej pozbywać. Nawet jeżeli ją karał za nieposłuszeństwo, nie robił tego po to, aby ją wyrzucić. Gdyby chciał się jej pozbyć, nie zawracałby sobie nią głowy.
    Właśnie z tą myślą, poddała mu się całkowicie. Jego dłonią, mocno zaciskających się na jej biodrach. Jego mocnym, szybkim ruchom. Zaczęła ujeżdżać jego kutasa w nadanym przez Cilliana, niemal szaleńczym rytmie. Jęczała głośno, gdy wchodził w nią głęboko, niemal rozdzierając ją od wewnątrz. Mógł ją uformować, jak chciał. Westchnęła, gdy pchnął ją do przodu, a później próbowała zdusić w sobie krzyki z każdym silnym klapsem wymierzonym jego dłonią. Jęczała głośno za każdym razem, kiedy dochodziła, nie próbując nawet odsunąć się od jego bioder, mimo, że wydawało jej się, że nie zniesie więcej. Wiedziała, że każdy kolejny orgazm sprawi, że będzie czuła się tak, jakby była na haju. Chciała tego. Chciała więcej. Chciała jeszcze więcej.
    — Tak — wydyszała, gdy chwycił jej włosy i mocno za nie szarpnął — tak, Killy, tak — nie wiedziała czy nadal odpowiada na jego pytanie czy wyrzucała z siebie po prostu to, jak dobrze jej było, gdy brał ją tak mocno. Wygięła się, przylegając plecami do jego ciała, wykorzystując moment, że nie musiała podtrzymywać się dwiema rękoma o stolik, sięgnęła jedną dłonią swojej piersi i zaczęła podszczypywać sutek, dodając sobie jeszcze więcej doznań.
    Pewnie powinna poczuć złość. Może wręcz wściekłość. Kamery? Cillian wiedział. I rżnął ją, ze świadomością, że Jared mógł to zobaczyć. Wtedy i teraz. Kłamał, że nie wiedział. Ale…
    — To nie jest i nie był mój facet — wysapała, przygryzając mocno wargę i uśmiechając się. Odleciała spojrzeniem tak, że w jej oczach widoczne były same białka i pozwoliła sobie na głośny jęk, gdy Cill ponownie doprowadził ją do orgazmu.
    — Tak, kurwa tak, tak! — Krzyczała, gdy ponownie klęczała oparta o stolik, a Kill zaczynał zwalniać. Uśmiechnęła się, gdy się z niej wysunął. Nie musiał nic mówić, chciała tego. Chciała go wyczyścić. Chciała go znowu poczuć. Dlatego odwróciła się od razu przodem do niego i chwyciła jego kutasa, zlizując starannie wszystko, zerkając co jakiś czas w kamerę, którą pokazał jej Killy i uśmiechała się kącikami ust, nie przestając sunąc językiem po jego kutasie. Na koniec wsunęła go całego w usta i zaczęła ssać, z myślą, żeby Jared się pierdolił i dokładnie widział, co stracił. Co mogła robić z nim, gdyby tylko jej nie odtrącił, dlatego obchodziła się z kutasem Killa niczym z najcenniejszym przedmiotem na świecie, pieszcząc go dokładnie i zlizując wszystko, co pozostało na nim z jej wilgoci i jego spermy. Kiedy wysunęła go z ust, zassała jeszcze główkę, sunąc po niej językiem dookoła.
    — Zrobię wszystko, Killy. Wszystko co będziesz chciał, żebyś karmił mnie sobą częściej — powiedziała, uśmiechając się niewinnie, raz jeszcze liżąc główkę, jakby nie mogła się rozstać z jego kutasem i jego smakiem — jesteś taki pyszny, jak ulubione cukierki — wyszeptała, oddychając głęboko, w końcu, ostatecznie odsuwając usta od jego penisa.

    🍭👅

    OdpowiedzUsuń
  104. Szczęściem w nieszczęściu było to, że Cillian wynagradzał ją na tyle hojnie, gdy u niego pracowała, że wciąż miała spore oszczędności, które pozwoliły jej na wynajem małej kawalerki na Brooklynie bez wielkiego stresu związanego z tym, że zaraz zabraknie jej na coś pieniędzy. Lata życia w patologicznej rodzinie, a później spłacanie kredytu studenckiego i ledwo wiązanie końca z końcem nauczyły ją oszczędności. Chociaż musiała przyznać, że życie u boku Cilliana, a później Jareda… nieco ją rozpieściły. Na tyle, że z pewnych rzeczy po prostu nie potrafiła zrezygnować. Musiała więc wybierać na czym chce lub na czym musi oszczędzić. Musiała też znaleźć źródło dochodu, co w obecnej sytuacji zdecydowanie nie było łatwe.
    Tak samo, jak łatwe nie było przyjęcie zaproszenia na świąteczną kolacje u Jareda. Wiedziała, że dostała je tylko ze względu na Tommy’ego i to właśnie ze względu na brata nie mogła odmówić. Nie miała pojęcia czego może się spodziewać. Będą tylko we troje? Będzie rodzina Hamisha? Nic nie wiedziała, a to z kolei wszystko utrudniało. Nie mogła jednak nie przyjść. To… miały być pierwsze święta z Tommy’m, bez kłótni i awantur ze strony rodziców. Pierwsze, które mieli spędzić razem odkąd się wyprowadziła. Przez chwilę poczuła nawet żal, że będzie tylko ich dwoje z rodziny Moore, jakby… zatęskniła za resztą rodzeństwa? To było dziwne. Nienormalne. Tak bardzo niepodobne do niej. Hormony sprawiały, że miała dość sama siebie. I wszystkiego dookoła, bo znalazła się w punkcie, w którym bardzo nie chciała być.
    Pojawiła się pod wskazanym adresem, ubrana w ciepły płaszcz, pod którym miała na sobie beżowy sweter ze splotem w warkocz i czerwoną, welurową sukienkę, która całkiem ładnie opinała ciążowy brzuszek. Oczywiście, że specjalnie na te okazje wybrała się na zakupy, bo… chciała, żeby Jared napatrzył się na to, co stracił. Sama nie wiedziała po co tak właściwie, bo Cilly jasno się wyraził, że nie lubi się dzielić, ale… Bolało ją to, że ją odrzucił, że jej nie chciał, że nie potrafił… dostrzec w niej tego, co widział Kill.
    Szkoda, że to ona była ślepa i głupia, nie dostrzegając, że to Hamish był tym dobrym, że pewnie gdyby przejrzała na oczy i poprosiła go o pomoc… pewnie by jej pomógł wyplątać i wyleczyć się z tej chorej relacji, ale Minnie nie widziała nic nieodpowiedniego w tym, co łączyło ją z blondynem.
    — Wesołych świat, Tommy — uśmiechnęła się do swojego brata, kiedy wpuścił ją do wnętrza posiadłości, w której do tej pory jeszcze nie była. Ciekawe czy Jared postanowił się przeprowadzić, czy jego rodzina miała specjalne miejsce na spędzanie świat.
    — Bałem się, że nie przyjdziesz — powiedział, uśmiechając się i przytulając Minnie — myślisz, że… jest szansa, że się pogodzicie w święta? W końcu to… magiczny czas, nie? — Stwierdził z lekkim uśmiechem, na co Moore jedynie wykrzywiła lekko usta.
    — Nie jestem tu dla niego. Przyszłam dla mojego braciszka — oczywiście, że przyszła z myślą o Hamishu, już to zostało ustalone.

    🎄

    OdpowiedzUsuń
  105. Przeniosła spojrzenie z brata na mężczyznę, kręcąc tylko delikatnie głową. Mogła założyć, że usłyszy jej słowa. Z drugiej strony… to on ją wyrzucił. Jasno dał jej do zrozumienia, że jej nie chce, nawet ze względu na dziecko. Chociaż nad tym zaczęła się sama zastanawiać. Dlaczego miałaby mu nie powiedzieć prawdy? Po co w ogóle bawiła się dalej w tę szopkę, skoro wiedział już o Cillianie? Równie dobrze mogła mu powiedzieć, że najprawdopodobniej nie jest ojcem dziecka. Chyba właśnie przez te najprawdopodobniej, bo chociaż wydawało jej się, była wręcz przekonana kto jest ojcem… być może istniała jakakolwiek, minimalna szansa na to, że intuicja i przeczucie ją myliło.
    — A ty zaprosiłeś mnie bo tego chciałeś czy dlatego, że Tommy tego chciał? — Spytała, nie krępując się obecnością brata i tym, że przysłuchiwał się rozmowie. Wiedziała, że takie zachowanie nie było odpowiednie, ale z drugiej strony, skoro on zamierzał taki być, dlaczego ona miała się pilnować? Zresztą. Powiedzmy sobie szczerze, podobały jej się dyskusje. Pyskowanie, przekomarzanie się. A z Killem na to nie mogła sobie pozwolić.
    Całą trójką doskonale wiedzieli, że ta kolacja była tylko ze względu na nastolatka. Zaczynała się czuć trochę jak matka, która dla dobra dziecka się nie rozwodzi, a tylko szkodzi tym bardziej dziecku. Po cholerę w ogóle to robili? Tym bardziej, że to ledwie początek, a już było… tragicznie.
    — Możemy spędzić po prostu… razem ten czas? — Spytał nastolatek — oboje jesteście dla mnie ważni, a święta spędza się z ważnymi i bliskimi — zauważył — a wy sobie też byliście bliscy przez tyle czasu…
    — Nie staraj się nas na siłę pogodzić, to damy radę — mruknęła, ściągając z siebie płaszcz. Odwiesiła go na wieszak i weszła w głąb, podchodząc do stołu, na który wskazał Hamish. Zignorowała alkohol. Wyciągnęła z torebki dwie czerwone koperty, a następnie zawiesiła ją na krześle i podeszła do choinki układając je pod jej gałązkami — taki drobiazg — powiedziała z lekkim uśmiechem, spoglądając znacząco na Jareda, bo mimo tego, jaka była sytuacja miała też coś dla niego. Wydruki zdjęć z wizyt, które przegapił.
    — Wiesz, Jared — zajęła jedno z miejsc i oparła brodę o dłoń — możemy po prostu zjeść, skoro już jest przygotowane, a później mogę zabrać Tommy’ego, skoro tak bardzo ci przeszkadzam. Powiedz tylko, o której mam go odwieźć i czy tutaj, czy pod poprzedni adres.

    myszka

    OdpowiedzUsuń
  106. — Ciekawe, w tej chwili właśnie tak się zachowujesz — zauważyła, ale… tak naprawdę jej to nie przeszkadzało. W głowie brunetki powinna zapalić się lampka. Ostrzegawczy sygnał, który miałby być zwróceniem uwagi na to, że coś jest z nią nie tak. Nie powinna chcieć go prowokować, prawda? Nie powinna chcieć, aby mówił więcej. Na pewno nie takim tonem, prawda? Nie teraz, kiedy tuż obok był jej brat. Tymczasem… tego chciała. Chciała go sprowokować, chciała poznać jego granice i… cholera, wiedziała, że nie powinna. To miała być świąteczna kolacja przede wszystkim dla Tommy’ego. Chodziło o niego, teoretycznie, bo przyszła po to, aby pokazać Jaredowi, co stracił, ale w tej konkretnej chwili, to ona miała poczucie, jakby coś straciła. Jakby Jared również potrafił być… z pewnością nie potrafił być taki jak Kill, co do tego nie miała żadnych, nawet najmniejszych wątpliwości, ale sposób w jaki się do nie odzywał, sprawiał, że czuła, że gdyby zachowywał się tak dalej, stałaby się powoli mokra.
    Chciała to sprawdzić. Jakby się upewnić czy to tylko Cillian działał na nią w taki sposób, czy… więcej osób. Bo przecież Jared potrafił rozbudzić w niej pożądanie tak po prostu, nie udawała. Dochodziła, miała dzięki niemu orgazmy, ale nie były tak… spektakularne, jak mogłyby być.
    — Jak chcesz, chociaż jestem pewna, że ci się spodoba — wzruszyła lekko ramionami, odwracając od niego spojrzenie.
    — Nie możecie chociaż spróbować? — Spytał chłopak, również zasiadając do stołu. Zmarszczył lekko brwi i spojrzał to na siostrę to na swojego opiekuna — zachowujecie się jak dzieciaki. Nie wiem, co się stało miedzy wami, ale jak tak będziecie się dalej zachowywać i przy dziecku, to na pewno nie będzie miało szczęśliwego życia. Cieszcie się, że możecie ćwiczyć na mnie, mnie bardziej nie zajedziecie — mruknął, spoglądając znacząco na Minnie.
    Brunetka odwróciła spojrzenie, a po chwili zerknęła na Hamisha i czuła złość, że nie chciał nawet na nią zerknąć.
    Kiedy wstał i ruszył do kuchni, Minnie spojrzała na brata i uniosła dłoń, aby zaczekał. Sama wstała z krzesła i ruszyła za brunetem, mając nadzieje, że jej brat faktycznie zostanie na swoim miejscu.
    — Mogłeś sobie darować ten tekst — powiedziała, opierając się biodrem o ścianę, chociaż szczerze jej się podobało, bo oznaczało, że oglądał. Oglądał i mu się nie podobało to, co widział, a to oznaczało, że mógł być na nią zły, więc była większa szansa na… sposób w jaki będzie ją traktował. Chyba już sama powinna się zorientować, że jest popierdolona. — Naprawdę nie możesz nawet na mnie spojrzeć, kiedy rozmawiamy? Wytrzymać tych kilku godzin? — Spytała, splatając ręce tuż pod biustem, opierając je o już spory brzuch — jak to sobie wyobrażasz, jak on już będzie na świecie? Jeżeli nie możesz wytrzymać ze mną pod jednym dachem to nie chcesz oglądać swojego syna? Jeżeli myślisz, że dam ci zabrać noworodka czy niemowlaka z daleka ode mnie, to się mylisz.

    🤦🏻‍♀️

    OdpowiedzUsuń
  107. Zacisnęła wargi, doskonale domyślając się m, co konkretnie chciał powiedzieć. I to akurat jej się nie podobało. To nie tak, że ją bolało. Wysłuchała się wystarczająco wiele obelg od swojego ojca, póki nie pomogła zakończyć mu jego żywota. Można by rzec, że była przyzwyczajona. Tylko, że wtedy była całkiem niewinna. Wtedy słuchała tylko siebie… odwróciła spojrzenie od Jareda. Nie, nie mogła się dać. Nie była dziwką. W życiu miała tylko dwóch partnerów, to, że lubiła coś niestandardowego nie robiło z niej dziwki. Dlatego, chociaż naprawdę rzadko spoglądała tak na drugiego człowieka, nawet nie była pewna czy potrafi, zerknęła na Hamisha zimnym wzrokiem, a przynajmniej starała się, by to właśnie wyrażały jej oczy.
    — Jared… — Tommy spojrzał na bruneta, a następnie na siostrę — to wina tego kolesia, prawda? Tego, któremu pozwoliłem na ciebie zaczekać? — Spytał cicho, nim Minnie zdążyła odejść od stołu. Pokręciła tylko lekko, przecząco głową. Nie chciała w żaden sposób wciągać brata w swoje sprawy. Poza tym to nie była wina blondyna. To Jared ją wyrzucił, to Jared jej nie chciał, to Jared kazał jej się wynosić.
    — Pokaż ją — powiedziała, mając oczywiście na myśli dłoń, ale nie zbliżyła się zanadto. Wolała zachować bezpieczny dystans, tak przynajmniej jej się wydawało. Dlaczego nie potrafiła po prostu być na niego zła? Powinna po prostu się wkurzać za to, co próbował powiedzieć przy stole, za to w jaki sposób ją traktował. Zamiast tego, kiedy na nią warknął, poczuła, jak powoli robi się wilgotna. Mimo tego, że o mało nie nazwał ją przed chwilą dziwką. Musiała o tym myśleć. O tym, co o niej myślał — nie wiem, może gdybyś to ty miał mnie wylizać, żeby to mnie mieć na ustach jako ostatnią — wzruszyła ramionami, chociaż prawda była taka, że… nie chciałaby się dzielić Jaredem z kimś. Tak, jak wtedy ledwo mogła znieść tamtą rudą wywłokę, po której Killy kazał jej sprzątać.
    Zamrugała, słysząc jego słowa i uważnie fi obserwując. Nie spodziewała się usłyszeć czegoś takiego, a uśmiech, który zagościł na jego ustach… przez chwilę wpatrywała się w niego, automatycznie chcąc zrobić krok do tylu, kiedy ruszył w jej stronę. Ale nie miała dokąd się cofnąć. Przełknęła ślinę, gdy znalazł się tak blisko. Gdy patrzył na nią w ten sposób. Kiedy jego zapach mieszał się z zapachem alkoholu i lekko wyczuwalnym, metalicznym zapachem krwi. Przełknęła ślinę, odchylając głowę odrobinę do tylu, aby móc spojrzeć w jego jasne oczy. Tak różne spojrzeniem od tych, które zawsze na nią spoglądały.
    — Nie powiedziałam, że zamierzam ci cokolwiek utrudniać — wyszeptała, oblizując nerwowo wargi — zapytałam tylko, jak to sobie wyobrażasz. Noworodek potrzebuje mieć matkę przy sobie. Wpadniesz i tak po prostu go zabierzesz? Będziesz dla niego obcy. Skoro nie możesz ze mną wytrzymać — wyszeptała cicho, spoglądając prosto w jego zimne oczy, które niemal ją fascynowały — lubisz je oglądać? — Spytała cicho, oddychając powoli, głęboko — wyobrażać sobie, że to my? Albo, że zgodziłeś się jednak na tego loda? — Powiedziała, przygryzając wargę i powoli przesuwając spojrzeniem po jego sylwetce.

    🙃

    OdpowiedzUsuń
  108. — To niczyja winna, Tommy — powiedziała najłagodniej jak potrafiła, bo nie chciała, żeby czuł się winny tego, że wpuścił Killa. Gdyby Cillian nie pojawił się tamtego dnia w rezydencji, na pewno nie doszłoby do wyrzucenia Minnie przez Jareda. A na pewno nie tamtego dnia. Może jednak i tak już nie mieszkaliby razem. Może. Możliwości było wiele, na tyle dużo, że Moore nie chciała, aby Tommy brał jakąkolwiek winę na siebie — to sprawy miedzy mną, a Jaredem — dodała, kiedy wstała już od stołu — spróbuje z nim pogadać — dodała, posyłając bratu delikatny uśmiech i ruszyła do kuchni za mężczyzną. Szła tam bez konkretnego pomysłu i celu. Po prostu… chciała to jakoś wyjaśnić? Załagodzić?
    Uniosła obie ręce do góry w geście kapitulacji i przechyliła lekko głowę w bok.
    — Chciałam tylko pomóc — powiedziała, a następnie zmarszczyła lekko brwi. W zasadzie bardzo ciężko było jej odnaleźć się w sytuacji Jareda, bo… nigdy sobie tego nie powiedzieli, nigdy nie powiedział jej wprost, że ją kocha, ale nie była idiotką. Czuła, że z jego strony w którymś momencie to przestał być tylko seks i udawanie przed jej bratem. — Nie wiem, okej? — Odparła, nagle z jakiegoś powodu zła, z tego, że się z niej śmiał. — Prosiłam cię. Prosiłam, żebyś mi obiecał, że nie będziesz starał się mnie naprawić — przypomniała mu swoje słowa — mówiłam ci, że tego nie da się zrobić — powiedziała nieco głośniej, ale nie na tyle, żeby Tommy mógł usłyszeć ich rozmowę — kurwa, mówiłam, że prędzej ja zepsuje ciebie niż ty będziesz w stanie zrobić coś ze mną. Obiecałeś! I co? — Spytała, cały czas oddychając głęboko. Gdyby tylko jej wtedy uważnie słuchał! Mówiła mu. Mówiła mu, jak bardzo boi się przyszłości i tego, że będzie złą matką, że nie umie i nie nauczy się kochać. Nie gadała tak dla gadania. Ona naprawdę się obawiała. A przez niego na krótki moment uwierzyła, że coś mogło być inaczej, lepiej, do póki Kill nie wrócił i nie sprowadził jej na ziemię.
    — To dlaczego, nie radzisz sobie teraz? — Spytała, a następnie na jej usta wkradł się delikatny uśmiech. Może i mówił sarkastycznie, nie była przecież głupia, słyszała jego ton głosu, ale czuła, że może naprawdę żałował. Chociaż wiedziała, że sam się do tego nigdy nie przyzna. Tyle, że następne słowa ją zabolały. Mogła się spodziewać, prawda? Mogła przewidzieć, że będzie myślał o niej w ten sposób. Ale słuchanie takich słów, nie było przyjemne.
    — Nie rób ze mnie kogoś, kim nie jestem — powiedziała, odwracając się za nim — możesz być spokojny, pewnie masz na koncie więcej lasek niż ja facetów przez całe swoje życie! — Oznajmiła głośno, nie przejmując się już tym, czy Tommy usłyszy ich rozmowę — i co cię powstrzymuje? Nazwij mnie dziwką, jak ci to pomoże! Niemal całe życie słyszałam, jaka była ze mnie mała kurwa, no dalej, dołóż mi! — Krzyknęła, idąc za nim do drzwi, zaciskając mocno pięści, żeby się nie rozpłakać. Zatrzymała się, kiedy je otworzył, a po chwili pisnęła głośno, bo nie spodziewała się takiego zakończenia. Uniosła wysoko brwi, a kiedy Jared rzucił się na mężczyznę, zaczęła piszczeć jeszcze głośniej.
    — Przestań, natychmiast! — Krzyknęła, próbując odsunąć bruneta od blondyna, chociaż nie wyglądało na to, aby jej słowa miały moc przebicia — przestań! — Krzyknęła raz jeszcze, próbując jakoś wpłynąć na Hamisha, a następnie zerknęła na Killa — a co ty tu robisz!?

    🫣

    OdpowiedzUsuń
  109. Zakochał się w niej. Niby to wiedziała, ale kiedy powiedział to na głos, te słowa nabrały prawdziwej mocy. Mocy, która nie miała już najmniejszego znaczenia. Spojrzała na niego tymi swoimi dużymi, niebieskimi oczami, w których krył się ból.
    — Mnie się nie da kochać — powiedziała znacznie ciszej, nie unosząc tonu, nie krzycząc na niego. Nadal była zła, kłębiły się w niej emocje, z którymi nie potrafiła sobie radzić tak, jakby tego chciała. Dlatego zacisnęła mocno usta, jednocześnie wbijając sobie z całych sił paznokcie w dłonie gdy zaciskała je w pięści. — Dałeś mi nadzieje, wiesz? Dałeś mi nadzieje, że umiałabym… ale to gówno prawda! Mnie się nie da kochać, ja nie umiem kochać! — Tym razem krzyczała, patrząc na Jareda i oddychając głośno — ale Cillian sprowadził mnie na ziemie, dobrze wie, że nie nadaje się na matkę, że jestem tak samo popieprzona jak moi rodzice! Trzeba była kazać mi usunąć te ciąże! Nie miałbyś problemu! Nie musiałbyś w ogóle zaprzątać sobie mną głowy i tym z kim i gdzie się pieprzę! — Odkrzyknęła, żałując, że w ogóle przyszła. Zakładała, że utrze nosa Jaredowi, że będzie owszem, wściekły, ale… inaczej to sobie wyobrażała, zupełnie inaczej. Najwyraźniej jednak była głupia, jeżeli myślała, że wyjdzie z tej kolacji cokolwiek dobrego.
    — Wiesz, co? Pierdol się Jared, po prostu się pierdol! — Krzyknęła czując, że poziom frustracji sięgnął szczytu, a ona nie miała nawet pojęcia, po co właściwie cała ta kłótnia. Przecież nie liczyła na nic. Cillian dopiero by się wkurwił, nie dałby jej kolejnej szansy. Miło było czuć zainteresowanie ze strony Hamisha, ale to przecież zmierzało dokładnie donikąd — było was, aż dwóch — wysyczała — więc dalej, zrób to, nazwij mnie dziwką, a nie tym, może poczujesz ulgę — dodała jeszcze, czując, że robi się cała czerwona na twarzy i nie miało to nic wspólnego ze wstydem, a narastającą wściekłością.
    I w jednej chwili to wszystko zniknęło, bo pojawienie się Killa było ostatnim, czego się spodziewała. Nie tutaj, nie dzisiaj. Nic mu nie mówił, jakim cudem w ogóle…
    — Przestań! — Wrzasnęła, kiedy zaczął okładać twarz blondyna, szybko się jednak zorientowała, że to na nic. Jared musiał wpaść w jakiś szał, bo kompletnie nic do niego nie docierało. Cofnęła się o krok i uniosła ręce w górę, ponownie, kręcąc przy tym lekko głową — ja nikogo nie zapraszałam! Ja… nie wiem skąd się tu wziął! — Spojrzała na Montgomery’ego, chętnie uzyskawszy odpowiedź, bo to było dla niej dziwne i było dziwne, jak na niego, prawda? Chociaż wspomniał, że podobał mu się widok cierpiącego Jareda, ale… ale to nawet jak dla Minnie było przesadą. Dlatego stała, wciąż czerwona na twarzy i zerkała to na jednego, to na drugiego. Powinna pomóc Killowi? Kontynuować bezsensowną kłótnie, a może to ona powinna zabrać swoją torebkę i płaszcz i po prostu stąd wyjść — o co tutaj chodzi? — Spytała jedynie, kręcąc delikatnie głową z niedowierzaniem.

    🫣

    OdpowiedzUsuń
  110. Nie wierzyła mu, ale czy było w tym coś dziwnego? Nie miała… nie wiedziała jak to jest być kochaną, nie miała przykładu na to, jak to jest kochać kogoś. Starała się. Przez tyle lat starał się po prostu egzystować, nigdy nikt nie zwracał na nią większej uwagi, a jeżeli kręcili się koło niej jacyś chłopcy czy młodzi mężczyźni, to… nic nie czuła. Nie było chemii, nie było żadnego napięcia, niczego nie było.
    Kill… był jej szefem i od razu przy nim coś czuła. Strach. Od strachu wszystko się zaczęło, a później, po prostu trafiło ją. Pamietała jakby wczoraj leżała w jego wannie po raz pierwszy i po raz pierwszy czuła pożądanie. Nigdy wcześniej nie pragnęła takich kontaktów z mężczyznami. A Cilly… Cilly pokazał jej, że uczucia nie są potrzebne. Że wystarczy seks. Ostry i bolesny, ale jednocześnie jak przyjemny! Pokazał jej zupełnie inne życie, inny świat. Uformował ją. I ilekroć o tym myślała, zastanawiała się, dlaczego nie mogla po prostu grzecznie na niego czekać… A Jared… nie mogla wyzbyć się z głowy jego głosu powtarzającego, że się w niej zakochał. To musiało być kłamstwo. Nie mógł tego zrobić, bo tego nie dało się zrobić. Wiedziała intymne dobrze, bo inaczej inni też mogliby się w niej zakochiwać, prawda?
    — Pierdol się — powtórzyła jedynie na jego słowa o toksyczności. Przesadzał. Nie znał ich. Nie rozumiał. Bo nie był tacy jak oni. Jared był inny. Normalny. Nie potrafiłby ich nigdy zrozumieć, więc nie miał prawa się wypowiadać w tym temacie.
    Minnie po prostu stała w jednym miejscu, bo zwyczajnie ją tak mocno zszokowało. Cała ta sytuacja nie powinna mieć miejsca. Kłótnia z Jaredem przy Tommy’m i do tego Cillian. Pobity. Przez Jareda. To brzmiało, jak jakiś pokręcony, a wręcz popieprzony sen.
    — Od kiedy słuchasz ojca. Poza tym czy on nie siedzi w więzieniu? — Spytała cały czas nabuzowana po sprzeczce z Hamishem. Minęło kilka sekund, kiedy dotarło do niej, że zwracała się do Killa, a nie do bruneta. W jej oczach momentalnie pojawiła się skrucha — przepraszam — szepnęła, całkowicie ignorując przez chwilę Jareda. Wpatrywała się w Montgomery’ego błagalnie, aby jej wybaczył. Wzięła głęboki oddech — pomóc ci? — Spytała cicho, a po chwili zerknęła ponownie na Jareda. Jemu niczego nie oferowała. Wykrzywiła tylko lekko usta w grymasie, gdy się odezwał, a kiedy Cillian mu odpowiedział… była ogromna różnica miedzy zakochałem się a rucham ją. Wiedziała o tym. Wiedziała też, co było lepsze konkretnie dla niej. A jednak, zrobiło jej się… dziwnie w sercu. Na tyle dziwnie, że kiedy brunet ruszył w stronę schodów, Minnie ruszyła za nim w pierwszym odruchu, szybko myśląc, czego właściwie od niego chce.
    — Co z Tommy’m? — Spytała jedynie — O której po niego przyjedziesz? — Dodała, patrząc w plecy mężczyzny.

    🙃

    OdpowiedzUsuń
  111. Nie powinno to zrobić na niej żadnego wrażenia, a jednak nie podobało jej się to, co usłyszała. Dlatego zacisnęła wargi, starając się spokojnie oddychać. To nie jej sprawa, co będzie robić. Ona sama pieprzyła się z Killem, to blondyn liczył się przede wszystkim, nie mogła mieć żadnych pretensji, wiedziała o tym, ale ponownie poczuła się jak pies ogrodnika. Nie chciała, aby ktoś inny miał Jareda. I strasznie ją to frustrowało, bo nie miała pojęcia, jak ma sobie z tym radzić. To było… coś zupełnie innego. Zupełnie… niepodobnego do niej.
    Nie spojrzała nawet na Jareda, kiedy z jego ust wydobył się ten nieprzyjemny śmiech,
    Przełknęła ślinę w reakcji na słowa Cilliana wypowiedziane takim tonem. Opuściła głowę, spoglądając w dół, gdzie normalnie widziałaby swoje stopy, a tak dostrzegła jedynie ich czubki i uparcie się w nie wpatrywała, do póki Jared nie ruszył.
    — Nie możesz — powiedziała, kierując swoje słowa do bruneta — nie możesz go zabrać — dodała i wyrzuciła rękę w górę — są święta, a on chce je spędzić ze mną, z nami… powinniśmy… proszę — nie wiedziała, o co prosi. Aby pozwolił mu zostać, żeby on sam też został? To nie tak, że bała się Cilliana, wiedziała, że nigdy nie zrobiłby niczego, na co nie wyraziłaby zgody, ale wiedziała też, że nigdy niczego mu nie odmawiała, a teraz… czuła, że będzie miała kłopoty. Bo mu pyskowała z rozpędu, bo właśnie miała spędzić święta z Jaredem i nie miała pojęcia co na to Kill. Co prawda pomiędzy nią, a brunetem nie miało do niczego dojść, bo słowa, które miedzy nimi padły zdecydowanie nie miały nic wspólnego z jakimkolwiek pogodzeniem się i w ogóle nic nie wskazywało na to, aby miało się to wydarzyć, ale… z jakiegoś powodu miała złe przeczucia, co do zostania sam na sam z Cillianem. Nie bała się go. Powtarzała to sobie, a jednak sposób w jaki się do nie odezwał, może to przez Jareda, ton Cilly’ego wydawał jej się teraz jeszcze bardziej oziębły i właśnie nieco przerażający? Nie miała pojęcia. Nie potrafiła określić, co się właśnie z nią działo. A może to po prostu hormony szalały sprawiając, że nie miała pojęcia co robi, co myśli, co…
    — Nie zabieraj go — powiedziała, wchodząc z powrotem do apartamentu, chwilowo, nie zwracając szczególnej uwagi na Montgomery’ego — są święta — powtórzyła, jakby to miało cokolwiek zmienić.

    🎄

    OdpowiedzUsuń
  112. — Bo Tommy prosił, żebyśmy spędzili święta razem — powiedziała dużo bardziej zdecydowanym tonem niż swoje wcześniejsze słowa. Zauważyła, jak się od niej odsunął, ale starała się nie dać po sobie poznać, że w jakikolwiek sposób to ją dotyka. Chociaż prawda była taka, że owszem. Dotykało. Tak samo, jak każde kolejne słowo, które padało z ust bruneta. Nie rozumiała, jak mógł tak w ogóle myśleć, a tym bardziej mówić. Cillian…był dla niej dobry. Owszem, nie zawsze było idealnie, ale to była jej wina. Bo to ona poznała Jareda, to ona pozwoliła sobie na wyrzucenie z głowy Killa. Gdyby tylko grzecznie za nim czekała, gdyby tylko domyśliła się, że przecież nie zostawiłby jej tak po prostu… był teraz na nią zły. Miał powód. A ona teraz po prostu starała się zrobić wszystko, aby naprawić swoje błędy. Wierzyła, naprawdę (!) wierzyła w to, że jeszcze może być jak kiedyś. Jak na początku. Jak przed jego wyjazdem. Wtedy… było cudownie. Miała Killa tylko dla siebie. Traktował ją dobrze, uczył ją tak wielu rzeczy, sprawiał, że czuła się zaopiekowana, nigdy nie był czuły w przeciwieństwie do Jareda, ale… ale Jared dbał o nią, bo był pewien, że nosi w sobie jego dziecko. — Nie jestem niczyją własnością — powiedziała stanowczo — nie chcesz, to nie musisz tu być. Po prostu pozwól mi i Tommy’emu spędzić razem święta, skoro dla ciebie to za trudne, pozwól nam… — urwała, bo prawda była taka, że dobrze wiedziała, że jest już po świętach. Niezależnie od tego czy zostaliby we dwójkę czy w trójkę z Hamishem, Cillian sprawił, że święta po prostu zostały koncertowo spierdolone.
    Zacisnęła mocno wargi, na jego kolejne słowa. Nie czuła się w ten sposób, nie potrafiła tego dostrzec. Cilly nie traktował ją w ten sposób, oni po prostu tacy byli, lubili… inne rzeczy niż Jared, ale to nie znaczyło, że traktował ją jak szmatę. Może nie był delikatny w doborze słów, ale nigdy akurat taki nie był…
    — Przecież on myśli, że miał tu jakiś interes, zaraz sobie pójdzie, on nie świętuje świąt, nie zostanie, będę tylko ja i Tommy, jeżeli nie chcesz go zostawiać, to zostańcie razem… — prosiła. Prosiła go i dopiero teraz czuła się źle z tym, że musi to robić. Jakby jej mózg nie działał w prawidłowy sposób i nie rozróżniał tego co dobre od tego, co złe. Jakby błaganie Killa o wybaczenie nie było upokarzające, ale proszenie o cokolwiek Jareda już tak… zacisnęła mocno dłonie w pieści, bo nie chciała słuchać więcej tych bzdur, które pieprzył Hamish.
    Tommy natomiast przysłuchiwał się wszystkiemu i ignorując nawoływanie Jareda, postanowił opuścić pokój, ale tylko po to, aby dotrzeć do Cilliana. Dlatego przemknął się cicho obok Minnie i Jareda, a kiedy zobaczył blondyna przyspieszył kroku.
    — Wszystko zniszczyłeś! — Krzyknął, kiedy był już na tyle blisko, że nie obawiał się, że siostra lub opiekun go zatrzymają — dlaczego? Dlaczego nie możesz dać jej spokoju? Było nam dobrze nim się pojawiłeś! — Dodał i nie zastanawiając się długo, kopnął go w kolano.

    rodzeństwo Moore

    OdpowiedzUsuń
  113. — Po prostu skupmy się na Tommy’m — poprosiła, chociaż prawdę mówiąc, ona też nie potrafiła sobie tego do końca wyobrazić. Tak, jak wcześniej, nim się tu pojawiła, nie potrafiła sobie wyobrazić, że Jared traktuje ją w taki sposób, w jaki ją faktycznie traktował — tylko na nim, wytrzymasz chyba trochę ignorując moją obecność — wyszeptała, chociaż sama już nie wiedziała, czego właściwie chce. Powiedzmy, że słuchanie tego, iż ma ją za dziwkę nie było dla niej przyjemnością i słowa, które padały z negocjator bolały ją, ale to, co mówił teraz, że była własnością Montgomery’ego było przesadą, tak samo jak porównanie jej do zwierzęcia. Dlatego w pierwszej chwili nawet nie wiedziała, co ma mu odpowiedzieć. Nie rozumiał. Niczego, po prostu nie rozumiał. Był na nią zły, to dlatego mówił to wszystko, przecież nie była… nie była żadnym psem, próbującym zadowolić swojego pana. To nie tak. Cilly… Cilly nie był czuły, ale nie był tak zły, nie traktował jej tak…
    — Nie znasz mnie, nie znasz nas, nie masz prawa mówić czegoś takiego. Jesteś wściekły, bo wydaje ci się, że cię zdradziłam, kiedy nawet nie byliśmy w związku — wytknęła, a później milczała. Chodziła na terapię. Do czasu, aż przespała się po raz pierwszy z Killem. Miała dość słuchania pierdolenia, które nie przekładało się w żaden sposób na rzeczywistość. W dodatku jego śmiech… Zagryzła tylko mocno wargę, naprawdę starając się nad sobą zapanować, ale hormony zrobiły swoje. Sprawiły, że w jej oczach pojawiły się łzy, chociaż nadal próbowała z tym walczyć, nie chcąc pozwolić na to, aby wypłynęły, tym samym sprawiając, że zaczęłaby zwyczajnie płakać. Jakby wciąż nie mógł na nią nie patrzeć, o ile byłoby łatwiej.
    Tak samo, gdyby nie zadał swojego kolejnego pytania. Szczęście w nieszczęściu, że nie musiała odpowiadać. Tyle, że w jednej chwili poczuła, jak serce podchodzi jej do gardła. Nie skrzywdziłby dziecka prawda? Sam z siebie na pewno, ale jeżeli Tommy się na niego rzucił.
    — Nie mów tak do niego, Cilly, to tylko dziecko — powiedziała, tuż po tym gdy ruszyła zaraz za Jaredem w tamtą stronę. Dobrze, że Hamish go trzymał, bo patrząc na to jak się szarpał, Minnie nie byłaby w stanie go utrzymać. Stanęła miedzy blondynem, a swoim bratem, zerkając na chłopaka i Jareda, jakby chcąc się upewnić, że Tommy jest bezpieczny, chociaż przecież wciąż powtarzała sobie, że nic by mu nie zrobił. Nie zrobiłby. Dlatego odwróciła się w końcu plecami do blondyna, aby spojrzeć na nastolatka.
    Słyszała, co mówił mu Hamish, czuła na sobie jego spojrzenie i wiedziała, że to Tommy będzie decydował.
    — Nie chcę jej z nim zostawiać — powiedział tak cicho, aby tylko Jared go usłyszał — ale nie chce tu być. Wiem, że nie weźmiemy jej na siłę, ale to przecież nie jest prawdziwa Minnie — mówił cały czas bardzo cicho — to moja wina, Jared, to ja go wpuściłem i pozwoliłem mu czekać, aż wróci — powiedział, zaciskając mocno dłonie w pieści. Czuł się winny, że Jared i Minnie się pokłócili, że nie są już razem.

    😶

    OdpowiedzUsuń


  114. Zaciskała dłonie i usta coraz mocniej, starając się nad sobą panować. Nie miała ochoty słuchać tego wszystkiego. Zwłaszcza, kiedy wspomniał o jej ojcu. Tak bardzo nienawidziła tego człowieka. Cilly taki nie był. Ona taka nie była. On po prostu nie miał pojęcia, nie rozumiał, był… z innego świata. Chociaż biorąc pod uwagę życie Jareda i Killa to ona była spoza ich świata, jakby tak skupiać się na szczegółach. Tak czy inaczej, brunet po prostu nie rozumiał. A ona nie zamierzała mu tłumaczyć, bo najwyraźniej nie miało to żadnego sensu. Najmniejszego.
    Zaczęła się też zastanawiać, dlaczego mu nie powie wprost, że najprawdopodobniej to nie jest jego dziecko. Mogłaby to przecież zrobić. Rzucić mu, że spała tylko z nim i Killem, a jak przypomniał jej Montgomery to z nim pierwszym pieprzyła się bez zabezpieczenia, bo byli niemal na haju przez kilka dni tuż po tym, gdy stary Moore pożegnał się z życiem.
    Chyba jedynie świadomość, że Jared na pewno dobrze zaopiekuje się chłopcem sprawiała, że go jeszcze nie odsunęła. Wiedziała, że ona sama… nie nadawała się na bycie matką. A Jared pragnął tego dziecka. Tak cholernie go pragnął.
    Nie odzywała się, bo wiedziała, że jeżeli to zrobi, jej głos się załamie, a wcale nie chciała płakać. Wmawiała sobie, że to jedynie hormony, że Jared wcale nie ranił jej swoimi słowami, że to wszystko wina pieprzonej ciąży i niczego więcej.
    — Świetnie — warknęła, czując jak cała się gotuje w środku — może nawet lepiej, nie będziesz musiał mnie oglądać, a będziesz miał to, czego tak bardzo pragniesz, nie? No śmiało, pokaż te taśmy komu chcesz — krzyknęła, chociaż prawdą było, że nie myślała jasno nad wypowiadanymi słowami. Była wściekła, bo wszystko poszło zupełnie nie tak jak miało.
    — Cillian — powiedziała miękko imię blondyna, łudząc się, że to coś załagodzi i mając nadzieje, że jak się uspokoi to mu przejdzie i odpuści Tommy’emu, chociaż sposób w jaki się odezwał i jak na nią patrzył, nie wróżył niczego dobrego. Kiedy Kill zniknął, Minnie odwróciła się do Jareda i brata. Chciała prosić go o to, aby załatwił Tommy’emu ochronę. Dużo ochrony, ale wiedziała, że jeżeli to zrobi, przyzna na głos, że Jared miał racje względem blondyna, a ona bardzo nie chciała tego przyznawać. Poza tym… przecież powiedział jej, że Tommy to tylko dzieciak. Musiała zaufać jego słowom, które wtedy wypowiedział. Ale Jared nie był przecież głupi, prawda? Da mu ochronę…
    — Powinniście… powinniśmy spotkać się później, Tommy, okej? — Powiedziała, marszcząc przy tym delikatnie brwi, czując, jak napina jej się brzuch. Próbowała zdusić w sobie syk spowodowany bólem, ale ten był na tyle silny i niespodziewany, że nie była w stanie tego zrobić. — Jak Jared się zgodzi, to przyjadę, albo zabiorę cię gdzieś na… — urwała, układając dłoń na brzuchu i wzięła głęboki oddech, aby po chwili głośno wypuścić powietrze przez rozchylone wargi.

    😮‍💨

    OdpowiedzUsuń
  115. — Rób, co chcesz — warknęła w złości, bo podejście Hamisha zaczynało ją naprawdę drażnić. Mógł po prostu nie pojawiać się tutaj, albo przywieźć Tommy’ego do niej. Zrobić cokolwiek, żeby te święta chociaż minimalnie… nawet nie były normalne, ale żeby chociaż nie skakali sobie do gardła. Ona byłaby w stanie to zrobić, ale Jared i Kill wszystko zniszczyli. Wiedziała, że jej własne intencje nijak miały się do samopoczucia jej brata, ale w tej konkretnej chwili była wkurzona tym, że Jared nawet dla niego nie potrafił nad sobą zapanować.
    I w dodatku zaczęła się bać o to, co Kill zrobi z Tommy’m. Liczyła, że ochłonie i mu przejdzie. To było absurdalne, bo przecież niejednokrotnie ją zapewniał, że nie robi ludziom krzywdy bez ich zgody, ale bała się, kurwa, tak bardzo się bała o to, co mogło się stać.
    Ignorowała jego słowa, skupiając się na tym, co dokładnie czuła w tym momencie. Nie podobało jej się to, co zaczęło się dziać. Ignorowała słowa Jareda, trzymając dłonie na brzuchu, który stał się twardy i przez kilka kolejnych, jak nie kilkadziesiąt sekund, wciąż taki był. Skupiała się na tym. Dopiero po chwili podniosła spojrzenie na bruneta, oddychając głęboko, a przynajmniej starając się oddychać w ten sposób, bo niby miało to pomóc w uśmierzeniu bólu. A ten konkretny nie miał nic wspólnego z przyjemnością, w najmniejszym stopniu.
    — To po prostu… — urwała, biorąc kolejny głęboki oddech. Spojrzała na jego dłonie na swoim brzuchu i tylko zmarszczyła lekko brwi, bo właśnie zdała sobie sprawę z tego, że odkąd wyprowadziła się od Hamisha nie rozmawiali o tym, jak będzie miał wyglądać poród, jak… miała skinąć lekko głową, ale zamiast tego opuściła głowę po prostu w dół, bo poczuła, jak robi jej się mokro. Bardzo mokro. — Za tydzień, to miało być za tydzień — wyszeptała, czując jak jej rajstopy zaczęły moknąć, a wody zaczęły sączyć się coraz mocniej. Poczuła się jakby ktoś wyciągnął z niej korek. Skinęła w końcu głową, na słowa bruneta. Nie była na to przygotowana, nie miała torby, nie miała niczego, bo była pewna, że nic się nie zacznie dziać. Nic nie zapowiadało, aby miała zacząć rodzić akurat tego dnia. Może to ta kłótnia. Stres. Wkurzenie. Nadmiar emocji. Wsunęła ręce w rękawy płaszcza i powoli ruszyła w stronę windy, czując, że nadchodzą kolejne skurcze. Nie miała siły się z nim kłócić, więc tylko ruszyła, czując cholerna wściekłość i frustrację, że ten dzień musiał skończyć się w taki sposób.

    😶

    OdpowiedzUsuń