HELLO, FOLLOWERS!

Gossip Girl here.

Your one and only source for the truth behind the scandalous lives of New York's elite. Been a minute. Did you miss me? I know I've missed you. Though you're probably going to wish I'd stayed away when I'm done. Because I can see you. The real you. The one hiding just outside the edge of frame. Well, it's time to reframe that picture. And who am I? That's one secret I'll never tell.

You know you love me.
xoxo


. . .

MOST FOLLOWED

now
spotted:
Mr Sunshine
Looks like we might just be on the brink of the season's juiciest event. The endless saga between S and S has been the talk of the town for… well, who can even keep track anymore? Years, darlings. And every time it seems like this exhausting drama is finally wrapping up, they either start another fight or end up in the wrong bed. But wait! Word on the street is that after receiving a mysterious text, S flew across Manhattan to reach their lover's apartment. Could this be the beginning of the end for their epic romance? A happily ever after? Stay tuned, Upper East Siders, I'm sure we'll find out soon.

You can't hide from me.
xoxo

Be
unstoppable

India Jones
26 LISTOPADA 1995, NOWY JORK | UPPER EAST SIDE | REZYDENTURA Z PEDIATRII I GENETYKI | DZIEDZICZKA FORTUNY JONES脫W | INSTAGRAM

PANNA KSI臉呕NICZKA Z ZADARTYM NOSEM. PANNA LEKARKA ZAJ臉TA KARIER膭. PANNA NIETYKALSKA. PANNA NIEPRZYJACIELSKA.

Nazwali j膮 India troch臋 dlatego, 偶e brzmia艂o to jak 艣wietny 偶art, a troch臋 dlatego, 偶e to tam w艂a艣nie jej ojciec zarobi艂 pierwszy milion. Indie. Kraj wielkich marze艅 i jeszcze wi臋kszych pieni臋dzy. Nikt w艂a艣ciwie nie wie, co takiego zrobi艂 Robert Jones, 偶e si臋 dorobi艁. Na pewno nie India. Zupe艂nie jej to nie obchodzi. Relacje z ojcami nie s膮 艂atwe. Szczeg贸lnie z ojcami, magnatami finansowymi, obracaj膮cymi wielk膮 fors膮 na Manhattanie. Kontakty Pana Jonesa z c贸rk膮 ograniczaj膮 si臋 jedynie do brunchy, na kt贸re ci膮ga j膮 matka, kiedy kochany tatu艣 akurat nie jest w podr贸偶y a ona nie dy偶uruje. Co, na jej szcz臋艣cie, ostatnio zdarza si臋 coraz rzadziej. Dzi臋ki Ci, ochrono zdrowia!

PANNA BEZ SERCA. PANNA NIE SZUKAM NICZEGO POWA呕NEGO. PANNA RZU膯 MN膭 O 艢CIAN臉 I MNIE POCA艁UJ

Tak naprawd臋 India ma serce. Tyle 偶e schowane gdzie艣 bardzo, bardzo g艂臋boko. Za murem z ko艣ci i mi臋艣ni. Jak inaczej mia艂aby poradzi膰 sobie w pracy, widz膮c tyle b贸lu i cierpienia? Jak doj艣膰 do siebie po kolejnym zawodzie mi艂osnym, bo okaza艂o si臋, 偶e kandydat tak naprawd臋 upatrzy艂 sobie fortun臋 Jones贸w a nie kobiet臋, kt贸ra przed nim sta艂a? Dlatego w艂a艣nie postanowi艂a si臋 nie anga偶owa膰. Nie otwiera膰. Nie zakochiwa膰. Nie jest to proste zadanie, poniewa偶 lubi towarzystwo. Randki przy 艣wiecach i dobre kolacje. Lubi te偶 seks. Pozwala jej zapomnie膰 i chocia偶 przez chwil臋 dobrze si臋 bawi膰. Przepuszczanie pieni臋dzy tatusia szybko jej si臋 znudzi艂o.


Witamy si臋 pi臋knie ze wszystkimi! Na zdj臋ciach Adelaide Kane. Szukamy dram, romans贸w w liczbie mnogiej, kogo艣, kto wywr贸ci Indi 艣wiat do g贸ry nogami te偶 :D 
niewidzialna.gaol@gmail.com 

152 komentarze:

  1. [Ja si臋 zakocha艂am w tym imieniu, a jeszcze bardziej w zdj臋ciu! Jest przecudowne, a sama posta膰 Indii sprawia, ze chce j膮 bardziej pozna膰. Baw si臋 tu dobrze, 偶ycz臋 masy ciekawych i porywaj膮cych w膮tk贸w, jak i morza weny!
    A jakby艣 chcia艂a, to zapraszam do siebie 馃槍]
    Octavia

    OdpowiedzUsu艅
  2. [Przybywam, 偶eby ciep艂o powita膰 Ciebie na blogu! India wydaje si臋 bardzo intryguj膮c膮 postaci膮, w dodatku jest prze艣liczna. 呕ycz臋 wi臋c jak najwi臋cej weny i w膮tk贸w, w razie, gdyby艣 mia艂a ich niedosyt, to zapraszam do siebie i mo偶e uda艂oby si臋 sple艣膰 艣cie偶ki naszych pa艅<3]

    Mijoo

    OdpowiedzUsu艅
  3. [Czy tylko ja w pierwszym, pod艣wiadomym odruchu przeczyta艂am jej imi臋 jako Indian臋, co 艣wietnie wsp贸艂gra艂o z tymi filmowym nazwiskiem, a dopiero po jakim艣 czasie odkry艂am, 偶e je przekr臋ci艂am ? Ma艂o prawdopodobne.

    W ka偶dym razie 偶ycz臋 wiecznie wybijaj膮cego 藕r贸de艂ka weny i samych porywaj膮cych w膮tk贸w, a w razie ch臋ci zapraszam w swe skromne progi.]


    Tr贸jka muszkieter贸w (tj. Lean, Anael i Max) & chowaj膮ca si臋 w roboczych Zhilan.

    OdpowiedzUsu艅
  4. [A ja podgl膮da艂am (z ciekawo艣ci) i by艂o Indiana Jones wcze艣niej! :D Dopiero przy kolejnym zerkni臋ciu w kart臋 zauwa偶y艂am, 偶e zosta艂o zmienione. ^^ Hej, cze艣膰. Witam serdecznie na blogu. :) Ciekawa jestem na czym to ojciec Indii drobi艂 si臋 fortuny, ale chyba chwilami lepiej nie pyta膰, bo jeszcze us艂yszy si臋 odpowied藕. ^^ Oby znalaz艂a kogo艣 przy kim b臋dzie si臋 mog艂a otworzy膰 i nie b臋dzie szuka艂a jedynie czego艣 na chwil臋. Tak odbieram z karty, 偶e jednak chcia艂aby kogo艣 mie膰 na d艂u偶ej ni偶 jedn膮 noc. Pozostaje mi chyba po偶yczy膰 udanej zabawy i samych ciekawych w膮tk贸w. :)]

    Cornelia Watson & Fabian Cavallaro

    OdpowiedzUsu艅
  5. [ Hej, cze艣膰, witamy w naszym "skromnym" gronie!
    Nie b臋d臋 oryginalna ze stwierdzeniem, 偶e imi臋 jest ciekawe i wpada w ucho, bardzo mi si臋 podoba. A do pani ze zdj臋cia mam ogromny sentyment ;D
    Przyjemnie czyta艂o mi si臋 twoj膮 kart臋, a sama India zdaje si臋 ciekaw膮 os贸bk膮, kt贸ra wiele w sobie chowa i jeszcze z niejednej strony si臋 poka偶e, bo niby panna bez serca, a jednak pediatria ;>
    No i te ojcowskie interesy w tle...
    Bawcie si臋 dobrze, a w razie ch臋ci zapraszam do siebie! ]

    Lian / Jackson

    OdpowiedzUsu艅
  6. [Oh, w sumie w膮tek, 偶e zestresowana Octavia l膮duje z Ayl膮 w szpitalu, bo ta mog艂aby si臋 rozchorowa膰, jest ca艂kiem dobrym pomys艂em na pocz膮tek 馃榾 biedna India, uspokoi膰 Octi w takim momencie nie b臋dzie takim 艂atwym zadaniem 馃槀]
    Octavia

    OdpowiedzUsu艅
  7. [Ah, nie widzia艂am ju偶 tej ko艅c贸wki w wiadomo艣ci. xD Inaczej od razu pisa艂abym na mejlu, 偶eby tam co艣 ustali膰. :) Ja w zasadzie jestem otwarta na wiele rzeczy, ale o tej porze ju偶 niekoniecznie wiem czego bym chcia艂a. :D A skoro z niej taka panna nieprzyjacielska to mo偶e uda si臋 nam przekona膰, 偶e jest odwrotnie? Albo ustalmy co i jak na mejlu/czacie google? Dzi艣 z siebie 偶adnego pomys艂u niestety nie wyrzuc臋, cho膰 bardzo bym chcia艂a.]

    Fabian

    OdpowiedzUsu艅
  8. [Ja jestem jak najbardziej za! Mo偶emy przej艣膰 dla wygody na maila/google chat, 偶eby nie robi膰 tu zamieszania, je艣li odpowiada<3]

    Mijoo

    OdpowiedzUsu艅
  9. [ Wys艂a艂am maila w sprawie w膮tku :D ]

    Lian

    OdpowiedzUsu艅
  10. [Witaj na blogu. Mam nadziej臋 偶e b臋dziesz si臋 tutaj dobrze bawi膰! Gdyby艣 mia艂a pomys艂 na jaki艣 w膮tek to 艣mia艂o zapraszam bo sama obecnie nie wiem jak mog艂abym po艂膮czy膰 w膮tek Lei z India.
    Powodzenia w pisaniu :3]

    OdpowiedzUsu艅
  11. [Hej,

    Wpad艂am tylko poinformowa膰, 偶e odezwa艂am si臋 do Ciebie na Chacie Google.]

    OdpowiedzUsu艅
  12. [Ale ona jest cudowna! Witamy na blogu i 偶yczymy du偶o weny i dobrej zabawy. Z ch臋ci膮 porwa艂abym Was na w膮tek, ale chwilowo mam pe艂ne r臋ce roboty :< mo偶e jak przyjdzie lepszy dla mnie czas ro tu wr贸cimy z jakim艣 pomys艂em!]

    Margaret & Theo

    OdpowiedzUsu艅
  13. Praca w klubie, za barem mo偶e i nie by艂a wyszukana i nie potrzebowa艂a g贸rnolotnych umiej臋tno艣ci, jednak czerpa艂 zniej sporo satysfakcji, gdy klienci wpatrywali si臋 w jego poczynania z zainteresowaniem i dziekowali mu lekkim u艣miechem, czy sowitym napiwkiem. Wyp艂ata r贸wnie偶 nie nale偶a艂a do wysokich, wr臋cz przeciwnie, ale niezbyt mu to przeszkadza艂o p贸ki m贸g艂 wi膮zac koniec z ko艅cem i op艂aca膰 sw贸j skromny k膮t. Zdecydowanie bardziej od pieni臋dzy ceni艂 sobie poznanych ludzi i samodzielno艣膰, kt贸ra dawa艂a mu pe艂n膮 swobod臋 dzia艂ania w 偶yciu. Wierzy艂 te偶, 偶e o prawdziwej warto艣ci cz艂owieka nei 艣waidczy艂a ilo艣膰 zer na koncie.
    Mia艂 swoje demony, swoje skrzywienia i przesz艂o艣膰, kt贸rej nie m贸g艂 zmieni膰. Wiele rzeczy przepracowa艂. Wiele rzeczy wci膮偶 si臋 za nim ci膮gn臋艂o. S膮dzi艂 jednak, 偶e osi膮gn膮艂 pewien poziom szcz臋艣cia dzi臋ki, kt贸remu 偶y艂o mu si臋 ca艂kiem dobrze mimo, i偶 zatrzyma艂 si臋 gdzie艣 po 艣rodku dawnego 偶ycia i tego lepszego gdzie trwaniki by艂y ziele艅sze, a s艂o艅ce 艣wieci艂o mocniej.
    Stawa艂 za barem niemal w ka偶dy weekend. W tedy lokal p臋ka艂 w szwach, a oni mogli wyci膮gn膮膰 najwi臋cej napiwk贸w od licznych klient贸w. Przepada艂 za tym intensywnym tempem, za czasem g贸ry niepostrze偶enie mija艂 i nagle nastawa艂 ranek, a on musia艂 wraca膰 do domu. Lubi艂 t膮 mas臋 twarzy przewijaj膮cych si臋 przez klub, dudnioc膮 muzyk臋 i kolorowe 艣wiat艂a przesuwaj膮ce si臋 po sulwetkach t艂膮cz膮cych si臋 na 艣rodku parkietu.
    Urozmaica艂 sobie tworzenie drink贸w obserwacj膮 ludzi. Niekiedy udawa艂o mu si臋 nawi膮za膰 nowe znajomo艣ci, innym razem zdarza艂o si臋, 偶e z nikim nie zamieni艂 s艂owa. Tym razem nie m贸g艂 oprze膰 si臋 pokusie i zerkaniu raz za razem w stron臋 艣rodka sali. Wprost na bawi膮c膮 si臋 beztrosko brunetk臋. Znad kieliszk贸w i potrz膮sanego shaikera spogl膮da艂 w jej stron臋. Obserowa艂 to jak porusza艂a si臋 do d藕wiek贸w p艂yn膮cych z g艂o艣nik贸w, to jak jej w膮skie jeansy opina艂y si臋 na zgrabnym ciele, to jak ciemne w艂osy kaskadami opada艂y na ods艂oni臋te plecy... I kiedy my艣la艂, 偶e dziewczyna jest nie艣wiadoma jego spojrze艅, pos艂a艂a mu u艣miech. Lekki, mieszaj膮cy si臋 z b艂yskami kolorowych 艣waite艂. Zach臋caj膮cy je艣li tylko odwa偶y艂 si臋 tak pomy艣le膰. Nie by艂 kobieciarzem, ale niekiedy czu艂 t膮 z艂o艣liw膮 potrz臋b臋 zabawienia si臋, puszczenia hamulc贸w.
    Zerkn膮艂 na zegarek spoczywaj膮cy na nadgarstku. Zosta艂a mu jeszcze godzina do ko艅ca zmiany...
    — Zwijam si臋. — nachyli艂 si臋 w stron臋 kolegi barmana stoj膮cego nabli偶ej. Wytar艂 d艂onie w 艣cierk臋, kt贸r膮 odrzuci艂 na blat i nim ch艂opak zd膮偶y艂 mu odpowiedzie膰, Lian by艂 ju偶 po drugiej stronie lady. Najwy偶ej rozm贸wi si臋 z szefem.
    W szafce na zapleczu spoczywa艂a koszulka i szorty, ale na razie postanowi艂 zosta膰 w ciemnej koszuli opinaj膮cej jego cia艂o i ciemnych jeansach z przetarciami. Podwin膮艂 r臋kawy ods艂aniaj膮c przedramiona. Na jednym z nich malowa艂 si臋 jeden z kilku tatua偶y, japo艅skie chmury i kilka linijiej ulubionych kawa艂k贸w. Najbardziej dumny jednak by艂 z dzie艂a zdobi膮cego jego plecy.
    Przecisn膮艂 si臋 przez t艂um rozgl膮daj膮c w poszukiwaniu tej dziewczyny, kt贸ra uprzednio przyk贸艂a jego uwag臋. I znalaz艂 j膮, cia艂o poruszaj膮ce si臋 w rytm wibracji unosz膮cych si臋 wok贸艂 nich. Podszed艂 do niej staj膮c tu偶 za ni膮. Po kr贸tkiej chwili jego cia艂o dopasowa艂o si臋 do jej ruch贸w. Jego d艂onie u艂o偶y艂y si臋 na talii nieznajomej. Wci膮偶 jednak zachowywa艂 minimum dystansu, czekaj膮c na ruch z jej strony, nieme przyzwolenie lub sygna艂, 偶e ma szuka膰 szcz臋艣cia gdzie indziej.
    — Jak si臋 nazywasz? — wymrucza艂 zni偶aj膮c si臋 do wysoko艣ci jej ucha, na tyle g艂o艣no, by jego niski g艂os przebi艂 si臋 przez ha艂as panuj膮cy w klubie.

    Li

    OdpowiedzUsu艅
  14. — Ruch mamy jak w pi膮tek — Mijoo zerkn臋艂a na tancerk臋 w odbiciu swojego lustra, z r贸wnym zdziwieniem, co reszta zgromadzonych dziewczyn. Zazwyczaj poniedzia艂ki by艂y wolniejsze. Ludzie mieli prac臋 nast臋pnego dnia, wi臋kszo艣膰 nie czu艂a pokusy na wieczorne picie, kiedy obowi膮zki nast臋pnego dnia dycha艂y im prosto na kark.
    Tego dnia mia艂y przygotowane g艂贸wnie grupowe wyst臋py, bez ekstrawaganckiego wystroju i rekwizyt贸w. Na pierwszy rzut oka taka decyzja mog艂a wydawa膰 si臋 bezsensown膮 - potrzeba zgrania si臋 tancerek, utrzymywane w tej samej estetyce kostiumy. Jednak preferowa艂y przedstawia膰 proste, acz dalej urokliwe, pokazy grupowe, poniewa偶 by艂o mniejsze zapotrzebowanie na ci膮g艂e, cho膰 kr贸tkie, przerwy do zmiany wygl膮du sceny. I tak ka偶da mia艂a okazj臋 zab艂ysn膮膰 i zaprezentowa膰 co艣 od siebie, bez zachodu z wcze艣niejszym planowaniem i pro艣bami o przygotowanie odpowiednich element贸w
    — Joo, masz czerwon膮 kredk臋 do ust? — Mia艂a, prawdopodobnie nawet nie swoj膮, poniewa偶 dziewczyny wymienia艂y si臋 makija偶em na porz膮dku dziennym. Bez werbalnego potwierdzenia poda艂a kole偶ance produkt i pozwoli艂a sobie zabra膰 z jej stanowiska eyeliner, kt贸rym mog艂a wykona膰 delikatne kreski, kontrastuj膮ce z czerwon膮 kolorystyk膮 reszty makija偶u.
    — Pomo偶e mi kto艣 z gorsetem?
    — Widzia艂 kto艣 moje czerwone kabaretki?
    — Potrzebuje lakieru do w艂os贸w.
    Z czasem sta艂o si臋 to szumem w uszach m艂odej tancerki. Ka偶dego dnia, kiedy przychodzi艂a do pracy, pada艂y takie has艂a, na kt贸re odruchowo odpowiada艂a, kiedy by艂a w stanie pom贸c. Wiedzia艂a, 偶e mo偶e tego samego oczekiwa膰 w zamian.
    Nie licz膮c nich, na scenie znajdowa艂y si臋 p艂atki r贸偶, jak i du偶e, czerwone 艂贸偶ko, s艂u偶膮ce jako g艂贸wny rekwizyt wyst臋pu. Na samym jego 艣rodku siedzia艂a Mijoo, z przezroczystym szalem lu藕no narzuconym na cia艂o, zsuni臋ty odrobin臋 z jednego ramienia. Wraz z nastrojowym rytmem wykonywa艂a ruchy na materacu, niby od niechcenia, acz z nut膮 elegancji, gdzie wszystko by艂o przekalkulowane, aby trafi膰 w fantazj臋 klient贸w.
    Skanowa艂a zmys艂owym spojrzeniem widownie, nie wy艂apuj膮c kontaktu wzrokowego na d艂u偶ej, ni偶 kilka sekund. Kokieteryjna fasada nieomal zsun臋艂a si臋 z jej twarzy, kiedy w t艂umie zauwa偶y艂a damsk膮 twarz. Samo w sobie nie by艂o to zaskoczeniem. Tym, co prawie wybi艂o j膮 z rytmu, by艂o wyra藕ne poczucie znajomo艣ci kobiety. Po wje藕dzie kurtyny zacz臋艂a osadza膰 si臋 w niej panika, kiedy pr贸bowa艂a u艣wiadomi膰 sobie, sk膮d j膮 kojarzy艂a.
    India Jones.
    Czy to naprawd臋 by艂a India Jones, od tych Jones’贸w, z kt贸rymi jej ojciec mia艂 - mo偶e nie w pe艂ni szczery - ale finansowo korzystny kontakt.

    Mijoo

    OdpowiedzUsu艅
  15. By艂 przyzwyczajony do zaczepek ze strony klientek i nie tylko klientek. Niekt贸rzy posy艂ali mu subtelne gesty, inni komplementowali jego wygl膮d, czy drinki kt贸re przygotowa艂, jeszcze inni wprost m贸wili czego by chcieli. Zdarza艂o si臋 nawet, 偶e spotka艂 si臋 z propozycjami za dodatkow膮 op艂at膮. To przedmiotowe traktowanie i postrzeganie jego osoby nie robi艂o na nim wra偶enia, poniek膮d by艂 do niego przyzwyczajony, cho膰 obecnie zna艂 swoj膮 warto艣膰 i w 偶adnym stopniu nie by艂o mo偶na go tym obrazi膰, czy zachwia膰 jego pewno艣ci siebie. Mo偶e wr臋cz przeciwnie, bo kto nie lubi komplement贸w?
    Widzia艂 wiele twarzy, kt贸re mog艂y zwr贸ci膰 uwag臋, pozwala艂 sobie na wymian臋 spojrze艅, na drobny flirt jednak tej konkretnej brunetce nie potrafi艂 odm贸wi膰. Jej u艣miech, spojrzenie ciemnych oczu i cia艂o wij膮ce si臋 do rytmu emanowa艂y magnetyzmem, kt贸ry bezlito艣nie go przyci膮ga艂. Bez wi臋kszego wysi艂ku da艂 si臋 jej skusi膰, pod艂apuj膮c niem膮 gr臋.
    Od d艂u偶szego czasu by艂 sam. Zwykle samotno艣膰 mu nie przeszkadza艂a zag艂uszona mas膮 obowi膮zk贸w i spotka艅 z przyjaci贸艂mi. W wolnych chwilach trenowa艂, a po ci臋偶kich 膰wiczeniach zwykle by艂 tak zm臋czony, 偶e po szybkim prysznicu pada艂 do 艂贸偶ka. Wielokrotnie te偶 by艂 na tyle obola艂y, 偶e nie my艣la艂 o tym, 偶e le偶y sam w pustych czterech 艣cianach. Ale gdzie艣 w jego 艣rodku czu艂 t膮 specyficzn膮 potrzeb臋 blisko艣ci, bycia i zostania dostrze偶onym. Zawsze polega艂 tylko i wy艂膮cznie na samym sobie jednak to by艂o zupe艂nie co innego.
    — India, ciekawie. — powt贸rzy艂 mi臋kko, a k膮ciki jego ust unios艂y si臋 do g贸ry w skojarzeniu imienia z seri膮 popularnych film贸w. India… nie by艂o to typowe imi臋 i zastanawia艂 si臋 jaka historia mog艂a si臋 za nim kry膰, a mo偶e by艂 to tylko czysty zbieg okoliczno艣ci. Tak czy inaczej z niczym, ani z nikim wi臋cej imi臋 mu si臋 nie skojarzy艂o. Lian w swej prostocie nie goni艂 za nowinkami z wielkiego 艣wiata, szerokim 艂ukiem omijaj膮c fora plotkarskie i niestworzone historie, kt贸rymi karmi膮 ludzi.
    Gdy znalaz艂a si臋 jeszcze bli偶ej, nie zostawiaj膮c mi臋dzy nimi 偶adnej przestrzeni, otoczy艂 go przyjemny, rze艣ki zapach kwiat贸w, gryz膮cy si臋 z ci臋偶kim powietrzem wisz膮cym w klubie, woni膮 dymu i alkoholu. By艂a czym艣 艣wie偶ym, innym ni偶 pozosta艂e, czym艣 poci膮gaj膮cym czemu nie potrafi艂 powiedzie膰 nie. Jakby zatraci艂 ca艂膮 swoj膮 stanowczo艣膰.
    Jedn膮 d艂oni膮 sun膮艂 po jej plecach, opuszkami palc贸w muskaj膮c jej mi臋kk膮 sk贸r臋, badaj膮c krzywizn臋 jej kr臋gos艂upa, a偶 zatrzyma艂 d艂o艅 na karku Indii, palce wplataj膮c w ciemne pasma w艂os贸w. Spogl膮da艂 w du偶e oczy, nieco zamglone od tego co musia艂a wypi膰 tego wieczora. Lustrowa艂 spojrzeniem zar贸偶owione policzki i pe艂ne usta, gdy ich cia艂a ociera艂y si臋 o siebie w 艣cisku, kt贸ry panowa艂 wok贸艂. Przyci膮gn膮艂 j膮 jeszcze bli偶ej otaczaj膮c ramionami.
    W jego 偶y艂ach nie musia艂y toczy膰 si臋 procenty, by czu艂 si臋 na sw贸j spos贸b upojony. Bo przecie偶 przy zdrowych zmys艂ach nie powinien zrywa膰 si臋 z nowo podj臋tej roboty tylko i wy艂膮cznie dlatego, 偶e w oko wpad艂a mu jaka艣 dziewczyna. Ale Lian zwykle najpierw robi艂, a p贸藕niej my艣la艂 nad konsekwencjami swoich wybor贸w, 偶yj膮c tu i teraz. Po tym wieczorze mogli si臋 wi臋cej nie spotka膰, ale teraz oferowa艂 ca艂ego siebie, skupiaj膮c si臋 tylko na Indii jakby nikogo innego pr贸cz nich tutaj nie by艂o. Chcia艂 wyci膮gn膮膰 z tego spotkania tyle ile tylko zdo艂a, zacieraj膮c wszelkie granice, kt贸re powoli przekraczali.
    Jego d艂o艅 zn贸w przesun臋艂a si臋 po jej nagiej sk贸rze. Pochyli艂 si臋 nieco opieraj膮c czo艂o o jej czo艂o, zagl膮daj膮c w br膮zowe oczy. Jego w艂asne b艂yszcza艂y teraz odbijaj膮c klubowe, przygaszone 艣wiat艂a.
    — Nie widzia艂em ci臋 tu wcze艣niej. — wymrucza艂. Nie 偶eby sam pracowa艂 tu od dawien dawna, ale niekt贸re twarze przewija艂y si臋 przez klub na tyle cz臋sto, 偶e je kojarzy艂. A India nale偶a艂a do grona charakterystycznych i zdecydowanie atrakcyjnych. Zbyt atrakcyjnych, by jej ca艂a osoba, czy pon臋tne wargi nie by艂y dla niego kusz膮ce. Ostatecznie by艂 tylko m艂odym, samotnym facetem.
    Przesun膮艂 d艂o艅 z karku na policzek dziewczyny, obejmuj膮c jej twarz, kciukiem obrysowuj膮c te cholernie poci膮gaj膮ce usta, kt贸re m膮ci艂y mu w g艂owie.

    Li

    OdpowiedzUsu艅
  16. Jej delikatny dotyk pali艂 go przez materia艂 koszuli, kt贸ra zdawa艂a si臋 teraz niezwykle irytuj膮cym i zb臋dnym dodatkiem. Czu艂 jej sk贸r臋 pod swoimi palcami i chcia艂 poczu膰 jej dotyk na swoim ciele, paznokcie przesuwaj膮ce si臋 po sk贸rze. Za艣mia艂 lekko, cicho, a jego twarz przyozdobi艂 u艣miech, gdy traci艂a go nosem w ponaglajacym ge艣cie.
    — Lian. — przedstawi艂 si臋 kr贸tko przeskakuj膮c wzrokiem od jej oczu do ust i z powrotem, pokonuj膮c ten dystans kilkukrotnie. Czu艂 ciep艂y oddech dziewczyny na swojej twarzy, ciep艂o cia艂a tu偶 przy swoim ciele, mi臋kko艣膰 ust pod kciukiem… Chcia艂 j膮 poczu膰 jeszcze bli偶ej, bardziej i niewiele my艣l膮c nachyl si臋 ku niej pokonuj膮c niewielki dystans, kt贸ry ich dzieli艂 i z艂膮czy艂 ich usta w poca艂unku. Nareszcie pomy艣la艂, ignoruj膮c potencjaln膮 mo偶liwo艣膰, 偶e India wcale sobie nie 偶yczy takich gest贸w z jego strony, 偶e m贸g艂 przesadzi膰 i posun膮膰 si臋 zbyt daleko ryzykuj膮c siarczystym ciosem w twarz. By艂 gotowy tym zaryzykowa膰, wol膮c mie膰 pow贸d do przeprosin ni偶 偶a艂owa膰, 偶e nie post膮pi艂 tego jednego kroku w prz贸d.
    Mogli si臋 nie zna膰, ba! Byli sobie kompletnie obcy, ledwo znaj膮c swoje imiona, kt贸re na dobr膮 spraw臋 mogli zmy艣li膰 dla niepoznaki, cho膰 Lian w rzeczywisto艣ci nie mia艂 powod贸w, by zechcie膰 zatai膰 swoj膮 to偶samo艣膰. Na tle niekt贸rych nowojorczyk贸w by艂 nikim specjalnym. Ot jednym z wielu facet贸w zamieszkuj膮cych Chinatown. Nikim wyj膮tkowym. Po prostu nikim.
    Zacz膮艂 od niespiesznego badania jej ust. By艂y mi臋kkie i s艂odkie, smakowa艂y shotami, kt贸re wcze艣niej wypi艂a. Ca艂y jej obraz nabra艂 idealnego kszta艂tu w jego my艣lach, a on zacz膮艂 ton膮膰 w tej drobnej pieszczocie czuj膮c jak iskra w jego wn臋trzu zaczyna coraz bardziej si臋 rozpala膰. Czu艂 przyjemne ciep艂o rozlewaj膮ce si臋 po ciele, dreszcz przebiegaj膮cy wzd艂u偶 kr臋gos艂upa kumuluj膮cy si臋 w l臋d藕wiach. Usta zacz臋艂y go piec, cia艂o domaga艂o si臋 wi臋cej. Wi臋cej jej dotyku, wi臋cej blisko艣ci, wi臋cej odurzaj膮cej przyjemno艣ci, kt贸rej nie mia艂 zamiaru sobie odm贸wi膰. Nie p贸ki ona stanowczo go od siebie nie odepchnie.
    Jego d艂o艅 zsun臋艂a si臋 ni偶ej wzd艂u偶 jej plec贸w na po艣ladki, zakradaj膮c si臋 do tylnej kieszeni jeans贸w. Druga d艂o艅 wci膮偶 spoczywa艂a na jej rozgrzanym policzku, ko艅cami palc贸w wplataj膮c si臋 w ciemne w艂osy. Nachyla艂 si臋 nad ni膮 zamykaj膮c w szczelnym u艣cisku swoich ramion. W tej chwili, gdy poczu艂 znajom膮 ekscytacj臋, 偶a艂owa艂 偶e znajdowali si臋 w klubie, na parkiecie, w otoczeniu kilkudziesi臋ciu innych cia艂.
    Walczy艂 ze swoimi chaotycznymi my艣lami, czy to nie za szybko, czy nie wyjdzie na desperata zapraszaj膮c j膮 do siebie po jednym poca艂unku. Ale nie chcia艂 wypuszcza膰 jej z obj臋膰, nie do najbli偶szego rana przynajmniej. Co dalej? Na razie nie mia艂 zamiaru tego analizowa膰.
    — Mog臋 ci臋 st膮d porwa膰? — wychrypia艂 ledwo si臋 od niej odrywaj膮c, wci膮偶 zaczepiaj膮c jej usta swoimi. Nie czeka艂 jednak na odpowied藕 wypijaj膮c si臋 gwa艂towniej, bardziej zach艂annie w jej wargi. Napar艂 nieco na jej drobniejsze cia艂o, udem wsuwaj膮c si臋 pomi臋dzy jej szczup艂e nogi, przylegaj膮c do niej ca艂ym swoim cia艂em, a przynajmniej ka偶dym mo偶liwym skrawkiem. Rozp艂ywa艂 si臋 w jej zapachu i we w艂asnym zniecierpliwionym pragnieniu
    Nie wiedzia艂, czy przechodzi艂y go kolejne dreszcze, czy mo偶e odczuwa艂 wibracje g艂o艣nej muzyki, kt贸ra dudni艂a w tle, zag艂uszaj膮c wszystko inne. Nie obchodzi艂y go nawet pojedyncze szturchni臋cia innych ludzi, kt贸rzy bawili si臋 wok贸艂 niego.

    Li

    OdpowiedzUsu艅
  17. Poniedzia艂kowe przebudzenia nigdy nie nale偶a艂y dla Gabbyego do naj艂atwiejszych, a ju偶 szczeg贸lnie, gdy w perspektywie najbli偶szych dw贸ch godzin mia艂 odprawienie pogrzebu, z kt贸rego nast臋pnie musia艂 przemie艣ci膰 si臋 na cotygodniowy obiad z rodzin膮, a na koniec przedrze膰 si臋 przez wielokilometrowy korek, by dotrze膰 do jednego z wielu nowojorskich szpitali, w kt贸rym to zaplanowane mia艂 wizyty zar贸wno u tych starszych, jak i m艂odszych pacjent贸w. Nie 偶eby narzeka艂 na te ostatnie, bro艅 Ci臋 Panie Bo偶e ! Akurat ten jeden obowi膮zek zwi膮zany z byciem pastorem rzeczywi艣cie lubi艂. Po prostu szczerze nienawidzi艂 powolnej jazdy przez wiecznie zat艂oczone ulice tej przekl臋tej metropolii. Cholera ci臋偶ka, przecie偶 po to dawno temu ludzie wymy艣lili metro, by z niego korzysta膰, nieprawda偶 ? Pech jednak chcia艂, 偶e akurat dzisiaj jego kochany ojczulek wraca艂 z jednej ze swoich licznych zagranicznych tras koncertowych i za偶yczy艂 sobie, by dawno niewidziany syn odebra艂 go z lotniska razem z nieod艂膮czn膮 stert膮 baga偶y, bo przecie偶 za nic w 艣wiecie nie wpakowa艂by swego ukochanego sprz臋tu podr贸偶nego do stale przeci膮偶onej komunikacji miejskiej. O zam贸wieniu taks贸wki te偶 z jakiego艣 powodu nie chcia艂 s艂ysze膰, tote偶 nic chyba dziwnego, 偶e o ustalonej wcze艣niej godzinie Anael kr膮偶y艂 ju偶 zdenerwowany po hali przylot贸w w swojej urz臋dowej szacie czuj膮c si臋 niczym swoista atrakcja turystyczna i nie marz膮c o niczym innym ni偶 jak najszybsze uwolnienie si臋 od wszystkiego, co zwi膮zane by艂o z kolejnym przymusowym posi艂kiem sp臋dzonym w towarzystwie rodzic贸w oraz m艂odszej siostrzyczki wykazuj膮cej ten irytuj膮cy zwyczaj, 偶e zawsze zjawia艂a si臋 na ostatni moment, cho膰 doskonale zdawa艂a sobie spraw臋, 偶e w mi臋dzyczasie jej brat zawsze usilnie stara si臋 nie wybuchn膮膰 pod gradem matczynych pyta艅 dotycz膮cych chocia偶by tego kiedy wreszcie zdecyduje si臋 o偶eni膰 i sprezentowa膰 jej wnuki. Doprawdy, czy偶 Luana nie mog艂aby cho膰 raz dla odmiany zagadn膮膰 go o co艣 innego ?
    - By艂o naprawd臋 mi艂o, ale niestety musz臋 ju偶 lecie膰 do swoich schorowanych owieczek. – Po zako艅czonych familijnych torturach wsta艂 wreszcie od sto艂u i z艂o偶ywszy czu艂y poca艂unek na policzku m茫e, zarzuci艂 na plecy kurtk臋, po czym wyszed艂 z mieszkania.


    Gabby [Przybywamy z obiecanym rozpocz臋ciem.]

    OdpowiedzUsu艅
  18. Jej blisko艣膰, twarde sutki ocieraj膮ce si臋 o jego klatk臋 piersiow膮, ciep艂y oddech muskaj膮cy mu policzki, cichy nieco st艂umiony j臋k… By艂 trze藕wy, a jednak czu艂 si臋 kompletnie otumaniony. Czu艂 narastaj膮ce podniecenie przez co spodnie zaczyna艂y robi膰 si臋 zbyt ciasne w strategicznym punkcie, co z pewno艣ci膮 mog艂a wyczu膰 napieraj膮c na niego swoimi biodrami.
    Jej wargi smakowa艂y dobrze, zbyt dobrze, by m贸g艂 si臋 im oprze膰. Delektowa艂 si臋 nimi tak naprawd臋 spodziewaj膮c si臋, 偶e wyobrazi艂 sobie za wiele, 偶e dziewczyna wcale nie czu艂a tak pal膮cej potrzeby znalezienia si臋 z nim sam na sam, tej kt贸ra w nim narasta艂a z ka偶d膮 kolejn膮 chwil膮 co odczuwa艂 wyra藕nie i niezno艣nie mocno. Spodziewa艂 si臋, 偶e po skradzeniu kilku poca艂unk贸w, India zniknie r贸wnie szybko i niespodziewanie co si臋 pojawi艂a. Jakby nie do ko艅ca ta chwila by艂a realna, jakby wyobra藕nia p艂ata艂a mu s艂odkie figle.
    Szumia艂o mu w uszach, nie wiedzia艂, czy to od mocno bij膮cego serca i szybko p艂yn膮cej krwi w 偶y艂ach, czy dudni膮cej g艂o艣no muzyki i ha艂asu, kt贸ry panowa艂 wok贸艂 nich. A mo偶e od jednego i drugiego?
    Lian u艣miechn膮艂 si臋, gdy z r贸wn膮 niecierpliwo艣ci膮 dziewczyna przystan臋艂a na jego propozycj臋 i niewiele my艣l膮c poci膮gn臋艂a go w stron臋 wyj艣cia. 艢wiadomo艣膰, 偶e nie tylko on czu艂 si臋 w ten spos贸b, pe艂en po偶膮dania i potrzeby blisko艣ci napawa艂a go zadowoleniem i cieniem satysfakcji. Nie tylko on by艂 tak bardzo wyg艂odnia艂y dotyku i pozosta艂ych dozna艅.
    — W porz膮dku, chod藕. — przytakn膮艂 splataj膮c ich palce razem, czuj膮c przyjemne mrowienie w miejscu, w kt贸rym ich sk贸ra si臋 styka艂a. Tym razem on poprowadzi艂 j膮 w stron臋 szatni toruj膮c drog臋 pomi臋dzy bawi膮cymi si臋 klubowiczami. Kolejna do szatni okaza艂a si臋 d艂uga. Za d艂uga na ich zniecierpliwienie.
    — Wieki b臋dziemy tu czeka膰. — stwierdzi艂 zerkaj膮c na swoj膮 towarzyszk臋. Nie mia艂 zamiaru stercze膰 w kolejce, wi臋c poci膮gn膮艂 j膮 dalej omijaj膮c t艂umek. Po kr贸tkiej chwili znale藕li si臋 pod drzwiami na zaplecze. Nacisn膮艂 klamk臋 i wsun膮艂 g艂ow臋 do 艣rodka szatni.
    — Moja kole偶anka potrzebuje odzyska膰 swoje rzeczy, teraz. — wyja艣ni艂 odsuwaj膮c si臋 na tyle, by India mog艂a si臋 pokaza膰 w progu i odda膰 numerek. Stan膮艂 za ni膮, d艂onie uk艂adaj膮c na biodrach dziewczyny, torsem przylegaj膮c do jej plec贸w. Nie m贸g艂 si臋 powstrzyma膰, by nie nachyli膰 si臋 ku niej. Jego rozgrzane usta musn臋艂y p艂atek ucha Indii, by zaraz opa艣膰 na bok smuk艂ej szyi, kark. Zaci膮gn膮艂 si臋 jej zapachem, przyjemnym, rze艣kim, kobiecym tak pasuj膮cym do jej postaci.
    Nie my艣la艂 w og贸le o swoich rzeczach, zapominaj膮c o tym 偶e powinien si臋 przebra膰. Najwa偶niejsze mia艂 upchane w tylnej kieszeni jeans贸w. I tak wraca艂 do pracy kolejnego dnia, wi臋c m贸g艂 o tym pomy艣le膰 jutro.
    — Masz wszystko? — dopyta艂 odsuwaj膮c si臋 nieco, gdy ch艂opak z obs艂ugi wr臋czy艂 jej wspomnian膮 kurtk臋.

    Li

    OdpowiedzUsu艅
  19. Nie mia艂a poj臋cia jak ci臋偶ko by艂o mu oderwa膰 si臋 od niej i przerywa膰 kolejne poca艂unki, a przerywa艂 je tylko i wy艂膮cznie dlatego, 偶e ona to robi艂a. Gdyby tego nie zrobi艂a m贸g艂by stercze膰 reszt臋 wieczoru tu偶 przy niej, przylegaj膮c do swoimi wargami do jej ust.
    Nie znali si臋, ale czy mia艂o to jakiekolwiek znaczenie zw艂aszcza je艣li tak dobrze czu艂 si臋 przy jej boku? Nie chcia艂 nawet dopuszcza膰 do siebie my艣li co si臋 stanie, gdy nastanie ranek. Czy b臋dzie niezr臋cznie? Czy b臋dzie mia艂a do niego pretensje? Czy obudzi si臋 sam, a mo偶e to on czmychnie szarpany w膮tpliwo艣ciami? Nie… Lian rzadko kiedy zag艂臋bia艂 si臋 w przemy艣lenia dotycz膮ce jego wybor贸w, 偶y艂 tu i teraz, ciesz膮c si臋 dan膮 chwil膮, drobiazgami i tymi wi臋kszymi rzeczami, kt贸re mia艂y zdecydowanie wi臋cej znaczenia, jak na przyk艂ad Indi膮, kt贸rej nie chcia艂 puszcza膰. Przez kr贸tki moment m贸g艂 nazywa膰 jej wargi swoimi, jej dotyk swoim, jej blisko艣膰 swoj膮. Ca艂a ona by艂a jego nawet je艣li w najprostszym tego s艂owa znaczeniu. By艂a tu i teraz, razem z nim. Najbardziej prawdziwy element tej chwili, tego dnia. By艂 teraz sam z siebie zadowolony, 偶e podni贸s艂 spojrzenie znad kieliszk贸w i zainteresowa艂 si臋 tym co dzieje si臋 tu偶 pod jego nosem.
    — Do ciebie albo do mnie je艣li nie chcesz zdradza膰 swojego adresu ju偶 przy pierwszym spotkaniu. Oboj臋tnie. — odpowiedzia艂 przygl膮daj膮c si臋 jej 艂adnej twarzy, opuchni臋tym od 偶arliwych poca艂unk贸w ustom. Te cholerne, pe艂ne usta go zgubi膮.
    Uni贸s艂 d艂o艅 i pog艂aska艂 j膮 delikatnie po policzku odgarniaj膮c z niego zb艂膮kany kosmyk w艂os贸w, kt贸ry zaczesa艂 za ucho.
    Ju偶 przy pierwszym spotkaniu… Czy w艂a艣nie zasugerowa艂, 偶e chce nast臋pnych? C贸偶, nie m贸g艂 niczego wykluczy膰, lubi艂 poznawa膰 nowych ludzi nawet je艣li teraz w g艂owie mia艂 tylko zdarcie z dziewczyny zb臋dnych ubra艅 i dok艂adne zbadanie jej cia艂a. Chcia艂 pozna膰 ka偶d膮 krzywizn臋, ka偶de zag艂臋bienie, ka偶dy pieprzyk na jej sk贸rze… Zdecydowanie powinien przystopowa膰 z fantazjami na ich.. na ten temat, ale z drugiej strony kto mu zabroni?
    Nie my艣la艂 te偶 o tym gdzie j膮 zabierze je艣li powie, 偶e maj膮 jecha膰 do niego. Chinatown nie zawsze by艂o miejscem, kt贸rym ludzie si臋 szczyc膮. On si臋 nie szczyci艂, bo nie wi膮za艂 z tym miejscem szczeg贸lnie radosnych wspomnie艅, a jednak wci膮偶 tam siedzia艂 zamieszkuj膮c jedn膮 z wielu kamienic, ciesz膮c si臋 swoimi ciasnym k膮tem i znajom膮 okolic膮. Nie przejmowa艂 si臋 te偶 tym, 偶e kto艣 m贸g艂 si臋 krzywi膰 i wy艣mia膰 go. Nie przejmowa艂 si臋 tym, 偶e dla kogo艣 m贸g艂 by膰 nijaki, niewystarczaj膮cy, ma艂o osi膮gn膮艂. A dziewczyn臋, kt贸ra siedzia艂a teraz ko艂o niego postrzega艂 tylko jako Indi臋. Pi臋kn膮 i niedorzecznie poci膮gaj膮c膮 dziewczyn臋, za kt贸r膮 nie sta艂o 偶adne nazwisko, o kt贸rym nie s艂ysza艂 cho膰 pewnie powinien.

    Li

    OdpowiedzUsu艅
  20. [Cze艣膰! Dzi臋kuj臋 pi臋knie za powitanie i wszystkie serduszka; Ty ode mnie te偶 dostajesz, za pi臋kne imi臋 postaci, kiedy艣 nazwa艂am tak jedn膮 z postaci w opowiadaniu. :D
    Na w膮tek jak najbardziek si臋 piszemy! Powiedz mi tylko, czy wolisz i艣膰 w 艣wie偶膮 bli偶sz膮 znajomo艣膰, czy te偶 艂膮czymy je jako艣 przesz艂o艣ciowo? Na przyk艂ad ich rodzice mogli kiedy艣 robi膰 jakie艣 interesy, albo mo偶e India dawa艂a korki Meredith gdzie艣 w zamierzch艂ych czasach podstaw贸wki, "po znajomo艣ci"? Albo mo偶e Mer pasuje do jakiego艣 Twojego wymarzonego w膮tku? Jeste艣my otwarte!]

    Mer Ridgeway

    OdpowiedzUsu艅
  21. Chyba obojgu w tym momencie przesz艂o przez my艣l, 偶e to drugie mo偶e pomy艣le膰 sobie co艣 niew艂a艣ciwego na ich temat. Z tym, 偶e Lian najzwyczajniej w 艣wiecie o to nie dba艂. Je艣li wystraszy艂a by si臋 jego ma艂ego mieszkania, w r贸wnie nieokaza艂ej kamienicy… trudno. B臋dzie rozczarowany, poczuje dziwaczn膮 pustk臋, ale to wszystko odczuwa艂 ju偶 wielokrotnie w swoim niezbyt d艂ugim 偶yciu i by艂 do tego poniek膮d przyzwyczajony. Ludzie nie raz i nie dwa krzywo na niego patrzyli, zarzucali mu brak ambicji i oceniali przez pryzmat rodziny, z kt贸rej pochodzi艂, cho膰 ukszta艂towany by艂 przez oba 艣wiaty. Nie szuka艂 jednak kogo艣 komu musia艂by imponowa膰 艂adn膮 i obrzydliwe bogat膮 fasad膮. Sam r贸wnie偶 stara艂 si臋 nie by膰 powierzchniowy i nie ocenia膰 ludzi po jednym spojrzeniu. Oczywi艣cie stereotypy kr膮偶y艂y na temat jednych i drugich, si艂y roboczej i 艣mietanki towarzyskiej i niekiedy sprawdza艂y si臋, innym razem niekoniecznie.
    Jego d艂onie wyl膮dowa艂y na jej udach, gdy tylko na nim usiad艂a.
    — Wedle 偶yczenia. — odpowiedzia艂 z u艣miechem. Ponad ramieniem dziewczyny rzuci艂 adres zniecierpliwionemu kierowcy, na kt贸rym chyba takie ekscesy nie robi艂y wra偶enia. Lepiej trafi膰 na dw贸jk臋 rozochoconych m艂odych ludzi ni偶 tych kompletnie pijanych rzygaj膮cych gdzie popadnie.
    Odchyli艂 g艂ow臋 w ty艂 przymykaj膮c powieki, w pe艂ni rozkoszuj膮c si臋 pospiesznym i ruchami Indii. Zamrucza艂 czuj膮c wilgotne poca艂unki na szyi i palce w臋druj膮ce ponad materia艂em koszuli, a gdy jej z臋by zahaczy艂y o sk贸r臋 wyda艂 z siebie st艂umiony j臋k, kt贸ry zag艂uszy艂 przygryzaj膮c warg臋. Sun膮艂 d艂o艅mi wy偶ej, a偶 dotar艂 na ods艂oni臋te plecy, jedn膮 d艂oni膮 zatrzymuj膮c si臋 dopiero na karku. Wpl贸t艂 palce w jej g臋ste w艂osy i delikatnie poci膮gn膮艂. Przez chwil臋 spogl膮da艂 w ciemne t臋cz贸wki Indii odnajduj膮c w nich to co sam odczuwa艂, ogniki po偶膮dania, pragnienie, kt贸re buzowa艂o w ich cia艂ach.
    Przyci膮gn膮艂 j膮 do siebie sk艂adaj膮c na jej ustach g艂臋boki, chaotyczny poca艂unek. Nie stara艂 si臋 by膰 cicho, rwane oddechy przeplata艂y si臋 z mla艣ni臋ciami. Poruszy艂 si臋 pod ni膮 wypychaj膮c biodra ku g贸rze, d艂o艅 zacisn膮艂 na jej po艣ladku, drug膮 na karku. Pieprzone Chinatown musia艂o znajdowa膰 si臋 spory kawa艂ek od klubu. Tak naprawd臋 by艂 w stanie przekroczy膰 wszelkie granice tu i teraz byleby tylko poczu膰 Indi臋 jeszcze lepiej, bardziej, szybciej. Dawno nie czu艂 si臋 tak zdesperowany ja w tym momencie. Mo偶e rzeczywi艣cie zbyt d艂ugo by艂 zupe艂nie sam… Mia艂 wra偶enie, 偶e samoch贸d stoi w miejscu kiedy Lian chcia艂, aby ju偶 podje偶d偶a艂a pod wskazany adres. Szybko jednak jego my艣li zesz艂y z tempa taks贸wki z powrotem na dziewczyn臋, kt贸ra wi艂a si臋 na jego kolanach.
    Po kilkunastu minutach drogi taks贸wka zatrzyma艂a si臋 pod odpowiedni膮 kamienic膮. Facet siedz膮cy za kierownic膮 przygl膮da艂 si臋 bez wi臋kszych emocji dw贸jce na tylnej kanapie, kt贸ra by艂a zaj臋ta sob膮. Odchrz膮kn膮艂 trzy razy nim Lian zorientowa艂 si臋, 偶e tym razem zatrzymali si臋 na dobre, a wok贸艂 pojazdu znajdowa艂y si臋 znajomo wygl膮daj膮ce budynki.
    — Jeste艣my. — powiedzia艂 dysz膮c nieco od nieprzerwanych poca艂unk贸w. U艣miechn膮艂 si臋 艂obuzersko wciskaj膮c banknot w d艂onie kierowcy. Zsun膮艂 Indi臋 ze swoich ud i szybko wyskoczy艂 z samochodu otwieraj膮c przed ni膮 szerzej drzwi.
    Okolica by艂a dla niego typowa, w膮ska uliczka otoczona kamienicami z czerwonej lub po偶贸艂k艂ej ceg艂y. Witryny wype艂nione chi艅skimi znakami, zapach sma偶onego 偶arcia wydobywaj膮cy si臋 z malutkiej knajpki na rogu. Kolorowe, plastikowe lampiony rozwieszone pomi臋dzy budynkami. Kilka latarni, z kt贸rych co druga si臋 nie pali艂a lub mryga艂a agresywnie. Schody przeciwpo偶arowe i pranie wywieszone w kilku oknach. Nier贸wne p艂yty chodnikowe i par臋 starych samochod贸w zaparkowanych wzd艂u偶 ulicy. Ot ca艂e Chinatown.
    Wyci膮gn膮艂 d艂o艅 do Indii, a splecenie po raz kolejny palc贸w razem przychodzi艂o mu zbyt 艂atwo. Gdy stan臋艂a ko艂o niego, przelotnie j膮 poca艂owa艂 nim zacz膮艂 prowadzi膰 w stron臋 wej艣cia do kamienicy.

    Li

    OdpowiedzUsu艅
  22. Spotted: O poranku zauwa偶ony w Central Parku z 艂opat膮 w jednej d艂oni i dziwnie wygl膮daj膮c膮 map膮 w drugie, a zaledwie kilka godzin p贸藕niej ukrywa si臋 na rogu Pi膮tej Alei pod rondem swojego kapelusza, przyciskaj膮c do swojej piersi jaki艣 kryszta艂owy przedmiot. Nie, chwila... Oops!, to nie ta bajka! I, mo偶e daleko Ci do archeologa, jednak r贸wnie偶 jeste艣 偶膮dna nowych przyg贸d! Wielu zna Ci臋 jedynie jako pani膮 doktor, jednak ja wol臋 Twoje oblicze po godzinach. Szczeg贸lnie te w obj臋ciach nowego przystojniaka! Dalej jednak nurtuje mnie jedno pytanie… dlaczego ka偶da z tych randek to tylko one night stand?
    Witam na blogu!

    buziaki,
    plotkara 馃拫

    OdpowiedzUsu艅
  23. Sw贸j dzie艅 najcz臋艣ciej zaczyna艂 w okolicach sz贸stej rano, a je艣li dopisywa艂a pogoda i m贸g艂 biega膰 na zewn膮trz, a nie w si艂owni, kt贸ra znajdowa艂a si臋 w budynku, gdzie mieszka艂 wstawa艂 jeszcze wcze艣niej. W weekendy zazwyczaj wola艂 pospa膰 d艂u偶ej, ale nie zawsze mu si臋 to udawa艂o. Przyzwyczajony by艂 do wczesnego wstawania, a jedyny moment, kiedy faktycznie d艂u偶ej spa艂 w weekend czy na nast臋pny dzie艅 zdarza艂o si臋 jedynie po d艂u偶szych imprezach czy eventach, kt贸re ko艅czy艂y si臋 p贸藕no w nocy i nie by艂o szans, aby do sz贸stej rano Fabian ogarn膮艂 si臋 na tyle, aby funkcjonowa膰, jak na normalnego cz艂owieka przysta艂o. Dzi艣 jednak tak nie by艂o, a budzik zadzwoni艂 punkt za pi臋tna艣cie sz贸sta. Zostawia艂 sobie zawsze pi臋tna艣cie minut na to, aby si臋 rozbudzi膰 i przygotowa膰 do dnia. Stara艂 si臋 nie si臋ga膰 po telefon, aby to nie by艂a pierwsza rzecz, kt贸r膮 zrobi. Nie wlicza艂 do tego wy艂膮czenia budzika. Zwykle to Gina by艂a pierwsz膮, kt贸r膮 widzia艂 po przebudzeniu si臋. Zwykle le偶a艂a po drugiej stronie 艂贸偶ka, zwini臋ta w k艂臋bek i nijak nie mia艂a ochoty na wychodzenie z niego. Nie darowa艂 jej jednak tego, oboje potrzebowali spaceru na orze藕wienie. Poranne spacery trwa艂y zwykle ko艂o godziny, co by艂o te偶 i tego dnia. Fabian jednak p贸藕niej postanowi艂 jeszcze wyj艣膰, aby pobiega膰. Mia艂 nadziej臋, 偶e dzi臋ki temu poczuje si臋 nieco lepiej. Nie wydarzy艂o si臋 w jego 偶yciu ostatnio nic, co mog艂oby go jako艣 przybi膰. To chyba po prostu by艂 jeden z tych dni, kiedy musia艂 si臋 czym艣 zaj膮膰, aby nie siedzie膰 bezczynnie. Wskoczy艂 w sw贸j ulubiony komplet sportowy i wyszed艂 z apartamentu. Park Avenue znajdowa艂o si臋 tu偶 przy Central Parku, a przebiegni臋cie tej odleg艂o艣ci nie zajmowa艂o mu wi臋cej ni偶 kilka minut. O ile nie spowalniali go ludzie. Zanim ruszy艂 w艂o偶y艂 s艂uchawki, sprawdzi艂 jeszcze bateri臋 zegarka, a gdy wszystko si臋 zgadza艂o w ko艅cu ruszy艂 przed siebie. Ulice by艂y zat艂oczone, jak zawsze i to nie by艂a 偶adna nowo艣膰. M臋偶czyzna wymija艂 ludzi, kt贸rych mija艂 na swojej drodze. Przyzwyczai艂 si臋 ju偶 do tego, 偶e cz臋sto niekt贸rzy patrz膮 na niego, jakby urwa艂 si臋 nie z tej ziemi. By艂 poranek, a on biega艂 i w zasadzie robi艂 to z u艣miechem. Naprawd臋 lubi艂 t臋 form臋 aktywno艣ci, wychodzi艂a mu zdecydowanie najlepiej.
    Fabian w艂a艣nie ko艅czy艂 sw贸j poranny bieg i uzna艂, 偶e do mieszkania wr贸ci ju偶 spokojniejszym tempem. Oddech powoli wraca艂 mu do normy, do艂膮czy艂 do pozosta艂ych nowojorczyk贸w i turyst贸w w nieco spokojniejszym ju偶 chodzie. Zbli偶a艂 si臋 w艂a艣nie do przej艣cia, kiedy z naprzeciwka w jego stron臋 bieg艂 m臋偶czyzna. Dostrzeg艂 uskakuj膮c膮 w bok m艂od膮 kobiet臋, kt贸ra chwil膮 p贸藕niej znalaz艂a si臋 na ziemi. Odleg艂o艣膰 mi臋dzy nim, a kobiet膮 by艂a niewielka. Przyspieszy艂 kroku, w艂a艣ciwie niemal podbieg艂 do brunetki, kt贸r膮 w ostatniej chwili chwyci艂 za r臋k臋 poci膮gaj膮c za sob膮 i 艣ci膮gaj膮c j膮 z ulicy. Kilka sekund p贸藕niej i na jednej z ulic Nowego Jorku dosz艂oby do wypadku z udzia艂em m艂odej osoby i szkolnego autobusu.
    — Wszystko w porz膮dku? — zapyta艂 jednocze艣nie wyci膮gaj膮c s艂uchawk臋 z ucha i luzuj膮c u艣cisk. Pom贸g艂 podnie艣膰 si臋 jej z chodnika. Poza nim nikt wi臋cej si臋 nie zatrzyma艂, nie zainteresowa艂 i nie zrobi艂 niczego. Fabian spojrza艂 w stron臋 torby, kt贸rej niestety nie uda艂o mu si臋 poci膮gn膮膰 za kobiet膮 i kt贸ra przejechana le偶a艂a na ulicy. — Mam nadziej臋, 偶e nie mia艂a艣 w niej 偶adnych warto艣ciowych rzeczy.

    Fabian

    OdpowiedzUsu艅
  24. Jej obecno艣膰 go rozprasza艂a na tyle mocno, 偶e chwil臋 szamota艂 si臋 ze z艂o艣liwie niewsp贸艂pracuj膮cymi zamkiem i kluczem. W ko艅cu jednak us艂ysza艂 charakterystyczny szcz臋k, a drzwi si臋 uchyli艂y. Lian u艂o偶y艂 d艂o艅 na d艂oni Indii, kt贸ra znajdowa艂a si臋 pod spodem koszuli. Obr贸ci艂 si臋 przodem do dziewczyny oplataj膮c j膮 ramieniem w talii, stanowczo przyci膮gaj膮c do siebie. Post膮pi艂 krok w ty艂, jeden, drugi, a偶 wreszcie wci膮gn膮艂 j膮 do 艣rodka. Kopn膮艂 drzwi, kt贸re z trzaskiem zamkn臋艂y si臋 za nimi. Klucze odrzuci艂 na ma艂膮 komod臋 stoj膮c膮 w korytarzu, ale odbi艂y si臋 one od 艣ciany i spad艂y na brzd臋kiem na pod艂odze.
    Nie potrafi艂 si臋 jej oprze膰. Ju偶 w tedy w barze spojrzenie jej oczu poch艂on臋艂o go do reszty. Mieni艂y si臋 jak niebo, zdawa艂y si臋 tak pasjonuj膮ce, 偶e nie m贸g艂 oderwa膰 od nich swojego wzroku. Czy aby na pewno dobrze robili? Stara艂 si臋 odreagowa膰, czy dziewczyna, a偶 tak bardzo namiesza艂a mu w g艂owie kilkoma poca艂unkami? Nie m贸g艂 jednak zaprzeczy膰, 偶e cholernie go poci膮ga艂a odk膮d tylko zatrzyma艂 na niej wzrok.
    Czu艂 napi臋cie, kt贸re uros艂o do niebotycznych rozmiar贸w i rozchodzi艂o si臋 po jego ciele w formie silnych dreszczy, kt贸re si臋ga艂y nawet koniuszk贸w palc贸w, kumuluj膮c si臋 w l臋d藕wiach i podbrzuszu, w kt贸rym czu艂 nieprzyjemny ucisk. Mia艂 przyspieszony oddech, kt贸rym dra偶ni艂 delikatnie jej sk贸r臋, gdy nachyla艂 si臋 by z艂o偶y膰 kilka poca艂unk贸w wzd艂u偶 jej szcz臋ki oraz szyi.
    — Witaj w moich skromnych progach. — wymrucza艂 niemal偶e, zachrypni臋tym g艂osem. Wpi艂 si臋 agresywnie w jej s艂odkie wargi nie daj膮c czasu na 偶adne przemy艣lenia. Jego d艂o艅 chaotycznie w臋drowa艂a po plecach Indii, co chwil臋 wplataj膮c palce w jej w艂osy. Przyci膮ga艂 j膮 bli偶ej siebie jakby chcia艂 mie膰 j膮 jeszcze bli偶ej, cho膰 ich cia艂a nie dzieli艂a ju偶 偶adna przestrze艅, chcia艂 j膮 ca艂膮 poch艂on膮膰, zatraci膰 si臋 w niej i ich wsp贸lnej, nieprzyzwoitej grze, w kt贸r膮 wmiesza艂 si臋 bez pami臋ci. Wszystkie poca艂unki, kt贸re skrad艂 do tej pory pobudza艂y u Liana pewnego rodzaju chor膮 satysfakcj臋, spe艂nienie do kt贸rego uparcie d膮偶y艂.
    Przesun膮艂 d艂oni膮 wzd艂u偶 jej uda, ku g贸rze zahaczaj膮c palcami o twarde sutki przebijaj膮ce si臋 przez materia艂 cienkiego topu. Dotar艂 do jej ramion, z kt贸rych zaraz zsun膮艂 rami膮czka. Nachyli艂 si臋 ku niej nie pozostawiaj膮c w spokoju ni skrawka sk贸ry. Ssa艂 i przygryza艂, pozostawiaj膮c po sobie wilgotne zar贸偶owione 艣lady.
    Odsun膮艂 si臋 tylko po to by gwa艂townie poderwa膰 j膮 z pod艂ogi. Podni贸s艂 j膮 jakby wa偶y艂a tyle co nic i usadowi艂 na blacie komody. Drug膮 d艂o艅 wypl膮ta艂 z jej w艂os贸w i odnalaz艂 guzik od jeans贸w, kt贸ry sprawnie rozpi膮艂. Wtargn膮艂 pod materia艂 jej spodni, bez skrupu艂贸w dra偶ni膮c jej kobieco艣膰 palcami. Ustami pie艣ci艂 jej dekolt skupiaj膮c si臋 na piersiach, kt贸re uwolni艂 spod materia艂u topu, kt贸ry mia艂a na sobie tego wieczora.

    Li

    OdpowiedzUsu艅
  25. Pod艣wiadomie czu艂, 偶e India nie jest dla niego, 偶e jest kim艣 po kogo nie powinien tak zach艂annie wyci膮ga膰 r膮k. Kogo w og贸le nie powinien chcie膰, a jednak wci膮偶 nie nauczy艂 si臋 pewnych granic i nie dawa艂 zamkn膮膰 si臋 w sztywnych ramach.
    Jej pro艣ba, a raczej ochryp艂e 偶adanie pozbawi艂o go ostatnich hamulc贸w.
    — Kurwa. — wyrwa艂o mu si臋, gdy zacisn臋艂a palce na jego nabrzmia艂ej ju偶 do granic mo偶liwo艣ci m臋sko艣ci, warkn膮艂 wprost w jej usta, woln膮 d艂o艅 zaciskaj膮c na jej udzie. Zarysowane mi臋艣nie falowa艂y pod sk贸r膮, atakowane dreszczami i skurczami, nad kt贸rymi nie panowa艂.
    Odsun膮艂 si臋 po chwili rozkoszuj膮c si臋 widokiem dr偶膮cego cia艂a brunetki, rozchylonych, nabrzmia艂ych warg z kt贸rych ucieka艂y s艂odkie j臋ki.
    艢ci膮gn膮艂 z niej jeansy wraz z do艂em bielizny, odrzucaj膮c je gdzie艣 na pod艂og臋. Nie my艣la艂 o tym, 偶e ledwo przekroczyli pr贸g mieszkania i wci膮偶 okupowali komod臋. By艂o mu wszystko jedno gdzie si臋 znajdowali. By艂 zniecierpliwiony, a nag艂y zryw emocji oraz po偶膮dania, kt贸remu dali si臋 porwa膰 nie pozwala艂 mu skupi膰 si臋 na czymkolwiek innym jak India. Jego du偶e d艂onie je藕dzi艂y po jej szczup艂ym, ale kszta艂tnym ciele badaj膮c ka偶dy skrawek. Nachyli艂 si臋 ku niej muskaj膮c wargami jej uda, z艂o偶y艂 kilka poca艂unk贸w przesuwaj膮c si臋 coraz wy偶ej. Chcia艂 j膮 s艂ysze膰, doprowadzi膰 na skraj, chcia艂 by bezwiednie wyrzuca艂a z siebie jego imi臋. Chcia艂, by p贸藕niej nie mog艂a zapomnie膰 tego wieczora przez bardzo, bardzo d艂ugi czas.
    艢ci膮gn膮艂 z siebie spodnie i bokserki.
    — Chwila. — odszuka艂 w swoich rzeczach portfel, z kt贸rego wyci膮gn膮艂 awaryjna prezerwatyw臋. B膮d藕 co b膮d藕 nie chcia艂 zaliczy膰 偶adnej spektakularnej wpadki. I to nie tak, 偶e zawsze potrzebowa艂 awaryjnego zabezpieczenia, ale przezorny zawsze ubezpieczony. Zn贸w z艂膮czy艂 ich usta w poca艂unku. Nie potrzebowa艂 wi臋cej zach臋t, s艂贸w, zapewnie艅, 偶e tego chce. Dr偶a艂a przed nim, by艂a wilgotna dzi臋ki niemu i dla niego… Wsun膮艂 si臋 pomi臋dzy jej nogi wchodz膮c w ni膮 pewnie, przyciskaj膮c si臋 do niej jeszcze mocniej. Z ust wyrwa艂o mu si臋 st膮pni臋cie, kt贸re st艂umi艂y jej usta.
    Porusza艂 si臋, miarowo pracuj膮c biodrami, ani na moment nie odrywaj膮c warg od jej ust, czy sk贸ry poni偶ej. Wykonywa艂 obszerne ruchy badaj膮c na ile mo偶e sobie pozwoli膰, gdzie le偶膮 jej granice. Czu艂 si臋 cholernie dobrze, jego umys艂 zamroczy艂a mgie艂ka po偶膮dania, a gor膮co rozlewa艂o si臋 po ca艂ym jego ciele doprowadzaj膮c go do istnego szale艅stwa. To by艂o przyjemne uczucie, niczym oderwanie si臋 od ziemi.
    — Jeste艣 nieziemska. — wymrucza艂 tr膮caj膮c z臋bami p艂atek jej ucha.

    Li

    OdpowiedzUsu艅
  26. Lawiruj膮c mi臋dzy licznymi samochodami zmierzaj膮cymi w t膮 sam膮 stron臋, jak zwykle jednym uchem s艂ucha艂 naj艣wie偶szych wiadomo艣ci p艂yn膮cych z radia, zastanawiaj膮c si臋 jak wygl膮da艂oby jego 偶ycie, gdyby przypadkiem urodzi艂 si臋 w innej, mniej s艂awnej rodzinie. Czy gdyby jego ojciec zamiast tak cz臋sto wyje偶d偶a膰 w zagraniczne tourn茅e po艣wi臋ca艂 mu wi臋cej czasu, gdy uczy艂 si臋 偶y膰 w ca艂kowicie nowym 艣wiecie jaki stanowi艂o dla niego swego czasu Wielkie Jab艂ko te偶 by艂by pastorem i jecha艂by teraz na spotkanie ze schorowanymi dzieciakami ? Wybitnie ma艂o prawdopodobne, ostatecznie to kim by艂 obecnie by艂o wy艂膮cznie 艣cis艂膮 konsekwencj膮 jego dawnego uzale偶nienia od narkotyk贸w, kt贸rego dorobi艂 si臋 w艂a艣nie tu偶 po przeprowadzce do tej nieszcz臋snej metropolii, kiedy to do艣膰 nieudolnie pr贸bowa艂 i艣膰 w 艣lady swych utalentowanych przodk贸w. Zapewne tak jak oni zosta艂by wtedy s艂awnym muzykiem, niepotrafi膮cym ani chwili usiedzie膰 w jednym miejscu. Tymczasem tkwi艂 tu ju偶 dobre kilkana艣cie lat, nie czuj膮c jakiej艣 wyj膮tkowo przemo偶nej ch臋ci do podr贸偶owania. Zabawne jak bardzo pokr臋tnymi 艣cie偶kami czasem prowadzi nas los, nieprawda偶 ?
    - Dzie艅 dobry, prosz臋 mi m贸wi膰 po prostu Gabby. – Przedstawi艂 si臋 szybko, odwzajemniaj膮c ciep艂y u艣miech kobiety, kt贸ra najwidoczniej podobnie jak du偶a cz臋艣膰 spo艂ecze艅stwa nie za bardzo wiedzia艂a w jaki spos贸b powinna si臋 zwraca膰 do kogo艣 ubranego w sutann臋, tak by czasem nie uchyli膰 godno艣ci jego urz臋dowi. Ju偶 dawno zd膮偶y艂 nauczy膰 si臋 bezb艂臋dnie rozpoznawa膰 to charakterystyczne zmieszanie, kt贸re do艣膰 cz臋sto prezentowa艂o si臋 na ich twarzach podczas pierwszego spotkania, cho膰 nadal nie potrafi艂 do ko艅ca poj膮膰 co w艂a艣ciwie za tym sta艂o. Zupe艂nie jakby sama 艣wiadomo艣膰 obcowania z kim艣, kto tak jak on na co dzie艅, przynajmniej w teorii, obcowa艂 z Bogiem, sprawia艂a, 偶e inni czuli si臋 niegodni, by przebywa膰 w jego towarzystwie. – Ostatecznie wszyscy jeste艣my przede wszystkim lud藕mi i 偶adna szata, czy profesja, kt贸r膮 wykonujemy nie mo偶e tego zmieni膰. – Doda艂, staraj膮c si臋 za wszelk膮 cen臋 nie okaza膰 jak bardzo bawi膮 go te ci膮g艂e t艂umaczenia. – Najwa偶niejsze by艣my nie krzywdzili nikogo naszymi czynami. – Podsumowa艂, przygl膮daj膮c si臋 jej uwa偶nie. – Ufam, 偶e Pani, jako lekarz doskonale to rozumie. – Przekrzywi艂 nieznacznie g艂ow臋, by zapozna膰 si臋 z nazwiskiem widocznym na identyfikatorze, kt贸ry mia艂a przypi臋ty do fartucha. – Co za艣 si臋 tyczy kawy, to my艣l臋, 偶e faktycznie mo偶emy j膮 wypi膰, podczas gdy Pani opowie mi troch臋 o swoich ma艂ych podopiecznych, panno Jones.


    Gabby

    OdpowiedzUsu艅
  27. [uwielbiam ten wizerunek *_* twarzyczka, imi臋 i historia wraz z charakterem wydaj膮 si臋 tak sp贸jne, 偶e nic nie mog艂oby wygl膮da膰 lepiej! wierze, 偶e India bez problemu si臋 odnajdzie w tym paskudnym 艣wiatku, mimo znudzenia, ale najbardziej trzymam kciuki, 偶eby si臋 troch臋 jednak lepiej bawi艂a i znalaz艂a do tego odpowiednie towarzystwo ;)]

    Zuri/ Niall/ Emily

    OdpowiedzUsu艅
  28. Po zako艅czonych wyst臋pach, z powrotem znalaz艂a si臋 w garderobie, tym razem zak艂adaj膮c na siebie codzienne ubrania. Mia艂a wolne nast臋pnego dnia, wi臋c planowa艂a skorzysta膰 ze zni偶ki pracownika i za艂apa膰 si臋 na jednego drinka, pozwalaj膮cego na nieoficjalnie zamkni臋cie swojej pracy. Nie robi艂a tego na co dzie艅, ze wzgl臋d贸w oszcz臋dno艣ciowych, jak i na towarzystwo przy barze. Ono mia艂o najwi臋kszy wp艂yw na to, jak膮 decyzj臋 podejmie danego dnia.
    Z zadowoleniem bar prezentowa艂 si臋 spokojnie, bez masy klient贸w, przede wszystkim tych natarczywych. Grzechem by艂oby nie skorzysta膰. Wy艂apa艂a kontakt wzrokowy z jednym z barman贸w, posy艂aj膮c przy tym uprzejmy u艣miech, dzi臋ki kt贸remu jej regularny drink - Cosmopolitan zacz膮艂 by膰 przygotowywany. Sama zaj臋艂a jeden z wolnych sto艂k贸w, nie maj膮c wcze艣niej okazji na przyjrzenie si臋 osobie siedz膮cej obok. Dopiero po fakcie zauwa偶y艂a, 偶e t膮 osob膮 by艂a India Jones.
    Teraz mog艂a to stwierdzi膰 z pewno艣ci膮. Mimo 偶e widzia艂a j膮 dobre par臋, jak nie par臋na艣cie, lat temu, rysy twarzy kobiety zapad艂y jej w pami臋膰. By艂a ona dla niej wzorem - ze wzgl臋du na jej nauk臋 i pozycj臋, jak i na narzucenie ze strony ojca, kt贸ry wychwala艂 Indi臋 ze wzgl臋du na ambicje, w pr贸bach wej艣cia w dobre 艂aski jej rodziny. Mijoo dopiero stawia艂a pierwsze kroki w 艂y偶wiarstwie, kiedy pierwszy raz pozna艂a Jones, czy raczej zobaczy艂a. Nigdy nie wymieni艂y wi臋cej ni偶 paru zda艅, ze wzgl臋du na r贸偶nic臋 wieku, lecz to jedynie dodawa艂o admiracji Mijoo w jej stron臋.
    Dlatego zobaczenie jej w tym miejscu, ze 艣wiadomo艣ci膮, 偶e uwa偶nie przygl膮da艂a si臋 przedstawieniu, zwali艂o Seo z n贸g. Kobieta, przed kt贸r膮 chcia艂a kiedy艣 wyj艣膰 na dojrza艂e i do艣wiadczone dziecko, by艂a 艣wiadkiem jej erotycznych wyst臋p贸w na scenie w klubie z burlesk膮.
    Chwil臋 kontemplowa艂a, co powinna zrobi膰 - zostawi膰 sytuacj臋 i wyj艣膰, czy zaczepi膰 kobiet臋, w nadziei, na pozytywn膮 reakcj臋. Jednak strach przed faktem, 偶e ta ma sta艂y kontakt z rodzin膮 Seo przej膮艂 g贸r臋. Je艣li mia艂a, to wi膮za艂o si臋 to z ogromnym prawdopodobie艅stwem na to, 偶e jej lewy spos贸b zarabiania pieni臋dzy wyjdzie na wierzch i prosto do jej ojca, kt贸ry posun膮艂by si臋 do drastycznych dzia艂a艅
    — Ten klub to ostatnie miejsce, w kt贸rym spodziewa艂abym si臋 Ciebie spotka膰 — z niepewnym u艣miechem zaczepi艂a kobiet臋 przy odbiorze swojego drinka, z cich膮 nadziej膮, 偶e ta nie we藕mie jej za wariatk臋 i rozpozna osob臋, kt贸ra kryje si臋 za Perle Teese.

    Mijoo

    OdpowiedzUsu艅
  29. Spija艂 z ust dziewczyny ka偶de jedno s艂owo b臋d膮c uwa偶nym na jej pro艣by... na jej b艂agania, kt贸re jeszcze bardziej pobudza艂y i dra偶ni艂y jego zmys艂y o ile to by艂o mo偶liwe. Czu艂 si臋 jakby oszala艂 i to s艂odkie szale艅stwo bardzo mu odpowiada艂o. Da艂 si臋 porwa膰 zrywom emocji, nag艂emu przyp艂ywowi pragnienia, kt贸re brutalnie wdar艂o si臋 do jego cia艂a szarpi膮c za wn臋trzno艣ci. Nie m贸g艂 si臋 jej oprze膰, temu jak pon臋tna i kusz膮ca by艂a.
    By艂a pi臋kna i tym pi臋knem chcia艂 si臋 rozkoszowa膰. Chcia艂 si臋 nim nacieszy膰, korzysta膰, 偶e kto艣 taki zwr贸ci艂 na niego uwag臋. By艂a inna ni偶 wszystko w jego 偶yciu, doskona艂a w ka偶dym calu. Jej cia艂o idealnie le偶a艂o w jego d艂oniach, jej j臋ki brzmia艂y doskonale, usta smakowa艂y najlepiej. W tym momencie nie by艂o niczego pr贸cz niej. 艢wiat poza jego ma艂ym mieszkaniem nie istnia艂, nie by艂o jutra, nie by艂o niczego p贸藕niej, nie by艂o 偶adnych konsekwencji, plotek, trudno艣ci.
    By艂o tylko tu i teraz jego ulubiony czas.
    Tym razem z jego warg wydoby艂 si臋 j臋k, gdy napar艂a na niego swoimi biodrami. By艂o mu duszno, gor膮co jakby powietrze mi臋dzy nimi wrza艂o.
    Otoczy艂 Indi臋 swoimi ramionami, sprawiaj膮c 偶e szczelnie przylgn臋艂a do jego klatki piersiowej i uni贸s艂 tak by wci膮偶 pozosta膰 w jej rozgrzanym wn臋trzu, kt贸re cholernie przyjemnie pulsowa艂o i raz za razem si臋 na nim zaciska艂o. Post膮pi艂 kilka krok贸w, by znale藕膰 si臋 w sypialni. I tu mia艂 tylko to co najpotrzebniejsze, jedn膮 szaf臋 i niski 艂贸偶ko, na kt贸re kl臋kn膮艂, by po艂o偶y膰 j膮 na materacu. Wyprostowa艂 si臋 nieco i chwil臋 wpatrywa艂 si臋 w ni膮. Jego oczy b艂yszcza艂y pe艂ne po偶膮dania i wyg艂odnia艂ych ognik贸w, gdy sun膮艂 wzrokiem po jej nagim, idealnym ciele.
    Obr贸ci艂 j膮 i przyci膮gn膮艂 do siebie zn贸w si臋 w ni膮 wsuwaj膮c, stanowczo i mocno obijaj膮c si臋 biodrami o jej zgrabne po艣ladki. Nachyli艂 si臋 nad ni膮, a jego usta zn贸w spotka艂y si臋 ze sk贸r膮 Indii. Sk艂ada艂 wzd艂u偶 jej kr臋gos艂upa wytyczaj膮c wilgotn膮 艣cie偶k臋 na jej ciele, nie zaprzestaj膮c obszernych ruch贸w, wbijaj膮c si臋 w ni膮 do ko艅ca, dopasowuj膮c si臋 do jej rytmu. Czu艂 rosn膮ce napi臋cie w podbrzuszu, u艣cisk w艂asnych mi臋艣ni.

    <>L.

    OdpowiedzUsu艅
  30. [Pisz臋 ten komentarz ju偶 trzeci raz, bo ci膮gle mnie wywala XDD
    Hej, hej!
    Mog膮 si臋 jak najbardziej kojarzy膰 z tych nudnych przyj臋膰, ale pomy艣la艂am, 偶e skoro India r贸wnie偶 podr贸偶uje to mogli si臋 pozna膰 na innym kontynencie. Gabriel m贸g艂 jej sk艂ada膰 sk膮d pochodzi, aby nie wyda艂o si臋 od razu, 偶e jego ojciec jest w posiadaniu fajnych hoteli, a na Gabsa czeka ogromny spadek. Mogli razem chwile podr贸偶owa膰, dop贸ki ich drogi si臋 nie rozejd膮. P贸藕niej mogli si臋 spotka膰 w NYC w艂a艣nie podczas nudnego przyj臋cia, imprezowa膰 razem i tak do pocz膮tku 2022, bo wtedy ojciec Gabsa wys艂a艂 go na odwyk, a gdy wr贸ci艂 do miasta to w zasadzie do艣膰 szybko znikn膮艂 z 偶ycia publicznego i skupial si臋 na sobie. Wi臋c ich kontakt m贸g艂 by膰 do艣膰 ograniczony, skoro odsun膮艂 si臋 od wszystkich. Teraz mogliby na siebie zn贸w wpa艣膰 albo na takim nudnym przyj臋ciu dla starszej elity lub na normalnej imprezie? Albo inne miejsce spotkania im si臋 wymy艣li:D]

    Gabs

    OdpowiedzUsu艅
  31. Ma艂膮 sypialni臋 wype艂nia艂o tylko blade 艣wiat艂o wpadaj膮ce przez niezas艂oni臋te okno. Po艣wiata ksi臋偶yca i latarni ustawionych wzd艂u偶 ulicy. Widzia艂 j膮 doskonale, czu艂 j膮 jeszcze lepiej ka偶dym centymetrem swojego cia艂a, ka偶dym nerwem przebiegaj膮cym pod sk贸r膮. Zdawa艂a mu si臋 eteryczna. Wcale by si臋 nie zdziwi艂 gdyby zaraz si臋 ockn膮艂, a to wszystko okaza艂oby si臋 pi臋knym snem.
    Pozwoli艂 jej przej膮膰 kontrol臋, obr贸ci膰 si臋 na poduszki i znale藕膰 si臋 na g贸rze. D艂onie zaciska艂 na jej udach. Nie spuszcza艂 z niej spojrzenia wodz膮c nim po jej nagim, idealnym ciele. Obserwowa艂 ciemne w艂osy opadaj膮ce na piersi oraz plecy. Obserwowa艂 p贸艂przymkni臋te powieki, cie艅 na policzkach, kt贸re rzuca艂y g臋ste rz臋sy; klatk臋 piersiow膮 kt贸ra unosi艂a si臋 i opada艂a w szybkich oddechach. Jej j臋ki miesza艂y si臋 z jego westchni臋ciami i dotykiem cia艂a o cia艂o, tworz膮c przyjemn膮 dla jego ucha muzyk臋.
    Szarpa艂 z臋bami warg臋, palce wbija艂 w jej po艣ladki, wypycha艂 biodra do g贸ry si臋gaj膮c po jeszcze wi臋cej przyjemno艣ci, kt贸r膮 dawa艂a mu ta pi臋kna kobieta. Jego oddech rwa艂 si臋 od sapni臋膰 i j臋k贸w, kt贸re wyrywa艂y mu si臋 z ust, gdy zbli偶a艂 si臋 do upragnionej rozkoszy. Jego mi臋艣nie falowa艂y pod mgie艂k膮 potu pokrywaj膮c膮 cia艂o.
    Gdy opada艂a na niego, opl贸t艂 j膮 ramieniem przyciskaj膮c jej cia艂o do swojego. Po kr贸tkiej chwili poczu艂 ale dreszczy przebiegaj膮cych wzd艂u偶 cia艂a, szybki skurcz mi臋艣ni i ucisk w podbrzuszu, kt贸ry zaraz odpu艣ci艂. Przymkn膮艂 powieki odchylaj膮c g艂ow臋 w ty艂, czerpi膮c gar艣ciami z do艣wiadcze艅, kt贸re mu da艂a. Jego cia艂o dr偶a艂o, oddycha艂 szybko staraj膮c si臋 z艂apa膰 oddech, unormowa膰 prac臋 serca, kt贸re mocno t艂uk艂o si臋 w piersi.
    Pog艂adzi艂 j膮 po w艂osach i placach, wci膮偶 ciesz膮c si臋 z blisko艣ci Indii, jej otumaniaj膮cego zapachu. Z艂o偶y艂 kr贸tki poca艂unek na skroni kobiety. Nie odzywa艂 si臋, boj膮c si臋 偶e jakikolwiek d藕wi臋k przerwie t膮 ni膰 porozumienia, kt贸ra utka艂a si臋 pomi臋dzy nimi tego wieczora. Cienk膮 nitk臋 po偶膮dania, kt贸rej nie chcia艂 przecina膰.
    By艂a mu tak dobrze, b艂ogo i przyjemnie z ni膮, w jej ramionach. Nie chcia艂 zepsu膰 tej chwili niew艂a艣ciwymi s艂owami.

    Li

    OdpowiedzUsu艅
  32. Przygl膮da艂 si臋 jej z uwag膮, gdy bada艂a jego twarz i nieco uni贸s艂 brew na stwierdzenie o z艂amanym nosie. Mia艂a racj臋, przytrafi艂o mu si臋 to nawet nie raz. Ciekawi艂o go sk膮d to wiedzia艂a, zwykle ludzie nie zwracali na takie rzeczy uwagi twierdz膮c, 偶e nosy s膮 po prostu krzywe i nikt nie ingerowa艂 w ich pierwotny wygl膮d. Jemu ta krzywizna nie przeszkadza艂a, tak samo jak kilka drobnych blizn, kt贸re zosta艂y z nim po ci臋偶kich treningach, czy innych sytuacjach, kt贸re mia艂y miejsce w ci膮gu ca艂ego jego 偶ycia.
    — Parokrotnie. — odpowiedzia艂 r贸wnie cicho, pod膮偶aj膮c wzrokiem za palcami Indii.
    U艣miechn膮艂 si臋 nieznacznie i potakn膮艂 g艂ow膮. Poca艂owa艂 j膮 w czubek g艂owy, w nag艂ej potrzebie przeci膮gni臋cia blisko艣ci; w ch臋ci dania i otrzymania czu艂o艣ci. Wci膮偶 by艂a daleka droga do 艣witu, a czu艂, 偶e to w艂a艣nie poranek b臋dzie ko艅cem ich przyjemnej schadzki i by膰 mo偶e kr贸tkiej, przelotnej znajomo艣ci, cho膰 chcia艂, by ich drogi jeszcze kiedy艣 si臋 skrzy偶owa艂y.
    Przekr臋ci艂 si臋 nieco, unosz膮c na 艂okciu. Zsun膮艂 ja z siebie, by szybko ogarn膮膰 co trzeba i wr贸ci膰 do niej i jej obj臋膰.
    Chwyci艂 jej d艂o艅 w swoj膮 i uni贸s艂 do w艂asnych przedramion gdzie tusz wi艂 si臋 pod sk贸r膮.
    — Japo艅skie chmury. — wymrucza艂 wodz膮c jej palcem po swojej sk贸rze, czerpi膮c z tego delikatnego dotyku przyjemno艣膰. — Kojarzone ze szcz臋艣ciem, d膮偶eniem do doskona艂o艣ci i r贸wnowag膮. — wyja艣ni艂 z lekkim u艣miechem. Mo偶e i by艂o to oklepane, ale mocno rezonowa艂 z d膮偶eniem do szcz臋艣cia i potrzeb膮 r贸wnowagi w swoim 偶yciu. Obu tych rzeczy jeszcze nie tak dawno temu mu brakowa艂o, obie te rzeczy szcz臋艣liwe otrzyma艂 lub wypracowa艂. Przynajmniej w niewielkim stopniu.
    — Tytu艂y piosenek, kt贸re s膮 dla mnie wa偶ne. — prze偶ywa艂 jej d艂o艅 dalej po literach uk艂adaj膮cych si臋 w wyrazy, kt贸re na pierwszy rzut oka mog艂y nie mie膰 dla nikogo wi臋kszego sensu.
    Pu艣ci艂 jej r臋k臋 i przekr臋ci艂 si臋 na plecy. Wspiera艂 si臋 na 艂okciach, by m贸c j膮 swobodnie obserwowa膰. Chcia艂 si臋 nacieszy膰 widokiem Indii w swoim 艂贸偶ku.
    — Chi艅ski smok. — Z tego tatua偶u by艂 najbardziej zadowolony i dumny. Szczeg贸艂owy wz贸r zaczyna艂 si臋 ju偶 na karku i przebiega艂 przez ca艂e jego plecy ko艅cz膮c si臋 u ich do艂u, tu偶 nad po艣ladkami. Sp臋dzi艂 sporo godzin w studiu, by go dosta膰. Mia艂 dla niego najwi臋ksz膮 warto艣膰. Wszystkie tatua偶e by艂y dla niego wa偶ne, stanowi艂y cz膮stk臋 jego samego i wielokrotnie przypomina艂y o warto艣ciach, kt贸re ceni艂. Poza tym ka偶dy jeden mu si臋 podoba艂, uwa偶a艂 to za niez艂膮 ozdob臋, na kt贸rej mo偶na zawiesi膰 oko.

    Li.

    OdpowiedzUsu艅
  33. Im d艂u偶ej przebywa艂 w jej towarzystwie, tym ciekawszy stawa艂 si臋 tego kim jest. Lubi艂 poznawa膰 nowe osoby, otacza膰 si臋 lud藕mi. Ka偶dy by艂 inny, ka偶dy skrywa艂 w sobie inn膮, unikatow膮 na sw贸j spos贸b histori臋. Domy艣la艂 si臋 jednak, 偶e pewnie nie powinien, 偶e w rzeczywisto艣ci rozmowa i wzajemne poznanie si臋 le偶a艂o daleko poza kr臋gami jej zainteresowania. Dali sobie upust skumulowanym napi臋ciom; dali si臋 ponie艣膰 emocjom, nic wi臋cej.
    A jednak wci膮偶 tu by艂a. Wci膮偶 czu艂 jej drobne d艂onie na swoim ciele, wci膮偶 czu艂 jej ciep艂y oddech 艂askocz膮cy jego sk贸r臋. By艂a prawdziwsza ni偶 wiele innych rzeczy i czu艂 si臋 zaskakuj膮co dobrze w jej towarzystwie. Zero skr臋powania, ci臋偶kiej ciszy, czy za偶enowania. To by艂o tak naturalne jakby w rzeczywisto艣ci zna艂 Indi臋 nie od dzi艣, jakby to nie by艂 ich pierwszy raz. Nie mia艂 pewno艣ci, czy czu艂a si臋 podobnie, ale skoro pospiesznie nie zgarnia艂a ubra艅 z pod艂ogi i nie wybiega艂a z mieszkania, m贸g艂 chyba s膮dzi膰, 偶e czuje si臋 r贸wnie komfortowo co on.
    Lian nie zawsze by艂 tak otwarty i ochoczo wskakiwa艂 w nowe relacje. Jakby to by艂o wczoraj pami臋ta艂 dzie艅, w kt贸rym wyrwa艂 si臋 na pewien czas z Chinatown i znalaz艂 si臋 po艣r贸d obcych ludzi, kt贸rzy nagle zacz臋li nazywa膰 go swoim synem. By艂 oszo艂omiony wszystkim co si臋 dzia艂o i nieufny, nosz膮c w sobie obaw臋, 偶e jak tylko przywyknie do nowych wyg贸d i spokoju, kto艣 mu je odbierze. Pomimo, 偶e teraz by艂 szcz臋艣liwy, tak niekiedy czu艂 ten wewn臋trzny konflikt jakby mia艂 w sobie dw贸ch Lian贸w, Liana Meyera i Liana Woona. Niekiedy bardziej przechyla艂 si臋 w jedn膮 stron臋, innym razem w drug膮, ale pr贸bowa艂 balansowa膰 gdzie艣 pomi臋dzy nimi, staraj膮c si臋 czerpa膰 z jednego i z drugiego to co najlepsze, a nie to co najgorsze. Chocia偶 ostatecznie po latach znowu wyl膮dowa艂a w Chinatown, w znajomych uliczkach, w kt贸rych si臋 chowa艂 za dzieciaka. Wszyscy mu to odradzali, zast臋pczy rodzice nie mieli tego na g艂os, ale widzia艂 w ich oczach pewien cie艅 by膰 mo偶e rozczarowania, 偶e nie spe艂nia ich oczekiwa艅 i plan贸w na przysz艂o艣膰, 偶e zamiast by膰 blisko nich wr贸ci艂 w艂a艣nie tutaj. Nikt nie by艂 idealny, ani on, ani India cho膰 teraz mia艂by czelno艣膰 stwierdzi膰, 偶e ona 艂apie si臋 w t膮 kategorie, nawet je艣li niewiele o niej wiedzia艂.
    — Powiedz mi co艣 o sobie. Kim jest India? — poprosi艂. — Cokolwiek chcesz lub mo偶esz. — doda艂. Nie chcia艂 na ni膮 w 偶aden spos贸b naciska膰, sprawi膰, 偶e mu ucieknie, ale co艣 chcia艂 wiedzie膰. — Sk膮d wiesz, 偶e z艂ama艂em nos? — dopyta艂 z lekkim u艣miechem, zerkaj膮c na ni膮 k膮tem oka.

    Li.

    OdpowiedzUsu艅
  34. S艂ucha艂 jej odpowiedzi wszystko zapisuj膮c na li艣cie, kt贸r膮 w艂a艣nie tworzy艂 w swojej g艂owie. W ko艅cu nie mia艂 pewno艣ci, 偶e kt贸rego艣 razu te z pozoru proste informacje mu si臋 nie przydadz膮. To by艂y podstawy, 偶adne ci臋偶kie sekrety, drobiazgi sk艂adaj膮ce si臋 na ca艂okszta艂t - rzeczy idealne na sam pocz膮tek.
    Zmarszczy艂 delikatnie nos, gdy popuka艂a go lekko palcem. Raz rzeczywi艣cie trafi艂 w profesjonalne r臋ce i lekarz ca艂kiem dobrze poradzi艂 sobie z naprostowaniem mu nosa, jednak p贸藕niej nie zawsze by艂o mu po drodze na izb臋 przyj臋膰.
    – Podzielisz si臋 ze mn膮 popcornem? Skoro tak ja stawiam bilety. – odpowiedzia艂 przekr臋caj膮c si臋 na bok. Wspar艂 g艂ow臋 na d艂oni, by mie膰 na ni膮 lepszy widok.
    I mia艂 to na my艣li, gdyby zechcia艂a mogliby przej艣膰 si臋 do kina na dowolny film, na kt贸rym podkrada艂by jej popcorn, bo sam mia艂 do niego ogromn膮 s艂abo艣膰 pomimo 艂usek w艂a偶膮cych pomi臋dzy z臋by. P贸藕niej m贸g艂by zabra膰 j膮 na jagodowe lody. M贸g艂by pokaza膰 jej swoje ulubione miejsca, zabra膰 do najlepszej chi艅skiej knajpki je艣li tylko mia艂aby ochot臋… M贸g艂by te偶 przesta膰 fantazjowa膰 i wybiega膰 w prz贸d swoimi pomys艂ami.
    Uj膮艂 jej podbr贸dek w palce i skrad艂 kolejny poca艂unek, d艂u偶szy, bardziej czu艂y ni偶 dziko wyg艂odnia艂y jak jeszcze przed chwil膮. Wci膮偶 jej usta smakowa艂y r贸wnie dobrze, s艂odko,upajaj膮co. Odsun膮艂 si臋 z lekkim u艣miechem muskaj膮c kciukiem policzek Indii.
    – Nie jestem skomplikowanym facetem. – przyzna艂 bawi膮c si臋 pasmem jej ciemnych w艂os贸w, kt贸re nawin膮艂 sobie na palec. By艂o w tym sporo prawdy, znajdowa艂 szcz臋艣cie w prostych rzeczach. Nauczy艂 cieszy膰 si臋 z drobiazg贸w, kt贸rych o dziwo by艂o sporo je艣li tylko pozwala艂o si臋 sobie je dostrzec.
    – Rzadko kiedy pijam kaw臋. Lubi臋 herbat臋, mi臋tow膮 szczeg贸lnie. Nie s艂odz臋. Kiedy wychodz臋 na miasto zawsze wybieram do picia co艣 z whisky. – zacz膮艂 dobieraj膮c odpowiedzi tak jak ona. – Z pochodzenia jestem Chi艅czykiem, ale nigdy tam nie by艂em, ale chcia艂bym. – Z tego co si臋 orientowa艂 mia艂 rodzin臋 w Chinach, ale jego rodzice nie utrzymywali z nimi kontaktu. R贸wnie dobrze mogli nie wiedzie膰 o jego istnieniu. – Nie mam r臋ki do kwiat贸w, wol臋 zim臋 zamiast lata, ale 艣wi臋ta to nie m贸j klimat. – Wszystko sprowadza艂o si臋 do tego, 偶e 艣wi臋ta przez bardzo d艂ugi czas nie by艂y wyj膮tkowym, magicznym dniem. Nie by艂 dzieciakiem, kt贸ry rado艣nie wyczekiwa艂 poranka, by dorwa膰 si臋 do prezent贸w le偶膮cych pod choink膮. Nierzadko nie by艂o nawet choinki, a p贸藕niej nie potrafi艂 zmieni膰 nastawienia. – Ulubiony kolor to czarny, planuj臋 jeszcze kilka tatua偶y, mam lekk膮 wad臋 wzroku i uwielbiam je艣膰 w 艣rodku nocy. A nos z艂ama艂em bo hobbystycznie boksuj臋. Oh i jeszcze 艣piewam kiedy sprz膮tam, ale uwierz mi nie chcesz tego us艂ysze膰. – Wymieni艂 z lekkim u艣miechem, a przy ostatnim cicho si臋 za艣mia艂 na wspomnienie s膮siadki z naprzeciwka, kt贸ra wielokrotnie prosi艂a go by 艣ciszy艂 muzyk臋 i wreszcie si臋 zamkn膮艂.
    – I nienawidz臋 porank贸w. – doda艂 spogl膮daj膮c w jej pi臋kne, ciemne t臋cz贸wki.

    Li.

    OdpowiedzUsu艅
  35. Roze艣mia艂 si臋 na jej komplement, d藕wi臋cznie, lekko z wyra藕n膮 swobod膮. Coraz bardziej cieszy艂 si臋 z tego przypadkowego spotkania w barze. Mo偶e i wed艂ug niekt贸rych zacz臋li od samego ko艅ca, dopiero teraz przechodz膮c do rozmowy, Lian nie m贸g艂 si臋 oprze膰 wra偶eniu, 偶e w艂a艣nie tak by艂o dobrze, w pokr臋tny spos贸b w艂a艣ciwie dla nich. Dla Indii i Liana.
    – I du偶o przez to musz臋 namacha膰 si臋 na si艂owni. – przyzna艂. Treningi by艂y jego odskoczni膮, gdy zm臋czy艂 swoje cia艂o, my艣li r贸wnie偶 stawa艂y si臋 du偶o l偶ejsze, prostsze do przemy艣lenia. I zdecydowanie wola艂 to ni偶 rezygnacj臋 z nocnego podjadania, zw艂aszcza, 偶e mia艂 tendencj臋 do przesiadywania do p贸藕nych godzin, wtedy r臋ka sama w臋drowa艂a po przek膮ski. Nie wyobra偶a艂 sobie siedzenia na kanapie ogl膮daj膮c film bez chrupania czego艣 dobrego. Zreszt膮 niekiedy nawet przyrz膮dza艂 sobie obiadowe dania, w zale偶no艣ci na co akurat mia艂 ochot臋. Taki niezdrowy nawyk.
    – To prawda, ale… nie wyobra偶am sobie nie boksowa膰. Jako dzieciak chcia艂em osi膮gn膮膰 wi臋cej w tym kierunku, ale bycie hobbyst膮 nie jest takie z艂e. – przyzna艂 wzruszaj膮c ramionami. Te wszystkie razy, gdy wpatrywa艂 si臋 w telewizor ogl膮daj膮c zaprawionych sportowc贸w sprawia艂y, 偶e te偶 tak chcia艂. 呕ycie jednak zweryfikowa艂o jego mo偶liwo艣ci i cho膰 uparcie twierdzi艂, 偶e nigdy nie jest za p贸藕no, by spe艂nia膰 marzenia, rzeczywisto艣膰 bywa艂a r贸偶na. Wcze艣niej nie mia艂 na to 艣rodk贸w, p贸藕niej jego rodzice twierdzili, 偶e nie powinien bawi膰 si臋 w tak brutalny sport i zaj膮膰 si臋 nauk膮. Teraz? Teraz nie stawa艂 si臋 m艂odszy i wielokrotnie z tego wzgl臋du odbija艂 si臋 od drzwi klub贸w. Zadowala si臋 wi臋c nieoficjalnymi walkami.
    – A z urazami jako艣 sobie radz臋. – zapewni艂. Wiele uraz贸w by艂a niegro藕na, jak na przyk艂ad rozci臋ta warga, st艂uczenia, rozci臋ty 艂uk brwiowy, czy podbite oko. Wielokrotnie by艂 艣wiadkiem powa偶niejszych uraz贸w i w duchu dzi臋kowa艂, 偶e jemu nie przytrafi艂a si臋 do tej pory skrajnie niebezpieczna sytuacja. By艂 zahartowany… – Ale to mi艂e. – zwykle ludzie pytali go dlaczego boks, czy jest dobry, czy co艣 osi膮gn膮艂, na czym polega. Ma艂o kogo obchodzi艂o ile w rzeczywisto艣ci cios贸w przyj膮艂 i czy jakkolwiek odbija si臋 to na jego zdrowiu. Lian natomiast nie wyobra偶a艂 sobie, by mog艂o by膰 inaczej. Mia艂 wewn臋trzn膮 potrzeb臋 wy艂adowania emocji, wymierzania cios贸w i przyjmowania ich.
    – Ku niezadowoleniu naszych s膮siad贸w mo偶emy za艂o偶y膰 zesp贸艂, ja zajm臋 si臋 wokalem, ty choreografi膮. – odpowiedzia艂 rozbawiony. Potrafi艂 wyobrazi膰 sobie j膮 bez makija偶u, w swojej koszulce swobodnie opadaj膮cej na jej zgrabne cia艂o, z nieco roztrzepanymi w艂osami, poruszaj膮c膮 si臋 po mieszkaniu pr贸buj膮c cokolwiek ogarn膮膰. Potrafi艂 sobie wyobrazi膰 jak mocno doprowadza艂aby go do szale艅stwa kr臋c膮c swoimi biodrami. M贸g艂by wtedy podej艣膰, zagarn膮膰 j膮 w swoje ramiona, upierdliwie przeszkadza膰 jej skradaj膮c kilka poca艂unk贸w. Ostatecznie podni贸s艂by j膮 i zabra艂 do sypialni albo posadzi艂 na kuchennym blacie…
    Prze艂kn膮艂 ci臋偶ko 艣lin臋 czuj膮膰, 偶e wyobra藕nia p艂ata mu figle.
    U艣miechn膮艂 si臋 maskuj膮c nieco narastaj膮ce w nim na nowo po偶膮danie. Ile mieli wsp贸lnego, nie wiedzieli, ale Lian czu艂 si臋 zrozumiany, gdy tak go w spokoju wys艂uchiwa艂a.
    – W takim razie masz z kim nie-sp臋dza膰 艣wi膮t. A wakacje i weekendy s膮 ok, zgarniamy sporo napiwk贸w od turyst贸w. – By艂y to dni kiedy mia艂 pe艂ne r臋ce roboty i wszyscy w klubie uwijali si臋 niczym mr贸wki, by nad膮偶y膰 za nap艂ywaj膮c膮 do 艣rodka mas膮 ludzi. – No i w weekendy macham nimi. – doda艂 unosz膮c lekko zaci艣ni臋te pi臋艣ci.
    Niekt贸re zapachy by艂y przyjemne, inne kojarzy艂y si臋 z ponurymi wspomnieniami, ale tego na razie nie musia艂a wiedzie膰.

    OdpowiedzUsu艅
  36. G艂o艣ny szloch przerwa艂 cisz臋 jednego z nowojorskich szpitali, w kt贸rym Octavia pojawi艂a si臋 p贸藕nym wieczorem wraz z Ayl膮. Sama brunetka mia艂a 艂zy w oczach, zm臋czone spojrzenie i chaos panuj膮cy w g艂owie od jaki艣 dw贸ch dni. Robi艂a ju偶 wszystko, co tylko przysz艂o jej do g艂owy, co wyczyta艂a w internecie i co poradzi艂a jej babka oraz najbli偶sze ciotki, je艣li chodzi o chor膮 Ayl臋. Octavia Blanchard by艂a bliska temu, 偶eby sama si臋 nie rozp艂aka膰, z tej bezsilno艣ci, kt贸ra dopad艂a j膮 chyba wczoraj. Bo przez ca艂y pi膮tek i po艂ow臋 soboty jeszcze jako艣 si臋 trzyma艂a, a tabletki na b贸l g艂owy jeszcze dzia艂a艂y. Potem wszystko zacz臋艂o zawodzi膰, 艂膮cznie z Ayl膮, kt贸ra a偶 zanosi艂a si臋 z p艂aczu. Chyba jak ka偶dej matce, tak i Octavii serce wr臋cz krwawi艂o, kiedy widzia艂a swoj膮 c贸rk臋 w takim stanie. Ayla mia艂a niespe艂na p贸艂 roku, a to by艂a pierwsza powa偶niejsza wizyta w szpitalu od dnia jej narodzin. Nie umia艂a powiedzie膰, co dok艂adnie j膮 boli, a Octavia mia艂a wra偶enie, 偶e boli j膮 wszystko. 呕e jest zm臋czona b贸lem, p艂aczem, dwudniow膮 gor膮czk膮. Spojrza艂a w wielkie, niebieskie oczy c贸rki, po czym otar艂a jedn膮 z 艂ez, kt贸re sp艂ywa艂y po policzkach dziewczynki i nie pozosta艂o jej w sumie nic innego, jak mocno j膮 do siebie przytuli膰. Jakby w艂a艣nie ten gest mia艂 j膮 uchroni膰 przed tym, co j膮 m臋czy艂o, a czego nie potrafi艂a wyrazi膰.
    — No ju偶, nie p艂acz. Zaraz zobaczymy co da si臋 zrobi膰 — brunetka u艣miechn臋艂a si臋 delikatnie, ale smutno, pod膮偶aj膮c szybkim krokiem w stron臋 recepcji. Zupe艂nie nie u艣miecha艂o jej si臋 siedzie膰 na poczekalni i cierpliwie czeka膰 na ich kolej, ale nie mia艂a innego wyj艣cia. Ich lekarz rodzinny by艂 na urlopie, a do 偶adnego innego Octavia nie mia艂a tak wielkiego zaufania jak do doktora Lee. By艂 wr臋cz stworzony do tej pracy, ale ka偶dy te偶 przecie偶 potrzebowa艂 odrobiny spokoju i rozlu藕nienia.
    Kiedy zobaczy艂a ilo艣膰 ludzi, kt贸rzy postanowili te偶 zawita膰 do szpitala, a偶 j臋kn臋艂a z wyra藕n膮 rozpacz膮. Kolejka spokojnie pewnie b臋dzie ci膮gn臋艂a si臋 przez kilka d艂ugich godzin, ale mimo wszystko i tak postanowi艂a spr贸bowa膰. Octavia przystan臋艂a przed recepcj膮, spogl膮daj膮c na starsz膮 piel臋gniark臋, siedz膮c膮 za kontuarem. Kobieta zawzi臋cie klika艂a w klawiatur臋 komputera, dlatego te偶 w pierwszej chwili nie zauwa偶y艂a Octavii. Dopiero, kiedy ta odchrz膮kn臋艂a, unios艂a g艂ow臋, spogl膮daj膮c na Blanchard i wtulon膮 w ni膮 c贸rk臋.

    OdpowiedzUsu艅
    Odpowiedzi
    1. — Dzie艅 dobry, przepraszam ale… ale ja musz臋 dosta膰 si臋 do lekarza. Moja c贸rka gor膮czkuje od dw贸ch dni, a dzisiaj to ju偶 jest jakie艣 istne apogeum. Czy kto艣 m贸g艂by nam pom贸c? — zapyta艂a dr偶膮cym od emocji g艂osem, poprawiaj膮c nieco Ayl臋, kt贸r膮 trzyma艂a mocno w ramionach. Dziewczynka zap艂aka艂a po raz kolejny,pi膮stk膮 przecieraj膮c zm臋czone oczy.
      — Och, biedactwo. Usi膮d藕cie, zobacz臋 co da si臋 zrobi膰. Mamy dzisiaj ma艂e urwanie g艂owy. Poprosz臋 jedynie kart臋 z ubezpieczeniem c贸rki, a za chwil臋 przynios臋 potrzebny formularz do wype艂nienia — kobieta po drugiej stronie u艣miechn臋艂a si臋 ciep艂o w stron臋 Octavii, kt贸ra kiwn臋艂a jedynie g艂ow膮 i tak jak jej polecono, da艂a piel臋gniarce kart臋 ubezpieczeniow膮 Ayli, a potem uda艂a si臋 w stron臋 poczekalni, kt贸ra na szcz臋艣cie by艂a zaopatrzona w niewielk膮 bawialni臋 dla dzieci. Tak, o dziwo, Ayla nieco si臋 uspokoi艂a, bardziej zainteresowana zabawkami, kt贸re znajdowa艂y si臋 w pomieszczeniu. Nie, 偶eby nie mia艂a ca艂ego pokoju w pluszakach i innych edukacyjnych zabawkach. Te tutaj, jednak wydawa艂y si臋 jej o wiele ciekawsze.
      — Ju偶 lepiej ? Chyba tak — Blanchard usiad艂a na pod艂odze, sadzaj膮c sobie Ayl臋 mi臋dzy nogami i przyci膮gaj膮c w stron臋 dziewczynki pluszaka. Otar艂a mokre policzki c贸rki, oddychaj膮c z wyra藕n膮 ulg膮, 偶e w ko艅cu przesta艂a p艂aka膰. Mimo wszystko czu艂a, 偶e Ay nadal ma gor膮czk臋, kt贸ra m臋czy艂a j膮 ostatnie dni.
      — Pani Blanchard? Prosz臋, tutaj jest formularz. Prosz臋 go wype艂ni膰 w miar臋 mo偶liwo艣ci, za chwil臋 powinien przyj艣膰 lekarz. Cierpliwo艣ci — piel臋gniarka, z kt贸r膮 Octavia rozmawia艂a jeszcze chwil臋 temu, poda艂a jej kartk臋 z podk艂adk膮 oraz d艂ugopis. Tay przesun臋艂a spojrzeniem po tek艣cie. Zgoda na wykorzystanie danych, pytania o alergi臋, o ostatni膮 wizyt臋 u lekarza, aktualne szczepienia. Kolejne westchni臋cie wyrwa艂o si臋 z ust dwudziestojednolatki, kiedy ta wypisywa艂a wszystkie potrzebne informacje. Cieszy艂a si臋, 偶e przynajmniej kto艣 szybko je przyjmie.
      [Z lekkim po艣lizgiem, ale jeste艣my! <3]
      Octavia>

      Usu艅
  37. Lian czu艂 si臋 znacznie lepiej sam ze sob膮 wyobra偶aj膮c sobie, 偶e mog膮 planowa膰 r贸偶ne rzeczy, 偶e czeka ich spotkanie w weekend, w wakacje i w 艣wi臋ta, a mo偶e nawet i w Nowy Rok. Wola艂 si臋 rozczarowa膰 ni偶 偶a艂owa膰, 偶e nie spr贸bowa艂 jej w jaki艣 spos贸b zach臋ci膰 do zostania. Nawet je艣li do podobnych zbli偶e艅 mia艂o by nie doj艣膰, nawet je艣li ka偶de kolejne wyj艣cie by艂oby czysto przyjacielskie… chocia偶, czy potrafi艂by trzyma膰 r臋ce przy sobie? Chyba nawet jego silna wola nie by艂a, a偶 tak silna. Tak jak teraz, nie potrafi艂 oprze膰 jej poca艂unkom, kt贸re powoli na nowo rozpala艂y w nim ogie艅. Co ta kobieta z nim robi艂a? Czu艂 przyjemne dreszcze raz za razem, gdy jej mi臋kkie wargi styka艂y si臋 z jego sk贸r膮. Przymkn膮艂 na moment powieki skupiaj膮c si臋 jedynie na doznaniach jakie dawa艂a mu samym dotykiem.
    – Dobrze, 偶e pracujesz w weekendy? – Otworzy艂 oczy i uni贸s艂 nieco brew, przyjrza艂 si臋 jej uwa偶nie jakby g艂贸wkowa艂 teraz nad najci臋偶sz膮 zagadk膮. – Czekaj, czekaj… lekarz? – Takie znajomo艣ci zawsze mog艂y si臋 przyda膰, zw艂aszcza komu艣 kto potencjalnie m贸g艂 sko艅czy膰 na ostrym dy偶urze w ka偶dy weekend jednak chyba nie 艣mia艂by zawraca膰 jej g艂owy drobnymi st艂uczeniami, czy innymi mniejszymi obra偶eniami. Z pewno艣ci膮 mia艂a du偶o pracy na g艂owie i wielu pacjent贸w, kt贸rzy byli w wi臋kszej potrzebnie ni偶 on.
    – Nie przejmuj si臋 tym. Zosta艂a mi tylko godzina, kt贸r膮 mog臋 zawsze odpracowa膰. – zapewni艂. Nawet je艣li mieliby da膰 mu reprymend臋, czy wyrzuci膰 na zbity pysk, ta noc by艂a tego warta. By艂o to ca艂kiem szczeniackie podej艣cie, ale nie mia艂 zamiaru roztrz膮sa膰 si臋 nad swoim chwilowym brakiem rozs膮dku.
    Podni贸s艂 si臋 do siadu, by zaraz przyci膮gn膮膰 j膮 na swoje uda. Patrzy艂 prosto w jej br膮zowe oczy, kt贸re teraz l艣ni艂y tak pi臋knie, kusz膮co. M贸g艂by si臋 w nich zatraci膰 nie mog膮c oderwa膰 wzroku. India by艂a pi臋kna, pr贸cz tego mia艂a w sobie to co艣 co pod艣wiadomie go przyci膮ga艂o. Jeden jej gest, a jego g艂ow臋 opuszcza艂y wszelkie my艣li niezwi膮zane z ni膮.
    Uj膮艂 jej twarz w swoje d艂onie i z艂膮czy艂 ich usta w kolejnym poca艂unku. By艂 powolniejszy, ale wci膮偶 r贸wnie g艂臋boki. Przelewa艂 w niego wszystko to co teraz czu艂 licz膮c, 偶e go rozszyfruje. Po偶膮danie, komfort,zadowolenie… Nie musieli si臋 spieszy膰. Pierwsze gor膮czkowe emocje opad艂y, by艂 teraz uwa偶niejszy na to jak bije jej serce, jak przymyka powieki, gdzie dok艂adnie znajduj膮 si臋 jej drobne d艂onie.
    Odsun膮艂 si臋 nieznacznie, gdy musia艂 zaczerpn膮膰 oddech.
    – Jeste艣 pi臋kna, pani doktor. – wymrucza艂 kciukami g艂adz膮c zar贸偶owione policzki i wilgotne od poca艂unku usta.
    Mia艂 ochot臋 powiedzie膰 Indii to wszystko co przychodzi艂o mu do g艂owy, to jak atrakcyjna jest, jak jej cia艂o go poci膮ga, jak przyjemnie mu si臋 z ni膮 rozmawia. Jak doprowadza go na skraj szale艅stwa, bo w tej ulotnej chwili nie liczy艂o si臋 nic wi臋cej jak ich dw贸jka zamkni臋ta w jego ciasnej sypialni.

    OdpowiedzUsu艅
  38. Ostatnie miesi膮ce w 偶yciu Gabriela by艂y jednym s艂owem m贸wi膮c dziwne.
    Podj膮艂 decyzj臋, kt贸ra zmieni艂a ca艂e jego 偶ycie, a raczej zmienia艂a je stopniowo. Nie zadecydowa艂 z dnia na dzie艅 o tym, aby przesta膰 udziela膰 si臋 towarzysko. Nie pojawia艂 si臋 na organizowanych przez znajomych imprezach, odmawia艂 przychodzenia na eventy organizowane przez elit臋 nowojorsk膮, w tym r贸wnie偶 nie pojawia艂 si臋 na przyj臋ciach ojca, o ile faktycznie nie musia艂 tego robi膰. Tak by艂o mu zwyczajnie 艂atwiej, a偶 w ko艅cu ca艂kiem przesta艂 zwraca膰 na siebie uwag臋. Nie by艂o o nim 偶adnych nowych plotek, unika艂 skandali. Jego 偶ycie by艂o zupe艂nie inne od tego, kt贸re niedawno prowadzi艂. By艂 niemal w ka偶dym zak膮tku 艣wiata, zwiedzi艂 zapewne wi臋cej miejsc ni偶 przeci臋tny cz艂owiek. Dobrze wiedzia艂, 偶e nie zrobi艂by tego, gdyby nie mia艂 dost臋pu do pieni臋dzy ojca, kt贸re wiele razy ratowa艂y go z przer贸偶nych sytuacji. Uparcie wypiera艂 si臋 tego, 偶e ma bogatego starego, ale lubi艂 korzysta膰 z benefit贸w, kt贸re to dawa艂o. Je偶d偶膮c po 艣wiecie m贸g艂 si臋 zatrzymywa膰 za darmo w jego hotelach, mieszka膰 w najlepszych apartamentach i nie zap艂aci膰 za to nawet z艂amanego gorsza, a i tak wybiera艂 najta艅sze miejsca, sypia艂 u ludzi, kt贸rzy oferowali kanap臋 dla podr贸偶uj膮cych. Wszystko, aby nie pokazywa膰 si臋 w Crimson. I na sw贸j spos贸b by艂o to ciekawe do艣wiadczenie. Pozna艂 dzi臋ki temu kraj, miasto od zupe艂nie innej strony. Tej bardziej turystycznej, a nie nastawionej na turyst贸w i ogromny zysk. Podczas ka偶dej podr贸偶y spotyka艂 ludzi. Czasami z nimi dalej podr贸偶owa艂, innym razem ich znajomo艣膰 ko艅czy艂a si臋 po wymienieniu paru informacji. Jedn膮 z takich os贸b by艂a India. Sp臋dzili razem do艣膰 sporo czasu, odwiedzili par臋 miejsc, ale Gabriel nie spodziewa艂 si臋, 偶e jeszcze kiedykolwiek si臋 spotkaj膮. 呕ycie lubi艂o zaskakiwa膰 i by艂 wyj膮tkowo zaskoczony, kiedy nudz膮c si臋 i kr膮偶膮c wok贸艂 ludzi ubranych w idealne sukienki, garnitury w艣r贸d t艂umu zobaczy艂 dziewczyn臋, z kt贸r膮 kilka miesi臋cy wcze艣niej odkrywa艂 to, co do zaoferowania mia艂y r贸偶ne miejsca w Europie. 艢wiat jednak by艂 ma艂y. Kontakt mu si臋 z ni膮 poluzowa艂. Tak, jak z wieloma osobami, kiedy zdecydowa艂 si臋 na to, aby naprawi膰 swoje 偶ycie. Dziwi艂 si臋, 偶e j膮 pami臋ta艂, w ko艅cu po powrocie do Nowego Jorku rzadko kiedy chodzi艂 trze藕wy, czy to od alkoholu czy u偶ywek, kt贸rych sobie w tamtym czasie nie 偶a艂owa艂.
    Teraz nawet nie by艂 pewien z jakiej okazji to by艂o przyj臋cie. Odbywa艂o si臋 w hotelu ojca, by艂a masa nudnych ludzi. Wi臋kszo艣膰 dwa lub trzy razy starsza od niego, ale to by艂o wa偶ne dla Enzo, wi臋c tutaj si臋 pojawi艂. Wci艣ni臋ty w garnitur, ale nie by艂by sob膮, gdyby nie rozpi膮艂 dw贸ch pierwszych guzik贸w od koszuli. 呕adna si艂a nie zmusi艂aby go do tego, aby ubra艂 krawat lub muszk臋. Chcia艂 kogo艣 zaczepi膰, ale nie widzia艂 nikogo z kim m贸g艂by porozmawia膰 na inny temat ni偶 o swoim ojcu, kt贸ry odnosi艂 kolejne sukcesy. Nawet z nim nie porozmawia艂, bo ten ju偶 by艂 pogr膮偶ony w rozmowie z prawnikami, inwestorami i ca艂膮 mas膮 innych os贸b. Zapewne powinien by膰 u jego boku, ale nie mia艂 do tego si艂. Przebywanie w takich miejscach chyba by艂o ju偶 nie dla niego.
    Podszed艂 do baru. W pe艂ni na trze藕wo tego nie ud藕wignie.
    — Whisky z lodem — powiedzia艂 opieraj膮c si臋 o blat. Mo偶e i to przyj臋cie nie by艂o wype艂nione tylko starszymi osobami, ale te m艂odsze… c贸偶, te偶 mu nie pasowa艂y. Wpatrzone w telefon, unikaj膮ce innych czy znikaj膮ce w 艂azience, aby wci膮gn膮膰 kresk臋 czy dwie. Rok temu by si臋 z nimi dogada艂. — Dzi臋ki — mrukn膮艂 odbieraj膮c szk艂o od barmana. Odwr贸ci艂 si臋 i zastyg艂 w miejscu. W pierwszej chwili nie by艂 pewien, czy dobrze widzi. Je艣li si臋 pomyli, to trudno.
    Podszed艂 do stoj膮cej bokiem m艂odej kobiety, kt贸ra chyba go nie widzia艂a lub udawa艂a, 偶e go nie widzi.
    — Te偶 si臋 nudzisz? — zagada艂 i lekko si臋 u艣miechn膮艂. Gdy tylko lepiej m贸g艂 dostrzec jej twarz wiedzia艂, 偶e si臋 nie pomyli艂. — Nie s膮dzi艂em, 偶e tu b臋dziesz.

    Gabs

    OdpowiedzUsu艅
  39. — Wi臋c musze z艂ama膰 sobie r臋k臋 lub da膰 sobie rozbi膰 g艂ow臋 偶eby si臋 pani doktor mn膮 zaj臋艂a? — wymrucza艂 p贸艂szeptem wprost w jej wargi, kt贸re wci膮偶 znajdowa艂y si臋 zaraz przy tych jego. — To cholernie poci膮gaj膮ce, wyobra偶enie sobie ciebie w kitlu rz膮dz膮c膮 si臋 na oddziale. — doda艂 z lekkim rozbawieniem, u艣miechaj膮c si臋 pomi臋dzy kolejnymi poca艂unkami, kt贸re nabiera艂y tempa i 偶arliwo艣ci z ka偶d膮 kolejn膮 sekund膮. Ca艂a India by艂a osza艂amiaj膮ca, budzi艂a w nim 偶膮dze tak intensywne, 偶e czu艂 pod sk贸r膮 rozchodz膮cy si臋 ogie艅.
    J臋kn膮艂 czuj膮c jak pracuje biodrami, ocieraj膮c si臋 raz za razem o coraz wra偶liwsz膮 m臋sko艣膰. Robi艂a na nim takie wra偶enie i tak bardzo na niego oddzia艂ywa艂a, 偶e nie wyobra偶a艂 sobie, aby ruszy膰 si臋 z mieszkania. Ba! Nie my艣la艂 nawet o wychylaniu ma艂ego palca poza 艂贸偶ko. Czym ten raz r贸偶ni艂 si臋 od poprzednich raz贸w? Nie wiedzia艂. Nie chcia艂 wiedzie膰. Chcia艂 si臋 temu odda膰, chcia艂 j膮 czu膰 przy sobie. Mie膰 j膮 dla siebie jak najd艂u偶ej, teraz i by膰 mo偶e p贸藕niej.
    Poca艂owa艂 j膮 w usta jednak na tym nie poprzesta艂. Schodzi艂 ni偶ej, na 偶uchw臋 przez szyj臋, na kt贸rej zostawi艂 kilka delikatnych, r贸偶owych 艣lad贸w, na dekolt i jej piersi. Z艂apa艂 w z臋by jeden z twardych sutk贸w, zassa艂 si臋 i liza艂, drug膮 pier艣 z艂apa艂 w d艂o艅 delikatnie ugniataj膮c.
    Niemal po omacku si臋gn膮艂 r臋k膮 do szafki stoj膮cej ko艂o 艂贸偶ka i wyci膮gn膮艂 z niej kolejn膮 prezerwatyw臋. Nie potrzebowa艂 偶adnych s艂贸w, jego oczy b艂yszcza艂y od po偶膮dania, serce dudni艂o w piersi, by艂 twardy na sam膮 my艣l o niej.
    Gdy by艂 gotowy, uni贸s艂 j膮 nieco, by zaraz wsun膮膰 si臋 w jej ciasne, wilgotne wn臋trze. Otoczy艂 j膮 ramieniem d艂o艅 uk艂adaj膮c na karku Indii, palce wplataj膮c w pasma w艂os贸w. Przyci膮gn膮艂 j膮 jeszcze bli偶ej o ile w og贸le by艂o to mo偶liwe i wypchn膮艂 biodra ku g贸rze wbijaj膮c si臋 w ni膮 do ko艅ca. Zacz膮艂 porusza膰 si臋 powolnymi, obszernymi ruchami obserwuj膮c jak na niego reaguje. Rozchylone wargi, d艂onie zaci艣ni臋te na ramionach, piersi ocieraj膮ce si臋 o jego klatk臋 piersiow膮.

    Li.

    OdpowiedzUsu艅
  40. Ca艂owa艂 j膮 jednocze艣nie z pasj膮 i czu艂o艣ci膮. Chcia艂 jej zn贸w pokaza膰 jak dobrze mo偶e si臋 ni膮 zaj膮膰. On. Tylko on i nikt inny. Nie wiedzia艂 dlaczego nagle sta艂 si臋 tak samolubny, niby nie mia艂 powod贸w, by艂 nikim by ro艣ci膰 sobie do niej jakiekolwiek prawa, a jednak ta z艂o艣liwa my艣l w艂a艣nie zrodzi艂a si臋 w jego g艂owie i wiedzia艂, 偶e nie b臋dzie tak 艂atwo si臋 jej pozby膰.
    Wszystkie mi臋艣nie na jego ciele dr偶a艂y i raz za razem napina艂y si臋. Sk贸ra niemal go piek艂a, wyczulona na ka偶dy, najmniejszy dotyk ze strony Indii. Jeszcze przez chwil臋 trzyma艂 ich w tej samej pozycji, by zaraz przekr臋ci膰 si臋 i zawisn膮膰 nad Indi膮. Przesun膮艂 po jej ciele rozochoconym spojrzeniem, zapami臋tuj膮c ka偶dy jeden szczeg贸艂, ka偶dy pieprzyk na jej sk贸rze.
    Powr贸ci艂 do ruch贸w bioder raz po raz zmieniaj膮c tempo, by dostarczy膰 jej coraz nowszych wra偶e艅. I cho膰 doprowadza艂a go do szale艅stwa i na skraj wytrzyma艂o艣ci, w pe艂ni skupia艂 si臋 na niej. Na ka偶dym poca艂unku, kt贸rymi pie艣ci艂 jej szyj, dekolt i usta. Przeplata艂y si臋 one z jego gard艂owymi pomrukami, kt贸re po艣wiadcza艂y jak dobrze mu by艂o.
    — Gdzie艣 ty si臋 chowa艂a ca艂y ten czas. — wychrypia艂 wpatruj膮c si臋 w jej oczy jednocze艣nie narzucaj膮c szybsze tempo. Mia艂 ci臋偶ki oddech, w艂oski na karku klei艂y si臋 do wilgotnej sk贸ry. Nie mia艂a poj臋cia jak bardzo jej g艂o艣ne j臋ki, kt贸re odbija艂y si臋 od 艣cian pomieszczenia, na niego dzia艂a艂y; jak seksowny by艂 jej g艂os, gdy tak niewyra藕nie mamrota艂a kolejne s艂owa, jeszcze bardziej go pobudzaj膮c. Traci艂 resztki samokontroli kompletnie rozpadaj膮c si臋 w tym momencie. Jego poca艂unki stawa艂y si臋 bardziej chaotyczne, pe艂ne ekscytacji, kt贸ra nim zaw艂adn臋艂a. Dzieli艂 si臋 ni膮 i ka偶dym jednym uczuciem, kt贸re szala艂o w jego wn臋trzu.
    — India — sykn膮艂 z rozkoszy, zaciskaj膮c palce na jej udzie, kt贸re zarzuci艂 sobie na rami臋. Kr臋ci艂o mu si臋 w g艂owie od ilo艣ci bod藕c贸w, kt贸re otrzyma艂 w tak kr贸tkim czasie.

    Li.

    OdpowiedzUsu艅
  41. Sykn膮艂, gdy poczu艂 jak wbija mu palce w plecy. Poruszy艂 艂opatkami spogl膮daj膮c na jej twarz, na kt贸rej malowa艂a si臋 rozkosz 艂echtaj膮ca przyjemnie jego ego. Rozchylone usta, p贸艂przymkni臋te powieki, w艂osy rozsypane na jego po艣cieli. Nie m贸gl wyobrazi膰 sobie lepszego zako艅czenia tego dnia.
    Opar艂 czo艂o o jej klatk臋 piersiow膮, dysz膮c ci臋偶ko. Mia艂 przymkni臋te oczy, napuchni臋te wargi, a serce wci膮偶 wybija艂o szybki rytm. Na plecach b艂yszcza艂y kropelki potu. Z艂o偶y艂 kr贸tki poca艂unek na jej mostku po czym wspar艂 si臋 na ramieniu. U艣miechn膮艂 si臋 do niej lekko z wci膮偶 zamglonymi oczami od uniesie艅, kt贸re przed chwil膮 mia艂y miejsce. Czu艂 si臋 wyko艅czony, mi臋艣nie mu dr偶a艂y, ale by艂o to przyjemne zm臋czenie, to kt贸re m贸g艂by odczuwa膰 co wiecz贸r, kt贸re nigdy mu si臋 nie znudzi.
    By膰 mo偶e chodzi艂o o to, 偶e d艂u偶szy czas by艂 sam. Mo偶e by艂 z艂akniony blisko艣ci, czyjej艣 obecno艣ci, ciep艂a drugiego cia艂a w 艂贸偶ku. Mo偶e... By艂by jednak k艂amc膮 gdyby stwierdzi艂, 偶e India by艂a zwyk艂膮 dziewczyn膮, jedn膮 z wielu. Czu艂 si臋 dobrze, lekko i nawet je艣li unosili si臋 teraz w mydlanej ba艅ce, kt贸r膮 bardzo szybko przebije ona lub on, chcia艂 przed艂u偶a膰 ten moment jak najd艂u偶ej.
    Odsun膮艂 si臋 od niej, by szybko ogarn膮膰 kolejny ba艂agan, kt贸rego narobili.
    U艂o偶y艂 si臋 ko艂o niej nie daj膮c si臋 wymkn膮膰 dziewczynie ze swoich obj臋膰. Wtuli艂 twarz jej w艂osy i szyj臋 zaci膮gaj膮c si臋 s艂odkim zapachem Indii. Pachnia艂a ob艂臋dnie i mia艂 nadziej臋, 偶e poduszki przesi膮kn膮 tym zapachem.
    — Prysznic albo mo偶emy martwi膰 si臋 tym rano. — wymrucza艂 g艂adz膮c delikatnie sk贸r臋 na jej brzuchu.
    Oczywi艣cie, 偶e my艣la艂 o poranku. O tym, czy nie ucieknie, o tym, 偶e mogli rozsta膰 si臋 bez s艂owa, o tym, 偶e m贸g艂 przynie艣膰 jej rano kaw臋 do 艂贸偶ka, us艂ysze膰 jej 艣miech. To by艂a zdecydowanie lepsza wizja, nieco podkoloryzowana, ale wola艂 na ni膮 postawi膰. Przecie偶 nikt nie zabroni mu pu艣ci膰 wodzy fantazji, pokusi膰 si臋 o pomys艂 kolejnego spotkania, zn贸w w barze, w jego sypialni, przy obiedzie, w kinie, czy przy drinku.

    Li.

    OdpowiedzUsu艅
  42. Spa艂o mu si臋 bardzo dobrze, mia艂 spokojny sen, nie m臋czy艂y go 偶adne nieprzyjemne rzeczy. Prawdopodobnie spa艂by w najlepsze do po艂udnia, gdyby nie lekkie szmery dobiegaj膮ce spoza sypialni. Zignorowa艂 nawet pierwsze ciche trza艣ni臋cie drzwi, rozkoszuj膮c si臋 b艂ogim stanem i wspomnieniami minionej nocy, kt贸re powoli do niego wraca艂y. Dopiero drugi trzask i skrzypienie starych drzwi przywr贸ci艂o mu pe艂ni臋 艣wiadomo艣ci. Przeci膮gn膮艂 si臋 w 艂贸偶ku stwierdzaj膮c, 偶e jest puste. S艂ysza艂 jednak, 偶e nie jest sam w mieszkaniu, wi臋c to go bardzo szybko uspokoi艂o.
    Nie uciek艂a. Mia艂 ochot臋 uszczypn膮膰 si臋 w rami臋 w ramach sprawdzenia, czy dalej nie 艣pi i s艂odko sobie nie 艣ni.
    Zaci膮gn膮艂 si臋 zapachem, kt贸ry wci膮偶 trzyma艂 si臋 poduszek i dopiero w tedy podni贸s艂 si臋 do siadu. Przeczesa艂 palcami p贸艂d艂ugie kosmyki w艂os贸w, kt贸re uk艂ada艂y si臋 w jeden wielki nie艂ad stercz膮c na wszystkie strony. Potar艂 zaspane oczy i w ko艅cu wsta艂 z 艂贸偶ka. Wyci膮gn膮艂 z szafy kr贸tkie, dresowe spodenki, kt贸re wci膮gn膮艂 na ty艂ek. Dopiero wtedy wyszed艂 stan膮艂 w progu sypialni, kt贸ra wychodzi艂a od razu na niewielki salon z aneksem kuchennym. Opar艂 si臋 ramieniem o futryn臋 drzwi i przez chwil臋 przygl膮da艂 si臋 Indii krz膮taj膮cej si臋 po jego kuchni w jego koszulce.
    Ruszy艂 w jej stron臋 zastanawiaj膮c si臋, czy b臋dzie dziwnie, czy m贸g艂 zachowywa膰 si臋 zupe艂nie naturalnie. Czy czar nie prys艂 z nastaniem 艣witu.
    — Pachnie ob艂臋dnie. — przyzna艂 czuj膮c unosz膮cy si臋 w pomieszczeniu zapach 艣wie偶ych wypiek贸w, kt贸re kupi艂a. Jego mieszkanie mia艂o wiele minus贸w i wiele mu brakowa艂o, ale jedn膮 z zalet mieszkania tutaj by艂a blisko艣膰 bar贸w, ma艂ych knajpek, piekarni, a nawet cukierni, w kt贸rych by艂 cz臋stym bywalcem. Nie by艂 mistrzem gotowania, cho膰 potrafi艂 wykarmi膰 samego siebie. Cz臋sto jednak jad艂 w biegu, 艣niadania jada艂 tu偶 przed tym jak k艂ad艂 si臋 spa膰, a obiad gdy wybija艂a pora p贸藕nej kolacji. Wady pracowania na drug膮 zmian臋...
    — Dzie艅 dobry. — wymrucza艂 staj膮c tu偶 za ni膮.
    Czy m贸g艂 jeszcze przez chwil臋 poci膮gn膮膰 t膮 bajk臋?
    Musn膮艂 ustami jej policzek po czym obr贸ci艂 si臋 opieraj膮c biodrem o kuchenny blat.
    — Jak si臋 spa艂o? — zapyta艂 usta uk艂adaj膮c w 艂obuzerski u艣mieszek.
    Nawet je艣li niewiele spali, dziewczyna wci膮偶 wygl膮da艂a ob艂臋dnie. By艂a pi臋kna nawet teraz w jasnym 艣wietle, bez cienia buzuj膮cych w nim emocji.
    M贸g艂by przywykn膮膰 do takiego widoku.

    Li.

    OdpowiedzUsu艅
  43. R贸偶owy Cosmopolitan by艂 szykowany przed jej oczami w zadziwiaj膮co szybkim tempie. Nie mia艂a du偶ej styczno艣ci z miksologi膮, wi臋c wszystkie tanie chwyty dzia艂a艂y na ni膮 jak magnez. Podrzucanie butelek, agresywne mieszanie, kt贸re samo w sobie stawa艂o si臋 przedstawieniem, trzyma艂y w gar艣ci jej uwag臋, szczeg贸lnie takiego wieczoru, jak ten, gdzie na pocz膮tku siedzia艂a sama przy barze.
    Tym razem jednak by艂a zaj臋ta przygryzaniem policzka od 艣rodka, kiedy z niepokojem wyczekiwa艂a reakcji kobiety, z g贸ry zak艂adaj膮c, 偶e jest to India. By艂a szansa, 偶e si臋 myli艂a. Niewielka, poniewa偶 w膮tpi艂a, 偶e mog艂aby spotka膰 kogo艣 tak do niej podobnego, ale ta my艣l nieustannie w niej si臋 tli艂a, pobudzaj膮c s艂aby p艂omyk niepokoju.
    Ca艂y niepok贸j wygas艂, kiedy us艂ysza艂a swoje imi臋 z ust brunetki. Pozna艂a j膮. Mimo r贸偶nicy wieku, mimo rzadkich spotka艅 i jedynie kilku wymienionych rozm贸w, pozna艂a w niej t臋 dziewczynk臋, kt贸ra kr臋ci艂a si臋 jej pod nogami, kiedy nie by艂a surowo pilnowana przez ojca
    — No tak, przepraszam — poprawi艂a si臋 z lekkim u艣miechem, nieukrywaj膮cy ulgi, kt贸ra j膮 obj臋艂a — Za za艂o偶enie i za samo podej艣cie. Troch臋 ma艂o taktowne z mojej strony — wyja艣ni艂a dodatkowo. Zaraz po swoich s艂owach ich po偶a艂owa艂a. I przez bezpo艣rednio艣膰, ale i ich enigmatyczno艣膰. Nie przedstawi艂a si臋, nie nawi膮za艂a do ich wsp贸lnych po艂膮cze艅. Zostawi艂a tyle niedopowiedze艅 w powietrzu, 偶e powinna by膰 wdzi臋czna jakiej艣 sile wy偶szej za oszcz臋dzenie jej wstydu.
    — Jasne — wzi臋艂a swojego jeszcze niezacz臋tego drinka i przesiad艂a si臋 na miejsce przy Indii, odsuwaj膮c sw贸j nap贸j nieco w g艂膮b baru, aby nie szturchn膮膰 go ramieniem.
    Zgodzi艂a si臋, ale nawet nie by艂a pewna, o co powinna pyta膰. O rodzin臋? Lepiej nie, sama nie przepada艂a za rozmawianiem o swojej, a wiedz膮c, 偶e s膮 z tego samego grona, podsuwa艂o jej my艣l, 偶e kobieta te偶 mo偶e nie by膰 zbyt ch臋tna, jak chodzi艂o o ten temat.
    — Co u Ciebie? Ostatni raz widzia艂y艣my si臋, jak ko艅czy艂a艣 liceum, je艣li dobrze pami臋tam — podwin臋艂a r臋kaw bluzki w nerwowym ge艣cie, acz delikatny u艣miech nie opuszcza艂 jej twarzy. Nie spodziewa艂a si臋, 偶e spotkanie kogo艣 z najgorzej wspominanych lat jej 偶ycia wywo艂a u niej pozytywne emocje, lecz jednak siedzia艂a teraz w klubie, niedawno ko艅cz膮c upokarzaj膮cy, w oczach sfer wy偶szych, wyst臋p i rozmawia艂a z c贸rk膮 Jones’贸w, kiedy艣 ciasno zwi膮zanych finansowo z rodzin膮 Seo.

    Mijoo

    OdpowiedzUsu艅
  44. [Okej, my艣l臋, 偶e mo偶emy to sklei膰 tak, 偶e India dawa艂a kiedy艣 tam korki Mer, znajomo艣膰 si臋 utrzyma艂a, wi臋c z kolei Meredith by艂a ch臋tna pom贸c Twojej pannie w modowych sprawach; no i ostatecznie mog艂oby nas to doprowadzi膰 do imprezy, na kt贸rej M. przegi臋艂a z jakimi艣 艣rodkami lub alkoholem – mo偶e panna Jones zechcia艂aby jej pom贸c? Albo od innej strony – mama Mer mog艂aby zas艂abn膮膰 po jakim艣 pokazie (nic gro藕nego, za du偶o emocji, za ma艂o jedzenia; Annie jest troch臋 jak podekscytowane dziecko w takich chwilach), a jej spanikowana c贸rka zadzwoni艂aby do Indii/z艂apa艂a j膮 w t艂umie ludzi, nie maj膮c poj臋cia, co zrobi膰? :D]

    Mer Ridgeway

    OdpowiedzUsu艅
  45. — Nie mam, tobie i tak w niej lepiej ni偶 mi. — stwierdzi艂. Jej zgrabne cia艂o niemal znika艂o pod materia艂em du偶ej koszulki, kt贸ra si臋ga艂a jej do po艂owy uda.
    — Pani jestem uzale偶niona od kawy, zrobi膰 ci? Na co艣 si臋 chocia偶 przydam. — zaproponowa艂 pami臋taj膮c co m贸wi艂a mu o sobie w nocy, przesuwaj膮c si臋 w stron臋 ekspresu, kt贸ry dosta艂 od rodzic贸w. Jego matka niekiedy wpada艂a do niego bez zapowiedzi wciskaj膮c mu kolejny gad偶et twierdz膮c, 偶e jest mu on niezb臋dny do 偶ycia. Ekspres nale偶a艂 do grona tych rzeczy, kt贸re rzeczywi艣cie mu si臋 przydawa艂y jednak mia艂 w szafkach kilka urz膮dze艅, czy przedmiot贸w, kt贸re le偶a艂y tam i zbiera艂y kurz. Nie wspominaj膮c o tym, 偶e za ka偶dym razem delikatnie sugerowa艂a mu, 偶e brakuje tu kobiecej r臋ki i kogo艣 kto o niego zadba.
    Po pierwsze jak na samotnego, m艂odego faceta to radzi艂 sobie ca艂kiem nie藕le, przynajmniej w swojej skromnej opinii, i utrzymywa艂 wzgl臋dny porz膮dek.
    Po drugie nie potrzebowa艂 opiekunki. Je艣li ju偶 chcia艂 kogo艣 komu m贸g艂by robi膰 艣niadania do 艂贸偶ka, kogo艣 kto nie patrzy艂by na niego krzywo gdyby w 艣rodku nocy zacz膮艂 gotowa膰 makaron. Kogo艣 kto krz膮ta艂yby si臋 po tej ma艂ej przestrzeni, do艂o偶y艂 swoj膮 szczoteczk臋 w 艂azience i zmusi艂 do 艣ci艣ni臋cia ubra艅 na jedn膮 p贸艂k臋 zamiast trzech. Ot proste rzeczy, kt贸re umili艂y by codzienno艣膰. Ale nie narzeka艂 r贸wnie偶 na swoj膮 niezale偶no艣膰.
    Spojrza艂 na talerz, na kt贸rym uk艂ada艂a wyci膮gni臋te z papierowej torby rarytasy. U艣miechn膮艂 si臋 po raz kolejny widz膮c same smakowito艣ci. Przynajmniej nikt jej nie naci膮gn膮艂 i nie wcisn膮艂 byle czego, a i to si臋 tutaj zdarza艂o. Zw艂aszcza, gdy potencjalnie wygl膮da艂o si臋 na kogo艣 nie st膮d.
    — Bu艂eczki shaobing. B臋d膮 lekko pierne. — wskaza艂. — Mantou, troch臋 jak klasyczne bu艂ki. I moje ulubione jian dui. — wymienia艂 dalej. — Kuleczki sezamowe. — doda艂 chwytaj膮c jedn膮 s艂odka kulk臋.
    — S膮, a je艣li lubisz azjatyckie 偶arcie mog臋 ci pokaza膰 kilka godnych uwagi miejsc. — Uwielbia艂 jedzenie, uwielbia艂 pr贸bowa膰 nowych rzeczy z r贸偶nych kuchni 艣wiata, cho膰 rzeczywi艣cie do specja艂贸w kuchni chi艅skiej mia艂 ogromn膮 s艂abo艣膰. Lubi艂 pikantne rzeczy, lubi wszystko co s艂odkie. Nie wybrzydza艂. I owszem wola艂by pokaza膰 jej ka偶de ciekawe miejsce ni偶 poda膰 jej adresy i liczy膰, 偶e mo偶e sama lub z kim艣 je odwiedzi, a ta druga opcja szczeg贸lnie mu nie odpowiada艂a. Nie wiedz膮c dlaczego. Po prostu… nie. Nie i ju偶.
    — Nie id藕. — odpowiedzia艂 szybko, mo偶e i zbyt szybko, ale trudno najwy偶ej wyjdzie na desperata, ale przecie偶 odk膮d na spojrzeli na siebie pierwszy raz, sprawy przybra艂y szybki obr贸t.
    Nie chcia艂, by ju偶 sobie sz艂a. By艂o mi艂o, mogli sp臋dzi膰 mi艂y poranek po kt贸rym rozejd膮 si臋 z dobrymi nastrojami.
    — Chyba, 偶e si臋 spieszysz. — doda艂 podstawiaj膮c kubek pod ekspres. Nie chcia艂 jej zatrzymywa膰 na si艂臋, ale chyba nie musia艂 si臋 na tym szczeg贸lnie roztrz膮sa膰 skoro wyskoczy艂a po 艣niadanie. Zdecydowanie powinien przesta膰 tyle o tym my艣le膰.
    — Ale na pewno bez jednego ci臋 nie wypuszcz臋. — oznajmi艂 z 艂obuzerskim u艣mieszkiem b艂膮kaj膮cym si臋 pod nosem. Przygryz艂 delikatnie warg臋 staraj膮c si臋 nie cieszy膰 jak g艂upi.

    Li.

    OdpowiedzUsu艅
  46. Zna艂 siebie na tyle dobrze, aby wiedzie膰, 偶e nie odejdzie, dop贸ki nie upewni si臋, 偶e na pewno wszystko jest w porz膮dku. Na pierwszy rzut oka wydawa艂o si臋, 偶e wszystko jest z ni膮 w porz膮dku. By艂a troch臋 oszo艂omiona, pewnie zaskoczona, ale na ca艂e szcz臋艣cie nie mia艂a bli偶szego spotkania z nadje偶d偶aj膮cym pojazdem i nie dosz艂o do tragedii. Kilka sekund p贸藕niej i mog艂oby do niej doj艣膰, ale w takiej sytuacji nie by艂o sensu, aby my艣le膰 nad tym co mog艂oby si臋 wydarzy膰. Najwa偶niejsze by艂o, 偶e si臋 nie wydarzy艂o. Mimo, 偶e nie mia艂by na to wi臋kszego wp艂ywu to zapewne wyrzuty sumienia by艂yby ogromne. Jednocze艣nie cieszy艂 si臋, 偶e dziewczynie nic nie jest i 偶e nie b臋dzie musia艂 mierzy膰 si臋 z czarnymi my艣lami, kt贸re gotowe by艂y zaw艂adn膮膰 jego umys艂em, gdyby jednak co艣 powa偶niejszego si臋 sta艂o.
    — To dobrze, okej — odpowiedzia艂 i zmierzy艂 j膮 wzrokiem. Lekarzem nie by艂, w艂a艣ciwie by艂o mu do niego daleko, ale nie wydawa艂o si臋, aby dziewczynie dolega艂o co艣 wi臋cej poza szokiem na skutek mo偶liwego wypadku.
    Od razu chwyci艂 j膮 mocniej, kiedy brunetka zrobi艂a to samo z nim. Rozejrza艂 si臋 dooko艂a, ale nie widzia艂 nigdzie 偶adnej 艂awki. No tak, nie m贸g艂 raczej oczekiwa膰 tego, 偶e na chodniku znajdzie 艂awk臋. Tej mo偶e nie by艂o, ale by艂y schodki, kt贸re prowadzi艂y do mieszka艅 i to by艂o te偶 w sam raz.
    — Mo偶e usi膮d藕, co ty na to? Chod藕, to tylko par臋 krok贸w w t臋 stron臋. Uspokoisz si臋 i powinno by膰 lepiej — zaproponowa艂. W zasadzie nie czeka艂 nawet na odpowied藕. Nie mogli tu sta膰. Ci膮gle kto艣 szturcha艂 go w rami臋, gdy przechodzi艂 obok. Zebra艂o si臋 te偶 paru gapi贸w, ale ci poza patrzeniem si臋 nie robili nic wi臋cej. Brakowa艂o tego, aby jeszcze otworzyli usta z podziwu. Jakby jeszcze by艂o co podziwia膰. Fabian wykona艂 po prostu sw贸j obowi膮zek. Ka偶dy podobnie my艣l膮cy do niego cz艂owiek powinien to zrobi膰. Mo偶e nie my艣la艂 o swoim bezpiecze艅stwie, a na podj臋cie decyzji mia艂 u艂amek sekundy, kt贸ry m贸g艂 nieznajom膮 kosztowa膰 偶ycie. — Nie masz za co przeprasza膰, ka偶demu mo偶e si臋 zdarzy膰. Daleko masz do mieszkania? Mog臋 z艂apa膰 taks贸wk臋 albo ci臋 odprowadzi膰, je艣li to nie jest daleko — zapyta艂. Mia艂 nadziej臋, 偶e nie odbierze tego w z艂y spos贸b. Fabian w tej chwili niekoniecznie my艣la艂 o tym, aby pozna膰, gdzie w艂a艣ciwie dziewczyna mieszka, czy chcie膰 od niej czego艣 wi臋cej. Po ludzku si臋 po prostu martwi艂, nic wi臋cej.
    Chwil臋 p贸藕niej oboje siedzieli ju偶 na schodkach. Dziewczyna by艂a nieco blada, mo偶e zbyt blada. Waha艂 si臋 czy nie powinien zadzwoni膰 pod numer alarmowy, ale co w艂a艣ciwie mia艂by im powiedzie膰? I tak w膮tpi艂, 偶e kto艣 by przyjecha艂. W ko艅cu nic si臋 nie dzia艂o, nie traci艂a przytomno艣ci, a by艂a jedynie nieco ot臋pia艂a. Takie sprawia艂a wra偶enie, ale mo偶e to za chwil臋 minie.
    — Jestem Fabian, jak si臋 nazywasz? — zapyta艂. Chcia艂 j膮 rozproszy膰 i zaj膮膰 my艣li kobiety czym艣 innym. Mo偶e dzi臋ki temu szybciej poczuje si臋 lepiej. — Skocz臋 mo偶e po wod臋, co? Sklep jest tu偶 obok, chcesz? Albo cokolwiek innego ze sklepu?

    Fabian

    OdpowiedzUsu艅
  47. — To 艣wietnie. — I jemu nigdzie si臋 nie spieszy艂o. Mia艂 dzisiaj wolny dzie艅, nie musia艂 p臋dzi膰 do pracy, czy gdziekolwiek indziej. Nie mia艂 um贸wionych 偶adnych spotka艅, bo i na 偶adne spotkania nie chadza艂, a przynajmniej nie na takie, kt贸rych nie m贸g艂by prze艂o偶y膰. Pr贸cz zmianowej pracy nie mia艂 偶adnych szczeg贸lnych zobowi膮za艅. I to lubi艂, bo m贸g艂 robi膰 niemal wszystko na co mia艂 ochot臋. A je艣li nie praca w klubie za barem, to co艣 innego. Cho膰 niekt贸rzy uwa偶ali go za ma艂o powa偶nego i zarzucali brak odpowiedzialnego podej艣cia do 偶ycia, Lian wola艂 na to spojrze膰 jako zdolno艣膰 do przetrwania, bo do tej pory udawa艂o mu si臋 radzi膰 w r贸偶nych warunkach i w r贸偶nym 艣rodowisku. Nawet je艣li teraz wygl膮da艂 na beztroskiego i pouk艂adanego nie zawsze tak by艂o. Ci膮gn膮艂 za sob膮 nieciekaw膮 przesz艂o艣膰, wiele ponurych i beznadziejnych wspomnie艅, od kt贸rych wci膮偶 robi艂o mu si臋 niedobrze je艣li tylko do nich wraca艂, co robi艂 bardzo rzadko. By艂 czas kiedy kwestionowa艂 bardzo wiele spraw. Nie od zawsze by艂 tak optymistyczny i spokojny jak teraz, o czym wiedzia艂o w膮skie grono jego przyjaci贸艂 i zast臋pcza rodzina. I przez chwil臋 przemkn臋艂o mu przez my艣l, czy je艣li pozna艂aby ca艂膮 prawd臋 na jego temat, jakim by艂 dzieckiem, gdzie si臋 wychowywa艂 i kim s膮 jego rzeczywi艣ci rodzice, bo by sobie pomy艣la艂a? Czy patrzy艂aby na niego tak samo, czy widzia艂aby kogo艣… zepsutego? Niewartego uwagi? Nawet on sam musia艂 si臋 otrz膮sn膮膰 z takiego my艣lenia i zmieni膰 nastawienie, co nie by艂o proste bior膮c pod uwag臋, 偶e przez wi臋ksz膮 cze艣膰 swojego 偶ycia s艂ucha艂 jak bezu偶yteczny jest.
    Ale tego na razie nie musia艂a wiedzie膰.
    — Przez 偶o艂膮dek do serca? — uni贸s艂 delikatnie brew. Zdecydowanie do niego mo偶na by艂o trafi膰 w ten spos贸b, ale niech rzuci kamieniem pierwszy, kt贸ry nie lubi dobrego jedzenia.
    Przysun膮艂 si臋 bli偶ej niej z gotow膮 kawa, kt贸r膮 jej poda艂.
    — Mam na my艣li numer telefonu, nie wypuszcz臋 ci臋 st膮d p贸ki mi go nie podasz. Ewentualnie zadowol臋 si臋 daniem ci swojego, ale to ca艂kiem ryzykowny ruch z mojej strony. — wyja艣ni艂 co mia艂 na my艣li. — Chyba, 偶e ju偶 masz mnie dosy膰 to jako艣 prze艂kn臋 smak pora偶ki. — wymrucza艂 wprost do jej ucha niby przypadkiem ocieraj膮c si臋 wargami o p艂atek jej ucha.
    Dalej u艣miechaj膮c si臋, odsun膮艂 si臋 od dziewczyny i wr贸ci艂 do ekspresu, by i sobie zaparzy膰 艣wie偶膮 kaw臋. Przyjemny kawowy aromat zacz膮艂 unosi膰 si臋 w powietrzu dzi臋ki czemu do reszty poczu艂 si臋 rozbudzony.

    Li.

    OdpowiedzUsu艅
  48. Czu艂 na plecach jej spojrzenie, sam przecie偶 nie omieszka艂 gapi膰 si臋 na ni膮, gdy tylko wsta艂, a ona ju偶 krz膮ta艂a si臋 po kuchni, w jego koszulce i zastanawia艂 si臋 jak by艂o mo偶na wygl膮da膰 r贸wnie seksownie w ubraniach jak i bez nich. I czy, aby na pewno nie zastosowa艂a na nim jakiej艣 podejrzanej sztuczki przez co nie m贸g艂 si臋 opami臋ta膰 nawet teraz. Do tej pory zdarza艂o mu si臋 by膰 w relacjach, kt贸re nie trwa艂y d艂u偶ej ni偶 par臋 tygodni w porywach do paru miesi臋cy. Pr臋dzej, czy p贸藕niej co艣 zaczyna艂o nie pasowa膰 jednej b膮d藕 drugiej stronie i ostatecznie dochodzili do punktu, w kt贸rym byli wypaleni i nale偶a艂o si臋 rozej艣膰 ni偶 ci膮gn膮膰 t臋 fars臋. Nie by艂 uczuciowym i mi艂osnym znawcom, ale chcia艂 wierzy膰, 偶e by膰 mo偶e do tej pory nie spotka艂 tej jednej, konkretnej osoby, kt贸ra utknie z nim ju偶 na zawsze. Mimo wszystko jej spojrzenia mu schlebia艂y, cieszy艂 si臋, 偶e nie tylko on czu艂 si臋 w ten spos贸b, jak jaki艣 nastolatek, kt贸ry nie potrafi艂 ogarn膮膰 tego co si臋 z nim dzieje.
    Natomiast India zdawa艂a si臋 by膰 zupe艂nie inn膮 kategori膮, z jak膮 nie mia艂 do tej pory do czynienia. gdyby mia艂 spojrze膰 na t膮 sytuacj臋 zupe艂nie obiektywnie, bardzo szybko i 艂atwo zdoby艂a ca艂膮 jego uwag臋. Nie potrafi艂 si臋 z tego nawet otrz膮sn膮膰 i zebra膰 my艣li w kupk臋.
    Nieco zaskoczony i wybity z rytmu jej nag艂ym, siarczystym ja pierdole, odwr贸ci艂 si臋 w jej stron臋, a jego brwi poszybowa艂y wysoko do g贸ry. Przygl膮da艂 si臋 jak wylewa kaw臋 do zlewu i 艂apczywie popija wod臋 z kranu.
    Przygryz艂 warg臋 staraj膮c si臋 powstrzyma膰 rozbawienie, ale ostatecznie parskn膮艂 艣miechem widz膮c krwist膮 czerwie艅 na policzkach Indii.
    — Czy to jaki艣 nowy patent na powiedzenie facetowi, nie nie dam ci mojego numeru? — skomentowa艂 staraj膮c si臋 opanowa膰 napad 艣miechu, kt贸ry wywo艂a艂a u niego India. — W porz膮dku? — dopyta艂 opanowuj膮c wreszcie salw臋 艣miechu. Zerkn膮艂 w stron臋 nadgryzionej bu艂eczki, sprawczyni ca艂ego k艂opotliwego zamieszania. Ostre przyprawy i kawa to nienajlepsze po艂膮czenie.
    — Na ostre pono膰 najlepiej dzia艂a mleko. — zasugerowa艂.

    Ciut rozbawiony Li.

    OdpowiedzUsu艅
  49. Gdy spiorunowa艂a go spojrzeniem, a chwil臋 p贸藕niej schowa艂a twarz w d艂oniach poczu艂, 偶e mo偶e jednak powinien ugry藕膰 si臋 w sw贸j j臋zyk i przesta膰 艣mia膰 si臋 jak nienormalny dzieciak. Przesadzi艂, przekroczy艂 granic臋, kt贸rej by膰 mo偶e nie powinien przekracza膰. Ostatecznie znali si臋 w porywach do kilku godzin. By艂o mu teraz niemi艂osiernie g艂upio nawet je艣li nie 艣mia艂 si臋 dlatego, 偶e si臋 zb艂a藕ni艂a, a dlatego, 偶e ca艂a sytuacja wydawa艂a mu si臋 zabawna. Nie licz膮c oczywi艣cie poparzonego j臋zyka. To zdecydowanie nie by艂o 艣mieszne.
    Odstawi艂 kubek na blat, by zaraz wyci膮gn膮膰 z zamra偶alnika form臋 z lodem, kt贸r膮 jej podsun膮艂.
    — Przepraszam, nie powinienem si臋 艣mia膰. Mog艂a艣 zrobi膰 sobie krzywd臋. — Mia艂 nadziej臋, 偶e nie by艂a na niego z艂a, bo zepsucia atmosfery by sobie nie wybaczy艂. Teraz m贸g艂 po偶egna膰 si臋 z porankiem w swobodnej i mi艂ej atmosferze.
    Brawo Lian, pokaza艂e艣 klas臋!
    Us艂ysza艂 z艂o艣liwy g艂osik w swojej g艂owie, kt贸ry teraz na艣miewa艂 si臋 z niego.
    Odgarn膮艂 z jej policzka pasma w艂os贸w, kt贸re opad艂y wzd艂u偶 jej twarzy. U艣miechn膮艂 si臋 do niej przepraszaj膮co d艂o艅 uk艂adaj膮c mi臋dzy 艂opatkami dziewczyny. Spogl膮da艂 na ni膮 uwa偶nie, czy aby na pewno poparzy艂a sobie tylko j臋zyk, czy mo偶e jednak obla艂a si臋 gor膮cym napojem jeszcze gdzie艣.
    — Co艣 jeszcze? — dopyta艂 nie spuszczaj膮c z niej wzroku. — Powinna艣 bardziej uwa偶a膰, g艂uptasie. — doda艂 ju偶 bez cienia 偶artu w g艂osie. — Wybacz. — doda艂 pospiesznie uzmys艂awiaj膮c sobie, 偶e u偶y艂 przezwiska, z kt贸rego mog艂aby nie by膰 szczeg贸lnie zadowolona zw艂aszcza w zaistnia艂ej feralnej sytuacji.
    Zacisn膮艂 usta, by w razie czego nie paln膮膰 kolejnej g艂upoty, kt贸ra mog艂aby j膮 znowu niepotrzebnie urazi膰, a tego przecie偶 nie chcia艂. Mia艂o by膰 mi艂o!

    Prosz臋 nie bijcie 馃檹

    OdpowiedzUsu艅
  50. Ca艂e napi臋cie, kt贸re na moment wytworzy艂o si臋 mi臋dzy nimi i opad艂o ci臋偶ko na jego ramiona, znikn臋艂o r贸wnie szybko co przysz艂o.
    Czyli nie by艂a na niego w艣ciek艂a… wypu艣ci艂 powietrze z p艂uc, powoli si臋gaj膮c po r臋ce Indii. Chwyci艂 j膮 za nadgarstki odci膮gaj膮c jej d艂onie od twarzy, kt贸r膮 uparcie zas艂ania艂a. Spojrza艂 w jej br膮zowe t臋cz贸wki, w kt贸rych wci膮偶 czai艂o si臋 za偶enowanie, a policzki dalej by艂y nieco zar贸偶owione. Jak dla niego to wygl膮da艂a… uroczo.
    — Okej, co ty na to 偶eby艣my oboje przestali si臋 przeprasza膰? Ostatecznie nic wielkiego si臋 nie sta艂o, kawy nam nie brakuje i z tego co mi wiadomo wody w kranie r贸wnie偶. — Potar艂 kciukiem jej sk贸r臋 chc膮c j膮 odrobin臋 uspokoi膰 i zapewni膰, 偶e rzeczywi艣cie nic takiego si臋 nie wydarzy艂o.
    — Po drugie zostaniemy przy g艂uptasie, nie kretynce. I poprawka, poranek jest mi艂y. Gdybym przyzna艂 si臋 kiedy i kto ostatnio zrobi艂 mi 艣niadanie dla odmiany ty by艣 nie mog艂a przesta膰 si臋 艣mia膰. — Dalej by艂o mu nieco g艂upio, ale wola艂 roz艂adowa膰 jakkolwiek atmosfer臋, by obojgu wr贸ci艂y jak najlepsze humory.
    — I dalej chc臋 偶eby艣 da艂a mi tw贸j numer. Ju偶 ci m贸wi艂em, 偶e bez tego ci臋 st膮d nie wypuszcz臋. — zapewni艂 z lekkim u艣miechem. Nie chcia艂 偶eby przejmowa艂a si臋 wylan膮 kaw膮, czy czymkolwiek innym. — Wi臋c albo mi go dasz i sp臋dzimy mi艂o reszt臋 poranku, albo pozostaje ci nokaut i ucieczka. — doda艂 przysuwaj膮c si臋 do niej bli偶ej. Pochyli艂 si臋 ku niej i ju偶 mia艂 si臋gn膮膰 jej ust, ale zatrzyma艂 si臋 kilka milimetr贸w przed nimi, czuj膮c ju偶 jej ciep艂y oddech na swojej twarzy.
    — Poparzony j臋zyk raczej nie sprzyja ca艂owaniu. — stwierdzi艂 odsuwaj膮c si臋 na tyle, by m贸c z艂o偶y膰 kr贸tkiego ca艂usa na jej czole.

    L.

    OdpowiedzUsu艅
  51. Oboje chcieli pokaza膰 si臋 z jak najlepszej strony, w艂a艣nie teraz, gdy opad艂y pierwsze emocje. Chocia偶 Lian wci膮偶 patrzy艂 na ni膮 przez r贸偶owe okulary, co by艂o zaskakuj膮ce, bo zwykle nie bywa艂 naiwny i wiedzia艂, 偶e ka偶dy posiada wady, mniejsze lub wi臋ksze. A oni dopiero co si臋 poznali, istnia艂a wi臋c masa rzeczy, kt贸re mogli potencjalne przed sob膮 odkrywa膰, pr贸cz tego 偶e oboje posiadali sk艂onno艣膰 do poddawania si臋 spontanicznie narastaj膮cym uczuciom. By艂a pewnie te偶 cz臋艣膰 rzeczy lub spraw, kt贸re lepiej by pozosta艂y w cieniu, ale Lian nie ba艂 si臋 wad, nie ba艂 si臋 g艂upot, kt贸re na co dzie艅 ludzie robi膮, nie ba艂 si臋 dziwactw i przyzwyczaje艅.
    Jemu r贸wnie偶 daleko by艂o do idea艂u, a kr贸tkie relacje kt贸re ko艅czy艂y si臋 pr臋dzej ni偶 na dobre zd膮偶y艂y si臋 zacz膮膰 by艂y tego doskona艂ym przyk艂adem. Jednym nie pasowa艂 brak sta艂ej pracy, innym zami艂owanie do boksu i widok rozbitej twarzy. Inni wytykali mu brak powagi, czy nawet zawi艂e rodzinne relacje. Napatrzy艂 si臋 w 偶yciu na r贸偶ne rzeczy i dlatego stara艂 si臋 z marszu nie ocenia膰.
    — Brzmi dobrze. — Nawet bardzo dobrze, brzmia艂o to niemal jak propozycja kolejnego spotkania, kolejnej wsp贸lnej nocy i kolejnego wsp贸lnego poranka. — Nie b臋d臋 wstanie ci niczego odm贸wi膰 jak b臋dziesz mnie tak jedzeniowo rozpieszcza膰. — To w艂a艣nie sk艂ada艂o si臋 na jego prostot臋, kilka czu艂o艣ci, troch臋 dobrego 偶arcia i wsp贸lnego 艣miechu i by艂 zadowolony.
    To by艂o ca艂kiem odmienne i przyjemnie do艣wiadczenie, od razu czu膰 si臋 tak swobodnie w czyim艣 towarzystwie, jakby wcale nie znali si臋 tylko od kilku godzin.
    — Przychodzi mi kilka innych pomys艂贸w do g艂owy, ale niech ci b臋dzie. — potakn膮艂 z u艣miechem.
    — Tak m贸wisz? No ja nie wiem, daleko mi do temperatury kostki lodu. — droczy艂 si臋 oplataj膮c j膮 w talii swoimi ramionami. — Ale chyba nie powinienem k艂贸ci膰 si臋 z tak b艂yskotliw膮 pani膮 doktor. — doda艂 nachylaj膮c si臋 ku niej. Zamrucza艂 cicho czuj膮c jak jej palce muskaj膮 mu sk贸r臋 na karku. W ko艅cu si臋gn膮艂 jej ust delikatnie muskaj膮c je swoimi, by nie sprawi膰 jej wi臋kszego dyskomfortu.

    L.

    OdpowiedzUsu艅
  52. Pewnie sporo os贸b stwierdzi艂o by, 偶e chyba za mocno si臋 rozp臋dzili. Ale pomimo przeskoczenia co najmniej kilku pierwszych etap贸w znajomo艣ci, do kt贸rych przecie偶 zawsze by艂o mo偶na wr贸ci膰, Lian nie czu艂 w 偶aden spos贸b, 偶e to co robi膮 jest nienaturalne, ponaglone, 偶e p臋dz膮 po torach, kt贸re s膮 niedoko艅czone i za moment sko艅cz膮 si臋 przepa艣ci膮. Nie potrafi艂 powiedzie膰 dlaczego tak by艂o, dlaczego czu艂 si臋 tak komfortowo i dobrze ze 艣wiadomo艣ci膮, 偶e India wci膮偶 jest w jego mieszkaniu i wyskoczy艂a nawet po 艣wie偶e pieczywo. To by艂 drobny gest, a jak wiele zmienia艂.
    Co艣 mi臋dzy nimi klikn臋艂o. Tak mu si臋 przynajmniej zdawa艂o i chcia艂 w to wierzy膰 tak d艂ugo jak tylko b臋dzie to mo偶liwe. Nie wiedzia艂 czym jest to co艣, oczarowaniem, fizycznym poci膮giem, czy czym艣 jeszcze innym, ale przyjmowa艂 to z otwartymi szeroko ramionami.
    Odwzajemnia艂 jej delikatne poca艂unki delektuj膮c si臋 nimi i czerpi膮c z nich r贸wnie du偶o przyjemno艣ci co z tych 偶arliwych, wyg艂odnia艂ych pieszczot, kt贸rymi si臋 obdarowywali minionej nocy. To by艂 zupe艂nie inny dotyk, inny rodzaj blisko艣ci. Cieszy艂 si臋, 偶e dalej jest gotowa si臋 przed nim ods艂oni膰, by膰 blisko.
    To wszystko zdawa艂o si臋 bajk膮, senna mar膮. Lian nie chcia艂 wraca膰 do rzeczywisto艣ci.
    — Mniejsi m臋偶czy藕ni? — powt贸rzy艂 unosz膮c lekko brew. — Zajmujesz si臋 dzie膰mi? — dopyta艂 z lekkim u艣miechem.
    Lubi艂 dzieci. Nie zna艂 zbyt wielu dzieciak贸w, ale zawsze wyobra偶a艂 sobie, 偶e w przysz艂o艣ci b臋dzie je mie膰, 偶e jego dom kiedy艣 wype艂ni膮 te ma艂e, k艂opotliwe, ale radosne istotki. Towarzyszy艂o mu mn贸stwo w膮tpliwo艣ci i obaw, 偶e si臋 nie sprawdzi, 偶e wi臋ksza cz臋艣膰 偶ycia mia艂 niew艂a艣ciwy wz贸r, 偶e m贸g艂 powieli膰 schematy swojego ojca… gdyby tak si臋 sta艂o, gdyby kiedykolwiek wyrz膮dzi艂 krzywd臋 dziecku nigdy w 偶yciu nie m贸g艂by spojrze膰 w lustro. Te obawy tyczy艂y si臋 r贸wnie偶 zwi膮zk贸w. Ba艂 si臋, 偶e w kt贸rym艣 momencie mog膮 pu艣ci膰 mu nerwy, 偶e b臋dzie przejawia艂 te same sk艂onno艣ci co m臋偶czyzna. 呕e stanie si臋 kim艣 kogo tak bardzo nienawidzi. Niekiedy by艂 przez to zbyt krytyczny w stosunku do samego siebie, ale by艂 to odruch.
    Odsun膮艂 si臋 tylko po to by si臋gn膮膰 po pikantn膮 bu艂eczk臋, kt贸ra wcze艣niej nagryz艂a India. Dla niego by艂a co najwy偶ej lekko pi臋tna, ale m贸g艂 mie膰 ju偶 wypalone kubki smakowe.
    — Ty te偶 powinna艣 jeszcze zje艣膰. 呕eby ci si艂 starczy艂o na te ma艂e potworki w szpitalu. — odpowiedzia艂. Podszed艂 do okna otwieraj膮c je. Momentalnie do 艣rodka wpad艂o nieco 艣wie偶ego, ale ciep艂ego powietrza i odrobin膮 ha艂asu dobiegaj膮cego z ulicy. Chinatown by艂 ruchliw膮, g艂o艣n膮 i kolorow膮 dzielnic膮. Ci膮gle si臋 co艣 tu dzia艂o, a ludzi, kt贸rzy tutaj mieszkali wiecznie gdzie艣 si臋 spieszyli.

    OdpowiedzUsu艅

  53. Kompletnie nie spodziewa艂 si臋 tego pytania, wi臋c przez kilka sekund jedynie bezwiednie mruga艂 powiekami, wpatruj膮c si臋 w kobiet臋 ze zmieszaniem.
    - Prosz臋 mi wybaczy膰, je偶eli si臋 pomyli艂em co do Pani stanu cywilnego, szanowna Pani Doktor, ale nie widz臋 na Pani d艂oni ani obr膮czki, ani 艣ladu po niej. – Odpar艂 w ko艅cu, jeszcze raz przygl膮daj膮c si臋 z uwag膮 jej palcom.
    Mo偶e wcze艣niej przeoczy艂 jak膮艣 drobn膮 ozd贸bk臋, st膮d wyst膮pi艂a u niej taka a nie inna reakcja ? Chyba nie, wci膮偶 jej bowiem nie dostrzega艂. Z drugiej jednak strony zdarza艂y si臋 przecie偶 na tym 艣wiecie r贸wnie偶 szcz臋艣liwe m臋偶atki, kt贸re na tyle rzadko zak艂ada艂y pier艣cionki podarowane im w dniu 艣lubu przez ukochanych, 偶e 偶aden szczeg贸艂 ubioru nie m贸g艂 zdradzi膰 ich prawdziwego statusu. C贸偶, zboczenie zawodowe, kt贸rego nie potrafi艂 si臋 jako艣 wyzby膰 sprawia艂o, 偶e czasem zalicza艂 w艂a艣nie tego typu wpadki. A偶 strach pomy艣le膰 jakimi 艣cie偶kami b臋dzie pod膮偶a艂 jego umys艂 na staro艣膰…
    Doprawdy wola艂aby znale藕膰 si臋 ju偶 w艣r贸d dzieci, kt贸re nie zwraca艂y jeszcze a偶 takiej uwagi na doros艂e dziwactwa i konwenanse. Dopiero w ich obecno艣ci m贸g艂 wreszcie cho膰 na chwil臋 zdj膮膰 mask臋 wiecznie powa偶nego pastora i odkry膰 swoje prawdziwe oblicze. Tymczasem jednak musia艂 do ko艅ca odprawi膰 zwyk艂y rytua艂 wst臋pny, jakim by艂o wypicie czarnej kawy z dodatkiem mleka, kt贸r膮 zaserwowa艂a mu India, podczas gdy ona streszcza艂a mu pokr贸tce sytuacj臋 panuj膮ca na oddziale, kt贸rym si臋 opiekowa艂a.
    - Mi艂o mi to s艂ysze膰. – U艣miechn膮艂 si臋 do niej lekko, zdaj膮c sobie doskonale spraw臋, 偶e gdy tylko zostanie z jej podopiecznymi sam na sam nie b臋dzie z nimi rozmawia艂 wy艂膮cznie na temat Boga. Owszem, zapewne od tego w艂a艣nie zacznie, bo tego po nim oczekiwali zwierzchnicy, lecz potem i tak jak zwykle przejdzie do bardziej przyziemnych spraw, a na koniec najprawdopodobniej, je艣li czas pozwoli, urz膮dzi im minikoncert. W ko艅cu nie bez powodu przyni贸s艂 ze sob膮 kitar臋, kt贸ra obecnie grzecznie le偶a艂a ukryta w baga偶niku jego Lexusa stoj膮cego na przyszpitalnym parkingu. – Wol臋 jednak ju偶 na pocz膮tku zapyta膰, czy kt贸re艣 z nich nie ma przypadkiem 偶adnej alergii, gdy偶 nie ukrywam, 偶e mia艂em zamiar podarowa膰 im troch臋 艣wie偶o upieczonego ciasta pomara艅czowego. A mo偶e i Pani chcia艂aby go skosztowa膰 ? Zostawi艂em je co prawda w samochodzie, ale w ka偶dej chwili mog臋 je przynie艣膰. – Podj膮艂 pr贸b臋 prze艂amania wyra藕nego dystansu, kt贸ry zawis艂 mi臋dzy nimi niczym ci臋偶ka, o艂owiana chmura burzowa.



    Gabby

    OdpowiedzUsu艅
  54. — Mo偶e i nie seksowne, ale… — zamy艣li艂 si臋 na kr贸tk膮 chwil臋 szukaj膮c odpowiedniego s艂owa — pomaganie jest atrakcyjne. — doko艅czy艂 z u艣miechem. Bo taka by艂a prawda, leczy i mo偶e niekiedy ratuje 偶ycia i to te najbardziej niewinne, te kt贸re tak naprawd臋 mia艂y dopiero zacz膮膰 cieszy膰 si臋 偶yciem. Tak naprawd臋 my艣l膮c o pracy w szpitalu z chorymi lud藕mi… nie, sam by nie potrafi艂 tego robi膰. Czu艂by si臋 za bardzo sfrustrowany, gdyby nie potrafi艂 zaradzi膰, znale藕膰 z艂otego 艣rodka. Nie wspominaj膮c o beznadziejnych przypadkach, kt贸rym w 偶aden spos贸b nie mo偶na pom贸c. A dzieci? Sam nie wiedzia艂 do ko艅ca dlaczego, ale na ich punkcie by艂 bardziej przewra偶liwiony. Mo偶e przez wzgl膮d na w艂asn膮 przesz艂o艣膰.
    — Wow, doktorat. Ja nigdy nie poszed艂em na studia… — przyzna艂 wzruszaj膮c ramionami, ale nie doda艂 nic wi臋cej, gdy rozdzwoni艂 si臋 jej telefon. By艂 pod szczerym wra偶eniem, dla niego wyczynem by艂o sko艅czenie liceum. O studiach nigdy nie my艣la艂. Nie czu艂 si臋 przez to gorszy, 偶y艂o mu si臋 dobrze i nie narzeka艂 na brak pieni臋dzy. One nigdy nie by艂y dla niego na pierwszym miejscu. Jednak teraz, poczu艂 si臋 nieco onie艣mielony. India by艂a szalenie poci膮gaj膮c膮 kobiet膮, pi臋kn膮 do tego wykszta艂con膮. Cho膰 jej nazwisko za wiele mu nie m贸wi艂o, potrafi艂 sobie wyobrazi膰 z jakiego domu si臋 wywodzi. By艂a lepsza, w jego g艂owie mog艂a mie膰 ka偶dego, a zwr贸ci艂a uwag臋 na niego. Na takiego prostego Liana, kt贸ry nie by艂 biznesmenem, lekarzem, czy kim艣 porz膮dnym. By艂 zwyczajnym barmanem. Jemu to wystarcza艂o, ale czy jej by wystarczy艂o?
    — Jasne, 偶aden problem. — przeszed艂 za ni膮 do korytarza, a gdy jego wzrok pad艂 na komod臋 u艣miechn膮艂 si臋 w duchu na wspomnienie tego co wyczyniali, gdy tylko przekroczyli pr贸g mieszkania. Nie mia艂 zamiaru robi膰 jej wyrzut贸w, oboj臋tnie jak bardzo chcia艂 j膮 jeszcze dla siebie zatrzyma膰, wiedzia艂 偶e s膮 rzeczy wa偶ne i wa偶niejsze. W zestawieniu z prac膮 w szpitalu i ma艂ymi pacjentami raczej plasowa艂 si臋 w tej pierwszej kategorii nawet nie maj膮c jej tego za z艂e.
    Jakby m贸g艂?
    Chwyci艂 j膮 lekko za nadgarstek i przyci膮gn膮艂 raz jeszcze do siebie. Z艂o偶y艂 na jej ustach ostatni poca艂unek, ko艅cz膮c go cichym pomrukiem.
    — Zanim pobiegniesz ratowa膰 艣wiat Indiana Jones'ie, poprosz臋 ten numer telefonu 偶ebym m贸g艂 ci臋 znale藕膰. — powiedzia艂 z zaczepnym u艣mieszkiem, ca艂kiem dumny z przezwiska kt贸re dla niej wymy艣li艂.
    Sam raczej nie mia艂 偶adnych konkretnych plan贸w na dzisiejszy dzie艅, by膰 mo偶e uda si臋 na trening, ale raczej nic wi臋cej produktywnego nie zrobi.

    OdpowiedzUsu艅
  55. — Taki mam zamiar. — rzuci艂 na odchodne obserwuj膮c jak India znika na schodach. Zamkn膮艂 za ni膮 drzwi u艣miechaj膮c si臋 od ucha do ucha, gdy jego wzrok spocz膮艂 na telefonie i nowym kontakcie na li艣cie.
    Wariatka z klubu.
    By艂a naj艂adniejsz膮 i najbardziej urocz膮 wariatk膮 jak膮 kiedykolwiek spotka艂. Chcia艂 j膮 lepiej pozna膰, sprawdzi膰 co kryje India Jones. Na razie pokaza艂a mu si臋 od strony temperamentnej osoby. Kolejny u艣mieszek wst膮pi艂 na jego twarz, na wspomnienie pikantnej nocy, kt贸r膮 sp臋dzili wsp贸lnie. Wci膮偶 czu艂 jej poca艂unki na sk贸rze, dotyk d艂oni na karku... Zdecydowanie szybko nie przestanie tego wspomina膰. Wiedzia艂, 偶e tak 艂atwo nie b臋dzie m贸g艂 wybi膰 jej sobie z g艂owy.
    Dopi艂 kaw臋 i uda艂 si臋 na trening chc膮c zrobi膰 po偶ytek z wolnego popo艂udnia. Wiedzia艂, 偶e India by艂a w pracy, wi臋c nie chcia艂 zawraca膰 jej g艂owy, wi臋c napisa艂 tylko kr贸tk膮 wiadomo艣膰 z podzi臋kowaniem za przyjemnie sp臋dzony czas i powodzenia w pracy.

    Nast臋pnego dnia postanowi艂 odwiedzi膰 rodzic贸w, kt贸rzy dopominali si臋 odwiedzin. Dobry humor i przyjemna atmosfera nie trwa艂y zbyt d艂ugo, gdy jego telefon rozdzwoni艂 si臋, a po drugiej stronie us艂ysza艂 swoj膮 rodzon膮 rodzicielk臋, kt贸ra be艂kota艂a co艣 niewyra藕nie o kiepskim stanie ojca, kt贸rego wrzaski notabene s艂ysza艂 w tle. Momentalnie ca艂e jego cia艂o spi臋艂o si臋 w tylko jemu znanej gotowo艣ci.
    — Musz臋 po偶yczy膰 samoch贸d. — poprosi艂. Chinatown znajdowa艂o si臋 sporo czasu od przedmie艣ci.
    — Sta艂o si臋 co艣? — zagadn膮艂 go ojciec. Lian wzruszy艂 ramionami i przybra艂 najbardziej przekonywuj膮cy u艣miech na jaki by艂o go w tej chwili sta膰.
    — Musz臋 zast膮pi膰 kogo艣 w pracy. — sk艂ama艂 g艂adko, bior膮c kluczyki od m臋偶czyzny. Po adopcji mia艂 zerwa膰 wszelkie kontakty ze swoimi prawdziwymi rodzicami. I rzeczywi艣cie przez pewien czas nie interesowa艂o go co si臋 z tymi lud藕mi dzieje. Jednak, gdy wr贸ci艂 do znajomej dzielnicy, przypadkowe spotkanie odnowi艂o znajomo艣膰 o ile w og贸le by艂o mo偶na to nazwa膰 w ten spos贸b. Niekiedy wpada艂 na ojca na ulicy, gdy ten zatacza艂 si臋 nie艣wiadomy swojego obserwatora. Niekiedy widywa艂 matk臋, kt贸ra wygl膮da艂a znacznie gorzej ni偶 kilka lat wstecz. Niekiedy im pomaga艂, tyle ile m贸g艂. Dlatego teraz, pomimo nieprzyjemnego ucisku w 偶o艂膮dku wsiad艂 do samochodu i pojecha艂 pod dobrze znany adres. To by艂a ta cz臋艣膰 Chinatown, do kt贸rej tury艣ci si臋 nie zapuszczaj膮.
    Lian zerkn膮艂 na niszczej膮c膮 kamienic臋 i wzi膮艂 g艂臋bszy oddech. Momentalnie zala艂a go fala wspomnie艅, od kt贸rych na co dzie艅 ogradza艂 si臋 grubym murem. Dopiero po chwili zebra艂 si臋 i wysiad艂 z auta. Drzwi na klatk臋 schodow膮 by艂y otwarte, nic si臋 nie zmieni艂o, dziesi臋膰 lat temu domofon i zamek r贸wnie偶 nie dzia艂a艂y. Wspi膮艂 si臋 po schodach niemal na sam膮 g贸r臋. Stan膮艂 pod drzwiami, z kt贸rych ob艂azi艂a farb臋. Numer pi臋tna艣cie. Nienawidzi艂 tego numeru.
    Zapuka艂 i odczeka艂 chwil臋 nim drzwi otworzy艂y si臋, a w progu zobaczy艂 j膮 – kobiet臋, kt贸ra mia艂a by膰 jego matk膮, ale nie mia艂a ku temu odwagi. Zmarszczy艂 nieco brwi widz膮c podbite oko i potargane w艂osy. Na jej g艂owie by艂o co raz wi臋cej siwych pasm, kt贸re wyra藕nie odcina艂y si臋 na czarnych w艂osach. Zmarszczki przecina艂y jej okr膮g艂膮 buzi臋. By艂a nagryziona przez czas i przez wszystko co dzia艂o si臋 w tym przekl臋tym mieszkaniu.
    — Co si臋 sta艂o? — zapyta艂 wprost nie chc膮c komentowa膰 niczego innego. T艂umaczy艂 sobie, 偶e to nie by艂 ju偶 jego problem. Kiedy艣 wielokrotnie ingerowa艂 zbieraj膮c baty za ni膮. Kobieta odsun臋艂a si臋 wpuszczaj膮c go. W 艣rodku panowa艂 ba艂agan, w kuchni kt贸r膮 min膮艂 sta艂o kilka pustych butelek po alkoholu.

    OdpowiedzUsu艅
    Odpowiedzi
    1. — Potr膮ci艂 go samoch贸d.
      — I nie zabra艂a艣 go do lekarza? — zapyta艂.
      — Nie chcia艂, nie jest ubezpieczony. — Lian westchn膮艂 z rezygnacj膮. Pokr臋ci艂 g艂ow膮 i wszed艂 do salonu. Zepchn膮艂 ca艂膮 swoj膮 niech臋膰 w najciemniejszy k膮t. — Jest pijany. — doda艂a. Oczywi艣cie... nic nowego.
      Podszed艂 do niego pomimo wi膮zanki niewyra藕nych przekle艅stw. Wyrwa艂 mu butelk臋, kt贸r膮 odstawi艂 na parapet. Mia艂 siny ca艂y bok cia艂a, za kt贸ry 艂apa艂 si臋 przy ka偶dym, najmniejszym ruchu. Po kilku minutach przepychania si臋, zaci膮gn膮艂 m臋偶czyzn臋 do samochodu uspokajaj膮c matk臋, 偶e wszystkim si臋 zajmie, cho膰 jeszcze nie wiedzia艂 jak. Pobyty w szpitalach nie nale偶a艂y do najta艅szych. Poniek膮d dlatego ka偶de z艂amanie nosa, czy rozbit膮 g艂ow臋 wola艂 opatrze膰 na w艂asn膮 r臋k臋 ni偶 pakowa膰 si臋 do lekarza.
      Ignorowa艂 przytyki kierowane pod jego adresem. Stara艂 si臋 ignorowa膰 fakt kto siedzi w tym samym samochodzie co on. Jego najwi臋kszy koszmar, facet kt贸ry dawno temu straci艂 w jego oczach miano ojca. Mimo wszystko nie potrafi艂 zostawi膰 go bez pomocy, jak cz艂owiek drugiego cz艂owieka. St艂uczone 偶ebra nie wygl膮da艂y zbyt dobrze, a urywany oddech nieco go martwi艂, cho膰 r贸wnie dobrze mog艂o by膰 to spowodowane wypitym alkoholem, kt贸ry czu膰 by艂o od niego na kilometr.
      Pod szpitalem znale藕li si臋 po oko艂o p贸艂godzinie jazdy. Wprowadzi艂 go na izb臋 przyj臋膰 zg艂aszaj膮c problem i pr贸buj膮c uciszy膰.

      Li.

      Usu艅
  56. Lian by艂 sfrustrowany zachowaniem w艂asnego... ojca. To s艂owo ledwo przechodzi艂o mu przez my艣l, a o wypowiedzeniu go na g艂os mo偶na by艂o zapomnie膰. Po kr贸tkim odmeldowaniu rejestratorka kaza艂a im chwil臋 zaczeka膰 na pojawienie si臋 lekarza. Ojciec b臋d膮c w swoim 艣wiecie przy膰mionym pija艅sk膮 mg艂膮, dalej burcza艂 s艂owa sprzeciwu pod nosem. Lian stara艂 si臋 by膰 opanowany i zachowa膰 przynajmniej pozory spokoju, ale nie by艂o to 艂atwe. By艂 ju偶 doros艂ym facetem, od lat nie musia艂 u偶era膰 si臋 z tym m臋偶czyzna i jego problemami, jednak wci膮偶 patrz膮c na niego... na jego przekrwione oczy i pop臋kane na policzkach naczynka, na nieobecny wzrok i usta uk艂adaj膮ce si臋 w kolejnych pretensjach i wulgaryzmach... wzbiera艂a w nim z艂o艣膰 i 偶al. Nie potrafi艂 mu wybaczy膰, a jednak wci膮偶 bieg艂, gdy potrzebowali jego pomocy... jego pieni臋dzy, kt贸rych w rzeczywisto艣ci sam za wiele nie mia艂. I by艂o mu cholernie wstyd przed wszystkimi lud藕mi, kt贸rzy r贸wnie偶 musieli patrze膰 na ten beznadziejny obrazek.
    Po kilku minutach oczekiwania, obok pojawi艂o si臋 dw贸ch piel臋gniarzy z w贸zkiem. Posadzili na nim m臋偶czyzn臋, kt贸ry by艂 niech臋tny na wsp贸艂prac臋 i zabrali go w g艂膮b korytarza, Lianowi ka偶膮c poczeka膰. Westchn膮艂 ci臋偶ko 艂okcie opieraj膮c na kolanach. W duchu liczy艂, 偶e m臋偶czy藕nie ostatecznie nic z艂ego si臋 nie sta艂o, a rachunek kt贸ry po wszystkim mu wystawi膮 nie b臋dzie tak straszny.
    Potar艂 k膮ciki oczu s艂ysz膮c dalej niewyra藕ny g艂os ojca.
    Co za wstyd...
    Gdy podni贸s艂 wzrok jego spojrzenie skrzy偶owa艂o si臋 z par膮 br膮zowych oczu. India. Cholera... Przecie偶 wiedzia艂, 偶e pracowa艂a w szpitalu, ale szpitali w Nowym Jorku by艂o sporo i oczywi艣cie musia艂 trafi膰 do tego, w kt贸rym pracowa艂a kobieta. Jak wiele widzia艂a? Czy s艂ysza艂a wrzaski jego ojca?
    G艂adko przesun膮艂 spojrzenie dalej przeskakuj膮c po r贸偶nych przedmiotach znajduj膮cych si臋 w poczekalni, niby jej nie rozpoznaj膮c. Bo co mia艂by jej powiedzie膰? Czy chcia艂 jej to wszystko t艂umaczy膰? Jak 藕le mog艂aby sobie o nim w tedy pomy艣le膰? Ojciec pijak i awanturnik to raczej s艂abe towarzystwo, od kt贸rego lepiej trzyma膰 si臋 z daleka. Nie chcia艂 by pomy艣la艂a, 偶e jakim艣 cudem on te偶 mo偶e taki by膰. Nie chcia艂 straci膰 w jej oczach. Chcia艂 偶eby lepiej si臋 poznali, ale ten aspekt 偶ycia wola艂 zostawi膰 na p贸藕niej.
    Wola艂 by w jej g艂owie pozosta艂 ten s艂odki, idealny obraz kt贸ry stworzyli w nocy. Nie chcia艂 wci膮ga膰 jej w swoje k艂opoty i rodzinne problemy, w kt贸re na dobr膮 spraw臋 nie musia艂 si臋 miesza膰. M贸g艂by nie odbiera膰 telefonu. M贸g艂by nie przyje偶d偶a膰 do szpitala, ale czy potrafi艂by w tedy spojrze膰 sobie w oczy? W jej oczy?

    Li.

    OdpowiedzUsu艅
  57. Podni贸s艂 na ni膮 spojrzenie, w kt贸rych nie by艂o entuzjazmu i przyj膮艂 jeden z paruj膮cych kubk贸w.
    — Hej i dzi臋kuj臋. — powiedzia艂 cicho, a w jego g艂osie brakowa艂o wczorajszej weso艂o艣ci. Przez kr贸tki moment pozwoli艂 sobie zawiesi膰 spojrzenie na jej twarzy, zwi膮zanych w艂osach, cia艂u schowanemu pod lekarskim kitlem i ostatecznie na oczach wype艂nionych trosk膮. Jeden wiecz贸r wystarczy艂, by teraz jej towarzystwo doda艂o mu otuchy, jednak nie zmienia艂o to faktu, 偶e by艂o mu g艂upio.
    Szybko przeni贸s艂 wzrok w g艂膮b korytarza, gdy us艂ysza艂 g艂os ojca. Pija艅ski be艂kot mo偶e i by艂 niewyra藕ny, ale na tyle g艂o艣ny, by wszyscy wok贸艂 go us艂yszeli. Skrzywi艂 si臋 nieco licz膮c w duchu, 偶e jako艣 sobie z nim poradz膮 i nie wyrzuc膮 ich na zbity pysk. Zawiesi艂 wzrok na kakale. Nie wiedzia艂 za bardzo co ma jej powiedzie膰, jakich s艂贸w u偶y膰, ale nie chcia艂 jej zby膰 i zachowa膰 si臋 jak g贸wniarz tylko dlatego, 偶e jego ojciec jest jaki jest.
    — To... — urwa艂 po czym wzi膮艂 g艂臋boki oddech. — Planowa艂em co innego na nasze kolejne spotkanie. — powiedzia艂, a k膮cik jego ust minimalnie drgn膮艂 do g贸ry. Za艣mia艂 si臋 pod nosem, cho膰 w jego g艂osie nie pobrzmiewa艂 cie艅 zadowolenia, czy komfortu. — Wybacz, 偶e musisz by膰 tego 艣wiadkiem, ty i ca艂a reszta personelu. — doda艂 po czym upi艂 艂yk ciep艂ego napoju.
    Przeprasza艂, cho膰 jego zdrowy rozs膮dek podpowiada艂 mu, 偶e tak naprawd臋 nie mia艂 za co. Nie by艂 odpowiedzialny za zachowanie m臋偶czyzny. Nigdy nie by艂... a jednak w tej chwili z艂apa艂a go z opuszczon膮 gard膮. Wi臋ksz膮 cz臋艣膰 偶ycia s艂ucha艂, 偶e to wszystko jest przez niego. Mo偶e gdyby by艂 lepszym synem to, by teraz tu nie siedzia艂. Mo偶e jego ojca nikt by nie potr膮ci艂, a matka nie siedzia艂a by w domu zapijaj膮c swoj膮 ponur膮 rzeczywisto艣膰 z siniakami na twarzy.
    Chcia艂 si臋 do niej przytuli膰, wszystko opowiedzie膰, ale czy sobie tego 偶yczy艂a. Mo偶e podesz艂a tylko i wy艂膮cznie z poczucia obowi膮zku? Nie chcia艂 偶eby ktokolwiek kiedykolwiek si臋 nad nim litowa艂. Cho膰 wspomnienie ich wsp贸lnej nocy by艂 偶ywy w jego g艂owie i do tej pory nie my艣la艂 zbytnio o czym innym, teraz ten spokojny i przyjemny czas zdawa艂 mu si臋 cholernie odleg艂y.

    Li.

    OdpowiedzUsu艅
  58. Chyba ka偶dy m艂ody rodzic by艂 przej臋ty tym, co dzia艂o si臋 z jego dzieckiem, gdy jego dziecko chorowa艂o. A szczeg贸lnie takie, kt贸re jeszcze nie potrafi艂o m贸wi膰. Bo z kilkuletnimi by艂o o tyle 艂atwiej, 偶e potrafi艂y mniej wi臋cej sprecyzowa膰, co im jest i gdzie boli. A tutaj? Octavia by艂a chyba przera偶ona jak nigdy, co pewnie da艂o si臋 zauwa偶y膰 jednym spojrzeniem. Dla niej to mog艂o by膰 wszystko – od zwyk艂ego z膮bkowania, kt贸re ostatnio towarzyszy艂o Ayli, po co艣 gorszego, o czym Blanchard w og贸le nie chcia艂a my艣le膰 i wypiera艂a te najgorsze uczucia w g艂膮b siebie.
    Gdy lekarka pojawi艂a si臋 w poczekalni, Octavia w艂a艣nie ociera艂a kilka kolejnych 艂ez, kt贸re sp艂ywa艂y po policzkach jej c贸rki. Unios艂a g艂ow臋,posy艂aj膮c lekarce zm臋czone spojrzenie. Chyba obie by艂y r贸wnie mocno niewyspane. Brunetka u艣miechn臋艂a si臋 lekko, na tyle na ile mog艂a, po czym podnios艂a si臋 z pod艂ogi, zgarniaj膮c c贸rk臋 w ramiona. Niespiesznym krokiem ruszy艂a za lekark膮 w stron臋 gabinetu, a gdy ju偶 znalaz艂y si臋 w tr贸jk臋 w pomieszczeniu, pos艂usznie wykona艂a polecenie pani doktor.
    — W sumie nie wiem, od czego zacz膮膰. Od dw贸ch dni ma gor膮czk臋, kt贸ra spada i ci膮gle si臋 podnosi. 呕adne sposoby nie dzia艂aj膮, a leki daj膮 tylko chwil臋 spokoju. Ci膮gle p艂acze — odpowiedzia艂a, rozbieraj膮c Ayl臋 z ubra艅, co nie za bardzo dziewczynce, bo ta za chwil臋 zn贸w zanios艂a si臋 p艂aczem, ale ju偶 nie na tyle g艂o艣nym co poprzednio. Octavia westchn臋艂a, odgarniaj膮c kosmyk w艂os贸w za ucho.
    — Ostatnio zn贸w zacz臋艂a z膮bkowa膰, na pocz膮tku my艣la艂am, 偶e to przez to ma gor膮czk臋. Ale chyba doskwiera jej co艣 jeszcze — doda艂a po chwili, uspokajaj膮c Ayl臋. Dziewczynka za to z zaciekawieniem spojrza艂a na kobiet臋, kt贸ra pojawi艂a si臋 obok, Octavia spojrza艂a z uwag膮 na pani膮 doktor, usuwaj膮c si臋 nieco w bok, by ta mog艂a spojrze膰 na Ay.
    — Wie pani, 艂apa艂am si臋 ju偶 wszystkiego. Nawet sposob贸w, kt贸re podsun臋艂a mi babcia czy ciotka. Nic totalnie nie da艂o rady, wi臋c to miejsce jest ostatnim, jakie przysz艂o mi do g艂owy, bo nasz pediatra jest na urlopie — wyja艣ni艂a, zn贸w przenosz膮c uwag臋 na c贸rk臋. Ayla aktualnie z wielk膮 ochot膮 wpycha艂a sobie r膮czk臋 do buzi, a to znaczy艂o, 偶e zdecydowanie zn贸w sz艂y jej z臋by. Sama nie wiedzia艂a, co jeszcze by mog艂a powiedzie膰, aby w jaki艣 spos贸b naprowadzi膰 Jones na to, co mog艂o dolega膰 jej c贸rce.
    — Nie ma 偶adnych alergii, dotychczas by艂a zdrowym dzieckiem. Urodzi艂a si臋 troch臋 przed terminem, ale lekarze m贸wili, 偶e szybko nadrabia zaleg艂o艣ci i dobrze si臋 rozwija. Mam nadziej臋, 偶e to nic powa偶nego, jak pani my艣li? — zapyta艂a, kieruj膮c swoje spojrzenie na Indi臋. Naprawd臋, Octavia Blanchard by艂a w tej chwili ogromnie przera偶ona, a jedyne co chcia艂a us艂ysze膰, to to, 偶e Ayli tak naprawd臋 nic powa偶nego nie dolega. 呕e dostan膮 leki i za kilka dni wszystko przejdzie i si臋 uspokoi.
    Octavia

    OdpowiedzUsu艅
  59. Przymkn膮艂 na moment powieki rozkoszuj膮c si臋 delikatnym dotykiem, kt贸rym go obdarowa艂a. Momentalnie poczu艂 si臋 lepiej, pierwszy raz nie b臋d膮c samemu w tego typu sytuacji. Wiedzia艂 to, zgadza艂 si臋 z jej s艂owami, a jednak jaka艣 malutka cz膮stka Liana, kt贸ra by艂a w nim g艂臋boko zakorzeniona my艣la艂a zupe艂nie inaczej. Ta malutka cz臋艣膰, kt贸ra wychowywa艂a si臋 na Chinatown w obecno艣ci tego cz艂owieka. Chc膮c nie chc膮c, oboj臋tnie jak dobrze by艂 z tym wszystkim pogodzony, przesz艂o艣膰 zostawi艂a na nim 艣lady. Na co dzie艅 po prostu je ignorowa艂, ale wci膮偶 tam by艂y.
    Chwyci艂 jej d艂o艅 w swoj膮 i potar艂 wierzch kciukiem.
    — To m贸j... ojciec. — przyzna艂 cicho, ze wstydem. By艂 nim tylko z nazwy, bo w rzeczywisto艣ci nigdy nie zrobi艂 niczego co mog艂oby go postawi膰 w oczach Liana w tej roli. By czu艂 w ten spos贸b. — To znaczny kiedy艣 nim by艂. — doda艂 wiedz膮c, 偶e jego rodzinne relacje nie s膮 tak oczywiste jak to normalnie bywa. Jego imi臋 i nazwisko widnia艂o raptem w akcie urodzenia i na tym ko艅czy艂a si臋 ich blisko艣膰.
    Otworzy艂 oczy i spojrza艂 na ni膮 zastanawiaj膮c si臋 czym sobie zas艂u偶y艂 na poznanie kogo艣 tak... dobrego. R贸wnie dobrze mog艂a wr贸ci膰 do swoich obowi膮zk贸w, nie sugerowa膰 pomocy i nie dopytywa膰. Zrozumia艂by to, to nie by艂o jej zmartwienie, obcy facet i jego pijany ojciec.
    — Potr膮ci艂 go samoch贸d, przebadaj膮 go i b臋dzie wszystko jasne. Nie chc臋... je艣li tam p贸jdziesz to si臋 nas艂uchasz nieprzyjemnej wi膮zanki. Nie jest ci to potrzebne. — stwierdzi艂 kr臋c膮c g艂ow膮. Chcia艂 jej tego zaoszcz臋dzi膰. — Ale z tego co si臋 dowiedzia艂em nie jest ubezpieczony jeste艣 w stanie sprawdzi膰 ile to wszystko b臋dzie kosztowa膰? — poprosi艂. Domy艣la艂 si臋, 偶e nie b臋dzie to ma艂a kwota i nie musia艂 poczuwa膰 si臋 do jej sp艂aty, ale nie m贸g艂 pozwoli膰, by wyl膮dowali na ulicy. Jego niech臋膰 nie si臋ga艂a, a偶 tak daleko. — Chyba, 偶e masz swoje sprawy na g艂owie to le膰, nie b臋d臋 ci臋 zatrzymywa艂. — doda艂, w ko艅cu by艂a w pracy, mia艂a swoich pacjent贸w i zaj臋cia. Nie chcia艂 niepotrzebnie zawraca膰 jej g艂owy, by膰 powodem do jakichkolwiek zmartwie艅, czy wywo艂a膰 problemy.
    Wiedzia艂 jednak, 偶e chcia艂 jej to p贸藕niej wynagrodzi膰.

    Li.

    OdpowiedzUsu艅
  60. Studia. No tak, oczywi艣cie, 偶e India sko艅czy艂a studia. W ko艅cu by艂a prezentowana, i tak przez Mijoo zapami臋tana, jako m膮dra i ambitna dziewczyna. Jej oszcz臋dne streszczenie 偶ycia tylko potwierdzi艂o ten obraz zakodowany w g艂owie Azjatki. Nie wiedzia艂a jedynie, na co kobieta si臋 zdecydowa艂a. Jako dziecko nie pyta艂a, nikt te偶 nie m贸wi艂, nie licz膮c poszczeg贸lnych wzmianek, o tym, 偶e c贸rka Jones贸w studiuje, rozwija si臋 naukowo, i 偶e dzieci Seo r贸wnie偶 powinny mie膰 takie ambicje. Nie poszcz臋艣ci艂o im si臋 pod tym wzgl臋dem, patrz膮c, 偶e tylko najm艂odsza c贸rka - m艂odsza od Mijoo o 2 lata -postanowi艂a brn膮膰 w nauk臋 i posz艂a na studia. Syn bawi艂 si臋 w social media, w pe艂ni oddaj膮c si臋 roli influencera. A Mijoo by艂a w takiej sytuacji, jakiej by艂a. Prawdopodobnie nawet nie by艂a brana pod uwag臋, jak chodzi艂o o dzieci Daechanga
    — Przede wszystkim jestem tutaj. Sko艅czy艂am jeszcze kurs kosmetyczny, i to tyle — Spojrza艂a odruchowo na swoje paznokcie, kiedy wspomnia艂a odbyty kurs. Chwilami my艣li o tym, 偶eby p贸j艣膰 w to g艂臋biej. Zostawi膰 burlesk臋, podj膮膰 si臋 jeszcze jednego i sk艂ada膰 CV do ka偶dego salonu kosmetycznego, z nadziej膮, 偶e kto艣 j膮 przyjmie. Ale tak by艂o wygodniej, mia艂a g艂贸wny doch贸d z wyst臋p贸w i napiwk贸w, a paznokcie robi艂a na boku, czysto hobbistycznie.
    — Hm? Ah, dzi臋kuj臋 — Speszy艂a si臋 wr臋cz natychmiastowo na my艣l, 偶e India wszystko widzia艂a, akurat trafiaj膮c na wyst臋p z Mijoo w roli g艂贸wnej. Przynajmniej nie ton膮艂 w podtekstach seksualnych, jak niekt贸re z ich grupowych przedstawie艅 maj膮 w zwyczaju.
    Komplement przypomnia艂 jej, w jakiej sytuacji tak naprawd臋 si臋 znajduj臋. C贸rka partnera biznesowego jej ojca siedzia艂a wraz z ni膮 w klubie, w kt贸rym przed chwil膮 negli偶owa艂a si臋 przed t艂umem.
    — By艂aby mo偶e szansa, 偶eby艣 nie m贸wi艂a nikomu zbytnio o naszym spotkaniu? Albo, 偶e widzia艂a艣 mnie akurat tutaj — Kieliszkiem rysowa艂a krzywe k贸艂ka po blacie w nerwowym odruchu. Musia艂a przynajmniej spr贸bowa膰 unikn膮膰 doniesienia tej informacji do swojego ojca.

    Mijoo

    OdpowiedzUsu艅
  61. Pod膮偶y艂 za ni膮 spojrzeniem, gdy rozmawia艂a z rejestratork膮. Gdy wr贸ci艂a, pokiwa艂 g艂ow膮 na jej wyt艂umaczenie. Brzmia艂o sensownie bior膮c pod uwag臋, 偶e jeszcze niczego nie wiedzieli. Badania pewnie troch臋 potrwaj膮 nim sprawdz膮, czy wszystko z m臋偶czyzn膮 w porz膮dku, a jego zachowanie niczego nie u艂atwia艂o. Lian mia艂 tylko nadziej臋, 偶e nie narobi, a偶 tak ogromnego problemu lekarzom i pozosta艂ym pracownikom szpitala.
    — Dzi臋kuj臋. — u艣miechn膮艂 si臋 nieznacznie. — Upewni臋 si臋, 偶e wszystko w porz膮dku i b臋de wraca艂 do siebie. — Nie mia艂 zamiaru za bardzo anga偶owa膰 si臋 w t膮 spraw臋. Ojciec tak naprawd臋 nie chcia艂 偶adnej pomocy i przywi贸z艂 go tutaj wbrew jego woli. Zrobi膰, a偶 nad to.
    Nie chcia艂 jej prosi膰 o wi臋cej, cho膰 mia艂 艣wiadomo艣膰, 偶e mog艂aby si臋 wszystkiego dok艂膮dnie dowiedzie膰, wszystkiego dopilnowa膰, ale nie chcia艂 zawraca膰 jej g艂owy tak膮 spraw臋 i tak 偶a艂owa艂, 偶e w og贸le by艂a 艣wiadkiem tego chaosu. Naprawd臋 s膮dzi艂, 偶e ich nast臋pne spotkanie odb臋dzie si臋 w mi艂ej i lekkiej atmosferze, a na wyjawianie przed sob膮 sekret贸w i brud贸w z przesz艂o艣ci przyjdzie jeszcze czas. Bo nie mia艂 czym si臋 chwali膰. Z Indi膮 jednak zaczynali od ko艅ca i jak wida膰 los nie mia艂 zamiaru dla nich zwolni膰.
    — Jeste艣 w pracy, nie chc臋 zawraca膰 ci g艂owy. — stwierdzi艂. — Masz swoich pacjent贸w. — doda艂 si臋gaj膮c po papierowy kubek, z kt贸rego upi艂 kolejny 艂yk kakao. — A w艂a艣nie wczoraj tak nagle ci臋 艣ci膮gn臋li, wszystko w porz膮dku? — zapyta艂 chc膮c zmieni膰 temat na cokolwiek innego, poza tym by艂 ciekaw jak min膮艂 jej dzie艅, czy by艂 nieco 艂askawszy dla niej. Wola艂 rozmawia膰 i my艣le膰 o niej i jej dniu ni偶 o sobie samym. Poza tym by艂o mu cholernie mi艂o, 偶e chcia艂a mu pom贸c, cho膰 nie musia艂a. Odci膮ga艂a jego uwag臋 od ojca, kt贸ry zapewne dalej awanturowa艂 si臋 na sali.
    Wyprostowa艂 si臋 nieco na plastikowym krze艣le i utkwi艂 w niej swoje spojrzenie.
    — Dobrze ci臋 zobaczy膰. — przyzna艂 unosz膮c d艂o艅 i delikatnym, szybkim gestem musn膮艂 jej policzek kciukiem. By艂a w pracy, wi臋c nie chcia艂 przekroczy膰 jakie艣 granicy, ostatecznie mog艂a sobie nie 偶yczy膰 偶adnych gest贸w b臋d膮c tutaj. Jemu nie przeszkadza艂o, 偶e kto艣 m贸g艂by ich przy艂apa膰.

    Lian

    OdpowiedzUsu艅
  62. Poczu艂 swojego rodzaju ulg臋, kiedy okaza艂o si臋, 偶e znalaz艂 kogo艣 z kim mo偶e porozmawia膰. Mo偶e mi臋dzy nim, a Indi膮 by艂o kilka lat r贸偶nicy, ale szczerze m贸wi膮c nigdy tego nie wyczuwa艂. To by艂y w ko艅cu zaledwie cztery lata, nic czego nie da艂oby si臋 przeszkodzi膰. W przesz艂o艣ci udowodnili sobie, 偶e wiek wcale nie jest 偶adnym wyznacznikiem i dogadywali si臋 ca艂kiem nie藕le. Gabriel takie odnosi艂 wtedy i teraz r贸wnie偶, wra偶enie. W膮tpi艂, aby mu si臋 to tylko przy艣ni艂o. Potrafi艂 wyczu膰, kiedy kto艣 nie ma ochoty na to, aby sp臋dza膰 z nim czasu, a kiedy wraca艂 my艣lami do wsp贸lnie sp臋dzonych chwil to jako艣 nieszczeg贸lnie wydawa艂o mu si臋, aby India by艂a niezadowolona z jego towarzystwa. Po minie brunetki widzia艂, 偶e ona r贸wnie偶 potwornie si臋 tutaj nudzi. Najwyra藕niej taki by艂 los ju偶 m艂odych doros艂ych, kt贸rzy si臋 zjawiali na tego typu przyj臋ciach. Zwykle, je艣li nie uda艂o mu si臋 znale藕膰 nikogo do rozmowy to stara艂 si臋 wtopi膰 w t艂um, a potem znikn膮膰 i po drodze ewentualnie wymieni膰 kilka zda艅 z wa偶nymi lud藕mi, aby sprawia膰 wra偶enie zainteresowanego zanim na dobre st膮d wyjdzie. Dobrze wiedzia艂, 偶e ojciec 艣ledzi jego ruch i upewnia si臋, 偶e wci膮偶 tutaj jest. M艂ody Salvatore mo偶e nie sprawia艂 ju偶 tak ogromnych problem贸w wychowawczych, jak jeszcze kilka miesi臋cy temu, ale to wcale nie oznacza艂o, 偶e przesta艂 by膰 na celniku ojca. Enzo Salvatore nie wybacza艂 艂atwo, czego 艣wietnym przyk艂adem by艂a matka m艂odego m臋偶czyzny, a jemu samemu zaj臋艂o troch臋, aby wzbudzi膰 na nowo zaufanie swojego ojca. I nie chcia艂 tego zbyt szybko zaprzepa艣ci膰, gdyby zn贸w zacz膮艂 robi膰 g艂upoty.
    Dobrze, 偶e znalaz艂 tu kogo艣 z kim m贸g艂 porozmawia膰. A mo偶e nawet wymknie si臋, kiedy Enzo nie b臋dzie ci膮gle na niego 艂upa艂 okiem. Gabrielowi naprawd臋 si臋 tutaj nudzi艂o. Czasami te przyj臋cia potrafi艂y by膰 ciekawe. Pami臋ta艂 jedno z tancerkami, pokazami z ogniem i ca艂膮 mas膮 innych atrakcji, kt贸re sprawia艂y, 偶e nudne przyj臋cie nie by艂o wcale takie nudne. To obecne by艂o… c贸偶, po prostu nudne i nieciekawe. A na pewno ma艂o ciekawe dla osoby w jego wieku czy nawet nieco starszej, bo ci o wiele starsi bawili si臋 w swoim towarzystwie wybitnie dobrze.
    — Urodzi艂em si臋 w tym bagnie — odpowiedzia艂 wzruszaj膮c ramionami. Nie mia艂 zbytnio wyj艣cia. Odszuka艂 ojca, kt贸ry sta艂 mo偶e jakie艣 dziesi臋膰 metr贸w dalej. — Ten w granatowym garniturze to m贸j ojciec. A my jeste艣my w jego hotelu. Jednym z wielu — wyja艣ni艂. Nie chwali艂 si臋, nigdy tego nie robi艂, a je艣li India r贸wnie偶 nale偶a艂a do elity to w艂a艣ciciel hoteli nie zrobi na niej wi臋kszego wra偶enia. Tym mo偶na by艂o zaimponowa膰 dziewczynom, kt贸re nie zna艂y tego 偶ycia i chc膮c nie chc膮c, ale czasami to robi艂, kiedy chcia艂 kt贸r膮艣 zabra膰 ze sob膮. — A co z tob膮? Przysz艂a艣 sama? — zapyta艂. Upi艂 swojego drinka, ale nim si臋 obejrza艂 szklanka by艂a ju偶 pusta. Odstawi艂 j膮 na tac臋 przechodz膮cego obok kelnera.

    Gabs

    OdpowiedzUsu艅
  63. – Jednym s艂owem urwanie g艂owy. – Kompletnie nie zna艂 si臋 na szpitalnych obowi膮zkach i tym jak wygl膮da codzienno艣膰 lekarza, ale potrafi艂 sobie wyobrazi膰, 偶e nie jest to naj艂atwiejszy kawa艂ek chleba, nie wspominaj膮c ju偶 o tym ile wiedzy musia艂a wch艂on膮膰 i dalej ch艂on膮膰, by znale藕膰 si臋 w tym miejscu. Nic z tych rzeczy jednak go nie odpycha艂o, nawet je艣li mog艂a znale藕膰 si臋 wcze艣niej w ma艂o przyjemnych okoliczno艣ciach. Zreszt膮 mog艂oby by膰 wida膰 po niej zm臋czenie, mog艂aby by膰 umorusana r贸偶nymi substancjami, a i tak wci膮偶 wydawa艂a by mu si臋 atrakcyjna. Atrakcyjna i silna do tego, bo z pewno艣ci膮 w tej pracy nie mo偶na by艂o by膰 mi臋kkim.
    – Jeste艣 tu od wczoraj? – uni贸s艂 nieco brew i pokr臋ci艂 g艂ow膮. – W takim razie zdecydowanie idziemy co艣 zje艣膰. Na kawie i kakale daleko nie zajedziesz. – stwierdzi艂 podnosz膮c si臋 z krzes艂a. Sam niekiedy niewiele sypia艂 i od偶ywia艂 si臋 byle jak, gdy chodzi艂 na nocki. W dzie艅 zwykle mia艂 inne rzeczy do roboty, a nawet je艣li posiada艂 chwil臋 by si臋 zdrzemn膮膰 niekoniecznie mu to wychodzi艂o. Od zawsze mia艂 problem z zasypianiem w ci膮gu dnia. Fakt, 偶e mog艂a nie je艣膰, co podkre艣li艂o g艂o艣ne burczenie jej brzucha momentalnie zepchn膮艂 jego zmartwienia na boczny tor. Lian czerpa艂 przyjemno艣膰 z dbania o innych ludzi, lubi艂 ogl膮da膰 ich zadowolonych, szcz臋艣liwych. Potrafi艂 zignorowa膰 w艂asny komfort, by postawi膰 innych na pierwszym miejscu. W tej sytuacji i w tym towarzystwie jednak nie mia艂 tego problemu, bo India by艂a obecnie towarzyszk膮 idealn膮.
    – Dzisiaj stawiamy na kuchni臋 szpitaln膮, ale jak ci臋 st膮d wypuszcz膮 to zapraszam na normalny obiad lub kolacj臋. – Chcia艂 si臋 odwdzi臋czy膰 za dzisiaj i po prostu sp臋dzi膰 z ni膮 mi艂o czas bez dramat贸w w tle.
    W drodze do sto艂贸wki telefon zacz膮艂 wibrowa膰 mu w kieszeni spodni. Si臋gn膮艂 po niego i spojrza艂 na wy艣wietlacz smartfona. Przeczyta艂 kr贸tk膮 wiadomo艣膰 od matki sk艂adaj膮c膮 si臋 z kilku zapyta艅 o to co z ojcem i w kt贸rym szpitalu s膮. Na to to pierwsze jeszcze nie potrafi艂 odpowiedzie膰, a na drugie niech臋tnie odpisa艂 podaj膮c adres szpitala. Do kompletu brakowa艂o mu tylko towarzystwa rozemocjonowanej kobiety, kt贸r膮 musia艂by uspokaja膰 i pewnie pociesza膰, a napi臋te relacje raczej ku temu nie sprzyja艂y.
    – Wybacz, matka dopytuje o ojca. – mrukn膮艂 wsuwaj膮c kom贸rk臋 z powrotem do kieszeni.
    Po kr贸tkim spacerze szpitalnymi korytarzami w ko艅cu znale藕li si臋 na sto艂贸wce po przekroczeniu, kt贸rej zapach diametralnie zmieni艂 si臋 na zdecydowanie przyjemniejszy.
    – Co polecasz? Macie jakie艣 specja艂y? – zagadn膮艂 zerkaj膮c w stron臋 kr贸tkiej kolejki.

    OdpowiedzUsu艅
  64. [Dzie艅 dobry, czy raczej dobry wiecz贸r! Dzi臋kuj臋 oczywi艣cie za mi艂e s艂owa <33 A to, 偶e nie ma, przynajmniej na razie, szans na w膮tek, to mo偶e nawet i lepiej dla Indii 馃槄]

    Namgi

    OdpowiedzUsu艅
  65. — Wczoraj rano wysz艂a艣 ode mnie bo ci臋 wezwali i dalej tu jeste艣. — odpowiedzia艂. Dobrze wiedzia艂, 偶e lekarzom zdarzaj膮 si臋 wielogodzinne dy偶ury, szkoda tylko, 偶e musieli 艣ci膮gn膮膰 j膮 do pracy akurat wtedy, gdy cieszyli si臋 przyjemnym porankiem. — Ale mimo to wygl膮dasz dobrze. — doda艂 staj膮c tu偶 za ni膮 w kolejce. Przygl膮da艂 si臋 temu co nak艂ada na tace samemu dobieraj膮c co艣 wi臋cej.
    Gdy usiedli ju偶 do stolika, Lian czu艂 te ciekawskie, ukradkowe spojrzenia kierowane w ich stron臋. K膮tem oka sam r贸wnie偶 si臋 rozejrza艂, w sto艂贸wce byli prawie sami pracownicy i pojedyncze osoby nie w szpitalnych uniformach. I zastanawia艂 si臋 czy to on by艂 tutaj jakim艣 dziwnym zjawiskiem, kt贸re normalnie nie wyst臋powa艂o, czy mo偶e jednak chodzi艂o o Indi臋, kt贸ra sp臋dza艂a przerw臋 w nieznajomym dla nich towarzystwie… zdecydowanie musia艂o wyda膰 si臋 im fascynuj膮ce to, 偶e macza艂 frytk臋 w majonezie, a nie tradycyjnie w ketchupie.
    — Chyba porwa艂em im ich ulubion膮 kole偶ank臋. — stwierdzi艂 z lekkim u艣miechem. Pomimo ma艂o sprzyjaj膮cych i nieciekawych okoliczno艣ci, by艂 zadowolony, 偶e m贸g艂 sp臋dzi膰 nieco czasu z Indi膮 nawet je艣li byli pod ostrza艂em zaciekawionych spojrze艅.
    艢mia艂o na ni膮 spogl膮da艂 zastanawiaj膮c si臋 ile czasu mog艂a mu po艣wi臋ci膰… i czy nie jest jakim艣 stukni臋tym wariatem wyobra偶aj膮c sobie j膮 w tym wydaniu w swoich ramionach, j臋cz膮c膮 jego imi臋 gdzie艣 tutaj gdzie w ka偶dej chwili mog艂oby zosta膰 przy艂apani… zdecydowanie India posiada艂a jak膮艣 magiczn膮 zdolno艣膰 dzi臋ki, kt贸rej on zapomina艂 o ca艂ym otaczaj膮cym go 艣wiecie i przede wszystkim o zdrowym rozs膮dku. Poprawi艂 si臋 na krze艣le i na moment skupi艂 wzrok na frytkach staraj膮c zast膮pi膰 obrazy w g艂owie, czym艣 innym.
    — Do p贸藕na musisz dzi艣 zosta膰? — zapyta艂.
    Nachyli艂 si臋 nieco nad stolikiem wyci膮gaj膮c ku niej d艂o艅. Kciukiem przesun膮艂 po k膮ciku jej warg, kt贸ry ubrudzi艂a jedzeniem. Cofn膮艂 r臋k臋 i z niewinnym u艣mieszkiem obliza艂 palec, patrz膮c prosto w jej oczy, by zaraz jak gdyby nigdy nic wr贸ci膰 do jedzenia. Je艣li mieli ch臋膰 plotkowania, przynajmniej b臋d膮 mieli lepszy pow贸d ni偶 dzielenie si臋 budyniem.

    OdpowiedzUsu艅
  66. Ka偶dy jeden z jej rumie艅c贸w okropnie mu schlebia艂 i przyjemnie 艂echta艂 m臋skie ego. Robi艂 to wszystko specjalnie, przemy艣lanie i nie rozczarowa艂 si臋 widz膮c, 偶e tak otwarcie reaguje na jego gesty. Gdyby tylko nie byli w szpitalu… przesz艂o mu przez my艣l. Chocia偶, czy to tak naprawd臋 by艂 du偶y problem?
    Jego spro艣ne my艣li przerwa艂o chrz膮kni臋cie i pojawienie si臋 obok Indii drugiego lekarza. W pierwszej chwili nawet chcia艂 si臋 z u艣miechem przywita膰 i przedstawi膰, ale widz膮c wzrok m臋偶czyzny i jego pewn膮 siebie postaw臋, wstrzyma艂 si臋 z jakimkolwiek ruchem w jego stron臋. Wyczu艂, 偶e ka偶dy gest m臋偶czyzny ma na celu pokazania Lianowi gdzie jego miejsce. Jakby przyszed艂 oznaczy膰 teren i przypomnie膰 kto jest najbardziej z艂o艣liwym dzieckiem w tej piaskownicy. Lekarz 艂ypa艂 na niego nieprzyjemnie, a jego usta u艂o偶y艂y si臋 w zbyt pewnym swego u艣miechu. Lian chcia艂 si臋 wtr膮ci膰, gdy ten okre艣li艂 go pacjentem, ale dalsze s艂owa lekarza dotycz膮ce wsp贸lnego wyj艣cia skutecznie go uciszy艂y. Cho膰 na zewn膮trz zachowywa艂 pozory spokoju i sympatycznej aury, nie da艂o si臋 nie wyczu膰 wzajemnej niech臋ci.
    Nie mia艂 prawa i 偶adnych podstaw by by膰 zazdrosnym, ale w艂a艣nie to w tej chwili poczu艂. A偶 zawrza艂o mu 偶y艂ach. Mia艂 ochot臋 odes艂a膰 go艣cia z kwitkiem, a z drugiej strony… premiera, wyj艣cie do teatru, drogie wino w zapewne obrzydliwie drogim, wymuskanym apartamencie. Czy tego w艂a艣nie chcia艂a India? Tego oczekiwa艂a? Czy by go to zdziwi艂o?
    Absolutnie nie. By艂a lekarzem, kim艣 wykszta艂conym, kim艣 stoj膮cym zdecydowanie wy偶ej ni偶 on. By艂a pi臋kna i ambitna. A Doktor Green by艂 kim艣 jej pokroju. Przecie偶 zak艂ada艂, 偶e ich przygoda by艂a w艂a艣nie tylko tym, przygod膮. Chwilowym odwr贸ceniem uwagi od codzienno艣ci, urozmaiceniem. Nawet nie m贸g艂by mie膰 jej tego za z艂e, bo na jakiej podstawie. Przez te rozwa偶ania nie zauwa偶y艂 wymuszonego u艣miechu u Indii, nie widzia艂 tego jak od razu odsuwa si臋 od m臋偶czyzny, gdy ten spr贸bowa艂 si臋 przesun膮膰. Widzia艂 jedynie ich d艂onie, kt贸re niemal si臋 styka艂y i obrazek 艂adnej pary. Zd膮偶y艂 nawet pomy艣le膰, 偶e mo偶e t臋 dw贸jk臋 艂膮czy艂o co艣 poza zawodowymi relacjami. Jego pewno艣膰 siebie nagle sta艂a si臋 w膮tpliwa, a z艂o艣膰, a偶 nadto wyczuwalna. Na domiar z艂ego w ka偶dej chwili mogli wypu艣ci膰 jego ojca stwierdzaj膮c, 偶e pr贸cz st艂ucze艅 nic wielkiego mu nie dolega. Jego ojca alkoholika, kt贸ry m贸g艂 narobi膰 mu ogromnego wstydu. Kt贸ry zawsze patrzy艂 na niego w podobny spos贸b, jakby by艂 nic nie warty. Zacisn膮艂 szcz臋ki i odwr贸ci艂 wzrok od dw贸jki przed nim, kieruj膮c go gdzie艣 w stron臋 okien.
    — Powinienem sprawdzi膰 co z… co z nim. — zn贸w spojrza艂 na Indi臋, czekaj膮c na jej ruch. Z g贸ry za艂o偶y艂, 偶e przytaknie m臋偶czy藕nie cho膰 w duchu liczy艂, 偶e mo偶e jednak si臋 myli艂, wiedz膮c jak bardzo naiwne to by艂o.

    Li.

    OdpowiedzUsu艅
  67. Gdy dobitnie zacz臋艂a mu odmawia膰, w pierwszej chwili nie wierzy艂 w艂asnym uszom. Dopiero, gdy powt贸rzy艂a swoj膮 odmow臋, a m臋偶czyzna stawa艂 si臋 coraz bardziej nachalny, Lian zrozumia艂, 偶e odebra艂 ca艂e to zaj艣cie w niew艂a艣ciwy spos贸b, przy okazji oceniaj膮c Indi臋 w spos贸b, w kt贸ry nigdy nie powinien przyj艣膰 mu do g艂owy. By艂 cholernie g艂upi.
    I w tedy z jej ust pad艂o to jedno stwierdzenie, kt贸rego zdecydowanie nie spodziewa艂 si臋 us艂ysze膰. Nawet je艣li u偶y艂a s艂贸w m贸j ch艂opak w celu odstraszenia natr臋tna i po nic wi臋cej, zrobi艂o to na nim zaskakuj膮ce wra偶enie. K膮cik jego ust nieznacznie drgn膮艂 do g贸ry, gdy ich spojrzenia si臋 skrzy偶owa艂y. Nawet je艣li nie mia艂a tego rzeczywi艣cie na my艣li i nie powinien wyobra偶a膰 sobie za wiele, nie mia艂 zamiaru sta膰 z boku i udawa膰, 偶e go tu nie ma.
    Zmarszczy艂 nieco brwi i poruszy艂 si臋 na krze艣le prostuj膮c. U艂o偶y艂 przedramiona na stoliku specjalnie eksponuj膮c tatua偶e, z kt贸rych by艂 cholernie dumny. Wzrok Liana powoli przesun膮艂 si臋 z d艂oni zaci艣ni臋tej na ramieniu Indii prosto na oczy po偶al si臋 bo偶e lekarza. Jego m贸g艂 wyzywa膰, m贸g艂 go mie膰 za nic, ale nie mia艂 zamiaru biernie przys艂uchiwa膰 si臋, gdy obra偶a艂 Indi臋. Jego cudown膮, idealn膮 Indi臋.
    Momentalnie jego sylwetka zacz臋艂a dobitnie m贸wi膰, 偶e ma si臋 cofn膮膰 od kobiety. By艂 spokojny i opanowany, ale jego oczy wrza艂y.
    — Wydaj臋 mi si臋, 偶e us艂ysza艂em wyra藕nie odmow臋, przynajmniej trzy razy. — wtr膮ci艂 stanowczo, 艣ci膮gaj膮c uwag臋 lekarza na siebie. — Nast臋pnym razem ja b臋d臋 panu odmawia艂, doktorze. — ostrzeg艂, cho膰 jego g艂os nie podni贸s艂 si臋 cho膰by o oktaw臋, a usta u艂o偶y艂y si臋 w nieznaczny u艣miech. — A w tedy nie wiem, czy nawet koledzy z ortopedii panu pomog膮. — doda艂, cho膰 oczywi艣cie nie mia艂 zamiaru robi膰 tu 偶adnch scen. Nie uznawa艂 przemocy jako sposobu na rozwi膮zanie problem贸w, co nie oznacza艂o, 偶e nie m贸g艂 u偶y膰 swoich atrybut贸w, by facet raz na zawsze odczepi艂 si臋 od Indii. Zdawa艂 sobie spraw臋, 偶e niekt贸rzy pochopnie oceniali go przez wzgl膮d na tatua偶e i mi臋艣nie rysuj膮ce si臋 pod ubraniem.

    Li.

    OdpowiedzUsu艅
  68. Sam nie usiedzia艂by d艂u偶ej na krze艣le, straci艂 zupe艂nie zainteresowanie jedzeniem maj膮c jedynie ochot臋 znale藕膰 si臋 z Indi膮 sam na sam. Pokaza膰 jej jak bardzo chce by膰 jej. Pokaza膰, 偶e 偶aden Green, czy ktokolwiek inny nie zaoferuje jej tego samego co on. I gdy w jego g艂owie pojawi艂 si臋 pomys艂 zabrania jej z tej sto艂贸wki i zaci膮gni臋cia gdziekolwiek byle zej艣膰 z oczu pozosta艂ym pracownikom szpitala, India chwyci艂a go za d艂o艅 i poci膮gn臋艂a w tylko sobie znanym kierunku. Da艂 si臋 prowadzi膰, a gdy wreszcie mogli cieszy膰 si臋 upragnionym odosobnieniem, wyprzedzi艂a ka偶d膮 jego reakcj臋 wpijaj膮c si臋 w jego usta. Odwzajemni艂 poca艂unek z pasj膮, 偶arliwie go pog艂臋biaj膮c. D艂o艅 wpl贸t艂 w jej w艂osy, drug膮 zacisn膮艂 na jej kszta艂tnym ty艂ku. Napar艂 na ni膮 swoim cia艂em i poprowadzi艂 do biurka stoj膮cego pod 艣cian膮. Obj膮艂 j膮 ramieniem i posadzi艂 na jego blacie. Nie zwr贸ci艂 uwagi na papiery, kt贸re rozsypa艂y si臋 na pod艂odze.
    B臋d膮c tutaj nie mieli zbyt wiele czasu, tak naprawd臋 w ka偶dej chwili pager kobiety m贸g艂 da膰 o sobie zna膰 sprowadzaj膮c ich z powrotem do rzeczywisto艣ci, co nakr臋ca艂o go jeszcze bardziej. Jego d艂onie sun臋艂y po jej ciele chaotycznie, nie czekaj膮c, by zakra艣膰 si臋 pod jej szpitalny uniform. Oderwa艂 si臋 od jej ust, by zaczerpn膮膰 艂apczywie oddech i zn贸w przywrze膰 wargami do jej rozgrzanej sk贸ry. Sun膮艂 nimi w d贸艂 sk艂adaj膮c poca艂unki tu偶 za jej uchem, na szyi i obojczykach, gdy zsun膮艂 z niej fartuch.
    Pali艂a go sk贸ra w miejscu, w kt贸rym jej d艂onie styka艂y si臋 z jego cia艂em. Fala gor膮ca uderzy艂a w niego ze zdwojon膮 si艂膮, serce dudni艂o w piersi, krew szumia艂a w uszach. Czu艂 si臋 jakby ca艂e wieki nie mia艂 jej blisko, a nie zaledwie dzie艅 temu. By艂 wyg艂odnia艂y.
    Wsun膮艂 si臋 pomi臋dzy jej nogi napieraj膮c na jej czu艂y punkt.
    — Jeste艣 taka pi臋kna. — wymrucza艂 nie przestaj膮c obdarowywa膰 jej sk贸ry 偶arliwymi poca艂unkami. Gdzie nie gdzie przygryza艂 sk贸r臋, pozostawiaj膮c po sobie wilgotn膮 艣cie偶k臋. Zsun膮艂 z niej spodnie palcami zahaczaj膮c o jej kobieco艣膰. Podni贸s艂 wzrok na jej twarz czerpi膮c nie lada przyjemno艣膰 ze zniecierpliwienia Indii. — Musisz by膰 cicho. — poleci艂 zakradaj膮c si臋 palcami pod materia艂 jej bielizny.

    L.

    OdpowiedzUsu艅
  69. Oczywi艣cie, 偶e nie mia艂 przy sobie gumki, nie w takiej sytuacji. Ostatni膮 awaryjn膮 z portfela zu偶y艂 wraz z ni膮 w swoim mieszkaniu. Mia艂 ochot臋 zbi膰 pi膮tk臋 z czo艂em, bo gdyby nie jej drobne wtr膮cenie, w og贸le nie przesz艂oby mu to przez my艣l. By艂 rozochocony, tak zatracony w niej, 偶e nie my艣la艂 racjonalnie. Pozbawia艂a go zdrowych zmys艂贸w i resztek opanowania jakie do tej pory przy niej posiada艂, a nie chcia艂 wyj艣膰 na napalonego g贸wniarza w jej oczach.
    — Ja nie badam si臋 regularnie. — przyzna艂 nie maj膮c zamiaru jej ok艂amywa膰. Oboj臋tnie o jakie badania chodzi艂o, robi艂 to zdecydowanie za rzadko. — Ale po ostatnich nie robi艂em tego z nikim bez. — zapewni艂 cho膰 nie mia艂a 偶adnych podstaw, by wierzy膰 mu na s艂owo.
    Lian ca艂y p艂on膮, ze z艂o艣ci na Greena za bezczelne zachowania wobec Indii i jednocze艣nie z po偶膮dania. Swoimi poprzednimi s艂owami zmia偶d偶y艂a jego siln膮 wol臋, pozbawi艂a w膮tpliwo艣ci i na chwil臋 wybi艂a z g艂owy wszystkie zmartwienia, kt贸re w niej siedzia艂y.
    Przygryz艂 jej warg臋, za kt贸r膮 poci膮gn膮艂, by zaraz nakry膰 jej usta swoimi, ponawiaj膮c gr臋 ich j臋zyk贸w, splataj膮cych si臋 raz po raz. Dy偶urka wype艂ni艂a si臋 jednoznacznymi odg艂osami mokrych poca艂unk贸w, cichych westchnie艅 i zadowolonych pomruk贸w. Nie trwa艂o to d艂ugo, musia艂 pami臋ta膰, 偶e nie byli w jego sypialni gdzie mogli dowolnie si臋 sob膮 zadowala膰.
    Jedna z jego d艂oni opu艣ci艂a tali臋 Indii. W tym czasie zaj膮艂 si臋 rozpinaniem swoich spodni rozkoszuj膮c si臋 d藕wi臋kami, kt贸re wymyka艂y si臋 dziewczynie z ust. Po tym jak uda艂o mu si臋 zsun膮膰 spodnie ze swoich bioder, zn贸w szybko z艂膮czy艂 ich wargi, nie szcz臋dz膮c przy tym wcale niedelikatnego przygryzania. Raz jeszcze spojrza艂 w jej zamglone t臋cz贸wki szukaj膮c jakichkolwiek oznak sprzeciwu. Jednak ona by艂a zniecierpliwiona r贸wnie mocno co Lian. Bez zawahania wszed艂 w ni膮 mocnym i pewnym ruchem. Z jego ust wyrwa艂 si臋 g艂o艣ny pomruk, kt贸rego nijak nie m贸g艂 powstrzyma膰. Od razu zacz膮艂 si臋 w niej sprawnie porusza膰 narzucaj膮c szybsze tempo. Widz膮c, 偶e kolejny g艂o艣ny j臋k ci艣nie si臋 na jej usta, zas艂oni艂 je swoj膮 d艂oni膮 nie chc膮c, by p贸艂 szpitala zlecia艂o si臋 pod drzwi ma艂ego pomieszczenia. I nie dlatego, 偶e wstydzi艂 si臋 zosta膰 przy艂apanym, a dlatego, 偶e nie chcia艂 wypuszcza膰 jej ze swoich obj臋膰.
    — Musisz by膰 ciszej, chyba nie chcesz 偶eby kto艣 nam przerwa艂. — zamrucza艂 ledwo s艂yszalnie, muskaj膮c przy tym z臋bami p艂atek jej ucha. Schowa艂 twarz w zag艂臋bieniu jej szyi zaci膮gaj膮c si臋 s艂odkim zapachem kobiety. Jakim cudem, w tak kr贸tkim czasie oszala艂 na czyim艣 punkcie? To nie by艂o normalne.

    L.

    OdpowiedzUsu艅
  70. Z ka偶d膮 chwil膮 znajdowa艂a si臋 jeszcze bli偶ej b臋d膮c w 偶elaznym u艣cisku jego ramion. Bra艂 j膮 jakby by艂a rzeczywi艣cie by艂a, przez ten moment pozwalaj膮c sobie wierzy膰 w jej s艂owa, kt贸re wypowiedzia艂a w sto艂贸wce mnie i mojego ch艂opaka. Te s艂owa odbija艂y si臋 echem w jego g艂owie mieszaj膮c si臋 z osza艂amiaj膮co przyjemn膮 symfoni膮 jej j臋k贸w mieszaj膮cych si臋 z jego sapni臋ciami i urwanymi oddechami.
    U艂o偶y艂 d艂o艅 na jej mostku i napar艂 na jej cia艂o uk艂adaj膮c j膮 na blacie biurka. Palce drugiej r臋ki zacisn膮艂 stanowczo na jej udzie wchodz膮c w ni膮 gwa艂townie i g艂臋boko, jednocze艣nie mocniej przyciskaj膮c j膮 za biodra do siebie. Sykn膮艂, gdy wbi艂a paznokcie w jego barki. Schowa艂 twarz w zag艂臋bieniu jej szyi muskaj膮c delikatn膮 sk贸r臋 wargami, niekontrolowanie przyozdabiaj膮c j膮 bordowymi malinkami i 艣ladami z臋b贸w, chc膮c jednoznacznie oznaczy膰 na niej swoj膮 obecno艣膰.
    To jak jego imi臋 brzmia艂o w jej ustach, to jak cienki i s艂aby by艂 teraz jej g艂os. By艂 tak blisko... czu艂 u艣cisk w podbrzuszu, kumuluj膮c膮 si臋 w jego ciele ekstaz臋, dreszcze rozchodz膮ce si臋 po ca艂ym organizmie. India Jones doprowadza艂a go do ob艂臋d贸w, ale nigdy nie podejrzewa艂, 偶e stanie si臋 szale艅cem b臋dzie tak przyjemne.
    Nie potrafi艂 d艂u偶ej si臋 powstrzymywa膰, nie chcia艂. Po chwili ko艅czy艂 swoje dzie艂o ostatnimi, energicznymi pchni臋ciami, wydaj膮c z siebie przeci膮g艂y, ochryp艂y pomruk. Trwa艂 d艂u偶sz膮 chwil臋 w tej samej pozycji wtulaj膮c si臋 w jej drobne cia艂o, rozkoszuj膮c si臋 jego dr偶eniem i ciep艂em, tym jak pulsowa艂a raz za razem zaciskaj膮c si臋 na jego cz艂onku. Nie s膮dzi艂, 偶e ten dzie艅 stanie si臋 tak przyjemny zwa偶ywszy na to w jakich okoliczno艣ciach pojawi艂 si臋 w szpitalu. Nie m贸g艂 by膰 bardziej wdzi臋czny losowi za to, 偶e skierowa艂 go w艂a艣nie do tej, a nie innej plac贸wki. Do tej, w kt贸rej m贸g艂 znale藕膰 Indi臋.
    W ko艅cu zacz膮艂 si臋 odsuwa膰 podpieraj膮c d艂oni膮 o drewniany blat. Popatrzy艂 na ni膮 z nieskrywan膮 satysfakcj膮 maluj膮c膮 si臋 na jego w艂asnej twarzy. U艣miechn膮艂 si臋 艂obuzersko spogl膮daj膮c na ni膮 spod grzywki, kt贸ra opada艂a mu na czo艂o. Musn膮艂 ostatni raz jej usta nim rozejrza艂 si臋 i si臋gn膮艂 po pude艂ko z chusteczkami, kt贸re sta艂o z boku. Odsun膮艂 si臋 jeszcze kawa艂eczek pomagaj膮c jej usi膮艣膰 po czym zabra艂 si臋 za szybkie i jako takie doprowadzenie si臋 do porz膮dku. Wci膮偶 na jego twarzy majaczy艂 niepowstrzymany u艣miech.

    L.

    OdpowiedzUsu艅
  71. — Masz to za艂atwione — za艣mia艂a si臋 delikatnie. Nie spodziewa艂a si臋 nawet, 偶e India mia艂aby ochot臋 na ekstrawagancko艣膰, jak jej paznokciowe wymys艂y, ale z drugiej strony nawet jej tak dobrze nie zna艂a. W takim jednak przypadku trafi艂a na g贸rne stopnie jej listy klient贸w, kt贸rych i tak nie by艂o tak wiele — Dasz mi zna膰 dzie艅 wcze艣niej, to na pewno znajd臋 dla Ciebie chwil臋 — zapewni艂a z u艣miechem, przy okazji bior膮c ma艂ego 艂yka swojego drinka. Nawet w dni robocze, je艣li India wybra艂aby godziny wcze艣niejsze - o ile jej praca na to pozwala艂a - to nie by艂oby najmniejszego problemu z wykonaniem czego艣, szczeg贸lnie, 偶e kobieta nie mia艂a niesamowicie d艂ugich paznokci.
    Natychmiast jej ul偶y艂o, kiedy Jones zapewni艂a j膮, 偶e nie ma czym si臋 przejmowa膰. Mog艂a k艂ama膰, oczywi艣cie, 偶e tak, ale z drugiej strony, po co? Co by jej da艂o wydanie lewego zarobku Mijoo
    — Na szcz臋艣cie. Wystarczy jedna w tym mie艣cie — stwierdzi艂a nieco 偶artobliwie, acz Plotkara naprawd臋 odgrywa艂a du偶膮, je艣li nie kluczow膮 rol臋 w 偶yciu Manhattanu. Nikt jej nie widzia艂, ka偶dy o niej s艂ysza艂, a niekt贸rzy nieszcz臋艣liwie padli jej ofiar膮, co mog艂o skutecznie doprowadzi膰 do czyjego艣 upadku.
    — Za prywatne 偶ycia — pewnie powt贸rzy艂a jej s艂owa i unios艂a sw贸j kieliszek, stykaj膮c go z tym Indii i wypi艂a wi臋kszego 艂yka drinka. To kr贸tkie, ca艂kowicie przypadkowe spotkanie u艣wiadomi艂o jej, ile tak naprawd臋 mog膮 mie膰 wsp贸lnego. Jasne, ich 偶ycia wiod艂y si臋 inaczej, ale obydwie mia艂y styczno艣膰 z zepsutymi przez pieni膮dze m臋偶czyznami, kt贸rzy zrzucali ambicje na swoje dzieci, tak naprawd臋 w og贸le si臋 nimi nie interesuj膮c.
    — Ju偶 i tak nie mam z nim prawie w og贸le kontaktu — przyzna艂a, czuj膮c, 偶e przed kobiet膮 mo偶e si臋 otworzy膰 i unikn膮膰 oceniania i argument贸w, 偶e nie ma powod贸w do narzekania. W ko艅cu pochodzi z bogatej rodziny, jakie mog艂aby mie膰 powody do marudzenia? — Po zrujnowaniu jego marze艅 o utalentowanym dziecku uzna艂, 偶e wygodniej b臋dzie pozby膰 si臋 dzieciaka z domu — doda艂a, wpatruj膮c si臋 w r贸偶owy nap贸j, lecz szybko wybi艂a si臋 z tego ponurego nastroju, nie widz膮c sensu w rozmawianiu o tym, kiedy w艂a艣nie “艣wi臋towa艂y” swoj膮 samodzielno艣膰. Za to akurat by艂a wdzi臋czna. Dop贸ki ojciec nic nie wiedzia艂, mog艂a robi膰, co chcia艂a.
    — A jak uk艂ada si臋 w pracy? — zagai艂a, bo szczerze nie by艂a nawet pewna, jakie India sko艅czy艂a studia, nie licz膮c tego, 偶e by艂y to studia medyczne — Zak艂adam, 偶e nie jest najl偶ej — tyle mog艂a wywnioskowa膰 po tym, co nas艂ucha艂a si臋 w telewizji o pracy lekarskiej.

    Mijoo

    OdpowiedzUsu艅
  72. — Bo dobrze na nich wygl膮dasz, pani doktor. — odpar艂 poprawiaj膮c spodnie i zapinaj膮c pasek. Cho膰 daleko mu by艂o do bycia sztywnym i uporz膮dkowanym, to India wyci膮ga艂a z niego wszystkie pok艂ady spontaniczno艣ci. Stawa艂 si臋 wr臋cz frywolny przy niej. By艂 jak ten stereotypowy nastolatek, kt贸ry poczu艂 motyle w brzuchu i straci艂 dla kogo艣 g艂ow臋. I by艂o mu z tym bardzo dobrze. Ba! M贸g艂 艣mia艂o powiedzie膰, 偶e od dawna nie czu艂 czego艣 podobnego, a przez to chcia艂 wi臋cej i wi臋cej.
    Przysun膮艂 si臋 do niej ujmuj膮c jej twarz w d艂onie. Z艂o偶y艂 na jej ustach kolejny poca艂unek nie mog膮c sobie odpu艣ci膰 skradzenia jeszcze jednej i kolejnej pieszczoty. By艂o mu ma艂o; ma艂o Indii, ma艂o jej szczup艂ych d艂oni na sk贸rze, jej mi臋kkich, pe艂nych warg przy swoich. Wiedzia艂, 偶e jeszcze za wcze艣nie na jakiekolwiek wyznania, ale traci艂 dla niej g艂owie i dzia艂o si臋 to w przera偶aj膮co zawrotnym tempie. Kto by pomy艣la艂, 偶e jedno spotkanie w klubie sko艅czy si臋 w taki spos贸b. Lian wiedzia艂 jedno, nie 偶a艂owa艂 i niczego by nie zmieni艂. India by艂a jedn膮 z lepszych rzeczy jaka w ostatnim czasie mu si臋 przytrafi艂a.
    Si臋gn膮艂 d艂oni膮 do jej w艂os贸w i delikatnie 艣ci膮gn膮艂 z nich gumk臋, kt贸ra jako tako trzyma艂a jeszcze w艂osy kobiety w ryzach. Poprawi艂 pasma uk艂adaj膮c je z przodu dzi臋ki czemu jej szyja by艂a lepiej ukryta.
    — C贸偶, chyba b臋dziesz musia艂a przez jaki艣 czas nosi膰 golfy. Chocia偶 wola艂bym 偶eby doktor Green m贸g艂 si臋 napatrze膰. — stwierdzi艂 przygl膮daj膮c si臋 jej b艂yszcz膮cymi oczami. Do twarzy by艂o jej z nieco potarganymi w艂osami i zar贸偶owionymi policzkami, a przede wszystkim z tym b艂ogim u艣miechem. — Nie mam ochoty wypuszcza膰 ci臋 st膮d. — przyzna艂 cho膰 dobrze wiedzia艂, 偶e chcie膰 to nie koniecznie m贸c. Ona by艂a w pracy, on prawdopodobnie nied艂ugo b臋dzie musia艂 si臋 zmierzy膰 z powypadkowym ojcem, a p贸藕niej pojecha膰 do roboty, do kt贸rej teraz nie mia艂 zupe艂nie g艂owy.
    Westchn膮艂 cicho, leniwie w ko艅cu si臋 od niej odrywaj膮c.
    — Gotowa? — zagadn膮艂 przeczesuj膮c palcami w艂osy, kt贸re odgarn膮艂 z czo艂a.

    L.

    OdpowiedzUsu艅
  73. U艣miechn膮艂 si臋 p贸艂g臋bkiem, czyli 偶e nie wstydzi艂a si臋 ich wsp贸lnych eksces贸w. To wsp贸lne, kr贸tkie uniesienie musia艂o mu wystarczy膰, cho膰 przypadkowe spotkania stan膮 si臋 ich rzecz膮. Widzieli si臋 drugi raz i drugi raz wysz艂o o zupe艂nie nie planowo. Na razie m贸g艂 sobie jedynie wyobra偶a膰 kolejny raz; ona wpadnie do niego, poczeka膰 na ni膮 po dy偶urze, zabra膰 na kolacj臋 niespodziank臋? By艂o sporo opcji, a kolejne pojawia艂y si臋 w jego g艂owie zach臋cone po dzisiejszym dniu.
    Pr贸cz tego, 偶e 艂akn膮艂 jej blisko艣ci chcia艂 r贸wnie偶 pokaza膰 si臋 od jak najlepszej strony, postara膰 si臋. Wyj艣膰 na dobrego go艣cia, kt贸remu warto po艣wi臋ci膰 czas i uwag臋, nawet je艣li byli z dw贸ch r贸偶nych 艣wiat贸w, a ich 偶ycia na co dzie艅 mog艂y wygl膮da膰 zgo艂a inaczej. Lian nie obawia艂 si臋 r贸偶nic, pr臋dzej m贸g艂 obawia膰 si臋 tego, 偶e w kt贸rym艣 momencie zaczn膮 one przeszkadza膰 Indii. Jednak p贸ki co mia艂 zamiar cieszy膰 si臋 tym co dziewczyna mu oferowa艂a.
    — Nie musicie otacza膰 go dodatkow膮... opiek膮. Naprawd臋. — odpowiedzia艂.
    To nie tak, 偶e komukolwiek 偶yczy艂 藕le. Ka偶dy zas艂ugiwa艂 na otrzymanie pomocy, s臋k w tym, 偶e ten konkretny pacjent niekoniecznie zas艂ugiwa艂 na dodatkow膮 pomoc i zaanga偶owanie ze strony Indii.
    — Na pewno nie chc臋 偶eby by艂 priorytetem przed innymi. — doda艂. Nie chcia艂a by 藕le go zrozumia艂a, ale to w艂a艣nie mia艂 na my艣li, a jaki艣 z艂o艣liwy g艂osik czaj膮cy si臋 z ty艂u g艂owy zn贸w si臋 odezwa艂 podpowiadaj膮c, 偶e powinien rzuci膰 w choler臋 to zainteresowanie i dziwaczne przywi膮zanie, kt贸re wci膮偶 czu艂. Wiedzia艂, 偶e 偶al, czy ch臋膰 odegrania si臋 nie sob膮 dobrymi doradcami, ale nie m贸g艂 nic na to poradzi膰.
    Gdy zn贸w weszli na izb臋 przyj臋膰, wzrok Liana zatrzyma艂 si臋 na kobiecej sylwetce nerwowo przest臋puj膮cej z nogi na nog臋. Teraz b臋dzie mia艂 nie jeden, a dwa k艂opoty na g艂owie nie wspominaj膮c, 偶e nawet z odleg艂o艣ci da艂o si臋 dostrzec zasinienie wok贸艂 oka kobiety i rozci臋t膮 warg臋.
    — Cholera. — mrukn膮艂 pod nosem po czym wzi膮艂 g艂臋bszy oddech.
    — Lian! — Kobieta ruszy艂a w ich stron臋 zaciskaj膮c d艂o艅 na pasku torebki.
    — Moja matka. — wyja艣ni艂 kr贸tko Indii, by nie dziwi艂a si臋 obecno艣ci膮 nieznajomej kobiety. Je艣li kiedykolwiek mia艂oby doj艣膰 do poznawania bliskich, Lian zdecydowanie wola艂by pochwali膰 si臋 przybran膮 rodzin膮 ni偶 t膮.
    — Lian, co z ojcem? Czy to pani si臋 nim zajmuje? — pyta艂a gor膮czkowo. Zastanawia艂 si臋 jakim cudem wci膮偶 mog艂a tak bardzo troszczy膰 si臋 o swojego m臋偶a, po tym wszystkim co im zaserwowa艂.
    — Jeszcze nie wiem i nie to nie jest jego lekarka, to... znajoma. — Nie mia艂 zamiaru wdawa膰 si臋 w dyskusj臋 na sw贸j temat, poza tym wci膮偶 nie m贸g艂 by膰 pewnym, 偶e okre艣lenie go przez Indi臋 ch艂opakiem nie mia艂o jedynie na celu odstraszy膰 Greena.
    — Masz takich znajomych? — zapyta艂a wyra藕nie zdziwiona na co Lian wywr贸ci艂 oczami, zn贸w wznosz膮c si臋 na wy偶yny swojej cierpliwo艣ci, marz膮c by znowu znale藕膰 si臋 w jakim艣 malutkim pomieszczeniu sam na sam z Jones.
    — Jak wida膰. Usi膮d藕, dobrze? Zaczekaj tutaj, my si臋 wszystkiego dowiemy. — poleci艂 wskazuj膮c rz膮d krzese艂.

    L.

    OdpowiedzUsu艅
  74. — Bai Woon, pani doktor. — odpowiedzia艂a kobieta, odruchowo poprawiaj膮c grzywk臋, by zakry膰 obra偶enia na zm臋czonej twarzy. Pos艂usznie jednak zaj臋艂a miejsce na krze艣le. Nie sprzeciwi艂a si臋 ogl臋dzinom i proponowanej przez Indi臋 pomocy.
    Lian sta艂 z boku ze skrzy偶owanymi r臋koma na piersi i w ciszy przygl膮da艂 si臋 poczynaniom Indii, wdzi臋czny, 偶e nie zadawa艂a na razie 偶adnych dodatkowych pyta艅 typu sk膮d wzi臋艂y si臋 siniaki na twarzy jego matki, czy to pierwszy raz. Podejrzewa艂 jednak, 偶e domy艣la艂a si臋 przyczyny. Nie by艂o to trudne zwa偶ywszy na pijanego m臋偶czyzn臋, kt贸rego Lian przywi贸z艂.
    Ojcem szczerze gardzi艂, je艣li kiedykolwiek darzy艂 go ciep艂ymi uczuciami, m臋偶czyzna przyczyni艂 si臋 do tego, by te znikn臋艂y. Powoli, acz skutecznie zabija艂 w ch艂opcu ciep艂o i bezwarunkow膮 mi艂o艣膰, a偶 nie pozosta艂o nic pr贸cz chorego przywi膮zania przez kt贸re sta艂 teraz w szpitalu i pal膮ca z艂o艣膰, o kt贸rej na co dzie艅 stara艂 si臋 nie my艣le膰.
    Je艣li za艣 chodzi艂o o jego matk臋… darzy艂 j膮 skrajnie r贸偶nymi emocjami, nie potrafi膮c wybaczy膰 jej pewnych spraw, a z drugiej strony nie umia艂 kompletnie jej znienawidzi膰. By艂a w r贸wnym stopniu pokrzywdzona co on, zmanipulowana i zastraszona. Mia艂 do niej jedynie 偶al, 偶e nie potrafi艂a znale藕膰 w sobie si艂y i wyrwa膰 go ze 艣wiata, w kt贸rym przysz艂o mu dorasta膰. Za ka偶dym razem, gdy patrzy艂 na ni膮, gdy by艂a pobita, a jej twarz zdobi艂y nowe siniaki, a przedramiona zadrapania, nie potrafi艂 powstrzyma膰 natarczywych wspomnie艅. Teraz ca艂a z艂o艣膰 ojca skupia艂a si臋 na kobiecie, kiedy艣 by艂o inaczej, kiedy艣 pomi臋dzy nimi sta艂 on, drobny wr臋cz chuderlawy ch艂opiec, kt贸ry martwi艂 si臋 o swoj膮 rodzicielk臋 i pr贸bowa艂 zgrywa膰 bohatera.
    C贸偶, teraz znowu go zgrywa艂 pomimo, i偶 tym razem mia艂 pe艂n膮 艣wiadomo艣膰, 偶e przysporzy mu to samych k艂opot贸w i d艂ugi rachunek.
    Przymkn膮艂 na moment powieki staraj膮c si臋 pozby膰 sprzed oczu nieprzyjemnych obraz贸w i zachowa膰 spok贸j, a gdy je uchyli艂 zatrzyma艂 spojrzenie na Indii. Jej twarz wyra偶a艂a skupienie i trosk臋 charakterystyczn膮 dla lekarza.
    — Oh dzi臋kuj臋. Taka pani dobra. — Chinka u艣miechn臋艂a si臋 wdzi臋cznie, delikatnie k艂aniaj膮c w podzi臋ce. — Dobrze, 偶e m贸j Woonie ma takich przyjaci贸艂. — doda艂a widz膮c, 偶e jej syn zachowywa艂 si臋 przy tej kobiecie znacznie spokojniej ni偶 zazwyczaj, a to podsuwa艂o jej pewne wnioski.
    — Nie nazywaj mnie tak. — mrukn膮艂 oschle. Tylko przyjaciele tak go wo艂ali, ci najbardziej zaufani, kt贸rzy mieli 艣wiadomo艣膰 jego przesz艂o艣ci. Matka zdecydowanie nie le偶a艂a w kr臋gu os贸b zaufanych. Tym bardziej przyjaci贸艂. Nie wspominaj膮c o tym, 偶e nie by艂 jej. Nie chcia艂 robi膰 scen przy Indii i tak wola艂 nie wiedzie膰 co sobie my艣la艂a o nim i jego rodzinie. Dlatego odsun膮艂 si臋 odchodz膮c na bok, by z艂apa膰 g艂臋bszy oddech. A jeszcze chwil臋 temu by艂o tak mi艂o, skupi艂 si臋 wi臋c na uczuciach, kt贸rych dostarcza艂a mu India. Mia艂 ochot臋 znowu zamkn膮膰 si臋 z ni膮 w dy偶urce i nigdy z niej nie wychodzi膰.

    L.

    OdpowiedzUsu艅
  75. Jego mi臋艣nie niemal od razu zacz臋艂y si臋 rozlu藕nia膰, gdy poczu艂 przy sobie Indi臋 i jej drobny poca艂unek. Dzia艂a艂a na niego koj膮co. Obr贸ci艂 si臋 powoli przodem do niej. U艣miechn膮艂 si臋 niemrawo.
    – Wola艂bym wr贸ci膰 do tej dy偶urki albo zabra膰 ci臋 do siebie. – przyzna艂 zgodnie z prawd膮. Westchn膮艂 ci臋偶ko. Ten dzie艅 by艂 zwariowany. – Nie s膮dzi艂em, 偶e dowiesz si臋 o tym wszystkim na samym pocz膮tku naszej znajomo艣ci, ale… – zawaha艂 si臋 na kr贸tk膮 chwil臋. Nale偶a艂y jej si臋 wyja艣nienia, by艂a ko艂o niego, oferowa艂a swoj膮 pomoc. Poza tym czu艂, 偶e m贸g艂 powierzy膰 jej swoje najgorsze tajemnice bez obawy, 偶e zniknie nim zd膮偶y doko艅czy膰 swoj膮 opowie艣膰. Uj膮艂 jej d艂onie w swoje.
    – M贸wi臋 do nich per ojciec i matka, bo tak jest pro艣ciej, ale od dawna nie s膮 moimi rodzicami. – t艂umaczy艂 spokojnie przemykaj膮c spojrzeniem po jej twarzy. Ci ludzie dawno temu stracili szans臋, by aktywnie uczestniczy膰 w jego 偶yciu. – Nie nazywam si臋 Lian Woon tylko Meyer. – przyzna艂. – Gdy mia艂em pi臋tna艣cie lat uciek艂em z domu, wtedy opieka spo艂eczna po raz kolejny zainterweniowa艂a tym razem nie ko艅cz膮c na upomnieniach tylko przejmuj膮c nade mn膮 opiek臋. Trafi艂em do rodziny zast臋pczej, kt贸ra nied艂ugo p贸藕niej zdecydowa艂a si臋 mnie adoptowa膰. M贸wi膮c w wielkim skr贸cie oczywi艣cie. – wyt艂umaczy艂 najpro艣ciej jak potrafi艂. By艂o wiele szczeg贸艂贸w i fakt贸w, na kt贸re teraz nie mieli czasu. Gdyby tylko zada艂a pytania, odpowiedzia艂by cho膰 cofanie si臋 w czasie do okresu dzieci艅stwa nie by艂o przyjemne. – Dlatego nie zrozum mnie 藕le, 偶e jestem dla nich nieco… szorstki. Po prostu zawsze dzwoni膮, gdy czego艣 chc膮, a ona teraz zjawia si臋 tutaj i zgrywa kochaj膮c膮 matk臋. To bzdury. – doda艂 kr臋c膮c g艂ow膮, pami臋taj膮c te wszystkie razy, gdy zostawia艂a go na pastw臋 pijanego m臋偶a byle samej nie ryzykowa膰 jego gniewem.– Ciesz臋 si臋, 偶e chcesz pom贸c, ale wystarczy, 偶e ja mieszam si臋 w ich ba艂agan. Ty nie musisz. – Nie wiedzia艂, czy kiedykolwiek zdo艂a si臋 jej odwdzi臋czy膰 za dzisiejszy dzie艅 i to, 偶e bez zawahania wskoczy艂a w 艣rodek zamieszania i odwr贸ci艂a jego uwag臋 od tego wszystkiego.
    – Jeste艣 za dobra. – stwierdzi艂 z lekkim u艣miechem powoli wpe艂zaj膮cym na jego twarz.

    OdpowiedzUsu艅
  76. Zatapia艂 si臋 w jej ramionach, napawaj膮c blisko艣ci膮 i ciep艂em jakie mu dawa艂a. Nie rozumia艂 tego po艂膮czenia… zrozumienia, kt贸re wytworzy艂o si臋 mi臋dzy nimi w tak kr贸tkim czasie. Nie mia艂 jednak zamiaru tego negowa膰. To by艂o szybkie, uderzy艂o w niego niespodziewanie wyrywaj膮c mu oddech z piersi. Za ka偶dym razem jak jego wzrok zatrzymywa艂 si臋 na m艂odej kobiecie, czu艂 to przyjemne mrowienie pod sk贸r膮, a u艣miech sam cisn膮艂 mu si臋 na twarz. By艂o wcze艣nie by cokolwiek stwierdzi膰, ale nawet jemu zdarza艂o si臋 dzia艂a膰 pochopnie, tak wi臋c pomy艣la艂 o sobie jak o cholernym szcz臋艣ciarzu, 偶e pozna艂 kogo艣 takiego.
    Schowa艂 twarz w zag艂臋bieniu jej szyi zaci膮gaj膮c si臋 zapachem jej w艂os贸w i sk贸ry. Otoczy艂 j膮 ramionami wtulaj膮c si臋 w jej drobne cia艂o niczym dziecko. To by艂a chwila s艂abo艣ci, kt贸r膮 niekoniecznie chcia艂 pokazywa膰 艣wiatu, ale z Indi膮 wszystko by艂o inaczej. Wola艂 ten spos贸b, pewny u艣cisk, cia艂o przy ciele ni偶 s艂owa, kt贸re zwykle swoim brzemieniem nie wywiera艂y odpowiedniego wra偶enia. Po prostu s艂owa pocieszenia wszystko b臋dzie dobrze, czy teraz niczym nie musisz si臋 martwi膰 nie dawa艂y mu upragnionego komfortu. Jednym uchem wpada艂y, a drugim wypada艂y niczego nie zmieniaj膮c. Po adopcji d艂ugo uczy艂 si臋 jak dzia艂a normalna rodzina, jak funkcjonowa膰 w tym dziwnym, obcym tworze. Bardzo d艂ugo trzyma艂 na wodzy emocje, my艣li, s艂owa. Wiele os贸b pracowa艂o na to, by teraz by艂 kim jest, tym otwartym, spokojnym Lianem, kt贸ry cieszy艂 si臋 偶yciem i nie ba艂 si臋 ju偶 gwa艂towniejszych gest贸w. I cho膰 wci膮偶 zdarza mu si臋 pope艂nia膰 b艂臋dy lub dystansowa膰 od bliskich, m贸g艂 艣mia艂o powiedzie膰, 偶e jest znacznie lepiej ni偶 kilka lat temu.
    Odsun膮艂 si臋 od Indii s艂ysz膮c d藕wi臋k pagera.
    – To dobrze, 偶e tylko na tym si臋 sko艅czy艂o. Ten cz艂owiek ma wi臋cej szcz臋艣cia jak rozumu. – podsumowa艂 kr臋c膮c g艂ow膮. – Dzi臋kuj臋 ci za wszystko. – Dzi臋kowa艂 za po艣wi臋cony czas, za pomoc i uwag臋, za to 偶e zaci膮gn臋艂a go do dy偶urki i za to, 偶e po prostu by艂a. – I je艣li mog臋 mie膰 ostatni膮 pro艣b臋, niech solidnie nafaszeruj膮 go 艣rodkami uspokajaj膮cymi je艣li jeszcze tego nie zrobili. – doda艂, a k膮ciki jego ust drgn臋艂y nieco do g贸ry.
    Zaraz po tym na korytarzu pojawi艂 si臋 kolejny lekarz, nieco starszy facet, kt贸ry podszed艂 prosto do nich.
    – Doktor Jones. – przywita艂 si臋 z Indi膮 po czym wyci膮gn膮艂 d艂o艅 w stron臋 Liana, kt贸r膮 ten u艣cisn膮艂. – Tu s膮 wszystkie wyniki, zalecenia i lista lek贸w, kt贸re powinien przyjmowa膰 pacjent po wyj艣ciu. – Lian potakn膮艂 g艂ow膮. To, czy ojciec zadba o siebie, czy zaniedba uraz zale偶a艂o ju偶 tylko i wy艂膮cznie od niego samego.
    – Dzi臋kuj臋. – odpar艂 przejmuj膮c dokumenty.

    L.

    OdpowiedzUsu艅
  77. Doko艅czy艂 rozmow臋 z lekarzem, podzi臋kowa艂 za pomoc i podszed艂 do rejestracji dope艂ni膰 wszystkich formalno艣ci. Podpisa艂 wszystko co trzeba i zapozna艂 si臋 z rachunkiem, kt贸ry okaza艂 si臋 wysoki, ale nie tak zatrwa偶aj膮cy jak si臋 tego spodziewa艂. Z ulg膮 go przyj膮艂 tak samo jak wiadomo艣膰, 偶e ojciec tego samego dnia m贸g艂 opu艣ci膰 szpital i wr贸ci膰 do domu. Wiedzia艂 jednak, 偶e poza szpitalem jego dochodzenie do siebie b臋dzie znacz膮co utrudnione przez na艂贸g nad kt贸rym nikt nie b臋dzie panowa艂. Tutaj przynajmniej by go pilnowali, w domu robi艂 co chcia艂 i kiedy chcia艂, a matka by艂a zbyt zahukana 偶eby sprzeciwi膰 si臋 m臋偶owi. Kobieta w mi臋dzy czasie ju偶 znalaz艂a si臋 przy w贸zku inwalidzkim przejmuj膮c poszkodowanego z r膮k piel臋gniarza. Teraz zdawa艂 si臋 siedzie膰 potulnie, widocznie dosta艂 spor膮 porcj臋 lek贸w, kt贸re nieco go utemperowa艂y.
    Zerkn膮艂 przelotnie w stron臋 dw贸jki rodzicieli, ale ci nie patrzyli w jego stron臋. Podszed艂, wi臋c do Indii, kt贸ra sta艂a nieco z boku z ciep艂ym u艣miechem wymalowanym na twarzy
    — Dzi臋ki za wszystko. — powiedzia艂 z wdzi臋czno艣ci膮. — Poczeka艂bym na ciebie, ale musz臋 odstawi膰 ich do domu. — Zdecydowanie wola艂by zosta膰 i poczeka膰, a偶 kobieta sko艅czy, ale musieli obej艣膰 si臋 bez tego. O ile w og贸le ona by sobie tego 偶yczy艂a, ale s艂owa wysz艂y naturalnie z jego ust. Jakby to by艂o normaln膮 codzienno艣ci膮 dla nich.
    — Zadzwoni臋 wieczorem, tylko powiedz o kt贸rej ko艅czysz. — stwierdzi艂, ale po chwili si臋 zreflektowa艂. — O ile nie masz nic przeciwko i nie masz 偶adnych innych plan贸w na wiecz贸r. — doda艂 szybko. Nie chcia艂 wyj艣膰 na nachalnego wariata, kt贸ry teraz b臋dzie pojawia艂 si臋 wsz臋dzie tam gdzie ona nie daj膮c jej chwili wytchnienia. Ostatni dni by艂y niemal szalone bior膮c pod uwag臋 jak wiele rzeczy zdarzy艂o si臋 wydarzy膰 w tak kr贸tkim czasie, zw艂aszcza 偶e nie dotyczy艂y tylko jego samego.
    Spojrza艂 przez rami臋 na dw贸jk臋 oczekuj膮c膮 przy wyj艣ciu.
    Nachyli艂 si臋 do Indii i musn膮艂 przelotnie ustami jej policzek.
    — Mam nadziej臋, 偶e do szybkiego zobaczenia. I w lepszych okoliczno艣ciach. — doda艂 na odchodne. Cho膰 nie m贸g艂 narzeka膰 i powiedzie膰, 偶e czas tutaj by艂 kompletnie do bani, tak nast臋pnym razem wola艂by spotka膰 si臋 w bardziej… komfortowych warunkach poza miejscem w pracy kt贸rego艣 z nich, gdzie nie b臋d膮 na widoku.

    L.

    OdpowiedzUsu艅
  78. Tamtego dnia odstawi艂 swoich biologicznych rodzic贸w do domu. Ojciec na szcz臋艣cie by艂 otumaniony lekami, wi臋c nie zwraca艂 na niego wi臋kszej uwagi. I dobrze. Nie mia艂 ochoty s艂ucha膰 jego gburowatych komentarzy. Poszed艂 jeszcze do sklepu po drobne zakupy oraz do apteki, by zaopatrzy膰 ich w odpowiednie leki, przekaza艂 matce dokumenty i wszelkie informacje, zastanawiaj膮c dla siebie jedynie rachunek. Mia艂 pe艂n膮 艣wiadomo艣膰, 偶e i tak nie byliby w stanie przeznaczy膰 kilkuset dolar贸w na sp艂at臋 szpitala. Nawet dla niego by艂a to spora suma, ale on przynajmniej pracowa艂, potrafi艂 zacisn膮膰 pas i od艂o偶y膰 wi臋ksz膮 kwot臋. P贸藕niej po prostu wyszed艂 maj膮c nadziej臋, 偶e wi臋cej nie b臋dzie musia艂 anga偶owa膰 si臋 w ich problemy.
    Do domu wr贸ci艂 w dobrym nastroju, skupiaj膮c si臋 g艂贸wnie na chwilach sp臋dzonych w towarzystwie Indii i obiecanego telefonu. W mi臋dzy czasie zd膮偶y艂 po膰wiczy膰, ogarn膮膰 si臋 i zje艣膰, bo jego 偶o艂膮dek domaga艂 si臋 konkretniejszego posi艂ku ni偶 kilku frytek, kt贸re zd膮偶y艂 chwyci膰 w szpitalu nim ponios艂o ich do dy偶urki.
    Zadzwoni艂 ko艂o 贸smej chc膮c da膰 Indii nieco czasu na z艂apanie oddechu po pracy. To by艂 pierwszy raz kiedy nie odebra艂a i nie odpowiedzia艂a na kr贸tk膮 wiadomo艣膰, ale niezbyt si臋 tym przej膮艂. Mo偶e by艂 zm臋czona, mo偶e zmieni艂y jej si臋 plany. Nie by艂o powod贸w do wszczynania alarmu, cho膰 oczywi艣cie 偶a艂owa艂, 偶e nie us艂ysza艂 jej na dobranoc.
    India nie odzywa艂a si臋 przez kolejne dwa dni ignoruj膮c ka偶de jedno po艂膮czenie, czy wiadomo艣膰. Oczywi艣cie stara艂 si臋 do niej nie wypisywa膰 jak dure艅, by nie my艣la艂a, 偶e jest napalonym g贸wniarzem, kt贸ry nie szanuje czyjej艣 przestrzeni osobistej. Musia艂 te偶 pojawi膰 si臋 w pracy, co na moment odci膮ga艂o my艣li Liana od milcz膮cego uparcie telefonu. Aczkolwiek martwienie si臋 o ni膮 przysz艂o mu bardzo naturalnie b臋d膮c dla niego oczywistym odruchem. Niepok贸j zakrad艂 si臋 pod sk贸r臋 i podsuwa艂 mu przer贸偶ne scenariusze. Najgorszym z nich okaza艂 si臋 ten, w kt贸rym India odsy艂a go z kwitkiem, a to w jaki艣 spos贸b k艂u艂o jego dum臋. Czu艂 fizyczny brak jej towarzystwa, jakby jego sk贸ra i ca艂e cia艂o domaga艂o si臋 jej blisko艣ci, a on trzyma艂 je na odwyku. Jak bardzo by艂o to 偶a艂osne? Mo偶e zbyt wiele sobie wyobra偶a艂? Mo偶e jednak 藕le odbiera艂 jej sygna艂y? Mo偶e chcia艂a si臋 tylko zabawi膰? Uszanowa艂by ka偶d膮 odpowied藕, ale chcia艂 j膮 us艂ysze膰 dlatego te偶 trzeciego dnia ignorowania postanowi艂 pojecha膰 do szpitala i skonfrontowa膰 si臋 z kobiet膮. Ku jego zdziwieniu nie zasta艂 jej w pracy, a dopiero doktor Platt, kt贸rego mia艂 przyjemno艣膰 pozna膰 w dniu incydentu z ojcem, wyja艣ni艂 mu, 偶e India jest na zwolnieniu.
    Nie odzywa艂a si臋 bo by艂a chora?
    Lekarz, ku jego uldze, poda艂 mu adres zamieszkania dziewczyny. Nie wiedzia艂 co zrobi艂o na nim tak piorunuj膮ce wra偶enie, 偶e podzieli艂 si臋 t膮 prywatn膮 informacj膮, ale by艂 za ni膮 wdzi臋czny. Je艣li chodzi艂o o Indi臋 mia艂 w sobie t膮 gotowo艣膰 na wszystko, nawet na zb艂a藕nienie si臋.
    Pojecha艂 pod wskazany adres.
    Czy zdziwi艂o go to, 偶e mieszka na Upper East Side? Nie.
    Czy spodziewa艂 si臋 czego艣 innego ni偶 wielki, elegancki wie偶owiec? By膰 mo偶e.
    Czy zaskoczy艂 go ogromny, rzucaj膮cy si臋 w oczy napis Jones na wej艣ciu? Zdecydowanie.
    Wszystko by艂o 艂adne, eleganckie i zadbane i to robi艂o na nim poniek膮d wra偶enie. W jego g艂owie pojawi艂a si臋 jednak inna, wa偶niejsza my艣l, to jak niewiele o niej wiedzia艂.
    Wjecha艂 na odpowiednie pi臋tro i w ko艅cu stan膮艂 pod w艂a艣ciwymi drzwiami pukaj膮c. W ko艅cu otworzy艂a, a jego wzrok zatrzyma艂 si臋 na sylwetce Indii. Na jej mokrych w艂osach i nieco bladej twarzy, na kt贸r膮 wst膮pi艂o szczere zaskoczenie.
    — Za nim zapytasz sk膮d wiem gdzie mieszkasz, to moja s艂odka tajemnica. Po drugie rozumiem chorob臋, inne plany i ch臋膰 dania mi kosza, ale mog艂a艣 chocia偶 odpisa膰. — zacz膮艂 bez cienia irytacji w g艂osie. Po jego wn臋trzu rozesz艂a si臋 niemal dzieci臋ca euforia na sam fakt zobaczenia jej. — Mog艂a艣 da膰 zna膰, 偶e jeste艣 chora. Martwi艂em si臋. — doda艂 po chwili przygl膮daj膮c si臋 Indii uwa偶niej.

    L.

    OdpowiedzUsu艅
  79. Parskn膮艂 艣miechem, gdy tak nagle schowa艂a si臋 za masywne drzwi. Jej dziwny strach by艂 ca艂kiem uroczy, ale zupe艂nie nie potrzebny. S膮dzi艂a, 偶e z potarganymi w艂osami i dresie nie b臋dzie mu si臋 podoba膰? 呕e wystraszy si臋 jej gorszego samopoczucia? Ba艂aganu w domu? S臋k w tym, 偶e on mia艂 dziwn膮 potrzeb臋 widzenia jej w takich sytuacjach kompletnie nie boj膮c si臋 pozna膰 jej od tej mniej idealnej strony, o ile to w og贸le by艂o mo偶liwe.
    Uni贸s艂 lekko brew, gdy zn贸w zobaczy艂 kawa艂ek jej twarzy w szparze pomi臋dzy drzwiami, a framug膮. Pos艂a艂 jej ciep艂y u艣miech.
    — Ale chc臋 tu by膰. — zapewni艂 z moc膮 i przekonaniem pobrzmiewaj膮cymi w g艂osie. Nie ba艂 si臋, ani zarazk贸w, ani niczego innego co w艂a艣nie przebiega艂o przez jej g艂ow臋. Mia艂 nadziej臋, 偶e to zrozumie. Opar艂 si臋 ramieniem o 艣cian臋 nie odwracaj膮c od niej spojrzenia. — Masz dwie opcje tutaj, wpu艣ci膰 mnie i pozwoli膰 si臋 sob膮 zaj膮膰, albo zamkn膮膰 mi drzwi przed nosem ze 艣wiadomo艣ci膮, 偶e b臋d臋 pod nimi koczowa艂. — doda艂. Skoro s膮dzi艂a, 偶e w takim stanie mo偶e go odstraszy膰 i zburzy膰 poprzednie wyobra偶enie na sw贸j temat, mia艂 zamiar wyprowadzi膰 j膮 z tego g艂upiego b艂臋du.
    Seks by艂 dobry... by艂 nieziemski. Poznali si臋 zupe艂nie przypadkowo, a wszystko co mi臋dzy nimi si臋 podzia艂o by艂o spontaniczne i przepe艂nione gwa艂townymi emocjami, elektryczne, nami臋tne. Uwielbia艂 to. Robi艂o mu si臋 gor膮co na sam膮 my艣l. Ale nie chcia艂 tylko tego, nie chcia艂 tylko zabawy. Chcia艂 j膮 lepiej pozna膰, chcia艂 by mu zaufa艂a. Chcia艂 by膰 jej kochankiem, ale tak偶e przyjacielem mi臋dzy innymi w takich chwilach jak ta.
    Istnia艂a te偶 opcja, 偶e nie by艂a sama i w rzeczywisto艣ci nie 偶yczy艂a sobie jego obecno艣ci w tej chwili, ale jej zachrypni臋ty g艂os i fakt, 偶e by艂a na zwolnieniu raczej na to nie wskazywa艂y.
    — To jak b臋dzie? — dopyta艂 zn贸w zagl膮daj膮c przez szpar臋. — Bior臋 na siebie potencjalne ryzyko choroby, a je艣li my艣lisz, 偶e dresy i mokre w艂osy mnie wystrasz膮 to nie masz racji. — doda艂.

    L.

    OdpowiedzUsu艅
  80. Gabriel powinien znacznie lepiej ogarnia膰 osoby, kt贸re si臋 tu znajdowa艂y, ale prawd臋 m贸wi膮c wi臋kszo艣ci z nich nie by艂by wstanie nazwa膰 po imieniu. Twarzy r贸wnie偶 nie rozpoznawa艂, a na takich przyj臋ciach jego uwaga bardziej skupia艂a si臋 na osobach, kt贸re by艂y w jego wieku. Obecno艣膰 Indii by艂a przyjemnym zaskoczeniem. Nie b臋dzie nudzi艂 si臋 przez reszt臋 wieczoru, by艂 bardziej ni偶 pewien, 偶e znajd膮 sobie zaj臋cie. Zwykle usuwa艂 si臋 w cie艅 na takich przyj臋ciach, nie zwraca艂 na siebie uwagi lub znajdowa艂 szybko jak膮艣 m艂od膮 dziewczyn臋, z kt贸r膮 m贸g艂 sp臋dzi膰 noc. Lub by艂 zbyt na膰pany, aby rozpozna膰 twarze przebywaj膮cych z nim os贸b. To m贸g艂 by膰 jeden z powod贸w, dlaczego w jego pami臋ci nie by艂o Indii, a jej obecno艣膰 zauwa偶y艂 dopiero, kiedy zacz臋li sp臋dza膰 ze sob膮 czas podr贸偶uj膮c. Mo偶e wcze艣niej po prostu nie zwraca艂 uwagi albo zwyczajnie si臋 mijali? To ju偶 nie by艂o wa偶ne, teraz przynajmniej mogli nudzi膰 si臋 razem.
    Spojrza艂 w stron臋 m臋偶czyzny, o kt贸rym m贸wi艂a India i skin膮艂 g艂ow膮. Powoli teraz mu si臋 wszystko uk艂ada艂o w g艂owie. Mia艂 przed sob膮 wiele wskaz贸wek, aby zorientowa膰 si臋, 偶e ich drogi skrzy偶owa艂y si臋 ju偶 o wiele wcze艣niej, ale niewiele mu one tak na dobr膮 spraw臋 da艂y. Zreszt膮, to naprawd臋 nie by艂o ju偶 wa偶ne.
    — Nie zdziwi艂bym si臋, gdyby co艣 w艂a艣nie razem planowali — odpar艂. Jego ojciec cz臋sto prowadzi艂 r贸偶nego rodzaju biznesy z tak samo wp艂ywowymi lud藕mi, co on sam. To by艂a tylko kwestia czasu, a偶 co艣 wpadnie tej dw贸jce do g艂owy. Mogli si臋 spodziewa膰 tego, 偶e za jaki艣 czas spotkaj膮 si臋 zn贸w, ale tym razem w nieco prywatniejszym otoczeniu. To by艂o zbyt 艂atwe do przewidzenia.
    Oboje chcieli si臋 st膮d wyrwa膰 w r贸wnym stopniu. Czeka艂 tylko na odpowiedni膮 okazj臋, aby w ko艅cu opu艣ci膰 to miejsce. W膮tpi艂, 偶e wytrzyma tu jeszcze przynajmniej p贸艂 godziny, ale musia艂 przyzna膰, 偶e znoszenie nowojorskiej 艣mietanki towarzyskiej sta艂o si臋 nieco przyjemniejsze, kiedy nie by艂 ju偶 tak ca艂kiem sam. Obecno艣膰 Indii sprawia艂a, 偶e by艂o przyjemniej cierpie膰. Mo偶e nie powinien narzeka膰. W ko艅cu nie wszyscy mieli okazj臋 do tego, aby uczestniczy膰 w luksusowych przyj臋ciach.
    — Zaplanowa艂em wyj艣cie zanim tu jeszcze przyszed艂em — odpowiedzia艂 — chcia艂aby艣 zwiedzi膰 hotel? — zapyta艂 z lekkim u艣mieszkiem. Pokaza艂 si臋 tu, troch臋 porozmawia艂, nic wi臋cej go tu nie trzyma艂o. Jasne, Enzo pewnie wola艂by, aby zosta艂 do samego ko艅ca i Gabriel zapewne by to zrobi艂, ale plany nieco si臋 teraz pozmienia艂y. Spojrza艂 w stron臋 ojca, kt贸ry w pe艂ni po艣wi臋ci艂 si臋 swojemu rozm贸wcy i nie zwraca艂 ju偶 uwagi na to, co robi艂 Gabriel.
    — 艁adny widok jest z ostatniego pi臋tra. Niekt贸re pokoje maj膮 jacuzzi na balkonie, masz ochot臋?

    Gabs

    OdpowiedzUsu艅
  81. Westchn膮艂 pod nosem i wywr贸ci艂 oczami. Jak na to, 偶e jest chora i os艂abiona to India wykazywa艂a niezwykle du偶o si艂y w tym, by upiera膰 si臋 przy swoim, k艂贸ci膰 si臋 z nim i trzyma膰 drzwi zamkni臋te tu偶 przed jego nosem.
    — Mo偶e kiedy indziej urz膮dzimy sobie konkurs na najwi臋kszego uparciucha w mie艣cie? — zagadn膮艂 czuj膮c, 偶e India tak 艂atwo nie odpu艣ci czego kompletnie nie rozumia艂. Co najmniej jakby nie widzia艂 nigdy cz艂owieka w gorszej formie. Musia艂a si臋 bardziej postara膰 je艣li chcia艂a go skutecznie od siebie odstraszy膰.
    — Jones. Przesta艅 gada膰 g艂upoty. — poprosi艂 z uporem. — To s膮 w艂a艣nie normalne okoliczno艣ci. Nie potrzebuj臋 偶eby艣 si臋 stroi艂a i wierz mi wiem jak wygl膮da chora kobieta, wi臋c niczym szczeg贸lnym mnie nie zaskoczysz. — zapewni艂.
    — Nie masz nawet herbaty? — powt贸rzy艂 z lekkim zaskoczeniem. I jak ona mia艂a doj艣膰 do siebie, gdy by艂a kompletnie wyko艅czona i nie mia艂a nawet si艂y p贸j艣膰 sobie po herbat臋? W tym momencie jego poczucie obowi膮zku i troski uros艂o do jeszcze wi臋kszej rangi. Martwi艂 si臋 o ni膮. Chcia艂 偶eby wiedzia艂a, 偶e mo偶e na nim polega膰 nawet w takich sytuacjach. Jej potargane w艂osy i chwila s艂abo艣ci by艂y tym co najmniej, je艣li w og贸le, go obchodzi艂o. Ich relacja? Znajomo艣膰? Raczkowa艂a, ale nie oznacza艂o to, 偶e mieli teraz zgrywa膰 nastolatk贸w, kt贸rzy nie wychodz膮 wyrzuci膰 艣mieci bez odpowiedniego przygotowania si臋. Ma艂o go obchodzi艂y zarazki, czy ten obrzydliwie luksusowy wie偶owiec, w kt贸rym si臋 chowa艂a.
    — Powiedz mi czego potrzebujesz, wypisz recept臋, cokolwiek. P贸jd臋 po zakupy, zrobi臋 ci co艣 do jedzenia i b臋dziesz mia艂a mnie z g艂owy. Obiecuj臋. — doda艂 z trosk膮 w g艂osie, licz膮c, 偶e jako艣 j膮 nak艂oni do wsp贸艂pracy, bo bez zapewniania jej opieki nie mia艂 zamiaru si臋 st膮d ruszy膰 a je艣li chodzi艂o o up贸r to mog艂a si臋 bardzo zdziwi膰 jak bardzo potrafi艂 by膰 zawzi臋ty w swoich postanowieniach. Przynajmniej tyle m贸g艂 zrobi膰, w jaki艣 spos贸b pokaza膰, 偶e traktuje j膮 powa偶nie, a nie jako przelotn膮 znajomo艣膰 i spos贸b na sp臋dzenie samotnych wieczor贸w.

    OdpowiedzUsu艅
  82. Gdy si臋 do niego wychyli艂a pos艂a艂 jej ciep艂y u艣miech. Rzeczywi艣cie wygl膮da艂a kiepsko, tym bardziej nie chcia艂 zostawia膰 jej samej sobie. Nawet je艣li oznacza艂o to siedzenie w ciszy i pilnowanie jak 艣pi.Ju偶 mia艂 kontynuowa膰 swoje pr贸by nak艂onienia jej i wyw贸d, 偶e lepiej 偶eby nie by艂a teraz sama, gdy nagle urwa艂a i pogna艂a w g艂膮b mieszkania. By膰 mo偶e nie powinien wchodzi膰 do 艣rodka bez wyra藕nego pozwolenia kobiety zw艂aszcza, 偶e raczej nie chcia艂a by tu by艂, ale Lian nie zawsze mia艂 w zwyczaju robi膰 to o co si臋 go prosi, zw艂aszcza w takich sytuacjach. Nie wierzy艂 jej do ko艅ca, 偶e ma wszystko pod kontrol膮, a fala kolejnych md艂o艣ci tylko go w tym utwierdzi艂a.
    Zignorowa艂 to gdzie si臋 znalaz艂, cho膰 pewnie na niejednej osobie wn臋trze mog艂oby zrobi膰 wra偶enie. Lian natomiast nie przywi膮zywa艂 wagi do tego gdzie kto艣 mieszka. Nie mia艂o dla niego znaczenia, czy 艣pi na 艂贸偶ku za kilkadziesi膮t dolar贸w, czy kilka tysi臋cy, ani czy myje kubki pod kranem ze z艂ota. Skierowa艂 si臋 do 艂azienki w 艣lad za Indi膮 i charakterystycznymi odg艂osami wymiotowania. To r贸wnie偶 nie robi艂o na nim wra偶enia inne jak fakt, 偶e by艂o mu jej szkoda, 偶e m臋czy si臋 tak od paru dni. Widok nachylaj膮cej si臋 nad toalet膮 Indii, jej dr偶膮ce cia艂o 艣cisn臋艂y go za serce. Mia艂 ochot臋 zabra膰 od niej to paskudne chor贸bsko i przechorowa膰 reszt臋 dni za ni膮.
    Kucn膮艂 ko艂o niej zr臋cznie odgarniaj膮c w艂osy z jej policzk贸w i przytrzymuj膮c je z daleka od jej bladej twarzy. Ch艂odn膮 d艂o艅 u艂o偶y艂 na jej karku.
    — I 偶eby by艂o jasne nie robi臋 tego bo czuj臋 si臋 zobowi膮zany. Wiedzia艂em, 偶e jeste艣 chora jak do ciebie jecha艂em. — zapewni艂 cho膰 nie s膮dzi艂, 偶e jakiekolwiek argumenty przebij膮 si臋 przez jej up贸r. Mo偶e kogo艣 innego by to obrzydzi艂o, mo偶e kto艣 inny s膮dzi艂, 偶e nie powinni pokazywa膰 si臋 ludziom na oczy je艣li nie byli w formie. Lian natomiast wychodzi艂 z zupe艂nie odmiennego za艂o偶enia. A jego znajomo艣膰 z Indi膮 i tak mia艂a swoje w艂asne tempo, kt贸re nie baczy艂o na odpowiedni膮 kolejno艣ci odkrywanych przed sob膮 fakt贸w. Lianowi to nie przeszkadza艂o. Wpu艣ci艂 ja do swojego domu, do swojej sypialni i rodzinnych sekret贸w. Zajmowa艂a jego my艣li i nie艣mia艂o m贸g艂 powiedzie膰, 偶e nie tylko je. Cieszy艂 si臋 jak g艂upi na mo偶liwo艣膰 spotkania, czy cho膰by kr贸tkiej rozmowy. Cieszy艂 si臋 nawet b臋d膮c z ni膮 tu teraz, gdy kl臋czeli ko艂o toalety. Nie mia艂a poj臋cia co z nim wyprawia艂a. On sam zreszt膮 chyba te偶 nie.

    OdpowiedzUsu艅
  83. Oczywi艣cie, 偶e nie mia艂 poj臋cia co dzieje si臋 w jej g艂owie i 偶e mog艂a czu膰 si臋 przed nim skompromitowana, 偶a艂osna. A ona nie wiedzia艂a jakie my艣li kr膮偶膮 po jego g艂owie. Tak naprawd臋 nie widzia艂 luksusowego apartamentu, nie widzia艂 wielkiego napisu nad wej艣ciem do budynku, nie widzia艂 obrazu n臋dzy i rozpaczy kl臋cz膮cego przy toalecie zwracaj膮cego wszystko to co jeszcze mo偶liwie zosta艂o w 偶o艂膮dku. Lian widzia艂 Indi臋, po prostu Indi臋. T膮 sam膮 dziewczyn臋, kt贸ra jednym spojrzeniem w klubie odci臋艂a go od rzeczywisto艣ci, t膮 sam膮 dziewczyn臋 kt贸ra nast臋pnego dnia paradowa艂a po jego malutkiej kuchni szykuj膮c 艣niadanie; t膮 sam膮 kt贸ra pomog艂a mu w szpitalu, kt贸ra zaci膮gn臋艂a go do dy偶urki… Nikt nie by艂 niezniszczalnym robotem, choroby by艂y czym艣 normalnym nawet po艣r贸d lekarzy. Chocia偶 mo偶e oni w艂a艣nie byli najgorszym rodzajem pacjent贸w.
    — Nawet najseksowniejsze kobiety na 艣wiecie choruj膮. Nie b膮d藕 dla siebie taka ostra. — odpowiedzia艂 id膮c za ni膮 do kuchni po艂膮czonej z salonem. Przygl膮da艂 jak grzebie w szafkach i wreszcie znajduje to czego szuka艂a.
    Omin膮艂 pot臋偶na wysp臋 podchodz膮c do niej. Zabra艂 jej puszk臋 z r膮k.
    — Ty marsz na kanap臋, zam贸w na co masz ochot臋. Ja sobie poradz臋 z czajnikiem. — poinstruowa艂 przybieraj膮c rzeczowy ton, z kt贸rym nie mog艂a si臋 k艂贸ci膰. By艂 go艣ciem, fakt, ale sam si臋 wprosi艂 po za tym mia艂 wra偶enie, 偶e ona ledwo stoi i zaraz mu si臋 tutaj przewr贸ci. Wyci膮gn膮艂 z tylnej kieszeni czarnych boj贸wek telefon i podsun膮艂 go kobiecie. Tak b臋dzie zdecydowanie szybciej ni偶 namierzy swoj膮 kom贸rk臋. Nie mia艂 niczego do ukrycia, a tapeta z kumplem, z kt贸rym siedzieli w knajpie przybieraj膮c 偶enuj膮co g艂upie miny, gdy policzki mieli wypchane jedzeniem, by艂a do przebolenia. — Powiedz tylko gdzie trzymasz kubki i wi臋cej nie k艂贸膰 si臋 ze mn膮. — doda艂 szybko widz膮c, 偶e India mia艂a zamiar si臋 z nim znowu nie zgodzi膰. Skin膮艂 w stron臋 kanapy. Chcia艂 偶eby odpocz臋艂a, zregenerowa艂a si艂y i przesta艂a udawa膰, 偶e nie potrzebuje niczyjej pomocy.

    OdpowiedzUsu艅
  84. Porusza艂 si臋 po kuchni swobodnie, nie czu艂 si臋 w 偶aden spos贸b skr臋powanym, a przestrze艅 i przepych tego miejsca nie powodowa艂y, 偶e czu艂 si臋 przyt艂oczony. Dlaczego mia艂by? Wychodzi艂 z za艂o偶enia, 偶e odkrywa艂 kawa艂ek po kawa艂eczku Indi臋. To by艂o jej miejsce, cho膰 mo偶e nie do ko艅ca do niej pasowa艂o. A mo偶e pasowa艂o tylko on o tym jeszcze nie wiedzia艂? Brak dodatk贸w, zdj臋膰… ale nawet u niego brakowa艂o takich rzeczy, nie przywi膮zywa艂 wagi do tego jak wygl膮daj膮 cztery 艣ciany, w kt贸rych przewa偶nie tylko spa艂. Mo偶e to by艂a kolejna rzecz, kt贸ra ich 艂膮czy艂a.
    Us艂ysza艂 jej ciche stwierdzenie i latek oka widzia艂 jak mu si臋 przygl膮da. Skomentowa艂 to jedynie drobnym uniesieniem k膮cik贸w ust, we wn臋trzu czuj膮c przyjemne ciep艂o i trzepocz膮ce z ekscytacji serce.
    Usiad艂 obok Indii kubki z paruj膮c膮 herbat膮 stawiaj膮c na stoliku.
    — Te偶 si臋 ciesz臋, 偶e ci臋 widz臋. — odpowiedzia艂 z szerszym u艣miechem. Pomimo okoliczno艣ci naprawd臋 si臋 cieszy艂, bo po trzech dniach ciszy zaczyna艂 si臋 obawia膰, 偶e mo偶e jednak jego wyobra藕nia dzia艂a艂a zbyt dobrze i nastawi艂 si臋 na zbyt wiele wzgl臋dem ich znajomo艣ci. Nie zdziwi艂by si臋 gdyby jego czarnowidztwo si臋 spe艂ni艂o, by艂a lekarka i jak wida膰 艣wietnie radzi艂a sobie w 偶yciu sama bez 偶adnego faceta. Co w nim widzia艂a? Bo zdecydowanie nie mog艂a uzna膰 za atrakcyjn膮 jego prac臋, ma艂e mieszkanie, niejasn膮 przesz艂o艣膰, czy brak studi贸w i perspektyw, cho膰 tego w sumie nie wiedzia艂a.
    — Panno Jones prosz臋 mi przesta膰 wmawia膰 co jest dla mnie lepsze i gdzie bym si臋 lepiej bawi艂. Tu mi dobrze. — Tu mu najlepiej. Bo co na niego czeka艂o? Puste mieszkanie. M贸g艂 si臋 ustawi膰 z przyjaci贸艂mi, wyj艣膰 na miasto, do kina, cokolwiek. Ale mia艂 pe艂n膮 艣wiadomo艣膰, 偶e 偶adna z tych rzeczy nie zast膮pi艂aby mu towarzystwa Indii. Po prostu mia艂 t膮 potrzeb臋 bycia blisko niej.
    — Co dobrego zam贸wi艂a艣? — zagadn膮艂, a widz膮c jej bose stopy si臋gn膮艂 po koc przewieszony przez oparcie kanapy i nieco j膮 nim okry艂. Lian potrafi艂 by膰 upierdliwy, a skoro India by艂a chora mia艂a si臋 przekona膰 o tej po艂owie ch艂opaka. Mo偶e przynajmniej rozmow膮 nieco odci膮gnie jej uwag臋 od z艂ego samopoczucia.

    OdpowiedzUsu艅
  85. To by艂a kolejna wsp贸lna rzecz, kt贸ra ich 艂膮czy艂a, a o kt贸rej nie mieli jeszcze poj臋cia. To wsp贸lne marzenie i mo偶liwo艣膰 oddania wszystkiego byleby mie膰 normalne dzieci艅stwo, normalnych rodzic贸w i najnormalniejsze, dla innych pewnie nudne, wspomnienia. Ca艂e jego wczesne dzieci艅stwo, kt贸rego nawet nie potrafi艂 w ten spos贸b okre艣li膰 by艂o zlepkiem chaosu, przemocy i gorzkich s艂贸w. Dzieci艅stwo pachnia艂o alkoholem i tanimi papierosami. Smakowa艂o pustym 偶o艂膮dkiem. Brzmia艂o p艂aczem i krzykiem. Dopiero w wieku nastoletnim zazna艂 ciep艂a, do kt贸rego tak bardzo nie by艂 przyzwyczajony, 偶e z pocz膮tku je odrzuca艂. Dopiero po kilku latach zacz膮艂 stawa膰 si臋 bardziej otwarty. Musia艂 si臋 wielu rzeczy nauczy膰 i jeszcze wi臋cej rzeczy zrozumie膰. Wiedzia艂 jednak, 偶e gdyby do ko艅ca zosta艂 w domu swoich biologicznych rodzic贸w, nie siedzieliby teraz na kanapie, nie popijaliby wsp贸lnie herbaty i nie czekaliby na jedzenie. Nie pracowa艂by w barze i pewnie nigdy by jej nie pozna艂. By膰 mo偶e dlatego teraz nosi艂 w sobie t膮 potrzeb臋 pokazania, 偶e mo偶e kim艣 si臋 zaopiekowa膰, 偶e pomimo tego czego s艂ucha艂 przez wi臋kszo艣膰 swojego 偶ycia do czego艣 si臋 nadawa艂. Obok tego sta艂 r贸wnie偶 l臋k, 偶e kogo艣 skrzywdzi膰, 偶e echo jego ojca jest w nim ukryte, a tego by nie zni贸s艂. Dlatego on r贸wnie偶 chcia艂 pokaza膰 si臋 od jak najlepszej strony, s膮dz膮c, 偶e to ona ryzykuje anga偶uj膮c si臋 w t膮 znajomo艣膰.
    — Tyle dobrego jedzenia ma si臋 zmarnowa膰? Jak si臋 nie przyjmie zrobimy ci jaki艣 lekkostrawny kleik. — odpowiedzia艂 sadowi膮c si臋 wygodniej na kanapie.
    Upi艂 艂yk herbaty, a gdy przywo艂a艂a incydent z akwa za艣mia艂 si臋 rozbawiony i odstawi艂 gor膮cy nap贸j.
    — Mo偶e zosta膰 Taylor, nie mam jakiego艣 szczeg贸lnego, wysublimowanego gustu muzycznego. — odpar艂. Obr贸ci艂 si臋 nieco w jej stron臋 przygl膮daj膮c si臋 jej z delikatnym u艣miechem majacz膮cym na twarzy. — Chod藕 tu. — poleci艂 otwieraj膮c szerzej ramiona, zach臋caj膮c do przytulenia. Po prostu chcia艂 j膮 znowu poczu膰 przy sobie. Przeszkadza艂 mu teraz nawet ten minimalny dystans dziel膮cy ich na kanapie. Kilka centymetr贸w zdawa艂o si臋 o kilka centymetr贸w za daleko.

    OdpowiedzUsu艅
  86. — A to zale偶y jaki. A sk艂adnikami to ty si臋 nie przejmuj bo pe艂no macie wok贸艂 sklep贸w i to nie tylko tych wielkich z szyldem Chanel, czy Gucci. W og贸le jak mo偶na nie mie膰 w domu przek膮sek? Suchark贸w, chrupek? Makaronu instant? M贸j nocny g艂odomor si臋 na to nie zgadza. — odpowiedzia艂 marszcz膮c nieco nos. — Zmienimy to. — doda艂, a robienie jakichkolwiek plan贸w na przysz艂o艣膰, dalsz膮 lub bli偶sz膮, przychodzi艂o mu z zaskakuj膮c膮 艂atwo艣ci膮. W og贸le si臋 nie waha艂, s艂owa p艂ynnie wychodzi艂y z jego ust.
    Zamkn膮艂 j膮 w szczelnym u艣cisku swoich ramion rozkoszuj膮c si臋 jej blisko艣ci膮. Zdawa艂a mu teraz jeszcze drobniejsza ni偶 poprzednio, jeszcze bardziej krucha. Pokiwa艂 tylko g艂ow膮 na jej pro艣b臋 o nie nachylaniu si臋 za blisko. Mimo wszystko drobnej czu艂o艣ci nie m贸g艂 sobie darowa膰, wi臋c poca艂owa艂 j膮 w czubek g艂owy, kt贸ry by艂 raczej ca艂kiem neutralnym chorobowego gruntem.
    — Na pewno. Meksyka艅skie 偶arcie jest dobre. Zreszt膮 wszystko co pikantne i solidnie doprawione jest dobre. — stwierdzi艂. — Ty jeste艣 kawoholikiem, a ja… jedzenioholik? Wiesz, jest taki hasztag foodporn, idealne okre艣lenie. — przyzna艂 weso艂o. M贸g艂 gada膰 bez sensu, ale p贸ki le偶a艂a spokojnie w jego ramionach, z uwag膮 odwr贸cona od wiszenia nad toalet膮, wymiotowania i czucia si臋 nijako, m贸g艂 to kontynuowa膰.
    — Wiem, 偶e to totalnie durne pytania i nie na miejscu, ale zastanawia艂em si臋… oczywi艣cie nie musisz m贸wi膰 je艣li nie chcesz, mo偶esz mnie nawet zrzuci膰 z kanapy, ale kiedy s膮 twoje urodziny? Ile masz lat? M贸wi艂a艣 tylko, 偶e jeste艣 strzelcem, ale dla mnie to niewielka podpowied藕. — zapyta艂 zerkaj膮c na ni膮 z g贸ry. By艂a pani膮 doktor, mia艂a wypasiony apartament… wygl膮da艂a m艂odo, cholernie dobrze, a jego po prostu zjada艂a ciekawo艣膰. Chocia偶 cyferki generalnie nie mia艂y dla niego wi臋kszego znaczenia. Tak jak nie za bardzo orientowa艂 si臋 w znakach zodiaku. Jedyne co wiedzia艂, bo powiedzia艂a mu to pani Chen, kt贸ra dokarmia艂a go w swojej knajpce za dzieciaka, urodzi艂 si臋 w roku szczura, ale nieszczeg贸lnie si臋 w to zag艂臋bia艂.
    — Mog臋 zacz膮膰, dwadzie艣cia sze艣膰, 贸smy czerwca. — przyzna艂. Nie czu艂 si臋 na wi臋cej, ani na mniej. To by艂y tylko liczby, a on mia艂 sw贸j baga偶 do艣wiadcze艅, kt贸ry go ukszta艂towa艂, ale nie pozbawi艂 rado艣ci, czy spontaniczno艣ci.

    OdpowiedzUsu艅
  87. Przygl膮da艂 si臋 jej bawi膮cej si臋 jego palcami, b臋d膮c zadowolonym jak swobodna atmosfera ich otacza艂a. Nie znali si臋 zbyt d艂ugo, jeszcze wielu rzeczy musieli si臋 dowiedzie膰 na sw贸j temat, ale czu艂 si臋 w jej towarzystwie niezwykle dobrze, na miejscu. Jakby znali si臋 nie od paru dnia, a paru lat. Jakby sp臋dzali w ten spos贸b wiele wieczor贸w, a nie pierwszy. Wieczor贸w jedz膮c co艣 dobrego, popijaj膮c ulubionego drinka, czy wino, opowiadaj膮c o swoim dniu. Siedz膮c na kanapie wtulonymi w siebie, ogl膮daj膮c film, czy ulubiony serial. Wieczor贸w, w kt贸rych jedno z nich b臋dzie kr臋ci艂o si臋 po kuchni. Wieczor贸w kiedy wracaj膮c do domu nie b臋dzie wraca艂o si臋 do pustych, zimnych 艣cian. Mia艂 tendencj臋 do bujania w ob艂okach i tworzenia marze艅, ale to przecie偶 nie by艂o tak bardzo skrajne i niemo偶liwe. Nale偶a艂 te偶 do os贸b, kt贸re od pocz膮tku w pe艂ni si臋 anga偶uj膮, podaj膮c ca艂ego siebie od r臋ki. Nigdy nie zak艂ada艂, 偶e kto艣 zniknie z jego 偶ycia pr臋dzej ni偶 si臋 w nim pojawi艂.
    Parskn膮艂 艣miechem na jej stwierdzenie. Dobrze o tym wiedzia艂, ale jego ciekawo艣膰 nie mog艂a czeka膰 na przypadkow膮 sytuacj臋, w kt贸rej to i owo jej si臋 wymsknie. Poza tym nie m贸g艂 ryzykowa膰 mo偶liwo艣ci przegapienia jej urodzin, a tak? Tak mia艂 mn贸stwo czasu by co艣 zaplanowa膰.
    — Prawie dwa lata... jest co艣 podniecaj膮cego w tym. — przyzna艂 z 艂obuzerskim u艣mieszkiem. Przygryz艂 lekko warg臋 偶a艂uj膮c, 偶e to paskudne chor贸bsko musia艂o j膮 dopa艣膰. Woln膮 r臋k膮 delikatnie g艂adzi艂 j膮 po ramieniu. Nigdy nie zastanawia艂 si臋 nad r贸偶nic膮 wieku, czy by艂a jaka艣 granica, kt贸ra by mu przeszkadza艂a. Raczej chodzi艂o o charakter, o wyznawane warto艣ci i dopasowanie. Je艣li ju偶 mia艂 jakiekolwiek obawy to dotyczy艂y one jego samego. Czy India nie znudzi si臋 kim艣 tak prostym, zwyczajnym. Nie mia艂 w zanadrzu bud偶etu dzi臋ki kt贸remu m贸g艂 zaskoczy膰 j膮 niesamowitymi wakacjami, czy prezentem. Nie rzuca艂 si臋 w wir kariery, kt贸ra sprawi, 偶e jego nazwisko zacznie przewija膰 si臋 na stronach gazet i zacznie co艣 znaczy膰. Nie by艂 kim艣 kto chadza艂 i odnajdywa艂 si臋 na presti偶owych eventach. To nie by艂a jego rzeczywisto艣膰 – g贸rny Manhattan rz膮dzi艂 si臋 swoimi prawami.
    U艣miechn膮艂 si臋 na 偶art i pow臋drowa艂 za ni膮 spojrzeniem. Podni贸s艂 si臋 jednak z kanapy i cofn膮艂 do kuchni po sztu膰ce, kt贸re namierzy艂 po otwarciu trzeciej z kolei szuflady. Uni贸s艂 brwi w wyrazie niemego zdziwienia widz膮c ile pude艂ek z jedzeniem niesie.
    — Spodziewasz si臋 jeszcze jaki艣 go艣ci? — zagadn膮艂. – Czy chcesz 偶eby m贸j kaloryfer poszed艂 w zapomnienie?

    OdpowiedzUsu艅
  88. — Masz mnie. Tym razem na pewno nie b臋dzie resztek. — zapewni艂 nak艂adaj膮c sobie quesadill臋 i si臋gaj膮c r贸wnie偶 po nachosy, kt贸re zamoczy艂 w serowym sosie tak g艂臋boko, 偶e szybko nachyli艂 si臋 by w艂o偶y膰 je do ust i nie nachlapa膰 wok贸艂 sosem.
    — Je艣li b臋dziesz mnie dalej tolerowa膰 to jeste艣 skazana na uczty. Nast臋pna jest po mojej stronie. — odpowiedzia艂 z lekkim u艣miechem bior膮c zaraz pierwszy gryz dania. Lian natomiast lubi艂 celebrowa膰 posi艂ki, sp臋dza膰 je w towarzystwie. Wszystko w tedy lepiej smakowa艂o i intensywniej pachnia艂o. — Moi adopcyjni rodzice maj膮 bzika na tym punkcie, co niedziela zapraszaj膮 mnie i brata na obiat. Czasem spraszaj膮 s膮siad贸w, kt贸rzy mieszkaj膮 wok贸艂 i innych znajomych i robi si臋 z tego wielkie posiedzenie. — opowiedzia艂. Rodzice byli niezwykle go艣cinnym ma艂偶e艅stwem. Ich drzwi zawsze dla ka偶dego sta艂y otworem. Zreszt膮 chyba musieli by膰 tacy decyduj膮c si臋 na wzi臋cie pod sw贸j dach nastolatka z ci臋偶k膮 przesz艂o艣ci膮. Nie raz i nie dwa da艂 im popali膰, ale to dzi臋ki nim wyszed艂 na ludzi. — Koniecznie musisz kiedy艣 wpa艣膰 na grilla, ojcowskie 偶eberka i kurczak robi膮 furor臋 na przedmie艣ciach. — doda艂 z u艣miechem. Ojciec, gdy ju偶 dorwa艂 si臋 do grilla nikogo do niego nie dopuszcza艂 twierdz膮c, 偶e inni namieszaj膮 mu w jego czarach i przepisach.
    Kiedy艣 masa ludzi i rodzinne imprezy go przera偶a艂y. Ucieka艂 w tedy do pokoju, chowaj膮c si臋 przed go艣膰mi. Ha艂as, podniesione g艂osy, 艣miech i gwa艂towne gesty... nie potrafi艂 si臋 w tym odnale藕膰. Wyj艣cie ze skorupy by艂o powolnym procesem w jego przypadku. Teraz nikt by go nie pos膮dzi艂 o bycie nie艣mia艂ym, zahukanym ch艂opcem.
    Dopiero po chwili uzmys艂owi艂 sobie na co i do kogo j膮 zaprosi艂, ale nie da艂 tego po sobie pozna膰. Spotkania z rodzicami bywa艂y tym czego partnerzy si臋 obawiali. Czy oni w og贸le byli partnerami? Czy mai艂a by ochot臋 pojawi膰 si臋 na takim spotkaniu? Pozna膰 jego rodzic贸w? Pozna艂a tych gorszych, wi臋c teoretycznie tu powinno p贸j艣膰 z g贸rki.
    Zdecydowanie za bradzo wybiega艂 w przysz艂o艣膰, cho膰 ta wizja by艂a jedn膮 z przyjemniejszych.
    — Naprawd臋 dobre. — pochwali艂 zajadaj膮c si臋 quesadill膮 i nachosami.
    — Mo偶emy odpali膰 film. Co lubisz najbardziej ogl膮da膰? — zapyta艂 wyci膮gaj膮c r臋k臋 po tacos i lemoniad臋, kt贸r膮 nalali do dw贸ch butelek.

    L.

    OdpowiedzUsu艅
  89. — Niech leci w tle. Ja zwykle ogl膮dam zawody albo treningi zawodnik贸w, ale nie wiem czy masz ochot臋 do obiadu ogl膮da膰 jak dw贸ch facet贸w ok艂ada si臋 po twarzy. Ewentualnie ogl膮dam innych barman贸w na yt. Raczej mam w膮ski zakres zainteresowa艅. — przyzna艂 i u艣miechn膮艂 si臋 szerzej s艂ysz膮c, 偶e lubi go s艂ucha膰. — Ciesz臋 si臋, 偶e moja paplanina ci臋 nie zanudza. — Niekiedy miewa艂 dni kiedy zak艂ada艂 na uszy s艂uchawki i odcina艂 si臋 od zewn臋trznego 艣wiata lub szed艂 na si艂owni臋 i nieco bezmy艣lnie uderza艂 w bokserski worek roz艂adowuj膮c skumulowane stresy. Niekiedy by艂y r贸wnie偶 dni takie jak ten, gdy usta mu si臋 nie zamyka艂y, a s艂owa z lekko艣ci膮 z nich wychodzi艂y. A mo偶e by艂 to bezpo艣redni wp艂yw Indii?
    — Dlaczego zdecydowa艂a艣 si臋 na pediatri臋? Dzieciaki wydaj膮 si臋 dosy膰... trudnymi pacjentami. — I s膮dzi艂 tak pod wieloma kontekstami. Nie do艣膰, 偶e dzieci by艂y delikatniejsze i nie zawsze potrafi艂y jasno okre艣li膰 co im dolega, to by艂y du偶o wra偶liwsze, zale偶ne od rodzic贸w, kt贸rzy mogli pojawi膰 si臋 z szeregiem obiekcji. Nie wspominaj膮c, 偶e krzywda dziecka od zawsze robi艂a na nim wi臋ksze wra偶enie, ale mo偶e lekarze podchodzili do tego inaczej. Pacjent to pacjent. Pacjent to kolejny przypadek. Nie wiedzia艂, czy nawet czas sprawi艂by, 偶e przesta艂by bra膰 wszystko do siebie. Nie potrafi艂by odci膮膰 pracy od 偶ycia codziennego.
    Dlatego by艂 barmanem i nie wymagano od niego wielkiego profesjonalizmu i dystansu. Ratowanie 偶ycia zdecydowanie wola艂 zostawia膰 w r臋kach takich os贸b jak India. Ona wydawa艂a mu si臋 by膰 odpowiedni膮 osob膮 w odpowiednim miejscu.
    Lian natomiast lubi艂 s艂ucha膰 Indii, chcia艂 j膮 lepiej pozna膰. Jakie ma marzenia, ile 艂y偶eczek cukru dodaje do herbaty o ile w og贸le s艂odzi, chcia艂 zna膰 jej ulubiony kolor, czy woli lato, czy mo偶e jednak zim臋. By艂o tak wiele drobiazg贸w, kt贸re sk艂adaj膮 si臋 na dan膮 osob臋 i chcia艂 pozna膰 je wszystkie. Chcia艂 odkry膰 wszelkie karty, kt贸re mia艂a w zanadrzu. Ciekawi艂o go nawet to sk膮d wzi臋艂o si臋 jej imi臋. Mog艂o nie kry膰 zaskakuj膮cej opowie艣ci, by膰 po prostu oryginalne, ale Lian nigdy nie pozna艂, ani nigdy wcze艣niej nie s艂ysza艂 o 偶adnej Indii.

    L.

    OdpowiedzUsu艅
  90. Tymi s艂owami zyska艂a w jego oczach jeszcze bardziej. Lian nie by艂 kim艣 kto m贸g艂 bezpo艣rednio udzieli膰 pomocy potrzebuj膮cym dzieciakom. Nie by艂 lekarzem, terapeutom, czy jakim艣 policjantem. Nie mia艂 偶aden si艂y sprawczej, ale gdby kiedykolwiek na jego drodze stan臋艂o dziecko, kt贸re potrzebowa艂oby pomocy nigdy by mu jej nie odm贸wi艂. By艂a to potrzeba g艂eboko powi膮zana z jego prywatnymi do艣wiadczeniami. Poza tym na swojej drodze spotka艂 kilka os贸b, kt贸re pomog艂y mu tak jak na dan膮 chwil臋 mog艂y. Jak na przyk艂ad pani Chen, kt贸ra da艂a mu misk臋 ciep艂ej zupy i p贸藕niej wielokrotnie go dokarmia艂a.
    Ju偶 chcia艂 co艣 odpowiedzie膰, wtr膮ci膰 kilka s艂贸w od siebie, ale poczu艂 jak g艂owa Indii nieco osuwa si臋 na jego ramieniu. U艣miechn膮艂 si臋 pod nosem i od艂o偶y艂 widelec. Zjad艂a, a jej 偶o艂膮dek od razu nie zwr贸ci艂 przyj臋tej tre艣ci, wi臋c to by艂 spory sukces. Skoro zasn臋艂a potrzebowa艂a odpoczynku i mia艂 nadziej臋, 偶e po tym b臋dzie czu艂a si臋 o wiele lepiej.
    Wzi膮艂 j膮 ostro偶nie w ramiona i zani贸s艂 do sypialni. U艂o偶y艂 brunetk臋 na mi臋kkim materacu i przykry艂 ko艂dr膮. Z艂o偶y艂 delikatny poca艂unek na czubku jej g艂owy po czym po cichu wycofa艂 si臋 z pomieszczenia przymykaj膮c drzwi. Wr贸ci艂 do salonu, w kt贸rym zabra艂 si臋 za sprz膮tni臋cie tego co zosta艂o po obiedzie. Brudne naczynia wrzuci艂 do zmywarki, a pude艂ka, w kt贸rych zosta艂o jeszcze troch臋 jedzenia w艂o偶y艂 do lod贸wki.
    Zastanawia艂 si臋, czy powinien zosta膰, czy jednak nale偶a艂o wyj艣膰. Nie chcia艂 jednak zostawia膰 Indii samej p贸ki nie mia艂 pewno艣ci, 偶e ta czu艂a si臋 lepiej. Jego rozwa偶ania przerwa艂 dzwonek do drzwi, kt贸re ponios艂o si臋 echem po apartamencie. Zakl膮艂 wduchu licz膮c, 偶e to nie obudzi Jones.
    Powinien otworzy膰, czy jednak lepiej by艂o udawa膰, 偶e nikogo nie ma w 艣rodku? Mo偶e to co艣 istotnego? Po chwili w ko艅cu postanowi艂 si臋 ruszy膰 i skierowa膰 kroki do drzwi. Przecie偶 nie robili niczego z艂ego, a jego obecno艣膰 tutaj by艂a raczej czym艣 naturalnym zwa偶ywszy, 偶e India by艂a doros艂膮 kobiet膮. Mimo wszystko to by艂o nieco dziwne uczucie otwiera膰 drzwi w nie swoim mieszkaniu.
    Przekr臋ci艂 zamek w drzwiach i nacisn膮艂 klamk臋. Jego oczy spotka艂y si臋 ze spojrzeniem starszej kobiety. Stan膮艂 przed ni膮 z lekko zmierzwionymi w艂osami, kolczykiem w uchu i lu藕nej koszulce, kt贸ra ods艂ania艂a jego przedramiona.
    — Dzie艅 dobry. — zacz膮艂 z nieznacznym u艣miechem. Na to kim by艂a by艂o wiele opcji, ale naprawd臋 liczy艂, 偶e nie pozna jej rodzicielki w艂a艣nie w takich okoliczno艣ciach, bez g艂贸wnej zainteresowanej. — India 藕le si臋 czuje, 艣pi. Mog臋 co艣 przekaza膰? — doda艂 艣ciszonym g艂osem.

    L.

    OdpowiedzUsu艅
  91. A wi臋c przysz艂o mu pozna膰 Pani膮 Jones kompletnie si臋 tego nie spodziewaj膮c, z Indi膮 smacznie 艣pi膮ca w swoim 艂贸偶ku. Tym bardziej nie chcia艂 si臋 w 偶aden spos贸b zb艂a藕ni膰 przed kobiet膮. Nie bez powodu m贸wi si臋, 偶e pierwsze wra偶enie jest istotne.
    — Przeka偶臋. — zapewni艂 przejmuj膮c od kobiety papierow膮 torb臋. Otworzy艂 szerzej drzwi i nieco si臋 przesun膮艂 robi膮c w progu miejsce. — Mo偶e Pani wejdzie? Nie b臋dziemy rozmawia膰 w progu. — zaproponowa艂 maj膮c nadziej臋, 偶e w艂a艣nie nie strzeli艂 sobie w kolano, ale nie czu艂 si臋 na miejscu by zamkn膮膰 kobiecie drzwi przed nosem i odes艂a膰 j膮 z kwitkiem.
    — Nie, nie pracujemy razem. Nie jestem zwi膮zany z medycyn膮 w 偶aden spos贸b. — odpowiedzia艂 zgodnie z prawd膮, kieruj膮c si臋 do kuchni. Odstawi艂 torb臋 blat. Nie kontynuowa艂 tego jak si臋 poznali bo to raczej nie by艂a historia, kt贸rej rodzicielka Indii chcia艂aby s艂ucha膰. Samo to, 偶e poznali si臋 w klubie mog艂o nasuwa膰 wiele wniosk贸w. Z drugiej strony byli doro艣li i nie robili niczego zabronionego.
    Zignorowa艂 podejrzliwe spojrzenie, domy艣la艂 si臋, 偶e by艂 ostatni膮 osob膮 jakiej si臋 tutaj spodziewano. Niekt贸rzy ludzie patrzyli na niego krzywo, przez wygl膮d, przez pochodzenie, przez zaw贸d zarzucaj膮c bardzo wiele. Brak ambicji, lenistwo, wygl膮d kogo艣 z marginesu. Obelgi jednak nie robi艂y na nim du偶ego wra偶enia, by艂 na nie na sw贸j spos贸b uodporniony i 偶eby wbi膰 mu szpilk臋 nale偶a艂o si臋 bardziej postara膰. Zreszt膮 je艣li kto艣 mia艂 ale Lian na si艂臋 takich ludzi przy sobie nie trzyma艂.
    — Nie przedstawi艂em si臋, Lian Meyer. — Wyci膮gn膮艂 w stron臋 kobiety d艂o艅, a w 艣lad za ni膮 pos艂a艂 lekki, przyjazny u艣miech. Chocia偶 jego nazwisko raczej niczego kobiecie o nim nie powie. Jego rodzice, cho膰 byli porz膮dnymi lud藕mi, kt贸rzy na wszystko co maj膮 zapracowali, paraj膮 si臋 raczej zwyk艂ymi zawodami, a ich nazwisko nie jest rozpoznawane w szerszych kr臋gach. — Napije si臋 Pani czego艣? Kawa i herbata na pewno jest. — zaproponowa艂 przygl膮daj膮c si臋 blondynce, zauwa偶aj膮c jak bardzo z wygl膮du by艂y od siebie z Indi膮 r贸偶ne. Mia艂 nadziej臋, 偶e India nie b臋dzie na niego z艂a, 偶e tak si臋 rz膮dzi przyjmuj膮c go艣ci w jej mieszkaniu, ale to by艂a przecie偶 jej matka. Nie zna艂 ich relacji, nie by艂 te偶 w 偶aden spos贸b przygotowany na takie spotkanie, ale raczej nie by艂 typem, kt贸ry spanikuje, wi臋c dzia艂a艂 instynktownie, neutralnie i mi艂o.

    OdpowiedzUsu艅
  92. Lian nigdy nikogo nie ocenia艂 powierzchownie, ale… matka Indii wyda艂a mu si臋 eleganck膮, mo偶e nieco zdystansowan膮 kobieta. Nie mia艂 mo偶liwo艣ci wysun膮膰 innych wniosk贸w, bo zamienili ze sob膮 kilka s艂贸w, wymieniaj膮c raptem par臋 suchych fakt贸w. Czu艂 pewnego rodzaju dystans, ale podejrzewa艂, 偶e wynika艂o to z jego niespodziewanej obecno艣ci w mieszkaniu jej c贸rki. Mimo wszystko przysz艂a pomimo wyra藕nie napi臋tego kalendarza, podrzucaj膮c leki i jedzenie. Oh, on ju偶 na pewno zadba, by India wi臋cej nie paradowa艂a z pustym 偶o艂膮dkiem. Zreszt膮 ta misja zako艅czy艂a si臋 sukcesem.
    — Prosz臋 si臋 nie martwi膰, we藕mie wszystko. — zapewni艂 przygl膮daj膮c si臋 kobiecie. Nieco zmarszczy艂 brwi na wspomnienie nastoletniej Indii, ale w 偶aden spos贸b nie uczepi艂 si臋 tego w膮tku. — R贸wnie偶. Do widzenia Pani Jones. — odprowadzi艂 j膮 jedynie spojrzeniem i odetchn膮艂, gdy drzwi zamkn臋艂y si臋 za kobiet膮. Gdyby sytuacja by艂a odwrotna i to matka Liana zasta艂aby w jego mieszkaniu Indi臋 nie przepu艣ci艂aby okazji, by co艣 z niej wyci膮gn膮膰. Nie odm贸wi艂a by zaproponowanej kawy, czy herbaty, a i wod膮 by nie pogardzi艂a. Z zaciekawionym spojrzeniem i wielkim u艣miechem wymalowanym na twarzy wda艂a by si臋 w lekk膮 rozmow臋 z Indi膮 i z wielk膮 wpraw膮 dowiedzia艂aby si臋 wszystkich informacji, kt贸re j膮 ciekawi艂y. Mia艂a ten talent do zadawania pyta艅 w ten spos贸b, 偶e nawet je艣li cz艂owiek chcia艂 co艣 przed ni膮 ukry膰, to ostatecznie wygadywa艂 si臋. Nawet Lian wpada艂 w jej “sid艂a”, cho膰 od pocz膮tku stara艂 si臋 nie zdradza膰 szczeg贸艂贸w ze swojego 偶ycia. Mia艂a w sobie to specyficzne ciep艂o, wi臋c gdy zaczyna艂o si臋 m贸wi膰 to nie by艂o mo偶na przesta膰. Ceni艂 j膮 za to, ale Natalia Meyer posiada艂a te偶 drug膮 stron臋, twardsz膮 i bardziej stanowcz膮. Musia艂a j膮 mie膰 mieszkaj膮c pod dachem z trzema m臋偶czyznami, w tym z dzieciakiem po przej艣ciach, kt贸ry na pocz膮tku nie by艂 optymistycznie nastawiony do wsp贸艂pracy.
    Schowa艂 jedzenie do lod贸wki, a leki zostawi艂 na blacie, by o nich nie zapomnie膰. Zajrza艂 do sypialni, ale brunetka dalej smacznie spa艂a, wi臋c nie przeszkadzaj膮c jej zaszy艂 si臋 na kanapie z telefonem w r臋ku. Na pewno nie mia艂 zamiaru wychodzi膰 bez po偶egnania i dopilnowania, 偶e we藕mie leki.

    OdpowiedzUsu艅
  93. Spojrza艂 na ni膮 podejrzliwie, gdy przysz艂a do niego opatulona ko艂dr膮. Wygl膮da艂a nieco lepiej, jej twarz nie by艂a, a偶 tak blada, gdy do niej przyszed艂. Troch臋 snu i jedzenia widocznie dzia艂a艂y cuda.
    — 呕ebym ja zaraz nie pomy艣la艂, 偶e chcesz si臋 mnie pozby膰. — odpowiedzia艂, ale po chwili na jego twarz zakrad艂 si臋 lekki u艣miech. — Niech ci b臋dzie. — odpar艂 po chwili namys艂u. Niech臋tnie podni贸s艂 si臋 z kanapy bo tak naprawd臋 m贸g艂by sp臋dzi膰 z ni膮 ca艂e popo艂udnie, wiecz贸r, noc i poranek i wynie艣膰 si臋 dopiero wtedy kiedy rzeczywi艣cie musia艂by pojawi膰 si臋 w pracy. Szef i tak p艂aci艂 mu za godzin臋, wi臋c je艣li si臋 nie stawi艂 to by艂a to tylko i wy艂膮cznie jego strata.
    — W lod贸wce masz jedzenie, a na blacie leki. We藕 je i zjedz p贸藕niej. — poinstruowa艂. Przygl膮daj膮c si臋 Indii otoczonej materia艂em ko艂dry. Parskn膮艂 艣miechem nachylaj膮c si臋 ku niej. Musn膮艂 ustami jej czo艂o i poprawi艂 ko艂dr臋, kt贸ra zsun臋艂a si臋 jej z ramienia. — A i tak w og贸le masz bardzo urocz膮 matk臋. — skomentowa艂. — Wpad艂a z lekami, 偶arciem i poleceniem, 偶e masz o siebie zadba膰. Pos艂uchaj si臋, bo obieca艂em ci臋 przypilnowa膰. — sprostowa艂, widz膮c jej pytaj膮ce spojrzenie. — Wi臋cej si臋 nie dzia艂o, gdy spa艂a艣. — doda艂.
    Z艂apa艂 j膮 za podbr贸dek i spojrza艂 w jej ciemne t臋cz贸wki.
    — I trzymam za s艂owo. — wymrucza艂 wprost do jej ucha po czym z艂o偶y艂 kr贸tki poca艂unek na jej szyi, by zaraz si臋 odsun膮膰 i skierowa膰 kroki w stron臋 drzwi z 艂obuzerskim u艣miechem zdobi膮cym twarz.

    Kilka dni p贸藕niej rozpoczyna艂 swoj膮 popo艂udniow膮 zmian臋 w jednej z elegantszych restauracji. Bra艂 dodatkowo kilka zmian, by dorobi膰 do tego co dostawa艂 w klubie. Nigdzie nie oferowano pe艂nego etatu, g艂贸wnie motywuj膮c zatrudnianie nowych pracownik贸w szczytem sezonu. Kelnerowanie nie by艂o tak ciekawe jak barmanka, ale nie narzeka艂 p贸ki na jego konto regularnie wp艂ywa艂a odpowiednia suma. Manewrowa艂 mi臋dzy stolikami roznosz膮c kolejne zam贸wienia i zbieraj膮c nowe. Mia艂 na sobie bia艂膮 koszul臋, a opuszczone r臋kawy przys艂ania艂y wszystkie z tatua偶y.
    Po raz kolejny tego wieczora drzwi do restauracji si臋 otworzy艂y, a do 艣rodka wesz艂a dw贸jka go艣ci, kt贸rych kompletnie si臋 nie spodziewa艂. India w towarzystwie m艂odego, eleganckiego m臋偶czyzny, kt贸ry mia艂 wyraz twarzy jakby w艂a艣nie wygra艂 w totolotka. Lian zacisn膮艂 szcz臋ki i z ca艂y si艂 pr贸bowa艂 ignorowa膰 tysi膮ce my艣li, kt贸re w艂a艣nie przelecia艂y mu przez g艂ow臋. Przecie偶 to m贸g艂 by膰 kto艣 z rodziny, stary znajomy… ktokolwiek. Nie m贸g艂 jednak nic poradzi膰 na to, 偶e poczu艂 uk艂ucie zazdro艣ci widz膮c j膮 w towarzystwie innego faceta. Wpatrywa艂 si臋 w nich staraj膮c si臋 by jego twarz wygl膮da艂a naturalnie, a usta wygi臋艂y si臋 w profesjonalnym u艣miechu.

    Li

    OdpowiedzUsu艅
  94. Wykaza艂by si臋 najwy偶sz膮 w 艣wiecie bezmy艣lno艣ci膮 gdyby da艂 sobie wm贸wi膰, 偶e to nie by艂a… nie, to jedno s艂owo nie chcia艂o przej艣膰 przez gard艂o. India wygl膮da艂 osza艂amiaj膮co w czarnej sukience, a raczej to ta sukienka wygl膮da艂a dobrze na jej doskona艂ym ciele. Ciele, kt贸re jeszcze nie tak dawno temu wi艂o si臋 pod nim na cholernym biurku w cholernej, szpitalnej dy偶urce. Ze wszystkich mo偶liwo艣ci to w艂a艣nie tej jeden obraz uparcie wyskakiwa艂 mu przed oczy, sprawiaj膮c, 偶e uczucie zazdro艣ci gotowa艂o si臋 w jego wn臋trzu. A gdy d艂o艅 m臋偶czyzny u艂o偶y艂a si臋 u do艂u plec贸w Indi resztki naiwnych my艣li, 偶e to nic takiego momentalnie odp艂yn臋艂y z jego g艂owy.
    By艂 zazdrosny? I to jak.
    By艂 z艂y? Bardzo.
    Musia艂 mocno si臋 postara膰, by jego twarz nie zdradza艂a tego co w艂a艣nie odczuwa艂 pod przykrywk膮 uprzejmego, grzecznego u艣miechu. Oczy natomiast nie potrafi艂y k艂ama膰 i gdy tylko jego wzrok spocz膮艂 na Indii by艂 pewien, 偶e jak w lustrze odbijaj膮 si臋 tam wszystkie jego emocje. Wr臋czy艂 im karty otwarte na pierwszej stronie. Chcia艂 co艣 powiedzie膰, cokolwiek, ale ugryz艂 si臋 w j臋zyk. By艂 w pracy. Oni byli ich klientami, wi臋c musia艂 zachowa膰 pe艂en profesjonalizm. Jak bardzo cierpia艂a w tym momencie jego duma wiedzia艂 tylko on sam. Kobieta, za kt贸r膮 szala艂 siedzia艂a teraz w jego pracy, na kolacji z innym facetem. Oczywi艣cie, 偶e jego wyobra藕nia szala艂a. Czy to co si臋 mi臋dzy nimi wydarzy艂o cokolwiek znaczy艂o? Czy si臋 nim bawi艂? Nie chcia艂 w to wierzy膰, ale nie m贸g艂 nic poradzi膰, 偶e wygl膮da艂o to tak jak wygl膮da. Poza tym facet zabra艂 j膮 na obrzydliwie drog膮 kolacj臋, a on by艂 tu tylko zwyk艂ym, marnym kelnerzyn膮. Cholerne zbiegi okoliczno艣ci!
    — Prosz臋 si臋 na spokojnie zastanowi膰. Zup膮 dnia jest zupa rybna. Zostawiam r贸wnie偶 kart臋 alkoholi. — doda艂 uk艂adaj膮c na stoliku mniejsze karty. Wreszcie oderwa艂 wzrok od Indii przerywaj膮c wyczuwalne napi臋cie i odszed艂 od stolika. Dopiero gdy znalaz艂 si臋 na uboczu, odetchn膮艂 wypuszczaj膮c powietrze z p艂uc, kt贸re ca艂y czas wstrzymywa艂. Nie m贸g艂 jednak nic na to poradzi膰, 偶e jego sporzenie ca艂y czas ucieka艂o w kierunku tego jednego nieszcz臋snego stolika.
    Skrzy偶owa艂 d艂onie na piersi i wbi艂 wzrok w butelki ustawione za kontuarem. Ostatecznie niczego sobie nie obiecali, niczego mi臋dzy sob膮 nie ustalali. Nie m贸g艂 mie膰 do niej pretensji, 偶e spotyka艂a si臋 z kim艣… lepszym, bardziej pasuj膮cym do miejsca naprzeciwko niej.

    OdpowiedzUsu艅
  95. — Oczywi艣cie. — przyj膮艂 zam贸wienie zgarniaj膮c ze stolika karty. Osobi艣cie poleci艂by inne wino, ale facet by艂 tak pewny swego, 偶e nie mia艂 zamiaru wtr膮ca膰 od siebie trzech groszy. Poza tym Lian nie widzia艂 teraz nic innego jak m臋ska d艂o艅 przykrywaj膮ca d艂o艅 Indii, ich palce splecione razem, zaciekawione spojrzenie, kt贸re pr贸bowa艂o roz艂o偶y膰 Indi臋 na czynniki pierwsze. Natomiast w uszach pobrzmiewa艂o mu moja pi臋kna towarzyszka i opowiedz mi co艣 o sobie. Mia艂 wra偶enie jakby reszta restauracji przesta艂a istnie膰, a na miejscu zosta艂 tylko ten stolik i ta konkretna dw贸jka klient贸w. Nie obesz艂a go nawet ignorancja m臋偶czyzny w towarzystwie kt贸rego przysz艂a Jonse. Wiedzia艂, 偶e tacy jak on maj膮 takich jak Lian za nic. Kelner, kt贸ry by艂 na skinienie jego palca.
    Ruszy艂 si臋 dopiero po chwili, z oci膮ganiem posy艂aj膮c brunetce ostatnie spojrzenie.
    Znikn膮艂 na kuchni przekazuj膮c z艂o偶one zam贸wienie po czym wycofa艂 si臋 z powrotem na sal臋. Zn贸w przystan膮艂 z boku niby s艂uchaj膮c marudzenia drugiej kelnerki jednak wzrokiem bada艂 to co dzia艂o si臋 u randkuj膮cej dw贸jki.
    — Mo偶esz przej膮膰 czw贸rk臋? — zagadn膮艂 nagle blondynk臋 przerywaj膮c jej wyw贸d na temat s艂abych napiwk贸w w tym tygodniu, co w zaistnia艂ej sytuacji ma艂o go obchodzi艂o.
    — Nie bardzo, mam komplet. — odpowiedzia艂a. Lian zakl膮艂 w my艣lach, czeka艂 go nieprzyjemny czas w towarzystwie z偶eraj膮cej go od 艣rodka zazdro艣ci, gdy ci b臋d膮 w najlepiej si臋 bawi膰 i poznawa膰. W czasie oczekiwania na dania si臋gn膮艂 po butelk臋 bia艂ego rieslinga oraz dwa kieliszki. Ustawi艂 szk艂o na sto艂ku po czym otworzy艂 w ciszy butelk臋 i nala艂 wpierw minimaln膮 ilo艣膰 do jednego z nich czekaj膮c, a偶 m臋偶czyzna spr贸buje i zaakceptuje sw贸j wyb贸r.
    A ud艂aw si臋 tym winem pomy艣la艂 czekaj膮c na reakcj臋. Gdy m臋偶czyzna skin膮艂 g艂ow膮, Lian rozla艂 alkoholu do obu kieliszk贸w zn贸w pozwalaj膮c sobie wymieni膰 spojrzenie z Indi膮. Mia艂 gdzie艣 co ten napuszony osobnik sobie o nim pomy艣li. Lian w tej chwili mia艂 ochot臋 z艂apa膰 Indi臋 za d艂o艅 i zabra膰 j膮 gdzie艣... gdzie艣 jak najdalej st膮d, by m贸c z ni膮 wyja艣ni膰 to zaj艣cie i przypomnie膰 jak dobrze mo偶e jej by膰 z nim. Z nim i tylko nim. Pod tym wzgl臋dem by艂 pewny swego.

    OdpowiedzUsu艅
  96. Stara艂 si臋 skupi膰 na pracy, ale sz艂o mu to opornie. Nie by艂 tak sympatyczny dla klient贸w jak zwykle, nie zagadywa艂 ich, nie sugerowa艂 lepszych wybor贸w. Po prostu tam by艂 i robi艂 swoje wzrokiem uciekaj膮c w stron臋 jednej postaci. Raz na jaki艣 czas jego twarz t臋偶a艂a, gdy akurat widzia艂 jak towarzysz Indii pr贸buje nawi膮za膰 kontakt fizyczny, czy to przez dotyk d艂oni, czy nog臋 poruszaj膮c膮 si臋 pod sto艂em. Nic mu nie umyka艂o. Najgorsza w tym wszystkim by艂a bezsilno艣膰, nie m贸g艂 nic zrobi膰, wtr膮ci膰 si臋, zrobi膰 sceny. M贸g艂 si臋 jedynie przypatrywa膰. A mo偶e tak by艂o lepiej, bo nie by艂 pewien, czy zni贸s艂by to co mia艂aby mu do przekazania India.
    — Id臋 zapali膰. — poinformowa艂 menad偶erk臋 zmiany, gdy w艂a艣nie wybi艂 czas jego kr贸tkiej przerwy. Znikn膮艂 na zapleczu, by wygrzeba膰 z szafki swojego e papierosa po czym wyszed艂 na dw贸r od razu zaci膮gaj膮c si臋 ci臋偶kim dymem. Potrzebowa艂 czego艣 co na moment odci膮gnie jego my艣li od Indii. Uzmys艂owi艂 sobie, 偶e odk膮d j膮 pozna艂 wszystko kr臋ci艂o si臋 wok贸艂 niej. By艂 w niej beznadziejnie zadurzony i raczej nie widzia艂 szans na to, by szybko si臋 z tego otrz膮sn膮艂.
    Wypu艣ci艂 z powietrza g臋sty szary ob艂ok, opieraj膮c si臋 plecami o mur budynku. I wtedy wpad艂 na pewien g艂upi pomys艂, ale nie m贸g艂 si臋 powstrzyma膰 przed jego realizacj膮.
    Wyci膮gn膮艂 kom贸rk臋 z kieszeni i wybra艂 numer Indii. Wystuka艂 kr贸tk膮 wiadomo艣膰, kt贸r膮 bez wi臋kszego zastanowienia do niej wys艂a艂.
    Id藕 do 艂azienki.
    Nie wiedzia艂, czy go pos艂ucha. R贸wnie dobrze mog艂aby go wy艣mia膰 i kompletnie zignorowa膰. Chyba nic by go ju偶 nie zdziwi艂o. Jednak z drugiej strony liczy艂, 偶e to tylko jedno wielkie nieporozumienie, a ona jakkolwiek sensownie mu to wyt艂umaczy艂. W jedn膮 lub w drug膮 stron臋, potrzebowa艂 to teraz us艂ysze膰. Zaci膮gn膮艂 si臋 raz jeszcze po czym pospiesznie wr贸ci艂 do 艣rodka licz膮c, 偶e India odczyta wiadomo艣膰 i wyrwie si臋 od sto艂u cho膰by na kr贸tk膮 chwil臋.

    OdpowiedzUsu艅
  97. — Co chcesz mi wyja艣ni膰? — zapyta艂 krzy偶uj膮c r臋ce na torsie. Widz膮c jednak jej du偶e oczy wpatruj膮ce si臋 w niego poprzez odbicie w lustrze, nie potrafi艂 si臋 powstrzyma膰, by trzyma膰 si臋 z daleka. By膰 stanowczym i niewzruszonym. — Kim on jest? Dlaczego trzyma ci臋 za r臋k臋? Czy to, 偶e jednak kr臋c膮 ci臋 nad臋te dupki? — Zadawa艂 jej te pytania powoli zmniejszaj膮c dziel膮cy ich dystans. W ko艅cu zatrzyma艂 si臋 tu偶 za ni膮, klatk膮 piersiow膮 stykaj膮c si臋 z jej plecami. By艂 w艣ciek艂y, zazdrosny, ale przede wszystkim chcia艂 jej. Oboj臋tnie co tu robi艂a z tym facetem, chcia艂 jej. To pragnienie ca艂y czas pali艂o si臋 w jego wn臋trzu, rozchodz膮c si臋 po ca艂ej sk贸rze, nie daj膮c mu chwili wytchnienia. A teraz to...
    — Nawet nie wiesz jak trudno jest mi si臋 kontrolowa膰, gdy siedzisz tam z nim wygl膮daj膮c w ten spos贸b. — wymrucza艂 wprost do jej ucha d艂onie uk艂adaj膮c na jej biodrach. Nie interesowa艂o go to, 偶e kto艣 w ka偶dej chwili m贸g艂 tu wej艣膰 i przy艂apa膰 pracownika na schadzce podczas zmiany i to z jedn膮 z go艣ci. Mogli go nawet wyla膰 na zbity pysk. Musn膮艂 ustami p艂atek jej ucha, nieco napieraj膮c na jej drobne cia艂o swoim. Jego wzrok utkwiony by艂 w lustrze, w kt贸rym patrzy艂 prosto w br膮zowe t臋cz贸wki Indii. Opad艂 wargami na jej kark, obojczyk. Nie mia艂 zamiaru niczego jej u艂atwia膰, a z艂o艣liwy g艂osik w g艂owie podpowiada艂, by by艂o jej r贸wnie trudno usiedzie膰 na miejscu co i jemu.
    — Wi臋c jaki masz argument, Pani doktor? — zapyta艂 sun膮c jedn膮 d艂oni膮 wy偶ej na jej pe艂ne piersi opi臋te czarnym materia艂em. — Bo ja nie mam zamiaru z nikim si臋 dzieli膰. — doda艂 stanowczym, nieco ni偶szym g艂osem. Jego oczy b艂yszcza艂y, szcz臋ka pulsowa艂a. Nie mia艂 zamiaru akceptowa膰 spotka艅 za swoimi plecami. M贸g艂 dla niej straci膰 g艂ow臋, ale nie mia艂 zamiaru pozwoli膰 by ktokolwiek robi艂 z niego g艂upca, zw艂aszcza 偶e zale偶a艂o mu i im d艂u偶ej si臋 widywali tym trudniej by艂oby si臋 wycofa膰.

    OdpowiedzUsu艅
  98. — Ah tak? — Nie rozumia艂 dlaczego matka chcia艂a wysy艂a膰 j膮 na randki skoro India wyra藕nie nie mia艂a na nie ochoty. — A co jak znowu podsunie ci kolejnego... kandydata, hm? — m贸wi艂 dalej. Nie rozumia艂 takiego swatania na si艂臋. Rozumia艂, 偶e rodzice mogli chcie膰 dopom贸c szcz臋艣ciu, ale ich c贸rka radzi艂a sobie ca艂kiem dobrze. Chocia偶 by膰 mo偶e przecenia艂 swoje si艂y, bo z nad臋tym zwolennikiem rieslinga nie m贸g艂 konkurowa膰 pod wieloma wzgl臋dami.
    Jej biodra, kt贸re porusza艂y si臋 w tak kusz膮cy spos贸b odbiera艂y mu resztki zdrowego rozs膮dku. Tak cholernie jej pragn膮艂, jego cia艂o przebiega艂y przyjemne dreszcze, a napi臋cie w brzuchu narasta艂o z ka偶d膮 sekund膮. Reagowa艂 na ni膮 bezwiednie co z pewno艣ci膮 mog艂a poczu膰 napieraj膮c na niego biodrami.
    — To dobrze. — wymrucza艂 nim wpi艂a si臋 w jego wargi. Zach艂annie odda艂 poca艂unek, nie robi膮c sobie nic z tego, 偶e od zat艂oczonej sali restauracyjnej dziel膮 ich tylko drzwi, kt贸rych nawet nie da艂o si臋 zamkn膮膰. Jego d艂onie w臋drowa艂y po jej ciele, jedn膮 zsun膮艂 w d贸艂 zakradaj膮c si臋 na nagie udo kobiety na kt贸rym zacisn膮艂 palce.
    I w tedy us艂ysza艂 kroki i skrzypienie otwieranych drzwi.
    Odsun膮艂 si臋 szybko od Indii i zerkn膮艂 k膮tem oka na kobiet臋, kt贸ra zawaha艂a si臋 przed wej艣ciem do 艂azienki. Na pierwszy rzut oka by艂o wida膰 co tu si臋 wyczynia艂o. Potargane w艂osy, spuchni臋te usta i przyspieszone oddechy... Lian u艣miechn膮艂 si臋 lekko, 艂obuzersko odgarniaj膮c z czo艂a kosmyki ciemnych w艂os贸w.
    — Nie b臋d臋 paniom przeszkadza艂. — rzuci艂 poprawiaj膮c koszul臋. Pu艣ci艂 Indii oczko po czym wymkn膮艂 si臋 z toalety i pokierowa艂 w stron臋 zaplecza tak by nikt nie przy艂apa艂 go na drobnym incydencie podczas pracy. Nim od艂o偶y艂 telefon do szafki napisa艂 jeszcze jednego sms’a.
    Doko艅czymy po kolacji.
    I wr贸ci艂 do pracy wci膮偶 nie mog膮c darowa膰 sobie spojrze艅 kierowanych w stron臋 obs艂ugiwanego stolika, kt贸ry zajmowa艂a India. Tym jednak razem by艂 o wiele spokojniejszy, cho膰 dalej ca艂a ta sytuacja mu si臋 nie podoba艂a. Nie chcia艂, by matka wysy艂a艂a Indi臋 na kolacje z jakimi艣 losowymi facetami. To Lian chcia艂 by膰 na ich miejscu, sp臋dza膰 z ni膮 czas, ka偶d膮 woln膮 chwil臋 najlepiej.

    OdpowiedzUsu艅
  99. Lian r贸wnie偶 si臋 za ni膮 st臋skni艂, za jej dotykiem, blisko艣ci膮 i ustami szeptaj膮cymi jego imi臋. A teraz da艂 sobie przedsmak tego co mo偶e dosta膰, gdy oboje si臋 st膮d wyrw膮. I cho膰 dobrze by艂o j膮 przy sobie poczu膰, nie potrafi艂 si臋 teraz skupi膰 na pracy my艣lami b臋d膮c zupe艂nie w innym miejscu. W swoim mieszkaniu lub apartamencie Indii, z ni膮 w jego ramionach w kt贸rym艣 z 艂贸偶ek o ile zd膮偶yli by dotrze膰 do sypialni. Prze艂kn膮艂 ci臋偶ko 艣lin臋 czuj膮c jak ko艂nierzyk zaczyna go nieprzyjemnie drapa膰 w kark.
    Gdy India wraca艂a do swojego stolika, Lian akurat podszed艂 obs艂u偶y膰 par臋 zajmuj膮c膮 miejsce obok. Nie stara艂 si臋 nikogo pods艂uchiwa膰, zapewnienia Idnii w zupe艂no艣ci mu wystarczy艂y, ale pieprzony facet wcale nie stara艂 si臋 by膰 cicho, wi臋c sens jego s艂贸w wyra藕nie dotar艂 do niego. Lian zastyg艂 w miejscu na zdanie pozna膰 si臋 w troch臋 mniej publicznych okoliczno艣ciach. Chc膮c nie chc膮c obr贸ci艂 si臋 nieco i zatrzyma艂 wzrok na Indii i jej towarzyszu, kt贸ry w艂a艣nie 艂askawie odsuwa艂 si臋 od brunetki i wraca艂 na swoje miejsce.
    Czy to te偶 zaplanowa艂a dla niej matka? Nie rozumia艂 tego poronionego pomys艂u ustawionej randki i je艣li to by艂 dla nich standard... Nie wyobra偶a艂 sobie, by m贸g艂 siedzie膰 spokojnie i czeka膰 na ni膮 ze 艣wiadomo艣ci膮, 偶e posz艂a spe艂ni膰 kolejn膮 obietnic臋 z艂o偶on膮 rodzicielce.
    — Przepraszam, s艂ucha nas pan? — G艂os m臋偶czyzny siedz膮cego tu偶 przed nim wyrwa艂 go z p臋tli chaotycznych, rozsierdzonych nowo my艣li. Odchrz膮kn膮艂 nieco i skin膮艂 g艂ow膮.
    — Tak, przepraszam najmocniej. — odpar艂 powtarzaj膮c ich zam贸wienie, by upewni膰 si臋, 偶e na pewno niczego nie pomyli艂. Wysili艂 si臋 nawet i u艣miechn膮艂 uprzejmie do klient贸w nim niech臋tnie skierowa艂 kroki na kuchni臋 przekazuj膮c nowe zam贸wienie w r臋ce kucharzy. Si臋gn膮艂 po szklank臋 z wod膮 i upi艂 spory 艂yk.
    India mog艂a odm贸wi膰 z艂o偶onej propozycji, mog艂o to nic dla niej nie znaczy膰, ale sam fakt dzia艂a艂 na Liana jak czerwona p艂achta na byka. W jego wn臋trzu szala艂 huragan, cho膰 na pierwszy rzut oka wygl膮da艂 na niezwykle spokojnego i opanowanego. Ca艂y czas powtarza艂 sobie, 偶e przecie偶 nie m贸g艂 zrobi膰 偶adnej publicznej sceny. Nie mia艂 zamiaru zni偶a膰 si臋 do tak niskiego poziomu.
    — Li, przy czw贸rce wszystko w porz膮dku? To nasz sta艂y klient. — zagadn臋艂a menad偶erka.
    — Zapytam. — mrukn膮艂 bez zwyczajowego rezonu. W drodze do stolika przyklei艂 na twarz najlepszy ze swoich u艣miech贸w. — U pa艅stwa wszystko w porz膮dku? Staramy si臋 dba膰 jak najlepiej o naszych... sta艂ych bywalc贸w. — zagadn膮艂 przenosz膮c wzrok z Indii na m臋偶czyzn臋, a jego g艂os brzmia艂 dok艂adnie tak jak tego chcia艂, jakby sugerowa艂, 偶e facet bywa tutaj codziennie z kim艣 innym.

    OdpowiedzUsu艅
  100. Niemal zareagowa艂 na s艂owa m臋偶czyzny w ten sam spos贸b co India. Zachowa艂 jednak kamienny wyraz twarzy odwzajemniaj膮c spojrzenie nieznajomego. Uni贸s艂 brew do g贸ry, a jego usta u艂o偶y艂y si臋 w pob艂a偶liwym u艣miechu, nic nie m贸g艂 na to poradzi膰. M臋偶czyzna by艂 bezczelny i kompletnie nie zwraca艂 uwagi na reakcje Indii. Widzia艂 jedynie czubek w艂asnego nosa i zapewne gruby portfel, kt贸ry mia艂 mu otworzy膰 ka偶d膮 bramk臋. Lian nie cierpia艂 takich ludzi i nie mia艂 za grosz zrozumienia dla takiego lekcewa偶膮cego zachowania.
    — Szkoda, 偶e ty nie widzisz jak twoja... dziewczyna na ciebie patrzy, a raczej jak tego nie robi. — odpowiedzia艂 akcentuj膮c s艂owo dziewczyna. — A je艣li chodzi o progi, lubi臋 si臋 wspina膰. Wysoko. Na sam szczyt. — dopowiedzia艂. — Je艣li b臋d膮 mieli pa艅stwo ochot臋 na deser, prosz臋 wo艂a膰. Poleci艂bym co艣 od siebie, ale z pewno艣ci膮 wie pan lepiej. A je艣li chodzi o 艣niadania to tak, serwujemy je od 贸smej. — doda艂 po czym oddali艂 si臋 wypuszczaj膮c powietrze z p艂uc.
    Matka Indii mia艂a niesamowity dob贸r potencjalnych partner贸w dla Indii. Nawet nie chcia艂 wiedzie膰 jak bardzo nie spe艂nia艂 jej oczekiwa艅 je艣li tylko dowiedzia艂aby si臋 co 艂膮czy go z c贸rk膮 Rachel. India by艂a daleka od takich snobistycznych zachowa艅, a przynajmniej jemu nigdy nie pokaza艂a si臋 od tej strony. Cho膰 od samego pocz膮tku wiedzia艂a z kim ma do czynienia, z barmanem mieszkaj膮cym w ciasnej kawalerce. Nie mia艂 do zaoferowania poka藕nego maj膮tku. A mimo to dalej si臋 z nim widywa艂a, ani razu nie wyrzucaj膮c mu tego kim jest, czy sk膮d pochodzi. Zdawa艂a mu si臋 du偶o lepsz膮 osob膮.
    — I jak? — Lian u艣miechn膮艂 si臋 do menad偶erki.
    — W porz膮dku. — odpowiedzia艂 cho膰 nie mia艂 pewno艣ci, 偶e m臋偶czyzna nie u偶yje swojej pozycji, by zg艂osi膰 niezadowolenie wzgl臋dem obs艂ugi. M贸g艂 to zrobi膰 nawet je艣li nie wdali by si臋 w t膮 kr贸tka wymian臋 zda艅, a b臋d膮c sta艂ym klientem jego opinia by艂a brana pod uwag臋 w pierwszej kolejno艣ci. Na miejsce Liana bardzo szybko znale藕li by zast臋pstwo.

    OdpowiedzUsu艅
  101. Lian musia艂 mocno si臋 powstrzyma膰 偶eby jego usta nie wygi臋艂y si臋 w niezwykle szerokim u艣miechu, gdy India pokaza艂a Ethanowi gdzie jest jego miejsce. Z drugiej za艣 strony by艂o mu... g艂upio? Niezr臋cznie? 呕e tak w艂a艣ciwie przez niego ten wiecz贸r potoczy艂 si臋 tak, a nie inaczej i 偶e matka Indii pr贸bowa艂a zeswata膰 j膮 z kim艣 takim. Mia艂 ochot臋 za ni膮 pobiec, ale musia艂 doko艅czy膰 zmian臋, kt贸ra mia艂a potrwa膰 jeszcze 艂adnych kilka godzin. By艂 te偶 nieco zaskoczony, 偶e kobieta wyci膮gn臋艂a z kopert贸wki got贸wk臋 i nawet nie patrz膮c na rachunek rzuci艂a je na st贸艂.
    Zamyka艂 tego dnia, wi臋c po ogarni臋ciu restauracji wybi艂a p贸藕na wieczorna godzina. Gdy zakluczy艂 drzwi i po偶egna艂 si臋 z reszt膮 obs艂ugi, zastanawia艂 si臋, czy do niej zadzwoni膰, czy da膰 jej dzisiejszego dnia spok贸j i mo偶liwo艣膰 z艂apania oddechu. Chcia艂 si臋 z ni膮 zobaczy膰 i to bardzo, w kieszeni r贸wnie偶 spoczywa艂y banknoty z nadwy偶ki, kt贸ra zostawi艂a p艂ac膮c. Chcia艂 jej odda膰 pieni膮dze, bo nie mia艂 zamiaru bra膰 od Indii 偶adnego napiwku. Nie by艂a mu nic winna.
    Ostatecznie zdecydowa艂 si臋 na napisanie wiadomo艣ci.
    L:Wszystko w porz膮dku? Jeste艣 w domu?
    Wystuka艂 po czym schowa艂 telefon i ruszy艂 w stron臋 metra. Jaki艣 czas temu zainwestowa艂 od艂o偶one pieni膮dze w star膮 toyot臋, ale po mie艣cie zdecydowanie 艂atwiej przemieszcza艂o si臋 metrem, kt贸re omija艂o okropne korki, kt贸re zdawa艂y si臋 nigdy nie male膰 w tym mie艣cie.
    Nie mia艂o to dla niego wi臋kszego znaczenia, ale zacz膮艂 si臋 zastanawia膰 kim jest jej rodzina. Ustawione kolacje, spotkania, luksusowe apartamenty, dolary rzucone na st贸艂... przeci臋tni ludzie tak nie robili, a przynajmniej nie on i nikt z jego 艣rodowiska. Nie chcia艂 jednak korzysta膰 z pomocy Googla i wyszukiwa膰 niestworzonych historii o rodzinie Jones. Wola艂 us艂ysze膰 to od Indii, poczeka膰, a偶 sama zechce uszczkn膮膰 mu nieco swojej historii.
    Chcia艂 r贸wnie偶 porozmawia膰 o nich, o tym co mia艂o miejsce w restauracji. Tylko tak w艂a艣ciwie mogli cokolwiek ustali膰 je艣li znali si臋 raptem tydzie艅?

    OdpowiedzUsu艅
  102. Powinien by膰 na ni膮 z艂y. Cho膰 nie do ko艅ca uwa偶a艂, 偶e mia艂 powody, bo ostatecznie na nic si臋 przecie偶 nie umawiali, nie przedstawili sobie swoich oczekiwa艅 to jednak... to uk艂ucie zazdro艣ci nie chcia艂o zostawi膰 go w spokoju. India by艂a kim艣 wyj膮tkowym, czu艂 偶e po prostu mi臋dzy nimi co艣 klikn臋艂o, wszystko zdawa艂o si臋 pasowa膰. Czu艂 si臋 obok niej na miejscu dlatego my艣l, 偶e przez wzgl膮d na r贸偶ne okoliczno艣ci ich 艣cie偶ki b臋d膮 musia艂y si臋 rozej艣膰, by艂a niezno艣nie niewygodna. Widz膮c jakiego kandydata podsun臋艂a jej matka zrozumia艂 r贸wnie偶, 偶e za nic w 艣wiecie nie wpasuje si臋 w normy, kt贸rych szukaj膮 dla niej jej rodzice, nie s膮dzi艂, 偶e byliby w stanie go zaakceptowa膰, a ostatnie czego chcia艂 to narobi膰 Indii problem贸w i wchodzi膰 mi臋dzy ni膮, a nich. Rozumia艂 r贸wnie偶 wewn臋trzn膮 potrzeb臋 spe艂niania oczekiwa艅. Jako dziecko bardzo d艂ugo pr贸bowa艂 us艂ysze膰, 偶e jego tata jest z niego dumny, a teraz? Cho膰 obra艂 inn膮 艣cie偶k臋 dla siebie to wci膮偶 plu艂 sobie w brod臋, 偶e w zamian za to co mu ofiarowali nei potrafi艂 odwdzi臋czy膰 si臋 im w 偶aden spos贸b. Nie potrafi艂 nawet p贸j艣膰 na g艂upie studia, kt贸re by艂y dla nich tak wa偶ne. Wi臋c, czy m贸g艂 robi膰 wyrzuty Indii?
    Si臋gn膮艂 po telefon widz膮c mrygaj膮cy ekran. Przesun膮艂 spojrzeniem po kr贸tkiej wiadomo艣ci po czym wystuka艂 odpowied藕.
    L:Jestem.
    Ledwo zd膮偶y艂 wej艣膰 do domu i nala膰 do szklanki drinka, gdy rozleg艂 si臋 dzwonek do drzwi. Zmarszczy艂 nieco brwi, bo nie spodziewa艂 si臋 偶adnych go艣ci. A gdy otworzy艂 drzwi wcale nie kry艂 zaskoczenia na widok Indii z ma艂ym plecakiem na ramieniu.
    – Hej. — odsun膮艂 si臋 w progu szerzej otwieraj膮c drzwi, by mog艂a wej艣膰 do 艣rodka. Jego mieszkanie by艂o ma艂e, wr臋cz ciasne zw艂aszcza w por贸wnaniu do przestronnego mieszkania Indii, bo na nieca艂ych trzydziestu paru metrach by艂o upchane wszystko oto co najpotrzebniejsze.
    — Napijesz si臋 czego艣? — zaproponowa艂 cofaj膮c si臋 do kuchni. Opar艂 si臋 biodrem o blat si臋gaj膮c po szklank臋 wype艂nion膮 z艂otawym alkoholem. — Herbata, sok pomara艅czowy, ewentualnie czysta whisky. — zaproponowa艂 to co akurat mia艂 pod r臋k膮. Cieszy艂 si臋 na jej widok, nawet bardzo. Jego twarz momentalnie si臋 rozchmurzy艂a, cho膰 wci膮偶 w g艂owie mia艂 te wszystkie obrazy z restauracji.

    OdpowiedzUsu艅
  103. — Nie, nie przeszkadzasz. — zapewni艂 si臋gaj膮c z lod贸wki sok. Nie chcia艂 wyj艣膰 na chorobliwie zazdrosnego dupka, dlatego gdy zacz臋艂a temat spotkania w restauracji wzi膮艂 g艂臋bszy oddech nim zn贸w na ni膮 spojrza艂. — Nie musisz mnie za nic przeprasza膰. Mnie te偶 ponios艂o. — Zdecydowanie nie my艣la艂 w tedy trze藕wo i da艂 si臋 ponie艣膰 emocjom cho膰 w tedy s膮dzi艂, 偶e robi ca艂kiem dobr膮 min臋 do z艂ej gry.
    — Nie chc臋 robi膰 ci 偶adnych wyrzut贸w, ile my si臋 znamy? Nie umawiali艣my si臋 na nic. Nie jeste艣 mi winna 偶adnych wyja艣nie艅. — poda艂 jej szklank臋 z sokiem i skin膮艂 w stron臋 kanapy, by si臋 rozgo艣ci艂a. Sam wci膮偶 sta艂 w kuchni bior膮c niewielkie 艂yki drinka. Ostatecznie do niczego mi臋dzy ni膮, a tamtym m臋偶czyzn膮 nie dosz艂o. To by艂a tylko g艂upia kolacja, kt贸ra doprowadza艂a go do sza艂u. To on mia艂 tutaj problem, z kt贸rym musia艂 si臋 upora膰 i przebole膰 w艂asne ego.
    — Nie b臋d臋 udawa艂, 偶e rozumiem tamt膮 sytuacj臋, ale... obieca艂a艣 swojej matce? Dlaczego? — Gdyby jemu ktokolwiek wtr膮ca艂 si臋 w relacje mi艂osne, rozmowa by艂aby kr贸tka. Nie pozwoli艂by si臋 miesza膰 osobom trzecim ze swoje otoczenia. Nigdy. Oczywi艣cie zdarza艂o mu si臋 s艂ucha膰 przyjaci贸艂, czy nawet rodziny kt贸rzy potrafili spojrze膰 na ca艂okszta艂t z szerszej perspektywy, ale to zawsze on mia艂 ostatnie s艂owo. I nie wyobra偶a艂 sobie, by matka lub ojciec wybierali mu partnerki.
    — Jakkolwiek g艂upi by to nie by艂 pomys艂 pomy艣l kogo dla ciebie wybrali, a teraz sp贸jrz na mnie. — Je艣li chcieliby my艣le膰 przysz艂o艣ciowo to nie m贸g艂 tego zignorowa膰. A chcia艂 my艣le膰 w ten spos贸b. Chcia艂 z ni膮 planowa膰 nast臋pne spotkania i by膰 mo偶e nie tylko spotkania.
    Wzi膮艂 swoj膮 szklank臋 i usiad艂 ko艂o niej.
    — Jeste艣 wspania艂膮 kobiet膮 Indi — u艣miechn膮艂 si臋 lekko w jej stron臋 — chc臋 si臋 z tob膮 spotyka膰, lepiej poznawa膰, ale nie b臋d臋 mydli艂 ci oczu, je艣li takie sytuacje maj膮 si臋 zdarza膰 to nie chc臋 bra膰 w tym udzia艂u. — przyzna艂 szczerze. Wola艂 porozmawia膰 z ni膮 otwarcie ni偶 偶eby pojawi艂y si臋 mi臋dzy nimi niedom贸wienia.
    Odstawi艂 szklaneczk臋 na stolik po czym przysun膮艂 si臋 do niej. Odgarn膮艂 z jej policzka kilka zb艂膮kanych kosmyk贸w.
    — To pi偶ama? — zagadn膮艂 dopiero teraz zwracaj膮c uwag臋 na dob贸r jej stroju. U艣miechn膮艂 si臋 i za艣mia艂 pod nosem. — Jeste艣 zwariowana, uwielbiam to. — doda艂.

    OdpowiedzUsu艅
  104. Si臋gn膮艂 po szklank臋 i d艂u偶sz膮 chwil臋 wpatrywa艂 si臋 w z艂otawy trunek nim zdecydowa艂 si臋 upi膰 kolejny 艂yk. To by艂o sporo informacji, takich kt贸re podejrzewa艂, ale nie s膮dzi艂, 偶e w rzeczywisto艣ci taka kobieta mog艂a zainteresowa膰 si臋 kim艣 takim jak on. I nie chodzi艂o o brak pewno艣ci siebie, nieznajomo艣膰 swojej warto艣ci, czy kompleksy. Rozumia艂, 偶e ludzie, kt贸rzy 偶yj膮 przyzwyczajeni do pewnego standardu wymagaj膮 go i nie chc膮 otacza膰 si臋 niczym z ni偶szej p贸艂ki. Widzia艂 te wszystkie bogate panny i biznesmen贸w w klubach, czy restauracjach. Widzia艂 ich zdj臋cia na ich Instagramach, to by艂 zupe艂nie odmienny 艣wiat od tego, w kt贸rym jemu przysz艂o 偶y膰.
    Pokiwa艂 powoli g艂ow膮 przyjmuj膮c wszystko to co w艂a艣nie mu t艂umaczy艂a. Zdecydowanie m贸g艂 wcze艣niej po艂膮czy膰 wszystkie kropeczki w ca艂o艣膰, ale najzwyczajniej w 艣wiecie nie przywi膮zywa艂 do tego szczeg贸lnej uwagi. Wielki napis na luksusowym apartamentowcu? I co z tego. Dolary rzucane na st贸艂? Fajnie. Pod tym wzgl臋dem by艂 prost膮 osob膮, na wszystko co chcia艂 musia艂 odk艂ada膰 do skarbonki, a rodzice od zawsze powtarzali, 偶e tytu艂y niekoniecznie o czym艣 艣wiadcz膮. I 偶y艂 w my艣l tej zasady.
    — Rozumiem kolacje biznesowe, ale on zdecydowanie mia艂 inne oczekiwania co do tego spotkania. Dlatego troch臋 mnie ponios艂o. — przyzna艂 nieco za偶enowany w艂asnym zachowaniem w restauracji. Podszed艂 do tego jak rozemocjonowany nastolatek, zamiast zapanowa膰 nad emocjami i zazdro艣ci膮. Powinien po prostu jej zaufa膰.
    — Wi臋c masz to wszystko i... i to ci wystarcza? — zapyta艂 rozk艂adaj膮c r臋ce na boki jakby chcia艂 pokaza膰 siebie i ca艂e swoje skromne mieszkanie. — Nie mam du偶o wi臋cej do zaoferowania, 偶adnych dom贸w na drugim ko艅cu 艣wiata i prywatnych odrzutowc贸w. — przypomnia艂, cho膰 na pewno by艂a tego 艣wiadoma. — 艁api臋 si臋 kilku dorywczych prac na raz, je偶d偶臋 star膮 toyot膮 i marz臋 o karierze bokserskiej cho膰 wiem, 偶e jestem ju偶 za stary na debiut. — przyzna艂 zgodnie z prawd膮, odwracaj膮c od niej wzrok. Nie by艂 idealnym kandydatem na m臋偶a, zw艂aszcza m臋偶a dziedziczki fortuny. Generalnie nie by艂 typem, kt贸rego rodzice chcieliby zobaczy膰 u boku swojej jedynej c贸rki. Nie by艂 ksi臋ciem z bajki, ani rycerzem w l艣ni膮cej zbroi. Nie wa偶ne, 偶e mia艂 pouk艂adane w g艂owie, 偶e nie goni艂 za pieni膮dzem ponad wszystko.
    S膮dzi艂, 偶e nie posiada艂 niczego, czym m贸g艂by zaimponowa膰 takiej dziewczynie jak India, a jednak tu by艂a. Z nim, siedzia艂a na jego kanapie, a nie w hotelu u boku Ethana Smitha. By艂 cholernym szcz臋艣ciarzem.

    OdpowiedzUsu艅
  105. Odetchn膮艂 z ulg膮 na wszystkie te s艂owa, kt贸re odwa偶y艂a si臋 mu powiedzie膰, raptem po tygodniu znajomo艣ci. To by艂o du偶o, ale cieszy艂 si臋 z tego powodu, 偶e nie ba艂a si臋 przed nim otworzy膰.
    — Ciesz臋 si臋, 偶e mnie takiego akceptujesz. — przyzna艂 z lekkim u艣miechem. Przysun膮艂 si臋 do niej bli偶ej i otoczy艂 ramieniem po czym przytuli艂 do siebie. — Nie obchodz膮 mnie twoje pieni膮dze i jak masz na nazwisko. Chc臋... potrzebuj臋 ciebie, tylko ciebie. — odpowiedzia艂 najszczerzej jak tylko potrafi艂. Chcia艂 偶eby czu艂a, 偶e nie by艂 wystraszony, ani przyt艂oczony informacjami, kt贸rymi si臋 z nim podzieli艂a. Rozumia艂 j膮, mo偶e dorastali w innych 艣rodowiska, ale oboje byli sami, cho膰 ta samotno艣膰 wynika艂a z zupe艂nie innych powod贸w. Mo偶e dlatego tak bardzo pragn膮艂 j膮 mie膰 tylko i wy艂膮cznie dla siebie.
    — Nie mog臋 obieca膰 ci spokoju, ale zawsze b臋d臋 przy tobie je艣li tylko b臋dziesz tego chcia艂a lub potrzebowa艂a. I gwarantuj臋, 偶e cokolwiek si臋 wydarzy tak 艂atwo si臋 mnie nie pozb臋dziesz, bo cholernie mocno zakr臋ci艂a艣 mi w g艂owie. — doda艂 po czym odsun膮艂 si臋 tylko na tyle, by m贸c spojrze膰 w jej t臋cz贸wki. Pog艂aska艂 j膮 delikatnie po policzku. U艣miechn膮艂 si臋 ciep艂o po czym podni贸s艂 si臋 z kanapy i na moment cofn膮艂 do korytarza. Wyci膮gn膮艂 z kieszeni bluzy pieni膮dze, kt贸rych zostawi艂a za du偶o w restauracji, a z komody dwa klucze. Wr贸ci艂 do salonu i z powrotem usiad艂 obok niej odk艂adaj膮c banknoty na stolik.
    — We藕 je. Nie chc臋 偶adnego napiwku. Ty mi w zupe艂no艣ci wystarczasz. — poprosi艂. Nie chcia艂 babra膰 od niej 偶adnych dodatkowych pieni臋dzy. Raz jeszcze uj膮艂 jej twarz w d艂onie i wreszcie posmakowa艂 jej ust. Jej mi臋kkich, pe艂nych warg za kt贸rymi zd膮偶y艂 si臋 st臋skni膰 przez kilka godzin, tak samo jak st臋skni艂 si臋 za jej delikatnym zapachem, dotykiem d艂oni i g艂osem, kt贸rego m贸g艂by s艂ucha膰 w niesko艅czono艣膰. By艂 zadowolony, 偶e tak szybko wszystko sobie wyja艣nili i przede wszystkim, 偶e byli zgodni w ca艂ym tym otaczaj膮cym ich ba艂aganie.
    Oderwa艂 si臋 od niej si臋gaj膮c po jej d艂o艅 na kt贸rej u艂o偶y艂 dwa srebrne klucze.
    — Nie ka偶臋 ci si臋 do mnie wprowadza膰, ale je艣li tylko b臋dziesz chcia艂a uciec ze swojego apartamentowca, nie pytaj o zgod臋 po prostu tu przyjed藕.

    OdpowiedzUsu艅
  106. — Wi臋c szczoteczka wchodzi w gr臋, ale klucze ju偶 nie? — wymrucza艂 wprost w jej wargi. I tak mia艂 zamiar podrzuci膰 je te klucze, tak czy inaczej. Chcia艂, by mia艂a to jedno miejsce, do kt贸rego mog艂aby uciec i schowa膰 si臋 przed ca艂ym 艣wiatem. A je艣li to mia艂oby by膰 jego mieszkanie, tym lepiej. Zreszt膮 jego cz臋艣ciej w nim nie by艂o ni偶 by艂. Nie musia艂a si臋 kr臋powa膰, czy czu膰 niekomfortowo z tego powodu.
    Dalej kontynuowa艂 poca艂unek d艂o艅mi sun膮c po jej plecach. Powoli, niespiesznie wiedz膮c, 偶e maj膮 tyle czasu ile dusza zapragnie. Nikt ich nie goni艂, nie musieli si臋 przed nikim ukrywa膰. Zapewnieni o szczero艣ci swoich kie艂kuj膮cych powoli uczu膰 i zamiar贸w. Lian czu艂 si臋 szcz臋艣ciarzem i nie mia艂 zamiaru wypuszcza膰 tego szcz臋艣cia ze swoich obj臋膰. By艂o mu dobrze, niemal b艂ogo pomimo buduj膮cego si臋 w nim po偶膮dania, kt贸re zawsze go ogrania艂o, gdy India by艂a w pobli偶u. Oboj臋tnie, czy w obcis艂ej sukience, kt贸ra podkre艣la艂a walory jej cia艂a, z idealnym makija偶em, czy w pi偶amie i r贸偶owych skarpetkach. Poci膮ga艂a go w ka偶dej wersji tej seksownej jak i uroczej, czy nawet w lekarskim kitlu po wielogodzinnym dy偶urze. Poci膮ga艂a go, gdy by艂a kompletnie rozemocjonowana, pewna siebie i krucha. Chcia艂 j膮 w ka偶dej z tych wersji. Chcia艂 ca艂膮, najprawdziwsz膮 Indi臋 oboj臋tnie, czy by艂a dziedziczk膮 fortuny, czy nie. I chcia艂 偶eby by艂a tego pewna.
    Przerwa艂 poca艂unek, gdy zabrak艂o mu powietrza. Wzi膮艂 艂apczywy oddech nie odrywaj膮c spojrzenia od jej twarzy. Uni贸s艂 d艂onie i uj膮艂 jej policzki w nie, palcami muskaj膮c jej ciep艂膮 sk贸r臋.
    -— Oczywi艣cie, 偶e ci臋 przyjm臋. Musz臋 w ko艅cu mie膰 okazj臋 do spr贸bowania tych twoich nale艣nik贸w. — odpowiedzia艂 z lekkim, zaczepnym u艣miechem. Najch臋tniej w og贸le by jej st膮d nie wypuszcza艂. Perspektywa wsp贸lnych 艣niada艅, obiad贸w, kolacji czy nawet zwyczajnych, bezcelowych spacer贸w by艂a niezwykle mi艂a. Tak samo jak wizja, 偶e kto艣 tu na niego b臋dzie czeka艂 albo odwrotnie, 艣wiadomo艣膰, 偶e on ma na kogo czeka膰.

    OdpowiedzUsu艅
  107. — Przez 偶o艂膮dek do serca, z艂ota zasada. — odpowiedzia艂 u艣miechaj膮c si臋 szeroko, chocia偶 dobrze wiedzia艂, 偶e nie zmieni艂by o niej zdania nawet je艣li przypala艂a by gotuj膮c膮 si臋 wod臋.
    Opar艂 si臋 wygodniej o wezg艂owie kanapy, g艂ow臋 odchylaj膮c nieco w ty艂 daj膮c jej tym samym lepszy dost臋p do siebie. Zamrucza艂 z zadowoleniem czuj膮c jej pieszczoty i poruszaj膮ce si臋 na jego udach cia艂o Indii. To wszystko sprawia艂o, 偶e jego g艂owa robi艂a si臋 zupe艂nie pusta, pozbawiona jakichkolwiek my艣li i problem贸w. By艂a tylko ona, jej dotyk i ch臋膰 mienia jej jeszcze bli偶ej o ile to w og贸le by艂o mo偶liwe.
    Chwyci艂 materia艂 koszulki, kt贸ry zacz臋艂a ju偶 z niego 艣ci膮ga膰 i przeci膮gn膮艂 j膮 przez g艂ow臋 ods艂aniaj膮c tym samym ca艂y tors. Odrzuci艂 koszulk臋 gdzie艣 na bok ca艂膮 swoj膮 uwag臋 skupiaj膮c na Indii. Jej wyg艂odnia艂e spojrzenie tylko jeszcze bardziej go pobudza艂o, przyjemnie 艂echta艂o jego ego, gdy po偶era艂a go wzrokiem. Jego cia艂o prezentowa艂o si臋 dobrze, nienagannie wr臋cz. Lata trening贸w przynosi艂y efekty, kt贸re teraz podtrzymywa艂. Jego cia艂o by艂o silne, wysportowane, a ka偶dy jeden mi臋sie艅 rysowa艂 si臋 pod sk贸r膮. Mia艂 lekkiego bzika na tym punkcie, ale widz膮c iskierki w oczach Indii nie s膮dzi艂 by jej to w jakikolwiek spos贸b przeszkadza艂o.
    Otoczy艂 j膮 ramieniem i z 艂atwo艣ci膮 przekr臋ci艂 si臋 z ni膮 tak, by zawisn膮膰 nad dziewczyn膮. U艣miechn膮艂 si臋 zaczepnie po czym zn贸w si臋gn膮艂 jej ust sk艂adaj膮c na nich d艂ugi poca艂unek, kt贸ry zako艅czy艂 przygryzaj膮c jej warg臋, za kt贸r膮 delikatnie poci膮gn膮艂.
    — Urocza ta pi偶amka, ale zdecydowanie lepiej ci bez niej. — stwierdzi艂 obrzucaj膮c jej cia艂o spojrzeniem. Chwyci艂 za gumk臋 od spodenek i poci膮gn膮艂 je w d贸艂 jednocze艣nie sk艂adaj膮c drobne poca艂unki na jej podbrzuszu. Odsun膮艂 si臋 tylko po to by u艂o偶y膰 jej nog臋 na swoim ramieniu. Zacz膮艂 sk艂ada膰 kolejne poca艂unki znacz膮c jej sk贸r臋 wargami i j臋zykiem, od kostki po wewn臋trzn膮 stron臋 uda. Co jaki艣 czas zerka艂 w stron臋 jej twarzy obserwuj膮c jak reaguje na ka偶d膮 z subtelnych pieszczot. Nie mia艂 zamiaru si臋 spieszy膰, chcia艂 jej da膰 jak najwi臋cej przyjemno艣ci. Chcia艂 czu膰 jak dr偶y pod jego placami, jak bez tchu wypowiada jego imi臋, czym zawsze si臋 upaja艂. Czu艂 narastaj膮c膮 w sobie coraz bardziej ekscytacja, podniecenie, przyci膮ganie kt贸remu nie potrafi艂 si臋 oprze膰. Jego w艂asne cia艂o przeszywa艂y dreszcze zapieraj膮ce dech w piersi.

    OdpowiedzUsu艅
  108. — Wybacz, ale tw贸j ch艂opak kompletnie nie zna si臋 na metkach. — odpowiedzia艂 nie b臋d膮c 艣wiadomym jak w艂a艣nie okre艣li艂 sam siebie. By膰 mo偶e gdyby nie zaistnia艂a sytuacja, kt贸ra sprawia艂a, 偶e kompletnie nie my艣la艂 o niczym innym jak India b臋d膮ca na wyci膮gni臋cie jego r臋ki. By膰 mo偶e w normalnych warunkach zapyta艂by si臋, czy w og贸le 偶yczy sobie 偶eby nazywa艂 j膮 swoj膮 dziewczyn膮 i siebie jej ch艂opakiem, ale teraz po prostu nie pomy艣la艂. Te s艂owa wysz艂y naturalnie z jego ust, jak wiele innych wcze艣niej.
    Da艂 si臋 poci膮gn膮膰 do g贸ry, zach艂annie odwzajemniaj膮c jej poca艂unek. Wsun膮艂 d艂onie pod materia艂 koszulki, kt贸r膮 mia艂a na sobie. Sun膮艂 palcami po bokach jej cia艂a przez 偶ebra na pe艂ne piersi, czuj膮c rosn膮c膮 ekscytacj臋, gdy pod palcami czu艂 g艂adk膮 sk贸r臋 i ka偶d膮 jedn膮 krzywizn臋, przypominaj膮c sobie jak to jest czu膰 j膮 w swoich d艂oniach. Sk贸ra przy sk贸rze. Usta przy ustach. D艂onie wpl膮tane we w艂osy. Paznokcie wbite w cia艂o.
    — Mog臋 si臋 z tob膮 kocha膰 nawet na pod艂odze. — wymrucza艂 niskim, nieco zachrypni臋tym g艂osem, wci膮偶 muskaj膮c jej usta swoimi. — Wszystko przed nami. — zsun膮艂 si臋 z poca艂unkami na lini臋 jej szcz臋ki. — Kuchnia. — mrucza艂 dalej ca艂uj膮c p艂atek jej ucha. — 艁azienka. — doda艂 schodz膮c ustami na jej dekolt, gryz膮c i ss膮c jej sk贸r臋 wok贸艂 obojczyk贸w. — Jaka艣 ciasna dy偶urka w szpitalu lub gdziekolwiek zechcesz. — podsumowa艂 poci膮gaj膮c koszulk臋 do g贸ry, kt贸r膮 z lekk膮 pomoc膮 z niej 艣ci膮gn膮艂.
    — Jeste艣 pi臋kna. — skomplementowa艂 obrzucaj膮c jej cia艂o spojrzeniem. Chcia艂 偶eby czu艂a si臋 przy nim dobrze, jak najlepiej. By nie wstydzi艂a si臋 swojego cia艂a, czy swoich potrzeb przed nim. Mia艂o by膰 jej r贸wnie dobrze co jemu. Cmokn膮艂 j膮 przelotnie w usta, ale tym razem nie da艂 si臋 wci膮gn膮膰 w kolejny 偶arliwy poca艂unek. Mia艂 zamiar jeszcze troch臋 si臋 z ni膮 podroczy膰.
    Zszed艂 w d贸艂 umiejscawiaj膮c si臋 pomi臋dzy jej udami, kt贸re otoczy艂 ramionami. Zn贸w obca艂owa艂 jej podbrzusze, j臋zykiem wytyczaj膮c wilgotn膮 艣cie偶k臋 wok贸艂 p臋pka, by zaraz znale藕膰 si臋 jeszcze ni偶ej, pieszcz膮c najczulszy z punkt贸w w jej ciele.

    Li.

    OdpowiedzUsu艅
  109. Patrzy艂 na ni膮 z do艂u, obserwowa艂 jak si臋 przed nim rozpada, jak jej cia艂o dr偶y coraz mocniej w przyjemnych, ostatecznych skurczach i fali rozkoszy. Widzia艂 wilgo膰 pomi臋dzy jej udami, zar贸偶owione policzki i oczy zas艂oni臋te r臋k膮. Doprowadza艂a go do czystego szale艅stwa. Dawno... nie, chyba nigdy nie czu艂 si臋 w ten spos贸b przy 偶adnej kobiecie. Bywa艂o mu dobrze, zna艂 orgazm i r贸偶ne formy osi膮gania go, ale India... to by艂 inny, zupe艂nie nowy wymiar, zar贸wno w sferze fizycznej jak i psychicznej. Zakrad艂a si臋 pod jego sk贸r臋, do jego my艣li moszcz膮c si臋 tam wygodnie i nie s膮dzi艂, by cokolwiek mog艂o j膮 stamt膮d wygoni膰.
    Dopiero w tedy, gdy us艂ysza艂 niewyra藕nie wypowiadane imi臋 odsun膮艂 si臋 od niej oblizuj膮c lubie偶nie usta, rzucaj膮c jej zaczepne spojrzenie. Jego wzrok by艂 zamglony od kumuluj膮cego si臋 niezno艣nie po偶膮dania, napi臋cie si臋ga艂o wszystkich mi臋艣ni, ko艣ci i nerw贸w staj膮c si臋 niezno艣ne im bardziej przeci膮ga艂 t膮 zabaw臋.
    Odsun膮艂 si臋 na tyle, by szybko 艣ci膮gn膮艂 z siebie spodnie i bielizn臋 i zn贸w zawis艂 na Indi膮. Pog艂aska艂 j膮 po twarzy palcami obrysowuj膮c jej pe艂ne wargi na punkcie, kt贸rych mo偶na by艂o oszale膰. Nie przed艂u偶aj膮c ju偶 wi臋cej, wszed艂 w ni膮 z cichym pomrukiem ulgi i fal膮 dreszczy przebiegaj膮cej wzd艂u偶 kr臋gos艂upa.
    Poruszy艂 si臋 powoli, acz pewnie d艂onie zaciskaj膮c na jej udzie i biodrze. Czu艂 jak s艂odkie uczucie euforii i satysfakcji narasta. Serce wali艂o mu w piersi dostosowuj膮c si臋 rytmem do ich 偶arliwych poca艂unk贸w i ruch贸w bioder, kt贸re nabiera艂y tempa. Przyspieszony, urywany oddech, kt贸ry 艂apczywie 艂apa艂 w p艂uca, gdy tylko na kr贸tk膮 chwil臋 ich usta odrywa艂y si臋 od siebie. J臋zyki ta艅cz膮ce w zwartym ta艅cu, w kt贸ry przelewa艂 wszystko to co w艂a艣nie czu艂 w stosunku do Indii i to co odczuwa艂o jego w艂asne cia艂o.
    Wyprostowa艂 si臋 siadaj膮c z powrotem na kanapie, poci膮gaj膮c j膮 w 艣lad za sob膮 i na powr贸t sadowi膮c na swoich udach. Wypchn膮艂 biodra do g贸ry wbijaj膮c si臋 w ni膮 po sam koniec. D艂o艅mi chaotycznie b艂膮dzi艂 po jej plecach, zahaczaj膮c o lu藕no opadaj膮ce kosmyki ciemnych w艂os贸w.
    By艂 cholernym szcz臋艣ciarzem.

    OdpowiedzUsu艅
  110. Dostosowywa艂 si臋 do jej ruch贸w wychodz膮c jej biodrami na spotkanie. Jej s艂odka pro艣ba, g艂os kt贸ry dr偶a艂 i wyra偶a艂 tak wiele emocji... kr臋ci艂o mu si臋 w g艂owie, oddech by艂 urywany, cia艂o b艂yszcza艂o si臋 miejscami od potu, kt贸ry wst膮pi艂 na sk贸r臋. Gdy odchyli艂a si臋 w ty艂 pr臋偶膮c przed nim swoje cia艂o, podziwia艂 j膮. Z b艂yskiem i nowymi uczuciami w oczach, kt贸rych nie potrafi艂 jeszcze ubra膰 w s艂owa.
    Sun膮艂 d艂oni膮 przez 艣rodek jej cia艂a, brzuch, piersi. Zahaczy艂 o twarde, nabrzmia艂e sutki zaciskaj膮c na nich palce. Pow臋drowa艂 jednak wy偶ej na jej szyj臋. Przyci膮gn膮艂 j膮 na powr贸t do siebie, oplataj膮c ciasno ramionami. Napar艂 na ni膮 mocniej biodrami nie kontroluj膮c westchni臋膰 i j臋kni臋膰, kt贸re wyrywa艂y mu si臋 z gard艂a. Ich spocone cia艂a ociera艂y si臋 jedno o drugie, usta wyrywa艂y zach艂anne poca艂unki, palce wbija艂y si臋 w sk贸r臋. Salon wype艂nia艂y jego ciche pomruki mieszaj膮ce si臋 z j臋kami Indii i odg艂osami zderzaj膮cych si臋 ze sob膮 cia艂. Rozkoszne mla艣ni臋cia i d艂ugie westchni臋cia.
    Poruszy艂 si臋 jeszcze kilkukrotnie pog艂臋biaj膮c pchni臋cia, czuj膮c jak jej rozgrzane wn臋trze raz za razem zaciska si臋 na jego cz艂onku, a偶 w ko艅cu poczu艂 znajomy skurcz w podbrzuszu, by po chwili po jego ciele rozla艂o si臋 s艂odkie spe艂nienie mrowi膮ce zako艅czenia nerwowo. Przymkn膮艂 powieki rozkoszuj膮c si臋 w pe艂ni odczuwanym spe艂nieniem. Opar艂 czo艂o na jej ramieniu dysz膮c ci臋偶ko. Serce t艂uk艂o si臋 w klatce piersiowej niezdolne do natychmiastowego uspokojenie swojego biegu.
    Seks z ni膮 by艂 niczym przebiegni臋cie maratonu ze zwyci臋skim finiszem. By艂 zm臋czony, ale w pe艂ni usatysfakcjonowany, ch臋tny na powt贸rk臋 jak tylko b臋dzie w stanie. G艂adzi艂 j膮 delikatnie po plecach staraj膮c si臋 zapanowa膰 nad rozgrzanym cia艂em, kt贸ry jeszcze kilka sekund temu pali艂 偶ywy ogie艅. Mi臋艣nie Liana dr偶a艂y, a my艣li wci膮偶 przys艂ania mgie艂ka po偶膮dania.
    Nie m贸g艂 sobie wyobrazi膰 lepszego fina艂u tego dnia. Zd膮偶y艂 ju偶 zapomnie膰 o ma艂o komfortowych wydarze艅 z restauracji. Odsun膮艂 si臋 tylko odrobin臋, by m贸c na ni膮 swobodnie spogl膮da膰. U艣miechn膮艂 si臋 do niej szeroko, z ma艣lanym spojrzeniem.

    OdpowiedzUsu艅
  111. Dotyk Indii by艂 przyjemny, koj膮cy. Uspokaja艂 艂omocz膮ce mocno serce i wymazywa艂 wszelkie negatywne my艣li. Czu艂 si臋 we w艂a艣ciwym miejscu, nie wa偶ne gdzie, czy w swoim ma艂ym mieszkaniu, czy w jej wielkim apartamencie, byle z ni膮. Wszystko podzia艂o si臋 bardzo szybko, pocz膮wszy od nami臋tnej nocy, gdy poznali do tej teraz, gdy oficjalnie nazwa艂 si臋 jej ch艂opakiem. Po艣piech zwykle nie by艂 wskazany, ale teraz czu艂, 偶e mieli po prostu swoje tempo, kt贸re dopasowa艂o si臋 do ich potrzeb.
    — Jezu, tak. 呕arcia w nocy nigdy nie odm贸wi臋. — odpowiedzia艂 u艣miechaj膮c si臋 szeroko, gdy nazwa艂a go swoim ch艂opakiem. Jak dobrze to brzmia艂o w jej ustach, budowa艂o go wewn臋trznie. Parskn膮艂 艣miechem na jej kolejne s艂owa.
    — Okej co艣 si臋 znajdzie, a z czasem ci臋 podszkolimy w jedzeniu dla nie bia艂ych dziewek. — stwierdzi艂 sk艂adaj膮c lekkiego ca艂usa na jej wargach. — Kilka ulic dalej jest chi艅ska knajpka. Jest czynna prawie non stop, a Pa艅stwo Chen gotuj膮 ob艂臋dnie. Jedyne co to trzeba si臋 st膮d ruszy膰. — zasugerowa艂 odgarniaj膮c z jej policzk贸w kosmyk w艂os贸w. Cmokn膮艂 j膮 raz jeszcze w usta po czym odsun膮艂 si臋 od Indii, by co nieco doprowadzi膰 si臋 do porz膮dku.
    — Ewentualnie w szafce na pewno znajd膮 si臋 kubki instant, ale te b臋d臋 ostre, bardzo. Poza tym chyba jednak wola艂bym zaserwowa膰 ci co艣 lepszego ni偶 to. — przyzna艂 wystawiaj膮c g艂ow臋 z 艂azienki. Siebie m贸g艂 karmi膰 byle 偶arciem z paczki, ale Indii wola艂 pokaza膰 najlepsze strony Chinatown, a tego by艂o ca艂kiem sporo. A jedzenie tego ma艂偶e艅stwa, kt贸re prowadzi艂o dwa punkty w Nowym Jorku, by艂o przepyszne i wielokrotnie ratowa艂o jego pusty 偶o艂膮dek.
    — Wi臋c jak b臋dzie, wci膮gasz skarpetki, czy nastawiamy czajnik? I tym razem ja stawiam, wi臋c chowaj dolary. — doda艂 wychodz膮c z 艂azienki. Przeczesa艂 wilgotn膮 d艂oni膮 w艂osy, kt贸re zaczesa艂 do ty艂u. Zgarn膮艂 z pod艂ogi d贸艂 swojej garderoby, kt贸r膮 wci膮gn膮艂 na ty艂ek. Uchyli艂 r贸wnie偶 okno, bo w ma艂ym salonie zrobi艂o si臋 duszno od ich wsp贸lnych eksces贸w, kt贸re mia艂y miejsce przed chwil膮.

    OdpowiedzUsu艅
  112. Podszed艂 do niej, by uj膮膰 jej twarz w d艂onie. Przyci膮gn膮艂 j膮 delikatnie do siebie by r贸wnie lekko uca艂owa膰 w usta.
    — Wygl膮dasz… — odsun膮艂 si臋 od niej i nieco teatralnie, obrzuci艂 ja spojrzeniem od g贸ry, a偶 po same stopy na d艂u偶sz膮 chwil臋 zatrzymuj膮c si臋 w strategicznych miejscach — ob艂臋dnie. — podsumowa艂 z b艂yskiem w oczach. Widzia艂 j膮 nag膮, z lekko spoconym dr偶膮cym cia艂em, bezbronn膮 w jego ramionach, eteryczna i wulgarn膮 jednocze艣nie. Nie musia艂a martwi膰 si臋 tym, 偶e wygl膮da niedostatecznie dobrze. By艂 kompletnie zakr臋cony na jej punkcie, oboj臋tnie jak si臋 prezentowa艂a. A tak naprawd臋 i bardziej domowo i niewyj艣ciowo wygl膮da tym bardziej mu to odpowiada艂o. Bo chcia艂 by czu艂a si臋 przy nim na tyle swobodnie.
    — Chod藕my. — otworzy艂 drzwi i pu艣ci艂 j膮 przodem. Gdy tylko wyszli na zewn膮trz uj膮艂 jej d艂o艅 w swoj膮 splataj膮c ich palce razem i poci膮gn膮艂 j膮 w odpowiedni膮 stron臋. Chinatown t臋tni艂o 偶yciem o ka偶dej porze dnia i nocy. By艂o g艂o艣ne i kolorowe, a pomi臋dzy budynkami unosi艂 si臋 zapach z licznych knajpek, grilli i ulicznych stoisk. Chaotyczne, niezbyt uporz膮dkowane miejsce, w kt贸rym si臋 wychowywa艂. Zna艂 tu ka偶dy zakamarek. Ka偶de stoisko z tandetnymi pami膮tkami, ka偶dy zakr臋t i kiosk.
    — Czasem zastanawiam si臋, czy w Chinach jest podobnie. — przyzna艂 prowadz膮c j膮 w g艂膮b dzielnicy daleko poza turystycznymi szlakami. W wi臋kszo艣ci mijali samych Azjat贸w, ale zdarza艂y si臋 wyj膮tki od regu艂y.
    Lian skr臋ci艂 w nieco w臋偶sza uliczk臋, nad ich g艂owami pomi臋dzy kamienicami rozwieszone by艂y czerwone lampiony. Przeprowadzi艂 j膮 na drug膮 stron臋 gdzie na rogu znajdowa艂o si臋 miejsce docelowe ich ma艂ej wycieczki. Knajpka by艂a ma艂a, skoromnie urz膮dzona. Na 艣cianach wisia艂o mn贸stwo fotografii g艂贸wnie przedstawiaj膮cych w艂a艣cicieli z go艣膰mi. W 艣rodku sta艂y raptem cztery stoliki, trzy z nich zaj臋te i dwa na zewn膮trz ustawione pod oknami. By艂 ciep艂y sierpniowy wiecz贸r, wi臋c ludzie t艂umnie przesiadywali na zewn膮trz.
    — Mo偶e i nie zach臋ca pi臋knym wystrojem i daleko temu miejscu do eleganckiej restauracji, ale wierz mi maj膮 najlepsz膮 chi艅szczyzn臋. — zapewni艂 przekraczaj膮c pr贸g lokalu.
    — Woonie! — Za wysok膮 lad膮 pojawi艂a si臋 starsz膮 kobieta. Jej w艂osy niemal w ca艂o艣ci pokrywa艂a siwizna, a twarz przecina艂y zmarszczy i szeroki, serdeczny u艣miech. M贸wi艂a z lekkim akcentem pobrzmiewaj膮cym w g艂osie.
    — Pani Chen. — delikatnie si臋 sk艂oni艂 przed kobiet膮.
    — Dawno ci臋 nie by艂o. — stwierdzi艂a gro偶膮c mu palcem. — Och, ale kogo艣 nam tu dzi艣 przeprowadzi艂e艣? — zagadn臋艂a zaciekawiona.
    — Tak, India to moja… — zawaha艂 si臋 na moment bo co innego nazywa膰 si臋 dziewczyn膮 i ch艂opakiem w domowym zaciszu, a co innego publicznie, ale wola艂 zaryzykowa膰. — dziewczyna. — doko艅czy艂 z cieniem zak艂opotania. Czu艂 si臋 jakby przedstawia艂 j膮 swoim dziadkom, kt贸rzy od lat na co艣 takiego czekaj膮.
    — Ju偶 nie udawaj takiego wstydliwego. — wytkn臋艂a trzepota膰 go d艂oni膮 w rami臋, gdy tylko wysz艂a zza lady, by si臋 przywita膰. — No, masz szcz臋艣cie taka pi臋kna kobieta. — skomplementowa艂a przygl膮daj膮c si臋 im z u艣miechem przez kt贸ry jej oczy przypomina艂y dwie w膮skie kreseczki. — Dobrze kochani. Zastan贸wcie si臋 w spokoju co chcecie. Dzisiaj nie p艂acicie. — poleci艂a.

    OdpowiedzUsu艅
  113. Obserwowa艂 j膮 jak przygl膮da si臋 zaciekawiona mijanym budynkom, ludziom, barwnym uliczkom, witrynom pe艂nym najr贸偶niejszych dziw贸w. Podziwia艂 jej twarz, zainteresowanie maluj膮ce si臋 w spojrzeniu. Zastanawia艂 si臋 ile rzeczy mog艂a ju偶 widzie膰, Stany, Indie... jak d艂uga by艂a ta lista. Ile rzeczy zachwyca艂o j膮 w innych miejscach, ile rzeczy nie robi艂o ju偶 na niej wra偶enia. Ile rzeczy pragn臋艂a zobaczy膰, pozna膰 na w艂asnej sk贸rze, zasmakowa膰. 艢wiat by艂 pe艂en rozmaito艣ci, za kt贸rymi posy艂a艂 t臋skne spojrzenia. Lian nigdy nie wychyli艂 nosa poza Stany. Raptem kilkukrotnie wyrwa艂 si臋 z Nowego Jorku, nic wielkiego. Nic czym m贸g艂by si臋 szczyci膰. Mia艂 kilka cennych wspomnie艅, wypad贸w z przyjaci贸艂mi podczas, kt贸rych dobrze si臋 bawi艂. Nie by艂a pierwsz膮 osob膮 z bogatej rodziny, z kt贸r膮 nawi膮za艂 blisk膮 relacj臋. Jego najlepszy kumpel r贸wnie偶 nale偶a艂 do elity, przedstawiaj膮c mu obraz jak 偶ycie po艣r贸d 艣mietanki w rzeczywisto艣ci si臋 prezentuje. Wszystko mia艂o swoje wady i zalety, ale Lian zdecydowanie nie odczuwa艂 presji, by znale藕膰 si臋 pomi臋dzy tymi lud藕mi. Nie czu艂 potrzeby, by jego konto zdobi艂a niebotycznie du偶a ilo艣膰 zer.
    — Maj膮 pyszne sajgonki, dobry satay z ryby, a z da艅 偶eby nie wypali艂o ci kubk贸w smakowych Mei fun makaron, mi臋so mo偶esz dowolnie zmienia膰. No i s艂awetna kaczka po peki艅sku lub mniej znana zapiekana w li艣ciach zielonej herbaty. — zasugerowa艂. Cho膰 lubi艂 ka偶de jedzenie, tradycyjne fast foody, czy zdrowsze sa艂atki to rodzima kuchnia by艂a t膮, kt贸r膮 wybiera艂 najcz臋艣ciej. Zami艂owanie do dobrze przyprawionego, pikantnego jedzenia mia艂 we krwi. Zreszt膮 na tych daniach si臋 wychowa艂 i cho膰 zna艂 kilka prostych przepis贸w daleko mu by艂o do miana dobrego kucharza, a w domu zwykle nie serwowa艂 nikomu posi艂k贸w. Mistrzem 艣niada艅 te偶 raczej nie zostanie maj膮c w zanadrzu takie warianty jak jajka na kilka sposob贸w, nale艣niki, czy najprostsze tosty. Rzadko kiedy jada艂 w domu, a b臋d膮c samemu raczej nie czu艂 motywacji, by wznie艣膰 swoje umiej臋tno艣ci na wy偶szy poziom.
    — I spokojnie, zap艂acimy. Zawsze powtarza to samo, gdy mnie widzi, ale teraz nie ma szans, 偶e nie zap艂ac臋. — uspokoi艂 domy艣laj膮c si臋, 偶e mo偶e czu膰 si臋 niekomfortowo na sam膮 my艣l nie p艂acenia. Niegdy艣 ratowa艂o mu to 偶ycie, dos艂ownie. Zdarza艂o si臋, 偶e w jego domu nie by艂o niczego pr贸cz alkoholu, wi臋c to miejsce by艂o jego oaz膮. Teraz nie mia艂 serca nie p艂aci膰 starszemu ma艂偶e艅stwu za ich prac臋. Gdzie艣 na 艣cianie wisia艂o nawet jego zdj臋cie, gdy mia艂 g贸ra trzyna艣cie lat i pa艂aszowa艂 zup臋 z szeroko otwartymi oczami z zachwytu i drugie mo偶e sprzed dw贸ch lat, kt贸re wykonali podczas urodzin w艂a艣cicielki.

    Li.

    OdpowiedzUsu艅
  114. Podni贸s艂 na ni膮 uwa偶ne spojrzenie, gdy odezwa艂a si臋 jakby ciszej, a jej wzrok sun膮艂 po menu niepewnie.
    — W takim razie we藕miemy kilka r贸偶nych da艅 i sprawdzisz co ci odpowiada. Chocia偶 karta jest tak du偶a, 偶e za jednym razem i tak si臋 nam to nie uda. — stwierdzi艂. — Zapami臋tane, zero owoc贸w ze s艂onym i omija膰 szerokim 艂ukiem pizz臋 z ananasem. — powt贸rzy艂 podnosz膮c si臋 z krzes艂a. Podszed艂 do lady zamawiaj膮c kilka r贸偶nych rzeczy pocz膮wszy od lekkich przek膮sek, a sko艅czywszy na pe艂noporcjowych daniach. Wzi膮艂 cztery r贸偶ne dania o r贸偶nym poziomie ostro艣ci i z r贸偶nym gatunkiem mi臋sa, by da膰 jej jak najszerszy obraz tego jak kuchnia chi艅ska wygl膮da. Menu rzeczywi艣cie by艂o poka藕ne i sk艂ada艂o si臋 z wielu skrajnie r贸偶nych pozycji, ale od czego艣 musieli zacz膮膰. Dlatego zam贸wi艂 zar贸wno makaron, ry偶 jak i mi臋sa sma偶one na gor膮cym p贸艂misku.
    Do stolika wr贸ci艂 z ma艂膮 p臋kata buteleczk膮 i ma艂ymi ceramicznymi kubeczkami przez wzgl膮d na brak tradycyjnych kieliszk贸w oraz butelk膮 wody, gdyby jednak napitek jej nie posmakowa艂.
    — Okej zam贸wione, a to — wskaza艂 na butelk臋 oklejon膮 bia艂膮 foli膮 i chi艅skimi znaczkami na przodzie — to huangjiu. — Zerkn膮艂 raz jeszcze na etykietk臋. — Co艣 w rodzaju wina. Te jest najs艂absze, s艂odkawe. Raczej trafia w gusta tych, kt贸rzy nigdy nie mieli styczno艣ci z chi艅skim alkoholem, ale 艣mia艂o m贸w je艣li ci nie zasmakuje. — wyja艣ni艂 otwieraj膮c butelk臋 i nalewaj膮c im pierwsz膮 porcj臋. — Mo偶esz pi膰 dowolnie, na raz lub powoli. — doda艂 przygl膮daj膮c si臋 jej z u艣miechem.
    Czu艂 si臋 jak szcz臋艣liwe dziecko, lekko podekscytowany tym, 偶e m贸g艂 jej pokaza膰 sw贸j 艣wiat jako pierwszy. Nigdy wcze艣niej nikt jej tego nie t艂umaczy艂. Z nikim wcze艣niej nie pr贸bowa艂a takich rzeczy. By艂 pierwszym, kt贸ry wprowadza艂 j膮 do tego barwnego 艣wiata. Nie by艂 zwyk艂ym Nowojorczykiem, rdzennym Amerykaninem i chocia偶 urodzi艂 si臋 w tym kraju, a w rodzimych stronach nie by艂 ani razu, bardziej czu艂 si臋 Chi艅czykiem ni偶 ch艂opakiem z zachodu. By艂y mi臋dzy nimi pewne r贸偶nice wynikaj膮ce z odmiennych tradycji, ale pragn膮艂 podzieli膰 si臋 z ni膮 tym wszystkim co sk艂ada艂o si臋 na jego osob臋, a jeszcze bardziej chcia艂, by i ona w pe艂ni wpu艣ci艂a go do 艣wiata Indii. Chcia艂 zna膰 jej ulubione potrawy, historie kryj膮ce si臋 za zdj臋ciami, kt贸re zrobi艂a na przestrzeni czasu. Chcia艂, by dzieli艂a si臋 z nim swoimi codziennymi troskami i nierozwi膮zanymi sprawami. To wszystko, ta ciekawo艣膰 kie艂kowa艂a w nim i dojrzewa艂a za ka偶dym razem, gdy tylko si臋 widzieli. Chcia艂 j膮 ca艂膮, bez 偶adnych kompromis贸w.

    Li.

    OdpowiedzUsu艅
  115. By艂 pewien, 偶e w takim towarzystwie istnia艂y jedynie brzydkie, okropne sekrety. W ko艅cu co innego tacy, jak oni mogliby ukrywa膰 przed 艣wiatem, jak nie najgorsze z najgorszych sekret贸w? Dobrze wiedzia艂, 偶e wszyscy tu obecni mieli swoje za uszami, u偶ywali pieni臋dzy, aby ukrywa膰 to, co by艂o niewygodne. Sam zreszt膮 tak robi艂, cho膰 jego wybryki w por贸wnaniu do pozosta艂ych by艂y naprawd臋 niewinne i do艣膰… normalne?
    U艣miechn膮艂 si臋 pod nosem, kiedy przechyli艂a sw贸j kieliszek. Na szcz臋艣cie nie byli na celowniku swoich rodzic贸w, mogli swobodnie st膮d wyj艣膰 i nikt nawet nie zauwa偶y tego ich znikni臋cia. Odszuka艂 wzrokiem kelnera, kt贸ry ni贸s艂 butelk臋 z szampanem, a gdy ten si臋 zbli偶y艂 odebra艂 od niego butelk臋. Przyda im si臋 z ca艂膮 pewno艣ci膮, a cho膰 pokoje by艂y wyposa偶one w ro偶ne alkohole to przecie偶 z pustymi r臋kami st膮d wyj艣膰 nie mogli, prawda? Gabriel mia艂 ochot臋 na to, aby dobrze si臋 dzi艣 zabawi膰 i rozlu藕ni膰. Wyj艣cie z labiryntu go艣ci, kt贸rzy znajdowali si臋 w Sali balowej nie by艂o ci臋偶kim zadaniem, ale i tak musieli pog艂贸wkowa膰, aby unikn膮膰 tych, kt贸rzy mogli ich zatrzyma膰 i chcie膰 porozmawia膰. M艂ody Salvatore prawd臋 m贸wi膮c nigdy nie wiedzia艂 o czym mo偶e z tymi lud藕mi rozmawia膰. Nie interesowa艂 si臋 tym, co robi艂 jego ojciec, cho膰 powinien, a o swoim 偶yciu prywatnym nie chcia艂 zbytnio opowiada膰, bo dobrze wiedzia艂, 偶e i tak nie zrozumiej膮 jego zainteresowa艅, kt贸re ich i tak nie interesowa艂y.
    — T臋dy — powiedzia艂. Poprowadzi艂 j膮 d艂ugim korytarzem, a偶 dotarli do drzwi, na kt贸rych by艂 znaczek zakaz wst臋pu. Oczywi艣cie, 偶e takie rzeczy go nie powstrzymywa艂y. Otworzy艂 drzwi u偶ywaj膮c karty pracowniczej. Po przej艣ciu kolejnego kawa艂ka stan臋li przed wind膮. O dziwo jeszcze nikogo po drodze nie min臋li. Ale nie, aby Gabriel si臋 nimi przejmowa艂. Mia艂 wi臋ksze prawo tu by膰 ni偶 oni. — Wi臋c, co robisz w Nowym Jorku? — zapyta艂, gdy czekali na wind臋. Ta zjecha艂a po chwili. Wszed艂 po brunetce do 艣rodka i wcisn膮艂 odpowiedni guzik, kt贸ry mia艂 zabra膰 ich na wy偶sze pi臋tro.
    Za艣mia艂 si臋 pod nosem, kiedy zda艂 sobie spraw臋 z tego, 偶e oboje byli doro艣li, a uciekali przed rodzicami niczym o艣miolatki. Ju偶 wtedy ucieka艂 z takich przyj臋膰, zawsze si臋 na nich nudzi艂. Nic mimo up艂ywu lat si臋 nie zmieni艂o. Winda zatrzyma艂a si臋, a Gabriel zn贸w z艂apa艂 Indi臋 za r臋k臋. Tym razem ju偶 min臋li pracownik贸w, ale szybko wyja艣ni艂 im kim jest. By艂 tu zreszt膮 znany, cho膰 nie oczekiwa艂 tego, 偶e ka偶da jedna osoba b臋dzie go kojarzy艂a. Zw艂aszcza, 偶e nie pojawia艂 si臋 w hotelu cz臋sto. Wyszli z p臋tli korytarzy, kt贸rymi poruszali si臋 pracownicy, aby dosta膰 si臋 do wind przeznaczonych dla go艣ci. Gabriel po wej艣ciu do niej wcisn膮艂 guzik z sze艣膰dziesi膮tym pi臋trem, kt贸re ich teraz interesowa艂o.
    — Mam nadziej臋, 偶e nie masz l臋ku wysoko艣ci.

    Gabs

    OdpowiedzUsu艅
  116. — Mamy te偶 swoje mocniejsze alkohole, ale wszystko w swoim czasie moja droga. — Sam mo偶e i nie mia艂 najmocniejszej g艂owy, ale wiedzia艂 jak rozs膮dnie si臋 napi膰 偶eby nie przeholowa膰 i wci膮偶 mie膰 z tego frajd臋. Zreszt膮 nie ci膮gn臋艂o go specjalnie do picia i w duchu mia艂 obaw臋, 偶e mo偶e si臋 zagalopowa膰 i sko艅czy膰 jak biologiczny ojciec czego nie chcia艂. Dlatego wola艂 si臋 pilnowa膰. — Fakt, ale z drugiej strony Azjaci przoduj膮 w spo偶ywaniu alkoholu. — przyzna艂 upijaj膮c 艂yk s艂odkawego trunku. — Kiedy艣 zrobi臋 ci barma艅ski pokaz. Przetestujesz te d艂onie w innych kategoriach. — Uni贸s艂 r臋ce poruszaj膮c palcami w powietrzu. U艣miechn膮艂 si臋 zaczepnie i pu艣ci艂 jej oczko.
    W domu mia艂 pe艂no alkoholu r贸偶nego rodzaju, likier贸w, syrop贸w. Cz臋sto siedz膮c samemu pr贸bowa艂 tworzy膰 nowe kombinacje i smaki, kt贸re m贸g艂by podbi膰 serca klient贸w. Miesza艂, testowa艂, wylewa艂, pr贸bowa艂 i tak w ko艂o, a偶 uzyska艂 zamierzony efekt. Klub mia艂 swoje menu z drinkami, ale ka偶dy z nich barman贸w musia艂 by膰 gotowym popisa膰 si臋 autorskimi przepisami. Zaproponowa膰 co艣 specjalnego od siebie, co艣 dzi臋ki czemu zapracuj膮 sobie na hojne napiwki i sprawi膮, 偶e klient zechce wr贸ci膰. 膯wiczy艂 nawet te wszystkie sztuczki z podrzucaniem i efekciarskim mieszaniem sk艂adnik贸w, by wywrze膰 jeszcze lepsze wra偶enie.
    Nied艂ugo p贸藕niej Pani Chen zacz臋艂a znosi膰 pierwsze p贸艂miski z wybranymi przez Liana daniami zastawiaj膮c niemal ca艂y stolik. Po wn臋trzu ma艂ej sali rozni贸s艂 si臋 aromatyczny zapach przyprawionych mi臋s i warzyw, zupe艂nie jakby znale藕li si臋 gdzie艣 indziej jak w sercu wielkiego miasta. Wszytko wygl膮da艂o ob艂臋dnie, a Lian wiedzia艂, 偶e z pewno艣ci膮 przygotowane jedzenie jest r贸wnie pyszne.
    — Ca艂a przyjemno艣膰 po mojej stronie. — odpar艂 otwieraj膮c pa艂eczki. — A teraz tak, s艂odko ostre, ostre, mocno pikantne, 艂agodne. — Wskazywa艂 po kolei talerze z r贸偶nymi przyszno艣ciami. By艂o tu wszystko, sma偶one makarony, ry偶 z warzywami, skwiercz膮ca na rozgrzanym p贸艂misku wo艂owina w ciemnym, aromatycznym sosie, kurczak, a nawet ryba bo cz臋艣膰 Chin s艂yn臋艂a z przyrz膮dzania owoc贸w morza.
    — Smacznego. — doda艂 po czym nawin膮艂 na pa艂eczki porcje makaronu.

    OdpowiedzUsu艅
  117. — O nie! Nie dam si臋 wygry藕膰 tak 艂atwo, poza tym 偶eby ze mn膮 konkurowa膰 najpierw musisz trafi膰 na t膮 艣cian臋. — wskaza艂 liczne ramki ze zdj臋ciami. — 呕eby to osi膮gn膮膰… m贸w mi mistrzu m贸j m艂ody padawanie. — doda艂 nieco teatralnie po czym roze艣mia艂 si臋 lekko. Dobrze by艂o widzie膰 j膮 zadowolona, wiedzie膰 偶e miejsce jej si臋 spodoba艂o, a jedzenie zasmakowa艂o. Czu艂 si臋 niesamowicie na miejscu b臋d膮c z ni膮 w Chinatown, w tej ma艂ej, taniej knajpce wype艂nionej aromatycznym zapachem, siedz膮c na plastikowych krzes艂ach. Nie musieli by膰 wystrojeni, eleganccy. Obserwowanie jej szczerego u艣miechu, zar贸偶owionych od ciep艂a policzk贸w i s艂uchanie jej 艣miechu wprawia艂y go w bardzo dobry nastr贸j. U艣miech nie schodzi艂 mu z twarzy, ale mia艂 wra偶enie, 偶e przy niej ci臋偶ko mu si臋 powstrzyma膰 i nie u艣miecha膰. Nie obchodzi艂o go, czy wygl膮da艂 teraz powa偶nie, czy bardziej jak zauroczony nastolatek, kt贸ry nie mo偶e oderwa膰 wzroku od swojej 艣wie偶o upieczonej dziewczyny. Nie s膮dzi艂 by kiedykolwiek czu艂 co艣 takiego… co艣 tak intensywnego jak przy Indii. Jones dawa艂a mu tyle bod藕c贸w, tyle emocji, 偶e niemal kr臋ci艂o mu si臋 w g艂owie. Z ekscytacj膮 spogl膮da艂 na kolejne dni, tygodnie, a mo偶e nawet i miesi膮ce wyobra偶aj膮c sobie jak dalej rozwinie si臋 ich znajomo艣膰, czy kiedykolwiek to co dzielili teraz ulegnie wypaleniu, czy nieustannie b臋dzie odczuwa艂 przyci膮gnie wzgl臋dem niej. Jakby by艂a magnesem o przeciwleg艂ym biegunie.
    Jego wcze艣niejsze zwi膮zki, cho膰 nie by艂o ich wiele by艂y kr贸tkie i bardziej przypomina艂y przygod臋 ani偶eli prawdziw膮 relacj臋. Nie by艂 idea艂em, mia艂 swoje za uszami i niekiedy wina le偶a艂a po r贸wno po jego stronie, ale zwykle czego艣 mu brakowa艂o, pewne gesty go dra偶ni艂y, a z czasem drobne sprzeczki przeradza艂y si臋 w k艂贸tnie i brak zrozumienia, kt贸rej艣 ze strony. Niekiedy czu艂 co艣 takiego ju偶 na samym pocz膮tku. Przy Indii wr臋cz przeciwnie. Mia艂 na nosie r贸偶owe okulary i bardzo mu to odpowiada艂o.
    — Ciesz臋 si臋, 偶e ci smakuje. — przyzna艂 opieraj膮c 艂okcie na stoliku i przygl膮daj膮c si臋 jej b艂yszcz膮cymi oczami.

    OdpowiedzUsu艅
  118. Oczywi艣cie, 偶e przyprowadza艂 tu inne osoby, w tym dziewczyny. S臋k w tym, 偶e 偶adnej nie przedstawia艂 oficjalnie jako swojej dziewczyny, no mo偶e raz si臋 to zdarzy艂o, ale z pewno艣ci膮 nie by艂 z tego osi膮gni臋cia tak dumny jak dzisiejszego dnia, gdy przyprowadzi艂 tutaj Indi臋. Mia艂 wielu znajomych, bli偶szych i dalszych a ta ma艂a knajpka by艂a bliska jego sercu, wi臋c nic dziwnego, 偶e wiele os贸b, dzi臋ki niemu, odkry艂o kuchni臋 Pani Chen. Jednak nikogo nie traktowa艂 tak jak Indii, nikomu nie podsuwa艂 kilku p贸艂misk贸w wypchanych r贸偶nymi chi艅skimi rozmaito艣ciami. Nikomu tyle nie opowiada艂. Z nikim tyle si臋 nie 艣mia艂 i nie 偶artowa艂. Z Indi膮 u boku wszystko prze偶ywa艂 jakby bardziej. Chcia艂 lepiej si臋 postara膰, pokaza膰, 偶e pomimo tego jak si臋 poznali traktuje j膮 powa偶nie, 偶e my艣li o niej, gdy wybiega planami w prz贸d.
    — Na moje oko to masz ca艂kiem niez艂e mo偶liwo艣ci. I jeszcze lepszy metabolizm. — skomentowa艂 przygl膮daj膮c si臋 z rozbawieniem jak g艂adzi si臋 po pe艂nym brzuchu.
    — Po takiej ilo艣ci jedzenia mo偶na si臋 wszystkiego spodziewa膰. — stwierdzi艂 i na moment zajrza艂 pod koszulk臋. — Uff na szcz臋艣cie mi臋艣nie magicznie nie znikaj膮. — doda艂 jakby rzeczywi艣cie mog艂o do tego doj艣膰 po jednym sytym posi艂ku.
    Zap艂aci艂 za wszystko uprzednio wyk艂贸caj膮c si臋 z w艂a艣cicielk膮, 偶e nie chce wychodzi膰 nie pokrywaj膮c koszt贸w tej wystawnej uczty. To naprawd臋 nie by艂o ma艂o i nie chcia艂 naci膮ga膰 starszej kobiety kiedy nie musia艂. I tak po艣wi臋ci艂a dla niego wiele ze swojego czasu i 艣rodk贸w. Czu艂 si臋 zobowi膮zany nawet je艣li w przesz艂o艣ci zdarza艂o mu si臋 pomaga膰 na kuchni, by jakkolwiek odwdzi臋czy膰 si臋 pa艅stwu Chen za udzielenie pomocy. Gdyby nie oni m贸g艂by marnie sko艅czy膰, nawet nie chcia艂 sobie tego wyobra偶a膰. Byli jedynymi, kt贸rzy zwr贸cili uwag臋 na wystraszonego ch艂opca, gdy by艂 g艂odny lub zmarzni臋ty. Nawet szko艂a nie kwapi艂a si臋 do udzielenia pomocy. Bo tak by艂o pro艣ciej, odwr贸ci膰 wzrok od problemu. Zreszt膮 w tamtej plac贸wce nie by艂 jedyny dzieciakiem, kt贸ry pochodzi艂 z rodziny z problemami. By膰 mo偶e by艂o ich zbyt wielu.
    K膮tem oka widzia艂 jak India przygl膮da si臋 fotografi膮 przywieszonym na 艣cianie. Zmarszczy艂 nieco brwi, gdy dziewczyna wysz艂a nagale na zewn膮trz. Pod膮偶y艂 za ni膮 spojrzeniem i nieco si臋 zmartwi艂, gdy szybkim gestem przetar艂a policzki. Wyszed艂 na dw贸r za ni膮, przysuwaj膮c si臋 bli偶ej. U艂o偶y艂 d艂onie na jej ramionach i delikatnie potar艂.
    — Co si臋 sta艂o? P艂aczesz? — zapyta艂 kompletnie zdezorientowany i wybity z rytmu jej szkl膮cymi si臋 oczami. Zrobi艂 co艣 nie tak? Powiedzia艂 co艣 niew艂a艣ciwego? Cholera, kompletnie nie rozumia艂 co wywo艂a艂o u niej tak siln膮 reakcj臋. — Dobrze si臋 czujesz? — docieka艂 przypatruj膮c si臋 jej z uwag膮 i trosk膮 czaj膮c膮 si臋 w niemal czarnych oczach. Przez my艣l mu nie przesz艂o, 偶e powodem jej reakcji mo偶e by膰 stare zdj臋cie i historia kryj膮ca si臋 za nim. Jego historia. W tamtym okresie ma艂o kto si臋 nim przejmowa艂 dlatego wci膮偶 nie zawsze wiedzia艂 jak reagowa膰 na ludzk膮 empati臋 i pr贸b臋 zrozumienia tego co przeszed艂. Zwykle wzrusza艂 ramionami i m贸wi艂, 偶e jest dobrze bo okre艣lanie swoich uczu膰, tego co wtedy czu艂 by艂o trudne. Jako dziecko mia艂 m臋tlik w g艂owie, by艂 na pograniczu depresji i problem贸w z agresj膮. Nie potrafi艂 si臋 doceni膰. To nie tak, 偶e nagle sta艂 si臋 silnym, pe艂nym 偶ycia facetem. To, 偶e nie m贸wi艂 o tym cz臋sto, nie 艣wiadczy艂o o tym, 偶e zapomnia艂. Po prostu nie s膮dzi艂, 偶e innych to obchodzi. To nie by艂a historia, kt贸r膮 chcia艂o si臋 s艂ucha膰. Dlatego wola艂 opowiada膰 o innych rzeczach. O tym co by艂o p贸藕niej, gdy wyszed艂 na prost膮. Wola艂 m贸wi膰 o grillu u Meyer贸w, o Pani Chen, o boksie. O tym co przyjemne. Nie chcia艂, by ktokolwiek przez wzgl膮d na niego czu艂 si臋 podle, czy rezonowa艂 z艂o艣ci膮. To by艂y jego emocje, jego wewn臋trzna walka.

    OdpowiedzUsu艅
  119. Spogl膮da艂 na ni膮 z g贸ry zastanawiaj膮c si臋, czy aby na pewno wszystko jest w porz膮dku i nie pr贸buje u艣pi膰 jego czujno艣ci. Postanowi艂 jednak odepchn膮膰 od siebie z艂o艣liwy g艂os w g艂owie sk艂aniaj膮cy go ku dlaszemu szukaniu winy w samym sobie. By艂 to nawyk, z kt贸rym po dzie艅 dzisiejszy si臋 zmaga艂, raz z lepszym, a raz z gorszym skutkiem. Wielokrotnie po prostu milcza艂 ignoruj膮c w艂asne obawy, bo pro艣ciej by艂o 偶y膰 chwil膮, czerpa膰 od 偶ycia tyle ile mu podsuwa艂o.
    Pog艂aska艂 j膮 po plecach i na moment schowa艂 twarz w jej w艂soach, zaci膮gaj膮c si臋 zapachem jego Indii. U艣miechn膮艂 si臋 w duchu na to sformu艂owanie. By艂 szcz臋艣ciarzem, cholernym farciarzem, kt贸ry wygra艂 los na lotareii, w dniu, w kt贸rym j膮 pozna艂. I nie mia艂 zamiaru wypu艣膰 tego szcz臋艣cia z r膮k. Chcia艂 jej, potrzebowa艂 jej, Indii nikogo innego, a przynajmniej to zdawa艂o mu si臋 podpowiada膰 serce, bo zdrowy rozs膮dek jak zawsze 偶y艂 swoim 偶yciem i kaza艂 wciska膰 hamulec.
    Odsun膮艂 si臋 od niej przelotnie sk艂adaj膮c poca艂unek na skroni.
    — Jasne. — przytakn膮艂.
    Zabierz mnie do 艂贸偶ka.
    Na te s艂owa u艣miech zn贸w zago艣ci艂 na jego twarzy. Nawet je艣li by艂a to tylko sztuczka, by odci膮gn膮膰 jego uwag臋 od problemu, podzia艂a艂o. Chwyci艂 jej drobn膮 d艂o艅 w swoj膮, splataj膮c ich palce razem.
    — Je艣li b臋dziesz chcia艂a kiedykolwiek o co艣 mnie zapyta膰... nie kr臋puj si臋. Po prostu spytaj. — doda艂 jedynie, by poprowadzi膰 j膮 z powrotem do domu. Do sypialni, do mi臋kkiego 艂贸偶ka zgodnie z rz膮daniem.
    Szli w ciszy, ale zupe艂nie mu to nie przeszkadza艂o. Cisza w jej towarzystwie by艂a r贸wnie komfortowa co otwarta rozmowa. Napawa艂 si臋 ciep艂em promieniuj膮cym ze spl膮tanych ze sob膮 d艂oni. Kciukiem delikatnie pociera艂 jej mi臋kk膮 sk贸r臋, drug膮 r臋k臋 chowaj膮c w kieszeni spodni.
    — Zaczyna pada膰, czy to tylko moja wyobra藕nia? — zagadn膮艂 podnosz膮c wzrok w stron臋 ciemnego nieba, na kt贸rym rzeczywi艣cie zebra艂o si臋 sporo chmur. Poczu艂 jak pojedyncze krople rozbijaj膮 mu si臋 na czole oraz policzkach. Zdecydowanie to nie by艂a tylko i wy艂膮cznie jego wybuja wyobra藕nia. Rzeczywi艣cie zbiera艂o si臋 na ulew臋.

    OdpowiedzUsu艅
  120. Sta艂 ko艂o niej przygl膮daj膮c si臋 z boku jak wystawia twarz ku niebu. Obserwowa艂 jak coraz intensywniej padaj膮ce krople rozbijaj膮 si臋 na jej jasnych policzkach, osiadaj膮 na ciemnych rz臋sach i sp艂ywaj膮 po dekolcie pozostawiaj膮c mokre 艣cie偶ki na jej ubraniu. Delikatne, rze艣kie podmuchy wiatru odgarnia艂y jej ciemne, d艂ugie pasma w艂os贸w. Wpatrywa艂 si臋 w ni膮 jak zaczarowany, sun膮c wzrokiem po pe艂nych ustach, w k膮cikach kt贸rych majaczy艂 delikatny u艣miech. W jego w艂asnych oczach odbija艂y si臋 te wszystkie nie艣mia艂e emocje i uczucia, kt贸re powoli w nim kie艂kowa艂y. By艂o za wcze艣nie, by nazywa膰 je po imieniu, nie mia艂 w w sobie tyle odwagi, ale z pewno艣ci膮 m贸g艂 powiedzie膰, 偶e by艂 ni膮 oczarowany.
    Deszcz nie robi艂 mu wielkiej r贸偶nicy, kiedy艣 nie lubi艂 deszczowych dni bo to oznacza艂o, 偶e zn贸w przemoknie do suchej nitki, gdy wyjdzie bez celu z domu, by unikn膮膰 kolejnej awantury. Natomiast jego adopcyjna rodzicielka zawsze przestrzega艂a go by bra艂 parasol lub ubiera艂 kurtk臋, bo znowu si臋 przezi臋bi. Jednak od tej pory deszcz mia艂 mu si臋 kojarzy膰 z Indi膮 i jej delikatnym u艣miechem, gdy krople sp艂ywa艂y po jej ramionach.
    — To 藕le? — zapyta艂 nie odrywaj膮c od niej spojrzenia. Rzeczywi艣cie wszystko toczy艂o si臋 idealnie. A deszcz? Rzeczywi艣cie jakby wskoczyli do jakiego艣 filmu romantycznego. — Nie, nie musimy. — zapewni艂. Chwyci艂 j膮 pewniej za d艂o艅. — Chod藕 tu. — obr贸ci艂 j膮 delikatnie wok贸艂 w艂asnej osi i przyci膮gn膮艂 do siebie uk艂adaj膮c d艂o艅 u do艂u plec贸w. Do wytworzonej w g艂owie melodii zacz膮艂 si臋 z ni膮 delikatnie ko艂ysa膰 jakby nie znajdowali si臋 na 艣rodku chodnika. Kompletnie ignorowa艂 ludzi, kt贸rzy w po艣piechu ich mijali, by nie zmokn膮膰, a tylko niekt贸rzy posy艂ali im kr贸tkie nieco pob艂a偶liwe spojrzenia. Nie mia艂 dla niego znaczenia co kto艣 sobie m贸g艂 pomy艣le膰 o dw贸jce stoj膮cej na deszczu.
    Uni贸s艂 d艂onie do g贸ry ujmuj膮c jej wilgotne policzki w swoje ciep艂e d艂onie i nachyli艂 si臋, by dosi臋gn膮膰 jej s艂odkich, mi臋kkich ust. Z艂o偶y艂 na nich delikatny, nie艣pieszny poca艂unek wci膮偶 wolno ko艂ysz膮c si臋. Trzyma艂 j膮 blisko siebie, czuj膮c jej drobne cia艂o zaraz przy swoim. Deszcz rozpada艂 si臋 na dobre, ale nie przeszkadza艂 mu fakt sp艂ywaj膮cych do oczu kropli, czy w艂os贸w przywieraj膮cych do karku, ani ubranie, kt贸re mok艂o. Wpl贸t艂 palce w jej w艂osy, j臋zykiem wkradaj膮c si臋 w pomi臋dzy jej wargi, pog艂臋biaj膮c poca艂unek. Chcia艂 j膮 czu膰 jeszcze bardziej, mie膰 jeszcze bli偶ej o ile to w og贸le by艂o mo偶liwe.

    OdpowiedzUsu艅
  121. S艂ucha艂a uwa偶nie tego, co kobieta m贸wi艂a, skrycie zafascynowana jej 偶yciem. Zawsze sprawia艂a wra偶enie takiej, co mia艂a wszystko u艂o偶one od pocz膮tku do ko艅ca, pewna w swoich krokach. A teraz, kiedy s艂ysza艂a o jej sta艂ej pracy, w przeciwie艅stwie do Mijoo, czu艂a jeszcze wi臋kszy podziw
    — Najwi臋kszym zmartwieniem dziecka jest co mu dadz膮 dzisiaj do jedzenia — za艣mia艂a si臋 nieznacznie na sam膮 my艣l o tym, jak b艂ahe by艂y dzieci臋ce problemy w por贸wnaniu do tych z doros艂ego 偶ycia. Kiwn臋艂a te偶 g艂ow膮 ze zrozumieniem pod wzgl臋dem poch艂aniania czasu przez prac臋. Czasami i tak by艂o lepiej. Je艣li czasu by艂o za du偶o na r臋kach, niekt贸rzy ludzie jak ona sama zatopili si臋 w swoich my艣lach, co zazwyczaj mia艂o do艂uj膮ce dzia艂anie, ani偶eli jakie艣 pozytywne.
    Popija艂a dalej swojego drinka, kiedy pad艂o nieco osobiste pytanie ze strony Indii. Ucich艂a na moment, kontempluj膮c swoje kolejne s艂owa. Nie lubi艂a, czy mo偶e nie powinna, o tym rozmawia膰, ale czu艂a i mia艂a wra偶enie, 偶e kobiecie mog艂a ufa膰. 呕e ona zrozumie j膮 lepiej, ni偶 kt贸ra艣 ze wsp贸艂pracowniczek
    — Jak jeszcze mia艂y艣my okazj臋 mija膰 si臋 na tych wynios艂ych bankietach, to je藕dzi艂am na 艂y偶wach, nie wiem czy pami臋tasz — zacz臋艂a, mieszaj膮c leniwie nap贸j w kieliszku — I dzi臋ki temu ojciec by艂 zachwycony. Dop贸ki w liceum nie z艂ama艂am nogi w trakcie jednej z pr贸b. Wtedy ca艂e jego plany uzdolnionego dziecka leg艂y w gruzach — za艣mia艂a si臋 nieco zgorzkniale, nie chc膮c z kolei roz偶ala膰 si臋 nad sob膮 i histori膮 — Wi臋c przynajmniej teraz sko艅czy艂am na w艂asn膮 r臋k臋 bez jego gadania nad g艂ow膮 — nawet jak by艂a w domu, to nie by艂o go wiele, gdy偶 by艂 poch艂oni臋ty swoimi prawdziwymi dzie膰mi, aby nawet narzeka膰 na c贸rk臋 prosto do niej samej.
    — Wiem, 偶e s艂aby moment na takie ustalania, ale jak chodzi o te pazurki — zmieni艂a z u艣miechem temat — To my艣lisz, 偶e kiedy chcia艂aby艣 wpa艣膰 i je zrobi膰? Grafik mam do艣膰 lu藕ny — zagai艂a niezobowi膮zuj膮co, aby kobieta nie czu艂a, 偶e faktycznie musi czu膰 wym贸g do przyj艣cia.

    Joo

    OdpowiedzUsu艅
  122. — Prosz臋 si臋 nie na艣miewa膰 z moich abs贸w, one maj膮 swoje uczucia. — wymrucza艂 w jej wargi z rozbawieniem, kt贸rego nie m贸g艂 powstrzyma膰, gdy przywo艂a艂a do 偶ycia jego poprzedni 偶art. Zatapia艂 si臋 w jej ramionach, odp艂ywa艂 daleko od rzeczywisto艣ci pod wp艂ywem samych poca艂unk贸w. Dr偶a艂, ale nie od zimna, a jej d艂oni kt贸rymi tak ch臋tnie sun臋艂a po jego ciele.
    Nied艂ugo p贸藕niej oboje byli cali mokrzy, dalej wczepieni w siebie, ignoruj膮c to co dzia艂o si臋 wok贸艂 nich. Ubranie klei艂o mu si臋 do sk贸ry, w艂osy do czo艂a i karku. Odsun膮艂 si臋 tylko na kr贸tka chwil臋, by zaczerpn膮膰 oddech. Przetar艂 twarz d艂oni膮 i sam zadar艂 g艂ow臋 do g贸ry kieruj膮c wzrok na pochmurne niebo. Za艣mia艂 si臋 rado艣nie, po raz kolejny tego wieczora nie mog膮c pohamowa膰 czystej rado艣ci, kt贸ra wype艂nia艂a go, gdy obok by艂a India. Wprawia艂a go w niedorzecznie dobry nastr贸j, wype艂niania艂a ekscytacj膮 i niegasn膮cym po偶膮daniem.
    Spojrza艂 na ni膮 b艂yszcz膮cymi oczami, adoruj膮c j膮 samym wzrokiem. Kto艣 z boku m贸g艂by przystan膮膰 i stwierdzi艂, 偶e zachowuj膮 si臋 jak zakochana para wyj臋ta prosto z wielkiego ekranu. Wizja bycia zakochania si臋 w niej – w swojej dziewczynie napawa艂a go ekscytacj膮 niczym wi臋cej. Nie czu艂 strachu, czy w膮tpliwo艣ci. Wr臋cz przeciwnie, by艂 pewnym, 偶e tego chcia艂. Chcia艂 by膰 po uszy zadurzonym w niej, chcia艂 czu膰 si臋 jak ten beznadziejnie zakochany, oczarowany nastolatek wreszcie mog膮c w pe艂ni cieszy膰 si臋 takimi uczuciami, maj膮c do nich okazj臋.
    Opl贸t艂 j膮 ramieniem i podni贸s艂 nad ziemi臋, by obr贸ci膰 si臋 razem z ni膮 wok贸艂 w艂asnej siebie.
    — Nie chc臋 偶eby ten film kiedykolwiek si臋 ko艅czy艂. — przyzna艂 zawieraj膮c w tych s艂owach to co w艂a艣nie czu艂, to czego chcia艂. Obietnica, 偶e ni膮 mia艂 zamiaru znika膰 i w 偶aden spos贸b jej zrani膰. Trzymaj膮c j膮 w ramionach z艂o偶y艂 kilka szybkich poca艂unk贸w na jej ustach i policzkach po czym z lekko艣ci膮 poderwa艂 j膮 z ziemi i przewiesi艂 sobie na ramieniu.
    — Kto艣 tu chcia艂 do 艂贸偶ka. — przypomnia艂 ruszaj膮c dalej w stron臋 mieszkania.

    L.

    OdpowiedzUsu艅
  123. — I vice versa.— odpowiedzia艂 po czym klepn膮艂 ja w po艣ladek. — Ale zdecydowanie wol臋 go bez niczego na. — doda艂 przekornie.gdyby tydzie艅 temu kto艣 mu powiedzia艂, 偶e b臋dzie sp臋dza艂 swoje wieczory ta艅cz膮c w deszczu i wychodz膮c na randki, prawdopodobie g艂o艣no i z wyra藕nym rozbawieniem wy艣mia艂by t膮 osob臋. 呕ycie lubi艂o zaskakiwa膰 i to w najmniej oczekiwanym momencie, ale nie s膮dzi艂, 偶e a偶 tak wiele mo偶e si臋 pozmienia膰 w tak kr贸tkim czasie. Jeszcze niedawno siedzia艂 sam w swoim mieszkaniu albo bra艂by dodatkowe zmiany w pracy, by jakkolwiek spo偶ytkowa膰 wolny czas. A teraz? Teraz chcia艂 jak najwi臋cej takich beztroskich chwil. Chcia艂 jak najcz臋艣ciej zamyka膰 si臋 w ba艅ce, kt贸r膮 wytwarza艂a wok贸艂 niego India. Mogli dalej tkwi膰 w sercu Nowego Jorku, a mia艂 wra偶enie, 偶e znajduj膮 si臋 daleko st膮d. Je艣li m贸g艂 dzi臋ki temu odsuwa膰 od siebie codzienne bol膮czki, mia艂 zamiar to zrobi膰. Mia艂 zamiar korzysta膰, stworzy膰 jak najwi臋cej s艂odkich wspomnie艅, do kt贸rych w przysz艂o艣ci b臋dzie m贸g艂 wraca膰, bo znaj膮c z艂o艣liwo艣膰 losu nie zawsze b臋dzie tak jak teraz. Oboj臋tnie jak bardzo chcia艂by w to wierzy膰 i oboj臋tnie jak bardzo naiwnym potrafi艂 by膰.
    Odstawi艂 j膮 na ziemi臋, gdy skr臋cali w ulic臋 przy kt贸rej mieszka艂 Lian. Uj膮艂 j膮 za d艂o艅 prowadz膮c dalej. Deszcz nie ust臋powa艂, a oni byli cali przemoczeni. Gdy weszli na klatk臋 schodow膮 zostawiali za sob膮 mokre 艣lady. Byli przemoczeni do ostatniej nitki.
    — Okej, 艣ci膮gaj to. — poleci艂 przygryzaj膮c usta, kt贸re wygi臋艂y si臋 w zadziornym u艣miechu. Zacz膮艂 zdejmowa膰 buty, w kt贸rych chlupa艂a woda odstawiaj膮c je na wycieraczk臋 do wyschni臋cia. 艢ci膮gn膮艂 koszulk臋, kt贸ra przyklei艂a si臋 do mokrego torsu. Zaraz te偶 zacz膮艂 szamota膰 si臋 ze spodniami, kt贸re uczepi艂y si臋 sk贸ry i nie chcia艂y zej艣膰 z jego ud, pl膮cz膮c si臋 mi臋dzy nogami. Gdy wreszcie si臋 ich pozby艂 zajrza艂 do 艂azienki po r臋cznik.
    Zarzuci艂 go na kark Indii po czym przyci膮gn膮艂 j膮 do siebie. Delikatnie zacz膮艂 wyciera膰 jej mokre w艂osy, z kt贸rych kapa艂a woda. Odgarn膮艂 kosmyki z jej twarzy.
    Czym on sobie na ni膮 zas艂u偶y艂?
    Odk膮d pozna艂 Indi臋 czas p臋dzi艂 z zawrotn膮 pr臋dko艣ci膮, od spotkania do spotkania, kt贸rych wyczekiwa艂. M贸g艂 by膰 jej ucieczk膮 od pustego apartamentu, od nazwiska, maj膮tku i spu艣cizny, kt贸ra b臋dzie musia艂a przej膮膰 po swoich rodzicach. By艂 gotowy przyj膮膰 wszystko co mog艂a mu zaoferowa膰, wszystkie zalety jak i wady.
    Wpad艂 jak 艣liwka w kompot. I nawet gdyby by艂o inaczej i chcia艂by uciec jak najdalej od uczu膰, nie widzia艂 ku temu mo偶liwo艣ci.

    L.

    OdpowiedzUsu艅
  124. — Pomy艣lmy, skoro b臋dziesz mnie potrzebowa艂a do ko艅ca 艣wiata, to znaczy, 偶e tak 艂atwo nie zechcesz si臋 mnie pozby膰, a mi ten uk艂ad jak najbardziej pasuje. — stwierdzi艂 z g艂upkowatym u艣miechem. — Wi臋c czas si臋 przyzwyczai膰 do bycia rozpieszczan膮. — doda艂. Lian nie mia艂 z tym najmniejszego problemu, z natury by艂 troskliw膮 osob膮, maj膮c w sobie syndrom niespe艂nionego bohatera, czy rycerza w l艣ni膮cej zbroi. Gdy jako nastolatek wreszcie wyszed艂 ze swojej twardej skorupy, zrzucaj膮c pozory ma艂oletniego twardziela, kt贸ry niczego i nikogo nie potrzebuje do szcz臋艣cia, okaza艂o si臋, 偶e zacz膮艂 czerpa膰 wiele przyjemno艣ci z dawania. To objawia艂o si臋 w najr贸偶niejszej formie pocz膮wszy od drobnych prezent贸w, kt贸re niekiedy wykonywa艂 w艂asnor臋cznie, ale tak偶e dawania ca艂ego siebie. By艂y to drobne gesty, pomoc w domu, telefon z zapytaniem, czy wszystko w porz膮dku, czy wycieranie komu艣 w艂os贸w po sp臋dzeniu kilkunastu minut na ulewnym deszczu. Lian mia艂 w sobie wiele pok艂ad贸w ciep艂a, kt贸rych zimne traktowanie za dzieciaka nie st艂amsi艂o. Lian dawa艂 uwag臋, trosk臋, 偶arty, rami臋 do wyp艂akania jakby tym chcia艂 nadrabia膰 wszystkie swoje pomy艂ki i g艂upoty, do kt贸rych si臋 posun膮艂. A teraz do jego 偶ycia wkroczy艂a India. Wiedzia艂, 偶e jest siln膮 i samodzieln膮 kobiet膮, widzia艂 to w niej. To jednak niczego nie zmienia艂o, a mo偶e w艂a艣nie tym bardziej chcia艂 jej pokaza膰, 偶e nie zawsze musi by膰 zdana sama na siebie. Od teraz mia艂a jego, zawsze, na wyci膮gni臋cie r臋ki.
    Zamrucza艂 cicho czuj膮c kolejne poca艂unki na sk贸rze. Pieszczota, kt贸ra przyprawia艂a go o g臋si膮 sk贸rk臋 i dreszcze przebiegaj膮ce wzd艂u偶 kr臋gos艂upa. Doprowadza艂a go do s艂odkiego ob艂臋du, by艂 wobec niej bezbronny. Rozbraja艂a go, omija艂a jego gard臋 swoim uroczym u艣miechem, dotykiem d艂oni, b艂yszcz膮cym spojrzeniem.
    — Patrz, zaraz b臋d臋 suchy. — Potrz膮sn膮艂 g艂ow膮, a jego p贸艂d艂ugie kosmyki zata艅czy艂y wok贸艂 jego twarzy. Strzepn膮艂 sporo wody z w艂os贸w rozbryzguj膮c j膮 na wszystko wok贸艂 nich. — Mo偶e jednak przyda si臋 troch臋 pomocy. — stwierdzi艂 przeczesuj膮c w艂osy palcami, z kt贸rych dalej kapa艂a woda.
    Odda艂 jej r臋cznik d艂onie uk艂adaj膮c na jej biodrach, tylko po to by jego palce zacz臋艂y delikatnie muska膰 sk贸r臋 Indii na brzuchu, 偶ebrach, piersiach. Nie s膮dzi艂, by kiedykolwiek przyszed艂 dzie艅, w kt贸rym jej uroda przestanie robi膰 na nim wra偶enie. By艂a pi臋kn膮, atrakcyjn膮 kobiet膮. Podziwia艂 jej cia艂o, ka偶d膮 krzywizn臋, pieprzyk na sk贸rze. Ka偶d膮 niedoskona艂o艣膰, kt贸ra sk艂ada艂a si臋 na jej pi臋kno.
    Nachyli艂 si臋 nieco by z艂o偶y膰 kilka subtelnych poca艂unk贸w na jej policzku, obojczykach i dekolcie.

    Li

    OdpowiedzUsu艅
  125. — Ah tak? — wymrucza艂 obca艂owuj膮c jej szyj臋 oraz lini臋 偶uchwy. — W takim razie — m贸wi艂 dalej sk艂adaj膮c poca艂unek wprost na jej wargach — musze przesta膰. — doko艅czy艂 odsuwaj膮c si臋 z 艂obuzerskim u艣miechem, cofaj膮c r贸wnie偶 d艂onie. Skrzy偶owa艂 r臋ce na plecach jakby to w czymkolwiek mia艂o mu pom贸c.
    — Widzisz, potrafi臋 by膰 grzeczny. — doda艂 czuj膮c jak napiera艂a na jego cia艂o swoim w艂asnym. Jego cia艂o reagowa艂o na jej poczynania bezwiednie. Nie do艣膰, 偶e pobudza艂a do dzia艂ania jego wyobra藕ni臋 po prostu tym, 偶e tu by艂a, a nawet w tedy, gdy nie mia艂 jej na wyci膮gni臋cie r臋ki, to swoim nies艂abn膮cym zainteresowaniem przyjemnie 艂echta艂a jego ego. Podoba膰 si臋 takiej kobiecie? To by艂 ogromny komplement dla niego.
    — Okej, ta sztuczka te偶 nie dzia艂a. — parskn膮艂 艣miechem i pochwyci艂 j膮 w swoje ramiona, nie mog膮c si臋 d艂u偶ej powstrzymywa膰. — Kto艣 tu chcia艂 do 艂贸偶ka, czy偶 nie? — Nie zwa偶aj膮c na porozrzucane w przedpokoju rzeczy, kt贸re pewnie powinni rozwiesi膰 do przeschni臋cia, przeszed艂 do sypialni padaj膮c z ni膮 na mi臋kki materac. Zawis艂 nad Indi膮 z szerokim u艣miechem zdobi膮cym twarz. — Jednej rzeczy jeszcze nie wiem. — stwierdzi艂 nagle, przybieraj膮c niby to powa偶ny, niby zamy艣lony wyraz twarzy jakby rzeczywi艣cie g艂owi艂 si臋 nad czym艣 konkretny, by zaraz dopa艣膰 do niej pr贸buj膮c j膮 艂askota膰 po bokach cia艂a.
    Ta swawolna przepychanka trwa艂a kilka minut, w akompaniamencie ich rozbawienia. Lian w ko艅cu u艂o偶y艂 si臋 na boku, tu偶 ko艂o niej otaczaj膮c j膮 swoim ramieniem tym samym ko艅cz膮c pastwienie si臋 nad jej brzuchem. Wspar艂 g艂ow臋 na d艂oni, a t膮 woln膮 odgarn膮艂 wci膮偶 lekko wilgotne kosmyki z jej twarzy. Musn膮艂 kciukiem jej policzek spogl膮daj膮c w ciemne t臋cz贸wki, a w jego piersi ros艂o to ciep艂e uczucie rozchodz膮ce si臋 powoli po ca艂ym ciele, mrowi膮c nawet koniuszki palc贸w. Mia艂a racj臋, to by艂o jak w tych wszystkich durnych komediach romantycznych. Nie do艣wiadcza艂 czego艣 takiego wcze艣niej, nie a偶 tak intensywnie jak z Indi膮. Wiedzia艂, 偶e im wi臋cej czasu b臋d膮 ze sob膮 sp臋dza膰, im bli偶ej j膮 do siebie dopu艣ci tym ci臋偶ej b臋dzie pozby膰 si臋 tych uczu膰 je艣li co艣 p贸jdzie nie tak, a ich drogi rozejd膮 si臋 w przeciwnym kierunku. Czego nie chcia艂.
    Jaka艣 jego malutka cz膮stka dr偶a艂a na sam膮 my艣l o tym, by zwi膮za膰 si臋 z kim艣 na powa偶nie. Miewa艂 przelotne znajomo艣ci, ale to wi膮za艂y si臋 z nimi takie emocje jak w tym przypadku. S臋k w tym, 偶e nie musia艂 si臋 z tym nigdy mierzy膰. Nie chcia艂 jej w 偶aden spos贸b skrzywdzi膰, sprawi膰 偶e zostanie z przykrymi wspomnieniami. Nie wybaczy艂by sobie tego. Ale nie mia艂 pewno艣ci, 偶e nie obudz膮 si臋 w nim u艣pione odruchy, kt贸rych naby艂 jeszcze za dzieciaka. Wola艂 wierzy膰, 偶e przesz艂o艣膰 w 偶aden spos贸b go nie definiowa艂a jako cz艂owieka. Chcia艂 jedynie widzie膰 na jej twarzy ten pi臋kny, radosny u艣miech.

    Li

    OdpowiedzUsu艅
  126. — Strach si臋 ba膰. — stwierdzi艂 rozbawiony jej pogr贸偶kami, cho膰 tak naprawd臋 gdyby zaatakowa艂a go w strategicznych miejscach, tarza艂by si臋 po 艂贸偶ku, wstrz膮sany r贸wnie mocnymi napadami 艣miechu co ona. Mia艂 okropne 艂askotki, ale nie mia艂 zamiaru si臋 do niczego przyznawa膰 p贸ki sama tego nie odkryje. — Ale zaryzykuj臋. — doda艂 puszczaj膮c jej oczko.
    — Przy tobie bije nies艂ychanie mocno. — przyzna艂 g艂adz膮c j膮 po ramieniu, plecach i w艂osach, gdy si臋 w niego wtuli艂a. Czu艂 przy sobie jej szampon do w艂os贸w, zapach jej cia艂a, kt贸re powoli wsi膮ka艂y w po艣ciel. Przy niej czu艂 si臋 jak nastolatek, jakby zamiast dwudziestu paru lat mia艂 raptem szesna艣cie i dopad艂o go to zauroczenie i motyle w brzuchu, o kt贸rych tyle gadaj膮 nastolatkowie. Serce zaczyna艂o mocniej mu bi膰, czu艂 uderzenie gor膮ca i to jak b艂yskawicznie opuszcza艂y go wszystkie my艣li, kt贸re nie by艂y zwi膮zane z Indi膮. Mia艂 ochot臋 wy艣mia膰 samego siebie za to jak szybko da艂 si臋 z艂apa膰 w sid艂a uczu膰. Mia艂 w sobie te dwie skrajnie r贸偶ne po艂贸wki, jedn膮 kt贸ra by艂a mi臋kk膮, puchat膮 kulk膮, kt贸ra 艂aknie blisko艣ci i uczu膰 oraz drug膮 twardsz膮, zahartowan膮 przez nieciekawe dzieci艅stwo, t膮 kt贸ra nie pokazuje s艂abo艣ci, nie opuszcza gardy i wychodzi na ring, by roz艂adowa膰 kumuluj膮ce si臋 w ciele napi臋cie, lgn膮c do rywalizacji jak przys艂owiowa 膰ma do ognia.
    India mia艂a na razie okazj臋 pozna膰 tylko t膮 pierwsz膮. Nie mia艂 poj臋cia jak zareaguje widz膮c go z poharatan膮 twarz膮 lub na ringu gdzie pomimo skupienia i wzgl臋dnego opanowania, puszczaj膮 mu hamulce.
    — Jutro jedziesz do szpitala? — zagadn膮艂 sk艂adaj膮c poca艂unek na czubku jej g艂owy. — Ja musz臋 i艣膰 na trening. — przyzna艂. — Posk艂adasz mnie w razie czego? Tak 偶eby nie wyr贸s艂 mi na nosie drugi garb. — doda艂 z cieniem rozbawienia nawijaj膮c na palec pasmo jej w艂os贸w. Musia艂 troch臋 po膰wiczy膰 i planowa艂 pojawi膰 si臋 na starej hali gdzie zbierali si臋 wszyscy amatorscy zawodnicy. Tacy jak on. Ostatnie dni w pe艂ni po艣wi臋ca艂 Indii lub pracy, a nie m贸g艂 zaniedba膰 formy, czy tym bardziej da膰 o sobie zapomnie膰. Mimo, i偶 daleko im by艂o do zawodowo walcz膮cych zawodnik贸w, niekt贸rzy byli dobrzy, a nawet bardzo dobrzy. Lian z niejednym przeciwnikiem mia艂 k艂opot i nie raz ko艅czy艂 z solidnie obitym cia艂em, ale tylko w ten spos贸b m贸g艂 zdoby膰 upragnione do艣wiadczenie. Mia艂 tylko nadziej臋, 偶e jego hobby nie b臋dzie odpycha艂o Indii.
    — Mo偶e powinienem mie膰 ci臋 w naro偶niku, jako support. — stwierdzi艂 si臋gaj膮c do jej ust.

    L.

    OdpowiedzUsu艅
  127. Ciosy, kt贸re przyjmowa艂 na ringu by艂y znajome. By艂 do nich przyzwyczajony, jego cia艂o pami臋ta b贸l, kt贸ry wywo艂uje pi臋艣膰 na twarzy, na plecach i 偶ebrach. Zna艂 posmak krwi na j臋zyku, trudno艣膰 z jak膮 oddycha艂o si臋 ze z艂amanym nosem. Wiedzia艂 ile goj膮 si臋 si艅ce na twarzy, ile schodz膮 zasinienia z ramion, czy podbrzusza. B贸l cia艂a by艂 mu niczym brat i chyba dlatego tak bardzo poci膮ga艂 go boks. Gdy znalaz艂 si臋 w rodzinie zast臋pczej wszystko wywr贸ci艂o si臋 do g贸ry nogami i cho膰 zmiany by艂y dobre, by艂y przera偶aj膮ce w oczach dzieciaka, kt贸ry nigdy w 偶yciu nie zazna艂 ciep艂a. Dlatego na si艂臋 pr贸bowa艂 oberwa膰, sprawia膰 k艂opoty, kt贸re wywo艂a艂yby znajome bod藕ce. A p贸藕niej znalaz艂 niezbyt legalne walki, amatorskie sparingi, kt贸re pomog艂y mu stan膮膰 na nogi.
    Natomiast poca艂unki i delikatne mu艣ni臋cia palc贸w smakowa艂y obco. Jakkolwiek mocno ich nie pragn膮艂, jakkolwiek bardzo nie chcia艂 czu膰 ciep艂a drugiej osoby przy swoim ciele, oboj臋tnie jak dobrze czu艂 si臋 w ramionach Indii, jak bardzo go to uszcz臋艣liwia艂o. Z艂o艣liwy g艂osik z ty艂u g艂owy, zabarwiony g艂osem biologicznego ojca wci膮偶 szepta艂 do jego ucha rozmaite bzdury, 偶e to nie dla niego, 偶e nie jest dostatecznie dobry, 偶e to tylko nic nieznacz膮ca zabawa. Nauczy艂 si臋 go ignorowa膰, cho膰 nie zawsze by艂o to proste.
    — Trzymanie w艂os贸w w zamian za sk艂adanie nosa. — parskn膮艂 艣miechem. — Nie musisz dzi臋kowa膰. — Dla niego by艂o to normalne, 偶e nie da艂 si臋 wygoni膰. Cieszy艂 si臋, 偶e jakkolwiek m贸g艂 jej pom贸c i nieco ul偶y膰 w tym ma艂o przyjemnym czasie. Zreszt膮 podejrzewa艂, 偶e zakrwawiona twarz mog艂a okaza膰 si臋 du偶o gorszym widokiem, ni偶 g艂owa zwisaj膮ca nad toalet膮. — Poza tym jedna jelit贸wka nie sprawi, 偶e b臋d臋 patrzy艂 na ciebie inaczej. Trzeba czego艣 wi臋cej ni偶 zarazki 偶eby mnie odstraszy膰. — doda艂 kr臋c膮c g艂ow膮. W tej chwili 偶adne fizjologiczne, chorobowe, czy urodowe rzeczy nie by艂yby w stanie go wystraszy膰. Musia艂aby mu dobitnie da膰 do zrozumienia, 偶e to koniec ich spotka艅, by si臋 odczepi艂, a pewnie i tak nie da艂by tak 艂atwo za wygran膮.
    — To chyba musz臋 bardzo mocno odradza膰 wizyty w twoim szpitalu moim poobijanym kolegom z ringu. 呕eby inne przetr膮cone nosy nie wpad艂y ci w oko. — odpar艂 maskuj膮c cie艅 bezpodstawnej zazdro艣ci u艣miechem.
    Opad艂 plecami na po艣ciel pozwalaj膮c jej u艂o偶y膰 si臋 jak najwygodniej dla niej. Odwzajemni艂 poca艂unek sun膮c d艂o艅mi po jej nagim ciele.
    — Na szcz臋艣cie nie tak 艂atwo po艂o偶y膰 mnie na deski. — wymrucza艂 mi臋dzy poca艂unkami. Nikt nigdy nie schodzi艂 z ringu nietkni臋ty, ale nieskromnie m贸wi膮c, by艂 dobry. Trenowa艂 po to by przeciwnik mia艂 problem staj膮c naprzeciw niego. A teraz czu艂 dodatkow膮, nieznajom膮 motywacj臋, by wyj艣膰 ze starcia bez szwanku.

    OdpowiedzUsu艅
  128. 艁atwo by艂o si臋 zgubi膰 w g膮szczu korytarzy. Gabriel wzi膮艂 sobie za punkt honoru, aby zna膰 wszystkie tajemne przej艣cia w hotelach ojca, a zw艂aszcza w tym, kt贸ry mie艣ci艂 si臋 w Nowym Jorku. Nie przebywa艂 tutaj cz臋sto, ale dobrze by艂o by膰 synem w艂a艣ciciela czy te偶 raczej wnukiem w艂a艣ciciela, ale to ju偶 by艂o bez znaczenia. W ka偶dym hotelu, gdzie tylko by si臋 nie znalaz艂 na 艣wiecie, zawsze czeka艂 na niego pok贸j. Zwykle dawa艂 wcze艣niej zna膰, 偶e b臋dzie z tego pokoju korzysta艂. W razie, gdyby jednak okaza艂 si臋 by膰 zaj臋ty przez kogo艣 innego. Jeszcze przed rozpocz臋ciem tego niezwykle nudnego przyj臋cia Gabriel zabra艂 klucz do pokoju. Podejrzewa艂, 偶e nie b臋dzie mia艂 ochoty wraca膰 do swojego mieszkania, a znacznie 艂atwiej by艂o pojecha膰 wind膮 na odpowiednie pi臋tro ni偶 t艂uc si臋 noc膮 przez nowojorskie korki. C贸偶, pi艂 i to w niema艂ych ilo艣ciach, wi臋c nie by艂o opcji, 偶e Salvatore wsi膮dzie za k贸艂ko.
    Niemal przewr贸ci艂 oczami, kiedy us艂ysza艂 odpowied藕 brunetki.
    — Na pytania egzystencjonalne jestem zbyt trze藕wy, ale to nic straconego. Nadrobi臋 szampanem — odpar艂. Nie tylko szampan by艂 do jego dyspozycji, ale z pozosta艂ymi propozycjami wola艂 poczeka膰. Po prawdzie Gabriel rzuci艂 branie czego popadnie czy wci膮ganie czego popadnie, ale nie odm贸wi艂 sobie zapalenia zio艂a od czasu do czasu. W wewn臋trznej kieszeni jego marynarki znajdowa艂a si臋 paczka papieros贸w, a w niej poza papierosami by艂y jeszcze trzy skr臋ty. Na dzisiejszy wiecz贸r to by艂o niemal idealne po艂膮czenie.
    — Och, pani doktor. Fajnie — powiedzia艂 mierz膮c j膮 kr贸tko wzrokiem. Nie spodziewa艂 si臋 takiej odpowiedzi. W艂a艣ciwie sam nie by艂 pewien, jakiej odpowiedzi oczekuje od brunetki, ale lekarka jako艣 nie do ko艅ca mu pasowa艂a do wizerunku m艂odej kobiety. Wszyscy, kt贸rych Gabriel spotyka艂 mieli zupe艂nie inne zaj臋cia. Nikt na pewno nie sp臋dza艂 po艂owy swojego 偶ycia na nauce. Wszyscy mieli czarne karty tatusia, a dop贸ki by艂o si臋 grzecznym dzieckiem nie trzeba by艂o si臋 martwi膰 o to, 偶e dost臋p do 艂atwych pieni臋dzy nagle zniknie. — Na pewno nie pozwol臋 ci spa艣膰 — zapewni艂 i pu艣ci艂 brunetce oczko.
    Winda w ko艅cu zatrzyma艂a si臋 na interesuj膮cym go pi臋trze. Zerkn膮艂 przez rami臋 kr贸tko na Indi臋, po czym ruszy艂 w tylko sobie znanym kierunku. Dopiero teraz zda艂 sobie spraw臋 z tego, 偶e przez ca艂膮 drog臋 na g贸r臋 nie pu艣ci艂 jej r臋ki. Zrobi艂 to dopiero przed drzwiami od hotelowego pokoju, kt贸ry otworzy艂 za pomoc膮 zabranej wcze艣niej z recepcji karty.
    — Zapraszam.
    U艣miechn膮艂 si臋 pod nosem i zaczeka艂, a偶 India wejdzie do 艣rodka. Apartament by艂 przestronny. Salon, w kt贸ry znalaz艂by co艣 dla siebie. Fortepian dla rozrywki dla tych muzycznie utalentowanych, sporych rozmiar贸w telewizor i wygodna kanapka oraz fotele. Wisz膮ce na 艣cianach obrazy te偶 by艂y swego rodzaju rozrywk膮. Obecnie najbardziej interesowa艂a go jednak balkon, jacuzzi i 艣wi臋ty spok贸j. Postawi艂 butelk臋 z szampanem na stoliku, 艣ci膮gn膮艂 marynark臋 wyjmuj膮c z niej wcze艣niej paczk臋 papieros贸w oraz zapalniczk臋.
    — Mam tylko nadziej臋, 偶e nie b臋d膮 nas szukali.
    Znalezienie ich by艂oby do艣膰 艂atwe, ale Gabriel mia艂 nadziej臋, 偶e wszyscy b臋d膮 zbyt zaj臋ci sob膮, aby zwr贸cili uwag臋 na brak dw贸ch os贸b.

    Gabs

    OdpowiedzUsu艅
  129. — Nosowa monogamistka powiadasz? — powt贸rzy艂 unosz膮c nieco swoje brwi. Brzmia艂o to zabawnie, ale w pokr臋tny spos贸b pasowa艂o do nich i ich 艣wie偶ej sprawy. — W takim razie ja musz臋 zosta膰 wierny tylko jednej pani doktor. Ale kto by mnie lepiej os艂ucha艂? — To by艂a bezpieczna forma na przekazanie uczu膰, kt贸re si臋 w nim kot艂owa艂y i kt贸rych nie chcia艂 zbyt wcze艣nie og艂osi膰, burz膮c to wst臋pne, przyjemne zauroczenie. Stwierdzenie, w kt贸rym przekazywa艂 to jak bardzo zale偶a艂o mu na podtrzymaniu tej znajomo艣ci i dalszym pog艂臋bianiu ich relacji. Chcia艂 tylko jej. Nikogo wi臋cej. Nie chcia艂 si臋 spieszy膰, ale co m贸g艂 poradzi膰, 偶e przepad艂 dla niej? Jak mia艂by niby z tym walczy膰 skoro ten drobny ob艂臋d by艂 tak przyjemny? Nawet je艣li to wszystko mia艂o okaza膰 si臋 tylko snem, nie chcia艂 si臋 z niego wybudza膰, nigdy. Tym bardziej mia艂 zamiar schodzi膰 z ringu zwyci臋sko, nie daj膮c si臋 nazbyt mocno uszkadza膰. Dla niej, aby nie musia艂a si臋 o niego martwi膰 i z艂o艣ci膰 na m臋skie fanaberie. Na ringu adrenalina nie pozwala艂a mu na s艂abo艣膰 oraz odczuwanie b贸lu, przy膰miewa艂a je skutecznie p贸ki walka nie dobieg艂a ko艅ca. P贸藕niej... bywa艂y razy kiedy ledwo m贸g艂 si臋 rusza膰 i funkcjonowa艂 jedynie dzi臋ki 艣rodkom przeciwb贸lowym. Ale taki w艂a艣nie by艂 ten sport, pi臋kny i brutalny zarazem. Mo偶e w艂a艣nie te dwa przymiotniki idealnie go okre艣la艂y?
    — W takim razie musz臋 ci臋 trzyma膰 z daleka od moich przeciwnik贸w, bo jeszcze wszystkich wystraszysz. — odpar艂 odgarniaj膮c jej d艂ugie w艂osy na plecy kobiety. — A co ja zrobi臋 jak nie b臋d臋 mia艂 z kim walczy膰? — doda艂 z lekkim rozbawieniem. Potrafi艂 sobie wyobrazi膰 Indi臋 siedz膮c膮 po艣r贸d widowni, kt贸ra zdziera艂aby sobie gard艂o, by przekrzycze膰 panuj膮cy wok贸艂 chaos byleby tylko da膰 zna膰 innym jak bardzo w danej chwili nie znosi drugiego boksera znajduj膮cego si臋 na ringu. Potrafi艂 nawet wyobrazi膰 sobie t膮 drobn膮 brunetk臋 staj膮c膮 pomi臋dzy dwoma doros艂ymi facetami, wymachuj膮c gro藕nie palcem, 偶e nie r臋czy za siebie je艣li co艣 by mu si臋 sta艂o.
    Za艣mia艂 si臋 pod nosem do w艂asnych my艣li.
    — Dzi臋kuj臋. Naprawd臋 to doceniam. — odwzajemnia艂 jej spojrzenie, wci膮偶 g艂adz膮c j膮 d艂o艅mi po ciele. — Dlatego te偶 ty zawsze mo偶esz na mnie liczy膰. Oboj臋tnie co by si臋 nie dzia艂o, chc臋 偶eby艣 opowiada艂a mi o swoich problemach, o pracy, o tym co ci臋 frustruje i sprawi艂o, 偶e si臋 u艣miechn臋艂a艣. — zapewni艂 uk艂adaj膮c d艂o艅 na jej policzku, by przyci膮gn膮膰 j膮 do kolejnego poca艂unku.
    Po jego wn臋trzu rozchodzi艂o si臋 przyjemne ciep艂o wywo艂ane s艂owami Indii. To by艂o wiele, nie lubi膰 czego艣, a wci膮偶 wspiera膰 kogo艣 w tej dziedzinie.
    Czy m贸g艂 trafi膰 na kogo艣 lepszego?
    Nie s膮dzi艂, by ktokolwiek lepszy chodzi艂 po tym 艣wiecie. Przynajmniej nie dla niego.

    Li

    OdpowiedzUsu艅
  130. Hiee. ♡

    Prawda? Wiedzia艂am, co robi臋 wybieraj膮c to zdj臋cie, hah. 呕abki s膮 przeurocze.

    Dzi臋kuj臋 pi臋knie za powitanie! W tym momencie niestety nie mam wolnego miejsca na w膮tki u Yamy; nie chc臋 przesadza膰 z ich ilo艣ci膮 zw艂aszcza na samym pocz膮tku. Planuj臋 jednak kolejn膮 posta膰, mo偶emy co艣 wsp贸lnie naskroba膰 jak ju偶 pojawi si臋 na blogu!

    Murayama

    OdpowiedzUsu艅
  131. Odwzajemnia艂 jej poca艂unki, s艂odk膮 upajaj膮c膮 pieszczot臋. Powoli, dok艂adnie, staraj膮c si臋 jej pokaza膰 to co odkrywa艂 dzi臋ki niej, to wszystko co czu艂, a czego jeszcze nie potrafi艂 nazwa膰. Chcia艂, aby cho膰 w najmniejszym stopniu czu艂a si臋 przy nim, tak jak Lian czu艂 si臋 przy niej. Nakre艣la艂 swoje uczucia, malowa艂 emocje, kt贸re si臋 w nim kot艂owa艂y, oddawa艂 ciep艂o, kt贸rym sama go otacza艂a. Nie m贸g艂 za wiele powiedzie膰, a przynajmniej nic co nie brzmia艂oby w tej chwili banalnie i dziecinnie. Nie chcia艂 niczego mi臋dzy nimi pospiesza膰 niepotrzebnymi s艂owami.
    Odk膮d tylko zacz膮艂 zwraca膰 uwag臋 na takie rzeczy, matka zawsze powtarza艂a mu, 偶e je艣li spotka kogo艣 wyj膮tkowego ma si臋 nie spieszy膰, nie wywiera膰 presji. Lian zwykle potakiwa艂 i macha艂 lekcewa偶膮co r臋k膮. Niekiedy dzia艂a艂 pod wp艂ywem chwili, nieprzemy艣lanie. India jednak by艂a… wyj膮tkowa, wi臋c musia艂 si臋 postara膰.
    Wspar艂 si臋 na 艂okciach oddaj膮c ka偶dy poca艂unek, muskaj膮c palcami ciep艂膮 sk贸r臋 na jej ramionach, plecach i karku. Wpl膮tuj膮c palce w ciemne, jeszcze lekko wilgotne w艂osy. Czu艂 do niej poci膮g fizyczny, wtedy w klubie uwiod艂a go. Przyci膮gn臋艂a do siebie, niczym syrena kusz膮c swoim 艣piewem zagubionego 偶eglarza. Pi臋kna, inna ni偶 wszystkie. Jednak z ka偶dym kolejnym razem przepada艂 dla tego co oferowa艂a mu poza fizycznymi uniesieniami. Gubi艂 si臋 w jej 艣miechu, zatraca艂 w spojrzeniu br膮zowych t臋cz贸wek. Oferowa艂a mu komfort, spok贸j, zrozumienie. Nie naciska艂a, nie docieka艂a. Po prostu by艂a obok. Ona dla niego, on dla niej. To by艂o tak proste, a jednocze艣nie tak dobrze dzia艂a艂o, bo Lian wiedzia艂, 偶e co by si臋 nie dzia艂o m贸g艂by si臋 do niej zwr贸ci膰. Jako kochanek i jako przyjaciel.
    — WIem, 偶e ledwo co si臋 znamy, ale… — zastanawia艂 si臋 jak to powiedzie膰, nigdy nie by艂 specjalist膮 od pi臋knych s艂贸w. M贸wi艂 wprost, jego my艣li by艂y proste, a uczynki za nimi pod膮偶a艂y. W uczuciach wci膮偶 potrafi艂 si臋 zgubi膰. – Nie wiem co to jest i do czego nas to zaprowadzi, ale nigdy nie czu艂em si臋 tak przy nikim innym. Tak… — zn贸w si臋 zawaha艂. Parskn膮艂 cichym 艣miechem zwieszaj膮c na moment g艂ow臋, odwracaj膮c od niej spojrzenie niczym speszony nastolatek. — Rozbrajasz mnie, Indi. — wymrucza艂 zn贸w krzy偶uj膮c wzrok z jej spojrzeniem. Uj膮艂 jej twarz w d艂o艅 g艂adz膮c policzek kciukiem.

    Li❤

    OdpowiedzUsu艅
  132. Rozumia艂 jej poca艂unki, bo czu艂 si臋 dok艂adnie w ten sam spos贸b. Wype艂nia艂y go nowe uczucia, kt贸re obawia艂 si臋 nazwa膰 po imieniu. Czu艂 pewien l臋k przed pe艂nym zaanga偶owaniem i cho膰 by艂 otwarty na innych ludzi, je艣li chodzi艂o o zaanga偶owanie w zwi膮zek, pe艂ne zaufanie i dopuszczenie kogo艣 tak blisko siebie, stawa艂 si臋 zdecydowanie mniej pewny siebie. Aczkolwiek z Indi膮 wszystko zdawa艂o si臋 i艣膰 swoim tempem, naturalnie. 呕aden gest, czy s艂owa nie by艂y wymuszone. Mo偶e nieco niepewne, ale prawdziwe. Oboje wchodzili na grz膮ski grunt. Lian mo偶e i by艂 dobrym obserwatorem i stara艂 si臋 w wielu sytuacjach na艣ladowa膰 swoich nowych rodzic贸w, jednak nie wszystkiego da艂o si臋 nauczy膰 patrz膮c. Czu艂 si臋 na miejscu, zauwa偶ony i chciany. Wa偶ny. To by艂o to czego zawsze szuka艂.
    Jej s艂owa, kr贸tkie wyznanie wype艂ni艂o jego wn臋trze przyjemnym ciep艂em, kt贸re promieniowa艂o na ca艂e cia艂o. Si臋ga艂o serca i my艣li, ka偶dego zako艅czenia nerwowego. Zadr偶a艂 czuj膮c jej wargi tu偶 przy swoich. M贸g艂 wychodzi膰 na ring, przyjmowa膰 kolejne niszczycielskie ciosy i znosi膰 b贸l, jednak przy niej zdawa艂 si臋 bezbronny. By艂 ods艂oni臋ty przed jej s艂owami, czy najdrobniejszymi gestami, kt贸rymi tak ch臋tnie go raczy艂a. Jak niby mia艂by si臋 powstrzyma膰? Jak mia艂by nie da膰 wzi膮膰 g贸ry emocjom sp臋dzaj膮c czas z kim艣 takim jak India? Nie chcia艂 by to si臋 zmienia艂o, by atmosfera kiedykolwiek opada艂, by dopad艂y ich jakiekolwiek problemy, czy w膮tpliwo艣ci. Nawet je艣li to by艂y czcze marzenia, chcia艂, aby ju偶 zawsze tak by艂o.
    Odsun膮艂 si臋 od niej odrobin臋 tylko po to by pog艂aska膰 j膮 po policzku i z lekkim, b艂ogim u艣miechem wpatrywa膰 si臋 w jej twarz. Przesun膮艂 kciukiem po jej pe艂nych wargach, rysuj膮c palcami 艣cie偶k臋 w d贸艂 jej cia艂, przez obojczyk, rami臋 plecy, 偶ebra… tam gdzie si臋ga艂.
    — Jeste艣 tak pi臋kna, 偶e to powinno by膰 nielegalne. — stwierdzi艂 zaczesuj膮c ciemne kosmyki w艂os贸w Indii za ucho. Gdyby nie ta durna praca za barem pewnie by jej nigdy nie pozna艂. Teraz m贸g艂 by膰 losowi wdzi臋czny, 偶e nie postawi艂 na cokolwiek innego co sprawi艂oby, 偶e nie by艂oby go w barze tamtego wieczora. India by艂a najlepszym co mu si臋 przytrafi艂o od d艂u偶szego czasu i mia艂 zamiar cieszy膰 si臋 tym tak d艂ugo jak tylko India b臋dzie mu na to pozwala膰.

    Li

    OdpowiedzUsu艅
  133. [Hej hej!
    Dzi臋kuj臋 za powitanie mojego poturbowanego pana oraz za mi艂e s艂贸wka! A salon stoi otworem dla Indii otworem, kiedy tylko potrzebuje odrobiny spokoju i relaksu, wi臋c je艣li s膮 ch臋ci to jak najbardziej zapraszam <3]

    OdpowiedzUsu艅
  134. Lian jeszcze jaki艣 czas trwa艂 w tej samej pozycji napawaj膮c si臋 ciep艂em i blisko艣ci膮 Indii, kt贸re przyjemnie rozchodzi艂o si臋 po jego w艂asnym ciele. G艂adzi艂 j膮 po plecach, delikatnie by nie obudzi膰, badaj膮c raz jeszcze to mi艂e uczucie czucia pod palcami jej sk贸ry. Wodzi艂 palcami po krzywiznach kr臋gos艂upa, 艂opatek i 偶eber w g艂owie maj膮c ju偶 dok艂adn膮 map臋 jej cia艂a, jego Indii. Emocje, kt贸re odczuwa艂 wci膮偶 by艂y 艣wie偶e, 偶ywe, wyrwane spod jego kontroli. Jednak pomimo tego, uczucie, kt贸rym zaczyna艂 j膮 darzy膰 by艂o jak najbardziej prawdziwe zagnie偶d偶aj膮c si臋 w jego sercu i realnie rysuj膮c si臋 w my艣lach. Ceni艂 sobie posiadanie kogo艣 takiego jak India w swoim 偶yciu i nie chcia艂 jej straci, czy to mia艂oby by膰 jutro gdy wstanie i wyjdzie urywaj膮c kontakt, czy za kilka miesi臋cy b膮d藕 lat.
    Z tymi my艣lami zasn膮艂 obejmuj膮c j膮 swoimi ramionami, przez sens przyci膮gaj膮c blisko siebie, jakby w pod艣wiadomej obawie, 偶e to tylko sen, jego s艂odka fantazja i je艣li si臋 poruszy to India rozp艂ynie si臋 w powietrzu.

    Kolejnego ranka obudzi艂 si臋 otoczony dwoma silnymi i r贸wnie przyjemnymi zapachami. No prawie. Jeden pozosta艂 na jego po艣cieli, delikatny nale偶膮cy do drugiej osoby. Drugi zdecydowanie s艂odszy, aromatyczny momentalnie rozbudzaj膮cy zmys艂y.
    Le偶a艂 na brzuchu roz艂o偶ony na ca艂ym 艂贸偶ku. Obie nogi ka偶da w inn膮 stron臋, rami臋 wsuni臋te pod g艂owie, p贸艂 cia艂a wystaj膮ce poza ko艂dr臋. Gdy by艂 sam spa艂 nieco niechlujnie niczym dziecko rozk艂adaj膮c si臋 na ca艂ej dost臋pnej powierzchni.
    Przesun膮艂 r臋k膮 po poduszce obok, pustej i ch艂odnej. Przeci膮gn膮艂 si臋 nieco, niczym kot napinaj膮c wszystkie mi臋艣nie. Wspar艂 si臋 na 艂okciach palcami przecieraj膮c k膮ciki zaspanych oczu.
    — To pachnie ob艂臋dnie! — rzuci艂 w eter nie wiedz膮c, czy India go us艂yszy, czy te偶 nie. Przekr臋ci艂 si臋 na plecy z b艂ogim u艣miechem wymalowanym na twarzy. To by艂o genialne uczucie, obudzi膰 si臋 ze 艣wiadomo艣ci膮, 偶e kto艣 jest obok krz膮taj膮c si臋 po domu. Mi艂y harmider tak odmienny od ciszy, kt贸ra zazwyczaj go otacza艂a.
    Przesun膮艂 si臋 nieco na 艂贸偶ku, bo gdy odpowiednio si臋 na nim u艂o偶y艂 m贸g艂 widzie膰 kuchni臋. U艣miechn膮艂 si臋 jeszcze szerzej i cho膰 zwykle mia艂 problem z podniesieniem si臋 z 艂贸偶ka tak teraz wiedziony zapachem i obecno艣ci膮 lekarki nie wytrzyma艂 d艂ugo w po艣cieli.
    Podszed艂 do niej staj膮c tu偶 za ni膮. Obj膮艂 j膮 w talii swoimi ramionami sk艂adaj膮c kr贸tki poca艂unek w k膮ciku jej ust.
    — Czy to tworz膮 si臋 te wspania艂e nale艣niki a'la India? — wymrucza艂 nieco zachrypni臋tym, porannym g艂osem.— Naprawd臋 jeszcze troch臋 i przyzwyczaj臋 si臋 do takich porank贸w, rozpie艣cisz mnie i nie b臋dziesz mia艂a wyj艣cia jak zawsze by膰 tu rano. — zagrozi艂 cho膰 by艂a to najs艂odsza gro藕ba, kt贸r膮 z ogromn膮 przyjemno艣ci膮 wcieli艂by w 偶ycie. Budzenie si臋 ko艂o niej, wsp贸lne 艣niadanie i wyj艣cie do pracy lub weso艂e cz臋艣膰 po zako艅czonych obowi膮zkach… potrafi艂 to sobie wyobrazi膰, ale na razie zdecydowanie ponosi艂a go wyobra藕nia i dzia艂anie pod wp艂ywem impulsu. Nie ka偶dy lubi艂 takie dzikie tempo jakie mia艂 Lian i musia艂 si臋 z tym pogodzi膰 oboj臋tnie jak bardzo z艂akniony by艂 blisko艣ci.
    — Co艣 ci pom贸c? — zaproponowa艂 odsuwaj膮c si臋 od niej tylko po to by nastawi膰 ekspres na porann膮 kaw臋. — Tak w艂a艣ciwie, kt贸ra jest? — dopyta艂 raz jeszcze nieco si臋 przeci膮gaj膮c i ziewaj膮c.

    OdpowiedzUsu艅
  135. — Je艣li ty robisz to codziennie mog臋 je艣膰 to samo i nie ja wiem, 偶e b臋da wspania艂e. Mam do tego nosa. — o艣wiadczy艂 z pewno艣ci膮 w g艂osie. Je偶eli codzienne jedzenie tego samego na 艣niadanie oznacza艂o, 偶e b臋dzie si臋 budzi艂 z Indi膮 w swoich ramionach, m贸g艂 si臋 na to zdoby膰 bez cienia zawahania. Wsp贸lne zasypianie i wsp贸lne wstawanie - to by艂y prozaiczne czynno艣ci, ale sprawia艂y mu najwi臋cej przyjemno艣ci. Widz膮c j膮 w koszulce krz膮taj膮c膮 si臋 po jego mieszkaniu, przyjemne ciep艂o rozlewa艂o si臋 po jego wn臋trzu. Dzieli艂 z ni膮 przestrze艅, pierwsze u艣miechy tego dnia, pierwsz膮 kaw臋. Nie jest ju偶 sam. Ma kogo艣 tylko i wy艂膮cznie dla siebie. Swoj膮 Indi臋.
    — Ju偶 zaczynamy stosowa膰 przemoc? — za艣mia艂 si臋, gdy pacn臋艂a go lekko szpatu艂k膮. Widz膮c jej ciep艂y, szczery u艣miech sam nie m贸g艂 zrobi膰 nic innego jak odwzajemni膰 gest i obdarowa膰 j膮 r贸wnie szerokim u艣miechem. 艢miech przy niej przychodzi艂 mu naturalnie. Wyci膮ga艂a na wierzch jego beztrosk膮 stron臋, kt贸ra zapomina艂a o istnieniu przesz艂o艣ci i problem贸w. Przy niej mia艂 ochot臋 zwraca膰 si臋 tylko i wy艂膮cznie w kierunku przysz艂o艣ci, wsp贸lnej przysz艂o艣ci. Mia艂 pe艂n膮 艣wiadomo艣膰, 偶e kilka upojnych chwil nie wyleczy go z demon贸w przesz艂o艣ci, ale przy boku Indii wszystko stawa艂o si臋 prostsze. Mia艂 dla kogo si臋 stara膰.
    Parskn膮艂 艣miechem na jej zapewnienia, gdy przywo艂a艂a ostatnio pit膮 kaw臋.
    Przygotowa艂 dwa kubki, kt贸re po chwili pe艂ne by艂y aromatycznego, gor膮cego napoju bog贸w jak mia艂 w zwyczaju mawia膰. Zanurkowa艂 r贸wnie偶 do jedynej szafki, w kt贸rej mog艂o znale藕膰 si臋 cokolwiek do nale艣nik贸w.
    — Okej, co艣 tu mam. — wyci膮gn膮艂 na blat zamkni臋t膮 nutell臋 i dwa d偶emy, jeden by艂 jasny drugi ciemno czerwony. — To chyba moja mama przynios艂a. Ci膮gle co艣 robi i p贸藕niej nie ma komu tego je艣膰. — przyzna艂 otwieraj膮c jeden s艂oik, by sprawdzi膰, czy by艂o to w og贸le zjadliwe. Wetkn膮艂 ma艂ego palca do 艣rodka po czym go obliza艂, zapominaj膮c si臋, 偶e przecie偶 nie by艂 sam.
    Zerkn膮艂 na ni膮, gdy zacz臋艂a 偶onglowa膰 sprawnie nale艣nikiem b臋d膮cym na patelni. U艣miechn膮艂 si臋 widz膮c jej zachwyt nad sztuczk膮.
    — M贸j master chief! — zawo艂a艂 unosz膮c oba kciuki w g贸r臋. — No i nie gadaj g艂upot, 偶e nie za wiele potrafisz. Mi ten nale艣nik wyl膮dowa艂by na pod艂odze. — A teraz pow膮chaj bo ja nie ogarniam, czy to dobre, czy nie. Niby smakuje dobrze, ale ja zjem wszystko co si臋 jeszcze nie rusza. — poleci艂 podsuwaj膮c jej nieoznakowany s艂oik pod nos, by chocia偶 pow膮cha艂a zawarto艣膰 d偶emu.
    Dla niego nale艣niki to by艂o ca艂kiem luksusowe 艣niadanie bior膮c pod uwag臋, 偶e zwykle jada艂 w biegu byle co mu w r臋ce wpad艂o. Docenia艂 ka偶dy posi艂ek zwa艂szcza ten, kt贸ry kto艣 dla niego przygotowywa艂, bo cho膰 by艂o to dawno temu doskonale pami臋ta艂 jak to jest mie膰 pusty 偶o艂膮dek.
    Woln膮 r臋k膮 si臋gn膮艂 do talerza, na kt贸rym formowa艂a si臋 ju偶 solidna porcja nale艣nik贸w i szybkim ruchem wykrad艂 jednego zwijaj膮c go w rulonik i bior膮c pierwszego k臋sa.
    — Wiedzia艂em, 偶e pyszne. — pochwali艂 dumnie.

    Li

    OdpowiedzUsu艅
  136. Mia艂 zamiar j膮 komplementowa膰 jak najcz臋艣ciej, w ka偶dej chwili pokazywa膰 jak wyj膮tkowa dla niego jest, by cho膰 odrobin臋 przybli偶y膰 jej to jak Lian j膮 postrzega. Do tej pory nie wierzy艂 w przeznaczenie, ani nie szczeg贸lnie w szczero艣膰 uczu膰 od pierwszego wejrzenia. Jednak teraz? Jak m贸g艂 temu zaprzecza膰 skoro ledwo j膮 znaj膮c czu艂 si臋 w ten spos贸b maj膮c Indi臋 przy sobie? Nie mia艂 zamiaru wypuszcza膰 jej z ramion. Kompletnie nie zas艂ugiwa艂 na taki dar od losu, a jednak by艂 tym jednym jedynym szcz臋艣ciarzem, kt贸ry m贸g艂 si臋 ni膮 cieszy膰.
    Zerkn膮艂 na ni膮 uwa偶niej, gdy wetkn臋艂a palec do s艂oika i powieli艂a jego gest, doszukuj膮c si臋 jakiegokolwiek grymasu, czy oznaki, 偶e jednak d偶emy powinny trafi膰 do 艣mietnika. W duchu natomiast u艣miechn膮艂 si臋 widz膮c, 偶e nie kr臋powa艂a si臋 w czuciu swobodnie przy nim, nawet w takich prostych, prozaicznych czynno艣ciach.
    — To dobrze. — u艣miechn膮艂 si臋 szerzej. — Jak jej to przeka偶臋 to nawet w twoim wielkim apartamencie zbraknie na to miejsca. — przyzna艂. Znaj膮c swoj膮 rodzicielk臋 wiedzia艂, 偶臋 je艣li j膮 pochwal膮 ta b臋dzie ca艂a w skowronkach i do ko艅ca 艣wiata b臋dzie wr臋cza膰 im swoje przetwory uradowana, 偶e komu艣 sprawia przyjemno艣ci i w jaki艣 spos贸b mog艂a wci膮偶 o nich dba膰. Pod tym wzgl臋dem by艂a kochan膮 kobiet膮.
    Parskn膮艂 艣miechem, gdy oberwa艂 szpatu艂k膮.
    — Au膰! Ju偶 zaczynasz stosowa膰 przemoc? — teatralnie potar艂 miejsce, w kt贸re go niegro藕nie pacn臋艂a. Odsun膮艂 r臋k臋, w kt贸rej trzyma艂 wykradzionego nale艣nika i zrobi艂 min臋 godn膮 naburmuszonego sze艣ciolatka.
    — S膮 dobre, wi臋c ci臋偶ko trzyma膰 si臋 z daleka. — odpowiedzia艂 pa艂aszuj膮c.
    Wygrzeba艂 z szafki czyste talerze, kt贸re ustawi艂 na stoliku stoj膮cym przed kanap膮 z racji tego, 偶e nie posiada艂 sto艂u jadalnego, kt贸ry koniec ko艅c贸w kompletnie zagraci艂by ma艂膮 przestrze艅. Zreszt膮 nie potrzebowa艂 go jadaj膮c tu zwykle w pojedynk臋. Zani贸s艂 r贸wnie偶 dodatki i wcze艣niej zaparzon膮 kaw臋.
    Przygl膮danie si臋 temu jak jej twarz raz za razem przecinaj膮 kolejne u艣miechy, sprawia艂o mu cholernie du偶o satysfakcji i rozchodzi艂o si臋 przyjemnym ciep艂em po jego wn臋trzu.
    — Trening. — przyzna艂 od razu. — Przez ciebie sp臋dzam za du偶o czasu w 艂贸偶ku. — doda艂 zaczepnie figlarnym u艣mieszkiem. Nie mia艂 nic przeciwko nie wychodzeniu i nie puszczaniu Indii. Nie m贸g艂 si臋 jednak zapu艣ci膰. — I mo偶e jaki艣 sparing. Zobaczymy. — Sparing brzmia艂 mniej gro藕nie ni偶 walka. Nie chcia艂, by ca艂y dzie艅 chodzi艂a i martwi艂a si臋, czy jego twarz wci膮偶 jest ca艂a, a nos na swoim miejscu.
    — A ty? Co dzi艣 masz zamiar robi膰? — dopyta艂 bior膮c talerz, gdy zrzuci艂a na niego ostatniego nale艣nika. Zastanawia艂 si臋 jakie mog艂a mie膰 plany. Praca, spotkanie ze znajomymi, czy spokojne popo艂udnie w domu.

    Li

    OdpowiedzUsu艅
  137. — A jak si臋 w og贸le czujesz? — dopyta艂 przenosz膮c wzrok z talerza na brunetk臋, by przyjrze膰 si臋 jej nieco uwa偶niej, ale ju偶 wczorajszego wieczora wygl膮da艂a na ca艂kiem zdrow膮 i zadowolon膮, wi臋c chyba najgorszy kryzys zosta艂 za偶egnany. — Ja id臋 jutro do roboty. Mam nock臋 w klubie. — przyzna艂 niech臋tnie, bo to oznacza艂o ca艂膮 noc na nogach i kolejny dzie艅 w 艂贸偶ku. Czas, kt贸ry m贸g艂by sp臋dzi膰 z Indi膮 zasypiaj膮c tu偶 ko艂o niej, trzymaj膮c j膮 w swoich ramionach po raz kolejny. To by艂a milcza perspektywa, ale musia艂a poczeka膰 na p贸藕niej. Urwanie si臋 ze zmiany godzin臋 przed czasem nie by艂o tak gro藕ne jak niestawienie si臋 na niej, a za co艣 musia艂 utrzyma膰 to swoje skromne gniazdko.
    — Bardzo kusz膮co. — odpar艂 z cieniem rozbawienia. — Ale spokojnie, twoje kalorie te偶 spalimy. — doda艂 i jakby nigdy nic wzi膮艂 kolejnego gryza nale艣nika, kt贸rego wysmarowa艂 d偶emem, u艣miechaj膮c si臋 w stron臋 zrobionego stosiku niczym rozpieszczone dziecko.

    Zjedli 艣niadanie w przyjemnej atmosferze. Lian nie m贸g艂 si臋 nadziwi膰 jak wiele wnios艂a obecno艣膰 Indii w jego mieszkaniu i generalnie w 偶yciu bez wzgl臋du na to, 偶e min臋艂o tak niewiele czasu odk膮d si臋 poznali. Zjedli w spokoju ciesz膮c si臋 swoim towarzystwem i porann膮 kaw膮. Bez po艣piechu i wybiegania z domu bez zjedzonego 艣niadania. Pierwszy raz od dawna nie chcia艂 nigdzie wychodzi膰, ale przesad膮 by艂oby zatrzymywanie Indii, skoro mog艂a chcie膰 za艂atwi膰 swoje sprawy. Oboj臋tnie jak mocno zach艂ysn膮艂 si臋 t膮 beztrosk膮, musia艂 pami臋ta膰 o reszcie rzeczy do zrobienia i pozosta艂ych obowi膮zk贸w, kt贸rych nie uby艂o.
    Sprz膮tn膮艂 ba艂agan r贸wnie偶 po 艣niadaniu, by po treningu nie czeka艂y go 偶adne porz膮dki.
    — Chcesz zosta膰, czy wychodzimy razem? — zapyta艂 wci膮gaj膮c na siebie koszulk臋 bez r臋kaw贸w i dresy. Wyci膮gn膮艂 z szafy sportow膮 torb臋 do kt贸rej zapakowa艂 r臋cznik, owijki, r臋kawice, butelk臋 wody i ochraniacz na z臋by gdyby zdarzy艂o mu si臋 wej艣膰 na ring. Na nadgarstek naci膮gn膮艂 zwyk艂膮 czarn膮 gumk臋 by zwi膮za膰 w艂osy, kt贸re by艂y coraz d艂u偶sze i niemal przy ka偶dym ruchu wpada艂y mu do oczu. Nie chcia艂 jej wyprasza膰, m贸g艂 jej zostawi膰 klucze i r贸wnie dobrze za jaki艣 czas mogli spotka膰 si臋 znowu w tym samym miejscu. To by艂oby mi艂e, wracanie do domu ze 艣wiadomo艣ci膮, 偶e ona tutaj b臋dzie, 偶e nigdzie nie znikn臋艂a, a to wszystko co mu si臋 przytrafi艂o nie by艂o wymys艂em jego wyobra藕ni.

    Li

    OdpowiedzUsu艅
  138. Hiee. ♡

    Once again, dzi臋kuj臋 za powitanie i docenienie moich upodoba艅 w temacie zwierzak贸w. :D Na t臋 chwil臋 nie dam rady nic wi臋cej przyj膮膰 opr贸cz zaplanowanych wcze艣niej w膮tk贸w, ALE pozostajesz na mojej li艣cie rezerwowej. <3 B臋d臋 dawa膰 zna膰, gdyby co艣 si臋 zwolni艂o lub trafi艂o mi wi臋cej czasu.

    Murayama && Electra

    OdpowiedzUsu艅
  139. — W porz膮dku, postaram si臋 go znowu nie po艂ama膰. — obieca艂 obejmuj膮c j膮 ramieniem w talii, gdy przylgn臋艂a do niego swoim cia艂em. Na kr贸tk膮 chwil臋 schowa艂 twarz w jej ciemnych w艂osach, zaci膮gaj膮c si臋 zapachem w艂os贸w i sk贸ry, kt贸ry j膮 otacza艂. Jego nowy ulubiony zapach. Odwzajemni艂 lekki, kr贸tki poca艂unek ciesz膮c si臋 tym frywolnym gestem, brakiem skr臋powania. 呕egnali si臋 rozchodz膮c do swoich spraw i obowi膮zk贸w, jakby w艂a艣nie w ten spos贸b codziennie si臋 rozchodzili by po kilku lub kilkunastu godzinach powita膰 si臋 znacznie g艂臋bszym, bardziej st臋sknionym poca艂unkiem. M贸g艂 si臋 przyzwyczai膰 do obecno艣ci Indii w swoim 偶yciu, o poca艂unek na dzie艅 dobry i dobranoc, na ramionach otaczaj膮cych jego kark. Nie s膮dzi艂 jednak, by kiedykolwiek nasta艂 dzie艅, w kt贸rych przestanie patrze膰 na ni膮 w ten sam spos贸b, r贸wnie oczarowany i zachwycony co tamtego pami臋tnego wieczoru w klubie; nie s膮dzi艂 by m贸g艂 przywykn膮膰 do dreszczu przemykaj膮cego wzd艂u偶 kr臋gos艂upa, gdy jej ciep艂a, mi臋kka sk贸r膮 spotyka艂a si臋 z t膮 jego, znacznie twardsz膮 znaczon膮 w wielu miejscach nier贸wno艣ciami i bia艂awymi zgrubieniami, kt贸re przykrywa艂y tatua偶e. Jej palce przyprawia艂y go o g臋si膮 sk贸rk臋, kt贸ra wst臋powa艂a na ramiona. Ka偶dy jeden dotyk, splecione oddechy, czy poca艂unki wyra偶a艂y te uczucia kt贸re w nich nie艣mia艂o kie艂kowa艂y.
    Nie. Nigdy nie przywyknie do ciep艂a rozlewaj膮cego si臋 po jego piersi, gdy tylko jej ciep艂e, br膮zowe t臋cz贸wki spoczywaj膮 na nim. Ton膮艂 w tym spojrzeniu, z ka偶dym dniem coraz bardziej poch艂aniany przez nowe, wr臋cz obce uczucia, kt贸re tak ch臋tnie przyjmowa艂 rozwieraj膮c szeroko ramiona. Z wierzchu m贸g艂 wygl膮da膰 na twardego faceta i rzeczywi艣cie mia艂 problem z pokazaniem w艂asnych s艂abo艣ci, czy niedoci膮gni臋膰, jednak w jego wn臋trzu kry艂 si臋 ten ch艂opiec, kt贸remu odebrano tyle lat dzieci艅stwa i mo偶liwo艣ci poznawania. Cho膰 spotka艂 na swojej drodze wspania艂ych ludzi, nie wszystko mogli mu zrekompensowa膰. Za to India sprawia艂a, 偶e wszystko nabiera艂o na nowo kolor贸w. Swoich w艂asnych, wyj膮tkowych barw. I by艂 tym kompletnie oczarowany, cho膰 wci膮偶 z ty艂u g艂owy wisia艂a obawa, 偶e wykona niew艂a艣ciwy gest w jej kierunku, 偶e palnie co艣 g艂upiego i niestosownego, 偶e wyjdzie z niego odbicie w艂asnego ojca.
    — A ty si臋 nie przem臋czaj tymi domowymi obowi膮zkami. Masz zwolnienie, wi臋c korzystaj z niego. — poleci艂 uk艂adaj膮c d艂onie na jej policzkach. Kre艣li艂 kciukami ma艂e, delikatne k贸艂eczka maj膮c realny problem pozostawienia jej w spokoju. Potrzebowa艂 jednak zaszy膰 si臋 na sali treningowej, jedynym miejscu gdzie rzeczywi艣cie bez zb臋dnych zahamowa艅 m贸g艂 da膰 upust wszystkim swoim emocjom. Potrzebowa艂 zacisn膮膰 d艂onie w pi臋艣ci, uderzy膰, wymierzy膰 cios. To by艂a wewn臋trzna, nieprzemo偶ona ch臋膰, kt贸ra towarzyszy艂a mu od lat, a wola艂 by jego d艂onie spotka艂y si臋 z workiem treningowym b膮d藕 drugim bokserem ni偶 losow膮 osob膮. A to przecie偶 zdarza艂o si臋 kilkakrotnie na przestrzeni lat, w rezultacie ko艅cz膮c si臋 nieprzyjemnymi konsekwencjami. Dla Liana i jego bliskich. Indi臋 chcia艂 trzyma膰 od tego z daleka, a nie m贸wienie pewnych spraw traktowa艂 jako bia艂e, bezpieczne k艂amstwo.
    — Do zobaczenia p贸藕niej. Zdzwonimy si臋. — Przerwa艂 w ko艅cu s艂odkie pieszczoty odsuwaj膮c si臋 od kobiety. U艣miechn膮艂 si臋 do niej lekko i skrad艂 jeszcze jednego, szybkiego ca艂usa nim odwr贸ci艂 si臋 na pi臋cie i zmierzy艂 w przeciwleg艂ym kierunku.

    Li

    OdpowiedzUsu艅
  140. Lian planowa艂 uda膰 si臋 na trening, sp臋dzi膰 tam g贸ra par臋 godzin, wr贸ci膰 i ogarn膮膰 si臋 do roboty, a mi臋dzy to wple艣膰 d艂ug膮 rozmow臋 z Indi膮, by nacieszy膰 si臋 przynajmniej jej przyjemnym g艂osem, kt贸re m贸g艂 s艂ucha膰 ca艂ymi dniami, zw艂aszcza je艣li pobrzmiewa w nim rozbawienie i beztroska.
    Trening przebieg艂 lepiej ni偶 zak艂ada艂, jego cia艂o by艂o zm臋czone, a wraz ze zm臋czeniem przysz艂o przyjemne, znajome rozlu藕nienie nie tyle mi臋艣ni co my艣li k艂臋bi膮cych si臋 pod czaszk膮. Cho膰 India ostatnim czasem odwraca艂a jego uwag臋 od… od dos艂ownie wszystkiego, kumulowa艂o si臋 w nim tak wiele skrajnie r贸偶nych emocji i niepewno艣ci, 偶e potrzebowa艂 to wszystko z siebie wyrzuci膰, przepracowa膰 przy worku treningowym wszystko to co by艂o niejasne, zbyt 艣wie偶e lub wr臋cz przeciwnie, od dawna w nim zakorzenione. Nie spodziewa艂 si臋, 偶e ten z pozoru zwyczajny trening oka偶e si臋 dla niego tym prze艂omowym. Mike Bout by艂 szeroko znanym, by艂ym bokserem, kt贸ry teraz zajmowa艂 si臋 prowadzeniem m艂odych zawodnik贸w otwieraj膮c kilka lat temu w艂asny klub. Samo poznanie jego osoby wywar艂o na Lianie ogromne wra偶enie.
    Jeste艣my zainteresowani podj臋ciem wsp贸艂pracy.
    Te zdanie d艂ugo odbija艂o si臋 echem w jego g艂owie. Po d艂ugiej rozmowie nasta艂y kolejne pracowite dni, pomiary, pierwszy sparing, by sprawdzi膰 jego umiej臋tno艣ci, braki i wszelkie niedoci膮gni臋cia w technice. Cho膰 mened偶er mia艂 okazj臋 widzie膰 go w akcji, co innego by艂o m贸c obejrze膰 go poza walkami laik贸w gdzie musia艂 przestrzega膰 zasad, pami臋ta膰 o punktach i wielu, wielu innych rzeczach. By艂 tak zaaferowany zamieszaniem, kt贸re wywo艂a艂a nag艂a zmiana, 偶e sp臋dza艂 niemal ka偶d膮 woln膮 chwil臋 w klubie, skupiaj膮c si臋 na treningach i marzeniu, kt贸re nigdy wcze艣niej nie sta艂o si臋 tak wyra藕ne i bliskie spe艂nienia jak w tej chwili. A gdy wreszcie wraca艂 do domu by艂 tak zm臋czony, 偶e po kr贸tkiej wiadomo艣ci pada艂 do 艂贸偶ka nie b臋d膮c w stanie zaanga偶owa膰 si臋 w rozmow臋 z Indi膮. By艂 na siebie z艂y, 偶e zaniedba艂 j膮 w tym tygodniu i planowa艂 jej to wszystko wynagrodzi膰. Chcia艂 r贸wnie偶 z ni膮 jako z pierwsz膮 podzieli膰 si臋 dobr膮 wiadomo艣ci膮 dotycz膮c膮 rewelacji, kt贸re wydarzy艂y si臋 w przeci膮gu tygodnia. Wci膮偶 by艂a sta艂ym elementem w jego my艣lach i gdy zasypia艂 samemu w 艂贸偶ku i sam si臋 w nim budzi艂, by艂a ostatni膮 i pierwsz膮 o kt贸rej my艣la艂.
    Gdy wszystko by艂o ju偶 pewne i potwierdzone postanowi艂 p贸藕nym popo艂udniem pojecha膰 do kobiety i zrobi膰 jej niespodziank臋. Kupi艂 nawet szampana, kieruj膮c si臋 radami sprzedawczyni w sklepie bo kompletnie nie zna艂 si臋 na alkoholu i dodatkowo wzi膮艂 na wynos 偶arcie z tej meksyka艅skiej knajpy, z kt贸rej zamawia艂a ostatnim razem. Zdawa艂 sobie spraw臋, 偶e by艂o to turbo spontaniczne z jego strony i r贸wnie dobrze India mog艂a mie膰 plany, ale by艂 w stanie zaryzykowa膰 siedzeniem pod drzwiami.
    W ko艅cu stan膮艂 pod odpowiednim apartamentowcem naciskaj膮c odpowiedni numer na domofonie.Chcia艂 j膮 przeprosi膰, sp臋dzi膰 z ni膮 mi艂e chwile i wszystko wyja艣ni膰.

    Li

    OdpowiedzUsu艅
  141. Nie by艂 szczeg贸lnie zaskoczony tym, 偶e nie zasta艂 Indii w domu. Wpad艂 bez 偶adnej zapowiedzi, nie odzywaj膮c si臋 za wiele w tym tygodniu. Nie wiedzia艂, wi臋c czy i jakie ma plany w nadchodz膮cych dniach. Nie mia艂 jednak zamiaru si臋 st膮d rusza膰 nawet je艣li mia艂by przesiedzie膰 pod drzwiami p贸艂 nocy, cho膰 poczu艂 nieprzyjemny ucisk w sercu na sam膮 my艣l, 偶e mog艂a by膰 gdzie艣 na mie艣cie, bez niego. Pi臋kna, poci膮gaj膮ca, sama. Ka偶dy zwr贸ci艂by na ni膮 uwag臋, Indii nie da艂o si臋 pomin膮膰. Przyci膮ga艂a uwag臋, na pewno nie by艂 jedyn膮 osoba, kt贸r膮 mog艂aby skusi膰 swoim wdzi臋kiem i urokiem, tak jak skusi艂a jego tamtego pami臋tnego wieczoru w klubie, gdy nie m贸g艂 oderwa膰 od niej wzroku, nie m贸g艂 si臋 oprze膰 i rzuci艂 wszystko w choler臋 byleby tylko j膮 mie膰.
    I mia艂.
    A teraz siedzia艂 pod drzwiami ze stygn膮cym 偶arciem w pude艂kach czuj膮c, 偶e by膰 mo偶e to by艂a jego wina i nie powinien tak bardzo skupia膰 si臋 na sobie. Z drugiej za艣 strony tak d艂ugo czeka艂 na tego typu szans臋, 偶e nie potrafi艂 nie by膰 na skinienie trenera i menad偶era, sp臋dzaj膮c d艂ugie godziny na sali treningowej.
    Westchn膮艂 ci臋偶ko zerkaj膮c na telefon jakby dzi臋ki temu m贸g艂 dozna膰 jakiego艣 ol艣nienia.
    Poderwa艂 wzrok do g贸ry, gdy us艂ysza艂 swoje imi臋. U艣miechn膮艂 si臋 szeroko na widok Indii i zerwa艂 si臋 momentalnie na r贸wne nogi. Niemal od razu spostrzeg艂 艣lady po roztartym tuszu do rz臋s. Zmarszczy艂 nieco brwi. W jego g艂owie od razu zapali艂a si臋 czerwona lampka, a serce zabi艂o niespokojnie na sam膮 my艣l, 偶e co艣 mog艂o si臋 sta膰.
    — Wszystko w porz膮dku? P艂aka艂a艣? — zapyta艂 zapominaj膮c o trzymanym szampanie i torbie z jedzeniem. Przysun膮艂 si臋 do niej ujmuj膮c jej twarz w d艂onie ignoruj膮c fakt, 偶e stoj膮 pod mieszkaniem i ka偶dy m贸g艂 ich zobaczy膰. Jego na pewno widzia艂o kilka os贸b, kt贸re kr臋ci艂y si臋 po apartamentowcu. Pog艂aska艂 j膮 po policzku przygl膮daj膮c si臋 uwa偶niej jakby chcia艂 si臋 upewni膰, 偶e wszystko z ni膮 w porz膮dku, 偶e nic si臋 jej nie sta艂o. Gdyby nie fakt, 偶e zmartwi艂 go widok smugi tuszu wok贸艂 oczu, stwierdzi艂by jak pi臋knie wygl膮da艂a. Delikatny makija偶 podkre艣la艂 jej walory, cia艂o prezentowa艂o si臋 jak zawsze niesamowicie, a pofalowane w艂osy dodawa艂y zadziornego charakteru. By艂a niedorzecznie pi臋kna.
    teraz maj膮c j膮 tu偶 przy sobie, czuj膮c pod palcami ciep艂o jej policzk贸w, zrozumia艂 jak bardzo za ni膮 t臋skni艂, jak 藕le mu si臋 spa艂o, jak nie chcia艂o mu si臋 wstawa膰 rano, gdy India nie krz膮ta艂a si臋 po jego mieszkaniu. T臋skni艂 za jej obecno艣ci膮, dotykiem, poca艂unkami, kt贸re uwielbia艂 skrada膰 i beztroskim 艣miechem, kt贸ry by艂 muzyk膮 dla jego uszu. A teraz sta艂a przed nim bez u艣miechu zdobi膮cego twarz.
    — Wybacz, 偶e bez zapowiedzi. Chcia艂em ci zrobi膰 niespodziank臋. — przyzna艂, odpowiadaj膮c w ko艅cu na jej pytanie. Czy to by艂o tak dziwne, 偶e tu by艂, 偶e przyszed艂? Czy… czy mo偶e go wcale tutaj nie chcia艂a? — Mam nadziej臋, 偶e nie przeszkadzam. — doda艂 ciszej, z mniejsz膮 pewno艣ci膮 i nut膮 obaw czaj膮cych si臋 w g艂osie.

    Li

    OdpowiedzUsu艅
  142. Na dach jeszcze b臋d膮 mieli okazj臋 si臋 dosta膰. Gabriel uzna艂, 偶e przyda im si臋 chwila wytchnienia. Przyj臋cie by艂o wybitnie nudne, a tak mogli si臋 wyciszy膰 i pomy艣le膰 co w艂a艣ciwie robi膰 dalej. Opcji mieli sporo. Byli w ko艅cu w Nowym Jorku – mie艣cie, kt贸re nigdy nie zasypia i zawsze co艣 si臋 dzieje. Wystarczy艂o, 偶e zadzwoni艂by po kierowc臋 i poda艂 adres, a w przeci膮gu kilku minut siedzieliby w aucie jad膮c w nieznane. Na niekt贸rych takie miejsca robi艂y wra偶enie. Obecnie nie chodzi艂o mu o to, aby wzbudzi膰 w dziewczynie zainteresowanie czy czeka膰 na to, a偶 zacznie piszcze膰 widz膮c elegancko urz膮dzony pok贸j hotelowy.
    — Szarmancki jestem tylko na pokaz — za艣mia艂 si臋. Tak go wychowano. Mia艂 si臋 zachowywa膰, zawsze 艂adnie u艣miecha膰 i wiedzie膰, co powiedzie膰 w danej chwili. Ludzie go za to chwalili, kobiety uwa偶a艂y, 偶e jest d偶entelmenem i takiego mie膰 to istny skarb. — Tak jest m贸j. Ojciec zawsze si臋 upiera, aby jeden apartament zosta艂 dla mnie wolny. W razie r贸偶nych sytuacji. I lubi臋 tu czasami przesiadywa膰. 艁adny jest st膮d widok, a jacuzzi to fajny dodatek — odpowiedzia艂. Gdyby mia艂 co艣 do gadania to urz膮dzi艂by to miejsce zupe艂nie inaczej. Przepych nie do ko艅ca do niego przemawia艂, ale pokoje mia艂y do siebie pasowa膰 i wszystko mia艂o by膰 w takim samym stylu. Rzadko tu przebywa艂, ale kiedy zabalowa艂 za bardzo na mie艣cie lub nie mia艂 ochoty wraca膰 do siebie zawsze m贸g艂 si臋 tu pojawi膰. Jednak by艂y pewne bonusy z posiadania bogatego starego, kt贸ry mimo jego przekr臋t贸w na sw贸j pokr臋cony spos贸b o niego dba艂.
    — I jak, masz na oku ju偶 jakiego艣 bogatego nowojorczyka ch臋tnego i艣膰 przed o艂tarz? — zapyta艂. Lorenzo zapewne te偶 by si臋 ucieszy艂, gdyby Gabriel przyprowadzi艂 do domu porz膮dn膮 dziewczyn臋, z kt贸r膮 u艂o偶y艂by swoje 偶ycie. By艂 niby w takim wieku, kiedy jeszcze nie musia艂 bawi膰 si臋 w zak艂adanie rodziny, a jednocze艣nie by艂 dostatecznie doros艂y, aby sobie kogo艣 poszuka膰. Niekoniecznie spieszy艂o mu si臋 do tego, aby si臋 ustatkowa膰. 呕ycie singla mu ca艂kiem odpowiada艂o.
    Otworzy艂 szafk臋 pod barkiem z kt贸rej wyci膮gn膮艂 dwa kieliszki. Mogli niby pi膰 prosto z butelki, ale mo偶e trzeba by艂o zachowa膰 pozory i udawa膰 przynajmniej tutaj, 偶e zabrali ze sob膮 reszt臋 klasy.
    — Mo偶na tak powiedzie膰. Ojciec chce, abym kiedy艣 przej膮艂 jego stanowisko. Nigdy tego nie chcia艂em, w zasadzie dalej nie chc臋, ale nie podoba mi si臋 te偶 my艣l, 偶e hotelami mog艂aby zarz膮dza膰 osoba zewn膮trz. To rodzinny biznes i tak powinno zosta膰 — odpowiedzia艂. Jeszcze rok temu machn膮艂by na to wszystko r臋k膮. Nie chcia艂 mie膰 nic wsp贸lnego z ojcem i jego hotelami. Niewiele si臋 teraz zmieni艂o, ale my艣l膮c na trze藕wo zacz膮艂 zdawa膰 sobie spraw臋, 偶e porzucenie tego by艂oby sporym b艂臋dem. To mo偶e nie by艂y 艂atwe pieni膮dze, ale zawsze 艂atwiej by艂o przej膮膰 co艣 gotowego ni偶 zaczyna膰 od zera. — Ale dop贸ki ojciec i dziadek s膮 w dobry stanie ja si臋 tylko przygl膮dam z boku. Troch臋 tatuuj臋 i od czasu do czasu pojawiam si臋 na wa偶nych spotkaniach czy przyj臋ciach takich, jak to — doda艂.
    Poda艂 kieliszek wype艂niony szampanem brunetce. Mi艂o by艂o oderwa膰 si臋 od nudnego towarzystwa.
    — Nie powinna艣 by膰 raczej w szpitalu i ratowa膰 偶ycia? Co w艂a艣ciwie tam robisz? — spyta艂 zwyczajnie zaciekawiony. Raczej nie spotyka艂 lekarzy. Wi臋kszo艣膰 jego starych znajomych mia艂a podobne 偶ycie do jego i nikomu nie spieszy艂o si臋 jako艣 specjalnie do tego, aby sp臋dzi膰 kilkana艣cie lat 偶ycia na nauce.

    Gabs

    OdpowiedzUsu艅
  143. Czeka艂 na jak膮艣 reakcj臋, wcale przy tym nie my艣l膮c, 偶e si臋 zb艂a藕ni艂a. Wypadki chodzi艂y po ludziach i r贸偶ne rzeczy si臋 zdarza艂y. Fabian by艂 po prostu wdzi臋czny, 偶e nie zosta艂a z niej krwawa miazga. Zdecydowanie takich widok贸w w swoim 偶yciu nie potrzebowa艂 ani tym bardziej nie chcia艂. Wci膮偶 zaskakiwa艂o go, jak bardzo nieczuli ludzie w tym mie艣cie byli. By艂o tyle gapi贸w, ale nikt nie podszed艂 upewni膰 si臋 czy wszystko jest w porz膮dku. Tak szybko, jak sytuacja zosta艂a w miar臋 opanowana tak szybko wr贸cili do swoich zaj臋膰 i zapomnieli pewnie o tym wydarzeniu w przeci膮gu kilku chwil.
    U艣miechn膮艂 si臋 lekko, kiedy si臋 odezwa艂a.
    — Przedstawi艂em si臋. Fabian i pyta艂em si臋 czy mo偶e nie chcia艂aby艣 wody. Obok jest sklep i mog臋 si臋 przej艣膰 — powt贸rzy艂. W ka偶dej innej sytuacji poczu艂by namiastk臋 irytacji, 偶e musi si臋 powtarza膰, ale to by艂o do艣膰 wyj膮tkowe i nietypowe zdarzenie. Nie s膮dzi艂, 偶e tak jego dzie艅 si臋 potoczy. Wyszed艂 tylko pobiega膰, a siedzia艂 obecnie na schodach z Indi膮, kt贸ra prawie wpad艂a pod ko艂a rozp臋dzonego pojazdu i zastanawia艂 si臋, jak mo偶e jej pom贸c. — Albo mog臋 zaproponowa膰 kaw臋. Je艣li masz ochot臋, ale chyba powinna艣 co艣 wypi膰 zanim puszcz臋 ci臋 dalej w 艣wiat. Samochody i autobusy nie s膮 zbyt ch臋tne do tego, aby przepuszcza膰 nawet ludzi po ci臋偶kiej nocy — za偶artowa艂. Przechodzenie w tym mie艣cie na drug膮 stron臋 ulicy by艂o jednym wielkim nieporozumieniem. Chwilami mia艂 wra偶enie, 偶e kierowcy nie reaguj膮 nawet na czerwone 艣wiat艂o i je偶d偶膮 tak, jak im si臋 podoba.
    — To niedaleko st膮d, ale wci膮偶 uwa偶am, 偶e zanim ruszysz dalej powinna艣 co艣 wypi膰 — stwierdzi艂. Widz膮c, jak si臋 podnosi sam zrobi艂 to samo. Po prostu z艂apa艂 dziewczyn臋 za r臋ce, aby pom贸c jej wsta膰. — Och, daj spok贸j. Prawie ci臋 rozjecha艂 autobus. To nie do ko艅ca zawracanie g艂owy, a gdybym chcia艂… c贸偶, nie by艂oby mnie tu ju偶 dawno i odszed艂bym z ca艂膮 reszt膮 gapi贸w. — zauwa偶y艂 s艂usznie. M贸g艂 i艣膰, jasne. Nawet nie chcia艂 jej odprowadza膰 do mieszkania, bo mog艂o wygl膮da膰 podejrzanie. By艂 jednak typem osoby, kt贸ra lubi pomaga膰 innym. Mia艂 to mo偶e nie tyle co we krwi, bo raczej po biologicznych rodzicach zbyt dobrego nie dosta艂, ale rodzina Cavallaro zawsze dba艂a o wszystkich i Fabian nie m贸g艂 odej艣膰 wiedz膮c, 偶e m贸g艂 zrobi膰 co艣 wi臋cej.
    — To jak, kawa?

    Fabian

    OdpowiedzUsu艅
  144. — W porz膮dku. — odpowiedzia艂 nieco uspokojony jej odpowiedzi膮 o smutnym filmie. Wspomina艂a co艣 o wsp贸lnym wyj艣ciu, ale nie mia艂 w tedy dla niej dostatecznie du偶o czasu, a gdy wraca艂 do domu pada艂 na twarz. Teraz jednak chcia艂 jej to wszystko wynagrodzi膰, wyja艣ni膰 sk膮d ta cisza i ile zmian tak naprawd臋 mo偶e nast膮pi膰 w jego 偶yciu, bo treningi mia艂y sta膰 si臋 sposobem na 偶ycie i zarabianie pieni臋dzy, a nie weekendowym hobby, kt贸re pozwala艂o mu zapanowa膰 nad emocjami.
    — Daj spok贸j, m贸g艂bym posiedzie膰 jeszcze d艂u偶ej. — odpar艂 wzruszaj膮c ramionami. Gdyby by艂o trzeba siedzia艂by pod drzwiami ca艂膮 noc czekaj膮c, a偶 India wr贸ci艂aby do domu, ale nie chcia艂 teraz na g艂os si臋 przyznawa膰, by w jej g艂owie nie powsta艂 obraz m艂odego zdesperowanego ch艂opaka, kt贸ry si臋 do niej przyczepi膰 i od teraz nie da jej z艂apa膰 oddechu.
    — Ch臋tnie. — zgodzi艂 si臋 na jej zaproszenie, cho膰 poniek膮d na to liczy艂 zjawiaj膮c si臋 tutaj.
    Gdy otworzy艂a drzwi pu艣ci艂 j膮 przodem chwil臋 wpatruj膮c si臋 w plecy. Co艣 by艂o nie tak i mia艂 wra偶enie, 偶e to on namiesza艂 i powinien to teraz odkr臋ci膰. By膰 mo偶e po intensywnym pocz膮tku, tydzie艅 gdy nie m贸g艂 po艣wi臋ci膰 jej dostatecznie du偶o uwagi mog艂a odebra膰 opacznie, ale nie taki by艂 jego zamiar. Chcia艂, aby mu ufa艂a, by艂a pewna, 偶e cokolwiek si臋 nie dzieje jest obok. Gdyby tylko napisa艂a, 偶e go potrzebuje, 偶e wydarzy艂o si臋 co艣 znacz膮cego, rzuci艂by swoj膮 karier臋 w choler臋 i pogna艂 do niej, p贸藕niej odkr臋caj膮c ba艂agan kt贸rego narobi艂.
    Odstawi艂 przestygni臋te jedzenie w kuchni. Zapad艂a mi臋dzy nimi niewygodna cisza, ale czu艂, 偶e to on powinien zacz膮膰. D艂u偶sz膮 chwil臋 przygl膮da艂 si臋 Indii wodz膮c za ni膮 spojrzeniem, dobieraj膮c odpowiednie s艂owa w g艂owie.
    — Przepraszam, 偶e nie mia艂em dostatecznie du偶o czasu dla ciebie w tym tygodniu. — zacz膮艂. — Ale wydarzy艂o si臋 tak wiele rzeczy, kt贸rymi dopiero teraz mog臋 si臋 pochwali膰. Gdybym spotka艂 si臋 z tob膮 wszystko bym ci wy艣piewa艂 i pewnie zapeszy艂bym. — By艂 tego pewien, by艂 szcz臋艣liwy, 偶e spotka艂o go ogromne szcz臋艣ci i mo偶liwo艣膰 rozwoju w sporcie, kt贸ry kocha艂 ca艂ym sercem. Jednak dopiero teraz wszystko stawa艂o si臋 pewniejsze, a on zwi膮za艂 si臋 umow膮 z klubem.
    — B臋d臋 walczy艂 zawodowo. — wypali艂 w ko艅cu. Wzi膮艂 g艂臋bszy oddech i podszed艂 do niej ujmuj膮c jej drobne d艂onie w swoje. U艣miechn膮艂 si臋 nieznacznie, ciep艂o, przepraszaj膮co. Nie chcia艂 by by艂a smutna, by to on by艂 powodem jej niepokoju. Chcia艂... chcia艂 brn膮膰 w ich 艣wie偶膮 relacj臋 jeszcze g艂臋biej, zobaczy膰 dok膮d ich to doprowadzi. Chcia艂 z ni膮 by膰, spogl膮da膰 w jednym kierunku, budowa膰 wsp贸ln膮 rzeczywisto艣膰.
    By艂 ni膮 zauroczony, zakochany w jej porannym u艣miechu, w d藕wi臋ku jej g艂osu, w poca艂unkach, kt贸rymi go obdarowywa艂a. W dotyku d艂oni i subtelnym muskaniu palc贸w. By艂 zakochany w Indii, kt贸ra jest lekarzem, Indii kt贸ra wyla艂a mu kaw臋, w ca艂ej Indii, w ka偶dym kawa艂ku jej charakteru i pi臋knym ciele.

    Li

    OdpowiedzUsu艅
  145. Przez chwil臋 wstrzymywa艂 oddech, w oczekiwaniu na jej reakcj臋. Zdawa艂a mu si臋 w tej chwili odleg艂a, pe艂na dystansu, kt贸rego nie rozumia艂. Wiedzia艂, 偶e nie powinien znika膰 na ca艂y tydzie艅, ale rzeczywi艣cie nawi膮zanie wsp贸艂pracy z klubem wi膮za艂o si臋 z mas膮 papierkowej roboty, a w dodatku musia艂 pokaza膰 si臋 z jak najlepszej strony.
    Odetchn膮艂 z ulg膮, gdy jej drobne cia艂o znalaz艂o si臋 tu偶 przy nim, gdy poczu艂 znajome ciep艂o i b艂ogi spok贸j, kt贸ry go ogarn膮艂. Obj膮艂 j膮 ramionami i przytuli艂 chowaj膮c na moment twarz w jej w艂osach. Zaci膮gn膮艂 si臋 przyjemnym zapachem szamponu mieszaj膮cym si臋 z zapachem perfum. Pachnia艂a znajomo, bezpiecznie niczym dom. Bardzo szybko wtargn臋艂a do jego 艣wiata staj膮c w samym jego centrum. Nie wiedzia艂 jak jej si臋 to uda艂o, ale by艂 wdzi臋czny losowi, 偶e spotka艂 kogo艣 takiego, kogo艣 kto chcia艂 go w swoim 偶yciu. India by艂a jego wszystkim, kawa艂kiem szcz臋艣cia, w kt贸re ci臋偶ko by艂o mu uwierzy膰.
    — Przepraszam, 偶e nie powiedzia艂em wcze艣niej, ale nie mog艂em p贸ki wszystko nie by艂o podpisane i dopi臋te na ostatni guzik. — wyja艣ni艂. Nie chcia艂 zapeszy膰, chwali膰 si臋 czym艣 co nie by艂o do ko艅ca pewne. Zreszt膮 takie otrzyma艂 wytyczne, co mia艂o zabezpieczy膰 dodatkowo wizerunek klubu, gdyby jednak do podpisania umowy nie dosz艂o. Nie wiedzia艂 te偶 jak lekarka zareaguje na takie wiadomo艣ci, to 偶e hobbystycznie chodzi艂 na treningi i niekiedy walczy艂, by艂o tylko jego pasj膮, czym艣 co porywa艂o go raz na jaki艣 czas, czym艣 co ostatecznie nie by艂o wielce gro藕ne. Jednak teraz boks, treningi i zawody mia艂y stan膮膰 na pierwszym miejscu na li艣cie jego priorytet贸w. Mia艂 si臋 po艣wi臋ci膰, sw贸j wolny czas i swoj膮 energi臋. Zdawa艂 sobie spraw臋 ile wyrzecze艅 mo偶e kosztowa膰 zawodowstwo, by艂 na to gotowy, ale nie wiedzia艂 co na to India, z kt贸r膮 tak naprawd臋 zaczynali wsp贸ln膮 drog臋. Nie b臋dzie w stanie po艣wi臋ca膰 jej ka偶dej wolnej chwili, niekiedy b臋dzie zbyt zm臋czony i poobijany, by gdziekolwiek z ni膮 p贸j艣膰, by da膰 jej nale偶yt膮 porcj臋 uwagi, czu艂o艣ci. Czasem b臋dzie sfrustrowany, w艣ciek艂y i rozczarowany. Nikt od razu nie stawa艂 si臋 mistrzem, nikt nie zgarnia艂 tylko wygranych. Obawia艂 si臋 tego, ale wiedzia艂, 偶e ani z jednego, ani z drugiego nie jest w stanie zrezygnowa膰. Nie chcia艂 jednak, by kiedykolwiek jego praca… on by艂 powodem jej smutku. Nie chcia艂 jej nigdy niczym skrzywdzi膰.
    — Naprawd臋? — dopyta艂 odsuwaj膮c si臋.
    U艣miechn膮艂 si臋 lekko przygl膮daj膮c si臋 jej uwa偶nie, doszukuj膮c na twarzy grymasu w膮tpliwo艣ci, pocz膮tkowego dystansu. Wcale by si臋 nie zdziwi艂 gdyby teraz z jej ust pad艂y s艂owa pe艂ne w膮tpliwo艣ci, s艂owa odsy艂aj膮ce go z kwitkiem.
    — Postaram si臋 zachowa膰 w tym wszystkim zdrowy balans, ale to b臋dzie kosztowa艂o sporo wyrzecze艅 i jeszcze wi臋cej czasu. Chc臋 偶eby艣 by艂a tego 艣wiadoma. — przyzna艂 z lekk膮 obaw膮. Ba艂 si臋, 偶e teraz mo偶e mu pogratulowa膰, a po d艂u偶szym namy艣le stwierdzi, 偶e zwi膮zek z kim艣 takim nie jest dla niej, 偶e nie tego oczekuje od 偶ycia i m臋偶czyzny, z kt贸rym ma je dzieli膰. Wci膮偶 uwa偶a艂, 偶e nie ma wiele do zaoferowania drugiej osobie, a zw艂aszcza komu艣 takiemu jak India, kt贸ra mia艂a wszystko na wyci膮gni臋cie r臋ki, a ca艂y 艣wiat sta艂 przed ni膮 otworem. Mog艂a mie膰 ka偶dego faceta, a wybra艂a go jego. A przynajmniej do tej pory tak by艂.
    — Nie b臋d臋 mia艂 nic przeciwko je艣li… je艣li stwierdzisz, 偶e… — zacisn膮艂 usta w w膮sk膮 linijk臋, by zaraz wci膮偶 g艂臋bszy oddech. — Znam sporo os贸b, kt贸rych partnerki nie wytrzymuj膮 z nimi zbyt d艂ugo. — doda艂 bez wi臋kszego przekonania. Nie chcia艂, by ich to spotka艂o, by ich drogi tak szybko si臋 rozesz艂y. Przesun膮艂 d艂onie z ramion Indii na jej policzki. Spojrza艂 w ciemne t臋cz贸wki doszukuj膮c si臋 w nich w艂asnych l臋k贸w.
    — Zakocha艂em si臋 w tobie. — przyzna艂 cicho, ale z ca艂膮 pewno艣ci膮 jak膮 mia艂 co do tego stwierdzenia. — Wiem, 偶e to wcze艣nie, nie oczekuj臋, 偶e powiesz to samo, wi臋c nie czuj si臋 zobowi膮zana, ale… chc臋 偶eby艣 to wiedzia艂a. — wyjawi艂 z delikatnym u艣miechem. Kocha艂 j膮, ka偶da kom贸rka jego cia艂a lgn臋艂a do niej. My艣la艂 o niej przez wi臋ksz膮 cz臋艣膰 czasu, a gdy by艂a blisko zapomina艂 o calutkim 艣wiecie, kt贸ry go otacza艂. By艂a jego bezpieczn膮 przystani膮.

    Li

    OdpowiedzUsu艅
  146. Wpatrywa艂 si臋 w jej twarz nie kryj膮c zaskoczenia. Oczy szeroko otwarte, niepewne. Usta delikatnie rozchylone, zamykaj膮ce si臋 raz za razem, gdy szuka艂 odpowiednich s艂贸w i pr贸bowa艂 przepracowa膰 wyznanie, kt贸rym si臋 podzieli艂a, uczucia kt贸re wsp贸lnie dzielili. Nie oczekiwa艂, nie wymaga艂, a tym bardziej nie spodziewa艂 si臋, 偶e India mo偶e odwzajemnia膰 jego uczucia. Zdawa艂 sobie spraw臋, 偶e kilka tygodni by艂o kr贸tkim czasem, by cz艂owiek m贸g艂 stwierdzi膰, 偶e kogo艣 kocha. Jednak czu艂 w g艂臋bi serca, 偶e to jest co艣 wi臋cej ni偶 jedynie przelotne zauroczenie. Odk膮d tylko wpadli na siebie w klubie, nie potrafi艂 oderwa膰 od niej swojego spojrzenia. Szuka艂 jej towarzystwa, dotyku. My艣la艂 o niej w pracy, czy w wolnej chwili. Wywo艂ywa艂a w nim zbyt wiele emocji, by m贸g艂 nazwa膰 to inaczej ni偶 zakochaniem. By艂 o ni膮 zazdrosny, czy艂 si臋 przy niej dobrze, bezpiecznie. Czu艂 si臋 doceniony, zauwa偶ony, cho膰 wci膮偶 by艂o dla niego zagwozdk膮 co taka kobieta jak India w nim widzi.
    Za艣mia艂 si臋 nagle wypuszczaj膮c z p艂uc powietrze, kt贸re ca艂y czas wstrzymywa艂, jakby czeka艂, a偶 nagle brunetka roze艣mieje si臋 i powie, 偶e to 偶art. Nic takiego jednak nie mia艂o miejsca, a on czu艂 jak kamie艅 spada mu z serca, jak jej s艂owa i pi臋kny u艣miech zdejmuj膮 z jego ramion niewidzialny ci臋偶ar.
    — Kocham ci臋. — powt贸rzy艂 g艂o艣niej i wyra藕niej. Szcz臋艣liwy. Jego oczy b艂yszcza艂y rado艣nie, gdy si臋gn膮艂 po jej usta i skrad艂 niezwykle czu艂y, ale i nami臋tny poca艂unek. Pe艂en uczu膰, kt贸rymi si臋 obdarzyli. Przelewa艂 w nim to wszystko co w nim szala艂o, po偶膮danie, kt贸re odebra艂o mu rozum, szcz臋艣cie, kt贸re mu dawa艂a. Nigdy w 偶yciu nie czu艂 si臋 w ten spos贸b, nigdy nie czu艂 tak nieopisanej rado艣ci. Mi艂o艣ci w czystej postaci.
    Niegdy艣 nie s膮dzi艂, by by艂 jej wart. Nigdy jej nie otrzymywa艂 i bardzo p贸藕no pozna艂 ciep艂e uczucia jakimi powinni darzy膰 si臋 bliscy sobie ludzie. Dorasta艂 w przekonaniu, 偶e nie jest do艣膰 dobry, 偶e nikt nigdy go nie doceni za to jaki jest. Przera偶a艂o go to i cho膰 usilnie walczy艂 ze swoim brakiem pewno艣ci siebie na tym polu, wielokrotnie przegrywa艂 z pos臋pnymi my艣lami. A偶 nagle pojawi艂a si臋 India, kt贸ra rozwia艂a ciemne chmury.
    Poczu艂, 偶e oczy zaczynaj膮 mu si臋 szkli膰, gdy obraz sta艂 si臋 nieco rozmazany i niewyra藕ny. Za艣mia艂 si臋 nieco za偶enowany sob膮 i brakiem jakiegokolwiek opanowania. Wci膮偶 ujmuj膮c jej twarz w d艂onie odwr贸ci艂 wzrok i zwiesi艂 nieco g艂ow臋, by nie mog艂a dojrze膰 jego wilgotnych oczu. Nie m贸g艂 jednak nad tym zapanowa膰, gdy w jego g艂owie rozbrzmiewa艂y te dwa s艂owa kocham ci臋 mierz膮ce si臋 z tymi wszystkimi wspomnieniami, gdy s艂ysza艂 same przeciwie艅stwa tych s艂贸w.
    — Jestem 偶a艂osny. — za艣mia艂 si臋 wy艣miewaj膮c samego siebie. Pokr臋ci艂 g艂ow膮 i z lekkim, ciep艂ym u艣miechem podni贸s艂 na ni膮 wzrok. — Wybacz, becz臋 jak dzieciak. — doda艂 wycieraj膮c wierzchem d艂oni wilgotne powieki. — Nie spodziewa艂em si臋, 偶e kiedykolwiek to od ciebie us艂ysz臋. — przyzna艂.

    Li

    OdpowiedzUsu艅
  147. Wpatrywa艂 si臋 w jej twarz s艂uchaj膮c stanowczych s艂贸w, widz膮c pewno艣膰 wst臋puj膮c膮 na jej twarz, up贸r z kt贸rym stara艂a si臋 go utwierdzi膰, 偶e nie jest 偶a艂osny w jej odczuciu.
    K膮ciki jego ust drgn臋艂y unosz膮c si臋 w u艣miechu, gdy przylgn臋艂a do niego zamykaj膮c w 偶elaznym u艣cisku. Schowa艂 twarz w jej w艂osy, zaci膮gaj膮c si臋 przyjemnym zapachem, kt贸ry si臋 na nich utrzymywa艂. Kolejne kocham ci臋 wywo艂a艂o fale ciep艂a rozchodz膮ca si臋 po jego wn臋trzu. To wszystko zdawa艂o si臋 tak na miejscu, tak w艂a艣ciwe. Upewnia艂a go w tym, 偶e znajduje si臋 przy odpowiedniej osobie. Cieszy艂 si臋, 偶e znalaz艂 Indi臋 teraz, nie wcze艣niej, gdy zdecydowanie nie by艂by gotowy zaakceptowa膰 jej uczu膰, podwa偶aj膮c je na ka偶dym kroku w pr贸bie udowodnienia jej, 偶e to nie ma racji bytu, 偶e na pewno nie chodzi jej o niego, 偶e nie jest wart jej uczu膰, czy uwagi. Gdyby poznali si臋 kilka lat wcze艣niej, gdy nie by艂 a偶 tak pogodzony z tym wszystkim co wydarzy艂o si臋 w jego 偶yciu, z pewno艣ci膮 ich relacja sko艅czy艂aby si臋 znacznie wcze艣niej, jak nie na etapie przygodnego spotkania w klubie.
    — Przepraszam, 偶e nie odzywa艂em si臋 cz臋艣ciej. — odpowiedzia艂 g艂aszcz膮c j膮 po plecach, rozkoszuj膮c si臋 blisko艣ci膮 jej drobnego cia艂a tu偶 przy sobie. Nie chcia艂 mie膰 przed ni膮 偶adnych tajemnic, nie mia艂 nic do ukrycia i wola艂 pokaza膰 jej siebie z ka偶dej strony, wpu艣ci膰 j膮 do ka偶dego aspektu swojego 偶ycia. I chcia艂 偶eby zrobi艂a to samo z nim. Jego chwilowe znikni臋cie nie wi膮za艂o si臋 przecie偶 z tym, 偶e mia艂 jej do艣膰. Tak naprawd臋 to mu pokaza艂o ile znaczy dla niego wsp贸lnie sp臋dzony czas i jak mocno mu go brakowa艂o. Jej g艂osu, 艣miechu, zapachu i widoku Indii kr臋c膮cej si臋 rano w kuchni, czy smacznie 艣pi膮cej obok niego, z b艂ogim wyrazem twarzy i w艂osami rozsypanymi po poduszce. Oboje jednak du偶o pracowali i cho膰 by艂 got贸w rzuci膰 dla niej wszystko w choler臋, bo przecie偶 zawsze m贸g艂by zacz膮膰 od nowa, a India jest jedna jedyna i jej nie m贸g艂 wypu艣膰 z r膮k, tak liczy艂, 偶e na tej zawodowej p艂aszczy藕nie b臋d膮 dla siebie wyrozumiali. Rozumia艂, 偶e szpital i praca w nim s膮 dla niej istotne tak samo jak dla niego boks.
    — Gdzie by艂a艣? — zapyta艂 nieco si臋 odsuwaj膮c od brunetki, by przyjrze膰 si臋 jej z zaciekawieniem maluj膮cym si臋 w ciemnych t臋cz贸wkach. — Zapyta艂bym, czy jeste艣 g艂odna, ale jedzenie pewnie ca艂e wystyg艂o i nie wiem, czy b臋dzie jeszcze dobre. — doda艂 bez przekonania. Mo偶e i nie sp臋dzi艂 pod drzwiami jej apartamentu ca艂ej nocy, to jednak papierowe opakowania wiecznie temperatury nie trzyma艂y.

    Li

    OdpowiedzUsu艅
  148. Skin膮艂 jedynie kr贸tko g艂ow膮 na jej zapewnienie. Uwa偶a艂 inaczej, mia艂 za co, m贸g艂 z ni膮 porozmawia膰, da膰 t膮 pewno艣膰, 偶e nic takiego si臋 nie dzieje, 偶e to tylko jego zaj臋cia wymagaj膮 od niego po艣wi臋cenia im wi臋cej czasu, bo nawet nie m贸g艂 tego nazwa膰 pe艂nowymiarow膮 prac膮, a raczej gonieniem marze艅, kt贸re mia艂 nadziej臋, 偶e teraz b臋d膮 mia艂y szans臋 si臋 spe艂ni膰. Potrzebowa艂 tego, by udowodni膰 w艂asn膮 warto艣膰 przed sob膮 i innymi.
    — Nast臋pnym razem obejrzymy razem. — obieca艂 pogodnie i lekko za艣mia艂 si臋 na jej 偶artobliwe streszczenie filmu, kt贸ry widzia艂a. — Jakby艣 nie zauwa偶y艂a, ca艂kiem lubi臋 romanse… chocia偶 mam zdecydowan膮 s艂abo艣膰 do jednego. — zaznaczy艂 wodz膮c za ni膮 spojrzeniem po kuchni, gdy zabra艂a si臋 za odgrzanie kupionego jedzenia. Wygl膮da艂a bardzo 艂adnie… zawsze wygl膮da dobrze, ale dzi艣 nie odejmowa艂 jej nawet nieco rozmazany wok贸艂 oczu tusz, chocia偶 Lian i tak 艂apa艂 si臋 na my艣li, 偶e podoba mu si臋 w ka偶dym swoim wydaniu, niezale偶nie, czy jest po ci臋偶kim dy偶urze z podkr膮偶onymi oczami i zwi膮zanymi w艂osami, czy w艂a艣nie ma na sobie makija偶 i najlepsz膮 kieck臋. Poci膮ga艂a go zawsze, a podoba艂a pod tyloma wzgl臋dami, 偶e wygl膮d nie by艂 najistotniejszym czynnikiem, kt贸ry zawr贸ci艂 mu w g艂owie i zatrzyma艂 blisko niej.
    Przygl膮da艂 si臋 jak wyci膮ga z piekarnika ca艂膮 jego niepotrzebn膮 zawarto艣膰, lekko unosz膮c brwi na ilo艣膰 rzeczy, kt贸r膮 tam mia艂a. Lian nie by艂 najlepszym kucharzem, jego zdolno艣ci sprowadza艂y si臋 do kilku podstawowych da艅. Nie mia艂 motywacji, by dal samego siebie polepszy膰 swoje kulinarne umiej臋tno艣ci, cho膰 mo偶e teraz nie g艂upi膮 niespodziank膮 by艂oby zaskoczenie Indii w ten spos贸b. Chocia偶 dalej samego siebie karmi艂 tak, by zabiera艂o mu to jak najmniej czasu i kosztowa艂o jak najmniej wysi艂ku. India jednak nie by艂a kim艣 komu chcia艂 podawa膰 gotowe 偶arcie z paczki.
    — Uratowani! — odpowiedzia艂 z entuzjazmem. — Pami臋ta艂em, ale te偶 ci臋偶ko zapomnie膰 dobre jedzenie. — przyzna艂 z u艣miechem. Mia艂 wra偶enie, 偶e przy Jones cieszy si臋 jak idiota, a jego usta non stop wyginaj膮 si臋 w u艣miechu. Oboj臋tnie co m贸wi艂a, czy co robi艂a. Nawet to, 偶e m贸g艂 tutaj sta膰, by膰 kompletnie bezu偶ytecznym, ale przypatruj膮c si臋 brunetce, sprawia艂o mu du偶o przyjemno艣ci. Ot, widok do kt贸rego m贸g艂by przywykn膮膰, a i tak wzbudza艂by w nim te same emocje.
    — A na szampana masz ochot臋? — zapyta艂 wyci膮gaj膮c r臋k臋 po butelk臋. — Jest dobry. — zapewni艂, mo偶e i jego kiesze艅 nie pozwala艂a na kupowanie alkoholu z najwy偶szej p贸艂ki, ale jako barman, kt贸ry mia艂 sta偶 w r贸偶nego typu miejscach, zna艂 nie za drogie, ale smaczne zamienniki, kt贸re bez obaw by艂o mo偶na podsun膮膰 najbardziej wybrednym klientom. Sam mo偶e i nie by艂 najwi臋kszym fanem b膮belk贸w, czy wina generalnie, ale raz na jaki艣 czas, przy lepszej okazji nie zaszkodzi艂o si臋 napi膰.

    Li

    OdpowiedzUsu艅
  149. [Dzi臋kuj臋 za powitanie <3 Przybywam porwa膰 si臋 na w膮tek. Z racji pozycji Indii, jej rodzina mog艂a cz臋sto bywa膰 u Grimaldich na salonach, wi臋c mo偶e mogliby zna膰 si臋 od lat? Pytanie, czy byliby dla siebie wsparciem, czy wr臋cz przeciwnie, darli koty, a teraz wpadli na siebie w NYC :D]

    ksi臋ciunio

    OdpowiedzUsu艅
  150. Lian opar艂 si臋 biodrem o rant kuchennej wyspy. Obserwowa艂 Indi臋 z maj膮cz膮cym na twarzy u艣miechem. Lekkim, pozbawionym nerwowo艣ci, kt贸ra towarzyszy艂a im jeszcze kilka chwil temu. K膮ciki unosi艂y si臋 nieco wy偶ej, gdy z ust lekarki wydobywa艂y si臋 drobne, pocieszne przekle艅stwa, gdy co艣 wymskn臋艂o jej si臋 z r膮k lub, gdy pospiesznie stara艂a si臋 zetrze膰 resztki z blatu, a on w mi臋dzy czasie udawa艂, 偶e kompletnie niczego nie dostrzega, byleby nie czu艂a si臋 w 偶aden spos贸b skr臋powana.
    Jego wzrok leniwie przesuwa艂 si臋 po przestronnym wn臋trzu, cho膰 bardzo szybko wraca艂 do niej, do jego dziewczyny. Sama ta my艣l przyjemnie 艣ciska艂a go za 偶o艂膮dek, wyobra偶enie, 偶e b臋dzie m贸g艂 na g艂os nazywa膰 j膮 w ten spos贸b, z dum膮 i zadowoleniem, cho膰 nie czu艂 by pasowa艂 do tej eleganckiej przestrzeni. Tym bardziej nie rozumia艂, czym sobie zas艂u偶y艂 na to, by kto艣 taki jak India Jones zago艣ci艂a w jego 偶yciu, z perspektyw膮 zostania w nim na o wiele d艂u偶ej ni偶 by 艣mia艂 zak艂ada膰 z samego pocz膮tku ich znajomo艣ci. Jednak oboj臋tnie jak bardzo nierealne mu si臋 to zdawa艂o, jak bardzo czu艂 si臋 jakby 艣ni艂 na jawie, potrafi艂 wybiec my艣lami w prz贸d, wyobrazi膰 sobie wsp贸lne wieczory, po艣ciel przesi膮kni臋t膮 jej zapachem, dom wype艂niony jej obecno艣ci膮, drobiazgami, kt贸re wnios艂a razem ze sob膮.
    — Gdzie trzymasz kieliszki? — zapyta艂 poruszaj膮c si臋 w stron臋 rz臋du szafek.
    Roze艣mia艂 si臋 lekko w odpowiedzi na wsp贸lne kulinarne podr贸偶e.
    — Mmm chyba do ka偶dej b臋d臋 mia艂 sentyment, ale rzeczywi艣cie, szpitalna sto艂贸wka pozytywnie zaskoczy艂a. — odpar艂 podchodz膮c bli偶ej. Opl贸t艂 ramiona wok贸艂 jej zgrabnej sylwetki sk艂adaj膮c kilka drobnych poca艂unk贸w wzd艂u偶 szyi oraz karku. — I licz臋 na wi臋cej, Pani Jones. — doda艂a przesuwaj膮c nosem po jej g艂adkim policzku, nim cofn膮艂 si臋, by si臋gn膮膰 po szk艂o i korkoci膮g ze wskazanego miejsca.
    Zabra艂 si臋 za otwieranie butelki z szampanem, gdy poczu艂 wibracj臋 telefonu w tylnej kieszeni jeans贸w, po kt贸ry si臋gn膮艂. Odblokowa艂 go i wszed艂 w grupowy czat, kt贸ry mieli z kumplami, kt贸ry zwykle s艂u偶y艂 do dzielenia si臋 ma艂o zmy艣lnymi 偶artami. Najpierw, bez wi臋kszego zainteresowania przesun膮艂 wzrokiem po linku prowadz膮cym do posta Plotkary, kt贸r膮 do pami臋tnych urodzin, nieszczeg贸lnie 艣ledzi艂. Teraz niekiedy zagl膮da艂 na jej stron臋, cho膰 zwykle ko艅czy艂o si臋 to tylko pokr臋ceniem g艂owy na g艂upoty, kt贸rych si臋 tam doczytywa艂. Jednak screen zdj臋cia i kilku zda艅 przyku艂o jego uwag臋 na tyle, by jednak wej艣膰 na bloga. Jak zawsze Plotkara rzuca艂a og贸lnikami, ale chc膮c nie chc膮c podsuwa艂a swoim czytelnikom dwuznaczne insynuacje.
    — Zobacz to. — mrukn膮艂 podsuwaj膮c telefon w stron臋 Indii, zaraz odkorkowuj膮c z hukiem butelk臋. Skupi艂 si臋 na idealnie r贸wnym rozlaniu alkoholu do wysokich kieliszk贸w, k膮tem oka zerkaj膮c w kierunku Indii, niby to bez wi臋kszego przej臋cia, niby to ciekawy jej reakcji.

    Li

    OdpowiedzUsu艅