Spoglądasz na niego, chłopaka brylującego pośród towarzystwa. Widzisz nienaganny uśmiech wyćwiczony do granic możliwości, dopasowujący się do sytuacji, niczym kameleon dopasowuje się do swojego otoczenia. Myślisz sobie złoty chłopiec, takiemu jak on niczego nie brakuje. Czytasz kolejne plotki, w których przewija się zaskakująco często jakby to co o nim mówią w ogóle go nie obchodziło. Sprawia wrażenie jakby co gorsze słowa budziły w nim coraz większe zadowolenie. Doszukujesz się prawdy między zdaniami, ale nie dochodzisz do zbyt wielu wniosków. Syn miliardera i byłej modelki, naczelny imprezowicz, rozkapryszony chłopiec, łamacz niewieścich serc o bystrym usmyśle i smykałce do rodzinnego interesu. A gdzieś pomiędzy tym są skrajnie różne sformułowania zestawiające obok siebie potrzebę uznania, błysk fleszy, | huczne imprezy, odpowiedzialność, kolejne roznegliżowane zdjęcie, plotkę o ojcostwie i następnym romansie. Zdaje się, że to na jakiego Howarda trafisz zależy od dnia tygodnia i jego kaprysu, a ponoć kapryśny jest niczym matka, choć do wspólnych cech nie przyzna się za nic w świecie. Widzisz go w biegu, krążącego od imprezy do uczelnianych drzwi, od apartamentu po biurowiec ojca. Widzisz go pędzącego po ulicach Nowego Jorku, otoczonego pomrukiem silnika, widzisz ładne zdjęcia na Instagramie, kolejne obrzydliwie drogie wakacje i jeszcze więcej pozornego szczęścia i luksusu, w którym z uwielbieniem się pławi. Zdaje się, że ma wszystko, a jednak ciągle za czymś goni; za emocjami, dawką adrenaliny, kolejnym szumem w głowie. Uzależniony od wrażeń, jakby ciągle było mu mało, więc bez końca wyciąga ręce po więcej, gubiąc się pomiędzy tym czego pragnie, a tym co wypada. |
STRONY
HELLO, FOLLOWERS!
Gossip Girl here.
You know you love me.
Your one and only source for the truth behind the scandalous lives of New York's elite. Been a minute. Did you miss me? I know I've missed you. Though you're probably going to wish I'd stayed away when I'm done. Because I can see you. The real you. The one hiding just outside the edge of frame. Well, it's time to reframe that picture. And who am I? That's one secret I'll never tell.
You know you love me.
xoxo
now
spotted:
spotted:
Cinderella
Well, well, well! Looks like our H is getting more comfortable in the role of her life... Flashing smiles left and right, as if she didn’t just show up on the red carpet as the plus-one of a certain handsome, disgustingly rich guy we’ve all been crushing on since he recited French poems in first grade. I think this fairytale fits her perfectly, but... Word on the street is that her real self is catching up to her. Will the secret finally come out? And how will her Prince Charming react to it all? After all, she’s a sweet, hardworking girl, always there to offer a shoulder to cry on over coffee... Maybe this story really will have a fairytale ending. Well, we’ll see. Whether it’s “happily ever after” or not, you know I’ll be here to spill all the tea... or coffee!
You can't hide from me.
xoxo
Blanchard bardzo dobrze wiedziała, że Jackson lubił się bawić. Że dziewczyny w jego rękach były niczym zabawki i żadna nie zagościła na dłużej i jego boku, dopiero ona przełamała ta regułę na krótką chwilę. Wiedziała, że ją kocha, na swój dziwny i pokrętny sposób. Że jest dla niego ważna, że jest stała rzeczą w jego życiu, które momentami pędziło zbyt szybko do przodu. Tylko ona potrafiła go wyhamować, by odpoczął, ale chwilę później znów puścić, wiedząc, że i tak wróci. Zawsze wracał, a ona zawsze mu na to pozwalała.
OdpowiedzUsuńDlatego też nie chciała z niego rezygnować. Nie chciała z nich rezygnować, bo tak naprawdę… Octavia tak naprawdę nie wiedziała, jak ma żyć bez Jacksona. Już teraz było cholernie ciężko, kiedy go nie było. Czuła się jak ryba wyciągniętą z wody, jakby ktoś się nią pastwił i z zaciekawieniem spogląda, jak długo wytrzyma na jednym oddechu i kiedy go jej braknie.
— Nie kracz! — zaśmiała się, kiedy wspomniał, że jeszcze wszystko może się zmienić. Przecież ona to wszystko bardzo dobrze wiedziała. Jednak, miała nadzieję, że Ayla choć trochę z charakteru również będzie podobna do niej, a nie tylko do swojego ojca. Wiedziała, że najbliższe kilkanaście lat będzie ciągle kształtować jej córkę, która będzie szukać własnej drogi, a Octavia miała zamiar jej w tym pomóc, ale też nie chciała Ayli w żaden sposób ograniczać, bo z reguły wiedziała, jak to wszystko zwykle się kończyło.
— Ckliwe romansidła przecież nie są takie złe. Ale, niech Ci będzie. Dzisiaj Ty wybierasz, wytrzymam nawet Szybkich i wściekłych — powiedziała z rozbawieniem, biorąc kieliszek i również ruszając w stronę salonu. Kiedy jednak Jackson przystanął i spojrzał w kierunku pokoju Ay, Octavia stanęła tuż za nim. Obserwowała go z uwagą, ale nie chciała w żaden sposób do niczego zmuszać, sam musiał tego chcieć. Może kiedyś to wszystko będzie wyglądać zupełnie inaczej.
Upiła niewielki łyk wina i po chwili znów ruszyła do salonu za Jacksonem. Wyminęła go, chwyciła pilot i rzuciła w jego stronę, posyłając lekki uśmiech, gdy blondyn z łatwością chwycił go w rękę. Opadła na kanapę, siadając na niej po turecku.
— Wybieraj. Ckliwe romansidła omijaj szerokim łukiem — zaśmiała się.
— Dobra, jestem jak najbardziej za. Wybacz moją nieznajomość tej serii. Ale nie ma tak łatwo, następnym razem ja wybiorę kilka ckliwych filmów, o których ty nie masz pojęcia — powiedziała, rzucając w stronę Jacka zaczepny uśmiech.
OdpowiedzUsuń— Och tak, te samochody, przecież to one są w tym wszystkim najważniejsze — parsknęła śmiechem, chwilę później upijając łyk wina. Sama za dzieciaka miała kilka ulubionych filmów czy bajek, które oglądała na okrągło, w międzyczasie kłócąc się z Laurentem, co ma lecieć. To chyba była jedyną rzecz, o którą tak zawzięcie walczyli, niejednokrotnie głośno się przy tym kłócąc a czasami nawet i bijąc. Aż tak spokojni w dziecięcych latach to oni nie byli , każde z nich miało charakterek, który mocno dawał o sobie znać.
— Jakieś romansidło. Czasami musisz się poświęcić, my kobiety uwielbiamy jakieś romansidła, ale mnie też możesz zdobyć dobrym horrorem — powiedziała z rozbawieniem. Owszem, Octavia uwielbiała typowo kobiece filmy, ale lubiła również dreszczyk emocji, który przebiegał jej po skórze. Usiadła wygodniej na kanapie, po czym wlepiła spojrzenie w ekran telewizora. Nigdy jakoś za bardzo nie przykładała się do fabuły tej serii, dla niej chodziło w niej o samochody, wyścigi i tym podobne.
— Pewnie za jakiś czas się obudzi, bo zgłodnieje, ale wystarczy ją chwilę pobujać na rękach i znów śpi bez żadnego problemu. Trafiło się dziecko anioł — zaśmiała się cicho. Naprawdę, ostatni tydzień nie był taki zły, jak sądziła Octavia. Ayla była spokojna , sprawiając bardzo mało problemów. Robiła to, co typowe noworodki – jadła, spała, robiła w pieluszki i czasami jedynie wymagała większej uwagi. Octavia już trochę zdążyła się jej nauczyć i ustalić jakąś rutynę dnia dopasowana do małej.
— Chyba po Tobie ma ten twardy sen. Czasami nawet ja muszę specjalnie wybudzać, bo potem ja bym nie spała — powiedziała rozbawiona. Spojrzała na Jacksona, a chwilę później pozwoliła sobie, aby oprzeć głowę na jego ramieniu.
— Dobra, więc pierwsza część jest o czym? Ach, no i nie wierzę, że oni się tam tylko ścigają tymi samochodami, powiedz, że są tam spektakularne wybuchy — ponownie upiła łyk wina, patrząc na telewizor.
Może nie powinna się tak zachowywać. Nie, Octavia Blanchard zdecydowanie nie powinna się tak zachowywać. Nie powinna dawać Jacksonowi nadziei, że zawsze mu wszystko wybaczy. Nie powinna szczególnie uczyć go tego, że toleruje jego zachowania. Ale też nie potrafiła inaczej. Tak bardzo tęskniła za tą normalnością, która wkradła się między nich właśnie teraz. Tak bardzo tęskniła za tymi momentami, kiedy byli blisko siebie i po prostu na c nie robili. Więc chwytała się tych chwil kurczowo, jak teraz, trzymając je mocno dla siebie.
OdpowiedzUsuńUśmiechnęła się delikatnie, kiedy przyciągnął ją bliżej siebie, jak gdyby nigdy nic i objął ramieniem. Przez ten krótki czas było jak dawniej. Jak na Madagaskarze, kiedy uciekli przed wścibskimi spojrzeniami, albo jak po prostu spędzali wolne chwile w mieszkaniu, tylko we dwoje.
Więc kiedy Ayla dała o sobie znać, że już przyszedł czas karmienia, Octavia miała wrażenie,jakby pękła mydlana bańka. Wszystko znów wróciło do rzeczywistości. Ona również spojrzała w stronę pokoju, a później na Jacksona, wiedząc, że pewnie chciałby stąd jak najszybciej uciec.
Wstała niespiesznie z kanapy, po czym ruszyła do kuchni, by przygotować mleko. Wystarczyło kilka sprawnych ruchów i po chwili Octavia szła już w stronę pokoju Ayli, trzęsąc butelką, by proszek szybciej się rozpuścił. Nawet nie zdziwiło by jej to, gdyby Jackson pod jej nieobecność zniknął z mieszkania.
Uśmiechnęła się lekko, biorąc dziewczynkę w ramiona. Chwilę zajęło małej to, by się uspokoiła i zaczęła niespiesznie jeść. Kiedy zauważyła, że córka już się najadła, Octavia poklepała małą lekko po plecach, aż się jej odbiło, a później, tak jak zawsze, zaczęła ją na nowo usypiać, kołysząc w ramionach i cicho nucąc jedna z kołysanek, które pamiętała z dzieciństwa. Zauważyła, że to właśnie sprawia, iż Ayla zasypia dość szybko.
Musiała przyznać sama przed sobą, że nieco się zaskoczyła, kiedy usłyszała Jacksona. Była święcie przekonana, że weźmie resztę rzeczy i sobie pójdzie, zostawiając ją jedynie w towarzystwie Ayli. Tak się jednak nie stało, a on stał w progu, przyglądając im się.
OdpowiedzUsuń— Od czasu do czasu pewnie wezmę jakąś pomoc, ale tak to nie potrzebuję. Czemu mam ją oddawać pod czyjąś opiekę, jak sama mogę się nią zająć? — zapytała. Jej rodzice jakoś dali radę wychować ją i Laurenta z niewielką pomocą dziadków, ale w ich domu nigdy na stałe nie było niańki, która zajmowała się wychowaniem Octavii i jej brata. Robiła to Eva i Jack, bo przecież to były ich dzieci.
— To takie łatwe, Jack. Odciąć się i zrzucić na kogoś cała tą odpowiedzialność, a potem tak naprawdę nie znać własnego dziecka. Nie wiedzieć co lubi, jak się naprawdę zachowuje i jakie jest. Wiedzą to te osoby, które zajmują się tym dzieckiem, a nie rodzice. Ja tak nie chcę. Nie chcę przegapić tych wszystkich ważnych momentów w jej życiu i nie chce kiedyś usłyszeć, że mnie przy niej nie było — odpowiedziała szczerze, kręcąc głową na boki. Odwróciła się w jego stronę, uśmiechając się lekko.
— Wzięłam za nią odpowiedzialność, więc muszę przy niej być — dodała po chwili. Octavia we własnej głowie nie zgrywała żadnej bohaterki. Była po prostu jedna z milionów osób na świecie, które powołało na świat dziecko i teraz musiała się nim zająć. Dla Jacksona to było normalne podejście, wynająć opiekunkę, zostawić jej wychowanie małej i mieć spokój. Z czasem pewnie kupić jakiś drogi prezent, by dziecko nie zapomniało, że ma rodziców.
— Czasami mam wrażenie,że zupełnie tu nie pasuję, że wy wszyscy patrzycie na mnie jak na kosmitkę. Zastanawiacie się, czemu nie usunęłam ciąży, czemu zajmuje się własnym dzieckiem i nie biorę nikogo do pomocy — zaśmiała się cicho. Przecież niejednokrotnie była o to wszystko pytana. Czemu postanowiła zmienić swoje życie o sto osiemdziesiąt stopni.
— Przez to wszystko mam ochotę spakować się i wyjechać, zostawiając za sobą te wszystkie spojrzenia i domysły. Ty też miałbyś spokój. Mógłbyś zacząć wszystko na nowo, z czystą kartą, ja również. Na czym my stoimy, Jack? Jak to dalej będzie wyglądać? — zapytała, po czym spojrzała na Ayle, która na szczęście znów zaczęła przysypiać. Po chwili odłożyła mała do łóżeczka, i ruszyła w stronę wyjścia z pokoju. Przystanęła jeszcze przy Jacksonie, spoglądając na niego.
— Chodź, została nam końcówka filmu. Może uda nam się jeszcze zobaczyć kolejna część — powiedziała, uśmiechając się delikatnie. Chwyciła go za rękę, sama zdziwiona tą swoją nagłą pewnością siebie.
Może miał rację. Może powinna poszukać jakiejś opiekunki, kora w takich momentach jak ten, zajęłaby się Ayla, a oni mogliby wspólnie spędzić wieczór jak dawniej.
Czasami miała wrażenie, że Jackson nie chciał jej zrozumieć. Nie potrafił poświęcić chwili, by zastanowić się, czemu Octavia zachowuje tak, a nie inaczej. Byli jak ogień i woda, tak różni od siebie, a jednak jakimś trafem ich drogi się połączyły i przez większość czasu kroczyli przed siebie, ramię w ramię. Rozumiała, że jackson nie chciał takiego życia, wolał być wolny i mieć spokojne życie, a dziecko to wszystko skutecznie skomplikowało, ale cóż, Ayla była ja świecie i tak naprawdę jedyne, czego Octavia pragnęła najmocniej, to to, aby znała swojego ojca. Aby Jackson w końcu przyzwyczaił się do myśli, że ma córkę i nie uciekał od niej.
OdpowiedzUsuńJednoznacznie dał jej do zrozumienia, że nie chce się bawić w dom, więc Octavia go do tego nie zmuszała, ale chciała, aby od czasu do czasu pamiętał o tej małej dziewczynce, która z wiekiem może mieć do niego taki stosunek, jaki on miał do swoich rodziców. Tego Octavia właśnie chciała uniknąć, ale niewiele mogła zrobić – Jackson był dorosły i świadomie (czy też nie) podejmował decyzje. Nie chciała się już też poniżać i prosić go, by z nią został, bo nie wyobraża sobie bez niego życia. Już nie. Jeśli on miał być szczęśliwy w pojedynkę, to musiała mu w końcu pozwolić odejść, choć sama myśl o tym była okropnie bolesna.
Żaden związek nie był idealny, ich również. Ale był taki,w którym oboje się dopełniali i po prostu ze sobą byli. Dążyli się uczuciem, które z jej strony nadal istniało, ale nie wiedziała, jak wygląda to ze strony Jacksona. Czy nadal ja kochał? Czy nadal była jego jak to niejednokrotnie powtarzał? Tak bardzo żałowała, że nie spełniły się te wszystkie słowa, które mówił jej na początku ciąży. Że z nią będzie i jakoś sobie poradzą. Że postara się, aby nie być taki jak jego matka czy ojciec. Było zupełnie na odwrót.
— Wiem, że to nic złego — odparła spokojnie, kierując się w stronę salonu. Znów zasiedli na kanapie, a ona po raz kolejny wtuliła się w Jacka. Sama jednak nie potrafiła skupić się na akcji filmu. W końcu odwróciła się w jego stronę, przyglądając mu się z uwagą i ciszą. Uniosła rękę, przesuwając nią po jego policzku, po czym nachyliła się i pocałowała go delikatnie. Znów poczuła na ciele ten przyjemny dreszcz, którego tak dawno nie czuła.
— Kocham Cię, wiesz? — zapytała cicho, na moment przymykając oczy.
— A czasami, jak się kogoś kocha, ale widzi, że ta druga osoba nie jest szczęśliwa, to pozwala jej się na odejście. I choć to cholernie boli, Jack, to chyba muszę ci na to pozwolić — wyznała, odsuwając się od niego na kilka centymetrów. Bała się unieść głowę, i spojrzeć Jacksonowi prosto w oczy.
Długo jej namawiać nie musiał.
OdpowiedzUsuńOboje lubili mącić ludziom w życiu, a już, zwłaszcza jeśli chodziło o rodziców. Tych akurat Cornelia szczególnie lubiła dręczyć i to nawet nie musieli być jej rodzice. Dobrze współpracowało się jej z Camillą, nie miała na co narzekać. Dostawała wszystko na co tylko miała ochotę, a w przeszłości, kiedy jeszcze nie potrafiła postawić do końca na swoim i nie wiedziała, na jak wiele może sobie pozwolić, ludzie lubili to wykorzystywać. Dostała parę razy po tyłku, nauczyła się i więcej nie pozwalała już na takie traktowanie. Nie zamierzała się jednak jakoś szczególnie przejmować faktem, że nagle bez większego uprzedzenia zerwie kontrakt z Camillą. Tak działał już biznes. Miała lepszą, znacznie ciekawszą ofertę, z której zamierzała skorzystać, a bonusem było to, że doprowadzą jego matkę do białej gorączki. Pewnie na jej miejsce będzie musiała wcisnąć jakaś laskę, która nie przyniesie takiego rozgłosu, który zapewniłaby jej Cornelia. W końcu była całkiem lubiana w świecie mody, odnajdowała się w nim niesamowicie dobrze i często była twarzą okładek magazynów. Przyciągała do siebie ludzi, a nagła zmiana… Cóż, mogła się negatywnie odbić na Camilli, ale to już nie był problem, którym Cornelia zamierzała się przejmować. Przed nią kreowały się znacznie ciekawsze rzeczy i to na nich miała zamiar się skupić.
— Jak dobrze, że się rozumiemy, Jack — powiedziała z uśmiechem. Na pewno równie dobrze bawiłaby się w miejscu nieco mniej luksusowym, ale skoro oboje mogli sobie na to pozwolić i przede wszystkim chcieli korzystać z dóbr, które oferowało im życie to po co się ograniczać? Nie chciała niczego żałować, gdy będzie już stara. Wolała mieć co wspominać niż żyć w przekonaniu, że mogła zrobić więcej, ale tego nie robiła. I lubiła, kiedy ludzie jej zazdrościli, a kiedy wstawiała zdjęcia z egzotycznych miejsc wszyscy się spuszczali żałując, że to oni nie są na jej miejscu. A skoro Jackson miał stawiać, to zamierzała to jeszcze dodatkowo wykorzystać i wybrać najlepsze miejsce z najlepszych, gdzie na pewno dobrze spędzą czas i będą z dala od ciekawych ludzi czy osób, które chciałyby podbić po zdjęcie czy zamienić parę słów. Na ogół nie miała z tym problemu, ale ile można było to robić?
— W takim razie ustalone. Wybierzemy dzień, aby nam pasował, umówię się z nią, ty się dobrze zabawisz i wszyscy będą zadowoleni. Może jedynie poza twoją matką, ale tym się nie przejmujemy — powiedziała rozbawiona. Gdyby się przejmowali to nie planowaliby tego. Rodzinne komplikacje były… zabawne mówiąc szczerze. Cornelia już nie mogła się doczekać awantury, która mogła z tego wyniknąć. — Na skandale przyjdzie jeszcze czas. Wszystko w swoim czasie — zapewniła. Co dwie głowy to niejedna i była pewna, że na coś oboje wpadną, gdy zacznie im się nudzić. Nuda im właściwie nawet nie była potrzebna do tego.
Była ciekawa czy kelner wykona swoje zadanie dobrze. Nie miała ochoty na żadną awanturę, więc, gdyby jej nie pasowało grzecznie odeśle z powrotem, ale po przyniesieniu drinków okazało się, że trafił lepiej niż blondynka zakładała.
— Zostaw mnie i mojego różowego drinka w spokoju — powiedziała wywracając oczami. Przysunęła do siebie kieliszek, a słomkę wsunęła między usta. Był idealnie słodki. Dokładnie taki, jaki chciała. — Wyobrażasz sobie, że nie mógłbyś planować od tak takich rzeczy? — spytała i na samą myśl się wzdrygnęła. — Och, będę musiała skoczyć na zakupy. Wszystkie letnie ciuchy już pokazałam, nie mogę dwa razy założyć tego samego.
Nel
Zdecydowanie jeszcze nie dojrzała do tej decyzji, ale chciała zrobić krok do przodu. Po prostu ruszyć z miejsca. Nie chciała ciągle żyć w niepewności, robić sobie przerw, które i tak nie wychodziły na dobre. W żaden sposób nie chciała go zostawiać, ale wiedziała, że musi to zrobić, no jeśli nie, to kiedyś ta relacja ja wykończy. Jack był całym jej światem, sale ostatnio dobitnie pokazał, że dusi się w tym wszystkim i jest mu źle, a Octavia w żaden sposób nie chciała go do czegokolwiek zmuszać.
OdpowiedzUsuń— Nie chodzi o nikogo, albo w sumie chodzi, ale o mnie, Jack — powiedziała, spoglądając na niego. Nie myślała o jego zdradzie, ale jeśli raz się jej dopuścił… mógł zawsze zrobić to po raz kolejny, a ona nigdy nie chciała być tą drugą.
— Może dla ciebie. Ale ja… ja nie chcę być drugą. Ja nie chcę się zastanawiać, czy masz kogoś na boku. To jest dla mnie bardzo ujmujące, jakbym ci nie starczała. Już chyba od dawna ci nie wystarczają — powiedziała, patrząc na niego. Odgarnęła włosy, po czym przygryzła wargi. Naprawdę z nie wiedziała jak to będzie. Nie wiedziała już, czy Jackson coś do niej czuł, czy już nie. Głupio wierzyła,że jeśli odejdzie, to może on się opamięta o zrozumie co stracił. Może za jakiś czas znów się spotkają i spróbują to naprawić.
— A w jaki inny sposób mam to zrobić? Któreś z nas w końcu chyba musi zrobić ten najtrudniejszy krok. Mieliśmy w tym wszystkim być razem, ale ty już dawno podjąłeś inną decyzję, Jack. Naprawdę, kocham cię jak głupia, ale już chyba tak dalej nie mogę — dodała, kręcąc głową na boki. W końcu, podniosła się, ruszyła do kuchni i wzięła butelkę z winem. Nalała alkoholu do kieliszka, po czym upiła łyk. Spojrzała na Jacka ponownie, po czym usiadła na ziemi, tuż koło niego, odstawiając kieliszek na stolik.
— Nie wiem, wydaje mi się, że to chyba decyzja, która każdemu z nas pozwoli inaczej na wszystko spojrzeć. Jack, my nawet oboje nie potrafimy powiedzieć, czy jesteśmy ze sobą, czy nie.
Uśmiechnęła się, nieco ironicznie na jego słowa. Skoro więc, jak mówił, że nie była druga, to czemu nie był przy niej, a spotykał się z Cornelią i to z nią… Octavia za bardzo wybiegła myślami, jak to wszystko mogło między nimi wyglądać. Nie, zdecydowanie nie chciała o tym myśleć, wyobrażać sobie.
OdpowiedzUsuń— Skoro nie byłam, to czemu nagle cię zabrakło. Czemu wybrałeś Nel, a nie mnie? — ich spotkanie było drzazgą, której Octavia za nim nie mogła wyciągnąć. Bolało cholernie, ale musiała się do tego przyzwyczaić.
— Po prostu wiem. To nie jest dla Ciebie, zabawa w dom i bycie wiernym. Ty musisz mieć ciągle jakąś dawkę adrenaliny, wtedy czujesz, że żyjesz — powiedziała. Odpuszczał, wiedziała to. Nie chciał walczyć, bo odejście było zdecydowanie prostsze i łatwiejsze, ale dla niego. Dla Octavii ta decyzja to było jak wspinaczka na Mount Everest. Pewnie gdyby ona była na jego miejscu, zachowałaby się inaczej. Podjęła walkę o to, by z nim być, by mieć go przy sobie. Czemu więc nadal jej chciał, ale nie potrafił zawalczyć?
— Nie wypali? Według ciebie nie wypalił. Jak ty to widzisz, że co? Mamy być w związku, ale mam pozwalać ci na zdradzanie mnie? Bo Ty inaczej nie potrafisz? To chore, Jack. Jak ludzie kogoś kochają, to zrobią wszystko, by było dobrze. Ja też dałam ci całą siebie i co, jak to się skończyło? Uciekłeś, zostawiając mnie że wszystkim samą, na sam koniec pieprząc się z moją, rzekomo, najlepsza przyjaciółką. Tak mi się odpłacasz Jack. Kiedy ja rodziłam naszą córkę, ty się bawiłeś w najlepsze, spychając myśli o mnie ja samo dno — powiedziała, wstając z ziemi.
— Nigdy nie chciałam wymagać od ciebie nie wiadomo czego. Nigdy nie próbowałam Cię zmienić, licząc, że w końcu dostrzeżesz że życie z kimś u boku może być dobre i wystarczające. Chciałam dać ci dom i miłość, bo wiem, że zawsze tego brakowało. A Ty to po prostu… uciekłeś— powiedziała, patrząc na Jacksona. Pozwoliła się pocałować, a potem odprowadziła go wzrokiem do drzwi. Może to i lepiej dla każdego z nich, jeśli wszystko zaczną na nowo, ale ona zdecydowanie nie chciała robić tego tutaj, w Nowym Jorku, gdzie na każdym kroku mogłaby go spotkać. Czuła się wypompowana ze wszystkiego. Kiedy Jack zniknął, zamykając za sobą drzwi, odetchnęła głęboko, dopijając ostatnie łyki wina.
Dwa miesiące. Tyle dały jej spokoju dziewczyny od momentu kiedy urodziła Ayle, a potem wyciągnęły na miasto, choć Octavia stawiała przez dłuższy czas opór, próbując wymigać się na wszystkie sposoby, jednak się nie udało. Jakoś nie wyobrażała sobie, żeby znów mogła rzucić się w wir imprez ze znajomymi, no już zapomniała, jak to wyglądało. Jednak, po długich błaganiach zgodziła się i na piątek wieczór udało jej się załatwić opiekę dla Ay. Eva była uradowana możliwością śledzenia czasu z wnuczką i również stwierdziła, że zabawa dobrze zrobi jej córce, która ostatnio miała dużo stresów na głowie.
UsuńTak więc Octavia Blanchard pierwszy raz od bardzo długiego czasu szykowała się na imprezę. Było to dziwne uczucie, podsycane dobrze znanym dreszczykiem emocji. Ubrała się w najlepsza sukienkę jaka miała, zrobiła makijaż i fryzurę, po czym równo o dwudziestej pierwszej wyszła ze swojego mieszkania,wsiadając do limuzyny Kiki, która była pełna dziewczyn. Dobra, musiała przyznać, brakowało jej tego i tęskniła cholernie za możliwością wyjścia. Dopiero teraz zaczęła się skłaniać ku pomysłowi, żeby zatrudnić jakąś nianię, która w weekendy będzie zajmować się Aylą.
— Za Octavię, jej piękna córkę i za to, że w końcu postanowiła kopnąć Howarda w tyłek! — Kiki jak zawsze potrafiła wznieść idealny toast najdroższym szampanem. Octavia uśmiechnęła się, jednak uśmiech ten nie należał do wesołych, po czym poszła w krok za przyjaciółkami, stukając się z każdą kieliszkiem. Alkohol zniknął w mgnieniu oka, by za chwilę pojawiła się kolejna butelka. Noc zapowiadała się bardzo ciekawie.
Klub był pełen ludzi, a Octavia była w samym jego centrum, z kolejnym już drinkiem w ręku, tańcząc w rytm muzyki, która płynęła z głośników. Pojawienie się jej wywołało niemałe zamieszanie przed wejściem, które uwiecznili kilku paparazzi.
Upiła drinka. Był dobrze schłodzony, nieco kwaśny, zupełnie taki, jak lubiła. Uśmiechnęła się lekko w stronę bruneta, który tańczył nieopodal niej. Wyraźnie był bardziej zainteresowany Octavia, niż swoją partnerką. Skinęła na niego palcem, a on chwilę później był już obok. Cóż to było za przyjemnie szalone uczucie znów podobać się mężczyznom. Odwróciła się, przywierając do jego klatki piersiowej plecami. Miał ciepłe dłonie i niski głos, który dotarł do jej ucha, gdy się nachylił. Wymruczala kilka przyjemnych słów w jej stronę, co wywołało uśmiech na twarzy Octavii. Upiła łyk drinka, by chwilę później odwrócić się twarzą do swojego towarzysza. Posłała mu uśmiech, jeszcze bardziej zmniejszając dystans między nimi.
Ktoś chyba zrobił im zdjęcia, ale to było najmniej istotne w tej chwili. Drgnęła, gdy jego ręka niespiesznie przesunęła się po jej plecach i zatrzymała tuż nad pośladkami. Czemu jej się to tak bardzo podobało? Ach, no tak. Przecież nikt nie Paul jej tego wieczoru. Była sama i mogła robić co tylko chciała.
Tak naprawdę Octavia nie wiedziała, że Jackson będzie bawił się w tym samym klubie co ona i jej przyjaciółki. W nowym Jorku było wiele świetnych miejsc, do których mogłyby pojąć, gdyby wcześniej ktoś przekazał im informację, że Jackson Howard kręci się w miejscu, do którego zmierzają. 27 th Floor było prestiżowym klubem, mieszczącym się na dwudziestym siódmym piętrze jednego z wieżowców w centrum Wielkiego Jabłka. To właśnie tam najczęściej odbywały się jedne z najlepszych imprez, na które wstęp mieli tylko wybrani. Tak się składało, że Octavia i jej znajomi nigdy nie mieli większego problemu z dostaniem się w to miejsce.
OdpowiedzUsuńOctavia bawiła się wyśmienicie, do momentu aż ktoś zechciał, aby zwróciła na niego uwagę.
Po ostatnim spotkaniu z Jacksonem, ograniczyła kontakt z nim do minimum, nie chcąc zbędnie zaprzątać sobie głowy jego osobą, jak i wziąć nieco głębszy wdech po tym, jak nie potrafili dojść do porozumienia. Jednak, Jackson Howard był niczym rzucony bumerang – im bardziej chciała się go pozbyć ze swojego życia, ten uparcie wracał. Podejrzewała, że jego stosunek do Octavii się nie zmienił – nadal chciał ją mieć tylko na wyłączność i nikt inny nie mógł na nią spojrzeć, nie wspominając już o jakimkolwiek dotknięciu. Jednak, dla Octavii zagrywki Jacksona były dziecinne, rodem z gimnazjum, kiedy podoba ci się jakaś osoba i robisz wszystko, aby zwrócić na siebie jej uwagę, nie zastanawiając się, czy sposób który się wybrało jest odpowiedni. I cóż, ten, na który zdecydował się Jackson nie był dobry, był chujowy, można by rzec.
W pierwszej chwili nawet nie zwróciła na niego uwagi. W klubie było tyle osób, że ciężko było zauważyć jakąś znajomą twarz. Była też zajęta swoim nowym znajomym – Chuckiem, który okazał się nie tylko idealnym towarzyszem do tańca, ale również i do rozmowy.
Czując szturchnięcie, została wyrwana z rozmowy. Na początku myślałam, że to po prostu ktoś niechcący ja potrącił. Dopiero kiedy ujrzała koło siebie Jacka, który całował się z jakąś blond siksą, wywróciła oczami. Zrobiła dobrą minę do złej gry, nie dając po sobie poznać tego, jak ją to wkurwiło. Chwyciła bruneta za rękę, przyciągając go bliżej siebie. Zbliżyła usta do jego ucha, po czym musnęła delikatnie jego płatek. Ten odważył się zsunąć rękę jeszcze niżej, na pośladek Octavii. Uśmiechnęła się, odchylając nieco w tył, by móc spojrzeć na Chucka. Jeśli Jackson tak chciał się bawić, proszę bardzo.
— Hej Chuck, chodźmy gdzieś, gdzie nie jest tak tłoczno — rzuciła, by chwilę później pociągnąć chłopaka w przeciwległą stronę klubów, gdzie znajdowały się odosobnione loże. Po jej plecach przebiegł dreszcz, kiedy poczuła na swojej szyi ciepłe usta Charlesa.
Nie mógł odpuścić. Jackson Howard nie był przyzwyczajony do smaku porażki, który był gorzki, niczym najgorsze lekarstwo z dziecięcych lat. Nie potrafił jej odpuścić i pozwolić pójść w swoją stronę. Octavia czuła, że już na zawsze będzie z nim związana, czy tego chciała czy też nie.
OdpowiedzUsuńOstatnio sama wyznaczyła granicę, chcąc nieco się od niego odciąć i zacząć na nowo. Dlaczego więc, czuła ta cholerna zazdrość, kiedy całował się z tą blondynką tuż pod jej nosem? Sama tego nie wiedziała.
Kiedy wraz z Chackiem znalazła się na lożach, byli zupełnie sami. Było miło, oczywiście do pewnego momentu. Ich rozmowa została nieprzyjemnie przerwana przez pojawienie się Jacksona. Wyrósł dosłownie spod ziemi, stawiając przed Octavia drinka i posyłając jej towarzyszowi mordercze spojrzenie. Czy on naprawdę rościł sobie do niej prawa, jakby była tylko jego własnością?
—. Jack — odpowiedziała spokojnie, spoglądając na blondyna. Nie mogła uwierzyć jak bezczelny potrafił być. Unosiła w górę jedną brew, spoglądając na drinka. Nie to, żeby mu nie ufała. Nie chciała dać się tak łatwo przekupić i podejść, choć Jackson doskonale wiedział, jak to zrobić, by Octavia jadła mu wręcz z ręki.
— Charles — brunet również uścisnął dłoń Howarda, chwilę później przerzucając rękę za oparcie kanapy. Pogładził ramię Octavii, również posyłając w stronę Jacksona złośliwy uśmiech. Zdążył już zauważyć, że miał przy sobie kogoś, na kim bardzo Howardowie zależało.
— Masz rację. Ostatnio mało co zwracają na to uwagę. Ale, stali bywalcy nie idą w odstawkę, prawda? Ciągle i ciągle tu przebywają, aż do znudzenia — mruknął. Octavia za to nie wierzyła w to, w jakiej sytuacji się znalazła. Cholerna wymiana zdań, walka kogucików. Przełknęła po hiszpańsku, łapiąc za drinka, którego przyniósł jej Jackson, po czym upiła spory łyk.
— Zamówisz mi tequilę? Liczę, że wybierzesz najlepsza — odwróciła się w stronę Chucka, posyłając mu delikatny uśmiech, po czym… oh, zdecydowanie podkusił ją do tego jakiś diabeł, bo nachyliła się w stronę bruneta i złożyła na jego ustach długi pocałunek. Cóż, gdyby nie Jackson, ich spotkanie mogłoby się skończyć zupełnie inaczej.
Kiedy Charles odszedł spokojnie w stronę baru, który wręcz uginał się pod natłokiem gości, Octavia rzuciła rozzłoszczone spojrzenie w stronę Jacksona.
— Ty… — przerwała, szukając idealnego słowa, żeby go określić, ale nie znalazła takiego. Zamiast tego, wyzwala go po hiszpańsku od dupków i cholernych ignorantów.
— Co Ty sobie w ogóle wyobrażasz? Że jestem Twoją własnością? — rzuciła rozzłoszczona, podnosząc się z kanapy. To była jakaś chora gra z jego strony. Nie mógł jej tak traktować.
— Znajdź sobie jakąś koleżankę, która ci ulży. Przecież na tym najbardziej Ci zależy— dodała, spoglądając na Jacksona z góry.
Mierzyła Jacksona uważnym spojrzeniem, wiedząc, że to dla niego dobra zabawa, ale robi to też z zupełnie innych pobudek. Nie mógł sobie wyobrazić, że Octavia mogłaby być z kimś innym, niż on. Nie mógł sobie wyobrazić, że ktoś oprócz niego, mógłby ją dotykać. Ona wiedziała o tym doskonale i w pewien sposób jej to schlebiało; nadal być o nią zazdrosny i nadal o niej myślał, choć mógł mówić, że było zupełnie inaczej. Octavia był tym powodem, z którego Jackson Howard nie potrafił zrezygnować, nie ważne jak bardzo by się starał.
OdpowiedzUsuńDenerwował ja jak nikt inny. Dokładnie wiedział, jak się zachować, jak bardzo bezczelnym być, żeby to zachowanie jeszcze bardziej ją rozzłościło. I właśnie to robił. Siedział przed nią, uśmiechając się ironicznie i bez mrugnięcia okiem wysłuchując tego, jak ona na niego klnie.
— Postanowiłem się przywitać — przedrzeźniła go, wywracając przy tym oczami. Był okropny, a jednak mimo wszystko… mimo wszystko czuła się jak dawniej, gdy nawzajem doprowadzali się na skraju, by jakoś rozładować te emocje między nimi.
Octavia uniosła głowę do góry, kiedy Jackson również poderwał się ze swojego miejsca u spojrzał na nią z góry. Przeszedł ja dreszcz, kiedy chwycił ją za ramię, a później pociągnął za sobą. Oczywiście, Octavia z całych sił próbowała stawiać oprór, jednak po chwili się poddała, dając poprowadzic się w stronę łazienek.
— Sama pójdę — powiedziała, wyrywając w końcu rękę z uścisku Howarda. Warknęła pod nosem kolejne przekleństwo, wymijając blondyna. Zachwiała się nieco na szpilkach, jednak utrzymała równowagę.
— Jak ja chciałam rozmawiać, to nie miałeś ochoty. Ale ja ciebie muszę słuchać, tak? — rzuciła, kiedy w końcu znaleźli się w pustej toalecie.
Octavia była zdecydowanie pijana. Wlała w siebie szampana, kilka kolorowych drinków, kilka shotow tequili i nie miała zamiaru przestać. Zbyt długo wszystkiego sobie odmawiała, a w dniu dzisiejszym nie miała zamiaru co z tego, że jutro będzie mieć kaca, liczyło się tu i teraz. Dopiero w następnym dniu będzie wracać do roli grzecznej dziewczyny i matki. kiedy znaleźli się w toalecie, uparcie ignorowała Jacksona, przyglądając się własnemu odbiciu i poprawiając tu i ówdzie. W odbiciu widziała Jacksona, później jakąś dziewczynę, która szybko zniknęła z jej pola widzenia, wyrzucona z pomieszczenia przez blondyna.
OdpowiedzUsuń— Ach, więc tak to teraz wygląda. Od roli chłopaka, przeszedłeś w rolę znajomego. Świetnie — prychnęła z pogardą, w końcu racząc Jacka swoim spojrzeniem. Zaśmiała się nieco z ironia pod nosem, kiedy wspomniał, że jej już dzisiaj zdecydowanie starczy alkoholu.
— O nie mój drogi, nie Ty tu jesteś od wyznaczania mi granic. Nigdy nie będziesz miał do tego prawa. Będę robiła to, na co mam ochotę. Nie jestem Twoją własnością, Jack — odparła. Spoglądała na niego z uwagą, jak się do niej zbliżał i nachylał ku niej, aż w końcu dzieliły ich niemal centymetry. Osaczył ja, a Octavii coraz bardziej się to podobało, choć nie dawała po sobie nic poznać. Nadal wydawała się zimna i niewzruszona, może nieco wkurzona jego zachowaniem.
— Nie, nie chcę z Tobą rozmawiać. I tak, stać mnie na kogoś lepszego, ale Chuck wydaje mi się teraz najbardziej odpowiedni, musisz się z tym pogodzić, Howard, że czasami niektórzy idą w odstawkę. Jak tam twoja koleżanka? Nie będzie smutna, że ja olałeś? — zapytała zaczepnie, po czym rozejrzała się na boki.
— Skończmy te gierki, nie jesteśmy już w gimnazjum. Porozmawialiśmy, a teraz mnie puść, chce wrócić i się pobawić — dodała pewnie, znów spoglądając w jego oczy. Błąd, Blanchard. Cholerny błąd z twojej strony, przeszło jej przez myśl. Zwilzyla koniuszkiem języka suche usta, na których widniała czerwona pomadka.
— Jack, puść mnie — powiedziała znowu, mocniej opierając się plecami o blat z umywalkami.
Głupia była, bo za każdym razem dawała się tak łatwo porwać w jego chora i pokręcona grę. Miał rację, zachowywali się jak dzieci w piaskownicy, wyrywając sobie nawzajem zabawki i złoszcząc się przy tym oboje ale.. to było coś, co znała
OdpowiedzUsuńCo niegdyś ich połączyło i zawsze między nimi było. Ta dzika rządzą posiadania siebie tylko i wyłącznie na własność. Ogarniającą zazdrość zarówno ją, jak i Jacksona, gdy któreś z nich było w towarzystwie innej osoby. Ta blondynką, z którą jeszcze nie tak dawno się bawił… Octavia miała ochotę wyrwać jej włosy z głowy, byleby odczepiła się od Jacka.
Widząc, jak przez ciało Jacksona przebiega dreszcz, Octavia uśmiechnęła się, nieco rozbawiona. Drobne gesty, które tak mocno na niego działały, ona wykorzystywała bez problemu. Wiedziała, jak się zachować i sprawić, by stracil dla niej głowę. Ciągle to robił. Odpychał ją, by po chwili znów wrócić, wiedząc, że Octavia go przyjmiemy zawsze, niezależnie od sytuacji.
— Jesteś egoistycznym dupkiem — powiedziała, nim Jack wplótł palce w jej włosy i przyciągnął do siebie, wpijając się w jej usta. Zacisnęła palce na krawędzi blatu, oddając pocałunek równie mocno. To było to, co znała najlepiej i za czym bardzo tęskniła. Znów poczuła, jakby między nimi zapaliła się jakaś iskra. Nieco ugięły się pod nią nogi, ale Jack w porę ją przytrzymał. Biorąc z niego przykład, Octavia wplątała palce w jego jasne kosmyki, które pociągnęła delikatnie, ale z wyraźną mocą.
— Zabawmy się, Jack. Tak jak kiedyś — wyszeptała, uśmiechając się przy tym łobuzersko.
Jackson bardzo dobrze wiedział, że Octavia jest dla niego poświęcić bardzo wiele. Bez zastanowienia mogłaby skoczyć dla niego w ogień, gdyby tylko wymagał tego, aby już nigdy nie spojrzała na nikogo innego, w tej chwili była skłonna się na to zgodzić. Nie obchodziło jej to, że ich relacja jest toksyczna i wyniszczającą; teraz liczyło się to, że znów miała go tylko dla siebie. Znów był jej. Tylko ona mogła go dotykać i całować, tylko ona mogła spoglądać w jego niebieskie oczy, które wyrażały tak wiele emocji, z którymi on nie potrafił sobie poradzić. Mógł mówić wiele rzeczy, że musi iść znudziła, że związki nie są dla niego, że to mogło nic nie znaczyć, ale Octavia wiedziała, że jest zupełnie inaczej.
OdpowiedzUsuńPragnęła go. Pragnęła go tak mocno, jak kilka miesięcy temu. Chciała go czuć całą sobą, chciała aby nie przestawał błądzić po jej ciele dłońmi i nie przestawał jej tak zachłannie całować. Oboje byli niczym wygłodniałe zwierzęta, jedyne co się teraz liczyło, to tylko oni. Łazienka skurczyła się do małych rozmiarów, a Octavia poczuła jakby skóra ja paliła, kiedy palce Jacksona zwinnie zakradły się pod materiał sukienki. Szumiało jej w głowie od mieszanki alkoholu i pożądania.
Zamruczał cicho, kiedy jego usta schodziły niżej, drażniąc ciepła skórę. Odchyliła nieco głowę w tył, dając Jacksonowi jeszcze większe pole do pocałunków. Zsunęła rękę, zaciskając ja na karku blondyna. Drgnęła, kiedy poczuła jak odrywa się od jej ciała, a potem ponownie na niego spojrzała.
Przecież dobrze wiedział, że była jego. Zawsze była i chciała pozostać. Uśmiechnęła się lekko, przejeżdżając paznokciem po jego skórze.
— Zawsze byłam Twoją mała dziewczynką — wymruczala z uśmiechem, przyglądając mu się z uwagą. Chwilę potem nachyliła się w jego stronę, sięgając do ucha. Delikatnie pocałowała jego płatek, przygryzając go następnie.
— A teraz, Jack, weź mnie. Bo oboje już raczej nie wytrzymamy. Potem pojedziemy do domu, kończąc ten wieczór jeszcze lepiej, niż w jakiejś klubowej łazience.
Uwielbiała, kiedy nazywał ja swoją. Zawsze była jego, już chyba od samego początku, kiedy tylko pojawiła się zapłakana w jego mieszkaniu. Sama bardzo dobrze pamiętała, jak beztroscy byli jakiś czas temu. Teraz wszystko było do góry nogami, a oni sami nie wiedzieli, czy zdołają to naprawić czy nie. Octavia również za tym tęskniła, nie mogła zaprzeczyć, ale nowa rzeczywistość również ja bardzo pochłonęła i nie umiałaby z niej zrezygnować w żaden sposób. I choć powinna trzymać się od Jacksona jak najdalej, to nie potrafiła. Był częścią jej życia, albo nawet i częścią niej samej, bez której ciężko się funkcjonowało. Być może oboje popełnili ten błąd, pozwalając wejść nawzajem do swoich żyć.
OdpowiedzUsuńRzuciła w stronę Jacksona wręcz wygłodniałe spojrzenie, gdy on zwinnie podwinął materiał sukienki i po chwili znalazł się w jej wnętrzu. Jęknęła głośno, mając totalnie gdzieś, czy ktoś ją usłyszy, czy też nie. Była go spragniona, jak chyba jeszcze nigdy. Tak naprawdę na miejscu Jacksona mógł być każdy, nawet cholerny Chuck, o którym zupełnie zapomniała, ale nikt nie mógł wiedzieć tego, co lubi. To Jackson znał ja i jej ciało najlepiej. Miała wrażenie, jakby byli dla siebie wręcz idealnie dopasowani.
— Jackson — rzuciła nieco zszokowana, kiedy obrócił ja tyłem do siebie i złapał za włosy, ciągnąc za nie. Musiała przyznać, że cholernie jej się to podobało i podniecało jeszcze bardziej. Lubiła go właśnie takiego. Pewnego siebie, swoich ruchów i gestów. Octavia nie była mu dłużna, bo już po chwili dopasowała się do jego ruchów, a nawet napierała na niego nieco mocniej, chcąc tym samym czuć go w sobie jeszcze bardziej. Zacisnęła palce na blacie, jednocześnie pozwalając Jacksonowi na to, aby przyciągnął ją bliżej siebie. Spomiędzy jej warg wydobył się kolejny, głośny jęk zadowolenia. Czuła, jakby jego dotyk ją rozpał. Kiedy poczuła palce Jacksona na swojej szyi, uśmiechnęła się lekko, z wyraźnym zadowoleniem.
— Mocniej — poprosiła, ponownie pochylając się nieco w przód. Było jej gorąco, kręciło się w głowie, a wypity alkohol wręcz potęgował te wszystkie uczucia. Spojrzała na ich odbicia w lustrze, uśmiechając się po raz kolejny.
Po dziś dzień nie potrafiła zrozumieć, czemu Jackson tak się zachowuje. Czemu jest o nią zazdrosny, czemu jest niezdecydowany i czemu ona daje mu się tak łatwo owinąć wokół palca. Raz mówi, że ją kocha i należy tylko do niego, by chwilę potem oglądała go w objęciach jakiejś innej dziewczyny. Sama nie wiedziała, co miała zrobić. Cieszyła się, że choć na chwilę znów może mieć Jacka tylko dla siebie. Że znów jest jak dawniej, chociaż na chwilę, bo czuła, że pewnie za niedługo znów będą rzucać się sobie do gardeł, nie mogąc dojść do porozumienia.
OdpowiedzUsuńOprócz tego, że było jej dobrze, miała mętlik w głowie. Nie wiedziała, jak ugryźć tę sytuację i ile ona znaczy dla Jacksona, bo dla niej znaczyła ona bardzo wiele, ale tego pewnie mógł się domyślić.
Jęknęła głośno, przymykając na chwilę oczy i odchylając głowę do tyłu. Mogła tak naprawdę sypiać z wieloma, ale zawsze z Jacksonem łączył ją najlepszy seks. To on najlepiej wiedział, jak doprowadzić ją na skraj. I właśnie do tego skraju Octavia powoli się zbliżała, kiedy Jack z ochotą wykonał jej prośbę. Nawet nie przeszkadzało jej to, że Jack specjalnie pozostawia po sobie ślady. Była jego zdobyczą, jego nagrodą i chciał pokazać tym gestem każdemu, że Octavia jest tylko jego.
Przez ciało Octavii przebiegł wyraźnie wyczuwalny dreszcz, kiedy fala orgazmu zalała jej ciało. Przez chwilę łapczywie łapała powietrze w płuca, jakby walcząc o każdy, nawet najmniejszy oddech. Nawet nie zauważyła, kiedy chwyciła Jacksona za nadgarstek i wbiła w jego skórę paznokcie, pozostawiając po sobie ślady.
Była cała rozpalona, czuła jakby skóra ją od tego swędziała. Uniosła głowę, spoglądając na blondyna z lekkim uśmiechem, po czym szybko się poprawiła, a chwilę potem spojrzała na odbicie swoich pleców.
— Cholerne malinki? — zapytała, kręcąc z rozbawieniem głową na boki. Przeczesała palcami włosy, po czym podeszła do Jacksona, stając z nim twarzą w twarz.
— A propo tej blondynki, z którą tak dobrze się bawiłeś na parkiecie. Następnym razem wybierz sobie lepszą, widać, że daje każdemu i raczej szuka bogatego chłoptasia. Stać cię na kogoś lepszego, a nie byle kogo, Howard — powiedziała, posyłając mu ironiczny uśmiech. Poprawiła włosy, doprowadzając je do ładu.
— Pozwolisz, że wrócę do dziewczyn. Pewnie się martwią, co ja tak długo robię w łazience. Było miło, Jack — powiedziała , robiąc kilka kroków w tył, po czym ruszyła w stronę wyjścia z łazienki. Nie wiedziała, co jej się stało, ale chciała się trochę nim zabawić, tak jak to on robił co jakiś czas. Wiedziała, że w żaden sposób go to nie zaboli, może prędzej nieco rozśmieszy, ale dla własnej satysfakcji chciała mu pokazać, że ona również całą tą sytuację chciała sprowadzić tylko do poziomu przelotnego seksu.
Octavia jeśli tylko chciała, potrafiła być nadzwyczaj pewna siebie, wredna i uszczypliwa. A teraz właśnie nadszedł ten moment, kiedy chciała taką być.
OdpowiedzUsuńWięc zostawiła Jacksona bez słowa i nie czekała, aż coś jej odpowie. Nawet nie usłyszała dokładnie, co powiedział, chyba chodziło mu o pozdrowienie dziewczyn, które od razu wiedziały, że było coś na rzeczy, jak tylko ja zobaczyły. Octavia postawiła najlepszego szampana i kilka cholernie drogich drinków. Miała dobry humor, chciała więc wykorzystać go jak najlepiej. Gdzieś w tłumie mignął jej Chuck, który bawił się, o ironio, z dziewczyną, która wcześniej wyrwał Jackson. Octavia zaśmiała się na to pod nosem, wywracając oczami.
Impreza należała do tych, która miała zapaść Octavii w pamięć, ale też dużo szczegółów jej umknęło, pewnie przez alkohol, który w siebie wlewała. A nie szczędziła, bo jak to zaznaczyła jakiś czas temu, upije się do tego stopnia, że na drugi dzień będzie miała kaca i będzie mało co pamiętała.
Dlatego też, kiedy szampan i drinki się skończyły, z wielką ochotą poszła z Kiki do baru, po kolejną kolejkę. Rozmawiały, śmiały się i to było coś, czego Octavii brakowało. A potem stało się to. Blanchard usłyszała ta jedną piosenkę. Wystarczyło jedno spojrzenie w stronę przyjaciółki, jej błysk w oku i… chwilę potem Octavia Blanchard stała już na barowym blacie, na szczęście bez szpilek, które zrzuciła z nóg chwilę przed tym jak z pomocą jakiegoś facet wlazła na blat.
Z głośników płynęło Beautiful Dangerous od Slasha, jedna z tych piosenek która wyzwalała w Octavii tą kusząca tańcem dziewczynę, można by rzecz że rodem z klubów dla panów. Naprawdę, nie przejmowała się tym, co mogą sobie o niej pomyśleć inni. Spojrzała na Kiki, która poszła w jej ślady. Ktoś gwizdnął w ich stronę, kiedy poruszały się w rytm piosenki. Barman szybko zabrał szklanki, nie spuszczając spojrzenia z dziewczyn. Octavia powiodła spojrzeniem po tych wszystkich zebranych ludziach przy barze. Niektórzy wyciągnęli telefony, upamiętniając tą chwilę. Pieprzyć to, pomyślała, zapominając o zdrowym rozsądku. Niech gadają.
Jej naprawdę nie przeszkadzało to, że ludzie stoją i się na nią gapią. Że robią zdjęcia i nagrywają filmiki, które jutro będą witałem w internecie i posypie się lawina plotek na jej temat. Najważniejsze byli to, że Octavia w tej chwili bawiłaś się wyśmienicie i nic nie było w stanie jej tej zabawy zepsuć.
OdpowiedzUsuńNo dobra,poza Jacksonem.
Słysząc jego głos, który wybitnie dobrze przebił się przez głośna muzykę, Octavia spojrzała w dół, posyłając mu wręcz diabelski uśmiech. Och, jak ona lubił go wkurwiać. Tylko ona wiedziała, jak w mgnieniu oka wyprowadzić do z równowagi i właśnie to w tej chwili robiła.
— Nie ma mowy. Za dobrze się bawię — odpowiedziała wesoło, nadal poruszając się w rytm muzyki. Naprawdę, uwielbiała tą piosenkę. Znów zrobiła kilka kroków po blacie, widząc jak Jack uparcie podąża za nią. Pochyliła się, zgarniając shota, którego chwilę potem w siebie wlała. Świadomość,że Howard stoi tuż pod nią,wkurwiony jak nigdy mile łechtała jej ego.
N jego kolejne słowa wzruszyła ramionami. Miał może jeszcze jakieś dwie minuty żeby ją ściągnąć, bo potem piosenka się kończyła, oraz tym samym kończył się pokaz, który dawała Octavia i Kiki. Odnośnie Kiki; Octavia odwróciła się w stronę przyjaciółki, która wiła się w tańcu przed jakimś facetem, który wyraźnie wpadł jej w oko.
Kręciło jej się w głowie, ale o dziwo tak przyjemnie. Nawet na moment zapomniała o Jacku i innych, skupiając się na piosence. A potem poczuła, że czyjeś ręce mocno ją łapią i ściągają z blatu. Pisnęła wpierw, później uświadamiając sobie, że trzyma ją Jackson, nikt inny.
— Puszczaj! Jack, powiedziałam coś. Gdzie ty idziesz, do cholery?! — warknęła, gdy blondyn ruszył przed siebie.
Byla zła na Jacka, który ot tak postanowił zepsuć jej świetna zabawę swoim zachowaniem. Czemu choć raz nie mógł pozwolić na to, by to Octavii zachowywała się nieprzyzwoicie? Czemu pojawiał się wokół niej w momencie, gdy ona uparcie chciała o nim zapomnieć ? W sumie, szło jej okropnie to zapominanie, jeśli dała mu się przelecieć w toalecie jeszcze nie tak dawno temu.
OdpowiedzUsuńUderzyła go kilkakrotnie zwiniętymi pięściami w plecy, szamocząc się przy tym w nadziei, że to pomoże jej w jakiś sposób uwolnić się z jego uścisku, ale poskutkowało to w zupełnie inna stronę. Jackson złapał ją jeszcze mocniej, nie myśląc o tym, żeby ją puścić. Octavia po chwili też odpuściła, wiedząc,że to do niczego nie prowadzi. Musiała pogodzić się z tym, że jej zabawa na dziś się skończyła, bo tak zarządził jaśnie pan Jackson Howard.
— Moja torebka. I szpilki. Napisz do Kiki, żeby wzięła mi torebkę. Szpilki mi odkupisz — zarządzała wręcz, z ogromną radością wbijając mu łokieć w plecy. Podparła brodę na ręce, że znudzeniem patrząc przed siebie. Kiedy znaleźli się na zewnątrz, ludzie posyłali im ciekawskie spojrzenia.
— No i świetnie. Niech sobie popatrzą — stwierdziła, wzruszając przy tym ramionami. Musieli wyglądać przezabawnie.
— Czy ty masz mnie za łatwą? Bo po Twoich słowach wnioskuję, że tak — powiedziała z przekąsem.
— Zepsułeś tak dobrą zabawę, Jack. Ona miała jeszcze tak wielki potencjał, żeby się rozkręcić — dodała po chwili.
A potem Octavia na moment się opamiętała.
— Nie masz kluczy do mojego mieszkania. A moje są w torebce — powiedziała, jakby nagle ją olśniło.
— Może?! Ty nie zdajesz sobie sprawy, ile one kosztowały! — warknęła e odpowiedzi. Co jak co, ale te szpilki lubiła najbardziej i wydała na nie spoko pieniędzy, ale tylko po to, by czuć się w nich wygodnie i komfortowo.
OdpowiedzUsuńOch, Octavia miała ochotę zrobić tego wieczora kilka głupstw,ale zostało jej to skutecznie ukrócone. Była troszkę zła na Jacksona, owszem, ale każdy kto ją znał wiedział, że na niego nie potrafiła się złościć. Mogła się jedynie dąsać i być niezadowolona, to wszystko.
Kiedy przystanęli przy samochodzie, a Jacksona końcu postawił ja na ziemi, założyła ręce na wysokości piersi i z obrażoną miną spojrzała przed siebie. Nie, nie miała zamiaru się ruszyć na krok, choć powoli zaczynało robić jej się zimno. Zignorowała pytanie Jacksona, uparcie nie patrząc w jego stronę. Rzuciła przekleństw dopiero w momencie, kiedy wciągnął ja do środka, gdzie było przyjemnie ciepło i wygodnie.
Gdy Jackson zaczął się śmiać , spojrzała na niego zdziwiona, unosząc w górę jedną brew.
— Prędzej bym powiedziała,że na cholernej Jacky — rzuciła w odpowiedzi, wiedząc ile jacht dla niego znaczy. Spojrzała w stronę jego telefonu, oddychając w duchu z ulgą, że piszę do Kiki. Miała nadzieję, że przyjaciółka weźmie jej rzeczy, bo inaczej nie będzie za wesoło. W torebce miała dosłownie wszystkie najważniejsze rzeczy.
Nie zwracając uwagi na kierowcę, przysunęła się bliżej Jacksona, a po chwili wgramolila mu się na kolana. Czuła, jak wlany w siebie alkohol zaczyna ją nie o przytłaczać. Oplotła rękoma szyję blondyna, przyglądając mu się z uwagą.
— Jestem pijana — powiedziała,szczerze rozbawiona tym faktem.
— A Ty wykazała się taką dobrocią i zabierasz mnie do siebie. Aż ciężko w to uwierzyć — mruknęła, opierając głowę o chłodna szybę. Przymknęła oczy, wzdychając przy tym cicho.
— Chyba jestem też zmęczona. Ale nadal chce się bawić.
Wszystkie te drinki, które w siebie wlała, uderzyły w nią w jednym momencie. Że zdwojoną siłą, której zabrakło jej na dalsze przekomarzanie się z Jackiem. Było jej zbyt wygodnie, a kiedy przyciągnął ją jeszcze bliżej siebie, mruknęła, uśmiechając się pod nosem. Chyba tak już miało być zawsze. Mieli się kłóci i godzić na zmianę, nie potrafiąc bez siebie funkcjonować.
OdpowiedzUsuńDosłownie wtuliła się w Jacksona, słuchając jego słów. Przymknęła powieki i zapadła w krótki sen. Nawet nie wiedziała, jak długo jechali, wszystko połączyło się w jedną, niewyraźną plamę.
Ocknęła się dopiero w momencie, kiedy samochód się zatrzymał, a do niej dotarł głos kierowcy, informujący że są już na miejscu. Po chwili poczuła chłodne powietrze, które wdarło się do wnętrza samochodu. Zadrżała, przeczesując palcami włosy.
— Tak, tak. Idziemy — mruknęła, powoli zsuwając się z kolan Jacksona. Wysiadła z samochodu, stając naprzeciw apartamentowca. Spojrzała w górę, na budynek, po czym chwiejnym krokiem ruszyła przed siebie. Kilka osób, które ja minęły, rzuciły w stronę Octavii zdziwione spojrzenie. W końcu była na boso, bez żadnej kurtki i do tego mocno pijana. Słyszała, jak Jackson podąża tuż za nią.
W końcu weszła do środka budynku, gdzie znów było przyjemnie ciepło, a światło na szczęście nie raziło jej tak mocno w oczy. Ruszyła w stronę windy, chwilę później wchodząc do środka. Oparła się plecami o ścianę za sobą, po czym spojrzała z uśmiechem na Jacksona, który pojawił się przed nią.
— Niejedna chciałaby być teraz na moim miejscu — powiedziała, po czym odepchnęła się i stanęła tuż przed Howardem. Niewiele myśląc ujęła jego twarz w dłonie, po czym pocałowała go mocno, przygryzając przy tym zaczepnie jego wargę.
Octavia sama była nieco zaskoczona swoją śmiałości i otwartością, ale wiedziała, że przy Jacksonie nie musiała się powstrzymywać. Mogła śmiało zachowywać się tak, jak robiła to tylko w momencie, gdy była w takim stanie jak teraz.
OdpowiedzUsuńTęskniła za nim, choć nie chciała mówić tego na głos. Tęskniła za jego bliskością i dotykiem, więc napawała się każdą sekundą gdy byl blisko niej i ja dotykał. Chciała, żeby było tak już zawsze, i wiedziała, że Jackson potrzebuje chyba jej właśnie takiej - pewnej, śmiałej i otwartej. Chciała taką być. Nie chciała się ograniczać i powstrzymywać, choć gdzieś w głębi duszy cichy głos mówił jej, że za bardzo przesądza i czas się uspokoić. Być dawna Octavią.
Spojrzała na niego zamglonymi oczami. Wiedziała, że jutro przyjdzie kac i będzie umierać. Uśmiechnęła się lekko, a potem, gdy winda się zatrzymała, ruszyła wraz z Jacksonem do jego mieszkania.
— Naprawdę jestem pijana — powtórzyła jego słowa po dłuższej chwili, kiwając przy tym głową. Z resztą, nic dziwnego, odmawiała sobie alkoholu praktycznie przez rok, więc te wszystkie drinki mocno na nią zadziałały. Zmarszczyła lekko brwi, czując zbliżający się powoli ból głowy. Więc to miało nadejść szybciej, niż się spodziewała.
Weszła z Jacksonem do mieszkania, ciesząc się w duchu, że nie musi nic z siebie ściągać, oprócz sukienki i rajstop, co też od razu zrobiła, gdy znaleźli się w sypialni. Łóżko wydawało się tak wygodne, o czym Octavia przekonała się w momencie, gdy tylko się na nim położyła. Weszła pod kołdrę, naciągając ją pod samą szyję, po czym z uśmiechem poprawiła poduszkę pod głową.
— Jack? — zapytała po chwili, unosząc się nieco na łokciu. Spojrzała na blondyna, lustrując go przez dłuższą chwilę uważnym spojrzeniem.
— Jaką mnie właściwie lubisz? Jaką mnie tak naprawdę chcesz? — zadała kolejne pytanie o, szczerze ciekawa jego odpowiedzi.
Nawet nie ruszyło ja to, że nie odpowiedział na jej pytanie. Sama by też pewnie nie wiedziała, co odpowiedzieć, gdyby Jackson zadał jej to samo pytanie. Lubiła go za masę różnych rzeczy, i masa innych również ja w nim denerwowała. Tu nie było równowagi, bo wszystko chwiało się też na jedną, też na drugą stronę.
OdpowiedzUsuńPosłuchała go grzecznie, znów przykładając głowę do poduszki. Miał rację, sen był jej potrzebny i to bardzo. Mówiąc szczerze, nawet nie pamiętała, kiedy zasnęła, bo obudziła się dopiero nad ranem, z okropnym bólem głowy, suchością w ustach i kacem, tak ogromnym, jak chyba jeszcze nigdy. Spojrzała na Jacksona, który spał obok, i w duchu odetchnęła z ulgą, że obudziła się przy nim a nie jakimś obcym facetem. Przynajmniej nie musiała wymyślać, jak wymknąć się niezauważalnie. Przeczesała palcami splątane włosy, po czym cicho wysunęła się z łóżka. Jedyne, o czym teraz marzyła to gorący prysznic. Niewiele myśląc, ruszyła więc do łazienki, po drodze zgarniając z garderoby Jacksona jedna z jego koszulek.
Będąc w łazience, spojrzała na swoje odbicie w lustrze, kręcąc głową na boki. Wyglądała okropnie. Zrzuciła z siebie bieliznę, wchodząc pod prysznic i puszczając gorąca wodę. Dłuższą chwilę stała pod strumieniem, pozwalając aby ogrzewał jej skacowane ciało.
Mówiąc szczerze, prysznic niewiele pomógł, jednak czuła się o niebo lepiej odświeżona. Wytarła włosy, owijając później ręcznik wokół głowy, po czym wróciła do sypialni. Ponownie położyła się do łóżka, wtulając w Jacksona.
— Jack. Muszę zadzwonić do Kiki, żeby kierowca przywiózł mi torebkę. I do mamy, że jestem u Ciebie, bo zajmuje się Aylą — powiedziała, przymykając oczy. Wiedziała, że jej matka za niedługo pewnie będzie dzwonić do samego Jacksona, jeśli nie będzie potrafiła dodzwonić się do Octavii.
Kiedy Jackson dał jej telefon,wybrała najpierw numer do Kiki, która o dziwo odebrała. Octavia od razu uprzedziła, że to ona a nie Jackson, ale i tak usłyszała jaka jest głupia i ma nadzieję, że wszystko jest dobrze. Kiki obiecała wysłać kierowcę jak najszybciej z jej torebka do Jacksona, po czym pożegnała się, mówiąc że idzie odsypiać kaca,a nawet czuje, że jest jeszcze pijana. Następnie zadzwoniła do matki, mówiąc że jest u Jacksona i prosząc, czy mogłaby zająć się Ay do wieczora, a ona później przyjedzie po małą, jak będzie czuć się znacznie lepiej. Eva zgodziła się na prośbę córki, na co Octavia odetchnęła z ulgą. Teraz zdecydowanie nie byłaby w stanie zajmować się córką. Nie w tym stanie.
OdpowiedzUsuńBlanchard połknęła tabletkę i popiła ja wodą, po czym z głośnym jękiem opadła z powrotem na poduszki. Poranek zapowiadał się całkiem miło, a Octavia też nie chciała go kończyć jak najszybciej. Chciała spędzić z Jacksonem czas, nawet leżąc w łóżku i odchorowując wczorajsza imprezę.
— Wszystko załatwione — odpowiedziała na pytanie Jacksona, odwracając się w jego stronę. Zmrużyła nieco oczy, które podrażniło światło.
— wiesz, ostatnio myślałam o tym, co powiedziałeś. Na temat niani. I… to chyba dobry pomysł. Mam trochę planów, które chce zrealizować, a to mnie bardzo odciąży. I może… może to i nam jakoś pomogło, Jack? — zapytała, przyglądając mu się z uwagą. Może faktycznie, gdy będzie ktoś, kto zajmie się Aylą, oni będą w stanie, małymi kroczkami wrócić do tego, co było kiedyś. Przekręciła się na plecy, przymykając oczy.
— Głową mi pęka — jęknęła.
Sama nie wiedziała, czemu nie potrafi odpuścić. Czemu nie potrafi zmienić nastawienia i po prostu ruszyć przed siebie, godząc się z gorzkim smakiem porażki. Dlaczego robiła wszystko, aby zatrzymać Jacksona przy sobie? Nie chciała dopuścić do siebie myśli, że on nie chce. Jej serce nie chciało dopuścić myśli, że to koniec, choć rozum wręcz krzyczał, że to już nie będzie to samo. A mimo wszystko ona robiła co w jej mocy, żeby jakoś ich naprawić. Chciała mu dać znów siebie, tak jak dawniej, choć nie w pełni. Musiał zrozumieć, że teraz też należała do Ayli. Że ona ją potrzebowała.
OdpowiedzUsuńWestchnęła cicho, kiedy stwierdził, że pomoc opiekunki ma pomóc tylko jej. Nie im. Jej. Uciął sprawnie temat, a Octavia nie drążyła go dalej. Nie chciała i nie miała na to siły. Sama już nie wiedziała, gdzie oni się znajdują i co ma zrobić. Jeszcze naprawdę miała nadzieję, że jakoś uda im się dźwignąć ten związek i będzie dobrze.
Przez głowę przemknęła jej myśl, że musi wyjechać. Jak najszybciej, żeby odciąć się od tego wszystkiego, bo może to jej wówczas pomoże. Może ułoży sobie w głowie wszystko, a kiedy wróci, już nie będzie tak tęsknić i w jakiś sposób pozwoli na to, aby to wszystko między nimi się zakończyło.
Przekręciła się na bok, jednak nie miała zamiaru spać. Nie była śpiąca.
Chwyciła poduszkę, która rzuciła w stronę Jacksona, gdy ten ze złośliwym uśmiechem rzucił uwagę na temat jej słabej głowy. Musiała mu jednak przyznać rację, oduczyła się picia. Tylko on wiedział, jak zamieść niewygodny temat pod dywan.
Jakieś pół godziny później szofer Kiki dostarczył torebkę Octavii, która od razu chwyciła za telefon. Kilkanaście powiadomień, wysłany filmik jak tańczy z Kiki na stole, masa komentarzy na jej temat. Że nie powinna się tak zachowywać, że jest matką i jak to o niej świadczy. Prychnęła pod nosem, blokując urządzenie.
— Napisali, że nie powinnam się tak zachowywać i nie mam wstydu — powiedziała, kiedy stała w salonie, niedaleko Jacksona.
— A mi się całkiem podobało. Powtórzyłabym to — rzuciła z łobuzerskim uśmiechem, spoglądając na blondyna.
W duchu tak naprawdę uśmiechnęła się z satysfakcji, jaką odczuła widząc to niezadowolenie malujące się na twarzy Jacksona. Więc w jakiś sposób nadal go to wszystko ruszało i był zły za to, co Octavia pokazała poprzedniego dnia. Była świadoma tego, że filmik zapewne już w niedługim czasie będzie viralem, jak już nie był. I może powinna się tym przejmować, ale miała to zupełnie gdzieś. To, że była matką, nie mogło jej ograniczać w żaden sposób. Przecież nadal mogła dobrze się bawić, a później opiekować dzieckiem najlepiej jak potrafiła. W ogóle denerwowało ją to, że od kiedy Ayla pojawiła się na świecie, wszyscy sprowadzali ją tylko do jednej roli - matki. Mówili jej co ma robić i jak się zachowywać, a co nie przystoi.
OdpowiedzUsuń— Dlatego ściągnęłam te szpilki. Szkoda, pewnie już znalazły nowa właścicielkę, albo wylądowały w koszu — stwierdziła ze smutną miną, spoglądając przed siebie. Co z tego, że mogła kupić sobie kolejną parę takich samych, te były jeszcze całkiem nowe. Spojrzała na Jacksona, który uśmiechał się zaczepnie w jej stronę. Zlustrowała go spojrzeniem, po czym podeszła w jego stronę. Mokre kosmyki włosów przykleiły się do jej twarzy i karku, ale Octavii to w ogóle nie przeszkadzało.
— Ah tak? Ciężko powiedzieć której z nas? Jeśli dobrze pamiętam, to gapiłeś się ciągle na mnie, dodatkowo chcąc zabić każdego faceta obok — rzuciła równie zaczepnie, uśmiechając się przy tym. Z chęcią podejmowała tą grę, która oboje tak dobrze znali. I też nie chciała się kłócić, tylko troszkę z nim podroczyć, jak kiedyś.
— Jackson Howard obawia się gróźb małej, rudowłosej dziewczyny. Masz rację, Kiki ma diabła za skórą — zaśmiała się, po czym odebrała mu butelkę, upijając z niej porządny łyk.
Przyglądała się Jacksonowi z rozbawieniem, nie spuszczając ani na chwilę wzroku z jego twarzy. To, jak w złości marszczył nos, jak w jego spojrzeniu drgały niebezpieczne ogniki, sprawiało, że przez ciało Octavii przeszedł dreszcz, który na szczęście był ledwie zauważalny. Zaśmiała się cicho, a potem posłała Jackowi kolejny, łobuzerski uśmiech. Oto właśnie jej chodziło. Chciała zobaczyć, jak bardzo potrafi być o nią zazdrosny. Jak bardzo potrafi się wkurwił, wiedząc, że nie tylko on jeden o niej marzy i wyobraża sobie wiele rzeczy. Pamiętała dokładnie spojrzenia rzucane w jej stronę przez tych facetów. Byli zachwyceni i chcieli więcej. Gdyby tylko jeszcze mogli jej dotknąć, albo zrobić z nią coś więcej… och, Octavia zapewne na długo czas zapadła w ich pamięci.
OdpowiedzUsuńZrobiła kilka kroków w stronę blondyna, stając naprzeciw niego. Przechyliła głowę lekko w bok, nadal się uśmiechając.
— Ktoś tu jest bardzo zazdrosny — rzuciła, po czym roześmiała się. Mógł ją od siebie odpychać. Mógł chcieć ją zastąpić każda inna dziewczyną, ale oboje wiedzieli, że to niemożliwe. Octavia zawsze była w pobliżu, a Jackson mógł do niej wracać w każdej chwili. Nie mógł jednak przeboleć myśli, że mógłby mieć ją ktoś inny niż on. Był niczym pies ogrodnika — sobie nie weźmie, ale innemu również nie da.
Na wzmiankę o jej koleżankach, Octavia dźgnęła go palcem w sam środek klatki piersiowej, niebezpiecznie zmniejszając odległość między nimi. Rzuciła w jego stronę pewne siebie spojrzenie.
— Nawet o tym nie myśl, Jackson — warknęła wręcz. Jeśli on mógł sobie rościć do niej prawa, ona również mogła tak zrobić, racja? Więc robiła. Była o niego zazdrosna, choć nie okazywała to w tak ostentacyjny sposób jak on, a może właśnie powinna.
— Jeśli ja jestem Twoją, to Ty jesteś mój. Jak to wszystko ma właśnie wyglądać w ten sposób jak wczoraj, niech będzie — powiedziała, po czym uniosła się na palcach.
— Lubię, jak jesteś zazdrosny. Bo dokładnie wiesz, co możesz stracić — szepnęła mu wprost do ucha, uśmiechając się przy tym.
Cornelia bardzo nie chciała sobie wyobrażać co by było, gdyby, a niedługo miała to poczuć na własnej skórze. Pojęcia nie miała co jej strzeliło do łba, kiedy zgodziła się na wzięcie udziału w głupim zakładzie z Jakiem. Najchętniej by się z tego wycofała, bo kto jak kto, ale ona na pewno nie zamierzała i nie chciała mieszkać w obskurnym mieszkaniu, pracować w sklepie czy jeść marnej jakości rzeczy. Była jednocześnie ciekawa, jak to będzie wyglądało, więc nie zamierzała zbyt łatwo rezygnować. Miała dziwne przeczucie, że nie wygra tego zakładu, a szara codzienność ludzi ją przybije. Mimo, że zakład jeszcze się nie zaczął to już tęskniła za swoimi torebkami z Chanel, butami od Louboutina czy Prady.
OdpowiedzUsuńPrzez następne dni była zajęta. Przede wszystkim udawała, że nie jest dostępna online. Jej dm czy komentarze pod zdjęciami pękały w szwach, tak samo jak na tej durnej plotkarze była masa durnych komentarzy. Nie chciała się tym przejmować, ale… prawda była taka, że było jej cholernie głupio i czuła się z tym źle. Wolałaby, aby Octavia się o niczym nie dowiedziała. Przez jakiś czas nawet rozważała, aby odwołać imprezę z Jacksonem czy współpracę, ale ostatecznie uznała, że przecież nie będzie chowała głowy w piasek. Ludzie zawsze gadali, zawsze będą gadać i zapewne za parę dni, tygodni czy nawet miesięcy znajdą sobie inny powód do plotek. A o nich zapomną, przerzucą się na kogoś innego i innym będą uprzykrzać życie. Miała na głowie własną firmę, różne eventy, na których się pojawiała. Spędziła ostatni weekend w Los Angeles na evencie Rare Beauty, a po powrocie do Nowego Jorku od razu zajęła się projektami. Nie zapomniała cale o imprezie, właściwie to na nią czekała. Potrzebowała rozrywki. Dobrej rozrywki, a wiedziała, że z Jacksonem ją znajdzie. Co, jak co, ale jego imprezy były zawsze głośne, a ludzie najpewniej zaczęliby się zabijać, aby się dostać na jacht.
Odebrała telefon po dłużej chwili. Po prostu nie mogła go znaleźć.
— Hej — odezwała się — zaraz zobaczę. Może… a nie, nie ważne. Widzę, że Mayę zaprosiłeś — mruknęła. Lista nie była długa. W sam raz na dość kameralną imprezę. Same ciekawe osoby, na które można było liczyć, jeśli chodzi o dobrą zabawę. — Hmm, ktoś może i mi chodzi po głowie — powiedziała, a jej usta od razu wykrzywiły się w uśmiechu. Zawsze miło było się wyżyć na kimś innym.
Potrzebowała krótkiej chwili, aby przypomnieć sobie imię tego chłopaka. Coś na… N albo M. Mogła się mylić, bo kompletnie zapomniała o jego istnieniu.
— Och, już wiem! Sean Parker, kojarzysz? Przeprowadził się ze starymi do Nowego Jorku jakiś czas temu. Wysoki, chudy i ma oczy postrzelonej sarny. — Opisała go najlepiej, jak tylko mogła. Był, bodajże, w jej wieku i bardzo starał się znaleźć sobie tu kumpli. — Nie ma tu nikogo, możemy go zaprosić. Ucieszy się, jak będzie mógł z tobą imprezować. Na insta widziałam, że zalajkował jakiś fanpage o tobie — powiedziała ze śmiechem — znajdę go, będzie zabawnie.
Nel
Całe ich zachowanie było chore. Destrukcyjne dla obojga, a oni zamiast to zmienić, z wielką ochotą brnęli w to. Octavia bardzo dobrze wiedziała, że powinna trzymać się od Jacksona z dala, szczególnie po tym, jak z taką łatwością zdradził ją z Cornelią, ale z drugiej strony nie potrafiła. Nie umiała z niego zrezygnować, tak samo jak on nie potrafił zrezygnować z niej. Jackson był jedną wielką czerwona flagą, która ostrzegała przed kłopotami, a Octavia mimo wszystko ciągle przy nim była, nie potrafiąc wyobrazić sobie, by mogło być zupełnie inaczej. Była w stanie zrobić dla niego wiele. Zmienić całe swoje życie i dać mu swobodę, o której tak ciągle powtarzał i której tak bardzo mu brakowało. Była w stanie przymknąć oczy na wszystkie jego wyskoki i nie próbować temperować jego charakteru. Ignorowała ten cichy głosik w głowie, który mówił, że jeśli tylko pozwoli mu na bycie tak swobodnym, jak tego chce, on znów ja wykorzysta i będzie cierpieć. Jego zdradę zrzuciła na samo dno duszy, udając, że wcale jej nie było. Że historia znów się nie powtarza.
OdpowiedzUsuńNa jego pytanie wzruszyła ramionami. Może częściej powinna tą swoją zaborczość pokazywać.
Chyba nie znali innego sposobu, jak ze sobą funkcjonować, jak zbudować normalna relację. Tak znali siebie najlepiej — ciągle robiąc sobie pod górkę, być zazdrosnym a potem godzić się, jak najlepiej potrafili.
Spojrzała na Jacksona z uwagą, lustrując jego twarz, aż w końcu na dłużej zatrzymała spojrzenie na jego oczach. Iskrzyły. Znała to spojrzenie aż za dobrze, i podobało jej się to. Zawsze jej się to cholernie podobało, bo chyba był pierwszą osobą w jej życiu, która tak na nią spoglądała. Ci wszyscy inni faceci w jej życiu nigdy nie potrafili na nią patrzeć tak, jak patrzył na nią Jackson. Dla tych innych zawsze była swego rodzaju trofeum, mieli ja na chwilę. Jackson za to chciał mieć ją zawsze.
— Czyli co? Taka mam być? — zapytała, uśmiechając się lekko. — Beztroska, zaborcza i zazdrosna?
Przeszedł ją dreszcz, kiedy Jack nachylił się w jej stronę, szepcząc wprost do ucha a potem składając na nim delikatny pocałunek. Zaśmiała się cicho, gdy opadł pocałunkami na jej szyję, bez skrępowania pozostawiając na skórze soczysta malinkę.
Gdy podniósł ją w górę, mimowolnie oplotła go nogami w pasie, a później pozwoliła, by posadził ją na kuchennym blacie.
— Chyba tak. Możemy sobie robić takie schadzki. Raz u ciebie, raz u mnie, a raz gdziekolwiek indziej. Bo Tobie też się to podoba — powiedziała z uśmiechem.
Octavia ❤️
To wszystko, co działo się właśnie między nimi było czymś, za czym Octavia tak bardzo tęskniła. Czymś, co tak bardzo dobrze znała i chciała, aby było tak zawsze. Bo przecież od tego się zaczęło i to tak bardzo dobrze znali. Ta bliskość, dotyk, czy pocałunek. Jack był jej słabością. Jej najczulszym punktem, który chciała trzymać zawsze blisko siebie. Chciała pielęgnować uczucie do niego, pragnąc by on choć w małej części kochał ją równie mocno, co ona jego.
OdpowiedzUsuńCzuła paląca zazdrość, kiedy widziała go z inną. Cudem też panowała wtedy nad własną złością. Instynktownie wręcz wówczas robiła wszystko, by i w Jacksonie wzbudzić zazdrość, co niejednokrotnie jej się udawało. Podejmowała jego chorą grę za każdym razem, wiedząc jak słodkie przeprosiny ja czekają. Tak jak teraz, bywało za każdym razem, gdy robili sobie na złość i kłócili się, by chwilę później przepraszać się w sposób, który znali aż nazbyt dobrze.
Octavia uśmiechnęła się delikatnie, nachylając nieco w jego stronę.
— To całkiem wkurwiające, kiedy robisz wszystko, żebym była zazdrosna — powiedziała, również nie szczędząc mu tych delikatnych muśnięć ustami. Zadrżała po raz kolejny, gdy Jackson znów przesunął dłońmi po jej ciele. Przymknęła na moment oczy, przygryzając przy tym lekko wargę. Uśmiechnęła się, bo znów było jak dawniej. Nie kłócili się, nie zastanawiali nad niczym. Za to droczyli się ze sobą, przeciągając w nieskończoność te miłe chwile.
Mruknęła cicho, z zadowoleniem, gdy dłonie Jacksona leniwie sunęły po jej ciele. Czuła, jak to wszystko w niej narasta, a ona za wszelką cenę nie chciała powstrzymywać tego uczucia. Z ogromną chęcią chciała czuć ten przyjemny ogień, który powoli rozpalał się w jej ciele. Chciała czuć dreszcze, które przebiegały wzdłuż kręgosłupa. Chciała czuć jego usta na swojej skórze i nawet nie przeszkadzały jej już te cholerne malinki, które będzie musiała solidnie zakryć w domu.
Oplotła szyję Jacka ramionami, przyciągając go na krótką chwilę do siebie, po czym pocałowała go mocno i zachłannie. A kiedy podniósł ją z blatu i ruszył w stronę sypialni, zaśmiała się cicho, spoglądając na niego. Mógł zauważyć jej błyszczące oczy, które z uwagą błądziły po jego twarzy. Mógł z nich wyczytać wszystko, co tylko chciał.
Nie chciała być mu dłużna w tym wszystkim. Chciała zrobić wszystko, żeby i jemu było dobrze, więc kiedy znaleźli się w sypialni, pozwoliła mu na chwilę zabawy. Odepchnęła go od siebie, przerywając Jacksonowi tym samym możliwość kolejnego ruchu. Oczy Octavii niebezpiecznie zapłonęły, a na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech. Sunęła spojrzeniem po jego ciele, a potem sprawiła, żeby Jackson usiadł na łóżku. Ona sama znalazła się na jego kolanach. Pocałowała go po raz kolejny, równie leniwie sunąc dłońmi po jego ciele. Przygryzła lekko jego wargę, pociągnęła za nią i zeszła pocałunkami na szyję, gdzie również pozostawiła po sobie czerwony ślad. A później zeszła z jego kolan, opadając na swoje własne. Uniosła głowę do góry, posyłając w stronę blondyna uśmiech. Wiedziała, jak ten widok na niego działał, czuła to bardzo dobrze.
— Czy którakolwiek inna może tak na ciebie działać, Jack? — zapytała zaczepnie, zaczynając się równocześnie z nim drażnić. Teraz to ona sunęła dłońmi po jego udach, drażniąc delikatnie skórę paznokciami.
— Albo, czy jakaś inna da ci to wszystko, co ja ? — zadała kolejne pytanie, nie odrywając od niego spojrzenia. Drażniła się, testowała jego cierpliwość, którą spychała na skraj. Wiedziała, że wystarczyło jedno jej małe dotknięcie. Gest, który tak na niego wpłynie, jak nigdy. A mimo to, nadal czekała cierpliwie na odpowiedź z jego strony, by potem dać mu to, czego pragnął najbardziej.
😈
Chciała, żeby był o nią ciągle zazdrosny. Żeby myślał o niej w każdej minucie, żeby chciał ją tak, jak teraz.
OdpowiedzUsuń— Chyba muszę ciągle Ci dawać te powodu do zazdrość — wymruczala z łobuzerskim uśmiechem. Była momentami wredna, ale czemu miała sobie odpuszczać? Uwielbiała Jacksona denerwować, spoglądać w zamglone od złości spojrzenie. To, jak zaciskał w złości szczęki i na nią spoglądał. Chciała, żeby choć na chwilę rolę się odwróciły i to nie ona musiała na każdym kroku pokazywać, jak przeszkadza jej to, gdy on skupia się na kimś innym niż ona.
— To samolubne zachowanie, Jack — mruknęła z rozbawieniem, gdy warknął, że Octavia ma być tylko jego. Spojrzała na blondyna, raz jeszcze sunąc dłońmi po jego udach.
— To wszystko może wyglądać tak ciągle. Możesz mieć tak codziennie — szepnęła miło, unosząc się nieco w górę. Wiedziała bardzo dobrze, że Jackson jest w stanie zgodzić się na wiele. Gotował się, pragnął jej cholernie mocno, a ona nadal się z nim bawiła. Przeciągała w nieskończoność tą chwilę, na którą blondyn tak czekał.
Na ustach Octavii pojawił się pełen satysfakcji uśmiech, kiedy jęk wydobył się z jego ust. To było aż nazbyt satysfakcjonujące dla Octavii, że Jackson aż tak bardzo jej pragnie. Słyszała jego oddech, jak szybko łapie powietrze w płuca, jak nie wytrzymuje.
Mruknęła, kiedy jej dotknął, a później wplątał palce w jej włosy. Przeszedł ją dreszcz, słysząc te słowa którymi ja obdarował. Nie czekała więc dłużej, nie chciała go też już męczyć. Rzuciła mu jedynie ostatnie spojrzenie, po czym pochyliła się, skupiając całą swoją uwagę na nim. Chciała sprawić, żeby było mu dobrze jak nigdy wcześniej. Że tylko ona będzie się liczyć. Że będzie chciał do niej wracać niemal codziennie. Przerwała w momencie, kiedy czuła, że Jack już dłużej nie wytrzyma, że chwilą rozkoszy zbliża się nieubłaganie. Podniosła się z kolan, stając tuż przed nim. Chwilę później znów usiadła na jego kolanach, przylegając do niego całym ciałem. Pocałowała go w usta, mimowolnie też poruszając biodrami, żeby go jeszcze bardziej zachęcić.
— Jack — mruknęła wprost w jego usta, oplatając rękami jego szyję. Teraz to ona sama była na skraju wytrzymałości i pragnęła, aby tylko Jackson nie podjął jej gry i nie zaczął się z nią drażnić.
😈
Octavia sama nie umiała określić, co takiego miał w sobie Jackson Howard, że tak bardzo zawrócił jej w głowie. Że straciła tą głowę dla niego i nie potrafiła uwolnić się od jego osoby, nieważne jak bardzo by chciała. Była od niego uzależniona; od jego osoby, od jego dotyku i pocałunków. Od słodkich obietnic, które niejednokrotnie jej składał, jak i od tych wszystkich kłótni, które ostatnio często występowały między nimi. Teraz jednak było zupełnie inaczej. Jak dawniej. Miała go całego. Czuła go całą sobą i pragnęła, aby te chwile nigdy się nie kończyły. By był przy niej, dotykał i całował. Drażnił się, robił na złość, a potem przepraszał, jak tylko on potrafił.
OdpowiedzUsuńPrzez jej ciało przeszedł kolejny, przyjemny dreszcz. Taki, który czuła w każdym zakończeniu nerwów. Głośny jęk wyrwał się z jej piersi, a ona mimowolnie złapała kolejny łyk powietrza w płuca, czując że właśnie tego jej brakuje. Co on z nią wyprawiał? Nikt jeszcze tak na nią nie wpływał.
Czuła, jak pieką ją policzki. Czuła ten przyjemny ogień, który rozchodził się po ciele z każdym jego kolejnym ruchem.
— Kurwa, Jack — sapnęła głośno, spoglądając na niego z uśmiechem, kiedy jego usta znalazły się na jej piersiach. Chwilę później znalazła się na plecach, a on zawisł tuż nad nią, wchodząc w nią mocniej i głębiej. Mimowolnie wplątała palce w jego włosy, ciągnąc za nie delikatnie.
Octavia dostosowała się do ruchów Jacksona, zaciskając rękę na poduszce tuż nad swoją głową. Spojrzała na blondyna roziskrzonymi oczami, uważnie lustrując jego twarz, jakby chcąc zapamiętać ten widok. To, jak na nią spoglądał. Jak szybko łapał powietrze w płuca, jak w jego oczach tańczyły te same ogniki co u niej. Uwielbiała ten widok, był niczym najlepszy narkotyk na świecie. Jedyne, od czego była uzależniona, to on. Nie chciała z niego za nic rezygnować.
Aż sama zdziwiła się tym, kiedy z jej ust wydobył się wręcz głośny krzyk w momencie, gdy poczuła, że doszła. Oddychała głośno przez chwilę, błądząc spojrzeniem po Jacksonie, po czym zaśmiała się, odchylając głowę w tył.
— Co Ty ze mną robisz, Howard — powiedziała po chwili, kiedy już się uspokoiła. Kiedy jej ciało nie drżało z osiągniętej przyjemności, kiedy oddech wracał do normalnego rytmu, a serce spowalniało. Uniosła rękę, przesuwając ją po policzku Jacksona. Uśmiechnęła się, nachylając w jego stronę. Złożyła delikatny pocałunek na jego ustach, przygryzając delikatnie jego wargę.
— Kocham Cię — wyszeptała, choć wiedziała, że nie powinna mówić tych słów.
Octi <3
Och, jak ona dobrze wiedziała, że powinna zostawić to wyznanie dla siebie. Zepchnąć je w głąb siebie i zapomnieć o nim, ale nie potrafiła. Była tak bardzo pogrążona w tym bagnie, że już naprawdę nie wiedziała, czy kiedykolwiek się z niego wygrzebie. Ścisnęło ją w gardle, kiedy Jackson powiedział, że nie powinna go obdarzać tym uczuciem. Chciała, do cholery, usłyszeć zupełnie co innego. A on, jak zawsze, potrafił wszystko koncertowo spieprzyć. Sprowadzić ją na ziemię, że uderzyła o nią z hukiem i leżała cała obolała. Uniosła się na łokciach, spoglądając na niego. Czuła złość, rozczarowanie i bezradność. Czuła się znów jak jakaś zabawka w rękach mężczyzny, którego kochała całym sercem. Zaśmiała się z ironią, kręcąc głową na boki.
OdpowiedzUsuń—- Nie mówi mi, co mam robić. Kurwa, to wszystko jest tak pojebane — rzuciła, odwracając od niego głowę i spoglądając na ścianę przed sobą.
—- Myślisz, że jak powiesz, ze nie powinnam Cię kochać, to ja nagle się odkocham? Mówisz, że mam być tylko twoja, a kiedy mówię, co do Ciebie czuję, to ty to ignorujesz. Co jest w tym, kurwa, złego, że Cię kocham? — zapytała. Wiedziała, że Jackson zawsze będzie uciekał. Że już nigdy nie będzie go mieć w taki sposób, jak kilka miesięcy temu.
Kiedy podniósł się z łóżka i poszedł do łazienki, Octavia jeszcze przez chwilę leżała na łóżku, zastanawiając się, jak to wszystko będzie wyglądać. Czemu nie potrafią dojść do porozumienia. Czemu nie mogą raz jeszcze ze sobą być. Wiedziała, że za każdym razem popełniała błąd, pozwalając mu wrócić na tak krótką chwilę. Cieszyła się z tych momentów, kiedy był dobrze, kiedy on znów traktował ją jak dawniej, zabiegał o nią i po prostu chciał by była Jego. A później działo się coś takiego jak teraz. Uciekał. Po prostu.
W ekspresowym tempie ubrała na siebie bieliznę i sukienkę, chwytając jeszcze telefon do ręki. Chciała jak najszybciej znaleźć się w swoim mieszkaniu. Wyleczyć się z uczucia, że znów jej uczucia zostały jedną wielką mielonką. Że jej serce po raz kolejny utraciło kilka kawałeczków. Zamówiła taksówkę, klnąc cicho pod nosem na to, że miała być dopiero za około piętnaście minut. Pieprzony, zakorkowany, Nowy Jork.
— Kurwa. Kurwa, kurwa, kurwa — warknęła pod nosem, w złości, przypominając sobie, że nie ma przecież szpilek. Nie miała nawet swojego płaszcza. Spojrzała za okno. Mimo, że miasto nie było spowite ciemnymi chmurami, to nie było też jeszcze na tyle ciepło, żeby paradować w krótkiej sukience. Bez butów i płaszcza.
— Pieprzyć to — mruknęła do siebie pod nosem, ruszając w stronę wyjścia z apartamentu Jacksona. Musiała to zrobić, kiedy miała jeszcze chwilę, gdy blondyn był w łazience. Przecież nie powinien być zły o to, że zostawiła go bez słowa. On robił tak ciągle.
Jacek Ty dupku
Nie rozumiała, czemu ostatnio kończyli właśnie w ten sposób. Czemu nie potrafili znaleźć wspólnej drogi, tylko musieli się rozchodzić, szczególnie w złości. Ale nie miała zamiaru go przepraszać, bo miała już tego dosyć. Czemu to zawsze ona musiała przepraszać? Czemu Jackson choć raz nie mógł tego zrobić i przyznać się do błędu? Kurwa, jak ona była zła na nich obojga. Na siebie za to, że tak łatwo mu ulegała, na niego, że za każdym razem wykorzystywał jej zbyt miękkie serce. Kiedyś w końcu musieli przeprowadzić tą trudną rozmowę i postawić sprawę jasno, na czym stoją, bo to wieczne unikanie trudnych rozmów, nie wychodziło im na dobre.
OdpowiedzUsuńOctavia miała nadzieję, że cudem udało jej się uniknąć tego, że nikt nie zrobił jej zdjęcia, jak wychodziła z apartamentu, w którym mieszkał Jackson. Specjalnie siedziała dłużej na recepcji, ignorując ciekawskie spojrzenie portiera i wyszła z budynku dopiero w momencie, kiedy taksówka podjechała i zaparkowała tuż obok wejścia.
A potem, jak zawsze i niezmiennie od kilku miesięcy, zajęła się Aylą, o której Jackson w ogóle nie chciał słyszeć.
Po ostatnim spotkaniu z Jacksonem, Octavia zrobiła to, co ostatnio wychodziło jej najlepiej. Ignorowała Jacksona na tyle, na ile mogła sobie pozwolić, czyli całkiem sporo. Nie pisała do niego, nie obserwowała tego, co wrzucał do internetu. Chciała słyszeć o nim jak najmniej. Wstyd było przyznać, ale w tym całym zamieszaniu zapomniała nawet o Lucasie, który też ostatnio nieczęsto dawał o sobie znać. Widziała, że był w Europie, czego mocno mu zazdrościła, bo ona… cóż, chyba też w końcu powinna zrobić ten krok, spakować siebie i Aylę, po czym wyjechać, a nie tkwić w Nowym Jorku.
Kiedy do uszu Octavii dotarł dźwięk dzwonka, odwróciła głowę w tamtą stronę, po czym ponownie spojrzała na Aylę, która leżała na macie i z zaciekawieniem spoglądała na zabawki, które wisiały tuż nad nią.
— A kto to? — Octavia wypowiedziała te słowa bardziej do siebie, niżeli do córki, po czym podniosła się z ziemi i ruszyła do drzwi, by je otworzyć. Nikogo się dzisiaj nie spodziewała i miała cichą nadzieję, że to nie była babcia z ciotką Marie. Jakkolwiek mocno kochała te kobiety, to były one ostatnimi czasy nadmiernie opiekuńcze względem niej i małej Ayli.
— Lucas? — rzuciła szczerze zdziwiona, kiedy otworzyła drzwi i spojrzała na bruneta stojącego przed nią. W końcu uśmiechnęła się szczerze w jego stronę, przytulając na powitanie. Przynajmniej jeden z Howardów wydawał się być w miarę normalny.
— Wchodź. Dawno Cię nie widziałam. Opowiadaj co u Ciebie. A jeśli chodzi o Jacksona, to raczej nie odbierze, ma ważniejsze rzeczy do roboty, jak imprezy i pieprzenie kolejnych, napalonych na niego dziewczyn — powiedziała złośliwie, ale wiedziała, że Luke raczej nie będzie miał jej tego za złe. Och, coś czuła, że wiele rzeczy go ominęło i Octavia będzie musiała go wprowadzić w to, co działo się między nią a jego starszym, dupkowatym bratem.
O.
A niby jak miała zareagować? Był zirytowana zachowaniem Jacksona i tym, że próbował udawać, że nic się nie stało. Że Ayla nie istniała, że Octavia również się nie liczyła. Octavia już nie wiedziała, jak do niego dotrzeć i powoli coraz bardziej przekonywała się do tego, by odpuścić. Wiedziała, że będzie trudno, szczególnie na samym początku, ale z czasem powinno być lepiej i może spokojniej. Nie mogła zaserwować swojej córce takiego rollercoastera emocji już na samym początku.
OdpowiedzUsuń— Cieszę się, że tak dobrze Ci się układa. No i, że Robert zrozumiał, żeby na Ciebie nie naciskać, bo masz inne priorytety w życiu — powiedziała z uśmiechem. Lubiła Roberta Howarda, nieważne jakim był ojcem. Owszem, popełnił sporo błędów jeśli chodzi o relacje ze swoimi synami, ale czasu już nie dało się cofnąć. Powinien skupić się na tym, co było teraz. No i spróbować jakoś polepszyć relacje z Jackiem i Lucasem.
Na pytanie bruneta, wzruszyła jedynie ramionami, tak naprawdę nie wiedząc, co ma mu powiedzieć. Relacja jej i Jacksona była popieprzona do tego stopnia, że i ona sama już dawno się w niej chyba pogubiła.
— W wielkim skrócie, Twój brat dupek wypiął się na mnie i Aylę, zdradził mnie z moją najlepszą przyjaciółką, ja potem mimo wszystko się z nim przespałam, powiedziałam że go kocham, on powiedział że nie powinnam i na tym wszystko się skończyło, bo od tamtego czasu staram się z nim nie kontaktować. Czasami tylko informuje go co u małej, ale wątpię, że to go w jakikolwiek sposób obchodzi — odpowiedziała, po czym przejęła od niego torbę. Z zaciekawieniem wyciągnęła ze środka torebkę, po czym podkręciła z uśmiechem głową na boki.
— Jest… Trafiłeś w mój gust, Luke — powiedziała, posyłając w jego stronę wdzięczny uśmiech. Octavia postąpiła kilka kroków, podchodząc do kuchennej wyspy, po czym położyła na niej torebkę. Spojrzała w stronę Lucasa, który spoglądał z uśmiechem na Aylę. Na jego słowa prychnęła rozbawiona.
— Jeszcze mogła odziedziczyć po nim charakter, ale o tym raczej dowiemy się dopiero za kilka lat — powiedziała. — Czego się napijesz? Mam chyba wszystko, czego dusza zapragnie, więc śmiało wybieraj — dodała po chwili, uśmiechając się ponownie.
O 😏
— Och, Plotkara. Czasami zastanawiam się, kim ona jest i jak bardzo ma nudne życie — Octavia zaśmiała się, kręcąc głową na boki. Plotkara momentami spędzała sen z oczu każdego Nowojorczyka, ale też każdy już na tyle przyzwyczaił się do jej obecności, że czasami ciężko było sobie wyobrazić życie bez niej.
OdpowiedzUsuń— Co do Twojego brata, to już nie mi oceniać jego zachowanie. Ja chciałam i starałam się, żeby to wszystko między nami naprawić, ale jak widać, jego to nie obchodzi — powiedziała, wzruszając przy tym ramionami. Nikt nie mógł tłumaczyć Jacksona poza nim samym. Nikt też nie mógł mu przemówić do rozsądku, bo Jackson był nader upartą osoba i sam wiedział, co dla niego najlepsze. Poza tym był dorosły i świadomy swoich decyzji, może kiedyś będzie ich żałował, taką cichą nadzieję miała Octavia. Czasami zazdrościła Lucasowi tego, że nie wychowywał się w tym świecie co oni i nie był tak zepsuty. Miał poukładane w głowie, w przeciwieństwie do Jacksona i nie wykorzystywał tak bardzo tego, ile mógł załatwić mając status i pieniądze.
Na jego kolejne słowa Octavia prychnela, zagarniając za ucho kosmyk włosów.
— Szczerze w to wątpię. Jest wolna dusza, która nie lubi być w żaden sposób ograniczana. A to — pokazała na Aylę, się je o całe mieszkanie.
— To go ogranicza. Boi się tego, więc ucieka. A ja, Lucas, powoli nie mam siły go gonić, wolę sama przez to wszystko przejść — dokończyła, spoglądając na bruneta. Uśmiechnęła się delikatnie, ale raczej był to uśmiech z serii tych smutnych. Octavia ostatnio rzadko kiedy szczerze się uśmiechała.
— Traktuje mnie jak swoją rzecz. Wkurwia się, kiedy widzi, że kręci się przy mnie ktoś inny, a jednocześnie odpycha mnie od siebie. To takie frustrujące, bo nie wiem na czym stoję tak naprawdę — powiedziała, po czym odwróciła się do niego plecami i z szafki wyciągnęła dwa kieliszki do czerwonego wina. Z lodówki wyciągnęła butelkę kilkuletniego Merlota. Podała butelkę Lucasowi, a sama z szuflady wyciągnęła korkociąg.
— Jak widać. Przyzwyczaiłam się i dostosowałam, bo jestem sama z małą od momentu narodzin. On widział ją raptem kilka razy i to byłoby na tyle. Nie wykazał się żadna pomocą, a ja też nie mam zamiaru się o nią prosić. Na uczelni wzięłam urlop, wracam w przyszłym roku. A odnośnie Roberta, to ja w żaden sposób nie mam zamiaru ograniczać mu, czy Camilli kontaktu z małą. Są jej dziadkami i chce, żeby choć w minimalny sposób byli jakoś w jej życiu — Octavia podchodziła do tego racjonalnie. Robert ani Camilla nie zrobili jej nic złego, dlatego też nie widziała problemu w tym, aby mieli się widywać z wnuczką.
— Okej, ale nie możemy tak pić na pusty żołądek — powiedziała, uśmiechając się delikatnie. — Rozgość się, a ja zrobię nam chociaż deskę z serami i tym podobne. Ostatnio dziadkowie przysłali mi paczkę z serami z Francji. Obłędne — rzuciła wesoło, wyciągając z szafki podłużną, drewniana deskę, a później kilka produktów z lodówki jak sery, wędliny i różne owoce. Zaczęła wszystko niespiesznie kroić i układać na desce.
— A jak u Ciebie na uczelni? Dają w kość? — zapytała.
Podeszła do przeszklonej szyby i obserwowała miasto, słuchając jednocześnie tego, co Jackson miał do powiedzenia. Była pewna, że impreza będzie wypałem, a ludzie będą o niej długo rozmawiać. Pogoda już się poprawiała, choć nadal nie była to idealna pogoda na imprezy na jachcie, ale czy ktokolwiek z nich naprawdę się tym przejmował? Mogli imprezować tak naprawdę wszędzie, ale jacht był idealną miejscówką. Jack był całkiem dobrze znany z imprez na nim, ludzie lubili się tam pojawiać, o ile mieli zaproszenie, a ci którzy go nie mieli… no cóż, po prostu zazdrościli.
OdpowiedzUsuńRoześmiała się po jego słowach. Gdyby przejmowała się tym, że ktoś może sobie robić dobrze do jej zdjęć nie wrzucałaby ich wcale.
— I dlatego wrzucę nieopublikowane foty z Seszeli, trochę podsycę jego apetyt — powiedziała rozbawiona — to nie ma znaczenia, niech ma coś z życia. Nie, nie przyjeżdżaj po mnie. Wpadnę razem z nim — powiedziała. Chciała się zabawić, choć może nie powinna, bo w ostatnim czasie narobiła już dość wokół siebie zamieszania, ale potrzebowała się jakoś zrelaksować. To było okropne, że do relaksu wykorzystywała niewinne osoby, ale nigdy nie twierdziła, że jest dobrą osobą. Bo nie była. Była rozpieszczona, zepsuta i nie patrzyła na to, że może kogoś skrzywdzić. Przejęła się tak naprawdę jedynie tym, że zraniła swoją przyjaciółkę, ale nad tym jeszcze zamierzała popracować.
Znalazła na Instagramie Seana, co wcale nie było jakoś wyjątkowo trudne. Najpierw go zaobserwowała, a potem wysłała krótką wiadomość. Wcale nie musiała czekać długo na to, aby jej odpisał. Poprowadzenie go w odpowiednią stronę było dziecinnie proste, a chłopak niemal od razi zgodził się na imprezę. Zgadywała, że zadziałały słowa osoba towarzysząca. Była zaskoczona, że nie zapytał się czy w swoim otoczeniu nie ma kogoś z kim naprawdę chciałaby iść, ale chyba to go nawet nie interesowało. Obiecała, że po niego podjedzie w dzień imprezy i tak właśnie zrobiła. Przyszykowała się w swoim apartamencie. Zdecydowała się na krótką, różową sukienkę na cienkich ramiączkach, czarną ramoneskę i wysokie szpilki. Sean nie mieszkał w nieco innym miejscu, znacznie mniej luksusowym niż ona, ale to obecnie nie miało znaczenia. Był chyba nawet zaskoczony, że nie przyjechała sama, a miała kierowcę. Przez całą drogę chłopak był trochę… cóż, był, ale jakby go nie było. Może nie wierzył w szczęście, które go spotkało? Wysiadając z samochodu i kierując się w stronę jachtu, Cornelia złapała go za rękę. Prawie wywróciła oczami, kiedy usłyszała ciche wow.
— Jack! — zawołała, gdy go dostrzegła, a na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. — Przyniosłam coś dla gospodarza — powiedziała i podniosła wolną rękę, w której miała butelkę whisky. Nie znała się na tych alkoholach, więc po prostu wysłała kogoś, aby załatwił jej coś najlepszego i skończyła z butelką Nikka Yoichi signle malt. Powinno być dobre, jeśli nie to mogli ją wylać i nic się nie stanie. — Sean, to Jack. Opowiadałam ci o nim, Jack… to jest Sean. — Przedstawiła ich sobie. Obserwowała, jak Sean wyciąga rękę do Jacka. Na przywitanie musnęła policzek Jacka, czując na sobie nieco dziwne spojrzenie ze strony Seana, ale zignorowała je, tak samo jak to, że pociągnął ją za rękę chcąc do siebie przysunąć.
— Niezły ten jacht, dzięki za zaproszenie. Zupełnie się nie spodziewałem, od niedawna jestem w mieście i jeszcze nie za bardzo kojarzę ludzi.
— Polubicie się, jestem tego pewna. Maya już przyjechała? Muszę się z nią zobaczyć. Panowie, wybaczcie, ale babskie sprawy wzywają. Zakumplujcie się, a ja do was za moment wrócę.
Nel
Cóż, łatwo było powiedzieć, żeby o nim nie myślała, ale już zdecydowanie trudniejsze to było do zrobienia. Jackson zajmował większość jej myśli. Myślała o nim niemal codziennie, dlatego też Octavia wyszukiwała sobie tak dużo nowych zajęć, aby czymś zająć myśli. Nie było też wytłumaczenia dla zachowania Jacksona. On podejmował tysiące różnych decyzji w ciągu jednego dnia. Octavii ciężko było nadążyć za tym, co siedziało w głowie Howarda, a ostatnimi czasy już chyba nawet nie próbowała. Popełniał wiele błędów, o których nie myślał, a które tak bardzo zaważały na tym, jak widzą go inni. Jackson był zbyt pyszny i pewny siebie, a te dwie cechy niejednokrotnie potrafiły zrobić bardzo wiele złego.
OdpowiedzUsuń— Radzę sobie, Lucas, bo nie mam innego wyboru — powiedziała, wzruszając przy tym ramionami, choć taka była prawda. Octavia odwzajemniła uśmiech, kiedy spojrzała na Lucasa. Dobrze było mieć koło siebie kogoś, z kim mogła tak normalnie porozmawiać. Ostatnio było wokół niej bardzo mało osób, którym mogła zaufać, a Lucas, o dziwo zaliczał się do jednych z tych, którym ufała, choć nie znała go aż tak bardzo dobrze. Mimo wszystko wydawał się być po jej stronie i również nie podobało mu się zachowanie jego starszego brata. Nie skomentowała w żaden sposób jego słów. Zajęła się znów układaniem wszystkiego na desce.
— Och, widzę chyba mamy jakieś wspólne cechy z Twoją mamą. Nie wiem, możemy sobie piątkę przybić, czy coś. A co do Camilli, to cóż. Ma specyficzne podejście, jeśli chodzi o jej bliskich — mruknęła z rozbawionym uśmiechem, dokładnie wiedząc, ze pani Howard raczej nie spieszy się do tego, żeby w jakikolwiek nawiązać więź ze swoją wnuczką. Już prędzej Robert wykazywał chęć, aby przyjść i zobaczyć Aylę.
Na wzmiankę o wielkiej uczcie, Octavia zaśmiała się, kręcąc głową na boki.
— Wypluj te słowa — powiedziała, wypysując na deskę garść włoskich orzechów. — Bo jeśli Twoja mama to zrobi, zaraz odezwie się moja rodzina. Uwielbiają takie imprezy. Jak już coś zorganizują, to z pompą. A jeszcze nie czas na to — zaśmiała się.
— Moja mama też kiedyś o Ciebie wypytywała. Wiesz, kumplują się z Twoim ojcem, więc kiedy cała informacja o Tobie wypłynęła, była ciekawa. Nie mogła na początku uwierzyć, że tak długo udało mu się utrzymać wszystko w tajemnicy — wyjaśniła. Podsunęła gotową deskę z serami w jego stronę, po czym spojrzała na Aylę, która wyciągała rączki w stronę wiszącej nad nią zabawki.
— Tak w ogóle, to na jakiej jesteś specjalizacji? Czy to wybiera się dopiero potem ? — zapytała, biorąc przykład z Lucasa i sama chwyciła kawałek sera, który po chwili wylądował w jej buzi.
— Więc, wymyślenie toastu zostawiam Tobie. Mam nadzieję, że będzie kreatywny — powiedziała z rozbawieniem, posyłając w stronę Lucasa uśmiech.
Spędziła z Seanem kilkadziesiąt minut w aucie i parę godzin na rozmowie przez komunikator, to wystarczyło jej, aby wiedzieć, że go nie polubi. Nie chodziło już nawet o to, że nie do końca pasował do jej świata. Jeszcze nim wyszła z propozycją imprezy zachowywał się w stosunku do niej zaborczo, jakby od pierwszego hej była jego własnością. W aucie był niezwykle cichy, co niekoniecznie jej odpowiadało. Jeśli to się utrzyma to ich zabawa skończy się jedynie na pomyśle i na tym, że przyprowadzili sobie kogoś na imprezę z kim tak naprawdę czasu spędzać nie chcieli. Sean nieznacznie odżył po wyjściu i gdy stanął twarzą w twarz z Jackiem, co nieco rozbawiło blondynkę. Tak samo jak ta dziwna zazdrość, której być nie powinno. W końcu, skoro śledził profil fanowski Howarda to powinien być świadom tego, że tę dwójkę łączyła bardzo bliska więź i znali się wiele długich lat. A może wyobraził sobie zbyt wiele w tej małej główce i snuł wizje, w których to on i Nel grali główne role? Z ulgą go zostawiła pod opieką Jacksona i poszła poszukać Mai, którą dość prędko odnalazła i wdała się w rozmowę.
OdpowiedzUsuń— Serio? Wydawało mi się, że raczej będziecie zamknięci na nowe towarzystwo. Odnoszę wrażenie, że ludzie są tu hermetycznie zamknięci na każdą nową osobę — powiedział. I niejako wcale nie był daleki od prawdy. Dobrze było się zabawić z kimś, ale jednak wszyscy znacznie bardziej woleli sprawdzone towarzystwo i świadomość, że nikt nie wyniesie żadnych informacji do pracy, a ich grzeszki pozostaną tajemnicą. Poszedł za Jacksonem, zachwycony jachtem i właściwie wszystkim. — Napisała do mnie pierwsza, trochę się zaskoczyłem, bo nie spodziewałem się, że mogłaby zwrócić na mnie uwagę. Widywałem ją czasem w Empire czy różnych klubach, ale jakoś nie było okazji zagadać. — Wzruszył ramionami. Można to śmiało przetłumaczyć na to, że nie miał odwagi, aby do niej podejść i zagadać. Zapewne, gdyby nie ich pomysł na ubarwienie imprezy Nel po prostu by się nim zabawiła, a potem zapomniała całkowicie, gdyby oczywiście we wspomnianym klubie do niej podszedł. Sama rzadko zagadywała. Wolała być tą zdobywaną. I jej uwaga częściej kierowała się do nieco starszych mężczyzn. — Wciąż się odnajduje w mieście. Muszę przenieść się jeszcze na uczelnię, studiowałem wcześniej w Phoenix, ale życie czasem zmusza do zmian. W przyszłości chcę przejąć biznes ojca, zajmuje się budownictwem i ma całkiem nieźle działającą firmę.
W tym samym czasie Nel pojawiła się razem z Mayą. Obie roześmiane i gotowe do wspólnej zabawy. Blondynka oparła się o bar z boku Jacksona, chcąc mieć lepszy widok na Seana, którego wyraz twarzy nieznacznie się już zmienił.
— I jak się dogadujecie, panowie? — zapytała. Odwróciła się na moment w stronę barmana i poprosiła go o przygotowanie Cosmopolitana, a następnie znów skupiła się na młodych mężczyznach. — Trochę nam się zeszło, ale musiałyśmy jeszcze… hm, przypudrować nosy — dodała i uśmiechnęła się do nich.
— Właśnie się poznajemy — odparł Sean — może ty nam zdradzisz tajemnicę, co sprawiło, że mnie zaprosiłaś?
Nie była ani trochę zaskoczona tym pytaniem, choć może powinna. Prawdziwej odpowiedzi mu w końcu i tak nie udzieli, a w zmyślaniu była całkiem niezła.
— Cóż, jesteś nowy w mieście, a nikt nie lubi być sam. Poza tym… trafiłeś w mój gust — odpowiedziała i puściła mu oczko — dziękuję — mruknęła odbierając drinka i upiła od razu trochę — i sądzę, że możemy się dobrze zapoznać. Potrafię wśród ludzi rozpoznać swoich, Sean. A ty… po prostu pasujesz do nas.
Nel
— Oj tak. Kilka lat temu mój wujek wyprawił swojej córce wesele. Trwało trzy dni, bo jak już się cała rodzina rozchulała, to ciężko im było skończyć — zaśmiała się, ale wujek Toni uwielbiał organizować wszystko z przytupem i nie zwracał wtedy uwagi na to, ile wyda pieniędzy. A że za mąż wychodziła jego jedyną córką, nie szczędził na weselu.
OdpowiedzUsuń— Hiszpanie i Meksykanie są szaleni, ale to nawet urocze na swój sposób. Niczego nie wspominam tak dobrze, jak rodzinnych spotkań. Rozmowy, głośna muzyka, tańce. Francuzi za to są zupełnie inni, czasami zbyt poważni — powiedziała, biorąc kieliszek do ręki. Jej rodzina była jak ogień i woda. Ta od strony matki potrafiła się bawić i uwielbiali to, za to rodzina od strony ojca była bardziej poważna i długo trwało, zanim pozwalali sobie na dobrą zabawę.
— Może masz rację. Podejrzewam, że to dało mu możliwość grania na dwa fronty. Jak Ty to w ogóle przyjąłeś? Wiadomość, że nie jesteś jego jedynym synem? — zapytała zaciekawiona, opierając się o blat wyspy kuchennej.
— Stany daje dużo możliwości. Podejrzewam, że w Europie też patrzą o wiele lepiej na dyplom z Columbii czy tym podobne. Ale, to twoja decyzja. A matki zawsze są… zaborcze o swoich synów — powiedziała z lekkim przekąsem, ale chwilę później się uśmiechnęła.
— Podziwiam, że to wszystko ci się podoba. Ja mam ochotę zemdleć, jak widzę krew, choć trochę się przyzwyczaiłam że względu na cukrzycę. Jednak nie byłabym w stanie kroić ludzi — zaśmiała się. Chwilę pod ej dołączyła do Lucasa i delikatnie stuknęłam swoim kieliszkiem o jego.
— Muszę przyznać, to bardzo dobry toast — zaśmiała się.
— Długo się już znacie? — zapytał, nie mogąc się najwyraźniej powstrzymać przed wybadaniem terenu. Prawdopodobnie w ich towarzystwie nie było osoby, która nie byłaby świadoma tego, że Nel i Jack pozwolili sobie na nieco więcej w ostatnim czasie. Nawet jeśli z ich bliższego towarzystwa nic nie mówił na ten temat, to z pewnością każdy miał swoje zdanie. Nel miała zbyt wiele rzeczy na głowie, aby przejmować się każdym kto mówi. Zresztą, nie byli wcale lepsi od nich. Jedni posuwali swoje kuzynki, a inni bliskie przyjaciółki i nikt nie robił z tego dramy. Ich sytuacja się po prostu niefortunnie poukładała, ale to już nie było raczej ważne. Nawet jeśli temat wcale nie był tak w pełni za nimi, to można było już uznać, że to jest przeszłość i do tego nie wracać.
OdpowiedzUsuń— Och, będzie już kilka lat, prawda? Nie pamiętam dokładnie, kiedy się poznaliśmy. Może jeszcze w szkole? Cóż, na pewno znamy się już wiele lat — odpowiedziała i wzruszyła lekko ramionami. Nie była w stanie sobie przypomnieć dokładnego momentu poznania. Howard po prostu był obecny w jej życiu i tyle. Jakoś nigdy wcześniej nie zastanawiała się dokładnie nad tym w jaki sposób się poznali. Może przez rodziców, a może kiedyś oboje byli na jednym przyjęciu i się po prostu stało. To nie było zresztą też istotne.
Czekała na to, aż impreza się rozkręci. Póki co trzeba było wkręcić Seana w towarzystwo, aby nie był taki sztywny. Nel już wcześniej wiedziała, że raczej duszą towarzystwa nie jest. Przeglądała uważnie jego Instagrama, zdjęcia na których był oznaczony i jego znajomych. Nie było za wiele do oglądania, więc założyła, że jego życie było po prostu nudne i nie miał zbyt wielu znajomych, a jeśli miał to stronił od ich towarzystwa. Prawdę mówiąc wszystko w nim było nudne. Instagram był prowadzony byle jak, zapisane stories nie były porywające. Zauważyła, że miał starszego brata, który był przystojniejszy i chyba zgarnął te lepsze geny. Patrząc po jego koncie również radził sobie lepiej. Aż szkoda, że musiała trafić na Seana, a nie na jego lepszą i starszą wersję.
— Och, jaka szkoda — westchnęła, powstrzymując się przed uśmiechem, gdy przeczytała wiadomość. — Następnym razem musi się pojawić. Sean, powinieneś poznać Louisa, ale to następnym razem. Dziś go nie będzie — powiedziała z żalem w głosie i podeszła do niego, chcąc mu coś pokazać. Odprowadziła go na moment od baru. Kokietowała, uśmiechała się uroczo i wysyłała sygnały zainteresowania, co jednak mijało się z prawdą. Rozmawiała z nim chwilę, nim wrócili do baru. Nie odeszli daleko, ale dostatecznie, aby Jack mógł zająć się jego drinkiem.
— Serio? Nie chwaliłeś się tym, gdy rozmawialiśmy! Pewnie sporo ma pracy z tą firmą? — zagadnęła. Boże, naprawdę rozmawiali na ten temat? Miała do końca nadzieję, że chociaż jego rodzice robią coś ciekawego. — A czym się zajmuje twoja mama?
Sean wziął swój drink do ręki, chyba zarówno Nel jak i Jackson uważnie go obserwowali. Niczym drapieżniki swoją ofiarę. Wystarczy przecież parę łyczków, aby zabawa się zrobiła znacznie ciekawsza.
— Niczym, znaczy kiedyś coś robiła z biżuterią, ale przestała. Chyba woli siedzieć i żerować na kasie ojca — odparł i wzruszył ramionami — ale może nie mówmy o naszych starych.
— Masz rację, od tego są nudne wieczorki koktajlowe. — Zgodziła się z nim sącząc swojego drinka. — Chcę zatańczyć. Chodź, Maya.
Pociągnęła koleżankę za sobą. Rzuciła rozbawione spojrzenie w stronę Jacka i Seana, choć bardziej do tego pierwszego. Nie umknęło jej też to, jak na nią patrzył Sean, który na raz wypił swojego drinka i ruszył w jej stronę. Nawet nie musieli się szczególnie starać, sam im się podkładał.
Nel
— To w ogóle było szalone. Pamiętam jak Jack, pijany wpadł do mieszkania i powiedział, że ma sobowtóra, a potem pokazał mi zdjęcie z Tobą — zaśmiała się na samo wspomnienie, kręcąc przy tym głową. — Nie wierzyłam, że coś takiego jest w ogóle możliwe, a kilka dni później Robert poprosił, żeby do niego przyjechał i powiedział o Tobie. No, a resztę już znasz — powiedziała rozbawiona, spoglądając na Lucasa. Nadal nie mogła uwierzyć, że on i Jackson mieli wspólnego ojca, a tak bardzo się od siebie różnili. Byli jak ogień i woda. Jack przejął wszystkie najgorsze cechy swoich rodziców i od zawsze był pozostawiony sam sobie, za to Lucas zawsze miał przy sobie matkę, która dbała o niego ze wszystkich sił. Octavii podobało się to, jak brunet się o niej wypowiadał. Widać było od razu, że są ze sobą naprawdę zżyci. Na kolejne jego słowa westchnęła, zjadając kawałek winogrona, a potem sera.
OdpowiedzUsuń— No patrz, kolejna wspólna cecha. Beznadzieję zakochanie. Nie ujmując, ale dwójka Howardów za cholerę nie umie się zdecydować i prowadzić normalnego życia — powiedziała. Cóż, chyba naprawdę kiedyś powinna poznać mamę Lucasa, miałyby wiele wspólnych tematów do rozmów. Telefon Octavii zawirował, zwiastując nową wiadomość. Odblokowała ekran, otworzyła wiadomość i szybko spojrzała na zdjęcie, które podesłał jej jeden znajomy. Impreza na jachcie trwała w najlepsze, Jackson bawił się świetnie w towarzystwie jakiejś dziewczyny. Westchnęła, wywracając przy tym oczami.
— Robert i Jackson są tacy sami. Mają takie same charaktery i nie potrafi się zdecydować. Jack przy tym jest okropnie zaborczy i zawsze musi mieć rację. Jest po prostu… hm, czuje się zawsze lepszy od innych — dokończyła, upijając kolejny łyk wina. Cierpki smak podrażnił jej gardło, ale Octavii to zupełnie nie przeszkadzało.
— Wydaje mi się, że Robert zaczął zauważać to, jak podchodzi do życia. Dla obu forma jest ważna, ale bądźmy szczerzy, zachowanie Jacksona momentami bardzo mocno wystawia wizerunek waszej rodziny na opinie publiczną, więc nie dziwię się waszemu ojcu, że jeszcze się nad tym zastanawia — Octavia wzruszyła przy tym ramionami, ale taka była prawda. — Jack myśli, że wszystko da się zamieść pod dywan, ale jest w błędzie. Są takie sytuacje, o których ludzie zawsze będą gadać.
A gadali na przykład o jego podejściu do rodzicielstwa, o jego imprezach i tym, że nie przejmuje się niczym. Ale przecież, to były jego wybory.
— Ja też przecież nie sprzedaje im ubezpieczenia na życie — zaśmiała się, odgarniając kosmyk włosów za ucho. — Lubię to uczucie. No wiesz, że mogę komuś pomóc i wyciągnąć do niego pomocną dłoń. Tak jak lekarze mogą być od przypadków beznadziejnych, tak i ja mogę pomóc wyjść komuś na prostą — dodała, po czym spojrzała na godzinę. — Daj mi jakieś piętnaście góra dwadzieścia minut. Położę Ay spać, bo potem będzie marudna --- powiedziała, ruszając w stronę córki, która po chwili wzięła na ręce i skierowała się w stronę jej pokoju.
Może rzeczywiście trochę wtedy przesadził, ale jakieś tam podobieństwo między nimi można było dostrzec. Nieduże, ale jakieś było. Na jego kolejne słowa Octavia uśmiechnęła się nieco smutno. Jack niejednokrotnie mówił jej, że jest wyjątkowa. Utwierdzał w przekonaniu, że jest jedyna i że będzie dobrze, że się postara. Była zła na niego, że tak łatwo rzucał słowa na wiatr, a potem nagle zmieniał decyzję. Chciała w jakiś sposób się od niego uwolnić, bo wiedziała, że nie zmieni swojego podejścia, ale nie mogła bo była zbyt w nim zakochana. Zawrócił jej w głowie tak, jak nikt inny i to ja też cholernie bolało. Że była zbyt łatwowierna i zbyt szybko przywiązywała się do osób. Że pozwalała się ranić, tłumaczyła wszystkich do około i o nich dbała, a nie potrafiła zatroszczyć się o sama siebie.
OdpowiedzUsuń— Taak, niejednokrotnie to z jego ust słyszałam. Obiecywał wiele rzeczy, a ja głupio w nie wierzyłam — stwierdziła z przekąsem.
— Zawsze chciałam być przy nim. Tak po prostu, wiesz? Pokazać mu to, czego nie miał, ale on jest typowym przykładem Piotrusia Pana. Chciałam to w jakiś sposób zmienić, wyciągnąć z niego to co dobre, ale widocznie na marne — wzruszyła ramionami, dopijając do końca wino.
— Gdyby stracił Pearl Yachts, zawaliłby mu się grunt pod nogami. Wtedy już nie patrzyłby za siebie, po prostu parlby do przodu i nic by go nie zatrzymało — powiedziała, ale Octavia właśnie tak sądziła. Że gdyby Jackson nie odziedziczył firmy, Jack by odpuścił już wszystko.
Kiedy wraz z Aylą zniknęła w pokoju, przez chwilę były same. Usłyszała bardzo dobrze ciche kroki Lucasa, a później odwróciła się w jego stronę, uśmiechając się lekko. Czuła się nieco dziwnie, bo jeszcze nie tak dawno temu w tym samym miejscu stał Jack. Na szczęście Ay widocznie była mocno zmęczona, bo szybko usnęła. Octavia odłożyła dziewczynkę do łóżeczka, przykrywając ją jeszcze kołderką, po czym cicho skierowała się do wyjścia.
— Mamy spokój na kilka następnych godzin — powiedziała, przymykając drzwi.
Octavia musiała zgodzić się ze słowami Lucasa. Ayla należała do wybitnie grzecznych dzieci, Blanchard nie miała z nią najmniejszego problemu. Była też oczkiem w głowie całej jej rodziny, a babcia i ciotki wręcz się zabijały o to, która ma się nią zajmować, jak Octavia przychodziła w odwiedziny. Dom jej dziadków zawsze był pełen ludzi, ciągle ktoś tam przebywał. Jak nie wujkowie i ciotki, to jacyś kuzyni, czy najbliżsi znajomi, którzy byli na równi z tą najbliższą rodziną. Więc Octavia nie mogła narzekać na brak rąk do pomocy przy Ay, bo zawsze się ktoś znalazł. A ostatnio też nawet częściej przekonywała się do tego, żeby wziąć opiekunkę i mieć chwilę, by zająć się swoimi sprawami.
OdpowiedzUsuń— Tak, mam nadzieję, że zawsze taka będzie. Chyba bym nie dała rady, gdyby miała charakter po szanownym tatusiu — zaśmiała się, ruszając w stronę salonu. Po chwili opadła na kanapę i z niemal wdzięcznością wzięła od Lucasa kieliszek z winem. Dawno nie miała takiego wieczoru jak ten; spokojnego, z normalna, wręcz nudną rozmową. Brakowało jej tego.
— Nawet nie masz pojęcia, jak wielką ochotę mam żeby stąd wyjechać. To takie całkiem w moim stylu, jak się coś wali, pakuje walizki i uciekam — mruknęła, całkiem rozbawiona. Spojrzała na Lucasa, upijając łyk wina. Złapała się na tym, że Lucas skutecznie odwodził jej myśli od swojego starszego brata. Wystarczyło, że po prostu był i rozmawiał z nią. Ot tyle, a może aż tyle.
Złapała się na tym, że patrzy na bruneta zdecydowanie za długo, niż powinna. Że lustruje go uważnym spojrzeniem, łapiąc się na tym, że jest przystojny. I się jej podoba. Dlatego też Octavia przełknęła ślinę, a chwilę później przytknęła kieliszek do ust i upiła łyk. Nastąpiła ta krępująca cisza, której żadne nie wiedziało jak przerwać.
— Masz ochotę obejrzeć jakiś film? — rzuciła w końcu, znów unosząc w górę głowę, by móc spojrzeć na Lucasa. Przecież nie było nic złego w oglądaniu filmu. Prawda?
— Chciałabym, żeby to teraz było takie łatwe. Ostatnio jesteśmy ciągle na świeczniku Nowego Jorku i na pewno ta wycieczka nie przeszłaby bez echa — powiedziała, choć musiała przyznać Lucasowi rację. Miała do tego prawo, żeby spakować siebie i Aylę i gdzieś wyjechać. Może jakieś Malediwy albo Bali. Gdzieś, gdzie było ciepło i na pewno nikt jej nie znał. Mogła zostać na tydzień, dwa albo i kilka miesięcy, to nie zrobiłoby jej żadnej różnicy. Już przecież kiedyś tak robiła. Znikała na słowa na kilka długich tygodni, żeby uspokoić siebie i całe miasto. Żeby ludzie na chwilę o niej zapomnieli i skupili się na czymś innym.
OdpowiedzUsuń— Nudno? — podjęła z uśmiechem, spoglądając znów na Lucasa. Wiedziała, że nie powinna, ale teraz, będąc przy nim czuła się tak swobodnie. Jego towarzystwo napawało ją spokojem. Słysząc propozycję, która padła z jego ust, Octavia zastanowiła się przez chwilę, analizując, czy ma jutro czas. Podejrzewała, że nawet gdyby go nie miała za wiele, i tak przystałby na propozycje Lucasa. Pokiwała więc twierdząco głową.
— Niech będzie. Chętnie gdzieś wyjdę — powiedziała z uśmiechem. Następnie chwyciła pilot od telewizora i tak jak zaproponowała, włączyła netflixa, zaczynając szukać czegoś konkretnego, choć w głowie miała piątkę. Na pewno nie chciała zanudzać go żadnym romansidłem.
— Szklana Pułapka. Totalny klasyk — rzuciła w końcu i tak jak Lucas, usiadła wygodniej na kanapie.
— Jet lagi są okropne. Ostatni raz jak byłam we Francji, to tydzień dochodziłam do siebie. Dosłownie, tydzień wyjęty z życia, nie wiedziałam co się w okol mnie dzieje — zaśmiała się. Sama zazwyczaj stawiała na komfort podróży. Wybierała najlepsze klasy w samolotach, albo jeśli mogła, to po prostu go wynajmowała, by móc w lecieć w jak najbardziej komfortowych warunkach.
Upiła łyk wina, zaczynając śledzić fabułę filmu, który dopiero co się zaczynał. Octavia widziała go już miliony razy, znała go niemal na pięć, a zawsze z chęcią do niego wracała. Bardzo też lubiła grę aktorską obsadzonych tam aktorów.
Potem wszystko stało się jakoś mimowolnie, że nawet nie zwróciła na to większej uwagi. Podciągnęła nogi pod siebie, opierając je o brzeg kanapy, a głową Octavii jakby samowolnie oparła się o ramię Lucasa. I naprawdę, w tamtym momencie nie zastanawiała się, czy cokolwiek wypada.
Octavia nie sądziła, że to wszystko potoczy się w tą stronę. Sama nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć, była w lekkim szoku, takiej pewności, jaką według niej wykazał się Lucas. Bo ona zrobiła to zupełnie naturalnie, opierając głowę na jego ramieniu. Więc,czy to był znak z jej strony? Zachęta do zrobienia przez niego tego pierwszego, najtrudniejszego kroku?
OdpowiedzUsuńOboje dobrze wiedzieli, że to wszystko nie powinno mieć miejsca. Że nie było tu żadnego dobrego wytłumaczenia. Że powinni od siebie odskoczyć już po pierwszej próbie zbliżenia, mając z tyłu głowy, że… No właśnie, że co? Że oboje tym wszystkim ranili Jacksona? Że ona raniła go w ten sposób, co on jakiś czas temu ją, kochając się z Nel?
Wbrew wszystkim swoim zasadom, pozwoliła Lucasowi na to, aby dotknął jej ręki. Mimowolnie drgnęła pod tym delikatnym muśnięciem, zupełnie nie zwracając uwagi na to, że jego skóra jest nieco szorstka. Była ciepła i niezwykla przyjemna w tym momencie. Octavia uniosła głowę w górę, posyłając Lucasowi zaskoczone spojrzenie. Chciała coś powiedzieć, ale nie wiedziała co. Miała pustkę w głowie.
Gdy nachylił się w jej stronę, ani drgnęła, czekając na jego kolejny gest. Dała mu nieme pozwolenie, aby to zrobił, więc gdy ją pocałował, najpierw delikatnie, nieco nieśmiało, odwzajemniła gest. Wiedziała, Octavia bardzo dobrze wiedziała, że nie powinni tego robić. Powinna się odsunąć i udać, że nic takiego się nie wydarzyło. A jednak… jednak nie potrafiła. Podobało jej się to, nie mogła udawać, że było inaczej.
Lucas był zupełnie inny niż Jackson. Wydawał się być nieco bardziej delikatniejszy, mogła to wyczuć bardzo dobrze w jego gestach i pocałunkach, które były tak różne od tych, które tak dobrze znała i za którymi tak bardzo tęskniła.
Nie odepchnęła go. Ba, kiedy przyciągnął ją do siebie, wplatając palce we włosy, Octavia z jeszcze większą ochotą niemal do niego przylgnęła, pozwalając się dalej całować i brnąć w to jeszcze głębiej. Musnęła językiem wargi Lucasa, odpowiadając na jego gest. Oboje teraz tak łatwo ulegali pokusie, nie licząc się z tym, co będzie potem.
Po raz kolejny drgnęła, gdy ciepła dłoń Lucasa znalazła się na jej biodrze. Nie wiedziała czemu, ale naprawdę to wszystko jej się bardzo podobało. On również jej się podobał, choć nie miałą zamiaru powiedzieć tego głośno. Przysunęła się bliżej bruneta, pozwalając sobie na to, by usiąść okrakiem na jego udach. Oparła dłonie po bokach jego głowy, na zagłówku kanapy, po czym zaśmiała się cicho. Zbliżyła usta do jego ucha, niespiesznie muskając jego płatek.
— Pozwalam na więcej — szepnęła zaczepnie, prostując się i spoglądając prosto w jego oczy.
Nie mogła dłużej udawać, że jej się to nie podoba, bo było zupełnie na odwrót. Delikatne muśnięcia dłoni na ciele Octavii co rusz wprawiały ja w dreszcz, który on mógł bardzo dobrze poczuć.
OdpowiedzUsuńNigdy tak naprawdę nie sądziła, że jej relacja z Lucasem znajdzie się na tym torze, na którym aktualnie się znajdowali. I nie przeszkadzało jej to, choć powinno. I chciała brać dalej i głębiej, nie zważając na konsekwencje swoich czynów. Już za długo powstrzymywała się od wielu rzeczy, a jeśli to zbliżenie miało jej dać choć namiastkę szczęścia, to czemu miała z tego nie korzystać?
Octavia również była zaskoczona swoimi słowami nie mniej niż Lucas. Była zaskoczona swoją pewnością i tym, jakie może ponieść konsekwencje, zgadzając się na zbliżenie z nim. Byli już na drodze bez możliwości powrotu, więc jedyne co im zostało, to iść przed siebie.
Już słyszała te słowa, ale w ustach Lucasa brzmiały one zupełnie inaczej. Pełne ciepła i uczucia, a nie jedynie pożądania i pragnienia, by była czyjąś na wyłączność.
Jęknęła, kiedy jego palce znalazły drogę do jej kobiecości. To było niezwykle miłe uczuciem delikatny gest, a sprawiał, że Octavia wręcz płonęła. Tu nie było zbędnego droczenia się, robienia sobie na złość jak w przypadku jej i Jacksona. Czuła, jak Lucas chciał całym sobą skupić się tylko i wyłącznie na niej. Dać jej to, czego pragnęła najbardziej.
Oddychała głęboko, jak chyba jeszcze nigdy. Spojrzała na Lucasa, lustrując go uważnym spojrzeniem, a potem niewiele myśląc, pocałowała mocno, zaciskając rękę na jego karku.
— Chodźmy stąd. Do sypialni — wymruczala między pocałunkami, by chwilę później wstać z jego kolan i wyciągnąć rękę w stronę bruneta. Kręciło jej się w głowie, ale to było przyjemne uczucie. Naprawdę, nie chciała teraz z niczego rezygnować.
Oszalała. Tak, Octavia Blanchard oszalała. Złamała wiele zasad, które kiedyś sobie założyła, że nie przekroczy granicy. A najgorsze, albo też najlepszego, w tym wszystkim było to, że jej się podobało. W tej chwili, kierując się wraz z Lucasem do swojej sypialni, nie przejmowała się tym, że ktoś się dowie. Że w najgorszym wypadku dowie się o tej zdradzie Jackson. On, przecież sypiając z Nel nie myślał o Octavii. Nie myślał, jak bardzo może ja tym zranić – po prostu to zrobił, bo miał na to ochotę. Tak samo jak Octavia miała ochotę na to, żeby właśnie w tej chwili kochać się z Lucasem.
OdpowiedzUsuńKiedy znaleźli się w sypialni, spojrzała na bruneta, czując przebiegający po ciele dreszcz podniecenia. Napawała się ta chwila, że miała przed sobą tak przystojnego mężczyznę. Czemu wcześniej nie zwróciła na to uwagi? Ach, no tak. Była ślepo zapatrzona w jego brata. Gdy pchnął ja na łóżko, na ustach Octavii pojawił się cień uśmiechu. Lustrowała go wręcz wygłodniałym spojrzeniem, kiedy ściągał koszulkę, rzucając ją na ziemię i prezentując wysportowane ciało. Przygryzla wargę, żeby przypadkiem z jej ust nie wydobył się cichy jęk podniecenia.
Pierwszy raz widziała Lucasa takiego; pewnego siebie i swoich ruchów. Pewnego tego, aby było jej z nim jak najlepiej. Jego usta były ciepłe, wywoływały gęsią skórkę na jej ciele, kiedy sunął nimi niespiesznie. Skupiła się na tym, jak się z nią zabawiał, jak doprowadzał ja na skraj rozkoszy.
Głośny jęk wydobył się z ust Octavii, kiedy poczuła usta Lucasa na swojej kobiecości. Aż uniosła się na łokciach, by móc na niego spojrzeć, bo nie wierzyła w to, co z nią robił. A robił wiele. Dawka przyjemności, jaką jej zaserwował, sprawiła że, aż zakręciło jej się w głowie. Brunetka odchyliła ją do tyłu, przymykając oczy i mrucząc niczym kotka z zadowolenia. Z całą przyjemnością chciała mu się odwdzięczyć. Chciała, żeby Lucasowi też było dobrze i żeby na długi czas nie zapomniał tej wspólnie spędzonej nocy. Zaśmiała się na jego słowa. Bawiło ją to, że dla obu z braci była idealna. Że oboje patrzyli w jej stronę z pożądaniem, jeden rościł sobie do niej prawa, jakby była tylko jego.
— Siadaj — zarządziła, odrywając się od Lucasa, przerywając tym samym jego słodkie pocałunki. Płonęła. Było jej gorąco i szumiało w głowie. Czuła, jak palą ją policzki. Kiedy usiadł posłusznie na materacu, Octavia pochyliła się w jego stronę, składając raz po raz pocałunki na jego ustach, żuchwie i szyi. Teraz to ona torowała sobie drogę do jego najważniejszego miejsca, ale robiła to niespiesznie, chcąc dać mu jak najwięcej przyjemności, choć czuła, że Lucas i tak już czuł ogromne podniecenie.
Klęknęła przed nim, zsuwając zarazem z jego bioder spodnie a chwilę potem bokserki. I tak jak chwilę temu on, teraz ona zrobiła wszystko, aby było mu jak najlepiej. Świat skurczył się do Lucasa, który siedział przed nią. Do niej, kiedy robiła mu dobrze ustami i do jego westchnięć, który wydobywały się spomiędzy warg bruneta. Do jego dreszczy, które też po raz przebiegały po ciele, kiedy Octavia wykonywała kolejny ruch. Oderwała się od niego w momencie, kiedy czuła, że brunet może już nie wytrzymać. Uniosła głowę w górę, prostując się nieco, ale tylko po to, by móc złożyć pocałunek na jego żuchwie.
Octavia nigdy jakoś szczególnie nie zastanawiała się nad tym, czemu tak działała na facetów. Czemu potrafili pożerać ją wzrokiem i trafić dla niej głowę. Owszem, podobało jej się to. Uwielbiała być e centrum uwagi, uwielbiała słyszeć, że jest dla kogoś niesamowita i wyjątkowa. To właśnie te słowa wypowiedziane przez Lucasa polechtały jej ego. Uśmiechnęła się, odwzajemniając spojrzę ie Lucasa, którym ja obdarował, by chwilę później jęknąć z rozkoszą, gdy chłopak zdecydowanie w nią wszedł i zaczął się poruszać. Octavia dostosowała się do jego ruchów, chcąc by i jemu było dobrze, żeby i on czuł zbliżającą się powoli rozkosz.
OdpowiedzUsuńPaliła ja skóra, a usta wręcz bolały od pocałunków, ale nie przejmowała się tym za bardzo. Czerpała jak najwięcej przyjemności z tego, że była tak blisko Lucasa i że obojgu było tak dobrze.
Kiedy jej nogi wylądowały na przedramionach bruneta, Octavia spojrzała na niego z uśmiechem, zadowolona z tego, co ja za chwilę czeka. Była niecierpliwa, a on jeszcze specjalnie zmieniał tempo, poruszając się w niej raz szybciej a raz wolniej, przez co traciła dosłownie zmysły. Bo kiedy myślała, że już dojdzie, Lucas specjalnie zwalniał, patrząc na nią roziskrzony spojrzeniem. Ścisnęła jego dłoń, wbijając mu lekko paznokcie w skórę.
— Proszę Cię, nie drocz się ze mną — rzuciła z uśmiechem, zsuwając się nieco w dół, przez co on znalazł się w niej jeszcze głębiej.
— Bo… — przerwała, aby złapać oddech. Czuła, jak robiło jej się gorąco.
— Proszę, Luca — wyszeptała ze słodkim uśmiechem, zaciskając wolna dłoń na pościeli.
To było dziwne, ale przyjemne uczucie, kiedy spoglądała na Lucasa obok siebie. Widać było zadowolenie na jego twarzy, na ustach majaczył delikatny uśmiech. Zaśmiała się cicho, zakrywając na moment twarz rękami. Zdecydowanie, musiała uspokoić zbyt przyspieszony oddech. Kiedy Lucas złożył pocałunek na jej ustach, odwzajemniła go, nie mogą powstrzymać się przed tym, aby raz jeszcze nie dotknąć ciała bruneta. Powiodła więc leniwie ręką po jego torsie.
OdpowiedzUsuń—- Tak, ten jej sen jest nie do przebicia — powiedziała rozbawiona, po czym również niespiesznie usiadła na łóżku. Nawet nie czuła zbytniej krępacji, choć myślała, że tak właśnie będzie. A było tak… normalnie.
— Prysznic brzmi świetnie. Musimy trochę… ochłonąć — rzuciła z uśmiechem, ruszając wraz z Lucasem w stronę łazienki. Zdecydowanie musieli zmyć z siebie resztki uniesień, które jeszcze bardzo długo dało się między nimi wyczuć. Kiedy już skończyli się myć, Octavia na szybko wysuszyła jeszcze włosy, a potem, wraz z Lucasem, ponownie znaleźli się w salonie, gdzie jak gdyby nigdy nic, przeszli znowu do normalnej rozmowy.
Spodziewała się, że ten wieczór skończy się spokojnie, bez większych rewelacji, ale cóż, ostatnio w życiu Octavii spokój był czymś nieznanym. Nie sądziła, że relacja, którą wrzuciła na instagrama obudzi czyjeś zainteresowanie. Przecież sama widziała, że Jackson bawił się w jakimś klubie i nie sądziła, że postanowił porzucić swoich znajomych i zjawić się w mieszkaniu.
Zaśmiała się na słowa Lucasa. Siedzieli ponownie na kanapie, całkowicie ignorując film, który nadal leciał w najlepsze. Zrezygnowali z dopicia wina, za to Octavia zrobiła im po kubku gorącej herbaty. I kiedy już ona miała się odezwać, usłyszała dźwięk przekręcanego zamka w drzwiach wejściowych. Rzuciła zdziwione spojrzenie w stronę korytarza, unosząc w górę jedną brew. Przecież zdecydowanie było za późno, żeby wpadła do niej bez zapowiedzi mama, brat albo ktoś inny z rodziny. Nawet przez myśl jej nie przeszło, że Jackson może mieć zapasowe klucze. Nawet nie przeszło jej przez myśl, że blondyn może pojawić się w mieszkaniu.
Dlatego też, kiedy po chwili zobaczyła go w progu apartamentu, rzuciła w jego stronę zszokowane spojrzenie, a później przeniosła je na Lucasa. On również wyglądał na zdziwionego wizytą Jacksona.
— Co Ty tu robisz? — zapytała, poprawiając się na kanapie. Ścisnęła mocniej kubek z gorącym napojem, nie zwracając uwagi na to, że zaczynają boleć ją ręce.
Octavia właśnie teraz wyrzucała sobie w głowie, że nie poprosiła portiera, żeby powiadomił ją, gdyby Jack się zjawił w apartamentowcu. Ta myśl przemknęła jej szybko przez głowę, a ona równie szybko zrzuciła ją w głąb umysłu, wmawiając sobie, że to głupi pomysł. No cóż, teraz nie wydawał się tak głupi.
OdpowiedzUsuńZ uwagą obserwowała, jak Jackson wchodzi do mieszkania, jak rzuca klucze na szafkę, a one po chwili spadają na ziemię. Nadal czuł się jak u siebie. A ona chyba będzie musiała wymienić cholerne zamki w drzwiach, żeby nie doszło po raz kolejny do takiej sytuacji. Widziała, że był nietrzeźwy, że wlał w siebie tego wieczoru zdecydowanie za dużo alkoholu. A kiedy podszedł bliżej, Octavia wstała z kanapy, mierząc go uważnym spojrzeniem. Wystarczyło, że tylko rzuciła jedno spojrzenie w jego stronę i wiedziała, że oprócz alkoholu, Jack również nie odmówił sobie innych używek. Słuchała uważnie jego słów, a w jej głowie powoli tworzył się chaos. Miała nadzieję, że Jack niczego się nie domyśli. Że w ogóle nie weźmie pod uwagę, że Octavia i Lucas mogli się do siebie zbliżyć i że się ze sobą przespali. Pewnie podejrzewałby pół Nowego Jorku, a nie własnego brata, na którego teraz łypał spojrzeniem. Na szczęście Lucas wyszedł z tego wszystkiego obronną ręką. Podziwiała go za ten spokój, choć widziała w jego spojrzeniu, że nie podoba mu się zachowanie Jacksona i to, jak traktował Octavię.
Ona za to stała nadal nieruchomo, nie zwracając nawet zbytniej uwagi na to, że Jack pochwycił jej twarz w swoje dłonie.
— Oczywiście. Tuzin , kochanków jest pochowanych po mieszkaniu — powiedziała ironicznie, rzucając spojrzenie w stronę Jacksona. — Ćpałeś — warknęła wręcz, a później rzuciła mu zszokowane spojrzenie, słysząc jego kolejne pytanie.
— Ty się słyszysz? — zapytała, robiąc w końcu krok w tył. Cóż, cała ta sytuacja wydawała się idealnym materiałem na dramat. Westchnęła, przymykajac na moment oczy. Czy Jack zawsze musiał pojawiać się i pokazywać wszem i w obec, że mają trzymać się z dala od Octavii?
— Daj spokój, Lucas. Niech zostanie. — powiedziała, po czym ponownie zasiadła na kanapie, biorąc kubek z herbatą do ręki.
—- Tylko bądź cicho. Ayla śpi i nie chcę, żeby się obudziła — rzuciła w stronę Jacksona, siadając wygodniej na kanapie.
— Nie tyle co Ty. Przynajmniej wiem, kiedy przerwać — rzuciła złośliwie w stronę blondyna. Jackson nigdy nie wiedział, kiedy przestać. Zawsze chciał więcej i więcej, rozpędzając się w tą niebezpieczną stronę i Octavia bała się, że kiedyś przyjdzie ten dzień, gdy przesadzi. Gdy nie będzie już mógł zahamować w żaden sposób. Może głupio postąpiła, pozwalając Jacksonowi na to, aby został, ale wolała to, niż pokłócić się z nim po raz kolejny i pójść w swoją stronę. Tak przynajmniej miała na niego oko i była pewna, że nie zrobi nic głupiego.
OdpowiedzUsuńKiedy Jack opadł obok niej i jak gdyby nigdy nic przysunął się do niej, składając pocałunki na jej żuchwie, Octavia poczuła, jak rośnie w niej… no właśnie, nie potrafiła nazwać tego uczucia. W jakiś sposób była rozczarowana swoją osobą i tym, że tak na wszystko pozwalała Jacksonowi i nie potrafiła mu wyznaczyć granicy, której nie może przekraczać. Nie spojrzała w stronę Lucasa, bo po prostu nie była w stanie. Nie chciała widzieć tej złości i rozczarowania, które malowały się na jego twarzy. Oboje i tak wiedzieli, że to wyjście jest najlepsze. Słysząc słowa Jacka, Octavia nie odpowiedziała zupełnie nic. Na słowa, które ewidentnie w jej stronę rzucił Lucas, też nic nie odpowiedziała, nie chcąc dawać Jacksonowi żadnych, nawet najmniejszych powodów do zastanawianie się nad relacją jej i Lucasa. Dopiero kiedy młodszy Howard skierował się do wyjścia, Octavia spojrzała w jego stronę, posyłając mu przepraszające spojrzenie. Wiedziała, że ta sytuacja wyglądała naprawdę… beznadziejnie. Odprowadziła Lucasa spojrzeniem, a kiedy zamknął za sobą drzwi, westchnęła niemal bezgłośnie, spoglądając na Jacksona obok siebie. Czemu tak nagle zaczął ją denerwować swoim zachowaniem?
Wstała, chwytając kubki w dłonie i ruszyła w stronę kuchni, ignorując blondyna.
— Idź się położyć spać, Jack. Dobrze Ci to zrobi — powiedziała, puszczając wodę, żeby umyć kubki. Sama miała zamiar zrobić to samo, po nagle poczuła się ogromnie zmęczona tym wszystkim.
Octavia gdyby mogła, też najchętniej opuściłaby mieszkanie i poszła po prostu przed siebie, ale teraz zdecydowanie nie mogła tak zrobić. Dlatego też uciekała od Jacksona na inne, różne sposoby, które przychodziły jej do głowy. To chyba był pierwszy raz w jej życiu, kiedy była na niego zła i nie chciała dopuścić do jakiegokolwiek zbliżenia. Postąpiła dokładnie tak samo, jak on kilka tygodni wcześniej, kiedy pijaną zgarnął ją do swojego mieszkania i położył spać.
OdpowiedzUsuń— Jestem zmęczona, Jack. Ay dzisiaj miała gorszy dzień i ciężko ją było uspokoić. To mnie ugryzło — wyjaśniła ze spokojem, łapiąc się na tym, jak łatwo przyszło jej go okłamać. Bo przecież nie miała zamiaru mu powiedzieć Hej, spóźniłeś się trochę. Twój brat też dobrze się pieprzy. To była sytuacja rodem z jakiejś pieprzonej, brazylijskiej telenoweli, które tak namiętnie oglądała jej babcia z ciotką i przeżywały dosłownie wszystko.
— Owszem, możemy miło spędzić wieczór. Położymy się i pójdziemy spać — dodała, po czym przymknęła oczy. Naprawdę, miała dla niego zbyt miękkie serce, a Jack bardzo dobrze wiedział, jak ją podejść, by mu uległa. Tylko, że tym razem miało być zupełnie inaczej.
Kiedy zakręcił wodę, Octavia jeszcze chwilę stała odwrócona do niego plecami, po czym odwróciła się, by móc spojrzeć na Jacksona.Uniemożliwiła mu skutecznie też podążanie dłonią po jej ciele, do tych miejsc, które wiedział, że są najbardziej wrażliwe. Chwyciła go za rękę, po czym uśmiechnęła się delikatnie, przepraszająco w jego stronę. Odgarnęła kilka jasnych kosmyków jego włosów, które opadły na czoło Jacksona.
— Naprawdę, Jack, nie mam ochoty. Jestem zmęczona — powtórzyła ponownie, opierając się plecami o kuchenny blat. Sama nie wierzyła w to, że mu odmawia. Przecież nigdy mu nie odmawiała. Seks był ich najlepszym sposobem na zgodę. Uniosła się na palcach, po czym musnęła jego usta swoimi.
— Idę spać. Chodź też — powiedziała, wymijając go i ruszając w stronę sypialni.
Widziała szczere zaskoczenie w oczach Jacka, kiedy mu odmówiła i ruszyła niespiesznie w stronę sypialni. Nie chciała się z nim jednak kłócić, chciała po prostu w spokoju pójść spać i zacząć jutro normalnie nowy dzień. Podejrzewała, że w jego umyśle teraz działo się bardzo wiele rzeczy. Wiedziała, jakie myśli mógł mu podsyłać umysł, dlatego też nie zdziwiły jej kolejne działania Jacksona. To, jak chwycił ją za nadgarstek i siłą wręcz obrócił w swoją stronę, spowodowało, że Octavia spojrzała na niego rozzłoszczona.
OdpowiedzUsuń— Boże, Jack, przestań wmawiać sobie głupoty — warknęła, wyrywając rękę z jego uścisku, co i tak nie było łatwe, patrząc na to ile siły włożył w to, by ją przytrzymać.
— Cały dzień zajmowałam się naszym dzieckiem. Idź do niej do pokoju i zobacz. Nikogo tu nie znajdziesz. Robisz sobie w tej chorej głowie niestworzone historie. Nie mam zamiaru pieprzyć się z Tobą w momencie, kiedy Ty tylko masz na to ochotę — rzuciła, spoglądając jak ten podąża do kuchni i z lodówki wyciąga butelkę wina. Powinna mu je zabrać. Powinna też pewnie zadzwonić po Javiera, który pojawiłby się tu w przeciągu kilku minut ze swoimi chłopakami i zrobiłby porządek z pijanym i naćpany Jacksonem. Nic z tych rzeczy jednak nie zrobiła, za to tylko spojrzała na Jacksona, a następnie opuściła salon, znikając w sypialni. Przebrała się tam w piżamę, ponownie wyszła z pomieszczenia i ostatni raz poszła zobaczyć, czy Ayla aby na pewno śpi. Podejrzewała, że dziewczynka przebudzi się w ciągu kilku następnych godzin, więc już zawczasu przygotowała dla niej mleko, które później jedynie wrzuci do mikrofali, żeby je podgrzać. Związała włosy w warkocz, po czym spojrzała na Jacksona siedzącego na kanapie. Podeszła do niego, po czym kucnęła tuż obok, spoglądając na blondyna.
— Nikogo tu nie było. Chodź spać, oboje jesteśmy zmęczeni. Jack, to naprawdę nie jest odpowiedni moment na obrażanie się — mruknęła, chwytając jego dłoń. Walczył z nią kilka dobrych minut, jednak e końcu Octavii udało się zaciągnąć Jacka do sypialni. Niewiele myśląc, pomogła mu rozpiąć guziki koszuli, w sumie zrobiła to sama, wiedząc, że Jackson straciłby na to zbyt dużo czasu.
— Zdejmuj spodnie i się kładź. Chcesz wodę? — zapytała, odrzucając na bok kołdrę po jego stronie, żeby mógł się położyć. Miała wielką ochotę napisać do Lucasa, dać mu znać, że wszystko jest dobrze, ale powstrzymała się, wiedząc, że to głupi pomysł. Zrobi to zdecydowanie rano.
Octavia odetchnęła z wyraźną ulgą, kiedy udało jej się sprawić, że Jack poszedł spać. Sen był teraz chyba najlepszym, co mogło go spotkać, wiedziałam że rano odczuje skutki dnia wczorajszego. Albo i też nie, z nim nigdy nie było nic wiadomo. Chwilę później i Octavia poszła w ślady Jacksona, przebudzają się dopiero nad ranem, kiedy usłyszała płacz Ayli.
OdpowiedzUsuńTo, że za każdym razem wstawała od Jacksona, było czymś normalnym. Tak samo jak to, że zawsze robiła mu śniadanie, dawała tabletki na ból głowy i ogólnie patrzyła z lekkim politowaniem na to, jak się zachowywał. Teraz też nie było inaczej. Oczywiście, że nie musiała tego robić, ale jeśli chodzi o Jacka, Octavia miała dla niego zbyt miękkie serce.
Wraz z Aylą na rękach zjawiła się w sypialni, podchodząc do okna, które odsłoniła, wpuszczając do pomieszczenia światło. Usiadła koło śpiącego jeszcze Jacka, po czym szturchnela go lekko. Kiedy niespiesznie uniósł powieki, uśmiechnęła się, jednocześnie poprawiając też wiercącą się Aylę.
— Wstawaj. Zrobiłam Ci śniadanie. Ogarnij się i przyjdź — powiedziała, po czym nachyliła się i musnęła delikatnie ustami jego policzek, a później wstała, kierując swoje kroki do kuchni.
Octavia nie miała zamiaru prawić mu morałów czy wypominać wczorajsze zachowanie. Miała dość powtarzania się, więc najlepszym, co wydawało jej się w tym momencie, było zignorowanie całkowicie wczorajszej sytuacji.
Kręciła się po kuchni, kiedy w pewnym momencie usłyszała dźwięk przychodzącej wiadomości. Odblokowała telefon, odczytując wiadomość od Lucasa. Mimowolnie, na twarzy Octavii pojawił się lekki uśmiech, a ona niewiele myśląc, wzięła się za odpowiedź.
Wszystko dobrze. Robię właśnie śniadanie. Jak Ci minęła noc?
Odpisała, wzdychając przy tym cicho. Nie chciała, aby Lucas był świadkiem tego, jak potrafi zachować się Jack. Nie wiedziała czemu, ale naprawdę wolała, aby miał o nim inne zdanie, zdecydowanie lepsze, choć czy o Jacksonowi Howardzie można było mieć dobre zdanie? Uwielbiał jak się o nim mówiło, czy w dobrym kontekście, czy w złym. Ważne, by mówiono.
Octavia zamiast porannej kawy, jak zawsze zaparzyła sobie zieloną herbatę, do której dodała troszkę miodu. Cóż, w jej przypadku cukier az tak dobrze jej nie służył.
OdpowiedzUsuńTeż nie potrafiłam zasnąć. Za to Jack spał jak zabity
Odpisała, pociągając łyk herbaty. Jackson należał do tych osób, że rzadko kiedy czegoś żałował, a już na pewno nie żałował imprez, na których dobrze się bawił, więc ta sytuacja raczej nie miała go czegokolwiek nauczyć. Jack nie znał umiaru. Jak już coś zaczął, nie wiedział kiedy skończyć. Samej Octavii nie podobało się to, że tak łatwo sięga po narkotyki i alkohol. Sama dobrze wiedziała, jak złudne to wszystko potrafi być, choć święta nie była. Sama przecież czasami sięgała po kokainę, a alkohol też lubiła. Jednak tym różniła się od Jacksona, że ona potrafiła się pohamować, mając gdzieś z tyłu głowy świadomość, jak łatwo można sobie przez używki zrujnować życie.
Czekając na to, aż Jackson zjawi się w kuchni, Octavia zdążyła przygotować mu naprawdę solidne śniadanie, oraz proszki na ból głowy. Więc kiedy Jackson pojawił się w pomieszczeniu, obdarowała go lekkim uśmiechem, choć tak naprawdę nie powinna. Nie po tym, jak zachował się ostatniej nocy i zaczął jej wyrzucać rzeczy, które przecież i tak były czystą prawdą. Prawdą, o której on nie miał pojęcia.
— Cześć — odpowiedziała, po czym spojrzała na Aylę, która o dziwo delikatnie się uśmiechnęła, kiedy Jack pogładził ją po policzku. ot, zwykły gest, a widocznie dużo znaczył dla takiego malucha.
— Nie masz za co dziękować. Przecież to wszystko jest całkiem normalne w naszym życiu — zawsze kończyło się tak, że pozwalała mu wrócić. Wczoraj jednak pierwszy raz wyznaczyła mu jakąś granicę, której nie przekroczył, a sama Octavia również nie miała ochoty, żeby to robić. Widziała nie zadowolenie malujące się na jego twarzy, kiedy odmówiła mu zbliżenia, ale Jack musiał się w końcu nauczyć, że nie może dostawać wszystkiego i że nie każdy będzie na każde jego skinienie palcem.
— Tak, Lucas wpadł w odwiedziny. Dostał się tu na wymianę studencką. Ja też nie wiedziałam, że przyjedzie — powiedziała, po czym odgarnęła kosmyk włosów za ucho. Mimo późnej pory, Octavia jeszcze nie miała ochoty, aby zacząć się ogarnąć.
— Mówił, że nie mógł się do Ciebie dodzwonić, więc tu przyszedł, bo myślał, że nadal ze sobą mieszkamy. Przyniósł Ayli prezenty, posiedzieliśmy chwilę, porozmawialiśmy — kłamstwo. Powiedziała, wzruszając przy tym ramionami. Podsunęła w stronę Jacksona szklankę z proszkami przeciwbólowymi. — Wypij — poleciła, po czym spojrzała na Ayl, uśmiechając się lekko.
— Chciałabym się wykąpać. Zerkniesz na nią przez chwilę? — powiedziała, a potem jak gdyby nigdy nic podała Aylę Jacksonowi. — Możesz ją położyć na macie. Jak na plecach, to będzie zainteresowana zabawkami. Jak na brzuszku, to uważaj, bo ostatnio ogarnęła, że może odpychać się nogami i dzięki temu się moze przemieścić — wyjaśniła, a potem ruszyła w stronę sypialni.
— Wierzę, że sobie poradzisz. Dziesięć minut i jestem.
Lucas nawet nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo octavia chciała choć raz nie być zbyt łaskawa dla Jacksona. Przecież było tyle sytuacji, którymi wyprowadzał ją z równowagi, a to nie było łatwe. Jemu natomiast przychodziło to zbyt łatwo, ale ona nie potrafiła się długo gniewać na Jacka. Po prostu nie.
OdpowiedzUsuńNawet nie zdajesz sobie sprawy, jaką czasami mam ochotę nim mocno potrząsnąć w nadziei, że to coś da. Ale, jak to mówią, nadzieja matką głupich🙃
Odpisała, kiedy szybkim krokiem podążała do łazienki. Sama Octavia przez większość czasu, kiedy nie spała, zastanawiała się, czy to było dobre wyjście, że pozwoliła sobie na zbliżenie z Lucasem. Nigdy przecież nie dopuszczała się zdrady, ale teraz prawda była taka, że najzwyczajniej w świecie nie wiedziała, na czym z Jacksonem stoją. Znaczy, on jej jednoznacznie dawał do zrozumienia, czego chce. Chciał wolności, a kiedy ona mu ją dawała, wracał do niej jak bumerang, znów mieszając w głowie.
Tak jak obiecała, wzięła szybki prysznic. Spodziewała się tego, że kiedy tylko wyjdzie, a Ayla zostanie sam na sam z Jacksonem, zaraz usłyszy płacz małej, ale nic takiego się nie stało. Zdziwiła się nieco, ale z drugiej strony ucieszyła. On w końcu musiał jakoś przywyknąć do myśli, że ma dziecko. I od czasu do czasu się nim zająć.
Wieczór jak najbardziej aktualny. Napisz mi o której i gdzie się widzimy — odpowiedziała na kolejną wiadomość Lucasa, kiedy wyszła spod prysznica. Chyba tak naprawdę też musieli porozmawiać o tym co się stało. I ustalić, co dalej.
Octavia ponownie zjawiła się w salonie po kilku minutach, tak jak obiecała. Nie zabrała ze sobą ubrań, dlatego też owinęła się puchatym ręcznikiem, zostawiając jeszcze krople wody na podłodze, które spływały jej z włosów.
— No widzisz, nic strasznego — powiedziała z uśmiechem, kiedy stanęła obok Jacksona. Chwilę później kucnęła przy Ayli, łaskocząc ją po brzuszku. Dziewczynka pisnęła z radością, kopiąc w powietrzu nóżkami.
— Co do Lucasa, to widocznie chyba sobie wszystko przemyślał. Taka wymiana dobrze wygląda później w papierach — powiedziała, wzruszając lekko ramionami, po czym wyprostowała się, spoglądając na Jacksona.
— Jak się czujesz? — zapytała, unosząc rękę i mimowolnie przeczesując jego jasne kosmyki. Nie potrafiła jakoś zrezygnować z tych gestów. Po prostu weszły jej już w nawyk.
— Prysznic też Ci dobrze zrobi — dodała, przybliżając się do niego.
Tak, Octavia miała ogromną słabość do Jacksona i pozwalała mu na naprawdę wiele. W pewnym sensie przyzwyczaiła go do tego, że zawsze jest obok, niezależnie co by się działo. Więc przymykała oko na jego wyskoki, nawet jego zdrada jakoś uszła mu płazem, choć nie powinna. Teraz jednak i Octavia nie była mu dłużna, bo zrobiła coś równie złego, co on wcześniej, idąc do łóżka z Lucasem. I o dziwo, nie czuła się źle z tą myślą, ba, pewnie byłaby w stanie to powtórzyć.
OdpowiedzUsuńW życiu Jacksona i Octavii nieodłącznym było, że ranili się nawzajem, by przejść w tryb ignorowania się, aż w końcu wpaść sobie ponownie w ramiona i zapomnieć o tym, co złe. Była dla niego zbyt łaskawa, ale nie potrafiła inaczej.
W takim razie, jesteśmy umówieni 😁 odpisała szybko, po czym zostawiła telefon w sypialni. Na razie nie chciała myśleć o tej rozmowie, która ich czekała. Zupełnie też nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć.
— Wcześniejsze wyjście to u Ciebie mało spotykana rzecz — powiedziała, szczerze zdziwiona. Wiedziała przecież bardzo dobrze, że Jackson był zapalonym imprezowiczem, który ostatni opuszczał miejsce imprezy. Niejednokrotnie przecież siłą go wyciągała, widząc w jakim jest stanie. Niejednokrotnie złościł się na nią, by na następny dzień dziękować, że zabrała go ze sobą. Przecież teraz nie było inaczej. Octavia nawet nie chciała myśleć, w jakim stanie byłby Jack, gdyby się u niej nie pojawił, albo gdyby ona nie pozwoliła mu zostać.
Octavia również na niego uważnie spojrzała, przez chwilę lustrując jego twarz. Następnie kiwnęła głową, bo nie miała zamiaru go zatrzymywać, żeby spóźnił się na spotkanie.
— Jack — zaczęła, kiedy ją wyminął. Spojrzała przez ramię w jego stronę. — Czy Ty się na mnie gniewasz za wczoraj? Za to, że Ci odmówiłam? — zapytała. W końcu to był pierwszy taki raz, kiedy Octavia była nieustępliwa i nie odwzajemniła jego zalotów.
Spoglądała na Jacksona, czekając na jakiekolwiek słowa z jego strony. A kiedy w końcu je powiedział, poczuła się tak, jakby ją karcił za to, że wczoraj mu odmówiła. Octavia wiedziała przecież bardzo dobrze, że w słowniku Jacka nie ma słowa nie. On go po prostu nie znał, przyzwyczajony zawsze do tego, że wszyscy zgadzają się na jego pomysły i zachcianki. Blanchard jednak też odpuścić nie potrafiła. Kiwnęła lekko głową.
OdpowiedzUsuń—- Jasne, każdy może być zmęczony —- stwierdziła spokojnie, choć podjęła jego grę. Jeśli chciał jej cokolwiek wypominać, proszę bardzo. Jednak to Octavia w tej walce byłaby na wygranej pozycji, stety, albo niestety. Poprawiła ręcznik, tym samym odkrywając nieco ciała. Zrobiła to mimowolnie, jednak wiedziała bardzo dobrze, jak działania Jacksona. A że był na tyle głupi i odważny, aby stawać z nią do walki, ona była skłonna użyć wszystkich chwytów, nawet tych mało dozwolonych.
Odprowadziła Jacka wzrokiem, jak kierował się do łazienki, a sama chwile potem zniknęła w garderobie, żeby szybko się ubrać w jasne, potargane jeansy i zwykły, czarny podkoszulek. Kiedy była już gotowa, zajęła się ogarnięciem też Ayli, bo miała zamiar udać się z nią na spacer.
— Nie masz za co dziękować — odpowiedziała, również uśmiechając się delikatnie, po czym wzięła Ay na ręce. Na pytanie Jackosna kiwnęła delikatnie głową.
— Tak, umówiłam się ze znajomymi. Idziemy na miasto —- odpowiedziała luźno, wzruszając przy tym ramionami. Miała nadzieję, że ta wręcz szczątkowa informacja mu wystarczy, i nie będzie robił jej żadnych wyrzutów. W końcu i ona miała prawo do tego, żeby raz na jakiś czas dobrze się pobawić. Jedyne, na co dzisiaj miała ochotę Octavia, to dobra zabawa. No i może wyjaśnienie z Lucasem, że ich zbliżenie było jednorazowe. Chyba.
— A czemu pytasz?— zapytała zaciekawiona tym jego nagłym zainteresowaniem co do planów Octavii.
Octavia w jakimś stopniu chyba chciała, żeby Jackson zainteresował się tym z kim wychodzi. Tylko, że było zupełnie na odwrót. Blanchard odniosła wrażenie, że Jack ma to wszystko gdzieś. Kiwnęła jedynie delikatnie głowa na jego słowa, nic więcej, choć tak naprawdę na końcu języka miała, ze z bratem dzisiaj raczej się nie spotka, bo ten jest zajęty. Że widzi się z nią i mają zamiar dobrze się bawić.
OdpowiedzUsuńSama nie wiedziała, jaki stosunek do tego wszystkiego ma Lucas. U Jacka można było zauważyć, że nie jest mu nadal na rękę informacja, że ma młodszego brata. Nadal obawiał się z jego strony konkurencji, choć Lucas miał gdzieś sprawy związane z firmą.
—- Mhm. Pa —- mruknęła jedynie, pozwalając się pocałować. Nawet odwzajemniła te delikatne muśnięcie, a później odprowadziła Jacksona spojrzeniem. Kiedy blondyn zamknął za sobą drzwi, octavia całą uwagę skupiła na Ayli. Jak zawsze zresztą, nieprzerwanie od jej narodzin.
Prawda była taka, że Octavia nie zastanawiała się, czy jej romans z Lucasem wypłynie na światło dzienne. Była święcie przekonana, że ta informacja pozostanie między nimi, bo kto miałby o tym wiedzieć, prócz nich?
Jednak sprawy w jej życiu ostatnio uwielbiały się komplikować. Nie mogło być spokojnie.
Kiedy telefon zawibrował, oznajmiając o nowej wiadomości, chwyciła go, po czym jej oczom ukazała się najnowsza plotka na temat Jacksona. Szybko przesunęła spojrzeniem po tekście, klnąc przy tym niemiłosiernie. Wymowny znak zapytania aż krzyczał w jej stronę, a ona… Ona po prostu to wszystko zignorowała, nie odpisując Jacksonowi, choć mogła napisać, że nie ma o niczym pojęcia. Wiedziała, jak to wygląda. Jakby przyznała się, że zrobiła coś złego. Podesłała artykuł jeszcze Lucasowi, choć nie wiedziała czemu to zrobiła.
Skrzętnie odpychając od siebie myśli o tym, że Jack już wszystkiego może się domyślać, zaczęła niespiesznie przygotowywać się na dzisiejsza imprezę. Równo przed osiemnasta wyszła z mieszkania, pozostawiając Aylę pod opieką Carmenem.
Stojąc przed apartamentem, już z daleka zobaczyła Lucasa. Na ustach Octavii momentalnie pojawił się delikatny uśmiech. Wsunęła ręce w kieszenie jeansów, czekając aż brunet w końcu do niej podejdzie.
— Cześć — przywitała się z uśmiechem, całując delikatnie jego policzek.
Ona naprawdę nie wiedziała, co takiego mogła odpisać Jacksonowi. Jak nakreślić tą sytuację, żeby przypadkiem nie połączył wszystkich kropek, choć i tak głęboko w sobie gdzieś czuła, że i tak jest na straconej pozycji. Dlatego też wolała zignorować jego wiadomość i zostawić to wszystko w jako tak względnym spokoju. Powinna czuć się winna, że przespała się z Lucasem, ale z drugiej strony… było jej dobrze, podobało jej się to i nie miałą jako tako większych wyrzutów sumienia. Wykręcala się tym, że Jack również ich nie miał, kiedy kochał się z Cornelią. Mówił, że to nic nie znaczyło, że liczy się tylko Octavia, a jednak, z taką łatwością ją zdradził. I ona również z łatwością go zdradziła, choć wiedziała, że pójście do łóżka z jego bratem, to ostatnie, najgorsze świństwo jakie mogła mu zrobić. Niemniej jednak, ostatnio ich związek opierał się głównie na tym – ranili się, godzili i tak w kółko. Za nic nie potrafili znaleźć równowagi w tym wszystkim. Za nic też otwarcie nie potrafili skończyć ze sobą, zamknąć pewien rozdział w życiu. Nie wiedzieli, na czym stoją i jak teraz wygląda ich związek.
OdpowiedzUsuń— O dziwo się wyspałam — zaśmiała się, odgarniając kosmyk włosów za ucho. Myślała, że będzie nieco skrępowana obecnością Lucasa, ale wszystko szło do przodu, a ona czuła… czuła się przy brunecie bardzo dobrze. Spokojnie. Nawet zapomniała o tej głupiej Plotkarze, przestała myśleć skąd też mogła się dowiedzieć o tym, co zrobili Lucas i Octavia. Ruszyli niespiesznie w stronę baru,
— Wiesz, że musimy ruszyć ten temat. Ta cała Plotkara… Lucas, ja nie mam pojęcia, skąd o tym wszystkim wie. I Jack. On będzie drążył temat — powiedziała, spoglądając przed siebie. Sama nie wiedziała, jak ugryźć ten temat. Na pytanie o Jacksonie wzruszyła ramionami.
— Ostatnio ciężko nam się rozmawia. Trochę rozmawialiśmy, ale to raczej takie… zwykłe rozmowy, wymiana zdań. Ot, wszystko — powiedziała, po czym westchnęła głośno. — Nie wiem co zrobić. Nie mam żadnego usprawiedliwienia na swoje zachowanie, oprócz powiedzenia tego, że to co zaszło między nami, było takie łatwe. I w żaden sposób mi nie przeszkadzało — powiedziała, spoglądając w stronę Lucasa.
— To pewnie znudzona życiem nastolatka, która nie ma na siebie pomysłu, a tym oto sposobem jakoś zabłysnęła. Chyba lubi być w centrum uwagi i żeby ciągle o niej mówiono — powiedziała, wywracając przy tym oczami. Chyba każdy z wyższych sfer zastanawiał się, kim jest Plotkara. To mógł być każdy, ale na pewno ktoś z ich grona.
OdpowiedzUsuńOctavia również wiedziała, że źle postąpili. Ale stało się, a co najważniejsze, żadne z nich nie żałowało tego kroku. Na kolejne słowa Lucasa, Octavia machnęła ręką, ale miał całkowitą rację. Ludzie lubili sobie dopowiadać resztę historii i takim oto sposobem powstawały plotki.
— Na razie nic nie mówmy. Tak będzie dla wszystkich najlepiej — powiedziała. Nie chciała na razie drążyć tego tematu, wolała zostawić to tak jak jest, bez żadnego komentarza.
Poczuła, jak po plecach przebiega ją przyjemny dreszcz, kiedy Lucas uniósł dłoń i kilkukrotnie przesunął nią po jej plecach. Boże, jakie to było przyjemne. Uśmiechnęła się, nie mogąc przestać być zła na to, że nie mogą sobie pozwolić na jakikolwiek inny gest, bo wiedziała, jak mogło się to skończyć. Wszyscy mieli tu oczy dookoła głowy i wystarczyło, żeby choć na chwilę którekolwiek z nich się zapomniało.
Sama Octavia też od jakiegoś czasu zastanawiała się, na czym związek jej i Jacksona się opiera. Czy jeszcze w ogóle istnieje. Bo przecież nikt normalny nie ranił się tak często jak oni. Nikt nie potrafił odpuścić. I choć chciała być szczęśliwa, gdzieś w głębi siebie wiedziała, że to nie z Jacksonem stworzy to szczęście, choć jeszcze tej myśli nie chciała do siebie dopuszczać.
Octavia również się zatrzymała, gdy zrobił to Lucas. Odwróciła się w jego stronę, uważnie spoglądając na chłopaka.
— Też żałuję, że to go dotyczy. A może z drugiej strony czegoś się nauczy — to było brutalne, ale może gdy Jack straci coś, na czym najbardziej mu zależało, wyciągnie jakieś wnioski. Może trochę zmieni swoje zachowanie.
— Luke, oboje tego chcieliśmy. To nie było czekanie na odpowiedni moment. Nigdy chyba nie ma odpowiednich momentów, po prostu stało się i już — dodała, wzruszając ramionami. A później uśmiechnęła się delikatnie, czując jak lekko gładzi ją po policzku.
Trzeba było przyznać, że Plotkara odwalali kawał dobrej roboty, jeśli chodzi o plotki na temat ludzi z wyższych sfer. Musiała mieć bardzo dobre etyki w tym świecie, ze aż rak bardzo orientowała się w życiu całej śmietanki towarzyskiej. Ale nie mógł to być ktoś, kto nie obracał się w tych kręgach, takie było zdanie Octavii na ten temat. Blanchard, hak każdy z jej grona, wchodził na stronę Plotkary i czytał o sobie różne rzeczy. Raz dobre, raz złe. Różnie bywało, a coś czuła, że sprawa jej i Lucasa za niedługo i tak pewnie ujrzy światło dzienne, czy oboje tego chcieli czy też nie. Młodszy Howard musiał przygotować się na to, że nagle już nie będzie tak anonimowy jak wcześniej. Że ludzie będą go ciekawi i tego, jak to się stało, że wylądował z dziewczyną swojego brata w łóżku. Albo byłą dziewczyną, cholera ich się, sama Octavia już się mocno gubiła w tym, co łączy ja z Jacksonem.
OdpowiedzUsuńSpojrzała na Lucasa zdziwiona, że postanowił odpuścić. Zobaczyć, jak potoczą się losy Jacka i Octavii. Sama Blanchard też nie sądziła, że ten stary wyciągnie jakiekolwiek wnioski. Bardziej będzie zły za to, że Octavia z taką łatwością poszła z kimś innym do łóżka i zacznie jej wszystko wypominać. Ale cóż, ona już była przyzwyczajona do jego skrajnych zachowań i mało co robiło na niej wrażenie.
Uśmiechnęła się jedynie na słowa, że ciężko mu będzie utrzymać ręce przy sobie, po czym ruszyła w stronę baru. Zaśmiała się na wspomnienie normalnych ludzi.
— Mam nadzieję, że oni nie będą się jakoś krępować przy mnie. Ludzie czasami dziwnie reagują — powiedziała, wzruszając ramionami.
Kiedy w końcu znaleźli się w barze, Octavia z zaciekawieni rozejrzałam się po wnętrzu. Podobało jej się było tak… zwyczajnie, jakby mogła to określić. Przyzwyczajona była do zupełnie innych miejsc. Bary, do których chodziła ze znajomymi, były najlepszymi w mieście. Takimi, gdzie trudno wejść bez wcześniejszej rezerwacji, jeśli twoje nazwisko nie było znane w Nowym Jorku.
Przywitała się ze znajomymi Lucasa, za wszelką cene przebijać zapamiętać wszystkie imiona, ale wiedziała, że jeszcze minie trochę czasu, aż przestanie o nie pytać.
— Teqila sunrise — powiedziała, posyłając Lucasowi uśmiech. — A potem to się zobaczy — zaśmiała się, siadając wygodniej na swoim miejscu.
Octavis naprawdę chciała czasami urodzić się normalna. Być anonimowa wśród tysięcy, moc spokojnie sobie chodzić po ulicach Nowego Jorku. Nie przejmować się plotkami na swój temat. Momentami było to bardzo męczące, bycie na świeczniku, chronienie swojego życia prywatnego i uważania na każdym kroku. Kochali ja i nienawidzili, wiedziała o tym bardzo dobrze, niejednokrotnie widząc te zawistne i zazdrosne spojrzenia, które były kierowane w jej stronę.
OdpowiedzUsuńNa pytanie zadane przez Kate, Octavia uśmiechnęła dur lekko, może nawet z delikatnym rozbawieniem. Wiedziała, że to co powie może wywołać poruszenie i niemałe emocje w grupce znajomych Lucasa. Odchrząknęła, zastanawiając się jak to wszystko najlepiej ująć.
— Poznaliśmy się przez jego starszego brata. Ja i Jackson byliśmy wtedy para — wyjaśniła, spoglądając po chwili na każdego z osobna, a później zaśmiała się, słysząc kolejne słowa.
— Jestem poniekąd przyzwyczajona do tej ludzkiej ciekawości — odparła spokojnie. Spojrzała z uśmiechem na Jake’a i Kate. Chyba właśnie takiej relacji chciała kiedykolwiek zaznać.
— Tak, ten znany model to mój brat. Bliźniak na dodatek, ale jest młodszy o piec minut — podkreśliła, jakby ta informacja była najistotniejsza rzeczą w jej wypowiedzi. Uwielbiała wytykać Laurentowi to, że jest od niej młodszy.
— Nie powiem mu tego, bo jeszcze bardziej obrośnie w piórka i będzie bardziej nieznośny, choć nie wiem czy to możliwe — zaśmiała się, spoglądając na Iana.
Octavia, widząc tacę pełną shotów tequili niemal zaklaskała w dłonie.
— Idealnie —- mruknęła, odwzajemniają uśmiech w stronę Lucasa. I jak to zawsze miała w zwyczaju, nie czekała, aż ktoś wykona pierwszy ruch, sama to zrobiła. Chwyciła jeden z kieliszków, solniczkę i kawałek cytryny. Wysypała nieco soli na wierzch dłoni, odstawiając ja z powrotem na stół.
— No, nie macie co czekać. Salud? — zapytała, unosząc kieliszek w gore.
— Mhm, przez Jacksona — polowała głowa na swoje słowa, uśmiechając się przy tym nieco smutno. Kątem oka jednak spojrzała na Lucasa, zastanawiając się, co mogą pomyśleć o niej jego znajomi.
OdpowiedzUsuń— Z pewnością na lepszego. Może nieco za późno, ale czasami warto poczekać — stwierdziła, wiedząc jak bardzo mocne te słowa mogą być, ale i jak jednoznaczne. Spojrzała na Lucasa, gdy się odezwał, później na Kate, aż na samym końcu na Iana. Zaśmiała się, potrząsając głowa.
— No nie wiem. Będziesz bez nerki, Ian — zaśmiała się, a później zawtórowali chłopakowi w toaście. Lubiła takich bezpośrednich ludzi jak on. Lubiła, jak ludzie wokół niej byli swobodni i nikogo nie udawali. A ci wszyscy tu zgromadzeni byli po prostu sobą i Octavia czuła się całkiem wyluzowana.
— Ren czasami jest… to diva, bądźmy szczerzy — opisała brata, śmiejąc się przy tym.
Poczuła się dobrze, tak całkiem na miejscu. Nikt jej nie oceniał i nie zazdrościł. To było dla Octavii Blanchard nowe, niespotykane nigdy dotąd uczucie. Upiła łyk drinka, który smakował całkiem przyzwoicie. Chwile pozniej drgnęła lekko, gdy poczuła, jak blisko Lucas się znajduje i ze znów pozwolił sobie na delikatny dotyk. Tylko on mógł na szczęście poczuć, jak ciało Octavii reaguje na to, gdy jest w pobliżu. Kiwnęła głowa na jego pytanie, uśmiechając się, po czym spojrzała na Kate. Parsknęła cicho na jej pierwsze słowa, a następnie wyciągnęła telefon, wchodząc w galerie ze zdjęciami.
— To Ayla. Ma trzy miesiące — powiedziała, podsuwając telefon w stronę dziewczyny. Kiedy Kate zachwycała się Ay, Octavia spojrzała w stronę Lucasa, posyłając mu nieco łobuzerski uśmiech.
Octavia zaśmiała się cicho na słowa Iana. Nadal nie umiała pojąć, co jej brat ma w sobie takiego, że ludzie do niego wzdychali. Laurent, to Laurent, jej młodszy, irytujący braciszek. Cieszyła się, że udało mu się osiągnąć sukces, ale jakoś nie umiała sobie wyobrazić, ze on kiedykolwiek by się ustatkował.
OdpowiedzUsuńCo do wypowiedzi Octavii, widziała ona zaskoczenie na twarzy Lucasa, ale jej słowa były w stu procentach prawdziwe. Chciała go poznać, jeśli już coś między nimi miało by być, teraz chciała zrobić to zupełnie inaczej, a nie rzucać się na głęboką wodę, jak to miała w zwyczaju. Tu nie chodziło tylko o nią, bo miała przecież Aylę, a na niej zależało jej najbardziej. To dziecko już i tak miało okropny start w życiu i Blanchard nie chciała tego jeszcze bardziej komplikować. Jeśli przez to, że ma dziecko miałaby już zawsze być sama, cóż jakoś sobie z tym poradzi.
Jednak patrząc na Lucasa, odnosiła wrażenie, że jemu ten fakt zupełnie nie przeszkadza. Nie zwracał na to zupełnie uwagi, i chyba był świadomy tego wszystkiego.
No i prawda była taka, że jej związek z Jackiem już praktycznie nie istniał. Oni sami nie potrafili określić na czym stoją, a sam Jackson otwarcie mówił, że nie umiałby wejść w rolę ojca i zrezygnować z wielu rzeczy. A Octavia już nie chciała go do niczego zmuszać. Już nie miała na to siły. Nie wyszło, trudno jakoś to przeboleję, choć nadal w dużym stopniu go kochała. Tyle, że wzięła sobie słowa Kiki do serca jak nie ten, to inny. To, że Aylę wychowa inny facet, może jej wyjść nawet na dobre. A sama dobrze wiedziała co mówi, bo swojego ojca widziała kilka razy w życiu.
Więc Octavia Blanchard chciała spróbować, może po raz ostatni. Może tym razem szczęście dopisze i wszystko ułoży się tak, jak ma być. Wierzyła w to, bardzo tego chciała. Tylko, że do całej relacji z Lucasem podchodziła na spokojnie, nie licząc tego jednego razu gdy wylądowali w łóżku, bo oboje poddali się emocjom.
Zasmiala się na słowa Kate i niejako oburzenie Jake’a
—- Spokojnie, to się nie przenosi za dotknięciem czyjejś ręki. Sprawdzone na kilku osobach — powiedziała rozbawiona, puszczając oczko w jego stronę, a później znów cała uwagę skupiła na Lucasie. Uśmiechnęła się, chwytając z ochota jego dłoń.
— Ale nie podeprzesz mi szpilek? — zapytała zaczepnie, ruszając w stronę parkietu.
— Od się je mogę jedynie powiedzieć, ze trzymaj się od ciąży jak najdalej. To wykańczający proces — powiedziała z nieco smutnym uśmiechem. Octavia nie wspominała ciszy jakoś dobrze, być może dlatego, że przez jej większa część żyła w przekonaniu, że zrobiła coś złego. Że zmusiła Jacksona do tego, żeby został ojcem. Dobitnie ja o tym uświadomił te kilka miesięcy temu.
OdpowiedzUsuń— No i musi to być świadoma decyzja obojga, a nie tylko jednej osoby — dodała jeszcze, zanim zniknęła z Lucasem na parkiecie. Kiedy ujął jej dłoń i przyciągnął do siebie, uśmiechnęła się lekko.
— To dobrze, bo moje szpilki kosztowały majątek — zaśmiała się, układająca rękę na jego ramieniu.
— Nigdy nie umiałam znaleźć dobrego partnera do tańca, z ciekawością zobaczę, co potrafisz — powiedziała, dając mu się poprowadzić. Słysząc słowa chłopaka, milczała chwilę.
— Ale to prawda, Luca. Chce cię poznać, tak prawdziwie. Nie rzucać się na głęboka wodę, bo to zawsze się dla mnie źle kończy. Nie mówię też, że nagle odkochać się w Jacksonie. To długi i żmudny proces, ale wiem też, że to co było między nami, już raczej nie wróci. A ja nie mogę trwać w miejscu i wiecznie na niego czekać. Czekać na to, aż on znowu zdecyduje się pokochać mnie, a co najważniejsze Aylę — powiedziała, wzruszając przy tym ramionami.
— I nie będę ułatwiać. Ty też mi nie ułatwiasz tego — odpowiedziała, posyłając mu równie łobuzerski uśmiech.
Może powinni z tego zrezygnować, zapomnieć o tym co między nimi zaszło. Ale Octavia nie potrafiła. Teraz, właśnie w tej chwili czuła się tak, jak zawsze chciała.
— Chce chodzić na nudne randki. Odkrywać powoli druga osobę. Być… szanowana, nigdy druga. Jack kiedyś obiecał mi, że nigdy nie będę druga aż do momentu kiedy zdradził mnie z moja najlepsza przyjaciółką. Nie jestem taka, ale chciałabym, żeby on poczuł to co ja wtedy. Ta wszechogarniającą złość i żal. Zawód, że osoba która kochasz całym sercem, nie liczy się z Twoimi uczuciami — powiedziała, uciekając spojrzeniem w bok.
— Chciałabym spróbować ostatni raz, po prostu.
Tymczasem telefon Octavii kilkakrotnie dał o sobie znać, kiedy ona i Lucas bawili się na parkiecie w najlepsze. Pierwsze kilka połączeń było od Jacksona, które ona zignorowała całkowicie. Jednak to te od Carmen zapaliły w głowie Octavii czerwona lampkę. Rzadko kiedy do niej dzwoniła, więc musiało się coś stać. Kiedy znów wraz z brunetem znaleźli się przy stoliku, przeprosiła wszystkich i odeszła w bardziej ustronne miejsce, oddzwaniają do opiekunki Ayli. Odebrała po chwili, wyraźnie zdenerwowana, mówiąc że w mieszkaniu Blanchard pojawił się jakiś nieznany jej facet.
— Dziesięć minut, Carmen. Za chwile jestem — rzuciła nieco zdenerwowana, zastanawiając się, kto też mógł złożyć im wizytę. Wiedziała, że były chłopak Carmen nie do końca pogodził się z ich rozstaniem i niejednokrotnie nasyłał na nią jakiś oprychów.
Ruszając w stronę stolika, wysłała wiadomość do Javiera, że ma podjechać do jej mieszkania. Tak na wszelki wypadek wolała mieć pod ręka kogoś od siebie, gdyby zrobiło się nieciekawie.
— Przepraszam was, ale muszę iść, skomplikowana historia, ale wynagrodzę wam to jakoś, naprawdę — rzuciła, chwytając za kurtkę i torebkę. Spojrzała na Lucasa. Nie chciała mu psuć dobrej zabawy.
— Zostań. Jak coś, odezwę się potem — rzuciła, żegnając się ze wszystkimi pospiesznie.
Oczywiście, że to czego Octavia chciała najbardziej, było też zarówno najzwyczajniejszą rzeczą na świecie. To nie było nic nadzwyczajnego i ciężkiego do zrobienia. Chciała po prostu zwykłej miłości, normalnego związku i o nic więcej nie prosiła. Prawda też była taka, że już nie chciała prosić Jacksona konto, aby z nią był. On już dawno temu podjął decyzje, a Octavia musiała się z nią tylko pogodzić, by móc później znów ruszyć przed siebie.
OdpowiedzUsuńJack miał ciężki charakter, Tay wiedziała o tym jak nikt inny. Przeszli razem wiele, ale chyba w końcu musieli powiedzieć sobie prawdę w oczy i każde z nich powinno pójść w swoją stronę. Tak naprawdę nie bała się o siebie, bo wiedziała, że ona sobie poradzi. To, co spędzali jej sen z oczu to zachowanie Jacka i jego chęć czucia wszystkiego jak najmocniej. Wiedziała gdzieś w głębi, że to go kiedyś zgubi. Że upadnie mocno i może ten upadek nieco go otrzeźwi, może pokaże że nie tędy droga. Miała taką nadzieję.
— Wiem, że zasługuje. Po prostu trochę się w tym pogubiłam, za bardzo skupiłam się na nim a nie na sobie. On zauważył, że może wszystko i bezczelnie to wykorzystał— powiedziała, wzruszając przy tym ramionami, choć taka była prawda. Jack bardzo dobrze wiedział, co robi, oraz wiedział jaka słabość ma do niego Octavia i że zawsze mu wybaczy.
— Nie chcę żadnych obietnic, Lucas. Za dużo już ich słyszałam. Tak jak powiedziałeś, ja też chce być jedynie szczęśliwa — dodała, uśmiechając się delikatnie.
— Co? — zapytała nieco zdenerwowana, spoglądając na Lucasa, który dogonił ją przy wyjściu. Czy pną naprawdę sądziła, że jej posłucha? Oczywiście, że nie.
— Carmen do mnie zadzwoniła. Jakiś facet jest u mnie w mieszkaniu. Długa historia, więc w skrócie. Carmen jest z Meksyku, jest opiekunka Ayli. Miała faceta, który się nad nią znęcał, a jak odeszła to on nie za bardzo się z tym faktem pogodził. Dlatego co jakiś czas mu odwalą i nasyła na nią jakiś oprychów i wydaje mi się, ze teraz dowiedział się gdzie ona pracuje. Ale dziwne jest to, ze portier go wpuścił — dodała, szybkim krokiem ruszając w stronę swojego mieszkania. Tak jak powiedziała, po dziesięciu minutach była na miejscu. Pod apartamentowcem czekał Javier, opierając się o swój samochód. Dopiero teraz Octavia uświadomiła sobie, ze w ogóle nie miała pojęcia, jak wyjaśnić Lucasowi to, kim on jest. No bo przecież nie powie otwarcie, ze to człowiek jej dziadka i zajmuje się, cóż, wieloma rzeczami.
— Mówiłem Ci, żeby zająć się nim od razu, byłby spokój i nie byłoby takich sytuacji jak ta — mruknął na powitanie, kiedy Octavia stanęła naprzeciw niego, a później z zaciekawieniem spojrzał na Lucasa, gasząc niedopałek papierosa.
— Kto to? — zapytał po hiszpańsku. Spojrzała na Lucasa, chwile później na Javiera.
— Luca. I rozumie bardzo dobrze, co mówisz — wyjaśniła z nieco złośliwym uśmiechem, a potem weszła do apartamentowca nie czekając ani na jednego ani drugiego. Skierowała się do windy, która chwile przytrzymała dla obu panów, a kiedy już weszli do środka, nacisnęła guzik z odpowiednim piętrem.
— Tylko proszę, Jav, bez okazywania zbędnej męskości jak coś — rzuciła w stronę mężczyzny, który bez słowa skinął jedynie głową. Kiedy po chwili znaleźli się na piętrze gdzie mieszkała Octavia, ta ruszyła w stronę mieszkania, po chwili wchodząc do środka. Przystanęła zaskoczona, widząc Jacksona popijającego drinka, jakby nigdy nic. Chwile później jej oczom ukazała się Carmen, wychodząca z pokoju Ayli. Całkowicie zignorowała starszego Howarda, podchodząc do młodej dziewczyny.
— Już, spokojnie. To Jack, ojciec Ayli. Nic złego Ci nie zrobi — powiedziała, widząc przerażenie na twarzy Meksykanki.
— Co Ty do cholery robisz, Jack? — rzuciła w złości, odwracając się w jego stronę.
Spojrzała na Jacksona wściekłe, chyba pierwszy raz w życiu. Miała przecież wiele okazji, żeby złościć się na niego jak nigdy, ale to właśnie ta sytuacja wyprowadziła ją z równowagi. Tak po prostu, bo śmiał jej wytknąć zdradę. Owszem, złe zrobiła. Nie, ona postąpiła cholernie źle, ale cóż, stało się.
OdpowiedzUsuń— Tak Jack, co Ty tu robisz? — zapytała po raz kolejny, podchodząc w jego stronę. Zlustrowała go uważnym spojrzeniem. Był zły, albo nawet i wściekły. Tak, zdecydowanie był wściekły.
— Carmen. Spakuj najpotrzebniejsze rzeczy Ayli. Javier odwiezie was w bezpieczne miejsce. Masz je przypilnować — rzuciła po hiszpańsku. Carmen odwróciła się na pięcie, znikając w pokoju małej. Javier natomiast rozsiadł się wygodnie w skórzanym fotelu, przyglądając się całej scenie. Cóż, dla niego był to najlepszy występ jaki widział w życiu.
Prychnęła z pogardą, słysząc słowa Jacksona.
— No popatrz, nagle wzięło cię na rozmowy? Teraz, kiedy wszystko do Ciebie dochodzi? Jak ja chciałam rozmawiać, to miałeś to gdzieś — powiedziała wściekła. Nie sądziła też, że Jackson ma jeszcze klucze do jej mieszkania. Była naprawdę przekonana, że je oddał, kiedy się wyprowadzał.
— Jak ja dzwoniłam i pisałam, też nie raczyłeś odpowiedzieć. I tak, Jackson, dokładnie tak masz się poczuć! Czy ja Ci wypomniałam, jak pieprzyłeś Nel?! Nie, bo wtedy zamiast być ze mną, wolałeś ćpać i mieć mnie gdzieś! Kiedy ja rodziłam naszą córkę, nawet nie pomyślałeś o tym, że Cię potrzebuje. Ale wiedz co? Już Cię nie potrzebuje, nie chcę. Nie mam zamiaru być po raz kolejny zabawka w czyiś rękach! — krzyknęła w złości. Z pokoju wyszła Carmen z Aylą w nosidełko. Javier niespiesznie podniósł się ze swojego miejsca, podchodząc do Lucasa i Jacksona. Stanął niedaleko, pilnując całej sytuacji.
— Uważaj na słowa, kolego. Nie traktuj jej jak jakiejś dziwki, i tak już wystarczająco dużo nerwów na ciebie straciła, Howard — Javier odezwał się mocnym, pewnym siebie głosem. Nie mógł zignorować tak bezczelnego zachowania Jacksona.
W Octavii w pewnym momencie coś pękło. Tak po prostu. Niewiele myśląc, podeszła do Jacksona po czym uderzyła go z całej siły w policzek. W oczach zalaniu łzy, ale brunetka powstrzymała je z całych sił.
— Jak śmiesz. Zawsze tak robisz. Zawsze szukać winy u innych, nigdy u siebie. Wyjdź stąd i już nigdy nie wracaj, nie chce Cię widzieć — wysyczała w jego stronę.
Od wielu miesięcy Jack powtarzał jedno i to samo, co Octavię nieziemsko irytowało. Już kiedy dowiedział się o ciąży, powinna go zostawić i zająć się wszystkim sama, a pną jak głupia wierzyła, że jeszcze jakoś pogodzi się z zaistniałą sytuacją i dadzą sobie radę we dwójkę z nową rzeczywistością. Cóż, widać jak bardzo się myliła i jak łatwowierna nadal była.
OdpowiedzUsuń— A co, nie jesteś? Ojcem roku to Ty nigdy nie byłeś — zakpiła. Jedli Jackson mógł sobie pozwolić na sarkazm i ironię, to Octavia również.
— A Ty idź pieprzyć pół Nowego Jorku. Tylko nie dzwoń, gdy sobie przypomnisz, że z nikim nie będzie Ci tak dobrze — odgryzła. Javier zachichotał, jednak równie szybko zamilkł, widząc wściekłe spojrzenie Octavii.
— Nic nie mówię — odpowiedział, unosząc ręce niczym w poddańczym geście. Całe zachowanie Jacksona irytowało ją jak nigdy wcześniej. Kolejne jego słowa doprowadzały ja na skraj złości, która wylewała się niczym z aktywnego wulkanu.
— Wyjdź! — wrzasnęła z całych sił, odwracając się w stronę Jacksona. Naprawdę, sama siebie nie poznawała. Nigdy nie była tak zła i rozbita jak teraz. Nigdy nie pozwoliła, by emocje wyższy aż tak bardzo na wierzch.
Kiedy Jackson w końcu zniknął za drzwiami, Octavia wypuściła powietrze z płuc. Tak głośno, aż słyszała jak jej oddech wręcz świszczy ze złości.
— Odwieź je do mieszkania, Javier. Masz być przy Carmen i Ay cały czas do momentu, aż nie przyjadę — rozkazała wręcz, na co mężczyzna kiwnął jedynie głowa i podszedł do Carmen, biorąc od niej nosidełko z Aylą, po czym ruszył w stronę wyjścia z mieszkania.
Spojrzała na Lucasa, który podszedł do niej i ją przytulił. Z początku chciała się odsunąć, ale nie zrobiła tego. Za to oparła czoło o jego klatkę piersiową, wzdychając ciężko.
— Będę musiała Ci wyjaśnić wiele rzeczy, Luca — powiedziała, przymykając powieki.
Jedyne, czego teraz pragnęła Octavia, to spokoju. I jointa. O tak, nagle naszła ją ogromna ochota na zapalenie, które zapewne rozluźniło by ją i pozwoliło nie myśleć o tym wszystkim, co się właśnie stało. Nadal to jakoś do niej nie dochodziło. Nie mogła pojąć, że drogi jej i Jacksona się rozeszły. Nie czuła jeszcze tego bólu utraty, choć wiedziała, że jutro może być o wiele gorzej niż teraz. Zdecydowanie nie chciała być teraz sama, ale z drugiej strony Lucas miał rację. Powinna zająć się Aylą, odpocząć od tego wszystkiego i jakoś to wszystko poukładać sobie w głowie. Kiwnęła więc delikatnie głową, zgadzając się z nim. Odebrała też od niego klucze, które ścisnęła w ręce.
OdpowiedzUsuń— Dziękuję — powiedziała cicho. Dziękowała za to, że nie pytał o to, co powiedział Jackson. Że nie drążył tematu z czystej ciekawości.
Octavia sama tak naprawdę nie wiedziała, czego teraz potrzebuje. Była w kropce. Była w tym przysłowiowym bagnie, które już tak mocno ją wciągnęło, że łapała ostatnie oddechy i łapała się ostatek nadziei, że ktokolwiek przyjdzie jej na pomoc.
— Będę w Hampton — dodała po chwili. Tak, ukrycie się w Hampton było dobrym pomysłem. Tam zawsze mogła na spokojnie odetchnąć, pomyśleć i podjąć jakakolwiek decyzje, która nie była podjęta na szybko. Musiała jakoś przemyśleć to wszystko, zanim o ich rozstaniu stanie się głośno, a to było ostatnie czego Octavia pragnęła. Nie chciała, aby ludzie gadali, wymyślali plotki.
— powinnam… powinniśmy z Jacksonem o rozstaniu powiedzieć wspólnie, zanim Plotkara się dowie i zrobi to za nas. Kurwa… — jęknęła, odwracając się do Lucasa plecami. Wplątała palce jednej ręki we włosy, uświadamiając sobie, że to wszystko właśnie zaczyna do niej dochodzić.
W końcu puściły jej wszystkie nerwy. Octavia już nie miała siły dłużej powstrzymywać łez, które spłynęły po jej policzkach. Mimo, że ocierała je za każdym razem, one płynęły nadal. Podeszła do kanapy, na którą opadła z głośnym szlochem, podciągając kolana pod brodę.
— Ja wiedziałam, że kiedyś się to stanie. Ale nie sądziłam, ze będzie tak boleć — mruknęła, kręcąc głowa na boki.
Wiedziała, że media nie będą zwracać większej uwagi na to, w jakiej atmosferze Octavia rozstała się z Jacksonem. Dla nich liczył się jedynie rozgłos i to, że już ze sobą nie byli. Wiedziała, że ten najbliższy czas będzie dla niej najtrudniejszy, że każdy będzie zachodził w głowę, co się tak naprawdę stało. I wiedziała też, że Jack nie za bardzo się tym przejmie. Gadali dobrze czy też złe - ważne było to, że gadali.
OdpowiedzUsuńNiejednokrotnie chciała, aby ludzie przestali zwracać na nią uwagę. Tak naprawdę to zawsze ja męczyło, za każdym razem musiała się kontrolować, żeby nie zrobić jakiegoś głupstwa, żeby ludzie potem jej tego nie wytykali. Nie lubiła czytać o sobie, bo dla jednych była idealna, dla drugich zaś głupia, bogatą dziewczyna, która nie wiedziała co to życie. Ile wysiłku musiała nieraz włożyć w to, żeby tak wiele spraw nie wyszło na wierzch, wiedziała tylko Octavia i jej najbliżsi.
Niejednokrotnie też chciała mieć takie podejście do wszystkiego jak Jackson. Dla niego liczyło się bardzo mało rzeczy, gdy zrobił coś głupiego, bardzo dobrze wiedział, że to wszystko i tak zostanie wyciszone. Miał idealny wzorzec w postaci ojca, który go chyba tylko tego nauczył. Dlatego też aż niemożliwym było, że Jackson i Lucas tak bardzo się od siebie różnili. Byli niczym jak ogień i woda. Lucas zdawał się tak bardzo nienależące do ich świata, a Octavia zaczęła zazdrościć mu tego, że wychował się z dala od tych wszystkich intryg, pieniędzy i wszystkiego co z tym związane.
Jej świat tak naprawdę właśnie teraz rozpadł się na miliony kawałeczków. Jeszcze nie tak dawno dawała radę to wszystko posklejać, jakoś ułożyć na nowo. Teraz jednak wszystko było rozsypane, a Octavia mimo wielu chęci już nie potrafiła wszystkiego złożyć i posklejać, by jakoś się trzymało. Miała wrażenie, że klęczy na podłodze i zgarnia te wszystkie kawałeczki, z nadzieją że jeszcze coś się uda naprawić. Ale wszystko odeszło bezpowrotnie, ona musiała nauczyć się żyć na nowo, posklejać złamane serce.
Pociągnęła nosem raz jeszcze, spoglądając na Lucasa. Wydawała się, jakby w ogóle na początku nie rozumiała tego, co do niej mówi. Jak łatwiej? Jak miała nauczyć się z tym żyć?
— Napewno? — zapytała cicho, z dozą niedowierzania w głosie. Otarła łzy, oddychając przy tym głęboko.
— Daj spokój, Lucas. To dwie godziny drogi. Uspokoję się i dam radę — mruknęła.
Dowiedzenie się gdzie mieszka Lucas było nadzwyczaj łatwe. Nawet nie sądziła, że pójdzie jej tak sprawnie, a wystarczył jedynie telefon do Roberta Howarda i prośba, żeby powiedział jej te informacje, których potrzebowała najbardziej. Miała to szczęście, że Robert zawsze za nią przepadał i ją lubił.
OdpowiedzUsuńPóźnym wieczorem zaparkowała swojego czarnego mercedesa przed apartamentowcem, zgarniając z siedzenia obok butelki z kraftowym piwem i jakieś przekąski. Wysiadła z samochodu, spoglądając na budynek przed sobą, by po chwili ruszyć w stronę wejścia.
Mieszkanie Lucasa było chyba pierwszym miejscem, które odwiedziła Octavia po tym, jak w końcu wróciła z Hampton. Cała sprawa między nią, Jacksonem a Lucasem obeszła się bez większego echa, co Blanchard bardzo cieszyła, choć wiedziała że ta bomba pewnego dnia wybuchnie.
Odpoczęła więc. Nabrała dystansu i wszystko przemyślała. Chciała być szczęśliwa, skupić się na sobie i Ayli. Chciała, by tez jej córka była szczęśliwa. Wiedziała, że Jackson jej tego nie da, już nie.
Telefon powiadomił o nowej wiadomości. Odczytała ją, oglądając filmik z jakiejś imprezy. Byli tam jej znajomi, którzy świetnie się bawili, był tam też chyba Jack w towarzystwie jakiejś dziewczyny. Octavia zignorowała to wszystko, kierując swe kroki w stronę windy, która po chwili zjechała na parter. Octavia wsiadła do środka, naciskając guzik z odpowiednim piętrem, i już po kilku minutach była na miejscu. Rozejrzałam się na boki, następnie ruszając w stronę mieszkania Lucasa.
Nacisnęła dzwonek. Raz, drugi i trzeci. Oparła się o ścianę, czekając aż ktoś jej otworzy. W sumie, nie wiedziała czy Lucas jest w domu, mogła wcześniej do niego napisać.
Kiedy jednak usłyszała kroki w mieszkaniu, a po chwili usłyszała przekręcanie klucza w zamku, wychyliła się nieco, uśmiechając delikatnie.
— Masz ochotę na piwo? Podobno najlepsze, jakie można znaleźć w tym brudnym mieście — powiedziała, stając przed Lucasem.
Zlustrowała Lucasa uważnym spojrzeniem, kiedy ten w końcu otworzył jej drzwi. Bez żadnego skrępowania przesunęła wzrokiem od jego twarzy, aż po same stopy, nie mogąc mu odmówić tego, że naprawdę wyglądał dobrze. Nie, on wyglądał świetnie, do tego stopnia, że Blanchard chyba spoglądała na jego umięśnione ciało zbyt długo, niż to było potrzebne. Opamiętała się w chwili, kiedy dotarł do niej głos Lucasa i to, jak przesunął się w bok, żeby mogła wejść do mieszkania.
OdpowiedzUsuń— Dwa razy nie musisz powtarzać — powiedziała z uśmiechem, wchodząc w głąb mieszkania. Położyła torebkę na sofie, sama po chwili na niej siadając.
—Jasne, idź. Zaraz Ci wszystko opowiem, w sumie też mam dla Ciebie pewną propozycję — powiedziała z nieco tajemniczym uśmiechem, odprowadzając Lucasa spojrzeniem, gdy ten wspiął się po schodach i zniknął na piętrze.
Octavia Blanchard jeśli chciała, potrafiła być wredna i wbić głęboko szpilkę tak, aby bolało. Wrzucając zdjęcie na instagrama, wiedziała, że nie przejedzie ono bez echa, a ten kto miał je zobaczyć, szybko skojarzy fakty i to, gdzie aktualnie znajduje się Octavia Blanchard. Świetnie wykadrowane piwa, stojące na kuchennej wyspie kilka chwil później znalazły się na jej instagramie, oczywiście przeznaczone do wglądu jedynie przez najbliższych znajomych. Może i znowu rozpęta niepotrzebna burze, a może i też nie. Tego nigdy nie było wiadomo. Odłożyła telefon obok siebie, po czym podpadła głowę na ręce i z delikatnym uśmiechem na ustach czekała na Lucasa, który też pojawił się po chwili na schodach.
— Jak wspomniałam, mam dla Ciebie propozycje — zaczęła, spoglądając w stronę chłopaka.
— Za niedługo lecę ze znajomymi na krótki… urlop. Leć ze mną, Lucas. Bora Bora to świetne miejsce — powiedziała z uśmiechem, podnosząc się z kanapy i ruszając niespiesznie w stronę kuchni.
— Będzie duża willa, chcemy też wynająć jakiś jacht. Oderwiemy się od tego okropnego, Nowego Jorku choć na chwile — dodała, otwierając pierwsza lepsza szufladę z której to wyciągnęła otwieracz do piwa.
— Nie przyjmuję odmowy. A nawet jeśli, to myślę, że uda mi się jakoś Cię przekonać — rzuciła, posyłając mu pewne siebie spojrzenie oraz delikatny, nieco łobuzerski uśmiech.
Chwyciła obie butelki z piwem, po czym podeszła do Lucasa, stając naprzeciw niego.
— Więc jak? Zgadzasz się, czy odmawiasz? — zapytała zaczepnie, podając mu piwo.
Octavia wiedziała, żeby trzymać Lucasa z dala od tych wszystkich nowojorskich dram. Prowadził on zupełnie inne życie, niż ona. Nie wiedział jak to wszystko potrafili się skomplikować w jednej chwili, tutaj na Manhattanie.
OdpowiedzUsuńPowinna więc też się powstrzymać przed tym, żeby nie wciągać w to wszystko Jacksona. Wiedziała, Że między nimi już nic nie ma i nie będzie. Że ona w końcu musi skupić się na sobie i ruszyć do przodu, zapomnieć o tym co było. Że być może czeka ja coś nowego i dobrego, tylko musi na to pozwolić i sama się w to zaangażować.
— Możesz spróbować się nie zgodzić, Twój wybór — powiedziała z uśmiechem, spoglądając na Lucasa. Po chwili jednak spojrzenie Octavii spoczęło na zdjęciu które zrobiła i wrzuciła na social media. Przez jej twarz przebiegł grymas, kiedy Lucas wypowiedział kolejne słowa, jednak miał co do nich racje. Nie mógł być pionkiem, marionetka czy też szpilka w tym wszystkim. Miał do tego prawo, a ona… ona powinna się powstrzymać i nie zepsuć tego, co zaczynało między nimi się rodzić.
Upiła łyk piwa, które było z początku nieco cierpkie, dopiero przy końcu dało się wyczuć delikatną słodycz napoju. Spojrzała ponownie prosto w oczy Lucasa, kiwając lekko głową.
— Masz racje, przepraszam — odparła spokojnie, wiedząc, ze głupio postąpiła.
Kiedy Lucas stanął tuż naprzeciw niej, kładąc ręce po bokach jej ciała, Octavia uśmiechnęła się lekko, zdecydowanie zadowolona z tego, że nie był jakoś zły za to, co przed chwilą zrobiła.
— Ach, więc zaczynasz stawiać warunki, okej — mruknęła z rozbawieniem, spoglądając na niego.
— Okej, damy się porwać na randkę. Może nie skończy się na jednej — powiedziała z uśmiechem. Chwile później odłożyła butelkę obok siebie i z łatwością uniosła się nieco w górę, by usiąść na kuchennym blacie.
— Spakuj tylko najpotrzebniejsze rzeczy, najlepiej dużo kąpielówek — poradziła, posyłając mu łobuzerski uśmiech.
— Dwa albo trzy… Myśle, że na tyle mogę się zgodzić. Jednak, na Twoim miejscu uważałabym na słowa — zaśmiała się, spoglądając na Lucasa roziskrzonymi oczami. Kiedy odsunął się, Octavia zmierzyła bruneta uważnym spojrzeniem, unosząc w górę jedna brew.
OdpowiedzUsuń— Chcesz więc użyć moja córkę przeciwko mnie? — zapytała rozbawiona, machając nogami niczym mała dziewczynka. Chwyciła za butelkę, pociągając spory łyk alkoholu. Octavia nawet nie zastanawiała się nad tym, jakie podejście ma Lucas do tego, że ona ma dziecko. Widziała, jak spoglądał na Aylę i jakie miał do niej podejście i było ono zupełnie inne niż te, które miał Jackson. Widać było, że lubił dzieci i nie przeszkadzały mu one w żaden sposób. Czasami łapała się na tym, że właśnie takiego mężczyznę jak Lucas chciała mieć przy sobie. Takiego, który zaakceptuje ją i Aylę, bo przecież one były jednością. Zdecydowanie nie miała zamiaru rezygnować z córki dla jakiegoś dupka, który nie potrafi pogodzić się z tym, że Octavia jest matką.
— Świetnie. Jeszcze może jakiś krem do opalania, czapkę i okulary przeciwsłoneczne. No i dużo pozytywnego nastawienia — powiedziała z uśmiechem, pochylając się nieco w stronę Lucasa.
— Jak tylko skończy się semestr. Wszystkim zdecydowanie przyda się złapać oddech po wszystkich testach i tym podobnym. To będzie dość intensywny tydzień na Bora Bora — odparła, zakładając kosmyk włosów za ucho. Widząc minę Lucasa, niewiele myśląc Octavia wyciągnęła rękę i przyciągnęła go do siebie, oplatające ręką jego szyję. Przesunęła palcami po jego skórze, uśmiechając się przy tym lekko.
— Jego nie będzie. Tak jak powiedziałeś, spędzimy ten czas razem, Luca. No i prześle Ci koszta. Ale zrzucamy się tylko na jacht, dom jest od kogoś z mojej rodziny — Lucas na szczęście nie zadawał wiele pytań odnośnie jej rodziny, więc Octavia też zbyt dużo mu o niej nie mówiła. Jeszcze, bo wiedziała że nadejdzie taki moment, gdy będzie musiała mu wiele rzeczy wyjaśnić.
— A teraz, panie Howard, czy zechciałby pan coś ze mną porobić? Może być nawet romantyczny, nocny spacer albo obejrzenie jakiegoś filmu — powiedziała, po czym nachyliła się w stronę ucha Lucasa.
— To ostatnie faceci lubią wybierać najczęściej. Szczególnie lubią wybierać horrory, żeby dziewczyny się do nich przytulały. Ze mną jest ten problem, że horrory lubię, ale mogę poudawać, że się boję i się do Ciebie przytulić — zaśmiała się cicho, spoglądając na niego kątem oka.
Prychnęła rozbawiona jego słowami. Ayla była sojuszniczką wielu osób. Wiele osób też ta mała istotka potrafiła sobie owinąć wokół palca, choć nie miała o tym jeszcze pojęcia. Octavia nie sądziła, że jej życie kiedy tak bardzo się zmieni. Że będzie żyć praktycznie pod dyktando czteromiesięcznego dziecka, które tak bardzo wywróci całe jej życie do góry nogami. Powoli też ruszała do przodu, tracąc już nadzieję na to, że Jack zmieni zdanie i zacznie jakoś istnieć w życiu ich córki.
OdpowiedzUsuń— Ona ma już za dużo sojuszników jak na swój wiek — zaśmiała się, odgarniając kosmyk włosów za ucho. Podobało jej się to, jakie podejście miał Lucas do małej, i prawda była taka, że Jack powinien brać przykład ze swojego młodszego brata, a nie umywać ręce od odpowiedzialności, która spadła jedynie na Octavię.
— Mhm, każdemu przyda się chwila oddechu. Ja też muszę trochę odsapnąć, bo mam kilka pomysłów, które chcę zrealizować — odparła, chwytając ponownie za piwo. Na kolejne słowa uśmiechnęła się lekko, wzruszając przy tym ramionami.
— Wujek kiedyś był na Bora Bora i tak mu się spodobało, że kupił tam dom. Ostatnio jakoś nie ma czasu, żeby tam latać, ale nie ma nic przeciwko, żebym wzięła znajomych i tam pojechała. Czasami warto być ulubienicą rodziny — zaśmiała się, choć pną i jej brat zawsze byli tymi ulubionymi dziećmi, którym wszystko uchodziło na sucho.
Po chwili Octavia zsunęła się z kuchennego blatu, posyłając Lucasowi wesoły uśmiech. Musiała przyznać, że dobrze kombinował, znajdując wyjście z sytuacji z filmem.
— Okej, najpierw spacer. Gwiazdy zobaczymy za niedługo. Ckliwe filmy to jest coś, co uwielbiam, więc wkopałeś się, mój drogi, ale sam taką drogę wybrałeś. Jak zaśniesz, to się obrażę nie na żarty i nie będzie już przytulania — powiedziała, posyłając brunetek niby to groźne spojrzenie.
— Co ja z wami mam. Wy Howardowie macie jedną, wspólna cechę. Dzielenie się czymkolwiek ciężko wam przychodzi. Na razie nie widać nikogo, kto chciałby Cię wygryźć z miejsca, więc dbaj o nie Luca. A teraz chodź, romantyczny spacer nie może czekać. Jesteśmy w Nowym Jorku, więc wszystko układa się praktycznie tak jak w każdym romantycznym, ckliwym filmie — zaśmiała się, chwytając bruneta za rękę, by następnie pociągnąć go w stronę wyjścia z mieszkania.
Octavia niewiele pamiętała z tego, co się stało, co może i było dla niej lepsze. Jak przez mgłę widziała we wspomnieniach, że ktoś najpierw strzelił do tego starszego mężczyzny, później do niej. Gdzieś w podświadomości świtały jej wypowiedziane słowa, ale tak naprawdę chyba nie chciała ich pamiętać. Poruszyła się nieznacznie, na tyle, na ile pozwalało jej obolałe ciało. Cała aparatura, do której była podpięta, brzmiała według brunetki zdecydowanie za głośno.
OdpowiedzUsuńOdwróciła głowę, gdy usłyszała głos Lucasa. Oczywiście, że przecież mogła się go tu spodziewać, jednak nie sądziła, że bracia będą aż w takim… porozumieniu. Westchnęła, posyłając młodszemu Howardowi lekki, nieco obolały uśmiech.
— Ten mężczyzna, który był w sklepie, wiadomo co z nim? — zapytała. Taka właśnie była Octavia, zawsze martwiący się najpierw o innych, na samym końcu myśląca o sobie.
— Tak naprawdę to ten pan stanął w mojej obronie — dodała po chwili, marszcząc przy tym lekko brwi. Przypomniało jej się, jak usłyszała, gdy upadł na podłogę.
Znów spojrzała na Jacksona, teraz już znacznie uważniej. Widać było, że był zmęczony i chyba zmartwiony jak nigdy wcześniej. Znała go bardzo dobrze i wiedziała, jak wiele siły wkłada w to, by nie zauważyła, jak bardzo się bał przez ten czas, kiedy ona leżała nieprzytomna. Mogła jedynie domyślać się, jaki chaos panował w jego głowie, i że byłby w stanie oddać wszystko, by tylko jej stan się polepszył.
Uśmiechnęła się lekko, kiedy poczuła, jak Jack łapie ją za dłoń. Może i nie powinna, nie, oczywiście że nie powinna, ale zignorowała na moment Lucasa, a on przecież też tu był, pewnie tak długo, jak Jack.
— Obolała. I jakby mnie ktoś postrzelił — rzuciła, nie mogąc powstrzymać się, by nie zabrzmieć sarkastycznie. Na kolejne słowa Lucasa, kiwnęła jedynie głową. Teraz zdecydowanie chciała zobaczyć swoich rodziców. Chciała zobaczyć całą swoją rodzinę, która pewnie przez ostatni czas odchodziła od zmysłów.
— Jack, jak długo tu siedzisz? Wyglądasz jakbyś spędzał tu każda możliwą sekundę — powiedziała, kiedy zostali sami.
—Ile ja tu w ogóle leżę? — zapytała po chwili.
Już nie umierająca Tay 😂
Jack był dobry w ukrywaniu emocji, Octavia wiedziała o tym bardzo dobrze. Był też dobry w kłamania, ale teraz wiedziała, że tylko jej udało się wyjść bez większego szwanku z tego sklepu. Wiedziała to, ale nie chciała tego usłyszeć, dlatego też przyjęła takie, a nie inne wytłumaczenie na zadane przez nią pytanie.
OdpowiedzUsuń— Jak mogłoby być inaczej — spróbowała się zaśmiać, ale po chwili przekonała się, że to jeszcze nie był odpowiedni czas. Skrzywiła się nieco, na moment przymykając oczy. Musiała przyznać, że leki były dobre, bo aż tak bardzo rana ją nie bolała, sądziła, że będzie znacznie gorzej.
— Nie dziwie się, też miałabym Cię dość na ich miejscu. Potrafisz być bardzo upierdliwy — powiedziała, po czym spojrzała na Jacksona.
Spojrzała na blondyna ponownie. Ujęło ją to, gdy zobaczyła strach w jego oczach. Mimo, że chciał, nie potrafił go ukryć. Octavia delikatnie pogładziła kciukiem dłoń Jacka, uśmiechając się lekko. To, jak cała ta sytuacja na niego wpłynęła, nieco Octavię zszokowało, ale to też utwierdziło, że mimo tego, co ostatnio się między nimi działo i jak źle było, nie była mu obojętna.
— Jack — powiedziała, kiedy zwiesił głowę, by na nią nie patrzeć.
— Jack, ale nic mi nie jest. Żyję — powiedziała, po czym wyplątała dłoń z jego uścisku i położyła ją na policzku chłopaka.
— Popatrz na mnie — poprosiła, a kiedy po chwili uniósł głowę, otarła te kilka łez, które spływały po skórze. Chyba widziała go w takim stanie pierwszy raz.
— Dziękuję, że przez cały ten czas tu byłeś. Naprawdę, dużo to dla mnie znaczy. I naprawdę, już nie musisz się o mnie martwić — dodała, posyłając mu lekki uśmiech. Teraz mógł w końcu odetchnąć, przestać się martwić i drzeć o jej życie. Wiedziała, że to Lucas o wszystko dbał i trzymał Jacksona krótko przez cały ten tydzień. On najlepiej wiedział, jak wszystko mogło się skończyć, bo przecież w szpitalu bywał bardzo często. Octavia musiała mu podziękować, kiedy tylko będzie miała okazję.
— Za niedługo pewnie przyjadą moi rodzice. Jedź do domu, Jack. Odpocznij i wyśpij się porządnie, bo na tym fotelu, to podejrzewam, że nie spało się najwygodniej — powiedziała.
— A ja muszę przygotować się na przybycie Evy. Ona to chyba dopiero jest rozchwiana emocjonalnie — rzuciła, już bardziej do siebie.
❤️
— No popatrz, kiedyś ja byłam w podobnej sytuacji co Ty — rzuciła, nawiązując do jego wypadku i tego, jak ona szybko znalazła się na miejscu, z przysłowiową duszą na ramieniu. Gdyby wtedy coś się stało Jacksonowi, Octavia tak samo nie byłaby w stanie się po wszystkim podnieść. Też nadal zajmował to szczególne miejsce w jej sercu. Nadal wywoływał w niej dreszcz emocji i nadal ciągle gdzieś jej myśli uciekały w jego stronę.
OdpowiedzUsuńOwszem, mogli się ciągle kłócić, unikać się i ignorować, ale prawda była taka, że gdy coś się działo, rzucali wszystko i biegli, by być przy sobie, tak jak teraz.
— Bo musi sobie dobrze radzić, jeśli chce pracować w szpitalu. Musi trzymać nerwy na wodzy i trzeźwo myśleć. Dobrze, że tu był. Podziękuj mu, Jack, bo gdyby nie on, pewnie ochrona dawno by Cię stąd wyprowadziła — powiedziała. Chwile później spojrzała na Lucasa. Oni byli w tej dziwnej sytuacji, której Octavia nie potrafiła w żaden sposób wyjaśnić. Ona była zawieszona między nimi dwoma. Jacksona kochała mimo wszystko, potrafiła wybaczyć mu wszystko. Gdzieś w głębi duszy nadal chciała, żeby było między nimi dobrze. Z drugiej strony był Lucas, który był tak różny od swojego brata. Był jego zupełnym przeciwieństwem, był dla niej po prostu… dobry.
— Dzięki, Lucas — powiedziała spokojnie, posyłając mu lekki uśmiech. Gdyby nie on, Jackson i zapewne jej rodzice przez cały ten czas odchodzili by od zmysłów. On trzymał rękę na pulsie, a cała trójka dzięki temu była w miarę spokojna.
— Nie musicie siedzieć tu cały czas. Jedzcie do siebie i odpoczniecie, prosze was. Oboje wyglądacie jak zdjęci z krzyża — powiedziała, spoglądając to na jednego, to na drugiego.
Zachowanie Jacksona nieco ją zaskoczyło. Ostatnie sytuacje między nimi wskazywały, że raczej nie ma co liczyć na to, aby doszli do porozumienia, teraz jednak sama Octavia już nie wiedziała na czym stoi i co się dzieje. Była zaskoczona, tak po prostu, bo nie sądziła, że Jackson byłby w stanie powinąć się aż do tego, że nie odstępował jej na krok. Nie siliła się więc nawet na ukrycie swojego zdziwienia, kiedy usłyszała jego słowa.
OdpowiedzUsuń— Okej, okej. Chyba, że pielęgniarki Cię w końcu stąd wykurzą — odparła, po czym spojrzała na Lucasa. Jego tez pewnie zżerała cała ta sytuacja, pewnie też nagła zmiana zachowania Jacksona niczego nie ułatwiała, choć Lucas pewnie bardzo dobrze wiedział, co Octavia czuła do jego brata.
Sama Blanchard poczuła się znów tą jedną, być może nawet najważniejszą w życiu Jacka. Ta sytuacja pokazała, że nie ważne co by się nie działo, oni zawsze będą dla siebie. Każde rzuciłoby wszystko, byleby być przy tym drugim, jeśli była taka potrzeba. I choć czuła się teraz jak między młotem a kowadłem, nie potrafiła tak po prostu wyzbyć się uczuć względem Jacksona. Wiedziała, że tym samym raniła Lucasa, jednak nie potrafiła tak tego wszystkiego porzucić. Jack zawsze był, niezależnie od wszystkiego. Czy żyli ze sobą w zgodzie, czy też byli pokłóceni, zawsze odnajdywały do siebie drogę.
Zanim obaj opuścili jej sale, Octavia posłała Lucasowi przepraszające spojrzenie. Ot, na tylko tyle ją było stać, bo żadne słowa by tu nie były odpowiednie. Nie w tym momencie.
Tak jak powiedział Lucas, niedługo potem pojawił się lekarz i pielęgniarka, która zajęła się zmiana opatrunku, a sam doktor zbadał i wypytał Octavie o to, jak się czuje. Polecił odpoczynek i wręcz obiecał, że jeśli wszystko będzie w porządku, Octavia opuści szpital w ciągu kilku najbliższych dni. W sumie, to Octavia wymusiła na nim tą obietnice, ale nikt poza nimi nie musiał o tym wiedzieć.
Eva Blanchard stanęła w progu sali niedługo po tym, jak otrzymała telefon od Lucasa. Odetchnęła głęboko, wchodząc w głąb pomieszczenia, spoglądając na swoją córkę.
— Cześć. Żyję — Tay posłała swojej matce lekki uśmiech, próbując usiąść, co nie było takie łatwe, bo czuła się cała zesztywniała.
— Widzę. Napędziłaś nam wszystkim niezłego stracha, Tay. Ale już wszystko dobrze — Eva uśmiechnęła się, siadając w fotelu przy łóżku. Brunetka z uwaga spojrzała na swoją matkę, która wydawała się bardzo zmęczona. Jakby to wszystko, ci się stało, postarzyło ją o kilka lat.
— Będziesz musiała chyba słono zapłacić kosmetyczce. Wyglądasz, jakbyś nie spała od kilku dni. Mamo, nic mi nie jest — odparła, chcąc uspokoić kobietę. To jednak mało co dało, bo po policzkach Evy Blanchard spłynęły łzy, które szybko otarła.
— Wiem, wiem. Ja po prostu… My wszyscy tak strasznie się baliśmy, że Cię stracimy. Jack i Lucas ciągle tu byli, żaden nie chciał stąd iść. Jackson, chyba pierwszy raz widziałam go w takim stanie. Gdzie oni w ogóle się podziali? — Eva dopiero teraz zauważyła, że brakuje obojga.
— Poszli na kawę. A potem postaram się, aby wrócili do siebie i odpoczęli — Octavia odparła spokojnie, spoglądając w stronę wejścia do sali, gdzie pojawił się jej ojciec. Jaques Blanchard długo nic nie mówił, bo w sumie nie wiedział, co też ma powiedzieć. Najważniejsze było to, że Octavia się wybudziła.
— Polecisz do Paryża, jak wyjdziesz. Weźmiesz Aylę i wyjedziecie obie, do momentu, aż nie znajdziemy tego… Chaza — Tay spojrzała na ojca, chwile potem kręcąc głową na boki.
— Nie mam zamiaru nigdzie wyjeżdżać. To nic nie da, tato — odpowiedziała. Nie, nie miała zamiaru uciekać, bo to zdałoby się na nic.
— Kochanie, ale to dla Twojego bezpieczeństwa — Eva spojrzała z troska na Octavię, później na swojego męża.
— Nie mam zamiaru uciekać przed tym wariatem. To go jeszcze bardziej podkręci. Będę tu bardziej bezpieczna — Octavia opadła głową na poduszkę, przymykając przy tym oczy. Jack Blanchard westchnął nieco zirytowany.
— Może Twoi chłopcy przekonają Cię do wyjazdy — odparł, spoglądając na córkę.
Rodzice mimo wszystko nadal przekonywali Octavię do tego, że wyjazd jest najlepszą opcją. Że w Paryżu nic by jej nie groziło, a tutaj, w Nowym Jorku, niestety nie była bezpieczna. Jaques podniósł głowę, spoglądając wpierw na Lucasa, a potem na Jacksona, gdy ci pojawili się ponownie w sali. Temu młodszemu posłał przyjazny uśmiech, natomiast Jacka powitał jedynie skinieniem głowy. Po tym wszystkim nie czuł do niego ani krzty sympatii. Choć na początku Jackson Howard wydawał mu się dobrym chłopakiem dla jej córki, przekonał się o tym, że był dokładnie taki sam jak jego ojciec. I choć łączyła go z Robertem swego rodzaju przyjaźń, nie mógł zrozumieć, czemu pozwolił na to, aby starszy syn brał z niego przykład.
OdpowiedzUsuńTeraz jednak, Jack nieco zyskał w oczach ojca Octavii. Choć na początku Jack Blanchard nie dawał szansy temu, że Howard będzie przy Octavii, tak każdego dnia go zadziwiał. Był przy niej ciągle, tak samo jak jego młodszy brat. Czekał cierpliwie na moment, aż Octavia się wybudzi.
— Dzień dobry. Dobrze, was widzieć — Jaques jak i Wva przywitali się z Lucasem i Jacksonem, chwile później odprowadzając tego młodszego wzrokiem, gdy skierował się do gabinetu lekarskiego.
— Jack, chłopcze, może Tobie uda się przemówić do rozsądku mojej córki, by wyjechał do Paryża i tam została przez pewien czas — mężczyzna skierował spojrzenie na blondyna, a później na Octavię, które wywróciła oczami.
— Nie, nie uda mu się, tato. Nigdzie się nie ruszam — Octavia spojrzała zirytowana na swojego ojca, że śmiał w to wszystko wciągnąć Jacksona, a później na samego Jacka.
— Ani mi się waż. Nigdzie nie jadę — uprzedziła go. Wiedział, że Jack był zdolny wziąć stronę jej ojca, gdyby uznał to za dobry pomysł.
— skończmy ten temat, musi na razie odpocząć — Eva ucięła tą rozmowę, która prowadziła do nikąd. Zarówno Octavia jak i jej ojciec byli tak samo uparci. Mieli te same charaktery.
— Dziękuję, mamo — Tay posłała swojej rodzicielkę spojrzenie, chwile później poprawiając się na łóżku. Naprawdę, ostatnie na co miała ochotę, to wyjazd do Europy.
— Streścicie mi, co się działo przez ten tydzień, kiedy ja sobie smacznie spałam? — zapytała w końcu, spoglądając na każdego z osobna. Miała wrażenie, że jej rodzice nieco odpuścili Jacksonowi, widząc że spędzał on tu każda chwilę. — Jack i Lucas zachowywali się normalnie? — rzuciła, spoglądając na blondyna. Uniosła w górę jedna brew, ciekawa odpowiedzi.
Dla nich to wydawało się łatwe, usunąć ją na jakiś czas, aż wszystko się uspokoi. Tylko, że Octavia nie miała najmniejszej ochoty wyjeżdżać. Chciała tu zostać bo… bo wiedziała, że gdyby wyjechała, to tak naprawdę chyba nie miałaby wówczas do czego wracać. Wiedziała, że tym wyjazdem mogłaby zaprzepaścić relacje z Jackiem, tak samo jak z Lucasem.
OdpowiedzUsuń— Jak to wyjeżdża do Hiszpanii? — zapytała zaskoczona, spoglądając na Jacka. Tylko, że czego ona mogła się spodziewać? Że Lucas zostanie i będzie patrzył na to, jak Octavia dalej coś czuje do Jacksona? Ona sama nigdy nie chciała być w takiej sytuacji jak teraz. Przymknęła oczy, wzdychając cicho.
— Nie Jack, nigdzie nie jadę — powtórzyła po raz kolejny, po chwili ciszy. Może to i lepiej, może oni mogliby w końcu naprawić to, co było między nimi. Bo nadal coś było, prawda? Sytuacja to przecież pokazała.
Słysząc słowa swojej matki, otworzyła oczy i spojrzała nieco zaskoczona najpierw na kobietę, później na Jacksona. Nawet się zaśmiała, jakby ktoś jej opowiedział śmieszny żart, szybko jednak zamilkła, widząc spojrzenie ojca.
— Jack zajmował się Aylą? — zapytała raz jeszcze, przenosząc ponownie spojrzenie na blondyna. Cóż, jego postawa zaskakiwała ją coraz bardziej. Przecież Jack unikał opieki nad ich córka, niczym diabeł wody święconej.
— Nie Jack, to właśnie… dużo — odpowiedziała, uśmiechając się lekko. To było coś, czego nawet samej Octavii nie udało się dokonać, a znaczyło dla niej tak wiele, bo przecież zawsze chciała tego, aby Jack miał kontakt z Aylą. To właśnie było dla Octavii najważniejsze.
— Możecie pójść mi po coś do picia? Strasznie chce mi się pić — rzuciła w stronę rodziców, choć tak naprawdę chciała porozmawiać z Jacksonem sam na sam. Wca jakby od razu zrozumiała o co chodzi Octavii, dlatego też wyciągnęła swojego męża z sali niemal siłą, rzucając jeszcze coś o rozmowie z lekarzem.
Kiedy zostali sami, Octavia przeniosła spojrzenie na Jacka.
— Więc, przez jeden dzień byłeś super tatusiem — powiedziała, uśmiechając się lekko. Nadal było to dla niej nie do pojęcia.
— I przez cały tydzień tu byłeś. Moi rodzice odwiozą Cię do domu, okej? Ciebie i Lucasa. Musicie w końcu odpocząć — dodała.
Gdzieś w głębi siebie chyba czuła, co Jack chciał jej powiedzieć. Po raz kolejny chciał jej za wszelką cenę udowodnić, jak bardzo jest dla niej nieodpowiedni. Ale, czy gdyby był, tak jak ją teraz zapewniał, to spędziłby tydzień przy niej? Raczej nie. Octavia znała Jacka jak nikt inny. Znała jego dobre i złe strony, tolerowała jego każde zachowania i wybryki, jednak nigdy w niego nie zwątpiła. Może oboje za bardzo się pogubili, ale… ale jeśliby tylko chcieli, mogliby spróbować od nowa.
OdpowiedzUsuńSłuchała go w milczeniu. Każde jego słowo zapadało jej w pamięci, a sama Octavia nie wiedziała, co ma powiedzieć. Może faktycznie, powinna odpuścić. Zapomnieć i ułożyć sobie życie, być szczęśliwa. Stworzyć swojej córce dom oraz rodzinę, którą tak bardzo pragnęła. Może Jackson miał racje, może u boku Lucasa odnalazłaby to szczęście.
— Masz racje, nie może wyjechać. Nie może zrezygnować z okazji studiowania tu — odpowiedziała w końcu, decydując się też w końcu na niego spojrzeć. Znów między nimi zapadła cisza, bo Octavia nie wiedziała, co powiedzieć.
— Tego chcesz? Naprawdę ? — zapytała w końcu, chwile później kręcąc głową na boki.
— Gdyby Ci na mnie nie zależało, Jack, nie byłoby Cię tu przez ostatni tydzień. Gdyby Ci nie zależało, nie zająłbyś się Aylą gdy mama o to poprosiła. Wiec prosze, skończ pieprzyć, że Lucas byłby lepszy. Ty się po prostu boisz, jak wtedy, kiedy zdecydowałeś się na związek ze mną. Owszem, mocno się pogubiliśmy i nawzajem się zraniliśmy, ale zawsze możemy to naprawić. Znam Cię i wiem jaki jesteś i wiem, że stać Cię na wiele — powiedziała. Również spojrzała przez okno, a kiedy złapał ją za rękę, Octavia ścisnęła ją delikatnie.
— Lubię Twoje pojebanie. To część Ciebie. Nie układaj mi proszę życia j nie mów kogo mam kochać i z kim mam być szczęśliwa. Chcę być z Tobą, Jack. Możemy spróbować od nowa, od początku, a nie rzucać się na głęboka wodę. Wspólne wyjścia, może nawet randki, których było dość mało — uśmiechnęła się nieco rozbawiona.
— Spróbujemy? — zapytała po chwili, spoglądając na blondyna.
Octavia wiedziała bardzo dobrze o tym, jak bardzo Jack potrafił być niezdecydowany. Czasami miała wrażenie, jakby w jego ciele były dwie, zupełnie różne osoby. Pierwszy Jackson był tym, który otworzył się przed nią i jako jednej z niewielu dał poznać się od zupełnie innej strony. Zaprosił ją do swojego życia i pozwolił w nim zostać, choć nigdy nie wiedziała, na jak długo. Drugi Jack zaś był porywczy, nieokiełznany i momentami niezwykle irytujący. To był ten Jackson, który potrafił ją zranić jak nikt inny, nie zastanawiając się nad konsekwencjach. Był tym, który potrafił spalić za sobą każde mosty. Potrafił odsunąć od siebie najbliższe mu osoby, jakby nic zupełnie nie znaczyły.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko go kochała jak szalona. Niejedna na jej miejscu już dawno zakończyłaby tą relację, Octavia jednak nie potrafiła. Wiedziała, że Jack ją kocha na swój dziwny, pokrętny sposób. Że jest jedyną osobą, która zawsze pozwoli mu wrócić, zawsze wszystko wybaczy. Po prostu zawsze była i prawdopodobnie zawsze będzie gdzieś obok.
Spojrzała na Jacksona, uśmiechając się lekko. Odniosła wrażenie, że przez ten ostatni tydzień przemyślał sobie bardzo wiele rzeczy, jak i uświadomił. Może dotarło do niego, jak wiele mógł stracić i być może już nigdy nie odzyskać. Większa część Octavii wierzyła w to, że powaga sytuacji mocno wstrząsnęła Jacksonem, jednak był tez tez niewielki procent w niej, który uparcie powtarzał, że tacy jak on nigdy się nie zmieniają.
— Jack — powiedziała, spoglądając na blondyna. Sama Octavia mogła jedynie podejrzewać, jak wielu rzeczy się boi i jak często wszystko analizuje. Jak przekonuje sam siebie do tego, co może być dobre. Ilu rzeczy sobie odmawiał, od kiedy postanowił się z nią związać.
— Może się tak stać. Ale może też być zupełnie inaczej. Nie rozmawiajmy o tym, po prostu spróbujmy na nowo — powiedziała, wzruszając przy tym lekko ramionami. Uśmiechnęła się lekko, kiedy Jackson pocałował jej dłoń. Raz jeszcze spojrzała na Howarda.
— Idź odpocząć, Jack. Nie chcę Cię tu widzieć do jutra — powiedziała, posyłając mu niby groźne spojrzenie, wiedząc że i tak będzie opierał się przed jej prośbą, ale spędził w tym szpitalu tydzień. Teraz już mógł odetchnąć w spokoju i odpocząć, bo Octavii nic złego nie było.
Ona sama na moment spojrzała w stronę korytarza szpitalnego, gdzie mignęła jej postać Lucasa. Coś szarpnęło ją za serce, bo wiedziała, że powinna z nim porozmawiać, wyjaśnić wiele rzeczy. Ten jednak nie postanowił do niej przyjść, czy nawet pożegnać się , bo coś czuła, że nie zobaczy go przez kolejne dni.
— No już, znikaj Jack. Widzimy się jutro. Daj mi buziaka na do widzenia i idź, masz tu przyjąć wypoczęty — powiedziała, dostrzegając swoich rodziców, którzy stanęli na korytarzu, spoglądając w ich stronę. Eva uśmiechnęła się delikatnie, szturchanie swojego męża w ramię. Po chwili również i Jack Blanchard uniósł w górę kąciki ust, spoglądając na Octavię i Jacksona.
— Wyjątkowo będę Ci wdzięczna, że mnie posłuchasz — Octavia z uśmiechem spojrzała na Jacksona, który wyglądał na naprawdę zmęczonego. Jakby przez ostatni tydzień codziennie przejeżdżał po nim walec drogowy. Dlatego też musiał odpocząć, Octavia nie miała zamiaru trzymać go przy sobie przez kolejne kilka dni, kiedy będzie leżeć w szpitalu, choć w jej głowie już rodził się pomysł, aby jak najszybciej stąd wyjść.
OdpowiedzUsuńOdwzajemniła jego pocałunek, po czym odprowadziła blondyna spojrzeniem, kiedy opuszczał salę w której leżała. Octavia wiedziała, że Jackson przez swoje zachowanie bardzo zraził do siebie jej rodziców, choć na początku za nim przepadali. Teraz jednak spoglądali na ich relację bardzo sceptycznie, o czym oczywiście poinformowali Octavię, kiedy tylko zostali we trójkę. Ale przecież to było jej życie, to ona podejmowała decyzje. Była przecież dorosła. No i też chciała jak najlepiej dla siebie i Ayli, więc może teraz miał nadejść ten przełomowy moment, kiedy Jackson przestanie się bać odpowiedzialności i w końcu z nimi będzie.
Trzy dni później spakowała swoje ostatnie rzeczy do sportowej torby, którą przyniosła jej Kiki. Musiała wykorzystać swoją przyjaciółkę do pomocy, bo wiedziała, że zarówno rodzice jak i Jack nie będą zadowoleni z jej pomysłu, by wyjść stąd jak najszybciej. Więc zadzwoniła do Kiki dzień wcześniej, informując że wychodzi na własne życzenie, ale musi ona jej w tym pomóc.
— Naprawdę dobrze się czujesz, Tay? Myślisz, że to dobry pomysł? — rudowłosa spojrzała na Octavię, zarzucając nogę na nogę, gdy ta dopinała do końca zamek.
— Oczywiście. Nic mi nie jest — Octavia te słowa wypowiadała już niczym mantrę. Miała je wyuczone i chyba mówiła to zdanie już automatycznie. Wyprostowała się, przeczesała palcami ciemne kosmyki włosów i odgarnęła je na plecy. Spojrzała na Kiki, posyłając jej lekki uśmiech.
— Zbierajmy się. Musisz mnie zawieść do Howarda — rzuciła, chwytając pasek torby, wieszając ją na ramieniu. Chloe westchnęła, wywracając oczami.
— Daj to. Jeszcze ten przystojny lekarz zabije mnie spojrzeniem, że Ci każę dźwigać — mruknęła, ruszając za Blanchard.
Pół godziny później Octavia stanęła przed drzwiami apartamentu, w którym mieszkał Lucas. Jakimś cudem Robertowi udało jej się zatrzymać młodszego Howarda w Nowym Jorku na jej prośbę. Chciała, nie, Octavia musiała z nim porozmawiać, wyjaśnić wszystko. Stanąć z nim oko w oko. Nie mógł tak uciec bez słowa. Przecież to ona zawsze wybierała nagłe ucieczki, bez żadnego wyjaśniania.
Uniosła spojrzenie na drzwi, wzdychając przy tym. Była zdenerwowana, choć nie wiedziała czemu. Nie chciała, aby Lucas wyjeżdżał, ale Octavia też wiedziała, jak mógł się poczuć, widząc ją i Jacksona. Zapukała po kilku długich minutach, które spędziła przed wejściem. Chwilę potem zrobiła też krok w tył, uważnie nasłuchując, czy ktokolwiek jest w mieszkaniu.
Poruszenie. Kroki. W końcu dźwięk otwieranych drzwi. Uniosła spojrzenie, zatrzymując je na Lucasie. Tak naprawdę Octavia nie wiedziała, co ma powiedzieć lub co zrobić. Poczuła, jak zadrżała na samo wspomnienie tych chwil, które z nim spędziła. I miała pozwolić mu tak nagle odejść? Miał ją zostawić tak bez słowa wyjaśnienia?
— Cześć — mruknęła w końcu, wsuwając ręce w kieszenie spodni. Nie chciała, by zauważył, jak bardzo zdenerwowana była tą całą rozmową.
— Słyszałam, że wyjeżdżasz — dodała po chwili, znów spoglądając na Lucasa.
Octavia spodziewała się tego, że była ostatnią osobą, która przyszła do głowy Lucasa, którą może zobaczyć przed swoimi drzwiami. Niemniej jednak, powinien gdzieś mieć z tyłu głowy to, że Blanchard zrobi wszystko, aby się z nim spotkać i porozmawiać, choć bała się tej rozmowy jak cholera. Może faktycznie powinna pozwolić mu wyjechać bez słowa. Może tak byłoby zdecydowanie lepiej. Weszła do mieszkania niespiesznie, kiedy Lucas odsunął się na bok by mogła wejść. Oczywiście, wywróciła oczami na jego słowa. Była przygotowana na to że będzie karcił ją za to, że wyszła ze szpitala tak szybko.
OdpowiedzUsuń—Tak, tak. Powinnam leżeć i pozwolić Ci wyjechać bez słowa — powiedziała nieco ironicznie. Przecież czuła się dobrze, nic wielkiego jej się nie działo, oprócz tego, że może nieco szybciej traciła siły, niż przed tym wszystkim. — Czuję się dobrze, Lucas. Nie musicie drżeć o mnie na każdym kroku — powiedziała, odwracając się w jego stronę. Zlustrowała Lucasa uważnym spojrzeniem, od góry do dołu, po czym zwilżyła językiem suche wargi.
— Jesteś na tyle bezczelny, że bierzesz ze mnie przykład i uciekasz bez słowa? — zapytała. Nagle poczuła złość w jego stronę. Śmiał ją zostawić, myśląc że to cokolwiek da. Na jego słowa Octavia pokręciła głową na boki, prychając pod nosem.
— Nie, nie sądzę, że tak będzie lepiej. Uciekasz, zostawiając za sobą wszystko. Sam w to nie wierzysz, że cokolwiek to da. Nie chcę, żebyś wyjeżdżał, Lucas — powiedziała, spoglądając na niego. Opadła na kanapę, wzdychając ciężko.
— Twój wyjazd naprawde nie jest dobrym pomysłem. Tu masz możliwość skończyć dobre studia, znaleźć dobrą pracę — wyliczyła, znów na niego spojrzała. Coś ja w środku szarpnęło, jednak zignorowała te uczucie.
— Może też poznasz kogoś. Sam widzisz, że też jeszcze nie wszystko stracone, żeby poukładać wasze relacje z Jackiem. On też nie chce, żebyś wyjeżdżał — dodała, choć wiedziała gdzieś w głębi, że to raczej nic nie da. Lucas już podjął decyzje, był jej pewny w stu procentach, a Octavia nie wiedziała już, co ma zrobić, by go tu zatrzymać. Siłą przecież nie mogła tego zrobić, zmusić też go nie mogła do tego, by został.
— Oboje namieszaliśmy, nie możesz brać całej winy na siebie.
— Uciekasz — powiedziała z pewnością w głosie. Octavia tak to właśnie widziała, że Lucas ucieka, bo… No właśnie, bo co? Bo nie chciał być dla niej kołem ratunkowym, gdyby z Jackiem nie wyszło. nie chciał patrzeć na nią i swojego brata. Rozumiała to, ale z drugiej strony Octavia Blanchard była wyjątkowo uparta i nie lubiła, kiedy ktoś ją porzucał. A tak się właśnie teraz czuła – porzucona przez Lucasa. Może popełniała błąd, może nie powinna znów stawiać na Jacksona, a wybrać powinna Lucasa. Może powinna w końcu postawić na swoje szczęście, a nie niszczyć się, trwając w tej toksycznej relacji.
OdpowiedzUsuńJednak Jack był jej miłością, nie potrafiła bez niego funkcjonować. Był ojcem jej dziecka. Może też wiele rzeczy zrozumiał i może mógł się zmienić. Octavia w to wierzyła, tak mocno, że nie potrafiła się od niego odciąć, a sama też nie wiedziała, gdzie leży jej granica, którą Jackson może przekroczyć już bezpowrotnie. Octavia Blanchard potrafiła dla niego znieść wiele i jeszcze wiele mu wybaczyć.
Spojrzała na Lucasa, kręcąc głową, jakby nie chcąc przyjąć do siebie tego, co on mówi. Dla Octavii to była kolejna wymówka z jego strony. Kolejne słowa, w które miała uwierzyć, że to nie jego pomysł i on nie chciał tu przyjeżdżać, a sama dokładnie wiedziała, że to chodziło o nią i o to, co się między nimi wydarzyło.
— Nie bądź ironiczny — mruknęła, widząc jak Lucas powstrzymuje śmiech. Jej nie było do śmiechu.
— Mógłbyś spróbować, zostać na chwilę… — powiedziała. Octavia uniosła głowę w górę, by móc spojrzeć na Lucasa. Poczuła nagle ogromny smutek i jakby bała się tego, że już nigdy go nie zobaczy. Był dla niej ważny, tak samo jak Jackson. Łączyło ich coś, czego jeszcze nazwać nie mogli.
— A dla mnie? Dla mnie nie możesz zostać? — zapytała cicho, kiedy Lucas znalazł się tuż obok. Może i było to dość samolubne z jej strony, ale teraz Octavia chwytała się już każdego możliwego sposobu, by Lucas został na miejscu. Gdy Lucas złapał jej twarz w dłonie, Octavia odruchowo chwyciła go za nagdarstki, jakby to miało sprawić, że nie odsunie się od niej tak szybko.
— Nie masz za co — też szepnęła, kiedy Lucas się od niej oderwał. Ona jednak, zamiast się odsunąć, zrobiła zupełnie co innego. Przysunęła się jeszcze bliżej Lucasa, znów łącząc ich usta w pocałunku, Przysunęła się do niego jeszcze bliżej, wykorzystując to, że nie odsunął jej od siebie, nie przerwał tej chwili.
— Zostań — poprosiła cicho raz jeszcze, odrywając się od niego na moment, tylko po to, by unieść głowę w górę i spojrzeć mu prosto w oczy.
Niejedna osoba pewnie powiedziałaby Octavii, że źle postępuje, dając kolejną szansę Jacksonowi. To była jedna z wielu kolejnych szans, które mu dała. To była kolejna z wielu sytuacji, gdzie dała się udobruchać i ślepo wierzyła, że teraz, właśnie tym razem wszystko będzie dobrze. Bo był jej miłością, bo chciała mu za wszelką cenę pokazać, że posiadanie rodziny nie jest czymś złym.
OdpowiedzUsuńWielu powiedziałaby, że traciła okazję na normalne, szczęśliwe życie, którego tak bardzo pragnęła i które tak mocno chciała stworzyć z nieodpowiednim człowiekiem u boku. Bo wiedziała, że Lucas byłby idealny pod wieloma względami, gdyby tylko dała mu szansę i tej relacji, która mogła się między nimi rozwinąć. Octavia Blanchard jednak była osobą, która dawała szanse nie tym, co trzeba. Ona nadal wierzyła, że Jackson się zmieni, że przejrzał na oczy i zrozumiał. Kochała go miłością bezgraniczną i miłością głupią, bo inaczej nie można było tego nazwać.
Dotarło do niej, jak się zachowuje. Jak pragnie mieć ich dwóch, choć nie mogła. Każdy z nich dostarczał jej zupełnie czegoś innego. Z Jacksonem znali się jak nikt inny. Wychowali się w tym samym kręgu ludzi i rozumieli się bez słów. Łączyło ich dziwne uczucie, którego Octavia nie potrafiła zrozumieć do końca. To, że Jackson ją kocha, była pewna, ale wiedziała też, że on sam nie jest stworzony do tego, by osiąść i po prostu być. Dla niego takie życie wiązało sie z nudą, a tego nienawidził. Lucas za to pod tym względem był idealny, to wiedziała na pewno. Mógłby z nią prowadzić nudne, leniwe życie. Mógłby poświęcić się rodzinie i stworzyć ją właśnie z nią.
Nie chciała tego przyznać, ale miał rację. Gdyby został, ona nie potrafiłaby się powstrzymać, żeby do niego nie przyjść, albo nie zaprosić do siebie. Na pewno nie usiedli by na spokojnie z butelką piwa czy wina, i po prostu nie pogadali. Już wtedy, kiedy oboje zrobili krok w swoją stronę i się do siebie zbliżyli, popełnili ogromny błąd. Wiele słów, które wypowiedział, zabolały ją okropnie, ale dopiero, gdy wyznał, że się w niej zakochuje, Octavia odsunęła się od bruneta, spoglądając na niego. Chwilę później wstała, nie wiedząc co ma powiedzieć. Bo co mogła? Sam dobrze wiedział, że Jackson zawsze był w jej życiu i łączyło ją z nim silne uczucie. Sama przed sobą też nie chciała przyznać, jak bardzo Lucas zaczynał być dla niej ważny.
— Pójdę już — powiedziała, zachrypniętym głosem. Robiła właśnie to, w czym była najlepsza – uciekała. Jego wyznanie nią wstrząsnęło, wdarło się głęboko do jej umysłu i obijało się tam jak piłeczka kauczukowa. Ona niestety nie mogła mu powiedzieć tego samego. Na pewno nie teraz.
Poczuła, jak zaczyna jej brakować tchu w płucach, a kąciki oczu zaczynają ją niemiłosiernie szczypać. Zamrugała kilka razu, przełykając gorzki smak smutku, po czym ruszyła szybko w stronę wyjścia, nie oglądając się za siebie, bo wiedziała, że gdyby to zrobiła, to zostałaby w mieszkaniu Lucasa, nie zważając na konsekwencje.
:(
Wyjście było jedyną opcją, która przyszła Octavii do domu. Zawsze powtarzała, że nie będzie należała do tego grona osób, które zdradzają, a jednak to zrobiła. I mogła zrobić kolejny i kolejny raz, wiedziała to. Dlatego tak szybko opuściła mieszkanie Lucasa i przekonywała samą siebie, że jego wyjazd jest dobrym pomysłem. Miał rację co do tego, że gdyby tu został, nadal by się spotykali za plecami Jacksona, a tego Octavia nie chciała robić. Chciała naprawić za wszelką cenę to, co było między nimi.
OdpowiedzUsuńZanim wsiadła do samochodu Kiki, która nadal na nią czekała, odpisała na wiadomość Jacksona, że przyjedzie do niego za niedługo. Kiki spojrzała w stronę Octavii, gdy ta wsunęła się na miejsce pasażera. Pociągnęła łyk mrożonej kawy, po czym pokręciła głową na boki.
— Kurwa, Blanchard, wyglądasz jak z krzyża zdjęta — mruknęła, odgarniając za ucho kosmyk rudych włosów.
— Zawieź mnie do Jacka, proszę — powiedziała cicho, opierając głowę o oparcie samochodowego fotela. Przymknęła oczy, wzdychając przy tym cicho. Czuła się tak, jakby przejechał po niej walec, a najbardziej bolało ją to, że już nie zobaczy Lucasa.
Wiedziała, że jak najszybciej musi się ogarnąć, żeby Jack nie wypytywał o to, czemu jest taka przybita. Musiała się więc wziąć w garść, tak jak zawsze to robiła. Zanim więc w ciągu tych kilkunastu minut, które dzieliły oba apartamenty, dojechały do celu, Octavia Blanchard zdążyła jako-tako się ogarnąć. Zepchnęła w głąb siebie poczucie winy i jakiejś dziwnej pustki, choć jeszcze za wcześnie było, żeby pogodzić się z tym, że Lucas postanowił wyjechać.
Przeczesała palcami włosy, spoglądając na apartamentowiec, gdzie mieszkał Jack. Szybko pożegnała się z Kiki, która odjechała, gdy Blanchard stanęła przed wejściem. Poprawiła pasek torby, po czym niespiesznym krokiem weszła do środka, witając się z portierem, który rzucił jej zdziwione spojrzenie, a później powrócił do czytania gazety. Octavia skierowała się w stronę wind, by chwilę później wsiąść do jednej i pojechać na odpowiednie piętro. Zapukała kilkakrotnie do drzwi mieszkania Jacka, cierpliwie czekając aż ten w końcu jej otworzy. W sumie, nieco się zdziwiła, że nie był w formie o tej godzinie, choć podejrzewała, że zrezygnował z pójścia tam z samego rana, kiedy napisała mu, że wychodzi dziś ze szpitala.
— Hej — powiedziała, kiedy Jackson stanął tuż przed nią. Uśmiechnęła się lekko, odgarniając kosmyk włosów za ucho.
— Tylko błagam, bez zbędnego suszenia mi głowy, że powinnam jeszcze zostać w szpitalu — poprosiła.
— Postaram się nie umierać — rzuciła nieco sarkastycznie, jak to miała w zwyczaju. Powoli zaczynało Octavię irytować to, że każdy drżał o jej zdrowie. Najchętniej to wszyscy jej najbliżsi zamknęliby ją w jakimś odosobnionym miejscu, żeby aby na pewno nic się jej nie stało.
OdpowiedzUsuń— Co Ty robisz, Jack? — zapytała zaskoczona, gdy blondyn stanął za nią, a chwilę później zasłonił jej oczy. Później, słysząc jego słowa zachichotała, nie mogąc uwierzyć w to, że Jackson szarpnął się na taki gest i zorganizował dla nich randkę.
— Jakieś… trzy, licząc z tym, kiedy dosiadłeś się do mnie w kawiarni pierwszy raz — powiedziała. Owszem, Octavia na palcach jednej ręki mogłaby wymienić wszystkie ich randki, których za wiele nie było. Wszystko robili nie tak, jak mieli. Wszystko w ich życiu było na odwrót, i może właśnie to sprawiło, że pewnego razu pogubili się w swojej relacji.Zdecydowanie nie spędzili ze sobą wiele czasu, żeby jakoś to wszystko nakierować i powoli układać ze sobą życie. Może więc teraz był na to odpowiedni czas, może teraz miało być lepiej.
— Spontaniczne randki są całkiem super — stwierdziła, kiedy Jackson kierował ją w stronę, jak podejrzewała, salonu. Tak naprawdę po Jacksonie mogła spodziewać się wszystkiego, najbardziej szalonych pomysłów. Ale to, co zobaczyła, kiedy blondyn odsłonił jej oczy, sprawiło, że poczuła to dobrze znane ciepło, które pojawiało się w takich właśnie momentach jak to. Octavia z uśmiechem rozejrzała się po wnętrzu, aż w końcu jej spojrzenie spoczęło na Jacksonie. Ona tak naprawdę nie potrzebowała drogich randek i tym podobnych. Zdecydowanie wolała coś takiego, jak teraz.
— No, no, Howard. Postarałeś się — mruknęła z zadowoleniem. Przyciągnęła go do siebie, a gdy był już na tyle blisko, Octavia objęła rękami szyję Jacksona, stając nieco na palcach.
— Na szalone wypady jeszcze przyjdzie czas. A to wszystko, bardzo mi się podoba, Jack. I postaramy się oboje, nie tylko Ty, okej? — zapytała, uśmiechając się lekko. Chwilę później pocałowała go niespiesznie.
— Kolejna część Szybkich i Wściekłych, czy jesteś gotowy na tanie romansidło? — zapytała rozbawiona, odsuwając się nieco, by móc spojrzeć na Jacksona.
<3
To wszystko, co było między Octavią a Lucasem zdawało się być chwilowe. Ot, po prostu skorzystała z okazji, bo przecież czemu nie? Więc dlaczego tak bardzo bolało ją to, że już nie zobaczy młodszego Howarda? Czemu czuła się tak okropnie, gdy odchodziła, nie odpowiadając nic na to, gdy on mówił jej, że się w niej zakochuje? Tak naprawdę to, że Lucas postanowił wrócić do Hiszpanii nie było winą Jacksona, tylko jej. Bo gdyby nie posunęła się do tego kroku i jasno dała mu do zrozumienia, że między nimi nic nie będzie, to nadal by tu był.
OdpowiedzUsuńWiedziała, że Jackson cieszył się z takiego obrotu spraw. Z tego, że Octavia postanowiła dać im kolejną szansę, że była obok niego i nie wybrała Lucasa.
— Tylko nie zaśnij — zaśmiała się, kiedy Jackson zdecydował się na tak wielkie poświęcenie i postanowił obejrzeć z nią jakiś romantyczny film.Zaskoczył tym nieco, ale czasami mógł się poświęcić dla Octavii.
Z uśmiechem na ustach usiadła wraz z blondynem na kanapie, a gdy wręczył jej pilota, Octavia z ochotą zaczęła szukać dla nich jakiegoś filmu.
—Tęskniłeś, tak? — zapytała, uśmiechając się lekko. Poczuła, jak po ciele przebiega jej ten przyjemny dreszcz, gdy Jackson niespiesznie muskał ustami jej skórę. Ona też tęskniła. Tęskniła przez cały ten czas, kiedy nie potrafili się dogadać i kiedy każde poszło w swoją stronę. Brunetka odłożyła pilot na kanapę, tuż obok siebie, po czym odwróciła się tak, że była twarzą w twarz z Jacksonem,
— Też za Tobą tęskniłam — powiedziała w końcu, unosząc rękę i przesuwając nią po karku chłopaka.Uśmiechnęła się lekko, jeszcze bardziej zmniejszając między nimi odległość, choć wiedziała, że i ona powinna się powstrzymać, choć było to ciężkie do zrobienia. Jackson zawsze działał na nią tak, że Octavia traciła zdrowe zmysły.
Kiedy Jackson zapytał o Aylę, Octavia odsunęła się, spoglądając na niego uważnie. Była w szoku, bo przeważnie nie pytał o ich córkę.
— Tak, zaczęła piszczeć jak mnie zobaczyła —- zaśmiała się na samo wspomnienie reakcji małej, gdy zobaczyła Octavię z samego rana.
—- Mądra po rodzicach — rzuciła z rozbawieniem, spoglądając na Jacksona. Nadal nie mogła uwierzyć w to, że przełamał się i spędził dzień opiekując się Aylą.
Na wzmiankę o bracie Octavia wywróciła oczami.
— Rozmawialiśmy. Mama też ledwo co go przekonała do tego, że ma zostać na miejscu. Pewnie byłby tu zaraz po tym wszystkim — powiedziała, siadając nieco wygodniej. Podejrzewała tylko, jak Laurent mógł zareagować na informację, że Jack jest przy Octavii w szpitalu.
— Jack, mam jedno pytanie — zaczęła, przerywając na chwile swoją wypowiedź. Przesunęła dłonią po jego krótkich włosach.
— Co Ci strzeliło do głowy, żeby ściąć włosy tak krótko? — zapytała z rozbawieniem.
Czuła się, jak dzieciak w parku rozrywki. Nie musiała przy Jacku udawać, że ma jakieś sumienie. Już dawno została z niego wyprana i prawdopodobnie nie pojawi się moment, kiedy magicznie zmieni swoje nastawienie do życia oraz ludzi. Nel była świadoma tego, że swoim zachowaniem krzywdzi wiele osób, co dziś też było w planie. Potrafiłaby wskazać moment, kiedy taka się stała, ale skrywała to tak głęboko w sobie, że zdążyła o tym zapomnieć. Dawno temu obiecała sobie, że jeśli ktoś będzie skrzywdzony to inni, ale na pewno nie ona. Dziś miała plan, aby dobrze się bawić, wykorzystać naiwność Seana i to, że wpatrzony jest w nią jak sroka w gnat. Lubiła być adorowana, ale nie przez byle kogo. Sean… Sean nie był nikim specjalnym. Był po prostu odpowiednią osobą do wykorzystania.
OdpowiedzUsuńBezgłośnie westchnęła, kiedy poczuła na sobie dłonie Seana. Przerwał jej taniec z Mayą, z którą bawiła się zdecydowanie lepiej. Nie wyszła jednak z roli i wciąż była uroczą dziewczyną. Twarz, którą pokazała Seanowi była jedną z wielu masek. Dziś wyjątkowo musiała udawać, bo prawdę mówiąc z każdą mijającą chwilą coraz bardziej działał jej na nerwy, ale jeszcze chwila i impreza naprawdę się rozpocznie. Odwróciła się tyłem do chłopaka, zachęcająco o niego ocierając, niemo obiecując, że wieczór może się dla niego miło skończyć, choć dobrze wiedziała, że nie pozwoli mu na to, aby zdjął z niej sukienkę. Może nieco naprowadzi, da fałszywą nadzieję, ale na tym się zakończy.
Nel uśmiechnęła się, gdy dostrzegła, że pojawiło się więcej osób. Odsunęła się od Seana, chcąc teraz skupić się na innych osobach i nieco go od siebie odciągnąć. Choć to był jej pomysł, to prawdę mówiąc chciała już to skończyć. Nudził ją. Boże, naprawdę miała nadzieję, że te prochy zaczną szybko działać. Niech się w końcu zacznie dziać.
— Daj spokój, Jack — odezwała się uroczym tonem blondynka — dopiero zaczynamy. Musimy… poczekać na działanie imprezy, aby zrobiło się weselej. Widzisz, nawet na imprezach bogatych dzieciaków bywa czasami nudno — zaśmiała się. Odebrała od kogoś jointa, aby się zaciągnąć. Potrzebowała czegoś zdecydowanie mocniejszego. Rozejrzała się i z daleka dostrzegła kilku fotografów, a raczej hieny zwane paparazzi.
Wywróciła oczami, ale miała pomysł. Podeszła do burty i pomachała w stronę mężczyzn. Od razu pojawiły się flesze.
— Heej! — zawołała i pomachała im wesoło. — Uwiecznijcie ten moment, bo to będzie najlepsza impreza tego miesiąca! — Posłała im buziaka, musnęła wargami dłoń, którą później od ich odsunęła, aby zdmuchnąć buziaka w stronę mężczyzn, którzy coś krzyknęli w odpowiedzi, ale byli zbyt daleko, a muzyka zbyt głośna, aby ich usłyszała. Nawet nie była pewna, czy ją słyszeli, ale to nie było w zasadzie ważne.
Sean cały czas się przyglądał wodząc wygłodniałym wzrokiem za Nel.
— Zawsze taka jest? — zapytał zerkając krótko na stojącego obok Jacksona. — No wiesz, odważna i nie dba o to, co ludzie sobie o niej pomyślą.
Po chwili przy Nel pojawiła się Maya, a blondynce wpadł do głowy pomysł, który z pewnością rozzłości Seana. Nie, aby się tym przejęła, będzie ciekawiej. Stanęła przodem do Mai, która wyczuła, co chodzi blondynce po głowie, bo prędko podłapała jej grę. Pocałunek, który zaprezentowały szukającym sensacji mężczyznom nie był przyjacielski, ale o to chodziło. Miała nadzieję, że Sean się wkurzy, skoro traktował ją jak swoją, to na pewno to zrobi.
Wcale się nie pomyliła, szczękę miał ściśniętą i zdawało się, że lada moment mu pęknie. W oczach również pojawiło się coś… wrogiego i nieprzyjemnego, jednak tego Nel nie widziała.
— Chyba faktycznie lubicie swoje towarzystwo — skomentował.
[Hej, hej! Wybacz taki poślizg z odpisem. Mam nadzieję, że wątek wciąż aktualny, ale zrozumiem, gdyby było inaczej. ^^]
Nel
Tak naprawdę, to Octavia nie chciała oglądać żadnego filmu. Było jej zupełnie obojętne, co będzie lecieć. Najbardziej chciała skupić się na Jacksonie i spędzeniu wspólnie kilku miłych chwil, choć wiedziała, że Howard zaraz by ją sprowadził na ziemię, mówiąc że dopiero co wyszła ze szpitala i powinna uważać na siebie. Westchnęła więc cichutko, po czym spojrzała na blondyna, śmiejąc się z jego słów, choć wiedziała, że to bardzo możliwe, że Jackson może zasnąć na filmie, który go w żaden sposób nie zainteresuje.
OdpowiedzUsuń— Gdybyś się bardzo nudził, możemy zrezygnować z oglądania filmu — rzuciła zaczepnie, jakby w nadziei, że Jack przystanie na jej ukrytą propozycję. Uśmiechnęła się przy tym najpiękniej jak potrafiła, jakby to tez miało pomóc w jej chytrym planie.
— Bo wiesz, dawno się nie widzieliśmy, nie spędzaliśmy wspólnie czasu. Może trzeba to nadrobić, Jack? — powiedziała, chwile potem siadając okrakiem na jego kolanach. Pochyliła się, składając kilka pocałunków na jego szyi.
Octavia w pewnym momencie wyprostowała się, spoglądając na Jacksona z uniesiona brwią. Zdecydowanie za bardzo się rozgadał, a ona chyba musiała się mocniej postarać.
— Naprawdę, Jack? Ja tu z całych sił wykorzystuję cały swój seksapil, żeby Cię jakoś zachęcić, a Tobie zebrało się na rozmowy — zaśmiała się, odgarniając włosy na plecy. Na wzmiankę o instagramie i wielu pochlebnych komentarzach, które zdecydowanie mocno połechtały jego nadmuchane ego, posłała mu nieco groźne spojrzenie, unosząc równocześnie jego podbródek nieco w górę. Oczywiście, że Octavia zdążyła zobaczyć te wszystkie komentarze, którymi zdecydowanie bardziej i chętniej dzieliły się jakieś dziewczyny, które wzdychali do zdjęć Jacksona.
— Oczywiście, że mi się podobasz. Ja również mam napisać pełen zachwytu komentarz i zaznaczyć w nim, że jesteś mój? — zapytała zaczepnie, uśmiechając się przy tym. Gdyby tylko musiała, Octavia bez mrugnięcia okiem by to zrobiła.
— Ach, i mam tam dodać masę serduszek? Wrzucić któreś zdjęcie na relację? Jeszcze bardziej polechta to Twoje ego? — zadała kolejne pytanie, przysuwając się jeszcze bliżej niego. Czuła na swojej twarzy jego ciepły oddech. Czuła to przyjemne ciepło, które wprawiało jej ciało w lekkie drżenie. Przesunęła dłoń na kark Jacka, zaciskając na nim lekko palce.
— To jak, mam nadzieję, że jesteś gotowy na tanie romansidło. Wybiorę najnudniejszy film, jaki tylko znajdę — zaśmiała się, niespiesznie zsuwając się z jego kolan na swoje wcześniejsze miejsce.
— Ja tylko przypomnę, że Ty zrobiłeś dokładnie to samo co ja, nawet nie poczekałeś kilku dni w szpitalu, jak miałeś wypadek — rzuciła zaczepnie, choć tak właśnie to wyglądało. Jej mógł wytykać niemądre postępowanie, ale na siebie nie patrzył. Octavia też przez długi czas jeszcze miała przed oczami poobijanego Jacksona, długo towarzyszyło jej uczucie, że cholernie się o niego bała.
OdpowiedzUsuńZ niedowierzaniem pokrecila głową, kiedy jej odmówił i grzecznie usiadła tuż obok niego. To było niespotykane, że Jackson odmawiał jej zbliżenia, choć rozumiała, że to może faktycznie nie był najlepszy moment. Wiedziała, że jej zapewnienia co do tego, że dobrze się czuje, nic nie dadzą. Jackson był uparty i jeśli naprawdę postanowił, że nie chciał aby coś się Octavii stało, tak miało być. Na noc tutaj jej prośby i błagania.
— Cóż, masz racje. Czasu mamy sporo — zamryczala w odpowiedzi, i jeśli tak bardzo, ale naprawdę bardzo pragniesz tej mojej publicznej demonstracji, prosze bardzo — rzuciła zaczepnie, wyciągając swój telefon z kieszeni dresowych spodni. — To jak, miliony serduszek i kolejne wyznanie miłości, tym razem z mojej strony Ci wystarczy? — zapytała. Wykorzystała sytuację, że Jack był blisko niej, więc zrobiła im zdjęcie, które chwile później trafiło na jej story na instagramie. — Myślę jednak, że to bardziej będzie wymowne. Żadne tam wyślij do znajomych, poszło na publiczne, ciekawa jestem jak szybko ludzie zaczną rozsyłać tą relacje — zaśmiała się, siadając nieco wygodniej na kanapie. Na wzmiankę, że żadna inna tyle nie znaczy co ona, Octavia uśmiechnęła się delikatnie. — Wiem, Jack. Jak to mówisz, jestem Twoim domem. Chyba, że coś w tym temacie się zmieniło — powiedziała. Zawsze przecież jej to powtarzał. Że była jego domem, że tylko do niej wracał. Ich relacja była pokręcona i zawiła, ale zawsze potrafili znaleźć do siebie drogę.
— Jak w obrazek? Będziesz się na mnie gapił? — zaśmiała się, przeskakując z jednego tytułu na kolejny, szukając jakiegoś odpowiedniego filmu, który szybko by nie znudził Jacksona. Po chwili jednak westchnęła przeciągłe, odwracając głowę w stronę blondyna. — Upiekło Ci się. Lecimy z kolejną częścią Szybkich i Wściekłych. Taki znawca jak Ty wyjaśni mi o co w niej chodzi. A pierwsza całkiem mi się spodobała — powiedziała, po czym szybko poszukała odpowiedniego filmu, a następnie odebrała od Jacksona kieliszek z bezalkoholowym winem. — To ostatni raz, kiedy piję to świństwo. Następnym razem poproszę normalnego drinka. Albo tequile — powiedziała, po czym klepnęło go lekko w ramie. — Jesteś okropny z tym łapaniem za słówka. Teraz muszę się poważnie zastanowić, czy aby na pewno tak szybko chce wrócić do zdrowia — powiedziała, posyłając Jacksonowi równocześnie nieco łobuzerski uśmiech. Upiła łyk wina, krzywiąc się nieco — Zdecydowanie tequila — mruknęła.
Dla wszystkich znajomych obecnych na jachcie było jasne, że to, co działo się między Mayą, a Cornelią było czysto przyjacielskie, dla żartu i nie będzie z tego nic poważnego. Obie za bardzo lubiły facetów, aby coś z tego wyszło. Sean nie był jednak tego świadom i prawdopodobnie nie dotarłoby do niego, że dziewczyny się tylko wygłupiają, a następnego dnia szmatławce będą pisać o namiętnym pocałunku dwóch przyjaciółek na jachcie Howarda. Blondynka liczyła na to, że organizm chłopaka nie jest jakoś wyjątkowo odporny i prędzej niż później to, co zażył nieświadomie zacznie w końcu działać. Nie chciała, aby był drętwy przez cały czas trwania imprezy, bo wszystkim ją tylko zepsuje. Ale gdyby był wyjątkowo irytujący po prostu się go pozbędą i zapewne pożegnają pod jakimś pretekstem. Obie potrzebowały zaczerpnąć trochę oddechu, a mając chwilę przerwy Cornelia spojrzała na Jacksona i Seana. Z twarzy tego drugiego wyczytała, że widok mu się wcale nie podobał. Dobra, każdy był inny, ale byli młodymi ludźmi, którzy mieli libido większe niż przeciętni ludzie, jak mógł nie zachwycić się widokiem dwóch lasek? Szczególnie, że któryś z chłopaków z boku im dopingował i zachęcał, aby poszły na całość. Prędzej takiej reakcji oczekiwała, a nie oznaczania terytorium. Prawie wywróciła oczami, nim to Maya przejęła kontrolę. Czuła dłonie swojej koleżanki na ciele, co najwyraźniej musiało go wciąż bardziej wnerwić.
OdpowiedzUsuń— Zainteresowany jestem tylko jedną. Troje to tłok — odpowiedział i pociągnął spory łyk ze swojej szklanki. Dokładnie tak, jak Nel oraz Jackson tego chcieli. Nie mogło minąć wiele czasu, zanim faktycznie narkotyki zaczną działać i zabawa dopiero się zacznie robić ciekawsza. Spojrzał zdumiony na to, co znalazło się w jego dłoni. Widać było, że się zawahał i nie był pewien, czy powinien w ogóle cokolwiek brać.
Drgnęła lekko, gdy poczuła dotyk na swoich plecach. Uśmiech wkradł się jej od razu na twarz, gdy zorientowała się, że to Jack.
— Chcesz dołączyć, Howard? — zażartowała Maya, przesuwając również dłonią po jego torsie. Zaraz jednak uśmiechy obu dziewczyn się poszerzyły, gdy wyznał im, co planuje zrobić. Nel do samego końca była pewna, że nie będą wypływać, ale to było znacznie ciekawsze rozwiązanie. — Cudownie, brakowało mi twoich imprez na otwartej wodzie, wiesz? Gdyby było cieplej można byłoby nawet popływać — dodała, nim odeszła do baru po kolejnego drinka.
Nel w tym czasie podeszła do Seana, choć nie miała na to ochoty, ale póki co nie mogła go zostawić całkowicie samego. Jeszcze trochę uwagi musiała mu poświęcić, ale to miało się dość szybko zmienić.
— Co masz ciekawego? — zagadała. Oczy niemal jej rozbłysły na widok kolorowych tabletek. Sama nie chciała za bardzo przesadzać, ale jeszcze jedna nie zaszkodzi, prawda? — Mm, nie wiedziałam, że umiesz się tak bawić — dodała i wyjęła mu woreczek z dłoni. Na szczęście nie było widać co robią, więc żadne zdjęcia również nie wyciekną do sieci, a nawet, gdyby to naprawdę się tym nie przejmowała. Położyła jedną na swoim języku, chwilę zastanawiając się co powinna zrobić. — Ufasz mi? — spytała. Wszystko niemal krzyczało, aby Sean jej nie ufał, ale był zbyt zachłanny, aby odmówić. Przełamała się i tym razem to jego pocałowała, jednak był to krótki pocałunek i głównie po to, aby wepchnąć mu tę tabletkę do gardła.
— Będzie teraz zabawniej — obiecała i musnęła krótko jego policzek, nim wyjęła drugą, tym razem dla siebie.
— Na pewno teraz będzie zabawniej — odpowiedział cichym mruknięciem, nie spodziewając się tego, że mógł jej posmakować tak szybko. — To bezpieczne wypływać?
— Oczywiście, że tak. Wiele razy tak robiliśmy. Jack się na tym zna, jak na niczym innym. Kończ drinka i ze mną zatańcz, a potem wypijemy następnego. Nie każ mi czekać.
Nel
[dziękuję za miłe powitanie! Co prawda dopiero raczkuje jeśli chodzi o blogi grupowe, ale uwielbiam ten dreszczyk niewiedzy co może spotkać moja małą Lee. Jackson to rartner Octavii? Lèa jest jej kuzynka więc w sumie fajnie by było wpleść jakiś mały wątek. Jeśli jesteś zainteresowana to śmiało możesz pisać na maila w celu dogadania szczegółów! ^^ ]
OdpowiedzUsuńOczywiście, że te dwa przypadki były od siebie bardzo różne, ale jednak każde z nich w tamtym momencie było tak samo przestraszone. Jednak, najlepsze co mogli zrobić, to cieszyć się, że żadnemu nic poważnego się nie stało i są cali.
OdpowiedzUsuńNatomiast, jeśli chodziło o Plotkarę, Octavia chyba po części zrobiła to wszystko specjalnie, żeby każdy, kto obserwuje jej stronę, wiedział że ona i Jack to nadal jedność, nie ważne co by się działo. Miała nadzieję, że to zdjęcie nie obejdzie się bez echa. Plotkara niejednokrotnie potrafiła wywlec na światło dzienne takie plotki, że ludzie nie potrafili spać po nocach, nawet i sama Octavia się o tym przekonała. I jak bardzo nie przepadała za tą tajemniczą osobą, tak mimo wszystko była na bieżąco ze wszystkimi plotkami i tym, co działo się w elicie Nowego Jorku.
Octavia uśmiechnęła się lekko w stronę Jacksona, który znów zapewnił, że nic się nie zmieniło. Mogli kłócić się dniami i nocami, mogli godzić się potem przez długi czas, ale tak już chyba miało pozostać, a ona nie mogła narzekać. Przecież kochała go jak głupia i nie umiała sobie wyobrazić, że mogliby żyć osobno. Mimo wielu nieprzyjemnych sytuacji między nimi i wielu złych przeczuć, które co jakiś czas dawały o sobie znać, miała nadzieję, że może teraz im się jakoś ułoży.
— Ja za to obiecałam, że wpadnę do dziadków. Babcia nie może wytrzymać, żeby się ze mną nie zobaczyć — powiedziała, wywracając przy tym oczami. Kochała swoją babcię, najbardziej na świecie, ale Isabella była bardzo… zaborcza i nie przepadała, jak się jej odmawiało. Więc nikt nigdy tego praktycznie nie robił. — Robert chwilę się pozłości, a potem mu przejdzie. Pewnie też wszystko rozumie, że zbiegło się w czasie, ale też na Ciebie liczy. W końcu to wszystko kiedyś będzie Twoje, więc wymaga od Ciebie zaangażowania — powiedziała, wzruszając przy tym lekko ramionami.
Odwróciła się w stronę Jacksona, by chwilę później usiąść okrakiem na jego kolanach. Zaśmiała się, kręcąc głową na boki. Octavia wiedziała bardzo dobrze, że Jackson zawsze miał ją na oku, jak i na nią samą. Zawsze był gdzieś obok, tak na wszelki wypadek, gdyby ktoś nagle był na tyle odważny, by zakręcić się obok niej.
— Pomyślmy… Jest tak kilku przystojnych facetów w tym filmie, na których można zawiesić oko — odparła z łobuzerskim uśmiechem, spoglądając na Jacka. Oplotła jego szyję rękami, po czym pokiwała ochoczo głowę, na propozycję pójścia na wyścigi. — Tak! Chcę to zobaczyć — powiedziała wesoło. — Ale tylko zobaczyć. Nie będziesz brać udziału — zaznaczyła chwilę później, bo wiedziała, jak szalone pomysły krążą chwilami po głowie Jacksona.
— Wredny jesteś, wiesz? Też Ci mogę powytykać kilka rzeczy — odparła, po czym pstryknęła go palcami w nos, uśmiechając się przy tym. — Dolej do tego soku jeszcze szampana i będę zadowolona.
Octavia jak na razie miała spokój, ojciec jej znacznie odpuścił, nie wspominał na razie o dokończeniu studiów i pracy w kancelarii. Jak na razie pozwolił jej się skupić na Ayli i przywyknięciu do nowej roli, która nie była aż tak łatwa na samym początku, choć Octavia miała nadzieję, że z każdym kolejnym rokiem będzie jej łatwiej i ogarnie to, jak być matką.
OdpowiedzUsuńChciała za to, aby Jackson pokazał, że jest godnym następcą do przejęcia Pearl Yachts. Wiedziała, jak wiele firma dla niego znaczyła, ale rozumiała, że przez ostatni czas nie miał do tego zwyczajnie głowy. Teraz jednak już było z nią wszystko dobrze, a on znów mógł się skupić na to, aby uczestniczyć w tych całych spotkaniach i prowadzeniu firmy. Nie rozumiała jednak, czemu Robert chciał zrobić wszystko, żeby to Lucas kiedyś zarządzał firmą, która w ogóle go nie interesowała i miał zdecydowanie inny plan na życie. Na moment jej myśli skierowały się w stronę młodszego Howarda, który zapewne jutro wróci w swoje rodzinne strony. Wiedziała, że nie tak powinno wyglądać ich pożegnanie; że nie powinna odchodzić przestraszona jego wyznaniem, że może powinna powiedzieć mu, że to była tylko przygoda z jej strony, choć w głębi duszy tak by tego nie nazwała. Miał rację, że gdyby został w Nowym Jorku, ich relacja ruszyłaby zupełnie innym torem. Za nic żadne z nich nie potrafiłoby funkcjonować jako przyjaciele po tym, co między nimi zaszło.
Zamrugała kilkakrotnie, wracając myślami do Jacksona, na którego spojrzała z lekkim uśmiechem. Przesunęła niespiesznie po jego krótkich włosach. To, że każdy się o nią martwił, Octavia wiedziała bardzo dobrze. Te wszystkie wiadomości i życzenia powrotu do zdrowia wręcz ją zbombardowały, kiedy leżała jeszcze w szpitalu i próbowała odkopać się z nich wszystkich. Skrzynka pękała w szwach, a ona po dłuższej chwili odpisała tylko tym najważniejszym dla niej osobom, a później po prostu resztę usunęła, wrzucając do sieci post z podziękowaniami, bo tak było zwyczajnie łatwiej, niż odpisywać każdemu z osobna.
— Troszkę poświęcisz teraz czas pracy — odparła, śmiejąc się lekko, kiedy zobaczyła jak Jackson wywraca oczami. Cóż, nikt chyba za bardzo nie lubił ślęczeć nad papierami.
— Zawieszam na Tobie oko od dłuższego czasu, pozwól mi być czasem niegrzeczną dziewczynką — mruknęła z łobuzerskim uśmiechem. Chwilę później, kiedy Jack oparł się wygodniej o zagłówek kanapy, wykorzystała sytuację, i to tym razem ona go pocałowała, przytrzymując jego brodę palcami. Zbliżyła się na tyle, na ile mogła. Niespiesznie zsunęła ręką po jego torsie, zakradając się pod koszulkę blondyna. Gdyby tylko mogła, pewnie zerwałaby z niego wszystkie ubrania w kilka sekund. Jednak, uszanowała to, co powiedział Jack wcześniej, choć przyszło jej to z niebywałym trudem.
— Będę piszczeć najgłośniej z tych wszystkich dziewczyn, co tam będą dopingować swoich chłopaków. A potem zgarnę kasę, którą wygram — zaśmiała się, odsuwając się od niego. Wiedziała, że nie dałby się przekonać, aby nie brać udziału w wyścigach. Jackson był najbardziej upartą osobą na ziemi i próba wymuszenia na nim niektórych kwestii po prostu nie działała. Więc musiała mu na to pozwolić i liczyć, że ten wariat nie zatrzyma się na pierwszej lepszej latarnii.
— Grzecznie poczekam na te bąbelki — przyrzekła wręcz, siadając tuż obok Jacksona. Nawet dopiła do końca to okropne, bezalkoholowe wino, a potem położyła się grzecznie późnym wieczorem, kiedy dokończyli swoją spontaniczną randkę w mieszkaniu Jacksona.
UsuńNastępnego dnia obudziła się długo po tym, jak Jackson zdążył już wyjść do pracy. Octavia za to nie spieszyła się nigdzie, spędziła wręcz leniwy poranek, w ciągu którego nigdzie nie pędziła i nie miała masy rzeczy do załatwienia. Wróciła więc do siebie, przebrała się i później wybrała do babci, tak jak jej obiecała. Isabella przywitała ją z Aylą na rękach, bo akurat mała była pod opieką kobiety, a później w trójkę spędziły miłych kilka godzin. Dochodziła prawie piętnasta, kiedy Octavia zaparkowała mercedesa przy siedzibie firmy Pearl Yachts. Z tylnej kanapy wyciągnęła nosidełko z córka i ruszyła w stronę wejścia, mając nadzieję, że uda jej się na moment porwać Jacka na szybki, wspólny obiad.
Idąc w stronę biur, została przywitają przez kilku pracowników, recepcjonistkę, aż w końcu na swojej drodze spotkała samego Roberta Howarda, który nie krył radości z tego, że widzi Octavię jak u swoją wnuczkę. Sama Blanchard cieszyła się, że przynajmniej mężczyzna chce utrzymywać kontakt z Aylą, bo jego żona jakoś tej chęci nie wykazywała, z reszta, Octavia nie za bardzo przepadała za Camillą i w sumie to cieszyła się z tego, że kobieta nie wykazuje większych chęci by spotykać się z Aylą.
— Idź do dziadka, dawno Cię nie widział — powiedziała, biorąc Aylę na ręce, którą po chwili przekazała Robertowi.
— Jackson jest u siebie? Możesz się nią dosłownie przez chwilę zająć, Robercie? — zapytała z uśmiechem.
— Oczywiście. Zwiedzimy firmę, musisz ją poznać od podszewki, kiedyś to wszystko będzie Twoje — mówiąc to, mężczyzna zwrócił się do dziewczynki, a Ay pisnęła wesoło. Octavia miała to szczęście, że mogła oddalić się bez większego krzyku ze strony Ay, co też zrobiła, ruszając w stronę biura Jacksona.
Stając przed drzwiami, zapukała kilkukrotnie, po czym nacisnęła klamkę, nie czekając w sumie na zaproszenie. Przystanęła dosłownie w progu, z uniesioną brwią obserwując to, co działo się przed nią. Cóż, scena ta była rodem wyrwana z jakiejś głupiej, taniej komedii. Octavia aż prychnęła pod nosem, pewnym krokiem wchodząc do pomieszczenia. Zignorowała blondynkę siedząca na biurku Jacksona, która zdecydowanie powinna być w tym momencie gdzie indziej, tak sądziła Octavia.
— Cześć kochanie — powiedziała, kiedy w końcu podeszła na tyle blisko niego. Pochyliła się i pocałowała go w usta, by później odwrócić się w stronę kobiety. Posłała jej sztuczny, miły uśmiech, mierząc ją uważnie spojrzeniem.
— Nowa sekretarka? Musicie mieć bardzo ważne sprawy do omówienia, ze pani aż musiała usiąść — mówiąc to, obeszła biurko i sama usiadła w jednym z dwóch wygodnych foteli naprzeciw Jacksona.
— Nie krępujcie się, dokończcie te ważne sprawy, a później porywam Cię na obiad. Ja, Ty i nasza córka — mówiąc to, na ustach Octavii pojawił się kolejny sztuczny uśmiech posłany w stronę blondynki.
[Cześć i pięknie dziękuję! Nie sądziłam, że karta w formie artykułów gazeciarskich będzie takim strzałem w dziesiątkę, ale miło mi bardzo, że Ci się podoba! :D
OdpowiedzUsuńOj, Meredith zdecydowanie powinna mieć na drugie imię Kłopoty, sądzę, że niejednokrotnie jeszcze o niej usłyszymy… niekoniecznie pochlebstwa. :D
Jestem jak najbardziej chętna na wątek! Tak sobie myślę, że możemy iść w jakieś koligacje rodzinne (np. ich ojcowie są kuzynami), albo – z racji branży – jakaś staaaara znajomość, z czasów zasmarkanego dzieciństwa, kiedy grzebali razem w piasku na jakiejś egzotycznej plaży, a starzy omawiali interesy. Możemy też iść bardziej w "konkurencja jest bee, ale dzieci chyba tego nie rozumieją" -> inaczej, ojcowie ze sobą rywalizują, a dzieciaki nawiązują płomienny romans… No i teraz, po paru latach, mogą być świetnymi kumplami, albo zażartymi wrogami (czy to przez nieudany romans :D, czy z najróżniejszych powodów, coś się zawsze znajdzie… :) Daj znać, czy któreś Ci pasuje!]
Mer Ridgeway
Ich świat bywał bardzo okrutny, Octavia wiedziała o tym bardzo dobrze, ale była też dziecinnie naiwna, wierząc ślepo w ludzi, przez co czasami bardzo mocno dawała się przez to wykorzystywać. Teraz jednak wierzyła, że Jack naprawdę chciał się postarać, dla niej jak to jeszcze nie tak dawno mówił w szpitalu. Jeszcze nie wiedziała, w jakie bagno się wpakowała i jak bardzo później będzie cierpieć.
OdpowiedzUsuńKiedy zasiadła w fotelu, a sekretarka nie bała się odpowiedzieć, ba, nadal bez skrępowania siedziała na biurku i na nią spoglądała, Octavia nie mogła uwierzyć w jej pewność siebie, która aż biła od kobiety. Irytowała ją. Blanchard irytowała jej podwinięta spódniczka i rozpięta koszula. Pewność siebie w głosie i w spojrzeniu. Octavia zmierzyła ją uważnie spojrzeniem, a potem znów się uśmiechnęła, przechylając głowę lekko w bok.
— Hm… ciekawe, jakoś wcześniej cię tu nie zauważyłam — stwierdziła ze znudzeniem, zakładając nogę na nogę. — Ty pracujesz tu od pół roku, a ja od prawie dwóch lat z nim jestem. Kochanie, zejdź z tego biurka, popraw tą tanią spódniczkę i weź się za swoje obowiązki. Zaparz kawy, napisz maila, oddzwoni do klientów umówić spotkania. To jest Twoja praca, a nie siedzenie na biurku swojego szefa — mówiąc to wstała po chwili i podeszła do blondynki, ignorując Jacksona, który zapewne z niemałym zaciekawieniem obserwował całą sytuację.
Wyraz twarzy Octavii diametralnie się zmienił. Już się nie uśmiechała. Teraz była w stanie spakowanie wyprowadzić z gabinetu panią pożal sie Boże sekretareczkę.
— Jeśli tego nie zrobisz, ja mogę zagwarantować Ci, że jutro będziesz szukać nowej pracy, ale w tym mieście i najbliższych stanach na pewno jej nie dostaniesz. No już, zjeżdżaj stąd zanim się zdenerwuję — powiedziała nie spuszczając spojrzenia z blondynki. Dopiero kiedy Jack się odezwał i polecił, że lepiej by było, aby już sobie poszła, prośba poskutkowała, a blondynka po chwili zniknęła z pomieszczenia.
— Co za zdzira — Octavia z niedowierzaniem pokrecila głową na boki, znów siadając w fotelu naprzeciw Howarda. Uśmiechnęła się lekko.
— Ay zwiedza firmę. Twój ojciec już ją wdraża we wszystkie ważne sprawy — zaśmiała się, odgarniając włosy za ucho.
Oczywiście, że po tym co Octavia zobaczyła, w jej głowie zapaliła się czerwona lampka, ale przecież nie mogła od razu zakładać najgorszego. Poza tym widziała, ze to co wyprawiała sekretareczka, nie robiło na Jacksonie żadnego wrażenia. W głębi duszy odetchnęła ze spokojem, zastanawiając się nad pytaniem, które zadał Jackson.
— W sumie, może koreański grill? Ranem? Sushi? — wymieniła, spoglądając na niego z uwagą.
— Kręcą Cię cholerne blondynki, Jack? Mam się przefarbować i też siadać w domu na biurko, kiedy pracujesz? Niestety, nie mam tanich kiecek w szafie, ale zawsze mogę się wybrać na zakupy — zażartowała, posyłając w jego stronę łobuzerski uśmiech.
Z powodu niespodziewanego obiadu z Howardami, Meredith była zmuszona przełożyć zaplanowany na to popołudnie wypad do kina – co w każdym innym wypadku zepsułoby jej humor i wprawiło ją w kłótliwy, awanturniczy nastrój. No, ale to byli Howardowie, których znała od urodzenia i, co więcej, bardzo lubiła; Howardowie, których znał jej ojciec, jej dziadek i pewnie jeszcze pradziadek; z czystego szacunku do długoletniej zażyłości, postanowiła odłożyć robienie scen na kiedy indziej. Fakt, że takie spotkania zazwyczaj w pewnym momencie stawały się śmiertelnie nudne, kiedy ojcowie rozpoczynali te dyskusje o interesach, a matki albo im wtórowały, albo gadały o wszystkim innym, niemniej… Ze wszystkich znajomych swoich rodziców, to właśnie dla nich najchętniej przełożyłaby swoje plany. Za nic nie zniosłaby obiadu z tą starą Wynn-Parker, która zwracała się do niej używając zwrotów dziecko lub moja droga, co nieodmiennie przyprawiało Meredith o dreszcz obrzydzenia. W dodatku ta kobieta była na tyle bezczelna, że bez skrupułów komentowała wystrój sali bankietowej i wszystko to, co pojawiało się na stole. No, ale Parkerowa była znajomą ojczyma, także częste spotkania z nią raczej nie były realnym zagrożeniem.
OdpowiedzUsuńMeredith krytycznym okiem przyjrzała się dwóm rozłożonym na łóżku sukienkom. Szybko doszła jednak do wniosku, że pierwsza, czarna i krótka, niezbyt nadaje się na obiad z dorosłymi. Wybór padł zatem na tę długą czerwoną, z obcisłym gorsetem, w której jej włosy wydawały się bardziej rude, niż zwykle. Westchnęła melodramatycznie i płynnym ruchem zasunęła zamek z tyłu, po czym przyjrzała się sobie w lustrze. No, no. Mimo dosyć dziecinnej twarzy, w tej kreacji wyglądała poważniej, niż zazwyczaj. Zrobiła głupią minę do swojego odbicia i zeszła na dół, ponaglana przez ojca, który niedawno przyjechał limuzyną.
Uśmiechnęła się łobuzersko do Jacksona, łowiąc go wzrokiem już przy drzwiach. Lubiła go; był zabawny, a przy tym nie oczekiwał żadnych idiotycznych deklaracji, tak jak i ona. Na plus działał też fakt, że był od niej starszy o całe pięć lat, więc mogła obdarzyć go atencją godną mężczyzny, a nie jakiegoś ledwo opierzonego chłoptasia.
– Dzień dobry – przywitała się grzecznie z państwem Howard. – Cześć, Jackson.
Mer Ridgeway
[Oby tym razem Gabs się zagościł na stałe, ale tyle mi w głowie siedzi, że być może więcej nigdzie już nie zniknie... :D
OdpowiedzUsuńDziękuję za powitanie. Na dobrą zabawę jest plan, a w razie czego to wiesz gdzie nas znaleźć!:D]
Gabs
Każdy kto znał Octavię, wiedział, że dziewczyna tak naprawdę ukrywa w sobie jakby dwa oblicza. na co dzień spokojna i zdystansowana, mocno stąpała po ziemi i miała wyznaczone cele, które chciała osiągnąć za wszelką cenę. W tym wydaniu zdecydowanie była podobna do swojego ojca, chłodno oceniając daną sytuację i nie dając ponieść się emocjom. Bywały jednak takie chwile, jak ta, jakby ktoś nieumyślnie odpalił lont do dynamitu i teraz nie było już odwrotu – wystarczyło kilka krótkich sekund, kiedy wybuchała. Górę brał meksykański, gorący temperament. Wówczas nie zwracała uwagi na to, jak się zachowuje. Mówiła to, co ślina przyniosła jej na język. Krzyczała i rzucała przekleństwami na prawo i lewo. Wówczas najlepszym wyjściem była szybka ucieczka. Zniknięcie jej z oczu, a czasami nawet i z życia.
OdpowiedzUsuńUniosła nieco głowę, posyłając Jacksonowi pewne spojrzenie. Takie, które przeszywało na wskroś. Niejeden pewnie by go nie wytrzymał/ Nie udźwignąłby tej pewności i dumy, którą było widać w oczach Octavii Blanchard właśnie w tej chwili. Delikatny, łobuzerski uśmiech pojawił się na jej ustach, kiedy Jack wypowiedział, że zdecydowanie woli ją bez niczego.
— Jak będziesz grzeczny, to może skuszę się na Twoją propozycję pozbycia się ubrań — powiedziała, chwilę później pozwalając się pocałować, a nawet ów pocałunek oddając.Na jego kolejne słowa zaśmiała się, wyobrażając sobie to, co mogłoby się dziać, gdyby to Jackson spotkał ją w sytuacji, w której jakiś asystent próbowałby z nią flirtować. Cóż, Jackson Howard raczej by nie podszedł do tego tak, jak zrobiła to Octavia. W takich sprawach byli zupełnie różni.
— Już jej powiedział, że to wszystko kiedyś będzie jej. Dobrze, że jeszcze niczego nie rozumie — odparła rozbawiona. Sama nieco dziwiła się zachowaniem Roberta. Dziwiło ją to nagłe zainteresowanie Aylą oraz podejście do jej osoby. Jakby chciał mieć pewność, że zarówno Octavia jak i jej córka nigdy nie znikną z życia Howardów. A może to po prostu była ta troska, którą wykazywali się zwykle dziadkowie? W końcu Ayla była jego pierwszą wnuczką.
Octavia niespiesznie chwyciła dłoń Jacksona, by chwilę później wstać ze swojego miejsca. Mruknęła cicho, z delikatnym uśmiechem na ustach, kiedy ten zaproponował, aby wyszli tylko we dwójkę. Zdecydowanie potrzebowali chwili dla siebie, więc jego plan brzmiał wręcz idealnie.
— No proszę, ktoś tu się bardzo stara — rzuciła zaczepnie, spoglądając w górę. Przeszedł ją przyjemny dreszcz, kiedy pogłaskał ją po policzkach. ot, zwykły prosty gest, a Octavia mimo wszystko była tak bardzo na niego podatna.
— Porozmawiać? A o czym ? — zapytała nieco zaskoczona słowami Jacksona. Zabrzmiało to aż za poważnie, ale Octavia jak na razie nie drążyła tematu. Firma zdecydowanie nie była miejscem, żeby poruszać jakieś ważne tematy.
— Chodźmy. Niedaleko jest fajna knajpka — powiedziała, kiedy Jack oderwał się od jej ust. Ścisnęła nieco jego rękę i pociągnęła w stronę wyjścia z biura.
Tay, która jeszcze nie wie jak bardzo za chwilę wszystko się rozwali :(
— Minie jeszcze sporo czasu, zanim zdecyduje, co chce robić w życiu. Ale, to pewnie byłoby ciekawe, jakby poszła w wasze ślady — stwierdziła z delikatnym uśmiechem. Octavia chciała, aby jej córka miała wszystko, czego tylko by zapragnęła. Nie miała problemu w tym, żeby za kilka lat puszczać Aylę na różne zajęcia, by dziewczynka odkryła w sobie pasję, nawet jeśli miałaby wyrzucić te pieniądze w błoto. Najważniejsze dla niej było to, aby jej dziecko było szczęśliwe i spełnione w życiu. Aby pewnego dnia odnalazła swoją drogę i robiła coś, co lubi a nie że tylko musi. Oni mieli o tyle łatwiej, że u nich pieniądze nie grały roli.
OdpowiedzUsuńOctavia nie mogła ukrywać, że poprzednie słowa Jacksona w ogóle na nią jakoś nie wpłynęły. Ich rozmowy ostatnimi czasy zawsze kończyły się tak samo — jedną, wielką kłótnią. Teraz również poczuła ten nieprzyjemny uścisk w żołądku, kiedy wspomniał, że musi z nim o czymś porozmawiać.
— Współpracę? — zapytała, unosząc w górę jedna brew. Znajdowali się na ruchliwej ulicy, niespiesznie podążając w stronę restauracji, o której chwile temu wspomniała. Jackson jednak na tym uciął temat, bo widocznie chciał porozmawiać gdzieś, gdzie nie będzie takiego tłumu. Robił z tego wszystkiego wielka tajemnice, co jeszcze bardziej potęgowało stres w Octavii, a jej myśli biegły jak szalone, szukając w głowie tego, o czym tak bardzo chciał z nią porozmawiać. Jakaż to też mogła być współpraca? Nie drążyła jednak tematu, starając się też za dużo o tym nie myśleć w drodze na lunch, choć wiedziała, że po Howardzie można było spodziewać się wielu różnych i zarazem szalonych pomysłów. Takich, na które Octavia Blanchard by nie wpadła, a jeśli już, to na pewno by się nie zgodziła. Pod tym względem też byli różni. Ona również oddzielała gruba linią uczucia od interesów, bo to zazwyczaj nie szło ze sobą w parze.
Kiedy w końcu znaleźli się w japońskiej restauracji, uśmiechnęła się delikatnie w stronę młodego kelnera, który wyszedł im na przywitanie, a chwile później zaprowadził do odosobnionego stolika. Zajęli miejsca, by następnie zacząć niespiesznie przeglądać kartę dań.
Brunetka nie chciała pospieszyć Jacksona, czekała więc cierpliwie, kiedy ten podejmie temat rozmowy. Upiła łyk wody ze szklanki, które przyniósł kelner.
— Na co masz ochotę? Za mną chyba chodzi nigiri tempura — mruknęła, skupiając się na tym, co takiego wybrać do jedzenia. Nawet podpadła podbródek o rękę i ze skupiona mina wertowała kartki w karcie dań.
W lokalu panował względny spokój jak na daną godzinę, co pewnie nie zdarzało się często. W porze lunchowe i obiadowej wielu nowojorczyków wybierało się do pobliskich restauracji, by choć na chwile oderwać się od pracy.
Jednak, po krótkiej chwili Octavia zamknęła menu, po czym spojrzała uważnie na Jacksona, długo nic nie mówiąc. Chciała, by to właśnie on zrobił ten pierwszy krok w stronę rozmowy, ale ona jednak zaczęła się niecierpliwić. Wplotła dłonie, podpierając na nich podbródek.
— Czy wybrali już państwo Dania? — głos młodego kelnera wyrwał ją z zamyślenia. Przeniosła spojrzenie na chłopaka, jakby w głowie analizując to, o co właśnie zapytał.
— Ach, tak. Dla mnie będzie nigiri tempura i california maki. Oraz sałatka wakame — odpowiedziała, przenosząc zaś spojrzenie na Jacksona. Zamów to cholerne jedzenie i powiedz mi, o co chodzi , zdawało się mówić jej spojrzenie. Czy było w oczach widać cień strachu? Być może, ale Octavia tez bardzo dobrze je ukryła, posyłając blondynów delikatny uśmiech.
Jackson był, tak właściwie, jedynym powodem, który powstrzymywał ją przed marudzeniem i wykręcaniem się od tych spotkań. Podobała jej się pełna luzu atmosfera, która panowała między nimi, jak i to, że mimo mniej lub bardziej flirciarskich zachowań, żadne z nich nie brało tego na tyle poważnie, by bawić się w jakieś związki. Mer naprawdę czuła się dobrze jako wolny duch; nigdy nie rozumiała koleżanek, które z jednej relacji natychmiast przeskakiwały w inną, byleby tylko nie być same. Jeszcze mniej rozumiała te dziewczęta, które na imprezach rozglądały się za przyszłym narzeczonym; może gdyby była biedna, wówczas znalezienie bogatego męża miałoby dla niej większy sens. Póki co czuła się za młoda i zdecydowanie zbyt mało wyszalana, żeby udawać dorosłą i poważną. Na to jeszcze przyjdzie czas – niestety.
OdpowiedzUsuńOdwzajemniła uśmiech i zmrużyła oczy.
– Dzięki. Tobie również niczego nie brakuje – zaśmiała się cicho. – Jak zawsze zresztą – dodała, puszczając do chłopaka oko. – Zmycie się stąd brzmi, jak najlepszy plan, jaki mógł powstać na ten dzień, więc jestem za. Dokąd się wybieramy? Plener, impreza, może coś, co nie przystoi dwójce młodych dziedziców?
To ostatnie wypowiedziała idealnie naśladując ton starej, napuszonej milionerki, w której zgrozę budziła jakakolwiek myśl o tym, że młodzież musi się czasem zabawić.
Póki co, grzecznie pochwaliła pięknie nakryty stół, siadając na swoim miejscu. Granie grzecznej, dobrze ułożonej i, w gruncie rzeczy cholernie nudnej, panienki miała opanowane do perfekcji. Uwielbiała wcielać się w przeróżne role i mydlić oczy swoim rozmówcom, o ile trwało to tylko pewien czas. Nie wyobrażała sobie bowiem utknąć w jednej skórze na stałe.
Jedzenie było świetne, a Meredith porządnie już zgłodniała, jako, że stałym zwyczajem odpuściła sobie śniadanie. Rano nigdy nie chciało jej się jeść. Jej czujne oko złowiło spojrzenia wymieniane między jej własnymi rodzicami, a rodzicami Jacksona. Zmarszczyła brwi. Takie spojrzenia oznaczały kłopoty.
– Mam nadzieję, że masz ze sobą coś, co złagodzi szok po informacji, jaką najwyraźniej mają nam zamiar przekazać – szepnęła dyskretnie do chłopaka, bawiąc się pierścionkiem na swoim palcu.
Mer Ridgeway
Odetchnęła cicho, z wyraźną ulgą, usłyszawszy potwierdzenie. Czuła przez skórę, że zanosi się na coś – co najmniej – nieprzyjemnego. W takim wypadku nikt przecież nie mógłby mieć jej za złe poratowania zdrowia psychicznego jakimś lekarstwem, nawet, gdyby wysoce przejmowała się opinią innych. Obiad w gronie znajomych, też coś! Prychnęła w duchu, w zamyśleniu wodząc palcem po brzegu kieliszka. Była… umiarkowanie ciekawa. A jednocześnie poirytowana i trochę zła. Zapowiadał się dzień pełen wrażeń, choć nie do końca takich, jakich oczekiwała.
OdpowiedzUsuńByła wdzięczna Jacksonowi, że pierwszy tak otwarcie dał rodzicom do zrozumienia, że ich przyszłe nowiny są doskonale zauważalne dla otoczenia, bowiem sama czuła się trochę tak, jakby coś utknęło jej w gardle. Nie miała pojęcia, jak delikatnie zasugerować, że mogliby przestać się kryć niczym dzieci, przyłapane na gorącym uczynku, a zamiast tego przejść do konkretów. Westchnęła cicho, niesłyszalnie.
W napięciu wysłuchała wprowadzenia, tłumaczonego przez ojca Jacksona jakąś okrężną drogą, a dzwonki alarmowe w jej głowie zaczęły cicho brzęczeć. Ewidentnie szykowała się tutaj jakaś grubsza afera i zdecydowanie musiało być to coś, co przekroczy najśmielsze wyobrażenia. Czuła, że jej wzrok rozmazuje się lekko, powoli docierał do niej sens tej rozmowy, a razem z sensem docierał też do niej szok.
– Macie na myśli… związek? – Wiele ją kosztowało, by wypowiedzieć tę myśl tonem spokojnym i opanowanym, mimo zawrotów głowy i odrętwienia, które ją dopadło. Annie Bonham uśmiechnęła się do niej łagodnie.
– Skarbie, przecież będziecie taką wspaniałą parą – powiedziała ze szczerym zachwytem w głosie, posyłając swój promienny uśmiech również Jacksonowi. Była piękną kobietą, delikatną jak jedwabna zasłona, i wydawała się nie zauważać, jakie wrażenie wywiera na otoczenie. Edward Ridgeway objął ją czule ramieniem; zupełnie, jakby nie rozwiedli się siedemnaście lat wcześniej.
– Wiemy, że się lubicie – dodał miękko ojciec, zerkając to na swoją córkę, to na chłopaka obok. – Wydaje nam się, że to sensowne rozwiązanie, które przyniesie wiele korzyści każdej ze stron.
Meredith zerwała się na nogi.
– Słucham? Jak… – szybko ugryzła się w język i dokończyła nieskładnie: – … jakoś słabo mi się zrobiło. Chyba muszę się przewietrzyć – jęknęła. – Jackson? Pójdziesz ze mną, proszę? – dodała, chwiejąc się lekko na nogach, ale w jej oczach błysnęła pewność siebie.
Mer
Octavia powstrzymała się przed tym, żeby nie zastukać ze zniecierpliwieniem palcami o blat dębowego stolika przy którym siedzieli. Cały czas spoglądała na Jacksona, ignorując jednocześnie kelnera, który cierpliwie stał koło nich i zapisywał szybko zamówienie w niewielkim kajeciku.
OdpowiedzUsuńChciała usłyszeć wiele rzeczy, mogli się nawet znów o coś posprzeczać. Octavia naprawdę, chciała usłyszeć zupełnie co innego, niż te słowa.
— Ridgeway’owie? A co to wszystko ma z nimi wspólnego? — zapytała, kiedy Jackson niespiesznie przeszedł do tematu, który wiedziała, że chciał odsunąć jak najbardziej w czasie. Wysłuchała uważnie tego, co mówił. Że ojcowie działają w tej samej branży, że od lat się że sobą przyjaźnią. Tak naprawdę na początku myślała, że może chodzi o jakąś fuzję, albo wpadli na pomysł, by połączyć siły i stworzyć coś wspólnego. Że może Jackson dostał szansę i może chcieli go postawić na jakimś wyższym stanowisku, gdzie zdecydowanie mógłby się wykazać. Że może chcieli otworzyć filię w jakimś innym mieście czy też kraju. Chciała usłyszeć wszystko to, co przyszło jej do głowy. Zdecydowanie nie chciała słyszeć jego dalszych słów.
— Dziękuję. Starczy — mruknęła w stronę kelnera, który zapełnił jej kieliszek zdecydowanie aż za dużo, niż było przeważnie podawane. Jakby podświadomie wiedział, że Octavia będzie potrzebować alkoholu. Dużo.
Poczuła, jak ciśnienie skacze w górę. Jak przez ciało przechodzi raniąca strzała. Coś w środku niej się rozpadło, na miliony małych kawałeczków. Chwyciła za kieliszek, zdecydowanie przechylając go w górę. Zawartość zniknęła dość szybko w przełyku Octavii, a ona po raz kolejny spojrzała na Jacksona. W pierwszej chwili była zszokowana, do tego stopnia, że nawet nie poczuła, jak chwycił ją za rękę i uśmiechnął się w jej stronę. Przez długą chwilę po prostu się na niego patrzyła, analizując w głowie to, co właśnie powiedział. Mamy się stać parą. Nie mogę ryzykować utraty firmy, postawili nas przed faktem dokonanym. Te słowa krążyły w jej głowie jak szalone.
— Żartujesz — odpowiedziała w końcu, na samym początku się śmiejąc. Jakby właśnie usłyszała jakiś najlepszy żart w swoim życiu. Jakby ktoś z całych sił próbował ją rozbawić. Tyle, że patrząc na Jacksona, wiedziała, że nie żartuje. Że jego słowa są autentyczne, a on… On już podjął decyzję. Pokręciła z niedowierzaniem głową, zabierając rękę z jego uścisku, jakby nagle zaczął ją parzyć.
— Jak to, kurwa, nic między nami nie zmieni? Jak Ty to sobie do cholery wyobrażasz?! — warknęła w jego stronę. Jak w ogóle mógł pomyśleć, że Octavia się na coś takiego zgodzi? Że co, miała mu przyklasnąć na ten pomysł? Stać jak zawsze obok i wspierać go we wszystkim?
— Chcesz mi powiedzieć, że będziesz spotykał się z jakąś dziewczyną, bo tak Ci kazał tatuś, a po wszystkim, kiedy już się pouśmiechasz w stronę aparatów, to przyjdziesz do mnie, jak gdyby nigdy nic? I że ja się na to zgodzę? — zapytała, zaczynając znów się śmiać, jednak teraz w jej głosie dało się wyczuć wręcz morze ironii. — Nie wierzę, kurwa. Gdzie ja miałam oczy — mruknęła już bardziej do siebie, przymykając powieki. Aż musiała rozmasować skronie, bo z tego wszystkiego nagle zaczęła ją boleć głowa. Nie, z nerwów czuła nieprzyjemne pulsowanie, które też zaczynało doprowadzać ją do szału.
— Mam być jak matka Lucasa? Będziesz się bawił na dwa domy? I co w przyszłości powiesz swojej córce? Kochanie, tatuś kocha Ciebie i mamusię, ale teraz muszę wracać do domku, bo tam czeka na mnie druga pani — zakpiła.
— To jakaś pojebana farsa, Jack. Powiedz, że to się nie dzieje naprawdę — poprosiła. Poprosiła go o coś po raz kolejny, a on znowu ją ranił. I przychodziło mu to z taką łatwością. — Niebywałe. Zdecydowanie nie powinnam dawać Ci kolejnej szansy. Nie powinieneś jej dostać już w momencie, kiedy zaszłam w ciążę. Już wtedy powinnam trzymać się od Ciebie z daleka — powiedziała, posyłając mu rozzłoszczone spojrzenie.
Octavia za to się nie rozglądała. Ona próbowała zapanować nad złością, która powoli, niczym lawa zaczynała się uwalniać z obudzonego wulkanu. Ale wiedziała, że ten jeden wybuch jest już blisko, a ona nie zdoła go powstrzymać. Nie zdoła się zachować spokojnie. Nie teraz, nie po tym co usłyszała i jaką postawą wykazał się Jackson. Że postawił na firmę, a nie na nich. Nie na ich związek, nie na ich córkę.
OdpowiedzUsuń— No tak, bo to w ogóle nie jest temat do dramatyzowania — prychnęła rozzłoszczona. W jaki sposób w ogóle powinna próbować go zrozumieć? Dokładnie wiedział, że gdyby to jej zaproponowano takie wyjście, odmówiłaby. Bo kochała tylko jego, nie wyobrażała sobie być z kimś innym. Nie wyobrażała sobie, że miałaby poświęcić miłość na rzecz rodzinnej firmy. — Ja pierdole — rzuciła przekleństwem po raz kolejny, ale już znacznie ciszej. Nie chciała też mimo wszystko zwracać na nich większej uwagi. Kłótnie między nimi przecież były ostatnio między nimi czymś normalnym. Ale ta kłótnia była dla niej jak apogeum. Już nie miała na to wszystko siły, na tą walkę. Dla Octavii była to syzyfowa praca, bo gdy myślała, że już będzie dobrze, ten cholerny głaz, który pchała przed siebie z całych sił pod górę znów się staczał, a ona biegła za nim ze wszystkich sił.
Ale teraz odpuściła. Już nie chciała o nich walczyć. Nie po tym co usłyszała. Chwyciła butelkę z winem, którą zostawił na stole kelner i dolała alkoholu do kieliszka. Znów więcej, niż powinna.
— Łaskawy jesteś, naprawdę — odpowiedziała sarkastycznie, uśmiechając się przy tym. Uśmiech ten jednak nadal był w pełni ironiczny. — Cudownie, a ja będę na Ciebie czekać. A potem co, ze mną też się pojawisz na oficjalnych wydarzeniach? Ach, oczywiście, że nie — dodała. Znów spojrzała na Jacksona, wyczuwając jak jego głos staje się ostry. Wyczuł, że Octavia go atakuje, więc on nie zamierzał być jej dłużny. Zlustrowała go uważnym spojrzeniem, wiedząc, że dociera do niego co traci. Że już jej nie odzyska, nie po tym, co właśnie powiedział. Chciało jej się płakać i śmiać zarazem. Płakać z tego, że go straciła, a śmiać za to z własnej głupoty i naiwności. Upiła spory łyk wina, który nie smakował jakby był ostatnim w tym cholernym dniu.
— Nie mam zamiaru jej już mieszać w cokolwiek między nami będzie Jack. Chcę dla niej normalnego domu, z ojcem i matką, ale to Cię przerasta. Nie mam zamiaru mieszać jej w głowie — odparła o dziwo ze spokojem. Jednak kiedy to Jackson uderzył dłonią w stół, rzuciła mu rozzłoszczone, piorunujące spojrzenie. Gwałtownie wstała z krzesła, pochylajac się w jego stronę.
— Nigdy więcej nie waż się na mnie podnosić głosu. Nie waż się też mówić, że nigdy nie powinnam jej rodzić. To koniec, Jack. Sam możesz sobie pogratulować, bo spieprzyłeś to na własne życzenie. — mówiąc to, Octavia czuła jak ogarnia ją złość pomieszana z goryczą i rozczarowaniem. — Zdecydowanie już pójdę — dodała, prostując się. Odgarnęła włosy na plecy, chwyciła torebkę i ruszyła przed siebie w stronę wyjścia. Jedyne, o czym teraz myślała, to odebrać Aylę jak najszybciej i już nigdy nie widzieć na oczy Jacksona i jego cholernej rodziny, która nie bacząc na to, co było między nimi, postanowiła wszystko spieprzyć.
Octavia gdzieś tam jeszcze miała resztki nadziei na to, że gdy wyjdzie, Jackson jednak jej na to nie pozwoli. Że pójdzie w ślad za nią i powie, że nie weźmie udziału w tej całej intrydze Roberta. Ale kiedy pchnęła drzwi i znalazła się na ruchliwej ulicy, a on za nią nie ruszył, zrozumiała, że to koniec. Taki definitywny, który może powinien nadejść znacznie wcześniej a nie dopiero teraz. Nie w momencie, kiedy chciał zrobić z niej swoją zabawkę, po którą mógł sięgać w każdym momencie, a ona miałaby grzecznie na niego czekać. Poczuła wszechogarniającą ją bezsilność, palące łzy w kącikach oczu. Pociągnęła nosem, biorąc kilka głębszych oddechów. Drugi szarpnął mocno jej klatką piersiową, ale Octavia powstrzymała w sobie szloch, który się w niej wezbrał. Wymijając ludzi, ruszyła w stronę siedziby Pearl Yachts, która na szczęście nie znajdowała się aż tak daleko. Miała nadzieję, że ten spacer dobrze jej zrobi, ale bardzo się myliła. Nie pomógł w żaden sposób.
OdpowiedzUsuńKiedy tylko znalazła się w środku budynku, swoje kroki skierowała od razu do biura Roberta. Nie bawiła się w żadne pukanie, czekanie na zaproszenie i tym podobne. Weszła tam jak do siebie. Rozzłoszczona do granic możliwości, rzuciła mężczyźnie wręcz karcące spojrzenie. A on wiedział, że już po wszystkim.
— Zadowolony z siebie? Kasa będzie się zgadzać? Świetnie, przyszłam Ci pogratulować świetnego pomysłu, Robercie. Robisz go na swoją podobiznę. Pozwalasz… pokazujesz mu, że może się bawić uczuciami. Pokazujesz mu, że takie traktowanie kobiet jest całkiem normalne — rzuciła ze złością, stając przed biurkiem Roberta Howarda. Nawet nie zwróciła uwagi na jego uśmiech, który towarzyszył mu w momencie, gdy siedząca na jego kolanach Ayla z zaciekawieniem mu się przyglądała.
— Ale jeśli myślałeś, że ze mną wyjdzie tak samo jak z matką Lucasa, to się pomyliłeś. Ja nie mam zamiaru pozwalać na takie traktowanie. Przekaż swojemu synowi, że ma się do mnie odezwać w sprawie opieki nad naszą córką. Tym razem nie odpuszczę. Albo zacznie brać czynny udział w jej życiu, albo od razu może podpisać papiery, zrzekając się do niej wszystkich praw. Bo ja nie mam zamiaru za kilka lat tłumaczyć jej, czemu szanowny tatuś ma ją gdzieś — mówiąc to, podeszła i wzięła Aylę na ręce, modląc się o to, aby dziewczynka przypadkiem się nie rozpłakała. To była ostatnia rzecz, którą teraz Octavia chciała mieć na głowie – uspokajanie Ayli. Wsadziła dziewczynkę do nosidełka, które po chwili podniosła. — Jesteś najgorszym człowiekiem, jakiego poznałam. Wyrafinowany z Ciebie manipulator, ale to może kiedyś sprowadzić Cię na złą drogę. Wynajmij lepiej dobrego prawnika, bo podejrzewam, że po tym, co zrobiłeś, mój ojciec zaprzestanie z Tobą współpracę — dodała, kierując się w stronę wyjścia. Nie czekała na żadną odpowiedź, bo była ona zbędna. Trzaśnięcie drzwiami zwróciło uwagę kilku pracowników, którzy aż zatrzymali się, spoglądając na rozzłoszczoną Octavię, która opuszczała mury Pearl Yacht. Nawet nie odwróciła się, aby spojrzeć w kierunku gabinetu Jacksona. Aktualnie był ostatnią osobą na ziemi, którą chciała widzieć na oczy.
Meredith zazwyczaj była niewzruszona jak skała, jednakże fakt potraktowania jej przez rodziców, jakby była towarem na sprzedaż, odebrała dość osobiście. Zawsze wydawało jej się, że zarówno mama, jak i ojciec, są nastawieni do życia wyjątkowo nowocześnie, czym nie mogło się poszczycić wiele z jej nielicznych koleżanek. Niemiłym zaskoczeniem było więc odkrycie, że nie tylko przystali na tak idiotyczny pomysł, ale również wydają się zachwyceni takim obrotem spraw. Była roztrzęsiona, wściekła, dlatego uznała, że najlepszym wyjściem będzie natychmiastowa ucieczka – mimo wszystko nie chciała narobić głupot przy Howardach. Udała więc, że jest jej słabo i wyszła na taras, żeby móc na spokojnie to wszystko przemyśleć.
OdpowiedzUsuńZ westchnieniem wzięła papierosa z paczki i kiwnęła chłopakowi głową w podziękowaniu. Odpaliła, zaciągnęła się mocno, wypuściła dym spomiędzy warg i dopiero wówczas się odezwała.
– Nie wiem, co myśleć. Tak naprawdę w pierwszej chwili bałam się, że komuś przyłożę – wyznała, kręcąc papierosem w palcach. – Nie bierz tego do siebie – uśmiechnęła się nieco złośliwie. – Po prostu wkurwiłam się, że zadecydowali za mnie, a ja przecież jestem osobą, do cholery, nie jakimś tępym przedmiotem.
Zamyśliła się głęboko, ale ów żal był zbyt świeży, by mogła go od siebie bez przeszkód odsunąć. Okropnie jej się to nie podobało, mimo, że naprawdę nie chodziło akurat o Jacksona.
Westchnęła ponownie, głębiej, wolniej.
– Szczerze? Cieszę się, że – jeśli już wpadli na taki pomysł – że trafiło akurat na ciebie – posłała mu krzywy uśmieszek. – Nie wiem, jak bym zareagowała, gdyby kazali mi chodzić z tym nadętym bufonem Loganem McAllistarem – zadrżała z obrzydzenia.
Przyszło jej do głowy, że chłopak może mieć rację. To nie musi być dla nas koniec życia towarzyskiego. Może i udałoby się im jeszcze obrócić to na swoją korzyść. Nie mogła zaprzeczyć, że, po dłuższym zastanowieniu, ich rodzice mieli w pewnym sensie rację; tu chodziło o sposób, w jaki im to przedstawili.
– A ty? Co o tym myślisz? Wiesz, nie ingeruję w interesy ojca, służę mu tylko czasami za reklamę – wzruszyła ramionami. – No i przyznam szczerze, że nie bardzo mnie to do tej pory obchodziło. Ale… – urwała, zaciągając się papierosem. – Gdybym mogła mu pomóc, samej nic na tym nie tracąc, to chyba… chyba bym to zrobiła – dokończyła, nie eliminując jednak z tej wypowiedzi ponurego tonu.
Jej umysł pracował teraz na wyższych obrotach, analizując wszystkie za i przeciw tej całej sytuacji. Niechętnie doszła do wniosku, że za przeważały.
– Jak to widzisz? – zapytała w końcu, równym, spokojnym głosem. – Chyba żadne z nas nie jest… jakimś wielkim fanem stałych związków. Pokazujemy się razem publicznie, a potem każdy idzie w swoją stronę?
Mer Ridgeway
Wybuchnęła śmiechem, również wyobrażając sobie Logana, z tą jego wiecznie nadętą miną człowieka, który jest lepszy od innych; Logana, na którego mogłaby nawrzeszczeć bez skrupułów i napawać się jego pragnieniem ucieczki w cień, ponieważ był jednocześnie osobą, która nienawidziła publicznych awantur. Meredith zaś, cóż, zazwyczaj dobrze się bawiła, strzelając celnie w czułe punkty wrogów. Powiedziała prawdę – ze wszystkich dostępnych kandydatów, Jackson naprawdę był najlepszym wyborem, w związku z czym może nawet powinna być wdzięczna rodzicom, że przypadkiem nie padło na kogokolwiek innego. Wzdrygnęła się, gasząc papierosa o ziemię.
OdpowiedzUsuń– W sumie to ci współczuję – mruknęła, wzruszając lekko ramionami. – Mój ojciec pewnie by na mnie nawet nie nakrzyczał, tylko zamknąłby się w sobie, mając żal, że zrujnowałam tak długoletnią znajomość, ale to da się przeżyć. W końcu nie takie rzeczy już robiłam – uśmiechnęła się kwaśno, jakby połknęła plasterek cytryny. – Całe szczęście, matka jest zbyt nieogarnięta, żeby przejmować się takimi rzeczami. Przez większość życia niańczą ją ludzie znajdujący się wokół, począwszy od Edwarda, skończywszy na mnie. To przez tę jej pieprzoną aurę bezbronności – westchnęła.
Annie była czasem jak dziecko we mgle. W ekscytacji zapominała jeść, pić i spać, nigdy nie wpadała w prawdziwą złość i nie dopuszczała do siebie myśli, że na świecie istnieją źli ludzie. Meredith nieraz zachodziła w głowę, jak to się stało, że matka dożyła takiego wieku, będąc tak nieodporna na wszelkie koszmary tego świata.
– Ja chwilowo jestem raczej wolnym strzelcem – machnęła ręką. – Moje ewentualne romanse nigdy nie trwają długo, a w dodatku większość z tych chłopaków to jakieś beznadziejne przypadki, więc raczej nie będę się afiszować z tak żenującym towarzystwem.
Mer nigdy tak naprawdę nie deklarowała się nikomu i również nie oczekiwała tego od innych; dobrze jej było we własnym towarzystwie, bez kontroli z zewnątrz.
– N-no! – powiedziała ostro. – Niech sobie za dużo nie wyobrażają. Mam dopiero osiemnaście lat… i trochę, więc na małżeństwo jest stanowczo za wcześnie – dodała twardym tonem. O ile była w stanie podporządkować się pewnym wymaganiom, tak nie miała zamiaru dać się wmanewrować w bycie żoną jeszcze przed dwudziestką. – Poza tym, to pewnie chcieliby już mieć… na papierze – stwierdziła z obrzydzeniem.
Fuj. Była stanowczo za młoda i zbyt nieodpowiedzialna na małżeństwo, i było jej z tym wyjątkowo dobrze. Bez przesady, była skłonna zrobić dla ojca wiele, ale raczej nie wszystko.
– Cieszę się – wzruszyła ramionami. – Mnie to wszystko piekielnie nudzi, nawet te pokazy matki już trochę mniej mnie ekscytują. Chyba muszę się rozejrzeć za czymś innym. To co? Bo pewnie zamierzają wydać jakiś obrzydliwie głośny bankiet, hm? Jaki bierzesz krawat? Włożę kieckę pod kolor – dodała żartobliwie.
Mer
Najgorsze były pierwsze kilka dni po ich rozmowie. Dni, w których Octavia na przemian płakała i wyklinała Jacksona, aż Kiki miała tego wszystkiego dość i powiedziała, że jedyne, co jej może w tym pomóc, to impreza w piątek. Nie było mowy, aby Octavia dała namówić się na zabawę w środku tygodnia. Dlatego też była przygotowana na piątek, kiedy to miała zamiar dobrze się bawić i zapomnieć o Jacksonie. Oczywiście, że zdecydowanie łatwiej byłoby się od niego odciąć po tym wszystkim, ale cóż, niestety nie mogła. Ayla była łącznikiem między nimi, przez co Octavia była już na Howarda skazana praktycznie do końca życia.
OdpowiedzUsuńPo tym, co usłyszała podczas ich ostatniej rozmowy, stwierdziła, że to koniec, taki definitywny. Teraz jedyne, o czym mogła z nim rozmawiać były to sprawy związane z Aylą i Tay cierpliwie czekała, aż to Jack zrobi pierwszy krok, ona nie miała zamiaru znów się przypominać i mówićhej, mamy córkę, musimy jakoś ustalić opiekę nad nią. Dała mu więc czas, mając nadzieję, że w końcu się odezwie.
Nie sądziła jednak, że Jackson będzie na tyle bezczelny i nadal będzie uznawał, że to, co zaproponował mu Robert jest pierdołą, a ona mu wybaczy.
Zbliżał się wieczór, który o dziwo należał do tych spokojnych. Ayla już dawno spała, a ona zdecydowanie mogła poświęcić kilka kolejnych godzin na dokończenie obrazu, który niebawem miała wysłać do nowego właściciela. Postąpiła kilka kroków w tył, spoglądając na płótno i przechylając głowę lekko w bok. Wytarła ręce o szmatkę, którą miała przerzuconą przez ramię i już miała wracać do pracy, kiedy to w mieszkaniu rozbrzmiał dźwięk dzwonka. Octavia nie pospieszyła się z tym, aby jak najszybciej otworzyć drzwi. Wręcz przedłużała tą chwilę. Odłożyła pędzel na ziemię. Raz jeszcze wytarła ręce i dopiero wtedy ruszyła w stronę przedpokoju, ówcześnie rzucając brudną szmatkę na kuchenną wyspę, która oddzielała salon od kuchni.
Spodziewała się każdego, naprawdę. Ale nie sądziła, że to będzie akurat Jackson. I kiedy zobaczyła go przed sobą, zaczęła się zastanawiać, czemu portier nie dał jej znać, że Howard do niej idzie. Dopiero po chwili wpadła na to, że pewnie nie powiedział mężczyźnie na wejściu, do kogo się wybiera, a że Andrew był tutaj nowy, jeszcze go nie znał. Westchnęła, przeczesujac palcami ciemne włosy i odgarniając je na plecy.
— Ojciec nie przekazał Ci, że prosiłam, abyś najpierw zadzwonił? — rzuciła, unosząc głowę w górę, by spojrzeć na blondyna. Na początku chciała zatrzasnąć mu drzwi przed nosem. Ot, żeby zrobić mu na złość, jak zawsze zresztą. Po chwili jednak zrobiła zupełnie inaczej, przesuwając się nieco w bok i otwierając szerzej drzwi.
— Wejdź, jak już pofatygowałeś się z przyjściem.
Tay
Octavia była zdecydowanie za dobra dla Jacksona. Po tym wszystkim, co jej zrobił w ostatnim czasie, powinna mu zamknąć te drzwi przed nosem i nie wpuszczać go do mieszkania. Jednak, nie potrafiła, a też chciała z nim porozmawiać, jak już w końcu tu był. Raczej nie na długo, sądząc po tym, co Octavia chciała mu powiedzieć. Najbadziej, to chciała w tej chwili wyrzucić swój żal i gniew, który znowu gdzieś pojawił się w głębi niej.
OdpowiedzUsuńNa wspomnienie o Robercie, uśmiechnęła się złośliwie. Ona nazwałaby to troszkę inaczej, określenie, że zmieszała go z błotem, było zbyt delikatne według Octavii. Wiedziała jednak, że Robert Howard pewnie nie bardzo się tym przejął i wziął sobie jej słowa do serca.
— Ja bym nazwała to zupełnie inaczej. Ale niech będzie, że z błotem — odparła w końcu, spoglądając na Jacksona. Gdy wręczył jej butelkę wina, przez chwilę zastanawiała się, czy aby na pewno ją przyjąć, ale w końcu odebrała butelkę od blondyna. Przeszła do kuchni, gdzie schowała ją odruchowo do lodówki, aby nieco się schłodziło. Korzystając z tego, że była w kuchni, wzięła szklankę z napojem, który dopiła do końca, słuchając uważnie Jacksona. Tak też i na niego spojrzała – poważnie i surowo, jak chyba nigdy wcześniej. Wróciła do salonu, stając niedaleko niego.
Zaśmiała się ironicznie, słysząc jego słowa. Jaki on był domyślny. — Bingo, ktoś powinien wręczyć Ci nagrodę za spostrzegawczość, Howard — mruknęła, nadal uważnie na niego patrząc. Znowu to robił, chciał ją udobruchać za wszelką cenę. Uśmiechem, dotykiem, miłym prezentem, w nadziei, że Octavia odpuści. Ale ona nie chciała za nic odpuszczać, chciała dać mu nauczkę. Pokazać, że nie może się nią bawić, a ona nie będzie przystawać na jego każdy pomysł.
Prychnęła, wywracając oczami. Miała wrażenie, że czasami miał ją za głupią. Jakby uważał, że Octavia dostatecznie dobrze go nie zna. — Och, nie wiadomo, co jeszcze takiego strzeli do głowy Twojemu kochanemu tatusiowi. W końcu jesteś tylko marionetką w jego rękach. Tańczysz, jak Ci zagra — odpowiedziała z uśmiechem. Znowu ironicznym.
O co tak właściwie się obrażała? O to, że Jackson w ogóle śmiał jej powiedzieć, że przystał na ten pojebany pomysł. Że był w stanie zrobić wszystko, nawet poświęcić ich związek na rzecz firmy. Powoli zaczęła rozumieć, że już chyba dała Jacksonowi za dużo szans. I wiedziała, że jeśli wybaczy mu kolejny raz, on nadal będzie wykorzystywał tą jej wielką słabość do niego.
— Och, czekaj. Zaraz powiesz, że mnie kochasz. Że jestem jedyna. Wiesz co, Jack, powiem Ci to, co Ty powiedziałeś mi jakiś czas temu, Nie powinieneś, mnie kochać, Jack — mówiąc to, zrobiła krok w tył, przerywając tym samym tą delikatną pieszczotę, którą ją uraczył, gdy pogłaskał po policzku. I choć było to trudne, Octavia troszkę była z siebie dumna, że udało jej się nie oprzeć jego zagrywkom, które tak dobrze znała.
— Wracając. Chciałam porozmawiać z Tobą o Ayli i opiece nad nią. Chcę, abyś spotykał się z nią dwa razy w miesiącu. Dwa weekendy, obojętnie które. To też Twoje dziecko, nie tylko moje. Czas choć trochę wydorośleć, Jack — powiedziała, ruszając w stronę kanapy, na którą po chwili usiadła.
— Nie mam zamiaru godzić się na to, że będziesz chodził z jakąś siksą, bo tak zdecydowali Twoi rodzice. Nie żyjemy w średniowieczu, by to oni tworzyli Ci… nazwijmy to, pożal się boże, związek. Zaproponowałabym Ci powrót do naszej dawnej relacji. ale nie wiem, czy to dobry pomysł — dodała, zakładając nogę na nogę. Oczywiście, że to nie był dobry pomysł, ale czy ot tak potrafiła zrezygnować z Jacksona i tego, co do niego czuła? Zdecydowanie nie.
Tay
— Dokładnie Jack, nie pomyślałam, bo jeśli człowiek jest w związku, to nie zostawia swojego partnera, bo tak mu każą rodzice! Nie pomyślałam, bo ja na Twoim miejscu w życiu nie zgodziłabym się na coś takiego! — powiedziała równie wściekle, co Jack. Spojrzała na niego, a na kolejne słowa prychnęła, wywracając oczami. — Nic by nie było, jakbyś się nie zgodził. i tak ta cholerna firma byłaby Twoja, bo Twój ojciec nie przepisałby jej na nikogo innego, a tym bardziej sprzedał. Ale, to tylko moje zdanie — rzuciła. Nie sądziła, że Robert posunąłby się do kroku, żeby sprzedać Pearl Yachts, gdyby Jackson mu odmówił. Jak dla niej, Jacksona po prostu dał się bardzo łatwo zmanipulować i nic więcej, bo Robert doskonale wiedział, że jego syn dla firmy zrobi wszystko.
OdpowiedzUsuń— No tak, oczywiście. Wszystko jest moją winą. Bo oczywiście, Ty nie widzisz, że ja też się dla tego wszystkiego poświęciłam. Bo po co zauważyć, że od początku walczyłam o ten związek i o Ciebie. Że chciałam Ci pokazać, że związki mogą być normalne i nie trzeba codziennie wskakiwać komuś do łóżka i pieprzyć ciągle inne dziewczyny. Ale Ty tego nie zauważasz. Tolerowałam Twoje ćpanie, Twoje zdrady i wybaczyłam Ci to wszystko, bo wiesz czemu? Kochałam Cię i wierzyłam, że kiedyś przejrzysz na oczy i stwierdzisz, że życie ze mną nie jest takie złe. Wiesz, jak się czuję, kiedy mówisz, że jestem jedyna i nikt inny się nie liczy, a potem oznajmiasz, że musisz udawać związek z jakąś małolatą, albo mnie zdradzasz? Jak zabawka, Jack. Jestem cholerną zabawką w Twoich rękach. Bawisz się mną, potem rzucasz w kąt, a jak wszystko inne wokół się znudzi, to wracasz do tego, co dobrze znasz, bo wiesz, że ja zawsze będę na Ciebie czekać — powiedziała ze złością, próbując opanować szloch, który powoli się w niej wzbierał. Wypowiadając ostatnie zdanie, nawet zadrżał jej głos, ale Octavia mimo wszystko nie pozwoliła sobie, by się rozpłakać, głównie ze złości, ale jednak słowa Jacksona mocno ją zabolały. Znowu spadali w dół, z niebezpieczną prędkością. To była jak jazda bez trzymanki.
— Może masz rację. Powinniśmy trzymać się od siebie z daleka — przyznała po chwili, odwracając się do niego plecami. Nawet odeszła od Jacksona w stronę balkonu, jakby to miało sprawić, że chciała się znaleźć od niego jeszcze dalej. Kolejne jego słowa jednak były prawdą. Była żałosna, nic więcej. Żałosna w tym, że uparcie się go trzymała, uparcie go kochała i uparcie chciała mu dać wszystko, czego on nie chciał. Octavia poczuła ten nieprzyjemny dreszcz, który przebiegł jej po plecach i wstrząsnął ciałem.
— Tak, to żałosne — przyznała, spoglądając przed siebie. Już nie krzyczała, bo nie miała na to siły. Nie miała siły prosić go, żeby został z nią. Ponownie spojrzała na Jacksona w momencie, kiedy rzucił tekst o Ayli. Octavia spojrzała na niego zaskoczona, nawet nie chciała kryć tego zdziwienia, które można było zobaczyć na jej twarzy. Miała nadzieję, że się przesłyszała. Że to, co powiedział Jackson, nie jest prawdą. Zlustrowała go uważnym spojrzeniem, nie potrafiąc wykrzystusić z siebie żadnego słowa. Po prostu odjęło jej mowę.
— Co? — zapytała z niedowierzaniem, nadgarstkiem ocierając po chwili mokre od łez policzki. Słowa Jacksona po prostu ją ścięły. Poczuła, jak wszystko usuwa jej się spod nóg. Czy naprawdę chciał się posunąć do tego kroku?
— Jeśli… jeśli to Twoja ostateczna decyzja, to do końca tygodnia dostaniesz odpowiednie papiery — odpowiedziała w końcu, ponownie siadając na kanapę. Nie wiedziała czemu, ale nagle zrobiło jej się słabo, jakby ktoś zabrał całe powietrze z pomieszczenia, a ona nie miała czym oddychać.
Tay
Zdaniem Octavii, Jackson oczywiście przesadzał, ale też on znał najlepiej swojego ojca i wiedział, do czego mógł się posunąć Robert howard. Może miał rację, i żeby zrobić na złość starszemu synowi, postąpiłby właśnie tak, jak powiedział Jackson? Może wszystko przepisałby na tego młodszego syna, a Jack zostałby z niczym. Ona mimo wszystko sądziła, że Jack jest za bardzo przewrażliwiony na temat firmy, która była dla niego wszystkim. nie drążyła już więc tematu, przemilczała jego słowa, wciąż jednak wpatrując się w niego. Skrzywiła się, kiedy wypomniał jej zdradę. Robił dokładnie to samo, co ona, kiedy była na niego zła. Łapała się wszystkich rzeczy, które były złe, które ją zabolały. Wyrzucała je, jakby to miało w czymkolwiek pomóc, a działało wręcz przeciwnie. Ranili się jeszcze bardziej, oddalając się od siebie. Nadal zastanawiała się, w którym momencie pojawiła się ta rysa w ich związku, która z każdą kolejną chwilą zaczęła pękać, aż w końcu dotarli do momentu, kiedy wszystko pękło na miliony małych kawałków. Kiedy tak bardzo się pogubili i zamiast iść ramię w ramię, wybrali osobne drogi. Może faktycznie, gdyby zostali tylko przyjaciółmi i czasami by ze sobą sypiali, nadal między nimi wszystko byłoby dobrze.
OdpowiedzUsuń— Nie gardzę Twoją firmą. Po prostu chcę Ci powiedzieć, że to wszystko jest popierdolone — odpowiedziała cicho. Bo takie właśnie było. Było popierdolone, a ostatnią rzeczą, której naprawdę chciała, to to, żeby Ay kiedykolwiek miała w tym jakieś udziały. Przecież nie o to jej chodziło.
Znów spojrzała na Jacksona, ale już nie była wściekła. Gdzieś ta cała złość, która jeszcze chwilę temu w niej buzowała, nagle uleciała. Teraz czuła jedynie smutek i gorzki żal, że to wszystko kończy się w taki sposób. Że Jackson tak łatwo podjął decyzję, żeby odciąć się od ich córki.
Nie miała wyjścia, jak zgodzić się na jego propozycję. Nie mogła zmusić Jacksona, żeby brał udział w życiu Ayli, jak on ewidentnie tego nie chciał. Chciał wolności, a dziecko, według niego, było ogromnym ograniczeniem. Musiała się więc pogodzić z tym, że zostanie ze wszystkim sama.
— Okej, niech będzie. Poczekam na wszystkie dokumenty — odparła. Wiedziała, że mimo wszystko cała sprawa trochę potrwa, zanim wszystko trafi do sądu i zostanie prawnie przypieczętowane.
— Będziesz w końcu przynajmniej wolny — dodała jeszcze, odprowadzając Jacksona spojrzeniem. To trzaśnięcie drzwiami uznała jako definitywny koniec, bez możliwości powrotu. I to chyba było najgorsze.
Po całej awanturze, Octavia zadziałała automatycznie, robiąc to, co znała bardzo dobrze i uznała za jedyną słuszną rzecz w tym momencie. Nie zwracała uwagi na to, że jest późno. Że może powinna poczekać, odetchnąć, przespać się z tym wszystkim. Nie, ona zaczęła pakować walizki, jednocześnie rezerwując bilety na lot. Nawet za bardzo nie zwracała uwagi na to, gdzie chciałaby polecieć. Po prostu chciała stąd wyjechać. Jak najdalej i jak najszybciej. Oczywiście, że to wszystko nie było przemyślane. Było chaotyczne i naszpikowane goryczą, która rozlewała się po ciele Octavii.
UsuńO swojej decyzji tak nagłego wyjazdu poinformowała jedynie matkę, a potem z wielką ulgą wyłączyła telefon, nie chcąc dostawać żadnych telefonów i wiadomości, bo bardzo dobrze wiedziała, że Eva zaraz zacznie o wszystko wypytywać, przerażona spontanicznym wyjazdem córki. Kilka godzin później stała już na lotnisku JFK w Nowy Jorku, czekając w kolejce na swój lot wiedząc, że jej nagłe pojawienie się tam może wywołać później lawinę pytań, gdzie tak nagle zniknęła.
Spojrzała na śpiącą Aylę, która nie była świadoma tego, co wydarzyło się jakiś czas temu. Zazdrościła jej tego, że nie wiedziała co się dzieje. Uśmiechnęła się nawet lekko, by chwilę później ruszyć w stronę wejścia do samolotu.
Po kilkunastu godzinach spędzonych w samolocie i jednej przesiadce, Octavia wraz z Aylą wylądowały w gorącej Walencji. Jedyne, o czym teraz marzyła Octavia, to to, aby położyć się spać, choć na krótki moment, bo lot zdecydowanie ją wykończył, a i Ayla nie była za bardzo zadowolona z tak nagłej wycieczki. Przy wyjściu z lotniska, złapała pierwszą lepszą taksówkę, która zawiozła ją do wynajętego na szybko domu tuż przy samej plaży.
Tay
Cornelia imprezy na jachcie Jacksona uwielbiała od zawsze. Nigdy jakoś jej nie interesowało, dlaczego nie wypływał, gdy impreza trwała w najlepsze, czy dlaczego nie zatrudnił kogoś kto sterowałby za niego, kiedy pozostali dobrze się bawili. Bez względu na to, czy jacht stał w miejscu czy płynął w najlepsze, zabawa zawsze była tak samo dobra i udana. Nic nie mówiła, kiedy pojawił się pomysł wypłynięcia na wodę, a to chyba odpowiadało każdemu. Skupiała się na dobrej zabawie, na tańczeniu i kolejnych drinkach, które znikały szybciej niż się pojawiały. Nie mogła się już doczekać, aż narkotyki w organizmie Seana zaczną działać. Przede wszystkim blondynka miała już dosyć jego lepkich rąk na swoim ciele. Nie mogła narzekać na uwagę płci przeciwnej, ale ta musiała jeszcze być chciana. Seanowi źle wychodziło podrywanie jej, ale Nel była dobrą aktorką. Bez problemu zakręciła się wokół niego, udawała zainteresowanie i robiła wszystko, aby tylko skupiał swoją uwagę na niej, a nie na tym, co działo się na jachcie. Podczas tańca Nel odłączyła się od reszty. Zostawiła Seana w dobrym towarzystwie. Dalej tańczyła, ale już sama. Nie potrzebowała zawsze kogoś, aby dobrze się bawić. Jej samotność nie trwała wcale długo. Uśmiechnęła się lekko, gdy wyczuła znajomy dotyk na ciele. Jej wzrok przeniósł się na Seana. W końcu zaczynało robić się znacznie ciekawiej, a jeszcze trochę i Sean będzie żałował, że kiedykolwiek zdecydował się na to, aby upatrzyć sobie Cornelię jako dziewczynę, z którą chciałby być.
OdpowiedzUsuń— Potrzebował tylko czasu, aby się rozkręcić — odparła rozbawiona. Wątpiła, aby tak się zachowywał, gdyby nie małe wspomagacze, którymi go uraczyli. Blondynka nawet do końca nie była pewna, co takiego i jak wiele Sean spożył, ale to akurat był jej najmniejszy problem. W zasadzie, to wcale nie był problem. Czekała tylko na odpowiednią chwilę, aż będą mogli przejść do następnych kroków z planu, ale nie musieli się w końcu z niczym spieszyć. Noc była długa, mieli przed sobą cały wieczór. Tak się jej wydawało do pewnego momentu. Nikt nie spodziewał się tego, co wydarzyło się po chwili. Gdyby nie to, że Jackson złapał ją w ostatniej chwili poleciałaby do przodu bez żadnej kontroli nad własnym ciałem. Tym i tak uderzyła o podłogę, jednak obecne w jej krwi narkotyki, jak i adrenalina, która uderzyła nagle sprawiły, że nie poczuła przeszywającego w nadgarstku bólu, który kierował się w stronę łokcia. Nie zdążyła nawet krzyknąć. Krzyki pozostałych mieszały się ze sobą. Zdawało się, że to wszystko trwało o wiele dłużej, a w rzeczywistości to była krótka chwila. Zbyt krótka, aby mogło się tak wiele wydarzyć. Serce łomotało w jej piersi, jakby próbowało się z niej wydostać i uciec, oddech tak samo przyspieszył.
Niczym w amoku wstała, kiedy Jackson jej pomagał. Przycisnęła lewą rękę do piersi, gdy zaczęły do niej docierać kolejne bodźce.
— Co do kurwy się stało? — Nawet nie była pewna czy pyta Jacksona, czy po prostu coś mówi, aby całkiem nie oszaleć. Nel stała w miejscu rozglądając się, pozostali też wstawali. Wszyscy równie zdezorientowani. Widziała Mayę, kilka innych osób. Wszystko się zgadzało, powinno się zgadzać. — Kurwa, kurwa, kurwa — warknęła. To nie było możliwe.
Poszła śladami Jacksona docierając do mostka. Może tylko się jej zdawało, nie myślała w końcu trzeźwo.
— Jack, wydaje mi się, że Sean wpadł do wody.
Nel