HELLO, FOLLOWERS!

Gossip Girl here.

Your one and only source for the truth behind the scandalous lives of New York's elite. Been a minute. Did you miss me? I know I've missed you. Though you're probably going to wish I'd stayed away when I'm done. Because I can see you. The real you. The one hiding just outside the edge of frame. Well, it's time to reframe that picture. And who am I? That's one secret I'll never tell.

You know you love me.
xoxo


. . .

MOST FOLLOWED

now
spotted:
Cinderella
Well, well, well! Looks like our H is getting more comfortable in the role of her life... Flashing smiles left and right, as if she didn’t just show up on the red carpet as the plus-one of a certain handsome, disgustingly rich guy we’ve all been crushing on since he recited French poems in first grade. I think this fairytale fits her perfectly, but... Word on the street is that her real self is catching up to her. Will the secret finally come out? And how will her Prince Charming react to it all? After all, she’s a sweet, hardworking girl, always there to offer a shoulder to cry on over coffee... Maybe this story really will have a fairytale ending. Well, we’ll see. Whether it’s “happily ever after” or not, you know I’ll be here to spill all the tea... or coffee!

You can't hide from me.
xoxo

Take you like a drug I taste you on my tongue

                 Min Ari

Min Ari, córka CEO Samsunga dla Ameryki Północnej oraz byłej modelki wybiegowej. Nienaganne zachowanie i perfekcyjne oceny to jej znak rozpoznawczy – tak lubią mówić o niej nauczyciele, cicho licząc na kolejną, szczodrą darowiznę od pana Min. Wydawać by się mogło, że w życiu nie zabrakło jej niczego, a grube portfele rodziców potrafiły zaspokoić każdą zachciankę dziewczyny, przecież nigdy nie narzekała, a w domu zawsze wydawała się być szczęśliwa. Gdzieś chyba jednak popełniono błąd. 


Wieczory zazwyczaj spędza w Empire Hotel, sącząc cosmopolitan, najczęściej w towarzystwie nieco starszych od siebie mężczyzn, oh, you naughty girl! Kto by pomyślał, że niania nie jest w stanie zastąpić rodzica, a wycieczka do Paryża jako forma przeprosin, za opuszczenie przyjęcia urodzinowego, to trochę za mało. Jeszcze kilka lat temu było jej przykro, teraz jednak skupia się na sobie i swoim nowym hobby.

I know how much it matters to you
I know that you got daddy issues


01.01.2005 | uczennica dwunastej klasy w Constance Billard | same quality as Chanel


kody użyte w karcie; cytat w tytule oraz w karcie pochodzi z tej piosenki, a buźka ze zdjęcia należy do Jennie Kim; 
Ari jest gotowa na przyjaźnie, konflikty i romanse, zapraszamy! malyrudychomik@gmail.com

194 komentarze:

  1. Spotted: Późnym wieczorem A wytacza się z taksówki pod swoim apartamentowcem. Potyka się na schodach, gubi obcas, a młody boy hotelowy podbiega jej na ratunek. Podobno bawiła się cały wieczór w barze na górze Empire Hotel z gościem w wieku jej ojca... Kolejny raz. Uważaj, A, znajomi Twojego taty kiedyś Ci się skończą. Może warto byłoby zacząć wypełniać pustkę nowymi szpilkami Manolo?
    Witam na blogu!

    buziaki,
    plotkara 💋

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, zróbmy z nich przyjaciółki które się kochają ale ze sobą rywalizują na każdym kroku, co Ty na to? :D
    Octavia

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju tak! Ten gnojek kocha wszystkie kobiety, więc pewnie i Ari wpadłaby mu w oko. Octavia pewnie szybko by się połapała co i jak, więc bratu próbowałaby przemówić do rozsądku, no ale on zawsze jest mądrzejszy :D
    Octavia

    OdpowiedzUsuń
  4. Jasne, poczekam na rozpoczęcie, choć jestem ciekawa co z tego by wyszło o tej porze haha 😂
    Octavia

    OdpowiedzUsuń
  5. (Jakoś musiał zabić czas, a co jest lepszego niż podróże? :D Na wąteczek bardzo chętnie się skusimy, choć nie mam błyskotliwych pomysłów to sobie pomyślałam, że Gabriel mógłby ot tak z nudów przepędzić randkę Ari? ;D Chyba że wolisz pomyśleć nad czymś konkretniejszym lub masz jakieś pomysły, które chcesz wcielić w życie? :D)

    Gabriel Salvatore

    OdpowiedzUsuń
  6. (O, to jest bardzo dobry pomysł. Początkowo Gabriel miał mieć nawet młodsza siostrę, ale zrezygnowałam z tego pomysłu. Fajnie będzie napisać wątek oparty o taką relacje. :D Może poznali się lepiej w tamtym roku, jak wrócił do NYC i od kwietnia tak do początku tego roku Gabriel jej przeszkadzał w randkach. Teraz miała pół roku spokoju, jak go wywiało... Cóż, daleko. I ta przerwana randka to byłoby ich pierwsze spotkanie o sześciu miesięcy? :))

    Gabriel Salvatore

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedyś wszystko planowała, uwielbiała mieć wszystko dopięte na ostatni guzik. Perfekcję wpoiła jej matka, nie mogła pozwolić sobie na to, aby jej jedyna córka, była... niezorganizowana. Dlatego od najmłodszych lat była uczona wielu rzeczy, w większości mało przydatnych. Dopiero kiedy skończyła siedemnaście lat, zaczęła robić wszystko według własnego widzi mi się. Opuszczone zajęcia z języka hiszpańskiego? Nic straconego, przecież ma jeszcze masę czasu na naukę, a poza tym z tym językiem radzi sobie nad wyraz dobrze, chyba za sprawą młodego korepetytora, który potrafił władać jeżykiem bardzo dobrze, o czym Octavia przekonała się niejednokrotnie.

    Spoglądając na Nowy Jork z okna swojego apartamentu, leniwie popijała karmelowe latte, które smakowało zwyczajnie. Octavia miała wrażenie, że po powrocie z Paryża, wszystko jest takie inne, odmienne od tego, co jeszcze towarzyszyło jej jakiś czas temu. W sercu czuła pustkę, jakby zgubiła kawałek puzzla, który miał wypełnić całość, choć wiedziała, że ta znajomość na dłuższą metę nie ma prawa przetrwać.
    Nie spodziewała się, że jej spokój zakłóci wtargnięcie Ari do apartamentu, ale też nie była jakoś bardzo zdziwiona obecnością przyjaciółki.
    Uniosła w pytającym geście brew w górę, spoglądając na torbę, która z hukiem spoczęła na blacie, po czym upiła łyk kawy.
    -Witaj Ari, Ciebie również miło mi widzieć - powiedziała z przekąsem, nie spuszczając spojrzenia z dziewczyny. Czasami ją denerwowała. Była wyniosła, pewna siebie, po prostu wredna. Wszystko musiało być pod jej dyktando, a kiedyś coś szło nie tak, denerwowała się niczym mała dziewczynka. Czasami brakowało, by w złości tupnęła nóżką, na której spoczywały drogie buty.
    Octavia prychnęła trochę z rozbawieniem, trochę z pogardą, widząc groźne spojrzenie Ari. Wiedziała, że prędzej czy później jej przejdzie.
    -To po co ją czytasz? Przecież wiesz, że zadzwoniłabym. Czy Plotkara wyznacza tutaj jakieś trendy, do których każdy musi się dostosować?- zapytała, biorąc do ręki tosta z pastą awokado.
    -Masz ochotę na zakupy? Muszę Ci widocznie wynagrodzić te okrutne krzywdy, które Ci wyrządziłam - powiedziała z uśmiechem.
    Octavia

    OdpowiedzUsuń
  8. (Mogę zacząć. Do wieczora podeślę:D Zaczęłabym już teraz, ale mieszkanko się samo nie ogarnie XD)

    Gabs

    OdpowiedzUsuń
  9. Sześciomiesięczny pobyt z dala od Nowego Jorku zupełnie odzwyczaił go od miastowego hałasu oraz toksyczności, którą owładnięte było to miasto. A może toksyczne było tylko towarzystwo, w jakim obracał się Gabriel i z jakiego pochodził? To było mało ważne. W powietrzu czuć było nadchodzący chłód jesieni, studenci szykowali się do nadchodzących zajęć. Nie biegał jednak po najbliższych sklepach w poszukiwaniu notesów, długopisów i całej tej reszty. Zlecił to wszystko gosposi, która zleciła to komuś jeszcze, a wszystkie rzeczy, których młody mężczyzna mógł potrzebować, aby rozpocząć jesienny semestr znalazł poprzedniego wieczoru w swoim pokoju na biurku. Każda rzecz dokładnie ułożona, gotowa do użytku. Miał w planach się wyprowadzić z penthousa ojca i bardzo tego chciał, jednak wciąż czuł na sobie nieprzyjemny wzrok Lorenzo, który tylko czekał na to, aż jego syn się potknie. Odzyskał dostęp do zasilonego konta, nie miał ograniczeń w tym co może kupować, a czego nie. Dopóki wszystko było legalne. Nowy Jork był mu właściwie obojętny, ale nie chciał wylądować znowu tysiące mil od miejsca, w którym się wychował. Wolałby wrócić do podróży. Wciąż miał setkę krajów, których nie odkrył. Jeszcze przed nim było parę kontynentów, miał plany i chciał je zrealizować, ale bez niekończącego się dostępu do gotówki nie mógł tego robić. Lorenzo chciał, aby coś miał w życiu więcej poza skończonym liceum i stąd wziął się pomysł na studia, które miał rozpocząć już w tamtym roku, ale tamten rok… Cóż, tamten rok był pełen wielu pomyłek i nieprzemyślanych decyzji.
    Dobrze wiedział kogo znajdzie w Empire i tam właśnie zmierzał. Skorzystał z usług szofera ojca, zwykle podjechałby swoim motorem lub autem, ale zamierzał coś na miejscu wypić, a teraz naprawdę nie potrzebował złej prasy. Szczególnie, że odkąd wrócił prasa nie dawała mu spokoju i wszyscy tylko czekali na to, aż podwinie mu się noga. Szczególnie czekał starszy Salvatore, który niekoniecznie wierzył w przemianę syna. Gabriel w nią też nie wierzył.
    Szedł znajomą sobie już trasą, dopóki nie dostrzegł pewnej znajomej sobie osoby. Uśmiechnął się kwaśno pod nosem, bo nie siedziała sama. Co one wszystkie miały z tymi starszymi facetami? I co oni mieli z lataniem za małolatami? Nie czekał na to, aż sytuacja bardziej się rozwinie. Wystarczyło mu, że dostrzegł, jak kładzie dłoń na udzie dziewczyny. Stary oblech.
    — Nie wstyd ci, George? — Odezwał się, gdy zjawił się za plecami mężczyzny. Kojarzył go z różnych balów i innych przyjęć, raz chyba był u ojca na obiedzie. — Daj spokój, twoja córka jest od niej młodsza. Naprawdę pozwoliłbyś, aby Cindy umawiała się z facetami w twoim wieku? A żona wie, że ją zdradzasz na boku czy nie wspomniałeś jej o wycieczce na Bora Bora z Monicą?
    Mógł przysiąc, że dostrzegł wściekłość w oczach swojej znajomej. Jej gość chyba był równie mocno zaskoczony pojawieniem się Gabriela, co i sama Ari. Salvatore uśmiechał się cały czas pod nosem.

    Gabriel

    OdpowiedzUsuń
  10. [ Cześć! Tak dokładnie, idealnie go podsumowałaś :D
    Co do wątku to bardzo chętnie, na pewno muszą się znać z licznych imprez, a nawet przyszło mi coś do głowy, choć nie wiem jak byś się na to zapatrywała.
    Skoro Min prowadza się ze starszymi mężczyznami może teraz upatrzyła by sobie ojca Jacksona, który na pewno nie jest wiernym mężem? ]

    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  11. Przełknęła kawałek tosta, spoglądając z uwagą na pannę Min, po czym zaśmiała się, odgarniając kosmyk włosów za ucho. Nie przejęła się zupełnie jej słowami, spłynęły one po niej jak po kaczce.
    -Moja droga, boli Cię, że Ty jeszcze musisz się kisić w tym cholernym liceum? Nie martw się, jeszcze trochę- powiedziała, nachylając się w jej stronę. Chwyciła filiżankę kawy, z której dopiła do końca chłodny już napój. Chciała już zeskoczyć barowego krzesła, aby ruszyć w stronę swojej sypialni, jednak zamiast tego chwyciła za najnowszego iphona, na który przyszło powiadomienie ze strony plotkary. Niechętnie spojrzała na tekst, który wprawił ją w nie małe zaskoczenie. Że Ari i jej brat razem?
    -Posłuchaj, dostałam cholernie ciekawą wiadomość od naszej internetowej przyjaciółki -powiedziała.
    -Rozwścieczona A wpada do apartamentowca, w którym mieszka O z rodziną. Ciekawe... Przez całe lato wbiegała do niego wręcz rozanielona. Czyżby O stanęła na drodze kwitnącego romansu dziewczyny z jej bratem? A może to jakieś kłopoty w raju? Jak myślicie, które z rodzeństwa A dziś odwiedza? Głosujcie w komentarzach!- przeczytała, po czym spojrzała na przyjaciółkę. Przecież dokładnie wiedziała, że Ari miała w tym jakiś cel, że zakręciła się wokół Zachary'ego.
    -W co Ty, kurwa, grasz, Ari? Co chcesz od mojego brata? - zapytała, próbując ukryć wściekłość, ale nie była w stanie. Zbyt dobrze znała dziewczynę, wiedziała, że coś jest na rzeczy.
    Zeskoczyła z krzesła, zgarniając brudny talerz oraz kubek, po czym wsadziła go do zmywarki.
    -No więc, słucham? Nie starczają Ci już bogaci faceci? -zapytała z przekąsem.
    Octavia

    OdpowiedzUsuń
  12. [ Tak, jestem jak najbardziej na tak :D
    Na pewno nie popuści, ani jej, ani ojcu. Możemy zacząć od przypadkowego spotkania w firmie ojca. Może Jackson przyjdzie do ojca, sekretarka powie mu, że jest chwilowo zajęty, bo siedzi u niego znajoma, a że Jackson raczej nie przejmuje się tym, czy narobi kłopotów ojcu, wparuje do jego biura?
    I ulubione pytanie, wolisz zacząć, czy ja mam coś podrzucić? :D ]

    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  13. Jackon rzadko kiedy widywał się z ojcem. Ich spotkania bardziej przypominały te biznesowe niż rodzinne; skupiały się na przyswajaniu przez młodszego Howarda potrzebnej wiedzy na temat funkcjonowania firmy, rynku na którym działają, finansów. Wszystko to co w przyszłości miało mu się przydać po przejęciu interesów ojca. Rozmowy były krótkie, konkretne i kompletnie wyprane z emocji. Jackson chciał jak najszybciej kończyć spotkania, a ojciec nie bardzo wiedział jak rozmawiać z synem. Obaj w swoich oczach nie byli dla siebie łaskawi. Jednak każdy w tej rodzinie zdawał się przywyknąć do wzajemnej niechęci i życia osobno.
    Dlatego też, gdy ojciec wezwał go do siebie, był nieco zaskoczony, ale nie oponował. Miał wolne popołudnie, więc bez zbędnego pośpiechu stawił się w firmie. Jackson zaparkował na służbowym parkingu. Wysiadając odpalił papierosa, zaciągnął się gęstym dymem, który przyjemnie drapał w gardło. Poderwał głowę, zmrużył oczy przed słońcem i spojrzał na szklany wieżowiec jakich było pełno w tej części Nowego Jorku. Zerknął na zegarek spoczywający na nadgarstku. Miał dziesięć minut.
    Zaciągnął się po raz ostatni delektując się nieco nieprzyjemnym smakiem nikotyny. Rzucił papierosa na asfalt, zdeptał go butem i ruszył do wejścia. Na przestronnym holu podszedł do makiety przedstawiającej jeden z czołowych jachtów, które od lata produkowali, a który cieszył się niezmiennie tym samym zainteresowaniem i dużym popytem.
    Było już późne popołudnie, kilkanaście minut po szesnastej, więc na korytarzach panował spory ruch. Każdy zbierał się do domu, tylko nieliczni tkwili w biurze, zawieszeni przed komputerami i skupieni nad pracą. Nadgodziny... Po drodze wymieniał grzecznościowe spojrzenia i krótkie dzień dobry.
    Wszedł do przeszklonej windy i nacisnął guzik ostatniego piętra, na którym znajdował się gabinet jego ojca cieszący się przestronnością i widokiem na tętniące życiem miasto.
    Gdy znalazł się na samej górze, zza masywnego biurka wyjrzała ciemnowłosa asystentka ojca.
    — Witaj Caroline. Ojciec u siebie? — zagadnął podchodząc bliżej. Młoda kobieta uśmiechnęła się uprzejmie i poprawiła okulary, które nieco zsunęły się jej z nosa.
    — Tak, ale ma jeszcze gościa. Prosił, by mu nie przeszkadzać. — Jackson uniósł lekko brew i spojrzał w stronę zamkniętych drzwi.
    — Spotkanie w sprawie interesów? — zapytał się. Zdarzało się, że spotkania przeciągały się w nieskończoność i musiał czekać na swoją kolej, aż mężczyzna skończy. Przeniósł wzrok na Caroline, dostrzegł zmieszanie wstępujące na jej twarz.
    — Nie, znajoma. To raczej spotkanie prywatne. Musisz zaczekać. — Jackson prychnął, a jego usta wygięły się w lekkim uśmieszku. Nie miał zamiaru czekać, skoro szanowny ojczulek się umawiał to miał w dupie jego prywatne schadzki.
    Pomimo sprzeciwów asystentki, Jackson sięgnął do klamki i wparował do środka. Rzucił chłodne spojrzenie ojcu, ale jego uwagę skupiła młoda dziewczyna. Może kojarzył jej twarz, a może nie. Zbyt wiele osób przewijało się przed jego oczami, by mógł spamiętać ich wszystkich. Jednak zdawała się młodziutka nawet w porównaniu do niego. Robert musiał upaść na głowę.
    — Na prawdę, w twoim wieku powinieneś lepiej dobierać towarzystwo. Jeszcze padniesz na zawał. — Nie żałował pogardy w głosie. Nie szanował, ani ojca, ani matki, ale skoro mieli ten pieprzony ślub mogli darować sobie romanse na prawo i lewo. — A ponoć to ja psuję wizerunek firmy. — mruknął przypatrując się dziewczynie. Mógł sobie darować sprowadzanie kurewek do siedziby.

    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  14. Każdy miał coś na sumieniu. W tym świecie, będąc na świeczniku nie mogło być inaczej. Ludzie nie mogli obyć się bez słodkich kłamstewek, intryg i uleganiu własnym pokusom po które tak łatwo było sięgnąć jeśli miało się odpowiednie środki na koncie. Jackson doskonale to wiedział i znał z autopsji. Sam miał za uszami sporo niekoniecznie właściwych wyborów, jednak póki nie wszczynał skandali, miał święty spokój, a uwaga rodzicieli była skierowana w zupełnie przeciwnym kierunku. Oczywiście niekiedy działał im specjalnie na nerwach, poniekąd dając tym samym o sobie znać, ale nawet on znał granice, których nie przekraczał. W końcu lubił stan rzeczy takim jakim był; lubił dostęp do nieograniczonych środków; lubił bezproblemowo spełniać swoje zachcianki i żyć wygodnie. Żeby sytuacja nie uległa drastycznej zmianie, firma ojca musiała działać prężnie, a on sam musiał posiadać niemalże nieskazitelną opinię.
    Spotykanie się z gówniarą w wieku syna, czy nawet młodszą nie było... rozsądne. Zresztą co te małolaty widziały w znudzonych życiem facetach, którzy przechodzili kryzys wieku średniego? On niekiedy zawieszał oko na dojrzalszych kobietach, ale trzymał się od nich z daleka.
    Nie obchodziło go z kim sypiali jego rodzice, nie interesował się ich kolejnymi romansami i kłótniami, gdy jakimś cudem skrzyżowali swoje drogi w domu. W tej rodzinie każdy żył obok siebie, osobno i na odpowiednim dystansie.
    — Oczywiście. — posłał uśmiech wychodzącej dziewczynie, a gdy jego spojrzenie skrzyżowało się ze wzrokiem syna, spoważniał i stracił obrzydliwy błysk w oku. Stary dureń. Pomyślał.
    — Tylko się ślinić nie zacznij. — wywrócił oczami, na co ojciec posłał mu karcące spojrzenie, które i tak dawno temu przestało działać na Jacksona.
    Blondyn wycofał się z gabinetu ojca. Ruszył w ślad za dziewczyną, ignorując wołanie Roberta. Wsiadała właśnie do windy, więc przyspieszył kroku i wpakował się do środka stając przed Azjatką. Musiał przyznać, że urody jej nie brakowało, a choć jej wysokie buty dodawały jej centymetrów, wciąż sporo nad nią górował. Jej twarz zdawała się znajoma, być może mignęła mu gdzieś w internecie.
    — Znudzili ci się chłopcy w twoim wieku? — zagadnął wyciągając rękę w bok i wciskając guzik poziomu zero. Utkwił w niej swoje błękitne tęczówki i przyjrzał się dziewczynie uważniej. Był niemal pewien, że była młodsza od niego. Choć miała na twarzy solidną porcję makijażu, a usta podkreślone czerwienią to jej rysy wciąż pozostawały delikatne.
    Może gdyby nie zastał jej siedzącej na biurku, chichoczącej do jego ojca, zastanowiłby się, czy może nie jest nową stażystką, ale ojciec zwykle nie spoufalał się z pracownikami. No chyba, że kompletnie padło mu na głowę.

    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  15. Była rozczarowana, ale chyba najbardziej zachowaniem swojego brata. Przecież nie raz rozmawiali o tym wszystkim, wiedział jak ajest Ari, nie znał jej od dziś, ale prakrtycznie... od zawsze. Była częścią rodziny.
    -Oboje się nudziliśmy podczas wakacji- prychnęła lekceważąco, kręcąc przy tym głową. dla Octavii była to najgłubsza wymówka, jaką mogła usłyszeć. Głubszą by chyba jeszcze była odpowiedź, że się w sobie zakochali. Aż skrzywiła się na samą myśl, jakoś nie mogła sobie wyobrazić tej dwójki razem. Nie, to było niemożliwe.
    -Nie zwalaj winy na mnie, bo to nie ja pchałam Cię do jego łóżka. Mam swoje życie, Ari, o którym to ja decyduję, a nie żyję pod Twoje dyktando, mam prawo wyjechać i nikomu o niczym nie mówić, a Ty moja droga, musisz to uszanować a nie tupać nóżką w złości, bo zostałaś sama- warknęła w jej stronę. Przeczesała ręką włosy, odwracając się do Ari plecami. Nie wiedziała, co ma teraz zrobić i czemu w sumie się tak zachowała. Po prostu martwiła się o Zacha, wiedziała, że czasami daje się za bardzo ponieść emocjom. Mimo , iż to on w tym duecie miał w zwyczaju twardo stąpać po ziemi, czasami się zapominał.
    No i najzwyczajniej w świecie bała się, że Ari go wykorysta. Że zabawi się nim, jak to miała w zwyczaju, a kiedy jej się znudzi, porzuci jak starą zabawkę.
    -To, że oboje się nudziliście, nie oznacza od razu, że masz mu wskakiwać do łóżka, Min. Poza tym, do cholery, mój brat?!- też prawie że krzyknęła, chwilę później przykładając rękę do czoła. Zaczęła ją boleć od tego wszystkiego głowa i traciła też ochotę na wyjście. Mimo to, ruszyła w stronę swojej sypialni.
    -Jeszcze powiedz, że się w nim zakochałaś- rzuciła z przekąsem, niemal wbiegając na schody, które prowadziły na piętro.
    Octavia

    OdpowiedzUsuń
  16. Uniósł nieznacznie brew i po chwili przypomniał sobie ten zjebany bal matki, na którym chcąc nie chcąc musiał się pojawiać, a którego nie do końca pamiętał przez wzgląd na piękną awanturę jaką urządził wraz z matką i kilka kresek, które później wciągnął żeby znieść obecność tej wrednej małpy jaką była jego rodzicielka. Cóż, nikt nie jest idealny, a do wzoru cnót Jacksonowi było bardzo daleko. Rzeczywiście zamienili w tedy kilka grzecznościowych zdań, napili się szampana i to by było na tyle.
    — Ah tak, pamiętam, to ty byłaś tym szczeniaczkiem łaszącym się do nogi mojego ojca. Cóż, widocznie nie było tam nic innego co byłoby warte zapamiętania. — odpyskował z lekkim uśmieszkiem, który przeciął jego twarz i odrobinę złagodził stężałe rysy. W jego oczach zalśniły złośliwe ogniki. Jeśli chciała go wyprowadzić z równowagi musiała się bardziej postarać i nagimnastykować. Albo wziąć lekcje u Camilli zamiast Roberta. Matka była tak wkurwiająca, że spędzali czas w domu na zmianę byleby tylko nie wchodzić sobie w drogę. Jackson przywykł do tego stanu rzeczy i powoli nawet to przestawało robić na nim jakiekolwiek wrażenie. W tym świecie każda rodzina była równie pokręcona.
    Wpadł mu do głowy pewien pomysł, a nawet dwa, co by zagrać na nerwach ojca i być może tej małolacie. Niestety, Jackson w dużej mierze odziedziczył charakter po matce, a co za tym idzie był równie zmienny i humorzasty co ona.
    Jackson nachylił się ku niej.
    — Jak jesteś tak żądna przygód zapraszam w piątek o siedemnastej do portu. Tylko tatusia zostaw w domu. — wymruczał wprost do jej ucha muskając je ciepłym oddechem, po czym nacisnął guzik otwierający drzwi. Wyprostował się z łobuzerskim uśmiechem wyginającym usta. — Zmiataj stąd i żebym cię więcej tutaj nie oglądał. — Puścił jej oczko po czym odsunął się na bok, by mogła wreszcie opuścić windę.
    Może i powinien być milszy, ale przecież kierowały nim słuszne powody, a przynajmniej w malutkiej części tak było.

    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  17. To zdecydowanie nie był dzień Seojuna. Już gdy otwierał oczy, wiedział, że budzik powinien zadzwonić dobre trzy godziny temu. Odwrócił głowę w prawo, dostrzegając sylwetkę jeszcze śpiącej kobiety, i uśmiechnął się pod nosem, a potem z zadowoleniem osunął na poduszkę. Nie zaszkodziło, żeby jeszcze sobie chwilkę poleżał.
    Czasem nie wiedział, co by zrobił, gdyby nie było obok niego Ari, bo ta zdawała się lekką ręką wyciągać go nawet z najgorszych opałów. A przynajmniej tak jej zawsze powtarzał, gdy brała na swoje barki ogarnięcie całego bagna, w jakie udało mu się wplątać, bo wiedział, jak bardzo dziewczyna lubiła przejmować inicjatywę. Analizować, mieć wszystko pod kontrolą... Czyli wszystko to, co go mało obchodziło. Czemu nie miałby pozwolić nakarmić jej ego, skoro nic go to nie kosztowało?
    — Miałem zamiar — powiedział z uśmiechem, wsuwając się do limuzyny dziewczyny. Zerknął przelotnie na małą kupkę ubrań i roześmiał się szczerze. — Dobra, Ari. Perfumy? To już przejście samej siebie.
    Szybko rozpiął guziki koszuli i przerzucił ją na siedzenie, ale zamiast od razu zabierać się do zmiany stroju, wyciągnął ręce, by objąć wąską talię dziewczyny. Z łatwością uniósł ją delikatnie i przeturlał na kolanach tak, że teraz na nim leżała. Ugryzł ją w ucho.
    — Gotowa na obiadek? — Przeczesał ręką jej włosy. Miała na sobie komplecik Chanel, taki w babcinym stylu, choć spódniczka ledwo zakrywała jej tyłek. Uśmiechnął się ironicznie pod nosem na ten udany kamuflaż grzecznej dziewczynki, a drugą ręką pogładził ją lekko po udzie. Nawet założyła opaskę wysadzaną perłami, którą jej matka kupiła jej na zeszły Chiński Nowy Rok. — Mam w poniedziałek sesję w W — mruknął, a jego wyraz twarzy przyjął lekko szatański wyraz. Dobrze sobie wczoraj na ten angaż zasłużył.

    historians will say they were best friends

    OdpowiedzUsuń
  18. Odprowadzał ją spojrzeniem póki drzwi windy nie zatrzasnęły się za dziewczyną. Zdawał sobie, że pogrywała sobie zarówno z jego ojcem jak i z pewnością z większością świata igrając z ogniem, ale kto tego nie robił w ich towarzystwie? Jednak te wszystkie zmyślne gesty i słodkie uśmiechy nie robili na nim tak piorunującego wrażenia jak kiedyś. Nie byłą pierwszą ładną buzią z jaką miał do czynienia i nieco już się do tych panien z dobrych i bogatych rodzin przyzwyczaił. Mała diablica.
    Zaśmiał się pod nosem po czym cofnął się do gabinetu ojca, aby załatwić z nim co musiał.

    Imprezy na jachtach i w marinie z końcem wakacji stawały się co raz rzadszym widokiem, choć Jackson lubił tu przebywać o każdej porze i nie odmawiał sobie tego nawet, gdy robiło się chłodniej. Jacht, który miał na wyłączność mógł pochwalić się trzema pokładami, zarówno tymi na zewnątrz jak i w środku, gdzie pomimo niesprzyjających warunków pogodowych, wciąż było można korzystać z uroków łodzi. Jacky była pływającym oczkiem w głowie Jacksona dlatego dbał o nią jak najlepiej mógł, a przynajmniej robiła to dla niego liczna załoga, która wszystko nadzorowała, gdy on nie był w stanie. Na co dzień nie przywiązywał dużej uwagi do znaczków i marek, ale na punkcie maszyn i gadżetów miał drobnego bzika.
    Piąta po południu to rzeczywiście była młoda godzina, choć imprezy w Nowym Jorku nigdy nie miały końca, a i jemu zdarzało się wpadać w kilkudniowy ciąg jeśli tylko nie miał na głowie obowiązków. Czekał na pierwszych gości stojąc na pomoście koło łodzi, z której wydobywały się przyjemne dźwięki muzyki. Wszystko było przygotowane, światła, jedzenie, najrozmaitszy alkohol i DJ, który miał umilać im imprezę.
    Dostrzegł Min zmierzającą w jego stronę w asyście kapitana, który miał za zadanie witać gości. Utkwił w niej błękitne spojrzenie, które chowało się za ciemnymi okularami Choparda. Zerknął przelotnie na zegarek spoczywający na nadgarstku. Biała koszula delikatnie opinała jego smukłe, acz dobrze zbudowane ciało. Dbał o swój wygląd i kondycję, kilka razy w tygodniu gościł na siłowni, a dodatkowo uprawiane sporty podtrzymywały efekty, które jawnie wykorzystywał przeciwko płci przeciwnej, łechtając swoje ego kiedy tylko miał na to ochotę.
    — Nie uznaję czegoś takiego jak za wcześnie lub za późno. — odparł z lekkim uśmiechem majaczącym w kącikach ust. Skinął głową w stronę Xaviera, który po chwili zostawił ich samych. Podczas imprez Jacksona, przyjmowali nieco bardziej formalne relacje. Miał jednak na tyle zaufania do załogi, by wiedzieć, że to co dzieje się na jachcie na nim pozostaje. — Zapraszam w moje skromne progi. Niedługo wszyscy powinni zacząć się zjeżdżać. W tedy wypłyniemy, do tego czasu jesteś skazana tylko na mnie. — Wyjaśnił i uniósł nieco rękę za jej plecy, gestem zapraszając ją do środka, do którego prowadził węższy i krótszy pomost. Jego palce minimalnie musnęły dół jej pleców, nie tylko kobiety miały przemyślane najdrobniejsze gesty.
    — Rąbek tajemnicy? — Uniósł lekko brew. — Może po prostu chcę cię lepiej poznać? Albo wywieźć i rzucić rekinom na pożarcie? — Wzruszył lekko ramionami uśmiechając się szerzej. Dalej poprowadził ją schodami na górny pokład, na którym znajdował się taras wraz z jacuzzi wypełnione gorącą wodą i na czas imprezy bar za którym już poruszał się młody brunet.
    — Coś do picia? — z samej góry rozpościerał się widok na marinę i pozostałe jachty oraz błyszczący wokół Nowy Jork. Niektóre z łodzi pływały pod znakiem Howardów. Od lat wypuszczali czołowe modele. — Niech zgadnę, cosmopolitan? — przesunął okulary na czubek głowy, a wzrok znów utkwił w młodej Azjatce.

    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  19. [Dziękuję pięknie za powitanie! Edgar ciekawego życia rodzinnego nie miał, wpakował się w parę nieprzyjemnych sytuacji, i teraz to wszystko z niego wychodzi w ten najgorszy sposób. Taka desperacka próba odzyskania poczucia kontroli. ;)
    Z Ari zdecydowanie muszą się znać! Pytanie, jakie relacje by Cię interesowały? Bo widzę to potencjał i na coś pozytywnego, i negatywnego. Może jeden z tych starszych mężczyzn, z którymi Ari tak lubi się droczyć, spróbowałby czegoś więcej, a że Edgar całkiem przypadkiem był w pobliżu, ruszyłby Ari na pomoc i mocno pokiereszował tego faceta? Albo Edgarowi nie spodobało się, że Ari uśmiechała się do jego pana reżysera, i wyszła z niego zazdrość i zaborczość, i trochę jej pogroził? To tylko takie luźne pomysły, dawaj znać, co o tym sądzisz!
    Tobie również życzę wspaniałej zabawy!]

    Edgar A. Hastings

    OdpowiedzUsuń
  20. — Dla mnie to co zawsze. — Barman skinął głową i wpierw zabrał się za przyrządzanie kolorowego drinka dla dziewczyny; odmierzał proporcje najlepszych alkoholi i mieszał je. Jackson tradycyjnie postawił na na ulubioną whisky Macallan z lodem. To jedno zaszczepił w nim ojciec, nieświadomie gdy Jackson jako nastolatek wykradał drogie butelki z ojcowskiego barku. Wtedy nie znał się na rzeczy i nie rozróżniał, która butelka jest lepsza od której, a co za tym idzie droższej od tańszej. Parokrotnie wprowadził tym ojca w furię, gdy jak się okazywało poczęstował się rzadką whisky, na którą mężczyzna przeznaczył niemałą fortunę. No cóż… Jackson jak na niesfornego dzieciaka przystało zrzucał winę na ojca, by jeszcze bardziej mu dopiec.
    — Wykazałbym się ignorancją gdybym nie wiedział tego i owego o swoich gościach. — Nie przywiązywała wielkiej wagi do bankietów i spotkań matki, ani tych prywatnych, ani tym bardziej dobroczynnych co robiła tylko i wyłącznie, by zdobyć kilka miłych słów na forach plotkarskich. Z matką łączyło go niewiele, a wzajemna niechęć nie pozwalała zmniejszyć dystansu, który między nimi wisiał. Ich spotkania i rozmowy zwykle kończyły się awanturami, których oboje nie potrzebowali. Dlatego unikał jak ognia jej imprez i pojawiał się tam tylko wtedy kiedy nie miał innego wyjścia.
    Natomiast swoje traktował poważnie i jak mogła Min zauważyć, nie żałował niczego.
    Po krótkiej chwili cosmopolitan wylądował przed dziewczyna, a przed nim szklaneczka z bursztynowym trunkiem, w którym zamoczył usta. Lubił ten wyrazisty, nieco ciężkawy posmak na języku i przyjemne pieczenie w gardle. Jego jacht był zaopatrzony we wszystko co najlepsze i tylko sam Jackson wiedział, w których szafkach znajdują się najlepsze kąski.
    Zaśmiał się lekko na jej słowa.
    Oczywiście, że miał świadomość jaka opinia krąży na jego temat w środowisku. Na oficjalnych wyjściach zachowywał się nienagannie, ale był kobieciarzem i wcale tego nie ukrywał, aczkolwiek tylko nieliczne grono znało jego prawdziwą twarz, tą mniej wyrachowaną, tą pełną różnych zainteresowań i hobby.
    — Może po prostu chciałbym się dowiedzieć co się chowa za tym słodkim uśmieszkiem i markowymi znaczkami? Albo po prostu dowiedzieć się czego ktoś taki jak ty może chcieć od szcześćdziesięcioletniego gościa, któremu z pewnością nie chodzą po głowie wspólne zakupy. — Wzruszył ramionami. — Możesz wybrać to co ci bardziej odpowiada. — dodał posyłając jej szerszy uśmiech i odrobinę rozbawione spojrzenie.
    Znów upił łyk alkoholu przesuwając spojrzeniem po jej smukłych obojczykach i twarzy.

    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  21. Wychodził teraz na hipokrytę, bo sam ostatni rok spędził w objęciach o dziesięć lat starszej kobiety. Miał na to nawet już jakieś ale. Przede wszystkim był pełnoletni, choć to raczej nie robiło żadnej różnicy. Nie ważne, przede wszystkim liczyło się to, że George się spłoszył i zostawił Ari w świętym spokoju, a Gabriel mógł odetchnąć z ulgą. Coś w stylu misja w końcu wykonana, nie musi się martwić, aż do następnego razu. Ciężko było mu powiedzieć, dlaczego właściwie tak za nią biega i upewnia się, że nikt dużo starszy wokół niej nie będzie się kręcić. Coś było w Ari. Nie chodziło tu o zazdrość, bo ani razu nie pomyślał, gdy widział ją z kimś innym, że to powinien być on. Na swój pokręcony sposób troszczył się o dziewczynę i nie chciał, aby stała się jej krzywda. Może i pochodzili z bogatych rodzin, wszędzie były kamery i cała masa ochroniarzy, ale to nie oznaczało, że byli nietykalni, a on naoglądał się zbyt wielu dokumentów kryminalnych. Poza tym dobrze też wiedział czego oni od Ari chcą i do czego mogą być zdolni, jeśli im nie odda siebie.
    Widząc przesadną reakcję dziewczyny wywrócił oczami. Przecież nie zrobił nic takiego! Naprawdę, nie musiała przesadzać z tą aktorską grą. Może na kogoś innego to by zadziałało, ale nie na niego. Gabriel niemal od razu ruszył za nią.
    — Nie powinnaś palić — powiedział z początku ignorując to, co mówiła o nim. Nie zaprzeczał i zdarzało mu się być dupkiem. Wyjął papierosa z dłoni dziewczyny. Dobrze wiedział, że ma jeszcze całą paczkę, ale o tym mogła już zapomnieć. Sam zaciągnął się papierosem. — Myślałem, że bardziej się ucieszysz na mój widok, Ari — odparł z uśmiechem. Nie, aby spodziewał się radosnych reakcji. Jego życie w Nowym Jorku właściwie zdechło w momencie, gdy ojciec go odesłał do Malibu. Teraz musiał odbudować tu swoją reputację. — Co ty właściwie wyprawiasz, hm? Nie masz lekcji do odrobienia?
    Nie musiał jej tłumaczyć o co mu chodzi. Dobrze sobie zdawała z tego sprawę, jak i z faktu, że Gabriel nie pochwalał nowego hobby dziewczyny. Mieli możliwości o jakich zwykli mieszkańcy Nowego Jorku mogli tylko pomarzyć. Mogła robić na to tylko miała ochotę, a najwyraźniej miała ochotę na starych pryków, którzy tylko czekali na to, aż zacznie przed nimi rozkładać nogi i ślinili się licząc, że to dziś będzie ten dzień.

    Gabriel

    OdpowiedzUsuń
  22. [Hejka!
    Odrobinę opóźnione podziękowania za powitanie się należą. Vincent jakimś dziwnym trafem chyba trochę ma za dużo młodszych koleżanek, a Min preferuje towarzystwo starszych panów... Ale chyba mój pan ma jeszcze za mało lat i za mało zer na koncie by wpasowywać się w jej gusta, o ile dobrze się domyślam. Jakieś luźne punkty zaczepienia są, przez jego "dziewczynę" czy ewentualną siostrę, ale chyba bez konkretnego pomysłu na razie bym odpuściła raczej. Jakby się coś konkretnego pojawiło to się odezwę, chyba że coś masz?]

    V.N.

    OdpowiedzUsuń
  23. Bacznie obserwował jak ochoczo przytknęła kieliszek do ust i przechyliła jego zawartość na raz. Ktoś się zaczynał rozkręcać, ale jemu to zupełnie nie przeszkadzało. Mogła się nawalić i nawet zechcieć płynąć w pław do domu. Zresztą nie miał nic przeciwko przekraczaniu granic i dobrej zabawie. Dzisiejszego dnia miał jednak ambitny plan powitać wszystkich gości osobiście i zamienić z nimi choćby kilka słów. W końcu nie zapraszał byle kogo.
    Jednak pokusa sprawdzenia dokąd ich ta zabaw a doprowadzi była silniejsza od jego zdrowego rozsądku, choć nie mógł narzekać na słabą głowę.
    Dopił swojego drinka na raz. Zsunął się z wysokiego stołka i na moment zajrzał za bar. Zaczął szperać w lodówce po czym wyciągnął tequilę, dwa wysokie kieliszki na szoty i skrojoną cytrynę jako zagryzkę.
    — W porządku, grajmy. — Rozlał alkoholu do kieliszków jeden podsuwając dziewczynie. Wciąż mogła decydować się na kolorowe drinki, jemu nie robiło to znaczącej różnicy. — Co najgorszego przeskrobałaś, mała diablico? — zapytał obdarowując ją przezwiskiem, które już wcześniej wpadło mu do głowy. Zaczynał od niezbyt wyszukanych pytań, wolał poczekać, aż będzie mniej trzeźwa i będzie mógł wyciągnąć z niej więcej szczegółów. Nawet Jackson będąc pijanym zaczynał mieć długi język. Może gdyby była pełnoletnia to nawet przeszłoby mu przez głowę zaciągnięcie jej do łóżka, w końcu była ładniutka, ale wolał nie ryzykować żadnym skandalem i oskarżeniami o molestowanie małolat. Choć ich świat z pozoru mógł zdawać się doskonały, przesiąknięty był kłamstwami, skandalami i różnymi nieciekawymi historiami. Każdy miał na koncie i sumieniu nieciekawe historie, które wolało się pozostawić ukryte w cieniu. To był urok pieniędzy i życia na świeczniku, człowiek z nudy potrafił robić głupie rzeczy, nie myśleć i nie bać się konsekwencji, które ostatecznie mogły dościgać każdego.
    A Jackson lubił swoje wygodne życie i nie miał zamiaru robić w nim zbyt dużych zmian.
    Sięgnął do kieszeni czarnych jeansów i wyciągnął z niej paczkę fajek. Wysunął jednego papierosa i chwycił go pomiędzy wargi po czym podsunął paczkę w stronę Min.

    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  24. Słuchał jej uważnie starając się zwracać uwagę na szczegóły jej podłej historyjki, na mimikę jej twarzy i ton głosu, gdy akcentowała niektóre słowa.
    — Naprawdę podła z ciebie suka, Min. — podsumował, ale bez większego przejęcia. Nauczyciele zwykle miewali kruche ego i jeszcze delikatniejszą psychikę, a jeśli ktoś myślał, że da radę igrać z dzieciakami, które od dziecka były uczone otrzymywanie tego co chciały, był w błędzie. Szkoła potrafiła być wylęgarnią najgorszego gówna; uczyła rywalizacji, walki o swoje i dążenia do celu po trupach. Niejednokrotnie był świadkiem jak silniejsze jednostki deptały tych słabszych i postawionych niżej. Życie… nie żałował i nie oglądał się za siebie. Ci którzy nie dawali rady po prostu musieli zginąć i tyle. Potrafił sięgnąć pamięcią do wspomnień, gdy wraz z kolegami trafiali na dywanik do dyrekcji lub szkolnego psychologa. Na nic zdawały się ich groźby, czy prośby. Ostatecznie szkoła czerpała spore zyski na nauce dzieci ze elity Nowego Jorku i nie mogli od tak im podziękować za współpracę. To była transakcja wiążąca.
    Chociaż ostatecznie Jackson podejrzewał, że miała na koncie większe skandale niż zniszczenie życia nauczycielce. Min wyglądała na osobę, która nie waha się przed niczym w dążeniu do celu. Była typową arystokratką, która dbała o swój interes.
    Uśmiechnął się nieznacznie, ani w wyrazie uznania, ani tym bardziej w geście dezaprobaty.
    Zastanowił się nad jej pytaniem, wiedząc od początku, że szczerze nie odpowie na to pytanie. Nie, sprawy dotyczące rodziny zostawiał tylko i wyłącznie dla siebie.
    — Wtedy, gdy do sieci, po skończonej szkole trafiły moje nagie fotki z typem od matmy. To była jedna zbyt gruba impreza i zbyt udany fotomontaż. Do dziś zachodzę w głowę jak oni to skleili. I skąd mieli zdjęcia tego faceta. — wyjawił. Coś takiego miało miejsce lecz tak naprawdę to w innej sytuacji czuł się kompletnie skompromitowany i poniżony. Jak zwykle źródłem tych negatywnych przeżyć była jego matka. Ale tak jak dziewczyna wspomniała na wstępie, na takie wyznania było za wcześnie.
    Obrysował palcem brzegi kieliszka i lekko się uśmiechnął. Zsunął się ze stołka łapiąc w jedną rękę butelkę z kieliszkiem, a druga wyciągnął w stronę dziewczyny. Między wargami miał papierosa, który delikatnie się dymił, a którego dymem z ulgą się zaciągał.
    Podprowadził ja do krawędzi parującej jacuzzi. Opadł na krawędź, ściągnął buty i wsunął stopy do przyjemnie gorącej wody.
    — Siadaj. — zastanowił się na kolejnym pytaniem, które mógłby jej zadać.
    — Trzy osoby, które wzięłabyś do trójkąta?

    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  25. Znali się tak dobrze jak nikogo innego. Wychowywali się razem, widywali na niemal każdych spotkaniach rodzinnych i choć uczestniczyli we wszystkich oficjalnych wydarzeniach nowojorskiej kliki z ludźmi, którzy byli niemalże rodziną, łączyło ich coś więcej — narodowość. Kto nie znał dobrze kultury koreańskiej, mógł machnąć na to ręką, bo przecież oboje dorastali w Stanach. Dla nich jednak pochodzenie było czymś, z czego byli dumni, było czymś więcej. Mimo głębokich znajomości z Amerykanami, to dalej byli oni, a nie my. I prawdopodobnie miało tak być już zawsze.
    — Yah! — parsknął gniewnie, choć zaraz się uśmiechnął. — Nie wiem, może była po czterdziestce? O wiek nie pytałem. Ale była dosyć władcza, w pewnym momencie nawet serce mi drgnęło. — Złapał się teatralnie za pierś. — Tak myślę, że nawet będę czekał aż znów nie zadzwoni. Może przez jakiś czas.
    Chłopak w końcu przywdział ubrania, które kupiła dla niego Ari. Uniósł brwi, gdy zorientował się, że dobrała ich stroje kolorystycznie, ale nic na ten temat nie powiedział, uznając, że jego matka będzie przeszczęśliwa. Uwielbiała Ari i widziała ją jako swoją synową już lata temu, kiedy dziewczyna przyjeżdżała do nich do Korei na wakacje. Poza tym ze względu na fakt, że to na starszych braciach spoczywał ciężar dziedziczenia majątku, Seojun występował tam raczej w roli... Maskotki. Ich wspólne pojawianie się na dzisiejszym obiedzie w dopasowanych strojach tylko to wrażenie miało umocnić.
    Seojun mieszkał niedaleko Piątej Alei. Zajmowali penthouse w jednym z apartamentowców oddalonym o kilka przecznic od budynku ich firmy.
    Limuzyna poprowadziła dwójkę przez podziemny parking, a po kilku minutach byli w lobby, czekając na windę.
    — Twoi starzy też tam będą? — zapytał chłopak, wciskając przycisk przedostatniego piętra. Ich dom zajmował dwa. — W ogóle, jedziemy potem do loftu?
    Już po chwili znajdowali się na górze i odgrywali teatrzyk powitań, kłaniając się wszystkim starszym członkom rodziny, wyżej i niżej, w zależności jaki był ich status. Seojun bezczelnie robił dokładnie to samo, co zawsze, by wyprowadzić pannę Min z równowagi — nie opuszczał jej przy staruszkach na krok, by rzucać jej spojrzenia w dekolt.

    OdpowiedzUsuń
  26. Prawda była taka, że Ari niejednokrotnie zachowywała się jak rozwydrzony bachor, Octavia nie rozumiała więc, czemu wściekała się, gdy tak ją traktowano.
    -Zrozum, że czasami potrzebuję wyjechać gdzieś szybko, bez informowania wszystkich w okół- Octavia Blanchard już taka była. Nie raz znikała bez słowa na dłuższy czy krótszy okres czasu. Czasami wszystko w okół ją denerwowało i potrzebowała takiej ucieczki.
    Spojrzała na przyjaciółkę, która rozgościła się w jej sypialni jak u siebie, po czyym wywróciła oczami. Chcąc nie chcąc, Ari bywała irytująca, ale to była jej Ari. Nie mogła z niej zrezygnować.
    -No na pewno! Gdyby tak się stało, wyrwałabym sobie chyba wszystkie wlosy z głowy! - rzuciła, śmiejąc się przy tym. Podparła ręce o swoje boki, z uwagą spoglądając na zawartość szafy i zastanawiając się, co takiego na siebie włożyć. Koniec końców postawiła na potargane dżinsy, czarne sandałki na szpilce i biały podkoszulek. Do tego niewielka, czarna torebka ze złotym paskiem od Chanel i była gotowa.
    -Róbcie sobie co chcecie, ale nie chcę słuchać potem płaczu któregoś z was. Jesteście dorośli, radźcie sobie sami - powiedziała, ruszając z ubraniami w stronę łazienki.
    Octavia

    OdpowiedzUsuń
  27. [Cześć! Enigmatyczne karty to mój konik :) Ari jest absolutnie zjawiskowa, a jej charakterek zdaje się tylko to podkręcać. Lubimy złośliwe postaci. Przejrzałam sobie jej rozmówki z moją uroczą siostrą i wyłapałam jakieś ekscesy pomiędzy Ari, a panem bliźniakiem (nawet jeśli nie jest dużoo starszy), więc chętnie dopracuję szczegóły, bo Laurent jest otwarty na wszelkie znajomości ;> Dziękuję za powitanie, baw się dobrze z tą swoją złośnicą :)]

    Laurent Blanchard

    OdpowiedzUsuń
  28. Ari mogła go nie pytać o zdanie, ale Gabriel o to nie dbał i tak zamierzał się wtrącić. Teoretycznie jeszcze chwila i byłaby pełnoletnia, osiągnęłaby ten magiczny wiek o którym wszyscy marzą. Tylko Gabriel niekoniecznie się tym przejmował. W jego oczach Ari może nie tyle co była dzieckiem, a po prostu tą młodszą siostrą, na którą trzeba było uważać. Zwyczajnie nie chciał, aby coś się jej stało. Plułby sobie w brodę, gdyby coś się stało dziewczynie i dobrze o tym wiedział. Nie dbał o swoje sumienie, no dobra trochę dbał, ale tu przede wszystkim rozchodziło się o jej bezpieczeństwo, które dla Salvatore było na pierwszym miejscu. Jeśli to oznaczało chodzenie za nią krok w krok i pilnowanie, aby nic głupiego nie narobiła – to mogła być bardziej niż pewna, że Gabriel dotrzyma jej towarzystwa i będzie miał na nią oko, a potencjalnych adoratorów odstraszał. Zignorował już to, że wyciągnęła kolejnego papierosa. Jego bunt nic by tutaj nie dał, nie skoro miała przy sobie całą paczkę i mogliby się tak bawić do końca nocy.
    — Nie przyjechałem nikogo niańczyć — odparł spokojnie po raz kolejny zaciągając się papierosem — wpadłem tu z ciekawości, bo wiem, że lubisz tu przesiadywać. I dla rozrywki, nudziło mi się w domu. Nie sądziłem, że będę od ciebie odganiał napalonych pięćdziesięciolatków — mruknął i wzruszył ramionami. Bo nie sądził, że tak będzie. Ale George mu się napatoczył pod nogi, więc Gabriel to wykorzystał i był pewien, że na Ari więcej nie spojrzy. Jeden z głowy.
    Wiedział, że teraz stał się nieco… nudny. Walczył z tym. Miał ogromną ochotę na imprezę pełną alkoholu, dobrej muzyki w towarzystwie znajomych, ale dopóki każdy jego krok był obserwowany musiał się pilnować. Jeszcze chwilę, jeszcze trochę. A może… Właściwie to powinien powiedzieć jebać, nikt nie będzie mi mówił jak mam żyć.
    — W porządku — odparł — chodź, będzie fajnie.
    Gabriel dokończył palić papierosa, zaczekał też aż Ari skończy. Nowy Jork było miastem inspiracji, niekończących się zabaw i skoro tak jej zależało na zmianie otoczenia, to jej to da.

    Gabs

    OdpowiedzUsuń
  29. — Cóż, sporo tracisz, ale twój wybór. — stwierdził przyglądając się jak przykłada kieliszek do ust i wypija jego zawartość nieco się przy tym krzywiąc i marszcząc. To była jedna z tych lepszych teuqil, która posiadała więcej procentów, niż te tańsze dostępne w każdym markecie.
    Jackson może i wciąż był młody i niewiele wiedział o życiu, czy świecie tak zdążył spróbować szerokiej gamy doznań i zabaw zbierając całkiem spore i rzetelne doświadczenia. Lubił seks i wcale się z tym nie krył, co często podkreślały krążące o nim plotki i choć nie miał na swojej liście stałych związków i bawienia się w uczucia, dawał tym wszystkim dziewczyna całego siebie starając się zadowolić również je, a nie tylko siebie. Dlatego też próbował w łóżku wielu rzeczy. Rozwój to przecież bardzo istotna część ludzkiego życia.
    Zaśmiał się i pokręcił głową widząc jak radośnie i wręcz z dziecięcą beztroską porusza stopami w wodzie rozchlapując ja na boki. Wywrócił nieco oczami patrząc na miejscami mokra koszulę.
    Wyschnie, a zawsze mógł też się przebrać lub po prostu ją ściągnąć.
    — Cokolwiek o czym marzyłem… — marzył o wielu rzeczach i zwykle te rzeczy dostawał lub sam sobie prezentował. Miał naprawdę wszystko, każdą materialną rzecz jaką kiedykolwiek przeszła mu przez myśl, ale ponoć nie to było najważniejsze. Może czasem pozwalał sobie na sentyment i pragnął czegoś, czego żaden przedmiot nie mógł mu dać; czegoś, czego unikał.
    — Pas. — odparł w końcu i odebrał jej butelkę. Nie bawiąc się w ceregiele przytknął gwint do ust i pociągnął spory łyk. Od razu poczuła znajome drapanie w gardle i gorąco rozchodzące się po ciele. Odstawił butelkę na bok po czym opadł plecami na podłogę. Wsunął jedno ramię pod głowę i spoglądał w ciemniejące niebo zaciągając się gęstym, dymem papierosa.
    Teraz on machnął nogą starając się ją ochlapać. Uśmiechnął się sam do siebie.
    — Okej, następne. Jedna rzecz, z której nie zrezygnowałabyś lub nie oddała za żadne pieniądze? — zapytał przekręcając nieco głowę by móc na nią swobodnie spojrzeć.
    Jemu byłoby ciężko na to odpowiedzieć, było tyle rzeczy bez których nie potrafiłby funkcjonować. Może i pieniądze nie zawsze dawały szczęście, ale z pewnością dawały wiele przyjemności i satysfakcji.

    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  30. Jackson parsknął śmiechem na jej odpowiedź.
    — Biedne torebki. — odparł kręcąc głową przybierając teatralnie smutny wyraz twarzy, a usta wyginając w podkówkę. Po chwili jednak odrobinę spoważniał. Jego rodzice w ogóle nie wpływali na jego życie, mógł swobodnie działać póki nie robił wokół siebie zbyt dużego szumu i nie był źródłem wstydu, czy kłopotów. Nie mógł więc postawić się w sytuacji tych wszystkich uciśnionych dziewcząt, które musiały spełniać oczekiwania rodzicieli i być w ich rękach pewnego rodzaju kartą przetargową. Nawet w jego głowie brzmiało to głupio i staroświecko.
    — Ale przyznam rację, warto poświęcić Pradę i Valentino dla wolności. — sięgnął po butelkę i uniósł ją w geście zdrowia po czym upił spory łyk poza kolejką pytań i odpowiedzi. Spróbował uniknąć chluśnięcia wodą, ale po chwili miał jeszcze bardziej przemoczoną koszulę, która kleiła się do ciała. Wzdrygnął się nieco czując na plecach rześki podmuch wiatru. Przeczesał dłonią wilgotne kosmyki włosów, które po wakacjach były znacznie dłuższe niż na co dzień; swobodnie opadały mu na czoło i oczy.
    — Zaraz nie zrobi nam różnicy, czy wejdziemy do jacuzzi, czy nie. — stwierdził rozpinając trzy trzy pierwsze guziki koszuli. Odsłonił tym samym kilka naszyjników spoczywających na dekolcie. Mankiety miał podwinięte, by nadać stylizacji nieco bardziej swobodnego i sportowego charakteru.
    — Och wątpił, że mógłbym się tobą na serio zainteresować? To chyba trochę przykre. — sarknął z odrobiną przekory. Pomijając okoliczności dla których się tutaj znalazła, niekiedy miał do czynienia z dziewczynami w jej wieku. Małolatami... Choć zwykle okazywało się, że te w jego wieku miały podobną pustkę w głowie. Wiek nie zawsze świadczył o czyjejś dojrzałości, a jednak wielu jego znajomych korzystało z naiwności tych młodziutkich i niedoświadczonych nastolatek. Zwykle nie miewali wyrzutów sumienia, poniekąd same się prosiły o tego rodzaju uwagę. Jackson w zależności od trzeźwości własnej głowy, różnie podchodził do podobnych znajomości. Wolał nie narobić sobie problemów z córkami mającymi bogatych tatusiów.
    — Dlaczego uczepiłaś się mojego ojca? — odbił piłeczkę i żeby było sprawiedliwie upił łyk alkoholu trzymając się wcześniej wyznaczonych zasad. Nie migał się od odpowiedzi, to rzeczywiście go cały czas zastanawiało i może nawet w jakimś stopniu martwiło. Zresztą skoro ona oczekiwała takich wyznań, sam mógł postawić pytanie na podobnym poziomie.
    Zerknął na zegarek orientując się, że minęło sporo czasu odkąd dziewczyna przybyła do mariny i postawiła stopy na pokładzie jachtu. Wkrótce miała pojawić się reszta gości i miała rozpocząć się zaplanowana na dziś impreza.

    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  31. [Możesz mieć trochę racji, aczkolwiek myślę, że jakby ją lepiej poznał to ta niechęć trochę by zmalała. Zresztą, on również bywa złośliwy. Mogli przykładowo porozmawiać kiedyś bardziej po ludzku na neutralnym gruncie, a potem upiliby się podczas imprezy i cóż, po wpływem impulsu coś by z tego wyszło :'D Raczej myślę, że Lau nie żałowałby wspólnie spędzonej nocy, on luźno podchodzi do spraw seksualnych, chociaż to też zależy od tego, jak Ari by do tego podeszła: zachowywała się w stosunku do niego tak w stu procentach identycznie czy insynuowała, że chce to powtórzyć lub może wręcz przeciwnie. W przypadku pierwszej opcji jego zachowanie także pozostałoby bez zmian, w przypadku drugiej najprawdopodobniej sam miałby nastawienie, że była to "jednonocna przygoda". Ogółem wpakowałabym ich w jakieś tarapaty, nie wiem jak ty. O albo zrobimy akcje w stylu: kawiarnia, kampus, jakiekolwiek inne miłe miejsce i niechciany adorator jednego z nich. Drugie pod wpływem impulsu i cienia dobrej woli podchodzi i oznajmia, że jest partnerem/partnerką biednej ofiary podrywacza i tym samym wywiązuje się konflikt. Co myślisz :'D]

    Laurent

    OdpowiedzUsuń
  32. Ostatecznie dostał to czego chciał to nie przypuszczał, że całą tą szopką kryje się mała dziewczynka pragnąca zwrócić na siebie czyjąś uwagę. Czyją mógł się tylko domyślać lecz w przypadku takich dzieciaków jak oni, możliwych odpowiedzi nie było wiele. Jakkolwiek dziecinne i głupie mu się to zdawało, potrafił zrozumieć usilną próbę i pragnienie zostania zauważonym i docenionym nie tylko przez portale plotkarskie, którym dostarczali soczystych kąsków swoim zachowaniem. To było pragnienie, które zakorzeniało się w ich młodych sercach i rosło wraz z nimi. Jackson powoli przyzwyczajał się do obecności tej palącej potrzeby i pomału stawał się obojętny na to, czy ktoś się nim szczerze zainteresuje, czy też nie. Robił te wszystkie szumne rzeczy, by spełniać swoje zachcianki, by otaczać się wyrazistymi barwami i zapachami. Wszystko po to by wypełniać pewne luki w sercu i braki w rozumowaniu otaczającego go świata. Dostawali wszystko na co wskazał ich palec, wszystko to co przyciągnęło ich uwagę. A jednak niektórych rzeczy nigdy w życiu nie doznali.
    Rozumiał też nieokiełznaną potrzebę testowania granic i czucia doznań jeszcze mocniej. Jackson sam wielokrotnie testował własną wytrzymałość i zdrowy rozsądek. Wielokrotnie kończyło się tylko na bólach głowy, wymiotach i kiepskim samopoczuciu, niekiedy jednak ryzykował znacznie więcej, gdy odkręcał mocniej manetkę motocykla,gdy gwałtowniej wchodził w zakręt, gdy na kolejnej imprezie zamiast kreski, wciągał dwie lub trzy. Był uzależniony od wrażeń, od niebezpiecznego dreszczu przebiegającego wzdłuż ciała.
    Obserwował ją w ciszy jak podniosła się chwiejnie z miejsca zbierając swoje rzeczy i butelkę z alkoholem. Temu nie wróżył dobrego końca, ale nie poczuwał się do pilnowania nikogo.
    Sam również podniósł się z miejsca. Zgasił papierosa w popielniczce na barze i ruszył przywitać gości. Czuł smak tequilli na języku, ale daleko było mu chociażby do lekkiego wstawienia. Miał całkiem mocną głowę, którą zdążył zahartować wieloma imprezami. Zszedł na niższe pokłady, by przywitać tłumnie schodzących się gości. Każdy z nich wyglądał nienagannie, staranne makijaże lśniły na kobiecych twarzach, słodki zapach perfum wirował w powietrzu. Jackson przywitał się z każdym zapraszając w głąb jachtu. Muzyka brzmiała w tle wprawiając wszystkich w zabawowy nastrój. Wypił do towarzystwa kilak shotów i dwa drinki, przez co jego ciało i myśli zaczęły się przyjemnie rozluźniać.
    Z tyłu głowy wciąż miał Min, która zniknęła gdzieś i zapijała się w samotności.
    - Wybaczcie na moment. - odsunął się od kilku osób, którymi rozmawiał i ruszył do schodów prowadzących na dół jachtu, do kajut w których znajdowały się przestronne pokoje jak na możliwości łodzi. Pod pokładem było zdecydowanie ciszej i spokojniej, nie kręciły się tu tłumy gości.
    Skierował kroki do kajuty umiejscowionej na samym końcu. Uchylił drzwi i zajrzał do środka. W powietrzu unosiły się delikatne drzewo-korzenne wonie jego perfum.
    - Nie zarzygałaś mi jeszcze dywanu? - zagadnął opierając się ramieniem o próg drzwi. Skrzyżował ręce na piersi po czym wszedł do środka przestronnego pomieszczenie. Znajdowało się tu wszystko co najpotrzebniejsze, szafa z ubraniami podwójne łóżko, telewizor i stolik z kompletem foteli.
    Wcale mu się nie podobało, że zawędrowała do jego pokoju. Nie mogła sobie wybrać pierwszego z brzegu, gościnnego. Na ścianie wisiało kilka jego zdjęć właśnie z jachtu i jego morskich wypraw, a w szafach miał pochowane swoje prywatne rzeczy.
    - Nie musiałem prosić, a sama mi się wpakowałaś do sypialni. - rzucił z przekąsem.

    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  33. Gdy tylko ojciec Ari wygłosił przemowę, Seojun roześmiał się wesoło i klasnął w dłonie, obierając rewelację właśnie jako zabawną anegdotkę. Poza tym, gdyby naprawdę ich rodziny chciały, by do ich zaręczyn doszło, na pewno nie mógłby dopuścić do zrobienia sceny, kiedy w pomieszczeniu oprócz rodziców znajdowali się również dziadkowie. Chłopak głupi nie był — każda niesubordynacja wiązała się z zakręceniem kraniku z pieniędzmi, a przecież nie mógł do tego dopuścić. Poza tym nie miałby nic przeciwko, by związać się w przyszłości z Ari. Byłby to przecież układ idealny.
    Cała uwaga skupiła się momentalnie na nich. I pewnie wszystko przebiegłoby idealnie, gdyby nie fakt, że dziewczyna znajdowała się jedną nogą w grobie, dalej walcząc z przeklętą ryżową kluską w gardle. Seojun nigdy nie potrafił zrozumieć jej zamiłowania do tteokbokki... Dla niego to jedzenie smakowało jak gluty i ból podniebienia. Rok w rok, gdy Ari przyjeżdżała do nich na wakacje, wyciągała ich na Myeongdong, by najeść się streetfoodu i zawsze zatrzymywała się właśnie przy stoisku z kluskami w ostrym sosie. I za każdym razem Seojun przewracał na to oczami.
    — Tak się cieszysz z naszych zaręczyn, kluseczko? — powiedział spokojnie, klepiąc ją niezbyt delikatnie po plecach. Taka mała zemsta za wciąż bolący piszczel. — Tato, ja nie wiem, czy coś dobrego z tego wyjdzie. — Po sali rozniósł się śmiech.
    Po dłuższej chwili dziewczyna się opanowała i zreflektowała — skłonili się oboje nisko, a potem przeszli do rodziców, by podziękować za wyróżnienie. Ojciec dziewczyny napomknął im, że całą sprawę przedyskutują na spokojnie, a po kilku żartach i wspólnym toaście jego spojrzenie znacznie złagodniało. Chyba miał trochę za złe popis swojej córki, niemniej poklepał ją w końcu z czułością po ramieniu, co musiało zdarzać się rzadko, bo ta spojrzała na niego zdziwiona.
    — No co, klusko? Nie chcesz za mnie wyjść? — wyszeptał jej do ucha, gdy ruszyli w stronę stolika ze słodkimi przekąskami. — Przecież jestem najlepszą partią... Przynajmniej tutaj.

    żoooono moja, serceee mooojee

    OdpowiedzUsuń
  34. — Cóż, ekipa sprzątająca znowu nie będzie zadowolona. — odparł wzruszając ramionami. Póki sam nie musiał tego tykać było mu wszystko jedno. Wolał zarzyganą wykładzinę i tapicerkę niż wybite okna. W kącikach jego ust majaczył jednak niewielki uśmiech, alkohol zaczynał już krążyć po jego organizmie i odrobinę zmieniać podejście do tego co działo się wokół niego. To jednak wciąż było za mało by go zaspokoić.
    Wszedł do środka pokoju. Uchylił okno po czym podszedł do szafki nocnej stojącej przy łóżku. Z szuflady wyciągnął jednego z przygotowanych skrętów oraz zapalniczkę. W ciemności, przełamanej światłem z korytarza i lamp dochodzących z zewnątrz jachtu, dostrzegł drobną sylwetkę Min siedzącej na podłodze.
    Usiadł na łóżku na przeciwko niej. Z namaszczeniem obrócił skręta w palcach po czym włożył go do ust i zapalił. Zaciągnął się głęboko wciągając dym w każdy najmniejszy zakamarek płuc. Odrzucił zapalniczkę gdzieś na bok. Z jego rozchylonych warg wydobył się słodko gorzki, piekący obłok. Jego wzrok przebiegł po liniach i rysujących się wzorach na drewnianym suficie. Wsparł łokcie na udach nieco pochylając się nad podłogą. Miał nieco niedbale podwinięte mankiety od koszuli, a kilka górnych guzików było rozpiętych ukazując muśniętą wakacyjnym słońcem skórę na dekolcie i mógł przysiąc, że gdzieś tam odbił się krwisto czerwony ślad szminki jednej z gości.
    — Na razie nie ma pożytku z tego, że tu jesteś, więc... — odparł wzruszając ramionami. — Ale zawsze możesz to zmienić. — dodał przerywając cisze, która między nimi zawisła. Znów się zaciągnął przymykając na moment powieki, delektując się spokojem i oderwaniem od myśli, które powoli go ogarniało. Gdy ponownie otworzył oczy, utkwił wzrok w Min kulącej się wciąż na podłodze. W jego błękitnawych tęczówkach zaczynał błąkać się błysk, który zawsze się pojawiał, gdy dobrze imprezował.
    — Będziesz tu tak siedzieć do rana?

    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  35. Octavia nie spieszyła się zbytnio z szykowaniem, choć z tyłu głowy wiedziała, że czas im ucieka. Nałożyła na szczoteczkę trochę pasty do zębów, po czym niespiesznie zaczęła je myć. Kiedy Ari wpadła do łazienki, spojrzała na nią nieco zdziwiona, ale nie skrępowana jej obecnością. Wypluła pianę do umywalki, po czym opłukała usta chłodną wodą.
    -Jeszcze się z nim nie widziałam. I nie, nie olewam go. Wiesz, jaki jest Laurent, samowystarczalna jednostka, za którą ciężko nadążyć - odparła na zadane pytanie, wzruszając przy tym ramionami. Czasami ciężko jej było zrozumieć swojego brata bliźniaka, który zachowaniem znacznie Po raz ostatni spojrzała na swoje odbicie w lustrze, przeczesała ręką ciemne włosy, odgarniając je na plecy, po czym wyszła z łazienki. Chwyciła jeszcze tylko czarny kardigan, który narzuciła na ramiona.
    -Wiesz co, chyba rozjaśnię nieco włosy - powiedziała jakby bardziej do siebie, niż do przyjaciółki, kiedy schodziły po schodach w stronę drzwi. Stukot obcasów rozniósł się po dużym holu, kiedy uderzały o marmurową posadzkę.

    OdpowiedzUsuń
  36. [Cześć, dziękuję za przemiłe słowa i powitanie. <3 Wizyta u terapeuty Keithowi by nie zaszkodziła, tylko kto by go do tego namówił. :( Chociaż nie wiem, czy wpierw nie powinien udać się na odwyk...
    Ari mimo pozorów, które stwarza wydaje się bardzo nieszczęśliwą osóbką, to tak bolesne, że rodzice pozostawili ją bez jakiegokolwiek zainteresowania. :( Niestety muszę się przyznać, że na ten moment nie mam porządnego pomysłu na wątek, ale jak tylko przyjdzie mi coś do głowy, to się odezwę! Życzę Ci wielkiego zapasu weny! <3]

    Keith Reinhart

    OdpowiedzUsuń
  37. [Haha, nie nie, wydaje mi się, że jak najbardziej w grę może wejść policja, jeśli ten natrętny gnojek będzie zbyt natarczywy. To nawet byłoby zabawne, gdyby oboje potem trafili na komisariat :'D. Chcesz może nam rozpocząć tę jakże piękną przygodę czy wolisz, bym ja to zrobiła?]

    Laurent

    OdpowiedzUsuń
  38. — A, bo to znacznie lepsze niż ślub z dziewczyną, która w piątkowe wieczory daje sobie gładzić wewnętrzną stronę uda jakimś starym pierdom — odgryzł się złośliwie, trącając ją delikatnie łokciem w brzuch. — Mi by tam to nie przeszkadzało — mruknął, jakby na potwierdzenie tego, co dziewczyna o nim myślała. — Byłbym bardzo grzecznym mężem, gdybyś mi pozwoliła na bycie niegrzecznym zdała od domowego gniazdka.
    Ścisnął delikatnie jej rękę, gładząc kciukiem wierzch jej dłoni i westchnął delikatnie. Życie na Manhattanie było ciężkie, presja ogromna i w zasadzie nie było dziwne, że dzieciaki bogatych rodziców odreagowywali je na mnóstwo niepokojących sposobów. Chłopak uśmiechnął się jednak przekornie, gdy Ari wpadła na pomysł, którym chciała sobie poradzić ze złym humorem.
    — Dobra — powiedział w końcu. — Rujnować nikogo nie zamierzam, ale mogę zorganizować ci imprezę, by się trochę rozluźnić. I zapomnieć o małżeństwie.
    Odszedł na moment od dziewczyny, by wysłać paręnaście wiadomości do swoich znajomych. Był właścicielem prywatnego loftu, w którym spędzał większość swojego czasu — organizował tam imprezy lub marnował czas z najbliższymi przyjaciółmi, gdy nie miał ochoty wychodzić z domu. Zresztą, po co ruszać na miasto, gdy miał przy sobie basen, kino, bar i tyle miejsca, by sprowadzić tam pół Manhattanu.
    Rodzice sprawili im tę przyjemność, że obiad skończyli dość wcześnie. Zwykle ich imprezy rodzinne rozciągały się do późnego wieczora, tym razem jednak ojciec Ari i matka Seojuna mieli zobowiązania zawodowe, które młodej dwójce wprost spadły z nieba. Wpadli do limuzyny dziewczyny i już po kilkunastu minutach byli na miejscu. Gdy weszli, okazało się, że impreza już trwa. Jeden z przyjaciół Seojuna już się tym zajął — grała muzyka, pierwsze drinki zostały już dawno wypite, a w basenie już pływało przynajmniej dziesięć osób.
    — Niespodzianka? — mruknął do niej, uśmiechając się łobuzersko.

    and sugar we're going down singing

    OdpowiedzUsuń
  39. Nie odwracał spojrzenia, patrzył jak powolnie się do niego przysuwa. Obrysował spojrzeniem delikatne rysy jej twarzy i kosmyki, które się na nią zapędziły; łopatki które poruszały się pod skórą i linię spódniczki która z każdym kolejnym ruchem dziewczyny zasłaniała co raz mniej i co raz bardziej działała na wyobraźnię zamgloną wypitym alkoholem i kłębami zioła, które powoli wypełniało jego ciało.
    Zacisnął szczęki, gdy klęknęła przed nim nie pozwalając wyrwać się wyobraźni zbytnio do przodu. Czy on miała świadomość jak w ten sposób mogła działać na mężczyzn? Na wstawionych mężczyzn, którzy lubili sięgać po takie laleczki jak ona; którzy lubili brać to na co mieli ochotę i nie przepadali za powstrzymywaniem swoich chwilowych, ulotnych rządz.
    Przełknął ślinę, a jego jabłko Adama zadrgało pod skórą. Sięgnął ręką do jej ust i starł rozmazaną szminkę z ich kącika.
    Przychylił głową na bok, gdy podsuwała mu dłoń ze skrętem tylko po to by zaraz ją zabrać. Była tak złośliwa, gdy tylko otwierała usta lub wykonywała najdrobniejszy ruch. Złośliwa, mała diablica... uśmiechnął się do swoich myśli.
    Złapał ją nagle za nadgarstek i jednym ruchem przyciągnął bliżej siebie. Wciąż ją trzymając zaciągnął się wprost z jej dłoni. Nachylił się ku Min, ku jej krwistoczerwonym wargą. Ujął podbródek dziewczyny w palce i nieco go uniósł po czym wypuścił gęsty dym wprost w jej usta.
    — Nie drocz się ze mną. — wymruczał muskając ledwie jej pełne usta swoimi, gdy szarawy obłok otulał ich twarze.
    Powinien się opamiętać, przecież była nieletnia. Była dużo za młoda na to wszystko i do tego jeszcze ten cyrk z jego ojcem. Prosiła się o kłopoty, a on o soczyste plotki, które mogłyby się pojawić w chwili, w której ktoś by ich zobaczył. Skandal... dla tego żył Nowy Jork, dla tych głupot.
    Chociaż, czy to było ważne? Ciągle o czymś pisali, o tym co jedzą, co piją, z kim się obłapują... Każdy to robił, więc czasem zastanawiał się co takiego ma w sobie ta przeklęta Plotkara, że tyle osób łapie się na jej sztuczki.
    — Możesz być grzeczną dziewczynką... — odparł odgarniając z jej dekoltu zagubione kosmyki włosów. — I wrócić na imprezę. Nie pieprzę się z kłopotami. — dodał po chwili zastanowienia. Posłał jej lekki uśmiech co najmniej jakby przeprowadzali pogadankę na temat panującej za oknem pogody. Pod wieloma względami tym właśnie była w jego oczach, kłopotami.

    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  40. Walczył ze sobą, koniec końców był tylko facetem, który niekiedy do myślenia nie używał głowy. A teraz w jego żyłach buzował alkohol i opary zioła, które zakrzywiały nieco rzeczywistość i sprawiały, że na wszystko robił się chętniejszy.
    Podniósł się z łóżka, przypominając sobie jeden argument, który momentalnie ujarzmił jego zachcianki. Podszedł do dziewczyny zatrzymując się tuż za nią. Ułożył dłoń płasko na drzwiach nie pozwalając jej ich otworzyć.
    — Nie dbam o to co słyszałaś na mój temat i co sobie wyobrażałaś, ale mamy wspólną przyjaciółkę. — powoli opuścił dłoń i cofnął rękę. Może i był to nieco niedorzeczny argument z jego strony, tak nie miał zamiaru namieszać między przyjaciółkami. Nawet jeśli z żadną z nich nie był związany i z reguły lubił przekraczać granice zdrowego rozsądku, to było coś czego po prostu nie chciał zrobić. Obojętnie jak mocno jego ciało nie zgadzało się z myślami, obojętnie jak mocno w tym momencie spodobała mu się tak figlarna dziewczyna, która tak jawnie rzucała mu wyzwanie i tak jawnie prosiła się by jej stąd nie wypuścić.
    Dobrze wiedział jaka opinia o nim krąży i z reguły była to prawda, jednak ci wszyscy ludzie tak na prawdę go nie znali, nie wiedzieli, że nie jest, aż tak skończonym kretynem na jakiego się na co dzień kreuje. A robił to w dużej mierze po to, by ludzie spodziewali się najgorszego, w tedy nie musiał się wysilać i nadto starać.
    Cofnął się więc o krok, z lekkim ociąganiem widocznym w sylwetce, umożliwiając dziewczynie otworzenie drzwi i wyjście w każdej chwili jeśli miała na to ochotę. Mogła się dowoli bawić z innymi, nie miał nic przeciwko. Zresztą po to była ta impreza.
    — Nie wątpię, że zdołasz się tak czy inaczej dobrze zabawić. — dodał wzruszając ramionami. Może, gdyby stał przed nim ktoś zupełnie inny to rzuciłby czymś bardziej zaczepnym, czymś co skłoniło by ją do cofnięcia i niezgody z odmową.

    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  41. Seojun musiał zakryć szybko usta dłonią, żeby nie wybuchnąć śmiechem, gdy Ari bezczelnie skomentowała stan fryzury blondynki. Było to oczywiście nieprawdą, a przynajmniej w oczach chłopaka. Być może przywykł już do widoku spalonych włosów i rozdwojonych końcówek, bo nie było tajemnicą, iż włosy modelek, poddawane ciągłej stylizacji, ogólnie nie były w najlepszej kondycji. A może dziewczyna kłamała, bo po prostu Amelii nie lubiła? W każdym razie rozbawiła tym przyjaciela.
    — A na twoim miejscu nie rozpychałabym się tam, gdzie nie ma miejsca na twój tyłek — powiedziała kąśliwie ich towarzyszka, po czym przesunęła się do krawędzi basenu i wskoczyła do wody, ochlapując przy tym dwójkę. — Chodź, Seojun — mruknęła kokieteryjnie, układając dłonie na jego udach.
    Seojun spojrzał kątem oka na pannę Min. Gdyby była postacią rysunkową, z pewnością z jej nosa wydobywałby się teraz dym jak u smoka. Spoglądała wściekła na ręce dziewczyny, jakby zaraz miała z małej kopertówki wyciągnąć siekierę i urąbać je po same łokcie. Brunet, wyczuwając ciężką atmosferę, uśmiechnął się do Amelii szeroko, po czym zwrócił się w kierunku przyjaciółki.
    — Wybacz, Amy. Mieliśmy w planach ruszyć z Ari na parkiet.
    Gdy tylko znaleźli się w tłumie tańczących ludzi, Seojun przyciągnął dziewczynę do siebie, kołysząc się przy tym w rytm muzyki. Ułożył dłonie na jej talii i ścisnął jej sukienkę, gdy zmniejszył jeszcze bardziej dzielący ich dystans. Był w wspaniałym humorze.
    — Nie wiedziałem, że kończyłaś kurs fryzjerstwa — powiedział jej do ucha, opierając brodę na jej policzku. — W jakim stanie są moje końcówki? I niech zgadnę, to jest ta ofiara, której chciałaś zniszczyć życie?

    you can tell jesus that the bitch is back

    OdpowiedzUsuń
  42. Chłopak zamiast odpowiedzieć znowu ją do siebie przyciągnął, jakby złakniony kolejnych pocałunków. Zamiast jednak wpijać się namiętnie w usta, przygryzł jej wargę tak mocno, że tym razem to ona jęknęła z bólu. Odskoczyła od niego, ale zamiast się krzywić, roześmiała się głośno. No jak rodzeństwo. Takie z "Gry o tron".
    — Nic z tego — powiedział stanowczo, choć dalej utrzymywał pogodny wyraz twarzy. — Lubię ją. To znaczy, jest w porządku, nic złego mi nie zrobiła. A poza tym, tobie też nic złego nie zrobiła.
    Seojun znał ten świat i prawa, którymi się rządził, więc rozumiał gry, w które czasem bawili się członkowie elity — wysublimowane ataki, psychiczne znęcanie się zawoalowane w najsłodsze, najczulsze słówka. Tutaj jednak nie potrafił się tego dopatrzyć. Faktycznie, między dziewczynami panowała jawna niechęć, ale wydawała mu się całkiem... Nieszkodliwa. Działały sobie na nerwy, ale według niego to było nawet całkiem słodkie. A przede wszystkim uwielbiał być tego świadkiem. Wręcz kochał oglądać zirytowaną Ari.
    — Nie będziemy niszczyć kogoś, kto na to nie zasługuje. Pamiętasz Katie? — zapytał, unosząc brwi.
    W zeszłym roku oboje uparli się, by zrobić na złość jednej dziewczynie z kręgu ich znajomych, bo, jak podejrzewali, złośliwie odbiła chłopaka, z którym Min się spotykała. Jak się okazało, wyniknęło z tego spore nieporozumienie, bo nie dość, że Kate tak naprawdę nie miała wobec dziewczyny złych zamiarów, a ich kontaktu wcale nie zainicjowała, to skończyło się to wydaleniem jej ze szkoły. Do tej pory zdarzało im się wyśmiać całą sytuację w rozmowach, ale nie byli głupi — wiedzieli, że spartaczyli do reszty.

    nie szkoda mi tej Katie tak naprawdę hehe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. NOWE POWIADOMIENIE ZE STRONY plotkara.net

      Spotted: Mówią, że przyjaciół trzeba trzymać blisko, a wrogów jeszcze bliżej... Ale żeby aż tak, by z nimi sypiać? Kilka dni temu S widziany w barze w Empire Hotel, przechwalał się swoją piękną narzeczoną, pokazując grupie kumpli jej bardzo niegrzeczne zdjęcia. W samej bieliźnie. No, no, S, udała Ci się żona. O ile jeszcze będzie miała ochotę za Ciebie wyjść. Swoją drogą, A, witaj w klubie. Mam taki sam pieprzyk nad biodrem!

      buziaki,
      plotkara 💋

      pamiętaj, by uwzględnić tę informacje w swoim wątku

      Usuń
  43. [Hej!:)
    A dziękuję bardzo za powitanie Priscilli i fakt, Madison jest naprawdę śliczna. Nie mogę się napatrzeć na jej zdjęcia odkąd zdecydowałam się na ten wizerunek. :D
    Oj, myślę, że przed nią dłuuuga droga zanim odzyska chociaż jednego rodzica. O ile w ogóle. Za bardzo lubię uprzykrzać życie swoim postaciom. :D Bardzo dziękuję za powitanie! <3]

    Priscilla Marigold

    OdpowiedzUsuń
  44. — Wiesz, że ci starsi panowie są w wieku naszych ojców i to trochę obrzydliwe? — odgryzł się jej. Sam nie był święty, bo często oglądał się za starszymi kobietami, ale miał swoją granicę tych dziesięciu, ewentualnie piętnastu lat. Fakt faktem, że wiele kobiet nawet po sześćdziesiątce w tych kręgach wyglądało lepiej niż niejedna nastolatka czy kobieta mająca dwadzieścia kilka lat. Dostęp do najlepszych chirurgów plastycznych, zabiegi na zawołanie robiły swoje. Może gdyby ich mężowie również zdecydowali się na podobne kroki to nie wyglądaliby jak stare creepy, gdy kręcą się przy nastolatkach.
    Drogie restauracje, kluby oraz hotele to była tylko jedna strona Nowego Jorku. Młodszy Salvatore zdawał sobie sprawę z tego, że znaczna część śmietanki towarzyskiej, w której się obracał nawet nie zapuszczała się w stronę Brooklynu. Dziwne, zmyślone historie krążyły wokół tego miejsca. Zupełnie tak, jakby tam nie było ciekawych miejsc. Nawet jeśli nieco mniej luksusowe, to wciąż intrygujące i ciekawe. Gabriel domyślał się, że zapewne zabierając Ari w takie miejsce sprawi, że poczuje się z początku niekomfortowo. On też by się tak czuł. Jednak podróżowanie po Europie i Azji nauczyło go zaglądania do takich miejsc. Nie jeździł na luksusowe wycieczki, a chciał faktycznie poznać odwiedzany przez niego kraj. Zapewne, gdyby niektórzy wiedzieli w jakich warunkach sypiał to by nie uwierzyli. On nie wierzył, ale uważał, że to była niezła przygoda, która dała mu wiele do myślenia.
    Droga minęła dość szybko. Znał ją na pamięć, bo niejeden raz tędy jeździł. Celem był jeden z mniejszych klubów, który wyglądał niepozornie, ale nadrabiał atmosferą oraz naprawdę tanimi drinkami, które były dobre.
    — Przestań się boczyć — powiedział, gdy wysiadł z taksówki — to źle wygląda na zdjęciach, a jak nas ktoś rozpozna to telefony ruszą w ruch. Zrzuć tą minę snobki z twarzy. Nie jesteś w kraju trzeciego świata, tylko na Brooklynie.
    Złapał dziewczynę za rękę, aby się przypadkiem nie rozdzielili. Wolał jej mimo wszystko nie zostawiać samej. Wierzył, że poradziłaby sobie, gdyby została sama, ale sumienie nie pozwalało mu na to. Weszli do środka bez żadnego problemu. Przed klubami na Manhattanie ciągnęły się ogromne kolejki, selekcja była naprawdę brutalna i wystarczył zły kolor butów, odrost przy paznokciu i już nie było wstępu do środka. Za to tutaj było znacznie inaczej. Wnętrze klubu było dość skromnie urządzone, muzyka głośna i widać było przede wszystkim, że ludzie dobrze się tu bawią, a nie oceniają kogo popadnie.
    — Chcesz drinka zanim cię zaciągnę na parkiet? Obiecuję, że są przyzwoite i niczym się nie zatrujesz.

    Gabriel

    OdpowiedzUsuń
  45. Oczywiście, że w ich gronie zdarzało się tak, że znajomi znajomych sypiali ze sobą. Zdarzało się to przypadkowo, a niekiedy z premedytacją. I ciężko byłoby zliczyć wszystkich o których powinien pomyśleć w pierwszej kolejności, ale jednak podejrzewał, że swoich kumpli udobrucha znacznie łatwiej i szybciej niż jakąkolwiek pannę.
    Zacisnął nieco szczęki, wiedział że nie powinien niczego mówić zwłaszcza komuś takiemu jak Min. Plotki potrafiły szerzyć się szybciej niż zaraza, która bardzo chętnie mutuje.
    — Nie jesteśmy. — odparł doskonale zdając sobie sprawę że było to kłamstwo z jego strony. Ale czy tak na prawdę był sens zgrywania głupiego skoro ktoś przyłapał ich na gorącym uczynku i wysłał zdjęcia do plotkary? Z drugiej strony Min nie była dla niego nikim szczególnym, z kim chciałby o tym rozmawiać. — Może doceń, że koleżanka się o ciebie martwi. — dodał samemu sięgając do klamki i otwierając jej drzwi. Miał trzymać język za zębami, co po alkoholu i po skręcie było trudniejsze dlatego nie chciał drążyć.
    — Chyba za dużo wypiłaś, nie wiem co urodziło się w twojej głowie, ale nie ma o czym mówić. — zapewnił prychając krótkim śmiechem. — Jesteśmy po prostu dobrymi znajomymi. — dodał odwzajemniając jej zaciekawione spojrzenie.
    Cokolwiek między nimi nie było, Jackson nie pakował się w związki, nie angażował się, nie było mu to potrzebne do niczego, a tym bardziej do szczęścia. Nie pozwalał sobie na głębsze uczucia, które prowadziły tylko do niepotrzebnych komplikacji w jego wygodnym, swobodnym życiu. Zresztą kto rozsądny na Manhattanie pakował się w związki? Jackson miał przykład w rodzicach, że nie prowadzi to do niczego szczególnego. Nie wierzył w siłę miłości i tego typu brednie.
    — Chodź, nie mam zamiaru przegapić więcej własnej imprezy. Chyba, że wolisz tutaj siedzieć. — wyminął brunetkę i wyszedł na korytarz.

    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  46. Najśmieszniejsze w całej sytuacji było to, że jedyną osobą, która nie miała zielonego pojęcia, co dokładnie się właśnie wydało, był sprawca całego zamieszania. Seojun dalej stał na parkiecie, patrząc, jak dziewczyna odchodzi i wspina się po schodach do części mieszkalnej loftu, gdy ktoś podał mu telefon. Rzucił okiem na wiadomość plotkary i zalała go fala wściekłości. Po pierwsze, na tę głupią plotkarską stronę. A po drugie, na tę głupią dziewuchę, która ewidentnie wierzyła we wszystko, co o niej napiszą na Internecie.
    Ktoś ze znajomych go zatrzymał, by pogadać o całej sytuacji i chłopak zdecydował się obrócić ją w żart. Pośmiali się chwilę, a po kilkunastu minutach ciężka atmosfera opadła, ludzie na powrót zaczęli się bawić, choć były marne szansę na to, że zapomnieli o całym incydencie.
    Z sypialni chłopaka ukryte drzwi prowadziły na klatkę schodową, z której wychodziło się na prywatny taras na dachu budynku. Poza Seojunem i Ari jedynie kilka osób z jego zaufanego grona wiedziało o jego istnieniu, a korzystanie z niego w trakcie imprez było zabronione. Za złamanie żelaznej zasady groziło wyzerowanie Dom Peringnon. Kto się porzygał, zasługiwał na banicję.
    — Wiesz, w pewnych rejonach internetowych ludzie twierdzą, że Ziemia jest płaska — powiedział, gdy tylko dostrzegł ją siedzącą na ławce. Paliła cienkiego papierosa, drżącą ręką przysuwała sobie szklankę z drinkiem do ust i ewidentnie płakała, choć teraz starała się to ukryć. Jego obrażona księżniczka. — Chyba nie wierzysz w te bzdury.
    Seojun jednak rzeczywiście pokazał swoim znajomym zdjęcie Ari w bieliźnie. Chciał pochwalić się nowym samochodem i przeglądając zdjęcia w galerii, przesunął palcem odrobinę za daleko. Fotografia dziewczyny mignęła może na pół sekundy, zresztą nikt nie zdawał się wtedy zwrócić na nie szczególnej uwagi, bo bardziej zachwycali się nowym autem Kima. Mogła to być dla nich dobra nauczka, by przestać bawić się telefonem w łóżku.
    Chłopak opowiedział oczywiście całą tę historię Ari. Teraz władza leżała w jej rękach i nic więcej nie mógł zrobić. Niemniej, gdyby byłaby skłonna bardziej uwierzyć plotkarskiej stronie niż jemu, był gotowy zrobić jej podobną scenę — rzuci kwiatkiem, tupnie nogą, a potem wyrzuci z tarasu, krzycząc nie jesteś moją przyjaciółką.

    taennie 4 the win

    OdpowiedzUsuń
  47. — Ty jesteś, kurwa, szurnięta — powiedział, jednocześnie krztusząc się słowami ze śmiechu. Oczywiście, że wiedział, co ma na myśli. Tylko ona byłaby zdolna w najsłodszych słowach, pozując na niewinną, biedną, odartą z honoru dziewczynkę, prosić go, by wystawił na pośmiewisko inną osobę, tylko by ulżyć jej w cierpieniu. Zresztą, w takim cierpieniu, które sama sobie swoim roztrzepaniem zafundowała.
    Niemniej, miała trochę racji, narobili sobie w towarzystwie kwasu i choć Seojuna mało obchodziło, co pojawi się na stronie plotkarskiej, rozumiał, że dla Ari mogło to znaczyć o wiele więcej. Westchnął więc ciężko, teatralnie przewracając przy tym oczami, a dziewczyna od razu się rozpromieniła, bo już wiedziała, że sprawa została załatwiona. Uszczypała go w policzek jak małe dziecko i wydała z siebie złowieszczy chichot.
    — Oppa...? — zadrwił jeszcze nienaturalnie wysokim głosem. Honoryfikacja w ich języku dawno przestała istnieć, a dziewczyna stosowała ją tylko właśnie w tego typu przypadkach, czyli wtedy, gdy chciała coś o niego wyciągnąć lub wymusić. Chociaż, jakby miał przed sobą przyznać, miał trochę słabość do jej słodkości. No bo który Koreańczyk mógłby się oprzeć, gdy seksowna dziewczyna jęczała do niego "oppa"?
    — Mam pomysł, jak przykryć twoją wizerunkową porażkę. Ale najpierw daj mi to. — Wziął od niej szklankę z drinkiem, nie czekając na pozwolenie, po czym wychylił zawartość na raz. Musiał się dobrze przygotować, by wcielić swój plan w życie. — Zejdź po telefon do sypialni i czekaj, aż Ci dam znać. — Nachylił się nad nią i zostawił delikatny pocałunek na jej ustach. — I nie bocz się już. Kluseczko.
    Zszedł na dół, gdzie impreza rozkręciła się już na dobre, i momentalnie wypatrzył Amelię tańczącą na krańcu parkietu w mokrej sukience. Zakręcił się obok niej, chwycił delikatnie w talii, a dziewczyna z zadowoleniem dopasowała się do jego rytmu. Tańczyli jeszcze przez chwilę, a potem blondynka uniosła na niego spojrzenie.
    — Wykurzyłeś już tego dzieciaka do domu? — zapytała złośliwie, uśmiechając się lekko. Seojun pomyślał, że może Ari rzeczywiście miała co do niej rację. Była córką mężczyzny, który zasiadał w Sądzie Najwyższym, ogólnie uchodziła za uosobienie cnót i rzadko dawała się ponieść imprezie. Tym razem jednak sporo wypiła i chyba coś wzięła... Zupełnie jakby na jego prośbę.
    Nie trwało to długo. Posiedzieli jeszcze przez chwilę przy barze, a potem chłopak zagaił coś o swojej kolekcji płyt z pytaniem, czy chciałaby je zobaczyć — obojgu nawet przez myśl nie przeszło szperać w pudłach ze starymi CD'kami, których zresztą od kilku miesięcy wcale tam nie było, a ten niespecjalnie dobrze zawoalowany tekst skrywał całkiem inne pytanie. Amelia chyba jednak nie miała humoru na udawanki, bo gdy tylko znaleźli się w jednej z górnych sypialni dla gości, owinęła ręce wokół jego szyi i pocałowała go, wsuwając dłonie w jego włosy. Utorowali sobie drogę do łóżka. Droczył się z nią jeszcze przez chwilę, zostawiając drobne pocałunki na jej dekolcie, a potem nagle odsunął i wymamrotał coś o braku zabezpieczenia. To był argument nie do odparcia. Kazał jej na siebie grzecznie poczekać i przygotować, insynuując, by ściągnęła z siebie sukienkę, a sam wyszedł z pokoju i zamiast zaopatrywać się w gumki, zszedł prosto do głównego pomieszczenia loftu. Rzucił się na sofę do swoich znajomych i podzielił informacją, że największa cnotka Manhattanu właśnie czeka na niego zupełnie naga w sypialni, i jeżeli chcą rzucić okiem, nie znajdą na to lepszej okazji. Gdy wchodzili na powrót na górę, Seojun wyciągnął telefon i dał cynka Ari.

    From: 서준 💕💕
    Przedstawienie rozpoczyna się za pół minuty w sypialni w lewym skrzydle ㅋㅋㅋ

    OdpowiedzUsuń
  48. Seojun zamknął sypialnię w której znajdowała się upokorzona dziewczyna, a potem pośmiał jeszcze chwilę ze znajomymi i wrócił z nimi do klubowej części loftu. Biedna Amy, stwierdzili wspólnie, przełykając nikłe wyrzuty sumienia, jakby takie sytuacje to był dla nich chleb powszedni. Chłopak na wspomnienie całego wydarzenia jeszcze kilkukrotnie podśmiewywał się pod nosem, a widok rozkraczonej Amelii, która przyjęła, przynajmniej w swoim mniemaniu, najbardziej kuszącą pozę, na jaką było ją stać, tak wrył mu się w pamięć, że obawiał się, iż nawet butelka wódki nie byłaby w stanie tego wymazać. Zaskoczona, od razu próbowała zakryć się czymkolwiek, co mogło wpaść jej w dłonie, a jako że na łóżku rozciągnięte było jedynie prześcieradło, zaczęła wić się w szoku, a potem spadła w tył na posadzkę. Wtedy zdecydowali się wyjść. Najlepszy kabaret, na jakim był.
    Rozglądał się po pomieszczeniu w poszukiwaniu Ari, gdy zawibrowała jego komórka. Uśmiechnął się szatańsko i zwrócił na górę, mijając na schodach z rozwścieczoną blondynką, która zaserwowała mu siarczysty policzek. Zasłużył. Na szczęście, już nikt tego nie widział.
    Min już się najwidoczniej na niego nie gniewała, biorąc pod uwagę to, jakie rzeczy pozwoliła mu ze sobą zrobić tej nocy. Ich ciała grały w grę, którą bardzo dobrze znali, biodra poruszały się rytmicznie w THE DEVIL'S TANGO (od aut. sorki, musiałam hehe XD). Przerywali tylko po to, żeby wlać w siebie jeszcze więcej alkoholu lub zapalić na dachu loftu, nie martwiąc się przy tym za bardzo, by włożyć coś na siebie. Dziewczyna wiedziała, jak go zdobyć, a gdy stała oparta o barierkę, chwyciła go władczo za włosy i pociągnęła w dół, roześmiał, prawie rozczulony. Zawsze chciał to zrobić u siebie na dachu. Miło z jej strony.

    Obudzili się około dziesiątej. Seojun otworzył oczy i pierwsze, co zobaczył, to rozdziawiona buzia Ari. Strużka śliny spływała jej po policzku. Chłopak musiał naprawdę się postarać, by nie wyciągnąć telefonu i nie uwiecznić tej cudownej chwili w albumie, by móc potem szantażować ją, że pokaże tę fotografię światu. Zamiast tego wyciągnął rękę i potrząsnął jej ramieniem, wybudzając ją ze snu. Dotarły do tego uszu jakieś trzaski — zapewne pokojówki wzięły się już za sprzątanie po wczorajszej imprezie.
    — Ty nie masz przypadkiem dzisiaj zajęć? — zapytał, przeciągając się powolnie, gdy dziewczyna otworzyła już oczy. — Mogę cię zawieźć, bo i tak muszę jechać na dwunastą do agencji. W ogóle magazyn, do którego się dostałem, robi dzisiaj jakiś wernisaż czy coś. Chcesz iść?

    OdpowiedzUsuń
  49. Chcąc nie chcąc jego myśli skierowały się na tor pod tytułem Blanchard i wcale nie był z tego powodu zadowolony. Stanął przy barze wypijając kilka kolorowych szotów, które stały w rządku przygotowane. Alkohol powoli zaczynał szumieć mu w uszach, ciało przyjemnie się rozluźniało stając się bardziej wrażliwe na otoczenie, to wciąż było za mało. Wślizgnął się za bar i schylił do szafki u dołu. Wyciągnął niewielką saszetkę z białym proszkiem. Odrobinę wysypał na blat formując idealną kreseczkę, nad którą się pochylił i zaciągnął się. Poczuł znajome swędzenie i pieczenie w nosie, więc pociągnął jeszcze raz. Rozmasował nieco nos.
    — Niech dziewczyny się przejdą i zaoferują gościom. — polecił barmanowi po czym wyłonił się zza baru i ruszył w stronę parkietu i bawiących się gości. Odnalazł Min wijącą się w ramionach jakiegoś chłopaka, więc to do nich dołączył. Zbliżył się do nich bujając się i poruszając w rytm lecącego kawałka. Dłonie ułożył na biodrach dziewczyny, jedną z nich sunął w górę wzdłuż boku ciała dziewczyny, aż uniósł ją nad ich głowy łącząc z drobnymi palcami brunetki.
    Wokół było ciemno, znajdowali się spory kawałek od brzegu. Wokół migotały jedynie różne kolorowe światła, które co jakiś czas rzucały cień na twarze bawiących się. Czuł jak powoli do jego ciała napływają nowe siły, jak skóra staje się wrażliwsza na każdy najdrobniejszy dotyk; oddech przyspieszył, a jego myśli skupiły się jedynie na tu i teraz, a nie na tym co czekało na niego w mieście. Czuł jak muzyka wibruje wokół nich, jak staje się głośniejsza.
    Podniósł wzrok na faceta, który wciąż znajdował się za Min.
    — Zjeżdżaj stąd. — warknął podnosząc głos na tyle, by przekrzyczeć muzykę. Po chwili jego uwaga skupiła się na drobnej Azjatce przed nim. Zmniejszył dystans pomiędzy nimi, kładąc jedną dłoń na pośladek brunetki, a w drugą ujął jej podbródek unosząc jej głowę do góry, by ułatwić sobie do niej dostęp. Choć miała na stopach szpilki wciąż sporo nad nią górował. Pochylił się ku niej i złączył ich usta w pocałunku czekając na jej odpowiedź.

    Jackson💋

    OdpowiedzUsuń
  50. Seojun spędził natomiast wyjątkowo nudny dzień. Pomyliły mu się terminy i okazało się, ze spotkanie w agencji miał umówione w środę, wiec przeszedł się tylko po biurze, witając ze znajomymi współpracownikami, zajrzał do działu kreatywnego, by porozmawiać krótko z Caroline, a potem wyszedł z budynku. Stwierdził, ze skoro już zaczął ten dzień z Ari jak prawdziwy wyznawca ekologicznego stylu życia, to przejedzie się jeszcze metrem, by dopełnić obowiązku i pozbyć sie wyrzutów sumienia, bo za kilka tygodni miał w planach lecieć prywatnym odrzutowcem do Europy na nowa sesje w Vogue Korea. W domu, ku swojemu głębokiemu zaskoczeniu, spotkał się ze starsza panią Kim i zdał jej relacje z ostatniego balu charytatywnego, w którym wziął udział w jej imieniu — wydawało mu się wprost nieprawdopodobne to, jak bardzo jego matka go uwielbiała i jak go rozpieszczała, biorąc pod uwagę, iż dla jej starszych synów potrafiła być najgorsza suka na świecie. Na odchodne dodała jeszcze, ze przyjaciółka przysłała jej egzemplarz magazynu, do którego zapozował, i ze wszystkie jej koleżanki są wprost zachwycone. Ari musi być z ciebie dumna. Tak, wprost piała z zachwytu, gdy jej opowiadał, jak udało mu się wygrać konkurs na to miejsce z innymi modelami.
    Kilka godzin później powitał ja, osobę, dla której był chluba, gdy wtoczyła się na tylne siedzenie jego samochodu z telefonem i kopertówka w ręku. Zdążyli zrobić kilkanaście okrążeń wokół jej apartamentowca zanim zdecydowała się zejść na dół, bo nie mogli parkować na dłużej niż pięć minut. Chłopak zauważył, ze Ari wrzuciła do swojego półprzezroczystego case’a na telefon ich wspólne polaroidowe zdjęcie z Paryża, ale był tak zirytowany jej wiecznym spóźnialstwem, ze nie miał ochoty prawić czułych słówek.
    — Co ty tam tyle czasu robiłaś?
    Osunął się niżej i podwinął nogę na siedzenie, by rozsiąść się wygodniej, po czym chwycił za telefon, widząc nowe powiadomienie na instagramie. Uśmiechnął się pod nosem, czytając wiadomość.

    From: Margaret Zhang 章凝
    Wyszykowany na wernisaż? Przemyślałam sobie Twoja propozycje… i może byłabym w stanie przystać na warunki. Obgadamy szczegóły na miejscu?

    — Nie uwierzysz, kto do mnie właśnie napisał. — Roześmiał się, wyciągając przed siebie iPhone’a w kierunku Ari. — Dawno nie byłem w Chinach.

    OdpowiedzUsuń
  51. Usta paliły go od żarliwych pocałunków, które odbierały oddech i resztki jakiegokolwiek zahamowania. Nie przeszkadzał mu brak delikatności w dotyku warg i palców na skórze, ta dzika mieszanka pobudzała go jeszcze bardziej, wywoływała dreszcz, a wszystkie doznania potęgował zażyty narkotyk i wypity wcześniej alkohol. Czuł przyjemne gorąco rozchodzące się po ciele, oddech który przyspieszył i wprawił serce w niespokojny rytm. Choć jego ruchy i dłonie pozwalały sobie na co raz więcej, nie widział sprzeciwu w jej postawie, czy zachowaniu. Wręcz przeciwnie, Ari przylgnęła do niego składając zachłanne pocałunki, które odwzajemniał nie myśląc o ludziach, którzy ich otaczali. Jej wargi smakowały słodko gorzką mieszanką szampana i papierosowego dymu.
    Piosenka jednak skończyła się szybciej niż by tego chciał. Bez sprzeciwu dał jej się poprowadzić na piętro niżej gdzie panował przyjemny półmrok, a dźwięki wydobywające się z głośników nie były tak głośne i agresywne. Z uśmiechem zadowolenia wylądowała na jednym z miękkich foteli, gdy Min usadowiła się na nim, ułożył dłonie na jej szczupłych udach i przesunął je wyżej zakradając się pod krótką sukienkę, która teraz podwinęła się jeszcze wyżej niemal odsłaniając pośladki dziewczyny.
    Przyglądał się jej twarzy, delikatnym rysą, niemal dziecięcej, zwodniczej niewinności i zadziornym ognikom tańczącym w jej ciemnych tęczówkach. Wyglądała teraz jak... mały, słodki kociak, który domagał się należytej uwagi. Zastanawiał się, czy miała świadomość jak ta niewinność w połączeniu z grzesznymi uśmiechem mogły działać na facetów.
    W pierwszej chwili zignorował jej słowa, muskał ustami jej smukły obojczyk i szyję z której odgarnął pasma włosów. Przesunął palcami wzdłuż kręgosłupa Ari ostatecznie zatrzymując palce na karku dziewczyny i wplatając je we włosy. Ujął jej twarz w drugą dłoń i obrysował kontur ust kciukiem.
    — O nic. — Wzruszył ramionami i uśmiechnął się łobuzersko, a jego zamglony wzrok spotkał się z jej spojrzeniem. — Nie, nie będziemy, myszko. — wymruczał pieszczotliwie ją przezywając. Nie był teraz w stanie, w którym mógłby zapanować nad własnymi żądzami.
    Zwykle nie bawił się w tego typu podchody, śmiało wyciągał dłonie po to czego w danym momencie chciał. Nie będąc pod wpływem używek chciał zachować resztki rozumu, jednak teraz zdrowy rozsądek odpłynął w zapomnienie. Czuł się w pełni swobodnie.
    Przyciągnął ją bliżej siebie, aż jego wargi znów spotkały się z jej słodkimi ustami. Zassał się na jej wardze po czym pogłębił pocałunek niezbyt delikatnie.

    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  52. — Jest młoda. Jest chyba najmłodszą redaktorką naczelną w historii czy coś takiego — powiedział, wychodząc za nią z samochodu. — Ciekawe, jak daleko będzie w stanie się posunąć. Założę się, że brak jej doświadczenia.
    Nie zauważył, by jej kąśliwa uwaga odbiegała jakkolwiek od innych kąśliwych uwag, którymi go uraczała niemal dzień w dzień. Może po prostu miała zły humor, obcas jej się złamał albo coś takiego... Ari miała takie swoje dziwne jazdy i po latach Seojun nauczył się zwyczajnie machać na nie ręką, bo zazwyczaj nie mijała chwila, a ta wieszała się z powrotem na jego ramieniu, mamrocząc słodko, że przeprasza za bycie taką złośnicą, ale... I gdzieś w tym momencie pojawiał się powód, przez który zachowywała się jak obrażona księżniczka.
    Roześmiał się na uwagę o Korei, a potem podał jej ramię i ruszyli wolnym krokiem do budynku.
    — Lubię podróżować, wiesz? Korea to mój dom, ale przecież jest tyle pięknych krajów i kultur wartych poznania... Nie uważasz, że byłoby trochę przykro ograniczać się do jednego miejsca na świecie? Poza tym, sama zwiedziłaś nie jeden zakątek Manhattanu — odciął jej się, spoglądając na nią dosyć pobłażliwie. Naprawdę nie miał pojęcia, o co jej chodzi, to musiał być jeden z tych humorków. Potem wpadł na pomysł, dlaczego jest taka obrażona. — Pięknie wyglądasz. — Uśmiechnął się delikatnie, przygryzając wargę.
    Trafił? Naprawdę pięknie wyglądała. Po prostu po latach zdążył już do tego przywyknąć.
    Na wernisażu organizowanym przez magazyn znalazły się same znakomitości modowego światka. W sali panował przyjemny półmrok, leciała przyciszona muzyka, a goście oczywiście już w progu zostali uraczeni kieliszkami szampana. Modele grali tu drugorzędną rolę, wyglądali bardziej jak żywe maskotki, a Seojun odnalazł się w tej sytuacji wprost idealnie. Co jakiś czas zatrzymywał się, by z kimś porozmawiać. Po kilkunastu minutach wypatrzył Margaret w tłumie, a ta mrugnęła do niego wesoło okiem, lustrując bezczelnie od stóp do głów. Chłopaka przeszedł drobny dreszcz ekscytacji. Przerażające, jak bardzo lubił być traktowany jak... Przedmiot.
    — Ari, ja wracam za moment — mruknął, dopiwszy szampana i odstawił kieliszek na tackę przechodzącego kelnera. — Widziałem, że w rogu stoi Hailey, jak coś. Odezwę się za moment, w sensie napiszę. — Z tymi słowami oddalił się na drugi koniec sali, by dołączyć do rozmowy, którą Margaret prowadziła właśnie z kimś z amerykańskiego teamu Vogue'a. Musiał przedyskutować z nią coś na osobności.

    OdpowiedzUsuń
  53. Dał się poprowadzić do łazienki dla gości, która była nieco mniejszym, podłużnym pomieszczeniem. Pochwycił ją bez problemu w ramiona, gdy wskoczyła na niego i oplotła nogami. Ważyła tyle co nic. Obrócił się z nią i przycisnął do ściany sunąc zachłannie ustami po jej szyi oraz dekolcie, miejscami przygryzając i szczypiąc skórę Ari. Jego dłonie z równym głodem sunęły po szczupłym ciele dziewczyny zaciskając się na nim. Zsunął z niej ramiączka dając sobie swobodniejszy dostęp do jej dekoltu i drobnych, choć krągłych piersi. Szumiało mu w głowie, a jego gesty zdecydowanie nie należały do tych czułych i delikatnych. Jego pieszczoty były agresywne, zachłanne... Narkotyk krążący po jego ciele uwolnił drzemiące w nim żądze i teraz nie chciał i nie miał zamiaru się powstrzymywać i sięgnąć po to co mogło je zaspokoić.
    Znów uniósł głowę i sięgnął po jej słodkie usta, wokół których rozmyta była czerwień pomadki. Przygryzł jej wargę i lekko za nią pociągnął spoglądając w jej ciemne tęczówki swoim zamglonym od pożądania wzrokiem. Wpił się w nie gwałtownie pogłębiając pocałunek dłonie zaciskając na jej udach. Dłoń Jacksona zawędrowała pomiędzy jej nogi, palce sięgnęły wilgotnej cipki, w którą wsunął palce poruszając nimi w jej ciasnym wnętrzu.
    Cała go nakręcała, tym połączeniem słodkiej, niewinnej buzi z szatańskimi zapędami; jej pojękiwania, westchnienia i usta rozpalające ogień na jego własnej skórze. Każdy dotyk, każde muśnięcie warg, każde zadrapanie było spotęgowane przez to, że wciągnął. Jak bardzo był teraz z siebie zadowolony, że zdecydował odpuścić i po prostu dobrze się bawić. Teraz nie widział ani jednego powodu dla którego nie miałby się dobrze zabawić. Przecież nie było ani jednej osoby, która miałaby prawo robić mu jakiekolwiek wyrzuty, a przynajmniej w tym momencie głowa Jacksona nie brała nikogo pod uwagę.

    Jackson😈

    OdpowiedzUsuń
  54. Ari czasami naprawdę zachowywała się jak mała dziewczynka. Piszczała ze szczęścia, złoszcząc się tupała nóżką odzianą w eleganckiego pantofelka. Była czasami bardzo irytująca. potrafiła w sekundzie doprowadzić Octavię do granic, ale to była Ari, którą traktowała wręcz jak siostrę, której nigdy nie miała.
    Usiadła w samochodzie, nadal rozmyślając nad pomysłem z rozjaśnieniem włosów i w sumie niezbyt słuchała, co mówi jej przyjaciółka. Ta natomiast wyrzucała z siebie pytania niczym z karabinu maszynowego, pewnie w głowie układając sobie jakąś romantyczną historię. Blanchard przebiegła wzrokiem po tekście, który Plotkara wrzuciła do internetu. Nieco się zaskoczyła, że Ari pyta o Oscara a nie o Jacksona i to, co ich łączy, a łączyło wiele i było bardzo zagmatwane. Zagmatwane do tego stopnia, że Octavia nie wiedziała, co ma robić. Odchrzątknęła, odgarniając włosy na plecy.
    -Owszem, poznałam. Nazywa się Oscar - powiedziała, wyciągając z torebki swój telefon. Weszła w galerię, przeszukując zdjęcia z Paryża, a miała ich dość sporo. W końcu natrafiła na te, na którym była ona i Oscar.
    - Jest informatykiem, prowadzi małą, ale dobrze prosperującą firmę. Ale to tylko wakacyjna znajomość, nic więcej - stwierdziła, blokując telefon. Wrzuciła go do torebki, po czym spojrzała na Ari.
    - A jak minęły Twoje wakacje? Ile kłótni z rodzicami zaliczone? - zapytała z rozbawieniem.
    Octavia

    OdpowiedzUsuń
  55. Chłopak definitywnie stracił poczucie czasu. Najpierw dołączył do Margaret i kilkorga dziennikarzy amerykańskiego Vogue'a, a potem wybrał się z nią na ponowną wycieczkę po wystawie, by ta mogła mu opowiedzieć więcej o koncepcie i dziełach, jakie zostały przez nią osobiście na dzisiaj dobrane. Okazało się nawet, iż jedno z jego zdjęć zostało wystawione w osobnej sali. Tam też, gdy spoglądali na nie w ciszy, sącząc szampana, nachyliła się w jego kierunku i wyszeptała cicho swoją propozycję. Seojun nie czekał długo, z zadziornym uśmieszkiem na ustach położył pewnie rękę na jej talii, by ruszyć w dalszą przechadzkę po pomieszczeniu. Przeszli się korytarzem, a potem weszli do skrytej windy, by uciec w wyższe piętra budynku, bo przecież nie mogli sobie pozwolić na to, by ktokolwiek ich zobaczył.
    Młoda redaktorka, chyba sama złakniona tego, co miało się za chwilę wydarzyć, sama zaciągnęła do do damskiej łazienki, ciągnąc za kołnierzyk jego koszuli. Kim był nawet pod wrażeniem — źle ją z początku ocenił, nie podejrzewał, że będzie aż taka... Odważna? Nawet w trakcie rozmowy potrafiła go jednym słowem onieśmielić. Gdyby nie był taki zepsuty w środku, może by się zakochał.
    W momencie kiedy Margaret zatrzasnęła drzwi, Seojun już był zajęty zostawianiem pocałunków na jej szyi, jednocześnie zsuwając z niej górę sukienki. Z łatwością obrócił dziewczynę w swoją stronę i usadowił ją na blacie z wymyślnymi umywalkami typu takich, z których mechaniką nawet hydraulik nie umiałby sobie poradzić. Nie bawił się w grę wstępną. Spojrzenia, które sobie posyłali, niedomówienia, zdawkowe słowa tak go nakręciły, że nie chciał czekać ani chwili.
    Nie przyszło im na myśl, żeby sprawdzić, czy ktoś poza nimi znajdował się w łazience — założyli, że żadna z osób przebywających na imprezie nie będzie błąkać się po górnych piętrach, zwłaszcza, iż w prawie każdym wejściu stał ochroniarz.
    — A ta dziewczyna, z którą przyszedłeś... Jesteście razem? — wyszeptała Margaret w przerwach pomiędzy kolejnymi jękami.
    Seojun stłumił uśmiech, który cisnął mu się na usta. Dosyć późno zebrało jej się na poczucie winy.
    — Nie przejmuj się nią.
    I chyba nie przejmowała. Objęła go udami i przysunęła jeszcze mocniej jego biodra do swoich.
    Gdy potem pospiesznie zbierali się z łazienki, Seojun zdawał się kompletnie stracić zainteresowanie swoją nową znajomą. Zaproponował jej nawet, żeby pierwsza wyszła, by nie wzbudzać niepotrzebnych podejrzeń, a sam dołączy na dół za chwilę, kiedy tak naprawdę nie miał juz ochoty na dalszą interakcję. Jak się okazało, nie interesowało go zresztą nic, co miała mu wcześniej do powiedzenia — pożądanie musiało przysłonić mu umiejętność trzeźwej oceny sytuacji. Nie pierwszy raz.

    From: 서준 💕💕
    I po pracy ㅋㅋ Schodzę na dół, gdzie jesteś?

    OdpowiedzUsuń
  56. Jackson opadł na toaletę przeczesując palcami włosy. Oparł głowę o ścianę delektując się całym zajściem, wciąż wyraźniej czuł zapach, a jego skóra była wrażliwsza na każdy najmniejszy dotyk, więc nawet materiał koszuli zdawał się drażnić wyczulone receptory.
    Przyglądał się Ari, która już poprawiała swój wygląd byleby tylko nie było widać po niej zaszłych ekscesów. Uśmiechnął się nieznacznie i wyciągnął z kieszeni paczkę w której znajdowało się jeszcze kilka papierosów i zapalniczka. Sam sięgnął po jednego po czym przekazał resztę dziewczynie. Zaciągając się powoli, leniwymi ruchami dłoni zapinał guziki od koszuli. Oblizał językiem nieco nabrzmiałe, od żarliwych pocałunków, wargi.
    Powoli wyrównywał oddech, jednak serce wciąż niespokojnie i mocno tłukło mu się w piersi. Powoli zaczynało kręcić mu się w głowie, ale nie miał zamiaru schodzić ze słodkiego haju. Uwielbiał ten stan uniesienia, wrażliwości na otoczenie. Uwielbiał to uczucie pustki, którego doświadczał, oderwania od myślenia i zdrowego rozsądku.
    Podniósł się z toalety poprawiając spodnie i mankiety od koszuli.
    Przygodny seks był relacją, w której najlepiej się odnajdywał. Była prosta, oparta na spełnieniu wzajemnych potrzeb. Nie wymagała szczególnego zaangażowania i nie przynosiła żadnych zmartwień. Niezobowiązująca do niczego zachcianka; zabawa w którą wielokrotnie grał.
    — Może kiedyś to powtórzymy. — puścił jej oczko i posłał jej lekki uśmiech w odbiciu lustra.
    Podszedł do zlewu i opłukał twarz chłodnawą wodą po czym raz jeszcze poprawił niesforne kosmyki włosów, które uparcie opadały mu na oczy. Gdy nieco się ogarnął ruszył do drzwi, wciąż na pokładzie czekała na nich zabawa.

    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  57. Seojun całkiem nieświadomy całej sytuacji, która wydarzyła się w toalecie, czyli faktu, że oprócz ich dwójki znajdował się tam ktoś inny, zszedł powoli na dół. Humor mu dopisywał. Porwał kolejny kieliszek szampana i wdał się w rozmowę z innymi modelami i modelkami ze swojej agencji, wypatrując przy tym Ari wśród tłumu. W czasie, gdy ich nie było. towarzystwo powiększyło się przynajmniej dwukrotnie. Wysłał jeszcze kilka wiadomości do dziewczyny, a gdy ta dała mu znać, że się struła, i że właśnie wraca, pożegnał się ze znajomymi, po czym odebrał ich płaszcze z szatni i wyszedł na zewnątrz. Odpalił papierosa, spoglądając w ciemne niebo. Bardzo podobał mu się ten wieczór.
    Najwyraźniej tylko jemu.
    Ari kroczyła w jego stronę ze wściekłym wyrazem twarzy. Gdy zadała pytanie, zmarszczył lekko brwi, starając się wybadać, o co jej może chodzi. Ewidentnie miała zły dzień. Może to okres?
    — Wspaniale się bawiłem — odpowiedział szczerze, uśmiechając się z zadowoleniem. — Chyba dlatego, że nie miałem wobec niej wysokich oczekiwań. To był świetny seks, może nawet zrobiłbym to jeszcze raz i to w dodatku bez żadnej przysługi. No i mam okładkę. Ale nie uwierzysz gdzie... Nie w chińskim Vogue. W koreańskim! Okazało się, że laska ma u nas wtyki i żeby nie wzbudzać jakichś dodatkowych podejrzeń, tam mnie pośle. Ciekawe, czy ta kpopowa gwiazdka będzie teraz zazdrosna, jak jej odmówią. — Zachichotał, zaciągając się papierosem.
    Dziewczyna jednak nie wydawała się zachwycona, jeśli już, to jeszcze bardziej wyprowadzona z równowagi. Seojun dawno nie widział jej tak wkurwionej i po prawdzie trochę zaczynał się peszyć jej zachowaniem.
    — Wszystko w porządku, Ari? Jakoś dziwnie wyglądasz — mruknął tylko, podsuwając w jej stronę paczkę papierosów. Może nikotyna zdoła uspokoić jej zszargane nerwy. — Może to to zatrucie? — Przybrał lekko zmartwioną minę. — Odstawić cię do domu? Obiecuję, że się tobą dobrze zajmę. Zawiniemy się pod kołdrę i włączymy ten dziwny film, przy którym zawsze zasypiasz.

    OdpowiedzUsuń
  58. Gdy dziewczyna rzuciła paczkę z zapalniczką na ziemię, Seojun w pierwszej chwili miał ochotę prychnąć śmiechem i pokręcić głową na jej dziecinne zachowanie, ale z każdym kolejnym słowem wydobywającym się z jej ust uśmiech coraz bardziej schodził z jego twarzy. Pozwolił jej dokończyć swoją tyradę, ale kiedy ponownie się odezwał, w jego głosie przebijał chłód.
    — Nie pierwszy i nie ostatni raz. Ile razy na imprezie zajmowaliśmy się swoimi sprawami, ty biegłaś do swoich koleżanek czy chłopaków, a ja zostawałem gdzieś indziej? Nie sądziłem, że jak papużki nierozłączki musimy być do siebie przylepieni przez cały czas. — Spoglądał na nią z niedowierzaniem. Bardziej niż kiedykolwiek dostrzegł, jak bardzo Ari była młoda. Młoda, zazdrosna i wybuchowa, i choć w zasadzie wiedział o tym wcześniej doskonale, nigdy w tak perfidny sposób nie zachowała się wobec niego. — Już w samochodzie ci mówiłem, jakie miałem plany. A poza tym, nie było mnie ile, dwadzieścia minut? Wyszliśmy, bo zaczęłaś rzygać. Zatrułaś się dwoma palcami w przełyku, mam rację?
    Zaciągnął się jeszcze kilka razy papierosem, a potem z premedytacją rzucił niedopałkiem tak, by trafił na chodnik tuż obok drogich butów Ari. Z największą przyjemnością patrzyłby, jak wypala w nich dziurę.
    — Jesteś wariatką, Min. — powiedział, wyciągając telefon, by dać znać szoferowi, że czeka na niego przed budynkiem. Potem jednak rozmyślił się i schował go z powrotem do kieszeni marynarki. — Spierdalaj do domu. Ja wracam na bankiet. — Rzucił w jej kierunku płaszcz, który opadł na ziemię, przykrywając paczkę papierosów z zapalniczką, po czym minął dziewczynę i skierował się do wejścia. — Życzę miłego powrotu do zdrowia!

    OdpowiedzUsuń
  59. Dobry humor utrzymywał się w nim przez całe przedpołudnie. Wyspał się, dobrze mu poszło na kolokwium z historii teatru, odegrał godną podziwu randomową scenkę na zajęciach z improwizacji, a potem dodatkowo zdobył numer tego chłopaka z roku wyżej z ładnym uśmiechem. Po improwizacji czekały go trzy godziny przerwy przed kolejnym konwersatorium, udał się więc na herbatę. W lokalu panowała przyjemna, ciepła atmosfera i choć spędził następne dwadzieścia minut nie tak jak planował, bo zamiast siedzieć nad swoją sztuką, pogawędził z starszą sprzedawczynią, nie żałował ani chwili. Dopiwszy swój napar uznał, że powinien się zbierać: inaczej nie dałaby mu spokoju, a naprawdę czuł napływającą mu do żył wenę, a ta ostatnimi czasy nie przychodziła tak często jak by sobie tego życzył.
    Ulice były dość zatłoczone. Wyszedł z herbaciarni, wyrzucając do kosza kubek po mocnym earl greyu. Pogoda była przyjemna, na tyle przyjemna, że mógłby spędzić okienko na zewnątrz zamiast gnić w budynku, w którym zresztą spędzi kolejne parę godzin aż do wczesnego wieczora. Poprawił plecak na ramieniu, szybkim krokiem przemierzając ulicę. Nagle po jego kieszeni rozniosły się wibracje. Zwolnił kroku, wyciągając telefon, by zerknąć na ekran i bez sekundy zwłoki odrzucić kolejne niechciane połączenie od ojca. Kiedy oni wreszcie dadzą mu spokój? Przewracając oczami, wcisnął komórkę na jej dawne miejsce. Przed ruszeniem w dalszą drogę powstrzymał go głośny, nieprzyjemny krzyk jakiegoś faceta. Zerknął w bok, marszcząc brwi, kiedy zobaczył jak jakiś dziad szarpie młodą dziewczyną, w której po chwili poznał Ari.
    — Hej! — Rzucił, szybko do nich podchodząc i złapał typa za nadgarstek, wolną ręką lekko go pchając w tył. — Puść ją. — Rozkazał, a nieznajomy zmierzył go poirytowanym spojrzeniem, wyraźnie rozeźlony, szybko przechodząc jednak w szyderczy uśmiech. Wyglądał na takiego, co trzepie sobie w skarpetę do zdjęć młodych licealistek albo dosypuje imprezowiczkom prochów na imprezach byle tylko móc je bez przeszkody wykorzystać. Poczuł, jak zaczyna budzić się w nim obrzydzenie.
    — Jakiś szczyl nie będzie mi podskakiwał. Jesteś jej chłopakiem? — Wycharczał, pociągając nosem i zerknął w tył na dziewczynę, by w obleśny sposób przesunąć jęzorem po odsłoniętych zębach. Przeszły go zimne ciarki po plecach. Co za skurwiel.
    — Chuj cię to powinno obchodzić. Spieprzaj, bo urządzę taką scenę, że popamiętasz. Liczę do trzech. Raz.
    — Myślisz, że takie coś mnie rusza? — Facet zaśmiał się nisko i gardłowo, z wyraźną arogancją, jakby nie wierzył, że cokolwiek może ruszyć go na ulicy pełnej ludzi. Patrzył na niego przez chwilę wciąż z tak samo wkurwiajacym wyrazem twarzy i mimo swojej pewnej podstawy puścił Ari, nie odsuwając się jednak na stosowną odległość.
    — Dwa.
    — Lepiej pilnuj, żeby ta twoja dupa…
    — Trzy. — Przerwał mu Laurent znacznie ciszej, a potem przystąpił do przedstawienia. Zadbał o to, by dobrać jak najbardziej dramatyczny, zszokowany głos, wizualizując sobie w głowie odpowiednią scenę.
    — To ty! — Krzyknął, wskazując palcem na Pana Ohydnego. Zrobił to na tyle głośno, że parę przechodniów odwróciło głowy w ich stronę. — To ciebie widziałem w krzakach na placu zabaw! To ty zaczepiałeś mojego synka, chory zwyrolu! — Zadbał o odpowiedni tembr, skrajną dezaprobatę wymieszaną z niesmakiem. Jakichś dwóch facetów zatrzymało się, patrząc z podobną zgrozą to na Laurenta to znajdującego się akurat w szoku oblecha. Powstrzymał pełen satysfakcji uśmieszek, obserwując jak po chwilowym zdrętwieniu, natręt rozgląda się w popłochu i szybko czmycha w boczna uliczke. Wypuścił powietrze z ust, odwracając się wreszcie do Ari i mierząc ją krótko wzrokiem.
    — Ari Min. Masz talent do pakowania się w kłopoty. — Rzucił lekko, machając ręką na stojących przechodniów, mniej lub bardziej zaalarmowanych, dając im znać, że wszystko jest w porządku. — Nic ci nie zrobił?

    Laurent

    OdpowiedzUsuń
  60. Seojun natomiast wrócił na wernisaż (od. aut.: nie bankiet, ZA DUZO TYCH POWASZNYCH IMPREZÓW SŁUŻBOWYCH XD) i postanowił zrobić to, co potrafił najlepiej — dobrze się bawić. Oddał płaszcz w szatni i dołączył do towarzystwa, powiadamiając, że jego partnerka gorzej się poczuła i musiał się nią zająć. Gdyby Ari widziała, jak z udawaną skruchą kręcił głową, mówiąc o zatruciu pokarmowym, pewnie wkurzyłaby się tak, że nie rzucałaby papierosami tylko butami na szpilce, i to w jego głowę. Może i był bezczelny, ale do tej pory huczały mu w głowie słowa dziewczyny, gdy z nienawiścią informowała go, jak bardzo ją obrzydza. W ogóle nie był w stanie zrozumieć, o co jej chodzi, w końcu spędzili przynajmniej kilkadziesiąt podobnych wieczorów od kiedy tylko się poznali, a i nawet pieprzenie się w łazience z innymi ludźmi nie różniło się zbytnio od jego zwyczajowej imprezowej aktywności. Zresztą, Min zachowywała się dokładnie tak samo.
    Do wyskoków swojej przyjaciółki miał dużą cierpliwość, ale dzisiaj przesadziła. I jeszcze nie zorientował się, jak bardzo, bo gdy kilka godzin później kładł się w swojej sypialni, co dziwne — sam, w jego głowie panował spokój i nawet lekkie wyrzuty sumienia względem Ari. Następnego ranka ten przyjemny stan miał ustąpić na rzecz dzikiej furii.

    From: Thomas Wyatt
    To serio Ty na plotkarze czy kogoś fantazja poniosła?

    From: Alexis K.
    Ładne fotko, S. Może wpadnę na jakieś sesje, skoro tak spędzacie wolny czaaas haha 🤣

    From: Margaret Zhang 章凝
    Seojun, ktoś był z nami w tej łazience... Na szczęście totalnie nic nie widać, więc morda na kłódkę i nikt ma się o tym nie dowiedzieć, rozumiesz?
    Halo, Seojun!!! Masz NIKOMU nie mówić!
    ???
    Jesteś tam???????


    Na początku nawet trochę się przestraszył, gdy zobaczył kilkanaście powiadomień na swoim telefonie, więc od razu włączył przeglądarkę, by przejrzeć najnowsze posty na stronie plotkary. I faktycznie, jego zdjęcie widniało na stronie głównej, choć musiał docenić kogokolwiek, kto stał za prowadzeniem tej witryny — zdjęcie było czarno-białe, więc nawet gdyby ktoś próbował dopasować ludzi z fotografii do gości wczorajszego wernisażu, miałby wyjątkowo trudne zadanie. W gruncie rzeczy, to wyglądało jak para ludzi ściskających się przy łazienkowej umywalce, nie było widać twarzy, jedynie ich włosy i to, w co byli ubrani, czyli garnitur i wieczorową suknię. Ktoś musiał złapać ich z kabiny, drzwi jednej z nich były uchylone, wystawał stamtąd jedynie telefon... Z dobrze znanym mu etui.
    Ogarnęła go taka wściekłość, że w pierwszej chwili miał ochotę rzucić urządzeniem przed pokój, by roztrzaskał się na przeciwległej ścianie. Powstrzymał się jednak. Zemsta w końcu najlepiej smakuje na zimno.

    From: 서준 💕💕
    Wstałaś już? Nie uwierzysz, ktoś nam z Margaret zrobił wczoraj zdjęcie, jest już na plotkarze...
    Nie złość się. Pogadamy?

    OdpowiedzUsuń
  61. Owszem, Oscar należał do tych przystojnych facetów, którzy przyciągali spojrzenia kobiet. Niejednokrotnie Tay widziała, jak spoglądają na niego, gdy przechodzili ulicami Paryża. On też dokładnie wiedział, że jest przystojny, czasami też wykorzystywał ten fakt, ale kto by nie wykorzystywał? Octavia nie raz wykorzystywała swoje wdzięki, byleby zdobyć to, co akurat chciała. Wspomnienia z Paryża były czymś miłym, odskocznią od dnia codziennego, do których Blanchard lubiła wracać, ale wiedziała, że to tylko był wakacyjny romans i nic więcej. Zaśmiała się na słowa przyjaciółki, kręcąc przy tym głową.
    -Wątpię. To tylko przelotna znajomość, miłe wspomnienie - mówiąc to, wzruszyła ramionami. Telefon, który trzymała nadal w ręce, zawibrował, powiadamiając o najnowszej wiadomości. Plotkara wrzuciła kolejny post, dawkę informacji, których Upper East Side był tak spragniony. Odblokowała urządzenie, pobieżnie przelatując wzrokiem po tekście. Czy spodziewała się czegoś, co mogło ją zaskoczyć? Owszem, mogła spodziewać się wszystkiego, ale... ale nie sądziła, że przeczyta taką wiadomość. Przełknęła ślinę, nie dając po sobie poznać, że wie o wszystkim. Postanowiła grać na czas, zastanowić się, co zrobić, choć cholernie zabolało ją to, jak zachowała się Ari. Owszem, między nimi zawsze była chora rywalizacja, jednak Blanchard nigdy nie posunęłaby się do tego stopnia. Nigdy nie wyciągnęłaby rąk w stronę chłopaka, który podobał się jej przyjaciółce i w jakiś sposób jej na nim zależało.
    Uśmiechnęła się w jej stronę, jednak w myślach miała ogromną ochotę wykrzyczeć jej wszystko w twarz. Bezczelna, mała siksa, pomyślała. Na szczęście samochód zatrzymał się w końcu pod salonem fryzjerskim. Octavia wyskoczyła wręcz ze środka, wpadając prawie na młodego mężczyznę. Przeprosiła, posyłając mu lekki uśmiech, po czym ruszyła w stronę budynku. Odwróciła się jednak po chwili w stronę przyjaciółki .
    -Ach właśnie, zapomniałam zapytać o imprezę. Fajnie było na jachcie Howarda, prawda? Pokazał Ci zapewne jego wszystkie zakamarki - mówiąc to, zbliżyła się w stronę Min.
    -Czy Ty, kurwa, nie potrafisz trzymać łap przy sobie, Min? - zapytała ze złością.

    OdpowiedzUsuń
  62. [Dziękuję za powitanie <3 Niezłe ziółko z tej Ari, uwielbiam takie kreacje postaci, sama często tworzę podobne, więc mam do nich słabość :) Skoro lubi bywać na imprezach w towarzystwie starszych, to może przyjdzie na jakąś z jego kumplem? I ktoś na tej imprezie mógłby jej dosypać czegoś do drinka i jakaś grupka facetów by się od niej chciała dobrać i to nagrać, a on ich przed tym powstrzyma i zabierze ją do siebie, żeby postawić medycznymi sposobami na nogi i się nią zopiekuje? Ma siostrę która jest od niej rok starsza, więc albo może to zrobić jako obcy facet, na zasadzie pomogę, bo mojej siostrze też powinien ktoś w takiej sytuacji pomóc, albo po prostu jego siostra się z nią zna i przez to jego jakoś też? To już jakbyś wolała, właściwie jeśli coś innego przychodzi Ci do głowy, a ten pomysł nie do końca odpowiada, to też pisz śmiało, wymyślimy wtedy wspólnie coś innego :)]

    Ethan

    OdpowiedzUsuń
  63. — Na Syberię? — prychnął. — Urządzę ci takie piekło, głupia pizdo, że będziesz tam frunąć tylko po to, by włożyć dupę w śnieg, tak ci się będzie palić.

    From: 서준 💕💕
    Jasne, już się zbieram.

    Gdy wszedł do kawiarni i zobaczył Ari w jego bluzie i w okularach przeciwsłonecznych, które zakładała tylko wtedy, gdy poprzedniego dnia płakała, mógłby przysiąc, że coś zakłuło go w sercu. Zamiast posmutnieć wściekł się jednak jeszcze bardziej. Poczuł, jak pięści same mu się zaciskają, a klatka piersiowa sztywnieje. Musiał wziąć kilka głębokich oddechów, by ludzkim głosem złożyć zamówienie, a po odebraniu kawy ruszył od razu do stolika, który zajmowała dziewczyna. Oczywiście, zamierzał udawać, że nie widział, że Ari jeszcze nie zamówiła czegoś do picia dla siebie.
    — Hej — powitał ją ciepłym głosem, a potem uśmiechnął się delikatnie. Całkiem nieźle. — Widzę, że chyba zebrało ci się na jakieś wyrzuty sumienia? — Zachichotał, wskazując palcem na jej ubranie. Sam miał na sobie dokładnie taką samą czarną bluzę z kapturem. Gdyby nie okoliczności, pewnie doszedłby do wniosku, że wyglądają razem całkiem uroczo.
    Pochylił się nad nią i przytulił mocno na przywitanie, jak zresztą zwykle, po czym pocałował ją w czubek głowy, chłonąc zapach jej perfum. Starał się go zapamiętać — gdyby go poczuł gdzieś potem na imprezie, wiedziałby, że musi szybko spadać.
    — Masakra z tym zdjęciem — mruknął, wyswobadzając się z uścisku. Wyciągnął telefon. — Widziałaś je? — Podsunął jej iPhona, na którym już wyświetlił fotografię. — Nie wiem, kto musiałby być taką bezwzględną kurwą, żeby zrobić coś takiego... — Przybliżył palcem zdjęcie, by zoomować na etui wystające zza drzwi do toalety. — Masz jakiś pomysł, Ari, kto to mógł być? — dodał tym samym pogodnym tonem.

    I get high like Colorado, we had it all but what do I know?

    OdpowiedzUsuń
  64. [O kłopoty nie musisz się martwić, wystarczy, że aktywuje mu się druga osobowość i wciągnie ją w bagno, mówisz - masz! <3]

    Ethan

    OdpowiedzUsuń
  65. Seojun z przyjemnością przyglądał się, jak Ari miota się w zakłopotaniu, nie do końca wiedząc, co powinna zrobić i co z siebie wydusić. Gdy powiedziała, że go przeprasza, miał ochotę jednocześnie roześmiać się jej głośno prosto w twarz i przyłożyć jej tym telefonem w czoło tak mocno, że wyląduje na Syberii bez konieczności wsiadania do samolotu.
    Zamiast tego zrobił coś zgoła innego. Jego złość nie była głośna, nie była gorąca, ani wybuchowa, tylko zimna jak lód, jak ostrze noża, obślizgła jak wąż. Nachylił się powoli w kierunku brunetki, odgarnął włosy z jej szyi i zbliżył tak bardzo, że ustami muskał delikatnie jej ucho.
    — A mi się wydaje, że to jest dokładnie tak, jak myślę, kochanie — wymruczał do jej ucha niskim głosem, zupełnie tak, jak robił to zazwyczaj w łóżku. Ari miała do tego słabość. — Myślę, tak jak już wcześniej mówiłem, że jesteś wariatką. I bezwzględną kurwą. I do dzisiaj ostatnią osobą, o której mógłbym powiedzieć takie rzeczy...
    Podniósł się i jakby nigdy nic oparł o krzesło, chwytając kubek z zimną kawą. Chwilę poruszał nim w powietrzu, pozwalając, by ciszę między nimi przerywał dźwięk trzaskających o siebie kostek lodu.
    — Ale, hej, Ari, wszystko gra, co nie? Założysz moją bluzę, przeprosisz mnie i wszystko wróci do normy? Może nawet pozwolisz, żeby ten chłopak, który tak bardzo wzbudza w tobie obrzydzenie, znów zanurzył się miedzy twoje nogi? — Zagryzł wargi, uśmiechając się, choć z jego oczu błyskał taki gniew i wściekłość, że niemal wyglądał na szaleńca. — A może jutro znowu zrobisz mi akcje z dupy i wyślesz następną fotkę, tym razem prosto do mojego ojca? Będziesz pieprzyć się z moim najlepszym kumplem, a drugiego dnia udawać obrażoną księżniczkę, bo śmiałem zostawić cię na ile, czekaj? Jebane dwadzieścia minut?
    Zakaszlał, przysuwając się znów do niej bliżej. Powoli zdjął okulary z jej nosa, zmuszając ją, by na niego spojrzała. Patrzył jej w oczy, delikatnie kręcąc głową.
    — Na chuj to zrobiłaś? Byliśmy chyba czymś więcej, co? Zespołem, drużyną? Ty skaczesz, jak skaczę? — zacytował jeden z jej ulubionych filmów. Zawsze się na tego tekstu nabijał. — Każdy, kurwa, to mógł być każdy. Każdy. Ale nie ty, Ari.
    Miał rację, nie wydawało mu się. Naprawdę kłuło go w sercu.

    I try to push away the sorrow, but today, it's too late

    OdpowiedzUsuń
  66. — Ari, miałaś mnóstwo czasu, żeby powiedzieć, że nie chcesz, żebym cię zostawiał... Zresztą, co ty pierdolisz? Była tam nie jedna i nie dwie osoby, które znasz, chociażby jacyś ludzie z pokazów. Sam ci powiedziałem, żebyś poszła do Hailey czy kogoś tam. A poza tym pierwsze, kurwa, słyszę, żebyśmy mieli jakieś ustalone zasady. Mało to razy spędzaliśmy osobno imprezę, na którą pojechaliśmy razem?
    Na opowieść o spaniu z jej znajomymi prychnął, bo totalnie nie o to mu chodziło. Nie chciał wypominać jej, co i z kim wyrabiała, nawet by przyklasnął jej i komukolwiek z jego kumpli, gdyby wymykali się na którejś z ich imprez do sypialni na szybki numerek. Pił do tego, że dziewczyna urządzała mu scenę zazdrości za coś, co sama zrobiła. Ile razy widział ją, jak podczas wyjść, oficjalnych i mniej, wymyka się z jakimś facetem w bardziej ustronne miejsce, nie bardzo przejmując, że przecież zostawia biednego Seojuna sama... Wśród grupy ludzi, gdzie spokojnie mógł sobie znaleźć jakieś ciekawe zajęcie.
    — Jak to nie, Ari? Powiedziałem właśnie, będziesz pieprzyć się z moim najlepszym kumplem. Nie pamiętasz, trzy tygodnie temu, u mnie w lofcie? Czy może dragi już ci tak zryły mózg? Ale czekaj, to powiedz mi, jaka jest zasada? Że jak nie przyjechaliśmy na imprezę tą samą windą, to już możemy spać z innymi ludźmi bez niepotrzebnych kłótni? — Żachnął się, gdy dziewczyna wspomniała o poście plotkary. — To było chujowe, faktycznie. Tylko czekaj, to nie ja wysłałem tę plotkę. I nie było tam też zdjęcia... Bo żadnego nie zrobiłem. A poza tym dobrze wiesz, że nie wiedziałem wtedy, że to było skierowane do ciebie, to była chyba twoja pierwsza plotka.
    Pozwolił, by dziewczyna ujęła jego dłoń, a potem przysunął ją do twarzy i złożył na jej wierzchu czuły pocałunek. W końcu nie lubił, gdy płakała.
    — Wiem, Ari. To nigdy się już nie powtórzy... — I z tymi słowami wstał, zebrał telefon i ruszył do wyjścia. Zatrzymał się na chwilkę, ale tylko po to, by strącić kubek kawy na blat. Nikt nie powiedział, że w tym wszystkim to on był tą rozsądną stroną. — Nie będziesz miała do tego okazji. Kluseczko.

    I'll try tomorrow

    OdpowiedzUsuń
  67. Mało go obchodziło czy wizja spędzenia wieczoru tutaj się jej podobała czy wręcz przeciwnie. Zamierzał dziś dopilnować, aby dobrze się bawiła i nie zwracała uwagi na miejsce. Podróżowanie sporo nauczyło Gabriela, a szczególnie tego, aby nie patrzeć na biedniejszych i bogatszych. Oczywiście, pieniądze miały znaczenie, ale podróżując nie sypiał w pięciogwiazdkowych hotelach i skupiał się na mniej turystycznych miejscach, aby lepiej poznać konkretne miasto czy kraj. Tego nie doświadczyłby w hotelu z obsługą na kiwnięcie palca, która mówiła po angielsku i przynosiła wszystko o co byłą poproszona. Znacznie ciekawiej według niego było, gdy trzeba było się dogadać w ojczystym języku, a tłumacz nawalał, bo zasięg był słaby. Poza tym te mniej znane lokale w barze miały swój urok i Gabriel naprawdę lubił tu przychodzić. Szczególnie, że szanse na spotkanie znajomych z Upper East Side była maleńka. Kto normalny się tu
    Zamówił dla siebie tego samego drinka. Robił faktycznie wrażenie i też wrzucił na instagrama relację, choć skusił się tylko na boomeranga, kiedy oba koktajle płonęły i oznaczył oczywiście swoją współtowarzyszkę. A niech gadają, niech mruczą. To nie jego problem. Pilnował jej, aby nie narobiła głupot, a to, że była o parę lat za młoda na picie alkoholu to już inna kwestia. On sam nie był w jej wieku lepszy i nie zamierzał prawić jej kazań. Poza tym dziewczyna chyba padłaby ze śmiechu, gdyby zaczął jej mówić o szkodliwości picia alkoholu w młodym wieku czy palenia papierosów. Gabriel ruszył za dziewczyną na parkiet. Oboje jak widać całkiem nieźle się odnajdowali w tym miejscu. Sam uwielbiał tańczyć. Nie potrzebował najnowszych hitów, ale wystarczyło, że złapał rytm i szło mu już całkiem nieźle. Z Ari zawsze dobrze się bawił. Miał wrażenie, że tutaj oboje zapomnieli kim są, skąd pochodzą i po prostu dobrze się bawili wywijając swoimi ciałami na parkiecie. Nie przejmując się zupełnie niczym.
    Objął w pasie brunetkę i przytulił nieco do siebie.
    — Chcę zapalić, chodź na zewnątrz — mruknął jej do ucha. Muzyka grała głośno i marne szanse były, że usłyszałaby go, gdyby odezwał się normalnie. Poprowadził ją w stronę wyjścia. Na zewnątrz było już znacznie chłodniej. Wyciągnął paczkę papierosów i podsunął jednego dziewczynie. Uśmiechnął się do niej. — Nie będę taki, poza tym wiszę ci jednego za wcześniej. Ale nie myśl sobie, że to pochwalam. Nie powinnaś.
    Skinął głową w stronę wolnych ławek, gdzie mogli usiąść i na moment odpocząć,
    — Chyba nie jest tu tak źle, huh? — rzucił. Wsunął papierosa między usta, podał po chwili zapalniczkę dziewczynie.

    Gabs

    OdpowiedzUsuń
  68. Seojun odreagowywał brak Ari w swoim życiu w jedyny znany sobie sposób — zmiótł natrętne myśli w tył głowy i robił wszystko, by nie poświęcić ani chwili dłużej na roztrząsanie całej sytuacji. Zablokował ją wszędzie, gdzie tylko się dało, i zachowywał się, jakby dziewczyna nigdy nie istniała. Gdy ktokolwiek pytał go, kiedy Min zjawi się na imprezie, wzruszał ramionami i przebąkiwał, że nie ma zielonego pojęcia, gdzie dziewczyna teraz przebywa. Oczywiście, każdy przeczuwał, że pomiędzy nimi zaszło coś niedobrego, choć nikt nie odważył się zapytać wprost. A Seojun nie spieszył się i tak z wyjaśnieniami.
    Jeśli masz miliony na koncie, pracę, którą lubisz, a terminarz zapełniony po brzegi samymi przyjemnościami, ciężko cierpieć za utraconą relacją. Kim zanurzył się w swoim życiu po uszy — ćpał i pił na potęgę, spał z kim popadnie, pokazywał się mieście i oficjalnych wydarzeniach, wpuszczając do swojego bliskiego środowiska jeszcze więcej znanych twarzy ze świata celebrytów i show biznesu. I nawet nie zorientował się, a może bardziej nie chciał przed sobą przyznać, że do coraz gorszych zachowań pchał go ból i tęsknota. Czasem, gdy kładł się do łóżka i próbował zasnąć, tuż przed odpłynięciem w nieświadomość cichy wewnętrzny głos szeptał dlaczego mi to zrobiłaś. Ale na tyle cicho, że zdawał się tego nie słyszeć.

    From: Thomas Wyatt
    Stary, ale jazda! Widziałeś tę gównoburzę na plotkarze? To serio Ari???

    From: Amelia 🤢🤮🤮
    Ha! Teraz możesz zobaczyć prawdziwe oblicze swojej cudnej księżniczki! 🤣🤣🤣🤣

    Chłopak ziewnął, przewracając się powoli na drugi bok łóżka. Został na noc u swoich rodziców, bo zeszłego wieczoru tak upił się ze swoim ojcem i braćmi — świętowali spory sukces firmy na rynku amerykańskim — że nawet gdyby chciał, nie dałby rady dostać się o własnych siłach do loftu. Z przyzwyczajenia chwycił od razu telefon, by zobaczyć która godzina, a gdy zobaczył setki powiadomień, już wiedział, że stało się coś... Poważnego. Przejrzał wiadomości, a potem szybko włączył plotkarską stronę. Gdy zobaczył zdjęcie na głównej, opadł na poduszki i zarzucił sobie kołdrę na głowę.
    — Ty jebana gówniaro! — krzyknął głośno, zapominając, że przecież jest u rodziców.
    Gdy Ari przedawkowała w łazience swojej sypialni, pokojówka, która ją znalazła, zrobiła jej zdjęcie, by potem móc szantażować dziewczynę, że prześle zdjęcie do mediów. Min miała tak przesrane u rodziców za całą akcję, że gdyby dowiedzieli się jeszcze, że są o włos od skandalu, najprawdopodobniej rzeczywiście wylądowałaby na Syberii i zostałaby tam do ukończenia trzydziestego roku życia. Seojun wziął więc sprawy w swoje ręce — opłacił milczenie pokojówki i wynalazł tyle gówien, którymi sam z łatwością mógłby ją szantażować, że miał absolutną pewność, iż ta będzie trzymać język za zębami.
    Chłopak znał Ari. Wyjątkowo dobrze. Od razu się domyślił, że dziewczyna zrobiła to w próbie odkupienia swoich win, starając się własnym skandalem odwrócić uwagę od niego uwagę. I szczerze mówiąc, chciało mu się śmiać. Choć jeszcze nie wiedział, czy jest bardziej rozbawiony, czy może wkurwiony.
    Gdy doprowadził się do stanu używalności, było grubo po drugiej. Większość jego rodziny wybierała się dzisiaj na krótkie wakacje do Aspen, ale on jako jedyny zostawał, bo miał za kilka dni dosyć ważną sesję, a jego agencja prowadziła rozmowy na temat jego ewentualnej obecności na pokazach na Tygodniu Mody. Być może krótko pomyślał, że Ari byłaby tym zachwycona. Być może.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszedł do apartamentu państwa Min jak do siebie. Minął jej ojca w windzie — zamienili kilka słów o tym, co się wydarzyło, i chłopak zobowiązał się chociaż spróbować wyciągnąć Ari z sypialni. Dziewczyna nie miała pojęcia, że choć jej stary był beznadziejnym ojcem, naprawdę zależało mu na swojej jedynej córce. Po prostu nie umiał pokazać tego w inny sposób, niż wyciągając swoją nielimitowaną kartą kredytową. Ale jego rodzice byli tacy sami... Wszyscy rodzice na Manhattanie byli tacy sami.
      — Chyba nie uwierzyłaś, że ta popierdolona akcja zmieniła w jakikolwiek sposób moje odczucia co do ciebie — powiedział, stając w wejściu do jej sypialni. Pokój wyglądał jak pobojowisko. Seojun oparł się o framugę i założył ręce na piersi.
      Może nie uwierzyła. Ale w końcu... tu był.

      Usuń
  69. Jeszcze przez chwilę spoglądał w kierunku telewizora, który miał chyba piętnaście tysięcy cali, oglądając tę kultową (ewidentnie w pewnych kręgach) scenę, ale gdy usłyszał, jak Ari wybucha płaczem, zwrócił się w jej stronę. Musiał się naprawdę postarać, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Ścisnął usta w wąską linię, ale i tak ich kąciki unosiły się coraz wyżej i wyżej, a policzki zapełniały powietrzem.
    — Oj, klusko — powiedział, ruszając w jej kierunku, ale chyba pieszczotliwe określenie, którym ją nazwał, jeszcze bardziej ją rozjuszyło, bo zawyła głośno, nurkując głową pod poduszki. Tego już niestety nie wytrzymał, jej lament przelał czarę jego cierpliwości oraz i tak małych pokładów taktu. Roześmiał się głośno i opadł na jej łóżko, próbując wyswobodzić jej osobę spod miliona poduszek, a gdy już mu się to udało, pozwolił, by ułożyła mokrą od płaczu twarz na jego ramieniu i objął ją mocno.
    Nadal był na nią wściekły i to, co zrobiła, wcale nie wymazało faktu, że stracił do niej sporo zaufania. Niemniej na pewno był bliski temu... Nie, chciał tego. Postanowił dać jej szansę, by to naprawić.
    Pozwolił jej smarkać w rękaw jego bluzy następne dwadzieścia minut, ale potem zagroził, że jeśli nie weźmie kąpieli i nie doprowadzi się względnego porządku, zabierze się z jej apartamentu, wróci do domu tak szybko, jak przyszedł, i nie porozmawiają. Dziewczynie ewidentnie musiało zależeć na jego obecności, bo choć niechętnie wyszła do przylegającej łazienki i po chwili Seojun usłyszał szum wody prysznica. Zadzwonił przez interkom po pokojówkę, by choć trochę uporządkowała pokój, a sam przeszedł do kuchni państwa Min i wynalazł szufladę, w której dziewczyna chowała swoje ulubione przekąski. Z naręczem jedzenia ułożył się z powrotem na łóżku, podziwiając, jak bardzo sypialnia odmieniła się w ciągu tych kilkunastu minut. Zakopał się jednak pod koc i wybrał na telewizorze inny film, kolejny z kolekcji ulubionych Ari, Crazy rich Asians. Tematycznie.
    Kiedy Ari wychodziła z łazienki, Rachel z Nickiem lecieli już do Singapuru, a Seojun zajadał się czekoladkami z paczki.
    — Myślałem, że to dla mnie... Czemu zjadłaś już połowę? — Uniósł brwi z uśmiechem, ale zaraz spoważniał. — Chyba musimy pogadać, zdaje mi się, że miałaś mi coś do powiedzenia. Ale już bez czkania — zagroził, pokazując palcem w jej kierunku. Jej twarz i oczy dalej były zaczerwienione od płaczu. Musiał znów powstrzymywać się, by nie ścisnąć jej policzków, trochę go jej cierpienie rozczulało. Nie mógł jednak tak po prostu zapomnieć. A poza tym, lubił ją męczyć.

    OdpowiedzUsuń
  70. Kąciki jego ust drgnęły lekko na wzmiankę o zaprzepaszczonych kontraktach, ale nie uśmiechnął się, bo tak naprawdę nie miał humoru na ich zwyczajowe docinki. Zresztą, dziewczyna sama nie wydawała się rozbawiona, gdy płaczliwym głosem chwilę potem wysypywała z siebie słowa przeprosin z prędkością karabinu maszynowego.
    — Nawet ten sweterek z limitowanej kolekcji Gucci? — mruknął, choć rzeczywiście zabrzmiało to strasznie płasko i równie zabawnie, co żarciki jego wujka przy niedzielnym stole. Po prawdzie, gdyby dziewczyna rzeczywiście zaoferowała mu wyrzucenie tego sweterka, zgodziłby się, i z całą przyjemnością go pociąłby go nożyczkami na miliony małych kawałeczków, nawet jeśli mieliby się do tego czasu z Ari pogodzić. Był mściwy, tak samo jak ona. Zrobiłby to bez mrugnięcia okiem, a przynajmniej tak sobie wtedy pomyślał.
    — Ale Ari... Okej, rozumiem, jest ci teraz przykro i głupio, nie dziwię się. Tylko jaką ja mam mieć pewność, że nie zrobisz tego znowu? — Westchnął ciężko, spoglądając na telewizor. Trudno przychodziło mu okazywać złość, gdy ona siedziała przed nim taka cała zasmarkana. Nie był już jednak wściekły, w jego głowie wybrzmiewał zawód i jakby... Ból. — Nie rozumiem, czemu to zrobiłaś. Serio, nie jestem w stanie zrozumieć, co cię popchnęło do tego. Jakby moi rodzice się o tym dowiedzieli, byłbym totalnie skończony, oni by byli, dziadkowie. Wiesz, jak jest w Korei.
    Ściągnął usta w wąską linię i sięgnął do paczki po kolejną czekoladkę. Jeszcze od tego wszystkiego przytyje. Może dziewczyna nie kłamała, mówiąc o kontraktach? Zaraz, czy jemu robi się drugi podbródek, jak tak leży oparty o poduszkę?
    — Dlatego musisz mi powiedzieć jasno, co sprawiło, że to zrobiłaś. Nie wierzę w to, że niby zostawiłem cię na tej imprezie, i dlaczego, to już ci mówiłem. Bo robiłem tak wiele razy. I ty też robiłaś to samo. — Kolejna czekoladka. O, już mu brzuchol rośnie. — Więc teraz masz ostatnią szansę na szczerość. I oby wytłumaczenie było dobre, bo... Wiesz sama dobrze, w jakim towarzystwie się obracamy, tu zasadniczo nikomu nie można ufać. Ale nikt nigdy mnie tak nie zawiódł, Ari. Nikt.
    Bo nikomu innemu nigdy tak nie zaufał. A teraz jeszcze dorobi się nadwagi.

    Grubasek

    OdpowiedzUsuń
  71. Syknął cicho ze złością, gdy Ari wspomniała o idealnym złotym środku. Ach, te dziewczyny, wydają się zawsze wiedzieć, czego pragną ludzie wokół nich! A w gruncie rzeczy projektują tylko swoje zmartwienia na innych i tak się nim poddają, że w końcu same doprowadzają się do tego, że wierzą w te głupoty całym sercem. Nigdy nie rozmawiali na ten temat, czego tak naprawdę w życiu pragną, ale gdyby się nad tym zastanowić, łatwo było wysnuć wniosek — Seojun najchętniej nie zmieniałby niczego. Nie dał jednak ponieść się złości, odwrócił jedynie wzrok, ale dalej słuchał jej uważnie.
    Ja po prostu nie chcę cię stracić — mruknęła na koniec nieśmiało. I jak on miał być na nią teraz wściekły?
    — Okej — powiedział po dłuższej chwili zastanowienia. — Nie odbyliśmy nigdy tej konwersacji, więc pozwól, że powiem to raz i mam nadzieję, że więcej nie będę miał okazji, bo powtarzać się na pewno nie zamierzam. Jesteś stałym elementem mojego życia, dobra? Żadna młoda redaktorka, którą będę pieprzyć, tego nie zmieni. — Roześmiał się pod nosem. — Żadna dziewczyna, w której się zakocham, a może, hej, kiedyś to się stanie...? Też tego nie zmieni. Jesteśmy drużyną, Ari.
    Jego wzrok padł w końcu na dziewczynę i przesunął się po niej zwinnie. Ścisnął usta w niemrawym uśmiechu, gdy zorientował się, że Min ma na sobie jego bluzę, w tej chwili poplamioną jedzeniem. Umyła się i założyła ją znowu, tylko dlatego, że była... jego. To było tak strasznie w jej stylu, tej głupiej kluski.
    Ciężka atmosfera opadła. Seojun rzucił się w kierunku Ari, złapał w talii i przeturlał delikatnie po łóżku, by móc ją objąć ramionami. Zanurzył twarz w jej włosach i chłonął zapach, od którego jeszcze tak niedawno przysięgał sobie uciekać. Ty skaczesz, ja skaczę, tak to szło?
    — Nigdy więcej nie odpierdalaj już takich akcji. — Spojrzał na nią z ukosa poważnie. — I takich z wysyłaniem na samą siebie plotek też. Choć przyznam, zdeterminowanie godne podziwu.

    OdpowiedzUsuń
  72. - Czy ja muszę cokolwiek wspominać? Kurwa, Ari, przejrzyj czasem na oczy. Rozejrzyj się i zauważ coś więcej niż czubek własnego nosa - syknęła w jej stronę. Ari Min tak naprawdę nie wiedziała o wielu rzeczach. Octavia miała mnóstwo tajemnic, o których wiedziała tylko ona sama, Laurent i sporadycznie Min, ale to przeważnie były takie tajemnice, o których wypłynięcie nie bała się Blanchard. Wiedziała, do czego zdolna jest jej przyjaciółka, jak bardzo momentami potrafi być złośliwa i wykorzystać niektóre informacje na swoją korzyść. Dlatego za wiele jej nie mówiła, wiedząc, że ta nie potrafi trzymać języka za zębami.
    - Nie mam zamiaru Ci o niczym mówić - dodała po chwili. Blanchard nie traktowała tej sytuacji jak żart, jej do śmiechu nie było. Miała ochotę ją zamordować, że odważyła się wyciągnąć łapy w stronę Jacksona. Każde jej kolejne słowo sprawiało, że złość w niej narastała. Zacisnęła ręce, powstrzymując się, żeby naprawdę jej nie uderzyć.
    - Boże, jak można być tak podłą osobą. Jak Ty ze sobą wytrzymujesz, wiedząc, że niszczysz w okół siebie wszystko ? Nie dziwięc się, że ludzie mają Cię dosyć - rzuciła w jej stronę, odwracając się na pięcie.

    OdpowiedzUsuń
  73. Gdy Ari podniosła się do pozycji siedzącej, diabelskie ogniki pojawiły się w oczach Seojuna, bo też patrzenie na nią z tego kąta obudziły w nim nieco inne pokłady tęsknoty, które drzemały w nim od czasu, gdy ostatnio się widzieli. Ułożył dłonie na jej udach i choć starał się za wszelka cenę skupić na tym, by jej słuchać, raz po raz łapał się na tym, ze jego myśli uciekały w… inne rejony.
    — Ciężko powiedzieć. Agentka ma mi jeszcze znać, jak to będzie z moim udziałem w Tygodniu Mody, ale coś czuje, ze marne szanse, bo są już zapakowani. — Westchnął, a potem zgiął usta w podkówkę, unosząc brwi. Uosobienie smutku. — Trzeba było puścić się z dyrektorka kreatywna Balmain, nie z Margaret, ile problemów byśmy uniknęli, a jakie korzyści… A w zasadzie czemu pytasz?
    Próbował właśnie zetrzeć drobna plamkę na bluzie dziewczyny, aż w końcu zrezygnowany pokręcił głowa i zwyczajnie uniósł ja w górę, by ja z niej zdjąć. Mógłby nawet oddać te, która miał na sobie, byleby dłużej nie musieć oglądać Min w brudnej bluzie.
    — Wiesz, co by mi teraz poprawiło humor? — zapytał, opierając dłonie na jej talii i przyciągając ja znowu do siebie. Dziewczyna opadła na poduszki, przytrzymując się na łokciach opartych po dwóch stronach jego głowy, a na usta Seojuna ponownie wpłynęła smutna mina.

    OdpowiedzUsuń
  74. Ari już dawno temu zdążyła się zorientować, do czego Seojun miał w łóżku słabość, i od tego czasu wykorzystywała to nagminnie — oczywiście, nie żeby chłopak miał cokolwiek przeciwko. Gdy szarpnęła go za włosy, jęknął cicho, nie spuszczając z niej jednak wzroku. Tęsknił za nią ewidentnie, a Min mogła to poczuć w jego zachłannych pocałunkach, w tym, jak mocno przyciskał ją do siebie, jakby chciał, żeby dystans między nimi w tym momencie w ogóle nie istniał. Zrzucił z siebie szybko bluzę i rzucił ja za łóżko, a potem przyciągnął dziewczynę z powrotem do siebie. Nie miał jednak cierpliwości, dał się ponieść pożądaniu, więc kiedy Ari powoli schodziła niżej, zostawiając pocałunki na jego klatce piersiowej, złapał ja mocno za włosy i pociągnął w dół. Poza tym, dalej był trochę na nią zły, więc w każdym ostrzejszym ruchu miał okazję wyrzucić w pełni te emocje. No i… żaden seks nie jest bardziej przyjemny niż make up one.
    Kiedy opadli na poduszki, zdawało się, ze w pokoju rzeczywiście temperatura skoczyła o kilka stopni. Seojun westchnął z zadowoleniem, wkoczywszy pod koc, pod który wpakowała się Ari, po czym zmierzwił jej delikatnie włosy, jakby chciał powiedzieć, że spisała się jak dzielny pacjent. Następnym razem weźmie naklejki.
    — Strasznie się będziesz nudzić, mówisz? — Roześmiał się. — Masz już umówione jakieś spotkanie z kimś z Yale? — Zerknął na nią. Dziewczyna wpatrywała się teraz w niego z morderczym w wyrazem twarzy, a jej ręka uniosła się lekko, zupełnie jakby zaraz miała go nią pacnąć w czoło. Standard. — No pojadę z tobą, to chyba oczywiste! Schowaj tę dłoń z powrotem pod kołderkę, jeszcze przez przypadkiem jakąś plotkę napisze.
    Nachylił się do niej, udając, że chce pocałować na czule w szyję, a zamiast tego ugryzł ją wcale nie tak lekko, a przynajmniej nie tak, jak początkowo zamierzał. Ari jęknęła z bólu, ale nie odsunęła się. Wyjątkowo pragnął ja dziś pomęczyć, a jej dobrowolne poddawanie się mu wcale tego nie ułatwiało. I chyba nawet mu się to podobało.

    OdpowiedzUsuń
  75. — Jakaś tam część rzeczy została — mruknął, wsuwając na siebie koszulkę. Faktycznie, przeszło mu przez moment przez myśl, żeby wrzucić wszystkie ubrania Ari do którejś z sypialni dla gości, niemniej potem stwierdził, że to by było za dużo. I już nawet nie chodziło o złość, ale gdyby to zrobił, oznaczałoby, że jakoś go jej zachowanie obeszło, a przecież miał udawać, że dziewczyna nie istnieje. Koniec końców dobrze się stało, bo teraz musiałby się niepotrzebnie tłumaczyć.
    Nie odpowiedział na jej wzmiankę o teściowej, a zamiast tego uraczył Ari szerokim uśmiechem i ruszył od razu do drzwi sypialni, idealnie, by spotkać się z wchodzącą do apartamentu starszą panią Min. Z premedytacją zostawił swoją bluzę w pokoju. Może dziewczyna w końcu odda do prania tę upaćkaną sosem pomidorowym... Gest w każdym razie był szczodry, ale wykonanie pozostawiało sporo do życzenia. Gdyby zwrócił większą uwagę na to, jak się ubrał, nie musiałby teraz znosić świdrującego spojrzenia matki Ari, kierowanego wprost na jego koszulkę, którą założył — tyle dobrze — ale na lewą stronę.
    — Dziwna moda — powiedziała poważnie i choć ścisnęła usta w wąską linię, chłopak mógłby przysiąc, że walczyła z uśmiechem wdzierającym jej się na usta. — Seojun-ah, kiedy ostatni raz u nas byłeś? Mam wrażenie, że wieki cię nie widziałam! Czy mi się wydaje, czy ty dalej rośniesz? Och, nawet nie wiesz, co przeszliśmy po publikacji na tej głupiej stronie!
    Seojun uniósł brwi, kiwając głową z szacunkiem do starszej kobiety. Dobrze wiedział po kim Ari odziedziczyła zapędy królowej dramatu.
    — Ach, jak się państwo po tym wszystkim trzymają?
    Przegadali jeszcze dobre pół godziny, stojąc przy wejściu do salonu. Pani Min opowiedziała mu oczywiście o wszystkich krokach, które podjęli, by reperować rodzinną reputację, ale nie było to aż takie trudne, gdy od lat korzysta się z jednej z najlepszych PR'owych agencji. Podobno nawet byli już zaangażowani w kampanię wsparcia dla młodzieży borykającej się z depresją — oficjalnie od czasu przedawkowania przez Ari, rzeczywiście od wczoraj.
    — Cała mama — powiedział kąśliwie do dziewczyny, gdy już udało im się wejść do windy, by zjechać na dół na parking. Seojun w pewnym momencie miał wrażenie, że już nigdy ich nie puści. — To co, robimy imprezę w lofcie? — Nagle zabrzęczał mu telefon. Szybko odczytał wiadomość i ścisnął usta w uśmiechu, starając się, by nie wyrwał mu się chichot. — Oj, nie będziesz zadowolona. Wyobraź sobie, że pewna młoda redaktorka dalej nie daje mi spokoju... Ale tak serio, nie umiem jej zbyć. Nie mam pojęcia, co zrobić, żeby się odpierdoliła.

    mom, I just want her to leave me alone:(

    OdpowiedzUsuń
  76. Minsoo miał najbardziej zabiegany dzień na świecie. Najpierw z samego rana pobiegł szybko do restauracji na przeciwko odebrać zamówiony przez nich towar — obiecał to poprzedniego dnia uprzejmej właścicielce, staruszce, która często stołowała go u siebie zupełnie za darmo. Potem ruszył metrem na miasto na zajęcia i spędził tam następne sześć godzin, w przerwie jeszcze wyskakując na lunch, a tuż po zajęciach wrócił do domu umyć się i od razu pobiegł do baru na popołudniową zmianę. Gdyby nie fantastyczna ekipa, pewnie padałby na twarz, ale wszyscy — właściciel, barmani i barmanki, kelnerzy i kelnerki — byli tacy zabawni i wyluzowani, że będąc tam, czasem odnosił wrażenie, jak odpoczywał.
    Minęły może dwie godziny i impreza zaczynała się rozkręcać. Minsoo był właśnie zajęty nalewaniem piwa, gdy znajoma twarz mignęła mu w wejściu do baru. Zapatrzony, nawet nie zorientował się, że alkohol zaczął się wylewać bokiem kufla, a dopiero krótkie klepnięcie w ramie przez innego barmana wyrwało go z tego transu.
    Dziewczyna, w którą się tak uważnie wpatrywał, podeszła do baru, zostawiając przyjaciółki, z którymi przyszła, przy którymś ze stolików. Wyglądała, jakby wycięto ją z rozkładówki jakiegoś modowego magazynu i w ogóle nie pasowała do tej zapyziałej dziury, w której pracował. Chociaż po chwili, gdy stanęła przy nim, spojrzała na niego z uśmiechem i zaczęła mówić, w moment zrozumiał, jaki był cel jej wizyty.
    Macie jakieś side dish do alkoholu? Na przykład tteokbokki?
    Minsoo roześmiał się pod nosem i pokiwał głową, pokazując palcem nad głową, gdzie znajdowała się tablica z menu. Z boku, na samym dole, była wypisana lista z przekąskami, które serwowali.
    — Coś oprócz tego, może coś do picia... Kluseczko?

    OdpowiedzUsuń
  77. Imprezy, choć bywały i lepsze i zdecydowanie gorsze, miały wiele wspólnych mianowników. Każdy chciał się zatracić, bawić się do utraty tchu; każdy chciał tańczyć, szaleć, pić i puszczać wodze fantazji. Niektóre imprezy kończyły się utratą przytomności, głosu lub zmysłów inne kończyły się w łóżku, czy to swoim, czy to w zupełnie obcym. Jackson miał to szczęście zaliczyć każdą z nich, bawiąc się zarówno wyśmienicie jak i średnio. Gdy sam organizował imprezę, czy to na jachcie, czy to w swoim lofcie, starał się by zapamiętano ją jak najlepiej; słuchał swoich gości i zapewniał tego czego w danym momencie towarzystwo potrzebowało.
    Stanął koło Ari spoglądając na nią z lekkim uśmiechem i błyskiem w zamglonych tęczówkach.
    — A na co masz chęć? Na kąpiel? Na taniec na rurze? Na bilard z... karą i wyzwaniem za nietrafienie do łuzy? Na przejażdżkę skuterem wodnym? Na prywatną lekcję z barmanem? — Zarzucił na nią ramię otaczając ją nim po czym pochylił się ku niej.
    Światła zamrygały wyraźniej i jeszcze kolorowiej, rozświetlając morską toń wokół nich. Oczywiście, że kąpiel przez bandę pijanych młodych dorosłych nie był dobrym pomysłem, ale na jachcie nie było nikogo, kto mógł im tego zabronić. Silniki zgasły, a z burty wypuszczono wielką zjeżdżalnię. Nie sądził by znalazło się wielu śmiałków, którzy mieli ochotę na kąpiel w zimnej, wręcz lodowatej wodzie, ale przecież alkohol dodawał odwagi każdemu. Jackson nie miał zamiaru nikogo powstrzymywać, a po chwili znalazło się kilku śmiałków którzy ochoczo zrzucili z siebie koszule i wskoczyli do wody z głośnym krzykiem na ustach.
    — Na co Min Ari ma ochotę, hm? — zapytał sunąc wzrokiem po jej drobnej twarzy i wyczekując czego mogłaby sobie ta mała księżniczka zażyczyć. Zdążył się zorientować, że jest nieco nieprzewidywalna i zdecydowanie po jej głowie krążą same... sprośne i niezbyt grzeczne rzeczy, a on teraz miał kaprys dać jej to czego chciała.

    [ Czemu ty mi nie napisałaś, że ja ci nie odpisałam?! Wybacz, gdzieś mi umknął odpis od ciebie i tak siedziałam i czekałam xD <3 ]

    OdpowiedzUsuń
  78. — Nigdzie nie uciekam. Nie tym razem, Ari — powiedziała w jej stronę. Owszem, dziwczyna miała rację, że jeśli tylko coś zaczęło się walić, Octavia uciekała. Bo tak było jej najłatwiej, żeby znaleźć jakieś wyjście z nieciekawej sytuacji. Ale teraz nie chciala. Nie mogła pozwolić, by Min wyciągnęła ręce po coś, co chciała Octavia. Wyprostowała się, odgarniając włosy na plecy, po czym spojrzała na Min. Jednak spojrzenie to było twarde i pełne pewności siebie. Takie, którym Octavia już dawno nie spoglądała.
    —Zostawisz go w spokoju, MIn. Nie będziesz się nim zabawiała, kręciła się w okół niego i robiła wszystkiego, żeby tylko zwrócił na Ciebie uwagę — powiedziała pewnym głosem, odwracając się w stronę dziewczyny, po czym zrobiła kilka kroków w jej stronę.
    — Inaczej nie ręczę za siebie. Może się to dla Ciebie źle skończyć, a obie wiemy, że chyba lepiej, żeby inni nie dowiedzieli się o twoich małych kłamstewkach. Rodzice by również nie byli zadowoleni, że ich kochana córeczka pozwala sobie na wiele rzeczy, które mogą źle o niej świadczyć — powiedziała, po czym posłała jej jeden z miłych uśmiechów. Nie tylko Ari Min potrafiła być wredną zołzą, która mogła robić wszystko, co tylko jej się spodoba i rozstawiać innych po kątach.
    — To jak Min, chyba się zrozumiałyśmy, prawda? A teraz chodź, nie stój tak, bo spóźnimy się do fryzjera — stwierdziła, ponownie odwracając się do niej plecami i ruszając w stronę salonu fryzjerskiego.
    Octavia

    OdpowiedzUsuń
  79. Bardzo dobrze się złożyło, że dziewczyna nie zdecydowała się zapytać, bo odpowiedź Seojuna na pewno nie przypadłaby jej do gustu, a on wcale nie miał ochoty na kolejne kopniaki po kostkach — gdyby się nie znali, na pewno posunąłby... się do czegoś więcej z jej matką. W każdym razie byli blisko, bardzo blisko, a podobne sytuacje, choć moralność Kima na pewno była wątpliwa, nie były w jego stylu.
    Gdy dziewczyna wyrwała mu telefon z ręki, uniósł lekko brwi, ale nie odezwał się. Cóż, przynajmniej ten problem miał tymczasowo z głowy, chociaż i tak wizja spławienia Margaret gdzieś tam majaczyła mu na horyzoncie.
    — Jak ją zupełnie spławię, może mi narobić gówna za plecami — powiedział, a potem wydął lekko usta, zamyślony. — Muszę opracować jakiś plan wycofywania się z tej znajomości. Ale hej, może odegram frajera? Wiesz, charknę przy niej, obleję kelnera winem albo podam mu napiwek do gęby? — Przypomniał mu się ten odcinek z jednego z pierwszych sezonów Kardashianek, którego oglądali kiedyś z Ari na którymś z zniewalających z nóg kacy. Wspaniały pomysł. — Ale kurczę, o tym też może powiedzieć.
    Zjechali windą na dół, a któryś z kierowców odstawił samochód pod wejście na parking. Chłopak już miał wchodzić do auta, kiedy brunetka zastawiła mu drogę i zarzuciła na niego ręce. W pierwszej chwili odruchowo złapał ją w ramiona, nawet delikatnie pogłaskał po plecach, ale gdy spojrzała mu potem oczy, nie mógł ukryć lekkiego zdziwienia i... Rozbawienia.
    — Impreza we dwoje? Niecodziennego? — Twarz wykrzywił mu uśmiech. — Ari, czyżby tęsknota rozpuściła lód kryjący twoje małe serduszko? — Nachylił się jej do ucha, odrzuciwszy jej włosy na plecy. — Jeśli ci to pomoże, możemy odstawić na dziś niegrzeczne rzeczy na bok — szepnął. Odsunął się, tak, że teraz z powrotem patrzył jej w oczy. — Zrobię to dla ciebie, możemy pobawić się w biedaków. Jak chcesz, ogarniemy nawet jakiś noraebang.
    Powrót do korzeni?

    Może powinnam zacząć się podpisywać? xD

    OdpowiedzUsuń
  80. — Chyba nie — przyznał, kiwając głową, a jego uśmiech jakby odrobinę zbladł. Zrobił kilka kroków w tył, żeby krzyknąć w głąb kuchni zamówienie, po czym wrócił do baru i wyciągnął trzy szklanki, do których zaraz nalał pomarańczowej oranżady, a potem położył je na krańcu blatu przed dziewczyną.
    Spodziewał się tego, ale mimo wszystko trochę zabolało go, że Ari w ogóle go nie pamięta. Czyżby tak się zmienił? A może grała w jakąś dziwną, dziewczyńską grę i specjalnie udawała, że go nie zna, by dał jej w końcu spokój i przygotował to, o co go prosiła? To brzmiało bardziej prawdopodobnie. Social anxiety w niczym mu w życiu nie pomagało.
    Nie dał jednak za wygraną. Ich spotkanie tutaj było tak nieprawdopodobne, że plułby sobie w brodę przez długie tygodnie, gdyby tego nie wykorzystał. W końcu ostatni raz widzieli się... Nawet sam nie pamiętał, ile to już minęło lat. Jedyne, co wiedział o swoich dawnych przyjaciołach, to że mieszkają w Nowym Jorku. I teraz, po paru tygodniach, spotyka tak po prostu jednego z nich? Jeśli to nie było przeznaczenie...
    — Proszę bardzo — mruknął, wskazując na szklanki z oranżadą. Zaraz potem, uśmiechając się nieco pod nosem, gdy zerknął na zaskoczoną minę Ari, ułożył trzy kieliszki po prawej stronie, trochę dalej, a do tego dołożył zamówione przez nią trzy butelki soju. — Z tego, co kojarzę, nie masz jeszcze dwudziestu jeden lat, a ja mam bardzo prawego menadżera. — To nie była prawda. Stary Hyoseok nie mógł mniej przejmować się ograniczeniem spożywania alkoholu przez nieletnich i nie jeden raz sam podawał mu soju. — Gdyby się jednak tak zdarzyło, że akurat odwrócę się na moment, a obok ciebie przypadkowo będzie leżało sobie zamówienie, po które nikt się nie zjawił... raczej nie będę go potem szukać. Jak nie ty, to ja.
    Nie umiał zapytać jej wprost, nie potrafił się przemóc. Bał się, że go wyśmieje. Jedyne, na co go było stać, to posilenie się ich starym tekstem z czasów, kiedy jeszcze byli dzieciakami. Może to będzie pamiętać... A może to naprawdę nie była ona?

    Aniołek

    OdpowiedzUsuń
  81. — Gryzienie brzmi fajnie, jak mam cię wkurwić? — mruknął bardziej do siebie, gdy dziewczyna wchodziła do samochodu, a potem sam okrążył go i wsiadł po stronie kierowcy.
    Zaraz potem miał idealną okazję, by trochę Ari wyprowadzić z równowagi — pędził ulicami tak szybko, jak tylko był w stanie, zerkając na dziewczynę co chwilę, gdy jej paznokcie wbijały mu się mocniej w ramię. Drugą rękę jednak dziewczyna trzymała dalej na drzwiach i chociaż nie opuszczała go przemożna ochota zrobienia jej na złość, selekcjonowana skóra naturalna tapicerki samochodowej była dla niego znacznie ważniejsza. Odpuścił więc, biorąc pod uwagę fakt, że byli już prawie pod loftem.
    — Ubrać się jak szaraczki? Idealnie — powiedział kilka minut później w domu, przechodząc przez salon, by wejść po schodach do sypialni. — Grace, ogarnij nam kimchi jjigae — krzyknął jeszcze, gdy znikał w wejściu do pokoju, a potem skierował kroki do garderoby. Odsunął wejście i rozejrzał się szybko, czekając aż Ari do niego dołączy. — Stylówka na biedaka...
    Sięgnął do kieszeni, by wyciągnąć telefon, a przynajmniej próbował, bo przecież urządzenie dalej leżało w torbie dziewczyny. Po krótkiej chwili przekomarzania się udało mu się pożyczyć od niej jej iPhone'a — chyba się bała, że przejrzy wiadomości, choć to najpewniej jej galeria interesowałaby go najbardziej.
    — Okej, stylówka na biedaka. Mamy dokładnie pięć minut. Czas... START! — krzyknął i rzucił telefonem przez pokój w stronę łóżka, a potem pobiegł wprost do garderoby.
    Był zaskoczony, jak szybko udało mu się wyrobić, choć po skończeniu czasu dalej nie wiedział, czy wybrać czapkę z daszkiem, czy bucked hat. Wcisnął na siebie luźne spodnie, stare, białe Air Force'y 1, do tego przydługą bluzkę z długim rękawem i pikowaną kamizelkę, a potem skoczył przez Ari, przyjmując pozę damy, i wyciągnął w jej kierunku obie czapki.
    — Którą wybrać? I w ogóle, co myślisz? Zbiorę jakieś datki pod MET?

    Diabełek

    OdpowiedzUsuń
  82. Gdy dziewczyna żachnęła się, a potem szybko odwróciła i przeszła do stolika, Minsoo ścisnął usta w linię, unosząc brwi, po czym westchnął ciężko. Zrobił wszystko, co w jego mocy, by zwrócić na siebie jej uwagę — no może za wyjątkiem POWIEDZENIA WPROST, O CO MU CHODZI, ale kto by się detalami znowu tak bardzo przejmował. Zajął się ogarnianiem baru, obsługiwaniem klientów, ale niestety czas nie leciał mu znowu tak szybko, jakby sobie tego życzył, bo mimo że ręce miał zajęte, głowa była wolna od jakichkolwiek myśli, więc mógł swobodnie poddać się rozmyślaniom i karceniem się za ten cały popis. Chciał cofnąć czas. Jeśli jeszcze przed momentem nie był pewien, że to Ari, teraz był o tym stuprocentowo przekonany — jej popis złości, oburzone spojrzenie i ta księżniczkowata maniera... To była Ari Min, której wplątywali z Seojunem gumy we włosy, za co potem dostawali baty od jej ojca.
    Jak nie ty, to ja — powiedziała dziewczyna przed nim. Nawet nie zauważył, jak podeszła do baru, chyba jednak za bardzo skupiając się na wędrowaniu obrzeżami własnej wyobraźni.
    Minsoo nie był pamiętliwy, nie lubił się też złościć. Wyszczerzył więc zęby w uśmiechu i udawanym pośpiechem zgarnął pudrowego cukierka, a potem wypuścił powietrze z ust z ulgą, jakby właśnie kogoś udało mu się wyprzedzić.
    — Jak nie ty, to ja — mruknął z cukierkiem w policzku, wzruszając ramionami. Używali tego tekstu lata temu, gdy specjalnie podkradali sobie różne rzeczy albo właśnie walczyki o smakołyki, oczywiście złośliwie. Nie słyszał go już... Bardzo dawno. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz widział się z Ari i Seojunem, w pewnym momencie ich drogi totalnie się rozjechały, a gdy przyjaciel wyjechał do Stanów, praktycznie w ogóle nie mieli kontaktu. Nigdy się jednak nie pokłócili, dogoniło ich po prostu życie.
    — Ładnie to tak fukać na nieznajomego, kluseczko? Reszty nie trzeba — przedrzeźnił ją, przybierając karykaturalny wyraz twarzy. — To tak uczą wyższe sfery zachowywać się w towarzystwie? Wiesz, babcia Min nie byłaby zadowolona...

    😇

    OdpowiedzUsuń
  83. — Masz to zjeść albo nigdzie nie pójdziemy — powiedział twardo, powoli nabierając pałeczkami małą porcję ryżu. — Zrobimy tak. W miarę jak jedzenie będzie znikać z twojej miski, ja będę zwiększał tempo mielenia w ustach mojej porcji. Zgoda? Tak, Seojun, zgoda. — I z tymi słowami spuścił głowę w dół i zajął się jedzeniem... Albo czymś w rodzaju jedzenia. Jedzeniem w spowolnionym tempie? Żółwią kolacją?
    Po kilkudziesięciu minutach byli w końcu gotowi do wyjścia. Złapali jeszcze torby, do których powrzucali najpotrzebniejsze rzeczy, a potem zeszli klatką schodową w dół, gdzie zazwyczaj w podobnych momentach czekałaby na nich limuzyna. Ale nie tym razem. Tym razem udawali się w miasto jako zupełnie normalni obywatele Nowego Jorku, nie Bajecznie Bogaci Azjaci.
    — Co robią biedni ludzie z wolnym czasem? Zakasaj rękawy, Min, będziemy wypasać krówki. Czekaj, gdzieś tędy szło się do metra, na pewno tak było — mruknął, rozglądając się na boki. — Musimy się dostać do Newark. To chyba autobusem... Sto sześćdziesiątka jedzie do Newark? Wiesz, zabrałaś mi telefon, bez niego trudno mi będzie to sprawdzić...

    uszanowanko mon cheri

    OdpowiedzUsuń
  84. Minsoo był wdzięczny, że Ari przejęła pałeczkę i rozegrała wszystko to, z czym on bił się w głowie z samym sobą, gdy tylko weszła do baru. Uśmiech rozpromienił i jego twarz — szczerzył się teraz jak głupek do tego stopnia, że nawet któryś z kumpli zapytał się go, przybierając zaskoczoną minę, czy na pewno wszystko w porządku. Godzina minęła zanim mógł wyjść do domu, ale to tylko dlatego, że jego menadżer miał wyjątkowo dobry dzień i powiedział, że sam zajmie się zamknięciem. Nie omieszkał też oczywiście zapytać, co ta pięknotka tam siedzi i czeka na niego, dając mu kuksańca pod żebrami.
    — I oto jestem — powiedział, podchodząc do niej z dwoma jeszcze gorącymi plackami z kimchi, owiniętymi w papier. Podał jej jednego i kiwnął głową w kierunku wyjścia. — Idziemy na spacer? Możemy złapać coś do picia i przejść się. Mieszkam w sumie niedaleko, więc jak ci będzie zimno, zawsze możemy wpaść do mnie.
    Ugryzł kimchijeon, parząc sobie przy tym wszystko, co mógł — usta, język, podniebienie, a w końcu i gardło oraz przełyk, gdy połknął gorącą masę. Westchnął ciężko, spoglądając przed siebie z nietęgą miną, jakby całe życie przelatywało mu właśnie przed oczami.
    — U mue niewjełe siue zminiło — mruknął, zakrywając sobie usta dłonią. — Jak widać. Jakbyś chciała zapytać... — Roześmiał się. Sięgnął po szklankę, z której piła dziewczyna i upił łyk. Oczywiście, to był alkohol, więc teraz walczył z podwójnym bólem. Głupek. — To niesamowite, że udało nam się na siebie teraz trafić, w ogóle, tutaj! Opowiadaj, co u ciebie! Chyba wieki się nie widzieliśmy, dobrze liczę? Co teraz robisz, jak tam? Kumacie się jeszcze z Seojunem?

    słodki chłopiec

    OdpowiedzUsuń
  85. — Nie wiem, trzysta dolarów? — mruknął z uśmiechem, wklepując adres klubu karaoke do wyszukiwarki. Nagle podniósł oczy na Ari i zrobił zaskoczoną minę. Złapał ją za ramię. — Nie uwierzysz! Mój stary dał mi sto dolców na wieczór! Jesteśmy bogaci! Czy możemy problem rozwiązać w ten sposób?
    W końcu wrócił z powrotem do telefonu, przejrzał najlepsze trasy i pociągnął dziewczynę za rękę na chodnik, a potem ruszył w drogę. Był całkiem zadowolony, że prawie miał rację — do Newark dostaną się sto sześćdziesiątką szóstką. Miał jeszcze w sobie pierwiastek biedaka!
    — Na przystanek mamy jakieś pięć minut. Co cię w ogóle wzięło na taki sentymentalizm i powrót do korzeni? W ogóle, to jest dziwne, że jesteś tak przywiązana do tych różnych krajowych pierdółek, bo w sumie nigdy w Korei nie mieszkałaś... Chociaż, jak to już na głos powiedziałem, to wcale nie jest dziwne. — Roześmiał się. — W sumie teraz już ci mogę powiedzieć. Wtedy na tym wernisażu... No, w skrócie, mam okładkę w Korei. Nie wiem, jak to ogramy z twoimi rodzicami, ale myślę, że nie będą mieli nic przeciwko. Chcesz się zabrać ze mną? Stary mi pożyczy odrzutowiec. Znaczy się... — zawachal się — koparkę? Traktor?

    OdpowiedzUsuń
  86. — Raczej myślałem, że ty, ale trudno. — wzruszył ramionami i zgodnie z jej życzeniem, pociągnął ją w stronę schodów prowadzących na niższy pokład. — No nie wiem, nie wiem. Może dam ci fory, a może nie. — odparł z nutą złośliwości w głosie. Otworzył przed nią drzwi do dużego pokoju, w którym stał bilard. Pod ścianą stał barek, a ściana na przeciw wejścia była niemal w całości przeszklona dzięki czemu w dzień można było cieszyć się widokiem morskiej toni i Słońca odbijającego się od tafli wody.
    Dwie osoby już rozgrywały partię, jedna stała i sączyła drinka z boku. Rozpoznawał twarze chłopaków, którzy na moment przerwali rozgrywkę i podnieśli na nich spojrzenia. Jackson zamknął za nimi drzwi. Odrobinę kręciło mu się w głowie, więc szanse były bardzo wyrównane.
    — Panowie to jest Ari, Ari Panowie. — machnął ręką i podszedł do barku sięgając po już napoczętą butelkę rumu. Przytknął ją do ust i pociągnął łyk. — Dołączymy się, ale bądźcie łaskawi. Panienka dawno nie grała. — Odstawił butelkę i podszedł do długiej szafki, z której wyciągnął dwa kije, jeden dłuższy dla siebie i jeden krótszy dla Min.
    — Na wyzwania? — Jackson uśmiechnął się półgębkiem i pokiwał głową. — Dobra wy jesteście w jednej drużynie, my w drugiej. — Jackson parsknął śmiechem wiedząc, że za pewne mają przesrane, ale przegrana była niewielką szansą na zobaczenie jak Min się złości. Widział to w niej, że nie jest osobą, która łatwo odpuszcza i która nie podejmuje rękawicy.
    Chłopacy zgarnęli bile i ułożyli je w trójkącie.
    — Rozbiję. — pochylił się nad stołem mierząc w białą bilę, w którą po chwili uderzył. Kule rozsypały się po stole, a jedna wpadła do łuzy. Cała pokryta kolorem granatowym. Bardzo często grywał w bilard, może nie był mistrzem świata, ale zwykle całkiem nieźle mu to wychodziło. Jednak teraz powstało drobne utrudnienie, był naćpany, a alkohol buzował w jego żyłach. Choć skupiał wzrok, stół znacznie falował. Uśmiechnął się szerzej, mimo wszystko pewność siebie go nie opuszczała, teraz dodatkowo wzmocniona używkami.

    [ Proszę się nas nie wstydzić i walić jak w dym w razie potrzeby! :D ]

    OdpowiedzUsuń
  87. — To super! Co u niego słychać? Wiesz, trochę nam się posypał kontakt, jak byliśmy w szkole, jakoś tak wyszło, a potem on też wyjechał i... Nigdy nie było czasu się zobaczyć. Nawet pomyślałem sobie, że mógłbym do was napisać po przyjeździe, ale, nie wiem, wydawało mi się, że trochę to będzie dziwne? — Roześmiał się lekko zmieszany. Chłodny wiatr rozwiał mu grzywkę, gdy tylko wyszli na zewnątrz. — Wiesz, że dalej mam twoje listy z czasów dzieciństwa? Pokażę ci kiedyś! — Podekscytowany, dostał totalnego słowotoku. — A ja jestem tu, bo wiesz, nie uwierzysz w sumie... Wiesz, że ja tańczę, nie? No i dostałem się na stypendium na Broadway! Tańczę tu, normalnie chodzę całe dnie na zajęcia. Mama mi załatwiła mieszkanie tu po drugiej stronie ulicy, patrz, tam. — Objął ją ramieniem, wskazując drugą ręką na budynek po przeciwnej stronie, i momentalnie poczuł, jak dziewczyna drży.
    Spojrzał na nią, orientując się, jak blisko siebie się teraz znajdują. Momentalnie wyplątał ją ze swoich objęć i zakłopotany zmierzwił dłonią grzywkę. Nie chciał jej przestraszyć, ani tym bardziej obłapiać, po prostu trochę go poniósł entuzjazm.
    — Jak chcesz, to możemy iść od razu do mnie, jeśli ci zimno. Albo mogę ci dać bluzę, mam chyba na zapleczu jeszcze jakąś kurtkę, no i mogę nam zrobić herbatę jaśminową na drogę — zaproponował, uśmiechając się delikatnie. Miał nadzieję, że nie wyglądał i nie brzmiał jak zbok.

    let's see who takes who first!

    OdpowiedzUsuń
  88. Chłopak nie był taki pewny, że nic mu z Ari grozi, bo zaledwie chwilę wcześniej wspomniała o tym, że przy jej chwiejnym kroku daleko nie zajdą... Na szczęście chodnik po drugiej stronie ulicy nie był aż tak oddalony od ich punktu startowego, więc z wielką ulgą Minsoo zorientował się, że przeżyli tę trasę.
    — Nigdy nie skumam Nowego Jorku — szepnął, układając dłoń na sercu, ale w końcu roześmiał się, patrząc na dziewczynę. — Dlaczego wy zawsze tak po prostu wypadacie na ulicę?! Nawet się nie oglądacie na boki!
    Doszli w końcu do restauracji, pod którą Minsoo wygrzebał z kieszeni kurtki mały kluczyk do furtki. Otworzył ją, przepuścił dziewczynę, a potem zamknął wejście, jeszcze rozglądając się wokół za tymi okropnymi zbójami i złodziejaszkami, przed którymi ostrzegała go właścicielka. Przeszli na tyły budynku, gdzie mała, stalowa klatka schodowa prowadziła do mieszkania na pierwszym piętrze.
    — Nie są to pewnie warunki, do których przywykłaś — powiedział. — Ale obiecuję, że w środku jest całkiem miło. No, nie wspominając o tych kotkach w piwnicy. — Zakrył usta dłonią, maskując uśmiech, po czym popędził pierwszy na górę, by tworzyć przed Ari drzwi.
    W środku kawalerka rzeczywiście prezentowała się całkiem nieźle — urządzona została przez właścicielkę w starym stylu, ale kobiecie ewidentnie nie brakowało smaku, bo mieszkanie nie wyglądało, jakby urzędowała tam starsza pani. Było tam sporo mebli, które znacznie prześcigały ich wiekiem, małe bujane krzesło, sporo obrazów z lat trzydziestych i mnóstwo rzeczy, które nawiązywały do Korei. Dla kontrastu w lewym rogu pomieszczenia stał sprzęt muzyczny i duże TV.
    — To i tak nie jest tak źle, wiesz? Gdyby nie znajomości matki z właścicielką restauracji, prawdopodobnie wynajmowałbym jakieś osiem metrów kwadratowych w mieszkaniu z sześcioma osobami, a i tak nie starczałoby mi hajsu. — Pokręcił głową ze zdenerwowaniem. — Na szczęście pani Hyun kasuje mnie praktycznie za same rachunki. Czyli co, klusko? Herbata jaśminowa? — zapytał, stawiając czajnik na gazie i wyciągając dwa kubki. — Moja oferta z bluzą też jest nadal aktualna, trochę tu zimno. Na górze — wskazał na antresolę — jest taki ogromny wieszak na ubrania, taka szafa bez szafy. Możesz sobie coś wziąć. A kapcie są w tej szafce przy drzwiach!

    OdpowiedzUsuń
  89. Seojun miał ochotę powiedzieć jej, że gdyby się z nim sama nie kłóciła, nie miałaby za czym tęsknić, ale ugryzł się w język, spełniając jej prośbę spokojnego popołudnia.
    — A wiesz już, na co chciałabyś iść? Czy póki co zastanawiałaś się tylko nad miejscem? — zapytał, zerkając jeszcze w telefon, by zobaczyć, czy na pewno idą dobrą drogą. — Dziadkowie byliby przeszczęśliwi, jakbyś wróciła do Seoulu, przynajmniej mieliby z głowy zamartwianie się o zszarganie reputacji. — Roześmiał się, spoglądając w jej stronę. — Ale tak, wydaję mi się, że najprędzej przełknęliby naszą wycieczkę, jakbyś im powiedziała, że jedziesz na uniwersytet.
    Odebrał od niej papierosa, unosząc lekko prawy kącik ust w górę.
    — Te ceny, ja już nie wiem, jak związać koniec z końcem! — zawołał. Parę osób odwróciło w ich kierunku głowy, bo właśnie dotarli na przystanek. — Ej, jestem w ogóle zawiedziony — mruknął, zaciągając się papierosem. — Myślałem, że bardziej się ucieszysz na wyjazd. Szczególnie biorąc pod uwagę przedstawienie, które właśnie odwalamy.
    Autobus, jak na zawołanie, właśnie zjawił się na przystanku. Chłopak wpakował się za Ari do pojazdu, wyrzuciwszy z niezadowoleniem papierosa na ziemię, a potem szybko podbiegł do siedzenia, które dziewczynie udało się zająć. Zignorował karcące spojrzenie jakieś pani, która zawróciła na początek autobusu i rozsiadł się wygodnie, zakładając nogę na nogę.

    OdpowiedzUsuń
  90. — Ta jest w porządku — powiedział z uśmiechem, odwracając się w jej kierunku. Wyglądała uroczo, taka zatopiona bluzie... Sukience? Na wzmiankę o kotkach zrobił wielkie oczy i wpatrywał się tak w dziewczynę kilka sekund, aż sens jej słów w pełni do niego dotarł. Musiał odłożyć oba kubki z powrotem na blat, a i tak poparzył sobie palce, gdy wybuchnął śmiechem, zginając się mimowoli w pół. — Min Ari, w jakim słodkim świecie żyjesz!
    Już mu się wydawało, że totalnie się uspokoił, ale jedno spojrzenie na jej dalej zdezorientowaną minę wystarczyło mu, by ponownie zacząć rechotać. Zerknął na nią jeszcze kilka razy, za każdym razem wyobrażając sobie, że ona jest w tej chwili zupełnie gotowa do poszukiwania kotków w piwnicy, i w końcu wylądował ze śmiechu na podłodze. Brzuch go już okrutnie bolał, oczy były mokre od łez, był z stanie wydawać z siebie jedynie zachrypnięte jęki, ale nie mógł przestać. W końcu opadł rozleniwiony na posadzkę. Gdy ich spojrzenia się skrzyżowały, zwinął usta w wąską linię i parsknął cicho, ale udało mu się znów nie roześmiać.
    — Ari — powiedział drżącym głosem. — Jestem szczęśliwy, naprawdę, że miałaś takie udane i bezpieczne dzieciństwo. Tekst z kotkami w piwnicy to w sumie taki przejechany motyw... Hm, jak myślisz, w jakim celu starszy facet mógłby zachęcać dzieciaki do obejrzenia z nimi malutkich zwierzątek w piwnicy? — zapytał z podłogi, zerkając na nią dalej z uśmiechem. — To była taka aluzja do tego obskurnego miejsca. Nie ma tu żadnych kotków w piwnicy. — Podniósł się w końcu i dotarł do kubków, z którymi po zgaszeniu światła ruszył do małego saloniku. — Ani starych zboczeńców! — zawołał.
    Ułożył herbatę na stoliku, a potem zapalił lampki, wyłączył górne światło i usadowił się na kanapie. Pochylił się w prawo i uruchomił stary gramofon, który bardzo dobrze pamiętał jeszcze lata sześćdziesiąte ubiegłego wieku, a po chwili pomieszczenie wypełniła cicha muzyka. W jakiś dziwny sposób sprawiało to, że Lee czuł się wtedy bardziej jak w domu... Jego dziadkowie często korzystali z gramofonu. I chociaż takie stare igły zjadały płyty, nie dało się im odmówić uroku.
    — Opowiadaj coś ciekawego. Jak tam plany na życie? — powiedział, sięgając w tył po koc, by mogli okryć nogi. W mieszkaniu było naprawdę dosyć zimno.

    OdpowiedzUsuń
  91. — Może w końcu uda nam się wynająć coś większego od tego schowka na miotły pod schodami — zapłakał gorzko, klepiąc dziewczynę po głowie, a potem przewrócił oczami i spojrzał patrząc za oknem.
    Ktoś go szturchnął łokciem w ramię, inna osoba z tyłu zaniosła się obrzydliwym kaszlem, naprzeciwko kto inny kichnął siarczyście, a dzieciak z przodu autobusu, by dołączyć do akompaniamentu, zaczął wyć z całych sił. Minęły dosłownie trzy minuty od wejścia do komunikacji miejskiej, a Seojun już miał dosyć. Wygrzebał z kieszeni słuchawki, ciesząc się, że jak zawsze przygotowana Ari zabrała ze sobą przejściówkę na dwie pary, po czym odebrał od niej jej telefon i włączył muzykę. Nie było o niebo lepiej, ale przynajmniej nie na tyle źle, by na najbliższym przystanku wyskoczyć z autobusu.
    Kiedy w końcu wysiedli, chłopak odetchnął z ulgą i wciągnął z lubością zimne powietrze, napawając się przyjemnym... Brakiem wszechogarniającej duchoty.
    — Pamiętasz, jak zrobiłaś urodziny w klubie karaoke, jak miałaś chyba dwanaście lat i wszystkim opowiedziałaś, że będą w stylu koreańskim, i wszystkie dzieciaki przyniosły wtedy takie chujowe prezenty? — Roześmiał się na samo wspomnienie. — Chińską porcelanę, jakieś zwoje z japońskimi znakami? Uwielbiam Amerykę. W ogóle, ty masz telefon, to teraz nas prowadź. Już czuję na końcu języka smak piwa z soju.
    Zbliżył się do niej. Nagle opanował go jakiś taki dobry humor... Pogodzili się, wszystko było w porządku, a w dodatku odpierdalali jakieś głupie rzeczy (bo jeżdżenie komunikacją miejską to taki hardcor, nieprawdaż?). Nie pytając, nic nie mówiąc, ułożył dłoń na jej policzku, a potem pocałował ją w usta, głęboko, ale dosyć delikatnie... Jak na siebie. Jak zazwyczaj.
    — Pomyślałem, że może potrzebujesz motywacji.

    OdpowiedzUsuń
  92. Gdy dziewczyna zabrała mu bezczelnie koc, faktycznie najpierw podciągnął nogi na kanapę i przyciągnął do siebie kolana, ale potem szarpnął za materiał, by móc siebie też okryć.
    — Min Ari, lata mijają, a ty dalej nie potrafisz się dzielić... — powiedział z niezadowoleniem, kręcąc głową. Pokazał jej jeszcze język na dokładkę, by uświadomić, jaki to on jest teraz dorosły i dojrzały, a potem przechylił się w bok, również sięgając po kubek z herbatą i wysłuchał nowinek z życia Ari. Tydzień mody, Yale, spotkanie z kimś z ważnego uniwersytetu, i to wszystko wypowiedziane zwyczajnym tonem, jakby takie rzeczy to było nic takiego. Zwykła, szara, nudna codzienność.
    — A ja? Wiesz, przyjechałem tutaj dopiero w zeszłym miesiącu i w sumie dopiero teraz się na tyle zaaklimatyzowałem, żeby mieć trochę wolnego czasu. Chodzę na zajęcia codziennie przez cztery godziny, a drugie tyle siedzę w sali treningowej, wieczorem pomagam w barze albo tu w restauracji, no i też w weekendy, a czasem wyjdę gdzieś z kimś z dzielnicy — powiedział, zerkając na swój kubek, a potem podniósł na nią wzrok. — Nuda — mruknął przeciągle i uśmiechnął się. — To nic w porównaniu do życia kogoś z Górnego.
    Nagle biały kot niespodziewanie wskoczył na stolik kawowy, miałcząc przy tym głośno, by zwrócić na siebie uwagę. Miała małą, czerwoną obróżkę na szyi, jasnoszare oczy — Minsoo zwykł mówić, że to najpiękniejszy sierściuch, jakiego widział. Nie przepadał za kotami, ale one z jakiegoś niewiadomego powodu bardzo lubiły jego.
    — To Fiona, kotka właścicielki restauracji na dole — powiedział, wyciągając rękę w kierunku zwierzaka. Zaproszenia Fiona nigdy nie odmawiała. Zaraz wskoczyła go nich na kanapę i zwinęła się w kłębek na kocu, obierając za miejsce dziurę, która ich od siebie dzieliła. Zaczęła wieczorną toaletę, mrucząc przy tym głośno. — Nie mam pojęcia którędy ona wchodzi, serio. Czasami po prostu tu jest, a czasem jej nie ma. — Roześmiał się, zerkając na Ari.

    OdpowiedzUsuń
  93. Seojun rozglądał się z ciekawością na boki, gdy weszli do dzielnicy Koreatown — żył już sześć lat w Nowym Jorku i zupełnie nie miał pojęcia, że to miejsce znajdowało się tak blisko niego! Chociaż budynki przy ulicy były typowo amerykańskie, to wszechogarniająca ilość knajpek rzeczywiście sprawiała wrażenie, jakby był bliżej swojego prawdziwego domu. Bo choć Ameryka mu się bardzo podobała, był tu za krótko, by się zaaklimatyzować w pełni. I tak samo jak Ari tęsknił za domem, mimo że tę tęsknotę chował gdzieś głębiej.
    Nachylił się nad telefonem dziewczyny, gdy podeszli do baru, po czym roześmiał się głośno.
    — Nie wiedziałem, że oprócz biedaków gramy też idiotów... My nawet nie jesteśmy w Newark. To Palisades Park! — Zachichotał. — Dziwi mnie, że nigdy tu nie byłaś, znając twoje ciągoty. Na pewno w każdym miejscu mają kluski, klusko.
    Zerknął na knajpę z uśmiechem, zastanawiając się przelotnie, czego chciałby się napić. Czegoś będzie musiał, skoro dziewczyna planowała dać pełnoprawny koncert, razem z układem choreograficznym.
    — Poczekaj, aż poleci Brown Eyed Girl, wtedy zobaczysz, kto jest prawdziwą gwiazdą — powiedział, otwierając przed nią drzwi, po czym wsunął się za Ari do środka.
    Zastały ich ciemność i blask kolorowych, dyskotekowych światełek. Na recepcji siedział młody chłopak, Koreańczyk, który powitał ich w ojczystym języku i z przyjemnością zabrał się do obsługi.
    Mamy super pokoje dla par, takie małe, ale są mega nowoczesne, chodźcie! — wykrzyknął podekscytowany, prowadząc ich do pomieszczenia. Rzeczywiście, nie kłamał, mimo ciężkiego wystroju, wszechobecnej boazerii, pokój prezentował się całkiem znośnie. Seojun z przyjemnością zasiadł na skórzanej kanapie — sporo się w końcu nachodził — po czym od razu chwycił za pilota, starając się ogarnąć interfejs programu. Chłopak z obsługi zerkał natomiast urzeczony na Ari, tak intensywnie, jakby pierwszy raz w życiu dane mu było oglądać kobietę z bliska.
    Tam macie mikrofony, wszystko powinno być włączone. Pijecie coś?
    — Jasne, że tak — powiedział, podnosząc głowę. — Ja bym wziął od razu dwa razy, żeby się nie wracać. — Roześmiał się. — Dla mnie dwa razy somaek, a ty Ari, co pijesz?

    MY EVEEEERYYYTHIIING

    OdpowiedzUsuń
  94. — Ale nie w piwnicy — powiedział, unosząc palec wskazujący, którym pokiwał potem krótko. Roześmiał się. — I nie przeszkadzasz, a poza tym to ja cię tutaj sam zaprosiłem. Jakbym nie chciał, to na pewno bym tego nie zrobił. — Pokręcił głową, zerkając na nią z uśmiechem. — Do pracy idę jutro dopiero na szesnastą, więc... Mogę spać do piętnastej.
    Wyciągnął rękę, by również pogłaskać kotkę, która odwdzięczyła się głośnym pomrukiem zadowolenia i leniwie wyciągnęła łapki.
    — Czasem tęsknie za tymi czasami dzieciństwa. A ty, Ari? Tęsknisz za Koreą? Jeździsz w ogóle jeszcze do rodziny Seojuna? — zapytał, sięgając kubkiem do ust.
    Na scenie cechowała go niesamowita wręcz zręczność i gracja w ruchach, która jednak uciekała od niego momentalnie, gdy tylko kończył występ. W normalnym życiu był fajtłapą jakich mało. Wiecznie się potykał, przewracał, upuszczał coś... Bliscy mu ludzie mieli do niego ogrom cierpliwości i chyba nawet to jego roztargnienie ich rozczulało, bo jeszcze nigdy nie narobił sobie poważnych problemów w związku ze swoimi wiecznymi wypadkami. I nawet nie wpadł pod autobus! W każdym razie, gdy podnosił kubek, zadrgała mu ręka, a przez chlust ciepłej herbaty na rączkę obsunął mu się palec, który podtrzymywał naczynie. Połowa herbaty wylała się wprost na jego bluzę.
    — Cholera! — syknął, podnosząc się.
    Choć herbata była już zdatna do picia, szczególnie dla ust ludzi, którzy przyzwyczajeni byli do spożywania wrzątku, dalej była na tyle gorąca, że poparzyła chłopaka dość boleśnie. Niewiele myśląc, zrzucił z siebie bluzę, a potem koszulkę, materiałem wycierając z siebie pozostałości napoju. Kotka, dosyć obrażona harmidrem, wyskoczyła z kanapy i pobiegła w głąb mieszkania.
    — Co za tragedia... — mruknął chłopak, odwracając się w kierunku Ari z uśmiechem. Dopiero w tym momencie zorientował się, w jakiej sytuacji się znajdują, i że dziewczyna właśnie zerka na jego nagi tors z rozdziawioną buzią. Twarz Minsoo momentalnie spąsowiała. — To ja się pójdę ubrać! — wykrzyknął, wybiegając z salonu.

    new SBS drama coming soon

    OdpowiedzUsuń
  95. W ich otoczeniu zdecydowanie nie było osoby, która nie miałaby czegoś za uszami. Każdy coś brał, coś palił, wciągnął lub wstrzykiwał. Ari miała rację i zdecydowanie było lepiej, aby jej uzależnienie tyczyło się tylko odrobiny tytoniu niż czegoż znacznie gorszego. Gabriel nie był dobrym przykładem, nie powinien jej umoralniać czy prawić kazań. Sam właściwie niemal przy każdym większym wyjściu coś brał, aby zabawa była lepsza, aby się odprężyć. Chyba jedynie teraz nic przy sobie nie miał, a zabawy szukał w alkoholu. Opadł na wolną ławkę z cichym westchnięciem. Zupełnie nie czuł się zmęczony tym wyjściem, a noc w końcu wciąż była jeszcze młoda i wiele było atrakcji zarówno przed nim, jak i przed Ari. Podejrzewał, że będą się dziś całkiem dobrze bawić. Nie musieli wcale też siedzieć tutaj, mogli zmienić w każdej chwili miejsce. Coś nawet chodziło mu po głowie, gdzie mogliby jeszcze podjechać, ale po pierwsze był pewien, że taka wycieczka po alkoholu to był cholernie zły pomysł, a po drugie było już dość późno, a park z kolejkami zamykał się dość wcześnie. To nie była atrakcja, która przystała takim ludziom, jak oni. W końcu powinni zawsze się prezentować nienagannie. Był ciekaw, jak zareagowałaby Ari schodząc z kolejki z włosami, które nie są elegancko ułożone, a każdy stoi w inną stronę. To z pewnością był widok, który Gabriel chętnie by zobaczył. Ot, z czystej ciekawości. A odrobina adrenaliny jeszcze nikomu nie zaszkodziła, ale chyba póki co dziś skończą jedynie w innym klubie.
    Odpalił swojego papierosa, nie mrucząc już jej żadnego kazania na temat palenia. Zrobi to pewnie innym razem, kiedy nie będzie się tego spodziewała.
    — Myślisz, że zabrałbym cię w byle jakie miejsce? Miej do mnie trochę zaufania — mruknął. Sam nie lubił spelun, choć i w takich miejscach zdarzało mu się bywać. Co prawda raczej bywał w nich, gdy podróżował, a nie teraz. Siedząc w Nowym Jorku wybierał od czasu do czasu miejsca, które nie były przepełnione śmietanką towarzyską. Te mniej znane kluby, w których też można było się dobrze bawić, a jeden drink nie kosztował stu dolców. Nie, aby to był dla niego problem, ale czuł tu większą swobodę niż w drogich i znanych klubach.
    Zerknął na dziewczynę, gdy zadała mu pytanie. Powinien być szczery czy zarzucić kłamstwem?
    — W Malibu — odparł — coś jeszcze chcesz wiedzieć?

    Gabs

    OdpowiedzUsuń
  96. Chłopak skrzywił się nieznacznie, gdy tylko Ari złożyła zamówienie — nie przepadał za tym przesłodzonym napojem z glutkami. Gdyby to jeszcze smakowało jak owoce, ale nie, przypominało rozmoknięte żelki do bubble tea, których nie cierpiał jeszcze bardziej. Dawno temu, kiedy pierwszy raz posmakował tej herbatki, napchał do niej koszmarnie wielką ilość dodatków i rzygał nimi cały wieczór, wracając do domu z plaży. Swoją drogą, Ari była tam z nim. Ogromnie do tej pory ją bawiła ta cała historia i niechęć chłopaka do różnorakich żelek.
    Gdy Min zadała mu pytanie, prychnął pod nosem.
    — Możesz ubrać się w worek na śmieci, ale dalej będziesz wyglądać jak ty. Chyba, że miałabyś na sobie maskę... Chociaż, z drugiej strony, wtedy też nie byłoby dziwne, gdyby ci się przyglądał — powiedział, przyglądając się, jak dziewczyna wybiera na pilocie piosenkę.
    Chłopak, który wszedł w trakcie jej występu, wymienił z Seojunem zaskoczone spojrzenie, uśmiechając się jednocześnie pod nosem. Nie żeby to nie była jego codzienność. Zasadniczo, wybryki dziewczyny i jej ogromna miłość do wszystkiego, co koreańskie, również i dla Seojuna nie była niczym nowym, ale minęło sporo czasu odkąd ostatnio wybrali się wspólnie na karaoke. Gdy chłopak poszedł, również wstał, choć dał dziewczynie skończyć.
    — Skoro mamy iść za pierwszą generacją... — wymamrotał, a złośliwy uśmiech błądził mu po twarzy, gdy chwycił za pilot. Po chwili z głośników rozbrzmiała dobrze znana im piosenka, Coming of age ceremony. Już gdy Seojun układał ręce na kolanach, by przykucnąć, Ari tarzała się ze śmiechu. W ostatnie wakacje, które spędzali razem w Korei, chłopak nauczył się z nią tego układu — potajemnie, by pewnego dnia mógł ją zaskoczyć i doprowadzić do spazmów ze śmiechu.
    — 그대여 뭘 망설이나요 — zaśpiewał do mikrofonu, starając się opanować drżenie głosu. Już tylko jedna zwrotka dzieliła go od tarzania się po podłodze.

    GEUDAEYEO MWOL MANGSEORINAYOOOOO~

    OdpowiedzUsuń
  97. — Jasne! — odkrzyknął, starając się, by jego głos brzmiał jak najbardziej naturalnie. — Głupi debilu, czemu zawsze musisz coś takiego odwalić? — wymamrotał do siebie, zajęty szukaniem czegoś, co mógłby na siebie wrzucić. W końcu ubrał lawendową bluzę i zszedł na dół, a jego twarz oblał rumieniec zażenowania, gdy tylko zasiadł obok dziewczyny na kanapie. Starał się za wszelką cenę na nią nie patrzeć. Zajął się więc wyłączaniem sprzętu muzycznego, tak długo, jak to było możliwe, bez robienia z siebie jeszcze większego głupka.
    Ari jednak zdawała się wcale nie przejmować jego wcześniejszym występem, chwilę się tylko z niego ponabijała, a potem wrócili do przerwanej rozmowy. Chwilę kłócili się, co obejrzeć — dziewczyna stawiała na komedie romantyczne, a Minsoo uparł się na najnowszą część Oceans. W końcu doszli do porozumienia i puścili, jak grzeczne dzieci, bajkę. Co do której, też chwilę się spierali, ale w końcu dziewczyna wyrwała mu pilot z ręki i włączyła tę o pandzie.
    — Dlaczego wybieranie filmu to zawsze takie przeboje? — zapytał z uśmiechem. — To znaczy, nie żebym w sumie miał co do tego tyle okazji... — Roześmiał się, układając wygodnie na kanapie.
    Minsoo kochał oglądać bajki, ale niewiele ludzi o tym wiedziało. Wystarczyło pięć minut, by się totalnie wkręcił. Gdy mała dziewczynka na ekranie zamieniła się w ogromną pandę, wybuchnął śmiechem, zerkając w bok na Ari.
    — Kochana ta panda, trochę podobna do ciebie... — zażartował. Resztę zdania musiał wyszeptać, bo dostrzegł, że dziewczyna, opierając głowę o poduszki, musiała przypadkowo zasnąć. Odwrócił się więc do telewizora, postanawiając, że dokończy sam film, a potem obudzi Ari i pościeli jej na dole, żeby nie musiała po nocy włóczyć się do domu. Nie przewidział jednak, że sam był już nieźle zmęczony — wystarczyło pół godziny, by samemu zacząć słodko pochrapywać.
    Gdy następnego ranka na zegarku pod telewizorem wybiła godzina dziesiąta, dalej tam leżeli, wyciągnięci na kanapie. Gwoli ścisłości, na sobie. Dziewczyna opierała głowę o klatkę piersiową Minsoo, a ten obejmował ją ramieniem. Dźwięk zegarka musiał obojga wybudzić... To będą mieli wspaniałą niespodziankę!

    OdpowiedzUsuń
  98. Chłopak jeszcze nie otrząsnął się z szoku, który został wywołany przez bardzo bliskie i nieoczekiwane spotkanie z twarzą Ari, a ona już zdążyła uciec z jego mieszkania. Nie żeby mu to jakoś specjalnie przeszkadzało, to bliskie spotkanie, tak w głębi duszy — ale faktycznie sytuacja była dosyć niezręczna. Gdy dziewczyna wyszła, podrapał się lekko po karku, wyciągając plecy, a potem poniósł z kanapy. Zerknął na karteczkę z numerem, która leżała na stoliku, zastanawiając się, czy powinien do dziewczyny pisać. Chociaż, z drugiej strony, skoro wyszła z taką inicjatywą, to chyba tego chciała? Zaraz, ale czy jak napisze, to będzie znaczyć, że chce się z nią umówić na randkę? Czy ich spotkanie to była... Randka? Nie, to niemożliwe.
    — Nie, to naprawdę niemożliwe — powtórzył do siebie na głos, po czym zebrał się do łazienki. Wziął szybki, lodowaty prysznic, by jeszcze dostać zapalenia płuc... By się orzeźwić. A potem zabrał swoje rzeczy i wyszedł z domu do pracy. Dopiero gdy tam był, zorientował się, że przyszedł o parę godzin za wcześnie. Właściciel nie miał mu tego jednak za złe, wypili po herbacie, a jego żona nawet zawołała go wczesnym popołudniem na obiad. Tyle wygrać!
    A rzeczywiście towarzystwo mu się przydało, bo gdy tylko rozmowa się urywała, wracał myślami do jednej, pięknej, brązowowłosej dziewczyny, która została u niego na noc. Postanowił w końcu, że napisze do niej, obróci całą poranną sytuacje w żart, by rozładować napięcie. Wybił sobie z głowy głupie myślenie o randkach, uznając, że przecież przyjaźnili się całe dzieciństwo — nic romantycznego z tego nie będzie, ale co im szkodzi odświeżyć dawną znajomość? Mogli miło spędzić czas. Problem w tym, że on chyba tego chciał...
    Co jakiś czas zerkał na telefon, gdy kilka godzin później podawał drinki. Niestety Ari nie odpisała... Może to była tylko taka głupia akcja, żeby zachować pozory? W sumie dziewczyny często robiły takie rzeczy, więc nawet by go to nie zdziwiło — sam by się tak pewnie mógł bronić przed natrętem. Praktyczny brak klientów wcale mu w tych rozmyślaniach nie pomagał.
    — Ta panienka z wczoraj znowu tu jest — mruknął drugi barman, zerkając na Minsoo z uśmiechem.
    Faktycznie, Ari stała w wejściu. Wyglądała jednak... Źle. Jak najbardziej wkurwiona i najsmutniejsza dziewczyna na świecie. Gdy podeszła do lady, chłopak odłożył szklankę, którą właśnie wycierał, po czym lekko nachylił się do niej i obdarzył serdecznym uśmiechem.
    — Co podać? Coś mocnego, hę?

    twój ziomal minszu

    OdpowiedzUsuń
  99. — Is that true?! YES! OKEY DOKEY YO! — ryknął, gdy tylko muzyka popłynęła z głośników, podskakując przy tym, za każdym razem z coraz wyżej uniesionymi kolanami. Naśladował sposób występu raperów, ale wyglądał przy tym... Jak starsza pani Kim na weselu po wychyleniu trzech kieliszków szampana. Minus te kolana. Chociaż przez chwilę wyobraźmy sobie proszę pięćdziesięciolatkę skaczącą do hiphopowej piosenki, w długiej eleganckiej sukni, trzęsącą upiętymi w kok włosami i unoszącą kolana przy każdym wyskoku do klatki piersiowej. Możemy jechać dalej.
    Zaśpiewali jeszcze kilka piosenek, a potem opadli na kanapy, spoceni i wymęczeni. Dopili swoje drinki, zamówili przez interkom kolejne, by następnie wykonać drugą część występu. Chłopak, który ich obsługiwał, uśmiechał się wesoło, gdy stawiał na stoliku alkohol — nie mieli jednak pojęcia, że jednocześnie robił im potajemnie zdjęcia. Plotkara nigdy nie śpi.
    Gdy zaśpiewali wszystkie stare przeboje Girls Generation i Shinee, Ari sama dała koncert BTS. Seojun przewrócił na to oczami. Kiedyś nawet załatwił jej na urodziny wejściówkę VIP za kulisy i poznanie z chłopakami, ale sam za tym zespołem średnio przepadał. Min zawsze powtarzała, że wygląda kropka w kropkę jak Taehyung, ale Seojun wydawał się tym stwierdzeniem urażony.
    — Jak on?! Jestem znacznie przystojniejszy, pfff — marudził, odwracając obrażony wzrok.
    Gdy zasiedli do kolejnej porcji drinków jakieś osiem piosenek później, byli totalnie wypruci z sił. Chłopak rozłożył się plackiem na kanapie, oparł nogi o stolik, a nawet zzuł buty i rzucił je gdzieś w kąt. Nie uprawiał sportu od czasów liceum, nie licząc okazyjnego wywijania na parkiecie. Koncert, który teraz dali, nieco jednak odbiegał od jego zwyczajowego huśtania biodrami.
    Wyciągnął rękę i klepnął dziewczynę w udo.
    — Co tam, Jimin-ssi?

    taetae~

    OdpowiedzUsuń
  100. Minsoo przyjrzał jej się badawczym wzrokiem, ale póki co nie wysilił się na żaden komentarz. Przykro mu było bardzo widzieć ją w takim stanie, niemniej nie zamierzał dopytywać, co się stało, o ile sama nie poruszyłaby tego tematu. Nie chciał naciskać, ani nic z tych rzeczy. Zresztą, sama do niego przyszła, jak powiedziała, by zobaczyć przyjazną twarz — i czasami to wystarczyło.
    — Wodę? No o coś takiego bym cię nie posądził — powiedział z uśmiechem, stawiając przed nią szklankę, którą zaraz napełnił. — A jeśli chodzi o przyjazne twarze... Wiesz, nie żebym coś miał do twojego towarzystwa, ale jeśli będziesz częściej bywała w Chinatown, mogę cię przedstawić moim znajomym. Niewielu ich jest, ale na pewno porządni z nich ludzie. — Uniósł brwi.
    Drugi barman, jego kumpel, który przysłuchiwał się całej rozmowie, przytaknął mu żywo.
    — Dokładnie — powiedział, zerkając na nią z udaną powagą. — Idziemy jutro w sumie z Minsoo'nim — mruknął przeciągle, czochrając młodszemu chłopakowi włosy — i z moją dziewczyną na małą imprezę urodzinową mojego znajomego. Chcesz wpaść?
    Minsoo spojrzał na Ari lekko zawstydzony, niepewny, co powinien powiedzieć. Chciał oczywiście, żeby z nim poszła, ale czy ona będzie tego chciała? Poza tym ich imprezom daleko było do tych, do których przywykła... I na pewno nie ubierali się w kreacje wieczorowe i nie popijali szampana wartego tysiące dolarów.

    i am a GOOD BOY *insert wild dance break*

    OdpowiedzUsuń
  101. Gdy dziewczyna zaakceptowała zaproszenie, Minsoo westchnął głośno z ulgą, ale kiedy tylko zorientował się, jak to musiało wyglądać — pełnia szczęścia i wdzięczności — zanurkował zażenowany pod barową ladę, by coś zrobić. Nie wiedział co. Pod ladą nie było niczego, czym mógłby się zająć. Całe szczęście, dziewczyna siedziała po drugiej stronie.
    Jego kumpel tym czasem zwinął usta w cienką linię, przyglądając mu się badawczo, po czym zwrócił się w stronę nowego klienta. Starał się przy tym nie roześmiać w głos, by nie zdradzić przed Ari tej kłębki przypału walającej się po podłodze.
    — Herbaty! — powiedział Minsoo, jeszcze wiążąc buty (przynajmniej znalazł zajęcie). Wstał gwałtownie i walnął głową o dół blatu. — Mamy herbatę dobrą, zrobię ci — mruknął, kiwając głową, gdy już udało mu się wyprostować, po czym ruszył na zaplecze.
    — Nie najbystrzejsza rybka w rzece, co? — zapytał chłopak obok, tym razem już szczerze wybuchając śmiechem. — Jestem Jihyung. Minsoo jest świetną osobą, serio, do rany przyłóż, no kochany, ale... Nie do końca radzi sobie w sytuacjach kryzysowych. I chyba mu się podobasz. Więc polecam ci być bardziej bezpośrednią. A teraz pozwól, że wam pomogę. — Z tymi słowami również ruszył na zaplecze.
    Po kilku minutach Minsoo wrócił sam.
    — Nie ma herbaty — powiedział głosem robota. — Ale mam w domu, chcesz iść do mnie? Kończę zaraz zmianę. — Wraz z każdym wypowiadanym słowem jego głos stawał się coraz bardziej piskliwy.

    moda na sukces, odcinek 4532

    OdpowiedzUsuń
  102. Jihyung sam wygonił chłopaka do domu. Powiedział dosłownie, że "da sobie radę i żeby tego nie spierdolił do reszty, bo póki co idzie mu to spierdalanie zajebiście". Kochany Jihyung, zawsze się o niego troszczy.
    — Jestem w domu! — krzyknął w progu i momentalnie tego pożałował. Czy właśnie brzmiał jak mąż wracający po długim dniu z pracy? Co prawda, było już dobrze po dwunastej, więc przynajmniej część o długim dniu się zgadzała.
    Wszedł do salonu i zastał Ari w jego powyciąganej koszulce, śmiejącej się głośno z czego, co właśnie migało na ekranie telewizora — nie udało mu się zarejestrować z czego. Nagle ciepłe uczucie, które swoje źródło miało gdzieś w okolicach jego żołądka, zawładnęło całym jego ciałem. Ari była taka słodka, w tej koszulce, zaplątana pod kocem, roześmiana... Przyszła do niego po imprezie, smutna, bo chciała z nim porozmawiać. Z nim. Z nikim innym. Chciała przyjść do niego i oglądać z nim głupią bajkę o pandzie. O, właśnie. To z tego się śmiała.
    — Widzę, że się zadomowiłaś — powiedział z uśmiechem, zrzucając z siebie kurtkę. Powrócił do przedpokoju, by zostawić ją na wieszaku i wstawił cały czajnik wody. — Konam z głodu! Masz ochotę na ramyeon? Mam też instant tteokbokki...
    Nie trzeba było być jasnowidzem, by przewidzieć, co dziewczyna o tym myśli. Już piętnaście minut później siedzieli na ziemi na poduszkach przy niskim stoliku kawowym i zajadali się kluskami z jajkiem w ostrym sosie.
    — Więc... Czemu miałaś taki zły humor? Wszystko u ciebie w porządku? — zapytał po chwili ciszy, marszcząc lekko brwi w wyrazie zmartwienia.

    OdpowiedzUsuń
  103. Pokiwał głową krótko. Nie żeby się specjalnie ucieszył na wieść, że dziewczyna się z kimś pokłóciła, ale poczuł ulgę, że nie było to nic gorszego — różne, nieciekawe rzeczy nasuwały się na myśl, gdy zapłakana dziewczyna pojawiała się sama w środku nocy, szukając przyjaznej twarzy. Cieszył się, że nie było to nic, o co musiała się martwić. Bo w końcu z Seojunem mogli porozmawiać...
    — Na pewno się dogada... — Reszta zdania utknęła mu w gardle, gdy tylko poczuł dotyk dłoni Ari na swoim policzku. Spojrzał jej prosto w oczy. W głowie huczały mu słowa Jihyuna, które wypowiedział, gdy byli razem na zapleczu — "podobasz jej się, chłopie... myślisz, że jechałaby na drugi koniec miasta po chujowej imprezie, żeby sobie tak po prostu posiedzieć?".
    Nie wiedział, czy następna szansa się przydarzy, a jeśli w w ogóle, to czy znów zdobędzie się na odwagę. Złapał delikatnie ją za dłoń, w której jeszcze dzierżyła chusteczkę, a drugą również ułożył na jej policzku, przyciągając ją do siebie. Pocałował ją delikatnie, przymykając oczy, mając nadzieję, że nie odsunie się od niego z zaskoczeniem i odrazą.

    OdpowiedzUsuń
  104. — Nie ma potrzeby — powiedział, tłumiąc uśmiech, ale niezbyt dobrze mu to wyszło. Zerknął przelotnie na jedzenie, które wylądowało na stoliku, ale nie odsunął się od dziewczyny. Wnioskując po tym, jak zareagowała na jego pocałunek, ona też nie miała nic przeciwko, by kontynuować...
    Pocałował ją znowu, tym razem odrobinę przygryzając jej wargę. Ile razy, jeszcze jako młody chłopak, myślał o tej chwili! To było nawet całkiem zabawne — dziecięce zauroczenie spełniające się po latach.
    Minsoo wyglądał jak grzeczny chłopak i rzeczywiście, w życiu cechowała go łagodność, starał się kierować dobrocią, a wyobrażenie o wykrzywionej twarzy pani Lee towarzyszyło mu w myślach za każdym razem, gdy czuł, że robił coś nieetycznego. Wszystko to jednak uciekało w niepamięć, gdy zaczynał występ. Bestia, aight? A co za różnica, czy występował na scenie, czy... W łóżku?
    — Na pewno wszystko okej? — zapytał, odsunąwszy się od niej, a gdy Ari kiwnęła głową, złapał ją umiejętnie i uniósł w górę (nie żeby robił to często w podobnych okolicznościach, halo, halo, był tancerzem!), by ruszyć w kierunku antresoli. Kiedy układał ją delikatnie na łóżku dwie minuty później, jego serce fruwało. Szybko odnalazł drogę do jej ust.

    OdpowiedzUsuń
  105. Chłopak roześmiał się. Wiedział, o co jej chodzi, choć to, co powiedziała, było tak urocze, że nie mógł się powstrzymać i zachować powagi.
    — Też cię lubię — szepnął, dalej z uśmiechem na ustach. — I traktuje to bardzo poważnie.
    Nie dał jej szansy na odpowiedź. Zamknął jej usta w kolejnym pocałunku i pozwolił, by jej prędkie dłonie zsunęły z niego koszulkę, a potem sam zajął się ściąganiem z niej balowej sukienki. Było zupełnie inaczej, niż sobie wyobrażał — i o wiele lepiej, bo to działo się naprawdę, a nie tylko w jego głowie. Pocałunki słodsze, dotyk mocniejszy, każdy kolejny jęk coraz przyjemniejszy.
    Długi i męczący dzień dał im się obojgu we znaki. Gdy w końcu opadli na poduszki, zdyszani, spoceni, zmęczeni, wystarczyło im zaledwie kilka minut, by zapaść w głęboki sen — dokładnie tak, jak leżeli, na plecach, obok siebie (🧍‍♀️🧍‍♂️). Dopiero gdy Minsoo zbudził się około czwartej nad ranem, zarzucił na nich kołdrę i przyciągnął do siebie słodko chrapiącą Ari. Ta wtuliła się do niego, mamrocząc coś o tym, żeby nie szedł kuśtykając, bo ją to denerwuje... Ale chłopak nic sobie z tego nie zrobił i ewidentnie dalej się obok niej potykał, ponieważ marudziła przez sen jeszcze chwilę zanim w końcu się zamknęła.
    Gdy następnego dnia dziewczyna się zbudziła, Minsoo obok niej nie było. Ale spokojnie, nie uciekł. Siedział na dole, w kuchni, zajęty przygotowywaniem kawy.

    OdpowiedzUsuń
  106. — Nie-e — powiedział przeciągle, marszcząc przy tym brwi i zwijając usta w dzióbek. Oczywiście było to kłamstwem. Wstał dobre trzy godziny temu, wyszedł do sklepu, posprzątał cały dół, wziął prysznic, a nawet znalazł chwilę, by przed pójściem do łazienki zrobić kilka pompek. Przed dwudziestką dobry seks działał jeszcze jak energetyk — dopiero za kilka lat miał się stać Xanaxem.
    — Robię śniadanie — dodał, wzdychając ciężko. — Więc lepiej módl się o swoje życie. — Zachichotał, podchodząc do niej, ale przezornie odłożył wcześniej gorący czajnik na palnik. Złapał ją delikatnie w talii, po czym pochył się nad nią, by lekko pocałować ją w czoło. Dopiero gdy dziewczyna spojrzała na niego lekko zaskoczona, dotarło do niego, co zrobił.
    Czyżby przekroczył jakąś granicę? Może za wiele sobie wyobraził zeszłej nocy...
    — Lubisz jajka? — zapytał głupio.

    OdpowiedzUsuń
  107. Na szczęście nie zrobił nic głupiego, no, może poza tym niezręcznym pytaniem o jajka. Ari zdawała się nie przejmować jego porannym napadem czułości... A wręcz przeciwnie. Wszystko było w jak najlepszym porządku, mimo zrobienia z siebie lekkiego jajkowego kretyna, a w porównaniu do tego, jak zachowali się ostatnim razem, teraz rzeczywiście wyglądali, jakby znali się od lat.
    Minsoo stanął jak wryty, gdy dziewczyna powiedziała o śniadaniu — znowu wpatrywał się w nią intensywnie, w zabawny sposób wytrzeszczając oczy.
    — Ale przecież śniadanie to najważniejszy posiłek dnia! — zaprotestował, a potem z niesmakiem obrócił się w kierunku kuchenki. — Zjesz śniada-a-nie — zaczął podśpiewywać, krzątając się dalej, gdy Ari była zajęta przeglądaniem zdjęć na telefonie.
    Już po piętnastu minutach siedzieli razem przy stole, zajadając się jajkami z bekonem i popijając je kawą.
    — Nie chcę psuć nastroju, ale będę musiał wyjść... Muszę iść na trening, jestem już umówiony. — Zmarszczył brwi, wpatrując się w Ari ze smutkiem. Nie chciał wcale wychodzić. — Nie będziesz miała nic przeciwko, jeśli umówimy się po prostu na wieczór? Mogę po ciebie wpaść... Jeśli chcesz. Będę tylko musiał urwać się na chwilę po zajęciach, żeby kupić prezent. Jestem w to beznadziejny. — Swoją wypowiedź zakończył głębokim westchnieniem i wepchnięciem sobie ogromnego kawałka bułki z masłem do ust.

    OdpowiedzUsuń
  108. Chłopak roześmiał się i od razu zerknął do środka torby prezentowej z małym pakunkiem i butelką alkoholu. Minsoo na whisky się nie znał, a już tym bardziej na markach modowych (o ile nie chodziło o brandy odzieży streetwearowej i sportowej), także przytaknął z podziwem, w ogóle się nie zastanawiając, jaką wartość miały rzeczy, które właśnie dzierżył w dłoniach. Wiedział, że alkohol był z górnej półki — kojarzył, że podobne leżały dosłownie na górnych półkach w sklepach spożywczych... A przynajmniej miały etykiety w takim samym stylu.
    — Nawet nie wiesz, jaki ci jestem wdzięczny — spojrzał jej w oczy, dalej szczerząc zęby. A potem przysunął się do niej i pocałował ją lekko, przyciągając do siebie. Wyglądała tak ładnie. Miała taką piękną figurę. Jego serce pulsowało tym słodkim uczuciem ciężkości, w brzuchu fruwały przysłowiowe motylki, a gdy kradł jej kolejne całusy, miał wrażenie, że kręci mu się w głowie.
    Zakochanie... Było tysiąc razy lepsze niż przypuszczał!
    — Bo jestem naprawdę beznadziejny w prezenty — dodał, gdy już się od niej odsunął. — Chodźmy.
    Przeszli, trzymając się za ręce, przez ulicę, a potem weszli do bloku, w którym mieszkał jego znajomy i wjechali starą windą na samą górę, modląc się, by maszyna nie runęła z nimi na dół. Minsoo nie mógł stwierdzić, czy Ari po wyjściu z niej była bardziej blada czy zielona na twarzy.
    — Hejka! — powitał ich chłopak w drzwiach. — Widziałem, jak szliście do klatki, gołąbeczki. Właźcie! — Wpuścił ich do środka. — Jestem Kim Hyunmin — powiedział, zerkając z uśmiechem na Ari. — I widzę, że coś już tutaj dla mnie macie. Proszę się nie krępować, ja to wezmę.
    — Nie zwracaj na niego uwagi — szepnął Minsoo do ucha dziewczynie. — Jest trochę ekstrawagancki i zbyt bezpośredni, ale jest serio świetną osobą. Chodzimy razem na zajęcia na Broadway.
    Weszli do salonu, w którym siedziało już około ośmiu osób i po około dziesięciu minutach zakończyli występ przedstawiania się i witania ze wszystkimi innymi gośćmi. Gdy tylko skończyli, ktoś wpadł do pokoju z tortem (to chyba była dziewczyna Hyunmina), zaśpiewali "sto lat" i zajęli się jedzeniem. Ciasto zrobiła matka jednego z chłopaków, która prowadziła cukiernie na tej samej ulicy, przy której mieszkał Minsoo — był przepyszny. Dopiero po zjedzeniu solenizant zabrał się do przejrzenia prezentów. Prym jednak wiodła jego dziewczyna. Zdawała się jeszcze bardziej niż on cieszyć odpakowywaniem paczek, więc Hyunmin oddał w jej ręce to cudne zajęcie. Dopiero przy otwarciu pudełka z prezentem od Ari i Minsoo jej uśmiech lekko zgasł, zastąpiony zaskoczeniem.
    — Dios mio!

    OdpowiedzUsuń
  109. [alexa play oh my god by gidle]

    — Chyba jeszcze nie uciekacie, co, gołąbeczki? — zapytała dziewczyna Hyunmina, zjawiając się u ich boku. Wyciągnęła rękę w kierunku Ari, uśmiechając się przy tym szeroko. — Jestem Silene, my się chyba jeszcze sobie nie przedstawiłyśmy! Ale ja wiem, kim jesteś! Ari, ta piękność Minsoo.
    — Silene! Nie męcz nowej! — krzyknął Hyunmin z drugiego końca pokoju. Podszedł do nich.
    — Podobno zrobiłaś furorę wśród barmanów ostatnim razem — mruknęła Silene, konspiracyjnie przy tym zakrywając sobie usta dłonią i puściła oko w kierunku dziewczyny. Potem wyprostowała się i zlustrowała Min od stóp do głów, kręcąc przy tym z niedowierzaniem głową. — Madre! Eres una mujer hermosa! Belleza, niña bonita! — Klasnęła w dłonie. — Bien, bien — mruknęła w kierunku Minsoo, by potem złapać swojego chłopaka za rękę i pociągnąć go w kierunku kuchni. — Choć, mi amor, wiszę ci kilka urodzinowych całusków.
    Minsoo westchnął głośno. Kręciło mu się w głowie. Nie wiedział, czy czuł się bardziej zażenowany, zaskoczony czy przytłoczony tym, co właśnie się wydarzyło. Zerknął na Ari, starając się wybadać, czy ona czuje się podobnie. Uwielbiał Seline i Hyunmina, byli jak solidna porcja witamin... Albo energetyk. Niemniej nigdy wcześniej im nikogo nie przedstawił. Mógł się spodziewać ataku.
    — Chodź, klusko — powiedział, ciągnąc ją do drugiego pomieszczenia.
    Mieszkanie było ogromne — rodzice Hyunmina przepisali mu je, gdy skończył osiemnaście lat. Wcześniej służyło im za prywatną pracownię, więc z tego wynikał jego niecodzienny wygląd i co najmniej ekstrawaganckie wyposażenie. Ściany były dalej w niektórych miejscach brudne od farby. Pomieszczenie, do którego się udali, wyglądało jak instalacja w galerii sztuki — ściany były granatowe, sztuczny dym, oświetlany dodatkowo przez niebieskie światło wyglądał obłędnie, a małe wiszące lampki, migające zimnym, białym kolorem, sprawiały wrażenie, jakby padał na nich... Deszcz. W dodatku muzyka, która otoczyła ich, gdy tylko weszli do pokoju... Magia. Hyunmin był synem pary artystów — i sam nim był.
    Gdy piosenka sięgnęła refrenu, (ohhh myyy goooood) Minsoo nie mógł się powstrzymać, musiał to zrobić. Czuł się, jakby grał w filmie. Powinien to zrobić! Przyciągnął do siebie Ari, która szła przed nim, i przytulił do siebie mocno, cały czas patrząc jej w oczy. Potem zaczął delikatnie bujać się na boki do rytmu, przysuwając do dziewczyny bliżej i bliżej, aż ich usta się do siebie nie zbliżyły. Nie pocałował jej jednak. To było o wiele lepsze. Napawał się muzyką, światłem, dotykiem ich ust, bliskością, nagłym pożądaniem. Cieszył się tą chwilą.
    — Chcę być z tobą, Min Ari.

    OdpowiedzUsuń
  110. — Nie-e — mruknął, rozglądając się wokół. Inni goście również wydawali się zaskoczeni. — Ale myślę, że powinni zgasić to światło. Chociaż, gdyby to zrobili... — Zwrócił na nią wzrok, uśmiech przybrał odrobinę zadziorny wyraz. — Nie wiem, ile mógłbym wytrzymać.
    Muzyka niestety również została wyłączona. Dopiero wtedy zorientowali się, że w przedpokoju organizatorzy imprezy rozmawiali z policją. Kilka osób spojrzało po sobie i wszyscy zrobili to samo — rozpierzchli się po mieszkaniu w poszukiwaniu wyjścia.
    Nikt nie czuł wyrzutów sumienia. I nie musieli. Nie wszyscy z grona ich znajomych mieli... Dobre relacje ze stróżami prawa. Wśród nich panowała więc prosta zasada — jeśli kiedykolwiek będą mieli do czynienia z policją, każdy liczy na siebie. Oczywiście, pomagali sobie, gdy ktoś potrzebował pomocy, ale nikt nigdy nie miał do nikogo pretensji, że zwiał z miejsca zdarzenia.
    Minsoo nie musiał uciekać. Ale było to takie ekscytujące!
    — Chodź, zwiewamy — szepnął z uśmiechem do dziewczyny, po czym pociągnął ją w kierunku łazienki. Pod ścianą znajdowała się tam stara, drobiona wanna, którą rodzice Hyumnina wylicytowali na jakiejś aukcji kilkanaście lat temu. Nikt o tym nie wiedział, ale była warta tysiące dolarów. Mogli się kąpać w zabezpieczeniu finansowym. W każdym razie, nad wanną zarzucona była zasłona prysznicowa, która po odsunięciu ukazywała małe, nisko zawieszone okno, pomalowane czarną farbą, by korzystających z łazienki nie narażać na spojrzenia gapiów. Minsoo pociągnął ramę u górę, otwierając okno. Po drugiej stronie przywitały ich metalowe schodki pożarowe.
    — Panie przodem — zarządził chłopak, kiwając w kierunku wyjścia. — Może zdejmij szpilki. — Zachichotał, wychodząc na zewnątrz.
    Było zimno i padało jak z cebra, a oni zostawili płaszcze w środku mieszkania. Nie zdążyli jednak zejść na dół, a ich usta na powrót znalazły do siebie drogę. Minsoo może i miał łagodne usposobienie, ale, jak już Ari zdążyła się przekonać, gdy targały nim emocje, zmieniał się nie do poznania. To nie był ten sam chłopak, który rumienił się, gdy powiedział coś głupiego. To był Minsoo ze sceny. Ten, który bez wahania był w stanie przyprzeć ją do zimnej ściany, jednocześnie sunąc ręką po udzie, by w końcu znaleźć swoje miejsce pod jej spódniczką. Pragnął jej, to jasne. Najbardziej podobało mu się to, że ją miał. Że ona chciała być z nim. Ona, ta dziewczyna, w której durzył się od lat.
    Pojechali potem do jego apartamentu. I od tej chwili stali się niemal nierozłączni.
    Działali na siebie kojąco. Ari wprowadzała w życie Minsoo odrobinę szaleństwa, pozwalała mu na testowanie swoich granic, przekraczanie barier i stawianie czoła temu, co go przeraża (np. przechodzenie przez ulicę na czerwonym świetle). Chłopak natomiast uspokajał Min, przypominał jej, że kiedyś była jedną z najbardziej ambitnych osób na roku. Gdy on ćwiczył na dachu budynku, w którym mieszkał, bo musiał nauczyć się trzech choreografii do końca tygodnia, ona siedziała tam z nim, z plikiem notatek w ręce pisała referat na dodatkowe zajęcia. Zapisała się na coś dodatkowego. Razem z nim szukała pasji w życiu, czegoś, co nada mu większy sens. Minsoo wciąż, mimo licznych prób (garncarstwo, jazda konno, baristka, rysunek), dalej się nie poddawał i cały czas powtarzał, że jest tam coś, co na nią czeka. I że w końcu to znajdzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ari nalegała tak długo i tak uporczywie, że w końcu kupili sobie trzy komplety matching outfits, w których jeździli do różnych koreańskich restauracji w Nowym Jorku i okolicach. Pomagała mu od czasu do czasu w pracy — kilka razy nawet stanęła za niego na barze, a raz przez bite osiem godzin kelnerowała w restauracji, na której piętrze mieszkał. Zakumplowała się ze wszystkimi jego znajomymi. Nie przeszkadzało jej, że ludzie wokół niej mieli gdzieś bogactwo, którym się otaczała. Po dwóch tygodniach sypiała tylko w jego bluzach, i tylko wtedy, gdy pachniały nim. Po praniu w domu traciła nimi zainteresowanie. W każdą niedzielę Minsoo wracał od Ari z paczką własnych bluz, a od poniedziałku zabawa zaczynała się na nowo.
      Chłopak poznał jej rodziców. Mama Ari i jego były za czasów studiów serdecznymi przyjaciółkami, więc każda wizyta w jej apartamencie była dla niego niezwykle miła. Jeśli chodzi o jego rodzinę, Min potrafiła godzinami rozmawiać z jego mamą na FaceTime'ie, do tego stopnia, że chłopak mógł spokojnie zejść na dół, obejrzeć odcinek dramy, wykąpać się i wejść na antresolę w momencie, jak właśnie się rozłączały.
      Byli ze sobą miesiąc, a on miał wrażenie, że była obok niego zawsze.
      I życie nigdy nie było takie cudowne jak teraz.
      — Chyba jestem w tobie zakochany — powiedział któregoś dnia, spoglądając na ich splecione dłonie.
      Siedzieli na kocu w Central Parku, choć było na to zdecydowanie za zimno i gdyby nie to, że na tę specjalną okazję ubrali się w bluzki, swetry, bluzy i płaszcze, najpewniej by zamarzli. Na specjalne życzenie dziewczyny pili oczywiście Pumpkin Spice Latte.
      Chłopak specjalnie dalej patrzył w dół, bo kącikiem oka dostrzegł już, że Ari tężeje z zaskoczenia. Uśmiech mimowolnie zaczął wpływać mu na twarz, więc w końcu podniósł na nią wzrok i zachichotał, widząc jej zaskoczenie. Naprawdę, po tym czasie jeszcze wątpiła w to, ile dla niego znaczy?
      — Obawiam się, że to prawda — dodał, dalej się uśmiechając.

      Usuń
  111. [Haha, dziękuję za pochwały! No i Twoje wizerunki także są świetne, wink-wonk.
    Ja na pomieszanie zawsze mam ochotę!! Po to tu z Daehyunem jesteśmy. Ych, tyle że na razie nic konkretnego nam do głowy nie przychodzi... Gdyby została zarzucona jakaś mała, nawet maluteńka podpowiedź, postaralibyśmy się mocno, aby coś z tego skleić u.u
    Ale!! Myślę, że zarówno Ari, jak i Sunghoon, będą mieli sporo okazji do wątków z Daebi, gdy tylko pojawi się ona na blogu. W szczególności Ari. Jeśli tylko będzie chciała mieć nieco krejzi psiapsię... Więc jakby co, rezerwuję sobie wąteczek z krejzi psiapsiami. XD Oczywiście jeśli chcesz :>]

    Daehyun

    OdpowiedzUsuń
  112. To wszystko było takie miłe. Być w obcym kraju, w obcym mieście, które ofiarowało tyle wspaniałych rzeczy, a w dodatku jeszcze... Być zakochanym. Może i na jego szczęście wpływały tylko buzujące hormony, ale kto by się tym przejmował, gdy pocałunki smakowały tak słodko, a w sercu latały motyle? Od paru tygodni mógł spać i dwie godziny, a energii zdawał się mieć w sobie więcej, niż przez ostatnie kilkanaście lat. Życie nigdy nie smakowało lepiej.
    — To dobrze. Byłoby mi bardzo przykro, gdybyśmy się mijali w tej kwestii — powiedział ze śmiechem, po czym pocałował ją jeszcze raz, wsuwając dłonie w jej włosy. Pomyślał, że jest najpiękniejszą dziewczyną, jaką kiedykolwiek widział, ale nie powiedział tego na głos. Nie mógł się z jakiegoś dziwnego powodu zmusić nawet do wyszeptania takiego komplementu. Miał tylko nadzieję, że choć część podziwu Ari jest w stanie wyczytać z jego spojrzenia.
    — Miło tak siedzieć sobie tutaj, ale... Zamarzam — mruknął, gdy już odsunął się od niej na chwilę. — Więc jeśli nie zamierzasz na mnie leżeć przez resztę wieczoru... Bo tylko w tej sposób jesteśmy w stanie się ogrzać... To chyba trzeba się zwijać.
    Ari z ponurą miną faktycznie w końcu zsunęła się z powrotem na koc i zaczęli się zbierać. Gdy poszła wyrzucić kubki, Minsoo zebrał ich rzeczy do plecaka, którego potem zarzucił na ramię.. Rozejrzał się wokół w poszukiwaniu dziewczyny i w końcu dostrzegł ją na drugim końcu trawnika, dalej stała przy koszu i rozmawiała... Z jakimś dziwnym typem. Ten sam typ kilka sekund później złapał ją za talię, przyciągnął do siebie i...
    — Nie... Co? — powiedział Minsoo do siebie, zaciskając mimowolnie palce na uchu plecaka. Przez jego twarz przeszedł gniew.
    Pocałował. Głęboko i namiętnie.

    no wiesz co ari jak mogłaś fałszywa jesteś dwulicowa nara

    OdpowiedzUsuń
  113. — Co to wszystko ma znaczyć? — powiedział głośno chłopak, pojawiając się u boku Ari. Spoglądał na faceta ze złym błyskiem w oku, ale krótko, bo jego wzrok od razu podążył w stronę dziewczyny. — Nic ci nie jest? Znasz tego typa? — zapytał.
    Nie zdążyła mu jednak odpowiedzieć, bo Edward zrobił to za nią.
    — Tylko się przywitaliśmy, wielkie mi rzeczy. Nie pierwszy raz się zresztą widzimy, nie, Ari? Twoja panna była częstym bywalcem w Empire jeszcze nie tak dawno... Zastanawiałem się, gdzie ją wcięło, ale już mam odpowiedź! Znalazła sobie chłoptasia! Chociaż może lepiej by było jakbym powiedział dziewczynkę? — Mężczyzna zarechotał, chowając twarz w dłoni. — Będę tęsknił za słodziutkim smakiem twoich usteczek.
    To wystarczyło Minsoo. Skrzywił się z obrzydzeniem, a potem zrobił dwa kroki w stronę Edwarda, unosząc rękę i zaciskając dłoń w pięść. Jedno uderzenie, drugie, trzecie, czwarte. Mężczyzna sapnął, zginając się w pół, i przykucnął na trawie, jeszcze oszołomiony otrzymanymi ciosami.
    Minsoo oddychał ciężko, próbując się opanować. Dopiero rzut okiem na twarz Edwarda uświadomiła mu, że nie może schylić się, by kontynuować to, co już zaczął, choć miał na to wielką ochotę — w tej chwili wyglądała ona jak... Kałuża krwi? Jezioro? Musiał trafić w nos. Gdy spojrzał w doł, zorientował się, że jego pięść też była cała we krwi, choć nie wiedział, czy swojej, czy mężczyzny.
    — Idziemy — powiedział, odwracając się w kierunku Ari i czystą dłonią złapał ją delikatnie za rękę, po czym pociągnął w kierunku wyjścia z parku. — Powiesz mi, o co tutaj chodziło? — zapytał, gdy już znaleźli się na ulicy.

    OdpowiedzUsuń
  114. — Nie miałem wiedzieć czego? — zapytam, marszcząc brwi. — Już czego nie robisz? — dopytał po chwili, ale widząc, jak dziewczyna coraz bardziej zamyka się w sobie, wziął głęboki oddech i spróbował zapanować nad gniewem. — Jedźmy do mnie, Ari. Napijemy się herbaty i tam... Wszystko mi opowiesz.
    W ciszy przeszli ulicą i złapali taksówkę, która zawiozła ich pod restaurację, na którą Minsoo mieszkał. W trakcie jazdy nie odzywali się do siebie, oboje ewidentnie zamyśleni. Tylko raz chłopak spojrzał niedowierzająco na dziewczynę. Różne scenariusze chodziły mu po głowie, choć starał się bardzo, by nie wyciągać pochopnych wniosków, a przynajmniej dopóki nie pozna całej historii z jej strony.
    W milczeniu udali się na górę. Chłopak ściągnął kurtkę, odwiesił ją na wieszak i poszedł do łazienki, by zmyć z siebie krew mężczyzny i przebrać się w coś czystego — wszystkie czynności wykonywał na autopilocie, automatycznie. Wrócił w końcu do kuchni i wstawił wodę. W końcu postawił przed Ari kubek z jej ulubioną, jaśminową herbatą, a potem zmusił się do lekkiego uśmiechu.
    Martwił się i stresował... I było to po nim widać.
    — Dobra, to jeszcze raz — zaczął, siadając na przeciwko niej. — O co tam chodziło, kim był ten facet? Wplątałaś się w jakieś nieciekawe towarzystwo, masz problemy? Wiesz... Musisz mi powiedzieć, żebym wiedział, z czym będziemy się musieli zmierzyć. Nie będę cię oceniać, ale... Potrzebuję, żebyś była ze mną szczera.

    OdpowiedzUsuń
  115. Nigdy się z żadnym nie przespałam. Tak jakby to stanowiło aż tak wielką różnicę.
    Minsoo starał się zrobić dokładnie to, co powiedział — nie oceniać jej — ale mimowolnie, gdzieś w środku, na obrzeżach świadomości poczuł obrzydzenie. Gdy wychowujesz się w tak konserwatywnym kraju, nie jesteś w stanie na pstryknięcie palca wyzbyć się wartości wpajanych przez lata. I chociaż przed nim stała ta sama Ari, z którą spędził ostatnie cudowne tygodnie, na krótką chwilę zmienił o niej zdanie... Bo czy oni się tak naprawdę znali?
    Wiedział, że to, co czuje, jest złe. Nie powinien traktować jej inaczej, nie powinien wyrzucać jej czegoś, co robiła w przeszłości, nie miał nawet prawa mieć zdania na temat, który tyczył tylko i wyłącznie jej. Ale nie umiał wyłączyć swoich uczuć.
    — To... Dziwne, Ari — powiedział po chwili, ściskając delikatnie jej rękę. — Nie wiem, co mam powiedzieć. W sensie, pewnie masz mnie za idiotę, w Nowym Jorku ludzie trochę inaczej podchodzą do pewnych spraw, są bardziej otwarci i w ogóle. — Westchnął, spuszczając spojrzenie z twarzy dziewczyny w dół, na stolik. — To nie moja sprawa. Nie jest ważne, co myślę.
    Powiedział to, co uważał, że powinien. Nie to, co tak naprawdę sobie myślał.

    OdpowiedzUsuń
  116. — To w taki razie powiem ci, co myślę... Nie mam zielonego pojęcia — powiedział, unosząc brwi, a niemrawy uśmiech wpełznął mu na wargi. — Nie wiem, to mi się w ogóle nie skleja w jedną całość, nie widzę po prostu ciebie na randkach z tymi podstarzałymi facetami, migdalącą się z nimi dla uwagi. Ari, z twoim wyglądem nie potrzebujesz uwagi jakichś... Starych pierdów z mentalnością naszych dziadków — mówiąc to, wyciągnął przed siebie rękę, jakby właśnie na jednego z tych starych pierdów teraz wskazywał.
    Pochylił się przed stół, by móc znowu złapać dziewczynę za dłoń. Zależało mu na tym, by przeprowadzić tę rozmowę spokojnie, nie oddalić się przez nią i nie odwrócić do siebie ze zwykłym "dobra, porozmawiamy potem". W końcu wspólne problemy zbliżają, prawda?
    — Powiedziałem, że nie jest ważne, co myślę, bo to uważam za słuszne. Że nie powinienem mieć zdania na temat twojej przeszłości, że nie powinienem cię oceniać. Mam taką sieczkę w głowie teraz przez tego... Faceta — wycedził z obrzydzeniem. — A myśl o tym, że cię dotykał, że był kiedyś wobec ciebie taki sam, jak dzisiaj w parku, doprowadza mnie do furii. Więc, Ari, to czuję. Czuję złość na nich, czuję się dziwnie z tym, że o tym nie wiedziałem... A jednocześnie czuję też, że nie powinienem mieć do ciebie żadnych pretensji, bo... Jak wy na to mówicie w Ameryce, slutshaming? W każdym razie, nie chcę cię oceniać i nie chcę, żebym sprawiał, że ty będziesz się ze sobą czuć źle, bo... — Spuścił głowę. — Czy to ma jakikolwiek sens, co mówię?

    OdpowiedzUsuń
  117. — Najważniejsze, że zdajesz sobie z tego sprawę i że potrafisz znaleźć na to wytłumaczenie... — Pokiwał głową, dalej głaskając delikatnie wierzch jej dłoni. — To bardzo mądre, Ari. Niewiele osób ma w sobie tak dużo samoświadomości, by stwierdzić, że ma jakiś problem, a co dopiero z nim walczyć.
    Podniósł się potem szybko z siedzenia, nie wypuszczając jednak dziewczyny z uścisku, a potem pociągnął ją lekko za rękę w górę, by wstała. Przytulił ją do siebie mocno, zanurzając twarz w jej włosach i pocałował ją w szyję, nie namiętnie, jak to zwykle miał w zwyczaju, a czule.
    — Pamiętaj, zawsze możesz być ze mną szczera. Nie musisz przede mną niczego ukrywać, wstydzić się czy... Cokolwiek innego. Możesz przy mnie być sobą, w stu procentach — powiedział cicho.
    Ostrożnie przesunął jedną rękę w tył, by dosięgnąć czegoś, co skryte było w tylnej kieszeni jego spodni, jednocześnie dalej zostawiając drobne pocałunki na szyi dziewczyny — nie mógł sobie pozwolić, by poznała jego sekretny plan. Ostrze noża zabłysnęło w powietrzu, gdy zamachnął się, by zadać śmiertelny cios Ari w plecy. Jej jasna, obcisła bluzka momentalnie przemokła krwią, barwiąc się szkarłatnym kolorem... Minsoo uśmiechnął się z zadowoleniem, patrząc w oczy dziewczyny, teraz rozszerzone, wyrażające strach i zaskoczenie.
    — Myślałem, że jesteś inna — wyszeptał urażony, odsuwając się od niej. Zaraz wyciągnął przed siebie ręce. — Dobra, może trochę przesadziłem z tym zabijaniem, ale, serio, Ari? Starzy faceci? Patologia... — Pokręcił głową z niesmakiem. — Ok, ale nie umieraj jeszcze, bo... Nie umieraj, ok?
    — Ok — wyszeptała dziewczyna słabo, podpierając się jedną ręką o blat stołu. — Ale szybko, bo nie wiem, ile to jeszcze potrwa, trochę mi się już kręci w głowie.
    — Dobra, będę się streszczać, popatrz, mam tu przygotowaną prezentację w PałerPojncie, żeby przedstawić ci wszystkie za i przeciw, które spowodowały, że postanowiłem cię zabić... — mruknął, otwierając laptopa.

    Min objęła go rękami w talii i przytuliła go mocno do siebie.
    — Ej, Ari, kojarzysz, jak przechodząc obok pędzącego autobusu masz takie myśli, żeby pod niego wskoczyć, tak na krótką sekundę? W sensie takie przeświadczenie, że, jakby, możesz to zrobić? A w sumie, zresztą nieważne. Mózgi są dziwne.

    [XDDDDDDDDDDDD BOŻE ALE MINRI SĄ NUDNI JAK SĄ TACY SZCZĘŚLIWI, PRAGNĘ DRAMY, JUSH NIE MOGĘ PLLLLLLLSSS SEORI NOT SEORI]

    OdpowiedzUsuń
  118. — Na pewno jesteś gotowy, żeby wyjść? Twoja terapeutka mówiła, że... — Głos matki był pełen napięcia.
    — Jestem gotowy, żeby stąd spierdalać. Siedziałem tu całe święta, byłem na każdym spotkaniu, na które kazaliście mi iść, macie jasno na papierze napisane, że nie chciałem się zabić i obiecuję, że będę... Znacznie ostrożniejszy następnym razem.
    Pani Kim westchnęła ciężko po drugiej stronie słuchawki, a Seojun niemal zobaczył, jak kobieta powoli kiwa głową, marszcząc jednocześnie brwi.
    — Dobrze, porozmawiam z kim trzeba. Możesz zacząć się pakować.
    — Dziś jeszcze zostanę, przyjadę jutro z samego rana... Mam jeszcze jedno spotkanie do załatwienia tutaj w ośrodku. Potem mogę wyjść.
    Chłopak rozłączył połączenie i odstawił telefon na szafkę nocną, a potem roześmiał się głośno, zakładając ręce nad głowę. Rzeczywiście zrobił na terapii pewien progres — koszmary się skończyły, ataki paniki pojawiały się coraz rzadziej, aż w końcu zupełnie zniknęły, dłonie przestały mu się trząść w sytuacjach stresowych, a półtora tygodnia temu zaczął nawet nadrabiać wszystkie nieodczytane wiadomości od znajomych. Wracał do siebie. Rozdział z Margaret wreszcie był zamknięty.
    Mógł wrócić do pisania tej jeszcze nie skończonej powieści.

    From: 김미수 바보
    Będziemy za jakieś półtorej godziny! MAM ŻARCIE

    ***

    — Mówię ci, Ari, będziesz zachwycona! — powiedział Minsoo, usadawiając się na miejscu kierowcy w rozklekotanej Toyocie, którą pożyczył tego ranka od swojego kumpla z restauracji. — Ale nie spodziewaj się też nie wiadomo czego, to nie tego rodzaju niespodzianka.
    Niespodziewanie wczorajszego wieczoru napisał do niego Seojun. Opowiedział mu pokrótce, co się ostatnio u niego wydarzyło — że rodzice przez głupią imprezę wysłali go do ośrodka odwykowego, że spędził tam całe święta, i że w ogóle czuje się przez to wszystko przytłoczony i samotny. Oczywiście, że Minsoo od razu zaproponował, że wpadną do niego z Ari. Stwierdził, że to idealna okazja, by zrobić dziewczynie niespodziankę, bo w końcu ich ostatnie spotkanie do najlepszych nie należało... Ale Minsoo nie mógł się Seojunowi dziwić, skoro aż tak nieciekawie mu się życie potoczyło. Należało go po prostu z tego marazmu wyciągnąć, a kto może to zrobić lepiej, jak nie przyjaciele z dzieciństwa?
    Nakupił całą reklamówkę pyszności z Chinatown (razem z domowymi przysmakami pani Han, która prowadziła restaurację na dole budynku, w którym mieszkał), zapakował Ari do samochodu, a potem sam do niego wsiadł i ruszyli w drogę.
    Mimo, że dziewczyna naciskała całe półtorej godziny drogi, by dowiedzieć się, gdzie jadą, Minsoo nie pisnął ani słowa. Dopiero gdy znaleźli się pod placówką, odwrócił do niej głowę z zadowoleniem i szybko pocałował ją w usta, a potem wykrzyknął:
    — Przyjechaliśmy do Seojuna! Jest tutaj, bo wiesz... Chyba nie najlepiej żyje z rodzicami. Zagadaliśmy się ostatnio jakoś na instagramie i stwierdziłem, że musimy mu trochę pomóc wstać na nogi. Stąd ten wór jedzenia. — Uśmiechnął się szeroko. — Ostatnio było jakoś dziwnie, jak u ciebie był, ale to przez to zamieszanie w rodzinie. Wiesz, rodzice go tu wysłali podobno po jakieś imprezie, na której zemdlał. Przewrażliwieni, masakra. W każdym razie... A co ty tak dziwnie wyglądasz, kochanie? Wszystko w porządku?

    Seojun&Minsoo

    OdpowiedzUsuń
  119. Gdy tylko chłopak z dziewczyną weszli do pokoju, Seojun momentalnie odłożył książkę, której kartki jedynie przeglądał przeglądał. Dostrzegł parę z okna, jak przechodzili przez parking i uznał, że jeśli niczego ze sobą nie zrobi, zacznie gryźć róg poduszki ze zniecierpliwienia (i radości).
    W ostatnich kilku tygodniach faktycznie dosyć często gościł w swoim prywatnym pokoju w ośrodku Ari. Jedli smaczne rzeczy przyniesione przez dziewczynę (w placówce pracowali wyśmienici kucharze i w każdej chwili mógł zamówić coś z okolicznych restauracji, ale taktownie tę informacje ukrywał), nadrobili wszystkie świątecznie filmy z serwisów streamingowych i pili wino, popalając papierosy, mimo że panował w ośrodku dość ostry zakaz jakichkolwiek używek. Dlatego je konsumowali w łazience. Pech chciał, że Seojun wprowadził akurat taką zasadę, że w łazience można było przebywać jedynie w samej bieliźnie... Min była jeszcze tak kochana, że nawet przyniosła mu z jego mieszkania trochę cukierków! Napawał się jej obecnością, czując, jak bardzo za nią tęsknił, choć... Nie podobało mu się, że nie mógł jej mieć całej dla siebie. Jeszcze nigdy jej takiej nie widział — dopuszczała go do siebie i jakby... zapominała się tym wszystkim, lecz zawsze przychodził ten moment trzeźwości i opamiętania, w którym siadała wyprostowana, po czym jakby nigdy nic zmieniała temat lub zaczynała robić coś zupełnie innego. Jakby chciała, a nie mogła...
    Cóż, w zasadzie tak było. Chciała. I nie mogła.
    W gruncie rzeczy Minsoo kręcący się między jej nogami wcale by mu nie przeszkadzał, gdyby dziewczyna tak bardzo go od siebie nie odsuwała, stawiała takich granic. Seojun do granic nie przywykł i szczególnie ich nie lubił. Długo zastanawiał się, o co chodzi w tym wszystkim, aż w końcu pojął, co tak naprawdę robiła Ari... Grała w grę. I to podobało mu się o wiele bardziej, niż historia, jaką mózg mu uparcie podsuwał — że zakochała się, że zapomniała, że nie chciała już takiej bliskiej relacji. Obserwował zdjęcia, jakie wrzucała do internetu. Stories jej i Minsoo. I z tych fotografii i filmów wychodził obrazek grzecznej, ułożonej, słodkiej dziewczyny, którą... Min była. W trzydziestu procentach. Seojun mógłby dać sobie rękę uciąć, że Minsoo o wielu, wielu sprawach z jej życia nie miał pojęcia. A skoro Ari mogła grać w grę, dlaczego Seojun nie mógłby z tego zrobić sobie małej uciechy? W końcu zjawiła się u niego w święta i pocałowała go, mając chłopaka, więc też nie była w tym wszystkim fair. A jeśli ich miłość była prawdziwa i miała przetrwać wszystkie próby, Seojuna też chyba by zniosła? Jeżeli nie, nie byłby jej wart, czy nie tak?
    On wiedział, kim jest prawdziwa Ari. I chciał jej to udowodnić.
    Posłał dziewczynie promienny uśmiech. Ktokolwiek, kto nie znał go dobrze, pewnie odwzajemniłby go bez trudu, przelotnie tylko myśląc o jego pogodnym wyrazie... Ale gdyby to był ktoś z jego bliskiego otoczenia, wiedziałby, że w na tych ustach czai się przekorny, złośliwy wyraz.
    — No w końcu! Już myślałem, że się was nie doczekam — powiedział i podniósł się z łóżka. — Hej! Jak tam droga?
    — Siema — powiedział Minsoo z uśmiechem, wymijając dziewczynę, żeby przywitać się z Seojunem. — W porządku, nie było tak źle. I mamy kupę żarcia. — Podniósł obie siatki, po czym zerknął w tył na Ari. Odwrócił się z powrotem do chłopaka i rzekł konspiracyjnym szeptem, bardzo cicho: — Nie przejmuj się nią, chyba ma jakiś humorek dzisiaj, jest taka odkąd tylko dojechaliśmy.
    Kim uniósł brwi z wyrazem zrozumienia i pokiwał powoli głową. Skrzyżował spojrzenie z Ari znad ramienia Minsoo.
    — Faktycznie, jakoś dziwnie wygląda — powiedział na tyle głośno, by mogła go usłyszeć. — Może zatruła się rybą? — Wydął wargi, jakby się nad czymś zastanawiał.
    Ostatnio, gdy Ari u niego była, przywiozła ogromną paczkę sushi.

    OdpowiedzUsuń
  120. — Jak za dawnych, dobrych czasów! A jeśli już o tym mówimy, to co przynieśliście w tych reklamówkach? Bo padam z głodu, jeśli mam być szczery. Specjalnie odpuściłem sobie jedzenie szpitalne... Coś mi się tak wydawało, że przywieziecie żarcie. — Z uśmiechem na ustach Seojun nachylił się nad pakunkami, które Minsoo dalej dzierżył w dłoni. Wsadził ściśniętą pięść do kieszeni.
    — Mamy wszystko — powiedział drugi chłopak, stawiając na stole jedzenie, a potem razem z Seojunem zabrał się do rozpakowywania.
    Dzięki uroczej staruszce z restauracji jedzenie, które przywieźli było jeszcze ciepłe. Żaden z nich w ferworze... myślenia o jedzeniu nie zauważył, jak do pomieszczenia weszła starsza pielęgniarka. To była ta sama, która klepała Seojuna z całej siły po plecach, przez co chłopak czuł, jakby miał zaraz wypluć sobie płuca. Ta sama, która codziennie rano życzyła mu żarskim tonem, by jego "dzionek" był "superaśny". Usta miała zawsze rozciągnięte w lekkim uśmiechu. Na zmianę nosiła albo plecione przy skórze warkoczyki, albo skrupulatnie ułożone, małe loczki.
    — Witaj, moja mała! — krzyknęła do Ari, która teraz wyglądała, jakby naprawdę jej coś zaszkodziło. — Miło cię znowu widzieć!
    W pokoju na krótką chwilę zapanowała cisza. Minsoo obrócił się w kierunku kobiety zaciekawiony, a Seojun skorzystał z tej okazji i przejechał powoli palcem wskazującym po swojej szyi, by zakomunikować pielęgniarce, że... No cóż, można to zinterpretować na wiele sposobów.
    — Ja... Chyba mnie z kimś pani pomyliła — mruknęła Ari.
    Kobieta zrozumiała jednak swój błąd. Pokiwała głową, spoglądając to na dziewczynę, to na Seojuna i Minsoo, a potem roześmiała się niezręcznie pod nosem.
    — Ty nie jesteś Rosalie? — To chyba miało być pytaniem, ale w jej ustach zabrzmiało jak stwierdzenie. — Wybaczcie mi ten... Ten impas, to nie miało tak wyglądać. W każdym razie bardzo miło mi cię poznać nie-Rosalie. Chciałam tylko dać znać panu Kim, że mamy już wszystko przygotowane pod jutrzejszy wyjazd i by skontaktował się pan z doktorem Parkerem, on przekaże dokumentację medyczną.
    — W porządku, panno Jones — odpowiedział Seojun. Musiał przygryźć sobie policzek od środka, żeby się nie roześmiać. Kiedy już odeszła, podszedł do dziewczyny z paczką krabowych chipsów i poczęstował ją, jednocześnie mruknął: — Masz ochotę na przekąskę, Rosalie?
    Minsoo z tyłu się roześmiał.
    — Serio, nawet tutaj zapraszasz panienki? Jakbym był na miejscu twoich rodziców, wysłałbym cię do jakiegoś ośrodka... nie wiem, na Grenlandii?
    — Mają tam w ogóle jakieś ośrodki? — odezwała się dziewczyna, sięgając po chrupka.
    — Igloo-szpital — mruknął Seojun.
    To było trochę jak za starych, dobrych czasów.

    OdpowiedzUsuń
  121. Seojun, widząc, co robi Ari, wyciągnął rękę i wyszarpał dziewczynie paczkę chipsów. Nie mógł się powstrzymać, uśmiechnął się. Stało się coś, czego w ogóle się nie spodziewał, a dzięki czemu uczucie nadziei rozlało się w po jego klatce piersiowej, zupełnie jakby zanurzył się w gorącej wodzie. Jeszcze chwilę temu patrzył, jak Min wpycha w siebie jedzenie... A wiedział, że robiła to tylko wtedy, gdy czuła się źle psychicznie. To znaczy, że była smutna, zestresowana lub rozżalona. Zrzuciłby to pewnie na sytuację, w której się znaleźli, gdyby nie to, że dziewczyna szeptała imię Rosalie. Była zazdrosna. A Seojun nie mógł znaleźć lepszej rozrywki, niż patrzeć, jak Ari pływa w tym smutku.
    — Tak, wsparcie innych jest bardzo ważne. Rosalie była bardzo ważna dla mnie w ciągu tych ostatnich tygodni, wiele razy u mnie bywała — powiedział, zerkając przelotnie na Ari, po czym również skierował swój wzrok na Minsoo. Biedny, kochany, nieświadomy niczego Minsoo. Już niedługo. — Nie zgadniesz, Ari, kto się do mnie odezwał w zeszłym tygodniu, tak właśnie w temacie wsparcia. Ta dziewczyna jest nienormalna. Amelia, pamiętasz ją? Tą, którą załatwiliśmy w zeszłym roku na imprezie?
    — Załatwiliście? — Minsoo podniósł głowę, uśmiechając się jednocześnie. Sięgnął pałeczkami do miseczki z kimchi i wsunął sobie sporą porcję do ust. — To brzmi całkiem groźnie. Ale nie zabiliście jej, prawda?
    — Nie — roześmiał się Kim. — Zrobiliśmy jej coś o wiele gorszego! Może ty opowiesz, Ari?
    Seojun uniósł brwi, jego twarz dalej wykrzywiał uśmiech, choć nie serdeczny, ten jeden z jego charakterystycznych. W jego oczach błądziły ogniki.
    Game on

    OdpowiedzUsuń
  122. [Hejka! Dziękuję bardzo za powitanie. Miło wspominam wątek z Ari i żałuję, że mnie wena i życie kopnęło w tyłek. Wydaje mi się, że nasze panny mogą się uwielbiać albo nienawidzić. Mogą również razem siedzieć w Empire Hotel, sączyć drinki i podrywać starszych facetów. To aż się prosi o kłopoty, gdyby trafiły na kogoś spod ciemnej gwiazdy. ;> Szczegóły do ustalenia, ale może wyszłoby z tego coś fajnego?;D]

    Cornelia

    OdpowiedzUsuń
  123. [Będę w takim razie czekała!]

    Nel

    OdpowiedzUsuń
  124. Seojun obserwował z zadowoleniem, jak Min Ari gotuje się ze złości. Spojrzenie, jakie mu posłała, gdy go mijała, oznaczało tylko tyle, że miał całkowitą rację — Minsoo nie miał zielonego pojęcia, z jaką dziewczyną noc w noc kładzie się do łóżka. Wzruszył lekko ramionami na jej pytanie, po czym obserwował, dalej wsuwając w siebie chipsy, jak dziewczyna podchodzi do Minsoo i siada mu na kolanach. Po chwili ruszył za nią. Był już w końcu głodny.
    — Ta-ak — wymamrotał Minsoo, patrząc na dziewczynę zaskoczony. Oczywiście, że chciał się dowiedzieć wszystkiego o karierze ich pana z okładki. Mógłby nawet teraz, właśnie w tej sekundzie, zacząć naukę teorii względności, gdyby Ari, siedząc mu tak na kolanach, go o to poprosiła. — Ale czekaj, czego dowiedzieć?
    Seojun prychnął cicho pod nosem, sięgając po pałeczki i zabrał się do jedzenia, starając się nie zwracać na tę dwójkę najmniejszej uwagi. Co jakiś czas jednak zerkał w górę.
    Ari natomiast przeniosła drugą rękę na tors chłopaka i uśmiechnęła się z zadowoleniem, przysuwając jeszcze bliżej. Nieoczekiwanie Minsoo wyprostował się, zrzucając dziewczynę niżej na nogach, i zrobił wielkie oczy. Wyglądał jak wystraszony chomik.
    — Muszę chyba iść na chwilę — mruknął tylko, wpatrując się w przestrzeń niewidzącym wzrokiem, po czym zrobił dokładnie to, co powiedział. Wyszedł, zostawiając tę dwójkę samą. Seojun krzyknął jeszcze za nim, że łazienka jest w środku pokoju, ale Minsoo najwyraźniej już go nie słuchał, bo i tak wybiegł z pomieszczenia.
    Kim roześmiał się.
    — Odsuwając naszą sytuację na bok, naprawdę uwielbiam tego dzieciaka. — Pokręcił głową, po czym wsunął kilka klusek ryżowych do ust. Skrzywił się. — Ja nie wiem, jak wy możecie to jeść.
    — Seojun, co ty, kurwa, robisz? — Ari nie wyglądała na rozbawioną. Zdawała się być jeszcze bardziej rozjuszona. Chyba przez to, że Minsoo wyszedł — nie musiała nakładać na twarz maski obojętności. — Odpierdalasz jakiś teatrzyk? Co to miało być, z tą Amebą czy jak jej tam? I po chuj nas tu zapraszałeś?!
    Chłopak wstał. Ari też wstała, zupełnie jakby zaraz miała wyskoczyć do niego gotowa do walki... Co w jej przypadku mogło być całkiem służnym założeniem.
    — Cieszę się z waszego szczęścia. Wiem, jacy jesteście zakochani. Tak sobie pomyślałem, że podzielę się z Minsoo skrawkiem twojego życia, żeby mógł cię jeszcze bliżej poznać. — Uniósł brwi, uśmiechając się zimno. — Jak to jest, Ari? Minsoo kocha prawdziwą ciebie czy tę, która jeździ rozklekotaną Toyotą bez mrugnięcia okiem? Tę, która przez zły humor była w stanie zniszczyć innemu człowiekowi, czy tę, która stołuje się w śmierdzących fryturą barach? — Zrobił jeszcze kilka kroków w jej stronę, tak, że teraz niemal stykali się nosami. — Naprawdę chciałbym wiedzieć, Min Ari.

    OdpowiedzUsuń
  125. Seojun stracił panowanie nad sobą. Złapał Ari za ramiona i przysunął ją gwałtownie do ściany, o która zaraz potem się oparł. Prawa dłoń ułożył tuż obok głowy dziewczyny. Jego twarz pozostała tak samo niewzruszona, jedynie falujące nozdrza zdradzały, jak bardzo był w tej chwili wściekły.
    — Czy ty w ogóle siebie słyszysz?! — krzyknął, nie zwracając kompletnie uwagi na to, że ktoś mógłby ich teraz podsłuchiwać pod drzwiami. Albo na drugim końcu szpitala. — Ja ciebie nie znam? Ja, kurwa, ciebie nie znam? Widziałem cię, jak ćpałaś na potęgę, wlokłem nieprzytomną pod prysznic, wypierdalałem jedzenie, jak miałaś te swoje epizody… Nawet widziałem to wcześniej, jak się opychałaś na kanapie. A Minsoo o tym wie?
    Roześmiał się gorzko.
    — Skądże, pewnie, że nie wie. Tak samo, jak nie ma pojęcia, że ten cyrk, który przed chwila odstawiłaś mu na kolanach… Był. Przedstawieniem. — Złapał ja za brodę. — Dla mnie. I ja wiem, kim jesteś, Ari. I to na pewno nie jest ta słodka dziewczynka, która teraz udajesz…

    OdpowiedzUsuń
  126. [Hej hej, dziękujemy pięknie za powitanie! Lubię takie nieoczywiste postaci, więc Dżejki koniecznie musiał taki być :D Ale widzę, że nie tylko ja mam do nich słabość, bo Ari również nie jest taka oczywista z tym swoim spędzaniem czasu w towarzystwie starszych mężczyzn :D Wszyscy idealni, a jednak za uszami mają całkiem sporo... Reflektujecie może na wątek i jakieś nieoczywiste akcje? :)]

    Jake

    OdpowiedzUsuń
  127. — Coś się stało? — Minsoo spojrzał w górę zmartwiony. Wstał i złapał dziewczynę za dłoń, a potem przyciągnął ja do siebie, obejmując ją przy tym w talii. Zmarszczył brwi, przyglądając się jej smutnej twarzy. — Boli cię brzuch? To może po tym jedzeniu… Faktycznie. Może powinnismy iść. Seojun, nie obrazisz się, jak wyjdziemy?
    — Jasne, że nie — odparł zapytany, po czym również się podniósł. — I tak mam jeszcze trochę do zrobienia, muszę się w końcu spakować, by stad spadać. Do zobaczenia w takim razie na imprezie, już się nie mogę doczekać… Będzie jak za starych, dobrych czasów. Odprowadzę was.
    — No pewnie. Moje pierwsze urodziny w Nowym Jorku, niezłe. Kumpel wynajmie mi mieszkanie na te okazje, spodoba ci się, jest świetne. Co nie, Ari?
    Przeszli kilka kroków do drzwi pokoju, ale nagle Minsoo wykrzyknął coś niezrozumiałego, a potem szybko wrócił do stolika, by zgarnąć stamtąd swój telefon. Ten chłopak tak chwytał za serce, ze momentami nawet Seojun musiał przed sobą przyznać, ze nie umiał go tak naprawdę nie lubić. Dalej traktował go jak swojego przyjaciela. Ogromna szkoda, ze musiał działać mu na niekorzyść.
    — Nie da się zmienić diametralnie w ciągu kilku tygodni — wyszeptał Seojun do Ari, korzystając z chwili nieobecności drugiego chłopaka. — I biorąc pod uwagę to, co wydarzyło się przed chwilą, chyba sama o tym dobrze wiesz. Przy mnie nigdy nie musiałaś udawać. — Zmarszczył brwi i pokręcił głowa. — Nigdy.
    Chłopak odprowadził ich na dół. Miał w planach przejść z nimi do samochodu, ale w hallu złapała go ta sama pielęgniarka, co ostatnim razem, by przekazać mu jeszcze więcej informacji na temat jego zwolnienia, i nie dała mu odejść. Zerkał ponad głowę kobiety, patrząc jak odchodzą. Gdy wchodził z powrotem na górę, by przejść do pokoju, wyciągnął telefon i wybrał numer.
    — Halo, Rosalie? Chciałabyś być moja plus one?

    OdpowiedzUsuń
  128. [Cudownie! W takim razie czy możemy zgadać się na mailu? Wiadomo, plotkara stalkuje, a nieoczywiste pomysły wolałabym zdradzać z daleka od jej oczu :D lukrowane.ciastko@gmail.com]

    Jake

    OdpowiedzUsuń
  129. Minsoo nie mógł uwierzyć, jakim szczęściarzem był — Ari, ta wyniosła dziewczyna z dobrego domu, do której wzdychał odkąd był małym chłopcem, była jego. Kochała go. To jemu szeptała czule słowa do ucha, to jemu poświęcała swój czas i to jego ściskała za rękę w środku nocy. Nie wierzył, żeby miała mu za co dziękować, bo wszystkie te rzeczy przychodziły zupełnie naturalnie… ale skinął głowa, wymamrotał coś pod nosem, po czym odpowiedział, ze tez ja kocha, ale bardziej. A potem przeszedł z Ari na górę, na antresolę i dał dziewczynie wieść prym, bo ewidentnie tego właśnie potrzebowała i na to miała ochotę. Nie zastanawiał się, dlaczego była taka gwałtowna — ciężko było kwestionować rzecz, która dawała tyle przyjemności.

    Minsoo zerknął na zegarek. Czekał na Ari, miała się zjawić pół godziny temu, a jeszcze nie udało jej się dotrzeć — zapewne jakieś garderobowe emergency. Organizował urodziny w mieszkaniu kumpla, w którym od czasu tej pamiętnej imprezy z policja bywali z dziewczyna wiele razy. W zasadzie zaprzyjaźnili się cała czwórka i gdziekolwiek dało się pójść parami, pojawiali się razem. Wieczorami często grali w planszówki, jedli ramen i pili soju. Party monsters.
    W mieszkaniu było już kilkanaście osób, grała muzyka i pierwsze drinki zostały polane, ale towarzystwo jeszcze się nie rozkręciło. Sam Minsoo przestępował z nogi na nogę, niecierpliwy, choć na zewnątrz udawał wyluzowanego. Dochodziła dziesiąta.
    — No w końcu! — wykrzyknął, gdy tylko Ari wpadła do mieszkania. Posłała mu przepraszający uśmiech, po czym szybko zrzuciła płaszcz i wpadła mu w ramiona, by go pocałować. — O nie, tym mnie nie udobruchasz, nie licz na to!

    OdpowiedzUsuń
  130. — Jordanów? Limitowana? — Chłopak zrobił tak wielkie oczy, że wyglądał, jakby gałki oczne miały mu zaraz wyskoczyć, dokładnie tak jak postaciom z bajek. Od razu zabrał się do odpakowywania prezentu, a kilku znajomych do niego dołączyło — nie tylko tancerze, ale pasjonaci NBA, więc oczywiście też Michaela. Dorwanie limitowanej kolekcji jego butów graniczyło z cudem, szczególnie po dwudziestu latach od ich wydania, a ten egzemplarz był w idealnym stanie, wręcz... Nowy.
    — O matko, Minsoo, nie chcesz ich odsprzedać?
    — A jakby ci tak zniknęły, to byś był bardzo zły?
    — Dios mio!
    Zachwycanie się butami z kolekcji limitowanej nie przeszkodziło mu jednak w tym, by zerknąć na Ari, gdy ta zrzuciła z siebie płaszcz. Złapał nawet dwóch kolegów na tym, że też patrzyli w jej stronę. Cóż, nie mógł ich winić, Ari była piękna, a jej stylizacja dzisiaj wyjątkowo hipnotyzująca. Odkryty brzuch zwracał uwagę... I jakoś tak wysysał powietrze z płuc, a potem pompował je gdzieś indziej.
    — Dziękuję — powiedział Minsoo, nachylając się w stonę Ari, by ją pocałować. Odsunął się od niej i uśmiechnął szeroko. — To naprawdę wspaniały prezent. Nawet nie wiem, skąd wiedziałaś, że chciałbym coś takiego. — Pokręcił głową. — Wydaje mi się jednak, że udało ci się mnie udobruchać... Kupiłaś mnie! Cóż, widzisz, łatwy ze mnie chłopak!
    Ari akurat takich sprzedawczyków lubi.
    Chwilę później przeszli do głównego pomieszczenia. Mieszkanie Hyunmina było urządzone trochę inaczej niż ostatnio — zniknęły instalacje, zapanował większy mrok. W kilku miejscach stały maszyny do wytwarzania dymu, gdzieniegdzie błyskały lasery, z każdej strony świeciły kolorowe światła. Jedno pomieszczenie było oświetlone na różowo, inne na fioletowo-niebiesko, w jeszcze innym paliły się czerwone światełka jak w ciemni. Całości dopełniały graffiti, obrazy porozwieszane w każdym pokoju i lustra. Hyun i jego dziewczyna ostatnio pojechali na wycieczkę do Berlina i chyba stamtąd zaczerpnęli inspirację.
    Nagle Minsoo złapał Ari w talii i uniósł ją delikatnie w górę. Poczuł nagły przypływ ekscytacji i szczęścia.
    — Kocham cię — szepnął jej do ucha, a potem wtulił twarz w jej włosy.
    Nagle dosłyszeli jak drzwi frontowe się zatrzaskują i po kilku sekundach do pokoju wszedł Seojun. Wyglądał trochę inaczej niż zwykle, a przynajmniej dopiero teraz Minsoo zdał sobie z tego sprawę — jego włosy były trochę dłuższe, lekko zakręcone. Miał na sobie ciemną koszulę i czarne, materiałowe spodnie, i nawet gdyby ktoś miał zerowe pojęcie o modzie, od razu poznałby, że chłopak trzymał na sobie ciężar kilkudziesięciu tysięcy dolarów w garderobie. Tuż za nim weszła brunetka, ale jej niestety Minsoo nie kojarzył. Miała długie, kręcone, ciemne włosy i wyglądała jak aktorka, była po prostu przepiękna. I trzymała Seojuna za rękę.
    — Chyba się troszkę spóźniliśmy, wybaczcie — zaczął Seojun nieśmiało, zerkając na towarzystwo. Jak chciał udawać aniołka, potrafił.
    — Nie ma sprawy! — wykrzyknął Minsoo, podchodząc do kumpla, żeby go wyściskać.
    — Najlepszego, durniu. — Chłopak roześmiał się, a potem klepnąl solenizanta po plecach. — A to jest Rosalie, nie znacie się jeszcze. Spotykamy się od jakiegoś czasu. — Seojun odsunął się, by Rosie mogła przywitać się z Minsoo, po czym spojrzał w górę i skrzyżował spojrzenie z Ari. — Cześć, Ari. Jak się masz? — Uniósł brwi.

    OdpowiedzUsuń
  131. Seojun sunął spojrzeniem za Ari, jak wychodziła z pomieszczenia, a uśmiech na jego twarzy stawał się coraz szerszy i szerszy. Nawet Minsoo roześmiał się i pokręcił głową, mówiąc coś o tym, że dziewczyna zawsze bardzo stresuje się, jak organizuje jakieś imprezy, szczególnie urodziny. Tak, jasne. Wydawała się ogromnie wyprowadzona z równowagi tymi urodzinami.
    — Jejku, jak tu jest pięknie, jak w jakiejś wystawie sztuki — powiedziała Rosalie, rozglądając się dookoła z zachwytem. — Serio, jakbym była na jakimś wernisażu artysty sztuki współczesnej, niesamowite.
    — Mogę cię oprowadzić szybko, jest naprawdę fantastycznie — zaproponował Minsoo. Zaraz u jego boku pojawił się Hyunmin z jeszcze innym ich przyjacielem.
    — Po moim mieszkaniu będziesz oprowadzał? O nie, nie. Idziemy wszyscy razem.
    — Idziesz, Seojun? — zapytał Minsoo z szerokim uśmiechem na ustach.
    — Jasne, zaraz do was dołączę, tylko może poszedłbym do kuchni, by zrobić coś do picia? Jakiś drink, co nie, Rosie? A ty, Minsoo, pijesz coś?
    Po przyjęciu zamówień Seojun popędził do kuchni tak szybko, jak tylko mógł, nie zmuszając się przy tym do sprintu. Chciał zastać tam dziewczynę zanim dołączą do nich inni. Jej reakcja bardzo go rozbawiła — miał nadzieję ujrzeć trochę więcej gniewu i zazdrości w wydaniu Min Ari. Ciekawe, jak bardzo będzie się musiała napracować, by nie podnieść głosu.
    — Oj, zawsze masz okropnego kaca po tequili, odradzam — mruknął cicho, opierając się o framugę drzwi. Założył ręce i spojrzał na ją z lekkim uśmiechem, w jego oczach błyszczało zadowolenie i złośliwość. — Przyszedłem zrobić drinka dla Rosalie i wziąc whisky dla siebie, pomożesz mi się tu odnaleźć?

    OdpowiedzUsuń
  132. — To nie była opinia, to był fakt. I porada — wymamrotał, zachodząc jej drogę. Zignorował jej słowa. — Tak, czeka na ciebie twój chłopak — ostatnie dwa słowa wypowiedział z taką samą manierą, co Min — więc nie rozumiem, czemu jesteś taka nerwowa. Dalej się wściekasz za to, że zaprosiłem ciebie i Minsoo do szpitala? Chyba powinniśmy się zachowywać jak kumple, jeśli chcesz, by dalej myślał, że tylko nim dla ciebie jestem.
    Seojun nie mógł się jednak doczekać odpowiedzi, bo usłyszał krzyk jakiejś dziewczyny z korytarza, która zaraz potem zjawiła się w drzwiach kuchni. Gdy weszła, chłopak znajdował się już po drugiej stronie blatu i przygotowywał drinki dla siebie i Rosie. Chciał zbliżyć się do Ari, chciał, żeby Minsoo poznał jej prawdziwą twarz, ale na pewno nie mógł tego zrobić w tej sposób — gdyby ujawnił cokolwiek, co się między nimi wydarzyło, Ari nie chciałaby mieć z nim nic wspólnego.
    Wdał się z nieznajomą w krótką, niezobowiązującą rozmowę, a kiedy wrócił do głównego pomieszczenia, impreza już trwała w najlepsze. Muzyka grała głośnie, przyszło więcej ludzi, a Rosalie z Minsoo wrócili już z małej wycieczki po mieszkaniu.
    — W końcu — wykrzyknął Minsoo, gdy chłopak się zbliżył. — Myślę, że teraz będziecie musieli częściej przychodzić do nas z Rosie, jest zachwycona tym miejscem.
    — To prawda. — Dziewczyna roześmiała się, odbierając od Seojuna swojego drinka.
    — Z chęcią przyjmę zaproszenie — odpowiedział Seojun, wznosząc lekko kieliszek. — Za solenizanta!
    No czyż nie cudni z nich przyjaciele?

    OdpowiedzUsuń
  133. Sączyła powoli negroni czekając na pojawienie się Ari.
    Jak zawsze w Empire Hotel panował hałas, była masa ludzi. Nieprzypadkowo wybrała to miejsce. Nic ostatnio nie działo się przypadkiem. Rozpuszczone włosy odgarnęła na lewą stronę, odsłaniając przy tym plecy. Kremowa, sięgająca połowy ud sukienka z rozcięciem na plecach i nieco zbyt dużym dekoltem pasowała do jej sylwetki idealnie. Rzadko zakładała sukienki z długimi rękawami, znacznie bardziej wolała je odsłaniać, to po prostu pora roku zmusiła ją do niewielkich zmian. Nie chciała tu siedzieć i trząść się z zimna, a po powrocie z upalnych Seszeli było jej zimno niemal cały czas. W głowie już planowała kolejny wyjazd i najchętniej zrobiłaby to właśnie w tym momencie, ale Nowy Jork jej potrzebował. Nie mogła tak po prostu, znowu, zniknąć. Była głodna plotek, tego, co ją ominęło w ostatnim czasie i zamierzała się trochę przy znajomych pokręcić, wyciągnąć, jak najwięcej ciekawych informacji. Nie, aby coś z nimi zamierzała zrobić, co prawda mogła, ale nie miała na to zwyczajnie czasu. Lubiła za to dowiadywać się szczegółów, obserwować cudze dramaty. W końcu kto nie lubił plotek, prawda?
    Dyskretnie rozejrzała się licząc na to, że zaraz dostrzeże Ari. Nie chciała wyjść na desperatkę, która siedzi tu sama. Nie była tutaj sama, a była niemal pewna, że jeśli dziewczyna się zaraz nie zjawi to ktoś się do niej przysiądzie. Jeśli będzie przystojny to była gotowa zapomnieć o małym planie, który był uknuty i po prostu pójdzie na randkę z nieznajomym. W ciągu następnych dwóch minut okazało się jednak, że wcale nie będzie zmuszona do podrywania nieznajomych, a jej wzrok zatrzymał się na drobnej sylwetce Ari. Kąciki ust blondynki drgnęły lekko ku górze. Przechyliła szkło z drinkiem, którego skończyła. Krótkie spojrzenie w stronę barmana wystarczyło, aby odebrał od niej pustą szklankę i zabrał się za przygotowywanie kolejnego. Rzuciła jedynie, aby zrobił dwa. Ari też w końcu czegoś potrzebowała.
    — Wyglądasz olśniewająco — odezwał się i na przywitanie cmoknęła przy policzku brunetki, nie przytknęła jednak ust. W końcu nie chciałaby śladu po szmince na nim. — Zamówiłam ci już drinka. Pamiętasz tego barmana francuskiego pochodzenia? Raphael chyba… nie pracuje już, szkoda. Miło się na niego patrzyło. I robiło inne rzeczy.
    Brązowe tęczówki utknęły na sylwetce dziewczyny, próbowała z niej wyczytać tak wiele, jak tylko się dało. Jednocześnie zachowując dystans, aby się przypadkiem nie odstraszyła.
    — Opowiadaj co u ciebie, jakieś wielkie zmiany? Och i jak minęły ci walentynki?

    Cornelia

    OdpowiedzUsuń
  134. Minsoo spojrzał w końcu na Ari zdziwiony. Wiedział, że dziewczyna zawsze się stresuje imprezami, ale zachowywała się wyjątkowo dziwacznie — odnosił wrażenie, że gdyby mogła, zaciągnęłaby go na korytarz, ubrała się i po prostu poszła do domu. Nachylił się delikatnie ku niej i tym razem to on złapał ją za przedramię. Ścisnął za nie lekko.
    — Wszystko w porządku, dobrze się czujesz? — zapytał zmartwiony. A co jeśli znowu coś jej dolegało, coś ją bolało? Ostatnim razem przespała pół wieczoru. Może powinien ją w końcu zawieźć do jakiegoś lekarza? — Jeśli chcesz, możemy...
    — Te dni mogą dać w kość — odezwała się Rosie zmartwionym tonem, po czym wyrwała rękę Ari z uścisku Minsoo i pociągnęła dziewczynę lekko do siebie. — Chodź, kochana. Ja muszę przypudrować nosek, a tobie potrzeba zaaplikować coś porządnego na problemy z brzuchem. Rzeczywiście, jesteś jakaś spuchnięta na twarzy... — Zacmokała trzy razy. — Panowie, to damskie problemy, zostawimy was samych.
    — Jasne, jasne — mruknął Minsoo zmieszany. Seojun natomiast uniósł jedną brew, posyłając w stronę Rose spojrzenie, które mówiło co Ty, do cholery, robisz.
    Rose przeszła kilka kroków, dalej trzymając Ari za przedramię.
    — Masz takiego przystojnego chłopaka. Jeden ci nie wystarczy? — zapytała, dalej tym samym słodkim, zmartwionym tonem.

    Minsoo

    OdpowiedzUsuń
  135. [ Te dwie panie to zdecydowanie mogłyby stanąć sobie na odcisk... albo wręcz przeciwnie :D Dziękuję za powitanie! ^_^ ]

    Mila

    OdpowiedzUsuń
  136. — Ouch — mruknęła Rose, teatralnym gestem układając dłoń na klatce piersiowej. Zaraz potem również skrzyżowała ręce na piersi i skinęła głową, prostując się. Dalej unosiła brwi i miała zatroskany wyraz twarzy, choć teraz już dało się wyczytać z niej jawną ironię. — Ale muszę przyznać, że to całkiem niezła strategia, jak na pięciolatkę oczywiście. Też bym trzymała na dystans kogoś, kto wie, że zdradziłam swojego chłopaka... — Cmoknęła teatralnie powietrze. — Seojuna musiał ktoś zgwałcić, żebyś zaczęła go traktować na poważnie?
    Rosalie nie wiedziała za dużo o historii Ari i Seojuna. Chłopak nie za wiele jej mówił, głównie wyrywki, więc resztę sobie dopowiadała lub stała się jakoś logicznie wytłumaczyć — skąd wynikała większość niepoprawności jej wizji. Czasem coś przeczytała na plotkarze, czasem ktoś, kto znał tę dwójkę, coś jej o nich opowiedział. A poza tym szczerze Ari nie lubiła, więc za wszystko, co złe, obwiniała właśnie ją.
    — Powtórzę, bo chyba nie dosłyszałaś. — W jej głosie słychać było gniew. Zbliżyła się o krok w stronę Ari. — Masz już jednego chłopaka. Podobno jesteście w sobie szalenie zakochani. Nie wystarczy ci on, nie możesz się odpieprzyć od Seojuna? — Pokręciła głową. — Przeszkadza ci, że w końcu jest z kimś szczęśliwy w związku?

    Minsoo (Rose? xD)

    OdpowiedzUsuń
  137. Rosalie bardzo żałowała, że Ari nie dała jej szansy odpowiedzieć, ale z obiektywnego punktu widzenia bardzo dobrze się stało — wystarczyłaby jeszcze chwila, a obie rzuciłyby się na siebie z pazurami. Gdy weszła do pomieszczenia, odnalazła Seojuna, od którego oddalali się na parkiet przytuleni do siebie Minsoo i Ari.
    — O co chodziło? — zapytał Seojun podejrzliwie, mrużąc delikatnie oczy. Podał dziewczynie jej drinka. Rosalie piła tylko słodko-kwaśne, różowe koktajle. Kiedyś, bardzo pijana, powiedziała mu, ze robi to dlatego, bo nikt takiego drinka nie chciałby jej ukraść, gdyby go gdzieś zostawiła. Misterny plan i jaka egzekucja.
    — Co? O nic, naprawdę. Starałam się być dla niej miła, ale ona jest naprawdę strasznie wredna. Nie wiem, o co jej chodzi. Jak na moje oko, to jest zazdrosna.
    Bingo! Nie mogła zaoferować lepszego afrodyzjaku. Oczy Seojuna momentalnie się zaświeciły. Błyskała w nich nadzieja.

    — Na pewno dobrze się już czujesz? — zapytał Minsoo. Odgarnął dziewczynie włosy z twarzy, a potem pocałował ja powoli, czule. Oddalili się z głównego pomieszczenia do innego, w którym grała spokojniejsza muzyka, błyskały tam fioletowe światła. — Nie podoba mi się to, to już drugi raz. Musisz iść do doktora, Ari. Może jednak zabiorę cię już do domu, co?
    Dziewczyna musiała zapewnić Minsoo tysiąc razy, ze naprawdę nic jej nie jest, by w końcu uspokoił się na tyle, żeby być zdolnym po prowadzenia rozmowy. Zapytał ją oczywiście jeszcze kilkanaście razy o różnorakie symptomy chorobowe, ale w końcu dał za wygrana.
    — 내 피 땀 눈물 — zanucił po cichu chłopak, gdy poleciała kolejna piosenka. Przytulił do siebie mocno Ari, choć rytm utworu wcale nie pasował do wolnego tańca, i poruszał się powoli to w jedna, to w druga stronę. Myślał o tym, jaki jest szczęśliwy. Są jego urodziny. Jest z nim dziewczyna, która go kocha. Która on kocha. Gra muzyka, leje się alkohol, jedzą smaczne jedzenie, wokół wszyscy jego przyjaciele. Za niedługo powie Ari, ze dla niej postanowił zostać w Nowym Jorku… Życie było piękne!
    — Kocham Cię. — Uśmiechnął się do niej. Zaraz potem jego wzrok padł na parę, która namiętnie całowała się w rogu pomieszczenia. Jak na Minsoo i na to, co myślał o publicznym okazywaniu uczuć, stanowczo za namiętnie. Choć musiał oddać im sprawiedliwość, bo w pomieszczeniu było tak ciemno, ze ciężko było się połapać, czy ktoś w nim w ogóle przebywał. Na pare jednak błyskało fioletowe światło. — Patrz na te zakochane gołąbeczki. — Roześmiał się. — Ale fajnie, ze są razem, Rosalie to bardzo miła dziewczyna. Spotykają się od czasu, jak Seojun wylądował w tym ośrodku, bo był wtedy całkiem sam, Rosie mi mówiła, jak pokazywałem jej mieszkanie. Wpadłem na nich kiedyś, jak wracałem z zajęć, szli za rączkę w kierunku Central Parku. Nigdy nie posadziłbym Seojuna o takie rzeczy.

    Minsoo

    OdpowiedzUsuń
  138. — Tak, będę się wspaniale bawić, wiedząc, że moja dziewczyna od kilku dni źle się czuje. Naprawdę, to będzie super impreza — powiedział kwaśno, przewracając oczami, po czym zsunął się z krzesła i pochylił nad Ari. Pocałował ją w czoło i wyszeptał: — Idę powiedzieć, że będziemy się zbierać. Niech oni się dalej bawią w najlepsze. Poza tym dzisiaj i tak nie są moje urodziny, jeszcze zdążymy je uczcić całonocnym świętowaniem.
    Dziesięć minut potem pakowali się do samochodu. Gdy Ari oparła głowę o szybę i przymknęła powieki, Minsoo, dalej zmartwiony, zatopił się w ponurych myślach. A jeśli naprawdę działo się z nią coś złego, a oni jeszcze o tym nie wiedzieli? Nie, to nie mogło być nic strasznego, na pewno nie. Jednak gdy jeszcze przed spaniem dziewczyna kolejny raz pobiegła do łazienki, zakrywając sobie usta dłonią, do głowy Minsoo wpadł inny pomysł i na samą myśl jemu samemu też zrobiło się niedobrze... Ale ze strachu.
    A co, jeśli...?
    Pragmatyczny mózg Minsoo podpowiadał mu jedyne słuszne rozwiązanie — jeśli chciał wiedzieć, czy to była prawda, musiał to zwyczajnie zbadać. Niemniej nie zamierzał o tym jeszcze mówić Ari, jutro jej powie. Jutro, gdy...

    — Dzień dobry — wyszeptał, całując dziewczynę w policzek.
    Była dziesiąta rano. Ari jeszcze smacznie spała, a Minsoo zdążył już przebiec poranny maraton: poszedł pobiegać (za dużo energii i stresu), wrócił, umył się, poszedł do sklepu, wrócił, zrobił śniadanie, kawy i od piętnastu minut zbierał się psychicznie, by w końcu pójść na górę i obudzić dziewczynę z błogiego snu.
    — Przynoszę śniadanie — mruknął, podsuwając Ari tackę śniadaniową z jedzeniem. Tosty francuskie, owoce i sok pomarańczowy. I pięć paczek testów ciążowych na deser. — Bo słuchaj, zanim się zdenerwujesz, zobacz! Mamy do tego bardzo dużo podstaw, ostatnie twoje opadnięcie z sił w ośrodku, wczorajszy... no, jakby, wypadek. A tak sobie myślę, że wcale nie wypiłaś tak dużo, co nie? No i pomyślałem, że lepiej wiedzieć wcześniej, jeśli faktycznie...
    Będziemy mieli dziecko. Nie mogło mu to przejść przez gardło. Nie dlatego, że tak bardzo tego nie chciał, ale może dlatego, że bał się, że przestraszy Ari swoim beztroskim tonem.
    Wyciągnął rękę i lekko ścisnął dziewczynę za dłoń. Uśmiechnął się delikatnie.
    — Ale to tylko propozycja. Zrobimy, co będziesz chciała.

    OdpowiedzUsuń
  139. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  140. Gdy tylko usiedli na łóżku, a w oczy rzuciła się Minsoo taca ze śniadaniem, chłopak nachmurzył się jeszcze bardziej, niż wcześniej. Próbował sobie to wytłumaczyć w jakiś logiczny sposób, ale nie potrafił — i tak naprawdę ostatnio bardzo często po cichu starał się usprawiedliwić dziwne zachowania Ari, co nigdy wcześniej się nie zdarzało. Nie odezwała się do niego ani słowem od rana, nie licząc tego, że poinformowała go, że testy wyszły negatywne... Nawet niczego więcej na ten temat nie powiedziała. A potem zaciągnęła go jak manekina przed lustro, by zrobić sobie z nim zdjęcie, i chyba nawet nie zauważyła, że pocałował ją w policzek. Zaraz zje śniadanie, ale najpierw musi dodać to zdjęcie.
    — Ari, czy ty jesteś ze mną szczęśliwa? — wypalił zanim zdążył ugryźć się w język.
    Minsoo znał swoją wartość. Nie czuł się gorszy od Ari i od tej całej manhatańskiej śmietanki, ale wiedział, że ludzie, którzy wychowywali się wśród nieograniczonych środków pieniężnych na chociażby najgłupszą zachciankę, zachowywali się trochę inaczej... Mieli inne priorytety, ich pogląd na świat nie był dokładnie taki sam, jak ludzi, którzy nie mieli niczego. Cały czas uważał, że uczucie, które ich łączyło, było prawdziwe, że spełniło się jego głupie, dziecięce marzenie, że pokochała go dziewczyna, o której kiedyś marzył... A co jeśli to wszystko była nieprawda? Jeśli ona się już nim znudziła?
    Cała wczorajsza radość i euforia wyparowały z ciała chłopaka w kilka sekund.


    alexa play „boyfriend” by dove cameron

    — Seojun, co ty wyprawiasz? Proszę…
    Trzask. Kolejna szklanka roztrzaskała się o ścianę sypialni, a Rosalie ledwo uniknęła znalezienia się polu rażenia.
    — Powiedziałem już, wynos się! — krzyknął chłopak.
    Gdy tylko za Rosalie zatrzasnęły się drzwi, z ust Seojuna wydobył się kolejny, wściekły ryk, a w powietrze wyleciały następne przedmioty — pare szklanek, tablet, a w końcu i telefon, którego do tej pory ściskał w dłoni. Uderzył z całej siły pięścią w ścianę.
    — Obym, kurwa, śnił — wydusił z siebie, z każdym słowem bijąc coraz mocniej. Uderzał dalej, nawet wtedy, gdy na ścianie zaczął zostawiać ślady krwi.

    OdpowiedzUsuń
  141. — Starasz się mnie udobruchać prezentami, Min Ari? Cóż, tak, jak już kiedyś wspominałem, chyba ci się to udaje. — Mimo pogodnych słów, w jego głosie dalej można było wyczuć smutek i przygnębienie.
    Było mu przykro, bo dziewczyna zdawała się być tak pogrążona we własnym świecie, że przestała go zauważać… ale może zwyczajnie powinien jej posłuchać? W końcu to ona, a nie on, próbowała wczoraj wypluć całe swoje wnętrzności. To ona ostatnio prawie zemdlała, a potem przespała cały dzień. Może to wszystko przez ten stres związany z dostaniem się ma uczelnie? Babcia kiedyś mu opowiadała, że jak człowiek nagle po długim okresie przestaje się stresować, jego organizm doznaje szoku i dopiero wtedy nadchodzi proces regeneracji. Może babcie naprawdę wiedza wszystko?
    Jednak Minsoo gdzieś głęboko dalej był niespokojny — czuł w podświadomości, że coś tu jest nie tak, że Ari nie mówi mu wszystkiego.
    Chłopak potrząsnął głową, jakby chciał pozbyć się wszystkich negatywnych myśli, a jego twarz rozjaśnił uśmiech. Przeczesał palcami proste, lekko przydługawe włosy i ścisnął lekko krucha dłoń Ari.
    Wszystko było w porządku.
    — Jedz śniadanie póki gorące. — Tosty już dawno temu wystygły, ale to była po prostu pierwsza rzecz, która przyszła mu do głowy. Wstał z łóżka i zszedł z antresoli, by zrobić im po kubku kawy. — I zejdź z tą tacą na dół, zjedz śniadanie w kuchni jak człowiek. Do twojej wiadomości, od dzisiaj jesteś traktowana z równa czułością, co każdy inny przeciętniak w życiu Lee Minsoo. — Roześmiał się pod nosem, sypiąc kawę do młynka.

    @km_sj2705 odpowiedział na Twoje story:
    Pozazdrościłaś mi?

    OdpowiedzUsuń
  142. Tak, jak już kiedyś zostało to wspomniane, Minsoo miał dwie twarze — pierwszą, tą grzeczniejszą, którą pokazywał światu na co dzień, i drugą, która wychodziła na wierzch wtedy, gdy chłopak był na scenie. Tak się złożyło, że w mniemaniu Minsoo najwyraźniej łóżko również do bycia sceną się zaliczało. Albo raczej łóżkowe... Aktywności?
    Patrzył na nią, z lekka oniemiały, lecz na twarzy starał się pozostać niewzruszony. Podszedł do niej powoli, a potem delikatnym ruchem odsunął jej kolana od siebie, by móc zająć miejsce jeszcze bliżej niej. Dłonie ułożył na jej biodrach i gwałtownym ruchem przyciągnął ją do siebie.
    — Zrób to jeszcze raz — powiedział twardym tonem i skinął głową na talerz leżący na blacie kuchennym. Mrugnął do niej jednak wesoło okiem, by przypadkiem chłód jego głosu w żaden sposób jej nie odstraszył.
    Bo w końcu miał ją traktować jak każdego innego przeciętniaka, prawda? Niech Min Ari poczuje na własnej skórze skutki wyprowadzania go z równowagi. A może jeśli przez następne dni będzie odczuwała konsekwencje wyjątkowo intensywnie, następnym razem zastanowi się dwa razy. Albo tym bardziej będzie się go starać zdenerwować.

    OdpowiedzUsuń
  143. Chłopak uśmiechnął się, kręcąc głową na boki, jakby nie dowierzając ogromnym możliwością kokietowania, jakie prezentowała Ari. Przysunął ją do siebie bliżej za biodra, tak że teraz przylegali do siebie całkowicie, po czym ułożył dłoń na jej szyi i wpił się mocno w jej usta. Od namiętnych pocałunków kręciło mu się w głowie. Jego ręce błądziły po ciele brunetki, domagając się coraz więcej i więcej. W końcu złapał ją mocno i sprawnym, szybkim ruchem posadził na ziemię, po czym od siebie odwrócił, zmuszając ją niejako do oparcia się o kuchenny blat. Zostawiał pocałunki na jej szyi, jednocześnie zrzucając z niej wyjątkowo kuse spodenki od piżamy, które jeszcze miała na sobie. Gdy pomieszczenie wypełniło się słodkimi dźwiękami jej głośnych jęków, Minsoo uśmiechnął się pod nosem — już on teraz zadba o wyjątkowo intensywne konsekwencje.

    Od tamtej pory coś w ich związku się zmieniło — zupełnie jakby po kilku miesiącach przeżywali powtórkę z początku ich relacji. Niemal nie opuszczali sypialni, głupio do siebie chichotali i z dziwną sensacją w brzuchu chwytali się za ręce, gdy byli w jakimś publicznym miejscu. Minsoo wprost nie mógł się doczekać ich wspólnego wypadu. Próbował kilkanaście razy podejść Ari, żeby mu powiedziała, gdzie się wybierają, ale ta nie dawała za wygraną — prędzej padnę trupem, niż ci powiem, Lee Minsoo. Robił wszystko... Naprawdę wszystko, ale niezliczona ilość uniesień nie zdołałaby zmiękczyć choć odrobinę jej uporu maniaka. Więc gdy w piątek popołudniu mieli się spotkać w apartamencie dziewczyny, by stamtąd ruszyć na ich mały city break, Minsoo był podekscytowany jak małe dziecko.
    — Witaj, piękna — powiedział, po czym pocałował dziewczynę na powitanie. — Gdzie jedziemy? — Warto było próbować, prawda? Poza tym on nie należał do osób, które łatwo dają za wygraną.

    OdpowiedzUsuń
  144. — Na lotnisko — powiedział, przedrzeźniając ją i krzywiąc się przy tym okropnie, po czym przewrócił oczami. Odebrał od niej torbę, gdy już wsiedli do windy, a potem szturchnął dziewczynę biodrem zaczepnie, patrząc jednocześnie w zupełnie innym kierunku. — Oglądałaś kiedyś taki film Terminal? Nie mogę się doczekać, aż powiem kumplom, że spędziłem niesamowite wakacje. Gdzie byłeś, Minsoo? A wiesz, na lotnisku--ała! To jest agresja w związku, wiesz, to jest karalne, dziewczyno.

    Kiedy Ari pociągnęła go do kolejki dla pięknych i bogatych, Minsoo zrobił wielkie oczy. Prawie wyleciały mu z oczodołów, gdy ten prywatny odrzutowiec przed nimi się pojawił, a gdy już weszli do środka, wypadły na posadzkę i potoczyły się pod jeden ze stolików. Chłopak nigdy nie widział czegoś takiego... takiego namacalnego bogactwa, a będąc z Min przez kilka miesięcy, doświadczył naprawdę wiele. To było poza skalą. Próbował oczywiście (i bezskutecznie) udawać, że nie robi to na nim wrażenia.
    Well, so it's definitely going to be a great Party in the USA, but I doubt we would spend time on the Wrecking Ball, because it would be uncomfortable for two people... — Kiwał powoli głową, patrząc w przestrzeń. Usta zwinął w podkówkę. — Are we going to Climb somewhere? Or maybe we're going somewhere to watch pefect Midnight Sky... — Teraz on spoglądał na irytację na twarzy brunetki, choć widocznie udawaną, bo zdawała się być o krok od wybuchnięcia śmiechem. — Okay, okay... I won't annoy you anymore because I know you just Can't be Tamed and I don't want you to be a Prisoner... — Przyciągnął ją do siebie i pocałował w usta. Uśmiechnął się do niej wesoło. — It's the perfect gift. Let's go to Malibu.

    chciałam to zrobić, jak tylko zobaczyłam Twój odpis!!!!!!!1kocham go🤣💖💖💖💖

    OdpowiedzUsuń
  145. — Tak. W sumie nie. — Udał zamyśloną minę. — Wiesz, tak naprawdę to mam subskrypcje na oba, ale na Netflixie jestem zalogowany na twoje konto, więc...
    — Czy mogłabym poprosić państwa za mną? — powiedziała jedna z stewardess, wchodząc do pomieszczenie i posłała im serdeczny uśmiech. Miała włosy zaplecione w koka na czubku głowy, niskie czółenka i wyglądała, jakby jej marzeniem było spełnić ich każdą, najmniejszą zachciankę. Zaraz obok niego pojawił się chłopak, któremu poleciła odebrać od Ari i Minsoo torby podróżne. — Mamy tutaj kilka pomieszczeń, proszę zobaczyć, to pokład główny...
    Gdy dziewczyna pociągnęła go za rękę, uśmiechnął się pod nosem, choć odwrócił głowę, by zobaczyć, czy kobieta aby na pewno wyszła już z ich sypialni. Pozwolił, aby zamknęła dzielący ich dystans, po czym z satysfakcją ułożył ręce na jej plecach... A przynajmniej taki miał zamiar. Nie miał zielonego pojęcia, jak to się stało, że wylądowały na jej tyłku. Nie trafił. A to ci dopiero!
    — And the seventh thing I hate the most that you do... You make me love you... Sha! — zaśpiewał do siebie szeptem, przymykając oczy w dramatycznym geście, jednocześnie machając ręką w powietrzu. Dobry humor się go ewidentnie trzymał.
    A był nawet lepszy, gdy tylko wspięli się powyżej linię chmur, a pilot odezwał się do nich przez głośniki, ogłaszając swoją normalną formułkę, na którą i tak nikt nie zwracał uwagi. Minsoo odkrył ze zdziwieniem, że na pokładach prywatnych samolotów komunikat nie brzmi tak, jakby pilot połknął mikrofon. Nie to jednak wprawiło go w taki nastrój, a Ari, która chyba nie mogąc się doczekać tego, co nastąpi, kiedy przejdą do sypialni, posyłała mu kokieteryjne spojrzenia, jednocześnie zajadając się czekoladą.
    — Okej, dłużej tego nie wytrzymam. Wstajesz — powiedział rzeczowym tonem, samemu się podnosząc z siedzenia. — I idziesz. O tak, panienko Min. — Złapał ją za łokieć i ruszył w kierunku pomieszczenia.
    Chłopak zdawał się nie tracić czasu. Ledwie drzwi się za nimi zasunęły, a on już zdążył zrzucić górę kompletu Chanel, który miała na sobie dziewczyna. Wsunął dłoń w jej włosy i przyciągnął do siebie, by ją pocałować, a druga ręka odnajdywała drogę do zapięcia jej biustonosza. Ostatnio cały czas się tak zachowywali — jakby nie mieli czasu, jakby się ścigali. Jakby brali udział w wyścigu "ile razy jesteśmy w stanie to zrobić w ciągu godziny". Lekkie kliknięcie i bielizna Ari wylądowała na ziemi. Brzęk suwaka i obok biustonosza znalazła się również i spódniczka, dół kompletu.
    Z każdym pocałunkiem temperatura w pomieszczeniu rosła coraz bardziej. Lekkim pchnięciem Minsoo sprawił, że dziewczyna straciła grunt pod nogami i z niemym krzykiem wylądowała na łóżku. Chwilę później mruczała już cicho, gdy chłopak torował sobie drogę drobnymi pocałunkami po wewnętrznej stronie jej uda. Pomruki zamieniły się w jęki, gdy Minsoo dotarł do celu, niemniej to był dopiero początek — lekka przystawka przez daniem głównym.

    ty jesteś jakaś seksualna nebezpeczna ostatnio :/

    OdpowiedzUsuń
  146. Z kimś wyjątkowym, hm. Cordelia powstrzymała się od złośliwego uśmieszku, który bardzo chciał pojawić się na jej twarzy. Zamiast tego uśmiechnęła się słodko po usłyszeniu tych słów. Cóż, jej walentynki raczej nie należały do tych romantycznych, ale sączenie drinków na Seszelach można było uznać za udane, więc nie przejmowała się zbytnio tym, że nie miała swojej walentynki. I co prawda w ostatnich tygodniach nie w głowie były jej związki czy przelotne znajomości. Nikogo interesującego też nie znalazła ani też nie miała na to czasu. Skupiała się na tworzeniu swojej marki, brała udział w różnych kampaniach reklamowych i gdzieś w tym wszystkim już po prostu nie było czasu na żadnego faceta.
    — Och, z kimś wyjątkowym, tak? — rzuciła spoglądając na dziewczynę i wyczekując dodatkowych informacji. — No nie trzymaj mnie w niepewności, Ari! To, że nie mam nikogo jeszcze nie znaczy, że trzeb mnie trzymać z daleka od wszystkich pikantnych szczegółów. Chcę wiedzieć wszystko. Chyba, że potrzebujesz najpierw drinka, aby zacząć mówić? Ale to by znaczyło, że raczej nie jest tak kolorowo, jak się wydaje.
    Odchyliła się lekko na wysokim krześle, które całe szczęście miało oparcie i sięgnęła po szklankę z negroni. Przez słomkę upiła trochę napoju, obserwując towarzyszącą jej dziewczynę. Założyła nogę na nogę, lekko nią pomachując w powietrzu. Ich wieczory kiedyś tutaj wyglądały zupełnie inaczej. Nie rozmawiały o chłopakach, a wypatrywały facetów, którzy mieli najwięcej w portfelu. Dobrze bawiły się na ich koszt. Wiedząc, że wystarczy słowo z ich strony, aby przekreślić ich polityczne czy biznesowe kariery. Obie były niepełnoletnie, w dodatku Ari była nieco młodsza i jakże tragicznie to by wyglądało, gdyby wyszło na jaw, że zabawiają się w Empire w towarzystwie dwóch bardzo młodziutkich dziewczyn, które bez znajomości czy fałszywego dowodu nie są w stanie kupić nawet drinka.
    — Mnie również, zajęta byłam. Ale teraz chyba możemy to nadgonić, racja? — spytała. — Tylko nie mów, że twoja nowa sympatia trzyma cię z dala od najlepszych miejscówek w Nowym Jorku. — Odpływasz gdzieś myślami czy tylko mi się zdaje?

    Cornelia

    OdpowiedzUsuń
  147. Ale Minsoo zdawał się kompletnie nie zwracać uwagi na żądania dziewczyny — z mina aniołka podniósł się i jakby nigdy nic otarł palcami usta, po czym uśmiechnął się do niej, a potem przeszedł te kilka (kilkanaście) kroków dzielących go od łazienki.
    — Obawiam się, że będziesz się musiała wybrać ze mną, jeśli chcesz skończyć to, co zaczęliśmy — odkrzyknął, zajęty zrzucaniem koszulki. — I przypominam ci o przeciętniakach! Zero taryfy ulgowej, Min Ari.
    Nie wiedział, co zajęło jej tyle czasu — może potrzebowała ochłonąć — ale zjawiła się w łazience dopiero po tym, jak on wszedł pod prysznic. Właściwie trochę go przestraszyła, bo nie słyszał, jak wchodziła… Niemniej nie dał tego po sobie poznać, żeby nie podsuwać jej kolejnych powodów do śmiechu (z niego). Patrzył na nią przez zaparowaną szybę i chyba właśnie przez to, że nie widział jej dokładnie, a to wyobraźnia dorysowywała za niego kolejne obrazy, poczuł, jak krew zaczyna szybciej mu buzować w żyłach. Oddech przyspiesza. Pożądanie zaczyna być widoczne w jego oczach dokładnie w momencie, w którym Ari odsuwa drzwi prysznica.
    Minsoo nie czeka. Posyła jej tylko to głodne spojrzenie, a potem chowa ją w swoich rozgrzanych gorącym prysznicem ramionach i całuje głęboko, zachłannie. Jest taka krucha w jego rękach. Jednak zamiast gasić w nim agresje, paradoksalnie fakt ten go jeszcze bardziej nakręca i nakręca — taka drobna, taka mała, gotowa na każdy ruch z jego strony… jego grzeczna dziewczynka.
    Gdy przypiera ją do zimnej ściany, Ari oddycha szybko, ale nie protestuje. Chłopak zostawia pocałunki na jej szyi, ciepła woda spływa mu po ustach, gdy schodzi trochę niżej, na jej klatkę piersiową. W końcu unosi Min lekko do góry, by mogła owinąć nogi wokół jego bioder i patrzy na jej twarz z satysfakcją, gdy ta odchyla głowę, przymykając oczy, a z jej ust wydobywa się głośne jękniecie.

    OdpowiedzUsuń
  148. Och, Cornelia zdecydowanie była bardzo dramatyczną osobą. Czasami się nabijała, że powinna iść w aktorstwo, a w dramatach odnalazłaby się jak ryba w wodzie. Miała taką możliwość, brała lekcje z aktorstwa, gdy się jej nudziło w przeszłości i co nieco z tego pamiętała, więc zawsze mogła mieć aktorstwo jako kartę zapasową, gdyby nie wyszło jej z pomysłami, które miała na siebie obecnie. W końcu każdy lubił patrzeć na ładne dziewczyny, prawda? A na galach z nagrodami czy na czerwonym dywanie czuła się wyśmienicie i bawiła się lepiej niż wszyscy razem wzięci. Pasowała też do show biznesu. Może faktycznie należało o tym pomyśleć?
    Może była próżna i ciężko było z niej wyciągnąć prawdziwe emocje, a na co dzień zakrywała się maską, która pomagała jej przebrnąć przez dzień to cieszyła się szczęściem swoich bliskich. I zapewne, gdyby nie ta impreza u Seojuna to cieszyłaby się niczym dzieciak na lizaka ze związku Arii. Czy chciała zamieszać? Och, bardzo. Nawet sobie sprawy nie zdawała do końca z tego, jak bardzo pragnęła w końcu urządzić porządną dramę, która wzburzy spokojne ulice Nowego Jorku. Czy ryzykowała utratą znajomych? Cóż i tak i nie. Wszyscy się zawsze na siebie obrażali na parę tygodni, ale z czasem wszystko wracało na dawne tory. Chodzili w końcu w te same miejsca, ich grupa znajomych była niemal identyczna, więc ciężko było się odciąć od swoich wrogów. Zdawali sobie też sprawę z tego, że tu życie po prostu wygląda inaczej, a nikomu się raczej też nie spieszyło do przeprowadzek. W końcu, gdzie będzie im lepiej niż w Nowym Jorku, prawda? Odebrała telefon od dziewczyny, aby uważnie przejrzeć konto chłopaka. Przechyliła lekko głowę na bok, a na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech.
    — Wydaje się uroczy — stwierdziła po chwili. Podniosła wzrok na brunetkę i zaśmiała się wesoło po jej kolejnych słowach. Nietrudno było się domyślić co miała na myśli. — To są bardzo ważne zalety każdego, ale skoro się sprawdza jako tancerz… obyś miała jak najwięcej polonezów z nim — dodała rozbawiona tym, jaki kierunek przybrała ta rozmowa.
    — Jesteś, ale faceci bywają zaborczy i wolałam się dopytać. Wiesz, tak w razie, gdybyś potrzebowała się ewakuować — odpowiedziała. Jeszcze przez chwilę przeglądała zdjęcia nim oddała telefon dziewczynie. — To jak się poznaliście? I skąd jest, bo przyznam ci, że go nie kojarzę, ale może to już po prostu moja pamięć — dopytała i sięgnęła po swojego drinka. Była głodna szczegółów, a poza tym po prostu ich potrzebowała.
    — Dobrze się dziś zabawimy, Ari. Parę drinków nam nie zaszkodzi. W razie czego Frank się nami zajmie. Gdzieś się kręci po hotelu i odwiezie nas, gdzie trzeba lub podwiezie — poinformowała. Miała na myśli swojego szofera, który co prawda nie miał jej na oku i nie pilnował, jak dziecka, ale był jej tu potrzebny. Co, jeśli najdzie ją, aby pojechać do klubu? Nie lubiła publicznych taksówek. Czuła się w nich brudna. — Byłam u Octavii i widziałam się z Jacksonem zaraz po powrocie, ale rodzicielskie problemy nie są obecnie dla mnie. A dosłownie jestem od paru dni. Większość odsypiałam. Jet lag nie powinien istnieć, ale dla dwóch tygodni na Seszelach było warto.

    Nel

    OdpowiedzUsuń
  149. Gdy Minsoo usłyszał, jak dziewczyna wykrzykuje jego imię, uśmiechnął się z zadowoleniem, a kolejna fala pożądania przeszła przez jego ciało, na krótka chwilę pozbawiając go tchu. Ich spojrzenia się skrzyżowały i mimowolnie jego uśmiech nabrał trochę zadziornego wyrazu — dzisiaj chciał jej sprawić mnóstwo tego słodkiego rodzaju, uzależniającego bólu. Pocałował zachłannie jej usta. Jej szminka już w całości się rozmazała, ale z jakiegoś powodu to jeszcze bardziej potęgowało u niego podniecenie.
    By mieć jeszcze lepszy dostęp do tego, co ewidentnie wywoływało w pannie Min szaleństwo, jedna rękę wsunął pod jej plecy i zrobił mały krok w tył, by dziewczyna mogła się wygiąć pod większym kątem. Jego lewa ręka ponownie powędrowała w dół, a Ari kolejny raz krzyknęła. Potem z każdym jego mocniejszym ruchem wydawała z siebie ciche jękniecie. Sam Minsoo czuł, że dłużej tego nie wytrzyma — od tych wszystkich odgłosów, które wydawała z siebie dziewczyna, jemu samemu już kręciło się w głowie.
    — Minsoo — wymruczała ponownie Ari, odchylając głowę. Wsunęła mu palce we włosy i przesunęła w dół, na kark, a potem na plecy, jednocześnie przyjemnie drapiąc jego skórę. Gdy chwilę potem wbiła w nią mocno paznokcie, przymykając powieki, chłopak wiedział, co to oznacza. Nie udało mu się jednak tym zadowolić, bo stracił kontrolę, przegrał walkę z samym sobą — pozwolił, by i jego ciało poddało się temu uczuciu. Objął Ari mocno wokół talii i przyciągnął do siebie, by jeszcze w tej ekstazie móc być jak najbliżej niej, przeżyć wspólnie z nią każda sekundę.
    — Kocham cię — szepnął do niej ucha pomiędzy kolejnymi, szybkimi oddechami.
    Dopiero teraz dotarło do niego wszystko, co działo się w tle — prysznic dalej smagał ich ciała gorącym strumieniem wody, z głośników dobiegała muzyka, a jego plecy piekły od ilości zadrapań pozostawionych przez Min. Zupełnie jakby wszystkie inne zmysły wyłączyły się wtedy, gdy zobaczył ją wkraczającą pod prysznic, ubrana tylko w czerwona szminkę i swoje słodkie perfumy.
    Kochał ją tak bardzo, że niemal go to bolało.

    OdpowiedzUsuń
  150. — Co? — mruknął Minsoo, marszcząc brwi na jej uwagę.
    Jeszcze parę minut Ari uśmiechała się do niego wesoło, gdy mówiła mu, że go kocha i ta krótka chwila zdawała się wystarczyć, by coś niedobrego zadziało się w jej głowie. Prychnął cicho ze śmiechem i odwrócił głowę, by dziewczyna nie mogła zobaczyć wyrazu jego twarzy. Skąd jej się wzięła ta gadka o... Uczelniach? Co ma piernik do wiatraka? Naprawdę, choćby obcował z płcą piękną dwadzieścia cztery godziny na dobę, nie byłby w stanie powiedzieć, w jaki sposób podążają myśli tych... Tajemniczych, zmiennych i przerażających istot.
    Jednak, mimo braku wiedzy na temat jej skomplikowanej mechaniki, potrafił się taką istotką obsłużyć... Więc gdy Ari, ewidentnie smutna i rozżalona, opadła na poduszki na łóżku i zwinęła się w kłębek jak kotka, podszedł do niej i przez chwilę głaskał ją po włosach. Nie mówiła już nic więcej, najwyraźniej głęboko przejęta swoimi irracjonalnymi myślami na temat uczelni, na którą miała się za pół roku wybrać. Minsoo uśmiechnął się znowu, rozczulony.
    Dziewczyna pozwoliła, by okrył ją pościelą. Potem brunet poszedł do łazienki, wrzucił na siebie szare spodnie od dresu i wrócił do ich sypialni, by w końcu ułożyć się obok Ari, która już smacznie spała. Przeturlała się jednak przez sen w jego stronę i ułożyła policzek na jego ramieniu, a Minsoo wyciągnął telefon i włączył serial, którego próbował skończyć już od kilkunastu tygodni — Ari nie chciała go oglądać, a ciężko było znaleźć mu chociaż chwilę w samotności, bo spędzali ostatnio ze sobą cały swój wolny czas. Nie żeby narzekał.
    Wytrzymał pełne dwadzieścia minut i jego głowa również opadła na poduszki. Nigdy nie obejrzy tego serialu.

    Na godzinę przed zbieraniem się do lądowania, ktoś z obsługi zapukał, by ich obudzić. Ari pobiegła jak oparzona do łazienki, by się wyszykować, bo przecież pół godziny to stanowczo za mało czasu, by wcisnąć na tyłek jakieś spodnie, a Minsoo zajął się przeglądaniem torby podróżnej w poszukiwaniu czegoś do ubrania.... Co będzie pasować do jego nowych Jordarnów.
    — Lepiej się już czujesz? — zapytał, wkraczając do łazienki. — Koniec z zastanawianiem się nad uczelnią, do której pójdziesz? — Uśmiechnął się do niej szeroko. Miał na sobie pomarańczową koszulkę i czarne bojówki, które dziewczyna kazała mu kupić trzy tygodnie wcześniej, no i oczywiście swój urodzinowy prezent również. Kilka kosmyków sterczało mu na wszystkie strony, bo zasnął w mokrych włosach.
    Dopiero po tej drzemce Minsoo udało się chyba zrozumieć, o co dziewczynie wcześniej chodziło. Nie zamierzał jej jednak jeszcze mówić, że jej obawy są zupełnie zbędne — już wcześniej podjął decyzję, dużo wcześniej, w pierwszym miesiącu, kiedy zaczęli się spotykać. Gdyby tego nie postanowił, musiałby już za miesiąc pakować manatki. Kochana, nieświadoma niczego Ari, nie miała pojęcia, że nieważne, czy zostanie w Ameryce, czy poleci do Korei, Minsoo i tak zawsze będzie z nią — bez problemu dostosowałby do niej swoją przyszłość.

    OdpowiedzUsuń
  151. Przyciągała uwagę czy tego chciała czy nie. Obie to robiły, a choć roiło się tu od bogatych dziewczyn czy kobiet to z pewnością Cornelia i Ari były tu najmłodsze. Starsi mężczyźni z ciekawością zerkali w ich stronę, pomimo tego, że w mieszkaniach czekały na nich żony czy też kochanki, jak kto wolał. Łatwo było sobie ich owinąć wokół palca. Wystarczyło być niezwykle słodką, czasami poudawać głupiutką dziewczynkę, która nie wie po co właściwie się tu znalazła. To było od czasu do czasu zabawne, a dziś Cornelia nie tyle co miała ochotę, a po prostu chciała znów się w to zabawić z Ari. Liczyła, że nie będzie musiała jej długo namawiać do wspólnej rozrywki, która w końcu jeszcze nie tak dawno temu przynosiła im naprawdę wiele frajdy.
    Cornelia podążyła spojrzeniem za Ari, kiedy wspomniała o kimś kto nie mógł oderwać wzroku. Blondynka uśmiechnęła się słodko w stronę mężczyzn, jednak zaraz wróciła spojrzeniem do Ari, która to dziś była jej głównym celem. Ale z pewnością zamierzała jeszcze wykorzystać fakt, że ktoś się nimi zainteresował. Przeczuwała, że może być całkiem… ciekawie.
    Bardzo starała się nie strzelać żadnych min, ale było ciężko. Po usłyszeniu słowa stypendium lekko się skrzywiła. Jasne, na świecie nie było tylko dobrze urodzonych ludzi, którzy mieli wszystko na zawołanie. Cornelia bardzo dobrze zdawała sobie z tego sprawę. Nie otaczała się jednak takimi ludźmi, nie chciała się nimi otaczać. Uważała, że na swój sposób to mogłoby ją pogrążyć, choć oczywiście to była bzdura, ale nie potrafiłaby z takimi osobami znaleźć wspólnego języka. Stypendium kojarzyło się z biedą, a to co wiedziała od Seojuna potwierdzało jej tok myślenia. I naprawdę nie spodziewała się, że Ari zdecydowałaby się związać z kimś kto w dodatku pracował w barze. Już lepiej wyglądałaby jakakolwiek biurowa praca, ale bar? Cóż, jeśli tak wyglądało zakochanie się to wolała tego uniknąć.
    — Chyba wpadłyśmy im w oko — poprawiła dziewczynę — zabawmy się, Ari. Co ci szkodzi? Jak za starych dobrych czasów. Dawno się nie widziałyśmy. Tak… na zakończenie pewnej ery, co ty na to? Wiesz, w końcu masz teraz chłopaka i nie takie rzeczy ci w głowie. Pobawimy się, postawią nam parę drinków i ich spławimy. Nic wielkiego. — Wzruszyła lekko ramionami. Bo to faktycznie nie było nic wielkiego. Może dla niej, ale jak mógłby zareagować Minsoo, gdy zobaczy Ari w objęciach nieznajomego faceta w Empire? Akurat jego reakcja nie obchodziła Cornelii, dobra może trochę, bo była spragniona dramatów i plotek. — Skoro od września… szybko wam poszło, aby załapać kontakt. To chyba musiała być jakaś miłość sięgająca przeszłości?
    Zorientowała się, że jej drink powoli się kończył. Wypiła do końca to, co w nim zostało i nawet nie musiała się odzywać, a barman już szykował dla niej kolejny. Uwielbiała to, że nie musiała nic mówić, a on po prostu wiedział co robić. Chwilę później drink już znajdował się przed nią, a pusta szklanka została odebrana.
    — Nie ma mnie chwilę i wszyscy mają dzieci — mruknęła wywracając oczami — kto jeszcze wpadł? — spytała, bo jakoś ani trochę nie wierzyła, że ktokolwiek w ich wieku świadomie decydował się na dzieci. Nie dość, że ciąża niszczyła ciało to potem zostawał ogromny obowiązek z dzieckiem, którym trzeba się ciągle zajmować. Niby istniały opiekunki, ale wciąż przynajmniej minimalnie trzeba było się tym dzieckiem zająć i stwarzać jakieś pozory, a to też było męczące.

    Nel

    OdpowiedzUsuń
  152. — Tak — powiedział z uśmiechem. — Zjemy na plaży? — zaproponował, choć znał odpowiedz. Oczami wyobraźni już wcześniej widział, jak oczy Ari rozbłyskują, gdy tylko w jej głowie pojawia się wizja zorganizowania małego pikniku, szczególnie takiego na plaży.
    Minsoo nigdy nie był w Kalifornii. Odkąd przyleciał do Ameryki nie wyściubił nosa z Nowego Jorku, nie licząc tych kilku przejażdżek z Ari do sąsiednich miast, kiedy odkrywali nowe, koreańskie knajpy. Wszystko to było dla niego nowością, włączając to bogactwo, to żywe, cudownie bogactwo, które miał teraz na wyciągnięcie ręki i którego mógł doświadczać — nie mieściło mu się w głowie, że dziewczyna miała to na co dzień, i to od urodzenia. Kiedy patrzył w fale spokojnie uderzające o brzeg, przez myśl mu przeszło, jak jego życie wyglądałoby, gdyby nie złe decyzje podjęte przez jego ojca. Spochmurniał na chwilę. Pewnie mógłby wtedy spokojnie planować podróż, dzięki której odwdzięczyły się dziewczynie za ten prezent, a jednoczenie podarowałby jej coś miłego. A może kupiłby jej jakiś naszyjnik wart kilkadziesiąt tysięcy, tak po prostu, z okazji weekendu? Dałby jej wszystko, a ona nie musiałaby nosić na plecach ciężaru bycia z biedakiem…
    Chłopak potrząsnął głowa, jakby wyrzucając te głupie myśli z głowy. Znał swoją wartość. Starał się być dobrym, miał wiele talentów, pilnował, by postępować uczciwie i życzliwie, a w dodatku natura obdarzyła go ewidentnie najgorszym poczuciem humoru, którego Ari jednak nie miała dość. A tak już zupełnie poważnie — może i nie miał kupy kasy na koncie, ale nie był gorszy od ludzi z elity Manhattanu. Nie, nie było absolutnie takiej opcji.

    — Chciałbym ci powiedzieć coś ważnego — zaczął później, gdy już przygotowali jedzenie i rozłożyli się na małym, plecionym ręcznie kocu tuż przy wodzie. Wsunął ciepła kluskę do ust, kiwając z uznaniem głowa. — Co do mojego wyjazdu do Korei… wydaje mi się, że nie do końca wiesz, kiedy będę wracać. W sensie, semestr kończy się w przyszłym miesiącu. A Ci ludzie, którzy zasponsorowali mi ten wyjazd, oni opłacili tylko jeden semestr… — Zrobił krótka pauzę. Ari wygladała jakby wiadomość, która jej przekazał, wyssała cały tlen z jej płuc. Rozdziawiła usta i zapadła się w sobie, nie umiejąc wypowiedzieć ani słowa. — Ale spokojnie, nie wracam do Korei. Podjąłem już wcześniej decyzje, w sumie już dawno, ale nie chciałem ci mówić, żebyś nie pomyślała, ze jestem jak ten Joe, z tego serialu… — Roześmiał się. — Jestem w trakcie załatwiania wizy, no i chciałem powiedzieć, ze zostaję w Nowym Jorku, dla Ciebie… Dla nas.

    OdpowiedzUsuń
  153. Widziała ten błysk emocji w jej oczach. Gdy Cornelia była zbyt długo trzymana od swoich ulubionych zajęć też prędko zaczynała za nimi tęsknić. To nawet nie było nic takiego, ot po prostu świetnie się ze sobą bawiły i przy tym korzystały z naiwności facetów, którzy sądzili, że będą mogli je później przelecieć na tyłach swoich limuzyn, jakby nie miały własnych. Cornelia była gotowa nawet sądzić, że ich limuzyny były znacznie lepsze i ciekawiej wyposażone niż ich. W końcu byle czym nie jeździły, prawda?
    — Przecież dasz sobie radę, gdyby któryś próbował czegoś więcej, Ari — zapewniła. Miały zawsze na siebie jednak oko. Może i teoretycznie nic nie powinno się wydarzyć, ale wystarczyła przecież chwila nieuwagi. Moment, kiedy odwrócą wzrok. Cornelia dziś nie przewidywała żadnej wtopy. — Uwierz mi, sami tutaj przyjdą — powiedziała. Przekręciła się lekko w stronę mężczyzn, którzy nie spuszczali z niech wzroku. Byli całkiem przystojni. Znacznie starsi, ale to im akurat nigdy nie przeszkadzało. Chodziło przecież tylko o dobrą zabawę, nic więcej, prawda? Przez chwilę się na nich patrzyła, aż w końcu zerwała kontakt wzrokowy i skupiła się ponownie na swojej towarzyszce.
    Blondynka skinęła głową.
    — Ale pierwsza miłość nie zawsze jest tą jedyną — powiedziała i znad szklanki posłała jej lekki uśmiech. Sama może nie miała podobnych relacji. Jakoś stroniła od zaangażowania się emocjonalnie w relację z drugą osobą. Nie zastanawiała się nad tym, że mogłaby popsuć komuś relację. Nie obchodziło jej to, że panna Min była w szczęśliwym związku i naprawdę na taką brzmiała, a przede wszystkim wyglądała na zakochaną, kiedy opowiadała o swoim chłopaku. Tylko nic z tego nie miało znaczenia, kiedy w grę wchodziło zabawienie się czyimś kosztem. Sama Cornelia wciąż była w szoku, jak bardzo pozmieniała się Ari. Jakoś w opowieści Seojuna nie chciało się jej wierzyć, ale teraz się one sprawdzały. Nie chciało się jej z początku wierzyć i chyba dopiero, gdy sama zobaczyła na własne oczy i się przekonała, jak wygląda rzeczywistość zaczęła rozumieć, że pozmieniało się nieco więcej niż jej mówiono.
    — Stawiam, że raczej nieaktualne — stwierdziła. Była bardzo w tyle, jeśli chodziło o wszelkiego rodzaju plotki. Ale to już nie było jakoś szczególnie ważne. Wdrażała się w temat powoli, docierając do najlepszych smaczków. — Szkoda, bawilibyśmy się teraz we trójkę wybornie — dodała i wzruszyła ramionami. — Hej i limonkę oraz sól do tego!
    Nie wypadało pić tequili bez tych dwóch ważnych dodatków. Zawsze się jej jednak mieszało i nie wiedziała czy najpierw powinno się zlizywać sól, a potem przegryzać limonką czy na odwrót. Nie była pewna czy to ma też jakieś większe znaczenia, ale chyba raczej nie. A nawet jeśli jakieś miało to z pewnością nie dla Cornelii.
    Chwilę później przed nimi znalazła się butelka z kieliszkami oraz sól i limonki skrojone w ćwiartki. Wypite już wcześniej drinki na nią działały, a teraz miała zamiar doprawić tequilą. Może to nie był najlepszy pomysł, aby mieszać ze sobą alkohole, ale od kiedy ona podejmowała rozsądne decyzje? No właśnie. Sięgnęła po butelkę, tym samym odpędzając od nich kelnera i rozlała alkohol do kieliszków. Oba po równo i do samego końca. Podsunęła ostrożnie jeden w stronę Ari, a drugi sobie. Wierzch dłoni umoczyła czubek palca w tequili, aby do mokrego opuszka przyczepiła się sól.
    — Za spotkanie, przyjaźń i brak kaca rano.

    Nel

    OdpowiedzUsuń
  154. Gdy po policzkach Ari zaczęły płynąć łzy, Minsoo skrzywił się odrobinę. Wiedział, że zjebał. Powinien już dawno wyprowadzić ją z błędu, bo kilkukrotnie już się zdarzyło, że dziewczyna wspomniała, jak strasznie nie chce lata, bo będą się musieli rozstać, ale... Nie potrafił. Wiedział, jak się to skończy, wiedział, że będzie jej przykro. A skoro już podjął pierwsze kroki, by pozostać w Nowym Jorku, równie dobrze mógłby jej to powiedzieć, jak już wszystko będzie dopięte na ostatni guzik, prawda? Kiedy jednak ona wymamrotała, że nie rozumie, o co chodzi, uniósł brwi i roześmiał się.
    Matko, jaka ona jest słodka!
    — Ari? — zapytał, zamykając jej drobne dłonie w swoich. — Słyszysz mnie? — Odpowiedziało mu cichutkie tak. — Dobrze. Miałem wracać do Korei, prawda? — Kiwnięcie. — Ale miałem to zrobić teraz, w tym miesiącu, nie w wakacje, jak ci się wydawało. — Kiwnięcie i jeszcze kilka łez. — Tylko, że zostaje. W Nowym Jorku. Z tobą, głuptasie. Podjąłem tę decyzję już parę miesięcy temu i...
    Nie zdążył dokończyć, bo dziewczyna rzuciła się na niego i owinęła ręce wokół jego szyi, przyciskając jeszcze mokry policzek do jego. Minsoo poczuł, jak odchyla się w tył i upadł na koc, zanurzając włosy w piasku, ale na jego twarzy wciąż gościł ten sam serdeczny, goldenretriverowy uśmiech, co zawsze. W końcu, gdy Ari odsunęła się odrobinę i uniosła na łokciach, pocałował ją głęboko, a potem spojrzał w jej oczy. Dziewczyna musiała przechodzić przez falę różnorakich emocji — jeszcze zasmarkana, oczy błyszczały szczęściem, choć usta już gotowe były do wykrzywienia się w wyrazie gniewu. Zanim jednak mogła zacząć swoją tyradę, Minsoo wysunął na przeciwko siebie dłoń w obronnym geście i powiedział szybko:
    — Nie mogłem ci nic powiedzieć wcześniej, bo byś wpadła w depresję! Chciałem już mieć wszystko pozałatwiane, papierologię, z rodzicami i w ogóle! Pki co zostaje serio do wakacji, a potem pomyślimy, co zrobimy, jak już zdecydujesz się na konkretną uczelnię... — Uśmiechnął się zadziornie. — Wiesz, Narodowy Uniwersytet w Seoulu to całkiem niezła szkoła. Może jest jeszcze jakaś nadzieja?

    OdpowiedzUsuń
  155. — W zeszłym tygodniu jakiś facet próbował namówić mnie, żebym wziął udział w jakimś koreańskim programie tanecznym… może mógłbym jednak spróbować, zdobyć sławę, pieniądze, być bogatym. Postawiłbym Ci studia i dom na obrzeżach Seoulu — zażartował, po czym zachichotał cicho. Wstał z koca i podał dziewczynie rękę, po czym sprawnym ruchem uniósł ja do pozycji stojącej, a potem zabrał się do zbierania ich rzeczy.
    Zatracanie się w smutkach na temat sytuacji, na które nie miał wpływu, nie było w jego stylu — akceptował teraźniejszość, starając się skupić na rozwiązaniach. Głęboko wierzył, że nie było sytuacji bez wyjścia i jedynej drogi, która można było podążyć, bo jak zatrzaskują się przed Tobą drzwi, wystarczy otworzyć okno, prawda? Dobrze wiedział, że nie był idealnym wybrankiem dla Ari i pan Min miałby duży problem, by zaakceptować go jako swojego zięcia w przyszłości… Tylko, że oni nie musieli myśleć jeszcze o takich rzeczach. A Minsoo miał plany. Miał dopiero dwadzieścia lat, sporo zapału i głowę pełna pomysłów. Zamierzał dojść do czegoś wielkiego w swoim życiu. I da radę, choćby nie wiadomo co.
    — A co do tych studiów… coś się jeszcze wymyśli, Ari. W najgorszym przypadku będziesz zmuszona studiować na jednej z najlepszych uczelni na świecie. — Uniósł brwi, spoglądając na nią nieco karcąco, ale nie poważnie. — Mnóstwo moich znajomych poszło na przypadkowe kierunki, do przypadkowych szkół, bo nie wiedzieli, czego tak naprawdę chcą. Może nauka w Yale tak naprawdę ci się spodoba? — zapytał i ujął dwoma palcami brodę Ari, po czym uniósł ja lekko i pocałował. — Głowa do góry.
    Gdy wracali do domku, na dworze było już zupełnie ciemno. Minsoo poszedł pod prysznic, lecz już po jakichś dziesięciu minutach zawołał Ari do siebie, totalnie przerażony, bo choćby nie wiadomo jak długo mył włosy, nie był w stanie w całości wypłukać z nich piasku. Dobili więc wspaniałej transakcji: ona pomogła mu wyczesać z głowy to cholerstwo, a on padł przed nią na kolana w podziękowaniach. Tak, dosłownie. Spędzili potem w tej łazience kolejne pół godziny, odtwarzając scenariusz z samolotu, jednak za każdym razem wprowadzając jakieś drobne zmiany do swoich ról.
    Gdy w końcu zalegli na kanapie w piżamach, chłopak ułożył głowę na kolanach Ari, a jego ciemne, mokre włosy rozsypały się wokół. Uśmiechnął się do dziewczyny wesoło i sięgnął po jej dłoń. Było mu z nią tak dobrze, bezpiecznie, jeszcze z nikim innym wcześniej nie czuł się tak… jak w domu. Oddałby jej wszystko i nie chciał niczego w zamian.
    — Mam pytanie — powiedział w końcu. — Tak się zastanawiałem cały dzień… Fajne jest to bogactwo, naprawdę, samolocik… dziesięć na dziesięć. Domek w Malibu… fantastyczny, majestatyczny, godny milionów, jakie trzeba na niego wydać. Ale przez cały czas sobie myślałem, jak to jest dorastać w tym wszystkim? W sensie, jak to jest na Manhattanie tak naprawdę? Jak wyglądało twoje dzieciństwo i w ogóle, teraz, jak byłaś w liceum?

    OdpowiedzUsuń
  156. Jacob Miller miał takie typowo nastoletnie problemy. Czy jego drużyna wygra następny mecz, czy nowa cheerleaderka się z nim umówi (na pewno, jeszcze nie spotkał się z odmową), czy impreza, którą miał zorganizować po meczu będzie spoko (znowu, na pewno będzie, jego imprezy zawsze były zajebiste), czy wyrobi się z napisaniem eseju na angielski, chociaż nawet jeszcze nie zaczął… Pomińmy tutaj problemy związane z jego patchworkową rodzinką, a zwłaszcza przyrodnią siostrę, która była zmorą jego egzystencji od chwili, w której tatuś przyprowadził do domu Evelyn i oznajmił, że się z nią spotyka i myśli o niej bardzo poważnie.
    Kiedyś jego problemy wyglądały inaczej. Dotyczyły raczej tego, czy elektrownia przyjdzie odciąć prąd, bo ojciec znowu wolał pić niż zapłacić za prąd. Albo czy uda mu się kupić za te klepaki chleb, czy znowu będzie musiał posunąć się do kradzieży, bo żeby grać w futbol musiał jeść, a trochę to było trudne, gdy nie miało się za co i czego jeść.
    Wolał ten pierwszy rodzaj problemów, zdecydowanie, choć na początku nie było łatwo przystosować się do nowej sytuacji. Z dnia na dzień zamienili kilkunastometrową klitkę na Bronksie na ogromny dom na UES, szkołę z publicznej na prywatną i priorytety. Phoebe przystosowała się znacznie szybciej, choć Jake’owi też nie zajęło to zbyt wiele czasu. Najtrudniej było z ojcem, któremu w pewnym momencie odjebało i myślał, że za wygrany hajs może sobie kupić wszystko, nawet dziewczyny w wieku swoich dzieci. Jedna zapadła mu w pamięci szczególnie, bo przyłapał ją i Andree na mieście razem z grupką znajomych, chociaż udało mu się im wmówić, że to wcale nie jego ojciec, tylko ktoś do niego podobny. Potem było gorzej, bo tę samą dziewczynę zobaczył na schodach i już wiedział, że nawet nie jest pełnoletnia. Nie wiedział, co kierowało jego ojcem, gdy próbował ją wyrwać, ale Jake nigdy wcześniej nie urządził mu tak piekielnej awantury jak po dowiedzeniu się, kim była ta dziewczyna. Sama awantura była ogromnym wyczynem dla spokojnego chłopaka, więc Andree chyba pierwszy raz w życiu wziął sobie jego słowa do serca i przestał oglądać się za młodszymi dupami, uznając, że chyba lepiej zostawić je dla syna. Kilka miesięcy później przyprowadził Evelyn i wszystko jakoś się ułożyło, choć młody Miller i tak zaciskał dłonie w pięści za każdym razem, gdy widział brunetkę gdzieś przelotnie. Jakby się spodziewał, że samo to, iż obracają się w tych samych kręgach, kolejny raz naprowadzi ją na jego ojca.
    Fakt, że pojawiła się na jego imprezie był jak spełnienie tego koszmaru. Nie od razu ją zauważył, był zbyt zajęty udawaniem idealnego gospodarza, ale kiedy tak się w końcu stało, poczuł w sobie szybko narastającą złość. Co ona tu, do chuja, robiła?! Dlaczego była w jego domu? Co, myślała, że… Właściwie nawet nie chciał się zastanawiać, co sobie myślała, chciał to usłyszeć od niej.
    Dlatego po wypiciu trzech szotów pod rząd (czym zasłużył sobie na kilka klepnięć po plecach i śmiechów od kolegów), powoli ruszył w kierunku Ari, przedzierając się przez tańczący w jego salonie tłum. Dotarł do dziewczyny i bez słowa zacisnął dłoń na jej ramieniu, jednocześnie drugą ręką szarpiąc za klamkę drzwi tarasowych. Było zimno, więc nikt nie kręcił się w ogrodzie, dlatego nie bał się, że ktoś może ich usłyszeć. Wypchnął dziewczynę na zewnątrz, zatrzasnął za sobą drzwi i przyparł ją do ściany domu, nachylając się nad jej twarzą.
    — Co ty tu, kurwa, robisz, Ari? — wycedził, spojrzeniem ciskając w nią piorunami.

    Jake Miller

    [please forgive me 🙏🏻]

    OdpowiedzUsuń
  157. Pytanie naprawdę zdezorientowało Minsoo, ale raczej przez sposób, w który zostało zadane, bo zdawał sobie sprawę z tego, ze dziewczyna się z nim droczy — to niewielka odległość miedzy nimi zawróciła mu w głowie, jego uśmiech zrobił się jeszcze bardziej leniwy i już planował, że zaraz skradnie jej jakiegoś całusa, a tu… Łup! Wylądował na twardej ziemi, zsunąwszy się z kanapy, a ciche plaśnięcia po posadzce oznaczało tylko jedno — jego przyszła ofiara oddała się w podskokach. Zmarszczył brwi, podnosząc się, dłonie zacisnął w pieści i posłał Ari jeden ze swoich najbardziej gniewnych spojrzeń.
    — Min Ari, naciesz się przez chwilę kalifornijskim powietrzem, bo jesteś już martwa! — I z tymi słowami rzucił się do dzikiego biegu. Dziewczyna pisnęła, robiąc jeszcze kilka kroków w stronę kuchni, po czym dopadła do kranu i chwyciła słuchawkę w obie dłonie, wystawiając ją przed siebie jak pistolet. Lee jednak, zamiast zmienić taktykę i rozpocząć negocjacje, dalej zbliżał się do brunetki z wyrazem mordu w oczach, więc ona nie miała innego wyboru i… włączyła kran. W starciu z chłopakiem, który całe dnie spędzał na sali treningowej filigranowa Ari nie miała niestety żadnych szans. Minęło tylko kilka sekund, w których mimo to zdołała go całkiem porządnie zmoczyć, a słuchawka wylądowała w jego rękach. Był nawet na tyle bezczelny, że jedna ręka zakleszczył sobie dziewczynę przy sobie, a druga polewał ja zimna woda po włosach, krzycząc głośno coś, co brzmiało mniej więcej jak „buahahahahahahah😈”.
    — Ja tu cię pytam, jak twoje życie wyglądało, chcę się czegoś o tobie dowiedzieć, porozmawiać na poważny temat — powiedział z uśmiechem, odkładając narzędzie tortur na swoje miejsce. — A ty mnie bezczelnie zrzucasz z kolan na ziemie! Potworze! — Uniósł jedna brew, przyglądając się mokrym włosom Ari. — Z Loch Ness! — Pocałował ja w czubek głowy. — Moja Nessie.
    Odwrócił się i ruszył w stronę sypialni, by kolejny raz tego dnia zmienić strój.
    Nazwałeś moja córkę na cześć potwora z Loch Ness? — szepnął, wybierając odpowiednia piżamę. Ari, gdyby go słyszała, na pewno byłaby dumna z jego wiedzy popkulturowej.
    Gdy dziewczyna weszła do sypialni, w jego głowie zrobiła się pewna wątpliwość i przez chwilę przyglądał jej się z niepokojem, jakby głęboko się zastanawiał, co powiedzieć i jak to zrobisz.
    — Wiesz… — zaczął niepewnie, zapinając guziki od piżamowej koszuli. — Jeśli nie chcesz mi o tym opowiadać, to nie musisz. Zawsze możesz powiedzieć, ja zrozumiem i nie będę na ciebie naciskał czy coś. Wiesz o tym, co nie?

    OdpowiedzUsuń
  158. — To dobrze — powiedział, dopinając ostatni guzik koszuli od piżamy.
    Minsoo zrobił pewną siebie, zuchwałą minę, gdy zobaczył, że dziewczyna przygląda się zapalonym świeczkom. Potrafił w romantyzm, jak się postarał, prawda? A tak prawdę mówiąc, co w zasadzie nie było tajemnicą pomiędzy nimi, brunet też przepadał za tymi wszystkimi rozkosznie słodkimi rzeczami, jak pikniki, właśnie te zapalone świeczki, czułe słowa wypowiadane na wieczornych spacerach, matching rzeczy... I wszystkie inne romantyczne pierdoły. Nie w za dużych ilościach, wiadomo, ale zmiękczało to jego serce.
    — Pewnie — mruknął i również ścisnął ją za dłonie, a potem jedną z nich wsunął na talię dziewczyny, po czym pocałował ją lekko. — W sumie poza jakimiś kilkom historyjkami ja też nie wiem za dużo o tobie, nawet o tych bardziej pozytywnych rzeczach. A coś mi się wydaje, że taka mała Ari to była niezła diablica. — Zwinął usta w podkówkę, ściągnął brwi i potaknął kilka razy głową. — Tak, co do tego nie mam wątpliwości.
    Kiedy już padli na łóżko i zawinęli się w koc, Minsoo pokazał jej jeszcze jedną świetną rzecz, jaką przygotował — upchał już wcześniej mnóstwo słodyczy do szuflady w swojej szafce nocnej. Więc teraz mógł wziąć naręcze ciastek, chipsów, żelek oraz innych słodkich, słonych przekąsek, i rzucić je wszystkie pomiędzy nich na pościel.
    — Przykro mi, że dorastałaś w takiej samotności... To musiało być ciężkie. Na pocieszenie mogę powiedzieć, że u mnie było podobnie, przynajmniej w szkole, bo też chodziłem do takiej placówki... z wyższej półki? Dla pięknych i bogatych. — Roześmiał się. — Ale ja nigdy nie musiałem się zastanawiać, czy ktoś mnie lubi dla kasy. Tylko w sumie... Skoro wszyscy twoi znajomi mieli hajs, czemu musiałaś się zastanawiać, czy lubią cię przez pieniądze? W sensie, wiesz, skoro oni go mieli, do czego potrzebny byłby im twój? Chyba, że tu chodziło bardziej o status?
    Minsoo spoglądał na Ari z zaciekawieniem. Naprawdę, szczerze chciał po prostu wiedzieć, przez co ona przechodziła, bliżej ją poznać... I mimo, że miał ochotę powiedzieć jej mnóstwo rzeczy o sobie, chciał dać jej czas na to, by być w centrum zainteresowania.

    OdpowiedzUsuń
  159. Zarechotał na wspomnienie o ewidentnie bardzo niemodnej wśród lalek fryzurze, która zafundowali Barbie Ari te pare dobrych lat temu. Matko, jak ona wtedy beczała! Oddał jej następnego dnia swojego misia i nawet wyprosił mame, by kupiła wstążkę, która potem owinął pluszakowi wokół szyi. Uśmiechnął się natomiast, kręcąc głową, gdy dziewczyna podała mu wodę — niezmiennie zadziwiało go, jakim cudem nie jest w stanie otworzyć prawie każdej butelki (od. aut.: wcale mnie nie dziwi!!!!!! jak Wy je wgl otwieracie). Spoważniał jednak chwile potem, wsłuchując się ponownie w słowa Min na temat dorastania wśród wyższych sfer, a kiedy zaczęła się plątać, niepewna, co ma powiedzieć, wziął jej dłoń w swoją i ścisnął delikatnie.
    — Jest okej. To żadna tajemnica, chyba dla nikogo w Korei — odezwał się łagodnie. — No, i tak, masz rację, już następnego dnia się zaczęło, od porannej ciszy, kiedy wszedłem do klasy, do późniejszych zaczepek już chyba po… trzeciej godzinie lekcyjnej? Jak się przeprowadziliśmy do dziadków, to już w ogóle nie dawali mi żyć. Ale Seojun nigdy nie przestał się ze mną kumplować, wiesz, jaki on jest… Będę robił to, na co mam ochotę. — Roześmiał się, unosząc brwi i posyłając Ari rozbawione spojrzenie. — I pewnego dnia, o czym się dowiedziałem już później, jeden z chłopaków, taki Taejin, coś powiedział ohydnego na mój temat, ale nie mogę… chyba, coś w stylu, ze nie może się doczekać, aż mnie w końcu wypierdolą na zbity pysk, bo nie jest w stanie znieść mojej mordy biedaka? — Pokiwał głowa na widok szoku na twarzy Ari. — Serio. W każdym razie podobno Seojun dostał szału. Rzucił się na Taejina i tak go pobił, że jak w końcu chłopcy go od niego oderwali, na ziemi leżała krwawa miazga. Przez chwilę nawet myśleli, że nie żyje. Nie wiem, co Seojun im powiedział, ale od tego momentu wszyscy mi dali spokój i zachowywali się tak, jak dawniej… No, a potem on się wyprowadził, a jak poszedłem do liceum, to to tak naprawdę była jakby ta sama szkoła, więc część dzieciaków pamietała, a dla drugiej byłem tym Minsoo z telewizji. Miałem całkiem dobre oceny, a nauczyciele mnie strasznie lubili. — Chłopak zrobił niewinną minkę, która chyba jeszcze bardziej zdradzała jego myśli. Wiedział bardzo dobrze, ze ludzie go lubili i sprawiało mu to duża przyjemność. — Wiec nie było aż tak źle. Zdarzały się niemile sytuacje, no i oczywiście nie chodziliśmy razem na imprezki do Hongdae, ale ogólnie udało mi się przeżyć, poza tym poznałem dużo przyjaciół tańcząc, więc miałem tez swój taki drugi świat, swoją subkulturę, ludzi. I byłem tak zajęty, że szczerze nawet nie miałbym czasu się tym przejmować, dopiero tu w Nowym Jorku tak naprawdę zacząłem odpoczywać.
    Westchnął na wspomnienie o swoim wcześniejszym życiu w Seoulu. To wcale nie było tak dawno temu, a wydawało mu się, jakby minęło co najmniej dziesięć lat.
    — Strata ojca była ciężka… ale chyba bardziej ze względu na mamę? Nie pamietam go jakoś szczególnie. To były jeszcze czasy, w których wolałem swoją nianię od rodziców.

    OdpowiedzUsuń
  160. — Myślę, że mógłbym być — powiedział, kiwając głową. — Trochę. Wiesz, nietrudno jest ulegać wpływom ludzi wokół ciebie albo zachłysnąć się bogactwem, które posiadasz. Myślałaś, że wsiądziesz kiedyś do rozwalonej Toyoty? — Roześmiał się i roztrzepał dziewczynie włosy, a ona zwinęła usta w dzióbek, spoglądając w górę, jakby analizowała wszystkie za i przeciw. W końcu pokręciła głową. — No właśnie. Domyślam się, że wyśmiałabyś nawet kiedyś taki środek transportu. I czy jest w tym coś złego? Skoro całe życie woziłaś się w limuzynach... Wiesz, chodzi mi o to, że to jest taka trochę odwrotna sytuacja. Ty też niejako pod moim wpływem doznałaś tego życia, gdy ma się... Trochę mniej kasy. I mogłaś doświadczyć złych i dobrych stron. Ale w środku mimo wszystko pozostałaś taka sama. Nie wszystkie cechy mamy nabyte, ale część na pewno.
    Minsoo widział, jak dziewczyna się przy nim zmieniła. Ślepy tylko by tego nie dostrzegł. I właśnie stała się... Inna. Nie powiedziałby, że lepsza, ale może po prostu bardziej otwarta na świat i możliwości, które ją otaczały. Wcześniej jej życie biegło zaplanowanym torem, a od jakiegoś czasu miał wrażenie, że Ari coraz bardziej zbiera siły w sobie, by się temu przeciwstawić. Ale nie uważał, że to jego zasługa. Może po prostu ich spotkanie w jakiś sposób pokazało jej, że można inaczej... A reszta już leżała po jej stronie.
    A jednak, mimo tego, wciąż spoglądała na niego ta sama Min Ari, obrażona księżniczka, której lalce obciął kiedyś włosy z Seojunem. Jej płaczliwy głosik dalej brzmiał identycznie.
    — Potrafi być miły, ale dla niewielu osób. — Pokręcił głową i przed chwilę przez jego głowę przeleciało mnóstwo obrazów ich dawnych spotkań. — I jeśli mamy mówić o kimś, kogo zepsuło bogactwo, to on jest tego idealnym przykładem. A mimo wszystko całkiem dobra z niego osoba, co nie? — Gdy Ari wspomniała, że ją uratował, błysk zaciekawienia pojawił się w jego oczach. Jakoś podświadomie zrozumiał, że to niezbyt przyjemna historia, bo jego wyraz twarzy od razu zrobił się zatroskany.
    Nie dał sobie odebrać jej dłoni. Sięgnął po nią ponownie.
    — Uratował... to znaczy? Od czego?

    OdpowiedzUsuń
  161. Minsoo spoglądał na Ari w milczeniu. Nie były mu obce takie historie — i w jego świecie nie brakowało przypadków nastolatków, którzy próbowali targnąć się na swoje życie. Wiedział, jak okropne potrafi być życie dzieciaków z wyższych sfer, bo widział to na własne oczy, presja dostania się do jak najlepszej uczelni była ogromna, a w dodatku dochodziła jeszcze ta samotność, o której Ari mu opowiedziała... Czuł w sercu żal. Smutek, i to ogromny, że nie mógł być przy niej, gdy działy się z nią takie rzeczy.
    Odłożył telefon na łóżko i przyciągnął do siebie dziewczynę. Pozwolił jej wypłakać się porządnie, głaskał ją po głowie i powtarzał wciąż czułe słowa, by wiedziała, że przy nim nic jej nie grozi. Gotowy był walczyć nawet z jej upartą głową.
    — A od tego czasu już jest dobrze? — powiedział, jak już miał pewność, że Min nie płacze. Odchylił się, by móc spoglądać jej prosto w oczy. — Nie to, żebym był jakimś ekspertem od tych spraw, ale jeśli chcesz, możemy o tym rozmawiać... Możesz też porozmawiać z kimś, kto się na tym zna. Takich spraw nie można zostawiać, bo to może wrócić, wiesz?
    Jakąś taką dziwną koreańską przywarą było traktowanie jedzenia jako lek na każde zło. A może to była po prostu przywara ludzka? W każdym razie Minsoo miał ochotę teraz złapać Ari za rękę, pociągnąć w górę i powiedzieć jej "chodź, zrobię ci kurczaka", zupełnie, jakby ten kurczak miał wykurzyć każdą negatywną myśl z jej głowy.

    OdpowiedzUsuń
  162. Minsoo odsunął się od Min i westchnął, widząc jej policzki całe mokre od łez. Zanotował sobie w pamięci, by jeszcze do tego tematu kiedyś wrócić — może przekona w końcu dziewczynę, że przejście się do psychologa do dobry pomysł. Z tego, co mówiła, dało się wyczytać, że ewidentnie jakieś stare rany w jej sercu nie były zagojone, a Minsoo nie czuł się na siłach, by wziąć na barki ciężar wyciągania ją z tego smutku. Jeszcze by jej powiedział coś totalnie głupiego i doprowadził ją do jeszcze gorszego stanu.
    — Chodźmy spać — powiedział, po czym pocałował ją czule.
    Całą sobotę spędzili na zewnątrz, bo pogoda dopisała na tyle, że mogli wciągnąć na siebie tylko cienkie kurtki. Oczywiście Ari zadbała o plan wycieczki i rozpisała go co do minutki — śniadanie zjedli na plaży, potem spacer, motorówki, zwiedzanie rancza studia Paramount (miejsce idealne do odwiedzenia z dziećmi, więc Minsoo miał time of his life), kolacja w restauracji, kolejny spacer, zachód słońca przy domku przy plaży i oglądanie horrorów do późnej nocy. Nim się obejrzeli już musieli pakować walizki.
    Rano w niedzielę jedli śniadanie w średnim humorze, bo żadne z nich nie chciało wracać z powrotem do Nowego Jorku, do ich codzienności, która, chociaż nie najgorsza, przegrywała z kretesem z idyllą, jakiej doświadczyli w Malibu. Minsoo grzebał widelcem w jajecznicy, spoglądając przez duże okno w stronę wody, totalnie zamyślony.
    Nagle telefon Ari zawibrował.
    — Ale złapałem totalny zawias. — Chłopak roześmiał się, spoglądając przelotnie na Min, po czym wrócił do pastwienia się nad swoim śniadaniem.

    From: that bitch 10:18
    Zobacz to!!!!! 😤🤯
    seojun.jpg

    From: that bitch 10:19
    Ups, wybacz... To nie tu miałam wysłać.

    OdpowiedzUsuń
  163. Chłopak podskoczył zaskoczony, gdy talerz wrzucony przez Ari do zlewu roztrzaskał się z hukiem na drobne kawałeczki. Spojrzał w górę zaalarmowany, a widok rozgniewanej dziewczyny tak go zdziwił, że przez następne kilka sekund po prostu na nią patrzył w kompletnym szoku. Zawsze była emocjonalna, jakby każde uczucie odczuwała bardziej, niż ludzie wokół niej, ale odkąd byli razem nie zdarzyło jej się... Rzucać niczym. A przynajmniej nie z takiego powodu, że samolot został odwołany w momencie, kiedy oboje tak naprawdę nie mieli ochoty wracać do domu. I nie na poważnie.
    Kiwnął jednak głową i podniósł się, by samemu zacząć szykować się do wyjścia. Obawy sprzed kilku dni powróciły. U Ari albo działo się coś niedobrego, albo mierzyła się z czymś, co jednak wolała utrzymać w tajemnicy. Od jakiegoś czasu już zachowywała się dziwnie, a jemu niestety skończyły się wymówki, którymi mógłby próbować ją usprawiedliwić — nie wiedział, o co jej chodzi.
    Na lotnisko dojechali w milczeniu, oboje zbyt zajęci własnymi myślami, by mieć ochotę na rozmowę. Nie odzywali się do siebie nawet, gdy już usiedli w samolocie, może poza kilkoma grzecznymi uwagami typu "proszę, podaj", "masz", "uważaj" i paroma lekkimi, nic nie znaczącymi uśmiechami, które nie sięgały ich oczu. Odrzutowiec wystartował, a Minsoo powoli zaczynała przeszkadzać ta cisza. Podjął decyzję, że gdy tylko wylądują, rozpocznie swój plan zaciągnięcia dziewczyny do psychologa — to uspokoiło jego nerwy i w większym stopniu wszystkie obawy, jakie miał. Może ona przechodzi po prostu przez zły czas?
    — Dalej jesteś zła? — odezwał się, pochylając się odrobinę, by móc chwycić Ari za rękę. Spojrzała na niego, a w jej oczach zobaczył znowu smutek, co tylko upewniło go w podjętej chwilę wcześniej decyzji. — Przecież już lecimy, wszystko jest w porządku...
    Min nie zdążyła mu odpowiedzieć, bo zjawiła się u ich boku stewardessa, której kilka minut temu, jeszcze na lądzie, Ari poleciła przynieść czerwone wino. Z uśmiechem zabrała się do otwierania butelki i już nachylała się, by nalać alkohol do kieliszków na stoliku, ale butelka wyślizgnęła jej się z ręki.
    Minsoo mógłby przysiąc, że czas zwolnił. Już gdy butelka wysuwała się z dłoni drobnej blondynki, zdążył sobie pomyśleć, że skończy się to wszystko tragedią. Szkło odbiło się od stolika, a wino chlusnęło prosto na tweedową, jasnoróżową górę garsonki Ari.
    — Tak strasznie mi przykro! Naprawdę przepraszam!

    OdpowiedzUsuń
  164. — Nie, mówiłaś po angielsku — powiedział powoli Minsoo, patrząc jej prosto w oczy.
    Zniknęła w jego głosie ta serdeczna nuta, która pojawiała się za każdym razem, gdy się do niej odzywał. Może gdyby potrafił zniżyć się do jej poziomu i bez zawahania upokorzyć drugiego człowieka, splunąłby jej po tym wyznaniu z obrzydzeniem pod nogi, a potem przeszedł się do innej części pokładu. Ale zamiast tego dalej tam siedział, patrzył na nią, licząc wewnętrznie na to, że dziewczyna się opamięta i zorientuje, jak idiotycznie się zachowuje. To przecież nie była ona, prawda? Pewnie winę za to wszystko ponosiły te napady gniewu, które ją nawiedzały, bo jego Min Ari nigdy nie postąpiłaby w ten sposób.
    Ale Min Ari Seojuna już tak.
    Tylko… Która Min Ari była tą prawdziwą?
    — To tylko bluzka. Rzecz. Jesteś w stanie kupić sobie tysiąc jeszcze ładniejszych. — Wzruszył ramionami. Spojrzał potem w stronę stewardesy, która dalej z przestraszona miną stała obok nich, a łzy spływały po jej policzkach. — Idź — wyszeptał do niej niemal niesłyszalne, a blondynka od razu wybiegła z pomieszczenia.
    Minsoo był wściekły. Sam miał ochotę w tym momencie rozszarpać Ari, bo nie mieściło mu się w głowie, jak można bez powodu — z powodu wyłania wina na bluzkę wpadało w jego oczach do kategorii braku powodu — tak stłamsić psychicznie drugiego człowieka, być tak okrutnym. Zupełnie jak te głupie dzieciaki, o których opowiadał jej jeszcze dwa dni wcześniej. Zacisnął ręce w pieści i odwrócił w końcu od niej wzrok, a potem spojrzał przez okno, by się nieco uspokoić.

    OdpowiedzUsuń
  165. — O, tak, jasne… Dzięki, Ari! Gdyby nie twój komentarz, nigdy bym nie przypuszczał, ze nie stać mnie na pierdolone, limitowane Chanel! — wykrzyknął nagle chłopak. Słowa Ari zabolały go do żywego. Nie przez to, co dokładnie powiedziała, bo po latach podobne złośliwości nie robiły na nim wrażenia, ale przez to, że to ona mówiła takie rzeczy… bo Minsoo by jej o takie myślenie nigdy wcześniej nie posadził. — I rzeczywiście, no, jak to jest prezent i ma wartości sentymentalną, to jesteś całkowicie usprawiedliwiona. Gdyby to był zwykły ciuszek, męczenie psychiczne w przypadku zniszczenia nie byłoby wskazane, ale skoro tak się sprawa ma… — Drwił z niej niemiłosiernie, ale ani odrobinę nie było mu jej szkoda. — Wiesz, może i przy tobie jestem biedakiem, ale przynajmniej wiem, co to jest pralnia chemiczna. A plama po winie się spiera, tak swoją drogą. Och, Ari, dzięki tobie poczułem się przez moment, jakbym przeniósł się w przeszłość.
    Na następne jej słowa prychnął. Patrzył przez chwilę na nią, jak stała, odwrócona plecami, dalej ściskając dłonie w pieści i drżąc z wściekłości. Podkręcił powoli głowa, zrobiwszy zdegustowana minę, a potem podniósł się zamaszyście z siedzenia.
    — Tak sobie myśle, że księżniczce będzie tu znacznie wygodniej samej w tym luksusie. Ja się przejdę po pokładzie, znajdę tę stewardessę i ją przeproszę za to, jak ją potraktowałaś… bo kto inny to zrobi? Ty? — Rozejrzał się jeszcze przelotnie po pokładzie, zachowując w pamięci obraz tego bogactwa, od którego jednak zaczynało mu się robić niedobrze. Nagle nie mógł się doczekać, aż wrócą do domu. — Jakbyś mnie szukała, będę spędzać czas z innymi ludźmi, których nie stać na limitowane Chanel… ale jakbyś była tak miła, nie próbuj szukać.
    Następnie odwrócił się i szybko wyszedł.
    Gardził Ari w tej chwili tak bardzo, ze aż mu było przez to wstyd.

    OdpowiedzUsuń
  166. To wszystko tak strasznie do niej nie pasowało. Sztuczne uśmiechy, drwiny, szydzenie, wyśmiewanie, a w końcu i obojętność — choć w oczach Minsoo Ari była najpiękniejsza dziewczyną na tej planecie, uważał, że w każdej z tych rzeczy było jej zwyczajnie brzydko. Wiele potrafił zrozumieć, bo miał sporo cierpliwości, szczególnie wobec swojej dziewczyny, ale nie to zachowanie, którego był świadkiem. To było za dużo. Na tyle, że poza wszechogarniającą wściekłością Minsoo czuł coś jeszcze. Strach.
    Czy ona naprawdę taka była? Może to nie był głupi występek, może to nie zdarzyło się pierwszy raz? Czy to spojrzenie, które mu posłała, nie było przypadkiem pewne zadowolenia? Czy jej ramiona nie odtajały, gdy tylko skierowała pierwsze słowa do stewardessy, jakby bycie taką osobą ją zwyczajnie uspokajało?
    Następne dni były dla niego wyjątkowo przykre. Ponad dwa tygodnie nie odzywali się do siebie i mimo, że było to cholernie ciężkie, dalej twardo trzymał przy swoim, nie wyciągał do Ari ręki. I nie dlatego, że kierowała nim duma — dlatego, że po jego głowie tłukło się całe mnóstwo pytań, ale jeszcze nie był do końca pewien, czy był gotowy usłyszeć na nie wszystkie odpowiedzi. Tęsknił za nią jednak gdziekolwiek by się nie obejrzał. Gdy jadł jedzenie, o którym wiedział, ze dziewczyna je wręcz ubóstwia. Gdy polerował szklankę po wyjściu ostatniego klienta i podnosił wzrok, by posłać jej szeroki uśmiech, który oznaczałby, że będą mogli w końcu iść do domu. Gdy zamykał restauracje i przechodził te kilkanaście kroków, które dzieliły do od mieszkania, ale których już od kilku miesięcy prawie nigdy nie pokonywał samemu. Gdy sam w domu oglądał musical, czego kiedyś na pewno by nie zrobił. Za jej słodkim śmiechem, za tym, jak lubiła jego kuchnie, za tym, jak przytulała się do niego z zaskoczenia albo budziła go w środku nocy, bo przyśniło jej się coś złego. Tęsknił za tym, jak było między nimi dobrze.
    Wiec gdy Ari przesłała mu krótka walentynkę, nie mógł nie przyjąć zaproszenia. I faktycznie, to była bardzo miła randka. Pełna westchnień, pocałunków, dobrych czekoladek, przepysznych posiłków, czułych słów… i niedopowiedzeń. Nie porozmawiali o tym, co się wydarzyło, nie wyjaśnili sobie niczego. Kilkukrotnie próbowali niemrawo zacząć temat, ale zdawało się, ze oboje nie maja pojęcia, jak się za to zabrać i co tak naprawdę chcieliby sobie powiedzieć. Wiec po miłym wieczorze rozeszli się do siebie, oboje tak samo złamani jak wcześniej. I wszystko wróciło do nowej, beznadziejnej normy.

    OdpowiedzUsuń
  167. Drugi dzień świat, grudzień 2022, siódma rano.

    — Min Ari, mam dla ciebie propozycje nie do odrzucenia — szepnął Seojun do telefonu, zakrywając sobie usta dłonią. — Zrobię, co zechcesz, by ci się odwdzięczyć, ale musisz tu wrócić i… Nie wierzę, że to mówię. — Opuścił głowę, przymykając oczy. — Nasikać do kubeczka?
    Chłopak właśnie siedział na zamkniętej toalecie w swoim pokoju w ośrodku, modląc się, żeby kręcąca się za drzwiami kobieta nie dosłyszała, że z kimś rozmawiał. Miał niewiele czasu, może około godzinę i bardzo mu zależało, żeby jego rodzice nie przedłużyli mu już i tak zdecydowanie przeciągającego się pobytu w placówce, więc musiał się pospieszyć.
    Był poniedziałek rano, około godziny ósmej, gdy jego matka wparowała mu do pokoju, oznajmując, że wpadła zobaczyć, jak się czuje, a przy okazji jeszcze zrobić rutynowe testy, którymi nie musiał się zupełnie przejmować. Bardzo dobrze się stało, że nie zdecydowała się przyjechać dwie godziny wcześniej, bo zostałaby Seojuna w łóżku z Ari — przez przypadek zasnęli, rozmawiając do późnej nocy.
    Nie wiedział skąd ten pomysł przyszedł do głowy jego rodzicom, bo też nigdy wcześniej w żaden sposób go nie kontrolowali, ale nie mogli wybrać sobie gorszego dnia. Był zupełnie czysty od czasu przedawkowania, ale niestety do przedwczoraj, kiedy Rosalie przyszła go odwiedzić z małym, białym prezentem świątecznym. W kryształkach. Tak na rozluźnienie po wielu tygodniach nudy i zamknięcia w czterech ścianach swojego pokoju w ośrodku. A co jak co, ale Kim Seojun nie odmawiał, gdy miał przed sobą perspektywę dobrej zabawy.
    — Matka wpadła do mnie z testami na narkotyki, a tak się składa, że, kurwa, brałem.
    To był chujowy plan, ale nic lepszego nie przychodziło mu do głowy. Zdawał sobie sprawę, że jak rodzice dowiedzą się o tym, że nie był czysty, skończy się to dla niego o wiele gorzej. I to nie dlatego, że byli aż takimi przeciwnikami używek, ale dlatego, że ewidentnie wymagali od niego teraz potwierdzenia, że nie brał — prawdopodobnie do czegoś było im to potrzebne.

    OdpowiedzUsuń
  168. Najchętniej odrzuciłaby pozostałe tematy rozmów i skupiła się na Ari oraz Seojunie. W końcu po to tutaj przyszła, prawda? Nie chciała jednak dziewczyny wystraszyć. Traktowała ją trochę ja zbłąkanego jelonka, do którego trzeba powoli podchodzić, aby nie zaczął uciekać. Nie uśmiechało się jej również, aby brunetka przejrzała plany Cornelii i zorientowała się, że coś się święci. Na to jeszcze przecież będzie czas, a póki co miały po prostu dobrze spędzać razem czas. Przy okazji dobrze się przy tym zabawią, a blondynka będzie miała materiał, z którym wróci do Seojuna, aby mogli dalej knuć. Mogła uznać, że przybrała rolę dziennikarki, która zbiera temat do ważnego artykułu. Zawsze lubiła wcielać się w różne role, więc czemu miałaby tego nie robić teraz?
    Wzruszyła ramionami w odpowiedzi.
    — Nie wiem, tak po prostu zgaduję. Nie dopytywałam się go o intymne szczegóły — zdradziła i lekko się uśmiechnęła. To w końcu nie był żaden sekret, że Cornelia i Seojun się przyjaźnili, nie od dziś w zasadzie. Nie była pewna, czy Ari była świadoma tego, że się z nim w ostatnim czasie widziała, ale to było też w zasadzie bez większego znaczenia. Mogła wiedzieć, może poczułaby lekkie ukłucie zazdrości? Co prawda nie było o co być zazdrosnym, tak się jej przynajmniej zdawało, ale gdyby jednak poczuła się zazdrosna to byłoby to im bardzo na rękę. — Och, Ari. Słuchaj, wystarczy jedno słowo i by się pojawił. Wiesz, że nie odpuściłby imprezy. Moglibyśmy się przenieść do klubu. The Blonde, The Velvet Rope… albo The Box, jak szukamy mocniejszych wrażeń, ale chyba jeszcze się nie otworzył — powiedziała. Jeśli dobrze kojarzyła to ostatni otwierał się dopiero w okolicach północy, a do tej godziny miały jeszcze trochę czasu.
    Wzięła swój kieliszek do ręki, uważając, aby nic nie wylać. Nie było jej szkoda, ale nie chciała mieć dłoni polepionych od alkoholu. Co prawda w torebce miała chusteczki w razie czego. Uśmiechnęła się zanim wypiła zawartość kieliszka. Skrzywiła się nieco, ale zaraz na jej twarzy znów pojawił się promienny uśmiech. Na pewno nie miała zamiaru dołować się tego wieczoru ani tym bardziej pozwolić, żeby Ari się dołowała. Musiała ją rozruszać.
    — Zapomnij, że masz jakiekolwiek hamulce na dziś — zaproponowała — jeśli coś pójdzie nie tak dzisiaj, wezmę całą winę na siebie. Ostatnio jestem dobra w skandale, co ty na to? — spytała. Nie mogła przewidzieć reakcji chłopaka Ari, ale po tym co wiedziała miała przeczucie, że nawet, gdyby Cornelia wzięła winę na siebie to mógłby tego w taki sposób nie odbierać. I bardzo dobrze.
    Skupiona na koleżance nie zwróciła uwagi na to, że mężczyzni, na których chwilę temu patrzyły właśnie do nich podeszli. Jeden stanął po stronie Ari, a drugi przy Cornelii.
    — Dobry wieczór — przywitał się jeden z nich — jestem Oscar, a to mój kumpel, William. Możemy się dołączyć?
    Oczy blondynki od razu rozbłysły. Byli całkiem przystojni, na pewno starsi. Och, doskonale się składa!
    — Jestem Cornelia, ale czy możecie się przełączyć… Och, no nie wiem. To miał być babski wieczór, prawda Ari? — Przybrała minę zbitego szczeniaka, jakby chciała ją przekonać, aby zgodziła się do powiększenia ich towarzystwa dzisiaj. — Wiedzą panowie, dawno się nie widziałyśmy.
    — Mów mi po imieniu, Cornelio — odezwał się William, który stał przy blondynce — panowie nas postarzają.
    Dziewczyna zachichotała. Uwielbiała się bawić z facetami, co tu dużo mówić. Kontrolnie zerknęła na dziewczynę, ale zanim ta zdążyła podjąć decyzję Cornelia zadecydowała za nie. Jeszcze by się jej odwidziało, a na to pozwolić nie mogła.
    — Och, no niech będzie. Siadajcie, proszę.

    Nel

    OdpowiedzUsuń
  169. Seojun wyszedł z łazienki i oniemiał, widząc pielęgniarkę i Ari, która choć zdawała się być bardzo pewna siebie, gdy kłamała jak z nut, w głębi duszy musiała być nieźle zestresowana. Nie było po niej tego widać — chłopak po prostu dobrze ją znał. Kochała przedstawienia tego typu, ale gdy w grę wchodzili ich rodzice, sytuacja robiła się poważna. On też się martwił.
    Pielęgniarki za to w ogóle nie było w planach. Matka w końcu opuściła jego pokój i poszła napić się czegoś w kawiarni nieopodal, gdy Seojun przekonał ją, że to naprawdę chwilę potrwa, zanim te trzy pełne szklanki wody, które wypił, sprawią, że zachce mu się ruszyć do toalety. Niechętnie, ale pani Kim dała mu spokój, więc by zająć czymś myśli, gdy czekał na Ari, poszedł wciąż prysznic. Nie miał pojęcia, czego ta pielęgniarka chciała, ale ewidentnie stała na drodze jego spokoju ducha. I przy okazji Ari.
    — Jest kuzynką — powiedział chłopak, chowając kubeczek do kieszeni bluzy. Wzdrygnął się nieco. Było to w końcu trochę obrzydliwe. A to była dopiero pierwsza część, w końcu musiał przelać zawartość do już oklejonego kubka ze swoim nazwiskiem i kodem kreskowym.
    — Wy... Wy coś kombinujecie, nie? — powiedziała kobieta, wystawiając w ich stronę palec. Cmoknęła kilkukrotnie głośno, kręcąc głową. — Przed chwilą była tu matka tego chłopaka, mam zweryfikować, czy pani jest kuzynką?
    — Tak, ta matka jest bardzo dobrą znajomą z dyrektorką tej placówki, chciałaby pani, żeby zweryfikowała swoją kadrę pracowniczą? — odparł lekkim tonem Seojun, uśmiechając się przymilnie. Nie zamierzał być taki, ale ona go wręcz prowokowała.
    Teraz, gdy przesyłka została przekazana, już nic mu ze strony rodziców nie groziło. Co więcej, jego matka pewnie ucieszyłaby się, gdyby zobaczyła, że Ari przyjechała go odwiedzić. Dalej ich widziała na ślubnym kobiercu. Więc w sumie była jakaś prawda w tym, co powiedział, bo jeśli starsza pani Kim dowiedziałaby się, że ktokolwiek im utrudniał spotkania, na pewno zrobiłaby z tym porządek.

    Seojunek

    OdpowiedzUsuń
  170. Seojun przyglądał się przedstawieniu Ari, ledwo powstrzymując się od śmiechu. Zakaszlał kilka razy, zrobił się cały czerwony na twarzy, a usta ścisnął w cienką linię, lekko nadymając policzki. Dobrze, że pielęgniarka w końcu wyszła, bo w przeciwnym razie chłopak chyba wybuchnąłby... nie tylko śmiechem, ale w ogóle.
    — Widzę, Ari, że chyba nie chcesz się ze mną rozstać... Rób tak dalej, a Helga załatwi ci tu izolatkę. Chociaż to byłoby bez sensu, bo nie mógłbym cię wtedy widywać. Kto by mi dostarczał... — Uniósł pudełko, marszcząc nos. Nie zdawał sobie oczywiście z tego sprawyy, bo czytać w myślach niestety jeszcze nie potrafił, ale nazwał kobietę dokładnie tak, jak do siebie określiła ją Ari. — Te cudowne płyny, gwarantujące mi wolność?
    Zachichotał jeszcze raz, a wtedy dziewczyna uderzyła go w ramię.
    — Ałaaa — jęknął, oczywiście przesadnie, kładąc rękę na ramieniu i robiąc zbolałą minę. Zaraz jednak na powrót się uśmiechnął. — Chciałem się trochę zabawić, nudziło mi się, wiesz, siedzę tu już od jakiegoś czasu. I akurat wtedy starzy musieli sobie coś takiego wymyślić, nie do wiary. Ale poczekaj — skinął głową w kierunku łazienki — muszę się najpierw tym zająć.
    Po niespełna pięciu minutach wyszedł z łazienki. Ari podniosła wzrok znad magazynu, którego musiała znaleźć wśród sterty przyniesionej przez matkę — przeklętego wydania chińskiego Vogue — i posłała mu szeroki, uroczy uśmiech. Ale on się za nią stęsknił! Zanim pomyślał, co robi, podbiegł do niego szybko, po czym uniósł bez problemu w górę, przytulił do siebie mocno i okręcił się wokół własnej osi. Dziki przypływ endofin.
    — Misja zakończona sukcesem!
    A potem ją pocałował.

    pamiętasz, jak Ci powiedziałam, że tak Ci zakręcę w głowie, że sama nie będziesz wiedziała, którego wybrać ahahhahahha

    OdpowiedzUsuń
  171. zauważyłaś, ze w ostatnim zdaniu zmieniłam Ari płeć? to przez to gayparty, już skaziłam Seojuna na zawsze

    Ale Seojun nie uważał Ari za najlepsza przyjaciółkę. Pewnie prychnąłby po nosem, wykrzywiając twarz, a potem roześmiałby się głośno na taką rewelację. Gdyby jednak ktoś go zapytał, czym w takim razie dziewczyna dla niego jest, nie potrafiłby jasno odpowiedzieć — jeśli istniało coś, co łączyło wroga i najbliższa ci osobę, kochankę i przyjaciela, nienawiść i miłość, to Ari była tym wszystkim pomiędzy. Toksycznym przywiązaniem, pożądaniem, które nie gasło, nieważne czy dzieliła ich przepaść, czy byli tuż obok siebie.
    — Nie wiem — przyznał zgodnie z prawda, kiwając głowa. — Co ciekawe, nie mam również pojęcia, co by moi rodzice ze mną zrobili.
    I jakby na zawołanie rozległo się głośne pukanie do drzwi. Otworzyły się od razu, gość nie czekał na zaproszenie, a Ari z Seojunem nie zdążyli wyplątać się z objęć zanim do pokoju weszła matka chłopaka, w asyście ich dobrej koleżanki, Helgi.
    — Tak, to kuzynka — mruknęła pani Kim, puszczając oczko w kierunku Ari. Widok dziewczyny musiał ja bardzo uszczęśliwić, bo cała się rozpromieniła. — Zostaniemy jeszcze chwilę, a potem obie wyjdziemy.
    Matka Seojuna wygladała jak nieszkodliwa, starsza pani. Miała sześćdziesiąt lat, była niska i drobna, a w obyciu tak elegancka, że większość kobiet z towarzystwa bało się przy niej cicho siorbać herbatę, choćby cicho. Teraz uśmiechała się delikatnie do dwójki, która już zdołała się puścił i przesiąść jak najdalej od siebie.
    — Znowu się spotykamy, Min Ari — powiedziała delikatnie. Kiwnęła lekko głowa, patrząc, jak dziewczyna kłania się w pas. Naprawdę, taka grzeczna i ułożona osoba, była idealną kandydatką na wejście do rodziny… — Seojun — powiedziała, już zwracając się w kierunku Kima — wiem, ze obiecałam ci wcześniej, ale są święta. Urządzamy dzisiaj znowu kolacje dla całej najbliższej rodziny i oczekuje, ze się zjawisz… wszyscy chcą cię zobaczyć.
    Nie pozwoliłaby sobie normalnie na takie spoufalanie, ale skoro Ari wszystko wiedziała, już i tak nie miała niczego do stracenia. Nie musiała dużo naciskać, a jej drugi syn wyśpiewał wszystko, co przekazał dziewczynie na kolacji.
    — Teraz pozwól, ze zabiorę… paczkę, a potem Min Ari może mnie odprowadzić na dół do samochodu?

    let’s go for that angry wealthy mommy kdrama trope for a sec

    OdpowiedzUsuń
  172. Pani Kim rolę Ari w swojej rodzinie rozpisała już bardzo dawno temu, w czasach, kiedy Seojun z Ari bawili się w tej samej piaskownicy... Na wakacjach w Singapurze. Od dziecka cieszyła się specjalnymi względami, bo też ich rodziny były ze sobą blisko, bardzo blisko — pomiędzy ich ojcami występowała głęboka zażyłość i przyjaźń, której fundamenty sięgały tak daleko, jak tylko mogą sięgać... Oboje sobie pomogli w bardzo ciężkich chwilach. A osoby ich pokroju nigdy o podobnych sprawach nie zapominali. W dodatku prowadzili razem interesy, a co mogło jeszcze bardziej spoić ich rodziny, jak nie małżeństwo? Ari była wprost idealną kandydatką na żonę jej syna — ładna, inteligentna, ale nie przebiegła, z ambicjami, a przede wszystkim bardzo grzeczna i uległa swoim rodzicom. W oczach pani Kim to Ari prędzej mogłaby zasiadać w zarządzie ich firmy, a nie Seojun...
    Dlatego, mając na uwadze to wszystko, już od najmłodszych wychowywała sobie dziewczynę na swoją ulubienice. Gdy tylko spędzali razem jakieś święto, zawsze upewniała się, by jej synowie najdroższe prezenty otrzymywali w samotności — to Ari miała odpakowywać kreacje haute couture od Chanel, popadając w zachwyt, puszyć się jak paw, spoglądając z pogardą na dziewczyny starszych synów Kimów. One co prawda też dostawały drogie prezenty... Ale nie takie, jak Min Ari. To Ari pierwsza dostawała zaproszenie na jakąkolwiek okazję, spędzała każde wakacje w Korei, jeździła z nimi na wycieczki po świecie, gdy jej rodzice byli akurat poza Ameryką. Od małego była już częścią ich rodziny, tak, jak Seojun był częścią jej.
    I to wszystko miało doprowadzić do jednego. Małżeństwa.
    — Min Ari, kiedy wyrosłaś na taką mądrą, dorosłą kobietę? — odparła matka Seojuna, kiwając jej głową w odpowiedzi. — Czy nie mogłabyś choć trochę wpłynąć na osobę tam za nami, za drzwiami? — Zachichotała. Po chwili wyciągnęła rękę i poklepała delikatnie dziewczynę w ramię. — Dziękuję. Wystarczająco nam pomagasz w tej sprawie... Ale już nie mówmy o tym.
    I ruszyła w stronę wyjścia. Oznaczało to koniec rozmowy.
    Dopiero na dworze pani Kim zatrzymała się na chwilę, udając, że rozgląda się za samochodem. Stał tuż przy bramie, tam, gdzie był, kiedy z niego wychodziło.
    — Ari, nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że któregoś dnia nasze rodziny się połączą dzięki waszej dwójce — zaczęła cicho, dalej z tym samym łaskawym uśmiechem na ustach. — Nie mogłabym sobie wyobrazić lepszej synowej. I też chciałabym dla ciebie coś zrobić, za całą troskę, jaką nas obdarzyłaś. Doszły mnie słuchy, że chciałabyś studiować w Korei, w Narodowym Uniwersytecie w Seoulu... A rodzice nie są ku temu za bardzo przychylni. Myślę, że mogłabym porozmawiać z nimi na ten temat...
    Jeśli. Nieme, niewypowiedziane na głos jeśli, którego może nie było słychać dla postronnego słuchacza, ale na pewno było czuć, i to dość dobitnie.

    *SUBWAY ADVERTISEMENT*

    OdpowiedzUsuń
  173. Pani Kim uśmiechnęła się szczerze na słowa dziewczyny. O tym, że kręcił się przy niej chłopak rodziny Lee wiedziała... I właśnie z tego powodu tej jej uśmiech wypełniło zadowolenie. Ufała Ari, że postąpi właściwie i nie da jakimś młodzieńczym zauroczeniom dać wygrać nad tym, co naprawdę było w życiu ważne. Miała świadomość, że koniec końców stoi przed nią dziewczyna mająca niespełna osiemnaście lat, ale to była Min Ari, nie byle jaka wychowanka Manhattanu, i jej priorytety nie skłaniały się ku amerykańskim banałom. A poza tym wyłożyła na szalę coś... dosyć ciężkiego i pożądanego. Tylko idiota nie przehandlowałby banalnego związku na rzecz wymarzonej przeszłości, a pani Kim Ari za głupią nie uważała.
    — Widać, rozciąga się przed nami piękny obraz przyszłości — mruknęła na odchodne, a potem skinęła dziewczynie na pożegnanie i ruszyła powolnym krokiem do samochodu.

    Nie ładnie tak podglądać.
    Gdy Ari opadła na kanapę, Seojun dalej spoglądał za okno ośrodka, patrząc na samochód matki, który znikał w oddali. Odwrócił się w kierunku dziewczyny. Miała znacznie pogodniejszy wyraz twarzy, niż jeszcze przed kilkunastoma minutami i ta zmiana sprawiła, że brunet zachichotał cicho. Czy jego rodzicielka działała w tej sposób na każdego człowieka?
    — Jeszcze nie wiem. Trochę się posprzeczaliśmy z rodzicami przed świętami i dlatego nie miałem ochoty tam iść. Zasadniczo zabroniłem im przychodzić. — Wzruszył ramionami, podchodząc do kanapy, po czym zaległ na niej tak ciężko, jakby ostatni raz siedział dwanaście godzin wcześniej. — Kto nie lubi dobrej rodzinnej dramy przed świętami? W każdym razie chyba pojadę. Cokolwiek, ale żeby móc się stąd wyrwać choć na chwilę... Poza tym, jak teraz o tym myślę, może jak będę bardzo grzecznym i kochanym synem, tym szybciej mnie stąd wypiszą?
    Wyciągnął paczkę papierosów i zapalniczkę Zippo z kieszeni bluzy. Pomachał nimi chwilę.
    — Wiesz, znalazłem sobie tutaj nielegalne miejsce na palenie papierosów. Oczywiście, jest palarnia, ale kto by naprawdę chciał siedzieć w jednym miejscu z jakimiś pierdolniętymi ludźmi i anorektyczkami? — Przewrócił oczami. Uniósł jeden kącik ust w górę. — Chcesz zapalić, Min Ari?

    OdpowiedzUsuń
  174. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  175. Ari zachowywała się zupełnie tak, jakby żyły w niej dwa zupełnie różne od siebie byty — ta dobra dziewczyna, i ta zła. A może inaczej... Zachowywała się tak, jakby tych dwóch Ari nie można było pogodzić ze sobą, choć przecież każdy człowiek miał w sobie prawie tyle samo cech negatywnych, co tych pozytywnych. Gdy była dobra, była wspaniała, a gdy była zła, była wręcz piekielnie okrutna. Seojun, oczywiście, budził do życia tę jej gorszą stronę, a przy Minsoo łagodniała, jakby przypominając sobie, że przecież tak żyć też potrafi. Ale tak naprawdę... Przy obu była sobą.
    — Opowiem ci wszystko, jak tylko znajdziemy się w palarni. A co do mojej mamy... Ona ma wiele wiary w ludzi, w których nie powinna wierzyć — odparł z uśmiechem, a jego wzrok mimowolnie prześlizgnął się po sylwetce dziewczyny, gdy ta wstawała z kanapy.
    Całe to jej zachowanie — chichoty, przygryzanie wargi, puszczanie oczka — sprawiało, że bardziej niż zwykle uświadamiał sobie, jak mocno się za nią stęsknił. Za jej śmiechem... Uśmiechem. Ustami. Jękami. Jego wyobraźnia odrobinę popędziła do przodu, wymalowując przed nim obraz chwil, którymi mogli się we dwójkę cieszyć, więc przez kilka sekund wpatrywał się w twarz Ari niewidzącym wzrokiem, kompletnie zblazowany. Potrząsnął w końcu głową i ujął jej rękę, a potem wstał z kanapy, uśmiechając się sam do siebie pobłażliwie.
    — Na dachu — powiedział, wskazując palcem w sufit. — I musimy być bardzo, ale to bardzo ostrożni, próbując się tam przeprawić, bo nie jedna Helga stoi nam na drodze do szczęścia, a nie każdą z nich da się przekupić plikiem banknotów. — Podszedł powoli do komody i wyciągnął czarną bluzę, którą wsunął potem na siebie. Odwrócił się potem w stronę Min i zmierzył ją od stóp do głów, przechylając odrobinę głowę w prawo i robiąc niepewną minę. — Będzie ci zimno... Łap! — I rzucił w jej stronę kolejną czarną bluzą. Tą dała mu sama Ari kilka miesięcy temu, z okazji "byłam w SAKS'ie, weszłam na dział męski i po prostu nie mogłam się oprzeć, musiałam ją kupić".
    Dziewczyna czasem żartowała, że Seojun mógłby się ubierać z zamkniętymi oczami, a i tak wyszłoby na to samo — wszystko czarne i tak do siebie pasowało.

    (✿◡‿◡)

    nazywaj mnie mistrzem ctrl + v

    OdpowiedzUsuń
  176. — Co nie? Kto by pomyślał, że w Nowym Jorku jest aż tyle bogatych wariatów, że udało im się zapełnić te wszystkie piętra — mruknął, przysiadając się do niej. Zerknął w dół z ciekawością. Gdyby teraz skoczyli, spadliby z taką prędkością i mocą, że nawet nie poczuliby tego upadku. Uśmiechnął się do siebie na te głupie myśli, po czym sięgnął do kieszeni bluzy i wyciągnął paczkę papierosów. — Ale tak naprawdę zjeżdżają się tu z całego kraju. Wiesz, kto jeszcze zajmuje apartament na moim piętrze? Czekaj, jak to leciało? — Ułożył dłoń na brzuchu i przybrał grymas cierpienia. — I needed to lose you to love me.
    Roześmiał się potem głośno i rozerwał zębami opakowanie niebieskich Cameli. Wyciągnął jednego i włożył sobie do ust, następnie przysunął paczkę w stronę dziewczyny, unosząc brwi zachęcająco. Ari spojrzała na papierosy, po czym wróciła wzrokiem do jego twarzy i z powrotem zerknęła w dół. Brunet pokręcił głową.
    — Nad czym tak dumasz? Rzuciłaś? — zapytał ze śmiechem. — Nie mów mi, że zaczęłaś chodzić na poranną jogę, pić zielone smoothie i segregować śmieci. Jeśli zobaczę cię uśmiechającą do jakiejś starszej pani na korytarzu, osobiście załatwię ci tu pokój. Jak będziesz grzeczna, to może nawet dostaniesz ten obok Seleny. Chociaż nie wiem, czy ona jest aż tak wielką fanką zielonych smoothie... Za to będzie mogła ci śpiewać przez kratkę I, I love you like a love song, baby.
    Oboje odchylili się w tył, wybuchając donośnym śmiechem i praktycznie w tym samym momencie zadrgali na murku, na chwilę tracąc równowagę. Machinalnie złapali się za ręce, ale już po chwili znowu zanieśli się wesołym śmiechem, chyba ze względu na ten ulatujący z nich szok. W końcu chłopak pokręcił głową i wetknął papierosa do ust.
    — Nie wierzę Ci — mruknął, przechylając głowę w bok i odpalając zapalniczkę z głośnym kliknięciem. Lubił zapalniczki tego typu. Tę marki Zippo, z osiemnastokaratowego złota, dostał od starszego brata na poprzednie Boże Narodzenie. Miała mały grawer "KSJ" w jednym z rogów. Seojun wiecznie się zastanawiał, jakim cudem jej jeszcze nie zgubił. Wydmuchał dym nad głowę, po czym zaciągnął się ponownie i przysunął tak blisko dziewczyny, że prawie stykali się nosami. Przydługawe włosy wpadały mu do oczu, w których czaił się ten dobrze Ari znany, chochliczy uśmiech. — Nie wierzę, że nie chcesz zapalić, Min Ari — powiedział cicho, prawie mrucząc, jednocześnie wypuszczając powoli cały dym z płuc. Uniósł dłoń i wetknął papierosa z powrotem do ust.
    Czekał aż dziewczyna swoim zwyczajem postanowi mu go wyrwać. Często próbowała to zrobić, a on wtedy odchylał głowę, starając się jej to uniemożliwić. Drobne, słodkie i złośliwe przepychanki.

    OdpowiedzUsuń
  177. — No przecież nie chcesz palić, więc czemu mam ci go oddać? — zapytał, chichocząc, po czym wyciągnął prawą rękę jeszcze odrobinę wyżej.
    Żeby udało mu się utrzymać papierosa jak najdalej od Ari, musiał wyprostować się jak struna. Teraz oboje balansowali na murku jak cyrkowcy — dziewczyna podparta jedynie o jego nogę, a Seojun oparty o zupełnie nic. Nie trwało to długo, aż ponownie zadrgali, tracąc na chwilę równowagę. Brunet wypuścił z zaskoczeniem papierosa, a uśmiechy na moment zamarzły na ich twarzach, oczy rozszerzyły się w szoku. Mieli zaledwie dwie sekundy na reakcje, ale chłopak wykorzystał je całkiem mądrze — przysunął do siebie dziewczynę, zamykając ją w uścisku, po czym odbił się lewą ręką od murku i poleciał w tył.
    Jęknął cicho, gdy wylądowali na ziemi. Ręka trochę zamortyzowała upadek, ale przez to, że trzymał przy sobie Ari, dziewczyna upadła nie obok, ale na niego, przyciskając go mocniej do podłoża. Mimo wszystko uśmiechnął się do niej.
    — Mama ci nie mówiła, do czego może doprowadzić kradzież? — wymruczał cicho. Kosmyki czarnych włosów Ari opadały mu na twarz, lekko go gilgocząc. Znajdowała się tak blisko niego, że czuł zapach jej perfum, choć nie były to te, którymi psikała się przez ostatnie lata, były nowe, delikatniejsze. Mimowolnie jej wzrok prześlizgnął się po jej ustach zanim wrócił z powrotem do jej oczu. Ręka, którą dalej trzymał na jej plecach, zadrgała lekko. — Min Ari, rzuciła, ale zabiłaby mnie za jednego bucha...
    Wygiął głowę w tył, przymykając oczy i marszcząc lekko twarz. Bolała go szyja od i chciał się trochę porozciągać... i żeby dziewczyna miała na to idealny widok.

    i will dm u the picture for a full view

    OdpowiedzUsuń
  178. Mimo, że przyszła tu z konkretnym celem to obecnie bawiła się naprawdę świetnie. Lubiła, gdy zwracano na nią uwagę, a już zwłaszcza, jeśli robili to starsi mężczyźni. Ktoś pewnie doszukiwałby się w tym ukrytych daddy issues, a Cornelia po prostu wykorzystywała ich naiwność i to, jak wiele potrafili dać małolacie, która robi do nich maślane oczka. Wcale nie potrzebowała ich drinków, słodkich słówek czy silnej dłoni na udzie, która z każdym kolejnym drinkiem przesuwała się coraz wyżej. Właściwie to nie miała nic przeciwko, obaj panowie byli przystojni i raczej nie obraziłaby się, gdyby z jednym lub drugim wróciła dziś do mieszkania. Co prawda nie miała tego w planach, ale plany przecież lubiły się zmieniać, prawda? Póki co, piła zamówionego przez nich drinka, uczestniczyła w rozmowie, słodko się uśmiechała i kiwała głową, gdy o czymś opowiadali. Zapamiętała tyle, że mają wspólny biznes, ale co konkretnie robili to wypadło już Nel z głowy. Najwyraźniej to nie było też ważne czy nawet ciekawe.
    Cornelia przechyliła lekko głowę na bok, kiedy usłyszała o czym mówi Ari. Była prawie pewna, że będą je okłamywać i oboje kogoś mają, ale na potrzeby wyjścia zdjęli obrączki albo będą kłamać w żywe oczy. Tak było niemal za każdym razem. Nie wyglądali na takich, którzy nie mieli szczęścia u kobiet. Sama na nich zawiesiła wcześniej oko, więc z pewnością i inne kobiety zwracały na nich uwagę. Ale to nie było ważne. W końcu to oni podeszli do nich, prawda? Do nieletnich dziewczyn, którym kupowali drinki, uśmiechali się zalotnie. Mogli myśleć, że mają nad nimi przewagę, ale to one kontrolowały całą sytuację. Mogły to przerwać w każdej chwili, ale Cornelia nawet nie śniła o tym, żeby przerywać. Sama również dopiero się rozkręcała.
    — Obrączki są bardzo ograniczające — odpowiedział Oscar zatrzymując swoje spojrzenie na brunetce, której posłał również delikatny uśmiech. Z tym akurat Nel by się zgodziła. Patrząc na małżeństwa osób w jej otoczeniu wszyscy zdawali się być zamknięci w klatkach bez możliwości ucieczki. — A my jesteśmy w Nowym Jorku. Mieście miliona możliwości, po co zamykać sobie… pewne bramki? Nie zgodzicie się?
    Spojrzenie Nel i Ari się skrzyżowało. Blondynka od razu rozpoznała to, co kryło się w oczach dziewczyny i bardzo zaczęło się jej to podobać. Noc wciąż była bardzo długa, a panowie byli bardzo zainteresowani ich towarzystwem.
    — Coś w tym jest, a jedna osoba czasem nie może dać nam wszystkiego — powiedziała po chwili Watson — chociaż… czasami trafi się ktoś taki, jedyny w swoim rodzaju. Ale chyba trzeba mieć ogromne szczęście, aby na kogoś takiego trafić.
    Mężczyźni zaśmiali się pod nosem. Dłoń Williama sunęła po nagim udzie blondynki. Nie widziała stąd czy Oscar nie dobiera się do Ari, ale zapewne, gdyby robił coś, co się jej nie spodoba to już dawno ukróciłaby jego zapędy.
    — To wasza szczęśliwa noc, dziewczynki. Ale i nasza, nieczęsto się trafia na takie urocze i mądre dziewczyny.

    [Nie ma sprawy! Zachorowałam dokładnie na to samo i aż tyle czasu na odpisy nie ma, co by się chciało🥲]
    Nel

    OdpowiedzUsuń
  179. [Moje drzwi są zawsze dla Ciebie otwarte, ale jednak będę stać przy zdaniu, że ciężko ogień zwalczać ogniem... a taka S spod Twojego pióra mogłaby być dla Waldorf idealną wręcz partnerką w zbrodni/przyjaciółką/wrogiem/siostrą/nemezis JUST SAYING, JA NIC NIE SUGERUJĘ, NIE NIE. Tylko tak sb tę luźną myśl puściłam w eter, a Ty sb z nią zrób, co tylko chcesz......................................😏]

    OdpowiedzUsuń
  180. [Hej! Dzięki za powitanie. <3 Fabian jest grzeczny z wierzchu, a co wyjdzie w praniu... To jest niespodzianką nawet i dla mnie, choć myślę, że w porównaniu z innymi to jest całkiem grzeczny. xD Luzik arbuzik, myślę że i sama z kolejnymi wątkami będę miała mały problem, ale może jak nam się czasowo poukłada to coś się wykombinuje.
    Jeszcze raz dzięki!^^]

    Fabian

    OdpowiedzUsuń
  181. Blair spojrzała nadgarstek, na zegarek na cieniutkim paseczku od Tiffany'ego.
    — Cholera — mruknęła, zatrzaskując podręcznik. Zebrała swoje rzeczy i ruszyła do wyjścia, nie zaprzątając sobie głowy, by posprzątać po sobie wszystkie książki, nad którymi ślęczała ostatnie dwie i pół godziny. Zrobi to ktoś, kto się właśnie nie spieszy.
    Zupełnie zapomniała o tym, że była zaproszona na mały bankiet, który wydawała matka Isabel, z okazji tego, że w końcu po czterech miesiącach udało im się ukończyć remont ogromnego, starego apartamentu — parapetówka w wydaniu snobów. Miały się zjawić wszystkie wysoko postawione rodziny i ich cudowne, dobrze zapowiadające się dzieci. Ich starym kompletnie nie przeszkadzało, że pili i palili im przed oczami, mimo że mieli zaledwie siedemnaście lat, bo o ile trzymali się na nogach i nie robili z siebie pośmiewiska, wszystko było w jak najlepszym porządku. A poza tym lepiej bawić się na widoku, niż kończyć w ukryciu w gorszych okolicznościach, prawda?
    Gdy Blair dotarła w końcu do domu, było dobrze po osiemnastej. Miała niecałe dwie godziny, by doprowadzić się do porządku, bo przyjęcie zaczynało się wpół do dziewiątej. Przyjrzała się swojemu odbiciu w toaletce niedaleko łóżka i skrzywiła się okropnie — miała jeszcze na sobie mundurek, książki pod pachą i wydawała się jakaś taka... Opuchnięta na twarzy? Wyglądała jakby rzeczywiście miała siedemnaście lat, a jej ulubionym zajęciem po szkole było przesiadywanie w bibliotece, pisanie wypracowań i podlizywanie się nauczycielom. Przez ostanie tygodnie ciężko harowała, by dać z siebie wszystko i dobrymi ocenami nadrobić to, co spieprzyła na rozmowie kwalifikacyjnej w Yale. Dzisiaj jednak chciała się poczuć sobą — tą zjawiskową i zabójczo piękną królową Manhattanu, którą była.
    Dwie godziny później wybiegała z apartamentowca w długiej, lejącej się, czarnej, satynowej sukience od Diora, do której dobrała długie, wysadzane brylantami kolczyki od tego samego domu mody. Włosy skręciła delikatnie, by uzyskać ten niedbały, naturalny efekt, który jednak kosztował ją poparzonym kciukiem i milionem wykrzykniętych głośno przekleństw, na ramiona wsunęła wiosenny płaszczyk, a na stopy sandałki na szpilce, mimo że dalej w Nowym Jorku wieczorem było cholernie zimno. Przywołała do siebie taksówkę, gwizdnąwszy głośno, po czym rozsiadła się na tyle wozu, oddychając z ulgą.
    Apartament państwa Coates naprawdę robił wrażenie. Zatrudnili projektanta wnętrz z Europy, który przemienił ich stary, nudny dom w dzieło sztuki, i to dosłownie — na ścianach wisiały obrazy wielkich artystów, wszędzie stały jakieś wazy, rzeźby i inne pierdoły, które Blair przywodziły na myśl wycieczki szkolne do muzeum. Nie miała w sobie wrażliwości na sztukę. Widok ich apartamentu naprawdę ją zaskoczył — dawno nie ujrzała czegoś tak absurdalnego.
    — Hej, Isabel! — wykrzyknęła, machając dłonią do przyjaciółki, która właśnie rozmawiała z matką i z jakąś jej znajomą. Do ich grupki zaraz potem dołączyła i Eleanor Waldorf we własnej osobie, więc rozpoczęły maraton powitań.
    Cmok-cmok, cmok-cmok, cmok-cmok.
    — Szykujesz sobie nową drogę kariery, jeśli ci nie wyjdzie ze studiami? Będziesz kustoszem? — szepnęła jadowicie Blair na ucho Isabel, gdy tylko jej matki wdały się rozmowę. — Mówiłaś, że to coś specjalnego, ale nie spodziewałam się czegoś... Takiego.
    Isabel wzięła głęboki oddech. Na chwilę zapadła cisza, po czym się roześmiała.
    — Tragedia, prawda? Nie mogę uwierzyć, że starzy zamienili nasz dom w to... W to coś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Blair uśmiechnęła się. Brunetka nie miała zielonego pojęcia, o co jej chodzi. Przytaknęłaby wszystkiemu, co Waldorf miałaby do powiedzenia na temat remontu jej domu, nawet jeśli sekundę później stwierdziłaby, że jednak jej się podoba.
      — Okropne. Wpadaj do mnie kiedy chcesz, jeśli będziesz chciała od tego uciec — zachichotała, przewracając oczami. Isabel również się roześmiała.
      — Uwielbiam cię, Blair.
      Oczywiście, że uwielbiała. Nie miała innego wyjścia. Jak najgłupsza ryba wpadała w jej sidła.
      Nagle uśmiech Blair zbladł, a kieliszek z szampanem, którego trzymała w prawej dłoni, niebezpiecznie zadrgał. Po drugiej stronie obszernego salonu znajdował się ktoś, kto wprawił ją w to osłupienie — Min Ari. Brunetka prychnęła głośno i kiwnęła delikatnie głową w przód, by Isabel się odwróciła i zdała sobie sprawę z tego, co właśnie się działo.
      Ari i Blair nie przepadały za sobą, lekko mówiąc. Poznały się w pierwszej klasie i od tamtej pory robiły sobie na złość, choć z racji tego, że okręcały się wokół innych grup znajomych, zazwyczaj ich małe bitwy były dość lekkiego kalibru. Kiedyś nawet miały epizod przyjaźni, gdy S postanowiła wyjechać do szkoły z internatem... Ale skończyło się to katastrofą. Czy ktoś słyszał o tym, by jednym królestwem rządziły dwie królowe? No właśnie.
      Blair uważała Ari za swoją marną kopię. Wszystko, począwszy od garsonek Chanel, opasek, a nawet i na jej zapędach do bulimii kończąc, Waldorf wpisywała w kategorię prostackiego naśladownictwa. Już nie mówiąc o Yale! Kiedy Blair dowiedziała się, że Ari dostała list z zawiadomieniem o wcześniejszym przyjęciu na uczelnię, postanowiła, że ta suka już dla niej nie istnieje. Pewnie jednak machnęłaby na tą ręką i obyłoby się bez zbędnych dramatów, gdyby nie spotkały się tego felernego dnia na otwarciu muzeum mieszkalnego państwa Coates.
      Min Ari miała na sobie dokładnie tę samą sukienkę, co Blair. Vintage Dior z lat dziewięćdziesiątych.
      — To też musi podpierdolić — szepnęła Isobel, kręcąc głową z niedowierzeniem.
      — Jakoś nie jest to dla mnie zaskoczeniem. — Blair wychyliła kieliszek i wypiła całą zawartość na raz. — Czasem mam wrażenie, że ta dziewczyna nawet powtarza po mnie każde słowo.
      Widziała, że z drugiego końca pomieszczenia machają do niej jej przyjaciele, jednak nie mogła odpuścić, nie potrafiła zgasić w sobie tego ognia wściekłości, który buzował jej w żyłach. Czuła, że powinna coś zrobić. Miała ochotę ją zabić, ale musiała działać mądrzej.
      Min przyszła dziś sama — nie było przy niej ani Seojuna, ani tego przydupasa, którego wygrzebała gdzieś przy śmietniku restauracji w Chinatown — więc była też łatwiejszym celem. Stanęła przy kilku jej przyjaciółkach z klasy i roześmiała się głośno, trajkotając o czymś z rozbawieniem. Blair nabrała ochoty, by wyszarpać jej te ciemne kudły z głowy.
      W głowie ułożył jej się już mały, głupia i diabelski plan.
      — Kiedy podajecie kolację? — zapytała.
      — Zaraz, za jakieś dziesięć minut.
      — Wspaniale. — Blair odwróciła się do Isabel i podała jej swój pusty kieliszek. — Idę do toalety, a ty zajmij się ułożeniem siedzeń. Chcę, żeby Ari znalazła się przy naszym stoliku, obok mnie. A ty po mojej drugiej stronie. Okej?
      — Okej — odparła dziewczyna, uśmiechając się delikatnie.
      — Jesteś najlepsza! — krzyknęła Blair na odchodne, po czym ruszyła przez pomieszczenie, trzaskając obcasami po posadzce. Nowy plan wprawił ją w tak wspaniały humor, że miała ochotę się głośno roześmiać.

      Usuń
    2. Po dziesięciu minutach ruszyła do stołów suto zastawionych jedzeniem. Wszyscy znajdowali się już na swoich miejscach, więc gdy siadała, uśmiechnęła się przepraszająco w kierunku gospodarzy. Oczy wszystkich zebranych skupiły się na niej, więc przybrała minę słodkiego, małego niewiniątka — och, jak bardzo się cieszyła, że nie było dzisiaj z nią S, która zawsze kradła jej ten blask i zachwyt, mimo że tak naprawdę... nie było się nad czym zachwycać.
      Nałożyła sobie odrobinę sałatki z łososiem, choć na talerzu wylądowała głównie sałata, po czym podniosła lekko głowę i zwróciła się w końcu w stronę Min. Dziewczyna raczyła się przystawką i odwrócona w drugim kierunku rozmawiała z inną ich wspólną znajomą, Monicą. Zrobiła dokładnie to, na co Blair liczyła, by udał się jej ten misterny plan, a nawet nie minęła minuta! A co to było dokładnie? Przechyliła się na krześle, przenosząc ciężar ciała na prawą stronę i unosząc przy tym swój kościsty tyłek w górę.
      Blair rozejrzała się po stole, szukając odpowiedniej amunicji. Jej wzrok opadł na małego krakersa z pasztetem z kurczęcej wątróbki z figą. Sięgnęła po jednego, zrzuciła z niego owoc, po czym dołożyła na samą górę jeszcze kawałek łososia, a na koniec rozejrzała się jeszcze wokół, czy aby na pewno nikt jej nie obserwuje. A potem...
      A potem położyła małego krakersa tuż pod tyłkiem Ari.
      — Zamień się miejscem — mruknęła do Isobel, odwracając się w drugą stronę.
      Dziewczyna wyglądała na zdziwioną i ewidentnie nie wiedziała, o co chodzi, ale posłusznie podniosła się z siedzenia i zajęła to, na którą jeszcze przed chwilą siedziała Blair. Brunetka na koniec jeszcze zamieniła karteczki z nazwiskami, po czym chichocząc upiła kolejnego łyka szampana i rzuciła się na swoją sałatkę. Oczywiście zerkała co kilka sekund w stronę Ari... Teraz wystarczyło tylko czekać.
      Trzy... Dwa... Jeden...
      Chrup!

      [1. Chciałaś, to masz 🤭]
      [2. Ta Waldorf to mi jakieś dzikie pokłady weny włączyła...]
      [3. Czy mogę to już uznać za opowiadanie??? XDDDD]

      Usuń
  182. Zastanawiał się, kiedy ostatnio był tak bliski wszczęcia burdy, która odbiłaby się czkawką wszystkim w promieniu kilku kilometrów. Chyba wtedy, gdy przyłapał Phoebe naćpaną w środku dnia z jej nowymi koleżankami i mało ich wszystkich nie pozabijał.
    Gdy tak patrzył na Ari, na jej twarzy, która nie wyrażała nawet cienia skruchy czy niezadowolenia z tego, że ją tu przyłapał, towarzyszyły mu bardzo podobne uczucia: wściekłość, frustracja i coś nieuchwytnego, czego sam nie potrafił jeszcze rozgryźć, ale był pewien, że nie może to być nic dobrego, skoro występowało w towarzystwie tak negatywnych uczuć.
    Właściwie nie znał tej dziewczyny zbyt dobrze, nie do końca wiedział, czego się po niej spodziewać, ale… Cóż, swoją obecnością w jego domu dawała mu jako-taki obraz tego, co jeszcze mogła zrobić. Nie mógł uwierzyć, że Phoebe była na tyle głupia, by ją zaprosić. Ale szybko sobie uświadomił, że w momencie, gdy siostra przestała się dzielić z nim sekretami, on również skończył jej się zwierzać. Nie powiedziała mu, że przyjaźni się z Ari, tak jak on nie raczył poinformować, że przyłapał z nią ojca.
    Ale i tak mu się coś nie zgadzało. One nie obracały się w tych samych kręgach, przynajmniej musiało to umknąć jego uwadze. I nie byłoby w tym nic dziwnego, ostatnio całkiem sporo rzeczy mu umykało. Jakoś od momentu, gdy zaczęły się jego problemy z Margaret i skupiał się na niej, a nie na tym, co działo się dookoła.
    Musiał jednak zacząć to robić, bo obawiał się, że zacznie czekać na niego więcej takich niespodzianek, jak stojąca przed nim brunetka.
    — Lepiej dla ciebie, żeby to był blef — warknął, spoglądając na Ari spod byka. Z trudem powstrzymał się przed uderzeniem pięścią w ścianę tuż obok jej głowy. Nie chciał, żeby ktoś zrobił zdjęcie w jakimś nieodpowiednim momencie i zrobił z tego skandal, który nieźle nabrudziłby w jego reputacji. Miał za dużo za uszami, by dokładać do tego jeszcze awanturę z Min. — Bo inaczej będę chodził za tobą krok w krok. I pilnował, żebyś jakimś cudem nie nadziała się na jego kutasa — dodał po chwili, a zaraz potem przywołał na twarz połowiczny uśmieszek, który jego niewinnej twarzy nadawał nieco diabolicznego wyglądu.
    Mrużąc lekko oczy, przechylił głowę lekko w bok, a trybiki w jego umyśle zaczęły pracować znacznie szybciej niż do tej pory. Był trzeźwy, w końcu zaczynał się sezon, więc obmyślanie szło mu całkiem nieźle. Skoro Ari chciała bawić się w ten sposób… Dwoje mogło grać w tę grę, prawda? Pokonałby ją jej własną bronią i przy okazji przypilnował, żeby nie odwaliła niczego głupiego. Dwie pieczenie na jednym ogniu, idealnie.
    — Tak? — zaczął, splatając ręce na klatce piersiowej i prostując się z nieco szerszym uśmieszkiem. — Wspaniale, przekonajmy się — rzucił pod nosem i wychylił się, żeby zerknąć, co dzieje się za oknem tarasowym. Ludzie tłoczyli się na całym parterze, większość w salonie, z którego przed chwilą Jake wyprowadził brunetkę. Mieli widownię, wspaniale. — Zrób coś głupiego, a cię zniszczę — wycedził i szybko objął ją ramieniem, a potem wprowadził z powrotem do środka. Kilka osób się na nich obejrzało, ale objęcie kogoś to było zbyt mało, żeby przykuć uwagę na dłużej. — Więc mówiłaś, że czego się napijesz, słoneczko? — zapytał głośno, spoglądając z góry na dziewczynę i unosząc brew w niemym wyzwaniu.

    Jake

    OdpowiedzUsuń
  183. Z głośników leciała skoczna, klubowa muzyka. Najmodniejszy klub w Nowym Jorku wyglądał dokładnie tak, jak można się było tego spodziewać — luksusowo, obrzydliwie bogato, krzykliwie. Na samym środku pomieszczenia rozstawiono stół z DJ’ką, za którą wiło się kilka gwiazd wieczoru, czyli modele i modelki najnowszej kolekcji Calvina Kleina. Na sali błyskały fioletowo-różowe światła. Nikt nie kupował alkoholu, goście posiadali otwarte rachunki na barze i nawet nie kwapili się, by zastanawiać się nad kosztami drinków, które popijali, a druga część z nich korzystała z dobroci swoich znajomych, sponsorów lub pracodawców.
    Minsoo właśnie popijał jakiś koktajl na bazie whisky, którego ktoś wcisnął mu do ręki jakieś pięć minut temu. Stał w towarzystwie dwóch znajomych, których poznał przy okazji odwiedzin w studiu nagraniowym — jeden był, jeśli dobrze kojarzył, początkującym muzykiem, a drugi partnerem kogoś ze świata showbiznesu. Już dawno zgubił się w korelacjach między znanymi twarzami, ale nawet mu to specjalnie nie przeszkadzało. Przyszedł tu w innym celu.
    Czekał.
    W najnowszej kampanii Calvina Kleina znalazły się różne osobistości. Te światowe, lokalne, mikro-lokalne, znane tylko wśród ludzi ze śmietanki, ale też całkowicie anonimowe. Szansę miał tak naprawdę każdy i choć może nie na billboard na Times Square, to na pojawienie się w butiku czy w magazynie tak. I z takiej szansy, z tego, co Minsoo się dowiedział, skorzystała jego osobista nemezis, Min Ari, zapewne wykorzystując kontakty swojego chłopaka. No i swoją piękną twarz, powabny krok i jędrny tyłek. Minsoo wejściówkę na sesję zorganizowała wytwórnia, która cały czas dbała, by hype na jego nazwisko wśród fanów k-popu nie zgasł ani na moment. Zastanawiał się, czy dziewczyna w ogóle wie o jego obecności, nie tylko wśród modeli Calvina, ale też w Nowym Jorku. Miał szczerą nadzieję, że nie.
    I chyba jego życzenie się spełniło, a przynajmniej na to właśnie wyglądało.
    Ari w końcu pojawiła się na głównej sali i po przywitaniu się z paroma znajomymi przeszła z kilkoma koleżankami prosto do DJ’ki, rozmawiając o czym z rozbawieniem i popijając kolorowego drinka. Miała na sobie cudną, mini-kieckę podkreślającą figurę, a we włosach kilka warkoczyków spiętych fioletowymi wstążkami. Wyglądało to tak, jakby wystrój pomieszczenia został dobrany do tego, co miała na sobie. Zabieg na pewno nie celowy, zupełnie przypadkowy, ale robił spore wrażenie.
    Uderzyło w Lee, jak bardzo odmienny był jej wygląd. Ari nosiła tweedowe, króciutkie garsonki, włosy skręcała w równe fale (Minsoo zawsze widział oczami wyobraźni, jak Min trzepie Renatę linią po palcach za każdym razem, jak lok wychodzi nierówny), a nawet gdy wybierała się na imprezę, jej stroje zazwyczaj były takie… Pełne klasy. Ktoś złośliwy powiedziałby zapewne “ugrzecznione”. Ale teraz Ari nie wyglądała tak, jak zawsze — w takim stroju mogłaby iść na suche piaski Coachelli, by wylewać pod sceną siódme poty, tańcząc do rytmu muzyki. Był odważniejszy, dużo bardziej zadziorny. Zmieniła stylistkę albo buntowała się przeciwko całemu światu. Jeśli to drugie, idealnie się składało — Minsoo przydałoby się to do jego planu.
    Ich wzrok w końcu skrzyżował się i czas na moment się zatrzymał. Uśmiech na twarzy dziewczyny zamarzł, kieliszek z drinkiem niebezpiecznie zachwiał w dłoni, a słowa wypowiedziane przez jej znajomą z pewnością przeleciały koło ucha niezarejestrowane.
    Miał grać skrzywdzonego chłopaka, prawda? Dlatego też odwrócił się z powrotem w kierunku swoich znajomych, by kontynuować rozmowę, ignorując przemożną chęć, by zobaczyć dalszą reakcję dziewczyny.
    Czekał.

    (bad boy) minsoo

    OdpowiedzUsuń
  184. — Chyba nie — mruknął cicho. — Ale byłoby mi znacznie lżej, gdybyś nie siedziała na mnie okrakiem — szepnął, unosząc zadziornie brwi, a jego twarz rozjaśnił szeroki, promienny uśmiech.
    Jego słowa miały efekt natychmiastowy, Ari chyba połapała się w jakiej pozycji się znajdowali, bo zaraz pozbierała się i podniosła, a potem otrzepała ubrania i jakby nigdy nic podała mu rękę. Dopiero późnym popołudniem wyszła z ośrodka. A kilka godzin później, dodając zdjęcie ze swoim chłopakiem nieświadomie wprawiła Seojuna w dziką furię — bo gniewem tego nie można było nazwać.

    (bad boy) seojun

    OdpowiedzUsuń
  185. [Hej, hej. Jako, że mam jeszcze chwilkę zanim pójdę spać, chciałabym serdecznie podziękować za powitanie moich nowych postaci. Prawda jest taka, że o ile Lean zwyczajnie została oszukana przez kochaną rodzinkę już na starcie, więc teraz uczy się żyć praktycznie od nowa, to Max sam zapracował sobie na taki los (ale niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nie lubi czasem wcielić się w bad boy'a lub girl, którego/ą zawsze można wrzucić w najbardziej nieprzewidziane sytuacje).

    PS. Gdybyście miel czas i chęci na wspólny wątek, to myślę, że mogłybyśmy spróbować coś wspólnie wykombinować.]


    Lean & Max

    OdpowiedzUsuń
  186. Gdy wyobrażał sobie wcześniej tę chwilę, obawiał się swojej reakcji. Widział siebie oczami wyobraźni jako zaskoczonego i skonfundowanego, niemal czuł szybkie bicie serca i to, jak na wspomnienie wydarzeń sprzed kilku miesięcy zalewa go mieszanka smutku, bólu i miłości, choć nieszczęśliwej, to wciąż żywej.
    Nic takiego się jednak nie stało. Towarzyszyła mu tylko ekscytacja na myśl o przyszłych wydarzeniach i pewność, że dziewczyna złapie przynętę. Miłość zastąpił pożądaniem — motyle nie sfrunęły, serce nie zatrzepotało, ale pojawiły się myśli innego rodzaju, wcześniej nieobecne w ich relacji. Ari miała dobry tyłek. Chyba schudła, wygląda jakoś lepiej niż wcześniej. W sumie podoba mu się bardziej w tej zdzirowatej wersji.
    Kto by pomyślał, że ktoś może się zmienić w tak krótkim czasie.
    — To dla ciebie, Apology — powiedziała uprzejmie kelnerka, stawiając przed nim kieliszek z drinkiem oraz małą karteczkę.
    — Hmm? — mruknął chłopak, a potem zmarszczył brwi, gdy zerknął w dół. Podniósł wzrok na kobietę, przyglądając jej się, jakby postradała zmysły.
    — W sensie ten drink nazywa się tak. Apology. Przysłała go taka dziewczyna, przed chwilą tutaj była…
    Minsoo machnął ręką w powietrzu, kiwając głową. Ari. To było w jej stylu.
    — W porządku, okej. — Uśmiechnął się, a dziewczyna odwróciła się i zniknęła z tacą w tłumie.
    Zignorował seksistowskie komentarze jego kompanów, po czym zerknął na karteczkę i prychnął pod nosem, widząc przeprosiny. Wypił drinka duszkiem, zebrał kartkę i mruknął cicho słowa pożegnania, odchodząc powoli w stronę DJ’ki. Rozejrzał się wokół w poszukiwaniu Ari, a już chwilę potem był prowadzony bocznym przejściem w kierunku loży VIP przez jednego z ochroniarzy.
    Czekała tam na niego. Siedziała na szklanym, niskim stoliku — nie na skórzanej kanapie — wygięta, opierając się z tyłu na jednej ręce, noga założona na nogę. Przez te trzy miesiące naprawdę nauczyła się pozować. W końcu miała dobrego nauczyciela.
    Ciekawe, czy puszczać się z redaktorami też ją nauczył...
    — Mogłaś zamiast słomki wsadzić do drinka długopis — powiedział, unosząc rękę z karteczką w górę. — Powiedzmy, że może przyjmuję te okropnie enigmatyczne przeprosiny... — Uśmiechnął się złośliwie. — Co wtedy?

    bad boyyyyyy minsoo

    OdpowiedzUsuń
  187. That my best friend, she a real bad bitch
    Got her own money, she 'on't need no nig'


    — No i wiesz, potem pojechaliśmy do Calabasas do jego wilii, podobno miała być impreza, ale jak się tam dostaliśmy, to się okazało, że nikogo nie ma. Już wtedy zaczęłam coś podejrzewać. Ale nie należę do bojaźliwych.
    — Uhum — mruknął Seojun, zerkając z niecierpliwością na zegarek.
    Kiedyś pewnie pomyślałby, że jeśli spóźni się więcej niż pół godziny, Ari nie da mu spokoju, ale ostatnimi czasy zrezygnowała z trzymania się sztywno harmonogramu. Niemniej jednak nie chciał się spóźnić, a irytujące gadanie córki fotografki, która była odpowiedzialna za dzisiejszą sesję, doprowadzało go do szału. Maggie, bo tak miała na imię ta małolata, miała niezdrową obsesję na punkcie Azjatów i co kilka słów wtrącała jakieś koreańskie, okrutnie źle wymawiane słowo. Była jak komar latający wieczorem koło ucha. Seojun był pewien, że jej obecność dzisiaj nie była kompletnie przypadkowa, bo od chwili, gdy pojawiła się w pomieszczeniu, próbowała skierować na siebie jego uwagę.
    — Wiesz co, muszę się już zbierać. — Wykorzystał swój uśmiech numer cztery, wskazując kciukiem wyjście z sali za jego plecami i uniósł brwi, jakby chciał tą niewinną miną przekazać, że bardzo chciałby zostać.
    — Oj, nie, nie możesz iść, nie wysłuchując całej historii! — jęknęła dziewczyna, podnosząc głos.
    Seojun powstrzymał chęć przewrócenia oczami i zamiast tego nachylił się nad blondynką, układając dłoń na jej szyi. Uniósł palcem odrobinę jej żuchwę, po czym zbliżył do niej tak bardzo, że poczuł, jak dziewczyna wstrzymuje oddech.
    — Może zostawisz jakąś historię na następne spotkanie?
    Blondynka uśmiechnęła się blado, wyglądało jakby się jej kręciło w głowie. Seojun puścił ją, odwrócił się i ruszył do wyjścia, w końcu przewracając oczami (dwa razy). Odkąd zawarli z Ari pakt — obietnicę wierności — jego służbowe życie stało się o wiele bardziej wymagające, niż mógł kiedykolwiek przypuszczać.
    Jak na przykład teraz. Gdyby mógł puknąć Maggie, zyskałby dwadzieścia minut przyjemności i miałby komara z głowy, a tak będzie się kręcić wokół niego jeszcze przez następne kilka tygodni i jeszcze on będzie musiał być dla niej miły.
    Gdy wyszedł z budynku, limuzyna Minów właśnie zatrzymała się przy chodniku. Ari musiała krążyć wokół budynków, bo w tych częściach miasta nie można było parkować na dłużej niż przysłowiowe pięć minut. Właśnie wychyliła głowę przez okno, lustrując go od stóp do głów, a na jej twarzy zakwitł złośliwy uśmiech.
    — Masz zamiar stawić się na obiedzie w tym stroju? — krzyknęła.
    Seojun roześmiał się. W jego stroju nie było nic dziwnego, a oni nie jechali wcale na rodzinny obiad. Jego myśli też momentalnie wróciły do tamtej sytuacji, kiedy tylko dostrzegł samochód Ari po wyjściu na zewnątrz. Ile się od tej chwili zmieniło? Jak bardzo oni się zmienili?
    — Zależy, co jest daniem głównym. Min Ari? Wtedy chyba zrezygnuję ze stroju, dziękuję — powiedział, pakując się na siedzenie obok. Kliknął przycisk na drzwiach i gdy tylko przyciemniane szyby podniosły się, odwrócił się do Ari, by obdarować ją namiętnym pocałunkiem. Poszedł nawet o krok dalej — by tradycji stała się zadość, oczywiście — i pociągnął dziewczynę w swoją stronę, z lekkością unosząc ją i sadzając tak, by siedziała okrakiem na jego kolanach. Nie przestając jej całować, palcami skubnął drobinę materiał jej bielizny. W końcu jednak odsunął się, opierając tył głowy o zagłówek, a jego twarzy wykrzywił zadowolony uśmiech. — Cześć.

    bad boi seojun (normal seojun)

    OdpowiedzUsuń
  188. Niefortunne rozejście się naszych dróg?
    Może gdyby Minsoo nie zaprawiła w boju przygoda z koreańskim programem telewizyjnym, gdzie musiał nauczyć się trzymać emocje w ryzach, nie umiałby zapanować nad nagłą ochotę parsknięcia śmiechem. W głowie mu się nie mieściło, jak po tym wszystkim, co dziewczyna mu zrobiła, miała w sobie jeszcze tyle bezczelności, pychy i wyrachowania, że śmiała całą sytuację opisać jako niefortunne rozejście się. Chłopak miał zgoła odmienne zdanie na ten temat — i co do ich rozejścia, jak i jej towarzystwa — ale przecież nie po to kwapił się na inny kontynent za grube pieniądze swojej wytwórni, by już przy pierwszej lepszej okazji dać się ponieść żądaniom ego.
    Poza tym zemsta najlepiej smakuje na zimno. Więc zgodnie z jej ewidentną wolą, odwzajemnił ten sugestywny uśmiech, pochylając głowę lekko w prawo i unosząc brwi.
    — Po to mnie tu zaprosiłaś, do pokoju dla VIPów, by mnie minutę później wygonić z powrotem na parkiet? — zapytał, rozkładając ręce na boki, po czym ruszył w przód i wyminął Ari, rozglądając się po pomieszczeniu w poszukiwaniu barku. — Chyba, że chcesz zatańczyć tu tylko ze mną… — Rzucił jej przez ramię rozbawione spojrzenie. — Ale to nigdy nie kończyło się dobrze… — dodał ciszej, praktycznie niesłyszalnie. W końcu Minsoo był urodzonym tancerzem. Nie raz i nie dwa zdarzyło się, że od kilku wspólnych podrygów drogę do sypialni pokonywali już po kilku minutach.

    이민수

    OdpowiedzUsuń
  189. — Deser — odpowiedział na pytanie, a Ari spojrzała na niego z politowaniem. — Kilka deserów? — Kolejne mordercze spojrzenie. — No dobra, może mamy na dzisiaj jakieś plany — powiedział w końcu ze śmiechem, unosząc dłonie w geście kapitulacji. — Mam zaproszenie na kolację dla totalnych snobów i coś mi się wydaje, że jak ci powiem, kto tam będzie, to będziesz zła, że nie dałem ci o tym znać wcześniej… Dlatego może najpierw pojedziemy na zakupy? I tak miałem to w planach.
    W tym momencie Ari zsunęła się z jego kolan na siedzenie i choć nie powiedziała ani słowa, Seojuna wręcz przytłaczały do fotela nieme pytania dziewczyny… Miał tylko kilka sekund zanim wyplułaby je z siebie z szybkością karabinu maszynowego, co robiła zawsze, gdy tylko wywęszyła jakiekolwiek zalążki sekretu bądź niespodzianki — gdzie, kiedy, jak, dlaczego, a po co, a kto tam będzie, a czy to jest w tym klubie, czy my jedziemy na plaże, czy tam jest ten zegarek, o którym ci mówiłam miesiąc temu. Manhattańskie legendy głosiły, że nie istniał jeszcze żaden człowiek, ani żadna rzecz, które dało się ukryć przed tym filigranowym potworem.
    — Czy to jest jakiś…
    — Dobra! — krzyknął Seojun. — Bez zgadywanek. Już ci mówię, tylko bądź grzeczna. Kojarzysz tego piosenkarza, co będzie nagrywać serial za niedługo, taki w stylu Euforii? No to mam zaproszenie na ich imprezę, jakoś tak się zakręciłem koło jednej z aktorek, która pozowała ze mną tydzień temu dla Elle, no i idziemy. — Chłopak uśmiechnął się z zadowoleniem, a jego oczy rozbłysły jakimś diabelskim błyskiem. — Będzie tam mnóstwo znanych osób. Serio — znanych, znanych osób. Aktorzy, modelki, piosenkarze, wszyscy, kurwa. Więc masz dzisiaj wyglądać jak jebane milion dolarów, bo będę cię dzisiaj przedstawiał dosłownie każdemu. — Pstryknął palcami. — Może jeszcze dostaniesz angaż, kto wie?
    O tak, Ari. Seojun może Ci pokazać kilka specjalnych sztuczek, by to osiągnąć.

    김서준

    OdpowiedzUsuń