HELLO, FOLLOWERS!

Gossip Girl here.

Your one and only source for the truth behind the scandalous lives of New York's elite. Been a minute. Did you miss me? I know I've missed you. Though you're probably going to wish I'd stayed away when I'm done. Because I can see you. The real you. The one hiding just outside the edge of frame. Well, it's time to reframe that picture. And who am I? That's one secret I'll never tell.

You know you love me.
xoxo


. . .

MOST FOLLOWED

now
spotted:
Cinderella
Well, well, well! Looks like our H is getting more comfortable in the role of her life... Flashing smiles left and right, as if she didn’t just show up on the red carpet as the plus-one of a certain handsome, disgustingly rich guy we’ve all been crushing on since he recited French poems in first grade. I think this fairytale fits her perfectly, but... Word on the street is that her real self is catching up to her. Will the secret finally come out? And how will her Prince Charming react to it all? After all, she’s a sweet, hardworking girl, always there to offer a shoulder to cry on over coffee... Maybe this story really will have a fairytale ending. Well, we’ll see. Whether it’s “happily ever after” or not, you know I’ll be here to spill all the tea... or coffee!

You can't hide from me.
xoxo

Why don't you feel it...?

Emily Robbins
32 lata | zalożycielka firmy florystycznej Bloomme obsługującej największe obiekty prywatnych klientów w stanie | na powrót w mieście od jesieni po parunastu latach pobytu w Los Angeles (pod przymusem) | ukochana Manhattańskiego Diabła










Jest dziś tą samą kobietą, którą znałeś jako dziecko, gdy planowała uciec w świat z patologicznej rodziny zastępczej, a jednak wszystko wygląda teraz zupełnie inaczej z jej perspektywy. Pełna ambicji, wciąż z wielką wyobraźnią i chęcią nabrania wiatru w żagle, pędzi przez życie wolniej, spokojniej i już nie boi się być rozważna. Choć w jej oczach wciąż tli się ciekawość świata, nie jest głodna wrażeń, ani spragniona szalonych doświadczeń jak wtedy. Wydaje się być o wiele mniej energiczna i hałaśliwa, ale może po prostu przestała wyrażać swoje myśli tak swobodnie i odważnie. Nauczyła się doceniać spokój i ciszę. Wciąż bierze na siebie mnóstwo dodatkowych obowiązków, wciąż deklaruje pomoc innym, gotowa do poświęceń i wyrzeczeń, ale teraz stara się także w tym wszystkim zadbać o siebie. Nie jest już jednak dziewczynką, która niczego się nie bała i pasy znosiła niezwykle brawurowo, a dosięgnięcie dorosłości i założenie własnej firmy dodało jej innych skrzydeł, niż się spodziewała, gdy snuła marzenia i te skrzydła pozwoliły jej odetchnąć i zebrać energię, by przetrwać koszmary. To kwestia kilkunastu, prawie dwudziestu lat, ale wydaje się pewniejsza siebie mimo braku żywiołowych zrywów, jest na pewno dojrzalsza i gdy przyjdzie wam się spotkać, gdy na ciebie spojrzy, nie pozbędziesz się wrażenia, że widzi cię całego, prawdziwego, takiego, jakim jesteś. Widzi cię tak samo, jak widziała wtedy, gdy kazano jej się wynosić - dla Twojego dobra.
Niekiedy uśmiechnie się szerzej, gdy dosięgniesz jej jasnych zielonych tęczówek w odbiciu lustra podczas wizyty w Twojej firmie, z reguły jednak wydaje się pogrążona we własnych myślach i wycofana. Znajdując na powrót swoje miejsce wśród mieszkańców miasta, z którego kiedyś musiała wyjechać, nie straciła tej pogody ducha i młodzieńczego wdzięku, którym potrafi ująć za serce niemal każdego. Choć jest obowiązkowa, odpowiedzialna, zawsze miła i rzetelna, ma spory apetyt na pielęgnowanie swojej samotności. Dziś lubi wieczory spędzać w swoim niewielkim mieszkaniu, którego cisza czterech ścian przypomina jej o słabościach i pomyłkach przeszłości. I właśnie dlatego, gdy nadciąga zbyt wiele wspomnień, pije o jeden kieliszek wina za dużo i w konsekwencji odwiedza lekarza w poszukiwaniu recepty na leki przeciwbólowe i nasenne za często. Ale pewne rzeczy wciąż są takie same i może jeśli kiedyś się jeszcze spotkacie, a ona nie zdąży cię wyminąć i uciec, zauważysz to wszystko, co kiedyś było tak cenne, a jest już pogrzebane głeboko. Tym razem może dostrzeżesz, że przez ciebie nikomu szybko już nie zaufa, zaś tobie może nigdy nie wybaczy. Bo dziś uczy się być kimś, kto nie pozwoli się skrzywdzić i wykorzystać, a choć wciąż łatwo ustępuje i rzadko odmawia, to bardzo, bardzo się stara nie pakować w kłopoty.



[zapraszamy do wątków i powiązań :) ukochamy za dramy wszelkiej maści :) lubimy zaczynać, a ślicznej buzi użyczyła Hermione Corfield]

59 komentarzy:

  1. Valentino uśmiechnął się słysząc kolejną odpowiedź na którą szczerze liczył. Oczywiście, że wiedział iż kobieta zmierza właśnie w kierunku Lux a jego planem było odciągnięcie jej jak najbardziej od tego miejsca a przede wszystkim od samego właściciela owego przybytku.
    -W takim razie prosze za mną - powiedział uprzejmie a następnie oboje skierowali się w kierunku kawiarenki.
    Sama kawiarnia nie była jakoś wybitnie duża, ale to co odróżniało ją od większości tego typu miejsc, to obcowanie z naturą. Już przed wejściem można było dostrzec wystawione donice z pięknymi jesiennymi roślinami. Po wejściu do środka lokalu można było, wręcz poczuć się jak w jakimś magicznym miejscu gdy wkoło otacza cię roślinność a półki na ścianach całkowicie zostały wypełnione książkami, które klienci mogli śmiało czytać podczas pobytu.
    -Proszę - mężczyzna odsunął krzesło by jego dzisiejsza towarzyszka mogła zająć owe miejsce. - Mam nadzieję, że podoba ci się to miejsce - mruknął niepewnie gdy zajął miejsce naprzeciw niej. - Zdaję sobie sprawę, że mało kto obecnie ma czas na obcowanie z naturą, zwłaszcza mieszkając w tym mieście. Chyba właśnie dlatego tak lubię to miejsce - dodał, witając się z kelnerką, która podała im karty. Przez chwilę przyglądał się karcie nim ponownie przeniósł wzrok na blondynkę. - Masz ochotę na kawałek ciasta? - spytał nagle, dokładnie przyglądając się Emily. - Robią ciasta według starych rodzinnych przepisów i wręcz rozpływają się w ustach.

    :>

    OdpowiedzUsuń
  2. Zastanawiał się jak długo przyjdzie mu urabiać sobie tą cóż… niezwykle atrakcyjną damulkę a tym samym dopiec swojemu braciszkowi. I chociaż nie lubił nigdy płaszczyć sie przed kobietami do w tej sytuacji był w stanie to zrobić. Skoro dla tej kobiety ważnymi aspektami są roślinność i dobro to wokół tych tematów będzie skupiać jej uwagę aż nie dostanie tego czego naprawdę pragnął.
    -Cieszę się, że ci się podoba - odparł z zadowoleniem, jakby to naprawdę miało dla niego jakiekolwiek znaczenie. Szczerze? Nie podobało mu się to miejsce, ale dla niej przecież zagra zagorzałego fana zieleni i wszystkich tych pierdół, o których zawsze pierdolą ci wszyscy obrońcy świata. Żałosne..
    -To nie tak, że się spieszyłem - odparł z delikatnym zawstydzeniem. - Pochłonął mnie jeden artykuł o negatywnym wpływie przemysłu na środowisko oraz nowych badaniach na ten temat i jakoś tak straciłem kontakt z rzeczywistością. Zdecydowanie miałem wiele szczęścia, ze wpadłem akurat na ciebie a nie na jakiś słup czy pod koła samochodu. Głupio byłoby później widzieć nagłówki, ze obrońca zieleni został rozjechany przez coś z czym usilnie walczy - zaśmiał się niezręcznie. - Chyba wychodzę na jakiegoś dziwaka, nie? - spytał z zakłopotaniem jakby obawiał się, że kobieta faktycznie weźmie go za pomyleńca.
    -Ale może dość o mnie i moich dziwacznych zainteresowaniach - odparł po chwili całkowicie zmieniając temat. - Wydajesz się miłą i sympatyczną osobą a takich ze świecą szukać w tym mieście. Czym tak cudowna osoba jak ty się interesuje? - udał zaciekawionego, chociaż spodziewał się odpowiedzi na to pytanie.

    :>

    OdpowiedzUsuń
  3. - Naprawdę? -Valentino nie krył zaskoczenia, chociaż był to doskonale wyuczony odruch w takich właśnie momentach. - To niesamowite poznać osobę, która również uwielbia rośliny i dba o nie - w pośpiechu wyjął z kieszeni telefon. - Zdecydowanie musisz mi podać namiary na siebie i na swoją firmę. Być może razem uda nam się zdziałać naprawdę wiele dla tej planety - odparł entuzjastycznie, jakby naprawdę zależało mu na dobru planety. Kiedy przybyła kelnerka, on również złożył zamówienie, jednak postawił na herbatę z imbirem i jabłecznik.
    -Oprócz ratowania planety prowadzę mały klub z pokazami tanecznymi - odparł jakby lekko zawstydzony. -Założyłem ten biznes prawie zaraz po skończeniu pełnoletności i z racji, że jest on rentowny to trzymam go jako główne źródło dochodów. Nie jest to jednak szczyt moich marzeń, ale trzeba mieć z czego móc pomagać, nawet jeśli nie brzmi to jak coś czym można chwalić się na lewo i prawo - mruknął ewidentnie zawstydzony. -Może za jakiś czas uda mi się stworzyć wymarzoną fundację, która będzie chronić przed nielegalną wycinką drzew w miejscach objętych ochroną. Niestety, ludzie nic nie robią sobie z ekologii i skutkach swoich egoistycznych działań - posmutniał gdy ruszył ten w teorii ważny dla niego temat.

    niepozorny ekolog xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Valentino uśmiechał się zadowolony z siebie i z tego jak dobrze radził sobie jako aktor w tym krótkim spektaklu. Już od jakiegoś czasu ciekawiło go co takiego było w tej kobiecie, która zawróciła w głowie jego bratu do tego stopnia, że był w stanie publicznie ogłosić ich zwiazek. Doprawdy zastanawiające.
    -Cieszę się, ze tak uważasz - odparł z ulgą. - Zazwyczaj ludzie negatywnie reagują na wzmiankę o moim głównym źródle utrzymania więc naprawdę miło spotkać osobę, która nie ma z tym problemem - odparł radośnie jakby naprawdę przejmował się czymś tak błahym. - Wiesz nie musisz być wielkim by móc pomagać - dodał z uśmiechem.

    :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Mężczyzna uśmiechnął się przyjaźnie w końcu nie chciał wzbudzać w kobniecie zadnych wątpliwości. Wiedział, że gdyby na siłę próbował ją zatrzymać z pewnością wzbudziłby w niej podejrzenie a nie o to mu przecież chodziło.
    -Również dziękuje ci za poświęcony czas, bo naprawdę miło się z tobą rozmawia Emily - odparł patrząc na nią z nutą fascynacji. Ta krótka wymiana zdań sprawiła, że chyba zaczął rozumieć co takiego widział w niej jego brat. Zdecydowanie była osobą w której mógł się zakochać ten pieprzony idiota bo pod wieloma względami była w jego guście. Zabawne..
    -Cóż z doświadczenia wiem, że życie lubi zaskakiwać i mam nadzieję, że zaskoczy nas ponownie - dodał z nutą tajemniczości. Wiedział jednak doskonale, że ich ponowne spotkanie odbędzie się już niebawem, być może znów zupełnie “przypadkiem”, ale zdecydowanie nie mógł sobie pozwolić aby ta okazja dokopania bratu, przeszła mu koło nosa.

    tajemniczy... :>

    OdpowiedzUsuń
  6. Młody barman widząc blondynkę niemal od razu rozpromienił się jeszcze bardziej. Przez ostatnie tygodnie zdążył przywyknąć do częstych wizyt blondynki, nawet jeśli nie było to związane z jej pracą. Od wypadku, niestety nie miał okazji jej spotkać, a jakoś tak głupio było mu odwiedzić ją w szpitalu, zwłaszcza po tym gdy szef przedstawił im jej stan.
    -Cholera, jak dobrze cię widzieć Emily. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak nudno potrafi tu być bez ciebie - odparł entuzjastycznie odkładając ścierkę gdzieś w kąt baru. - Isaak - przedstawił sie. -Nie musisz się tłumaczyć. Szef poinformował nas o twoim stanie. Nawet nie wiesz jak się martwiliśmy. Ta głupia Carmen już od dłuższego czasu sprawiała problemy, ale nie sądziłem, że kiedykolwiek posunie sie do czegoś tak paskudnego - odpadł z nieukrywana niechęcią gdy tylko wspomniał imię ten wrednej rudej małpy.
    -Szef? Jest w swoim biurze - mruknął wskazując głową miejsce gdzie znajdowało się owe biuro, tak na wypadek, gdyby i o tym blondynka zapomniała. - Od kilku dni przychodzi i zamyka się na górze. Pewnie znów wziął na siebie zbyt dużo i zarywa noce by się ze wszystkim wyrobić - westchnął doskonale znając już niemal wszystkie dziwne nawyki swojego szefa. - Nawet Roy nie jest w stanie przekonać go by chociaż na chwilę zwolnił tępa i w końcu porządnie wypoczął.

    Zmartwieni pracownicy >.>

    OdpowiedzUsuń
  7. Młodzieniec uśmiechnął się na widok kobiety idącej właśnie do biura Luca, szczerze mając nadzieję, że jej obecność tam na chwilę oderwie ich szefa od pracy i pozwoli chociaż na chwilę odpoczynku. Nie tylko on się o niego martwił, ale i pozostali pracownicy, którzy tak wiele mu zawdzięczali.
    ___
    Lucas od rana zajmował się sprawami firm, przeglądając profilę kolejnych celebrytów z którymi miał niebawem podpisać umowę, czy ogarniając kolejną krzywą akcję oddaloną przez jednego z obecnie zakontraktowanych młodych artystów, którzy dopiero raczkowali w świecie internetu. Doglądał ostatnie wykresy przychodów i wydatków zastanawiając się gdzie jeszcze może zaoszczędzić trochę gotówki, oraz przeglądał notowania giełdowe by sprawdzić gdzie najlepiej ulokować środki by w krótkim czasie móc je podwoić. Sprawdzał też nowe umowy z artystami, którzy w nastepnym tygodniu mieli zabawiać gości w Lux. Roboty było co niemiara a dodatkowe problemy z pewnym małym gówniarzem, do którego w żaden sposób nie był w stanie dotrzeć jeszcze bardziej go irytowało.
    Westchnął, odchylając głowę do tyłu, czująć jak głowa zaczyna nieprzyjemnie pulsować. Może Roy miał rację i powinien chociaż na chwilę przystopować? Ale jak mógł odpocząć, skoro gdy tylko przymykał oczy, wszystkie problemy nieustannie powracały? Przymknął jednak oczy zarzucając sobie na nie ramię i nim się obejrzał, najzwyczajniej w świecie zasnął…

    Wykończony diabeł

    OdpowiedzUsuń
  8. Zdecydowanie tego co najmniej obstawiał zobaczyć po przebudzeniu była twarz ukochanej, która wpatrywała się w niego tym cudownym, łagodnym wzrokiem. Szczerze? W pierwszej chwili gdy usłyszał jej głos by chwilę później ujrzeć ja nad sobą, był pewny, że jego umysł właśnie płata mu figla, bo to właśnie ją pragnął teraz zobaczyć. Chwilę zajęło mu, by zrozumieć, że to co widzi to nie halucynację a faktycznie Emyly.
    -Chyba musiało mi się przysnąć - mruknął wciąż z niemałym szokiem wymalowanym na twarzy. Cóż, już nie raz zdarzały mu sie podobne akcję, zwłaszcza w tych najbardziej zawalonych tygodniach, ale często budził się sam, niemal z krzykiem gdy kolejny koszmar nachodził jego wycieńczony umysł. - Długo spałem? - spytał a jego wzrok automatycznie powędrował w stronę zegarka. Czuł sie dość dziwnie w zaistniałej sytuacji bo wciąż nie wiedział czy jej pamięć wróciła i na ile może sobie pozwolić w tej zawiłej relacji jaka między nimi wyniknęła.
    -Jak się czujesz? - spojrzał z troską na ukochaną, gdy dotarło w końcu do niego, że ona faktycznie siedzi naprzeciw niego. Chciał jeszcze powiedzieć jak bardzo za nią tęsknił, ale w ostatnim momencie powstrzymał się przed tym uznając, że mogłoby to wprawić kobietę w zakłopotanie.

    Zdezorientowany

    OdpowiedzUsuń
  9. Faktycznie Lucas ostatnim czasem dystansował się od ich relacji. Nie był pewny na ile może sobie pozwalać by nie zrazić do siebie kobiety, która tak bardzo kochał. Stał się bardziej zagubiony, niepewny i w pewnym stopniu chyba zaczął unikać blondynki z obawy, ze znów zrobić lub powie coś co podważy ich związek, którego ona przecież i tak nie pamiętała. Zamarł jednak gdy niespodziewanie ogarnęła jego włosy z twarzy nie mając pojęcia jak powinien właściwie zareagować. Czy coś zaczynała sobie przypominać? Czy powinien chwycić jej dłoń i przyciągnąć do siebie? Stał się cholernie niepewny, mając wrażenie, ze ponownie staje sie tym samym Lucasem, jaki był na początku ich relacji,. zdystansowanym a zarazem pragnącym zbliżenia.
    -Dziękuje za kawę - odparł czując jak zalewa go fala smutku, kiedy Emily tak nagle zwiększyła dystans między nimi. - Od początku miałaś dobry kontakt z Isaakiem, ale w sumie jak można nie lubić tego młodzieńca - dodał po chwili, chwytając w dłoń filiżankę i upijając łyk kawy. - Jeszcze nie tak dawno z pewnością robiłabyś mi wyrzuty, że piję kawę o tej porze - zaśmiał się cicho wspominając jak wiele razy poruszali już temat jego nadmiaru obowiązków. Jednak odkąd pamiętał to właśnie w taki sposób zawsze radził sobie z troskami i problemami. Bo jak inaczej nie myśleć o złych rzeczach jak wypełnianie głowy nowymi obowiązkami?
    -Cieszę się - posłał jej delikatny uśmiech gdy tylko upewniła go iz czuje się dobrze. Od prawie samego początku ich znajomości zawsze przekładał własne dobro nad jej, broniąc ją i upewniając się, ze niczego jej nie brakuje. -Nie musisz się o mnie martwić - zapewnił chociaż cieszył się, że jego stan nie jest jej obojętny. - Mam trochę rzeczy na głowie, ale w końcu uda mi się z wszystkim uporać, jak zawsze - dodał chociaż chroniczne zmęczenia czasem potrafiło dać mu sie we znaki. Przynajmniej tym razem obyło sie bez dodatkowych wzmacniaczy jakim był alkohol czy proszki.

    <3

    OdpowiedzUsuń
  10. -To już swoją drogą - uśmiechnął się w ten swój naturalny, zadziorny sposób gdy zażartowała. Dla niego była niczym anioł i wciąż nie był w stanie wyjaśnić co takiego dostrzegła w nim by móc go pokochać. Cholera! Przecież nie był nikim wyjątkowym, nie robić nic nadzwyczajnego przez co nawet jego własna rodzina nim pomiatała wiec dlaczego ona wciąż przy nim trwała? Nawet po tak wielu ciężkich chwilach jakie przez niego przeżywała. Naprawdę nie był w stanie tego zrozumieć.
    -Randka? - posłał jej zdziwione spojrzenie bo szczerze kompletnie się tego nie spodziewał. Bardziej uważał on bowiem. iż po tym dość szczerzym zwierzeniu z jego strony raczej będzie chciała utrzymywać ich relację na stopie przyjacielskiej. - Um, jeśli tego naprawdę chcesz to z miłą chęcią - dodał niepewny. uważając iz ta propozycja jest raczej podyktowana jej współczuciem względem niego.
    Kiedy wspomniała o jakimś facecie, wzdrygnął sie, czując jak całe jego ciało zaczyna niebezpiecznie sie napinać. Już wcześniej bywał zazdrosny, ale biorąc pod uwagę stan kobiety, chyba naprawdę poczuł się w tej sytuacji zagrożony. Omal nie przegapił jej kolejnych słów, starając się zapanować nad tymi emocjami.
    -Brzmi świetnie, chętnie zobaczyłbym miejsce które tak ci się podoba - dodał z uśmiechem majac nadzieję, ze Emily nie wyłapie jego złości jaką wywołała w nim wiadomość o nieznajomym, kręcącym się wokół jego ukochanej.

    lekko zaniepokojony diabeł

    OdpowiedzUsuń
  11. -Co? - zamrugał kilkakrotnie zupełnie nie spodziewając się że jego słowa zostaną odebrane w taki sposób. - Nie! To nie tak! - podniósł się gwałtownie, ale po chwili pożałował tej decyzji gdy nagle poczuł zawroty głowy. Musiał oprzeć się o biurko by nie stracić równowagi i zwyczajnie w świecie nie przewrócić się. Wyciągnął w stronę blondynki dłoń, informując tym samym. że wszystko jest w porządku, że nie musi podchodzić, chociaż prawdę powiedziawszy wciąż czuł się fatalnie. Dobrą minutę zajęło mu zapanowanie nad swoim stanem i uporczywym bólem głowy, który jak na złość nie chciał nawet na chwilę ustąpić.
    -Wybacz mi Em - mruknął słabo czując jak wyrzuty sumienia i smutek ogarniają jego serce i duszę. Szybko wykorzystał chwilę w której zawroty na moment ustały i spojrzał w jej stronę. niemal automatycznie ruszając ku niej, aż do momentu gdy dzieliła ich już naprawdę mała, ale wciąż pozostająca w granicach rozsądku odległość. -Tu nie chodzi o to, że nie chce iść z tobą na randkę bo bardzo tego chcę, ale.. - odparł pół szeptem chwytając delikatnie jej dłoń, chociaż sam nie był pewny, czy faktycznie powinien. Spoglądając na jej piękną twarz, zawiesił się na moment i to właśnie w tym momencie druga jego dłoń, powędrowała swobodnie w stronę jej twarzy. Dopiero gdy zdał sobie sprawę co właściwie chciał zrobić, zatrzymał ją na moment a następnie zaczesał kosmyk jej włosów za ucho. Niby zwykły ruch w jego wykonaniu był niezwykle czułu, tak samo jak jego spojrzenie, które utkwił w jej cudownych oczach. - Boję się, że nie dam rady nad sobą panować - niemal wyszeptał to zdanie, odwracając przy tym wzrok gdzieś w bok. Nie czuł sie zbyt dobrze, i nie chodziło już tylko o jego zdrowie, ale również o stan psychiczny. On nieustraszony, pewny siebie Manhattański diabeł, bał sie zostawać sam na sam z kobietą, którą przecież tak cholernie kochał. To brzmiało aż nadto abstrakcyjnie.
    -Od samego początku naszej znajomości działasz na mnie w ten niebezpieczny sposób, sprawiając, że coraz gorzej było mi utrzymywać przy tobie wszystkie te pragnienia. A teraz gdy twoje wspomnienia zniknęły, czuję się jak podczas naszych pierwszych spotkań, kiedy tak cholernie pragnę Cię dotknąć, ale boję się że przez to cię stracę…

    wystraszony diabełek

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie chciał by czuła się źle w tej sytuacji. To nie była jej wina. Straciła wspomnienia o nich, ale nie mógł jej przecież obwiniać za coś takiego. Było mu ciężko, ale przecież ona też nie miała lekko gdy nagle zalał ja informacjami z ostatnich kilku tygodni. Jednak to on nie był w stanie zachowywać się normalnie i tak jak w takiej sytuacji zapewne wymagała od niego Emily. Starał się być wyrozumiały i dawać jej przestrzeń by mogła na spokojnie poukładać sobie wszystkie informacje którymi stałe była zalewana, ale im dłużej z nią przebywał tym coraz trudniej było mu się powstrzymywać.
    -Nie robisz niczego złego skarbie - mruknął, ostrożnie przytulając kobietę, jakby nie był pewny czy aby na pewno powinien to robić. - Ja jestem wszystkiemu winny, nie ty - dodał że smutkiem i po chwili odsunął się od niej gdy kolejne niepokojące myśli zaczęły wślizgiwać się w jego umysł.
    -Wiem, że tego nie pamiętasz, ale podczas pierwszych dni naszej znajomości, kiedy pojawilas się w moim biurze w przemoczonej koszuli, sprawiałaś, że jedyne o czym byłem w stanie wtedy myśleć, to jak bardzo pragnąłem byś była tylko moja. Nawet nie zdajesz sobie sprawy ile kosztowało mnie zapanowanie nad tym pragnieniem - mówiąc to ponownie ujął jej drobną dłoń. - cholernie też irytowała mnie myśl iż inni mogli zobaczyć cię w takim stanie. Mogli podziwiać twoje cudowne ciało. Nie chciałem tego i wciąż nie chce, bo należysz do mnie a ja należę do ciebie. Wciąż cię pragnę i chcę móc trzymać cię nieustannie w ramionach. Kiedy jesteś tu przy mnie, jedyne czego pragnę to całować cię i dotykać tak jak w dniu kiedy po raz pierwszy pozwoliłem dać porwać się tym uczuciom. - posłał jej delikatny uśmiech. - Możemy iść na tą randkę ale zanim to się stanie chce byś miała świadomość, że może być mi naprawdę ciężko się hamować. Jesteś dla mnie zbyt seksowna a podczas ostatniej randki naprawdę miałem ochotę rozebrać cię już w tej łazience - mruknął zażenowany tym wyznaniem, jednak Emily musiała wiedzieć na co się pisze.

    L

    OdpowiedzUsuń
  13. Emily była najcudowniejszą kobieta jaka kiedykolwiek poznał. Kochał ją i naprawdę nie spodziewał się, że ktoś tak cudowny jak ona, kiedykolwiek pokocha kogoś takiego jak on. Mógł więc powiedzieć że był szczęściarzem mając ja przy sobie, jednak teraz gdy dziewczyna straciła wspomnienia, czuł się bardziej przygnębiony. Myśl, że powinien dać jej czas i przestrzeń, że nie powinien jej dotykać czy całować sprawiała mi wiele bólu.
    -We wszystkim wyglądasz seksownie - zaśmiał się słabo bo wciąż nie czuł się zbyt dobrze. - Ale jeśli faktycznie nie chcesz bym się na ciebie rzucił to nie ubieraj tej cudownej czarnej sukienki w której widziałem cię ostatnio - dodał wspominając ich ostatnia kolację. Oh jak bardzo nie był w stanie odwrócić od niej wzroku. -Wciąż mam jednak dość sporo pracy do ogarnięcia i nie wiem ile jeszcze czasu mi na to wszystko zejdzie - westchnął. Zdecydowanie nabrał na swoje barki zbyt wiele zadań, które przecież musiał dopiąć na przysłowiowy ostatni guzik. - Zdecydowanie łatwiej było gdy chociaż częścią obowiązków z drugiej firmy zajmowała się Aria - mruknął jednak po chwili doszło do niego słowa które wypowiedział. Kiedy po raz ostatni tak otwarcie wspominał przy kimś o siostrze? Przecież od jej pogrzebu zawsze unikał tego tematu jak ognia.

    L

    OdpowiedzUsuń
  14. Spiął się instynktownie gdy zapytała o nią, szczerze nie wiedząc jak właściwie powinien zareagować. Wciąż mówienie o niej było dla niego tematem Tabu i miał szczerą nadzieję, że nim ten temat zostanie poruszony, Emily odzyska pamięć. Cóż, jednak nie wszystko potoczyło się tak jakby sobie tego życzył i teraz miał ogromną ochotę uciec jak najdalej by tylko nie poruszać tego konkretnego tematu.
    -To już nieistotne - odparł jedynie ponownie podchodząc do swojego fotela i niemal opadł na niego czująć jak opuszczaja go wszelkie siły. - Mam jeszcze sporo pracy. Do jutra muszę sporządzić umowę - westchnął niemal zrezygnowany bo wciąż uporczywy ból głowy nie pozwalał na skupienie dłuższe niż pół minuty a to stanowczo było zbyt mało. Nie chciał też wypraszać ukochanej, ale cholernie bał się, że ta nie odpuści i dalej będzie dopytywać o rzeczy, z którymi wciąż się nie pogodził i prawdopodobnie nie zrobi tego aż do końca swoich dni.

    niezadowolony L

    OdpowiedzUsuń
  15. Minęły dwa dni od kiedy to Lucas ponownie zamknął się w sobie i całkowicie poświęca pracy, chociaż tak naprawdę z całych sił starał się unikać wciąż niepokojącego dla niego tematu. Nie chciał w żaden sposób okłamywać Emily, ale naprawdę nie był gotowy na rozmowę dotyczącą rodziny ani z nią ani z nikim innym. Czy więc najlepszym sposobem było przeczekanie tego aż do momentu, gdy jego ukochana w końcu sobie o wszystkim przypomni? Cóż, czas zapewne pokaże.
    Czasu z pewnością nie chciał tracić jego brat, który już od jakiegoś czasu planował kolejne spotkanie z Emily Robbins. Jego ludzie śledzili kobietę już od dłuższego czasu przez co doskonale wiedział gdzie i o jakiej porze miał największe szanse na jej spotkanie. Wiedział, że tego dnia miała dość duże zlecenie dla jednego z największych hoteli w mieście i że będzie to idealne miejsce na kolejne spotkanie. Tak więc gdy tylko kobieta znalazła się pod hotelem, niemal natychmiast przeszedł do działania.
    -Emily? - podszedł udając całkowicie zaskoczonego, jakby wcale się jej nie spodziewał w tym miejscu. -Cóż za niespodzianka, że znów się spotykamy -uśmiechnął się witając się z blondynką. Co ty tutaj robisz?

    L

    OdpowiedzUsuń
  16. Valentino miał swoje powody by nienawidzić rodziny, by nienawidzić własnego brata,.który przecież przez cały okres jego dorastania opiekował się nim i ich siostrą. Nienawidził go do takiego stopnia, że pragnął zobaczyć jak jego starszy brat stacza się do samego końca. Nie miał skrupułów i nie obchodziło go ile osób przy okazji będzie musiał zranić, ilu wykorzystać czy też zabić aby tylko osiągnąć upragniony cel. A teraz jego celem była Emily Robbinson i to właśnie na niej skupił większość swojej uwagi.
    -To zdecydowanie musi być jakieś przeznaczenie - skomentował krótko chociaż doskonale wiedział iż tak nie było, że to wszystko było zaplanowane od samego początku a ona jest tylko środkiem do zniszczenia Lucasa. - Tak, czasami nocuję tutaj gdy mam trochę więcej obowiązków w firmie - jego wzrok na moment spoczął na budynku, a konkretniej na wejściu do niego gdzie stał obecnie dozorca. Kiwnął on w stronę uroczego staruszka na przywitanie, chcąc tym sposobem upewnić blondynkę w swoich słowach. - A ostatnie dwa dni były niezwykle intensywne. Lepsze to niż przesypianie na niewygodnej kanapie w biurze klubu. Moje lokum znajduje się niestety na drugim końcu miasta więc średnio opłacalne jest wracać do domu tylko po to by przespać się parę godzin i znów ruszać przez całe miasto - odparł zgodnie z prawdą, bo faktycznie nie raz zdarzało mu się nocować w hotelach niedaleko klubu by oszczędzić te 2-3 godzinki na dojazdach. Na szczęście dla niego, takie dni były naprawdę rzadkie bo w końcu od wielu aspektów prowadzenia biznesu miał odpowiednich ludzi.
    -Nawet dobrze się składa, że na siebie wpadliśmy - dodał z uśmiechem. - Podczas naszego pierwszego spotkania zapomniałaś rękawiczek. KIedy się zorientowałem już cię nigdzie nie było a że w pracy miałem trochę zawirowań to nie mogłem ci ich wcześniej zwrócić- wyjaśnił udając trochę niezręcznego, że nie znalazł chociaż chwili czasu by zadzwonić i umówić się na spotkanie. - Mam je w pokoju więc jeśli nie jesteś zajęta możemy pójść do mojego pokoju bym mógł ci je zwrócić, skoro oboje spotkaliśmy się pod tym hotelem - zaproponował niewinnie.

    :3

    OdpowiedzUsuń
  17. Musiał przyznać, że Emily była nieugiętą zawodniczka, czego nie spodziewał się po niej. Bardziej brał ją za naiwną blondyneczkę, która łyka każde kłamstwo jakie się jej serwowało gdy tylko było okraszone miłymi uśmieszkami czy lekko speszonym głosem. W tym momencie niezwykle mu zaimponowała ale wciąz nie był wstanie pojąć jak ktoś taki jak ona, zdecydowała się spotykać z jej bratem. Przecież opinia o nim była jaka była i wcale tak daleko od prawdy nie stała, więc czemu zdecydowała się na związek z nim?
    - Oh wybacz jeśli moja propozycja wydała ci się dziwna - odparł lekko przerażony, jakby właśnie uświadomił sobie jak mogły zabrzmieć jego słowa. Zarumienił się delikatnie co mogło świadczyć o ogromnym zakłopotaniu jak i zawstydzeniu. - Naprawdę nie chciałem by to dziwnie zabrzmiało. Przepraszam Emilly - wyjaśnił z trudem spoglądając jej w oczy. Oh zdecydowanie był on świetnym aktorem.
    -Oczywiście przekaże je recepcji, tylko przypomnij mi nazwisko - znów był spięty a rumieniec nie znikał z jego twarzy. Oczywiście, że znał jej nazwisko, ale podczas ich pierwszego spotkania przedstawiła się jedynie z imienia. Fakt, że dała mu swoją wizytówkę, ale przecież nie musiał zwracać uwagi na jej dane personalne. Chciał przed nią grać zwykłego faceta a nie jakiegoś stalkera więc zagranie tą konkretną kartą wydawało mu się najbardziej odpowiednie.
    -Rozumiem - uśmiechnął się delikatnie gdy wspomniała jak bardzo jest zabiegana. - Znam to aż za dobrze - zaśmiał się lekko niezręcznie. - Będąc odpowiedzialnym za firmę na nasze barki spada ogromna ilość obowiązków.
    Pożegnawszy się z kobietą, skierował się w stronę wejścia do hotelu. Nie miał jednak zamiaru tak łatwo dać za wygraną, wciąż miał przecież kilka asów na wypadek gdyby pierwotny plan szlag trafił. Emily była osobą o zaniżonym zaufaniu więc zdecydowanie będzie musiał się jej pokazać z jak najlepszej strony jeszcze przez jakiś czas. Cóż, granie przed nią dobrego i miłego mężczyznę było wykańczające na dłuższą metę, jednak czego nie robi się by zniszczyć swojego wroga.
    -A właśnie - zatrzymał sie niespodziewanie, jak gdyby właśnie cos sobie przypomniał. Odwrócił się do kobiety i zrobił kilka kroków w jej stronę, intensywnie przeszukując kieszenie płaszcza. - W przyszłą środę organizuję zbiórkę, której fundusze będą przeznaczone na ochronę zwierząt rezerwatu w Arizonie. Szukamy wolontariuszy, którzy będą chętni organizować zbiórkę - wyciągnął ulotkę z kieszeni a następnie wręczył ją blondynce. - Gdybyś chciała pomóc byłoby mi naprawdę miło. Jeśli nie znajdziesz czasu na pomoc przy samej zbiórce możesz wesprzeć nas darowizną w postaci chodzby kompozycji kwiatowej, którą później ktoś będzie mógł wylicytować. Przemyśl to i daj znać, tu masz mój numer - dodał pokazując na ulotce jeden z numerów nim ponownie odwrócił się i zniknął w wejściu do hotelu.

    :3

    OdpowiedzUsuń
  18. Carter od kilku dni miał cholerne problemy ze skupieniem swojej uwagi dłużej niż na kilka minut a przecież pracy wciąż przybywało. Jedynym plusem całej tej sytuacji było zbyt mało czasu na rozmyślanie o problemach, które w ostatnich miesiącach również mu przecież przybyło. Eh, ile to by dał by móc w końcu zrobić sobie kilka dni wolnego, zaszyć się w jakimś cichym miejscu i spędzić ten czas u boku kobiety, która kocha. Problemem był jednak stan kobiety, który uniemożliwiał mu spełnienie tego z pozoru niewinnego marzenia.
    Uśmiechnął się pod nosem, odczytując wiadomość jaką właśnie otrzymał od Emily. Niebywałe było jej wyczucie czasu, w końcu napisała do niego akurat w momencie gdy o niej myślał. Czy to nie oznaczało jak bardzo byli sobie przeznaczeni? Właściwie kiedy zaczął wierzyć w takie brednie? Przy tej kobiecie zdecydowanie zmieniał się na lepsze.
    Akurat przyda mi się chwila przerwy. Będę za 15 minut
    Odpisał. Chowając telefon do kieszeni, natychmiast podniósł się z miejsca i ruszył w kierunku wyjścia, po drodze zbierając czarny płaszcz zawieszony na wieszaku. Wychodząc z budynku uświadomił sobie jak bardzo zatęsknił za jej głosem, nie mówiąc już o kontakcie fizycznym. Zdecydował się jednak udać na spotkanie taksówką, gdyż w obecnym stanie wolał unikać prowadzenia pojazdu a nie chciał zawracać głowy szoferowi i wzbudzać jakiejś chorej sensacji, bo ostatnio zdecydowanie przegiął jeśli chodziło o obecne plotki.
    Po piętnastu minutach był już na miejscu. Uśmiechnął się gdy dostrzegł ukochaną, samotnie siedzącą przy jednym ze stolików i natychmiast ruszył ku niej. Jego rozkojarzenie i opóźniony refleks doprowadził jednak do momentu w którym wpadł na jedna z kelnerek. Biedna młoda damulka straciła całkowicie równowagę i runęła z tacą prosto przed siebie.
    -Cholera jasna! - warknął zdając sobie sprawę, że jego płaszcz został właśnie poplamiony zupą. którą niosła młoda kelnerka. Szybko chwycił kilka chusteczek z pobliskiego stolika i natychmiast zaczął pocierać plamę, jednak szybko zdał sobie sprawę z bezsensowności tego czynu.
    -Nic pani nie jest? - natychmiast przy nim znalazł się, sądząc po ubiorze, menadżer sali. -Najmocniej przepraszam za zaistniałą sytuację - odpał łagodnym tonem, jednak jego złowieszcze spojrzenie spoczęło na kelnerce. - Oczywiście pokryjemy koszty za pralnię a kelnerka zostanie odpowiednio ukarana za tak nieodpowiedzialne zachowanie - dodał mężczyzna ponownie przepraszając za to co się wydarzyło.
    -To nic wielkiego - mruknął, spoglądając na całkowicie przerażoną dziewczynę, która natychmiast podniosła się z miejsca by ukłonic się i przeprosić drżącym głosem. Wydawała się naprawdę mocno przerażona, jednak zamroczony umysł Lucasa zdawał się tego nie dostrzegać. - Mam przynajmniej pretekst do kupna nowego - westchnął jedynie w odpowiedzi. Z pewnością gdyby był w lepszej formie, dostrzegłby to dziwne przerażenie pracownicy i zdecydowanie inaczej zareagował, jednak wciąż zmagał się ze skutkami przemęczenia. Jedyne czego pragnął to chwili spokoju w towarzystwie ukochanej.

    L

    OdpowiedzUsuń
  19. Zamrugał kilkakrotnie zdając sobie sprawę, że Emily znajdowała się teraz tuż obok niego. Nie podobało mu się to, że musiała reagować w tak błahej dla niego sprawie, ale po chwili stwierdził jak bardzo ta sytuacja była swego słodka. Cóż, Emily była tak naprawdę słodka i właśnie ta myśl ugrzęzła w jego umyśle.
    Na jej pytanie jedynie kiwnął głową wciąż nie mogąc się nadziwić temu jak słodka i wspaniała wydała mu się właśnie w tej sytuacji. Posłał jej zdziwione spojrzenie kiedy zasugerowała, że powinien zmienić garderobę. Czy było w jego ubiorze coś, co zdecydowanie jej się nie podobało? Zdecydowanie będzie musiał ją o to wypytać.
    Dał się jej ciągnąc w kierunku stolika zdając sobie sprawę jak dziwnie musiało to wyglądać z perspektywy pozostałych gości i pracowników lokalu. Jakoś nie był przyzwyczajony do tego że ktoś inny przejmował stery w sytuacjach z jego udziałem i był z tego powodu lekko spięty. Wszystko jednak zniknęło w momencie gdy kobieta spojrzała na niego łagodnym wzrokiem. Zajął więc w milczeniu miejsce naprzeciw niej, wciąż nie mogąc oderwać wzroku od jej cudownej twarzy. Była urocza, słodka i cudownie seksowna a jego myśli powędrowały w stronę tych bardziej mrocznych jeśli chodziło o ich relację.
    -Wybacz za to całe zamieszanie - mruknął starając się skupić swoje myśli i wzrok na karcie przed nim. - Zamawiałaś juz coś? - spytał zastanawiając się czy właściwie miał ochotę na coś więcej niż tylko zwykła czarna kawa.

    lekko rozkojarzony Luc <3

    OdpowiedzUsuń
  20. -W takim razie również zamówie kawę - przywołał kelnera, który natychmiast przyjął zamówienie po czym udał się za ladę, gdzie najpewniej zaczął przygotowywać trunek. -I tak miałem w planach zakup nowej więc z chęcią mogę wybrać się z tobą na zakupy w najbliższym czasie - odparł z uśmiechem i chwycił jej dłoń. Tak naprawdę chciał wykorzystać te zakupy by odkryć co nie tak według niej, było z jego gustem. Stwierdził jednak, że pytanie w prost byłoby dla niej zbyt krępujące a zakupy były dobrą wymówką do spędzenia czasu razem, w jakiejś innej atmosferze. Jego mina zrzedła w momencie w którym kobieta wspomniała o tajemniczym mężczyźnie.
    Prócz Tatiany, nigdy nie zależało mu na żadnej innej aż do momentu gdy na jego drodze stanęła Emily. Do tej pory żył on chwilą i szukał ukojenia w przelotnych romansach gdzie granice tych relacji były, naturalnie rzecz ujmując, mocno elastyczne. Nie miał więc problemu z tym, że jego na tamten moment, aktualna partnerka seksualna sypiała z innymi lub była w związku z kimś innym. W tamtym okresie nie dbał o takie sprawy bo skoro oboje byli świadomi, że nic więcej między nimi nie będzie to nie było z niczym problemu. Teraz kiedy w końcu uznał, iz znalazł tą jedyną ,z którą pragnął związać się na całe życie, coraz bardziej łapał się na tym jak bardzo przeszkadza mu jej spoufalanie się z innymi mężczyznami. I żeby nie było, nie przeszkadzało mu gdy rozmawiała z jego pracownikami, w końcu ufał im i wiedział iż żaden z nich nie wyciągnie łap w stronę jego kobiety, bardziej obawiał się tych z zewnątrz, nad którymi nie miał wpływu.
    -Nie mam na to ochoty - rozbrzmiał lodowatym tonem głosu. Zdecydowanie nie lubił gdy kobieta poruszała temat innych mężczyzn i jakoś za szczególnie się z tym nie krył. - I ty również nie powinnaś brać w tym udziału - dodał, niby sugerując, jednak ton głosu wydawał się bardziej stanowczy, chcąc w ten sposób zaapelować jak bardzo nie podoba mu się ta wizja. Znał wielu ludzi zajmujących się różnego rodzaju akcjami charytatywnymi i miał on świadomość iz większość ich była zwykłą zagrywką na pokaz. Uważał on, ze i w tym przypadku nie jest inaczej a zwykłe zaproszenie Emily miało być szansą na łatwiejsze jej wyrwanie a to ani trochę go nie uspokajało. - Powinnaś trzymać się od takich ludzi z daleka - patrząc na nią z przerażającą wręcz powagą. Chciał dodać coś jeszcze, ale w tym samym momencie pojawił się kelner z zamówionymi napojami oraz deserem, oznajmiając iż wszystko jest na koszt firmy.

    Zły diabeł

    OdpowiedzUsuń
  21. Był niespokojny, bardzo niespokojny gdy kobieta jego życia wypowiedziała to jedno cholerne imię o którym wolał zapomnieć. Zdawał sobie sprawę, że nie ma mowy o przypadku w końcu ludzi o tak powalonym imieniu nie ma wcale tak wiele. Biorąc pod uwagę ten aspekt i miasto w którym się znajdowali był niemal pewny co do tego kim był ten mężczyzna. Zacisnął dłonie w pięści czując jak jeszcze chwila i oszaleje. Przepracowanie sprawiało, że był o wiele bardziej poirytowany, podminowany przez co ledwo panował nad emocjami.
    -Wiesz jak ma na nazwisko? - spytał ostro, chociaż bardzo chciał brzmieć na dużo bardziej spokojnego niż był w rzeczywistości. -Czy masz jakiekolwiek namiary na niego? WIesz gdzie mieszka i czym się zajmuje? Czy wiesz o nim cokolwiek?- wypuścił gwałtownie powietrze bo teraz cholernie miał ochotę na zabicie tej gnidy jeśli faktycznie jego obawy się potwierdzą.
    Valentino nie pasował do osoby dobrej i miłej. Był raczej podłą szumowiną, czarna owcą rodziny, który patrzył jedynie na czubek własnego nosa. Lucas nienawidził go z całego serca i wiedział iż ta nienawiść jest obustronna. Skoro nagle pojawił się w ich życiu i to w tak niefortunnym dla Luca momencie to zdecydowanie nie miał on dobrych zamiarów Co jednak planował? Jaki był jego cel? Niezależnie od odpowiedzi Em musiała trzymać się jak najdalej od tego pasożyta.
    -To prawda, że wspieram wiele akcji charytatywnych, ale musisz wiedzieć, że większość z nich są tylko chorą zagrywka mającą na celu zmylenie człowieka - odparł już znacznie spokojniej chociaż wciąż miał problem z narastającym gniewem. -Wielu mężczyzn wykorzystuje tego typu imprezy by zdobyć sympatię innych a potem ich wykorzystać. Ja nie chcę byś została wykorzystana przez tego typu ludzi - wyjaśnił mając nadzieję, ze te mierne wyjaśnienia sprawią, że odpuści. Nie miał najmniejszej ochoty na ciągnięcie tematy brata i wyjaśnianie jej dlaczego tak bardzo się nienawidzą, bo wówczas musiałby zaczepić o temat siostry na co wciąż nie był gotowy.
    - Obiecaj mi, że nie będziesz utrzymywać z nim kontaktu - odparł patrząc na nią stanowczym spojrzeniem. - Obiecaj, że nie będziesz z nim rozmawiać, prosze cię - dodał niemal błagalnie, chociaż podejrzewał że sie nie zgodzi lub co gorsza zażąda wyjaśnień na które nie był gotowy.

    L >.>

    OdpowiedzUsuń
  22. Nie chciał odpowiadać na to pytanie. Nie chciał tłumaczyć sie z przeszłości, która jej nie dotyczyła a która zaczepiała o drażliwy dla niego temat. Był w kropce i naprawdę nie miał pojęcia co powinien z tym faktem zrobić i jak się zachować. Zupełnie mu się to nie podobało i najchętniej wstałby i wyszedł tym samym zakańczając tą dyskusję na która zupełnie nie miał sił.
    -Można tak powiedzieć - odparł niemal przez zaciśnięte zęby. - Ale to nie jest teraz istotne. On nie jest taki jak może ci sie wydawać i tyle powinnaś w tym temacie wiedzieć! - odparł trochę nazbyt impulsywnie rzucając szybkie “przepraszam” uświadamiając sobie jak bardzo zwracają na siebie uwagę pozostałych. Cholera, nie chciał przecież by kolejna fala plotek rozniosła się po okolicy bo chociaż jemu zwykle na tym nie zależało, ostatnia akcja dość mocno może się na nim odbić. Im częściej będzie na językach innych tym większe prawdopodobieństwo, że akcja z baru w końcu dotrze do uszu blondynki.
    -Gdyby zależało mi by robić z tego przykrywkę, juz pierwszego dnia naszej znajomości byś o tym wiedziała - skwitował bo cholernie bolało go to pytanie, nawet jeśli nie miała naprawdę tego na myśli. - Chcę pomagać bo świat jest cholernie niesprawiedliwy a nie dlatego by zakryć moje wszystkie złe uczynki - przyłożył palce do skroni czując jak zalewa go fala migreny, - Myślisz, że dlaczego ogłosili mnie mianem diabła? Dlaczego wciąż podważają nasz związek? Gdybym robił to wszystko na pokaz, ludzie nie reagowałby strachem na mój widok - warknął poirytowany, gdy ból nasilał sie z każdą kolejną sekundą. Naprawdę miał serdecznie dość tego tematu.
    -To nie jest twoja sprawa a ja nie mam zamiaru się przed tobą tłumaczyć! - wybuchł ponownie podnosząc się gwałtownie z miejsca. - Cholera jasna! Trzymaj się od niego z daleka! Jest złym człowiekiem! - warknął waląc pięścią w stół z taką siłą, że kawa w jego filiżance nieznacznie wylała się na podstawek. Dopiero teraz zdał sobie sprawę jak przerażona musiała być tym jego nagłym wybuchem.
    -Przepraszam Em… - mruknął z ogromnym poczuciem winy bo nie powinien się zachowywać w taki sposób. Dłońmi zakrył twarz czując się cholernie zażenowany tym wybuchem w końcu Emily o niczym nie miała pojęcia i nie rozumiała tego a on wyładował sie na niej i to w miejscu publicznym. Było mu cholernie wstyd. - Po prostu temat tego osobnika nie jest dla mnie łatwy i naprawdę nie mam sił na jego roztrząsanie - mruknął cicho ponownie kładąc dłonie na blat stolika. - Nigdy Cię o nic nie proszę, ale prosze zaufaj mi. To nie jest dobry czlowiek, nie on - dodał a jego oczy zdradzały zarówno ogromne cierpienie jak i zmartwienie.

    I chłop niewytrzymała i wybuchł..

    OdpowiedzUsuń
  23. Lucas był załamany, co prawda nie był to pierwszy raz kiedy był w takim stanie, ale ta sprawa mocno się na nim odbiła. Cały pozostały dzień spędził więc na zapijaniu smutków i wprowadzaniem siebie w jeszcze większy dołek. Zdecydowanie nie radził sobie z samym sobą, z swoim ja. Wykańczał się, ale przecież nie mógł się tak łatwo poddać? Wciąż miał wiele osób, które na nim polegały i tych których musiał ratować nawet jeśli miałby zapłacić najwyższą cenę.
    Czuł, że jest na granicy skrajnych emocji, które nieustannie zalewały go z każdej strony. Może Tatiana miała rację, może on wcale nie nadawał się na partnera? Te myśli były destrukcyjne, sprawiając, że jeszcze bardziej zatracał się w mroku. Z jednej strony chciał jednak biec do kobiety i błagać ją o wybaczenie, ale z drugiej wciąż nie był gotowy by wyznać jej całą mroczną historię jego rodziny. Bo jak mówić o traumatycznych przeżyciach o których chciało się z całą mocą zapomnieć a które powracały niczym bumerang?
    Musiał się wyładować, całą złość i żal jakie miał w sobie. Chwycił więc pierwszą rzecz jaką miał pod ręką i cisnął szklanką prosto w ścianę. A potem następną i następną aż z pokoju zostały tylko strzępy. A on? On siedział między całym tym bałaganem jaki właśnie wywołał, skulony i przerażony bo po raz kolejny tracił panowanie nad sytuacją, po raz kolejny tracił tych na których mu zależało i to tylko kwestia czasu aż ponownie zostanie zupełnie sam, tak jak w dniu gdy stracił na zawsze całą rodzinę…

    Przerażony chłopiec

    OdpowiedzUsuń
  24. Valentino ucieszył się widząc gdy blondynka zadzwoniła do niego by umówić się na spotkanie. Słyszał już o awanturze w restauracji między tą dwójką i zastanawiał sie jak wiele wiedziała już Emily, chociaż sądząc po tonie rozmowy pewnie wciąż nie powiedział jej o tym, że jest jego bratem.
    W kawiarni znalazł się chwilę przed czasem, zajmując najbardziej ustronne miejsce, ale jednocześnie z najlepszym widokiem na wejście. Jeśli dobrze wszystko ugra, to właśnie Lucas wyjdzie na tego złego gdzie on zagra ofiarę w tym cholernym dramacie. Emily wówczas szybko zrozumie jak nieobliczalny jest najstarszy z Carterów i zerwie z nim kontakt a wówczas on będzie miał okazję by zabawić się trochę z tą zabawną dziewczyną.
    -Witaj Emily - uśmiechnął się gdy spostrzegł kobietę. - Naprawdę cieszę się z tego spotkania -dodał wskazując by zajęła miejsce naprzeciw niego. - Bałem się, że rozmyślisz się co do całej tej akcji.

    :3

    OdpowiedzUsuń
  25. Val wiedział, że pod tym skromnym ubiorem musiała skrywać zabójcze ciało, którym zawróciła w głowie jego bratu. Kobieta wydawała się być zwykłym nudnym człowiekiem, ale te kilka krótkich rozmów sprawiło, że jeszcze bardziej się nią zainteresował. Fakt, że głównym powodem jego zainteresowania był jej związek z Lucasem bo cholernie go intrygowało co takiego w niej zobaczył.
    -Uwierz, że naprawdę często zdarzają mi się sytuacje że ktoś jest zainteresowany wsparciem by ostatecznie juz więcej w tym temacie się nie odezwać - westchnął chcąc dodać wiarygodności iż poważnie przejmował się tym aspektem. - Nie znamy się za dobrze, więc wybacz, że z góry obstawiłem iż w twoim przypadku może być tak samo - uśmiechnął się przepraszająco a następnie kiwnął w kierunku kelnerki. - Skoro tu jesteśmy to może napijesz się czegoś? Dzisiaj miałem ciężki dzień więc chyba skuszę się na coś z dużą dawką kofeiny.
    Kiedy kelnerka przybyła do ich stolika, złożył zamówienie a następnie pozwolił Emyly wybrać to na co miała ochotę. Następnie gdy blondynka przedstawiła mu swój pomysł, słuchał ją uważnie, nieustannie śledząc każdy jej ruch, jakby było w niej coś co przyciągało go. Szczerze jednak miał wywalone na to co mówiła, ale przecież musiał grać nie?
    -Gotowe kompozycję zdecydowanie będą lepszym rozwiązaniem - odparł gdy przestała w końcu mówić. - Klienci zazwyczaj wolą gotowe rozwiązania niż coś co sami muszą sobie wyobrazić a przynajmniej jeśli chodzi o akcje charytatywne - uśmiechnął się i podziękował kelnerce, która właśnie podała im ich zamówienie.

    :>

    OdpowiedzUsuń
  26. Mężczyzna spiął się zauważalnie kiedy wspomniała o Lucasie. Jego mimo ukazywała zaskoczenie wymieszane z przerażeniem po czym nerwowo rozejrzał się po kawiarni. Udawanie zszokowanego i przerażonego miało pomóc mu w budowaniu przekonania iż naprawdę obawia się starszego Cartera. Zastanawiało go jednak, czy kobieta faktycznie powiedziało o nim Lucasowi i czy wspomniała o dzisiejszym spotkaniu. Miał jednak nadzieję, że tak a ten dureń już niedługo wparuje tutaj i narobi niezłego zamieszania. Oh cholernie na to liczył.
    -Dlaczego pytasz o mojego brata? - spytał niepewnie udając jak niespokojnego. Chciał by ten temat wydawał się blondynie nie do końca miły dla Val. W końcu za ich nienawiścią stała naprawdę tragiczna historia, jednak tym razem to nie Luc będzie jedną z ofiar a on sam. - O co tu chodzi Emily? - dopytał wciąż niespokojny.prostując się na krześle. - Coś cię łączy, łączyło z nim?

    przerażony

    OdpowiedzUsuń
  27. Val uśmiechnął się w duchu widząc jej reakcje. Wiedział, że jeszcze trochę i pierwsza część jego planu się powiedzie. Gdy spytała czy są rodzeństwem jedynie kiwnął twierdząco głową i obserwował uważnie jej reakcje.
    -Jesteś pewna, że go znasz? - spytał niby to z troski chociaż tak naprawdę chodziło jedynie o zasianie ziarna niepewności w jej sercu.
    Widział zmieszanie na jej twarzy, widział niepewności i coś w rodzaju strachu. Patrzył na nią łagodnie i z udawaną troską by jeszcze bardziej utwierdzić ją w przekonaniu iż to on będzie ofiarą a nie jego brat.
    -On jest niebezpieczny - odparł ostrożnie gdy chwycił dziewczynę za nadgarstek chcąc jeszcze na chwilę ja przetrzymać, bo miał dziwne wrażenie że jego braciszek pojawi się niebawem. - Uważaj na niego. Nie jest taki jak może się wydawać Emily… - mruknął a w tym samym czasie w wejściu pojawił się on.
    Lucas zdecydowanie był w ostatnich dniach na granicy. Wciąż nie był w stanie poukładać sobie wszystkiego w głowie a stare rany, które zdążyły się ponownie otworzyć, za nic nie chciała się zabliźnić. Kiedy dostał wiadomość od Emily, ledwo był w stanie utrzymać się na nogach. Bezsenność, alkohol i dragi zdecydowanie zrobiły swoje a dodatkowo wiadomość którą przeczytał sprawiła, że adrenalina podskoczyła mu do granic możliwości. Potrzebował dłuższej chwili by zebrać się z podłogi i ruszyć pod wskazany przez blondynkę adres. Po drodze kilka razy omal nie wpadł pod samochód, gdy jego umysł skupiony był jedynie na dodawaniu tej mendy nim dobierze się do jego ukochanej. Jedyne czego jeszcze się obawiał iż nie zdąży dotrzeć na czas, gdyż jego przytłumiony umysł zbyt późno zorientował się że na jego telefonie pojawiła się wiadomość od Em.
    Zamarł na moment, kiedy jego oczy ujrzały Valentino, który trzymał za dłoń jego dziewczynę. Wściekłość niemal natychmiast zalała go do takiego stopnia, że ruszył wprost na niego orzyszpilajac go do ściany.
    -Ty gnido! - warknal nie będąc w stanie hamować tej złości. - Co ty do cholery planujesz, co?! - krzyczał nic sobie nie robiąc z obecności innych ludzi. -Mało ci jeszcze?! Nie wystarczyło ci zniszczenie rodziny! Nie pozwolę ci jej tknąć! Nie pozwolę ci jej zranić draniu! - przycisnął go jeszcze bardziej do ściany gdy w tym jego udawanym strachu dostrzegł uśmieszek, który Val przeznaczył tylko dla jego oczu. Być może gdyby nie był pod wpływem tyłu substancji, dostrzegłby iż jest to swego rodzaju prowokacja i celowa zagrywka z jego strony. Niestety Lucas nie był ale stanie tego wyłapać…

    Wściekły diabeł

    OdpowiedzUsuń
  28. Był zły, chociaż stwierdzenie to było mało adekwatne, a raczej powinien powiedzieć, że wkurwiony i to do granic możliwości. Nienawidził Valentino za przeszłość, nie uważał go już za brata, nie byli już rodzina i dla niego mógł on zdechnąć bo nigdy nie wybaczy mu tego co zrobił. W obecnym stanie był gotowy dopuścić się najgorszej zbrodni, bo mimo że nigdy jeszcze nikogo nie zabił to bez wątpienia kilka razy był tego bliski, a najgorsze w tym wszystkim był fakt, że co najmniej była to już trzecia taka akcja.
    Z pewnością gdyby nie poczuł na swoim ramieniu wbijanych przez dziewczynę paznokci, nie byłby w stanie się pochować. Jego świadomość powróciła, uświadamiając mu jej obecność. Pieprzyć to że znajdują się w miejscu publicznym, że patrzą na nich wiele par oczu, oni się nie liczyli bo byli obcy. To co jednak miało znaczenie to Emily i strach, który dostrzegł w jej oczach i nie był to pierwszy raz gdy patrzyła na niego tym wzrokiem. To go w pewien sposób sparaliżowało.
    -Posłuchaj swojej kobiety braciszku - wyszeptał ledwo słyszalnie, chcąc by te słowa dotarły tylko do uszu brata. - Posłuchaj tej dziw… - nie było mu dane dokończyć gdyż wkurzonu do granic możliwości Lucas, bez zawahania przywalił mu w twarz.
    -Nawet nie waż się tak o niej wyrażać - wycedził nim puścił go, robiąc przy tym dwa kroki w tym. - Idziemy stąd Em - zwrócił się do blondynki, chwytając ją za dłoń i wyprowadzając z budynku. W tym momencie jakoś za szczególnie nie zwracał uwagi na to co działo się wokół niego. Jedyne czego chciał to jak najszybciej opuścić to miejsce udając się jak najdalej tylko poniosą go nogi.

    zły L

    OdpowiedzUsuń
  29. Sprawy związane z jego rodziną zawsze budziły w nim negatywne emocje. Rodzice, Aria czy Valentino, z każdym z nich łączyły go wspomnienia o których wolał nie pamiętać, których nie chciał przywoływać. Jednak z pamięcią już tak jest, że często w najmniej odpowiednich momentach przypominamy sobie właśnie te złe i negatywne przeżycia z naszego życia.
    Ilekroć Carter by się nie starał, te wspomnienia powracały niczym bumerang, raz za razem wyniszczając go od środka. Starał się grać twardego mężczyznę z porządnej rodziny, ale przecież ani nie był on silny, ani jego rodzina nie należała do normalnej. W głębi duszy wiedział bowiem, że oszukuje tym samym nie tylko siebie ale i innych, grając rolę bezwzględnego biznesmena gdy w środku był niczym mały chłopiec, który pragnął w głównej mierze by w końcu rodzina zaczęła go szanować, by rodzice zrozumieli jego wartość.
    Jego myśli zostały gwałtownie przerwane w momencie w którym poczuł mocne szarpnięcie w tył. Nagle uświadomił sobie, że wciąż ciągnął blondynkę za sobą, praktycznie bez żadnego słowa wyjaśnienia, ale co właściwie miał jej powiedzieć? Jak miał jej powiedzieć, że Valentino to jego znienawidzony brat, który miał czelność doprowadzić swoją własną siostrę na skraj szaleństwa i jeszcze uszło mu to wszystko na sucho? Myślenie o tym było dla niego nie do zniesienia a co dopiero opowiedzenie temu komuś innemu, nawet jeśli była to najbliższa mu osoba.
    -Em… - wyszeptał ledwo słyszalnie, częściowo zszokowany nagłym wybuchem ukochanej, nawet jeśli była to normalna reakcja w tej sytuacji. Puścił jej dłoń, zupełnie nie wiedział co innego mógłby teraz zrobić. Miał świadomość, że powinien jej to wyjaśnić, ale wciąż nie był w stanie. Może gdyby pamiętała Arie i akcję na cmentarzu, może łatwiej byłoby zarówno jemu jak i jej, ale byli w takiej a nie w innej sytuacji a on nie wiedział co ze sobą zrobić.
    -Ja nie mogę… - mruknął zaciskając dłonie w pięści by jeszcze przez chwilę powstrzymać cisnące mu się do oczu łzy. Przecież nie mógł od tak rozpłakać się na środku ulicy kiedy tyle par oczu śledziło ową szopkę. - Przykro mi Em, ale nie chcę o tym rozmawiać - dodał chociaż wiedział iż nie powinien tego mówić bo wiedział że to tylko pogłębi przepaść między nimi. Co jednak innego miał począć? Znajdowali się przecież na ulicy, wśród ludzi a ona wypytywała go o coś na temat czego ciężko było mu myśleć a co dopiero powiedzieć to na głos. - Przepraszam… - był załamany, zły i całkowicie zagubiony a na domiar złego nie miał obecnie nikogo kto mógłby go zrozumieć. I chociaż brzmi to źle, nawet Emily nie mogła tego zrozumieć bo jak niby miała to zrobić? Nie pamiętała przecież Arii, tego co im się przytrafiło i jak mocno wpłynęło to zarówno na niego jak i jego rodzinę. Nie pamiętała pogrzebu i słów, które wypowiadała w jego stronę własna matka. Tego jak poszła za nim do baru zastając go załamanego i samotnego. Nigdy nie poznała jego przeszłości ani tego jak wiele złego wyrządził im Valentino, że wiele z tego co spotykało go w ostatnim czasie było następstwem kroków, które wykonał jego młodszy brat.
    Wiedział, ze nie będzie w stanie spojrzeć jej w oczy, bo przecież obiecał jej szczerość a teraz po raz kolejny milczy. Oczekiwała odpowiedzi, których on nie był w stanie udzielić i jedyne co mu pozostało to ucieczka. Nie chciał jej zostawiać, ale nie był w stanie normalnie z nią rozmawiać, nie o tym co było między nim a Val.
    -Chciałbym ci wyjaśnić, ale naprawdę nie mogę… - mruknął ledwo słyszalnie nim zrobił kilka kroków w tył, zwiększając ich odległość. Naprawdę nie wiedział co ma teraz zrobić, jak zareagować. Pragnął jedynie zapomnieć, raz na zawsze zamknąć tamten rozdział i nigdy do niego nie powracać, jednak zdawał sobie sprawę że nigdy nie będzie to możliwe a ta myśl przerażała. Więc czy naprawdę jedynym sposobem by zapomnieć była śmierć? Czy nie istniało inne rozwiązanie?

    zmierzający w złym kierunku...

    OdpowiedzUsuń
  30. Lucas miał ze sobą problem, o którym podświadomie wiedział, ale mimo iż usilnie próbował przekonywać samego siebie o mylności tego stwierdzenia. Był w końcu biznesmenem, który prowadził dwie dobrze prosperujące firmy, gdyby wyszło na światło dzienne, że ma jakieś zaburzenia, odbiłoby się to na obu firmach. Dodatkowo stan w jakim obecnie się znajdował, działał jeszcze mocniej na jego niekorzyść, nie mogąc nawet logicznie myśleć, przez co jego czyny były w głównej mierze ukierunkowane przez emocje.
    Moment w którym Emily wypowiedziała te ostatnie słowa spowodowały, ze zamarł w jednym momencie. Podświadomie spodziewał się takiego rezultatu, ale wciąż miał nadzieję, że jakoś się to ułoży. Blondynka jednak wymagała od niego wypowiedzenia słów, które całkowicie ugrzęzły mu w gardle. Ledwo był w stanie znieść te wszystkie obrazy wspomnień tamtych dni, a co dopiero próbę wyjaśnienia ich.
    -Kocham cię Emily ale jest to coś o czym nie jestem w stanie mówić, jeszcze nie - mruknął nie będąc nawet w stanie ukryć tych wszystkich negatywnych emocji jakie właśnie odczuwał. Był niczym słaby, mały, wystraszony i zagubiony chłopiec, a nie jak mężczyzna, którym przecież był. Znów zrobił kilka kroków w tył. - Wybacz mi skarbie, nie chcę cię więcej ranić, więc jeśli bycie ze mną jest dla ciebie tak trudne… - zawahał się, nie chcąc tak naprawdę wypowiadać tych słów bo wówczas staną się one najprawdziwszą prawdą a tego szczerze nie chciał. Jakie jednak pozostało mu inne wyjście? Bycie z nim było dla niej bolesne a dodatkowo z jego winy zainteresował się nią Valentino. Może gdy oficjalnie zakończą to, tu i teraz, na ulicy pełnej przypadkowych przechodniów, może w tedy w końcu będzie bezpieczna? - Zakończmy to… - zacisnął mocniej dłonie w pięści czując jak ogarnia go złość, jednak nie była ona skierowana na nią czy kogokolwiek innego, ta złość była wycelowana tylko i wyłącznie w niego.
    Po tych słowach jedyne co mógł zrobić nim całkowicie się załamie, było natychmiastowe oddalenie się od tego miejsca. Skorzystał więc z okazji, że podjechała właśnie taksówka i szybko czmychnął do niej by udać się następnie do swojej rezydencji, w której zamierzał zamknąć się na najbliższe kilka dni…
    ____
    Po kilku dniach nieobecności w końcu pojawił się w klubie wiedząc, że wciąż miał pełno spraw do ogarnięcia, które teraz dodatkowo się namnożyły. Przez te kilka dni zwalił wszystkie obowiązki na podwładnych, informując jedynie, że nie będzie go przez najbliższe dni, a następnie całkowicie wyłączając telefon na cały ten okres. Nie chciał nikogo widzieć, z nikim rozmawiać, chciał być całkowicie sam. Oh gdyby tylko wiedział jakie konsekwencję wywoła ta krótka przerwa, z pewnością dwa razy by się nad tym zastanowił…

    załamany diabeł

    OdpowiedzUsuń
  31. Lucas zupełnie nie spodziewała się tego, że jego jakże cudowna matka pojawi się w jego klubie, w końcu odkąd go otworzył ani razu nie zainteresowała się tą gałęzią jego działalności. Cóż się jednak dziwić, skoro dla niej był tylko największą porażką życiową. Jednak teraz, widząc ją na środku sali, chyba po raz pierwszy w życiu poczuł coś w rodzaju nadziei, ze tym razem przyszła by sprawdzić jak sobie radził. Oh jak bardzo jego entuzjazm opadł już po pierwszych wypowiedzianych przez nią słowach w jego kierunku…
    To co właśnie działo się w klubie, trudno było nazwać kłótnią. Raczej był to swego rodzaju bardzo ostry monolog wycelowany w jego stronę, kiedy w całkowitym milczeniu wysłuchiwał po raz enty, jakim to beznadziejnym synem jest. W zupełnej ciszy dawał jechać po sobie własnej matce, nie reagując nawet na Roya, który z całych sił starał się uspokoić wciąż wrzeszczącą kobietę.
    -Ty nieudaczniku! Chcesz doprowadzić firmę do ruiny?! Myślałeś, że nie dowiem się o twojej nieobecności przez ostatnie dni?! - krzyczała nie zważając na to kto znajdował się w pomieszczeniu i jak negatywnie może to wpłynąć na pracę jego klubu. - Miałeś zająć się firmą do czasu aż Aria nie zdobędzie doświadczenia! Miałeś zająć się własną siostrą i przypilnować ją, a to przez ciebie jej już tu nie ma!
    -Na nie chci… - chciał cos powiedzieć, chciał przeprosić że nie dał rady jej ochronić, jednak kobieta szybko mu przerwała, serwując mu mocne uderzenie z liścia.
    -Nawet nie waż się mówić, że ci przykro! To niczego nie zmieni! Nie zmieni tego że przez ciebie moja córka jest teraz w grobie! Mało ci jeszcze?! Rodzinny interes też masz zamiar pogrzebać?! - furia oraz złości z jaką wypowiadała te słowa przeraziła nie jednego z pracowników, jednak dla samego Lucasa było to coś normalnego, częstego w jego pieprzonej rodzinkę. Zdążył już przywyknąć do wiecznego besztania, wyzywania od najgorszych i obarczania za całe zło tego świata. Jakakolwiek dyskusja nie miała sensu, bo nic nie było wstanie zmienić tego jak postrzegali go rodzice. Godził się więc z ich słowami dając sobie wmawiać, że to wszystko jest najprawdziwszą prawda.

    Potulny diabełek

    OdpowiedzUsuń
  32. Lucas spojrzał na blondynkę w dość sporym oszołomieniu. Nie spodziewał się jej tutaj, nie po ich ostatniej rozmowie podczas której ich związek zakończył się w jednej chwili. Jeszcze bardziej nie spodziewał się że Emily stanie w jego obronie posyłając ostre spojrzenie w jej stronę. Znał jednak dobrze swoją matkę i wiedział że coś takiego tylko dodatkowo ja różności i nie mylił się.
    -Jak śmiesz się wtrącać! - warknęła mierząc blondynkę uważnym spojrzeniem. - To ty! Ty jesteś jego nowa dziwką! - było widać jak pani Carter gotuje się w jednej chwili. Szybkim ruchem wyrwała swoją dłoń z uścisku Emily i po raz kolejny posłała jej wręcz mordercze spojrzenie. - Nie wtrącaj się ty nic nieznacząca szmato! - krzyknęła, robiąc zamach by tym razem wymierzyć policzek młodej kobiecie, jednak szybko została powstrzymana przez dłoń Lucasa.
    -Tym razem przegielaś… - warknął niemal lodowatym ale zarazem stanowczym głosem. Jego dłoń zacisnęła się mocno na nadgarstku matki do takiego stopnia, że na jej twarzy było widać grymas bólu wymieszany z strachem i niedowierzaniem a jednym. - Możesz obrażać mnie ile wlezie, mieszać z błotem do woli wedle własnego uznania - jego wzrok był pełen złości gdy zrobił kilka kroków naprzód zmuszając matkę do wychowania się. - Możesz mówić to wszystko pod moim adresem, ale zapamiętaj sobie jedno matko - niemal wysyczał wciąż zmuszając ją do wycofywania się. - Nigdy nie pozwolę ci w taki sam sposób traktować ani moich pracowników ani tym bardziej Emily, zrozumiałaś? - spytał a gdy ta kiwnęła głową, natychmiast puścił jej dłoń, pozwalając by ta mogła teraz rozmasować obolały nadgarstek. -Teraz lepiej będzie jeśli opuścisz mój klub matko - odparł jednak jego ton głosów wciąż był nieprzyjemnie lodowaty.
    Kiedy kobieta w końcu opuściła lokal, pozwolił sobie na głośne wypuszczenie powietrza, nie zdając sobie sprawy że wstrzymywał go aż tak długo. W jednej chwili ból głowy na nowo zaatakował jego umysł, sprawiając, że musiał złapać się poręczy by utrzymać równowagę. Gestem dłoni nakazała Royowi nie podchodzić nie chcąc niczyjej pomocy. Spojrzał na wszystkich pracowników czując jak ogarnia go wstyd, że musieli być świadkami tak żenującej sceny z jego udziałem…

    Uruchomiony diabeł

    OdpowiedzUsuń
  33. Lucas czuł jak jego głowa paruje od nadmiaru emocji. Czuł smutek, żal, złość i coś w rodzaju ulgi? Ciężko było mu to do końca zdefiniować, zwłaszcza teraz gdy wciąż działo się tak wiele. Po raz pierwszy w życiu przeciwstawił się matce, będąc gotowym osobiście wyrzucić ją z klubu, gdyby tylko stawiała jakikolwiek opór. Zupełnie nie spodziewał się, że kiedykolwiek do tego dojdzie, ale moment w którym śmiała podnieść dłoń na Emily, przelało szalę doprowadzając go do ogromnej wściekłości. Bo mimo iż ich związek się zakończył to wciąż żywił mocne uczucia w jej kierunku i chciał ją bronić przed wszystkim co mogłoby jej zagrozić w jakikolwiek sposób.
    Czując ciepło jej ciała, które właśnie przyległo do niego, w pierwszej chwili nie wiedział jak właściwie powinien na to reagować. Z jednej strony był na siebie zły, ze jego ukochana musiała być świadkiem tak żałosnej sceny w jego wykonaniu, jednak z drugiej chyba naprawdę cholernie jej potrzebował. Dała mu pewien rodzaj siły, przez który był w stanie po raz pierwszy wyrwać się z tego cholernego impasu w którym tkwił. W pewien sposób była jego bohaterką.
    Słuchał ją z zaskoczeniem, bo te słowa w jakiś sposób trafiały do jego duszy. Martwiła się o niego i to aż go zabolało. Czy ona przez cały ten czas się o niego martwiła? Jak wiele tak naprawdę usłyszała z słów które wcześniej kierowała do niego jego własna matka? Czy była świadoma tego co zrobił? Świadoma jego grzechów? Bo jeśli mówiła to wciąż nie odzyskawszy wspomnień to czy wówczas wycofałaby się z tych słów? Nie, Emily którą zna nawet po tamtych wydarzeniach wciąż widziała w nim dobro, którego on sam nie był w stanie dostrzec.
    -Em.. - mruknął odważywszy się w końcu ja obijać. Oparł podbródek o jej głowę, trzymając mocno w objęciach. -Brakuje mi ciebie - mruknął ledwo słyszalnie naciskając mocno powieki czując że inaczej mógłby się po prostu rozpłakać. Pomimo tego wszystkiego co się między nimi działo, wciąż chciał z nią być bo przecież dalej cholernie mocno ją kochał. Wiedział jednak, że ich związek cały czas ją ranił, że prędzej czy później będzie chciała to zakończyć i zostawi go tak jak zrobiła to Tatiana. A jednak mimo rozstania wciąż się o niego martwiła, chciała by był szczęśliwy i to zdecydowanie różniło ja od jego pierwszej miłości, jeszcze bardziej uświadamiając mu jak cudowna była jego Emily.
    Nie miał pojęcia jak długo trwali w swoich objęciach, jednak nie miało to dla niego znaczenia. W duchu cieszył się każdą chwilą spędzoną razem i tylko to obecnie się liczyło.

    L

    OdpowiedzUsuń
  34. Jej słowa sprawiły, że poczuł przyjemne ciepło na sercu. Widział jak się o niego martwiła, jak starała się go bronić ale nie spodziewał się, że ona również za nim tęskniła. Zupełnie tego nie rozumiał w końcu tak bardzo ją ranił niemal na każdym kroku, więc czemu? Odrzucił jednak tą myśl, tak szybko jak sie pojawiła, bo jakie to miało znaczenie? Cieszył się z tych słów i nie chciał by to się zmieniło przez jego spaczone myśli.
    -Może przejdziemy do biura? - zaproponował gdy nagle uświadomił sobie, że wciąż znajdują się w sali klubowej. - Poprosze Isaak’a by zaparzył nam kawy, chyba że masz chęć bardziej na herbatę - spojrzał na nią. Uniósł dłoń, by zaczesać kosmyk włosów, który opadł jej na twarz. Wyglądała tak pięknie, że z trudem powstrzymywał się by jej nie pocałować, bojąc się tego jak źle mogłaby to odebrać. Nie chciał na nic naciskać, zrobić czegoś na co mogła nie mieć ochoty w końcu wciąż nie był pewny ile jej wspomnień powróciło, jeśli jakiekolwiek wróciły.
    -Daj mi tylko chwilę - uśmiechnął się przepraszająco. Kątem oka dostrzegł Roya, który właśnie wrócił z zaplecza i chciał tylko potwierdzić gotowość do dzisiejszej imprezy. Mimo wszystko wciąż był właścicielem i twarzą Lux, dlate chciał mieć pewność, że wszystko idzie gładko tak jak powinno. Miał oczywiście zaufanie do Roya, w końcu był jego najlepszym pracownikiem jak i przyjacielem, ale czuł, że potrzebuje chwili oddechu od Emily. Oczywiście to nie tak, że czuł się przy niej źle, wręcz przeciwnie. Tak naprawdę obawiał się, że jeśli teraz nie przerwie ich kontaktu fizycznego, to zrobi w końcu coś cholernie głupiego a nie chciał zrażać do siebie kobiety, którą szczerze kochał.

    jej L

    OdpowiedzUsuń
  35. Podczas rozmowy z Royem, zerknął w kierunku kobiety i uśmiechnął się widząc jak kieruję się do jego biura. Cała ich relacja była zawiła, skomplikowana w każdym prawie aspekcie, jednak Lucas miał wrażenie, że dzisiaj wszystko pójdzie w dobrym kierunku. Nim i on skierował się do biura, poprosił Isaaka o przygotowanie napojów i przyniósł im do biura gdy tylko będą gotowe. Wiedział, że teraz zapewne będzie ich czekać szczera rozmowa, jednak czy sobie poradzi? Szczerze wątpił.
    Szedł po schodach gdy usłyszał niepokojący dźwięk wydobywający się z pomieszczenia do którego zmierzał. Poderwał się natychmiast, przeskakując co drugi stopień z obawą. Bo co jeśli się potknęła i coś sobie zrobiła? Bał się o nią.
    -Emily! - krzyknął wpadając do pomieszczenia zupełnie nie wiedząc czego może się spodziewać.

    zaniepokojony...

    OdpowiedzUsuń
  36. Lucas przez chwilę stał w osłupieniu nie mając pojęcia co faktycznie powinien teraz zrobić. Jego ukochana ewidentnie cierpiała a on był w tym tak cholernie bezradny. Gdy poprosiła o pomoc, natychmiast znalazł się przy niej by pomóc jej wygodnie usadowić się na fotelu. Był gotów zawołać Roya by przygotował samochód, lub wezwać karetkę gdyby jej stan okazał się bardziej poważny. Jej mocny uścisk na przedramieniu tylko dodatkowo wzmacniał jego niepokój, jednak gdy po dłuższej chwili jej twarz na moment złagodniała, pozwolił sobie na wypuszczenie powietrza, które usilnie trzymał w sobie. Nie spodziewał sie, że za chwilę wręcz zabraknie mu tchu.
    Wypowiedziane przez blondynkę imię jego zmarłej siostry, wywołało w nim fale niepokoju i strachu. Odkąd znaleźli się w tamtym barze, kiedy to rodzice wyrzucili go z pogrzebu ich ukochanej córki, nie poruszali tego tematu ani razu. Oczywiście nie liczył dnia w którym przypadkiem wspomniał o siostrze, której Emily w tamtym okresie nie pamiętała. Praktycznie z nikim o tym nie rozmawiał i unikał tematu, chociaż przy młodym Dante musiał o tym wspomnieć by móc w jakikolwiek sposób zbliżyć się do tego chłopca.
    -Emily - mruknął czując, że jeszcze chwila a nie będzie w stanie opanować łez, które tak bardzo cisnęły mu sie do oczu. Wciąż nie pogodził się z tym co stało się tamtego dnia, że dopuścił by dwie bliskie mu osoby zostały porwane, że nie zauważył powrotu choroby siostry i pozwolił by odebrała sobie życie. Niemal nie stracił tego dnia i Emily, która w ciężkim stanie wylądowała w szpitalu.
    Ze wszystkich wspomnień, gdzieś w głębi duszy pragnął by tego, jego ukochana nie przypomniała sobie nigdy.

    przerażony...

    OdpowiedzUsuń
  37. Czuł jak serce łamie mu się na pół gdy widział ukochaną w takim stanie. Tak wiele negatywnych emocji widział w jej cudownych oczach i najzwyczajniej w świecie bał się o nią, o jej stan.
    -Hej skarbie nie masz mnie za co przepraszać - odparł łagodnie i kucnął przy niej, chwytając ją za dłoń, którą jeszcze nie tak dawno ściskała jego ramię. - To co się wtedy stało… Zostałaś w to wciągnięta z mojej winy - przyznał smutno bo nie ważne jakich argumentów by użyła, znalazła się tam tylko ze względu na to, że była dla niego ważna. Miał jednak nadzieję, że teraz rozumiała, dlaczego tak bardzo nie chciał o tym rozmawiać, jak bardzo unikał tematu Arii. Jego brat, on również miał wiele wspólnego z tą tragedią chociaż nie był za nią odpowiedzialny w dosłownym tego słowa znaczeniu. - Zrozumiem jeśli po tym wszystkim nie będziesz chciała mnie więcej widzieć - mruknął odwracając od niej wzrok. Widział w jej oczach ten strach i niepewność odczytując to na swój wypaczony sposób.

    L

    OdpowiedzUsuń
  38. Spojrzał na nią z niedowierzaniem. Jak mogła sądzić, że nie chce ją widzieć? Przecież dla niego była najważniejsza osobą na tej planecie. Z automatu zaprzeczył chwytając ją w objęciach gdy i on się podniósł. Czy nie wystarczająco podkreślał jak ważna dla niego jest? Jak bardzo chce ją bronić przed całym złem tego świata?
    -Kocham cię i to nigdy nie ulegnie zmianie - wyszeptał wciąż trzymając ją w swoim uścisku nie chcąc pozwolić jej na uwolnienie się. Chciał czuć jej zapach, ciepło jej ciała, potrzebował teraz właśnie tego. Potrzebował jej. Przez ten ostatni czas tak cholernie brakowało mu jej. Czuł się jak wrak i ledwo trzymał się psychicznie a rozmowa z rodzicielką jeszcze mocniej go podłamała i gdyby nie Emi, kto wie jakby się to dla niego skończyło. Tak wiele razy ratowała go nie będąc nawet tego świadomą. Trzymała go przy życiu.

    :-;

    OdpowiedzUsuń
  39. Poczuł ciepło we wnętrzu siebie gdy usłyszał to ledwo słyszalne zdanie. On również chciał być przy niej, nigdy nie wypuszczać z rąk. Pragnął być z nią i dać jej wszystko co najlepsze. Zasługiwała by dać jej cały świat na tacy i był gotowy to zrobić gdyby faktycznie go o to poprosiła. Na każdym kroku chciał pokazywać jej jak ważna jest w jego życiu, jak cierpi gdy nie ma jej obok.
    Odsunął ją delikatnie od siebie. Chciał spojrzeć w jej piękne oczy, więc uniósł jej podbrudek, wciąż jedną dłonią trzymając jej plecy by nie odsunęła się przypadkiem zbyt daleko. Miał ogromną ochotę ją pocałować i przez chwilę wahał się czy aby na pewno powinien. Szybko jednak doszedł do wniosku, że nie jest w stanie przestać myśleć o smaku jej ust, za którym tak cholernie tęsknił już od dłuższego czasu. Szybkie spojrzenie na jej usta tylko dodatkowo wzmocniło to pragnienie.
    Odległość między ich twarzami niebezpiecznie zaczęła się zmniejszać zwiastując to co miało być nieuniknione. Kiedy dzieliły ich juz jedynie milimetry, gdy mieli w końcu ponownie zasmakować siebie nawzajem, przerwało im pukanie do drzwi a chwilę później w progu pojawił się Isaak z dwoma kupkami ciepłych napoi.
    -Ups, nie chciałem wam przeszkadzać - odparł z przepraszającym uśmiechem wymalowanym na twarzy. - Przyniosłem coś na rozgrzanie, ale widzę że już zrobiło się tutaj parno - dodał wesoło, odstawiając tacę na blat biurka rzucając szybkie rozbawione spojrzenie na parę, która wciąż trzymała się w objęciach. - W takim razie ja zmykam do swoich zajęć i zostawiam was już samych - udał się w stronę drzwi, nim jednak zdążył przez nie przejść, odwrócił się i dodał. - Przekażę pozostałym by wam nie przeszkadzano przez jakiś czas - puścił oczko w ich kierunku i zadowolony z siebie opuścił pomieszczenie.
    -Co za.. - mruknął Lucas gdy chwilę po tym jak barman opuścił pomieszczeniu, usłyszał jeszcze jego zadowolony krzyk: “Nathan wyskakuj z kasy, wychodzi na to że wygrałem”, który ewidentnie wskazywał iz jego pracownicy urządzili sobie głupie zakłady. - Wybacz za nich, chyba ostatnio nie mają za dużo do roboty i wynajdują sobie dziwne zajęcia - westchnął czując lekkie zażenowanie, ze jego ukochana musiała to wszystko słyszeć.

    L

    OdpowiedzUsuń
  40. Ich relacja była dziwaczna, pokręcona i mocno zagmatwana. Jednego dnia wszystko w ich życiu wydawało się w końcu układać by chwilę później, przewrotny los ponownie wystawił ich na ciężką próbę. Teraz wydawać się mogło, że wszystko zmierzało w tą dobrą stronę, jednak czy na pewno?
    Lucas już kilkukrotnie przekonał się jak ciężko mu bez Emily. Kobieta w tak krótkim czasie stała się dla niego nie tylko najważniejszą kobietą na świecie, ale również sensem jego dalszej egzystencji. To dla niej chciał się zmieniać, próbował układać swoje życie by mieć dla niej jak najwięcej czasu. I chociaż to wszystko wcale nie było takie łatwe jak mogło się wydawać, naprawdę starał się być dla niej lepszym człowiekiem.
    Teraz spoglądał na nią niezrozumiałym wzrokiem, kiedy nagle wspomniała o herbacie. W pierwszym momencie nie był w stanie odgadnąć o co naprawdę jej chodziło i chwilę zajęło mu zrozumienie tych słów. Zaśmiał się cicho chwytając jej podbródek w taki sposób by całkowicie unieruchomić jej twarz ale równie na tyle delikatnie jak tylko potrafił.
    -Jedyne czego w tym momencie chcę to jesteś ty Em - wyszeptał tym swoim uwodzicielskim basowym głosem. Ponownie pochylił sie ku niej, jednak tym razem juz nic ne przerwało im momentu w którym musnął jej usta swoimi w czułym pocałunku. - Kocham cię i zawsze będę. Jesteś moim najcenniejszym skarbem - dodał nim ponownie złączył ich usta.

    jej Luc <3

    OdpowiedzUsuń
  41. Od ponad tygodnia nie był tak szczęśliwy jak dzisiaj. Miał przy sobie kobietę, która tak cholernie kochał i pragnął a jej czyny świadczyły iż ona również go pragnie. To było cudowne na nowo móc czuć się dobrze w jej towarzystwie. Wiedział, że wciąż nie odzyskała wszystkich wspomnień, jednak miał wielką nadzieję że to nadejdzie, a nawet jeśli nie to wciąż mogą tworzyć nowe wspomnienia warte zapamiętania.
    Pogładził dłonią jej policzek, patrząc na nią tym pełnym pragnienia spojrzeniem. Tak bardzo tęsknił za nią, za dotykiem jej skóry, za smakiem ust jak i za ich wspólnymi upojnymi nocami razem. Pragnął ją chwycić w ramiona i zanieść prosto do siebie, jednak wciąż zastanawiał się na ile tak naprawdę powinien sobie pozwalać. Widząc jej spojrzenie, to pragnienie kryjące się w jej cudownych oczach, postanowił po raz kolejny przesunąć granicę.
    Ponownie pocałował ją, jednak tym razem był to długi i namiętny pocałunek by chwilę później obsypać pocałunkami jej podbródek, zarys szczęki az w końcu znalazł się na jej cudownej skórze szyi. Delikatnie muskał ją gdy jego dłonie jakby automatycznie zaczęły zsuwać się na jej tyłeczek. Sprawdzał i testował jej granice, chcąc wiedzieć czy i tym razem może iść w tej relacji na całość, chociaż miał szczerą nadzieję, że ukochana nie będzie protestować.

    Zniecierpliwiony L

    OdpowiedzUsuń
  42. Zatrzymał się w momencie gdy kobieta dała mu jasno do zrozumienia, że to nie jest odpowiedni moment i miejsce. Rozumiał to w końcu ich relacja była cholernie zawiła i on sam nie do końca wiedział na czym tak faktycznie stali. Mimo to nie naciskał bo chciał jej dać przestrzeń, której widocznie tak potrzebowała.
    Zdecydowanie można było zobaczyć u niego pełne zdziwienia spojrzenie gdy nagle naparła na niego zmuszając tym samym by znalazł się na fotelu. Zamruczał gdy zdał sobie sprawę do czego to zmierza i chwycił ją za tył szyi gdy usiadła na nim i pocałowała namiętnie. Drugą dłonią gładził jej plecy, przesuwając to w górę to w dół, delikatnie przyciskając by znalazła sie jak najbliżej niego. Chciał ja czuć każdym fragmentem swojego ciała.
    -Jestem cały twój - wyszeptał dając jej tym samym znać, ze całkowicie się jej poddaje. Być może miał nadzieję, że gdy pozwoli jej przejąć inicjatywę to przełamie tą niewidzialną barierę jaką próbowała budować? A może miał po prostu nadzieję na szybki seks z ukochaną? Cokolwiek to było i tak cholernie mu się podobało..

    L

    OdpowiedzUsuń
  43. Cholera. Doskonale wiedziała co robić by czuł jak jego żądza niemal paliła go od środka. Tak cholernie pragnął ją wziąć tu i teraz, że powoli stawało się to niebezpieczne. Wiedział, ze jeszcze chwila a przestanie nad sobą panować. Jego dłonie zjechały w dół by po chwili znaleźć się pod jej koszulką, gładząc delikatną skórę jej pleców.
    -Cholernie mnie podniecasz - mruknął między kolejnymi pocałunkami czując jak jej ciało reaguje na każdy jego dotyk. Ona również go pragnęła dobitnie dawajac mu to do zrozumienia. Ponownie przesunął swoje dłonie jednak tym razem zabierając się za rozpinanie guzików koszuli. Chciał znów widzieć jej nagą skórę, móc ją pieścić i całować. Potrzebował tej bliskości jeszcze bardziej niz podejrzewał i był gotowy niemal gotowy rozszarpać materiał gdy po raz kolejny zapięcie uciekło mu spod palców. Cholera, czy naprawdę musiała mieć na sobie koszulę, którą tak ciężko było rozpiąć?

    <3

    OdpowiedzUsuń
  44. Oh jak mu się to podobało. Pragnął ją tak cholernie mocno i już od dłuższego czasu brakowało mu tej bliskości. Nic więc dziwnego, że gdy Emily sięgnęła do sprządzki, zamruczał nie odrywając od niej wzroku. Jego dłonie powędrowały do jej spodni zaczynając je rozpinać a następnie przesunął je w tył i chwycił jedną dłonią pośladki a drugą trzymał na jej plecach.
    -Złap się mnie mocno - nakazał a następnie, gdy był pewny że trzyma ją mocno, podniósł się, wciąż odwzajemniając jej pocałunki. Usadził ją na wolnym kawałku biurka zsuwając wcześniej górną część jej spodni wraz z majtkami by resztę usunąć gdy tylko znajdzie się na blacie. Następnie nie przestając jej całować, zsunął swoją część dolnych ubrań i wbił się w nią, unieruchamiając jej biodra dłońmi. Tęsknota i pragnienie jej były tak duże, że od razu zaczął poruszać się w niej szybko i dogłębnie chcąc w końcu ulżyć wszystkim swoim pragnieniom. Tak bardzo potrzebował jej, tej bliskości i namiętności, że nawet nie powstrzymywał swojego głosu przed wydawaniem z siebie odgłosów zadowolenia. Zwłaszcza gdy jej słodki głos również zdradzał jak dobrze było jej z nim.

    <3 :3

    OdpowiedzUsuń
  45. Lucas przestał zwracać uwagę na wszystko inne prócz Emily, tylko ona była teraz najważniejsza, była całym jego światem. Ani przez moment nie zarejestrował muzyki, która wydobywała się z klubu aż do momentu gdy w niej nie skończył. Ta kobieta działa na niego w taki sposób, że z pewnością nawet nie zauważyłby gdyby ktoś faktycznie wszedł do pomieszczenia.
    -Jesteś cudowna - wymruczał, składając czuły pocałunek na czubku jej głowy, jednak gdy pierwsze fale przyjemności minęły, zachwiał się na nogach. -Cholera - mruknął do siebie zapinając spodnie i ponownie opadając na fotel. Ból w skroniach powrócił i ani trochę mu się to nie podobało. - Cat miała rację. Potrzebuję dłuższej przerwy - westchnął przypominając sobie jej słowa o tym jak bardzo wyniszcza swój organizm. Jak jednak miał zrobić sobie przerwę gdy wciąż było tak wiele do zrobienia? -Ubierz się kotek zanim mi sie przeziębisz - uśmiechnął się delikatnie w stronę blondynki, podając jej górną część jej ubrań.
    Przyglądał jej się wciąż wygłodniałym wzrokiem gdy zakładała na siebie każdy element garderoby. To zabawne, że nawet gdy był w tak złym stanie, ona sprawiała, że chciał jej więcej całkowicie ignorując wszystkie objawy przemęczenia. Jednak zdawał sobie sprawę, że na dłuższą metę nie da się tak funkcjonować, w końcu przecież przekroczy tą niebezpieczną granicę, gdzie omal mu się nie udało tuż po tym jak spotkał Cat. Zdecydowanie lepiej było dla niego, że kobieta wezwała swojego medyka widząc w jak cholernie złym stanie znalazł się tamtego wieczoru w barze. Cóż może i nie byłoby tak tragicznie gdyby dodatkowo nie nadwyrężył swojego organizmu tą bójką w barze.

    przemęczony L

    OdpowiedzUsuń
  46. Uśmiechnął się lekko widząc to zmartwienie, które malowało się na jej twarzy. Tak wiele razy sprawiał, że patrzyła na niego zatroskanym spojrzeniem a on wiecznie starał się zapewniać ją że nic mu nie jest. Od samego początku okłamywał nie tylko ją, ale i siebie, nie dopuszczając do siebie tej niepokojącej myśli.
    -Od dłuższego czasu nie czuję się najlepiej - przyznał po dłuższej chwili. - W ostatnim czasie zbyt wiele spraw sie nawarstwiło, zbyt wiele problemów a pracy przybywało - uniósł dłoń by móc pogładzić jej policzek. Nie chciał jej okłamywać, nigdy tego nie chciał, jednak przez długi czas nie dopuszczał do siebie pewnych rzeczy. - Z tego względu też chodziłem cały czas poirytowany, zwłaszcza jak dowiedziałem się, że ten dupek się do ciebie zbliżył - westchnął odsuwając dłoń.
    Teraz kiedy całe to podniecenie zeszło a adrenalina ustała, poczuł jak ogarnia go osłabienie. Głowa zaczęła nieprzyjemnie pulsować w okolicach skroni. Ciało miał ociężałe i znów zrobił się senny. Swoje spojrzenie przeniósł na kubek z kawą, jednak czy aby na pewno dobrym pomysłem było po raz kolejny sztucznie się pobudzać? I tak w ostatnim czasie nadużywał zarówno kawy jak i środków nasennych a w ostatnim tygodniu zdarzyło mu się zażyć dragów. Ile jeszcze mógł wytrzymać w takim trybie?
    -Jeszcze przed nasza kłótnią na ulicy, odwiedziłem jeden z barów. Potrzebowałem czegoś mocniejszego na rozbudzenie się, chociaż teraz uważam, że nie była to za mądra decyzja - zaśmiał się nerwowo nie będąc pewnym jak blondynka zareaguje na jego słowa. - Spotkałem tam Cat, chociaż w mediach bardziej znana jest jako Saffira. Można powiedzieć, że jest ona kimś w rodzaju mojej ex, chociaż nigdy oficjalnie nie chodziliśmy ze sobą - zamilkł na moment jakby zastanawiał się jak właściwie opisać ich relację. - Można powiedzieć, że łączyło nas głównie łóżko, chociaż czasem pomagałem jej w kwestii PR-u. Oczywiście media i tak okrzyknięto nas diaboliczną parą - zaśmiał się szczerze rozbawiony tym jak w tamtym czasie postrzegano ich relację. - Wracając jednak do sedna, spotkałem ją w barze gdy czekała na dilera. Chwile porozmawialiśmy i podczas tej rozmowy jak zwykle miała z czymś problem - westchnął bo chociaż było to dość powszechne u tej kobiety, to dalej nie był w stanie rozszyfrować tego co w tej jej piekielnej głowie siedzi. - Zaczęła więc zarywać do faceta, który chyba za mocno miał na nią chrapkę, bo Cat próbowała się mu bezskutecznie wyrwać. I jak pewnie się domyślasz, nie mogłem jej tak zostawić. Wywołała się bójka podczas której miałem szczerą ochotę rozszarpać tego palanta i tylko dzięki Cat do tego nie doszło.
    Zamilkł starając się ocenić czy Emily była w jakiś sposób na niego zła czy nie. Niezależnie jednak od tego musiał powiedzieć jej wszystko, bo przecież i tak prędzej czy później dowie się z jakiś brukowców a w tedy to jemu najmocniej się oberwie.
    -Wyszliśmy razem z baru a ja nie czułem się zbyt dobrze. Cat naciskała by jechać do szpitala ale ja uparłem się, ze nic mi nie jest, że zaraz wszystko mi przejdzie. Nie pamiętam jak trafiłem do swojego łóżka, ale z tego co mówiła ta diablica, ponoć zemdlałem a ona natychmiast skontaktowała sie ze swoim rodzinnym lekarzem, który przyjechał by mnie przebadać. Jak można było się domyśleć, nie było za ciekawie - przyznał spuszczając wzrok w dół. Czuł się głupio, ale doprowadził się do tak kiepskiego stanu było tylko jego winą. - Potem jednak doszła sprawa z Valentino i nasze rozstanie a później walka o prawa do opieki nad Dante. To mnie wykańcza - mruknął cicho.

    L :(

    OdpowiedzUsuń
  47. Nie miał pewności czy aby na pewno utrata wspomnień było tym co uniemożliwiało Emily wspieranie go. Być może gdyby to nie nastąpiło, on nie trzymałby jej aż tak bardzo na dystans, tłumacząc to zwykłą troską i daniem jej czasu dla siebie. Istniała spora szansa, że w tamtym czasie niewiele by to zmieniło, wciąż trzymałby ją na dystans a ich rozstanie byłoby i tak nieuniknione. Teraz rozumiał jednak, że to on jest problemem, niesnaskom w ich relacji i jeśli mieli być ze sobą, musiał zacząć się bardziej otwierać.
    -Kotek, nie myśl tak o tym. Dla mnie sama twoja obecność jest doskonałym wsparciem - posłał jej czuły uśmiech mając ogromną ochotę ją przytulić. Nie był jednak pewny czy i ona teraz tego chciała a wcześniejsze zabranie przez niej dłoni mogło świadczyć, że potrzebuje obecnie chwili przestrzeni. Rozumiał to więc wciąż pozostawał na swoim miejscu, cierpliwie czekając na jej kolejne słowa, trochę bojąc się tego co może powiedzieć.
    -Zdaje sobie z tego sprawę - mruknął wiedząc, że nie spodobają jej się następne słowa. -Z tego co mówiła mi Cat, mój organizm obecnie się sypie. Zanim na mnie o to na wrzeszczysz to chce tylko powiedzieć, że w tamtym czasie uważałem iż tylko przesadza przez co nie posłuchałem jej i nie poszedłem do szpitala. Zdaje sobie sprawę, że było to wielce nieroztropne z mojej strony, ale naprawdę nie myślałem wtedy racjonalnie, cóż dalej chyba nie do końca potrafię tak myśleć - wyznał, chociaż przyznanie sie do tego nie było dla niego łatwe.
    Był osobą uznawana za wcielenie samego diabła, wiec jak mógł pokazać komukolwiek którąś z jego słabości? Mówienie o problemach wciąż było dla niego prawie niemożliwe, ale do cholery! To była Emily, jego ukochana więc jak mógł przez tak długi czas oszukiwać ją w kwestii jego zdrowia i tego co powiedziała mu Cat. Jego rozstanie z blondynką uświadomiło mu dobitnie, że po tym wszystkim nie jest w stanie bez niej funkcjonować i nawet sprawa Dantego nie była w stanie odwrócić jego myśli od tamtego zerwania na wystarczająco długi czas.
    -To chłopak, który odbywa u mnie wyrok przymusowych prac społecznych - odparł zdając sobie sprawę, że kobieta mogła przez ten czas mijać się z chłopcem. W końcu młody unikał kontaktu z innymi jeśli nie wymagały to jego zadania, które wykonywał w klubie. - Dzieciak ma cholernie ciężką sytuację. Jego wuj się nad nim pastwi od śmierci jego matki. Chcę go wyrwać z tego środowiska i podczas mojej nieobecności w klubie, podjąłem już pewne kroki- westchnął uświadamiając sobie jak ciężkie jest to zadanie. - Obiecałem mu, że dołoże wszelkich działań by nie musiał już przejmować się, że znów ktoś zrobi mu krzywdę. Staram się o uzyskanie praw do opieki nad nim bo tylko w taki sposób dam mu szansę na lepsze życie - spojrzał na nią zastanawiając się co właśnie mogła sobie o nim pomyśleć. Czy popierała jego decyzję czy może wręcz przeciwnie? Chciał mieć w niej wsparcie w tym temacie bo przecież chłopak nie zasługiwał na los który go spotkał. Skoro wymiar sprawiedliwości i inne instytucje do tego czasu nic z tym nie zrobiły to tylko on mógł mu pomóc.
    Kiedy przysiadła obok niego, objął ją czule. Poczucie, że wciąż tu jest gdy on wylewa wszystkie te ciężkie sprawy, które od kilkunastu dni wysysają z niego reszczki pokładów energii, jeszcze mocniej go umacniało. Nie mógł się poddać, dać wykończyć przemęczeniu w końcu już niedługo miał być oficjalnie odpowiedzialny za życie i los drugiego człowieka, który na domiar złego nie był w stanie funkcjonować bez odpowiedniego wsparcia.
    -To był największy błąd w moim życiu - przyznał wciąż trzymając ją w objęciach. -Nie myślałem wtedy racjonalnie i żałuje tego w cholerę. Zbyt mocno cię kocham by móc bez ciebie funkcjonować - wtulił się w nią bo gdzieś w głębi siebie bał się, że ona pomyśli inaczej, że to co wydarzyło się w jego biurze było dla niej tylko przelotnym seksem i nie zechce znów z nim być. Bał się, bo nie był pewny czy po czymś takim dałby radę funkcjonować i dać radę walczyć o innych.

    <3

    OdpowiedzUsuń
  48. Gdyby był w stanie słyszeć jej myśli, zapewne od razu zaprzeczyłby temu co uważała na temat Cat. Fakt, że łączyła ich pewna wspólna część przeszłości, ale Naturelle jest osobą zbyt nadpobudliwą, hałaśliwą i nieobliczalną w swoich czynach by móc na niej faktycznie polegać w ciężkich chwilach. Dodatkowo ich “rozstanie” równie nie należało do najprzyjemniejszych, przez co do tej pory wolał unikać kobiety, z obawy o jego życie. Nie spodziewał się jednak, że ich ponowne spotkanie po latach, zakończy się właśnie w taki sposób.
    -Mocno na mnie nakrzyczysz jeśli powiem, że nie? - spytał chociaż mentalnie przygotował się na jej gniew. W sumie byłoby to rozsądne z jej strony, by zbesztać go za tak ogromny akt nieodpowiedzialności, jeśli chodziło o jego stan zdrowia. Wiedział, że gdyby coś takiego jak omdlenie, pojawiło sie u niej, sam osobiście zaciągnąłby ja do lekarze, co nawet nie podlegałoby dyskusji. Cóż, jeśli zaś chodziło o niego.. Wszystko zdawało się ważniejsze niż jego zdrowie.
    Odwzajemnił jej pocałunek, nie przestając czule trzymać jej w objęciach. Dla niego była całym światem, wszystkim co najlepsze spotkało go w życiu. Była skarbem, który trzeba było pilnować, zwłaszcza przed tym pieprzonym Valentino. Domyślał się, że facet wciąż nie poprzestanie na rujnowaniu mu życia, że ten problem będzie trzeba rozwiązać być może w bardziej drastyczny sposób. Miał jednak pewność, że to nie spodoba się Em, że jeśli zrobić coś temu dupkowi to tylko pogorszy jego relację z ukochaną.
    -Czy ponowne proszenie cię abyś unikała Valentino to dobry pomysł? - niemal wyszeptał, w końcu był to główny powód ich ostatniej kłótni. Nie chciał jej ograniczać, mówić z kim może się spotkać a z kim nie. Znał jednak Val zbyt dobrze by wiedzieć, że jego nagłe zainteresowanie konkretnie tą osóbką, nie było niczym przypadkowym. Ten fiut chciał zniszczyć jego życie, tego był pewny.
    -Obiecuję ci, że pójdę się przebadać i postaram się zmienić moje przyzwyczajenia - mruknął tuląc do siebie blondynkę. -Może nie uda mi sie tego zrobić od razu, ale jeśli będziesz przy mnie, na pewno będzie mi łatwiej - dodał czując jak otula go zapach ukochanej.

    <3

    OdpowiedzUsuń
  49. Chciał by ich wspólne życie było wolne od całego tego zła, które wciąż nieustannie ciągnęło się za nim. Aby ich wspólna droga usłana była jedynie różami w drodzę do ich wiecznego szczęścia. Życie jednak było okrutne i często niweczy wszelkie plany. W nim nie było miejsca tylko na cudowne chwile, niestety musiały pojawiać się również te złe. On jednak z całych sił starał się z tym walczyć, co równało się tylko odwróciło się przeciwko niemu. Czemu jednak zdał sobie sprawę z tego tak cholernie późno?
    Moment w którym zaproponowała pójście z nim do lekarza, sprawiło, że na jego twarzy pojawiło się istne niedowierzanie. Zawsze to on zajmował się wszystkim i wszystkimi, nigdy tak naprawdę nie będąc po tej drugiej stronie. Nie był przyzwyczajony do myśli, ze ktoś może chcieć zajmować się nim, dbać o niego i poświęcać siebie i swój czas. Była to więc miła myśl, że ktokolwiek interesuje sie jego stanem do tego stopnia by udać się z nim do lekarza, by być przy nim gdy ten przedstawi mu wyniki.
    -Dobrze, jutro umówię się na wizytę i udamy się tam razem - uśmiechnął się do niej ciepło wciąż będąc rozczulony jej dobrocią i chęcią pomocy jego osobie. I jak miał w takiej sprawie nie twierdzić, że jest niczym anioł?
    Zdawał sobie sprawę, że wątek jego brata będzie cieżki, że przed kobietą grał on cudownego faceta, który przecież muchy by nie skrzywdził. Cóż Val był świetnym aktorem, co udowodnił mu już lata temu.
    -On potrafi robić dobre pierwsze wrażenie - starał się brzmieć spokojnie, jednak nie było to ani trochę łatwe. - Potrafi świetnie grać i podejrzewam, że zbliżył się do ciebie tylko ze wzgląd na mnie - niemal warknął czując jak złość podobnie zalewa jego ciało. Zrobił jednak kilka głębszych wdechów by opanować się i zmniejszyć kolejną falę bólu głowy, która właśnie nadchodziła. - Nie wiem jednak co dokładnie planuje, ale z pewnością nie jest to nic dobrego - ponownie uniósł dłoń do twarzy by rozmasować skronie. - Co do mojej niechęci względem niego, nie jest mi o tym łatwo mówić - zagryzł dolną wargę. Ten temat wciąż wzbudzał w nim silne emocje i najchętniej zapomniałby zarówno o tamtych wydarzeniach jak i o jego istnieniu. Poczuł sie lepiej w momencie w którym kobieta ujęła jego policzek i złożyła czuły pocałunek, który on od razu odwzajemnił.
    -Obiecuję, że kiedyś ci o tym opowiem, jednak jedyce co powinnaś wiedzieć, to że stan w jakim znalazła się Aria to była głównie jego wina - westchnął wtulając się w nią. Miał wrażenie ze jeszcze chwila a się popłacze.

    :3

    OdpowiedzUsuń
  50. Uśmiechnął się delikatnie. Jej zapewnienia, że nie ufa Valentino w jakiś sposób go uspokoiły bo poważnie zaczął się obawiać, że mogło być inaczej. Miał jednak nadzieję, ze ten dupek nie posunie się do czegoś bardziej niebezpiecznego by tylko dokopać jemu. Myśl, że Emily może być jego celem jak w przypadku Ivana przerażała go ogromnie.
    -Jak tylko go zobaczysz, dzwoń od razu po mnie. Nie chcę by coś ci zrobił - dodał zmartwionym głosem. Nie chciał by tamte wydarzenia znów się powtórzyły, nie chciał ponownie oglądać śmierci bliskiej mu osoby, nie dałby rady tego przetrwać.
    -Poproś, któregoś z ochrony. To silne chłopaki i z chęcią ci pomogą - spojrzał na nią czule gdy pochyliła się nad nim. Jej kolejne słowa nie zrobiły na nim wrażenie w końcu należał do niej tak jak ona do niego i było to dla niego na tyle jasne, że nie potrzebował dodatkowych zapewnień. Mimo to odwzajemnił jej całus bo uwielbiał gdy go całowała. - Gdybyś jeszcze czegoś potrzebowała to nie krępuj się i wołaj chłopaków. Mają powiedziane, że ich nowym obowiązkiem jest pomagać tobie. - dodał.

    L

    OdpowiedzUsuń
  51. -Oczywiście - Isaac podał blondynce szklankę soku pomarańczowego. Oparł się łokciami o blat baru i z rozbawieniem w oczach przyglądał sie kobiecie. - Wiec wszystko między wami już się układa? - dopytał chociaż widząc jej wyraz twarzy, doskonale zdawał sobie sprawę z odpowiedzi jaką zapewne zaraz usłyszy. Kibicował tej parze niemal od samego początku bo widział ile Emily daje szczęścia Lucasowi. Zdawał sobie sprawę jak wiele razem przeżyli, chociaż nie znał wszystkich szczegółów, prócz tych, które podstępnie wyciągnął od Roya.
    ___
    Nie wiedzieć kiedy Lucas Carter, najzwyczajniej w świecie zasnął w swoim biurze. Zmęczenie wdało mu się tak mocno we znaki, że nie przeszkadzała mu ta niewygodna pozycja na fotelu. W ostatnim czasie spał zbyt mało i naprawdę potrzebował tego snu, chociaż zdawał sobie sprawę jak jeszcze wiele pracy ma przed sobą. Niestety nie był w stanie wygrać z własnym organizmem czego efekty były widoczne właśnie w tym momencie…
    Na domiar złego dzisiaj przyszło mu zasnąć nie w Lux, gdzie faktycznie mógł sobie pozwolić na takie akcje, a w firmie stworzonej przez jego matkę. Zapewne gdyby teraz do biura weszła któraś z pracownic, wieść szybko dotarłaby do uszu jego “szanownej” matki a wówczas mógłby sie po raz kolejny spodziewać jej nagłego pojawienia się w swoim życiu. Można więc powiedzieć, ze miał ogromne szczęście, że osobą która faktycznie pojawiła sie w jego biurze, nie była Sara a jego ukochana Emily z którą umówił się na wspólne pójście do lekarza, który miał go zdiagnozować.

    L

    OdpowiedzUsuń
  52. Issac lekko spiął się gdy kobieta wspomniała o zakładzie. Nie spodziewał się, że jego krzyk zostanie usłyszany przez parę. Szybko jednak na jego twarzy ponownie pojawił sie szeroki uśmiech i ten błysk iskierek w oczach.
    -Tajemnica - zaśmiał się, chociaż skoro słyszeli jego krzyk to wszystko i tak było już jasne. Odwrócił się szybko do niej tyłem a następnie zajął sie swoimi obowiązkami chcąc uniknąć tym samym dalszego wypytywania.
    ___
    Jeśli miał być szczery, on również wolał by Emily nie przychodziła do tego miejsca. Jego matka mimo, że trzy lata temu uczyniła z niego prezesa tego przybytku, to co jakiś czas uwielbiała wpadać niezapowiedziana by sprawdzić jak radzi sobie jej dziecko (oczywiście nie miała przy tym namyśli Lucasa a swoją firmę). Trochę martwiła go myśl, że ukochana mogłaby przypadkiem na nią wpaść, wtedy tylko stwórca jeden wie, co miałoby miejsce dalej.
    -Cholera! - zerwał się niespodziewanie gdy do jego umysłu dotarło, że właśnie zasnął w biurze. - Chyba naprawdę musiałem być zmęczony by zasnąć w tym siedlisku węży - zaśmiał się, bo pomimo, że on był prezesem, jego pracownicy wciąż cenili sobie jego matkę bardziej niż jego. - Byłoby źle gdyby matka się o tym dowiedziała - dodał po czym przysunął ją do siebie, zmuszając by usiadła mu na kolanach a następnie namiętnie całując. - Stęskniłem się za tobą - wymruczał.

    L

    OdpowiedzUsuń
  53. Szukając informacji w internecie, Emily mogła natrafić również na artykuły związane ze śmiercią Arii. Nie było jednak tego wiele, jak i nigdzie nie było wzmianki o Emily a Lucas został w nich przedstawiony jedynie jako starszy brat. Okoliczności zajścia tego wypadku również się nie zgadzały, gdyż w niemal każdym artykule powodem śmierci było niefortunne znalezienie sie na lini strzału podczas zatargu dwóch wrogich sobie gangów. Tylko jeden artykuł negował logiczność tej histori i poddawał pod wątpliwość jego autentyczność, sugerując, że ktoś stara się ukryć prawdę o prawdziwej przyczynie śmierci Arii Carter (ten artykuł w końcu się pojawi w linkach xD jestem w trakcie jego tworzenia!).
    Lucas ufał Emily i wiedział, że nie zrobi niczego co mogłoby mu zaszkodzić, a przynajmniej nie celowo, dlatego ani przez chwilę nie martwił sie iz został przyłapany na spaniu. Jednak mimo, że tak bardzo jej ufał to jednocześnie martwił sie o ukochaną, bo przecież tak wiele przeszła odkąd ich relacja stała się bardziej intymna. Zdawał sobie sprawę, że jest ona silna, odważna i zdoła przetrwać wiele, ale chyba naturalne było iż to mężczyzna chce chronić swoją kobietę, która tak cholernie kocha.
    -Widzę, że dzisiaj zadbałaś o to bym spędził z tobą jak najwięcej czasu - zaśmiał się nie mogąc jednocześnie wyjść z podziwu jak bardzo postarała sie by mieć go tylko dla siebie. -Masz na coś konkretnie ochotę? Mogę zadzwonić do domu i poprosić by przygotowali to na co masz ochotę - dodał już sięgając po telefon znajdujący się na biurku.

    L

    OdpowiedzUsuń
  54. To wydawała się być miła odmiana. Po raz pierwszy od dawna móc nie przejmować sie niczym i nikim za wyjątkiem ukochanej. Co prawda trochę go to martwiło czy aby na pewno wszystko pójdzie gładko, ale największym i najważniejszym pytanie było..
    -A co z Dante? Chłopak w końcu mieszka teraz ze mną a ja mam się nim opiekować - odparł szczerze zmartwiony losem młodziaka. Odkąd zamieszkał z nim, wciąż sprawia pewne problemy, ale polubił tego łobuza.
    Spojrzał na nią gdy wyrwała mu telefon z ręki. Pomysł by skoczyć do sklepu i przyrządzić jedzenie w domu było zaskakujące i doprawdy urocze. Nigdy wcześniej nikt nie zaproponował mu czegoś takiego. Od dziecka zawsze był przyzwyczajony do jedzenia w drogich restauracjach i rzadko kiedy jadał we własnym domu, dlatego też pewnie nie miał wpojonych odpowiednich nawyków żywieniowych.
    -Masz mój telefon więc możesz śmiało dzwonić do Anabell, to ona zajmuje się głównie domem i zarządza wszystkimi osobami pracującymi tam - uśmiechnął się do niej złośliwie. Skoro chciała by nikt im nie przeszkadzał, powinna dopiąć wszystko na ostatni guzik. - A film dla nas wybiorę sam - dodał całując ją w szyję chcąc tym samym trochę się z nią podrażnić gdy ta wykonywała połączenie. Cóż, musiała przywyknąć do jego pocałunków w każdej sytuacji.
    Cóż taka forma spędzenia czasu wydawała mu się niezwykle atrakcyjna, tym bardziej że naprawdę rzadko miał okazję spędzać tak wiele czasu sam na sam z ukochaną. Nie uważał jednak tej formy za nudną, w końcu sam czasem wymykał się do burgerowni Mikey’a by chociaż na chwilę uciec od własnej rzeczywistości. Powracał wtedy do czasów gdy wraz z rodzeństwem spędzał czas w podobnych fast foodach i żałował iż tamte dni nigdy więcej nie powrócą, nie po tym co stało się jakiś czas później.
    -Wiec co moja ukochana chce mi dzisiaj dobrego zaserwować do zjedzenia? - spytał gdy oboje podnieśli się z miejsca a on sam sięgnął po gruby płaszcza i szal a następnie nałożył na siebie. - Cokolwiek to będzie zapewne będzie smakować wyśmienicie.

    L <3

    OdpowiedzUsuń
  55. Ostatnie wydarzenia w życiu Dantego sprawiły, że przez głowę chłopaka niemal stale przewalały się istne stosy myśli, z których zdecydowana większość w dodatku najprawdopodobniej nie miałaby prawa nigdy w niej zagościć, gdyby jego wuj podczas pogrążenia w stadium upojenia alkoholowego zachowywał choćby resztki tej empatii, którą wykazywał podczas tych nielicznych dni, gdy był trzeźwy. Kubańczyk domyślał się, że to właśnie one mogły stać u podnóża faktu, że jego i tak już wcześniej niezwykle osłabiony układ nerwowy powoli, acz nieubłaganie zaczynał się dosłownie rozpadać. Co gorsza nie chodziło tu o zwykłe przemęczenie, które to uczucie przecież jako dziecko, które od chwili przedwczesnej śmierci matki przez olbrzymią część wolnego czasu kręciło się samotnie po nowojorskich klubach i ulicach, znał aż nazbyt dobrze. Je dało się ostatecznie zwyczajnie odespać. On jednak od pewnego czasu łapał się na tym, że coraz trudniej jest mu się skupić na sensie słów kierowanych do niego przez drugą osobę, nie mówiąc już w ogóle o wyłapywaniu ich głębszych podtekstów, zwłaszcza gdy jego rozmówca posługiwał się dłuższymi zdaniami. Defekt ten zaś jako wcześniej doskonałego aktora wręcz niesamowicie go irytował, ponieważ zdecydowanie przekreślał jego marzenia o jakiejkolwiek karierze scenicznej, nie mówiąc już o tym, że cholernie utrudniał mu codzienne funkcjonowanie. Potrafił bowiem nagle utracić wątek w samym środku konwersacji i nigdy już do niego nie powrócić. Mimo to, gdy tylko ktoś próbował zwrócić mu uwagę na to niecodzienne zachowanie, jedynie uparcie wzruszał ramionami i z lekkim śmiechem oświadczał, że najwidoczniej znowu zwyczajnie bujał w obłokach. Dziwnym trafem wydawało mu się nawet, że zdecydowana większość ludzi łykała te jego kolejne drobne kłamstewko niczym przysłowiowy pelikan.
    A jednak on sam podświadomie wyczuwał, że taki stan nie może trwać w nieskończoność. Jeśli nie chciał, by i tym razem mit ten został w końcu wyłapany przez któregoś z tutejszych pracowników lub, co jeszcze gorsze, samego Cartera, musiał jak najszybciej znaleźć jakąś dorosłą osobę, przed którą mógłby się w miarę bezpiecznie otworzyć. A skoro jedyną kobietą, która ostatnio kręciła się w jego pobliżu była narzeczona właściciela tego przybytku, to właśnie ją postanowił wytypować do tego zadania. Może nie było to najlepsze możliwe rozwiązanie tego stulecia, bo ostatecznie blondynka mogła zechcieć podzielić się jego sekretem ze swoim ukochanym, ale mimo to musiał zaryzykować. Bo któż tak naprawdę wie, co w innym wypadku będzie dalej ?
    - Są na górze. – Odparł, zmuszając się do posłania Emily bladego uśmiechu. – Podobno niedługo ma się tu odbyć jakiś koncert. – Dorzucił, zastanawiając się w jaki sposób ma z nią w ogóle zacząć rozprawiać o swoich problemach. I może zabrzmi to niedorzecznie, ale z niespodziewaną pomocą przyszły mu przyniesione przez nią bukiety. – Moja matka bardzo lubiła ich aromat. – Westchnął z rozrzewnieniem, wspominając tamte wspaniałe lata, które spędził u boku swojej rodzicielki. Lata, podczas których nie musiał się niczym przejmować, bo wszystko było dokładnie tak jak być powinno. – Pamiętam, że za każdym razem, gdy zamykała się w swojej pracowni, zapach terpentyny osiadający na jej ubraniach mieszał się z aromatem świec wytwarzanych właśnie z tej rośliny… - Po jego policzku spłynęła jedna samotna łza, którą szybko otarł rękawem.


    Dante

    OdpowiedzUsuń
  56. Uśmiechnął się, widząc ten blask w jej oczach gdy pozwolił jej na przejęcie inicjatywy. Oglądanie jej tak szczęśliwej było warte każdego poświęcenia. Wyglądała tak pięknie i chciał na zawsze zachować ten obraz w swojej pamięci a jeszcze bardziej sprawiać by wyglądała tak każdego dnia.
    -Chłopak raczej nie będzie zadowolony z tego pomysłu - zaśmiał sie na myśl o potencjalnym proteście nastolatka gdy tylko przedstawią mu plan na wieczór. Znając go zapewne najchętniej wybył by z domu lub zamknął sie w pokoju z swoim ukochanym kotem. - Może poprosimy Roya by zabrał go do siebie na tą jedną noc? - zaproponował, w końcu ukochana chciała go całego dla siebie.
    Nie zdziwił go fakt, że gdy oboje wyszli z jego gabinetu, prawie każda mijana osoba obdarzyła ich zaciekawionym spojrzeniem. Emily była tu po raz pierwszy i nawet jeśli o jego związku było głośno w mediach, to wciąż wzbudzali zainteresowanie. Co się jednak dziwić gdy ich relacja była tak cholernie zawiła, że w pewnym momencie i on się w tym wszystkim pogubił. Chciał jednak by każda osoba z jego otoczenia wiedziała, że blondynka należy wyłącznie do niego, dlatego przysunął ją do siebie i objął w pasie.
    -Gdyby zjawiła się matka, powiedz jej, że ma do mnie więcej nie wydzwaniać bo nie zamierzam z nią rozmawiać - rzucił tylko kobiecie na recepcji po czym opuścił biuro u boku ukochanej. - Kurczak z warzywami brzmi smacznie - dodał z uśmiechem.
    Otworzył drzwi, pozwalając jej wsiąść jako pierwszej a następnie zamknął je za nią. Kiedy zajął miejsce obok, odpalił silnik i wyjechał z parkingu, kierując się w stronę przychodni. Będąc szczerym, obawiał się tej wizyty, ale jeszcze bardziej martwiły go przyszłe wyniki badań, bo z pewnością zostanie na kawowe skierowany w pierwszej kolejności. Jednak obiecał Emyly, że zadba o siebie dla ich wspólnego dobra i zamierzał dotrzymać tej obietnicy.
    Kiedy w końcu pojawili się na miejscu, był spięty. Nienawidził zarówno szpitali jak i samych lekarzy, bo przecież często przynosili oni złe informacje. Obecność ukochanej dawała mu jednak pewną dozę ulgi dla nerwów i cholernie cieszył się, że miał ją teraz przy sobie. Sama wizyta nie była jednak zbyt długa. Po wysłuchaniu dolegliwości, które od dłuższego czasu nie dawały mu spokojnie funkcjonować, została zlecona cała lista badań, by ustalić czy jego objawy to zwykłe przewlekłe przemęczenie czy może coś bardziej złożonego i poważnego. Na obecna chwilę lekarz, przepisał mu leki nasenne i zalecił wizytę z psychologiem, gdyż problemy ze snem mogą wynikać również z podłoża psychicznego a przecież sam Lucas nie mało przeżył w swoim życiu. Teraz tylko, aż do otrzymania wyników, musiał się wyciszyć i nie brać na swoje barki zbyt wiele, a to już samo w sobie było dość trudne w jego przypadku.
    -Więc czeka mnie teraz cała gama badań - westchnął czując, że to wykończy go chyba bardziej niż pracoholizm. - Chyba jest to jeden z powodów przez który unikam lekarzy wszelkiej maści - mruknął mało zadowolony. Schował wszystkie papiery do kieszeni płaszcza a następnie chwycił ukochaną za dłoń i pociągnął do wyjścia. -Teraz czas na małe zakupy - dodał, zatrzymując się by skraść jej całusa.

    Nienawidzący lekarzy Luc :P

    OdpowiedzUsuń
  57. Uwielbiał spędzać z nią czas. Uwielbiał mieć ją w swoim towarzystwie i na każdym kroku pokazywać jak bardzo za nią szaleje. Chciał by cały świat wiedział, że Emily Robbins jest jego i nikt kto ma chociaż trochę oleju w głowie, powinien mieć świadomość, że lepiej nie próbować tego zmieniać. Była jego, tylko jego i wydawać się mogło, że nic w świecie tego nie zmieni, zwłaszcza po tym co już przeszli.
    -I będziemy kupować zwykłe jedzenie wśród zwykłych ludzi - podłapał jej żarcik, czule ją obejmując. - Już nie mogę się doczekać - dodał, łapiąc ją za dłoń a następnie ruszając w kierunku parkingu. Jak na dżentelmena przystało, otworzył jej drzwi od strony pasażera a dopiero później sam udał się by zająć to od strony kierowcy.
    Droga do marketu zajęła im jakieś piętnaście minut. Kiedy znaleźli sie już na miejscu, zaparkował pojazd a następnie odpiął pas i pochylił się ku niej by po raz kolejny skraść jej pocałunek. Uśmiechnął się do niej a następnie opuścili pojazd.
    -Prowadź najdroższa - posłał jej rozbawione spojrzenie nim ponownie złączył ich dłonie. -Pokaż mi jak robi się zakupy w markecie - było po nim widać jak cholernie szczęśliwy był i jak wiele szczęścia dawało mu obcowanie z tą zjawiskową kobietą. Przy niej nawet tak mało istotne sprawy jak zakupy, wydawały się niesamowitą przygodą. Z zaciekawieniem przyglądał się niemal każdemu produktowi na półce nie mogąc przestać się dziwić, jak normalni ludzie są w stanie z czegoś takiego wyczarować kulinarne pyszności. Przyglądał się jak kobieta jego snów, przygląda sie poszczególnym produktom i wybiera te najlepsze z których przyrządzić wspaniałe produkty. Hitem jednak okazał się dział z asortymentem, wszelkiej maści przedmiotów.
    -Jak myślisz, pasuje mi? - spytał by po chwili odwrócić się, mając na twarzy te kiczowate okulary z doklejonym wielkim nosem i wąsami. - Albo to? - uśmiechnął się szeroko, zakładając na sobie opaskę z rogami a w dłoń chwytając zabawkowe, diabelskie widły. - To chyba bardziej pasuje dla nowojorskiego diabła - zaśmiał się. -Ah zapomniałbym! Dla ciebie też coś znalazłem - odwrócił się by po chwili pokazać ukochanej anielskie skrzydełka i aureolke. - Zdecydowanie wyglądałabyś w tym cudownie.

    rozbawiony diobeł :>

    OdpowiedzUsuń
  58. Zdecydowanie dawno nie bawił się tak dobrze jak podczas tych wspólnych zakupów. Nigdy nie podejrzewał, że coś tak prostego dla tak wielu ludzi, może być tak niesamowitym doświadczeniem aż zaczął się zastanawiać, dlaczego wcześniej nie robił zakupów w markecie. No tak, żyjąc w świecie pieniędzy i luksusu miał od tego ludzi a ilość pracy jaką zazwyczaj wykonywał, zabierała mu większość czasu, przez co niewiele pozostawało go na inne sprawy.
    -Byłabyś seksownym diabełkiem - wymruczał trzymając ją w objęciach. Uwielbiał to jak na niego działała i z pewnością, gdyby nie byli teraz w markecie, gdzie kręci się tak wiele osób, to z chęcia przeleciałby ją tu i teraz.
    Lucas na każdym kroku obserwował ukochaną, nie mogąc wyjść z podziwu, jak cudowna była we wszystkim co robiła. Zupełnie nie zwracał uwagi na inne kobiety znajdujące się w koło, które ewidentnie pragnęły jego uwagi. Dopiero gdy jedna z nich zwróciła się do niego personalnie, przeniósł na nią swój wzrok.
    -Lucas? - kobiecy głos wydawał mu się niezwykle znajomy, chociaż z początku miał trudność by dopasować go do konkretnej osoby. - Nie wierzę! To naprawdę ty! - dopiero gdy spojrzał na nią, automatycznie dostał olśnienia.
    -Lily? - szepnął zaskoczony. - Dawno się nie widzieliśmy, jak tam się miewasz? - odparł uradowany bo doprawdy nie spodziewał się spotkać tutaj kogoś znajomego. -Miałem was ostatnio odwiedzić, ale trochę zabrakło mi czasu - zaśmiał się a następnie wzrokiem zaczął szukać ukochanej. - Emily, skarbie możesz tutaj na moment podejść? Chcę ci kogoś przedstawić - krzyknął w kierunku blondynki, nie przejmując się tym, że właśnie wydziera się na pół marketu.

    :3

    OdpowiedzUsuń
  59. Przy Emily czuł się jak nigdy dotąd. Ta kobieta budziła w nim, chyba wszystko co najlepsze, i chociaż już wcześniej był on niezwykle hojną i empatyczną jednostką, przy niej czuł się kochany i doceniany jak nigdy dotąd. Była zdecydowanie inna niż kobiety wokół których zazwyczaj się obracał. Nie patrzyła na niego jak na szansę do zaistnienia i widział jak szczere były wszystkie jej intencje. I chociaż ona uważała inaczej, dla niego była cudownym aniołem, który zstąpił z nieba, by pokazać mu na czym polega prawdziwe szczęście.
    Kiedy ukochana znalazła się tuż przy nim, bez najmniejszego oporu przyciągnął ją do siebie by objąć czule w talii. Przy niej czuł, że jest gotowy na wszystko i z wszystkim sobie poradzi, co było dość istotne biorąc pod uwagę, że właśnie zmagał się z pewnym nastolatkiem, który od jakiegoś czasu mieszkał z nim i nad którym sprawował pieczę. Mając ją u boku, był gotowy nawet zejść do samych czeluści tylko i wyłącznie po to by mogła być bezpieczna i szczęśliwa.
    -Skarbie poznaj Lily, narzeczoną Mikey’a. Lily poznaj moją ukochaną Emily - przedstawił sobie obie Panie przeczuwając, że koniec końców obie przypadną sobie do gustu. Uwielbiał Mikey’a i Lily, których poznał zaledwie kilka lat temu. Cieszył się, że mógł im pomóc i sprawić, że ta miłość którą się darzyli, mogła wciąż trwać. Nim jeszcze poznał Emily, zazdrościł im czasami tej cudownej relacji nie spodziewając się iż niebawem i on odnajdzie swoje szczęście.
    -Miło mi się poznać - dziewczyna uśmiechnęła się wysuwając dłoń w stronę blondynki. -Mikey wspominał mi, że wraz z Lucasem odwiedziliście jego restaurację. Szczerze cieszę się, że ty i Lucas odnaleźliście siebie. Czasami naprawdę zaczynałam martwić się o tego altruistę - zaśmiała się cicho, spoglądając na mężczyznę.
    -Kto by się tam chciał martwić kimś takim ja ja - odparł z uśmiechem, jeszcze mocniej przysuwając do siebie ukochaną.

    Luc

    OdpowiedzUsuń