HELLO, FOLLOWERS!

Gossip Girl here.

Your one and only source for the truth behind the scandalous lives of New York's elite. Been a minute. Did you miss me? I know I've missed you. Though you're probably going to wish I'd stayed away when I'm done. Because I can see you. The real you. The one hiding just outside the edge of frame. Well, it's time to reframe that picture. And who am I? That's one secret I'll never tell.

You know you love me.
xoxo


. . .

MOST FOLLOWED

now
spotted:
It Girl
Hey, Upper East Siders, Gossip Girl here. And I have the biggest news ever. One of my many sources, Melanie91, sends us this: "Spotted at Grand Central, bags in hand, S." Was it only a year ago our It Girl mysteriously disappeared for, quote, "boarding school"? And just as suddenly, she's back. Don't believe me? See for yourselves. Lucky for us, Melanie91 sent proof. Thanks for the photo, Mel.

You can't hide from me.
xoxo

Nie pytaj mnie o jutro - to za tysiąc lat.


by kay kodes


















NICOLAS GRIMALDI

Jeden rok – dokładnie tyle czasu otrzymał od swojej rodziny, aby móc w pełni żyć na swoich zasadach i odsunąć się całkowicie od ciążącej na nim presji i obowiązków. Obiecał ojcu, że po powrocie ze Stanów Zjednoczonych zgodzi się zrobić wszystko, co dla niego zaplanowano, a w zamian za to przez najbliższe dwanaście miesięcy nikt nie będzie wtrącał się w to, co, jak, kiedy i z kim robi. Chciał w końcu poczuć się wolny, całkowicie anonimowy i niezależny, zwłaszcza że i tak nigdy nie potrafił w pełni podporządkować się etykiecie i manierom, jakich od niego wymagano. Lubi życie na krawędzi, od dziecka cierpi na nadpobudliwość psychoruchową, ciężko mu się na czymkolwiek skupić, nie angażuje się w nic na dłużej, uwielbia adrenalinę i często robi rzeczy, które sprawiają, że jego rodzinie niejeden włos jeży się na głowie. Przelotne romanse, zarówno z kobietami, jak i mężczyznami, nielegalne wyścigi samochodowe, jazda pod wpływem środków odurzających, to tylko nieliczne z grzechów, jakie mógłby zapisać na swojej liście, zyskując przy tym miano czarnej owcy w rodzinie. Jest bezpośredni, chamski, otwarty, towarzyski, biseksualny, cholernie pewny siebie. A przede wszystkim jest członkiem rodziny królewskiej - dwudziestosiedmioletnim księciem Monako na rocznym urlopie, co daje mu przyzwolenie, aby robić rzeczy, o których nie śniło się nawet samemu Lucyferowi.




21 komentarzy:

  1. [Rok bez zasad i ingerencji rodziny królewskiej brzmi jak rok pełen kłopotów i skandali! Czyli idealnie na płotkarkę xD ZOSTAŃ Z NAMI TERAZ DŁUGO!]

    Minnie&Margo

    OdpowiedzUsuń
  2. [Hej! Czy Twój pan nie był przypadkiem na innym blogu? Niemniej jednak, witam serdecznie blogu, baw się z nami dobrze! No i zapraszam do którejś z mojej dziewczyn - jest Octavia albo Sophia, którą zdecydowanie muszę rozruszać 😁]
    Octavia&Sophia

    OdpowiedzUsuń
  3. [Hej! Fajnie, że się pojawiłaś z tym panem, bo dobrze wiem, jak bardzo chciałaś nim popisać. :D Mam nadzieję, że znajdziesz tutaj same ciekawe i wciągające wątki. No i w końcu musiał do tej elity zawitać książę. Dobrze, że trafiło na młodego i przystojnego. ;)]

    Pierwsze promienie słońca dosięgnęły jej twarzy, kiedy przekręciła się na bok. Potrzebowała kilku minut, aby przypomnieć sobie wydarzenia z zeszłej nocy. Mimo, że leżała kręciło się jej z lekka w głowie. Wysuszone usta i gardło wręcz domagały się zwilżenia. Nie rozpoznawała sypialni, w której się znajdowała i minęła chwila zanim przypomniała sobie, co działo się wieczorem. Około dziewiątej wyszła na późną kolację, którą jadła w jednej ze swoich ulubionych restauracji z widokiem na Nowy Jork. Wypiła parę drinków w towarzystwie Mai, z którą dobrze się bawiła, a później zmieniły lokalizację i pojawiły się w The Box. Uwielbiała ten klub. Był nietypowy, przepełniony różnymi ludźmi, występami, które mogły zszokować. Nie każdy mógł się tam dostać, a spotkanie celebrytów było ogromne. Jednak nie szła tam dla nich, a dla zabawy. Chciała nacieszyć oko występami, wypić trochę dobrych drinków. Nieznajomy brunet pojawił się w trakcie jednego z występów. Siedział kilka stolików od niej. Dostrzegła go, gdy światła rozświetlały scenę, na której występowały nagie tancerki wijąc się między sobą. I on dostrzegł ją. Zapomniała o istnieniu przyjaciółki, gdy znalazła się w towarzystwie przystojnego bruneta. Nicolasa. Pamiętała jego imię, więc nie było z nią jeszcze aż tak źle. Wypiła z nim kilka drinków, miał dziwny akcent, którego nie mogła rozpoznać, ale był cholernie pociągający i sprawiał, że dreszcze przebiegały jej po kręgosłupie. Pozostała część nocy i wczesny ranek wypełnione były kolejnymi drinkami, żarliwymi pocałunkami i kilkoma orgazmami, których długo nie zapomni. Obecnie leżała w – chyba – hotelowym pokoju, a obok niej spał lub dopiero budził się do życia Nicolas.
    Ostrożnie usiadła na łóżku, zsuwając z siebie kołdrę. Zerknęła na mężczyznę, który leżał do niej odwrócony plecami. Normalnie pozbierałaby swoje rzeczy i wyszła niezauważona, ale potrzeba wzięcia prysznica była znacznie silniejsza od niej. Zeszła z łóżka. Nie widziała sensu w zakładaniu czegokolwiek na siebie. Nie miała się czego wstydzić. Szybko obrzuciła spojrzeniem pokój. Był ogromny, luksusowy i już to wprawiło ją w lepszy nastrój. Uśmiechnęła się pod nosem kierując swoje kroki do łazienki, która również jej nie zawiodła. Wzięła długi, gorący prysznic zmywając z siebie pot, makijaż i liczyła też na to, że wraz z gorącą wodą, która uciekała odpływem spłynie również kac. I chociaż poczuła się lepiej po prysznicu to kac wciąż przy niej został. Trudno, radziła sobie z gorszymi rzeczami. Ręcznik rzuciła na podłogę w łazience i założyła na siebie szlafrok, który zapewne należał do właściciela tego pokoju. Jeszcze będąc w łazience słyszała, że jej towarzysz się obudził. Wyszła z niej planując się przebrać i stąd wyjść. Nie chciała czułego pożegnania, uścisku czy wymienienia się numerami telefonów. Chociaż nie pogardziłaby, gdyby mogli się jeszcze spotkać. Było przyjemnie, dobrze się bawiła i wiedziała, że mężczyzna również dobrze spędził czas.
    Oparła się o ścianę, lustrując wzrokiem mężczyznę. Zdecydowanie wczoraj alkohol nie pomieszał jej w głowie. Na trzeźwo wyglądał nawet lepiej. Kojarzył się jej z młodym Somerhalderem, co było dodatkowym plusem.
    — Dobrze się bawiłam — powiedziała. Uśmiechnęła się lekko i odsunęła od ściany chcąc poszukać swojego telefonu, który gdzieś musiał tu przecież być. Namierzyła swoją torebkę, w której znalazła komórkę. Było około jedenastej. Wrócili około piątej, a zasnąć musiała jakiś czas później. Nie ważne. Liczyła się dobra zabawa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odblokowała telefon znajdując kilka wiadomości. Głównie od Mai, czy żyje i nie została poćwiartowana na kilka kawałków. W odpowiedzi zamierzała wysłać jej zdjęcie, które miało potwierdzić, że owszem – wszystko jest w porządku. Podeszła do lustra, które miało piękną pozłacaną ramę i nie obejmowało łóżka ani rozrzuconych po całym pokoju ubrań. Uniosła iPhone, aby zrobić zdjęcie i nie zwróciła uwagi na to, że w tle złapała bruneta.

      Nel

      Usuń
  4. Spotted: Uwielbiam nasz kontynent, jego różnorodność oraz wszelakie party in the USA. No bo przyznajmy sobie szczerze, nikt nie bawi się tak jak my! Europejczycy jednak mają coś, czego możemy im pozazdrościć... Rodziny królewskie. Tak, na Manhattanie pełno księżniczek i tych dziewcząt, które mieszkają w pałacach, ale daleko im do tych prawdziwych royalsów. Może to ten brak swobody, ciągła kontrola i sztywne bankiety spowodowały, że kilkoro z tych, w których żyłach płynie błękitna krew, postanowiło wybrać się za ocean i zabawić razem z nami. W każdym razie ja oczywiście przywitam ich z otwartymi ramionami. Prince not-so Charming, mam dla Ciebie propozycję! Oddam Ci moje miejsce na nowojorskim tronie w zamian za tytuł w Monaco. Taka nasza wersja Wymiany Księżniczek. Co ty na to?
    Witam na blogu!

    buziaki,
    plotkara 💋

    OdpowiedzUsuń
  5. [ No dzień dobry :D Cóż to za książe zawitał w nasze skromne progi? Wydaje mi się, że może trochę namieszać w tej naszej nowojorskiej śmietance!
    Bawcie się dobrze a w razie chęci zapraszam do siebie i Indii! ]

    Jones

    OdpowiedzUsuń
  6. [Hej,

    Witam serdecznie tego pana także i tutaj.
    Mam nadzieję, że będziesz się z nim świetnie bawić, a wena nigdy Cię nie opuści.

    PS. Gdybyście mieli czas i chęci, tradycyjnie zapraszam do siebie.]


    Nathy, Lean, Gabby i Max

    OdpowiedzUsuń
  7. [Hejka! Pomysł z rokiem robienia co się chce bez marudzenia rodziców jest świetny. Tyle cudownych dramek i akcji może powstać :D Oh ile Lea dałaby za taką wolność. Gdyby Nicolas potrzebował jakiegoś towarzystwa to zapraszam do siebie :D Wspaniałych wątków życzę !]

    ~Lea & Lucas

    OdpowiedzUsuń
  8. — Nie zapomnij, że bankiet zaczyna się o siódmej. Kolację zjemy w towarzystwie Shepparda, jego syn koniecznie chce cię poznać, a ich rodzina wiele zainwestowała w nasz najnowszy projekt i… — Lia westchnęła ciężko, ze wszystkich sił starając się skupić na tym, co mówiła jej babcia, jednak na próżno. Jej uwaga wyłączyła się gdzieś w połowie, pomiędzy cytowaniem poszczególnych punktów w trakcie bankietu, które i tak miała przecież co do minuty rozpisane w swoim kalendarzu, a narzekaniach na szofera, który po raz kolejny przyjechał o dwie minuty za późno.
    — Tak, Georgino, pamiętam — brunetka mruknęła pod nosem, przeciągając usta szminką w bladoróżowym kolorze. Georgina Donovan nie miała większych problemów. A przynajmniej nie miała ich w tym życiu, które było jedynie na pokaz. Bo to drugie składało się głównie z sekretów schowanych na dnie szafy. Lia zastanawiała się, jak jej babcia tak łatwo balansowała między niewygodnymi pytaniami, rzucając kłamstwami na prawo i lewo, zupełnie tak, jakby poza nimi nie istniała żadna inna prawda. — Jestem już spóźniona. Zobaczymy się na miejscu. — rzuciła cichym tonem, po czym przerwała połączenie.
    Wbiła spojrzenie jasnych tęczówek w swoje lustrzane odbicie i wpatrywała się w nie przez dłuższą chwilę. Puste rozmowy z ludźmi, których nie znała, ciekawskie spojrzenia rzucane znad kieliszków i niedyskretne szepty na temat tego, dlaczego Georgina Donovan dotychczas nie chwaliła się wnuczką były definicją większości spotkań towarzyskich, w których brała udział od powrotu z Kenii. Nie miała złudzeń, że ten wieczór będzie inny, jednak zdusiła w sobie przejmującą ochotę, by uciec byle dalej. Zamiast tego uśmiechnęła się do swojego odbicia w lustrze, szeroko i promiennie, jak ćwiczyła wiele razy, po czym wyszła z mieszkania .

    — Olśniewająco pani wygląda, panienko Donovan — mężczyzna w szatni skłonił się lekko, kiedy Lia oddawała mu swój płaszcz. Krótka, dopasowana sukienka w kolorze szampańskiego złota z najnowszej kolekcji Diora lśniła subtelnie w blasku świateł, a lekko spływające na ramię kasztanowe loki eksponowały odsłonięte plecy, zdecydowanie pozwalając wyobraźni ludzi dookoła działać na najwyższych obrotach. — Zapraszam oraz życze dobrej zabawy.
    Lia skinęła głową z lekkim uśmiechem, po czym niespiesznie przekroczyła próg głównej sali, w której odbywał się bankiet. Między jednym uderzeniem obcasa o marmurową posadzkę, a drugim, witała się z zaczepiającymi ją gośćmi pozdrowieniem czy uprzejmą wymianą zdań, mimo iż nie każdego kojarzyła. Nie miała jednak wyrzutów sumienia, bo na podobnej zasadzie działało to także w drugą stronę — była tajemniczą wnuczką Georginy Donovan, która zawsze stała w cieniu babci z uprzejmym uśmiechem na ustach, milcząca i skryta.
    Brunetka zatrzymała się przy barze, odbierając od jednego z kelnerów lampkę słodkiego różowego wina, po czym lekko oparła się o blat i omiotła tłum kłębiący się na sali szybkim spojrzeniem jasnych oczu. Nie szukała żadnej konkretnej twarzy, ale kiedy dostrzegła jedną z tych znajomych, należącą do Nicolasa, na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — W pierwszej chwili nie poznałam cię w garniturze — Lia podeszła do mężczyzny niespiesznym krokiem i przystanęła obok. Na tyle blisko, by móc swobodnie porozmawiać, jednak zachowując odpowiedni dystans, gdyby jednak Nicolas nie życzył sobie jej towarzystwa. — Ale muszę przyznać, że wyglądasz w nim prawie tak samo dobrze, jak w słomkowym kapeluszu i brudnych od cementu szortach. — uśmiechnęła się nieco szerzej, unosząc nieco zaczepnie jedną brew. Przez ostatnie miesiące spędzili w swoim towarzystwie sporo czasu, jednak nigdy nie w tak eleganckich okolicznościach, jak teraz. Zazwyczaj spotykali się w trakcie lub po pracy na budowie, brudni od kurzu i spoceni, w umorusanych ubraniach.
      — Czyżbyś polubił bankiety? — zapytała, unosząc kieliszek do ust i upijając maleńki łyk wina.

      Lia

      Usuń
  9. Lia przyglądała się mężczyźnie przez dłuższą chwilę. Ciemne włosy, między którymi wciąż jeszcze widniały rozjaśnione kenijskim słońcem pasma, opadały lekko na czoło, starannie ułożone, a opalona skóra mocno kontrastowała z białą koszulą. Wyglądał zupełnie inaczej, niż kiedy widziała go ostatni raz na płycie lotniska, i sprawiał wrażenie, jakby właśnie w takim wydaniu był zdecydowanie bardziej sobą.
    — Zdecydowanie wolę studnie i beton! — brunetka roześmiała się, jednak najwyraźniej zrobiła to nieco za głośno, ponieważ para stojąca przy stoliku obok obrzuciła ją spojrzeniem pełnym dezaprobaty. Zaraz posłała w ich kierunku przepraszający uśmiech. — Jak widzisz, bankiety to raczej nie moja specjalność. Moim naturalnym środowiskiem jest pracownia plastyczna w piwnicy na Brooklynie, więc gdybyś miał ochotę spędzić wieczór w aromacie farb olejnych i pasteli to zapraszam. — uśmiechnęła się z rozbawieniem.
    To Georgina Donovan była gwiazdą podczas takich przyjęć. Zawsze wiedziała, do kogo się zwrócić, co i kiedy powiedzieć oraz w jaki sposób się uśmiechnąć, by wszystkich oczarować. Lia nie pasowała do śmietanki towarzyskiej, wśród której obracała się jej babcia. Nie lubiła być w centrum uwagi, denerwowała ją hipokryzja, którą ludzie zwykle sobą reprezentowali, i nie ufała dwulicowym uśmiechom rozdawanym na prawo i lewo tylko po to, by utrzymać odpowiednie pozory. A później zawsze przypominała sobie, że przecież sama robi dokładnie to samo od lat.
    — Niech zgadnę. Jesteś dziedzicem miliardowego imperium? — brunetka zerknęła na Nicholasa z cieniem uśmiechu, który leniwie zamajaczył w kąciku jej ust. Połowa osób w tej sali mogłaby określić się takim mianem, więc wcale nie byłaby zdziwiona. — A może pretendentem do tronu? Podobno jakiś książę kręci się w okolicy. — teatralnie uniosła kilka razy brwi ku górze z rozbawieniem. Co jak co, ale wyobrażenie, że gdzieś po bankietowej sali spaceruje książę Monako wydawało się jej tak samo absurdalne, jak istnienie jednorożców.
    Lia nigdy nie przywiązywała wagi do takich rzeczy, jak tytuły szlacheckie, status społeczny czy finansowy. Nie patrzyła na ludzi przez pryzmat tego, co mogłaby osiągnąć poprzez ich wpływy czy znajomości. W przeciwieństwie do jej babci.
    — Georgina bardzo chce podjąć współpracę z fundacją charytatywną rodziny królewskiej z Monako. Po tym, jak współfinansowali budowę w Kenii, liczy na długofalową współpracę. Od tygodni o niczym innym nie mówi, oszaleć można — Lia pokręciła głową, a na jej wargach pojawił się uśmiech, w którym mieszała się nuta rozbawienia i niedowierzania jednocześnie. Zupełnie tak, jakby plany babci nie mieściły się jej w głowie. — Tajemniczy książę pełni rolę pośrednika z ramienia królewskiej fundacji. Atlas Sheppard obiecał babci go przedstawić, a ta z kolei bardzo chce, żebym również go poznała. — wyjaśniła Lia i pokręciła głową. — Kompletnie nie potrafię sobie tego wyobrazić. Ledwo się odnajduję na takich bankietach, więc o czym miałabym rozmawiać z księciem? Wątpię, żeby był zainteresowany dyskusją na temat obrazów Beksińskiego albo Fridy Kahlo.
    Lia zamilkła na moment, przystawiając kieliszek do ust. Nie napiła się jednak. Jej spojrzenie powędrowało w stronę Nicolasa, a jedna z brwi uniosła nieznacznie ku górze, odrobinę zaczepnie.
    — Nie masz może ochoty zasłabnąć? — zapytała, starając się, aby ton jej głosu brzmiał poważnie, mimo iż w kącikach ust czaił się uśmiech. — Ratując ciebie miałabym pretekst, żeby stąd uciec. — dodała, puszczając mężczyźnie oczko. Żartowała, oczywiście, aczkolwiek wizja szybszego wyjścia z bankietu brzmiała zdecydowanie kusząco .

    Lia

    OdpowiedzUsuń
  10. [Zawsze jestem chętna na nowe wątki i powiązania :D Oczywiście aż do urodzin Ploktary Lea dość często widziana była w różnych klubach wiec śmiało możemy założyć, że mogą poznać się właśnie w tamtym okresie. By nie zaśmiecać jednak kart naszych postaci proponuję by przenieść się na maila lub jeśli posiadasz discorda to tam byłoby nawet lepiej xD
    Namiary na mnie: mail: kama05104@gmail.com discord: 3.14rabananales]

    OdpowiedzUsuń
  11. — W roli modela? — Lia uniosła jedną z brwi ku górze, ponieważ pomysł, który podsunął mężczyzna okazał się całkiem niezły. Jej wyobraźnia w ułamku sekundy zaczęła pracować na pełnych obrotach, tworząc przeplatające się między sobą wizję obrazów, w których Nicolas idealnie by się komponował. Podświadomie, zupełnie intuicyjnie, zaczęła analizować paletę barw w poszukiwaniu idealnie kontrastujących z jego karnacją, kasztanową czupryną i jasnymi oczami. — Podoba mi się to. Jeśli tylko znajdziesz dla mnie chwilę to chętnie porwę cię do mojej pracowni. — ton głosu brunetki był spokojny, jednak w brązowych tęczówkach rozbłysły iskierki podekscytowania.
    Lia uśmiechnęła się, kiedy mężczyzna wspomniał o imperium. Odkąd pojawiła się w Nowym Jorku i trafiła pod skrzydła Georginy, nagle zaczęli otaczać ją głównie ludzie należący do śmietanki towarzyskiej. Niemalże za każdym, z kim miała okazję zamienić choćby słowo, stało rodzinne imperium, pełne wpływów i możliwości, które dla niej były niewyobrażalne jeszcze kilka lat temu. Spodziewała się, że przynoszą one poczucie bezpieczeństwa i rozwiewają obawy o przyszłość, jednak w jej przypadku wywoływały nieprzyjemny ucisk w żołądku, budziły niepokój i tworzyły pytania. Na ile wpływów ktoś musiał posiadać, żeby dotrzeć do jej przeszłości? Jak wielkie musiał mieć możliwości, żeby dowiedzieć się, kim tak naprawdę jest? Kim był jej ojciec? Bała się, że nadejdzie dzień, kiedy boleśnie się o tym przekona.
    — Bardziej liczyłam, że dzięki tobie uratuję siebie. Nie wiem, czy przetrwam kolejne zachwyty Georginy nad księciem — brunetka roześmiała się, dopijając ostatni łyk wina z kieliszka. Lia od razu wyobraziła sobie swoją babcię – piękną, elegancką i inteligentną – która rozsyła lśniące uśmiechy dookoła i dyskutuje na temat zmian na giełdzie, w polityce czy rynku nieruchomości, o których brunetka nie ma bladego pojęcia. — Co mówią? Cóż, sama do końca nie wiem. Raczej nie przysłuchuję się plotkarskim dyskusjom, to zły nawyk — Lia wzruszyła lekko ramionami, bo nie miała w zwyczaju uczestniczyć w przepełnionych plotkami pogawędkach swoich koleżanek. Zwykle wyłączała się z nich, a jej myśli odpływały w miejsca, do których już dawno wędrować nie powinny. — Poza tym, plotki nie mówią nic o danej osobie. Ludzie uwielbiają sensacje, więc nawet gdyby książę był cudownym człowiekiem z sercem na dłoni, na pewno i tak znalazłby się ktoś, kto wytknąłby mu najmniejsze potknięcie. Mógłby zrobić tysiąc rzeczy dobrze, ale ludzie i tak dostrzegą tylko tą jedną, którą zrobił źle — Lia zerknęła na Nicolasa z lekkim uśmiechem, jednak tym razem nie był on tak wesoły i lekki, jak poprzednio. W kącikach jej ust zamajaczył cień smutku. — Cokolwiek książę tutaj robi, mam nadzieję, że trafi na ludzi, którzy będą chcieli poznać również jego. A nie tylko profity, które może im zaoferować. — dodała nieco ciszej.
    Lia powiodła wzrokiem po gościach, którzy coraz gęściej zapełniali salę. Niektórych z nich zdążyła już poznać osobiście, jeszcze innych kojarzyła z telewizji czy mediów społecznościowych. Wszyscy piękni i eleganccy, z szerokimi uśmiechami wymalowanymi na twarzach, wśród których nigdy nie było wiadomo, który jest szczery i prawdziwy, a który jest jedynie częścią przedstawienia dla potencjalnych kontrahentów.
    — Myślę, że książę będzie miał szczęście, jeśli go polubisz. Sprawiasz wrażenie dobrego przyjaciela. — Lia uśmiechnęła się szeroko i posłała mężczyźnie oczko. Oczywiście, nie znała Nicolasa długo, jednak w Kenii pracowali w swoim towarzystwie niemal codziennie przez cały miesiąc. Mieli styczność z najróżniejszymi sytuacjami – od pełnych śmiechu i żartów, przez wypełnione zmęczeniem i łzami, aż po te gorące od wściekłości i rozgoryczenia. Nie było wtedy czasu na tworzenie pozorów i udawanie kogoś, kim się nie jest. A w każdym razie Lia miała taką nadzieję.

    Lia

    OdpowiedzUsuń
  12. Blondynka była przyzwyczajona do tego, że ludzie patrzą jej na ręce. Przede wszystkim przez tę durną Plotkarę, która wpychała swój nos tam, gdzie nie powinna. Ten blog był obecny w jej życiu jednak tak długo, że nie widziała już sensu, aby się tym przejmować. I tak nie mogła z tym nic zrobić, a rozgłos czasami robił dobrze. Nie lubiła co prawda, gdy mówiono o niej byle co, a w tym roku nieszczególnie popisała się mądrością i narobiła parę głupot. Niby obiecała, że teraz będzie grzeczna i nie poplami znów nazwiska Watson, ale każdy kto znał Cornelię wiedział, że prędzej czy później znacznie znów grzeszyć. Wczorajsze wyjście można było podpiąć do grzeszków. Tych mniejszych co prawda, ale jednak. Chyba, że okazałoby się po fakcie, że przystojny brunet ma dziewczynę lub narzeczoną czekającą na niego w mieszkaniu. Znów miałaby łatkę tej, która rozbija związki, a przez coś podobnego po raz kolejny przechodzić już nie miała ochoty. Chyba nawet się go pytała czy na pewno jest sam, ale nie była już niczego w zasadzie pewna. Nie miało to też znaczenia. Zamierzała się ubrać i stąd wyjść, wrócić do swojego życia, a oni się więcej nie zobaczą. Kusiło ją co prawda, aby zostawić mu swój numer lub zwyczajnie zaproponować w przyszłości wspólne wyjście. W końcu dobrze się bawili, ale uznała, że jeśli będzie im przeznaczone spotkanie się to wpadną na siebie bez większych problemów.
    — Nie wiem o czym mówisz, ja się czuję świetnie — odparła z uśmiechem. Dobrze maskowała pulsujący ból głowy i chęć wrócenia do łóżka, aby przespać kaca. Prysznic pomógł, ale nie był środkiem na wszystko i blondynka była mimo wszystko ospała, ale zamierzała wrócić do siebie, gdzie będzie mogła w spokoju dojść do siebie. I zapewne przygotować się do tego, aby tego wieczoru nie siedzieć w mieszkaniu.
    Spodziewała się wszystkiego, ale nie tego, że Nicolas tak nagle i z wrzaskiem zerwie się z łóżka wyrywając jej z rąk telefon. Przez kilka sekund stała wryta w podłogę, nie wiedząc w zasadzie, jak powinna na to zareagować. Szok przerodził się prędko w złość, gdy jego słowa zaczynały do niej docierać. Oskarżana była o wiele rzeczy, większość z nich było prawdą, ale nie sądziła, że brunet będzie miał czelność zwyzywać ją od dziwek. Jeszcze czego.
    — Co z tobą jest do cholery nie tak? — warknęła. Zbliżyła się, aby odebrać swoją własność, ale różnica we wzroście między nimi była znacząca i Nel zwyczajnie śmiesznie wyglądała próbując wyrwać mu telefon z rąk. — A co, taki wyjątkowy jesteś, żebym cię szantażowała? Za kogo ty się w ogóle masz? Myślisz, że nie mam nic lepszego do robienia?
    Pojęcia nie miała kim Nicolas był ani czy nawet przedstawił się prawdziwym imieniem. Miał być przygodą tylko na chwilę, dobrą zabawą i mile spędzonym wieczorem, co im się udało. Cóż, najwyraźniej wszystko co dobre musi się skończyć. Dobrze, że się powstrzymała i jednak nie zaoferowała mu, aby się jeszcze spotkali. Po co miałaby to robić, skoro już zdążył wyrobić sobie o niej zdanie?
    — Żałosny jesteś — wycedziła, gdy w końcu udało się jej odebrać telefon — wystarczyło powiedzieć, że nie chcesz być na zdjęciu i bym je skasowała.
    Nawet nie zwróciła uwagi na to, że jest w tle. Sądziła, że go nie ujęła, ale to nie było ważne. Nie zamierzała tu zostać nawet sekundy dłużej.

    no i się obraziła

    OdpowiedzUsuń
  13. Gromkie brawa rozlały się gwałtowną falą po sali bankietowej, kiedy Georgina Donovan z serdecznym uśmiechem zaprosiła księcia Monako do oficjalnego otwarcia przyjęcia, ustępując mu miejsca przed mikrofonem. Lia odruchowo również klasnęła w dłonie. Najpierw raz, energicznie, a później kolejny, niepewnie i nie do końca świadomie, bo słowa Nicolasa powoli zaczęły docierać do jej podświadomości. A kiedy w końcu się w niej zagnieździły, zamarła w całkowitym bezruchu.
    Nicolas Grimaldi… Czekoladowe tęczówki dziewczyny odprowadziły mężczyznę w stronę niewysokiej sceny. W jej umyśle kołatała się myśl, jak mogła na to nie wpaść, kiedy — najwyraźniej — wszyscy inni doskonale wiedzieli, z kim mają do czynienia. Powinna była się domyślić. Jednak czy to by cokolwiek zmieniło?
    Wpatrywała się w mężczyznę niczym zahipnotyzowana, kiedy stanął przed mikrofonem i rozpoczął przemówienie. Gdy się uśmiechnął, elegancko i nieco powściągliwie, przeczesując palcami ciemne włosy. Słuchała, jak jego miękki głos rozlał się z głośników, gdy dziękował darczyńcom i w krótkich słowach podsumowywał ogrom pracy, który został włożony w kenijski projekt. Gdy się roześmiał, krótko i lekko, a zaraz potem odchrząknął i kontynuował, jak gdyby nigdy nic. I mimo, iż przed momentem został przedstawiony przez Georginę z imienia, nazwiska i tytułu szlacheckiego, nie potrafiła dostrzec w nim księcia. Wciąż był tym samym Nicolasem, którego poznała w kenijskim skwarze. Tym samym mężczyzną z rozczochraną czupryną, z którym jadła śniadania, piła kawę i nuciła amerykańskie piosenki z lat osiemdziesiątych, kiedy zmęczenie już zanadto dawało im w kość. Nic się nie zmieniło. I poczuła z tego powodu ulgę.
    — Nie lubię być okłamywana — ton głosu brunetki był cichy, kiedy z poważnym wyrazem twarzy przyjmowała od mężczyzny wysoki kieliszek z różowym winem. Zaraz jednak wyraz jej twarzy złagodniał, a na ustach pojawił się uśmiech, lekki i miękki. — Ale przyznaję, że sama też nie zawsze mogę być szczera i muszę kłamać od czasu do czasu, więc wyszłabym na hipokrytkę, gdybym miała ci to za złe — stwierdziła, wzruszając lekko ramionami, nagle rozbawiona ironią losu, jaka ją właśnie spotkała. Bo wciąż była tą, która z ich dwójki kłamała najwięcej.
    Roześmiała się, gdy mężczyzna wyciągnął w jej kierunku dłoń, przedstawiają się w tak oficjalny sposób, po czym bez chwili wahania uścisnęła jego dłoń.
    — Lia Donovan. Miło cię poznać po raz drugi, Nico. — dodała z rozbawieniem.
    Dziewczyna zerknęła ponad ramieniem Nicolasa w stronę mównicy, z której właśnie zaczęła schodzić jej babcia. Kobieta, wysoka i smukła w szpilkach z najnowszej kolekcji Prady, rozglądała się po sali, zapewne szukając wnuczki, i Lia poczuła, że to ostatni moment, by uciec z przyjęcia. W przeciwnym razie będzie zmuszona towarzyszyć Georginie do samego końca, a tego zdecydowanie wolała uniknąć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Chodź — Lia subtelnie wsunęła rękę pod ramię Nicolasa, po czym pociągnęła go między gośćmi w stronę zacienionego korytarzyka w końcu sali, z którego korzystali kelnerzy serwujący przekąski i szampana. — Przed głównymi drzwiami zawsze jest mnóstwo paparazzi. Z twojego powodu zapewne będzie ich jeszcze więcej, więc polecam tą drogę — wyjaśniła z rozbawionym uśmiechem, gdy przemknęli przez wahadłowe drzwiczki prowadzące na zaplecze budynku, do kuchni. — Raz czy dwa już zdarzało mi się wymykać. Nie, żebym miała się czym chwalić, oczywiście. — roześmiała się krótko, po czym puściła do Nicolasa oczko.
      Kuchnia była zatłoczona przez kucharzy i kelnerów, którzy nie sprawiali wrażenia zainteresowanych obecnością dwójki z gości. Lia nie była pewna, czy była to kwestia tego, że mieli ogrom pracy, czy po prostu lata praktyki nauczyły ich, że po prostu powinno się ignorować tego typu sytuacje, ale odpowiadało jej to. Brak zainteresowania pozwoli im zniknąć niezauważenie.
      Lia pchnęła drzwi z czerwoną tabliczką “wyjście”. Zimne, nocne powietrze Nowego Jorku omiotło jej drobną sylwetkę bez skrupułów, dobitnie przypominając, że przecież nie odebrała swojego płaszcza z szatni. Mimo to, na jej różowych ustach wymalował się szeroki uśmiech.
      — A więc… — zaczęła Lia, teatralnym gestem dłoni zapraszając go do wyjścia na zewnątrz, w ciemną uliczkę między budynkami. Zaraz potem zapytała: — Co książę pragnął by zobaczyć w Nowym Jorku?

      Lia

      Usuń
  14. — Mam nadzieję, że wpłacisz kaucję, jak mnie aresztują za uprowadzenie członka rodziny szlacheckiej — Lia uśmiechnęła się z rozbawieniem, mimo iż wizja wizyty na komisariacie napełniała ją przerażeniem tak ogromnym, że aż ściskało żołądek. Długie godziny spędzone na przesłuchaniach pamiętała jak przez mgłę, jednak uczucia, które się w niej kotłowały wciąż były wyraźne i ostre. Prawda, która wyszła wtedy na jaw, na zawsze złamała jej serce i zrujnowała życie. — A Georgina… cóż, jest tobą zachwycona, więc wystarczy, że poślesz jej uśmiech lub dwa i wybaczy nam obojgu.
    Georginie Donovan można było wiele zarzucić, co Lia wywnioskowała z opinii zasłyszanych od jej współpracowników czy wśród śmietanki towarzyskiej Nowego Jorku, jednak serce miała złote. Nie skupiała się jedynie na czubku własnego nosa, a naprawdę troszczyła się o innych i była gotowa poruszyć niebo i ziemię, jeśli pomocy potrzebował ktoś z jej bliskich. Lia doskonale o tym wiedziała, dlatego bardziej niż niezadowolenia babci obawiała się tego, że wystraszy ją swoim nagłym zniknięciem. Obie zdawały sobie sprawę, że znalazłby się co najmniej tuzin osób, które życzyły jej wszystkiego co najgorsze.
    — Twój ochroniarz nie ma się o co martwić, jesteś w dobrych rękach — Lia uśmiechnęła się niewinnym uśmiechem, jednocześnie puszczając oczko w stronę mężczyzny. Mimo, iż już nieco zdążyła się oswoić z myślą, że ma do czynienia z członkiem rodziny królewskiej, wciąż nie potrafiła patrzeć na Nicolasa przez pryzmat jego szlacheckiego tytułu. Nie widziała w nim księcia, tak jak wszyscy wkoło, a po prostu kogoś, z kim dobrze spędzało się jej czas. — Ah, rozumiem, jesteś imprezowym typem — brunetka pokiwała głową, wolną ręką przywołując taksówkę, gdy wyszli po drugiej stronie uliczki, z daleka od paparazzi. Samochód zatrzymał się niemalże od razu, zapewne przez wzgląd na fakt, że byli nad wyraz elegancko ubraną parą. — Kluby to nie moja specjalność, przyznaję, ale zabiorę cię w miejsce, gdzie będziesz mógł się pobawić zdecydowanie lepiej. — wyjaśniła z tajemniczym uśmiechem, po czym wciągnęła Nicolasa do kabiny taksówki. Kierowca przywitał ich pogodnie, najwyraźniej licząc na spory napiwek przez wzgląd na ich stroje, a gdy otrzymał od brunetki adres, płynnie włączył się do ruchu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Pochodzę z Wirginii. W Nowym Jorku mieszkam dopiero trzy lata, z czego niespełna rok spędziłam w Kenii jako wolontariuszka — gdy Lia odezwała się znów, jej głos był cichy i nieco mniej rozluźniony, niż do tej pory. Mimo, iż kłamstwa nowego życia miała opanowane do perfekcji, zawsze towarzyszyło im piekące w żołądku poczucie winy i niespodziewany ból, że już nigdy nie będzie mogła być prawdziwą sobą. — Muszę przyznać, że nie do końca jeszcze odnajduję się w tutejszej rzeczywistości. Nowy Jork jest zatłoczny i głośny, a życie z babcią wymaga ode mnie zdecydowanie zbyt częstego wychodzenia ze strefy komfortu — Lia roześmiała się z rozbawieniem, pomimo lekkiego grymasu na ustach, ale zaraz potem wzruszyła lekko ramionami. — Ale plusem jest, że bardzo łatwo można być anonimowym. A chyba dzisiaj właśnie na tym nam zależy — brunetka uśmiechnęła się, zerkając na Nicolasa, po czym odwróciła się nieco bardziej w jego stronę. Sięgnęła do guzików przy jego koszuli, po czym odpięła pierwszy od góry. Następnie delikatnie podwinęła rękawy jego marynarki, aby nadać jego stylizacji nieco więcej luzu. Kiwnęła głową z aprobatą, po czym dodała z uśmiechem: — Przystojniak z ciebie.
      Taksówka zatrzymała się kilka minut później zaraz obok zatłoczonej uliczki, nad którą intensywnie świecił neon z kolorowym napisem Little Italy. Brunetka wręczyła kierowcy banknot z napiwkiem, który faktycznie okazał się całkiem pokaźny, po czym wyszła z samochodu zaraz za Nicolasem. Do ich uszu od razu dotarły z oddali dźwięki muzyki, śpiewy i roześmiane głosy.
      — Może to nie klub ze światowej sławy DJem, ale mogę ci zagwarantować, że będziesz się bawił również dobrze. No, i nigdzie w Nowym Jorku nie wypijesz tak dobrego Hugo, jak tutaj. — Lia posłała Nicolasowi szeroki uśmiech, po czym kolejny raz ujęła go pod ramię i ruszyła w stronę alejki, z której dobiegała muzyka.

      L.

      Usuń
  15. Lia słuchała, jak mężczyzna opowiadał o rozpoznawalności jego osoby w Europie i Wielkiej Brytanii, przez co nie zawsze mógł robić to, na co miał ochotę, i doszła do wniosku, że go rozumie. Nie w pełni, oczywiście, bo jej sytuacja różniła się diametralnie, jednak po części potrafiła sobie wyobrazić jego frustrację. Swego czasu jej nazwisko, to prawdziwe nazwisko, rozbrzmiewało w każdych wiadomościach na terenie Wirginii, a nawet i dalej, przez co była gnębiona dzień i noc. Zastraszana do tego stopnia, że nie była w stanie normalnie żyć. O ile w ogóle ktoś potrafił normalnie żyć, ledwo unikając śmierci z rąk własnego ojca.
    Uśmiechnęła się szeroko do niewysokiego włocha, którego kojarzyła już z poprzednich wyjść jako właściciela, gdy przepuścił ich w wejściu do budynku, jak zawsze zachwalając jej urodę włoskimi komplementami. Które, nawiasem mówiąc, ledwo rozumiała.
    — Nie śledzę losów żadnej rodziny królewskiej, więc ciężko mi się wypowiadać odnośnie standardów, ale myślisz, że rodzice wysłaliby cię na rok do Nowego Jorku, gdyby uważali cię za czarną owcę? — Brunetka zerknęła kątem oka na Nicolasa, unosząc przy tym subtelnie brew, a usta wyginęła w lekkim uśmiechu. Nie miała bladego pojęcia, jakie relacje panują między członkami jego rodziny, jednak miała wrażenie, że rodzice musieli uważać go za całkiem odpowiedzialnego i godnego zaufania.
    — Zgadza się. Szersze możliwości to jeden z powodów, dlaczego padło akurat na Nowy Jork — kolejne kłamstwo, które tak gładko wyślizgnęło się na usta brunetki. A wraz z nim kolejny ucisk w żołądku, kiedy musiała oszukiwać osobę, którą zaczynała lubić coraz bardziej. A myśl, że on również mijał się z prawdą podczas ich poznania w Kenii, wcale nie sprawiała, że czuła się lepiej. — Poza tym, Georgina potrafi być przekonywująca. Dostałam jeden z jej apartamentów na wyłączność i własnego szofera. Istne szaleństwo w porównaniu do tego, że w Richmond jeździłam wszędzie rowerem i mieszkałam w małym pokój na poddaszu. — ton głosu Lii był rozbawiony, kiedy żartobliwie opowiadała o profitach związanych z przeprowadzką, jednak kąciki jej ust zadrżały nieco, lekko i prawie niezauważalnie, kiedy wypowiedziała nazwę rodzinnego miasta. Był to jedyny fakt, który łączył ją z przeszłością, którą zostawiła za sobą.
    Lia doskonale wiedziała, że jej babcia dołożyła wszelkich starań, aby cała jej przeszłość została skrupulatnie ukryta. Nie tylko pod względem finansowym, ale także wykorzystała wszystkie wpływy, jakimi dysponowała. Mimo to brunetka była pewna, że wystarczyło jedno słowo Nicolasa – jako księcia Monako, który miał zdecydowanie większe możliwości, niż Georgina Donovan – żeby jutro na jego biurku leżała teczka z wszystkimi informacjami na jej temat. Tymi prawdziwymi.
    — Nie mam pojęcia, co to znaczy mieć mocną głowę — Lia uśmiechnęła się i z politowaniem pokręciła głową, rozrzucając kasztanowe loki na ramiona. — Ale nie martw się, nie przyniosę ci wstydu i nie zwymiotuję na twoją koszulę po dwóch drinkach. — dodała zaraz z rozbawieniem. Subtelnie szturchnęła Nicolasa łokciem w bok, po czym uśmiechnęła się jeszcze szerzej i puściła do niego oczko.
    Kolejka faktycznie wydawała się duża, jednak przygotowywanie drinków szło dość sprawnie, więc po kilku minutach również oni otrzymali zamówione napoje. Nie były one serwowane tak wykwintnie, jak na bankiecie, z którego uciekli, dzięki czemu Lia poczuła, jak całe napięcie opuszcza jej ramiona, mimo iż do tej pory nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że jej towarzyszyło.
    — Ja za to mam nadzieję, że jesteś dobrym tancerzem — brunetka uniosła jedną brew, jednocześnie przygryzając lekko dolną wargę, po czym rzuciła Nicolasowi spojrzenie, które mogło uchodzić za nieco wyzywające. — Bo chętnie zaprosiłabym cię do tańca, drogi książę. — dodała szeptem i nachyliła się w jego kierunku, aby przypadkiem żadne wścibskie uszy nie mogły dosłyszeć ani słowa.

    Lia

    OdpowiedzUsuń
  16. Teatralny ukłon, który zaprezentował przed brunetką Nicolas, wywołał u niej falę gromkiego śmiechu, a to zaś uświadomiło jej, jak rzadko się śmiała, odkąd wróciła do Nowego Jorku. Miała wrażenie, że jako wnuczka Georginy Donovan – w dodatku taka, która pojawiła się niczym grom z jasnego nieba – bezustannie jest bacznie obserwowana i wystawiana ocenie. Natomiast przy mężczyźnie to uczucie gdzieś blakło i ustępowało, a w jego miejscu pojawiała się lekkość i swoboda, którą tak rzadko w sobie odnajdywała ostatnimi czasy.
    Lia upiła łyk drinka, domyślając się, że jak już wejdzie na parkiet to prędko z niego nie zejdzie, po czym ujęła dłoń bruneta i lekko pociągnęła go w stronę tańczących ludzi. Muzyka płynąca z głośników nie była typowo klubowa, a stanowiła mieszankę amerykańsko-włoskich rytmów, więc każdy mógł znaleźć coś dla siebie – od nieco szybszych tańców w parach po te wolniejsze, jak i również idealne do tańca solo.
    — W takim razie liczę, że nie podeptam ci palców, bo na pewno jesteś lepszym tancerzem ode mnie — Lia uśmiechnęła się i odwróciła w stronę Nicolasa, jednocześnie subtelnie zaczynając poruszać się w rytm muzyki wypełniającej salę. Nieco niepewnie położyła dłonie na jego ramionach, jakby nagle zawahała się, czy powinna znaleźć się aż tak blisko niego. — Co do odnalezienia babci po latach… chyba było podobnie. Moja mama nie utrzymywała kontaktów z Georginą, posprzeczały się jeszcze przed moim urodzeniem i widywałam ją zaledwie raz do roku. Kilka lat temu moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym, więc babcia została moim prawnym opiekunem — wyjaśniła, jednocześnie starając się przestać analizować każde wypowiedziane słowo. Większość i tak była prawdą, tą dozwoloną częścią jej dawnego życia, którą mogła się dzielić. — I, proszę, nie współczuj mi ani nie mów którejś z tych błahych rzeczy, które mówi się ludziom po stracie bliskich. A jeśli już bardzo będziesz chciał mi czegoś współczuć to tylko i wyłącznie jutrzejszego bólu głowy, jeśli przesadzę z drinkami. — dodała zaraz, wciąż lekkim i rozbawionym tonem. Nie chciała, aby atmosfera między nimi nagle stała się napięta, albo – co gorsza – nie chciała im obojgu psuć zabawy. Tym bardziej, że dawno się tak dobrze nie bawiła.
    Nie przywiązywała się do kłamstw na temat rodziców, które zmuszona była mówić, żeby utrzymać się z dala od dawnego życia. Powtarzała je już tyle razy, że każde znała na pamięć, jednak nie do końca się z nimi utożsamiała. Nauczyła się patrzeć na nie z innej perspektywy, jakby z boku, przez co nie sprawiały jej bólu i nie przywoływały wspomnień. Pozwalały odciąć się od prawdy, którą zamknęła szczelnie w najdalszym zakątku umysłu i pozwalała jej wydostać się na powierzchnię tylko w samotności. Kiedy była pewna, że absolutnie nikt nie będzie w stanie wyczytać jej z brązowych tęczówek.
    — Ale wracając do ciebie — Lia uśmiechnęła się, kiedy ich spojrzenia spotkały się na moment w półmroku, który panował na parkiecie. — Co planujesz dalej? Kiedy rok minie i twoi rodzice zapragną cię z powrotem w domu? Będziesz mógł zostać w Nowym Jorku? Czy chciałbyś wrócić do Monako? — zapytała. Przez rok w Stanach Zjednoczonych mogło wydarzyć się tak wiele rzeczy w życiu Nicolasa, że mógłby stać się zupełnie innym człowiekiem, niż był do tej pory, i wcale nie pragnąć wrócić do królewskiego standardu życia. Była ciekawa, czy wtedy miał jakieś inne możliwości.

    L.

    OdpowiedzUsuń
  17. — Georgina ma gest, tego faktycznie nie można jej odmówić — stwierdziła brunetka i zajęła miejsce przy stoliku, starając się usiąść w taki sposób, aby krótka sukienka nie odsłaniała więcej, niż by wypadało. Zdążyła zauważyć parę zdecydowanie zbyt otwartych spojrzeń, które rzuciło w jej stronę kilku nieznajomych mężczyzn podczas tańca. Najwyraźniej jednak widok towarzyszącego jej Nicolasa powstrzymywał ich od jakiegokolwiek odważniejszego ruchu. — Tym bardziej, jeśli chodzi o jedyną wnuczkę. Wtedy słowo “odmowa” nie istnieje w słowniku mojej babci.
    Georgina nieba by wnuczce przychyliła, brunetka doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Od dziecka obdarowywana była najwspanialszymi prezentami, jakie tylko można było sobie wyobrazić. A gdy zjawiła się w Nowym Jorku, półprzytomna po koszmarze, który spadł na nią tak niespodziewanie, Georgina obrała sobie za punkt honoru zadbać o to, by Lii nigdy nic nie brakowało. Jakby pieniędzmi próbowała zasklepić ranę w sercu, która jednak nigdy miała się nie zabliźnić.
    — Nie wiem, czy w pełni jestem w stanie zrozumieć, jak się czujesz — przyznała Lia, zerkając uważnym wzrokiem na mężczyznę. — Ale skupianie się na tu i teraz brzmi całkiem sensownie. Myślę, że ludzie powinni robić to zdecydowanie częściej, bo los bywa przewrotny. — stwierdziła nieco ciszej, a ton jej głosu zdradził, że doskonale wiedziała, o czym mówi. Poznała się na przewrotności losu w dniu, kiedy odkryła prawdę o własnym ojcu, a później kolejny, gdy zjawiła się w Nowym Jorku. Teraz czekała na kolejną, kiedy ktoś odkryje prawdę o niej samej.
    — Myślę, że serce Georginy już złamałeś, uciekając ze mną, jej własną wnuczką — brunetka zażartowała, odrzucając z ramienia kilka kosmyków włosów. Doskonale wiedziała, że babcia – mimo poirytowania, że Nicolas zniknął z bankietu – byłaby wniebowzięta faktem, że wymknął się w towarzystwie Lii. Uwielbiała snuć teorie spiskowe na temat romantycznych, trzymanych w tajemnicy miłostkach, więc do ich dwójki na pewno dopowiedziała by swoją historyjkę. — I zapewne nie tylko jej — wzruszyła lekko ramionami, spuszczając wzrok na drinka, który stał przed nią. Od niechcenia przesunęła opuszkami palców po szklanej nóżce kieliszka. — A gdybyś się jednak zakochał? Bez planowania, tak po prostu? — przeniosła spojrzenie lśniących tęczówek na mężczyznę, odszukując jego oczy w półmroku panującym na sali. Gdy nie ogrzewało ich słońce Kenii i blaski bankietowych reflektorów, a byli ukryci się w półmroku nieznanego klubu gdzieś na przedmieściach, Lia miała wrażenie, jakby tworzyła się między nimi nowa więź. Inna, głębsza.

    Lia

    OdpowiedzUsuń