I'm fairly famous, I'm sorta known
And if your son doesn't, I bet your daughter knows
Caden Whitmore
Caden Killian Whitmore ♰ urodzony 16 stycznia 2000 roku w Marsylii ♰ przeniósł się z matką i starszą siostrą do Nowego Jorku po dwóch latach, gdy rodzice się w końcu pogodzili ♰ zodiakalny koziorożec i naczelna zodiakra, Horoskop na Dziś czyta namiętnie każdego ranka na równi z Plotkarą ♰ studiuje Game Design and Development na Columbia University ♰ może przyszły projektant gier komputerowych ♰ rozpieszczony syn Carlisle Whitmore, inwestora i dewelopera oraz Giselle Devereaux, projektantki biżuterii ♰ starsza, perfekcyjna siostra Audrey i młodszy, średnio-idealny brat Billie ♰ Mieszkanie na Upper West Side ♰ Instagram ♰
Nigdy nie był ambitny.Wieczny lekkoduch, dla którego najważniejsza była kolejna impreza, kolejna dziewczyna. Nie miał pasji, jak siostra i nie grał na skrzypcach czy fortepianie. Umiał grać tylko na nerwach i w kosza. Nie miał zamiłowania do przedmiotów ścisłych, a pracę domową z fizyki zawsze odrabiał za niego Billie. Ojciec często przymykał oko na wybryki średniego syna, który w końcu był jego ulubieńcem, a Caden sprawnie wykorzystywał ojcowską słabość. Sprawdzał, na jak wiele może sobie pozwolić, ile granic ojciec pozwoli mu przekroczyć zanim się złamie. Wyciągał go z każdych kłopotów. Stawał w obronie, kiedy matce puszczały nerwy, za każdym razem witał go z otwartymi ramionami. Nie było rzeczy, której Carlisle nie byłby w stanie mu wybaczyć.Obiecał poprawę. Opuszczając ponure mury zakładu więziennego zapewniał, że więcej tam nie wróci i tej jednej obietnicy chce dotrzymać. Dwa lata w zupełności Cadenowi wystarczyły, aby się opamiętać i nie włamywać do cudzych domów z nudów. Jeden zakrapiany alkoholem oraz nudą wieczór pozbawił go wolności. Tym razem ojciec już nie pomógł, nie czekał z szeroko otwartymi ramionami i uśmiechem na swojego ulubieńca. Zamiast tego zostawił go samego z konsekwencjami własnych czynów. Wyraził skruchę w sądzie, przeprosił poszkodowanych i odbębnił karę odliczając w duchu dni do końca.Dziś teoretycznie jest innym człowiekiem. Rzadko opuszcza zajęcia na studiach, wciąż imprezuje co tydzień, ale już nie włamuje się do mieszkań. Jeździ wszędzie na deskorolce, cudem omija przechodniów i nie rozbija się o samochody. Żyje z współprac na Instagramie, na których w zasadzie mu nie zależy, ale kilka tysięcy za post piechotą nie chodzi i czasami z tego, co przeleje mu na konto ojciec. Wrzuca filmiki na TikToka, nadrabia serialowe oraz filmowe zaległości, sprawdza nowe knajpy i udaje, że wszystko jest tak, jak być powinno.
_________________________________________________
Kartę sponsoruje Chase Atlantic, Tinie Tempah oraz Aaron Liebregts.
Chodźcie po wątki! Cadena można brać do tańca, ale do różańca niekoniecznie.
📩bysiaa44@gmail.com
[Hej,
OdpowiedzUsuńWitaj z kolejną postacią, co do której czuję, że zafunduje nam ona jeszcze sporo niekoniecznie przyjemnych niespodzianek. Ale niech pierwszy rzuci kamieniem ten, który nie lubi takich niegrzecznych chłopców (ja z całą pewnością tego zrobić nie mogę xD).
Oczywiście jak zwykle życzę masy weny i samych porywających historii, a w razie chęci zapraszam w swe skromne progi.]
Nathy, Anael, Dante i Max
[Ja już pisałam, że Caden bardzo mi się podoba i jesteśmy w stanie poświęcić mercedesa z O 😂 baw się dobrze, a jak coś, to wiesz gdzie nas szukać 😈]
OdpowiedzUsuńOctavia/Sophia
[Cześć!
OdpowiedzUsuńPięknie dziękuję za powitanie, no i za miłe słowa o Honey. :) Póki co licealny skandal pozostaje słodką tajemnicą, ale kto wie, co to się jeszcze wydarzy… :D
Dziękuję raz jeszcze, oczywiście również życzę dobrej zabawy z nową postacią!]
Honey Lovett
Spotted: Kto nie pośmiał się głośno na informację, że naczelny imprezowicz Manhattanu wylądował w więzieniu za włamanie się do cudzego mieszkania? Pewnie kłamie! Podczas gdy nasz Capricorn Sun odsiadywał swój wyrok, my z utęsknieniem czekaliśmy, aż wróci (a przynajmniej to wszyscy starają się mu przekazać, gdy tylko go widzą). Proszę, powiedz, że już skończyłeś ze swoimi starymi zabawami, C. Albo może inaczej... Obiecaj, że nie znajdziesz sobie nowych. Gorszych. Bo ja się szczerze za Tobą stęskniłam i nie zamierzam znów się rozstawać.
OdpowiedzUsuńWitam na blogu!
buziaki,
plotkara 💋
[ Z lekkim opóźnieniem przychodzimy powiedzieć cześć temu panu co wygląda jak chodzące kłopoty! On mi po prostu wygląda jak taki chłopiec z bogatego domu co dla zabicia nudy zrobiłby wszystko myśląc, że konsekwencje go nie spotkają... dlatego fajnie, że jednak nie puściłaś mu płazem wybryków :D Ciekawa jestem, czy rzeczywiście tak się zmienił, czy wkrótce zapomni o więziennych doświadczeniach i czar pryśnie... ;>
OdpowiedzUsuńBawcie się dobrze! ]
Danielle / Sohee / Lian
Była zmęczona. Choć chciała tu przyjechać i odpocząć, prawda była taka, że Sophia chyba była pracoholiczką. Nie umiała się wyciszyć i odpocząć, zregenerować sił. Choć brakowało jej takich leniwych dni, kiedy najzwyczajniej w świecie się nudziła, to tego uczucia właśnie nienawidziła. Nienawidziła się nudzić. Więc zawsze znajdowała sobie jakieś zajęcie.
OdpowiedzUsuńA dzisiejszym zajęciem było spotkanie z wydawcami z samego rana, które zajęło jej kilka godzin. I choć na nogach była gdzieś od szóstej rano, tak teraz marzyła o tym, żeby wstąpić po jakąś dużą, czarną kawę i zaszyć się w swoim mieszkaniu. Nic więcej jej nie interesowało. Wychodząc z wytwórni, postanowiła, że pojedzie do domu, a potem pod wieczór wyskoczy na jakieś zakupy, w nadziei że w galerii nie będzie zbyt dużo osób, choć w Nowym Jorku było to wręcz niemożliwe. Tu zawsze kręcili się ludzie, a jej wyjście zawsze wzbudzało zainteresowanie i sensację. Ot, taka była cena sławy, i Sophia wiedziała, że już raczej nigdy nie oderwie się od tego, że już nigdy nie będzie anonimowa.
Zatrzymała samochód na jednych światłach, obserwując jak przez przejście dla pieszych idzie wręcz fala ludzi. Wielu z nich od razu rozpoznała jako turystów, bo ci nie przejmowali się tym, że zatrzymali się na samym środku ulicy, by zrobić zdjęcia ogromnych budynków. Bo właśnie w tym miejscu było najlepsze miejsce na zdjęcie. Zatrąbiła nerwowo, kiedy kilku ludzi nadal stali na jej drodze. Ruszyła ręką, ponaglając tych kilku ludzi, ciesząc się, że nikt jej nie rozpoznał i nie zrobił dodatkowego, pamiątkowego zdjęcia jej osoby, by móc się następnie pochwalić przed rodziną i znajomymi, że rozzłościł swoją osobą Sophie Demiri, która gdzieś najwyraźniej się spieszyła.
Stanie w korkach w Nowym Jorku było czymś normalnym w mieście, jego nieodłączną częścią. Każdy kto tu mieszkał, musiał się do nich przyzwyczaić, albo po prostu przesiąść się na komunikację miejską. Ta w wypadku Sophii zdecydowanie odpadała, więc kobieta musiała zrobić nic innego, jak pogodzić się z kilometrowymi korkami na ulicach. Dzisiejszego dnia nie było o dziwo tak źle, wszystko szło dość sprawnie i kilka kolejnych ulic udało jej się sprawnie pokonać. Kiedy już była kilkanaście metrów od swojego apartamentowca, stało się coś, czego w ogóle nie brała pod uwagę. Owszem, wypadki się zdarzały, ale nie tak nagłe jak ten. Najpierw poczuła szarpnięcie samochodu, a później huk. Zacisnęła ręce na kierownicy, oddychając głęboko. Czy to była jej wina? Nie, zdecydowanie nie, ona miała zielone światło, piesi czerwone. Na wszelki wypadek wychyliła się nieco do przodu, spoglądając na sygnalizację świetlną. Teraz to ona spowodowała korek, ale nie przejmowała się tym zbytnio. Uchyliła szybę od swojej strony, spoglądając na chłopaka, który wpakował się pod koła jej samochodu. Wyglądał, jakby nie stała mu się wielka krzywda, ale to wszystko mogło być nieprawdą. Bardziej zdziwiło ją to, że ubolewał nad jakąś zepsutą deskorolką.
— Ja Ciebie zepsułam? To Ty mi się władowałeś pod samochód, miałeś czerwone światło, do cholery! — również warknęła w jego stronę, otwierając drzwi i wychodząc z samochodu. Zatrzasnęła je, spoglądając na maskę, czy dość mocno była uszkodzona.
— Dopiero co go kupiłam. Kurwa, zdajesz sobie sprawę, ile ten samochód kosztuje? zdecydowanie więcej, niż Twoja nędzna deskorolka. I prawo jazdy dało mi to cholerne miasto, ja przynajmniej wiem, że jak jest czerwone, to trzeba się zatrzymać, a nie jechać na złamanie karku. Idiota z Ciebie, wiesz?
Wkurzona Królowa
[Hej,
OdpowiedzUsuńPragnę poinformować, że odezwałam się na maila z propozycją luźnego powiązania.]
Saffira
Można powiedzieć, że ostatnie cztery miesiące upłynęły Naturelle niezwykle spokojnie. Owszem, wdała się w kilka barowych bójek i od czasu do czasu obraziła nie tę osobę co trzeba, co spowodowało, że jej twarz znowu wylądowała na stronach plotkarskich magazynów, zwłaszcza tych muzycznych, ale przynajmniej nie poturbowała żadnego klienta ani pracownika Rainbow Feather. W każdym razie nie fizycznie, bo jednak niektórym z nich słownie oberwało się na tyle porządnie, że część z nich przestała się do niej w ogóle odzywać. Czy Francuzka zamierzała się tym przejmować ? No może odrobinę, ale to i tak tylko podczas kontaktów z ojcem. A raczej Panu Tavernier tak się wydawało, bo doświadczenie, które jego córka podczas tych wszystkich lat zdobyła na scenie uczyniło z niej świetną aktoreczkę. Prawdopodobnie tylko dlatego udało jej się przebłagać swego zastępcę, trzydziestoparoletniego Irlandczyka, by tuż przed Bożym Narodzeniem wstąpił na parę godzin do pracy w zamian za dodatkowe wynagrodzenie, podczas gdy ona sama będzie bawić się na jednej z tych wyszukanych imprez pełnych bogatych dzieciaków, na których zwykle działo się dokładnie wszystko. Zresztą i tak nie spodziewała się, by w studiu było dziś jakoś szczególnie tłoczno, więc mężczyzna mógł zamknąć je sporo wcześniej. Ostatecznie nie opłacało się palić tych wszystkich lamp, czy ogrzewać pomieszczenia, gdy pod jego dachem nie przebywał ani jeden petent.
OdpowiedzUsuńI tak oto od dobrych trzech godzin szatynka paradowała od jednej szafy do drugiej, przymierzając coraz to nowsze kreacje, by ostatecznie stwierdzić z rozgoryczeniem, że w każdej z tych błyszczących, typowo świątecznych kiecek wygląda niczym jakaś pierdolona deska do prasowania. Czyżby te wszystkie dragi, które zażywała od wielu lat zdołały w końcu sprawić, że schudła nieco bardziej niż zamierzała ? A może fakt ten był choćby w jakiejś części skutkiem tego jak rzadko ostatnimi czasy mogła pozwolić sobie na prawdziwy, pełnowartościowy posiłek ? Jakakolwiek nie byłaby prawda, ostatecznie w akcie desperacji ukucnęła obok dębowego kufra zawierającego balowe sukienki z poprzednich sezonów.
- No i co się tak gapisz ?! – Burknęła w stronę rozłożonego tuż obok puchatego psiaka, który przyglądał się niepojętym wariactwom swojej właścicielki z lekko znużoną miną. – Uważaj, żebym nie zechciała pójść tam w twoim futrze. – Zaśmiała się, udając, że mu grozi. – No dobra, to chyba powinno pasować. – Dodała po następnym kwadransie, wydobywając na światło dzienne dwuletnią sukienkę do kolana o pięknej miodowej barwie wykonaną z cienkiego jedwabiu, z łatwością pozwalającą działać męskim zmysłom, którą osobiście odebrała prosto z rąk jednej ze sławnych madryckich projektantek modowych. Teraz pozostawało jej tylko dobrać odpowiednią biżuterię i mogła już spokojnie dzwonić po swojego szofera. Resztę przygotowań zdążyła już bowiem zakończyć wcześniej, słusznie przeczuwając, że wybranie odpowiedniego stroju zapewne trochę jej zajmie.
Nathy [Przybywam z obiecanym zaczęciem. Mam nadzieję, że nie wyszło najgorzej.]
Stanęła pod oknem jego pokoju, nerwowo krocząc z nogi na nogę. Nie widziała go od czasu, kiedy trafił do zakładu karnego i choć chciała go przeprosić i z nim porozmawiać, nigdy nie wyraził zgody na to, aby spotkać się z nią w więzieniu. Domyślała się, że jest na nią zły, miał ku temu pełne prawo, uciekła, stchórzyła i zostawiła go samego, nie przypuszczając, że zostanie przyłapany i głupi wybryk, do którego go namówiła, skończy się dla niego aż tak tragicznie. Żałowała, że podsunęła mu do głowy ten kretyński pomysł z napadem, ale nie mogła cofnąć czasu i musiała zrobić wszystko, aby doszli jakoś do porozumienia. Nie kontrolowała tego, co robi, była wtedy w manii, odstawiła leki i nie myślała trzeźwo, tym samym nie przewidując w żaden sposób konsekwencji swojego postępowania. W czasie, kiedy oszukiwała ojca i nie przyjmowała przepisanych przez psychiatrę środków, nie posiadała żadnych hamulców, nie myślała o tym co robi, działała na granicy prawa, przy okazji mocno eksperymentując z alkoholem i innymi środkami odurzającymi. Niedługo po tym, jak Caden trafił za kratki, przesadziła z narkotykami i próbowała popełnić samobójstwo, przez co wylądowała na kilka miesięcy na obserwacji psychiatrycznej. Od tamtej pory była bardziej zdyscyplinowana, przyjmowała regularnie leki, a jej trzeźwo myślący umysł sprawił, że od dłuższego czasu targały nią wyrzuty sumienia. Od dziecka była bardzo zwinna, bez trudu wspięła się wyżej, wchodząc, jak zwykle miała to w zwyczaju przez balkon do jego sypialni. Miała szczęście, że drzwi były akurat uchylone, Caden siedział przy biurku z słuchawkami na uszach i nie zorientował się nawet, że znalazła się w pomieszczeniu.
OdpowiedzUsuń- Witamy na wolności okrutny złoczyńco – wyszeptała mu do ucha, kiedy podeszła do niego od tyłu, zsuwając słuchawki na jego kark – Tęskniłam – dodała, zasysając w ustach koniuszek jego ucha, delikatnie go przy tym podgryzając. Obawiała się jego reakcji, wiedziała, że będzie na nią zły, ale miała nadzieję, że po tych kilku latach zdążył już o tym wszystkim zapomnieć, zwłaszcza, że nie namówiła go do tego wszystkiego świadomie. Znali się już od jakiegoś czasu i choć bywało między nimi różnie, zanim wylądował w więzieniu zawsze mogła liczyć na jego wsparcie i pełną akceptację. Nie oceniał jej przez pryzmat choroby, nie naciskał jak inni, aby brała leki i przestała być przez to sobą, po prostu był, czy w sytuacji, kiedy się kłócili i zabijali, czy kiedy rozdziewiczał ją w jej sypialni kilka lat temu po imprezie szkolnej na której był jej osobą towarzyszącą.
Lou
Wiedziała, że będzie na nią wściekły, zwłaszcza, że unikał jej, odkąd wyszedł z więzienia. Nie przyszła do niego od razu, dała mu nieco czasu, aby ochłonął, ale najwyraźniej nadal zbyt mało, aby przestał żywić do niej urazę. Próbowała wcześniej dostać się do jego mieszkania normalnie, przez drzwi, ale nigdy nie otwierał i cieszyła się, że tym razem udało jej się trafić na uchylone okno. Lekcje z gimnastyki jednak do czegoś się przydały i była za nie teraz wdzięczna swojej matce.
OdpowiedzUsuń- Nie zamierzam tak łatwo odpuścić, rozwaliłam swoje ulubione rajstopy, żeby w końcu z tobą pogadać, nie wyrzucisz mnie po minucie – westchnęła, odsuwając się od niego i obserwując, jak pauzie grę. Dawniej często ze sobą rywalizowali podczas rozgrywek ONLINE, ale i tam ją ostatnio zablokował i nie miała możliwości, aby jakkolwiek skontaktować się z nim przez Internet. Nie sądziła, że aż tak weźmie sobie to wszystko do serca, fakt, poszedł siedzieć, a ona była zbyt pijana i naćpana, aby pomóc mu uciec, ale nie robiła przecież tego celowo i gdyby mogła cofnąć czas, zrobiłaby wszystko, aby zdążył opuścić wraz z nią to przeklęte pomieszczenie.
- Długo jeszcze będziesz się dąsał? Nie możemy zachowywać się tak, jak wcześniej? – westchnęła, podchodząc do niego bliżej i wsuwając dłonie pod jego koszulkę – Naprawdę dobrze się razem bawiliśmy, nie wierzę, że w więzieniu aż tak cię zresocjalizowali, że zostałeś jakimś konsekrowanym prawiczkiem – zaśmiała się, znów starając się zachować pozory normalności. Minęło tyle czasu, że powinien dać już sobie spokój i przejść do porządku dziennego, porządku, którego ona od dawna była częścią i za którym na pewno tęsknił równie mocno, jak ona – Nie byłam wtedy sobą, naćpałam się, nie wzięłam leków, zresztą, nie musiałeś mnie słuchać. Marcus nie dał się na to namówić, też mogłeś iść za głosem rozsądku – westchnęła, bo choć nie chciała go oskarżać i zależało jej na tym, aby się z nim pogodzić, próbowała chwytać się wszystkiego, aby wyciszyć nieco swoje wyrzuty sumienia, a przy okazji pokazać mu, że nie tylko przez nią wylądował za kratkami.
- Caden do chuja no, przestań zachowywać się w ten sposób i zacznijmy ze sobą normalnie rozmawiać, nie tęskniłeś za mną ani trochę? Zablokowałeś mnie, gdzie się dało kretynie, co mogę zrobić, aby odkupić swoje winy? Spadła mi przez ciebie liczba obserwujących, chcesz, żebym skoczyła z mostu? – mruknęła, szturchając go lekko w ramię, aby zaraz po tym klepnąć go pośladek
Lou
Słowa, jakie padły z jego ust zabolały, ale starała się tego po sobie nie okazywać. Nie spodziewała się, że będzie dla niej aż tak niemiły i nadal będzie wściekły o to, że zostawiła go wtedy ‘na miejscu zbrodni’. Domyślała się, że pobyt w więzieniu nie należał do przyjemnych i był bardzo dużą nauczką, ale szczerze wątpiła w cudownie oświecenie Cadena i całkowitą zmianę postępowania z jego strony.
OdpowiedzUsuń- Nie masz oprócz mnie innych koleżanek, nie oszukujmy się. Chcesz czy nie, jesteś skazany na mnie – wzruszyła bezradnie ramionami, odsuwając się od niego i siadając na skraju jego łóżka. Nie wiedziała, czy dalsza rozmowa z nim miała w ogóle jakiś sens, nie zamierzała jednak zbyt łatwo się poddać i się od niego odczepić. Zresztą, nigdy nie należała do słabych jednostek, jeśli się na cos uparła, musiała postawić na swoim, nie zamierzała okazać słabości i wyjść stąd urażona ze łzami w oczach, postanowiła, że będzie zachowywała się tak, jak gdyby nigdy nic i do końca trzymała się tej strategii.
- Póki co, jeśli o chujach mowa, największym jesteś jak na razie ty – mruknęła, rozsiadając się wygodniej na łóżku i układając poduszki tak, aby znaleźć się w pozycji półleżącej – Nie pomyślałeś o tym, że nie byłam wtedy sobą? Dobrze wiesz, że nie brałam leków, nie myślałam o konsekwencjach, byłam w manii, gdyby nie to, na pewno bym ci pomogła kretynie – wytłumaczyła, choć znał ją na tyle, aby wiedzieć, że podczas ataków choroby nijak nie jest sobą. Nie wiedziała po co w ogóle dalej kontynuuje tą rozmowę, była jednak gotowa na przyjęcie kolejnych ciosów z jego strony, jeśli tylko przyczyni się do tego, aby w końcu zapomniał o tej durnej akcji i wrócili do relacji, jaka ich wcześniej łączyła. Caden był w pewnym sensie jak narkotyk, potrafił cholernie uzależnić od siebie ludzi, dzięki czemu ciągle otaczał się mnóstwem znajomych. Jego urok działał także i na nią, przez co tym bardziej szła w zaparte, aby wybaczył jej w końcu tamten błąd i przeszedł do porządku dziennego.
- Nie chcę serwować swojej rodzinie traumy, gdybym zamierzała skakać, wybrałabym bardziej ustronne miejsce. Zresztą, mam pecha, nawet zabić się porządnie nie potrafię – wzruszyła ramionami, sięgając po stojąca na szafce nocnej szklankę wody i upijając z niej kilka łyków – Naprawdę zrobiłeś się teraz tak cholernie święty i nudny? – uniosła pytająco brew, kręcąc przy tym zrezygnowana głową – Po co udajesz kogoś, kim nie jesteś Caden? – dodała, rzucając w niego poduszką – Obudź się do chuja i zacznij żyć tak, jak zawsze – westchnęła ciężko, wpatrując się w niego przeszywającym wzrokiem.
Lou
Była nastawiona na serie negatywnych komentarzy pod swoim adresem, przez co łatwiej było jej przełknąć przykre słowa, jakie padały z jego ust. Nie wierzyła, że całkiem się zmienił, nawet jeśli spędził ostatnie lata w więzieniu, nie mógł zatracić swojej osobowości i udawać, że cała przeszłość nigdy nie miała miejsca.
OdpowiedzUsuń- Nic? Czyli jesteśmy teraz dla siebie kompletnie obcymi ludźmi, tak? Wymazałeś naszą znajomość i nie pamiętasz, że wiem o tobie wszystko i znam każdy szczegół na temat twojego pierdolonego życia? – mruknęła, coraz bardziej zażenowana jego postawą. Mógł jej wmówić wiele, ale nie to, że nie miała pojęcia o tym, jak wygląda jego życie i jaki jest. Przyjaźnili się od dawna, pieprzyła się z nim częściej, niż z kimkolwiek, równie często wypłakując mu się na ramieniu i na odwrót. Zawsze mógł liczyć na jej wsparcie i jakoś wcześniej nie bał się z niego korzystać.
- Zrobili ci tam pranie mózgu? A może rodzice dali ci ultimatum? Znam cię od lat kretynie, nie wierzę, że taki jesteś – warknęła, podnosząc się z łóżka i częstując się papierosem z paczki, którą odłożył na komodę – Po co to robisz? O chuj chodzi z tą grą Caden? – znów podeszła znacznie bliżej, utrzymując przy tym kontakt wzrokowy i dbając o to, aby nie uciekał wzrokiem – No już, o co do chuja chodzi? – dodała, podchodząc do niego jeszcze bliżej, tak, że ich twarze dzieliły zaledwie centymetry. Miała ochotę go pocałować, zerwać z niego ubrania i uprawiać z nim seks do rana, zapominając przy okazji o wszystkich problemach, ale nie zamierzała mu się narzucać. Nie chciała pogarszać już i tak beznadziejnej sytuacji, poza tym wśród jej znajomych nie brakowało chętnych na szybki numerek mężczyzn, nie musiała prosić się o to oświeconego Cadena.
- A w co się bawisz? Chcesz wstąpić do zakonu? A może pracować a jadłodajni dla bezdomnych, tak, jak inni oświeceni skazani? – parsknęła, obracając papieros w dłoni, aby zaraz po tym wsunąć go za ucho chłopaka – Nie wiem, być może świat, twoi rodzice i plotkara kupili bajkę o tym, że jesteś teraz zupełnie innym człowiekiem, ale natury nie oszukasz, a udawanie, że to wszystko, co przeżyłeś przez lata, nie miało miejsca i jesteś zajebiście grzecznym i posłusznym chłopcem, jest kompletnie bez sensu – dodała, wyrzucając wszystko niemalże na jednym oddechu. Była wściekła, na siebie, na niego, na tą całą chorą sytuację, a to sprawiało, że mówiła dużo, pewnie za dużo, ale na ten moment nie miało to dla niej żadnego znaczenia. Liczyła, że Caden pójdzie po rozum do głowy i przestanie udawać, a ona odzyska przyjaciela.
Lou
Wiedziała, że robi wszystko, aby ją zranić i sprawić jej przykrość, starała się więc nie brać tego do siebie i udawać, że jest jej to obojętne. Nie zamierzała dać mu tej satysfakcji, nigdy nie była od nikogo zależna, nawet jeśli przyszła tutaj, aby przeprosić, nie pozwoliłaby sobie na utratę godności i błaganie go za wszelką cenę o wybaczenie.
OdpowiedzUsuń- Nie wiem, po co to robisz, ale w porządku, jasne, nic nas nie łączyło, zawsze chodziło nam tylko o seks, masz rację – przyznała z wyczuwalną nutą ironii i zrezygnowania w głosie. Chciała, aby to było prawdą, ale miała to niego wyjątkową słabość i nawet jeśli nigdy nie byli zbyt długo oficjalnie parą, ciągle się kłócili i godzili zaraz po tym w łóżku, zawsze zajmował w jej życiu szczególne miejsce. Straciła dla niego głowę już jako nastolatka, miała czternaście lat, kiedy uprawiali razem seks i chcąc nie chcąc, choćby przez fakt, że oddała mu swoje dziewictwo, zajmował już do ostatnich dni miejsce w jej historii życia.
- To udowodnij, że tak nie jest. Nie powinieneś siedzieć w weekend przed laptopem, nawet jeśli jak twierdzisz nadal jesteś normalny, granie w gry w czasie, kiedy u Thomasa jest impreza, to nie jest coś naturalnego dla ciebie. Czego się boisz Caden? – wymownie spojrzała mu w oczy, przy okazji obserwując, jak zbliża się w jej kierunku. Nie potrafiła go rozgryźć, nie wiedziała, czy nadal jest tym samym facetem, czy w więzieniu wyprali mu mózg. Nie zdziwiłaby się, gdyby rodzice dali mu jakieś ultimatum, ale Caden, jakiego znała, w dupie miał wszelkie zasady i nawet jeśli odwalił jakąś grubą akcję, zawsze, podobnie zresztą jak ona, spadał na cztery łapy.
- Owszem, tęskniłam, ale nie chodzi o żaden dreszczyk emocji kretynie – mruknęła, nie odsuwając się, kiedy dotknął kosmyk jej włosów. Czuła, że jej serce zaczyna walić jak oszalałe, a oddech jest przyspieszony. Jej nozdrza wypełnił zapach jego perfum, tak charakterystycznych i przywołujących w jej głowie masę wspomnień – Przyszłam tutaj, żeby cię przeprosić, mam z kim się pieprzyć, nie jesteś jedynym, który potrafi mnie zaspokoić, nie schlebiaj sobie aż tak. Miałam wyrzuty sumienia, że przeze mnie skończyłeś w więzieniu, ale najwyraźniej niepotrzebnie. Stałeś się jeszcze większym chujem niż wcześniej – dodała, poprawiając włosy, którymi przed chwilą się bawił. Nie ruszyła się z miejsca, nie chciała się z nim siłować, a jego bliskość sprawiała, że czuła przyjemne ciepło, nutkę podniecenia i dreszczyk emocji o którym wspominał. Za nic w świecie nie zamierzała jednak się do tego otwarcie przyznać, na pewno nie w takiej sytuacji.
Lou
Często się kłócili, nie potrafili jednak zbyt długo się na siebie gniewać i koniec końców i tak lądowali zaraz w swoich ramionach. Tym razem było inaczej i to bolało ją najbardziej. Nie było jej przy nim, kiedy przechodził najgorszy okres, zresztą, nawet gdyby chciała i tak nie miała takiej możliwości, sama była wtedy w fatalnej formie i przebywała na oddziale psychiatrycznym w prywatnej klinice pod miastem.
OdpowiedzUsuń- Gigi Hadid nie dorasta mi do pięt i doskonale o tym wiesz – mruknęła, przegryzając przy tym delikatnie dolną wargę. Zawsze była pewna siebie, nie czuła się w żaden sposób gorsza od amerykańskich gwiazd, sama również należała do śmietanki towarzyskiej tego miasta i imprezowała wspólnie z modelkami. Już kilka lat temu miała propozycje od kilku agencji, wszystkie jednak odrzuciła, czując, że to nie dla niej, zwłaszcza, że ceniła sobie niezależność i nie byłaby w stanie podporządkować się wymogom, jakie spełnić muszą profesjonalne modelki.
- Sama chętnie wsiądę za kierownicę tego autobusu i cię pierdolnę w ten głupi łeb – warknęła, kręcąc zrezygnowana głową. Zaczynał ją powoli irytować, nie lubiła, kiedy ktoś traktował ją z góry, a Caden sprawiał, że czuła się przy nim niczym mała dziewczynka. Doskonale wiedział, gdzie uderzyć, aby ją zabolało, znał każdy jej słaby punkt, co stawiało ją często na przegranej pozycji. Zawsze dostawała to, czego chce, a dziś odbiła się od ściany, przez co zaczynała się dąsać niczym mała dziewczynka.
- Tak, właśnie tak mogłoby to wyglądać, ale zrobiłeś wszystko, abym zmieniła zdanie – westchnęła, biorąc jego rękę i odrzucając na bok, tak, aby mogła odsunąć się od szafki i wyjść spod niego – Przyszłam, próbowałam, nie chcesz mi wybaczyć, to nie. Nie muszę się poniżać, równie dobrze mogę się bawić z Thomasem czy Eliotem – dodała, sięgając po kurtkę, którą odłożyła na jego łóżko i narzucając ją na ramiona – A obchodzi cię to? Moje życie? To, czy jestem szczęśliwa czy zdenerwowana? Masz mnie w dupie, a ja nie będę błagać cię na kolanach o to, aby wszystko wróciło do normy. To twoje życie i nie zamierzam już więcej się w nie wpierdalać – wypuściła z ust ciężkie powietrze, poprawiła kurtkę i sięgnęła po torebkę. Nie należała do cierpliwych osób, była waleczna, ale tylko w sytuacji, kiedy gra była warta świeczki. Jeśli dalsza rozmowa z Caden miała oznaczać poniżenie się i błaganie go o wybaczenie, nie było to totalnie w jej stylu i wolała wyjść stąd z godnością, nawet jeśli prosto z tego mieszkania musiałaby pojechać do któregoś ze swoich kumpli, aby rozładować podniecenie, jakie wywołała w niej bliskość Cadena.
Lou
Uśmiechnęła się pod nosem, kiedy zaczął powoli zmieniać zdanie i udało jej się przekonać go do wyjścia. Najwyraźniej wciąż wiedziała, jak na niego oddziaływać, aby namówić go do rzeczy, na które wcześniej nie do końca miał ochotę. Był na nią wściekły i za pewne minie sporo czasu, zanim będzie nimi jak dawniej, wspólne wyjście stanowiło jednak dobry pierwszy krok i po cichu liczyła, że na nowo uda im się do siebie zbliżyć.
OdpowiedzUsuń- Wszystko mam od niej lepsze, ale o tym nie muszę ci chyba wspominać. Zdążyłeś przetestować każdą moją część ciała – mruknęła, przegryzając przy tym wargę i intensywnie wpatrując się w jego hipnotyzujące tęczówki. Brakowało mu jej, nie tyko pod względem wsparcia, ale i seksu, który stanowił nieodłączny element ich relacji. Nie dało się ukryć, że nikt nie potrafił zaspokoić jej tak, jak on, zwłaszcza, że był tym pierwszym, któremu się oddała i przez te kilka lat doskonale nauczył się, co lubi i co najbardziej ją podnieca, chętnie przystając na jej głupie pomysły i eksperymenty w łóżku.
- Jesteś strasznie pewny siebie, nikt cię nie ustawił w więzieniu do pionu? – uniosła pytająco brew, sięgając przy okazji po błyszczyk do torebki. Wymalowała nim usta i roztrzepała dłonią włosy, wyciągając je spod płaszcza – Przyszłam cię po prostu przeprosić, nie zależy mi na tym, aby cię stąd na siłę wyciągnąć. Jesteś dużym chłopcem, więc tak zrobisz co zechcesz – dodała, kierując się powoli w stronę wyjścia i obserwując, jak sam zbiera się za nią – Jeśli chcesz, mogę dać ci spokój nawet i teraz, ale to byłoby wbrew temu, co sądzi o tym twoje ciało – zrobiła kilka kroków wstecz, aby znaleźć się bliżej niego i jak gdyby nigdy nic ścisnąć delikatnie w dłoni jego krocze – Uwierzę w każdą bajeczkę, ale nigdy w to, że przestałam cię kręcić Caden – wyszeptała mu do ucha, pozostając przez moment w bezruchu – Nie jestem jednak już tamtą Louise, stałam się grzeczną dziewczynką, niebiosa czekają na mnie z otwartymi ramionami, amen – wzruszyła bezradnie ramionami, odsuwając się do niego i tym razem już pewniej skierowała się do drzwi wejściowych, spoglądając co jakiś czas przez ramię, aby upewnić się, że faktycznie wyjdzie za nią i pojedzie z nią na imprezę u Elliota.
Lou
Podczas jego pobytu w więzieniu sama miała nie najlepszy okres i dopiero teraz była gotowa, aby stawić mu czoła i móc z nim normalnie porozmawiać. Przez cały czas pozostawała w terapii i starała się dostosowywać do uwag pracujących z nią specjalistów, zwłaszcza, że rodzina wciąż była na nią wściekła po ostatniej próbie samobójczej, a ojciec pilnował jej bardziej, niż zwykle. Zastanawiała się, czy chodzi im o nią, czy o to, aby uniknąć kolejnego skandalu, nie zdziwiłaby się jednak, gdyby Jack przejmował się bardziej tym, czy nie trafi na pierwsze strony gazet i nie obniży notować jego firmy, a nie jej faktycznym stanem zdrowia.
OdpowiedzUsuń- Zamiast trzeciego oka, wolałabym, aby urósł ci drugi penis – mruknęła, przy okazji obserwując w aplikacji, czy kierowca Ubera znalazł się już na parkingu przed budynkiem. Nie chciała, aby ojciec wiedział, że wybiera się na imprezę u Elliota, uraczyła więc stosunkowo wcześnie swojego szofera końską dawką środków nasennych, pozbywając się tym samym ‘niepotrzebnego ogona’. Wiedziała, że szofer pełnił jednocześnie funkcję jej ochroniarza i jakiegoś durnego anioła stróża i miała żal do Jacka, że ten kompletnie jej nie ufa. Fakt, miała sporo za uszami i nie była nigdy idealnym dzieckiem, ale takie traktowanie nijak nie pomagało, wręcz przeciwnie, zmuszało ją do czynienia niekoniecznie legalnych rzeczy, aby utrzeć rodzinie nosa.
- A ciebie nie ciekawi, co działo się ze mną w czasie, kiedy ty siedziałeś? – odpowiedziała pytaniem na pytanie, choć o tym kiepskim okresie w jej życiu nie bardzo chciała z nim rozmawiać. Miała nadzieję, że nikt mu o tym nie wspomni, nie lubiła okazywać słabości, zwłaszcza przy nim. Ufała mu bezgranicznie, ale wolała, kiedy postrzegał ją tak, jak teraz, a nie widział w niej bezbronną dziewczynę, która nie potrafiła poradzić sobie sama ze sobą i skończyła znów na oddziale psychiatrycznym.
- Wiedziałam, że mimo wszystko jesteś tam bezpieczny, a to było dla mnie najważniejsze. Jesteś wkurwiający, ale twoi rodzice zawsze ci wybaczą, nie pozwoliliby na to, aby stała ci się tam jakakolwiek krzywda – dodała, bo choć pobyt tam na pewno nie należał do przyjemnych, wątpiła, aby jego ojciec przystał na cokolwiek, co wykraczałoby poza poczucie bezpieczeństwa jego syna. Miał dostać tam nauczkę i z pewnością więcej nie przyjdą mu do głowy tak głupie pomysły, ale nie kosztem jego psychiki czy stanu zdrowia, o to była spokojna.
- Mi czy sobie? Ja nie wspominałam o niczym, co mogłoby się wiązać z udawadnianiem mi czegoś. Najwyraźniej sam siebie chcesz przekonać, że stałeś się innym człowiekiem, ewentualnie na odwrót – wzruszyła bezradnie ramionami, wsiadając do samochodu – Nie chodzę do kościoła, ale nie jestem też już tą samą Lousie, która uciekła wtedy z włamania. Nie tylko ty się zmieniłeś – dodała, rozsiadając się wygodnie na tylnym siedzeniu, odwracając się w przeciwnym kierunku i obserwując widok za szybą.
Lou
Sama nie wiedziała, jaka jest odpowiedź na postawione przez niego pytanie. Czy się zmieniła? Być może, nie miała jednak pewności, czy ma to związek ze zmianą podejścia do życia, czy raczej z lekami, które zmieniały perspektywę i ograniczyły wybryki, których dopuszczała się bez nich. Po tym, jak odstawiła leczenie, potrafiła działać bez żadnych hamulców, a to nigdy nie kończyło się dobrze dla niej, ani dla jej otoczenia.
OdpowiedzUsuń- Normalna – wzruszyła bezradnie ramionami, nie odrywając wzroku od obrazów mijanych za szybą – Jestem po prostu normalna – dodała już nieco pewniej, jakby chcąc przekonać samą siebie do tego, że dzięki temu, że przyjmuje leki, jest po prostu jak każda inna nastolatka i nic nie zaburza jej myślenia. Czuła panującą w powietrzu napiętą atmosferę, nie zamierzała jednak wycofać się ze swojego pomysłu i cieszyła się, że udało jej się wyciągnąć go z domu. Obawiała się, jak może skończyć się ich pierwsza wspólna impreza po tak długim czasie rozłąki, stanowiło to jednak dobry krok ku temu, aby naprawić zaburzone relacje, nawet jeśli niewiele wskazywało na to, że będzie między nimi tak, jak dawniej. Wiele by oddała, aby móc wrócić do chwil beztroski, zdawała sobie jednak sprawę z tego, że znajdowali się teraz w zupełnie innym miejscu, a siedzący obok chłopak nie wymaże zbyt szybko z pamięci kilku lat spędzonych za kratami.
- Nie wiem, nie pamiętam, było ich tak dużo, że straciłam rachubę – dodała, odwracając się w jego stronę i odpowiadając mu na pytanie odnośnie ilości osób z którymi spała i ćpała, kiedy go nie było. Nie zamierzała się przyznawać do tego, co działo się z nią po tym, jak trafił do więzienia, oficjalna wersja dla wszystkich była taka, że wyjechała na wymianę uczniowską, aby odpocząć od Nowego Jorku. Wątpiła, żeby ktokolwiek kupił tą bajkę, miała jednak nadzieję, że nikt z ich bliskich znajomych nie znał prawdy o jej prawdziwym miejscu pobytu, o czym także nigdy nie dowie się Caden. Nie lubiła okazywać słabości, zwłaszcza przy nim.
- Ty też marzysz o to, aby mnie teraz zerżnąć na tym siedzeniu, co? – mruknęła, wsuwając dłoń w jego włosy i nie odrywając od niego wzroku – Zawsze byłam twoją dziwką i nie wierzę, że za tym nie tęsknisz chłopcze – dodała, wsuwając drugą dłoń do jego spodni, aby zaraz po tym wjechać pod bokserki i zacząć pieścić jego penisa – Jesteśmy na miejscu, czas na to, aby chłopiec marnotrawny wrócił w końcu na salony. No chyba, że się boisz? – uniosła pytająco brew, odsuwając się od niego jak gdyby nigdy nic, wyciągając z małej torebki błyszczyk i malując nim usta – Gotowy? – zgrabnym ruchem zmierzwiła włosy, aby dodać im objętości i wysiadła z samochodu, skinieniem głowy dziękując kierowcy, który otworzył przed nią drzwi.
nimfomanka
Przez chwilę poczuła się jak dawniej, ale wyrzuty w jej głowie wciąż nie dawały jej spokoju. Nie powinna zachowywać się w ten sposób, nie była dziwką, ani panienką lekkich obyczajów, to niewłaściwie, że dobierała się do spodni Cadena, zamiast po prostu z nim porozmawiać i sprawić, aby choć trochę było pomiędzy nimi jak dawniej.
OdpowiedzUsuń- No proszę, kogo my tu mamy, nikt się chyba nie spodziewał takiego duetu – zaśmiał się, wychodząc im naprzeciw organizator imprezy i właściciel domu, pod którym się znaleźli – Pogodziliście się w końcu? – dodał, skinieniem głowy przywołując kelnera, aby obsłużył gości, wręczając im na dzień dobry specjalne, tematyczne drinki – To impreza na basenie, wskakujcie w stronie i czekam na was za domem słoneczka – cmoknął jeszcze w ich kierunku i oddalił się w stronę wspomnianego miejsca, zgarniając po drodze kręcące się wokół niego dziewczyny. Z jednej strony wszystko było jak dawniej, wspólna impreza u Toma, wspólni znajomi, alkohol i inne wspomagacze, a mimo to czuła się kompletnie nieswojo, jakby wróciła zza światów i nagle ktoś podmienił jej osobowość, przysłaniając wiele decyzji wstydem.
- Nie wiem, chyba można tak powiedzieć? – spojrzała pytająco w kierunku chłopaka, sama będąc ciekawa, jakiej odpowiedzi udzieli. Zgodził się pójść z nią na imprezę, ale czy to oznaczało, że będą ze sobą normalnie rozmawiać? Nie była co do tego przekonana, zwłaszcza, że zwabiła go tu bardziej podstępem, niż zakopanym toporem wojennym - Od kiedy nie przeszkadza ci widownia? Zakładałabym, że jest wręcz przeciwnie – rzuciła, kiedy ich znajomy się oddalił, nawiązując jeszcze do ich rozmowy w samochodzie. Sama nie wiedziała po co to wtedy zrobiła, może chciała mu coś udowodnić, a może jednak jakimś cudem, mimo zażywania regularnie leków, nadal stać ją było na odrobinę szaleństwa i spontaniczności.
- Tak, być może, ale wierz lub nie, jestem bardziej normalna, niż kiedykolwiek – mruknęła, prosząc barmana o butelkę piwa – Ty za to zawsze byłeś i będziesz totalnie popierdolony, więc nie hamuj na siłę swojego prawdziwego oblicza – upiła łyk i podała mu butelkę, ruszając w kierunku wspomnianego wcześniej, ogrzewanego basenu.
Lou
Nie chciała mu zaszkodzić, wręcz przeciwnie, zależało jej na tym, aby znów poczuł się swobodnie w ich wspólnym towarzystwie. Sama dopiero od niedawna wróciła do regularnych spotkań z ich dawną paczką i choć na początku nie była co do tego przekonana, teraz wiedziała, że może na nich liczyć w każdej sytuacji. Zamykanie się w swoim pokoju i udawanie, że nie chce się mieć z nikim nic wspólnego, nie przyniosło jej niczego dobrego i nie chciała, aby Caden także zamknął się w sobie tak, jak jeszcze niedawno ona.
OdpowiedzUsuń- Nie zamierzam cię już z tym katować – westchnęła, porzucając w końcu uporczywe nękanie go prośbami, aby przestał się ograniczać i pozwolił sobie być takim, jak dawniej. Nie wiedziała, czy czuje się tutaj dobrze, czy jednak trochę nieswojo, miała jednak nadzieję, że kiedy coś będzie nie tak, da jej o tym znać i pozwoli się stąd wyciągnąć. Sama nie była ostatnio królową imprez, bywała jednak na nich częściej, przynajmniej w składzie tu obecnym, niż Caden.
- Bez waszej dwójki to nigdy nie było już takie samo – rzucił w ich kierunku organizator imprezy, kiedy zbliżyli się do basenu – Twój pobyt w więzieniu, wyjazd Lou, popierdoliło was do reszty, nie zostawiajcie nas już nigdy. Wasze zdrowie gołąbki – uniósł do góry drinka, szybkim haustem opróżniając zawartość kubeczka. Sama także miała ochotę się napić, ale przed wizytą u chłopaka wzięła podwójną dawkę leków i nie zamierzała ich dzisiaj łączyć z alkoholem. Obiecała rodzinie, że więcej nie wywinie już takich akcji, jak jeszcze kilka miesięcy temu i zamierzała się tego trzymać. Miała nadzieję, że Caden skupi się na dobrej zabawie i wspólnym chlaniu w basenie, ignorując przy tym wspomnienie o jej wyjeździe. Nie miała jeszcze okazji, aby z nim na ten temat porozmawiać, zresztą, nie zamierzała i jemu przyznawać się do tego, gdzie była i co takiego zrobiła. To był sekret jej i jej rodziców i tak miało już pozostać, nawet jeśli nikomu nie ufała tak, jak temu kretynowi z ciałem pokrytym prawie w całości w tatuażach.
- Ja dzisiaj daruję sobie pływanie, mam okres i nie zamierzam zrobić wam tutaj jakiegoś morza czerwonego. Będę waszą przyzwoitką, brałam leki przeciwbólowe i nie chcę ich łączyć z alkoholem – przyznała, zajmując wygodne miejsce na leżaku przy basenie. Nie rozbierała się przed innymi, zawstydzona bliznami na jej przedramionach. Po tym, jak nie udało jej się zabić końską dawką leków, podcięła sobie w wannie żyły, przez co musiała teraz wstydzić się blizn, jakie zdobiły jej ręce. Musiała odczekać jeszcze dwa miesiące, zanim będzie mogła poddać się zabiegowi i usunąć to wszystko laserem, całe szczęście więc, że do lata i okresu, kiedy będzie paradować w sukienkach i krótkich bluzkach, po bliznach i głupocie, jakiej się dopuściła, nie będzie już ani śladu.
Lou
[Cześć! Przede wszystkim bardzo dziękuję za miłe słówko powitania u mojej modeleczki ♥ Ploteczek nie zabraknie, zdecydowanie, chociaż nie wiem, jak zapatruje się na nie sama Carmèla 😅
OdpowiedzUsuńZajrzałam pod karty wszystkich Twoich postaci i każda mnie absolutnie oczarowała. Chętnie wproszę się na wątek, o! Ale równie chętnie dowiem się nieco więcej na temat tych powiązań między Twoimi postaciami a siostrami Blanchard. Szepniesz mi słówko na ten temat w mailu? Poza tym mam kilka pomysłów na start — głównie u Cadena i Cornelii — więc może jakoś mi się uda to sensownie skleić.]
Carmèla B.
Długo czekała na ten moment, a teraz, kiedy w końcu wszystko było pozornie tak jak dawniej, nie potrafiła się w tym wszystkim odnaleźć. Była tutaj razem z Caden, rozmawiał z nią, ba, nawet przestał krzyczeć i zgodził się na wspólne wyjście, a mimo to, czuła dziwną pustkę i bijący od niego chłód. Chętnie cofnęłaby czas, ale nie miała takiej możliwości i choć cieszyła się, że przestał się na nią wściekać, wiedziała, że w każdej chwili to wszystko znów może prysnąć niczym mydlana bańka, a ona straci go na zawsze.
OdpowiedzUsuń- Udowodniłeś mi już, że nadal potrafisz się bawić, nie musisz przesadzać z alkoholem – westchnęła, obserwując, jak pociąga kolejne łyki z różnych butelek. Miała ochotę go przytulić, wyjść gdzieś i na spokojnie porozmawiać, ale bała się tego, co może usłyszeć i nie miała na tyle odwagi, aby szczerze przyznać, co takiego wydarzyło się przez ostatnie lata. Znała go już na tyle, aby widzieć, że wcale nie czuje się tutaj tak dobrze, jak stara się to zagrać, być może pozostałych nabrał, jej na pewno nie. Lata spędzone w więzieniu były traumatyczne, a wszystko, co złego go tam spotkało, było tylko i wyłącznie jej winą.
- Tak, dziękuję, dzisiaj nie skorzystam z basenu – westchnęła, wpatrując się w stróżki wody, cieknące po jego twarzy z jego mokrych włosów. Nie dało się ukryć, że był cholernie seksowny i nawet jeśli ostatnio bywała grzeczna, chętnie pieprzyłaby się z nim w tej wodzie, najlepiej do samego rana i bez wszystkich tutaj obecnych wokół – Nie pij, kiedy pływasz. Nawet jeśli to tylko głupi basen, nie chcę, żebyś się utopił – uśmiechnęła się delikatnie, rzucając w jego kierunku ręcznik. Tak, stała się cholernie nudna i coraz bardziej zaczynało jej to przeszkadzać. Bała się wielu rzeczy, które wcześniej nie stanowiły dla niej żadnego problemu. W czasach, kiedy dopadała ją mania, nie było dla niej zadań niemożliwych, a właśnie taką Lou kochało towarzystwo, które teraz, mogło przestać ją akceptować. Widziała coraz więcej minusów tych przeklętych leków, nie zamierzała jednak ich ostawiać, zbyt wiele cierpienia wyrządziło to innym, poza tym obiecała coś rodzicom i nie mogła postąpić wbrew ich woli, jeśli nadal chciała mieć wszystko, czego tylko dusza zapragnie.
- Cieszę się, że tu jesteś Caden. Naprawdę – uśmiechnęła się nieco pewniej, wstając z leżaka i kucając przed nim, aby dłonią zmierzwić jego mokre włosy – Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz…- dodała, rozglądając się wokół i obserwując dochodzące do ekipy w basenie osoby. Widać było, że jej koleżanki zdecydowanie są zadowolone z powrotu Cadena ‘na salony’ i choć nie mogła być zazdrosna, nijak jej to nie pasowało.
Lou
Yosoo nie przywykł do tego, by dzielić się z innymi tym, co sam bez chwili wahania określiłby mianem trudności czy słabości. Był oczywiście daleki od budowania w oczach ludzi takiego obrazu siebie, który w jakimkolwiek stopniu mijałby się z prawdą, ale otwarte przyznanie się do porażek (nawet tych najdrobniejszych) nie potrafiło przejść mu przez gardło. Czasem te tłumione rozpaczliwie emocje i myśli wymykały się spod jego kontroli, bezlitośnie torując sobie drogę na powierzchnię, ale mimo bliskiej relacji, która łączyła go z niewielkim, starannie dobranym, gronem przyjaciół, to nieczęsto mieli oni okazję towarzyszyć mu w tych momentach konfrontacji z wewnętrznymi ograniczeniami.
OdpowiedzUsuńNie chodziło o brak zaufania, raczej o zaufanie zbyt potężne, by tak łatwo narazić je na szwank.
Zamiast szczerych rozmów czy też poszukiwań racjonalnych rozwiązań, Yosoo robił więc to, co potrafił robić najlepiej: atakował lub uciekał, z większym naciskiem na tę drugą z dostępnych mu opcji.
Tak, jak dziś, gdy mimo planów zupełnie odmiennych od tych, które przyszło mu właśnie realizować, stał przed momentem na prowizorycznej scenie i zdzierał gardło do granic możliwości, wyrzucając z siebie słowa, nad którymi pracował w ciągu minionych tygodni.
W ostatnim czasie dni i noce Yosoo zlewały się w jeden, wyjątkowo głośny i kolorowy, ciąg doznań i wydarzeń, z których trudno było obecnie wyłuskać coś konkretnego. Cokolwiek, czego można byłoby się złapać i zbudować na tym nową podstawę jego codzienności. Nie żeby Yosoo specjalnie próbował. Tak naprawdę… było mu wygodnie. Świat wydawał się dużo ciekawszy, w płaszczu z rozmytych, kolorowych, klubowych świateł, wdzierających mu się pod powieki, czy ogłuszających dźwięków muzyki, zbyt głośnej i ostrej - skutecznie tłumiącej wszystko to, co uparcie wołało o jego uwagę. To, co próbowało przypomnieć o sobie za każdym razem, gdy zamierało wszystko dookoła - gdy wybrzmiewały ostatnie takty melodii lub śmiechy towarzyszących mu osób.
Tkwił właśnie po środku totalnego zamieszania, licząc się z tym, że minie jeszcze wiele godzin, nim na dobre pochłonie go właśnie ta cisza, której tak bardzo się teraz obawiał.
W stosunkowo niewielkim, prowizorycznym klubie, urządzonym na terenie starego magazynu, przebywało właśnie tak wiele osób, że Yosoo miałby problem ze zliczeniem choć połowy z nich. Nie zamierzał się tym jednak wybitnie przejmować, aktualnie obchodziła go jedynie ta, z którą tu przyszedł.
Odgarnął z czoła kilka splątanych, wilgotnych kosmyków i przedzierał się więc w tylko sobie znanym kierunku, rozglądając się gorączkowo w poszukiwaniu znajomej twarzy.
— Caden! — krzyknął, leniwie przeciągając przy tym samogłoski, gdy tylko dojrzał w końcu znajomą sylwetkę. Podbiegł do niego i nie bacząc na zbędne uprzejmości, uwiesił się od tyłu na jego ramionach. Nigdy nie był mistrzem taktu ani wyczucia. — Powiedz mi teraz, jak bardzo zajebiste było to, co właśnie widziałeś — zaczął, czując jak nagromadzona w nim wcześniej ekscytacja, zaczyna powoli ustępować miejsca większemu opanowaniu. Wyciągnął przed siebie dłoń i pomachał mu nadpalonym skrętem tuż przed twarzą. — A potem weź ode mnie to.
[Dobra, chyba to mamy? ^^]
Yosoo
Żałowała, że nie może dziś uraczyć się większą ilością alkoholu, wzięła jednak przed spotkaniem z Caden podwójną dawkę leków i wiedziała, jak źle mogłoby się to skończyć. Obawiała się, że jest dla niego zbyt nudna, że nie będą w stanie się dogadać, kiedy zacznie zachowywać się niczym jakaś sztywniara, ostatnie godziny pokazały jednak, że wciąż ma w sobie tą iskierkę, której brakowało jej, odkąd chłopak wylądował w więzieniu. Dobrze się bawiła, drocząc się z nim i nakłaniając na wspólne wyjście, a gdyby nie fakt, że ze względu na wyjątkowy brak korków szybko dotarli na imprezę, kto wie, czy nie dobrałaby się do niego w tym pieprzonym samochodzie. Mogła wmawiać sobie wiele rzeczy, ale nie była w stanie ukryć przed swoim ciałem, jak bardzo podniecał ją ten dureń, nawet jeśli w duecie nigdy nie stanowili niczego dobrego i wiecznie pakowali się razem w kłopoty.
OdpowiedzUsuń- Jeśli tylko chcesz, to już cię ogrzeję – uśmiechnęła się Alex, ich wspólna znajoma, która od dawna miała na niego chrapkę i jak nikt inny potrafiła ją zirytować – Dobrze, że jesteś – dodała, wychodząc za nim z basenu i przy okazji gromiąc wzrokiem inną z dziewczyn, która na siłę próbowała złapać z nim kontakt wzrokowy. Dlaczego ten dupek był tak cholernie przystojny i budził pożądanie w oczach tylu dziewczyn? Wiedziała, że nie ma prawa być zazdrosna, ale rozdzierało ją od środka na samą myśl, że któraś z nich mogła zaraz skończyć z nim w łóżku.
- Chętnie poznam cię bliżej – mrugnęła do niego dziewczyna z basenu, podpływając bliżej i opierając swoją brodę na krawędzi płytek – Nie mieliśmy okazji jeszcze się poznać – wyszczerzyła się w szerokim uśmiechu, przy okazji robiąc wszystko, aby skupić wzrok chłopaka na falujących wraz z nią w wodzie piersiach. Za pewne były dziełem jakiegoś świetnego chirurga plastycznego, bo jej nad wyraz szczupła figura nijak nie wskazywała na to, że może być to naturalny biust.
- No tak, wszyscy wokół cieszą się z twojego powrotu – mruknęła, nerwowo stukając palcami o podłokietniki leżaka. Zaczynała żałować, że go tutaj ściągnęła, stanowił dla nich świeże mięsko, a one kochały tego typu zdobycze, zwłaszcza, że część z nich nie zdążyła go jeszcze poznać i była nowa w towarzystwie. Nie wiedziała, co zrobi i jak zareaguje, sama miała ochotę wydrzeć je za kudły gdzieś na drugi koniec ogrodu, ale nie łączyło ją z Cadenem nic, co mogłoby ją do tego uprawniać. Westchnęła ciężko, obserwując jak jedna z dziewcząt wlewa mu tequilę do ust, usilnie robiąc przy tym wszystko, aby zlizał z jej ciała sok z cytryny. Robiła wszystko, co mogła, aby nie dać po sobie pokazać, że zaczyna być coraz bardziej wkurwiona i poirytowana, zastanawiając się przy okazji, jak daleko sięgają dziś granice jej cierpliwości. Przynajmniej była trzeźwa, inaczej pewnie źle by się to skończyło zarówno dla Alex, jak i dla tej drugiej, która za wszelką cenę chciała się dobrać do czego, co jeszcze nie tak dawno temu należało tylko do niej.
Lou, Alex i jakiś random, który chce mu się dobrać do majtek
To był bardzo zły pomysł, że go tutaj przywiozła i ściągnęła, naprawdę zaczynała mocno tego żałować. Jeśli zostaliby sami w jego pokoju, mogłaby z nim szczerze porozmawiać, kto wie, być może to w jej ramionach zakończyłby dzisiejszy wieczór, zamiast głupkowato szczerzyć się w uśmiechu do Alex i jej koleżanki. Miała ochotę wytargać je z tego basenu siłą za włosy, robiła jednak wszystko, aby się opanować i udawać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Caden był dla niej obcym facetem, nic do niej nie czuł, nic ich nie łączyło, mógł przelecieć połowę kobiet na tej imprezie, a jej nic do tego. Przynajmniej to usilnie powtarzała sobie w głowie.
OdpowiedzUsuń- Tak, możecie być mi zajebiście wdzięczne – mruknęła, podnosząc się z leżaka z zamiarem poszukiwania kogoś, kto miał przy sobie jakiegoś skręta. Nie chciała pić alkoholu, wybrała więc mniejsze zło, zwłaszcza, że zioło w połączeniu z lekami nie działało tak źle i tak bardzo jej nie otumaniało – Bawcie się dobrze, Caden zasługuje na trójkąty po tym, jak wrócił zza światów – mrugnęła w ich kierunku, siląc się na szeroki uśmiech. Miała wrażenie, że zaraz zwymiotuje, ale robiła wszystko, aby szczerzyć się do nich w fałszywym uśmiechu, zamiast wydrapać im oczu, albo co lepsze, rzucić się na nie z nożem i spuścić silikon z ich piersi. Słyszała tylko w oddali, jak Alex i jej koleżanka ciągle się do niego przymilają, przy okazji racząc go kolejnymi dawkami tequili. To nie było na jej nerwy, chciała go odzyskać, a tymczasem sama rzuciła go w paszczę lwa. Mogła się domyślić, że jego powrót stanie się sensacją, czasu nie mogła już cofnąć, pozostało jej jedynie cieszyć się z tego, że Caden będzie dobrze się bawił i być może uda mu się choć trochę zapomnieć o tym, co działo się podczas jego pobytu w więzieniu. Wzięła od Marcusa skręta i szybkim krokiem ruszyła w stronę dużego ogrodu. Przyjemny chłód muskał jej policzki, pozwalając tym samym ukoić nieco nerwy. Nie spodziewała się, że mimo upływu czasu wciąż będzie o niego cholernie zazdrosna. Powinna zacząć traktować go jak brata, a nie kochanka, którym nie zamierzała się z nikim dzielić. Nie miała ochoty na zabawę, mogła zrobić mu na złość i iść zaszaleć w pokoju obok z jakimś facetem, ale nie była pewna, czy w ogóle zrobiłoby to na nim jakieś wrażenie. Zresztą, takie akcje nie były ostatnio w jej stylu, zarzucała Cadenowi, że zatracił swoją prawdziwą naturę i zrobił się nudny, a sama czyniła dokładnie to samo, kto wie, czy nawet nie znacznie bardziej niż on. Wiele by oddała, aby wrócić do czasu, kiedy robili razem głupie rzeczy, nigdy nie zważając na konsekwencje, kochając się przy tym i nienawidząc jednocześnie. Wzięła kilka buchów i rozsiadła się wygodnie na huśtawce w ogrodzie, spędzając tam na rozmyślaniach znacznie więcej czasu, niż planowała. Poprawiła zgrabnym ruchem włosy i spódnicę, która i tak zakrywała niewiele jej ciała i skierowała powolne kroki w kierunku rezydencji ich przyjaciela. Towarzystwo znacznie się rozrosło, większości osób nawet nie kojarzyła, każdy jednak świetnie się bawił, ukazując obraz standardowej domówki u bogatego dzieciaka z Nowego Jorku. Walczyła z tym, ale mimowolnie i tak jej wzrok usilnie poszukiwał w tłumie Cadena. Zastanawiała się, czy skończył się już zabawiać z tymi dwoma kretynkami, czy być może pojawiły się kolejne, które zapewnią mu jeszcze bardziej upojną noc. Rozglądnęła się wokół, zatrzymując spojrzenie na schodach.
- Zrobisz sobie niechcący krzywdę – westchnęła, podpierając go swoim ramieniem, przy okazji chroniąc tym samym przed bolesnym upadkiem ze schodów – I nie, to już zdecydowanie ci nie jest potrzebne słonko – dodała, wyjmując z jego dłoni butelkę z wódką i odstawiając ją na bok. Wsparła się mocniej na nogach, aby utrzymać się w pozycji stojącej i stanowić wsparcie dla Cadena, któremu nogi najwyraźniej zaczynały powoli odmawiać posłuszeństwa.
Tak jak myślała, Caden świetnie się bawił i nie zamierzał odmówić Alex i jej nowej koleżance dobrej zabawy. No cóż, miała co chciała, sama go w końcu tutaj ściągnęła i to ona nalegała na to, aby w końcu przestał się wszystkim przejmować i robił to, na co tylko ma ochotę. Żałowała, że wpadła na tak chory pomysł i zabrała go na imprezę, nie sądziła, że nadal będzie o niego tak zazdrosna, minęło w końcu tyle czasu, że obydwoje powinni się z siebie na dobre wyleczyć i dać sobie spokój z jakąkolwiek wspólną relacją.
OdpowiedzUsuń- Myślę, że język Alex nijak ma się do tego, co mój potrafił zrobić, kiedy…zresztą, nieważne – westchnęła, pomagając mu się na sobie wesprzeć. Chciała go nieco orzeźwić i ocucić, robiła więc wszystko, aby jakimś cudem dostać się z nim do toalety i wpakować go pod zimny prysznic. Nigdy nie miała problemów z nadopiekuńczością, ale miała jakąś chorą słabość do tego dupa i nie mogła patrzeć dłużej na to, jak biedny słania się na nogach. Wątpiła, że byłby w stanie się z kimś teraz pieprzyć, nie odbierała mu więc tą nagłą eskortą szansy na dobry seks. To jedyne, o co mógłby się wściec i co jej zarzucić, dobra zabawa i tak skończyła się dla niego te kilka łyków alkoholu wcześniej, zanim zaczął zaliczać ‘zgona’.-
- Tylko nie zarzygaj mi nowej marynarki, hm? – uniosła pytająco brew, zamykając za sobą drzwi od łazienki – Jesteś cholernie ciężki Whitmore – mruknęła, pomagając mu oprzeć się o zimne płytki i ułożyć jakoś bezładne ciało na chłodnej posadzce. Już samo to powinno go nieco orzeźwić, nie zamierzała jednak porzucać pomysłu z prysznicem, nawet jeśli sama musiałaby się z nim wpakować do kabiny – Jesteś tutaj ze mną czy już całkiem odpłynąłeś? Wygrałeś, nadal potrafisz się świetnie bawić – poklepała go w geście zwycięstwa po ramieniu i przyłożyła do jego czoła zwilżony wcześniej wodą ręcznik. Dawniej obydwoje byli w świetnej formie i zazwyczaj potrzebowali wypić naprawdę bardzo dużo, aby ich organizm jakkolwiek zareagował na procenty, teraz jednak sytuacja się zmieniła, zaliczyli długą przerwę, a Caden zdecydowanie przecenił swoje możliwości. Nie zdziwiłaby się, gdyby to Alex perfidnie go upiła, aby razem z koleżanką go wykorzystać i zaciągnąć do sypialni, nie byli jednak razem, więc nie miała prawa wrócić się do salonu, aby wydłubać im oczy. Cóż, przynajmniej na razie, zwłaszcza, że od dawna ją wkurzały i robiły wszystko, aby wyprowadzić ją z równowagi. Linia pomiędzy przyjaźnią a nienawiścią jest bardzo cienka i choć Alex była niegdyś jej najlepszą przyjaciółką, teraz stanowiły rywalki, zwłaszcza w kwestii pozycji w szkole czy miejsca u boku popularnych chłopaków.
Lou
Miała do niego cholerną słabość i zawsze wiedział, co powiedzieć, aby kompletnie ją rozczulić. Była na niego zła, że skończył w łóżku z dwoma laskami, kiedy ona biła się z własnymi myślami i walczyła z demonami umysłu w ogrodzie. Nie powinna mieć do niego pretensji, był wolnym człowiekiem, ona też, ale nigdy nie przestawi się chyba na to, że Caden nie jest jej, nawet jeśli usilnie starała się do tego samą siebie przekonać.
OdpowiedzUsuń- Tak, zawsze wygrywasz, przynajmniej dopóki mnie nie ma w pobliżu – westchnęła, bo gdyby nie namówiła go na ten przeklęty wyskok, nadal mógłby czuć się tak, jakby wygrał życie. Bogaci rodzice, wpływy, mnóstwo znajomych, popularność, miał wszystko, a pieprzone kilka lat w więzieniu mu to odebrało. Dzisiejsza impreza pokazała, że nadal będzie mógł na to liczyć, wciąż miał szansę, aby wszystko odzyskać, pytanie tylko, czy jego psychika była gotowa na taki powrót, poza tym nikt nie zwróci mu tego, co tam przeszedł, a ona nawet nie chciała sobie wyobrażać, co go tam spotkało.
- Powiedzmy, że bywałam na lepszych imprezach – uśmiechnęła się słabo, roztrzepując dłonią jego pozostające w nieładzie włosy – Cieszę się jednak, że zgodziłeś się tutaj przyjść. Wszyscy czekali na twój powrót, dobrze, że dawny Caden wrócił – dodała, wyciągając rękę w jego kierunku. Nie powinni tyle blokować łazienki, co jakiś czas zaglądali do nich inni, oburzeni imprezowicze. Nawet jeśli w domu było kilka toalet, przez rezydencję przewijały się setki osób i nie mogli tak długo tutaj przesiadywać. Poza tym miała wrażenie, że chłopak nieco otrzeźwiał i będzie w stanie dojść wraz z nią do sypialni. Nie chciała, żeby całkiem ‘zezgonował’ i lepiej dla niego, aby nikt już nie namówił go na dalsze picie. Zresztą, patrząc na to, ile alkoholu już w siebie wlał, wątpiła, aby był w stanie dłużej to pociągnąć, nie zasypiając przy okazji na stole.
- Wiem Caden, wiem – uśmiechnęła się nieco szerzej i odetchnęła z ulgą. Nawet jeśli był na nią wściekły i miał do niej żal o to, co się wtedy wydarzyło, wciąż była dla niego ważna, zwłaszcza, że przyznał to właśnie po pijaku – Na pewno kiedyś ci to jeszcze udowodnię, ale dziś, pora iść spać. Już i tak będziesz miał jutro zajebistego kaca – pomogła mu się podnieść z podłogi i ustawiła się tak, aby mógł wesprzeć się na jej ramieniu – Nie chciałam na ciebie naciskać, po prostu wiem, że trudno jest wrócić, kiedy zniknęło się z towarzystwa na jakiś czas – dodała, wiedząc, że i tak nie będzie jutro niczego pamiętał. Chciała z nim szczerze porozmawiać, wytłumaczyć, dlaczego go przy nim nie było, kiedy najbardziej jej potrzebował, ale dzisiaj był na to zbyt pijany, a ona nie była gotowa na to, aby spojrzeć mu w twarz i obnażyć się ze swoich największych słabości.
Lou
Yosoo był człowiekiem naprawdę wielu wad. Każdy, kto poświęciłby na to nie więcej niż dziesięć minut, zdołałby dopatrzeć się w jego zachowaniu, sposobie życia, nastawieniu do rzeczy bardziej lub mniej istotnych, co najmniej kilku wyjątkowo znaczących i frustrujących przywar. Zapominał o umówionych spotkaniach tak często, że powoli robił z tego hobby, nie traktował wielu rzeczy poważnie, nie przewidywał konsekwencji własnych wyborów i mówił stanowczo zbyt dużo. Zwłaszcza wtedy, gdy powinien się zamknąć. Nie zapominając również o tym, że pakował się w kłopoty za każdym razem, gdy te tylko pojawiały się zza pierwszym, mijanym rogiem.
OdpowiedzUsuńTak, bezczelne wyliczenie mu wszystkich zachowań, pozostawiających wiele do życzenia, nie byłoby zadaniem wybitnie trudnym czy też zajmującym. Jednak w całym tym barwnym wachlarzu osobistych skaz, nie ważne od tego, jak komuś mogłoby na tym zależeć, Yosoo nie dało zarzucić się… braku lojalności. Niezależnie od kosztu, jaki musiałby ponieść, był gotów trwać przy każdym, kto pojawił się w jego życiu i zdecydował pozostać przy nim, mimo wszystko. Bez zastanowienia decydował się oddawać innym dokładnie to, co sam od nich otrzymywał i jeśli nie przeszkodziło mu coś w pełni niezależnego, traktował tę zasadę poważniej niż kwestię własnej przyszłości. O tej, jakimś dziwnym zrządzeniem losu, wolał na razie nawet nie myśleć. Przez wzgląd na ostatnie wydarzenia z jego życia, wyjątkiem od tej niepisanej reguły stała się oczywiście Ava, która nadal nie przełknęła wizji zerwanych zaręczyn i poprzysięgła mu zemstę godną zapamiętania.
Nie biorąc tego jednak pod uwagę, nie było więc niczego dziwnego, że po powrocie Cadena, Yosoo zdecydował się po prostu ponownie zaprosić go do swojego życia, zupełnie tak, jakby ten nigdy z niego nie zniknął. Nie obchodziła go ani długość tej przymusowej przerwy w ich relacji, ani dokładne powody, których nie zamierzał wypominać lub - tym bardziej - drążyć. Caden był, zniknął i znów się pojawił. Dla Yosoo liczyło się tylko to.
— Skopałem ci podryw? — zapytał otwarcie — cholera, jeśli tak, mogę się na jakiś czas zmyć.
Zawiesił przez moment spojrzenie na oddalającej się dziewczynie. Nie kojarzył jej, ale nie było to znowu nic dziwnego; miejsca takie jak to, w którym właśnie się znajdowali, przyciągało coraz większe grono wielbicieli tego wolnego od komercji brzmienia, ale Yosoo nie był przekonany, czy to dobrze, czy może wręcz przeciwnie. Z jednej strony… jego łase na pochwały ego, czerpało niesamowitą przyjemność z każdego, kolejnego słuchacza (nawet jeśli tylko przypadkowego), z drugiej… większy tłum wiązał się z reguły z równie dużymi komplikacjami, ściągając na siebie uwagę tych, z oczu których raczej powinien uciekać. Ryzyko nie było czymś, na czym wybitnie mu zależało, zwłaszcza wtedy, gdy ściągnął tu tę konkretną osobę.
— I kto powiedział ci, że wejdziesz za darmo? — rzucił rozbawionym tonem, ponownie wyjmując skręta z dłoni Cadena i zaciągając się nim znacznie głębiej niż to konieczne. — Rozważ rolę groupie, może wtedy da się coś z tym zrobić.
Yosoo
Nie zamierzała psuć mu zabawy, ale zdecydowanie nie nadawał się teraz do niczego, poza wygodnym łóżkiem. Wiedziała, że Alex i jej podobne tylko czekają, aby wykorzystać okazję, nie mogła im więc na to pozwolić, nawet jeśli jeszcze przed chwilą zabawiały się w łóżku z Cadenem.
OdpowiedzUsuń- Niestety, ale czasu nie cofnę, zresztą, dzisiaj przynajmniej nic nie jestem w stanie spierdolić, jesteś tak nawalony, że nie dałbyś rady okraść żadnego mieszkania – westchnęła, biorąc go pod ramię i wolną ręką otwierając przy tym drzwi do sypialni właściciela domu. Wiedziała, że tylko nieliczni mieli tutaj wstęp, nikt więc nie będzie go niepotrzebnie niepokoił, przynajmniej do czasu, aż nieco wytrzeźwieje lub całkiem dojdzie do siebie. Zastanawiała się nad tym, czy nie wpakować go do jakiejś taksówki, nie chciała jednak wpaść przypadkiem na jakiś pismaków, lub kogokolwiek z jego rodziny. Domyślała się, że po tym, jak wyszedł z więzienia, musiał uważać na to, co robi i dbać o wizerunek, a jakaś wpadka po pijaku nie przyniosłaby nic dobrego i mogła go jedynie pogrążyć.
- Nie będę cię już do niczego siłą namawiać, udowodniłeś, że jesteś w stanie wtopić się w tłum i wrócić do towarzystwa sprzed odsiadki – dodała, powoli pomagając mu usiąść na łóżku – Sen dobrze ci zrobi. Prześpij się chwilę i zregeneruj, a później wróć do towarzystwa. Ostatnie, czego dzisiaj potrzebujesz, to zwymiotować na środku salonu, albo paść tam na twarz, kiedy jakaś laska będzie się do ciebie dobierać – mruknęła, kucając przed nim, aby ściągnąć mu buty i rozpiąć rozporek jego spodni – Nie zamierzam się do ciebie dobierać, żeby nie było – uniosła ręce do góry w geście poddania się – Dasz radę sam je ściągnąć, czy mam cię rozebrać jak małe dziecko? – spojrzała na niego z politowaniem, wstając do pozycji siedzącej i chwytając jego koszulkę tak, aby móc ściągnąć ją do góry. Nie chciała mu matkować, wiedziała jednak, że zrobiłby dla niej dokładnie to samo, nawet jeśli nadal był na nią wściekły. Zamierzała poczekać, aż położy się spać i uda się niczym bobasek w objęcia Morfeusza. To ona go tutaj ściągnęła i czuła się za niego odpowiedzialna. Nie chciała, aby ktoś go nagrał w takim stanie, wykorzystując później materiał o nawalonym Cadenie przeciwko niemu i jego rodzinie. W ich towarzystwie znajdowało się niewiele osób, którym mogli w pełni zaufać, zwłaszcza, kiedy w grę wchodziły wielkie pieniądze za upublicznienie głupkowatych nagrań czy kompromitujących fotek.
- Nie psuję ci dobrej zabawy, wierz mi, może kiedyś mi za to podziękujesz – zmierzwiła dłonią jego włosy, nieco rozczulona widokiem pijanego przyjaciela. Miała mu tak wiele do powiedzenia, mnóstwo rzeczy wydarzyło się przez te ostatnie lata, cholernie chciała mu się wygadać i wyżalić, wiedziała jednak, że nie jest jeszcze na to gotowy i musiała robić wszystko, aby z czasem jej wybaczył i pozwolił na nowo się do siebie zbliżyć.
Lou
Westchnęła głęboko, podciągając się wyżej na łokciach, tak, aby położyć się obok niego na łóżku. Widok pijanego Cadena był totalnie rozczulający, wiedziała jednak, że wypił na tyle dużo, że nie będzie zbyt wiele jutro pamiętał i nie było sensu, aby poruszać z nim teraz jakieś poważne tematy. Zrobiła pierwszy krok, przeprosiła go i wyciągnęła na imprezę, miała nadzieję, że to dobrze wróżyło i z czasem znów będą tworzyć zgrany, choć często toksyczny duet.
OdpowiedzUsuń- Tak, chciałbym się do ciebie dobrać – mruknęła, kręcąc przy tym zrezygnowana głową. Cóż, miał w pewnym sensie rację, tęskniła za nim w każdym tego słowa znaczeniu i nie obraziłaby się, gdyby to ona była tej nocy na miejscu Alex i jej koleżanek. Tak się jednak nie stało i jak mogła przypuszczać, prędko coś takiego się nie wydarzy. Nie patrzył na nią tak, jak dawniej i choć być może tego nie chciał, za pewne nadal gdzieś tam w głębi serca cholernie jej nienawidził.
- Jak tam było? Nikt cię nie skrzywdził? – szepnęła nieśmiało, nie do końca będąc pewna, czy aby na pewno chce usłyszeć szczerą odpowiedź na to pytanie. Obróciła się w jego stronę, tak, że ich twarze dzieliło kilka centymetrów. Wpatrywała mu się głęboko w oczy, nieśmiało wsuwając dłoń w jego włosy. Uwielbiała się nimi bawić, doskonale znała zapach jego szamponu, który zawsze kojąco na nią dział. Powinna zrobić wszystko, aby w więzieniu nikt go nie tknął, a zamiast tego jak zwykle postąpiła cholernie samolubnie, koniec końców lądując w szpitalu psychiatrycznym, gdzie ograniczono jej dostęp nawet do głupiego telefonu. Chciała się z nim skontaktować, ale nie miała jak. Po tym, jak było z nią lepiej i wróciła do domu, próbowała odwiedzić go w zakładzie karnym, ale za każdym razem, kiedy podeszła pod mury budynku, ostatecznie tchórzyła, ponownie zostawiając go w tym bagnie zupełnie samego.
- Zostanę. Poczekam, aż spokojnie zaśniesz, a później przyniosę ci tutaj wodę i jakiś paracetamol, żebyś rano tak bardzo nie cierpiał – uśmiechnęła się delikatnie, czując przyjemne ciepło od środka po tym, jak ją o to poprosił. Nie żałowała, że go tutaj ściągnęła, pokazała mu, że nadal może być tak jak dawniej, a nawet jeśli musiała jeszcze się postarać, zamierzała zrobić wszystko, aby go odzyskać. Nie chciała go skrzywdzić, ale skoro brała regularnie leki, chodziła na terapię i była przykładnym dzieckiem, nie mogła znów pociągnąć go na dno, prawda? Przynajmniej to starała sobie wmawiać od czasu, kiedy dzisiaj wieczorem pojawiła się w jego mieszkaniu.
Lou
Nie chciała sobie nawet wyobrażać, przez co musiał tam przejść i była wdzięczna za to, że jednak nie wdawał się w szczegóły. Myślała, że jest gotowa na takie pytania i rozmowę na ten temat, ale wyrzuty sumienia nadal zjadały ją od środka i bała się, że gdyby powiedział wprost, co tak przeżył i jak bardzo jej przez to nienawidzi, uciekłaby w alkohol i imprezy, odstawiając tym samym leki i doprowadzając się do stanu sprzed dwóch lat.
OdpowiedzUsuń- Tak, chcę, żebyś to pamiętał i zrobił to świadomie, a nie pod wpływem. Jeśli mi kiedyś wybaczysz, będziemy mogli pieprzyć się do woli. Tak, jak wcześniej – uśmiechnęła się delikatnie, mając nadzieję, że ta chwila faktycznie kiedyś nadejdzie – Dziś twój towar jest za bardzo używany, więc i tak nie miałabym satysfakcji z wspólnej nocy – dodała, nadal nieco zraniona faktem, że tak łatwo dał się im zaciągnąć do łóżka. Miał do tego prawo, nawet sama go do tego namawiała, ale ich pokręcona relacja sprawiała, że chcąc nie chcąc, zawsze była i będzie o niego zazdrosna. Po cichu liczyła, że on o nią z czasem także będzie, tak, jak dawniej. Uwielbiała go wkurwiać, kiedy ktoś dobierał się do niej na jego oczach, wątpiła jednak, aby w obecnej sytuacji zrobiło to na nim jakiekolwiek wrażenie.
- Przepraszam, że zgotowałam ci tak chujowy los – pogłaskała go jeszcze raz po włosach i odsunęła się nieco do tyłu, aby za bardzo mu się nie narzucać. Nie był trzeźwy, nie wiedziała, na ile potrzebował dzisiaj jej bliskości i czy jutro nie będzie miał o to do niej pretensji. Poza tym nie chciała robić sobie złudnych nadziei i udawać, że wszystko jest między nimi w porządku. Wsadziła go za kratki na kilka lat, nic nie będzie jak dawniej i doskonale o tym wiedziała.
- Ja…Tak, dobrze się bawiłam i nikt mnie nie skrzywdził, rzuciłam się w wir imprez. No wiesz, jak to ja, seks i alkohol działają lepiej, niż jakiekolwiek inne środki medyczne – wymusiła uśmiech, obiecując sobie przy okazji w duchu, że kiedyś wyzna mu całą prawdę i przyzna wprost, co takiego działo się z nią, kiedy on przebywał w zakładzie karnym. Prywatny szpital psychiatryczny więzieniem nie był, ale i tak przeżywała tam piekło, zwłaszcza, że leki, choć potrafiły mocno otumanić, nie były w stanie wyłączyć wyrzutów sumienia i pragnienia ucieczki, tylko po to, aby pojechać do niego i z nim szczerze pogadać.
- Nie pójdę, poczekam aż zaśniesz, spokojnie – pogłaskała go po głowie, niczym małego chłopczyka, obserwując, jak jego powieki robią się coraz bardziej ciężkie i odpływa – Właściwie nie trwało to zbyt długo – mruknęła już bardziej sama do siebie – Wrócę tutaj – cmoknęła go w czoło, choć i tak twardo już spał i zaczynał chrapać. Wyszła z pokoju, poszukując paracetamolu i zapasów wody. Dom był ogromny, nigdy nie była w tutejszej kuchni, ale po kilkunastu minutach udało jej się w końcu znaleźć to ,czego potrzebowała
- To na jutro…- uśmiechnęła się delikatnie, wchodząc do pomieszczenia, ale widok, który zastała, skutecznie zniechęcił ją do dalszych działań. Położyła środki i wodę na szafce i wyszła z sypialni, wybierając przy okazji numer do swojego kierowcy. Alex ewidentnie miała dzisiaj ochotę na Cadena i choć zamierzała wkrótce wydłubać jej za to oczy i wyrwać wszystkie włosy, lepiej dla niego, aby miał kogoś, kto się nim zaopiekuje. Ona na razie nie była w stanie, przynajmniej do czasu, aż przestanie patrzeć na nią z tym bólem i żalem, jaki wciąż miał w swoim nieobecnym co jakiś czas spojrzeniu.
Lou
Nie chciała, aby sobie poszedł i miała nadzieję, że da się temu ponieść, podobnie jak ona. Powinni porozmawiać i wszystko sobie wyjaśnić, ale jedyne, na czym jej teraz zależało, to jego bliskość i dotyk, za którym tak cholernie tęskniła.
OdpowiedzUsuń- Przepraszam…- wyszeptała jeszcze raz, przyjmując kolejne jego pocałunki. Wiedziała, co lubi i nie zamierzała zbyt długo zwlekać. Zaczęła delikatnie gryźć go po szyi, cały czas trzymając nogi splecione wokół jego talii. Obydwoje byli nadzy, nie musieli pozbywać się ubrań, które za pewne i tak bardzo szybko by z niego zrzuciła. Starała się nie myśleć o przeszłości i choć przez moment poczuć tak, jakby ostatnie lata w ogóle nie miały miejsca.
- Cholernie tęskniłam…- spojrzała mu w oczy, trzymając dłonie na jego policzkach – Nie chcę już więcej niczego spierdolić Caden…- utrzymywała z nim kontakt wzrokowy, zsuwając dłonie coraz niżej, drapiąc jego plecy, aby zaraz po tym zacząć spokojnymi ruchami masować jego jądra. Ostatnio brała leki, zachowywała się normalnie, nie stanowiła dla niego zagrożenia, inaczej nigdy w życiu nie pojawiłaby się kilka dni temu w jego mieszkaniu. Wymieniała z nim namiętne pocałunki, czując przyjemne pulsowanie pomiędzy nogami. Pragnęła go, cholernie długo czekała na ten moment i nawet gdyby na trybunach basenu pojawiło się nagle pół szkoły, nie zamierzała przestawać i pozwolić mu odejść.
- Chciałabym, żeby było jak dawniej – dodała, gryząc go co jakiś czas w wargi i język, nie ustając przy tym w pieszczotach. Obydwoje byli trzeźwy, chciała, aby zrobili to świadomie, licząc, że to przypieczętuje ich rozejm. Nie oczekiwała, że będą parą, rzadko kiedy byli zresztą w oficjalnym związku, potrzebowała jedynie, aby był obok i zawsze mogła na niego liczyć. Nie tylko w kwestiach seksu, który zawsze był udany, zwłaszcza, że to on ją rozdziewiczył i od początku doskonale wiedział, co zrobić, aby osiągnęła okres, ale tak po prostu, kiedy będzie miała gorszy dzień. Miała mnóstwo znajomych, ale na palcach jednej ręki mogła policzyć tych, którym mogłaby zaufać. Zresztą, nikomu nie ufała tak, jak jemu, to się nie zmieniło, nawet jeśli przez ostatnie kilka lat nie zamienili ani słowa.
Lou
Wiedziała, że z czasem za pewne będą tego żałować, ale nie zamierzała niczego przerywać, zwłaszcza w takim momencie. Powinni na spokojnie porozmawiać, wyjaśnić sobie kilka kwestii, przyznać w końcu szczerze wszystko, co tłumili w sobie przez lata, a zamiast tego jak zwykle zaczynali od końca, uprawiając właśnie seks w basenie. Standardowe działanie nigdy nie było w ich stylu i właśnie dali temu przykład. Uśmiechnęła się, kiedy wspomniał o temacie przepraszania, miała nadzieję, że to będzie początek powrotu do ich normalnej znajomości. Nie wiedziała, czy to, co się między nimi właśnie wydarzyło, było ostatecznym zakopaniem przykrych wspomnień przeszłości, ale nawet jeśli to miałoby do nich ciągle mimo wszystko wracać, seks i tak był idealny. Nikt nie znał jej tak dobrze i tylko on był w stanie sprawić, że będzie błagać o więcej, sczytując w kolejnych falach orgazmu.
OdpowiedzUsuń- Pieprz mnie Caden…- wyszeptała, poruszając rytmicznie biodrami, kiedy poczuła w pochwie jego członka. Nie potrzebowali dziś długiej gry wstępnej, byli wygłodniali, a na pewno ona, bo już sam jego dotyk sprawił, że stwardniały jej sutki. Wsunęła dłoń w jego włosy, mocniej zaciskając palce i opierając swoje czoło tak, aby stykało się z jego. Dawno nie uprawiała seksu w wodzie i zdecydowanie będzie miło wspominać to miejsce. Wiedziała, że podczas kolejnych zawodów i treningów woda w basenie już zawsze będzie dla niej pachniała nim i jego perfumami z nutą cynamonu, zamierzała więc zdecydowanie częściej przychodzić tutaj poćwiczyć. Miała gdzieś, jeśli ktoś ich właśnie obserwował czy robił im zdjęcia, nie liczyło się w tej chwili nic poza tym, że on był obok.
- Dziękuję, że mnie nie odrzuciłeś…- mruknęła między kolejnymi jękami rozkoszy, kiedy zalewała ją od środka fala przyjemności. Od dłuższego czasu czuła się kompletnie pusta, nieobecna, wybrakowana, seks z nim sprawił, że na nowo poczuła radość i nawet jeśli nigdy mieliby do siebie nie wrócić, warto było to dziś, tu i teraz zrobić. Miała gdzieś tą durną grę, chciała zostać tutaj tak długo, jak będzie to tylko możliwe, nawet jeśli omijała ich cała zabawa związana z grą w łowców i ściganych. Uprawiała seks z innymi mężczyznami, podobnie jak on zabawiał się z innymi kobietami, nigdy jednak nikt nie był w stanie dać jej takiej przyjemności, jak Caden. To on ją wtedy rozdziewiczył i wszystkiego nauczył, kiedy była jeszcze głupim i naiwnym dzieckiem i w pewnym sensie już na zawsze należała do niego, czemu zresztą za bardzo nigdy się nie opierała.
Lou w orgaźmie
Miała nadzieję, że to, co się między nimi teraz działo, pozwoli im oczyścić atmosferę i ruszyć do przodu. Zawsze robili wszystko na odwrót, nic więc dziwnego, że zaczęli od seksu, kosztem szczerej rozmowy. Czasem czyny znaczyły o wiele więcej niż słowa, jeśli czułby do niej wstręt i obrzydzenie, porzuciłby ją tutaj taką rozpaloną i spragnioną, nawet jeśli pragnął jej równie, jak ona jego.
OdpowiedzUsuń- Pokaż, jak mnie nienawidzisz Caden…- szepnęła mu do ucha, wbijając paznokcie w tył jego głowy, rytmicznie poruszając przy tym biodrami. Cały czas była oparta o brzeg basenu, trzymając nogi wokół jego tali, gotowa na coraz bardziej zdecydowane i pełne emocji pchnięcia jego członka. Marzyła o tym, aby znów poczuć go w sobie, odchyliła do tyłu głowę, wydając ciche jęki zadowolenia. Uprawiała seks z wieloma osobami, nigdy jednak nie było w nich tyle emocji i wyrazu, co podczas bliżej z Cadenem. Mógłby ją w tej chwili zrugać, wykorzystać, ośmieszyć, a ona i tak zrobiła wszystko, o co by poprosił, niczym mała, potulna, grzeczna dziewczynka.
- Daj upust temu wkurwieniu. Raz na zawsze… – mruknęła, podgryzając jego szyję i delikatnie muskając ustami koniuszek jego ucha. Przejechała paznokciami po jego plecach, zostawiając na nich wyraźne ślady, które przez co najmniej kilka dni będą przypominać mu o dzisiejszej nocy. Wbiła wargi w jego pełne usta, oddając się namiętnym i łapczywym pocałunkom. Nie chciała, żeby zapomniał, pragnęła, aby za każdym razem, kiedy spojrzy w lustro, myślał o niej i o tym, co się pomiędzy nimi wydarzyło. Mogli zostawić przeszłość w tyle, trwać razem w tym samym bagnie, teraz wszystko zależało już od niego.
- Czy chcesz tego, czy nie, nigdy o mnie nie zapomnisz słonko – wyszeptała mu do ucha z lekkim uśmiechem na ustach, schodząc dłońmi niżej, aby zacisnąć dłonie na jego pośladkach, kulistymi ruchami przesuwając je w kierunku jego krocza. Ścisnęła mocniej jego nabrzmiałe jądra, przywierając piersiami i sterczącymi sutkami do jego klatki piersiowej, aby oprzeć głowę na jego ramieniu. Słyszała jego nierówny oddech, a jej nozdrza wypełniał przyjemny zapach chloru, połączonego z jego perfumami i wodą po goleniu. Liczyło się dla niej tylko tu i teraz, zapomniała o przeszłości i o tym, że spieprzyła mu życie. Choć przez ten jeden moment przestała bać się, że za pewne wkrótce znów nieświadomie zrobi to samo.
Lou
Czuła dreszcze przebiegające przez jej ciało, a jej pochwa nieustannie pulsowała, domagając się, aby wszedł w nią jeszcze głębiej i głębiej. Lubiła ostry seks, dziś jednak Caden był wyjątkowo dominujący, co jedynie jeszcze bardziej ją nakręcało. Zalewała ją fala przyjemności, a patrząc na to w jaki sposób reagowało jego ciało, on także nie mógł narzekać na brak orgazmu.
OdpowiedzUsuń- Myślisz, że nikt nie był w stanie mnie zaspokoić tak, jak ty? – mruknęła pomiędzy kolejnymi zachłannymi pocałunkami, jęcząc głośno, kiedy pociągnął ją za włosy, odchylając głowę do tyłu. Nawet jeśli było to bolesne, sprawiało jej przyjemność, przez co mocniej zacisnęła nogi wokół jego bioder, dając mu tym samym do zrozumienia, aby nie chciał przestać – Każdy, kto pieprzył mnie przez ostatnie kilka lat, zawsze był tobą Caden – wyznała, patrząc mu prosto w oczy. Nie zamierzała kłamać, zresztą, doskonale wiedział, że właśnie tak było. Nie potrafiła osiągnąć przyjemności, kiedy nie myślała o nim. Spotykała się z różnymi facetami, po tym, jak go zamknęli, przez kilka dni przeleciało ją pewnie połowę miasta, ale żaden nigdy nie równał się z nim, choćby nie wiadomo, jak bardzo się starał. Zresztą, była wtedy tak pijana i naćpana, że nie czerpała z tego żadnej przyjemności, zależało jej tylko na tym, aby ktokolwiek ją zerżnął, wypełniając pustkę po nim. Dziś była w pełni trzeźwa i świadoma tego, co robi, a to jedynie jeszcze bardziej potęgowało orgazm, który falami zalewał jej spragnione jego dotyku i penisa ciało.
- Nigdy z ciebie nie zrezygnowałam – wyszeptała mu do ust, składając na nich nieco delikatniejsze pocałunki niż wcześniej. Wpatrywała się w niego i dotknęła opuszkami palców jego twarzy, jakby upewniając się, że naprawdę tu jest i nie jest to kolejny sen, jaki często miewała z nim w roli głównej – Jesteśmy tak samo popierdoleni, prędzej czy później któreś z nas będzie musiało się któregoś pozbyć – westchnęła, aby zaraz po tym wydać jęk podniecenia. Doszedł w niej, za pewne doskonale pamiętając o jego wkładce domacicznej i braku ryzyka niechcianej ciąży. Podczas seksu z innymi facetami zawsze się zabezpieczała, jednak z nim nigdy nie używała prezerwatywy, ufała mu i wierzyła, że nigdy nie zarazi jej świadomie żadnym świństwem. Poza tym seks bez zabezpieczenia był inny, dawał o wiele przyjemności, mógł sprawić, że ich ciała faktycznie stanowiły jedność, tak, jak teraz.
- Dziękuję, że nie spierdoliłeś dziś na mój widok – uśmiechnęła się delikatnie, obejmując go i wtulając się w niego. Księżyc wciąż wpadał do środka przez przeszklone szyby, przez co mimo panującego wokół mroku, wciąż mogli bez trudu dostrzec swoje ciało i twarz. Przymknęła delikatnie powieki, wsłuchując się w jego nierówny oddech i przyspieszone bicie serca. Wiedziała, że zaraz za pewne każdy z nich rozejdzie się w swoją stronę, zamierzała więc zrobić wszystko, aby ta chwila przeciągała się jak najdłużej, najlepiej w nieskończoność.
Lou
Próbowała schować ręce do tyłu, kiedy chciał je złapać za nadgarstki, ale było na to za późno. Nie miał dzisiaj się o tym dowiedzieć, to była ich chwila, moment, na który tak długo czekała, nic nie miało tego spieprzyć.
OdpowiedzUsuń- Caden…- spojrzała na niego zakłopotana, nie mając pojęcia od czego właściwie powinna zacząć. Czuła wstyd, żałowała tego, co wtedy zrobiła, ale jej umysł nie myślał trzeźwo i podpowiadał same najgorsze rozwiązania. Wyrwała dłonie z jego uścisku i wsparła sią na nich na murku, aby wyjść jak najszybciej z wody. Czuła się wybrakowana, okaleczona i choć sama to sobie zrobiła, cholernie wstydziła się pokazywać komukolwiek blizny. Nie mogła się doczekać zabiegu, który na szczęście mógł odbyć się już w przyszłym miesiącu. Caden był ostatnią osobą, która powinna widzieć ją w takim stanie, teraz mogła już jedynie pomarzyć, aby móc kiedykolwiek w ogóle go podniecić. Blizny były okropne, szpeciły całe jej ręce, przy okazji przypominając o najgorszym okresie w jej życiu.
- Zapomnij proszę, że to widziałeś…- wetchnęła, usiłując powstrzymać napływające do oczu łzy. Mogła bardziej uważać, dała się za bardzo ponieść chwili i kompletnie zapomniała o tym, aby trzymać od niego jak najdalej swoje ręce. Schyliła się, aby podnieść swoje ubrania i szybko narzuciła na siebie bluzkę w której pojawiła się dzisiaj na imprezie. Miała długi, dopasowany rękaw, który idealnie osłaniał wszystko, co zamierzała zachować w tajemnicy przed światem. Nie szukając ręcznika, wsunęła na nogi majtki i spódnice, pozostawiając jedynie nieco odsłonięty brzuch na wysokości pępka. Usiadła na trybunach, na tyle blisko wody, aby móc go słyszeć, chciała uciec, ale wiedziała, że była winna mu wiele wyjaśnień, a prawda o tym, dlaczego ani razu go nie odwiedziła, prędzej czy później musiała wyjść na światło dzienne.
- Nie byłam wtedy sobą i nie widziałam lepszego rozwiązania, niż to…- mruknęła, wbijając wzrok w mokrą posadzkę – Pomieszałam leki, jakieś prochy, alkohol i…jakoś tak to wszystko się skończyło. Nie potrafiłam dłużej żyć z myślą, że przeze mnie jesteś w więzieniu – dodała, ocierając dłonią toczące się po policzkach łzy. Próbowała je powstrzymać, ale przegrywała walkę z emocjami, zwłaszcza, że wydarzenia z tamtego okresu uderzyły w nią właśnie ze zdwojoną siłą. Znów zawiodła Cadena i nie zniosłaby, gdyby teraz przez swoje kłamstwa ponownie go straciła.
Lou
Miał prawo się wkurwić i nawet nie próbowała mu przerywać. Nigdy nie mieli przed sobą tajemnic, powinna z nim porozmawiać, spotkać się z nim, kiedy trafił do pieprzonego więzienia, zanim szukać ulgi w cierpieniu. Nie chciała dokładać mu wtedy kolejnych zmartwień, to, że trafił przez nią do aresztu, a później został faktycznie skazany, sprawiło, że kompletnie się rozsypała. Wierzyła, że wpływy ich rodzin go uratują, wiedziała, że to tylko głupi wybryk, który zamiotą pod dywan, tak się jednak nie stało, a ona wiedziała, że nigdy nic nie będzie już tak, jak dawniej.
OdpowiedzUsuń- Nie brałam leków – przyznała w końcu szczerze, choć wtedy nieustannie go zapewniała, że grzecznie przyjmuje je po śniadaniu i kolacji, tak, jak zalecił lekarz - Tego dnia, kiedy namówiłam was na to włamanie, byłam w manii, ale później przyszła depresja i…- przerwała, ocierając dłonią łzy. Rozpłakała się niczym małe dziecko, będąc na siebie cholernie wściekła. Przed chwilą obydwoje szczytowali w cudownym orgazmie, a teraz znów jej nienawidził. Po raz kolejny go zawiodła i spieprzyła na całej linii, była dla niego zbyt toksyczna, każdy kontakt z nią przypominał jazdę na szybkiej kolejce, nie była pewna, czy aby na pewno chcę znów wciągać go w tak popierdoloną grę.
- Ściągnęłam syf przede wszystkim na ciebie i po prostu nie mogłam sobie z tym w żaden sposób poradzić. Myślałam, że ból fizyczny, zagłuszy ten psychiczny, ale do działało tylko na chwilę – pociągnęła nosem, podchodząc do niego bliżej i nie czekając na jego reakcję, wyciągnęła papierosa z paczki po która właśnie sięgnął – Najpierw to były drobne cięcia, ale później to przestało wystarczać. Sprawiała sobie ból, mając nadzieję, że dzięki temu będę cierpiała tak samo, jak ty za tymi pierdolonymi kratami…- wyznała szczerze, bo choć samookaleczenia związane były z brakiem leków i jej chorobą, były także w dużej mierze powiązane z sytuacją w jakiej się wtedy znaleźli – Kilka dni po tym, jak zapadł ostateczny wyrok i prawnicy twojego ojca nie wnieśli apelacji, spanikowałam. Wiedziałam, że to moja wina, nie mogłam znieść tych pierdolonych wyrzutów sumienia, więc podcięłam sobie żyły tak, żeby wykrwawić się w pierdolonym basenie. Na moje nieszczęście gosposia zdążyła mnie znaleźć….- zaciągnęła się papierosem i schowała twarz w dłoniach, walcząc ze wspomnieniami tamtej nocy. Jej ojciec wyjechał w delegację, matki też nie było w pobliżu, wierzyła, że to idealna okazja, aby raz na zawsze z sobą skończyć i uwolnić się od tego syfu, który stworzyła dla siebie i Cadena.
- Nie wyjechałam na wymianę uczniów. Twoje początku w więzieniu, ja spędziłam w prywatnym szpitalu psychiatrycznym. To dlatego mnie nie było, nie mogłam cię odwiedzić, bo sama siedziałam zamknięta pod nadzorem w pokoju dwadzieścia cztery godziny na dobę…- wyznawała w końcu, wiedząc, że i tak nie ma sensu dłużej kłamać. Prawda wyszłaby na jaw prędzej czy później, a skoro i tak był już na nią cholernie wkurwiony, chciała to załatwić od razu. Musiała powiedzieć mu o wszystkim, przy okazji wierząc, że być może kiedyś to zrozumie. Żadnych sekretów, tajemnice spieprzyły wielokrotnie ich relację i nie zmierzała dłużej brnąć w kłamstwa.
biedna Lou
Krzywdziła każdego, kto się do niej zbliżył, czego idealnym przykładem był Caden. Żałowała, że nie wzięła wtedy tych pieprzonych leków, że namówiła ich na durne piguły, po których totalnie im odwaliło, ale nie mogła cofnąć czasu ani sprawić, że wydarzenia sprzed ostatnich lat znikną, niczym za dotknięciem magicznej różdżki.
OdpowiedzUsuń- Tak, tym razem naprawdę tak. Nie łącze ich z alkoholem, przez to nie piłam na ostatniej imprezie, dzisiaj też nie, wypaliłam tylko połowę skręta, ale to ma bardziej właściowości lecznicze, niż na odwrót – westchnęła, podnosząc z posadzki ręcznik, aby otulić nim swoje ciało. Pływanie w ubraniach było głupim pomysłem, ale nie chciała się stąd ruszać, zanim wszystkiego sobie nie wyjaśnią. Z każdym jego nawet niewielkim ruchem obawiała się, że odwróci się do niej plecami i ruszy w przeciwnym kierunku, zostawiając ją tutaj samą i na zawsze odetnie się od toksycznej relacji. Zresztą, miał do tego pełne prawo, tutaj to on w większości dawał, a ona brała, przy okazji co jakiś czas ciągnąc go za sobą na dno.
- Jestem, wiem o tym, że jestem popierdoloną idiotką Caden, uwierz mi, że wiem – mruknęła, zaciągając się dymem. Dawno nie paliła, ale musiała jakoś odreagować, nie mogąc przy okazji sięgnąć po nic innego, aby znów czegoś nie odpieprzyć – Za każdym razem, kiedy choć trochę się do siebie zbliżymy, ja ciągnę cię na dno. Nie mogę od ciebie wymagać, żebyś mimo to zaryzykował i dał mi jeszcze jedną szansę. Wiem, że bez ciebie nie istnieję, ale jeśli dziś odejdziesz na dobre, uszanuję to – przyznała łamiącym od płaczu głosem, czekając na jego ruch. Dała mu wybór, choć wiedziała, że był równie popieprzony jak ona i wpakuje się we wszystko, co była dla niego toksyczne. Działali niczym autodestrukcja i za pewne dzięki temu przez wiele lat tak dobrze się ze sobą dogadywali. Teraz jednak nie była do końca pewna, czy właśnie tego dla niego chce i czy dla jego dobra, nie powinna poświęcić tej relacji.
- Nie patrz na mnie w ten sposób, błagam…- podeszła do niego bliżej, aby dotknąć opuszkami palców jego policzek – To ja, Lou. Twoja Lou, taka sama, jak zawsze. Nie traktuj mnie tak, jak rodzice, proszę…- wyszeptała, opierając głowę na jego klatce piersiowej – Nikt nie wie, że tam byłam. Nikt, oprócz mojej rodziny i ciebie. Prosiłam, aby zachowali to w tajemnicy, bo nie chcę, żeby ludzie mieli mnie za wybrakowaną. Jestem taka sama, jak każdy. Przynajmniej staram się być – dodała, kurczowo obejmując go na wysokości jego klatki piersiowej. Jeśli powie, że ma tego dość, pozwoli mu odejść, na razie jednak przywarła do niego niczym mała dziewczynka, która za wszelką cenę chce dostać od rodziców upragnionego lizaka.
- Nie pomyślałam, jestem pierdolonym samolubem i rzadko kiedy myślę o innych. Nie liczyło się wtedy dla mnie nic, byle tylko zagłuszyć te jebane wyrzuty sumienia. Codziennie widziałam w mediach kolejne nagłówki o twojej sprawie, nie mogłam…po prostu nie dałam rady, przepraszam…- wyszeptała w jego koszulkę, przy okazji się w nią wypłakując – Pójdziemy? Czyli….nie zostawisz mnie? – dodała po chwili, odsuwając się od niego i podnosząc głowę do góry, aby spojrzeć na jego twarz i choć spróbować odczytać to, co mogło się dziać właśnie w jego myślach.
zaopiekuj się mną
Zgodnie z jego prośbą, wysłała wiadomość do kierowcy, aby zjawił się jak najszybciej przed budynkiem, przy okazji zabierając dla niej ubrania na zmianę. Odetchnęła z ulgą, kiedy Caden zapewnił, że jej po tym wszystkim nie zostawi. Była totalnie wybrakowana, nienormalna, a gdyby ktoś z ich znajomych dowiedział się, gdzie tak naprawdę spędziła tamten czas, za pewne zaczęliby traktować ją zupełnie inaczej. Nie chciała tego, choć przez leki miała wrażenie, że staje się nudna jak flaki z olejem i nie jest do końca sobą, przez swoje towarzystwo postrzegana była jako normalna, podobna im nastolatka.
OdpowiedzUsuń- Nie boję się o to, wiem, że mogę ci zaufać we wszystkim – zapewniła, zwłaszcza, że znał od kilku lat każdy jej sekret i był pierwszą osobą do której przychodziła, kiedy działo się coś złego – Po prostu chcę, żebyś nie miał od teraz z tyłu głowy, że musisz się obchodzić ze mną delikatnie, bo mogę coś sobie zrobić. Nie zrobię, a ty możesz mnie nadal wkurwiać, tak, jak często ci się to zdarza – uśmiechnęła się, sięgając po drugi z ręczników, aby otrzeć nim jego włosy i przemoczoną koszulkę. Wystarczyło, że rodzina obchodziła się z nią jak z jajkiem, Caden nie musiał, zwłaszcza, że brała leki i nie miewała jak na razie żadnych głupich pomysłów.
- Leżąc tam, codziennie pisałam do ciebie listy, których koniec końców nigdy nie dostałeś, bo nie miałam odwagi ich wysłać. Nie miałam tam telefonu komórkowego, a później, jak już wróciłam do domu, rodzice długo trzymali mnie na uwięzi, bez dostępu do czegokolwiek – wyjaśniła, chcąc dać mu tym samym do zrozumienia, że wcale go nie porzuciła i nie zostawiła, tak, jak przypuszczał – Próbowałam cię odwiedzić, nawet, jeśli nie życzyłeś sobie niczyjej wizyty, ale podjęłam trzy próby i za każdym razem stchórzyłam. Byłam totalnie słaba, odpierdalało mi po tych lekach, pakowali we mnie jakieś końskie dawki tego gówna, długo mi zajęło, zanim odnalazłam się w społeczeństwie – westchnęła, bo choć grała przed każdym, że świetnie bawiła się na wymianie uczniów i jest tą samą dziewczyną, co zawsze, wiele spraw się zmieniło, a blizny na rękach ciągle przypominały jej o tym, jak głupia była i jak bardzo jest wybrakowana. Nie lubiła trudnych rozmów, ale skoro zaczęli dzielić się dziś swoimi odczuciami, była gotowa opowiedzieć mu o wszystkim, oczekując w zamian tego samego. Potrzebowali szczerej rozmowy równie mocno, co dobrego seksu, to drugie już zaliczyli, czas, aby przebrnęli kolejny, znacznie trudniejszy etap i powiedzieli sobie wprost, jak chujowo wyglądało ich życie przez ostatnie kilka lat.
Lou
Traktował ją zupełnie normalnie, ale wcześniej nie zdarzyły się jej próby samobójcze, przynajmniej nie takie, o których ktokolwiek wiedział. Miała nadzieję, że mimo wiedzy na temat tego, co zrobiła, tak jak zapewniał, nie będzie podchodził do niej jak do kruchego jajka, ciągle upewniając się przy okazji, czy nie powiedział czegoś, przez co mogłaby targnąć na swoje życie.
OdpowiedzUsuń- Jest już kierowca, możemy jechać – rzuciła, odkładając ręcznik na bok i kierując się w stronę wyjścia. Pozostali dopiero co zaczynali grę, za pewne świetnie będą się tutaj bawić, ona jednak nijak nie miała na to nastroju, poza tym chciała szczerze pogadać z Cadenem, nawet jeśli to nie było w ich stylu. Nie lubili takich sytuacji, starali się żyć chwilą, razem imprezowali i pieprzyli się, gdzie pobadnie, płakanie sobie w ramiona do nich nie pasowało, ale było tym, czego dzisiaj potrzebowali.
- Wybierz, gdzie chcesz jechać, mi to kompletnie obojętnie, bylebyś mi nie spierdolił – uśmiechnęła się delikatnie, zajmując miejsce na tylnym siedzeniu. Fotele były miękkie i wygodne, rozsiadła się więc na nim wygodnie, przy okazji sięgając po ubrania, o które prosiła – Czasem głupie rzeczy, czasem sprośne, zależy czym mnie akurat nafaszerowali – westchnęła, ściągając z siebie mokre ubrania i wsuwając na uda bieliznę – Przede wszystkim to, że przepraszam i że mam wyrzuty sumienia. No i to, że czuję się jak w pierdolnej klatce i przez większość czasu nie mogę oddychać. Kiepsko się czułam, fizycznie i psychicznie, a do tego rozdzierały mnie od środka wyrzuty sumienia – dodała, wsuwając na nogi spodnie i odwracając się plecami w jego kierunku, aby pomógł zapiąć jej suchy stanik – Do końca wierzyłam, że twoi rodzice jednak cię stamtąd wyciągną, ale tak się nie działo, chciałam cię odwiedzić, ale nie mogłam, po prostu wszystko było tak chujowe…- westchnęła, opierając się plecami o jego klatkę piersiową i siadając tak, aby mógł swobodnie objąć ją od tyłu. Potrzebowała jego dotyku, nie podczas seksu, ale zwykłej rozmowy. Chciała czuć jego ciepło, czułośc, którą potrafił okazywać, a przede wszystkim musiała mieć pewność, że jej nie zostawi, choćby spierdoliła wszystko, jak to bywało w jej stylu.
- Dlaczego świat pokazał nam, że jednak nie jesteśmy niezniszalni, a nasze wpływy gówno znaczą? – mruknęła cicho, smyrając opuszkami palców jego dłonie i przedramiona. Zawsze, kiedy był obok, czuła się bezpieczna, miała nadzieję, że on przy niej także, nawet jeśli często przez swoją głupotę potrafiła ściągnąć go na samo dno.
Lou
Dźwięk jego oddechu działał na nią kojąco, a dotyk sprawił, że jej serce mocniej zabiło. To nie było w ich stylu, czułe gesty zamiast ostrego seksu na tylnych siedzeniach samochodu raczej mało kiedy wchodziły w grę, ale były dziś tym, czego potrzebowali.
OdpowiedzUsuń- Czy ktoś cię tam skrzywdził? – wyszeptała, osuwając się niego niżej, tak, aby móc oprzeć głowę na jego brzuchu i podnieść ją do góry tak, aby wpatrywać się w jego cudowne tęczówki – Twój ojciec załatwił ci ochronę, czy musiałeś walczyć jak inni o przetrwanie? – dodała, czując, że musi zadać to pytanie i usłyszeć o wszystkim, co go tam spotkało. Mogła się założyć, że nie był u żadnego psychologa i z niki mnie podzielił się tym, co działo się w więzieniu, znając jego, wszystko obrócił w żart. Zawsze tak robił i choć wcześniej wydawało jej się to urocze, tutaj nie miała zamiara zamiaru mu na to pozwolić. Musiał wszystko z siebie wyrzucić, oczyścić się, tak jak ona, tylko wtedy będą mogli wrócić do normalnego życia.
- Bałeś się, co będzie na tej imprezie? Tej, na która cie wyciągnęłam. Mój powrót był cholernie trudny, dziewczyny bardzo długo namawiały mnie, żebym gdzieś z nimi wyszła, a kiedy podejmowałam próby, wszystko wydawało mi się tak odległe, a świat tak rozpieprzony i zamazany…- westchnełą, dzieląc się z nim kolejną ze swoich słabości. Jutro sobie za to podziękuje, wiedziała, że dzięki temu, że mu o tym wszystkim powie, zbliżą się do siebie jeszcze bardziej, a ona przestanie tłumić w swobie najgorsze uczucia. W tej kwesti byli podonni, mało rozmawiali, więcej imprezowali, chciała mu pokazać, że jest obok i że może jej powiedzieć o wszystkim, nawet kiedy wydaje mu się to błache czy już przepracowane.
- Tak, możemy, żadnego słowa przepraszam. Myślisz, że możemy o tym wszystkim na dobre zapomnieć i wrócić do nornalności? Znów być Cadenem i Lou, niczym Bonnie i Clayde? – uśmiechnęła się szerzej, sięgając po jego dłoń, aby ucałować ją z wierzchu – Chcę robić z tobą te wszystkie popierdolone rzeczy, które dotychczas, nawet jeśli przez te głupie leki nie jestem sobą i stałam się nudna jak flaki z olejem – westchnęła, bo choć sprawiały, że funkcjonowała normalnie, przy okazji odbierały jej to, co najcenniejsze, spontaniczność i młodzieńcze szaleństwo, na które była gotowa, nie odczuwając w manii żadnego strachu.
Lou
Tak jak myślała, nie powiedział jej o wszystkim i nie zamierzała naciskać, jeśli będzie gotowy, sam się z nią tym podzieli. Ona nie ukrywała już niczego, było chujowo, kiedy go zgarnęli, nie panowała nad sobą i skończyło się to tak, jak skończyło. Miała nauczkę i wiedziała już teraz, że nie powinna odstawiać leków, ani tym bardziej łączyć ich z narkotykami i alkoholem. Musiała nauczyć się funkcjonować bez tego, nawet jeśli imprezy nie były już przez to aż tak fajne, jak dawniej.
OdpowiedzUsuń- To mówi mi bardzo wiele, o tym, co mógło się tam wydarzyć, więc nie musisz kontynować, ale jeśli kiedyś będziesz gotowy, powiesz mi o wszystkim – uśmiechnęła się delikatnie, podnosząc się do pozycji siedzącej i obracając w jego kierunku tak, aby wsunąc dłonie pod jego koszulkę i dotknąć kilku blizn, które pojawiły się teraz, po jego wyjściu z więzienia. Doskonale znała każdy skrawek jego ciała i była w stanie rozpoznać miejsca w ktrócyh pojawił się jakiś ślad, nijak niezwiązany z wypadkiem na desce czy innymi wygłupami. Za pewne przeszedł przez nią piekło, tym bardziej była mu wdzięczna, że w ogóle zechciał z nią rozmawiać.
- Dziękuję – pocałowała go delikatnie – Obiecuję, że nie będę ściągać cię na złą drogę. Będziemy grzeczni, a nasi rodzice zadowoleni. Będziemy żyć tak, jak każdy przeciętny człowiek w naszym wieku, nudno, ale przynajmniej bez kłopotów – uśmiechnęła się delikatnie, opierając głowę na jego ramieniu i obserwując mijany za oknem krajobraz. Cieszyła się, że jej tam nie zostawił, nie uciekł, nie stchórzył, wręcz przeciwnie, mimo tego, że była wybrakowana, chciał nadal utrzymywać z nią kontakt i spróbować zbudować realcję, jaka łączyła ich wcześniej.
- Co nudnego dzisiaj zrobimy? Oddaję cię cała do twojej dyspozycji – mrugnęła do niego, mierzwiąc dłonią jego włosy. Miała nadzieję, że to początek czegoś dobrego, zażegnanie ich kłopotów na dobre. Ich rodziny za sobą przebadały, rodzice będą szczęśliwi, widząc ich często razem, przynajmniej do czasu, aż któreś z nich czegoś nie wywinie. Zamierzała tym bardziej pilnować się z lekami, wiedziała, że to ostatnia szansa i nie może jej zmarnować. Raz już zniszczyła mu życie, nie zamierzała do tego dupuścić po raz kolejny. Był jej oazą spokoju i bezpieczeństwa, była pewna, że dopóki będzie obok, ona sama wytrwa w tym wszystkim, a leki i terapia wystarczą, aby funkcjonowała całkowicie normalnie.
Lou
Uszanowała jego prośbę i nie kontynuowała tego tematu, nie zamierzała jednak tak łatwo odpuścić, zwłaszcza, że wątpiła, aby z kimkolwiek o tym rozmawiał. Nie należał do osób, które dzielą się swoimi problemami, zawsze go karciła za tłumienie emocji i obracanie poważnych rzeczy w żart, tym razem także zamierzała nalegać, aby udał się do psychologa lub psychoterapeuty. Pobyt w więzieniu to traumatyczne przeżycie, którego nikt nie jest w stanie samodzielnie sobie przerobić, nawet jeśli byłby bardzo odporny psychicznie.
OdpowiedzUsuń- Najpierw mówisz, że przeciętne życie nie jest dla nas, a później zabierasz mnie na jedzenie do jakiejś zwykłej knajpy? – zaśmiała się, kręcąc przy tym z zrezygnowaniem głową. W przeciwieństwie do niego rzadko bywała poza miastem, lubiła swoje życie, przywykła do luksusu, czuła się bezpiecznie tylko w wybranych dzielnicach Nowego Jorku, a ta w której się znaleźli, zdecydowanie do takich nie należała.
- Jakiej znowu miny? Nie robię żadnej miny – szturchnęła go lekko w ramię, wysiadając z samochodu. Nie do końca był do jej klimat, ale skoro ją tutaj zabrał i miał się poczuć tutaj swobodniej, była gotowa się dla niego poświęcić. Samochód, którym przyjechali, rzucał się w okolicy w oczy, miała nadzieję, że nie skończy się to jakimś napadzie czy kolejnych, niepotrzebnych kłopotach. Nie lubiła odmienności, zawsze działała według schematów, przynajmniej w czasie, kiedy brała leki i do głosu dochodziła jej natura perfekcjonistki, która żyje według ustalonego z góry kalendarza.
- I nie podoba mi się, to, co mówisz na temat rodziny. Wiem, że twoje rodzeństwo, zwłaszcza nudna jak flaki z olejem siostra to chodząca perfekcja, ale ty też dajesz im teraz wiele powodów do dumy. Całkiem nieźle radzisz sobie na studiach, nie mówiąc o grach, które mógłbyś projektować z palcem w tyłku, lepiej niż ludzie, którzy zajmują się tym profesjonalnie od lat – pogroziła mu palcem, jakby dając tym samym znać, że nie chce więcej słyszeć o jego braku pewności siebie w odniesieniu do własnej rodziny. Fakt, jego rodzeństwo osiągało sukcesy na wielu polach, ale Caden również był cholernie zdolny, a pobyt w więzieniu nie odebrał mu nagle inteligencji i wrodzonego talentu do swoich pasji.
- Jesteś pewien, że idziemy zjeść akurat tutaj? Zamówmy coś na wynos i jedźmy nad jezioro, będziemy mieć trochę prywatności – dodała, wtulając się w niego od tyłu, kiedy wysiedli z samochodu. Nie czekając na jego odpowiedź, wskoczyła na jego plecy, oplatając nogami jego biodra i obejmując rękami jego szyję, Jeśli chciał, aby przebywała tu choć minutę dłużej, wolała czuć się bezpiecznie w jego ramionach.
Lou
Jej matka była pokręcona, a ojca przez wiele lat nie znała, ale nigdy nie dali jej odczuć, że jest gorsza od innych, nawet jeśli zmagała się z chorobą, która często dawała o siebie znać. Wiedziała, że Caden ma po części rację i miała wyrzuty sumienia, że przez nią jego rodzina jeszcze bardziej postrzegała go w kategorii czarnej owcy. Dawniej jego ojciec stanowił dla niego duże wsparcie, po akcji z więzieniem nawet on nabrał dystansu, przez co czuła się cholernie podle. Odebrała mu kilka lat na wolności oraz szansę na zyskanie w oczach rodziny, naprawdę dziwne, że w ogóle chciał s nią jeszcze rozmawiać.
OdpowiedzUsuń- Pieprzyć grzebanie w sercach, wolę grzebanie w grach i jak dla mnie, jesteś w tym najlepszy – zgrabnym ruchem zeskoczyła z jego pleców i zanim ruszyła za nim, cmoknęła go delikatnie w policzek. Zdecydowanie musiała popracować nad jego pewnością siebie i sprawić, aby jego rodzina postrzegała go choć w połowie tak, jak ona. Zamierzała zorganizować jakąś wspólną kolację, aby pokazać mu, że nic się nie zmieniło i przynajmniej w oczach jej rodziny nadal jest świetnym i wartościowym facetem. Jej matka bardzo go lubiła, czasem nawet za bardzo i nie zdziwiłaby się, gdyby ta chciała zaciągnąć Cadena nawet i do łóżka. Miała słabość do mężczyzn, a Caden był nie tylko świetnym, ale przede wszystkim cholernie przystojnym facetem.
- Znasz całą gamę moich min? A ta jest jaka? – zaśmiała się, stając obok niego i krzyżując ręce na wysokości piersi – Na wakacjach w Meksyku piliśmy dużo tequili i paliliśmy sporo zioła, to inna kategoria. Na trzeźwo tam też ciągle myślałam, czy ktoś nas zaraz nie zamorduje – mruknęła opierając od tyłu głowę na jego ramieniu, aby prześledzić listę potraw na stojącym przed nim ekranie – Nie wiem, niech będzie tacos, ale jakąś mniejsza porcja, jeśli jest opcja dla dzieci – wybrała po krótkiej chwili namysłu – I colę wiśniową – mrugnęła do niego, wiedząc, że lubił ten smak – Będziesz mógł ją później zlizać z moich ust – wyszeptała mu z figlarnym uśmieszkiem na ustach do ucha. Starała się czuć i zachowywać swobodnie, mimo, że to miejsce było dla niej nowe, a panujący wokół całkiem spory tłum ludzi, stanowił duży przypływ bodźców, których od wyjścia z szpitala psychiatrycznego starała się unikać. W Meksyku bawili się świetnie, bo była wtedy w okresie manii, ale nie chciała już nawiązywać do swojej choroby i poruszać tego tematu. Obiecała być grzeczna i brać leki, wierząc, że zarówno jej, jak i przy okazji Cadenowi wyjdzie to na dobre.
- Polecimy na weekend do domku mojej rodziny w Aspen? Pojeździsz na desce, a ja na nartach – uśmiechnęła się, pozostając wtulona w niego od tyłu i oczekując, aż zakończy i odbierze ich zamówienie.
Lou
OdpowiedzUsuńNie chciała wychodzić na słodką idiotkę, bo to kompletnie nie było w jej stylu, ale zwyczajnie się o niego martwiła i chciała się o niego zatroszczyć. Nawet jeśli mówił, że zdanie rodziny go nie obchodzi i od dawna pogodził się z byciem czarną owcą, wiedziała, że na pewno jest mu z tego powodu przykro i zamierzała zrobić wszystko, aby to się zmieniło.
- Rzygasz już tęczą? – spojrzała na niego, robiąc w jego kierunku słodkie i maślane oczka – Potrafię być słodka, niewinna i troskliwa, nie doceniasz tego – zaśmiała się, mierzwiąc dłonią jego włosy. Nie przeszkadzało jej, że ciągle prawie mu komplementy, musiała wzmocnić jego pewność siebie po wyjściu z więzienia, nawet jeśli pozornie tego nie potrzebował. Była trochę zła, że nawet taki temat obraca w żart, ale zgodnie z tym, co wcześniej obiecała, nie kontynuowała tego i skupiała się na tu i teraz.
- Korzystaj, póki możesz, wkrótce mi przejdzie i znów będę zimną suką – wzruszyła bezradnie ramionami, rozkładając przy tym ręce w geście poddania. Nie należeli do osób, które ciągle szepczą sobie jakieś miłe słówka czy nie potrafią bez siebie funkcjonować, każde z nich lubiło czuć wolność, przy okazji mając z tyłu głowy świadomość, że i tak należą koniec końców do siebie, cokolwiek i z kimkolwiek by w danej chwili nie robili.
- Zamów nam jeszcze jakieś tanie wino, którym upijemy się nad rzeczką lub jeziorkiem – zaśmiała się, ukradkiem zgarniając leżące na stoliku obok okulary, które szybko wsunęła na nos – Jeśli chcesz, mogę udawać dziś kompletnie przeciętną Louise, w ogóle nie wiem co to Manhattan - dodała, choć jej drogie ubrania nadal rzucały się w oczy. Całe szczęście nie szła z nimi idealna fryzura, bo jej włosy nadal były wilgotne po basenie – Będę dziś twoim kociaczkiem Whitmore – roześmiała się, robiąc dłonią gest mruczka – Wrał, wrał, wrał – ugryzła go delikatnie w koniuszek ucha, oczekując, aż odbierze w końcu zamówienie i będą mogli ruszyć dalej. Zawsze robiła to, na co w danej chwili miała ochotę, nie przejmowała się więc tym, że wokół są inni ludzie oraz tym, co sobie o nich pomyślą. Żyła chwilą, a że mogła przy okazji robić to dziś z Cadenem, sprawiało jej to dodatkową radość. Wszystko było na dobrej drodze ku temu, aby było między nimi zupełnie tak, jak dawniej i miała nadzieję, że na dobre odrzucił już żal do niej o to, co wydarzyło się tamtej feralnej nocy. Wyraziła szczery żal i skruchę, teraz zostało im tylko ruszyć do przodu.
- Nie kurwa, nie sami, jedziemy z Alex – westchnęła, teatralnie przewracając oczami – Towarzystwo kogokolwiek oprócz nas samych nie wchodzi w grę, nie bierzemy nikogo, ochrony i pracowników też nie, jedynie obsługa hotelu, która nie będzie mogła nam przeszkadzać – upiła łyk coli i namiętnie go pocałowała – Cipkę też mogę mieć wiśniową, ale niekoniecznie tutaj – dodała, mrugając do niego porozumiewawczo i przy okazji wysyłając wiadomość do ojca, aby ogarnął jej lot dla dwóch osób do ośrodka górskiego w Aspen.
wisieńka
Lukrowanie sobie nie było w ich stylu i wiedziała, że pewnych granic żadne z nich by nie przeskoczyło, nawet w żartach. Mogli się ze sobą w ten sposób droczyć, ale jeśli trwałoby to zbyt dług, lub za bardzo weszło w nawyk, ich drogi szybko by się rozeszły.
OdpowiedzUsuń- Lubię tęczę, jest kolorowa, więc mógłbyś w sumie rzygać śmiało. Nie wiem, jak inni, ale mi to pasuje – zaśmiała się, odchylając się do tyłu i przyjmując jego pocałunki. Tak, teraz było między nim jak dawniej, a oni znów byli razem w centrum uwagi. Nawet jeśli tutaj byli kompletnie anonimowi i bardziej niż w swoim towarzystwie szokowali właśnie innych, miała to gdzieś, już nie raz była ofiarą skandalu, jej rodzina przywykła do tego, że nie jest typem świętej niewydymki, która rozgląda się przerażona wokół za aparatami dziennikarzy czy ciekawskich ludzi.
- No dobrze, niech będzie, że wyjdę ze swojej strefy komfortu. Kupimy tanie wino i pojedziemy nad jezioro autobusem, złapiemy jakiś pierwszy lepszy, czy trafimy nad jezioro, czy nie, to nadal stan Nowy Jork i w chuj wody wokół – rozłożyła szeroko ręce, pokazując, jak dużo wody ma na myśli, śmiejąc się przy tym pod nosem. Czuła się dobrze, odzyskała go, mogła zachowywać się kompletnie naturalnie, nawet jeśli to nie było do końca jej środowisko i otoczenie. Przed znajomymi musiała na każdym kroku udawać i pilnować się, aby informacje o jej próbie samobójczej nie wyszły na jaw, po tym, jak Caden poznał w końcu całą prawdę, poczuła niesamowitą ulgę i przestała być tak spięta, nawet jeśli dzisiaj rano grzecznie przyjęła dawkę leków.
- Na moje piękne oczy sprzedadzą mi nie tylko alkohol, ale domyślam się, że takie zapasy już masz – poklepała dłonią kieszeń w której trzymał papierosy, wiedząc, że za pewne ma przy sobie także jakieś skręty. Jakiś czas temu pewnie namówiłaby go na coś mocniejszego, ale teraz była zupełnie świadoma swojego postępowania i robiła wszystko tak, aby nie ściągnąć na nich żadnych kłopotów. Wino i trawka zdecydowanie wystarczą, aby dobrze się bawić, a i bez tego za pewne by sobie poradzili. Czuć było, że nadal są na siebie cholernie napaleni, a do tego nie potrzebowali żadnych używek, jak dla niej, mogli to zrobić nawet na środku tej knajpy, ku uciesze części klientów i wielkim oburzeniu pozostałych.
- Tak, zasługuję na wszystko, co najgorsze, możesz mnie nawet przykuć kajdanki do łózka – wyszeptała mu na ucho, odbierając od niego papierową torebkę z porcją dla niej – Bonnie i Clyde? – uśmiechnęła się, obejmując dłońmi jego twarz i zanurzając usta w namiętnym pocałunku – Tylko wybierz takie, żebyśmy mimo wszystko nie rzygali dziś ani tęczą, ani tanim winem – dodała, siadając na barierkach na rowery przed wspomnianym przez niego wcześniej sklepem.
szeri szeri lejdi
Nie wiedziała, czy zrobił to dla niej, czy sam także mimo wszystko lubił sfery w których na co dzień się poruszali, ale mimo wszystko była mu wdzięczna, że nie zdecydował się na autobus. Po tym, co przez nią przeszedł, była gotowa na wiele poświęceń, wcześniej za pewne nie wyszłaby aż tak ze swojej strefy komfortu, ale dziś gotowa była nawet wejść do jadłodajni dla bezdomnych, gdyby Caden wpadł na pomysł, że powinni w ten sposób im pomóc.
OdpowiedzUsuń- Jak widzisz, jestem dla ciebie gotowa na wszystko, nawet podróż brudnym, śmierdzącym, niebezpiecznym środkiem transportu publicznego – roześmiała się, wsiadając z ulgą do samochodu, który cały czas czekał na nich w okolicach restauracji. Lubiła swoje wygodne życie i nie zamieniłaby go na nic innego, całe szczęście Caden pochodził z podobnego środowiska i nie musiała zbyt często brać udziału w wycieczkach w nieznane – W jeziorze mogłabym cię utopić – wzruszyła ramionami jak gdyby nigdy nic, starając się zachować przy tym pełną powagę – Niech będzie, kiedy indziej cię zamorduję i schowam twoje zwłoki w wodzie, dzisiaj może jeszcze mi się na coś przydasz – dodała z uśmiechem, odbierając od niego wino. Koniec końców podobała jej się dzisiejsza wycieczka i miała nadzieję, że częściej będą sobie takie urządzać – Bonnie i Clyde giną w sumie razem, wiec nie, mimo wszystko nie mogę cię sama zamordować, jak już, to trafimy obydwoje w odmęty piekielne – uśmiechnęła się, wygodnie rozsiadając się na skórzanych siedzeniach w limuzynie – Jesteś pewien, że takie wino nas nie zabije? Piłam głównie te z piwniczki ojca, pewnie droższe niż cały ten sklep – dodała podekscytowana, podając mu lampkę na wino, która zawsze dostępna była w minibarku limuzyny – Za nasz nowy początek? – uśmiechnęła się, unosząc szkło do góry, kiedy napełnił jej alkoholem – Właściwie to możemy jechać prosto na lotnisko i lecieć do Aspen, na miejscu są sklepy, więc dostaniemy wszystko, czego potrzebujemy. W domku są nasze ubrania z poprzedniej wizyty, choć za wiele to my w tych ubraniach nie chodziliśmy – wróciła wspomnieniami do chwil, które spędzali tam razem, zanim wydarzała się ta przeklęta noc i włamanie, które przekreśliło wszystko na kilka lat. Odkąd trafił do więzienia, nie bywała w ogóle w Aspen, traktowała to bardziej jak ich miejsce i nawet ojcu nie pozwalała korzystać z pokoi hotelowych, które należy do niej i Cadena. On sam zresztą także rzadko tam bywał, był zbyt zajęty pracą, aby móc pozwolić sobie na takie spontaniczne wycieczki, co jej zresztą zdecydowanie odpowiadało.
Lou
Ucieszyła się, kiedy przystał na jej propozycję. Jeśli pojechaliby do domu któregoś z nich, rano musieliby się rozejść, a tak, czekało ich co najmniej kilka dni razem. Chciała go mieć tylko dla siebie, mieli sobie jeszcze całkiem sporo do wyjaśnienia, a taki wypad do Aspen był świetną okazją, aby na dobre przejść do porządku dziennego i zostawić przeszłość za sobą.
OdpowiedzUsuń- Na przykład tak… - usiadła na nim okrakiem, biorąc jego ręce tak, aby schować je za jego plecami – A później tak…- złapała go za głowę, przechylając ją lekko w bok, tak, aby upozorować, że właśnie topi go pod wodą – Widzisz, już jesteś utopiony, nie pomoże resuscytacja – zaśmiała się, wbijając się w jego usta i udając, że ratuje mu właśnie życie metodą ‘usta usta’. Utopienie go faktycznie mogło być uciążliwe, ale wystarczyłby dobry plan i za pewne całkiem nieźle by sobie poradziła, zwłaszcza, że doskonale znała każdy jego słaby punkt, co dawało jej na starcie przewagę.
- Nie, te historie są tragiczne, nie podoba mi się to, stwórzmy swoją. Po prostu Caden i Lou, nasze zakończenie będzie szczęśliwe – uśmiechnęła się, kontynuując toast i upijając łyk wina – Powiedzmy, że miałam do czynienia z nieco innym smakiem wina – skrzywiła się lekko, aby zaraz po tym wybuchnąć śmiechem. Zdecydowanie nie nadawała się do udawania przeciętnego człowieka i za pewne uciekłaby z tego autobusu zanim w ogóle udałoby się im do niego wsiąść. Kochała wygodę i luksus, tak została wychowana i wszystko, co ją po drodze spotkało, nijak nie było tego w stanie zmienić.
- Zdecydowanie muszę to czymś przegryź – zaśmiała się, wyciągając z jego dłoni taco, aby mu je ukraść i samemu się nim uraczyć. Dobrze było przełamać smak słodyczy taniego wina, zwłaszcza, że trunek ten pijała głównie do obiadów i kolacji, zazwyczaj w formie wytrwanej, a nie słodkiej. Jeśli chcieli się dzisiaj dobrze bawić, potrzebowali czegoś mocniejszego, całe szczęście ich pokoje w Aspen wyposażone były w bogaty barek, nie brakowało tam też klubów nocnych, do których mogli się w każdej chwili udać i trochę potańczyć.
- Co się wydarzy w Aspen, zostaje w Aspen – roześmiała się, dając dyspozycje kierowcy, aby odwiózł ich prosto na lotnisko – Samolot będzie lepszą opcją niż autobus – dodała, śmiejąc się z samej siebie w duchu, że taki pomysł w ogóle przyszedł jej do głowy. Dobrze, że Caden bywał bardziej rozsądny, stanowili całkiem niezły kąsek dla potencjalnych psycholi i złodziei, których za pewne w środkach tego typu nie brakowało. Nie byliby w stanie stamtąd uciec, a rabunek, czy jakiś gwałt to ostatnie, czego potrzebowała. To miała być idealna noc, zwłaszcza, że wieczór zaczął się świetnie i wciąż czuła na sobie jego zapach po chwilach, które spędzili w basenie.
- Tym razem nie ma pieprzenia się z personelem na moich oczach, sama też nie będę tego robić na twoich. Znaczy, w ogóle nie ma na tym wyjeździe pieprzenia z kimkolwiek innym, o – zarządziła, łapiąc go za swoim małym palcem za jego mały palec – Pinky swear? – uniosła pytająco brwi, jednocześnie składając na jego ustach namiętny pocałunek, aby zlizać z nich resztkę sosu z tacos.
ahoj przygodo
Miło wspominała ich ostatni wspólny wypad do Aspen, tym razem jednak wolała mieć go tylko dla siebie. Długo na niego czekała i nie miała zamiaru się nim z nikim dzielić, przynajmniej na razie. Rzadko kiedy byli oficjalnie razem, uprawiali seks z kim tylko mieli ochotę, ale bardzo często całując się na parkiecie z jakimś facetem i tak zazwyczaj utrzymywała w tym czasie kontakt wzrokowy z Cadenem, czekając na jego reakcję.
OdpowiedzUsuń- Trójkąty są fajne, ale nie tym razem. Zbyt długo musiałam na ciebie czekać, przez te dwa dni możesz zaspokajać tylko mnie słonko – uśmiechnęła się, siadając na nim okrakiem, aby przejechać językiem po jego smukłej szyi – Ewentualnie możemy patrzeć, jak robią to inni, ale nadal pieprzyć się przy nim tylko ze sobą, nikogo nie zapraszamy – pogroziła mu palcem, wsuwając dłonie pod jego koszulkę, aby mocniej podrapać go pazurami po plecach i dać znać, że ma być posłuszny, bo będzie w stosunku do niego niegrzeczna i bolesna. Lubili eksperymentować, seks nie stanowił nigdy dla nich tematu tabu, znali bardzo dobrze swój gust, przez co nigdy nie miała problemu, aby osiągnąć przy nim orgazm.
- Pies i kot mogą zostać, dzieci nie przyjmujemy w takiej wizji. Nie chcesz chyba, żeby coś innego niż twój penis rozjebało mi pochwę – zaśmiała się, wsuwając palce w jego włosy. Uwielbiała się nimi bawić, były gęste i miękkie w dotyku, nawet jeśli dziś nadal pachniały jeszcze chlorem – Nie nadajemy się na rodziców, poza tym znasz nas, wytrzymamy w związku pewnie z kilka miesięcy i znów będzie burza, jesteśmy parą pojebów Caden, nie zapominaj o tym – mruknęła do jego ust, kiedy wbiła się nimi w namiętny pocałunek. Odpięła pasek jego spodni i wsunęła dłoń w jego bokserki, kolistymi ruchami gładząc jego jądra. Wizja założenia rodziny zawsze ją przerażała i cieszyła się, że on także miał do tego podobny stosunek. Miała nadzieję, że nic się w tej kwestii nie zmieniło i podczas pobytu w więzieniu nie stworzył sobie w głowie wizji jakiejś idealnej rodzinki, dziecko oznaczało zobowiązania i zabierało czas, który mogliby poświęcić na zdecydowanie przyjemniejsze rzeczy.
- Nie musisz być dżentelmenem słonko – puściła mu oczko, schodząc z niego i kucając przed nim tak, aby móc całkiem zsunąć na dół jego spodnie. Całe szczęście, że w limuzynie było więcej miejsca niż w normalnym samochodzie, pozwalało to na swobodne ruchy, a przyciemniane szyby zapewniały prywatność, nie licząc jej kierowcy, który widział tu i tak już o wiele gorsze rzeczy i nigdy nie puścił nikomu pary z ust – Ja też nie muszę być słodką idiotką – dodała, pozostając z głową między jego nogami i błądząc językiem po koniuszku jego penisa.
porno i duszno again
Tylko on mógł podczas gry wstępnej poruszyć takie tematy, ale właśnie to sprawiało, że był taki wyjątkowy. Nigdy nie wiedziała, co akurat wpadnie mu do głowy i jakie plany dla nich wymyśli, nie lubił nudy, więc świetnie się w tym wypadku dogadywali.
OdpowiedzUsuń- Plastykę pochwy? Dlaczego ja mam się poświęcać? Do czasu, aż będziemy gotowi na dziecko, na pewno facet też będzie mógł je urodzić, to będzie twoja działka, od mojej pochwy precz – zaśmiała się, nijak nie wyobrażając ich sobie w roli rodziców. Lubili wygodę, poza tym mieli mnóstwo planów, które dziecko na pewno by utrudniało. Skończyłoby się na tym, że ona, brzydka i gruba musiałaby z nim siedzieć, a Caden zabawiałby się z o wiele młodszymi i seksowniejszymi gdzieś na boku. Widziała, jak to działa w ich świecie, tutaj kobiety zmieniało się niczym rękawiczki i nie było miejsca na sentymenty, świat bogaczy, choć ofiarował wiele, wcale nie był tak kolorowy, jak prezentowano w brukowcach.
- Wystarczę? Naprawdę? O dziękuję łaskawco – prychnęła, za karę podgryzając nieco mocniej jego członka. Nie chciała, aby ich relacja opierała się teraz głównie na seksie, ale mieli dużo do nadrobienia i nie miałaby nic przeciwko, gdyby w Aspen nie wychodzili w ogóle z łóżka. Los zawsze koniec końców pchał ich w swoje ramiona, była pewna, że cokolwiek się nie stanie, koniec końców nadal będą Cadenem i Lou, niczym wspominany wcześniej Bonnie i Clayd.
- Serio myślisz o kocie, kiedy robię ci loda? Spierdalaj Caden, popsułeś nastrój – mrunęła, odsuwając się od niego i podnosząc się do pozycji stojącej. Usiadła obok niego z skrzyżowanymi ramionami na wysokości piersi i starała się wbić w niego chłodne, lodowate spojrzenie – Nakarm mnie tym tacos – mruknęła, opierając się plecami o szybę limuzyny i wyciągając nogi wzdłuż siedzenia tak, aby oprzeć je na jego udach – Skoro jestem zła, to przynajmniej nie będę głodna, o – fuknęła, choć zaraz po tym się roześmiała, rozczulona jego wyrazem twarzy, który robił, kiedy intensywnie o czymś myślał – No dobrze no, co wymyśliłeś z tym kotem? Co to za kot? Będzie tak samo popierdolony jak ty, nie wiem, czy wytrzymam z wami w pakiecie – uderzyła go lekko z pięści w bark, odchylając głowę do tyłu i wskazując palcem w stronę ust, niczym głodny, mały ptaszek, który prosi mamę o ziarenka.
- I wiem, że jestem idealna, ale to i tak ci nie pomoże, musisz mnie udobruchać bardziej – fuknęła, udając, że nadal jest na niego obrażona, choć mowa jej ciała zdradzała zupełnie co innego.
już nie porno i nie duszno, ale still wesoło
Nie spodziewała się, że będzie kontynuował temat założenia rodziny, zwłaszcza, że nie do końca wybaczył jej jeszcze to, co wydarzyło się w przeszłości. Nigdy się nad tym nie zastanawiała, nie należała do słodkich dziewcząt, które już w podstawówce planują swój ślub i myślą o swoim idealnym mężu. Zawsze była wolnym duchem, nie zakładała, aby kiedykolwiek mieć dzieci, a już tym bardziej w życiu nie podejrzewała o to Cadena.
OdpowiedzUsuń- My i dziecko to zbyt niebezpieczne trio, wystarczy nam nasz duet, już i tak jesteśmy dla siebie toksyczni – zaśmiała się, przełykając powoli tacos. Nie chciała kontynuować tego tematu, dzieci ją drażniły i miała nadzieję, że chłopak także nigdy nie będzie ich planował. Nie chodziło tylko o sam poród, a sam fakt, jak wiele odbierają i utrudniają. Przy nich nie można nagle uciec na drugi koniec świata, albo pieprzyć się w samochodzie, tak, jak często mieli to w zwyczaju.
- Nigdy nie nadawalibyśmy się na rodziców, kochamy wolność, a dzieci to same problemy. Zostańmy przy tym kocie, może niech będzie i dwóch, ewentualnie jeszcze pies wchodzi w grę, ale dzieci nie. Zresztą, ja nawet kaktusy potrafię zabić, nie umiem być odpowiedzialna – prychnęła, obserwując z jakim zapałem opowiada o planach związanych z zwierzątkiem. Nie miała żadnego, ale lubiła zwierzęta bardziej, niż ludzi, a już na pewno o wiele bardziej niż wrzeszczące dzieci. Kot pasował do Cadena, był równie niezależny, jak on, a przy okazji nie wymagał wiele, wystarczyło go po prostu nakarmić i spełniać jego życzenia, przy okazji nie wchodząc mu w drogę.
- Mokra? Ja? Nie przypominam sobie słonko, sucho jak na pustyni, nic a nic, nastrój zabity, musisz wytrzymać do lądowania w Aspen, może góry mnie podniecą – wzruszyła bezradnie ramionami, robiąc przy tym minę słodkiej, niewinnej dziewczynki, która nie wie nawet co oznacza słowo seks – Myślę, że nasza relacja powinna być zbudowana na wielkich wartościach, a seks to tylko instynkt, możemy mieć z każdym, musimy skupić się bardziej na sferze duchowej, a nie cielesnej kochanie – pogłaskała go grzecznie po włosach, poprawiając swoją koszulkę i narzucając na ramiona bluzę, która odrzuciła wcześniej na drugie siedzenie.
czasem trzeba być grzecznym
Nie lubiła poważnych tematów i cieszyła się, że zostali przy rozmowie o kocie. Zakładanie rodziny wiązało się z dużą odpowiedzialnością, a ona nie była na to gotowa. Zresztą, wolała nie robić sobie złudnych nadziei i wierzyć w to, że będą razem żyli długo i szczęśliwie. Na ich wspólnej drodze ciągle pojawiały się jakieś przeszkody, chciałaby związać z nim swoją przyszłość, ale nie chciała być dla niego nigdy ciężarem, zwłaszcza, że nie wiedziała, jak rozwinie się z czasem jej choroba. Teraz leki działały, ale co, jeśli organizm się do nich przyzwyczai i przestaną spełniać swoją rolę? Nie mówiąc o tym, że znów mogły przyjść jej do głowy jakieś głupoty i odstawi je sama, będąc w manii kompletnie nie wiedziała, co robi, a nie chciała skazywać już więcej Cadena na żadne problemy czy niebezpieczeństwo.
OdpowiedzUsuń- Kupimy ci kota po powrocie z Aspen, wybierzesz sobie takiego, który będzie do ciebie idealnie pasował. A później wymyślisz sobie o nim grę i obydwoje będziecie sławni – zaśmiała się, sięgając po swoją torebkę, kiedy kierowca zatrzymał się na płycie lotniska. Komfort wynajmowania samolotu do własnych potrzeb był taki, że nie musieli czekać na konkretną godzinę odlotu, przy okazji nie martwiąc się o żadne kontrole bezpieczeństwa czy inne czynności, które jedynie marnowałoby ich czas. Szybko stała się oczkiem w głowie swojego ojca i nigdy nie ukrywała, że lubiła z tego korzystać. Wystarczyła jedna wiadomość SMS, a wszystko było już dla nich przygotowane, zarówno w Aspen, jak i w samolocie, gdzie czekała na nich załoga gotowa do startu.
- Mówił ci już ktoś, że jesteś uzależniony od postów plotkary? – uniosła pytająco brew, porywając mu telefon, kiedy wysiadała z samochodu – I tak, strefa duchowa też jest ważna. Nie chodzi mi o żadne sekty czy jogę, a o to, na jakim etapie znajomości jesteśmy. Seks jest super, ale jeśli wróciliśmy do tego, że pieprzymy się gdzie popadnie, oznacza to jednocześnie, że między nami już całkiem w porządku? – dodała, kierując się w stronę schodków prowadzących do przednich drzwi samolotu. Nie oczekiwała od niego żadnych wyzwań czy miłosnych uniesień, musiała jednak wiedzieć, że przeszłość zostawili za sobą i może pozwolić sobie na emocjonalne zaangażowanie. Nie lubiła odrzucenia, nie chciała skończyć wycieczki do Aspen z płaczem do poduszki, kiedy poczuje, że Caden jest gotów jedynie na seks, a w głębi duszy nadal w jakimś stopniu jej nienawidzi i ma do niej żal o to, co się stało.
- Nie chodzi o słodkie słówka czy deklarację wiecznej miłości. Chcę po prostu wiedzieć, czy mi wybaczyłeś, żebym mogła ruszyć dalej i zaczęła spać po nocach – wyjaśniła, skinieniem głowy witając się z czekającą na nich obsługą. Warunki pogodowe były dobre, pilot także był już na miejscu, nic nie stało więc na przeszkodzie, aby mogli swobodnie wyruszyć w drogę i nacieszyć się weekendem tylko we dwoje. Marzyła o tym od dnia, w którym go zamknęli, zdecydowanie potrzebowała jego bliskości, aby choć trochę pozbyć się dręczących ją od lat wyrzutów sumienia.
Lou
Wiedziała, że nie lubił trudnych tematów i cieszyła się, że mimo wszystko udzielił jej odpowiedzi na pytania. Chciała wiedzieć na czym stoi, nie określił się jednoznacznie, czy mają szansę na coś większego, ale nie skreślał ich na starcie, a to było dla niej najważniejsze. Wszystko wskazywało na to, że po prostu potrzebował czasu i zamierzała mu go dać tyle, ile będzie potrzebował. Postanowiła, że nie będzie już na nic naciskać, ani tym bardziej zmuszać go do jakiś wyznań czy zwierzeń, niech to płynie tak, jak zaplanował dla nich los. Brała regularnie leki, była rozsądna, a to już dobrze wróżyło na przyszłość. Przynajmniej mogła mieć pewność, że nie wpakuje go w jakieś kłopoty i nie przekreśli na zawsze szans na kontynuowanie ich znajomości.
OdpowiedzUsuń- Powinnam się oburzyć, że wszystko dzieje się wokół seksu. Traktujesz mnie przedmiotowo Caden – fuknęła, krzyżując ręce na ramionach, aby udać obrażaną. Zaraz jednak roześmiała się głośno, nie będąc w stanie nawet udawać, że taki układ jej przeszkadza. Nie należała do osób, które potrzebują słodkich słówek czy trzymania się za rączki, mogło być między nimi cały czas tak, jak dawniej, chciała tylko mieć pewność, że nie jest już na nią zły i może przestać przejmować się dręczącymi ją wyrzutami sumienia.
- Niech będzie, jak sobie życzysz – nalała wina do lampki, aby zwilżyć usta alkoholem – Zdecydowanie lepszej jakości niż to, co nie mogło mi przejść przez gardło – zaśmiała się, podając mu szkło z którego przed chwilą sama piła – O nic już nie pytam, bawmy się dobrze w Aspen, jak zwykle zresztą – dodała, rozsiadając się na wygodnym, skórzanym fotelu. Wyciągnęła nogi przed siebie, opierając je na siedzeniach znajdujących się na wprost. Doceniała fakt, że jej ojciec bywał na każde jej skinienie, dostawała wszystko, na co tylko miała ochotę, szkoda tylko, że przez tyle lat nie miała pojęcia o jego istnieniu. Nie wiedziała, czy kiedykolwiek wybaczy to swojej matce, ale nie zamierzała drzeć z nią kotów, potrzebowała jej pieniędzy i wpływów. Poza tym w czasie, kiedy Caden siedział, mogła liczyć jedynie na rodzinę, przyjaciele nadal nie wiedzieli o tym, dlaczego i gdzie zniknęła, więc choć odwiedziny matki i ojca umilały jej czas w szpitalu.
- Masz już jakiś pomysł na imię dla kota? Jaką chcesz rasę? – skupiła się na tym, co zaprzątało jego głowę, zwłaszcza, że sama lubiła zwierzęta. Trudno było jej się powstrzymać przed kolejnymi pytaniami odnośnie tego, jak czuje się po powrocie i jak wyglądają teraz jego relacje z rodziną, obiecała jednak, że zostawia trudne tematy i starała się tego trzymać. Co prawda nie sądziła, aby tłumie w sobie wszystkiego było dobrym wyjściem, ale znała Cadena na tyle, aby wiedzieć, że cokolwiek by się nie działo w jego głowie i jaki rozpierdol tam nie panował, on i tak koniec końców obróci wszystko w żart, zachowując pozory, że wszystko jest świetnie i nie ma żadnych problemów.
Lou
Jeszcze nie tak dawno w ogóle ze sobą nie rozmawiali, albo się kłócili, to, że planowali teraz wspólny weekend w Aspen wróżyło dobrze na przyszłość i napawało ją optymizmem. Lubiła tam uciekać, kiedy miała problemy, to miejsce było magiczne, miało w sobie coś, co sprawiało, że człowiek w kilka godzin przenosił się do zupełnie innego świata. Potrzebowała odpocząć od zgiełku Nowego Jorku i miała nadzieję, że odpoczynek w górach był także tym, co dobrze wpłynie na samopoczucie Cadena.
OdpowiedzUsuń- Nie da się ukryć, że dajesz mi najlepsze orgazmy, nie będę udawać, że jest inaczej – wzruszyła bezradnie ramionami, obserwując krajobraz za oknem – Planowanie wspólnej przyszłości i słodkie słówka nie są w naszym stylu, nie wiem co mi ostatni odbija – dodała, dolewając sobie wina – Mam wrażenie, że nie do końca wiem, kim właściwie teraz jestem – westchnęła, odpinając pasy, kiedy znaleźli się już w powietrzu. Osunęła się jeszcze niżej na fotelu, tak, aby móc oprzeć głowę na jego torsie i przyjąć wygodniejszą pozycję. W drugiej części samolotu było łóżko i sypialnia, ale podróż do Aspen nie trwała długo, nie było sensu się tam przemieszczać.
- Oczywiście kochanie, uwielbiam, jak traktujesz mnie przedmiotowo, zawsze będę twoją dziwką – mruknęła z uśmiechem na twarzy, wsuwając dłoń do jego spodni, aby zgranym ruchem dostać się także pod bokserki – Co nie zmienia faktu, że nawet jeśli kocham twojego penisa, zależy mi też na tym, żeby w twojej główce nie działo się nic, co mogłoby mieć związek z pobytem w więzieniu. Chodzi o troskę, a nie katowanie, ale jesteś dorosły. No nic, może kot będzie miał działanie terapeutyczne, choć nie tak dobre, jak seks – dodała, zsuwając się niżej, aby móc przed nim kucnąć i wrócić do tego, co przerwali w samochodzie. Dał jej jasno do zrozumienia, że nie ma ochoty na jakieś poważne rozmowy i przyniosą one odwrotny do zamierzonego skutek. Skupiła się więc na tym, co obydwoje lubili najbardziej i na tym, co paradoksalnie potrafiło ich najbardziej do siebie zbliżyć.
- Nie wiem, nie znam się na kotach, miałam jakiś czas psa, ale po tym, jak odszedł, nie kupowałam już nowego. Matka i ja ciągle się dawniej przeprowadzałyśmy, nie dało się więc mieć w takich warunkach zwierzaka – odpowiedziała szybko, aby móc zając usta czymś innym i skupić się na jego penisie, którego powolnymi ruchamy zaczęła zasysać w ustach, przy okazji wsuwając dłonie pod jego koszulkę, aby paznokciami drapać go po plecach – Koty są niezależne, pewnie gdybyś miał być zwierzęciem, byłbyś kotem, więc na pewno się dogadacie, dobrze ci to zrobi – dodała, zabierając jedną dłoń spod jego koszulki, aby móc pieścić nią jego członka.
podniebny seks?
Podobały jej się te zapewnienia związane z tym, że tylko ona zaprząta obecnie jego głowę. Nie dało się ukryć, że była cholernie zazdrosna o Alex i jej podobne, które marzyły o tym, aby dobrać się do Cadena, najlepiej już tego samego dnia, kiedy opuścił mury zakładu karnego. Zawsze lubiła dostawać to, czego tylko zapragnęła, nic więc dziwnego, że nie lubiła się dzielić także i facetami, nawet jeśli oficjalnie nie była z nim w związku.
OdpowiedzUsuń- Ja i kot, kota jestem w stanie zaakceptować i możemy założyć, że o niego nie będę zazdrosna – uśmiechnęła się, siadając na nim okrakiem tak, aby między nogami móc swobodnie poruszać energicznie dłonią po jego członku – Twoja? No nie wiem, nie wiem, na to musiałbyś sobie słonko zasłużyć, długa droga przed tobą – zaśmiała się, zatapiając usta w namiętnym pocałunku. Co jakiś czas odsuwała twarz, aby móc zassać zębami jego wargę, podążając zębami niżej w kierunku jego szczęki i szyi – Powiedzmy, że przez ostatnie akcje moja pewność siebie jest mocno skopana, więc możesz mi tak często powtarzać – uśmiechnęła się, kiedy skomplementował jej wygląd. Zawsze chodziło z wysoko podniesioną do góry głową i zadartym nosem, była cwana i nigdy nie należała do osób, które zachowywały się jak szare myszki, pobyt w szpitalu psychiatrycznym wpłynął jednak dość negatywnie na jej samoocenę, zwłaszcza, że przez chorobę zaczęła się postrzegać w kategorii wybrakowanego człowieka. Wiedziała, że kiedy jest w mani, potrafi niszczyć życie zarówno swoje, jak i osób na których najbardziej jej zależy. Miała wrażenie, że po tym, co się ostatnio wydarzyło, obydwoje nigdy nie będą już tacy sami, chciała jednak wierzyć, że są w stanie zamknąć przeszłość za sobą i pozwolą działać w tej kwestii przeznaczeniu.
- I nikt, ale to nikt, nie zrobi ci lepiej – mrugnęła do niego porozumiewawczo, ściskając nieco silniej w dłoni jego nabrzmiałego członka, wędrując przy tym językiem po jego klatce piersiowej – Ciekawe, jak ciśnienie w powietrzu wpływa na orgazm – dodała, choć nie były to ich pierwsze pieszczoty czy seks w powietrzu. Dawniej często razem podróżowali, nie tylko do Aspen. Ich rodziny się przyjaźniły, a posiadanie własnego powietrznego środka transportu ułatwiało sprawę, mogli w każdej chwili znaleźć się na drugim końcu świata, choć i tam zazwyczaj w ich przypadku wszystko koniec końców obracało się wokół seksu. Mówienie o uczuciach nie było ich mocną stroną, więc chociaż w taki sposób mogli okazywać sobie szczerą sympatię i pożądanie, jakie budzili w sobie nawzajem od czasu, kiedy rozdziewiczył ją dobre kilka lat temu.
fru
Nawet, jeśli chciała, nie była w stanie zbyt długo się z nim droczyć. Czuła narastające podniecenie, a jej organizm zdradzał, że zaraz będzie bliska orgazmu. Nie przeszkadzało jej, że większość czasu, który ostatnio wspólnie spędzali, kończyło się seksem. Tęskniła za nim, a jej ciało pragnęło jego bliskości. Czekał ich weekend w Aspen, pewnie także oparty na łóżkowej relacji, czuła jednak, że chłopak coraz bardziej się do niej przekonuje i odżywają w nim dawne uczucia. Zamierzała dać mu czas, przekonana o tym, że prędzej czy później i tak wszystko od niego wyciągnie i nauczą się rozmawiać razem na trudne tematy.
OdpowiedzUsuń- Twoje imię? A jak masz na imię? Znamy się w ogóle? – droczyła się z nim, rozsuwając nogi szerzej, aby mógł swobodnie zsunąć jej bieliznę w dół i nadal stymulować jej łechtaczkę – Z kimkolwiek tego nie robisz, nawet jeśli sam ze sobą, myślisz tylko o mnie, prawda? – wyszeptała mu na ucho, zsuwając się zgrabnym ruchem z jego kolan – Myślisz o tym, że mi to robisz i o tym, jak szybko doprowadzasz mnie do orgazmu – stanęła przed nim i zaczęła się masturbować, utrzymując z nim przy tym cały czas kontakt wzrokowy. Nie przeszkadzał jej fakt, że w każdej chwili może pojawić się w pomieszczeniu ktoś z obsługi, nie uprzedziła ich, że mają im nie przeszkadzać, a drzwi do części samolotu w której się znajdowały, nie były zamknięte. Podczas wspólnych wyjazdów często zabawiali się na oczach innych, nie przeszkadzał im seks w basenie na oczach pracowników kurortu, czy w morzu, kiedy byli obserwowani przez innych plażowiczów. Nie wstydziła się swojego ciała, wiedziała, że jest atrakcyjna, a seks był dla niej równie naturalny, co oddychanie, nigdy nie stanowił temu tabu i pewnie między innymi dlatego tak dobrze dogadywali się z Cadenem.
- Na studiach, podczas pracy, przy uroczym śniadanku z rodzicami, zawsze myślisz o tym, jak mnie zerżnąć, prawda Caden? – uśmiechnęła się figlarnie, siadając ponownie okrakiem na jego kolanach – Podczas twojej nieobecności dużo facetów chciało się do mnie dobrać, pokaż im teraz, do kogo należę – wyszeptała mu do ucha, mocno przeciągając pazurami po jego plecach – Do kogo należę Caden? – powtórzyła, ściskając w dłoni jego jądra. Lubiła ich gierki, kręciła ją ta cała otoczka, którą tworzyli wokół seksu, często włączali też jakieś gadżety czy przebieranki, ale to będzie musiało poczekać do czasu ich powrotu z Aspen. Na razie nie potrzebowała nikogo udawać, chciała go odzyskać, a wszystko wskazywało na to, że są na bardzo dobrej drodze, aby zakopać topór wojenny.
18+