Alexios Lex Robert Argyropoulos / 27 IX 2002, NY / student architektury / malarz amator
Z g艂臋bokiego b艂臋kitu cyjanotypii i linii kre艣lonych czarnym tuszem wzrasta艂o miasto — schemat po schemacie, budynek po budynku. Pi臋艂o si臋 艣cianami ceg艂y i kamienia, wznosi艂o sw膮 eklektyczn膮 form臋 ku g贸rze, a偶 ta nikn臋艂a w szarych chmurach. Umys艂 mimowolnie oddala艂 si臋 gdzie艣 ku dziesi膮tkom pyta艅, zrodzonym z ciekawo艣ci, z potrzeby zrozumienia. I raz za razem odnajdywa艂 otaczaj膮cy ich zewsz膮d absurd. 艢wiat zdawa艂 si臋 ton膮膰 pod reliktami dawnego my艣lenia, narzuconymi rolami i powtarzanymi od dziesi臋cioleci p贸艂prawdami. 艁apa艂 si臋 na postrzeganiu go jako obrazu z krzywego zwierciad艂a, zniekszta艂conego odbicia wygi臋tego w przeszklonej fasadzie. 艢mia艂 si臋 z jego niedorzeczno艣ci, kpi膮co ironizowa艂 i wywraca艂 oczami, przez moment nie dopuszczaj膮c jednak do siebie wiary, 偶e mia艂oby to cokolwiek zmieni膰. Wpleciony w miejsk膮 arabesk臋, kompozycj臋 艂膮cz膮c膮 architektur臋 z ludzkim 偶ywio艂em, nazbyt dobrze czu艂, 偶e jest kolejnym elementem mechanizmu, zwi膮zanym nazbyt mocno i 艣ci艣le, by potrafi艂 si臋 uwolni膰. Znajomo艣膰 projektu pozwala艂a dostosowa膰 si臋 do jego wymaga艅, dusz膮c wi臋c w艂asne poczucie wyobcowania, wci膮偶 powraca艂 do spokoju archetypu idealnego syna i nie pr贸bowa艂 narzeka膰.
the sceptic
syn Kathryn Van Hees, prezeski oraz wsp贸艂w艂a艣cicielki koncernu chemicznego i Konstantinosa Argyropoulosa, profesora historii / student architektury na Columbia University / pos艂uguje si臋 jako ojczystymi angielskim i greckim, klnie (okazjonalnie) tylko w tym drugim / kr贸tka przygoda z mediami spo艂eczno艣ciowymi rozpocz臋ta i oficjalnie zako艅czona kilka lat temu na zagrzebanym w odm臋tach Internetu deviantArcie / rekreacyjnie pi艂ka wodna / du偶e przywi膮zanie do prywatno艣ci / by膰 mo偶e zbyt wiele sceptycyzmu i czarnowidztwa / wiecznie podniesiona brew
malarstwo odskoczni膮, okazj膮 do wyj艣cia poza lini臋, prze艂amania ustalonego schematu / porzucona teczka do RISD / tw贸rczo艣膰 je艣li upubliczniana to pod pseudonimem celem zachowania tego jednego aspektu 偶ycia ca艂kiem dla siebie / farba olejna, gwasz, zami艂owanie do wyrazistych kolor贸w i awersja do akwareli / zabazgrolone kartki notatek i zeszyt贸w / 艣wiat malowany z na wp贸艂 abstrakcyjnych wedut i studi贸w nocnych 艣wiate艂 w postaci nokturn贸w / dwa komiksy porzucone przed uko艅czeniem / mieszane wyniki na konkursach / ekscytacja eksperymentem
the artist
螒位苇尉喂慰蟼 螒蟻纬蠀蟻蠈蟺慰蠀位慰蟼
Chyba na dobre zapomnia艂am jak pisa膰 karty postaci, a w膮tki obyczajowe to nigdy nie by艂y do ko艅ca moje klimaty, ale czasem trzeba pozwoli膰 sobie na eksperyment. Powi膮zania ci膮gle w budowie, ch臋tnie przyjm臋 wszelkie relacje i generalnie jestem otwarta na pomys艂y. Staram si臋 odpisa膰 raz w tygodniu, jak nie b臋d臋 w stanie wyrobi膰 si臋 do dw贸ch dam zna膰.
W tytule Terry Pratchett, na zdj臋ciu Giove Taioli. T艂o.
W tytule Terry Pratchett, na zdj臋ciu Giove Taioli. T艂o.
Kontakt: scotipinum@gmail.com
[❤️]
OdpowiedzUsu艅[Nie wiem, czy to ja nie potrafi臋 czego艣 prze艂膮czy膰, czy karta jest naprawd臋 tak minimalna, ale w ka偶dym razie witam serdecznie now膮 posta膰. Jednocze艣nie 偶ycz臋 samych wspania艂ych w膮tk贸w i nigdy niegasn膮cego p艂omyka weny.
OdpowiedzUsu艅W razie ch臋ci zapraszam r贸wnie偶 w swe skromne progi.]
Nash
[ Cze艣膰!
OdpowiedzUsu艅Bardzo 艂adna karta i ciekawa kreacja postaci, podoba mi si臋 to po艂膮czenie grecko-ameryka艅skie, kt贸re momentami wywo艂ywa艂o u艣miech na twarzy podczas czytania :) Lex wydaje si臋 niezwykle ciekaw膮 i z艂o偶on膮 postaci膮. Masz fajny styl, przyjemnie czyta艂o si臋 teksty zawarte w karcie i mam nadziej臋, 偶e przyjdzie mi poczyta膰 co艣 jeszcze spod twojego "pi贸ra".
Bawcie si臋 dobrze! ]
Maggie / Jackson
Spotted: Nie wiem, co takiego maj膮 w sobie Europejczycy, 偶e potrafi膮 w mig rozpali膰 moje, jak mo偶ecie si臋 ju偶 domy艣la膰, sporych rozmiar贸w serduszko. A widziany w zesz艂a sobot臋 w taks贸wce, wysiad艂 pod domem rodzinnym, zapewne zmierzaj膮c na jedn膮 z ich uroczystych kolacji, o kt贸rych co nie co uda艂o mi si臋 pos艂ysze膰… Jak my艣licie, co powstaje z po艂膮czenia spokojnego (z nutk膮 uparto艣ci) greckiego usposobienia z ameryka艅skim temperamentem rekina biznesu? Sama chcia艂abym to wiedzie膰. A, kiedy mnie do siebie zaprosisz?
OdpowiedzUsu艅Witam na blogu!
buziaki,
plotkara 馃拫
[Jaka 艣liczna karta! Mo偶e dlatego, 偶e robi臋 kolejny rewatch, ale Alex kojarzy mi si臋 troszk臋 z Tedem z Jak Pozna艂em Wasz膮 Matk臋. Mo偶e b艂臋dnie, ale wyobra偶am sobie go troszk臋 w艂a艣nie jako takiego zakochanego w Nowym Jorku od tej architektonicznej strony. Mo偶e jak Ted, Alex te偶 ubolewa nad ka偶dym zabytkowym budynkiem burzonym na rzecz nowoczesnych biurowc贸w?
OdpowiedzUsu艅A i jeszcze osobliwe pytanko mam, bo kojarzy mi si臋 tw贸j nick pewnie z paru miejsc, ale czy kiedy艣 nie widzia艂am ci臋 na blogu w tematyce Gry o Tron, mo偶e nawet jako admina? Czy ju偶 mi pami臋膰 p艂ata figle? ]
Vincent
[To prawda, Evan jest uparty, a mo偶e raczej zdeterminowany i to s艂owo chyba lepiej okre艣la go jako cz艂owieka d膮偶膮cego do osi膮gni臋cia swoich cel贸w, marze艅, plan贸w. Ale, skupiaj膮c si臋 ju偶 na Twojej postaci, musz臋 przyzna膰, 偶e ta karta zosta艂a napisana pi臋knie. Po prostu pi臋knie. Kreacja jest 艣wietna od bohatera, a偶 po estetyk臋. Brawo, chyl臋 czo艂a! Naprawd臋 przepadam za greckimi imionami i nazwiskami. Maj膮 co艣 w sobie. Alexois jest r贸wnie tajemniczy, wbrew pozorom, i z tego powodu chcia艂oby si臋 pozna膰 go lepiej. My艣lisz, 偶e jest szansa po艂膮czy膰 naszych bohater贸w? Bo powiem szczerze, 偶e mam ochot臋 dowiedzie膰 si臋 o nim czego艣 wi臋cej. A je艣li ja chc臋, to Evan te偶 zechce ;D W razie czego zapraszam mo偶e na maila?]
OdpowiedzUsu艅Evan Javits
[ Od d艂u偶szego czasu podgl膮da艂am kart臋 Twojego pana i musz臋 przyzna膰, 偶e robi wra偶enie a sama posta膰 wydaje si臋 szalenie ciekawa, aczkolwiek nieco tajemnicza. Bardzo ch臋tnie skusi艂a bym si臋 na w膮tek z Alexem. Gdyby co艣, zapraszam do siebie!]
OdpowiedzUsu艅Octavia
[Cze艣膰!
OdpowiedzUsu艅Dzi臋kuj臋 bardzo za przywitanie i mi艂e s艂owa! I tak, Bernie mia艂a zach臋ca膰 do tego, 偶eby j膮 pozna膰 w w膮tkach – zreszt膮, jestem autork膮, kt贸ra uwielbia odkrywa膰 swoj膮 bohaterk臋 w艂a艣nie w ten spos贸b.
Za to Alexios wydaje si臋 tak膮 rze藕b膮 tego, co pi臋kne. Sztuka, architektura – tekst w karcie daje mi atmosfer臋 zapachu farb olejnych, nik艂ego 艣wiat艂a i dyskusji dotycz膮cych obraz贸w, co samo w sobie jest cudowne.
Co do w膮tku jednak, ch臋tnie damy si臋 z Bernie porwa膰! Tylko od czego zacz膮膰? Od jakie艣 wystawy? Od przypadkowego wpadni臋cia na siebie w korytarzu i rozsypania kartek? Czy mo偶e Ty masz jaki艣 pomys艂?]
Berinella Sinclair
[Nie ma sprawy!
OdpowiedzUsu艅Co do w膮tku, to mo偶emy zacz膮膰 od wpadni臋cia na siebie i pomieszanie notatek. Wtedy te偶 mogliby si臋 jako艣 odnale藕膰 w uczelnianych murach i w艂a艣nie ta 偶ywa dyskusja, do kt贸rej do艂膮czy艂aby Bernie. I jasne, 偶e da艂aby si臋 wci膮gn膮膰!
I w sumie pomy艣la艂am o tym, 偶e mogliby ze sob膮 wsp贸艂pracowa膰 w zwi膮zku z projektem zwi膮zanym z architektur膮 w ksi膮偶kach (temat totalnie losowy) i wtedy mogliby analizowa膰 opisy budynk贸w w danych dzie艂ach i stworzy膰 co艣 niecodziennego – Alexios by rysowa艂, a Bernie by pisa艂a, wi臋c tutaj takie po艂膮czenie dw贸ch dziedzin, co mo偶e okaza膰 si臋 naprawd臋 ciekawe.
Daj zna膰, co my艣lisz!]
Bernie
[艢wietnie, my艣l臋, 偶e taki pocz膮tek b臋dzie w sumie jak najbardziej idealny!
OdpowiedzUsu艅Co do projektu, to mo偶emy uzna膰, 偶e troch臋 uczelnia, a troch臋 oni sami? Bo widz臋 tutaj ch臋膰 Bernie, aby po艂膮czy膰 si艂y z Alexiosem, wi臋c mog艂aby si臋 do niego zwr贸ci膰 z pytaniem, czy chcia艂by z ni膮 wsp贸艂pracowa膰, przekupuj膮c 偶elkami, czekolad膮 i u艣miechem.]
Bernie
[Totalnie si臋 nie przejmuj. 呕ycie to z艂o i wci膮ga, odci膮gaj膮c od w膮tk贸w...
OdpowiedzUsu艅W takim razie czekamy z Bernie na zacz臋cie!]
Bernie
Gdyby przysz艂o jej zliczy膰 ka偶d膮 niewygodn膮 my艣l, poprzedzon膮 bezsenno艣ci膮 i w jaki艣 spos贸b marazmem, zapewne doliczy艂aby si臋 tysi臋cy. A by膰 mo偶e nie przesta艂aby liczy膰, ci膮gni臋ta przez w艂asny emocjonalny chaos, kt贸ry nie ust臋powa艂, a zaczyna艂 nabiera膰 kszta艂t贸w, zupe艂nie jakby by艂o to jej przeznaczeniem.
OdpowiedzUsu艅Przeznaczenie – jak mog艂aby si臋 do niego odnie艣膰? Co znalaz艂aby w sobie, gdyby si臋 zatrzyma艂a, wzi臋艂a oddech i rozejrza艂a wok贸艂, odpuszczaj膮c sobie pogard臋 i dystans, kt贸ry w jaki艣 spos贸b definiowa艂 wszystko, co si臋 dzia艂o. By膰 mo偶e by艂a zbyt zach艂anna, zbyt chciwa, po prostu… zbyt. To pasowa艂oby do tego wszystkiego – do tego, co da艂aby sobie wm贸wi膰, cho膰 tak naprawd臋 nigdy nie przyjmowa艂a postronnej prawdy.
Lubi艂a jednak s艂ucha膰 plotek – lubi艂a, gdy s艂owa p艂yn臋艂y i nabiera艂y kolor贸w, aby w ko艅cu zderzy膰 si臋 z rzeczywisto艣ci膮. Gdyby przejmowa艂a si臋 ka偶dym szeptem, ruchem, zapachem i sk艂adan膮 w rozchylone usta obietnic膮 bez znaczenia, p臋k艂aby – p臋k艂aby i nawet z艂oto wt艂aczane w rysy nie by艂oby dla niej ratunkiem. Znikn臋艂aby.
Nie da艂o si臋 jednak okre艣li膰, czy brak tego, 偶e jest i 偶e czuje jest czym艣… niepowo艂anym. Emocje zdawa艂y si臋 jednak powodem rzeczy najgorszych. Rzeczy niewybaczalnych. Rzeczy tak okrutnych, o kt贸rych szeptano lub jedynie niemo przekazywano je sobie spojrzeniem. Berinella zdawa艂a sobie spraw臋 z tego, jak wiele kry艂o si臋 w emocjach – jak poci膮gn膮膰 za nerwy i zburzy膰 starannie uk艂adany domek z kart zaledwie w kilka sekund. By膰 mo偶e w tym wszystkim chodzi艂o o jej oczy – te oczy o dziwnie intryguj膮cych refleksach, skrz膮cych si臋 w 艣wietle i przybieraj膮cych wtedy barw臋 zamarzni臋tego jeziora, a czasem, gdy cie艅 odbija艂 si臋 od jej jasnych policzk贸w, ma艂ego nosa i ucieka艂 w g贸r臋, 艂askocz膮c rz臋sy delikatnie, oczy zmienia艂y si臋 – by艂y prawie czarne i bezduszne. Oczy jednak by艂y zdradliwe; rozmywa艂y prawd臋 i tworzy艂y iluzj臋 tego, co widzia艂y. Brzydot臋 ignoruj膮c, gloryfikuj膮c pi臋kno.
A Berinella ju偶 dawno po偶egna艂a si臋 z hymnem do pi臋kna – wysz艂a naprzeciw Baudelaire’owi, uznaj膮c piekieln膮 natur臋 rzeczy idealnych, nieskazitelnych i cudownych. By艂o w ko艅cu w tym wszystkim co艣 diabelskiego – jakie艣 szata艅skie wersety wci艣ni臋te w usta, gdy u艣miecha si臋, spijaj膮c zewsz膮d uwag臋. Akceptuje to, jak dr偶y powietrze i wyci膮ga d艂onie, tak mi臋kkie, 艂agodne, z poci膮gni臋tymi czarnym lakierem paznokciami, a d艂ugie, smuk艂e palce ozdobione s膮 w kilka srebrnych pier艣cionk贸w, i w ten wyj膮tkowy jeden, ten z ametystem, wyr贸偶niaj膮cy si臋, inny. Czerwona szminka kontrastuje z bia艂ym licem, nadaje rys, wyra藕nie zarysowuj膮c kszta艂t – i wida膰 ka偶dy ruch oraz ka偶de 艣ci艣ni臋cie. Obna偶a si臋 w ten spos贸b, ale kontroluje sytuacj臋.
Zawsze pr贸buje dopasowa膰 si臋 do tego, co dzieje si臋 wok贸艂 – zawsze zmienia kszta艂t, staje si臋 gi臋tka, inna, czasem troch臋 mi臋kka lub twarda, innym razem zdystansowana, gor膮ca, spragniona, chciwa i zupe艂nie nieprzewidywalna. Jednak utrzymuje kontrol臋 – pragnie jej i nie istnieje nic, co zburzy艂oby wok贸艂 niej mury nieust臋pliwej rezerwy.
Ubiera zwyk艂e, ciemne jeansy i wci膮ga przez g艂ow臋 bawe艂niany sweterek z delikatnym wci臋ciem, kt贸ry nie pokazuje nic wi臋cej od jasnej szyi. Podci膮ga nieco jego r臋kawy. Pochyla si臋 i wi膮偶e wysokie buty – paczk臋 papieros贸w chowa w tyln膮 kiesze艅.
Uczelniane mury wydaj膮 si臋 ch艂odne i odleg艂e, ale Berinella nie 艂amie si臋 pod wp艂ywem tego wszystkiego. Przemierza korytarz, przyciska do siebie kilka ksi膮偶ek wypo偶yczonych z biblioteki, stare i grube tomiszcze, nosz膮ce 艣lady u偶ytkowania – w ten spos贸b Berinella ma wra偶enie, 偶e uczestniczy w abstrakcyjnym 偶yciu martwych ksi膮g, kt贸re o偶ywaj膮 w ludzkich r臋kach.
Usu艅Wypuszcza z ust ciche sapni臋cie, gdy zderzenie o inne cia艂o sprawia, 偶e cofa si臋 o krok, a powietrze przez moment zabarwione jest pl膮tanin膮 kartek i kurzem. Berinella pochyla si臋, aby zebra膰 swoje rzeczy i odej艣膰, ale kiedy s艂yszy m臋skie przepraszam, zerka w stron臋 nieznajomego i u艣miecha si臋 kr贸tko.
— Ja te偶 przepraszam — odpowiedzia艂a, a kiedy zada艂 pytanie, potrz膮sn臋艂a g艂ow膮. — Wszystko w porz膮dku. Dzi臋kuj臋.
Zerka po notatkach, po zapiskach i pr贸buje szybko sprawdzi膰, czy nie wzi臋艂a niczego, co nie nale偶a艂o do niej.
— Tak… ja… — Odwraca si臋 w jego stron臋, gdy zbiera si臋 do odej艣cia, przygl膮daj膮c si臋 ch艂opi臋cej sylwetce. Spuszcza wzrok do ksi膮偶ek, palcami pr贸buj膮c wyprostowa膰 niekt贸re strony i spostrzega w艣r贸d kartek, 偶e kilka nie jest naznaczone jej pismem.
Trzyma w r臋kach nieswoje notatki, rozgl膮daj膮c si臋 po korytarzu – pierwszy wyk艂ad min膮艂, a ona za jakie艣 15 minut powinna wzi膮膰 udzia艂 w pierwszych zaj臋ciach, kt贸re mia艂y dotyczy膰 uczelnianego projektu, kt贸ry obejmowa艂 wsp贸艂prac臋 student贸w r贸偶nych kierunk贸w. Niby nic niezwyk艂ego, a mimo to Berinella czu艂a potrzeb臋, aby si臋 wykaza膰 – by膰 mo偶e to przez ambicj臋 obna偶aj膮c膮 z臋by i chc膮c膮 wgry藕膰 si臋 w soczyste zwyci臋stwo, a mo偶e chodzi艂o jedynie o to, aby zrobi膰 co艣 wi臋cej.
Nie znajduje ch艂opaka, wi臋c kieruje si臋 w stron臋 sali wyk艂adowej nr 5 i przez moment trzyma podbr贸dek wysoko, przygl膮daj膮c si臋 znajomej twarzy. S艂yszy rozmow臋 o architekturze – o tym, jak ta zmienia艂a si臋; s艂yszy w膮tpliwe stwierdzenie, 偶e projekt mo偶e si臋 nie uda膰; 偶e to mo偶e by膰 za ma艂o czasu.
Berinella zbli偶a si臋, wbijaj膮c spojrzenie w znajom膮 twarz. U艣miecha si臋 kr贸tko, a potem wr臋cza ch艂opakowi jego szkice.
— To chyba nale偶y do ciebie — odzywa si臋, zawijaj膮c kosmyk w艂os贸w za ucho, a potem patrzy po innych, kt贸rzy mierz膮 wzrokiem jej nisk膮 sylwetk臋. U艣miecha si臋 wi臋c ponownie, marszcz膮c przy tym nos, i gestem wskazuje w stron臋 drzwi. — Wy tak偶e bierzecie udzia艂 w projekcie? S艂ysza艂am wasz膮 rozmow臋 i uwa偶am, 偶e powinni艣cie da膰 nam szans臋. Nam, czyli j臋zykoznawcom. Jakby to powiedzie膰: my jeste艣my od marze艅, a wy od ich realizacji.
Poetyckie stwierdzenie ma w sobie do艣膰 prawdy. Do艣膰, aby wywo艂a膰 nieme zastanowienie si臋 nad danym s艂owem i d藕wi臋kiem.
— Nazywam si臋 Berinella Sinclair.
Bernie
W metrze mo偶na wyczu膰 delikatny zapach bezdomnego, kt贸ry jeszcze niedawno najprawdopodobniej siedzia艂 na miejscu obok, kt贸rego teraz zajmuje Birdie. Mia艂a te偶 nadziej臋, 偶e w po艣piechu nie usiad艂a na nic lepkiego i niezidentyfikowanego. Nie chcia艂a ju偶 na wej艣ciu pobrudzi膰 jeans贸w, w kt贸re by艂a ubrana. Siedzia艂a z opart膮 g艂ow膮 o szyb臋 wagonu metra, a w uszach mia艂a s艂uchawki, by pom贸c sobie nastroi膰 si臋 na zbli偶aj膮c膮 si臋 imprez臋. Zdecydowali razem z Lexem, 偶e 艂atwiej i wygodniej b臋dzie spotka膰 si臋 na miejscu.
OdpowiedzUsu艅Wiele os贸b z jej towarzystwa, b膮d藕 towarzystwa jej rodzic贸w uwa偶a艂a, 偶e ten rodzaj komunikacji miejskiej jest domen膮 posp贸lstwa, jednak偶e Birdie g艂贸wnie w ten spos贸b przemieszcza艂a si臋 po mie艣cie. Mimo szczur贸w i bezdomnych uwielbia艂a klimat nowojorskiego metra. By艂o to miejsce z du偶ym potencja艂em do zdj臋膰, poniewa偶 mo偶na by艂o tutaj spotka膰 niepowtarzalnych ludzi, z kt贸rymi mo偶e Birdie nie mia艂a zamiaru rozmawia膰, jednak偶e mi艂o by艂o na nich patrze膰 i obserwowa膰. Analizowa膰 ich ubi贸r i budowa膰 na jego podstawie ich histori臋.
Ponad muzyk膮, kt贸ra brzmia艂a w s艂uchawkach Birdie, zabrzmia艂 komunikat o nast臋pnym przystanku - docelowym dla dziewczyny i wsta艂a z nagrzanego miejsca, by przy wej艣ciu oczekiwa膰 ko艅ca jazdy. Wyci膮gn臋艂a telefon z tylnej kieszeni spodni i wys艂a艂a wiadomo艣膰 do Lexa z aktualizowanym jej po艂o偶eniem, by m贸g艂 jej oczekiwa膰 w przeci膮gu kilkunastu minut.
Z pocz膮tku nie mia艂a zamiaru przychodzi膰 na organizowan膮 przez ich wsp贸lnego znajomego dom贸wki, jednak z czasem pow贸d jej zorganizowania wydawa艂 si臋 jej odpowiedni. Niedawno zako艅czyli szale艅czy maraton egzamin贸w semestralnych i pomimo tego, 偶e Birdie mia艂a ochot臋 w trakcie ferii odpocz膮膰 psychicznie we w艂asnym mieszkaniu, aby na艂adowa膰 bateri臋 i potem dopiero wyj艣膰 ze swojej skorupy, by zabawi膰 si臋 - teraz nie mog艂a doczeka膰 si臋 atmosfery imprezy, rozm贸w z lud藕mi i kontaktu z Lexem. Oraz alkoholu. Nie chcia艂a si臋 ur偶n膮膰, ale lekko si臋 znieczuli膰 i nabra膰 lekko艣ci bytu.
Z oddali w艣r贸d kamienic by艂o ju偶 s艂ycha膰, 偶e dom贸wka powoli si臋 rozkr臋ca艂a, a ilo艣膰 ludzi zmierzaj膮cych do konkretnego budynku robi艂 za idealn膮 latarni臋 dla przybywaj膮cych. Birdie nie by艂a zwolennikiem przychodzenia na um贸wion膮 godzin臋, je艣li chodzi艂o o spotkania towarzyskie z du偶膮 ilo艣ci膮 os贸b, kt贸re jedynie w ma艂ym u艂amku kojarzy艂a. Pocz膮tki imprez by艂y kr臋puj膮ce, a dziewczyna za ka偶dym razem wybiera艂a wej艣cie do samego 艣rodka cyklonu, gdzie towarzystwo jest ju偶 w pewnym sensie pobudzone i ch臋tne do imprezy.
Pozna艂a go, mimo tego 偶e sta艂 do niej plecami. Znali si臋 ju偶 tyle lat, 偶e przez ten czas pozna艂a struktur臋 jego cia艂a i z zamkni臋tymi oczami by艂aby w stanie wskaza膰 ch艂opaka palcem, 偶e to w艂a艣nie Lex. Mimowolnie si臋 u艣miechn臋艂a i przyspieszy艂a kroku, staraj膮c si臋 jednocze艣nie sprawi膰, by ten jej nie us艂ysza艂.
-Zgadnij, kto…- szepn臋艂a mu do ucha, cho膰 mimo stania na palcach brakowa艂o jej kilka centymetr贸w. Jednocze艣nie zakry艂a d艂o艅mi oczy bruneta i cierpliwie czeka艂a, a偶 ten si臋 odwr贸ci.
Birdie A.
Wpatrywa艂a si臋 w Lexa, a na jej usta wyp艂yn膮艂 szeroki u艣miech. Dopiero po chwili jej wzrok przesun膮艂 si臋 na Arthura.
OdpowiedzUsu艅-Oh, Arthurze. - westchn臋艂a, 艣ciskaj膮c go lekko za rami臋.- Obiecuj臋 Ci, 偶e jeszcze zobaczysz go ta艅cz膮cego na kt贸rym艣 ze sto艂贸w. I na pewno nie b臋dzie udawa艂. - doda艂a na jeszcze i zn贸w przenios艂a spojrzenie na Lexa.
-Cze艣膰.- u艣miechn臋艂a si臋 i przelotnie poca艂owa艂a go w usta na powitanie. Machn臋艂a na po偶egnanie znajomemu ch艂opaka, daj膮c mu zna膰, 偶e p贸藕niej si臋 znajd膮.
Rozejrza艂a si臋 po pomieszczeniu. Kuchnia by艂a miejscem spotka艅 ka偶dej imprezy. Mo偶e i ludzie szaleli na prowizorycznym parkiecie przy playlistach samozwa艅czych DJ’贸w. Mo偶liwe, 偶e najwi臋ksze wy艣cigi alkoholowe odbywa艂y si臋 w salonie, a w 艂azienkach kto艣 uprawia艂 spro艣ne porno, jednak to w kuchni odbywa艂y si臋 wszystkie powa偶ne rozmowy i wyp艂ywa艂y skrz臋tnie schowane sekrety. B贸g jeden wiedzia艂, ile te blaty i sprz臋ty s艂ysza艂y k艂贸tni, s艂贸w nienawi艣ci i tych pe艂nych mi艂o艣ci. Gdyby 艣ciany mog艂y m贸wi膰 - nigdy by si臋 nie zamkn臋艂y. Potrzebowa艂yby kilku d艂ugich godzin, by zrelacjonowa膰, czego by艂y 艣wiadkiem.
- Nie podoba mi si臋, jak m贸wisz o moich znajomych. - obruszy艂a si臋, s艂ysz膮c jego propozycje, jak mogliby sp臋dzi膰 czas. - Nie po to si臋 malowa艂am i siedzia艂am w 艣mierdz膮cym metrze, by teraz grza膰 miejsce na kanapie i popija膰 ciep艂e piwo. A propos piwa. - przechwyci艂a butelk臋, kt贸r膮 w dalszym ci膮gu trzyma艂 Lex i upi艂a 艂yka, po czym go odda艂a. Piwo by艂o koj膮co sch艂odzone i zaspokoi艂o chwilo pragnienie Birdie, jednak chcia艂a czego艣 wi臋cej.
-Mo偶e przejdziemy si臋 wok贸艂 mieszkania i zobaczymy, mo偶e wci膮gniemy kogo艣 w interesuj膮c膮 rozmow臋, by si臋gn膮膰 wy偶yn intelektu?- zaproponowa艂a, rozgl膮daj膮c si臋 jednocze艣nie i wychylaj膮c si臋 zza blatu, by dojrze膰 kogo艣 znajomego. - Chocia偶 s膮dz膮c po towarzystwie, ma艂o kto tutaj b臋dzie chcia艂 rozmawia膰 o czym艣 ciekawszym, ni偶 kto z kim ostatnio to zrobi艂. O kt贸rej przyjecha艂e艣?
Birdie A.
Z ich dwojga to Birdie by艂a t膮 “zabawow膮” po艂贸wk膮. Ona wyci膮ga艂a ich na imprezy, b膮d藕 wr臋cz ci膮gn臋艂a za r臋k臋 ch艂opaka na wyj艣cie, je艣li ten dosta艂 zaproszenie od kt贸rego艣 ze swoich znajomych. On by艂 t膮 ostoj膮 spokoju i ska艂膮 o kt贸r膮 cz臋sto Birdie si臋 obija艂a, b膮d藕 trzyma艂a kurczowo, je艣li za bardzo zacz臋艂a wymy艣la膰 coraz to bardziej szalone pomys艂y. Nierzadko 偶artowa艂a z Lexa, 偶e jemu wystarczy艂aby sztaluga i biblioteczka pe艂na ksi膮偶ek, a nie musia艂by wychodzi膰 z mieszkania ju偶 do ko艅ca 偶ycia. Chyba 偶e po jakie艣 zakupy, chocia偶 i to mo偶na by艂oby za艂atwi膰 bez wychodzenia na zewn膮trz.
OdpowiedzUsu艅Pokr臋ci艂a 偶ywo g艂ow膮, a偶 jej kosmyki w艂os贸w, kt贸re uciek艂y spod misternie upi臋tego koka, wpad艂y jej na oczy. Odgarn臋艂a je szybkim ruchem d艂oni i wyci膮gn臋艂a r臋ce w stron臋 ch艂opaka.
-To nic trudnego, by zrozumie膰 studenta prawa. Wystarczy m贸wi膰 wszystko protekcjonalnym tonem g艂osu i u偶ywa膰 du偶o trudnych s艂贸w. Najlepiej takich z ko艅ca s艂ownika. - Birdie niejednokrotnie, mimo sam膮 bycia studentk膮 prawa, nabija艂a si臋 ze student贸w tego kierunku. 艢mia艂a si臋, jak ci chodzili wsz臋dzie z akt贸wkami i garniturami, a tak偶e nazywali si臋 prawnikami, cho膰 nawet nie zdali sesji za pierwszym razem. Nie mog艂a znie艣膰, 偶e w rozmowie ze swoimi znajomymi z roku wtr膮cali co drugie s艂owo, 偶e s膮 studentami prawa. Za艣miewa艂a si臋 z nich, chodz膮c w przydu偶ych bluzach i bawe艂nianej torbie na zaj臋cia, je艣li faktycznie zdecydowa艂a si臋, by pojawi膰 si臋 na wyk艂adzie.
Przytakn臋艂a w zrozumieniu g艂ow膮 i przy艂o偶y艂a kciuka do ust, by oderwa膰 z臋bami odstaj膮c膮 sk贸rk臋.
-Mo偶e przemy艣l臋 twoj膮 propozycj臋 zostania tutaj w kuchni, jak przyniesiesz mi piwo i zata艅czysz ze mn膮 chocia偶 jedn膮 piosenk臋.- stan臋艂a mi臋dzy nogami Lexa, by m贸c po艂o偶y膰 ople艣膰 go ramionami i spojrze膰 mu w oczy. Wznios艂a palec wskazuj膮cy. - Jedna piosenka i zrobimy, jak zechcesz. B臋dziemy mie膰 dost臋p do piwa przed wszystkimi.
Birdie A.
[Cze艣膰! Pi臋knie dzi臋kuj臋 za powitanie! Nie mog艂am si臋 powstrzyma膰 i nie spr贸bowa膰 poprowadzenia takiej postaci i pozostaje mi mie膰 nadziej臋, 偶e sprostam! Tym bardziej, 偶e rzeczywi艣cie fabularnie Sophie daje wiele mo偶liwo艣ci :)
OdpowiedzUsu艅Alexios z kolei jest nieco tajemniczy, ale przede wszystkim napisa艂a艣 mu przepi臋kn膮 kart臋, obok kt贸rej trudno przej艣膰 oboj臋tnie. Nie mam poj臋cia dlaczego, ale mam tylko jedno skojarzenie: cykl Moneta po艣wi臋cony katedrze w Rouen. W艂a艣nie z ni膮 kojarzy mi si臋 Alexios niezale偶nie od tego jak dziwnie to nie brzmi. Chocia偶 dla mnie samej to bardzo przyjemne skojarzenie.
Tym bardziej jeste艣my wraz z Sophie ch臋tne na w膮tek! Pozostaje tylko pytanie czy bardziej idziemy w stron臋 jakiego艣 konkretnego powi膮zania, czy raczej stawiamy na pocz膮tek znajomosci? Masz jaki艣 konkretny pomys艂, czy urz膮dzamy wsp贸ln膮 burz臋 m贸zg贸w? :)]
Sophie Wellington
[Pozwoli艂am sobie poci膮gn膮膰 nasz膮 burz臋 m贸zg贸w na mailu, wi臋c tam znajdziesz moj膮 odpowied藕 :)]
OdpowiedzUsu艅Sophie Wellington
Id膮c za przyk艂adem, uda艂a, 偶e podnosi niewidzialn膮 sukni臋 i dygn臋艂a w kierunku Alexiosa, ch臋tnie przyjmuj膮c jego wyci膮gni臋t膮 d艂o艅 i butelk臋 piwa.
OdpowiedzUsu艅-Jeste艣 okropny. - przyzna艂a z u艣miechem, 艣ciskaj膮c pokrzepiaj膮co d艂o艅 ch艂opaka, unosz膮c jednocze艣nie j膮 ponad swoj膮 g艂ow臋 i odwr贸ci艂a si臋 w stron臋 salonu, w kt贸rym wi臋kszo艣膰 towarzystwa rytmicznie tupta艂a w rytm szybszej piosenki.
Upi艂a 艂yk piwa i spojrza艂a w ko艅cu na ch艂opaka, kt贸ry zgodzi艂 si臋 na jeden taniec. Z jej gard艂a wyrwa艂 si臋 kr贸tki 艣miech, widz膮c jak nieporadnie i kompletnie nie do rytmu Alexios pr贸bowa艂 ta艅czy膰.
-Nie ta艅cz do s艂贸w, tylko do muzyki. - poinstruowa艂a go, patrz膮c na jego nogi i potem z powrotem na jego twarz.
Atmosfera wok贸艂 nich uleg艂a podgrzaniu, kiedy ludzie zacz臋li 艣piewa膰 refren piosenki. Wo艅 alkoholu, trawki i perfum wymiesza艂 si臋 w mieszkaniu, sprawiaj膮c, 偶e zrobi艂o si臋 gor膮co i duszno. Butelka, kt贸r膮 trzyma艂a w d艂oni mi艂o ch艂odzi艂a i mimo tego, 偶e stara艂a si臋 skupi膰 swoj膮 uwag臋 na Lexie, uwa偶a艂a, by nie wyla膰 piwa na pod艂og臋.
Birdie prychn臋艂a pod nosem w odpowiedzi na komplement, kt贸ry wyp艂yn膮艂 z ust Alexiosa. Wywr贸ci艂a oczami i mimowolnie u艣miechn臋艂a si臋 do niego.
-Moja prababcia ma lepszy refleks od ciebie, ale z grzeczno艣ci podzi臋kuj臋 za te mi艂e s艂owa.- jej g艂os brzmia艂 nazbyt spokojnie.
Znaj膮c ch艂opaka tyle lat nauczy艂a si臋, 偶e on po prostu taki by艂. Niezbyt wylewny i nierzadko sprawiaj膮cy wra偶enie, jakby okazywanie uczu膰 by艂o dla niego czym艣 trudnym. Nie zastanawia艂a si臋 nad tym zbyt d艂ugo i cz臋sto. Nauczy艂a si臋 z tym 偶y膰 i tkwi艂a w s艂odkiej 艣wiadomo艣ci, 偶e Alexios mia艂 taki charakter i usposobienie. Birdie przyj臋艂a dzielnie na swoj膮 klat臋 rol臋 bycia t膮 uczuciow膮 po艂贸wk膮, kt贸ra cz臋sto robi艂a pierwszy ruch w kierunku jakichkolwiek interakcji mi臋dzy nimi, kt贸re upewnia艂y ich, 偶e byli par膮, a nie par膮 przyjaci贸艂. Kompletnie jej to nie przeszkadza艂o, cho膰 coraz cz臋艣ciej nachodzi艂y j膮 my艣li, 偶e co艣 mo偶e by膰 innego na rzeczy.
-My艣lisz, 偶e dasz si臋 nam贸wi膰 jeszcze na jeden taniec? - zapyta艂a niewinnie, tym samym przyznaj膮c ch艂opakowi, 偶e mia艂 racj臋, 偶e na jednym si臋 nie sko艅czy. Piosenka zmieni艂a si臋, sprawiaj膮c, 偶e wi臋kszo艣膰 os贸b opu艣ci艂o prowizoryczny parkiet taneczny, a kilkoro po艂膮czy艂o si臋 w pary, by poprzytula膰 si臋 w rytm wolniejszej muzyki. Birdie dopi艂a swoje piwo i odstawi艂a pust膮 butelk臋 na niski stolik obok kanapy. - Ostatni i b臋dziemy mogli wyj艣膰 przewietrzy膰 si臋, je艣li chcesz.
Odgarn臋艂a ruchem d艂oni grzywk臋 z czo艂a i chwyci艂a d艂ug膮 d艂o艅 ch艂opaka, przyci膮gaj膮c go nieznacznie do siebie. Birdie nie nale偶a艂a do niskich os贸b, jednak i tak musia艂a nieco unie艣膰 podbr贸dek, by m贸c spojrze膰 na bruneta. Zarzuci艂a ramiona na szyi ch艂opaka, zmniejszaj膮c jeszcze bardziej odleg艂o艣膰 mi臋dzy nimi i z艂o偶y艂a na jego usta delikatny poca艂unek.
-Albo mo偶emy teraz si臋 wymkn膮膰.- zaproponowa艂a, unosz膮c brwi i wyginaj膮c usta w u艣miechu.
Birdie A.
Sztuka by艂a inwestycj膮. Tego uczono ju偶 ma艂膮 Sophie w domu, kiedy ojciec ci膮gn膮艂 j膮 raz za razem do Sotheby’s, gdzie pokazywa艂 jej wystawy przeznaczonych na sprzeda偶 dzie艂 sztuki, kt贸re p贸藕niej licytowa艂 bez cienia entuzjazmu, nigdy nie zdradzaj膮c si臋 z tym, na kt贸rych dzie艂ach naprawd臋 mu zale偶a艂o. Jak na starego konserwatyst臋 przysta艂o, ceni艂 sztuk臋 klasyczn膮, a jednak najwi臋ksze pieni膮dze inwestowa艂 w awangard臋, na czele ze znienawidzonym przez siebie Gauguinem, kt贸ry szczelnie ukryty przed 艣wiatem znajdowa艂 si臋 odseparowany nie tylko od 艣wiat艂a i szkodliwych dla niego warunk贸w, ale r贸wnie偶 od spojrze艅 i zachwyt贸w. I chocia偶 Gerard nic nie m贸wi艂, przywdziewaj膮c wy艂膮cznie u艣mieszek Giocondy, Sophie wiedzia艂a, 偶e poza stricte biznesow膮 decyzj膮, w dzia艂aniach ojca kry艂 si臋 dodatkowy zamys艂: czu艂 w艂adz臋 nad od wiek贸w nie偶yj膮cym artyst膮, podziwianym przez ca艂y artystyczny 艣wiatek, a tak偶e czu艂 zwyczajn膮 satysfakcj臋 za ka偶dym razem, kiedy odmawia艂, ilekro膰 zg艂aszali si臋 do niego kuratorzy z ca艂ego 艣wiata, prosz膮c o mo偶liwo艣膰 wystawienia kt贸rego艣 z dzie艂, cho膰by na kilka pierwszych dni, organizowanych przez nich wystaw. Sophie mog艂aby przysi膮c, 偶e w dzia艂aniu ojca by艂o co艣 jeszcze. Ukrywaj膮c obrazy przez tak d艂ugi czas i nigdzie ich nie eksponuj膮c, 艣wiat powoli o nich zapomina艂. Z kolei kiedy zapomni ju偶 na zawsze, Sophie mog艂a si臋 za艂o偶y膰, 偶e Gerard przypomni je 艣wiatu na nowo, nadaj膮c tytu艂 ponownie odnalezionych, a wtedy cena ich poszybuje w g贸r臋 do tego stopnia, 偶e stary Wellington tym bardziej nie zdecyduje si臋 ich sprzeda膰.
OdpowiedzUsu艅Sztuka w ko艅cu opr贸cz bycia inwestycj膮, by艂a r贸wnie偶 oznak膮 statusu. Tego r贸wnie偶 Sophie uczono, przypominaj膮c jej, 偶e wy艂膮cznie kiedy wyrobi sobie wyrafinowany gust, b臋dzie w stanie odpowiednio si臋 na sztuce wzbogaci膰. Chc膮c, nie chc膮c Sophie wi臋c zaznajamia艂a si臋 ze starymi klasykami i mistrzami kanonu, wielkimi awangardzistami, za kt贸rych ludzie p艂acili maj膮tki, a tak偶e ze sztuk膮 wsp贸艂czesn膮, kt贸r膮 zdarza艂o si臋 jej ogl膮da膰 zar贸wno w muzeach, jak i w prywatnej galerii ojca. Gerard bowiem jak przysta艂o na cz艂owieka z r贸wnie du偶ym ego, co portfelem, lubi艂 bawi膰 si臋 w mecenat, cho膰 i w tym Sophie upatrywa艂a si臋 wy艂膮cznie cynicznej kalkulacji, bez trudu odszyfrowuj膮c zamiary ojca. Swoimi spekulacjami dokonywa艂 drobnych, niemo偶liwych do udowodnienia oszustw. Swoim zainteresowaniem i protekcj膮 podbija艂 warto艣膰 tych dzie艂, kt贸re uprzednio nabywa艂, w ten spos贸b ponownie si臋 bogac膮c, cho膰 sumy te w przekonaniu Sophie niczego ju偶 nie zmienia艂y w sakli ca艂ego jego maj膮tku.
Z biegiem czasu i nabywaniem dojrza艂o艣ci, Sophie jednak musia艂a przyzna膰 rodzicom racj臋. I chocia偶 nie mia艂a mo偶liwo艣ci inwestowa膰 w sztuk臋, tym bardziej teraz, kiedy na dobre zosta艂a odci臋ta od rodzinnych funduszy, powoli zaczyna艂a dostrzega膰 jak siln膮 kart膮 przetargow膮 jest rozeznanie w arenie artystycznej. By艂 to czysty snobizm, co do kt贸rego nie mia艂a 偶adnych w膮tpliwo艣ci, ale zamiast si臋 jemu sprzeciwia膰, wr臋cz przeciwnie, pobudza艂a w sobie gotowo艣膰, aby przysta膰 na te regu艂y gry i co wi臋cej: 艣wietnie si臋 w nich odnale藕膰.
Powolnie rozejrza艂a si臋 po galeryjnej przestrzeni, bardziej w poszukiwaniu os贸b, ni偶 konkretnych dzie艂. Cho膰 galeria zdawa艂a si臋 by膰 na tyle niszowa, 偶e Sophie nie spodziewa艂a si臋 spotka膰 w niej nikogo znacz膮cego, nie traci艂a nadziei, 偶e ten wiecz贸r oka偶e si臋 by膰 jeszcze ciekawy. Zaproszenie otrzyma艂a od Finna, kt贸rego najlepszy przyjaciel by艂 odpowiedzialny za ca艂e to zamieszanie. I chocia偶 jeszcze przed chwil膮 za wszelk膮 cen臋 pr贸bowa艂a powstrzyma膰 ziewni臋cie, w my艣lach w艣ciekaj膮c si臋 na m臋偶czyzn臋, 偶e nie tylko j膮 tu przyprowadzi艂, ale co wi臋cej kaza艂 jej czeka膰, tak dostrzegaj膮c znan膮 sobie twarz, Sophie nie powstrzyma艂a u艣miechu. D艂o艅mi machinalnie wyg艂adzi艂a czarny materia艂 kr贸tkiej sukienki i bez cho膰by sekundy zastanowienia, ruszy艂a w stron臋 Alexiosa.
Usu艅— Ogl膮dam obrazy, Lex. — Odpar艂a spokojnie, g艂osem tak melodyjnym, 偶e bez trudu zdradza艂 on jej 艣wie偶o poprawiony humor. Jakby na dow贸d tego, 偶e nie k艂ama艂a, odwr贸ci艂a si臋 w kierunku obrazu przed, kt贸rym sta艂 ch艂opak, na chwil臋 milkn膮c, jakby rzeczywi艣cie chcia艂a w pe艂ni skupi膰 si臋 na dziele. — A ten wygl膮da nawet znajomo. Jestem pewna, 偶e ju偶 kiedy艣 widzia艂am co艣 tego artysty. — Nie by艂a g艂upia. Potrafi艂a doda膰 do siebie kilka prostych fakt贸w. Mo偶e i nie zna艂a si臋 na sztuce, ale pami臋膰 mia艂a a偶 nazbyt dobr膮. I doskonale pami臋ta艂a Arthura, kt贸ry lubi艂 opowiada膰 o swoim przyjacielu, wychodz膮c z za艂o偶enia, 偶e do utrzymania zwi膮zku niewa偶ny jest temat, a sam akt rozmowy. W ko艅cu odwr贸ci艂a si臋 w stron臋 Alexiosa, dopiero teraz przygl膮daj膮c si臋 jego twarzy, jakby szuka艂a w niej potwierdzenia dla swoich przypuszcze艅. Ciemnymi t臋cz贸wkami sun臋艂a po lini jego 偶uchwy, policzkach, r贸wnym nosie, a w ko艅cu z mocno zarysowanych brwi, dotar艂a do jego oczu, maj膮c ju偶 pewno艣膰. Mo偶e by艂a to kwestia intuicji, mo偶e zwyczajnej logiki, a mo偶e rzeczywi艣cie zdradzi艂 si臋 sam swoim zachowaniem, cho膰 przecie偶 nie zna艂a go na tyle, aby odkry膰 w nim jak膮kolwiek anomali臋. Raz jeszcze spojrza艂a na obraz.
— Nigdy raczej nie znali艣my si臋 na tyle, aby艣 m贸g艂 wyrobi膰 sobie zdanie na temat mojego zainteresowania sztuk膮. — Odpar艂a g艂adko i momentalnie. W jej g艂osie na pr贸偶no by艂o szuka膰 szorstkiej nuty. Wci膮偶 pobrzmiewa艂a w nim jaka艣 psotna niemal d藕wi臋czno艣膰. — Chyba, 偶e Arthur opowiada艂 ci o mnie r贸wnie du偶o co mi o tobie. — Doda艂a, ponownie przenosz膮c na niego swoje spojrzenie. — Wtedy powinnam si臋 ciebie zapyta膰, czy moje tajemnice s膮 u ciebie bezpieczne. — A jednak nie zapyta艂a, stwierdzi艂a wy艂膮cznie, cho膰 przecie偶 nie o jej tajemnice si臋 tu rozchodzi艂o.
Sophie Wellington
[Hej,
OdpowiedzUsu艅Informuj臋, 偶e w艂a艣nie odezwa艂am si臋 do Ciebie na Chacie Google z propozycj膮 wsp贸lnego w膮tku mi臋dzy Gabbym a Alexiosem.]
M.in. Anael
Obowi膮zki zwi膮zane z zawodem, kt贸ry sprawowa艂 Anael niejednokrotnie mocno go przyt艂acza艂y, czego jednak nigdy nie przyzna艂by na g艂os, nazbyt obawiaj膮c si臋, 偶e jego j臋ki dotar艂yby pokr臋tn膮 drog膮 do uszu matki, a ta z pewno艣ci膮 ch臋tnie skorzysta艂aby z okazji, by po raz kolejny przypomnie膰 mu, 偶e tylko g艂臋boka wiara w Boga uratowa艂a go od ca艂kowitego stoczenia si臋. Co gorsza by艂aby to tylko p贸艂prawda, gdy偶 jakby nie patrz膮c cho膰 swoje dawne uzale偶nienie odpokutowa艂 kilka lat temu podczas przymusowego detoksu, to po uko艅czeniu studi贸w znowu zacz膮艂 pozwala膰 sobie na wci膮gni臋cie tego czy i owego od czasu do czasu. Pragn膮c zag艂uszy膰 wyrzuty sumienia z tym zwi膮zane, powtarza艂 sobie stale, 偶e tym razem dla odmiany nie dopuszcza do g艂osu w艣ciek艂ych narkotykowych ps贸w, dzi臋ki czemu bierze jedynie tyle, by m贸c w spokoju wys艂ucha膰 偶ali swoich parafian. A te normalnie przyprawi艂yby o b贸l g艂owy chyba nawet same archanio艂y, na cze艣膰 kt贸rych rodzice nadali mu te przekl臋te biblijne imiona. O tyle dobrego, 偶e przynajmniej drugie z nich da艂o si臋 skr贸ci膰 do bardziej przyst臋pnej formy.
OdpowiedzUsu艅- Dobrze, Gem, postaram si臋, by nasza najnowsza wsp贸艂praca przebieg艂a bez 偶adnych zak艂贸ce艅. – Po zako艅czonej d艂ugotrwa艂ej rozmowie telefonicznej z za艂o偶ycielk膮 organizacji charytatywnej zajmuj膮cej si臋 walk膮 z g艂odem w krajach afryka艅skich z lekkim westchni臋ciem od艂o偶y艂 kom贸rk臋 na blat kuchennego sto艂u. Nast臋pnie si臋gn膮艂 po stoj膮cy na blacie wci膮偶 na w p贸艂 pe艂ny kubek kawy, kompletnie zapominaj膮c, by uprzednio troch臋 j膮 podgrza膰. Przekl膮艂 z obrzydzeniem po niemiecku, wylewaj膮c zawarto艣膰 naczynia do zlewu. Doprawdy, czy ta kobieta my艣la艂a, 偶e skoro kilka razy si臋 z ni膮 przespa艂, to teraz mia艂a pe艂ne prawo, by nie dawa膰 mu spokoju ju偶 od bladego 艣witu ? Jasne, doskonale wiedzia艂, 偶e sprawy, kt贸rymi chcia艂a si臋 z nim podzieli膰 by艂y bardzo wa偶ne, ale, na lito艣膰 bosk膮, nie by艂 jeszcze a偶 takim sklerotykiem, by nie pami臋ta膰, 偶e w drodze powrotnej z rodzinnego obiadu musi jeszcze osobi艣cie wst膮pi膰 do tej nieszcz臋snej galerii sztuki, w kt贸rej panna Wilkins ca艂kiem niedawno widzia艂a dzie艂a wykonane przez jakiego艣 ma艂o znanego, lecz jej skromnym zdaniem niezwykle utalentowanego m艂odego malarza. Poprosi艂a r贸wnie偶, by Schubert postara艂 si臋 z nim skontaktowa膰, bo niestety ona w ca艂ym tym nat艂oku obowi膮zk贸w zwi膮zanych z organizacj膮 aukcji zwyczajnie nie znalaz艂aby na to wystarczaj膮co du偶o czasu. A on oczywi艣cie na to przysta艂, mimo i偶 kiepsko widzia艂o mu si臋 uganianie za tamtejszym kustoszem ubranemu w sutann臋. Nic wi臋c raczej dziwnego, 偶e przez par臋 minut rozwa偶a艂, czy czasem nie wci膮gn膮膰 na siebie zwyk艂ego stroju galowego, lecz na ca艂e szcz臋艣cie przypomnia艂 sobie w por臋, 偶e m茫e nigdy by mu nie wybaczy艂a, gdyby stawi艂 si臋 tak na rodzinne spotkanie w ocenianej przez ni膮 w艂a艣nie restauracji.
Gabby
[Przyby艂am tylko poinformowa膰, 偶e poczu艂am si臋 niezwykle mi艂o zaskoczona widz膮c Tw贸j odpis u Schuberta, bo prawd臋 powiedziawszy spisa艂am ten w膮tek (jak zreszt膮 kilka innych) na straty. W ka偶dym razie pragn臋 zapewni膰, 偶e wszystko rozumiem oraz zapewni膰, 偶e wci膮偶 jestem ch臋tna na jego kontynuacj臋.]
OdpowiedzUsu艅Gabby
OdpowiedzUsu艅Szczerze nienawidzi艂 tych cotygodniowych, 艣miertelnie wr臋cz nudnych rodzinnych obiad贸w, do uczestnictwa w kt贸rych od wielu lat uparcie zmusza艂a go m茫e, nie chc膮c w og贸le s艂ucha膰 jego wyra藕nych sprzeciw贸w. Ostatecznie skoro m贸g艂 tak wiele godzin po艣wi臋ca膰 obcym ludziom (do czego zreszt膮 r贸wnie偶 przynajmniej po cz臋艣ci go przymusi艂a uniemo偶liwiaj膮c mu samodzielne wybranie 偶yciowej drogi), to m贸g艂 te偶 po艣wi臋ci膰 kilka godzin swoim najbli偶szym, nieprawda偶 ? Wniosek ten mo偶e i nie wydawa艂 si臋 Gabbyemu jako艣 szczeg贸lnie logiczny, lecz nie mia艂 tak偶e najmniejszej ochoty traci膰 nerw贸w na ja艂ow膮 dyskusj臋 z t膮 despotyczn膮 kobiet膮, kt贸rej jakby nie patrz膮c zawdzi臋cza艂 wi臋cej ni偶 komukolwiek innemu. Jasne, nie mog艂o to z pewno艣ci膮 zmieni膰 faktu jak bardzo mia艂 jej za z艂e te wszystkie pr贸by ograniczenia jego wolno艣ci, za najgorsz膮 z nich uznaj膮c ca艂kowite uniemo偶liwienie mu realizowania jego najwi臋kszej pasji, czyli marze艅 o profesjonalnym muzykowaniu. Oczywi艣cie, zdarza艂y mu si臋 takie dni, podczas kt贸rych w tajemnicy przed ni膮 nadal wpada艂 na scen臋 z kitar膮 w r臋ce, lecz nie stanowi艂o to rzecz jasna nawet n臋dznego u艂amka tego, o co tak g艂o艣no krzycza艂a jego um臋czona dusza. Jedynym pocieszaj膮cym aspektem w tym ca艂ym pokr臋tnym teatrzyku by艂a 艣wiadomo艣膰, 偶e nie siedzi w nim przecie偶 sam. Jego m艂odsza siostrzyczka ostatecznie r贸wnie偶 nie lubi艂a tych ca艂ych spotka艅 r贸wnie mocno co on, czemu do艣膰 dobitnie dawa艂a wyraz swymi regularnymi, minimum kwadransowymi, sp贸藕nieniami, kt贸rego doprowadza艂y m臋偶czyzn臋 niemal na skraj rozpaczy. Nie wiedzia艂 bowiem o czym tak w艂a艣ciwie powinien wtedy dyskutowa膰 ze swoj膮 drog膮 rodzicielk膮, tote偶 z min膮 m臋czennika lawirowa艂 li i jedynie po tych najbardziej podstawowych tematach. A gdy Liana wreszcie 艂askawie wkracza艂a do restauracji, modli艂 si臋 wy艂膮cznie o to, by zosta膰 pilnie wezwanym przez kt贸rego艣 z parafian. Niestety w zdecydowanej wi臋kszo艣ci przypadk贸w jego pro艣by do Boga pozostawa艂y bez odzewu, podobnie zreszt膮 jak i dzisiaj.
Nic wi臋c chyba dziwnego, 偶e pod budynkiem mieszcz膮cym w swoim obszernym wn臋trzu galeri臋 sztuki, o kt贸rej wcze艣niej wspomina艂a mu Gem zjawi艂 si臋 zaledwie z dwuminutow膮 rezerw膮. Zatrzasn膮wszy drzwi auta, sprawdzi艂 jeszcze raz numer gabinetu, do kt贸rego zosta艂 przez ni膮 skierowany, po czym szybko przest膮pi艂 pr贸g, 偶a艂uj膮c, 偶e nie m贸g艂 pojawi膰 si臋 tu nieco wcze艣niej. Jako niespe艂niony artysta dobitnie przecie偶 zdawa艂 sobie spraw臋, i偶 wisz膮ce tu dzie艂a zas艂uguj膮 na po艣wi臋cenie im o wiele wi臋kszej uwagi, od tej kt贸r膮 m贸g艂 im w tym momencie okaza膰, tote偶 obieca艂 sobie solennie, 偶e nadrobi to okropne niedopatrzenie natychmiast po tym, gdy wyjdzie z tej nieszcz臋snej rozmowy.
- Rozumiem, 偶e to Pan jest tym m艂odym malarzem, kt贸rego tworami tak bardzo zainteresowa艂a si臋 moja szanowna kole偶anka ? – Z ledwie zauwa偶aln膮 ulg膮 przeni贸s艂 sw膮 uwag臋 na skrytego w cieniu m臋偶czyzn臋, kt贸ry nie odezwa艂 si臋 a偶 do tej pory ani jednym s艂owem, tak jakby przez ca艂y ten czas, gdy Schubert m臋czy艂 si臋 ze wst臋pnymi formu艂kami przebywa艂 we w艂asnym 艣wiecie.
Gabby
OdpowiedzUsu艅- Gabriele Schubert, mi艂o mi pozna膰. – Z profesjonalnym, acz dla odmiany naprawd臋 szczerym u艣miechem u艣cisn膮艂 wyci膮gni臋t膮 d艂o艅 Greka z lekkim rozbawieniem obserwuj膮c jak stoj膮cy nieopodal kurator wznosi nieznacznie brwi, s艂ysz膮c, 偶e przedstawi艂 si臋 tylko swoim drugim imieniem. Z trudem zdusi艂 w sobie 艣miech, lecz jaka艣 cz臋艣膰 jego pokr臋tnej duszy postanowi艂a podra偶ni膰 si臋 z Sallerem jeszcze bardziej. – Prosz臋 mi jednak m贸wi膰 po prostu Gabby.
Doprawdy fascynowa艂o go obserwowanie wyra藕nie niezadowolonej miny tego ubranego w drogi garnitur biznesmena, kt贸ry chyba jedynie cudem powstrzymywa艂 si臋, by nie upomnie膰 go, 偶e najwidoczniej zapomnia艂 w jakim w艂a艣ciwie celu przyby艂 dzisiaj do tego miejsca. A偶 偶al mu by艂o ko艅czy膰 t膮 ma艂膮 zabaw臋. Niestety pod艣wiadomie wyczuwa艂, 偶e jeszcze jeden taki wybryk, a facet dos艂ownie wyjdzie z siebie i ode艣le go z kwitkiem. A wtedy droga Gemma rozerwie go na kawa艂ki. Zmusi艂 si臋 wi臋c do powr贸cenia do swojej poprzedniej roli nudnego petenta, kt贸remu zale偶a艂o li i jedynie na zawarciu umowy na mo偶liwo艣膰 wystawienia kilku dzie艂 Argyropoulosa podczas aukcji charytatywnej.
- W imieniu mojej szanownej kole偶anki chcia艂em zapyta膰, czy zgodzi艂by si臋 Pan na przeznaczenie pewnej liczby swoich wspania艂ych obraz贸w na aukcj臋 charytatywn膮 przeprowadzan膮 przez jej organizacj臋 dok艂adnie w po艂owie nast臋pnego miesi膮ca we Frick Collection. Pieni膮dze, kt贸re uda si臋 w ten spos贸b uzyska膰 zostan膮 przeznaczone na niesienie pomocy humanitarnej dla dzieci pochodz膮cych z Burkiny Faso. – Wy艂o偶y艂 pokr贸tce swoj膮 pro艣b臋, niemal przez ca艂y ten czas patrz膮c g艂贸wnie na m艂odego malarza. – Oto jej wizyt贸wka. – Wyci膮gn膮艂 z kieszeni sutanny odpowiedni blankiet, po czym wr臋czy艂 go wspomnianemu m臋偶czy藕nie, co tak偶e rzecz jasna stanowi艂o element jego wcze艣niejszej gry.
Gabby (kt贸ry na nast臋pne spotkanie przyjdzie ju偶 ,,po cywilnemu")