HELLO, FOLLOWERS!

Gossip Girl here.

Your one and only source for the truth behind the scandalous lives of New York's elite. Been a minute. Did you miss me? I know I've missed you. Though you're probably going to wish I'd stayed away when I'm done. Because I can see you. The real you. The one hiding just outside the edge of frame. Well, it's time to reframe that picture. And who am I? That's one secret I'll never tell.

You know you love me.
xoxo


. . .

MOST FOLLOWED

now
spotted:
Cinderella
Well, well, well! Looks like our H is getting more comfortable in the role of her life... Flashing smiles left and right, as if she didn’t just show up on the red carpet as the plus-one of a certain handsome, disgustingly rich guy we’ve all been crushing on since he recited French poems in first grade. I think this fairytale fits her perfectly, but... Word on the street is that her real self is catching up to her. Will the secret finally come out? And how will her Prince Charming react to it all? After all, she’s a sweet, hardworking girl, always there to offer a shoulder to cry on over coffee... Maybe this story really will have a fairytale ending. Well, we’ll see. Whether it’s “happily ever after” or not, you know I’ll be here to spill all the tea... or coffee!

You can't hide from me.
xoxo

Come back home

Octavia Madeleine Blanchard
urodzona 28 października 2002 roku | studia o kierunku prawniczym na Uniwersytecie Columbia | apartament na Upper East Side, ale blisko rodziców by mogli mieć na nią oko| od dziecka choruje na cukrzycę typu pierwszego |   powiązania | instagram | 
Świat powitała jako pierwsza, wydając z siebie głośny krzyk. Niecałe pięć minut później pojawił się jej brat bliźniak, zdecydowanie spokojniejszy od swojej siostry. Jest córką Jacka Blancharda, prawnika francuskiego pochodzenia, który niejednokrotnie został okrzyknięty najlepszym prawnikiem wysoko postawionych nowojorczyków, oraz jego żony - Evy Blanchard, która jest rozchwytywaną projektantką ubrań. Nigdy nie mogła narzekać na brak czegokolwiek, pieniądze rodziców zapewniały i nadal zapewniają wszystko, czego tylko zapragnie. Wychowała się między Stanami Zjednoczonymi a Francją, dopiero kiedy skończyła dziesięć lat, jej rodzina na stałe osiadła w Nowym Jorku, zajmując jeden z apartamentów na Piątej alei. Od zawsze uczęszczała do najlepszych szkół oraz na liczne zajęcia pozalekcyjne, które rozwijały jej pasje. Każdą szkołę kończyła z najlepszymi wynikami, rokrocznie będąc nagradzaną za swoje naukowe osiągnięcia. Dzisiaj jest studentką prawa na Uniwersytecie Columbia, z ambitnymi planami przejęcia kiedyś rodzinnej kancelarii oraz osiągnięcia takich samych, a może i nawet większych sukcesów jak jej ojciec. Charakter Octavii ciężko określić, bo lubi być ona jednostką indywidualną, która rzadko kiedy słucha rad innych. Działa instynktownie, zazwyczaj nie wychodząc na tym źle. Mówią, że jest jak kot, który chadza własnymi ścieżkami. Lubi stabilność w życiu, choć nierzadko pakuje się w relacje, które tą stabilność jej burzą Stąpa twardo po ziemi, choć zdarza jej się wybrać krótszą ścieżkę prowadzącą do celu. Lubi walczyć o swoje racje, a wygrana jest dla niej bardzo ważna. Dość mocno przywiązuje się do osób, oddając im praktycznie całą siebie. Mimo, że wydaje się być osobą rozsądną, jest w niej dziecięca łatwowierność, która niejednokrotnie została wykorzystana przez innych. Lubi francuskie filmy romantyczne, dobre, musujące wino i mentolowe papierosy. W wolnych chwilach przesiaduje w ulubionej kawiarni w Central Parku, czytając wszystko, co tylko wyda jej się interesujące. Gra na gitarze i czasami pisze piosenki, które chowa na dnie szuflady, by nikt ich nie znalazł. Gdy w jej życiu wszystko zaczyna się walić, najczęściej ucieka bez słowa do rodzinnej posiadłości w Hamptons, by uciszyć myśli i znaleźć jakieś inne wyjście z trudnej sytuacji. Uwielbia noce, rozgwieżdżone niebo i w sumie ten Nowy Jork, który czasami tak bardzo daje jej się we znaki.

Hej, witam się po dłuższej przerwie od blogów. Mam nadzieję, że Octavia przypadnie wam do gustu. Szukamy dla niej wszystkiego - prawdziwych przyjaźni, fałszywych również. Relacji love-hate,  Zapraszamy do kontaktu na maila: pandaczerwona0@gmail.com

200 komentarzy:

  1. Spotted: Dziś rano O widziana niedaleko atelier swojej matki. Czyżby jej cudowne paryskie wakacje dobiegły końca? Chodzą pogłoski, że w mieście miłości zostawiła część swojego serca... Nie martw się, O, na Manhattanie nie brak chętnych wypełnienia luki w Twym życiu... Bądź łóżku.
    Witam na blogu!

    buziaki,
    plotkara 💋

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Mnie się podoba, ale mam taki pomysł, żeby tam może troszkę namieszać i zrobić małą dramę!
    Widzę, że Octavia ma brata, może Ari i jego kiedyś coś łączyło? To mógłby tez być punkt zaczepienia w tej rywalizacji, Ari chciała tego, co ma Octavia, więc zabrała się za rodzeństwo. Co myślisz? :D ]

    Min Ari

    OdpowiedzUsuń
  3. [No i super! A znać się mogą ze szkoły (Octavia jest tylko kilka lat starsza od Ari) albo jeszcze z dzieciństwa (mamy naszych postaci siedzą w branży modowej, więc pewnie kiedyś się dziewczyny poznały). Mogę podesłać rozpoczęcie jutro, bo boję sie tego co wyjdzie z pod klawiatury o tej porze xD ]

    Min Ari

    OdpowiedzUsuń
  4. (Urocza ta Octavia! Bardzo chętnie ją przygarniemy do namieszania w życiu. Taka moja pierwsza myśl to, co ty na to, aby zrobić z ich ojców dobrych kumpli, a nasze postacie niekoniecznie będą za sobą nawzajem przepadać? Nie wiem gdzie nas to zaprowadzi, ale może być ciekawie. ;D)

    Gabriel Salvatore

    OdpowiedzUsuń
  5. Ari była osobą, która zawsze miała wszystko zaplanowane od a do z, a każda, nawet najmniejsza ingerencja ze świata zewnętrznego, której dziewczyna nie była w stanie kontrolować, potrafiła zepsuć jej humorek na resztę dnia. Tak było i dzisiaj, gdy przecierała zaspane oczy wczytując się w najnowszy post plotkary. Ostatni weekend przed powrotem do Constance, toteż grafik pękał jej w szwach od wszystkich umówionych spotkań zaczynając od kosmetyczki, a kończąc na wizycie w renomowanym butiku. W końcu o aparycje trzeba zadbać, a już szczególnie z jej statusem! Jednak ktoś postanowił spłatać jej figla i perfekcyjny plan dziewczynie zrujnować. Z grymasem niezadowolenia wymalowanym na twarzy wysunęła się z pod jedwabnej pościeli i pomaszerowała do łazienki, by tam kontynuować swoją poranną rutynę.
    Po upływie zaledwie godziny, znajdowała się na tylnym siedzeniu prywatnego samochodu, dając wskazówki kierowcy co do ich kolejnej destynacji. Z delikatnym uśmiechem na ustach obserwowała sceny za oknem. Nowy Jork zaczynał zmieniać barwy, w witrynach okiennym powoli pojawiały się jesienne dekoracje, a Starbucks przygotowywał się na powrót legendarnego Pumpkin Spice Latte – ten dzień przez niektórych traktowany był niczym święto narodowe, a sam napój był lepszym wyznacznikiem zmiany pory roku, niż kalendarz. Obserwowała zgiełk na ulicach, różnorodnych ludzi i za to kochała to miasto. Każdy posiadał swoja historię i ciężko było znaleźć dwie takie same. Gdy zza rogu wychylił się budynek, do którego zmierzała, nastrój dziewczyny szybko zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni. Zmrużyła delikatnie oczy, a jej uśmiech zastąpiła cienka linia. Ona nie była zła, a skądże. Nie, ona była wściekła.
    Gdy tylko samochód się zatrzymał, wyskoczyła z niego zanim kierowca miał okazję otworzyć dla niej drzwi, a na powitanie portiera nie odpowiedziała ani słowem. Ze zniecierpliwieniem czekała, aż światełko zasygnalizuje, że winda zjechała już na parter, co chwilę stukając stopą odzianą w mokasyny Prady, w marmurową posadzkę. Do apartamentu weszła, jakby sama była jego lokatorką, ale tak też była tutaj traktowana, czasem nawet czuła się w mieszkaniu bardziej jak w domu, niż w swoich własnych, czterech kątach. Spojrzenie jej brązowych oczu zatrzymało się na sylwetce siedzącej przy barze śniadaniowym dziewczyny, która była zupełnie nieświadoma, że ma teraz towarzystwo. Ari w mgnieniu oka znalazła się naprzeciwko brunetki, a by zdobyć jej uwagę oraz oznajmić swoje przybycie, z hukiem położyła torebkę na blacie stołu, po czym skrzyżowała ramiona na piersi.
    - Nie uważasz, że o powrocie swojej przyjaciółki powinnam dowiedzieć się od niej samej, a nie od plotkary? – wyrzuciła z siebie, przechylając głowę w bok, dalej bacznie przyglądając się dziewczynie przed nią. Było jej cholernie przykro, że jak i o planach wakacyjnych, a także ich końcu nie dowiedziała się od Octavi, a właśnie z głupiej strony internetowej. Jak gdyby nigdy nic sięgnęła po filiżankę, która spoczywał w dłoni panienki Blanchard i upiła sporą jej zawartość, rozkoszując się smakiem świeżo parzonej kawy. – Jesteś mi winna dużo więcej, niż poranna dawka kofeiny, ale to dobry początek. – wymamrotała, dalej posyłając brunetce groźne spojrzenia.

    [Posyłam rozpoczęcie, mam nadzeję, że może być :D]

    Min Ari

    OdpowiedzUsuń
  6. (Też pomyślałam, że mógł być prawnikiem jego ojca no i dodatkowo przyjacielem. :D To mi pasuje, tylko trzeba to dobrze przemyśleć. Gabriel wrócił w kwietniu 2021 do Nowego Jorku i przez większość 2021 romansował sobie na boku z asystentka ojca, ale to nie stoi na przeszkodzie, aby Octavia się gdzieś tam nie zakręciła. Może jak miał grzeczny epizod bardziej na jesieni coś tam między nimi si spojawilo, ale Gabriel niedługo później rzucił się w wir imprez i go ojciec na odwyk odesłał na pół roku. No i teraz pierwsze spotkanie, tylko jak i gdzie? W głowie mam kolację czy coś takiego z ich rodzinami od którego nie będą mogli się uwolni m :))

    Gabriel Salvatore

    OdpowiedzUsuń
  7. (Ogólnie to jego romans zakończył się z nią bardzo szybko, gdy się okazało, że wpadli i ojciec pomógł mi się pozbyć problemu, więc w sumie Octavia mogłaby o tym się dowiedzieć jakoś przypadkiem I to też mogło sprawić, że nie za bardzo cała sytuacja się jej podobała. ;) To co prawda miało miejsce właśnie na jesieni tamtego roku, ale może Gabs jakoś ją tam przekonał czy coś i było niby miło, a potem właśnie odwyk i przerwa. Dobra, co pytanie kto zaczyna i chyba można lecieć z wafliem. ;D)

    Gabriel

    OdpowiedzUsuń
  8. (To czekamy z Gabsem na początek w takim razie)

    💋

    OdpowiedzUsuń
  9. Pannę Min niemiłosiernie irytowało podejście Octavii do wspomnianej strony internetowej oraz plotkarskiej społeczności. Mieszkały w NYC, były na samym świeczniku, każdy znał ich imiona, twarze, a także co jadły na śniadanie, nie wspominając o tym, że kiedyś sama Octavia zrobiłaby niemal wszystko, by artykuły o niej pisane były w samych superlatywach. Choćby chciały, nie mogły od tej rzeczywistości uciec, a teraz Blanchard zachowywała się jak zwykła hipokrytka.
    - Oh, przepraszam najmocniej. – zaczęła, a ton jej głosu przybrał sarkastyczny wydźwięk - Zapomniałam, że wraz z wkroczeniem w dorosłe życie oraz dołączeniem do Columbii, w gratisie został ci wręczony kijek, który sobie wsadziłaś w tyłek. – Całą wypowiedź zakończyła sztucznym, teatralnym uśmiechem wymalowanym na jej filigranowej buźce. Prawdą było, że nie potrafiła złościć się na starszą dziewczynę, a przynajmniej nie zbyt długo. Owszem, właśnie przepadał jej umówiony z dużym wyprzedzeniem tajski masaż, ale jako dumna posiadaczka nazwiska Min, nic w życiu nie stało jej na przeszkodzie by zaklepać kolejny termin. Odrzuciła długie loki za ramię, po czym spojrzała na swoje czerwone paznokcie.
    - Za pół godziny mamy mani i pedi na Trzeciej Alei, potem wizyta u fryzjera, a na koniec relaksujące zabiegi w spa, oczywiście dodałam cię do mojej rezerwacji. Nie musisz mi dziękować. – wyrecytowała to na jednym tchu, a w jej oczach można było dostrzec swego rodzaju błysk. Owszem, dalej była trochę zasmucona całym zajściem i brakiem jakichkolwiek informacji ze strony Octavii, jednak cieszyła się na czas, który miała spędzić z przyjaciółką. Brakowało jej tego typowego, babskiego towarzystwa, w końcu ostatnie dwa miesiące spędziła w gronie starszych facetów pod krawatem.
    Min Ari

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. NOWE POWIADOMIENIE ZE STRONY plotkara.net

      Spotted: Rozwścieczona A wpada do apartamentowca, w którym mieszka O z rodziną. Ciekawe... Przez całe lato wbiegała do niego wręcz rozanielona. Czyżby O stanęła na drodze kwitnącego romansu dziewczyny z jej bratem? A może to jakieś kłopoty w raju? Jak myślicie, które z rodzeństwa A dziś odwiedza? Głosujcie w komentarzach!

      buziaki,
      plotkara 💋

      pamiętaj, by uwzględnić tę informację w swoim wątku

      Usuń
  10. [ A dziękuję za powitanie i miłe słowa! Tu się chyba koło nikogo nie da przejść obojętnie :D Chętnie coś wspólnie naskrobiemy, myślę że nasza dwójka może się całkiem dobrze znać/kojarzyć. Skoro jej matka jest projektantką mody, a jego rodzicielka ma agencję modelingową to mamy pierwszy punkt zaczepienia. Drugi, skoro jej ojciec jest tak dobrym prawnikiem to może reprezentować firmę ojca Jacksona ;) No i oczywiście mogą znać się z korytarzy tej samej uczelni. ]

    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  11. [Cześć!
    Dziękuję za powitanie! Mam chęć na wątek, jak najbardziej! Tak, włosy Sofii są cudowne. W warkoczykach też wygląda super xd i też uwielbiam Sofię Carson xD jako Evie w "Następcach" jest cudowna <3
    Tak się zastanawiam skąd dziewczyny mogą się znać. Myślę o szkole, jasne, ale nie wiem jak je powiązać. Dzieli je trzy lata różnicy wieku... Inaczej - w co chcemy je wpakować? :D Myślę, że może tak będzie nam łatwiej :)]

    Heather

    OdpowiedzUsuń
  12. [Pomysł mi się podoba! Ale Heather jest od roku w tej szkole i dziewczyny nie bardzo miałby jak tam na siebie wpaść. Ale (!) wpadłam na to, jak to rozwiązać - jako że Octavia jest absolwentką i tu zakładam, że ukończyła szkołę z wysokimi wynikami to może została zaproszona, aby coś poprowadzić/przedstawić/zaprezentować/cokolwiek i po spotkaniu z dyrektorstwem poszłaby odwiedzić salę teatralną (wspomnienia, pośpiewać i tak dalej), a Heather akurat by tam weszła. Później po cichu, aby posłuchać i być zachwyconą xD i mogła mieć Octavię za wredną laskę (ze słyszenia od innych uczniów np) i tu by się panie lepiej poznały?]

    Heather

    OdpowiedzUsuń
  13. Ari westchnęła cicho i wywróciła oczami na słowa przyjaciółki. Spodziewała się, że ktoś pewnie podczas ostatnich dwóch miesięcy ją zauważył, ale gdy plotkara milczała, myślała, że może i tym razem się jej upiekło, jednak była w błędzie – diabeł nigdy nie śpi. Nie było sekretem, że podczas ich wieloletniej przyjaźni, Ari zdążyła zbliżyć się nie tylko do Octavii, ale również do jej brata. Chłopak zawsze był w pobliżu, często wychodzili razem na imprezy, a czasem nawet wymieniali się świątecznymi prezentami, gdy Min spędzała święta w ich rodzinnym gronie. Jedynym małym ale był fakt, że Octavię traktowała jak siostrę, lecz o paniczu Blanchard nie mogła powiedzieć tego samego.
    Gdy na samym początku lipca pijana Ari zjawiła się w apartamencie przyjaciółki, nie spodziewała się, że zastanie tam tylko i wyłącznie jej brata, ubranego w same bokserki Calvina Kleina. Było późno, a Min wypiła zdecydowanie za dużo szampana, na jednej z imprez firmowych swojego ojca, więc została wtedy w domu rodziny Blanchard…przez cały tydzień.
    - Chciałabym ci tylko przypomnieć, że do tanga trzeba dwojga. – zaczęła, ale twarz przyjaciółki nie drgnęła o milimetr. - Oboje się nudziliśmy podczas wakacji, mogłaś nie wyjeżdżać, to z tobą chciałam się wtedy spotkać! – Tą drugą część niemal wykrzyczała, nie lubiła przyznawać się do błędów, a już na pewno ponosić za nie winy, zresztą jak już wspomniała, nie siedziała w tym sama. Oparła łokcie o blat, a twarz schowała w dłoniach, lecz nie dlatego, że było jej głupio. Na wspomnienie jej wakacyjnego romansu zrobiło jej się ciepło i mogła poczuć, jak czerwony rumieniec wkrada się na jej blade policzki. Zdawała sobie sprawę, że jej towarzyszka nie byłaby z tej reakcji zadowolona, toteż wolała jej tego oszczędzić. Po doprowadzeniu się do wewnętrznego porządku i uspokojeniu swych nastoletnich hormonów uniosła głowę i spojrzała Oktavii prosto w oczy.
    - Zresztą po co mam ci się tłumaczyć, od kiedy to przejmujesz się tym co ona pisze? Czy Plotkara wyznacza tutaj jakieś trendy? – skończyła cytując słowa, które przed kilkoma minutami wypłynęły z ust Oktavii, a na jej usta po raz kolejny wpłynął promienny uśmieszek.

    Min Ari

    OdpowiedzUsuń
  14. [ Dobra, skoro to masz zaklepane to myślimy dalej :D
    Hm...hm... a może jakiś przelotny romans? Wspólna zabawa, wspólne imprezy? Albo mogą nawet się zagapić i wjechać sobie w tyłek samochodami i od kilku wściekłych wyzwisk zaczniemy xD
    Chyba, że tobie coś konkretnego przychodzi do głowy to dawać znać ;) ]

    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  15. [ Mi jak najbardziej odpowiada takie powiązanie :D
    Czy chciałabyś zacząć? Możemy od spotkania po wakacjach, wspólnej imprezy na zakończenie lata... Możemy was również wyciągnąć w pojedynkę na mały rejs ;> ]

    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  16. Upalne lato dobiegało końca. Czas wakacji, beztroski i braku większych obowiązków odchodził pomału w niepamięć, zastąpiony powrotem na uczelnię i skupieniem się na powrót na osiąganiu wyznaczonych celów. Nowy Jork niezmiennie tętnił życiem, bez względu na porę roku miasto było głośne, kolorowe i pełne ludzi. Pachniał w ten sam sposób, spalinami, drogimi perfumami i ludzkim ciałem. Brzmiał równie hałaśliwie i niespokojnie.
    Jednak życie na Upper East Side toczyło się dalej w ten sam sposób. Ci, którzy mogli sobie na to pozwolić mieli wieczne wakacje, zawieszeni w niekończącej się zabawie.
    Dla Jacksona koniec lata nie oznaczał dużych zmian. Niekiedy musiał zajrzeć do książek i pojawić się na uczelni, ale nie było w tym nic za czym by nie przepadał.
    Siedział w rodzinnej willi pogrążony w lekturze. Napawał się błogą i niezakłóconą cisza. Niekiedy przeszkadzało mu to jak bardzo ten wielki dom bywa pusty, ale zdecydowanie wolał to od jazgotu wiecznie niezadowolonej matki.
    Popijał ulubioną waniliową latte, leniwie wodząc spojrzeniem po książce. W kominku strzelał ogień, choć nie było jeszcze zimno, zawsze lubił przesiadywać przed nim. Co jakiś czas przeglądał portale społecznościowe sprawdzając, czy na mieście dzieje się coś godnego uwagi. Dostał kilka zaproszeń na imprezy od znajomych, ale dzisiejszego dnia nie miał najmniejszej ochoty do nich dołączać.
    Drgnął nieco i oderwał się od czytania, gdy jego telefon zaczął wibrować oświadczając, że dostał wiadomość. Któż to sobie o nim przypomniał? Uśmiechnął się nieznacznie i odpisał dziewczynie, że będzie. Relacja z Octavia należała do jednych z tych, z których czerpał rzeczywiście dużo przyjemności. Ich układ był prosty i oczywisty. Brak odzewu nie był powodem do obrażania się. Jackson miał swoje zajęcia, a ona swoje. Był zadowolony, że oboje to rozumieją.
    Będę po ciebie o osiemnastej. Wyrwiemy się daleko stąd.
    Znał ja na tyle by wiedzieć, że nie przepadała za tym miastem i za pewne jeszcze nie "otrząsnęła" się po wakacyjnych wrażeniach.

    Punkt osiemnasta zatrzymał swoje Bugatti pod właściwym adresem. Wysłał Octavii krótką wiadomość, że czeka.
    — Mam nadzieję, że nie musisz być przed północą w domu. — Przywitał ją lekkim uśmiechem i nachylił się nieco w jej stronę sięgając wargami jej policzka. — Jak wakacje? Paryż nie rozczarował? — zagadnął zerkając w lusterko i włączając się do ruchu. Silnik przyjemnie zamruczał. Choć zwykle nie przywiązywał dużej uwagi do marek i znaczków, miał słabość do dobrych maszyn.
    — Mam dwie propozycje i musisz zdecydować się do następnych świateł. Willa za miastem, czy ocean? — Sam preferował wszystko co związane z wodą, ale mógł dać jej wolną rękę.

    [Jest świetnie! Dzięki <3 ]
    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  17. Te wakacje należały do tych intensywnych. Jak najczęściej starał się wyrywać z domu stawiając za równo na nocne życie w Nowym Jorku jak i poza granicami Stanów. Uwielbiał podróże. Uwielbiał być daleko od domu, poznawać świat i ludzi, dlatego doskonale ją rozumiał. Miał jednak ten przywilej, że nawet będąc na miejscu miał szereg możliwości, by przerwać nudę i odciąć się od codzienności.
    Przyjrzał się jej uważniej, jak zwykle wyglądała nienagannie i pięknie; roztaczała wokół siebie słodki zapach perfum, które na długo wsiąkną w tapicerkę samochodu.
    — To dobrze, bo nie planuje oddać cię wcześniej niż w porę lunchową. — Uśmiechnął się łobuzersko. Może i nie narzekał na brak towarzystwa, ale ze spotkań z Octavią czerpał sporo przyjemności i po prostu lubił z nią przebywać. Mógł wtedy zachowywać się swobodnie i naturalnie. A jego rodzice i tak niczego nie zauważali, niekiedy wybywał na długie tygodnie z domu i nie mieli o tym pojęcia. Zresztą póki nie krążyły wokół niego skandale, mieli go w dupie, i ze wzajemnością.
    — Kapitan Jack do usług. — Przyłożył dwa palce do czoła i zasalutował. Uśmiechnął się, gdy otrzymał delikatnego całusa. No dobra, może nawet i się stęsknił.
    Wyciągnął dłoń i na panelu umiejscowionym pośrodku samochodu, wybrał odpowiedni numer.
    — Witaj Jackson.
    — Przygotujcie Jacky do wypłynięcia. Będę za około pół godziny. — polecił skręcając w odpowiednim kierunku i po chwili wyjechali na kilku pasmową drogę prowadzącą w stronę wybrzeża, a samochód z cichym pomrukiem mkną przed siebie.
    — Załoga będzie potrzebna?
    — Nie. Dzięki. — Rozłączył się i skupił na drodze oraz swojej towarzyszce. Jacksonowi ta morska niezależność sprawiała dużo frajdy i komfortu. Przynajmniej na wodzie mógł ominąć gapiów i wścibskie spojrzenia. Choć za pewne słynna plotkara i tak wyłapie ich spotkanie po czym odpowiednio je opisze.
    Nie umknęło jego uwadze zadowolenie dziewczyny na wspomnienie paryskich wakacji. Sam musiał przyznać, że to miasto miała swój urok i specyficzny klimat.
    — Co ci się najbardziej spodobało? — zagadnął zerkając na nią.

    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  18. O ich znajomości wiedziało sporo osób, oboje nie kryli się z tym, że się znają i dobrze dogadują. Koniec końców towarzystwo nowojorskiej śmietanki nie było tak liczne jak mogłoby się zdawać. Niemal każdy znał każdego, przynajmniej z nazwiska lub twarzy pojawiającej się na bilbordach, czy okładkach magazynów. Każdy z Upper East Side był na świeczniku, każdy był pod ostrzałem fleszy i plotkarskich czasopism, które prześcigały się w wymyślaniu większych głupot. Przynajmniej zwykle tak było, bo niekiedy skandale, o których wspominano i które nagłaśniano były prawdziwe. Jackson unikał ich dla świętego spokoju, bo póki unikał większych kłopotów, które mogły nadszarpnąć reputację jego staruszków, nie zwracali na niego większej uwagi. Mógł wtedy robić co chciał, z kim chciał i za ile chciał. Dlatego też drobne gesty, którymi tak naturalnie się obdarowywali z Octavią były zarezerwowane tylko na ten czas kiedy byli sami, bo ostatecznie nie łączyło ich nic ponad przyjaźń i kilka bonusów.
    Uśmiechnął się pod nosem, gdy poczuł ciężar jej dłoni na udzie. Rozsiadł się wygodniej i oparł głowę o zagłówek. I choć przeszedł go przyjemny dreszcz, zawsze dzięki temu się rozluźniał.
    — Nie śmiej się z Jacky, to wrażliwa dama. — To była taka drobna słabostka Jacksona, jego maszyny, zarówno samochody, czy motocykle były wymuskane i zadbane, ale to jacht był jego oczkiem w głowie, a żeglowaniu poświęcał najwięcej uwagi. Zaśmiał się lekko, zdawałam sobie sprawę, że ma niezłą na tym punkcie, ale każdy na czymś miał.
    — Fakt, Paryż bywa wyjątkowy. Miasto mody i zakochany. — Jemu kojarzył się przede wszystkim z całkiem dobrym jedzeniem.
    — Dobrze, praktycznie całe poza domem, a to już połowa sukcesu. Głównie pływaliśmy po Karaibach, ale odwiedziłem też kumpla w Australii. Do serfowania nie ma lepszego miejsca. No i zaliczyłem kilka niezłych imprez w Nowym Jorku tak na oblanie końca wakacji. — opowiedział z zadowoleniem wymalowanym na twarzy.

    Po około półgodzinie przed nimi zaczęło rozciągać się wybrzeże i port. Jackson skierował samochód do prywatnej części, w której nie kręciło się tak wielu turystów. Może i powoli robiło się chłodno, ale mieli cały dzień, mogli odbić na południe, gdzie powinno być przyjemnie na wodzie.
    Podjechali pod szlaban gdzie odmeldował się ochroniarzowi i zaparkował samochód w prywatnym hangarze, gdzie stały skutery wodne, mniejsza motorówka, deski, a pod ścianą wysokie regały ze sprzętem do drobnych napraw i nurkowania.
    Nim wysiadł, sięgnął po telefon, który zaczął głośno wibrować dając znać o nowym powiadomieniu.
    — Pieprzona plotkara. — mruknął kręcąc głową, gdy przetrawił sens plotki. Zwykle nie brał na poważnie tego co wypisywała, ale… przecież nigdy nie wiadomo.
    — Patrz. — podsunął telefon Octavii.
    "Spotted: Każdy wie, że uwielbiam pamiątki z Paryża, a w szczególności te w postaci nowej torebki Chanel. Ktoś chyba jednak postawił na inny francuski dodatek tego sezonu… Poddenerwowana O, zauważona dzisiejszego poranka pod kliniką planowania rodziny, wieczorem rozweselona wsiada do samochodu J. Czyżby pozbyła się problemu? Ja mogę tylko snuć domysły, ale, J, uważaj! Jeśli nie marzysz o pozycji ojczyma, może czas zarzucić kotwicę zanim wyruszycie razem w romantyczny rejs?
    buziaki, plotkara 💋"
    O nic nie podejrzewał dziewczynę, jeśli rzeczywiście cokolwiek miało się wydarzyć, to były jej sprawy. Tylko i wyłącznie jej. Wysiadł z samochodu po czym odpalił papierosa i zaciągnął się gęstym dymem. Otworzył dziewczynie drzwi i poczekał, aż wysiądzie.

    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  19. Zaśmiał się i wywrócił oczami. I to faceci byli do znudzenia przewidywalni? Doskonale wiedział ile Octavia i inne pannice potrafiły zostawić w sklepach. Ale czy nigdy głośno tego nie komentował, sam dbał o swój wizerunek i zaopatrywał się w modne i dobre ubrania, czy też męską biżuterię. Jednak i tak w jego przypadku to na hobby wydawał największe sumy oraz na kolejne huczne imprezy lub wyjazdy poza Nowy Jork.
    Obserwował Octavię uważnym spojrzeniem. Po krótkiej chwili skinął głową i lekko się uśmiechnął. Miał w dupie plotki rozsiewane przez tego kogoś, póki nie dotyczyły jego i nie wywoływały nadmiernych kłopotów, choć musiał przyznać jej rację, że Plotkara zaczynała robić się co raz śmielsza w swoich postach.
    — Jestem ostatnią osobą, która uwierzy w to gówno. Zresztą to twoje sprawy gdzie i po co chodzisz. — odparł sięgając ustami do trzymanego przez nią papierosa. To był jeden z jego nałogów, ale niezbyt starał się z nimi walczyć. Otoczył ją ramieniem i ruszył wreszcie w stronę jachtu. — Ale jakbym miał zostać wujkiem to daj mi znać. — dodał z nutą rozbawienia. — Wiesz, żebym mógł zacząć odkładać na prezenty. — Wyszczerzył się w głupkowatym uśmiechu, ale lepiej było obrócić tą wiadomość w głupawy żart niż psuć sobie humory.
    Octavia była jedną z tych nielicznych osób, które znały go od podszewki i widziały jego prawdziwą twarz. Jackson był zmienny, humorzasty i najzwyczajniej w świecie potrafił być wredny, gdy myślał tylko o czubku własnego nosa i zadowalaniu własnego ego, ale pod tą warstwą wad, kryło się coś jeszcze; coś więcej co pokazywał tylko nielicznym; chłopak o wielu pasjach którym oddawać się w całości, które były ważniejsze niż imprezy i dziewczęta przewijające się przez jego sypialnię.
    Z hangaru skierowali się w stronę zacumowanych jachtów. Wszystkie potrafił rozpoznać, a kilka z nich zostało sprzedanych przez jego ojca. Mogli się poszczycić flagowymi modelami, które od lat dominowały rynek.
    Zeszli na drewniane pomosty, a na spotkanie wyszedł im niewysoki, nieco starszy brunet.
    — Xavier! — Skinął mu głową i uścisnął dłoń, gdy kapitan i szef załogi stanął przed nimi.
    — Witajcie, Jackson, Octavio. — Na pokładzie jego Jacky nie było chyba osoby, która nie kojarzyłaby dziewczyny. Dość często towarzyszyła mu na podobnych wypadach. — Wszystko jest przygotowane do wypłynięcia. — oświadczył.
    — Dzięki. Za pewne wrócimy jutro do południa. — Odsunął się od Octavii i puścił ją przodem.

    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  20. Oboje nie byliby gotowi na taką odpowiedzialność, dlatego Jackosn zawsze uważał, obojętnie jak mocno nie byłby nawalony, czy naćpany. Uważał, bo nie chciał spartolić sobie młodzieńczych lat, na które miał jako takie plany. Dziecko i taka odpowiedzialność nie leżały w kręgu jego zainteresowań. W ogóle o tym nie myślał, a może po prostu myśl, że dzieci to katastrofa zaszczepiła w nim matka, która obwiniała go o zniszczenie kariery.
    — Byłbym najlepszym wujkiem, to nie podlega dyskusji. — odparł z rozbawieniem. Dobrze, że mogli żartować z takich rzeczy i obraca podobne plotki w śmiech.
    Gdy znaleźli się na pokładzie, Jackson obserwował z boku Octavię, to jak z ulgą zrzucała swoje drogie szpilki tracą do niego jeszcze więcej centymetrów; to jak siadała i beztrosko kręciła się na skórzanym fotelu. Sam uwielbiał takie chwile, gdzie cały zewnętrzny świat niknął i mogli po prostu się bawić i przyjemnie spędzać czas w swoim towarzystwie.
    W między czasie sprawdził wszystkie liny, mocowania zwiniętych żagli, boje i całą resztę zabezpieczeń. Ufał swojej załodze, ale miał już w nawyku by samemu doglądać najdrobniejszych szczegółów. Jakkolwiek nieodpowiedzialny był na co dzień, tak na statku zachowywał rozsądek, zwłaszcza jeśli łapał za ster i brał kogoś ze sobą poniekąd biorąc inną osobę pod swoją opiekę. Na wodzie nie było żartów.
    Wrócił na mostek i stanął przed długim panelem, na którym rozciągało się wiele komputerów i jeszcze więcej przycisków. Nowe jachty były w pełni skomputeryzowane, choć w każdej chwili mógł przejść na sterowanie manualne, rozłożyć żagiel i cieszyć się siłą wiatru, która pchała łódź do przodu.
    — Jak będziesz grzeczna to to może nawet awansujesz wyżej. — Puścił jej oczko, a gdy podeszła i otoczyła go smukłymi ramionami, spojrzał w jej radosne tęczówki. — Z tobą nuda raczej mi nie grozi. — Ułożył dłonie na talii dziewczyny. Palcami jednej ręki przesunął wzdłuż kręgosłupa Octavii. — Mam w zanadrzu kilka atrakcji na dzisiejszy wieczór. — szepnął wprost do jej ucha owiewając je ciepłym oddechem. Zaciągnął się słodkim zapachem dziewczyny, który teraz mieszał się z morską bryzą i tworzył niezwykle przyjemną mieszankę. Pogłaskał ją po policzku po czym odsunął się. Przez jego życie jak i sypialnie przewijało się sporo dziewcząt, ale nie na prawdę nieliczne grono było taktowane przez Jacksona w ten sposób. Ale chyba tylko jego kapitan odważył się kiedyś zażartować i nazwać Octavię jego partnerką. Jednak między nimi nie było nic z tych rzeczy, które niepotrzebnie by wszystko skomplikowały.
    Zgłosił wypłynięcie przez radiostację upewniając się, że nikt inny nie będzie korzystał z tego samego kanału. Odpalił silniki, które wyraźnie zamruczały za ich plecami. Pokład rozbłysł delikatnymi światłami, a jacht po krótkiej chwili ruszył powoli do przodu. Jackson w pełni skupił się na ekranie jednego z komputerów monitorujących pracę silników i wskazującego położenie łodzi względem otoczenia. Uważnie manewrował w kanale wyprowadzając jacht do zatoki i po kilkunastu minutach płynięcia i mijania się z innymi statkami, znaleźli się na otwartych wodach. W tedy wprowadził kilka danych do autopilota, by nakreślić trasę i narzucić odpowiednią ilość węzłów.
    — Głodna? — Jacht był doskonale przygotowany i zaopatrzony. Niższe pokłady mieściły sypialnie z łazienkami, jadalnię połączoną z kuchnią i salonem. A były jeszcze zewnętrzne pokłady, na których było można swobodnie się bawić i przesiadywać.
    — Drinka? Wina? Nie prowadzisz, więc możesz sobie pofolgować.

    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  21. Teraz to Ari zaczęła się wnerwiać na zachowanie swojej przyjaciółki. Może i czasem podejmowała lekkomyślne decyzje i dawała ponieść się chwili, ale Octavia nie musiała jej traktować, a tym bardziej odnosić się do niej jak do rozwydrzonego bachora.
    - Tak, nie wiedziałaś, że seks to świetna rozrywka pełna wrażeń? – burknęła w stronę brunetki, uśmiechając się przy tym ironicznie. Kto jak kto, ale ona na pewno zdawała sobie z tego sprawę, nie raz dzieliły się historiami o chłopakach podczas brunchu, takie tam babskie pogaduchy.
    - Nie oczekuję od ciebie sprawozdania za każdym razem kiedy idziesz do toalety, ale nawet głupi sms o treści „cześć, wylatuję do Paryża” byłby mile widziany! – Owszem miała prawo robić co chcę, ale znikanie na dwa miesiące bez słowa uprzedzenia było dziwne, a nawet nastolatkę trochę zmartwiło. Skąd miała wiedzieć, czy coś się stało, może wpadła w kłopoty, albo ktoś ją porwał? Była bogata, więc nawet miałoby to sens, z pewnością panna Blanchard warta była dużej sumki w ramach okupu. Powędrowała za przyjaciółką do sypialni, a gdy tylko przekroczyła próg jej pokoju, rzuciła się na wielkie łóżko wzdychając głośno. Ułożyła się na boku, po czym oparła głowę na swojej dłoni przyglądając się Octavii, która właśnie buszowała w zawartości szafy.
    - A co jeśli ci powiem, że już planujemy huczne wesele i gromadkę dzieci? Wtedy oficjalnie zostałabyś moją siostrą! – wykrzyczała w stronę znajomej, śmiejąc się w tym samym czasie. Oczywiście była to tylko próba rozładowania atmosfery. W układzie Ari i Zacha nie było miejsca na uczucia, to była zwykła transakcja, z której oboje byli bardzo zadowoleni, ale tego już chyba nie powinna wspominać.

    Min Ari

    OdpowiedzUsuń
  22. Woda działała na niego uspokajająco. Sam jej szum potrafił opanować rozbiegane myśli, a i na środku oceanu pokorniał. Zdawał sobie sprawę z tego jak mały jest człowiek w rzeczywistości, jak błąd mógł zaważyć, na tym czy coś niespodziewanego się zdarzy. Dlatego też jego słynne już imprezy na jachcie organizował niedaleko brzegu. Nie wypływał na otwarte wody, zawsze miał ląd w zasięgu wzroku i załogę na pokładzie, która ogarniała sytuację i sam jacht. Jackson zwykle nie hamował się podczas imprezowania korzystając z suto zaopatrzonego barku i różnych używek, którymi dzielili się goście w ramach podziękować. Może nie było to mądre połączenie, banda pijanych nastolatków i młodych-dorosłych plus woda, ale zwykle nie myślał o konsekwencjach.
    Skierował się za nią do kuchni, która miała wszystko czego potrzebowali. Jacht był czymś w rodzaju pływającej willi, w której gdyby zechciał mógłby zamieszkać. Wielokrotnie zresztą na to się decydował czując się w swojej przestrzeni komfortowej niż w domu.
    — Nie będę się kłócił, akurat kucharzem nie jestem wybitnym. — odparł woląc zjeść coś spod jej ręki. Na co dzień stołował się na mieście lub zmawiał gotowe obiady do domu. Tak było szybciej, prościej i przede wszystkim smaczniej.
    — Kurde masz mnie, a chciałem cię wywieźć na bezludną wyspę i zostawić. — zrzucił z ramion bluzę zostając w samej czarnej koszulce, która miejscami opinała jego szczupłe, ale dobrze zbudowane ciało. Dbał o siebie, chodził na siłownię kilka razy w tygodniu i uprawiał sporty, więc nie mógł narzekać na formę, czy kondycję. A po wakacjach spędzonych w głównej mierze na świeżym powietrzu, skórę miał muśniętą słońcem. I jawnie to wykorzystywał przeciwko płci przeciwnej, dopieszczając swoje męskie ego kiedy tylko miał na to ochotę.
    Stanął za nią, gdy miała już wszystko na blacie kuchennej wyspy. Zajrzał jej przez ramię na to co przygotowywała. Jego dłonie niby przypadkiem wędrowały wzdłuż boku ciała dziewczyny. Ciężko było trzymać ręce przy sobie, gdy miało się ją na wyciągnięcie dłoni. Nigdy nie zaprzeczał, że mu się podobała, zresztą musiałby być ślepy żeby nie doceniać wdzięków Octavii Blanchard.
    — Jakieś specjalne życzenia? Jesteśmy zaopatrzeni jak bary w centrum miasta. — zapytał muskając wargami jej szyję, z której uprzednio odgarnął ciemne pasma jej włosów. Odsunął się od Octavii z niewinnym uśmieszkiem czającym się w kącikach ust.
    Zaczął grzebać w barku sprawdzając dokładnie każdą butelkę począwszy od szampanów i wina, przez whisky, a skończywszy na tequilach i kolorowych likierach potrzebnych do stworzenia najdziwniejszych drinków. Załoga znała go bardzo dobrze, choć tylko w jemu znanych szufladach były ukryte jeszcze lepsze kąski.

    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  23. Nie miał najmniejszej ochoty na jakiekolwiek spotkania towarzyskie. Nie mógł jednak odmówić ojcu, który od dnia powrotu Gabriela nie spuszczał z niego właściwie oka. Musiał się teraz pokazać od najlepszej strony i zapewnić wszystkich jego bogatych znajomych, że wcale nie jest typowym ćpunem, których w Nowym Jorku jest pełno. Jego tatuaże nie ułatwiały sprawy i chcąc nie chcąc, ale większość patrzyła na nie krytycznie. Gabriel nie miał jednak większego wyjścia i nie mógł się ich pozbyć. Teoretycznie mógł, ale nie zamierzał tego robić. Na przyjęciach chował je pod rękawami marynarki oraz pod nieskazitelnie białym materiałem koszul od najlepszych projektantów. Tak, jak miało to miejsce dzisiaj. Miał na sobie idealnie dobrane spodnie i marynarkę oraz koszulę od Valentino. Nie przykładał nigdy uwagi do marek, jednak te i owe rozpoznawał, a akurat ubrania od włoskich projektantów znacznie przeważały w garderobie młodego mężczyzny. Niejako było to spowodowane faktem, że sam z Włoch pochodził. Głównie jednak chodziło o to, że mieli oni zawsze najlepsze projekty i nie wyglądały one tandetnie. Nigdy nie czuł się dobrze w tych oficjalnych strojach, ale trzeba było przyznać, że prezentował się całkiem dobrze. Nie zgodził się na żaden krawat czy muszkę, właściwie to rozpiął trzy pierwsze guziki od koszuli co nadało mu nieco luźniejszego wyglądu. Wśród poważnie ubranych gości, prawników z Upper East Side, bizmesmenów i całej masy innych ludzi nieco odstawał.
    Zdawał sobie sprawę z tego, że wiele go ominęło przez ostatnie miesiące. Nie wyjechał z własnej woli, ba nie uważał, że powinien wyjeżdżać, bo nie miał problemu, ale nie miał też szans w starciu z Lorenzo, który choć miał miękkie serce i czasami pozwalał sobie wejść na głowę, to w tamtym czasie stał się nieobliczalny, a Gabriel mimo swojego sprzeciwu nie mógł przebić się przez surowy ton ojca. I tym sposobem na sześć miesięcy Lorenzo pozbył się problemu, jakim był Gabriel. Dobrze też wiedział kto będzie na tym przyjęciu. Sprawy między nim, a Octavią były wciąż…nienaprostowane. Zapamiętał, o której ma się zjawić wraz z rodzicami i choć rozmawiał z innymi w tym czasie to zerkał co jakiś czas w stronę wejścia, aż w końcu się pojawiła i wyglądała zjawiskowo. Jak właściwie wszyscy, ale dobrze wiedział, że ta dziewczyna potrafiła dobrze się ubrać, umalować i przy tym nie przesadzać w żadną stronę. Nie skupiał na niej za długo wzroku, wrócił do rozmowy wiedząc, że dorwie ją znacznie później. Uciekał od jednego rozmówcy do drugiego, co jakiś czas szukając jej wzrokiem. Po pewnym czasie w końcu ją znalazł.
    Idąc w stronę brunetki zgarnął po drodze dwa kieliszki z szampanem. Akurat skończyła z kimś rozmawiać. Idealnie się złożyło.
    — Dałbym sobie rękę uciąć, że prędzej weszłabyś do klatki z rozjuszonym niedźwiedziem niż dziś się tu zjawiła — powiedział, gdy znalazł się tuż obok niej i podał jej kieliszek z szampanem — nie martw się, nic tam nie dosypałem. Możesz go spokojnie wypić.

    Gabriel

    OdpowiedzUsuń
  24. Choć przy Octavii bliskość i wszelkie gesty wychodziły mu całkiem naturalnie, na co dzień przywykł by nawet najmniejszy ruch palca mieć przemyślany. Za każdym uśmiech kryło się coś więcej, pewna słodka intryga; każde spojrzenie było wywołane grą, która miała na celu przynieść jak najwięcej zysku i przyjemności. Niekiedy śmiał się, że ma alter ego, które wychodziło z niego, gdy znajdował się w sercu towarzyskiej śmietanki żyjącej w Nowym Jorku. Złośliwe i kapryśne, które nakazywało wyglądać i zachowywać się w określony sposób, być takim jakim malowały go wszelkie plotki; młodym mężczyzną co zmienia panny jak te torebki. I choć nie mówił o tym na głos i nigdy się do tego nie przyznał, cieszył się, że w tym sztucznym świecie spotkał taką Octavię, która trawiła jego prawdziwe ja; Octavię przy której mógł w pełni się zrelaksować i być sobą, a ona go za to nie oceniała.
    Roześmiał się szczerze, wesoło i prawdziwie, bez cienia zwyczajowego fałszu, do którego tak przywykł na co dzień, że niekiedy nie rozpoznawał własnego głosu.
    — Zaczynam podejrzewać, że znasz mnie, aż za dobrze. — O tak znała, go na wylot, wiedziała o jego słabostkach, problemach i motywacjach. Na pewno też zdawała sobie sprawę ze słabości Jacksona względem niej. Nie potrafił, a może nie chciał się powstrzymywać. Może gdyby nie był takim dupkiem i był wychowany w duchu innych wartości zainteresowałby się nią na poważnie. Jednak Jackson Howard póki był jaki był nie planował pakować się w żadne stałe i wiążące relacje. Co to, to nie! Przecież to byłaby taka strata dla świata, a przynajmniej dla jego damskiej części.
    — Już się robi panienko Blanchard. — odparł słodko sięgając po wszystkie potrzebne butelki; tequilę do której sam miał słabość, gin, wódkę oraz rum i triple sec. Postawił butelki na blacie, same najlepsze trunki. Resztę składników wyciągnął z lodówki.
    Sięgnął z szuflady po pilot i odpalił muzykę puszczając jeden z jej ulubionych kawałków. Kiedy chciał lub potrzebował był na prawdę miłym i czarującym chłopcem o uroczym uśmiechu i blond czuprynie, która przez wakacje zrobiła się znacznie dłuższa niż na co dzień się nosił i opadała lekko na czoło.
    W między czasie podszedł do niedużego pulpitu umiejscowionego na ścianie sprawdzając parametry jachtu, czy wciąż poruszali się w wyznaczonym kierunku, z wyznaczoną prędkością.
    Z szafki wyciągnął szklankę do drinka i długi kieliszek na szota. Rozlał odpowiednie proporcje do shakera, potrząsnął nim energicznie, wykonując kilka rzutów, które co jakiś czas testował po szybkim kursie barmańskim, który odbył na jednej z imprez.
    — Gdybyś potrzebowała barmana na jedną ze swoich babskich imprez, to barman Jack Howard do usług. — z uwagą przelał gotowego drinka do szklanki, a sam połasił się na szota tequili.

    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  25. Jackson z pozoru nie bał się niczego. Był młodym facetem, który do wszystkiego podchodził z optymizmem i wrodzonym uporem. Nie bał się konsekwencji, nie bał się tego co pomyślą sobie jego znajomi, nie bał się niewinnych szeptów za plecami, których przecież był świadom. Za każdym z nich ciągnął się sznur plotek, domysłów i w większości niechciana uwaga nieprzychylnych osób. Był nieustraszonym bohaterem w oczach wolnych panienek, które śliniły się zarówno na widok jego portfela jak i słodkiego, łobuzerskiego uśmiechu, który miał wyćwiczony do perfekcji. Umiał bawić się gestami i spojrzeniami, byleby tylko zdobyć to czego w danym momencie chciał. Próbował wielu rzeczy, wielu też nigdy nie chciałby wspomnieć. Był też wychowany przez dwójkę skrajnie różnych ludzi, którzy po prostu żyli obok siebie, a po jego narodzinach i on na trzeciego zaczął żyć koło nich. Jego matka żyła po to by wydawać pieniądze i to z jej ust słyszał więcej obelg niż mógłby przeczytać w Internecie. Ojciec, którego nigdy nie było nie powinien nazywać się ojcem. I chcą nie chcąc czerpał z nich przykład, przyswajał cechy, którymi normalnie gardził. Bo przecież nie chciał się stać swoim ojcem, czy matką, którzy są ze sobą bo są i zdradzają się na prawo i lewo. Dlatego łatwiej było mu żyć tak jak teraz, tak jak potrafił. Mając skromne grono szczerych przyjaciół i wianuszek dziewczyn, których czasami mylił imiona. Sam łapał się na tym, że częściej grał niż zachowywał się tak jak mu w duszy grało.
    — Oboje wiemy, że mam ich wiele, ale ten nie jest twoimi ulubionym. — Poruszył znacząco brwiami i puścił jej oczko. — Proszę cię, stałbym się główną atrakcją wieczoru na twoim piżama party. Chociaż masz rację sam miałbym problem ze skupieniem się w swoim towarzystwie. — Roześmiał się i po chwili pokręcił głową. – Tak na prawdę dobrze wiemy, że to ty zawsze kradniesz show. — Ostatecznie był tylko facetem, a ona piękną młodą kobietką. I tylko czasem zaciskał mocniej szczękę i pięści, gdy jakiś nieznajomy osobnik kręcił się wokół Octavii Blanchard.
    — Proszę bardzo, oby twoje kubki smakowe odleciały. — Podsunął jej szklankę z gotowym drinkiem. Otworzył jedną z szerokich szuflad, z której wyciągnął słomkę i kolorową parasolkę, które wetknął do szklanki.
    Nalał sobie kolejnego szota i stuknął kieliszkiem o szklankę dziewczyny.
    — Poza pełnymi lodówkami mamy również przygotowane jacuzzi. – wskazał palcem sufit, bo właśnie na samej górze znajdowała się wanna wypełniona gorącą wodą i bąbelkami.

    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  26. O tak byli siebie warci. Dziwnie zazdrośni, dziwnie pewni i niepewni jednocześnie.
    Parsknął krótkim śmiechem. Jako dziecko bogatych rodziców, którzy lubili chwalić się dosłownie wszystkim, miała wiele atrybutów i talentów, który ukrywał na co dzień przed dziennym światłem. Gra na instrumencie była jednym z nich, choć uczył się także gry na gitarze. Ta jednak nie leżała tak dobrze w dłoniach Jacksona, jak klawisze pod jego palcami. Uwielbiał muzykę i uwielbiał grać, choć zwykle robił to będąc zupełnie samemu lub w zaufanym towarzystwie. W tedy dawał się porwać przyjemnym, precyzyjnym dźwiękom; był on i jego myśli.
    — Uroczo, chociaż nie powiedziałbym, że leniwy i lakoniczny kłapouchy do ciebie pasuje. Raczej Prosiaczek, albo Tygrys. — zauważył niby poważnie zastanawiając się nad bajkowymi postaciami, które mógłby reprezentować osobowość dziewczyny. Tak naprawdę żadna z postaci mu nie pasowała.
    Spojrzał na nią z góry. Matka natura i chojnie geny obdarowały go całkiem solidnym skromnym wzrostem mierzącym metr dziewięćdziesiąt jeden. Ona przy nim była małym krasnalem, czego nie omieszkał w żarcie jej wypominać.
    Odwzajemnił pocałunek, odrobinę go pogłębiając i zapuszczając dłonie na jej smukłe i zgrabne ciało. Jej wargi były miękkie i delikatne, takie jak je zapamiętał. Ich kształt i smak były mu znajome; jednakowo przyjemne i słodkie co przed wakacjami; wywołujące przyjemny dreszcz biegnący wzdłuż kręgosłupa i napięcie w lędźwiach. Nie potrafił oprzeć się urokowi dziewczyny; w tym przypadku to on poddawał się jej uśmiechowi i pozornie niewinnym gestom.
    Skierował się za dziewczyną na górny pokład, z którego rozciągał się doskonały widok na otaczającą ich bezkresną wodę. Nad jacuzzi uniosła się ciepła para. Jackosn stał z boku obserwując każdy ruch Octavii. Niezbyt śpiesznie, wręcz leniwie ściągnął koszulkę odsłaniając więcej opalonej skóry i nieprzesadnie umięśniony tors.
    To była jedna z wielu zaleta posiadania licznych przywilejów i zer na koncie bankowym. Mogli robić co chcieli, kiedy chcieli i z kim chcieli. Nawet jeśli była to chwilowa zachcianka.
    Kucnął przy krawędzi kwadratowej wanny. Znużył rękę w przyjemnie ciepłej wodzie. Jego błękitnawe tęczówki wciąż wodziły za Octavią. Odpiął pasek od spodni i zsunął je z bioder odrzucając gdzieś na bok po czym zanurzył się w podgrzanej wodzie. Na jego ciało wstąpiła gęsia skóra wywołana różnicą temperatur.

    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  27. Uśmiechnął się, gdy Octavia chętnie do niego dołączyła. Nic się nie zmieniło przez te dwa miesiące i uzmysłowił sobie, że jak najbardziej mu to odpowiadało. Byłby rozczarowany, gdyby ten układ musiał odejść w zapomnienie. Lubił Octavię; lubił spędzać z nią czas, ale lubił także seks z nią, te ulotne chwile, działanie na wzajemną cierpliwość i wspólną grę, w którą grali już od jakiegoś czasu; muśnięcia warg, ciężar jej ciała na własnych udach... Traktował ją znacznie poważniej niż inne dziewczyny, które przewijały się przez jego życie. Ale pomimo, że poniekąd wpuścił ją do swojego świata, wciąż traktował to jako dobrą zabawę. Dotyk za dotyk, uśmiech za uśmiech.
    Jackson nie znał się na uczuciach, nie znał się na poważnych decyzjach i obopólnym szacunku. Nie miał dobrych wzorców w domu, nie był nauczony czułości i budowania zdrowej, normalnej relacji; tworzenia bliskości opartej na czym innym niż cielesne uniesienia.
    Zadrżał nieco pod wpływem dotyku jej delikatnych dłoni. Bawiła się, znał te zagrywki, więc potrafił je rozpoznać. Przecież ten układ trwał już od dłuższego czasu, znali się całkiem dobrze.
    Spojrzał w jej tęczówki, doszukał się tam znajomego blasku, iskry która za pewne czaiła się także i w jego spojrzeniu. Otoczył ją jednym ramieniem przyciągając jeszcze bliżej siebie. Dłońmi sunął po jej ciele na nowo zaznajamiając się z jego kształtami, fakturą skóry pod palcami. Przypominał sobie o każdej nierówności, o każdym wgłębieniu na plecach, o miękkości jej ud i zapachu włosów.
    Ułożył dłoń na jej policzku, kciukiem obrysował linię ust, a spomiędzy jego własnych warg wyrwało się ciche, przyjemne westchnienie. Przygryzł lekko jej wargę i za nią pociągnął po czym pogłębił pocałunek. Jego dłonie zachłanniej sunęły i zaciskały się na krągłym ciele; pośladkach dziewczyny i biuście.
    Jednak po chwili cofnął dłonie. Wygodnie się odchylił zarzucając ręce na oparcie oparcie jacuzzi. Skoro chciała się droczyć to proszę bardzo! Uśmiechnął się niby niewinnie choć wciąż w odmętach jego błękitnych tęczówek czaił się wygłodniały chochlik.
    - Więc, przyznaj się Vi, chyba jednak troszeczkę lubisz ten Nowy Jork? - zagadnął unosząc lekko brew, celowo używając zdrobnienia od jej pełnego imienia.

    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  28. Przyglądał się jej z uśmiechem majaczącym na twarzy. Obserwował ciało poruszające się pod powierzchnią ciepłej wody, włosy klejące się do wilgotnej skóry na karku oraz szyi. Obrysowywał wzrokiem jej pełne usta i piersi na których załamywała się linia wody. Ostatecznie, zwodząc się i wystawiając na pokuszenie, utkwił wzrok w jej dużych oczach okolonych ciemnymi, dokładnie wytuszowanymi rzęsami.
    Jackson wyciągnął się nieco ponad krawędzią jacuzzi i sięgnął po jej drinka, którego zostawiła na stoliku obok. Upił niewielki łyk przy okazji sprawdzając, że całkiem niezły mu wyszedł. Nie był żadnym wybitnym barmanem, ale upalne lata spędzone nad drinkami i noce, w które pochylał się nad barową lada czegoś go nauczyły. Zresztą mając tyle możliwości do wykorzystania, robił wiele rzeczy poznając się na nich i sprawdzając co tak naprawdę go interesuje, a co nie.
    Zaśmiał się na jej słowa i uśmiechnął sam do siebie dostrzegając łobuzerski wyraz na jej słodkiej twarzy.
    — Ah tak? To chyba czas przypomnieć ci jak wiele wrażeń może dostarczyć ci to miasto. — odparł zaczepnie, z nutką przekory w głosie.
    Odepchnął się od ściany jacuzzi. Jego dłonie zatrzymały się na łydkach dziewczyny i pewnie sunęły wyżej raptem muskając skórę Octavii.
    — Następnym razem nie zapomnisz najdrobniejszych szczegółów. — Jackson w głównej mierze sypiał z dziewczynami po to by samemu jak najlepiej się zabawić, ale w tym wszystkim potrafił sprawić przyjemność drugiej stronie i solidnie zawrócić jej w głowie. Cóż, wiele praktykował by dojść do pewnej wprawy…
    Musnął ustami jej miękkie wargi smakujące jak Long Island Tea. Zjechał niżej, na wilgotną szyję po której sunął językiem. Zszedł dalej na smukły obojczyk, na którym złapał skórę między zęby i przygryzł zostawiając po sobie czerwonawy ślad. Nie zatrzymywał się jednak dochodząc do linii wody. Nie zapominał o swoich dłoniach. Jedna zaciskała się na smukłym udzie, druga gładziła jego wnętrze. Zanurzył podbródek w wodzie, aż sięgnął do jej sutka, którego przygryzł i lekko pociągnął. Zassał się na nim, drażnił językiem i gorącym oddechem. Nie miał zamiaru dać jej chwili wytchnienia, jego palce zakradły się pod materiał koronkowych majtek sięgając zachłannie najczulszy punkt.

    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  29. [To dobrze, bo braciszek będzie cię pilnował, kochana siostrzyczko <3]

    Laurent

    OdpowiedzUsuń
  30. Zawsze go zastanawiało jaki był sens w zaciąganiu dzieciaków na te nudne przyjęcia. Gabriel uczestniczył w nich odkąd tylko pamiętał, a zaczęło się to jeszcze we Włoszech. Był wtedy małym dzieciakiem, który nie rozumiał, dlaczego musi się grzecznie zachowywać, ale pamiętał ostre spojrzenie ojca oraz matkę, która mocno trzymała go za dłoń, aby nie zaczął nagle biegać po całej Sali. Raz się zirytował i kopnął w kostkę rozmówcę swoich rodziców. Na szczęście przez wiek młodego Salvatore uznano to za coś uroczego, bo w końcu miał tylko niespełna cztery latka i zwyczajnie się nudził. Do tej pory została mu chęć kopania ludzi w kostki, ale teraz już zwyczajnie nie wypadało. A szkoda, bo niektórym się naprawdę należało.
    — Nie mów, że wciąż się na mnie gniewasz? — spytał. Dobra, Octavia miała za co się gniewać i ją rozumiał. Tylko nie sądził, że po takim czasie wciąż będą to roztrząsać. Zapewne nie podjąłby tego tematu, gdyby jej tutaj nie było, a po prostu dalej żył swoim życiem.
    Zaśmiał się pod nosem, ale nim odpowiedział jej na pytanie wypił nieco ze swojego kieliszka. Ciekaw był, jak długo to się będzie za nim ciągnęło. I absolutnie niczego nie żałował. Bawił się świetnie, dopóki pewne sprawy się nie skomplikowały. Zapewne, gdyby mógł coś zmienić w przeszłości to tylko upewniłby się, że nie doszłoby do żadnych niechcianych ciąż. Nie był idiotą, a jednak trafiło na niego. Trudno.
    — Nie wiem, gdzie jest — odparł zgodnie z prawdą. Niewiele go to też interesowało, bo ta relacja się zakończyła rok temu i Gabriel nie zamierzał do niej wracać. — Proszę cię, na trzydzieści trzy lata, a nie sześćdziesiąt sześć. Nie ma więcej niż większość facetów, z którymi spotykają się twoje koleżanki — powiedział. Nie bronił jej, a bardziej siebie. Wszyscy tu spotykali się ze starszymi osobami, a ówczesna partnera Gabriela z pewnością zaliczała się do tych młodszych niż starszych. Patrząc na to, że niektórzy kręcili z osobami w wieku swoich rodziców. Nie jego sprawa przecież. Nie zamierzał oceniać zbyt głośno.
    Przesunął się bliżej brunetki.
    — A co? Chcesz mi dotrzymać towarzystwa? Słyszałem, że zabalowałaś we Francji przez jakiś czas.
    Dobrze widział, że unika jego spojrzenia i celowo intensywnie się w nią wpatrywał. Był ciekaw czy co poniektórzy tutaj już sobie dopisywali jakąś historyjkę do ich spokojnej rozmowy z dala od innych. W końcu jeszcze w zeszłym roku prowadzali się razem po Manhattanie, aż do zniknięcia Gabriela i nagle znów byli razem? To aż się prosiło o plotki.
    — Nie bądź taka, Octavio — powiedział — nie tęskniłaś chociaż trochę za mną?

    Gabs

    OdpowiedzUsuń
  31. Gdy tylko poczuł jej drobne dłonie i palce na ciele, zadrżał, a na skórę wstąpiła gęsia skórka. Jego mięśnie napinały się, falowały pod rozgrzaną skórą, drgając niespokojnie w każdym miejscu, w którym go dotykała. Poddawał się jej gestom i pieszczotom. W zamian za słodki smak i ciężar jej warg był w stanie zrobić dla Octavii wszystko, o bo tylko by go poprosiła... nie, nie musiała nawet prosić.
    Każde jej westchnienie, każdy jeden jęk i niecierpliwy ruch działał na jego zmysły i rozbudzał wewnętrzne pragnienia. Był zachłanny i spragniony, jak wędrowiec na pustyni, któremu podsunięto wodę pod nos, sięgał po nią bez opamiętania.
    Nigdy nie był cierpliwy, obojętnie czego miała ta cierpliwość dotyczyć. Był nauczony, że to czego chce trafia w jego ręce. Słowo nie zgrabnie ignorował, jakby w ogóle do niego nie trafiało. Niekiedy ciężko było zaspokoić jego zachcianki, zawsze znajdowało się coś jeszcze czego chciał, jakby na świecie nie było niczego co mogło go w pełni zadowolić. Gdy imprezował w piątek, w sobotę chciał by zabawa trwała dłużej, by muzyka grała głośniej i wyraźniej. Gdy wypił kilka drinków, następnym razem wypijał kilkanaście; gdy zapalał papierosa, aby uciszyć swoją potrzebę, głód nikotynowy robił się jeszcze bardziej nieznośny i wypalał kolejne kilka fajek. Wygrywając swój pierwszy wyścig uliczny, wracał tam po więcej wrażeń, by jeszcze bardziej odkręcić manetkę i pędzić jeszcze szybciej. Z kobietami i seksem było podobnie, z każdym kolejnym pocałunkiem miał ochotę na więcej... Niektórzy wróżyli mu, że to wieczne gonienie za emocjami i adrenaliną wpędzi go do grobu. Niektórzy twierdzili, że najzwyczajniej w świecie mógł być od wielu rzeczy uzależniony i tłumaczył to niespokojnym duchem.
    Ale jeśli miałby być uzależniony od Octavii i jej jęków pod sobą nie miał nic przeciwko, byłoby to najsłodsze uzależnienie w jego życiu.
    Cofnął dłonie tylko po to by ułożyć je na pośladkach dziewczyny. Ścisnął je po czym bez trudu uniósł drobne ciało i posadził ją na krawędzi jacuzzi. Sięgnął do jej czarnych, koronkowych majtek i jednym ruchem ściągnął je z Octavii odrzucając gdzieś na bok. Wsunął się pomiędzy jej nogi, ustami wytyczając drogę wzdłuż jej uda. Miejscami przygryzał i lekko szczypał skórę, aż dotarł do jej cipki. Całował ją wokół znów dołączając do zabawy palce, raz za razem wsuwając je w jej ciepłe, wilgotne wnętrze, raz szybciej, raz wolniej, językiem sięgając łechtaczki, drażniąc ją językiem.
    Była tak słodka i tak mokra dla niego, że przyćmiewało to wszelkie myśli doprowadzało na skraj wytrzymałości.

    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  32. O to mu właśnie chodziło, aż zacznie szeptać jego imię, łapać łapczywie oddech; czekał aż dostrzeże ten moment, w którym dziewczyna nie wytrzyma, aż będzie tak samo nieprzytomnie spragniona bliskości co i on. Uśmiechnął się lekko sam do siebie i do niej również. Gorąco rozlewało się po całym jego ciele, rozchodziło się wzdłuż kręgosłupa sięgając lędźwi i koniuszków palców.
    Delektował się własnym imieniem wydobywającym się spomiędzy jej słodkich, pełnych warg. Nie mogła zdawać sobie sprawy jak bardzo tym na niego działała, jak bardzo go nakręcała tym szeptem, tą jedną konkretną prośbą. Nawet gdyby chciał nie potrafiłby teraz oprzytomnieć, odsunąć się od Octavii i skierować myśli na inny tor.
    Zaciągał się zapachem jej skóry, wilgotnych włosów. Czuł go na sobie, szczelnie go otaczał. Odsunął się na krótką chwilę. Utkwił wzrok w jej twarzy, w pełnych ustach, dużych zamglonych oczach, w których kryło się tak wiele pożądania, które odbijało się na jego własnej twarzy.
    — Hmm... no nie wiem, czy byłaś grzeczną dziewczynką, by dostać to co chcesz? — wymruczał wprost do jej ucha, muskając jego płatek, drażniąc kark ciepłym oddechem. Ułożył dłoń na jej policzku. Kciukiem przesunął po wargach Octavii, zarysował linię szczęki spoglądając pożądliwie w lśniące tęczówki brunetki.
    Nie oczekiwał jednak żadnej odpowiedzi. Wyprostował się wychylając ponad powierzchnię wody, która spływała mu po ramionach, klatce piersiowej, plecach... tworząc setki ścieżek na jego całym, umięśnionym ciele. Otoczył ją ramieniem i wciągnął z powrotem do wody sadzając na udach. Ułożył dłoń na plecach dziewczyny, sunąc palcami wzdłuż kręgosłupa. Wpił się zachłannie w jej usta jednocześnie wchodząc w nią. Stęknął cicho czując jak ciasna jest, jak zaciska się na jego członku. Zaczął się poruszać, z początku niezbyt natarczywie, by nie stwarzać jej niepotrzebnego dyskomfortu.

    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  33. Ari ponownie ułożyła się wygodnie na wielkim łóżku, a do swojej piersi przytuliła puchatą poduszkę. Dlaczego miałaby płakać, za czym? Żadne uczucia nie wchodziły w grę, układ był czysto fizyczny, zabawa się skończyła i każde poszło w swoja stronę. Jak się teraz nad tym zastanowić, to ostatni raz widziała Laurenta ponad miesiąc temu. Nie miała pojęcia, gdzie się teraz podziewał, ten zwyczaj znikania był u nich chyba rodzinny. Gdzieś w internecie przemknęło jej, że wyprowadził się z rezydencji Blanchard i pomieszkiwał w jakiejś kamienicy, ale ile było w tym prawdy, a ile plotki – na to pytanie odpowiedzi nie posiadała.
    - A widziałaś się z nim, od kiedy wróciłaś, czy brata też olewasz? – krzyknęła w stronę łazienki. Drzwi do pomieszczenia były lekko uchylone, więc Octavia powinna ją usłyszeć. Trochę była ciekawa, co tam słychać u brata przyjaciółki, ale nie miała zamiaru mówić tego na głos, żeby ta sobie nie dopisywała historii. Musiała pomyśleć jak przeprowadzić tą rozmowę, żeby wyciągnąć z niej jak najwięcej, ale nie wzbudzić żadnych podejrzeń. Chwilę jeszcze poleżała, wpatrzona w sufit, aż jej telefon nie zawibrował w kieszeni Wizyta w salonie Paintbox za 45 minut. Zerwała się z łóżka i pomaszerowała w stronę łazienki.
    - Dobra, chodź już! Zaraz się spóźnimy! – bez zwracania uwagi na to, czy Octavia zdążyła się przebrać, otworzyła drzwi i zaczęła machać ręką w stronę brunetki, ponaglając ją w ten sposób.

    OdpowiedzUsuń
  34. Miał tych kilku znajomych co raz na jakiś czas nieco zwalniali i nawiązywali stałe relacje, które trwały trochę dłużej niż kilka godzin w sypialni. Ostatecznie każdy, nawet najbardziej zatwardziały ignorant i bezuczuciowy cham miał potrzebę bliskości i ciepła. Nawet Jackson, który raczej słynął z bycia aroganckim, miał podobne potrzeby, co manifestowało się w tych desperackich niekiedy próbach zwrócenia na siebie uwagę. Jednak pomimo tego sam decydował się trzymać większość osób na bezpieczny dystans, decydując się na jakikolwiek kontakt kiedy to on miał na to ochotę i kierując go na takie tory jakie jego satysfakcjonowały. Dlatego z młodymi kobietami obchodził się dość przedmiotowo, bawiąc się, korzystając z ich uroku i niekiedy naiwności, a później odchodził i skupiał uwagę na kimś nowym. A może było to spowodowane jego nieustającym pragnieniem zmian. Może... Wiedział jednak, że nie nadawał się na związki, nie chciał być za nikogo odpowiedzialny, nie chciał musieć się troszczyć i przejmować. Wolał być wolnym ptakiem, który w każdej chwili mógł odlecieć.
    Jednak było kilka osób do których wracał, osoby które pomimo wszystko szanował i nie chciał wyrządzać żadnej krzywdy. Do tego wąskiego, uprzywilejowanego grona należała właśnie Octavia, do której miał taką samą słabość jak ona dla niego. Jakby mógł wpakować się w stały związek i rezygnować z takich przywilejów jak ta noc na środku oceanu?
    Syknął cicho, gdy zassała się na jego skórze. Dostosowywał się do jej ruchów, do bioder poruszających się tak spokojnie, ale z bezwzględną precyzją i stanowczością. Każdy ruch powodował dreszcz na jego ciele, wydobywał z ust ciche westchnienia i pomruki zadowolenia.; rozpalał ogień pod skórą, ogień któremu dałby się ochoczo pochłonąć byleby poczuć raz jeszcze jej miękkie wargi na ciele, by móc raz jeszcze się z nią pieprzyć. Nie wiedziała jak bardzo figlarny uśmiech uderzał mu do głowy, jak słodka i idealna mu się wydawała w tym momencie.
    Poruszył szybciej biodrami, raz za razem wchodząc i ocierając się o jej ciasną cipkę.
    Obserwował jak jej wargi się rozchylają łapiąc kolejne oddechy, jak zagryza usta i odchyla głowę w tył. Widział wypieki na policzkach.
    — Obróć się. — wymruczał na moment odsuwając się od niej. Znalazł się za nią otaczając ramionami drobne ciało dziewczyny. Złożył kilka drobnych pocałunków na jej karku oraz ramieniu po czym niezbyt mocnym, ale stanowczym gestem naparł na jej plecy by się pochyliła i wypięła przed nim. Wszedł nią, mocniej, bardziej zdecydowanym gestem niż za pierwszym razem. Sunął palcami po plecach Octavii, by po chwili pochylić się nad nią. Złożył kolejne pocałunki wzdłuż kręgosłupa, a dłonią sięgnął do kobiecości, drażniąc ją również palcami.

    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  35. Przymknął powieki odwzajemniając jej spragnione pocałunki z równym zaangażowaniem. Otoczył ją ramionami i zgodnie z jej żądaniami, które tak jawnie szeptała w jego usta, zaczął wchodzić w nią z jeszcze większym zaangażowaniem. Ich splecione ze sobą, wilgotne ciała ocierały się o siebie, stykały z wyraźnym klaśnięciem które przerywało ciszę panującą wokół nich.
    Wbił sie w nią mocniej, zaciskając palce na delikatnym, sszczupłym ciele Octavii, które niknęło w jego ramionach. Jego ciało napięło się w fali przyjemności i słodkiego spełnienia, które po chwili ogarnęły jego ciało, a rozkosz sięgnęła najdalszych jego zakamarków, odciągając od niego wszelkie myśli. Oderwał się od jej ust schodząc z wargami na jej zyję i ramię. Wetknął nos w jej ciemne, mokre włosy. Zachłannie zaciągnął się jej zapachem delektując się tą chwilą, bliskością jej rozgrzanego ciała.
    Szumiało mu uszach od własnej krwi, a serce dudniło w piersi. Dłuższą chwilę łapał oddech i gdy w miarę go uspokoił, odsunął się od Octavii uśmiechając lekko. Raz jeszcze musnął jej usta po czym zanuzył się w wodzie po samą szyję i obmył nią twarz.
    Podniósł na moment wzrok dostrzegając przepływającą kawałek dalej łódź. W tedy jeszcze się nie spodziewał, że ktokolwiek na morzu mógłby być zainteresowany robieniu im zdjęć, więc z beztroskim wręcz uśmiechem wyciągnął dłoń po Octavię i przyciągnął ją do siebie.
    Zerknął na ciemne, rozgwierzdzone niebo obejmując ramieniem brunetkę.
    — Mógłbym nie wracać. — wymruczał przerywając ciszę, która w jej obecności mu nie ciążyła. Niekiedy potrzebował tego spokoju, niekiedy potrzebował się zatracić i przekroczyć wszelkie granice. Jednak woda i odpowiednie towarzystwo, potrafiły go wyciszyć, przynajmniej na krótką chwilę nim znów do głowy przyjdzie mu jeden z pokręconych pomysłów.
    Przeniósł wzrok na Octavię i znów się uśmiechnął.

    [ Piękne nowe zdjęcie i piękny insta <3 ]
    Jack

    OdpowiedzUsuń
  36. Odprowadził Octavię spojrzeniem i pozwolił sobie na chwilę samotności. Przymknął powieki i rozłożył ręce na bok. Bąbelki przyjemnie muskały jego skórę, dopiero teraz miał okazję zwrócić na nie uwagę. Dopiero po kilku dłuższych minutach postanowił wyjść z jacuzzi. Wiatr przesunął się po jego ciele, aż wstąpiła na nie gęsia skórka. Zadrżał delikatnie, więc sięgnął po ręcznik, którym się wytarł i owinął. Zgarnął ich ubrania z podłogi po czym skierował się na dolne pokłady, do jednej z sypialni, którą zwykle decydował się zająć. Była największa i przestronna jak na możliwości kajut w łodzi. Rzucił ubrania gdzieś w kąt i wyciągnął z szafy świeże szorty, które wciągnął na siebie. Wilgotne włosy przeczesał palcami i zaczesał je nieco do tyłu by przydługie kosmyki nie wchodziły do oczu.
    Wrócił do kuchni gdzie kręciła się Octavia.
    — O boże jak to pachnie. — stwierdził pocierając dłonie i uśmiechając się czując unoszący się w powietrzu, przyjemny aromat przypraw i przeczącego się dania. Również podszedł do lodówki, by wyciągnąć sobie piwo. Nie mógł przesadzić z procentami mając do pilnowania jacht. Owszem autopilot sprawdzał się świetnie i mógł przeprowadzić łódź z punktu A do punktu B, ale w razie awaryjnych sytuacji musiał mieć głowę na karku. Zwłaszcza, że nie był sam.
    Upił łyk chłodnego piwa po czym podszedł do przesuwnych drzwi i lekko je uchylił. Sięgnął po paczkę fajek i odpalił jednego. Miał ochotę na coś mocniejszego, ale nie miał kto zastąpić go w razie potrzeby.
    — A jak tam twój brat? Wypuścił cię bez problemu z domu? — zagadnął z nutą przekory w głosie. Dobrze wiedział, że Laurent jest typowym, zatroskanym braciszkiem, który pilnował swojej siostry. Zwykle, gdy mieli okazję się minąć w losowych sytuacjach, nie posyłał mu zbyt... przychylnych spojrzeń. Cóż, podejrzewał, że był utrapieniem wielu bezsilnych braci i ojców.
    Uśmiechnął się sam do siebie i zaciągnął się głęboko. Wsparł się ramieniem o ścianę, wzrok utkwiwszy w Octavii. Przechylił głowę lekko na bok i z szczenięcym wyrazem twarzy bezczelnie sunął wzrokiem po jej długich, zgrabnych nogach i koszulce, która luźno opadała na jej krągłości.
    — Do twarzy ci w tym. — stwierdził zatrzymując się w końcu na oczach brunetki.

    Jack

    OdpowiedzUsuń
  37. Zaśmiał się i uniósł dłonie w geście poddańczym.
    — Zapomnij, że pytałem. Wiem, że jesteś dużą dziewczynką. — Octavia potrafiła zadbać o samą siebie, choć niekiedy przyciągała do siebie pewne... kłopotliwe okoliczności jak miewał nazywać wszystkich, którzy się wokół niej kręcili. Nie mógł być zazdrosny, Octavia była wolna, on również, a jednak niekiedy miał ochotę przywalić gościom, którzy zbyt bezczelnie wyciągali do niej łapy. Na wspólnych imprezach zwykle bawili się w gronie znajomych i swoim własnym zgrywając parę zwyczajnych, dobrze dogadanych znajomych. Jackson jednak miał w zwyczaju ulatniać się przed końcem imprezy i korzystać z angielskiego wyjścia w towarzystwie ładnych koleżanek. W tedy tracił pannę Blanchard z oczu i nie mógł tylko zgadywać co robił. Wiedział, że niekiedy była lekkomyślna i działała pod wpływem emocji, ale on w porównaniu do Laurenta nie był jej bratem i nie mógł mówić jej co może, a czego nie. Zresztą był ostatnią osoba, która mogłaby prawić komukolwiek morały. Sam nie należał do niewinnych i choć niekiedy był zadufany w sobie, to nie posuwał się do mówienia innym jak mają się zachowywać. Cenił sobie wolność i możliwość podejmowania własnych decyzji, a na błędach można było się przecież uczyć, choć to rzadko kiedy uskuteczniał. Raczej w kółko robił te same głupoty, w ten sam lub gorszy sposób naginał granice.
    Spojrzał w jej ciemne tęczówki, a kąciki jego ust zadrżały. Zapraszał wiele dziewczyn zarówno do swojego domu, mieszkania na mieście, czy na jacht. Choć równie często pakował się im do mieszkań i do łóżka, a niekiedy nie było w ogóle takiej potrzeby i starczał mu klubowy kibel, czy korytarz. Octavia o tym wiedziała, tak jak reszta jego znajomych.
    — Niewiele osób może tykać moje rzeczy. — odparł wzruszając ramieniem i pociągając łyk piwa. — A co, zazdrosna? — odbił piłeczkę z równie zaczepnym głosem.
    Zwykle dziewczyny z którymi spędzał nie więcej jak kilka godzin, czy noc wymykały się bez słowa. Czasem zdarzało się, że pofatygował się, by odprowadzić je do drzwi. Zwykle jednak to były jednorazowe przygody, które nie miały dla niego większego znaczenia. Po prostu zabawiał się i ruszał dalej niekiedy nie pamiętając twarzy, czy imion.

    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  38. Był odrobinę zaskoczony jej reakcją, tym jak uciekła w bok spojrzeniem, jak mocno odstawiła butelkę na blat... wygodniej jednak było pomyśleć, że stał za tym zwykły przypadek, a jej reakcja wcale nie była przesadzona. Jackson wolał nie psuć atmosfery, przecież ten wypad nie miał na celu poważnych rozmów, powracanie do jakichkolwiek trosk, a tym bardziej naruszanie strefy uczuciowej. Byli przyjaciółmi, a przynajmniej tak lubili o sobie mówić, towarzyszami zabawy i tak było najlepiej. Najprościej jak mogło być i nigdy nie drgnął w żadną inną stronę z tą relacją nie chcąc niczego komplikować.
    Jeśli chodziło o związki z innymi osobami, relacje między ludzkie, wolał by wszystko pozostawała w możliwie jak najprzyjemniejszym, a co za tym idzie dla niego jak najprostszym układzie. Nawet jeśli stały za tym pewne niedopowiedzenia, dwuznaczne spojrzenia i gesty, milczał byleby tylko nie wpakować się w coś co nie było mu na rękę. Związki... związki były dla niego przereklamowane, nie wierzył ani w miłość, a nie we wspólne życie do usranej śmierci. Nie dość, że zdawało mu się to niezwykle nudne, to przede wszystkim napatrzył się w życiu na starszych i bardziej doświadczonych, by wiedzieć, że to gówno prawda. Tak jak małżeństwa i cała ta otoczka zakochania.
    Oczywiście niejednokrotnie był zauroczony, gdy jakaś wyjątkowo ładniutka dziewczyna wpadała mu w oko i sobie ją upatrywał, ale nic ponad to. I chyba nie sądził, że kiedykolwiek czuł coś więcej, co również przekonywało go o nieprawdziwości miłości.
    Z Octavią świetnie się bawił, lubił spędzać z nią czas. Nie musiał się w tedy wysilać, sprawiać pozorów. Jej najwidoczniej odpowiadało to jaki był poza kręgiem innych ludzi. I wracał do niej, zawsze w ten sam sposób spragniony jej bliskości, podkreślając to jak oddziaływała na jego nerwy.
    A potem opuszczali swoje domy, opuszczali jacht i wracali do swoich pokręconych żyć, będąc dalej tymi samymi przyjaciółmi. Jakże wygodnie; jakże dobrze to przemyślał, choć na początku wcale tego wszystkiego nie planował i nawet dobrze nie pamiętał kiedy przyszło mu do głowy spróbować sięgnąć po nią swoje ręce i nie tylko.
    I od tamtego momentu, gdy gdzieś się wspólnie pojawiali i akurat zwracał na nią uwagę, drażnił go fakt, że to znów nie on ma okazję ją mieć. Nie to nie była zazdrość, na pewno nie. Może po prostu był zbyt samolubny. Typowy syndrom jedynaka, który nie lubił dzielić się swoimi zabawkami z innymi dziećmi.
    Dopalił papierosa gasząc go w zlewie i wyrzucając do śmieci. Nie był głupi i ślepy, był po prostu cholernym ignorantem, dlatego i tym razem zignorował to dziwaczne napięcie, które zawisło w powietrzu. A może wyolbrzymiał i nie znaczyło nie w ustach Octavii.
    Przywdział lekki uśmiech i wyciągnął z szuflady sztućce. Usiadł przy wyspie odsuwając krzesło obok siebie.
    — Wygląda obłędnie. Rozpieszczasz mnie. — stwierdził posyłając jej zadowolone spojrzenie.

    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  39. [Jej, miło mi to słyszeć! <3 Cześć, skoro mamy pozwolenie to nie możemy odmówić. Chociaż czy to nie będzie za dużo jeżeli Keith namiesza w życiu zarówno Laurenta jak i Octavii? Bo tak się złożyło, że Lau i Keith byli w burzliwym związku, który zakończył się traumatycznym i bardzo nieprzyjemnym rozstaniem. W powiązaniach widziałam, że Octavia i Laurent mają bardzo dobrą relację, dlatego dziewczyna musiała wiedzieć o tym, co działo się w życiu jej brata bliźniaka. Może bez szczegółów, ale pewnie byłaby już jakoś do Keitha nastawiona… Może pójść w tę stronę?]

    Keith

    OdpowiedzUsuń
  40. Jackson był też po prostu facetem, który nie był nauczony mówienia o uczuciach, który nie wiedział jak to wszystko powinno prawidłowo widzieć. Dlatego nie odczuwał potrzeby rozmawiania o tym, nazywania rzeczy po imieniu. Słowa często niepotrzebnie komplikowały sprawy, a przecież było im dobrze tak jak jest, więc nie widział sensu w wykonywaniu dodatkowych ruchów, których poniekąd nie chciał. Uwielbiał Octavię, ale uwielbiał też życie które prowadził; wolność i swobodę – brak jakichkolwiek ograniczeń.
    Gdyby się z kimś związał, skończyłoby się to tylko rwaniem włosów z głowy, kłótniami i złamanymi sercami, bo przecież nie potrafiłby by nagle przestać. Jakkolwiek teraz normalnie było to Jackson miał wiele wad, nad którymi nie musiał panować żyjąc samemu sobie. Przecież ona to wiedziała i wiedzieli to wszyscy z jego otoczenia; znali jego uzależnienia i zapędy.
    Był przekonany, że układ na który przystanęli odpowiada im obojgu. Nie brał pod uwagę, że kiedyś ich drogi się rozejdą, że dziewczyna znajdzie sobie jakiegoś idiotę i nie zastanawiał się co by to dla niego oznaczało. Co najmniej tak jakby to w ogóle nie było możliwe.
    Ściągnął nieco brwi, a na jego czole pojawiła się lekka zmarszczka. Musiał przestać o tym myśleć.
    Sięgnął po piwo i pociągnął spory łyk. Miał ochotę sięgnąć po skręta, które leżały w szufladzie w szafce nocnej koło łóżka, lub jedną z kolorowych tabletek...
    — Fakt, jestem zepsuty i rozpieszczony do granic możliwości. — przytaknął wesoło.
    Wsparł łokieć na blacie, a podbródek oparł na dłoni. Spojrzał na nią lekko rozbawiony.
    — Najpierw musiałabyś się mnie pozbyć, a zapewniam, to nie takie proste. — puścił jej oczko i zajął się jedzeniem. — Na prawdę dobre. — pochwalił biorąc kolejny kęs do ust.

    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  41. — Jak mi znikną jakieś zapasy, to wiem do kogo się zgłosić. — Naprawdę dobrze go znała i potrafiła z niego wyczytać więcej niż by tego chciał, ale w tej konkretnej sytuacji nie miał zamiaru narzekać i kręcić nosem na propozycję dziewczyny. Jackson odłożył widelec i podniósł się z miejsca. Podszedł do Octavii stając za nią.
    — Masz ten przywilej, że nie musisz prosić. — odparł przesuwając dłońmi po jej biodrach. Od zawsze namawianie go do różnych rzeczy przychodziło jej z łatwością, a on posłusznie spełniał jej zachcianki czerpiąc z tego równie dużo przyjemności i satysfakcji.
    Wizja powrotu do portu i odreagowania, był kusząca, więc nie miał zamiaru jej odrzucać. Zresztą tak jak zdążyła zauważyć, miał ochotę oddać się w ręce słodkiego haju i uniesienia. Chciał poczuć ten prąd przebiegający pod skórą, wzmożoną czułość na wszelkie bodźce; chciał by kręciło mu się w głowie; chciał by wszelkie niewygodne myśli opuściły jego głowę. Chciał tego samego dla niej.
    Być może zbyt łatwo ulegał pokusą i zbyt szybko sięgał po używki, ale... po prostu to lubił. Nie sądził by miał problem, bywały długie dni gdy chodził trzeźwy i zupełnie czysty, ale miewał też swoje ciągi. Ale każdy z nich, każdy z bogatych dzieciaków miał swoje słabostki i drobne grzeszki. Z tego względu również miał świadomość, że nie jest wymarzonym kandydatem dla córeczek swoich ojców.
    — Wracamy. — przytaknął w końcu. Przelotnie przesunął wargami po jej policzku po czym wspiął się na mostek, by zmienić kurs na powrotny. Po chwili jacht mknął w stronę Nowego Jorku, od którego nie dzieliło ich, aż tak wiele mil. Przez radio nadał wiadomość o powrocie, ale nie wzywał obsługi. Tej nocy nie potrzebował innego towarzystwa jak tego należącego do Octavii.

    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  42. [To chyba u nich rodzinne. xD Lau i Octavia niby tacy różni, ale w doborze niewłaściwych partnerów są identyczni. Możemy pójść w coś takiego – mimo, że atmosfera pomiędzy Keithem a Octavią mogłaby być nieco napięta, chęć zdobycia jakiś dragów dla uciszenia emocji byłaby silniejsza. A później zobaczymy co nam z tego powstanie. Przyznam, że nie za bardzo lubię pisać początki, mogłabym Cię więc o to pięknie poprosić? <3]

    Keith

    OdpowiedzUsuń
  43. Gabriel dobrze wiedział, że w zeszłym roku noga podwinęła mu się niejeden raz. Dwa, trzy, no może nieco więcej. Narobił trochę bałaganu, który tak po prostu za sobą zostawił pozwalając, aby ktoś inny go posprzątał i niejako miał nadzieję, że sprawa rozejdzie się po kościach. Szczególnie, że nie miał ochoty na to, aby stawiać czoła konsekwencjom swoich akcji. Łatwiej było odejść do kolejnego zajęcia, do kolejnej osoby. Raczej nikt z ich towarzystwa nie był nauczony poprawnych uczuć. Wszyscy umieli tylko wykorzystać, zakręcić komuś w głowie, a później wypluć i zostawić na chodniku oglądając się za kolejną okazję do wykorzystania.
    — Nie do twarzy ci z gniewem, wiesz? Marszczysz tak śmiesznie czoło, a od tego podobno szybciej robią się zmarszczki — powiedział. Ich relacja była nieco dziwna, a jednocześnie sądził, że wszystko skończyło się już dawno temu, a teraz został jedynie niesmak po tym, jak to wszystko się zakończyło. Jego nagłe zniknięcie popsuło mu parę różnych relacji, a teraz pracował nad tym, aby wrócić do poprzedniego rytmu i spróbować jakoś się odbić od tego dziwnego dna, w które uderzył przez swojego ojca i jego durne pomysły z wysyłaniem go do Malibu.
    — Ale teraz jestem z powrotem.
    Właściwie to nie wiedział czego od niej chce i czy cokolwiek chce. Prawda była taka, że trochę się nudził i nie wiedział co ze sobą zrobić. Pojawiła się Octavia, a ich relacja była popsuta i to była w miarę dobra okazja do tego, aby naprawić to, co było nie tak. Albo popsuć jeszcze bardziej. Nie był pewien, który scenariusz się dziś wydarzy. Dopił swojego szampana do końca i zrobił to samo co towarzysząca mu dziewczyna. Odstawił go i zabrał nowy. Nie zamierzał sobie dziś go żałować.
    — Będziesz na mnie obrażona za coś, co miało miejsce pół roku temu? Chcesz, żebym ci wysłał list z przeprosinami czy co? Wiesz, że to nie w moim stylu, Tay. Będziemy się tak mijać na Manhattanie z mordem w oczach czy całkiem udawać, że nie istniejemy? — zapytał całkiem poważnie.

    [Ooo, jaka tu ładna zmiana wizerunku! *.* A ja muszę zdradzić, że myślałam o niej na wizerunek dla Priscilli, ale ostatecznie zrezygnowałam. Widzę, że tak czy siak Hailee się na blogu pojawiła. :D]
    Gabriel

    OdpowiedzUsuń
  44. Ari z podekscytowaniem klasnęła, po czym wsunęła dłoń pod ramię przyjaciółki. Uwielbiała wszelkiego rodzaju wizerunkowe zmiany, a w głowie już planowała nowe stylizacje, w których Octavia wyglądałaby obłędnie.
    - Myślę, że to wspaniały pomysł! Do tego wymiana garderoby i jesteś gotowa na nadchodzący, jesienny sezon! – Ton jej głosu był bardzo wysoki. Niemal piszczała, jak małe dziecko, które właśnie się dowiedziało o wizycie w Disneylandzie. Zaśmiała się się po raz kolejny, a gdy wydostały się z budynku, zaciągnęła Octavię do samochodu. Rozsiadła się wygodnie na tylnym siedzeniu, a z torebki wyciągnęła telefon, by otworzyć jeden z najnowszych postów plotkary, ten z którego dowiedziała się o powrocie przyjaciółki do Nowego Jorku. Szybko przeczytała tekst, by wyłapać szczegóły i podsunęła iphona pod nos Octavii.
    - No to opowiadaj, co wydarzyło się w Paryżu? Poznałaś kogoś prawda? Jak ma na imię? Masz jakieś zdjęcia? Słyszałam, że francuzi są cholernie romantyczni – Wyrecytowała na jednym tchu z szerokim uśmiechem na ustach. Chciała znać każdy szczegół z wyprawy, w końcu jej wakacje nie były, aż tak ekscytujące. Jak każdego lata, kilka tygodni spędziła w Seoulu, spotykając dalekich krewnych i kilku znajomych. Resztę czasu przetańczyła w ekskluzywnych klubach, wydała niebotyczne sumy pieniędzy na nowe pary butów i kłóciła się z rodzicami średnio trzy razy w tygodniu – czyli nic ciekawego.

    Min Ari

    OdpowiedzUsuń
  45. Drogę powrotną spędził na mostku gapiąc się w przyrządy i wszystkie komputery, które rozciągały się na panelu przed nim. Dalej rozciągała się bezkresna czerń oceanu, a w tle migotało niewyraźnie miasto, które dniem i nocą tętniło życiem. Nowy Jork był intensywny; pachniał wyraziście, był głośny i z pewnością mógł zawrócić w głowie. Był spełnieniem marzeń i snów ludzi, którzy nie mieli za wiele i równocześnie był najgorszym koszmarem, miażdżącym słabych. Choć oni nie mogli narzekać na brak dóbr materialnych i na problem z utrzymaniem, Nowy Jork był bezwzględny, a zwłaszcza Manhattan i Uper East Side, na którym się wychowywali... na którym spędzali całe życie. Wciąż pod ostrzałem, wciąż zbyt doskonali lub niewystarczająco dobrzy. Zastanawiał się jak wielu ludzi żyło plotkami na temat bogatszy od siebie.
    Mimochodem jego myśli zeszły na tor Octavii jej odrobinę dziwnego zachowania sprzed obiadu. Dziewczyna niekiedy tak się zachowywała, była pamiętliwa i z pewnością nie gryzła się w język, gdy coś jej nie pasowało. Jednak teraz... gdyby nie był tak bardzo zapatrzony na czubek własnego nosa, może by zapytał czy coś się stało. Ale przecież łatwiej było umyć ręce od trudnych i niewygodnych tematów. Jackson nigdy nie babrał się w bałaganie swoich znajomych, szerokim łukiem omijał ich kłopoty. Wszyscy jednak byli siebie warci.
    Noc była jeszcze młoda, mieli wiele możliwości na spędzenie jej. Mogli zostać na jachcie, mogli również wrócić do miasta i tam odpowiednio się bawić. Mogli robić co chcieli. Mieli nieograniczone możliwości, setki sposobności bez których nie potrafiłby żyć.
    Wpłynął do mariny na dłuższą chwilę w pełni się skupiając i przybierając powagę. To była jedna z niewielu sytuacji, gdy można było go zobaczyć w takim stanie; w transie uwagi. Ze starannością i precyzją prowadził jacht przez wąskie kanały. Komputery wiele ułatwiały, pamiętał gdy za dzieciaka brał udział w regatach i musiał się znacznie bardziej nagimnastykować, by wygrać.
    Zatrzymał łódź na odpowiednim miejscu i zgasił silniki, gdy zacumowali.
    Posłał lekki uśmiech, gdy Octavia znalazła się koło niego.
    — Wolisz zostać, czy pójść w miasto? — zagadnął. Często tak się działo, że decydowali się na pewną formę rozrywki i spędzania czasu, a później zmieniali zdanie. Jak typowe kapryśnie, bogate dzieciaki.

    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  46. — W porządku. Dobrze, że nie piłem więcej, gwiazdo. — Sam miał wszystkie potrzebne rzeczy na jachcie, wystarczyło się tylko przebrać i nieco ogarnąć. Może odrobinę bawiło go to jak bardzo dziewczęta z wyższych sfer przywiązywały uwagę do wyglądu i ile czasu poświęcały siedzeniu w łazience, tak sam lubił dobrze wyglądać. W jego szafie na próżno było szukać wariackich kolorów i wzorów, stawia na elegancką prostotę i lubował się raczej w czerni lub bieli i odcieniach szarości. Bawił się raczej dodatkami w postaci męskiej biżuterii, czy zegarków. To jedna z nielicznych cech jakie dostał w genach po matce, a i od dziecka napatrzył się wystarczająco dużo na rodzicielkę, która uwielbiała się stroić. Nawet wielogodzinne zakupy, choć nudne, nie były mu straszne.
    — Wezmę rzeczy na przebranie, ogarnę się u ciebie. Chyba, że mnie nie wpuścisz. — Posłał jej figlarny uśmiech.
    Zgasił silniki i odsunął się od komputerów.
    — Zaraz wracam. — Zszedł pod pokład, do swojej sypialni. Wyciągnął z szafy rzeczy na zmianę, a ze schowanego na dnie pudełeczka woreczek z kolorowymi tabletkami. Przy Octavii raczej nie sięgał po żadne twardsze narkotyki, z reguły sięgał po nie rzadziej, koniec końców nie chciał skończyć jako ćpun z rynsztoka, a tym bardziej pociągać dziewczynę za sobą.
    — Możemy lecieć. — Po jachcie już zaczęła krążyć obsługa, która czekała na ich powrót. Nie był to pierwszy raz, gdy zmieniał plany i stawiał ich na nogi po wcześniejszym daniu wolnego. Nie mogli narzekać, ojciec sowicie ich opłacał.
    — Masz ochotę na jakieś konkretne miejsce? — zapytał, gdy skierowali kroki do samochodu.

    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  47. Otworzył drzwi po czym zasiadł za kierownicą uprzednio kładąc rzeczy na tylnej kanapie samochodu.
    — Możemy tam pójść. 40/40 jest w porządku. — przytaknął z lekkim uśmiechem po czym odpalił auto i ruszył ku wyjazdowi z mariny. — Lucas? — zamyślił się na chwilę jakby starał się w pamięci odszukać odpowiednią osobę. Kojarzył go, a raczej całkiem dobrze pamiętał z niektórych imprez. Tak na prawdę na Manhattanie wszyscy albo się znali, albo przynajmniej kojarzyli twarze lub konta na Instagramie. Lucasa jednak pamiętał na tyle dobrze, by wiedzieć, że wielokrotnie przystawiał się i ślinił do Octavii i to całkiem w otwarty sposób. Mili kilka wspólnych punktów, tak jak Octavia uczęszczał na prawo i był ponoć całkiem bystry. To niekoniecznie zapamiętał, ale przecież nie musiał lubić wszystkich. Zresztą w ich świecie ciężko było o szczere relacje, niewymuszone gesty i prawdziwą sympatię. — Ta, kojarzę. — dodał w końcu wyjeżdżając na drogę prowadzącą z powrotem do miasta. Jego twarz wciąż pozostała bez wzruszenia, a usta majaczyły w delikatnym uśmiechu.
    — Nie, możesz napisać, że spotkamy się na miejscu. — zapewnił i sięgnął po swój telefon. Przebiegł spojrzeniem po wyświetlaczu, ale zignorował kilka powiadomień, które się wyświetliło. Instagram, dwie wiadomości od znajomych... nic nadzwyczaj istotnego.
    Zerknął na Octavię, gdy zaproponowała mu zostanie na noc.
    — Mogę zostać. I tak będę cię musiał odstawić w jednym kawałku do domu, ale mam nadzieję, że będę mógł wejść drzwiami, a nie oknem. — zgodził się z lekkim rozbawieniem. Wyciągnął rękę i ułożył dłoń na jej udzie gładząc lekko jego wnętrze. Od domu Octavii do siebie miał całkiem spory kawałek, a rzeczywiście miał zamiar odstawić ją pod same drzwi, by nie szwendała się sama lub nie wiadomo z kim po mieście. A wspólne spanie także nie było im obce. Zwrócił uwagę na drobne zawahanie w jej głosie, ale nie poświęcił temu zbyt wiele uwagi, a przynajmniej nie na tyle, by dopytywać. Zresztą Jackson nigdy nie miał w zwyczaju dopytywać i dopatrywać się drugiego dna, zwłaszcza tam gdzie wolał go nie dostrzegać.
    — I jeśli obiecasz, że nie będziesz chrapać. — dodał lekko zaciskając palce na jej udzie. Posłał jej odrobinę złośliwy uśmieszek. Miał łatwość obracania wszystkiego w żart, ale dzięki temu nie raz i nie dwa wybrnął obronną ręką z trudniejszych sytuacji.

    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  48. Głównie do takich miejsc chodzili, gdzie nie każdy miał wstęp i to głównie przez ilość zer widniejących na koncie, a przez brak należytych znajomości.
    — Tak, wiem. — Octavia miała niezwykły talent trafiania do domu w jednym kawałku obojętnie w jakim stanie i o której porze do niego wracała. Na szczęście. Jednak zwykle spotykali się po prostu w umówionym miejscu, wychodzili w kilka osób i zwykle rozchodzili się w pojedynczo lub w towarzystwie. Teraz poniekąd szli razem... a może tylko próbował to sobie jakkolwiek wytłumaczyć i przypilnować żeby Lucas nie odprowadzał jej do domu... zacisnął mocniej palce na kierownicy i poprawił się na siedzeniu, nieco mocniej dociskając pedał gazu.
    — Bo jesteś moją małą dziewczynką, którą trzeba się opiekować. Wiesz, skoro mam u ciebie zostać na noc musze przypilnować żeby nikt inny nie zakradł się przez okno. — odparł z lekkim uśmiechem przecinającym twarz i żartem pobrzmiewającym w głosie. Prawda była taka, że cokolwiek sobie ustalą wieczór mógł różnie się potoczyć, a przecież nie byli parą ani nic z tych rzeczy, zarówno Octavia jak i on mogli bawić się jak chcieli i z kim chcieli. Nie mógł jej niczego zabronić, tak jak ona jemu. A to, że niekiedy posyłali sobie mordercze spojrzenia, gdy któreś wyczyniało głupoty to już inna sprawa.
    — Dobrze, doigrałaś się. Dzisiaj cię nagram i sama się przekonasz. I odpalę kamerę, uwiecznię to jak słodko się ślinisz. — tak na prawdę miał już takie zdjęcie, gdy nieświadomie sobie spała, rozłożona wygodnie na całym łóżku, z kołdrą pomiędzy kolanami, a włosami rozsypanymi na poduszce i śmiesznie otwartymi ustami. Ustawił sobie to zdjęcie w kontaktach, ale nie musiała tego wiedzieć.
    Po półgodzinie dojechali na miejsce. Jackson zaparkował pod domem Octavii rzucając znajomemu budynkowi, krótkie spojrzenie. Wysiadł z auta wyciągając rzeczy na przebranie.
    — Ktoś jest? — zagadnął. Przy jej rodzicach starał się zachowywać normalnie i odpowiednio, ale za to jej brata uwielbiał drażnić. Doskonale wiedział i z łatwością dostrzegał niechęć chłopaka w stosunku do niego. Niezbyt się tym przejmował i nie robił za wiele by zmienić jego opinię na swój temat. W końcu nie z nim się zadawał, więc nie musiał zaskarbiać sobie sympatii Laurenta.

    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  49. Przemilczał jej słowa w samochodzie skupiając się na drodze. Dobrze wiedział, że jeśli odpowie jej w żarcie, cokolwiek wyjdzie z tego coś czego nie powinien mówić do Octavii, a nie chciał przecież psuć im tego wieczora. O ile już tego nie zrobił. Mimo wszystko nie rozumiał co tak nagle ją ugryzło i czemu brała jego słowa tak dosłownie. Doskonale wiedziała jaki był, potrafił być zaborczy, zachłanny i zazdrosny, choć tego ostatniego zbyt często nie okazywał, a przynajmniej nie w tak jawny sposób. To wszystko jednak wynikało z tego jak był wychowany i do czego przyzwyczajony. Zawsze dostawał to czego chciał i tyczyło się to każdej dziedziny życia. Gdy był małym chłopcem dostawał masę prezentów i zabawek, które wskazał palcem, później pluszaki i gry wymienił na droższe sprzęty. Teraz tyczyło się to również dziewczyn, były te z którymi spędzał raptem jedną, góra dwie imprezy; jedną noc, czy kilka ulotnych chwil. Były też te, z którymi wchodził w różnorakie układy, które trwały więcej czasu, z którymi bawił się lepiej i dłużej. Jednak nigdy nie robił im żadnych nadziei, zawsze liczył się tylko seks i obopólna przyjemność. Był w tym cholernie wyrachowany i potrafił krótko i dosadnie odpowiadać co myśli i jakie jest jego stanowisko. Nie przejmował się zranionymi uczuciami, czy złamanymi sercami.
    Jest też Octavia, która zajęła dziwną pozycję w jego życiu. Trzymali się razem, spotykali nim dołożyli do tej znajomości przyjemne bonusy. Jackson był obok obserwując jej poprzednie znajomości i relacje. Choć teraz również uparcie twierdził, że to było wygodne i chodziło o dobre seks, tak nie chciał jej zranić w jakiś szczególny sposób, skoro mógł jej tego w jakiś sposób oszczędził. Nie chciał by doszła do wniosków, że ją wykorzystuje, bo nigdy nie patrzył na nią w ten sam sposób co na te wszystkie dziewczyny wyrwane w klubach.
    Była drażliwa tego wieczora, więc postanowił trzymać język za zębami, by więcej nie wywoływać podobnych reakcji. A może... może powinien zapytać, czy ten układ dalej jej pasuje? A może lepiej było nic nie mówić? Czemu miał wrażenie, że przez dwa miesiące, w których się nie widzieli wszystko samo się w jakiś sposób skąplikowało?
    Spojrzał na nią w odbiciu lustra, gdy znaleźli się w windzie. Spuścił wzrok na podłogę i zaśmiał się pod nosem. Raz się złościła, a raz zaczepnie się uśmiechała. I co on miał zrobić?
    Przysunął się do niej opierając jedną dłoń na ścianie koło jej głowy.
    — To dobrze. — mruknął nieznacznie muskając jej wargi swoimi. — Będzie można się swobodnie przebrać. — dodał odsuwając się, a w tym samym momencie drzwi od windy otworzyły się. Przepuścił ją w progu i sam skierował kroki za Octavią do jej sypialni.
    Przewiesił zabrane rzeczy na oparciu krzesła. Ściągnął koszulkę odrzucając ją również na krzesło.
    — Co za kreację przewidujesz? — zagadnął przyglądając się dziewczynie.

    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  50. Jackson nie był głupi, Octavia podobała się jemu i podobała się wielu innym facetom. Tylko ślepiec mógłby odmówić jej urody, była piękną młodą dziewczyną o idealnym, według niego, ciele.
    Przesunął wolno spojrzeniem po jej sylwetce, niemal leniwie i łakomie, zatrzymując się na dłużej na krągłościach, które podkreślał idealnie dopasowany, czerwony materiał, który tak dobrze współgrał z jej urodą. Była piękna i w małej części, na którą sobie pozwalał i po którą ochoczo wyciągał dłonie, była jego.
    Może powinien nazywać się szczęściarzem, że zwróciła na niego uwagę tak ochoczo mu się oddawała, jednak Jackson, gdy już coś zdobył zastanawiał się jak może sięgnąć po jeszcze więcej nie umiejąc się nasycić. Niezbyt często miewał wyrzuty sumienia i w życiu było mało rzeczy, których mógł żałować, ale niekiedy dosięgała go złość na samego siebie. Nie chciał patrzeć na Balnchard w ten sposób, nie chciał traktować jej przedmiotowo.
    Taa… dobrze mu szło…
    W tym wszystkim jednak nie mógł myśleć tylko o własnym postępowaniu, gdyby miała go dość lub cokolwiek by jej nie odpowiadało, nie trzymał jej na siłę i mogli to zakończyć, znów przenosząc ich znajomość na jedynie przyjacielską relację. Może by im się to udało.
    — Podejrzewam, że nie tylko ja. — stwierdził podchodząc bliżej. Klęknął tuż przed nią bezczelnie zakradając się między jej nogi.
    — Być może, a może dam ci dobry powód byś ty miała ochotę tylko na jedno towarzystwo. — uniósł lekko brew i spojrzał na nią z cieniem wyzwanie; zaczepnie, z błyszczącymi niebieskimi oczami.
    Pochylił się i zaczął składać pocałunki wzdłuż jej nogi, aż dotarł na samą górę. Uśmiechnął się sam do siebie widząc ten cholernie seksowny, koronkowy materiał jej majtek. Przesunął palcami po koronce lekko naciskając na jej łechtaczkę. Odchylił materiał i niezbyt spiesznie, powoli wsunął w nią jeden palec palec, za chwilę dołączając drugi. Wciąż jego ciepłe wargi sunęły po wnętrzu uda pieszcząc miękką skórę. Co jakiś czas, ukradkiem podnosił wzrok i zerkał na jej twarz.
    Był pieprzonym dupkiem, który był w stanie zrobić wiele, by zawrócić dziewczynie w głowie; potrafił zrobić wiele by jęczały jego imię i chciały więcej. Czerpał z tego chorą satysfakcję, gdy widział na ich twarzach rozkosz, gdy czuł na języku słodycz ich ciała. Teraz chciał, by to z ust Octavii wydobyły się jęki, którymi mógłby się delektować; by jej policzki zrobiły się wściekle czerwone. Chciał aby cały wieczór o nim pamiętała, o tym jak dobrze potrafił jej zrobić, tak jak nikt inny. Znał jej ciało, skupiał się na nim bardzo często i bardzo dokładnie.
    Po chwili do palców dołączył usta smakując ją, sunąć językiem po wilgotnej cipce. Smakowała tak dobrze… sam czerpał z takich chwil wiele przyjemności.

    OdpowiedzUsuń
  51. Robił to specjalnie; każdy ruch palca; każdy ruch języka miał przemyślany; każdy jeden miał na celu zawrócić w głowie; zasiać niepokój i pragnienia. Był w tym całkiem niezły, robił to często; mieszał i zawracał w głowie; nie dawał spokoju. Dlaczego? Bo był pieprzonym egoistą, który nie lubi się dzielić. Nawet jeśli nie byli w żadnym związku, a mieli tylko układ, w pewnym sensie uważał ją za swoją własność… za swoją zdobycz. Nawet jeśli się przyjaźnili i byli ze sobą w większej części spraw szczerzy i nie chciał traktować jej jak każdej innej.
    — Wiem, ale lubisz to. Kręci cię to prawda? — wymruczał przyspieszając ruchy palców. Spoglądał jak się wije przed nim, jak jej policzki robią się bardziej zrumienione. Odsunął się od niej oblizując usta i uśmiechając się łobuzersko, z cieniem satysfakcji. Był okropny, ale przecież na to się zgodziła. Wiedziała lepiej niż inne, znała go lepiej niż inne. W tego typu sytuacjach tracił zdrowy rozsądek.
    Uklęknął na łóżku pochylając się nad nią, jego palce wciąż się poruszały naciskając na najczulsze miejsca. Musnął ustami jej wargi. Czuł jak jej ciało drży, jak lekko się spina. Złożył kilka pocałunków na jej szyi, obojczyku i dekolcie.
    — Wyglądasz pięknie, gdy się tak rumienisz. — wymruczał wprost do jej ucha przygryzając jego płatek.
    Nie przejmował się tym, że się spóźnią, impreza w klubie i tak z pewnością trwać będzie do samego rana.
    Gdy dochodziła, sam napawał się tym słodkim widokiem i jej rozkoszą. Złożył na jej ustach jeszcze jeden pocałunek po czym odsunął się, z uśmiechem przyglądając Octavii.
    — Ty jesteś gotowa i wyglądasz obłędnie. Moja kolej. — Zarzucił na siebie czarną koszulę zostawiając ją odpiętą u góry i podwijając nieco rękawy by nie było zbyt formalnie. Szorty zmienił na ciemne jeansy z kilkoma przetarciami. Włosy przeczesał palcami odgarniając niesforne kosmyki z czoła.

    OdpowiedzUsuń
  52. Gabriel dobrze wiedział, że wiele było mu wybaczone w ostatnim czasie. Nie uważał, że popełnił jakieś karygodne błędy, raczej mniejsze niż większe. Choć to już raczej zależy od punktu siedzenia, według niego to nie były poważne błędy, ale już dla innych owszem – mogły być. Ojciec lubił mu wypominać, jak się narobił przez ostatnie miesiące zeszłego roku, aby żadna informacja nie prześlizgnęła się do prasy. Teraz Gabriel wracał i teoretycznie psuł sobie na nowo reputację, ale to było bez znaczenia. Nie dbał o to w żaden sposób. Mogli o nim mówić i pisać co tylko chcieli. Prawdę znali tylko nieliczni. Nie zamierzał też prostować żadnych faktów, które ktoś przekręcił. Nie był od tego. Oczywiście, gdyby to było coś co bardzo by go uwierało to raz dwa wyprostowałby sprawę, ale jakieś głupie pogaduszki z kim był widziany, komu wpychał język do gardła zupełnie go nie obchodziły. Żywili się tym ludzie, którzy nie mieli własnego życia, którzy mogli tylko pozazdrościć tego, co mieli oni.
    On sam nie wiedział czego chciał. Obecnie się nudził, a Octavia była tu jedyną osobą, z którą mógł w miarę sensowny sposób porozmawiać. Większość osób była w wieku jego ojca, a choć umiał z nimi rozmawiać to naprawdę nie miał na to najmniejszej ochoty. Jakby jej tu nie znalazł pewnie pokręciłby się przez jakiś czas, a ostatecznie wyszedłby niepostrzeżenie z domu lub do swojego pokoju, aby odpocząć od tego durnego przyjęcia. Niby wszystko było z górnej półki, ale jakoś nawet ten szampan nie smakował tak, jak Gabriel sądził, że będzie smakował.
    Nie protestował, gdy złapała go za rękę. Szedł za nią, właściwie dobrze wiedząc, do jakiego pokoju zmierza brunetka. Po drodze Gabriel poczuł na sobie spojrzenie ojca, które mówiło naprawdę, teraz w takim momencie, ale nie przerwał swojej rozmowy, aby powstrzymać syna. Młodemu Salvatore wystarczyła świadomość, że do niczego prawdopodobnie nie dojdzie, ale niego staruszek mógł już się zadręczać. Tak jak i rodzice jego towarzyszki, choć nie był pewien czy akurat oni ich zauważyli.
    — Mogłaś od razu dać znać, że chcesz wpaść do mojej sypialni, znaleźlibyśmy się tutaj o wiele szybciej — odparł z uśmiechem. Zamknął za nimi drzwi, aby żadne ciekawskie uszy nie próbowały przypadkiem czegoś podsłuchać. — W takim razie masz szczęście, niemal wszędzie są wygłuszone ściany. Prywatność zachowana — powiedział. Przeszedł się do okna, które zajmowało całą ścianę. Widok na Nowy Jork zawsze go zachwycał. Zwłaszcza wieczorem, gdy miasto pogrążało się w ciemności, powoli zapalały się lampy i światła w mieszkaniach.
    — W barku mam whisky, wino i szampan, gdybyś miała ochotę — powiedział wskazując głową na stojący pod ścianą barek. Nie zawsze miał ochotę stąd wychodzić czy wpuszczać innych ludzi, pokój był całkiem dobrze zaopatrzony. — Masz na coś ochotę?

    Gabs

    OdpowiedzUsuń
  53. [Sądzę, że na wstępie wypadałoby podziękować za komentarz pozostawiony pod KP Nasha.
    Chęci na namieszanie w życiu Octavii jak najbardziej są. A wszystko zaczęłoby się w dniu, w którym mężczyźnie podczas spaceru uciekłaby małpa. I to nie byle gdzie, bo na teren domu należącego do dziewczyny właśnie (miał być uniwersytet, ale przecież jeszcze trochę brakuje do rozpoczęcia kolejnego roku akademickiego). Cóż zrobić w sytuacji, gdy nikogo akurat nie ma w apartamencie, a zwierzę za cholerę nie chce zleźć z balkonu ? Normalny człowiek zapewne zwyczajnie by poczekał na powrót właściciela, ale Bermudo do nich z pewnością nie należy, więc lina, hak do wspinaczki i wio ! A to oczywiście musi skończyć się oskarżeniem o próbę włamania.

    Co Ty na to, by na takim niecodziennym procederze nakryła go Octavia ?

    A może masz inny, ciekawszy pomysł ? Jeśli tak, oczywiście chętnie go wysłucham.]

    Nash

    OdpowiedzUsuń
  54. Uśmiechnęła się, gdy Octavia pokazała jej zdjęcie Oscara. Był całkiem, całkiem. Może nie do końca w guście Ari, ale zdecydowanie należał do przystojniaków, z którym przyjemnie by było wpakować się w jakiś wakacyjny romans.
    - Ładniutki. Może tak zawróciłaś mu w głowie, że przyleci tutaj za tobą, nigdy nie wiesz. – puściła przyjaciółce oczko. Chciała, by uwaga Octavii skupiła się na miłych wspomnieniach i żeby przypadkiem nie zaczęła myśleć o jej innej relacji, która również miała być sekretem, w końcu nie bez powodu Ari uważnie dobierała słowa i pytała o tajemniczego mężczyznę z Paryża, a nie o Howarda, który znajdował się gdzieś w Nowym Jorku i którego sama Min miała okazję nieco bliżej poznać.
    Dopiero co Octavia dowiedziała się co Ari i Laurent wyprawiali tego lata, trochę się bała jak przyjaciółka zareagowałaby na wiadomość, ze Azjatka postanowiła również zabawiać się na otwartym morzu w ramionach Jacksona, z którym jak twierdziła plotkara coś Blanchard łączyło.
    Octavia zawsze miała swoje sekrety i nie chwaliła się wszystkim na prawo i lewo, co było zrozumiałe; w tym świecie nie powinieneś ufać nikomu, plus między dziewczynami zawsze toczyła się jakaś chora rywalizacja – jeśli jedna coś miała, druga wyciągała po to ręce. Może właśnie dlatego Ari postanowiła pokazać się na imprezie na jachcie? Nie była skończona idiotką wypraną z uczuć, która bez skrupułów wskoczyłaby do łóżka z chłopakiem koleżanki, ale jak sam Jackson stwierdził nie byli z Octavia, aż tak blisko – jego słowa, nie jej. Może właśnie dlatego nie miała żadnych pohamowań, przecież nie zrobiła nic złego, prawda? Gdzieś w środku jednak miała nadzieje, że nie stanie się gwiazdą kolejnej afery, a Octavia o całym zdarzeniu się nie dowie.
    - Ah, starzy zawsze znajdą jakiś sposób, by uprzykrzyć mi życie. Ostatnio stwierdzili, że zabiorą mi szofera i będę musiała jeździć metrem, ale jakoś się tym nie przejmuje. – zaczęła, nonszalancko machając ręka. Posiadała tylu znajomych, że zawsze mogła skorzystać z usług ich kierowców, albo nawet wskoczyć w taksówkę. Chyba wszystko szło wedle jej planu, nic nie wskazywało na to, że Blanchard mogła cos wiedzieć o nadmorskich przygodach Min, więc dziewczyna odetchnęła z ulgą.

    [ja tu chyba wyczuwam jakąś kłótnię, co by za nudno nie było xD]

    OdpowiedzUsuń
  55. Uśmiechnął się słodko na jej słowa. Uwielbiał, gdy robiła się taka... zadziorna i odrobinę zazdrosna. Przecież wiedział, że o to chodzi, nawet jeśli ubierała to w ładniejsze słowa i starała się nie pokazywać tego po sobie. Jackson robił dokładnie to samo tylko mniej delikatnie, w bardziej wyrafinowany sposób. Przecież to co przed chwilą robił, za tym wszystkim pobrzmiewała zazdrość i chęć zaznaczenia własnego terenu, jakby Octavia była jego. Nigdy, by się do tego nie przyznał, być może sam nie do końca poznawał te uczucia i potrafił je zrozumieć, ale tam były. Wciąż zwracali na siebie uwagę, wciąż się kusili.
    — Mówisz i masz. — odparł odchylając głowę nieco na bok i mrucząc, gdy poczuł jej przyjemnie miękkie wargi na swojej skórze.
    Jackson zwykle szybko się nudził i wymieniał jedną zabawkę na drugą, jeden gadżet na kolejny i to samo tyczyło się dziewcząt. Jednak panna Blanchard miała w sobie coś co nie potrafiło mu dać sobie spokoju i skupić się w pełni na kolejnym celu. Miała to coś po co za każdym razem wracał jakby była jakimś rodzajem narkotyku, jego własnym uzależnieniem, którego za każdym razem chciał więcej, który za każdym razem stawał się bardziej toksyczny, szybciej rozchodząc się po żyłach, drażniąc mięśnie i najciemniejsze zakamarki myśli.
    — Chodźmy. — ujął jej twarz w dłonie i pozwolił sobie złożyć jeszcze jeden pocałunek na jej słodkich ustach po czym odsunął się chwytając ją za dłoń. Pociągnął ją w stronę wyjścia i tak byli już spóźnieni. Przed wyjściem zarzuciła na ramiona płaszcz po czym wsiedli do windy i skierowali się w końcu do wyjścia. Jackson sięgnął po telefon sprawdzając co słychać w świecie, na stories mignęła mu impreza na którą właśnie mieli zamiar się udać.
    — Już się w najlepsze bawią. — stwierdził oglądając nagrania. Zerknął na Octavię, uśmiechnął się i otoczył ją ramieniem po czym wyciągnął rękę przed siebie robiąc im zdjęcie. I tak gadali, a z Octavią miał pełno zdjęć.

    Jackson

    OdpowiedzUsuń
  56. Dojechali na miejsce całkiem szybko i sprawnie. Obyło się bez zbędnych korków, które niekiedy potrafiły uprzykrzyć życie mieszkańcom Nowego Jorku. Jackson nie miał widział plotki o sobie i Ari, ale nie spodziewał się, że Octavia również się o nich dowiedziała. Jego racjonalna połowie wiedziała, że przekroczył pewną niepisaną granicę, wszedł pomiędzy dwie przyjaciółki... z drugiej zaś strony to był częsty widok, gdy w towarzystwo się mieszało i przyjaciele ze sobą sypiali. Poza tym Jackson uparcie zasłaniał się argumentem o tym, że nie był z Octavią, nie byli ze sobą i nie musieli być sobie wierni, nie musieli być fair. Między nimi nie było czegoś takiego jak wyskok w bok, jak romans i tego typu komplikacje. To nie miało prawa bytu, bo nie byli parą.
    Jednak miał świadomość, że mogło to w jakiś sposób zaboleć Octavię. Mogła potrafić radzić sobie samej w wielu sytuacjach, być nieco złośliwą i beztroską, ale jak nikt wiedział, że koniec końców była wrażliwa. Dlatego z początku nie rozumiał jak mogła wpakować się w tak... bezduszny układ. Jednak póki nie dostrzegał sprzeciwów i braku zadowolenia kontynuował. Obiecał jej dzisiejszego wieczora bycie grzecznym, choć nie powinien, Jackson zwykle nie potrafił zachowywać się poprawnie jednak tym razem miał zamiar przynajmniej spróbować. Skoro mieli wrócić tego wieczora razem do niej.
    Zajechali pod klub, pod którym tłoczyła się wciąż niezła kolejka. Jackson jednak nie miał zamiaru w niej stać i marznąć. Zaparkował samochód po czym wysiadł i otworzył drzwi Octavii. Uśmiechnął się do dziewczyny i poprowadził ją do wejścia, wymienił kilka słów z ochroną, która po chwili wpuściła ich do środka poza kolejnością.
    — Widzisz gdzieś swoich znajomych? — zagadnął nachylając się ku niej, by mogła cokolwiek usłyszeć przez głośną muzykę płynącą z głośników. W środku panował półmrok, a ciemność rozświetlały kolorowe światła. Rozejrzał się nieco w poszukiwaniu znajomych twarzy. W całym klubie było pełno ludzi, a wszystkie loże były pozajmowane.
    Dostrzegł w tłumie sylwetkę Lucasa, który zaczął kierować się w ich stronę. Całkiem odruchowo dłoń Jacksona ułożyła się u dołu pleców Ocatvii. Przysunął się do niej, nieco otaczając ramieniem.

    J.

    OdpowiedzUsuń
  57. Był lekko zaskoczony zachowaniem Octavii, dystansem który nagle stworzyła i który z łatwością od niej wyczuł. Nie dał jednak po sobie niczego poznać, nie drgnął mu ani jeden mięsień, gdy Balnchard witała się z Lucasem i gdy wraz z nim udała się napić.
    O co kurwa chodzi? pomyślał obserwując tą dwójkę. Nie cierpiał Lucasa, wyjątkowo mocno działał mu na nerwy, ale nie reagował. Był za trzeźwy, by robić awantury o nic.
    Posłał chłopakowi całkiem miły i lekki uśmiech jakby jego słowa nie robiły na nim żadnego wrażenia, choć w rzeczywistości miał ochotę obić mu tę gębę i wyprowadzić stąd. Tak dla zasady, by trzymał łapy z daleka od czegoś co jest poza jego zasięgiem.
    — Cześć Lucas. — mruknął mierząc się spojrzeniem z chłopakiem. Dłonie miał wsunięte w kieszenie spodni, zacisnął je w pięści. Przebiegł go nieprzyjemny dreszcz, gdy nazwał ją naszą małą Tay. — Oh, dzięki za troskę. Z pewnością się odnajdę. — Przeniósł wzrok na Octavię. Odrobinę spoważniał, widział w jej spojrzeniu, że coś jest nie tak, że jest na niego wściekła, że ich poprzednie ustalenia nie są już nic warte. Skoro tak... — Cokolwiek sobie Octavia zażyczy. — odparł posyłając jej ostatnie spojrzenie. Gdy odeszła od nich, Jackson wyminął Lucasa szturchając go mocno ramieniem. Nie miał zamiaru wdawać się z nim w zbędne dyskusje, które do niczego nie prowadziły.
    Ruszył w stronę baru, w tą samą stronę w którą udała się Octavia. Z łatwością rozpoznał ją, brunetkę w czerwonej sukience. Stanął koło niej, skinął na barmana zamawiając sobie whisky z lodem.
    — O co ci chodzi? — zapytał przenosząc na nią wzrok. Nim jednak uzyskał odpowiedź, obok pojawił się Lucas. Jackson chciał się odezwać, ale u jego boku znalazła się blondynka, którą wcześniej spostrzegł na loży.
    — Jackson, racja? — zagadnęła. Nie odpowiedział od razu tylko patrzył prosto w ciemne tęczówki Blanchard, czekając jeszcze na jej ruch.

    <3

    OdpowiedzUsuń
  58. Ari całym tym zdarzeniem była nieco zdezorientowana, nie bardzo rozumiała dlaczego miła rozmowa nagle zamieniła się w krzyki i obelgi. Chwilę zaczęło jej połączenie faktów, aż w głowie pojawił się jako taki zarys sytuacji i dlaczego Octiavia nagle postanowiła rzucać w nią piorunami. Zrobiła krok do tyłu, tak na wszelki wypadek, gdyby przyjaciółka postanowiła się na nią rzucić, po czym zmarszczyła brwi.
    - Ale o co ci tak właściwie chodzi? – zaczęła, lustrując dziewczynę uważnym spojrzeniem. - Nigdy nie wspomniałaś, że Jackson był poza zasięgiem, ani nie zaklepałaś go sobie. Przespałaś się z nim, o czym wie cały Nowy Jork, czy może jest coś więcej, co chciałabyś mi powiedzieć? – Jak Min zdążyła już zauważyć, Blanchard nie dzieliła się z nią każdym sekretem. Niby były przyjaciółkami, a w ostatnim czasie chyba się od siebie oddaliły, szczególnie, gdy Octavia zniknęła na całe wakacje. Skąd dziewczyna miała zdawać sobie sprawę, że miała do kogoś jakieś uczucia, przecież wróżką nie była. Śmieszna była dla niej ta cała sytuacja, tak tez postanowiła ja potraktować, jak żart.
    - A jeśli już bardzo musisz wiedzieć, to tak, miałam okazję zobaczyć wszystko z bliska. Ah, i uwierz mi, nie byłam jedyną osobą tej nocy, która nie potrafiła utrzymać przy sobie rąk. – Jej usta wykrzywiły się w zadziornym uśmiechu, jakaż ona była bezczelna.
    Jeśli Octavia naprawdę chciała się z nią kłócić i prawić jej wywody miała do tego pełne prawo, Ari jednak nie miała zamiaru padać u jej stóp i błagać o przebaczenie, to nie było w jej stylu no i w ogóle nie było po co – nie złamała żadnych zasad. Min wolała zdenerwować Blanchard jeszcze bardziej, podnieść jej ciśnienie, powiedzieć cos głupiego, a nawet mogły się podzielić wrażeniami z ich czasu spędzonego z Jacksonem – nic nie zacieśnia więzi bardziej, niż seks z tym samym facetem! A może to jednak rujnowało relacje?

    Min Ari

    OdpowiedzUsuń
  59. Chyba nigdy wcześniej nie miał okazji widzieć Octavii tak bardzo zdenerwowanej. Kipiała złością, która odbijała się nie tylko w jej słowach, ale także spojrzeniu, ruchach które wykonywała. Była wściekła i dopiero, gdy gdy zwróciła się do blondynki, której notabene nie znał i nie kojarzył, zrozumiał o co mogło jej chodzić. Min... W porządku, mógł przyznać, że posunął się o krok za daleko, ale to nie była żadna nowość na tym pojebanym Manhattanie. Sam był o nią zazdrosny, ale nie robił scen, bo wiedział, że koniec końców nie mógł rościć sobie do niej żadnych praw. A z Ari przespał się tylko i wyłącznie dlatego, że był naćpany i najebany, wcześniej nie miał ochoty położyć na niej nawet małego palca. Ale tego przecież nie mogła wiedzieć.
    Ściągnął brwi i odsunął się od blondynki, której posłał krótkie spojrzenie po którym zaraz zniknęła gdzieś w tłumie. Tego było kurwa za wiele.
    — O co ty kurwa jesteś zazdrosna?! — warknął. Dopił drinka na raz po czym odstawił z impetem szklankę, która odbiła się od lady i zbiła się po stronie barmana. — O chuj ci chodzi?! Tak, przeleciałem Ari, tak samo jak wiele innych nic nieznaczących dziewczyn przed nią i co?! Tylko ty jedna rościsz sobie prawa do robienia scen! Bo co? Bo spałem z tobą więcej niż raz? — parsknął śmiechem. — Na co ty liczyłaś Tay, że okażę się księciem z bajki? Dobrze wiedziałaś w co się pakujesz, jak każda z was. — wyrzucił z siebie nie kryjąc złości, która zalała jego ciało i myśli. Powinien ugryźć się w język, ale zwykle najpierw robił, a później niekiedy myślał. Zresztą na prawdę nie rozumiał dlaczego Blanchard reagowała tak gwałtownie.
    — Chyba powinieneś się opanować Howard. — Jackson przeniósł wściekłe spojrzenie na Lucasa. Prychnął pod nosem.
    — Ty się kurwa lepiej nie wtrącaj w nie swoje sprawy. — warknął znów przenosząc wzrok na Octavię.

    Here we go!

    OdpowiedzUsuń
  60. — Bawię się?! — zaśmiał się, ale w jego głosie nie można było dosłyszeć wesołości, a w oczach dojrzeć cienia zadowolenia. Był cholernie wściekły, na siebie, na Octavię i na Min. — Czy kiedykolwiek cokolwiek ci obiecałem? Nie! Nigdy nie było mowy o żadnych uczuciach, nigdy nie zająknąłem się o związku. Zawsze chodziło o seks i tylko seks. Sama zabawiałaś się z innymi facetami, na przykład w wakacje, gdy wyjechałaś na dwa pieprzone miesiące bez słowa i zabawiałaś się z jakimś Francuzikiem! — wytknął. Nie miała prawa go oskarżać o bawienie się uczuciami i traktowania jej jak zabawkę. Sypiali ze sobą, ale nie tylko z sobą.
    — Ja ci nie pozwalam? Nie rozśmieszaj mnie, śmiało, tylko później do mnie nie wracaj jak ktoś ci nie będzie potrafił zrobić dobrze albo będziesz znudzona. — warknął. — Niczego nie próbuję zjebać, bo niczego między nami nie ma. Nie wiem co sobie ubzdurałaś, ale taka jest prawda. — Nie rozumiał o co jej chodzi, przecież nigdy nie było mowy o tym, że cokolwiek do niego czuje, a Jackson od samego początku stawiał sprawę jasno, są przyjaciółmi, którzy czasem pójdą ze sobą do łóżka.
    Zacisnął szczęki i uderzył dłonią w blat, czym przykuł uwagę kilku osób, które siedziały przy barze.
    — Octavia... Nigdy nie byłaś jedną z wielu i dobrze o tym wiesz, nigdy tak cię nie traktowałem. — Przysunął się do nie niej spoglądając w te cholernie ciemne i piękne oczy, które teraz przywodziły mu na myśl ocean podczas sztormu. — Wiesz jaki jestem. Nigdy z nikim nie byłem, bo się do tego nie nadaję, pod wieloma względami. Nigdy niczego ci nie obiecałem i gdy wchodziliśmy w ten układ sądziłem, że to rozumiesz. Skoro masz z tym taki problem to koniec z tym. Proszę bardzo idź i układaj sobie życie. — Odsunął się od niej i skinął po raz kolejny na bramna, który niemal od razu podsunął mu szklankę wypełnioną złotawym trunkiem.

    J.

    OdpowiedzUsuń
  61. Widział jak złość mieszała się z goryczą i chyba pierwszy raz w życiu poczuł jak coś go zakuło w serce. Nigdy nie planował doprowadzić do takiej sytuacji, nigdy nie chciał jej skrzywdzić. Kurwa! Był wściekły, ale w tym ułamku chwili przede wszystkim na siebie. Nie sądził, że rozejdą się w dwie różne strony i to będzie na tyle; że to będzie koniec. Chyba miała rację, była jedyną stałą rzeczą w jego życiu, jedyną osobą do której mógł wrócić.
    Nic więcej nie dodał, nie chcąc jeszcze bardziej pogrążać siebie w jej oczach i jeszcze bardziej zaogniać sytuacji. Wciąż jednak nie potrafił poczuć się winny, wciąż nie widział problemu w swoim zachowaniu. Przecież stawiał sprawę jasno... Dlaczego tak się wściekała? Nie rozumiał, a może nie chciał widzieć, że podejście Tay względem niego się zmieniało; nie chciał brać pod uwagę, że znosiła ten układ, bo w głębi serca liczyła na coś więcej z jego strony. Było tak dobrze, świetnie się bawili, a teraz wszystko się skomplikowało, a on przecież tak bardzo nie cierpiał komplikacji.
    Podniósł spojrzenie znad szklanki, gdy się odsunęła i skończyła popijać szoty.
    — Octavia... — zawołał oglądając się za nią, ale była już przy swoich znajomych, a jego głos na pewno został zagłuszony przez głośną muzykę. — Kurwa! — chwycił szklankę i cisnął nią w ścianę za plecami barmana. — Kurwa! — warknął i sięgnął po portfel. — Daj butelkę. — polecił i rzucił kilka banknotów, które mogły pokryć koszt alkoholu i stłuczonego szkła. Pomiędzy kartami dostrzegł przeźroczystą paczuszkę z białym proszkiem. Cudownie.
    Pokierował się w stronę toalet. Potrzebował odciąć się od natrętnych myśli i od całej tej popieprzonej sytuacji. Zamknął się w jednej z kabin. Upił porządny łyk ostrej whisky, która przyjemnie rozpalała wnętrze. Wysypał na dłoń nieco fety, którą po chwili wciągnął najpierw w jedną później w drugą dziurkę. Spojrzał na resztę narkotyku.
    — Pierdolić. — mruknął i wciągnął resztę, po której od razu poczuł się lepiej. Potarł nos, który palił żywym ogniem. Odczekał kilka minut, aż poczuł pierwsze skutki zażycia narkotyku. Serce przyspieszyło żywiej pompując krew w organizmie, dłonie zaczęły przyjemnie mrowić, a w głowie szumiało.

    J.

    OdpowiedzUsuń
  62. Jackson opróżnił do połowy butelkę po czym zostawił ją na blacie przy zlewie i wrócił na główną salę klubu. W głowie nieco mu wirowało, serce waliło w piersi niemal boleśnie obijając się o żebra. Muzyka dudniła głośniej i wyraźniej, czuł każdą wibrację wydobywającą się z głośników. Skóra była wrażliwsza, miał wrażenie, że uwiera go nawet jego własna koszula. Wypatrzył w tłumie blondynkę, którą wcześniej spławił, tańczyła z inną dziewczyną. Uśmiechnął się sam do siebie, niemal drapieżnie jakby właśnie wyruszał na łowy.
    Znalazł się za dziewczyną układając dłonie na jej ramionach, powoli zsunął się z nimi na talię i biodra dziewczyny. Przylgnął do niej całym swoim ciałem dostosowując własne ruchy do ruchów blondynki.
    — Wybacz to wcześniejsze nieporozumienie. — wymruczał nieco zachrypniętym głosem wprost do jej ucha, którego musnął płatek wargami. Przebiegł go dreszcz, jego ciało działało teraz na gwałtownie podwyższonych obrotach. Zsunął się z pocałunkami na szyję dziewczyny, a gdy to mu się znudziło, obrócił ją przodem do siebie. Nie widział dokładnie jej twarzy, półmrok rozświetlały jedynie kolorowe światła migające im nad głowami.
    Dziewczyna uśmiechnęła się i coś zaczęła mówić, ale Jackson nie słuchał jej. Nie obchodziło go co miała do powiedzenia. Potrzebował odskoczni, zabawy która odwróci jego uwagę od Octavii, która za pewne gdzieś się tutaj jeszcze kręciła. Dłonie Jacksona wędrowały po ciele blondynki, nie była mu dłużna wodząc palcami po torsie i karku Jacksona, a jej usta spoczęły na jego szyi drażniąc skórę, rozpalając go jeszcze bardziej. Przymknął na chwilę powieki rozkoszując się intensywnie odczuwanym dotykiem i przyjemnym wirowaniem myśli, które oczyszczały się z wszelkich negatywnych wrażeń dzisiejszego wieczora.
    Gdy otworzył oczy ujął dziewczynę za policzki i przyciągnął jej usta do swoich. Smakowała słodkim drinkiem, wódką i papierosami. Smakowała... inaczej. Pogłębił pocałunek stając się bardziej natarczywym i zachłannym w tej pieszczocie. Wciąż smakowała obco. Znów się w nim zagotowało. Pieprzona Blanchard...

    J.

    OdpowiedzUsuń
  63. Gdzieś nad głową blondynki błysnęła mu niewyraźna sylwetka Octavii ciągnącej za sobą Lucasa. A może mu się wydawało? Może jego własna głowa sobie z niego kpiła i podsuwała mu te paskudne obrazy? Może jednak nawciągał się za dużo.
    Odsunął się nagle od blondynki niemal siłą odklejając ją od swoich ust. Stanęła na palcach chcąc ponowić pocałunek, ale Jackson chwiejnie uchylił się przed nią. Co z nim kurwa było nie tak? Dziewczyna zmarszczyła brwi, a on raz jeszcze spojrzał w stronę drzwi. Nie mógł za nią pójść, nie chciał...
    — Chodźmy stąd. — powiedział nagle, uśmiechając się do dziewczyny jak najlepiej potrafił. Chwycił ją za dłoń i pociągnął w stronę wyjścia, a później dalej na parking. Auto było dużo lepszym miejscem niż kible w klubie. A przynajmniej teraz w jego głowie jawiło się to w ten sposób.
    Gdy wyszli na zewnątrz jakiś facet wpadł prosto w Jacksona.
    — Kurwa, uważaj jak łazisz! — warknął doskakując do mężczyzny. Zacisnął dłoń w pięść i wymierzył mu cios w twarz. Jeden, drugi, trzeci... stracił rachubę... musiał się wyżyć, wyzbyć tych negatywnych emocji, które w nim buzowały, a które napędzał teraz wciągnięty narkotyk. Widział jak z nosa faceta trysnęła krew i tylko tą cholerną czerwień teraz widział, przysłaniała mu wszystko inne. Gdzieś pomiędzy ciosami poczuł pięść mężczyzny na własnej szczęce. Poczuł czyjeś dłonie na swoich ramionach, być może była to ta sama blondynka, którą chciał przelecieć w samochodzie, a może inny przypadkowy przechodzień. Nie dbał o to, nie dbał nawet o fakt, że ktoś mógł zrobić mu zdjęcia i znów opublikować w sieci.
    Ktoś go w końcu odciągnął. Oddychał szybko i ciężko. Ramiona i dłonie mu drżały. Zawsze po prochach był wybuchowy i nieco nieobliczalny.
    — Pierdolcie się wszyscy. — warknął pod nosem i ruszył chodnikiem przed siebie.

    J.

    OdpowiedzUsuń
  64. Momentami miał wrażenie, że starsi plotkują znacznie bardziej niż ludzie w ich wieku. Może to któreś z rodziców właśnie stało za plotkarą? Nie byłby nawet zdziwiony, gdyby tak właśnie było. Dorośli, którym znudziły się obowiązki. Cóż, jakby nie patrzeć to była jedna z opcji. W końcu kto wiedział więcej niż oni? Miał wrażenie, że często stoją w kącie i obserwują, ale dokładnie wiedzą co robią za zamkniętymi drzwiami ich dzieci. Wszyscy byli pewni, że nikt nic nie widzi i nie słyszy, ale jak wiele tak naprawdę wiedzieli?
    Brunet uśmiechnął się nieznacznie pod nosem, kiedy zaczęła zmniejszać między nimi dystans. Dobrze się bawili razem w zeszłym roku, czemu nie pociągnąć tego dalej? Nie musieli od razu sobie składać obietnic na resztę życia. Na to byli stanowczo za młodzi, podejrzewał też, że po wybrykach z tamtego roku nie chciałaby, aby Gabriel składał jej jakiekolwiek obietnice. Raczej dobrze wiedzieli, że to się może skończyć tragedią.
    — Mógłbym chcieć to wykorzystać — odpowiedział. Dopił do końca szampana, a kieliszek bez większego zastanowienia rzucił pod nogi. Rano to ktoś posprząta, był pusty i to było tylko szkło. Nic znaczącego. Sądząc po cichy nawet się nie rozbił, nie ważne. — Pytanie czego ty chcesz, Tay? — mruknął. Ujął podbródek brunetki w dwa palce, a następnie uniósł go lekko do góry. Nie tylko Octavia lubiła prowokować. Znacznie zmniejszył jeszcze między nimi dystans. Nie miał żadnych zobowiązań, nie był pewien jak ona, ale podejrzewał, że gdyby miała to nie przyszłaby tu wcale. Wiedziała, że się na niego natknie.
    — Co chcesz, żebym zrobił? — mruknął niemal prosto w usta brunetki, jednak nie pocałował jej, czekając na ruch z jej strony.

    Gabs

    OdpowiedzUsuń
  65. Jackson zatrzymał się słysząc za plecami znajomy głos należący do Octavii. Do niej? Kręciło mu się w głowie i wszystko do godziło do niego jak zza grubej szyby. Wziął głębszy oddech i odwrócił się w jej stronę. To była ona. Dopiero teraz dotarły do niego jej słowa, ich sens. Obrócił nieco głowę i zobaczył swój samochód, w dłoni ściskał kluczyk.
    Przetarł rękawem koszuli rozciętą wargę z której sączyła się powoli krew.
    — Bo co? — mruknął po czym i tak wcisnął w jej dłonie kluczyki. Chyba tylko ona mogła go teraz zatrzymać i przebić się przez mgłę która spowiła jego umysł. Prychnął pod nosem. — Jesteś taka… czy to nie żałosne? Mówisz, że mnie nienawidzisz, a jednak tu stoisz. — uniósł dłoń i musnął palcami jej policzek, z którego odgarnął zbłąkany kosmyk włosów i zaczęła go za jej ucho.
    — Wracaj do swojego kolegi, może on okaże się mniejszym chujem. — polecił po czym odsunął się od dziewczyny. Wsunął dłonie w kieszenie spodni i ruszył dalej chodnikiem niezbyt orientując się dokąd idzie. Równie dobrze mógł łazić po mieście przez całą noc lub zajść po drodze do innego klubu i nawalić się jeszcze bardziej. Tak, to był zdecydowanie dobry plan, który miał zamiar zrealizować i na którym teraz w pełni się skupił olewając dziewczynę za plecami, samochód i całą resztę gapiów.
    Wiedział, że jutro obudzi się z zajebiście wielkim kacem, być może nawet tym moralnym, ale miał to teraz w głębokim poważaniu. To był ten stan, gdy chciał więcej, póki nie padnie nie przestanie, stan w którym robił najgorsze głupoty.

    J.

    OdpowiedzUsuń
  66. Oboje popychali się teraz nad przepaść. Igrali z ogniem. Oboje lubili czuć sunące po ciele plomienie, które nie parzyły skóry, a jedynie ja rozpalały. Znali siebie, swoje potrzeby, swoje ciała i dobrze widzieli co znajdą u tej drugiej osoby. Nie musieli robić nic na poważnie, nie musieli myśleć o niczym. Mogli zostać w tej sypialni, nie patrząc na to, jak ich wyjście wyglądało. Chyba wszyscy dostrzegli, że ich tam zabrakło, łatwo mogli połączyć ze sobą wątki, ale to nie mialo znaczenia. Byli dorośli, podejmowi sami za siebie decyzję. Nikt ich do niczego nie zmuszał. Uśmiechnął się nieznacznie, gdy dystans między nimi się jeszcze bardziej zmniejszył. Miał wrażenie, że od zapachu jej perfum kręci mu się w głowie. Jeśli się nie mylił, używała tych co zawsze. Odwzajemnił pocałunek, dłonie układając na biodrach brunetki, która do siebie przysunął. Między nimi nie było już właściwie większej przerwy, właściwie to już poza jej sukienka nie dzieliło ich nic. Jego rozpięta koszula nie stała im już na przeszkodzie.
    - Na ciebie - mruknął krótko w odpowiedzi nim złączył ich usta w pocałunku. Dłonie przesunął na pośladki brunetki, by z lekkością na pochwycić i podnieść. Można było uznać, że poniosły ich emocje, bardzo prawdopodobne, że tak właśnie było i w tym momencie żadne z nich nie myślało trzeźwo. Wręcz przeciwnie, Gabriel nawet dużo nie wypił, ale też nie o tej rodzaj trzeźwości mu chodziło.
    Póki co jeszcze stał w miejscu, odwzajemniając kolejne pocałunki. Ruszył się w końcu z miejsca w stronę swojego łóżka, choć jednocześnie zostanie przed oknem było równie pociągająca opcją. Postawił Octavię przed łóżkiem, próbując znaleźć zapięcie od sukienki.
    - Mam cie - mruknął, gdy je w końcu znalazł - nie masz w swojej szafie sukienek z prostym zapięciem? - zaśmiał się, ale nie oczekiwał odpowiedzi. Dostatecznie dużo ich z niej zdejmował, aby wiedzieć co mu odpowie.

    (nic nie szkodzi, nie przejmuj się długością:D Ja za ewentualne błędy przepraszam, bo też z telefonu poleciał odpis! ❤️)
    Gabs

    OdpowiedzUsuń
  67. Znów się zatrzymał. Potarł twarz dłońmi. Właśnie dlatego nie mógł tutaj zostać, bo był w takim a nie innym stanie. Musiał dać temu upust, a rano obudzi się gdzieś…gdziekolwiek i z kimkolwiek. Było mu to bez różnicy.
    Znów się obejrzał na Octavię. Co z nią było kurwa nie tak? Dlaczego za nim szła, dlaczego nie mogła się dalej obrażać i siedzieć w klubie? Nie chciał tego wszystkiego słyszeć, nie chciał mieć tej niewygodnej świadomości, brać za to odpowiedzialności.
    — Nic nowego. — wzruszył ramionami. Zawsze robił jakieś głupoty, czy to wobec innych, czy wobec samego siebie. Spojrzał na jej policzki, które teraz były wilgotne od łez. Jego twarz przeciął dziwny grymas. Nie chciałeś jej skrzywdzić no to masz. Brawo Jack. Złośliwy głos rozbrzmiał w jego głowie. Przymknął na moment powieki, było mu duszno i niedobrze. Gdy znów spojrzał na dziewczynę uśmiechał się lekko jak gdyby nic się nie działo. Nie chciał żeby za nim szła, a tym bardziej nie mógł jej powiedzieć czegoś co chciała tak bardzo usłyszeć. Chyba wyraźnie widziała i miała dużo dowodów na to, że Jackson i związki to kiepskie połączenie. Tylko jakaś jego chora cząstka cieszyła się, że Blanchard tak naprawdę jest jego, że nie chce nikogo innego. Łechtało to jego wybujałe ego.
    — Tay… — uniósł dłonie i starł łzy z jej policzków. — Miałaś mnie, bardziej niż inne. — westchnął po czym odsunął się od niej. — Nie idź za mną. — dodał zawierając w tym cień ostrzeżenia. To wszystko potoczyło się w kierunku jakiego nie chciał. Musiała to zrozumieć.

    OdpowiedzUsuń
  68. Z ciężkim sercem zostawił ją w tedy pod klubem i z jeszcze większym trudem nie pozwolił sobie na obejrzenie się przez ramię i po raz kolejny zatrzymanie. Chyba, gdyby nie był tak naćpany to nie ruszyłby się z miejsca i zacząłby ją tam przepraszać chowając swoją durną dumę w kieszeń. Całą noc krążył po mieście zaszywając się to w jednym, to w drugim klubie; pił i bawił się w ramionach kompletnie nieznajomych dziewczyn. Kompletnie oderwał się od tego co się wydarzyło i było mu dobrze w tym słodkim zapomnieniu.
    Następnego dnia obudził się ogromnym kacem w obcym mieszkaniu, z obcą dziewczyną oplatającą go ramieniem. Zaklął w myślach, gdy fala nieprzyjemnych, nieco zamglonych wspomnień w niego uderzyła z równą mocą co mdłości. Odsunął ramię dziewczyny i podniósł się do siadu rozglądając nieco po niewielkim mieszkaniu. Cóż, daleko mu było do luksusów, do których przywykł na co dzień spędzać czas, ale miał to teraz gdzieś. Po podłodze walały się ich ubrania i puste butelki, na stoliku stał karton po pizzy.
    Podniósł się z miejsca z szafki zgarniając telefon i przeszedł do łazienki, gdzie jego żołądek nie wytrzymał i zwróciła całą swoją zawartość. Doskonale wiedział, że było to winą prochów, które wciągał. Na alkohol jego organizm nie reagował tak źle. Całe jego ciało drżało i trzęsło się nad sedesem. Zeszłej nocy przesadził, czuł to każdą komórką swojego ciała. Było mu cholernie zimno i niedobrze, a głowa niemiłosiernie pulsowała. Usiadł na zimnych kafelkach i oparł się o ścianę. Odpalił telefon, widział kilka powiadomień, wiadomości. Każdą jedną zignorował. Wszedł w galerię i zdjęcie, które zrobił wczoraj sobie i Octavii w windzie. Czy już w tedy wiedziała?
    Westchnął ciężko i nacisnął ikonkę kosza na śmieci. Zawahał się i ostatecznie nic nie zrobił.
    Spojrzał na swoje pościerane kłykcie.
    — Kurwa. — mruknął pod nosem.

    Drzwi w apartamencie otworzyły się, ale w progu nie stał Jackson tylko nieco starsza kobieta, która pilnowała porządku i ogarniała apartament. Kojarzyła jednak dziewczynę, która stała w progu.
    — Jacksona od kilku dni nie ma. — wytłumaczyła niezbyt przejęta. Niejednokrotnie zdarzało się, że młody Howard nie wracał do domu. — Coś przekazać, kochanie? — zapytała z ciepłym uśmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  69. Jackson nie wracał do domu, bo nie musiał. Przez kilka dni nawet nie zjawił się na zajęciach co zdarzało mu się rzadko. Zwykle nawet na solidnym kacu pojawiał się na uczelni. Ale przecież nikt nie zawalił studiów nie zjawiając się na zajęcia kilka razy do roku.
    W nocy pochłaniało go miasto, imprezował niczego sobie nie odmawiając dzięki temu miał z głowy natrętne myśli i wyrzuty sumienia, które wyjątkowo próbowały dostać się do głosu. Skutecznie je uciszał szalejąc w klubach i na mieście, bawiąc się z obcymi. Nie miał ochoty na komentarze ze strony znajomych i potencjalne plotki. Ranki natomiast spędzał w nie swoim mieszkaniu, budząc się przy kimś kogo ledwo pamiętał z minionej nocy. Powoli zaczynał się ogarniać i czuć tak jakby nigdy nic złego się nie wydarzyło, jakby kłótnia z Octavią nie miała miejsca. Był mistrzem w zapijaniu kłopotów i unikaniu konsekwencji.
    Dopiero po kilku kolejnych dniach zjawił się w apartamencie. Kluczyki od auta, o których zdążył również zapomnieć, leżały na szafce w przedpokoju z dołączoną karteczką od gosposi. Zignorował fakt, że Octavia pofatygowała się by mu je zwrócić.
    Wszedł do łazienki i stanął przed lustrem. Był nieco blady, miał podkrążoną, siną skórę pod oczami. Mało ostatnio spał, dużo pił i zdecydowanie przegiął z ćpaniem różnego gówna, które podsuwali mu nowi znajomi, a Jackson nie miewał tendencji do pytania co to. Objawiało się wzmożonym drżeniem dłoni i niepokojem. Musiał w końcu przerwać.
    Wszedł pod prysznic delektując się gorącą wodą na skórze. Pozwalał jej zmywać z siebie wrażenia ostatniego tygodnia, zmęczenie i smród tytoniu. Jego mięśnie w końcu się rozluźniły, więc wyszedł owijając się miękkim ręcznikiem. Sięgnął po telefon, którego w ostatnim czasie niezbyt pilnował i niezbyt interesował się tym czego od niego chciano.
    Spostrzegł wiadomość od Octavii, nieco zdziwiony przeczytał krótką informację o jej wyjeździe do Hamptons. Usilnie starał się ignorować świadomość tej krótkiej wiadomości, z którą nie wiedział co zrobić. W końcu zebrał się w sobie i postanowił do niej pojechać, powinni porozmawiać tym razem na spokojnie. Choć zwykle ignorował problemy, tym razem chciał postawić sprawę jasno. Nie miał pewności, że skończy się to dobrze, ale był cholernie upartym dupkiem, więc musiał spróbować.
    Przebrał się zarzucając na ramiona kurtkę motocyklową i sięgając po kask oraz kluczyki.
    Zjeżdżając na podziemny parking wykręcił numer Octavii, ale dziewczyna nie odebrała.

    OdpowiedzUsuń
  70. Jechał nieco zamyślony, choć zwykle za kierownicą stawał się bardziej skupiony i uważny. Teraz jednak jego myśli wtórowały wokół Octavii. Raz jeszcze odtwarzał awanturę, którą urządzili w 40/40. Raz jeszcze przed jego oczami pojawiła się twarz zapłakanej dziewczyny. I znów ta złość na samego siebie się w nim zagotowała.
    Odkręcił mocniej manetkę, a maszyna wystrzeliła do przodu. Zaczął wyprzedzać kolejny samochód zjeżdżając na lewy pas autostrady. Nie zauważył, że w tym samym momencie manewr zaczęło także inne auto. Starał się wyhamować jednak przy tej prędkości czas reakcji wynosił zaledwie kilka ulotnych sekund. Auto zepchnęło go na barierki, a motocykl stracił przyczepność na zabrudzonej nawierzchni pobocza. Wszystko działo się niezwykle szybko, zbyt szybko by jego wzrok i głowa mogły to zarejestrować. Motocykl runął na ziemię z głośnym zgrzytem, Jackson bezwładnie uderzył w zimny asfalt i potoczył się po nim jak szmaciana lalka. Uderzenie wyrwało powietrze z jego płuc. Słyszał tylko dźwięk wyginanego metalu i trzasku plastików. Gdy jego ciało w końcu się zatrzymało, leżał na brzuchu ciężko oddychając. Kręciło mu się w głowie, a świat wirował. Wiedział, że nie powinien się ruszać, ale adrenalina krążącą w jego ciele skutecznie przysłaniała racjonalne myślenie.
    Podniósł się na łokciach rozglądając. Widział roztrzaskany motocykl i korek tworzący się na dwóch psach. Przekręcił się na plecy starając się ściągnąć z głowy kask, ale szło mu to nieudolnie. Pamiętał jeszcze dźwięk syreny i ludzi pochylających się nad nim.

    Ocknął się w szpitalu. Był nieco skołowany, ale powoli wszystko do niego wróciło. Z grymasem na twarzy podciągnął się nieco na łóżku i usiadł. Miał podłączoną kroplówkę i opatrzone ręce które musiał solidnie podrapać w zetknięciu z asfaltem.
    Do sali weszła pielęgniarka, która od razu do niego doskoczyła.
    — Nie ruszaj tego! — skarciła, gdy zaczął dotykać wenflon. — Niedługo przyjdzie lekarz. Obyło się bez poważniejszych obrażeń, ale masz liczne stłuczenia i zadrapania. Nie wstawaj, doznałeś lekkiego wstrząsu mózgu. — wyjaśniła spokojnym, rzeczowym głosem. Jackson skinął jedynie głową i w tedy za szybą spostrzegł sylwetkę Octavii. Co ona tutaj robiła?
    — Czy ktoś przyjechał? — zapytał.
    — Twój ojciec powinien wkrótce się pojawić. Poinformowaliśmy obie osoby podane w informacji w portfelu. — wyjaśniła sprawdzając przepływ kroplówki.

    OdpowiedzUsuń
  71. Utkwił w niej swoje spojrzenie odczuwając zarówno ulgę na widok znajomej twarzy, a zarazem dziwny ucisk w piersi na widok Octavii.
    — Facet mnie nie zauważył i zepchnął na pobocze, motocykl stracił przyczepność. Zdarza się. — wzruszył ramionami i poprawił się na nieco niewygodnym łóżku, ale od razu się skrzywił. Czuł, że przez najbliższe dni nie będzie mógł się ruszać. Jedynie twarz była w nienaruszonym stanie dzięki kaskowi.
    — Jechałem do Hamptons. — odparł. — Chciałem z tobą porozmawiać, nie odebrałaś. — dodał z lekkim uśmiechem, choć tak naprawdę nie było mu do śmiechu. Wcale nie był zdziwiony, że od niego nie odebrała, że nie chciała go pewnie słyszeć i widzieć. Mimo to cieszył się, że przyjechała, że pomimo całego zajścia nie olała go.
    Wiedział, że nie mieli zbyt dużo czasu na spokojną rozmowę. Jeśli jego ojciec się tutaj pojawił zrobi się niezłe zamieszanie. Znając jego postawi cały szpital na głowie, a jemu zrobi nie mały wywód na temat jego stylu jazdy i rozsądku.
    Oparł głowę o poduszkę, podejrzewał, że był na silnych lekach, ale i tak wszystko go bolało.

    OdpowiedzUsuń
  72. — Miałabyś mnie z głowy. — dodał przemycając w głosie cień żartu, ale po chwili spoważniał. Wziął głębszy oddech, a nawet to sprawiało mu sporo wysiłku i dyskomfortu. Miał poobijane żebra i każdy inny skrawek ciała. Tak, przy tej prędkości miał szczęście, że żył.
    Wyciągnął rękę i ułożył dłoń na jej drobnych dłoniach. Kciukiem pogładził ją po miękkiej skórze. Miał jej wiele do powiedzenia, ale sęk w tym, że nie był dobry w tego typu rozmowach. Nie umiał rozmawiać o uczuciach, o problemach. Wszystko było zawsze zamiatane pod dywan.
    — Przepraszam. Nie powinienem był mówić tego wszystkiego i unosić się na ciebie. — zaczął przyglądając się Octavii. Był skończonym kretynem. Wziął głębszy oddech. — Nie powinienem cię tam wtedy zostawiać. — Zachował się jak dupek i cham, ale wtedy nie był w stanie nad sobą zapanować, co tylko świadczyło, że to wszystko go mocno obchodziło.
    — Masz rację, dlatego wiem, że jeśli poszlibyśmy o krok dalej to bym cię jeszcze bardziej skrzywdził, a tego za cholerę nie chcę bo… bo ty też się liczysz dla mnie. — przyznał mocniej ściskając jej dłoń. Wiedział, że chciał usłyszeć od niego coś innego, inne zapewnienia, ale on po prostu nie potrafił tego ubrać w słowa. Nie potrafił i nie chciał robić jej nadziei skoro tak naprawdę nie wiedział co czuł i mógł ją w każdej chwili zranić.
    — Chodź tu. — uchylił ramię i nieco się przesunął robiąc jej miejsce koło siebie.

    OdpowiedzUsuń
  73. — To nie chodzi o zabawianie się tobą, moje intencje nigdy takie nie były. Po prostu… mam pewne rzeczy w nawyku. To może być jakaś impreza na której zbyt popłynę i nie będę zwracał uwagi na to co robię… — zawahał się, a gdy przyjęła jego zaproszenie, uśmiechnął się nieznacznie i objął ją ramieniem. Starał się nie krzywić, gdy sadowiła się koło niego, ale nie mógł nic poradzić, że jego ciało czuło się jakby wjechał w nie pociąg.
    — Zasługujesz na kogoś… lepszego, mniej zepsutego, kogoś kto będzie ciebie wart. — Miał ochotę się roześmiać, niemal powtarzał to co sam usłyszał nie tak dawno temu od jej brata, ale Laurent miał rację. Jackson nie dorastał jej do pięt.
    — Mam, ale… zawsze było mi dobrze samemu, wiesz bez jakiejkolwiek odpowiedzialności. — przyznał opierając policzek o jej głowę. Przymknął powieki rozkoszując się delikatnym zapachem jej włosów. Pachniała tak dobrze, tak znajomie.
    — Wiem, ja z ciebie też nie potrafię. — szepnął. — Ale gdybym dał ci spokój, w końcu byś sobie ułożyła życie z kimś porządnym. Powinienem to zrobić, ale jestem pieprzonym egoistą. I chyba dali mi mocne leki, bo mam wrażenie, że gadam jak potłuczony. — zauważył i lekko się zaśmiał czego od razu pożałował chwytając się w pasie.
    — Tay, ja po prostu nie wiem, czy chcę to wszystko jeszcze bardziej komplikować. — stwierdził zerkając na dziewczynę.
    Zastanawiał się jakim cudem w tak krótkim czasie znaleźli się w takim miejscu. Wyjechała na dwa miesiące przed którymi wszystko było w porządku… chociaż powinien się teraz domyśleć, że to dla niego wszystko było w porządku, a nie dla niej.
    — To dlatego wyjechałaś na całe wakacje? — zapytał nagle. Czy już wtedy przed tym uciekała?
    Jackson nie sądził by związek wyszedł im… jemu na dobre. Nigdy tego nie chciał, bo nigdy w jego oczach związki nie były czymś co miało sens. Ludzie robili ten krok dalej, a i tak dalej traktowali się w ten sam sposób. W tych czasach nawet cholerny ślub niczego nie gwarantował, więc po jaką cholerę się tym ograniczać? Właśnie, nie wiedział, czy był w stanie zwolnić.

    OdpowiedzUsuń
  74. — Prawdopodobnie obiłbym mu twarz. I zrobił kilka innych głupot żeby zaleźć ci za skórę. — odpowiedział zgodnie z prawdą. Nie dałby jej spokoju. Być może zajmowałby swój czas kim i czym innym, ale ostatecznie trafiałby na Octavię, frustrowałby się i irytował. Ale, czy jeśli rzeczywiście powiedziałaby, że ma dość i kazała mu spieprzać, dałby spokój? Pewnie tak, zrobiłby co chciała i dałby sobie spokój. Zresztą jego duma nie pozwoliłaby zniżyć się do tak niskiego poziomu, aby kogokolwiek błagać o uwagę. Nikt nie byłby w stanie go zmienić, on sam nie chciał się w żaden sposób zmieniać i ograniczać, dlatego też był przekonany, że żaden związek po prostu mu nie wyjdzie, że jedynie zrujnuje sobie znajomość z Octavią.
    Spiął się nieco na wzmiankę o Oscarze, ale rozumiał i nie miał zamiaru jej o nic oskarżać. W tedy w klubie również nie miał prawa wytykać jej zabawy we Francji. Jakby on był święty i nie spojrzał przez te dwa miesiące w stronę żadnej dziewczyny, czy kobiety. Zdarzało mu się to w Nowym Jorku, podczas wyjazdów, w portach w których cumowali na krótko... lista była długa, z pewnością dłuższa niż u Octavii. Czasami myślał, że może miał z tym problem, że nigdy nie potrafił trzymać rąk przy sobie.
    — Jeśli tu za tobą przyleci to osobiście wyślę go z powrotem. — odparł szturchając jej skroń nosem. Splótł ich palce razem i uniósł jej dłoń do swoich ust po czym musnął wargami wierzch jej dłoni. To była jedna z niewielu okazji ku temu by być w pełni szczerym, więc chciał to wykorzystać, otworzyć się na tyle ile w tej chwili potrafił. — Jeśli miałbym opisać dom, powiedziałbym, że to ty nim jesteś. — przyznał cicho. Była jedyną pewną rzeczą w jego życiu. Byłby głupcem, gdyby wypuścił ją ze swoich rąk. Nawet jeśli nie potrafił teraz zdobyć się na te dwa magiczne słowa, których pewnie oczekiwała.
    Chciał znowu otworzyć usta, ale nie zdążył. Drzwi do Sali otworzyły się, a w ich progu stanął Robert Howard. Jego twarz była tęga, brwi ściągnięte, a ciało wyraźnie napięte. Palce zaciskał na kartkach papieru.
    — Cześć tato. — mruknął.
    — Jackson... możesz mi do cholery wyjaśnić co to ma znaczyć?! — Jackson uniósł nieco brwi, gdy ojciec rzucił kartki ku niemu. — Zostań, może ty przemówisz temu gówniarzowi do rozumu. Czy ty wiesz jakie masz szczęście, że znam w tym szpitalu dyrekcję?! Miał byś policję na karku! — odezwał się podniesionym głosem, surowym i tak chłodnym, że Jackson miał ochotę wtopić się w pościel i zniknąć. Zerknął na Octavię, która się odsunęła, a której kazał tu zostać.
    — O co ci chodzi? — zapytał chwytając kartki, które okazały się wynikami badań. Nic mu to nie mówiło.
    — Prowadziłeś naćpany?! — Jackson uniósł brwi.
    — Niczego dziś nie brałem. — warknął starając się nieco wyprostować na łóżku, ale skończyło się to tylko kolejnym grymasem.

    Drama cd. :D

    OdpowiedzUsuń
  75. — Nic dziś nie brałem! — warknął mierząc ojca równie wściekłym spojrzeniem. Zmiótł kartki papieru w pięści i odrzucił je w kąt sali. Prawie się zabił, ale oczywiście najważniejszym było robienie mu wyrzutów. Czemu go to w ogóle dziwiło?
    — Dziś nie... A zeszły tydzień, gdy nie było cię na uczelni co robiłeś? Gdzie się szlajałeś?! — Jackson zwinął palce w pięści i odwrócił wzrok od ojca. Nie chciał robić scen przy Octavii, ale nie wierzył, że ojciec go szpiegował w uczelni, a może to ktoś z Columbi dzwonił? — Widzę, że nic mu się nie stało, dostałem telefon od lekarza. Sam się kiedyś swoją głupotą wpędzi do grobu. — odparł nieco spokojniejszym głosem, choć wciąż równie surowym.
    — W tedy bylibyście zadowoleni, zwłaszcza matka. — odpyskował. Nie miał dobrych relacji z bliskimi. Nie potrafili ze sobą rozmawiać, spędzać wspólnie czasu. Stąd też wynikały różne problemy, których młody Howard się nabawił.
    — Jackson... — Blondyn utkwił wzrok w mężczyźnie.
    — Daruj sobie. — warknął po czym przeniósł wzrok na Blanchard. Jego spojrzenie nieco złagodniało. Wyciągnął do niej dłoń skupiając swoją uwagę na dziewczynie i kompletnie ignorując swojego ojca. Nie miał zamiaru słuchać jego wywodów na temat nałogów i złego zachowania. Nie miał prawa prawić mu morałów, nie gdy całe życie był nieobecny.
    — Dobrze, zostańcie sami. Ale chciałbym później porozmawiać z tobą, Octavio. — odparł zbierając z podłogi zgniecione kartki. W rzeczywistości martwił się o syna, ale nie potrafił okazać tego w normalny, zdrowy sposób. Telefon, który dostał ze szpitala nim wstrząsnął, tak samo jak wieści, które przekazał lekarz, dlatego był tak bardzo wzburzony. Jackson odprowadził ojca wzrokiem do drzwi. Nie rozumiał czego chciał od Octavii, ale miał nadzieję, że dziewczyna nie przystanie na tą głupią rozmowę. Jeśli sądził, że będzie w stanie wpłynąć na niego przez osoby trzeci to był w ogromnym błędzie. Jackson był na to zbyt uparty.
    — Przepraszam cię za niego. — burknął puszczając jej rękę po czym zamknął powieki i nieco osunął się na poduszkach. Był zmęczony. — Chyba czas tylko ciebie zostawić do kontaktu w razie wypadku. — dodał z uśmiechem majaczącym w kącikach ust.

    OdpowiedzUsuń
  76. Jej słowa skwitował jedynie krótkim skinięciem głowy. Nie miał zamiaru jej niczego obiecać, nie mogła go o to prosić. Jackson nie miał żadnego problemu, nie był uzależniony. Brał od czasu do czasu by nieco się rozluźnić i zatrzeć wszelkie granice, robił to dla rozrywki. Zresztą kto w ich towarzystwie czegoś nie brał, nie pił lub nie wciągał?
    Jedynie ostatni tydzień pozwolił sobie na znacznie więcej, ale zdawał sobie z tego sprawy, że był bliski przesadzenia i wpędzenia się w poważniejsze kłopoty, dlatego planował zwolnić z braniem ciężkich rzeczy. Ale robił to dla siebie, nie dlatego że ktoś mu kazał.
    — Z nimi nie da się rozmawiać na spokojnie. — odparł wzruszając ramionami. Wielokrotnie próbował, matka go nienawidziła, więc nie była zainteresowana niczym co działo się w życiu Jakcsona, skupiała się na swoich sprawach i swoim interesie. Ojciec natomiast był zbytnio zajęty interesami, kochankami i licznymi delegacjami, by móc jakkolwiek uczestniczyć w życiu syna. Ta rodzina była żartem, zlepkiem kilku osób, które żyły obok siebie i dzieliły to samo nazwisko. Nic więcej ich nie łączyło.
    — Dobrze, ale masz mi powiedzieć czego chciał. I już, jestem spokojny. — Wiele rzeczy, które robił Jackson mogły go wpędzić do grobu, ale to lubił, w tedy czuł, że żyje i jeśli kiedykolwiek chciała z nim być, musiała to zrozumieć. Miał dzikie zapędy, wypuszczał się w morze, pędził po torze bijąc własne rekordy i prowadził niespokojne, nocne życie. Prześciganie własnych słabości było definicją jego życia.
    Robert spojrzał z wdzięcznością na dziewczynę.
    — Już rozmawiałem z twoim ojcem. Na ścieżce prawa nie będzie żadnego problemu. Wypadek nie był z winy Jacksona, a szpitalem zarządza sporo moich znajomych, więc nie doniosą policji o narkotykach. — wyjaśnił spokojnie po czym skinął na krzesełka pod ścianą. Rozprostował kartki papieru i utkwił w nich spojrzenie. — Rozumiem, że wy dzieciaki sporo imprezujecie i macie prawo się bawić, ale... — wziął głębszy oddech. — Na jak wiele Jackson sobie pozwala? Jego wyniki... jedno to narkotyki, ale wątroba, żołądek, serce... ten dzieciak musi przystopować. Wiem, że mnie nie posłucha, a nie chcę go siłą nigdzie wysyłać. Nie chcę też stawiać cię w niezręcznej sytuacji i zrzucać na twoje barki odpowiedzialność za niego, ale... nie wiem jak do niego dotrzeć. — przyznał czując się kompletnie pokonany i znając swoją winę. Wiedział, że Jackson dorastał sam raptem pod okiem kilku niań. Jak wiele rzeczy mogli przegapić z Camillą?
    — Cieszę się, że znalazł kogoś rozsądniejszego od siebie. — dodał z nieznacznym uśmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  77. Zastanawiał się o co mogło chodzić jego ojcu. Jackson wielokrotnie coś sobie robił i nie było z tym większego problemu. Nigdy nie był z nim u jakiegokolwiek lekarza, ani wtedy gdy skręcił sobie nadgarstek, ani wtedy, gdy miał pięć lat i był chory. Nigdy go nie było, więc teraz był zaskoczony tą całą troską ze strony mężczyzny. Gdyby jeszcze jego matka się tutaj zjawiła to pomyślałby, że rzeczywiście umrze nazajutrz.
    Otworzył oczy, gdy Octavia wróciła. Przesunął po niej uważnym spojrzeniem. Wziął raz jeszcze do ręki wyniki, z którymi przyszła. Uśmiechnął się do dziewczyny słodko po czym podarł je, znów zgniótł w kulkę i rzucił do kosza stojącego pod ścianą.
    — Nie mam zielonego pojęcia co tam jest napisane, ty też nie. Równie dobrze może próbować mnie nastraszyć żeby łatwiej mu się mną manipulowało. — stwierdził. — I owszem umiem o siebie zadbać, cały czas dbam o siebie sam, więc teraz niech nie zgrywa ojca roku. — mruknął marszcząc brwi. — I nie, nie zawsze wiem co robię, ale od improwizacji jeszcze nikt nie umarł. — dodał wzruszając ramionami.
    Nie miał zamiaru przystopować, nie miał zamiaru jej niczego obiecywać, bo nie chciał kłamać. Adrenalina i testowanie własnych możliwości było czymś co sprawiało, że żył i nie potrafił z tego zrezygnować. Jackson w ten sposób sprawdzał się, testował ile jest w stanie znieść, do czego się nadaje. To była próba siły, jego własny konkurs do którego nierzadko wciągał innych, rywalizując w durnych dyscyplinach. Octavia o wszystkich wybrykach nie wiedziała i tak miało pozostać.
    — Każdy z nas imprezuje, mniej lub bardziej, ale nie mam żadnego problemu, okej? Nie dam z siebie zrobić schorowanego ćpuna. — Był wściekły na ojca, że się tu pojawił i wciągał w to Octavię.
    — Mogę wrócić z tobą? Wypiszę się na żądanie. — stwierdził po chwili.

    OdpowiedzUsuń
  78. [Takiej ładnej stalkerce nie moglibyśmy mieć chyba za złe! :D
    Skoro nasi bohaterowie chodzą na siłownię, to możemy założyć, że kiedyś Octavia będzie potrzebowała pomocy np. asekuracji przy podnoszeniu sztangi czy zagada o to, czy dobrze wykonuje jakieś ćwiczenie?
    Jeśli masz ochotę, to możemy oczywiście pomyśleć też o jakimś powiązaniu, żeby nie zaczynać znajomości od zera.]

    A.J. Cruz

    OdpowiedzUsuń
  79. Nawet jeśli wyniki nie były najlepsze, to co to niby zmieniało? Miał zmienić cały tryb życia? Zacząć pić zielone koktajle? Zerwać wszystkie kontakty i siedzieć w domu byleby tylko nic mu się nie stało? Musiałby się zdecydowanie mocniej walnąć w głowę żeby do tego doszło. Był młody, chciał z tego w pełni korzystać póki mógł, później zasiądzie za biurkiem w firmie i chcąc nie chcąc będzie musiał przystopować i w tedy będzie miał czas na zamartwianie się o stan swojego zdrowia i łykanie tych zdrowych proszków. Poza tym był cholernie uparty i lubił robić na przekór innym próbując udowadniać swoje racje.
    — Dobrze, dobrze. — Uniósł dłonie w poddańczym geście. Co jak co, ale Octavia również należała do zawziętych osób i był pewien, że w najbliższym czasie mu nie odpuści i będzie miała go na oku. — Po takim spotkaniu z asfaltem i tak nie będę miał możliwości gdziekolwiek się ruszyć. — stwierdził z uśmiechem. Jackson był też tą nieznośną osobą, która potrafiła najgorszy wypadek przeinaczyć w żart, a przynajmniej póki sytuacja dotyczyła jego. Wiedział, że gdyby cokolwiek stało się Octavii to nie miałby tak dobre humoru.
    — W porządku. — było mu bez różnicy gdzie będzie siedział, czy tu, czy w Nowym Jorku. Chciał po prostu wyjść ze szpitala. Szybciej wyliże się w znajomych czterech ścianach niż pod okiem pielęgniarek.
    Gdy zapytała się o to dlaczego wpisał ją jako osobę do kontaktu, sam dokładnie nie wiedział co nim w tedy kierowało, jakieś wewnętrzne przeczucie, które mówiło mu, że ona po prostu musi tam być i musi wiedzieć.
    — Nie wiem, po prostu... jeśli ktoś miałby coś o mnie wiedzieć to ty. — odparł. Jeśli cokolwiek miałoby mu się stać chciałby żeby to właśnie dziewczyna była obok. — Zresztą jak to wpisywałem, byłaś pierwszą osoba, która przyszła mi do głowy. — dodał wzruszając ramionami. Znacznie naturalniej wpisywał jej imię i nazwisko niż własnego ojca.
    — Możemy podjechać razem. Tak w ogóle, dzięki za kluczyki i że nie dałaś mi w tedy prowadzić. — gdyby w tedy wsiadł za kierownicę, tamten wieczór skończyłby się dla niego znacznie gorzej i być może nie tylko dla niego.
    Spojrzał na wenflon i jednym sprawnym ruchem go wyciągnął. Wziął głębszy oddech i przekręcił się by postawić stopy na podłodze. Dopiero teraz, gdy kołdra się z niego zsunęła dostrzegł bandaż ciasno oplatający klatkę piersiową. Objął się ramieniem w pasie i skrzywił, wziął kilka płytszych oddechów. To będą cholernie ciężkie dni.
    Gdy zaczął się ruszać jakaś maszyna zaczęła głośniej pikać, a do pomieszczenia wpadła zaniepokojona pielęgniarka.
    — A ty się dokąd wybierasz? — spojrzała karcąco na nich. Cóż, teraz nawet tabun lekarzy, by go nie zatrzymał tylko kobieta jeszcze tego nie wiedziała.
    — Chcę się wypisać. Teraz. — odpowiedziała widząc zaskoczone spojrzenie kobiety, które niemal od razu przekierowało się na Octavię jakby domyślała się, że to ona jest tą mądrzejszą.

    OdpowiedzUsuń
  80. Skrzywił się na samą myśl spędzenia co najmniej tygodnia w domu, ślęczenia na kanapie i nic nie robienia. Wiedział, że ten złośliwy uśmiech jeszcze nie raz zagości na twarzy Blanchard.
    — Tak, tak nadrobię. Będę grzecznym chłopcem. — pielęgniarka prychnęła i odłączyła resztę aparatury od jego ciała, wszelkie kabelki, które mierzyły ciśnienie i inne parametry.
    Jackson uśmiechnął się przebiegle, gdy Octavia pomogła mu ubrać bluzę. Starał się też tym zamaskować własny dyskomfort i ból, który promieniował do całego ciała. Nie miał zamiaru się zamartwiać, siniaki i zadrapania znikną szybko, cieszył się, że nic więcej się nie stało, że nie był połamany lub nie został warzywem. W tedy wolałby chyba się zabić.
    — Tak, będziesz musiała się mną bardzo dobrze i dokładnie zająć. — skomentował, gdy zapięła suwak jego bluzy. Kobieta w końcu skończyła i wyszła przygotować wypis oraz receptę na silniejsze leki przeciwbólowe.
    Spoważniał jednak słysząc słowa pielęgniarki, które rzuciła na odchodne. Nie wiedział dokąd to ich zaprowadzi i wciąż nie uważał się za najlepszego kandydata do związku i budowania poważnych relacji, ale… chyba właśnie się w to wpakował i to z dziwaczną dla niego ochotą.
    Wyciągnął do niej ręce, które ułożył na jej biodrach.
    — Teraz mogę bezkarnie nazywać cię moją? — zagadnął zerkając na nią z dołu.
    Przypomniał sobie jak ostatnim razem straciła przez to humor, ale teraz chyba nie powinna mieć nic przeciwko. Jackson nie miał zamiaru biegać po Nowym Jorku i głosić całemu światu, że próbuje bawić się w związki, skończyłoby się to tylko złośliwymi uwagami. Jednak nie miał zamiaru też tego ukrywać.
    Nieco chwiejnie podniósł się ze szpitalnego łóżka, czując już, że każdy krok będzie niemałym wyzwaniem.

    OdpowiedzUsuń
  81. — Wybacz, że nie ma kwiatów, a okoliczności nie są bardziej sprzyjające, ale musisz przyznać, że w takich warunkach nikt ci o to nie pytał. — wciąż był sceptycznie do tego nastawiony, ale… ale cieszył się, jeśli miał z kimkolwiek tego próbować, nie mógł wyobrazić sobie lepszej osoby u swojego boku. Tak naprawdę Octavia zawsze była obok, oboje jednak błądzili, Octavia starając się być z innymi, a Jackson skacząc z kwiatka na kwiatek.
    Zaśmiał się na jej podsumowanie. Miał wiele wad, o jednych wiedziała o innych niekoniecznie. Cóż będzie się musiał bardziej postarać, by aż tak bardzo nie rzucały się w oczy.
    — Wiesz, ten fartuch to na tobie wyglądałby o niebo lepiej. — stwierdził z lekkim rozmarzeniem wyobrażając sobie jakby brunetka rzeczywiście wyglądała w takim fikuśnym przebraniu.
    Na korytarzu spostrzegł swojego ojca, który z niemałym zaskoczeniem spojrzał na ich dwójkę. Siedział rozmawiając przez telefon, ale po chwili się rozłączył i podniósł z miejsca.
    — Gdzie ty się wybierasz? — zapytał mierząc syna uważnym spojrzeniem. Jackson wzruszył ramionami. Czy to naprawdę było takie dziwne, że nie miał zamiaru leżeć w szpitalu pod nadzorem upierdliwych pielęgniarek i lekarzy? Choć przez najbliższy czas będzie uziemiony, w domu mógł czuć się swobodniej i jako tako robić to na co będzie miał ochotę.
    — Mogę leżeć i brać leki w domu, ale spokojnie nie musisz się tym przejmować. — odparł i pociągnął Octavię dalej wymijając mężczyznę. Nie miał zamiaru dyskutować z nim na środku korytarza, nie mógł usłyszeć niczego co zmieniłoby zdanie blondyna.
    Podeszli do rejestracji, w której już czekał na niego wypis, zalecenia, recepta i data wizyty kontrolnej.

    OdpowiedzUsuń
  82. — Tak, jedźmy już. — zapakował się do samochodu Octavii starając się usadowić tak by jak najmniej go wszystko bolało. Oparł głowę o zagłówek i przymknął powieki. Mimo wszystko był zmęczony. Ostatni tydzień nie zaliczał się do najlżejszych, a i wypadek odcisnął na nim swoje piętno. I tak cieszył się, że nie musiał tkwić dłużej w szpitalu. Naprawdę wyszedł z tego obronną ręką.
    Na rejestracji oddano mu jeszcze wszystkie rzeczy osobiste. Ubrania nadawały się do wyrzucenia, włącznie z kaskiem. Portfel ocalał, ale jego telefon niekoniecznie. Wyciągnął go i spróbował odpalić, ale nic się nie zadziało. Ekran był cały popękany, tak samo tył iPhona.
    — Świetnie. — liczył jednak, że karta był cała i nie straci wszystkiego co miał zapisane, kontaktów, zdjęć i wiadomości. Będzie musiał w domu znaleźć jakiś zapasowy.
    — Muszę się później zająć motocyklem. Może uda się go poskładać. — Nie pamiętał zbyt dobrze wypadku, a tym bardziej tego w jakim stanie skończyła maszyna. Ten konkretny motocykl był jednym z najnowszych nabytków i choć kosztował sporo cieszył się, że to nie samochód. — W sieci są jakieś zdjęcia z wypadku? — zagadnął zerkając na Octavię. To by mu naświetliło co dokładnie się wydarzyło i jak źle było. Pamiętał tylko tyle, że to kierowca samochodu zawinił nie widząc go i spychając na pobocze. Miał jednak świadomość jaką prędkością się poruszał. Cóż, rzadko kiedy przestrzegał przepisów i miał na koncie kilka mandatów. Wiedział jednak, że tym razem obejdzie się bez konsekwencji po jego stronie.

    OdpowiedzUsuń
  83. — Nic mi nie jest, przez kilka dni będę wyglądał jak śliwka, a później będę zmieniał kolory jak kameleon. To nic wielkiego Tay. To jest ryzyko z którym się liczę. — I ryzyko, bez którego nie potrafiłby żyć, ale to przecież wiedziała. Robił głupsze rzeczy niż wsiadanie na motocykl i łamanie kilku przepisów. Może to od tego był uzależniony, od adrenaliny krążącej po organizmie, od szybszego niemal niespokojnego bicia serca, od ryzyka i decyzji które musiał podejmować w kilka krótkich sekund zawartych pomiędzy oddechem, a uderzeniem serca. Od dziecka taki był, choć kryło się za tym coś więcej. Nieme próby zwrócenia na się na siebie uwagi, zrobienia po złości.
    Już jako mały dzieciak lub stawiać sobie coraz wyższe poprzeczki, gdy zdzierał kolana na deskorolce, gdy złamał ramię na rowerze lub poharatał plecy podczas nauki surfowania. Nigdy nie bał się próbować nowych rzeczy, obojętnie czy chodziło o kolejny zmyślny sport, czy wyzwania rzucane przez kolegów.
    Nie lubił i nie umiał siedzieć na kanapie. Być może miało to swoje podłoże właśnie w dziecięcych latach, gdy dom zawsze był pusty, a jeśli nie pusty wypełniony był kolejnymi gośćmi, bankietami i hałasem. Zawsze musiał sam wymyślać sobie zajęcia, więc to robił. Nigdy nie brakowało mu pomysłów, świat miał wiele możliwości i teraz był nieco podekscytowany na możliwość smakowania go wraz z Octavią.
    — Dobrze, że nikomu więcej nic się nie stało. — stwierdził. Rozpędzona maszyna, która koziołkowała po ulicy przez kilkanaście metrów również stwarzała zagrożenie.
    — Wiem, wiem. — zerknął za okno po czym przymknął powieki. Nie zależało mu jakoś bardzo na odszkodowaniu i pogrążeniu tamtego faceta. Motocykle często znikały znajdując się w martwym polu. Obaj mieli pecha i szczęście jednocześnie.
    — Tay… w sumie nie ważne. — jedna rzecz krążyła mu po głowie, zastanawiał się już nad tym wcześniej, ale spychał to cały czas do rangi mało istotnych spraw. Wyciągnął rękę i ułożył ją na jej udzie.

    OdpowiedzUsuń
  84. Wiedział, że niczego go to nie nauczyło. Nie czuł żadnego respektu przed tym co się wydarzyło. W końcu nie było w tym jego winy, a i miał świadomość, że wypadki się zdarzały, obojętnie czy prowadziło się samochód, czy motocykl, czy nawet głupi rower. Nie miał jednak ochoty się z nią na ten temat wykłócać, skinął więc tylko głową w ramach odpowiedzi. Wiedział też, że nie każdy rozumiał jego chęć przekraczania ustanowionych granic i łamania własnych słabości. Było niewiele osób, z którymi to dzielił i przed którymi nie musiał udawać, że jego zdrowy rozsądek ma się dobrze. Octavia ich nie znała, nie byli to wspólni znajomi i wolał żeby tak pozostało. Rozumiał, że przemawia przez nią troska, do której nie był przyzwyczajony, ale nie powinna tak się zamartwiać. Jackson miał to niebywałe szczęście, że zawsze wychodził z głupich sytuacji obronną ręką. Trochę jak kot i ich siedem żyć, czy spadanie na cztery łapy.
    — Nie chcę się kłócić, ani wyjść na zazdrosnego kretyna, ale… Wiesz, że Gabriel wrócił? — Nie wiedział, czy powinien w ogóle poruszać ten temat, ale… ale prawda była taka, że był zazdrosnym kretynem i po prostu musiał wiedzieć. Gabe był jego kumplem od tak dawna jednak przed jego przymusowym odwykowym nie przywiązywał większej uwagi do tego z kim się spotykał i skin sypiał. Ciężko było za nimi nadążyć, a choć już wtedy jego relacja z Octavią była całkiem bliska, daleko im było do tego miejsca w którym są obecnie.
    — Wiem, że coś między wami było i po prostu… — urwał przenosząc wzrok z drogi na dziewczynę. Wciąż jego dłoń spoczywała na jej udzie, które delikatnie głaskał kciukiem. — Nie ważne, nie musimy o tym gadać. — wypalił nagle. Nie chciał stawiać jej w niekomfortowej sytuacji, która nawet nie była podsycana żadnymi jego wątpliwościami, a co najwyżej ciekawością.

    OdpowiedzUsuń
  85. W mieszkaniu, w którym odbywała się impreza było duszno i głośno. Muzyka huczała, a jej dudnienie wręcz wybijało w ciele dziury. Jak się tutaj dostała? Zwyczajnie została hurtowo wysłana informacja o nadchodzącej parapetówie i z kilku osób zrobiło się ich kilkadziesiąt. Birdie również z tej wiadomości skorzystała, mając nadzieję na zrelaksowanie się i zajęcie myśli czymś pomiędzy kolejnymi projektami na studia.
    Mieszkanie, a raczej apartament kupiony przez rodziców ledwo pomieścił taką dużą ilość ludzi. Pod stopami było czuć wybijany rytm muzyki i pojedynczych osób, które zdecydowały się potańczyć na środku salonu. Wszędzie unosił się zapach potu wymieszany z alkoholem, drogimi perfumami i ziołem. Jedynie papierosy były wypalane na dużym balkonie, z którego rozpościerała się panorama miasta. Zakaz palenia papierosów w pomieszczeniu było jedyną informacją, którą Birdie wychwyciła przy wejściu do apartamentu. Dziwny zakaz zważywszy na to, co innego działo się we wszystkich pomieszczeniach.
    Mimo dobrej składanki muzycznej, dziewczyna nie bawiła się dobrze. Chwilę pokręciła się pomiędzy ludźmi, wypiła piwo i zapaliła papierosa z grupką, która omawiała pewną infuencerkę, która podobno pokazała biust na mediach społecznościowych. Birdie prychnęła, gasząc papierosa i wróciła do środka, czując, że ilość wypitego alkoholu naciskał na pęcherz.
    Trochę jej zajęło, aż znalazła łazienkę - całująca się i dobierająca się do siebie para skutecznie zasłoniła drzwi do pomieszczenia.
    - Idźcie do pokoju. - mruknęła, podnosząc brew i wyczekując, aż odejdą. Dziewczyna posłała jej oceniające spojrzenie i pociągnęła chłopaka za sobą, a Birdie wślizgnęła się do środka.
    Brunetka odetchnęła, czując jak w uszach jej piszczy. Odgarnęła włosy z twarzy i po rozebraniu się ze spodni, usiadła na toalecie.
    Przeglądała Instagrama, wyświetając relację, które obecni na imprezie publikowali, gdy usłyszała, jak drzwi od łazienki się otwierają i ktoś wchodzi do środka. Birdie spięła wszystkie mięśnie, prostując się i zasłaniając się, jednak po chwili to poczucie gotowości ją opuściło, gdy zauważyła długie włosy, a potem twarz dziewczyny. Na szczęście nie była to kolejna całująca się para, która w uniesieniu chciała sobie ulżyć w toalecie.
    -Spoko. Już kończę.- odwzajemniła uśmiech i doprowadziła się do porządku. Podeszła do umywalki, by umyć ręce. W lustrze przyglądała się odbiciu dziewczyny, która usiadła przy wannie.- Kiepska impreza?- zagadała, patrząc wymownie na trzymaną przez brunetkę butelkę.

    Birdie

    OdpowiedzUsuń
  86. Wysłuchał jej z zadziwiającym spokojem. Nie był do końca pewny, czy rzeczywiście przyjął tak dobrze to co usłyszał, czy może leki nieco tępiły jego zmysły i instynkt samozachowawczy. Wypuścił powietrze z płuc, gdy uzmysłowił sobie, że słuchał Octavii na wdechu.
    W tym momencie nie miał do niej żadnych pretensji, nie mógłby. Nie byli w związku, ani podczas trwania tego bankietu o którym mówiła, ani wcześniej, gdy spotykała się z Gabrielem. Miała prawo spotykać się z kim chciała, tak jak Jackson spotykał się z kim miał ochotę. w tej chwili był jedynie wściekły na przyjaciela, który zabawił się dziewczyną za to, że ją zranił i traktował jako przykrywkę do swoich schadzek z kochanką. Miał też wyrzuty sumienia, bo o tych schadzkach doskonale wiedział. Mimo wszystko i jego nie powinien oceniać, sam przecież postępował w bardzo podobny sposób, bawił się, niekiedy manipulował i zostawiał te wszystkie dziewczyny, których uwagę zwracał. Miał nawet na koncie jedną znacznie gorszą sprawę o której nie wiedział praktycznie nikt.
    Zacisnął niezbyt mocno palce na jej nodze jakby chciał w ten sposób dodać jej odrobinę otuchy. Widział w jej sylwetce i słyszał w głosie, że nie był to łatwy temat dla Octavii.
    — W porządku, nie mogę i nie jestem na ciebie zły. Co najwyżej mam ochotę strzelić go po pysku. — zapewnił posyłając jej nawet nieznaczny uśmiech. Byłby hipokrytą gdyby zrobił jej o to scenę. — Czuję się jak kompletny idiota wypytując cię o to, ale na pewno nic do niego nie czujesz? — Musiał być pewnym… był pewny, ufał jej jak mało komu, ale nie chciał stawiać jej w niekomfortowej sytuacji. On nagle zdecydował się zrobić ruch w momencie, w którym wrócił ktoś kto był dla niej ważny…

    OdpowiedzUsuń
  87. — Wiem. — skinął głową. Jako jeden z nielicznych odwiedzał Gabriela w Malibu i dotrzymywał mu towarzystwa, gdy inni sądzili, że chłopak wyjechał na wakacje. Na szczęście wszystko wracało na właściwe tory. Cóż, tak czy inaczej będzie musiał porozmawiać z Gabrielem, tak zwyczajnie by wiedział co się dzieje i nie próbował tych swoich sztuczek, które wspólnie doskonalili przez lata.
    — Może i masz rację. — przyznał nieznacznie się uśmiechając. Nie poznaliby się gdyby nie Gabriel i gdyby nie zachował się jak dupek, Octavia wciąż by z nim była... no bo raczej nie posunąłby się do tego żeby odbijać mu dziewczynę podczas nieobecności. To by był cios poniżej jakichkolwiek norm, nawet dla Jacksona. Chociaż zwykle nie miał problemu z pocieszaniem samotnych i załamanych dziewczyn, te były łatwym celem, tak Gabriel był jego przyjacielem i to po prostu nie wchodziło w grę, chociaż był ciekawy jak zareaguje na wieść, że spotyka się z Blanchard.
    — Ufam, oczywiście że tak. — zapewnił również się uśmiechając. Rozsiadł się nieco wygodniej chociaż wygodnie raczej zniknie z jego słownika na najbliższe kilka, jak nie kilkanaście dni. Znów przymknął oczy, czuł się jakby mógł przespać następny tydzień bez żadnej pobudki i przerwy na jedzenie. — Cóż, to chyba oficjalny koniec podbojów Jacksona Howarda. Biedny jest ten świat. — zaśmiał się z odrobiną przekory w głosie. On nie żałował... przynajmniej na razie, bo nie potrafił powiedzieć jak to będzie za jakiś czas, gdy wydobrzeje i wróci do swojej codzienności; gdy pójdzie na imprezę, gdy się napije... Tak na prawdę nie wiedział, czy sobie ufa i czy zasługuje na to żeby ona mu ufała. Wiedział, że będzie musiał się pilnować, by tego nie zjebać.
    Ujął jej dłoń w swoją i uniósł do góry, złożył na jej wierzchu krótki pocałunek.

    [ O jak tu się ładnie zrobiło *_* I mam to zdjęcie w powiązaniach <3 ]

    OdpowiedzUsuń
  88. Droga minęła im w spokoju, Jackson jednym okiem przysypiał, drugim obserwował drogę i co jakiś czas zamieniał słowo z Octavią. Rozbudził się nieco, gdy podjechali pod apartamentowiec, w którym mieszkał. Miał nadzieję, że z nikim się nie minie, nie miał siły, ani chęci na konfrontacje z matką i kolejne marudzenie ojca.
    Wysiadł z samochodu, o który też zaraz się oparł. Kręciło mu się nieco w głowie, pewnie to lekkie wstrząśnienie dawało o sobie znać, ale zacisnął szczęki i ruszył w stronę drzwi, gdy tylko Octavia do niego dołączyła.
    — Wiesz, że mogę zostać sam i nie musisz mnie niańczyć? Nie chcę robić ci problemu, w końcu masz swoje zajęcia. — zauważył zerkając na nią, gdy wsiedli do windy. Oczywiście, że to nie byłoby takie proste, ale przecież dałby radę, jak zawsze zresztą. Octavia również miała zajęcia, na które musiała uczęszczać i za pewne wiele innych planów, a on był dużym chłopcem, który tylko nieco się poobijał.
    W apartamencie nikogo nie było, więc mogli w spokoju poruszać się nim. Przeszedł do swojego pokoju, w którym wyjątkowo panował idealny porządek. Nieco się skrzywił, bo skoro było posprzątane dwa razu dłużej będzie wszystkiego szukał.
    Przeszedł do biurka, otworzył jedną z szuflad, w której zaczął grzebać. W końcu znalazł stary telefon, którego mógł na razie używać. Wsunął go w kieszeń spodni. Wszedł do garderoby zapalając światło. Otulił go zapach perfum i proszku do prania. Z trudem klęknął, zerknął przez ramię, czy Octavii czasem nie ma i sięgnął do pudełka po butach zakopanego w stertę innych rzeczy. Wiedział, że nie powinien, ale nic lepiej nie uśmierzy bólu... wyciągnął paczuszkę z białym proszkiem i ją również wsunął w kieszeń spodni po czym zamknął i schował pudełko.
    — Dobra, dresy i bluzy. — mruknął sam do siebie. Zignorował wieszaki z ulubionymi jeansami i ciemnymi koszulami, by sięgnąć po to co luźne i wygodne.

    [ Ślicznie na nim wygląda :D ]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. NOWE POWIADOMIENIE ZE STRONY plotkara.net

      Spotted: Nigdy nie ufaj pomocy domowej! Gdy Ty w najlepsze szepczesz komuś do ucha swoje najskrzętniej skrywane sekrety, ona w tym czasie zmiata Twoje brudy prosto do własnej kieszeni. Jak myślicie, co O powie na to, że jej dobry chłopak przed laty miał szansę na zostanie ojcem? Podobno założył się z kumplami, kto szybciej biednej dziewczynie zrobi dziecko i ją zostawi... Tak słyszałam. Ale czy to prawda?

      buziaki,
      plotkara 💋

      pamiętaj, by uwzględnić tę informację w swoim wątku

      Usuń
  89. Jackson zamarł, gdy Octavia zaczęła czytać na głos plotkę. Skąd oni to wiedzieli? Wiedział tylko on, tamta dziewczyna… i od niedawna Seojun, z którym wymienili się najgorszym sekretami, ale nie chciał wierzyć, że chłopak mógłby komukolwiek o tym powiedzieć. Ah tak… pieprzona pomoc domowa, na którą kompletnie nie zwrócili uwagi.
    Nie patrząc na Octavię dalej wrzucał rzeczy do torby. Zmarszczył nieco brwi, nie miał ochoty do tego wracać i tłumaczyć Blanchard jak wielkim dupkiem w rzeczywistości był. Co innego podejście jego niemoralnego kumpla, a co innego mówienie o tym innej dziewczynie. Półtora roku temu to wcale nie tak duży odcinek czasu, choć wtedy rzeczywiście się nie znali i nic nie łączyło Jacksona z Octavią.
    — Nie musisz się o to martwić. — odparł w końcu i zapiął torbę po czym wyminął w progu garderoby dziewczynę. Taka była prawda, Jackson nie pozwoliłyby żeby głupi żart skończył się dzieckiem.
    Katie była w tym wszystkim jego ofiarą, a Jackson jak to Jackson zamiótł wszystko pod dywan umywają ręce od tego, że wykorzystał niewinną siedemnastolatkę, a później bez zająknięcia zmuszając ją do usunięcia, czego dziewczyna nie chciała robić. Jeszcze długo nie zapomni wyrazu jej twarzy tamtego dnia. Może jakaś malutka cząstka w nim żałowała, że zrobił coś takiego, jednak koniec końców taki po prostu był.

    OdpowiedzUsuń
  90. Odwzajemnił pocałunek po czym rozejrzał się ostatni raz po pokoju. Miał wszystko co najpotrzebniejsze, ubrania na zmianę i książki. Chcąc nie chcąc musiał nadrobić zaległości z zeszłego tygodnia, zwłaszcza, że i w najbliższym się nie pojawi w uczelni.
    — Lepiej nie. — również nie miał już ochoty na spotkania z rodzicami, a zwłaszcza z matką. Chociaż oboje byli rzadkim gośćmi we własnym domu, to zwykle mijali się właśnie w najmniej oczekiwanych momentach. A nie miał ochoty słuchać wyrzutów na temat własnego zachowania i obecności Octavii.
    Plotka nieco wytrąciła go z równowagi. Nie chciał żeby ta wiadomość rozprzestrzeniła się po znajomych i nieznajomych. Oboje mieli trzymać tą historię dla siebie.
    — To nie zupełnie była prawda. Ta nieszczęsna plotka. — mruknął, gdy znaleźli się w aucie. No chyba teraz należały się jej jakieś wyjaśnienia. — Nie założyliśmy się kto pierwszy zrobi jej dzieciaka. Założyliśmy się o to, czy uda mi się ją przelecieć. Katie była… niedoświadczona pod każdym względem, szkoła katolicka i te sprawy. Uznaliśmy to za świetną zabawę. — wziął głębszy oddech. — Miałem zdobyć dowody, więc po wszystkim zrobiłem jej zdjęcia… jak chcesz się dobrać do takiej cnotki to musisz ją w sobie rozkochać, więc złamałem jej serce. A później te zdjęcia wypłynęły w świat. Dowiedziała się o tym po czasie, gdy już się nie spotykaliśmy. Zrobiła mi awanturę i wtedy powiedziała, że jest w ciąży. Nie chciała usuwać, ale ją zmusiłem. Załatwiłem wszystko, lekarza i tak dalej. Dlatego mam pewność, że na pewno nie zostałem ojcem. — wytłumaczył nie patrząc na Octavię. Podsumował to wszystko wzruszeniem ramienia. Miał wiele za uszami. — Wiem, że to nie jest najlepsza rzecz jaką chce się usłyszeć, ale tak, zdarzyło się. — dodał w końcu przenosząc wzrok na dziewczynę.

    OdpowiedzUsuń
  91. — Teraz chyba nie mam wyjścia, co Blanchard? — posłał jej zaczepny uśmiech. Oczywiście, że nie był dumny z tego co się wydarzyło i wiele rzeczy mogło pójść nie tak jeśli tylko dziewczyna zechciałaby się odegrać na nim, ale znów wyszedł z tego obronną ręką i raczej nie miewał ciężkich wyrzutów sumienia. Dziewczyna była po prostu zbyt naiwna, a on nie miał zamiaru za to odpowiadać.
    Zdawał sobie sprawę, że to co zrobił nie zasługiwało na medal i pochwały i sama Octavia również potępiała tego typu… żarty, ale w duchu dziękował, że nie robiła mu żadnych wywodów. Mimo wszystko nie uśmiechało mu rozgłaszanie tej plotki na lewo i prawo. Skoro to była gosposia Seojuna musiał pogadać z chłopaków. W końcu on też zdradzał swoje sekrety. Niekiedy życie na świeczniku bywało męczące i kłopotliwe.
    — Nie sądziłem, że lubisz grzecznych chłopców. — dodał delikatnie gładząc jej udo. Skrzywił się jednak, gdy samochód zahamował, a pas nieznacznie wbił się w klatkę piersiową. — Tak czy siak w najbliższch dniach, będziesz miała na głowie bardzo grzecznego, ale marudnego chłopca. — stwierdził z łobuzerskim uśmieszkiem.
    Gdy dojechali na miejsce z ulgą wysiadł z samochodu. Leki które podali mu w szpitalu powoli przestawały działać przez co ból żeber i głowy zaczynał robić się intensywniejszy.
    — Masz może fajki? — jego raczej nie przeżyły wypadku. — Co mnie nie zabije to mnie wzmocni. — dodał puszczając jej oczko.

    OdpowiedzUsuń
  92. — Dobrze, jeden. Dzisiaj. — odparł przekornie, bo oczywiście nie miał zamiaru ograniczać się w swoich niezdrowych nawykach. Tyle przyjemnością należało mu się podczas, gdy będzie siedział na tyłku cały obolały. Zaciągnął się niezbyt głęboko czując, że nie jest w stanie zaczerpnąć pełnego wdechu przez bandaże uciskające ciało i obolałe żebra. Pamiętał doskonale pierwszego papierosa, tego którego wykradł ojcu, by popisać się przed kolegami; do dziś potrafił przywołać w pamięci ten paskudny smak. Zwijał się w tedy na chodniku od duszącego kaszlu. W tedy miał wrażenie, że się udusi i kompletnie nie rozumiał jak można palić takie świństwo. Miał w tedy trzynaście lat i kompletnie się zbłaźnił choć większość jego kolegów zataczała się kaszlem. Teraz nieco im się pozmieniało i choć miewał napady kaszlu to zdecydowanie nie czuł potrzeby rzucania palenia. Lubił sobie powtarzać, że na coś umrzeć musi. Zresztą po prostu lubił ten nawyk, uczucie ciążącego dymu w płucach, zapach tytoniu mieszający się z wonią jego perfum tworząc ulubioną mieszankę, którą tak chętnie się otaczał.
    — Myślę, że w tym stanie papieros niewiele może mi zaszkodzić. — stwierdził przyglądając się Octavii z nieznacznym uśmiechem czającym się w kącikach ust. Zarzucił ramię na jej szyję i delikatnie przyciągnął ją do siebie. — Już się tak nie zmartwiaj. — pocałował ją w czubek głowy. — Chodźmy. — Wyciągnął z bagażnika torbę po czym chwycił Octavię za dłoń.
    Lubił jak w jego życiu dużo się działo, jak nabierało ono pędu i nie zwalniało. Jednak dzisiaj nawet on był zaskoczony jak wiele mogło wydarzyć się i jednocześnie zmienić w przeciągu dnia. Niemal się zabił, jednak nie. I ma dziewczynę... uśmiechnął się sam do siebie, bo chyba jeszcze długo ciężko będzie mu w to uwierzyć. Nigdy nie był w poważnym związku, a ostatni raz dziewczynę miał w wieku ośmiu, czy dziesięciu lat. Później zaczął zachowywać się jak typowy łobuz, który ciągał niemal wszystkie ładne koleżanki za włosy, by później na przerwie nabierać je na maślane oczy i pozyskiwać darmowe źródła pracy domowej.

    OdpowiedzUsuń
  93. Gdy znaleźli się w windzie, dosyć niezdarnie jak na swoje możliwości, przysunął się do niej i pochylił by być bliżej jej ust.
    — Gwarantuję, że jak już aktywności fizyczne wrócą do mojego grafiku, nie będziesz mogła siedzieć na tym swoim zgrabnym tyłku. — wymruczał wprost do jej ucha, delikatnie muskając jego płatek swoi rozgrzanym oddechem i popękanym wargami. Odsunął się mieszając grymas bólu z uśmiechem. Ułożył dłoń na jej policzku po czym pocałował niezbyt długo, czując że szybko zaczyna brakować mu oddechu. Wiedział, że za parę dni to jej droczenie będzie doprowadzało go do prawdziwego szaleństwa, ale przecież na razie mógł z nią grać w tą grę, w którą był całkiem niezły.
    — A jeśli bardzo nie będziesz mogła wytrzymać to z pewnością jak raz nałykam się więcej tych wszystkich proszków przeciwbólowych to nic złego się nie stanie. — wyszczerzył się zadowolony, bo przecież to był bardzo dobry pomysł. Dobrze się znieczuli i będzie jak nowonarodzony, może nieco przytępią mu się zmysły, ale przecież to nie było najważniejsze. — W tedy nawet możemy oglądać te twoje komedie romantyczne, Titanica, czy inne łzawe dziadostwo. — dodał odsuwając się od niej, gdy zaatakowała go nagła fala duszności. Pochylił się nieco do przodu przykładając dłoń do klatki piersiowej, łapczywie starając się złapać oddech. Dopiero po dłuższej chwili opanował kaszel.
    — Cóż, nastaw się, że to nie będzie zbyt romantyczny tydzień. — mruknął nieco chrapliwym głosem.
    Każdy grymas, ukłucie w boku i falę bólu przechodzącą wzdłuż kręgosłupa, która rozchodziła się po ciele napinając niemal każdy mięsień, maskował uśmiechem i żartem. Nie chciał nikomu robić problemu, a Octavia i tak wystarczająco się martwiła i nadszarpnęła nerwów dzisiejszego dnia. Zresztą tak zwykle działał, nigdy nie narzekał na obitą twarz, na starte kłykcie, czy nienośnego kaca. Brał leki, zapalał papierosa i jakoś przeżywał dzień. I nie lubił, gdy ktoś wokół niego skakał. Zdawał sobie sprawę, że to jest nieco inna sytuacja i najzwyczajniej w świecie nie będzie mógł sprawnie się poruszać i robić pewnych rzeczy, tak wciąż wolał być samodzielny. W domu drażniła go nawet gosposia, która była niezaprzeczalnie miłą osoba, ale nie lubił gdy ktoś obcy panoszył mu się po jego przestrzeni.

    OdpowiedzUsuń
  94. Rozejrzał się nieco po apartamencie. Podejrzewał, że szybciej poczucie się tutaj jak u siebie niż w swoim własnym domu. Teraz jednak potrzebował tylko i wyłącznie kanapy albo łóżka. Miał też ochotę na gorący prysznic, ale nie sądził, aby był w stanie wystać pod ciepłą wodą mając te wszystkie zadrapania... tak właściwie nie wiedział jak źle jest, prócz tego, że miał obolałe ciało, wszystko przysłaniały grube i rozległe opatrunki, bandaże.
    — Spokojnie, gorzej już nie będzie. — zapewnił starając się pokrzepić ją lekkim uśmiechem. Ona z pewnością bardziej to przeżyła niż sam poszkodowany. Zresztą Octavia generalnie wieloma rzeczami się przejmowała, Jackson zwykle wszystkiemu umniejszał na znaczeniu i z zaskakującą łatwością potrafił zejść z ciężkiego zmartwiania się na żart. Może ona będzie jego zdrowym rozsądkiem, którego pożałowała mu matka natura.
    Pocałował ją w skroń.
    — Gdzie jest łazienka? — gdy wskazała mu odpowiednie drzwi, wszedł do środka. Stanął przed dużym lustrem i z niemałą trudnością zrzucił z ramion bluzę. Barki, ramiona, dłonie... gdzie nie gdzie miał bandaże, ale niemal cała skóra była pozdzierana. Całe szczęście, że jechał w kurtce motocyklowej, która odrobinę złagodziła obrażenia.
    Znalazł początek bandaża, za który złapał i powoli zaczął go odwijać. Miał owiniętą całą klatkę piersiową oraz tors. Gdy pozbył się wszystkich warstw, jego oczom ukazały się intensywnie fioletowe sińce, przekrwione krwiaki i wiele kolorowych siniaków. Obrócił się nieco, z boku ciała miał zdarty płat skóry. Plecy wyglądały podobnie, znaczone mozaiką kolorowych siniaków. A minęło dopiero kilka godzin od wypadku, więc wolał nie wiedzieć co będzie później.
    Przepłukał twarz zimną wodą po czym spojrzał na własne odbicie w lustrze.
    — Bywało lepiej. — mruknął sam do siebie. Chwycił się za kieszenie spodni przypominając sobie o małej paczuszce, którą ze sobą zabrał. Nie, teraz nie mógł... Gdy zostanie sam, wiedział że to pozwoli mu się rozluźnić i po prostu zalec na kanapie tak jak tego wszyscy chcieli.

    OdpowiedzUsuń
  95. Ari rozejrzała się do około, nawet okręciła się wokół własnej osi, ale dalej przed jej oczami była tylko Octavia, która oczekiwała przestrzegania jakiś zasad, których Min nie miała prawa znać, bo jej przyjaciółka nigdy jej o niczym nie mówiła. Gdyby nie plotka, i zdjęcie w jacuzzi Min nie miałaby zielonego pojęcia, że Howard i Blanchard nawet się znają, a skoro chłopak był dla niej aż tak ważny, by zbluzgać swoja koleżankę, może to do niego również powinna mieć pretensje? W końcu Jackson wiedział, że coś go z Octavią łączyło, Ari nie.
    - Patrzę i dalej nic, widzę tylko to – wskazała dłonią na brunetkę. – Totalnie pokręconą wariatkę, która ma jakieś paranoje – Nie miała najmniejszego zamiaru słuchać obelg na swój temat, za coś, czemu nie była winna. Ari nigdy nie trzymała języka za zębami, a jej impulsywność wiele razy wpakowała ją w kłopoty, ale również dodawała dziewczynie odwagi, by stanąć we własnej obronie. Każdy miał prawo do sekretów i nie dzielenia się detalami ze swojego życia, jednak oczekiwać od innych, że będą zachowywać się, tak jakby mieli o czymś jakiekolwiek pojęcie, było wręcz absurdalne.
    - Dobrze, że ty nie jesteś podła. Jesteś chodzącym wzorem cnót, a do tego w ogóle nie zalatuje od ciebie hipokryzją. I dzięki za troskę, wytrzymuję ze sobą całkiem dobrze i w dupie mam opinię ludzi, którzy nic dla mnie nie znaczą. – Może uśmiech zniknął z jej ust, ale na pewno nie była pogrążona w smutku. Gdy Octavia odwróciła się od niej, Min prychnęła i pokręciła głową. – Oczywiście, odwróć się i ucieknij, tak jest łatwiej.

    Min Ari

    OdpowiedzUsuń
  96. Jackson ponownie owinął się ciasnym bandażem, nie chcąc straszyć jeszcze bardziej Octavii, a woreczek schował z powrotem w kieszeni. Skierował się w ślad za dziewczyną do kuchni. Stanął za nią układając dłonie na jej ramionach. Delikatnie je rozmasował i potarł widząc jak pochyla się łapiąc za skronie. To był ciężki dzień dla wszystkich.
    — W porządku? — zagadnął składając drobny pocałunek na karku dziewczyny. Zaciągnął się jej przyjemnym zapachem i napawał choć tym krótkim dotykiem jej ciepłej, miękkiej skóry. — Ledwo mnie masz, a już narobiłem ci kłopotów. — stwierdził odsuwając się. Posłał jej ciepły i wdzięczny uśmiech po czym przeszedł do przestronnego salonu i odrobinę się łamiąc, opadł na kanapę. Gdyby nie Octavia pewnie tkwiłby w szpitalu lub w domu pod czujnym okiem ojca i z niezadowolonym grymasem matki nad głową jeśli w ogóle, by się pojawiła.
    Oparł się wygodnie i przymknął powieki. Dopiero teraz przypomniał sobie o zapasowym telefonie, który ze sobą przywiózł. Zabrał się, więc za przekładanie karty. Musiał wreszcie dowiedzieć się co słychać w wielkim świecie. Domyślał się, że po paru godzinach będzie miał masę nieodebranych połączeń, a skoro po sieci krążył filmik z wypadku, tym bardziej. Może i w Nowym Jorku było tylko kilka osób, których mógł nazwać prawdziwymi przyjaciółmi, tak pewnie całą resztę musi zżerać od środka ciekawość i chęć wściubienia nosa w nieswoje sprawy.
    — Twoi rodzice nie mają z tym problemu? Ze mną tutaj? — zapytał woląc się upewnić, jeśli miał jej narobić tym nieprzyjemności to równie dobrze mógł zaszyć się u siebie, w swoim pokoju, aczkolwiek zdawał sobie sprawę, że Octavia jest uparta jak mało kto i pewnie nie wypuściłaby go stąd tak łatwo.
    W końcu opalił telefon, a powiadomienia zaczęły przychodzić jedno za drugim.

    OdpowiedzUsuń
  97. Cisnął mu się na usta złośliwy żart w stylu lecących na niego dojrzałych kobietach, ale darował sobie. Ten dzień był wystarczająco pełen wrażeń i rozdrapywanych, starych spraw do których nie chcieli więcej wracać. Jackson również musiał przyznać, że przepadał za jej rodzicami i to bardziej niż za swoimi własnymi, ale przecież najlepiej jest tam gdzie człowieka nie ma. Mimo wszystko rodzina Octavii zawsze w jego oczach zdawała się tak przyjemnie normalna w odróżnieniu od jego własnej. Mieli siebie, byli dla siebie… coś czego nigdy nie zaobserwował we własnym domu.
    Uśmiechnął się nieznacznie i pokiwał głową.
    — Pójdziemy. Twoi rodzice są w porządku. — oczywiście, że zdarzało mu się pojawiać na kolacjach u rodzin jego przyjaciół, ale nigdy nie był na tego typu kolacji, gdzie miał pojawić się jako ktoś istotny, ktoś kogo chcą poznać. Będzie miał wysoko zawieszoną poprzeczkę, ale nie martwił się tym jakoś szczególnie, potrafił odnaleźć się w towarzystwie.
    — Ale jeśli ma tam być Twój brat to lepiej posadźcie nas na przeciwległych końcach stołu. I nie dawajcie mu ostrych sztućców. — zażartował, choć tak naprawdę sporo było w tym prawdy. Laurent przejawiał do niego czystą niechęć, która Jackson skutecznie podsycał niewybrednymi żartami na temat jego znajomości z Octavią. Nie znali się zbyt dobrze, a raczej wcale. Jackson wiedział o chłopaku tyle ile mówiła mu Octavia, a Laurent wiedział o Jacksonie tyle ile zasłyszał w plotkach, czyli nie mógł mieć wyrobionej pozytywnej opinii zwłaszcza jeśli gra toczyła się o szczęście jego siostry. — Ostatnio, gdy się z nim widziałem, dał mi jasno do zrozumienia, że mam cię zostawić w spokoju. Związek jest raczej odwrotna definicją do tego. — do jego głosu wkradła się nuta wesołości, choć nie odbiła się ona w jego oczach, nie tym razem.
    — Zazdroszczę ci tego. — przyznał cicho. Przekręcił nieco głowę i zsunął się nieco na kanapie by móc oprzeć się o ramię dziewczyny. Odrzucił telefon na bok ignorując powiadomienia i wszelkie wiadomości. Splótł ich palce razem. — Masz świetną rodzinę, nawet tego brata. Chociaż tego mu nie mów. — dodał.
    Jego rodzina była daleka ideału, tak na prawdę ciężko było nazwać ją rodziną i nawet nie chciał myśleć o czymś na kształt kolacji zapoznawczej. Jeszcze ojca potrafił znieść jednak jego relacja z matką… to wykraczało poza wszelkie normy i Jacksonowi zwykle brakowało słów by opisać to co czuł względem Camilli Howard. Za to doskonale wiedział co ona czuła względem niego.

    OdpowiedzUsuń
  98. — Neutralny grunt co? — nie sądził, że to cokolwiek pomoże, ale chyba musiał schować nieco swoją dumę do kieszeni i wyciągnąć rękę do chłopaka. Przynajmniej spróbować się dogadać na tyle, by ten nie zrzędził za każdym razem jak zobaczy ich razem. Chociaż musiał mu przyznać rację, że Octavii mało kto dorastał do pięt. Jackson zdecydowanie nie był skromnym osobnikiem i znał granice swojego uroku i możliwości, jednak miał świadomość, że w jego głowie nie było zaszczepionych zbyt wiele wielkich wartości. Octavia była zupełnie inna, równoważyła ten jego chaotyczny charakter i niespokojnego ducha.
    — Nie chcę mieć dzieci. — przyznał chociaż wcale nie uważał, że musza teraz przeprowadzać tego typu rozmowy. — Może nie byłbym jak moi rodzice, ale widzę ile mój ojciec poświęcała czasu firmie. Nie zawsze chce, ale po prostu musi. Praktycznie nigdy go nie było. — wyjaśnił. Nie potrafił przywołać zbyt wielu wspólnych momentów z ojcem, było ich bardzo niewiele albo był zbyt mały by cokolwiek zapamiętać. Matka niemal od samego początku oddawała go w ręce opiekunek i akurat wspomnienie jej wyrzutów było wyraźne w jego głowie. Pamiętał doskonale, gdy pierwszy raz usłyszał, że ona go wcale nie chciała i nie planowała, że zniszczył jej całe życie... bo rzeczywiście miał na to jakikolwiek wpływ. Nie chciał by jakikolwiek dziecko wychowywało się w podobnej atmosferze.
    — Ale ty na pewno będziesz świetną mamą. — uśmiechnął się lekko po czym przekręcił, by z większą swobodą dosięgnąć jej ust. — Najlepszą, najpiękniejszą i najbardziej wkurzającą. — dodał z nutą rozbawienia wciąż składając na jej ustach pocałunek. Przesunął dłonią wzdłuż jej uda, chciał ją przyciągnąć bliżej siebie, ale gdy tylko spróbował napiąć mięśnie od razu tego pożałował, a jego ciało po prostu odmówiło mu posłuszeństwa.
    — Kurwa... czuję się jak emeryt. — mruknął kręcąc głową.

    OdpowiedzUsuń
  99. — Będę tym starszym zbereźnym panem, który lubi taką jedną młodą pielęgniarkę. — odparł. — Ja zgryźliwy? No nie wiem, nie wiem. — przybrał najbardziej niewinny wyraz twarzy na jaki było go stać. Był niekiedy złośliwy i wredny, czasem bawiło go jak bardzo bycie dupkiem przyciąga spojrzenia dziewczyn... cóż teraz musiał zdecydowanie z tym przystopować.
    — Dobrze, prze pani. — odsunął się siadając względnie wygodnie. — Podoba mi się to, jak zachowujesz się tak jakbyś chciała wszystkich porozstawiać do kąta. —
    Po półgodzinie przyjechała pizza, a po kolejnych kilku namówił Octavię by wzięła jego kartę. Wystarczy, że będzie siedział jej na głowie co najmniej najbliższy tydzień i wysługiwał się nią przy najdrobniejszych czynnościach. Mógł przynajmniej zapłacić za pizzę. Dopiero, gdy po salonie rozniósł się przyjemny zapach jedzenia, poczuł że był na prawdę głodny. Żołądek nieco mu się ścisnął i dał o sobie znać.
    — Dawno nie cieszyłem się tak na pudełko pizzy. — Jackson zwykle jadał na mieście nie zaprzątając sobie głowy jedzeniem w domu. Zwykle lodówka była pusta, bo nikt nie przesiadywał za długo w czterech ścianach. Jedynie w ramach bankietu kuchnia stawała się pełna, choć tak na prawdę nie pamiętał, czy kiedykolwiek ktokolwiek z jego rodziców gotował. Zwykle byli od tego inni ludzie toteż Jacksonowi nie spieszyło się do eksperymentowania w kuchni. Zresztą w Nowym Jorku nie brakowało niezłych knajp, zarówno tych mniejszych, na przykład w Chinatown gdzie jadał najlepsze sajgonki, a także tych większych i droższych. Ale zdecydowanie nie miał też nic przeciwko zamówieniu pizzy, czy złapaniu w biegu innego fastfooda.

    OdpowiedzUsuń
  100. — To może niech uderzają do ojca, jemu się szybciej zejdzie z tego padołu. — odparł kręcąc głową. Takie były realia świata w którym się otaczali i ludzi wokół. Wielokrotnie związki między dwiema osobami nie miały nic wspólnego z miłością, czy choćby przyjaźnią i wzajemnym szacunkiem. Niekiedy to były chłodne kalkulacje, układy lub gra wychodząca od jednej ze stron. Zwykle na tym polu dominowały młode dziewczęta, które swymi wdziękami zaskarbiły sobie uwagę starszych, bogatych panów i w ten sposób znajdowały szansę na wygodne życie. Nawet gdyby, któraś z dziewczyn postanowiła upolować go sobie przez wzgląd na pieniądze i cały majątek, który miał przejąć, nigdy nie przepuściłby rodzinnej fortuny komuś z zewnątrz. Nie był naiwny, a w przeciągu swojego krótkiego życia naoglądał się zbyt wielu wyrachowanych ludzi.
    — Trochę to pociągające jak zaczynasz się tak rządzić. — Zwykle w życiu Jackson lubił mieć nad wszystkim kontrolę i stawiać warunki, tyczyło się to różnych decyzji, planów na przyszłość, wyborów oraz tego co działo się w sypialni. Nigdy nie patrzył tylko na czubek własnego nosa, gdy chodziło o sprawy intymne i łóżkowe, ale zdecydowanie był typem dominującym. Jednak ten jej głos i krótkie polecenia były całkiem seksowne, zwłaszcza gdy przychodziło jej to tak naturalnie i niewymuszenie.
    — Zdecydowanie idę spać. Coś czuję, że jak wezmę kolejną dawkę tych wszystkich leków to i tak nie będzie ze mnie żadnego pożytku. — zgarnął puste pudełko i odniósł je do kuchni, po czym wyciągnął wszystkie leki, które kupili po drodze. Zaczął oglądać wszystkie pudełeczka zastanawiając się na co to i po co tego aż tyle. Potrzebował tylko czegoś przeciwbólowego żeby wytrzymać z samym sobą.
    Musiał się wyspać, odpocząć po dniu pełnym wrażeń i naładować baterie na kolejne dni.
    — W porządku, muszę nadrobić materiał z uczelni, więc pewnie to też mi zajmie trochę czasu. — musiał załatwić od kogoś notatki, ubrać wszystko we własne słowa i przyswoić materiał z tygodnia, odesłać ewentualne prace, które mieli do przygotowania. Na pewno sporo się tego uzbierało, z każdym rokiem poziom i wymagania rosły.
    — Spiszemy się po twoich zajęciach i zobaczymy. — popił wszystkie tabletki łykając je na raz. Zgarnął z kanapy telefon i pobieżnie przejrzał wiadomości. Niemal wszystkie dotyczyły wypadku, każdy chciał znać szczegóły, wiedzieć jak się ma. Inni nie mieli o niczym pojęcia i dawali znać o sobotnich imprezach. Na karcie zapisało się też kilka zdjęć z ostatniego tygodnia, kilka śladów imprez, kilka obcych twarzy, dziewczyna u której spał i z którą ćpał… zaznaczył wszystkie i usunął.

    OdpowiedzUsuń
  101. Za drzwiami łazienki w dalszym ciągu słychać było dźwięki imprezy. Dziewczyna nie miała zielonego pojęcia, która mogła być godzina. Jedynie wiedziała, że na pewno nie był to koniec imprezy, a dopiero jej początek. Ludzie wlewali w siebie duże ilości alkoholu, doprawiając je różnego rodzaju używkami. Słychać było to po częstszych głośniejszych wybuchach śmiechu.
    -Birdie.- również się przedstawiła, przypatrując się brunetce. Skądś ją kojarzyła, ale nie mogła sobie przypomnieć skąd. Możliwe, że wychwyciła jej profil na instagramie. W końcu mieszkańcy Górnego Manhattanu był dość hermetycznym towarzystwem i mimowolnie każdy kiedyś spotykał się na jednej imprezie.- Studiujesz na Columbii?- wypaliła w końcu, gdy przypomniała sobie, skąd mogła kojarzyć twarz dziewczyny. Wielokrotnie w przerwach od zajęć bądź po nich jeździła pod budynek uczelni, by spotkać się z chłopakiem.
    - Wybacz, że pytam.- uśmiechnęła się, ruszając w stronę drzwi wyjściowych. Czas do domu. Straciła ochotę na wszelkie interakcje z ludźmi. Zwłaszcza pijanymi. Bycie względnie trzeźwym wśród ludzi pijanych było największą katorgą.
    Chwytała już za klamkę, gdy usłyszała prośbę Octavii. Spojrzała na nią i gestem dłoni zamknęła usta na niewidoczny zamek i wyrzuciła klucz.
    - Nikomu nie powiem. Zabiorę twój sekret do grobu. Cześć.- uśmiechnęła się ponownie i nacisnęła na klamkę.
    Jednak ta nie ruszyła. Drzwi nie chciały puścić w żadną stronę.
    -Kurwa.- szepnęła, szarpiąc bardziej za klamkę.- Zamknięte.

    Birdie.

    OdpowiedzUsuń
  102. Przeszedł do łazienki, w której prysznic brała Octavia. Z lekkim uśmiechem błądzącym po twarzy przyglądał się dziewczynie pod strumieniem ciepłej wody, od której szyba oraz lustro nieco parowały. Sam widok jej zgrabnego ciała przemawiał do jego wyobraźni i podsuwał rzeczy, które mógłby i które chciałby z nią zrobić. Ale nie mógł... Pozostało mu na razie cieszenie się pięknym widokiem.
    Przesunął spojrzeniem po jej smukłych plecach: po łopatkach poruszających się pod skórą, delikatnie zarysowanych biodrach i pośladkach. Gdy się odwróciła sunął wzrokiem po gładkiej skórze po której spływały krople wody; po smukłej szyi do której kleiły się ciemne pasma włosów, po szyi i po kształtnym biuście; po idealnej tali i płaskim brzuchu. Wodził wzrokiem po każdej linii, każdym jednym załamaniu jakby chciał dokładnie zapamiętać każdy, najdrobniejszy szczegół. Była piękna i cholernie seksowna, dostrzegał to od samego początku długo opierając się jej wdziękom, słodkiemu uśmiechowi i ognikom czającym w ciemnych oczach.
    Uśmiechnął się sam do siebie po czym zabrał się za wieczorną toaletę. Opłukał twarz, umył zęby i cofnął się do sypialni nie chcąc się dręczyć jej widokiem. Powoli też czuł, że leki zaczynają działać, zawroty i ból głowy mijały, ale za to czuł jak ciążą mu powieki, jak umysł zachodzi lekka mgła jakby znalazł się na haju. Darował sobie prysznic, by nie naruszyć opatrunków, które miał zmienić dopiero jutrzejszego dnia.
    Rozebrał się i zapakował w świeżą i pachnącą pościel. Przyjemny półmrok i ciemne barwy działały niemal usypiająco, a gdy dotknął poduszki musiał walczyć z własnym zmęczeniem, by doczekać się Octavii.
    Uśmiechnął się, gdy poczuł ruch koło siebie i uginanie się materaca. Mógł leżeć tylko na plecach, ale teraz byłby wstanie zasnąć nawet na podłodze.
    — Chodź tu. — wymruczał nieco zaspanym głosem. Wyciągnął po nią ramię nie dbając czy będzie mu wygodnie, czy nie jeśli się do niego przytuli. Otoczył go przyjemny zapach jej szamponu i ciepło drugiego ciała. — Idealnie.

    OdpowiedzUsuń
  103. Tak jak podejrzewał, kolejnego dnia czuł się o wiele gorzej. Po całym ciele rozchodził się nieprzyjemny, pulsujący ból, który ograniczał każdy ruch do potrzebnego minimum. Chwilę wylegiwał się w łóżku, wyczuwając z jak silnym dyskomfortem wiąże się minimalny ruch ręki, czy nogi. W końcu podniósł się orientując się, że jest sam. Znalazł jednak krótką notatkę od Octavii, która wywołała na jego twarzy drobny uśmiech. Dłuższą chwilę wpatrywał się w jej zgrabne pismo uzmysławiając sobie jak o wielu drobiazgach będzie musiał pamiętać, jak wiele rzeczy gdzieś po drodze go ominęło.
    Zwykle budził się sam. Nawet jeśli koło niego leżała jakaś nieznajoma, był sam. Nie czekało na niego śniadanie, miłe notatki i przypominajki o czymkolwiek. Był sam. Sam jadł śniadanie sklecone na szybko lub wybywał od razu na miasto jedząc coś pomiędzy zajęciami. Nie miał tego typu nawyków, by zastanawiać się czy komuś będzie miło. Zwykle musiał pamiętać tylko o sobie. Będzie musiał się do tego przyzwyczaić i przy okazji nauczyć. Nie chciał przecież wyjść na egoistę, który nie daje od siebie kompletnie nic.
    Zjadł śniadanie, wziął kolejną końską dawkę leków i przeszedł do łazienki. Odwinął bandaż z klatki piersiowej, siniaki przyjęły bardziej intensywne barwy niż poprzedniego dnia. Fioletowo żółte plamy znaczyły niemal każdy skrawek ciała. Pozostawiając opatrunki, osłaniające zdartą skórę i głębsze zadrapania, wszedł pod prysznic nieco się odświeżając. Ciepła woda wyjątkowo drażniła, więc odpuścił sobie przyjemną gorącą kąpiel na rzecz szybkiego, rześkiego prysznica. Zmienił resztę opatrunków na świeże, nieco się krzywiąc na widok głębokich ran, po których na pewno zostaną brzydkie blizny. Wysmarował je maścią przyspieszającą gojenie, przebrał się i usadowił w salonie zagłębiając się w nadrabianie uczelnianych zaległości. Na szczęście zbyt wiele go nie ominęło, głównie miał do nadrobienia jedno pisemne zaliczenie i tyle. Pochylał się więc nad tabelkami, statystykami i innymi zagadnieniami.
    Południe zleciało mu szybko, a znad książek wyrwał go dopiero dźwięk telefonu i wiadomość od Octavii.
    Może być sushi, albo jakaś chińszczyzna. Dowolnie. Myślę, że nawet zaproszę dostawcę na deser 😈

    OdpowiedzUsuń
  104. Podniósł wzrok znad sterty kartek, gdy Octavia wróciła cała obładowana różnymi rzeczami.
    — W tym tygodniu znowu mnie nie będzie, a jak wrócę do formy to w życiu nie znajdę czasu na nadrabiania tego wszystkiego. Ale widzę, że ty też nie próżnowałaś. — skinął głową w stronę wyspy, na którą odłożyła stos różnych rzeczy. — Jak było u Evy? Nie zamęczyła cię pytaniami? — zagadnął przejmując od niej pudełko z jedzeniem. Pachniało wyśmienicie, aromat przypraw szybko rozniósł się wokół. Zerknął z zaciekawieniem w stronę pudełka Octavii, ale nieco się skrzywił widząc sałatę.
    — Zagłodzisz się na tym. — Również starał się przemycać nieco zieleniny i owoców do swojej diety, ale to były tylko dodatki. Nawet trener personalny, pod okiem którego kiedyś trenował, narzekał na jego nawyki żywieniowe, ale Jackson raczej nie mógł narzekać na brak linii i słabą kondycję. Na co dzień sporo ćwiczył, więc spalał to co w siebie wkładał i nie musiał martwić się, że odłożą mu się zbędne kilogramy. Mimo wszystko wyglądał się dla niego liczył dlatego miał zamiar jak najszybciej podnieść się z kanapy i wrócić do codzienności. Natomiast wewnętrznym stanem organizmu nie przejmował się, aż tak bardzo jeśli nie wcale. Łatwiej było zatuszować to czego nie widać.
    — O nie, kto wyleczy te wszystkie złamane serca. — zaśmiał się i pokręcił głową. — Cały czas ktoś wypisuje, dobrze że nie ma mnie w domu, bo pewnie nie odgoniłbym się do odwiedzin, ale podejrzewam, że jeszcze parę dni i wszystko ucichnie. — Każdy żył plotkami, tym co się wydarzyło i nieco mieszało, jednak w tym świecie zaraz przychodziły nowe wieści, ciekawsze, bardziej pikantne, bardziej przykre. Raz dwa i zapominano o tym co działo się kilka dni wstecz.
    — Myślę, że po tej sałacie zasługujesz na całkiem solidny deser, panno Blanchard. — odparł z błyskiem w spojrzeniu. Nie miał zamiaru trzymać rąk przy sobie, mógłby być połamany, a pewnie i tak by to go nie powstrzymało. W końcu na coś te leki przeciwbólowe muszą się zdać.
    Wziął kolejny kęs chińszczyzny do ust.

    OdpowiedzUsuń
  105. — Może do niej zadzwonię pogadać? Mam dużo czasu, a skoro daję sobie radę z tobą... Czas zapunktować u drugiej pani Blanchard. — stwierdził z nutą rozbawienia, bo doskonale wiedział, że gdyby wdał się w dyskusję z matką Octavii ta z łatwością by z niego wszystko wyciągnęła. Nieco go zastanawiają, że nie mają nic przeciwko tej znajomości. Choć dorośli raczej nie wtrącali się w życia swoich nastoletnich dzieci, to na pewno mieli świadomość o ich wybrykach, a przynajmniej o części z nich. Przecież portale plotkarskie były dostępne dla każdego.
    Uśmiechnął się tylko na jej kolejne słowa. Wiedział jak to będzie, tak jak było do tej pory. Będzie przykuwał uwagę, a co odważniejsze dziewczęta same będą próbowały się do niego wdzięczyć i zaskarbić sobie odrobinę jego uwagi. Jednak teraz będzie musiał wznieść się na wyżyny swojej wstrzemięźliwości i samozaparcia, by im wszystkim odmawiać. Czego chyba nigdy nie robił, jakaś jego malutka złośliwa cząstka nie mogła się doczekać widoku tych wszystkich rozczarowanych twarzy.
    — Przynajmniej jedno z nas będzie okazem chodzącego zdrowia. — Jackson wróżył sobie przyszłość albo w jakimś ekskluzywnym domu dla staruszków usytuowanym w otoczeniu pięknych widoków, z miłą obsługą i grupowym rozwiązywaniem krzyżówek. O ile w ogóle jej dożyje, bo z jego autodestrukcyjnymi zapędami mogło wyjść różnie, ale wcale to go nie martwiło. Tak na prawdę starość i niedołężność go przerażały. Dlatego też starał się czerpać z życia garściami, niczego sobie nie odmawiać, bo ostatecznie wcale tak wiele czasu nie mieli.
    — Spokojnie jestem nafaszerowany tak, że pewnie niedługo zacznę świecić w ciemności. Poza tym klękanie nie jest zbyt męczące, a ruch jest wskazany w każdym stanie. A mój język na szczęście ma się całkiem dobrze. — uśmiechnął się szeroko, niewinnie jakby w ogóle nie miał sprośnych rzeczy na myśli. Przeniósł wzrok z powrotem na pudełko z jedzeniem.

    OdpowiedzUsuń
  106. Chyba żadna dziewczyna nie miała okazji przedstawiać go jako swojego chłopaka. Przynajmniej nie oficjalnie. Do tej pory jego znajomości były przelotne, a jeśli spotkał się z kimś więcej niż raz, czy dwa, bardzo szybko dementował wzmianki dotyczące związku. Rodzice Octavii go znali, ale jako zwykłego znajomego, przyjaciela co najwyżej. Zastanawiał się jak to będzie być pod ostrzałem tych wszystkich ciekawych i nieco wścibskich pytań. Nawet jeśli miał to być jego pierwszy raz niezbyt obawiał się tego typu spotkać. Bądź co bądź potrafił zachować się wśród towarzystwa i mówić im dokładnie to czego od niego oczekują. Potrafił być czarujący i poukładany jeśli tylko zechciał; potrafił spełniać oczekiwania i wysławiać się tak jak ktoś sobie tego życzy. Napatrzył się na to na bankietach, na które, chcąc nie chcąc, ciągali go rodzice. Z drugiej strony potrafił bez zająknięcia kłamać i mydlić oczy, w tym był niemal mistrzem.
    — Jak chcesz. Chociaż wiesz, ja na deser zawsze mam miejsce. — odparł wciąż bawiąc się słowem i nie mówiąc wprost co ma na myśli choć oboje zdawali sobie z tego sprawę. Lubił tą nieoczywistą grę słów. Słowa, choć były tylko słowami, potrafiły działać na wyobraźnię równie mocno co przypadkowy dotyk i spojrzenia. A Octavia była bardzo smakowitym kąskiem, więc nie powinna się dziwić, że cały czas go kusiła i niekiedy przestawał myśleć głową.
    Do tej pory seks był dla niego tylko i wyłącznie rozrywką, każdą dziewczynę traktował w ten sam nieco przedmiotowy sposób, biorąc co chce i nie dając za wiele od siebie. Każdy dotyk, pocałunek i spojrzenie nie miały większego znaczenia. Było tylko grą, flirtem, sposobem na dostanie tego czego chciał. Były tylko gwałtownym pożądaniem. I niekiedy bywał mało czuły i mało delikatny, bo mu nie zależało. Aż pojawiła się Octavia, która zawróciła w głowie. Chętnie wracał do niej po więcej, pozwalając sobie na szeptanie miłych słów, na delikatność i otwarcie się przed nią, na wpuszczenie jej do swojego świata. I z początku bronił się przed nią, zapierał rękoma i nogami uparcie twierdząc, że to wciąż jest tylko seks tylko nieco lepszy. Cóż… i kto kogo usidlił?

    OdpowiedzUsuń
  107. Jackson przełknął powoli to co miał akurat w ustach. Uśmiechnął się sam do siebie po czym przeniósł rozbawione i jednocześnie spragnione spojrzenie na dziewczynę. Los sobie z niego zakpił, wpakował go w związek i niemal w gips.
    Również odstawił pudełko na stolik.
    — Słyszałem, że serwuje jedne z najlepszych deserów. — wymruczał nieco niższym i bardziej zachrypniętym głosem. Z taką łatwością wprawiała go w tak przyjemny nastrój; z taką łatwością zapominał o innych rzeczach. Ułożył dłoń na jej policzku i przyciągnął ją do siebie złączając ich usta. Zignorował ból w ciele, który niemal go unieruchamiał i przyciągnął ją bliżej siebie. Starał się nie krzywić, choć pewnie jego mina i tak wyrażała więcej niż jakiekolwiek słowa, ból przecinał się pragnieniem oraz lekkim uśmiechem, który zdradzał jego zadowolenie. Ten drobny gest przy niej zawsze przychodził mu z taką łatwością; był naturalny, prawdziwy, nie kryło się w nim, ani krzty złośliwości, czy kpiny. Miał opinię beztroskiego i nie sądził, by miał wiele powodów do smucenia się, jednak wśród obcych jego gesty były pozbawione tej lekkości, niekiedy stawały się przerysowane jak cała jego postać przez co niektórzy go nie tolerowali. Jak na przykład na tych sztywnych bankietach gdzie musiał grać przykładnego, złotego chłopca i wymieniać grzecznościowe rozmowy. Przy Octavii wiedział, że nie musi niczego udawać, nie musi próbować spełniać stawianych oczekiwań. Mógł być po prostu Jacksonem, tylko Jacksonem i mocno w niej to cenił. Sama Octavia również zawsze zdawała mu się niezwykle prawdziwa, nikogo nie udawała, była sobą; tą upartą i dumną Blanchard; tą zabawną dziewczyną, która dawała innym całą siebie.
    Zszedł z pocałunkami niżej przez linię jej szczęki, na szyję i dalej obojczyki oraz dekolt. Pachniała tak przyjemnie, a jej skóra była ciepła i gładka pod jego wargami. Zsunął dłoń niżej zakradając się pod koszulkę i na załamanie jej szczupłej tali.
    Odsunął się od niej spoglądając w ciemne tęczówki.
    — No nie wiem, za wiele na obiad to ty nie zjadłaś. — stwierdził z nutą przekory pobrzmiewającej w głosie. Lubił się przekomarzać, lubił przeciągać strunę, drażnić się i doprowadzać ludzi na skraj wytrzymałości. A z Octavią sprawiało mu to dwa razy więcej przyjemności. Lubił, gdy robiła się niecierpliwa, wygłodniała jego dotyku i obecności. Zawsze sprawiało mu to satysfakcję, gdy ludzie się go domagali, gdy sami zaczynali wyciągać po niego ręce. Howard, niemal przez cały czas, uwielbiał być w centrum zainteresowania, zwracać na siebie uwagę.

    OdpowiedzUsuń
  108. — Poczekać? — wyłapał po czym uniósł lekko brew do góry. — Skoro możesz poczekać to poczekamy, wiesz żeby wyostrzyć apetyt. — Posłał jej oczko po czym umyślnie powoli wycofywał swoje dłonie muskając opuszkami palców jej skórę. Był wprawiony w doprowadzaniu kobiet do szaleństwa i przeciąganiu gry wstępnej na własną korzyść. Czerpał z tego nie małą satysfakcję, a zwłaszcza z wytrącania z równowagi Blanchard; gdy zaczynała z żądaniem wypowiadać jego imię i domagać się więcej.
    — Tak sobie myślę, że skoro tak się wszyscy zamartwiają tym, że miałem wypadek, można by zorganizować drobną imprezę. Kilku znajomych co by pokazać im, że żyję i mam się świetnie. — Odgarnął kosmyki włosów z jej dekoltu i znów nachylił się muskając ustami płatek jej ucha. — Mógłbym obiecać trzymanie się z daleka od mocnego alkoholu i tak dalej. — wiedział, że w praktyce to i tak się nie uda, ale próbować zawsze mógł. Chociaż był ciekaw skutków ubocznych popijania tych silnych leków przeciwbólowych drinkiem.
    Było mało prawdopodobne, że Jackson wysiedzi w spokoju najbliższe dni i nie będzie próbował zdziałać czegokolwiek na swoją nudę. Był duszą towarzystwa i właśnie w towarzystwie najszybciej wrócą mu siły. Ale nie był u siebie, więc nie chciał spraszać nikogo bez jej aprobaty.
    — Posiedzimy chwilę, tak żebym trafił grzecznie do łóżka o ludzkiej porze. — dodał spoglądając w jej tęczówki. Dobrze wiedział, ze Octavia również nie stroni od dobrej zabawy i towarzystwa znajomych, a przecież mogli bawić się w granicach rozsądku... spróbować bawić się w granicach rozsądku. Jego wyobrażenia na temat imprez nieco się buntowały i gryzły ze zdrowym rozsądkiem, ale miał świadomość, że na razie królem parkietu nie zostanie.

    OdpowiedzUsuń
  109. Salvatore zdawał sobie sprawę z tego, że nie powinni tego robić. Jednak nigdy nie był osobą, która pozwalała na to, aby zdrowy rozsądek przejmował nad nim kontrolę. Zdecydowanie tej nocy, jakiekolwiek jego resztki uciekły zostawiając Gabriela samego z Octavią. Przerwałby, gdyby tylko powiedziała jedno krótkie nie, jednak atmosfera między nimi robiła się coraz gorętsza, ich dłonie niemal nie schodziły ze swoich ciał. Być może to zapięcie od sukienki, które przez chwilę walczyło z Gabrielem miało być znakiem, aby dali sobie spokój, ale oboje je najwyraźniej zignorowali.
    — Lubię wyzwania — mruknął krótko w odpowiedzi, nim ponownie złączył ich usta w pocałunku. To był średni czas na to, aby teraz rozmawiać i raczej żadne z nich nie miało na to większej ochoty. Szczególnie, że kolejne słowa mogłyby jednak sprawić, że stracą ochotę lub się otrząsną, a to nie wchodziło w grę. Zlustrował brunetkę wzrokiem i uśmiechnął się pod nosem. Była dokładnie taka, jaką zapamiętał, gdy widział ją w takiej sytuacji po raz ostatni. Przenieśli się na łóżko, po drodze pozbywając się warstw ubrań z bruneta, które były teraz zupełnie zbędne. Przesunął dłońmi po smukłym ciele dziewczyny, zaczepiając palcami o bieliznę, której jeszcze nie zdecydował się zdejmować, choć coraz bardziej go do tego kusiło. Zsunął się z pocałunkami na jej szyję, na której pozwolił zostawić sobie niewielką malinkę. To było dziecinne zachowanie, bo zwykle z tym właśnie kojarzyły mu się malinki, ale nie mógł się powstrzymać. Wsunął dłoń pod plecy dziewczyny, aby odnaleźć zapięcie od stanika, który po paru chwilach znalazł się już poza zasięgiem wzroku pary. I tak byli znacznie bardziej skupieni na sobie i nie zwracali uwagi na otoczenie.

    Gabs😈💋

    OdpowiedzUsuń
  110. Zmrużył oczy czując jej usta na sobie. Wyrwał mu się cichy pomruk, gdy sunęła dalej, tak delikatnie kusząc go swoją bliskością, dotykiem... Był w stanie porzucić całą tą grę i po prostu wyciągnąć po nią swoje ręce, wpić się w te pełne, słodkie usta, gdy niespodziewanie się odsunęła i podniosła. Był nieco zaskoczony i zbity z tropu, ale po chwili się ogarnął i spojrzał na nią z lekkim uśmiechem.
    — Czego to projekty? — zagadnął sięgając po telefon. Jej matka była na prawdę uzdolniona, a jej projekty i ubrania były rozchwytywane przez elitę Nowego Jorku. Nawet taki modowy laik jak Jackson musiał się z tym zgodzić.
    — W porządku, kogoś uwzględnić? Kogoś zdecydowanie pominąć? — Oboje znali całkiem sporo osób i nie z każdym koniecznie chcieli spędzać czas. Były też osoby, z którymi każda impreza zawsze wydawała się lepsza. Mieli też kilkoro wspólnych znajomych dlatego o nich pomyślał w pierwszej kolejności, gdy zaczął przeglądać kontakty.
    — Za tydzień jest bal w Plazie. Może pójdziemy razem? — zaproponował przypominając sobie o zaproszeniu, które otrzymał. To by było ich pierwsze oficjalne wyjście razem jako para i zdawał sobie, że plotkara i inne tego typu portale plotkarskie zawrzą, ale przecież kiedyś i tak wyjdzie to na jaw. A w tłumie, gdy otoczą ich inne mniejsze, czy większe skandale może nie odbije się to takim echem. Chociaż z drugiej strony nie przeszkadzało mu, gdy o nim pisali, a tym bardziej nie przeszkadzała mu myśl, że wszyscy dowiedzą się, że Blanchard jest jego i tylko jego. Tak, był zachłannym, rozpieszczonym dzieciakiem, który nie miał zamiaru z nikim się nią dzielić.
    Będzie musiał zdecydowanie przejrzeć swoją szafę. Może i nie znał się na tych wszystkich markach i nie miało to dla niego większego znaczenia, tak lubił dobrze wyglądać. To zawsze była połowa sukcesu; dobrze się prezentować, ładnie się uśmiechać. I wiele serc w tedy miękło. Chociaż teraz nie miało to żadnej wartości, w końcu miał Octavię. Czuł, że odnalezienie w tej nowej rzeczywistości zajmie mu trochę czasu, ale musiał... chciał się postarać.

    [ I dziękuję za powitanie Marii <3 ]

    OdpowiedzUsuń
  111. Zerknął na szkice, które ułożyła na stoliku. Każdy projekt wydawał się wyjątkowy i inny prezentując coś czego nigdy wcześniej nie widział, a jednak całość zdawała się mieć pewne wspólne punkty, tworząc spójną kolekcję.
    — Powodzenia. — skwitował kręcąc nieco głową. To przypominało mu o dniach kiedy matka wracała z agencji z pełnymi segregatorami zdjęć potencjalnych modeli oraz modelek i głowiła się kto nadaje się do jakiego pokazu, komu zaproponować współpracę, a kogo odrzucić. Podejrzewał, że obie kobiety miały ze sobą styczność podczas tych wszystkich pokazów; obie obracały się w tym samym towarzystwie związanym z modą.
    — Jak ja się cieszę, że się w to nie wpakowałem. — przyznał przypominając sobie jedną z pierwszych fascynacji, gdy miał może z piętnaście lat i zechciał spróbować swoich sił przed obiektywem. Matka z początku krzywo na niego patrzyła, ale ostatecznie zabrała go do agencji. Po całym dniu spędzonym przed obiektywem, Jackson miał dość, a Camilla stwierdziła, że się nie nadaje. Dopiero później, podczas jednej z kłótni wyrzuciła synowi, że zrobiłby wokół siebie za dużo szumu, a przecież ona uwagą nie chciała się dzielić.
    — Przecież nie chcemy się ukrywać? Poza tym niech gadają, ja nie mam czego się wstydzić i nie mam nic do ukrycia. — puścił jej oczko. — Zresztą podejrzewam, że nie wiele to zmieni, tylko ja będę musiał uparcie powtarzać słowo nie. — Podejrzewał, że te wszystkie dziewczyny będą patrzeć wilkiem na Octavię i tak łatwo nie odpuszczą. Kobieca zazdrość potrafiła być destrukcyjna w skutkach.
    Wyciągnął dłoń i ułożył ją na jej karku, muskając kciukiem skórę dziewczyny.
    — To dla mnie nowość, ale zdecydowałem się spróbować, więc jestem cały twój, a ludzie niech mówią co chcą. — dodał bez cienia zawahania, czy żartu kryjącego się w głowie. Mówił poważnie, chciał spróbować, dać im szansę, a co z tego wyjdzie okaże się w przyszłości. Plotkarskie fora i tak non stop o nich mówiły, o wszystkich tych którzy żyli w blasku fleszy i na świeczniku. Jackson poniekąd był do tego przyzwyczajony.

    OdpowiedzUsuń
  112. Parsknął krótkim śmiechem.
    — Wybacz, ale nawet twoja matka nie zaciągnie mnie na wybieg. — Zupełnie go to nie interesowało, choć pewnie byłoby to łatwiejszym kawałkiem chleba niż siedzenie w firmie, manipulowanie akcjami i pilnowaniem sprzedaży, partnerów i zastanawianie się nad nowymi koncepcjami, projektami i innymi sprawami związanymi z Pearl Yachts. Mimo wszystko to tam czuł się lepiej i bardziej w swoim żywiole, gdy uczęszczał na spotkania wraz z ojcem, gdy musiał przygotować prezentacje i rzucić na sprawę zupełnie inne, nowe spojrzenie. To tam, zabierając głos i dając coś od siebie czuł się na odpowiednim miejscu.
    Chodzenie po wybiegu, przebieranki i makijaż go nie bawiły, ale nie ujmował osobą, które się tym zajmowały. Znał sporo osób, które całkiem dobrze odnajdywały się w świecie mody. Chociaż z pewnością to przyniosłoby mu znacznie więcej rozgłosu niż firma ojca, coś co dostanie w pełni rozwinięte. Dlatego mimo wszystko przykładał się do nauki, do poszerzania wiedzy i starał się angażować w rozwój firmy, by w przyszłości wnieść do niej coś od siebie, coś co nie wyszło i nie należało do jego ojca. W którymś momencie na pewno zechce się odciąć się od Roberta Howarda wyznaczając własne ścieżki.
    — Chyba nie stanie się moim ulubionym słowem. — stwierdził niby poważnie się nad tym zastanawiając. — Jesteś okropna panno Blanchard, wiesz ile osób będzie ubolewać nad tym, że jesteśmy zajęci. Dobrze wiem ilu się za tobą ogląda. — dodał z lekkim uśmiechem się jej przyglądając. Wielokrotnie widział na imprezach, że nie może odpędzić się od adoratorów, a na ulicy mężczyźni oglądali się za nią i zaczepiali starając się zdobyć jej uwagę i czas. Doprowadzało go to do szału, bo ostatecznie nie mógł zrobić niczego, by zaznaczyć swoją obecność. Mógł tylko się przyglądać i posyłać na prawo i lewo mordercze spojrzenia, a nawet on wiedział jak żałosne to było. Jednak teraz ta świadomość przyjemnie łechtała jego męskie i nieco wybujałe ego, świadomość że ma tak piękną i inteligentną dziewczynę, która jest tylko i wyłącznie jego, a reszta może sobie tylko pomarzyć i co najwyżej wygłodniale popatrzeć.
    — Wiem. Postaram się tego nie spartaczyć. — zapewnił, ale nie mógł jej niczego obiecać. Mógł za nią szaleć, ale wiedział, że ograniczenie i zniwelowanie pewnych przyzwyczajeń i zapędów nie będzie dla niego proste. Nigdy wcześniej nie musiał się w żadne sposób powstrzymywać i pilnować.

    OdpowiedzUsuń
  113. — Ciekawe kto z nas jest bardziej uparty. — odparł przez uśmiech. Oczywiście nie miał zamiaru w żadnym przypadku wykłócać się z jej matką, czy obojgiem rodziców, ale fakt faktem, że z połączenia tak charakternych jednostek zwykle wychodził chaos. Ale Jackson lubił zadziornych i wiedzących czego chcą od życia ludzi. To podziwiał i lubił w Octavii, że wiedziała czego chce i potrafiła do tego dążyć, że umiała bronić własnego zdania i się go trzymać, a w tym wszystkim zachowywała pewną subtelność nie dążąc do celów po przysłowiowych trupach. Czego natomiast jemu brakowało i niekiedy nie patrzył na innych, prąc do przodu bez zastanowienia, nie przejmując się, czy jego słowa lub uczynki mają negatywny wpływ na uczucia innych. Potrafił być bezwzględny i chłodno podejść do sytuacji, dlatego też ojciec wróżył mu świetlaną przyszłość w świecie biznesu. Nie żeby zależało mu na jego opinii i wróżeniu z fusów. Świat pieniądza był nieprzewidywalny i zwykle bywało tak, że raz jedni, raz drudzy byli na szczycie.
    — Zdecydowanie ta lista staje się co raz dłuższa. — zgodził się, bo było wiele rzeczy, które zwróciło jego uwagę. Przez jego życie, a raczej sypialnię i dłonie przewinęło się wiele ładnych dziewczyn, jednak żadna z nich nie miała tego czegoś co zatrzymało go i zmusiło do ruszenia głową. Z początku ich znajomości również oglądał się za nią bo była ładna, później poznał się, że Octavia ma o wiele więcej do zaoferowania niż zgrabne ciało. Tego wielu brakowało.
    — Teraz mogą sobie pomarzyć. — Zawsze będzie o nią zazdrosny, najlepiej wiedział ile mógł stracić. Jednak to będzie całkiem miła odmiana nie musieć patrzeć wilkiem na tych wszystkich facetów, którzy się z nią bawili.
    Ściągnął nieco brwi i zerknął na nią z góry, gdy się przysunęła i oparła o jego ramię. Nie chciał względem niej powtórzyć błędów, które popełnił ktoś przed nim. Nie chciał, by przez niego kiedykolwiek przechodziła przez to co przez innych. Nie chciał być jak inni. Ale znał siebie, wiedział że raczej ma więcej wad jak zalet. I może w jej oczach tak nie było, to było wiele spraw i występków o których nie miała bladego pojęcia, rzeczy z których na razie nie był gotowy rezygnować i mówić o nich na głos. Miał kilka znajomości, które były toksyczne dla obu stron, ale Jackson nie potrafił od tak ukrócić tego. Mógł tylko liczyć, że to nigdy nie wejdzie pomiędzy nich i nie zepsuje ich relacji.
    — Obiecuję. — odpowiedział w końcu. — A ty mi obiecaj, że jeśli cokolwiek będzie ci przeszkadzało to mi o tym powiesz, a jeśli... a jeśli kiedykolwiek cię skrzywdzę to po prostu wywalisz mnie za próg. — Wiedział, że to on musiał bardziej się pilnować, on miał o wiele więcej do przepracowania, by była z nim szczęśliwa.
    Ucałował ją w czubek głowy i objął ramieniem.
    — Nigdy nie będziesz drugą. — zapewnił.

    OdpowiedzUsuń
  114. Odwzajemnił pocałunnek niemal od razu go pogłębiając chcąc znacznie więcej.
    — Aż tak byś chciała porobić te inne rzeczy? — uniósł lekko brew, dłoń układając na jej policzku. Przesunął spojrzeniem po jej twarzy, po jej gładkich policzkach, ciemnych tęczówkach i pełnych wargach. Uśmiechnął się łobuzersko, z zadowoleniem i satysfakcją. Widział, że tak jak i on chciała więcej. Dostrzegł znajome pożądanie malujace się w oczach Octavii.
    — Za cholerę nie umiem trzymać rąk przy sobie, gdy taka jesteś. — stwierdził po czym ponownie wpił się w jej wargi i ignorując falę bólu rozchodzącą się po ciele, nieprzyjemny skórcz mięśni, przyciągnął ją do siebie sadzając na swoich udach. Odsunął się na chwilę wykrzywiając usta w grymasie, gdy Octavia usadowiła się na nim.
    — Kurwa. — mruknął po czym spróbował wziąć głębszy oddech, ale bandaż, który ciasno go oplatał skutecznie mu to utrudnił i mógł zaczerpnąć jedynie drobny wdech. Jednak nie trwało to długo, a znów przylgnął do jej ust. Jego dłonie sunęły od ud w górę wślizgując się pod jej bluzkę, zachaczając zaczepnie o zapięcie stanika. Miał to w dupie, czy później będzie jeszcze bardziej obolały. Pragnął jej; jej dotyku i bliskości. Chciał zachłysnąć się zapachem jej włosów i skóry; smakiem słodkich ust. Chciał czuć pod palcami miękkość jej ciała, każdą krągłość i załamanie.
    Wplótł palce jednej dłoni w jej włosy, pociągnął za nie delikatnie, odchylając nieco jej głowę w tył. Zsunął się z pocałunkami na szczękę, szyję i dekolt, które miejscami przygryzał zostawiając po sobie niezbyt wyraźne, czerwonawe znaki.

    OdpowiedzUsuń
  115. — Wziąłbym cię nawet z połamanymi żebrami. — odparł zgodnie z prawdą. Musiałby leżeć nieprzytomny, przykuty do łóżka by nie móc dać rady i by nie mieć ochoty na nią. Zresztą był uparty i zawzięty i te dwie cechy zawsze napędzały go do działania i nie pozwalały przestać niezależnie od okoliczności. Mógł do tego podejść w podobny sposób jak do wszystkich innych rzeczy, przesuwał własne granice i naciskał na możliwości własnego ciała oraz organizmu. Teraz również nie miał zamiaru odpuszczać i odnieść im przyjemności ze wzajemnej bliskości.
    Mimo, iż ból promieniował i rozchodził się do każdego zakończenia nerwowego na ciele, był stłumiony silnymi lekami i przede wszystkim jej bliskością. Jej zapach i dotyk drobnych dłoni był jak narkotyk, otumaniał i odcinał od świata zewnętrznego, doprowadzał go do czystego szaleństwa; wywoływał przyjemny dreszcz.
    Złapał między zęby jej dolna wargę i pociągnął za nią zaczepnie i na zachętę.
    — Będziesz tylko musiała uważać na… na te kilka opatrunków. — cóż, tak naprawdę nie było miejsca na jego ciele, które nie byłoby znaczone sińcem, czy zadrapaniem i które nie byłoby wrażliwsze na dotyk, ale miał to teraz w głębokim poważaniu.
    Zsunął ramiączka od jej stanika składając na jej dekolcie kilka drobnych pocałunków. Sunął dłonią wzdłuż jej kręgosłupa, delikatnie muskając i łaskocząc jej skórę, aż ponownie dotarł do zapięcia jej stanika. Jednym ruchem odpiął go i pozwolił materiałowi osunąć się odsłaniając piersi Octavii.
    — Jesteś taka piękna. — wymruczał wytyczając wargami ścieżkę na jej skórze.

    OdpowiedzUsuń
  116. — Tylko uparty? — uśmiechnął się pod nosem. O tak był cholernie uparty i zawzięty, gdy sobie coś postanowił ciężko było namówić go do zmiany decyzji, zwykle musiał sam się sparzyć lub ostatecznie osiągnąć zamierzony cel, by skupić się na czymś innym.
    — Nie musisz pytać. — mruknął krótko w odpowiedzi po czym złączył ich usta w ponownym pocałunku. Jego ciało spięło się pod wpływem dotyku jej dłoni, przeszedł go przyjemny dreszcz. Nie umiał się przy niej powstrzymywać, nie miał ochoty odrywać od Octavii, ani swoich dłoni, ani ust. Musiałaby mu wyraźnie zakomunikować, by przestał, aby się od niej odsunął i opamiętał. — Na deser zawsze jest miejsce i ochota. — dodał mrucząc wprost w jej wargi.
    Kręciło mu się w głowie od jej zapachu i bliskości, ale ten rodzaj pijaństwa uwielbiał, gdy się zapominał i kiedy ktoś dla odmiany jemu mieszał w głowie. Octavii ostatnio wychodziło to co raz lepiej. Nie miała pojęcia co mu zrobiła, jak bardzo owinęła sobie go wokół palca. A jej ciało zawsze do niego mówiło i powodowało uczucie gorąca.
    Teraz kłótnia, która się między nimi wywiązała w klubie wydawała mu się abstrakcją, czymś co mu się jedynie przyśniło. Wyjazd do Hamptons, nawet jeśli nie doszedł do skutku, był jedną z najlepszych decyzji jakie od dawna podjął. Mógł do końca życia być tak potłuczonym i obolałym, nie żałował, że za nią pojechał. Tak na prawdę jadąc do niej nie spodziewał się, że to cokolwiek zmieni. W tedy chciał z nią tylko porozmawiać, oczyścić atmosferę. Los go jednak pozytywnie zaskoczył.

    OdpowiedzUsuń
  117. Przyglądał się jej ruchom z zadowoleniem i błyskiem w spojrzeniu. Wyglądała cholernie seksownie, klęcząc przed nim, przygryzając wargę i posyłając figlarne spojrzenie. Przebiegł go przyjemny dreszcz, a jego wyobraźnia zaczęła działać na wzmożonych obrotach, podsuwając mu te wszystkie sprośne rzeczy, które mógłby z nią zrobić i które zdecydowanie z nią zrobi; te wszystkie rzeczy które mogła zrobić swoimi słodkimi, pełnymi ustami. Ten widok działał na niego zbyt wymownie, pobudzając wszystkie zmysły do większej pracy, wyostrzając dotyk, a nawet i smak.
    Wyciągnął ku niej rękę i musnął kciukiem jej policzek, wargę którą uwolnił spomiędzy zębów. Poluzował sznurki od dresów po czym wsparł się na łokciach i zsunął z siebie dół garderoby, nie spuszczając z niej spojrzenia. Wzdrygnął się nieco, gdy sunęła dłońmi wzdłuż jego ud. Kompletnie zapomniał, że był obolały, że mogło być mu niewygodnie. W tym momencie świat i to mieszkanie skurczyło się do Octavii klęczącej tuż przed nim.
    — Kto jest moją małą grzeczną dziewczynką? — mruknął. Była tylko jego, a ta świadomość przyjemnie łechtała jego ego. Była tylko jego i tylko dla niego mogła klęczeć. Przesunął dłoń z jej policzka na kark Octavii wplatając palce w jej gęste, ciemne włosy. — Na co czekasz? — zapytał używając jej własnych słów i posyłając równie zaczepny uśmiech co ona wcześniej.

    OdpowiedzUsuń
  118. [Och, my bardzo chętnie sprawdzimy jak ze skupieniem poradziłaby sobie Octavia. A może wybierze się z nami na spacer pod rozgwieżdżonym niebem? Hey, dziękujemy za powitanie <3 Octavia: ładna, zdolna, ze swoim zdaniem oraz poglądami. Czego chcieć tu więcej! Super, bardzo przyjemna kreacja. :) Wątek chętnie napiszemy, a widzę, że rodziny obracają się w prawniczym światku, więc można założyć, że się przyjaźnią... albo i nie? Mamy czystą kartę, a jesteśmy do tańca i różańca. Gdybyś preferowała ustalenia mailowe, to zapraszam na maila. :) ]

    Evan Javits

    OdpowiedzUsuń
  119. Zagryzł wargę, gdy objęła jego członka ustami i zaczęła się na nim poruszać. Cisnęły mu się na usta ciche westchnienia i jęk świadczący o odczuwanej przyjemności. Oparł plecy wygodniej o kanapę rozkoszując się zarówno dotykiem jej ust jak i widokiem, który się przed nim roztaczał. Pod wpływem każdego jej spojrzenia, które posyłała mu spod wachlarza ciemnych rzęs, przechodził go dreszcz, nad którym nie był wstanie zapanować.
    — Tay... — wymruczał niskim, nieco zachrypniętym głosem. Kiedy stała się tak otwarta i pewna siebie? Doskonale pamiętał ich pierwsze spotkania, które były spontaniczne i nie zawsze do końca przemyślane; momenty w których dawali się ponosić pragnieniom i targającym nimi emocjom. Pamiętał, że kiedyś się krępowała, rumieniła przy nim pod wpływem niektórych gestów, słów... Była taka słodka na samym początku, ale zdecydowanie ta pewność siebie i świadomość jak na niego działa bardziej mu się podobały i sprawiały, że nie potrafił zapanować nad odruchami swojego ciała.
    Odgarnął z jej policzków kosmyki włosów odrzucając je na plecy Octavii. Przymknął powieki odchylając głowę do tyłu. Przechodziły go przyjemne dreszcze, a jego uda same z siebie unosiły się ku jej ustom. Był teraz zdany na jej łaskę, czy miała chęć się droczyć czy nie. Zacisnął nieco usta, ale mimo to spomiędzy nich wyrwało się stłumione sapnięcie. Robił się twardszy z każdą kolejną pieszczotą, dotykiem języka, ruchem głowy.
    — Tay — powtórzył znów utkwiwszy w niej spojrzenie.

    OdpowiedzUsuń
  120. Ari zaśmiała się pod nosem, nie pamiętała kiedy Octavia zrobiła się tak stanowcza, musiało jej na tym Howardzie bardzo zależeć. Zrezygnowana pokiwała głową i teatralnie uniosła ręce do góry.
    - Oficer Blanchard, to się już więcej nie powtórzy. Wcale nie miałam zamiary zabawiać się twoją własnością na dłuższą metę, to była tylko jednorazowa przygoda. – starała się przybrać jak najpoważniejszy wyraz twarzy, ale sytuacja była wręcz komiczna. Nabrała powietrza w płuca, żeby zaraz nie wybuchnąć śmiechem. Nie bardzo wiedziała jak całą tą sytuację wyobrażała sobie Octacvia, ale Ari zdecydowanie nie musiała robić wiele, by zdobyć uwagę Howarda, a wręcz przeciwnie – to czego chciała, dostała dość szybko i bez większego wysiłku, jak miała w zwyczaju.
    Groźby nie robiły na Min większego wrażenia, nie raz, nie dwa miała do czynienia z czymś o wiele większym, jednak znajomości pozwalały wyjść ze wszystkiego obronną ręką. Kilka telefonów tu i tam i Octavia sama miałaby problemy, z których później musiałby się tłumaczyć, no chyba nie chciała iść na wojnę z Min, to byłoby takie niekoleżeńskie.
    - Swoją drogą, po co ci zabawka, której wiecznie musisz pilnować? Ja mogę ręce trzymać przy sobie, ale czy on nie rzuci się na kogoś innego podczas kolejnej imprezy? – mogła się zamknąć i nie kontynuować dyskusji, mogła wejść do salonu i zapomnieć o całym zdarzeniu, mogła miło spędzić dzień, tylko po co? Czy umyślne działanie komuś na nerwy, nie było o wiele bardziej zabawne?

    Min Ari

    OdpowiedzUsuń
  121. Było mu dobrze, a z każdym kolejnym jej ruchem było coraz lepiej.
    Wszedł w nią mocniej, składając zachłanny pocałunek na ustach Octavii. Oplótł ją ramionami przyciągając bliżej własnego ciała. Obojętnie ile dziewczyn w ostatnim czasie przewinęło się przez jego życie, obojętnie z iloma by nie spał, żadna nie mogła zastąpić Octavii. Miała w sobie to coś co go niezmiennie przyciągało, przez co każda inna stawała się nijaka. Uwielbiał kobiety, oczywiście, ale Octavia była jego ulubioną, sprawiając że chciał więcej; odbierając mu zdrowe zmysły i oddech. Ile razy jego myśli i pożądanie kierowały się w jej kierunku, nim cokolwiek między nimi się wydarzyło, czy później w wakacje, gdy mu zniknęła, wiedział tylko on sam.
    — Tęskniłem. — wymruczał obsypując jej ciało pocałunkami, poruszając się pewniej i nieco szybciej, obserwując reakcje jej ciała, wyraz twarzy. To jak bardzo tęsknił pozostawiał tylko i wyłącznie do swojej wiedzy, bo był zbyt dumny i głupi, by się przyznać do tego, że żałował tego tygodnia osobno, żałował tych wszystkich nocy spędzonych w losowych ramionach, poranków na potwornym kacu, gdy to nie ona była obok niego. Wiedział jednak, że ich relacja jeszcze wielokrotnie zostanie poddana niełatwym próbom i przeczuwał, że to będzie powodowane głównie przez niego.
    Zsunął dłonie niżej delektując się fakturą jej miękkiej skóry pod palcami, krzywiznami ciała; sunął wzdłuż jej kręgosłupa na kształtne, jędrne pośladki, w które ją klepnął po czym zacisnął na nich dłonie.

    OdpowiedzUsuń
  122. [Bardzo dziękuję za powitanie i zgłaszam się po wąteczek, bo oczywiście mam chęci jak najbardziej! I nawet miałabym pomysł, pytanie tylko czy wolisz ustalać tutaj, czy może zgadamy się na mailu? :)]

    Willow

    OdpowiedzUsuń
  123. Warknął cicho, gdy szarpnęła go za włosy. Jego wargi ułożyły się w zaczepnym uśmiechu, a w oczach zatańczyły kolejne ogniki fascynacji jej osobą. Budziła w nim niesłychane pokłady pożądania; pragnienia o jakich wcześniej nie miał pojęcia. Robiła to lekkim dotykiem swoich słodkich warg, od których robił się pijany; delikatnym dotykiem dłoni i zachłannymi słowami proszącymi o więcej. Jeśli ktoś tu komuś zawrócił w głowie to zdecydowanie Octavia Jacksonowi, który tak ochoczo miał zamiar rozpocząć ten wspólny etap życia, a zawsze zwykł zapierać się rękoma i nogami choćby przed wzmianką o związku; związku który wyśmiewał, w który nie wierzył, w którym nie dopatrywał się żadnego sensu i zabawy. Potrafił sobie wyobrazić te uszczypile i złośliwe komentarze padające z ust znajomych, ale nie dbał o to, mogli się śmiać i wypominac mu jego własne słowa do woli.
    — Jesteś tak cholernie seksowna. — wymruczał muskając jej usta.
    Objął ją ramieniem i odrobinę mniej sprawnie niż zwykle, ale wciąż ignorując nieprzyjemny ból mięśni, przekręcił ich, tak by Octavia wylądowała pod nim. Pchnął mocniej biodrami, wchodząc w jej wilgotne, ciasne wnętrze do końca. Z jego ust wyrwało się ciche westchnie i pomruk zadowolenia, które stłumił na skórze Octavii składając kolejne pocałunki na jej piersiach i dekolcie, gdzie nie gdzie pozostawiając po sobie pamiątki w formie czerwonawych śladów.

    OdpowiedzUsuń
  124. Cały pokój skurczył się do jej osoby, do jej ust, do dotyku drobnych dłoni, no nóg oplatających jego biodra. Gubił się w jej pocałunkach, otumaniającym zapachu od którego kręciło mu się w głowie. Chyba nigdy nie pragnął mieć kogoś tak blisko siebie, chyba nigdy wcześniej jego wredne serce nie gubiło tak bardzo rytmu, nie biło tak niespokojnie. Zawsze czerpał przyjemność z seksu, ale nigdy nie angażował się w niego uczuciowo i nie czuł potrzeby zbliżania się do kogoś od tej strony. Uczucia, zaangażowanie nie były dla niego ważne, aż pojawiła się Octavia, która namieszała w jego życiu jeszcze bardziej. Smakował jej ust, jej miękkiej skóry i uświadamiał sobie, że tak naprawdę cały ten tydzień i minione wakacje głodował, a ten głos starał się zaspokajać na inne sposoby sądząc, że kierują nim zupełnie inne potrzeby, próbował to zapić, zaćpać; próbował odwracać swoją uwagę raz z lepsz, a raz z gorszym skutkiem.
    Całował wcześniej, uprawiał seks wcześniej, ale nigdy nie wywoływało to takich dreszczy wzdłuż kręgosłupa i nigdy nie czuł ognia prześlizgującego się pod skórą. Octavia była czymś innym, czymś więcej. Ale zdecydowanie nie był jeszcze gotów, by użyć większych, ważniejszych słów.
    Wsunął dłoń pod jej plecy i przyciągnął bliżej siebie sadzając na swoich udach.
    Doszedł tłumiąc jęk na jej ustach, z dreszczem przebiegającym wzdłuż ciała. Odsunął się nieco od niej, z lekkim uśmiechem błąkającym się po twarzy i nieco urywanymi oddechem.
    I w tedy dopiero odezwał się jego rozum, który wrócił na właściwe miejsce.
    — Nie chce psuć nastroju… jesteś cały czas na tabletkach? — zagadnął całkiem spokojnie jakby pytał tylko, by się utwierdzić. Przyglądał się jej twarzy, zaróżowionych poloczom i nieco napichnietym wargą. Oparł czoło o jej klatkę piersiową po czym złożył drobny pocałunek na jej deoklcie.
    Zwykle nie miał problemu z pamiętaniem o zabezpieczeniu, ale przy Octavii kompletnie się zapominał.

    OdpowiedzUsuń
  125. Jackson ogarnął się odprowadzając spojrzeniem Octavię. Może to i było głupie pytanie, ale przecież nie byli gotowi na nieplanowane dziecko. Jackson zdecydowanie był i nie sądził, że kiedykolwiek będzie. Nie chciał tego, ledwo był przekonany do siebie i związku, budowania trwałej relacji z drugą osobą.
    Sam zaczął przeglądać telefon w między czasie odpowiadając na kilka wiadomości, wyjaśniając co się stało, że na razie nigdzie się nie pojawi. Przejrzał szybko stories, ale nie znalazł tam niczego ciekawego co mogłoby zatrzymać go na dłużej. Odłożył telefon z powrotem, gdy Octavia wróciła i powiedziała o zaproszeniu.
    — Pójdziemy. Im szybciej zaspokoimy ich ciekawość, tym szybciej przejdą do codzienności. — Sam chyba też byłby ciekawy, gdyby był na miejscu czyichś rodzicieli. Poza tym nie widział niczego złego w pytaniach i ciekawości. Sam bywał ciekawską i wścibską osobą, a rozmowa i bycie w centrum zainteresowania nigdy mu nie przeszkadzały. Zresztą jej rodzice nie byli jacyś straszni... a może teraz będą?
    — Poradzimy sobie z nimi. — Przysunął się do Octavii kładąc dłoń na jej kolanie. Uśmiechnął się lekko. — To tylko jedna kolacja. — dodał. Nigdy na takowych nie bywał, a przynajmniej nie na takich gdzie szedł jako oficjalny chłopak czyjejś córki. Może to mogło zmienić wszystko, a może nie. Potrafił się przecież zachować w towarzystwie.
    Uniósł lekko brew nieco zbity z tropu jej pytaniem i nagłą zmianą tematu.
    — Ale nie zaliczyliśmy, więc po co o tym gdybać? — wzruszył ramionami i odsunął się nieco. — Nawet jeśli są sposoby żeby sobie z tym poradzić. — dodał posyłając Octavii krótkie spojrzenie po czym rozsiadł się wygodniej i sięgnął po telefon. Nie miał ochoty zagłębiać się w problem, którego nie mieli. Podniósł na nią spojrzenie raz jeszcze.
    — Bo mam nadzieję, że nie robisz teraz żadnego wywiadu i nie jest to wstęp do słuchaj muszę ci coś powiedzieć. — Na takie wieści nie byłby gotowy, nie teraz... nigdy. Sądził, że raczej jest to oczywiste, znała go na tyle by wyciągnąć pewne wnioski. Nie był materiałem na ojca i zakładanie rodziny.

    OdpowiedzUsuń
  126. Ściągnął nieco brwi i utkwił w Octavii spojrzenie. Po jaką cholerę w ogóle o tym rozmawiali?
    — Skoro tak... ja nie mam zamiaru brać odpowiedzialności za żadne dziecko. — odparł kręcąc głową. Nie chciał psuć atmosfery, było dobrze i przyjemnie, a ten temat zdecydowanie wykraczał poza strefę jego komfortu i znaczenia słowa miło. Prychnął pod nosem wyobrażając sobie, co by było gdyby rzeczywiście wpadli... Nie wolał w ogóle nie brać tego pod uwagę.
    Jackson nie chciał mieć dzieci, bo wiedział z jaką odpowiedzialnością i z jakimi ograniczeniami się to wiązało. A on chciał być możliwie jak najbardziej wolny. Zresztą nie sądził, by nadawał się na ojca, miał zbyt wiele istotnych wad. Nie, nie chciał tego robić żadnemu dzieciakowi.
    — To może kiedyś, z kimś je będziesz miała. Ja nie planuję. — Utkwił wzrok w telefonie nie zdając sobie sprawy jak to mogło zabrzmieć i że może delikatnie przekroczył granicę. To Octavia zaczęła ten temat, a Jackson nie miał zamiaru podsuwać jej takich odpowiedzi jakie chciała usłyszeć, bo nie miał zamiaru kłamać, a tym bardziej decydować się na coś czego nie chciał.
    Sam był niechcianym dzieckiem, wpadką, błędem i wielokrotnie słyszał jak jego własna matka mówi, że żałuje i chętnie by cofnęła czas. Wielokrtonie słyszał, że swoimi narodzinami i decyzją ojca zrujnował kobiecie życie; słyszał od osoby, która kiedyś w oczach małego chłopca była jego centrum świata, że go nienawidzi. To był drażliwy temat, drzazga która była bardzo głęboko wbita.
    — Daję ci całego siebie, ale nie mam zamiaru bawić się w dzieci. — dodał nie patrząc na Blanchard.

    OdpowiedzUsuń
  127. Skinął jedynie głową. Nie miał zamiaru drążyć w temacie bez celu. Ona chciała dzieci, on nie. Wszystko co było można powiedzieć zostało powiedziane. Właśnie dlatego związki w jego oczach nie miały większego sensu. W końcu przychodziło coś w czym dwójka ludzi nie jest w stanie się zgodzić i co w tedy? Wszyscy gadają o ustępstwach, o kompromisach. Ale dlaczego miałby ustępować? Dlaczego miałby odpuszczać i zgadzać się na coś co nie było dla niego? Nie. Nie chciał w swoim życiu kompromisów, chciał czerpać z niego jak najwięcej nie oglądając się przez ramię.
    — Możemy rozmawiać, ale są sprawy do których mnie nie przekonasz. — odparł podnosząc w końcu na nią spojrzenie. Dla niej wizja rodziny wyglądała zupełnie inaczej, była czymś innym, opierała się na pewnych wartościach. Dla niego rodzina była... tak na prawdę niczym szczególnym, zlepkiem ludzi, którzy byli na siebie zdani, bo dzielili to samo nazwisko. Nic więcej. Nie miał zamiaru dodawać do tego dziecka, które w jego głowie i jego wyobrażeniu miałoby za pewne podobny stosunek do swoich rodzicieli, a przynajmniej do niego. Nie był materiałem na ojca, nie teraz i nigdy. Bo co miałby takiemu dzieciakowi przekazać?
    Odłożył telefon na stół. Był humorzasty, ale nie chciał by ten głupi temat zepsuł im atmosferę. A w zamiataniu problemów pod dywan mógłby dostać złoty pas. Odwzajemnił lekki uśmiech i pochylił się ku Octavii składając na jej ustach krótki pocałunek.
    — Dobrze, chodźmy się przejść. Spacer, kino, możemy usiąść w jakiejś przyjemnej knajpce i czegoś się napić. — zaproponował przesuwając kciukiem po jej policzku. Podniósł się z kanapy i przeszedł do łazienki. Pogrzebał w swojej kosmetyczce i sięgnął po przeźroczysty woreczek. Zerknął kątem oka w stronę drzwi, chwilę nasłuchiwał, ale nie usłyszał kroków. Odkręcił wodę w kranie po czym wysypał odrobinę na blat i szybko wciągnął. Tak by uśmierzyć ból i rozgnić ponure myśli.

    OdpowiedzUsuń
  128. Jackson wyprostował się odprowadzając spojrzeniem odbicie jej sylwetki w lustrze. Poruszył nieco głową rozciągając kark, po czym rozmasował nos. Resztę paczki schował z powrotem do kosmetyczki i poszedł w ślad za Octavią do sypialni. Stanął tuż przed nią ujmując jej twarz w dłonie. Delikatnie uniósł ją do góry, by na niego spojrzała. Uśmiechnął się słodko po czym wygiął usta w podkówkę i spojrzał na nią z oczami godnymi szczeniaka.
    — Nie złość się. — poprosił pochylając się na tyle na ile pozwalał mu opinający go bandaż i musnął ustami czubek jej małego noska. — Nie chcę żebyś się martwiła, złościła i zaprzątała sobie głowę takimi pierdołami. — dodał gładząc jej policzki kciukami.
    Każdy tu coś łykał lub wciągał. To była rozrywka bogatych dzieciaków szukających wrażeń. Jackson jeszcze nie tak dawno brał tylko na imprezach i to nie na wszystkich. Od jakiegoś czasu zaczął zawsze mieć towar przy sobie i sięgać po niego częściej. Robił to niekiedy odruchowo, by pobudzić umysł, tak jak teraz. Uwielbiał skok dopaminy, endorfin i poczucie niezniszczalności. A to ostatnie wielokrotnie mu się przydawało, gdy próbował kolejnych i kolejnych rzeczy, niekiedy głupich i ryzykownych. Wciąż jednak nie uważał, by miał poważny problem z prochami. Tak na prawdę to ona powinna sobie darować używki przy swojej chorobie, ale tego nie komentował.
    Odsunął się od niej z lekkim uśmiechem. Sięgnął do swojej torby zmieniając dresy na jeansy, jednak został w bluzie, która nie krępowała mu ruchów.
    — No już nie bocz się księżniczko. — wyciągnął w jej stronę dłoń.

    OdpowiedzUsuń
  129. Skinął jedynie głową na jej drobną prośbę. Nie miał zamiaru niczego ograniczać, raz brał więcej, a raz mniej. To samo było z piciem i paleniem, czy pojawianiem się na różnego rodzaju imprezach. Chociaż zwykle wszędzie było go pełno i niczego sobie nie odmawiał. Nie myślał o konsekwencjach, miał do nich niezwykle lekką głowę, był skrajnym lekkoduchem jeśli chodziło o jego samego i decyzje, które podejmował. Zwykle też najpierw mówił to co ślina przynosiła mu na język, a później rozumiał sens tego co padło z jego ust. Z ich dwojga to Octavia miała więcej rozumu i potrafiła na poważnie podejść do różnych sytuacji. Ale może właśnie tego potrzebował w swoim życiu? Odrobiny równowagi, bezpiecznej przystani, w której będzie mógł zrzucić kotwicę.
    — Tak, chyba do tej pory nigdzie nie pojawialiśmy się razem. — stwierdził. Zwykle spędzali czas we dwoje u niego lub u Octavii. Na mieście potykali się w gronie wspólnych znajomych i jako dobrzy znajomi się bawili. Byle nie wszczynać plotek, a ostatecznie i tak skończyli jako para, co pewnie przyniesie sporo różnorakich plotek. Jackson domyślał się, że jeśli tylko pojawi się w czyimś innym towarzystwie, Plotkara zaraz zacznie szerzyć złośliwe informacje na temat domniemanych zdrad Howarda, bo przecież to będzie typowe dla niego.
    — Może być Central Park, albo kino i knajpa z widokiem na miasto? Zależy na co masz ochotę. — Wszedł do windy i znów się do niej przysunął. Nie mógł nacieszyć się jej twoarzystwem i bliskością. Musnął jej usta swoimi po czym z łobuzerskim uśmieszkiem odsunął się, założył jej kaptur na głowe i pociągnął za sznurki. Trzymał za nie po czym sięgnął po telefon i zrobił jej jakże urocze i piękne zdjęcie.
    — Musze sobie zrobić jakąś zacną tapetę z moją dziewczyną. — dodał rozbawiony, akcentując ostatnie słowo.

    OdpowiedzUsuń
  130. — No wiesz, ja i romantyzm to jedno i to samo. — Parsknął śmiechem, bo doskonale wiedział jak to brzmi. Jackson nie był typem romantyka, nie potrzebował zachodów słońca, by poczuć wyjątkowość chwili, a rozsypane płatki róży po podłodze nie robiły na nim wrażenia. Jednak zdawał sobie sprawę jakie kobiety bywają. Wiedział jak się z nimi obnosić, co lubią i na co zwracają uwagę. Więc nie był romantykiem, ale potrafił się właściwie zachować i lubił widzieć zadowolenie zakradające się na kobiecą twarz. Potrafił też świetnie manipulować. Wielokrotnie czarował i wznosił się na wyżyny z własnym urokiem, by zdobyć to czego akurat chciał lub zakraść się między konkretne nogi.
    — Ogromną. Zobacz... — sięgnął do kieszeni i wyciągnął telefon, odszukał jej kontakt. Widniała jako Moja z emotikonem serduszka i tygryska. Niekiedy bywał jak dziecko, a teraz cieszył się z możliwości mienia Octavii na wyłączność. Cieszył się, ale również jego ego było przyjemnie łechtane świadomością, że dziewczyna chciała z nim być, pomimo wielu błędów i wad, które posiadał w swoim arsenale.
    Zerknął na nią, gdy wyszła z propozycją wspólnego zamieszkania. Wypuścił powietrze z płuc zastanawiając się nad tą możliwością. Jego dom nie był złym miejscem, jeśli tylko nie napatoczył się na jego innych mieszkańców. Miał tam zwykle święty spokój.
    Nie wiedział jak odnajdzie się na stałe z kimś pod jednym dachem; jak ze sobą wytrzymają widząc się codziennie, musząc godzić swoje nastroje i widzimisię. Ale przecież nie w jego naturze było głębokie analizowanie wszelkich za i przeciw.
    — Czemu nie. Całkiem miła alternatywa, budzenie się koło ciebie. — wymruczał obejmując ją ramieniem i sięgając do jej ust. Zwykle to był poważny krok w relacji każdej pary, ale jemu wydawało się to teraz takie naturalne. — Zobaczymy, czy mnie zdzierżysz na dłuższą metę. — dodał z lekkim rozbawieniem. Miał jednak sporo nawyków, którymi nie musiał się przejmować, bo nikomu nie robiły one znaczącej różnicy. Tak jak dziś przed wyjściem, gdy wciągnął sobie kreskę. Jak wiele rzeczy może ją złościć?
    — A teraz, taksówka, czy kierowca?

    OdpowiedzUsuń
  131. — I zamiast bakłażana przyszedł ci na myśl książę? Dziwne masz te skojarzenia, ale dobrze wiedzieć które emoji wysyłać ci w jakim celu. — zaśmiał się i wykrzywił usta w szerokim uśmiechu. — Serduszko jest oczywiste, a tygrysek bo też potrafisz pokazać pazurki. Wiesz kochana, ale z charakterkiem. Ale jak chcesz mogę jeszcze zmienić na francuską bagietkę albo croissanta. O albo na znaczek wieży Eiffla. — wyjaśnił celowo przeinaczającą poprawną wymowę croissanta. Zawsze go bawiło jak ludzie przekręcają to jedno słowo i tak na prawdę każdemu wychodzi zupełnie coś innego. Za to z wielką przyjemnością słuchał, gdy Octavia przechodziła na swój ojczysty język i z lekkością oraz płynnością wszystko wymawiała.
    Zgodził się, więc będzie musiał sprostać i zbytnio jej nie irytować; starać się by to wspólne mieszkanie wyszło im jak najlepiej. Wiedział jednak kto w pierwszej kolejności zgłosi się, aby go za to zamordować z soczystym zarzutem o jawną manipulacje siostrzyczki. Laurent...
    — Bardzo — przerywał każde bardzo krótkim pocałunkiem w usta — bardzo, bardzo miłą alternatywą. Za tego bakłażana to nawet powiem, najmilszą. — sięgnął po telefon, by zamówić im taksówkę. — A więc trzymasz mnie tylko dla rozrywki? Żeby nudno nie było? Ranisz moje uczucia. — udał zbolałą minę przykładając jednocześnie dłoń w miejscu, w którym biło serce. Choć tak na prawdę o uczuciach nigdy nie mówili wprost. Nie padły żadne konkretne wyznania, po prostu ewidentnie ich do siebie ciągnęło, byli zazdrośni i kompletnie zatraceni w swoim towarzystwie. Jacksonowi chyba odpowiadał taki stan rzeczy.
    Miała nadzieję, że uda im się utrzymać taką atmosferę cały czas, że nie będą jedną z tych par, które non stop, przysłowiowo, drą koty.
    — A właśnie, na tej kolacji w końcu będą tylko twoi rodzice, czy brat też?

    OdpowiedzUsuń
  132. Westchnął z ulgą, gdy znaleźli się przed drzwiami wejściowymi do królestwa Blanchardów. Gdyby ktoś inny znajdował się na jego miejscu, być może czułby skrępowanie albo stres. Jednak taka postawa nie leżała w naturze Fabiena Cadieux. Wręcz przeciwnie, im bardziej skomplikowana sytuacja, tym bardziej czuł się jak ryba w wodzie.

    Gdy dzień wcześniej usłyszał, że zostali zaproszeni na kolację do rodziny Blanchardów, poczuł się jakby los podsuwał mu okazję pod sam nos. Oczywiście miał już plany, nie był przecież towarzyskim dnem. Niemniej jednak bez żadnego zastanowienia zmienił je last minute, aby pojawić się wraz z rodzicami i młodszymi siostrami u Jacquesa i Evy. W rzeczy samej, nie zamieszkał w Nowym Jorku ze względu na Octavię. Ba, była jego ogromnym źródłem adoracji, ale nie na tyle silnym, aby porzucił swoje dotychczasowe życie w Paryżu w pogoni za wakacyjną miłością. Tak, oczywiście, wiązało się to z nową codziennością, gdzie każda myśl prowadziła w stronę Octavii, a każde wspomnienie doprowadzało go do szaleństwa. Nic zatem dziwnego, że moment, w którym rozpoczął swój nowy start w Nowym Jorku, stał się też szansą, aby jednak ponownie otworzyć rozdział Octavii Blanchard i zobaczyć, jak rzeczywiście się skończy.
    Fleur, podobnie jak on, nie żyła nowinkami dotyczącymi nowojorskiej elity. Francine zaś szybko poznała manhattańską rutynę i to dzięki niej, jakimś cudem, dowiedział się, że Octavia ma kogoś innego na oku. Nie zabolało go. Szczerze mówiąc, w ogóle nie złamało to jego serca, ale jego męskie ego już tak. Fabien Cadieux nie był i nigdy nie będzie cudzym pocieszeniem czy mostem do “kogoś lepszego”. Nie, to on miewał takie rozdziały w swoim życiu, ale sam takim rozdziałem wcale nie był. Nie oczekiwał, że Octavia porzuci swoje randkowanie, a już tym bardziej nie sądził, że prędko miałoby się to wydarzyć, skoro jedyne, co pozostawiła po sobie w Paryżu, to prymitywny liścik. Cóż, już wtedy Fabien powinien machnąć na nią ręką i zapomnieć o tym, że takie dziewczę w ogóle istnieje. Niestety, pech chciał, że o Octavii Blanchard się nie zapomina, a już tym bardziej nie pozostawia w rękach innego mężczyzny. Fabien był zdecydowanym, pewnym siebie i upartym mężczyzną, który szedł po trupach do celu. Nawet jeśli efekt nie miał być zadowalający, to sama walka, intrygi i gra miała przynieść mu satysfakcję.

    — Braciszku, wierzę że potrafisz zachować klasę — szepnęła Fleur, kładąc rękę na jego ramieniu i spoglądając na brata kątem oka. Fabien uniósł brew ku górze, jak gdyby w geście zaskoczenia. Nie spojrzał na młodszą siostrę, za to uśmiechnął się przekornie i odparł cicho:

    — Fleur, przecież wiesz, że jestem gentlemanem, prawda?

    Blondynka nie zdążyła odpowiedzieć. Drzwi otwarły się, a po chwili długich i radosnych powitań, wszyscy znaleźli się w salonie. Fabien rozejrzał się wokół stylowego i eleganckiego pomieszczenia, szukając wzrokiem Octavii.

    — Kochani, bardzo wam dziękujemy za zaproszenie. Cieszymy się, że teraz będziemy mieli okazję widzieć się jeszcze częściej! — powiedział Jean-Pierre. Ojciec Fabiena był miłym i dobrym człowiekiem, choć czasem brakowało mu werwy i śmiałości. Kariera, to jedyna dziedzina życia, w której okazywał odwagę i pewność siebie. Marie z kolei była błyskotliwa, zawsze znajdowała się w centrum uwagi, a szczerość i bezpośredniość wynagradzała elegancją i wrodzoną charyzmą. Bezwątpienia Fabien charakter odziedziczył po matce, podczas gdy Fleur i Francine przypominały raczej ojca.
    Fabien od razu przestał wsłuchiwać się w konwersację prowadzoną przez jego rodziców i państwo Blanchard. Usiadł na sofie, zakładając nogę na kolano i bacznie obserwując otoczenie aż nagle jego oczom ukazała się dobrze znajoma sylwetka. Octavia Blanchard dołączyła do towarzystwa, choć wyraz jej twarzy jasno pokazywał, że nie pojawiła się tu ani chętnie, ani z własnej woli. Mimo to, wciąż wyglądała tak cholernie pięknie.
    Wstał, podchodząc do Octavii. Złożył delikatny pocałunek na jej policzku jako wyraz przywitania.

    Bonjour belle, cieszysz się z mojej wizyty?

    OdpowiedzUsuń
  133. Roześmiał się na jej francuski akcent i to jej udawane oburzenie. Dobrze wiedział, że jej francuski charakterek nie pozwalał przejść obojętnie obok takich błędów, nawet przy tak błahych słowach jakim był rogalik, czy inne tego typu bzdury. Ale on lubił ją drażnić, gdy zaczynała marszczyć nosek i nadymać wargi, złościła się tak uroczo, że zwykle nie potrafił brać tego w pełni na poważnie. I wielokrotnie ona się złościła, a on uśmiechał.
    — Na korepetycje z taką nauczycielką jestem zawsze chętny. — odparł niby to poważnie, niby to zaczepnie. Jego francuski był na niskim poziomie, w porywach do średniego. To był pokręcony język, a w jego uszach wszystko brzmiało tak samo. Te kilka godzin, które miał będąc w liceum nie na wiele się zdały, choć może było to winą jego braku przykładania się do tego konkretnego przedmiotu. Nie był poliglotą i nie miał też potrzeby doskonalenia się w tym kierunku.
    — Bakłażan. Albo korona. — uśmiechnął się niewinnie i wyprostował dumnie. W między czasie zamówił taksówkę, która miała podjechać za niecałe dziesięć minut. Na jej następne pytanie udał, że głęboko się nad tym zastanawia, jakby musiał sobie wszystko przeanalizować i ułożyć na piramidzie priorytetów. Tak na prawdę było wiele rzeczy, które w niej uwielbiał. Była charakterna, miała wyrobione swoje zdanie na wiele tematów. Była samodzielna, prawdziwa, pełna pasji i zaangażowania; pełna aspiracji i marzeń, spokoju, a mimo to posiadała też sporo szaleństwa w swojej głowie. Była piękną, młodą kobietą i to pod wieloma względami. Tylko głupiec mógłby nie zwrócić na nią uwagi i nie docenić tego co oferowała.
    — Zacznijmy od tego, że całkiem nieźle gotujesz, a jak to mówią przez żołądek do serca. Dalej... te twoje zgrabne nogi i figura jak z okładki... — widząc jej minę nie wytrzymał i znów się roześmiał. Zarzucił ramię na jej barki i przyciągnął ją do siebie. — Bez ciebie byłoby nudno i nijako, Tay. — dodał opanowując falę śmiechu i starając się by rzeczywiście zabrzmiało to na serio. Złożył na jej ustach głębszy pocałunek, a gdy oderwał się by zaczerpnąć oddech, oparł czoło o czoło Octavii i spojrzał w jej czekoladowe, błyszczące tęczówki. — Jesteś moją lepszą połówką... — szczerze wierzył, że to właśnie Octavia wyciągała z niego to co najlepsze i wnosiła znaczenie do jego życia. Może dla reszty świata pozostawał tym samym Jacksonem, to dla niej chciał się postarać.
    — Nie wystarcza im, że ty idziesz w ich ślady i z pewnością podołasz spuściźnie? Wiesz, że za sobą nie przepadamy, ale przecież nie jeden aktor robi kawał świetnej roboty i zarabia spore miliony, czy robi coś pożytecznego dla świata. — stwierdził wzruszając ramieniem. Z Laurentem łączyło go kilka złośliwości i niedopowiedzeń, ale osobiście nie przepadał, gdy rodzice starali się kierować przyszłością swoich dzieci. Sam poszedł w ślady ojca, ale on go do niczego nie zmuszał.

    OdpowiedzUsuń
  134. — Cóż, zdecydowanie nie miałem w tedy nauki w głowie. — Od tamtego czasu niewiele się zmieniło, wciąż miał inne rzeczy w głowie, które przodowały, z tym że teraz zdawał sobie sprawę, że lepiej się przyłożyć i zapracować na swój własny sukces niż liczyć tylko na czarną kartę kredytową, którą dostał w prezencie od ojca. Nawet jeśli właśnie to byłoby znacznie wygodniejszym i prostszym rozwiązaniem.
    Czy już wcześniej mogli znaleźć się w tym miejscu, w którym teraz byli? Zastanawiał się ile czasu zmarnował uganiając się za przelotnymi znajomościami, mając Octavię tuż pod swoim nosem, na wyciągnięcie ręki. Może gdyby wcześniej ruszył głową już dawno byłaby tylko i wyłącznie jego. Chociaż na samym początku nie sądził, by mógł rywalizować z jej płomiennym uczuciem, którym obdarzyła Salvatore. To samo tyczyło się jej, choć dostrzegał jak piękna była i oczy mu się zaświeciły na widok jej osoby, tak nie był w tedy gotowy na porzucenie swojego dotychczasowego trybu życia. Teraz był wstanie podjąć to wyzwanie, odciąć się od przelotnych znajomości.
    — Mam nadzieję, że nasz wagonik się nie wykolei. — dopowiedział z lekkim uśmiechem. Jackson najlepiej wiedział jak dużym wyzwaniem będzie dla niej zniesienie go. Był zabawny, czerpał od życia garściami i był wiecznym optymistą jednak miał wiele przywar, które sprawiały, że był trudny w jakichkolwiek relacjach. Był uparty, zazdrosny; niekiedy kapryśny i zdecydowanie rozpieszczony, bywał złośliwy i zbyt często nie patrzył, czy osoby wokół niego cierpią z powodu jego uczynków, czy chociażby słów. Był klasycznym przykładem dupka, choć sam starannie pracował na taką opinię, kryło się w niej sporo prawdy. Przy Octavii po prostu częściej sięgał po prawdziwego siebie, tego zwykłego Jacksona, który miał w sobie sporo z człowieka.
    — Może kiedyś pójdziemy razem na ten jego występ. — zaproponował. No w końcu wypadało wyciągnąć rękę w kierunku wroga i liczyć, że ten nie zechce mu jej odrąbać. Laurent miał powody, by nie ufać Jacksonowi. Jemu po prostu nie zależało by na siłę wkupić się w jego łaski. Skoro Laurent nie dostrzegał szczerości w niektórych jego gestach, to trudno.
    — Pokibicujemy mu razem. Przyniosę pompony w jego barwach. Tylko mnie nie wydaj. — dodał podnosząc wzrok w stronę podjazdu. — Taksówka. — skinął głową w stronę żółtawego pojazdu, który zbliżał się w ich stronę.

    OdpowiedzUsuń
  135. Jackosn również był ambitny i zwykle doprowadzał do końca to czego się podejmował. Chociaż może ta ambicja była podsycana i wynikała z jego uporu, który nigdy nie pozwalał mu odpuszczać i złośliwości, bo przecież granie innym na nerwach poniekąd sprawiało mu przyjemność. Do studiów przykładał się zdecydowanie bardziej, wkładając sporo wysiłku w swoje prace oraz kolejne zaliczenia. Podchodził do tego na poważnie, starając się posiąść jak najwięcej przydatnej, w przyszłości, wiedzy.
    — Zrobię sobie taki zajebisty baner z napisem I love Laurent! i z pierdyliardem serduszek. Wiesz jak te wszystkie psychofanki. Musi się chłopak zaprawić skoro marzy mu się wielki ekran. Sława nie jest prosta. — Nie sądził, by brat Octavii kiedykolwiek mu odpuścił za to, że zawrócił jej w głowie. Z pewnością nie było tu miejsca na wielkie przyjaźnie i zacieśnianie więzi, ALE Jackson nigdy nie powiedział, że za nim nie przepada, czy nie znosi jego towarzystwa. Po prostu lubił go drażnić i testować cierpliwość, której chłopak nie miał za wiele. Ostatecznie był bratem Octavii, więc musiał przynajmniej odrobinę gryźć się w język przy okazji spotkania.
    — Jeszcze mu się tekst pomyli na mój widok. — zaśmiał się i pokręcił głową. Mogli sobie żartować, ale nie był skończonym ignorantem. Nawet jeśli kogoś specjalnie nie lubił potrafił docenić czyjś talent. Dlatego też po małej części był ciekaw co na scenie ma do zaproponowania najmłodszy Blanchard.
    — Skoro mamy w najbliższym czasie zaprosić kilku znajomych... może go zaprosisz? Wolę żeby dowiedział się tego od nas niż tej cholernej Plotkary, co by uniknąć potencjalnego wymachiwania pięściami w moim kierunku. — zaproponował przenosząc wzrok z Octavii za okno i mijane budynki.

    OdpowiedzUsuń
  136. — Wiesz jak to jest. Podejrzewam, że gdybym miał siostrę, młodszą, czy starszą to zachowywałbym się podobnie. —Nie wiedział jak to jest mieć rodzeństwo, zwykle troszczył się o samego siebie, bo jego relacje z rodzicami raczej były pełne dystansu i chłodu, niż troski i zaangażowania. Nigdy też nie zastanawiał się nad tym, czy chciałby mieć rodzeństwo, czy też lepiej było mu samemu. Wiedział, że i tak nie ma na to żadnych szans. Był jednak zaborczy i dbał o swoją własność, może i przerzuciłoby się to na rodzeństwo jeśli, by takowe posiadał.
    Znając siebie całkiem dobrze, nie dziwił go dystans Laurenta. Może odrobinę z szydził z jego nadopiekuńczości, to jednak rozumiał podstawy do takiego zachowania. Jackson nie świecił przykładem, a tym bardziej szczerymi, dobrymi zamiarami. Do tego Laurent nie mógł znać go od tej strony co Octavia, nie był świadkiem tych drobnych przebłysków normalności; posiadania serca i bycia całkiem miłym gościem. Cóż, Jackson pracował na własną opinię; na miano nowjorskiego dupka i zadufanego w sobie chłopca.
    — Zaczniemy od twoich rodziców, to będzie pod pewnymi względami prostrze. — Jej rodzice nie mogli wiedzieć o nim tego, co wiedział Laurent. Było łatwiej wkupić się w ich łaski, a zwłaszcza w łaski czarującej Evy. Podejrzewał, że mają go za jednego z tych porządnych chłopaków z dobrej, wpływowej rodziny. Nic bardziej mylnego. Ani on nie był porządny, anie jego rodzice. Niekiedy zastnawiał się jak ukrywali przed śwaitem te wszystkie przelotne romanse, a może to właśnie były te ich wpływy.
    — To całkiem rozsądne, że jest podejrzliwy. Oboje wiemy, że nie jestem taki grzeczny na jakiego wyglądam. — Stwierdził z łobuzerskim uśmieszkiem. — No popatrz, a wygląda na takie poukładanego. — dodał z odrobiną zwyczajowej złośliwości, której nie mógł tak od razu się wyzbyć.
    Taksówka skręicła w kolejną ulicę, zbliżając się w stronę Central Parku.
    — Możesz mnie nawet zabrać do samego Paryża, a ja cię w tedy zaproszę na oryginalnego croissanta. — odparł starając się jak najlepiej odwzorować jej francuski akcent. — I lampkę dobrego wina tuż pod wieżą Eiffla. Chociaż tak właściwie, co ci się najbardziej podoba we Francji? — zapytał. Przecież wieża była jedną z głównych atrakcji turystycznych, ale czy na rodowitym mieszkańcu Paryża mogła robić takie samo wrażenie, czy może byli do niej przyzwyczajeni jak do innych budynków? Niekiedy lokasli znali znacznie lepsze i ciekawsze miejsca niż te oklepane, do których tłumnie uderzają przejezdni.

    OdpowiedzUsuń
  137. Po wypadku doszedł do siebie całkiem szybko. Dni były jednak intensywne, zajęcia zaczynały nabierać tempa, a wykładowcy wymagać coraz więcej. Jedyna drzazgą, która weszła mu głęboko pod skórę i nie pozwalała o sobie zapomnieć to postać Fabiena, który tak niespodziewanie zjawił się na ostatnim balu, a później jak się również okazało, Jackson musiał oglądać go codziennie na uczelnię, od rana do popołudnia. Nie wchodzili sobie w drogę, bo i po co jednak obecność chłopaka wyjątkowo go drażniła i zaprzątała głowę Jacksona raz na jakiś czas. Mógł go mieć przynajmniej na oku i choć Octavia zdawała się równie niezadowolona jego pojawieniem, nie miał pewności, że Fabien czegoś nie kombinuje. Nie znał go, ale jeśli zmierzyły go swoją miarą… nie sądził, by od tak odpuścił sobie Blanchard. A niechęć potrafiła napędzić faceta do działania, zazdrość jeszcze bardziej.
    Zbliżała się sobota, więc i spotkanie z rodzicami Octavii, do którego podchodził z pełnym spokojem. Nie było powodów, by jedna, czy druga strona się nie zaakceptowała. Jackson planował pokazać się z jak najlepszej strony. Gdzieś z tyłu głowy miał świadomość, że wypadałoby zrobić to samo z jego rodzicami, ale ojciec był wiecznie zabiegany i nie sądził by udało się go wyrwać na choćby krótki lunch, a matka… nie widział jej już dwa tygodnie. Podejrzewał, że była w swoich rozjazdach, a jego sprawami i tak nie była zainteresowana. Nie widział, więc sensu by z obojgiem poruszać ten temat. Poczta pantoflową i tak wieści do nich dojdą, plotki rozchodziły się w tym miejscu zastraszająco szybko, a jemu było wszystko jedno z czyich ust rodziciele dowiedzą się o związku syna, który mogą równie dobrze uznać za kolejny kaprys Jacksona.
    Po skończonych zajęciach dał się namówić na wyjście na miasto. Potrzebował nieco przewietrzyć głowę od obowiązków.
    Jest bardzo, bardzo źle? Co się dzieje? W razie czego pisz, wrócę wcześniej. Odpoczywaj! ❤️.
    Odpisał Octavii po czym wsunął telefon do kieszeni jeansów i ruszył z kumplami w stronę niedaleko znajdującego się baru. Miał nadzieję, że to nic poważnego, a jedynie przemęczenie. Ostatni czas dla nich obojga był intensywny i pełen wrażeń.
    Wnętrze baru było eleganckie, ale bez przesady, wciąż zachowano nieco luzu. Usiedli przy jednym ze stolików zamawiając kilka drinków. W głąb sali znajdował się parkiet i podest dla dj, kilkanaście osób tańczyło do lecącej muzyki. Jackson zamoczył usta w alkoholu przesuwając wzrokiem po tańczących gościach.

    OdpowiedzUsuń
  138. Octavia się nie odzywała, więc Jackson pozwolił sobie na popuszczenie hamulców, ostatecznie kończąc na parkiecie kompletnie wstawionym i rozluźnionym. Bawili się naprawdę bardzo dobrze i długo, dopiero nad ranem, gdy pojawiły się pierwsze ofiary całonocnego picia, rozeszli się do domów. Jackson również mając na koncie kilka nowych znajomości, nie spodziewał się, że kiedykolwiek pozna kogoś kto będzie wyglądał prawie jak on. A może jedynie mu się zdawało? Tak, czy inaczej stroili sobie z tego żarty przez większą część wieczora i może gdyby nie był tak pijany to pomyślał, by że to całkiem dziwny zbieg okoliczności.
    Stanął przed drzwiami dłuższa chwilę walcząc na śmierć i życie z kluczami i zamkiem, który w końcu łaskawie poddał się jego woli. Wszedł… wtoczył się do środka, w swoim odczuciu zachowując się cicho jak mysz. W rzeczywistości potknął się o własne nogi, a z jego ust wyrwało się głośne ja pierdole, gdy ściągał te, które miał na stopach. Liczył jednak, że nie obudzi Octavii. Jego nadzieje legły w gruzach, gdy usłyszał jej głos dobiegający z głębi apartamentu. Choooleraa. Wymruczał nieco niewyraźnie walcząc z rękawami kurtki, która po chwili wylądowała na podłodze.
    — Nie! — Podszedł do dziewczyny siedzącej na kanapie pokazując jej kciuka do góry i szczerząc się głupkowato. — Wsysztko jest fantstycznie. — odparł dumnie się prężąc po czym opadł na kanapę. Przekręcił się tak by ułożyć głowę na jej kolanach. Zamruczał jak zadowolony kociak i uśmiechnął się jeszcze szerzej. — Wisz, jesteś taaaaaka pięnkna. — Uniósł dłoń i pogłaskał ją po policzku. Jej twarz nieco mu się rozmywała, a pomieszczenie wirowało. Załatwił się całkiem solidnie, a jutrzejszego dnia z pewnością będzie zmagał się z potwornym kacem.
    — Mam sobow...tóra. — przyznał nieco czkając. Z drobną trudnością wyciągnął telefon, który wcisnął w dłonie dziewczyny. — Mam zjęcia. — dodał.

    OdpowiedzUsuń
  139. Jackson zaśmiał się pod nosem, choć powoli przestawał kontaktować z otoczeniem i tym co Octavia do niego mówiła. Dotarł do domu, więc jego wielką misja została zakończona i nie musiał dłużej trzymać się na nogach.
    — Mmm. — podniósł się do siadu chociaż od razu tego pożałował, gdy ponownie zakręciło mu się w głowie i zrobiło niedobrze na żołądku. Wstał chwytając Octavię za dłoń i nieco chwiejnym i niezbyt pewnym krokiem ruszył w stronę sypialni, trzymając Tay za rękę. Miał na wpół przymknięte oczy i chyba tylko wewnętrzny kompas pozwalał mu uniknąć mebli i ścian i dotrzeć do sypialni.
    Gdzieś od progu pokoju zaczął ściągać z siebie ubrania, szamocząc się jakby coś go złapało i nie chciało puścić. Ostatecznie, chyba się udało i padł do łóżka mamrocząc niewyraźne dobranoc. To był długi wieczór i długa noc, ale bawił się naprawdę bardzo dobrze i nie żałował, że dał się namówić na wyjście. Pewnie będzie miał inne zdanie z rana. Zasnął niemal od razu po tym jak jego twarz spotkała się z poduszką i poczuł pod plecami miękki materac. Ratowało go to, że miał całkiem mocną głowę i pomimo wlania w siebie ogromnych ilości procentów, potrafił długi utrzymać się w pionie i zachować jako taką świadomość. W tym pomagały również prochy, które pobudzały organizm i zwiększały tętno. Za to potęgowały kaca. Zwykle i tak kończył jedynie narzekając na ból głowy, niekiedy wisząc nad toaletą i zaklinając, że więcej tego wszystkiego nie tyka. Raczej kiepsko uczył się na własnych błędach i nie wyciągał zbyt wielu wniosków.
    Rano obudził się nieco skołowany, w pierwszej chwili nie bardzo kojarząc co się dzieje, gdzie jest i jaki był dzień. Uchyliwszy powieki, zaatakowało go ostre światło, co skwitował kilkoma wulgaryzmami i schowaniem twarzy w poduszkę. Po krótkiej chwili uderzył go ból głowy i dopadła suchość w ustach. Jęknął okrywając się szczelnie kołdrą starając się zignorować wszelkie objawy wczorajszej imprezy.

    OdpowiedzUsuń
  140. Przekręcił się na plecy i niechętnie otworzył oczy. Dłuższa chwilę po prostu gapił się w sufit starając się opanować chwilowe zawroty głowy i mdłości.
    — Dzięki. — podniósł się do siadu, wziął tabletki obficie je popijając przyjemnie chłodną wodą. Zerknął na Octavię, nachylił się ku niej i musnął jej skroń ustami. Wsunął dłoń pod kołdrę i pogłaskał ją delikatnie po brzuchu.
    — Chyba nie narobiłem zbyt dużo hałasu? W sumie dotarłem do łóżka, nieźle. — To był naprawdę całkiem duży wyczyn i jeszcze zdołał się rozebrać. Jak przez mgłę pamiętał powrót do domu i to co działo się dalej. Również końcówka imprezy była niewyraźna, ale chyba nie działo się nic nadzwyczajnego, czym mógłby się martwić. Nieraz pod wpływem wpadali z chłopakami na głupie pomysły.
    — Idę wziąć prysznic, śmierdzę jak gorzelnia. — stwierdził przeczesując włosy palcami, starając się ogarnąć sterczące na wszystkie strony, blond kosmyki. Musiał doprowadzić się do stanu używalności skoro później mieli kolację z jej rodzicami. Powinien o tym pamiętać wczorajszego wieczora, gdy zamawiał kolejne butelki i tak ochoczo stawiał następne drinki.
    — Na którą jesteśmy umówieni? Może wolisz przełożyć skoro nie czujesz się najlepiej? — Podniósł się z łóżka przyglądając się Octavii. Oboje nie wyglądali za ciekawie, on był jeszcze w stanie się przemęczyć, ale Octavię trzymało już od wczoraj.
    Umył zęby co przyniosło pierwsze uczucie ulgi. Wszedł pod strumień ciepłej wody, by zmyć z siebie resztki wczorajszego wieczora. Wciąż było mu niedobrze, ale ciepła woda przynosiła odrobinę ulgi. Miał ochotę na porządne śniadanie, ale oboje nie byli w stanie stać w kuchni, ale dla Jacksona zamawianie wszystkich posiłków nie było problemem.

    OdpowiedzUsuń
  141. Uśmiechnął się, gdy Octavia do niego dołączyła.
    — Jak ci nie przejdzie to będziesz musiała iść do lekarza, albo poprę twoją matkę i razem kogoś tu przyprowadzimy. — stwierdził ujmując jej twarz w dłonie. Musnął delikatnie, niemal ostrożnie jej wargi swoimi. Sięgnął po żel pod prysznic, wylał sobie trochę na dłonie po czym zaczął uważnie sunąc dłońmi po jej ciele. Stanął za nią masując ramiona i plecy dziewczyny zwłaszcza w dolnej okolicy. Złożył kilka krótkich pocałunków na jej karku. Chciał jej jakkolwiek ulżyć, by poczuła się nieco lepiej.
    — Masz ochotę na coś konkretnego na śniadanie? — zapytał przyglądając się jej z góry. — Mój mały krasnalku. — dodał z uśmiechem. Nieco go bawiło to, że była taka drobna przy nim. Było to całkiem urocze i pociągające, chociaż z jego wzrostem nietrudno było być wyższym od większości osób. Pamiętał jak w szkole średniej grywał w kosza i chciano go zaciągnąć do drużyny koszykarskiej wróżąc świetlaną karierę. Grac grał, ale w drużynie nie zabawił zbyt długo po tym jak zaczął wykłócać się z trenerem na temat umiejętności gry. Od dziecka miał niewyparzoną buzię.
    Spłukał ją ciepłą wodą po czym odpalił deszczownie i wsunął głowę pod strugę wody. Jego włosy robiły się co raz dłuższe i mniej wygodne w codziennym użytkowaniu.
    — Chyba czas na fryzjera. — wypowiedział na głos swoje rozważania. — A ty wolisz mnie takiego zarośniętego, czy gładkiego? — objął ją ramionami przyciągając bliżej siebie. Przymknął powieki rozkoszując się ciepłem wody i bliskością Octavii, jej drobnym ciałem przy swoim własnym, jego ciepłem i zapachem kokosowego żelu.

    OdpowiedzUsuń
  142. — A cóż to za zachcianki? — roześmiał się bo nie sądził, że na mdłością dobrze zrobią kiełbaski zagryzane goframi i czekoladą, ale nie miał zamiaru z tym dyskutować. Kobiecie jedzenia się nie odmawia, a Octavia w żadnym wypadku nie musiała się oszczędzać. – Będzie, więc angielskie śniadanie. — Jemu tłustszy i porządny posiłek również dobrze zrobi i może dzięki temu szybciej stanie na nogi. Na razie czuł się jak chodzące zwłoki, ale i tak nie było tragedii. Niekiedy załatwiał się gorzej, tak że nie mógł podnieść się z łóżka i wymiotował wnętrzności.
    — Owszem, cała jesteś urocza. — stwierdził składając pocałunki wzdłuż jej szyi, jednak niezbyt nachalnie. Nie chciał w żadnym wypadku jej przemęczać i nadwyrężać skoro nie czuła się najlepiej. Zresztą sam nie czuł się w formie do żadnych igraszek wymagających od niego gwałtowniejszych ruchów i podrygów. Tak naprawdę wrócił, by do łóżka i przeleżał w nim cały dzień oglądając film i zajadając się czymś niezdrowym. O! Albo zaserwowałby sobie zimne piwo, tak by odgonić tego potwornego kaca.
    — Wiesz, to mało pomocna odpowiedź. Ale cieszę się, że nawet jeśli zmarnieję to nie uciekniesz. — odparł wystawiając twarz ku strumieniowi wody. Przez chwilę po prostu tak stał zbierając się w sobie, by wyjść spod ciepłego prysznica.
    — Dobra, relaksuj się tu dalej, ja zajmę się śniadaniem. — Cmoknął ją raz jeszcze w usta, po czym wyszedł owijając się ręcznikiem. Zaczesał włosy do tyłu przy użyciu palców, ale pojedyncze kosmyki uparcie opadały mu na czoło. Zdecydowanie musiał coś z tym zrobić.
    Wytarł się do sucha i przebrał w świeże rzeczy po czym sięgnął po telefon, by znaleźć w pobliżu jakąś knajpkę ze śniadaniami angielskimi. I goframi. Wciąż głowa mu pulsowała, ale był już zbyt dobrze zaznajomiony z tym uczuciem.
    Wpadły mu też w ręce zdjęcia z wieczoru i teraz przypomniał sobie chłopaka, który wciąż wyglądał podobnie do niego. Na trzeźwo zdawało mu się to nieco dziwne, ale nie mógł za nic w świecie przypomnieć sobie jak chłopak się nazywał… Lucas? Nie miał pojęcia, ale zbył to.

    OdpowiedzUsuń
  143. Na słowa niczym kobieta w ciąży, przebiegł go nieprzyjemny dreszcz. Dobrze, że nie musieli się tym martwić. Jackson wolał sobie nie wyobrażać co by było gdyby.
    Przebrał się w świeże rzeczy i przeszedł do kuchni, zamawiając przy okazji śniadanie. Zrobił im po dużym kubku herbaty, które postawił przed Octavią, gdy do niego dołączyła. Pochylił się nad wyspą wspierając łokcie o blat.
    — Widziałem zdjęcia na telefonie. Nie mam pojęcia kto to… Luke, Lucas… chyba coś koło tego. Nazwiskiem chyba się nie przedstawiał. — wzruszył ramionami i sięgnął po telefon. Położył go między nimi i odpalił raz jeszcze zdjęcia z poprzedniego wieczora. — Może to tylko zdjęcia, niezbyt wyraźnie pamiętam jak było na żywo. — To mógł być zwyczajny zbieg okoliczności, przez głowę Jacksona nie przemknęły żadne podejrzane myśli. No bo i dlaczego? Przecież nie był jedynym wysokim blondynem z niebieskimi oczami na świecie. Zresztą kiedyś natkną się na taką dziwna stronkę, na której było można znaleźć ludzki, którzy są do siebie podobni. A może to było rzeczywiście złudzenie i nieco zakrzywiony obraz ukazany na zdjęciu.
    Zerknął raz jeszcze na zdjęcie, gdzie się obejmowali i szczerzyli do obiektywu wymachując szklankami przed sobą.
    — Pewnie i tak więcej na siebie nie wpadniemy, ale impreza była udana, a to najważniejsze. — Jackson nawet jeśli nie był organizatorem, starał się rozkręcać zabawę na różne sposoby, aby wszyscy jak najlepiej się bawili. Zwykle lawirował między zebranymi gośćmi wdając się w rozmowy, żarty, czy swobodne tańce, stawiając drinki i podsuwając paczkę z fajkami.
    Objął parujący kubek po czym upił łyk.

    OdpowiedzUsuń
  144. Głupie pomysły były chyba tym, co dobrze opisywało Gabriela i Octavię. Od początku ich relacja była napięta, a z daleka widać było, że jest skazana na niepowodzenie. To nie tak, że celowo chciał ją skrzywdzić. Dobrze wiedział, że nic samo się nie dzieje, ale to była najlepsza wymówka, jaką mógł wymyślić. Nie lubił brać odpowiedzialności za swoje czyny, naprawdę za tym nie przepadał i jak tylko miał okazję to wykręcał się z niej w każdy możliwy sposób. Ojciec zawsze wiedział, jak zająć się niewygodnymi sprawami. Wiedział co zrobić, aby rudowłosa asystentka zniknęła, aby jego syn w tak wczesnym wieku nie został ojcem, bo to przekreśliłoby wszystko. Wiedział w jakie miejsce go wysłać, aby nikt nie mówił o uzależnieniu Gabriela i nie za bardzo o tym mówili, co zrobić, aby odciąć się od byłej żony, która porobiła tyle przekrętów finansowych, że sam do tej pory się w tym nie połapał. Teraz te myśli jednak całkiem opuściły głowę Salvatore, kiedy miał pod sobą brunetkę. Była dokładnie taka, jaką ją zapamiętał. Uśmiech przebiegł mu po twarzy.
    — Oczywiście, że tęskniłem — odparł — kto by nie tęsknił?
    Popełniali błąd. Ale za to jaki przyjemny błąd. Złączył ich usta w pocałunku, dalej drażniąc się z brunetką. Z każdą mijającą chwilą był coraz bardziej podniecony, co właściwie dobrze mogła poczuć na swojej skórze. Odsunął się jedynie na moment, aby móc ściągnąć z niej, jak i z siebie resztki niepotrzebnej im do niczego bielizny. Składał na miękkiej skórze brunetki mokre pocałunki. Odwdzięczył się malinką na piersi dziewczyny, którym poświęcił znaczącą część czasu, jednocześnie pieścił kobiecość Octavii. Czuł, że sam długo nie wytrzyma. Uśmiechnął się nieco szerzej, czując, jak ciało brunetki na niego reaguje. Odsunął się od niej jeszcze na jeden moment, bo choć podejrzewał, że dziewczyna sama dba o swoją antykoncepcję, nie chciał niczym ryzykować. Zajęło mu to dosłownie chwilę. Rozsunął bardziej nogi, by po chwili wślizgnąć się w dziewczynę. Dał jej chwilę na to, aby mogła się przyzwyczaić do jego obecności, nim zaczął się poruszać. Ponownie złączył usta w pocałunku.

    Gabs💋

    OdpowiedzUsuń
  145. Zmarszczył nieco brwi i sięgnął po telefon raz jeszcze przyglądając się powiększonemu zdjęciu. Dostrzegł wiele podobieństw, nawet jeśli na pierwszy rzut oka wyglądali nieco inaczej. Gdyby nie był tak uparty, spostrzegł by nawet podobieństwo do ojca z młodzieńczych lat.
    — Mój ojciec jest dupkiem, ale nie sądzę, że byłby w stanie zrobić sobie kilka dzieciaków, za które nie wziąłby odpowiedzialności. — stwierdził przeszukując telefon dokładniej, a może wymienili się jakimś kontaktem? Nie takie rzeczy się zdarzały, a po pijaku człowiek chętnie dzielił się wieloma informacjami i szczegółami z życia. To był tylko zwyczajny przypadek, ale chcąc nie chcąc słowa Octavii zasiały ziarno niepewności. Jego ojciec wielokrotnie zabawiał się z innymi kobietami. Nawet zbytnio nie starał się tego ukrywać i publicznie pokazywał się z wieloma z nich. Cóż, matka nie była mu dłużna. Ich małżeństwo od dawna było żałosną farsą. Może kiedyś coś ich łączyło, nim pojawił się Jackson i wywrócił beztroskie życie do góry nogami. A może oboje tak naprawdę wiedli na boku drugie, bardziej satysfakcjonujące życie? Wielokrotnie dawali mu do zrozumienia, że jest tu jedynym niepasującym elementem.
    — Może. I tak jestem znacznie przystojniejszy od niego. — przywdział beztroski ton głosu i rozbawiony uśmiech. Odstawił kubek na blat, ominął wyspę i stanął koło Octavii. — Widzę, że wpadł ci w oko, co? Już się znudziłaś? — wymruczał jej wprost do ucha starając się zbagatelizować sprawę i znieść ją do poziomu żartu i głupiego zbiegu okoliczności. Objął dziewczynę ramionami i musnął jej policzek ustami.
    — Dwa razy duże, angielskie śniadanie plus gofry z polewą czekoladową. — zapewnił z rozbawieniem, gdy spostrzegł jej minkę słodkiego szczeniaczka. — Nie wiem jak to ma pomóc twoim mdłością, ale oby postawiło cię na nogi. Zwykle przy zatruciach sugerują lekkostrawna dietę. — Nie miał jednak zamiaru stawać pomiędzy nią, a goframi, bo wiedział, że mogło się to skończyć źle dla niego.
    Parsknął pod nosem i pokręcił głową.

    OdpowiedzUsuń
  146. Nie sądził, by rzeczywiście ojciec mógł na boku mieć innych synów, czy córki, ale Octavia miała rację, niczego nie mógł być w pełni pewny, ale po prostu nie chciał o tym myśleć i brać takiego rozwiązania pod uwagę. Nie wiedział co za tym stało, jego samolubna potrzeba bycia w centrum uwagi, obawa że to co miał otrzymać po ojcu, jego spuścizna może przejść na kogoś innego? Czy może strach, że ktoś mógłby go zastąpić.
    Odepchnął od siebie te myśli, które teraz zdawały mu się niedorzeczne.
    — Nie, chyba nie. Sprawdzam jeszcze, ale… a nie czekaj. Mam go na insta. — Ożywił się nieco, gdy po kilku długich minutach znalazł to czego chciał, a może to czego nie chciał. Miał nadzieję, że tym razem z tego wyjścia do baru nie wyniknie nic szczególnego.
    — Nie ma podanych danych, jest tylko Lucas H. — wziął głębszy oddech. Istniały setki, jak nie tysiące nazwisk na H. To jeszcze niczego nie oznaczało. Gdyby nie słowa Ocatavii w ogóle, by się nad tym nie zastanawiał i przeszedł, by do porządku dziennego i bardzo szybko zapomniał, że takie spotkanie miało miejsce. Zresztą wciąż niewiele pamiętał z poprzedniego wieczora, jedynie początek wyjścia z chłopakami malował się wyraźnie w jego świadomości, reszta była niejasna i zawierała wiele luk, których nie potrafił wypełnić. Nie był to pierwszy raz, gdy urywał mu się film.
    — Cóż, nie będę udawał skromnego gnojka, bo nawet nie wiem jak. — odparł z lekkim uśmiechem. Jackson w żadnym znaczeniu tego słowa nie był skromny. Wręcz przeciwnie, jego ego było dość wybujałe, a zdanie na swój temat miał mocno wyrobione. Ale wcale się z tym nie krył, pewność siebie była ważna w świecie, w którym się obracali. Gdyby nie był pewny swoich racji, inni by go zjedli i wypluli. — Tak, tak może już powinienem zrobić sobie listę rezerwową. — Pokręcił głową. Do tego czasu, aż oboje wysiwieją i staną się mniej atrakcyjni, zostało im sporo czasu.
    — Jestem za, muszę dojść do siebie jeśli mamy dziś wytknąć nos poza próg mieszkania. — zgodził się zgarniając obie herbaty i kierując się od razu z powrotem do sypialni. Mogli przecież poczekać na jedzenie w łóżku. — Chodź, za nim wybierzemy coś do oglądania, jedzenie zdąży przyjechać.

    OdpowiedzUsuń
  147. Jackson usadowił się na łóżku, koło Octavii.
    — Wybieraj. — skinął na telewizor, a sam ponownie sięgnął po telefon. Raz jeszcze przejrzał Instagrama należącego do Lucasa. A może rzeczywiście to nie był zbieg okoliczności, że chłopak pojawił się na tej imprezie, że wpadli na siebie? To nie byłaby pierwsza rzecz jaką zataił przed nim ojciec, a może sam nie miał pojęcia o tym, że Lucas pojawił się w Nowym Jorku. Może chłopak w rzeczywistości chciał po prostu wyłudzić pieniądze? Nie byłby to pierwszy taki przypadek.
    Wybrał wiadomość i napisał najpierw krótkie siema. Kilka sekund później wiadomość została odczytana i dostał odpowiedź zwrotną Cześć, co tam?. Jackson w kilku słowach dopytał o szczegóły imprezy, ale niczego szczególne się nie dowiedział. W między czasie napisał również do ojca, że musi z nim porozmawiać.
    — I co, coś interesującego znalazłaś? — zagadnął zerkając na Octavię. Zadał kolejne, niewinne pytanie skąd się chłopak wytrzasnął, bo nigdy wcześniej nigdzie go nie widział, ani w mieście, ani na uczelni, ani w sieci co było dziwne, bo Jackson zwykle kojarzył wszystkich, a przynajmniej tych, którzy regularnie przewijali się przez kluby lub wiedli bogate życie w social mediach. Nie chciał wyolbrzymiać swojej reakcji, ale to Tay naprowadziła jego myśli na ten tor, a dziewczyna zwykle potrafiła chłodno wszystko ocenić i wielokrotnie miała rację.
    — Odczytał i nie odpisuje. — mruknął pokazując jej ostatnią wiadomość. Westchnął ciężko i odłożył telefon na szafkę. — Nie ważne, to i tak pewnie nic nie znaczy. — dodał obejmując ją ramieniem i przyciągając bliżej siebie. Przywołał na twarz jeden ze swoich lekkich uśmiechów i ucałował ja w czubek głowy.

    OdpowiedzUsuń
  148. — Może być. — Nie miał nic przeciwko bajkom, uwielbiał Disneya i wszystkie bajki wychodzące pod sztandarem tego studia. Wychowywał się na nich i wciąż miał do nich ogromny sentyment. A zwłaszcza do Króla Lwa, ale o tym wiedziało niewiele osób, a zwłaszcza o tym, że wciąż potrafił się wzruszyć na głupiej bajce.
    Przeniósł wzrok na twarz Octavii, tą poważną, ale wciąż przepiękną i uroczą twarz, która z łatwością zawróciła mu w głowie. Uśmiechnął się po raz kolejny, w ten sam sposób. Ujął jej twarz w dłonie, kciukami delikatnie muskając jej policzki.
    — Jasne oczywiście, obiecuję. — odpowiedział gładko, wiedząc, że to kłamstwo przyszło mu zbyt łatwo. Nie miał zamiaru jej wtajemniczać w rodzinne problemy jeśli takowe się pojawią. Ufał jej bezgranicznie, jak niewielu osobom, ale nie chciał zawracać Octavii głowy sprawami, które jej nie dotyczyły. Miała swoje zmartwienia i obowiązki na których powinna się skupiać, a on mógł sam się tym zająć i dojść, czy rzeczywiście wskazówki Blanchard miały jakiekolwiek podstawy, czy był to jednak zwyczajny zbieg okoliczności, którym nie należało się przejmować. Przywykł do radzenia sobie z problemami w pojedynkę, a raczej w zamiatanie ich pod dywan i udawania, że nic wielkiego się nie wydarzyło. Nie potrafił też rozmawiać o uczuciach o czym Octavia miała okazję wielokrotnie się przekonać. Pod tym względem był ciężki, działało to negatywnie w równym stopniu na niego jak i na drugą stronę.
    Musnął jej usta swoimi po czym skupił się na bajce, która leciała w tle.
    Telefon wydał z siebie krótką wibrację. Sięgnął po niego i odczytał krótką wiadomość od ojca, że on również ma z nim słowo do zamienienia. Cóż za zbieg okoliczności…

    OdpowiedzUsuń
  149. Tak łatwo było się zapomnieć, gdy emocje brały górę nad rozsądkiem, kiedy nie do końca panowało się nad swoimi własnymi uczuciami, kiedy nie dało rady się w ostatniej chwili opamiętać. Relacja Gabriela z Octavią od początku była dość wyboista, niesprawiedliwa, ale za to na swój sposób fascynująca. Dobrze się ze sobą bawili, choć nie skończyło się to w dobry sposób. Negatywne emocje nad nimi ciążyły od dawna. Nie był właściwie pewien co powinien myśleć po tej wspólnej nocy. Będą się zachowywać jakby nic się nie stało, zaprzyjaźnią się czy wrócą do tego co było wcześniej i będą ciskać w siebie spojrzeniami pełnymi nienawiści? Nad tym wszystkim Gabriel mógł, a na pewno zastanowi się znacznie później.
    Jeszcze chwilę leżał z boku, aby uspokoić szybsze bicie serca oraz przyspieszony oddech. Podniósł się po chwili, w końcu trzeba było się jeszcze pokazać na tym głupim przyjęciu. Co prawda nie miał ochoty na nie wracać, ale podejrzewał, że dość prędko mogą zacząć się za nimi oglądać, a nie chciał, aby ktoś tu wpadł i zaczął im urządzać awanturę. Wciągnął na siebie z powrotem ubrania, podając również sukienkę dziewczynie, jak i bieliznę, którą zebrał z podłogi.
    — Nie wiem jak ty, ale ja nie mam najmniejszej ochoty tutaj być — powiedział. To było nudne, nic niewnoszące przyjęcie, które wysysało z człowieka jakąkolwiek energię. Ich nieobecność pewnie została już zauważona, więc wyjście z apartamentu nie wchodziło w grę. Poza tym był pewien, że ojciec zalecił, aby szczególnie jego stąd nie wypuszczać. — Co powiesz na to, aby się pokręcić tam przez jakieś dwadzieścia minut, a później gdzieś wyjdziemy? — zaproponował. Nie chciał tu spędzić reszty wieczoru, a sposób na to, aby stąd wyjść znajdzie.

    gabs

    OdpowiedzUsuń
  150. [Cześć! Ale Octavia jest piękna, nic dziwnego, że Fabien stracił dla niej głowę. Co prawda Margot na pewno jej nie polubi, ale jeśli masz ochotę na jakąś dramę, to zapraszam <3]

    Margot Yves

    OdpowiedzUsuń
  151. Przeniósł wzrok z telefonu na Octavię. Dłuższą chwilę wpatrywał się w jej ciemne tęczówki. Pochylił się nieco i musnął ustami jej czoło po czym uśmiechnął się lekko.
    — Ojciec, chce się spotkać i pogadać. — Wzruszył ramionami i znów skupił na ekranie telefonu odpisując krótką wiadomość, że dziś jest zajęty, co w sumie nie mijało się z prawdą. Choć tak na prawdę nie miał ochoty ruszać się z domu, a obiad z rodzicami Octavii zamienił, by na wspólny wieczór pod kocem. Nawet jemu zdarzały się dni kiedy nie miał najmniejszej ochoty na nic. — Pewnie jakieś firmowe sprawy. Tak, czy inaczej musi poczekać. — Dodał skupiając się na bajce, którą wybrała Octavia.
    Nawet jeśli ich przypuszczenia okażą się głupim nieporozumieniem i jedynie wytworem ich wybujałych wyobraźni, Jackson odnosił wrażenie, że los ostatnio stał się wyjątkowo złośliwy. Zwłaszcza jeśli chodziło o jego i Octavię. Ciągle pojawiały się nowe sytuacje, które skutecznie próbują odwracać ich uwagę od siebie. A Jackson nie lubił, gdy problemy zaczynały się piętrzyć.
    — Masz teraz dużo na głowie? Może jak będzie spokojniej na uczelni to gdzieś wyskoczymy, we dwoje? — Jackson bywał spontaniczny, na tyle spontaniczny, że gdy pojawiały się niewygody potrafił spakować się i wyjechać na tyle daleko, by sprawy ucichły lub jego wyjazd odwrócił uwagę od poprzednich spraw. Zresztą kto w ich świecie nie uciekał od kłopotów i nie zastępował plotek kolejnymi? Byleby tylko uciszyć niewygodne fakty.
    Poza tym wyjazd, by im się przydał, a zwłaszcza oderwanie od Nowego Jorku chociaż na krótką chwilę.
    Zsunął się nieco na zagłowiu łóżka i oparł głowę na ramieniu Octavii. Spojrzał na nią z dołu.
    — Wakacje po wakacjach to przecież nic złego. — dodał uśmiechając się uroczo.

    OdpowiedzUsuń
  152. Octavia nie chciała go widzieć i on był tego zupełnie świadom. Można rzec więcej, doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jego obecność w jej życiu wyłącznie była źródłem złości i niezadowolenia. Tak, bez wahania przyznałby, że ta sytuacja go bawiła. Znał powiedzenie, że kobiety są zmienne, nie sądził jednak, że Octavia była właśnie taką kobietą. Zdumiewało go, jak szybko potrafiła zmienić swoje podejście i uczucia, jak gdyby Fabien Cadieux był tylko rzeczą, a nie człowiekiem. Nie lubił oczywiście takich ckliwości i nonsensów, które powtarzali biedni ludzie bez żadnych perspektyw. Naprawdę to wszystko go wcale nie bolało. To wszystko doprowadzało go do furii, po prostu.

    Słysząc słowa brunetki, głośno westchnął i pokręcił głową. W tym towarzystwie miał ją w garści. Mógł powiedzieć wszystko, a nawet pokazać, jak grzeczna była córka Evy i Jacquesa. Mógł wykorzystać przywilej bycia mężczyzną i przedstawić Octavię jako dziewczynę lekkich obyczajów, która skacze z kwiatka na kwiatek. W końcu nieważne jaki masz status i jakie pochodzenie, ostatnia rzecz, którą oczekiwałbyś od własnej córki, to bycia niezbyt przyzwoitą kokietką. Mu zostałoby to wybaczone, jej może niekoniecznie… Ale nie miał zamiaru tego robić, bo powstrzymywała go obecność jego ojca i matki. Powstrzymywała go też, niestety, własna sympatia, którą wciąż darzył Octavię Blanchard. Nie kochał jej, nawet nie adorował jej już tak bardzo, jak wcześnie. W zasadzie, to wszedł już w proces “wyleczenia się” z Octavii Blanchard. Pobudki, które nim kierowały, to była złość i urażona duma… Niemniej jednak, chcąc nie chcąc, w przeciwieństwie do Octavii, Fabien nie był tak prędki do zmiennych uczuć. I to było chyba w tym wszystkim najgorsze… Ta świadomość, że być może starczyłoby kilka słów, by znów stracił dla niej głowę.

    — Latem moja obecność była zbawienna, tak tylko przypomnę — odparł cicho, z udawanym niezadowoleniem w głosie. Może nie zepsuje jej opinii (chyba), ale gierek i złośliwości nie miał zamiaru sobie odmówić. Wziął głęboki oddech, stanął obok Octavii i bez żadnego oporu położył dłoń na jej plecach.

    — Octavia wciąż zachwyca tak samo — skierował słowa pochwały w kierunku państwa Blanchard — Bardzo się cieszę, że będziemy mieć okazję nadrobić zaległości. Odkąd pojawiłem się w Nowym Jorku, Octavia nie ma niestety czasu na spotkanie, ale tyle się wydarzyło w ostatnim czasie… — wyjaśnił. Spojrzał na Octavię. — Chętnie dowiem się więcej o twoim chłopaku… Jackson, tak? — dodał, unosząc brwi w geście zaciekawienia. Jego ton głosu brzmiał naprawdę ciepło i serdecznie, jak gdyby wcale nie miał nic złego na myśli. Był świetny w graniu dobrego i grzecznego chłopca, taki był jego urok. Odsunął się od dziewczyny i tym razem usiadł obok Fleur, z szerokim uśmiechem na twarzy. Już nie mógł się doczekać momentu, gdy wszyscy mieli siąść przy stole. To właśnie wtedy miała zacząć się prawdziwa gra i zabawa w wykonaniu Fabiena Cadieux, a w tym był najlepszy.

    Fabien

    OdpowiedzUsuń
  153. — To prawda. — przytaknął gładząc ją po ramieniu. Wiedział, że ich problemy nie są szczególnie skomplikowane i niektórzy mają zdecydowanie gorzej, ale jednak ostatnio wciąż coś nowego i kłopotliwego stawało im na drodze. Tak jakby wszelkie problemy postanowiły skumulować się w jednym czasie.
    — W takim razie rozejrzę się za czymś ciekawym w tym tygodniu. — miał zamiaru uciec z nią i zaszyć się w jakimś ładnym i spokojnym miejscu, gdzie reszta świata, a zwłaszcza Nowy Jork ich nie dopadną. Gdzieś gdzie po prostu będą mogli nic nie robić i cieszyć się swoim towarzystwem. Tylko tyle i aż tyle. Nie ograniczało ich nic, więc Jakckson miał zamiar znaleźć coś co zachwyci Octavię, a było tyle przepięknych miejsc, w które mógłby ją zabrać.

    Uśmiechnął się pod nosem pod wpływem jej słów. Zaczesał palcami włosy do tyłu, które miejscami były jeszcze wilgotne i podniósł na nią spojrzenie, gdy zapiął ostatni guzik ciemnej koszuli. Dołączył odrobinę biżuterii do zestawu. Elegancko, ale bez przesady. Chciał się pokazać z jak najlepszej strony i wiedział co zrobić żeby mu się to udało. Oczywiście, nie mógł przewidzieć pytań, które padną podczas kolacji, ale pierwsze wrażenie było najważniejsze, choć był pewny że jej rodzice przynajmniej go kojarzą z różnorakich bankietów, na których pojawiał się u boku rodziców. Ten świat mimo wszystko był całkiem wąski i każdy obracał się w dość małym gronie.
    — Dzisiejszego wieczora muszę zawrócić w głowie nie jednej Blanchard. — odparł podchodząc do Octavii. Uśmiechnął się lekko. — Ty też wyglądasz obłędnie. — stwierdził odsuwając się kawałek i lustrując ją spojrzeniem od góry do dołu. W jego oczach momentalnie zalśniły ogniki pełne pożądania. Musiał się jednak na razie ogarnąć.
    Złożył na jej ustach pocałunek.
    — Mmm już mam ochotę na deser. — wymruczał muskając płatek jej ucha. — Ale to musi poczekać. Wyostrzmy sobie apetyt. — dodał z łobuzerskim uśmiechem.
    Zerknął na zegarek zapięty na nadgarstku. Mieli jeszcze trochę czasu, ale restauracja znajdowała się kawałek od apartamentu Octavii.
    — Zbieramy się?

    <3

    OdpowiedzUsuń
  154. — No to jeszcze zostało mi udobruchanie twojego ojca. — zdawał sobie sprawę, że to właśnie jej ojciec będzie większym wyzwaniem i będzie bardziej podejrzliwy wobec zamiarów Jacksona względem córki. Przecież tacy byli ojcowie wobec swoich córeczek. Podejrzewał, ze gdyby sam miał córkę to właśnie taki by był, odganiałby tych wszystkich natrętnych chłopców. Jako facet mógł też lepiej zrozumieć drugiego faceta i to co krąży mu po głowie. Choć Jackson już jakiś czas temu porzucił pomysł zabawienia się Octavią tak jak poprzednimi dziewczynami, tak nikt nie mógł zaprzeczyć, że Octavia jest atrakcyjna i może zwracać uwagę właśnie takich delikwentów. Jackson teraz miał ochotę sam siebie zdzielić po twarzy za swoje początkowe podejście do ich znajomości.
    Eva natomiast była kobietą. Z nimi zawsze szło mu znacznie prościej. Być może dzięki urokowi, być może dzięki otwartości i umiejętności wpasowania się w towarzystwo, a może to geny ojca, który przecież nawet pomimo wieku nie narzekał na uwagę kobiet, niekiedy młodszych.
    Jackson miał zamiar być po prostu szczerym, nie miał złych zamiarów względem Octavii i obecnie zależało mu na tym, by była szczęśliwa u jego boku i zadowolona. Nie miał też zamiaru kryć się z tym, że nieco... że bardzo łatwo i szybko oszalał na jej punkcie. Ale nie jak mógłby nie?
    Zaśmiał się pod nosem i przygryzł lekko wargę, gdy go minęła, a ciałem wstrząsnęła fala przyjemnych dreszczy, gdy przesunęła po nim palcami. Podążył za nią spojrzeniem. Miał ochotę zatrzasnąć drzwi i nie wypuścić jej z sypialni. I gdyby nie zależało mu na dobrej prezentacji, nie dbałby o to, czy się spóźnią, czy też nie.
    — Nie mam pojęcia, może to ten urok osobisty. — odparł wzruszając ramionami i ruszając za nią nie odwracając wygłodniałego spojrzenia od jej sylwetki. Tak łatwo wprowadzała go w ten stan, gdy tracił resztki zmysłów.
    Stanął tuż za nią. Odgarnął jej ciemne włosy na jedno ramie i złożył kilka drobnych pocałunków na szyi Octavii. Przesunął dłonią wzdłuż jej uda, aż zakradł się pod sukienkę. Musnął palcami jej kobiecość. Uśmiechnął się łobuzersko.
    — Twój ulubiony. — wymruczał równie zaczepnie. Poruszył palcami drażniąc ją przez materiał majtek. — Ale najpierw... kolacja. — dodał odsuwając się. Wyminął ją posyłając jej odrobinę złośliwe spojrzenie. Sama zaczęła...
    — Taksówka czeka. — dodał wyciągając w jej stronę dłoń.

    OdpowiedzUsuń
  155. — Ja bym nie lubił gościa, który kręciłby się przy mojej córce. — odparł z odrobiną rozbawienia. Na szczęście nie musiał martwić się tego typu rzeczami i miał nadzieję, że to nigdy nie ulegnie zmianie. Zdawał sobie sprawę, że któregoś dnia będzie czekała ich ciężka rozmowa na ten temat, ale na tą chwilę wolał nie zaprzątać sobie tym niepotrzebnie myśli.
    Miał również z tyłu głowy, że wypadałoby oficjalnie zapoznać własnych rodziców z Octavią i zorganizować podobne spotkanie, jednak miał świadomość i obawy jak to wszystko się potoczy. Wiedział, że matka z ojcem nie spędzają razem czasu, a gdy mijają się w domu to w kompletnej ciszy bądź rzucając w swoją stronę kolejną porcję wyrzutów i pretensji. Podobnie było z Jacksonem i matką. Być może wszystko odbyłoby się w gęstej i nieco sztywnej atmosferze, a może kobieta nie odpuściłaby sobie złośliwych komentarzy w stosunku do syna. Nigdy sobie ich nie darowała, więc dlaczego i tym razem? Chociaż dobrze wiedział, że ich rodzice się znają, więc może ten fakt działałby na jego korzyść. Ojca z pewnością by ucieszyła ta wiadomość, ale póki mógł wolał odwlekać to spotkanie w czasie.
    Posłał jej niewinny uśmiech, gdy wychodzili z domu. Lubił sobie z nią pogrywać, ale także i z samym sobą, podsycać apetyt i własne porządnie. Sprawiało mu niemałą satysfakcję przyglądanie się jak bardzo ciało Octavii reaguje na niego, jak drży pod wpływem jego dotyku i najdrobniejszych pocałunków.
    — Dokładnie, nie wypada się spóźnić na pierwszą wspólna kolację. — odparł uśmiechając się lekko.
    Na zewnątrz było już ciemno i chłodnawo, jesień dawała o sobie znać coraz wyraźniej.
    Tak jak się tego spodziewał, taksówka już na nich czekała zaparkowana pod apartamentowcem. Otworzył drzwi przed Octavią po czym sam usiadł koło niej i podał adres restauracji.

    OdpowiedzUsuń
  156. Spojrzał na Octavię w pierwszej chwili będąc nieco zaskoczonym jej ruchem i słowami, ale gdy poczuł jej dłoń na udzie, na jego twarzy pojawił się nieznaczny uśmiech. Poprawił się na siedzeniu tylnej kanapy, głowę opierając o zagłówek, a spojrzenie utkwił w przedniej szybie i sznurze samochodów przed nimi.
    Zacisnął nieco szczęki, gdy jej smukłe palce zacisnęły się na jego udzie i złośliwie sunęły coraz wyżej. Zrozumiał, aż za dobrze że podjęła jego wcześniejszą grę i nie miała zamiaru pozostać mu dłużna.
    — Bardzo. Wprost nie mogę się doczekać kolacji. A zwłaszcza zwieńczenia jej przepysznym deserem. Ponoć serwują najlepszy. — odparł przenosząc spojrzenie na Octavię. Poruszył odrobinę biodrami napierając na jej dłoń i uśmiechając się nieco szerzej. Jednak w jego oczach zatańczyły złośliwe ogniki. Octavia powinna wiedzieć, że Howard nie przejmował się żadnymi konwenansami i nie robiło mu różnicy, czy znajdowali się w taksówce, czy w mieszkaniu, czy ktoś ich widział, czy też nie. Zwłaszcza teraz, gdy oficjalnie byli razem i nie musieli kryć się ze swoją bliskością.
    Ujął jej podbródek w palce i delikatnie uniósł po czym nachylił się i złożył na jej ustach pocałunek. Przygryzł niezbyt mocno jej dolną wargę i nieco za nią pociągnął. W tym samym czasie jego dłoń sunęła wzdłuż jej ramienia, aż na wysokości łokcia zsunęła się na talię Octavii i zakradła na udo. Uśmiechnął się do niej słodko, wręcz niewinnie jakby wcale nic takiego się nie działo.
    Wystarczył z jej strony jeden gest, jedno spojrzenie czy kilka słów i Jackson z łatwością zapominał o otaczającym ich świecie skupiając się tylko na dziewczynie. Miała nad nim pewnego rodzaju kontrolę, ale w ogóle mu to nie przeszkadzało. Wciąż podobała mu się tak samo jak na samym początku i wciąż najchętniej nie odsuwały od niej rąk.
    Usłyszał wyraźne chrząkanie kierowcy, który najwyraźniej chciał zwrócić ich uwagę i nieco oprzytomnieć. Jackson jednak nie miał zamiaru przerywać tej ich małej gry, by taksówkarz czuł się bardziej komfortowo w ich towarzystwie. Wsunął dłoń pod kurtkę spod której wyciągnął kilka dodatkowych dolarów, które rzucił na przednie siedzenie.
    — Panno Blanchard, nie powinno się drażnić kogoś… wygłodniałego. — mruknął spoglądając w jej ciemne tęczówki.

    😈

    OdpowiedzUsuń
  157. — Tak? — Odgarnął włosy z jej ramion na plecy. Zaczął składać pocałunki na jej szyi, dłonią sunąc w dół uda na granicę, którą wyznaczał koniec bladoróżowej sukienki. Zacisnął na niej palce mając ochotę pozbyć się jakiegokolwiek materiału z jej zgrabnego ciała. — Jakoś ciężko mi w to uwierzyć. — wymruczał ledwo odrywając się od jej ciepłej, miękkiej skóry, pachnącej przyjemną mieszanką perfum i kosmetyków, która pobudzała go równie mocno co dłoń Octavii sunąca wzdłuż jego uda.
    Gdyby to była kolacja z kimkolwiek innym, nie wahałaby się nad tym czy warto się spóźnić. Dziś jednak musiał wykazać się klasą, a nie tylko... pierwotnymi instynktami, które przy Octavii uderzały mu do głowy i nie dawały spokoju, póki nie zostały zaspokojone.
    Taksówka w końcu się zatrzymała, a kierowca znów odchrząknął przerywając ich wspólne pieszczoty. Jackson niechętnie odsunął się od Octavii i spojrzał pytająco w stronę taksówkarza.
    — Jesteśmy. — wyjaśnił krótko spoglądając we wsteczne lusterko z odrobiną skrępowania. Przecież nie mogli być jedyną para, która obściskiwała się na tych siedzeniach. Pomógł ubrać Octavii z powrotem kurtkę starając się zapanować nad samym sobą, by nie było po nim widać śladów poczynań dziewczyny.
    Jackson posłał uśmiech Octavii i po raz ostatni musnął jej wargi swoimi ustami. Zapłacił za przejazd po czym wysiadł z samochodu, następnie otwierając drzwi po drugiej stronie.
    — Mam nadzieję, ze facet nie dostanie zawału. — skwitował z odrobiną złośliwości, zerkając w stronę odjeżdżającego, żółtego auta. — A teraz chodźmy na pożarcie. — dodał z nuta rozbawienia w głosie. Wierzył, że nie będzie tak źle, ostatecznie wszyscy się przecież znali.

    Restauracja była elegancka, ale i przy tym kameralna. Od progu przywitał ich delikatny aromat przypraw i jedzenia dochodzący z kuchni. Jackson rozejrzał się po wnętrzu szukając dwóch znajomych twarzy. Po chwili spostrzegł Państwa Blanchard siedzących przy jednym ze stolików usytuowanych z boku. Jego spojrzenie skrzyżowało się ze wzrokiem Evy, której twarz momentalnie przeciął szeroki, przyjazny uśmiech, który odwzajemnił. Zerknął przelotnie na zegarek, ale najwyraźniej wszyscy przyjechali przed czasem.

    OdpowiedzUsuń
  158. Uścisnął dłoń mężczyzny uprzednio witając się z matką Octavii. Czuł się całkiem swobodnie i z pewnością nie zamierzał się krępować. Ratowała go przed tym wrodzona pewność siebie, która na równi potrafiła wpakować go w wiele różnorakich kłopotów. Być może, gdyby miał przed sobą kompletnie obcych ludzi byłoby nieco inaczej. Zastanawiał się jedynie jak wiele słyszeli na jego temat, nie wątpił, by nie mieli dostępu do internetu i social mediów mu móc otrzeć o to, czy o tamto. Zresztą Jackson wiedział jaką opinię zdążył sobie wyrobić jego ojciec, a ponoć niedaleko pada jabłko od jabłoni.
    — Cieszę, że możemy w końcu poznać się w takich okolicznościach. — odparł zerkając na Octavię, uśmiechnął się lekko. Odsunął dla niej krzesło i sam usiadł zaraz po niej. Jedną dłoń ułożył na udzie dziewczyny, a drugą wsparł o blat stolika.
    Zaśmiał się pod nosem na słowa Jaquesa. I tak mógł się domyślić, że oboje z Evą będą ich obserwować, jak się do siebie zwracają i jak ogólnie się prezentuje. Przecież chodziło o ich córkę. Może sam nie do końca znał rodzicielską nadopiekuńczość, tak Octavia zawsze wypowiadała się ciepło o rodzicach i wiedział, że ma z nimi bliskie relacje.
    — Chętnie. — Potaknął po czym przeniósł wzrok na starszą z kobiet. Eva była niezwykle piękną kobietą i prezentowała się z klasą, a to wszystko przekazała swojej córce. Kąciki ust Jacksona drgnęły do góry, oj tak, na nudę nie mogli narzekać. Miał wrażenie, że ciągle coś się działo, a nawet jeśli nie, sami zapewniali sobie dostatecznie wiele rozrywki.
    — To prawda, ostatnio oboje jesteśmy dość mocno zabiegani. Dlatego myślimy nad jakimiś wakacjami, by wygrzać nieco kości, jeśli zajęcia na uczelni pozwolą. — przyznał spoglądając na rodziców Octavii. — Widziałem ostatnie pani projekty, robią wrażenie. — Może i nie był specjalista do spraw high fashion, tak co nie co wiedział i mógł stwierdzić, że projekty Blanchard były bardzo dobre. Chcąc nie chcąc obracał się w tym środowisku, matka zajmowała się modelingiem, Octavia pomagała matce, a i jego przyjaciel sam był modelem. Zasłyszał, więc kto jest na topie, a kto nie. Sam jednak nigdy nie dał się zaciągnąć na wybieg. Zdecydowanie to biznesie i firmie ojca czuł się jak przysłowiowa ryba w wodzie.
    Po kilku minutach przy stoliku pojawił się kelner stawiając na stoliku kieliszki oraz szklaneczki ze szkocką i wręczając im karty z menu.

    OdpowiedzUsuń
  159. — Pojedziemy jak będzie trochę spokojniej na uczelni. — zapewnił. Sam nie chciał narobić sobie kolejnych zaległości skoro ledwo wyszedł na prostą z ostatniego tygodnia nieobecności, a wykładowcy ostatnio nie dawali im wytchnienia. Podobnie było u Octavii, która miała w ostatnim czasie sporo na głowie i niekiedy tylko mijali się w mieszkaniu.
    Uśmiechnął się na skromne słowa Evy, każdy lubił być chwalony i doceniony jednak w tym przypadku, Jackson nie kłamał. Projekty wychodzące spod ręki Blanchard były inne niż wszystko inne. Nawet sama Octavia miała kłopot w odrzuceniu czegoś słabszego.
    — Tak to prawda. Ostatnio ojciec wykupił udziały w niemieckiej firmie. Na dniach nastąpi fuzja i wchłoniemy kolejny oddział pod nasz szyld. Sprzedaż również rośnie, a obecnie pracujemy nad nowym projektem, do którego zaangażował mnie ojciec. — wyjaśnił sięgając po jedną z kart z menu. — Praktyki u boku ojca dają lepsze rezultaty niż same wykłady. Poza tym chcę związać się z Pearl Yachts na stałe. — dodał. Tak na prawdę nie widział się nigdzie indziej, a praca nad rozwojem rodzinnego interesu dawała mu sporo satysfakcji i wiązała się z niekończącymi się wyzwaniami, a Jackson nie lubił nudy. Zresztą firma z każdym kolejnym rokiem rozwijała się coraz prężniej, żal byłoby zaprzepaścić pracę oraz wysiłek, które obecnie wkładał w firmę ojciec. Nie wspominając o zasięgach i dochodach, które zdobywała za co zastali wyróżnieni w Forbes na początku roku.
    Przebiegł wzrokiem po pozycjach w karcie.
    — Chyba zdecyduję się na makaron z owocami morza. — stwierdził przenosząc wzrok na Octavię. Był całkiem głodny chociaż Tay w taksówce narobiła mu innego rodzaju apetytu. — Później możemy zamówić jakiś deser. Wcześniej wspominałaś, że masz ochotę. — dodał uśmiechając się do Octavii porozumiewawczo.

    OdpowiedzUsuń
  160. Przytaknął Octavii, firma była dla niego ważna, ważniejsza niż w rzeczywistości mówił. Dlatego też nie chciał zaprzepaścić pracy ojca i wcześniej jego ojca, który tak na prawdę rozpoczął działania Pearl Yachts, choć to Robert wzniósł jej działania na znacznie wyższy poziom. Śmiało, więc było można stwierdzić, że był to rodzinny, wielopokoleniowy biznes i poniekąd na barkach Jacksona spoczywała dalsza przyszłość firmy. Nie był też głupi i widział ile zysków przynoszą dochody z Pearl Yachts, które mogły zapewnić mu życie na odpowiednio wysokim poziomie, do którego był przyzwyczajony.
    Uśmiechnął się pod nosem na wzmiankę o tiramisu i powstrzymał, by się nie zaśmiać.
    — Staram się, by niczego jej nie brakowało. — odpowiedział odwzajemniając uśmiech brunetki. — Nie powiem, wywróciła moją codzienność do góry nogami, ale zdecydowanie na lepsze. — dodał przenosząc wzrok na rodziców Octavii. Taka byłą też prawda, Octavia pojawiła się w jego życiu niespodziewanie, narobiła w nim zamieszania i postawiła przed trudnymi wyborami, ale ostatecznie cieszył się z decyzji jakie podjął i tego, że są ze sobą. Sądził, że będzie mu brakowało dawnego życia i swobody, ale na razie w ogóle tego nie odczuwał.
    — Nie wiem, czy Octavia ci wspominała, ale w Nowym Jorku pojawił się syn naszych dobrych znajomych z Francji, Fabien. Wiem, że macie sporo na głowie, ale może byście mogli zapoznać go ze swoimi znajomymi. Skoro Octavia tak dobrze się tutaj odnajduje, może jemu też się uda. — Jackson na chwilę zamarł analizując słowa Evy. A więc obie rodziny się przyjaźniły... cudownie.
    — Mieliśmy okazję się poznać, na ostatnim balu. Dołączył do mojego roku na Columbii. — odparł starając się brzmieć najprzyjaźniej jak tylko się dało.
    — Tak, na ostatniej kolacji u nas wspominali o tym. — Jackson pokiwał powoli głową i spojrzał na Octavię po czym sięgnął po szklaneczkę i upił łyk szkockiej. Tego nie wiedział, ale nie maił zamiaru dać po sobie poznać, że temat Fabiena jest dla niego niewygodny i że jest jakkolwiek o niego zazdrosny.
    — Nie ma problemu, jak tylko będę miał okazję, zaproponuję spotkanie w szerszym gronie żeby mógł poznać więcej osób. — Nie miał zamiaru tego robić, ale przecież nie powie rodzicom Octavii nie.

    OdpowiedzUsuń
  161. Temat Fabiena oraz sposobu w jaki wakacje spędziła Octavia, nie były niewygodne tylko dla niej. Jackson niby zdawał sobie sprawę, że nie ma prawa rozliczać Blanchard za to co robiła w tamtym czasie i znacznie wcześniej, tak mimo wszystko Francuz wzbudzał w nim zazdrość i rozdrażnienie. Nie posądzał Octavii o żadne uczucia względem niego, sama mówiła o Fabienie jak o wakacyjnej przygodzie, których sam Howard miał pełno i nic one dla niego nie znaczyły. To był też kolejny powód dla którego nie robił dziewczynie żadnych wyrzutów, sam miał za uszami znacznie więcej przelotnych romansów oraz znajomości. W wakacje nie byli ze sobą związani, nawet nie kontaktowali się ze sobą, więc każde z nich mogło robić to na co miało ochotę. Mimo wszystko świadomość, że rodzice Octavii oraz rodzina Fabiena znają się i to jest dla niego sposobność do spotkań, denerwowała go. Tak samo jak fakt, że musi go codziennie oglądać na uczelni. Nagle Nowy Jork stał się znacznie mniejszy.
    Przełknął powoli łyk szkockiej starając się zachować na twarzy najbardziej prawdziwy i naturalny uśmiech na jaki było go stać. Podejrzewał, że rodzice Octavii nie mają pojęcia o jej wakacyjnej przygodzie z Fabienem, więc nie chciał wzbudzać żadnych podejrzeń swoim zachowaniem. Nie chciał też w żaden sposób urazić Evy. Nie rozumiał jednak dlaczego Octavia nic mu nie powiedziała i gładko skłamała, że na kolacji nikogo prócz jej i rodziców nie będzie. I to nasunęło mu na myśl, że prócz tamtej kolacji mogli spotkać się jeszcze w innych okolicznościach.
    Ku ich obopólnej uldze, w końcu pojawił się kelner z zamówionymi daniami wybawiając ich od niewygodnego tematu.
    — I pachnie przepysznie. — dodał sięgając po sztućce. Kac już go nie męczył, aż tak bardzo, a i dobre jedzenie zawsze dobrze działało na przemęczony nocnymi wojażami żołądek. Octavia również wyglądała jakby czuła sie o niebo lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  162. — Skąd, masz na prawdę w porządku rodziców. — przytaknął zgodnie z prawdą. Wieczór spędzili w miłej i przyjaznej atmosferze, a Jackson odniósł wrażenie, że chyba przypadł do gustu rodzicom Octavii. Choć zwykle był pewny siebie i potrafił zachować się odpowiednio do danej sytuacji, niemal dopasować się do otoczenia, tak w tym przypadku zależało mu, by państwo Blanchard spojrzeli na niego przychylnie.
    Odprowadził małżeństwo spojrzeniem, zastanawiając się ile szczęścia ich spotkało, że wciąż tworzyli tak zgraną i szczęśliwą parę. Zdawał sobie sprawę, że na pewno mieli swoje wzloty i upadki, ale najważniejsze chyba było, że przetrwali razem.
    — Przejdźmy się. — Ujął jej drobną dłoń w swoją splatając ich palce razem. Ruszył niezbyt spiesznym krokiem w stronę apartamentu Octavii. Czekał ich niemały spacer, ale chyba obojgu zrobi dobrze odrobina rześkiego, wieczornego powietrza. Jackson był zadowolony z dzisiejszego spotkania, ale nie mógł nic poradzić, że Eva zasiała w nim ziarenko zwątpienia, a Fabien był nie tak małą drzazgą, która wbiła się w jego umysł i nie chciała się stamtąd ruszyć. Nie sądził, by powinien mieć powody do zmartwień, a jednak... Chyba po raz pierwszy w życiu, gdy chodziło o relację z drugą osobą nie był tak pewny siebie jak zwykle miał w zwyczaju. Sam nie wierzył w trwałość związków, ale nie chciał brać pod uwagę, że mógł być tylko kolejnym, jednym z wielu, na których Octavia zwróciła uwagę.
    Zacisnął szczęki, czym on się przejmował?
    — Ufasz mi? — zapytał zerkając przelotnie na Octavię po czym utkwił wzrok przed sobą. — Nie lubię tego całego Fabiena i nie będę udawał, że jest inaczej, ale to nie oznacza, że musisz ukrywać przede mną wasze spotkania. Chyba, że macie w tym jakiś cel. — dodał puszczając jej dłoń i wsuwając je do kieszeni spodni. Nie chciał się kłócić, ale dobrze wiedział, że gdyby sytuacja była odwrotna, Tay również nie byłaby zadowolona. Nie mógł też nic poradzić, że przemawiała przez niego zazdrość i męska duma, której miał aż w nadmiarze. Jackson nie należał też do osób, które na chłodno kalkulują zaistniałą sytuację. Miał w zwyczaju najpierw robić i mówić, a później zastanawiać się nad tym co się wydarzyło. Niekiedy też nie brał pod uwagę konsekwencji i nie martwił się skutkami własnych działań.
    Teraz chciał po prostu wiedzieć co się dzieje.
    — Jesteś pewna, że z nim skończyłaś? Wydajesz się... — wzruszył ramionami — nie wiem, jakby wciąż jego osoba miała na ciebie wpływ. Może... może jednak coś do niego czujesz. — wypalił marszcząc przy tym nieco brwi.

    OdpowiedzUsuń
  163. Zatrzymał się i utkwił spojrzenie w jej twarzy. Chciał jej wierzyć w te słowa, wiedział, że brzmi to sensownie i Octavia nie jest kimś... jego pokroju, żę nie zabawiałaby się kosztem innych, a wakacyjny romans właśnie tym był, wakacyjną przygodą, odskocznią od tego co czekało na nią w Nowym Jorku. A jednak Jackson miał tą pokrętną myśl, że przecież to nie może być takie proste, a gdy jest zbyt dobrze coś się musi za tym kryć; myśl, że i tak większość związków kończy się niepowodzeniem.
    Jackson wielokrotnie spotykał się z kilkoma dziewczynami na raz, uwodził jedną jednego wieczora, by następny spędzić w sypialni jeszcze innej nieznajomej. Nigdy nie zastanawiał się, czy ktoś sobie coś pomyśli, czy komuś jest przykro, czy komuś złamał serce. Bawił się w najlepsze i korzystał z tego co podsuwało mu życie. Dlatego też miał świadomość jak bardzo człowiek może mieszać i skakać z kwiatka na kwiatek. Nawet jeśli to mu nie pasowało do Octavii, w tym momencie zaślepiała go chorobliwa zazdrość i nieświadomie, pewnego rodzaju lęk, że może ją stracić.
    — Rozumiem, że w takim razie ciągle będzie się przwijał przez nasze życie? Jako kto? Przyjaciel rodziny? — niemal roześmiał się przy ostatnich słowach zdając sobie sprawę jak niedorzecznie to brzmi. Ale jeśli rzeczywiście tak było i Fabien miał nieustannie kręcić się przy Octavii to... wiedział, że póki tak będzie wciąż podświadomość będzie podsuwała mu nieprzyjemne obrazy.
    Chwycił ją za nadgarstek i odsunął jej dłonie od swojej twarzy.
    — Tobie ufam, to jemu nie ufam. — odparł wywracając oczami. Dobrze wiedział, że ktoś taki jak Fabien nie odpuści, cholerna duma mu na to nie pozwalała, a mogła też istnieć szansa, że w jakiś sposób zależało mu na Octavii i relacji z nią. Nic nie stało na drodze, by mógł mącić i wtrącać się w jej życie. Zresztą Octavia nie sądziła, że Fabien może pojawić się w Nowym Jorku, być na wyciągnięcie ręki, może to był powód dla którego go skreśliła. A teraz tkwiła w relacji z Howardem. Zacisnął szczęki i odsunął się nieco od dziewczyny.
    — Gabe nagle wrócił do Nowego Jorku i pierwsze co zrobiłaś to się z nim przespałaś. Może teraz znowu odezwie się stare zauroczenie, hm? — wyrzucił szybciej niż zdążył pomyśleć, a dopiero gdy słowa padły na głos, zdał sobie sprawę jak to zabrzmiało. Miał ochotę walnąć się w czoło.

    OdpowiedzUsuń
  164. W każdym jednym słowie zawierała tak wiele prawdy. Jackson żył tylko i wyłącznie dla samego siebie, troszczył się sam o siebie i nikogo więcej. Nie odczuwał troski względem żadnej osoby. Nie czuł potrzeby nikogo zadowalać i upewniać się, że komuś jest dobrze, że jest taki jakim się oczekuje. Pieprzył kogo chciał i kiedy chciał. Póki nie pojawiła się Octavia i nie wywróciła jego światopoglądu do góry nogami, mówić rzeczy, które zmusiły go do myślenia i zatrzymania się, pochylenia nad słowami i zreflektowania własnych uczuć. Uczuć, które był jednoznaczne i cholernie pewne. Chciał ją. Chciał ją na wyłączność, chciał budzić się koło niej każdego ranka i zasypiać przy niej każdego wieczora... Sęk w tym, że lubił wszystko komplikować i robić po swojemu, nie bacząc na otoczenie i ludzi wokół.
    Przed tym ją ostrzegał. Przed tym właśnie się bronił i choć teraz to on nawalił, nie potrafił jej przeprosić. Był na to zbyt dumny i zbyt uparty. A Octavia była zdecydowanie zbyt dobra dla niego, zbyt wyrozumiała. A on to wykorzystywał, bo to potrafił robić najlepiej, doszukać się okazji i ją wykorzystać, działać na własną korzyść.
    — Jasne, a ty jak zwykle uciekaj. — warknął. — Bardzo chętnie, pójdę i będę się pieprzył! — rzucił za nią spoglądając jak powoli się od niego oddala. Był skończonym dupkiem, tego był doskonale nauczony. Tak właśnie wyglądały rozmowy w jego domu, a on przybierał te niezdrowe wzorce biorąc je za pewnik i pewnego rodzaju standard. A z drugiej strony nie potrafił jej zostawić samej sobie, bo cholernie mu na niej zależało, bardziej niż kiedykolwiek by to na głos przyznał.
    Gdy zniknęła mu z oczu, sam ruszył wolnym krokiem w stronę apartamentu, choć tak na prawdę nie miał ochoty widzieć się z nią w mieszkaniu i ciągnąć kłótni. Sięgnął po papierosa i skręcił w inną stronę, by iść na około. Musiał ochłonąć i spróbować to przemyśleć.
    Nie chciał się kłócić, nie chciał pokazywać, że w ogóle Fabien Cadieux go obchodzi, a jednak jego zazdrość dość wyraźnie się manifestowała i mógł się tylko pocieszać, że nikt nie był tego świadkiem. Nikt prócz Octavii. Nie mógłby dać nikomu takiej satysfakcji.
    Octavia miała rację, z ich dwójki to ona miała więcej powodów, by kwestionować wierność i szczerość Jacksona. Z ich dwójki to on sypiał z kim popadnie, zabawiał się niemal co noc z kimś innym i twierdził, że nie ma zamiaru nigdy tego zmieniać. To wokół niego ciągle ktoś się kręcił starając się zwrócić uwagę Howarda. Był świadom tych wszystkich zaczepek, spojrzeń i zaproszeń na imprezy, które częściej ostatnio ignorował niż kiedykolwiek w życiu.

    OdpowiedzUsuń
  165. Po około godzinie i kilku kolejnych, spalonych papierosach dotarł pod apartamentowiec, w którym znajdowało się mieszkanie Octavii. Dłuższą chwilę, a raczej dłuższe kilkanaście minut stał pod wysokim budynkiem przyglądając się oknom i ostatnim piętrom. Sięgnął po kolejnego papierosa, zaciągając się głęboko i starając się tym drobnym gestem i nawykiem ogarnąć niespokojne myśli.
    Zastanawiał się, czy pojawiając się w mieszkaniu w ogóle powinien przepraszać, czy może prześlizgnąć się do środka niemal niezauważenie i od razu zająć kanapę, tak jak raczyła to wspomnieć w smsie. Nie chciał przepraszać, nie miał tego w zwyczaju, więc i tym razem duma nie pozwalała mu otwarcie przyznać się do błędu.
    Rzucił papierosa na chodnik i przydeptał go butem. Ruszył w stronę budynku przez chwilę zastanawiając się, czy w ogóle wracać. Jej wiadomość odebrał na dwa razy, z jednej strony odbierał to jako groźbę i wyraz jej niezadowolenia, a z drugiej strony odrobinę go rozbawiła. Co w ten sposób chciała osiągnąć, a może w ogóle chciała zwrócić jego uwagę?
    Wetknął klucz do zamka i przekręcił po czym wszedł do środka. Rzucił kluczyki na szafkę w korytarzu, ściągnął kurtkę i w ciszy rozejrzał się po wnętrzu. Spostrzegł zapalone światła w sypialni i usłyszał delikatny szum wody, jednak nic sobie z tego nie zrobił. Przeszedł do kuchni. Z barku wyciągnął butelkę i raczył się szklaneczką whisky. Upił sporawy łyk, który delikatnie zapiekł go w gardło. Wziął głębszy oddech i skierował kroki do łazienki. Zapukał lekko po czym uchylił drzwi i zajrzał do środka. Wnętrze było wypełnione ciepłym powietrzem i zapachem płynu do kąpania. Przebiegł spojrzeniem po Octavii zanurzonej w wodzie i przysłoniętej pianą.
    — Dostałem twojego smsa. Będę w salonie. — mruknął od niechcenia przyglądając się brunetce. Nie miał jednak zamiaru dodawać nic więcej i wracać do dyskusji, którą rozpoczęli po kolacji. — Nie będę ci przeszkadzał. — dodał po czym zamoczył usta w szklance. Odepchnął się od framugi i wycofał z łazienki.

    OdpowiedzUsuń
  166. Siedział w salonie, sącząc powoli drinka i przeglądając telefon. Zaproszenia hurtowo do niego docierały, prośby by wychylił nos poza próg mieszkania, ale nie miał zbyt wielkiej ochoty na huczne imprezy i spędzanie wieczora w klubie. Po raz pierwszy od dawna tak nie było i również z tą świadomością było mu dziwnie...
    Podniósł spojrzenie znad telefonu, gdy Octavia zjawiła sie w salonie i raczyła go krótkim wyjaśnieniem. Zmierzył ją wzrokiem od stóp po czubek głowy. Wyglądała... dobrze, wręcz wyśmienicie jak zawsze zresztą, gdy wybierała się na spotkanie z kimś.
    Podniósł się z kanapy odstawiając szklankę na stolik. Podszedł do niej i gdy odwracała się w stronę wyjścia, chwycił ją za nadgarstek i delikatnie zatrzymał. I to był ten moment, z którego nie wiedział jak wybrnąć i co dokładnie powinien powiedzieć. To wyjście... wiedział doskonale, że gdyby nie ich poprzednia sprzeczka nie przyszłoby jej do głowy tak nagle samej wychodzić na miasto. Nie mógł jednak niczego jej zabronić, choć w tym momencie miał ochotę powiedzieć jej, że nigdzie nie pójdzie zwłaszcza wyglądając tak, a nie inaczej. Nie mógł jednak dać jej kolejnego argumentu, że jednak nie do końca jej ufa. Przecież tak nie było.
    — Uważaj na siebie. — mruknął puszczając jej rękę i odsuwając się o krok. Drażniła go cała ta sytuacja, co innego on odreagowujący kolejnymi imprezami, a co innego Octavia. Nie przywykł do tego, że to on siedzi w domu, a ona wychodzi zaszaleć. Miał świadomość, że zwróci uwagę wielu jak tylko pojawi się w danym miejscu. Sam nie potrafiłby trzymać spojrzenia i rąk przy sobie.
    A może właśnie to był ruch Octavii, który miał zagrać mu na nerwach... uśmiechnął się nieznacznie po czym cofnął z powrotem na kanapę i sięgnął po szklaneczkę. Nie miał zamiaru dawać jej ani grama satysfakcji.
    — Gdybym miał cię skądś zgarnąć, daj znać. Pewnie też znajdę sobie towarzystwo i nie będę się kładł. — dodał posyłając jej krótkie spojrzenie.

    OdpowiedzUsuń
  167. [Ja na wątek zawsze jestem chętna, tylko pewnie będziemy potrzebowały zrobić małą burzę mózgów, bo nie mam tak od razu nic konkretnego do zaproponowania. Na pewno mamy jakieś możliwe powiązanie, bo są z tego samego rocznika (to jest na nasze, wydaje mi się, że niekoniecznie w tym dziwnie przekomplikowanym anglosaskim systemie) i tej samej uczelni, choć rzecz jasna mogliby się znać/kojarzyć też ze szkoły. Nie wiem, czy chciałabyś pójść w coś takiego, ale jeśli Octavia jest ambitną osobą, to możemy spróbować wyjść od jakiejś jeszcze szkolnej rywalizacji. Lex co prawda nie jest najbardziej konfrontacyjną osobą ani nie zależało mu pewnie specjalnie na osiągnieciach w dziedzinach, które go nie obchodziły, ale trochę by spełnić oczekiwania, a trochę bo tak wyszło pewnie uczestniczył jakoś w tej rywalizacji międzyuczniowskiej. I myślę, że skoro tak jak piszesz Twojej pani zależy na wygrywaniu, to taka relacja oparta o ten antagonizm z kimś kto nie przykłada do tego wagi ale pozornie bez wysiłku potrafi osiągać to co ty, mogłaby być ciekawa i daje fajne wejście do wmieszania ich w coś już po latach. Nie wiem tylko, czy odpowiadałoby Ci takie coś i czy nie zinterpretowałam Twojej postaci źle, jeśli tak to przepraszam.]

    Alexios

    OdpowiedzUsuń
  168. — Nigdy nie wątpiłem w twoją zaradność. — odparł spokojnie oczekując, że po prostu wyjdzie i zostawi go z niespokojnymi myślami sam na sam. Ona jednak podjęła jego złośliwą i niewdzięczną grę, która powoli obracała się przeciwko niemu.
    Zadarł głowę nieco do góry, gdy stanęła przed nim i nachyliła się by sięgnąć jego ust.
    — Przychodzi mi kilka osób do głowy. — odparł wzruszając ramionami. Zmierzył ją po raz kolejny uważnym spojrzeniem, przechylając głowę nieco na bok, gdy skupił się na jej udach i sukience, która ledwo przysłaniała jej tyłek.
    Zmarszczył nieco brwi, gdy odwróciła się z zamiarem odejścia i dołączenia do swoich koleżanek. Zacisnął szczęki i zaklął cicho pod nosem. Chciał udawać, że jest niewzruszony i ma to wszystko w głębokim poważaniu, ale jak miał ją taką wypuścić z domu? Był na to wszystko zbyt dumny, zbyt złośliwy i przede wszystkim zbyt zazdrosny. To była jego Octavia, jego i tylko jego.
    Poderwał się z kanapy i ruszył w ślad za dziewczyną. Szybko znalazł się w przedpokoju, a gdy sięgała już do klamki, ułożył dłoń na drzwiach. Pchnął ją nieco i docisnął, by nie mogła ich otworzyć. Stał tuż za nią, górując pomimo wysokich szpilek, które miała na stopach.
    — Niby gdzie się wybierasz tak ubrana? — Gdyby to był normalny wieczór i normalne okoliczności, jej krótka sukienka, by go nie rozjuszyła. Jednak teraz napięcie za bardzo dawało o sobie znać, było wyraźne i prześlizgało się zdradziecko pod skórą.
    — A może dla kogoś tak się wystroiłaś? — Nie potrafił odpuścić, był skończonym kretynem i wiedział, że kiedyś źle przez to skończy.
    Wolną ręką chwycił ją za ramię i obrócił twarzą do siebie, po czym i drugą dłoń ułożył na drzwiach po bokach jej głowy. Spoglądał w jej ciemne tęczówki, a w jego własnych, błękitnych, mieszało się wyzwanie, irytacja i pożądanie.
    — Chyba nie zdajesz sobie sprawy jak niedaleko jest stąd — sięgnął do krawędzi jej sukienki i zaczął sunąć dłonią po wnętrza jej uda — do tego miejsca. — mruknął wślizgując się dłonią pod ciemny materiał opinający ciało Octavii.

    OdpowiedzUsuń
  169. — Nie mów mi, że w barze nie będzie nikogo poza wami. — Nie mogli porozmawiać w spokoju, brakowało między nimi normalnego dialogu, wyjaśnienia kilku kwestii i tego co leży im na sercu. Jak zwykle kończyli kłócąc się i godząc w najbardziej pokraczny sposób, podsuwając kolejne złośliwości, drażniąc się i nie potrafiąc odpuścić.
    Zdawał sobie sprawę z tego jak jej ciało odpowiada na jego zaczepki, na delikatny, acz zachłanny dotyk. Każdym ruchem i muśnięciem palców zaznaczał to, że jest jego. Jakby chciał przypomnieć co może jej zrobić, jak zadziałać na każdą komórkę znajdującą się w jej ciele. A przy tym sam tracił zdrowe zmysły będąc obok i zachowując się przez to irracjonalnie.
    — Myślisz, że skoro jestem kretynem to się tego nie pozbędę? — odparł zaciskając palce na krawędzi jej sukienki. Postąpił krok w przód, zmniejszając przestrzeń ich dzielącą. Pochylał się nad nią wciąż ze zmarszczonymi brwiami i napiętą linią szczęki. Teraz nie miał zamiaru już jej stąd wypuścić. — Skoro wiesz to nigdzie nie idziesz. — dodał tonem, który nie znosił sprzeciwu, tonem w którym krył się cały jego upór.
    Wpił się w jej pełne wargi, zachłannie i z całą masą emocji, które w tym jednym geście przelewał. Z całą złością i pożądaniem; z całą zazdrością i uporem.
    — Tylko ja cię mogę taką oglądać. — warknął na moment odrywając się od jej ust. Jego własne wygięły się w niewielkim, może wciąż odrobinę złośliwym uśmiechu.
    Podwinął materiał sukienki do góry, a po chwili jego dłonie zachłannie sunęły po jej ciele zaciskając się na krągłościach Octavii, jakby zapomniał, że byli pokłóceni i nie tak dawno temu kazała mu wynieść się na kanapę.

    OdpowiedzUsuń
  170. Wzruszył ramionami i uśmiechnął się niby niewinnie jakby w ogóle nic takiego nie przeszło mu przez myśl. Łatwiej było to poprowadzić w ten sposób niż usiąść i rozmawiać na niewygodne tematy. To była ta jedna rzecz, w której nie był najlepszy i kiepsko się odnajdywał. Nie lubił rozmawiać o tym co go dusiło, o emocjach, czy uczuciach, które mu towarzyszą na co dzień. Zwykle wszystko maskował lekkim uśmieszkiem i zbywał machnięciem ręki. Wiele osób w rzeczywistości nie wiedziało jaką osoba jest w rzeczywistości Jackson Howard i ile ma do zaoferowania. Mógł zliczyć takie osoby na palcach jednej ręki, a w tym była Octavia. Grono najbliższych przyjaciół było wąskie, ale nie przeszkadzało mu to. Ale nawet z nimi nie do końca lubił rozmawiać o tym co go trapiło. Łatwiej było zamieść problemy i brudy pod dywan niż zabrać się za ich sprzątanie.
    Takim zachowaniem odwracał kota ogonem, odciągając uwagę Octavii od problemu, każdym słodkim pocałunkiem wmawiając, że wszystko jest dobrze, zawierając w nich przeprosiny i obietnicę poprawy. Był manipulantem, poniekąd tego też się uczył, manipulować faktem, sytuacją by stanąć na korzystnej pozycji. Lubił owijać ludzi wokół palca, niekiedy robił to nieświadomie, jak w przypadku Octavii bo jej akurat nie chciał wykorzystać.
    — To nie jest taki głupi pomysł, będziesz mogła wyładować swoje frustracje. — odparła na krótką chwilę odrywając się do warg dziewczyny, które smakowały winem.
    Z dozą ulgi stwierdził, że jego metody były skuteczne i Octavia poddała się chwili, jego zachłannym pocałunkom oraz dłoniom. Złapał ją pewniej za pośladki i uniósł do góry, by mogła opleść go w pasie.
    — Będę musiał przeprosić twoje koleżanki, że im cię zabrałem. — dodał z cieniem rozbawienia. Nie miał zamiaru nigdzie jej wypuszczać, obojętnie z kim by nie była umówiona.
    Zsunął się ustami na jej szyję oraz dekolt, znacząc miękką, ciepłą skórę kolejnymi pocałunkami, gdzie nie gdzie znacząc skórę lekkim przygryzieniem zębów. Podtrzymywał ją jedną ręką, a drugą zabrał się za rozpinanie suwaka czarnej sukienki.

    OdpowiedzUsuń
  171. — Słownie byłoby całkiem... nudnie, nie sądzisz? — odparł na krótką chwilę odrywając się ustami od jej skóry i przenosząc wzrok na twarz Octavii. Przyglądał się jej lekko rozchylonym wargą, zgrabnemu nosowi, policzkom, które delikatnie się zaróżowiły i ciemnym tęczówkom okolonym gęstymi rzęsami. Była piękna, idealna i śmiało mógłby nazwać się szczęściarzem, że tak piękna i dobra dziewczyna zwróciła na niego uwagę. Może gdyby nie był tak bardzo zadufany w sobie, rozumiałby jak bardzo musiała się postarać, by go znieść. Jakiekolwiek nie były jej uczucia, Jackson nie był łatwym partnerem i niekiedy o tym pamiętał i starał się zachowywać lepiej. Jednak większość czasu był po prostu sobą i nawet jeśli skrywał w sobie spore pokłady uczuć i żywych emocji, był jaki był. Obracał się w konkretnym towarzystwie, które lekceważyło większość zasad i manier nie bacząc na to co wypada, czy też nie. Octavia swoje również miała za uszami, ale była po prostu lepsza pod wieloma względami. Nie była rozkapryszonym dzieciakiem, który się po to czego chce, tak jak robił to Jackson nawet w tej chwili, nie myśląc, że byli pokłóceni i być może zranił ją swoimi poprzednimi słowami. Czemu miałby się tym przejmować, skoro tak łatwo mógł zamaskować swoje błędy ładnym uśmiechem i namiętnym pocałunkiem?
    Skierował się do sypialni, a gdy znaleźli się w pomieszczeniu posadził ją na niewysoką komodę, z której przypadkiem strącił jakąś ramkę ze zdjęciem. Kompletnie to zignorował w pełni skupiając się na Octavii. Zaczął składać kolejne pocałunki wzdłuż jej szyi oraz na smukłych obojczykach. Pochwycił w palce ramiączka od sukienki, które zsunął z ramion dziewczyny, po których przesunął ustami nim wrócił do jej słodkich warg. Palce jednej dłoni wplótł w jej gęste, ciemne włosy, a drugą ręką sunął wzdłuż jej szczupłego, gładkiego uda rozkoszując się zarówno dotykiem jej ust jaki i fakturą skóry pod palcami.
    — Jesteś tak cholernie piękna. — wymruczał pomiędzy łapczywymi pocałunkami, które wyrywały mu oddech z piersi. Za każdym razem, z równym zaangażowaniem pochylał się nad każdym skrawkiem jej ciała, jakby wciąż odkrywał coś nowego, przypominał sobie o każdej krzywiźnie, każdym zagłębieniu oraz wypukłości. Za każdym razem podobała mu się tak samo mocno i nigdy nie nudziła; był w nią zapatrzony co raz bardziej, wiedział że nigdy nie będzie chciał wypuścić jej ze swoich rąk.

    OdpowiedzUsuń
  172. Jackson mógł wiele rzeczy robić nie tak jak należy, ale miał rozum i choć nie zawsze go używał, krążyły po nim różnorakie myśli. Zdarzało mu się obserwować Octavię, gdy tego nie widziała. Dostrzegł lekki grymas, gdy nad czymś mocno się skupiała, delikatny niemal rozbawiony uśmiech, gdy rozmawiała z koleżanką przez telefon, nieświadomy gest, gdy zaczesywała kosmyki włosów za ucho... Była złożona z tak wielu rzeczy, które go fascynowały; z tych drobnych gestów i charakteru, który był różny od jego własnego na wielu płaszczyznach. Chyba to go właśnie tak silnie przyciągało, różnice które dzięki niej doświadczał; spokój i stateczność. Zarażała go patrzeniem w przyszłość i chęcią mienia domu, którym tak na prawdę nie było miejsce, a ona sama. I gdy ją obserwował za każdym razem dochodził do wniosków jakim to wielkim kretynem jest, że wywija jej kolejny numer, czy to nie mogąc ugryźć się w język, czy robiąc wiele innych rzeczy. Powinien ją przeprosić, ale żeby zdobyć się na szczere przeprosiny, a nie puste słowa trzeba było dojrzeć. Jemu niekiedy tej dojrzałości brakowało.
    Uniósł lekko brwi, gdy odsunął się i ostrzegła go o tym co chce powiedzieć. W pierwszej chwili sądził, że pogrozi mu, by więcej nie zachowywał się jak dupek, czy coś w ten deseń. Zadrżał pod wpływem muśnięcia warg i delikatnego pocałunku w płatek ucha. Rozkoszował się lekkim dotykiem jej dłoni i mimowolnie uśmiechnął się pod jego wpływem. Jednak kompletnie nie spodziewał się tego co właśnie padło z jej ust. Spojrzał na nią kompletnie zaskoczony i nieco rozbity jej słowami. Nie spodziewał się żadnych wyznań, nie wymagał ich od niej, nie czekał na te dwa słowa, które dla wielu były tak wyjątkowe. Słowa dla Jacksona miały znacznie mniejszą wartość niż czyny, a choć zbytnio się nad tym nie zastanawiał, czuł i dostrzegł jak ważny jest dla Octavii.
    A jednak te dwa słowa sprawiły, że nie co się... wystraszył. Odsunął się od niej nieco, nie odwracając wzroku od jej twarzy. Uchyliła usta, by jej odpowiedzieć, ale słowa uwięzły mu w gardle. Jackson obawiał się odpowiedzialności, zarówno tej którą niosło ze sobą bycie w jakimkolwiek związku, jak i tej, którą właśnie na niego zrzuciła wyznając, że go kocha. Nigdy nie chciał jej skrzywdzić, a teraz musiał się liczyć, ze każdy jego błąd może cholernie ją zranić, a tego by nie zniósł.
    — Tay... — Nie chciał jej rozczarować, ale był totalnie zaskoczony. Tak na prawdę nie kojarzył momentu w swoim życiu, by ktokolwiek coś takiego mu powiedział. Dlatego nie do końca wiedział jak się zachować.
    Kąciki jego ust nieznacznie drgnęły do góry. Przysunął się do niej i ujął jej twarz w dłonie po czym złożył na jej ustach głęboki pocałunek.

    OdpowiedzUsuń
  173. Odsunął się od niej, gdy zabrakło mu powietrza w płucach. Pogłaskał ją kciukami po policzkach, jednym z nich obrysował jej pełne usta.
    — To nic… to znaczy, dobrze, że mi powiedziałaś. — zapewnił, choć wcale mu na tych dwóch konkretnych słowach nie zależało, nie był człowiekiem słowa. Sam zwykle używał spojrzeń, gestów, uśmiechów i innych trików, by oczarować innych. Octavia jednak była inna i szanował to, poniekąd nawet i podziwiał.
    Chciał jej powiedzieć coś równie istotnego, by nie pozostawić dziewczyny rozczarowanej. Przecież nie był głupi, mogła nie mówić, że chciałaby usłyszeć coś podobnego, ale z pewnością tak było. Która dziewczyna nie oczekiwała szczerych wyznań?
    — Jesteś najbardziej wyjątkową osobą jaką poznałem. — Była wyjątkowa pod wieloma względami, a w tej chwili mógł śmiało powiedzieć, że była najważniejszą osobą w jego życiu i była mu najbliższa że wszystkich, których znał.
    Rodzice to była odrębną, skomplikowana historia, zresztą nigdy nie mógł powiedzieć, że miał z nimi dobre relacje i byli blisko. Nigdy nie zwierzał się rodzicom że swoich sekretów, problemów, nie pytał o radę, gdy miał wątpliwości… Oni również nigdy nie mieszali się do jego życia. Przywykł do takiego stanu rzeczy, uważając go nawet za wygodny układ. On nie interesował się nimi, oni nie interesowali się nim. Przynajmniej póki nie było większych kłopotów lub szczególnej potrzeby.
    W przypadku Octavii ciekawiło go wszystko; jak spędziła dzień, jak się czuje, czy wszystko jest w porządku. Lubił wywoływać uśmiech na jej twarzy i lubił ten stan, gdy doprowadzała go do śmiechu i niekiedy szaleństwa. Nigdy nie był tak zaangażowany i nigdy niczym, a raczej nikim się nie przejmował jak nią.
    — I najbardziej szaloną, skoro jesteś tu ze mną. — dodał z lekkim uśmiechem, by nieco rozluźnić atmosferę i dać jej do zrozumienia, że nigdzie nie ucieknie po jej wyznaniu. Tego mogłaby się po nim spodziewać, zwykle gdy sytuacja się komplikowała miał w zwyczaju chować głowę w piasek.

    OdpowiedzUsuń
  174. Na jej słowa jego wargi wygięły się w delikatnym uśmiechu, który gubił na jej wargach, po raz kolejny sięgając po nie. Skoro ona trochę oszalała on musiał postradać rozum, ale w tej chwili pragnął tylko jej. Może w chwilach, gdy się kłócili i rzucali w siebie nienawistne zdania, czy wyrzuty tracił tą pewność i niby żałował, że wpakował się w poważną relację, tak za każdym razem, gdy miał ją blisko, w swoich ramionach zapominał o wszystkich innych dziewczynach, z którymi kiedykolwiek wcześniej był. Jakby tylko ona mogła go zaspokoić. Może i nie wypowiedział tych dwóch ważnych słów, tak spoglądał na nią pełen pożądania i na swój sposób, oddania. Miał nadzieję, że Octavia potrafi to dostrzec.
    Zsunął dłonie wzdłuż krzywizn jej ciała, zahaczając o krawędź materiału czarnej sukienki, którą wciąż miała na sobie, ku jego niezadowoleniu, a jego palce niby nieumyślnie zahaczały o ciepłą skórą dziewczyny. Rozkoszował się każdym najdrobniejszym drżeniem jej ciała, które przyprawiało go o niespokojne bicie serca. Objął ją ramieniem, unosząc nieco nad meblem i do reszty zsuwając z niej sukienkę. Na krótką chwilę odsunął się i omiótł ją spojrzeniem błękitnych tęczówek, w których czaiły się zniecierpliwione ogniki. Szybko jednak przyciągnął ją bliżej siebie, wsuwając się między jej uda i niepozostawiając między nimi nawet milimetra wolnej przestrzeni. Sunął dłońmi wzdłuż jej pleców, rysując paznokciami wzory na jej skórze, drażniąc ją i przy okazji pozbywając się materiału jej stanika, który odrzucił na bok, na podłogę. Zręczne palce błądziły po jej ramionach, spływając w dół i okrążając jej pełne piersi.
    Jej wcześniejsze słowa, deklaracja, której na tą chwilę nie potrafił odwzajemnić z różnych powodów, mimo wszystko napawała go jeszcze większą, nieokiełznaną żądzą. Zacisnął dłonie na talii Octavii, gładząc ją przy tym czule. Jego rozgrzane wargi zsunęły się odsłoniętą szyję oraz dekolt, przygryzając i zasysając się co chwila na jej skórze. Zahaczył językiem o płatek ucha Octavii, by po chwili znów opaść wargami na jej obojczyk, który przygryzł.
    — Chyba powinniśmy przenieść się na łóżko. — wymruczał, nieco zachrypniętym od pożądania, głosem. Jackson uniósł ją, chwytając w ramiona i ruszył w wyznaczonym kierunku. Jej zgrabne uda objęły go w pasie, zmuszając go do kolejnego pocałunku.
    Jackson pomimo skutecznie odwracającego uwagę rozpraszacza, dotarł do łóżka i opuścił Octavię na chłodną, miękką pościel, samemu usadawiając się nad Octavią.
    — Jesteś moja i tylko moja. — wydyszał jakby w przypływie szaleństwa o którym jeszcze chwilę temu żartował.

    OdpowiedzUsuń
  175. Nie była mu dłużna, każda jej zaczepka i figlarne spojrzenie wywoływało na jego ciele dreszcz i sprawiało, że stawał się jeszcze bardziej zniecierpliwiony.
    Jego dłonie zaczęły z uczuciem pieścić jej ciało, a usta schodziły coraz niżej z pocałunkami. Pieścił jej piersi, stwardniałe sutki, brzuch i podbrzusze co jakiś czas zerkając ku górze na twarz Octavii, by zarejestrować każdą, najdrobniejszą relacje; jak słodko wykrzywia i rozchyla wargi, jak obserwuje go na wpół przymkniętymi oczami. Krążył rękoma po jej smukłych udach, aż w końcu dotarł do nich również ustami, drażniąc się z jej skóra, przygryzając i obsypując wilgotnymi pocałunkami, a jego palce zawadziły o jej wilgotne wejście.
    Widząc jej reakcje, powoli zaczynał tracić nad sobą panowanie, a świat skurczał się do wielkości sypialni, w której się znajdowali.
    — Powiedz to, że jesteś tylko moja, że tylko ja mogę cię dotykać. — zażądał zagłębiając się w jej rozgrzanym wnętrzu.
    Jackson był cholernie samolubny i niezwykle zazdrosny, zwłaszcza o Octavię. Zaczęło się to dużo wcześniej nim wznieśli ich relację na poziom związku. Nie tolerował innych facetów w jej otoczeniu i gdy zjawiali się na jednej imprezie u boku kogoś innego, zawsze jego spojrzenie kierowało się w stronę Octavii, uważnie śledząc jej ruchy, kto i gdzie kładzie swoje dłonie. I zawsze zalewała go złość, gdy nie była sama. Ale nigdy nie mówił o tym na głos, robiąc to samo, wywołując u niej zazdrość, bawiąc się własnymi uczuciami i wmawiając sobie, że nic wielkiego to nie znaczy, że Octavia wcale nie jest dla niego kimś szczególnym. Był głupcem, a duma niekiedy górowała nad rozumem.
    Poruszał palcem, delikatnie go zginając i zwiększając skalę doznań. Jego kciuk odnalazł pulsujący punkt i również na nim się skupił, zataczając kółka.
    Jackson zagłębił w jej wnętrzu drugi palec delektując się reakcjami dziewczyny, westchnieniami i drżeniem ciała. Przyspieszył swoje ruchy podążając za ruchami ruchami dziewczyny. Pochylił się nad jej kobiecością. Delikatnie zawadził o jej najczulszy punkt, nie przerywając jednocześnie ruchów dłoni.

    OdpowiedzUsuń
  176. Był okropny, sprawiało mu ogromną przyjemność droczenie się z nią, zabawa w kotka i myszkę, doprowadzenie jej na skraju przepaści i wycofanie się, by przedłużyć jej męki. Choć zwykle Octavia nie pozostawała mu dłużna i sam cierpiał, gdy podejmował tą grę. Prowadziła go na skraj wytrzymałości, testując cierpliwość Jacksona, a do cierpliwych nie należał i zwykle bardzo szybko ulegał Octavii. Drobnym uśmiech, czy gestami potrafiła sprawić, że tracił resztki posiadanego zdrowego rozsądku i mógł zgodzić się na wszystko byleby była zadowolona. A jej zapewnienia tylko bardziej go pobudzały i przyjemnie łechtały męskie ego.
    Równie dużą przyjemność czerpał z tego w jak rozkoszny sposób wiła się pod nim doznając spełnienia, gdy spomiędzy jej warg wyrywały się francuskie przekleństwa mieszające się z jękami. Obserwował jej reakcje uważnie, poznając ciało - gdzie ją dotykać i pieścić, by sprawić jej jak najwięcej przyjemności, skupiając się na niej wyjątkowo mocno na tle wszystkich swoich kochanek, choć nigdy żadnej do nikogo nie porównywał, a przynajmniej starał się, choć gdy w jego życiu pojawiła się Octavia, bardzo często wracał myślami właśnie do niej, aż w końcu ją zdobył.
    Niekiedy bywał samolubny, ale w takich momentach zawsze zwracał uwagę na partnerkę i to jak dobrze jej jest w danym momencie.
    Uśmiechnął się z cieniem zadowolenia i triumfu, gdy prosiła go o więcej, gdy wymawiała jego imię, które w jej ustach brzmiało tak przyjemnie.
    Odsunął się na moment tylko po to by pozbyć się spodni. Ponownie nad nią zawisł, wbijając się w jej wciąż wilgotne i pulsujące wnętrze. Jego dłonie gubiły się na ciele Octavii, raz za razem zaciskając się na jej udach oraz pośladkach, nie mogąc wystarczająco nacieszyć się jej dotykiem.
    — Mam nadzieję, że taki deser zadowala cię bardziej niż tiramisu. — wymruczał wprost do jej ucha. Nie czekał jednak na odpowiedź i złączył ich usta w kolejnym głębokim pocałunku.

    OdpowiedzUsuń
  177. Wzrokiem cały czas śledził twarz Octavii, a wymalowana na niej przyjemność nakręcała go jeszcze bardziej. Uwielbiał widzieć ją taką pozbawioną kontroli, gdy westchnienia i pojękiwania wyrywały się bezwiednie spomiędzy jej ust, gdy prosiła o więcej i bezwstydnie sama po to sięgała, tak cholernie seksowna doprowadzając go na skraj przepaści, w którą bardzo chętnie, raz za razem, się rzucał. Przylgnął do niej, gdy objęła go ciasno nogami, wbijając się w nią mocniej, bez opamiętania. Muskał ustami jej nagie piersi zaciągając się zapachem jej skóry i perfum, które ją otulały. Złapał ją mocno i przekręcił ich sylwetki, sadzając Octavię na swoich udach. Zaparł się nieco i dopasował swoje ruchy do niej obserwując ją na wpół przymkniętymi oczami, z cieniem uśmiechu czającym się w kącikach ust. Sunął dłońmi wzdłuż jej ud, na plecy podnosząc się do góry i splatając ich ciała ciasno ze sobą, a usta łącząc w kolejnym namiętnym pocałunku.
    Gdy oboje sięgnęło spełnienie, Jackson odczekał chwilę, by jego rozszalałe serce nieco się uspokoiło, a przyjemne skurcze puściły ciało. Opadł na poduszki otaczając Octavię ramieniem. Nie miał ochoty się podnosić i ruszać choćby na milimetr od niej. Spojrzał głęboko w jej oczy, gładząc ją delikatnie po policzku.
    — Mam nadzieję, że moje winy poszły w zapomnienie. — wymruczał z łobuzerskim uśmieszkiem. Dla takich przeprosin mógłby codziennie się z nią kłócić. Gwałtowne emocje zawsze podkręcały atmosferę w łóżku, choć z Octavią nigdy nie mógł narzekać na brak doznań, czy wrażeń. Pod tym względem dopasowali się do siebie wręcz idealnie będąc zgranymi partnerami. Liczył, że i na pozostałych płaszczyznach dotrą się równie dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  178. Weekend upłynął im przyjemnie i nad wyraz spokojnie, ale Jackson nie miał zamiaru narzekać. Ostatnio i tak działo się wystarczająco wiele, więc chwila oddechu od ważnych spraw, kłótni i problemów był mu na rękę. Poświęcił cały wolny czas Octavii, która wyraźnie czuła się już lepiej i oboje zdążyli zapomnieć, że wisiało nad nią widmo choroby. Nowy tydzień przywitał będąc wypoczętym i w niezwykle dobrym nastroju, co głównie było zasługą Blanchard. Zajęcia rozpoczynał nieco później, więc przed nimi spotkał się ze znajomymi, którzy nieco suszyli mu głową, że ostatnio ciężko jest go złapać. Zbywał ich machnięciem ręki i lekkim wzruszeniem ramion bo ku własnemu zaskoczeniu, wcale nie tęsknił za imprezami i nieznajomymi pannami, które jedna za drugą wpadały mu w ramiona. Oczywiście chłopacy byli nieco zaskoczeni zmianami, które zachodziły w Jacksonie i nie szczędzili ciętych żartów, tak Howard niezbyt przejmował się opinią innych. Był szczęśliwy, to mu w zupełności wystarczało.
    Grafik miał wypełniony po brzegi zajęciami, więc po szybkiej kawie przed udał się na uczelnię. Popołudniu był umówiony w firmie, by towarzyszyć ojcu przy kilku ważnych spotkaniach, więc w aucie czekała na niego wyprasowana koszula i kilka dokumentów, które miał ze sobą przywieźć.
    Notował słowa profesora i najważniejsze zagadnienia z wyświetlanej prezentacji, analizując pokazywane wykresy i od czasu do czasu udzielając trafnej odpowiedzi. Skupiał się na zadaniach, ignorując jedną konkretną postać, której obecność cholernie go drażniła. Fabien jednak nie mógł zepsuć mu nastroju po tak przyjemnym weekendzie, na wspomnienie którego jego usta same wyginały się w uśmiech.
    Po godzinie profesor wypuścił ich na krótką przerwę, by mogli rozprostować kości. Dość szybko zorientował się, że panuje dziwne poruszenie na korytarzach. Zignorował je jednak i wyszedł na powietrze, by zapalić. Dopiero tam dopadła go nieznajoma mu studentka.
    — Jackson, prawda? — Howard przytaknął, a dziewczyna w kilku szybkich słowach wyjaśniła mu zajście, które miało miejsce na jej zajęciach i przekazała mu, że Octavia trafiła do szpitala oraz wręczyła rzeczy należące do Balnchard. Ku jego szczęściu wiedziała do którego, więc Jackson od razu cofnął się do sali, by zgarnąć swoje rzeczy. Pognał do auta i niezbyt przejmując się opuszczonymi zajęciami, ruszył w stronę szpitala.
    Cholernie się zmartwił, zastanawiał się, czy może dziewczyna zapomniała leków, a może za wcześniejszym słabym samopoczuciem kryło się coś więcej. Choć zwykle był optymistą w jego głowie od razu zagościły ponure scenariusze.
    Po odstaniu w korkach znacznego czasu, soczystym przekleństwom i kilku telefonom, które wykonał do jej rodziców, znalazł się w końcu pod wskazanym adresem. Zaparkował na parkingu i pognał do środka. Niezbyt przejmując się kolejką w rejestracji, przepchnął się do lady.
    — Octavia Blanchard. Trafiła dzisiaj do was. — Ciemnoskóra kobieta siedząca za kontuarem spojrzała na niego odrobinę karcąco po czym zerknęła w komputer.
    — Sala trzysta jeden, trzecie piętro. — odparła. Jackson skinął głową i od razu pokierował się do windy nerwowo wciskając przycisk.
    Wjechał na wskazane piętro i skierował kroki do odpowiedniej sali. Stanął w progu i utkwił spojrzenie w brunetce. Widząc, że jest przytomna kamień spadł mu z serca. Odetchnął z wyraźną ulgą, czując jak adrenalina pomału odpływa z jego ciała. Podszedł do łóżka.
    — Hej, co się stało? — zapytał nachylając się nad nią. Złożył krótki pocałunek na jej czole. Przelotnie spojrzał na maszyny, do których była podłączona. Sama wyglądała blado i niewyraźnie. Rano przecież wszystko było jeszcze w porządku.

    OdpowiedzUsuń
  179. — Widzę, że żyjesz, ale ostatnio kiepsko się czułaś teraz to. — Dostrzegł jej starania, gdy próbowała uśmiechnąć się najszczerzej jak potrafiła, ale wychodziło jej to całkiem kiepsko, a w towarzystwie bladych policzków i otoczenia całych maszyn, nie była przekonywująca. Zresztą póki nie dostanie wyników i lekarze nie zapewnią go, że to nic takiego to się nie uspokoi.
    Przysunął sobie krzesełko i usiadł na nim koło łóżka Octavii. Gładził ją kciukiem po wierzchu dłoni.
    — Istnieje szansa, że jest już w drodze. — odparł przyglądając się dziewczynie. — Powinni wiedzieć. Zresztą to nie jest normalne, że człowiek mdleje. — dodał szybko. Powiadomił Evę po drodze, starał się jednak przekazać to na tyle spokojnie na ile potrafił w tamtym momencie, by kobieta bezpiecznie dotarła do szpitala.
    Wcale nie dziwiło go, że starała się to wszystko zbyć zdaniem to nic wielkiego. Sam robił dokładnie to samo i gdy trafił do szpitala w wyniku wypadku, mówił to samo, a kiepskie wyniki zbył wyrzucając je do śmietnika i zapominając o sprawie, która na szczęście sama z siebie ucichła i nikt więcej nie suszył mu głowy. Poza tym ostatnio samo wyszło, że ograniczył wszelkie używki. W przypadku Octavii nie miał zamiaru tak postąpić jeśli rzeczywiście coś było na rzeczy.
    — Są ogromne korki, pewnie nie dotrze tu zbyt szybko. — przyznał, samemu jeszcze chwilę temu tkwiąc w jednym z nich i wyklinając nowojorski ruch.
    Do sali weszła lekarka z plikiem kartek i stanęła przy łóżku Octavii z delikatnym uśmiechem. Żołądek ścisnął się Jacksonowi nieprzyjemnie.
    — Cieszę się, że nie jesteś już sama. Mam komplet twoich badań, Octavio, na szczęście nic poważnego się nie dzieje. Drobne niedobory i osłabienie organizmu w tym stanie mogły doprowadzić do omdlenia, zwłaszcza, że chorujesz na cukrzycę. Z pewnością będziesz musiała teraz dostosować dawkę insuliny, ale to powinnaś ustalić z lekarzem prowadzącym...
    — Przepraszam, w jakim stanie? — wtrącił się Jackson nie do końca rozumiejąc o czym lekarka mówi.
    — Oh... — Kobieta spojrzała na nich uważnie i uśmiechnęła się szerzej, rozumiejąc, że jej pacjentka nie była niczego świadoma. — Z badań krwi jasno wynika, że jesteś w ciąży. Teraz zlecimy kilka dodatkowych badań takich jak USG, ale na pewno nie ma mowy o pomyłce. Gratuluję. — dodała i zostawiła dwójkę samych, by mogli przeanalizować to co usłyszeli.
    Jackson zamarł, miał wrażenie że serce mu stanęło na krótka chwilę. Wpatrywał się w punkt, w którym jeszcze przed chwilą stała lekarka. Powinien od razu jakoś zareagować, podważyć trafność badań, ale to nie był głupi test, który robi się w domu. Zabrał dłoń z dłoni Octavii i w końcu odważył się na nią spojrzeć, szok i złość mieszały się w jego spojrzeniu.
    — Mówiłaś, że bierzesz te cholerne tabletki. — odezwał się nie bardzo myśląc o tym co mówi. — Ja pierdole.

    OdpowiedzUsuń
  180. Jackson nie był zły, on był wściekły, na nią i na samego siebie też. Poderwał się z krzesła nie mogąc usiedzieć w miejscu. Zbyt wiele gwałtownych emocji szalało teraz w jego wnętrzu i zdawał sobie sprawę, że nie jest to najlepszy moment, by rozmawiać.
    — Kurwa! — warknął krążąc w tą i z powrotem koło łóżka. Jak mogło do tego dojść?! Różne scenariusze napływały do jego głowy, jednej głupszy od poprzedniego. To się nie mogło wydarzyć, nie mógł zostać ojcem, nie chciał nim być. Nie chciał mieć dzieci, ani z nią, ani z nikim innym.
    Stanął koło łóżka ze wzrokiem wbitym w Octavię. Nie panował teraz nad sobą, był zbyt wstrząśnięty żeby racjonalnie podejść do sprawy.
    — To jest twój plan, złapać mnie na dziecko? — Prychnął i roześmiał się bez cienia wesołości. — A może to nie jest w ogóle mój problem, hm? Może to Gabriel, a może Fabien? — wyrzucał kolejne oskarżenia nie zważając nawet, że łóżko obok zajmowała obca im osoba.
    Jackson miał dla nich tak wiele planów, chciał jej pokazać świat, bawić się, korzystać z lat młodości, a nie babrać się w pieluchach i obowiązkach. Nie, nie był na to wszystko gotowy, nie był gotowy by zostać ojcem i wziąć odpowiedzialność za małego człowieka. Prócz tego, że był wściekły i kompletnie rozbity tą informacją, bał się tego co to może dla niego... dla nich oznaczać. Jeszcze nie tak dawno temu nie wyobrażał sobie siebie w stałym związku, a teraz?
    — Możemy łatwo rozwiązać ten problem, a jeśli nie... ja nie mam zamiaru brać w tym udziału. — stwierdził obdarowując Octavię ostatnim spojrzeniem, po czym szybko wyszedł z sali zostawiając ją samą sobą. Jak powiedział, nie miał zamiaru bawić się w dzieci i rodzinę.
    Musiał ochłonąć, choć nie sądził by to pomogło mu zmienić decyzję przed którą już raz stanął.

    OdpowiedzUsuń
  181. Nie wiedział jak zachować się w takiej sytuacji, w której nie sądził, że kiedykolwiek się znajdzie. Tak, zdawał sobie sprawę, że jak dwójka ludzi uprawia seks to może się to skończyć ciążą, przecież raz już przebrnął przez coś takiego. Jednak Octavia brała tabletki, zabezpieczali się, więc nie rozumiał jak... podwójnie go to zszokowało. Poza tym był to problem, którego nie mógł od tak zamieść pod dywan, tu w grę wchodziło... nie, nie chciał myśleć o tym jak o dziecku. Nie, był to problem, z którym nie mógł się sam uporać, udać, że nie istnieje. W tym wszystkim była jeszcze Octavia, która mogła mieć własne plany co do zaistniałej sytuacji. Znał ją na tyle dobrze, że wiedział, że nie zechce usunąć ciąży. Nie sądził też, że ma na tyle mocy sprawczej, by ją na to namówić. Nie była głupią nastolatką... W co on się wpakował?! Mógł mieć pretensję jedynie do siebie, że w ogóle się związali.
    Nie chciał z nikim rozmawiać na ten temat, nie chciał by ktokolwiek mu współczuł, by ktokolwiek mu gratulował i stwierdził, że zachował się jak idiota. Wiedział to, wiedział, że jego słowa zabolały Octavię mocniej niż dotychczas. Nie potrafił jednak inaczej. Jackson nie był odpowiedzialny i nie powinna spodziewać się racjonalnej reakcji z jego strony.
    Jakiś czas po prostu krążył po ulicach Nowego Jorku nie wiedząc co ze sobą zrobić. Nie miał na nic ochoty. Ostatecznie zaparkował pod apartamentem Octavii ignorując do tej pory dzwoniący telefon i bojąc się zajrzeć do wiadomości, które mu przysłała. Wysiadł z samochodu spoglądając niechętnie w stronę budynku. Domyślał się, że skoro zdrowiu Octavii nic nie zagraża, wróciła do domu. Po cichu liczył, że może zatrzymała się u Evy, z którą bez słowa minął się na szpitalnym korytarzu nie chcąc wdawać się w niewygodną rozmowę. Nie przejął się również tym co kobieta sobie o nim pomyśli. Jackson to wszystko wiedział, ale miał prawo nie chcieć znajdować się w takiej sytuacji. Otwarcie mówił Octavii, że nie chce mieć dzieci. Od tamtej pory nic się nie zmieniło.
    Zostawił samochód na parkingu po czym skierował się do pobliskiego baru. Usiadł przy barze zamawiając kolejne szklanki szkockiej i starając się odepchnąć od siebie nieprzyjemne myśli, które uparcie do niego wracały. Zastanawiał się co zrobić, nie mógł od tak wrócić do dziewczyny i udać, że nic takiego się nie stało. Nie mógł z nią zostać, nie jesli będzie chciała donosić ciąże i wychować dziecko.
    Zerknął raz jeszcze na telefon, tym razem dzwoniła jej matka. Wywrócił oczami i wyciszył telefon, zamaczając usta w kolejnym drinku. Pociągnął spory łyk po czym przetarł twarz dłonią. Nie rozumiał dlaczego wszystko zawsze musiało się komplikować.

    OdpowiedzUsuń
  182. Jackson opuścił bar dopiero po zamknięciu. Zadziwiało go, że wciąż był trzeźwy jak na to ile drinków wypił w przeciągu całego wieczora i nocy, zajadając się tylko orzeszkami, od których i tak robiło mu się niedobrze. Nim skierował swoje kroki do apartamentowca, obszedł okolice kilkukrotnie rozmyślając nad tym wszystkim. Wnioski do których dochodził go nie zadowalały. Nie było dobrego wyjścia z tej sytuacji. Chciał być z Octavią, uświadomił sobie jak wiele dziewczyna dla niego znaczy, a z drugiej strony nie mógł od tak wskoczyć w buty ojca i być przy niej oraz przy dziecku. Najzwyczajniej w świecie nie chciał tego. To... dziecko zasługiwało na lepszego rodzica jeśli w ogóle się pojawi.
    Z posępnymi myślami wrócił nad ranem. Wpatrywał się w wysoki budynek dopalając kolejnego papierosa. Rzucił go na ziemię i zgniótł butem po czym wszedł do środka. Był zmęczony i przytłoczony wieściami, które przekazała im lekarka. Octavia miała matkę, ojca którzy z pewnością przy niej będą. On chciał zniknąć jak zawsze miał w zwyczaju.
    Wszedł do środka po cichu rozglądając się po mieszkaniu. Przeszedł do sypialni, Octavia zdawała się spać. Podszedł do niej ze ściągniętymi brwiami, starając się zachowywać niemal bezszelestnie. Krótką chwile przyglądał się jej twarzy, która teraz wyglądała na tak spokojną. Pogłaskał ją po policzku po czym wziął głębszy oddech i przeszedł do garderoby. Sięgnął po torbę i zaczął niedbale wrzócać do niej swoje ubrania oraz inne rzeczy, których zdążyło się nazbierać całkiem sporo od czasu kiedy się tutaj wprowadził. Nie mógł tutaj zostać. Gdzieś podświadomie zdawał sobie srpawę, że zachowuje się jak gówniarz, ucieka od problemu, w którym równiez miał udział.
    Miał nadzieję, że Octavia się nie obudzi i nie będzie musiał ponownie się z nią konfrontować.

    OdpowiedzUsuń
  183. Zaklął w myślach, gdy Octavia go przyłapała. Mógł poczekać, aż nikogo w mieszkaniu nie będzie albo zostawić rzeczy w diabły i wrócić do domu. Słuchał jej w ciszy dalej wkładając rzeczy do torby, również te znajdujące się w łazience. Milczał, bo nie wiedział co ma powiedzieć. Nie chciał wdawać się w dyskusję bo przewidywał, ze skończy się to kłótnią i kompletnie rozbieżnymi stanowiskami.
    Gdy się podniosła, przymknął na chwilę powieki. W końcu jednak odwrócił się i spojrzał prosto w jej czekoladowe tęczówki, które jeszcze wczoraj spoglądały na niego rozbawione podczas śniadania. Bolał go ten widok, była złamana jego zachowaniem, rozczarowana. Miała do tego prawo.
    — Myślisz, że nadaję się na ojca? Że chce nim zostać? Nigdy tego nie chciałem. — odparł spoglądając na nią bez konkretnego wyrazu malujacego się na twarzy. Chciał się od tego odciąć i nie musieć mierzyć z tym problemem.
    — W porządku, przyznaję nie powinienem oskarżać cię, że to może być dziecko kogoś innego, choć tak byłoby lepiej. Dla was obojga. — stwierdził zrezygnowany. Nie miał siły się z nią szarpać. Chciał się spakować i wyjść. — Ale nawet jeśli to moje dziecko... możesz je usunąć. Nie musimy sobie z tym radzić i brać za to odpowiedzialności, skoro również twierdzisz, że tego nie chcesz. — zasugerował. Przecież to było najłatwiejsze rozwiązanie, w jego oczach idealne. Wyminął ją by wrzucić do torby trzymaną kosmetyczkę.
    — Jeśli nie bedziesz chciała usunąć, dziecko będzie tylko twoje. — dokończył i sięgnął po torbę. Zarzucił ją na ramię i skierował się do wyjścia. — Ale oboje nie możemy się do niczego zmusić. — dodał wychodząc z sypialni.
    Chciał, by się zgodziła, aby mogli naprawić to co właśnie się sypało i bezpowrotnie burzyło jeśli zechce urodzić. Zależało mu na niej, ale zależało mu również na wygodnym, beztroskim życiu które do tej pory wiódł. Od zawsze był samolubny i zapatrzony w siebie, Octavia nie mogła tego zmienić.

    OdpowiedzUsuń
  184. Odwrócił się w jej stronę, a gniew znów błysnął w jego błękitnych tęczówkach. Wiedział, że jeśli Octavia się uprze nic nie zmieni jej zdania póki sama nie sparzy się na własnych decyzjach. Jednak miała do tego prawo, nie mógł wymagać od niej by usunęła ciążę, nie miał zamiaru znów kogoś do tego zmuszać. To była jej decyzja, więc musiała zmierzyć się z jej konsekwencjami. Gdyby postanowiła inaczej, byłby obok gotowy ją wsprzeć i przejść przez to razem. Ojcem jednak nie miał zamiaru być. Oboje byli uparci.
    — Nie mieszaj w to moich rodziców. Nic nie wiesz! — warknął ponownie się unosząc. Jak mogła właśnie tego używać jako argument, to był powód dla którego nie chciał być ojcem, wiedział że zawali, że nie wyjdzie z tego nic dobrego, że zawali i dziecko będzie dorastało mając wiele do zarzucenia mu, a tego nie chciał. Lepiej było nie mieć ojca niż mieć takiego jak on. Szczerze w to wierzył.
    Chwycił za klamkę gotowy wyjść i więcej się za siebie nie obejrzeć, gdy zatrzymała go kolejnymi słowami.
    — I tak nie będą mi już potrzebne. — odparł wciskając w jej dłonie kluczyki. Zatrzasnął za sobą drzwi zostawiając ją samą sobie. Gdy znalazł się w aucie, wziął głębszy oddech, ale nie potrafił się uspokoić.
    — Kurwa! — uderzył dłońmi kilkukrotnie w kierownicę. Rzucił ostatnie spojrzenie w stronę apartamentowca, koniec końców sprawdziły się jego słowa, nie nadawał się do poważnych relacji.
    Odpalił silnik i ruszył w stronę domu rodziców licząc, że nikogo nie zastanie w śrdoku. Nie miał siły tłumaczyć się ze swojej nagłej wyprowadzki, która miała miejsce kilka tygodni temu, a teraz z równie nagłe powrotu. Bedzie musiał rozejrzeć się za jakimś lokum tylko dla siebie, podejrzewał, że rodzice Octavii podzielą się szczęśliwą wiadomością z jego rodzicami, a przynajmniej z ojcem.
    Gdy znalazł się w domu, z ulgą stwierdził, że jest sam. Wziął szybki prysznic i rzucił się do łóżka. Musiał choć odrobinę się wyspać przed zajęciami.

    OdpowiedzUsuń
  185. Na uczelni pojawił się następnego dnia i każdego kolejnego. Nie mógł pozwolić sobie na odpoczynek, czy przewietrzenie głowy, ale praca i liczne egzaminy przynajmniej nie pozwalały mu myśleć. Był jednak wdzięczny losowi, że przez pierwszych kilka dni nie widział Octavii. Sprawa wciąż była świeża, a Jackson czuł się z tym wszystkim okropnie. Przede wszystkim ze stratą Octavii, z którą jeszcze w miniony weekend spędzał tak dobrze czas. Weekend, w którym powiedziała mu, że go kocha… Każdego dnia wstawał i udawał. Przybierał maskę uśmiechniętego i niewzruszonego Jacksona, żartując ze znajomymi podczas przerw i spędzając wieczory na tym co wychodziło mu najlepiej - na zagłuszanie wyrzutów sumienia. Wszyscy szybko zorientowali się, że coś jest nie tak skoro powrócił z dnia na dzień do swoich starych nawyków. Jack jednak nie miał zamiaru nikomu zwierzać się z tego co zaszło. Chcąc nie chcąc, gdy był sam jego myśli bardzo szybko i łatwo kierowały się w stronę Blanchard. Był na siebie wściekły, że nie potrafi od tak przejść z tym wszystkim do porządku dziennego, zabawić się jak to kiedyś miał w zwyczaju. Wciąż na telefonie miał mnóstwo śladów po ich związku, zdjęcia, czy wiadomości, ale nie potrafił ich od tak usunąć.
    W końcu Octavia pojawiła się na uczelni i choć studiowali na różnych wydziałach, nieuniknionym było mijanie się na korytarzach. Nie zdarzało się to często, ale Jackson udawał, że jej nie dostrzega choć wzrok umykał mu w stronę Tay.
    Akurat skończył zajęcia i wraz z jedną z koleżanek czekało, aż reszta znajomych się pokaże. Przystanęli na papierosa rozmawiając na temat zajęć, nieco się śmiejąc. Lisa nie była dla niego nikim szczególnym, choć była ładna i miał zamiar zabawić się tego wieczora.
    Podniósł wzrok i spostrzegł Octavię. Uśmiech zszedł z jego twarzy, gdy ich spojrzenia skrzyżowały się.
    — To twoja dziewczyna? Może chcesz się przywitać? — Jackson pokręcił głową.
    — Była dziewczyna. — wyjaśnił krótko, nie mając zamiaru wdawać się w szczegóły. Niechętnie odwrócił wzrok od Octavii i skupił się na Lisie, znów przywdziewając najlepszy ze swoich uśmiechów.
    Gdy reszta do nich dołączyła ruszyli w stronę wyjścia z kampusu i oddalili się w stronę jednego z pobliskich barów.

    OdpowiedzUsuń
  186. Dobrze się bawili, zabawa szybko nabrała tempa, gdy każdy zaczął zamawiać coraz to kolejne drinki i częstować się małymi kolorowymi tabletkami. Jackson sięgał po wszystko co mu podsuwali, a dzięki temu było mu lżej i łatwiej się rozluźnić; nie myśleć o bałaganie, który powstał wokół niego. Potrzebował tego słodkiego zapomnienia, haju by znów poczuć się właściwie, bez poczucia winy, że popełnił cholernie duży i istotny błąd. Od zawsze uciekał właśnie w to, w zabawę i próbę nie myślenia, czekając aż problem sam się rozwiąże lub jakaś sprawa ucichnie. Tym razem ścigało go przeczucie, że to nie będzie takie proste… Dziecko nie zniknie, Octavia również. Tak samo wspomnienia, czy uczucia które miał w głowie.
    Skierował się do łazienek z zadowoleniem stwierdzając, że jest zupełnie sam. Zerknął na swoje odbicie, na nieco potargane włosy i lekko zarysowane cienie pod oczami. Wyciągnął z tylnej kieszeni jeansów przeźroczysty woreczek z białym narkotykiem i upewniwszy się, że rzeczywiście jest sam, wciągnął rozsypane kreski, po jednej do każdej z dziurek nosa.
    — No wiesz, nie podzielisz się? — Podniósł wzrok na lustro, a w odbiciu spostrzegł Lisę. Odwrócił się do niej przodem, opierając o umywalkę.
    — Nie wiedziałem, że za tym przepadasz. — odparł wzruszając ramionami.
    — Przepadam za wieloma rzeczami, Jack. — odpowiedziała z tajemniczym uśmieszkiem na twarzy. Podeszła do niego zagryzając wargę, a gdy znalazła się odpowiednio blisko, przesunęłą dłońmi po jego klatce piersiowej. Jackson bez słowa przyglądał się jej poczynaniom. — Skoro jesteś sam, możemy się lepiej zbawić. — wymruczała po czym sięgnęła do jego ust. Jack w pierwszej chwili odwzajemnił pocałunek układając dłonie na ciele dziewczyny, przyciągając ją bliżej siebie. Objął ją w pasie i usadowił na blacie koło zlewu, wsuwając się między jej nogi.
    Szybko jednak do jego głowy napłynęły obrazy Tay, wspomnienie jak się przy niej czuł, inne liczne porównania. Wszystko było nie tak jak trzeba.
    Oderwał się od ust Lisy i odsunął.
    — Nie tym razem. — mruknął szybko wychodząc z łazienki. Kręciło mu się w głowie, ale skierował się do baru od razu dopadając do barmana i zamawiając kolejnego drinka. Sięgnął po telefon, gdy zaczął o sobie dawać znać. Kolejne wiadomości od Octavii i inne powiadomienia. Westchnął z rezygnacją i utkwił wzrok w jej zdjęciu, które miał ustawione na tapecie.
    — Ładna, twoja dziewczyna? — Jackson zmarszczył brwi i przeniósł nieco zamglone spojrzenie na faceta siedzącego obok. Na pierwszy rzut oka zdawał się na kogoś koło pięćdziesiątki, może sześćdziesiątki. Zwykle nie wdawał się w tego typu rozmowy, ale tym razem przytaknął.

    OdpowiedzUsuń
  187. — Mhm, dzięki. Ona jest… całkiem wyjątkowa. — odparł wsuwając telefon do kieszeni spodni, spoglądając na poczynania barmana. Teraz jednak miał tą dziwną potrzebę wygadania się i był już nieco wstawiony, a głowa pracowała na zupełnie innych obrotach przez wpływ narkotyków. — Była dziewczyna. To skomplikowane. — wyjaśnił pokrótce.
    — Gdybym spotkał kobietę, która jest i ładna i wyjątkowa, byłbym żonaty. — Jackson zaśmiał, ale bez większej wesołości. Tego również nigdy nie mógłby jej zagwarantować. — Więc dlaczego nie jesteście razem?
    — Bo jestem skończonym, samolubnym kretynem. — Podziękował, gdy barman postawił przed nim kolejna szklaneczkę z bursztynowym trunkiem. Zamówił kolejnego dla faceta obok. Skoro poświęcił mu chwilę, choć tak mógł się odwdzięczyć. — Wpadliśmy, a ja zdecydowanie nie chcę się pakować w to bagno. — dodał nakreślając sytuację.
    — Oh synu… dlaczego nie chcesz być ojcem? Wiem, wy młodzi myślicie tylko o zabawie, ale dlaczego? — Jackson zmarszczył brwi i upił spory łyk ostrego alkoholu.
    — Bo… nie chce rezygnować z wielu rzeczy i… i przede wszystkim nie chce być ojcem na kształt moich rodziców, którym daleko jest do wzoru. Będąc z nią nie pisałem się na rodzicielstwo. — mężczyzna zaśmiał się i poklepał go po ramieniu.
    — Wyglądasz na takiego co to niejedno już widział, ale wierz mi nie ma drugiego tak niezwykłego uczucia jak trzymanie w ramionach swojego nowonarodzonego dziecka. Wiem, bywa ciężko gdy płaczą całą noc, gdy nie rozumiesz o co im chodzi i wszystko wydaje się katastrofą, ale po stokroć wynagrodzą ci to pierwsze słowa, pierwszy uśmiech i pierwsze sukcesy…
    — Ktoś inny może to zrobić lepiej niż ja. Piję, ćpam i robię masę innych błędów. To nie jest świat dla dziecka.
    — Jeśli naprawdę chcesz żeby inny facet zadowalał twoją kobietę i zajął się twoim dzieckiem, to jesteś idiotą. — Tego jednego nie musiał mu udowadniać, Howard miał świadomość jak bardzo namieszał tym razem. — Wszystko da się ze sobą pogodzić. To jest kwestią wyborów, chłopcze i odwagi. A jeśli sam się boisz, pomyśl co ona przechodzi będąc samej nie mogąc uciec tak jak ty. — Jackson upił kolejny łyk i wziął głębszy oddech. Nie powinien na nią naskakiwać i obarczać winą za to co się stało, ale… cholernie tego nie chciał. — Kochasz ją? — Jack nie musiał się nad tym głowić, ostatnie dni były, wbrew pozorom, ciężkie również dla niego. Zrozumiał jednak jak ważna jest dla niego Octavia i że tak naprawdę nie chciał kończyć ich relacji oraz znajomości. Przytaknął, więc bez cienia zawahania. Mężczyzna uśmiechnął się ciepło. — Więc zbierz się w sobie, zachowaj się jak prawdziwy facet i bądź przy niej, a nie użalasz się nad sobą jakbyś rzeczywiście miał powody. Nad resztą możecie wspólnie popracować. — Spojrzał na nieznajomego nieco zaskoczony stanowczością jego słów i ich trafnością.
    Mężczyzna dopił drinka, raz jeszcze poklepał Jacksona po plecach i oddalił się kierując się do wyjścia. Jack rzucił krótkie dziękuję w eter.
    — Kurwa. — wyrwało mu się. Musiał to wszystko przemyśleć, ale jedno uderzyło w niego ze zdwojoną siłą, powodując nieprzyjemny dreszcz, wyobrażenie Octavii z kimś innym. Sięgnął raz jeszcze po telefon, przeglądając wiadomości które do niego wysłała. Dopił to co zostało w szklance i zsunął się ze krzesełka również kierując się do wyjścia. Może działał teraz pod dyktando alkoholu buzującego w żyłach, ale zwykle nie myślał, a najpierw robił.

    OdpowiedzUsuń
  188. Być może wypadałoby poczekać na bardziej dogodną godzinę i przede wszystkim na trzeźwią głowę, ale kompletnie o tym nie pomyślał. Na szczęście portier nie miał pojęcia, że Jackson już tu nie mieszka, więc bez zbędnego tłumaczenia dostał się do środka. Chwilę dobijał się do drzwi zapewne budząc Octavię i zrywając ją z łóżka.
    — Nie przyszedłem po rzeczy. — odparł odpychając się od ściany i stając przed nią. — Chcę... — nie miał prawa niczego od niej chcieć w tym momencie, ale był teraz w takim stanie, że nikt nie zdołałby odciągnąć go od tego miejsca. — Po prostu musiałem się z tobą zobaczyć. — przyznał spoglądając w jej ciemne tęczówki. — Możemy porozmawiać? Wiem, że nie chcesz mnie oglądać, ale... proszę. Nie mogę przestać o tobie myśleć i... dziś ktoś uzmysłowił mi coś ważnego i... — urwał spoglądając na Octavię niemal błagalnie. Miał świadomość, że zawalił sprawę i nie wiedział, czy mają jeszcze o czym rozmawiać, czy jest gotowy zmierzyć się z tym, że Octavia jest w ciąży, ale nie myślał teraz trzeźwo.
    Przysunął się do niej nieco i uniósł dłoń, by musnąć palcami jej policzek.
    Widział niezadowolenie malujące się w jej oczach, żal i złość. Mimo wszystko musiał to zignorować, by z nią porozmawiać choć tak na prawdę nie wiedział co powinien jej powiedzieć. Nie wiedział jak się zachować, ale facet z baru miał rację, nie mógł chować wiecznie głowy w piasek. Octavia była jego, tylko jego i jeśli tak miało pozostać, musiał się z tym wszystkim zmierzyć.

    OdpowiedzUsuń
  189. Poszedł za nią do kuchni, nie spuszczając z niej wzroku. Cieszył się, że nie zatrzasnęła mu drzwi przed nosem i nie kazała się wynosić ze swojego życia. W tym momencie i tak by jej nie posłuchał, nie był pewien czy kiedykolwiek dałby jej spokój. Nie potrafił trzymać się od nie z daleka, od samego początku ich znajomości tak było. Wciąż ściągała na siebie jego uwagę, zakradała się do myśli Jacksona nawet, gdy nie koniecznie tego chciał. Wszystko potoczyło się szybko, może nawet za szybko. Zwłaszcza w tym konkretnym momencie, może kiedyś, za kilka bądź kilkanaście lat byłby w stanie zareagować inaczej na taką wiadomość, jednak teraz? Ścięło go to z nóg i mógł jedynie zgadywać jak czuła się w tym wszystkim Octavia.
    Był teraz pod wpływem różnych rzeczy i choć dzięki temu łatwiej było nie myśleć, z dużo większą swobodą potrafił przyznać się do wielu rzeczy. Również przed samym sobą. Dlatego właśnie dopiero teraz zdobył się na odwagę, by przyjść i zmierzyć się z tym co się dzieje.
    — Wiem, zachowałem się jak idiota, przepraszam cię za to, ale... było dobrze, między nami, mieliśmy plany, a teraz... wszystko szlag trafił. — Wziął głębszy oddech i potarł nieco zamglone oczy palcami.
    — Jakie dokumenty? O czym ty mówisz? — Zmarszczył nieco brwi i spojrzał na nią nie rozumiejąc co ma na myśli. Widocznie, gdy on uciekał od odpowiedzialności ona zdążyła wszystko dokładnie przemyśleć. — Tay... — Wyminął kuchenną wyspę i stanął koło dziewczyny. — Po prostu spanikowałem, okej? Znasz mnie... a to, to... przepraszam, za wszystko co powiedziałem, ale wciąż nie sądzę, że się do tego nadaję, popatrz na mnie. — wskazał dłońmi na siebie. Jak miał zająć się wychowaniem małego człowieka, jeśli popełniał tyle błędów i sięgał po różne rzeczy od których dzieci powinny trzymać się z daleka.

    OdpowiedzUsuń
  190. Gdy wytłumaczyła mu o co chodzi, jak reką odjął, wszelkie emocje zniknęły z jego twarzy. Miał wrażenie jakby dostał w twarz i nawet nie był na nią o to zły. Czuł się jak... jak najgorsze ścierwo, bo właśnie zawsze tego chciał uniknąć, odpowiedzialności i bycia ojcem, którego nie ma, który nie liczy się z tą małą i niewinną istotką. Nawet jego matka, choć wielokrotnie wmawiała mu, że go nie cierpi nigdy nie posunęła się tak daleko. Jak bardzo to dziecko mogłoby go znienawidzić w przyszłości gdyby tylko się dowiedziało kim jest jego ojciec, który postąpił tak, a nie inaczej? Gydby dowiedziało się, że jego ojciec to zwyczajny tchórz. To uczucie było dla niego znajome i doskonale je rozumiał, poczucie rozczarowania i dziecięcej złości. Ale może tak właśnie będzie lepiej, jeśl się wycofa i nie będzie więcej mieszał w jej... w ich życiu.
    Jackson odwrócił spojrzenie od Octavii i utkwił je w jednym punkcie na ścianie.
    Skinął głową na zgodę, a gdy zniknęła na chwilę, przymknął powieki i przełknął gulę narastającą w gardle. Nie wiedział dlaczego tak to nim wstrząsnęło, przecież kilka lat w stecz zdecydował się na bardziej radykalne rozwiązanie i nie przeżywał tego tak bardzo. Może chodziło o to, że Octavia była dla niego najważniejszą osobą w życiu.
    Gdy wróciła i połozyła przed nim dokumenty, Jackson tylko pobierznie przebiegł wzrokiem po zdaniach zapisanych na papierze, wyłapując najistotniejsze informacje na temat zrzseczenia się praw rodzicielskich i z czym ta decyzja się wiązała; brak kontaktu, możliwości decyzji, spotkań... Przewrócił kartki szybko na ostatnią stronę, spojrzał na wykropkowne miejsce u dołu, w którym miał złożyć podpis. Sięgnął po długopis i przytknął go do kartki. Zawachał się, a w piersi poczuł nieprzyjemny ucisk.
    — Kocham cię. — powiedział cicho, zaciskając palce na długopisie. Bał się na nią spojrzeć, więc uparcie wpatrywał się w kartki.

    OdpowiedzUsuń
  191. Odetchnął, gdy zabrała mu sprzed oczu te cholerne dokumenty. Gdyby go poprosiła żeby je podpisał i się wyniósł, być może był skłonny jej ulec. Spojrzał przelotnie na teczkę i zaklął cicho, pod nosem. Jak mógł w ogóle doprowadzić do momentu, w którym Octavia była zmuszona podsunąć mu coś podobnego. Sięgnął po teczkę i wyminął Octavię. Otworzył szafkę pod zlewem i wyrzucił dokumenty do śmietnika.
    — Nie podpiszę tego. Nie dzisiaj, nie jutro, nigdy. — stwierdził odwracając się do niej. — To nie jest coś o czym marzyłem, ale to dziecko nie może czuć się przeze mnie tak jak ja wielokrotnie się czułem będąc dzieciakiem. — Przysunął się do Octavii układając dłonie na jej ramionach. Wiedział, że zwykłe przepraszam tym razem nie wystarczy, a Octavia miała mu teraz wiele do wybaczenia. Nie oczekiwał, że to się stanie od razu jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
    — Nie! Możemy rozmawiać, teraz. — Gdy coś sobie wymyślił był uparty, a teraz wstąpiła w niego ta dziwaczna i nieco wypaczona odwaga powodowana przez krążące w żyłach używki. Ale tylko dzięki nim teraz tu stał i starał się to wszystko złożyć w całość. Nawet jeśli szło mu to nieudolnie. — Wiem co mówię! — odparł z pełnym przekonaniem. Zahwiał się nieco na nogach i opadł przed nią na kolana. Nie przejmował się tym, czy się zbłaźni, czy też nie. Nie obchodziło go co sobie o nim teraz myślała.
    — Ten facet w barze... miał rację. — zaśmiał się bez większej wesołości w głosie. Pokręcił głową. — Nie zniósłbym gdyby ktoś inny się przy tobie kręcił, bo... Kocham cię. — Nie rzucał słów na wiatr, nie składał fałszywych deklaracji tylko po to by ją udobruchać. — Nie mogę cię stracić, jedynej dobrej rzeczy jaka mi się przytrafiła i to przez własną głupotę. — W końcu zebrał się w sobie i spojrzał na nią z dołu. Pochylił się nieco i oparł czoło o jej brzuch.

    OdpowiedzUsuń
  192. Czy na prawdę tak to wyglądało w jej oczach, jakby starał się wszystko popsuć i udowodnić, że rzeczywiście nie nadaje się do poważnej relacji? Może niekiedy używał tego jako wymówki i zrzucał całą winę na ten jeden fakt, ale tak nie było. Wręcz przeciwnie, starał się dla niej i miał wrażenie, że do tej pory są na dobrej drodze. Nie licząc kilku kłótni, ale przecież i one zdarzają się w każdej relacji.
    — Owszem, jestem. Przynajmniej masz pewność, że mówię wszystko co przychodzi mi do głowy. — Po pijaku zwykle język się rozplątywał, a Jackson choć nie łatwo się upijał, również miał skłonność do mówienia wszystkiego co mu ślina na język przyniesie, stawał się bardziej otwarty i łatwiej było mu o wszystkim mówić.
    Przymknął na chwile powieki, gdy jej drobne palce wplotły się w jego włosy. Nie oczekiwał, że cokolwiek mu teraz powie i przyjmie go z otwartymi ramionami, wiedział, że zawiódł jej zaufanie, ale nie chciał wierzyć, że to na prawdę mógłby być koniec. Jego stanowisko szybko się zmieniało, sam niekiedy za sobą nie nadążał, ale może tym razem potrzebował, by ktoś nim potrząsnął i podsunął pewne rzeczy pod nos.
    — Wiem, jestem kretynem. — mruknął odsuwając się nieco. — Tata jest idiotą. — dodał dźgając ją lekko palcem w podbrzusze. Cholernie dziwnie to brzmiało w jego ustach, ale w tej chwili był nawet skory roześmiać się z samego siebie.
    Wyprostował się i stanął na nieco hwiejnych nogach. Skrzywił się widząc łzy spływające po policzkach Octavii. Chciał się odsunąć, ale nie potrafił jej od tak zostawić zapłakanej, nie w tej chwili. Objął ją ramionami i przytulił.
    — Przepraszam. — dodał cicho.

    OdpowiedzUsuń
  193. Mógłby wiele rzeczy zmienić na co dzień w swoim zachowaniu, zwłaszcza w stosunku do niej, ale nie zawsze mu się to udawało. Co nie oznaczało, że się nie starał. Pilnował się i był czysty tak długo. Choć teraz jak przez mgłę dochodziła do niego powaga sytuacji, w której oboje się znaleźli, Jackson wiedział, że nie będzie im łatwo. Oboje mieli studia do dokończenia i niedługo na ich barki miały spaść kolejne obowiązki związane z rodzinnymi biznesami. Wdrożenie się, czy to w pracę w kacnelarii, czy pracę w firie wiązały się z zaangazowaniem i brakiem czasu. Na razie jednak nie miał siły się nad tym głowić, choć domyślał się, że gdy będzie trzeźwy czeka ich kolejna, normalna rozmowa.
    — Prześpię się na kanapie. Później się ogarnę. — stwierdził odsuwając się od Octavii. Nie chciał od razu pakowac się jej do łóżka i zachowywać jakby nic złego się nie wydarzyło. Pozwolił sobie złożyć lekki pocałunek na czubku jej głowy. Uśmiechnął się do niej, lekko i nieco przepraszająco.
    — Dobranoc. — Oboje byli zmęczeni, Jackson ledwo stał na nogach, a Octavia powinna się wyspać. Oboje musieli jutro trzeźwo myśleć jeśli mieli wrócić do tematu ciąży i dziecka. Żałował, że to nie mógł być tylko zły sen, z którego wkrótce się obudzi.
    Jackson powlekł się do salonu gdzie niemal od razu rzucił się na kanapę przykrywając się kocem. Dopiero teraz poczuł jak bardzo szumiało mu i kreciło się w głowie. Jutro z pewnością swoje odchoruje, ale zasłużył sobie na o wiele gorsze rzeczy niż silny kac.

    OdpowiedzUsuń
  194. Budzik Octavii i jego wybudził, ale nie uśmiechało mu się podrywanie na nogi tak szybko. Tak jak się tego spodziewał głowa nieco mu pulsowała od wczorajszych wrażeń, jednak czuł się lepiej niż na to zasługiwał. Otworzył oczy dopiero w momencie, w którym Octavia zaczęła krzątać się po kuchni. Usiadł na kanapie przeczesując palcami włosy i orientując się, że przecież położył się spać tak jak stał, cały ubrany.
    Podniósł się i zajrzał do kuchni.
    — Cześć. — Posłał brunetce niewielki uśmiech i z wdzięcznością spojrzał w stronę dwóch kubków. — Ogarnę się i zaraz wracam. — Czuł się mocno wczorajszy, a jak zdążyła zauważyć, śmierdział jakby wykąpał się w alkoholu.
    Ciepła woda przyjemnie rozluźniła jego ciało, zmyła wszelkie ślady wczorajszej nocy i ciężkiej rozmowy. Oparł dłonie o chłodne kafelki, a głowę wsunął pod strumień wody. Przymknął powieki przypominając sobie dokładnie co też takiego wygadywał i co też prawie zrobił. Wyrzuty sumienia będą go ścigać jeszcze długo, ale ważne że był tutaj i nie popełnił więcej głupstw, których mógł by w przyszłości żałować. Musiał się też pogodzić z faktem, że od tej pory jego życie nie będzie już takie samo, że pojawi się w nim ktoś kto solidnie w nim namiesza. Jackson wciąż nie zmienił zdania, nie chciał tego dziecka, ale powinien zostawić Octavii z tym wszystkim samej.
    Wyszedł z łazienki i w jednym ze spakowanych kartonów, znalazł kilka swoich rzeczy, które na siebie wciągnął. Odświeżony wrócił do kuchni. Niezbyt wiedział jak się zachować, ich relacja zawisła w martwym punkcie.
    — Dzięki. — Zgarnął z blatu kubek z parującą kawą. Upił łyk gorzkiego napoju przyglądając się Octavii. Ostatecznie dopiął swego choć w niezbyt ładnym stylu. —Więc... co powiedział lekarz? Wszystko jest z tob... z wami w porządku? — zaczał, od czegoś musiał, aczkolwiek nie przychodziło mu łatwo się przestawić i podejrzewał, że jeszcze trochę czasu upłynie za nim się przyzwyczai.

    OdpowiedzUsuń
  195. — To dobrze. — odpowiedział, cieszył się, że za jej omdleniem nie kryło się nic poważnego i wszystko było w jak najlepszym porządku. Gdy kontynuowała i zaczęła mówić o dziecku, znów poczuł się nieco nieswojo i dziwnie choć jego nieznacznie się uśmiechnął, było to tak naturalne i w żaden sposób przez niego niewymuszone. Skoro zdecydowała, że chce urodzić, dobrze że dziecko rozwijało się w prawidłowy sposób i zarówno jemu jak i Octavi nic nie zagrażało. Nie był potworem, chociaż im dłużej to wszystko analizował, własne słowa i propozycję jakie podsuwał Octavii... nie różnił się zbytnio od niego.
    Wyciągnął rękę i ułożył ją na jej ramieniu delikatnie ściskając, by jakkolwiek dodać jej otuchy. Nie chciał zapędzić się ze swoimi gestami, przytłoczyć jej swoją osobą.
    Upił kolejny łyk kawy na krótką chwilę odwracając spojrzenie od dziewczyny.
    — Wiem, że zjebałem i nie wymagam byś teraz przyjęła mnie z otwartymi ramionami, ale nie chcę cię zostawiać. To co wczoraj mówiłem... miałem to na myśli, poważnie. — znów na nią spojrzał, by po chwili przyjąć podobną pozycję co Octavia. Wsparł łokcie na blacie koło niej. — Może na razie zostanę u siebie, a gdy zdecydujesz, że jesteś gotowa, wprowadzę się z powrotem? — zasugerował nie bardzo wiedząc, w którą stronę to wszystko popchnąć. — Jeśli będziesz mnie potrzebować, będę pod telefonem. — dodał. Nie miał zamiaru znów się od niej odcinać. Wyciągnął rękę i ułozył ją na jej dłoni.
    Nie do końca odpowiadało mu, że przez to wszystko sprawy tak się skomplikowały, ale naważył piwa, więc musiał je teraz wypić i przetrawić konsekwencje. Ponad to potrzebował czasu by oswoić się z myślą, że zostanie ojcem. Dziewięć miesięcy zdawało się długim czasem, jednak wiedział, że zleci on szybciej niż isę spodziewa. Zwłaszcza, że po drodze będą musieli ogarnąć tak wiele spraw.
    Zostawała też kwestia jej rodziców, w których oczach z pewnością stracił. Musiał też ostatecznie powiedzieć swoim co się dzieje w jego życiu.

    OdpowiedzUsuń
  196. — Oboje musimy sobie wszystko na spokojnie poukładać w głowie, ale jeśli będziesz czegoś potrzebowała, towarzystwa lub czegoś innego, dzwoń. — Jemu również będzie dziwnie wrócić do domu, zostać tam na jakiś czas. Przywykł już, że Octavia jest koło niego, ma ją na wyciągnięcie dłoni. Mieszkając z nią wciąż towarzyszył mu jej głos, śmiech i spojrzenie. Nie chciał się stąd wynosić, ale i tak od niemal tygodnia nie było go na miejscu. Zresztą to mogło wyjść im na dobre, a przynajmniej tak mu się zdawało.
    Objął ją ramieniem i pozwolił wtulić się w siebie. Schował twarz w jej włosach i zaciągnął się jej przyjemnym zapachem. Czuł się we właściwym miejscu mając ją w swoich ramionach, będąc tuż obok niej, ale na własne życzenie skomplikował sprawy. Nie mógł tym razem od tak zjawić się gotowy stawić czoła problemom jakby nigdy nic się nie wydarzyło. Zranił ją, traktowała go ulgowo w porównaniu z tym co mogłaby w rzeczywistości zrobić. W nocy mogła się go pozbyć raz na zawsze, wymazać Jacksona ze swojego życia i z życia dziecka.
    Uśmiechnął się nieznacznie na wspomnienie faceta z baru. Jego słowa wymusiły na Jacksonie działanie i nie wiedział, czy gdyby nie ta rozmowa, byłby tu teraz wraz z Octavią. Żałował, że zepsuł jej te pierwsze chwile, nie było pięknego ogłoszenia o ciąży, przekazywania wieści dalej. Nie cofnie czasu, nie naprawi tego. Jednak w tedy nie potrafił powstrzymać złości i strachu, że to co mieli mieć, to co sobie wyobrażał o ich przyszłości musiało zostać przekreślone.
    — Prawdę. — zaczął zerkając na Octavię z góry. — Jakim skończonym tchórzem jestem. Uświadomił, że jeśli jesteś wyjątkowa ktoś inny z chęcią mnie zastąpi, a ja nigdy nie mogłem znieść tej myśli. Powiedział mi, że jeśli to co mamy jest prawdziwe, jakoś to przetrwamy i że... — zaśmiał się lekko, bardziej do siebie przypominając sobie słowa mężczyzny. — Cóż, że wszystko to co miało wcześniej znaczenie, nie będzie ważne jeśli wezmą ją lub jego na ręce. — dodał. — Nie wiem dlaczego, ale gdy mówił, że wszystko może się ułożyć, po prostu mu uwierzyłem. — przyznał w zruszając nieco ramionami. Nieznajomy delikatnie nim potrząsnął i jednocześnie podniósł na duchu.
    — Czy mogę zobacyzć zdjęcie, no wiesz z USG?

    OdpowiedzUsuń
  197. Mając przy sobie Octavię, zrobiło mu się lżej na duchu choć wciąż myśl, że ma zostać ojcem napawała go niepewnością i wieloma wątpliwościami. Może Octavia miała rację, może tak miało być? Nie mógł z tym dłużej walczyć, musiał zaakceptować fakt, że jego życie nieodwracalnie się zmieni. Nie wiedział, czy kiedykolwiek go to ucieszy, ale z pewnością nie miał zamiaru obwiniać o to dziecka, które nie było niczego świadome, czy tym bardziej winne. Czuł się przytłoczony zaistniałą sytuacją, jeszcze nie tak dawno nie był pewny, czy chce pakować się w stały związek, a kilka tygodni później został ojcem… los sobie z niego zadrwił.
    Nie chciał wracać do domu, ale wolał pozostawić decyzję w rękach Octavii, kiedy będzie chciała znów go mieć przy sobie. Miał zamiar dać jej tyle czasu ile będzie potrzebowała, by przetrawić jego poprzednie zachowanie. Może w duchu wciąż liczył, że zmieni zdanie, ale nie miał zamiaru do niczego jej zmuszać i wywierać na niej presji.
    Wziął do ręki zdjęcia z badania i przyjrzał się malutkiemu, nieregularnemu kształtowi. Rzeczywiście to nie wyglądało jak nic konkretnego, a jednak… Wypuścił powietrze z płuc i pokręcił nieco głową.
    — Jak mała fasolka. — stwierdził przyglądając się po kolei zdjęciom, które mu wręczyła. Dziwnie było na to patrzeć i wyobrażać sobie, że w niedalekiej przyszłości urośnie z tego mały człowiek, który będzie kręcił się im pod nogami… nie wiedział kiedy i czy w ogóle oswoi się z tą myślą.
    Mogli się teraz zastanawiać nad tak wieloma rzeczami, jak to będzie… jakie to dziecko będzie…
    — Będę musiał powiedzieć moim rodzicom. — Domyślał się jaka będzie ich relacja, matka pewnie skwituje to czymś w stylu a nie mówiłam lub zobaczysz jak to jest. Ojciec za pewne pogratuluje im i przypomni o niezapominiu o obowiązkach.
    — Jak twoi zareagowali? I jak bardzo mnie nienawidzą? — Podejrzewał, że nie tylko zaufanie Octavii będzie musiał odzyskać, ale także Państwa Blanchard przed którymi nie popisał się swoim zachowaniem, a zwłaszcza przed Evą, z którą minął się od razu w szpitalu.

    OdpowiedzUsuń
  198. Jackson najchętniej pominął by matkę w powiadamianiu o zaistniałej sytuacji. Generalnie póki nie musiał i nie został do tego zmuszony, Camilla o niczym nie wiedziała. Sama nie była zbytnio zainteresowana życiem syna, a Jackson nie miał zamiaru nikogo na siłę uszczęśliwiać. Nie mieli dobrych relacji, a już jakiś czas temu przestało mu zależeć na ich naprawianiu. Może z ojcem widział minimalną poprawę odkąd zaczął spędzać więcej czasu firmie, ale głównie ich rozmowy krążyły wokół spraw związanych z pracą. Dlatego nie był przekonany co do wspólnej kolacji, nie chciał by Camilla palnęła jakąś głupotę przy Octavii, a raczej nigdy nie gryzła się w język i nie szczędziła sobie słów.
    — Jeśli chcesz możemy razem porozmawiać z twoim ojcem. — zaproponował. Nieco mu ulżyło, że oboje nie wiedzieli wszystkiego co się między nimi działo. Za pewne gdyby tak było, całkowicie straciłby w ich oczach.
    — Moich możemy zaprosić, chociaż nie obiecuję, że matka zachowa się… miło. — przyznał wzruszając ramionami. Było mu wszystko jedno co pomyślą i co powiedzą, ale nie chciał by Octavia musiała słuchać wywodów na temat zmarnowanego życia i zrujnowanej kariery. — Nie wiedzą o nas, coś napomknąłem ojcu, ale podejrzewam, że porządnie ich zaskoczymy. — dodał wiedząc, że żadne z jego rodziców nie spodziewali się po Jacksonie ciąży i chęci wychowywania dzieci. Zawsze trzymał się od tego z daleka i powtarzał, że nigdy nie zdecyduje się na rodzicielstwo.

    OdpowiedzUsuń