https://www.gossipgirl.net/queens-bday-event

WYDARZENIE NIEAKTYWNE: 1.09-09.10
GOSSIPGIRL.NET ADDED YOU TO THE GROUP Queen's BDAY 👑
Hej! Pewnie zastanawiacie się, czym zasłużyliście sobie na tak wielki zaszczyt jak uczestnictwo w mojej imprezie. Cóż, kim byłabym bez moich wiernych fanów? A w dodatku te urodziny są na tyle specjalne, że łączą się z rocznicą założenia mojej strony... Więc celebrujemy nas wszystkich!
Podwójne świętowanie, więcej szampana, więcej pięknych ludzi i o wiele, wiele więcej sekretów, którymi... mam nadzieję, że postanowicie się podzielić.
Umów wizytę u fryzjerki, wyciągnij najlepszą suknię i nie zapomnij swojej maski! Swojego partnera też... ale pamiętaj, że to, iż przekroczysz z nimi próg sali, nie jest równoznaczne z tym, że spędzisz z nimi całą imprezę!
Theme: Masquerade Ball
Where: Lotte Palace
When: 01.09.2023
Where: Lotte Palace
When: 01.09.2023
W dniu imprezy każdy z Was dowie się, z kim zasiądziecie przy stole. Były chłopak? Największy wróg? Przyjaciel z dzieciństwa? Kochanka Twojego kochanka? A może... A może to właśnie ze mną spędzisz te kilka godzin swojego życia!
Wątek grupowy będzie trwał od 1.09-24.09. Każda z postaci musi rozpocząć zabawę przy stole, przy którym została usadzona, lecz w trakcie pisania wątku może się swobodnie przemieszczać. Wejdźcie w interakcje z autorami, z którymi na co dzień nie macie styczności!
Tego wieczoru ja będę rozdawać karty. Przyszykujcie się na najgorętszą imprezę sezonu.
GOSSIPGIRL.NET REMOVED YOU FROM THE GROUP Queen's BDAY 👑
GOSSIPGIRL.NET ADDED YOU TO THE GROUP Queen's BDAY 👑
D-Day has arrived! Wciśnijcie się w swoje najlepsze kreacje (chyba, że macie ogromną ochotę na to, by zostać obgadanym i wyśmianym przez tych lepiej ubranych), zafundujcie sobie ostatnie przypudrowanie noska, złapcie taksówki lub wpakujcie się do limuzyny, zjedzcie ostatnie kolorowe tabletki... I zacznijcie dobrą zabawę!
Pamiętajcie, każdy z Was musi rozpocząć event przy stole, przy którym został usadzony, lecz w trakcie gry może się swobodnie przemieszczać po innych pomieszczeniach lub tworzyć własne wątki. Wejdźcie w interakcje z autorami, z którymi na co dzień nie macie styczności!
Stół #1 The One with Mommy or/and Daddy Issues:
@a.schubert
@h.carrington
@india_jones
@j.hamish
@lea_chevalier
@li.m
@mims_
@a.schubert
@h.carrington
@india_jones
@j.hamish
@lea_chevalier
@li.m
@mims_
Stół #2 The One with the Love Triangles:
@its.min_ari
@nel_watson
@gabs.salvatore
@h_jackson_h
@soonie2127
@tay_blanchard
@km_sj2705
@its.min_ari
@nel_watson
@gabs.salvatore
@h_jackson_h
@soonie2127
@tay_blanchard
@km_sj2705
Stół #3 The One with the Crazy Rich Asians:
@dani.song004
@e.byun
@m.takahashi
@iamthegi
@ahn.sun01
@h.yuri
@lotus_kimbei
@dani.song004
@e.byun
@m.takahashi
@iamthegi
@ahn.sun01
@h.yuri
@lotus_kimbei
Stół #4 The One with the Criminal Ties:
@e.robbins
@farrah_rymill
@l.carter
@mi_Rivera
@t.sanders
@v.brennan
@candy_vi
@e.robbins
@farrah_rymill
@l.carter
@mi_Rivera
@t.sanders
@v.brennan
@candy_vi
Stół #5 The One with the Random Ones:
@a.argyropoulos
@fab.cava
@st_jake
@magmac
@ridgemer
@s.clemente
@z.williams
@a.argyropoulos
@fab.cava
@st_jake
@magmac
@ridgemer
@s.clemente
@z.williams
Stół #6 The One with the Newbies:
@e.lee
@l.collins
@l.myers
@s.demiri
@rw.cassian
@e.lee
@l_donovan
@s.sweeney
@i.liu
@n.tavernier
@n.grimaldi
@hee.m
@j.fischer
@e.lee
@l.collins
@l.myers
@s.demiri
@rw.cassian
@e.lee
@l_donovan
@s.sweeney
@i.liu
@n.tavernier
@n.grimaldi
@hee.m
@j.fischer
Idealnie schłodzony szampan już został rozlany do kieliszków, więc nim oficjalnie rozpoczniemy naszą maskaradę, pozwólcie mi proszę na wzniesienie małego toastu! Wiem, że dzisiejsza noc jest dedykowana mnie, ale kim byłabym ja bez Waszych dram i soczystych plotek, które codziennie lądują w mojej skrzynce?
Moi Drodzy, Wasze zdrowie! To był wspaniały rok! 💋
Bądźcie dalej zepsuci, niemoralni, ubierajcie się w obrzydliwie drogie kreacje od projektantów i woźcie prywatnymi limuzynami. Jeśli Wasz rodzic nie posiada czarnego Amex'a, znajdźcie sobie bogatych znajomych... albo kłamcie, aż ktoś Wam uwierzy, że coś znaczycie. I dalej skrywajcie swoje sekrety, tylko po to, bym mogła je wszystkie odkryć, a później podzielić się nimi na mojej stronie!
Złap tego przystojniaka siedzącego obok za rękę i zaciągnij na parkiet albo z butelką tequili pod pachą udaj się na taras! A może... a może to już czas, by zawitać do tej zadymionej łazienki na drugim piętrze? Cokolwiek postanowicie, bawcie się dobrze.
Ja na pewno będę.
Stół #1 The One with Mommy or/and Daddy Issues
OdpowiedzUsuńNie wiedziała dlaczego właściwie postanowiła udać się na to nieszczęsne przyjęcie. Może to kwestia samotności? Chęci poznania kogoś nowego? W końcu mieszkała w tym miejsce już od trzech miesięcy a prócz napalonych facetów w klubach nie udało jej się poznać zbyt wiele osób. Może tak naprawdę widziała w tym swego rodzaju szansę?
UsuńWestchnęła spoglądając na towarzyszy z którymi została usadowiona. Kim byli? Przez te maski jeszcze ciężej było dostrzec jakąkolwiek znajomą twarz a ona, cóż… Dzisiaj zdecydowanie ten dzień nie był jednym z lepszych.
-I na co mi to było - mruknęła opróżniając kieliszek. - Czy ktoś z was właściwie orientuje się o co chodzi w tej całej imprezie? - spytała poprawiając swoją czerwoną maskę.
Wciąż niezbyt odnajdywała się w tym całym świecie Plotkary mimo, że od czasu do czasu zdarzało jej się zajrzeć na tą paskudną stronę. Nie rozumiała jednak tego całego konspektu plotek, jednak strona była nazbyt często odwiedzana co widać po dzisiejszej frekwencji.
-Albo chociaż napije się ze mną - dodała sięgając po kolejny alkohol. Nie była to jednak najmądrzejsza jej decyzja o czym doskonale zdawała sobie sprawę. Jednak pieprzyć konsekwencję, nie miała dzisiaj do tego głowy. - Albo chociaż zabawmy się zanim zanudzę się na śmierć - mruknęła cicho.
~Lea
Lian nie do końca rozumiał dlaczego otrzymał zaproszenie na tego typu wydarzenie. Ostatecznie był nikim w porównaniu do osób siedzących wokół niego. A tak przynajmniej mu się zdawało, biorąc pod uwagę Indię siedzącą tutaj razem z nim. A może właśnie zaproszenie było następstwem znajomości z Jones? Tak czy inaczej był to jego pierwszy raz na balu maskowym… na jakimkolwiek balu tak właściwie. Nie do końca również rozumiał kim jest Plotkara i dlaczego robi to wszystko co robi, począwszy od uciążliwych plotek, a skończywszy na zgromadzeniu ich wszystkich w jednym miejscu.
UsuńPrzywiodła go tutaj głównie ciekawość i relacja z Indią, z którą podczas rozmowy wyszło na jaw, że również otrzymała zaproszenie.
Jego garnitur nie był tak drogi jak garnitury pozostałych osób, prosty krój i czarny materiał nie wyróżniały się niczym specjalnym. Ba! Musiał nawet odpalić tutorial na You Tube, by przypomnieć sobie jak powinno wiązać się krawat. Czarną maskę, która zasłaniała mu pół twarzy dorwał w osiedlowym sklepie, w którym było można dostać wszystko za grosze.
Zerknął na dziewczynę, która jako pierwsza przerwała ciszę przy stoliku. Zdawała się znudzona i mało zainteresowana całą tą szopką i należała do grupy gości, której kompletnie nie kojarzył.
— To przyjęcie urodzinowe, ale chyba nikt nie zna… solenizantki. — odparł częstując się szampanem, którego rozdawał kelner. Skoro ponoć przyjęcie należało do sławetnej Plotkary, Lian mógł jedynie obawiać się i zachodzić w głowę jakie show dla nich przygotowała. Czy kierowała się szczerymi intencjami sprowadzając ich tutaj? Wątpił. A może liczyła na źródło nowych skandali? Bardzo prawdopodobne. Przeniósł wzrok z blondynki na Indię posyłając jej lekki uśmiech. Gdyby nie ona w ogóle, by go tutaj nie było. Zdecydowanie nie pasował do całej tej pompy, eleganckiego wnętrza i odstawał od całej tej śmietanki, która była przyzwyczajona do brylowania w towarzystwie, czy czających się na każdym rogu fotoreporterów.
Przesunął również spojrzeniem po pozostałych stolikach kojarząc zaledwie garstkę osób i to głównie twarze Azjatów, które miał okazję widzieć na plakatach reklamowych jakiejś marki. Ale nawet nie wiedział jakiej dokładnie, pewnie którejś z tych gdzie musiałby sprzedać jedną z nerek, by cokolwiek tam kupić. Zdecydowanie musiał mieć na uwadze własne zachowanie, by nie popełnić jakiegoś karygodnego faux pas.
Podniósł się się ze swojego krzesła i podszedł do Indii.
— Zatańczysz ze mną albo może chociaż się przejdziemy? — zaproponował wyciągając dłoń do brunetki. Jeśli miał kogoś zabawiać to tylko jedną osobę. Zresztą nikim innym nie był szczególnie zainteresowany dzisiejszego wieczora.
Lian
UsuńKiedy przeglądając swoją skrzynkę mailową zobaczył wiadomość z dziwacznym adresem w polu nadawcy, w pierwszym odruchu zamierzał ją skasować. Zanim jednak zdołał najechać myszką na odpowiednie pole, Grande zdążyła wskoczyć mu na klawiaturę od laptopa z głośnym miauknięciem, przy okazji szturchając to dziwne urządzenie i przypadkowo otwierając dołączony do niej załącznik. Wzrok mężczyzny został niemal natychmiast przykuty przez całą gammę barw i wyskakujących animacji charakterystycznych wyłącznie dla tych wyjątkowo hucznych imprez.
- I patrz, co narobiłaś, ślicznotko. – Usadowiwszy sobie kotkę na kolanach, zaczął zaznajamiać się z tekstem na ekranie. – Doprawdy, kusisz mnie do złego. – Mruknął w zamyśleniu, podpierając podbródek na jednej ręce. – Gdybyś zapomniała, Twój Pan jest pastorem. Trochę niecodziennym, to prawda, ale nadal pastorem.
I kogo on próbował oszukać ? Przecież wszyscy, którzy go znali, z tym futrzakiem na czele, doskonale wiedzieli, że właśnie został kupiony. Jedyną przeszkodą, która mogła stanąć mu na drodze do uczestnictwa w tej zabawie stanowiła jego wścibska mãe, ale jakimś cudem zdołał uśpić jej czujność za pomocą najzwyklejszego w świecie karnetu do salonu SPA. A żeby uzyskać jeszcze większą pewność, że w odpowiednim dniu kobieta będzie miała na tyle ściśle wypełniony grafik, że nie znajdzie już czasu, by interesować się jego życiem, poprosił również o pomoc swoją młodszą siostrzyczkę, obiecując jej, że jeśli odpowiednio dobrze zabawi matkę, w następnym tygodniu zabierze ją wreszcie na te nieszczęsne wyścigi konne, o których tak długo mu już marudziła. Czegóż się nie zrobi dla odrobiny spokoju…
Ku jego niesamowitemu zdziwieniu znacznie większym problemem okazał się stan jego garderoby. Zwykle bowiem nie przejmował się tym, co wkładał na siebie idąc na imprezy, ale tym razem nie mógł przecież postawić na pełen luz. Tak zwyczajnie nie wypadało. A w tym przeklętym garniturze, którego używał od czterech długich lat podczas tych nielicznych rodzinnych uroczystości, na których nikt nie wymagał od niego noszenia sutanny występować też z pewnością nie zamierzał. Chcąc nie chcąc musiał więc po raz kolejny poprosić o pomoc Lianę. Ostatecznie od zawsze było powszechnie wiadomo, że dziewczyny znają się na ekskluzywnych fatałaszkach o wiele lepiej od mężczyzn, a jemu naprawdę pozostało już mało czasu.
- No, wyglądasz teraz jak młody Lombardi. – Uznała, przyglądając się mu krytycznie, gdy o ustalonej godzinie stała wraz z nim pod drzwiami odpowiedniego lokalu, kręcąc kluczykiem do auta. – Aż szkoda, że nie mogę tam z Tobą wejść… - Westchnęła z wyraźnym rozżaleniem. – Jesteś pewien, że mnie tam nie przemycisz ? – Zerknęła na niego z miną Kota w butach.
- Tylko, jeżeli w następny czwartek odwiedzisz za mnie tego przeklętego Smitha. – Zaśmiał się, całując ją czule w czoło.
- Aż tak bardzo na głowę to ja jeszcze, drogi braciszku, nie upadłam. – Prychnęła obrażona, wsiadając z powrotem do auta. Chwilę potem dało się tylko słychać charakterystyczny odgłos świadczący o tym jak szybko wyjechała na główna drogę.
- Jasna cholera, chyba najwyższy czas podwyższyć jej ubezpieczenie. – Mruknął, kierując się w stronę odpowiedniego stolika.
Choć po dotarciu do niego miał ogromny wręcz problem z rozpoznaniem zdecydowanej większości ludzi zgromadzonych na sali, i tak podejrzewał, że przynajmniej część z nich mogła kiedyś szukać u niego pomocy, a nawet jeżeli jeszcze tego nie zrobiła, to kiedyś prawdopodobnie to nastąpi. Głównie dlatego tak żarliwie dziękował teraz Bogu, że akurat ta impreza należała do tych maskowych. Przynajmniej raz mógł być dla odmiany pewny, że nikt nie zechce mu się nagle zwierzać ze swoich życiowych kłopotów. Po raz pierwszy odkąd wdział sutannę mógł rzeczywiście zabawić się jak każdy inny zwykły śmiertelnik, nie obawiając się, że za chwilę ktoś wyzwie go od hipokrytów i pieprzonych antychrystów. Normalnie raj na ziemi, o którego istnieniu wcześniej nawet mu się nie śniło.
Gabby [Przepraszam za tę epopeję na górze, ale nie za bardzo wiedziałam jak wepchnąć tu duchownego.]
Westchnęła spoglądając na mężczyznę który jako pierwszy odezwał się przy tym stole tylko po to by po chwili zwrócić się w stronę brunetki. Więc wychodzi na to że ta dwójka się znała a co za tym idzie pewnie będą chcieli spędzić czas w swoim towarzystwie. No trudno. W najgorszym wypadku nie pozna nikogo innego i spędzi ten wieczór upijając się do nieprzytomności. Takie życie
UsuńJej wzrok przeniósł się na pozostałe stoły gdzie ludzie już rozmawiali i śmiali się wspólnie. Widać bawili się zdecydowanie lepiej niż ona sama. Spojrzała w stronę wejścia gdzie dostrzegła idącego w jej stronę mężczyznę. Było w nim coś znajomego. Ta postawa, ten chód był jej w jakiś sposób znajomy jednak szybko odrzuciła tę myśl. Prawdopodobieństwo, że wyląduje na tego typu imprezie z kimś kogo mogła faktycznie znać był znikomy więc jaki sens było się nad tym zastanawiać?
-A może ty nieznajomy się że mną napijesz? - spytała wpatrując się w lekko zdezorientowanego mężczyznę. - Dzisiaj zdecydowanie przyda mi się towarzystwo jakiegoś miłego przystojniaka a ty zdecydowanie wyglądasz na takiego - uśmiechnęła się słodko podnosząc z stołu kolejna lampkę wina.
~Lèa
Nagle z głośników rozbrzmiała krótka melodia, zagłuszając wrzawę, która zapanowała w pomieszczeniu.
Usuń— Hej, ludzie! Jak dobrze Was widzieć! — Damski głos należał do znanej aktorki, Kristen Bell. — Queen’s BDAY rozpoczyna się właśnie teraz! Proszę, wznieście… ponownie kieliszki szampana i wypijmy za zdrowie Królowej! Moje i wasze zdrowie! — Nastąpiła krótka przerwa, a po sali pełniej ludzi rozległy się piski i oklaski. — By trochę was rozruszać, bo wydajecie się jeszcze nieznośnie spięci, proponuję wam małą grę. Zaraz obok was pojawią się kelnerzy, którzy rozdadzą wam wypełnione po brzegi kieliszki. Gra jest prosta… Albo wyjawiasz sekret, albo shot! — Jak na zawołanie, do sali wkroczyli kelnerzy zaopatrzeni w tace z kieliszkami z różowym płynem. — Miłej zabawy! Zobaczmy, komu uda się dotrwać do rundy numer dwa! Xoxo, Gossip Girl.
Nim zdążył choćby zastanowić się kiedy ostatnio przyszedł całkowicie czysty na jakąkolwiek pozarodzinną imprezę, czy choćby rozejrzeć się uważnie po sali, jego uwagę zdążyła przykuć młodziutka blondynka, której ton głosu wydawał mu się dziwnie znajomy. Nie mogąc jednak póki co dopasować jej postury oraz gestów do żadnej twarzy, postanowił chwilowo potraktować ją jak każdą inną, wyraźnie od niego młodszą dziewczynę. Tak w razie czego. W końcu ostatnim czego potrzebował była z pewnością kolejna plotka z serii jak to rzekomo nastaje na cześć nastolatek. A i takie czasem, o dziwo, nadal miał okazję czytać o sobie w kolorowej prasie. Cholernie głupie fake newsy grożące jeszcze bardziej jego i tak już mocno nadwyrężonej reputacji. Z drugiej jednak strony jak wielkim hipokrytą musiałby być, by choćby myśleć o prawieniu jej morałów o szkodliwości picia alkoholu na tym etapie życia. Czy on czekał z tym do standardowych dla chłopaka mieszkającego w USA dwudziestu jeden lat ? Nie, zresztą Liana swoją pierwszą butelkę też wypiła w jego obecności jeszcze przed ukończeniem osiemnastki, co stanowiło ich małą, słodką tajemnicę przed resztą świata.
Usuń- Bardzo chętnie. – Uśmiechnął się lekko, sięgając po stojący przed nim kieliszek wypełniony musującym, czerwonym trunkiem. – To za co wznosimy toast ? – Spytał, ukradkiem lustrując towarzystwo siedzące przy pozostałych stolikach, usiłując odgadnąć jak wiele zgromadzonych tu dzisiaj osób mógł faktycznie kojarzyć choćby z widzenia czy portali społecznościowych. Jedno było pewne, jego twarzy na tych ostatnich raczej próżno byłoby poszukiwać, ostatecznie korzystania z nich unikał jak ognia, bojąc się jeszcze większego szkodliwego rozgłosu na temat swoich zachowań mocno odstających od powszechnie przyjętych w Kościele norm etycznych. – Bo chyba nie od razu za tą tajemniczą pannę, która przez cały wieczór prawdopodobnie będzie obserwować każdy nasz ruch, sama nadal pozostając zupełnie niewidoczna ? – Rzucił przekornie, starając się ignorować nagłą wrzawę.
Gabby
Uśmiechnęła się widząc zainteresowanie ze strony mężczyzny. Naprawdę obawiała się, że ten wieczór przyjdzie jej spędzić samotnie a to byłoby, no cóż dość depresyjne. Od dawna wiadomo, że jeśli chodzi o picie to najlepiej w dobrym towarzystwie a tu wystarczył jej ktokolwiek by tylko nie czuć uporczywej samotności.
Usuń-Oczywiście, że nie mam zamiaru pić za jej zdrowie - mruknęła poprawiając czerwono czarna suknie nim ponownie zwróciła się do mężczyzny. -Ale biorąc pod uwagę nazwę naszego cudownego stolika myślę że dobrze byłoby wypić za beznadziejnych rodziców którzy nieustannie niszczą nam życie - dodała kręcąc lampką i przyglądając się jak znajdująca się w nim ciecz zatacza cudowne kręgi.
Z pewnością skoro mężczyzna posiadał przy ich stole musiał mieć nieciekawe relacje z rodziną. Była w stanie zrozumieć gniew na rodzinę w końcu ona sama zawiodła się na niej najbardziej. Wiedziała też jak ciężki był to temat i że wiele osób wolało unikać tego tematu, w tym też ona, dlatego nie miała zamiaru poruszać tego tematu bardziej niż było to konieczne.
Gdy po chwili rozległ się głos informujący o grze Lèa spojrzała w stronę sceny. Tak jak mogła się tego spodziewac bal ten miał ukryty motyw. Plotkarze chodziło o ujawnienie ich największych sekretów niezależnie od tego czy będzie to dobrowolne czy pod wpływem dużej dawki alkoholu i być może innych używek.
-Teraz z pewnością zrobi się interesująco - mruknęła spoglądając na mężczyznę. - Z pewnością każdy z nas ma jakieś sekrety. Pytanie brzmi czy zechcesz się nimi podzielić.
~Lèa
India była przyzwyczajona do plotek, paparazzich i uciekania przed nimi. Do skrywania się tam, gdzie trudno było im ją znaleźć. Nie rozumiała zainteresowania swoją osobą. Jedynym, co tak naprawdę ją wyróżniało, było nazwisko. Nie imprezowała, a przynajmniej nie tak jak pozostała część towarzyskiej śmietanki Nowego Jorku. Nie upijała się do nieprzytomności, nie brała narkotyków, nie ubierała się modnie. Miała nudną jak na standardy towarzyskie pracę a wszystkie swoje związki starała się trzymać w tajemnicy. Z mniejszym albo większym skutkiem. Tyle że nic to nie dawało. Najwidoczniej bycie córką finansowego magnata sprawiło, że uwaga towarzystwa skierowana była w jej stronę.
UsuńZaproszenie od Plotkary przyszło niespodziewanie. Oczywiście, że India wiedziała kim jest Plotkara. Tylko skąd Plotkara wiedziała, kim jest India? Żeby zdobyć jej uwagę potrzeba było czegoś więcej, niż grubego portfela ojca. Jones nie wiedziała, co to tak naprawdę jest. I fakt, że właśnie to miała sprawiał, że czuła się nieco nieswojo.
Ubrała się w długą, srebrną sukienkę na cienkich ramiączkach, ładnie opinającą ciało we wszystkich strategicznych miejscach do kompletu wybierając delikatne sandałki i maskę w tym samym kolorze. Mimo że szła do jaskini lwa nie chciała dać się pożreć od razu.
Wiedziała, że na miejscu spotka się z Lianem. Nie wiedziała jednak, że zostaną posadzeni przy jednym stoliku. Przyjęła ten fakt z wielką ulgą, jednak po chwili dopadło ją zwątpienie. Nie była wielką znawczynią intryg Plotkary, jednak wiedziała na tyle dużo żeby wiedzieć, że nie sparowała ich wszystkich przypadkiem. Postanowiła jednak, że odsunie te myśli od siebie. I tak było już na nie za późno. Klamka zapadła. Władowali się po uszy w bagno i nie pozostawało im nic innego jak tylko dobrze się przy tym bawić. A przynajmniej spróbować.
Uśmiechnęła się do niego ciepło i chwyciła dłoń, którą do niej wyciągnął. Jak zwykle nie mogąc powstrzymać się od dotykania go, trzymania blisko siebie.
- Z Tobą? Zawsze.
Mimo iż uwielbiała Liana w swobodnej, codziennej wersji, nie mogła nie zauważyć jak dobrze wyglądał w garniturze. Na tyle dobrze, że zaczęła zastanawiać się nad spacerem w znacznie bardziej ustronne miejsce. Oboje zdawali się mieć słabość do dyżurek, jednak nie spodziewała się znaleźć żadnej w pobliżu.
Kiedy tak wpatrywała się w swojego chłopaka z głośników popłynął komunikat a do sali wkroczyli kelnerzy z podejrzanie wyglądającymi kieliszkami.
Dopiero wtedy Jones tak naprawdę rozejrzała się dookoła. Nie znała większości gości. Wydawało jej się, że gdzieś nieopodal dostrzegła Gabriela. Jednak nie mogła być pewna. Znaleźli się więc w sali pełnej obcych, którym mieli wyjawić swoje sekrety. Albo napić się tego… czegoś. India nie była pewna, czy ona właściwie miała jakieś tajemnice. Była nudna. Prosta. Zupełnie nie pasująca do całej tej imprezy.
- Trzymajmy się blisko - szepnęła, nachylając się do ucha towarzysza, cały czas trzymając jego dłoń pomiędzy palcami.
India
Z całą pewnością nie zamierzał wyjawiać swoich najskrytszych sekretów przed całym nowojorskim społeczeństwem nieważne jak wiele wysiłku by go to nie kosztowało. Zbyt wielka była bowiem szansa, że pod wpływem zbyt dużej ilości wypitego alkoholu, czy zażytych prochów (których pewna ilość spoczywała teraz skrzętnie ukryta w ledwie widocznej kiszonce jego jasnoniebieskiej marynarki) palnie coś na tyle głupiego, że Kościelni zarządcy wreszcie zdecydują pozbawić go urzędu ze skutkiem natychmiastowym. A to zemściłoby się szybko także na jego małej siostrze. Nie mógł przecież ryzykować jej szczęściem. Głównie z tego powodu tego wieczoru postanowił choć trochę ograniczyć swe zwykłe eksperymenty z używkami w roli głównej. Pytaniem pozostawało jednak jak długo tym razem uda mu się wytrzymać w tym postanowieniu zanim podstępny Bies znowu całkowicie przejmie kontrolę nad jego poczynaniami. A na tego typu imprezach taki rozwój wydarzeń był niemal pewien.
Usuń- Ponoć robią to tylko dla naszego dobra, ale osobiście już dawno przestałem w to wierzyć. – Westchnął ciężko w odpowiedzi, wspominając swoje własne relacje ze zdecydowaną większością rodziny.
Cholerni hipokryci, przed kamerami wiecznie udawali przykładną, kochającą się familię, podczas gdy tak naprawdę wielu z nich najchętniej skoczyłoby sobie do gardeł. Nie zdziwiłby się również zanadto, gdyby przynajmniej część z nich najchętniej w ogóle zapomniałaby o jego istnieniu lub, co gorsza, widziałaby go martwego. Oddałby cały swój majątek, byle tylko przestali go traktować jako dowód na boską karę, która spadła na nich za wielopokoleniowe grzechy i zechcieli wreszcie spojrzeć na niego jak na człowieka chociaż przez jeden dzień. Niestety wszystkie znaki na niebie i ziemi zdawały się wyraźnie wskazywać, że jego zażarte modlitwy akurat w tej jednej kwestii już nigdy nie zostaną wysłuchane. A przecież miłosierny Chrystus miał ponoć troszczyć się o dobrobyt każdej ze swoich owieczek bez najmniejszego wyjątku. Czemu więc skazał go na aż tak ogromne cierpienie ?
- Na trzeźwo ? – Spytał, rzucając ponownie szybkim spojrzeniem w stronę sceny, a następnie wracając nim do blondynki . – Dziękuję bardzo, zdecydowanie za dużo mogłoby mnie to później kosztować. – Stwierdził, mimo wszystko opróżniając swój pierwszy kieliszek i sięgając po następny.
Gabby
Komunikat Plotkary skutecznie usadził wszystkich z powrotem przy stolikach, bo grająca muzyka przycichła odbierając możliwość zaszycia się na parkiecie. Pozostawała dalej możliwość wymknięcia się zupełnie gdzieś indziej, zniknięcie z oczu pozostałym gościom i skupienie się tylko na sobie, ale nie wiedział, czy na korytarze nie wpadną jacyś podejrzani goście, którzy zagonią ich z powrotem do głównej sali, by kontynuowali chorą grę rozpoczętą przez solenizantkę bądź solenizanta, kimkolwiek by nie była ta osoba.
UsuńCzy widział ku temu sens? Niekoniecznie. Lian nie miał żadnych brudnych sekretów do wyciągania na wierzch, co najwyżej rodzinne, nieciekawe sytuacje o których raczej większość ludzi nie chciała słyszeć, bo były to przyziemne sprawy. Nie miał niczego do ukrycia. Być może stoliki wypełnione nastolatkami będą się przednio bawić, ale oni? Jak sens był w zapraszaniu ich tutaj?
— Jestem za. — odparł, bacznym spojrzeniem lustrując lawirujących po sali kelnerów i tace z alkoholem, które trafiły na każdy ze stolików. Niektóre miejsca przy ich stole wciąż były wolne, więc szybko podmienił karteczki z imionami, by jego miejsce znajdowało się koło Indii. — Chyba na razie nie mamy wyjścia i musimy tu zostać. — wymruczał zerkając na swoją towarzyszkę, która wyglądała obłędnie srebrnej sukni podkreślającej walory jej ciała. Zarzucił ramię na oparcie jej krzesła muskając palcami kark lekarki. Nie miał zamiaru kryć się z czułymi gestami po tym ile ostatnio rzeczy sobie wyznali. Zresztą podejrzewał, że jeśli by się postarali to Plotkara i tak wszystko już wiedziała. Ten ktoś miał niesamowity talent w zdobywaniu informacji i zaglądaniu wszystkim do łóżek.
— Organizatorka imprezy chyba nieco się pomyliła w dobrze gości, nie mam żadnych pikantnych tajemnic do podzielenia się chyba, że wyciągamy bródy z czasów nastoletnich kiedy podkradało się kluczyki od ojcowskiego auta. — stwierdził wzruszając ramionami. — Chociaż może wypadałoby najpierw zadać pytanie, czy wszyscy tutaj jesteśmy pełnoletni? — dodał zatrzymując wzrok na blondynce, która siedziała po przeciwległej stronie stołu. Zdawała się ochoczo sięgać po szampana choć wyglądała jakby nie powinno jej tu być. Zresztą jak wielu z gości.
Sięgnął po jeden napełniony kieliszek wąchając go swoim barmańskim nosem. Niby pachniało normalnie, ale wolałby tego nie wlewać w swój organizm. Uniósł nieznacznie brew, gdy drugi mężczyzna bez zastanowienia przytknął kieliszek do ust i wypił jego zawartość.
Lian
Jones umiała obserwować. Doskonaliła tę sztukę od lat. Najpierw w rodzinnym domu, pełnym gry pozorów i ukradkowych spojrzeń, teraz w pracy. Każdy lekarz musiał dobrze przyglądać się swoim pacjentom. Ona, jako pediatra, musiała robić to jeszcze uważniej. Zwracała więc uwagę na grymasy, dziwne napięcia w ramionach, spojrzenia posyłane spod półprzymkniętych powiek czy gesty, których zdawali się nie widzieć inni. Podejrzewała jednak, że Plotkara widzi jeszcze więcej niż ona. Na przykład palce Liana muskające jej kark.
UsuńNiech sobie patrzy pomyślała, jak zwykle rozkoszując się pieszczotą. Nie miała niczego do ukrycia. A już na pewno nie tego, co rozgrywało się między nimi. To byłoby okrutne. Czerpać garściami jego dobro, zagarniać go dla siebie w każdej możliwej chwili a później nie dawać mu niczego w zamian. Ukrywać to dziwne uczucie, które ich połączyło i które zdawało się pomiędzy nimi promieniować. Sposób, w jaki jego ciało zdawało się przyciągać jej własne. Trzeba było być ślepym, żeby tego nie zauważyć. Prawdopodobnie zachowywali się niebezpiecznie, głównie dla samych siebie. Jednak czy ją to obchodziło? Zupełnie nie.
- Ja nawet z liceum nie mam takich opowieści. Sama nuda. Książki i zero brudów - odparła, bawiąc się nóżką od kieliszka. Nie zdecydowała się jednak spróbować jego zawartości. Nie będzie podawała się na tacy jeszcze bardziej. Postanowiła zachować czujność tak długo jak było to możliwe i na tyle, na ile było. Co mogło być trudne zważywszy na to, jak reagowała na bliskość mężczyzny. Jego zapach. Palce muskające delikatną skórę na karku.
Powiodła spojrzeniem na przeciwległy koniec stołu, do ich towarzyszy. Blondynka była jej zupełnie nieznana jednak mężczyzna… Coś w nim kazało się Jones zastanowić, czy to aby na pewno było ich pierwsze spotkanie? Nie zwróciła wcześniej uwagi na karteczki z nazwiskami rozstawione na stole. Jej uwagę przykuła jedynie ta centralna, głosząca o ewidentnych problemach z rodzicami wszystkich przy nim zasiadających. Gdy ją zauważyła, parsknęła śmiechem. Pomyślała wtedy, że Plotkara kieruje się naprawdę dziwnymi kategoriami.
- Chociaż patrząc na nazwy naszych stolików myślę, że to nasi sąsiedzi będą przodowali w tajemnicach a my tylko oberwaliśmy rykoszetem - odparła, palcem bardzo nieelegancko wskazując jakąś nieokreśloną przestrzeń za sobą.
- Trójkąty miłosne czy powiązania kryminalnie brzmią zdecydowanie bardziej ekscytująco. U nas może być raczej… łzawie - dodała, lekko wzruszając ramionami.
- Poza tym, ja jestem niczym otwarta księga. Żadnych sekretów.
Spojrzała na mężczyznę, który zdążył opróżnić kieliszek podejrzliwie. Szukała oznak czegoś dziwnego. Co wskazywałoby na to, że nie tylko kolor trunku powinien budzić ich wątpliwości.
- Jak się czujesz? - spytała go, choć prawdopodobnie zbyt wcześnie. Mimo iż była lekarzem, India zupełnie nie znała się na narkotykach. Jej pacjenci to były głównie niemowlęta ewentualnie kilkuletnie dzieci. Sama też nigdy ich nie zażywała. Pamiętała jedynie trochę teorii z podręczników.
India
-Tajemnice są tajemnicami właśnie dlatego - mruknęła wypijając alkohol. Jak zapewne każda osoba ona również je posiadała chociaż nie uznawała by ich za jakieś mocno niesamowite i wyjątkowe. Mimo to nie mogła pozwolić by ujrzały światło dnia, a przynajmniej do czasu aż nie uwolni się od rodziny. Ujawnienie tych mało istotnych dla zwykłego człowieka sekretów mogło z łatwością przekreślić jej szansę na wolność dlatego zdecydowała się jednak na picie. Bo co innego miała do wyboru?
UsuńJej jasne tęczówki wpatrywały się teraz wprost w azjatycko wyglądającego mężczyznę oraz jego partnerkę. Biorąc pod uwagę nazwę stolika z pewnością oni również mieli do czynienia z trudami rodzinnymi, jednak zaczęła wątpić by ich problemy były tak samo beznadziejne jak jej. Wciąż żyła w przekonaniu że tylko jej rodzina była gotowa zamknąć ją na oddziale zamkniętym tylko dlatego że z jej powodu ludzie mogli źle mówić o Państwu Chevalier.
-To bardzo miłe z twojej strony że uważasz mnie za tak młodą - odparła opierając łokieć na stole a następnie kładąc podbródek na zewnętrznej stronie dłoni uśmiechając się w ten swój typowy uroczy sposób. - Zazwyczaj większą część mężczyzn bierze mnie za starsza niż faktycznie jestem - dodała przechylając lekko głowę w bok.
Spojrzała typowo na kobietę która odezwała się chwilę później. Fakt inne stoły wydawały się znacznie ciekawsze niż ich ale gdyby poznali jej historię pewnie zmieniliby zdanie.
-Z pewnością nasze historie mogłyby doprowadzić do łez niejednego twardziela - mruknęła.
~Lèa
UsuńNie pierwszy raz w swoim życiu Gabby był pierwszą osobą z towarzystwa ryzykującą sięgnięcie po jakieś dziwnie wyglądające czy smakujące substancje. To nie tak, że przez wzgląd na swoją profesję uważał się za człowieka mającego wyjątkowe fory u Boga. Prawdę powiedziawszy sądził nawet, że Ten dawno stracił już do niego resztki cierpliwości. Wielokrotnie przecież bez najmniejszego zastanowienia łamał Jego święte zakazy, więc wstąpienie do piekielnych czeluści także po śmierci miał już raczej zapewnione. To znaczy zakładając, że choć część z tych religijnych bzdur, z którymi borykał się na co dzień rzeczywiście znajduje jakiekolwiek odzwierciedlenie w rzeczywistości. W najgorszym więc razie mógł po prostu trochę przedwcześnie stanąć przed Sądem Ostatecznym ku zdecydowanej uldze swoich rodziców. Jasne, sama ta myśl brzmiała niezwykle okrutnie, ale czyż od wielu lat na każdym kroku nie dawali mu wyraźnych sygnałów, że stanowi dla nich tylko przysłowiową kulę u nogi ?
- A to już zależy o co dokładnie pytasz. – Odparł, lustrując uważnie brunetkę, która właśnie skutecznie wyrwała go z tych nieprzyjemnych rozważań. – Jeśli masz na myśli wyłącznie to, czy czasem już na wstępie nie postanowiłem zaryzykować nagłego odpłynięcia w ramiona błogiej nieświadomości z pomocą kilku kieliszków szampana, to zapewniam Cię, że jak na razie nie zauważyłem w nim niczego podejrzanego. – Uśmiechnął się lekko, zdając sobie jednak doskonale sprawę, że ewentualne konsekwencje tego eksperymentu poczuje zapewne dopiero po nieco dłuższym czasie.
Gabby
— Nie wierze, byłaś takim grzecznym dzieckiem? Nie podkradałaś ciastek przed obiadem i takie tam? — Żartował, oczywiście że tak, ale co innego mu pozostawało? Całe to przedstawienie, które przygotowała ta cała nieszczęsna Plotkara było śmiechu warte. To znaczy, sala, muzyka, alkohol... to wszystko było na najwyższym poziomie, ale zabawa, która miała na celu zmuszenie do wyjawienia sekretów była poniżej normy. Albo powiedzą wszystko z własnej nieprzymuszonej woli, albo zaczną trajkotać jak najęci będąc pod wpływem. Zresztą nie potrafił myśleć pozytywnie o solenizantce odkąd na jej stronie doczytał się kilku durnych plotek na swój temat, czy temat Indii. Potrzeba było czegoś znacznie większego, by uwierzył głupiemu blogowi, niż swojej partnerce.
UsuńIstniała też duża szansa, że nie doceniał tego gracza i tego co miał w zanadrzu. Jeśli chodziło o ludzi miał skrajne podejście. Dobrze wiedział jak paskudni potrafią być ludzie, z drugiej zaś strony wszystkim nowo poznanym ludziom dawał ogromny kredyt zaufania.
— Może tak było im wygodniej mówić. — odpowiedział z przyjaznym uśmiechem. Nie znał świata Upper East Side. Natomiast bardzo dobrze znał facetów. Nie żeby sam mógł pochwalić się niestosownymi zapędami, ale pracował w różnych miejscach, a tam miał okazję napatrzeć się na młode dziewczyny, którym odmawiał sprzedaży drinka, a które widział później wychodzące z lokalu w towarzystwie kogoś kto mógłby być ich ojcem.
Zerknął przelotnie na nazwę stołu, przy którym zostali usadzeni, by zaraz podnieść wzrok na zebranych przy nim ludzi. Problemy rodzinne? Tego na pewno nie miał zamiaru rozgrzebywać na forum publicznym.
— Być może, ale nie sądzę, by Plotkara miała ochotę posłuchać o trudach naszego dzieciństwa. Zwłaszcza jeśli jest tak wszechwiedząca jak twierdzi. — dodał od siebie wzruszając ramionami. Podejrzanych szotów nie miał zamiaru tykać, ale zgarnął jeszcze jeden kieliszek z szampanem, które postawił przed sobą.
Gdy India zapytała mężczyznę o samopoczucie i Lian skupił na nim swoją uwagę. Wcale by go nie zdziwiło gdyby shoty okazały się czymś doprawione.
— Znasz jeszcze kogoś? Może chcesz się z kimś przywitać? — zagadnął brunetkę wpatrując się w jej idealny profil. Z pewnością śmietanka towarzyska znała się nawzajem, on był tutaj niemal wynaturzeniem, chłopak z Chinatown.
Lian
-Moje winy są znacznie gorsze ale z pewnością nigdy nie przebije kochanych rodziców - prychnęła. -Nienawidze tych zapatrzonych wyłącznie w siebie hipokrytów - wycedziła przez zęby czując jak coraz bardziej nasila się jsj gniew. To w jakim stanie była w jakiej sytuacji została postawiona w dużej mierze było z ich winy. Mogli dalej udawać szczęśliwą i kochającą rodzinkę, ale ona nie miała zamiaru brać w tym cholernego udziału. Wciąż jednak była pod ich wpływem a wydostanie się z ich sideł było nie lada wyzwaniem. -Całe szczęście, że po tym wszystkim porzucili mnie tutaj. Przynajmniej nie muszę oglądać ich parszywych twarzy - upiła kolejny łyk różowej cieczy całkowicie mając wywalone co mogło znajdować się w nim.
UsuńMiała gdzieś tą całą Plotkare jak i cały konspekt tego balu. Dzisiaj chciała jedynie dobrze się bawić i zapomnieć o wszystkim co złe. Dać się ponieść nastrojowi i po prostu się bawić tak jak zawsze robiła to podczas wypadów do klubów.
-Walić to co chce a czego nie chce ktoś kto nie ma nawet odwagi by pojawić się na własnej imprezie - zamilkła na moment zastanawiając się nad czymś. -Chyba, że ona jest tutaj jako jedno z nas i to mogłoby mieć sens - mruknęła bardziej do siebie.
Jakoś nigdy wcześniej nie zastanawiała się nad tym tematem. Jej bloga czytała tak naprawdę od niedawna i nawet nie poznała połowy osób o których często czytała na tej stronie. Gdyby jednak ona chciała ukryć swoją tożsamość to z pewnością ci jakiś czas rzucałaby również plotki na swój temat. Dlatego myśl że plotkara zasiada przy którymś z stołów wcale nie wydawał się tak szalone jak można było z początku sądzić.
~Lèa
- Moja mama nie trzyma w domu ciastek - odparła, siląc się na lekki ton, z oczami nadal wbitymi w mężczyznę po przeciwległej stronie stołu. Szukała jakichkolwiek oznak tego, że może jednak nie był z nią szczery. Przecież nie musiał. Poza tym, jeśli naprawdę byłby pod wpływem jakiejś substancji nie mogła ufać jego słowom. India nigdy nie należała do łatwowiernych a przebywanie w sali pełnej zamaskowanych nowojorczyków pod ciekawskim spojrzeniem Plotkary sprawiało, że budziła się w niej lekka paranoja. Nie zapowiadało to najlepszego wieczoru, skoro tak malował się jego początek.
Usuń- Nie widzę nikogo znajomego. A przynajmniej nie jestem pewna. A Ty?
Nadal bawiła się nóżką od kieliszka. Rozważała swoje opcje. Próbowała rozegrać w głowie wszystkie scenariusze. Picie czegokolwiek w tej sali zdawało jej się zbyt ryzykowne. Szczególnie po komunikacie Plotkary. Dbała o swoją reputację, owszem. Jednak znacznie bardziej bała się utraty kontroli. Potrzeba trzymania sytuacji pod kontrolą była u niej zawsze zdecydowanie zbyt duża. To przez nią miała tak napięte plecy i szczękę. To ona sprawiała, że wiele nocy spędzała bezsennie, siedząc i wyglądając przez wielkie okno w mieszkaniu. I mimo że miała Liana tuż przy sobie, swoją bezpieczną przystań, nie była w stanie z niej zrezygnować.
Milczała jeszcze przez chwilę, zastanawiając się, czy tak naprawdę można było uznać to, co planowała powiedzieć, za sekret. To nie tak, że się wstydziła. No, może odrobinę. Na pewno nie była z tego dumna.
- Jako piętnastolatka spędziłam tydzień na… specjalnym obozie - mówiła, wzrok skupiając na swoich palcach. Chciała mieć to z głowy. Przynajmniej pierwszą rundę. Uniknąć picia różowego paskudztwa tak długo, jak tylko dała radę. Prawdopodobnie mogła po prostu wstać i wyjść. Plotkara nie mogła przecież zatrzymać ich tam siłą. Tyle że cichy głosik w głowie podpowiadał jej, że może jednak mogła. Że znalazłaby sposób.
- Matka wysłała mnie na niego, bo straciłam przytomność w szkole. Bardzo zestresowałam się testem i w połączeniu z niskim cukrem jakoś tak wyszło - krążyła wokół tematu, prawdopodobnie niezrozumiała dla wszystkich innych. Zdawała sobie z tego sprawę.
- Nie jadłam wtedy od trzech dni. Może czterech. Zazwyczaj uchodziło mi to płazem, ale nie wtedy - dokończyła.
Od kiedy pamiętała była na jakiegoś rodzaju diecie. Kobieta musi dbać o linię powtarzała Rachel, spoglądając na siebie krytycznie w wielkim lustrze. Uważnie oglądając swój brzuch, nogi, ramiona. Powinnaś być drobna i szczupła, to najlepszy rodzaj figury dla kobiet w naszej rodzinie . Do dlatego w jej domu nie było ciastek. Zbyt kuszące. Makaronów ani białego pieczywa. Czasami jedna z niań przemycała je gdzieś dla małej Indii a ona zjadała je z ochotą. Tyle że jako nastolatka, kiedy zaczęła dojrzewać i dostawać krągłości, nie panowała nad sytuacją. Matka mierzyła ją wzrokiem, oceniała pod każdym możliwym kątem. Pozwalała więc sobie na trochę tego, co tak bardzo jej smakowało, wymykała się po szkole na pizzę albo pierogi, a później nie jadła. Żeby odpokutować. Mieścić się w wszystkie wąskie sukienki. Być drobną i szczupłą .
- Czasami nadal mi się to zdarza. Im jestem starsza tym rzadziej.
Nie podobało jej się to, że jako pierwsza wyznała sekret. Czuła się obnażona i bezbronna. Tyle że pić też nie zamierzała. Wybrała więc bezpieczniejszą opcję. A przynajmniej tak jej się zdawało.
India
UsuńIm dłużej słuchał wypowiedzi blondynki, tym więcej różnokolorowych lampek rozpalało się w jego głowie sugerując, że po prostu musiał ją gdzieś wcześniej spotkać. Nie było innej opcji, w końcu mało która młoda laska tak odważnie przyznawałaby się do swojej otwartej wrogości do własnych rodziców na forum publicznym. Na pewno nie jego własna siostrzyczka. Ta wolała wyrzucać swe gorzkie żale dotyczące tego w jaki sposób oboje byli przez nich traktowani albo prosto w opiekuńcze ramię starszego brata albo w miękkie futerko króliczka, który został jej niedawno podarowany przez jej aktualnego chłopaka. Bo przecież kiedyś przyznała się Gabbyemu, że nawet temu ostatniemu za nic we wszechświecie nie wyjawiłaby całej prawdy o ich popieprzonej rodzince. Pragnęła być w jego oczach chodzącym ideałem, wyraźnie bojąc się, że w przeciwnym wypadku mógłby zechcieć ją porzucić, a jakaś część Anaela nawet ją rozumiała, nakazując mu nie zdradzać jej małego sekretu przed Mattem.
- Dziewczyna z… - Zaczął, gdy wreszcie rozbłysło mu odpowiednie światełko. Dosłownie w ostatnim momencie zdołał się zreflektować i mocno ugryźć w język. Odstawił wciąż w połowie pusty kieliszek na blat i odsunął krzesło, przy okazji niestety po raz już kolejny tego wieczoru zwracając na siebie wyraźne zaciekawienie dwóch pozostałych osób siedzących przy stoliku. Co oni w nim właściwie widzieli ? Czy naprawdę miał aż tak wielkiego pecha, by zostać przypisanym do jednego stolika z równie zdroworozsądkowymi i zarazem sztywnymi osobami jak jego własna matka ? Jeśli tak, to musiał zdecydować się na wyjawienie im jakiegoś sekretu i jak najszybciej ulotnić się spod ich oceniających spojrzeń, bo w przeciwnym wypadku z całą pewnością niedługo wyjdzie z siebie. – No przecież nie jestem ślepy, wiem nad czym się zastawiacie. - Wziął parę głębokich oddechów, by jeszcze przynajmniej przez chwilę zapanować nad językiem i nie zacząć przypadkiem używać wulgaryzmów. – Dziękuję serdecznie za to jak bardzo się o mnie martwicie, ale zapewniam po raz kolejny, że nie macie się zupełnie czym przejmować. No chyba, że tym, że czasem zdarza mi się nadal nieźle zabawiać w gronie świeżo upieczonych muzyków. – Rzucił z przekąsem, a następnie jak gdyby nigdy nic podszedł do wciąż dzierżącej szkło jasnowłosej. – Co Ty na to, by uciec na parkiet albo w jakieś inne, bardziej przytulne miejsce ? – Czułym gestem odgarnął parę kosmyków z twarzy Lei, a następnie założył jej je za ucho. Jasne, zdawał sobie doskonale sprawę, że przez swoje ekstrawaganckie, zwłaszcza jak na duchownego, zachowanie właśnie w pełni świadomie i dobrowolnie wkroczył prosto na wścibskie języki nowojorczyków, ale nie zamierzał się tym w najmniejszym stopniu przejmować. Ostatecznie wszyscy oni przyszli się tu dobrze zabawić, prawda ?
Diabełek w anielskiej aureoli
Słuchając odpowiedzi Indii, jego ciało automatycznie się napięło. Zdjął ramię z oparcia krzesła i ułożył ją na udzie kobiety delikatnie zaciskając palce, kciukiem kreśląc małe kółeczka. Sama myśl,że jej własna matka narzucała katorżnicze diety, że doprowadziła ją do myślenia, że jej ciało nie jest dostatecznie chude, że wywołała w niej kompleksy… zacisnął mocniej szczęki odwracając wzrok od Indii, by nie wiedziała jak bardzo pochmurne stały się jego oczy. Nie wiedział, skąd miał? Mimo wszystko żałował wcześniejszego żartu i własnego niewyparzonego języka. Zawsze za dużo gadał. Właśnie za to kiedyś tyle obrywał, za bezmyślną paplaninę.
UsuńJednak co go bardzo zmartwiło to słowa, że dalej jej się to zdarza. Nie interesowało go, że rzadziej. Działo się, być może tuż pod jego nosem, gdy była zabiegana i nie miała czasu skupić się na sobie. Jego opiekuńczość zapaliłą zbyt wiele czerwonych lampek w głowie i wywołała momentalnie niechęć w stosunku do jej rodzicielki, choć nie powinien oceniać kobiety ledwie poznając ją w progu mieszkania Indii. Mogła mieć swoje powody, swoje skrzywienia, które przerzucała na dziecko. Przecież dobrze wiedział jak to działa.
Wziął głębszy oddech, palce drugiej ręki układając na nóżce od kieliszka szampana, którym zamieszał. Nie miał zamiaru zostawiać jej samej z tym wyznaniem. Wiele rzeczy z jego przeszłości rozumiała, chcąc nie chcąc. Być może powinni na pewne tematy porozmawiać w tylko swoim gronie, ale skoro tutaj byli. On również nie miał zamiaru pić podejrzanego gówna znajdującego się w małym kieliszku.
— Kiedy miałem szesnaście lat, pobiłem drugiego dzieciaka w szkole. — zaczął wbijając wzrok w pierwszy lepszy punkt na ścianie naprzeciwko. — Skończył ze złamaną ręką, a ja zostałem wywalony, bo porysował mi nowy plecak, który dostałem od nowych rodziców. — dokończył. Sięgnął po szampana i upił łyk musującego alkoholu.
Parsknął niewesoło pod nosem.
— Nasz stół wygra w kategori najbardziej smętnego. — mruknął przykrywając przykre wspomnienia lekkim uśmiechem. Wiedział, że India wiedziała i rozumiała, więc opinia innych była dla niego mało ważna jeśli nie wcale.
Pokręcił głową na pytanie, czy kogoś tutaj zna. Przemknął spojrzeniem po sali raz jeszcze. Znał tylko jedną osobę.
— Przy piątce siedzi mój dobry kumpel. Fabian Cavallaro. — przyznał skinąwszy w stronę odpowiedniego stolika, wspominając bruneta, który rozmawiał z jakąś dziewczyną. Uśmiechnął się pod nosem, czyżby znalazł tą konkretną dziewczynę, o której ostatnio mu opowiadał, a na którą tak cieszyły mu się oczy? Był tego ciekawy, ale nie wiedział, czy powinien im przeszkadzać wpychając swój nos pomiędzy nich, zwłaszcza, że jego wzrok spoczywający na nieznajomej mówił bardzo wiele.
Kątem oka dostrzegł również zaczepki faceta po drugiej stronie, które kierował w stronę blondynki. Zdecydowanie powinien odpuścić sobie interesowanie się innymi, ale mimo wszystko przeniósł wzrok na dziewczynę analizując, czy czuła się z tym komfortowo, czy też nie.
Lian
Lèa spojrzała na niego zastanawiając się co właściwie chciał przed chwilą powiedzieć. Szybko jednak porzuciła ta myśl upijając kolejny łyk alkoholu. Dzisiaj nie było sensu na zastanawianie się nad błahymi sprawami w końcu nie po to pojawiła się w tym miejscu. Jednak jedna myśl nie dawała jej spokoju. Odkąd zobaczyła po raz pierwszy mężczyznę miała dziwne wrażenie jakby go znała. Aura która go otaczała była tak cholernie znajoma jednak z jakiś przyczyn nie potrafiła jej przypisać do konkretnej osoby.
UsuńSpojrzała na niego szeroko otwartymi oczami gdy niespodziewanie zaczesał kosmyk jej włosów za ucho. To łagodne spojrzenie jakim ją obdarzył sprawiło, że poczuła przyjemne ciepło które tak rzadko odczuwała w życiu. Sprawiał, że czuła iż mogła mu zaufać co również nie zdarzało jej się często.
-Miałam zaproponować to samo - zaśmiała się cicho. - Mam dość tego siedzenia w miejscu - dodała posyłając w jego stronę delikatny uśmiech.
Odłożyła kieliszek na stół po czym ponownie spojrzała na mężczyznę. Chwyciła jego dłoń a następnie dała się porwać czując że jest we właściwych rękach. Z pewnością gdyby propozycja padła z ust innego mężczyzny miałaby pewne wątpliwości, ale to był on nieznajomy któremu mogła zaufać.
~Lèa
UsuńOdpowiedź blondynki sprawiła, że niemal cała wcześniejsza złość wyparowała z Gabbyego niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. By uciszyć ten cichy głosik twierdzący, że z całą stanowczością nie powinien odchodzić od stolika z tak młodą istotą jak ona, ostatni raz sięgnął przez jej ramię do kieliszka, upijając z niego niewielki łyczek. Pieprzyć konsekwencje, najwyżej Liana będzie musiała zabawić ich drogą rodzicielkę trochę dłużej niż się na to pierwotnie umawiali, a ta para, która miała czekać na niego w Kościele następnego popołudnia będzie miała naprawdę niezapomniany ślub !
- W takim razie zapraszam bardzo na parkiet. – Zaśmiał się, pomagając dziewczynie wstać i niby to elegancko kiwając głową w kierunku tej jakże uroczej pary, która jeszcze przed chwilą tak ochoczo chciała zastępować mu rodziców. Nie po to przecież tak zręcznie spławił swą wiecznie przewrażliwioną mãe, by w zamian przez cały wieczór przejmować się opinią mniej lub bardziej obcych dla siebie ludzi. – Boże, cóż za wścibskie i męczące towarzystwo. – Wyrzucił z siebie, gdy wreszcie razem z jasnowłosą znaleźli się w bezpiecznej odległości od ich uszu. – Założę się, że nasza dziwaczna solenizantka usadziła nas razem z nimi przy jednym stole tylko dlatego, że w głębi duszy liczyła na jakąś chryję. – Prychnął z mieszaniną rozbawienia jak i ledwie wyczuwalnego rozdrażnienia. – Oj, biedna. Nic z tego przynajmniej póki co nie wyszło. – Westchnął z udawanym współczuciem. – Masz jakiś szczególnie ulubiony taniec ? – Spytał, mając nadzieję na zmianę tematu rozmowy na trochę przyjemniejszy. – Albo przynajmniej jakieś imię, żebym nie musiał stale nazywać Cię damą z kaplicy ? – Przekrzywił nieznacznie głowę, z uwielbieniem chłonąc każdy jej gest.
Gabby
India czuła, jak ciało Liana napięło się tuż przy niej. Mogła podejrzewać, że tak zareaguje. Była wdzięczna za kojący dotyk, palce gładzące ją po udzie. Nadal ciężko było jej podnieść wzrok. Czuła się zawstydzona. Zarówno wyznaniem jak i tym, że odezwała się jako pierwsza. Wiedziała, że ich bliżej nieznani towarzysze wybrali różowe paskudztwo zamiast sekretów. Ona jednak nie potrafiła się na to zdobyć.
UsuńPozwoliła sobie na chwilę ulgi, kiedy i on zaczął mówić. Jednak po chwili już znowu opanowała ją ta dziwna mieszanka współczucia i złości, którą czuła zawsze gdy słyszała o przeszłości mężczyzny. Nakryła dłonią jego palce i ścisnęła lekko. Na znak, że jest obok. Że rozumie i nie ocenia.
Nie chciała myśleć o przeszłości. Nie mogła nic na nią poradzić. Ani na swoją ani na tę Liana. Choćby bardzo chciała nie potrafiła cofnąć czasu i uchronić go przed tym, co go spotkało.Jedyne co im pozostało to teraźniejszość i przyszłość. Tylko na nią mieli jakikolwiek wpływ.
Uśmiechnęła się lekko na jego komentarz i podniosła wzrok.
- Plotkara liczyła raczej na bardziej pikantne sekrety - zażartowała.
Ona również zawiesiła spojrzenie na parze naprzeciwko. Różnica wieku dość istotnie rzucała się jej w oczy, jednak blondynka nie wydawała się być niezadowolona ze spotkania czy tego, w jaki sposób się toczyło. I czy to tak naprawdę była Indii sprawa? Przecież nie może matkować wszystkim dookoła, chociażby bardzo chciała. Przetłumaczyła więc sama sobie, że jeśli dziewczyna będzie potrzebowała jej pomocy, to Jones bardzo chętnie takowej udzieli. Jednak nic się na to nie zanosiło. Gdy tamci odeszli od stolika, znów przeniosła spojrzenie na Liana.
- Skoro przepędziliśmy towarzystwo - posłała oddalającej się dwójce rozbawione spojrzenie - to co teraz?
India
Ponownie z głośników rozbrzmiała krótka melodia, zwiastując... najgorsze! — Hej, ludzie! Dobrze się bawicie? — Tak, jak poprzednio, i tym razem damski głos Plotkary został zapożyczony od aktorki Kristen Bell. Nim ponownie się odezwała, roześmiała się głośno do mikrofonu. — Wydaje mi się, że to odpowiedni czas, by przejść do rundy drugiej. W przeciwnym razie nie zostanie na sali nikt, kto uświadczy kolejnych atrakcji… A tego bym nie chciała. — Do sali ponownie wkroczyli kelnerzy, tym razem rozstawiając przed zebranymi tace z kieliszkami pełnymi czerwonego pączu. — Zmieniamy zasady gry. Niektórzy z was znają się już całkiem dobrze, a inni… mieli dobrą okazję, by się poobserwować. W tej rundzie musicie zajrzeć w duszę osobie siedzącej obok i odgadnąć o niej… Jakiś mały detal. Mniej lub bardziej niegrzeczny! Nie bójcie sie, nie oczekuję od Was cudów, to tylko zabawa, ale jeśli traficie i uda wam sie odkryć o nich trochę prawdy, będę bardzo z was dumna! Jeśli odgadniecie, pije osoba, której sekret poznaliśmy, a jeśli nie, shot wędruje do was. — Wszystkie stołu ponownie zostały zastawione alkoholem i kelnerzy oddalili się z pola widzenia. — Miłej zabawy! Niebawem do was wrócę! Xoxo, Gossip Girl.
UsuńStół #2 The One with the Love Triangles
OdpowiedzUsuń— I serio, nie masz pojęcia, kto to może być?
UsuńSeojun westchnął głośno, przewracając oczami, a potem pokręcił głowa.
— Właśnie o to w tym wszystkim chodzi. Nikt nie wie. Nikt nie ma pojęcia, kto za tym wszystkim stoi, no może poza samą zainteresowaną… albo samymi. Chyba nie może za tym stać tylko jeden człowiek?
— Ale jak to jest możliwe, że ktoś organizuje imprezę w samym środku Manhattanu, tutaj, w miejscu, w którym jedna doba kosztuje tyle, co roczna pensja przeciętnego mieszkańca… i nikt nie wie, kto to jest — marudził dalej Minsoo, mrużąc oczy. Rok łączył go z Nowym Jorkiem, ale dalej nie umiał sobie poukładać tego w głowie. Wydawało mu się też, jakby był bohaterem tego filmu z Jimem Carrey'em.
Jakby go wszyscy robili w chuja.
— Normalnie — powiedział Seojun, patrząc na chłopaka obok z uśmiechem. — Zresztą, czemu cię to tak mierzi?
— No bo… nie wiem. Wydaje mi się to głupie. Stary, twoja matka ma tyle hajsu, że jakby chciała, mogłaby zabić człowieka i nikt by się nie dowiedział. — Seojun uniósł brwi. W zasadzie Minsoo miał rację, w przenośni, ale też dosłownie. — I jakaś nastolatka jest dla bogaczy wyzwaniem?
Poprawił maskę na twarzy, wybrał prostą z czarnego aksamitu. Seojun natomiast założył złotą maskę wenecką ze zdobieniami.
— Głuptasie… a nie przyszło ci do głowy, że ona też może być bogata?
Minsoo spojrzał na niego, otwierając szeroko oczy, w których błysnęła kompletna myślowa pustka. Zaraz zerknął w dół i roześmiał się cicho, a już po chwili jego śmiech zamienił się w głośny rechot.
— Okej, fakt. O tym nie pomyślałem.
Seojun popatrzył na Minsoo prawie z czułością. Oczywiście, mógł sobie na to pozwolić tylko dlatego, że chłopak dalej wbijał wzrok w podłogę, jeszcze trochę zawstydzony. Mimo całego tego gówna, które razem przeżyli, Kimowi wciąż zależało na Minsoo — dalej widział w nim tego samego małego czarnowłosego chłopca, którego bronił przed zbójami w podstawówce. Lee był na tyle łaskawy, że wybaczył wszystkie krzywdy, które Seojun mu wyrządził, a potem wyciągnął rękę i dał przestrzeń na naprawę relacji… i jakoś to było. Od czerwca utrzymywali kontakt, wszyscy razem, Ari, Minsoo i Seojun. Bez kłótni, kłamstw. Było jak dawniej. Dokładnie tak, jak mogło być, gdyby zachowywali się jak normalni ludzie ten równy rok temu.
(Z tym, że teraz to Seojun był z Ari.)
Dlatego gdy Ari wpadła dwa dni temu do loftu Seojuna z naręczem toreb zakupowych i oznajmiła, że w ten weekend Plotkara, ta głupia pizda znowu coś o mnie napisała Plotkara, urządza swoją imprezę urodzinowa, na która zaprasza całą nowojorską śmietankę towarzyską oraz innych bywalców jej strony, i że wszyscy dostali zaproszenie, nie mogli jej odmówić. Poza tym, szczerze mówiąc, nie chcieli. Seojun często przeglądał Plotkarę, a Minsoo zdawał się być nią kompletnie zafascynowany (do tej pory nie nadrobił wszystkich postów o sobie z czasu, gdy nie miał pojęcia o istnieniu jej strony).
Ktoś, kto prowadził Plotkarę, musiał być bogaty… nie dało się inaczej wytłumaczyć rozmachu, z jakim urządzono dzisiejsze przyjęcie. A raczej bal maskowy. Światła zostały przygaszone, leciała cicha, spokojna muzyka, bo impreza jeszcze je oficjalnie nie rozpoczęła, stoły były przystrojone z odpowiednią dozą przepychu, błyskały czerwone i różowe światła. Na każdym talerzyku znajdował się odbity czerwony buziak, imitacja śladu po szmince.
— No w końcu — wymruczał Seojun, oglądając się do tyłu, a uśmieszek wpełzł mu na usta. Minsoo też momentalnie spojrzał w tamtą stronę.
Głównymi schodami do sali schodziła Ari, w czarnej, obcisłej sukience. Długie włosy upięła delikatne na czubku głowy, a usta wymalowała krwistoczerwona szminka. Koronkowa, czarna maska dopełniała stylizację. Dostrzegła swoich chłopaków już po kilku krokach i roześmiała się wesoło.
UsuńI Seojun, i Minsoo wstali ze swoich miejsc, jakby w gotowości do ujęcia dłoni dziewczyny — czekając, którego z nich Ari wybierze.
— Hej, piękna — powiedział Seojun swoim zwyczajowym tonem, dalej uśmiechając się z diabelskim błyskiem w oku, gdy tylko dziewczyna się zbliżyła.
— Hej, piękna — dodał Minsoo, naśladując chłopaka, i cała trójka wybuchnęła śmiechem.
Ménage à trois?
[our vampire diaries moment hihi]
Na samym początku Octavia nie zwróciła większej uwagi na nadchodzące wydarzenie. Chciała pozostawić je gdzieś w tyle i po prostu na nie nie przyjść, ale jak wiadomo, czasami plany zmieniają się w jednej chwili. Tak naprawdę Octavia Blanchard zdecydowała się w ostatniej chwili, dołączyć do tego jakże ważnego wydarzenia, jakim były urodziny samej Plotkary. Nadal nie mogła uwierzyć w to, że zdecydowała się wziąć udział w tej zabawie. Bo zapewne wiele mogło się wydarzyć podczas tego wieczora.
UsuńStojąc w swojej garderobie spojrzała na odbicie w lustrze, rękami wygładzając materiał złotej, długiej sukienki bez ramiączeki, która zdecydowanie przyciągała uwagę przez rozcięcie z prawej strony, ciągnące się praktycznie przez całą długość. Dołożyła do tego wiązane, złote sandały na obcasie. Raz jeszcze dokładnie się obejrzała, poprawiła makijaż. Postawiła na mocne podkreślenie oka oraz po czym wyszła z apartamentu, gdzie przed wejściem czekał na nią kierowca.
Spodziewała się, że jej samotne pojawienie się może wywołać małe zamieszanie. Nawet jeszcze przed wejściem zastanawiała się, czy aby na pewno tam iść, aż w końcu nałożyła na twarz koronkową, czarno-złotą maskę, wzdychając przy tym cicho.
— Dobrej zabawy, panno Blanchard — Carl, jej kierowca, uśmiechnął się w stronę brunetki, spoglądając na nią w samochodowym lusterku. Ów uśmiech odwzajemniła, by chwilę później przenieść spojrzenie na wejście do Lotte Palce.
— Dzięki, Carl. Odezwę się jak stwierdzę, że mam już dość ludzi — odparła z domieszką rozbawienia, po czym wyszła z samochodu, swe kroki kierując do wejścia. Portier otworzył przed brunetką. Podziękowała kiwnięciem głowy, ruszając w stronę sali, gdzie miał odbyć się ten cały bal maskowy. Wszystko było przygotowane z pompą, czego Octavia mogła się w sumie spodziewać. Plotkara nie mogła pozwolić sobie na to, aby jej impreza obeszła się bez echa. Schodząc głównymi schodami do sali, Octavia omiotła pomieszczenie uważnym spojrzeniem, przyznając w duchu, że wszystko jest dopieszczone do granic możliwości. Odebrała kieliszek szampana od kelnera, który niespiesznie krążył po sali, częstując alkoholem przybyłych już gości. Uważnie stawiając kroki, podeszła do stolika, do którego przydzieliła jej miejsce plotkara.
— Och, czyli to tu zbierają się ci, co lubią bawić się w trójkąty? — mruknęła z rozbawieniem, spoglądając na Ari, Minsoo i Seojuna. Uśmiechnęła się lekko, upijając łyk alkoholu.
Na Upper East Side nie było chyba osoby, która nie byłaby ciekawa kim jest tajemnicza Plotkara. Ta sama, która niszczyła związki, przyjaźnie, obnażała cudze sekrety i mieszała w życiach młodych nowojorczyków. Dostając zaproszenie na Queen’s BDAY, Cornelia nie mogłaby odmówić. Lubiła imprezy, a ta była na swój sposób wyjątkowa. Każdy przyglądał się sąsiadowi licząc na to, że to właśnie on odkryje kim jest Plotkara. Sukienkę na ten wieczór miała gotową już od jakiegoś czasu, tak samo jak i wszystkie dodatki, szpilki. Spędziła późne południe przygotowując się. Zwykle malowała się sama, ale dziś miała chęć na to, aby pobyć księżniczką i oddała się w ręce specjalistów. Nie była pewna, czego mogła spodziewać się na miejscu i na swój sposób było to ekscytujące. Z nikim specjalnie się też nie umawiała, bo była akurat pewna tego, że na miejscu znajdzie znajomych do zabawy. Zdziwiłaby się, gdyby nikt tu się nie pojawił.
UsuńNa dzisiaj wybrała sięgającą ziemi sukienkę z rozcięciem na nodze i odkrytymi plecami w odcieniu butelkowej zieleni. Dobrała do niej złote dodatki, a włosy zdecydowała się zostawić rozpuszczone, choć początkowo chodziło za nią, aby je jakoś upiąć. Nie mogła wyjść z domu bez najważniejszego dodatku, jakim była maska pasująca kolorem do sukienki. Założyła ją jeszcze zanim wyszła z domu wiedząc, że później nie będzie miała na to czasu. Na miejsce dotarła elegancko spóźniona, a odnalezienie odpowiedniego stolika nie zajęło jej zbyt dużo czasu. Prawie parsknęła, kiedy zorientowała się z kim przyszło jej siedzieć. Plotkara liczyła dziś na kolejne dramaty, które mogłaby opisać na swojej stronie? Znając do czego byli tu wszyscy zdolni była całkiem pewna, że dzisiaj sporo może się wydarzyć.
— Mam nadzieję, że wszyscy jesteście w imprezowych nastrojach — powiedziała, gdy tylko podeszła do stolika. Stanęła przed stołem szybko lustrując wzrokiem gości i sprawnie odnalazła przypisane jej miejsce.
Uśmiechnęła się serdecznie do wszystkich przy stoliku. Topór wojenny z Octavią został zakopany, czego być może Plotkara się nie spodziewała, a wieczór spędzony w wannie z szampanem Nel wspominała dobrze.
— Och, będzie dzisiaj wesoło — stwierdziła. Widząc krążącego wokół kelnera przywołała go, aby wziąć kieliszek z szampanem. Był idealnie schłodzony.
C.
Gabriel nie miał zielonego pojęcia, dlaczego zdecydował się tutaj przyjść. Nie po to wycofał się z tego życia, aby teraz pojawiać się na urodzinach niewidzialnej solenizantki. I po co to wszystko miało być? Mógł zostać w mieszkaniu, pograć czy porysować, przygotować się do pracy. Zamiast tego wygrzebał swój ulubiony garnitur. Do samego końca był pewien, że w końcu zostawi to wszystko i nie przyjdzie, ale zanim podjął decyzję o pozostaniu w mieszkaniu siedział już w limuzynie ojca, a szofer miał zawieźć go na miejsce. W końcu zawsze mógł się wycofać, prawda? Zobaczyć o co tyle szumu, choć dobrze wiedział i to nie było jego pierwsze rodeo, a jeśli mu się nie spodoba to wróci do siebie. Dobrze było się też przecież rozerwać, a na podobnej imprezie nie był od naprawdę długiego czasu. Przynajmniej od roku. Swoją przygodę z manhattańską elitą zakończył niedługo po powrocie, który miał miejsce we wrześniu.
UsuńDotarł na miejsce akurat na czas. Przystanął dłużej przy tablicy informującej gości o przydzielonych im miejscach. Wywrócił oczami czytając znajome sobie nazwiska. Nic tu nie było przypadkowe, choć chciałby w to wierzyć, ale raczej wszyscy mogli się zgodzić, że dzisiaj wcale nie chodziło o żadne urodziny, świętowanie, a o kreowanie kolejnych plotek, które będą mącić. Zanim udał się do stolika, założył czarną maskę i przeszedł się do baru po Whiskey. Nie przetrwa tego wieczoru na trzeźwo. Tego jednego był pewien, jeśli już miał tutaj być to tylko w towarzystwie dobrego alkoholu. Będąc już na odpowiedniej Sali mógł dostrzec okupowany przez kilka osób stolik. Podszedł do towarzystwa wolnym krokiem, nieszczególnie spieszyło mu się do tego, aby tam dotrzeć. I konkretnego powodu nie miał. Po prostu wciąż nie rozumiał, co tutaj robi. Cóż, przynajmniej siedział z kimś kogo znał i z kim mógł faktycznie porozmawiać, a nie z grupką totalnie nieznajomych mu osób, z którymi nie miał nic wspólnego. Nie miałby problemu z tym, aby się zapoznać z kimś, ale dziś chyba lepiej było spędzać czas w znanym sobie towarzystwie.
— Stowarzyszenie niezdecydowanych widzę — mruknął z uśmieszkiem, gdy zajął swoje miejsce. Był pewien, że jedynie nie miał okazji osobiście poznać się z dwoma chłopakami, którzy siedzieli przy stoliku. Kojarzyć kojarzył, ciężko było nie skoro dość dobrze znał się z Ari, ale chyba nigdy się nie poznali osobiście. Albo już zwyczajnie nie pamiętał.
G.
Octavia z uwagą spojrzała na Cornelię, gdy ta wygodnie rozsiadła się tuż przed nią. Brunetka uśmiechnęła się delikatnie, biorąc przykład z przyjaciółki i również upiła łyk szampana, który był dobrze schłodzony. Coś czuła, że dzisiejszego wieczoru zapewne wleje w siebie go aż za dużo. Miała ochotę nieźle się zabawić, być może tak, żeby nie pamiętać jak wróciła do domu.
Usuń— Coś sugerujesz, Nel? — zapytała z rozbawieniem,posyłając blondynce uśmiech. Wiedziała, że z Watson nie można było się nudzić. Siedzenie po jej prawej stronie nadal pozostawało wolne, a Octavia zastanawiała się, jak długo ten stan się zachowa. Z uwagą spoglądała na etykietkę z imieniem i nazwiskiem, będąc ciekawą, czy Howard w ogóle ma zamiar pojawić się na imprezie.
— Jestem w tak imprezowym nastroju, jak jeszcze nigdy. Mam nadzieję, że… uda się go jeszcze trochę bardziej podkręcić — z błyskiem w oczach znów spojrzała na Nel. Miała nadzieję, że ta zrozumie jej przekaz, bo ostatnio w życiu Octavii wiele się działo i chciała małej odskoczni od tego wszystkiego.
Po chwili spojrzenie Octavii przeniosło się z przyjaciółki, na bruneta, który przystanął przy stoliku. Uśmiechnęła się lekko na widok Gabriela, który niespiesznym krokiem w końcu do nich dotarł. Nie spodziewała się tego, że zdecyduje się tu przyjść.
— Powinieneś się cieszyć, że trafiłeś na nas, a nie na jakiś nudziarzy — mówiąc to, oparła rękę o oparcie swojego krzesła. Spojrzała na niego z uwagą, uśmiechając się delikatnie.
— Jestem ciekawa, jak ten wieczór się dzisiaj skończy. Która drama wywoła największe zainteresowanie naszej znanej-nieznanej solenizantki — powiedziała, śmiejąc się przy tym cicho. To wszystko ją bawiło, bo wszystko tutaj było zaplanowane od a do z przez Plotkarę. Dopiła do końca swojego szampana, dość szybko łapiąc w dłoń kolejny kieliszek.
O.
— Ari wyglądasz zjawiskowo! Jeszcze tylko. — Głos mężczyzny urwał się nagle, a ten ze skupieniem wymalowanym na własnej twarzy, ostrożnie poprawił krwistoczerwoną szminkę zdobiącą usta brunetki. — Ah, tak! Idealnie! Prawdziwa gwiazda wieczoru, Muah! ¬— Cmoknął głośno, teraz stojąc za dziewczyną, jego dłonie ułożone na drobnych ramionach. Ari zaśmiała się cicho, obserwując swoje lustrzane odbicie.
UsuńJej smukłe ciało opinała welurowa suknia z rozcięciem rozpoczynającym się niemal przy samym biodrze. Kreacja nie pozostawiała wiele dla wyobraźni, czyli na dzisiejszy wieczór sprawowała się wręcz idealnie, zważając na to w czyim towarzystwie miała go spędzić. Ręce okryte satynowymi rękawiczkami, sięgającymi samych łokci - mała domieszka elegancji by zbalansować ubiór dziewczyny. Na palcu serdecznym oczywiście spoczywał ogromny diament – od miesięcy nierozłączny element jej garderoby, a z szyi zwisał drobny łańcuszek w kształcie serca. Z pozoru nic nieznacząca ozdoba, ale przecież w życiu Ari nic nie było zwykłym przypadkiem, a zaplanowanym działaniem.
Wisiorek, na który właśnie spoglądała miał dwie strony - tą gładą, widoczną dla świata oraz tą przyciśniętą do jej piersi, z wygrawerowanym M skrytym przed wścibskimi spojrzeniami. Ale o tym wiedziała tylko ona, no i właściciel inicjału. Teraz zawsze będę blisko wybrzmiewało w jej głowie, ale Ari odchrząknęła szybko, odpychając niepotrzebne wspomnienia. Dłońmi wygładziła sukienkę i uśmiechnęła do samej siebie. Musiała przyznać, że spędzenie trzech godzin w uprzednio wynajętym hotelowym pokoju z całym sztabem stylistów zdecydowanie byłoby warte każdego wydanego centa, gdyby to ona miała im zapłacić. Podobno informacja o hucznym wydarzeniu dotarła nawet do jej agencji, a ta oczywiście nie mogła pozwolić na to, by reprezentująca ich modelka wyglądała przeciętnie, szczególnie, gdy na drugi dzień zdjęcia z eventu miały znaleźć się na każdej możliwej platformie, na zawsze pozostając częścią czeluści internetu, a co za tym szło – pożywką dla plotek.
— Jak już skończycie, zostawcie kartę na stole i zatrzaśnijcie drzwi. — Posłała ostatni już uśmiech w kierunku makijażysty, chwyciła uprzednio zapakowaną w najpotrzebniejsze rzeczy torebkę i już pięć minut później – bo tyle zajęło zjechanie windą z czterdziestego piętra i pokonanie kilkunastu metrów w wysokich obcasach – schodziła schodami, prowadzącymi do głównej sali balowej.
Nieważne jak bardzo nieznośna była anonimowa autorka bloga, czy z jaką łatwością przychodziło jej uprzykrzanie życia nowojorczykom, Ari, chociaż naprawdę nie chciała, jedno musiała przyznać - Plotkara miała gust. Mogłaby zachwycać się najdrobniejszymi detalami i pięknymi dekoracjami przez całą noc, jednak jej uwagę skradł ktoś inny. Ktoś razy dwa.
¬— Ależ z was dżentelmeni ¬— powiedziała zadziornie puszczając oczko, kiedy tylko Minsoo i Seojun zaoferowali jej swoje ramię. Nie potrafiła, a tym bardziej nie chciała odmówić żadnemu z nich, więc z Seojunem po lewej, a MInsoo po swojej prawej ruszyli razem do stolika. Kim i Lee musieli się uprzednio przygotować na swój dzisiejszy występ, bo ich zsynchronizowane ruchy, kiedy to oboje chwycili za krzesło, by w zgodzie razem je odsunąć tak, by dziewczyna usiadła, było czymś więcej, niż przypadkiem. — Gdybym tylko wiedziała, że macie zamiar traktować mnie jak księżniczkę, zorganizowałabym taką imprezę już jakiś czas temu— Perlistym uśmiechem obdarowała każdego z nich, a chwilę później chwyciła po kieliszek z szampanem. — Wypijmy za wspaniałą noc, o której już jutro nie będziemy pamiętać! — Delikatnym szkłem stuknęła w oba kieliszki, które w swoich dłoniach dzierżyli Seojun i Minsoo.
Mimo, że zabawa tak naprawdę jeszcze się nie zaczęła, Ari już porównywała dzisiejszą noc do ostatniego tego typu wydarzenia, na jakim dane jej było gościć. Zeszłoroczna impreza dalej pozostawiała po sobie słodko-gorzki posmak. Kłótnia z Seojunem, spotkanie z Minsoo i wszystko pomiędzy. To, że teraz byli tutaj wszyscy razem, było wręcz groteskowe. Ari zaśmiała się pod nosem.
UsuńMoże jej wewnętrzne przemyślenia zajęły dłużej niż przypuszczała, bo nagły gwar rozmów i znajome głosy sprowadziły ją na ziemię. Podniosła spojrzenie, by rozejrzeć się dookoła. Każda z twarzy zasłonięta była ozdobną maską, jednak Ari spędziła w otoczeniu tych osób na tyle czasu, by rozpoznać ich bez najmniejszego problemu.
¬¬— Octavia, Cornelia, Gabriel. — zaczęła, sunąc po nich spojrzeniem, aż zatrzymała się na pustym krześle. Dłonią sięgnęła po ozdobną plakietkę, na której widniało imię Jacksona, a jej wzrok mimowolnie powędrował w kierunku dawnej przyjaciółki. — Czyli te ostatnie plotki to jednak prawda? Koniec z zabawą w szczęśliwą rodzinkę? — zapytała, złośliwy uśmieszek wymalowany na twarzy. I może powinna ugryźć się w język, może powinna dwa razy pomyśleć, czy to co mówi jest konieczne, bądź odpowiednie. Może czasem warto było zastanowić się, czy nie sprawiasz komuś przyszłości, ale… czy nie właśnie po to tutaj byli? By dostarczyć dramy, a może przy okazji przedyskutować stare i niezakończone sprawy.
Ari
Całą sytuację między Ari a chłopakami Octavia obserwowała kątem oka, jakby to było najlepsze show, które widziała w całym swoim życiu. Wszystko to, według Blanchard wyglądało jak rodem wyciągnięte z jakiejś nowej, erotycznej książki, która właśnie miała podbić światowy rynek. Aż zdusiła w sobie śmiech, ale ta trójka zdecydowanie wiedziała, jak podkręcić wokół siebie atmosferę. Chyba uwielbiali być na językach ludzi, gdzie to Octavia ostatnio zdecydowanie preferowała ciszę wokół siebie, choć to było nieco trudne do zrealizowania, biorąc pod uwagę to, że ludzie jakimś cudem dowiadywali się o tym, co działo się w jej życiu.
Usuń— Miło Cię widzieć, niekwestionowana Królowa — Octavia rzuciła w stronę byłej przyjaciółki równie złośliwy uśmiech co ona w jej stronę. Zlustrowała brunetkę uważnie, stwierdzając, że nic się nie zmieniła. Nadal wydawała się aż nazbyt pewna siebie, nieco irytująca i pewnie dziecinna, bo do takiego wniosku doszła Octavia jakiś czas po tym, gdy ich kontakt się urwał. Czy tęskniła? Raczej przyzwyczaiła się do tego, że ludzie odchodzą i zmieniają się. Sama się zmieniła i już raczej nie była taka, jak kiedyś. Musiała nieco wydorośleć, choć ciężko jej było powiedzieć, że tak się stało. Nadal uważała, że była tą Octavią co kiedyś, choć nieco większym bagażem życiowym.
Upiła łyk szampana, śmiejąc się na słowa Ari. Czy myślała, że to naprawdę zrobi na Octavii jakiekolwiek wrażenie? Cóż, myliła się. Po Octavii jej słowa spłynęły jak po przysłowiowej kaczce.
— Cóż, chyba nawet nigdy ta zabawa się nie zaczęła. — odparła ze spokojem, choć przez głowę Octavii przebiegła myśl, że Ari zdecydowanie powinna zastanawiać się nad swoimi słowami. Niektóre sprawy po prostu lepiej było przemilczeć.
— Ale widzę, że Ty też nie próżnujesz. Jak to jest, chłopaki? Nie wiem, wymieniacie się nią? Ściągasz pierścionek, kiedy wychodzisz sama do restauracji, gdzie na Twój widok ślinią się faceci, a Ty cieszysz się z tego, że jesteś w centrum uwagi? — zapytała, przechylając głowę w lewą stronę. Spojrzała zaciekawiona na Ari, Minsoo i Seojuna, po czym znów przeniosła wzrok na brunetkę, kiwając głowę w stronę jej pewnie obłędnie drogiego pierściona. Cmoknęła przy tym, unosząc w górę jedną brew. Cóż, jeśli Ari Min za wszelką cenę chciała bawić się w niecałe przytyki, proszę bardzo, Octavia była gotowa i nawet chętna na tego typu zabawę.
— Cóż, wszyscy przy tym stoliku jesteśmy nieźle pojebani, jeśli chodzi o życie uczuciowe, nieprawdaż? Wypijemy za to? — zapytała, unosząc w górę kieliszek z alkoholem.
— A potem, proponuję nie psuć nam dobrej zabawy. Po prostu korzystajmy z tego, że ta ździra, jaką jest Plotkara, wszystko stawia — dodała z uśmiechem.
O.
Minsoo z Seojunem wymienili porozumiewawcze spojrzenie tuż przed tym, gdy oboje zaoferowali Ari ramię. Dzisiaj mieli się bawić w trójkę, puścić przeszłość w niepamięć i… puścić też wodzy fantazji. Ale to może później, po kilku drinkach, i to tych raczej mocniejszych.
UsuńZasiedli w końcu na swoich miejscach. Minsoo prychnął głośno, odczytując nazwę ich stolika z ozdobnej kartki, którą wybrała dla nich Plotkara, po czym pokręcił głową z rezygnacją, uznając w myślach, że ta dziewczyna (o ile to w ogóle była dziewczyna, a nie jakiś podstarzały szaleniec) musiała mieć naprawdę niepokolei w głowie. Niemniej poczucie humoru posiadała. Chłopak uśmiechnął się do towarzyszy na powitanie, mamrocząc pod nosem ciche „cześć”. Na uwagę brunetki o trójkątach roześmiał się, unosząc brwi, i przewrócił oczami.
— Tylko nie te trójkąty — powiedział z rozbawieniem. — Serio, jeszcze jeden komentarz na tej głupiej stronie o trójkątach będzie moim trzynastym powodem.
Tymczasem Seojun sunął leniwie po twarzach zgromadzonych gości. Zatrzymał się dłużej przy Cornelii, której puścił oczko na powitanie, uśmiechając się przy tym szelmowsko. Jak zawsze wyglądała jak pierwszorzędna gwiazda. Kiwnął też głową w kierunku Octavii, którą oczywiście znał z racji jego relacji z Jacksonem… No i oczywiście z pierwszej strony bloga solenizantki! Gabriela kojarzył tylko z opowieści Min, bo ci od dawna się przyjaźnili, i jemu również skinął głową.
— Zdrowie — mruknął do Ari i przechylił kieliszek. Musujący, zimny szampan podrapał go lekko po gardle. — Obyśmy tylko nie zapomnieli drogi do domu.
— Twój kierowca będzie pamiętać — opowiedział mu Minsoo, zerkając na niego ze złośliwym uśmiechem. Dopiero wtedy brunet dostrzegł naszyjnik, który Ari wybrała jako dopełnienie stylizacji i jego brwi drgnęły mimowolnie, ale nic nie powiedział. Zamiast tego odwrócił się do innych gości, choć kąciki jego ust powędrowały mimowolnie w górę.
Seojun ułożył z przyzwyczajenia dłoń na udzie dziewczyny. Gdy usłyszał jej złośliwe uwagi, jego usta rozszerzyły się w uśmiechu, diabelski błysk pojawił się w jego oczach, lecz palce zacisnęły się mocniej na jej skórze, zostawiając czerwone ślady.
— Easy there, tiger — wymruczał cicho, niemal niesłyszalne. — Bądź grzeczna.
Odpowiedź Octavii wywołała małe poruszenie wśród gości. Chyba wszyscy poczuli to samo — tej nocy będzie się działo! I co jak co, ale oni wiedzieli, jak zaleźć sobie za skórę i gdzie uderzyć, by ukłuło. Cóż, jakby nie było, większość z nich wychowała się razem na Upper East Side. Znali swoje sekrety, sekreciki, wiedzieli o sobie zdecydowanie dużo.
Ale czy nie było to też w jakich pokrętny sposób… miłe?
— Tak, raz ja, raz Seojun — powiedział Minsoo z udawana powagą. — Wtorki i środy są moje. I czasem niedziela, ale tylko do południa. Chociaż pozwalam nosić pierścionek, bo to odstrasza tych natrętnych typów. — Minsoo zerknął w stronę dziewczyny, a jego ręka niby zupełnie przypadkiem znalazła się na jej kolanie.
Jak na takiego zagorzałego przeciwnika trójkątów, był w te klocki całkiem niezły.
— Otóż to, wspaniały pomysł! — powiedział Seojun, a potem uniósł kieliszek, którego chwilę wcześniej napełnił z powrotem kelner. — Za bycie pojebanymi w życiu uczuciowym!
Uśmiechnął się, patrząc w kierunku Ari i Minsoo. Zauważył rękę bruneta na kolanie jego dziewczyny, ale mówiąc szczerze, mało go to wzruszało.
Mama mu zawsze powtarzała, że sharing is caring.
— I chyba sobie sami odpowiedzieliśmy na pytanie. Jeśli wydarzy się tu jakaś drama, to na pewno przy naszym stoliku — dodał konspiracyjnym szeptem, zasłaniając teatralnie usta. — Brakuje nam tylko zeszłorocznej butelki.
Min wyprostowała się w krześle, spod przymrużonych powiek uważnie przyglądając się Octavii. Wsłuchiwała się w jej słowa, a gdy brunetka skończyła swą wypowiedź, Ari zaśmiała się radośnie, jakby właśnie sobie żartowały nad filiżanką herbatki w niedzielne popołudnie, a nie usiłowały rzucić w swoim kierunku uszczypliwymi uwagami.
UsuńTak, minęło dość sporo czasu od kiedy dziewczyny mogły nazwać siebie kimś bliskim, jednakże Ari dalej zacięcie uważała, że rozpad ich przyjaźni nie był jej winą, a hipokryzją ze strony Blanchard. Jak inaczej można było określić wściekłość, jaką brunetka obdarzyła swoją młodszą koleżankę na wiadomość o tym, że ta przespała się Jacksonem, z którym - jeśli chcemy zagłębiać się w szczegóły – Octavii nic oficjalnego, nie łączyło. Nie, jak wtedy, kiedy to Cornelia poddała się chwili zapomnienia w ramionach Howarda – o czym Min wiedziała, podobnie jak reszta Wielkiego Jabłka od nikogo innego, a właśnie Plotkary - i to jakoś Octavia potrafiła wybaczyć. Tak, hipokrytka. Zdecydowanie.
Więc co innego pozostawało Ari, jak nie uciec się do dawnych zagrywek niczym ze szkolnej ławki - gdzie walka o przetrwanie była na porządku dziennym, a im bardziej potrafiłeś kimś pomiatać, tym większym szacunkiem cię obdarzano - i zachowywanie się jak wyrachowana, cyniczna suka. Bo przecież to był jedyny mechanizm obronny, jaki Min znała.
— Czekaj, jak to szło… — zaczęła, udając zamyślenie, by po chwili klasnąć głośno, jakby nagle doznała olśnienia. — Co dwie głowy, to nie jedna i to samy tyczy się par rąk. Jesteśmy młodzi, po co się ograniczać? Szczególnie, jeśli skończy się to pustym krzesłem obok. — Tu wskazała na siedzenie, gdzie miał spoczywać były/niedoszły/przyszły partner Octavii.
I chciała dodać więcej, ale uścisk dłoni Seojuna, skutecznie ją powstrzymał. Oparła się więc o krzesło, rozsiadając wygodnie, pozwalając by jego palce rozmasowały bolące miejsce, na chwilę zapominając o czym tak właściwie rozmawiali.
Kiedy Minsoo zaczął swą wypowiedź, którą każdy kto nie znał ich sytuacji z pewnością kupiłby jako stuprocentowo autentyczną historię, Ari sama przyglądała mu się z podziwem, a na ciepło jego dłoni na swoim kolanie, odpowiedziała pochylając się do przodu, tak by wsunąć krzesłem głębiej pod stół, a jej drobne palce chwilę później znalazły się na wierzchu jego ręki, ściskając delikatnie. Zdawała sobie sprawę z tego, że stąpa po cienkim lodzie i z każdą chwilą pozwala na więcej, ale kiedy skrzyżowała spojrzenie z Seojunem, którego twarz rozpromieniał szeroki uśmiech, ciężar jaki zdawał się spoczywać na jej barkach, nagle ulotnił się, a sylwetka Min zrelaksowała w odpowiedzi. Również uniosła swój kieliszek, by wypić za ich nieszczęsne podboje miłosne, ale zamiast jedynie skosztować szampana, przechyliła szkoło i przełknęła całą zawartość na raz.
— Nie wiem jak wy, ale ja tutaj zostaję. — mruknęła nieco ciszej, tak by jej słowa dotarły jedynie do chłopaków, pomiędzy którymi była usadowiona. Ze swojej mikroskopijnej rozmiarów torebki wygrzebała dwie karty i kolejno ułożyła po jednej naprzeciw Minsoo i Seojuna. — Tak na wszelki wypadek, gdyby jednak kierowca zapomniał, gdzie ma jechać.
Odchrząknęła głośniej, by zwrócić na siebie uwagę każdego przy stole i unosząc jedną z brwi ku górze zadała im wszystkim pytanie.
— No to jaki mamy plan na dzisiejszy wieczór? Nie żeby pogawędka nie była przyjemna, ale zaczynam się nudzić. — Udawany grymas niezadowolenia, wykrzywił jej wymalowane na czerwono usta. — Już nawet powtórka z rozrywki w formie gry w butelkę jest bardziej ekscytująca. A jeśli ktoś potrzebuje czegoś na rozluźnienie, to nawet chętnie się z wami podzielę. — Tu poklepała swoją ułożoną na stole torebkę, w której skrywało się kilka małych woreczków. Spojrzała na każdego, jednak postanowiła uniknąć skrzyżowania spojrzenia z Gabrielem, wiedząc, że on raczej na tę propozycję nie przystanie, a wręcz przeciwnie, pokiwa głową w dezaprobacie.
Ari
Nagle z głośników rozbrzmiała krótka melodia, zagłuszając wrzawę, która zapanowała w pomieszczeniu.
Usuń— Hej, ludzie! Jak dobrze Was widzieć! — Damski głos należał do znanej aktorki, Kristen Bell. — Queen’s BDAY rozpoczyna się właśnie teraz! Proszę, wznieście… ponownie kieliszki szampana i wypijmy za zdrowie Królowej! Moje i wasze zdrowie! — Nastąpiła krótka przerwa, a po sali pełniej ludzi rozległy się piski i oklaski. — By trochę was rozruszać, bo wydajecie się jeszcze nieznośnie spięci, proponuję wam małą grę. Zaraz obok was pojawią się kelnerzy, którzy rozdadzą wam wypełnione po brzegi kieliszki. Gra jest prosta… Albo wyjawiasz sekret, albo shot! — Jak na zawołanie, do sali wkroczyli kelnerzy zaopatrzeni w tace z kieliszkami z różowym płynem. — Miłej zabawy! Zobaczmy, komu uda się dotrwać do rundy numer dwa! Xoxo, Gossip Girl.
Seojun uniósł pytająco brwi, choć dalej uśmiech nie schodził mu z twarzy i przykrył dłonią kartę hotelową, zerkając to na Ari, to na Minsoo, który też wydawał się zaskoczony. Przez chwilę chłopaki wymieniali spojrzenia, a potem jak na sygnał, oboje zabrali ze stołu klucze do wynajętego apartamentu i wsunęli w wewnętrzne kieszenie marynarek. Nikt nic nie powiedział i chyba nie trzeba było nic mówić — cała trójka zrozumiała się bez słów.
UsuńZ dzisiejszej nocy nie będą się rozliczać.
— Hej, butelka była całkiem niezła, ja bym to chętnie powtórzył — mruknął Seojun, zerkając na towarzyszy. Jego wzrok zatrzymał się na Octavii, która jako jedyna oprócz nich brała również udział w zeszłorocznej zabawie. — Trzeba przyznać, że bawiliśmy się wyśmienicie. — Skinął głowa na kartę z nazwa ich stolika. — Ale pewne rzeczy pozostały takie same.
Nagle ich rozmowę przerwał komunikat Plotkary. Minsoo zrobił wielkie oczy, wsłuchując się w słowa dziewczyny, a potem z zachwytem rozglądał się po sali, gdy grupa kelnerów wyszła, by rozdać im drinki potrzebne w zabawie. Miał mieszane odczucia względem tej strony z plotkami i nie brał jej kompletnie na poważnie, ale był urzeczony tym, co się właśnie działo — tajemnica, która otaczała całe to wydarzenie, jak i samą solenizantkę, sprawiała, że czuł się, jakby grał w jakąś dziwną grę.
Dziwną, ale ekscytującą!
— Ja mam sekret, o którym wam — skinął głowa w stronę Ari i Seojuna, poprawiając maskę na twarzy — nie mówiłem, ale obawiam się, że na części z was nie zrobi to żadnego wrażenia, bo nie będziecie wiedzieli, o kim mówię. — Jego serce zaczęło bić szybciej. W zasadzie to już dawno się zabierał za to, żeby podzielić się tym faktem z dziewczyną siedząca obok. Nie mógł się doczekać, co powie… a jej reakcja jemu powie bardzo dużo. — Jeszcze w Korei spotykałem się w sekrecie z Moon Sohee.
— Moon Sohee! W-wow! — krzyknął Seojun i wyciągnął rękę, a potem przybił z Minsoo piątkę.
Moon Sohee była jedną z wschodzących gwiazd w Korei, aktorką, która przebiła się na rynek międzynarodowy. Półtora roku wcześniej zagrała w bardzo znanej produkcji, która wywindowała ją na szczyt popularności. W rodzimym kraju tej trójki wszyscy ją znali.
— Tak, tak — roześmiał się Minsoo. — Ale ze względu na mnie musieliśmy się, wiadomo, totalnie ukrywać. Idol przed debiutem w związku? To by nie przeszło. — Ułożył dłonie na piersi i uśmiechnął się sztucznie, przymykając oczy. — Musimy być jak najdłużej available. — Wyciągnął rękę i zamachnął palcem w stronę każdego z gości. — Ale ani słowa… bo jak się ktoś wygada, to będę wiedział kto! — Roześmiał się szczerze i sięgnął po jeden z małych kieliszków. Jeszcze go nie potrzebował, ale czuł, że prędzej czy później się tak stanie.
Seojun postukał palcami o blat stolika.
— Ale zaraz… to ma być tak, że mamy wyjawiać sekrety po kolei czy rzeczywiście jak w butelce zadawać sobie pytania? — Zerknął na towarzyszy przez sobą. — Jak myślicie!
Obserwował i przysłuchiwał się wymianie zdań z boku. Zbyt długo nie było go na Upper East, odcięcie się do tego wszystkiego sprawiło, że kompletnie zapomniał, jak to jest mieć setki tajemnic, wciągnąć się w dziwne związki, żywić nienawiść do kogoś za to, że źle się spojrzał. Chwilami chyba tęsknił za takimi problemami. Za Gabrielem, którym był wtedy. Przed swoją wielką przemianą w rozsądnego faceta z pewnością wpadłby tutaj z butelką dobrej whisky, być może nawet i wskoczyłby na stół, aby rozkręcić imprezę. Szukałby uparcie Plotkary, aby zdradzić jej tożsamość lub byłby już w drodze do basenu, robiłby wiele rzeczy, aby zwrócić na siebie uwagę. Teraz przyszło mu słuchać Ari i Octavii, nawet nie wiedział o co im właściwie poszło. Dobrze wiedział, że wchodzi w miejsce, w którym będzie pełno narkotyków, które mogą być kuszące i na swój sposób były. Czy zaszkodziłoby mu, gdyby wziął coś na poprawienie humoru? To był właśnie jeden z powodów, dla których wolał trzymać się od takich miejsc z daleka. Długo nic nie mówił, pijąc powoli swoją whisky, która skończyła się znacznie szybciej niż mógł tego chcieć. Zaczepił przechodzącego kelnera, aby przyniósł mu kolejną i oddał pustą szklankę. Do baru daleko nie było, ale ruszać się stąd nieszczególnie miał ochotę.
UsuńUniósł brew, kiedy rozbrzmiał komunikat. Wieczór dopiero się zaczął, a już robiło się coraz ciekawiej. Wyjawianie sekretów sobie nawzajem, czy nie na to właśnie liczyła Plotkara? Nie byłby zdziwiony, gdyby pod stolikami były mikrofony, a wszystko to, co tu powiedzą następnego dnia zostałoby opisane na stronie Plotkary. Gdyby tak było, musiałby przyznać, że byłoby to całkiem ciekawe zagranie.
— Wydaje mi się, że zasady możemy ustalić sami — powiedział Salvatore — możemy iść po kolei albo losować, jak w butelce. Jest nas tak wystarczająco mało, że spokojnie możemy iść po kolei. O ile reszta ma chęć na dzielenie się swoimi sekretami. — Wzrok bruneta prześlizgnął się po trzech dziewczynach. Dopiero weszły pierwsze drinki, języki były jeszcze mocno splecione, do zdradzania swoich sekretów mogło nie być chętnych.
Sam nie był zbyt chętny do tego, aby czymkolwiek dzielić się z resztą. Jeszcze jakiś czas temu byłby pierwszy, aby opowiadać o wszystkim. Obecnie wstrzymywał się z różnymi rzeczami, zachowując je po prostu dla siebie. Uznał jednak, że nie chce zbyt szybko się upić. Nie wiedział czym jest różowy płyn, jak mocny jest i póki co bezpieczniej było trzymać się picia whisky, z którą dobrze się zapoznał.
— Na początku tego roku spędziłem cztery dni w areszcie w — wyznał i wzruszył lekko ramionami.
G.
Ari otworzyła usta, by wyrazić swoją opinię na temat zaproponowanej gry, gdy z głośników nagle zaczął wybrzmiewać znajomy głos. Dziewczyna ściągnęła brwi, jakby właśnie ciężko nad czymś kontemplowała, próbując dojść do tego, gdzie już słyszała kobietę z głośników. Radio? Nie, może telewizja? Czy ona wynajęła aktorkę?! Aż podskoczyła na krześle, by podzielić się odkryciem z resztą towarzystwa, a przy okazji poprzeklinać tę pretensjonalną zdzirowatą wariatkę, zwaną Plotkarą, ale Minsoo ubiegł ją, gdy sam tak chętnie wyrwał się do podzieleniem sekretem z własnego życia.
UsuńWięc obróciła się w krześle, by spoglądać na niego swobodnie, i odchyliła tak, że plecami opierała się o ramię Seojuna. I początkowo naprawdę była podekscytowana na małą historię swojego przyjaciela z dzieciństwa - który również był jej byłym, a teraz i wschodzącą gwiazdą - ale, gdy ten wspomniał o jakiejś drugorzędnej aktorce, znanej z tego, że mimika jej twarzy zawsze wyglądała, tak, jakby odgrywany przez nią charakter był w stanie ciągłego zaparcia i bólu brzucha, uśmiech z jej ust zamienił się w cienką linię.
Prawdą było, że jeszcze pięć minut temu wspomniana Moon Sohee odgrywała rolę w kilku z jej ulubionych dram, a Min będąc w Korei nawet udała się do tego samego fryzjera co aktorka, prosząc o ten sam czekoladowy odcień brązu. Ale teraz? Teraz Moon Sohee mogła zostać zjedzona przez koreańskich netizens pod najnowszym artykułem Dispatch i Ari byłaby jedną z tych, wylewających swą frustrację na klawiaturę laptopa.
Moon Sohee cancel party has officially begun
Kiedy Seojun podniósł się nieco, by pogratulować Lee i zbić z nim piątkę, Ari odskoczyła od niego jak poparzona, ponownie obracając się w swoim krześle i dosuwając do stołu. Była wściekła, trzęsły jej się dłonie, a zmarszczka pomiędzy brwiami pogłębiała z każdą sekundą. Jeszcze chwila i będzie musiała zacząć sobie wstrzykiwać botoks przed dwudziestką! Dziewczyna zaczerpnęła powietrza i przymknęła na chwilę oczy, w myślach licząc do dziesięciu, a gdy je otworzyła, wzruszyła delikatnie ramionami i wyrazem twarzy pełnym zobojętnienia sięgnęła po kolejny kieliszek szampana.
— Moon Sohee? Nigdy o niej nie słyszałam. — I może jej mina wyglądała neutralnie, ale barwa głosu był o kilka tonów wyższa, niż naturalnie. Prawdę mówiąc, to Min Ari niemalże piszczała, a zaczerwienione uszy wcale nie pomagały w zatuszowaniu jej prawdziwej reakcji, na wieść o Minsoo i jego tajemnych romansach. — Ktoś o niej słyszał? Nie? To tak, jakbym powiedziała, że poszłam na randkę z chłopakiem, który namalował mural przy dziedzińcu Constance! Ktoś pamięta, jak on miał na imię? Tak myślałam! — Z zapartym tchem wypluwała z siebie kolejne to słowa, nie zwracając uwagi na to, że brzmi jak pierwszorzędna wariatka. Na sam koniec uśmiechnęła się sztucznie i dopiła resztę ze swojego kieliszka.
W czasie, kiedy to Ari na chwilę zamilkła, Gabriel postanowił podzielić się swoim sekretem i na szczęście to pomogło dziewczynie nieco rozproszyć swoje myśli i skraść jej ciekawość. Zrobiła wielkie oczy, bo przecież mimo jego ucieczki z samego centrum Manhattanu dalej utrzymywali ze sobą kontakt, więc myślała, że wiedziałaby o czymś takim jak pobyt w areszcie.
— Myślałam, że teraz jesteś grzecznym chłopcem? Co przeskrobałeś? — Diabelski uśmieszek wkradł się na jej usta, gdy wypowiadała te słowa. Owszem, wspierała przyjaciela w jego nowych wyborach i ścieżce życia jaką obrał, jednakże dalej czasem uważała, że ten rok temu było nieco bardziej… zabawny.
Usuń— No dobra, to teraz moja kolej. Jak zapewne już wszyscy wiecie, Min Ari nie rozpocznie w tym roku nauki na prestiżowym Yale, ale. — Ari zamilkła na chwilę, by nadać swojej wypowiedzi nieco dramaturgii, dodatkowo przyglądając się każdemu z osobna. — Złożyłam aplikację na Narodowy Uniwersytet Seulski i zostałam zaakceptowana na semestr wiosenny. Więc… więc może za pół roku już mnie tutaj nie będzie.
Uśmiechnęła się słabo sama do siebie, a jej dłoń powędrowała w kierunku klatki piersiowej, na której spoczywał łańcuszek. Drobnymi palcami zaczęła obracać serduszko, gładząc je kciukiem, w myślach przywołując dobre wspomnienia.
Ari wariatka
Jackson nie planował pojawiać się na urodzinach Plotkary. Jeden raz w zupełności by mu wystarczył, więc gdy wciskał się w nowiuteńki garnitur z welwetu o kolorze głębokiej zieleni, która pod wpływem innego światła zdawała się niemal czarna, nie wiedział co nim kierowało. Za to pod spodem miał klasyczną czarną marynarkę, z rozpiętymi u góry guzikami, bo nie miał zamiaru nad wyraz stroić się dla tej idiotki Plotkary, która ostatnimi czasy przechodziła samą siebie. Nie żeby nie lubił być w centrum zainteresowania, niekiedy nawet i zaśmiał się czytając głupawe posty, ale zwykle był to splot gównianych problemów.
UsuńWysiadł z limuzyny, modnie spóźniony pojawiając się dawno po rozpoczęciu imprezy. Sam. Dobrze jednak wiedział kogo spotka na miejscu i jaką sensację tym wywoła, ale cóż każdy na Upper East Side był pod ciągłym ostrzałem szmatławców i siebie nawzajem. Wszedł do środka z dłonią wsuniętą w jedną kieszeń spodni, zerkając przelotnie na tablicę z rozpiską stołów. Parsknął pod nosem widząc jakże trafną nazwę i doborowe towarzystwo.
Ruszył dalej po drodze zgarniając z baru whisky z lodem i kierując się do odpowiedniego stolika. Wzrokiem przeskakiwał po zebranych gościach rozpoznając większą część twarzy, którą nie trudno było kojarzyć wychowując się pośród nich. To było całkiem słodkie, że znali się tyle lat i odnajdywali przyjemność we wzajemnym rzucaniu sobie kłód pod nogi.
Podszedł wreszcie do właściwego stolika stając nad zebranymi, a dokładniej tuż za Octavią. Ułożył dłoń na jej ramieniu gładząc palcami jej ciepłą skórę. Oczywiście, że mógł wziąć na wstrzymanie i darować sobie uszczypliwości, ale po co? Przecież nie po to się tutaj wszyscy zebrali, by sobie słodzić i rzygać tęczą.
— Przyjaciele, jak miło was widzieć! — rzucił na powitanie niemal na każdej osobie zatrzymując chwilowo swoją uwagę. Uśmiechnął się łobuzersko na widok Ari siedzącej pomiędzy Seojunem i Minsoo, którego akurat nie miał okazji lepiej poznać. Wychylił się nieco w bok na jednej nodze widząc dłonie chłopaków na nodze dziewczyny. — Widzę, że nic się nie zmieniło. — skomentował obchodząc stół i zajmując odpowiednie miejsce.
— A więc, jak wiele mnie ominęło? — zagadnął pociągając zaraz spory łyk alkoholu. — Gabe, dawno się nie widzieliśmy. — dodał, gdy skrzyżował wzrok z tatuażystą. Dawno się nie widzieli, ale dobrze wiedział, że chłopak nie próżnował w zabawie w grzecznego chłopca. Z nikim tak dobrze nie odbijało się sobie dziewczyn jak z młodym Salvatore. Tak, więc starych nawyków nie do końca się wyzbył.
— Ari, gratuluję. Ciekaw jestem, czy zabierasz tą dwójkę w pakiecie, czy jednak zostawisz nam któregoś z chłopaków? — pogratulował, gdy podchodząc zasłyszał strzępek jej wypowiedzi.
Jackson niespodzianka
Octavia uważnie obserwowała każdego, kto siedział przy ich stoliku. Cała ta zabawa, która wymyśliła Plotkara, ta głupia zdzira, była w jej stylu. Idealny sposób, żeby wyciągnąć z nich wszystko, co najgorsze chowali głęboko w sobie i raczej nie chcieli sie tymi sekretami dzielić z kimkolwiek innym, niż najbliższymi osobami. A tym oto sposobem, za kilka dni wiedzieć miał o tych sekretach cały Nowy Jork. Blanchard westchnęła cicho, chwyciła kieliszek i zamieszkała alkoholem, który obił się o ścianki szkła. Spojrzała szybko na Gabriela, który wyznał, że wylądował w szpitalu, potem na Ari, która przyznała się do tego, że nie dostała się na wymarzony uniwersytet. W końcu na Minsoo, który wspomniał o kimś, o kim Octavia nie miała zielonego pojęcia. Po prostu nie znała zbyt wielu azjatyckich gwiazd prócz tych, które przybywały do Nowego Jorku, żeby jeszcze bardziej podkręcić swoją karierę.
UsuńSama nie wiedział, co mogła powiedzieć. Jaką tajemnice wydać na światło dzienne, żeby nie była to też jedna z tych gorszych, o których żaden z obecnych nie wiedział.
Więc kiedy już miala się zbierać za to, żeby się odezwać i wyjawić swoje brzydkie rzeczy, stało się coś, czego się nie spodziewała. Nawet nie zauważyła, kiedy Jackson pojawił się na sali, bo traf chciał, że siedziała tyłem do wejścia, a i też nie spoglądała w stronę baru. Aż podskoczyła na krześle, kiedy poczuła jego dłoń na swoim ramieniu. Nawet nie musiała się odwracać, bo bardzo dobrze wiedziała, kto za nią stoi. I uparcie nie robiła tego przez dłuższy czas, jakby bała się spojrzeć na blondyna.
— Okej, moja kolej — odchrząknęła, po czym dopila do końca resztkę szampana, który został w jej kieliszków. Ot, dla odwagi.
— Jak miałam jakieś piętnaście lat to wplątałam się w romans z pracownikiem mojego ojca. Trwał dwa lata, a on potem przeniósł się do konkurencji i aktualnie pnie się po szczeblach kariery — wyznała, choć nie sądziła, że to było coś złego. Każdy w tym mieście miał za sobą jakiś romans, jednak ona wtedy była młoda i niejeden mógłby uznać, ze została po prostu wykorzystana.
— A teraz was szczerze przepraszam, muszę skorzystać z toalety — mówiąc to, odsunęła swoje krzesło i wstała ze swojego miejsca, uśmiechając sie lekko.
— Nel, masz może… puder? — zapytała, mając nadzieje, ze przyjaciółka zrozumie i co jej chodzi.
Tay
— Bo jestem, ale koleś prosił się o wpierdol. Więc mu przyłożyłem, stracił kilka zębów — odpowiedział i wzruszył ramionami, jakby to nie było nic takiego. Obecnie Gabriel nie wchodził w żadne bójki, a na pewno starał się ich unikać. Ta była wyjątkiem, a koleś go naprawdę mocno zirytował, aż w końcu wkurzył się na tyle, aby puściły mu wszystkie hamulce. Upił więcej whisky ze swojej szklaneczki, której zawartość w zastraszająco szybkim tempie znikała. Na szczęście sam stolik wypełniony był po brzegi przeróżnym alkoholem, nie musieli nigdzie chodzić czy wołać kelnerów, aby coś im przynieśli.
Usuń— Poważnie? — spytał, gdy usłyszał o tym, gdzie Ari zamierza studiować. Uważnie przyglądał się dziewczynie. — Opuściłabyś Nowy Jork? — Jakoś ciężko było mu sobie wyobrazić to, że mogłoby jej tu nagle nie być. Przyzwyczaił się do obecności Ari w tym miejscu. Jako jedyna przez ten cały czas wiedziała, gdzie był i co robił, nawet teoretyczna myśl, że zaczynałaby studia w innym kraju była dziwnie przytłaczająca. Ale to wciąż była tylko myśl, a plany w końcu lubiły się zmieniać.
Pojawienie się Jacksona raczej zaskoczyło wszystkich. Gabriel nie widział go od naprawdę długiego czasu. Kontakt jakoś po prostu się urwał, nie odnowili go. Jasne, że żałował. W pokręcony sposób, w końcu znali się od gówniarza i przeżywali razem przeróżne przygody, trzymali swoje sekrety.
— Jack, trochę tego czasu minęło — odparł, a uśmieszek schował za szklanką. Wypił resztę alkoholu, a puste naczynie odstawił na stół.
Sekret, który wyjawiła Octavia chyba nie powinien zrobić na nikim wrażenia. Może na przeciętnych osobach by zrobił. Oni… w ich towarzystwie romanse z wspólnikami ojców były normalne. Co wcale nie znaczyło, że były w porządku. Sam wplątał się w zeszłym roku w coś podobnego, ale Amandy od dawna nie było już w Nowym Jorku. Gdyby nie ojciec, sam siedziałby teraz w pieluchach, a tego wcale nie potrzebował i nie chciał.
W tym samym momencie, kiedy pojawił się Jack, Nel przymrużyła oczy. Wbiła wzrok w blondyna, a ten, gdyby mógł – zabiłby. Zacisnęła usta w wąską linijkę. Uważając też na to, aby nie rozmazać sobie szminki dookoła ust. Wolała nie chodzić z czerwonymi śladami na początku imprezy.
— Ty dupku — warknęła, wciąż nie spuszczając wzroku z Howarda. Wściekła Nel to był rzadki widok w ostatnim czasie. Jakoś tak wyszło, że życie w miarę szło po jej myśli, a raczej tak było do czasu. — Tak zajebiście ciężko odpisać na sms? Chcecie sekretów? Mogę zdradzić sekrety — wycedziła. Zrobiła krótką przerwę, aby napić się szampana, choć znacznie bardziej potrzebowała wódki. — Z Jackiem mamy krew na rękach.
Nawet nie spoglądała na innych, aby zobaczyć ich reakcję. W zasadzie to jej to nie obchodziło, to też nie tak, że faktycznie zatłukli kogoś. To był wypadek, ale narracja rodziny poszkodowanego była znacznie inna. Uśmiechnęła się złośliwie w stronę Howarda, popijając szampana. Po chwili przeniosła wzrok na Octavię, do której już znacznie cieplej się uśmiechnęła.
— Jasne, skarbie. Estee Lauder ci pasuje? Albo sypki, taki też mam. Ari, idziesz z nami? A Jack dokończy wam historię, prawda?
Wstała ze swojego miejsca chwytając swoją złotą torebkę i podeszła do Octavii, którą chwyciła pod ramię.
C. & G.
— Dosłownie, aniołek — odparła nieco rozbawiona na słowa Gabriela, spoglądając na niego kątem oka. Wiadomym było, że gdzieś tam głęboko nadal czaił się ten dawny Gabriel, którego wszyscy dobrze znali. Być może wystarczyłby zapalnik, jedna mała iskra, żeby Salvatore znów zaczął zachowywać się tak jak dawniej, a mimo wszystko radził sobie całkiem nieźle w nowej wersji siebie, będąc w dobrze znanym sobie towarzystwie, które można było określić jako destrukcyjne. Bo może i teraz zachowywali się względnie, to za jakiś czas coś musiało się zepsuć, Octavia czuła to w kościach.
UsuńNastępnie spojrzenie przeniosła na Ari Min, zastanawiając się nad tym, czy dziewczyna faktycznie byłaby w stanie opuścić Nowy Jork na rzecz Korei i nauki na tamtejszym uniwersytecie. Gdzieś w głębi siebie stwierdziła, że dziwnie by było bez Ari, jednak nie powiedziała tego głośno.
Zachowanie Cornelii nieco zbiło Octavię z tropu, dlatego też spojrzała na blondynkę z uwagą, a później to samo spojrzenie w końcu spoczęło na Jacksonie. Lustrowała go uważnie, nie odzywając się przy tym. Niemniej jednak, była pod wrażeniem tego, że Jackson tak szybko wyprowadził Cornelię z równowagi, praktycznie się przy tym nie odzywając do niej. Octavia uniosła w górę jedną brew, ciekawa tego, jak rozwinie się dana sytuacja. Liczyła na… w sumie sama nie była do końca pewna, co takiego chciała zobaczyć, ale po minie przyjaciółki oraz tego, jak się zachowywała, wiedziała, jak bardzo Nel powstrzymuje wszystkie emocje i nerwy, które zaczęły nią wręcz szarpać w momencie pojawienia się Jacksona. I chyba tak jak każdy, tak i Octavia nagle zaciekawiły słowa Cornelii. Cóż, to zdecydowanie nie był sekret, który Jack zapewne chciał się podzielić, ale teraz już nie miał wyboru. Cornelia postawiła go pod ścianą, wszystkie spojrzenia były skierowane w jego stronę.
— Och — Octavia w sumie była w stanie powiedzieć tylko tyle. — Szybko poszło. Dawno nie widziałam Cię takiej wkurwionej. Okej, Ari, zbieraj się. Zdecydowanie naszej trójce przyda się teraz… poprawa makijażu — mówiąc to spojrzała na Min, czekając na to, aż dziewczyna wstanie ze swojego miejsca.
— Sypki. polubiłam się z nim ostatnio. Bardzo dobrze działa — dodała, uśmiechając się w stronę Cornelii, jakby chcąc ją nieco uspokoić, choć wiedziała, że na tą chwilę będzie to ciężkie zadanie.
— W drodze powrotnej zahaczymy o bar. Dziewczyny, zdecydowanie przyda nam się tequilla.
O.
Zerknął krótko na Octavię, gdy ta pochwaliła się swoimi nastoletnimi podbojami. Poruszali się na razie po bezpiecznym gruncie, bo chyba każdy z nich mógł pochwalić się przelotnymi romansami z kimś starszym lub wręcz przeciwnie.
Usuń— Przeniósł się, czy ojciec dał wam szlaban? — odpowiedział mrużąc nieco oczy i patrząc na dziewczynę znad szklanki, z której popijał drinka. Jeśli chciała znaleźć mu za skórę to nie miał zamiaru pozostawać jej dłużnym. Mieli niewyobrażalną słabość do robienia sobie na złość i to od samego początku.
— Oh, to wy dwie znowu się przyjaźnicie? — zagadnął z przekąsem, przeskakując wzrokiem z blondynki na brunetkę i z powrotem. Ostatnim razem Octavia wykreślała Nel z listy przyjaciół i osób godnych jej uwagi. — Jak miło. — podsumował z niewielkim, fałszywym uśmieszkiem. Jeśli Plotkara życzyła sobie dramatów here he comes.
— W wielkim skrócie, skoro księżniczka wyciągnęła to na wierzch. Zaprosiła jakiegoś frajera na moją imprezę na jachcie. Doszło do wypadku, bo jakiś zjeb postanowił przelecieć swoją laskę na mostku sadzając jej tyłek na panelu sterowania. No i kolega Nel się utopił. Ot cała filozofia. — Wytłumaczył spokojnie jakby opowiadał o pogodzie panującej za oknem. Nie czuł się odpowiedzialny za to co się wydarzyło, w żadnym stopniu. — A nie odbierałem bo zajmowałem się tym burdelem, gdy wszyscy wokół stwierdzili, że to moja wina bo byliśmy lekko nietrzeźwi, a jacht jest mój i w ogóle. — Machnął ręką lekceważąco. Dziwne, że nikt wcześniej o tym nie wiedział, ale to znaczy, że ładnie wszystko zamietli pod dywan. Do teraz, rzecz jasna.
— Mamy na imprezie stół kryminalistów, nie sądzę by moja opowieść mogła wyróżnić się na tle innych. — dodał wzruszając ramionami. Jackson prędzej sprzedałby własnego ojca niż przyznał się, że gdy poczuł na nadgarstkach chłód kajdanek to oblał go zimny pot i trząsł się ze strachu jak osika. Ale w końcu nie uśmiechało mu się spędzać najlepszych dni za kratkami przez jakiegoś idiotę.
Spojrzał z zainteresowaniem na Octavię.
— Proszę, proszę. Hipokrytka numer jeden. Jak ja wciągałem to byłem najgorszym skurwielem, ale sama robisz dokładnie to samo. Twoje zdrowie Tay! — wypalił wznosząc toast. Pamiętał doskonale te liczne awantury, gdy Octavia wpadała do jego mieszkania i dosłownie darła woreczki z narkotykami na strzępy pozbawiając go dobrego towaru w kilka minut. A teraz? Teraz bawiła się w taką rozrywkową dziewczynę.
Dziewczyny zdawały się integrować jakby zapisały się do jakiegoś kółka wzajemnej adoracji.
— A nie-żeńska część towarzystwa ma ochotę ochotę na coś więcej, czy nie? — zaproponował zerkając na Gabriela i dwójkę wiernych towarzyszy Min Ari.
Jackson
Jackson był tą osobą, która bardzo dobrze wiedziała, gdzie wbić Octavii szpilkę. Tak też było i tym razem. Rzuciła mu rozzłoszczone spojrzenie, kiedy usłyszała jego słowa.
Usuń— Przeniósł się. Ojciec nie miał o niczym pojęcia — skłamała gładko, choć prawda była zupełnie inna. Jack Blanchard skutecznie pozbył się swojego pracownika, kiedy tylko dowiedział się, że ten zakręcił się wokół jego wówczas nastoletniej córki. Octavia cicho wierzyła, że wtedy słowa ojca były prawdą. Że Marc po prostu przeniósł się do innej kancelarii i trzymał się od niej z daleka. Naprawdę bardzo chciała w to wierzyć. — Czemu tak nagle Cię to zainteresowało? — zapytała jeszcze, nie spuszczając wzroku z Jacksona. Och tak, robienie sobie na złość było ulubionym zajęciem tej dwójki. Nawet teraz nie potrafili się powstrzymać.
— Zdziwiony? Ty dostałeś drugą szansę, której nie wykorzystałeś. Cornelia nie jest taka głupia — mówiąc to posłała Jacksonowi najsłodszy uśmiech na jaki była w stanie się wysilić. Potem pokręciła głową, widząc jak Jack wręcz lekceważąco podchodzi do tego, co się stało.
— I co Jack, trochę grunt pod nogami się zatrząsł, kiedy Cię zawinęli. Dziwię się, że wcześniej Robert sam Cię nie zatłukł, zanim Cię przymknęli. Podobno był wkurwiony jak nigdy, bo takiego gówna to jeszcze po Tobie sprzątać nie musiał. Mój ojciec całkiem dobrze się bawił, widząc go w takim stanie i odmawiając pomocy — mówiąc to uśmiechnęła się lekko, ale złośliwie. Oczywiście, że pierwszą osobą do której przyszedł Robert Howard był ojciec Octavii. Bardzo się zdziwił, gdy wręcz odbił się od drzwi, słysząc odmowę z ust Jaquesa.
Wiedziała, że powinna odpuścić. Puścić słowa Jacksona mimo uszu, odwrócić się na pięcie i odejść, ale nie potrafiła. Wkurwił ją, po prostu. Nim się obejrzała, zrobiła kilka długich, szybkich i wręcz wściekłych kroków w jego stronę. Stojąc już obok krzesła, na którym siedział Jackson, Octavia pochyliła się w jego stronę, niebezpiecznie zbliżając swoją twarz do jego.
— Słuchaj, Jack. Największym hipokrytą tutaj, to zdecydowanie jesteś Ty. Nawet nie chciałoby mi się żeby odbierać Ci ten tytuł. Nadal jesteś najgorszym skurwielem, nie bój się o to, tego tytułu też nikt Ci nie zabierze. Mogę robić co chcę, i na pewno to nie Ty będziesz mi mówił, co mam robić i jak się zachowywać. — powiedziała, lustrując go spojrzeniem. — Baw się, kochanie. Przecież to jedyne, co tak dobrze Ci wychodzi. Och, może jeszcze znajdzie się tu jakaś napalona na Ciebie małolata, pewnie chętnie skorzystasz z tego, jak rozchyli przed Tobą nogi — dodała, choć wiedziała, że powinna ugryźć się w język, bo tylko wkurwiała Jacksona jeszcze bardziej. Wiedziała, że nie popuści jej tych wszystkich słów.
— To jak moje panie, możemy iść? — zapytała po chwili, prostując się i spoglądając na Cornelię i Ari.
O.
Dzisiejszego wieczoru miała zamiar dobrze się bawić i nawet ta wpadka z jachtu jej tego nie zepsuje. Znała siebie i wiedziała, że jak trochę popsioczy to za chwilę jej przejdzie, a po tym małym wybuchu agresji nie będzie już nawet najmniejszego śladu. Nie widziała Jacka od tamtego czasu, nie wiedziała właściwie, gdzie zniknął, bo nikt nie był łaskawy na tyle, aby ją poinformować. A byłaby bardzo chętna do tego, aby pomóc. Jakby nie patrzeć, ale to była ich wspólna wina. Co prawda te słowo nie istniało w słowniku blondynki, a ona sama nie przyznałaby się do tego, że w czymkolwiek zawiniła. W oficjalnej wersji to był wypadek, bo to był wypadek, a Sean z własnej, nieprzymuszonej woli brał narkotyki. Sądziła jedynie, że skoro razem to wymyślili to będą z tego bagna wychodzić razem, a wyszło na to, że każde z nich musiało wydostać się z tego o własnych siłach.
UsuńWywróciła oczami i dopiła do końca szampana.
— Mi się przynajmniej udało naprawić to, co zjebałam — syknęła w odpowiedzi. W życiu nie sądziła, że walczyłaby o jakąkolwiek relację tak bardzo. Okazało się, że jednak zależało jej chyba bardziej niż Jacksonowi, ale akurat za jego zachowanie i podejmowane decyzje odpowiadać nie mogła.
Przymrużyła oczy, a po wysłuchaniu wersji Jacksona gorzko się roześmiała. Cóż, ich wersje zdecydowanie się od siebie różniły.
— Zapomniałeś wspomnieć o części, kiedy to oboje uznaliśmy, że dobrym pomysłem będzie zaproszenie tego frajera. Ale jasne, zwal to na mnie. Niech ci będzie, Jack. Szkoda, że zapomniałeś, że w tym burdelu byliśmy razem i mój ojciec był chętny, aby ci pomóc, ale najwyraźniej żadnej pomocy nie potrzebowałeś i dałeś sobie radę sam.
W głębi ducha Watson cholernie cieszyła się, że ją to ominęło. Nie wyobrażała sobie tego, że mogłaby trafić do aresztu nawet na parę godzin. Nie była stworzona do czegoś takiego. Była jednak gotowa, aby poruszyć niebo i ziemię (oczywiście używając pieniędzy rodziców), aby oboje wyszli z tego bez szwanku. Ale skoro Jackson uznał, że zrobi wszystko po swojemu – to nic nie mogła zrobić.
— Ominął cię niezwykle nudny pogrzeb, ale przynajmniej dobrze wyglądałam w Chanel.
Jeśli miała szukać pozytywów tej całej chorej, pokręconej sytuacji to szukała ich w sobie. Matka Seana zrobiła niezłą scenę, kiedy zobaczyła Cornelię na pogrzebie, ale w końcu zgrywała zatroskaną koleżankę. Do samego końca nie wyszła z roli. Jedynie teraz trochę ją poniosło, ale to już nie było szczególnie ważne. W końcu znajdowała się w znanym towarzystwie, prawda? W takim, które byłoby gotowe wyciągnąć najgorsze brudy przyjaciół, aby poprawić sobie humor. Cóż, wcale lepsza nie była.
— Nie wytrwam do końca tej imprezy na trzeźwo. I tak muszę poprawić tą durną maskę, chodźmy. Zanim jeszcze się tu wszyscy pozabijamy.
Uśmiechnęła się kwaśno pod nosem. To dopiero byłaby zabawa, gdyby zaczęli w swoją stronę rzucać butelkami i kieliszkami. Noc była jeszcze długa i wiele mogło się wydarzyć.
— W przeciwieństwie do Nel, ja chyba zostanę tylko przy procentach — odpowiedział Gabriel, zerkając na Jacksona. Nie odmówiłby jeszcze jakiś czas temu. Od początku wiedział, że dużo będzie tu pokus, a kilka z nich siedziało właśnie przy stole. Dopóki jeszcze miał jakieś tam resztki silnej woli to chciał z niej skorzystać. — Ale nie krępujcie się, udanej zabawy.
Księżniczka
Seojun przysłuchiwał się wymianie zdań swoich przyjaciół z obojętnością. Nie dlatego, że go to nie ciekawiło — wręcz przeciwnie, w innych okolicznościach ubawiłby się po pachy — ale był tak zły, że wściekłość przysłoniła mu umiejętność trzeźwego myślenia. Zdobył się tylko na przywitanie z Jacksonem, którego ze względu na zawirowania w życiu nie widział… chyba dobry rok, a potem, po jego kłótni z Octavią i Cornelią, posłał mu spojrzenie pod tytułem „baby”. Resztę konwersacji puścił mimo uszu, unosząc co jakiś czas brwi z zaskoczenia, prychając pod nosem czy śmiejąc się krótko. Zastanawiała go tylko, z czego wynikała niechęć pomiędzy Howardem i Nel. Bo tej pomiędzy nim a Octavią chyba nie trzeba było nikomu tłumaczyć.
Usuń— Nie, Ari nigdzie nie idzie — powiedział lodowatym tonem, gdy dziewczyna odrobinę się podniosła, gotowa dołączyć do ponaglających ją koleżanek, a dłoń, którą dalej trzymał na na jej udzie, boleśnie się zacisnęła. Tak bardzo, że w końcu poczuł, jak jego paznokcie przecinają skórę. — Nie potrzebujesz przypudrowania. Wyglądasz pięknie jak zawsze. — Zwrócił twarz w jej kierunku i choć na jego twarzy dalej gościł uśmiech, oczy błyszczały z wściekłości. — Głupia suko — dodał w myślach, wciąż prezentując najlepszy ze swoich uśmiechów.
Seojun nie był głupi, a przynajmniej miał się za osobę o wiele mądrzejszą od Minsoo i Ari. Nie uszło jego uwadze to, jak chłopak po drugiej stronie patrzył na brunetkę po podzieleniu się rewelacją na temat romansu, ani to, jak Ari na nią zareagowała. Mieli się bawić, mieli korzystać z tego wieczoru tak, jak korzystali z wielu innych przez ostatnie miesiące po naprawieniu błędów, które popełnili w przeszłości… Ale teraz oboje testowali jego cierpliwość. I jak jeszcze chęć Minsoo do podarowania dziewczynie prztyczka w nos bez problemu był w stanie zrozumieć, tak jej reakcja sprawiła, że w jego głowie pojawiły się niechciane myśli. A kiedy jeszcze z głupawym uśmiechem opowiedziała o przeprowadzce, a jej dłoń powędrowała do łańcuszka na szyi — wiedział, jak on wygląda od drugiej strony — poczuł, że musi podstawić ja do pionu.
Ari była jego. Była jego własnością.
I chyba potrzebowała przypomnienia.
— Zanim wyjdziecie, mam jeszcze jeden sekret — zaczął ponownie, a potem wskazał na różowy płyn. — Chyba przy naszym stoliku to nie będzie schodzić. — Roześmiał się, omiatając towarzystwo rozbawionym spojrzeniem. — Bardzo się cieszę, że Ari będzie mieć możliwość studiowania w przyszłym roku w Korei, bo i tak się tam wybieramy. W końcu został wybrany termin naszego wesela, na koniec marca… wiecie, żeby się zbiegł z czasem kwitnących wiśni, bo matka ma jakieś jazdy na zorganizowanie tego w jakichś ogrodach. — Machnął ręka, jakby mówił o pogodzie. Jednocześnie patrzył na to, jak wyraz twarzy dziewczyny się zmienia.
Minsoo zrozumiał Seojuna bez słów. Wydał z siebie okrzyk szczęścia i wyciągnął rękę, by ponownie zbić z nim piątkę, a potem jeszcze złapał za kieliszek z szampanem — chyba drugi, a może trzeci — i wzniósł toast za młoda parę. Zachowywał się poprawnie. Wiedział, że musi być od teraz ostrożny, przynajmniej dziś, bo Seojun go obserwował. Nie mógł przeciągać struny, by osiągnąć swój plan, miał trzymać się tej słodkiej granicy, nie wzbudzając podejrzeń. To nie on miał być winny.
Przez ten cały czas jednak jego dłoń znajdowała się pod stołem, na kolanie Ari. Gdy Seojun dzielił się rewelacją, złapał ją za rękę i splótł z nią palce.
— Myślę, że coś mocniejszego to jest dobry pomysł. — odezwał się Seojun w stronę Jacksona. Uśmiechnął się łobuzersko. — Na twoje zapasy cukierków chyba możemy liczyć? — Spojrzał w bok. — Gabriel, tak? Nie masz ochoty na małe rozluźnienie?
Jackson zrobił coś co rzadko robił kłócąc się z Octavią, czy z kimkolwiek innym. Przybrał maskę kompletnego zobojętnienia na słowa dziewczyn, a zwłaszcza Blanchard, która ku jego satysfakcji wychodziła z siebie i stawała obok trzęsąc się nad nim jak rozhisteryzowana nastolatka. Nawet tutaj. Kazała mu się pierdolić, a on bardzo tego nie lubił. Ustalał zasady od samego początku i wtedy wszystko szło gładko, byli szczęśliwi, bawili się cudownie. A później zaczęło się wszystko psuć, gdy wymyśliła sobie to całe rodzicielstwo i zabawy w poprawny dom. Tak, więc uważał, że to wszystko co się między nimi wydarzyło było jej winą. I jak zwykle danie się porwać wrzącym w środku emocjom było naturalnym odruchem, tak tym razem nie dawał jej wygrać i wytrącić się z równowagi. On tu tylko kulturalnie przyszedł i usiadł napić się ze znajomymi. One go prowokowały, a brak jawnej reakcji wkurwiał Tay jak nic innego na świecie. Bo ona właśnie pokazywała mu jak bardzo ją to wszystko wciąż boli, jak bardzo denerwuje. A Jackson siedział na swoim miejscu, z niewielkim uśmiechem, nic sobie nie robiąc z bezsensownych wrzasków.
Usuń— Dziewczyny, może jednak spuśćcie trochę z tonu, co? Albo wiecie co? Oby tak dalej! Plotkara będzie miała pełne ręce roboty, a to w końcu jej urodziny. — odparł, a gdy Octavia przez moment znajdowała się tuż przed nim, obrysował jej usta spojrzeniem oblizując bezczelnie swoje wargi, posyłając łobuzerski, niemal figlarny uśmieszek. W środku był cholernie wściekły, pociągała za odpowiednie struny, by zagrać mu na nerwach, ale zacisnął się w sobie, palce na szklance i siedział cicho. To była jego najlepsza broń.
Obrócił po chwili głowę wzrok przenosząc na trio Seojun-Ari-Minsoo.
Wieści o weselu nieco go zaskoczyły, bo co jak co kto z nich chciał się pakować dobrowolnie w takie bagno, ale z drugiej strony chyba od dawna było coś o tym przebąkiwane. Tradycje, biznesy, układy i takie tam. Coś o tym wiedział.
— Gratuluję wam. Od zawsze wiedziałem, że pasujecie do siebie jak mało kto w tym pojebanym mieście. — odpowiedział na słodką nowinę unosząc w ich stronę szklankę w geście toastu chociaż miał wrażenie, że widział jak twarz Seojuna jest obojętna, ale dziwnie napięta przed tym. Chyba oboje próbowali nie pokazać po sobie większej gamy emocji, choć brunet zaraz okrasił ich sekret śmiechem.
— No chociaż ktoś! — odstawił szklankę na stół i klasnął w dłonie. — Minsoo? — uniósł nieco brew w geście zapytania. — Czy może jednak wolisz usiąść po drugiej stronie stołu i dołączyć do teamu grzecznych dzieci Gabe’a? — zagadnął płynnie przenosząc wzrok z Seojuna na drugiego Azjatę.
Nie znał go. Seojuna owszem i to całkiem sporo czasu, nieważne, że nie widzieli się około roku nie nadrabiając straconego czasu na ploteczkach przez telefon. Nie wiedział, więc z kim ma doczynienia, a koreańscy idole raczej mało go obchodzili, jeśli w ogóle.
— Cukierki, magiczne proszki. Do wyboru do koloru. — zapewnił.
Kiedyś brał na imprezach, raz na jakiś czas. Ostatnio jednak granice zdrowego rozsądku zacierały się, a on sięgał po więcej. Ale raczej się tym nie przejmował skoro w firmie pojawiał się zupełnie trzeźwy, więc nikt nie truł mu nad uchem.
Jackson
Szarpanie i wkurwianie siebie nawzajem było czymś, z czego ani Octavia ani Jackson nie potrafili zrezygnować. To był ich ulubiony sport, dziedzina w której było najlepsi a też czasami prześcigali się w tym, kto kogo tym razem szybciej wyprowadzi z równowagi. Blanchard za to bardzo dobrze wiedziała, za który sznurek pociągnąć, by zdenerwować Jacka jeszcze bardziej. Nie lubił, gdy mówiło mu się wiele rzeczy, ale to, że ma się pierdolić, padające szczególnie z ust Octavii, działało na niego jak płachta na byka. I brunetka widziała to dokładnie. Mógł zamaskować wszystko znudzonym uśmiechem, który wszyscy tak dobrze znali, ale to jego spojrzenie zdradzało najwięcej. Tą złość, która w nim szalała. Powstrzymywał się ze wszystkich sił, próbując skumulować to uczucie na czymkolwiek innym, chociażby zaciskaniu palców z całej siły na szklance, a nie przykładowo na jej nadgarstku, jak to kilkukrotnie robił podczas całego ich związku i wielu poprzednich kłótni.
Usuń— Grzeczny chłopczyk — szepnęła mu jeszcze na ucho, złośliwie się uśmiechając. Miała tak wielką ochotę zrobić mu na złość wiele innych rzeczy, że aż sama siebie zaskoczyła, ale czy aby na pewno chciała psuć sobie humor i niszczyć dobrą zabawę?
Octavia w końcu odeszła od Jacksona, zostawiając go samego, w prawie że męskim gronie, po czym spojrzała na Ari a później na zawojują, unosząc w zdziwieniu brew ku gorze. Cóż, spodziewała się wielu rzeczy, ale nie pomyślała o tym, że ta dwójka aż tak szybko może stanąć na ślubnym kobiercu.
— Wypiję potem za to, jak już wrócimy z Nel — powiedziała, uśmiechając się przy tym, po czym ruszyła z Cornelią do łazienki, gdzie dała upust tym wszystkim emocjom, które się w niej skumulowały w ciągu tych kilku długich chwil.
— Kurwa, co za dupek — rzuciła wściekłe, oddychając przy tym głęboko. Spojrzała na blondynkę, która również wyglądała na zdenerwowaną.
— Jeśli będziesz widziała, że w pewnym momencie będę chciała go zamordować, nie powstrzymuj mnie, Nel — rzuciła, po czym odwróciła się do przyjaciółki, posyłając jej delikatny uśmiech.
— Więc jak, co ciekawego ze sobą zabrałaś ? — zapytała.
O.
Gabriel nie brał udziału w tym małym przedstawieniu, które miało miejsce przy ich stoliku. Obserwując pozostałych gości usadzonych przy okrągłych stołach miał wrażenie, że przy ich dzieje się największa dyskusja. A na pewno najgłośniejsza, bo blondynka najwyraźniej nie przejmowała się tym, aby mówić ciszej. Słowa wpadały jednym uchem, a wypadały drugim. Co wcale nie oznaczało, że Salvatore nie zwracał uwagi na temat rozmów. Próbował odgadnąć, czy znajduje się tu jeszcze ktoś kogo zna, aczkolwiek te cholerne maski wszystko utrudniały i nawet jeśli zdawało mu się, że przy sąsiednim stole siedzi ktoś znajomy to nie mógł być tego pewien w stu procentach. Zainteresował się rozmową prowadzoną przy stole, kiedy usłyszał o weselnych planach. Zaskoczenie prędko wskoczyło na jego twarz, tego kompletnie się nie spodziewał. Kto w takim wieku, w tak bardzo młodym wieku, miał ochotę wiązać się na całe życie? Był chyba w tyle z nowinkami znacznie bardziej niż sądził.
Usuń— To chyba dopiero jest plotka, która mogłaby zainteresować szanowną P. — zaśmiał się. Coś pamiętał, że kiedyś wspominała o zaręczynach, ślubach, ale będąc ze sobą całkowicie szczerym nie zawsze przykładał większą uwagę do tego, co było wypisywane na tej stronie. A jednak mimo to, siedział właśnie na przyjęciu urodzinowym i w sumie bawił się nawet dobrze, choć nic takiego jeszcze się nie działo. Całego wieczoru przy stole spędzić na pewno nie zamierzał, ale chyba było jeszcze ciut za wcześnie, aby odchodzić. Zwłaszcza, że sypano tu sekretami, jak z rękawa.
Uwagę bruneta przyciągnął teraz Seojun.
— Zostanę, póki co w teamie swoich grzecznych dzieci, ale bawicie się dobrze. Nie będę wam przecież psuł zabawy — odparł.
Nikogo nie dziwiło, że ludzie przychodzili tu ładując do torebek czy marynarek narkotyki każdego rodzaju. Mieli do nich łatwy dostęp, koszty nie robiły większego wrażenia, a właściwie żadnego. Wolał skupić się na czymś innym. Tylko, że obecnie niewiele się działo. Większość siedziała przy swoich stolikach, rozmawiali i możliwe, że poznawali się.
Nie sądziła, że przychodząc tutaj tak się zirytuje, ale najwyraźniej świat miał inne plany. Po tej małej wymianie zdań uznała, że nie ma większego sensu się tym przejmować. Przyszła się tutaj w końcu dobrze bawić, prawda? Chciała potańczyć, wypić dobrego szampana i coś zjeść. Zresztą, tu nikt długo urazy nie chował. A po zrelaksowaniu się w łazience wróci już w znacznie lepszym humorze, tego oczekiwała. Wieść o ślubie była zaskakująca. Prawie się skrzywiła, ale na maska zarywała faktyczny wyraz twarzy blondynki. Śluby, dzieci – to były tematy, które skutecznie ją odstraszały. To nie był czas na to, aby się tak ustatkować.
— Pogratuluję wam później, mamy z Tay coś do załatwienia. Nie bawcie się zbyt dobrze bez nas — rzuciła na odchodne.
Kierując się w stronę łazienki szukała wzrokiem kogoś znajomego, oceniała stroje pozostałych dziewczyn. W łazience przyjrzała się sobie w lustrze, poprawiła włosy, choć te wciąż idealnie się układały.
— Dam ci porządne alibi — zapewniła brunetkę — a co byś chciała, Tay? Chcesz zapalićczy od wolisz faktycznie puder? — zapytała rozbawiona.
C. & G.
Próbowała skupić się na panującej wymianie zdań, w końcu wszystko co nastąpiło tylko po tym, gdy Jackson dołączył do ich stołu, było bardzo emocjonujące. Nel, jak i Octavia zachowywały się tak, jakby właśnie konkurowały ze sobą, która z nich nienawidziła Howarda bardziej, co chwilę rzucając w kierunku blondyna wiązanką słów nasączonych jadem. I Ari naprawdę chciała się zaśmiać, oprzeć łokcie o stół i z miną niewiniątka przyglądać rozwijającej się sytuacji, może nawet dorzucić swoje trzy grosze, by sprowokować, którąś ze stron. Żadnemu z nich nic nie była winna. Niegdyś bliskie relacje i więzi pielęgnowane przez lata, teraz bardziej przypominały pamiątki schowane w pudle na strychu. Mogła przeglądać je jak stare i zakurzone fotografie. Wspomnienia, nic więcej.
UsuńAri naprawdę chciała wydusić z siebie chociaż sylabę, ale pogłębiający się uścisk na jej udzie i promieniujący ból skutecznie przykleił brunetkę do krzesła. Strach opanował jej ciało i umysł, błędne spojrzenie spuszczone w dół, byle przypadkiem nikt nie zauważył łez zbierających się w jej powiekach.
Bo przesadziła.
Wiedziała o tym z chwilą, kiedy paznokcie Seojuna wbiły się w jej naskórek, a palce Minsoo zwinnie oplotły jej prawą dłoń, jakby chciał jej przekazać, że wszystko będzie dobrze, chociaż nie było, bo Ari utknęła w labiryncie bez wyjścia.
To nie tak, że Ari nie kochała Seojuna. To, co ich łączyło było dalekie od książkowej definicji miłości, było dobrą zabawą, kolejką bez trzymanki i ciągłą gonitwą za czymś więcej, a Ari uwielbiała dreszczyk emocji przeszywający jej ciało, sięgający aż po koniuszki palców. Jednak ta miłość nie była czysta i niewinna, to była transakcja wiązana, której dziewczyna po dziś nie potrafiła zrozumieć. Bo nawet jeśli udałoby jej się uciec spod ręki Seojuna, nigdy nie uniknęłaby złości jego matki, a tego co ta kobieta mogła zrobić i Min i całej jej rodzinie, Ari nawet nie chciała dopuszczać do swoich myśli.
Więc wyplątała się z uścisku Minsoo, teraz obie wolne dłonie ułożyła na tej Seojuna, dalej kurczowo zaciśniętej na jej udzie i przykleiła na twarz najpogodniejszy uśmiech, na jaki tylko było ją stać, by chwilę później zajrzeć w jego puste i gniewne spojrzenie.
— To takie miłe, że pani Kim wszystkim się zajęła. — wyszeptała cicho, byle tylko skrywany głęboko w jej krtani jęk nie wydostał się na zewnątrz, zapewne doprowadzając Seojuna do furii, bo jak ona śmiała być teraz zasmuconą. Nagle ta cienka mgła, która zasłaniała jej zdrowy rozsądek, przywołując nadzieję, że może Ari będzie w stanie ciągnąć tą zabawę przez chwilę dłużej, podążając za Minsoo na inny kontynent, dalej mając Seojuna w Nowym Jorku, rozwiała się. Mogła się spodziewać tego, że matka Seojuna nie wspomniała o swoich znajomościach na seulskim uniwersytecie z dobroci własnego serca – Ari była pewna, że ten organ w ciele kobiety pełnił jedynie funkcje czysto biologiczne – a dlatego, iż miała względem dziewczyny inne plany. Na zapieczętowanie tego, co właśnie oznajmiła, ułożyła prawą dłoń na policzku Seojuna i musnęła jego usta delikatnie, niewinnie, zupełnie tak, gdy zakopani pod kocami oglądali te jej głupie komedie romantyczne. Tak, by uwierzył, że jej słowa były szczere, a jego złość zbędna, godna zapomnienia.
Oddalając się od chłopaka, posłała słaby uśmiech do dziewczyn, które kilka razy próbowały odciągnąć ją od stołu, a teraz zmierzały w kierunku toalet, a potem przeniosła spojrzenie na Jacksona.
— Ja chętnie skorzystam z dołączenia do zabawy, myślę, że czas rozładować to napięcie, które się tutaj nagromadziło. — powiedziała dość żartobliwie, śmiejąc się melodycznie.
— O ile dalej będziesz z nami pić, to pozwolę ci z nami zostać. — zwróciła się do Gabriela, dalej tuszując prawdziwe emocje pod wykrzywionymi w uśmiechu ustach. W kierunku Minsoo nawet nie śmiała się spojrzeć.
Octavia uniosła w górę jedną brew, słysząc słowa blondynki, po czym uniosła głowę w górę, spoglądając na sufit. Palenie tutaj zdecydowanie nie wchodziło w grę, biorąc pod uwagę czujnik dymu, który znajdował się w pomieszczeniu. Jakoś nie chciała niszczyć każdemu zabawy, uruchamiając go, a sądziła, że alarm zawył by w mgnieniu oka, gdyby tu tylko coś odpaliły. Nie miała też ochoty na żadne tabletki, ale jeśli chodziło o biały proszek, to to było coś, czego dzisiaj chciała Octavia, Uśmiechnęła się więc iście złowieszczo w stronę blondynki, ściągając z twarzy maskę, która zaczynała ją powoli irytować.
Usuń— Puder. Zdecydowanie. Nie mam zamiaru długo czekać aż efekty zaczną działać — zaśmiała się, opierając plecami o umywalkę. Westchnęła, krzyżując ręce na wysokości piersi. Te kilka chwil przy stoliku było bardzo intensywnych. Zadziało się wiele, i Blanchard wiedziała, że dali Plotkarze świetną pożywkę do kolejnego artykułu.
— Co o tym wszystkim sądzisz? Ten cały ślub Ari i Seojuna? — zapytała. Może i już dawno jej kontakt z Min się urwał, ale miała wrażenie, że dziewczyna jakoś na szczęśliwą nie wyglądała.
— Wszystko to wydaje mi się ostro pojebane, ale nie mam zamiaru się wtrącać — dodała po chwili, wzruszając ramionami. Z torebki wyciągnęła kartę do bankomatu i banknot, który zwinęła w cienki rulonik. Chwilę później na blacie pojawił się biały proszek, który Octavia podzieliła na dwie, równe części. Jedną z kresek wciągnęła, po czym odwróciła się do Cornelii z uśmiechem. Kichnęła, śmiejąc się przy tym z rozbawieniem. — Tequila. Muszę się napić cholernej tequili, zanim tam wrócimy — powiedziała, by kilka minut później opuścić toaletę w towarzystwie Cornelii. Pociągnęła ją w stronę baru, gdzie zamówiła trzy kolejki shotów, a potem butelkę alkoholu do ich stolika.
— Pierdolę Nel, upijmy ich i siebie. Siebie może w pierwszej kolejności — rzuciła, chwytając kieliszek z alkoholem. Zdecydowanie, alkohol był tym, co mogło rozluźnić nieco napiętą atmosferę przy ich stoliku.
— Więc ślub. Wielkie, obłędnie wystawne wesele, jak mniemam? — rzuciła, kiedy znów pojawiły się przy stoliku. Spojrzała z zaciekawieniem na Ari. Nawet się uśmiechnęła delikatnie w jej stronę. Po chwili pojawił się kelner z butelką alkoholu, stawiając przed każdym kieliszki, sól i kawałki limonek. Oparła się wygodnie o oparcie krzesła. — Opowiadaj, Ari. jak to wszystko będzie wyglądać. Podejrzewam, że to będzie ślub jak z bajki. Będzie o nim głośno przez dłuższy czas — zagadnęła, po czym chwyciła kieliszek z różowym płynem, który zaserwowała każdemu Plotkara. Niewiele myśląc, Octavia przytknęła naczynie do ust, po czym wypiła na raz całą zawartość. Blanchard robiła naprawdę wszystko, żeby w szybkim tempie zniwelować uczucie złości, które krążyło po jej ciele. Chciała się dobrze bawić, nic więcej. Mimowolnie spojrzała na Jacksona siedzącego tuż obok. — Nadal zły? — szepnęła, przysuwajac się nieco w jego stronę.
O.
Gabriel nie wiedział co powinien myśleć o zaręczynach Ari. I tak nie miał nic do powiedzenia w tej kwestii. Był zaskoczony, jak wszyscy pozostali przy stoliku. Czy powinni być zaskoczeni? Z pewnością sporo pozmieniało się w otaczającym go niegdyś środowisku. Nie był pewien też, czy nadąża za tym wszystkim. Możliwe, że potrzebowałby tego, aby mu to ktoś wszystko rozrysował i porządnie rozpisał, ale zanim to by się stało doszłyby kolejne zmiany, które pogmatwałyby wszystko jeszcze bardziej.
Usuń— Inaczej wykopałabyś mnie ze stolika, gdybym nie pił? — zapytał rozbawiony. Na stoliku stało trochę różnego alkoholu, mieli kieliszki, a niedaleko był bar, z którego przecież mogli korzystać. Z ciekawości podniósł kieliszek z różowym napojem. — To chyba gin. Raczej by nas Plotkara nie otruła. Widzieliście, aby ktoś to już pił?
Wszyscy byli tak skupieni na prowadzonej rozmowie, że prawdopodobnie żadne z nich nie miało okazji spojrzeć na innych i sprawdzić, czy ktoś z pozostałych gości miał okazję spróbować tego trunku.
Nel jakoś nieszczególnie przejmowała się tym, że mógłby włączyć się alarm. Skoro na Met Gali, Bella Hadid, Dakot Johanson, Stella McCartney i kilka innych osób palili, to one tym bardziej mogły zapalić skręta. Istniała mała szansa, że zostały z imprezy wyproszone. W końcu właśnie tego plotkara chciała, plotek i skandali. A co było lepszego niż dwie przyjaciółki, które przez miesiące żyły w niezgodzie, bo blondynka przeleciała chłopaka swojej najlepszej przyjaciółki?
— Jasne, byle szybko. Nie zamierzam wciągać w kabinie — powiedziała. Wyjęła z torebki to, co interesowało je najbardziej w tej chwili i podała Octavii. Niech czyni honory. — Szczerze? Nie wiem, co jej strzeliło do głowy z tym ślubem. Ale dawno z nią nie rozmawiałam i w sumie nie wiem. Jeszcze nie tak dawno balowałam z nią w Empire i z jakimiś typami, naciągnęłyśmy na nich spory rachunek, a teraz Ari bierze ślub… No ciekawie się porobiło.
Wzruszyła ramionami. Kompletnie nie widziała siebie w białej sukni, zadowolonej i idącej na ślubny ołtarz. Może kiedyś, a gdyby Nel miała brać ślub to byłby on ogromny. I upewniłaby się, że jej byłby o wiele lepszy niż Sofii Richie. Z uśmiechem odebrała od Octavii rulonik i sama nachyliła się nad blatem, aby wciągnąć białą kreskę, której po chwili już nie była
— Tequila! Kocham tequilę — zaśmiała się wesoło, a pomysł z upiciem się jak najbardziej jej odpowiadał. — Zróbmy z tego noc, którą warto będzie zapamiętać. I to nie przez kłótnie przy stoliku.
Zanim wyszły z łazienki Nel wyjęła telefon, aby zrobić sobie zdjęcie w lustrze zaciągając do tego również Octavię, a fotografia szybko znalazła się na Instastory wraz z oznaczeniem dziewczyny.
Wesołym krokiem wróciła do stolika. Atmosfera chyba nieco zgęstniała albo tylko się jej wydawało. Nie było to jednak ważne, bo jej humor się poprawił i to było najważniejsze. Usiadła, czekając w zasadzie z niecierpliwością na kelnera i na kolejne shoty tequili.
— I jak panowie wasze nastroje? I Ari, powinnaś z nami pójść. Nie musisz jej tak pilnować, przecież przyprowadziłabym ją z powrotem — rzuciła w stronę Seojuna. Naprawdę nie rozumiała po co jej tak pilnować. Zupełnie, jakby miała zniknąć i więcej się nie pojawić na tej imprezie. — Pijmy, bo się tu zanudzimy… O, Tay już pije. Jak smakowało?
C.
Wkroczyła na salę pewnym krokiem; obcasy jej kosmicznie wysokich platform odbijały się z echem, kiedy dziewczyna szła po lśniącej posadzce. Ubrana w siateczkową koszulkę na długi rękaw, lateksowy zestaw składający się z seksownego topu oraz króciutkiej spódniczki i czarne futro zdecydowanie odstawała od reszty gości. Bez zawahania sięgnęła po mikrofon stojący gdzieś na boku, a potem zamachała do swojej publiczności.
Usuń“Hiee!” przywitała się przesłodzonym, niskim tonem, idealnie naśladując swoją ulubioną Drag Queen. Obniżyła nieco czerwone okulary przeciwsłoneczne, które dobrze komponowały się ze szminką o tym samym kolorze. “Gdyby mój ukochany nie był takim chujkiem i zdradził mi temat imprezy, zdecydowanie wybrałabym coś bardziej odpowiedniego. W każdym razie, jestem Electra i mam nadzieję, że bawicie się dobrze. I że nie wypiliście jeszcze wszystkich drinków, bo nie powiem, trochę mnie suszy po locie.” Posłała głośnego buziaka w stronę pozostałych, a kąciki jej ust wykrzywiły się w flirciarskim uśmiechu. “See ya!”
Bez problemu trafiła do stolika, który interesował ją najbardziej. Oparła się o ramię jednego z mężczyzn i z teatralnym żachnięciem przewróciła oczami.
Usuń“Minsoo, mówiłam ci, żebyś dał mi znać wcześniej!” zrugała go przy pozostałych. “Ale on tak od zawsze, nigdy nie pamięta o swojej ponoć ulubionej kuzynce.” Blondwłosa zaczepnie szarpnęła go za ucho, po czym spojrzała na dziewczynę siedzącą najbliżej niego. “Ty musisz być Ari. W kółko o tobie opowiada. Rzeczywiście jesteś bardzo ładna” skomplementowała ją fałszywie, jednak na tyle dobrze, że nawet najlepszy wykrywacz kłamstw nie przyłapałby jej na tym. “Pozwolicie, że się przysiądę. Pozostałe stoliki jakoś do mnie nie przemawiają.”
Jako, że nie było żadnego miejsca, blondwłosa zdecydowała usiąść na kolanach Minsoo. Oplotła jego szyję jednym ramieniem i skinęła na mężczyznę siedzącego po drugiej stronie Ari.
“To co, pijemy? Czy opróżniliście wszystkie dostępne butelki?” zaproponowała z niewinnym uśmiechem, grając swoją oscarową rolę bez najmniejszego trudu.
Myślał, że gdy spojrzy na zawstydzoną i zasmuconą twarz Ari, poczuje ulgę, a nawet więcej — satysfakcję z tego, że udało mu się jej przypomnieć, że miała znać swoje miejsce i nie nadwyrężać jego już i tak rozciągliwej cierpliwości. Roześmiał się w kierunku Jacksona, ale gdy odbierał od niego po kryjomu tabletki, ręce mu drżały. Nie pomógł mu widok stołu obok, wyraźnie szczęśliwego Sunghoona z jakąś blondynką u boku, szepczącego jej słodkie — i znając go, kurewsko kłamliwe — słówka do ucha. Przypominając sobie natomiast własne słowa i zerkając na posiniaczone udo dziewczyny, nie mógł stwierdzić, dlaczego w ogóle zachował się w ten sposób. Gdy spojrzał jej w oczy, kiedy wspominała jego matkę, zobaczył w nich swoje odbicie — spłoszone, cierpiące i bezbronne zwierze, które ktoś zamknął w klatce, bez możliwości ucieczki. I nagle zapomniał, dlaczego to sobie robili. Dlaczego bawili się w szczęśliwy związek, uparcie udawali przed sobą, że to wszystko miało sens, kiedy jedyne, co sobie sprawiali, to ból — dosłownie i w przenośni. Ari trzymało przy jego boku tylko to chore i toksyczne przywiązanie. A on był jego prowodyrem.
UsuńTo on doprowadził do rozpadu związku Ari z Minsoo. To on był sprawcą jej nieszczęścia. Tylko on był odpowiedzialny za tę całą sytuację. Manipulował nią, choć nie do końca świadomie, od samego początku, od września zeszłego roku, kiedy tylko dowiedział się, że dziewczyna jest zakochana w kimś innym. I to nawet nie dlatego, że ją kochał.
Mieli być drużyną, już zawsze. Pierdoloną drużyną z trenerem w postaci największego toksyka na świecie.
Zapiszcie to w pamiętniku — Kim Seojun pierwszy raz w życiu poczuł się jak skończony skurwiel.
— Masz rację, Nel — powiedział, spoglądając w górę i uśmiechając się w stronę przyjaciółki, gdy obie z Octavią wróciły już do stolika. Przez myśl mu przeszło również to, jak spiskował z nią, by mu pomogła wrzucić Ari z powrotem w jego ramiona. — Nie powinienem.
Minsoo widział, jaka w Seojunie zaszła zmiana, i choć nie miał pojęcia, co nim tak naprawdę kierowało, nie podobała mu się skrucha w jego głosie. Nie taki był plan. Dużo bardziej przemawiała do niego wewnętrzna walka Ari. Nie miał jednak czasu się nad tym długo zastanawiać, musiał działać szybko i na bieżąco dostosowywać do sytuacji. Analizować będzie jutro. Zresztą, istniała spora szansa na to, że następnego dnia większość obecnych osób nie będzie pamiętać niczego z tej nocy, a z racji połknięcia tabletki i zapicia jej tajemniczym, różowym trunkiem — on również.
Jego rozmyślania przerwało nagłe pojawienie się dodatkowego gościa w ich gronie. Gdy tylko dobiegł jego uszu głos Electry, usta wykrzywił w szerokim i szczerym uśmiechu, po czym wyciągnął rękę i pomachał, by zwrócić jej uwagę. Poczuł, jak adrenalina buzuje mu w żyłach.
— Wiesz, chyba w balu maskowym chodziło o to, by ukryć swoją tożsamość — powiedział zaczepnie, po czym sięgnął do wewnętrznej kieszeni marynarki, gdzie spoczywała również karta do wynajętego apartamentu i wyciągnął z niej czerwona maskę. Podał ją dziewczynie, kręcąc głowa. — Tak myślałem, że zaplanujesz wielkie wejście.
Zerknął przelotnie na Ari, kiedy Electra zasiadła na jego kolanach, po czym objął dziewczynę tak po przyjacielsku, uważając, by przypadkiem w oczach innych gości nie wyjść z roli… kuzyna. Podrapał jednak pieszczotliwie ją po plecach, jednocześnie jakby chcąc jej przekazać, by była grzeczna.
A o to, (nie) wbrew pozorom, było ciężko.
— Pijemy — zalecił, rozglądając się po twarzach innych gości, po czym wychylił kieliszek. A potem poprawił drugim.
Mimo, że dłoń Seojuna napierała na jej udo, a nie zaciskała boleśnie wokół jej szyi, dopiero gdy ten poluźnił swój agresywny dotyk, Ari była w stanie zaczerpnąć powietrza. Starała się uregulować swój oddech, nie potrzebowała na sobie więcej par oczu zadających niewygodne pytania, szczególnie kiedy Cornelia zwróciła uwagę na zachowanie Seojuna i jego osobliwe przywołanie Min do porządku.
Usuń— Kolejnej okazji na przypudrowanie noska nie ominę. ¬— rzuciła w kierunku blondynki, mrugając łobuzersko, byleby jak najszybciej rozwiać jakiekolwiek wątpliwości, czy z Ari na pewno wszystko było w porządku.
Mimo, że oboje z Jacksonem chcieli zachować dyskrecję, widziała, jak ten podaje tabletkę Seojunowi. Kątem oka dostrzegła również, jak palce Minsoo dotykają jego warg, następnie zamaczając usta w alkoholu. Jedna z brwi dziewczyny uniosła się do góry, bo widocznie zmiana jaka zaszła w Lee naprawdę była diametralna. Jeszcze kilka miesięcy temu nie wyobrażała sobie takiego zachowania z jego strony, jednak on zaskakiwał ją każdego dnia.
I jak na zawołanie, kolejna niespodzianka, jaką brunet musiał ukrywać przed całym światem nagle zmaterializowała się przed ich stolikiem. Głośna, ekscentryczna i wywołująca nieprzyjemne uczucie w żołądku dziewczyny, kiedy dłoń nieznajomej oplatała ramię Minsoo.
Ari nie podobał się jej strój, który wręcz krzyczał spójrz na mnie, czy jej styl bycia, jakby nagle to ona miała zostać centrum ich małego, zgromadzonego wokół okrągłego stołu wszechświata. Nie podobało jej się, że miała uwagę Minsoo, której to ona chciała, a mieć nie mogła, a przynajmniej nie tak otwarcie. Nie w ten sposób, nie tutaj.
I nagle, kiedy tylko dziewczyna przedstawił się jako kuzynka bruneta, te wszystkie emocje, które buzowały we wnętrzu Min zamieniły się w coś zupełnie innego. Chęć rywalizacji, została zamieniona pragnieniem posiadania kogoś takiego blisko siebie, bo ktoś taki byłby ją w stanie zrozumieć, byłby w stanie nadążyć za jej myślami i stylem życia. Niewielu było stać na tak wielkie wejście i nagle Min doceniła to przemyślane przedstawienie, niepasujący do reszty gości ubiór i komplement, padający z ust dziewczyny.
— Miłe słowa z ust kogoś tak urokliwego, to sama przyjemność. ¬— zaświergotała wesoło, wyciągając dłoń w jej kierunku. — I z tego co słyszałam z głośnika, Electra? — Wzrok szybko przekierowała na twarz Minsoo. — Dlaczego nic nie wspomniałeś? Szykowanie się razem na imprezę byłoby o wiele przyjemniejsze! — Delikatnie szturchnęła bruneta w ramię, a chwilę później sięgnęła po dwa kieliszki, jeden z nich postawiła przed blondynką.
— Za nowe znajomości!
Złość Nel wolał zostawić bez słowa. Nie pierwszy raz chodzili na siebie srogo obrażeni, by później znów być najlepszymi przyjaciółmi.
UsuńSłuchał jak Octavia dopytuje o szczegóły wesela i zastanawiał się, czy pytała się z czystej dobroci serca wiedząc, że dziewczyna raczej nie ma za wiele do powiedzenia w tym temacie, czy może jednak ze złośliwości bo jej zazdrościła. Jackson wiedział, że jeśli wykazałby cień zainteresowania zabawą w dom to Octavia uradowana na wszystko by przytaknęła. Na dom, na dziecko, na wielkie rancho i rodzinne fotki, czy inne gówno, które go nie obchodziło.
— Nie jestem zły, po prostu nie jestem zainteresowany. — odpowiedział wzruszając ramionami. Nie miał zamiaru rozgrywać tego jak zawsze. Wybuchali, a później prędzej, czy później do niej wracał. Jednak tym razem kazała mu wybrać, rodzinną firmę lub ją, wiedział co mu się bardziej kalkulowało i choć dziewczyna była dla niego ważna, a on wciąż odczuwał to głupie, chore przywiązanie do niej, nie miał zamiaru po raz setny włazić do tej samej rzeki. Miało ją boleć i skręcać ze złości bardziej niż jego nawet jeśli miałby później żałować wszystkiego. Jasno określił swoje stanowisko ostatnim razem, gdy się spotkali, powinna o tym pamięć.
— Tak w ogóle, mój prawnik przesłał ci dokumenty o których rozmawialiśmy. Mam nadzieję, że szybko je odeślesz. — wtrącił jeszcze.
Poprawił się nieco na krześle chwytając za kieliszek którym popił tabletkę, zaraz też wyciągając dłoń po kolejnego kolorowego shota.
— Bez różnicy. — wzruszył ramionami odpowiadając Gabrielowi, nie sądził by Plotkara rzeczywiście mogła zrobić im coś więcej niż sami sobie robili. I tak wyjdą stąd pijani i naćpani. Jak zawsze zresztą.
Jego wzrok po chwili skupił się na kolejnej Azjatce, która zawitała do ich stołu sadowiąc się wygodnie na kolanach Minsoo. Jackson przekręcił się na krześle w ich kierunku odsuwając się tym samym od Octavii. Ignorowanie jej nie było takie proste na jakie wyglądało, ale był zbyt uparty, aby odpuścić sobie dania jej solidnego pstryczka w nos za powiedzenie mu żegnam.
— Electra… oryginalnie. — rzucił zaczepnie, mierząc drobną sylwetkę spojrzeniem. Uniósł kolejny kieliszek na komendę Lee i wychylił na raz jego zawartość nie martwiąc się konsekwencjami jakie wywoła zaserwowana mieszanka. A więc kuzynka… Cały ten ich układzik robił się coraz dziwniejszy i zabawniejszy do obserwowania z boku. Ta dwójka wyszarpywała sobie Ari z rąk jak smakowity kawałek mięsa, a jednak Jack miał wrażenie, że uwaga Seojuna nie była w pełni skupiona na ich stoliku. A może po prostu zaczynało mu już szumieć w głowie? Tak czy inaczej nie chciało mu się wierzyć, że chciał tego całego ślubu obojętnie, czy miał brać udział w tym cyrku z Min Ari, czy z kimkolwiek innym. Patrząc po wszystkich, z którymi siedział, za każdym z nich ciągnęła się jakaś niezdrowa, pokręcona relacja. Łączyło ich zaskakująco wiele jak na zlepek tak różnych osób.
— Za nowe i stare znajomości, a przede wszystkim za nie-rozsądne, ale własne decyzje! — powielił toast Ari posyłając dziewczynie szeroki uśmiech.
Jackson
Tak naprawdę Octavia w żaden sposób nie zazdrościła Ari. Znała ją już od dłuższego czasu i potrafiła wyłapać, kiedy to brunetka jest naprawdę z czegoś zadowolona, a kiedy kłamała, uśmiechając się przy tym najpiękniej jak potrafiła. I tak było tym razem, widziała, że to wszystko nie jest czymś, co powodowało u Ari zadowolenia. W sumie, to jej współczuła, bo musiała tkwić w cholernie trudnej i pokręconej relacji, jeszcze gorszej niż ona z Jacksonem.
UsuńOctavia może i kiedyś wiązała z nim jakieś większe marzenia i snuła plany, ale to wszystko porzuciła w momencie, kiedy między nimi wszystko zaczęło się psuć. Teraz już tak bardzo nie wybiegała myślami do przodu, bardziej skupiała się na tym co jest teraz, najwyżej co będzie się działo w jej życiu za tydzień.
Uśmiechnęła się delikatnie, rozbawiona jego postawą. Może, gdyby go znała krócej, wzięłaby jego słowa na poważnie. Octavia jednak wiedziała, że Jackson kłamie. Wystarczyło jedno jej spojrzenie w jego stronę, przed nią niestety ciężko mu było ukryć to wszystko i zgrywać obojętnego, choć musiała przyznać, że wychodziło mu to bardzo dobrze. Tym wszystkim chciał jej zrobić na złość, ukarać za to, że nie przystała na jego propozycję, że nie była przy nim mimo wszystko.
— Och, tak. Jackson musi mieć jak najszybciej czystą kartę. Zapomnieć o własnym dziecku, wymazać go z pamięci. Spokojnie, Howard. Podpiszę te papiery, ale w momencie, jak zrobisz test na ojcostwo. Chcę dać Ci stuprocentową pewność, że Ayla jest Twoja i że zapominając o niej, to najlepsze co możesz zrobić — mówiąc to, spojrzała na niego po raz kolejny. To wszystko już tak nie bolało jak na samym początku. Przyzwyczaiła się.
— A kiedy przyjdzie taki dzień, że stwierdzisz, że to wszystko było głupotą i cholernie pochopną decyzją z Twojej strony… Nie wracaj do naszego życia. Będzie ono o wiele lepsze bez Ciebie — dodała. Miała nadzieję, że kiedyś taki dzień nadejdzie. Że Jackson obudzi się pewnego dnia i zrozumie, jak wielki błąd popełnił, stawiając takie a nie inne warunki. I że cholernie mocno zaboli go widok Octavii i Ayli, gdy mimo wszystko będą szczęśliwe, bez niego u swego boku.
Jeśli nawet tutaj chciał się z nią bawić w uszczypliwości i dopiekać, proszę bardzo. Octavia była gotowa na to, aby odpłacić mu tym samym. Gdy się odsunął, Octavia zrobiła to samo, maskujac to wszystko pod pięknym, wręcz wyuczonym uśmiechem. Spojrzała na Nel, której podsunęła kieliszek z tequilą. To samo zrobiła w kierunku Gabriela,
— Chcę się upić, z waszą cholerną dwójką – powiedziała z uśmiechem, po czym jej wzrok spoczął na nowo przybyłej dziewczynie.
— Chyba się w tym wszystkim zaczynam, kurwa, gubić — skwitowała, wypijając zawartość swojego kieliszka. Cała ta sytuacja była dla Octavii mocno pokręcona i już nawet nie miała dociekać kto z kim i dlaczego.
— Ari, napijesz się z nami? — rzuciła w stronę brunetki, po czym wyciągnęła palec w stronę Seojuna. — Uprzedzając, nie Ciebie pytałam — powiedziała, jakby ten nagle znów chciał wydać Ari jakiekolwiek polecenie, które ona miała z pokorą wykonać.
O.
Ponownie z głośników rozbrzmiała krótka melodia, zwiastując... najgorsze! — Hej, ludzie! Dobrze się bawicie? — Tak, jak poprzednio, i tym razem damski głos Plotkary został zapożyczony od aktorki Kristen Bell. Nim ponownie się odezwała, roześmiała się głośno do mikrofonu. — Wydaje mi się, że to odpowiedni czas, by przejść do rundy drugiej. W przeciwnym razie nie zostanie na sali nikt, kto uświadczy kolejnych atrakcji… A tego bym nie chciała. — Do sali ponownie wkroczyli kelnerzy, tym razem rozstawiając przed zebranymi tace z kieliszkami pełnymi czerwonego pączu. — Zmieniamy zasady gry. Niektórzy z was znają się już całkiem dobrze, a inni… mieli dobrą okazję, by się poobserwować. W tej rundzie musicie zajrzeć w duszę osobie siedzącej obok i odgadnąć o niej… Jakiś mały detal. Mniej lub bardziej niegrzeczny! Nie bójcie sie, nie oczekuję od Was cudów, to tylko zabawa, ale jeśli traficie i uda wam sie odkryć o nich trochę prawdy, będę bardzo z was dumna! Jeśli odgadniecie, pije osoba, której sekret poznaliśmy, a jeśli nie, shot wędruje do was. — Wszystkie stołu ponownie zostały zastawione alkoholem i kelnerzy oddalili się z pola widzenia. — Miłej zabawy! Niebawem do was wrócę! Xoxo, Gossip Girl.
UsuńObdarzyła przedmiot, który próbował jej wcisnąć pogardliwym spojrzeniem.
Usuń“Ja wiem, że o gustach się nie dyskutuje, ale teraz to mnie uraziłeś.”
Blondwłosa oparła plecy o klatkę piersiową “kuzyna”. Korzystając z okazji, przycisnęła pośladki do krocza Minsoo, od tak, dla zabawy. Wiedziała, że tej nocy nie opuści imprezy w pojedynkę. Wyczuła zdenerwowanie, które niczym wąż przypełzło do Ari, aby opleść się wokół niczego nieświadomej dziewczyny. Nic a nic się nie zmieniła; wszystko szło zgodnie z planem.
“W rzeczy samej. I ostrzegam — lubię porazić. Ale to tak z sympatii” owinęła swoją dłoń wokół dłoni drugiej i ścisnęła odpowiednio mocno, aby tamta to odczuła. “Wydaje mi się, że Minsoo po prostu boi się, że jego znajomi polubią mnie bardziej niż jego.” Puściła oko do rozmówczyni, chichocząc.
Była tenisistka zabrała rękę. Jej uwaga ponownie skupiła się na blondynie siedzącym obok Ari.
“Ach! Gdzie moje maniery!” pokręciła głową z tsknięciem języka, po czym sięgnęła do kieszeni futra. “Co prawda na Miss Savoir-vivre'u może i bym się nie nadawała, ale zawsze pamiętam o nie pojawianiu się z pustymi rękami!”
Wyciągnęła małą przezroczystą torebkę z krwistoczerwonymi tabletkami, na których odciśnięto znak błyskawicy i potrząsnęła nią, obdarzając swoich nowych znajomych zachęcającym uśmiechem.
“Nikogo zmuszać nie będę, ale uwierzcie mi — za taki towar niejeden by zabił. Wiem, co mówię, bo nie tylko sama korzystam, ale też mam wgląd w produckję. Plus... myślę, że pomoże nam odkryć to, co niewidoczne na pierwszy rzut oka skoro nasza cudowna solenizantka uraczyła nas bojowym zadaniem. Częstujcie się. Starczy dla każdego.”
Wzięła jedną pigułkę, zanim bez ogródek rzuciła torebeczkę na środek stołu. Złapała za zaoferowany przez Ari kieliszek i uniosła go.
“Do dna! Za dobrą zabawę i jeszcze lepszy after!” Spojrzenie Electry skrzyżowało się z jednym z mężczyzn, który nie był azjatyckiego pochodzenia. “A ten, kto przebije mnie w ilości wychylonych szotów dostanie ode mnie specjalną nagrodę” zamruczała z uśmiechem i połknęła tabletkę, po czym popiła ją trunkiem.
Seojun przysłuchiwał się wymianie zdań pomiędzy Octavią a Jacksonem i gdyby nie cała ta sytuacja, która wprawiła go w grobowy nastrój, pewnie uśmiechnąłby się półgębkiem, starając nie wybuchnąć śmiechem. Ich dramaty w odpowiedniej perspektywie — nie bycia ich częścią — były bardzo zabawne. Sam pozostawał kompletnie bezstronny. Choć nie mieli kontaktu, kiedyś przyjaźnili się z Jacksonem, a Octavię znał, bo siła rzeczy widywali się na wszystkich brunchach i innych mniejszych i większych przyjęciach dla ludzi z wyższych sfer. Gdy dziewczyna zwróciła się w jego stronę, uniósł obie dłonie, zerkając w stronę Ari. Ta była kompletnie urzeczona cyrkiem, który odgrywał się tuż u jej boku.
UsuńMinsoo cały ten cyrk zdawał się nie przeszkadzać. Może to alkohol, może tabletki, może seksowna dziewczyna, która siedziała na jego kolanach, ale z każdą minutą czuł, jak coraz bardziej zaczyna się rozluźniać. Gdy blondynka zbeształa go za maskę, którą dla niej wybrał, roześmiał się i podrzucił kolana kilka razy w górę, choć dalej trzymał ją w talii blisko siebie. Zapach jej perfum uderzał mu do głowy.
Chyba naprawdę powinien przystopować. I jakby na udowodnienie, że jest kompletnym idiotą, sięgnął po oferowaną przez swoją ukochaną kuzyneczkę tabletkę.
W tym samym czasie Seojun wysyłał Jacksonowi nieme sygnały. Gdy tylko udało mu się skrzyżować z blondynem spojrzenie, zerknął w stronę wyjścia, a potem z powrotem w jego oczy, unosząc pytająco brwi. Musiał się stąd wydostać, inaczej by oszalał. Zwłaszcza, że odkąd zwrócił na Sunghoona uwagę, nie mógł przestać słyszeć jego głosu, dobiegającego z lewej strony. Jeśli jeszcze trochę wypije, nie opanuje się i podejdzie do chłopaka siedzącego przy stoliku obok, a to mogło się skończyć tylko katastrofą.
— Pierwszą kolejkę zagrajcie beze mnie. Jackson? — zapytał, a chłopak na przeciwko, jakby czytał mu w myślach, niemal od razu podniósł się z siedzenia. — Pójdziemy przypudrować noski. — Oparł dłonie o stół i pochylił się nad Ari, by ostatnie kilka zdań móc jej wyszeptać do ucha. — Nie można mieć ciastka i zjeść ciastka, choć wiem, że byś tego bardzo chciała. Jeśli myślisz, że dla mnie to wszystko jest łatwe, to się grubo mylisz. Pamiętaj, co sobie obiecaliśmy. Albo się tego trzymaj, albo spierdalaj. Kolejnej szansy nie będzie.
Zmiany nie dokonują się z dnia na dzień. A Seojun bardzo nie lubił wyrzutów sumienia.
— Właśnie, Gabriel, ty musisz nadrobić parę dobrych szotów — odezwał się Minsoo, zerkając na towarzystwo zza ramienia blondynki. — Skoro jesteś taki czyściutki dzisiaj.
Widział, jak mina Ari się zmieniła, gdy tylko dowiedziała się, że Electra jest tylko jego kuzynką. Nie sądził, że z taką łatwością uda im się ją rozpracować, ale nie mógł narzekać. Miał tylko nadzieję, że Seojun będzie się zachowywać zgodnie z tym, co zaplanowali.
— Dobra, zacznę. Octavia — zwrócił się do brunetki bezpośrednio, pokazując w jej stronę palcem. Mógł sobie pozwolić na tę rewelację, bo Seojun z Jacksonem już odeszli od ich stolika. — Zgaduję, że mimo wszystkiego, co odwalił, dalej coś czujesz do tego faceta.
Mimo, że Ari stwarzała pozory dziewczyny, która od zawsze wiedziała czego w życiu chce, i jak do tego dojść, tak naprawdę była jedynie produktem swojego otoczenia, któremu od dziecka wpajano jaka powinna być, czy jak się zachowywać. Ari lubiła uwagę, bo ktoś kiedyś jej powiedział, że była jej warta. Ari uważała się za najlepszą, bo jako jedyne dziecko państwa Min, wynoszono ją na piedestały. Ari zrobiła się wyrachowana, bo tak zachowywał się Seojun, a ona łaknęła jego aprobaty. Była jak dobrze wytresowany piesek, machający ogonkiem, kiedy posłusznie wykonał kolejną sztuczkę, a właściciel poklepał go po głowie. W końcu granice pomiędzy tym co powinna, co wypadało i co należało zrobić, zatarły się, stawiając przed światem Min Ari, jaką wszyscy dzisiaj znali. Tę, którą mało interesowali inni, o ile to ona dalej była najważniejsza, o ile ona dostała to, czego chciała.
UsuńUwaga i uwielbienie innych dawało jej moc do działania, więc zaczęła posuwać się do rzeczy, o których nikt, szczególnie ktoś w jej wieku, nie powinien mieć w torbie z napisem życiowy bagaż. Pewnie dlatego chętnie sięgnęła po tabletkę, bo nie mogła odstawać od towarzystwa. Miała być fajna, rozrywkowa, chętna do zabawy, byle ta widoczna tylko dla niej korona, spoczywająca na czubku jej głowy, została tam jak najdłużej, nie zważając na konsekwencje.
Jednak dalej istniała osoba, posiadające nad nią kontrolę. Osoba, która dała jej tę władzę, i która równie szybko mogła ją odebrać. Osoba potrafiące zranić i skończyć wszystko. Skończyć ją.
Słowa Seojuna szybko przypomniały brunetce o roli jaką miała odgrywać, i że kolejna improwizacja z jej strony czy zmiana scenariusza zakończy się dla niej źle. Kiedy tylko Kim odszedł od stołu, Ari zajęła jego krzesło, tworząc dystans między sobą a Minsoo, tym samym tworząc miejsce dla Electry, coraz to wygodniej rozsadzającej się na udach bruneta. I może gdyby nie głos Kima i jego małe ostrzeżenie, Ari zauważyłaby w zachowaniu pomiędzy kuzynami coś dziwnego, jednak dla własnego dobra postanowiła zignorować czerwoną lampkę w swojej głowie.
— Ja mam spostrzeżenie na temat Minsoo, mam nadzieję, że dalej trafne. — Skinęła głową w stronę pustych kieliszków i praktycznie opróżnionej już torebki z pigułkami, jakby tym sygnalizując, że chłopak się zmienił, jednak jego charakter dalej w opinii Min pozostał nienaruszony. — Myślę, że nigdy byś nikogo umyślnie nie zranił.
Uśmiechnęła się szczerze, niewinnie, delikatny rumieniec zawitał na jej twarzy, chociaż winę za to, zawsze mogła zrzucić na ilość spożytego alkoholu.
Jednak nie dane jej było usłyszeć odpowiedzi chłopaka, bo już chwilę później Octavia zmaterializowała się przed nią, ciągnąc brunetkę za oba nadgarstki.
— Ej! Nie idźcie nigdzie, znajdę was później! — Jedynie tyle zdążyła rzucić przez ramię, w kierunku blondynki i bruneta, chwilę później znikając w długim korytarzu, prowadzącym do windy.
if you need me, you’ll find me by the pool
Prezent, którym tak altruistycznie podzieliła się ze swoim stolikiem należał do stosunkowo nowych na rynku, jednak szybko zyskujących popularność — głównie za sprawą blondwłosej ślicznotki — narkotyków. Było to połączenie najczystszej kokainy dostępnej na ulicach Nowego Jorku oraz meskaliny. Ten dość nietypowy miks oferował błogie uczucie ekstazy, wyjątkowe doznania sensoryczne i podróż wewnątrz siebie. Zapewniał od dziesięciu do piętnastu godzin zabawy, zależnie od podania. Popijanie pigułek alkoholem zdecydowanie wzmacniało działanie.
UsuńPodsumowując: tą noc stolik numer trzy będzie pamiętać do końca swojego życia.
Wzrok Electry powiódł za oddalającymi się mężczyznami. Między blondynem i jej przyszłą przyjaciółką zdecydowanie coś nie grało. Co prawda od dawna wiedziała, co się święci dzięki wszechwidzącej Plotkarze... nie przeszkodziło to jednak w posłaniu wymownego spojrzenia w stronę speszonej Ari.
“Nie powinnaś pozwalać na takie zachowania. Facet musi znać swoje miejsce — na kolanach, między twoimi udami. W przeciwnym razie jest bezużyteczny.” Wzruszyła kościstymi ramionami.
Jakoś tak wyszło, że z ich towarzystwa ostało się tylko dwoje, ona i Minsoo.
“Skoro już jesteśmy sami... oczekuję samych wysokich not za moje popisowe wejście” szepnęła do ucha mężczyzny, po tym jak usiadła na zwolnionym przez Ari miejscu. “Nie obrażę się, jeśli też się stąd urwiemy. Słyszałam, że mają tu całkiem ładny ogród.”
— Jak dla mnie, dziesięć na dziesięć — szepnął Minsoo, również nachylając się nad nią, a potem skorzystał z ich bliskości i musnął delikatnie wargami skórę za jej uchem. Tak, by ktokolwiek oglądający tę scenę z boku, dalej miał wrażenie, że rozmawiają o czymś poufnym. Wyjątkowo zżyte kuzynostwo. — Ale Seojun zaczyna coś podejrzewać — dodał, prostując się na siedzeniu. Założył wygodnie rękę na oparciu krzesła. — Widziałaś, jak naprostował Ari. Podejrzewam, że ją jeszcze opieprzył, taka się zrobiła nerwowa. Muszę być delikatny, dać mu powody do zazdrości, ale nie pozwolić na to, żeby wybuchnął za wcześnie, bo nam spali plan. Znaczy, tak czy inaczej będzie okej, ale wolałbym to rozegrać dokładnie tak, jak planowałem.
UsuńMinsoo obrzucił spojrzeniem dziewczynę od góry do dołu, gdy ta zerknęła w inną stronę, i nagle bardzo pożałował, że muszą odgrywać szczęśliwą rodzinkę. Teraz, gdy narkotyki i wypity alkohol wkradały mu się do mózgu, niszcząc granice trzymające go w ryzach. I to, co trzeba, w spodniach.
Jakby czytając mu w myślach, Electra zaproponowała przejście do ogrodu. Skinął głowa ochoczo i wstał, a potem szarmancko wyciągnął w kierunku blondynki ramię, by zaraz ruszyć z nią salą w kierunku wyjścia.
— Jak było porozmawiać z nią po takim czasie? — Roześmiał się, zakrywając drugą dłonią usta. — Nawet cię, kurwa, nie poznała. Nieprawdopodobne.
I takim sposobem przy stoliku numer dwa nie został nikt.
Po tym, gdy ostatnie osoby odeszły od stolika, pojawił się przy nim kelner z małą, czerwoną kopertą, zaklejoną woskiem w kształcie buziaka. Odłożył ją na środek stołu. Schowana w środku wiadomość brzmiała następująco:
UsuńDrogi Znalazco!
Mam dla Ciebie propozycję! Jeśli dostarczysz mi jakiś naprawdę skrzętnie skrywany sekret innego gościa mojej imprezy urodzinowej, pomogę Ci... w czymkolwiek sobie zażyczysz. A, jak pewnie wiesz, mam do tego odpowiednią władzę. Możesz spisać sekret na tej kartce wraz ze swoim życzeniem i oddać ją jakiemukolwiek kelnerowi lub pracownikowi obiektu. To jak będzie, skusisz się na małą grę?
buziaki,
plotkara 💋
Stół #3 The One with the Crazy Rich Asians
OdpowiedzUsuńObracała w dłoniach zaproszenie na Queen’s BDAY. Musiała przyznać, kimkolwiek była Plotkara, miała niesamowity tupet. Począwszy od wtykania nosa w nieswoje sprawy, co szło jej zaskakująco skutecznie, a skończywszy na nazywaniu siebie królową Manhattanu oraz Nowego Jorku. Odkąd na jej portalu zaczęły pojawiać się sporadyczne plotki na jej temat, Danielle również zżerała od wewnątrz ciekawość kim jest sławetna P. Zastanawiała się, czy powinna w ogóle się tam pojawiać, podając się na srebrnej tacy tuż pod nos tej osoby, ale ostatecznie stwierdziła, że nie chciała przegapić takiego wydarzenia.
UsuńSpecjalnie na tą okazję skorzystała z usług zaprzyjaźnionej projektantki, z którą często współpracowała jej matka. Perłowo biała, satynowa suknia na długi rękaw idealnie opinała jej smukłe ciało, delikatnie spływając ku dołowi. Najlepszym jej detalem, były w pełni wycięte plecy, które dumnie eksponowała. Włosy miała upięte z tyłu w gładkiego koka, subtelnie podkreślone oko i czerwona szminka zdobiąca pełne usta. Biel przełamywał długi, zielono złoty wisiorek, bransoletka opinająca materiał w przegubie i kolczyki do kompletu. Całości dopełniała czarna maska z drobnej koronki przeplatanej cyrkoniami.
Nie chciała pojawiać się tam sama, więc gdy w jednej z rozmów z Namgi’m wyniknęło, że oboje otrzymali tajemnicze zaproszenie, zasugerowała żeby razem udali się na event. Niby brała pod uwagę, że dadzą powód do szerzenia kolejnych plotek na ich temat, ale oboje wiedzieli jak to między nimi w rzeczywistości jest. Byli przyjaciółmi, a reszta mogła paplać co tylko chciała.
Wysiadła z samochodu ujmując wyciągniętą dłoń blondyna, który pomógł wydostać się jej na zewnątrz. Jej towarzysz również prezentował się nienagannie, przyciągając spojrzenie. Danielle mimo wysokich obcasów musiała uważać na długi materiał sukni. Zaraz za nimi podjeżdżały kolejne samochody, a w środku tłoczyło się coraz więcej zaproszonych gości.
— Myślisz, że ta wredna zołza P. wreszcie się pokaże, czy dalej będzie się zgrywać? — zagadnęła nachylając się ku chłopakowi, gdy powoli kierowali się do wejścia. Atutem plotkary była niewiedza pozostałych, pozostawała anonimowa, w cieniu tkając swoje słodkie kłamstwa, co tylko jeszcze bardziej podkręcało ciekawość wszystkich tych osób, które lekką ręką wspominała w swoich postach. Kim musiała być i jakim cudem wiedziała to wszystko? Czy ktoś jej pomagał?
Weszła do środka pewnym krokiem lustrując z zainteresowaniem wnętrze oraz przybyłych już gości. Obsługa udzieliła im szybkich wskazówek od razu kierując do głównej sali, w której usytuowane były stoliki.
— To chyba nasz. — zasugerowała skinąwszy w stronę odpowiedniego miejsca. Tu musieli się rozdzielić siadając po przeciwległych końcach okrągłego stołu. Usiadła przy fiszce ze swoim imieniem oraz nazwiskiem ujmując zaraz kieliszek proponowanego przez kelnera szampana. Pociągnęła łyk z zaciekawieniem obserwując pozostałych gości, którzy zajmowali swoje miejsca wokół niej. Oprócz Namgi’ego nie znała nikogo, może niektóre twarze były bardziej znajome od innych. Na stole wypatrzyła jeszcze jedno znajome nazwisko, Murayama, była ciekawa, czy również pojawi się na tym evencie.
Danielle
Zaproszenie przez długi czas nienaruszone leżało na ławie w jego studiu. Nawet nie zerknął na wiadomość od sławnej Plotkary, wstępnie nie planując zjawienia się na jej imprezie - Queen’s BDAY. Mimochodem śledził wstawiane przez nią blogowe notki, w których zdarzyło mu się pojawić i wiedział, że wydarzenie organizowane przez nią samą będzie idealnym dla niej miejscem, aby zdobyć więcej brudu na mieszkańców Manhattanu. Wiedział, że na pewno dojdzie do jakiegoś zamieszania, którego chętnie byłby świadkiem, ale samotne pójście na imprezę, a raczej taką, jak ta, nie malowało się zbyt ekscytująco w jego oczach.
UsuńTo jest, dopóki nie dowiedział się, że Danielle również dostała zaproszenie. Wtedy wyciągnął z apartamentu nieskazitelny, czarny garnitur, ubierany raz na ruski rok, wraz z najmniejszym stopniu prześwitującą, bordową koszulą, aby mieć dopasowany do okazji ubiór. Proste, blond włosy zostały nienaruszone - nie licząc wymaganej na imprezie czarnej, lekko zdobionej maski, dodając ostrości rysom jego twarzy.
Wspólnie z przyjaciółką znalazł się przed wejściem, gdzie przysunął się, aby zaraz lekko wzruszyć ramionami na jej pytanie
— Będzie się kitrać za tym blogiem tak długo, jak tylko może — stwierdził ponuro. Wątpił, że ktoś, z taką siłą nad tą śmietanką towarzyską wyszedłby z ukrycia. Pisała o nich, sama znała ich popędy i jak głupim pomysłem byłoby ujawnienie się i nakierowania wściekłego celownika prosto na siebie. Dla wielu była też źródłem rozrywki, dopóki nie postanowiła puścić plotki na ich temat, co mogło zrujnować niejedno życie i karierę.
Rozglądał się po wnętrzu i zgromadzonych twarzach, rozpoznając parę z nich, dzięki prowadzonemu na boku biznesowi. Grzecznie schowane w marynarce proszki same się rozgrzewały, prosząc się o dodatkowy zarobek. Były tam oczywiście czysto na wszelki wypadek. Gdyby ktoś był w kryzysowej sytuacji.
— Poznajesz kogoś? — zapytał zaciekawiony, kiedy przed zajęciem przypisanego sobie miejsca przeskanował pozostałe karteczki z wypisanymi nazwiskami. Odebrał zaserwowanego szampana, od razu upijając z kieliszka łyk alkoholu. On sam bardziej przykuwał swoją uwagę do otaczających ich stolików, gdzie zebrało się więcej ludzi i już dochodziło do rozmów, mnie czy też bardziej angażujących.
— Myślisz, że gdzie zajdzie największe zamieszanie? No bo nie ma szans, że na urodzinach P. będzie sielankowo — oparł łokcie o stolik, aby być nieco bliżej do siedzącej naprzeciwko Danielle. Między innymi dlatego zgodził się na przyjście. Nie mógł się doczekać rozwoju wieczora, i mimo grama niechęci, jaką czuł do ukrytej pod prostą ksywką osoby, tak z ciekawością przeglądał jej posty, które wyciągały na wierzch osobiste problemy mieszkańców Manhattanu.
Namgi
Pięć miesięcy. Tyle mniej więcej czasu spędziła już za oceanem, a jej droga rodzinka najwidoczniej nadal nie zamierzała pogodzić się z decyzją, którą podjęła w kwestii ciąży. W momencie, gdy zdecydowała się dać im wyraźnie znać, że będzie zażarcie walczyć o to, by Alexa mimo wszystkich przeciwności losu przyszła na świat, została przez nich po prostu odstawiona na boczny tor niczym stara, zepsuta lokomotywa bez najmniejszych szans na naprawę. Tak jakby nagle umarła albo nigdy nie istniała. Pieprzona Azja i te jej wszystkie pierdolone zasady ! Jeśli ktoś był w ogóle w stanie bardziej podnieść dla Lotus ciśnienie od jej własnej familii, to chyba tylko Plotkara. No bo, powiedzmy sobie szczerze, kto normalny wysyła zaproszenie na huczną imprezę urodzinową do przyszłej samotnej młodej matki ?! Chyba tylko kompletny wariat ! Przecież oczywistym faktem jest, że na tego typu potańcówkach alkohol zawsze leje się hektolitrami, a i dragi, czy inne, rzadziej spotykane używki, są na porządku dziennym. I gdzie tu zabawa, dla kogoś w jej obecnym stanie ? Przez parę dni zastanawiała się nawet, czy aby nie powinna spróbować odnaleźć tej pogrzanej damulki, by wyjaśnić jej kilka istotnych prawd o życiu. Jasne, szanse na powodzenie tego planu były naprawdę marne, ale cóż. Ostatecznie jednak, gdy wreszcie trochę ochłonęła, doszła do wniosku, że tak właściwie to mała zmiana środowiska chyba jej nie zaszkodzi. A i budżet jakoś szczególnie na tym nie ucierpi. Przecież to tylko jeden wieczór, a stosowne ubranie przywiozła jeszcze z Chin, więc i o tę kwestię też raczej nie musiała się zanadto martwić. To znaczy o ile te bardziej eleganckie ciążowe sukienki, które kupiła wcześniej z myślą o tym jak bardzo jej brzuch może zwiększyć się w niedalekiej przyszłości, rzeczywiście będą na nią teraz pasować. W najgorszym razie poprosi kogoś o małą pomoc. W końcu stale obracała się w gronie naprawdę utalentowanych artystów. Przynajmniej w tej jednej kwestii miała jednak szczęście – ta z drogich kreacji, którą uznawała za najładniejszą i zarazem najwygodniejszą, faktycznie zdawała się zaspokajać jej dzisiejsze potrzeby. Jasne, nadal czuła się niczym waleń, którego okrutne morskie fale właśnie wyrzuciły na brzeg, ale skoro nie mogła nic na to poradzić, postanowiła to zignorować. Teraz pozostawało jej tylko dodać do tego komplet biżuterii z prawdziwych akwamarynów, trochę się umalować oraz związać włosy w wysoki kok, a także zgarnąć ze stołu lawendową maskę stanowiącą kolejny dowód na ogromny kunszt japońskiej sztuki krawieckiej i mogła już schodzić do czekającej pod blokiem taksówki. Swoją drogą coraz bardziej zabawny wydawał jej się fakt, że ona, wnuczka współwłaścicieli Casio musiała od paru miesięcy korzystać z czegoś tak pospolitego jak taryfa, bo nie stać jej było na prywatnego szofera, nie mówiąc już o wielu innych wysokiej klasy towarach, do których wcześniej była tak bardzo przyzwyczajona. Podobnie zresztą jak do stałego towarzystwa bogatych, w zdecydowanej większości mocno zakłamanych, mężczyzn. Nic więc chyba dziwnego, że do odpowiednego stolika kierowała się zarówno z mieszaniną obawy jaki i ekscytacji, za wszelką cenę starając się jednak zachować chociaż resztki swego dawnego szyku.
UsuńZhi
Wybrany numer jest chwilowo niedostępny
UsuńLekko poirytowany przestępował z nogi na nogę przy bocznym wejściu do budynku, co kilka sekund zaciągając się papierosem, którego rozżarzona końcówka coraz szybciej zbliżała się do jego ust. Kolejny raz zerknął na telefon i godzinę na wyświetlaczu i przeklinając pod nosem wepchnął go do tylnej kieszeni spodni.
Pół godziny. Trzydzieści cholernie długich minut.
Dokładnie tak długo kręcił się już pod hotelem w oczekiwaniu na swoją partnerkę, o której nagle słuch zaginął. Jeśli miałby sprecyzować czas i miejsce, w którym Yuri zapadła się pod ziemię, to byłby to moment, w kiedy to Sunghoon wysłał jej swoje zdjęcie, o które blondynka prosiła od samego rana, argumentując to dość krótko, ona po prostu musiała wiedzieć w co był ubrany.
Naprawdę miał nadzieję, że jego ubiór nie był powodem jej spóźnienia. Co jak co, ale sama zainteresowana nie raz komplementowała jego styl czy zawartość szafy, zachwycając się nazwami znanych projektantów. Więc nie, jego szersza marynarka zapinana na podwójny rząd guzików, pod którą na próżno było szukać koszuli, jedynie drobna złota biżuteria spoczywała na jego klatce piersiowej czy proste czarne spodnie do kompletu i ciężkie buty na grubszej podeszwie, z pewnością nie stanowiły problemu.
Sunghoon zgasił doszczętnie wypalonego papierosa o ścianę budynku, w tym samym czasie krzyżując spojrzenie z jednym z ochroniarzy, który przyglądał mu się już od jakiegoś czasu. Uśmiechając się serdecznie, kiwnął głową w kierunku mężczyzny i jak na szanowanego młodzieńca przystało, wyrzucił resztę swoich śmieci do kosza, nie chcąc narażać się na przedwczesne usunięcie z imprezy. Złota maska w stylu Upiora z Opery znalazła się na jego twarzy, robiąc niewiele by zatuszować jego tożsamość, a on sam, chcąc uniknąć tłumu zgromadzonego przy głównym wejściu do hotelu, udał się do środka używając bocznych drzwi, o których nikt inny chyba nie miał pojęcia.
Nie był w nastroju by podziwiać wystrój sali czy szukać znajomych, którzy z pewnością gdzieś się kręcili, więc od razu udał się do przypisanemu mu stołu, przy którym znajdowały się już trzy osoby – dwie dziewczyny i chłopak. Sunghoon usiadł obok nieznajomego blondyna, zerkając na plakietkę z jego imieniem, które nigdy nie obiło mu się o uszy. Podniósł wzrok na siedzącą naprzeciwko dziewczynę w koronkowej masce, i ostatnią osobę przy stole – a może raczej dwie – bo ta ostatnia była w dość zaawansowanej na oko Sunghoona ciąży.
Swoje szybkie rozeznanie w terenie zakończył na środku stołu i gdy przeczytał The One with the Crazy Rich Asians parsknął śmiechem, nie wiedząc czy sposób w jaki został przypisany do grupy randomowych nowojorczyków miał my schlebiać, czy być może urazić.
— Azjaci to na pewno. —zaczął, chętnie sięgając po kieliszek wypełniony złotym pełnym przyjemnych bąbelków napojem, który właśnie zaoferował mu jeden z kelnerów. — Szalenie bogaci? A może tylko szaleni? — Upił spory łyk i odstawił szkło na stół. — Sunghoon, bo chyba się nie znamy.
Sunghoon
— Jeśli chodzi o nasz stolik to prócz ciebie, Murayamę. Jego ojciec prowadził jakieś biznesy z moim, ale nie wiem dokładnie o co chodziło. Yama w między czasie odwracał moją uwagę żebym nie przeszkadzała dorosłym. Dość długo się nie widzieliśmy. — wytłumaczyła Namgi'emu wzruszając ramionami, zerkając raz jeszcze na pozostałe karteczki, ale jedynie kojarzyła nazwiska z portali społecznościowych niż rzeczywiście kogoś znała. Domyślała się jednak, że dobór miejsc nie był losowy, a dobrze przemyślany przez organizatorkę.
UsuńZastanowiła się nad jego kolejnym pytaniem skanując spojrzeniem pozostałe stoliki. Wielu z gości widziała po raz pierwszy na oczy i nie potrafiła powiedzieć kim są. Innych kojarzyła głównie z plotek.
— Czy ja wiem, chyba przy dwójce. Wschodząca gwiazda, modelka CK, model high fashion i banda bogatych dzieciaków… Aaa chwila, znam tego wytatuowanego chłopak, jest w porządku. — Mogła jedynie zgadywać dlaczego Gabe trafił do takiego stolika, który cieszył się sporym zainteresowaniem ze strony Plotkary. Znała go jednak nie długo, a przynajmniej jeśli chodziło o spotkania twarzą w twarz. Reszta znajomości odbywała się internetowo, czym raczej z nikim się do tej pory nie dzieliła.
— Wydaje mi się, że właśnie o tej gromadce jest najwięcej soczystych plotek na blogu P. — podzieliła się swoimi spostrzeżeniami, wracając wzrokiem do przyjaciela. W sumie nawet o nich pojawiły się jakieś głupie plotki okraszone domysłami i ostatnim wydarzeniem z otwarcia hotelu.
Wsparła łokieć na blacie stolika, a na dłoni oparła podbródek. — No i zgaduję, że ty też jesteś w stanie rozruszać to sztywne towarzystwo. — napomknęła mając świadomość, że mógł mieć dzisiejszego wieczora prawdziwe żniwa w swoim drugim, mało legalnym fachu. Uśmiechnęła się łobuzersko i zamoczyła usta w musującym szampanie. Domyślała się, że pewnie połowa z nich korzystała z jego usług, choć może na ten temat nie powinna się głośno wypowiadać, samej będąc stałą klientką. Nawet teraz jej żołądek był mocno ściśnięty i pusty, a energii dodawała jedna z małych tabletek, które od niego regularnie kupowała. Zastanawiała się, czy miał tutaj konkurencję na rynku substancji zakazanych, czy nie.
— A ty? Znasz tu kogoś? — zagadnęła. Był starszy i z pewnością na co dzień obracał się w innym towarzystwie niż ona. Ją głównie otaczała banda sztywnych znajomych matki oraz pozostali uczniowie Juilliardu, którzy łypią na siebie nie przychylnym okiem, ale nikogo ze szkoły jeszcze nie wypatrzyła. Cóż za wyróżnienie pomyślała.
Jej spokojną wymianę zdań z Jung'iem przerwało najpierw przybycie kolejnej Azjatki, adekwatnie do przekornej nazwy ich stolika, która jak się okazało była w widocznej już ciąży, co nieco zdziwiło Danielle. Co jak co, ale ciężarnych kobiet nie spodziewała się zobaczyć w takim miejscu.
Niedługo po niej pojawił się drugi chłopak, również blondyn prezentujący się równie dobrze w samej marynarce i biżuterii zdobiącej jego klatkę piersiową, która wystawała spod zapiętej marynarki.
— Danielle. — również się przedstawiła opierając wygodniej o krzesło. — Z pewnością szaleni skoro tu siedzimy. Kwestia jak bardzo. — dodała odwracając wzrok od Ahn’a. — Stół problematycznych związków, stół wariatów… ciekawe co dalej. — myślała na głos idąc prostą drogą dedukcji, gdy do drugiego stolika dołączyła dziewczyna prowadzona pod pachę przez dwóch innych chłopaków.
Danielle
Ta bardziej zdroworozsądkowa część umysłu Zhi naprawdę nie chciała tu być, stale przypominając, że odpowiedzialne przyszłe młode mamy nie powinny przebywać w tego typu miejscach, natomiast ta druga, potrzebująca głębszych wrażeń, zdawała się rozkręcać coraz bardziej. Co gorsza na obecnym etapie nie była nawet w stanie zadecydować której z nich powinna rzeczywiście posłuchać. Jasne, nie była na tyle głupia, by nie wiedzieć, że cała ta heca to prawie na pewno głównie świetny sposób na znacznie łatwiejsze odkrycie skrzętnie skrywanych tajemnic tych wszystkich nowojorczyków, których stale obserwowała z ukrycia dzisiejsza solenizantka, ale i tak nie sądziła, by miała się czym przejmować. Bo co niby miała teraz do stracenia ? Chyba już nic, jej życie zostało doszczętnie zrujnowane już w momencie, gdy została porzucona na ślubnym kobiercu, a cały świat obiegła wiadomość, iż przed tą ceremonią z pewnością uprawiała seks, ponieważ nienarodzone dziecko, które nosiła pod serem na pewno nie wzięło się tam z Księżyca. Co chyba jeszcze gorsze tuż po tym tragicznym wydarzeniu jej tchórzliwy narzeczony dolał kilka kolejnych przysłowiowych kropel oliwy do ognia podczas wywiadu dla plotkarskiej szanghajskiej prasy przedstawiając się jako upokorzony, szczerze zakochany niedoszły małżonek, którego dziewczyna zdradziła z innym, czego rzekomym dowodem był jej, jeszcze wtedy niemal niewidoczny, ciążowy brzuch.
Usuń- Zhilan, miło mi poznać. – Ruchem głowy odprawiła upartego kelnera, który już po raz drugi podczas ostatnich paru minut próbował wcisnąć jej kieliszek szampana. Doprawdy, czy tak trudno było pojąć, że nie zamierzała aż tak bardzo narażać zdrowia maleństwa rozwijającego się od pół roku w jej łonie ? No, przynajmniej nie w tej chwili, bo domyślała się rzecz jasna, że prędzej czy później będzie jednak zmuszona sięgnąć po ten nieszczęsny trunek, by wnieść toast. Kto wie, może uda się jej go wtedy niepostrzeżenie rozcieńczyć ? – Z cała pewnością masa świeżych, niekoniecznie prawdziwych, plotek, biorąc pod uwagę cięty języczek organizatorki. – Podsumowała na głos to, o czym prawdopodobnie wszyscy myśleli już od samego początku.
Zhi
Nagle z głośników rozbrzmiała krótka melodia, zagłuszając wrzawę, która zapanowała w pomieszczeniu.
Usuń— Hej, ludzie! Jak dobrze Was widzieć! — Damski głos należał do znanej aktorki, Kristen Bell. — Queen’s BDAY rozpoczyna się właśnie teraz! Proszę, wznieście… ponownie kieliszki szampana i wypijmy za zdrowie Królowej! Moje i wasze zdrowie! — Nastąpiła krótka przerwa, a po sali pełniej ludzi rozległy się piski i oklaski. — By trochę was rozruszać, bo wydajecie się jeszcze nieznośnie spięci, proponuję wam małą grę. Zaraz obok was pojawią się kelnerzy, którzy rozdadzą wam wypełnione po brzegi kieliszki. Gra jest prosta… Albo wyjawiasz sekret, albo shot! — Jak na zawołanie, do sali wkroczyli kelnerzy zaopatrzeni w tace z kieliszkami z różowym płynem. — Miłej zabawy! Zobaczmy, komu uda się dotrwać do rundy numer dwa! Xoxo, Gossip Girl.
Skinął ze zrozumieniem głową, samemu nie mając zbytnio ciaśniejszej więzi z kimkolwiek ze stolika. Może nie zdawał sobie sprawy, że kogoś zna. Była szansa, że mogli na siebie przypadkiem wpaść, może spotkać się przy korzystnej wymianie. Co najwyżej kojarzył nazwiska, kiedy przewijały się w mediach społecznościowych, tak samo z twarzami, które widział na udostępnianych przez innych zdjęciach.
UsuńNieco wychylił się, aby zerknąć na wspomniany drugi stolik. Ogólnikowe opisy idealnie dopasowały się do siedzących tam osób, wywołując na twarzy blondyna mały, rozbawiony uśmiech. Z kolei informacja o znajomości wytatuowanego mężczyzny zbiła go z tropu, w próbie znalezienia powodu i miejsca, w którym Danielle mogłaby zapoznać się z kimś jego pokroju
— Zdecydowanie — przytaknął z aprobatą. Rozwijająca się dyskusja przy drugim stole jedynie potwierdziła to założenie. Od samego początku działo się tam najwięcej, przykuwając uwagę niejednych, ciekawskich spojrzeń.
— Nawet nie wiem skąd takie założenie, Danielle — oburzony przyłożył dłoń do piersi. Był gotowy na uśmierzenie cudzego głodu, jednak zdawał sobie sprawę, że w tym gronie dobra garstka ludzi była zaznajomiona z atrakcyjniejszymi metodami rozluźnienia się, zarazem mając własny produkt pod ręką.
— Można powiedzieć, że Ari — wskazał głową w kierunku zauważonej wcześniej dziewczyny — Głównie ze szkoły — dopowiedział, nie wdając się w szczegóły. Tak jak ufał Danielle, to nie ufał kręcącym się dookoła kelnerom, i innym nieznanym twarzom, które krzątały się przy stolikach. Wolał nie wyciągać ostatniego spotkania na wierzch, aby nie karmić pragnących wyjść na wierzch plotek — A i widzisz tego faceta, przy pierwszym stoliku? — wskazał dyskretnie palcem na mężczyznę w dłuższych włosach — Go też miałem okazję poznać — było to dalej jedno z komiczniejszych wspomnień, jakie miał. W pełni przez absurd całej sytuacji.
Swobodna rozmowa między dwójką przyjaciół została najpierw przerwana zjawieniem się kolejnej kobiety. Ciężarnej. P. musiała mieć niezły tupet, aby na imprezę srogo zakrapianą alkoholem zaprosić kogoś, komu zdecydowanie nie wypadało sięgać po nawet jeden kieliszek szampana. A zaraz dołączył do nich kolejny mężczyzna, ponownie sprowadzając ilość zgromadzonych osób do parzystej liczby
— Namgi — przedstawił się mimo wyłapanego, rzuconego spojrzenia na swoją plakietkę, biorąc pod uwagę, że obca mu kobieta również nie znała jego imienia — I nie wiem, blondes have more fun, Dani, więc na pewno jesteście w tyle — pokręcił z dezaprobatą głową, wcześniej zrzucając za ramię nieistniejące, długie włosy. Ciekawskim wzrokiem przyglądał się pozostałym stolikom, którym jeszcze nie dali rady przypisać etykiety, zaraz zgadzając się z ciężarną kobietą — Ciekawe co powymyśla — dodał do jej trafnego spostrzeżenia, wiedząc, że organizatorka uwielbiała podkoloryzować podpatrzone czy usłyszane historii z życia zgromadzonych. Nawet w ich przypadku.
Nagłe rozniesienie się głosu z głośników zwróciło uwagę wszystkich, a informacja o wymyślnej grze wywołała dobre, jak i mniej podekscytowane reakcje u gości imprezy. Taca z wypełnionymi do pełna kieliszkami wylądowała na środek ich stolika, zachęcając ich do wzięcia udziału.
Namgi
— Jak cudownie. ¬— powiedział pod nosem nieco sarkastycznie, gdy każdy po kolei zdążył się przedstawić. Komentarz niby skierowany do samego siebie, jednak wystarczająco głośny, by usłyszało go zgromadzone przy stole towarzystwo. ¬— Nawet wzniósłbym toast za nowe znajomości, ale… — wzrokiem powędrował w kierunku Zhilan, a dokładniej jej dość pokaźnych rozmiarów brzucha. — Nie chcę nikogo wykluczać, to byłoby z mojej strony tak niegrzeczne. — Sam ponownie złapał za kieliszek i nie łamiąc kontaktu wzrokowego z brunetką, napił się powolnie, na sam koniec puszczając jej oczko.
UsuńOczywiście, bycie podirytowanym zdecydowanie nie pomagało Sunghoonowi w utrzymywaniu języka za zębami, wręcz przeciwnie, chłopak musiał jakoś wyładować ten gniew spoczywający w środku, a jakie było lepsze wyjście niż kilka głupich zaczepek w kierunku nieznajomej grupy ludzi.
Skończywszy kolejną już lampkę szampana Sunghoon z impetem odstawił szkoło na stół, a fakt, że to nie roztrzaskało się na miliony kawałeczków był cudem. Prawą dłonią zaczesał włosy do tyłu, na sam koniec zaciskając palce w pięści, tym samym sprawiając ból własnej osobie. Takie zachowanie nie było do niego podobne, zazwyczaj Ahn był opanowany i naprawdę wyprowadzanie go z równowagi graniczyło z cudem, jednak ten wieczór testował granice blondyna i miał ochotę rzucać jadem w każdym możliwym kierunku. Oczywiście tłumaczył to sobie tym, że Yuri dalej nie dawała znaków życia, a on był zmuszony do spędzenia tego wieczoru w jakże doborowym towarzystwie, o którego istnieniu jeszcze dziesięć minut temu nie miał pojęcia. To, że co jakiś czas do jego uszu docierał głośny śmiech Seojuna ze stołu obok na pewno nie było przyczyną jego złości, o nie. Ani to, że dłoń bruneta przykleiła się pod stołem do Ari, tylko po to, by za kilka godzin tymi samymi palcami wystukać głupie wiadomości do swojego kolegi, wyznając mu jak strasznie za nim tęskni. Skończony idiota.
Sunghoon wypuścił głośno powietrze z płuc w próbie przywołania się do porządku i sam sięgnął po swój telefon.
From: Sunny 🌞
Omija cię całkiem dobra zabawa… jeszcze chwilka i stracisz szansę na spędzenie tego wieczoru w moim towarzystwie.
Chciał, by Yuri zdawała sobie sprawę z tego, jak jej zachowanie podniosło mu ciśnienie, bo widocznie zgrywał milusiego zbyt długo, a dziewczyna zaczęła sobie pozwalać na o wiele za dużo, tym samym traktując go jak idiotę, oh, a tego Sunghoon strasznie nie lubił.
Miał zamiar wstać od stołu i skierować się do baru w próbie polepszenia nastroju sprawdzonymi procentami, bo niestety, ale dzisiejszego wieczoru mógł liczyć tylko na to, w pośpiechu zostawiając inne używki w domu, ale z głośników rozbrzmiał komunikat, krzyżując jego plany. Ponownie dosunął krzesło do stołu, uważnie wysłuchując zasad zabawy, a na wspomnienie o sekretach jego głowa momentalnie odwróciła się za lewę ramię, spojrzenie wbite w plecy Seojuna.
Ten sekret był tak samo jego, jak i bruneta i mimo, że w tej chwili naprawdę miał ochotę wyrzucić z siebie całą tą złość, wiedział jakie komplikacje to za sobą niosło i jak wpłynęłoby to na życie modela. Bo owszem, znajdowali się w Nowym Jorku, a Kim, mimo że paradował przed aparatem w fikuśnych fatałaszkach, wybierając sobie profesję daleką od rodzinnych interesów, pewnych rzeczy dalej nie mógł robić, w obawie, że jego matka wyśle go na księżyc.
Więc Sunghoon odepchnął od siebie te myśli i postanowił podzielić się czymś innym, w końcu mieli się bawić, czyż nie?
Usuń— Od kilku miesięcy piję najobrzydliwszą kawę na świecie, tylko po to, by laska z którą się umawiam wierzyła, że jesteśmy sobie przeznaczeni. — Trochę nie dowierzał, że dzieli się tym ze stołem, bo pomyśleć mogli sobie wiele. Że jest frajerem, który dla wkupienia się w czyjeś łaski jest w stanie upokarzać samego siebie? A może, że cholerny z niego romantyk? Wątpił, że ktokolwiek dokopie się do prawdziwych motywów blondyna, że Yuri była naiwną dziewczyną, a Sunghoon robił głupie rzeczy tylko po to, by okręcić ją sobie wokół własnego palca, bo tak łatwiej było nią manipulować.
— Z góry przepraszam wszystkich entuzjastów owsianego mleka, ale jak wy to kurwa pijecie? — Prychnął pod nosem obrzydzony, kiwając głową na prawo i lewo ze zrezygnowaniem.
Sunghoon
— Masz rację, Gi, co ja wygaduję. — pacnęła się teatralnie w czoło śmiejąc się w duchu, że nawet tutaj przyniósł ze sobą swoją pracę. Ale jeśli miał zrobić jakikolwiek użytek z tej głupie i dziwacznej imprezy to dlaczego miałby sobie tego odmawiać? Z pewnością znajdzie tu całe stadko wygłodniałych klientów.
UsuńWodziła spojrzeniem po wspomnianych gościach, których znał bądź kojarzył. No, więc jednak wszyscy nie byli sobie tak obcy jakby można było podejrzewać. Upper East Side bywało zaskakująco małe, gdy przychodziło co do czego.
Parsknęła pod nosem na słowa jednego z blondynów tego, którego jeszcze kilka minut temu nie znała. Zdawał się... zarozumiały? Zbyt pewny siebie? Wzburzony? Podejrzewała, że wszystko na raz przez co nie wiedziała, czy to dobrze, że siedzieli przy jednym stole, czy może wręcz przeciwnie.
Cóż, czas pokaże w jakim kierunku potoczy się to spotkanie.
— Randka się spóźnia? Czy może siedzi przy innym stole? — odparła z uniesioną brwią, kierując słowa do wygadanego Ahn’a. Danielle jeśli tylko chciała była dobrą i uważną obserwatorką. Zauważyła więc zaciśniętą pięść, kieliszek odstawiony z impetem, telefon w ręku i spojrzenie uciekające w kierunku stolika numer dwa, a dokładniej mówiąc w kierunku trójki pozostałych Azjatów.
Pociągnęła łyk zapewne obrzydliwie drogiego i równie obrzydliwego w smaku szampana.
Czy ona miała sekrety, o których nie chciała wspominać na głos? Oczywiście i to nie jeden. Plotkara i tak wyciąga na światło dzienne sprawy, które niepotrzebnie mieszały. A ostatnie czego Danielle potrzebowała to nadąsana matka próbująca zamknąć ją na cztery spusty w domu lub na sali treningowej, by wybić jej głupoty z głowy. Dlatego przybrała podobny front co Sunghoon wymyślając najnudniejszy sekret na jaki było ją stać.
— O wow. Nie wiem komu bardziej współczuć. — skomentowała na wstępie pierwsze z wyznań. — Picie nie ulubionej kawy musi być straszne. — podsumowała z przekorą pobrzmiewającą w głosie.
— Kiedyś na próbie odsunęłam się, gdy łapaliśmy jedną z tancerek podczas wykonywania figur. Biedaczka upadła i skręciła sobie kostkę przez co wypadła z głównej roli, a ta z kolei wpadła w moje ręce. — zdradziła tajemnicę, która nie do końca mijała się z prawdą. To było jakoś dwa lata temu, działała w myśl zasady matki, że ma zrobić dosłownie wszystko, by posunąć swoją karierę o krok dalej. Nawet jeśli był to raptem malutki tiptop.
— A mleko owsiane jest całkiem dobre chociaż zdecydowanie bardziej wolę kokosowe. — dodała. — Twoja kolej, Namgi. — przeniosła wzrok na przyjaciela ciekawa czym podzieli się z ich wąskim gronem, któremu z pewnością nie było można ufać.
Danielle
Zwykle nie miała najmniejszego problemu ze znajdowaniem się w samym centrum uwagi, lecz akurat tego wieczoru wolałaby przebywać od niego z daleka, a to głównie dlatego, że spowodowana ona była nie tyle jej zachowaniem, co coraz mocniej widocznym dowodem na to jak długo dawała się wodzić za nos własnym rodzicom, dla których zdecydowanie mniej niż szczęście własnej córki liczyły się znajomości. To oni przecież najpierw zorganizowali jej pierwsze spotkanie z tym egoistycznym, lecz doskonale się prezentującym synalkiem powszechnie szanowanych chińskich biznesmenów będącym teraz ojcem ich nienarodzonej wnuczki, a potem błyskawicznie wysłali ją do odległego o wiele tysięcy kilometrów zarówno od Szanghaju jak i Tokio Wielkiego Jabłka tylko dlatego, że po raz pierwszy w życiu zdecydowała się zbuntować przeciwko ich stalowej woli. Ostatnim czego w obecnym stanie oczekiwała od zupełnie obcych sobie ludzi, a zwłaszcza tych pochodzenia azjatyckiego były udawane wyrazy współczucia. Wychowywana w głównej mierze wśród członków śmietanki towarzyskiej Kraju Kwitnącej Wiśni zdawała sobie bowiem doskonale sprawę, że za zdecydowana większością kierowanych w jej stronę rzekomo litościwych gestów stały li i jedynie wielowiekowe sztywne niczym drut zasady tak zwanego dobrego wychowania. A ona najchętniej zamieniłaby je na szczerą, przyjacielską rozmowę oraz słowa otuchy. Zwyczajne zapewnienie, że w niedalekiej przyszłości z pewnością znajdzie jakiegoś odpowiedzialnego faceta, który pomoże jej nie tylko odzyskać pełną wiarę w swe dawno utracone siły, ale także z własnej nieprzymuszonej woli pomoże jej w opiece na córeczką. Nie sądziła jednak, by miała go odnaleźć wśród swoich dzisiejszych towarzyszy, bo takie cuda raczej się nie zdarzały. Głównie dlatego tak małą uwagę przykładała do dziwnej paplaniny Sunghoona.
Usuń- Ponoć o gustach się nie dyskutuje, ale przyznam, że sama zawsze uważałam je za zupełnie beznadziejny substytut tego zwierzęcego. – Odparła, chyby wyłącznie po to, by kompletnie nie zasnąć z głową podpartą na zgiętym ramieniu ułożonym na blacie stołu.
Zhi
Niestety, Sunghoona nadzieje miały się już niedługo rozwiać — to właśnie wiedza o tym, co chłopak na siebie założy, spowodowała, że Yuri była już prawie godzinę spóźniona na wydarzenie miesiąca.
UsuńCo jak co, ale dziewczyna dbała o swój wygląd… jeśli tylko tak lekko można było nazwać jej skłonności do zakupoholizmu, okraszone jeszcze chęcią pozowania na bycie częścią świata bogatych nowojorczyków. Zawsze ubrana od stóp do głów w stroje od najlepszych projektantów, zakupione niezliczoną ilością niespłaconych kart kredytowych, pomalowana kosmetykami z wysokiej półki i pachnąca obrzydliwie drogimi perfumami. I również mieszkająca w obskurnym mieszkaniu z szóstką innych współlokatorów w najgorszej i najniebezpieczniejszej dzielnicy Nowego Jorku — tak niebezpiecznej, że zdarzało jej się przebierać na mieście lub w chłodniejsze dni kryć za długim płaszczem, którego zostawiała w zaznajomionej kawiarni w centrum.
To nie niebezpieczeństwo sprawiło jednak, że tak długo zajęło jej pojawienie się pod Lotte Palace. Na imprezę wybrała kreację już dawno temu, gdy tylko otrzymała zaproszenie i dowiedziała się, że Sunghoon również pojawi się na urodzinach sławetnej Plotkary. Białą, długą kreację z czerwonymi elementami. Gdy jednak dzisiejszego poranka odebrała paczkę od kuriera z nazwą ekskluzywnego butiku, w której pod ozdobnym papierem znalazła kunsztowną, złotą maskę, a potem zobaczyła zdjęcie stroju Sunghoona, jej plany posypały się jak domek z kart.
Po prostu musiała znaleźć nowy strój! A znaleźć sukienkę Valentino i buty YSL na pstryknięcie palca nie było takie łatwe dla osób, które już drugi miesiąc z rzędu zalegali z czynszem.
Gdy wysiadła w pośpiechu z taksówki, jej telefon zawibrował. Przygryzła wargę, czytając wiadomość i czując, jak ogarniają ją wyrzuty sumienia. Sunghoon był na nią wkurwiony i cóż, miał zupełną rację, była winna, ale ta wiedza jeszcze bardziej ją zdołowała, bo chciała, by ten wieczór był dla nich miły. W końcu oficjalnie mieli się gdzieś pojawić razem. W jej oczach błyszczały łzy, kiedy wspinała się na niebotycznie wysokich szpilkach po schodach prowadzących do budynku.
Wiadomość od Plotkary rozniosła się po sali i odwróciła uwagę gości od pojawienia się nowej osoby. Yuri niespiesznie podeszła do swojego stolika, a policzek drgnął jej tylko podczas czytania z góry nazwy z ozdobnej kartki. Nie było jej wcale do śmiechu. Bała się zrobić krok, obawiała się gniewu Sunghoona i nie chciała, by był na nią zły. Kiedy jednak do jej uszu doszły jego słowa, cała się rozpromieniła. Czyli jednak mu na niej zależało!
Gdyby miała trochę oliwy w głowie, zorientowałby się, że chłopak tak naprawdę wprost przyznał się do tego, że nią manipuluje. Była jednak zbyt naiwna i złakniona miłości, a chłopak taki, jak Sunghoon był spełnieniem jej najskrytszych marzeń. Zrobiłaby dla niego wszystko, a każda czerwoną lampkę zrzuciła w tył głowy do szufladki z napisem „na pewno przesadzasz, nie miał tego na myśli”.
— I ja mam sekret — zaczęła, przysiadając się do stolika. Błyszczącymi ze szczęścia oczami omiotla całe towarzystwo i uśmiechnęła się do nich promiennie, jednocześnie wsuwając dłoń za ramię chłopaka, by go delikatnie objąć. Potem spojrzała w górę na Sunghoona. — Od kilku miesięcy chodzę na kawę z takim chłopakiem, w którym… jestem chyba po uszy zakochana — powiedziała. Ostatnie słowa wydobyła z siebie z szybkością karabinu maszynowego.
Nie miał bladego pojęcia, kto stał za całą tą grą, ani też dlaczego znalazł się na liście zaproszonych. Wydarzenie przypominało bardziej paradę aniżeli wystawne bankiety, do których był przyzwyczajony. Nie chcąc jednak za bardzo się wyróżniać, Murayama postanowił wtopić się w tłum i zastosować do tematu przewodniego. Tylko tak mógł przetrwać tę noc.
UsuńZmarszczki pojawiły się pomiędzy jego brwiami, gdy odczytał nazwę przy swoim stoliku. Crazy rich? Kącik jego ust drgnął. Organizatorka imprezy musiała zapomnieć zaaktualizować swoje dane.
Ostatnie wolne miejsce okazało się należeć do niego. Nie miał w zwyczaju się spóźniać - praca u boku ojca wymagała bycia w gotowości o każdej porze dnia i nocy. Pozostali goście albo byli niezwykle niecierpliwi, albo rzeczywiście przyszedł nieco po czasie.
Usiadł, zdjął swój czarny kapelusz z dużym rondem i położył go przed sobą na stole, zasłaniając tym samym plakietkę z nazwiskiem. Ostatnim czego chciał to bycia kojarzonym z postacią kryjącą się w odmętach wspomnień. Mocny, grungeowy makijaż oczu - które były jedynym widocznym elementem bladej twarzy, resztę zasłaniała czarna, skórzana maska z łańcuchami - nie tylko sprawiał, że wyglądały one na jeszcze ciemniejsze, ale służył też jako przykrywka siniaka, będącego pamiątką po ostatniej walce. Mężczyzna oparł jedną z dłoni o kant stołu - czarny lakier na paznokciach dopełniał grobowy look. Rozpięta nieco u góry czarna koszula została wpuszczona w skórzane spodnie z wysokim stanem. Jedynym kolorowym akcentem były zgniło-zielone podeszwy butów Murayamy. I choć botki raczej nie były typowym wyborem obuwia u mężczyzn, miał to głęboko gdzieś.
Głos z głośników nie skojarzył mu się z żadną osobą. Nie rozglądał się zbytnio, więc nie był w stanie stwierdzić tego w stu procentach, ale nie sądził też, aby znał kogokolwiek ze zgromadzonych. Możliwe, że mijali się w miejscach publicznych takich jak sklep spożywczy czy bank, ale raczej nic poza tym.
Jego wzrok skupił się na różowej substancji w szklanym kieliszku, który postawiono tuż obok talerza Murayamy. Pomysł na zabawę wydawał mu się rozrywką dla nastolatków... i w sumie tak było, bo przecież niektórzy na tej sali dalej nimi byli. Czasami zapominał o swoim wieku; w końcu przez większość życia, odczuwanie upływu czasu było dla mężczyzny mocno zakrzywione.
Pozostali goście bez zastanowienia rozpoczęli grę. Ciemnobrązowe oczy zwężyły się niczym u kota, przenosząc na twarz młodego blondyna, który odezwał się jako pierwszy. Następna była kobieta o równie niewinnych rysach i spojrzeniu, które skojarzyło mu się z łanią. Pomimo upływu lat, bez najmniejszego problemu przypomniał sobie jej imię.
Danielle.
Misja pozostania jak najbardziej anonimowym oraz odciętym od swojej przeszłości zakończyła się porażką. Jego tętno przyspieszyło. Najsensowniejszym rozwiązaniem było po prostu zachować spokój.
Wyznania osób, z którymi dzielił stolik zaliczały się do tych z gatunku nieszkodliwych. Zwykłe, ludzkie rozterki. Jego usta pozostawały natomiast zamknięte, z nadzieją, że jego kolej zwyczajnie nie nadejdzie.
Bezwiednie rysował kieliszkiem kółka, ze stłumionym zaciekawieniem słuchając Sunghoon’a. Niby miłe słowa, z nutą sarkazmu, wystukiwana wiadomość na telefonie, w który tak bardzo chciał zajrzeć, ale trzymał na wodzy swoje inwazyjnie zainteresowanie. Nie znał mężczyzny, ten i tak już wyglądał na poirytowanego, a Namgi wolał go nie podjudzać, kiedy tak agresywnie obnosił się z niczemu winnym szampanem. Został więc przy sączeniu swojej porcji, przelotnie rzucając rozbawione spojrzenie w stronę Danielle, kiedy z jej ust padło wymowne pytanie.
UsuńPo komunikacie długo nie musieli czekać, aż zabawa ruszy przy ich stoliku. Siedzący obok blondyn zaczął falę sprzedawania sekretów
— Czego nie robi się dla miłości — stwierdził teatralnie, choć po doborze słów śmiał twierdzić, że za wyznaniem kryło się nieco więcej, aniżeli szczera próba przypodobania się dziewczynie.
Zastanawiał się, czy miał warty podzielenia się sekret. Nigdy celowo nie ukrywał się ze swoim zawodem, jednak też otwarcie się z nim nie obnosił. Szczególnie w takim zgromadzeniu, gdzie przypadkowe wspomnienie nazwiska czy imienia mogłoby dotrzeć do ich właściciela, przez ciasne więzi między uczestnikami imprezy.
— Bezlitośnie — pokręcił głową na również i dla niego nową informację. Wiedział, że była oddana baletowi, nie spodziewał się, że aż tak. Ale nie mógł jej winić, samemu nieraz grając nieczysto, czy to w liceum, czy nawet teraz, kiedy miał dość pisania mdłych, jak flaki z olejem utworów — Co najwyżej migdałowe — pokręcił z dezaprobatą głową, kiedy leciały opinie pod względem roślinnego mleka.
— W liceum trafiłem do aresztu za… lewe zapasy— wyznał okrężnie, kiedy nadeszła jego pora podzieleniem się sekretem. Nie zamierzał otwarcie przyznawać się, że był jego własny, a nie kupiony i po prostu niefortunnie przyłapany przez policję, kiedy zachowywał się zbyt podejrzanie jako nastolatek, który nie umiał obchodzić się z ukrytymi w plecaku prochami. Wyciągnięty został przez ojca, który soczyście zbeształ swoje jedyne dziecko i zagroził, że jeśli z tego nie zrezygnuje, to spotkają go konsekwencje. Jak widać, bardzo umiejętnie ukrywał się ze swoim hobbistycznym zarobkiem.
Nim zdążył przekazać pałeczkę dalej, do stolika dołączyła kolejna dziewczyna, sama zabierając głos i niemal natychmiast ujawniając się jako tajemnicza osoba, o której Sunghoon wspominał w swoim wyznaniu. Nawet nieco zrobiło mu się jej żal. Z tego co mógł zauważyć, jej ostatnie, wypowiedziane słowa były szczere, nie mógł tego samego powiedzieć o zamiarach blondyna
— Jak romantycznie — stwierdził oszczędnie, z nutą przekąsu w swoim głosie, przykrytą uniesionymi ku górze kącikami ust.
W tym samym czasie przez drzwi wchodził Elliot, wystrojony w garnitur, jak wiele innych mężczyzn, spod którego wystawała biała koszula, a na twarzy prezentowała się wymagana przez organizatorkę czarna maska ze srebrnymi wykończeniami, niewiele wyróżniając się od pozostałych. Trafił do przypisanego sobie stolika - z nazwą zdecydowanie bardziej trafną za młodzieńczych lat, niż w jego tymczasowej sytuacji - gdzie widział już w większości pozajmowane miejsca. Jedyne wolne należało właśnie do niego. Oszczędził sobie przepraszania za spóźnienie, widząc, jak blondynka również dopiero co siada na swoim miejscu
— Kto teraz? Zhilan? — Namgi na nowo zabrał głos, kiedy przyszła pora na kolejną osobę, aby podjąć się wymyślnej zabawy Plotkary.
Namgi oraz nowoprzybyły Elliot :o
Jej spojrzenie najpierw zatrzymało się na blondwłosej dziewczynie, która znalazła się przy ich stoliku niczym burza, obejmując siedzącego przy stole chłopaka. Gdy jej buzia się otworzyła, Danielle uniosła wysoko brwi, krztusząc się popitym szampanem. Szybko sięgnęła po chusteczkę i przysłoniła usta ocierając wilgotne wargi z resztek alkoholu. No to się nazywa wejście z przytupem. Mimo, iż nie była przeciwniczką uczuć i wyznawania sobie ich publicznie to było… odrobinę żenujące. Była spóźniona dobrą godzinę i paplała jak rozanielona nastolatka, gdy chłopak sobie z nią pogrywał, a przynajmniej na to wyglądało, bo jego wyznanie o kawie, ani trochę nie brzmiało przekonywująco. I to wcale nie było tak, że po prześledzeniu licznych plotek dostępnych na blogu mogła powątpiewać w szczerość działań, czy tym bardziej uczuć większości osób.
Usuń— Chyba nie tylko przy dwójce będą się dobrze bawić. — wymamrotała niezbyt głośno. Jeśli o niej wcześniej mówił chłopak, dziewczyna miała poważne tarapaty, a zdawało się, że wpadała jak przysłowiowa śliwka w kompot. — Ale masz rację, o gustach się nie dyskutuje. — powieliła odpowiedź Zhilan.
Jej uwagę jednak szybko przechwyciła kolejna spóźniona postać, na której zawiesiła spojrzenie nim mężczyzna usiadł przy stole.
— Yama? — Nie sądziła, że się zjawi, gdy zobaczyła jego imię na wizytówce. Pamiętając jakim był człowiekiem tego typu imprezy nie zdawały się uderzać w jego gusta. Wpatrywała się, więc w niego dużymi oczami przypominając sobie te wszystkie razy, gdy spotykali się u jego rodziny lub u jej ojca, gdy musiał trzymać ją z daleka od rodzicieli, których ochoczo chciałaby podsłuchać. Wyglądał bardzo dobrze, z pewnością wyróżniając się doborem stroju. Zdecydowanie będzie musiała złapać go w ustronniejszym miejscu by nadrobić zaległości, których na przestrzeni czasu zrobiło się wiele.
Posłała mu nieznaczny uśmiech by skupić się na odpowiedział pozostałych osób, w tym Namgi’ego. On również miał wiele za uszami, ale nie sądziła, by miał chęć na szczere podzielenie się swoimi życiowymi błędami, czy ukrywanymi sekretami. Historia, którą przedstawił zdziwiła ją odrobinę, to że miał przy sobie towar nie było zaskakujące, ale że dał się złapać już tak. Po ostatnim razie, gdy widziała go poturbowanego miała nadzieję, że więcej kłopotów do siebie nie przyciągnie.
— Tak się spóźniać na imprezę naszej kochanej solenizantki? Jak tak można. — skomentowała z cieniem przekąsu przybycie kolejnego spóźnionego gościa, który zajął ostatnie wolne miejsce przy ich stoliku. Domyślała się, że nikt z tu zebranych nie przejmował się opinią P. skoro sama nie pokazała się na oczy woląc z cienia z nimi pogrywać.
— Skoro nareszcie jesteśmy w komplecie, niech spóźnialscy nadrobią zaległości. — zasugerowała na pytanie przyjaciela, wskazując dwójkę młodych mężczyzn, bo blondynka uprzedziła jakiekolwiek pytania, dzieląc się czymś czym wyglądało na to, że i tak miała zamiar się podzielić. Zdecydowanie zjawienie się dziewczyny nie odpowiedział na nurtujące Danielle pytanie, które z początku zadała jej chłopakowi. Bąbelki w szampanie zdecydowanie pobudziły jej wścibskość i była ciekawa gdzie Sunghoon’owi tak ucieka spojrzenie.
Danielle
Podczas, gdy pozostałe osoby przy stoliku powoli wyciągały swoje sekrety na wierzch, ona sama błądziła myślami gdzieś daleko, usiłując sobie przypomnieć kiecy ostatnio miała aż takiego pecha, by musieć grać w równie głupią zabawę totalnie na trzeźwo. Odpowiedź na to pytanie nie należała niestety do najłatwiejszych, choć w gronie tych ze swoich rzekomych przyjaciół, którym w dawnych czasach rzeczywiście ufała, dość często zdarzało jej się brać udział w grze w prawdę lub wyzwanie. Jedyne czego mogła być pewna, to to, że jej przygoda z dragami, o których obecności w wypijanym tak beztrosko przed swoich dzisiejszych towarzyszy alkoholu wypełniającym wysokie kieliszki była szczerze przekonana nawet bez jego próbowania, stanowiła już dla niej rozdział zamknięty szczelnie na cztery spusty. Po tym jak znalazła się w jednym z publicznych tokijskich szpitali podłączona do jakichś przerażających urządzeń podtrzymujących życie w wyniku poważnych komplikacji związanych z zażyciem mocno zanieczyszczonego opium nie miała najmniejszego zamiaru nigdy więcej po nie sięgać. Koniec i kropka.
Usuń- Hmm ? – Z głębokiego letargu wyrwało ją bezpośrednie pytanie wypowiedziane przez Namgi’ego. Zamrugała parę razy, by przypomnieć sobie gdzie tak właściwie się teraz znajduje i co dokładnie tu robi. – Jeśli mam być szczera, to myślę, że nasza droga solenizantka albo nie jest aż tak bardzo wszechwiedząca jak się jej wydaje albo powinna uaktualnić swoje informacje zanim zaczęła przydzielać nas do danych stolików. No chyba, że przy ich doborze kierowała się głównie nazwiskami. – Mruknęła ledwie dosłyszalnie, z zaciekawieniem lustrując nowoprzybyłych. Zawiesiła na dłużej wzrok na chłopaku ubranym w zwieńczoną łańcuchami, skórzaną maskę. Podobnie jak ona sama zdawał się nieco odstawać od pozostałych gości, więc może to on okaże się jej kołem ratunkowym, gdy w końcu pozostałe osobistości zaczną ją już trochę za bardzo irytować ? Kto wie, wydarzenia z ostatniego pół roku zdawały się ostatecznie potwierdzać tezę o tym, że ścieżki ludzkich losów potrafią być czasem niezwykle zaskakujące. – Skoro jednak i tak się tu znalazłam, to dobrze, niech będzie, udzielę Wam odpowiedzi na to, nad czym zapewne i tak zastawiacie się od samego początku tylko zbyt boicie się o to zapytać. – Wzniosła oczy do sufitu, prostując się i opierając plecami o oparcie krzesła. – Ojciec mojego dziecka zapewne obecnie nadal świetnie bawi się gdzieś w Szanghaju z kolejną panną u boku, której wydaje się, że pozostanie z nią już na zawsze, jeśli tylko zechce należycie spełniać każdą z jego zachcianek. Właśnie dlatego między innymi zostałam zesłana do tego piekielnego miasta. – Oświadczyła, zaciskając mocno pięści i wbijając porozumiewawcze spojrzenie w siedzącego kilka krzeseł dalej Sunghoona. Miała już serdecznie dość udawania słodkiej idiotki przed męska częścią społeczeństwa, z której zdecydowana większość uważała się za niepodzielnych panów świata tylko dlatego, że miała w portkach jądra. – Ten skurczybyk ani przez chwilę chyba nie zastanawiał się, ile krzywdy mi wyrządził, nie zjawiając się na naszym ślubie.
Zhi
Z głową spuszczoną w dół, dalej obracając telefon w dłoni, wsłuchiwał się w dalszą dyskusję, jednak z niczyich ust nie padało nic ciekawego, aż Danielle nie rzuciła dość spostrzegawczej uwagi. Sunghoon przeklinał się w duchu, bo widocznie pokaz jego emocji, czy też jego braku kontroli nad własnymi wewnętrznymi rozterkami, nie pozostał niezauważony. Wyprostował się w krześle, krzyżując spojrzenie z brunetką, ale nie odezwał się, jedynie obserwował uważnie, gdy ta dzieliła się swoim sekretem. I cóż, Sunghoon musiał przyznać, że zabawa w pranie własnych brudów zaczynała podobać mu się coraz bardziej, szczególnie, gdy poznawał kolejne osoby bez skrupułów, gotowe posunąć się do czegokolwiek, by tylko dopiąć swego. Tę cechę w ludziach Ahn uważał za dość urokliwą, nie każdy był wstanie pozbyć się moralnego kręgosłupa.
Usuń¬— Powiedziałbym, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła. ¬— zaczął, nawiązując do jej wcześniejszego komentarza na temat zagubionej randki. — Ale już chyba stąpasz po tej ścieżce.
Kieliszek, który właśnie dzierżył w dłoni uniósł w kierunku dziewczyny, na znak toastu, a może w ten sposób niemo chciał jej pogratulować swych poczynań. W jego spojrzeniu błyszczało coś niebezpiecznego, co zdarzało się za każdym razem, gdy ktoś zdobył jego uwagę. Może jednak to towarzystwo wcale nie było aż tak złe, jak mu się początkowo wydawało.
Na uwagę o alternatywie owsianego napoju w formie tego kokosowego, czy też migdałowego, mruknął pod nosem z aprobatą, bo nie widział większego sensu ciągnięcia tej dyskusji, bo po co sprowadzać ten wieczór do jeszcze niższego poziomu. Jeśli naprawdę nie mogli znaleźć lepszego tematu do rozmowy, niż co preferują dolewać do swojej kawy, to przy kolejnej rundzie miał zamiar opuścić wydarzenie.
Z własnych myśli wyrwał go obcy dotyk i ciepło dłoni z boku własnego ciała. Obrócił się gwałtownie, aż wzrok zatrzymał się na drobnej twarzy, zasłoniętej maską w tym samym kolorze złota, co ta, która ukrywała jego oblicze. Z założenia miał być zły i tę frustrację okazać Yuri, w końcu miał ku temu powód, ale szybko postanowił zmienić plan działania. Słowa wydostające się z ust blondynki dzwoniły w jego uszach, wdzierając się do podświadomości blondyna, a w efekcie, jego usta wykrzywiły się w szczerym uśmiechu, jakby to jej wyznanie wprowadziło go w stan euforii. Po części tak było. Sunghoon był szczęśliwy, jednak z powodów znanych tylko sobie. Od miesięcy starał się namieszać jej w głowie na tyle, by straciła dla niego rozum, więc kiedy w końcu ona tak chętnie uzewnętrzniła się przed nim samym, a przy okazji przy nieznajomych im ludziach, naprawdę nie miał zamiaru ukrywać własnej radości.
Owinął swoje ramię wokół jej tali, dłonią gładząc wzdłuż jej ciała i pochylił nad nią, by czule musnąć jej policzek. Zamiast oddalić się od dziewczyny, ustami sunął wzdłuż linii jej żuchwy, aż zatrzymał się przy płatku jej ucha.
— Yuri, tak przy ludziach? Za chwilę się zaczerwienię. — Wyszeptał żartobliwie, a chwilę później zaśmiał serdecznie. Bo jeśli chciał, to potrafił grać i właśnie dlatego Yuri spijała te wszystkie słodkie kłamstwa z jego ust. Rozjuszony Sunghoon, który jeszcze chwilę temu gościł przy ich stole, nagle ustąpił miejsca czułemu chłopakowi, któremu młoda panna Han nie była wstanie się oprzeć.
Kiedy ponownie wrócił wzrokiem do reszty towarzystwa, zauważył, że było ich znacznie więcej. Teraz, każde z krzeseł było zajęte, a kolejne sekrety zostały wyjawione, więc Sunghoon wsłuchiwał się w te opowieści. Wyznanie Namgiego było w ich świecie dość pospolite, w końcu każde z bogatych dzieciaków uwielbiało łamać zasady, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że nie ma nic, za co nie można zapłacić pieniędzmi tatusia. Opowieść Zhilan natomiast wywołała u niego mdłości i aż musiał zamknąć powieki na kilka sekund, by teatralnie nie wykręcić ovzu w tył głowy, bo historia o złamanych obietnicach, upokorzeniu i niewyobrażalnym bólu sprawiała, że miał ochotę się zaśmiać. Gdyby tylko mógł, to z chęcią spotkałby tego skurczybyka, by serdecznie mu pogratulować jego poczynać. Zostawić kogoś pod ołtarzem? Do tego to chyba nawet Sunghoon by się nie posunął.
UsuńPonownie spojrzał na tajemniczego nowego przybysza, całego w czerni i postanowił, że propozycja Danielle, by to spóźnialscy podzielili się z nimi informacjami o sobie, była interesującym pomysłem.
— No, to tylko was dwoje pozostało. — Wskazał palcem kolejno na dwóch z mężczyzn. — Czy panowie zechcieliby się czymś z nami podzielić?
Sunghoon
Serce Yuri fruwało. Dobrze, że siedziała już na swoim miejscu, bo kiedy Sunghoon objął ja w talii, lekko do siebie przyciągając, poczuła, jak miękną jej kolana. Na pewno nie ustałaby na nogach. Zadrżała na całym ciele pod wpływem dotyku jego ust i gdyby nie ludzie wokół nich — na szczęśliwe zachowała na tyle zdrowego rozsądku — pewnie nie umiałaby się powstrzymać i złączyła ich usta w pocałunku. Jego pieszczoty jednak potraktowała jako obietnicę.
UsuńByła najszczęśliwszą dziewczyną na balu.
— Przepraszam, że się spóźniłam — szepnęła tylko, a w jej głosie pobrzmiewał szczery smutek. — Naprawdę, obiecuję, to już ostatni raz.
Mina chłopaka upewniła ją, że już wszystko było w porządku.
Gdy jedna z dziewczyn przy stole podzieliła się informacja na temat jej byłej relacji, Yuri żachnęła się głośno, układając jednocześnie dłoń na klatce piersiowej. Wydmuchała powietrze nosem, kręcąc głowa, by jeszcze bardziej wyrazić swoją dezaprobatę.
— O boże, nie żartuj! To musiało być straszne! — Wyciągnęła rękę, by poklepać nieznajoma po wierzchu dłoni pocieszająco. — Ale faceci już tacy są… ze świecą szukać porządnego chłopaka! — Pokiwała ze zrozumieniem głową, a jej brwi uniosły się lekko. — Wszystko będzie dobrze, ułożysz sobie teraz życie. W Nowym Jorku wszystko jest możliwe!
Dopiero teraz obiegła wzrokiem resztę towarzystwa. Prawdę mówiąc, tak bardzo skupiła się na Sunghoonie, że nie zauważyła, że po niej dołączyli inni goście — nawet nie zorientowała się, że ich tam wcześniej nie było.
— W ogóle, cześć wszystkim! Jestem Yuri, choć tego pewnie dowiedzieliście się z karty na moim miejscu. — Uśmiechnęła się serdecznie, ale zmrużyła oczy, śledząc uważnie twarze pozostałych osób przy stoliku. — Ale ja was znam! No, może nie wszystkich, ale kojarzę was z Plotkary!
W tym właśnie momencie siedzący niedaleko Seojun obejrzał się w tył i dostrzegł Yuri i Sunghoona siedzących razem — ręka chłopaka oplątana wokół talii blondynki, gładząca jej biodro — i poczuł, jak nowa fala wściekłości ogarnia jego serce. Wściekłości i… tęsknoty. On robi wszystko, co w jego mocy, by spełnić obietnicę daną Ari, być dobrym i przykładnym synem, i rozrywa swoje serce na małe kawałeczki, tylko… po co? I dla kogo? Czy ktokolwiek w tym wszystkim choć przez chwilę pomyślał o nim? I skąd się wzięła nagle ta gula w jego gardle? I dlaczego to wszystko, kurwa, musi być takie skomplikowane? Dlaczego tak bardzo boli?
Dlaczego jedyne, na co tak naprawdę miał ochotę, to pójście do stolika z numerem trzy, złapanie blondyna za rękę i wyjście stąd, z dala od tych wszystkich ludzi, i najlepiej jeszcze dalej — dalej, niż dosięgał ich Nowy Jork, kontakty jego rodziców, ten świat, który nie pozwalał mu na szczęście.
A skracając to wszystko i wycinając pompatyczność, dlaczego najbardziej miał ochotę na to, by znów poczuć smak ust Sunghoona na swoich?
— Ach, tak! — krzyknęła Yuri w reakcji na słowa Sunghoona. — Sekrety! — Również spojrzała na dwóch chłopaków. — Wasza kolej!
Był szczerze zaskoczony, że go rozpoznała. W końcu od ostatniego spotkania minęło naprawdę dużo czasu, w dodatku Danielle była wtedy jeszcze niczego nieświadomym dzieckiem. Odwzajemnił uprzejmie uśmiech i skinął głową, ale nie odezwał się. Uznał, że tak będzie najlepiej.
UsuńPrzypuszczenia Murayamy, że to już wszyscy okazały się błędne — do ich stolika przysiadł się jeszcze jeden gość. I kiedy rozpoznał w nim swojego partnera z terapii, nieprzyjemne uczucie dyskomfortu nabrało na sile. Ponownie skupił swoją uwagę na drinku, który w niczym nie przypominał tego, co znał — a przecież był barmanem.
Wyznanie kobiety chińskiego pochodzenia (jej akcent był dla czarnowłosego rozpoznawalny ze względu na liczne podróże biznesowe, jakie zmuszony był odbywać w przeszłości) sprawiło, że linia szczęki Murayamy uwydatniła się. Historie o beznadziejnych ojcach działały na niego jak płachta na byka. Czasami było mu naprawdę wstyd za reprezentantów swojej płci.
“Nie wie, co traci” skomentował, tym samym zabierając głos po raz pierwszy odkąd pojawił się na sali. Choć dalej zachowywał się z rezerwą, jego ton był przyjazny, wręcz współczujący. “Na szczęście takich jak on szybko dosięga karma.”
Może i nie był najlepszy w tych tematach, jednak chciał w jakikolwiek sposób okazać wsparcie osobie, która ewidentnie tego potrzebowała. Nawet jeśli otwarcie bała się o nie poprosić.
Mężczyzna chyba jako jedyny przy ich stoliku zdecydował wybrać opcję numer dwa, czyli trunek. Sięgnął po zdecydowanie zbyt fikuśny kieliszek, a potem bez zastanowienia wlał jego różową zawartość do gardła. Zapewne było to oznaką sztywniactwa w tym jakże otwartym towarzystwie, jednak chciał ich trochę przetrzymać. A, że głowę miał mocną to nie obawiał się utraty kontroli — przynajmniej nie wcześniej niż pozostali, co pomoże mu w uniknięciu przymusu uzewnętrzniania się.
Danielle wysłuchała w ciszy wyznania Zhilan, której jakaś jej cząstka współczuła, a druga miała ochotę pogratulować własnej głupoty. Gdyby jej przydarzyła się taka wpadka i mówiła tu o problemie, który rósł pod sercem kobiety, a nie uciekającym sprzed ołtarza ukochanym, w życiu nie pozwoliłaby sobie na kontynuowanie tego. Matka by ją zabiła szybciej niż zdążyłaby w pełni dokończyć zdanie, ojciec załamałby na nią ręce, a Danielle mogłaby jedynie patrzeć jak jej kariera odchodzi w zapomnienie. Kariera, która była sensem jej życia i dla której była w stanie poświęcić bardzo wiele przez wzgląd na wpajane przez matkę wartości, a raczej ich szeroko pojęty brak. I choć wewnętrznie ją to wykańczało, była doskonale wytrenowaną lalką w rękach rodzicielki, przyzwyczajona do morderczych treningów i posuwania się do przodu choćby po trupach, byle do celu. Gryzło się to z jej po części wrażliwym wnętrzem dlatego po nocach nie mogła spać przez wzgląd na wyrzuty sumienia, które uciszały się tylko w tedy, gdy stawała na scenie, ciesząc się kolejnym dobrym przedstawieniem. Danielle składała się z dwóch osób, dziewczyny która pozwoliła, aby koleżanka skręciła nogę i tej, która chowała się pod kocem na kanapie u przyjaciela, jedynie przy nim obnażając się ze wszystkich swoich bolączek i fałszywych masek. Przy tym stole tylko on coś dla niej znaczył.
UsuńGdy skrzyżowała spojrzenie z tym Sunghoona kącik jej ust drgnął nieznacznie. Sama również upiła łyk szampana po jego niemym toaście.
— Lubię tą ścieżkę. — przyznała wzruszając niewinnie ramionami. Zdecydowanie powinna odstawić kieliszek i przestać popijać szampana jak oranżadę wiedząc, że jej głowa nie należała do mocnych i odpornych na działanie alkoholu.
I znowu blondyn numer dwa aka Ahn nieco ją zaskoczył swoim zachowaniem, gdy tak nagle ze wzburzonego zdawał się cały promienieć i cieszyć się jak głupi na wyznanie swojej znajomej. W każdej innej sytuacji, w każdym innym towarzystwie rzeczywiście stwierdziłaby, że jakie to urocze, muszą się tak bardzo kochać. Jednak teraz? To było zbyt nagłe, zbyt… sztuczne w jej odczuciu.
— Jak słodko. — skwitowała jego słowa. Przed chwilą to czerwienił się ze złości i wewnętrznego wrzenia. Wywróciła nieco oczami, nie przepadała za facetami, którzy bawili się uczuciami dziewczyn. Biedna, głupiutka Yuri. Podejrzewała, że gdyby ktoś zdobył argumenty przejawiając, że chłopak nie jest z nią uczciwy to i tak stanęłaby po jego stronie. — Yuri, gratuluję! Jesteś szczęściarą mając przy sobie takiego słodziaka. — Tym razem to Danielle wzniosła toast unosząc szkło w kierunku dziewczyny.
Danielle oparła się wygodniej o krzesło przenosząc wzrok z parki gołąbeczków na młodych mężczyzn, czekając czym podzielą się z tym małym, azjatyckim zgromadzeniem. Ciekawe, czy plotkara myślała o nich bardziej jako o bogatych dzieciak, czy jednak skończonych wariatach.
Zmrużyła nieco oczy widząc, że Yama sięga po kieliszek za wiele nie mówiąc.
Danielle
— Lepiej późno, niż wcale — ciemnowłosy dołączył jeszcze przepraszający uśmiech do swoich niezobowiązujących przeprosin. Miał dobry powód? Nie za bardzo, miks niepoprawnego obliczenia dojazdu i pracy. Nie czuł też zbytniego pośpiechu, aby wybrać się na imprezę, która nie należała do jego zwyczajowych aktywności. Za to siedzący po drugiej stronie stolika Namgi zajęty był półobecnym wsłuchiwaniu się w kolejny sekret. Zhilan otwarcie wyłożyła swoją sytuację na stół, mimo samej organizatorki tego wydarzenia, która zapewne z przyjemnością chłonęła wszystko, co wydostawało się z ust zgromadzonych. Sama historia brzmiała niczym tragiczna fabuła filmu, która z jednej strony wzbudzała żal, z drugiej niedowierzanie u blondyna, aby pokładać tyle wiary w drugiej osobie, co równało się z ryzykowaniem własnej kariery.
UsuńKolejny kieliszek w jego dłoni został opróżniony z szampana, prędko zastąpiony nową, schłodzoną porcją. Kelnerzy zdecydowanie nie oszczędzali w upijaniu swoich gości, nieustannie dbając o to, aby wszyscy mieli przed sobą wypełnione kieliszki, co skutecznie rozluźniało, jak i wyciągało coraz to ciekawsze informacje ze zgromadzonych osób.
Z kolei siedząca obok dwójka, gdzie w blondynie naszła zaskakująca zmiana, wręcz za dotknięciem różdżki przedstawiała się niczym idealna, zakochana para. Mimo słów, które mieli wcześniej okazję słyszeć. Komentarz Danielle cisnął na jego usta śmiech, który zatrzymał za zagryzioną wargą i niemym uniesieniu kieliszka w celu poparcia jakże radosnego związku
Kolejka sekretów minęła o wiele szybciej, niż się spodziewał, co nie dało nowoprzybyłym na jakiekolwiek przygotowanie do rzuconych w ich stronę oczekiwań, ale to wywołało jeszcze większe zaciekawienie ze strony blondyna. Dopóki oczywiście nie zdecydują wybrać wypicia, dotychczas pominiętego przez wszystkich, wyciągając małe brudy lub sekrety sprzed paru lat, nie mających teraz takiego znaczenia
— Aw, Murayama, prawda? — zareagował, kiedy ten jako pierwszy zdecydował się na wypicie kolorowego alkoholu w kieliszku — Taki ufny stolik, a ty nie chcesz się z nami czymś podzielić? — dodał, jakby szczerze był zawiedziony obrotem sytuacji, choć za jego słowami nie kryło się nic więcej, niż luźna zaczepka. Niemal nieprzerwana cisza z jego strony tym bardziej pchała go do drobnych komentarzy, aby rozproszyć ciemną chmurę, jaką wnosił nad ich stolik.
— W takim razie… — przeniósł wzrok na Elliota, który pierwotnie też planował sięgnąć po shota, zwyczajnie nie mając w pierwszej chwili na tyle bezpiecznego, co interesującego sekretu do wyznania pozostałym. Ostrożność Murayamy wydawała się ciemnowłosemu o wiele bardziej zrozumiała w tym gronie, niż w zamkniętej grupie, gdzie większość osób, przynajmniej w jakimś stopniu mogła zrozumieć jego postawę.
— No dobra — mruknął bardziej do siebie, niż reszty, odsuwając dłoń od wypełnionej tacy, decydując się na dołączenie do zabawy, nie mając wiele do stracenia — Kiedyś, aby mieć pewność, że nie stracę całych postawionych w wyścigu pieniędzy, przypadkiem ktoś kombinował przy przewodach hamulcowych — był młody, głupi, i jeszcze przed doświadczeniem tego, co mogło wydarzyć się w niekontrolowanym pojeździe. A sytuacja, na szczęście, i tak skończyła się dobrze, mężczyzna przed startem sprawdził pojazd, więc nawet nie miał szansy na rozpoczęcie wyścigu. A Elliot bez problemu odzyskał swoje pieniądze, idealnie maskując swoje powiązanie z niedoszłym wypadkiem.
Nie spuszczał wzroku z Yuri, powolnie sunąc spojrzeniem po jej uradowanej twarzy. Błyszczące tęczówki wrażały więcej niż to, co dziewczyna odważyła się powiedzieć. Sunghoon był wstanie wyczytać w nich te wszystkie obietnice, deklaracje, jakimi chciała go obdarować. W jej wypadku oczy naprawdę były zwierciadłem duszy, jej osobowość przejrzysta. Była niczym błękitne niebo w najjaśniejszy poranek, jedyną skazą było jego własne odbicie odzwierciedlone w jej czekoladowych tęczówkach. Sunghoon wkradł się do środka, zadomowił, zasadził ziarenko, które z czasem wykiełkowało. Dbał o to, by rozrosło się od środka, by powolnie zaplotło swe sidła i ścisnęło wszystko co dobre, krusząc i zamieniając to w proch, zostawiając po sobie nicość, pustkę. Ale Yuri była zbyt niewinna, zbyt naiwna, by zdać sobie sprawę do czego tak naprawdę zmierzał, dlaczego obrał ją sobie za cel.
UsuńUdowodniła, jak słaba była, kiedy tylko okazała sympatię Zhilan. Ahn spodziewał się takiej reakcji, więc dalej gładził biodro dziewczyny zachęcająco, jakby podzielał jej zdanie, tym samym udowadniając, że przecież miała u swego boku tego porządnego, że zbędne były poszukiwania kogoś innego.
Równie nieświadomi tego, co Sunghoon kreował w swojej relacji z Yuri byli zgromadzeni przy stole, kiedy kpiąco komentowali okaz czułości blondyna, myśląc, że te ciche pomruki, czy głupkowate uśmiechy zrobią na nim wrażenie.
— Zazdrość, to kolejny krok, który właśnie pokonałaś na swojej piekielnej ścieżce. — Uniósł jedną z brwi, przyglądając się usadzonej po drugiej stronie stołu Danielle. Wszystko to było wypowiedziane w dobrej wierze, humorystycznie, by nieco odciągnąć rozmowę od poważniejszych wyznań, bo o ile Sunghoon lubił traumatyczne przeżycia innych ludzi, nie miał ochoty o nich słuchać, a być ich przyczyną.
Bezwiednie wodząc spojrzeniem po zgromadzonych, co jakiś czas jego uwaga spoczywała na dłużej na jednym z mężczyzn. Może jego zewnętrzny wygląd miał odstraszać, trzymać nieznajomych na wodzy, zniechęcić do nawiązania nowych więzi, jednak dla Sunghoona to było coś, co jeszcze bardziej przyciągało.
Czyją tożsamość skrywała pod tym kawałkiem skóry, zdobionym łańcuchami. Co chciał ukryć pod mocnym makijażem, dlaczego jego imię opuściło wargi dwóch innych osób, a jego wypowiedzi zdradzały tak niewiele.
Murayama
Wiedział tylko tyle, a chciał wiedzieć o wiele więcej, szczególnie, gdy ciemnowłosy zamiast odkryć chociaż rąbka tajemnicy, wybrał różowy trunek, pozbywając się zawartości kieliszka szybciej niż Sunghoonowi zajęło przymknięcie powiek i ich ponowne otworzenie.
Sunghoon poczuł ciarki na karku, to znajome odczucie wywołujące chęć podrapania, mimo, że żadne przeciągnięcie paznokci po skórze nie przyniosłoby ulgi. On chciał i musiał wiedzieć więcej. To było jego dzisiejsze wyzwanie.
— Proponuję nowe zasady gry. — Pochylił się nad stołem, uprzednio wyplątując się z objęć Yuri i używając obu rąk, przyciągnął srebrną tacę z trunkami bliżej siebie. Ostrożnie, by nie rozlać zawartości, postawił kieliszek przed każdą osobą przy stole. Na ułamek sekundy zatrzymał się przy Zhila, niewiedząc, czy również będzie zainteresowana, jednak i obok jej dłoni zawitał kieliszek. Chwilę później pstryknął palcami, by zwrócić na siebie uwagę kelnera, a ten jakby rozumiejąc blondyna bez słów przyniósł im kolejne, tym razem czternaście wypełnionych po brzeg kieliszków oraz pełną butelkę. Zaopatrzony w niewiadomego pochodzenia asortyment, Sunghoon uśmiechnął się, unosząc jeden z kącików ust ku górze.
— Ten, kto nie wypije, musi podzielić się z nami sekretem. — I chyba podziałało, bo jak w tandemie, Murayama, Danielle, Elliot, Yuri, Namgi i on sam wybrali tę opcję. Jeden kieliszek, potem kolejny, chwilę później alkohol został polany z butelki. Ciepło rozpowszechniło się po jego ciele, lekko zaczerwienione policzki były wyznacznikiem spożytych procentów, jednak jego umysł dalej był czysty, a przynajmniej w jednej kwestii – alkohol z pewnością rozluźni kilka języków.
Usuń— Najgorsze za nami. — skomentował krótko, pozbywając się zawartości we własnym szkle. — Więc może zamiast sekretów, dowiemy się o sobie czegoś innego? Czuję się trochę w tyle, mam wrażenie, że kilkoro z was zna się nieco lepiej.
Rozbawiony pomruk wyślizgnął się spomiędzy jego warg zanim mężczyzna zdążył powstrzymać niekoniecznie uprzejmą reakcję.
Usuń“Nie wydaje mi się, abyśmy przeszli na ty. Jeśli już chcesz mówić do mnie po imieniu, przynajmniej rób to w odpowiedni sposób. Murayama-san dla ciebie, młody.”
Z reguły mało obchodziły go takie rzeczy, tym bardziej, że chłopak ewidentnie z nudów szukał zaczepki. Dysponował na co dzień sporym zakresem cierpliwości, jednak coś w młodszym wyjątkowo działało mu na nerwy.
Wyznanie Eliotta, choć intrygujące, nie zrobiło na nim większego wrażenia. Po kilkunastu wspólnych sesjach, Murayama zdążył nieco przyjrzeć się tej postaci i wyciągnąć parę wniosków. Tego typu zachowanie jak najbardziej wpasowywało się w całokształt partnera.
Niewygodne uczucie bycia obserwowanym ponownie do niego powróciło i tak jak wcześniej, miał rację. Blondwłosy z miejsca na przeciwko niego wpatrywał się w Murayamę, niczym drapieżnik bacznie studiujący swoją ofiarę zanim ruszy do nieuniknionego ataku. Odwzajemnił spojrzenie, mrużąc oczy. Nie z takimi osobnikami miał w swoim życiu do czynienia.
“Brzmi dobrze. Uważaj tylko, aby nie przejechać się na własnym pomyśle” skomentował nagłą zmianę zasad. “Obawiam się, że nikt z tu zebranych nie chciałby tracić zabawy przez czyjeś wybryki po zbyt dużej ilości alkoholu.”
Ponownie sięgnął po kieliszek, a potem kolejny. Opróżnił przydzieloną mu “porcję” w przystępnym tempie. Murayama nie miał już cienia wątpliwości, że z podawanymi trunkami musiało być coś nie tak, bo czuł się tak, jakby wypił co najmniej dwie butelki whisky w pojedynkę. Przyjemne uczucie lekkości w połączeniu z rozgrzewającym jego ciało ciepłem było nawet relaksujące.
Blondwłosy nie odpuszczał — jego imię umknęło starszemu — i dalej próbował wycisnąć z nich, jak najwięcej informacji. Murayama odrzucił głowę do tyłu i zaśmiał się głośno; dźwięk, który niejednemu przywiódł na myśl ocierające się o siebie ostrza.
“To przeurocze, że aż tak cię ciekawimy. Powiedz mi, jak nudnym musi być twoje życie, że usilnie próbujesz wejść z butami do naszych?” zwrócił się bezpośrednio do niego. “Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Choć wydaje mi się, że byłeś w nim już kilka razy.”
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńZdecydowanie nie powinna sięgać po kieliszek za kieliszkiem znając swoje słabości, ale przecież nie mogła pozostać w tyle i grzecznie wyjawiać wszystkich swoich tajemnic. Zmiana reguł zdecydowanie urozmaicała grę i nadawała jej szybsze tempo. Żywsze i bardzo zwodnicze, a mimo to wszyscy zgodnie i chętnie przystali na nowe zasady. Danielle była pod tym względem nieco naiwna, pusty żołądek i szybkie kolejki szybko zaowocowały soczystymi wypiekami na policzkach i lekkimi, na tą chwilę, zawrotami głowy. Jutro zdecydowanie to odchoruje, miała więc nadzieję, że matkę wywieje gdzieś z domu, a ona w spokoju będzie mogła wyrzygiwać wnętrzności nad toaletą. W tym stanie robiła się bardziej naiwna i gadatliwa, dwie cechy na których zależało zapewne Plotkarze.
UsuńPlotkarze i siedzącemu naprzeciwko blondynowi, który gapił się na nich jak na stadko owieczek prowadzonych na rzeź. Pewności siebie dodawała jej obecność przynajmniej jednej znajomej osoby. Namgi przecież grzecznie odpwrowadzi ją do samochodu jeśli zajdzie taka potrzeba.
— My się przyjaźnimy od miesiąca. Jakoś tak. — wskazała siebie po czym machnęła ręką w kierunku Namgi’ego. — Z Yamą znamy się z… od dawna w sumie. Rodzinne biznesy i te sprawy. — wzruszyła nieco ramionami, choć jeśli chodziło o znajomość Murayamy nie powinna tak szybko rzucać stwierdzeniem znamy się. Co najwyżej znali się. Kiedyś. Dawno temu kiedy czubkiem głowy sięgała mu może do brody. Jeśli zaś chodziło o blondyna wiedziała, że nie mogła tak o rozpowiadać jak się poznali, choć czy czymś nadzwyczajnym było przyznanie się do tego, że była jego klientka i regularnie wpadała po do niego po prochy? Pewnie na zebranych tu osobach nie zrobiłaby tym żadnego wrażenia, ale gdyby informacja wyszła dalej, jej kariera mogłaby zostać zachwiana. Na to nie mogła sobie pozwolić. Niby niewinne pytanie, a pobrzmiewa w nim drugie dno. Natomiast reakcja Yamy i jego niechęć jej nie zaskoczyła.
— To tylko dla zabawy. — przypomniała kierując słowa bezpośrednio do niego, gdy próbował zbesztać Subghoon'a za wścibskość. No i nie sądziła, by Namgi zdecydował się zwracać tu do kogoś za pomocą honoryfikatów. Zresztą, czy pijana banda młodych ludzi mogła myśleć o takich rzeczach? Będąc w takim miejscu?
Oparła łokieć o blat stołu i zmrużyła nieco oczy.
— A ty? Znasz tu kogoś? — zagadnęła wskazując ruchem podbródka na Elliotta, które również nie kojarzyła, a tym bardziej znała. Ale jego wyznanie przypominało jej to, którym sama się podzieliła. Spowodowanie wypadku, czy połamania koleżanki z grupy brzmiały podobnie.
— I Yuri koniecznie musi nam opowiedzieć jak poznała się z Sunghoon’em! — wysunęła swoje żądanie posyłając blondynce szerszy uśmiech. Alkohol potrafił robić pranie mózgu, a mózg Danielle zdecydowanie nie należał do wytrwałych zawodników jeśli chodziło o tą kategorię.
Głośna wrzawa dobiegająca ze stolika niedaleko, tego z numerem jeden i śmieszną nazwą nawiązującą do trójkątów, na moment zwrócił uwagę brunetki.
— Oh, a tam jak wesoło. — skomentowała. — The One with the Love Triangles. — powtórzyła skanując towarzystwo spojrzeniem. — Jak myślicie, kto z kim? — rzuciła swobodnie pytanie jednak wzrok przeniosła na osoby zebrane przy ich stole, doszukując się reakcji na ich twarzach. Przecież to, że siedzieli tutaj nie oznaczało, że nie łączyło ich coś z ludźmi siedzącymi wokół.
Danielle
Reakcja Murayamy zwróciła uwagę siedzącego obok Elliota, czysto ze względu na to, że ten zazwyczaj prezentował się jako stoicka, nieco wycofana postać. Nie sądziłby więc, że zwykły brak formalności wystarczy, aby wytrącić go z równowagi.
Usuń— Ale co tak formalnie? — blondyn uniósł ręce w obronnym geście z lekka rozbawionym uśmiechem na ustach, ale odpuścił chwilowe ciągnięcie jego języka, aby przerzucić uwagę na ostatni, przekazany tego wieczora sekret, nim pierwotna wersja zabawy znudziła się wszystkim siedzącym przy stole.
Zmiana zasad gry skutecznie przekabaciła wszystkich zgromadzonych na sięganie po kolorowe szoty, byleby nie przyznawać się do swoich sekretów, podczas gdy reszta trzymała je blisko swojego serca.
Zdecydowanie nabrali tempa, każdy wychylając przynajmniej po jednym kieliszku. U Namgi’ego jak reszcie zgromadzonych ujawniły się z lekka zarumienione poliki, a mimo dalej obecnej trzeźwości umysłu, dociekanie w stronę Murayamy wzrastały, szczególnie przez zaskakujące prędkie poirytowanie, gdy tylko pozwolił sobie na niewinny żart
— Najlepszy miesiąc mojego życia — stwierdził dramatycznie, choć nie było to do końca kłamstwem. Nie licząc wpadki w pracy, jej częste odwiedziny w studiu, wysyłane wiadomości, nie tylko związane z prochami, wywoływały mały, szczery uśmiech na samą myśl, że ma z kimś tak naturalną relację, jak z Danielle.
Kolejne słowa zamaskowanego, jak reszta mężczyzny jedynie podjudzały wcześniejszą intrygę, która narodziła się u blondyna. Pytania Sunghoon’a, mimo że mogły wydawać się inwazyjne, przynajmniej zachęcały, w większości obcym sobie ludziom, zdecydowanie większe zaangażowanie do rozmowy. Nawet, jak dotyczyło ich osobistych relacji
— Coraz bardziej zadziornie — skomentował zaczepnie, kiedy propozycja na wzajemne poznawanie się również nie zyskała pozytywnego odzewu od siedzącego przeważnie w milczeniu mężczyzny. Może i powinien wziąć jego ostrą reakcję na brak formalności poważniej, ale połączona z alkoholem, jak i miejscem, w którym byli, jedynie bardziej pchała go do testowania mężczyzny, bez większych zamiarów za swoimi głupawymi słowami.
Elliot wpierw pokręcił głową, nie mając relacji z nikim z ich stolika. Imiona czy nazwiska co najwyżej widział w Internecie, może na blogu P., kiedy miał ochotę na nocne surfowanie i czytanie pokręconych historii anonimowo wymienianych osób
— Mijaliśmy się co najwyżej parę razy — wskazał przelotnie na Murayamę, dla własnego, jak i jego spokoju nie wyjaśniając, gdzie te minięcia się miały miejsce. Wścibskość towarzystwa otwarcie się prezentowała.
Skierowany wzrok Elliota i Namgi’ego na wspomniany stolik prędko przeniósł się na nagłe, niespodziewane przybycie kolejnej to osoby, robiącej to z większym tupetem, niż ktokolwiek inny. Tym bardziej, kiedy skierowała się do dosłownie chwilę temu wspomnianego stolika, który nieustannie zwracał na siebie ciekawskie spojrzenia.
Reakcja tajemniczego bruneta wywołała u Sunghoona uniesienie obu brwi. Jakie też sekrety skrywały się we wnętrzu jego czaszki, którą Ahn, gdyby tylko mógł przewierciłby swym spojrzeniem, by tylko móc na chwilę zajrzeć do środka. Kto nadużył jego zaufania, że teraz nawet dźwięk jego imienia z ust nieznajomego, wywoływał frustrację. Tyle pytań i dalej zero odpowiedzi, jednak blondyn wierzył w swe możliwości, w końcu idealny przykład jego sztuczek siedział tuż obok, wpatrzony w niego jak w obrazek.
Usuń— Ja mam na imię Sunghoon. — nie spuszczając wzroku z Murayamy, którego ominęła ta część imprezy, gdy to każdy podzielił się tym detalem o własnej osobie, wskazał na siebie, uśmiechając się niewinnie. — A skoro wszyscy mamy się tutaj lepiej poznać to znajomi nazywają mnie Sunny. Jeśli jednak szanowny pan woli zwracać się do każdego w bardziej oficjalny sposób, na Sunghoon-ssi również zareaguje. — Szeroki uśmiech rozpromienił jego całą twarz, oczy zabłyszczały radośnie i spoglądając na chłopaka, naprawdę ciężko było sobie wyobrazić, że za tymi anielskimi rysami twarzy, skrywał się istny potwór, gotowy pożywić się czyimś cierpieniem.
— I dziękuję za troskę, moje życie jest pełne przygód. Ja po prostu… ¬— Pochylił się nieco nad stołem, jeden z łokci oparł o blat, by ułożyć podbródek na dłoni. — Chciałbym, żebyśmy się wszyscy tutaj poczuli komfortowo. Wiem jak obecność obcych w naszym życiu osób, może wpływać na samopoczucie. Ten strach, że powiesz za dużo, ktoś źle odbierze twoje słowa, ta spirala myśli, w której zakręcisz się bez końca. Po co nam to? — Patrzył wprost na Murayamę, prosto w jego ciemne tęczówki, wyszukując jakiejkolwiek reakcji. Złości, zaskoczenia, aprobaty. Czegokolwiek. — Sugestia, że miałem okazję odwiedzić piekielne czeluści, jest tak krzywdząca — I ułożył dłoń na piersi, jakby naprawdę został zraniony, mając nadzieję, że choć jedna osoba przy tym stoliku znajdzie humor w tej sytuacji, bo nie chciał być jedyny, który zaśmiał się po upływie kilku sekund.
Na szczęście, gdy Danielle wspomniała o głośnym zgromadzeniu, odbywającym się przy stole numer dwa, Sunghoon był na tyle upojony, a jego myśli zajęte nowymi możliwościami, jakie mogły być owocem tej nocy, że kiedy obrócił się, by zerknąć w kierunku znajomej sylwetki usadowionej kilka metrów dalej, nawet się nie wzruszył.
— Kim Seojun i Min Ari. — powiedział neutralnym tonem. — To jest dopiero okaz prawdziwej miłości i zdrowego związku. Tylko pozazdrościć. — Już nie musiał ze sobą walczyć, by przypadkiem nie powiedzieć zbyt dużo, bo kiedy zauważył, że Seojun z zaciśniętą szczęką i gniewnym spojrzeniem również zerkał w ich kierunku, satysfakcja zaczęła wypełniać jego wnętrze. Sięgnął po kieliszek, na którego dnie dalej znajdowało się trochę szampana i uniósł go w kierunku wspomnianego stołu, uprzednio ponownie oplatając dłoń na talii swojej towarzyszki.
— Ty, Yuri, chyba wiesz coś o każdym z towarzystwa. Kochasz czytać bloga solenizantki, czyż nie? — zagadnął żartobliwie, łaskocząc ją w okolicach żeber.
Ponownie z głośników rozbrzmiała krótka melodia, zwiastując... najgorsze! — Hej, ludzie! Dobrze się bawicie? — Tak, jak poprzednio, i tym razem damski głos Plotkary został zapożyczony od aktorki Kristen Bell. Nim ponownie się odezwała, roześmiała się głośno do mikrofonu. — Wydaje mi się, że to odpowiedni czas, by przejść do rundy drugiej. W przeciwnym razie nie zostanie na sali nikt, kto uświadczy kolejnych atrakcji… A tego bym nie chciała. — Do sali ponownie wkroczyli kelnerzy, tym razem rozstawiając przed zebranymi tace z kieliszkami pełnymi czerwonego pączu. — Zmieniamy zasady gry. Niektórzy z was znają się już całkiem dobrze, a inni… mieli dobrą okazję, by się poobserwować. W tej rundzie musicie zajrzeć w duszę osobie siedzącej obok i odgadnąć o niej… Jakiś mały detal. Mniej lub bardziej niegrzeczny! Nie bójcie sie, nie oczekuję od Was cudów, to tylko zabawa, ale jeśli traficie i uda wam sie odkryć o nich trochę prawdy, będę bardzo z was dumna! Jeśli odgadniecie, pije osoba, której sekret poznaliśmy, a jeśli nie, shot wędruje do was. — Wszystkie stołu ponownie zostały zastawione alkoholem i kelnerzy oddalili się z pola widzenia. — Miłej zabawy! Niebawem do was wrócę! Xoxo, Gossip Girl.
UsuńW rozwiązaniu języka nie pomagał Yuri fakt, że jeszcze przed przybyciem na imprezę, w taksówce, pociągała z grawerowanej, drogiej piersiówki, by dodać sobie odwagi przed spotkaniem chłopaka na tak ważnej imprezie sezonu. Po kilku kieliszkach była już dobrze wstawiona, a dalej nie przestawała wlewać w siebie alkoholu.
Usuń— Jaki jest twój problem? Skoro cię tak boli siedzenie tutaj i zwykła rozmowa, to może się przesiądziesz? Jeśli twoje życie jest takie ciekawe, to co tu robisz z nami, Murayamo? — Przewróciła oczami, sięgając po kieliszek, po czym omiotla spojrzeniem resztę towarzystwa, dłużej zatrzymując się tylko na Sunghoonie. — A jeśli zależy ci na przyrostkach, to może… wykup wakacje w rodzimym kraju?
Han Yuri nie oceniała ludzi. Potrafiła ze wszystkimi znaleźć wspólny język i podchodziła empatycznie do każdej osoby na swojej drodze, ale istniała jedna rzecz, której nie umiała wybaczyć, a która jednocześnie była w stanie z łatwością uruchomić drzemiąca w niej nowojorską sukę — gdy ktoś atakował, choćby i w lekki sposób, kogoś, na kim jej zależało. A Sunghoon uplasował się już jakiś czas temu na podium jej serca. Nic więc dziwnego, że niewinna złośliwość chłopaka obok obudziła w niej obronne zapędy. Dopiero Danielle odwróciła jej uwagę na tyle, że na jej twarzy ponownie zakwitł promienny uśmiech. Znowu, kiedy usłyszała słowa Namgiego o najlepszym miesiącu jego życia, przygryzla wargę, spoglądając to na niego, to na dziewczynę obok. Była ogromną fanka romansów i wprost uwielbiała dowiadywać się wszystkiego o życiu uczuciowym swoich znajomych, a wiadomości o romansach pełnych szczęścia, którym mogła kibicować, wprawiały ją we wspaniały nastrój. W głowie już stwierdziła, że pomiędzy tą dwójką coś się wydarzy. Resztę doczyta pewnie ze strony Plotkary.
— Ach, tak, część z tego chyba już słyszeliście! Poznaliśmy się w kawiarni, Sunghoon zaczepił mnie do jakiegoś projektu. I chyba zwróciłam już wcześniej jego uwagę, bo czekał z kubkiem mojej ulubionej, tej obrzydliwej kawy… — powiedziała, uśmiechając się do blondyna, po czym pocałowała go delikatnie w policzek. — Możesz już przestać się katować piciem jej codziennie. — Roześmiała się, odchylając głowę w tył.
Zerknęła zaraz potem razem z chłopakiem w kierunku stołu obok. Zciagnęła usta w dzióbek, kiwając głową, gdy jakaś nowa dziewczyna, która jeszcze przed chwilą przedstawiła się na scenie, usadowiła się na kolanach bruneta.
— Kocham, kocham, to prawda. Cornelia, Octavia, Jackson, Gab, Minsoo, Ari, Seojun — wymieniła płynnie, nawet się przy tym nie zająknąwszy. — Nazwę wymyślili im adekwatną, to na pewno. Mogę wam powiedzieć o nich wszystko, ale nie wiem, czy wasze życie jest tak nudne jak moje… — Przygryzła wargę na ten drobny przytyk, ale zmarszczka na jej czole zniknęła. Zafrasowana imprezą — i alkoholem — zwyczajnie zapomniała o tym, że jeszcze przed chwilą była zła. — A ta drobna blondynka przedstawiła się jako kuzynka Minsoo… Ale ja ją chyba znam! — Zrobiła wielkie oczy, wychylając się w tył, by lepiej widzieć. — To jest… Nie-e, to nie może być ona… Coś mi się musiało pomylić.
Jej rozważania przerwał komunikat Plotkary. Yuri wróciła więc wzrokiem do gości jej własnego stolika, po czym wymieniła kilka porozumiewawczych spojrzeń, a na jej usta wypłynął zadowolony uśmiech. Szalenie podobały jej się te atrakcje. Miała głęboką nadzieję, że wyprzedzą stolik numer dwa w dobrej zabawie.
— To może ja zacznę — mruknęła, zezując z powątpiewaniem na czerwony płyn w kieliszku. Podniosła w końcu głowę i pokazała palcem gdzieś pomiędzy Danielle a Namgiego. — Coś się pomiędzy wami dzieje, prawda? — zapytała niewinnie, choć mrugnęła do nich zaczepnie okiem.
Przeniosła wzrok to z Murayamy, to na Yuri, która wykazała się walecznym sercem stając w obronie wszystkich, których uwaga mężczyzny mogła wprawić w zakłopotanie, czy wywołać urażone ego. Yama był inni niż oni, nie był nastolatkiem rządnym plotek. A przynajmniej kiedyś jawił się kimś znacznie poważniejszym, stojącym ponad dziecięce głupoty. Niekiedy zastanawiała się dlaczego za każdym razem, gdy pojawiał się wraz ze swoim ojcem u nich w domu, to właśnie jemu przypadało pilnowanie młodszej, rozwydrzonej Danielle. Równie dobrze mógł się tym zająć któryś z ochroniarzy jej ojca. Ale jego towarzystwo zadawało się o wiele ciekawsze, więc nie narzekała. No, nie licząc tych wszystkich razów, gdy nie dawał jej bezczelnie podsłuchiwać rozmów dorosłych.
Usuń— Opowieść jak z kdramy! — klasnęła w dłonie widząc jak bardzo dziewczyna była tym wszystkim przejęta. Czy ona sama by nie była? Byłaby zdecydowanie bardziej ostrożna, może nie okazywałaby tego tak wszem i wobec, ale w środku zdecydowanie byłaby podekscytowana, bo ostatecznie, która z nich nie chciała się szczęśliwe zakochać, przeżyć czegoś niesamowitego z kimś wspaniałym u boku?
Danielle znów spojrzała na stolik obok skanując wzrokiem każdą z wymienionych postaci. Jak dużo ta niepozorna blondynka wiedziała? Jak dużo rzeczywiście było można się dowiedzieć z bloga Plotkary? — Nie powiedziałabym, że nudne. — puściła jej oczko by zaraz robić wink wink ku jej chłopakowi. Yuri była naiwna i głośna, ale miała w sobie tą pozytywną energię, która zarażała w taki sposób, że ciężko było pozostać obojętnym na jej wpływ.
Komunikat Plotkary rozpoczął kolejną zabawę, która miała na celu wyciągnięcie z nich jakichkolwiek informacji na wierzch. W połączeniu z nieograniczonym dostępem do alkoholu, który rozwiązywał języki, dzisiejszego wieczora było można dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy. Nie spodziewała się jednak, że ona i Namgi staną się obiektem jakichkolwiek dwuznacznych podejrzeń. Danielle parsknęła śmiechem na bezpośrednie pytanie zadane przez Yuri.
— Między nami? — powtórzyła jakby dla upewnienia, czy się nie przesłyszała. Przeniosła wzrok na Namgi’ego i uśmiechnęła się lekko, z rozbawieniem, które wywołała ta sugestia. — Niczego nie ma, serio tylko się ze sobą przyjaźnimy i dlatego przyszliśmy razem. Lepiej mieć kogoś znajomego przy sobie na takim terenie. — odpowiedziała znów spoglądając na dziewczynę. Łączyła ich tylko i wyłącznie przyjaźń, regularne pojawianie się Danielle w progu jego studia nagraniowego, wieczory na kanapie pod jego kocem, gdy pracował, a ona mogła obok odpocząć. Do tego wciąż była jego klientką, więc łączyli przyjaźń z jej drobnym, niezdrowym uzależnieniem, którego niedawno się nabawiła.
Przeniosła wzrok na Elliotta, który podobnie do Murayamy siedział najciszej z całego towarzystwa. Przyglądała mu się chwilę starając się wpaść na jakiś detal, o którym wspomniała P.
— Jesteś za cicho. Przeskrobałeś coś w przeszłości, czym nie lubisz się chwalić. — stwierdziła. Szumiało jej w głowie od wypitego alkoholu, więc przez myśl nie przeszło jej, że mogła wywołać jakieś przykre wspomnienia. Jedyne o czym pomyślała to to, że takie ciche osobniki zwykle miały najwięcej na sumieniu.
Dani
Jeśli wysłuchując dotychczasowych wypowiedzi zgromadzonych przy stole osób, Zhilan w ogóle zastanawiała się jeszcze, czy aby na pewno dobrze zrobiła decydując się przekroczyć dziś ten próg, to po ostatnim komunikacie Plotkary z całą mocą dotarło do niej, że przyjmując jej zaproszenie, zachowała się jak skończona idiotka. Czego ona w ogóle się spodziewała ?! Że jako samotna przyszła młoda matka i to w dodatku emigrantka porzucona nawet przez własnych najbliższych, będzie faktycznie umiała odnaleźć się wśród tłumu kompletnie pijanych osobistości, z których zdecydowana większość będzie pochodzić z wyższych klas społecznych Nowego Jorku ?! Przecież jako wnuczka współwłaścicieli Casio doskonale zdawała sobie sprawę, że mało który człowiek na tyle bogaty, że mógłby z łatwością kupić niejedną kopalnię wypełnioną aż po sufit drogocennymi kamieniami jest jeszcze w stanie przejmować się problemami innych. Nie żeby kiedykolwiek ona sama patrzyła z góry na służących, czy zupełnie obcych sobie, lecz znacznie mniej zamożnych ludzi, ale czyż to nie z tego powodu przez swoich dawnych tak zwanych znajomych uznawana była za zwykłe dziwadło ?
Usuń- Dziękuję bardzo za przypomnienie mi w jak bardzo egoistycznym społeczeństwie funkcjonowałam przez zdecydowaną większość swojego dotychczasowego życia. - Rzuciła jeszcze wściekle przez ramię zanim ze łzami w oczach opuściła lokal.
Zhi
Pozbył się maski ze swojej twarzy, tym samym — po raz pierwszy odkąd pojawił się w sali — dzieląc się z innymi swoim obliczem. Przeczesał bladą dłonią kruczoczarną czuprynę.
Usuń“Zabawa nie upoważnia nikogo do zapominania, gdzie jego, jej lub ich miejsce” wycedził; dawny Murayama dał o sobie znać pomimo tak wielu tygodniach spędzonych na próbie unicestwienia tej części siebie.
Odsunął się instynktownie, kiedy Sunghoon zmniejszył dzielącą ich odległość. Choć starał się wyglądać oraz brzmieć na przyjazną duszę, Murayama bez problemu rozpoznał prawdziwe zamiary kryjące się za skanującym każdy jego ruch spojrzeniem. Starszy zaśmiał się krótko.
“Nadawałbyś się na lidera sekty. Wiem z doświadczenia.”
Rzekoma partnerka blondwłosego okazała się jedną z najszybciej tracących kontrolę osób, z jakimi kiedykolwiek miał do czynienia. Murayama rzucił w jej stronę spojrzenie pełne współczucia.
“Za to u ciebie czuć syndrom sztokholmski na kilometr. Słyszałem, że jest paru dobrych terapeutów w Nowym Jorku, może warto się zainteresować.”
Pojawienie się kontrowersyjnej nieznajomej nie odciągnęło jego uwagi od stolika, przy którym siedział; postacie jak ona może i potrafiły stworzyć wokół siebie niemały szum, jednak bardzo szybko wypalały się w zetknięciu z brutalną rzeczywistością.
Poczekał, aż Danielle skończy rozmawiać, w tym czasie wypijając jeszcze kilka szotów. Szturchnął ją zaczepnie w żebro swoim łokciem i skinął głową w stronę parkietu.
“Zrobisz mi tę przyjemność, El?” Murayama zapytał, wyciągając dłoń w jej kierunku.
Miał ochotę wywrócić oczami na wyjaśnienia siedzącego obok Danielle ciemnowłosego. Impreza, na której byli może i na trzeźwy umysł prosiła się, aby trzymać język za zębami. Ale w każdym, wypitym kieliszkiem szampana, czy nieznanej im mieszanki w shotach, była utrudnieniem i dodawała poczucia swobody w obcym sobie towarzystwie. A przede wszystkim, cięty język Murayamy nie wzbudzał w nim chęci do zwracania się z szacunkiem
Usuń— A mógłbyś mi powiedzieć, gdzie w takim razie jest moje miejsce? — ciągnął dalej, zaintrygowany, gdzie mężczyzna umieściłby go w zagmatwanym świecie Manhattanu. Może i Namgi był młodszy od niego, tyle bez problemu mógł wywnioskować - nikt bliski mu wiekiem nie wykłócałby się o luźne zaczepki - ale nie sądził, żeby miał powody do umniejszania sobie samemu, skoro mężczyzna nawet nie chciał dzielić się najmniejszymi szczegółami z całą resztą.
Słowa i zachowanie Sunghoon’a, połączone z wcześniejszym wywodem Yuri jedynie dodały mu satysfakcji, wywołując na ustach uśmiech, który starał się zakryć pod opartą o podbródek dłonią. Nie dał rady dłużej wstrzymać parsknięcia śmiechem, kiedy sam blondyn pękł po swoim trafiającym do serca monologu.
Zaangażowanie Yuri było na swój sposób urokliwe, mimo tego, jak bardzo ją zaślepiało. Kiedy tylko przychodził temat ich relacji albo chodziło o samego Ahn’a, budziły się w niej nowe zapasy energii i zapewne gdyby mogła, mówiłaby o nich bez przerwy.
Kolejna zabawa Plotkary nie ukrywała się ze swoim zamiarem rozkręcenia gości. Tak jak przy pierwszej były większe szanse na uniknięcia picia, tak w tej, niezależnie od sytuacji, ktoś musiał sięgnąć po kolorowego shota.
Szczęśliwie nie był to on, ani Danielle, kiedy, ku jego zaskoczeniu, pierwsze pytanie padło w ich stronę. Niemal w tym samym momencie wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Przytaknął na jej słowa, w końcu taka była prawda. Nie łączyło ich nic więcej oprócz znajomości i głównej przyczyny ich pierwszego spotkania. Lubił towarzystwo brunetki, kiedy siedziała w jego studiu, czasami nawet bez słowa, tylko oboje byli pogrążeni w swoich zajęciach - pracy lub odpoczywaniu po całym dniu bycia katowaną przez matkę
— Zagrzała sobie u mnie miejsce, to głupio tak teraz wyprosić — zażartował, zdecydowanie nie mając w planach wyrzucać jej ze swojego studia, kiedy nieraz to właśnie jej obecność pozwoliła mu przejść przez natłok pracy.
Założył, że przedstawienie mało wygadanego obrazu, choć próbującego być przyjaznym, będzie dobrym sposobem na uniknięcie uwagi od reszty stolika, ale kiedy tylko padło pytanie z ust brunetki, siedzącej obok Murayamy, przekonał się, że jego “plan” odwrócił się przeciwko niemu
— No, kurde, masz mnie — odpowiedział z udawaną rezygnacją i wąskim uśmiechem, od razu sięgając po kieliszka na przeciwko, który miał zlikwidować szansę na wypytywanie go o szczegóły. W nieistniejących zasadach nie widniał taki wymóg, więc i tak, gdyby zaczęły padać niewygodne pytania, wykręciłby się z prawdy. Dla własnego spokoju.
Z myślenia nad następnym celem wyrwała go propozycja ciemnowłosego, która padła w stronę Danielle. Słyszał, że od jakiegoś czasu się znają, ale w życiu nie założyłby, że ktoś z towarzystwa wzbudzi w nim chęć pójścia na parkiet
— Coś tam Ciebie wiążę ze stolikiem numer dwa — w końcu rzucił ogólnikowym stwierdzeniem, odbijając piłeczkę gry dalej i wskazując najpierw na Sunghoon’a, a potem wspomniane zgromadzenie, które prędko rozproszyło się po całym lokalu. Nie zaglądał na wspomnianego bloga Plotkary, a na pewno nie z taką częstotliwością, żeby nawet zgadywać możliwe, zawiłe połączenia.
— A ja za to, moi drodzy, idę zajarać. Więc życzę miłej zabawy pod moją nieobecność — Namgi wstępnie pożegnał się przed wstaniem od stołu, gdyby po powrocie miał nikogo nie zastać na swoich miejscach. A coś czuł, że potrzebował chwilowego opuszczenia towarzystwa.
Wzdrygnęła się słysząc wytrącony z równowagi głos Murayamy, zdecydowanie kojarzyła go sprzed lat. Nigdy nie używał go bezpośrednio do niej, ale była świadkiem, gdy odzywał się w ten sposób do innych osób, które zawracały mu głowę lub właśnie nie odnosiły się z należytym szacunkiem. Z tą różnicą, że teraz otaczała go banda pijanych młodych dorosłych, którzy głównie swoje życie spędzali tutaj w Nowym Jorku. Danielle wychowywała się po części w NY, a po części w Seulu. Widziała znaczące różnice w kulturze. Nie mógł wymagać, by wszyscy byli obeznani z odpowiednimi zasadami, które tutaj nie obowiązywały. Nie wtrącała się jednak w jego dyskusję, samej zajmując się rozmową z pozostałymi osobami siedzącymi przy stoliku.
UsuńParsknęła śmiechem na podsumowanie ich znajomość przez Namgi'ego. Zagrzała sobie u niego miejsce i póki jasno nie da jej do zrozumienia, że ma jej dość, nie miała zamiaru ukrócić swoich coraz częstszych wizyt.
Poderwanie się Zhilan na krótką chwilę wyrwało ją z wiru rozmów. Dostrzegła łzy kobiety, ale nim zdążyłą zareagować w jakikolwiek sposób ta ulotniła się z imprezy. No cóż nie dla każdego był taki event, a dla ciężarnej po przejściach tym bardziej. Zresztą na jej miejscu w ogóle nie zechciałaby pojawiać się w takim miejscu jak to. Bo i po co?
Wypiła z Yuri po jeszcze jednej kolejce chichocząc przy tym pod nosami. Zdecydowanie robiła się nadto przyjacielska, gdy po jej organizmie krążyły dodatkowe procenty, a otwartość dziewczyny tylko to ułatwiała.
Subtelne szturchnięcie w bok skupiło jej uwagę ponownie na Yamie. Uniosła lekko brew słysząc przezwisko, a raczej skrót od imienia, którego praktycznie nikt nie używał. Nikt prócz niego. Wszyscy skracali ją do Dani, co oczywiście lubiła, ale El było zawsze zarezerwowane właśnie dla niego. Uśmiechnęła się szeroko, ciepło. To przywołało na myśl kilka wspólnych wspomnień.
— Z wielką chęcią. — odpowiedziała ujmując jego dłoń. Podnosząc się przelotnie zerknęła w stronę Namgi’ego, z którym jednak wspólnie się tutaj pojawili. Nie wiedziała nawet dlaczego, po prostu był to odruch, by na moment złapać spojrzenie blondyna. Ten jednak również postanowił się ewakuować, gdy tylko podniosła się z miejsca. Poczuła jednocześnie pokusę znalezienia się na parkiecie jak i pójścia za blondynem, by mu potowarzyszyć.
Dała się jednak poprowadzić na parkiet. Uwielbiała tańczyć, to był jej żywioł i gdy raz się tutaj znalazła ciężko było ją powstrzymać przed poruszaniem się do kolejnych i kolejnych kawałków. Przysunęła się do bruneta układając dłoń na jego ramieniu omiatając spojrzeniem jego twarz, którą odsłonił kilka minut wcześniej. Nie górował nad nią tak jak kiedyś i choć wciąż należała do niskich osób, wysokie obcasy robiły robotę, choć mając za sobą zbyt wiele kolejek musiała uważać, by nie połamać sobie nóg.
— Nie sądziłam, że przepadasz za takimi imprezami, ale dobrze cię widzieć. — przyznała. — Oppa. — dodała z figlarnym uśmieszkiem, nachylając się bardziej do jego ucha, tym samym zmniejszając dystans między ich ciałami.
Dani
— Yuri. — Niski, przeciągły pomruk wydarł się z jego krtani, zupełnie jakby chciał ostrzec dziewczynę, nim ta kolejny raz postanowi otworzyć usta. Nie spojrzał nawet w jej kierunku, a ramię oplecione wokół jej talii, powróciło na swoje pierwotne miejsce, przy pustym już kieliszku.
UsuńBlondynka była tak prosta w swojej naturze, że czasem zaczynało go to irytować. Sunghoon doceniłby zaczepny komentarz z jej strony, czy złośliwą uwagę, jeśli tylko zrobiłaby to ze smakiem. Pokaz jej walecznego serca i chęci stanięcia w jego obronie był żałosny, co zresztą zauważył chyba każdy przy stole, kiedy Sunghoon podniósł spojrzenie i zaczął obserwować resztę towarzystwa.
Ahn nie potrzebował pomocy, a już w szczególności nie w takim wydaniu.
Odchrząknął po chwili, kiwając głową na boki. Czarujący uśmiech ponownie zawitał na jego twarzy, kiedy tylko chłopak w końcu uzyskał reakcję ze strony Murayamy. Złość, irytacja, a przy tym kilka słów, które zdradzały nieco o ciemnowłosym, jeszcze bardziej pobudzając umysł blondyna do działania.
— Jakie interesujące spostrzeżenie, z chęcią posłuchałbym co w moim zachowaniu, przywołało takie myśli. — Spoglądał wprost na niego, delikatnie przymrużając powieki, jakby w ten sposób rzucił mu wyzwanie. Zaproszenie, do kontynuacji, niezależni od tego, czy słowa mężczyzny miały być pochlebne, czy wręcz przeciwnie.
— Widzę, że lubisz analizować ludzi. Jakieś doświadczenie w tym kierunku? — rzucił jeszcze, kiedy brunet uraczył Yuri swoją opinią na jej temat.
Ale Murayama postanowił, że ucieczka będzie wygodniejsza, pozostawiając po sobie niedosyt i niewielkie skrawki informacji, z których Sunghoon nie był w stanie złożyć nic konkretnego, jednak był to jakiś punkt zaczepny. Brunet mógł iść w zaparte całą noc, ale znikająca razem z nim na parkiecie Danielle wyglądała na kogoś, kto po kilku głębszych o wiele chętniej odpowie na jego nurtujące pytania. A jeśli nie jego, to Yuri, która wyspowiadałaby mu się ze wszystkiego.
Nim się zorientował, przy stole zostały tylko trzy osoby. Dramatyczne odejście Zhilan, musiało rozpocząć lawinę chęci oddalenia się chociaż na chwilę, z czego ludzie zaczęli korzystać. Kolejny raz rzucił przelotnym spojrzeniem w kierunku stołu numer dwa, gdzie również większość z siedzeń była opuszczona. Przygryzł wargę, na trafne spostrzeżenie, chwytając za kieliszek.
— Coś tak. Interesy, przyjaźnie, dużo dramatów. Normalne relacje w tym mieście. — Wlał w siebie alkohol, w końcu usadzony kilka krzeseł dalej chłopak, miał rację. — Znam się z Seojunem, ale już nie jesteśmy tak blisko, jak kiedyś. Wielka szkoda. — dodał jeszcze na zachętę, bo nagle uświadomił sobie, że ten cichy i o wiele mniej burzliwy nieznajomy, również napomknął coś o relacji z Japończykiem, a Sunghoon mógł z tego skorzystać.
— A ciebie coś wiąże z nim. — Kolejno kiwnął głową na puste miejsce, należące do Murayamy, a później na parkiet, gdzie mężczyzna wybrał się z Danielle. — Wspomniałeś, że minęliście się kilka razy. Zakładam, że kręcicie się w podobnym otoczeniu.
I jak na początku ich zabawy, pochylił się nad stołem, sięgnął po kieliszek i postawił go przed brunetem, wiedząc, że ten będzie musiał przyznać mu rację.
Sunny
“Myślę, że nie moim zadaniem jest uczyć cię tego, co powinni wpoić ci rodzice. Nie musisz się jednak martwić — sądzę, że prędzej niż później pojawi się na twojej drodze ktoś, kto uświadomi ci pewne rzeczy. Obym to nie był ja, wtedy może zrobić się dość... nieciekawie. Z całym szacunkiem, ale brudzenie sobie rąk mam już dawno za sobą i nie chciałbym do tego wracać.”
UsuńPrzesunął wzrokiem na drugiego blondyna, który nie zamierzał odpuścić.
“Może kiedyś. Who knows?”
Murayama uznał, że to wystarczyło na podsumowanie ich dyskusji. Wstał i z przyjacielskim uśmiechem poprowadził swoją starą znajomą na parkiet.
Yuri tylko wzruszyła ramionami na złośliwą odpowiedź Yamy, a złości w upomnieniu Sunghoona nawet nie dosłyszała — tak jej alkohol szumiał w uszach, że wszystkie rzeczy, które mogłyby ją dotknąć, były przefiltrowane przez wielkie sito z napisem “tequila”. Dosunęła nawet krzesło bliżej Danielle i wdała się z nią w typowo babską dyskusję po alkoholu, to znaczy, że wyliczyły wszystkie części garderoby tej drugiej, które im się podobały, ponazywały się księżniczkami, wymieniły numery telefonów fryzjerów i stylistek, a także uraczyły się poradami modowo-kosmetycznymi. Roześmiała się na odpowiedź dwójki, sięgając po kieliszek, choć jej usta zwinięte w podkówkę i zmrużone oczy świadczyły o tym, że nie do końca wierzy w ich deklaracje. Nie miała jednak podkładki w postaci odpowiedniego posta Plotkary, ani żadnego innego dowodu, więc wychyliła kieliszek, a potem lekko się skrzywiła.
Usuń— Niech wam będzie — powiedziała w końcu. — Ale jak się dowiem czegoś potem, wisicie mi kolejkę!
Ze zdziwieniem spojrzała na oddalającą się od ich stołu dziewczynę. Pomiędzy gośćmi na chwilę zapadła cisza. Przez moment Yuri miała ochotę pobiec za nią, ale czuła, że ta i tak nie życzyłaby sobie jej towarzystwa. Nie rozumiała jednak, skąd się w niej wzięła ta niechęć, skoro wszyscy potraktowali ją raczej serdecznie. Gdy Dani odeszła z Yamą, również podążyła za nimi wzrokiem, myśląc z rozmarzeniem o tym, jak przyjemnie byłoby zatańczyć z Sunghoonem do jakiejś romantycznej, wolnej piosenki.
Zerknęła na niego. Wydawał się kompletnie wyluzowany, choć gdy na nią popatrzył, miała wrażenie, że przez chwilę widzi w jego tęczówkach palącą złość. Natomiast kiedy spojrzał na Elliota, wściekłość zniknęła.
“Dziwne”, pomyślała, przekręcając głowę w bok. Zrzuciła jednak niewygodne myśli w tył głowy.
— Zostaliśmy w trójkę! Kiedy to się stało? — zagaiła, sięgając do torebki po e-papierosa, a potem zaciągnęła się słodkim, owocowym dymem i wydmuchała go w górę. — Właśnie — zaczęła, oglądając się na bruneta. — Znasz go? Wydaje się taki… Mało sympatyczny. To jakaś maska czy serio taki milutki jest na co dzień?
Nagle muzyka ucichła, a po sali ponownie rozległ się komunikat Plotkary: — Hej, ludzie! Widzę, że bawicie się przednio! By nie było wam zbyt wesoło, postanowiłam was trochę otrzeźwić. Mam sporo waszych sekretów, których nie chcielibyście zobaczyć na pierwszej stronie mojej cudnej witryny... ani z których nie chcielibyście się tłumaczyć. Za dziesięć minut poznacie sekrety pierwszych trzech osób. Ale! Jeśli chcecie powstrzymać tę okropną opowieść, możecie uratować zebranych! Ktokolwiek wyleje pełnego drinka na inną osobę, zamknie mi usta. Cóż... przynajmniej na jakiś czas! Kto ma najwięcej na sumieniu? Tego dowiemy się niebawem!
UsuńPowiódł chwilę wzrokiem za każdym, kto się ulotnił - za Murayamą i Danielle, którzy ruszyli w stronę parkietu i momentalnie zbliżyli się do siebie. Za Namgi’m, który zapewne skierował się w stronę balkonu, czy innego, dostępnego dla palaczy miejsca.
UsuńZostała ich trójka, Elliot wraz z Yuri i Sunghoonem, których relacja była znana całemu stolikowi, a zapewne tym obok również, a on nie miał z nimi żadnego kontaktu, nie licząc tej imprezy, na którą przyszedł elegancko spóźniony. Nie spodziewał się więc wielu wrażeń, zakładał, że prędzej zainteresują się sobą nawzajem, a on poczęstuje się szampanem, z zaciekawieniem przyjrzy się poczynaniom obcych.
Jednak powinien się spodziewać, że pytanie niemal od razu zostanie odbite w jego stronę, choć intrygujące, dopowiedziane słowa, kiedy wspomniał o powiązaniach Sunghoona ze stolikiem numer dwa, prosiły się o ciekawskie wciśnięcie nosa i dopytywanie. Jedną z rzeczy, którą lubił w swojej pracy, była swoboda, jaką klienci czuli i nieraz wyciągali cudze brudy swoich znajomych. Przecież i tak nie wie, o kim mowa, czasami była szansa, że Ci i tak nie wróciliby do salonu, więc co im szkodziło wygadanie się do cichego masażysty, który nie oceniał, tylko wykonywał swoją robotę
— Coś w tym stylu, tak — odebrał podsunięty kieliszek, wychylając jego zawartość, który dołączył do płynącego w jego organizmie alkoholu, kusząco rozplątując język — Szczerze? Znam go niewiele bardziej, niż wy — zaśmiał się krótko, palcami bawiąc się krańcem równo złożonej serwetki. Nie winił ich za opinię o Murayamie, sam na początku był zaskoczony polaryzującym nastawieniem mężczyzny. Tylko on miał wgląd, niewielki, ale zawsze jakiś, czemu tak się zachowywał.
Kolejny komunikat wciął się w jego wypowiedź, przebijając się przez panujący wcześniej na sali szum. Momentalnie zaprzestał bezwiedne ruchy palców, kiedy oznajmiono, że za niedługo Plotkara zamierza wyciągnąć brudy na losową, a może nie, trójkę ze zgromadzenia. Nie mówiła raczej o nim, prawda? To było dawno, osiem lat temu, nie wyciągałaby takich sekretów na wierzch po tak długim czasie. Z takim nastawieniem starał się brnąć przez wieczór, choć wirujący z drinkami kelnerzy niemal specjalnie kusili, aby podjąć się tego ruchu, który i tak skierowałby całą uwagę na sprawcę
— Na co dzień — o ile mógł tak nazwać te chwile, kiedy się widywali — nie jest tak wygadany, jak dzisiaj — odparł dość wymijająca. Taka też była prawda, miał wrażenie, że usłyszał z jego strony więcej słów, niż na niektórych spotkaniach terapeutycznych. I zazwyczaj nie naskakiwał na innych tak prędko, co najwyżej zostając przy piorunującym spojrzeniu, który nie zachęcał do dalszej dyskusji.
— Nawet nie dadzą człowiekowi zapalić — rozsierdzony Namgi wrócił do stołu, kiedy drzwi balkonowe zostały mu zamknięte przed nosem, tym samym zabraniając dołączenia do zgromadzonej tam grupy. Zajął na nowo swoje miejsce, wyłapując, że przy stoliku została czwórka osób. Miał też idealny widok na parkiet, gdzie mógł zauważyć Danielle niesamowicie blisko Murayamy — O kim plotkujecie? — zagaił zainteresowany, zwracając uwagę, że wprosił się w środek rozmowy, a kątem oka wyłapał e-peta w dłoni Yuri, który wyjaśniał rozpraszającą się chmurę nad ich stolikiem.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńUśmiech na twarzy Yuri zbladł, gdy usłyszała nowy komunikat Plotkary. Krew odpłynęła z jej policzków i jeśli jeszcze chwilę temu zdawała się być kompletnie pijana, teraz wyglądała, jakby nie wypiła ani łyka alkoholu przez cały wieczór. Jej mózg pracował na wysokich obrotach. Nawet nie słuchała tego, o czym chłopcy rozmawiali przy ich stoliku.
UsuńMiała sekret, o którym nikt nie powinien się dowiedzieć, a już zwłaszcza nie Sunghoon, który siedział u jej boku. Tajemnica godna wypowiedzenia jej przez P. Jak głupia była, chichocząc i zachwycając się grami, które dla nich wymyśliła ta paskudna dziewczyna, gdy cały czas szykowała dla nich taką katastrofę!
W końcu każdy miał prawo kłamać.
— Ja… przepraszam. Ale nie mam wyjścia! — wykrzyknęła, wstając zamaszyście, na tyle, by krzesło za jej plecami opadło na posadzkę.
Rękami przebiegła po stole, wzrokiem błądząc wokół w poszukiwaniu czegoś, co nadałoby się jako… Osobliwa broń. Poczuła się, jakby gonił ją czas. Jakby każda osoba przy tym stole miała ją wyprzedzić, jeśli w porę nie znajdzie tego, czego szukała. W końcu spostrzegła nietkniętego — zgodnie z opisem — pełnego drinka, ktoś go musiał wcześniej zamówić. Albo rękami kelnera ukradkiem podłożyła go sama Plotkara.
— Przepraszam, naprawdę przepraszam! — krzyknęła, by potem bez chwili zawahania pochylić się jeszcze bardziej nad stołem i chlusnąć drinka w stronę jednego z chłopców na przeciwko.
Niemal w tej samej chwili zgarnęła garść serwetek ze stołu i podbiegła w jego stronę, nie przestając mamrocząc pod nosem przeprosin.
— Ja naprawdę nie miałam wyjścia — powiedziała cicho, starając się zetrzeć plamy z garnituru. Panikowała, łzy pojawiły się w jej oczach, ręce zaczęły jej się trząść. Nawet nie zdała sobie sprawy, że cześć napoju wylądowała na Sunghoonie. Miała za to pełna świadomość tego, że właśnie zrobiła z siebie pośmiewisko.
Ale i tak, gdyby było trzeba, zrobiłaby to jeszcze raz.
Stół #4 The One with the Criminal Ties
OdpowiedzUsuńLucas rzadko bywał na tego typu wydarzeniach. Nie lubił ich a przede wszystkim nie znosił tej pełnej udawanej uprzejmości fasady którą zazwyczaj otoczone były tego typu bale. A jednak ostatnie tragiczne wydarzenia w jego życiu oraz chęć jakiegokolwiek odreagowania tych problemów sprawiło, że niemal w ostatniej chwili postanowił tu przyjść. Kto wie czym zaskoczy go ta impreza. Może uda mu się spić na tyle mocno by zapomnieć o ostatnich tygodniach do tego stopnia, ze zniknie gdzieś w jakimś zacisznym miejscu z piękną nieznajomą? Cóż wszystko było możliwe.
UsuńZ lekkim rozbawieniem rozejrzał się po innych stolikach gdzie słychać było pierwsze rozmowy i towarzyszące im śmiechy. Musiał przyznać, że trójka azjatycko wyglądających osobników w jakiś sposób bo zaintrygowała. Przeczuwałam, że przy tym stole może zrobić się naprawdę ciekawie.
-No dobra - odparł po chwili zwracając się do towarzyszy zasiadających wraz z nim przy stole. - Początki imprez często bywają niezwykle drętwe dlatego właśnie tak cholernie ich unikam - mruknął wspominając ostatnie tego typu wydarzenie. - Macie jednak niebywałe szczęście obcować dzisiaj z istnym diabłem! - tutaj wskazał na siebie z wielkim uśmiechem na twarzy.
Mimo, że jego ubiór nie różnił się jakoś znacząco od tego w którym przechadza się na co dzień, zdecydowanie postawił dzisiaj na elegancki bordowy smoking pod którym skrywał czarną koszulę. Odpuścił sobie jednak krawat czy też badziewna muszkę pozostawiając rozpięte pierwsze dwa guziki koszuli. Jego twarz częściowo skryta była pod maską do złudzenia przypominającą diabelskiego pomiota, ale zarazem równie elegancka co cały jego ubiór.
-Mam dla was wszystkich wyjątkowo diabelski podarek, który wielu z was zdecydowanie poprawi ten uroczo zapowiadający się dzień - wyciągnął z ukrytej kieszeni smokingu mały strunowy woreczek w który do połowy wypełniały małe niebieskie pastylki. - To najlepszy towar jaki obecnie można dostać - uśmiechnął się wpatrując się w zaciekawione twarze ukryte pod maskami. - I wyjątkowo by rozruszać trochę tą stypę proponuję na początek po jednej dla każdego. Co wy na to?
Skoro już postanowił zjawić się na tej dziwacznej imprezie urodzinowej jakiejś dziwacznej persony, która określała się mianem Plotkary to czemu nie wykorzystać okazji do grubszej zabawy?
Luc
Nagle z głośników rozbrzmiała krótka melodia, zagłuszając wrzawę, która zapanowała w pomieszczeniu.
Usuń— Hej, ludzie! Jak dobrze Was widzieć! — Damski głos należał do znanej aktorki, Kristen Bell. — Queen’s BDAY rozpoczyna się właśnie teraz! Proszę, wznieście… ponownie kieliszki szampana i wypijmy za zdrowie Królowej! Moje i wasze zdrowie! — Nastąpiła krótka przerwa, a po sali pełniej ludzi rozległy się piski i oklaski. — By trochę was rozruszać, bo wydajecie się jeszcze nieznośnie spięci, proponuję wam małą grę. Zaraz obok was pojawią się kelnerzy, którzy rozdadzą wam wypełnione po brzegi kieliszki. Gra jest prosta… Albo wyjawiasz sekret, albo shot! — Jak na zawołanie, do sali wkroczyli kelnerzy zaopatrzeni w tace z kieliszkami z różowym płynem. — Miłej zabawy! Zobaczmy, komu uda się dotrwać do rundy numer dwa! Xoxo, Gossip Girl.
Jeśli istniało coś, czego Max szczerze nienawidził, to tym czymś z całą pewnością były te momenty w życiu, w których pokrętny los wyraźnie upierał się, by ni z tego ni z owego pokrzyżować mu jakieś wyjątkowo ciekawe plany. A już zwłaszcza takie wiążące się z naprawdę sporym zarobkiem. Jasne, rozumiał, że spóźnienia meksykańskich pociągów nie były w cale aż tak rzadkie jak mogłoby się wydawać osobom z zewnątrz, ale do cholery, chyba wypadałoby jednak zadzwonić i uprzedzić o swoim spóźnieniu, nieprawdaż ?! Zwłaszcza, jeżeli miało się zamiar przeprowadzić nie do końca legalną wymianę handlową ze starym kumplem, który specjalnie po to przyjechał na parę godzin z USA. Coś mu tu wyraźnie w tym wszystkim śmierdziało. A jak raz nie miał najmniejszej ochoty na ostrzejsze kłopoty. Chciał tylko sprzedać te nieszczęsne proszki ukryte w dobrze wykonanej podróbce obrazu Van Gogha i jak najszybciej wrócić do siebie. Zwłaszcza, że odkąd został wyrzucony ze studiów praktycznie przestał pakować się w tego rodzaju interesy. Przynajmniej oficjalnie, bo prawda, jak widać, była jednak zupełnie inna.
Usuń- Sorry brachu, ale sam wiesz jak na tym pierdolonym zadupiu działa komunikacja. – Rzucił wyraźnie zdyszany Leo, wybiegając z podziemi dworca.
- Jaaasne. - Prychnął tylko w odpowiedzi. – A teraz zabieraj towar i spadaj zanim się rozmyślę. – Otworzył bagażnik, lecz zanim zdążył w ogóle wskazać na odpowiednią paczkę, poczuł charakterystyczny chłód lufy na swoich plecach. – Kurwa, odwaliło Ci ? – Choć poziom adrenaliny podskoczył mu z automatu chyba o tysiąc procent, nadal starał się robić wszystko, by zapanować nad nerwami.
- Nie, to nawet nie mój pomysł. – Odparł tamten, sięgając po zawiniątko.
- A to już mnie niestety średnio interesuje. – Warknął, nie zamierzając poddać się walkowerem. Nie po to w końcu wciąż jeszcze czasami ćwiczył boks, by nie poradzić sobie z takim chuderlakiem jak Leonardo. Jedno gwałtowne szarpnięcie, po którym nastąpił doskonale wyprowadzony prawy sierpowy wystarczyło, by zdołał się uwolnić. – Jeszcze raz powtórzę: płacisz albo wypierdalasz. – Z każdą sekundą miał coraz bardziej dość tej całej szopki.
- Jest tylko pewien problem… - Niemal w tym samym momencie powietrze rozdarł charakterystyczny dźwięk wystrzału, a Rivera zaklął wściekle, czując jak jego prawy bark rozrywa ostry ból. W dodatku jego tak zwany znajomy właśnie znikał wśród bloków z cenną torbą przewieszoną przez ramię, a on został z niczym.
***
Właśnie te wydarzenia sprawiły, że na balu urodzinowym organizowanym przez Plotkarę zjawił się rozdrażniony niczym przegłodzony tygrys, którego jakiś nierozważny człowiek przed chwilą wypuścił z klatki. Miał kompletnie wywalone na to, że swoim trochę zbyt szybkim chodem prawdopodobnie zwraca na siebie niezdrową uwagę wszystkich wokół. Jeśli aż tak bardzo chcieli się na niego gapić, to proszę bardzo, ich sprawa. On przyszedł tu głównie po to, by trochę ochłonąć po nieudanej transakcji i biada każdemu, kto postanowi mu w tym przeszkodzić. Dotyczyło to także tego paplającego idioty udającego wielkiego macho siedzącego kilka krzeseł dalej. Zamiast jednak od razu rzucać mu się do gardła, ostatecznie aż tak bardzo porąbany nie był, postanowił zmierzyć go tylko lekko rozbawionym spojrzeniem zza swojej granatowej maski przyozdobionej gdzieniegdzie ledwie widocznymi czarnymi oraz zielonymi perłami i czekać z niecierpliwością na dalszy rozwój wydarzeń. A ten zapowiadał się niezwykle ciekawie, biorąc pod uwagę komunikat, który właśnie został nadany.
Max
W związku z jej niedawnym porwaniem Lean ostatnie kilka dni spędzała niemal w ciągłym biegu, usiłując dotrzeć do jak największej liczby ludzi, z którymi za swego życia współpracował jej świętej pamięci ojciec, a potem prawdopodobnie także i brat. Miała nadzieję, że przynajmniej część z nich nie potraktuje jej jedynie jak nędznej, nieorientującej się w ogóle w przestępczym światku płotki i nie zje jej na podwieczorek już przy pierwszym kontakcie. Choć nikt nie zdawał sobie z tego sprawy, głównie to było powodem, dla którego mimo swoich wcześniejszych obietnic zdecydowała się jednak ponownie odwiedzić Lucernę. To tam przecież miała spotkać się z jednym z kuzynów, który ponoć kilka lat temu pomagał nieco Axelowi w jakimś grubszym, nie do końca legalnym handlu. To on miał wprowadzić ją w to ohydne, niezwykle zagmatwane środowisko. To on też miał nauczyć ją kilku podstawowych sztuczek samoobrony oraz władania bronią palną. Skąd ją nagle wytrzasnął, nie wnikała, doskonale zdając sobie sprawę, że im mniej wie o pewnych kwestiach, tym jest bezpieczniejsza. To znaczy, jeżeli po tym wszystkim nadal mogła się w ogóle za taką uważać. Pragnąc uśpić czujność ewentualnych prześladowców podróżujących za nią jeszcze od Nowego Jorku, wcześniej zahaczyła także o Sydney, skąd odebrała długą, błyszczącą suknię balową o kolorze przywodzącym na myśl świeże brzoskwinie, której tren ciągnął się uroczo po ziemi jeszcze przez jakieś półtorej minuty po tym jak sama dziewczyna opuściła dane miejsce. Bufiaste, lecz nieprzesadnie duże rękawy wykonane z lekko prześwitującej koronki doskonale dopełniały całości. Nic dziwnego, skoro kreacja była tworzona na jej specjalne zamówienie i kosztowała prawie tyle ile niejeden doskonały koń wyścigowy. To w niej właśnie przekroczyła dzisiaj próg lokalu, do którego wraz z wieloma innymi nowojorczykami zaprosiła ją wcześniej ta tajemnicza osobistość, która ukrywała się pod pseudonimem Plotkary. Starając się jeszcze bardziej odwrócić uwagę od swych wyraźnie spiętych ruchów, tego wieczoru zdecydowała się ponadto na długie, złote kolczyki w kształcie liści paproci oraz taki sam wisiorek, który dumnie prezentował się na jej odsłoniętym dekolcie w komplecie z bransoletką z naturalnych fioletowych diamentów opinającej jej prawy nadgarstek oraz miodową maską zdobioną gdzieniegdzie ich brązowymi odpowiednikami oraz fantazyjnymi wzorami. Co prawda omal nie wywróciła się już po kilku krokach, lecz na całe szczęście w ostatnim momencie cudem zdołała złapać równowagę. I dobrze, bo w przeciwnym wypadku niemal na pewno zderzyłaby się z jednym z kelnerów dzierżących tacę z trunkami, od którego i tak załapała krzywe spojrzenie. Ciekawe czy on potrafiłby poruszać się z gracją w tych przeklętych butach na wysokich obcasach…
Usuń- Chyba trochę się spóźniłam… - Stwierdziła ze śmiechem, siadając przy odpowiednim stoliku i zerkając przelotnie na umieszczoną na nim plakietkę. Cholera, czyżby wścibskie spojrzenie dzisiejszej solenizantki sięgało także poza granice USA ? Na to wychodziło, ponieważ panna Rymill szczerze wątpiła, by jedynym powodem, dla którego została tu przypisana były wydarzenia sprzed tygodnia. Doprawdy cudownie, bo przecież czegóż innego mogło jej bardziej brakować niż powiązania jej z pozoru na wskroś czystej osoby z jakimiś mafijnymi przekrętami… - Ktoś się w ogóle domyśla o co tu tak naprawdę chodzi ? – Spytała, sięgając po kieliszek wypełniony po brzegi różowym trunkiem. Bawiła się nim jeszcze przez kilka chwil, po czym upiła z niego niewielki łyk. Jedno musiała z pewnością przyznać – należał do tych z wyższej półki, o czym świadczył jego niecodzienny aromat.
Lean
Gdy rozległ się komunikat informujący o zabawie niemal prychnął śmiechem. Czy tej persony naprawdę nie stać na coś bardziej wyrafinowanego? Aż tak bardzo pragnie poznać wszystkie ich sekrety? Skoro tak bardzo jej na tym zależy to i tak niech będzie. Nie miał nic do ukrycia dla tych którzy pytali a jego obecny stan psychiczny jeszcze bardziej pcha go by ujawnić wszystkie brudy jakie miał na sumieniu.
UsuńLucas spojrzał na kobietę która właśnie pojawiła się przy ich stoliku. Wyglądała pięknie i zdecydowanie nie była żadna z jego długiej listy byłych kochanek bo do kobiet co jak co ale miał dobre oko. Przez chwilę przyglądała.jej się z zainteresowaniem zastanawiając się jaka piękna twarzyczka kryła się pod tą maską. Przyglądał się jej pełnym ustą gdy wypowiadała pytanie i upiła łyk alkoholu.
-Nasza cudowna Plotkara postanowiła zabawić się z nami w niewinną gierkę pod tytułem "wyjaw mi swoje najskrytsze tajemnice lub upij się i wyjaw je później - odparł z szerokim uśmiechem. - Więc jak? Kto pierwszy z nas podzieli się sekretami z pozostałymi? Może ty? - wskazał na Maxa patrząc na niego intensywnym spojrzeniem. -Albo nie! Wiecie co? Skoro ta osoba tak bardzo chcę poznać szokujące tajemnice to z chęcią zdradzę jej kilka z nich - zaśmiał się wypijając drinka.
Gdzieś miał jej zasady. Nikt nie będzie mu mówił jak powinien się bawić. Tak więc jeśli tak bardzo pragnęła sensacji to ja dostanie.
Podniósł się z miejsca odrzucając za siebie pusty kieliszek .który z trzaskiem rozbił się na podłodze. Miał gdzieś konsekwencje tego co chciał powiedzieć. Miał gdzieś całe swoje życie.
-Witam wszystkich! - krzyknął nie zwracając uwagi czy jego słowa właściwie będą przez kogoś wysłuchane. Dłonią ściągnął maskę osłaniającą całkowicie swoją twarz. -Jestem Lucas Carter, właściciel klubu nocnego Lux! Chce się z wami podzielić pewnym sekretem i to nie jednym! - uśmiechnął się spoglądając na wszystkich. -Jestem mordercą! Zabiłem swoją siostrę! Zabijam wszystkich którzy są dla mnie ważni! Chcesz umrzeć? Zapraszam do kontaktu a gwarantuje porwanie przez pojebanego mafiozę i kulkę w łeb! - zaśmiał się jakby to co właśnie powiedziała było czymś mega zabawnym. - W moim klubie potajemnie sprzedaje narkotyki które serwowane są jako dodatek do oferty specjalnej! Rodzina mnie nienawidzi mimo że robiłem wszystko by byłi zadowoleni! Złamałem serce nie jednej kobiecie a moja pierwsza miłość zginęła w moim klubie otruta przez moją nieżyjącą już siostrę. Pojebane nie? - ponownie się zaśmiał czując jak dragi które wcześniej zażył zaczęły działać. - I co plotkaro? Tyle co starczy czy mam wyciągnąć kolejne brudy co? - zrobił krótką pauzę po czym wyciągnął z kieszeni woreczek z dragami które wcześniej proponował przy stoliku. -A może ktoś z was chce dobry towar? Bo jak się bawić to kurwa na całego! - krzyknął rzucając woreczek na stół a następnie sięgając po kolejny alkohol. - Tak więc bawmy się jakby jutro miało nie nadejść!
Lucas (w niekoniecznie dobrym stanie psychicznym)
Emily nie do końca wiedziała, czemu została zaproszona na taki bal maskowy. Przyjęcie było zorganizowane w sposób imponujący i blondynka nie mogła zrozumieć, co to znaczy - jej obecność w tak wyrafinowanym, eleganckim, bogatym wieczorze. O Plotkarze słyszała, obracała się wśród elity, choć do niej nie należała, ale ludzie nie pilnowali języków i niejednokrotnie miała okazję dowiedzieć się, że wszystko i wszystkich obserwuje właśnie ta osoba - Plotkara. Cóż... parokrotnie również Emily została osmarowana na stronie tej osoby, bądź grupy osób, skoro Plotkara wiedziała wszystko, niewykluczone że nazwa nie pochodzi od jednostki... To było jednak zbyt kłopotliwe, aby dumać nad tym dłuższy czas i Emily nie dociekała. Nie interesowała się cudzymi sprawami, pilnowała własnych spraw, ale kierowana czystą ciekawością ten wieczór postanowiła spędzić na przyjęciu. Była to również świetna okazja, aby nieco odwrócić ponure myśli od ostatnich wydarzeń.
UsuńPrzywdziała gładką srebrną maskę dobraną do dodatków w tym mieniącym sie kolorze - biżuterii, szpilek, torebki i założyła długą białą suknię na jedno ramię z odkrytymi plecami. Włosy zostawiła rozpuszczone i przyjemnie łaskotały ją po ramionach przy każdym kroku. Większość jej widocznych obrażeń sprzed kilku tygodni już się zagoiło, ale wciąż czuła że ciało ma słabsze i tkliwe. Bała sie, co takiego może wydarzyć się na takim balu, ale nie zawahała się, wychodząc z domu. Maska dawała jej poczucie anonimowości i bezpieczeństwa, choć wiedziała, że ci co mogą i są w stanie ją rozpoznać, jeśli zwrócą na nią uwagę, zrobią to bez trudu - nie oszukujmy się, taka maska niewiele zakrywa w gruncie rzeczy.
Na miejsce dotarła nieco spóźniona, ale było to niezamierzone. Musiała odebrać prezent dla Plotkary i niewiele pudełeczko z kompletem biżuterii w kształcie kwiatów z kolekcji jakiejś młodej i zdolnej członkini elity, oddała przy wejściu. Gdy weszła na salę, pierwsze co zobaczyła i usłyszała, był wrzeszczący Lucas Carter... Zbladła. A potem orientując sie, o co chodzi w wydarzeniu, chwyciła za szota z tacy kelnera, który ją mijał i bez komentarza wychyliła śmiało zawartość szkła. O nie... ona dziś nic nie zdradzi.
Potem ruszyła do wskazanego jej stolika i usiadła... o zgrozo, obok właśnie tego mężczyzny.
Emily
Gdy jego przemowa dobiegła końca z zadowoleniem zajął ponownie swoje miejsce. Skoro tak bardzo szukają sensacji to on z miłą chęcią im ja zapewni. Tego wieczoru zdecydowanie był gotów na wszystko niezależnie od tego jakie to miało przynieść konsekwencje w najbliższych dniach.
UsuńGdy do stolika podeszła smukła kobieta w pięknej białej kreacji na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Była piękna i olśniewająca, że nie był w stanie pomylić jej z żadną inną kobietą. Gdy zajęła miejsce obok niego posłał jej pytające spojrzenie gdyż naprawdę nie spodziewał się, że ta urocza dama postanowi przyjść by spędzić swój cenny czas w tak "urokliwym" miejscu.
Jego wzrok szybko przeniósł się na mężczyznę po drugiej stronie stołu, który wyglądał jakby ktoś za mocno najechał mu na odcisk. Oh zapewne gdyby się postarał mogłoby tu dojść do ciekawej być może bójki jednak czy chciał już teraz prowokować tego typu zachowanie? Być może jednak obawiała się jak na to wszystko mogłaby zareagować jego cudowna Emily.
Jego - to słowo coraz częściej pojawiało się w jego głowie gdy tylko o niej myślał. Od tamtej nocy między nimi nie wydarzyło się nic szczególnego to wciąż uważał ja jako swoją własność i to gdyby nie alkohol połączony z narkotykami, być może by go przeraziła. Teraz jednak wszelkie jego hamulce zdawały się przestać działać a przynajmniej na poziomie na którym powinny więc nic dziwnego że jego dłoń niemal od razu powędrowała wprost na jej udo.
-Ty, jak się nazywasz? - spytał w stronę mężczyzny, który wciąż mierzył go złowrogim spojrzeniem. - Nie masz może ochoty zapalić? Zawsze lepiej jest palić w towarzystwie niż samemu czyż nie? - zagaił z niewielką nadzieją że ten zgodzi się i chociaż na chwilę uda im się przełamać pierwsze lody. Nie to że faktycznie potrzebował jego towarzystwa, po prostu nie lubił palić w samotności a szczególnie nie chciał robi tego właśnie w tym momencie.
Lucas
Ponownie z głośników rozbrzmiała krótka melodia, zwiastując... najgorsze! — Hej, ludzie! Dobrze się bawicie? — Tak, jak poprzednio, i tym razem damski głos Plotkary został zapożyczony od aktorki Kristen Bell. Nim ponownie się odezwała, roześmiała się głośno do mikrofonu. — Wydaje mi się, że to odpowiedni czas, by przejść do rundy drugiej. W przeciwnym razie nie zostanie na sali nikt, kto uświadczy kolejnych atrakcji… A tego bym nie chciała. — Do sali ponownie wkroczyli kelnerzy, tym razem rozstawiając przed zebranymi tace z kieliszkami pełnymi czerwonego pączu. — Zmieniamy zasady gry. Niektórzy z was znają się już całkiem dobrze, a inni… mieli dobrą okazję, by się poobserwować. W tej rundzie musicie zajrzeć w duszę osobie siedzącej obok i odgadnąć o niej… Jakiś mały detal. Mniej lub bardziej niegrzeczny! Nie bójcie sie, nie oczekuję od Was cudów, to tylko zabawa, ale jeśli traficie i uda wam sie odkryć o nich trochę prawdy, będę bardzo z was dumna! Jeśli odgadniecie, pije osoba, której sekret poznaliśmy, a jeśli nie, shot wędruje do was. — Wszystkie stołu ponownie zostały zastawione alkoholem i kelnerzy oddalili się z pola widzenia. — Miłej zabawy! Niebawem do was wrócę! Xoxo, Gossip Girl.
UsuńJuż kiedy jej wzrok padł na niewielką plakietkę z nazwą stolika, do którego została przydzielona przez organizatorkę tej szalonej imprezy, Lean poczuła jak charakterystyczny zimny dreszcz przebiega jej skórę, lecz podobnie jak wiele razy wcześniej cały ten okropny strach związany z czająca się wyraźnie w powietrzu groźbą zepchnęła po prostu w głąb siebie, z lekkim uśmiechem przyczepionym do ust zajmując przeznaczone jej miejsce. Za wszelką cenę starała się odgrywać pewną siebie laskę, która z całą pewnością nie trafiła tu dzisiaj przez przypadek. Jakby świadomość należenia do mafijnej familii w cale nie była dla niej niczym nowym. Jakby wiedziała o tym od zawsze. Doświadczenie aktorskie, którego nabywała od długich ośmiu lat z całą pewnością także dość mocno ułatwiało jej to nadzwyczaj ciężkie zadanie. A przynajmniej do czasu aż facet, który wcześniej wyjaśniał jej zasady gry zaproponowanej przez Plotkarę, nie poderwał się gwałtownie z krzesła i nie zaczął nagle wydzierać się na całą salę, kompletnie nie zastanawiając się jak jego dziwaczne zachowanie może wpłynąć na najbliższe otoczenie. Ją osobiście na przykład już po kilku pierwszych zdaniach niemal dosłownie zbiło z nóg. Gdyby nie cichy głosik podpowiadający, że dopóki przebywa w dużym gronie ludzi, nieważne jak bardzo pijanych czy znarkotyzowanych, może uważać się za względnie bezpieczną, zapewne od razu wybiegłaby stąd jak poparzona. Ostatecznie tak naprawdę była jedynie kruchą owieczką, którą okrutny los rzucił niedawno prosto w szeroko otwarte paszcze wygłodniałych wilków i doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Zamiast jednak to zrobić, odetchnęła tylko głęboko kilka razy, starając się jako tako zapanować nad wyraźnie przyśpieszonym biciem serca i nawet w najmniejszym stopniu nie rozmyślając nad późniejszymi konsekwencjami, jednym ruchem opróżniła do końca swój kieliszek. Wyraźnie bowiem potrzebowała czegoś na wzmocnienie nerwów, a w dodatku nie miała bladego pojęcia jakim mrocznym sekretem mogłaby się faktycznie podzielić z resztą towarzystwa. Jej największym dotychczasowym przewinieniem było chyba przypadkowe potrącenie jakiegoś idioty, który rzucił się jej kiedyś prosto pod koła, a to na sto procent nie było coś, czym warto byłoby się chwalić.
UsuńLean
Trzy, dwa… Nawet nie dokończył tej cholernej wyliczanki, czując, że jeśli jeszcze chociaż przez krótką chwilę posłucha szalonych wrzasków drugiego mężczyzny, najprawdopodobniej wyjdzie z siebie i stanie obok, a z doświadczenia wiedział aż za dobrze, że to niemal zawsze wiązało się z poważnymi szkodami w środowisku, które go w danej chwili otaczało. Kompletnie przestawał wtedy panować zarówno nad swoim językiem, jak i gestami, zupełnie nie zauważając co dzieje się wokół. A przecież nie chciał, by ktokolwiek widział go w takim stanie już na początku imprezy. Pragnąc wziąć się jako tako w garść i jednocześnie nie być zmuszonym do sięgania po jakikolwiek podejrzany już ze względu na sam kolor drink zaserwowany im dzisiaj przez stale krzątających się wokół kelnerów, rzuciwszy nieznajomemu pełen pogardy spojrzenie i niby to przypadkiem zrzuciwszy na ziemię kartkę ze swoim imieniem i nazwiskiem, odszedł szybko w kierunku dobrze zaopatrzonego barku, by zapoznać się bliżej z jego ofertą. Zamiast jednak od razu zgarnąć najbardziej interesującą go w tej chwili butelkę, udał się prosto do toalety, mając szczerą nadzieję, że wciągnięcie pojedynczej kreski białej damy pozwoli mu choć przez krótki moment opanować targającą nim już od paru godzin niemal pierwotną wściekłość. Oczywiście po pozbyciu się ostatnich dowodów tej małej zbrodni, zahaczył jeszcze raz o bar i dopiero po zgarnięciu z niego flaszki z rudą, wrócił do stolika. O dziwo zdążył nawet pojawić się koło niego na sam finisz tego arcyciekawego przedstawienia, co rzecz jasna nie napawało go zbytnim entuzjazmem. Czekając aż szatyn zakończy wreszcie swój mocno przydługi wywód, nalał sobie pierwszy kieliszek, po czym wychylił go jednym haustem. A potem cóż, przestał już w ogóle liczyć, bo zbyt szybko zaczynał tracić rachubę.
Usuń- Maximiliano. – Rzucił tonem wyraźnie wskazującym, że autor pytania ma tylko jedną szansę, by się przymknąć, bo w przeciwnym wypadku z całą pewnością Riverze na pewno puszczą ostatnie zabezpieczenia. – I nie przypominam sobie, żebyśmy przeszli na Ty. – Warknął, coraz bardziej rozeźlony.
Max
Lucas spojrzał na mężczyznę z lekkim rozbawieniem wymalowanym na twarzy. Zastanawiał się czy ta cała Plotkara naprawdę wiedziała co się wydarzy gdy postanowiła usadzić ich razem. Przecież jak tak dalej pójdzie to w końcu cała ta cudowna zabawa zakończy się w najlepszym razie na kilku wybitych zębach jak nie na ostrym dyżurze.
UsuńMaximiliano wyglądał jakby tylko szukał pretekstu do wywołania bójki. Był szorstki, już na starcie negatywnie nastawiony do jego osoby co nie uszło uwadze Cartera. Wiele razy miał do czynienia z podobnym typem ludzi jednak ku jego rozczarowaniu większości z nich była mocna jedynie w gębie. Tutaj miał jednak wrażenie że będzie inaczej
-W takim razie Panie Maximiliano - spojrzał na niego przenikliwym spojrzeniem gdy rozsiadł się wygodnie na krzesełku. - Powiedz mi jak to jest, że przychodzisz na imprezę a minę masz jakby ktoś niedawno zaszlachtował ci rybkę - jego ton był pewny siebie ale zarazem trochę pobłażliwy w stosunku do mężczyzny. Luc wiedział jednak doskonale jak może sie to skończyć i szczerze? Chyba naprawdę tego potrzebował. - Spokojnie casanova - niemal uśmiechnął się widząc jak mężczyzna już szykuje się do wstania. - Zanim dojdzie tu do rękoczynów proponuje najpierw zapalić co nieco i nieco się rozluźnić w końcu chyba nie chcesz by ta noc się właśnie skończyła? Była by wielką szkoda gdyby ominęła nas cała ta cudowna zabawa - dłonią wskazał na całą salę.
Zapewne gdyby nie nagły komunikat wypływający z głośników, który informował o drugiej rundzie z pewnością ten młodziak rzuciłby się na niego już teraz. A przecież Carter chciał spędzić jeszcze trochę czasu w towarzystwie tych uroczych dam które siedziały po obu jego stronach.
-No w końcu coś się dzieje- klasnął w dłonie niezwykle podniecony możliwością skosztowania kolejnego tajemniczego trunku serwowanego od solenizantki. Gdy kelnerzy znaleźli się przy ich stoliku niemal natychmiast sięgnął po naczynie wypełnione czerwonym ponczem by w pierwszej kolejności podać jeden Emily a drugi wciąż nieznanej sobie kobiecie. - A ty słodka? Czy zdradzisz nam chociaż swoje imię? - zapytał odkładając przed nią naczynie z trunkiem a następnie chwycił kolejnego. - W takim razie wypijmy za ten czas spędzony w tak intrygującym towarzystwie - uniusl naczynie do góry jednak mówiąc to zetknął na mężczyznę siedzącego naprzeciw. - Nasze zdrowie! - krzyknął wypijając całą zawartość do dna. - A teraz wybaczcie kochani ale chciałbym zaczerpnąć świeżego powietrza i zjarac kilka jointów - odparł nonszalancko podnosząc się z miejsca a następnie ruszył w stronę balkonu. - Oczywiście jeśli macie ochotę to zapraszam do wspólnego palenia. Obiecuję niesamowite doznania - dodał na odchodne posyłając Maximilianowi pełen tajemniczości uśmiech nim zniknął za drzwiami prowadzącymi na balkon.
Lucas
Obserwowała to co się dzieje przy stoliku i na sali z pewnym zdumieniem. Lucas oczywiście musiał się wyładować, był głośny i skupiał na sobie wiekszość uwagi, a ona nie do końca rozumiała, czy to autentyczna potrzeba wyszumienia się, czy wołanie o pomoc. Nie umiała zrozumieć tego mężczyzny, choć zdarzyły im sie momenty niezwykłej bliskości i wtedy miała wrażenie, że go zna i rozumie bardzo dobrze. Znała go niedługo, a jednak jakby dużo lepiej i intensywniej niż innych. Nie zwrócił się do niej imieniem, nie wiedziała więc, czy ją rozpoznał. Ona jednak bez trudu wiedziała, z kim ma do czynienia mimo maski przysłaniającej część jego twarzy. Kiedy kelnerzy weszli na salę z kolejną porcja alkoholu, westchneła cicho. Nie powinna nic spożywać, wciąż brała leki, aby sie wykurować po... pewnych wydarzeniach, ale jakoś niespecjalnie chciała sie też pilnować. Chciała odreagować, może potrzebowała tego tak samo jak Carter. Tak długo się pilnowała, tak długo nie pozwalała sobie na nierozsądne i spontaniczne reakcje, że miała wrażenie, że się dusi.
UsuńOdebrała od Lucasa kieliszek z ponczem, rejestrując że ani razu nie zdradził się z tym, że ją rozpoznał, choć nie mogłoby to być aż tak trudne. A potem gdy nagle oznajmił, że idzie się upalić i odszedł od stolika, nim rozwścieczył chłopaka po drugiej stronie stołu, upiła łyk alkoholu, nie podejmując drugiego zadania solenizantki. Ewidentnie nie znała się na ludziach, lepiej jej szło z roślinami.
Powiodła spojrzeniem po tych, co zostali przy stole. Nie miała z tymi wpływowymi i znaczącymi osobami nic wspólnego. większość z nich była od niej o kilka lat młodsza, a ich życia były z góry zaplanowane i wyreżyserowane. Mieli znajomości, pieniądze i wpływy, a ona nie miała nic i nie rozumiała, dlaczego została zaproszona... Po co Plotkara chciała ją tu mieć? W głowie nasuwało jej się tylko dużo niedobrych pomysłów, dopiła więc poncz i wstała, aby po prostu rozejrzeć się po lokalu ale z ubocza. Zawsze trzymała się gdzieś z boku i to jej odpowiadało, nie była żadną gwiazdą łaknącą uwagi.
- Przepraszam na moment- odezwała się tylko grzecznościowo i skierowała najpierw w kierunku balkonu, aby spojrzeć, co tam się działo i co już zdążył nabroić Lucas, a potem przeszła bokiem, w jakieś przejście i odnalazła otwarte drzwi do pustej sali konferencyjnej.
Emily
Mężczyźni, czyż oni naprawdę nie znali lepszego sposobu rozwiązywania konfliktów niż wzajemne obrzucanie się krzywymi spojrzeniami oraz niezbyt wybrednymi epitetami, które nad wyraz często były tylko podłożem do późniejszej bójki ? Ileż to razy już w swoim życiu obserwowała podobne sceny, lecz i tak za każdym razem nie mogła się nadziwić, że dwójka, często zupełnie obcych sobie facetów skacze sobie do oczu tylko dlatego, że ten drugi akurat wszedł mu w niewłaściwym momencie w drogę. Jednym z niewielu pozytywów wychowywania się głównie w towarzystwie dorastających kuzynów i ich znajomych był z pewnością fakt, że doskonale wiedziała, że w tego typu sytuacjach najlepszym rozwiązaniem jest zwykle spokojna obserwacja połączona z ewentualnym wtargnięciem pomiędzy chłopaków dopiero w momencie, gdy ci zdecydują się faktycznie przejść do rękoczynów. Mało który z nich okazywał się jak do tej pory aż tak bardzo perfidny, by uderzyć kobietę, a ona z dziwnym wręcz uwielbieniem zawsze to wykorzystywała. Ba, nie dziwiłaby się nawet, jeśli i w tym konkretnym przypadku miałoby być podobnie. A jednak nagły komunikat Plotkary zapowiadający kolejną rundę zabawy w zdradź jak największą liczbę swoich tajemnic jeszcze na trzeźwo (w jej przypadku już niewykonalne) lub zrób to będąc pod wpływem tego czy innego specyfiku ku jej niewątpliwemu zdziwieniu skutecznie usadził ciskającego gromami Meksykanina z powrotem na dawnym miejscu. Przynajmniej chwilowo, bo dałaby sobie obie ręce uciąć, że taki sztucznie wymuszony stan zwiastuje jedynie jeszcze większą burzę. Korzystając jednak z krótkotrwałego najprawdopodobniej spokoju, skierowała swe łagodne spojrzenie prosto na Lucasa, podświadomie mając nadzieję, że jeśli rzeczywiście dojdzie co czegoś grubszego, to przynajmniej z jego strony nie będzie musiała się niczego obawiać. Jasne, założenie to w połączeniu z pewną ilością wypitego alkoholu (na którym zresztą nie zamierzała tej nocy poprzestać) mogło okazać się dla niej w niedalekiej przyszłości wręcz tragiczne w skutkach, lecz i tak obdarzyła go szerokim uśmiechem, gdy podał jej kolejny kieliszek.
Usuń- Faktycznie, gdzież moje maniery. – Zaśmiała się cicho, przechylając jednocześnie szkło. – Farrah, jedyne wciąż żyjące dziecko dawnych właścicieli Maritime Hotel, a przy okazji ich spadkobierczyni, od ośmiu lat aktorka i od trzech profesjonalna modelka. – Przedstawiła się, zerkając przelotnie na Maxa, od którego w zamian oberwała jednak wyłącznie cichym westchnięciem i pobłażliwym wzruszeniem ramion, a także spojrzeniem sięgającym sufitu. Najwidoczniej należał do tego szczerze znienawidzonego przez nią kręgu ludzi, którzy nadal traktowali ją wyłącznie jako w ogóle nie znającą prawdziwego życia małolatę.
Być może właśnie wyraźna irytacja związana z jego bezczelnym zachowaniem sprawiła, że ostatecznie postanowiła udać się śladem Cartera. Zanim jednak całkowicie odeszła od stołu, okrążyła go dookoła, dzięki czemu znalazła się dokładnie za plecami wyraźnie niepodejrzewającego niczego pana gromowładnego i położywszy mu z udawaną czułością prawą dłoń na karku, lewą zręczne pozbawiła go wciąż w niemal jednej czwartej pełnej butelki.
- Dziękuję za okazaną uprzejmość. – Zachichotała szczerze rozbawiona na widok jego wyraźnie zszokowanej miny, po czym w obawie, że szatyn zechce się za nią rzucić, skryła się szybko za drzwiami wychodzącymi na balkon.
Farrah (Lean)
Stół #5 The One with the Random Ones
OdpowiedzUsuńFabian lubił przyjęcia i sobie ich nie szczędził, choć nie spodziewał się, że znajdzie się dzisiaj na urodzinach osoby, która nie ujawni swojej tożsamości, nie zdmuchnie świeczek na torcie i nikt nie odśpiewa jej sto lat. Urodziny, na które miał okazję chodzić wyglądały zupełnie inaczej, co nie oznaczało, że były mniej wystawne. Wszyscy jednak z reguły znali solenizanta, wiedzieli, jaki prezent kupić. To chyba był pierwszy raz, kiedy na urodzinach pojawił się bez prezentu, ale miał swoje przeczucie, że najlepszym prezentem dla Plotkary będzie świeża ilość plotek. Nie spędzał zbyt dużo czasu na tej stronie, ale jego siostry już owszem i co chwilę podsyłały mu nowe nowinki, które dotyczyły jego. Suszyły mu głowę od tygodni, aby zdradził kim jest ta dziewczyna, z którą się spotkał w barze, ale uparcie milczał od tamtej pory i nie mówił im za wiele, choć nie mieli przed sobą sekretów, ale to jedno chciał jeszcze na jakiś czas mieć tylko dla siebie. Przechadzał się po Sali, obserwował stoliki i osoby, które przy nim były. Przez maski, które większość miała na sobie dość ciężko było rozpoznać kto to jest. Całe miejsce było elegancko urządzone. W guście wszystkich bogatych dzieciaków, które uwielbiały bawić się na cudzy koszt. I cóż, sam poniekąd też taki był, choć można było się kłócić, że miał nieco inne podejścia do pieniędzy niż pewna część obecnych tu osób, ale to przecież nie o to chodziło. Stolik numer pięć, wciąż był pusty i Fabian okazał się być pierwszym, który dotarł na miejsce. Z czystej ciekawości przyjrzał się winietkom z nazwiskami. Rozpoznawał dwie osoby ze wszystkich pozostałych. Uśmiechnął się lekko i zajął swoje miejsce, popijając wino obserwował schodzących się gości i wypatrywał znajomych twarzy. Kusiło go przejście dalej, ale póki co chciał dowiedzieć się z kim przyjdzie mu spędzić pewną część wieczoru, a dopiero później wybierze się na zwiedzanie pozostałych pomieszczeń.
UsuńF.
Przez długi czas rozważała, czy powinna pojawić się na wydarzeniu tak prestiżowym, jak urodziny samej Plotkary. W pierwszej kolejności zaskoczyło ją, że w ogóle została częścią elitarnego grona zaproszonych osób, bo przecież nie była nikim istotnym w kontekście nowojorskiej śmietanki towarzyskiej... Najwyraźniej fakt, że miała z nią styczność był wystarczający.
UsuńMusiała przyznać, że często odwiedzała tę stronę, a popychała ją do tego zwyczajna, ludzka ciekawość. Może podświadomie czekała na to, aż pojawi się tam coś o niej? Nie dało się ukryć, że Sierra lubiła plotki - choć może nie tyle je siać, co je czytać. Niektóre wydawały jej się naprawdę zabawne, inne uczyły pewnych lekcji, w każdym razie zaglądanie na bloga królowej tajemnic stało się jej mniejszą lub większą rutyną.
Przełamała więc wszystkie swoje wątpliwości, a nawet przygotowała prezent. Podejrzewała, że ostatnie czego trzeba organizatorce imprezy to podarek od kogoś jej pokroju, ale urodziny to urodziny, a jakby nie patrzeć liczy się gest. Włożyła więc do niewielkiej torebki nieduże, zdobnie opakowane pudełeczko, w którym kryła się jedwabna szarfa do włosów, która mogła posłużyć na więcej niż jeden sposób.
Wydawało jej się, że to idealny drobiazg dla kogoś tak tajemniczego i, jak mogłoby się wydawać, szykownego. Nie starała się nawet hamować zadowolenia z własnego pomysłu, wychodząc z mieszkania na spotkanie z czekającym na nią kierowcą taksówki.
Wiedziała, że nie licząc sukienki z taniej sieciówki, ten środek transportu również przyciągnie uwagę, ale nie mogłaby dbać o to mniej. Czuła się doskonale w swojej kreacji; uważała, że wygląda świetnie, podkreślając wszystkie atuty jej sylwetki, a reszta nie mogłaby obchodzić jej mniej.
W końcu jechała tam by świetnie się bawić, a sukienka to tylko sukienka. Miała tylko nie zsunąć się przypadkiem w trakcie tańca i nie krępować jej ruchów, bo w planach miała podbicie parkietu.
Po przybyciu na miejsce, zlokalizowała odpowiedni stolik, przy którym siedział już pewien mężczyzna. Mimo, że nie widziała jego twarzy, połaskotało ją znajome, elektryzujące uczucie.
Czy to możliwe, że byłaby w stanie poznać go po strukturze i szerokości ramion?
Hamując nieco swoją ekscytację i radość, wyważonym krokiem zbliżyła się do swojego miejsca, ciągnąc za sobą słodką woń powabu zamkniętą w zapachu piżma i czekolady przełamanym charakternym chilli. Taka kompozycja idealnie pasowała do długiej, satynowej sukni w stylu hiszpańskim.
Wyjmując z torebki pakuneczek, pochyliła się i ostrożnie umieściła go na środku stołu, a potem uśmiechnęła się promiennie, usatysfakcjonowana. Nie miała pojęcia, czy adresatka w ogóle dostanie go w ręce, ale jako gość urodzinowy Sierra miała czyste sumienie.
Poprawiając odsłaniające szyję oraz ramiona upięcie na włosach, wyprostowała się i wreszcie wlepiła kawowe spojrzenie w swojego towarzysza, a delikatne niczym muśnięcie motyla uczucie z przed chwili ogarnęło ją z pełną mocą, grzejąc od środka.
Lazurowe fale zalewające złoty brzeg, przywołujące na myśl wspomnienie domu. Te wyjątkowe oczy poznałaby wszędzie.
— Hola, guapo — powitała go, jakby nieśmiało sięgając po wtapiający się w obojczyki srebrny wisiorek w kształcie kolibra. Uśmiechając się miękko, na moment zapomniała języka w gębie. Zapomniała nawet usiąść, stojąc przy nim jak idiotka.
Nie była nim tak onieśmielona nawet wtedy, kiedy zobaczyła go w barze. Paradoksalnie zniewalał ją bardziej, kiedy wiedziała już, jakie ciało i jaki temperament kryje pod sobą idealnie skrojony garnitur.
Zalewające ją falą wspomnienia o tym jak razem z ubraniem zrzuciła z siebie da niego wszelką godność czy wstyd również nie pomagały odzyskać rezonu. Co najwyżej sprawiały, że jej serce niekontrolowanie puściło się w galop, a ona mogła mieć tylko nadzieję, że puder zakryje powoli wykwitający na twarzy rumieniec.
— Mówiłam, że uda nam się jeszcze spotkać.
S.
Nagle z głośników rozbrzmiała krótka melodia, zagłuszając wrzawę, która zapanowała w pomieszczeniu.
Usuń— Hej, ludzie! Jak dobrze Was widzieć! — Damski głos należał do znanej aktorki, Kristen Bell. — Queen’s BDAY rozpoczyna się właśnie teraz! Proszę, wznieście… ponownie kieliszki szampana i wypijmy za zdrowie Królowej! Moje i wasze zdrowie! — Nastąpiła krótka przerwa, a po sali pełniej ludzi rozległy się piski i oklaski. — By trochę was rozruszać, bo wydajecie się jeszcze nieznośnie spięci, proponuję wam małą grę. Zaraz obok was pojawią się kelnerzy, którzy rozdadzą wam wypełnione po brzegi kieliszki. Gra jest prosta… Albo wyjawiasz sekret, albo shot! — Jak na zawołanie, do sali wkroczyli kelnerzy zaopatrzeni w tace z kieliszkami z różowym płynem. — Miłej zabawy! Zobaczmy, komu uda się dotrwać do rundy numer dwa! Xoxo, Gossip Girl.
Przeczuwał, że będzie mógł spotkać tutaj kogoś znajomego. To było nieuniknione, a Fabian w końcu w swoim gronie miał też takie osoby, które na plotkarze lądowały często. Zdarzało mu się więc o nich czytać, gdy coś przeskrobali. Nie spodziewał się jednak tego, że będzie tutaj Sierra. Nie tyle co na widok, a po prostu na sam jej głos serce zabiło mu mocniej, a w głowie pojawiły się obrazy, które od dłuższego czasu krążyły mu po głowie. Wzrok bruneta spoczął na stojącej przy nim dziewczynie. Emocje były tak samo żywe, jak w barze, kiedy poprawnie się sobie przedstawili i spędzili przyjemne chwile. Jakie były szanse, że będą siedzieć przy jednym stoliku? Jeśli ktokolwiek poza nimi miał się tu jeszcze pojawić, to szczerze mówiąc wątpił, aby zwrócił na to większą uwagę.
Usuń— Hermosa — powiedział miękko, tonąc w czekoladowych tęczówkach. Od ich ostatniego spotkania wiele razy myślał nad tym, czy jeszcze uda im się spotkać. Nie wymienili się numerami, Instagramem, niczym. Zupełnie tak, jakby liczyli na to, że życie znów splecie ich drogi. Jakby nie patrzeć, ale właśnie to się stało. Warto chyba jednak było zostawić ich kolejne spotkanie losowi. — I siedzisz obok mnie, jak miło. — Zauważył. Oderwał od niej wzrok tylko na chwilę, aby spojrzeć na przypisane jej miejsce.
Fabian podniósł się w tym samym momencie, kiedy z głośników rozbrzmiał głos Kristen Bell. Uniósł brew, dobrowolnie brała w tym udział? Czy solenizantka jedynie ukradła głos dość znanej aktorki, aby nie ujawniać swojej tożsamości? Faktycznie chwilę później można było dostrzec kelnerów, którzy zbliżali się do stolików. Fabian sięgnął od razu po dwa kieliszki, jeden podając oczywiście Sierrze.
— Wyjawiamy swoje najbrudniejsze sekrety, czy pijemy?
F.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńSkoro tamta dwójka wolała bawić się w swoim zamkniętym towarzystwie, nie zamierzał na siłę ich powstrzymywać, a tym bardziej umoralniać. Droga wolna pomyślał odprowadzając mężczyznę i blondynkę spojrzeniem, gdy zostawili ich samych sobie.
Usuń— Prócz ciebie znam tu tylko jedną osobę. — przyznał wskazując stolik numer pięć, który również nie wydawał się okupowany pełną ilością przypisanych gości. — Fabian jest moim przyjacielem, znamy się szmat czasu. Jeśli chcesz możemy się do nich dosiąść. — zaproponował wiedząc, że towarzystwo chłopaka nie będzie w żaden sposób uciążliwe, czy niekomfortowe dla Indii. Poza tym był ciekaw dziewczyny, z którą jak zahipnotyzowany prowadził rozmowę. Skoro już tutaj przyszli mogli wykorzystać ten czas i sprawić, że upłynie on w przyjemnej atmosferze, a nie na siedzeniu jak na szpilkach, czekając tylko na kolejny ruch Plotkary, która była nieprzewidywalna. Przewidywał, że prędzej jak później się stąd ulotnią, czy to w głąb budynku, by skupić się tylko na sobie i Indii lub w ogóle opuszczą imprezę. Zastanawiał się ile osób w rzeczywistości nie chciało się tutaj znaleźć, ale przyszli tutaj z czystej ciekawości.
Podniósł się z krzesła i wyciągnął dłoń do Indii, gdy Jones przystała na jego propozycję, a gdy ją ujęła ruszyli razem przez salę w stronę wspomnianego stolika. Przy niektórych rozmowy zdawały się ożywione, a zwłaszcza przy dwójce, z której naprzemiennie dochodziły podniesione głosy i gratulacje. Widać było, że młodsza część towarzystwa znała się od dłuższego czasu i jedynie nadrabiali ostatnie zaległości. Nieco go bawił dobór towarzystwa i to jak różnorodne było.
— Hej! — przywitał się lekkim, wesołym głosem, gdy znaleźli się koło Cavallaro nieznajomej mu dziewczyny. — Widzę, że tym razem postawiłeś na lepsze towarzystwo. — skomentował nawiązując do ich ostatniego, wspólnego wyjścia na event organizowany przez matkę chłopaka, na którym Lian mu towarzyszył.
— Lian. — przedstawił się przenosząc wzrok na brunetkę siedzącą przy stole. — Nasze towarzystwo nas opuściło, więc stwierdziliśmy, że nieco wam poprzeszkadzamy. — dodał w geście wyjaśniania.
Odsunął jedno z wolnych krzeseł, by India mogła zająć miejsce przy stole, samemu zajmując miejsce koło niej.
Lian
Chwyciła jego dłoń pewnie i dała się pociągnąć w kierunku stolika numer pięć.
UsuńNie miała problemu z poznawaniem nowych ludzi. W końcu była lekarzem, stanowiło to więc dość stały element jej pracy. Codziennie spotykała się z kompletnymi nieznajomymi i musiała z nimi rozmawiać, współpracować. Jednak nie znaczyło to zawsze, że czuła się przy nich komfortowo. Stresowała się odrobinę, że nie przypadnie do gustu dobremu kumplowi swojego chłopaka i rzuci to cień na ich dopiero co raczkujący związek. A przecież tego by nie chciała. Wolała za wszelką cenę unikać jakichkolwiek sytuacji, które mogłyby ich poróżnić. To, co się między nimi rysowało było zbyt piękne, zbyt kuszące by pozwolić temu tak po prostu zniknąć i odejść.
Dlatego też gdy zbliżyli się do piątki, nerwowo wytarła dłoń o materiał sukienki.
- Jestem India, bardzo mi miło - zwróciła się najpierw do dziewczyny, której zupełnie nie kojarzyła, a następnie do mężczyczyzny. Miał na sobie maskę, więc nie mogła być pewna, jednak coś w jego postawie i sposobie, w jaki się poruszał sprawiło, że zaczęła się zastanawiać czy nie spotkała go już wcześniej.
- A czym wyście zasłużyli na zawitanie na tak… niesamowitym przyjęciu? - zagadnęła ze śmiechem, próbując rozluźnić nieco atmosferę.
Usiadła na krzesło, które odsunął dla niej Lian i posłała mu pełen wdzięczności uśmiech. Jak zwykle o niej pomyślał.
- Dziękuję
India
Ponownie z głośników rozbrzmiała krótka melodia, zwiastując... najgorsze! — Hej, ludzie! Dobrze się bawicie? — Tak, jak poprzednio, i tym razem damski głos Plotkary został zapożyczony od aktorki Kristen Bell. Nim ponownie się odezwała, roześmiała się głośno do mikrofonu. — Wydaje mi się, że to odpowiedni czas, by przejść do rundy drugiej. W przeciwnym razie nie zostanie na sali nikt, kto uświadczy kolejnych atrakcji… A tego bym nie chciała. — Do sali ponownie wkroczyli kelnerzy, tym razem rozstawiając przed zebranymi tace z kieliszkami pełnymi czerwonego pączu. — Zmieniamy zasady gry. Niektórzy z was znają się już całkiem dobrze, a inni… mieli dobrą okazję, by się poobserwować. W tej rundzie musicie zajrzeć w duszę osobie siedzącej obok i odgadnąć o niej… Jakiś mały detal. Mniej lub bardziej niegrzeczny! Nie bójcie sie, nie oczekuję od Was cudów, to tylko zabawa, ale jeśli traficie i uda wam sie odkryć o nich trochę prawdy, będę bardzo z was dumna! Jeśli odgadniecie, pije osoba, której sekret poznaliśmy, a jeśli nie, shot wędruje do was. — Wszystkie stołu ponownie zostały zastawione alkoholem i kelnerzy oddalili się z pola widzenia. — Miłej zabawy! Niebawem do was wrócę! Xoxo, Gossip Girl.
UsuńMożna by rzecz, że przy stoliku numer pięć wiało nudą. Poza Fabianem i Sierrą nie pojawił się do tej pory nikt więcej, obecnie to nawet nie był pewien, czy ktoś jeszcze się pojawi. Urodziny rozkręcały się w najlepsze, a stolik był niemal pusty. Trudno, Fabian jakoś nieszczególnie na to narzekał i w zasadzie było mu to całkiem na rękę. Dlatego też nie spodziewał się tego, że tak szybko znajdzie znajomą twarz. A raczej, że to znajoma twarz znajdzie jego. Uśmiechnął się, gdy tylko usłyszał znajomy głos. Chyba na tej imprezie mógł się spodziewać dosłownie każdego. Z jakiegoś powodu Plotkara nie ograniczała się jedynie do bogatych, rozpieszczonych dzieciaków, a oczy i wtyki miała chyba w całym Nowym Jorku.
Usuń— Liam, cześć — odpowiedział — tym razem wybrałem towarzystwo, które nie kontroluje się tak dobrze, jak starsi — zaśmiał się. Przyjęcie charytatywne jego matki było ciekawe, ale celowało w bardziej dojrzalszą część mieszkańców, więc Fabian i Lian trochę się wynudzili. Cavallaro był, aczkolwiek do takich wydarzeń przyzwyczajony. Wiedział co mówić, jak się zachowywać, aby okazać zainteresowanie nawet wtedy, kiedy go nie było. Obecność przyjaciela również była dla niego ważna oraz dla jego matki, a Meyer stał się dość ważną częścią jego rodziny przez te wszystkie lata.
Sądził, że jeszcze będą sami, ale towarzystwo Liana wcale mu nie przeszkadzało.
— Nasi towarzysze chyba dziś się już nie pojawią — stwierdził Cavallaro. Poza dwoma miejscami, cóż teraz czterema, pozostałe były wolne. Może goście tu wciąż byli, ale nie mieli ochoty siadać przy stoliku? Cóż, nie ważne.
Uwaga bruneta skupiła się po chwili na towarzyszącej mu dziewczynie. Doskonale pamiętał ich małą wymianę plotek, a w końcu nikt lepiej od facetów nie plotkował, o dziewczynach. Czy to było możliwe, że bruneta była tą samą, którą mu pokazał? Im dłużej się jej przyglądał tym bardziej zastanawiał czy już się nie widzieli, ale to miasto było ogromne i istniała szansa, że spotkał po prostu kogoś podobnego.
— Fabian, ale powiedziałbym, że miło poznać, ale mam dziwne wrażenie, że już się widzieliśmy — przyznał — ale może umysł płata mi figle.
Zdecydował się na to, aby rozlać do kieliszków na stołach trochę wina. Nie był co prawda pewien, czy India piła, ale zawsze mogła odmówić, a on naciskać na nikogo nie miał zamiaru.
— Dobre pytanie — zaśmiał się — nie wiem. Ciężko przewidzieć kim zainteresuje się Plotkara. Kiedyś sądziłem, że bawią się w to jakieś dziewczyny z Constance, ale chyba sprawa jest nieco poważniejsza, skoro Kristen Bell też w tym siedzi — mruknął. Równie dobrze to mógł być wygenerowany głos. W obecnych czasach wszystko było w końcu możliwe.
Zmarszczył czoło słysząc kolejną zapowiedź zabawy i prawie przewrócił oczami. Serio? Westchnął bezgłośnie, mocząc usta w winie.
— Nie wiem czy nasza grupka jest odpowiednia do tej gry, ale… jeśli mam zgadywać to ty jesteś tą dziewczyną z baru, która zawróciła mojemu kumplowi tak w głowie, że zerwał się dla niej z pracy.
F.
Nagle do stolika zajmowanego przez czwórkę gości podeszła kelnerka. Ułożyła na stole pomiędzy Indią a Lianem tacę z pokrywą, którą po chwili podniosła. Znajdował się tam liścik oraz klucze.
UsuńMoi Drodzy
Wydaje mi się, że dużo lepiej bawilibyście się dzisiaj tylko we dwoje. Pozwólcie, że sprawię Wam mały prezent. Na czternastym piętrze czeka na Was pokój z numerem 401. To, co tam znajdziecie, przejdzie Wasze najśmielsze oczekiwania.
buziaki,
plotkara 💋
Zapraszam do wątku "Room 401 Wanna play the 7th Heaven game? WĄTEK PRYWATNY"!
Już chwilę później ten sam kelner ponownie podszedł do stolika. Tym razem liścik wręczył Fabianowi.
UsuńHej, F!
Gotowy na małą zabawę? Tak się składa, że Twoja partnerka trochę od nas odstaje... To chyba nie dziwne, że z tego powodu mogłaby być dla mnie łatwym celem, prawda? Małym pionkiem w wielkiej grze. Ale szkoda by było narażać to małe, urocze słoneczko na jakieś nieprzyjemności! Jeśli chcesz ją od tego uchronić, proponuję mały układ. Jeżeli jeszcze tego wieczoru S uraczy się widokiem całującej się pary, obiecuję, że dam jej spokój! To jak będzie, wchodzisz w to? Ach, bym zapomniała! Musisz być połową tej pary. Pomysłowa jestem, co nie?
buziaki,
plotkara 💋
Stół #6 The One with the Newbies
OdpowiedzUsuńNagle z głośników rozbrzmiała krótka melodia, zagłuszając wrzawę, która zapanowała w pomieszczeniu.
Usuń— Hej, ludzie! Jak dobrze Was widzieć! — Damski głos należał do znanej aktorki, Kristen Bell. — Queen’s BDAY rozpoczyna się właśnie teraz! Proszę, wznieście… ponownie kieliszki szampana i wypijmy za zdrowie Królowej! Moje i wasze zdrowie! — Nastąpiła krótka przerwa, a po sali pełniej ludzi rozległy się piski i oklaski. — By trochę was rozruszać, bo wydajecie się jeszcze nieznośnie spięci, proponuję wam małą grę. Zaraz obok was pojawią się kelnerzy, którzy rozdadzą wam wypełnione po brzegi kieliszki. Gra jest prosta… Albo wyjawiasz sekret, albo shot! — Jak na zawołanie, do sali wkroczyli kelnerzy zaopatrzeni w tace z kieliszkami z różowym płynem. — Miłej zabawy! Zobaczmy, komu uda się dotrwać do rundy numer dwa! Xoxo, Gossip Girl.
Ponownie z głośników rozbrzmiała krótka melodia, zwiastując... najgorsze! — Hej, ludzie! Dobrze się bawicie? — Tak, jak poprzednio, i tym razem damski głos Plotkary został zapożyczony od aktorki Kristen Bell. Nim ponownie się odezwała, roześmiała się głośno do mikrofonu. — Wydaje mi się, że to odpowiedni czas, by przejść do rundy drugiej. W przeciwnym razie nie zostanie na sali nikt, kto uświadczy kolejnych atrakcji… A tego bym nie chciała. — Do sali ponownie wkroczyli kelnerzy, tym razem rozstawiając przed zebranymi tace z kieliszkami pełnymi czerwonego pączu. — Zmieniamy zasady gry. Niektórzy z was znają się już całkiem dobrze, a inni… mieli dobrą okazję, by się poobserwować. W tej rundzie musicie zajrzeć w duszę osobie siedzącej obok i odgadnąć o niej… Jakiś mały detal. Mniej lub bardziej niegrzeczny! Nie bójcie sie, nie oczekuję od Was cudów, to tylko zabawa, ale jeśli traficie i uda wam sie odkryć o nich trochę prawdy, będę bardzo z was dumna! Jeśli odgadniecie, pije osoba, której sekret poznaliśmy, a jeśli nie, shot wędruje do was. — Wszystkie stołu ponownie zostały zastawione alkoholem i kelnerzy oddalili się z pola widzenia. — Miłej zabawy! Niebawem do was wrócę! Xoxo, Gossip Girl.
UsuńNagle muzyka ucichła, a po sali ponownie rozległ się komunikat Plotkary: — Hej, ludzie! Widzę, że bawicie się przednio! By nie było wam zbyt wesoło, postanowiłam was trochę otrzeźwić. Mam sporo waszych sekretów, których nie chcielibyście zobaczyć na pierwszej stronie mojej cudnej witryny... ani z których nie chcielibyście się tłumaczyć. Za dziesięć minut poznacie sekrety pierwszych trzech osób. Ale! Jeśli chcecie powstrzymać tę okropną opowieść, możecie uratować zebranych! Ktokolwiek wyleje pełnego drinka na inną osobę, zamknie mi usta. Cóż... przynajmniej na jakiś czas! Kto ma najwięcej na sumieniu? Tego dowiemy się niebawem!
UsuńSwimming Pool Let's go skinny dipping!
OdpowiedzUsuńOctavia spojrzała się za odchodzącą dwójką, która zmierzała w stronę balkonu, po czym odetchnęła z wyraźną ulgą. Obecność Jacksona denerwowała ją chyba jeszcze bardziej, niż jakiś czas temu. Chwyciła kieliszek tequili, sól i limonkę, po czym w odpowiedniej kolejności wszystko ze sobą połączyła.
Usuń— Dobra. Idziemy. Nel, Ari, no już, zbierajcie się, zanim ta dwójka wróci — mówiąc to wstała od stołu, poprawiając włosy. Wiedziała, że Nel z ochotą przystanie na jej propozycję ulotnienia się z miejsca, tak z Ari może być ciężko. Wyczekująco spojrzała na brunetkę, po czym wywróciła oczami, wzdychając przy tym. — Jezu, Min. Powiemy mu, że musiałyśmy pogadać i zakopać topór wojenny — rzuciła, po czym niewiele myśląc podeszła do dziewczyn i pociągnęła je za nadgarstki, zmuszając je tym samym do podniesienia się ze swoich miejsc. Raz jeszcze, dla pewności spojrzała w stronę balkonu, gdzie zniknął Seojun i Jackson, a potem czym prędzej ruszyła w stronę kuchni, porywając z mijanego stoły pełną butelkę czerwonego wina. Ruszyła w stronę basenu. Zatrzymała się jednak przy wejściu, po czym zostawiła blondynkę i brunetkę, po czym szybkim krokiem wróciła do stolika, tym razem chwytając Gabriela za rękę i ciągnąc za sobą.
— Ty idziesz z nami, bo jak wrócą, to się wygadasz gdzie mogłyśmy zniknąć, a tak przynajmniej dłużej im zajmie szukanie nas — powiedziała, spoglądając na niego.
— Później Ci to jakoś wynagrodzę — dodała, uśmiechając się lekko. Kiedy już miała całą trójkę przy sobie, ruszyła w stronę basenu, który na szczęście znajdował się na niższych piętrach niż sama balowa.
— Jedna butelka na czterech to będzie mało, ale jak coś, to się wrócę — obiecała, kiedy wszyscy znaleźli się już w windzie, a ona wcisnęła guzik z napisem basen
— Porozmawiamy, jak za starych, dobrych czasów — mruknęła z uśmiechem.
Gabriel w pewnej chwili przestał chyba ogarniać, co właściwie dzieje się przy stole. Co chwilę ktoś coś mówił, temat skakał z jednego na drugi i ciężko było nadążyć. Zdecydowanie był jeszcze zbyt trzeźwy na tę imprezę, a dodatkowy shot z tequili, który wypił niewiele pomógł. Nie czuł jeszcze, aby alkohol zaczął działać i żałował, że tak powoli ten alkohol działa. Może faktycznie powinien skusić się na coś więcej, aby jakoś przetrwać wieczór? W końcu jedna tabletka, jedna kreska jeszcze nie sprawi, że stoczy się znów na samo dno, prawda?
Usuń— Jeszcze chwila i cię Seojun przypnie do tego stołu, Ari. Powinien może ze sobą kajdanki przynieść — zaśmiała się blondynka. Kompletnie nie rozumiała tego, co się działo między Ari, a Seojunem, ale to też nie była jej sprawa. Nie, aby nie interesowała się cudzym życiem, bo ploteczkami żyli tutaj dosłownie wszyscy, ale teraz tego zwyczajnie nie ogarniała. Musiała się umówić z dziewczyną, aby wyciągnąć z niej informacje. Albo z jej narzeczonym. Jedno i drugie by w końcu puściło parę z ust. — Tylko go później odkop Tay, może ci się przydać, gdy wrócimy do stołu i Jackson znów kogoś wkurwi — zachichotała podnosząc się ze swojego miejsca. Gdziekolwiek nie pójdą było jej to w zasadzie obojętne. Chciała się rozerwać, a stół nieco opustoszał.
Nel wesołym krokiem ruszyła przed siebie. Było jej tak obojętne, gdzie pójdą, że nawet nie patrzyła przed siebie. Dobrze się zaczynała bawić, a podejrzewała, że po tym babskim wyjściu będzie jeszcze lepiej.
— Chcesz coś, Ari? Mam jeszcze trochę dobroci, gdybyś chciała poprawić sobie humor. Sprawiasz wrażenie, jakbyś wcale się dobrze bawiła i nie taką Ari pamiętam — wtrąciła zerkając na młodszą koleżankę. Nie dostrzegając też tego, że Octavia została w tyle.
Gabriel siedział przy stole, towarzystwo rozeszło się w swoje strony, a nie znał nowo przybyłej dziewczyny ani chłopaka, na którego kolanach siedziała. Była to kwestia czasu, aż się poznają, ale zanim zdążył się odezwać został porwany. I to dosłownie.
— Aż tak długiego języka nie mam, Tay — powiedział, ale nie protestował. Też potrzebował rozrywki i to natychmiast, aby nie wrócić się do domu. Impreza wcale nie była zła, po prostu był wciąż zbyt trzeźwy. — Ciekaw jestem w jaki sposób to zrobisz — dodał uśmiechając się pod nosem.
— O, jesteście! — Nel posłała im wesoły uśmiech. Po samym wyrazie jej twarzy widać było, jak zadowolona jest obecnie. — Było ukraść z jakiegoś stołu. Ten newbies jest pusty. Taką imprezę ominąć — mruknęła wywracając oczami.
C. & G.
part one jest jeszcze przy stole, if anyone is interested
Usuń— Dobra, zwolnijmy trochę! — wydyszała lekko, kiedy w końcu cała czwórka wylądowała w windzie. Buty na stopach dziewczyny były zbyt wysokie na maraton, a wypity szampan nie pomagał jej w koordynacji. Krew zaczęła szybciej pompować w jej drobnym ciele, zapewne efekty dopiero co połkniętej tabletki i pustego od kilkunastu godzin żołądka. Ari pochyliła się bliżej lustra, które zastąpiło jedną ze ścian i spojrzała na swoje poszerzające się źrenice. Cokolwiek było w składzie czerwonych tabletek naprawdę działało szybko. Usta brunetki wykrzywiły się w zadziornym uśmiechu.
— Nel, nie będę przynosić zabawek z sypialni na uroczysty bal. — skomentowała żartobliwie, na wcześniejszą uwagę blondynki na temat zachowania Seojuna. O wiele łatwiej było obrócić sytuację w żart, niż zacząć wylewać swoje żale i przyznać się przed grupą znajomych, że jej związek wcale nie był tak szczęśliwy, jak mogło się wydawać oglądając zdjęcia pary na Instagramie. Zresztą, nie raz wpadali z Seojunem w szał, by tylko później wyładować tę frustrację zamykając się na kilka dni w jego apartamencie, gdzie ubrania były srogo zakazane, a ich miłość rozkwitała na nowo, przypominając im, dlaczego tworzyli tak dobrze zgrany zespół.
— Mamy się bawić, to się bawmy. Zostawmy te wszystkie rozterki w tyle i rozkręćmy małą imprezę. — Kolejno posłała porozumiewawcze spojrzenie trójce z nią obecnych, a kiedy do jej uszu dotarł dźwięk sygnalizujący, że dotarli na miejsce, Ari była pierwszą, która wyskoczyła z windy.
— O nie. Spędziłam zbyt długo na makijażu i fryzurze, żeby od razu wskoczyć do wody. Ale! — Uniosła w górę palec wskazujący, który szybko powędrował w kierunku rozłożonych pod jedną ze ścian leżaków. — Z chęcią sobie odpocznę, o tam!
Rozłożyła się wygodnie, opierając plecy o oparcie i przymknęła na chwilę powieki, rozkoszując się ciszą, jaka panowała wokół nich.
Ari
— Jeśli pozwolisz, opinię na temat Twojego języka pozostawię dla siebie — rzuciła zaczepnie, spoglądając na Gabriela z uśmiechem. Zanim dotarli do reszty, Octavia przystanęła, odwracając się w stronę Salvatore, spoglądając na niego uważnie. Uniosła w górę jedną brew, przechylając przy tym głowę na bok.
Usuń— Mam kilka sposobów, którym raczej być nie odmówił — powiedziała w końcu, przybliżając się do niego. Jednak, nic innego nie zrobiła, jak tylko uśmiechnęła się łobuzersko w jego stronę. Wolała na razie nic więcej nie robić. Na razie, bo nie wiedziała, czy przypadkiem za jakiś czas nie zmieni zdania i nie odważy się, aby zrobić kolejnego kroku w stronę Gabriela, który cóż, mógłby wywołać niemałe zamieszanie, szczególnie ze strony jednej osoby.
Kiedy znaleźli się w windzie, Octavia oparła się o jedną ze ścian, które były przyjemnie chłodne, po czym spojrzała na dziewczyny.
— Słuchajcie, coś mi nie pasuje w tej nowej co przyszła — powiedziała, marszcząc przy tym brwii. Electra wydawała jej się przerysowana i infantylna, a dodatkowo ta jej pewność siebie…
— No i kurde, przepraszam was, ale czy wy siadacie swoim kuzynom na kolanach? Nie wiem, może przesadzam, albo zostałam jakoś inaczej wychowana, ale… NIe, ona do mnie w ogóle nie przemawia — mówiąc to, pokręciła głową na boki. Dlatego też zdecydowała, że tej tajemniczej tabletki nie weźmie, bo w sumie nie wiedziała co to, i jakie skutki może później wywołać jej połknięcie.
Kiedy wysiedli z windy, Octavia rozejrzała się po basenie, uśmiechając delikatnie.
— Spodziewałam się, że i tutaj Plotkara zadba o atmosferę. Trochę się zawiodłam — powiedziała. Oprócz leżaków, można było zauważyć kilka śmiesznych kół do pływania, gdzieś nawet leżały ręczniki i w sumie to by było na tyle.
— Rezerwuję flaminga! — rzuciła wesoło, widząc wielkiego, dmuchanego flaminga. Potem spojrzała na Ari i roześmiała się na jej słowa.
— Ja powiem szczerze, że chętnie bym wskoczyła. Ktoś chce mi towarzyszyć? — zapytała, spoglądając na każdego z kolei.
Tay
— Mam nadzieję, że to pozytywna opinia — odparł z rozbawieniem. Uniósł brew, gdy się ponownie odezwała, ale poza uśmiechem nie skomentował tego w żaden dodatkowy sposób. Już dobrze wiedział, jakie pomysły chodziły jej po głowie i na pewno narzekać nie zamierzał. Właściwie niewiele go obchodziło co sobie pomyślą pozostali, co o nich napiszą. Nie myślał też o jej byłym partnerze, a swoim (chyba) przyjacielu. Nie rozmawiał z Jacksonem od dawna, więc prawdę mówiąc nie miał pojęcia na czym stoją i czy ich przyjaźń jeszcze istnieje, ale teraz nie musiał o tym myśleć i się nad tym zastanawiać.
Usuń— Gdybym tak się zachowywała ze swoim kuzynem matka wypisałaby mnie z testamentu, a ojciec zakopał sześć metrów pod ziemią — mruknęła Cornelia. Wyrobionego zdania o nowej nie miała, ale pierwsze wrażenie było… dziwne. Na pewno wiedziała, jak zrobić zamieszanie wokół własnej osoby. A znajdowała się w towarzystwie, które oceniało wszystko i wszystkich. — Może w Azji mają inne relacje z kuzynami. Wiesz, my mamy Alabamę i małżeństwa między kuzynami, a oni może też. — Wzruszyła ramionami. Pochodzili w końcu z innego kraju, nawet kontynentu więc kto wie jakie tam mieli zwyczaje?
Wszyscy chyba oczekiwali większego boom wchodząc tutaj, ale też to miejsce miało swój klimat. I z pewnością będzie ciekawie, gdy zbierze się tu więcej osób. A póki co ta czwórka musiała im wystarczyć. Gabriel obserwował dziewczyny, zastanawiając się, która pierwsza będzie chciała popsuć swoją idealną fryzurę i makijaż, aby wskoczyć do wody. W takich chwilach cieszył się, że nie miał takich problemów. I długo wcale czekać nie musiał.
— Nie wiem czy jestem wystarczająco pijana — powiedziała blondynka podchodząc do basenu — jak mnie ktoś wrzuci to nie ręczę za siebie. To kiecka z YSL, nie może się moczyć w byle czym — poinformowała. Zależało jej na ubraniach, a choć te mogła zawsze dokupić nowe to nie chciała stąd wyjść wyglądając niczym zmokła kura.
— Za bardzo przywiązujecie uwagę do ciuchów — stwierdził Gabriel. W tym samym czasie zdjął marynarkę, którą odłożył na jeden z leżaków i zaczął rozpinać koszulę. Mógł się chociaż dobrze zabawić. — To tylko woda, a na pewno na zawołanie macie makijażystów i fryzjerów, którzy wam poprawią to i owo, gdy im dacie znać. Chyba nie tchórzysz, Watson? — Spojrzał na dziewczynę dając jej tym samym wyzwanie. Mierzyli się przez jakiś czas na spojrzenia. Przez te kilkanaście sekund zdążył już rozpiąć koszulę, która podobnie jak marynarka znalazła się na leżaku. — Poza tym, co to za impreza, jeśli nikt się nie rozbiera?
— Jeśli tak bardzo chciałeś zobaczyć nago trzy laski wystarczyło poprosić. Nie odmówiłybyśmy, a na pewno Octavia by nie odmówiła — odparła. Uśmiechnęła się złośliwie, ale wesołe iskierki wciąż skakały jej w oczach. — Niech wam będzie. Nie, abym się wstydziła, ale mam prześwitującą bieliznę. Więc, pilnuj swojego nowego chłopaka, Tay — dodała zerkając na dziewczynę, której puściła oczko. Nie była ślepa i widziała, a niemal wyczuwała tą dziwną atmosferę między nimi. I dobrze, przynajmniej wybrała przystojnego, wysokiego Włocha, aby zapomnieć Jacksona.
— Umierałem, aby popatrzeć na trzy dziewczyny. Spełnienie marzeń każdego faceta — powiedział wywracając oczami. Teoretycznie nie kłamał.
Zatrzymał spojrzenie na Octavii, do której się lekko uśmiechnął, a potem spojrzał na Ari.
— Wyskakuj z ciuchów młoda, nie możesz być od nas gorsza.
C. & G
Jak za dotknięciem magicznej różdżki, gdy tylko kilka osób pojawiło się nad basenem, cała przestrzeń odmieniła się diametralne — zapaliły się różowe, imprezowe światła, rozbrzmiała głośna muzyka popowa, a nad brzegiem pojawił się zastęp kelnerów i kelnerek ubranych w skąpe, różowe stroje plażowe, niosący tace z jedzeniem i drinkami w obowiązkowym, różowym kolorze. — Hej, plażowicze! Muszę zadbać o wasze bezpieczeństwo. Chyba nie macie mi tego za złe? — Do wody musiał zostać wprowadzony barwnik, bo ona również zaczęła przybierać różowy kolor. — Rozkręćmy tę imprezę! Ale ostrzegam, w basenie obowiązuje dresscode. A raczej... jego brak. Jeśli wiecie, co mam na myśli. Radziłabym się do niego stosować! Na dobre Wam to wyjdzie... Żeby nie było, że nie ostrzegałam! Miłego pluskania!
UsuńOctavia uniosła jedynie w odpowiedzi kącik tust, nic nie mówiąc, bo tak naprawdę nie musiała. Przecież Gabriel bardzo dobrze wiedział, jaką opinię miała na ten temat, słowa były zbędne.
Usuń— Patrząc na to, jak się zachowujesz, dziwię się, że Twoja matka jeszcze tego nie zrobiła — skomentowała w żartach słowa Cornelii, posyłając jej rozbawiony uśmiech. — Nie wnikam, jakie oni tam mają zwyczaje. Ari, może odpowiesz na nurtujące mnie i Nel pytanie.Jak to tam u was jest, macie swoją Sweet Home Alabama? — zaśmiała się, choć to wszystko nadal było dla niej dziwne.
Niespiesznym krokiem podeszła do dmuchanego flaminga, którego wzięła w ręce, po czym podeszła bliżej Cornelii i Gabriela, by chwilę później spojrzeć na Ari, wygodnie rozłożoną na jednym z leżaków.
— Jesteś wystarczająco naćpana, Nel — powiedziała rozbawiona, spoglądając na przyjaciółkę. — Dlatego zgódź się na to, a Twoja cholernie droga sukienka nie spotka się z wodą. Swoją drogą, ten Valentino też do najtańszych nie należał — mruknęła, rzucając flaminga między ich trójkę. Spojrzała niemal wyzywająco na Gabriela, który bez większego skrępowania zaczął ściągać z siebie ubrania. Ściągając z nadgarstka gumkę, chwyciła swoje włosy i związała je w koka, tak na wszelki wypadek, żeby się nie zmoczyły. — Myślę, że woda trochę ochłodzi nasze… temperamenty — dodała. Spojrzała na Cornelię, później znów na Gabriela, ciekawa tego, jak długo będą toczyć walkę na spojrzenia. Westchnęła, próbując sięgnąć do zamka na na plecach, co nie było łatwym zadaniem.
— Ja? — zapytała, słysząc swoje imię, po czym spojrzała na blondynkę. Cornelia znała ją bardzo dobrze i pewnie w mgnieniu oka połączyła wszystkie kropki, jeśli chodziło o Octavię i Gabriela. — Ja nie… — Blanchard skłamała, kręcąc przy tym głową na boki. Ba, nawet uciekła spojrzeniem gdzieś w bok. — Głupoty gadasz, Nel. To po prostu… przyjaciel? — bardziej zapytała, spoglądając w stronę Gabriela, jakby szukając u niego jakiejkolwiek pomocy w wyjściu z tej rozmowy. Gdy się uśmiechnął, Octavia zrobiła to samo w jego stronę, po czym odwróciła się plecami w stronę Cornelii.
— Jeśli możesz, rozepnij. Sama nie dam rady. A jeśli chodzi o moją bieliznę, to niestety, prześwitującej nie mam. Ale ładny, koronkowy zestaw — powiedziała. Chwilę później z zaskoczeniem uniosła głowę w górę, kiedy pomieszczenie zalało różowe światło, a w środku pojawili się kelnerzy i kelnerki. — No, przynajmniej nie umrzemy z pragnienia. Miło, że o nas pomyślała.
O.
— Jak się zachowuję? Ostatnio jestem przykładnym obywatelem. Nie robię nic złego — odpowiedziała z niewinnym uśmieszkiem, ale w brązowe oczy blondynki wesoło błyszczały. Nie była ostatnio najgrzeczniejsza, ale od akcji, kiedy wpadła naćpana do rodzinnego apartamentu, a Evelyn zmusiła ją do zrobienia testu na obecność narkotyków trochę przystopowała. Głównie dlatego, że nie chciała jej całkiem podpaść. Ostatnia grubsza akcja była na początku roku z Octavią i Jacksonem, ale do tego wracać nie chciała. Wypadek na jachcie był tylko wypadkiem, bardziej się wtedy o nią martwiła, choć skończyła tylko ze zwichniętym nadgarstkiem i zgubiła jeden paznokieć.
Usuń— Naćpana? Ja? W życiu — roześmiała się. Była wystarczająco mocno pobudzona, czuła się dokładnie tak, jak tego chciała. Zastanowiła się przez chwilę, ale ostatecznie co jej szkodziło? Gabriel miał rację i wystarczyło zadzwonić do stylistów, aby przyjechali i jej wygląd naprawili. W torebce miała niewielką klamrę, którą spięła włosy. Tych akurat zamoczyć nie chciała i na pewno nie zamierzała.
Zmarszczyła czoło, kiedy pojawił się kolejny komunikat, a miejsce zaczęło wyglądać znacznie lepiej. Głośna muzyka, kolorowe światełka i więcej alkoholu oraz rozebranych kelnerów. Prędko się też okazało, że nie tylko kelnerzy będą roznegliżowani.
— Ona naprawdę chce, żebyśmy tu pływali goli? — zapytała, ale odpowiedzi nie musiała nawet słyszeć. — Dobrze, że niektórzy z nas zostali obdarzeni dobrym ciałem i nie muszą się niczego wstydzić.
Nel uśmiechnęła się pod nosem, kiedy zobaczyła, jak dziewczyna się miesza. W tym czasie Gabriel zdążył już się rozebrać do bokserek. Blondynka pozwoliła zawiesić sobie na nim oko, obcisły materiał bielizny nie zostawiał zbyt wiele do wyobraźni. Zaraz skupiła się na Octavii.
— Nie musisz udawać, przynajmniej nie przede mną — powiedziała ciszej, aby jej słowa nie dotarły do pozostałych. Sięgnęła do suwaka, który ostrożnie ściągnęła w dół. — Wiesz, zasługujesz na trochę rozrywki. A jestem pewna, że kręcąc się przy Gabrielu wkurwisz Jacksona. Tak tylko mówię, na inne sposoby też go można wkurwić — dodała. Ciepły oddech blondynki musnął szyję Octavii, nim się od niej odsunęła.
Ostrożnie zsunęła z siebie sukienkę, która miała cienkie sznureczki przy ramionach i odłożyła ją przy pozostałych rzeczach. Przysiadła na leżaku, aby zdjąć szpilki.
— Jeśli mi ktoś coś zwędzi to przysięgam, że zabiję.
Miała na myśli kelnerów. Kto wie kto tu pracował. Może uznają, że to dobry moment, aby ukraść im torebki czy telefony? W zasadzie to nie byłaby wielka strata, ale nie miała ochoty na to, aby szukać winnych.
— Rezerwuję pingwina! — zawołała, gdy dostrzegła pływającego nadmuchanego pingwinka. Zanim jednak zdecydowała się do tej wody wejść zawołała kelnera. — Wszyscy pijemy. I nie słyszę słowa sprzeciwu, strażniku Teksasu.
— Nawet nie zamierzałem odmawiać.
C.
-Masz ochotę napić się teraz czy jak będziemy już na miejscu? - uśmiechnęła się potrząsając butelką w dłoni gdy drzwi windy właśnie się zamknęły.
UsuńTo dziwne jak powietrze wypełniające tak małą przestrzeń nagle stało się bardziej gęste. Czuła jak z każdą chwilą robi jej się coraz bardziej ciepło, jak każda jej komórka ciała wręcz krzyczy by dała upust tym wszystkim emocjom, które już od jakiegoś czasu kłębiły się w jej wnętrzu. Podeszła więc do mężczyzny ściągając z twarzy swoją maskę i odrzucając ją gdzieś w bok kabiny. Jej dłoń uniosła się ku niemu i delikatnie przejechała opuszkami po jego podbródku w stronę policzka.
-Mogę? - spytała wskazując na maskę, jednak i tym razem nie miała zamiaru czekać na pozwolenie z jego strony. Szybkim ruchem pozbyła się jej mogąc teraz z czystą przyjemnością zatracać się w jego spojrzeniu.
W tym momencie miała wrażenie jakby czas się zatrzymał a ona trwała w jakimś dziwnym stanie, którego nie mogła nawet opisać. Czyżby w tym serwowanym przez Plotkarę alkoholu faktycznie znajdowało się coś szczególnego? Jej serce przyspieszyło gdy poczuła jego oddech tuż przy swojej twarzy nie będąc w stanie zrozumieć jak to możliwe, ze w tym momencie jedyne o czym myślała był pocałunek. Czy ona naprawdę była gotowa go pocałować? Ale dlaczego?
Nim jednak zdążyła rzucić się na biednego pastora, drzwi windy otworzyły się a jej wnętrze zalały kolorowe światła oraz popowa muzyka. Lea natychmiast odsunęła się od Gabbiego z niedowierzaniem przyglądając się temu co działo się aktualnie na basenie.
-Co tu się… - nie skończyła dostrzegając kuzynkę oraz trójkę zupełnie nieznanych sobie osób. - Wygląda na to, ze impreza trwa tu w najlepsze - mruknęła nie będąc pewną co właściwie powinna teraz zrobić. Swoje spojrzenie przeniosła na towarzysza zastanawiając się czy chciał tu zostać czy jednak przenieść się w bardziej spokojne miejsce
~Lea
Garden Beware of the snakes... Do not eat the apple!
OdpowiedzUsuńGdyby nie mieszanka substancji odurzających, której poziom był wysoki w jej krwi, prawdopodobnie nawet by tego nie poczuła. Publiczne okazywanie czułości nie było dla Electry niczym kontrowersyjnym, ani tym bardziej specjalnym. Nie takie rzeczy robiła.
UsuńPrzewróciła oczami na dźwięk imienia, które pojawiało się w ich rozmowach wyjątkowo często.
“Seojun to, Seojun tamto... jebać go. Pan Mam-Małego-Dlatego-Wolę-W-Dupę jeszcze się doigra. Obiecałam ci to, a ja dotrzymuję danego słowa” zapewniła mężczyznę, pieszczotliwie dotykając jego policzka.
Bez zastanowienia chwyciła ramię czarnowłosego, aby razem z nim przejść na zewnątrz. Electra uznała, że ławeczka ukryta za jednym z drzew będzie odpowiednia na prywatną konwersację. Pociągnęła swojego “kuzyna” w tamtym kierunku.
“Honestly, spodziewałam się takiego obrotu spraw. I dobrze. Przecież nie po to pracowałam nad tym wszystkim, żeby dać się rozpoznać już przy pierwszej lepszej okazji.” Pokręciła głową. “Wydajesz się zestresowany...” zaczęła blondynka, a jej drobna dłoń zsunęła się niżej, zaczepnie krążąc w pobliżu krocza Minsoo. “Może mogłabym coś z tym zrobić?”
Złapał haust chłodnego powietrza, a do nozdrzy wdarł mu się zapach przyjemnego, letniego wieczoru. Mimo, że od jakiegoś czasu otaczał go przepych i bogactwo, dalej gdzieś głęboko w sercu siedział w nim ten biedny dzieciach, chłoniący oczami wszystko, co piękne — tak piękne, jak nic, do czego był przyzwyczajony. Dlatego teraz z zachwytem rozejrzał się po ogrodzie, chłonąc ten uroczy obrazek z lekkim uśmiechem na ustach.
UsuńKiwnął głowa, gdy dziewczyna wybrała skrytą od chciwych spojrzeń ławkę, po czym rozsiadł się na niej wygodnie.
— Zestresowany? — odparł ze zdziwieniem, w pierwszym momencie nie rozumiejąc aluzji Electry. Dopiero po jej następnych słowach jego uśmiech pogłębił się. — Jest parę takich rzeczy.
Minsoo nie zawahał się. Był już wystarczająco zniecierpliwiony po jej wielkim wejściu, a jeszcze bardziej tym, w jaki okrutny sposób droczyla się z nim już chwilę później. Wplótł palce w jej włosy i przyciągnął do siebie, ustami odnajdując jej wargi. Smakowała jak cukierki, szampan i papierosy. Uzależniająco. Jego prawa ręka zjechała z oparcia ławki na plecy Electry, a potem niżej, znacząc jej skórę drobnymi śladami paznokci.
Była uzależniająca. Słodka jak miód, ale… niebezpieczna.
Parsknęła śmiechem, widząc, że czarnowłosy nie załapał od razu o co jej chodziło. Poklepała go po głowie, jak głupiego szczeniaczka.
Usuń“Oj, my puppy. Masz szczęście, że jesteś taki uroczy” blondynka rzuciła rozbawiona jego brakiem domyślności. “Rozumiem, że biedactwo potrzebuje nieco wsparcia w poinstruowaniu, co i jak? Czy myślisz, że dasz radę?”
Electra uwielbiała przekomarzać się z Minsoo. Szczególnie, gdy był w takim stanie. Ledwo go dotknęła, a jego ciało wręcz krzyczało o więcej. Nie dało się ukryć, że na nią dzialało to równie podniecająco.
Pozwoliła, aby mężczyzna pocałował ją; nie był to pierwszy i zapewne też nie ostatni raz. Jej ręce oplotły się wokół szyi Minsoo, przyciągając bliżej siebie — tym samym pogłębiając pocałunek.
“Ale od razu zaznaczę, że nie interesuje mnie samo macanie. Lub szybki lodzik.”
Conference Room Are you going to be doing drugs here… again?
OdpowiedzUsuńPchneła drzwi, najpierw zaglądając niepewnie do środka. Później bez zapalania świateł weszła głebiej i będąc już pewna, że nikogo tu nie ma, odłożyła małą torebkę na jedno z krzeseł a potem usiadła na blacie, sącząc powoli poncz z kieliszka. Miała wrażenie, że atmosfera na przyjęciu nie jest wcale tak swobodna jak powinna być na urodzinowej imprezie. Jakby każdy czekał na czyjeś potknięcie. Jakby hieny czaiły się po kątach, aby tylko podłapać czyjąć pomyłkę. Na prawde nie rozumiała, czemu otrzymała zaproszenie, ale wiedziała już, że z Plotkarą należy się liczyć i dlatego przyszła.
UsuńCzuła się zmęczona. Wciąż była słaba, choć z każdym dniem silniejsza. Dopiła do końca poncz i ostrożnie odstawiła puste szkło na krzesło obok torebki. Potem zsunęła z stóp szpilki i położyła się na blacie stołu, pod nosem nucąc słowa piosenki granej w sali obok. Plan miała taki, aby po kilku kolejnych utworach po prostu się wycofać i wrócić do domu.
Emily
Do sali wkroczył kelner i podał dziewczynie czerwoną kopertę, nie mówiąc przy tym ani słowa, a potem wycofał się z pomieszczenia. Treść koperty brzmiała następująco:
UsuńHej, E!
Chyba trochę się nudzisz... Mam dla Ciebie propozycję! Jeśli dostarczysz mi jakieś naprawdę ośmieszające zdjęcie innego gościa mojej imprezy urodzinowej, pomogę Ci... w czymkolwiek sobie zażyczysz. A, jak pewnie wiesz, mam do tego odpowiednią władzę. Możesz spisać swoje życzenie na tej kartce i oddać ją jakiemukolwiek kelnerowi lub pracownikowi obiektu. Zdjęcie prześlij na moją skrzynkę! To jak będzie, skusisz się na małą grę?
buziaki,
plotkara 💋
Balcony Oh, Romeo, Romeo, wherefore art thou Romeo?
OdpowiedzUsuńDalej trwając w cichym porozumieniu, przeszli w przez salę, nie odzywając się do siebie, a potem weszli na balkon, z którego właśnie wybiegały jakieś rozchichotane dziewczyny. Seojun nawet nie spojrzał w ich stronę. Oparł się dłońmi o barierkę i spuścił głowę w dół, oddychając głęboko i rozkoszując się zimnym powietrzem wypełniającym jego płuca. Gniew rozrywał go od wewnątrz na strzępy.
Usuń— Kurwa, kurwa, kurwa! — syknął, z każdym słowem uderzając otwartymi dłońmi o kamienną balustradę, by rozładować złość — na Ari, na Sunghoona, na matkę, a przede wszystkim na siebie. Przeczesał dłonią włosy i dopiero wtedy spojrzał w bok na Jacksona. Wystarczyła ta krótka chwila i mimo wszystko, teraz miał ochotę się roześmiać. — Wyślijmy te wszystkie pizdy na księżyc — Na jego usta mimowolnie wpłynął uśmiech. — Masz ochotę na papierosa? — zapytał, sięgając do kieszeni marynarki po Marlboro Lighty.
Jackson siedział i uczestniczył w całym tym bałaganie z lekkim uśmieszkiem błądzącym po twarzy, który maskował wszystko to co działo się w jego wnętrzu. Bo z jednej strony tabletki wywoływały coraz większe rozbawienie, szczególnie w połączeniu z alkoholem, który tak chętnie mieszał. Z drugiej zaś strony ciężej było mu zapanować nad samym sobą. Nad tym, że jak bardzo Octavia go wkurwiała, jak bardzo był sfrustrowany tym wszystkim co się między nami działo i jak koncertowo oboje spierdolili sprawę. Bo i owszem wina leżała po obu stronach, choć z nawyku zrzucał ją na dziewczynę, bo tak jest łatwiej. Ostatnimi czasy działo się za dużo, nawet dla niego.
UsuńSygnały Seojuna wyłapał niemal od razu rozumiejąc niemą aluzję. Nie protestował, wręcz przeciwnie od razu poderwał się z miejsca również czując potrzebę wyrwania się na moment z tego cyrku, by odetchnąć i przewietrzyć myśli.
Stał z boku przypatrując się jak Seojun wyrzuca z siebie kumulujący się w nim gniew.
W końcu zaśmiał się pod nosem, a wizja pierdolenia wszystkich wydawała mu się nad wyraz kusząca.
— Chętnie. — powiedział krótko odpowiadając na obie propozycje, unosząc kąciki ust w lekkim uśmiechu. Wziął jednego papierosa odpalając go szybko. Pochylił się nieco i oparł ramiona o balustradę po czym zaciągnął się głęboko dymem. Przytrzymał go w płucach napawając się przyjemnym drapaniem. Długo nie gadali, ale w niczym mu to nie przeszkadzało. Wypuścił gęsty obłok z płuc.
— Więc, co się naprawdę odjebało? — zapytał. Wiedział tyle ile przeczytał na Plotkarze, a to równie dobrze mogło mijać się z prawdą przemycając jedynie okruchy prawdziwych zdarzeń, a Seojun wyglądał na wkurwionego i wytrąconego z równowagi, a to się raczej często nie zdarzało.
- Oczywiście jeśli macie ochotę to zapraszam do wspólnego palenia. Obiecuję niesamowite doznania - krzyknął w kierunku stolików nim zamknął za sobą szklane drzwi.
UsuńNiemal natychmiast otoczył go przyjemny chłód wrześniowej nocy gdy spojrzał na skąpane w mroku miasto. Polubił klimat nowojorskiego życia już pierwszego dnia a którym się tu pojawił. Fakt że ze wszystkich miast w USA postanowił wybrać akurat ten ale jakoś zakochał się w tym mieście gdy przybył tu po raz pierwszy w interesach.
Pogrążony we własnym umyśle wyciągnął z ukrytej kieszeni swej bordowej marynarki paczkę z skrętami, które zawsze trzymał przy sobie tak w razie nagłej chęci zapalenia a od śmierci siostry zdążali mu się palić już prawie codziennie.
-Cholera… - mruknął niezadowolony gdy zdał sobie sprawę iż nie posiada przy sobie zapalniczki. Czyżby zostawił ją w sypialni gdzie przed wyjściem wypalił kilka papierosów? -Hej wy! - zwrócił się w stronę dwójki zupełnie obcych mu osób. - Nie macie czasem ognia? - jego przenikliwe spojrzenie obserwowało w skupieniu owych panów. - ah i gdzie moje maniery - mruknął teatralnie. - Może też macie ochotę na małe co nieco? - wskazał na trzymana w dłoni paczkę skrętów. - Mam też inny towar na przełamanie pierwszych lodów - dodał rozbawiony.
Lucas
Jasne, doskonale wiedziała, że tak naprawdę ten kawałek szkła i plastiku odgradzający ją od faceta, któremu właśnie zwinęła prosto sprzed nosa flaszkę nie stanowi praktycznie żadnego zabezpieczenia przed ewentualnymi skutkami jego wybuchu. Mimo to jednak nie potrafiła powstrzymać lekkiego uśmieszku satysfakcji związanego z faktem, że tak łatwo udało jej się uśpić czujność Maxa przynajmniej na te kilka sekund niezbędnych jej do chwilowego zabawienia się jego kosztem. Być może gdzieś tam w środku było jej go nawet w jakiś sposób żal, w końcu z pewnością nie zachowała się w stosunku do niego fair, ale czyż to nie on pierwszy potraktował ją jak głupiutką gąskę ? Chyba miała prawo choć trochę wyrównać rachunki, nieprawdaż ? Zwłaszcza, że w tym konkretnym momencie rzeczywiście potrzebowała przestać wreszcie choć na parę godzin grać rolę odpowiedzialnej bizneswoman i poszaleć jak każda zwyczajna nastolatka. Bo czy nie nią wciąż przecież jeszcze była ?
Usuń- Hej, chers Messieurs ! – Rzuciła wesoło w kierunku zgromadzonych na balkonie mężczyzn, kompletnie ignorując ten uparty głosik czający się gdzieś z tyłu głowy, który stanowczo nakazywał jej się zamknąć dla własnego dobra. – Chyba nie pozwolicie mi dzisiaj szaleć samej ? – Z miną niewiniątka oparła się plecami o ścianę, palcami lewej ręki figlarnie przeczesując włosy związane specjalnie na ten wieczór jedynie w warkocz typu wodospad, dzięki czemu dalej spływały one w pięknych falach po bokach jej głowy. Drugą zaś zamachała zachęcająco butelką.
Farrah (Lean)
Niech to wszyscy diabli, w jednym musiał z pewnością przyznać rację temu popierdolonemu gadule – miał, kurwa, tego wszystkiego powyżej dziurek w nosie i ogromną wręcz ochotę, by jak najszybciej przywalić czemuś lub komuś, by choć trochę ulżyć tej przeklętej potrzebie wyładowania się, która dosłownie rozsadzała niemal każdą komórkę jego organizmu. Czy takie zachowanie pozwoliłoby mu nagle cudownie rozwiązać meksykański problem, który jakby nie patrząc nie zaczął się dla niego od tej pieprzonej nieudanej wymiany sprzed paru godzin ? Jasne, że nie, nawet będąc pod wpływem chyba wszystkiego, co tylko była w stanie wymyśleć ludzkość zdawał sobie z tego doskonale sprawę. Z tym, że, szczerze powiedziawszy już dawno doszedł raczej do takiego stanu, że przestał kompletnie słuchać głosu rozsądku. Miał bardziej niż wywalone na to jakie konsekwencje przyjdzie mu na sto procent ponieść, jeśli rzeczywiście w końcu wystartuje do Lucasa, zresztą dokładnie tak samo jak na wszelkie próby choć minimalnego ostudzenia wyraźnie napiętej atmosfery wypływające z jego strony. A jeszcze dodatkowo ten cały pobłażliwy ton, którego użył ! No dosłownie jakby ktoś właśnie urządzał sobie mocno nieudolny koncert na skrzypcach tuż przy jego uchu ! A on nie miał najmniejszej ochoty słuchać go ani o sekundę dłużej. W ogóle nad sobą nie panując poderwał się ze swojego miejsca z zamiarem dosłownego rozerwania tego szczekacza, lecz nagły komunikat informujący o kolejnej rundzie zabawy wymyślonej przez dzisiejszą solenizantkę skutecznie usadził go z powrotem. Przynajmniej na chwilę, bo doskonale wiedział, że długo tak przecież zwyczajnie, kurwa, nie przetrzyma. Krążąca mu w żyłach adrenalina ostatecznie aż za bardzo wrzeszczała o uwolnienie i za Chiny nie chciała się przymknąć nawet zalewana wieloma kieliszkami alkoholu. A ten zresztą i tak został mu zręcznie odebrany zaledwie kilka sekund po tym, gdy jego niedoszły przeciwnik zniknął za balkonowymi drzwiami przez dziewczynę, która niedawno przedstawiła się jako Farrah. Normlanie zapewne po prostu skwitowałby to nawet lekkim śmiechem i jakimś żartem rzuconym w jej stronę, lecz tym razem było niestety zupełnie inaczej. Tym bardziej, że i tak nie oszalał jeszcze na tyle, by zostawać sam na sam z kobietą, która tak wyraźnie wpadła wcześniej w oko Carterowi. Może i furia, którą odczuwał wyłamała mu zdecydowaną większość barier, ale wciąż pozostawiała świadomość, że ruszanie cudzych dam serca nad wyraz często jest zdecydowanie zbyt głupim pomysłem. Zanim jednak zdążył w ogóle odsunąć krzesło, jasnowłosa oddaliła się w sobie tylko wiadomym kierunku, tym samym pozostawiając go samego z jego mrocznymi myślami, które z sekundy na sekundę stawały się coraz bardziej wręcz chorobliwe. Dojście do wniosku, że cała ta zabawa nie będzie miała najmniejszego sensu, jeśli nadal będzie kwitł tu sam ze swoim coraz bardziej nakręcającym się umysłem i mając ponadto szczerą ochotę nauczenia moresu tą bezczelną dziewuchę, która parę minut temu zwinęła mu flaszkę, ruszył w kierunku przeszklonych drzwi, rozsuwając je niemal dokładnie w tym samym momencie, w którym bezczelna pannica zamachała szkłem w kierunku zgromadzonych tam już uprzednio mężczyzn. Do nich na stówę nie miał najmniejszej ochoty teraz pyskować, nie po to zresztą tu przyszedł. Zamiast tego skierował się prosto do nastolatki z wyraźną groźbą widoczną już z daleka w każdym jego ruchu.
Usuń- Nie uczyli Cię, że cudzych rzeczy się nie bierze ? – Warknął, jeszcze bardziej przybijając jej kruche ciało do ściany, pod którą stała. – A teraz oddawaj, pókim dobry. – Rzucił z podejrzanie wręcz łagodnym uśmieszkiem wymalowanym na ustach, wyciągając lewą dłoń w kierunku butelki. Prawą, czyli tą osłabioną przez wcześniejszy kontakt z pistoletową kulą użył zaś do przetrzymania brunetki w talii na wypadek, gdyby ta próbowała mu się wyrwać.
Max
Carter spojrzał na brunetkę która właśnie zaszczyciła ich swoją obecnością. Wydawała się teraz bardziej otwarta niż gdy oboje siedzieli przy swoim stoliku a to, nie ukrywając bardzo mu odpowiadało. Gdy dostrzegł w jej dłoni butelkę z alkoholem jego uśmiech rozszerzył się jeszcze bardziej. Uwielbiał spędzać czas z kobietami które były typem bardziej imprezowym.
Usuń-Niezwykle miło coś widać kochaniutka - odparł nonszalancko nie przestając spuszczać z niej wzroku. Ta z początku cicha myszka właśnie pokazała.mi drugie oblicze a to sprawiło że jeszcze bardziej chciał ją poznać. W końcu nie bez powodu została przydzielona do tego konkretnego stolika.
Po chwili drzwi odsunęły się gwałtownie a do ich małego zgromadzenia dołączył poirytowany mężczyzna, który niemal natychmiast przypadł tą biedna niewiastę do muru. Lucas nie wiedząc o co tak właściwie chodziło Maxowi przez chwilę stał przyglądając się w zaciekawieniu jednak gdy sytuacja, w jego mniemaniu, wymykała się spod kontroli wiedział że musi wkroczyć.
-Hola, Hola - podszedł do mężczyzny z jego lewej strony po czym chwycił jego dłoń odsuwając w tył. - Czy nikt nie nauczył cię, że dam, zwłaszcza tak ślicznych - spojrzał na kobietę posyłając jej pewny siebie uśmiech. - nie wolno traktować w taki sposób? - znów zwrócił swój wzrok w stronę mężczyzny posyłając mu pewne ale zarazem pełne niezadowolenia spojrzenie.
Bez większego problemu odsunął osobnika od damy w opałach na tyle by ta mogła z łatwością skryć się za jego plecami. Gdy tylko to uczyniła puścił wciąż podirytowanego mężczyznę a następnie całą swoją uwagę przeniósł na młodą kobietkę.
-Nic ci nie jest? - spytał z troską w głosie. - Gdyby ten mężczyzna dalej ci się naprzykrzał to daj mi znać - dodał klepiąc małolatę delikatnie po głowie a następnie ponownie zwracając swoja uwagę na Maxa. -Chyba to nie jest twój najlepszy dzień, co? - mruknął. -Masz może ognia? - spytał wskazując na skręta którego trzymał w lewej dłoni. - chyba obu nam przyda się odrobina wyluzowania.
Lucas
Seojun również oparł łokcie o balustradę i wydmuchał dym, ogarniając wzrokiem piękną panoramę Nowego Jorku. Roześmiał się pod nosem na pytanie Jacksona i opuścił głowę, kręcąc nią lekko.
Usuń— Jak ci powiem, to, kurwa, nie uwierzysz — mruknął, spoglądając na kumpla zza blond grzywki. Ich relacja była jedną z tych na zawsze. Mogli się nie widzieć lata, ale niezręczność nie była im pisana. Było tak, jakby ostatni raz spotkali się wczoraj.
Już otwierał usta, gdy ktoś wszedł na balkon. Seojun zlustrował mężczyznę wzrokiem, mrużąc oczy, bo nie był do końca pewien, kto do nich zawitał. W końcu poznał w nim właściciela klubu, do którego czasem chodził. Sięgnął dłonią do kieszeni marynarki po zapalniczkę, ale zaraz wypadły zza drzwi jeszcze dwie osoby. Gdy wynikła pomiędzy facetami ta osobliwa rozmowa, Seojun skrzyżował spojrzenie z Jacksonem, jakby chciał mu przekazać nieme pytanie, czy powinni zainterweniować, ale koniec końców odwrócił się do wcześniej zajmowanej pozycji. Potrzebował porozmawiać z przyjacielem.
— W zeszłym roku Ari poznała Minsoo. Long story short, coś tam nimi pomiędzy nimi było i tak dalej, ale jakoś na początku tego roku zaczęła znowu zerkać w moją stronę, a że jestem głupim chujem, znasz mnie, jeszcze ją w tym wszystkim podjudzałem, bo mnie wkurwiało jej dwulicowe zachowanie. Tak się zdarzyło, że pewnego wieczora przyjechała do mnie, Minsoo nas zobaczył i teraz… jesteśmy razem. Tym razem na serio — powiedział. Ciężko było doszukiwać się jednak w jego głosie szczęścia zakochanego młodzieńca. — Ale… tylko, kurwa, stary, ani pary z gęby. Kojarzysz Sunghoona? Taki mój znajomy.
Westchnął, a potem zaciągnął się głęboko papierosem. Drugą rękę ścisnął tak mocno, że aż mu kłykcie pobielały.
— Przespaliśmy się — wyrzucił z siebie. Ciężar na klatce piersiowej odrobinę zelżał. — To miała być totalna zabawa. Ale nie była. Tylko, że znasz moich starych, to nie ma racji bytu. — Uderzył z całej siły ręka w balustradę. — Więc wybrałem Ari. Obiecałem jej wierność. I jestem teraz, kurwa, najszczęśliwszym facetem na świecie.
Roześmiał się głośno, gorzko. Gdzieś na końcu tego śmiechu ugrzązł mu szloch. Nie mógł się jednak rozkleić — był w końcu Kim Seojunem.
Po Seojunie spodziewał się wszystkiego co najbardziej absurdalne. Obaj mieli skłonności do przesady, dramatyzmu i przede wszystkim robienia wszystkiego swojemu, nie zastanawiając się nad potencjalnymi konsekwencjami swojego zachowania, bo przecież nie było sytuacji, z której Kim, czy Howard nie wyszedłby obronną ręką. Obojętnie ile osób mieliby pogrążyć. Dlatego wiedział, że pomimo braku regularnego kontaktu jeden drugiego nie oceni. To by była skończona hipokryzja, a przecież hipokrytami nie byli. Ponoć.Dlatego nie wtrącał się i nie dorzucał wyjątkowo złośliwych dwóch groszy od siebie dając mu się wygadać.
UsuńZerknął tylko przelotnie na towarzystwo, które przypałętało się na balkon będąc gotowym wywalić ich na zbity pysk, ale na szczęście balkon był na tyle przestronny, by wystarczyło przesunięcie się w przeciwległy kąt.
Słuchał go i w nieco zamroczonej głowie analizował słowa chłopaka. Część o Ari, Minsoo i ich pokręconym trójkącie nie zrobił na nim takiego wrażenia jak dalsza część opowieści, w której to poleciał na swojego znajomego.
— To chyba powinni zmienić nazwę stolika na czworotkąty. — parsknął krótkim śmiechem, zaciągając się po raz kolejny papierosem. Byli specjalistami od pojebanych relacji, oni i cała reszta ich znajomych.
— Stary, wjebałeś się w niezłe szambo. — Ktoś mógłby powiedzieć, że rozwiązanie tej sytuacji było proste i Seojun powinien postąpić zgodnie z tym co czuł, jednak nie wszystko było czarno białe, gdy było się zależnym od rodziny, która mogła zrobić z tobą co tylko chciała.
Jackson obrócił się tyłem opierając plecy i łokcie o barierkę. Odrzucił głowę w tył wypuszczając z gardła kłąb dymu.
— Cóż, trzeba przyznać że ten cały Ahn jest niezły. — zacmokał jakby rzeczywiście mógł ocenić realnie drugiego faceta w kategoriach hot or not. Wygodnie rozmawiało się o czyichś problemach, choć sam utknął w relacji, której nie potrafił określić żadnymi słowami.
— Wierność? Wy? Wiesz jak to niedorzecznie brzmi? To tak samo jak ja obiecałem wierność Octavii, by następnego dnia przelecieć jej przyjaciółkę w limuzynie. — przyznał przesuwając dłonią po krótko ściętych włosach. Zerknął na blondyna słysząc jego gorzki śmiech, który maskował załamanie się głosu. — To nie działa, wierz mi. Obiecałem jej pierdoloną gwiazdkę z nieba, a teraz nie jesteśmy w stanie spokojnie porozmawiać. Pewnie już pieprzy się gdzieś z Gabsem, by zagrać mi na nerwach. — mruknął znacznie bardziej ponuro niż zakładał. Oczywiście, że dostrzegł to jak zwracała uwagę na Salvatore. Nie był ślepy. Tak samo widział jak Seojunowi ucieka oko w kierunku innego stolika.
— Powinieneś porozmawiać z Min. To wariatka, ale od zawsze byliście drużyną, kryliście swoje plecy i tak dalej. Może cię zrozumie. — zasugerował, choć sam zwykle nie kwapił się do korzystania z rozsądnych rozwiązań. — Jeśli nie… tak czy inaczej w tym utknęliście. Razem. Po kurwa uszy. — podsumował wzruszając ramionami. Ostatecznie wyciągnął rękę i położył ją na ramieniu Koreańczyka nieznacznie ściskając.
Nagle drzwi balkonowe zatrzasnęły się, a ciche kliknięcie oznajmiło zebranym, że ktoś zamknął je od drugiej strony. I tu umieszczone zostały głośniki, bo zaraz usłyszeli dobrze już znany głos: — Hej, ludzie! Nigdy nie lubiłam palaczy i dlatego postanowiłam dać wam nauczkę. Żart! Znaczy, chodzi tylko o tę pierwszą część. A teraz pozwólcie, że odpalę swojego mentolowego Merita, a was tu zostawię... — Dobiegł ich chichot. — Cóż, dobrze, że znajdujecie się na półpiętrze parteru. Czeka na was już na dole Romeo? Może połączycie bajki i spuścicie mu swe włosy, by znaleźć się na dole? To już zostawiam Wam. Jakby was suszyło, po prawej stronie w skrzynce znajdziecie idealnie schłodzonego, różowego szampana! Do dnia! Albo... na dno?
UsuńRoześmiał się, słysząc uwagę o czworokątach i pokręcił głową. Brew mu lekko drgnęła, gdy Jackson powiedział o przespaniu się z przyjaciółką Octavii — zapewne, wierząc stronie Plotkary, chodziło o Cornelię — ale nie odezwał się i dał kumplowi skończyć swoją opowieść. Już wcześniej, kiedy czytał artykuły, zastanawiał się, czy to rzeczywiście prawda z tą ich przygodą, ale nie oceniał ich relacji, bo sam wcale nie był lepszy. Wysłał Blue do wiatru, gdy tylko pojawiła się, by mu oznajmić, że jest w ciąży. Na jego szczęście, poroniła.
Usuń— Chcesz mu wpierdolić? — Jego usta wygięły się we wrednym uśmieszku. — Wiesz, jakbyś chciał, to pamiętaj, że masz towarzystwo. Nie będę się nudzić i stać z boku.
Przez chwilę milczał, patrząc przed siebie niewidzącym wzrokiem i paląc papierosa. W końcu wyrzucił go przez barierkę dość nerwowym ruchem, bo wciąż buzował w nim gniew.
— Problem w tym, że część mnie jej nadal chce… To jest, kurwa, niewytłumaczalne. — Zakrył twarz w dłoniach, w jego głosie przebrzmiewał śmiech. — Ale jak widzę ją z Minsoo, uruchamia się we mnie jakaś żądza mordu, i mam ochotę znowu przeciągnąć ją na moją stronę. Nie wiem, jak ci to normalnie wyjaśnić… Ale może chodzi o to, że to nie jest do końca normalne. Na początku wkurwiało mnie to, że go wyrwała, udając kogoś, kim nie jest. Teraz mnie wkurwia to, że mogłaby znowu go chcieć.
“I mnie zostawić.”
Drygnął z zaskoczenia, gdy drzwi tarasu zatrzasnęły się z impetem, i obejrzał za siebie, będąc pewnym, że odpowiada za to ta trójka innych gości za jego plecami. Jednak komunikat, który już zaraz potem rozległ się z głośników, rozwiał wszelkie wątpliwości.
— To są, kurwa, jakieś żarty. — Poderwał się z miejsca i podszedł do przeszklonych drzwi wyjściowych, by szarpnąć kilkukrotnie z całej siły za klamkę. Ktoś się nawet pokusił o to, by zasunąć od wewnątrz zasłony. — Znajdę tę głupią pizdę i ją zabiję, nie żartuję. — Uderzył pięścią w szybę, ale jedyne, co udało mu się osiągnąć, to zdarta skóra na kłykciach. Dopiero wtedy odwrócił się w stronę towarzystwa. — Przeszukajcie wszystkie skrytki, kąty, cokolwiek, co można schować na pierdolonym balkonie. I tę skrzynkę… Musimy się napić.
Kiedy podbierała butelkę Maxowi, prawdę powiedziawszy brała trochę pod uwagę i taką opcję, że prędzej czy później może on zechcieć odebrać jej swoją własność. Zresztą właśnie dlatego od razu zwiała przed nim na balkon, doskonale zdając sobie sprawę z faktu, że w otwartym starciu nie będzie mogła się z nim z całą pewnością równać. Podświadomie liczyła jednak, że wysokość jaka oddzieli ich od ziemi nieco zastopuje jego zapędy. Jakże wielki był to z jej strony błąd dowiedziała się już po niecałych trzydziestu sekundach, gdy mężczyzna nie tylko pełen furii szarpnął drzwi, ale także przybił ją do ściany chyba z całą posiadaną przez siebie mocą, sprawiając jej tym samym okropny ból. Serce natychmiast zaczęło bić dziewczynie jak szalone, a podjudzona strasznymi wydarzeniami z kilku ostatnich dni wyobraźnia nasuwała najgorsze możliwe obrazy. Włącznie z tym, że oto zaraz przyjdzie jej tu zostać zakatowaną na śmierć tylko dlatego, że jak raz zachciało jej się głupich żartów poza rodzinnym gronem.
Usuń- Kurwa, chłopie, robisz mi krzywdę. – Tylko tyle zdążyła warknąć w stronę Meksykanina, czując jak łzy kompletnej bezradności napływają jej do oczu nim nagle została oswobodzona przez Lucasa, który jeszcze krótką chwilę temu wydawał się całkowicie skupiony na poszukiwaniu źródła ognia do swojej paczki skrętów. Czyżby jednak potajemnie obserwował każdy ich ruch ? Z całą pewnością nie miała zamiaru teraz tego roztrząsać. Trzęsąc się niczym osika instynktownie przeskoczyła za jego plecy, mając nadzieję, że ten skurwiel Maximiliano nie będzie w stanie jej tam dosięgnąć. Podczas, gdy obaj panowie wymieniali między sobą wściekłe zdania, mające zapewne za zadanie sprawdzić, który z nich jest większym herosem, ona sama po cichu zajęła się szacowaniem szkód doznanych podczas tej krótkiej szarpaniny. Cóż, dorobiła się kilku wyraźnych siniaków na prawej ręce i najprawdopodobniej paru otarć na plecach a także w talii w połączeniu z niewielkim rozdarciem sukni w okolicy tego samego obojczyka, ale ogółem musiała przyznać, że na całej tej akcji raczej bardziej straciła jej godność i pewność siebie niż cokolwiek innego, więc nie było aż tak źle. Przynajmniej dopóki żaden z producentów czy reżyserów w trakcie najbliższego tygodnia nie zechce zadać jej krępujących pytań dotyczących uszczerbków na jej na co dzień praktycznie nieskazitelnej urodzie. O wiele bardziej zaskoczyła Farrah kolejna wiadomość nadana przez Plotkarę.
- Jeśli o mnie chodzi na pewno nie zamierzam specjalnie dla niej odgrywać tu roli jakiejś pieprzonej księżniczki. – Burknęła, patrząc z politowaniem jak jeden z Azjatów szarpie się z klamką. – Nawet nie ma takiej opcji. Natomiast Wy, drodzy Panowie, moglibyście sobie odpuścić ten cały pokaz. Wyglądacie jak małe dzieci, a w dodatku mogę się założyć, że dajecie tym samym niezłą satysfakcję dla naszej szanownej solenizantki. – Prychnęła z wyraźnym politowaniem zmieszanym z ledwie wyczuwalną irytacją. Bo, owszem, ona także szczerze nienawidziła, gdy ktoś tak mocno ograniczał jej wolność.
Farrah
UsuńJeśli już od początku tej całej imprezy był mocno wnerwiony, to po tym, gdy ten bezczelny Strażnik Wszelkich Cnót skutecznie oddzielił go od małej złodziejki Max dość gładko przeszedł w stan głębokiego, zwierzęcego wręcz wkurwienia, podczas którego przestawał zwracać jakąkolwiek uwagę na tak zwane zasady dobrego wychowania. Bez większego zastanowienia był wtedy w stanie zmieść z powierzchni ziemi dosłownie wszystko i wszystkich, którzy mieli tego niewyobrażalnego wręcz pecha, by znajdować się w jego najbliższym otoczeniu. A skoro ten facet tak często właził mu dzisiaj w drogę, to oczywistym było, że to właśnie na nim w końcu zechce się wyładować Rivera.
- A Ciebie ktoś chyba powinien wreszcie nauczyć, że w cudze sprawy się raczej nie wtrąca. – Burknął, starając się wyminąć go w taki sposób, by móc jak najłatwiej dostać się do wciąż ukrywającej się za jego plecami małolaty.
Nie mogąc jednak zrealizować tego celu w zwykły sposób zrobił dokładnie to, co planował zrobić już od pewnego czasu, czyli zaserwował facetowi mocnego lewego sierpowego mniej więcej w okolice klatki piersiowej, jednocześnie starając się jak najbardziej zatuszować przed nim fakt, że tak naprawdę nie jest to jego najmocniejsza ręka. Ostatecznie nie chciał przecież, by jego przeciwnik już na tak wczesnym etapie walki dowiedział się, co tak właściwie stoi za powodem, iż tak usilnie stara się oszczędzać mięsnie drugiej. I kto wie jak długo by się tak na nim mścił za wszystkie swoje dzisiejsze niepowodzenia, gdyby nie nagły komunikat Plotkary informujący o niespodziewanym zamknięciu drzwi połączony dodatkowo z jakby nie patrząc dość trafną uwagą nastolatki, która nastąpiła zaledwie chwilę później.
- Nie sądzisz, że ta nasza złośnica może mieć w tym trochę racji ? – Spytał, odstępując w końcu od Cartera, którego napięte ruchy nadal jednak uważnie obserwował. Tak na wypadek, gdyby ten nie zechciał jednak zaakceptować propozycji zakopania topora wojennego przynajmniej do momentu aż pokonany nie będzie mógł później w spokoju zejść z tego prowizorycznego ringu. Owszem, nim również wciąż okropnie targała adrenalina i chętnie przywaliłby Lucasowi jeszcze parę razy, ale doświadczenie zdobyte na meksykańskich ulicach stanowczo podpowiadało mu, że nie warto robić sobie jeszcze większego wroga z kogoś, z kim zostało się zamkniętym zaledwie na kilku metrach kwadratowych. W przeciwnym wypadku można przecież nawet nie dożyć kolejnego wschodu słońca. – Może naszej porąbanej solenizantce faktycznie właśnie o to chodziło ? Może zależało jej na tym, byśmy wreszcie na siebie skoczyli ? – Rozważał, jedną dłonią przetrząsając kieszenie spodni w poszukiwaniu niewielkiej paczki z metą oraz zapalniczki i strzykawki. – Pierwotnie miałem co do tego zupełnie inne plany, ale skoro i tak wygląda na to, że trochę tu sobie razem posiedzimy… - Wywrócił oczami, wydobywając dwa pierwsze przedmioty na światło dzienne. – Ktoś jeszcze jest chętny zaliczyć odlot ? – Potoczył prowokacyjnym spojrzeniem po swoich towarzyszach.
Max
Kiedy poczuł uderzenie jakie zaserwował mu Max nie był zaskoczony, ponieważ spodziewał się takiego obrotu spraw już od jakiegoś czasu. Jeśli miał być szczery to naprawdę liczył, że mężczyzna w końcu straci panowanie nad sobą i w końcu rzuci się na niego bo już od dłuższego czasu ochotę by skopać komuś dupsko. Ostatnim razem gdy miał ku temu okazję, powstrzymały go nie tylko słowa wypowiedziane przez Emily ale również stan w jakim się znalazła. Oh gdyby tylko mógł ponownie dorwać Ivana, zrobiłby mu coś o wiele gorszego niż tylko zabicie go.
UsuńUśmiechnął się czując podekscytowanie. Zdecydowanie połączenie alkoholu wraz z innymi używkami działało teraz na jego korzyść, ponieważ jego receptory bólowe działały w znacznie mniejszym stopniu niż miałoby to miejsce w normalnych okolicznościach. Adrenalina, która buzowała mu we krwi również działała na korzyść dodatkowo jeszcze bardziej napędzając go do działania. Niemal z automatu napiął wszystkie mięśnie gotowy na kolejny cios ze strony przeciwnika. W jego głowie już zaczęły pojawiać się symulacje następnych ruchów Maxa oraz możliwości skontrowania każdego z nich. Może i nie było tego po nim widać, ale potrafił się bić i czerpał z tego dość sporą przyjemność jednak jego pozycja w świecie biznesu nie pozwalała na częste bijatyki przez co ograniczał się tylko do walki w samoobronie. Był gotowy by spuścić mu mały wpierdol i nauczyć szacunku do dam, jednak nim którekolwiek z nich zdążyło chociaż kiwnąć palcem, drzwi balkonowe zamknęły się z trzaskiem a z głośników dobiegł ich jakże “uroczy” głos solenizantki.
Słysząc komunikat jaki właśnie płynął z głośników, niemal prychnął ze śmiechu. Musiał przyznać, że im dłużej pozostawał na tej szalonej impreze tym barziej ta tajemnicza kobieta zyskiwała w jego oczach. Impreza którą ich uraczyła, należała do jednych z najbardziej popieprzonych i dziwacznie intrygujących wydarzeń na jakim kiedykolwiek uczestniczył. Większość bankietów jak i bali na których bywał szybko go nudziły dlatego bardzo cenił sobie kreatywność tej osóbki. Czym jeszcze planowała ich zaskoczyć? Niemal umierał z ciekawości.
Dobór towarzystwa, w jakim najprawdopodobniej przyjdzie mu spędzić większa część czasu jaka pozostała do końca imprezy, był naprawdę intrygujący. Zwłaszcza gdy spojrzał na wskakującego do drzwi azjatę, który wręcz desperacko starał się najpierw otworzyć je a chwilę później walnąć pięścią w szybę grożąc jednocześnie solenizantce. Ten widok był niebywale zabawny przez co z jego ust wydobył się cichy śmiech.
-To który skacze jako pierwszy? - prychnął nie ukrywając rozbawienia całą tą powaloną akcją by po chwili podejść do balustrady i ocenić wysokość jaka dzieliła ich od ziemi.
-I teraz zaczynasz w końcu mówić moim językiem - oznajmił z ogromnym uśmiechem odwracając się w stronę mężczyzny gdy ten wspomniał o odlocie. Wiedział, że największa głupotą w tej sytuacji byłoby odmówić dodatkowym doznaniom jakie dawały mocniejsze dragi a on prawie nigdy nie odmawia sobie przyjemności.
Lucas
— Nie pogardziłbym porządnym obiciem mordy. — przyznał wzruszając ramionami, ale usta wygięły się w zaczepnym, łobuzerskim uśmieszku zdradzając jego prawdziwe intencje. Teoretycznie Jackson nie był już z Octavią, ale tak jak powiedział to Seojun, jakaś część Jacksona wciąż jej chciała i nie potrafił przełknąć gorzkiego posmaku na języku, który czuł za każdym razem, gdy widział dziewczynę w objęciach innego faceta.
Usuń— Jemu też możemy wpierdolić, jeśli chcesz. — zasugerował luźno. — O nie, wy... my w sumie też, to nie jest, ani normalne, ani zdrowe. — przytaknął. Wszystkie relacje, które posiadali były na swój sposób zawiłe, a zwykle oni komplikowali je jeszcze bardziej swoim zachowaniem. — Taki nasz urok. — dodał z cieniem rozbawienia, choć w głębi duszy zdawał sobie, że możliwość zastania samumu... że Octavia ruszy do przodu bez niego, boleśnie wwiercała się w jego umysł siejąc tam spustoszenia. I jego wkurwiało, że Tay mogła znowu zadurzyć się w Gabrielu, ale czy była na tyle głupia żeby wejść raz jeszcze do tej samej rzeki?
Cóż była, on był tego doskonałym przykładem.
Jackson również spojrzał w stronę zatrzaśniętych drzwi.
— Wyluzuj, nie będzie nas tu trzymać całe wieki. — wychylił się za barierkę sprawdzając jak wysoko rzeczywiście się znajdują. Wolał jednak nie ryzykować kontuzją. Tylko jednym uchem słuchał pozostałych gości, którzy pechowo znaleźli się wraz z nimi na balkonie. Niecodzienny dobór towarzystwa. Jackson bywał uprzedzony i zwykle patrzył na wszystkich wokół z góry, a przynajmniej na tych, którzy nie należeli do wąskiego kręgu znajomych. Gdyby mógł wolałby utknąć tu z butelką szampana i resztką prochów spoczywających pod marynarką tylko i wyłącznie w towarzystwie Kima, ale na to nie miał już wpływu. — Szkoda twoich ładnych rączek. Mogą ci się przydać. — dodał z cieniem przekory w głosie.
Jackson odnalazł spojrzeniem wspomnianą skrzynkę, w której rzeczywiście ukryty był schłodzony szampan. Bez zbędnych ceregieli ściągnął zabezpieczenie i szarpnął za korek, który z cichym hukiem uległ jego dłoniom.
— Nasze zdrowie. — mruknął po czym pociągnął pierwszy łyk nie krępując się piciem z butelki. Wyciągnął rękę z różowym alkoholem w stronę kumpla. — Jednym szampanem to się raczej dostatecznie nie nawalimy. — stwierdził przeskakując wzrokiem po pozostałych osobach.
Jakcson
Top Floor Suite VIP treatment... for my vip guests!
OdpowiedzUsuńBlondynka wpatrywała się w niego intensywnie starając się przypomnieć sobie gdzie mogła go wcześniej spotkać, bo teraz była niemal pewna że już się spotkali. Co najdziwniejsze to łagodne spojrzenie i postura przypominały jej pewnego pastora jednak szybko odrzuciła ta myśl. Jakoś nie mogła dopuścić do siebie myśli że mógł on po raz kolejny znaleźć się w tym samym miejscu co ona.
OdpowiedzUsuń-Może to dziwne ale nieustannie przypominasz mi mężczyznę, którego poznałam jakiś czas temu a którego zdążyłam naprawdę polubić - odparła nie do końca świadoma jak jej słowa mogły zostać odebrane. Szczerze przestała się tym przejmować już przy trzecim kieliszku alkoholu.
Słuchała jak mówił o parze która zostawili przy stoliku i musiała przyznać mu rację. Towarzystwo jakie zostało im przydzielone było w jej mniemaniu zbyt sztywne a ona przyszła tu by się bawić a nie czuć jak podczas kolejnego zjazdu rodzinnego gdy musiała udawać że wszystko w jej życiu było w porządku. Oh ile to razy chciała po prostu uciec spod czujnych oczu matki, która od czasu jej buntu bacznie obserwował każdy jej ruch podczas bankietów. Dla nich w końcu liczył się tylko wizerunek a nie dobro rodziny a to wciąż bolało.
-Tak naprawdę od niedawna odkryłam że kocham taniec. Wcześniej musiałam nauczyć się wielu klasycznych tańców jednak lekcje były no cóż raczej sztywne- skrzywiła się na samo wspomnienie jej pierwszych lekcji pod okiem znanej trenerki, która była przyjaciółka jej matki. W tedy taniec opierał się jedynie na wyuczonych krokach które często powtarzała z pamięci nawet bez udziału muzyki. I mimo że wtedy wydawało jej się to naturalne, teraz nie byłaby w stanie ponownie uczęszczać na takie zajęcia. - Dopiero mieszkając tutaj zdałam sobie sprawę ile radości można czerpać gdy człowiek da się porwać w rytm muzyki. Uwielbiam te ekspresję, to wyrażanie siebie podczas tańca.
Taniec dawał jej swobodę, której tak naprawdę nigdy wcześniej nie miala. Pozwalał na wyrażenie swoich uczuć w sposób niewerbalny. Często stawał się też środkiem upustu tych bardziej niewygodnych emocji. Oczyszczał jej umysł i pozwalał lepiej skupić się na rozwiązaniach niż samych problemach dlatego właśnie tak chętnie dawała się ponieść temu doznaniu.
-Lèa - uśmiechnęła się łagodnie gdy ich spojrzenia po raz kolejny się skrzyżowały. Uwielbiała ten moment gdy czuła to przyjemne ciepło za każdym razem gdy wpatrywał się w nią pełnym ciepła spojrzeniem. - I dlaczego mówisz mi dziewczyna z kaplicy? - spytała ale w momencie jak to pytanie opuściło jej usta zdała sobie sprawę jak bardzo się pomyliła. -Nie wierzę… - mruknęła lekko rozbawiona gdy dotarło do niej kogo faktycznie miała przed sobą. - Jak to możliwe że spotykamy się po raz kolejny w innym miejscu niż kościół? - zachichotała wciąż nie mogąc w to uwierzyć w końcu ostatnio naprawdę wiele o nim myślała i zastanawiała się czy ponownie nie udać się do tego kościoła z nadzieją na ponowne spotkanie z nim. -Aż chce się powiedzieć, że to musi być wola boża - dodała gdy znaleźli się już na samym środku parkietu gdzie rozpoczęli taniec w rytm puszczanej z głośników muzyce. Zdawała sobie sprawę, że gdyby nie maska, która miała założona na twarz to z pewnością dostrzegłby niewielkie rumieńce na jej bladych policzkach.
~Lèa
Usłyszawszy, że to wspaniałe uczucie, które wypełniło prawie każdą komórkę jego ciała podczas ich pierwszego spotkania zostało przez nią odwzajemnione, Gabby poczuł się szczęśliwy niemal jak dziecko. I choć wciąż bał się dopuścić do siebie tę myśl, tak naprawdę podświadomie wyczuwał, że w jakiś niewytłumaczalny wręcz sposób panna ta już wtedy zdążyła posklejać pewne elementy jego serca, o których aż do tej pory sadził, że po tym, gdy tak nagle lata temu musiał pozwolić oddalić się Raufie, już nigdy więcej nie połączą się w jedną, w miarę spójną całość. Jasne, dalej pozostało wiele dziur i niedoskonałości, ale przynajmniej niektóre miejsca ku jego ogromnemu wręcz zaskoczeniu przestały aż tak mocno krwawić.
OdpowiedzUsuń- Serio, Twoi rodzice aż tak bardzo obrzydzili Ci wszelką sztukę ? – Spytał, mimo własnych niezbyt przyjemnych relacji ze zdecydowaną większością rodziny nie mogąc uwierzyć, że ktoś na tej ziemi może być w ogóle aż tak okrutny, by przemienić coś tak zdawałoby się wręcz mistycznego i nieskazitelnego jak istna magia zaklęta w tanecznych ruchach w pospolitą torturę. – W takim razie wygląda na to, że moi nie są jeszcze aż tak bardzo porąbani. – Zaśmiał się z ledwie wyczuwalnym sarkazmem. – Jasne, moja droga mãe nigdy nawet nie chciała słyszeć o tym, bym zarabiał na profesjonalnym muzykowaniu, zwłaszcza po tej licealnej aferze z narkotykami, ale przynajmniej nie niszczyła mi reszty marzeń związanych z tym aspektem życia. – Pokręcił lekko głową. – W każdym razie najwyższa pora zapomnieć o tym, co było kiedyś i zacząć rozkoszować się teraźniejszością, bo kto wie, kiedy znowu uda mi się aż tak długo wodzić matkę za nos. – Mówiąc to, chwycił lekko blondynkę mniej więcej w obrębie talii, przesuwając ją jednocześnie trochę bliżej siebie. Oczywiście, zdawał sobie sprawę, że najpóźniej pojutrze wiadomość o tym z całą pewnością dotrze do uszu jego przełożonych za pomocą plotkarskich mediów, lecz w tym konkretnym momencie miał na to bardziej niż wywalone. Cholera jasna, jako wciąż młody człowiek miał chyba pełne prawo do odrobiny szaleństwa po ciężkiej pracy związanej z wykonywaniem służbowych obowiązków, nieprawdaż ?! I nic nie powinno być nikomu do tego w jaki sposób je rozładowuje.
Gabby
Patrzyła na niego niczym zahipnotyzowana gdy wsłuchiwała się w wypowiadane przez niego słowa. Z jej ust wydobyło się ciche westchnienie gdy jego dłoń znalazła się na jej talii. Gdy przyciągnął ją do siebie niemal wydobyła z siebie jęknięcie zaskoczona emocjami jakie budziły się w niej. To było dla niej takie inne i mimo że czuła już coś podobnego kiedyś to zdecydowanie nie było to to samo uczucie.
OdpowiedzUsuńOparła lewa dłoń na jego ramieniu czując przyjemne ciepło bijące z jego ciała podczas tego z pozoru zwykłego zbliżenia. Jej prawa dłoń została ujęta przez niego z taką czułością jakby miał do czynienia nie z człowiekiem a porcelanowa lalka a to sprawiło że zaczęła się zastanawiać czy kiedykolwiek ktoś w taki sposób trzymał ją w ramionach.
Bez większego namysłu dała mu prowadzić się w rytm puszczanej muzyki. Uświadomiła sobie jak ten znienawidzony przez nią styl tańca, którego uczyła się sztywno jeszcze kilka lat temu, teraz sprawiał jej tyle radości. Zaśmiała się niczym mała dziewczynka gdy kręcił nią wokół jej własnej osi sprawiając że wirowała tak swobodnie a zarazem pełna gracji. Kochała to uczucie które w niej budził podczas wspólnego tańca wiedząc że mogłaby by się w tym całkowicie zatracić.
Nagle przerwanie tej cudownej chwili przez głos informujący odl drugiej turze zabawy sprawił że lekko posmutniała.
-A było tak cudownie - westchnęła wciąż znajdując się w jego objęciach. Spojrzała na kelnerów którzy właśnie serwowali czerwony pacz. Nie miała ochoty grać według zasad Plotkary, która właśnie przerwała jej najlepsze chwile ostatnich miesięcy. Spojrzała więc na towarzysza z iskra w oczach gdy wpadła na pewnie istnie niebezpieczny dla nich ale zarówno niezwykle intrygujący pomysł.
-Przychodząc tu zauważyłam że mają basen - wyszeptała nstarajac się by jej głos był jak najbardziej uroczy. - Co powiedz na to by podwedzic z baru bylutelke jakiegoś ciekawego trunku i udać się trochę popływać? - dłońmi przejechała po torsie mężczyzny a następnie splotła je tuż za jego szyją przygryzajac przy tym delikatnie dolna wargę. - Uciekniemy przed spojrzeniami tych wszystkich wścibskich osób i spędzimy trochę czasu tylko we dwoje. O ty na to? - niemal wymruczała czując przyjemne podniecenie na samą myśl o wspólnych chwilach w wodzie.
~Lèa
Kiedy zwróciła się do niego koreańskim słowem, jakiego używała w przeszłości podczas wspólnych zabaw, brew czarnowłosego powędrowała ku górze.
OdpowiedzUsuń“Ktoś tu chyba wypił o kieliszek za dużo, hm?” rzucił zaczepnie. “Bingo, masz mnie. Mniej więcej wiedziałem, czego mogę się spodziewać po tego typu wydarzeniu... ale zdecydowałem, że zaryzykuję. Bo dlaczego nie? No i popatrz, gdyby nie ta niecodzienna pobudka, nie wpadlibyśmy na siebie. Przyznam, że to najlepsza część tego cyrku.” Starszy puścił jej oko.
Room 401 Wanna play the 7th Heaven game? WĄTEK PRYWATNY
OdpowiedzUsuńLian uniósł nieco brwi na słowa Fabiana, gdy chłopak powiedział, że kojarzy Indię. Jak? Gdzie? Dlaczego? Nie był zazdrosny, co to, to nie, nie o Fabiana, po prostu był ciekawy, w końcu Nowy Jork nie był taki mały i ciężko było na siebie przypadkiem tutaj wpaść. I gdy już zamierzał otworzyć usta, by dodać coś od siebie, przy stoliku pojawiła się kelnerka z tacą w rękach. Spojrzał zaciekawiony na liścik, który odczytał na głos. Popatrzył na Indię. Raz jeszcze na liścik. Na Fabiana i znów na swoją towarzyszkę.
Usuń— To jakiś żart, tak? — zapytał retorycznie niedowierzając w ich “szczęście”. Każde posunięcie Plotkary musiało być uwarunkowane ukrytymi pobudkami. Ten ktoś chciał wywołać jak najwięcej zamieszania, korzystać na chaosie, który się tworzył. Nie wierzył w szczere intencje tej osoby dlatego też czerwona lampka od razu zapaliła się w jego głowie. Był ciekaw co mogą zastać we wspomnianym pokoju, ale nie wiedział, czy było rozsądnym pójście tam. Z drugiej strony odkąd tylko jego oczy zatrzymały się na Indii odzianej w delikatną srebrną suknię, miał nieodpartą chęć znalezienia się z nią sam na sam.
— Co robimy? — zapytał. — Chcesz sprawdzić co dla nas przygotowała?
Gdy India przytaknęła, przeprosili swoje chwilowe towarzystwo, obiecując Fabianowi, że później jeszcze się znajdą i dokończą rozmowę. Chwycił dłoń Indii kierując się w głąb korytarza, by zaraz stanąć przed drzwiami do windy. Wcisnął guzik, by ją przywołać. Miętosił w dłoni klucze, którym przyglądał się z niemym zaciekawieniem.
— Mam nadzieję, że nie najdziemy trupa w wannie. — mruknął uśmiechając się półgębkiem. Wcale, a wcale by go to nie zdziwiło, nawet jeśli chodziło tu o względnie dobrą zabawę. — Ciekawe co przygotowała dla reszty towarzystwa. — dodał szczerze zaciekawiony.
Odsunął się od ściany, dwoma krokami zmniejszając dzielący ich dystans. Ujął twarz Indii w dłonie, by złożyć na jej wargach słodki pocałunek.
— Może jeszcze przyjdzie nam jej podziękować. — wymruczał z łobuzerskim uśmiechem i błyskiem w oczach. Gorzej jeśli okaże się, że czeka tam na nich nieproszone towarzystwo. Wtedy zawsze mogą sobie pójść gdzieś indziej, by lepiej spędzić ten wieczór.
Nagle muzyka ucichła, a po sali ponownie rozległ się komunikat Plotkary: — Hej, ludzie! Widzę, że bawicie się przednio! By nie było wam zbyt wesoło, postanowiłam was trochę otrzeźwić. Mam sporo waszych sekretów, których nie chcielibyście zobaczyć na pierwszej stronie mojej cudnej witryny... ani z których nie chcielibyście się tłumaczyć. Za dziesięć minut poznacie sekrety pierwszych trzech osób. Ale! Jeśli chcecie powstrzymać tę okropną opowieść, możecie uratować zebranych! Ktokolwiek wyleje pełnego drinka na inną osobę, zamknie mi usta. Cóż... przynajmniej na jakiś czas! Kto ma najwięcej na sumieniu? Tego dowiemy się niebawem!
OdpowiedzUsuńDanielle zaśmiała się cicho pod nosem obdarzając go jednym, rozanielonym uśmiechem. Poruszali się lekko i płynnie po parkiecie do muzyki, która rozbrzmiała z głośników.
OdpowiedzUsuń— To wina szampana, bąbelki bywają zgubne. — odpowiedziała zadzierając podbródek nieco do góry, by na niego spojrzeć. Nie miała mocnej głowy, a narzucone przy stoliku tempo mogło bardzo szybko okazać się dla niej zwodnicze. Czuła gorąco wpływające na policzki, szumiało jej w głowie i była pewna, że gdyby nie ramiona Murayamy taniec na wysokich obcasach okazałby się nie lada wyzwaniem. Danielle nie chadzała na zakrapiane mocnym alkoholem imprezy. Zdarzało się, że wyskoczyła na miasto ze znajomymi, ale pod tym względem była okropnie nudna. Matka trzymała ją pod złotym kloszem z daleka od potencjalnych kłopotów i rozpraszaczy, kryjąc się za matczyną troską. Danielle jednak wiedziała, że przemawia przez nią jedynie niespełniona ambicja, którą przelewała na córkę. Nie mogła dłużej chwalić się swoimi osiągnięciami, więc próbowała zrobić z niej marionetkę na swój kształt.
— Masz jeszcze jakieś świetne, ryzykowne pomysły w zanadrzu? — Gdy tylko pytanie padło z jej ust, muzyka ucichła i rozległ się kolejny komunikat Plotkary. Danielle wciąż jednak stała blisko Yamy, z dłonią spoczywającą na jego ramieniu. Zmarszczyła nieco brwi i pokręciła głową.
— Zaczyna sobie z nami pogrywać. — mruknęła pod nosem przelotnie spoglądając na swojego towarzysza. On miał wiele sekretów, nawet jeśli nigdy o nich nie wspominał, odkąd się znali był tajemniczy i odsuwał rozmowę od swojej osoby, zawsze znajdując wymijającą odpowiedź, która uciszała jej pytania, kiedyś wścibskie później wynikające z ciekawości i troski.
Obejrzała się wokół, na pozostałych gości, którzy wysłuchali komunikatu, zastanawiając się co na światło dzienne mogła wyciągnąć Plotkara. Gdy sprawdzała jej stronę widziała tam wiele tanich i niegroźnych plotek, tych które mogły złamać czyjeś serce, wywołać urażone łzy, ale także te, od których mógł ucierpieć wizerunek nie jednej osoby. Czy Danielle miała tajemnice? A kto ich w tych czasach i w tym świecie nie miał?
— Nie boisz się o swoje tajemnice? Masz ich tyle. — wymruczała ciszej sunąc palcem o kołnierzyk jego koszuli niby przypadkiem zahaczając paznokciem o jego skórę na szyi.
Była pijana, nie widzieli się zbyt długo. Tak naprawdę dopiero teraz uzmysłowiła sobie, że na swój sposób za nim tęskniła, z tą różnicą że nie była już głupiutkim dzieciakiem, który zawracał mu głowę swoją nierzadko bezsensowną paplaniną.
India usilnie próbowała przypomnieć sobie, skąd mogłaby znać Fabiana. Na pewno nigdy nie mieli ze sobą większego do czynienia, tego była pewna. Nie mógł być też ojcem jednego z jej pacjentów. A przynajmniej tak zakładała. Możliwie że błędnie. Ostatnimi czasy Jones boleśnie doświadczała tego, jak bardzo potrafiła mylić się w swoich pochopnych założeniach.
OdpowiedzUsuńNie zauważyła nawet, jak podszedł do nich kelner z tacą. Była zbyt pochłonięta własnymi myślami. Dopiero gdy usłyszała zaskoczone pytanie Liana przeniosła na niego uwagę. Zauważyła karteczkę i klucz.
Czy udanie się do pokoju zgodnie z życzeniem Plotkary było mądrym pomysłem? Zupełnie nie. Tyle że tak samo mało mądre było jechanie z dopiero co poznanym barmanem do jego mieszkania w Chinatown, a nie mogła powiedzieć, że źle na tym wyszła. Wręcz przeciwnie.
Wstała i ruszyła więc za Lianem, posyłając Fabianowi i jego towarzyszce przepraszające uśmiechy. Z wielką ulgą opuszczała jednak główną salę i zostawiała za sobą kieliszki z podejrzaną różową zawartością. Dziwny alkohol, wyjawianie sekretów… Nie podobało jej się to, ale czy nie powinna się była właśnie tego spodziewać? Przecież byli na urodzinowej imprezie kogoś, kto żywił się sekretami i plotkami, czerpał radość z cudzego nieszczęścia. Podglądał ich i zaglądał im wszędzie, od lodówki aż po łóżko. Logika podszeptywała jej, że Plotkarę stać było na o wiele więcej.
Trup to może być najlepsze, co nas tam spotka - powiedziała, gdy już znaleźli się w windzie, wiozącej ich do tajemniczego pokoju 401. Jones wątpiła, żeby był on po prostu miłym gestem dla nich. Królowa Plotek na Manhattanie niczego nie robiła bezinteresownie.
- Podoba mi się Twój optymizm - wyszeptała mu wprost w wargi. Dotyk mężczyzny jak zwykle działał na nią cuda. Ciepło z jego dłoni przepływało przez jej policzki do reszty ciała, rozgrzewając ją i rozluźniając. Tak długo jak miała go przy sobie czuła się pewnie. Stabilnie.
- Nie bój się, najwyżej nas obronię - zażartowała, pogłębiając nieznacznie pocałunek.
Kiedy winda zatrzymała się na odpowiednim piętrze, niechętnie oderwała się od niego. Lubiła być zaplątania w ramionach swojego chłopaka .
Gdy stanęli pod drzwiami pokoju 401, Jones spojrzała na Meyera wyczekująco.
- Proszę czynić honory. Ma Pan klucz.
Ekscytacja mieszała się w niej ze strachem, nic więc dziwnego że sięgnęła po rękę Liana i splotła jego palce z własnymi tuż przed tym, nim przekroczyli próg.
India
Pokój 401 sam w sobie był po prostu zwykłym apartamentem. Oczywiście, miał wszystkie wygody, na jakie pozwalał Lotte Palace, czyli jacuzzi, widok na serce Manhattanu, mini-kino oraz pałacowy wystrój i dodatki, które mogły sugerować, iż jest to miejsce przeznaczone dla zakochanej pary. Na łóżku rozsypano czerwone i różowe płatki róż, musujący szampan chłodził się w wiaderku z lodem, a bombonierki z przepyszną, belgijską czekoladą już czekały na odpakowanie. To jednak folder leżący na kawowym stoliku najbardziej mógł zainteresować parę. Różowy, zaklejony woskowym odbiciem w kształcie… buziaczka, no a jakże!
UsuńParsknął śmiechem na jej słowa.
Usuń— Obronisz nas? Uczą was na studiach odpowiedniego dźgania ludzi w razie napadu? — zagadną z lekkim, rozbawionym uśmiechem. Uścisnął lekko jej palce po czym przekręcił klucz i popchnął drzwi wprowadzając ich do środka pokoju 401, który okazał się przestronnym, przyozdobionym apartamentem. Rozejrzał się uważnie, co najmniej tak jakby z szafy rzeczywiście mogła wyskoczyć postać rodem z horrorów. Nie żeby Plotkara odbiegała od tego skromnego opisu. Niektórzy mieli ją za internetowego potwora, który skutecznie uprzykrzał życie i krzyżował plany nie jednej osoby. Zresztą dawała ona teraz niezły popis swoich umiejętności w próbie wyciągania z gości sekretów.
Jednak to? Ten pokój? Kompletnie nie rozumiał co się działo i jaki cel miała w tym Plotkara goszcząc ich w tym miejscu.
— Teraz to nie bardzo rozumiem co się dzieje. — przyznał przeskakując wzrokiem z jacuzzi, pałacowych dodatków i płatków rozsypanych po pościeli. Chojny gest, ale nie wierzył w dobroduszność Plotkary. Nie, musiała dojrzeć jakąś okropną korzyść w zaproszeniu ich tutaj. — Mamy być jej wdzięczni? — Wyswobodził palce z dłoni Indii, by podejść do wiaderka z szampanem i bombonierkę. Uniósł nieco brwi widząc tajemniczy, zapieczętowany folder. Sięgnął po niego przyglądając się znajomemu kształtowi.
— Ona myśli, że to mnie może zainteresować? — zapytał po czym zaśmiał się pod nosem i odrzucił folder na stolik po czym podszedł do Indii. Oplótł ją ramieniem w talii i przyciągnął do siebie. Łobuzerski uśmiech zatańczył na jego twarzy, oczy wesoło błyszczały.
— Mam ciebie, nic innego mnie nie obchodzi. — wymruczał składając kilka drobnych pocałunków na żuchwie brunetki. — Wyglądasz obłędnie w tej sukience. — wymruczał wprost do jej ucha, muskając jego płatek rozgrzanymi wargami. Odsunął się od kobiety tylko po to by zakluczyć od środka drzwi. Nie potrzebowali dodatkowego towarzystwa, które mogło jedynie przeszkadzać. Nie interesowało go również to co omijało ich na dole gdzie impreza trwała w najlepsze.
Wrócił do Indii, stając tuż za nią. Sunął dłońmi wzdłuż jej ramion, hacząc palcami o cienkie ramiączka sukni. Jego oddech muskał kark Jones, usta subtelnie stykały się z ciepłą skórą.
— Myślisz, że to jakiś podstęp?
Li
“M-hmm, rozumiem” puścił oczko Danielle i uśmiechnął się łobuzersko. Jego też trochę wzięło.
OdpowiedzUsuńKolejny (i zapewne nie ostatni, niestety) komunikat przerwał im rozmowę. Spomiędzy ust Murayamy wydobyło się znudzone westchnięcie.
“Ja nie wiem, ludziom naprawdę chce się w to bawić? Przecież to głupota. Nie sądzę, aby ktokolwiek z tych dzieciaków miał coś większego na sumieniu niż wciąganie koksu po wypolerowanych na błysk toaletach klubów lub niewierność.” Pokręcił głową, trzymając ją blisko siebie.
Sunąc po parkiecie, czarnowłosy dbał o to, aby jego partnerka nie straciła równowagi. Okręcił ją wokół własnej osi, aby finalnie wziąć w swoje ramiona i delikatnie przechylić w stronę podłogi.
“Ja? Dlaczego? Sądzisz, że ukrywam coś aż tak ciekawego?” Murayama wyszeptał prosto w jej usta, milimetr od twarzy dziewczyny.
Z lekkością dawała się prowadzić dalej, jej ciało z wprawą poruszało się do słyszanej muzyki. Wygięła plecy w lekki łuk odchylając głowę w tył, gdy pochylił ją ku podłodze, by zaraz elegancko się wyprostować.
OdpowiedzUsuńSpojrzała w jego ciemne tęczówki, gdy przyciągnął ją blisko siebie. Obrysowała wzrokiem ostre rysy jego twarzy, policzki i wąskie usta. Na nich zatrzymała się na dłuższą chwilę, bezwiednie przygryzając własną wargę. Był tak blisko, że wyraźnie czuła zapach jego perfum, który szczelnie ją otulał, ciepłe oddechy mieszały się ze sobą zadzierając z jej zdrowym rozsądkiem, zagłuszanym przez krążące po organizmie procenty.
— Pamiętaj, że ja też należę do tej bandy dzieciaków. — odpowiedziała z cieniem rozbawienia, przypominając, że jeśli chodziło o wiek dzieliło ich całkiem sporo. Natomiast nigdy nie był to dla niej szczególny problem.
Gdy znalazł się jeszcze bliżej, podniosła opornie wzrok na jego oczy, by znów opadł on na jego wargi. Oczywiście, że musiał pojawić się po całym tym czasie, gdy była kompletnie pijana i wystawiona na działanie jego pełnego dystansu uroku. Jako głupia nastolatka, z której dopiero niedawno wyrosła miała w głowie te kilka dziecinnych wyobrażeń. Oczywiście, że miała do niego dozę słabości, był przystojny, starszy, owiany tajemnicą po co i dlaczego zjawiał się w jej domu.
— Nie wiem co, ale coś na pewno. — odpowiedziała cicho. Czując nieodpartą chęć posmakowania tych ust. Była tak cholernie mocno wstawiona, a do końca imprezy daleka droga! — Nigdy za wiele o sobie nie mówiłeś. Musiałam sobie wszystko wymyślać. — dodała lgnąć do niego swoim ciałem. Nie powinna, ale nim to przemyślała jej wargi sięgnęły po zakazany owoc i subtelnie musnęły jego usta, jakby sprawdzała, czy jej nie odepchnie, czy nie pozwala sobie na za dużo względem granic, które zawsze ich dzieliły, ale nie chciała teraz o nich myśleć. Tak samo jak nie przejmowała się potencjalnymi gapiami, którzy zewsząd ich otaczali. Na moment zapomniała o stoliku numer trzy i reszcie gromadki, z którą zajmowała tam miejsca. Czuła na plecach czyjś wzrok, ale w tamtej chwili nie było to istotne.
Te kilka z pozoru zwykłych chwil, podczas których wraz z Leą kompletnie zatracali się w tańcu sprawiły, że Gabby po raz pierwszy od zdecydowanie nazbyt długiego czasu poczuł się chyba naprawdę szczęśliwy. I z całą pewnością nie było to tylko spowodowane tym, że jego myśli niemal z automatu pofrunęły do tych wszystkich wspaniałych dni sprzed kilku lat, podczas których podobnie zabawiał się ze swoją dorastającą siostrzyczką, starając się jak najłagodniej wprowadzić ją w ten skomplikowany, niejednokrotnie okropnie głośny świat szeroko pojętej rozrywki. Tu wyraźnie chodziło o coś znacznie głębszego. O tą dziwną, wręcz magiczną moc coraz mocniej pchającą go w szeroko rozwarte ramiona zauroczenia, do którego ta trzeźwo myśląca część jego osobowości tak uparcie broniła mu dostępu, stale upominając, że przecież blondynka nie była jeszcze nawet pełnoletnia. Pech albo zwyczajne utracenie rozsądku wywołane wypitym alkoholem doprowadził jednak do tego, że niemal pełną władzę nad zachowaniem Schuberta przejął ten o wiele dzikszy dżokej zwany powszechnie popędem. To on właśnie spowodował, że jedyną reakcją mężczyzny na najświeższy komunikat Plotkary stanowiło ledwie zauważalne pokręcenie głową oraz szczery śmiech.
OdpowiedzUsuń- Serio, czy ona rzeczywiście uważa, że jej goście faktycznie posuną się do czegoś aż tak poniżającego ? – Aż cmoknął nieznacznie, nie mogąc uwierzyć, że ktoś mógł w ogóle wymyślić coś tak perfidnego. Z drugiej jednak strony ludzie miewali różne gusta, toteż nie zdziwiłby się za bardzo, gdyby wśród zgormadzonych tu dzisiaj osobistości znalazł się ktoś, komu tak bardzo zależałoby na własnym dobrym imieniu, by bez większych wyrzutów sumienia oblać kleistym trunkiem tę czy inną osobę. – No mniejsza, w każdym razie nie sądzę, by miało to dotyczyć któregoś z nas, więc z miłą chęcią zaryzykuję wspólną wycieczkę do basenu. – Wywrócił nieznacznie oczami, po raz kolejny dając znać, co myśli o tej całej prowokacji ze strony solenizantki.
Gabby
Lea nie rozumiała co właściwie się z nią działo. Przy nim czuła się swobodnie i miała wrażenie, że jest chyba jedyną osobą w jej życiu z która mogła otwarcie rozmawiać dosłownie o wszystkim. On jako jedyny poznał dużą część jej sekretów, których nawet nie zdradziła własnej kuzynce a które tak cholernie trzymała w sekrecie. Ale gdy wyznawała swoje żale zupełnie nie spodziewała się, że ich drogi jeszcze kiedyś się skrzyżują zwłaszcza podczas którejkolwiek z jej nocnych wypadów. Dostrzegała w nim jednak swoje odbicie. Oboje rozumieli się doskonale i wiedzieli czego potrzebowali wzajemnie a to dawało jej zarówno nadzieję jak i zupełnie nowy rodzaj siły.
OdpowiedzUsuńSłysząc kolejny komunikat Plotkary niemal i ona parsknęła śmiechem. To co robiła ta osoba było godne pożałowania i zdecydowanie dziecinne w jej mniemaniu. Jak nisko trzeba było upaść by dla zachowania sekretów, a przecież nie było powiedziane czyje tak naprawdę ujrzą światło dzienne, oblewać kogoś innego alkoholem.
-Mało prawdopodobne by prócz tego nieszczęsnego zdjęcia na stronie, które tak naprawdę trafiło do niej przez nieprzyjemne spotkanie z pewnym rudzielcem, posiadała o mnie cokolwiek innego - mruknęła lekko niezadowolona na samo wspomnienie dnia w którym owe zdjęcie ujrzało światło dzienne. Miała w tedy naprawdę sporo szczęścia, że żadne z rodzeństwa Cavallaro nie pisnęło o tym ani słowa podczas kolacji. Kto wie co by jej wówczas matka zrobiła gdyby się o tym dowiedziała. - W takim razie chodźmy - mruknęła słodko nim skierowała się w stronę baru by przemycić jedną butelkę tequili a następnie udać się do windy, by mogli wspólnie zjechać na piętro gdzie znajdował się basen.
~Lea