HELLO, FOLLOWERS!

Gossip Girl here.

Your one and only source for the truth behind the scandalous lives of New York's elite. Been a minute. Did you miss me? I know I've missed you. Though you're probably going to wish I'd stayed away when I'm done. Because I can see you. The real you. The one hiding just outside the edge of frame. Well, it's time to reframe that picture. And who am I? That's one secret I'll never tell.

You know you love me.
xoxo


. . .

MOST FOLLOWED

now
spotted:
Mr Sunshine
Looks like we might just be on the brink of the season's juiciest event. The endless saga between S and S has been the talk of the town for… well, who can even keep track anymore? Years, darlings. And every time it seems like this exhausting drama is finally wrapping up, they either start another fight or end up in the wrong bed. But wait! Word on the street is that after receiving a mysterious text, S flew across Manhattan to reach their lover's apartment. Could this be the beginning of the end for their epic romance? A happily ever after? Stay tuned, Upper East Siders, I'm sure we'll find out soon.

You can't hide from me.
xoxo

They'll be calling me royalty.

JACKSON HOWARD

URODZONY 25 KWIETNIA 1999r. || UNIWERSYTET COLUMBIA NOWY JORK - WYDZIAŁ BIZNESU || UZYSKANY PATENT ŻEGLARSKI NAJWYŻSZEGO STOPNIA || PRYWATNY JACHT, KTÓRY OTRZYMAŁ NA SZESNASTE URODZINY, NA KTÓRYM WIELOKROTNIE ORGANIZUJE HUCZNE IMPREZY || SORRY GIRLS, I'M TAKEN || TATUŚ NA MEDAL || MIŁOŚNIK SPORTOWYCH MOTOCYKLI I SAMOCHODÓW || INSTAGRAM || POWIĄZANIA

Spoglądasz na niego, chłopaka brylującego pośród towarzystwa. Widzisz nienaganny uśmiech wyćwiczony do granic możliwości, dopasowujący się do sytuacji, niczym kameleon dopasowuje się do swojego otoczenia. Myślisz sobie złoty chłopiec, takiemu jak on niczego nie brakuje. Czytasz kolejne plotki, w których przewija się zaskakująco często jakby to co o nim mówią w ogóle go nie obchodziło. Sprawia wrażenie jakby co gorsze słowa budziły w nim coraz większe zadowolenie. Doszukujesz się prawdy między zdaniami, ale nie dochodzisz do zbyt wielu wniosków. Syn miliardera i byłej modelki, naczelny imprezowicz, rozkapryszony chłopiec, łamacz niewieścich serc o bystrym usmyśle i smykałce do rodzinnego interesu. A gdzieś pomiędzy tym są skrajnie różne sformułowania zestawiające obok siebie potrzebę uznania, błysk fleszy, huczne imprezy, odpowiedzialność, kolejne roznegliżowane zdjęcie, plotkę o ojcostwie i następnym romansie. Zdaje się, że to na jakiego Howarda trafisz zależy od dnia tygodnia i jego kaprysu, a ponoć kapryśny jest niczym matka, choć do wspólnych cech nie przyzna się za nic w świecie. Widzisz go w biegu, krążącego od imprezy do uczelnianych drzwi, od apartamentu po biurowiec ojca. Widzisz go pędzącego po ulicach Nowego Jorku, otoczonego pomrukiem silnika, widzisz ładne zdjęcia na Instagramie, kolejne obrzydliwie drogie wakacje i jeszcze więcej pozornego szczęścia i luksusu, w którym z uwielbieniem się pławi. Zdaje się, że ma wszystko, a jednak ciągle za czymś goni; za emocjami, dawką adrenaliny, kolejnym szumem w głowie. Uzależniony od wrażeń, jakby ciągle było mu mało, więc bez końca wyciąga ręce po więcej, gubiąc się pomiędzy tym czego pragnie, a tym co wypada.

200 komentarzy:

  1. — Niczym kobieta w ciąży — zażartowała, choć przez myśl przebiegła jej właśnie taka myśl. Jednak, za kilka dni powinna dostać okresu i to też mogło mieć wpływ na jej samopoczucie. Obojgu przyda się dobre, pełnowartościowe śniadanie, bo ostatnio wszystko jedli w biegu. —Cała urocza, tak? — zapytała z rozbawieniem, odchylając nieco szuję. Podobało jej się to, ale wiedziała, że Jack raczej marzy o tym, żeby się położyć i nie wstać do wieczora, więc też nie naciskała na żadne zbliżenia. Spojrzała po chwili na niego z rozbawieniem. — Cóż, będę już w takim wieku, że raczej żaden starszy milioner mnie nie weźmie — zaśmiała się, odgarniając mokre kosmyki włosów. Zrobiło jej się trochę lepiej od tego prysznica, ale z ochotą pozostała pod strumieniem ciepłej wody trochę dłużej niż Jackson. Dopiero po dłuższej chwili zakręciła wodę, chwytając miękki ręcznik, którem się winęła. Spojrzała w lustro, odgarniając mokre włosy, które przylepiły jej się do twarzy. Oparła się o umywalkę, kiedy nagle dość mocno ją zemdliło. Odetchnęła głęboko, ale koniec końców, dłużej nie walczyła z tymi cholernymi mdłościami.
    Kiedy podniosła się z nad sedesu, poczuła się trochkę lepiej. Umyła zęby, po czym wróciła do sypialni, a potem skierowała się w stronę garderoby, skąd wyciągnęła ciepłe dresy, które na siebie nałożyła. Kiedy pojawiła się w kuchni, wsunęła się na wysoki stołek przy wyspie kuchennej, opierając ręce na dłoniach. Spojrzała z uwagą na Jacksona. — Pokazywałeś mi wczoraj zdjęcie z chłopakiem, który był bardzo do Ciebie podobny. Pamiętasz coś z tego? — zapytała z zaciekawieniem. Nadal nie mogła uwierzyć, że byli do siebie tak mocno podobni.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wręcz z wdzięcznośćią chwyciła kubek w dłonie, upijając z niego pierwszy łyk. Gorąca herbata rozgrzała ponownie jej ciało, Octavia miała też wrażenie, jakby leczyła jej duszę, która teraz zdawała się być pocharatana przez mdłości, które nie odstępowały jej na krok. Spojrzała z uwagą na Jacksona, uśmiechając się lekko. Nie dziwiło ją to, że nic nie pamiętał, ona będąc na jego miejscu też pewnie wszystko pamiętałaby jak przez mgłę. Spojrzała ponownie na zdjęcie, które widziała w nocy, kręcącgłowa na boki.
    — To jest aż niemożliwe — zaśmiała się, podpierając brodę na dłoni. Obaj byli do siebie okropnie podobni. Sięgnęła dłonią do telefonu, po czym palcami powiększyła zdjęcie, robiąc zbliżenie na twarz Jacksona i Lucasa, czy też Luke'a, jakkolwiek miał na imię. Zaśmiała się odwracając telefon w stronę chłopaka.
    — Mawet się uśmiechacie podobnie — stwierdziła rozbawiona. Poprawiła się na krześle, zastanawiając się, co tak naprawdę o tym wszystkim myśleć. Ona pewnie zaczęłaby kombinować na wiele sposobów, bo róznie w życiu bywa. No i nadal było dla niej niemożliwe to, że Jackson i ten chłopak z imprezy byli do siebie podobni aż tak bardzo. W skupieniu upiła kolejny łyk herbaty, słuchając słów swojego chłopaka.
    — Podejrzewam, że jak zawsze rozkręcałeś całe to sztywne towarzystwo. No i wiesz, nigdy nie mów nigdy. Śmiałabym się, gdybyście raz jeszcze na siebie wpadli gdzieś na mieście. Jesteś pewny, że Robert nie zmajstrował Ci młodszego brata? Ile może być młodszy ten chłopak, dwa lata góra — powiedziała, wiedząc, jaki jego ojciec miał stosunek do kobiet i w sumie czego też w pewnym sensie nauczył Jacksona.
    — A zamówiłeś gofry? — zapytała po chwili, robiąc przy tym najsłodszą minę, jaką tylko potrafiła

    OdpowiedzUsuń
  3. Nigdy nie można być pewnym w życu, bo lubio ono mocno zaskakiwać. Octavia przekonała się o tym bardzo dobrze, dlatego też może podsuneła Jacksonowi myśl, że coś z tym Lucasem może być na rzeczy. W końcu Robert lubił romanse, Blanchard wiedziała o tym bardzo dobrze. Może kiedyś wpadł z jakąś kochanką, która starannie ukrywała przed światem to, że istnieje jeszcze jeden Howard.
    — Nigdy nie wiesz, może brał za niego jakąś odpowiedzialność. Wydaje mi się, że wystarczająco duże alimenty by wystarczyły, ale nie chcę nic sugerować — powiedziała, wzruszając ramionami. Podejrzewała, że Robert Howard nie jest na tyle głupi, że pozwoliłby, aby to wszystko obeszło się dużym echem. Raczej starannie ukrywałby taką prawdę, która mogła być dla niego mocno niewygodna.
    — Nie podał Ci serio żadnej nazwy na instagrama, ani nic takiego? Ludzie raczej po pijaku wymieniają się chętnie takimi danymi — dodała. Uniosła głowę w górę, kiedy Jackson do niej podszedł, po czym zaśmiała się cicho. — Jakim Ty jesteś, pieprzonym, narcyzem. Oczywiście, wymienię Cię kiedyś na młodszy model. Pewnie któryś poleci na moją kasę — odpowiedziała rozbawiona. — Ty pewnie też znajdziesz sobie jakąś młodszą dziewczynę, wiesz, z ładnym i jędrnym ciałem — dodała, poruszając znacząco brwiami, po czym posłała Jacksonowi rozbawiony uśmiech. Mimo, że nie czuła się dobrze, nie mogła sobie odmówić żeby nie podrażnić się z chłopakiem.
    — Super. To mam plan, i mam nadzieję, że nie odmówisz. Jak przyjdzie jedzenie, bierzemy je do łóżka i tam jemy, oglądając jakiś serial. Mamy jeszcze sporo czasu do kolacji, a musimy się trochę podleczyć. Oczywiście, herbatki idą z nami — powiedziała. Z ogromną chęcią spędzi kilka kolejnych godzin leżąc w łóżku, bo tak naprawdę nigdzie im się nie spieszyło. — Potem jedynie szybko się ogarniemy, pouśmiechamy grzecznie przez jakiś czas i wrócimy do domu. Plan idealny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie chciała nic takiego w sumie sugerować, ale nieco dziwne dla Octavii było to podobieństwo chłopaków. Będąc jednak na miejscu Jacksona,poważnie by o tym pomyślała, a może i nawet poszła do Roberta i pokazała mu zdjęcie oraz zapytała, co o tym wszystkim sądzi. Upiła spory łyk herbaty, spoglądając na swojego chłopaka, jednak nie odezwała się ani słowem, kiedy sprawdzał swojego instagrama. Przechyliła głowę lekko w bok, gdy powiedział, że znalazł tego chłopaka na instagramie.
    Poczuła się nieco głupio, że podsunęła Jacksonowi taką myśl. Widziała, że nieco się ożywiło w momencie, gdy ten chłopak wyskoczył mu na portalu społecznościowym, ale wiedziała, że teraz pewnie będzie o tym wszystkim myślał. Pewnie też będzie starał się to wszystko obrócić w żart, jak to miał w zwyczaju, ale gdzieś ta myśl będzie mu przeszkadzała i ciągle dawała o sobie znać.
    — Odezwij się do niego — zaproponowała w końcu, spoglądając na Jacksona. — Może on pamięta coś więcej z tej imprezy i Ci powie — dodała na koniec. Chwilępóźniej uniosła w górę jedną brew, parskając przy tym śmiechem. Tak, jego ego było nad wyraz wysokie a Jackson nie miał zamiaru chcoć trochę go obniżyć.
    — Znajdę tą listę i ją spalę — zaśmiała się zeskakując z krzesła i ruszając w stronę w stronę sypialni. Czuła się nieco zmęczona, dlatego też z wielką chęcią chciała wrócić do łóżka i zakopać się w ciepłej kołdrze oraz spędzić kilka najbliższych godzin nic nie robiąc. — Mam ochotę na jakiś dobry serial — powiedziała, podążając za Howardem. Kiedy znaleźli się w sypialni, wślizgnęła się pod kołdrę, naciągając kołdrę aż po samą szyję.

    OdpowiedzUsuń
  5. Och, takich rzeczy nie powinno się w dniu dzisiejszym dawać Octavii. Była bardzo niezdecydowana, i sama w sumie nie wiedziała, na co ma ochotę. Nie chciała męczyż Jacksona jakimiś romansidłami, bo wiedziała, że prędzej czy później oglądąłaby to sama, a on spałby w najlepsze. Nie mniej jednak, posłuchała Jacksona, chwytając pilot od telewizora, po czym włączyła netflixa i zaczęła skakać po wszystkich możliwych filmach i serialach, jednak jakoś nic za bardzo do niej nie przemawiało. Koniec końców postawiła na Toy Story, bo bardzo lubiła tą bajkę, i nawet nie zastanawiała się na tym, że może Jacksona to rozbawić. Przecież nie będzie na siłę oglądać czegoś, co może jej nie interesować.
    — Wrócimy do dziecięcych lat i objerzymy Toy Story — powiedziała z uśmiechem, niczym małe dziecko, które jest z siebie bardzo dumne. Spojrzała z uwagą na Jacksona, który był pogrążony w wirtualnej rozmowie. Cóż, mogła ugryźć się w język, zanim rzuciła pomysłem, że może jednak z tym Lucasem jest coś na rzeczy.
    — Zaraz pewnie odpisze, nie przejmuj się tym tak — rzuciła, chcąc go tym samym jakoś uspokoić, ale stwierdziła, że marnie jej popszło. Pewnie nie tak łatwo było mu przestać o tym wszystkim, bo Octavia gdzieś tam głęboko zasiała ziarno niepewności swoimi sugestiami. Czasami za dużo gadała.
    Przytuliła się do Jacksona, zastanawiając się nad tym, jaki koniec będzie mieć cała ta sprawa. Sama była bardzo ciekawa tego, skąd wziął się Lucas, czemu są do siebie tacy podobni i czy coś ich naprawdę łączy. Opbróciła się, tak że teraz leżała na brzuchu. Uniosła się nieco na łokciach, spoglądając na Jacksona.
    — Jack, cokolwiek z tego wszystkiego wyjdzie, będziesz ze mną rozmawiał, a nie ukrywał wszystko i obracał w jakiś żart, okej? Nie chcę, żebyś trzymał w sobie to wszystko, ok ? — zapytała, będąc całkiem poważna. Widziała, że ten jego uśmiech, który przywołał był jednym z tych, które gościły na jego ustach, gdy Howard robił dobrą minę do złej gry.

    OdpowiedzUsuń
  6. — Raz na jakiś czas mieszkacie? — powtórzyła zaskoczona, marszcząc delikatnie brwi, chociaż wcale nie dziwiło jej to, że Vincent częściej widuje się ze swoimi przyjaciółmi niż z własną rodziną. — Wtedy, kiedy laska wyrzuci cię z domu za to, że znowu zatrzasnąłeś się w łazience z kolejną nieznajomą? — zgadywała zaczepnie Lizzie, niewinnie drocząc się z Jacksonem. Nie bardzo rozumiała, co miało oznaczać, że raz na jakiś czas on i Vini ze sobą mieszkali, czemu akurat czasami a nie częściej albo na stałe i chociaż to nie była jej sprawa, to coś jej podpowiadało, że chodziło tutaj o jakieś wybryki, których dopuszczał się Jackson, a na grzecznego chłopca to on raczej nie wyglądał.
    — Może nawet jestem jedną z nich — przyznała śmiało, puszczając mu oczko, choć niewiele miało to wspólnego z prawdą. Jakby na to nie spojrzeć, sama do tego doprowadziła, bo to jej przemądrzała ręka postanowiła zademonstrować, jak się zamknąć w łazience i przez to tutaj utknęli, ale naprawdę tego nie planowała. Nie wątpiła, że ktoś mógłby pragnąć znaleźć się na jej miejscu, ale musiała się poważnie zastanowić, czy to przeciskanie się przez okno było tego warte.
    — Będziesz musiał mi się jakoś porządnie odwdzięczyć — zasugerowała, uśmiechając się podstępnie pod nosem, bo przecież nie mogło być tak, że ona spróbuje wyjść przez niewielkie okno i jeszcze tutaj po niego wróci dosłownie za nic.
    Zerknęła na niego trochę tak, jakby właśnie patrzyła na jakiegoś wariata i wywróciła oczami.
    — Przyjacielski co? — mruknęła rozbawiona, starając się z trudem powstrzymać śmiech, który cisnął się na jej usta. Trochę nie mogła uwierzyć w to, co właśnie usłyszała, ale z drugiej strony była absolutnie rozczulona tym, że dorośli faceci mają takie kodeksy. Pokręciła głową, przyglądając się mu z rozbawieniem, ale tak naprawdę ani trochę nie pasował jej powrót do domu. Nie chciała wracać, jeszcze nawet nie było jakoś późno, wolała już tutaj siedzieć tak długo, dopóki ktoś ich nie znajdzie.
    — Słuchaj, Jackson… — zaczęła nieco poważniej, prostując się, gdy stanął bliżej niej, żeby pomóc jej przedostać się przez okno. — Mój kodeks zmusi mnie do tego, aby tutaj po ciebie nie wracać — ostrzegła całkiem serio, korzystając z jedynej przewagi, którą miała: mogła ich stąd wydostać, tylko musiała chcieć to zrobić, a Jackson tymi sugestiami wcale jej nie zachęcał. — Obiecałeś mi spędzenie czasu w zacnym i doborowym towarzystwie, nie zawiedź mnie — przypomniała mu uprzejmie, na co się umawiali i uśmiechnęła się całkiem z siebie zadowolona. Musiała przecisnąć się przez okno, a im dłużej na niego patrzyła, tym mniejsze jej się wydawało, ale najpierw potrzebowała jego pomocy w tym, aby w ogóle do niego dostać.
    — Wielkolud – odpowiedziała również z uśmiechem, przekomarzając się z nimi i szturchając go lekko łokciem. Wcale nie była krasnalem, nawet nie była jakaś szczególnie niska, tylko to okno było w tak beznadziejnym miejscu, że nie było, jak się do niego dostać. Elizabeth wolałaby zrobić to bez pomocy Jacksona, ale wiele wskazywało na to, że nie było takiej możliwości i kiedy tylko ją podsadził, ona bez problemu otworzyła okno. Odetchnęła powietrzem, które dostało się do środka, zaśmiała się, słysząc jego słowa i podpierając się na dłoniach, spróbowała przedostać się przez okno na drugą stronę. Nie było to wcale takie łatwe, bo jej top się zahaczył i pobrudził, a ona chyba ze dwa razy skopała Jacksona, konsekwentnie starając się przecisnąć przez okno, ale najważniejsze było to, że wreszcie się udało.
    — Spróbuj mnie przekonać, żebym tam po ciebie wróciła — zawołała dumnie, przesuwając dłońmi po swoich ubraniach, aby doprowadzić je do porządku.

    Izzie
    [Ale tu ładne zmiany nastąpiły! ;)]

    OdpowiedzUsuń
  7. — Awww, i urządzimy sobie piżama-party? — zaśmiał się. Nie pamiętał kiedy ani czy w ogóle kiedykolwiek mieli typowe nocowanie. Oczywiście na ten moment zwyczajnie na to byli za starzy, ale wracając wspomnieniami do dzieciństwa nie kojarzył takich rzeczy. Być może ich rodzice byli zdania, że to nie wypada. Nie miał pojęcia, ale oferta Jacksona była mila. Choć Gabriel miał nadzieję, że nie będzie zmuszony z niej skorzystać. Miał właściwie w planach kupno czegoś własnego, nadal się jednak rozglądał i czekał na ofertę, która powali go z nóg. Póki co to, co zdążył przejrzeć nie było na tyle interesujące, aby chciał inwestować.
    W jakiś sposób na pewno był zaskoczony tym związkiem, ale właściwie to co mu do tego było? Relacja z Octavią dawno temu już przestała mieć jakiekolwiek znaczenie, po prostu nie wyszło. Przyznawał się do tego, że zachował się jak skończony dupek i to z jego winy nie wypaliło, potem całkiem zniknął na te parę miesięcy i każdy miał w końcu prawo ułożyć sobie życie tak, jak chciał. W tym jego była dziewczyna i najlepszy przyjaciel. Dobra, może to nie brzmiało najlepiej, ale na pewno nie zamierzał strzelać fochów, robić im pod górkę czy jeszcze coś odstawiać. Zdecydowanie nie.
    — Hej, na swoją obronę powiem, że nie miałem pojęcia. Nic bym nie zrobił, gdybym wiedział, że coś między wami było — odparł. Teoretycznie nie miał problemu z zajętymi dziewczynami, bo to nie w jego interesie leżało, aby pilnować wierności innych. Kierował się paroma zasadami w życiu i na pewno nie zrobiłby takiego świństwa przyjacielowi.
    Gabriel rozejrzał się po towarzystwie. Impreza na jachcie była zawsze dobrym pomysłem, ale robiło się chłodno, a co niektórzy już zaczynali padać. Chyba naprawdę mieli słabsze głowy niż Gabriel zapamiętał, bo wiele znajomych twarzy ledwie się trzymało na nogach.
    — Może zmieńmy miejscówkę. Wiesz, że nigdy nie lubiłem długo siedzieć w jednym miejscu.

    gabs

    OdpowiedzUsuń
  8. Byłaby głupia, gdyby nie poznała tego, że Jackson mówi wszystko, byleby ja tylko uspokoić. Octavia nie znała go od dziś, wiedziała, kiedy chce przed nią cokolwiek ukryć. Taki był, lubił wszystko załatwiać samemu i mieć to wszystko pod kontrolą. Był samowystarczalny, już od bardzo dawna, i choć dobrze wychodziło mu unikanie różnych problemów, tak teraz nie było tak łatwo się ich pozbyć. Teraz pewnie czuł się zbity z tropu, bo nie wiedział, o co chodzi, a Jackson uwielbiał wszystko wiedzieć. Szczerze mówiąc, Octavia też chciała wiedzieć, co chłopak z imprezy ma wspólnego z całą ta dziwna sprawa. Analizowała wszystko bardzo dokładnie, mimo znikomych informacji.
    Nie odpowiedziała na jego słowa, jednak skupiła się na bajce, próbując przestać myśleć o całym tym zamieszaniu. Ostatnie kilka dni mocno ich testowało. Miała wrażenie, że świat tylko czekał aż jej i Jacksonowi w jakiś sposób powinie się noga. Czuła pewien niepokój, ale nie umiała też go jakoś dokładnie określić. Jakby po prostu czekała, aż za jakiś czas ich życie wywróci się do góry nogami. Oparła głowę wygodnie o poduszkę, spoglądając na ekran telewizora. Nie zdziwiło jej nawet to, że kilka minut później czuła, jak powoli robi się senna, jednak walczyła długo i wytrwale, żeby przypadkiem nie zasnąć. Dźwięk przychodzacej wiadomości sprowadził ja ponownie na ziemię. Z ciekawości spojrzała na Jacksona, który z uwagą czytał całą treść wiadomości.
    - Co się stało?- zapytała, unosząc w górę jedną brew.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nieco zdziwiła ją ta nagła wiadomość od Roberta, bo rzadko kiedy odzywał się do swojego syna i to jeszcze w weekend. Przeważnie oboje dość szybko załatwiali sprawy związane z firmą i mało kiedy bywały sytuacje, kiedy nagle musieli się zobaczyć. Kiwnęła jedynie głową, nie drążąc dalej całego tematu. Kiedy Jackson zaproponował wspólny wypad, Blanchard zgodziła się bez wahania. Miał rację,ostatnio miała sporo na głowie i odpoczynek im obojgu dobrze by zrobił. Octavia zdecydowanie musiała uspokoić myśli, które ostatnio mocno nie dawały jej spokoju. Chciała gdzieś się zaszyć, gdzieś, gdzie nie będzie dużo ludzi i będzie cisza.
    — Powiedzmy, że wystarczająco, aby gdzieś uciec i odpocząć od tego wszystkiego — Cóż, powiedziała wszystko, co było zgodne z prawdą. Natłok zajęć, egzaminy do zaliczenia, pomoc w pokazach mamy. Do tego nagły przyjazd Fabiena, przez co Octavia czuła, że wszystko już powoli zaczynało się przelewać, a ona nie dziwiła się temu, że jej organizm zaczyna się buntować i źle się czuje od ostatnich kilku dni. Przeczesała palcami włosy, ukłądając się wygodniej na poduszkach. Westchnęła, przymykając na chwlilę oczy.
    — Mam wrażenie, że ostatnio ciągle mamy pod górkę. Że za niedługo to chyba wszystko wybuchnie. Czuję się tym wszystkim przytłoczona, a najgorsze jest to, że muszę robić dobrą minę do złej gry. Mam nadzieję, że za niedługo wszystko się skońćzy i będzie spokój — powiedziała. Chwilę później zadzwonił dzwonek do drzwi. Octavia leniwie ruszyła się z łóżka, wychodząc na moment z sypialni. Odebrała zamówione wcześniej jedzenie, dając również spory napiwek młodemu chłopakowi, którego pożegnała delikatmym uśmiechem. Zapach jeszcze ciepłego jedzenia rozniósł się po całym apartamencie, a Octavia poczuła jak burczy jej w brzuchu. Nagle zdała sobie sprawę, jak bardzo była głodna i że przez te kilka dni bardzo zaniedbała swoją dietę i pilnowanie posiłków, ale nie była w stanie przełknąć praktycznie niczego. Teraz miała ochotę zjeść to wszystko jak najszybciej. Ruszyła czym prędzej do sypialni, z kuchni porywając jeszcze dwa widelce. Z wręcz dziecięcym uśmiechem usiadła ponownie na łóżku, podając jedno opakowanie Jacksonowi, po czym zaśmiała się, kręcąc głową na boki.
    — Wyglądasz jak z krzyża zdjęty, Howard — powiedziała, otwierając platkiowy wierzch.
    — Smacznego — powiedziała jeszcze, zanim zabrała się za swoją porcję.

    Spojrzała na zegarek w telefonie, stwierdzając, że jeszcze spokojnie mają całkiem sporo czasu do wyjścia. Po raz ostatni przeciągnęła szczoteczkę z tuszem po rzęsach, odsuwając się nieco od lustra. Przyjrzała się swojemu odbiciu, stwierdzając, że wszystko jest dobrze i raczej Eva nie powinna czepiać się tego, że Octavia wygląda na chorą i czemu nie przełożyli kolacji. Raz jeszcze przejechała po gładkim materiale bladoróżowej sukienki, po czym odgarnęła włosy na plecy.
    — Gotowy na masę pytań? — zapytała, wchodząc do sypialni, gdzie stał Jack. Octavia przesunęła wzrokiem po sylwetce chłopaka, który właśnie poprawiał koszulę. Musiała przyznać, że wyglądał cholernie seksownie w takim eleganckim wydaniu. Oparła się ramieniem o framugę drzwi, uśmiechając się delikatnie.
    — Jasna cholera, Howard, ale Ty jesteś elegancki — mruknęła, uśmiechając się zaczepnie w jego stronę.

    OdpowiedzUsuń
  10. Po ciele Octavii przebiegł przyjemny dreszcz, kiedy Jack się do niej zbliżył a chwilę później złożył pocałunek na jej ustach. Zaśmiała się cicho, stwierdzając, że oboje czuli już się zdecydowanie lepiej niż z samego rana. Wrócił ten dobrze znany jej Jackson, który uśmiechał się łobuzersko w jej stronę, który najmniejszymi gestami sprawiał, że Octavia zaczynała wariować i tak naprawdę z wielką ochotą mogłaby się spóźnić na rodzinną kolację, byleby móc spróbować deseru o którym wspomniał Howard. Nadal nie mogła pojąć, co on takiego robił, że tak na nią działał.
    Kiedy się od niej odsunął, Octavia zrobiła krok w stronę blondyna, po czym stanęła na palcach i przyciągnęła go do siebie. Złożyła na ustach Jacksona subtelny pocałunek, który na sam koniec przeciągnęła, jakby chcąc go zachęcić do dalszego działania, ale w końcu odsunęła się od chłopaka, odwracając się na pięcie, ruszając w stronę garderoby. Założyła na nogi czarne szpilki, na ramiona narzuciła skórzaną ramoneskę i chwyciła jeszcze niewielką, czarną torebkę, w której miała kilka podręcznych rzeczy, bez których nigdy się nie ruszała. Octavia wyciszyła również telefon, nie chcąc, by ktokolwiek im dzisiaj przeszkadzał. Nie chciała żadnych wiadomości od znajomych, a tym bardziej od Plotkary, która mogła wszystko zniszczyć jedną informacją.
    Będąc już w pełni gotową, po raz kolejny stanęła przed Jacksonem, który pewnie już zdążył zamówić taksówkę. Zapięła torebkę, po czym spojrzała na swojego chłopaka.
    — Ty już zawróciłeś drugiej Blanchard w głowie, nawet bez spędzania z nią czasu. Jak to robisz, Jackson? — zapytała, unosząc w górę jedną brew. Prawda była taka, że Eva Blanchard była zachwycona tym, że Octavia i Jackson się spotykają. Ona już miała wizję ich przyszłości, i pewnie w głowie już układała plan na ich ślub, tylko szkoda, że do niego prawdopodobnie nigdy nie dojdzie.
    — Chodźmy — powiedziała, ruszając w stronę wyjścia z sypialni. Przechodząc koło Jacksona, nie mogła się powstrzymać, by nie przejechać palcem po jego ciele. Nieco zaczepnie, może też kokieteryjnie. Zatrzymała się jednak w progu pokoju, opierając się ręką o framugę drzwi. Odwróciła głowę lekko w bok, tak by kątem oka móc spojrzeć na Howarda.
    — A ten deser... będzie dobry? — zapytała z uśmiechem.
    <3

    OdpowiedzUsuń
  11. — Przecież tata Cię lubi — zaśmiała się, spoglądając na Jacksona. Pewnie idąc na kolację do jego rodziców obawiałaby się, jak odbierze ją jego matka. Zastanawiała się, jaka była w życiu codziennym, jak podeszła do tego, że jej jedyny syn w końcu sobie kogoś znalazł. Wiedziała, jakie Jackson ma relację z matką, dlatego też nigd nie drążyła tematu i nie proponowała wspólnych spotkań, chciała, żeby to wyszło od strony Jacka. Jeśli nie będzie chciał, żeby do takiego spotkania doszło, Octavia nie miała zamiaru naciskać. Co ma być to będzie, cieszyła się z tego, że jej rodzice chcą go poznać jak najlepiej, choć i tak znali go dość dobrze, patrząc na to, że znali się z państwem Howard.
    — Po prostu bądź sobą, tata pewnie to doceni — dodała po chwili, wzruszając przy tym ramionami. Owszem, wiedziała, że Jaques Blanchard wypyta Jacksona o wszystko - o to, jakie ma zamiary względem jego jedynej córki, czy jest to poważne uczucie z jego strony i najważniejsze, czy Octavia jest szczęśliwa u jego boku. To chyba były trzy najważniejsze rzeczy, których pewien chciał być Jack Blanchard. Nie mógł pozwolić, aby Octavia została zraniona w jakikolwiek sposób, była jego jedyną córką, oczkiem w głowie i chciał dla niej jak najlepiej.
    Za to jeśli chodziło o Evę, ona była przeszczęśliwa z powodu, że Octavia znalazła sobie chłopaka, że już w jakiś sposób nie skacze z kwiatka na kwiatek i w końcu ulokowała swoje uczucia, których jest pewna. Przemaglowała swoją córkę już dużo wcześniej, mówiąc, że Jackson jest dobrym chłopakiem mimo wszystko i jedyne, czego muszą się naczyć to dbać o ten związek jak i siebie nawzajem, a wszystko się ułoży.
    Prychnęła rozbawona, kiedy Jackson wspomniał o uroku osobistym, Och, nie można mu go było odmówić, wykorzystywał go w pewnym momencie aż za bardzo i może to właśnie ten urok osobisty aż tak zawrócił Octavii w głowie. Drgnęła mimowolnie, kiedy poczuła usta blondyna na swoim ciele. Skóra nagle jakby zaczęła ją palić, a Tay zapragnęła więcej. Była nawet skłonna spóźnić się na tą cholerną kolację. Kiedy palce Jacksona zaczęły ją drażnić, mrunęła mimowolnie, z wyraźnym zadowoleniem, by chwilę potem posłać mu zaskoczone spojrzenie, gdy nagle się odsunął i ją wyminął.
    — A więc, tak pogrywasz — mruknęła zaczepnie, uśmiechając się przy tym złośliwie. W jej głowie nagle zrodził się niecny plan, który miała zamiar zrealizować. Chwyciła dłoń Howarda, ściskając ją delikatnie.
    — Chodźmy, nie możemy się przecież spóźnić.

    OdpowiedzUsuń
  12. — Bo pewnie zaraz byś myślał, że chce się nią tylko zabawić i ma złe intencje — zaśmiała się, kręcąc przy tym głową na boki. Jednak cieszyła się, że na chwilę obecną nie muszą się tym martwić, choć pewnie kiedyś w końcu porozmawiają na tak poważne teaty jak dzieci i tym podobne. Na razie jednak było dobrze tak jak było, więc żadne z nich nie ruszało tego drażliwego tematu.
    Octavia jak i Jackson byli nieco dziwni, sprawiało im ogromną frajdę, kiedy robili sobie na złość, nakręcali się wzajemnie, przekraczali granicę. Momentami byli wręcz siebie wygłodniali - tak jak teraz. Octavia uwielbiała, kiedy Jackson był tuż obok, gdy ją dotykał i doprowadzał praktycznie do utraty tchu, ale i ona nie była mu dłużna. Kiedy znaleźli się w taksówce, ściągnęła z ramion skórzaną kurtkę, rzucając ją na kolana chłopaka. Zignorowała jego zdziwioną minę, posyłając mu jedynie delikatny, ledwo co widoczny uśmiech.
    Strasznie mi dziś gorąco — mruknęła po francusku. Taksówkarz raczej nie zwracał na nich większej uwagi, skupił się raczej na jeździe, a Octavia wykorzystała to, że są praktycznie pozostawieni sami sobie. Raz jeszcze spojrzała w stronę kierowcy, upewniając się, że widzi w lusterku tylko i wyłącznie samochody za nimi. Bez skrępowania wsunęła dłoń pod swoją kurtkę, która leżała na kolanach Jacksona, po czy delikatnie zaczęła gładzić jego udo, powoli kierując się coraz wyżej. Podejrzewała, że nie byli pierwszą parką, która pozwalała sobie na takie poczynania na tyłach nowojorskiej taksówki.
    Zacisnęła palce nieco mocniej, spoglądając na blondyna. Uśmiechnęła się raz jeszcze, niby niechcący dotykając jego męskości. Nawet przez materiał spodni, czuła go bardzo wyraźnie.
    — Zgłodniałeś? — zapytała cicho, spoglądając przed siebie. Zachowywała się tak, jakby właśnie nie robiła żadnych nieprzyzwoitych rzeczy. Czasami wychodziło jej granie grzecznej dziewczynki.

    OdpowiedzUsuń
  13. Uśmiechnęła się delikatnie, nieco złośliwie, kiedy zaskoczone spojrzenie Jacsona zatrzymało się na jej twarzy. Widząc, jak chłopak się uśmiecha i chwilę później poprawia na siedzeniu, wiedziała, że bardzo mu się to podoba. Widziała to po jego najmniejszej reakcji. Oczywistym było, że Octavia podjęła grę, którą zaczął Jacksona, byłaby głupia, gdyby tego nie zrobiła. Uwielbiała go doprowadzać na skraj wytrzymałości, patrzeć jak próbuje wytrzymać, choć nie jest mu łatwo.
    Octavia Blanchard dopiero przy Jacksonie stała się tak mocno otwarta na tego rodzaju gry i zaczepki. Kiedyś była spokojniejsza, to Howard sprawił, że czasami pozwalała sobie na bardzo dużo, bez większej krępacji. W tej chwili również nie obchodziło ją to, że są sami, że ktoś może ich zobaczyć. Teraz, kiedy już nie musieli się z niczym ukrywać, czuła, że może sobie pozwolić na więcej. Widząc spojrzenie Jacksona, pokręciła nieznacznie głową, uśmiechając się jedynie pod nosem. On również nie miał zamiaru tak tego zostawić, podjął własne kroki tej ich dziwnej gry. Poczuła dreszcz, który przebiegł jej szybko po plecach, kiedy blondyn ją pocałował, a jego ręka niespiesznie sunęła po jej ciele. Zapomniała totalnie o tym, że znajdują się w taksówce, że nie są przecież sami. Wyraźne chrząknięcie sporowadziło Octavię na ziemię, spojrzała więc nieco zamglonym spojrzeniem na mężczyznę, Nagle poczuła, jak pieką ją policzki, które pewnie były mocno czerwone. Uśmiechnęła się nieco rozbawiona całą tą sytuacją. Kiedy Jackson wręczył taksówkarzowi dodatkowe dolary, mężczyzna uspokoił się nieco, ponownie ignorując dwójkę i ich poczynania.
    Zwróciła ponownie spojrzenie na Jacksona, który to patrzył prosto na nią. Zwilżyła koniuszkiem języka suche wargi, po czym uśmiechnęła się.
    —Panie Howard, najmocniej przepraszam. Będę już grzeczną dziewczynką — mruknęła, ponownie przysuwając się w jego stronę.
    😈

    OdpowiedzUsuń
  14. — Mhm — mruknęła, lekko odchylając głowę w bok, dając Jacksonowi tym samym lepszy dostęp do swojej szyi. Przymknęła oczy, uśmiechając się przy tym delikatnie. Było jej cholernie miło i robiło się coraz cieplej. Dodatkowo jego ręka, która sunęła po jej udzie sprawiał, że raz po raz przechodziły ją przyjemne dreszcze.
    Zaśmiała się na jego kolejne słowa. — Czyżbyś we mnie wątpił? Nie jestem grzeczna? Zawsze przecież jestem Twoją grzeczną dziewczynką — mruknęła zaczepnie, uśmiechając się przy tym. Uwielbiała, kiedy mogła nazywać się jego, a wiedziała, że Jacksonowi też sprawiało to wielkie zadowolenie. Kiedy samochód się zatrzymał, Octavia spojrzała na okolicę, w której się znaleźli, zdając sobie sprawę, że są już na miejscu. Gdy wysiadali, posłała w stronę kierowy delikatny uśmiech, może nieco przepraszający za to, jak się zachowywali, ale cóż, nie potrafili się powstrzymać. Podejrzewała, że i tak nie byli pierwszą parą, która obściskiwała się na tylnej kanapie nowojorskiej taksówki.
    — Cóż, podejrzewam, że będzie miał co opowiadać rodzinie, jak wróci do domu po pracy — zaśmiała się, spoglądając na restaurację. Była jedną z ulubionych jej rodziców, nie zdziwiło ją więc to, ze zaproponowali kolację w tym miejscu. Wraz z Jacksonem ruszyła powoli do środka, by chwilę później dostrzec swoich rodziców przy jednym ze stolików, które były dosyć odosobnione od reszty, bardziej kameralne. Zaśmiała się cicho, widząc szeroki uśmiech Evy, gdy ich zobaczyła. Ruszyła w stronę rodziców, a gdy wraz z Jacksonem znaleźli się przy stoliku, przywitała ich delikatnym uśmiechem.
    — Maman, Papa — powiedziała z uśmiechem. W głosie Octavi dało się usłyszeć delikatny, francuski akcent, który towarzyszył jej praktycznie od zawsze.
    Eva i Jaques podnieśli się ze swoich miejsc, witając dwójkę młodych uśmiechami. Jaques Blanchard podszedł do Jacksona, wyciągając na powitanie rękę w jego stronę. — Jackson, jest nam bardzo miło, że zgodziłeś się przyjść z Octavią — powiedział, posyłając mu delikaty uśmiech. Octavia za to bardzo uważnie obserwowała swojego ojca. Ten, widząc uważne spojrzenie swojej córki zaśmiał się jedynie, kręcąc głową na boki. — Spokojnie, nie mam zamiaru grać podejrzliwego ojca. Siadajcie, czego się napijecie? Jackson, proponuję szklaneczkę whisky — powiedział w stronę chłopaka, siadając na miejscu.
    — Nam zamówiłam po kieliszku wina — Eva spojrzała w stronę córki, posyłając jej delikatny uśmiech. Spojrzała to na Octavię, to na Jacksona, nadal się uśmiechając. — Opowiadajcie, co u was — dodała po chwili, kiedy oboje już usiedli na przeciw dorosłych. Tay spojrzała rozbawiona na Jacksona, zastanawiając się nad odpowiedzią.
    — Wszystko dobrze, nie narzekamy na...nudę — Octavia odpowiedziała, posyłając matce delikatny uśmiech.

    OdpowiedzUsuń
  15. Octavia uśmiechnęła się delikatnie, kiedy zauważyła, że wszyscy są swobodni, a atmosfera nie jest napięta i wymuszona. Cieszyła się, że rodzice tak dobrze zareagowali na jej związek z Jacksonem, bo jakby nie patrząc, Octavia nie miała za sobą związków, które cieszyły się długim stażem. Ostatni związek z Gabrielem rozpadł się szybko i hucznie, a romans z Fabienem sprawił, że miała też poważną rozmowę z matką na temat uczuć i czemu tak się zachowuje. Och, gdyby jej rodzice tylko wiedzieli, do czego była zdolna ich córka, zapewne złapaliby się za głowy i zamknęli ją w pokoju, nigdzie nie wypuszczając.
    Jednak wiedziała, że Jaques i Eva będą im się bacznie przyglądać i analizować, jak to im w tym związku idzie. Niemniej jednak, Octavia wiedziała, że chciałaby być i tworzyć taki związek jak jej rodzice; trwały już kilkanaście lat, dojrzały, ale i czasami nieco młodzieńczy, bo nie można było odmówić jej rodzicom spontaniczności. Cenili sobie własny czas, ale spędzali również ze sobą mnóstwo czasu, nie nudząc się.
    — Odpoczynek jest ważny. Tylko nie zawalcie przez to studiów — Eva zaśmiała się, grożąc przy tym palcem, jakby właśnie złapała ich dwójkę na czymś złym. Octavia jedynie wywróciła oczami w rozbawieniu, upijając łyk chłodnej wody ze szklanki, która stała na stoliku.
    — Wyjedziemy pewnie po wszystkich egzaminach. Ciepłe kraje zdecydowanie za mocno kuszą — dodała, spoglądając na Jacksona. Posłała mu uśmiech, kładąc swoją rękę na jego, która spoczywała na jej udzie.
    Eva machnęła ręką na słowa Jacksona, choć Tay wiedziała, że strzelił w dziesiątkę, pochwalając jej najnowsze projekty. Eva była kobietą, która uwielbiała komplemanty, ale też potrafiła bardzo dobrze ukryć to, jak wielką radość jej sprawiają.
    — To moja praca, muszą robić wrażenie — odparła, jak gdyby nigdy nic. Chwilę później pojawił się kelner, podając napoje oraz karty.
    — A jak interesy, Jackson? Ojciec mówił, że firma ostatnio mocno się rozwija, prawda? — zagadnął Jaques, spoglądając na chłopaka.
    — Robert mówił, że dość mocno się we wszystko angażujesz — dodał, ponownie przenosząc wzrok na kartę. Octavia przysłuchiwała się uważnie całej rozmowie, ale również zastanawiała się, na co ma ochotę. Tak naprawdę, to zjadłaby wszystko, a na samą myśl zaburczało jej w brzuchu. — Na co macie ochotę? — zapytała w końcu, unosząc głowę i spoglądając na każdego po kolei. — Bo ja nie potrafię się zdecydować — dodała, odgarniając kosmyk włosów za ucho.

    OdpowiedzUsuń
  16. Owszem, nie mogli pozwolić sobie na zaległości na studiach, mieli zbyt wymagające kierunki, żeby opuszczać zajęcia. Octavia od kilku dobrych dni siedziała albo na wykładach do późna, albo biegała między uniwersytetem, atelier Evy a do mieszkania przychodziła tak naprawdę się przespać. Zabiganie zdecydowanie im nie służyło, dlatego też z niecierpliwością czekała, aż gdzieś uciekną na kilka dni i będą mogli odpocząć.
    — Jackson bardzo angażuje się w firmę. Widać, że daje mu to dużo frajdy — wtrąciła, spoglądając na blondyna z uśmiechem. Wiedziała bardzo dobrze, jak wiele Pearl Yachts dla niego znaczy. — Jack ma świetne pomysły, jeśli chodzi o firmę. Robert ma godnego następcę na swoje miejsce — dodała, kładąc rękę a dłoni Jacksona, która spoczywała na jej udzie.
    — To dobrze. Oboje pewnie wiecie, że to, co my zbudowaliśmy, kiedyś przejdzie w wasze ręce — Jaques z uwagą spojrzał na Jacksona a chwilę później na Octavię, posyłając jej delikatny uśmiech. — Octavia ten rok ma jeszcze wolny, ale od przyszłego również zaczyna pomagać mi w kancelarii. Jackson dobrze powiedział, że praktyki dają o wiele więcej, niż wykłady. Będziesz musiała się przygotować na więcej zajęć, kochanie — mężczyzna po raz kolejny uraczył Octavię spojrzeniem, na co ta jedynie kiwnęła głową, dając znać, że zrozumiała jego słowa.
    — W sumie, to nie mogę się tego doczekać. Będzie ciekawie — zaśmiała się, upijając po raz kolejny łyk wody. Słysząc słowa Jacksona, powstrzymała się od tego, by nie parsknąć śmiechem na wzmiankę o deserze. Nawet teraz nie potrafił odpuścić.
    — Ja zdecyduję się na ragu. A co do deseru, to myślę, że chyba skuszę się na tiramisu, mają tutaj bardzo dobre — odpowiedziała, odwzajemniając jego uśmiech.
    — Wyglądacie na szczęśliwych. Dawno jej nie widziałam tak uśmiechniętej, co Ty jej robisz, Jackson? — Eva zaśmiała się, upijając łyk wina. Spojrzała na Octavię, która modliła się w duchu, żeby przypadkiem się nie zarumienić. Gdyby tylko jej matka miała świadomość, co Jackson robi jej córce... cóż, dobrze, że cieszyła się ich szczęściem, o szczegółach nie musiała wiedzieć.
    — Jest przy mnie. To wystarczy, żebym była szczęśliwa — Octavia po raz kolejny spojrzała na blondyna. Taka była prawda, wystarczyło, że przy niej był, a Octavia czuła się szczęśliwa, wszystko wtedy wydawało się być o wiele lepsze.

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie sądziła, że podczas ich kolacji którekolwiek z jej rodziców wspomni o Fabienie. Octavia aż cała zesztywniała w momencie, kiedy usłyszała z ust Evy całe zdanie. Spojrzała na matkę nieco zszokowana, ale przecież nie mogła jej o nic winić, bo tak naprawdę o niczym nie wiedziała. Jej rodzice sądzili, że wakacje spędziła w towarzystwie Fabiena, aby tylko się nie nudzić w Paryżu. Wyszło z tego coś więcej, co ciągnęło się za Octavią w nieskończoność. Młoda Blanchard musiała uważnie stawiać kroki i ważyć słowa, aby przypadkiem nie podpaść Fabienowi i nie sprawić, że ten nagle zechce podzielić się ze światem informacjami i szczegółami odnośnie Octavii. Znalazła się ona w dość trudnej sytuacji, o której to w sumie nie powiedziała Jacksonowi, nie chcąc go jeszcze bardziej denerwować, i tak już wiedziała, że Cadieux działa na Howarda jak płachta na byka. Miała nadzieję, że uda jej się dogadać z Fabienem, nie chciała też myśleć o tym, czego mógł od niej żądać, żeby tylko utrzymać wszystko w tajemnicy.
    — Mamo, Fabien radzi sobie w Nowym Jorku bardzo dobrze i nie potrzebuje naszej... pomocy — mówiąc to rzuciła w stronę Jacksona szybkie spojrzenie. Wiedziała, że nie był zadowolony z takiego obrotu sprawy, ale też nie chciał odmówić Evie. — Poza tym, nie odpowiadasz za niego i nie musisz organizować mu czasu. Sam potrafi bardzo dobrze wkraść się w towarzystwo — dodała na koniec. Cóż, Fabien był duszą towarzystwa i nie narzekał na brak znajomych. Niemniej jednak Tay nie czuła się zadowolona z faktu, że był w Nowym Jorku. Upiła łyk wina, czując jak powoli zaczyna się denerwować. Temat Fabien był dla niej drażliwy i mało wygodny. Najchętniej zapomniałaby o tym, co wydarzyło się między nimi w Paryżu podczas wakacji, ale cóż - nie mogła. Zauważyła uważne swojego ojca, który niespiesznie przełykał alkohol, uważnie analizując zachowanie swojej córki. Jack znał Octavię na wylot i bardzo szybko wyłapał to, że kłamie. Brunetka posłała mu jedynie porozumiewawcze spojrzenie, spodziewając się tego, że za niedługo będzie chciał z nią porozmawiać sam na sam.
    Odetchnęła z wyraźną ulgą, kiedy obok stolika pojawił się kelner, niosą ich zamówione wcześniej dania. Przynajmniej na krótką chwilę zapomną o rozpoczętym temacie, co da Octavii możliwość późniejszej, zgrabnej zmiany rozmowy. — Wygląda obłędnie, pewnie też tak smakuje — powiedziała, kiedy stanął przed nią talerz z makaronem i obłędnie pachnącym ragu.

    OdpowiedzUsuń
  18. Cóż, Octavia ukrywała wiele, w jaki sposób minęły jej wakacje i co też się na nich działo. A działo się wiele, jednak to był jej wybór, że też nie informowała dokładnie, co działo się w Paryżu. Rodzice byli święcie przekonani, że Fabien był na tyle dobry, że dotrzymywał ich córce towarzystwa, aby się nie nudziła. To, że miedzy dwójką wytworzył się romans, było ich tajemnicą. To, co działo się za zamkniętymi drzwiami, należało tylko do nich. Nikt więcej nie musiał o tym wiedzieć, nawet Jackson, który pewnie poczułby ogromną zazdrość, a tego Octavia chciała uniknąć. Już i i tak musiał znosić obecność Fabiena na uczelni, jednak Blanchard cieszyła się, że Cadieux trzymał język za zębami i nie rozpowiadał, co ze sobą robili. Niestety, Octavia nie mogła wymazać tego z pamięci, zapomnieć, choć bardzo by chciała. Wakacyjny romans, który miał się okazać miłą odskocznią od problemów dnia codziennego, nagle stał się koszmarem, który dał o sobie niespodziewanie znać.
    Wiedziała, że Howard nie powinien być zazdrosny o to, co wydarzyło się podczas wakacji między Octavią a Fabienem, jednak z tyłu głowy miała myśl, że jej chłopak mimo wszystko o Francuza jest zazdrosny. W sumie, ona pewnie też by była zazdrosna, gdyby nagle w mieście pojawiła się jakaś dziewczyna, z którą Jackson spędził wakacje, a podejrzewała, że pewnie trochę się ich przewinęło w okół niego w ciągu tych dwóch miesięcy. Pewnie też czuła by się zagrożona, gdyby taka sytuacja miała miejsce.
    Sama też w sumie nie wiedziała, czemu wtedy, kiedy informowała Jacksona o kolacji skłamała, że nie będzie na niej nikogo oprócz niej i rodziców. Może podświadomie chciała uniknąć pytań, które mogłyby paść z jego strony. Może chciała uchronić go przed myśleniem, czy to aby na pewno kolacja w towarzystwie rodziców. Znając go, wiedziała, że kierowany zazdrością może pomyśleć o wszystkim. Octavia wiele rzeczy robiła nieświadomie, dopiero z czasem uświadamiając sobie to, że robi je aby uniknąć większych problemów. Jednak, w głębi duszy czuła, że w domu może czekać ją ciężka rozmowa o zatajaniu niektórych informacji.
    Jedzenie nadal ciężko przechodziło jej przez gardło i Octavia nie wiedziała czym to jest w tej chwili spowodowane. Złym samopoczuciem z rana, czy też nerwami, które nagle się pojawiły, w jakiś sposób rujnując jej dobry nastrój.
    — Lubimy tu przychodzić. Mają jedną z najlepszych włoskich restauracji w mieście — wyjaśniła Eva, zatapiając widelec w lazanii. Na szczęście chwilę później temat Fabiena został zgrabnie pominięty, przez co Octavia odetchnęła z wyraźną ulgą. Dopiła do końca wino, chwilę później dziękując kelnerowi, który zaproponował ponowne zapełnienie kieliszka. Reszta kolacji przebiegła dosyć spokojnie, bez zbędnych tematów, które mogłyby wydawać się niewygodne. Na pożegnanie Octavia jak i Jackson dostali jeszcze zaproszenie na pokaz Evy, na którym obowiązkowo mieli się zjawić. Dziewczyna dla uspokojenia matki zgodziła się i zapewniła, że na pewno się pojawią. Odprowadziła rodziców wzrokiem, kiedy to niespiesznym krokiem ruszyli w stronę swojego mieszkania.
    — Nie było tak źle, prawda? — zapytała, spoglądając na Jacksona. Posłała mu lekki uśmiech.
    — Zamawiamy taksówkę, czy też zrobimy sobie wieczorny spacer? — zadała kolejne pytanie, podchodząc do blondyna nieco bliżej. Chwyciła go za rękę, czekając cierpliwie na odpowiedź.

    OdpowiedzUsuń
  19. Octavia wiedziała, że rodzice polubili Jacksona. Znała ich barzo dobrze i wiedziała, kiedy lubią jakąś osobę, a w tym przypadku było widać od razu, że Howard wywarł na nich dobre wrażenie. Cieszyła się, że cała kolacja minęła im w dobrej atmosferze i że nic tego nie zepsuło.
    Jeśli chodziło o związek jej rodziców i cały sekret tego, jak potrafili zbudować tak trwały związek, to chodziło tu tylko i wyłącznie o wspólne dbanie o wszystko. O rozmowy, spędzanie wolnego czasu, dbanie o tą drugą osobę. Octavia niejednokrotnie im zazdrościła tej miłości, bo coś takiego zdarza się rzadko. Byli ze sobą ponad dwadzieścia lat, przez cały ten czas szli przez życie ramię w ramię, pokonując masę problemów, które życie kładło im pod nogi. Również mieli kilka większych czy mniejszych kryzysów, ale zawsze jakoś udawało im się je pokonać.
    Ruszyła niespiesznym krokiem w stronę apartamentu, jednak zaczęło towarzyszyć jej dziwne uczucie, że coś jest nie tak. Nie zmyliło jej to, bo chwilę później usłyszała słowa Jacksona. Kiedy zapytał, czy mu ufa, spojrzała na blondyna nieco zaskoczona, zastanawiając się o co mu chodzi.
    — Przecież wiesz, że tak — powiedziała, patrząc na niego uważnie. Prebiegł ją zimny, nieprzyjemny dreszcz, kiedy zaczął kontynuować. Wiedziała, że głupio zrobiła, nie mówiąc mu o tym, że na kolacji będzie Fabien, ale wówczas muślała, że to najlepsze wyjście. Gdy Jack puścił jej dłoń, najpierw spojrzała na swoją rękę, a później ponownie na niego, analizujac każde jego słowo. Jaki, do cholery, cel?
    — Nie chciałam Cię denerwować — odparła najspokojniej jak potrafiła, ale czuła, że zaczyna się coraz bardziej pogrążać. Jakby stała w bagnie, które z każdym jej kolejnym gwałtownym ruchem wciąga ją głębiej. Wiedziała, jak to mogło wygldać z perspektywny jacksona, ale mylił się. Nigdy nie miała na celu spotykać się z Fabienem, nigdy nie chciała też już go więcej zobaczyć, ale cóż, los bywał zaskakujący.
    Ostatnie słowa, które padły z ust Jacksona ją zabolały, choć wiedziała, że przecież to jej wina, bo przez swoje zachowanie i ukrywanie niektórych rzeczy przed nim, dała mu wystarczająco dużo, aby mógł ją podejrzewać.
    —Jack, proszę Cię. Czy gdybym naprawdę coś do niego czuła, to byłabym z Tobą? Kto jak kto, ale Ty powinieneś wiedzieć, że ja nie bawię się w takie rzeczy — powiedziała, patrząc na niego uważnie. Cholerny Fabien Cadieux, który zawsze musiał wszystko zepsuć.
    Odetchnęła głęboko, na moment przymykając oczy i zastanawiając się, jak wybrnąć z tej sytuacji. Nie chciała Jacksonowi mówić o wszystkim co łączyło ją i Fabiena podczas wakacji, wiedząc, że on będzie o tym myślał.
    — Nic nie czuję do Fabiena, chyba że możemy do tego zaliczyć jedynie niechęć. Nasze rodziny się przyjaźnią. Przyjaźnią się nasi dziadkowie, nasi ojcowie i matki. NIeuniknionym jest, że on zawsze będzie w pobliżu. Ja również nie jestem zadowolona z tego, że on tu jest. Podczas wakacji... On sobie za dużo dopowiedział, Jack. Z mojej strony to była jedynie ucieczka od tego, co zaczęłąm czuć do Ciebie — powiedziała, po czym zbliżyła się do niego, unosząc rękę, którą chwyciła jego podbródek. Wręcz zmusiła go, aby na nią spojrzeć.
    — Zależy mi na Tobie, Howard. Czy gdyby mi nie zależało, poznawałabym Cię z moimi rodzicami, wchodziła z Tobą w związek i zmieniała życie? Raczej nie, prawda? Gdyby tak nie było, nasz dawny układ nadal by trwał, albo i też nie — powiedziała, nie spuszczając z chłopaka wzroku.
    — A Ty, ufasz mi? — zapytała na koniec, cofając swoją dłoń i robiąc krok w tył.

    OdpowiedzUsuń
  20. Przeceż gdyby nie zależało jej na relacji z Jacksonem zostawiłaby to wszystko, tak jak przed jej wyjazdem do Paryża, a może i nawet po powrocie by to wszystko zakończyła. Tylko wszystko było zupełnie inaczej. Octavia nie potrafiła wyobrazić sobie, że nie byłoby koło niej Jacksona. Wiedziała, że jest zazdrosny, że pojawienie się Fabiena w Nowym Jorku wszysto nagle skomplikowało i ona sama czuła, że grunt usuwał się jej spod nóg. Że stąpała po kruchej powierzchni, która w jednej chwili może się pod nią zawalić. Zachowanie Jacksona jej w tym nie pomagało, a wręcz denerwowało. Czemu jej nie ufał? Czemu sądził, że nagle zmieni zdanie?
    — On nic dla mnie nie znaczy — podkreśliła po raz kolejny, jakby chciała, aby te słowa utwierdziły Jacksona w tym, że Octavia zapomniała o Fabienie, że to co ich połączyło w wakacje, nic dla niej nie znaczyło. Liczył się Howard i relacja z nim, ale jego nieufność względem niej bardzo ją bolała, mimo iż mówił, że to jemu nie ufa. Przecież, gdyby jej ufał, to nie zaczynałby tego tematu, prawda?
    Owszem, Fabien czuł się wykorzystany, a jego duma została zraniona i pewnie teraz będzie robił wszystko, aby uprzykrzyć Blanchard życie. Aby odegrać się za to, że w Paryżu potraktowała go jak zabawkę. Dobrze wiedziała, że źle postąpiła, ale czasu już nie cofnie, za to będzie musiała stawić czoła temu, co zafunduje jej Fabien Cadieux.
    Kolejne słowa Jacksona sprawiły, jakby Octavia dostała w twarz. Zaskoczenie pomieszało się z żalem, a ona sama przed dłuższą chwilę nie mogła wydusić z siebie żadnego słowa. Wyrwała rękę z jego uścisku, nadal nie mogąc uwierzyć w to, co usłyszała.
    — Jak możesz. Jak możesz wypominać mi to, co robiłam w momencie, kiedy nie byliśmy ze sobą. Czy ja Ci wyrzucam, że pieprzyłeś się z kim popadnie? — rzuciła w złości. — Oczywiście, że nie. Przecież Ty możesz. Jesteś pieprzony Jack Howard, który zawsze dostaje to, czego chce. Dla Ciebie nie liczy się to, jak mogą poczuć się inni, ważne, że to Tobie jest dobrze. Wiesz co, Jack? Pieprz się — warknęła w jego stronę, po czym ruszyła przed siebie, chcąc jak najszybciej znaleźć się z dala od niego, od słów które wypowiedział i co sądził o niej w danym momencie.

    OdpowiedzUsuń
  21. Wiedziała, że w jej słowach było dużo prawdy. W tym związku to nie ona miała aż tak dużo za uszami. Chciała, żeby było inaczej, żeby Jackson ufał jej bezgranicznie, tak jak ona ufała jemu. Chciała go mieć przy sobie, ale momentami czuła, że odpychał ją od siebie, nie pozwalając się zbliżyć. Wiedziała, że Jack nie był nauczony tego, jak funkcjonować będąc w związku. Że czasami nie można myśleć wyłącznie o sobie, ale też o tej drugiej osobie. Octavia była dla niego bardzo wyrozumiała, bardziej chyba niż musiała. Postępowała z nim czasami jak z dzieckiem, tłumaczyła i uczyła, znosiła wszystkie humory i różnego typu zazdrości. Pewnie nie jedna będąc na jej miejscu rzuciłaby go już dawno w cholerę, ona jednak nie potrafiła, bo za bardzo jej na nim zależało. Za bardzo zwariowała na jego punkcie, nie zauważając, jak bardzo momentami ta relacja bywała toksyczna.
    Zignorowała jego słowa, kiedy wytknął jej, że znowu ucieka. Przecież nie będzie czekać, aż on zechce jej wysłuchać i uzna, że mówi prawdę. Był dupkiem, owszem, ale Octavia zdążyła już do tego przywyknąć i gdzieś tam w głębi wiedziała, że za jakiś czas wszystko się uspokoi i wróci na dawne tory. Kiedy znalazła się za rogiem, złapała taksówkę, która kilkanaście minut później zatrzymała się pod apartamentowcem. Wiedziała, że w mieszkaniu będzie sama, nie spodziewała się, że Jackson wróci na noc. Bardziej stawiała na to, że raczej postawi na jakąś imprezę, żeby odreagować kłótnię.
    Ona sama, pierwsze co zrobiła po wejściu do domu, to wyciągnęła butelkę wina, nalewając go do kieliszka. Upiła łyk, by chwilę później westchnąć ciężko. Nie sądziła, że ten związek okaże się czasami tak ciężki. Przeczesała palcami włosy, wyciągając chwilę później z torebki telefon. Spojrzała na ekran, ale nie dostała żadnej wiadomości.
    Jak już ochłoniesz, to porozmawiamy. Śpisz dzisiaj na kanapie. Napisała krótką wiadomość, wysyłając ją do Jacksona. Może i było to dziecinne z jej strony, ale jeśli mieli sobie wyrzucać wszystkie brudy sprzed związku, to ona nie miała zamiaru tak szybko tego kończyć. Kilka cichych dni dobrze mu zrobi i może następnym razem ugryzie się w język, albo przemyśli słowa, zanim je wypowie. Rzuciła telefon na blat mebli, ruszając z kieliszkiem wina w stronę łazienki. Gorący prysznic to było to, czego właśnie potrzebowała.

    OdpowiedzUsuń
  22. Spodziewała się, że raczej dostanie wiadomość, że Jackson dziś nie wróci, albo wróci dopiero nad ranem. Nie przejęła się zbytnio tym, że go nie ma, ani że jej nie odpisał. Skupiła się na tym, że woda była ciepła, a wino, które otworzyła, smakowało nad wyraz dobrze. Kiedy jej telefon zawibrował, dając tym samym znać, że dostała nową wiadomość, była święcie przekonana, że to Jackson. Nieco się zdziwiła, odczytując wiadomość od koleżanek, które proponowały jej wspólne wyjście, a co Octavii w tym momencie nie wydawało się głupim pomysłem. Odpisała, że z chęcią wyjdzie i będzie gotowa za około dwie godziny, wtedy będą mogły po nią podjechać. Co z tego, że powoli zbliżała się późna pora, niejednokrotnie zaczynała imprezy grubo po dwunastej w nocy.
    Kiedy usłyszała dźwięk przekręcanego klucza, a potem rzucane kluczyki na szafkę w przedpokoju, spojrzała w stronę wejścia do łazienki. Wiedziała, kto zaraz pojawi się w progu i nie myliła się. Zlustrowała Jacksona uważnym spojrzeniem, kiedy otworzył drzwi, opierając się o framugę. Octavia również na niego spojrzała unosząc w górę jedną brew. Chwyciła kieliszek z winem, pociągając łyk. Alkohol nieco drażnił jej gardło, ale zapewne nie tak mocno, jak trunek którym raczył się Jack. Wiedziała, że wiadomość, którą mu wysłała, była dziecinna z jej strony, ale jego zachowanie godzinę wcześniej też było dziecinne. I kretyńskie wręcz. Wiedziała też, ze raczej nie usłyszy z jego ust słowa przepraszam i w sumie nawet tego nie oczekiwała. Jackson Howard nigdy nie przepraszał.
    Kiedy opuścił łazienkę, Octavia chwilę później wyszła z wanny, owijając się szczelnie ręcznikiem. Poprawiła makijaż, który na szczęście całkiem dobrze się trzymał, po czym ruszyła do sypialni, a potem garderoby. Wybrała szybko ubranie, które na siebie nałożyła. Ubrana już w czarną sukienkę i wysokie szpilki, wyszła z sypialni, przechodząc do salonu, gdzie uraczyła Jacksona jedynie spojrzeniem. Widziała zaskoczenie na jego twarzy, ale udała, że w ogóle nie zwróciło jej uwagi.
    — Wychodzę — poinformowała go jedynie, nakładając na ramiona skórzaną kurtkę. odgarnęła włosy, zarzucając je na plecy.
    — Dziewczyny po mnie przyjechały — dodała, nie chcąc go pozostawiać jedynie z domysłami, bo spodziewała się, że gdyby nie powiedziała z kim idzie, Jackson dopowiedziałby sobie całą resztę.

    OdpowiedzUsuń
  23. Oczywiście, że chciała mu zrobić na złość. Jeśli Octavia chciała i się postarała, potrafiła być złośliwa zołzą, która myślała tylko i wyłącznie o sobie. To była taka jej gorsza cecha, która nieczęsto się pojawiała, ale bywały momenty, takie jak ten na przykład. Kiedy Jackson do niej podszedł i chwycił ja za nadgarstek, spojrzała na niego ponownie, unosząc głowę w górę. Oboje grali sobie na nerwach, nawet w takiej sytuacji jak ta. Jackson nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo Octavia pragnęła, aby kazał jej zostać. Nie żeby ją prosił, ona chciała, żeby kazał jej zostać, żeby nigdzie jej nie wypuszczał. Ale on tego nie zrobił, za to złośliwie puścił jej rękę i odszedł w stronę kanapy, racząc się alkoholem i mówiąc, że może po niego zadzwonić jak coś.
    Prychnęła nieco z pogardą na jego słowa. Przecież bardzo dobrze wiedział, że potrafi sobie poradzić sama.
    — Dziękuję za troskę, ale chyba poradzę sobie sama — odparła, spoglądając na niego. Ten jego uśmieszek, który pojawił się na jego twarzy... Niewiele myśląc, podeszła do blondyna, stając na przeciw niego. Zlustrowała go uważnym spojrzeniem, po czym pochyliła się, muskając delikatnie jego usta. Cóż, uwielbiała mu robić na złość.
    — Ah tak? Masz już pomysł, kto to będzie? — zapytała, po czym wyprostowała się. Poprawiła materiał sukienki, ściągając ja nieco w dół, ale i tak niewiele to dało. Sukienka kończyła się gdzieś w połowie jej ud, mocno przylegając do ciała.

    OdpowiedzUsuń
  24. — Bardzo się cieszę z tego powodu. Że przynajmniej choć w to nie wątpisz — mruknęła zaczepnie w odpowiedzi. Ona również nie potrafiła odpuścić, jakby nagle wstąpił w nią jakiś złośliwy duch, jednak robienie mu na złość dawało jej dużo frajdy. Kiedy już się poprawiła, niespiesznie ruszyła e stronę drzwi, po drodze łapiąc jeszcze torebkę. I tak była już spóźniona kilka dobrych minut, nie chciała żeby zbyt długo na nią czekały. W końcu, jakieś tam pozwolenie na wyjście ze strony Jacksona dostała, tak to zrozumiała. Zdziwiła się więc dość mocno, kiedy to jego ręka znalazła się na drzwiach, powstrzymując Octavię przed wyjściem. Kilkukrotnie szarpnęła za klamkę, ale i tak nic to nie dało. Blondyn był wyraźnie zdenerwowany, i zbyt silny, z łatwością uniemożliwił jej wyjście. Przebiegł ja dreszcz, kiedy usłyszała jego słowa. Jego głęboki głos aż za bardzo na nią działa i docierał do najgłębszych zakamarków ciała i umysłu Octavii.
    — Przecież Ci mówiłam, że idziemy z dziewczynami do baru — odparła, nadal stając odwrócona do niego plecami. Zrobiła to dopiero e momencie, kiedy obrócił ja twarzą do siebie. Spojrzała Jacksonowi równie głęboko w oczy, chwilę później opierając się plecami o chłodne drewno za sobą. Grali w ich chorą grę, gdzie żadne nie potrafiło odpuścić. Robili sobie na złość, równocześnie nakręcając się na siebie, jakby nie umieli postąpić zupełnie inaczej.
    Wciągnęła głęboko powietrze w płuca, kiedy poczuła na ciele rękę Jacksona, która niespiesznie sunęła po jej udzie. Teraz to on się z nią drażnił, jak ona jeszcze chwilę temu.
    — Jakbyś nie był takim kretynem, to może powiedziałabym, że to dla Ciebie. Może potem mógłbyś się tego pozbyć — rzuciła, patrząc na niego. Starała się nie pokazywać, jak bardzo działa na nią jego dotyk, choć Jackson był tego pewnie świadomy. Bo gdyby nie był, pewnie by teraz nie stał tuż przed nią. Przełknęła ślinę, wzdychając cicho. — O dziwo, bardzo dobrze wiem, jaka to odległość — odpowiedziała cicho.

    OdpowiedzUsuń
  25. — A jak Ci powiem, że nikogo nie będzie? — zapytała. Nie potrafiła powiedzieć, czemu nie mogą siąść i porozmawiać normalnie. Wyjaśnić sobie wszystkiego jak normalni ludzie. Za to uwielbiali grać w dziwna grę, robiąc sobie na złość i wkurzająca się jeszcze bardziej. Mimo wszystko, podobało jej się to, że Jackson zrobił się taki władczy, kiedy pokazywał, że gdy tylko chce, Octavia ulegnie mu bez zastanawiania się. Wiedział, jak wykorzystać ruch, jak sprawić by straciła dla niego głowę. Właśnie teraz tak robił, owijał sobie Octavię w okoł palca bez żadnego wysiłku, a ona ulegała mu z nieukrywaną ochotą.
    — Myślę, że zrobisz co będziesz tylko chciał — powiedziała. Gdy jego place zacisnęły się na materiale sukienki, a on zmniejszył odległość między nimi, Octavia poddała się już całkowicie. Mógł z nią robić co tylko chciał. Słysząc ton jego głosu, skinęła grzecznie głową, nie depcząc się z nim jak jeszcze chwilę temu.
    Gdy Jackson ją pocałował, oddala pocałunek rośnie mocno, by chwilę później kiwnąć delikatnie głową na jego słowa. Nawet nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo jej się to wszystko podobało. Odepchnęła się ręką od drzwi, napierając całym swoim ciałem na Jacksona, tym samym dając mu znać, że może z nią zrobić co tylko chce. Zaśmiała się cicho, na moment odrywając się od ust blondyna.
    — Seks na zgodę? Tak to sobie uknułeś? — zapytała, oplatając jego szyję swoimi rękami.

    OdpowiedzUsuń
  26. Przecież znała Jacksona nie od dziś i wiedziała, jak potrafi zamieść wszystko pod dywan, pozbyć się niewygodnych spraw, które akurat nie były mu na rękę. Tak było właśnie teraz - zamiast porozmawiać jak normalni ludzie, wyjaśnić sobie wszystko i powiedzieć o swoich obawach, oni robili zupełnie co innego. Omijali niewygodne tematy, chowali je gdzieś głęboko w nadziei, że już nigdy nie będą musieli do nich wracać. To nie było normalne zachowanie, Octavia o tym bardzo dobrze wiedziała, ale jakoś też nie brała się za to, żeby zacząć rozmawiać, może gdzieś w podświadomości wiedząc, że Jackson nie potrafi rozmawiać o swoich emocjach i uczuciach.
    Potrafił za to bardzo dobrze sprawić, aby ona mu się poddała i grzecznie wykonywała wszystko, o co poprosi. Był manipulantem, wiedziała to, a mimo wszystko pozwoliła, by owinął ja sobie w okoł palca.
    — Widzę, że Ty masz wszystko już zaplanowane. W jakiś sposób podobają mi się te... Przeprosiny. Chociaż, słownie też bym je przyjęła — powiedziała, kiedy Jackson oderwał się na moment od jej ust.
    Z łatwością oplotła go nogami w pasie, kiedy ja podniósł. Jego ciepły oddech drażnił skórę Octavii, na której pojawiła się gęsią skórka. Sama Octavia czuła, jak z każdą kolejną sekunda robi jej się coraz ciepłej.
    — Myślę, ze raczej zrozumieją moja nagła nieobecności — wyjaśniła, uśmiechając się przy tym lekko. Cóż, impreza kusiła ja bardzo, ale zdecydowanie chyba wolała zostać w domu w towarzystwie Jacksona.

    OdpowiedzUsuń
  27. Dziękuję bardzo za cieplutkie przywitanie! Chętnie wpakuję moją kruszynkę w jakąś ciekawą historię z Twoim panem. Tym bardziej, że mamy świetny punkt zaczepiania w postaci Octavii, z którą Fab przyjaźni się od dzieciaka. Co Ty na to? W razie czego, zapraszam na maila (:

    Fabiola

    OdpowiedzUsuń
  28. — Ale również przyjemne — powiedziała, również spoglądając na Jacksona. Wiedziała, jak trudne dla niego jest przeproszenie. Przecież on nigdy tego nie robił - nikogo nie przepraszał, bo to nie w jego stylu. Jeśli już, to ktoś przepraszał jego, nigdy w drugą stronę. Potrafił za to przepraszać bez słów i wychodziło mu to całkiem dobrze, to Octavia na pewno musiała przyznać, ale ona również ceniła mocno te słowne przeprosiny i gdzieś tam w głębi duszy wiedziała, że przyjdzie czas, kiedy Jackson ją przeprosi. Tak normalnie, po ludzku, a nie poprzez pieszczoty i pocałunki. Że nauczy się tego słów i może w jakiś sposób przestanie się go bać. Że może też dorośnie, a nie będzie zachowywał się jak przysłowiowy Piotruś Pan, który widocznie dał się usidlić.
    Byli zupełnie inni, niczym ogień i woda. Octavia była zdecydowanie tą połową w ich związku, która stąpała mocno po ziemi, patrzyła przyszłościowo i miała jakiś plan na swoje życie. Chciała, żeby układało się wszystko po jej myśli, jednak przy Jacksonie mogła spodziewać się wszystkiego. On za to był w gorącej wodzie kąpany, pragnący doświadczyć wszystkiego i wręcz niemożliwego; Octavia pokazywała mu, że spokojne życie też może być fajne i niekoniecznie trzeba od siebie wymagać niemożliwego. W jakiś sposób temperowała jego chaotyczny charakter, a on się temu poddawał. Czy w jakiś sposób go zmieniła? Może trochę, ale wiedziała, że nigdy nie sprawi, że Jackson Howard zmieni się całkowicie.
    Kiedy znaleźli się w sypialni i posadził ją na komodzie, nawet nie przejęła się zepchniętą ramką, gdzie było zdjęcie całej jej rodziny. Cóż, kupi nową, nic wielkiego przecież się nie stało. Westchnęła z nieukrywaną rozkoszą, kiedy blondyn wplótł jedną rękę w jej włosy a drugą sunął powoli po ciele. Nigdy nie spodziewała się tego, że kiedykolwiek straci dla kogoś głowę. Że ktoś tak mocno wkradnie się w jej życie, że już nie będzie potrafiła sobie wyobrazić, że mogłoby być inaczej. Kiedy na początku wakacji zrozumiała, że zaczyna czuć coś do Jacksona, cholernie się tego przestraszyła. Bała się tego, że ten ją od siebie odepchnie i urwie kontakt, traktując jak jedną z wielu. Dlatego uciekła, w Paryżu zatracając się w romans z Fabienem, ale to nie było to. To nie był ten dotyk, to nie były te pocałunki, które wręcz rozpalały ją od środka.
    Słysząc słowa Jacksona, uśmiechnęła się lekko, składając przy tym delikatny pocałunek na jego ustach, po czym odsunęła głowę w tył, przyglądając mu się z uwagą. Przejechała dłonią po jego policzku, zatrzymując ją na szyi chłopaka, którą pogładziła delikatnie.
    — Obiecaj, że się nie przestraszysz, jak to powiem — powiedziała, próbując nie roześmiać się, widząc jego zaskoczoną minę. Przybliżyła usta do jego ucha, składając na nim lekki pocałunek. — Jack bo... bo ja Cię kocham, jak szalona. Nigdy czegoś takiego nie czułam, jak z Tobą — powiedziała cicho. Czuła, jakby nagle ktoś zabrał z jej ramion ciężar, który od dłuższego czasu jej ciążył. Nie sądziła, że wypowiedzenie tych słów będzie dla niej takie trudne. Odsunęła się, by ponownie spojrzeć na twarz Jacksona. Tak naprawdę nie spodziewała się tych samych słów z jego strony, jednak ona musiała je powiedzieć, nie mogąc już dłużej trzymać ich głęboko w sobie.

    OdpowiedzUsuń
  29. Octavia nie była od tego, aby mówić Jacksonowi, jak ma postępować. Był dorosły, miał własny rozum i potrafił podejmować decyzje. To, że czasami wydawały się być one pochopne i podjęte zbyt szybko, było dla Octavii czymś normalnym. I jej się zdarzało, że podjęła jakąś decyzję zbyt szybko, bez przemyślenia, czy to aby na pewno dobry pomysł.
    Uwielbiała w Jacksonie to, że potrafi być spontaniczny. Czasami wydawał jej się niczym dziecko - robił to, na co miał ochotę, nie zastanawiając się nad konsekwencjami. Octavia była zupełnie inna. Trzeźwo myśląca, nie często pozwalająca sobie na spontaniczność, za wszelką cenę starająca się uniknąć problemów. Może to dlatego wybrała studia prawnicze - bo wydawały jej się one poważne, tak samo jak i ona czasami bywała. Mimo, iż miała dopiero dwadzieścia lat, niejednokrotnie słyszała, że jest zbyt poważna jak na swój wiek. A ona już po prostu taka była i nie potrafiła sobie wyobrazić, by mogła się zmienić. W jakiś sposób, nieco pokraczny, ale dopełniali się z Jacksonem, równoważyli jakoś swoje charaktery, które oczywiście do najłatwiejszych nie należały.
    Wiedziała, że Jack nieczęsto słyszał te słowa. Sam ich prawdopodobnie nigdy nie wypowiadał, ale Octavia tak naprawdę nie oczekiwała, że je powtórzy. Że powie, że też ją kocha. Owszem, zawróciła mu w głowie, jak to niejednokrotnie mówił, ale nigdy otwarcie nie powiedział, co do niej czuje, a ona sama chyba wolała nie wiedzieć. Było jej dobrze ze świadomością, że coś dla niego znaczyła, bo przecież gdy tak nie bylo raczej nie zgodziłby się na związek, a w sumie to sam nie zapytałby czy Octavia z nim będzie.
    Uniosła głowę, spoglądając na Jacksona. Był zaskoczony jej słowami, dokładnie wiedziała, że tak będzie. Totalnie się tego nie spodziewał, a Octavia uświadomiła sobie, że chyba ten moment nie był najlepszy na takie wyznanie i że chyba w ogóle nie powinna tego mówić. Jednak, już w żaden sposób nie mogła tego odkręcić. Nie mogła zamienić tego w żart, jak zazwyczaj robił Jackson, kiedy wszystko zaczynało się komplikować.
    — Nie bierz tego do siebie. Głupio zrobiłam, że Ci to powiedziałam — mruknęła, zanim zdążył ją pocałować, a kiedy to zrobił, przyciągnęła go za koszulę jeszcze bliżej do siebie

    OdpowiedzUsuń
  30. Wiedziała, jak to wszystko wygląda ze strony Jacksona. Że on bardziej zwraca uwagę na czyny i gesty, a słowa są mało ważne. Dla Octavii natomiast liczyły się te dwie rzeczy, słowa również miały dla niej ogromną wartość. Nie mogła ukryć, nawet sama przed sobą, że nieco się wystraszyła jak odebrał jej słowa. Tak naprawdę i ona sama nieczęsto ich używała i nie przypominała sobie, aby przed Jacksonem wypowiedziała te słowa jakiemukolwiek innemu chłopakowi.
    Uśmiechnęła się delikatnie na jego słowa. Tak właśnie się przy nim czuła - wyjątkowo. Wcześniejsze związki Octavii były... zwyczajne i takie prostolinijne. Takie, jakie można zazwyczaj spotkać na swojej drodze. A przy Jacksonie nigdy się nie nudziła i związek z nim był prawdziwym rollercoasterem emocji, co bardzo się Octavii podobało. Nie było nudno i zwyczajnie, było właśnie wyjątkowo.
    Spojrzała na niego, śmiejąc się cicho na jego ostatnie słowa. Miał trochę racji, była szalona, ale to wszystko przez niego.
    — No, trochę oszalalam. Ale zupełnie mi to nie przeszkadza, Tobie chyba też nie — powiedziała, po czym pocałowała go, przygryzając jego wargę. Korzystając z tego, że Jack był tak blisko, sięgnęła rękami do guzików jego koszuli, którą zaczęła niespiesznie rozpinać. — Chciałam tak tylko przypomnieć, bo przed tym jak się pokłóciliśmy, mówiliśmy coś o deserze — zagadnęła niby niewinnie, odpinając do końca wszystkie guziki. Wsunęła ręce pod materiał ubrania, sunąc palcami w górę ciała Jacksona. W końcu, po dłuższej chwili pozbyła się niepotrzebnej części garderoby chłopaka.

    OdpowiedzUsuń
  31. Wręcz poczuła ten jego uśmiech, który zagościł na twarzy Jacksona. Wiedziała bardzo dobrze, jak zawrócić mu w głowie. Wystarczyło z jej strony kilka słów, zwykła propozycja a Jack nie zastanawiał się długo. Można uznać, że oboje oszaleli, stracili do siebie nawzajem głowy, ale trzeba było przyznać, że obojgu się to podobało, jak wyglądało ich życie. Octavia nie raz przekonała się, że wiele znaczy w życiu Jacksona, jeszcze w czasach, kiedy byli tylko przyjaciółmi. Jako jedna z nielicznych znała go od drugiej strony, tej bardziej łagodniejszej i takiej zwyczajnej. Dla niej potrafił w jakiś sposób się zmienić i pokazać, że również potrafi zadbać o drugą osobę, choć nie często to pokazywał. Był zupełnie inny, kiedy byli tylko we dwoje; spokojny, wesoły i momentami Octavia miała wrażenie, że gdy na nią patrzy, to jego spojrzenie się zmienia. Nieco łagodnieje, choć zazwyczaj w jego błękitnych oczach tańczą niebezpieczne ogniki. Potrafił o nią zadbać, sprawić, że za każdym razem czuła się tą, na którą chce patrzeć już zawsze i że nie chce jej wypuścić ze swoich rąk.
    Octavia w sumie nadal nie potrafiła się nadziwić, że to pożądanie między nimi nie gaśnie, jest stale a czasami nawet miała wrażenie, że się zwiększa. Uwielbiała czuć na sobie ręce Jacksona. Uwielbiała, gdy patrzył na nią tak jak teraz, z tymi niebezpiecznymi ognikami czającymi się w oczach. Z tym pożądaniem, które rosło z każdą kolejną sekundą. Mogła zrobić mu na złość, zostawić go samego na całą noc i dobrze się bawić, ale kiedy tylko zaczął ją dotykać, wiedziała, że jest na przegranej pozycji. Nie potrafiła odmówić Jacksonowi, miał w sobie ten urok, któy potrafił bardzo dobrze wykorzystać.
    Jego dotyk ją parzył. Czuła, jak skóra wręcz ją piecze, ale było to jedno z najprzyjemniejszych uczuć w jej życiu. Była cholerną szczęściarą, że mogła go mieć tylko dla siebie. Że tylko ją pożądał, tylko ją dotykał i całował. Miała go na wyłączność i miała nadzieję, że tak już będzie zawsze. Mruknęła cicho, odchylając lekko głowę w tył, kiedy usta Jacksona zsunęły się na jej szyję i dekolt. Nawet nie przeszkadzało jej to, że gdzieniegdzie pozostawiał po sobie delikatne ugryzienia.
    — Mhm — odparła cicho, kiedy padla propozycja przeniesienia się na łóżko. Tak, to był zdecydowanie dobry pomysł. Kiedy z łatwością ją podniósł, instynktownie oplotła go ponownie nogami. Odwzajemniła pocałunek, odrywając się od niego w momencie, kiedy posadził ją na łóżku, a sam się nad nią pochylił. Uśmiechnęła się, jakby właśnie wygrała największą wygraną na loterii. Cholernie jej się to podobało, gdy mówił, że jest tylko jego. Jego lekko zachrypnięty głos powodował u Octavii lekkie drżenie, ale w żaden sposób jej to nie przeszkadzało.
    — Podoba mi się, jak tak mówisz — przyznała z uśmiechem. Chwilę później uniosła się na łokciach, składając pocałunek na ustach Jacksona. Przygryzła lekko jego wargę, nieco zaczepnie, jakby chcąc go zachęcić do dalszej zabawy.

    OdpowiedzUsuń
  32. Sam ją w sumie tego nauczył. Kiedy pierwszy raz zaczęła odpowiadać na jego zaczepki, zobaczyła, że jemu również się to podoba, a więc nie widząc sprzeciwu ze strony Jacksona, zaczęła to robić za każdym razem. Lubiła patrzeć, jak przez jego ciało przebiega przyjemny dreszcz, któremu się poddaje. Jak pragnie więcej i robi się niecierpliwy. Uwielbiała go testować, patrzeć jak długo wytrzyma, jak długo może przeciągać takie chwile w nieskończoność. Zazwyczaj starał się wytrzymać długo, ale czasami się poddawał a Octavia wówczas cieszyła się z tego, że nie tylko ona tak łatwo mu się poddaje i w jakimś stopniu jest od niego zależna.
    Podążyła spojrzeniem za Jacksonem, który nieskrępowanie wyznaczał sobie ścieżkę po jej ciele. Z każdym pocałunkiem i kolejnym dotykiem sprawiał, że robiło jej się coraz cieplej, pragnęła go jeszcze bardziej. Drażnił się z nią, powoli schodząc coraz niżej.
    — Jesteś okropny — skwitowała z uśmiechem, kiedy po raz kolejny delikatnie przygryzł skórę na jej udzie, a jego palce jakby całkiem przypadkiem zawadziły o jej kobiecość. Octavia również nie miała zamiaru ukrywać, że też robi się coraz bardziej niecierpliwa, ale nie mogła sobie odmówić tej przyjemności, jaką dostarczał jej Jackson. Słysząc jego słowa uśmiechnęła się lekko, przeciągając nieco tą chwilę.
    — Jestem Twoja, Jack. Zawsze byłam — powiedziała w końcu, uśmiechając się lekko. Przecież to było oczywiste chyba od pierwszej chwili, kiedy jeszcze nie byli ze sobą. Nienawidziła kiedy koło niego kręciły się jakieś dziewczyny. Albo jak z jakąś się spotykał. Czuła wówczas ogromną złość i nienawiść, ale nie do niego. Zazwyczaj te uczucia były kierowane do tych dziewczyn, które miała ochotę wręcz rozszarpać.
    Nieco zakręciło jej się w głowie, kiedy palce Jacksona zaczęły się w niej zwinnie poruszać. Z nikim, tak jak z nim, nie czuła się tak dobrze. Jackson jak nikt inny wiedział dokładnie, co lubi Octavia i jak sprawić, żeby chciała jeszcze więcej. Jako jeden z niewielu zechciał poznać jej upodobania, a nie sprawić, żeby tylko jemu było dobrze. Jęknęła cicho, wprawiając ciało w ruch, dostosowując się do niego. Kiedy się nad nią pochylił, mimowolnie wplątała rękę w jego jasne włosy. Poczuła, jak jej oddech przyspiesza z każdą sekundą i jego ruchami. Pociągnęła delikatnie jego włosy, spoglądając na niego.
    — Jack, proszę — powiedziała zachrypniętym głosem. Przez jej ciało przeszedł kolejny dreszcz, a sama Octavia już się nie powstrzymywała. Opadła na plecy, poddając się całkowicie. Przymknęła oczy, przystawiając rękę do ust, tłumiąc tym samym przekleństwo w swoim ojczystym języku. Teraz mógł z nią zrobić co tylko chciał, była cała jego.

    OdpowiedzUsuń
  33. Oboje uwielbiali doprowadzać się na skraj, sprawdzać swoje granice i to, jak wielką mają cierpliwość. Ona również uwielbiała się z nim droczyć i robić mu na złość, choć oboje długo zazwyczaj nie wytrzymywali. Oboje wiedzieli, jakiś gestów użyć względem siebie, żeby jeszcze bardziej stracić cierpliwość i zachłannie się do siebie dobrać.
    Spojrzała na niego z pożądaniem, kiedy odsunął się i zrzucił z siebie resztę ubrań, które w tej chwili były najmniej potrzebne. Mierzyła go uważnym spojrzeniem, badając jego ciało uważnym spojrzeniem. Uwielbiała go, byłam w nim wręcz zatracona. Gdy ponownie się nad nią znalazł, przyciągnęła go blisko siebie. Spomiędzy jej warg wydobył się cichy jęk rozkoszy, kiedy poczuła go w sobie. Miała wrażenie, że są wręcz idealnie do siebie dopasowani, a każde kolejne zbliżenie dawało jej pewność, że tak jest. Każdy jego dotyk sprawiał, że pragnęła więcej i więcej, nie mogąc się również powstrzymać od dotykania ciała Jacksona. Błądziła więc dłońmi po jego ciele, tak jak on badając każda krzywiznę czy zagłębienie. Odwzajemniła pocałunek, ignorując całkowicie jego pytanie. Przecież to było oczywiste, że seks z nim był o wiele lepszy niż najlepszy deser. Tak jak Jackson wcześniej, tak teraz Octavia zsunęła się z pocałunkami najpierw na jego żuchwę, a później na szyję, gdzieniegdzie przygrywając skórę i pozostawiając po sobie zaczerwienione ślady. Oplotła go mocniej nogami, sprawiając tym samym, aby wszedł w nią jeszcze mocniej. Jeknęła, zaciskając palce na jego szyi.

    OdpowiedzUsuń
  34. Jackson wiedział bardzo dobrze, jak wkupić się w łaski Octavii i sprawić, żeby wybaczyła mu wszystkie głupstwa które zrobił, czy też powiedział. Ona była zdecydowanie zbyt dobra dla niego, ale prawda była taka, że nie potrafiła się na niego długo gniewać, choć czasami chciała mu zrobić na złość i nie poddać się tak łatwo jego dotykowi czy też słodkim pocałunkom, nie była jednak w stanie. Spojrzała na niego rozbawiona, kiedy oboje opadli na łóżko obok siebie. Podłożyła rękę pod głowę, poprawiając się nieco.
    — Wiesz dokładnie, że nie potrafię się na Ciebie gniewać. Doceń to, Howard, bo nie każdy ma takie szczęście — powiedziała, po czym przekręciła się na brzuch, spoglądając na blondyna nieco z góry. Pocałowała go delikatnie, po chwili odsuwając się nieco. — Takie przeprosiny to ja mogę mieć zawsze — odpowiedziała, posyłając mu uśmiech. Gdzieś w oddali usłyszała dzwonek telefonu, więc chcąc nie chcąc ruszyła się ze swojego miejsca. Kiedy odebrała telefon, dostała niemały ochrzan od swoich koleżanek, ale wiedziała, że prędzej czy później wybaczą jej to, że wystawiła je i nie zjawiła się na imprezie. Pożegnała je słowami, że zobaczą się na uczelni i wszystko im wyjaśni, po czym wróciła do łóżka, bo nie miała najmniejszego zamiaru już dzisiaj nigdzie się ruszać.

    Tak jak obiecała, po weekendzie, który spędziła swoją drogą bardzo przyjemnie, spotkała się z przyjaciółkami tuż przed rozpoczęciem zajęć, które bardzo intensywnie wypytały ją o to, czemu zrezygnowała z imprezy. Cóż, nie były zbytnio zadowolone z tego, że Octavia zostawiła je dla chłopaka, który w ramach przeprosin zamiast kupić jej kwiaty i zabrać na kolację, wybrał opcję zaciągnięcia jej od razu do sypialni, ale zgodnie stwierdziły, że to jej związek i to ona decyduje, jakie formy przeprosin bardziej jej się podobają.
    — Kolacje są nudne. Nawet nie wiecie, jak Jack potrafi przeprosić — mruknęła z tajemniczym uśmiechem, upijając łyk kawy z papierowego kubka. Za to wszystkie dziewczyny zgodnie wywróciły oczami, jednak uśmiechnęły się przy tym. Blanchard spodziewała się, że większość słyszała, co potrafi Jackson Howard.
    — Jesteś cholernie pokręcona, Blanchard. Nigdy nie powiedziałabym, że ty i Howard zostaniecie parą — Katie Jacobson spojrzała na nią uważnie, na co Octavia wzruszyła jedynie ramionami. — Świat jest pełen niespodzianek — stwierdziła, spoglądając na zegarek, który spoczywał na jej nadgarstku. Zebrała dość szybko swoje rzeczy, żegnając się z przyjaciółkami, bo miała niewiele czasu do rozpoczęcia zajęć, a wiedziała, że nie może się na nie spóźnić, ponieważ dzień rozpoczynała wykładami z profesorem, który nie tolerował spóźnień u swoich studentów.
    Pomimo tego, że w weekend czuła się dobrze i już praktycznie zapomniała o tym, że męczyła ją choroba, tak dzisiaj znów czuła się nieswojo. Ignorowała jednak fakt, że coś może się dziać, zrzucając to wszystko na stres i ostatnio zabiegany tryb życia. Na zajęcia dotarła kilka minut przed rozpoczęciem, w pośpiechu wyciągając laptopa i odpalając program, gdzie notowała wszystkie najważniejsze rzeczy. Przed nią było jeszcze kilka długich godzin, które miała spędzić na uczelni. Wyciszyła telefon, kładąc go zaraz obok laptopa, po czym dopiła resztkę chłodnej już kawy.
    Ostatnią rzeczą, jaką zapamiętała Octavia było wyjście do ubikacji, bo nagle w środku zajęć poczuła, jak robi jej się słabo. Jej nieobecność zainteresowała profesora, który wysłał do damskiej ubikacji jedną ze studentek, żeby zobaczyła, co też stało się przyczyną długiej nieobecności Blanchard. To, że zostawiła wszystkie swoje rzeczy na auli było dość podejrzane. Kiedy więc Octavia została znaleziona nieprzytomna w ubikacji, nagle na uniwersytecie zapanowało wielkie poruszenie, a karetka też przybyła dość szybko, kiedy operator został poinformowany o tym, że Blanchard choruje na cukrzycę. Udało jej się odzyskać przytomność w karetce, kiedy pochylała się nad nią ratowniczka. Ze spokojem wyjaśniła, że Octavia straciła przytomność i właśnie jadą do szpitala.

    OdpowiedzUsuń
  35. — Brałaś dziś insulinę, kochanie? — przyjemny, kobiecy głos zwrócił uwagę Octavii, która kiwnęła głową, dając tym samym odpowiedź że tak. Zawsze brała, zawsze pamiętała o lekach. — Zrobimy wszystkie badania, żeby dowiedzieć się, co takiego się stało, że straciłaś przytomność — na kolejną wiadomość Blanchard również kiwnęła lekko głową, przymykając oczy. Czuła się cholernie zmęczona.
    Tak jak wspomniała pani ratownik, kiedy przyjechała do szpitala, personel zajął się nią dość szybko, wypytując o wszystko. Zmierzyli jej cukier, pobrali krew do badań i podłączyli do tych wszystkich dziwnych maszyn, które uporczywie pikały, przyprawiając Octavię o ból głowy. Oparła głowę o niewygodną, szpitalną poduszkę, wlepiając spojrzenie w sufit. Nie mogła zadzwonić nawet do Jacksona czy też mamy, bo wszystkie jej rzeczy zostały na uczelni. Westchnęła zrezygnowana, odwracając głowę w stronę wejścia. Oprócz niej na sali leżała również starsza kobieta, która wyglądała, jakby spała.

    OdpowiedzUsuń
  36. Sama nie wiedziała, co się takiego stało, że straciła przytomność i znalazła się w szpitalu. Cieszyła się jednak, że zobaczyła jakaś znajomą twarz, że Jackson znalazł się tuż obok. Skrzywiła sie nieco, kiedy ustami musnął jej czoło, które nieco ja bolało, przy upadku musiała się w nie solidnie uderzyć. Nadal nieco kręciło jej się w głowie i było jej jakoś dziwnie, tak nieswojo. Zmusiła się do lekkiego uśmiechu, a może bardziej wyszedł z tego grymas, i wiedziała już, że w żaden sposób to nie pocieszy ani nie uspokoi Jacksona. Spojrzała na niego uważnie, wzdychając przy tym cicho.
    — Nie wiem, poszłam do łazienki i zemdlałam — powiedziała, wzruszając przy tym ramionami. Nie miała zielonego pojęcia, co się takiego stało, że nagle straciła przytomność i znalazła się w szpitalu. — Może spadł mi cukier, a ja tego nie odczułam. Czasami może się tak zdarzyć. Ale wszystko okej, muszę poczekać tylko na wyniki badań — dodała, chcąc w jakiś sposób uspokoić Jacksona, który wyglądał na zmartwionego cała sytuacją. Nie dziwiła mu się, sama będąc na jego miejscu pewnie zachowywała by się tak samo.
    — Nie martw się, Jack. To nic wielkiego, przecież żyję —  dodała, zmuszając się do kolejnego uśmiechu w nadziei, że ten już będzie trochę bardziej weselszy. Chwyciła Jacksona za rękę, ściskając ja nieco. Naprawdę nie chciała go martwić, nie chciała żeby bał się, że mogło jej się coś stać.
    — Jack, nie zadzwoniłeś do mojej mamy, prawda? — zapytała, łudząc się na twierdzącą odpowiedź z jego strony. Miała cicha nadzieję, że Eva o niczym nie wie i w spokoju siedzi w pracowni.

    OdpowiedzUsuń
  37. — Cholera — powiedziała cicho, pod nosem, ale jakby bardziej do siebie. Wiedziała, że jej matka za niedługo pewnie będzie w szpitalu, poruszona cała ta sytuacja. Że rzuci wszystkie swoje ważne rzeczy i czym prędzej będzie chciała się znaleźć koło Octavii, nie mogąc zostawić jej samej. Eva była przewrażliwiona, jeśli chodziło o chorobę jej córki, która mimo że była pod stałą kontrolą, to zawsze napawała kobietę jakimś strachem.
    — Będzie niemały cyrk — odparła, wyobrażając sobie przestraszona Evę Blanchard, która za jakiś czas pewnie wyparuje na salę. Spojrzała na Jacksona, nie mogąc być zła na to, że zadzwonił do jej matki. Chciał przecież jak najlepiej.
    — Czasami się zdarza, że ludzie mdleją — powiedziała, zbywając to wzruszeniem ramion. Zachowywała się dokładnie tak samo jak Jackson, kiedy to on znalazł się w szpitalu. Nawet z tyłu głowy miała to, aby wypisać się na własne żądanie, bo nie spodziewała się, aby to było coś wielkiego. Dlatego też kiedy do sali weszła lekarka, poprawiła się na łóżku, oczekując informacji, że nic takiego jej się nie stało, ot, zwykle omdlenie i za chwilę wypiszą ja do domu z zaleceniami, że ma odpoczywać kilka dni. Jednak, kiedy usłyszała informacje, poczuła jak serce podchodzi jej do gardła, s ciśnienie skacze do góry. Nawet maszyna monitorująca jej parametry to wyczuła. Octavia nie odezwała się ani słowem, będąc w niemałym szoku. Spoglądała na lekarkę, która po chwili opuściła sale, informując ja, że za niedługo pojawi się pielęgniarka i wezmą ja na badanie usg. Zadrżała, kiedy Jackson zabrał swoją dłoń. Był zły i zszokowany informacja, która przed chwilą usłyszał. Octavia nadal nie mogła zrozumieć, jak do tego wszystkiego doszło.
    — Jackson ja... — przerwała, nie wiedząc co powiedzieć. — Ja nie wiem jak to się stało, naprawdę. Przecież wiesz, że biorę tabletki — przymknęła oczy, przeczesując palcami włosy. Miała wrażenie, że to tylko głupi żart.

    OdpowiedzUsuń
  38. Octavia była skołowana całą ta sytuacją, nie mogła nadal zrozumieć tego, co właśnie usłyszała. Zachodziła w głowę kiedy do tego doszło, ile minęło czasu od jej ostatniej miesiączki. Owszem, zauważyła, że okres nie przyszedł w odpowiednim czasie, ale zrzuciła całą winę na to, że ostatnio miała dużo stresu i to był główny problem. Pewnie prędzej czy później pomyślałby o ciąży, ale nie teraz, nie e tej chwili. Otworzyła oczy, spoglądając na Jacksona. Chciało jej się płakać, bo była tym wszystkim przerażona. Przerażało ja zachowanie Jacksona i to, że w sumie została z tym wszystkim sama. Jego wściekłość chyba sięgnęła zenitu, a Octavia błądziła za nim wzrokiem, próbując się uspokoić. — Jackson, proszę... — jeknęła wręcz, siadając na łóżku. Kolejne słowa ja zabolały, jak jeszcze nigdy. Nigdy nie wpadłaby na tak durny pomysł, jak złapanie go na dziecko. Przecież ona również nie planowała, aby w tak młodym wieku zostać matką. Słysząc kolejne oskarżenia w jej stronę, już nawet nie próbowała powstrzymać łez, które spłynęły po jej policzkach. Nie odpowiedziała nic na słowa Jacksona, nie była w stanie odeprzeć tego ataku, jak to zazwyczaj robiła. Otarła łzy, po czym zszokowana spojrzała w jego stronę. — Problemu?! — rzuciła wściekłe w jego stronę. Przecież mogła się spodziewać, że on uzna tą ciążę za problem. — Jackson! — zdążyła jeszcze rzucić w jego stronę, odprowadzając go spojrzeniem. Została sama, całkiem sama z natłokiem myśli i szokującą informacją, która obijała jej się po głowie niczym piłeczka. Kilka chwil po tym, jak Jackson opuścił salę, do pomieszczenia weszła jej zdenerwowana matka. Niemal od razu znalazła się przy łóżku Octavii, kiedy zobaczyła ja cała zapłakaną i roztrzęsioną. Młoda Blanchard pociągnęła nosem, spoglądając w stronę rodzicielki. Otarła łzy, bojąc się tego, co powie Eva, kiedy wyzna jej prawdę.
    — Już, już. Spokojnie. Co się stało, kochanie? Czemu Jackson był taki zdenerwowany, a ty płaczesz? — spokojny głos Evy działał wręcz kojąco. Octavia pozwoliła przytulić się matce, przez dłuższą chwilę nie odpowiadając na zadane pytania. Dopiero po chwili, nadal płacząc, powiedziała, że jest w ciąży. Spodziewała się, że matka również wpadnie w złość, ta jednak nadal za wszelką cenę uspokajała Octavię, mówiąc, że to przecież nic strasznego. Może dla niej, Octavii właśnie zawalił się świat.
    Niedługo potem przyszła pielęgniarka, która zabrała ją na wcześniej wspomniane badanie usg, a jej matka pojechała na uczelnię odebrać jej rzeczy. Octavia dostała wytyczne jak ma o siebie dbać, jakie lekarstwa przyjmować i że ma iść do swojego lekarza, który ustali nowa dawkę insuliny. W mieszkaniu znalazła się późnym wieczorem, wiedząc, że będzie tam zupełnie sama. Kilkanaście telefonów, które wykonała do Jacksona zostały nieodebrane. Wiadomości, które wysłała mu w niezliczonych wręcz ilościach zostały jedynie dostarczone. Zmęczona, opadła na kanapę w salonie, po dłuższej chwili wyciągając zdjęcia z badania. Nadal to wszystko wydawało jej się nieśmieszny żartem.

    OdpowiedzUsuń
  39. Octavia sama również nie wiedziała, jak się zachować. Miała miliony myśli w głowie, zastanawiała się, jak wybrnąć z całej tej sytuacji. Miała kilka wyjść, które w tym momencie wydawały jej się najrozsądniejsze, ale jedna z nich odrzuciła bardzo szybko. Nie byłaby w stanie usunąć ciąży, a Jackson również nie mógł jej do tego zmusić. To był ich problem, który musieli jakoś rozwiązać, ale jak na razie rozmowa z Howardem nie wchodziła w grę, bo skutecznie ignorował wszelkie próby kontaktu, który chciała nawiązać z nim Octavia. Spodziewała się tego, że nie będzie chciał z nią rozmawiać. Ba, pewnie wykorzysta okazję kiedy nie będzie jej w mieszkaniu i zabierze wszystkie swoje rzeczy, udając, że ta cisza to nie jego problem.
    Octavia wysłała mu tuziny wiadomości z prośbą, żeby porozmawiali na spokojnie, a on nie może udawać, że ten temat go nie dotyczy. Wiedziała, że chciał uciec od tego problemu jak najdalej, zamieść go pod dywan i wyciszyć sprawę, przecież jeszcze nie było za późno.
    Odczytała wiadomość od matki, że ona również nie potrafi skontaktować się z Jacksonem oraz, że jutro będzie u niej w domu, to porozmawiają i pomyślą, co zrobić.
    Octavia niespiesznie ruszyła do sypialni, gdzie położyła się do łóżka, choc długo nie potrafiła zasnąć, bo nadal czekała w nadziei, że może nagle w mieszkaniu pojawi się Jackson, z którym będzie mogła porozmawiać.

    OdpowiedzUsuń
  40. O dziwo udało jej się zasnąć, choć sen ten nie należał do spokojnych. Nie umiała znaleźć sobie miejsca, łóżko nagle zaczęło wydawać się za duże i zbyt puste, kiedy obok nie leżał Jackson. Zastanawiała się, gdzie aktualnie jest i co robi. Czy całkowicie już się od niej odciął i tak to teraz będzie wyglądać. Że będzie unikać ja za wszelką cenę. Naciągnęła na siebie kołdrę, zakrywając się wręcz cała, po czym zasnęła, jednak budził ja każdy, nawet najmniejszy dźwięk.
    Słyszała, jak Jackson wchodzi do mieszkania, jak stara się być najciszej jak tylko potrafi. Octavia nie odezwała się ani słowem, choć teraz już całkowicie się rozbudziła. Poruszyła się w momencie, gdy Jack wszedł do garderoby i zaczął brać wszystkie swoje rzeczy. Usiadła na łóżku, przyglądając mu się w ciszy. Cholernie bolał ją ten widok, bo nie sądziła, że kiedykolwiek go doświadczy.
    — Jack, porozmawiajmy — odezwała się w końcu, sama zaskoczona tym, że zdobyła się na odwagę. Chciała do niego podejść, przytulić się jak zawsze i zapewnić, że wszystko będzie dobrze, choć wiedziała, że nie może tego zrobić, dlatego też ciągle pozostawała na swoim miejscu.
    — To ósmy tydzień. Lekarka powiedziała, że... Że po prostu tak się zdarza. To jest ten niewielki procent, kiedy tabletki nie zadziałały. Wszystko mogło mieć na to wpływ — wyjaśniła, spoglądając na niego z uwagą. Irytowało ją to, że ciągle milczał i ja ignorował. — Przecież nie możesz udawać, że nic się nie stało. Pomyśl, to wszystko wskazuje na początek września. Wtedy sypiałam tylko z Tobą. Myślisz, że mi to jest na rękę? Cholernie się tego wszystkiego boję i zostaję z tym sama, bo Ty uciekasz! — rzuciła w jego stronę, wstając w końcu z łóżka. Nagle ogarnęła ja ogromną złość pomieszana z bezsilnością. Przecież nie mogła go zmusić do tego aby został i... Po prostu przy niej był.
    — Czemu zawsze musisz to robić? Czemu choć raz, do cholery, nie możesz wziąć odpowiedzialności za swoje czyny, tylko uciekasz jak wali ci się grunt pod nogami?! — zapytała, stając tuż za nim.

    OdpowiedzUsuń
  41. Oboje raczej nie chcieli wdawać się w dyskusję. Octavia chciała jedynie na spokojnie porozmawiać, powiedzieć mu, że tak naprawdę jest tym przerażona, ale nie jest w stanie usunąć ciąży, wiedział o tym bardzo dobrze. Był świadom tego, że Octavia podjęła już decyzję i była ona nieodwracalna. Była cholernie przerażona tym, że została całkiem sama, ale z drugiej strony chciała mu zrobić na złość i pokazać, że sobie poradzi. Mógł zwalać wobec na nią, mógł wymyślać, że chciała złapać go na ciążę, mógł wymyślać różne głupstwa na jej temat, ale wiedział bardzo dobrze, że jak Octavia coś postanowi, to będzie dążyć do tego za wszelką cenę. Chciała mu pokazać, jak wiele stracił, kiedy postanowił, że nie ma zamiaru zachować się jak dorosły człowiek i wziąć odpowiedzialności za swoje czyny. Prychnęła rozjuszona jego słowami, kręcąc przy tym głową na boki.
    — No tak, bo cała ta sytuacja, to jest, kurwa, wypadek przy pracy, który można usunąć. Odchodzisz w momencie, kiedy najbardziej cię potrzebuję. Beztroska jest najważniejsza, co Jack? Zachowujesz się teraz jak Twoi rodzice, ale co się dziwić, przez lata miałeś świetny przykład, że wszystko można zamieść pod dywan, żeby nikt nic nie zauważył. W takim razie droga wolna, baw się dobrze, ale mi już nigdy nie pokazuj się już na oczy — powiedziała wściekła.
    — Zabierz swoje rzeczy jak najszybciej i stąd wyjdź, nie chcę cię widzieć — dodała jeszcze, a kiedy wyszedł z sypialni, ruszyła za nim. Czuła złość i łzy napływające do oczu, ale za wszelką cenę nie chciała znów się przed nim rozpłakać. — Klucze — rzuciła jeszcze, kiedy oboje znaleźli się przy drzwiach mieszkania.

    OdpowiedzUsuń
  42. Oczywiście, że oboje byli uparci i żadne nie miało ochoty odmówić. W tej chwili Octavia chciała mu zrobić na złość, pokazać że da sobie radę sama, a tak naprawdę to nie wiedziała, czy postępuje dobrze. Przerażało ja to. Miała dopiero dwadzieścia lat i była w ciąży, a dziecko prawdopodobnie wychowa sama. Nie odezwała się już ani słowem do Jacksona, a kiedy wyszedł zamknęła za nim drzwi i dopiero potem pozwoliła, aby zeszły z niej wszystkie emocje, których byli wiele. Mimo późnej pory, napisała mamie co się stało i że w sumie to chyba nie da sobie z tym wszystkim rady. Nie sądziła, że to wszystko tak się zakończy. Z bólem głowy wróciła do sypialni, gdzie szybko ponownie zasnęła wykończona tym całym dniem.

    Na uczelni nie pojawiała się przez kilka dni, udało jej się wyprosić u lekarza zwolnienie, które przepisał jej bez zbędnych pytań, gdy dowiedział się o utracie przytomności jak i ciąży. Dopiero kilka dni po tych wszystkich wydarzeniach wróciła na uczelnię, kiedy poczuła się na tyle dobrze i w jakiś sposób spokojna, choć przed koleżankami nadal ukrywała fakt, że zaliczyła wpadkę, a Jackson spakował sie, twierdząc że to nie dla niego. Odnośnie Jacksona, to unikanie wychodziło im wręcz idealnie. Nie spotkała go aż do momentu przerwy na lunch, kiedy to wychodziła z uczelni w towarzystwie znajomych. Kilkuosobowa grupa z zaangażowaniem rozmawiała o dzisiejszym wykładzie i tym, jakby postąpili dostając tak skąpo okrojone informacje dotyczące rozprawy. Poprawiła pasek torby, gdzie miała laptopa i wszystkie potrzebę notatki, kiedy nieopodal zauważyła Jacksona w towarzystwie jakiejś dziewczyny. Udała, że go nie widzi, choć ten widok cholernie ja zabolał.
    - Pokłóciliście się? - krótkie pytanie wyrwało Octavię z zamyślenia. Spojrzała na Katie, która stała tuż obok, patrząc w stronę Howarda. Octavia mimowolnie powiodła spojrzeniem w tą samą stronę, co oczywiście było błędem. Westchnęła, odgarniając kosmyki włosów za ucho.
    - Chyba nawet zerwaliśmy - skwitowała, wzruszając przy tym ramionami.

    OdpowiedzUsuń
  43. Octavia równie, za wszelką cenę próbowała wrócić do dawnego rytmu dnia, który wykluczał postać Jacksona. Za wszelką cenę starała się o nim nie myśleć, choć nie było łatwo. W mieszkaniu nadal pozostało kilka jego rzeczy, które uparcie i boleśnie jej o nim przypominały. Zmiana pościeli też nic nie dała, bo nadal czuła jego zapach, a kiedy wieczorami kładła się do łóżka, czuła że jest zbyt puste i zbyt duże dla niej. Robiła wiele rzeczy, żeby nie myśleć. Dodawała sobie jeszcze więcej pracy, by zająć czymś głowę. Unikała tematu jak ognia, zbywała pytania matki, czy kiedykolwiek ma zamiar porozmawiać z Jacksonem i rozwiązać jakoś ta sprawę. Cóż, Octavia porozmawiać chciała, ale to też druga strona musiała się na tą rozmowę zgodzić, a z tym raczej miało być ciężko. Poprosiła, aby nie informowała rodziców Jacksona o ciąży, może zrobi to on sam, a może i sama Octavia, kiedy dojdzie do wniosku, że byłoby dobrze, gdyby i oni wiedzieli o tej informacji.
    Podążyła za nim mimowolnie wzrokiem, kiedy odchodził z nieznaną jej dziewczyna. Poczuła złość, która zaczęła w niej narastać, ale jakimś cudem udało jej się opanować. Wysłała mu jedynie krótka wiadomość, że ma dzisiaj wrócić po resztę swoich rzeczy, a później ruszyła ze znajomymi do niewielkiej kawiarni na kampusie.
    Rzuciła wszystkie rzeczy na blat kuchenny, kiedy zjawiła się w domu. Była zmęczona i sfrustrowana. Pierwszą rzeczą, jaka zrobiła, było udanie się do sypialni, gdzie zaczęła chować resztę rzeczy Jacksona w pudła. Chciała jak najszybciej się ich pozbyć, choć nie sądziła, że Howard się po nie zjawi, zapewne miał o wiele lepsze rzeczy do roboty, niż jeżdżenie i spotykanie swojej byłej. Kiedy wszystko już było pochowane, raz jeszcze wysłała mu wiadomość, by chwilę później usiąść do laptopa. Miała sporo zadanych prac, które nagromadziły jej się w ciągu tych kilku dni nieobecności na uczelni. Czytając treść jednego z zadań, zignorowała fakt przyjęcia wiadomości na telefon. Pewnie była to jej matka, albo któraś z koleżanek, chcąca ja wyciągnąć na miasto.

    OdpowiedzUsuń
  44. Nie chciała myśleć, co też mógł teraz wyprawiać Jackson, choć te myśli niebezpiecznie krążyły jej po głowie. Lisa, dziewczyna która dzisiaj z nim była, również jej nie dawała spokoju. Była ładna dziewczyna, która zapewne bardzo podobała się mężczyznom, podejrzewała więc, że i Howard mógł zwrócić na nią uwagę.
    Chwyciła telefon, otwierając wiadomość, która dostała przed chwilą. Krótka, treściwa notka głosiła, że Jack jest w barze ze znajomymi i kręci się koło niego ta cholerna Lisa, która widocznie chce wykorzystać okazję. Przelknęła głośno, rzucając telefonem na stół. Zniosła by wszystko, ale świadomość, że Jack tak szybko mógł się pocieszyć po tym, jak ze sobą zerwali, po prostu sprawiała jej ogromny ból. Nie odpisała, zignorowała to wszystko, chcąc wrócić do pracy. Spojrzała na laptopa, gdzie miała otwarty plik, w którym tworzyła potrzebne jej dokumenty, które chciała dać Jacksonowi do podpisania. Kolejne wysłane wiadomości do Jacksona zostały odebrane, ale nie dostała żadnej odpowiedzi zwrotnej. Drażniło ja to i złościło cholernie, bo nienawidziła, kiedy ja ignorował, udając, że nic się nie stało. Zawsze łatwiej udawało mi się wrócić do dawnego rytmu, za to ona zastanawiała się od kilku dni, co ma zrobić.
    Położyła się późno w nocy, biorąc jeszcze szybko prysznic. Chciała, aby woda zmyła z niej wszystkie problemy i kłopoty, żeby ciepła wodą rozluźniła spięte mięśnie. Wysłała Jacksonowi ostatnia wiadomość, że kiedy w końcu przyjdzie po swoje rzeczy, będą musieli porozmawiać o kilku istotnych rzeczach, które potem miałyby ułatwić jej znacznie sprawy, jeśli chodzi o dziecko i wszystko, co z nim związane. Wiedziała, że na ta wiadomość również nie odpisze, zostawi ja odczytana i zapewne zignoruje, bo tak było najłatwiej dla niego. Uciekanie w imprezy było całkiem w jego stylu, dlatego podejrzewała, że bawił się całkiem dobrze, nie myśląc albo też nie chcąc o niej myśleć.
    Położyła się do łóżka, zmęczona dzisiejszym dniem. Przymknęła oczy, wzdychając przy tym głośno. Miała cicha nadzieję, że jutro odpocznie i wszystko będzie lepiej, choć troszkę.

    OdpowiedzUsuń
  45. Nie sądziła, że zobaczy Jacksona w najbliższym czasie, była przekonana, że będzie jej unikać najdłużej jak tylko będzie mógł. Octavia nie miała zamiaru jednak prosić się go, wysłała mu wystarczająco dużo wiadomości w ciągu tych kilku długich dni, które zostały zignorowane. Nic więcej nie mogła zrobić, to musiała być decyzja Jacksona, żeby zechciał się z nią spotkać.
    Dźwięk głośnego pukania do drzwi słyszała jakby z oddali. Sądziła, że jej się to śni, dlatego też leniwie przekręciła się na drugi bok, naciągając kołdrę wręcz na głowę, jakby to miało jej pomóc odciąć się od denerwującego dźwięku. Mruknęła przez sen, jakby to miało pomoc uciszyć uporczywe pukanie, ono jednak nie ustawało. Zaspana, uniosła się na łokciu, chwytając telefon, który leżał na szafce tuż obok łóżka. Włączyła ekran, który był na tę chwilę zbyt jasny, przez co po twarzy Octavii przebiegł niezadowolony grymas. Mrużąc oczy spojrzała na godzinę widniejąca na wyświetlaczu. Dochodziła prawie czwarta nad ranem. Odwróciła głowę w stronę drzwi, niechętnie podnosząc się z łóżka. Chwytając bluzę, niespiesznie nałożyła ja na siebie, ruszając w stronę wejścia do mieszkania, zastanawiając się, czemu portier najpierw nie zadzwonił do niej, że ktoś o tej nieludzkiej porze wybiera się do Octavii z wizytą. Zanim otworzyła drzwi, niespiesznie odgarnęła włosy na plecy i zapięła zamek bluzy, by chwilę później przekręcić zamek i nacisnąć klamkę. W progu zobaczyła Jacksona. Uniosła w górę jedną brew, zastanawiając się co też tu robi o tej porze.
    — Rozumiem, że impreza się skończyła, ale mogłeś przyjechać jutro po rzeczy. I jak będziesz trzeźwy — mruknęła, nie kryjąc zadowolenia, kiedy zobaczyła w jakim jest stanie.
    — Możesz mi powiedzieć, co tu robisz o tej porze? — zapytała, opierając się ramieniem o drzwi.

    OdpowiedzUsuń
  46. Oczywiście, że powinien poczekać na lepszą porę. Powinien też odpisać na jej wiadomości i najlepiej, jakby spotkali się w jakimś publicznym miejscu, żeby przypadkiem nie przyszło mu do głowy robić jej awantur i wyrzucać jaka to ona nie jest.
    Octavia nie była więc zadowolona z późnej wizyty Jacksona, ani tego w jakim stanie do niej przyszedł. Przez głowę przeszła jej myśl, że mogła wcześniej powiedzieć portierowi, że ma do niej zadzwonić, jeśli Jackson raczy się zjawić, ale było już zdecydowanie za późno. Podkręciła głową na boki, odsuwając się nieco, kiedy jego ręka znalazła się na jej policzku i gdy delikatnie ją po nim pogładził. Nie chciała dać znów się tak łatwo wykorzystać i wybaczyć mu, szczególnie że nie był trzeźwy. Po alkoholu człowiek robił wiele rzeczy, może też Jackson sobie coś uświadomił i doszedł do jakiś wniosków, ale chyba było już za późno.
    — Teraz chcesz porozmawiać? — prychnęła rozzłoszczona, spoglądając na niego.
    — A jak ja chciałam porozmawiać, to nie miałeś na to ochoty. Co się zmieniło, hm? Ktoś Ci coś uzmysłowił? Jestem bardzo ciekawa, co takiego — powiedziała, nie kryjąc ironii w głosie.
    — Wejdź — powiedziała, odsuwając się na bok i wpuszczając go do środka, choć wiedziała, że może robiła w tym momencie duży błąd. Nie chciała jednak stać w drzwiach i rozmawiać z nim w progu. Kiedy Jackson znalazł się w środku, zamknęła za nim drzwi, wsuwając ręce w kieszenie bluzy.
    — Ostatnio wystarczająco mocno powiedziałeś dobitnie, co o tym wszystkim sądzisz. Ja podjęłam inna decyzję, która Ci się nie podoba, ale nie zmienię zdania. W jakiś sposób cieszy mnie to, że odważyłeś się przyjść i porozmawiać. Mam przygotowane dokumenty, które chciałam, żebyś podpisał. Za te kilka miesięcy będziesz mieć problem z głowy — powiedziała, wymijając go. Przeszła do kuchni, gdzie z lodówki wyciągnęła butelkę wody. Upiła łyk, chwilę później wzdychając cicho. Jackson jak zawsze potrafił wybrać odpowiednią porę na rozmowę. Zamknęła lodówkę, przeczesując palcami włosy. Wiedziała, że dzisiaj już raczej nie zaśnie.

    OdpowiedzUsuń
  47. Zawsze myślał tylko o sobie. Żeby tylko jemu było dobrze, inne osoby się nie liczyły. Octavia bardzo dobrze go znała, wiedziała, że się przestraszył, że odpowiedzialność go przerastała. Uwielbiał swobodę w swoim życiu, a posiadanie dziecka oznaczało, że musiałby wszystko zmienić. Dla Jacksona to było nie do przeskoczenia.
    — Nie, Jack, ty Ty miałeś plany, i nie zakładałeś, że coś może je pokrzyżować. I kiedy wszystko się zepsuło, po prostu uciekłeś — powiedziała, nie patrząc na niego. Odstawiła butelkę na blat kuchenny, pocierając twarz dłońmi. Nie sądziła, że była aż tak zmęczona. Jedyne, na co miała teraz ochotę to położyć się spać.
    — Powiedziałeś, że nie chcesz brać w tym udziału, więc mam dla ciebie dokumenty, które... Jack, dałeś mi jednoznacznie do zrozumienia, że nie chcesz mieć z tym dzieckiem nic wspólnego, nie chcesz brać udziału w jego życiu, więc chcę, żebyś podpisał papiery o zrzeczenie się praw rodzicielskich. Dla Twojego spokoju po porodzie możemy zrobić testy na ojcostwo, a potem się rozejdziemy, jak na dorosłych ludzi przystało. W zgodzie, bez żadnych niepotrzebnych kłótni i wyrzucania sobie złośliwości — powiedziała na tyle spokojnie, na ile tylko potrafiła. Popatrzyła na niego, zakładając kosmyk włosów za ucho.
    — Wiem, że spanikowałem. Wiem, że to wszystko dzieje się za szybko, ale się dzieje. Nie będę cię do niczego zmuszać, chciałabym jedynie, żebyś podpisał te dokumenty, które ułatwią nam sprawy obojgu. Ty będziesz mógł żyć jak tylko chcesz, a ja sobie jakoś poradzę — powiedziała, wzruszając przy tym ramionami.

    OdpowiedzUsuń
  48. Octavia musiała wziąć wszystko w swoje ręce, zmierzyć się z ta odpowiedzialnością, choć cholernie się tego wszystkiego bała. Przerażała ja świadomość, że będzie musiała wychować dziecko, kiedy czasami sama tak się czuła. Dorosłe życie było cholernie skomplikowane już i bez odpowiedzialności w postaci małego człowieka, a co dopiero z nim u boku. Myślała, że może Jackson zmieni jeszcze zdanie, może nie teraz i nie w tej chwili, ale za jakiś czas. Może poukłada sobie wszystko w głowie i stwierdzi, że chce spróbować, jak nie z nią być, to chociaż uczestniczyć w tym wszystkim.
    Kiedy jednak przyniosła mu kartki, a Jackson wziął długopis do ręki i zaczął czytać to, co jest napisane, Octavia już wtedy wiedziała, że się wycofał. Że nawet nie chce podjąć walki, że odpuszcza. Poczuła, jak robi jej się okropnie ciężko w środku, i gdzieś tam głęboko w środku prosiła, aby się powstrzymał i zastanowił. To był jeden z najbardziej poważnych kroków, jakie mógł zrobić, czego potem mógł żałować. Patrzyła na niego z uwagą, próbując uspokoić nerwy, które w tej chwili sięgały bardzo wysoko. To zdecydowanie nie była odpowiednia pora na tak poważna decyzję, a on zdecydowanie nie był w odpowiednim stanie. Niewiele myśląc, zabrała kartki, chowając je do teczki. Nie chciała, aby potem oboje tego żałowali.
    — Nie podpiszesz tego. Nie dzisiaj — powiedziała, kręcąc głową na boki. W pierwszej chwili jakby nie usłyszała jego słów, które skierował do niej. Słów, z których jeszcze jakiś czas temu pewnie ogromnie by się ucieszyła. Teraz jednak to ona nie wiedziała co powiedzieć i jak się zachować. Jackson Howard zdecydowanie nie należał do osób, które składały takie deklaracje. Oparła się o wyspę kuchenna, pochylając nieco do przodu. Wypuściła głośno powietrze z płuc, przymykając przy tym oczy.
    — Nie rób tego, Jack — poprosiła cicho, spoglądając na niego po dłuższej chwili.
    — Jesteś pijany i nie myślisz trzeźwo. Nie chcę, żebyś tego potem żałował, więc możemy... Możemy porozmawiać, jak wytrzeźwiejesz? — zapytała. Nie spuszczała z niego spojrzenia, a na usta cisnęły jej się te same słowa, które on przed chwilą wypowiedział, jednak nie chciała ich mówić. Bała się, że to co właśnie powiedział, to tylko po to, aby ją uspokoić i udobruchać.

    OdpowiedzUsuń
  49. To, że wyrzucił teczkę z papierami do kosza, jakoś nie zdziwiło Octavii, ale też niezbyt tym gestem się zmartwiła. Jackson chyba nie sądził, że miała jeden egzemplarz. Na komputerze miała wszystko zapisane i gdy tylko by potrzebowała, raz jeszcze wszystko by wydrukowała. Powiodła jedynie spojrzeniem za chłopakiem, ze spokojem patrząc na jego czyny. Zdziwiły ją za to słowa Jacksona oraz jego nagła zmiana postawy. Kiedy ułożył dłonie na jej ramionach, odruchowo chciała cofnąć się w tył, jednak nie zrobiła tego. Stała przed nim, nie spuszczając spojrzenia z jego osoby. Słuchała uważnie co mówi, ale... ale bała się, że te słowa nie są szczere. Ciche westchnięcie wyrwało się spomiędzy jej ust. Była już na o wszystko zdecydowanie zbyt zmęczona, a cała ta sytuacja wydawała jej się wyrwana rodem z jakiejś brazylijskiej telenoweli.
    — Jackson, jesteś pijany — powtórzyła po raz kolejny, ze spokojem. — Nie będę z Tobą rozmawiać w takim stanie, bo to poprowadzi nas do nikąd — dodała, po czym skierowała głowę w dól, gdy Howard opadł na kolana tuż przed nią. Zaśmiała się, ale jakby z dozą bezsilności, bo wiedziała, że tak czy siak on się uparł i nie da jej odejść do momentu, aż faktycznie z nim nie porozmawia.
    Wysłuchała tego, co ma do powiedzenia, ale Octavia sama nie wiedziała, co ma powiedzieć. Była w takim momencie swojego życia, że pierwszy raz nie wiedziała, co ma zrobić. Doceniła w jakimś stopniu to, że zrozumiał swój błąd, że w końcu zebrał się na odwagę i otworzył się przed nią tak, jak jeszcze nigdy. I choć Octavia znała Jacksona bardzo dobrze, ba, wręcz na wskroś jak nikt inny, tak teraz jednak nie potrafiła się z tego cieszyć. Mimowolnie uniosła dłoń i przeczesała palcami jego włosy, kiedy czołem oparł się o jej brzuch.
    — Co ja mam Ci powiedzieć, Jack? — zapytała cicho, spoglądając przed siebie. — Jeśli nie możesz mnie stracić, to czemu ciągle do tego dążysz? Czemu musi wydarzyć się tak wiele złych rzeczy, żebyś sobie uświadomił, że jednak jestem dla Ciebie ważna? To jest tak strasznie męczące, próbować pokazać Ci, że czasami niektórych spraw nie da zamieść się pod dywan i o nich zapomnieć. Nie mogę Cię zmienić na siłę, to Ty musisz tego chcieć. W ciągu tych dwóch miesięcy wydarzyło się tyle, że więcej chyba nie zniosę — powiedziała, pociągając nosem. Nawet nie zauważyła, kiedy kilka łez spłynęło po jej policzkach.

    OdpowiedzUsuń
  50. On za sobą nie nadarzała, a co dopiero miała powiedzieć. Octavia? Sama nie wiedziała, co Jacksonowi wpadnie do głowy i jak się zachowa. Był bardzo nieprzewidywalny i niezdecydowany. Jack miał wiele wad, które ciężko było przeskoczyć, jednak Octavia je akceptowała, bo przecież był tylko człowiekiem, a nikt nie był idealny. Poza tym kochała go jak szalona, mimo tych wszystkich jego wad oraz tego, jak momentami się zachowywał i potrafił ja zranić. Te ostatnie wydarzenia dały jej mocno do myślenia, ale nie potrafiła z niego zrezygnować, tak samo jak on z niej.
    — Doceniam Twoja szczerość, mógłbyś być taki na co dzień — powiedziała, ponownie gładząc go po włosach. Chciała mu wybaczyć, naprawdę, ale na razie nie była w stanie. Wszystkie te słowa co powiedział w przeciągu tych ostatnich kilku dni mocno ją zraniły. Mimo wszystko, jakaś część Octavii cieszyła się, że miała znów Jacksona przy sobie. Na jego słowa delikatnie kiwnęła głową, bo nie mogła się z nim nie zgodzić.
    — Niestety, muszę ci przyznać rację. Jesteś kretynem — mruknęła. Uśmiechnęła się delikatnie na jego następne słowa. Okej, nawet zrobiło jej się ciepło na sercu po nich, a w głowie pojawiła się myśl, że jeszcze może być między nimi dobrze i poradzą sobie z tą sytuacją. Pozwoliła się przytulić, gubiąc się w jego ramionach. Poczuła się nagle tak bezpiecznie i na miejscu. Brakowało jej tego przez te kilka dni, kiedy się nie widzieli. Przymknęła oczy, obejmując go ramionami w pasie.
    — Chodźmy spać, Jack. Porozmawiamy rano — powiedziała, odsuwając się od niego nieco. Spojrzała w górę, prosto w jego błękitne oczy.
    — śmierdzisz jakbyś kąpał się alkoholu — dodała rozbawiona, chcąc nieco rozładować napięta atmosferę.

    OdpowiedzUsuń
  51. Jackson musiał się teraz bardzo postarać, żeby nie stracić do końca Octavii i jej zaufania. Bo mimo, iż była nadal na niego zła i rozczarowana, wiedziała, że chciała dać mu szansę, jedna z wielu, które już wcześniej dała. Może gdyby miała inny charakter, znacznie twardszy, nie odpuściła by mu tak łatwo i nadal trwała przy swoim zdaniu, pewnie też nie odpuściła by tego, aby nie podpisywał papierów. Octavia jednak była za dobra. Za bardzo ufała i wierzyła, może nawet ślepo, w to, że Jackson choć trochę się ogarnie i może stanie na wysokości zadania, jakie dał mu los. Naprawdę chciała, żeby im wyszło. Owszem, to będzie najtrudniejsze wyzwanie w ich życiu, już teraz, mimo młodego wieku mieli wiele na głowie, ale przecież nie byli jedynymi osobami na świecie, które zaliczyły wpadkę i musiały zrezygnować z dotychczasowego życia, które obróciło in sie o sto osiemdziesiąt stopni, wywracając wszystko do góry nogami. Ich rodzice również byli niewiele starsi od nich, kiedy powitali na świecie swoje dzieci.
    Zgodziła się na jego pomysł, żeby przespał się na kanapie, choć jakaś część jej wręcz krzyczała, żeby tego nie robił. Kiedy znalazła się w sypialni, wręcz padła na łóżko i nawet nie wiedziała, kiedy zasnęła.
    Obudził ja dźwięk budzika, który wydawał jej się zdecydowanie zbyt głośny, jak na weekendowy poranek. Octavia na wpół śpiąco wyłączyła alarm, jeszcze na krótką chwilę zakopując się w przyjemnie ciepłej pościeli. Wstała dopiero dwadzieścia minut później, stwierdzając, że nawet czuje się wyspana. Przeczesując włosy, wyszła z sypialni, niespiesznie kierując się w stronę kuchni. Spojrzała na Jacksona, który spał w najlepsze na kanapie. Przeciągnęła się leniwi, chwilę później wyciągając dwa kubki na kawę.

    OdpowiedzUsuń
  52. Nie chciała przeprowadzać tej rozmowy. Najchętniej ominęła by ten moment, zapomniała o tym, zrzuciła gdzieś w głąb siebie m wiedziała jednak, że jest to nieuniknione, i jak nigdy rozmów się nie bała, tak teraz ogarniał Octavię paraliżujący strach. Nie wiedziała, co powie Jackson, czy nie zmieni zdania i nie odwoła tego, co mówił wczorajszej nocy.
    Znaleźli się teraz w najgorszym momencie swojego związku. Byli zawieszeni, niezdecydowani i niepewni jak to nadal będzie. Odprowadziła Jacksona wzrokiem, kiedy podążył do łazienki, a potem sama zabrała się za robienie kawy. Kiedy wrócił, Octavia opierała się łokciami o kuchenna wyspę, w dłoniach trzymając kubek z parującym napojem. Upiła łyk, spoglądając na Jacksona.
    — Tak, Jack. Wszystko jest w porządku. Takie omdlenia się zdarzają, ale teraz już powinno być lepiej, z tego co mówiła lekarka — wyjaśniła, odkładając kubek na blat, na który też spojrzała.
    — Jestem przerażona i nie wiem co zrobić. Boje się jak chyba jeszcze nigdy — powiedziała szczerze, nie patrząc na niego.
    — Bije już mu serce. To takie dziwne, słyszeć to na własne uszy — dodała cicho, uśmiechając się przy tym jednak delikatnie. W końcu uniosła głowę w górę, patrząc na Jacksona. Musieli zdecydować, co zrobią, jak to dalej będzie wyglądać.
    — Musimy podjąć jakąś decyzję, co robimy z tym wszystkim, z... Z nami co robimy — przesunęła spojrzeniem po jego twarzy, nie chcąc przegapić nawet najmniejszego grymasu, który zagości na jego twarzy.

    OdpowiedzUsuń
  53. To było takie dziwne, mówić o tym wszystkim, mieć świadomość, że za jakiś czas na świecie pojawi się mały człowiek, który cóż, niekoniecznie został poczęty w odpowiednim momencie. Może i mieli jeszcze sporo czasu w którym mogli przyzwyczaić się do tej myśli, że zostaną rodzicami, ale Octavia wiedziała, że zarówno ona jak i Jackson raczej przyzwyczaja się do tej myśli dopiero w momencie, kiedy dziecko będzie już na świecie. Może ona nieco szybciej, bo to w końcu ona nosiła to dziecko. Odetchnęła głęboko, kiedy dotknął jej ramienia. Tak dobrze było znów czuć ciepło jego dłoni i mieć go przy sobie. Spojrzała na niego, kiedy wspomniał, że wszystko to co mówił, było prawdą. Uśmiechnęła się lekko, sięgając znów po kubek z kawą. Upiła łyk, po czym przełknęła już letni napój.
    — Cieszę się, że w jakiś sposób postanowiłeś wziąć za to też odpowiedzialność — powiedziała, spoglądając po raz kolejny na Jacksona. Przytaknęła na jego propozycję, faktycznie może to był dobry pomysł, jeśli na jakiś czas wróci do swoich rodziców, choć podejrzewała, że nie będzie w stanie wytrzymać bez niego długo. — Może masz rację, żeby tak zrobić, choć dziwnie będzie bez Ciebie, Jack — powiedziała, spoglądając na niego. Kiedy ułożył dłoń na jej dłoni, Octavia po chwili przysunęła się do niego, pozwalając sobie, aby przytulić się do Jacksona.
    — Opowiesz mi o tym facecie z baru? Co on ci takiego powiedział? — zapytała zaciekawiona, nie odrywając głowy od jego klatki piersiowej.

    OdpowiedzUsuń
  54. Jackson miał rację, oboje musieli sobie to poukładać na swój własny sposób. Przywyknąć do tej myśli, która tak bardzo ich przerażała. Oczywiście, że to będzie trudne, ale w końcu się z tym pogodzą, może nawet oboje w którymś momencie będą się cieszyć. Jednakże wolałaby zdecydowanie, żeby Jackson był obok, bo tak cholernie za nim tęskniła, kiedy go nie było. Podejrzewała, że i tak długo nie wytrzyma bez niego i zapewne za niedługo poprosi go, aby wrócił do mieszkania.
    Westchnęła cicho, kiedy poczuła jak obejmuje ją ramionami. To był ten moment, kiedy najbardziej jej tego brakowało. Czuła się tak bezpiecznie w jego pobliżu, jak nigdy i wiedziała, że musieli rozwiązać ta sprawę i naprawić swój związek i relacje za wszelką cenę. Dla siebie jak i dla tego dziecka, które za jakiś czas miało pojawić się na świecie.
    Wsłuchała się uważnie w jego słowa, głęboko w duchu dziękując temu nieznajomemu mężczyźnie w barze, który przemówił Jacksonowi do rozsądku. Czasami warto było posłuchać kogoś nieznajomego. W jakiś sposób rozumiała jego złość, sama też była na siebie zła z samego początku, ale potem jakoś tą złość minęła, za to pojawiła się nie niepewność i jakaś mała dozą szczęścia z tej sytuacji, ale to dopiero potem, kiedy porozmawiała z mamą, która wspierała ja z całych sił. Uniosła głowę, by móc na niego spojrzeć. Uśmiechnęła się lekko na jego słowa.
    — Bo to przetrwamy. Mam taką nadzieję — powiedziała. — wierzę w nas, Jack. Wierzę, że sobie z tym wszystkim poradzimy i wszystko będzie dobrze. A to dziecko... Może tak miało być— wzruszyła ramionami. Na jego prośbę kiwnęła głową, odsuwając się. Przeszła szybko do sypialni i wróciła z kilkoma zdjęciami z usg. Podała mu je, uśmiechając się lekko.
    — Jeszcze nawet jak człowiek nie wygląda. Jest takie... nieproporcjonalne — stwierdziła z rozbawieniem, spoglądając na zdjęcia.
    — Nie pytaj mnie gdzie co jest, wiem tylko że to duże to głową. Chyba — powiedziała.

    OdpowiedzUsuń
  55. Uśmiechnęła się nieco, kiedy Jackson przeglądał zdjęcia. Miał zupełnie taka sama minę jak ona, kiedy leżała na badaniu, spoglądając w ekran. Dla niej to dziecko było na razie plamką, która z każdym kolejnym tygodniem będzie bardziej przypominać człowieka. Już wtedy zaczęła się nieśmiało zastanawiać, jakie ono będzie. Jak będzie wyglądać, jaki będzie mieć charakter, do kogo będzie bardziej podobne. Czy to będzie chłopczyk czy dziewczynka. Mimo wielkiego przerażenia, jakaś część Octavii cieszyła się z tego, że tak się ułożyły sprawy. Mimo, że czuła że to zbyt wcześnie na macierzyństwo, wiedziała, że sobie poradzi. Sama czy też nie, da radę sobie z wychowaniem tego malucha.
    Oparła się o blat, splatając ze sobą dłonie. Na samo wspomnienie o rodzicach westchnęła cicho.
    — Tylko mama wie. Prosiłam, żeby na razie nie mówiła tacie, sama chce z nim porozmawiać, powiedzieć mu to osobiście, ale totalnie nie mam pojęcia jak. A mama, Eva jest bardzo wyrozumiała, i nie jest na ciebie zła. Uznała, że po prostu byłeś w szoku, dlatego też niech tak zostanie, nie musi wiedzieć o wszystkim, co się dzieje między nami, choć wiem, że bardzo by chciała — powiedziała, spoglądając w stronę blondyna.
    — Jeśli chcesz, możemy Twoim rodzicom powiedzieć o tym razem. Możemy ich zaprosić tutaj na jakąś kolację, albo wybrać jakąś restaurację — powiedziała, prostując się.

    OdpowiedzUsuń
  56. Prawda była taka, że musieli o wszystkim powiedzieć matce Jacksona, choć Octavia wiedziała, że gdyby mógł, o niczym by jej nie informował. Tak było dla niego lepiej i wygodniej, bo skoro Camilla się nie interesowała życiem syna, to co to nagle by miało zmienić? Nie zdziwił jej również fakt, że Jackson nie powiedział matce o tym, że jest w związku. Denerwował ja jednak fakt, że kobieta miała gdzieś, co dzieje się w życiu jej jedynego dziecka. Nie rozumiała, jak można mieć takie podejście jak Camilla Howard i chyba nigdy nie zrozumie.
    Planowanie tego wszystkiego nieco ja przerażało. Bała się reakcji każdego, kto dowie się o ciąży. Co powie jej rodzina, ich znajomi i przyjaciele. Jak zareagują jego rodzice. Wypuściła głośno powietrze z płuc, przeczesując palcami włosy. To beda chyba najcięższe rozmowy w ich życiu.
    Zastanowiła się nad propozycją Jacksona, ale chwilę później podkręciła głową na boki. Zdecydowanie musiała porozmawiać z ojcem sam na sam, wyjaśnić mu to wszystko i zapewnić, że wszystko będzie dobrze, tylko jej życie wywróci się troszkę...bardzo do góry nogami.
    — Powiem mu to sama. Nawet chyba mam plan, co zrobię — powiedziała. Wiedziała, że Jaquesa Blancharda musiała podejść, zrobić to w mądry sposób, tak aby ucieszył się z tej nowiny, a nie był nią załamany, choć wiedziała, że pewnie na początku jej ojciec będzie niezadowolony z faktu, że zostanie dziadkiem.
    Na wzmiankę o matce Jacksona machnęła ręką. Jakby, Camilla nie była pierwsza i nie ostatnia osoba w życiu, która będzie niemiła dla Octavii. Dziewczyny zupełnie nie przerażał ten fakt, nie potrzebowała tej kobiety w swoim życiu i podejrzewała, że nie będzie się raczej ona mocno angażować w jakikolwiek kontakt z ich dzieckiem.
    — Jakoś damy jej radę. Chyba, że wyślesz jej wiadomość z tą nowina — rzuciła w żartach, ale gdzieś z tyłu głowy miała, że to nie był taki zły pomysł. Jeśli nie interesowała się tym, co związane z Jacksonem, to może i wiadomość, że zostanie babcią też na nią jakoś szczególnie nie wpłynie?

    OdpowiedzUsuń
  57. Octavia miała swoje sposoby, jak podejść i udobruchać ojca, kiedy coś przeskrobała. Wiedziała, że tym razem będzie trudniej, na, była przygotowana na to, że Jacques będzie rozczarowany tym co się stało, ale wiedziała że prędzej czy później pogodzi się z zaistniałą sytuacją.bedsc na jego miejscu, również nie byłaby zadowolona z takiego obrotu sprawy. Wiedziała, że trochę się nasłucha, Jaquesa ponarzeka chwilę, a później jej wybaczy. Octavia była już dorosła, ale dla niego nadal była jego mała dziewczynką, o którą dbał najlepiej jak potrafił i nie chciał, aby coś jej się stało, choć wiedział, że jego mała Tay da sobie radę. Już przecież sobie dawała. Jacques Blanchard czasami nie mógł wyjść z podziwu, jak zarówno ona jak i jego syn mieli podejście do życia. Potrafili zachować się bardzo dojrzałe jak na swój wiek, co napawało go ogromną dumą.
    Parsknęła śmiechem, wyobrażając sobie tą sytuację, która z jednej strony była zabawną a z drugiej bardzo nie na miejscu. Niemniej jednak, wiedziała że Jack był zdolny, aby coś takiego zrobić. Nie miał zahamowań i wiedziała, że lubił marce robić na złość.
    — Jak w ogóle Robert zareagował na informację, że jesteśmy ze sobą? — zapytała. Lubiła jego ojca, wydawał się całkiem w porządku i kiedy Jackson był w szpitalu, widziała zmartwienie na twarzy Roberta Howarda, który był poruszony cała ta sytuacją. Miała nadzieję, że relację jego i Jacksona kiedyś się poprawią, że może wspólne prowadzenie firmy sprawi, że ich więzi w jakiś sposób się zacieśnia i będzie między nimi lepiej.
    Na pytanie o plany na dzień dzisiejszy Octavia wzruszyła ramionami.
    — W sumie żadne. Chciałam wyskoczyć na jakieś zakupy, żeby poprawić sobie humor. Może masz ochotę zrobić coś wspólnie? — zapytała z uśmiechem. Chciała nadrobić ten stracony czas, ten cały okropny tydzień. Oboje zdecydowanie musieli poprawić sobie humory, a wspólne spędzenie czasu było dobrym pomysłem.

    OdpowiedzUsuń
  58. — Hmm, chyba nie tylko serce najmłodszego Howarda skradłam — zaśmiała się, podchodząc do Jacksona. Złość powoli jej już mijała, bo Octavia nie potrafiła gniewać się długo na Jacksona. Chwyciła go za rękę, po czym spojrzała w górę, prosto w jego oczy. Uśmiechnęła się lekko, nieco złośliwie. Cóż, sam powiedział, że zgadza się na zakupy.
    — Howard, chyba oszalałeś, zgadzając się na te zakupy— zaśmiała się. Jackson znał ja bardzo dobrze i wiedział, że Octavia czasami potrafiła przesadzić, jeśli chodzi o zakupy. Niejednokrotnie widział, jak wracała obładowana zakupami, a ona wolała go nie informować ile wydała. Ja sama czasami przerażało to, że nie znała umiaru.
    Uniosła się na palcach, muskając lekko jego usta, po czym zaśmiała się cicho. Jej oczy wręcz błysnęły z zadowoleniem.
    — Idę się przebrać — rzuciła jedynie, zostawiając Jacka samego, a sama skierowała swe kroki do sypialni a później garderoby. Przebrała się szybko z piżamy w poszarpane dżinsy i zwykły biały podkoszulek. Klasyka zawsze się obroni, a Octavii nie chciało się dzisiaj jakoś specjalnie stroić. Jakieś dziesięć minut później znów pojawiła się w salonie, już kompletnie ubrana i ogarnięta. — Gotowa. Chodźmy, nie traćmy czasu bo potem zrobi się jeszcze większy tłum w centrum — powiedziała, choć Nowy Jork zawsze był pełen ludzi. Nigdy nie cichł, zawsze był głośny i pędzący przed siebie.
    — Myślałeś już, gdzie możemy się wybrać? — zapytała, chowając telefon do tylnej kieszeni spodni. Wizja wyjazdu bardzo do Octavii przemawiała i z chęcią by gdzieś uciekła na jakiś czas tylko z Jacksonem. Z dala od ludzi, gdzie będą mogli w spokoju odpocząć i odetchnąć od tego wszystkiego, co działo się w ich życiu aktualnie. Uśmiechnęła się na samą myśl wyjazdu.
    — Marzy mi się jakaś wyspa. Słońce i gorący piasek. A może Bali, co o tym myślisz? Wynajmiemy sobie jakiś domek, będziemy sami — rzuciła nieco zaczepnie, posyłając mu uśmiech, po czym oparła się o ścianę, cierpliwie czekając aż Jackson przygotuje się do wyjścia.

    OdpowiedzUsuń
  59. — Cóż, nie mogę zaprzeczyć, faceci tracą dla mnie głowę. Ale, muszę przyznać, że spodobało mi się jak szczególnie jednemu w niej zawróciłam — powiedziała rozbawiona. Brakowało jej tego droczenia się z Jacksonem, robienia mu troszkę na złość. Chciała, żeby znów wrócili do tej nieco szalonej codzienności, która prowadzili u swego boku, dlatego też Octavia chciała wykorzystać każdą okazję, żeby wszystko wróciło do normy i nie czuli się tak nieswojo, jak przez ostatni czas.
    — Przygotuj się, że szybko nie wyjdziemy z galerii. Będziesz miał dużo czasu, żeby zdecydować się na to, co chcesz zjeść — powiedziała, otwierając drzwi i wychodząc na korytarz apartamentowca. Octavia również od najmłodszych lat była ciągana przez matkę po sklepach i galeriach. Czasami towarzyszył im Laurent, wowczas nie nudziła się tak bardzo, ale to było rzadkością. Przeważnie chodziła sama z Evą, która od zawsze traktowała ja jak swoją laleczkę, kupując najnowsze ubrania i strojąc ją. Kiedy zaczęła dorastać, buntowała się i przestała pozwalać matce na to, aby ją ubierała i wtedy już sama zaczęła kupować sobie ubrania. Lubiła dobrze wyglądać, zostało jej to wpojone przez matkę jak i babcie, które uważały, że kobieta zawsze powinna wyglądać na zadbaną, a że mieli pokaźne fundusze, Octavia nie zaprzątała sobie głowy cenami, zastanawiając się czy może pozwolić sobie na dany ubiór. Przeważnie po prostu kupowała to, co jej się podobało. Tak, jak Jackson przeznaczał majątek na samochody i inne męskie zabawki, tak Octavia zapełniała swoją garderobę ubraniami od znanych projektantów.
    — Madagaskar. Ale wakacje na co najmniej tydzień, szybciej się stamtąd nie ruszę — powiedziała rozbawiona. Nie rozumiała ludzi, którzy potrafili polecić na wakacje na trzy bądź cztery dni. Jak oni potrafili wypocząć w tak krótkim czasie?
    — Ty będziesz pewnie szaleć nad wodą, a ja bardzo chętnie poleżę plackiem i poczytam książkę. Będziemy musieli trochę nabrać energii przed tym, co nas czeka.

    OdpowiedzUsuń
  60. — Może być nawet i willa. Tylko zamieszkaj tam ze mną, żebym się nie nudziła — powiedziała z uśmiechem, chwytając jego dłoń. Wiedziała, że Jackson był o nią bardzo zazdrosny. Nawet kiedy nie było ze sobą, niejednokrotnie widziała ta zazdrość e jego spojrzeniu, kiedy jakiś mężczyzna się na nią spojrzał, s co dopiero jak przychodziła z kimś innym, wówczas w Jacksonie się gotowało. Octavia nie była mu dłużna, również była o niego bardzo zazdrosna. Wiedziała, jak potrafi działać na kobiety, sama wpadła w jego sidła, ale to akurat skończyło się dla niej bardzo dobrze. Była chyba jedyną dziewczyną, która sprawiła, że Jackson Howard zaczął myśleć poważniej i już tak nie bał się związania z kimś. Można rzec, że udało jej się dokonać niemożliwego.
    — Chyba musielibyśmy wyjechać na cały rok, żeby od tego wszystkiego odpocząć. W sumie, to nie taki głupi pomysł — mruknęła, jakby bardziej do siebie, niż w odpowiedź do Jacksona. Blanchard słynęła z tego, że potrafiła całkiem dobrze znikać na długi okres, pozostawiając wiele osób bez powiadomienia o tym. Jackson również przekonał się o tym na własnej skórze.
    — Ciekawe widoki, mówisz. Pewnie zapamiętasz je na długo — rzuciła z rozbawieniem, spoglądając e jego stronę. To, jak na nią spojrzał, wywołało u Octavii delikatny, przyjemny dreszcz. Kiedy skierowali się do samochodu i po chwili się przy nim znaleźli, Octavia z ochotą zajęła miejsce pasażera.
    — Podjedź do Salsa. Miałam tam upstrzona jedna sukienkę — powiedziała, odgarniając kosmyk włosów za ucho. Spojrzała na Jacksona, po czym westchnęła cicho, jakby z rezygnacją.
    — Muszę Cię zmartwić, Jack. Chyba będziesz musiał zamienić Bugatti na jakiś większy samochód za niedługo.

    OdpowiedzUsuń
  61. Octavia wiedziała, że to nie niemożliwe, aby zaszyć się gdzieś na cały rok, a potem wrócić jak gdyby nigdy nic się nie stało. Myśl ta była nad wyraz kusząca, ale ich zobowiązania na to zdecydowanie nie pozwalały. Blanchard już teraz zaczęła zastanawiać się, co ona zrobi ze studiami. Przed Octavią było jeszcze dobrych kilka lat, które spędzi na uczelni. Najpierw musiała zdobyć licencjat, a później dodatkowy egzamin, który da jej uprawnienia do wykonywania zawodu prawnika. Przerażało ją to wszystko, jednak jakoś musiała to poukładać. Wizja urlopu dziekańskiego nie była taka zła, miałaby jedynie rok w plecy, nie więcej. Później zapewne wróciłaby do nauki. Poza tym, wraz z Jacksonem pewnie uda jej się pogodzić naukę i wychowanie dziecka.
    Zaśmiała się cicho, widząc z jaką pieszczotą gładzi deskę rozdzielczą samochodu. Takie zabawki były jego uzależnieniem, wiedziała to bardzo dobrze i nie zdziwiło ją to, że za nim nie będzie chciał zmienić Bugatti. Prędzej zrobi tak jak powiedział - kupi większe, mogła się tego spodziewać, że pewnie za jakiś czas w garażu pojawi się nowy nabytek, który nie będzie zdecydowaniem tatusiowym samochodem. Octavia równie ż lubiła szybkie samochody. Jej Mercedes, który dostała rok tmu od rodziców na urodziny był jej oczkiem w głowie, ale był on zdecydowanie większy od samochodu Jacksona, więc nie musiała się martwić, że będzie musiała zamieniać samochód, choć znając ją, pewnie za jakiś czas kupi coś nowego.
    Pokręciła rozbawiona głową, kiedy Jackson zaprezentował niskie dźwięki jakie wydaje Bugatti. Byli już na ulicy, a jego samochód zdecydowanie zwracał na siebie uwagę.
    — Dobrze, dobrze. Żadnego tatusiowego samochodu. Nie będziesz jak Brian z Szybkich i Wściekłych — stwierdziła, spoglądając na niego. Na wspomnienie, że to dzisiaj on stawia zakupy, oczy Octavii niebezpiecznie zabłyszczały.
    — Panie Howard, czy chce pan pozbyć się swojego majątku? — zaśmiała się, opierając głowę o zagłówek siedzenia.

    OdpowiedzUsuń
  62. — To i tak nie pomoże — zaśmiała się, spoglądając na niego. W głowie sobie powtarzała, że musi się powstrzymać, a jak już to pozwolić Jacksonowi, żeby kupił jej kilka rzeczy, a za resztę płacić ze swoich pieniędzy. Jakoś tak głupio jej by było, gdyby to Jacks za wszystko zapłacił, choć wiedziała, że nie zrobiłoby to dla niego wielkiej różnicy.
    Kiedy się odgryzł, używając jej własnych słów, najpier spojrzała na niego nieco zszokowana, po czym zaśmiała się, szturchając go lekko w ramię. Miał rację jednak, za jakiś czas będzie musiała wymienić ubrania na większe. Westchnęła nieco ze zrezygnowaniem.
    — Mam nadzieję, że nie stanę się wielorybem. Nie przeżyję tego. Czy nadal będziesz mnie kochać, kiedy nie będę umiała się ruszyć z miejsca? — zapytała, unosząc w górę jedną brew. Ciężko jej było sobie wyobrazić to, że jej ciało już się zmienia, choć na razie nie było to jeszcze tak mocno widoczne, ale za jakieś dwa miesiące ciąża może być powoli widoczna. Octavia jakoś na razie nie chciała myśleć, co powiedzą ich znajomi. Najważniejsze na chwilę obecną było to, aby wiedzieli ich najbliżsi. Reszta może dowiedzieć się z czasem, choć wiedziała, że znajomi przeżyją nie mały szok. W ich otoczeniu było niewielu, którzy w tak młodym wieku mieli już dzieci. Była to wręcz nieliczna grupa, do której teraz zaliczała się Octavia i Jackson.
    — Muszę zmienić plan treningowy na siłowni — powiedziała bardziej do siebie. Nie wyobrażała sobie, że musiałaby zrezygnować z siłowni na resztę miesięcy. To nie wchodziło w grę. Spoglądała za szybę, kiedy krążyli po ulicach w pobliżu centrum handlowego. Jak zawsze, znalezienie miejsca do zaparkowania graniczyło z cudem, szczególnie w wolny dzień, ale po pewnym czasie w końcu im się udało. Wysiadła z samochodu, chwytając Jacksona za rękę. Zaśmiała się, patrząc na niego rozbawiona.
    — Sam tego chciałeś. Ale za to, że jesteś tak dobry, postaram się Ci jakoś to wynagrodzić. Zakupy dla was, facetów, to przecież męczarnia — powiedziała, kierując swe kroki do wejścia centrum handlowego.

    OdpowiedzUsuń
  63. — Wielorybem — powtórzyła, kręcąc przy tym głową. Naprawdę, zaczęła ją przerażać ta myśl. Uniosła w górę głowę, by spojrzeć na Jacksona, sama powstrzymując śmiech. Musiała przyznać, że to będzie dość zabawne uczucie.
    — Będziesz mi je wiązał. I pomagał wstawać z kanapy — powiedziała, posyłając mu uśmiech. Octavia na razie zbyt mocno nie zastanawiała się, jak mocno może zmienić się jej ciało. Na razie nie było żadnych drastycznych zmian i miała nadzieję, że dość długo tak zostanie.
    — Przecież lubisz, jak mam krótkie sukienki. Ostatnio pokazałeś to bardzo dobitnie — powiedziała zaczep ie, ruszając w stronę sklepu Carolina Herrery. Octavia była wielka fanką fanką projektantki, dlatego też z wielką ochotą kupowała jej ubrania jak i perfumy. Niektóre z projektów były mocno ekstrawaganckie, jednak o to chodziło w modzie. Tam nie mogła panować nuda, widziała po swojej matce, że niektóre jej projekty czasami mocno odstawały od założonych norm. Eva uwielbiała bawić się strukturą i kolorami, rzadko kiedy pozwalała sobie na coś stonowanego i spokojnego.
    — Co powiesz na randkę? Jutro? — zapytała nagle, omijając grupkę młodych dziewczyn, które roześmiane kierowały się w stronę wyjścia. Dwie z nich rzuciły spojrzenie w kierunku Jacksona, na co Octavia prychnęła jedynie, wywracając oczami.
    — Spędzimy czas razem, zjemy coś dobrego. Mam jedno miejsce, niedawno otwarte, ale ma dobre opinie — dodała, wchodząc do sklepu. Uśmiechnęła się w stronę blondwłosej ekspedientki, która powitała ich, kiedy tylko przekroczyli próg.

    OdpowiedzUsuń
  64. — Nie omieszkam Cię wykorzystać, jeśli zajdzie taka potrzeba, choć wiesz, że zawsze wolę mieć wszystko pod ręką. Swoją drogą, to zabawne, bo jak pomyślę sobie co kobiety potrafią jeść w ciszy, to mnie to bardziej obrzydza — zaśmiała się, kręcąc głową na boki. Octavia na szczęście na razie nie miała żadnych zachcianek, no może oprócz ostatniego wybryku jakim było połączenie angielskiego śniadania i gofrów.
    Octavia nie potrafiła jakoś długo się złościć na Jacksona, nawet w takim momencie, jaki tydzień temu. Może i była głupia, że wybaczała mu każdy wybryk, może gdyby choć raz była twarda i nie odpuszczała tak łatwo, nauczyłby się pokory i tego, że czasami warto różne kwestie przemilczeć. Ona jednak za każdym razem odpuszczała Jacksonowi wszystkie krzywdy, nie potrafiąc inaczej.
    — Zakochany Jackson Howard. Ten świat chyba nie jest na to gotowy — powiedziała rozbawiona, spoglądając na niego. Podobał jej się taki stan rzeczy, kiedy nie spuszczał z niej wzroku, ignorując w okoł wszystkie inne dziewczyny.
    — Już za niedługo nie będą tak na mnie patrzeć. Za to Ty jeszcze bardziej będziesz przyciąga. Spojrzenia. Wiesz, gorący tatuśkowie to teraz dobra partia — mruknęła, posyłając mu znaczące spojrzenie. Przesunęła wzrokiem od góry do dołu jego sylwetki, uśmiechając się przy tym.
    — Może być po zajęciach, jak najbardziej— zgodziła się, kiwając przy tym głową. Niespiesznie przesunęła kilka wieszaków z ubraniami, przyglądając im die uważnie.

    OdpowiedzUsuń
  65. Zdecydowanie podobała się jej reakcja Jacksona, kiedy spojrzała na niego. Octavia bardzo dobrze wiedziała, co zrobić aby nagle przestał racjonalnie myśleć. Uwielbiała go wprowadzać w taki stan, szczególnie kiedy byli wśród ludzi i musiał robić wszystko aby się powstrzymać. Na twarzy Octavii pojawił się delikatny, nieco złośliwy uśmiech, gdy z wolna oglądała sukienki.
    — Wydajecie się wtedy tacy bardziej opiekuńczy. A to świadczy o tym, że potraficie zadbać o swoje rodziny — wyjaśniła, wzruszając przy tym ramionami. Niejednokrotnie nawet sama Octavia spoglądała w stronę faceta z dzieckiem, robiła to odruchowo, nie zastanawiając się. Wiedziała, że w drugą strone byli zupełnie odwrotnie i samotna matka była cóż, ostrzeżeniem dla niejednego mężczyzny.
    — O piętnastej.
    Ostatnie dwa miesiące chyba były najbardziej szalonymi w ich życiu, o czym nigdy by nie pomyśleli, ale chyba wyszło im to na dobre, patrząc na to, że mimo wielu przeciwności nadal byli razem, nie licząc kilku ciężkich kłótni.
    Wzięła do ręki wieszak z ciemnozieloną, satynowa sukienką. Uśmiechnęła się lekko z słysząc słowa Jacksona.
    — Możesz mi pomóc ja przymierzyć. Powiesz, czy pasuje — powiedziała, chwytając go za rękę i ciągnąć w stronę przebieralni. Zignorowała fakt, że zostali odprowadzeni znaczącym spojrzeniem przez ekspedientkę.

    OdpowiedzUsuń
  66. Octavia zaśmiała się w duchu, kiedy zobaczyła reakcje blondynki. Podejrzewała, że niejeden raz była już w podobnej sytuacji, dlatego też wolała trzymać rękę na pulsie, przez co zareagowała właśnie tak, a nie inaczej. Sama Octavia na jej miejscu za zaczęłaby podejrzewać taka parkę, które kierowała się w stronę przymierzalni. Niejednokrotnie można było usłyszeć przeróżne historię, co w takich pomieszczeniach się działo, oczywiście oprócz przymierzania ubrań.
    Będąc w przymierzalni, Octavia dość szybko pozbyła się swoich ciuchów, nakładając na siebie sukienkę, która jeszcze leżała na niej idealnie. Kolor zdecydowanie pasował, podbijając tym samym jej karnację. Spojrzała na odbicie Jacksona, który wręcz bezszelestnie wsunął się do przymierzalni i zapiął suwak na jej plecach, drażniąc tym samym skórę Blanchard. Uśmiechnęła się lekko, pozwalając Jacksonowi złożyć pocałunki na jej szyi. Na jego słowa zaśmiała się cicho, unosząc w górę jedną brew.
    — Czyli kupujesz mi ją dla własnego widzi mi się? Żebyś mógł mnie w niej tylko oglądać? — zapytała rozbawiona, ale nawet nie zdziwiła by jej twierdzącą odpowiedź, Jackson robił wiele rzeczy, które dotyczyły tylko jego osoby, więc jeśli miał taki kaprys, mógł kupić jej tą sukienkę, by tylko on mógł ją w niej oglądać.
    Octavia była taka, że lubiła zwracać na siebie uwagę, przyciągać wzrok. Wiedziała bardzo dobrze, jak działa na facetów, jak odwracają się na jej widok. Nawet jeśli była w dresie, nieumalowana i z nie ładem na głowie, to zawsze znalazł się jakie, który spojrzał się w jej stronę. Kiedyś specjalnie szykowała się tak, aby zwrócić uwagę tylko jednego, aż w końcu jej się to udało. Uwielbiała, jak Jackson na nią spogląda, nie mogąc wytrzymać. Dokładnie tak jak teraz.
    Zaśmiała się cicho, widząc reakcje Jacksona, kiedy w poblizu pojawiła się ekspedientka. Choć nie było jej widać, Octavia wyczuła nieco zdenerwowania w jej głosie.
    — Ostatnio mieli państwo piękne sandały na obcasie, takie złote. Poprosiła bym je, ale również w czarnym kolorze, jeśli to nie problem, rozmiar trzydzieści osiem. Ach, i jeszcze jakaś torebkę, zdam się na panią, musi mieć pani świetne oko — powiedziała, odsłaniając kotarę, by nieco uspokoić blondynkę i pokazać, że są grzeczni. Kobieta posłała Octavii uśmiech, który brunetka odwzajemniła.
    — Zaraz coś dla pani znajdę, proszę dać mi chwilę — odpowiedziała, znikając z pola widzenia Octavii. Blanchard podkręciła głową, śmiejąc się cicho.
    — Czy one wszystkie myślą, że ludziom jdno w głowach, jeśli są w przymierzalni kobieta z mężczyzną? — zapytała, ponownie spoglądając na swoje odbicie. Uniosła się nieco na palcach, kilkukrotnie obracając się to w jedną, to w drugą stronę.

    OdpowiedzUsuń
  67. — Od nas będzie zależeć jej premia, dlatego dajmy jej opcje jej wyrobienia — zaśmiała się cicho, kiedy ekspedientka wyszła i zostali sami. Zapewne była zadowolona, że w sklepie pojawiła się Octavia i Jackson, którzy nie zwracali zbytniej uwagi na sumy, które królowały w sklepie. Gdy Jack wyciągnął do niej rękę, Octavia z ochotą ja chwyciła i podeszła do blondyna. Podążyła wzrokiem za jego ręka, która zakradła się pod materiał sukienki, drażniąc skórę Octavii. Wiedział, jak sprawić by i ona przestała racjonalnie myśleć. Nawet w takim miejscu jak sklep wywoływał u niej skrajne emocje, drażniąc spojrzeniem i dotykiem. Octavia wpatrywała się intensywnie w Jacksona, czując raz za razem przyjemne dreszcze, które przechodziły przez jej ciało. Gdyby tylko mogła, rzuciłaby się na niego, nie zważając na obsługę sklepu.
    — Jackson —mruknęła cicho, kiedy złożył kilka pocałunków na jej udzie. Zaklęła w myślach, gdy usłyszała głos ekspedientki. Chwilę potem posłała kobiecie lekki uśmiech, odbierając buty oraz torebki. Zaczęła niespiesznie przymierzać buty, zastanawiając się które najlepiej będą pasować
    — Posiadamy w naszej kolekcji męskie swetry z najnowszej kolekcji, klasyczne koszulki polo, spodnie oraz różne dodatki, w zależności co by pan potrzebował — odpowiedziała z uśmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  68. Zakupy na prawdę zdołały Octavii poprawić humor i choć czuła się nieco dziwnie i nieswojo, gdy to Jack płacił za zakupy, raczej nie narzekała, bo wiedziała, że to i tak niewiele da. Gdy Jackson się uparł, ciężko zmieniał decyzję. Śmiała się szczerze rozbawiona, gdy za każdym razem słyszała, jak Jackson mówi, że niektóre rzeczy są tylko do chodzeniapo domu. Octavia prędzej czy później zaprezentuje je światu, raczej nie zastanawiając się nad tym, czy to sis spodoba Howardowi, czy też niej.
    Gdy znaleźli się w samochodzie, Octavia opadła na siedzenie, wydając z siebie cichy pomruk zadowolenia. Spojrzała na Jacksona, kiedy ten wspomniał o ogoleniu się. Uniosła rękę, przesuwając palcami po jego zarośniętym policzku, chwilę później kierując palce na jego brodę. Uśmiechnęła się lekko.
    — Zostaw. Podobasz mi się taki lekko zarośnięty — powiedziała z uśmiechem, nie spuszczając z niego spojrzenia. Gdy zadał pytanie, Octavia szczerze się zamyslila, nie wiedząc na co się zdecydować. Była głodna i teraz zjadłaby cokolwiek.
    — Może ramen? — zapytała, wyciągając z torebki telefon, który zwiastował nadejście nowej wiadomości. Odczytała ją, przeklinając cicho.
    — Na śmierć zapomniałam — powiedziała bardziej do siebie, przeczesując palcami włosy. — Masz plany na sobotę? Zapomniałam, że w weekend odbywa się impreza przedślubna mojej kuzynki, muszę... Musimy się tam pojawić. A potem na ślubie, za miesiąc. Totalnie zapomniałam o tej imprezie — jeknęła z rezygnacją, opierając głowę o zagłówek fotela. — Poznasz ta szalona część rodziny. Babcia na pewno się ucieszy, bo już wypytywała mamę o Ciebie. Poza tym, wujkowie, ciotki, kuzyni... Trochę ich będzie, jesteś na to gotowy? — zapytała nieco rozbawiona.

    OdpowiedzUsuń
  69. Octavia wzruszyła ramionami na pytanie zadane przez Jacksona. Sama w sumie do dziś zachodziła w głowę, czemu Monica i Martin zdecydowali się robić coś
    takiego jak impreza przedślubna.
    — Monica taka już jest, lubi jak jest o niej głośno. Jest dość... Atencyjna —opisala w skrócie swoją kuzynkę. Czy za sobą przepadały? Oczywiście, że nie. Tolerowały, to było dobre słowo, które je opisywało. I choć Octavia z początku nie chciała iść na te całe spotkanie, gdzie będzie cała jej rodzina od strony matki, tak koniec końców się zgodziła i prawie, że zapomniała.
    Nie miała w głowie też informować na razie swojej rodziny o nieplanowanej ciąży. Na razie niech lepiej nic nie wiedzą.
    Jackson jeszcze nie wiedział bardzo wielu rzeczy, jeśli chodzi o rodzinę Octavii. Jeślli ta pochodząca ze strony ojca była spokojna i zrównoważona, to ta od strony matki była zupełnie inna. Głośni i wydawać by się mogło, mieć roztrzepani, bardzo dobrse radzili sobie w amerykańskiej rzeczywistości. Blanchard również na razie nie chciała zasypywać Jacksona informacjami czym się zajmują, lepiej było, gdy nie wiedział, choć podejrzewała, że nie zajmie mu długo odkrycie tajemnicy.
    — Tak, od strony mamy. Dziadkowie przyjechali do Ameryki ponad trzydzieści lat temu i tak zostali — wyjaśniła, wzruszając ramionami, po czym spojrzała na Jacksona. To nawet i dla niej było za dużo jak na tyle bombardujących wiadomości. Jedyne, czego chciała teraz to spokój i cisza. Zsunęła rękę na udo Howarda, przesuwając nią kilkakrotnie w górę i dół.
    — zawsze możesz odmówić. Pójdę sama na moment, żeby nikt nie marudził mi nad głową i wrócę - powiedziała, będąc w stanie dopasować się do wszystkiego, co Jack powie. Nie byłaby zła, gdyby powiedział, że nie chce z nią nigdzie iść. Przecież nie musiał zgadzać się na wszystko, co Octavia powie.

    OdpowiedzUsuń
  70. — Zaraz tam nielubi... — mruknęła, przyłapana na kłamstwie, jednak Jack miał stuprocentową rację. Monica i Octavia jakoś nie przepadały za sobą. Octavia uważała, że Monica to atencyjna osoba, która zawsze musi stać na piedestale i błyszczeć, otaczana innymi i pochwalana, Monica za to uważała Octavię za zbyt pewna siebie i zawsze skracająca większość uwagi, nie tylko nieznajomych ale całej rodziny. Rywalizowały ze sobą od zawsze i pozostało tak aż do dnia dzisiejszego.dziewvzyna nie wzbudzała w Blanchard jakiś ciepłych uczuć, raczej te negatywne, ale cóż zrobić, postanowila się przemęczyć nie dla dobra swojego, a innych.
    Uśmiechnęła się nie o z rozbawieniem, kiedy Howard podsumował jej mieszankę krwi, choć taka była prawda. Octavia była złożona z różnych cech, bardziej lub mniej dominujących. Na co dzień była spokojna i zrównoważona, zdecydowanie podobna do ojca ; trzeźwo myślącego, analizująca każda możliwość, trawdo stąpającą po ziemi. Z drugiej była ta dawka meksykańskiego charakteru - gorącą, głośna i niezdecydowana, która czasami dawała o sobie znać. Octavia zwinie lawirował między jednym a drugim, potrafiąc świetnie dopasować się do danej sytuacji. Z rodziną ojca prowadziła dużo spokojnych rozmów, za to kiedy widywała się z rodziną matki, pozwalała wyjść na wierzch tej niespokojnej duszy. Jackson zdecydowanie nie będzie miał z nią nudno w życiu.
    — Och, jak przyjdziesz taki elegancki to zgarniesz całą uwagę i miłość babci. Zaraz staniesz się jej ulubionym wnukiem — zaśmiała się, kręcąc głową na boki. Isabel Romero była z zawodu krawcowa, uwielbiała zwracać uwagę na stroje innych.. u mężczyzn specjalną uwagę zwracała na to, czy ubierają się elegancko, więc jeśli Jackson przyszedłby ubrany e garnitur, jeszcze dobrze skrojony, w zupełności podbilby tym serce kobiety.
    — Czy ty przypadkiem nie za dużo podbijasz tych serc kobiet z mojej rodziny ?— zapytała na końcu z rozbawieniem, spoglądając na niego.

    OdpowiedzUsuń
  71. — No tak, Twój wrodzony urok osobisty. Żadna nie potrafi się przed nim obronić — mruknęła z uśmiechem, spoglądając w stronę Jacksona. Bardzo dobrze wiedziała, że Howard zrobi wszystko, by zjednoczyć sobie jej babcie. Eva już zdążyła bardzo pochwalić Jacksona, powiedzieć jacy to oni z Octavią nie są szczęśliwi, przez co młoda Blanchard spodziewała się pytań w stylu kiedy ślub i ile dzieci planujecie. Obawiała się jednak, jak zareagują dziadkowie, gdy dowiedzą się że jest e ciąży, ale nie będzie żadnego ślubu, bo ani jej, ani Jacksonowi nie było to do niczego w zupełności potrzebne.
    — Tak? Co takiego tak naprawdę teraz się liczy? — zapytała, unosząc w górę jedną brew. Zastanawiała się, jak sobie poradzą z całą ta sytuacją. Wiedziała, że jakoś będą musieli, i cieszyła się, że Jackson postanowił stanąć na wysokości zadania, choć nie tak to wszystko planował. Octavia podejrzewała, że miał dla nich zupełnie inny plan na życie, który został mocno pokrzyżowany i jeszcze nie do końca byli zadowoleni z takiego obrotu sprawy. Blanchard na chwilę obecną jakoś nie potrafiła cieszyć się z ciąży, nie po ostatnim tygodniu, gdzie działo się zbyt dużo. Może za jakiś czas zacznie bardziej zwracać uwagę na to, co się działo w jej życiu. Może jak ponownie spojrzy na zdjęcia z badania usg ucieszy się z takiego obrotu sprawy.
    — Och, Jack. Jesteś momentami okropny — zaśmiała się, gdy tylko zobaczyła jego uśmiech. Wiedziała, że jest zdolny do wielu rzeczy i potrafił być wredny, ale jakoś zupełnie jej to nie przeszkadzało. Z wielką chęcią zobaczy, jak Jack skrada całe zainteresowanie rodziny, a nie Monica i jej chęci bycia jedyną o której się będzie mówić w tamtej chwili.
    Kiedy zadzwonił telefon, Octavia zamilkła, poprawiając się w fotelu. Przysłuchiwał sie rozmowie, a kiedy Jack ja zakończył, spojrzała na niego z uwagą.
    — Nie ma, że może zajrzysz wieczorem, ale na sto procent tam zajrzysz. Sama dopilnuję, żebyś się zobaczył z ojcem — posłała mu uśmiech. Chyba była jedyną osobą, która chciała, aby relację Jacka i Roberta były dobre. Widziala chęć poprawienia relacji w postawie starszego Howarda, więc za wszelką cenę musiała zrobić, by i Jackson zobaczył, że relację jego i ojca mogą być dobre.
    — Nie brakuje Ci kontaktu z rodzicami? — zapytała zaciekawiona. Nie rozumiała, jak Camilla i Robert mogą się tak zachowywać w stosunku do swojego własnego syna, było to dla niej niepojęte.
    Odwróciła głowę w stronę blondyna, unosząc rękę, którą ułożyła na jego szyi i zaczęła powoli ja gładzić.
    — Ty będziesz lepszym ojcem — wypaliła nagle, uśmiechając się lekko. Mimo, że pewnie cholernie się bał tej odpowiedzialności, to Octavia czuła, że Jackson da sobie świetnie radę w nowej roli, mimo że on sam mówił zupełnie co innego.

    OdpowiedzUsuń
  72. Octavia nigdy nie zauważyła, żeby Jackson musiał jakoś mocno zabiegać o uwagę płci przeciwnej. Zawsze przychodziło mu to z łatwością. Zauważyła, jak bardzo Jackson się zmienił, jak trochę poukładało mi się w głowie. Starał się za wszelką cenę tego nie zepsuć, za co Octavia była mu bardzo wdzięczna.
    — Kocham cię za masę innych rzeczy również — stwierdziła z delikatnym uśmiechem, kiedy pocałował wierzch jej dłoni. Uwielbiała te małe gęsty, którymi ja raczył za każdym razem. Jackson bardzo dobrze wiedział, co Octavia lubi. Zwracała uwagę na takie gesty. Dotyk, pocałunek, szept, to właśnie działo na Octavię najbardziej. Jackson też jak nikt inny potrafił momentami wyprowadzić ja z równowagi, ale szybko też potrafił swoje winy odkupić. Octavia nie potrafiła się na niego długo gniewać.
    — Może podejrzewał, że nie jesteś sam Jack. Nawet jeśli to pierdoła, jak mówisz,spotkaj się z nim— powiedziała, nie odrywając palców od jego skóry, która była ciepła i gładka. Wysłuchała go e spokoju, zastanawiając się nad jego słowami.
    — Mocno Cię skrzywdzili swoim zachowaniem. Nie jestem sobie w stanie nawet wyobrazić, jak się czułeś przez te wszystkie lata. Ale Jack, nie zakładaj od razu, że Ty będziesz zachowywał się podobnie. Znam cię i wiem, jaki jesteś. A potrafisz być kochany i opiekuńczy, potrafisz zająć się druga osobą — spojrzała na niego, posyłając mu delikatny uśmiech.
    — Myślę, że w końcu oboje jakoś przywykniemy do tej nowej rzeczywistości, a potem postaramy się, żeby było dobrze — dodała, wzruszając przy tym ramionami. Chciała, żeby było dobrze. Chciała wychować to dziecko wspólnie z Jacksonem stworzyć z nim rodzinę i pokazać mu, że jeśli oboje włożą w to dużo pracy, mają możliwość stworzyć coś swojego i być szczęśliwi

    OdpowiedzUsuń
  73. Nie wyobrażała sobie, że mogłoby być inaczej. Że nie akceptowała by Jacksona w stu procentach. Nikt nie był idealny, ale doceniała to, że Jackson ze wszystkich sił stara się nieco zmienić. Widziała, że przy niej się nieco uspokajał, pokazywał ta najczęściej skrywaną cząstkę siebie, ufał jej tak po prostu. Mimo, że bardzo mocno się różnili, to w każdym calu jakby do siebie pasowali, dopełniając się.
    — Spokojnie, mogę posiedzieć w domu, mam tam do zrobienia jeszcze kilka rzeczy— wyjaśniła, nie chcąc też się za bardzo narzucać. Chciała, aby ta sprawę Jackson załatwił sam na sam ze swoim ojcem, ona nie była tam do niczego potrzebna. Gdyby Jack chciał, to pewnie od razu by ją tam ze sobą zabrał.
    — Rozumiem, przepraszam — Octavia sama nie należała do osób, które lubiły współczucie. Irytowało ja ono, czuła się wtedy jak jakaś ofiarą losu, choć nigdy nią nie była. Nie zdziwiło ja więc zachowanie Jacksona, był przyzwyczajony do tego, że rodziców praktycznie nie bo w jego życiu.
    Kiedy zaparkowali przy restauracji, dopiero teraz zauważyła, jak głodna była. Przez ostatnie dni mocno zaniedbała regularne posiłki, musiała więc znów na nowo o nie zadbać. W restauracji, mimo pory gdzie dużo osób jadło lunch, nie było zbyt wiele osób, dlatego też długo nie czekali na swoje posiłki. Ogromna miska zupy, która dostała Octavia postawiła ją nieco na nogi. Kiedy zjadła praktycznie wszystko, jedyne o czym teraz myślała to to, aby na moment się położyć. W momencie poczuła się senna o drzemka brzmiała wręcz idealnie.
    — Będę czekać. Masz, będą ci potrzebne — powiedziała, kiedy niedługo potem znaleźli się pod apartamentowcem. Wyciągnęła dodatkowy komplet kluczy do mieszkania, które zostawiła Jacksonowi. Na pożegnanie musnęła delikatnie policzek Jacksona, wyciągnęła jeszcze te wszystkie torby z bagażnika, a potem niespiesznie ruszyła do mieszkania.

    Uniosła głowę znad laptopa, kiedy usłyszała dźwięk przekręcanego zamka w drzwiach. Spojrzała w tamtą stronę, biorąc do ręki szklankę z wodą. Upiła łyk, patrząc na Jacksona, który pojawił się w środku. Minę miał nietęgą i Octavia od razu zrozumiała, że coś musiało się stać. Wyprostowała się, odchodząc od kuchennej wyspy.
    — Co się stało? — zapytała, stając naprzeciw blondyna.

    OdpowiedzUsuń
  74. Jackson chyba nie zakładał, że życie znów zechce go zaskoczyć i że zwykle spotkanie z ojcem zmieni się w wyjawienie takiej tajemnicy. Octavia również nie spodziewała się usłyszeć takich rewelacji, choć wiedziała, że stało się coś, co nie zadowoliło jej chłopaka, wręcz przeciwnie. Gdy ja wyniknął bez słowa i skierował się do kuchni, Octavia obróciła się na pięcie, ruszając za zdenerwowanym jacksonem. Z uwagą obserwowała, jak otwiera lodówkę wyciągając z niej napoczęty już alkohol. Jak zalewa szklankę wręcz do pełna i wypija ją jednym tchem.
    Uniosła w górę jedną brew, czekając, aż Jack zarzuci ją nowościami, a kiedy to zrobił, Octavia najpierw otworzyła usta, chcąc coś powiedzieć, ale nie wiedziała co. Cała ta sytuacja była wyjęta rodem z jakiejś taniej, brazylijskiej telenoweli. Westchnęła z nieukrywaną rezygnacją, bo ta wiadomość dość mocno rzutowała na kontakty Jacksona z ojcem. Wiedziała, że młodszy Howard teraz podejdzie do tej relacji jakby zupełnie biznesowo, nie chcąc wdawać się w większe czy mniejsze relację z Robertem. Widziała rozczarowanie w oczach Jacksona. Po raz kolejny poczuł zawód ze strony kogoś, kto powinien mu pomagać i po prostu być jak prawdziwy rodzic.
    — Jack — powiedziała, podchodząc do niego. W sumie, nie wiedziała, co powiedzieć, nie miała zupełnie na to pomysłu, była równie mocno zaskoczona ta nowością co jej chłopak. Próbowała zrozumieć zachowanie Roberta, to że ukrywał fakt posiadania drugiego dziecka, ale nie mogła, nie była w stanie znaleźć racjonalnego wytłumaczenia na jego zachowanie. Jedyne co do niej przemawiało, to to, że może się bał. Może, że gdy to wszystko ujrzy światło dzienne, zostanie zniszczona jakoś jego reputacja, może też już całkowicie zniszczy relację z Jacksonem. Tylko lepsze już by było chyba, gdyby o wszystkim powiedział, a nie ukrywał taki fakt przez wiele lat.
    Oparła się rękami o kuchenna wyspę, po czym podparła podbródek na rękach, spoglądając na Jacksona.
    — I tylko tyle powiedział? Że masz brata? Nie wyjaśnił czemu… czemu to ukrywał przez tyle lat? — zapytała, szczerze zaskoczona. Myślała, że to jej rodzina była dziwna, ukrywająca przed światem wiele tajemnic, o których Octavia dowiadywała się od czasu do czasu, ale tutaj, cóż Howardowie zdecydowanie wygrywali jeśli chodzi o tajemnice.
    Podeszła do Jacksona, chwytając szklankę, którą trzymał w ręce. Postawiła ją na blat, po czym uniosła głowę w górę. Było jej przykro, tak po prostu, bo widziała, jak mocno ta wiadomość zatrzęsła światem Jacksona, który i tak już był mocno naruszony jeśli chodzi o relacje rodzinne.
    — Ochłoń. A kiedy już to wszystko zejdzie, to może… może porozmawiaj z nim raz jeszcze, ale na spokojnie Jack. Bo krzykiem nic nie załatwisz. Każdy popełnia w życiu jakieś błędy, których się boi — powiedziała, oplatając go rękami w pasie. Przytuliła się do niego, zastanawiając się, czy jest w ogóle jakieś wyjście z tej sytuacji.

    OdpowiedzUsuń
  75. Chciała mu pomóc z całych sił. Wyciągnąć go z tego bagna, w jakim się znaleźć. Zabrać od niego wszystkie złe myśli, ból i rozczarowanie. Octavia mogła się jedynie domyślać jak się czuł, ale nie była w stanie sobie wyobrazić tego w stu procentach. Ona zawsze miała to, czego Jacksonowi brakowało najbardziej, o co walczył całe swoje życie, aż w końcu się poddał, nie mając już zupełnie siły na zabieganie o względy rodziców, o to by go zauważyli.
    Spojrzała na niego z uwagą, kiedy zaczął tłumaczyć całą tą zawiłą historię, zastanawiając się, czemu ludzie zachowują się w ten sposób. Była zła na jego rodziców, na to jak postępowali i się zachowywali. Uważała, że jedno z nich powinno już dawno podjąć decyzję o tym, aby zacząć życie tak jak chcą, a nie ciągnąc dalej ta farsę i udawać że wszystko jest dobrze. Pokręciła głową na boki, opierając się plecami o blat kuchennej wyspy. Widziała złość, która czaiła się w oczach Jacksona. Złość i rozczarowanie też tam było. Był też strach przed nieznanym, przed tym, że Robert pragnie wdrożyć Lucasa w życie firmy i że to bardziej na nim mu zależy. Zagryzła wargi, zastanawiając się czy z tej sytuacji jest jakiekolwiek wyjście, ale na nic takiego nie wpadła. Oprócz tego, żeby uruchomić wszystkie swoje kontakty i zrobić wszystko, by Jack nie musiał martwić się o swoją przyszłość.
    Pozwoliła mu w spokoju odejść, a kiedy to zrobił, chwyciła za telefon, pisząc krótką wiadomość do swojego ojca, wiedząc, że on będzie w stanie pomóc jej jak nikt inny. Jackson wiele jeszcze nie wiedział o rodzinie Octavii. Zdawać by się mogło, że są wręcz nieskazitelni, do wszystkiego doszli ciężką pracą i są w stanie ogarnąć nawet sprawy, które z góry wydają się być przegrane. Zostawiła telefon na blacie, po czym podeszła do kanapy w salonie, biorąc z niej ciepły koc. Wieczory powoli robiły się chłodne, a ona nie potrafiła patrzeć na Jacksona, który siedział teraz sam, spoglądając na Nowy Jork. Wyszła na zewnątrz, siadając tuż obok niego.
    — Bo jeszcze mi się rozchorujesz — powiedziała, okrywając go kocem. Kucnęła tuż przed nim, wyciągając z rąk Jacksona butelkę z alkoholem. Odłożyła ją tuż obok, po czym spojrzała na niego z uwagą. Nie była w stanie patrząc na niego, gdy był taki smutny i zagubiony w tym wszystkim.
    — Jack, posłuchaj mnie. Zrobię wszystko, żeby było dobrze, okej? Zaufasz mi? Załatwię to, ale... Ale to będzie wymagało ode mnie trochę pracy. Wiem, że się boisz jak to wszystko teraz będzie i o to, że Lucas może przejąć firmę, jednak tak się nie stanie. Co najwyżej może w przyszłości kierować nią razem z Tobą — zapewniła, nie odrywając od niego spojrzenia.

    OdpowiedzUsuń
  76. Miała wrażenie, że był jak zagubione małe dziecko, które straciło rodziców z oczu. Sama Octavia również miała wrażenie, że od wakacji wszystko jest jakieś inne. Że w ich życiu dzieje się o wiele za dużo, jak na tak młodych ludzi jak oni, oraz czas. Zrozumiałaby, gdyby wszystkie te rzeczy działy się na przykład w przeciągu roku, ale nie dwóch miesięcy. Usiadła na ziemi, tuż przed Jacksonem, wciągając głośno powietrze w płuca. Nie wiedziała, jak mu to wszystko powiedzieć, nie mogła też za dużo powiedzieć.
    — Mogę zrobić... wiele. Jack, moja rodzina nie jest taka nieskazitelna i czysta jakby się mogło wydawać. Tak naprawdę, gdyby nie ojciec mamy, mój ojciec nie osiągnąłby tego wszystkiego. Owszem, jego rodzina ma duże zasięgi, ale w Europie. Tutaj przyjechał praktycznie z niczym. Poznał mamę, a dziadek... dziadek zauważył w nim potencjał i tak zaczął dla niego, znaczy się, zaczął pracować dla rodziny — wyjaśniła, nie spuszczając z niego spojrzenia. Miała nadzieję, że cokolwiek zrozumiał, a za jakiś czas i tak pewnie sam we wszystkim się połapie.
    — Nie zrobię nic do momentu, aż sam nie powiesz, że mogę jakoś ingerować w tą sprawę. Wyjaśnij z nim wszystko, porozmawiajcie, w sumie poznajcie się. Może wyjdzie wam to na dobre — powiedziała, uśmiechając się lekko, choc nie wiedziała, czy też ten uśmiech jakkolwiek przekona Jacksona. Widziała, jak się czuł. Widziała, że targała nim złość i niepewność. Na jego kolejne słowa zmarszczyła nieco brwi, chwilę później wywracając oczami. Powoli znów miała przed sobą prawdziwego Jacksona, który każdy zawód maskował uśmiechem, chcąc ukryć przed światem to, jak bardzo ruszyła go zaistniała sytuacja. Usiadła obok, po turecku, również spoglądając na miasto.
    — Nawet nie masz pojęcia, jak brakuje mi smaku wina czy fajek. Mam wrażenie, że ktoś mi zabrał ważną część mojego życia — zaśmiała się z przekorą, kręcąc przy tym głową na boki.
    — I jak zareagował? Pogratulował? W ogóle, chyba odnoszę wrażenie, że Ty z każdym dniem powoli podchodzisz do tej ciąży bardziej... dojrzale. Jestem pod wrażeniem, Howard.

    OdpowiedzUsuń
  77. Powiedziała mu chyba wszystko, co było ważne i co tylko mogła zdradzić odnośnie swojej rodziny i tego, czym się zajmują. Jackson był mądry, szybko więc połączył fakty i zorientował się, o czym mówiła Octavi, na co ona w duchu odetchnęła.
    — Kiedyś dowiesz się więcej, bo nie będzie innego wyjścia, a ja też za dużo powiedzieć nie mogę. Sama nie wiem wielu rzeczy, bo tak jest lepiej. Są osoby, które wiedzą wystarczająco i tak już jest niezmiennie od lat. Taka wiesz, tradycja. Niektórzy rokrocznie spotykają się całą rodziną przy stole, a my nie mówimy sobie wielu rzeczy, żeby za dużo wieści się nie rozeszło — powiedziała, wzruszając ramionami. Na wspomnienie o babci zaśmiała się cicho. — Skradniesz jej serce — skwitowała z uśmiechem. Cieszyła się, że nie uciekł tym razem jak to miał w zwyczaju. Cieszyła się, że wybrał ją, wygadanie się i po prostu posiedzenie wspólnie, niż zabawy i koledzy, którzy niejednokrotnie nie mieli na Jacksona dobrego wpływu. Gdyby jednak chciał iść, poimprezować i zapomnieć, tak jak miał to w zwyczaju, Octavia nie protestowałaby, próbując zatrzymać Jacksona, bo wiedziała, że to i tak nie miałoby najmniejszego sensu. Był wolnym człowiekiem i mógł robić co tylko chciał. Kiedy okrył ją kocem, przysunęła się jeszcze bliżej blondyna, kładąc mu głowę na ramieniu. Złapała róg koca, przyciągając go jeszcze bliżej swojego ciała.
    — Wiem, że byś wolał, żeby to wszystko się nie zdażyło. Ja po części również, ta ciąża skomplikowała wszystko. Świadomość, że za kilka miesięcy te dziecko będzie na świecie, a my będziemy musieli je wychować, przeraża mnie, a z drugiej strony jakaś część mówi, że sobie poradzimy. Nie będzie łatwo, ale damy radę — powiedziała, po czym obróciła głowę, opierając na jego ramieniu podbródek.
    — Zaskoczyłeś mnie, ale pozytywnie, że zdecydowałeś się zostać. A ja chciałam Cię przeprosić za te papiery, Jack. Kiedy odszedłeś, chciałam się po prostu zabezpieczyć, ale też miałam nadzieję, że jakoś to wszystko Cię ruszy. Może i tym razem nie dałam ja rady, ale zrobił to nieznajomy z baru — powiedziała z uśmiechem.
    — Jeśli chcesz, to zaproś Lucasa tutaj, nawet dzisiaj. Ja pójdę do sypialni, popracuję trochę, a wy sobie pogadacie.

    OdpowiedzUsuń
  78. — Och Jack, nie spodziewasz się jeszcze wielu rzeczy — zaśmiała się nieco rozbawiona, wtulając w niego. Nie chciała go zasypywać informacjami, bo tak naprawdę im mniej wiedział, tym lepiej było dla nich obojga. Octavia wiedziała, że pewnego dnia i na nią spadnie pomoc prawna rodzinie, czy też komuś z nią zaprzyjaźnionemu, dlatego też Jack Blanchard mocno chciał ją we wszystko wprowadzić. Nie po to, żeby wiedza prawnicza przydała jej się kiedykolwiek do niesienia pomocy osobom, które mają nie po drodze z prawem, ale bardziej dla niej samej, by wiedziała, jak nie wplątać się w niepożądane problemy. — Ale nie martw się, prowadzą też legalne interesy. Na przykład atelier mamy, babcia kiedyś miała swój zakład krawiecki. Nawet dziadek prowadził sklep z antykami, takie jego małe hobby — powiedziała, śmiejąc się przy tym. To, że wiele rzeczy było robione ponad prawem, cóż, niekoniecznie wszyscy musieli o tym wiedzieć. Ich światem rządził pieniądz, im było go więcej, tym dla każdego było lepiej.
    — Nie można Ci odmówić tego, że jesteś dupkiem, Jack. Ale moim, i powoli się zmieniasz, jeszcze będą z Ciebie ludzie — powiedziała, spoglądając na niego, po czym posłała mu delikatny uśmiech. Wtedy, tamtej nocy wiedziała, że zrobiłby wszystko. Gdyby Octavia się uparła, podpisałby te cholerne papiery, a potem pewnie już nigdy by się nie zobaczyli. Ich życie chyba już zawsze miało być takie szalone i niepewne, ale Octavia nie zamieniłaby go za nic. Nie potrafiła sobie wyobrazić, że mogłaby związać się z kimś innym, z kimś innym wychować to dziecko. Miał rację, powinien przepraszać ją za swoje zachowanie wielokrotnie, ale Blanchard tego nie oczekiwała. Cieszyło ją to, że poszedł po rozum do głowy i był tu z nią, właśnie teraz. Że powoli rozmawiali i oboje przyzwyczajali się do myśli, że za niedługo będzie z nimi ta mała osóbka, która wywróciła ich życie do góry nogami.
    — Podejdź do tego na spokojnie. Może najpierw się poznajcie, a dopiero potem zacznijcie rozmawiać o firmie. Wierzę, że dojdziecie do jakiegoś porozumienia — powiedziała, opierając się plecami o chłodną ścianę budynku.

    OdpowiedzUsuń
  79. — Też cię kocham, Jack — odpowiedziała, już nie bojąc się użyć tych dwóch słów. I jak jeszcze niedawno sądziła, że minie wiele miesięcy nim te słowa padną z ust Jacksona, tak teraz cieszyła się, że on nie bał się ich wypowiadać. Nie musiał tego robić na każdym kroku, wystarczyło raz na jakiś czas, a Octavia będzie z tego powodu bardzo zadowolona.
    Wstała z jego pomocą, zwijając koc w niewielka kulkę, po czym weszła do środka, kierując się od razu w stronę kuchni, skąd wzięła laptopa, a chwilę później wraz z nim na kolanach, usadowiła się wygodnie na miękkiej kanapie. Skupiła się na skończeniu wypracowania, które zadał ostatnio profesor. Termin oddania prac zbliżał się nieubłaganie a ona w sumie miała bardzo mało przygotowanego materiału.
    Gdy w mieszkaniu rozbrzmiał dzwonek, oderwała wzrok od ekranu, przenosząc go na Jacksona. Posłała uśmiech w jego stronę, chcąc tym samym dodać mu otuchy, jakby chcąc powiedzieć, że nie będzie tak źle.
    Kiedy Jack poszedł otworzyć drzwi, ona powoli zaczęła zbierać swoje rzeczy, a wcale nie było ich mało. Laptop, kilka grubych książek, notatnik. Z całym tym naręczem zastał ją Lucas. Spojrzała na chłopaka uważnie, po czym odwzajemniła uśmiech oraz uścisnęła mu dłoń, uprzednio przekładając wszystko do jednej ręki.
    — Octavia. I w sumie już mnie tu nie ma, zostawiam was samych. Gdybyście bardzo mnie potrzebowali, jestem w drugim pokoju — rzuciła, spoglądając na Jacksona.
    — Macie dużo do obgadania. I nie wypijcie całego barku, nie uśmiecha mi się jeździć po nocy za alkoholem dla was — rzuciła z rozbawieniem, chcąc rozładować negatywna energię. Niespiesznie wyminęła Lucasa, chowając jeszcze telefon do kieszeni bluzy, która miała na sobie.

    OdpowiedzUsuń
  80. Poczuła na sobie uważne spojrznie nie tylko Jacksona, ale i Lucasa. Octavia zniknęła za drzwiami sypialni, pozostawiając dówjkę samym sobie. Mieli wiele do przegadania, ona w zupełności nie była im w tej chwili potrzebna. Rzuciła wszystkie rzeczy na łóżko, na które sama też opadła, chwilę później zakładając na uszy słuchawki. Odpaliła playlistę, pogrązając się w zaległej pracy.
    Tymczasem w sąsiednim pokoju wzystko toczyło się niespiesznie, swoim tempem. Zarówno Lucas jak i Jackson byli jeszcze nieco zszokowani całą sytuacją. Oboje niespiesznie sączyli swoje drinki, zastanawiając się, jak nie doprowadzić do tej niezręcznej ciszy, która co jakiś czas wkradała się między nich. Biorąc przykład z Jacksona, tym razem Lucas poprawił się na fotelu, spoglądając z uwagą na blondyna.
    — Zupełnie nie mam pojęcia, czemu ojciec to robi. Wie dokładnie, że medycyna to coś, z czym wiążę przyszłość — wyjaśnił, upijając niespiesznie drinka. Alkohol zadrapał w gardło młodszego Howarda, kiedy go przełykał. Chwilę później pochylił się nieco w przód, palcem pkazując w stronę zamkniętych drzwi.
    — Słyszałem o tej waszej całej Plotkarze. Strasznie wścibskie babsko, ale ma talent do wyłapywania plotek. To prawda, co wypisuje? — zapytał z nieukrywanym zaciekawieniem, uśmiechając się przy tym.
    — Kurwa, tyle rzeczy na raz. Jak Ty to wytrzymujesz? — kolejne pytanie padło z ust blondyna. Lucas ponownie oparł się o oparcie fotela, zakładając nogę na nogę. Musiał przyznać, że chyba oszalałby na miejscu swojego brata. Prychnął, nieco rozbawiony, uświadamiając sobie, jak irracjonalnie to brzwi.
    — Nigdy o Tobie nie wspominał, jakbyś był wielką tajemnicą — przyznał, spoglądając na Jacksona. — Podejrzewam, że ze mną było dokładnie tak samo. Cała ta sytuacja jest materiałem na tanią telenowelę — zaśmiał się, kręcąc głową na boki.

    OdpowiedzUsuń
  81. Plotkara była wrzodem na tyłku każdego, kto w jakiś sposób liczył się w Nowym Jorku. Oni byli znani głównie przez swoje nazwiska, czasami również pokazywali, na co ich tak naprawdę stać. Octavia do dzisiaj zastanawiała się, skąd plotkara dowiedziała się o ciąży i jej pobycie w szpitalu. A właśnie, odnośnie panny Blanchard. Została wyrwana z zamyślenia w momencie, kiedy ekran telefonu się rozświetlił a na nim zobaczyła numer swojego brata, który aktualnie przebywał we Włoszech. Rzuciła szybkie spojrzenie na zegarek, zdziwiona nieco porą o której dzwonił. Podniosła się niespiesznie z łóżka, wyciągając słuchawki z uszu. Rozłączyła je, by móc swobodnie rozmawiać przez telefon.
    — Cześć Ren — rzuciła wesoło, kierując się w stronę drzwi z sypialni. Nie chciała co prawda przeszkadzać Jacksonowi oraz Lucasowi, ale musiała skoczyć szybko się czegoś napić. Przez chwilę nie słyszała żadnego słowa ze strony brata, od razu wyczuła, że coś jest nie tak, że jest...zły. Otworzyła drzwi, przemykając w stronę kuchni, co musiało dość zabawnie wyglądać. Będąc już w pomieszczeniu, włączyła głośnik w telefonie, kładąc go na kuchenny blat.
    — To prawda, Tay? Serio, kurwa? — wściekły głos Laurenta rozbrzmiał po pomieszczeniu, wyrwało się francuskie przekleństwo. Brunetka wywróciła oczami, wyciągając szklankę z szafki.
    — Serio, kurwa, co? Trochę się ostatnio u mnie dzieje — odpowiedziała ze spokojem, wyciągając z lodówki zimną butelkę wody. Napełniła szklankę, czekając cierpliwie aż Laurent przestanie się złościć, ale wiedziała, że trochę mu zejdzie.
    — Mama do mnie dzwoniła. Powiedziała mi i tej...szczęśliwej nowinie — mruknął z kpiną. Octavia spojrzała w stronę salonu, gdzie siedział Jackson oraz Lucas, wyraźnie zaciekawieni całą tą rozmową rodzeństwa.
    — Jesteś na głośniku, kretynie. To po pierwsze. A po drugie tak, będziesz wujkiem i powinieneś się cieszyć — odparła, upijając łyk wody. Czy choć przez chwilę nie mogła zaznać spokoju? Ciągle coś się działo. Jak nie nagle odnaleziony brat, to Laurent dzwonił z wyrzutami.
    — I bardzo dobrze. Mam nadzieję, Howard, że słyszysz mnie bardzo dobrze. Jeśli teraz coś odwalisz, to będę miał doskonały pretekst, żeby się z Tobą policzyć — warknął. Tą złość było słychać nawet za oceanem. Octavia westchnęła, trochę też zażenowana postawą brata. Wiedziała, że on i Jackson za sobą nie przepadają, ba, działają na siebie cholernie negatywnie, ale nie sądziła, że zachowa się w taki sposób. Najchętniej to zakończyłaby to połączenie, ale wiedziała że Laurent będzie wydzwaniał do skutku.
    — Masz jeszcze coś do powiedzenia? Możesz zrobić to teraz, Jack raczej Cię nie zrozumie, ja za to doskonale — tym razem to Octavia pozwoliła sobie na trochę złości w głosie, którą skierowała do Laurenta, przerzucając się na francuski. Wolała, aby nikt nie rozumiał o czym rozmawia z bliźniakiem. No, chyba że Lucas znał jej ojczysty język, o czym nie pomyślała w pierwszej kolejności.

    OdpowiedzUsuń
  82. [Spokojnie, rozumiem. Miło jednak, że uprzedzasz. Gdybyś chciała stworzyć coś nowego ze swoim chłopaczkiem, zapraszamy serdecznie.]

    OdpowiedzUsuń
  83. Co ty w nim widzisz, przecież to idiota? — głos Laurenta nadal był niezadowolony. Octavia podejrzewała, że jak tylko wróci z Włoch, to da upust swojemu niezadowoleniu z całej tej sytuacji. Na tą jednak chwilę brunetka wywróciła oczami, wzdychając przy tym cicho. Oparła się o kuchenny blat, słuchając uważnie Laurenta. Kiedy podszedł do niej Jackson, odwzajemniła uśmiech, pozwalając się chwilę później pocałować.
    — Ren, porozmawiamy jak wrócisz. To naprawdę nie jest rozmowa na telefon — powiedziała, rozłączając się bez pożegnania. Robiła tak zazwyczaj, kiedy Laurent ja zdenerwował, a tak teraz właśnie było. Westchnęła ze zrezygnowaniem, spoglądając na Jacksona i Lucasa. Uśmiechnęła się lekko, chwytając swoją szklankę. Podeszła do fotela na którym siedział Jack, stając tuż za nim. Pochyliła się nieco do przodu, spoglądając na młodszego z Howardów.
    — Pewnie na wiosnę z chęcią pokaże Ci swoją Jackie. Ta łódź to jego największą miłość. No, może druga po mnie — zaśmiała się.
    — Jeśli będziesz chciał, to pokażemy Ci najlepsze miejsca w tym mieście, a jest ich kilka — powiedziała z uśmiechem, po czym zmierzwiła Jacksonowi włosy, które i tak już były w nieładzie, więc zbyt wiele się w jego fryzurze nie zmieniło. — Już wam nie przeszkadzam. Czekają mnie romantyczne chwile z wymyśleniem obrony na nieumyślne spowodowanie śmierci — mruknęła, upijając łyk ze szklanki, po czym niespiesznie ruszyła w stronę sypialni. Najchętniej to powiedziałaby wraz z Jacksonem i Lucasem, ale też nie chciała aby czuli się w jej towarzystwie nieswojo.
    — Swoją drogą, macie pomysł jak sprawić żeby człowiek przypomniał sobie co się danego dnia działo?Jego wyjaśnienia są bardzo zagmatwane. A trauma powypadkowa i tak niewiele się tu zda — odwróciła się na pięcie, kiedy stanęła przy drzwiach sypialni. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że obaj patrzą na nią nieco…zdziwieni. Parsknęła śmiechem, kręcąc głową na boki. Cóż, musiała przyznać, że zadała niecodzienne pytania.

    OdpowiedzUsuń
  84. Octavia i Laurent nie kłócili się często, zazwyczaj dość szybko wyjaśniali ze sobą niedomówienia, które pojawiały się między nimi. Ale bywały sytuację takie jak ta, gdy bliźniak potrafił ją zezłościć jak nikt inny. Wiedział jak nikt inny rozzłościć Octavię. podpalić ten lont, który doprowadzi do niebezpieczeństwa. Dlatego też wolała zakończyć tą rozmowę, która prowadziła do nikąd. Rozumiała, że nie przepadał za Jacksonem, ale też nie mogła pozwolić, aby Laurent wchodził w butach w jej życie i związek, dyktując co może robić a co nie.
    — Muszę przyznać, że mam z nią dość... miłe wspomnienia — mruknęła z rozbawieniem, bardziej do Jacksona, wiedząc że zrozumie o czym Octavia mówi. Jacht znaczył dla Jacksona bardzo wiele, dlatego też Octavia nigdy w żaden sposób nie chciała go ograniczać i kiedy tylko potrzebował, zawsze pozwalała mu, aby zaszył się na Jackie. Sama nawet polubiła ten jacht, i już w sumie oczami wyobraźni widziała, jak mogą na nim spędzać wakacje.
    — Imprezy, alkohol, papierosy, treningi. Jeszcze raz imprezy — zaśmiała się, wymieniając wszystkie te rzeczy, które wręcz tworzyły jej życie. Życie, które teraz będzie musiała przewartościować i całkowicie zmienić. Poświęcić małemu człowiekowi. Westchnęła niby z rezygnacją, przesuwając palcami po ramieniu Jacksona. — Coś wymyślimy. Może też zorganizujemy jakaś imprezę? Poznasz ludzi — powiedziała ze wzruszeniem ramion, również odwzajemniając uśmiech Lucasa.
    — Wiesz, niektóre prochu i grzybki potrafią też zmniejszyć możliwości naszych mózgów — odpowiedziała zaczepnie, unoszą kącik ust w górę. Owszem, ona święta nie była, swoje za uszami miała.
    — Ugoda. Możemy dzięki temu zmniejszyć wyrok. Genialne, znaczy chyba — mruknęła bardziej do siebie, otwierając drzwi i ponownie znikając w sypialni.

    OdpowiedzUsuń
  85. Dla Octavi również tamte chwile wydawały się bardzo odległe, choć btło to nie tak dawno temu. Czas leciał zbyt szybko, tego była już w stu procentach pewna.
    — Jesteś wredny. Sam będziesz wąchać te kadzidełka. Rozstawię je po całym domu, aż w końcu rozboli Cię głowa i będziesz marudził, jaka to okropna jestem — zaśmiała się, choc była do tego zdolna, denerwowanie Jacksona sprawiało jej niebywałą frajdę. Octavia trochę obawiała się tego, jak tą wiadomość przyjmą ich znajomi i przyjaciele. Jakie słowa padną z ich ust. Czy będą im gratulować czy też żałować, że ich życie tak szybko się skończy. Nie rozumiała, czemu niektórzy uważali, że życie kończy się w raz z pojawieniem się w nim dzieci. Owszem, nie byli na to gotowi z Jacksonem i pewnie jeszcze minie trochę czasu aż to do nich dotrze, ale chyba nie będzie tak źle, prawda?
    Z octavią się nie zadzierało, zdecydowanie nie. Mimo, że na co dzień była osobą, która poświęcała się innym, a o sobie myślała zdecydowanie na samym końcu, to gdy ktoś nadepnął jej na odcisk, zaszedł za skórę, potrafiła być wredna i okropnie perfidna. Niejednokrotnie wielu się o tym przekonało.
    — Nie masz łatwo w życiu. Jeśli mówisz, że taka jest to uważaj — Lucas zaśmiał się z rozbawieniem, upijając kolejny łyk alkoholu. On również powoli zaczynał czuć się bardziej rozluźniony niż jeszcze kilka chwil temu. Na kolejne słowa Jacksona, młodszy z Howardó pokiwał głową. Owszem, nie uśmiechało mu się, aby interesować się firmą, to nie było zdecydowanie dla niego. Niemniej jednak, Robert był uparty i Lucas wiedział, że tak czy siak w jakiś sposób wkręci go w rodzinny interes.
    — Niech będzie. Przynajmniej ojciec nie będzie zbytnio marudził — odpowiedział, również wzruszając przy tym ramionami.

    OdpowiedzUsuń
  86. [Wreszcie udało mi się odpisać — bardzo Cię przepraszam, że musiałaś aż tyle czekać na mój odpis. :( Musiałam ogarnąć parę problemów i zebrać wenę, którą dość skutecznie przepędziły. Powoli jednak wracam do blogowania, mam nadzieję, że mimo wszystko nadal masz ochotę na wspólne pisanie. <3 Oczywiście musiałam uszkodzić jakoś Keitha, jestem okropna. x_x]

    Powiew zimnego powietrza, świst wzburzonych cząstek w przemieszaniu z głośnym trąbieniem klaksonu, szał myśli i euforia rozsadzająca żyły, organy i kości — każdy, nawet najmniejszy element zepsutego, naćpanego istnienia. Samochód wyminął Keitha, a spowodowany prędkością podmuch poruszył jego włosami, orzeźwiając twarz chłodem. Mimo tego, że pojazd przejechał obok niego w dość bezpiecznej odległości, sama świadomość, choć chwilowego zagrożenia potęgowała narastające w Reinharcie chore podekscytowanie. Nie powinien tak cieszyć się wizją niebezpieczeństwa, nie powinien poddawać się oszalałym w narkotycznej ekstazie zmysłom, nie powinien, nie powinien...
    Keith roześmiał się głośno, dając upust radosnemu szaleństwu jakby w zaproszeniu dla nadjeżdżających kierowców. Reinhart z satysfakcją obserwował, jak Jackson wypuszcza z ust chmurę sinego, papierosowego dymu, by po chwili dołączyć do niego i stanąć tuż za jego plecami. Ucisk dłoni na ramionach, oddech drażniący nerwy odsłoniętej szyi, drżące włoski w napiętym oczekiwaniu — wszystko to mieszało się z nasączoną alkoholem i kokainą krwią, prowokując, szepcząc, wrzeszcząc w kuszącej wizji połamanych kości. Wypowiadane przez Jacksona słowa w żaden sposób nie odstraszały Keitha, zamiast tego przyspieszając jedynie jego puls.
    — Czy się boję? Znasz mnie, coś takiego mnie nie przestraszy. Nic mnie nie przestraszy. — Kłamstwo. Tak podłe kłamstwo, bo przecież bał się tak wielu rzeczy, złe wspomnienia paraliżowały go w koszmarach, lękiem odbierając władzę nad własnym ciałem. Wystarczyło tylko jedno spojrzenie jego oprawcy, tylko jeden obrzydliwy uśmiech wypływający na wargi, jedno słowo wypowiedziane tym znanym od dziecka głosem, tęskniłeś? — by zakorzeniony w Keithie strach powrócił ze zdwojoną siłą, niszcząc tak wiele i zmuszając... do tego wszystkiego.
    — Mnie to jedynie zachęca. Może jechać nawet i sto dwadzieścia, jest noc, a ulica powinna być pusta. A może i więcej, jaka to różnica? Jakie to uczucie? Połamie nam wszystkie kości. A kości poprzebijają skórę. Zostaną z nas krwiste plamy. Może, zanim zapakują nas do czarnych worków, to któryś z dziennikarzy zrobi nam zdjęcie? Wyobraź sobie te nagłówki. Marny koniec, co nie? Moglibyśmy się zaćpać, a rozjebie nas samochód. — Z gardła Keitha wydarł się niepowstrzymywany chichot. Mówił cicho, gorączkowo, zachrypniętym szeptem, szybko wyrzucając z ust kolejne słowa.
    — I tak niczego nie poczujemy. — Alkohol i liczne, wciągnięte na imprezie kreski kokainy oblepiły umysł Reinharta mackami znieczulicy, w połączeniu z parzącą żyły adrenaliną, dając poczucie oderwania zmysłów od wszystkiego, co rzeczywiste. Keith miał wrażenie, że w tym momencie nie zabolałoby go nawet przypalanie rozżarzonym, metalowym prętem.
    Światła zbliżającego się w zastraszającym tempie samochodu oślepiały, zakorzeniony gdzieś głęboko w organizmie zwierzęcy instynkt przetrwania wrzeszczał, by uciekać, zagłuszało go jednak głośne trąbienie. Reinhart wiedział, że to on przyjmie największą moc uderzenia, karoseria wgniecie jego ciało, rozszarpując skórę, organy i roztrzaskując kości, rzucając nim niby szmacianą lalką. I nie zostałoby już nic, połamane trupie zwłoki w wypomnieniu połamanego życia. Powinien się bać, w panice uciekać z ulicy i walczyć o przeżycie — a mimo to nadal stał w miejscu, nie poruszając się nawet o milimetr, jakby dawno już podjął decyzję o tym, by to właśnie tutaj zakończyć swoje marne życie. Nadal czuł na ramionach dłonie Jacksona — może to dzięki niemu, tchórzliwie nie zmienił zdania?
    Jackson. On nie musiał tutaj umierać. Dlaczego, do cholery, w dalszym ciągu stał na ulicy razem z nim?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Howard, spieprzaj stąd. — Ile zostało im czasu? Sekunda, a może minuta? Keith nie widział już nic, jego myśli wypełniło oślepiające światło reflektorów, pisk hamujących opon i klaksonu. Odwrócił się szybko do Jacksona i popchnął go mocno w stronę chodnika, tym samym usuwając go z toru jazdy samochodu. Przez wypity alkohol Keith sam zachwiał się, robiąc niewielki krok do przodu za chłopakiem, by po chwili poczuć mocne uderzenie.
      Wszystko wydarzyło się tak szybko.
      Rozszerzone oczy Jacksona, białe reflektory, świst powietrza, oddech — szybki, wyrwany z ust silnym potrąceniem, rozszalałe bicie serca zagłuszone zgrzytem hamującego samochodu, ból — rozrastający się po całym ciele, parzący zmysły w swoim przyćmionym echu, szorstkość, szczęk, pisk, oddech, szum krwi, szept w zwątpieniu, czy to koniec?
      Keith dopiero po chwili uświadomił sobie, że leży na ulicy. Nie wiedział, co dokładnie się wydarzyło ani która część ciała boli go najbardziej. Kierowcy samochodu musiało się udać zmniejszyć prędkość, z jaką jechał i skręcić, przez co uderzył Keitha jedynie bocznym lusterkiem. W innym wypadku ani z niego, ani z Jacksona nie pozostałoby kompletnie nic.
      Reinhart spróbował powoli usiąść, w oszołomieniu starając się uporządkować szalejące myśli. Samochód stał nieopodal, jego awaryjne światła mrugały rytmicznie, hipnotyzując.
      Trzask zamykanych gwałtownie drzwiczek. Czy to wysiadł kierowca?
      — Jackson? — Bełkotliwe, nie do końca zrozumiałe słowa wypłynęły z ust Keitha. — Jackson, musimy stąd znikać. Teraz.

      Keith

      Usuń
  87. Impreza u dziadków nieco wymknęła się spod kontroli i potoczyła nie tak, jak Octavia planowała. Chciała, aby to wszystko wyszło inaczej, ale koniec końców wraz z Jacksonem mieli wszystko za sobą i już nie musieli martwić się o to, jak przekazać najbliższym informacje o ciąży. O tym, że zostaną rodzicami wiedział już chyba praktycznie każdy. Bliżsi i dalsi znajomi pewnie już dawno przeczytali na plotkarze te zaskakujące informacje, choć pewnie nie byli do końca o tym przekonani i czekali na krok ze strony Octavii i Jacksona, aż potwierdzą ta radosna nowinę. Im jednak zdecydowanie się nie spieszyło z potwierdzaniem czegokolwiek, czekali na odpowiedni moment, który jeszcze nie nadszedł.
    Czy Octavia cieszyła się z ciąży? Sama nie umiała tego określić. Bywały momenty, kiedy w duchu wręcz skakała z radości na samą myśl o maluchu, który za niedługo miał się pojawić na świecie. Częściej jednak bywały chwilę, kiedy bardziej martwiła się o to, jak będzie wyglądało ich życie. Czy nadal będą z Jacksonem tak blisko po narodzinach, bo niejednokrotnie widziała czy też czytała o tym, że pary bardziej się od siebie oddalały, nie umiejąc odnaleźć się już w nowej rzeczywistości.

    Przetarła oczy, raz jeszcze spoglądając na zdania, które w żaden sposób do siebie nie pasowały, oczywiste według Octavii. Przekręcany klucz w zamku oderwał ja z zamyślenia. Odwróciła głowę, spoglądając na Jacksona, który pojawił się w mieszkaniu, jednak dość szybko znów swoją uwagę skupiła na laptopie. Musiała oddać to wypracowanie na początku przyszłego tygodnia, a w ogóle jej to nie szło.
    Kiedy Jack do niej podszedł, składając delikatny pocałunek na jej policzku, Octavia uśmiechnęła się delikatnie, by chwilę później unieść w górę jedną brew. Nie Często widywało się Jacksona Howarda z kwiatami, a do tego te zadowolenie malujące się na jego twarzy.
    — Kim jesteś i co zrobiłeś z Jackiem — zaśmiała się, podnosząc niespiesznie z kanapy. Odebrała od niego bukiet żółtych róż, które kochała całym sercem, oraz kopertę, która bardzo ją zaciekawiła. Otworzyła ją,czytając z zainteresowaniem to, co znajdowało się w środku.
    — Madagaskar? Będziemy oglądać lemury? — zapytała wesoło, podchodząc do Jacksona. Uniosła się na palcach, by móc dosięgnąć jego ust, a kiedy już to zrobiła, złożyła na nich lekki pocałunek.
    — Panie Howard, chce mnie pan wywieźć i mieć tylko dla siebie? — zagadnęła, składając lekki pocałunek na jego szyi.
    Octi ❤️

    OdpowiedzUsuń
  88. — A o którą ci chodzi? Ta, co mieszka dwa piętra niżej? Ładna jest, muszę przyznać, ale niestety, nie mogę na to pozwolić, jadę z Tobą — stwierdziła z rozbawieniem, zarzucając Jacksonowi ręce na szyję. Lubiła go w takim wydaniu, ciągle czymś nowym ja zaskakiwał, przy okazji też siebie. Jeszcze kilka miesięcy temu nikt by nie powiedział, że Jackson Howard aż tak bardzo się zmieni, aż tak bardzo straci dla kogoś głowę. Podobało jej się to, że teraz już aż tak nie bał się tego, co jest między nimi, dał się zatracić temu uczuciu i nie bronił się już przed nim rękami i nogami. Choć wiele rzeczy w ich życiu działo się nie tak, jak miało, powoli chyba przyzwyczajali się do tego wszystkiego.
    — Muszę przyznać, że podoba mi się opcja z ukryciem się na wyspie. Och, opcja leżenia na leżaku i nic nie robienia aż za bardzo do mnie przemawia — mruknęła rozmarzona. Oczami wyobraźni już widziała to, jak leży plackiem, opalając się i popijając zimne napoje. No i oczywiście dni spędzone z Jacksonem było tym, czego też Octavia bardzo potrzebowała. Ostatnio spędzali ze sobą bardzo mało chwil. Znajdowało czas dla przyjaciół i najbliższych, a ze sobą spędzali raptem kilkanaście godzin w tygodniu, przeważnie wieczorami, kiedy byli zmęczeni po całym, wymagającym dniu.
    — Myślisz, że nie starczy dla Ciebie czasu i chcesz zrobić jakiś zapas? — zapytała nieco rozbawiona, spoglądając na to, jak Jack dotyka palcem jej brzucha. Było to nawet słodkie, kiedy tak robił.
    — Cóż, Ren ma czasami słabość do moich przyjaciółek. Nie ona pierwsza i nie ostatnia podejrzewam, kiedy Laurent stwierdzi, że fajnie by było się dzielić ze mną jakąś osobą — zaśmiała się, odsuwając od Jacka.
    — Ale masz rację, będę musiała się raczej wybrać na jakieś zakupy. I w sumie, wezmę Laurenta, wykorzystam go do pomocy przy kupnie prezentów na święta — powiedziała, ruszając w stronę kuchni. Będąc już w pomieszczeniu wyciągnęła z jednej szafki wazon, do którego nalała wody i wsadziła do środka róże. Spojrzała raz jeszcze na bukiet z uśmiechem.
    — Jack, rozmawiałeś z mamą? — zapytała. Była ciekawa, czy Camilla wiedziała już najnowsze informacje o tym, co działo się w życiu jej syna i czy w jakikolwiek sposób ja to ruszyło. Coś czuła, że relacja z tą kobietą będzie należeć do tych zdecydowanie cięższych i nadszarpujących ich nerwy na wszystkie możliwe sposoby.
    ❤️

    OdpowiedzUsuń
  89. Zdecydowanie ten wyjazd był im boojgu potrzebny. Oboje byli teraz w tak gorących okresach swojego życia, że chwila odpoczynku aż za bardzo się im należała. Musieli nabrać sił przed tym, co wydawało im się najtrudniejsze, które miało nastąpić za kilka miesięcy. Octavia, jak i Jackson chyba jeszcze nie do końca potrafila wyobrazić sobie to, jak będzie wyglądać ich życie. Ona również bała się tego, że się rozczaruje, że nie będzie tak, jak sobie wyobrażała, choć nie mówiła o tym głośno. Chciała wierzyć mocno w to, że pojawienie się dziecka nic między nimi nie zmieni, a jak już coś zmieni, to nie tak mocno, że na przykład oddalą się od siebie, że ich drogi w jakiś sposób się rozejdą. Gdzieś z tyłu głowy miała tą myśl, że tak może to wyglądać, ale pojawiała się ona jedynie czasami, jakby chciała nastraszyć Octavię, sprawdzić to, jak mocno dziewczyna może być podatna.
    — Jack, dziecko to nie koniec świata. Nie musimy zmieniać swojego życia aż tak bardzo. Nadal możemy podróżować, rozwijać się i spełniać marzenia. Teraz jednak musimy też brać pod uwagę, że będzie ta trzecia osoba — powiedziała, spoglądając na blondyna. Taka była prawda, nie byli pierwsi, któz tak wcześnie zostali rodzicami. Nie musieli tak naprawdę z niczego rezygnować. Mieli środki, które pozwalały im życ na godnym poziomie. Mogli nadal podróżować i spelniać się w tym, co lubili. Dziecko nie oznaczało, że musieli mu się oddać w całości, choć w myślach Jacksona właśnie tak to wyglądało.
    Ponownie podeszła do Jacksona, chwytając go za rękę i przyciągając do siebie. Wiedziała już, że przez te najbliższe miesiące będzie musiała go w jakiś sposób nauczyć i przyzwyczaić myśli, że ta cała ciąża nie skomplikuje im życia tak bardzo, jak to sobie wyobrażał.
    Uniosła głowę w górę, by móc na niego spojrzeć, po czym uśmiechnęła się delikatnie, kładąc rękę na jego policzku. Pogłaskała go delikatnie po szorstkiej od zarostu skórze.
    — Obiecuję, że będzie czas tylko dla nas. Że nie zatracimy się w tym wszystkim i żadne z nas nie będzie rozczarowane wizją nowego życia, okej? Ty też musisz mi obiecać, że nie uciekniesz w pracę, bo to wszystko Cię przestraszy. Jack, wierzę, że sobie poradzisz, że oboje sobie poradzimy — zapewniła z uśmiechem. Z ich dwójki, to ona mocno stąpała po ziemi i jakby ciągnęła oboje do przodu, nie bojąc się tego, co ich czeka w przyszłości. Jack był jeszcze nie tak dawno typem Piotrusia Pana, ale przyszedł czas, że musiał dorosnąć, chcąc nie chcąc.
    Na wzmiankę o Laurencie i jego związku wzruszyła ramionami. Nie wtrącała się w to, co było międzu nim a Elisą. Wydawali się szczęśliwi, a to było dla niej najważniejsze. Jak radzili sobie na odległość już aż tak bardzo Octavii nie ciekawiło, choć ona pewnie nie dałaby rady na ich miejscu. Już chyba wolałaby się nie wiązać, nie robić sobie żłudnych nadziei i nie odliczać dni do kolejnego spotkania. Wiedziała, że Ren za niefługo znowu pewnie gdzieś wyjedzie. Jak nie na kilka, to na kilkanaście dni.
    — Wiesz co, pieprzyć ją. Nie ukrywam, że irytuje mnie jej postawa. Jest dorosłą osobą, bardziej obeznaną z życiem niż my, a mam wrażenie, że stoi przedemną naburmuszona nastolatka, która dostała szlaban od rodziców i teraz wszystkim w okół robi na złość. Dobrze, że nie ma zamiaru zbuytnio uczestniczyć w naszym życiu, bo jeszcze mogłaby ode mnie usłyszeć kilka... miłych słów — mrukneła z przekąsem, kręcąc głową na boki. Postawa Camilli naprawdę w jakiś sposób wyprowadziła Octavię z równowagi.
    Opadła na kanapę, siadając na niej po turecku, po czym spojrzała na Jacksona. Widać było, że cieszył się z tego wyjazdu.
    — Podejrzewam, ze masz już zaplanowane atrakcje. Pewnie osobne dla mnie i osobne dla siebie — zaśmiała się, podpierając głowę na ręce.
    Octi<3

    OdpowiedzUsuń
  90. Ona za to wierzyła w nich oraz to, że ich życie nie zmieni się jakoś diametralnie i że dadzą radę wszystko ze sobą pogodzić, nie tracąc w tym wszystkim siebie. Musiała w to wierzyć, bo Jack za bardzo się tego obawiał. Ojcostwo go przerażało, Octavia wiedział o tym wręcz doskonale, ale wiedziała też bardzo dobrze, że sprawdzi się bardzo dobrze w tej najtrudniejszej dla niego roli. Octavia za nic nie chciała Jacksona zmieniać, kochała go takim, jakim był. Nieprzewidywalnym, szalonym i momentami zbyt pewnym siebie. Pokochała go chyba od pierwszego spotkania, choć długo broniła się przed tym uczuciem, wiedząc jakie on ma podejście do wszystkiego. Nie chciała go też w żaden sposób ograniczać. Nadal pragnęła, żeby poświęcał się temu co lubił, nawet przymykała oko na to, jak bardzo lubił czuć adrenalinę w swoich żyłach.
    Jackson też nie próbował zmienić Octavii w żaden sposób. Akceptował ją w stu precnetach, choć ostatnio udowodniła, jak dużo tajemnic skrywa. Wprowadziła go chcąc nie chcąc w świat, od którego wolała trzymać z daleka. Wiedziała, że prędzej czy później zasiądzie przy stole z dziadkiem i resztą mężczyzn z jej rodziny, który wprowadzą go do tego zakazanego świata. Wtedy już to on będzie za wszelką cenę chciał, aby Octavia trzymała się z dala od niezbyt bezpiecznych rzeczy, z którymi związana była rodzina Romero, ale to były na tyle odległe sprawy, o których żade z nich na razie nie myślało.
    Na jego słowa wzruszyła ramionami, zastanawiając się w sumie, jak ona to robi. Niejedna dziewczyna na jej miejscu by się załamała a ona po prostu... po prostu przyjęła to jak coś, co miało się po prostu zdarzyć. Życie ostawiło przed nią kolejną górę, na którą miała się wspiąć, a Octavia nie miała w zwyczaju odmawiać. Mozolnie, bo mozolnie, ale zaczęła się wspinać po nierównościach, brnąc wytrwale przed siebie.
    — Po prostu wiem, że jakoś damy radę — powiedziała, posyłając mu jeden z uśmiechów. Przysunęła się w stronęJacksona, by chwilę później usiąść na nim okrakiem. Oparła ręce tuż obok jego głowy, przyglądając się temu łobuzerskiemu uśmiechowi, który zawitał na jego ustach.
    — Jakiej? — zapytała zaczepnie, mimowolnie przesuwając palcami po jego klatce piersiowej. Trochę przeszkadzał jej materiał koszulki, którą Howard miał na sobie, ale to był tylko taki jeden mały minus.
    — Lubię? Skąd takie wnioski, Howard? Lubię wiele rzeczy, które są z Tobą związane. Zupełnie nie mam pojęcia, o czym mówisz — powiedziała rozbawiona. Pochyliła się nieco w jego stronę, wpatrując się z uwagą w jego niebieskie oczy.
    — No więc, jakie to atrakcje związane z Tobą, hm?
    <3

    OdpowiedzUsuń
  91. Powiedzenie, że jakoś to będzie w żaden sposób nie napawało ją pewnością. Sama nie wiedziała, skąd brała tą siłę, w sumie za ich dwójkę, i wiedziała, że po prostu wszystko z czasem się ułoży i ich życie znowu zacznie być spokojne. Na razie, owszem, wisiały nad nimi ciężkie, burzowe wręcz chmury, ale zawsze po jakimś czasie wychodziło słońce.
    Octavia tak naprawdę nie chciała zmieniać nic w swoim życiu. Chciała go takim, jakim było. Niespokojne, niepewne, zawiłe. Podobało jej się to. Podobało jej się to, że Jackson powoli zmieniał swój tok myślenia, że nie był już taki, jakim go poznała. Uwielbiała go, nawet wtedy kiedy był niespokojny i wręcz w gorącej wodzie kąpany. Kiedy posyłał jej spojrzenia, od których miękły jej nogi, a po ciele przebiegał przyjemny dreszcz. Uwielbiała go też spokojnego, kiedy po prostu siedzieli razem na kanapie i nic nie robili. Kiedy wtedy ich życie było takie wręcz nudne i normalne. Nie chciała go zmieniać za żadne skarby świata.
    Ciche mruknięcie wyrwało się spomiędzy ust Octavii, kiedy dłonie Jacksona znalazły się na jej pośladkach, a on bez cienia skrępowania ścisnął je. Ona również nie próbowała walczyć z jego dotykiem, czy też pocałunkami, bo wiedziała od razu, że jest na przegranej pozycji, nawet jeśli na co dzień wydawała się twardą osobą, tak przy Jacksonie traciła całkowicie zmysły, oddając mu się bez namysłu.
    — Teraz przynajmniej nie muszę ukrywać, że za Tobą szaleję — zaśmiała się cicho, chwilę później oddając mu pocałunek. Dała mu jeszcze chwilę, by pobłądził ustami po jej ciele, a kiedy tylko znów odnalazł drogę do jej ust, Octavia również posłała mu niewinny uśmiech.
    — Podejrzewam, ze to wspólne leżenie będzie bardzo... ciekawe. Ale musimy zmienić temat. Mam dla Ciebie małą niespodziankę, która... zaczyna się za jakieś dwie godziny. Musimy się ładnie ubrać. Zabieram Cię na randkę, Howard. Wybacz, że nie mam kwiatów — rzuciła z rozbawieniem, zsuwając się nieco z jego kolan, choć zrobiła to bardzo niechętnie.
    <3

    OdpowiedzUsuń
  92. Zaśmiała się cicho na jego słowa, choć musiała przyznać Jacksonowi rację. Od samego początku zwróciła na niego uwagę, jednak udawała, że znajomość z nim zupełnie jej nie interesuje. Trochę się nasłuchała na jego temat, ale potem stwierdziła, że historię bywają różne, a on może okazać się zupełnie ciekawa osobą. Miała jakieś przeczucie co do niego, które na szczęście się sprawdziło. Pamiętała dokładnie ten pierwszy, raz kiedy w końcu się poddała, stwierdziła że jakoś to będzie. Koniec końców, wyszło im to na dobre.
    — To ta otwartość, zdecydowanie. Szanuję, bo myślałam, że w pewnym momencie już zrezygnujesz — powiedziała, spoglądając na Jacksona. Niejeden na jego miejscu już dawno by zrezygnował, mając gdzieś Octavię i jej juniorki, które dawały mu się mocno we znaki. Nie można mu było jednak odmówić upartości i dążenia do celu, bo Blanchard podejrzewała, że postawił sobie za cel ją zdobyć. Trochę to trwało, ale w końcu dostał to, czego najbardziej pragnął.
    — Ty ostatnio też zaskoczyłeś mnie kilka razy, więc postanowiłam, że teraz moja kolej. Och, czekaj, czy to nie są przypadkiem te sukienki, w których kazałeś mi chodzić po domu, a nie na wyjścia? Więc jak to jest, bo już się gubię. Jak idę z Tobą, to mogę je założyć, a jak sama, to już nie? — zaśmiała się, mimowolnie oplatając go rękami i nogami, choć Jackson mocno ją trzymał.
    — Co to za niespodzianka, jak wszystko chcesz wiedzieć? W ładne miejsce, i ciekawe, swoją drogą. Jedyne co mogę ci zdradzić to to, że będzie tam ciemno — powiedziała z chytrym uśmiechem, składając delikatny pocałunek na jego ustach.
    ❤️

    OdpowiedzUsuń
  93. — Nigdy nie wątpiłam w to, że mnie nie odpuścisz. Chciałam Ci jedynie pokazać, że nie możesz wszystkiego dostawać podanego na złotej tacy. Czasami warto się trochę wysilić, Howard — powiedziała z rozbawieniem, dając mu przy tym pstryczka w nos. Prawda była też taka, że Octavia bardzo dobrze widziała, jaka relacja łączyła Jacksona oraz Lexi, która nie była zadowolona z faktu, że Howard zmienił co do niej całkowicie swoją postawę. Blanchard widziała to już na niejednej imprezie, kiedy Lexi robiła wszystko, aby zwrócił na nią swą uwagę, wkurzając się przy tym niemiłosiernie, kiedy Jck ignorował ją jak tylko mógł. Słyszała różne rzeczy, co ich łączy, a ona nie miała w zwyczaju wchodzić między dwójkę osób. Długo więc ze sobą walczyła, w końcu poddając się tym uczuciom, przed którymi potem uciekła.
    — Dobrze, niech Ci będzie, tylko potem nie przyjmuję żadnych zażaleń, że któryś się za długo patrzył — zaśmiała się, ruszając w stronę łazienki, jak tylko znaleźli się w sypialni. Postawiła na szybki makijaż, który głónie rzucał się w oczy przez czerwoną, matową pomadkę. Octavia tak naprawdę jak nie musiała, to nie nakładała tony makijażu, jak jej koleżanki. Lubiła wszystko, co nie wymagało większego spędzania czasu przed lustrem, jednak nie można jej było odmówić tego, ze gdy sytuacja wymagała, potrafiła wręcz profesjonalnie się umalować.
    Idąc w stronę garderoby, zrzuciła z siebie koszulkę, pozostając w samym staniku i spodniach. Spojrzała na Jacksona, który z uwagą przyglądał się swoim ubraniom. Podeszła do niego, mimowolnie wtulając się w jego plecy i składając na nich delikatny pocałunek. Uśmiechnęła się, po chwili odwracając w stronę, gdzie znajdowały się jej ubrania.
    — Ta będzie idealna — stwierdziła, biorąc do ręki ciemnozieloną sukienkę, którą niedawno kupiła, a jeszcze nie miała okazji założyć.
    ❤️

    OdpowiedzUsuń
  94. — Jackson — zaśmiała się na jego słowa, kiedy wspomniał o podaniu jej na złotej tacy, na dodatek nago. Raczej aż tak bardzo nie chciałaby być wystawiana na widok, wolała zdecydowanie jak tylko Jack na nią patrzył. A potrafił posłać jej takie spojrzenie, że miękkły Octavii nogi i w głowie się kręciło. Straciła głowę zarówno dla samego Jacksona, jak i tych jego spojrzeń oraz uśmiechów. Pamiętała, jak sma długo wzbraniała się przed tymi uczuciami, jak uciekała i szukała pocieszenia w innych ramionach, myśląc, że to co czuje do Jacksona, nic dla niego nie znaczy.
    — Czułabym się chyba jak prosiak, który czeka na pokrojenie — dodała rozbawiona, wciągając na siebie sukienkę. Materiał nadal idealnie pasował, choć nieco już podkreślał jej kształty, które zaczęły się zaokrąglać. Octavia spojrzała na siebie w lustrze, obracając się bokiem, oglądając z uwagą z każdej strony. Nadal nie mogła uwierzyć w to, że za niedługo wszystkie jej ubrania nie będą na nią pasować.
    — Przed wyjazdem mam jeszcze wizytę u lekarza... Chciałbyś pójść ze mną? — zapytała, odwracając się w stronę Jacksona. Uśmiechnęła się lekko, słysząc jego słowa. Przysunęła się nieco w stronę Jacksona, odgarniając włosy na jedno ramię, tym samym niemo prosząc, by zapiął zamek sukienki. Gdy zadzwonił jego telefon, a Jackson go wyciszył, Octavia spojrzała na niego nieco zdziwiona, unosząc w górę jedną brew. Rzadko się zdarzało, aby Howard wyciszał telefon i go nie odbierał.
    — Czemu nie odbierzesz? — zapytała, spoglądając na niego z zaciekawieniem.
    ❤️

    OdpowiedzUsuń
  95. Wzruszyła słowami na jego słowa. Pójście z nią do lekarza było tylko i wyłącznie jego wyborem, Octavia nie miała zamiaru do niczego go zmuszać. Jeśli Jackson nadal nie czuł, że to jest odpowiedni moment, żeby w jakiś sposób zainteresować się ciążą, to ona nie miała problemu z tym, aby dać mu więcej czasu, by przywyknął do tej myśli. Wiedziała, że kiedyś ten moment, prędzej czy później nastąpi. Jackson i tak już bardzo się zmienił, jakby wydoroślał i zaczął inaczej postrzegać świat, być może też i za zasługą Octavii.
    — Nawet jakbyś nie poszedł, to tak czy siak powiedziałabym Ci po wizycie, czy wszystko dobrze — powiedziała. Stwierdziła, że im częściej będzie o tym wspominać, on w końcu przywyknie i pogodzi się z tym, że na świecie za niedługo pojawi się dziecko. Kiedyś musiało go to wszystko zacząć obchodzić. Kiedy zapiął jej sukienkę, Octavia z uwagą spojrzała na Jacksona. Ten dzwoniący telefon nie dawał jej spokoju, a gdzieś z tyłu głowy pojawiła się myśl, że Jack kłamie. Że to nie znajomi dzwonią, chcąc się z nim spotkać. Uspokoiła się jednak, bo z drugiej strony była przyzwyczajona do tego, że Jackson był duszą towarzystwa i zawsze ktoś chciał się z nim spotkać. To, że wybrał wieczór z nią, świadczyło, że naprawdę nie miała się czym przejmować.
    Zrobiła kilka kroków w jego stronę, po czym pomogła mu zapiąć guziki, Uśmiechnęła się nieco, unosząc głowę w górę. Cieszyła się, że w końcu mogli spędzić razem wieczór, ostatnio ciągle się mijali. Potrzebowali wieczora tylko dla siebie. Poprawiła mu kołnieżyk, spoglądając jak zaczesuje włosy do tyłu.
    — Jak ci się spodoba, to może potem nawet dostaniesz deser — rzuciła zaczepnie, lustrując go uważnym spojrzeniem. —Albo też możemy po kolacji skoczyć na jakaś imprezę. Poczuć się jeszcze tak... normalnie — dodała po chwili, robiąc kilka kroków w tył. Raz jeszcze spojrzała na blondyna z uwagą, stwierdzając, że jest cholerną szczęściarą, że miała go przy sobie. Niespiesznie otworzyła jedną z szuflad, z której wyciągnęła parę cielistych pończoch. Niespiesznie zaczęła je ubierać, próbując powstrzymać się przed spojrzeniem w stronę Jacka. Za to czuła na sobie jego wzrok bardzo dobrze.
    — Możesz podać mi czarne szpilki? — zapytała, podciągając nieco w górę materiał sukienki.
    ❤️

    OdpowiedzUsuń
  96. Czuła na sobie uważne spojrzenie Jacksona, które wręcz doprowadzało ją do szaleństwa. Spojrzała na Jacksona z uwagą, posyłając mu delikatny uśmiech. Oboje w jakiś sposób mogli nazywać się szczęściarzami, związek ten może i był wymagający, ale każde z nich czerpało to, czego potrzebowało najbardziej. Dopełniali się, choć wiele osób nie dawało im szansy, mówiąc, że ich charaktery do siebie nie pasują. Może i mieli rację, ale Octavia i Jackson pokazali, że tak naprawdę im ze sobą dobrze i nie mają zamiaru nic zmieniać.
    Mimo to, Octavia nadal czasami czuła niepewność. Znała Jacksona aż za dobrze, wiedziała jaki jest. Porywczy, potrzebujący ciągle dopływu emocji i adrenaliny; niegdyś niestały w uczuciach, choć miała wrażenie, że od wakacji bardzo się zmienił. Nadal jednak czuła, że ma przed nią dużo tajemnic, że ukrywa swoje prawdziwe uczucia i robi dobrą minę do złej gry. Wiedziała, jak bardzo ciąża pokrzyżowała jego plany, że nie tak to wszystko sobie wyobrażał. Chciała dla nich jak najlepiej, ale nie wiedziała co z tego tak naprawdę wyjdzie.
    — Gotowa. Mam nadzieję, że Ci się spodoba — powiedziała z uśmiechem, porywając jeszcze ciepłą kurtkę, któą zarzuciła na ramiona. Szybko pocałowała Jacksona w usta, a później chwyciła za rękę, ciągnąc w stronę wyjścia, bo mieli już mało czasu, a Octavia nie lubiła się gdziekolwiek spóźniać. Kolacja ta nie należala do takich zwykłych, na które bardzo często chodzili. Była nieco inna, bo w pomieszczeniu było ciemno do tego stropnia, ze gdy wchodzili na salę, nic nie widzieli. Kelnerzy za to chodzili w noktowizorach, by móc obsłużyć gości. To, że nic się nie widziało, jeszcze bardziej wyczulało smaki i Octavia była pod ogromnym wrażeniem, że jedzenie jest aż tak dobre, kiedy nie widzi się go na talerzu.
    — I jak? — zapytała w momencie, kiedy sala powoli zaczęła się rozświetlać. Skupiła spojrzenie na Jacksonie, uśmiechając się lekko. Dopiła do końca swojego bezalkoholowego drinka, odstawiając kieliszek na stół. Przeniosła wzrok na mężczyznę, którego zobaczyła w oddali, a który był właścicielem restauracji. Kiwnęła mu lekko głową na powitanie. — Możemy powoli się zbierać do domu. Czeka Cię jeszcze jeden deser — rzuciła z zaczepnym uśmiechem.
    — Masz się za dobrze dzisiaj, Howard — zaśmiała się.
    ❤️

    OdpowiedzUsuń
  97. Westchnęła cicho, wywracając przy tym oczami. Głos babci wydawał się zatroskany, ale to było do przewidzenia, kobieta czasami aż za bardzo martwiła się o swoich bliskich.
    — Ale babciu, nic mi nie będzie. Poza tym, dzisiaj idę do lekarza — Octavia nachyliła się nad telefonem, który leżał na kuchennym blacie. Uśmiechnęła się lekko, kiedy Isabel nieco odetchnęła z ulgą na słowa wnuczki. Musiała jakoś spokoić babcię, która od momentu, jak dowiedziała się o ciąży Octavii, niemal codziennie wydzwaniała do niej lub pisała, aby upewnić się, że wszystko jest dobrze. Było to nader nadopiekuńcze, ale Isabel Romero taka już była.
    — Jak coś będzie nie tak, to na pewno zrezygnujemy z urlopu. Ale na razie nic na to nie wskazuje. Muszę kończyć, Jack wrócił — skłamała lekko, chcąc nieco uwolnić się od tych wszystkich pytań. Kochała Isabel, ale bywała ona ostatnimi czasy bardzo męcząca.
    Odrzuciła telefon na łóżko, po czym spojrzała na jeszcze nie spakowaną walizkę, która leżała tuż obok kupki ubrań, które Octavia rzuciła na ziemię, gdy zadzwoniła babcia. Ostatnie kilka dni były szalone, a ona jak zawsze spakowanie zostawiła na ostatnią chwilę. Spoglądała przez kilka długich sekund na ubrania, podpierając się rękami pod boki. Telefon zawirował, przypominając Octavii o dzisiejszej wizycie u lekarza. Na szczęście miała jeszcze w zanadrzu trochę czasu, więc co nieco zdarzyła spakować.

    Klinika planowania rodziny była jedną z najlepszych placówek w Nowym Jorku, która cieszyła się wielkim uznaniem, szczególnie wśród bogatych nowojorczyków. Nic więc dziwnego, że i Octavia zdecydowała, że to właśnie tutaj będzie prowadzić ciążę.
    Zaparkowała mercedesa na jednym z wolny h miejsc parkingowych, spoglądając która jest godzina. Miała jeszcze dwadzieścia minut do wizyty, ale nieco niepokoiło ja to, że nigdzie nie widziała Jacksona, ani jego samochodu. Wyciągnęła z torebki telefon, wysyłając chłopakowi krótka wiadomość, że czeka na niego pod kliniką. Na szczęście nie znajdowała się ona daleko, a nawet jakby spóźnili się kilka minut, podejrzewała, że nie stałoby się nic złego. Zanim wysiadła z samochodu, raz jeszcze szybko spojrzała w lusterko, poprawiając nieco włosy, by chwilę później znaleźć się na ulicy. Zimne powietrze sprawiło, że przeszły ją dreszcze, dlatego też czym prędzej ruszyła do wejścia budynku. Z uśmiechem przywitała młoda recepcjonistkę, mówiąc, że przyszła na umówione badanie, a chwilę później niż zajmowała jedna z wygodnych kanap, które były ustawione w poczekalni. Nadal mimo wszystko czuła się nieco skrępowana tym, że musi tu przychodzić, ale z drugiej strony była też bardzo ciekawa tego, jak rozwija się ciąża, i co takiego dzisiaj się dowie.
    Uniosła głowę, słysząc że otwierają się drzwi wejściowe. Chwilę później zobaczyła Jacka, który wyglądał, jakby dość mocno się zmęczył. Pokręciła z rozbawieniem głową, podnosząc się z kanapy i kierując w jego stronę.
    — Czy Ty tu biegłeś? — zaśmiała się, składając na policzku blondyna delikatny pocałunek.
    ❤️

    OdpowiedzUsuń
  98. Wszystko to było pokręcone i w sumie Octavia też jeszcze nie przyzwyczaiła się do tej myśli. Sama też czuła się nie na miejscu, będąc w klinice. Czuła się obserwowana przez te szczęśliwe pary, które również czekały na badanie. Czy ona się cieszyła? Jakaś część Octavii na pewno, jednak w większości była ona nadal przerażona.
    — Nie spodziewałam się tego po Tobie. Punktualny Jackson Howard, który spieszy się na badanie usg, by towarzyszyć swojej dziewczynie — zaśmiała się cicho, kierując się w stronę kanapy. Mieli jeszcze chwilę czasu. Usiadła na kanapie, po czym rozejrzała się po pomieszczeniu. Widziała, że Jack nie czuje się w tym miejscu swobodnie, podobnie jak Octavia. Przynajmniej w tym nie była sama. Oboje jeszcze nie potrafili się przyzwyczaić do myśli, że za niedługo będą mieć pod opieką noworodka.
    — Dobrze. Nie musicie się wszyscy ze mną obchodzić jak z jajkiem — zaśmiała się, spoglądając na Jacksona. Miała wrażenie, że ostatnio wszyscy zwariowali na punkcie tej ciąży, oprócz niej. Słysząc swoje imię i nazwisko, uniosła głowę, spoglądając na lekarkę. Uśmiechnęła się, podnosząc z kanapy i ruszając w stronę gabinetu.
    — Tak, tatuś w końcu zdecydował się przyjść wraz ze mną. Chyba jest ciekaw tego malucha — rzuciła z rozbawieniem, spoglądając na Jackona. Usiadła tuż obok Jacka, na przeciw biurka, po czym spojrzała na kobietę.
    — Jest znacznie lepiej niż na samym początku — odpowiedziała zgodnie z prawdą, odgarniając kosmyk włosów za ucho.
    — To dobrze. Jesteś w piątym miesiącu, mogą czasami zdarzyć się zawroty głowy, ale to całkiem normalne. Zapraszam na kozetkę, zobaczycie się z maleństwem. No i też, jeśli chcecie, może uda nam się poznać płeć dziecka — delikatny uśmiech pojawił się na twarzy lekarki, która wstała ze swojego miejsca i podeszła do kozetki, przy której stało urządzenie do badania usg. Octavia również po chwili znalazła się koło lekarki, kładąc się na kozetce.
    — A jak czuje się przyszły tata? Pierwszy szok już minął? — lekarka rzuciła szybkie spojrzenie w stronę Jacksona, ręką wskazując wolną przestrzeń koło Octavii.
    — Proszę się nie krępować, będzie pan lepiej widział. A teraz Twoja kolej, koszulka w górę, czas zobaczyć tego malucha. Czułaś już coś, Octavio? Jakieś pierwsze ruchy? — Octavia pokręciła głową na boki, spoglądając z zaciekawieniem na ekran monitora. Po chwili poczuła chłód, a lekarka powoli zaczęła poruszać sondą po jej brzuchu.
    — Pewnie za niedługo poczujesz pierwsze ruchy. Dziecko już was dobrze słyszy, więc możecie do niego mówić, korzystnie to wpływa na jego stymulację neurologiczną. O proszę, tutaj jest — lekarka obróciła nieco ekran w stronę Octavii i Jacksona, żeby wyraźniej mogli zobaczyć. Uśmiechnęła się, palcem stukając po ekranie.
    — Ssie kciuk. Wszystko na razie wygląda w jak najlepszym w porządku — dodała z uśmiechem. Octavia uniosła się nieco na łokciach, z rozbawieniem spoglądając na monitor.
    — Jakie to...zabawne — stwierdziła. Nie mogła się nadziwić, że tak wyraźnie już wszystko widać, a dziecko nie jest już taką plamką jak na samym początku. W końcu oderwała głowę, spoglądając na Jacksona.
    — Wszystko okej? — zapytała z uśmiechem. Jackson wydawał się być w dość dużym szoku, wpatrując się w ekran monitora. Lekarka w międzyczasie po raz kolejny przesunęła sondom po brzuchu Octavii, z uwagą wpatrując się w monitor.
    — Więc jak? Chcecie znać płeć? — kobieta odwróciła głowę w stronę Octavii i Jacksona, czekając na odpowiedź.
    ❤️

    OdpowiedzUsuń
  99. Octavia zawsze miała gdzież z tyłu głowy, że gdyby ją i Jacksona nie łączyło tak silne uczucie, on już dawno by uciekł gdzie pieprz rośnie, a i pewnie zrobiłby wszystko, aby mieć jak najmniej do czynienia z dzieckiem i wszystkim, co z nim związane. Cieszyła się, że tamtego dnia podarł dokumenty i wyrzucił je, bo gdyby złożył podpis, już dawno byłoby po wszystkim. Przed nimi pewnie stała jeszcze nie jedna góra, na którą będą musieli się wspiąć i wspólnie pokonać napotkane przeszkody, ale jak na razie szło im całkiem nieźle.
    — Podejrzewam, że ten szok nie minie przez jakieś osiemnaście lat — Octavia z rozbawieniem spojrzała na Jacksona. Tak, on zdecydowanie z tego szoku nie otrząśnie się przez najbliższe kilka lat. Octavia zapewne szybciej przywyknie do nowej sytuacji i wpadnie w całkiem nowy rytm dnia. W sumie, to była bardzo ciekawa, jak to wszystko będzie wyglądać. Miała tylko cichą nadzieję, że ich dziecko nie będzie jakoś niezwykle wymagające, czy też płaczliwe. Słysząc pytanie, które padło z ust Jacksona, uniosła nieco w górę jedną brew, szczerze zdziwiona tym, jak jest ciekaw wszystkiego. Widząc jego uśmiech, sama Octavia również się uśmiechnęła. Było to niecodzienne widzieć Jacksona tak zaangażowanego, a kiedy z entuzjazmem odparł, że chce poznać płeć dziecka, Octavia nie wytrzymała. Parsknęła śmiechem, kręcąc głową na boki, by po chwili spojrzeć na lekarkę.
    — Tak, chcę wiedzieć. Może nam pani powiedzieć — odparła z uśmiechem, ponownie spoglądając na ekran monitora. Lekarka kiwnęła głową, skupiając całą swą uwagę na obrazie usg.
    — Dziewczynka. Tak, zdecydowanie wygląda jak dziewczynka, już raczej nic zmienić się nie powinno — lekarka odwróciła głowę w stronę Octavii i Jacksona, posyłając im delikatny uśmiech. Octavia spojrzała na Jacksona z uśmiechem.
    — Czyli wszystko w porządku? Nie musimy się o nic martwić? Wie pani, jutro lecimy na wakacje, a moja babcia jest przerażona tym, że jestem w ciąży i decyduję się na lot — Octavia spojrzała na lekarkę, oczekując na odpowiedź.
    — Wszystko dobrze, nie widzę problemu, żeby państwo polecieli i odpoczęli. Przyda wam się to, zanim wszystko się zmieni. Proszę nie zapominać o witaminach, dobrym odżywianiu i odpoczynku — wyjaśniła, podnosząc się z miejsca i ruszając w stronę biurka. — Wypiszę receptę na lekarstwa. Gdyby coś się działo, proszę do mnie śmiało dzwonić — dodała. Octavia kiwnęła lekko głową, spoglądając na Jacksona.
    — Wydajesz się bardzo zadowolony, Howard — powiedziała
    rozbawiona.
    ❤️

    OdpowiedzUsuń
  100. Dopiero teraz zaczęło do Octavii dochodzić, jak poważnie się robi. Jeszcze miesiąc czy też dwa temu jakoś nie skupiała się mocno na tej ciąży. Dzisiaj jednak, kiedy obaczyła, że dziecko się rusza, a słowa lekarki potwierdziły to, że wszystko jest dobrze, zdała sobie sprawę, że tak naprawdę zostały cztery miesiące, które pewnie bardzo szybko miną. Nim ona i Jackson się obejrzą, ich dziecko będzie już na świecie. A to oznaczało, że już nie mogą odwlekać w nieskończoność urządzenia pokoju i kupowaniu wszystkich potrzebnych rzeczy. To wszystko było szalone. Miała mętlik w głowie, kiedy opuszczali klinikę. Z jednej strony cieszyła się, z drugiej to wszystko zaczęło ją powoli przerażać, choć Octavia nie miała w zwyczaju pokazywać, że czegokolwiek się boi.
    Spojrzała nieco nieobecnym wzrokiem na Jacksona, nie wiedząc kiedy znaleźli się przy jej samochodzie. Uśmiechnęła się lekko, kiedy Howard przyciągnął ją do siebie, a chwilę później delikatnie pocałował.
    — Bardziej przerażona. Chyba teraz doszło do mnie, że w sumie zostało nam mało czasu — powiedziała szczerze, unosząc głowę w górę, by móc spojrzeć na Jacksona.
    — Ale tak, jestem zadowolona. Oboje będziemy mieć małą księżniczkę w domu — poprawiła go, posyłając lekki uśmiech w stronę Jacka. Oparła się plecami o samochód, wzdychając cicho.
    — Tak, widzimy się w domu. Muszę jeszcze skończyć nas pakować — powiedziała, by chwilę później pożegnać się z Jacksonem i ruszyć w drogę do domu.

    Niespełna dwadzieścia minut później zjawiła się w domu, ale zamiast od razu skierować się do sypialni i dokończyć pakowanie na wyjazd, Octavia swoje kroki skierowała do pustego pokoju, który był swego rodzaju pomieszczeniem od wszystkiego. Stały tutaj różne rzeczy, które nie znalazły swojego miejsca w mieszkaniu. Dwie gitary, jakaś sztaluga i płótna, różne farby. Znalazły się nawet jakieś niedokończone obrazy, które Blanchard zaczęła jakiś czas temu. Oparła się ramieniem o futrynę drzwi, rozglądając się z uwagą po pomieszczeniu. Nawet nie zwróciła zbytniej uwagi na to, że do mieszkania wrócił również Jackson.
    ❤️

    OdpowiedzUsuń
  101. Octavia była już tak wychowana, żeby nie pokazywać słabości, że czegoś się boi. Ale teraz byłą przerażona całą tą sytuacją do tego stopnia, że aż chciało się jej płakać, choć twardo powstrzymywała łzy. Nie ukazywała też, jak każdego dnia wręcz spoglądała na coraz to bardziej widoczny brzuch. Z każdym mijanym dniem ukrywała go pod luźnymi ubraniami, nie chcąc dawać innym powodu do plotek, choć i tak wiedziała, że Manhattan mówił o jej ciąży oraz związku z Jacksonem. Pewnie też niejedni już założyli się o to, kiedy to wszystko się skończy. Sama Octavia też miała z tyłu głowy tą niepokojącą myśl, że pewnego dnia to wszystko może runąć. Że Jack stwierdzi, że to nie dla niego, a ona zostanie z tym wszystkim sama. Czasami miała wrażenie, że tylko ona się stara, żeby było dobrze. Że to ona trzyma to wszystko w całości, pokazując codziennie Howardowi, że wspólne życie nie jest takie złe, a związek nie musi być monotonny.
    Drgnęła nieco, kiedy poczuła jak Jackson obejmuje ją ramionami i całuje w czubek głowy. Na twarzy Octavii mimowolnie pojawił się lekki uśmiech. Była jedną z nielicznych osób, które widziały te niewielkie zmiany, które zachodziły w Jacksonie Howardzie. Oparła głowę o klatkę piersiową Jacksona, na moment zamykając oczy. Pokiwała też lekko głową, zgadzając się z jego słowami. Musieli się w końcu kiedyś za to zabrać.
    — To wszystko dzieje się tak szybko. Myślałam, że to będzie lecieć tak powoli, a tu już minęło tyle czasu. Szaleństwo — powiedziała, po czym odwróciła się twarzą w jego stronę. Uniosła głowę w górę, mimowolnie oplatając też szyję Jacksona swoimi rękami.
    Octavia zaśmiała się cicho na wspomnienie o szkole rodzenia, choć musiała przyznać, że to był dobry pomysł. Wolała wiedzieć, co czeka ją podczas porodu i jak zajmować się niemowlakiem. Choć, na samą myśl o porodzie, przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz.
    — Tak, Jack. Są szkoły rodzenia. I to dobry pomysł, myślę, że dużo możemy się nauczyć i może to wszystko nie przerazi nas tak bardzo, jak w jakiś sposób będziemy na to przygotowani. Chyba jestem tym wszystkim przerażona.
    ❤️

    OdpowiedzUsuń
  102. Owszem, nie zaczęli dobrze początkowego okresu ciąży. Nie było tu radości z nowiny, a przykre słowa i niezadowolenie. Octavia na początku również nie mogła sobie wyobrazić tego, że zostanie matką, szczególnie w tak młodym wieku. Jednak z każdym kolejnym dniem, który mijał, ona powoli przyzwyczajała się do tej myśli, a i Jackson poszedł również po rozum do głowy, choć sądziła, że zostawi ją z tym wszystkim samą i jeszcze z wielką chęcią podpisze papiery, które ona zrobiła.
    Jackson ciągle czymś ją zaskakiwał. Zmienił się, zauważyła to już jakiś czas temu. Był spokojniejszy, stronił od nadmiaru emocji, które niegdys odgrywały wielką rolę w jego życiu. Nawet nie był chętny, aby tak często wychodzić na miasto jak niegdyś. Bywały momenty, że Octavia sama go zachęcała, żeby wyszedł gdzieś i się rozerwał, wiedząc ile to kiedyś dla niego znaczyło.
    — Wytrzymuję, bo Cię kocham. No i życie bez Ciebie byłoby nudne. Okropnie nudne — zaśmiała się, wzruszając przy tym ramionami, jednak taka była prawda. Życie u boku Jacksona Howarda zawsze czymś ją zaskakiwało, ale Octavii bardzo się to podobało.
    — Ty też dasz radę, Jack. Będziesz tym fajnym tatą, który będzie na wszystko pozwalał za moimi plecami — powiedziała rozbawiona, dźgając go delikatnie palcem w klatkę piersiową. Niewiele osób wierzyło w to, że Jack da radę w roli ojca, jednak Octavia wiedziała, że podoła temu wyzwaniu. Już dziś widziała ten mimowolny uśmiech na jego twarzy, kiedy towarzyszył jej na badaniu. Był przerażony, ale powoli przyzwyczajał się do myśli, że ich dziecko za niedługo będzie na świecie.
    Uniosła się nieco na palcach, składając delikatny pocałunek na ustach Jacksona. Oplotła rękami ponownie jego szyję, przygryzając przy tym nieco zaczepnie jego dolną wargę. W końcu, po kilku długich dla niej sekundach, odsunęła się nieco od blondyna, spoglądając na niego z uwagą.
    — Chcesz mi pomóc spakować resztę rzeczy, czy odkładamy to na ostatnią chwilę, hm? — rzuciła, mimowolnie gładząc palcami skórę na jego szyi.

    OdpowiedzUsuń
  103. — Ja jednego jestem pewna. Że na samym początku będzie bardzo ciekawie — zaśmiała się, odgarniając kosmyk włosów za ucho. Zapewne po dłuższym czasie wypracują swoje nowe nawyki i będzie im zdecydowanie łatwiej, ale początek zapewne będzie trudny dla Octavii, a co dopiero Jacksona. Będą musieli przeorganizować całe swoje życie, by tak naprawdę dopasować je pod tą mała istotkę, która za niedługo się pojawi.
    Na to, że Jackson będzie rozpieszczał ich córkę, Octavia jedynie wywróciła oczami. Przecież nie mogłoby być inaczej.
    — Skinienie małej rączki, a Jack będzie już wyciągał kartę kredytową — Octavia z rozbawieniem spojrzała na swojego chłopaka. Prawdą było, że mogli swojemu dziecku zagwarantować wszystko, o to mogli być spokojni, że nie będą musieli odmawiać jej czegokolwiek, choć Octavia zdecydowanie chciała, aby w przyszłości jej córka znała wartość pieniądza i miała do niego szacunek, choć spodziewała się, że to będzie ciężkie zadanie.
    Octavia niespiesznie ruszyła za Jacksonem, który swe kroki skierował do ich garderoby.
    — Poczekaj, jak to nie mamy wykupionego biletu powrotnego? — zapytała szczerze zdziwiona, przyglądając się jak wyciąga największą walizkę, jaka posiadali. Jackson był wyraźnie zadowolony z tego, że będą mogli odpocząć tak długo jak będą chcieli, Octavia za to była nadal zaskoczona jego słowami. Podkręciła z uśmiechem z głową, podchodząc do szafy, z której zaczęła wyciągać potrzebne ubrania i inne akcesoria.
    — Jakbym musiała, to i w bagaż podręczny bym się upchała — rzuciła, by chwilę później parsknąć śmiechem. Oboje dobrze wiedzieli, że to było wręcz niewykonalne, a Octavia była wdzięczna Jacksonowi, że pomyślał o tym, ile jego dziewczyna może zabrać ze sobą rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
  104. Patrząc na zachowanie Jacksona, to dla niego było najmniejszym problemem. Gdyby tylko mógł, pewnie już nigdy nie wróciłby do Stanów. Gdyby tylko mógł, wybrałby im zupełnie inne miejsce do życia, z dala od wścibskich spojrzeń i plotek, które krążyły po całym Manhattanie nie tylko na jego temat, ale i na temat Octavii. Jednak Jackson miał rację, nie musieli się nigdzie spieszyć, bilet powrotny mogli kupić zawsze. Mogli odciąć się od zabieganego, nowojorskiego życia, spędzić ostatnie chwile razem, wyciszyć się i może pomyśleć, jak to za niedługo będzie wszystko wyglądać. Octavia nie miała nic ważnego na studiach, mogła wszystko zaliczyć też zdalnie, bo wykładowcy bardzo dobrze wiedzieli, w jakim jest stanie, a że była uparta i chciała uczęszczać na zajęcia jak najdłużej, umówiła się, że będzie w nich mogła uczestniczyć zdalnie, gdyby coś. Dlatego też spakowała laptopa do torby, którą położyła nieopodal walizki.
    — Dobrze, już dobrze. Gdy mi czegoś braknie, pojedziemy na zakupy. Chyba, że jest to jakaś dziura odizolowana od ludzi — zaśmiała się, spoglądając na Jacksona. Cóż, on nie potrzebował może i wielu rzeczy, za to Octavia nie potrafiła ograniczyć się do konkretnej ilości. Pewnie z urlopu wrócą z dodatkową walizką. Kiedy po dłuższej chwili udało im się dopakować resztę rzeczy, Octavia bez zbędnej krępacji podeszła do Jacksona, wtulając się w niego.
    — Dziękuję, Jack. Kocham Cię, wiesz? — zapytała z uśmiechem, spoglądając prosto w jego oczy.

    Przeciągnęła się niec, wysiadając z samochodu. Powoli było jej coraz bardziej niewygodnie i nawet chwila w samochodzie sprawiła, że Octavię bolały plecy. Szczerze, nie mogła się już doczekać jak będzie po wszystkim, a ona wróci do dawnej formy. Mimo, że nadal o siebie dbała i trenowała, to to nie było to samo, co kiedyś.
    Z uśmiechem spojrzała na kierowcę Jacksona, któremu podziękowała skinieniem głowy, a chwilę później ruszyła za Howardem w stronę lotniska. Pogoda nie rozpieszczała, więc Octavia, pewnie tak jak i Jackson, nie mogła się doczekać, aż w końcu poczują ciepłe promienie słońca na skórze.
    — Jakieś dwadzieścia godzin lotu. Plus dwie do odprawy — zaśmiała się, poprawiając ramiączka niewielkiego plecaka. Na wzmiankę o plotkarze machnęła ręką. Jakoś nie miała zamiaru się nią przejmować, na pewno nie teraz.
    — Nie mam zamiaru się nią przejmować. Mamy miło spędzić czas, a nie zaprzątać sobie głowę Plotkarą. Swoją drogą, jakie ona musi mieć nudne życie — stwierdziła, Ruszyła niespiesznie, z wielkim uśmiechem na twarzy.
    — Ale będzie fajnie. Chcę zobaczyć lemury — powiedziała, klaskając w dłonie niczym mała dziewczynka. — Kupisz mi na pamiątkę maskotkę? — zapytała, odwracając się do Jacksona twarzą.

    OdpowiedzUsuń
  105. Plotkara była specyficzną osobą, która mąciła w życiu każdego znanego nowojorczyka. Miała oczy i uszy dosłownie wszędzie, nic nie mogło jej umknąć. Każde, nawet największe staranie się o to, aby Plotkara nie dowiedziała się niczego, zawsze kończyło się niepowodzeniem. Chyba wszyscy zastanawiali się, kim jest ów tajemnicza postać, jednak nikomu po dzień dzisiejszy nie udało się tego ustalić.
    Cóż, Octavia musiała przyznać się sama przed sobą, że było jej coraz bardziej niewygodnie. Nie sądziła, że aż tak to odczuje, miała wrażenie, że te wszystkie kobiety przesadzają, a jednak, powoli zaczynała zaliczać się do ich grona. Słysząc słowa Jacksona, na początku posłała mu jedynie groźne spojrzenie, ale wiedziała bardzo dobrze, że jej chłopak sobie żartuje. Zdążyła przywyknąć do tego, że czasami jej dogryzał, ale Octavia też nie była mu dłużna. Spojrzała odruchowo na swój brzuch, który w chwili obecnej był schowany pod zbyt dużą bluzą, więc praktycznie nie było go widać.
    — Za niedługo będę jeszcze większa. Będę marudzić, że mnie wszystko boli, a Ty będziesz to dzielnie znosił — stwierdziła z rozbawieniem. Oboje chyba zaczęli godzić się z tym, co zgotował im los. Chyba już nieco łatwiej przychodziło im myśleć o tym, że za niedługo zostaną rodzicami.
    — Po co mi całe stado? Dwie mi wystarczą. Mam już Ciebie, a za niedługo będzie i mała małpka, dla której musimy wymyślić imię — stwierdziła. Spojrzała z uwagą na Jacksona, który był chyba bardziej pochłonięty tym, co było napisane w telefonie, niż słuchaniem Octavii. Przystanęła kilka kroków przed nim, odchrząkując znacząco, ale i to nie pomogło, by zwrócić na siebie uwagę blondyna. Blanchard uniosła w górę jedną brew, po czym niewiele myśląc podeszła w stronę Jacksona. W końcu, kiedy zwrócił na nią uwagę, posłała mu lekki uśmiech.
    — Mam pomysł. Zero telefonów, przez najbliższe, powiedzmy, trzy dni. Wykorzystajmy ten czas tylko dla nas, co Ty na to? — zapytała, chowając ręce w kieszenie ciemnozielonej, puchowej kurtki.
    Nie chciała otwarcie pytać, co takiego go zainteresowało, że na moment stracił kontakt z otaczającym go światem, choć mogła podejrzewać. Niejednokrotnie słyszała już, że Ivy Almond znowu dała o sobie znać, a jej uwaga ponownie skupiła się na Jacksonie. Cholernie irytowało ją to, że dziewczyna nie potrafi odpuścić, a z drugiej strony Octavia wiedziała, że prędzej czy później będzie musiała sobie z nią wszystko wyjaśnić.
    — Chodźmy — powiedziała po dłuższej chwili, odwracając się na pięcie i ruszając przed siebie. — Mam jeszcze ochotę na kawę.

    OdpowiedzUsuń
  106. Ivy Almond nigdy nie była typem dziewczynki – dziewczyny, kobiety – która swoim sposobem bycia zachęca do roztoczenia nad nią parasola ochronnego, do rozkładania rąk w razie gdyby się potknęła i przewróciła. Ivy Almond to były potłuczone kolana i zdarte łokcie, ośli upór podążania własnymi ścieżkami, na własnych zasadach i na własnych nogach. Delikatny wygląd, który zapewniał jej zmiękczenie serc każdej widowni, gryzł się nieziemsko z pewną szorstkością w obyciu, cynizmem i czarnym humorem. Ocierała się bezczelnie (i mocno) o granice prawdziwej złośliwości, przesyconej jadem, trafiając zawsze tam, gdzie ziały niezagojone rany, pod wpływem jej słów otwierające się i krwawiące na nowo. Lubiła życie, w którym tak łatwo można się było od wszystkich odciąć. Wystarczyło powiedzieć o jedną rzecz za dużo i nagle ludzie znikali. Czasem zastanawiała się, gdzie są wszyscy, którzy od kogoś odeszli. Częściej jednak sama ich tam wysyłała; gdziekolwiek lub czymkolwiek było owo tam, było też dobrą alternatywą dla ich obecności obok. Słowem – Ivy Almond wyglądała do bólu niewinnie, ale bólu było w niej znacznie więcej, niż niewinności.
    Nigdy nie chciała przywiązywać się do nikogo i nigdy nie chciała nikogo kochać, bo miłość była słabością, z tą samą irytująco kłującą końcówką, wzruszającą w niej zardzewiałe struny, które dawno powinny były pęknąć. Czasem, wsłuchując się w siebie samą, niemal słyszała te zawodzenia i jęki nienaoliwionych mechanizmów, nieużywanych od śmierci ojca – a może i dłużej. Nie tęskniła za tym uczuciem, które sprawiało, że ludzie robili się bezwolni i słabi, oślepieni jak dziki zając na drodze, złapany w sieć świateł samochodu. Nie tęskniła za idiotycznym poczuciem, jakby ktoś w całości wypełnił ją helem. O wiele bezpieczniej było twardo stać na ziemi i nie tracić kontroli nad sobą ani nad otoczeniem. Miłość, która mogła się jej przytrafić, wolała przekuć w obsesję – tak było łatwiej, bo obsesja czyniła z niej drapieżnika, ale nie ofiarę.
    Ivy Almond miewała więc różne obsesje, większe i mniejsze, a każda z nich ostatecznie prowadziła ją drogą ku destrukcji, ale stwierdzenie, że tego nie lubiła, byłoby czymś więcej, niż kłamstwem. Dreszcz emocji, wiążący się nierozerwalnie z całą tą otoczką, powodował, że serce biło jej mocniej i mocniej, i szybciej, jakby przebiegła maraton albo stanęła tuż nad przepaścią, a od skoku dzieliły ją wyłącznie sekundy oraz wolna wola. Była łowcą, stąpającym cicho, jak kot, czającym się w ciemnościach, który atakował, wbijając pazury i zęby w cel, i bawiąc się nim, dopóki jej nie znudził.
    Więc kiedy wbiła zęby w Jacksona Howarda, a ten się wymknął, Ivy Almond przeżyła wstrząs, jakby ziemia nagle rozpadła się pod nią; twarda ziemia, pozwalająca jej stać stabilnie, przyciągająca dziwnym magnetyzmem, niespodziewanie okazała się być tylko złudzeniem. Ivy Almond nie mogła tego znieść. Nie mogła na to pozwolić. Jej się po prostu nie porzucało.
    I oto była: płonąc żądzą zemsty, płomieniem, który wiatr podsycał, ale nigdy nie gasił, na sobotniej imprezie, pośród bogaczy, których mogła przerzucać i odrzucać wzrokiem i gestem. Miała stalowe spojrzenie i żelazną determinację, a w dłoni trzymała telefon, powstrzymując chęć wysyłania kolejnych SMS-ów. I tak napisała ich pewnie z milion. Gdyby nie była sobą, pewnie byłoby jej wstyd. Gdyby było jej wstyd, odwróciłaby się na pięcie i wyszła. Gdyby wyszła, byłaby słabością, porażką, tym, co złamane – żałosną byłą, ciągnącą się za chłopakiem jak woń ciężkich perfum. A przecież obiecała sobie, że nią nie będzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Była trzeźwa jak nigdy. Potrzebowała alkoholu, ale potrzebowała też skupienia i wyraźnego wzroku. Będzie pić, kiedy będzie na to czas. Teraz go nie było.
      Szybko dojrzała Jacksona w tłumie i w dwóch skokach była przy nim, porywając z baru cynamonową whiskey na lodzie. Stuknęła go palcem w ramię.
      – Cześć – powiedziała. Głos miała zachrypnięty, jak zawsze, jakby nie odzywała się od wielu dni albo wypaliła kilka papierosów pod rząd. Czuła, jak serce tłucze jej się o żebra. – Nie sądziłam, że cię tu spotkam. – Kłamstwo. Wiedziała dobrze, gdzie szukać. – Co u ciebie?

      Ivy Almond

      Usuń
  107. Wiedziała, jak bardzo dotychczasowe życie Jacksona się zmieniło. wywróciło się o sto osiemdziesiąt stopni, on w końcu zrobił coś wbrew sobie. Wejście w związek było dla niego i tak już ogromnym wyzwaniem, a co dopiero ojcostwo. Porzucił praktycznie dotychczasowe życie, które znał. Odpuszczał imprezy, spędzał dużo czasu z Octavią, dbając o nią najlepiej jak potrafił. Za to Blanchard wiedziała, jak wiele Howard sobie odmawiał i jak bardzo tęsknił za tym dawnym życiem. Nieraz widziała, jak ciągnęło go na miasto, by spotkać się ze znajomymi, zabawić się i odetchnąć od pędzącego tak szybko życia. Nigdy nie chciała go ograniczać czy też zmieniać. Chciała nadal mieć przy sobie Jacksona, którego poznała i który tak bardzo zawrócił jej w głowie. Uwielbiała jego spontaniczność, bo ona nie potrafiła dać się jej aż tak ponieść. Octavia była zbyt poważna, niejednokrotnie miała wrażenie, jakby miała czterdziestkę na karku, a nie dwadzieścia jeden lat.
    Kiedy Jackson ją dogonił, oparła głowę o jego rękę, uśmiechając się przy tym delikatnie. Swoim zachowaniem Jackson Howard zaskakiwał nie tylko siebie, ale również i Octavię. Co prawda, nie dziwiła się już tak bardzo jak na samym początku, ale nadal bywały momenty, że zastanawiała się, gdzie zniknął ten dawny Jackson. Jak głęboko w głąb siebie Jack zepchnął swoje dotychczasowe zachowania i przyzwyczajenia, tylko i wyłącznie dla niej. Jak bardzo męczył się, starając być lepszą wersją siebie.
    — Jedna kawa mi nie zaszkodzi. Ja jestem tylko w ciąży, a nie umieram — zaśmiała się, spoglądając na blondyna. Widziała, jak Jackosn starał się pojąć dosłownie wszystko, co związane z ciążą. W jakiś sposób martwił się o Octavię i ich dziecko, Blanchard zauważyła to na ostatniej wizycie, kiedy z uśmiechem spoglądał na ekran monitora.
    — Dobrze, pójdę na ugodę. Wezmę chai latte — powiedziała, chwilę później sięgając po telefon. Tak samo jak Jackson, wyciszyła urządzenie, chowając je w głąb kurtki.

    OdpowiedzUsuń
  108. — Powiem Ci, że nie jest tak źle, jak podejrzewałam — powiedziała całkiem szczerze. Octavia na samym początku obawiała się, jak to wszystko będzie wyglądać. Same początki ciszy sprawiły, że Blanchard przygotowywała się na to, że wszystko będzie najgorszym przeżyciem i da im nauczkę na przyszłość. Ale teraz było już całkiem dobrze, a ona czuła się świetnie. Gdyby nie powiększający się brzuch i czasami jakieś ciążowe zachcianki, zapomniała by, że nosi w sobie nowe życie. Owszem, zmieniła w swoim życiu wiele; dostosowała się do danej chwili, choć na początku było ciężko. Zrezygnowała z wielu rzeczy na rzecz tych nowych, bo musiała. Oboje musieli.
    Cieszyło ja jednak to, że mimo wszystko Jack z nią był. On też był takim stałym elementem w jej życiu, bez którego już nie potrafiła funkcjonować. Sprawiał, że jej życie nie było takie nudne i coś się w nim działo.
    — Mmm, brzmi świetnie, ale chyba jeszcze będę musiała cię prosić o jedną rzecz, bo te drinki… chyba mi nie wystarczą. Co powiesz na desery? — zapytała, odwracając głowę w stronę Jacksona. Uniosła zaczepnie w górę jedną brew, posyłając mu przy okazji figlarny uśmiech. Kiedy stanęli przy kawiarni, Octavia uniosła się nieco na palcach, by zbliżyć usta do ucha Jacksona.
    — Ostatnio ciągle czegoś mi brakuje, Jack. Myślę, że Tobie chyba też — wyszeptała wprost do jego ucha, uśmiechając się przy tym, by chwilę później musnąć jego skórę swoimi ustami. Lubiła się z nim droczyć, tak jak teraz. Gdyby nie to, że było na lotnisku, wokół kręciło się pełno ludzi, zapewne pozwoliłaby sobie na więcej.
    — Będziesz musiał wytrzymać tylko cały lot — dodała, nieco rozbawiona. Octavia chciała, żeby ten urlop należał do zdecydowanie udanych, by oboje mogli go zapamiętać na bardzo długo. Odwróciła się do Jacksona plecami, opierając o jego klatkę piersiową, po czym spojrzała na menu kawiarni.
    — Na co masz ochotę? — zapytała całkiem niewinnie.

    OdpowiedzUsuń
  109. Leniwie przesunęła ręką po wolnym miejscu obok siebie na łóżku. Było już chłodne, ale nadal intensywnie czuła jego perfumy. On za to był już gdzieś pewnie na drugim końcu miasta. Octavia niejednokrotnie krzyczała na siebie, na swoją dziecięcą naiwność, której za nic nie potrafiła się wyzbyć. Mimo, iż wiele osób mówiło, że jest zdecydowanie za bardzo ogarnięta jak na swój wiek, to nie znali jej tak dobrze. Była niczym dziecko, które błądziło we mgle. Szukała ciągle szczęście i miłości, choć zawsze wybierała nie tą ścieżkę, która do nich prowadziła. Podniosła się niespiesznie, narzucając na nagie ciało za dużą, męską koszulkę. Podeszła do okna, spoglądając na skąpany w wieczornym świetle Nowy Jork. Myślami uciekła od tego kłującego uczucia niepewności, które od dłuższego czasu jej towarzyszyło. Wiedziała, że jej związek z Gabrielem powoli chyli się ku końcowi, ale ona walczyła nadal. Walczyła z całych sił, wypruwała sobie żyły, chcąc aby Salvatore zwrócił na nią taką samą uwagę jak te kilka miesięcy temu. Czuła, że w jego życiu pojawił się ktoś inny, ale nie chciała dopuszczać do siebie tej myśli. Za bardzo ją raniła.
    Dźwięk dzwonka wyrwał ją z zamyślenia. Oderwała spojrzenie od widoku na miasto, biorąc do tęki komórkę. Odblokowała ekran, odtwarzając przesłany filmik. Skrzywiła się lekko, nieco z niesmakiem, kiedy zobaczyła kolorowe światła, a później głośna muzyka wdarła się do jej uszu.
    od Kiki:
    Jesteśmy po Ciebie za pół godziny. PÓŁ GODZINY, BLANCHARD, ANI MINUTY DŁUŻEJ. UBIERAJ NAJSEKSOWNIEJSZĄ KIECKĘ JAKĄ MASZ.
    P.S Gabs będzie? Chyba niedawno widziałam go w centrum, jak kupował wino. Jeśli macie jakieś plany, to oczywiście, nie namawiam…

    do Kiki:
    Widzimy się za niedługo, muszę się nieco oderwać od wszystkiego. Mam nadzieję, że Twoje magiczne proszki w tym pomogą.
    P.S Gabe niedawno wyszedł. Na pewno nie po wino dla nas…


    Rzuciła telefon na łóżko, ruszając w stronę łazienki. Szybki prysznic, który wzięła, odświeżył jej spięte ciało, jednak umysł nadal pozostał niespokojny. Spoglądając na swoje odbicie w lustrze zastanawiała się, czego jej brakuje. Czemu z nią był? Czemu zwrócił na nią uwagę? Gdyby mu się nie podobała, pewnie nigdy nie spojrzałby w jej stronę.
    Westchnęła cicho, odkręcając tusz do rzęs. Przeciągnęła nim po rzęsach, dodając im optycznie nieco objętości. Wiedziała, że nie potrzebuje jakoś specjalnie makijażu. Wystarczyło podkreślić to, co w jej twarzy zwracało najbardziej uwagę - duże, brązowe oczy, okalane wachlarzem rzęs, pełne usta, które nad wyraz dobrze komponowały się z krwiście czerwoną, matową pomadką. Podkreśliła jeszcze lekko kości policzkowe bronzerem i rozświetlaczem. Kolejne spojrzenie w taflę lustra utwierdziło ją w przekonaniu, że wystarczy, jest dobrze. Tak jak poleciła jej przyjaciółka, zdecydowała się na ubranie najlepszej sukienki, jaką tylko miała w szafie.
    Czerwony był zdecydowanie jej kolorem. Idealnie współgrał z opaloną skórą, podk reślając ją jeszcze bardziej. Sukienka był krótka, niektórzy powiedzieliby, że zdecydowanie za krótka, ale Octavia nie zastanawiała się nad tym zbytnio w tej chwili. Materiał podkreślał wysportowaną sylwetkę, dopasowując się do jej kształtów i podkreślając je. Delikatny połysk sukienki zdecydowanie zwracał uwagę. Czarne, klasyczne szpilki od Christiana Louboutina pasowały idealnie do dzisiejszej stylizacji.
    — Mam nadzieję, że kiedyś będziesz żałował — powiedziała, spoglądając na swoje odbicie w lustrze. narzuciła na ramiona skórzaną ramoneskę, chowając telefon do niewielkiej, czarnej kopertówki. Pięć minut później wyszła na ulicę przed apartamentowcem, rozglądając się na boki. Długo nie musiała szukać, głośna muzyka wydobywająca się z czarnej limuzyny utwierdziła ją w przekonaniu, że jej przyjaciółki są już na miejscu i czekają niecierpliwie tylko na nią. Chwilę później szofer otworzył jej drzwi, a samą Octavie powitały krzyki i śmiechy jej przyjaciółek. Nawet nie wiedziała kiedy w jej ręce znalazła się butelka drogiego szampana. Pociągnęła spory łyk, nie bawiąc się w żadne kieliszki, choć mogła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Nie przejmuję się — skłamała gładko, przeczesując palcami ciemne, gęste włosy. O to właśnie chodziło - miała się nie przejmować, ale było zupełnie odwrotnie, przejmowała się cholernie bardzo.
      Apartament Lexi nie znajdował się daleko.Wszystko było od siebie oddalone raptem kilka minut drogi samochodem. Nim się obejrzała, cała piątka wychodziła z limuzyny, która zatrzymała się pod apartamentowcem. Każda z nich trzymała w dłoniach jakiś alkohol, a otwarta butelka szampana nadal krążyła z rąk do rąk. Roześmiane, weszły do środka budynku, posyłając ochroniarzowi uśmiechy. Skierowały się w stronę windy, a później wjechały na ostatnie piętro. Każdy znał Lexi, nie każdy lubił. Octavia ją tolerowała, Lexi również tolerowała Octavię i w sumie na tym ich znajomość się kończyła.
      — Otwieraj, Lexi! — głośny krzyk Margaret rozniósł się echem po pustym korytarzu apartamentowca. Octavia z rozbawieniem pokręciła głową, opierając się plecami ścianę tuż obok drzwi. Któraś z dziewczyn nacisnęła zbyt długo dzwonek do drzwi. Zachichotała, upijając łyk szampana. Wszystko powoli zaczynało się robić przyjemne, takie jakie powinno być od początku tego dnia. W końcu, po chwili, która niebywale dłużyła się Octavii, drzwi się otworzyły. Blanchard wychyliła się nieco, spoglądając na organizatorkę imprezy.
      — Przyszłyśmy rozkręcić to sztywne towarzystwo. Cześć, Lex, dzięki za zaproszenie — Kiki weszła jako pierwsza, kierując od razu swe kroki w stronę sporego salonu, gdzie było już trochę ludzi. Margaret była następna, która przekroczyła próg mieszkania. Z wyciągniętymi rękoma w górę, w których trzymała alkohol, ruszyła za rudowłosą, krzycząc coś w stronę jednego ze swych znajomych, którzy również znaleźli się w mieszkaniu. Amy oraz Patty zniknęły Octavii z pola widzenia. Sama Blanchard weszła jako ostatnia, posyłając Lexi lekki uśmiech. Z butelką otwartego szampana stanęła w wejściu do salony, przeuwając wzrokiem po zebranych osobach. Większość znała, innych miała dopiero poznać. Jej zamglone spojrzenie za to spoczęło na blondynie, który również spoglądał na nią.
      — Tay! Tay chodź! — głos Kiki wyrwał ją z zamyślenia. Odwróciła głowę, spoglądając na przyjaciółkę, która machała w jej stronę. Ruszyła niespiesznie w jej stronę, nieco specjalnie wybierając drogę tak, by minąć Jacksona Howarda.

      Usuń
  110. — Ale on się na Ciebie gapi, Blanchard. Cholera, aż Ci zazdroszczę — Kiki pokręciła z niedowierzaniem głową, spoglądając w stronę Jacksona Howarda. Octavia za to uparcie spoglądała na swoją przyjaciółkę, byleby nie patrzeć na blondyna. Wyraźnie czuła za to na sobie jego wzrok. Elektryzował ją, czuła jak przez jej ciało raz po raz przebiegał przyjemny dreszcz.
    Niejednokrotnie słyszała w rozmowach o Jacksonie. Był tym typem, do którego dziewczyny robiły maślane oczy i krzyczały w duchu z radości, gdy zwrócił na nie uwagę. A gdy jeszcze okazał dłuższe zainteresowanie ich osobą, pewnie już w głowie układały plan stołów na ich ślubie. Octavia była inna, nie zwracała aż takiej uwagi na jego osobę, choć musiała przyznać, że miał coś w sobie, co przyciągało uwagę. Potrafił to wykorzystać, owinąć sobie ludzi wokół palca i dyrygować nimi niczym lalkami.
    — Jakoś mało mnie to obchodzi, Kiki. I nie masz czego zazdrościć, naprawdę — odpowiedziała na słowa przyjaciółki,upijając łyk alkoholu. Zapiekło ją w gardle, ale Octavia nie dała po sobie nic poznać. Rudowłosa z uwagą spojrzała na Octavię, unoszą w górę jedną brew. Zbyt dobrze znała swoją przyjaciółkę, aby wychwycić moment w którym Blanchard kłamała. I tak właśnie było w tej chwili. Brunetka uparcie spoglądała przed siebie, nie chcąc odwracać głowy w stronę Jacksona. Był przyjacielem jej chłopaka, podejrzewała więc, że wie gdzie może znajdować się w tej chwili Gabriel.
    Jackson Howard zawsze wydawał jej się zbyt pewnym siebie dupkiem, który widzi jedynie czubek własnego nosa. Uwielbiał wykorzystywać naiwne dziewczyny, mieszać im w głowach a potem porzucać, niczym zabawki, które już mu się znudziły. Podejrzewała, że dlatego też z Gabrielem łączyła ich swojego rodzaju przyjaźń, oparta na wzajemnej zabawie i kryciu się nawzajem, tak w razie w. Gabe zdecydowanie lepiej na tym wychodził.
    Nadszedł jednak ten moment, kiedy Jackson postanowił sam do nich dołączyć, co Blanchard się nie uśmiechało. Z całych sił próbowała ignorować jego osobę, ale był jak natrętna mucha. Krążył wokół, nie przejmując się zbytnio tym, że bardzo przeszkadza i irytuje. Z nieco zaskoczoną miną spojrzała na chłopaka, kiedy ten bez skrępowania sięgnął po trzymaną przez Octavię butelkę szampana. Drgnęła pod jego dotykiem, jednak jak już było wcześniej wspomniane, był to przyjemny dreszcz. Odetchnęła, oddając szkło w jego ręce. Z uwagą obserwowała, jak przytyka ją do ust i upija solidny łyk szampana.
    — Nie znamy się, prawda — potwierdziła jego słowa, skinąwszy przy tym głową. Również spojrzała na Jacksona, dosłownie świdrując go wzrokiem, tak samo jak on robił to chwilę temu. Przez twarz brunetki przemknął niezadowolony grymas, gdy Jackson wspomniał o Gabrielu, a potem jak gdyby nigdy nic uśmiechnął się, gdy Patty rzuciła w jego stronę mordercze spojrzenie. Cóż, dzisiaj temat Gabriela Salvatore był wręcz zakazany, Octavia nie chciała słyszeć ani słowa o swoim chłopaku.
    Z uwagą obserwowała, gdy Jackson Howard wyciągnął z kieszeni spodni pudełeczko, a z niego skręta. Och, z wielką chęcią chciała zapalić. Gdy podsunął jej skręta pod usta, nachyliła się nieco w jego stronę, a potem zaciągnęła się z wielką ochotą dymem. Ciężki, gęsty dym piekł Octavię w gardło i drażnił płuca. Trzymała go przez dłuższą chwilę, a później, niespiesznie wypuściła z płuc gęstą chmurę.
    Przechyliła nieco głowę, kiedy Jackson spoglądał w jej stronę. Jakoś przestała zwracać uwagę na innych, którzy kręcili się wokół nich.

    OdpowiedzUsuń
  111. — Coś ciekawego widzisz, Howard? — zapytała, próbując ukryć uśmiech, który wręcz pchał się jej na usta. Odwróciła lekko głowę, odgarniając kosmyki włosów za ucho, a jej spojrzenie skrzyżowało się ze spojrzeniem Kiki. Rudowłosa stała zszokowana, z nieco otwartymi ustami.
    — Ja pierdolę — powiedziała, zaciągając się dymem. Spojrzała na Octavię, później przenosząc wzrok na Jacksona. Wypuściła dym, kręcąc głową na boki.
    — Ja pierdolę, czy wy ze sobą flirtujecie? — zapytała w końcu, co spowodowało rozbawieniem Octaviii. Brunetka pokręciła przecząco głową, wyciągając rękę w stronę butelki z szampanem.
    — Ani trochę. Prowadzimy normalną rozmowę. Prawda, Jack? — zapytała, unosząc w górę jedną brew.

    OdpowiedzUsuń
  112. Z uwagą spoglądąła na Jacksona, a on również nie spuszczał z niej wzroku ani na sekundę. Widziała uśmiech, który malował się na jego twarzy. Był delikatny, przeznaczony tylko i wyłącznie dla niej, nikogo innego. Gdy przygryzł nieznacznie wargę, Octavia poczuła kolejny dreszcz. Jackson Howard miał coś w sobie, co zwróciło jej uwagę, ale nie chciała tego nawet przyznać sama przed sobą. Nie chciała być jedną z tych dziewczyn, które wpadną w jego sidła. Niemniej jednak, chyba chciała się zabawić, poczuć coś, cokolwiek. Gabriel ostatnio nie okazywał jej zbyt wiele uwagi. Oboje wiedzieli, że ich związek chyli się ku końcowi, a mimo to uparcie próbowali wszystko naprawić. Wspólne wieczory przeważnie kończyły się kłótnią, albo szybkim seksem, który obojgu pozwalał trochę się uspokoić, by później każde rozeszło się w swoją stronę. Rzadko już wychodzili gdziekolwiek razem, a Octavii w sumie już to nawet nie przeszkadzało, było jej to obojętne, czy Gabriel był z nią czy z kimś innym.
    — A co takiego widzisz? Albo, jak inaczej to określisz, jeśli ciekawe, to zbyt delikatne słowo? — podchwyciła, zadając pytanie. Octavia złapała się na tym (i nie tylko ona), że zaczyna się z Jacksonem droczyć. I podobało jej się to, cholernie mocno, nie miała zamiaru więc zrezygnować.
    — Patrz, Kiki. Dżentelmen nam się trafił — zażartowała. Rzuciła spojrzenie w stronę Kiki, która nadal z niedowierzaniem kręciła głową na boki, a chwilę potem stwierdziła, że ona to pieprzy, idzie zapalić, bo nie może na to patrzeć. Octavia odprowadziła przyjaciółkę cichym chichotem, by następnie sięgnąć po butelkę z szampanem, którą odstąpił jej Jackson. Upiła łyk, raz jeszcze spoglądając na blondyna. Był uparty, nadal stał przed nią, raz po raz zaciągając się skrętem i spoglądając w jej stronę. Octavia milczała dłuższą chwilę, nie wiedząc co ma ze sobą zrobić. Najchętniej również wyszłaby na taras żeby potowarzyszyć KIki, ale… stała, czekając co takiego zrobi Jackson, albo też ona sama.
    W oddali mignęła jej gdzieś postać Lexi, która rzucała w stronę Octavii mordercze spojrzenie. Blanchard po raz kolejny zachichotała, nie mogąc uwierzyć w to, co widzi. Nie wiedziała, co w nią wstąpiło, ale zapragnęła jeszcze bardziej zdenerwować Lexi. Niespiesznie odwróciła się do Jacksona plecami, i bez słowa ruszyła przed siebie, w głąb korytarza. Czuła na sobie wzrok blondyna, więc skinęła ręką w jego stronę, dając mu tym samym znak, aby poszedł za nią.
    Chwilę później znalazła się w sporej łazience, która o dziwo okazała się pusta. Usiadła na skraju wanny, z torebki wyciągając strunowy woreczek, który w samochodzie dała jej Kiki. Przeciągnęła się leniwie, niczym kot, czekając cierpliwie, aż Jackson zdecyduje, czy do niej dołączyć.
    Octavia<3

    OdpowiedzUsuń
  113. Coś jej odbiło, sama nie wiedziała co. Czuła, że Jackson może jej dać to, czego jej brakowało, a brakowało jej przede wszystkim uwagi. On jej ją okazywał, właśnie teraz, właśnie w tym momencie. Może i podświadomie czuł, czego Blanchard pragnie i sam miał w tym swój interes, ale oboje zawsze mogli jakoś dojść do… porozumienia. Dlatego wiedziała, że jeśli odwróci się i zostawi go samego, on po krótkiej chwili do niej dołączy, zostawiając za sobą wkurzoną Lexi oraz ciekawskie spojrzenia, które posyłali im imprezowicze.
    Nie wiedziała, co tak naprawdę miała sądzić o Jacksonie. W żaden sposób nie bała się tego, jak się zachowywał, po prostu taki już był, a jej nic do tego. Niemniej jednak, miał w sobie coś, co przykuwało uwagę i pierwszy raz chciała go poznać. Ale poznać tak prawdziwie, a nie powierzchownie. Chciała dotrzeć do jego wnętrza, chciała, aby się przed nią otworzył i pokazał, jaki jest naprawdę. Octavia Blanchard chciała przekonać się na własnej skórze, jaki był Jackson Howard. Ryzykowała wiele, ale bez ryzyka nie było zabawy.
    Kiedy drzwi się otworzyły i zobaczyła w nich Jacksona, na ustach brunetki mimowolnie pojawił się delikatny zarys uśmiechu, który był przeznaczony tylko dla blondyna. Kiwnęła delikatnie na jego słowa. Owszem, humor jej dopisywał, ale był on tak naprawdę stymulowany przez alkohol i narkotyki, które teraz krążyły w organizmie Octavii. Blanchard na co dzień sprawiała wrażenie grzecznej i ułożonej dziewczyny, z planami na życie i tym podobne. Lubiła jednak imprezować, dobrze się bawić i czasami nawet udało jej się wywołać jakiś skandal, o którym było głośno. Teraz, kiedy zamknęła się w łazience z Jacksonem, wiedziała, że ludzie prędzej czy później zaczną o nich gadać. I bardzo dobrze, w żaden sposób jej to nie przeszkadzało.
    — Muszę odreagować — wyznała całkiem szczerze, kiedy Howard znalazł się tuż obok niej. Zrobiło jej się przyjemnie ciepło, gdy niby to przypadkiem szturchnął jej ramię, choć oboje wiedzieli, że ten dotyk nie należał do przypadkowych.
    — Przynajmniej Ty jeden to doceniasz — również powiodła spojrzeniem po swoim ciele, uśmiechając się przy tym lekko. Sama nie wiedziała, czemu aż tak się wystroiła, przecież i tak nie miała dla kogo. Może zrobiła to podświadomie, chcąc by ktokolwiek zwrócił na nią uwagę, i jak widać, chyba jej wyszło.
    Uniosła głowę, spoglądając na woreczek, który trzymała. Zanim zdążyła odpowiedzieć, Jackson już go przejął, dokładnie wiedząc, co zrobić z jego zawartością.
    Spojrzenie Octavii spoczęło na twarzy Jacksona, gdy blondyn przybliżył się w jej stronę, zupełnie nieskrępowany. Na jego ustach błądził łobuzerski uśmiech, który całkiem jej się spodobał. Sama Octavia uśmiechnęła się, zbliżając głowę nieco w jego stronę. Czuła na swojej skórze jego gorący oddech.
    — Zbyt wiele byś chciał, Howard — wyszeptała, nie odrywając od niego spojrzenia. Cholernie kusiło ją to, aby zabrać z jego języka tabletkę, ale nie chciała za nic dać mu tej satysfakcji.
    Octi❤️

    OdpowiedzUsuń
  114. Każdy głupi by się domyślił, czego może brakować Octavii Blanchard i jak źle się ona z tym czuje. Niby była w związku, a jednak czuła się osamotniona. Tak naprawdę nie chciała wiedzieć, co za jej plecami robi Gabriel i jak wiele rogi jej tym samym przyprawia. Owszem, była głupia, ale kochała go i ciężko jej było zakończyć to wszystko. Wołała mimo wszystko udawać, że jest dobrze, że jest szczęśliwa i brała z ich spotkań jak najwięcej, żeby zapełnić tą pustkę, która powiększała się w jej sercu. Powoli rozpadało się ono na miliony małych kawałków, a Octavia mozolnie je zbierała, chcąc jeszcze złożyć wszystko w całość, choć wiedziała, że to i tak nie da. Że sklejanie tego wszystkiego to zły pomysł. Ale bała się samotności i tego bólu, który miał się pojawić, kiedy zerwałaby z Gabrielem.
    Uśmiechnęła się smutno, wiedząc, że ma przed sobą przyjaciela jej chłopaka, który na sto procent go kryje i nie wyjawi jej, gdzie tak naprawdę znajduje się Gabe. Ona, gdyby tylko wiedziała, gdzie Salvatore się podziewa, zapewne pojechałaby w tamto miejsce i zrobiła mu awanturę, wyrzucając to wszystko, co od dłuższego czasu trzymała głęboko w sobie. Świadomość, że jest ta druga okropnie ją bolała, ale Blanchard nie wiedziała też, co ma zrobić.
    — A Ty nie musisz go kryć. Może nie wiem, gdzie jest, ale wiem, że z nią bawi się o wiele lepiej niż ze mną — odparła. Nie rozumiała, co takiego jej brakowało. Octavia Blanchard należała do tego grona dziewczyn, za którymi odwraca się głowę. Podziwia ich sylwetkę, ładną buzię, pełne usta. Była tą, którą chciało mieć wielu. Była słodkim snem niejednego Nowojorczyka. Więc, co takiego miała ta druga, czego brakowało Octavii?
    Niespiesznie przesunęła spojrzeniem po twarzy Jacksona, ani na moment nie odsuwając się od niego, choć wiedziała, że powinna. Przygryzła lekko wargę, chcąc tym samym powstrzymać się od uśmiechu, który cisnął jej się na usta w momencie, kiedy zdrobnił jej imię. W jego ustach brzmiało ono wręcz idealnie. Dla każdego zawsze była Octavią, tylko ci wybrani mogli używać zdrobnienia jej imienia. Jackson Howard właśnie w tym momencie znajdował się w puli wybranych osób, które mogły mówić na nią Tay. I czuła się cholernie dobrze z tym, jak on to słowo wypowiadał. Czuła się cholernie dobrze z tym, że był tak blisko, że brał to, co chciał, a ona czuła, że w tym momencie chciał zrobić z nią wiele.
    — Wyobrażam sobie wiele rzeczy — powiedziała, przymykając na moment oczy, kiedy usta Jacksona dotknęły jej skóry. To było niesamowite, kiedy za każdym razem przechodził ją ten przyjemny dreszcz. Parę sekund później otworzyła oczy, by znów spojrzeć na blondyna. Widziała, jak mu się to podoba; że oboje lubią tą samą grę. Za nic nie chciała dać mu wygrać. Nie chciała pokazać, że jest kolejną, która mu tak łatwo ulegnie.
    — A Ty co sobie wyobrażasz, Jack? — zapytała, unosząc rękę i opuszkami palców dotykając jego szyi. Uśmiechnęła się równie łobuzersko, co on przed chwilą.
    Octi❤️

    OdpowiedzUsuń
  115. Octavia od dłuższego czasu bardzo dobrze wiedziała, co robi jej chłopak. Wiedziała nawet, jak wygląda kobieta, z którą Gabe spędzał każdą możliwą chwilę. Nie potrafiła jednak odpowiedzieć nawet samej sobie, dlaczego nadal tkwiła w tej relacji, trzymając się jej tak kurczowo. Może bała się samotności, może za bardzo zależało jej na Gabrielu. Łudziła się, że jeszcze będzie dobrze, że może on się opamięta i zauważy, że Octavia ciągle jest, dla niego. Nigdy nie powiedziałaby, że znajdzie się w takiej sytuacji. Zawsze wydawało jej się, że jest silna i może poradzić sobie ze wszystkim. Teraz jednak widziała, jak bardzo była zależna od drugiej osoby i dawała mu jawne pozwolenie na to, aby ją zdradzał. Przyjmowała go za każdym razem, gdy wracał. Ignorowała zapach damskich perfum na jego ubraniach, choć doprowadzały ją do mdłości. Oddawała mu się, choć wiedziała, że kiedy się kochają, prawdopodobnie myśli o tej drugiej. Była niczym narkoman, uzależniony, nie mający siły by wyjść z nałogu, bo ma zbyt słabą wolę.
    Jackson miał rację. Nie krył Gabriela, nie kłamał na temat tego, gdzie jest. Po prostu milczał. Octavia pokiwała delikatnie głową na jego słowa, nie spuszczając z niego wzroku.
    — Powoli zaczynam się dobrze bawić — stwierdziła. Czuła ten wręcz elektryzujący dreszcz, który przebiegł ponownie po jej ciele, gdy Jackson na nią patrzył. Och, mogli ze sobą zrobić w tym momencie tak wiele. Było wręcz czuć to napięcie między nimi, spojrzenia, które rzucali w swoją stronę wręcz elektryzowały. Octavia złapała się na tym, że bardzo, naprawdę bardzo chciała, aby Jackson wykonał jakiś ruch. Żeby ona nie musiała tego robić, żeby nie miała potem do siebie żalu. Gdy Howard odgarnął jej włosy na ramię, powstrzymała się wręcz od głośnego jęku, który chciał wydostać się z jej ust. A więc tak to robił. Wiedział, jakich gestów i słów użyć, by dziewczyny szalały na jego punkcie. Gdy wypowiedział te wszystkie słowa, Octavia jedynie pochyliła głowę w dół, ukrywając tym samym uśmiech, który pojawił się na jej twarzy. Chwilę później znów jednak na niego spojrzała, pozwalając, aby przesunął palcem po jej ustach. Przez dłuższą chwilę Octavia wpatrywała się w Jacksona, nie wiedząc co zrobić czy też co odpowiedzieć. Znalazła w sobie jednak na tyle siły, by odsunąć się od blondyna, a potem szybko wstać i podejść do lustra. Poprawiła włosy, przez dłuższy moment uparcie nie patrząc na odbicie Jacksona.
    — Nie chcę być taka, jak on, Jack — odpowiedziała zgodnie z prawdą. Będąc tutaj mogli posunąć się o wiele bardziej, ale Octavia tego nie chciała. Wolała odpuścić, choć było jej bardzo ciężko. Nie czekając też na jego odpowiedź, szybko opuściła łazienkę, a potem również i mieszkanie, robiąc to wręcz niezauważalnie.

    Kolejny tydzień był chyba najgorszym, w całym jej życiu. Na moment jej świat się zawalił, a ona ciągle spadała w dół, nie mogąc się zatrzymać. W głowie ciągle miała chwile, które spędziła z Jacksonem w łazience i to, co mogłoby się stać, gdyby w tamtym momencie nie opuściła mieszkania. Z drugiej strony, zerwał z nią Gabriel i zniknął bez większego wyjaśnienia. Była więc w rozsypce, tak wielkiej, że w sumie sama nie do końca była chyba świadoma tego, co dokładnie robi.
    Podciągnęła nosem, stając przed drzwiami mieszkania państwa Howard. Zapukała kilka razy, aż w końcu otworzyła jej gosposia, która wpuściła Octavię do środka, a następnie wskazała, gdzie znajduje się pokój Jacksona. Octavia nie myślała w tym momencie. Nie dała mu nawet znać, że się pojawi, a przecież powinna, bo w sumie mógł nie być sam. To jednak obchodziło ją najmniej w tym momencie. Weszła do środka, nie bawiąc się w pukanie i tym podobne. Pokój jednak był pusty, ale tuż za ścianą słyszała szum wody, podejrzewała więc, że Jack był właśnie w łazience. Usiadła na łóżku, czekając dłuższą chwilę, a kiedy Howard pojawił się w pokoju, spojrzała na niego. Wyglądała jak jedna wielka kupka nieszczęścia.
    — Zostawił mnie — wychrypiała, wpatrując się zaszklonymi oczami w Jacksona.
    — Zostawił mnie bez słowa. Bez żadnego, kurwa, wyjaśnienia.

    OdpowiedzUsuń
  116. Chyba była jedną z pierwszych dziewczyn, które odmówiły Jacksonowi, pokazały, że nie może mieć wszystkiego na wyciągnięcie ręki. Nie przejmowała się tym, co może sobie o niej pomyśleć i czy w ogóle zapamięta ich spotkanie na tej imprezie.Podejrzewała, że bardzo szybko pocieszy się w ramionach Lexi, która pewnie była bardzo zadowolona z takiego obrotu sprawy. Nie rozumiał też, że Octavia nie chciała zdradzić Gabriela do ostatniej chwili, choć mogła. On miał czelność to zrobić, więc czemu ona nie mogła? Może po prostu nie chciała się źle czuć ze swoimi myślami i emocjami.

    Octavia podejrzewała, że Jackson jako przyjaciel Gabriela bardzo dobrze wie, gdzie znajduje się jej były chłopak i co tak naprawdę się stało. I jak w pewnym momencie chciała wiedzieć wszystko, tak teraz już wolała żyć w nieświadomości.Mogła się jedynie domyślać, co mogło zajść, że Salvatore podjął takie kroki i choć cholernie ją to bolało, wiedziała, że musiała się jakoś pogodzić z jego decyzją.
    Kolejny raz pociągnęła nosem, nie potrafiąc powstrzymać łez, które ponownie tego dnia zaczęły spływać po jej policzkach. Irytowało ją to na swój sposób, bo chyba jeszcze po żadnym chłopaku tak nie płakała jak teraz i nie miała tak złamanego serca. Było one rozwalone na małe kawałki, a Octavii nie chciało się ich zbierać i układać w całość. Było jej już wszystko jedno.
    Sama do końca nie wiedziała, czemu też postanowiła właśnie pójść do Jacksona, niż którejś ze swoich przyjaciółek. Może podświadomie chciała raz jeszcze przeżyć to samo, co na imprezie, a może i nawet więcej.
    Kiedy więc Jackson wyszedł z łazienki, Octavia uniosła głowę, spoglądając na niego z uwagą. Zlustrowała całe jego ciało, łapiąc się na tym, że przecież tak nie wypada, ale… ale też nie mogła się powstrzymać. Już dobrze wiedziała, czemu każda tak bardzo chciała, aby wrócił na nią uwagę.
    — Wiesz pewnie o wiele więcej niż ja. Ale zostaw to dla siebie — powiedziała, odgarniając włosy za ucho, które jej w tej chwili przeszkadzały. Pozwoliła Jacksonowi otrzeć łzy z jej policzków, Raz jeszcze pociągnęła nosem,pozwalając sobie ułożyć głowę na jego ramieniu.
    — Ciężko jest się nie przejmować. Czuję się jak stara zabawka, która już mu się znudziła — powiedziała, przymykając na chwilę oczy. Po chwili uniosła głowę, spoglądając na Jacka.
    — Przepraszam, że tak tu wparowałam, ale wydałeś mi się pierwszą osobą, która w jakiś sposób oderwie moje myśli od tego wszystkiego. Masz coś, czym mógłbyś mnie poczęstować, żebym za dużo nie myślała? — zapytała, spoglądając na Jacksona z nadzieją.
    Octvi <3

    OdpowiedzUsuń
  117. O Jacksonie słyszało się wiele, zdecydowanie nie były to pochlebne słowa. Wielu za nim nie przepadało z różnych względów, inni za to chcieli, by zwrócił na nich uwagę za wszelką cenę. Octavia miała wrażenie, że bardzo łatwo udało jej się wślizgnąć w jego łaski, że zwróciła jego uwagę swoją osobą. I choć ostatnio słyszała jedynie ostrzeżenia z ust swoich przyjaciółek, by uważała na Howard's, tak teraz nie czuła się źle w jego towarzystwie. Ba, śmiało mogła stwierdzić, że na chwilę obecną był najodpowiedniejszą osoba, która mogła jej pomóc zapomnieć o wszystkim. W duchu dziękowała mu, że nie bawił się w prawienie jej morałów, tylko zrobił to, o co go prosiła. Musiała zapomnieć, choć na chwilę. Sprawić, żeby jej głową i myśli choć na chwilę się uspokoiły. Odprowadziła go spojrzeniem, gdy zniknął w garderobie, sadowiąc się nie o wygodniej na dużym łóżku. Odetchnęła głęboko, otarła resztki łez i w duchu powiedziała sobie, że już nie będzie płakać, bo Gabe nie jest warty jej łez, jak to zauważył Howard.
    — Masz może jakieś wino? — zapytała, kiedy zaoferował coś do picia i zjedzenia. Och, o jedzeniu to ona nie myślała od rana i szczerze mówiąc, nie czuła głodu. Uniosła na niego spojrzenie, wpatrując się zdecydowanie za długo, niż powinna. Jego następny krok mocno Octavię zaskoczył, ale nie dała tego po sobie poznać . Poruszyła się nieco, kiedy pochylił się i musnął lekko jej wargi, zachęcając… no właśnie, do czego? Udało mu się jednak dopiąć swego. Octavia, niewiele myśląc, odwzajemniła pocałunek, przy okazji zabierając tabletkę, która znajdowała się na języku Jacksona. Po krótkiej chwili odsunęła się nieco, by połknąć tabletkę, a następnie posłała mu delikatny, nieco łobuzerski uśmiech. Teraz nie musiała się już niczym przejmować, nie musiała się czuć źle z tym, że robi coś nieodpowiedniego.
    Niespiesznie ułożyła dłoń na szyi Jacksona, drażniąc delikatnie jego skórę paznokciami. Musiała przyznać sama przed sobą, że cholernie jej się to podobało. Tym razem to ona go pocałowała, jednak nie był to zdecydowanie delikatny pocałunek. Chciała poczuć więcej, chciała się dobrze zabawić, a Jackson Howard mógł jej tego zdecydowanie dostarczyć.
    Octi

    OdpowiedzUsuń
  118. Był pierwszą osobą, w której zapragnęła zatopić kły, jak wampir wysysający krew swojej ofiary, obsesyjnie, intensywnie. Pragnienie, by był jej tliło się w niej jak płomień, podsycany tymi krótkimi, urywanymi chwilami, które spędzali tylko we dwoje, na ogół w czyimś łóżku. Poniekąd zdawała sobie sprawę, że łączy ich tylko pożądanie, w dodatku była to cienka nić, łatwa do przerwania; mimo to wracali do siebie nieraz, na nowo tonąc w swoich objęciach i oddechach. Było między nimi zbyt wiele podobieństw, by mogli tego uniknąć i zbyt wiele różnic, by miało to szansę przetrwać dłużej. Wiedziała o tym. Lecz wbrew wszystkiemu tym bardziej się nakręcała, by jednak zdobyć Jacksona na własność.
    Nigdy nie marzyła jej się stabilność, stagnacja, ciepły domek i nudny mąż, rutynowa codzienność, dni podobne do siebie jak dwie krople wody; nie, to było coś innego, pragnienie posiadania, opętańcze i zachłanne. Była zbyt młoda, zbyt niezależna, żeby się bawić w szczęśliwą rodzinkę. Przy Jacksonie również nie czuła niczego takiego – ot, pragnęła dobrze się bawić i mieć obok siebie przystojnego mężczyznę, który byłby jej i dla niej, bezsprzecznie, bezapelacyjnie, by pożądać i być pożądaną.
    Jeszcze zanim zaczął wymykać się jej z rąk, Ivy Almond postanowiła działać, stanowczo i zdecydowanie. Może to był błąd. Może ta relacja była błędem samym w sobie. Może gdyby nie jej nienawiść do bycia porzucaną; może gdyby tak usilnie starała się go nie stracić, na długo przed tym, nim mógł ją rzucić, to by go nie straciła.
    To były rzeczy, które przemieniała w paliwo, napędzające ją do działania. Nie miała zamiaru poddać się bez walki, a kiedy stawało się w walce przeciwko Ivy Almond, miało się naprawdę groźnego przeciwnika.
    – Och, daj spokój – powiedziała niskim głosem, wciąż trzymając dłoń na jego ramieniu. – Twierdzisz, że nagle zamarzyła ci się stabilna codzienność?
    Ciągle kipiała w niej złość na samą myśl o tej drugiej, ale to nie był dobry moment na wybuchy. Nie bez powodu chciała zostać aktorką – miała do tego naturalny talent. Przybrała na twarz spokojną maskę, pełną uprzejmości i odrobiny pobłażliwej wyrozumiałości, jaką okazuje się dzieciom w odpowiedzi na ich dziecięce marzenia. Z jednej strony była wściekła, z drugiej – niezupełnie potrafiła uwierzyć w taki obrót wydarzeń.
    Zaśmiała się cicho i krótko, upijając swoją whiskey i rzucając mu bystre, jasne spojrzenie niebieskich oczu. Zadbała, by nie wiedział, jak bacznie go obserwuje, jak uważnie śledzi plotkarskie doniesienia na jego temat. Teraz przysunęła się bliżej, następne słowa wypowiadając głosem niewiele głośniejszym od szeptu.
    – Przecież cię znam. Mam uwierzyć w te wszystkie bzdury, których ostatnio pełno na twój temat?

    Ivy Almond

    OdpowiedzUsuń
  119. Teraz już nie miała sobie za złe, że tak łatwo dała się ponieść emocjom i tego, co robił z nią Jackson Howard. A robił wiele, wwiercał się wręcz w umysł Octavii, zajmując sobie szczególne miejsce w jej głowie, choć nie chciała się do tego przyznać. Już na tamtej imprezie wywarł na niej ogromne wrażenie i przez cały poprzedni tydzień ciągle gdzieś towarzyszyła jej myśl właśnie o nim. Nie myślała o tym, że może wykorzystać sytuację, w jakiej właśnie znalazła się Octavia; chciała jego uwagi, jeszcze większej niż okazał jej na imprezie. Wtedy, kiedy opuściła łazienkę, zostawiając go samego, pluła sobie w brodę, że tak postąpiła. Dlaczego nie mogła wykorzystać okazji, dlaczego nie pociągnęła tego dalej.
    Było jej teraz wszystko jedno, jak potraktuje ją Jackson. Nie miałaby mu za złe, gdyby tylko jednorazowo wykorzystał sytuację, wziął to co chciał i zniknął z jej życia. Ona też pragnęła tego, aby skupił na niej choć na krótką chwilę całą swoją uwagę. Ona też chciała skupić się tylko i wyłącznie na nim w tym momencie.
    Głośne westchnienie wyrwało się z ust Octavii, gdy Jackson z wyraźną wzajemnością odwzajemnił jej pocałunek, a chwilę później pchnął na miękki materac. Poddała mu się, dając niemą zgodę na to, aby błądził rękami po jej ciele. Jego dotyk elektryzował, przyprawiał o dreszcze z każdą sekundą. Chciała więcej, zdecydowanie. Sama też nie była mu dłużna - jej dłonie bez problemu odnalazły drogę do jego ciała. Z niemal dziecięcą ciekawością badała palcami strukturę jego skóry. Czuła każdy mięsień na jego ciele, który naprężał się przy każdym jej dotyku. Odchyliła głowę, gdy jego usta zsunęły się niżej, na szyję oraz dekolt. Syknęła z nieukrywaną rozkoszą, gdy przygryzł jej skórę. Na ustach Octavii pojawił się delikatny uśmiech, gdy lekko wbiła paznokcie w skórę na plecach Jacksona.
    Zdecydowanie namieszał jej w głowie, choć nie chciała się do tego przyznać. Wręcz z ekscytacją czekała na to, co nastąpi dalej. Czuła to przyjemne ciepło, które rozchodziło się po jej ciele z każdym kolejnym jego pocałunkiem, który składał na jej ciele.
    — Niepotrzebnie się przebierałeś — mruknęła z rozbawieniem, spoglądając na Jacksona,gdy ten uniósł nieco głowę, by móc spojrzeć na Octavię. Posłała mu uśmiech, odruchowo unosząc rękę i przeczesując palcami jego mokre włosy. Drgnęła, gdy jego usta niespiesznie błądziły po skórze jej brzucha. Ściągnęła z siebie koszulkę, która była najmniej potrzebna w tym momencie, zostając jedynie w czarnym, koronkowym staniku, choć i on zapewne za niedługo znajdzie się na podłodze, była tego pewna.
    — Proszę Jack, nie przestawaj — wyszeptała po chwili, podciągając go w górę, by po raz kolejny móc złączyć ich usta w pocałunku.
    Octi😈

    OdpowiedzUsuń
  120. Były takie chwile, kiedy naprawdę chciała go znienawidzić za to, co z nią robił – za to, że przy nim jej serce tłukło się o żebra tak głośno, jakby grało swój wypaczony, dziwny utwór na równie wypaczonej i dziwnej perkusji; za to, jakim torem biegły przez niego jej myśli (wszystkie drogi prowadziły do Jacksona Howarda), za to, że wzbudził w niej obłąkańcze pragnienie posiadania, pragnienie tak intensywne, tak żywe jak początek wiosny. Niby zdawała sobie sprawę z tego, że człowieka nie można posiadać na wyłączność, że nie można mieć na własność jego uczuć i spojrzeń, nieważne, jakie doznania wywołują, lecz z drugiej strony, na ogół była zbyt zaślepiona, by podejść do tego racjonalnie. Niby wiedziała, tak. Pytanie brzmiało: co właściwie miała zamiar z tym zrobić.
    Kiedy się odezwał, jej usta rozciągnęły się w uśmiechu, który nie był miły. Fakt, że nie ignorował jej, gdy była tuż obok, na wyciągnięcie ręki – pozwoliła sobie myśleć, że może ten fakt coś znaczył, uchwyciła się tego, jak liny ratunkowej, mimo, że ta lina miała znacznie większy potencjał na brzytwę. Gdyby nie była owładnięta obsesją, mogłaby poczuć, jak jej palce krwawią.
    Czasami naprawdę chciała go znienawidzić. Póki co nienawidziła jednak tylko samej siebie, że musi tak się starać, tak o niego zabiegać, chociaż dotychczas szybkie, urwane spojrzenie, jeden rzut oka na jego twarz wystarczał, by zrozumieli się bez słów. Nienawidziła też wszystkiego wokół, zmian, na które nie miała wpływu, braku kontroli nad tym, dokąd najwyraźniej zmierzało jej życie, no i Octavii Blanchard; miała wrażenie, że trzyma za lejce wyjątkowo uparte stworzenie, które nie chce iść pasującym jej torem.
    Och, gdyby była mniej dumna, może wówczas potrafiłaby przyznać, że czasem po prostu jest się tą drugą, tą niechcianą, tą porzuconą, może dałaby sobie spokój z walką o przyszłość, w której ewidentnie nie było dla niej miejsca. Jakże trudna była to myśl, jak trudno było spojrzeć na siebie zewnętrznymi oczami, tkwiąc jednocześnie w oparach chorobliwego, wielopoziomowego pragnienia.
    Może więc pytanie powinno brzmieć: dlaczego w ogóle poszła tą drogą?
    I odpowiedź: napędzał ją instynkt pogoni.
    – Jak zwał, tak zwał – mruknęła, nie spuszczając z niego wzroku, rejestrując wszystkie drobne szczegóły, jak ułożenie jego palców na szklance, czy rytm oddechu. – Ostatecznie wolność zawsze będzie słodsza od niewoli, nieprawdaż?
    Czasem czuła się tak, jakby dryfowała po oceanie, uwięziona w małej, żałosnej szalupie ratunkowej, ale jego widok zawsze był niczym ląd na horyzoncie, jak gdyby był niewidzialną liną, dzięki której raz po raz odnajdywała drogę do domu.
    – Może – uśmiechnęła się lekko. – A ty nie? – spytała zadziornie, unosząc nieco głowę, jakby w geście uwydatniającym dumę. – Nie zmienimy tego, co się stało. Racja. Ale mamy jeszcze wpływ na przyszłość – dodała, pozwalając, by do jej głosu wkradła się odrobina tęsknoty.

    Ivy Almond

    OdpowiedzUsuń
  121. Sama nie wiedziała, co ją do tego skusiło. Może to, jak ostatnio Jackson zwracał na nią uwagę. Jak nie odrywał od niej spojrzenia i wodził za nią, gdziekolwiek by nie poszła. Brakowało jej tego - uwagi, spojrzeń dotyku. Octavia była tego wręcz wygłodniała. Ostatnie tygodnie z Gabrielem opierały się głównie na kłótniach i jakimś szybkim seksie, pozbawionym jakichkolwiek uczuć. Robili to, by rozładować negatywne emocje, pozbyć się poczucia winy, jakby jeszcze chcąc uratować to, co było między nimi. Tylko, że nie dało się nic uratować, a może tak właśnie miało być - każde musiało rozpocząć życie na nowo, w pojedynkę.
    Dzisiejszego dnia Octavia nie miała zamiaru odmawiać czegokolwiek, czy też uciekać, jak to zrobiła ostatnio. Chciała zobaczyć, co takiego może dać jej Jackson. Jak dobry jest w tym wszystkim i jak bardzo mogą oboje zawrócić sobie w głowach. Drżała lekko, za każdym razem gdy jego ciepłe dłonie błądziły po jej ciele. Widział, jak to wszystko działa na Octavię, a ona z każdą kolejną sekundą pragnęła więcej. Chciała czuć jego dotyk, każdy pocałunek i ciepły oddech, który drażnił jej skórę. Jęknęła cicho, wprost w usta Jacksona, kiedy przylgnął wargami do jej ust. Kiedy się odsunął, Octavia spojrzała w jego stronę nieco zdezorientowana tym, co właśnie się stało i czemu śmiał przestać.
    Złapała łapczywie powietrze, orientując się, że przez to, co robił z nią Jackson i jak na nią działał, chyba zapomniała o oddychaniu. Jej ciało wygięło się delikatnie,kiedy poczuła palce blondyna na swojej kobiecości. Droczył się z nią, widziała to dokładnie w jego spojrzeniu, kiedy Jackson na nią spoglądał.
    Uśmiechnęła się delikatnie, odwzajemniając pocałunek, a później spojrzała na niego z uwagą, by chwilę później, bez żadnego słowa rozsunąć nogi, dając Jacksonowi tym samym większe pole manewru. Czuła, jak palą ją policzki, jak przez ciało przebiega kolejny dreszcz. Uniosła się na łokciach, przypatrując się jego każdemu ruchowi. Gdy Jackson ponownie przylgnął do niej wargami, Octavia odchyliła posłusznie głowę w tył. Zagryzła delikatnie wargę, uśmiechając się przy tym z lubością. Było jej cholernie dobrze, chyba jak jeszcze nigdy.
    — O boże — mruknęła z zadowoleniem.
    😈

    OdpowiedzUsuń
  122. [Hejka!
    Dziękuję bardzo za powitanie. Tak mnie kusił powrót, ale ciągle coś stało na drodze. Tu studia, tam życie czy ogólny brak chęci do pisania, ale w końcu uznałam, że trzeba wrócić. :D
    Kurczę, nie wiem tylko, którego z Twoich panów zaczepić, a jednocześnie mam wrażenie, że najłatwiej byłoby Cornelię z Jacksonem połączyć. Jego matka ma agencję modelingową, więc mogłaby współpracować z Watson. Tak mi wpadło do głowy, że Cornelia mogłaby być jej ulubienicą, nie wiem czy by Ci to pasowało, piszę ci mi wpada do głowy. Choć zaczepienie profesorka też kusi, ale tam niestety pomysłów nie mam. Gdyby Cornelia była młodsza lub jego córka starsza to można byłoby pomyśleć o tym, aby dziewczyny się znały. Chyba, że może masz jakieś pomysły, które chciałabyś u niego wykorzystać? Jesteśmy otwarte na wszystko. ;D]

    Cornelia

    OdpowiedzUsuń
  123. [A ja bym połączyła ze sobą te dwa pomysły. Cornelia i Jackson się mogą znać z parę lat. Tak, jak pisałaś obrzydliwie bogate wakacje, czysta złośliwość z nich może spływać. Przelotny romans im też można wcisnąć, a z tego co pamiętam to Octavia z nim jest w ciąży i w związku (dobrze myślę?:D), a moja panna jest jej bff, więc to mógłby być lekki zgrzyt. Nawet jeśli coś się działo w przeszłości to wiadomo, może mieć zawsze jakiś mini wpływ na teraźniejszość. :D A z matką Jacksona może zacząć dopiero co współpracować. W przeszłości mogła być jego matce obojętna i dopiero przy pracy się do siebie bardziej zbliżyły. Przez to Jackson może się robić zazdrosny, gdy wpada do rodzinenego domu, ale nie żeby z nim posiedzieć, a z jego matką, więc ich relacja też się będzie psuła. W zasadzie może nawet Jackson by ją od siebie odpychał od momentu, kiedy się zżyła z jego matką, a w pewnym momencie Cornelia zażąda od niego wyjaśnień czemu jest dupkiem (może być dla niej dupkiem, nie musi mieć hamulców!) i zobaczymy jak się dalej potoczy? Może się pogodzą, a może zostaną wrogami. ;D]

    Cornelia

    OdpowiedzUsuń
  124. [Idealnie. Im więcej dramatów tym lepiej. :D
    Zaczęłabym od zgrzytu w domu, potem może lecieć już dalej i dalej... :D Oj, na pewno się dziewczyna hamować nie będzie. To nie ten typ co z pokorą przyjmie hejt i się nie odezwie. :D W takim razie ja nam zacznę, ale to pewnie już jutro, bo kusi jednak herbatka z filmem, ale może mnie jeszcze poniesie i wpadnę z początkiem dziś albo w nocy. :D
    Chciałam się jeszcze zapytać, bo nie wiem czy ślepa jestem i nie widzę czy nie wspomniałaś, ale Jackson ma swój apartament czy z rodzicami? No i czy mieszkają w jakiejś rezydencji czy standardowo penthouse na Upper East Side?:D]

    Nel

    OdpowiedzUsuń
  125. W przeszłości rodzice Jacksona byli jej zwyczajnie w świecie obojętni. Zawsze, gdy wpadała do młodego Howarda i spędzała z nim czas znajdowała parę minut na to, aby zamienić parę słów z jego rodzicami. Wymagało się tego od niej, aby zawsze prezentowała się nienagannie i wiedziała, jak podtrzymać rozmowę z odpowiednimi ludźmi. Nie mogła przejść obojętnie obok rodziców znajomych, nie zapytać, jak idą interesy i podpytać się o inne, niewiele znaczące pierdoły, które naprawdę zupełnie jej nie obchodziły. Nie podejrzewała, że nadejdzie taki dzień w jej życiu, kiedy zaczęłaby współpracować z panią Howard i w dodatku dogadywałaby się z nią naprawdę świetnie. Momentami miała wrażenie, że rozmowa z kobietą klei się jej znacznie lepiej niż gdy rozmawia z własną matką, której w ostatnim czasie unikała. Właściwie unikała wszystkich Watsonów i robiła co mogła, aby ograniczyć spotkania. Nic takiego się nie działo, po prostu nie miała ochoty wysłuchiwać tego, jak jest nieodpowiedzialna, a jej nagłe zniknięcie z Nowego Jorku na niemal dwa tygodnie i nieodzywanie się do kogokolwiek było zachowaniem karygodnym. Sami ją do tego zmuszali, gdyby tak się nad nią nie trzęśli, jak nad dzieckiem, które nie umie o siebie zadbać to może nawet nie musiałaby szukać ciągle nowych dróg, które pozwoliłyby jej uciec.
    O dziwo ucieczkę znalazła w domu rodzinnym swojego przyjaciela, a może już kumpla? Znajomego? Sama już do końca nie wiedziała, a sama relacja w sobie z pewnością się zmieniła. Lubiła imprezować w towarzystwie Jacksona. Dobrze wspominała każdą imprezę, na którą się razem wybrali. Mieli podobne do siebie charaktery i może właśnie dlatego ludzie tak bardzo momentami ich nie lubili, a kiedy znajdowali się razem w jednym pomieszczeniu lepiej było schodzić im z drogi. Duet, któremu nikt nie chciał podpaść. Tak młodzi, a tak zniszczeni. Podobała się jej uwaga, którą otrzymywała i niespecjalnie przejmowała się tym, że mogli o niej źle mówić. To nie tak, że było jej obojętne, jak o niej mówią. Znacznie bardziej lubiła pokazywać się w superlatywach i udowadniać, że wcale nie jest tylko głupiutką blondyneczką z dostępem do czarnej karty kredytowej tatusia. Ale też wcale jej nie przeszkadzało, kiedy niespecjalnie miło się o niej wyrażano. Zawsze znajdowały się osoby, które stały w jej obronie. Niczym obronne ratlerki. To było całkiem urocze.
    Współpraca z matką Jacksona okazała się być naprawdę czystą przyjemnością, choć z początku nie była zbytnio do tego przekonana. Ale ostatecznie zaskoczyła się pozytywnie i nie mogła doczekać, aż efekty ich współpracy ukażą się światu. Już co nieco zdradziła na Instagramie, ale całość wciąż była jedną wielką niewiadomą dla świata. Siedziały właśnie w przestronnym salonie, dyskutując między sobą, kiedy dostrzegła, jak wzrok kobiety ucieka w inną stronę. Podążyła za nim, a jej brązowe tęczówki zatrzymały się na sylwetce Jacksona.
    — Cześć, tatuśku — przywitała się posyłając mu uroczy uśmiech. Zastanawiała się, czy już myślał o sobie w tej roli. W końcu to nie było byle co, prawda? Nel na samą myśl się wzdrygała, że mogłaby… Nie, nie było nawet takiej opcji. Nigdy. Zmrużyła nieco oczy. Sama już nie wiedziała, czy ich znajomość przechodzi kryzys czy o co chodzi. Pamiętałaby, gdyby urządziła mu awanturę albo się o coś wściekała, a nic takiego w ostatnim czasie nie miało miejsca, a tak się jej przynajmniej zdawało.

    [Mam nadzieję, że jest git. Jak coś to krzycz. :D]
    Nel

    OdpowiedzUsuń
  126. Co jak co, ale decydując się na współpracę z Camillą nie brała pod uwagę tego, że zostanie to odebrane jako zdrada. Chodziło tylko i wyłącznie o czysty zysk. Chciała zarobić, lubiła pieniądze, a to był dość łatwy sposób, aby je zdobyć. Każdy swój krok biznesowy podejmowała razem z zaufanym doradcą. Zdawała sobie sprawę, że sama narobiłaby wiele szkody i z jej marki nie byłoby co zbierać. Potrzebowała kogoś, kto znał się na rzeczy i jej nie zrobi w balona. I tatuś jej kogoś znalazł. Każdą swoją decyzję najpierw konsultowała z doradcą, który był znany jej rodzinie od bardzo dawna. Dzięki pracy z Camillą mogła wiele zyskać, a straty, gdyby jakieś się pojawiły były niewielkie i mało znaczące.
    Zapewne jednak, gdyby była na miejscu Jacksona to czułaby dokładnie ten sam zawód, choć skąd miała wiedzieć, że tak to odbiera? Nie czytała w myślach, lubiła jasne i proste sytuacje, w których nie trzeba było się domyślać o co chodzi. Od fochów były w końcu dziewczyny.
    Doskonale też wiedziała, jacy ich rodzice są. Wszyscy tutaj byli tak naprawdę tacy sami, każdy zapatrzony w siebie oraz w swoje pieniądze. Niektórym dzieci jedynie przeszkadzały. Zupełnie, jakby to nich należała decyzja przyjścia na świat, gdzie w rzeczywistości ich rodzice byli równie nieuważni, co i oni teraz. Lubili sprawiać wrażenie takich, którzy przeżyli już wszystko i wiedzą więcej. Jasne, na pewno mieli więcej doświadczenia, ale nie wiedzieli wszystkiego. Obecnie młodsze pokolenia były bardziej świadome, a jednak wątpiła, że ktokolwiek z jej otoczenia głośno przyznałby, że udał się na terapię, aby podreperować to, co rodzice zdążyli przez lata zepsuć. Cornelia nie miała tego problemu, a tak naprawdę jedyne z czym się borykała do upierdliwa nadopiekuńczość ze strony najbliższych, choć, gdyby się bardzo uparła znalazłaby kilka punktów, które ją w nich irytują. Nie planowała również tego, że nagle zbliży się do Camilli. Prawdę mówiąc oczekiwała tego, że ich relacja pozostanie na płaszczyźnie biznesowej. Miało w końcu być profesjonalnie, ale dość prędko się to zmieniło. Nel nie była pewna, czy kobieta ją traktuje tak ze względu na długą znajomość z jej synem czy chodziło o coś jeszcze innego. Zawsze miała wrażenie, że była jej obojętna, a ta zmiana była dość sporym, ale bardzo pozytywnym zaskoczeniem.
    Cornelia uważnie obserwowała Jacksona, ale jakby od niechcenia. Kąciki jej ust lekko drgnęły ku górze. Lubiła się z nim droczyć, choć obecnie miała wrażenie, że to już nie są przyjacielskie żarty. Naprawdę nie wiedziała, co się między nimi zmieniło. W końcu kiedyś było dobrze, prawda? Zupełnie jakby nagle stali się dla siebie zupełnie obcymi ludźmi, którzy teraz rzucają w swoją stronę kąśliwe uwagi. Nie przeszkadzało jej to, prawdę mówiąc trzeba było czegoś więcej niż nazwania jej suką, aby ją to ruszyło. Przeczytała w internecie na swój temat chyba wszystko. Pod każdym zdjęciem pojawiały się obleśne komentarze, które ją obrażały czy porównywały do nieciekawych osób. Była tego cała masa. Uodporniła się i takie słowa spływały po niej, jak woda po kaczce.
    — Mam znajomych w różnym wieku. Te młodsze nie opowiadają, aż tak ciekawych historii — odparła. Była zaintrygowana jego zachowaniem, a z drugiej strony mogła na to machnąć ręką i zignorować. Skoro teraz się obrażał to mu za parę dni przejdzie i wszystko wróci na odpowiednie tory, a tak się jej przynajmniej zdawało. Szczerze mówiąc innej opcji też po prostu nie widziała. Rozumiałaby, gdyby byli pokłóceni, ale cholera, nie byli i to jej nie dawało teraz spokoju. — Nie ma takiej potrzeby, twój pokój jest za mały. Wybiorę sobie inny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze przez chwilę prowadziła rozmowę z Camillą po wyjściu Jacksona. W pewnym momencie jednak ją przeprosiła wyjaśniając krótko, że musi o czymś porozmawiać z Jacksonem. Trafienie do jego pokoju było dziecinnie proste. Bywała w tym domu setki razy i znała rozkład na pamięć. Nie zapukała do środka, po prostu weszła.
      — A ciebie co ugryzło? — rzuciła, zamykając za sobą drzwi. Nikt nie musiał słuchać ich rozmowy, a wyrwane z kontekstu słowa były idealną pożywką dla ludzi. Nawet jeśli teoretycznie w rezydencji nie było nikogo, kto mógłby wynieść jakiekolwiek informację na zewnątrz to wolała nie ryzykować. — Nie zgrywaj niedostępnego, to było pociągające jakiś czas temu. Co z tobą? Pokłóciliście się, wybór śpioszków cię przerasta? Czy… to ja? Przeszkadzam ci tu, Jack?

      Nel

      Usuń
  127. Zaśmiała się cicho na jego słowa, zakrywając przy tym twarz rękami. Nadal przyjemne ciepło rozchodziło się po ciele Octavii, które jeszcze kilka minut temu drżało z podniecenia. Teraz chyba zrozumiała, co te wszystkie wszystkie dziewczyny widziały w Jacksonie Howardzie. Potrafił doprowadzić na skraj rozkoszy. Potrafił skupić całą swoją uwagę na dziewczynie, którą właśnie miał przy sobie.
    Spojrzała na niego po chwili, łapiąc go na tym, jak na nią spogląda i się uśmiecha.
    — Chciałbyś, Howard. Nie przyzwyczajaj się za bardzo — rzuciła zaczepnie, naciągając na swoje ciało chłodną kołdrę. Chciała sobie przysiąc, że to była jednorazowa sytuacja, choć w głębi czuła, że gdyby mogła, bardzo chętnie by wszystko powtórzyła. Nie chciała jednak trafić do grona głupich dziewczyn, które dały się omotać Jacksonowi. Zlustrowała go uważnym spojrzeniem, kiedy niespiesznie przekręcał się na plecy, a później przeciągał niczym kot. Jackson Howard miał sobie cholernie dużo cech, które potrafił obrócić na swoją korzyść, a przy tym był bardzo przystojny. Niespiesznie przesunęła spojrzeniem po ciele blondyna, opierając się wygodnie o miękką poduszkę, którą miała za plecami. Czuła, jak powoli opuszczają ją wszystkie emocje, ale jak i również powracała świadomość, że została niedawno wręcz brutalnie porzucona przed Gabriela.
    — Wystarczy woda — odpowiedziała na zadane pytanie, posyłając mu przy tym lekki uśmiech. Gdzieś za drzwiami usłyszała kroki. Podejrzewała, że pokojówka państwa Howard kręciła się z ciekawością przy sypialni Jacksona. Jakby nie patrząc, Octavia jeszcze chwilę temu dość dobitnie dawała znać o tym, jak dobrze jej było w ramionach Jacksona. Rzuciła rozbawione spojrzenie w stronę drzwi, przeczesując jednocześnie splątane kosmyki włosów.
    — Cóż, chyba ktoś tu ma ciekawską gosposię — mruknęła, odwracając głowę w stronę Jacka. Chyba każda pomoc domowa uwielbiała wciskać nos w nie swoje sprawy. Octavia u siebie niejednokrotnie przekonała się o tym, jak bardzo plotkować lubią ludzie, którzy pracowali dla jej rodziny. Czego to ona nie słyszała.
    Chwilę później odwzajemniła pocałunek, który złożył Jackson na jej ustach, choć wiedziała, że nie powinna tego robić. Nie powinna również pozwalać mu się całować. A jednak, w głębi duszy bardzo tego pragnęła.
    — Będę się zbierać — powiedziała niedługo potem, nakładając na siebie szybko ubrania. Kiedy była już gotowa, tym razem to ona pocałowała go przelotnie w usta i nim zdążył cokolwiek powiedzieć, opuściła jego pokój, czym prędzej ruszając w stronę wyjścia z domu państwa Howard. Na odchodne rzuciła jeszcze szybkie pożegnanie w stronę gosposi, która odprowadziła ją zaciekawionym spojrzeniem.

    Jak to miała w zwyczaju, Octavia przez kilka kolejnych dni ignorowała Jacksona, jak tylko mogła. Ignorowała jego wiadomości, nie oglądała żadnych relacji na instagramie, kompletnie nic. Niemniej jednak, Jackson Howard był jak bumerang. Gdy się go rzuciło, on wracał z prędkością światła.
    Uniosła głowę w górę, odrywając skupione spojrzenie od ekranu laptopa, kiedy krzesło naprzeciw niej zostało odsunięte. Na początku myślała, że przeszkadzało temu przystojnemu kelnerowi, który jeszcze nie tak dawno uśmiechał się do niej, gdy wchodziła do swojej ulubionej kawiarni. Jednak, to nie był on. Uniosła w górę jedną brew, kiedy Jack bez skrępowania usiadł tuż przed nią. Oparła się wygodniej o oparcie krzesła, unosząc w górę jedną brew.
    — Nie przypominam sobie, żebym narzekała na brak towarzystwa — rzuciła kąśliwie w stronę blondyna, który uśmiechał się, jakby właśnie coś go rozbawiło.
    — Co tu robisz, Howard? — zapytała, chwytając za szklankę z ciepłą jeszcze herbatą.
    Octi

    OdpowiedzUsuń
  128. Octavia bardzo dobrze wiedziała, że Jacksona Howarda się nie ignorowało. Nie lubił tego, nigdy też nie miał z tym do czynienia. Dziewczyny leciały na niego, bo był ładny, zabawny i zdecydowanie wiedział, jak zadbać o kobietę. Niestraszne im było to, że się nimi bawił, że wykorzystywał i po chwili porzucił jak zabawki, które mu się znudziły. Octavia więc nie chciała za nic należeć do tego grona, dlatego też zdecydowała, że będzie go ignorować na każdej możliwej płaszczyźnie. Cóż, jak widać, jej starania poszły na marne. Był niczym bumerang.
    Irytowało go to, bo Octavia chyba była pierwszą, która zdecydowała się nie zwracać na niego i jego zaczepki uwagi. Blanchard wiedziała o tym bardzo dobrze, nie wierzyła też w to, że ot tak, nagle znalazł się w tej samej kawiarni co ona. Specjalnie wybierała mało zaludnione miejsca, które były nieco ukryte w Nowym Jorku.
    Niespiesznie upiła łyk herbaty, który powoli rozgrzewał jej ciało. Nadal pluła sobie w brodę, że tamtego dnia zdecydowała się pójść do Jacksona. Zamiast z nim porozmawiać, dowiedzieć się czegoś, co mogłoby pomóc jej zrozumieć decyzję Gabriela, to wylądowała z nim w łóżku. Obrała więc taktykę, że nie będzie o tym myśleć, postara się wymazać te wszystkie obrazy z pamięci i udawać, że nic nie miało miejsca. Jackson był jedynie pocieszeniem, niczym więcej. Tak myślała.
    — Nie ignoruję Cię. Po prostu byłam zajęta. Poza tym, to kawiarnia, o której wie mało osób. Któraś miała za długi język, że powiedziała Ci o niej — odparła, również posyłając mu uśmiech. Był arogancki, tak samo jak arogancka była Octavia w stosunku do Jacksona.
    Przesunęła koniuszkiem języka po wargach, które teraz wydawały jej się wyjątkowo suche. Nie spuszczała ani na chwilę spojrzenia z Jacksona Howarda, który dogryzał i zaczepiał, nie mogąc sobie odpuścić.
    — Jest o wiele lepiej, jak widać. Pragniesz podziękowań za to, jak dobrze sprawdziłeś się w roli pocieszenia? — zapytała równie złośliwie, co on przed chwilą.
    Kiedy kelnerka przyniosła zamówiony napój, stawiając go przed Jacksonem, spojrzała to na niego, to na nią. Tylko czekała, aż Howard odwzajemni uśmiech, on jednak nie zwrócił na dziewczynę większej uwagi.
    — No więc, postanowiłeś mnie znaleźć za wszelką cenę. Brawa za wytrwałość. Chyba często chodziłam Ci po głowie, sądząc po ilości wiadomości i różnych zaproszeń od Ciebie — rzuciła, zamykając w końcu laptopa. Zdecydowanie nie był teraz potrzebny.
    Również jeszcze nie zakochana Octavia

    OdpowiedzUsuń
  129. Octavia po raz kolejny niespiesznie upiła łyk herbaty, spoglądając na Jacksona. Musiała przyznać, że był cholernie wytrwały, czym jej zaimponował, ale oczywiście nie miała zamiaru mu o tym powiedzieć. Lubiła takich ludzi - konkretnych, skupionych na celu. Ona właśnie była tym celem. Wziął sobie za cel, aby ją zdobyć, ale ona nie miała zamiaru dołączyć do grona jego dziewczynek. Nigdy nie chciała być jedną z wielu. Chciała być tylko i wyłącznie jedyną.
    Octavia Blanchard uwielbiała rozdawać karty. Uwielbiała, jak wszystko szło po jej myśli, Jackson powinien już o tym bardzo dobrze wiedzieć, widząc jakie podejście i nastawienie ma do jego osoby Octavia.
    — Dobieram koleżanki bardzo dobrze. Jednak, czasami pojawi się taka jedna osoba, która ładnie się uśmiechnie, a one głupie, tracą od razu głowę — skwitowała, posyłając mu lekki uśmiech. Dziewczyny na jego punkcie były bardzo głupie.
    Octavię również bawiła ta rozmowa, docinki i wymiana zdań. Zaczęło jej się to coraz bardziej podobać, nie mogła tego ukrywać. Chciała mu pokazać, że nie jest jedną z wielu i że jej tak łatwo nie zdobędzie, by móc się nią chwilę pobawić. Zbyt wiele się nasłuchała o nim, zbyt wiele plotek utkwiło w jej głowie. Jackson Howard był czerwoną flagą, którą trzeba było omijać z daleka. Relacja z nim nie wróżyła nic dobrego. Więc dlaczego Octavia chciała, aby to spotkanie trwało jak najdłużej, a gdy już się skończy, to chciała je powtórzyć za wszelką cenę?
    — Ja również potrafię. Ty raczej nie należysz do tego grona — skwitowała. Cóż, mogło to zabrzmieć ostro, ale Blanchard nie miała zamiaru owijać w bawełnę. Mówiła to, co jej ślina na język przyniosła.
    — Nie schlebiam sobie, Howard, stwierdzam fakty. Gdybym była Ci obojętna, nie siedziałbyś tu teraz i nie udawał przed moimi koleżankami, że się martwisz — stwierdziła z rozbawieniem, spoglądając na niego. Poprawiła się na krześle, siadając wygodniej oraz zakładając nogę na nogę. Niechcący (czy też może nie) zahaczyła szpilką o nogę Jacksona, jednak nadal spoglądała na niego wytrwale.
    — Rozerwać? Co masz na myśli? Oboje wiemy, że rozmowa jest dla Ciebie mało interesująca — rzuciła kąśliwie. Kiedy się uśmiechnął, Octavia prychnęła niemal z pogardą. Ileż ona takich uśmiechów już widziała.
    Octi❤️

    OdpowiedzUsuń
  130. — Ja stąpam twardo po ziemi, Jack. I nie chwytam łatwo plotek, ja je analizuję. Zdążyłam dużo o Tobie usłyszeć i nie wydajesz się odpowiednim typem na znajomości. A na pewno nie na takie, jakich ja oczekuję — odparła spokojnie, zakładając kosmyk włosów za ucho. Octavia zdążyła się dowiedzieć wiele na jego temat. Wiedziała, że lubił wykorzystywać dziewczyny, owijał je wokół palca, bawił się a potem porzucał na rzecz innej, która wpadła mu w oko. Octavia tego dla siebie nie chciała za wszelką cenę. Mimo wszystko, jednak zdążyła zauważyć, że Jackson wiele skrywał i gdyby tylko poświęciła mu więcej czasu, i poznała tak jak powiedział, byłaby w stanie zobaczyć zupełnie innego Jacksona Howarda. Nie skrytego za murem, który wokół siebie zbudował. Być może pozwoliłby jej przejść na drugą stronę.
    — Jesteś zepsuty i lubisz się bawić ludźmi. Ja nie mam zamiaru być zabawką w niczyich rękach. Wtedy to była… nazwijmy to chwilą słabości z mojej strony. Byłeś przez moment zabawką, Jack. Spisałeś się, nie mogę powiedzieć że nie, ale to było jednorazowe z mojej strony — powiedziała, chcąc sama uwierzyć w swoje słowa, choć było jej ciężko. Spoglądała na niego z uwagą, lustrując to, jak niespiesznie upija kawę, jak na nią spogląda i jak się uśmiecha. W głowie pojawiły się wspomnienia tamtego wieczoru oraz to miłe uczucie, które wówczas jej towarzyszyło. Podobało jej się to, jak wtedy ją dotykał i całował. Jak poznawał każdy skrawek jej ciała, a ona nie była mu dłużna.
    Odchrząknęła, sprowadzając tym samym samą siebie na ziemię. Za bardzo uciekła myślami, miała nadzieję, że nie uśmiechnęła się, pokazując Jacksonowi tym samym, że ich wspólny wieczór jej się podobał, i to cholernie.
    — A Ciebie da się poznać? Otwierasz się czasami przed ludźmi, czy ciągle siedzisz za tym swoim murem, ładnie się uśmiechasz i pokazujesz ludziom to, kim naprawdę nie jesteś? — zapytała szczerze zaciekawiona.
    — Bo jeśli tak bardzo chcesz, mogę poświęcić czas i Cię poznać, ale dodam, że nie lubię go też tracić. Zdecyduj więc, Jack, czy pozwolisz mi się poznać i pokażesz mi jaki jesteś naprawdę, czy kończymy tą wymianę zdań.
    Octi❤️

    OdpowiedzUsuń
  131. Na swój sposób miło było śledzić uczucia, odbijające się na jego twarzy, chociaż doskonale wiedziała, że jest to jedynie niewielki ułamek tego, co dzieje się pod powierzchnią. Była bystrą obserwatorką, w dodatku spędziła wystarczająco wiele czasu na zwyczajnym przyglądaniu się Jacksonowi, jego oczom i ustom, by móc powiedzieć, że znała większość z tych wyrazów. Nawet jeśli, ogólnie rzecz biorąc, nigdy nie było dane im poznać się tak blisko, tak głęboko, jak to się czasem zdarza między ludźmi, których coś łączy, niekoniecznie uczucie płonące i gorące jak ogień. Ivy wciąż miała swoje tajemnice i zero chęci, żeby mu je wyjawić, bo te tajemnice odsłoniłyby jej słabości, a ona nie była słaba. Nie mogła być, nie w świecie, w którym szansę przetrwania mają tylko najsilniejsi. On też nie zdradził jej nigdy swoich sekretów, nie opowiadał o rodzinie, tak jak i ona unikała tych tematów. Wyraźnie wyczuwała, gdzie znajduje się granica ich poważnych, otwartych rozmów. Były takie tematy, których się po prostu nie poruszało; dobrze wiedziała, jak to jest i szanowała jego prywatność, mimo, że pod skórą wciąż nieustannie pragnęła, by kiedyś zechciał się z nią podzielić tym wszystkim.
    Czasem czuła się tak źle we własnej skórze, że miała ochotę wrzeszczeć, a potem rozciąć ją wzdłuż i wyrzucić z obrzydzeniem do śmieci. Zdawała sobie sprawę ze swojej urody, z niewinnej twarzyczki i wielkich niebieskich oczu, mówiących zaufaj mi, i wiedziała, że inni też to widzą, ale nikt nie miał pojęcia, jak wiele zła czaiło się wewnątrz niej, jak wiele brudu. Kiedy była młodsza, próbowała go z siebie zmyć, ale on zawsze tam był, gdzieś między naskórkiem, a skórą właściwą, a może jeszcze nieco głębiej. Miała wrażenie, że cała jest nim przesiąknięta.
    – Zawsze możemy to zmienić – posłała mu krzywy uśmiech, unosząc lekko brew. Widziała, że nieco zbiła go z tropu i miała nadzieję, że w końcu miną tę granicę, która ich podzieliła. – Napijemy się, pogadamy… o starych czasach – dodała, lustrując go uważnym spojrzeniem aż po czubek głowy.
    Poczuła dreszcz ekscytacji, kiedy faktycznie zamówił butelkę whisky i poprowadził ją do stolika. Dotknięcie jego dłoni było przyjemne i gorące jak poparzenie promieniem słońa i Ivy zastanawiała się, czy zostanie jej po tym trwały ślad. Zajęła stolik przy oknie, sadowiąc się wygodnie na miękkiej kanapie i patrząc na Jacksona. Pozwoliła, by w jej oczach zamigotało tysiąc niewypowiedzianych uczuć i emocji, błysk pożądania, iskra przekory, lekkie mignięcie przyjemności.
    – Och, niczego szczególnego – powiedziała, upijając łyk whisky i kręcąc palcem wskazującym kółka wzdłuż rantu szklanki. – Chciałam tylko pogadać. Co u ciebie. Jak ci się wiedzie. No wiesz, proste, nieskomplikowane pytania, jak to między starymi znajomymi – ciągnęła. Głos miała spokojny, zrównoważony, zachrypnięty jak zawsze, ale wewnątrz płonęła od emocji.

    Ivy Almond
    [Przepraszam za tę zwłokę, już wracam do żywych!]

    OdpowiedzUsuń
  132. Aktualnie

    Octavia za wszelką cenę pragnęła, aby cofnąć się te kilka tygodni wstecz, kiedy wraz z Jackiem byli na Madagaskarze, kiedy wszystko wydawało się takie proste i wręcz nudne. Powrót do Nowego Jorku zazwyczaj nie zwiastował nic dobrego. Blanchard ostatnio odnosiła wrażenie, że to miasto robi jej na złość, dlatego chciała z niego uciec jak najdalej, może i już nawet nigdy nie wracać. Nowy Jork rządził się własnymi prawami, do których wielu musiało się przystosować, ona również.
    Ostatnie dni praktycznie niczym się nie różniły, dzień Octavii wyglądał praktycznie tak samo. Wstawała, szykowała się na zajęcia, odhaczała wszystko, co miała zaplanowane na dany dzień i nim się obejrzała, był już wieczór, a ona wręcz ze zmęczenia padała na twarz. Wiedziała, że powinna zwolnić, dać sobie więcej wolnego czasu, ale nie potrafiła. Wielkimi krokami wręcz zbliżał się ten dzień, kiedy dziecko pojawi się na świecie, a ona i Jackson jakoś nie mogli się do tej myśli przyzwyczaić. Dla wielu kobiet ciąża była czymś wyjątkowym, dla Octavii ten czas był dziwny i bardzo niespokojny, I choć dziecko już się ruszało, co powodowało, że Blanchard coraz bardziej przyzwyczajała się do myśli, że za niedługo będzie w ramionach trzymać swoją córkę, tak nadal ją to wszystko przerażało.
    Powrót do Nowego Jorku jakby też otworzył Octavii oczy. Zauważyła zmiany, które zaszły w zachowaniu Jacksona. Ostatnio mało spędzali razem czasu, ciągle się mijali, a i rozmowy nie były już takie jak dawniej. Spędzał dużo czasu w firmie, do domu wracał późnym wieczorem, kiedy Octavia zazwyczaj już leżała w łóżku, albo nawet i już spała. I choć bolało ją to cholernie, nie mówiła na głos, że tęskni za nim. Za jego dotykiem, uśmiechem i po prostu towarzystwem. Wiedziała, że dla niej robił wiele. Zmienił swoje nawyki, stał się taki poukładany i zupełnie do siebie nie podobny.

    Spojrzała na telefon, żeby sprawdzić która godzina. Zaczęła się nieco niecierpliwić, nie widząc nigdzie Jacksona. Rozumiała, że mogło przeciągnąć się jakieś spotkanie w firmie, ale mógł dać jej znać, wystarczyła krótka wiadomość w stylu spóźnię się, nic więcej. Odsunęła się, robiąc miejsce pędzącym nowojorczykom, którzy spieszyli się w tylko sobie znanym kierunku. Ona za to stała przed jednym chyba z największych sklepów z akcesoriami dla dzieci. Westchnęła, wybierając numer Jacksona, ale po krótkiej chwili rozłączyła się, kiedy w tle usłyszała automatyczną sekretarkę. Kilka połączeń później zrezygnowała już, kierując swe kroki do sklepu, w którym spędziła dobre dwie godziny, ale wyszła z niego chyba już z kompletną wyprawką i wszystkim, co niezbędne by później już nic nie kupować.
    Przekręciła klucz w zamku, wchodząc do pustego mieszkania. Rzuciła kluczyki na komodę, włączając światło, które zalało pomieszczenie. Miała wrażenie, że cisza aż odbija się od ścian. Niespiesznie ruszyła w stronę łazienki. Potrzebowała gorącej kąpieli, która rozluźniła by jej spięte i zmęczone ciało. Jak pomyślała, tak też zrobiła.
    Poderwała się z kanapy, słysząc dźwięk otwieranych drzwi. Nieco zdziwiła się tym, że zasnęła, ale chyba tego właśnie potrzebowała. Chwyciła telefon, sprawdzając znów, która jest godzina. Było grubo po trzeciej nad ranem.
    — Jack? — rzuciła cicho, niespiesznie wstając z kanapy. Odrzuciła na nią ciepły, polarowy koc, którym była przykryta.
    — Gdzie byłeś? — zapytała, kiedy Jackson pojawił się w salonie. Spojrzała na niego uważnie, choć jeszcze czuła, że była mocno zaspana. — Dzwoniłam, ale nie odbierałeś.
    Octavia

    OdpowiedzUsuń
  133. Spojrzała na niego, nieco zagubiona. Czuła, jakby historia po raz kolejny się powtarzała, jakby zatoczyła koło, bo gdy była z Gabrielem, ich związek zaczął się psuć dokładnie tak samo. Gabe uciekał od niej, spędzał z nią jak najmniej czasu, kłamał prosto w oczy bez mrugnięcia okiem. Teraz miała wrażenie, że Jackson robi dokładnie tak samo, kiedy mówił, że rozładował mu się telefon i jak bardzo żałował, że nie mogła pójść z nimi na imprezę. Ruszyła niespiesznie za nim w stronę sypialni, przecierając przy okazji zaspane oczy. Słuchała z uwagą każdego jego słowa, próbując wyłapać, czy aby na pewno mówi prawdę.
    — Nikt nie raczył mnie powiadomić, że idziecie na miasto — mruknęła, ale miała wrażenie, jakby mówiła to bardziej do siebie, niż do niego. Powinna być zła. Niejedna na jej miejscu byłaby zła i rozgoryczona jego postępowaniem. Octavia natomiast też chyba powoli się wycofywała. Miała wrażenie, że jest sama w tym wszystkim, że nie układają sobie życia razem, a każde osobno. Zatrzymała się w momencie, kiedy i on przystanął, nachylając się ku niej.
    — Nie szczędziłeś sobie dzisiaj — odparła, czując woń alkoholu. Nie chciała być zła, nie mogła też być zła. Chciała dać mu tyle wolności, ile potrzebował, mając przy tym nadzieję, że Jackson tego za bardzo nie wykorzysta. Znów na niego spojrzała, szukając w jego zamglonym spojrzeniu tej dawnej iskry, którą tak dobrze znała. Przeszedł ją zimny dreszcz, łapiąc się na tym, że spogląda na nią zupełnie inaczej, niż kilka tygodni temu. Przez twarz Octavii przebiegł grymas, a ona sama wyminęła Jacksona, ruszając w stronę sypialni.
    — Byłam na zakupach, o których zapomniałeś. Ale nie musisz się martwić, już wszystko mamy — powiedziała, kiedy usłyszała, że i on znalazł się w pomieszczeniu. Niespiesznie ściągnęła z siebie ciepłą bluzę, niedbale rzucając ją na ciemnozielony fotel. Ruszyła do garderoby, gdzie nałożyła na siebie piżamę. Nie wiedziała, jak z nim rozmawiać, o czym też rozmawiać. Przecież jeszcze nie tak dawno temu potrafili rozmawiać o wszystkim.
    Związała włosy w warkocza, by chwilę później pojawić się w sypialni. Odchyliła kołdrę i po chwili położyła się na łóżku, opierając głowę o miękką poduszkę.
    — Jak impreza? Dużo znajomych osób? — zagadnęła, chcąc w jakiś sposób pociągnąć dalej temat, jeśli już zaczęli ze sobą rozmawiać.
    Octi

    OdpowiedzUsuń
  134. — Owszem, dzisiaj — odparła spokojnie. Chciała, aby Jackson choć trochę się zaangażował, wykazał jakimś zainteresowaniem. Wiedziała przecież bardzo dobrze, że to nie dla niego, ale jednak on również był ojcem tego dziecka, czy chciał czy nie. Nie rozumiała, czemu aż tak bardzo się zmienił od powrotu do Nowego jorku. Co takiego się stało, że zaczął się wycofywać, że już nie chciał z nią rozmawiać i uciekał przed nią. Czuła, jak coraz bardziej się oddala i choć ją to bolało, pozwalała mu na to. Octavia stała w miejscu, nie mogąc się ruszyć, choć bardzo chciała, Jackson za to… On szedł swoją drogą, ale chyba już bez niej. I bała się, że już się nie zatrzyma, nie poczeka na Octavię.
    Zdusiła w sobie ogromną chęć rozpłakania się. Ot, tak po prostu, aby pozbyć się z siebie tych wszystkich emocji, które w niej się zbierały. tego całego strachu, który towarzyszył jej od bardzo dawna. Chciała mieć oparcie w Jacksonie, może nie tak duże jakie dawała mu ona, ale choć minimalne.
    Odetchnęła głęboko, kiedy Jackson zniknął w łazience i przymknęła oczy. Była zmęczona i bolała ją głowa od tego wszystkiego. Zastanawiała się czy i ona w ostatnim czasie tak bardzo się zmieniła. Czy zaszły w niej zmiany, których ona nie zauważyła, a zauważył Jackson? Czy wymagała od niego zbyt wiele? Przecież nieraz powtarzała, że nie chce go zmieniać. Sytuacja, w jakiej się znaleźli wymagała jednak, aby i on wziął odpowiedzialność za swoje czyny, ale to nie znaczyło, że ma zmieniać się, grać kogoś zupełnie innego.
    Kiedy Jackson położył się obok, Octavia mimowolnie wyciągnęła rękę lekko gładząc go po plecach, jednak wystarczyło jedno słowo, a w sumie imię, które zadziałało tak, jakby się oparzyła. Spojrzała na Jacksona, unosząc się lekko na łokciach. Wiedziała, że teraz i tak nic nie będzie z ich rozmowy, a rano Howard pewnie będzie mało co pamiętał. Poczuła się tak, jakby ziemia pod jej stopami niebezpiecznie się zatrzęsła. Zastanawiała się, czy na imprezie widział się z Ivy, a jeśli tak, to czy… czy coś między nimi zaszło. Czy byłby w stanie ją zdradzić?

    Chciała, aby był to leniwy, sobotni poranek. Chciała pospać trochę dłużej, odpocząć i poleżeć w łóżku, jednak nie było jej to dane. Obudził ją dzwonek do drzwi, a chwilę zajęło, zanim Octavia do nich dotarła. Wpuściła do mieszkania dwóch panów, którzy szybko poradzili sobie z wniesieniem kartonów. Zupełnie zapomniała o tym, że przecież dzień wcześniej udało jej się dogadać w sklepie dziecięcym, aby większość rzeczy przywieziono do jej mieszkania.
    Chwilę potem, jak zamknęła drzwi od mieszkania, stwierdziła, że już nie opłaca jej się kłaść na nowo. Wzięła się za zrobienie śniadania, wiedząc jak bardzo Jacksonowi się to przyda.
    — Jack, wstawaj. Zrobiłam śniadanie — powiedziała spokojnie, siadając tuż obok niego na łóżku. Szturchnęła go kilka razy, a kiedy leniwie otworzył oczy, uśmiechnęła się lekko, choć nie czuła, aby była wesoła..
    — Wstawaj, musisz coś zjeść — dodała, podnosząc się i wychodząc z sypialni.
    Troszkę rozzłoszczona Octi

    OdpowiedzUsuń
  135. Gryzło ją to wszystko. Jego zachowanie, uciekanie w imprezy, późne powroty do domu. Gryzło ją to, że z nią nie rozmawia, że jej unika i zachowuje się tak, jakby w ogóle nie zauważał, że coś między nimi się psuje. Wiedziała, że Jacksonowi ciężko dopasować się do nowej sytuacji w jakiej się znaleźli, ale… Ale nie chciała, aby właśnie tak to wszystko wyglądało.
    Octavia wręcz uciekła z sypialni, zostawiając Jacksona samego. Chciała z nim porozmawiać, jakoś poruszyć temat tego, co się działo między nimi, ale też nie wiedziała jak. Chwyciła kubek z ciepłą herbatą, upijając łyk. Zadrżała, kiedy poczuła jak Jack przytula ją od tyłu, a chwilę później odgarnia włosy i składa pocałunki na jej skórze. Mimowolnie lekko się uśmiechnęła, bo bywały właśnie takie momenty jak ten, kiedy było jak dawniej.
    — Cześć — przywitała się również, a kiedy blondyn się odsunął, odwróciła się w jego stronę, obejmując kubek obiema dłońmi. Spojrzała na Jacka uważnie, opierając się plecami o kuchenny blat.
    — Krótko. Ostatnio nie umiem się wyspać — odpowiedziała zgodnie z prawdą. Spojrzała na niego po raz kolejny, tym razem odstawiając kubek na blat.
    — Jak się wczoraj bawiłeś? Wydawałeś się być… bardzo zadowolony — rzuciła, jakby od niechcenia. Przełknęła ślinę, łapiąc się na tym, jak bardzo boi się zacząć tą rozmowę. Jak bardzo boi się usłyszeć prawdę albo też kłamstwo jego słów, jeśli chodzi o Ivy Almond. Przeczesała włosy, odgarniając je do tyłu.
    — Widziałeś się z nią? — wyrzuciła z siebie pytanie, ale kiedy zauważyła spojrzenie Jacka, kontynuowała.
    — Z Ivy. Chodzi mi o Ivy Almond. Wczoraj… Jack, co się dzieje? Od powrotu z Madagaskaru ciągle Cię nie ma — może to i nie był odpowiedni moment na rozmowę, ale Octavia już dłużej nie mogła udawać, że wszystko jest w porządku i podoba jej się taki stan rzeczy. Nie podobał jej się ani trochę. Czuła się pominięta i ignorowana, czasami też jakby była winna temu wszystkiemu, co działo się w ich życiu.
    —- Ja wiem, poważne rozmowy i Ty nie idą w parze, ale ja już dłużej tak nie mogę. Ciągle Cię nie ma, a ja zostaję z tym wszystkim sama. Jeszcze spotykasz się z nią, a jak wracasz, to nieświadomie mówisz jej imię — starała się być spokojna, ale w środku czuła, jak ją wręcz rozrywa złość.
    —- Więc wytłumacz mi, czego Ci brakuje, albo co ja robię nie tak.
    Teraz już rozzłoszczona Octi

    OdpowiedzUsuń
  136. — Jak mam się nie zachowywać? Jak Ty byś się czuł, gdybym pijana gadała imię swojego byłego leżąc obok Ciebie? Raczej nie byłoby Ci wesoło, prawda?--- zasypała go pytaniami, nie odrywając wzrok od Jacksona. Nie czuła się z tym komfortowo. Nie podobało jej się to ani trochę. Była zła, że tak wiele rzeczy przed nią ukrywał, ignorował i uciekał od tego, co dla niego niewygodne.
    — Już nie chodzi o to, kogo spotkasz na mieście, rozumiem spotkaliście się przypadkiem. Kurwa, Jackson — jęknęła wręcz z rezygnacją, kiedy zapytał, czy mu nie ufa. Jak miała mu ufać, kiedy znikał bez słowa i unikał jej? Znała go doskonale, wiedziała, jak łatwo daje się ponieść emocjom, jak szuka bodźca, aby poczuć więcej adrenaliny, którą tak uwielbiał. Teraz jednak odwracał kota ogonem, zadając takie pytania. Oparła ręce na stole, spoglądając na niego.
    — Ostatnio nie dajesz mi podstaw, żebym Ci ufała —- odpowiedziała zgodnie z prawdą. Nadrabiała wszystko za ich dwójkę. Ciągle była na pełnych obrotach, pamiętając o wszystkim, kiedy on dobrze się bawił. Nie mogła go jednak powstrzymywać, Jacksona Howarda się nie powstrzymywało, nie zamykało w złotej klatce, bo i tak znalazłby sposób, żeby się uwolnić. Teraz jednak miała wrażenie, że próbuje to zrobić za wszelką cenę - uwolnić się od niej, od dziecka, od całej sytuacji, w której się znaleźli. Czuła, że to była jej wina, że on jest zirytowany tym wszystkim i się miota.
    Poczuła, jak do oczu napływają jej łzy. Ostatnio zdecydowanie była zbyt emocjonalna, ale nie potrafiła tego powstrzymać, choć wkładała w to całą siłę, jaką w sobie miała. Cholernie mocno zabolały ją kolejne słowa, które padły z ust Jacksona. Odwróciła na moment głowę, przymykając oczy.
    — A Ty tego nie chcesz — powiedziała cichym, zachrypniętym głosem.
    — Może podjąłeś złą decyzję. Może powinieneś odejść na samym początku, a nie tkwić w czymś, co Ci nie odpowiada, Jack. — dodała, prostując się i ocierając policzki, po których płynęły łzy. Nawet nie wiedziała, kiedy pozwoliła, aby Jack zobaczył jej łzy. Czuła się okropnie słaba w tym momencie, choć zawsze uważała się za silną osobę. Pokręciła głową, spoglądając w jego stronę po raz kolejny.
    — Albo to wszystko jakoś naprawimy, albo… — przerwała, nie móc wyrzucić z siebie kolejnych słów, choć każde z nich pewnie wiedziało, o co chodzi.
    beksa

    OdpowiedzUsuń
  137. — Nie jest mi za mało. Doceniam co robisz i jak się starasz — przecież wiedział o tym, prawda? Był dla niej wszystkim, a mimo to czasami miała wrażenie, że tak bardzo starał się to zepsuć. Wiedziała, że bardzo chciał wrócić do dawnego życia, do beztroski, spokoju i tego, że nie musiał stawiać czoła żadnym problemom. Wciągnęła głęboko powietrze w płuca, by po chwili je wypuścić. Chciała, aby to w jakiś sposób jej pomogło, ale było zupełnie inaczej. Z każdym kolejnym słowem czuła się gorzej, jakby zapadała się w grząskim bagnie. Szukała pomocy, ale nigdzie jej nie widziała.
    — Ja sobie poradzę — zapewniła, ale chyba bardziej siebie, niż jego. Też nie była zadowolona z tego, jak potoczyło się jej życie, nie taki miała na nie plan, ale musiała przywyknąć do nowej rzeczywistości.
    — Dałam Ci wybór. Mogłeś mieć spokój i dawne życie, ale zostałeś, więc nie zwalaj winy na mnie — powiedziała, spoglądając na Jacka. Przez dłuższą chwilę nie odzywała się, a w jej głowie jego słowa odbijały się niczym piłeczka kauczukowa. Miał rację, nie potrafiła posunąć się do tego, aby usunąć ciążę.
    — Masz rację, nie potrafiłam. Nie wtedy, kiedy słyszałam bicie serca. Gdyby to było wcześniej… — pokręciła głową, sama nie wierząc w swoje słowa. Odwróciła się, spoglądając na Jacksona z uwagą. Patrzyła na to, jak się złości, jak wyciąga butelkę z alkoholem i po chwili upija spory łyk. Słuchała uważnie każdego jego słowa, Chwilę potem podeszła w jego stronę, wręcz wyrywając mu butelkę whisky z ręki. Odstawiła ją z hukiem na blat, nie przejmując się tym, że dość sporo alkoholu wylało się na drewno.
    — Nas. Nas naprawimy, Jack — powiedziała, po czym chwyciła jego rękę, przykładając ją do swojego brzucha. Tym gestem chciała mu pokazać, że nie tylko ona go potrzebuje, ale również to dziecko, które za niedługo miało się urodzić. Octavia nie chciała mu na dzień dobry serwować braku jednego rodzica, albo ciągłych kłótni.
    — Dla niej to musimy zrobić. I pieprzę to, jak spędziłeś tamten wieczór, choć nie jestem zadowolona, że Ivy znowu się przy Tobie kręci. Wiem jaki jesteś, wiem na co się pisałam, będąc z Tobą. Pamiętasz, co mi powiedziałeś, jak byłeś w szpitalu? Że jestem zawsze przy Tobie, nie ważne co by się działo. I chcę być, ciągle chcę być, tylko musisz mi na to pozwolić —- powiedziała, patrząc na niego. Miała nadzieję, że nie ucieknie znowu.
    Za dobra Octi

    OdpowiedzUsuń
  138. Po jego gestach zrozumiała, że nic więcej nie jest w stanie zdziałać. Że nie zmusi go do tego, by zmienił zdanie, by przywykł do tego, co działo się w ich życiu. Nie chciała go też trzymać przy sobie na siłę, bo to nie miało sensu. Już chyba nic nie miało sensu. Czuła, jakby Jackson już dawno podjął decyzję, jednak dopiero teraz był w stanie się do niej przyznać.
    Octavia nie odezwała się już ani słowem. Powstrzymywała w sobie te wszystkie emocje, które w niej teraz buzowały. Zdecydowanie wolała usunąć się w cień i zejść mu z oczu, by nie musiał na nią patrzeć, by ona nie czuła się winna temu wszystkiemu. I tak już czuła się cholernie źle.
    Przełknęła gorzki smak porażki, spuściła głowę w dół. Wygrał. Dopiął swego. Kiedy Jackson się od niej odsunął, a potem wyszedł, Octavia zrobiła to samo, kierując swoje kroki w stronę sypialni. Nie chciała przebywać z nim w jednym pomieszczeniu, czy nawet na niego patrzeć. Właśnie robiła to, w czym była najlepsza - uciekała. Weszła do garderoby, łapiąc za skórzaną torbę, do której zaczęła pakować najpotrzebniejsze rzeczy, drugą ręką zaś wybierając numer telefonu do Hampton. Kiedy po drugiej stronie usłyszała głos Emily, mieszkającej tam gosposi, pociągnęła nosem. Zmartwiona kobieta zapytała, czy wszystko w porządku, Octavia gładko zaś skłamała.
    — Będę za dwie godziny. Przygotujcie wszystko, dobrze? — zapytała, by chwilę później rozłączyć się. Przebrała się szybko z piżamy w wygodne dresy. Następnie z pełną torbą wyszła z pomieszczenia, kierując się do salonu. Spojrzała na Jacksona, który nadal był na tarasie.
    — Wygrałeś, Howard. Nie mam zamiaru do niczego Cię zmuszać, nie chcę też być żadną pomyłką. Wracam za kilka dni i… spakuj się — powiedziała najspokojniej jak potrafiła. Potem, nie czekając na to, aż jej odpowie, złapała jeszcze w ręce kluczyki od samochodu, które leżały na stoliku, i wraz z całym bagażem ruszyła do przedpokoju. Ubrała puchową kurtkę, schowała telefon do kieszeni, po czym, nawet się za siebie nie oglądając wyszła z mieszkania, kierując się w stronę windy.
    Octi ze złamanym serduszkiem

    OdpowiedzUsuń
  139. Być Może po prostu musieli od siebie odpocząć. Od tych wszystkich emocji, które się w nich zebrały przez ostatni czas i teraz wręcz eksplodowały. Octavia za nic nie chciał tego kończyć i stracić Jacksona. Kochała go jak głupia i nie wyobrażała sobie, że mieliby żyć osobno. Był trudnym człowiekiem, z wieloma sekretami ale nikt inny nie znał jej tak dobrze, jak Howard.
    Jadąc do Hampton pozwoliła sobie na wyrzucenie emocji, pozwoliła sobie na płacz, który dusiła w sobie przez całą ich kłótnię. Dwie godziny później siedziała już w kuchni, w willi należącej do jej rodziny, z kubkiem ciepłej herbaty i towarzystwem Emily, która pocieszała Blanchard jak tylko mogła, dodatkowo martwiąc się o to, że stan w jakim Octavia się znalazła, mógł jakoś wpłynąć na dziecko. I w sumie tak było, bo mała jakby uspokoiła się na kilka najbliższych dni, nie ruszając się tak chętnie jak kiedyś.

    Tak jak wspomniała, w swoim mieszkaniu pojawiła się kilka dni później. Wyjazd dobrze jej zrobił. Odetchnęła, oczyściła głowę ze wszystkich myśli i jak to miała w zwyczaju, po prostu zaczęła działać. Jeszcze tego samego dnia postanowiła, że musi coś zrobić, byleby za dużo nie myśleć. Napisała wiadomość do Kaia, który pojawił się w jej mieszkaniu godzinę później ze skrzynka pełna narzędzi.
    — Wziąłem swoją, bo ty pewnie nie nasz takiego sprzętu — odparł na powitanie, rozbawiając tym samym Octavię, ale miał rację, ona nie miała takiego zestawu w swoim domu. Wpuściła młodego mężczyznę do środka, wskazując przyszły, dziecięcy pokój.
    Kai Miller był synem znanej aktorskiej pary, a oni znali się od małego. Ona, Ren i Kai znali się ze szkoły, przez wiele lat trzymali się wspólnie, a później, kiedy już dorosły, każde poszło w swoją stronę. Octavia wiedziała, że zawsze mogła liczyć na swojego przyjaciela. Opowiedziała Millerowi wszystko, co stało się w jej życiu w ciągu ostatnich dni. Siedzieli z kubkami herbaty, na podłodze, skręcając dziecięce meble. Dzięki jego towarzystwu nie myślała o tym wszystkim za bardzo, a Kai robił wszystko, aby podnieść Octavię na duchu.
    — Poradzisz sobie — powiedział, spoglądając na brunetkę z uśmiechem. Odwzajemniła go, by chwilę później odwrócić głowę w stronę drzwi. Nie spodziewała się tego, że Jack może jeszcze wrócić do mieszkania.
    — Przepraszam, Kai — powiedziała, podnosząc się niespiesznie z ziemi, po czym wyszła z pokoju na korytarz.
    Octi

    OdpowiedzUsuń
  140. Octavia bardzo dobrze wiedziała, jak Jackson mógł odreagowywać ich kłótnię. Widziała to bardzo dobrze na jego Instagramie przez ostatnie dni. Imprezy, znajomi, pewnie też dziewczyny (albo dziewczyna), które były zachwycone tym, że Jack postanowił wymigać się od zabawy w dom. Nie wierzyła jednak, że tak łatwo mu to przyszło, nie po tym co mówił do niej jeszcze nie tak dawno temu.
    Te kilka dni, kiedy Octavia wręcz ukrywała się przed światem i ciekawskimi spojrzeniami oraz wścibskimi pytaniami, dużo sobie przemyślała. Gdyby Jackson tylko chciał, byłaby w stanie zapomnieć o ich ostatniej kłótni i słowach, które każde wypowiedziało pod presją złości. Przecież tak naprawdę nigdy nie chciała go tracić. Nie wyobrażała sobie, jak miało wyglądać jej życie bez niego.
    Kiedy więc Jackson pojawił się w mieszkaniu, miała szczera nadzieję, że porozmawiają, już na spokojnie. Jednak gdy tylko zauważyła jego spojrzenie, które na nią skierował, Octavia wiedziała, że kolejna rozmowa między nimi nie należałaby do tych spokojnych.
    — Porozmawiajmy — rzuciła w stronę Jacksona, ale ten jedynie zignorował jej słowa, ruszając do sypialni. Octavia westchnęła, wywracając przy tym oczami. Miała wrażenie, jakby przed nią stał naburmuszony dzieciak, ale Jackson właśnie taki był. Był dzieciakiem, któremu odpowiedzialność za własne czyny i słowa przychodziła z niebywałym trudem.
    Odprowadziła go spojrzeniem, a chwilę później spojrzała na Kaia, który stanął tuż obok. Jej przyjaciel był zupełnie inny. Owszem, był niespokojna duszą, wiele rzeczy najpierw robił a później myślał, ale potrafił też wziąć odpowiedzialność za swoje postępowanie. Niejeden pewnie zastanawiał się, co poszło nie tak w relacji Kaia i Octavii, że pozostali jedynie przyjaciółmi przez tak wiele lat.
    Brunetka kiwnęła lekko głową, dając tym samym znać, że wszystko w porządku, choć było zupełnie inaczej. Czuła, jak rozpada się powoli na miliony kawałeczków.
    — Muszę z nim porozmawiać, Kai — wyjaśniła, posyłając przyjacielowi spojrzenie, po czym ruszyła w stronę sypialni. Gdy znalazła się w środku, zamknęła drzwi, opierając się o nie plecami. Przez dłuższą chwilę przyglądała się Jacksonowi w milczeniu. Obserwowała, jak pakował swoje rzecz, a jedyne co chciała zrobić, to położyć je na miejsce.
    — Pogadajmy, Jack. Przecież oboje wiemy, że to nie musi się tak kończyć — powiedziała cicho, z nadzieją w głosie.

    OdpowiedzUsuń
  141. Tak, Jackson należał do wyjątkowo upartych i dumnych osób, Octavia wiedziała o tym bardzo dobrze. Niejednokrotnie szala na kompromisy z nim, robiła wszystko tak, aby obojgu było dobrze. Wytrzymywała wszystkie jego humory, ucieczki i chęć czucia ciągłej adrenaliny, wiedząc jak bardzo potrzebuje tych bodźców. Byli różni, oboje pełni temperamentu i może to tak dobrze działało na początku. Równoważyli się. Ona dawała mu spokój, którego potrzebował, Jack zaś wniósł do życia odrobinę szaleństwa, którego ona tak bardzo pragnęła.
    Teraz jednak widziała, jak to wszystko się niszczy, jak oboje stoją po dwóch stronach mostu, który powoli się załamuje. Nie chciała tego z całego serca, ale nie miała też już pomysłu, jak to naprawić. On nie chciał tego naprawić.
    — Jackson, proszę — powiedziała po raz kolejny, choć wiedziała, że to i tak nic nie da, nie zmieni jego decyzji. Oblało ją dosłownie wszystko, gdy patrzyła jak się pakuje.
    — To Kai, nie jest żadnym awaryjnym tatusiem. Naprawdę, chcesz to wszystko skończyć Jack? Skreślić te wszystkie miesiące? To co udało nam się zbudować? — zapytała w końcu, robiąc kilka kroków w jego stronę. Zatrzymała się w końcu, spoglądając na niego. Chciała się do niego przytulić, ukryć głowę w jego ramionach i już nigdy nie puszczać. Dać mu tyle wolności, ile tylko potrzebował, byleby tylko z nią został. Czuła się tak, jakby była od niego uzależniona, a ktoś przymusowo wziął ją na odwyk, by nauczyła się funkcjonować na nowo, bez Jacksona.
    Przełknęła ślinę, niczym gorzki smak porażki. Gdyby tylko tamtego dnia ugryzła się w język i zamknęła, wszystko mogłoby być dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  142. Sam Cornelia również chciałaby, aby wiele rzeczy było, jak dawniej. Nie chciała dorastać, bo podobało się jej bycie nastolatką, która miała dostęp do karty kredytowej tatusia, na której nie było żadnego limitu. Podobało się jej, że nie miała żadnych obowiązków. Uczyła się dobrze, miała dostęp do prywatnych nauczycieli, którzy swoimi sposobami sprawiali, że materiał trafiał do głowy blondynki. Zdawała każdy egzamin śpiewająco, nie było dla niej to nigdy problemem. Mogła imprezować do woli, nikt nie patrzył jej jakoś szczególnie na ręce. No może nie do końca tak było, bo cała rodzina miała obsesję na punkcie jej bezpieczeństwa, a ona często to wykorzystywała, gdy chciała się na nich odegrać i zrobić po złości. Jak ostatnio. Dwa tygodnie bez ani jednej wiadomości, telefonu. Niczego. Była zdziwiona, że nie wysłali za nią jednostki specjalnej, która sprowadziłaby ją z powrotem do Nowego Jorku. Dorastali. Nie mieli już osiemnastu lat, choć wiele z nich wciąż się tak czuło. Niektórzy tu obecni zakładali rodziny. Jeszcze rok temu Cornelia prędzej gotowa byłaby założyć się o swoje unikatowe torebki z Chanel, że Jackson w ciągu najbliższych lat z pewnością nie zostanie ojcem. To do niego nie pasowało, nie był tym typem faceta. Teraz byłaby bez torebek. Całe szczęście, że tego nie zrobiła. Nie potrafiłby mu wybaczyć takiej zdrady. W końcu to było oczywiste, że gdyby faktycznie się z kimś założyła i straciła swoje ukochane maleństwa to obwiniałaby Jacksona za to, że nie trzyma się swojego charakteru i odstawia cyrki po kątach. Trzeba było przyznać, że była w szoku, kiedy się dowiedziała o tym, że Octavia jest w ciąży, a jej pierwszym pytaniem było, czy zamierza ją usunąć. Potem się okazało, że jednak nie i przez parę minut było jej głupio, ale nie drążyła tematu.
    — Czyżby nie pasowało ci obecne życie, Howard? — rzuciła wywracając oczami. Skrzyżowała ręce na wysokości piersi i czekała, aż łaskawie się odwróci w jej stronę. Nie zamierzała błagać o uwagę, miała swoje granice. Znała go jednak na tyle, aby wiedzieć, że to wcale nie jest po prostu gorszy dzień. A skoro musiał się wyżyć, to mógł to zrobić na niej. Nie, aby robiła z siebie męczennicę, która weźmie na swoje barki opryskliwe zachowanie Jacksona. Nudziło się jej, nie widzieli się jakiś czas, a ona… cóż, lubiła sobie z nim pogrywać i nie miała do tego okazji od dłuższego czasu. — To z kim mój ojciec sypia to moje ostatnie zmartwienie. Bardziej bym się martwiła, aby nie zmajstrowali nam rodzeństwa. Nasza siostrzyczka albo braciszek mogliby bawić się z twoim, nie uważasz, że to byłoby urocze?
    Na samą myśl było jej niedobrze, że coś takiego mogłoby mieć miejsce. Chyba wolała udawać, że w pewnym wieku ludzie po prostu zapominają czym jest seks i ograniczają się jedynie do pocałunków. Prawie się wzdrygnęła. Taki scenariusz to byłby koszmar.
    Gdy w końcu zwrócił na nią uwagę, uśmiechnęła się delikatnie i zrobiła parę kroków naprzód. Naprawdę była ciekawa czemu chodzi taki naburmuszony, a to przecież nie mogło mieć związku z tym, że Cornelia siedziała z jego matką. A może…? Cholera, nie mogła go dziś rozczytać.
    — Do czegokolwiek lub kogokolwiek się spieszysz, może zaczekać. Jeśli chodzi o mnie to chcę wiedzieć, co takiego cię wkurwiło. Stąd widzę, jak spięty jesteś. Może skoczymy na drinka? Zaszyjemy się gdzieś, co ty na to?
    Gdzieś miała drinki, chciała go bardziej wkurwić. Dobra, po części sama czegoś by się napiła, ale nie o nią się teraz przecież rozchodziło.

    Nel

    OdpowiedzUsuń
  143. Ruszyła za Jacksonem, nie chcąc zostawać znowu gdzieś w tyle. Był zły. Nie, Jackson był wściekły, głównie tym, że Octavia pozwoliła na to, aby w jej mieszkaniu znalazł się inny facet, oprócz niego. Był zazdrosny, widziała to bardzo dobrze, ale mocno trzymał nerwy na wodzy, by nie pokazać, jak bardzo go ten widok wkurwiał. Poczuła gdzieś głęboko w sobie satysfakcję, że Jackson mimo wszystko nadal był o nią zazdrosny.
    — A co miałam zrobić? Zadzwonić do Ciebie i poprosić, żebyś przyjechał pomóc mi to ogarnąć, bo to Twój cholerny obowiązek? Oboje wiemy, że ignorujesz każdą moją próbę kontaktu i rozmowy, jak teraz. Co ja takiego złego robie, Jack? Że poprosiłam go o pomoc? Ja przynajmniej nie pożeram go wzrokiem, jak Ty pieprzoną Ivy Almond! — warknęła w jego stronę. Była zła, że śmiał jej wypominać takie coś. Co jak co, ale to Octavia potrafiła powstrzymać się, aby nie patrzeć na innych, kiedy była z Jacksonem.
    — Jedno cholerne wyjście, jedno jej cholerne skinienie palcem, a Ty już lecisz, zapominając o tym, że jestem ja i dziecko. Masz to wszystko gdzieś, dla Ciebie liczy się tylko zabawa i żeby Tobie było najwygodniej. Mi śmiesz wypominać, że poprosiłam Kaia o pomoc, mi! Spójrz na siebie, Jack. Robisz dokładnie to, co Twoi rodzice, choć mówiłeś, że nie chcesz tego. Pierdolę Twoją pomoc, nie potrzebuję jej, sama sobie dam radę — rzuciła rozzłoszczona w jego stronę. Prawda była taka, że po prostu miała już dość. Dość jego zachowania, dość swojego błagania i kajania się przed Jacksonem, tylko po to, by zauważył jak bardzo go potrzebuje, a on ma ją gdzieś. Odetchnęła głęboko, spoglądając na Kaia, który nie wiedzieć kiedy, położył rękę na jej ramieniu, jakby chcąc tym gestem ją uspokoić.
    — Nic Cię nie interesuje. Od tego momentu będzie się kontaktował z Tobą mój prawnik, ja nie mam zamiaru już prosić i błagać, żebyś zauważył moje starania. Skończyłam, Jack — czuła, jakby uleciały z niej wszystkie te złe emocje, które trzymała w sobie od bardzo dawna. Chciała się odsunąć, kiedy Jackson do niej podszedł, dotknął jej policzka i pocałował w czoło, ale nie była w stanie.
    — Przerwa, ja pierdole. Jestem w siódmym miesiącu ciąży, a Ty mi mówisz o przerwie — prychnęła rozzłoszczona.
    — Tay, uspokój się — Słowa Kaia sprowadziły ją na ziemię. Miał rację, musiała się uspokoić, bo ostatnio miała w swoim życiu zdecydowanie zbyt dużo stresu.

    OdpowiedzUsuń
  144. Octavia w całej tej kłótni posunęła się o wiele za daleko. Przekroczyła granicę, których nigdy nie przekroczyć nie chciała. Wypowiedziała słowa, których wypowiedzieć nie powinna i wiedziała, że to tylko i wyłącznie jej wina. Tłumaczenie tego złością było wręcz żałosne. Przecież wiedziała, bardzo dobrze wiedziała, że Jack nie chciał zachowywać się jak jego rodzice. Że wziął odpowiedzialność za dziecko i nie zostawił jej samej. A ona mimo to obwiniała go, bo była zaślepiona tym, że raz jeden, przypadkowo spotkał się z Ivy.
    Jackson miał rację. Przez te wszystkie miesiące starał się dla niej i dla dziecka. Ignorował wiadomości, spędzał z nią praktycznie każdą chwilę, rezygnując ze spotkań ze znajomymi i imprez. Nawet chodził na te cholerne badania, a kiedy byli na Madagaskarze, już wydawało jej się, że w jakiś sposób przyzwyczaił się do myśli, że będzie ojcem. Octavia jak nikt inny za to wierzyła, że podoła nowej roli i będzie najlepszym ojcem na świecie. Takiego, jakiego on nie miał.
    Więc wytykanie mu postępowania jego rodziców było ciosem poniżej pasa, zdała sobie o tym sprawę dopiero w momencie, kiedy zamilkł, kręcąc głową na boki. To nie było fair zachowanie z jej strony.
    Poczuła, jak oczy zachodzą jej łzami, ale udało jej się powstrzymać łzy.
    — Przepraszam — zdołała jedynie wyszeptać, unikając wzroku Jacksona. Z pokorą wręcz przyjęła klucze, które wcisnął jej do ręki. Nie spojrzała na Jacka już do końca. Głowę uniosła dopiero w momencie, kiedy zatrzasnął za sobą drzwi.
    — Ja pierdole — jęknęła, chowając twarz w dłoniach. Kai zrobił jedynie to, co pierwsze przyszło mu na myśl - przyciągnął Octavię do siebie, przytulając ją mocno, jakby chciał ochronić ją przed całym złem świata. Tak, burze w ich związku były czymś normalnym, czymś do czego zdołali się przyzwyczaić. Teraz jednak to nie była burza, to był huragan, który pustoszył wszystko, co spotkał na swojej drodze, a Octavia miała wrażenie, że już nawet nie będzie co zbierać, jeśli wszystko się uspokoi.

    OdpowiedzUsuń
  145. Octavia nie powiedziałaby, że będzie jej lepiej bez Jacka. Już teraz było jej wyjątkowo ciężko przez te kilka dni, kiedy byli osobno. To było straszne, jak bardzo była od niego zależna, jak bardzo nie widziała poza Jackiem świata. Wiedziała, jak bardzo zraniła go swoimi słowami, ale było już za późno by cokolwiek odwołać. Jego nie było, a Octavia czuła, jak zapada się w sobie, zła głównie na swój niewyparzony język. Nie mogła uwierzyć, że to wszystko tak nagle się rozpadło. Jak domek z kart, w który ktoś dmuchnął, a on posypał się i nic z niego nie zostało.
    Gdzie nagle straciła tą całą siłę, którą miała w sobie jeszcze jakiś czas temu? Gdzie w tym wszystkim podziali się oni?
    Spojrzała na Kaia, nadal powstrzymując łzy, które w końcu i tak spłynęły po jej policzkach. Tak naprawdę Octavia nie miała już siły nawet płakać, była po prostu wykończona tym wszystkim. Przełknęła ślinę, kiwając jedynie delikatnie głową na słowa przyjaciela.
    — NIe mam wyjścia — dodała po chwili, wzruszając przy tym ramionami.Może Jackson i Nel mieli rację, może powinna usunąć ciążę i nie byłoby problemu, a wszystko byłoby tak jak dawniej. Ona sama też na swój sposób była samolubna, że postawiła Jacksona w takiej sytuacji, ale już wtedy, kiedy usłyszała z ust lekarki, ze jest w ciąży, wiedziała jakie on miał zdanie na ten temat. Przez cały ten czas ciąża była dla niego problemem, który skomplikował wszystko. Bez słowa wróciła do pokoju, w którym zdecydowanie panował nieład, ale jeszcze tego samego wieczoru wszystko było gotowe. Kiedy późno w nocy zamknęła za Kaiem drzwi, weszła do pomieszczenia, które za niedługo miało należeć do jej dziecka. Rozejrzała się na boki, by chwilę później wyjść i skierować swoje kroki do sypialni. Zgarnęła stamtąd jedno ze zdjęć, które następnie wylądowało na komodzie w dziecięcym pokoju. Zdjęcie, które przedstawiało ją i Jacksona. Nie ważne jak źle między nimi było, Octavia zdecydowanie nie chciała fundować swojej córce na dzień dobry kłótni między rodzicami. Musieli się dogadać, nie dla siebie, ale co najważniejsze dla tego dziecka.

    — Tak Michelle, przyjdę. Za długo siedzę już z dala od ludzi — zaśmiała się na słowa koleżanki, która obiecała, że specjalnie dla niej załatwi bezalkoholowe wino i będzie specjalna strefa dla palących na tarasie. — Nie musicie się ze mną obchodzić jak z jajkiem, ciąża to nie choroba — stwierdziła, następnie żegnając się z dziewczyną, obiecując, że punkt dwudziesta będzie w jej apartamencie. Octavia potrzebowała się rozerwać po tych wszystkich kłótniach i emocjonalnym rollercoasterze, dlatego też z chęcią przyjęła zaproszenie na imprezę. Elita Nowego Jorku też nie zwracała uwagi na to, jaki jest dzień tygodnia, oczywiście, najmocniej imprezowali w weekend, ale że impreza wypadła akurat w czwartek, nikomu nie zrobiło to wielkiej różnicy, ot po prostu każdy z nich zrobi sobie długi weekend.
    Tak jak obiecała, pojawiła się w mieszkaniu Michelle równo o dwudziestej. Octavia nie lubiła się spóźniać, dlatego też chyba była jedną z pierwszych przybyłych. Michelle powitała ją jak zawsze wielkim uśmiechem i mocnym przytuleniem, w końcu nie widziały się dobrych kilka miesięcy.
    —- Pokaż się — odsunęła od siebie Octavię na wyciągnięcie ramion, lustrując brunetkę uważnie od dołu do góry.
    — Muszę przyznać, że świetnie wyglądasz. Służy Ci ta ciążą, Tay —- stwierdziła, zapraszając ją do środka. Octavia jedynie zaśmiała się cicho, odgarniając włosy na plecy. Czuła się już zdecydowanie lepiej. Poprawiła bladoróżową marynarkę, która była dopasowana z szerokimi spodniami w tym samym kolorze, po czym przeszła w głąb mieszkania.
    —- Czuję się jak wieloryb — zaśmiała się, wręczając Michelle butelkę dobrego, francuskiego wina. —- Z zapasów dziadka. Mam nadzieję, że będzie wam smakować. Gdzie Ollie? — zapytała, rozglądając się za chłopakiem Michelle.

    OdpowiedzUsuń
  146. Spoglądając na ich relację z boku nikt nie byłby w stanie stwierdzić czy faktycznie się lubią, nienawidzą czy są zawieszeni między uwielbiam cię, a wbiję ci nóż prosto w plecy, gdy nie będziesz patrzeć. Obecnie sama była zawieszona między tymi odczuciami i po prostu nie była pewna, czego od Jacksona tak naprawdę chcę. Lubiła go denerwować, przeciągać strunę i obserwować, jak w jego oczach pojawiają się znajome kurwiki, które mogłyby przestraszyć wielu, ale nie ją. Cornelia się jedynie bardziej nakręcała, była gotowa na dawkę kolejnych, ostrych jak brzytwa słów. Teraz nie było już tak naprawdę odwrotu, a blondynka nie zamierzała się wycofać. Z pewnością, gdyby Jackson nadal był opryskliwy i nie dawałby jej nawet najmniejszego znaku, że podoba mu się prowadzenie słownej gierki to w końcu by wyszła. Znudziłoby ją przekonywanie go, że może się do niej odezwać i wygadać. Może nie była najlepszym słuchaczem, ale miała przy sobie coś, co pozwoli mu się rozluźnić i poczuć lepiej. Nie była typem, który się zbyt mocno przejmuje. Jeśli oferowała swoją pomoc, a ktoś ją ciągle odrzucał to jego sprawa. Nie zamierzała błagać.
    Sama myśl, że jej ojciec i jego matka… Brr, nie to było okropne. Po prostu paskudne i wolała, aby ten temat się w ogóle nie zaczął. Nie wiedziała, czy ojciec jest wierny matce czy ona jest wierna jemu, jakoś nieszczególnie ją to interesowało. Po prawdzie w tym świecie mało kto był komu wierny i ciągle wszyscy się z kimś umawiali za plecami bliskiej osoby. Interesowało ją jedynie to, aby żadne nie przyniosło do domu kolejnego rodzeństwa. W zupełności wystarczył jej Ethan. Nikogo więcej nie potrzebowała.
    — Niech stracę, zbieraj się. Idziemy.
    Prawie klasnęła w dłonie, ale się powstrzymała. Zamiast tego odwróciła się na szpilce, aby wyjść z pokoju. Zatrzymała się jednak przy drzwiach, zaciskała już dłoń na klamce.
    — Takie zołzy mają bonusy wszędzie — odpowiedziała odwracając głowę w jego stronę i posyłając mu uroczy uśmieszek. Nie przeciągała już wyjścia. Krótko pożegnała się z Camillą, ktoś przyniósł jej płaszcz i przetrzymał, aby mogła włożyć. Było jeszcze dość wcześnie, ale kto by patrzył na to, jaka jest godzina. Na dobrego drinka nigdy nie było za wcześnie. Kierowca Cornelii otworzył dla nich drzwi, aby mogli oboje wejść na tył samochodu. Oddzieleni od kierowcy byli szybką. Jeśli chciała przekazać coś Frankowi wystarczyło, że wcisnęła odpowiedni guzik. Przy wejściu do auta powiedziała mu, gdzie ma się kierować.
    — Szampana? — spytała. Droga nie była długa, ale mogli sobie ją zawsze umilić. Miała tu ulubione słodkości, ulubiony szampan i kieliszki. — A może wolisz coś ciekawszego? — spytała. Otworzyła małą torebkę od Chanel, totalny klasyk na łańcuszku, który uwielbiały miliony. Miała ich dziesiątki, ale w różnych odcieniach. Obecnie miała srebrną. Po chwili wyciągnęła z torebki mały strunowy woreczek, w którym były cztery kolorowe tabletki w kształcie serduszek. — Małe MDMA chyba nie zaszkodzi, prawda?

    Nel

    OdpowiedzUsuń
  147. Zastanawiała się, czemu wcześniej zrezygnowała z imprez,wspólnych spotkań ze znajomymi, za to zamknęła się w czterech ścianach, unikając wręcz tych, którzy byli jej bliscy. Dopiero teraz zrozumiała, jak złakniona była towarzystwa przez te wszystkie miesiące, jak brakowało jej zabawy do białego rana. I nie musiała mieć przy tym alkoholu, jedynie to dobre i znane jej grono zaufanych osób, przy których po prostu mogła być sobą.
    Michelle odebrała od Octavii butelkę wina, przyglądając się butelce, po czym uniosła w górę jedną brew, widząc dokładna datę, która widniała na etykiecie trunku. Octavia natomiast z uśmiechem wzruszyła jedynie ramionami, bo prawda była taka, że dziadkowie posiadali w swojej piwniczce bardzo dobre i wieloletnie gatunki wina, którymi też chętnie się dzielili z najbliższymi.
    Słysząc niemal warknięcie Michelle w stronę kuchni, Octavia zaśmiała się cicho. Cóż, jej koleżanka wzięła sobie bardzo do serca swoje słowa,że nikt nie będzie palić w mieszkaniu.
    Odłożyła torebkę na komodę w przedpokoju, po czym przeszła niespiesznie do salonu połączonego z kuchnią. Przystanęła, spoglądając to na Olliego, to na Jacksona. Przecież mogła się spodziewać tego, że on również może pojawić się na imprezie. Zapewne Octavia natomiast bardziej zaskoczyła Jacka swoją obecnością.
    — Cześć — przywitała się, po czym przeniosła spojrzenie na Michelle. Przecież nie mogła jej o nic osadzać, jej koleżanka nigdy nie bawiła się w swatkę.
    Podeszła do Olliego, którego musnęła policzek na przywitanie, po czym uśmiechnęła się lekko, szturchając go delikatnie w ramię.
    — Nadganiacie za tych, co się spóźnią? — zapytała, wskazując na butelki z alkoholem rozstawione na blacie.
    — Tay, czego się napijesz? Mam to wino bezalkoholowe, jak obiecałam — łagodny głos Michelle zwrócił uwagę Octavii.odwroculs głowę w stronę dziewczyny, posyłając jej przy tym lekki uśmiech.
    — Może być - kiwnęła delikatnie głową

    OdpowiedzUsuń
  148. Chwile po tym, jak Michelle zaproponowała Octavii wino, w rękach Blanchard wylądował kieliszek, a ona sama upiła łyk. Nie smakowało wybornie, zdecydowanie brakowało tam procentów, ale Octavia nie mogła narzekać, nie było tak źle. Uśmiechnęła się jedynie na słowa Olliego, na moment przenosząc spojrzenie na Jacksona. Bardzo chciał pokazać, że w ogóle nie rusza go jej obecność, nie zdziwiłaby się też, gdyby zaczął traktować ją jak powietrze.
    Podeszła bliżej Michelle, opierając się plecami o kuchenny blat, po czym pociągnęła kolejny łyk nie-alkoholu. Widziała reakcje Olliego, któremu oczy wręcz się zaświeciły na widok białego proszku, ale grzecznie posłuchał swojej dziewczyny, rezygnując z tego typu rozweselaczy. Gdy Jack znikał z jej pola widzenia, westchnęła jedynie.
    — Pogubił się chłopak — Michelle spojrzała przelotnie na Octavię, która to wzruszyła ramionami.
    — Raczej odnalazł się w tym, co zna najlepiej — stwierdziła Blanchard. Jaki był Jackson, wiedział każdy, kto go znał. Ona już nie mogła nic wskórać.
    — Ale rozstaliście się tak na dobre? — Ollie odwrócił się w stronę dziewczyny, spojrzenie kierując zaś na Octavię. Ta po raz kolejny wzruszyła ramionami.
    — Raczej tak. Wziął wszystkie rzeczy i się wyprowadził. Jesteśmy teraz ma etapie, że jedyne co robimy, to drzemy się ja siebie i wyrzucamy wszystkie swoje żale. Ach, i wszystko będziemy załatwiać przez prawnika — wyjaśniła, wypijając to, co miała w kieliszku.
    — Pojebane to wszystko. A wydawało się, że będzie dobrze, że on przyzwyczaił się już do tej myśli — Ollie westchnął głośno, dopijajac resztkę whisky. Skrzywił się z niesmakiem.
    — Faktycznie syf — skwitował. Octavia zaśmiała się, kręcąc głową na boki.

    OdpowiedzUsuń
  149. Nie miała zamiaru w żaden sposób pouczać Jacksona i mówić mu, że to co robi jest swojego typu autodestrukcją. Nie byli już razem, a nawet jeśli by byli, to Octavia dokładnie wiedziała, jaki Howard ma stosunek do alkoholu i prochów. Uwielbiał je na równi z samochodami i motocyklami. Dawało mu to tego kopa, tej adrenaliny, bez których nie potrafił funkcjonować. I choć ostatnimi czasy mocno się ograniczał, tak teraz widziała, że nie ma żadnych hamulców. Co najwyżej, mogła go jedynie obserwować i może wkroczyć w odpowiednim momencie, choć wiedziała że to może skończyć się kolejna awantura, już nie w czterech ścianach ich mieszkania, a na widoku kilkudziesięciu par oczu.
    Gdy Octavia usłyszała dźwięk dzwonka, wiedziała, że za chwilę zostanie sama w kuchni. Sama wraz z Jacksonem, czego chciała uniknąć za wszelką cenę. Jednak, zamiast wyjść z pomieszczenia z nadal stała w miejscu, kiedy Michelle i Ollie poszli powitać gości. Nie odzywała się, po prostu stała, obracając pusty kieliszek w dłoniach.
    — Jak widać, dobrze — odpowiedziała na zadane pytanie. Czuła, że to była wymuszona rozmowa, że tak naprawdę żadne z nich nie chciało się odzywać. Nadal między nią a Jacksonem wyczuwalne było napięcie i złość, ale już nie tak duża, jak kilka dni wcześniej.
    Odwróciła się do blondyna plecami, ponownie napełniając swój kieliszek bezalkoholowym winem. Żałowała z całego serca, że nie mogła się napić prawdziwego alkoholu. Że nie była teraz na miejscu Jacksona i nie mogła pozwolić sobie na tak wiele jak on.
    — A ty? — zapytała w końcu, powoli się do niego odwracając. Spojrzała na twarz Howarda, prześlizgując po niej spojrzeniem. Przez myśl jej przemknęło pytanie, czy już zdążył zastąpić ją jakaś inna dziewczyną, choć wiedziała, że nie powinno jej to w żaden sposób interesować.
    — Na dniach powinieneś dostać informacje, kiedy spotkamy się u prawnika w sprawie dziecka — rzuciła, odgarniając kosmyk prostych, ciemnych włosów na plecy.

    OdpowiedzUsuń
  150. Octavię również w jakiś sposób bawiło to, jak bardzo każde z nich chciało uciec od swojego towarzystwa i unikać się przez cały wieczór. To nie było normalne, ale oboje byli zbyt charakternik, żeby odpuścić. Jeszcze bardziej bawiło ja to, że nie potrafili się dogadać i trzeba było trzeciej osoby, żeby mogli ustalić wspólny cel. Nie dla siebie, ale dla dziecka. Tak naprawdę Octavia wolała mieć to odhaczone jak najszybciej, bo wiedziała, że później nie będzie mieć za bardzo czasu, aby tym wszystkim się zająć. Było to wręcz potrzebne, skoro oboje nie potrafili dojść do porozumienia i wyznaczyć wspólnych kroków, które chcieli podjąć.
    Jackson z resztą sam zgodził się na jej propozycje, aby udać się do prawnika, więc też nie rozumiała, co tak go bawiło. Jackson momentami był dla niej ogromną zagadka, nad którą Octavia musiała się długo głowic, aż w końcu odkryła prawdę.
    Kiwnęła jedynie głową na jego kolejne słowa, ale sama nie uniosła w górę kieliszka w geście toastu. Obserwowała go za to uważnie, jak wita się z dwoma dziewczynami a później wychodzi z nimi na taras. Zabolał ja okropnie ten widok, ale nie dała po sobie nic poznać. Mimo to, Michelle, która ponownie pojawiła się w kuchni zauważyła spojrzenie Blanchard.
    — Dupek — skomentowała, obejmując brunetkę ramieniem, po czym posłała jej lekki uśmiech.
    — Chodź Tay, nie ma co się zamartwiać. Są tu też osoby, które za nim nie przepadają — skwitowała, pociągając ja w stronę salonu. Octavia za to cieszyła się, że już przez większość wieczoru nie musiała za bardzo zwracać uwagi na Jacksona, który ewidentnie dobrze bawił się w towarzystwie zapatrzonych w niego dziewczyn.

    Grubo przed trzecia w nocy, Octavia podniosła się z kanapy, żegnając z gronem znajomych, którzy nie pozwolili jej się za bardzo zamartwiać tego wieczoru. Pożegnała się z każdym i już miała ruszyć do wyjścia, ale w połowie zatrzymała się, spoglądając na Jacka. Westchnęła, widząc w jakim jest stanie. Nie odmawiał sobie tego wieczora, a ona też nie chciała zostawiać go samego, żeby po nocy wracał do mieszkania. Widząc spojrzenie Michelle, wzruszyła jedynie ramionami.
    — Nie zostawię go przecież w takim stanie — odparła spokojnie, znajdując jego kurtkę wśród innych, które walały się dosłownie wszędzie w przedpokoju.
    Podeszła do Howarda, stając tuż nad nim, po czym wyciągnęła rękę z jego kurtką.
    — Zbieraj się, odwiozę cię do domu — powiedziała spokojnie. Wiedziała, że na początku będzie się opierał, więc spojrzała na Olliego, szukając w jego osobie pomocy.
    — No Jack, Tay ma rację. Odstawi cię całego do domu i nie będziesz musiał tłuc się taksówką — stwierdził Ollie, klepiąc Jacksona po ramieniu.

    OdpowiedzUsuń
  151. — Boże — jęknęła cicho, kiedy szła z Jacksonem w stronę windy. A w sumie to kierowała go do niej, bo troszkę miał problem z tym, aby iść prosto przed siebie. Kiedy znaleźli się w windzie, odwróciła się do blondyna plecami, klnąc po hiszpańsku. Miała tą przewagę nad jacksonem, że mogła się na niego złościć i mówić w dwóch językach, których kompletnie nie rozumiał. Hiszpański wydawał się na ten moment najbardziej odpowiedni, francuski był zbyt łagodny. Odwróciła się, posyłając mu spojrzenie.
    — zrobię ci to cholerne Negroni, ale przestać pieprzyć głupoty, Jack — poprosiła, chowając na moment ręce w kieszenie kurtki. Wiedziała, jak wiele rzeczy musiało doprowadzić do tego, że był w takim, a nie innym stanie, ale on nigdy nie przyznałby się do prawdy.
    — I nie, nie mogę odpuścić — dodała po chwili. Nadal był dla niej zbyt ważny, żeby mogła przejść obok niego obojętnie.
    Octavia, gdyby tylko chciałam z łatwością mogłaby pozbawić go wszelkich praw do dziecka. Zrobiłaby to bez większego wysiłku, ale była też zdecydowanie za dobra i nie chciała, żeby potem żałowała tej decyzji. Wolała więc ustalić z nim wszystko wraz z pomocą prawnika.
    Kiedy winda zatrzymała się na parterze, wyszła bez oglądania się za siebie z ale po chwili wróciła, chwytając Jacksona za rękę. Pociągnęła go za sobą, ruszając w stronę wyjściami
    — Tylko błagam, nie zarzygaj mi tapicerki. Powiedz, jak zrobi Ci się niedobrze. Cud, że jeszcze kontaktujesz — powiedziała, kierując kroki w stronę swojego samochodu. Pożegnała uśmiechem zaspanego portiera, a chwilę później posadziła Jacksona na miejscu pasażera. Nawet zapiela mu pasy, widząc, że i z tym ma problemy.
    — Pij — ze schowka wyciągnęła butelkę niegazowanej wody, którą otworzyła i wcisnęła w ręce blondyna. Odpaliła samochód, wyjeżdżając na praktycznie pusta ulicę. Ruszyła w stronę jego apartamentu, co jakiś czas spoglądając na blondyna.
    — Jak się czujesz? — zapytała, skręcając w ulicę, która miała zaoszczędzić jej kilka minut na dotarcie w odpowiednie miejsce.

    OdpowiedzUsuń
  152. Octavia zachodziła w głowę, jakim cudem Jackson jeszcze jest w stanie rozmawiać. Ona pewnie już dawno by się przekręciła, gdyby po tak długim czasie wlała w siebie tyle alkoholi i wciągnęła tyle prochów. Nie podobało jej się zupełnie jego podejście i to, jak nie potrafił znaleźć bezpiecznej linii, tylko wolał ja przekraczać, sprawdzając jak długo wytrzyma.
    Widząc, w jakim jest stanie, najzwyczajniej w świecie też się o niego bała. Przesadził, zdecydowanie, ale on jakby nie chciał tego wiedzieć. Chyba widziała go w takim stanie pierwszy raz w życiu i aż się bała pomyśleć, który to już raz mógł być i czy kiedykolwiek było gorzej. Każdy z nich pił i ćpał. Ćpali oni, ich znajomi a nawet rodzice, ale wielu potrafiło wyznaczyć sobie bezpieczna strefę i nie przekraczać granice. Jackson tego nie potrafił. Działała adrenalina, która tak bardzo uwielbiał i która napędzała go do coraz śmielszych posunięć.
    — Bywało gorzej i ciągle to przede mną ukrywałeś? — zapytała, spoglądając na drogę przed sobą. Zagryzła wargi, tłumiąc w sobie kolejne przekleństwo. — Jack, nie możesz tak robić — dodała po chwili, spoglądając na niego. Na jego kolejne słowa i oburzenie, wywróciła jedynie oczami.
    — W domu ci zrobię. Wybacz, nie mam ze sobą wszystkich potrzebnych rzeczy — powiedziała z ironia w głosie.
    Każde z nich wiedziało, że nie mógł tak postępować, choć Jack nigdy by się do tego nie przyznał.
    Zacisnęła ręce na kierownicy, czując na sobie jego spojrzenie. Czekała, po prostu na to, czy się odezwie, czy będzie się tylko gapił. Kiedy wypowiedział imię, odwróciła głowę, spoglądając na niego szczerze zaskoczona.
    — Ayla Howard. Ładnie brzmi — powiedziała, nie mogąc powstrzymać uśmiechu. Czyli w jakiś sposób musiał myśleć o tym dziecku, nie ważne jak bardzo mu ta cała sytuacja przeszkadzała.
    — Będzie więc Ayla — dodała po chwili, zatrzymując się na światłach.

    OdpowiedzUsuń
  153. Oczywiście, że wiedziała iż ten moment nie jest najlepszy na rozmowę. Jackson był w takim stanie, że ledwo potrafił utrzymać głowę prosto, a co dopiero z nią rozmawiać. Blanchard nie drążyła więc tematu, a przez ostatnie kilka kilometrów do jego mieszkania nawet nie zwracała na niego zbytniej uwagi. Ruszał się, mruczał coś pod nosem i to jej odpowiadało, bo oznaczało, że jeszcze żył. Wiedziała, że dobrze zrobiła, biorąc go ze sobą. Nie chciała, aby Michelle i Ollie mieli na głowie jeszcze pijanego i naćpanego Jacksona, z którym kontakt był mocno ograniczony.
    — Poczekaj, zaraz zapalisz — powiedziała ze spokojem, kątem oka dostrzegając jak Jackson nieudolnie szuka zapalniczki, która spadła gdzieś pod siedzenie. Ten papieros mógł być przysłowiowym gwoździem do trumny, ale nie miała zamiaru go w żaden sposób ograniczać. Może, kiedy pozwoli mu na wszystko, co tylko będzie chciał robić, dostanie nauczkę za swoje zachowanie.
    Niedługo potem zaparkowała samochód przed apartamentowcem, gdzie mieszkał Jackson. Spojrzała na blondyna, westchnęła cicho, po czym wysiadła z samochodu, podchodząc do drzwi od strony pasażera. Otworzyła je, po czym odpięła Jacksonowi pasy. Przed Octavią pojawiło się jedno z najtrudniejszych zadań – zaciągnięcie Howarda do domu i położenie do łóżka. Prowizorycznie, wyciągnęła jeszcze klucze do mieszkania z jego kieszeni, chowając do siebie.
    — No, wstawaj. Idziemy do domu, Jack — powiedziała, nachylając się w jego stronę.

    OdpowiedzUsuń
  154. — Tak, tak. Nie wątpię — stwierdziła, pozwalając się złapać za rękę. Ruszyła następnie za jacksonem, który ruszył w stronę mieszkania, jakby miał wbudowany gps. Podejrzewała, jak mógł się czuć, zapewne to nie było najlepsze uczucie na świecie. Jakimś cudem udało jej się odprowadzić Jacksona do mieszkania bez większego problemu. Pozwoliła mu pójść do sypialni, położyć się do łóżka i powalczyć chwilę z koszulą. Ona za to ruszyła do kuchni, skąd zgarnęła butelkę wody, tabletki na ból głowy i ponownie pojawiła się w pomieszczeniu, gdzie zaległ Jackson. Westchnęła cicho, odkładając na szafkę nocną butelkę wody i tabletki, po czym nakryła go kołdrą a na sam koniec zasłoniła rolety, żeby rano nie drażniło go światło. Miała cicha nadzieję, że kac nie opuści go przez cały jutrzejszy dzień – ot, taka nauczka.
    U siebie w mieszkaniu znalazła się równo o czwartej rano, tak naprawdę pozostawiając Jacksona z ogromnym strachem, bo przecież wszystko mogło się zdarzyć, ale też nie chciała zostawać u niego w mieszkaniu, przecież mógł sobie tego nie życzyć.
    Obudziła się równo o jedenastej, o dziwo całkiem wyspana i w dobrym humorze. Pierwsze, co przyszło jej do głowy to to, aby pojechać i sprawdzić jak ma się Jackson. Miała jeszcze jego klucze, więc to zawsze mogła być jakaś wymówka.
    Octavia nie zastanawiała się długo, jak postanowiła, tak też zrobiła, zahaczając przy okazji jeszcze o piekarnie, skąd wzięła kilka kanapek na śniadanie. Niedługo później znalazła się już w apartamencie Howarda, w którym panowała cisza.
    — Jack? — zapytała cicho, otwierając drzwi od sypialni i wsuwając do środka jedynie głowę.

    OdpowiedzUsuń
  155. Spojrzała na niego uważnie, lustrując go od stóp do głów. Wyglądał okropnie, jak jedno wielkie, chodzące nieszczęście. Octavii było najzwyczajniej w świecie szkoda Jacksona, który wyglądał na bardzo zmarnowanego ostatnim wieczorem.
    — Przyszłam sprawdzić, jak się masz. No i przyniosłam coś do jedzenia — powiedziała, stając w progu pokoju, po czym uniosła reklamówkę z kanapkami, choć nie była pewna, czy Jackson cokolwiek przełknie.. Rzuciła spojrzenie na szafkę, gdzie wcześniej zostawiła mu leki i wodę.
    — Byłeś w okropnym stanie, odstawiłam cię po imprezie do domu — wyjaśniła, rozwiewając tym samym musli Jacksona o tym, jakim cudem znalazł się we własnym łóżku. Odgarnęła włosy za ucho, na moment spuszczając głowę w dół. W sumie, nie wiedziała co dalej miała powiedzieć.
    Nie miała zamiaru prowadzić z nim poważnych rozmów, bo sama miała ich już zdecydowanie dosyć.
    — Jak się czujesz? Chcesz coś ciepłego do picia? — zapytała, podchodząc w jego stronę. Stanęła naprzeciw Jacka, by chwilę później przyłożyć rękę do jego czoła.
    — Weź prysznic, dobrze Ci zrobi — poleciła, odgarniając kilka kosmyków jego jasnych włosów z czoła. Uśmiechnęła się lekko, odsuwając się od niego na kilka kroków.

    OdpowiedzUsuń
  156. Oczywiście, że nie musiała. Niejedna na jej miejscu miałaby gdzieś Jacksona i to w jakim był stanie po tym, co jej powiedział. W jej głowie nadal jak echo odbijały się słowa, że przerwa dobrze im zrobić. I może faktycznie, nie powinna się tak tym przejmować, ale prawda była taka, że Octavia była w Jacksonie beznadziejnie zakochana i nie umiała sobie wyobrazić, że zostawiłaby go samego, kiedy on zdecydowanie potrzebował mieć obok siebie drugą osobę. Dlatego też była tu, gdzie była, ignorując wszelkie inne sprawy, które miała w dniu dzisiejszym do załatwienia. Wszystko mogło poczekać, bo dla niej liczyło się to, aby zobaczyć, czy z Jackiem wszystko okej.
    — Wiem, że nie musiałam. Ale nie mogłam jakoś zostawić cię samego sobie. Jeszcze narobiłbś głupot — stwierdziła że wzruszeniem ramion, po czym spojrzała na niego. Naprawdę, wyglądał jak kupa nieszczęścia. Wiedziała, że uciekał od problemów, zagłuszał je alkoholem i dragami, bo nie znał innego sposobu, jak sobie z tym wszystkim poradzić. Kiedy wspomniał, że dałby sobie radę, nie zaprzeczyła. Jack zawsze sobie dawał radę w taki czy inny sposób, ale jak tylko pomyślała, że mógłby zniknąć gdzieś na dłużej i nadal zatracać się w tym, co tak dobrze znał, aż przechodził ja zimny dreszcz. Wczoraj widziała, że tak właśnie wyglądało jego życie jeszcze kilka lat temu, dopóki nie poznał jej. Octavia go nieco uspokoiła, on nieco przystopował. Nieplanowana ciąża zmieniła wszystko. Jack wrócił do starych nawyków, a może i nawet pozwalał sobie na o wiele więcej.
    — Zjedz, jak będziesz w stanie — powiedziała, po czym ruszyła w stronę wyjścia. Kolejnych jego słów nie skomentowała, ale dla niej było źle.
    — Zrobię ci herbaty — powiedziała jedynie, ruszając w stronę kuchni.
    Octavia miała za miękkie serce. Martwiła się o wszystkich wokół, wszystkim chciała pomóc, niejednokrotnie zapominając o sobie. Nie raz zostawała ze swoimi problemami sama, nie umiejąc sobie z nimi poradzić, ale o tym nie wiedział nikt. Chyba się wstydziła tego, że momentami bywa słaba, nie lubiła tego uczucia. Zawsze uczono ją, że musi być twarda, bo życie nie jest łatwe, nawet jeśli ma się nieskończone fundusze na karcie. Jednego dnia możesz je mieć, drugiego nie.
    Zagotowała wodę, wyciągając z szafki kubek i saszetkę z herbatą. Wiedziała gdzie co jest, znała ten apartament niczym własną kieszeń. Odczekała dłuższy momentu gapiąc się przez okno na miasto, do sypialni ruszyła dopiero wtedy, kiedy usłyszała, że Jackson skończył brać prysznic i wrócił do sypialni. Brunetka chwyciła kubek z parującym, ciepłym napojem, ruszając do pokoju.
    — Przełożyłam wszystko, co miałam dzisiaj w planach — wyjaśniła, stawiając na stoliku kubek z herbatą.
    — Pamiętasz w ogóle, że… że zaproponowałem imię dla niej? — zapytała, unosząc na niego spojrzenie.

    OdpowiedzUsuń
  157. Przez cały ten czas, kiedy ze sobą byli zdołała Jacka poznać na tyle dobrze, że z łatwością przyszło jej zaakceptować wszystkie wady i zalety, jakie posiadał w sobie Howard. Bo przecież, gdyby jej na nim nie zależało, raczej miałaby go gdzieś, prawda? Tak jak Octavia była czymś stałym e jego życiu, jego domem, tak i on był nieodłączną częścią niej samej. Zrozumiała to w chwili, kiedy przyznała się najpierw sama przed sobą, a dopiero później przed Jacksonem, że cks do niego czuje. I nadal czuła, nie potrafiła ot tak skreślić tych wszystkich chwil, które ze sobą przeszli. I czuła, że jeszcze niejeden raz mocno się pokłócą, by później pogodzić się, jak to mieli w zwyczaju. Miała nadzieję, że cały ten huragan, który spustoszył ich wspólne życie i związek, jednak nie wszystko zniszczył i uda im się zbudować wszystko na nowo.
    Spojrzała na Jacksona z lekkim uśmiechem, siadając po turecku na łóżku, po czym oparła za sobą dłonie.
    — Jak to powiedziałeś, dodałeś potem jedynie swoje nazwisko i chyba na moment odpłynąłeś, a ja też o więcej nie pytałam. I nie chce pytać, Jack, podoba mi się to imię. Na drugie dałabym jej za to Violet — powiedziała z delikatnym uśmiechem. Czy nie mogli tak rozmawiać zawsze? Spokojnie i bez krzyków?
    — Jest niespokojna od momentu, kiedy się pokłóciliśmy. I kopie coraz mocniej — dodała, odwracając głowę w jego stronę. Czekała na to, co powie. Czy znów zacznie udawać, że nic go nie interesuje, czy jednak otworzy się przed nią i podejdzie do tej sprawy jak dorosły człowiek. Miała nadzieję, że jednak nie pokaże tej swojej drugiej twarzy narcystycznego dupka, dla którego liczy się własne dobro.

    OdpowiedzUsuń
  158. — Myślałam, że ten czas będzie płynął wolniej, wiesz? A tutaj już prawie końcówka. Jakoś nie umiem sobie wyobrazić, że ona za chwilę tu będzie — powiedziała, wpatrując się w ścianę przed sobą. Ta myśl ja przerażała, jak wszystko co związane z dzieckiem. Przerażało ja to, że będzie taka mała, że może przez przypadek zrobi jej jakąś krzywdę. Może dwa razy w życiu trzymała tak małe dziecko w rękach i to na dodatek jeszcze nie swoje. Przyzwyczaiłam się już jakoś do świadomości, że jest w ciąży, ale nie umiała przyzwyczaić się do świadomości, że ich córka za niedługo będzie na świecie. Brzmiało to nader poważnie.
    Odwróciła głowę w stronę Jacksona, poprawiając się nieco na łóżku. Czekała, aż zacznie mówić dalej, ale tak się nie stało. Może to i lepiej? Może właśnie potrzebowali takiej rozmowy jak ta – spokojnej, całkiem normalnej, jak na przyszłych rodziców przystało. W końcu podjęli temat, który nie prowadził do żadnej kłótni i krzyków. Przełknęła ślinę, nie wiedząc, co też ma ze sobą właśnie zrobić. Jedyne, co jej przyszło do głowy, to zbliżyć się do Jacksona i po prostu się do niego przytulić. Jak pomyślała, tak też zrobiłam. Miała gdzieś czy ja odtrącić, czy nie. Po prostu potrzebowała jego bliskości, tak najzwyczajniej w świecie.
    — Ayla Violet Howard — powiedziała, uśmiechając się lekko. — Ładnie brzmi — dodała po chwili. Niespiesznie oplotła rękami jedna jego rękę, opierając głowę na ramieniu blondyna. Westchnęła, przymykając oczy. Czuła, że tak samo jak Jackson, tak i ona jest wykończona tymi wszystkimi kłótniami i napięciami, które wytworzyły się między nimi.
    — Przepraszam za moje ostatnie słowa, to był cios poniżej pasa — powiedziała po chwili, wiedząc, że Jack domyśli się o co jej chodziło. Nigdy przecież nie chciała i nie wierzyła w to, że będzie zachowywać się jak jego rodzice. Octavia mimo wszystko nadal wierzyła w to, że będzie dobrym ojcem. Pokręconym i szalonym na swój sposób, ale dobrym.
    — Wiesz, ona nie będzie miała z Tobą nudno. Myślę, że oszalejesz na jej punkcie, kiedy w końcu pojawi się na świecie — dodała cicho.

    OdpowiedzUsuń
  159. —Wiesz, że prawnicy ćpają najwięcej? Nie raz widziałam ojca, jak coś wciągał. Uwielbia to, ten luz jaki potem ma. Kiedyś mi powiedziała że to przez całą tą presję, ciągle ma coś na głowie. Pół Nowego Jorku jest zaopatrywane w towar, który sprowadza moja rodzina. Pamiętam, jak raz ojciec znalazł u mnie prochy, zrobił mi wtedy karczemną awanturę, mówiąc że skończę jak zwykła ćpunka, a kilka godzin później sam był naćpany. Jack, oboje pochodzimy z popierdolonych rodzin, Ty nie wiesz o mnie wielu rzeczy a ja o Tobie. Nie chcę też jednak pewnego dnia cię stracić, wiesz? Znajdź umiar w tym wszystkim — poprosiła, spoglądając na niego. Wiedziała, że miał ją za grzeczna dziewczynkę, która robi wszystko, byleby było dobrze, a Octavia po prostu nie umiała inaczej.
    — Wiem, co to znaczy i jak to wygląda, choć ty masz przed oczami obraz mnie, jako tej dobrej i która może widziała mało rzeczy. Też nie raz miałam ochotę zatracić się w tym wszystkim, ale jakoś nie mogłam, może dlatego, że nie chcę taką być, nie chcę żeby moje życie było zależne od prochów. Wiesz, czasami wolałabym nie mieć tego wszystkiego, a wieść spokojne życie. Bez plotek i spojrzeń w moją stronę. Bez sztywnych imprez i tego towarzystwa. Chciałabym żyć jak tysiące innych nowojorczyków. Może miałabym własną, mała galerie sztuki, cokolwiek — powiedziała, wzruszając przy tym ramionami. Naprawdę, Octavia byłaby e stanie żyć bez większego luksusu, a mieć spokojne życie i być anonimowa wśród innych. Westchnęła po raz kolejny, przerywając na moment ciszę między nimi.
    — Jack, kochasz mnie jeszcze? — zapytała nagle, zaskakując tym pytaniem sama siebie. —Kochasz mnie mimo tego, co się między nami teraz dzieje?

    OdpowiedzUsuń
  160. Cały organizm Keitha krzyczał — alkoholowe, nierówne bicie serca; narkotyczne znieczulenie, którego nagle wydawało się za mało; adrenalina parząca żyły i komórki, swym swędem wypełniająca nozdrza i zaciskająca gardło; odległe, niemal niesłyszalne w chaosie echo bólu — wszystko protestowało, skręcając się w ciasny supeł oszołomienia. Mimo, że jeszcze przed chwilą sam nawoływał Jacksona do ucieczki, teraz nie miał siły ani ochoty wstawać z chropowatego i chłodnego asfaltu. Co za różnica, czy spędzi najbliższą dobę w areszcie, szpitalu, domu czy w trumnie?
    Dopiero pociągnięty przez Howarda, otrząsnął się ze stuporu i wstał gwałtownie, uparcie ignorując fakt, że świat wiruje mu przed oczami. Potykając się, pobiegł za chłopakiem, oglądając się za sobą, by spojrzeć na wykrzykującego coś za nimi kierowcę samochodu, który jeszcze parę minut temu mógł przyczynić się do ich śmierci. Wszystko to nagle wydało mu się groteskowe — twarz obcego mężczyzny, grymas mieszający się z hipnotyzująco migającymi, żółtymi światłami awaryjnych lamp, zimny powiew powietrza osnuwający twarz, potrącenie przez auto i instynktowny pęd przed siebie. Mimo palącego, krótkiego oddechu i serca boleśnie obijającego się o klatkę piersiową, Keith szaleńczo biegł za Jacksonem, nie wiedząc, czy ucieka przed policją, konsekwencjami czy obezwładniającym poczuciem zawodu samym sobą.
    Znowu wszystko zepsuł. Był o krok od zakończenia całego swojego marnego życia i ostatecznego przekroczenia codziennie nadszarpywanej linii, wystarczyło jedynie nie ruszyć się z miejsca i zginąć pod kołami rozpędzonego pojazdu. Odepchnąć Jacksona, zachować równowagę, by chociaż ten jeden raz wykonać wszystko tak, jak należy. Gdy wychylał się niebezpiecznie przez barierki wysokich balkonów, odrywając stopy od ziemi i balansując w centymetrach oddzielających od upadku z kilkudziesięciu pięter; gdy wciągał kreskę za kreską, licząc, że tym razem okaże się o jedną za dużo; gdy pijany błąkał się po nowojorskich ulicach, nie zważając na to, gdzie skieruje swoje kroki; wspinał się na rusztowania, mosty i dachy wieżowców, tańcząc na krawędziach niczym akrobata na linie; wybierał dłuższą drogę powrotną do mieszkania, idąc ciemnymi, podejrzanymi uliczkami, jakby specjalnie wystawiając się na zagrożenie; gdy ignorował krwotoki z nosa i natrętne myśli — każda jego czynność sprowadzała się do jednego. Z niezmienną zawziętością szukał kojącego stanu przedśmiertnego, jak narkoman, pragnąc choć przez kilka sekund poczuć wybuch emocji i wyostrzenie wszystkich zmysłów walczącego o przeżycie organizmu. Za każdym razem przesuwał granice, ryzykował bardziej i mocniej, w ostatnich momentach zawsze tchórząc i nie decydując się na zakończenie życia. Liczył, że dzisiaj... będzie inaczej.
    Keith zatrzymał się kilka kroków za Jacksonem, chrapliwie łapiąc oddech. Zaniósł się kaszlem, czując się niemal, jakby wypluwał zmęczone, zaciśnięte płuca. Spojrzał na śmiejącego się chłopaka, mrużąc oczy ni to w irytacji, ni to w rozbawieniu.
    — W ostatnim momencie stwierdziłem, że wolę jednak skończyć z mostu — odparł nadal zachrypniętym od biegu głosem. Zaczął przeszukiwać kieszenie, usiłując odnaleźć w nich zapalniczkę, czując usilną potrzebę zapalenia. Wreszcie z satysfakcją, przez obolałą rękę nieco mniej zręcznie niż zazwyczaj odpalił papierosa i zaciągnął się nim, przymykając oczy. Nikotyną łatwiej oddychać niż tlenem. Ponownie odkaszlnął. — Skoro wymiękłem, to chyba czeka mnie jakaś kara. Tylko błagam, wymyśl coś godnego mnie. — Keith westchnął teatralnie, melodramatycznie wypuszczając z ust siny dym. Ani myślał wypominać Jacksonowi fakt, że w rzeczywistości uratował ich obu, czy wyszarpywać z jego ust zapewnień o wdzięczności. Zasady ich gry były proste, nie potrzebowali zbędnych sentymentów, komplikacji czy wyrzutów. Liczyła się jedynie adrenalina, naciąganie własnych granic i wymykanie się z oków kontroli, wspólna ucieczka w niewiadomą. Nieistotne było to, jakie każdy z nich miał problemy, nie liczyły się konsekwencje ani branie odpowiedzialności za własne czyny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopiero na pytanie Jacksona, Reinhart obejrzał dokładniej swoje ciało, tym samym próbując ocenić narkotycznym umysłem źródło wciąż przenikającego mu do umysłu bólu. Przedarte spodnie, zdarta skóra na odsłoniętych kolanach i wewnętrznej stronie dłoni, rozmazana nie wiedzieć, kiedy krew, bolące przedramię i lekko puchnący nadgarstek. Zapewne skończy się na siniakach. Albo złamaniu. Keith był tak otumaniony wypitym alkoholem i narkotykami, że nie był w stanie dokładnie stwierdzić, co mu dolegało. Chyba nic strasznego.
      — Przeżyję. Chyba, że chcesz zabrać mnie jak troskliwy przyjaciel do szpitala. Ale wtedy sam będziesz odpowiadał za nielegalne rozpijanie mnie. — Na samą wizję przerażenia w oczach pielęgniarzy w reakcji na wszystkie znalezione w ich organizmach substancje, zaśmiał się cicho.
      — Zostało ci coś z imprezy? Jakiś joint? Cokolwiek? Chyba muszę coś wypalić. — Keith uparcie ignorując wszelkie protesty swojego organizmu, spojrzał z nadzieją na Howarda.

      Keith

      Usuń
  161. Octavia za to byłaby w stanie oddać wszystkie pieniądze i przywileje, żeby mieć spokój w życiu. Niejednokrotnie chciała powiedzieć innym, że życie, kiedy ma się pieniądze i status to nie jest nic fajnego. Dla niej nie było niczym fajnym.
    Jackson tego nie rozumiał, on uwielbiał luksusowe życie i nie wyobrażała sobie, żeby było inaczej. Kochał pieniądze, kochał swój status i czarna kartę, która nie miała limitu. Miała wrażenie, że brzmiał jak jej matka, która nie wierzyła w to, że bez nakładu ogromnych pieniędzy, nie można sobie poradzić. Niejednokrotnie słyszała z ust Evy, że nie byłaby w stanie na nic sobie pozwolić, albo musiałaby pracować do upadłego. Każdy wmawiał jej, że nie byłaby wówczas szczęśliwa. A może znalazłaby to szczęście? Możne znalazłaby szczęście w małych rzeczach, których teraz nie zauważała? Może bardziej zwracała uwagę na otaczających ją ludzi i świat?
    — Brzmisz jak moja matka — podsumowała jego słowa, po czym uniosła głowę, by móc spojrzeć na Jacksona. Zabolało ją to, jak bardzo ukrywał się z tymi uczuciami, nie mogąc choć raz być zupełnie szczerym. Spuściła na moment głowę, a gdy znów spojrzała na Jacksona, w jej spojrzeniu kryło się coś, czego sama nie umiała nazwać. Było to rozczarowanie, jakaś cząstka złości, zawód. Raz e życiu chciałaby szczerze usłyszeć od niego te dwa słowa, które dla niego nic nie znaczyły, a dla Octavii e tym momencie liczyły się jak nic innego.
    — Zwykle, proste pytanie, na które każdy inny potrafiłby odpowiedzieć, Jack — odparła spokojnie. Czyżby właśnie powoli zaczęło docierać do niej, jak bardzo była w nim beznadziejnie zakochana, ale to uczucie było kierowane tylko i wyłącznie z jej strony? Głupia była, że tak bardzo straciła dla niego głowę.
    — Każdy inny potrafiłby na nie odpowiedzieć bez zawahania, dla którego nie byłoby ono niczym dziwnym — dodała, prostując się. Odsunęła się od blondyna, wstając po chwili na nogi.
    — Pójdę już. Gdybyś czegoś potrzebowały, czegokolwiek, zawsze możesz na mnie liczyć, Jack.

    OdpowiedzUsuń
  162. Zatrzymała się przy drzwiach, przez chwilę się na nie patrząc. Bała się odwrócić i spojrzeć na Jacksona. Wiedziała bardzo dobrze, że nie kocha jej jak kiedyś, że coś się między nimi wypaliło. A może tylko w nim się wypaliło, bo ona nadal kochała go jak szalona i była w stanie poświęcić dla niego wiele. Gdyby on jej zadał te pytanie, odpowiedziała by bez wahania. Nie zastanawiała by się ani sekundy.
    Przełknęła ślinę, zawieszając rękę na klamce, jednak po chwili ściągnęła ja z chłodnego metalu. Odwróciła się, patrząc na Jacksona. Czy wątpiła, że ją kochał? Nie, nie wątpiła, ale po prostu chciała to usłyszeć. Tak najzwyczajniej w świecie.
    — Nie wątpię — odparła ze spokojem, opierając się plecami o drzwi.
    — Ale czasami, tak najzwyczajniej w świecie chciałabym to usłyszeć, nie dopytywać się o to — odparła, przełykając gulę, która nagle urosła w jej gardle. Czemu czuła się nagle tak źle z tym, że zadała to pytanie? Czemu znowu poczuła, jakby kilka kawałeczków jej serca się ukruszyło i opadło gdzieś, gdzie ona nie była w stanie sięgnąć? Czemu on nie mógł po prostu powiedzieć że ją kocha i że wszystko będzie dobrze? Chciała, aby najzwyczajniej w świecie ja teraz przytulił, jak dawniej. Octavia nigdy w żaden sposób nie chciała manipulować słowem czy prawdą, to nie było w jej stylu. Zawsze mówiła to, co czuje.
    — Bo ja Cię kocham, bez względu na to wszystko, co się teraz dzieje — wyznała, wzdychając przy tym ciężko. Stała tak, czekając na nie wiadomo co. Na słowo z jego strony, na jakiś ruch czy gest, gdzieś jednak w głębi czując, że to wszystko na marne, że Jackson nie zrobi nic, a ona prędzej czy później wyjdzie z jego apartamentu, głodna jego uczuć względem niej.

    OdpowiedzUsuń
  163. — Dzieciaki z nas, wiesz? Takie, które dopiero co uczą się wszystkiego i jak kochać drugą osobę — stwierdziła, nieco rozbawiona swoimi słowami, ale tak właśnie się czuła, jak dziecko, które dopiero co zaczyna rozpoznawać emocje i uczyć się ich. Było to cholernie ciężkie, niejednokrotnie frustrujące, ale ona nadal chciała walczyć dla nich. Bo nie wyobrażała sobie życia bez Jacksona.
    — Może nie powinnam, ale mam to gdzieś, Jack. Nie zmienię tego, nie wyleczę się w jeden dzień i nie przestanę nagle nic do ciebie czuć — powiedziała, spoglądając na Howarda. Dla nich nigdy nie było odpowiedniego momentu, żeby porozmawiać oko w oko, powiedzieć sobie prawdę i to, co naprawdę do siebie czują. Kochał ją, wiedziała o tym bardzo dobrze, choć niejednokrotnie zarzekał się,że nie jest zdolny do jakichkolwiek uczuć, jednak przyszedł moment, kiedy i on coś poczuł. Jego serce ruszyło, zaczęło szybciej bić i też chyba nie umiał sobie wyobrazić swojego życia bez niej.
    Chwyciła Jacksona za nadgarstek, przyciągając go nie o bliżej siebie, po czym uniosła głowę, by móc na niego spojrzeć.
    — Więc nie odtrącaj mnie. Pozwól mi być przy sobie — poprosiła praktycznie, próbując ukryć to jak nieco załamał jej się głos, kiedy wypowiadała te słowa. Uniosła się nieco na palcach, zatrzymując się tuż przed jego ustami. W pierwszej sekundzie owszem, chciała go pocałować, ale potem górę wziął strach o to, jak on to przyjmie. Zamiast tego uważnie zlustrowała jego twarz, stwierdzając że cały ten ostatni czas musiał mocno go wykończyć.
    — Nie chce już z Tobą walczyć, Jack. Chce żeby było po prostu dobrze — powiedziała, puszczając jego nadgarstek i unosząc rękę w górę. Położyła ja na policzku blondyna, gładząc go delikatnie palcami. — Nie rezygnujmy z siebie nawzajem, proszę — dodała cicho.

    OdpowiedzUsuń
  164. Octavia również tęskniła za tym, co kiedyś ich łączyło. Za tą intymnością, którą znali doskonale. Za jego dotykiem, który rozpalał ja od samego początku i za pocałunkiem, który wręcz palił jej usta, którego wiecznie było jej mało. Za spojrzeniem, które posyłał jej w chwili, kiedy ona postanowiła się troszkę się z nim podroczyć i kusiła go, jak żadna inna. Wiedziała, że dawała Jackowi wiele, że to dla niej zrezygnował z przygód i tylko do niej wracał. Tęskniła za jego przytulaniem, za tym jak chował ja w swoich ramionach, jakby chcąc obronić ja od otaczającego świata.
    Bała się tego, co przyniesie ze sobą przyszłość, ale nie miała w zwyczaju chować głowy w piasek. Musiała stawić temu czoła, z Jacksonem u boku, czy też nie, choć myśl że zostałaby z tym wszystkim sama, jeszcze bardziej ją napawała strachem.
    Kiedy Jackson pocałował ją z taką gwałtownością, Octavia nie zastanawiała się ani chwili dłużej, nie będąc mu dłużna. Tęskniła za tym, nie mogła i nawet nie chciała go odtrącić. To było właśnie to, za czym oboje tęsknili, co ostatnio się między nimi zatarło. Chciała zatracić się w tym, w ramionach Jacksona i jego pocałunkach, chciała i czuła ten przyjemny dreszcz, który towarzyszył jej zawsze, gdy on tylko jej dotknął.
    Dlatego też kiedy nagle się odsunął, spojrzała na niego szczerze zaskoczona, nie rozumiejąc czemu przerwał. Wciągnęła głęboko powietrze w płuca, lustrując uważnie jego twarz.
    — Ale…— zaczęła, jednak przerwała, nie wiedząc co konkretnie powiedzieć. Była w szoku, bo przecież ona chciała, żeby to wszystko skończyło się zupełnie inaczej niż nagłym odsunięciem się. Założyła kosmyk włosów za ucho, na moment przymykając powieki. Nadal nie wiedziała, czy się odezwać, czy może po prostu wyjść, zostawiając Jacksona samego ze sobą. Znalazł pierwszą lepszą wymówkę, w która Octavia w ogóle nie wierzyła.
    — Okej, pójdę już — wymruczala w końcu, odwracając się i otwierając drzwi. Przecież nie mogła konkurować z cholernym treningiem na siłowni. A jeszcze nie tak dawno temu Jack wyglądał, jakby miał wyzionąć ducha.

    OdpowiedzUsuń
  165. Miała cicha nadzieję, że Jack ja jednak zatrzyma i nie pozwoli wyjść z mieszkania. Stało się zupełnie inaczej. Czuła się okropnie, odpuszczając jego apartament, ale nie miała innego wyjścia. Nie chciała po raz kolejny zabiegać o jego uwagę, nie mogła. Chciała, by to choć raz on się postarał. Wróciła do swojego mieszkania, ignorując wewnętrzny głos, że to wszystko już może nie wrócić.

    — Spokojnie, Mike, dogadamy się sami. Tylko prześlij mi te dokumenty. Gdyby coś było nie tak, będę z Tobą w kontakcie — powiedziała spokojnie, by chwilę później odłożyć telefon. Kiedy tylko wróciła od Jacksona, te kilka dni temu, odwołała spotkanie z prawnikiem, chcąc się tym zająć sama. Przecież nie musieli od razu iść i ustalać wszystko przez kogoś innego. Wydrukowała wszystkie potrzebne dokumenty, które przesłano na jej skrzynkę mailową, po czym wyszła z mieszkania. Skierowała swoje kroki w stronę samochodu, a chwilę później już znajdowała się na nowojorskich ulicach. Nie wiedziała, czy dobrze robi, ale postanowiła postawić wszystko na jedną kartę. Zobaczyła jeszcze o tajską knajpkę, z której niejednokrotnie wraz z Jacksonem zamawiali jedzenie, po czym ruszyła w stronę jego apartamentu.
    Wchodząc do budynku, przywitała się z portierem, pytając czy Jackson gdzieś wychodził. Nieco zdziwiło ja to, jak usłyszała, że cały dzień przesiedział w domu, ale może to i lepiej, może tego właśnie potrzebował. Ruszyła w stronę windy, na którą musiała poczekać. Kiedy drzwi się otwierały, Octavia zrobiła krok w tył, wypuszczając przez nie wysoką, ładna blondynkę. Skinęła jej lekko głową, po czym weszła do windy, naciskając guzik z odpowiednim piętrem.
    Zapukała do drzwi, czekając cierpliwie, aż Jackson jej otworzy. Słyszała kroki, które dochodziły zza drugiej strony, aż w końcu blondyn stanął tuż przed nią. Uśmiechnęła się lekko.
    — przyniosłam jedzenie, twoje ulubione — powiedziała, wskazując na trzymana przez siebie torbę z jedzeniem.
    — Mogę wejść? Mam papiery od prawnika — wyjaśniła.

    OdpowiedzUsuń
  166. — Owszem, miałeś czekać na telefon. Ale dzisiaj zadzwoniłam do Mike’a i poprosiłam, żeby mi wszystko podesłał.Usiądźmy, Jack i postarajmy się załatwić to wszystko na spokojnie. Chciałabym Ci wyjaśnić niektóre… kwestie — powiedziała spokojnie, wchodząc do jego apartamentu i ściągając z ramion kurtkę. Pominęła powitanie w stylu Już się stęskniłaś, Meg?, choć nie poczuła się z tym komfortowo. Nie chciała też myśleć, kim jest owa Meg i czemu miałaby się za nim tak szybko stęsknić.
    Ruszyła za Jacksonem do salonu, trzymając w ręce torbę z jedzeniem. Chwilę potem położyła ją na niewielkim stoliku przy kanapie, a sama opadła na miękki mebel. Zignorowała to, jak blondyn pospiesznie chował woreczki do pudełka. Octavia nie była głupia, bardzo dobrze wiedziała, co tam takiego trzymał.
    — Po pierwsze, chciałabym poruszyć z Tobą kwestię, która jest dla mnie ważna. Ty pewnie nie bierzesz pod uwagę tego, że mogłoby stać się coś złego, na przykład mi. I ja to biorę pod uwagę, Jack — powiedziała, siadając na kanapie i przez chwilę szukając sobie odpowiedniej pozycji do siedzenia. Ayla miała dzisiaj wyjątkowo ruchliwy dzień, co Octavia odczuwała już od samego rana. Brunetka odgarnęła włosy na plecy, po czym na dłuższą chwilę skupiła się na wszystkich papierach. przeglądała je dokładnie, szukając tej jednej kartki, na której jej tak zależało.
    — Nie będę owijać w bawełnę. Jeśli coś by mi się stało, czy byłbyś w stanie zająć się nią? Poświęcić czas i wychować? Bo jeśli nie… Jeśli nie, Jack, to chciałabym, żeby zajęli się Aylą moi rodzice — powiedziała, unosząc głowę, by móc spojrzeć na Jacksona. Nie chciała się kłócić, chciała w spokoju porozmawiać i wszystko załatwić. Milczała przez dłuższą chwilę, całą uwagę skupiając na twarzy Howarda, by móc wychwycić choć jedną emocję czy też grymas. Wiedziała, że dla niego nierealnym jest, że mogłby być samotnym ojcem i na jego barkach spoczywało by wychowanie dziecka.
    — Po drugie, my. Musimy porozmawiać o nas. Nie możemy jej fundować na dzień dobry atmosfery wypełnionej krzykami i nienawiścią do siebie nawzajem. Chciałabym, żebyś był obecny w jej życiu, chociaż na tyle, na ile możesz. A wracając do nas, nadal chcesz zrobić sobie przerwę, Jack? Potrzebuję Cię teraz jak nigdy… — powiedziała spokojnie, co zaskoczyło ją samą. Myślała, że będzie o wiele gorzej. Że znowu się rozpłacze i pokaże mu, jak słaba jest w tym wszystkim. Odetchnęła głęboko, prostując się nieco. Odruchowo położyła rękę na brzuchu, czując jak mała znów się poruszyła.

    OdpowiedzUsuń
  167. — Nie obchodzi mnie, kim ona jest —powiedziała, po czym machnęła ręką, jakby odganiała od siebie natrętną muchę, która nie chce jej dać spokoju. Naprawdę, nie chciała wiedzieć kim była ta dziewczyna, co łączyło ją z Jacksonem oraz czemu stąd wychodziła. Ostatni czas aż za dużo dał jej w kość, by znów zastanawiała się nad tym czy Jackson… Nie, nie chciała o tym zdecydowanie myśleć.
    Octavia musiała się zabezpieczyć. Gdyby coś się stało, nie chciałaby w żaden sposób dokładać swojej rodzinie kolejnych kłopotów, dlatego też wolała mieć to już wszystko unormowane.Wystarczył jeden podpis.
    O dziwo, wysłuchała Jacksona w spokoju, rozumiejąc jego podejście. Wzięła to wszystko na chłodno, kalkulując to, co mówi Jackson. Miał rację, nie potrafiłby dość dobrze zająć się ich dzieckiem, a nie chciała, aby Ayla w jakikolwiek sposób na tym ucierpiała. Gdyby komukolwiek coś się stało, gdyby jej się coś stało i nie byłaby w stanie jej wychować i zagwarantować opieki, wiedziała, że zdecydowanie lepiej byłoby jej, gdyby opiekę przejęli jej rodzice.
    Rzuciła zaskoczone spojrzenie w stronę Jacksona, gdy ten wyszedł i po chwili znów znalazł się w salonie z teczką. Sięgnęła po nią, jak poprosił skinieniem głowy, po czym odetchnęła głęboko, wyciągając wszystkie kartki z teczki. Przebiegła wzrokiem po tekście, analizując go dokładnie. Nie doszukała się żadnych błędów, wszystko było perfekcyjnie opisane. Od A do Z. Westchnęła głośno, chwilę później przez jej twarz przebiegł grymas. Sama nie wiedziała, co o tym myśleć, nigdy nie sądziła, że będzie w takiej sytuacji, że oboje będą rozmawiać o tym, co się stanie, gdyby ewentualnie któregoś z nich by zabrakło.
    — Przeraża mnie to wszystko. To, że mamy dwadzieścia kilka lat, a mamy już przygotowane testamenty na wszelką ewentualność — powiedziała, kręcąc głową na boki. Ona również miała wszystko spisane. Gdyby coś się jej stało, ich córka również była zabezpieczona ze strony Octavii. Wszelkie akcje i udziały, Wszystkie możliwe konta i pieniądze, które Blanchard miała odłożone. Wszystko było przepisane na Aylę.
    Sięgnęła po akta zrzeczeniem się praw rodzicielskich. Ponownie przebiegła po nim wzrokiem. Ponownie chciała wyłapać tam jakieś błędy, ale nie mogła, nie była w stanie. Wszystko było świetnie spisane i zaznaczone. To był ten jeden dokument, którego Octavia nie chciała nigdy widzieć na oczy, a teraz jednak miała go przed sobą, co najgorsze, już podpisane.
    Dios mio>/i> — powiedziała cicho, jakby do siebie, choć wiedziała, że Jackson bardzo dobrze ją słyszał. Odkaszlnęła, podsuwając w stronę Jacksona pismo, które pozwalało zaopiekować się Aylą jej rodzicom.
    —- Podpisz, z dzisiejszą datą — odparła, przez chwilę nie patrząc na Jacksona. Dopiero po chwili, która trwała u niej wieczność, uniosła głowę, spoglądając na Howarda. Był nad wyraz spokojny i wydawał jej się w tym momencie nad wyraz dorosły. Raz w życiu chyba podjął rozsądną decyzję. Przeczesała palcami włosy, nie wiedząc co powiedzieć ani jak się zachować.
    — Tęsknię za Tobą — powiedziała szczerze, opierając głowę na ręce. Spojrzała na Jacka, a chwilę później podniosła się z kanapy i podeszła w jego stronę.
    — Tak strasznie za Tobą tęsknię, Jack — wyszeptała po raz kolejny, pozwalając sobie, aby usiąść mu na kolanach.

    OdpowiedzUsuń
  168. Octavia wiedziała, jaki styl życia prowadził i uwielbiał Jackson, ale mimo wszystko zdziwiło ją to, że pomyślał, aby zabezpieczyć się i spisać testament. Może też nie do końca od na to wpadł, ale cieszyło ją to, że choć raz zachował się jak dorosły, jak człowiek z głową na karku i wykazał się jakimś zaangażowaniem.
    Prychnęła, nieco rozbawiona jego słowami, ale miał w tym cholerną rację. Kiedy masz na koncie miliony i nagle cię zabranie na świecie, to każdy chce wiedzieć i jeszcze bardziej te miliony przytulić. Ona również wszystko musiała pozmieniać. Jeszcze zanim pojawiła się Ayla, wszystko było zapisane na jej najbliższych. Teraz, gdyby coś się stało, najbliższą rodziną była jej córka, dla której chciała jak najlepiej.
    Widziała, jak wielką ulgę przyniosło Jacksonowi to, kiedy podpisał papiery. Gdzieś w głębi siebie wiedziała, że to najlepsze, co mogli zrobić. Że to z ich strony najbardziej dorosły i przemyślany krok, jaki mogli podjąć, a mimo to nie chciała się do tego przyznać. Gdy pozwolił jej usiąść na swoich kolanach, wtuliła się w Jacksona, na moment przymykając oczy.
    — Wszystko miało być inaczej — odparła, już ze spokojem. Kąciki jej ust drgnęły lekko, kiedy Jack złożył na jej ustach delikatny pocałunek.
    — Wiem, że lubisz to żarcie. Jak myślisz, czemu je kupiłam? — zapytała z lekkim rozbawieniem, którego nie potrafiła ukryć. Tym razem to Octavia przejęła inicjatywę, przysuwając się do Jacksona najbliżej jak mogła. Pocałowała go równie mocno, jak on ją kilka dni wcześniej. Włożyła w ten pocałunek wszystkie emocje, które w sobie miała i całą tęsknotę, która nie opuszczała jej od dłuższego czasu.
    —- Wiesz, ktoś wymyślił coś takiego jak mikrofalówka. Podgrzewa jedzenie, które nie smakuje tak dobrze jak świeże, ale jest zjadliwe — powiedziała, odrywając się w końcu od Jacksona. Uniosła rękę, przeczesując palcami jego włosy, by chwilę później zsunąć ją na szyję blondyna. Musnęła opuszkami palców jego skórę, Zbliżyła usta do jego ucha, składając delikatny pocałunek na jego płatku.
    — Jak bardzo głodny jesteś? — zapytała szeptem, uśmiechając się przy tym delikatnie.

    OdpowiedzUsuń
  169. — Oczywiście, że tak — powiedziała, również rozbawiona. Przecież dokładnie wiedział, że momentami Octavia była aż za bardzo przemądrzała. Przecież Jackson znał ją jak nikt inny, wiedział jaka jest, lubił ją właśnie taką. Odstawiła na bok wszystkie poważne sprawy i kłótnie, które ostatnio ich nie odstępowały na krok, chcąc skupić się na Jacksonie, poprawić między nimi wszystko, Zsunęła się niespiesznie ustami na jego szyję, składając na skórze lekkie pocałunki. Czuła, jak zaczyna mu się to wszystko podobać, jak drży delikatnie, kiedy ona powoli wyznaczała ustami ścieżkę na jego ciele. Kiedy Jackson odezwał się, Octavia przerwała, prostując się. Spojrzała na niego nieco zdziwiona, z uniesioną w górę jedną brwią, a później spojrzała na swój brzuch. No tak, mogła się domyślić tego, że dla niego będzie to nieco… dziwne. Odgarnęła włosy za ucho, słuchając uważnie jego słów, zastanawiając się co też odpowiedzieć. Przecież nie mogła mieć mu tego za złe, że nie chce się z nią kochać, choć ona miała na to wielką ochotę.
    — Oh Jack — westchnęła jedynie, z wyraźnym rozbawieniem, kiedy ten nieco się zmieszał i oparł o nią głowę, jakby chcąc się schować przed całym światem. Przecież, jak mogła sądzić, że będzie chciał się z nią kochać, jak w pełni nie potrafił zaakceptować tego, że ona jest w ciąży i to na dodatek już tak widocznej i wyraźnej? Przeczesała palcami jego miękkie włosy, po czym ucałowała w czubek głowy.
    — A komu masz to powiedzieć? Kumplom? Wiecie, chcę się z nią kochać, ale przecież w tej sytuacji nie jesteśmy sami? — rzuciła rozbawiona, chwytając twarz Jacksona w dłonie i unosząc nieco w górę. Spojrzała mu prosto w oczy, doszukując się tego dobrze znanego jej blasku, z którym spoglądał na nią jeszcze nie tak dawno temu.
    — Przecież nie mogę Cię do niczego zmusić. Chociaż, brakuje mi tego cholernie — odparła, muskając go delikatnie w usta, po czym niespiesznie zeszła z jego kolan. Odwróciła się, biorąc do ręki jedno z pudełek z jedzeniem, po czym skierowała się w stronę kanapy, na której usiadła. — Masz rację, podgrzane w mikrofali smakowało by jak karton — rzuciła dla zmiany tematu, zabierając się za swoją porcję.

    OdpowiedzUsuń
  170. Przecież nie miała innego wyboru, jak zmienić temat i nie naciskać na Jacksona. Po części go rozumiała, z drugiej zaś strony pojawiała się myśl, że już nie jest dla niego tak atrakcyjna jak kiedyś. Oczywiście, że jej ciało się zmieniło, nosiła przecież w sobie dziecko, które swoje ważyło. Brzuch był zdecydowanie widoczny, ale na szczęście nie tak duży. Sama na początku nie mogła przywyknąć do tej myśli, że ciągle przybywa jej dodatkowych kilogramów, choć ciągle ćwiczyła i lekarz był wręcz pod wrażeniem, że potrafi to robić, a nie odpuszcza jak inne kobiety, wmawiając, że boją się o ciążę. Octavia miała swoje nawyki, których nie potrafiła zmienić a siłownia i dbanie o siebie było jednym z nich. Zrezygnowała za to z wszelkich innych używek i nawet mogła śmiało powiedzieć, że było jej o wiele lepiej bez nich. No, może brakowało jej dobrego wina i innych, ulubionych drinków.
    Sama nie wiedziała, co nią kierowało, kiedy zdecydowała się zachować ciążę. Może po prostu nie potrafiła podjąć tak odważnego kroju, bojąc się że potem będzie żałować go przez całe życie.
    — Pójdę na imprezę. Upiję się a na następny dzień będę leczyć kaca, mówiąc, że nigdy więcej już się nie doprowadzę do takiego stanu — powiedziała z rozbawieniem, zabierając się za swoją porcję.
    — Naprawdę. Po tych wszystkich miesiącach jestem wręcz głodna dobrej zabawy. A na razie nic mi nie brakuje, za niedługo pewnie zacznę tęsknić za wolnym czasem — powiedzieć, wzruszając przy tym ramionami. Wizja, że to głównie ona będzie zajmować się dzieckiem nieco napawała ją strachem. Raczej wątpiła, aby Jackson dorównał jej opieką nad małą.
    — Sok pomarańczowy? Chętnie poproszę — odpowiedziała, posyłając mu lekki, rozbawiony uśmiech. Ach, te ciążowe zachcianki. Cieszyła się, że już się powoli kończyły.

    OdpowiedzUsuń
  171. Prawdą było, że Octavia uwielbiała imprezy. Uwielbiała otaczać się ludźmi, zwracać na siebie uwagę, chłonąć wręcz spojrzenia innych. Zawsze robiła to ze smakiem i klasą, nie pozwalając aby wyszło to tandetnie i wręcz tanio. Wiedziała jak się ubrać, by zgarnąć wygłodniałe spojrzenia płci przeciwnej i te ciskające wręcz gromy od kobiet, które jej zazdrościły.
    Przez całe te tygodnie ciąży odczuwała, jak bardzo jej tego brakuje. Zamknęła się w czterech ścianach swojego mieszkania, by nie powodować jeszcze większej ilości plotek na swój temat. Chciała to jakby w jakiś sposób odpokutować, ale też i przywyknąć do myśli o dziecku. Nadal ciężko jej było myśleć o Ayli jak o swojej córce, ale było już o wiele lepiej, niż na samym początku. Cisza to dziwny stan. Przez pierwsze miesiące nie czuła się jak matka. Nie robiło na niej za dużego wrażenia to, że jej dziecko rośnie, że bije jej serce i jest zdrowe. Jej pierwsze ruchy, wszystkie kopnięcia które Octavia otrzymywała wręcz od rana do wieczora dopiero sprawiły, że poczuła coś. Coś, co chyba mogła nazwać miłością do niej.
    — Wino bezalkoholowe jest okropne — skwitowała, krzywiąc się przy tym, jakby ktoś dał jej do zjedzenia kawałek cytryny. Cenią sobie ich rozmowy, choć nie zawsze byli ze sobą zgodni i mieli to samo zdanie. Kolejne jego słowa wprawiły Octavię w chwilę zastanowienia. Grzebała widelcem w pudełku, analizując każde jego słowo. Zachowała się samolubnie, nie biorąc pod uwagę zdania Jacka oraz tego, czy chce to dziecko. Nie, ona podjęła decyzję bez niego.
    — Nie mogłam. Oczywiście, że miałam takie myśli na początku, żeby… żeby ją usunąć. Myślałam o tym do ostatniego momentu, ale w końcu stwierdziłam, że nie mogę. Gdyby to było wcześniej, a nie w momencie, kiedy biło jej serce… — przerwała, unosząc na niego spojrzenie, mając nadzieję że zrozumie, o co jej chodziło.
    — Wtedy postanowiłam, że ja urodzę. I zrobię wszystko, żeby było jej dobrze na tym świecie. To wszystko co powiedziałeś, owszem, jest prawda. Jestem młodą, lubię się bawić i podróżować. Wiele z tych rzeczy mogę robić mając dziecko. Wiem, że będzie cholernie trudno, ale dam radę. Muszę dać radę, Jack — powiedziała szczerze. Na jego kolejne słowa pokręciła przecząco głową.
    — Nie, nie mogłabym jej oddać do adopcji. Ona jest… ona jest po prostu moja, Jackson. Zachowałam się strasznie samolubnie względem ciebie, nie uwzględniając w tym wszystkim Twojego zdania, ale wiedziałam że tutaj zetrzemy się na każdej płaszczyźnie. Że ty będziesz nalegać, aby jej nie było, a ja będę chciała zrobić zupełnie inaczej— odetchnęła głęboko, odstawiając pudełko z jedzeniem na stolik przed sobą. Upiła łyk soku, by znów ponownie na niego spojrzeć.
    — Wiem, że ludzie gadają różne rzeczy, będą teraz na mnie patrzeć zupełnie inaczej jak i również postrzegać, ale to nie jest ważne. Ona jest teraz najważniejsza — powiedziała, wzruszając przy tym ramionami. Uśmiechnęła się lekko, znów odruchowo dotykając swojego brzucha.

    OdpowiedzUsuń
  172. Według Octavii, Jackson nie chciał zrozumieć czemu postąpiła tak, a nie inaczej. W tej, jak i wielu kwestiach, byli bardzo różni. On działał instynktownie, Octavia za to wszystko analizowała, aby wybrać jak najlepszą opcję. Nie potrafiłaby usunąć ciąży, jak i oddać dziecka do adopcji, dlatego też zdecydowała się, że wychowa to dziecko. Wiedziała, jak bardzo to Jacksona frustrowało – nie miał kontroli nad tym co się dzieje, mógł się jedynie dostosować do tego wszystkiego, co widać że mu nie wyszło. Choć Octavia na początku mocno w niego wierzyła, po ostatniej kłótni zrozumiała, że to nie ma sensu. Że on nie chce być ojcem i bawić się w dom.
    Wzruszyła ramionami na jego słowa. Teraz już naprawdę była obojętna na to, co mówił czy jej obiecywał. Nie chciała obiecanek, że będzie dobrze, bo wiedziała że nie będzie. Za bardzo się od niej oddalił, nie patrząc za siebie i nie przejmując się nią czy dzieckiem.
    — Ja naprawdę chciałam ci pokazać, że to wcale nie musi być takie źle, jak sobie wyobrażasz, Jack. Ale Ty podjąłeś już inną decyzję — powiedziała. Chyba oboje byli w tym samym miejscu, uświadamiając sobie powoli, że ich związek chyli się ku końcowi. Że jest między nimi zbyt dużo niedomówień i nieporozumień. Spojrzała na niego ze smutkiem, bo mimo że bardzo go kochała, to powoli pozwalała, aby od niej odszedł.
    Kiedy telefony wydały z siebie dźwięk, Octavia spojrzała na urządzenia, a potem na Jacksona, który niespiesznie sięgnął po swój i zaczął czytać wiadomość. Również chciała pójść w jego ślady, ale niestety, została wyprzedzona. Gdy Jackson zakrył ręką jej telefon, rzuciła mu zdziwione spojrzenie, unosząc w górę jedną brew. Jego kolejne słowa wprawiły ją w zakłopotanie, a przez głowę przebiegły tysiące myśli.
    — Chaz — powiedziała ze spokojem, spoglądając na Jacka.
    — Mój diler. Przespałam się z nim kiedy przyniósł mi towar. Naćpaliśmy się i… po prostu się stało — dodała. Zdziwiło ją to, jak spokojna była, wypowiadając te wszystkie słowa. Nie przejmowała się, czy Jack się zdenerwuje, jak ją odbierze. On sypiał z wieloma dziewczynami, czemu więc Octavia nie mogła spotykać się z innymi mężczyznami?
    — To było krótko przed tym, jak zaczęliśmy być razem — wyjaśniła, spoglądając na Jacksona.

    OdpowiedzUsuń
  173. Zawsze mu mówiła, że ma sekrety, o których nie mówiła praktycznie nikomu. Kiedy jeszcze nie było ze sobą, Octavia pozwalała sobie ja dużo więcej, z daleka od spojrzenia Jacksona. Nie wiedział więc o dilerach, którzy dostarczali jej towar do domu, o facetach, którzy również przewijali się przez jej łóżko, czasami pozostając w życiu na dłuższą chwilę. Chsz był właśnie kimś takim – pojawił się i zniknął, a jej to za bardzo nie obeszło. Tak samo było z Fabienem, który był tylko i wyłącznie wakacyjnym romansem.
    Kiedy podsunął jej telefon praktycznie pod nos, pochyliła się i przeczytała cały tekst. Wprawił on ja w niemałe rozbawienie, co również wyraziła cichym śmiechem.
    — Masz rację, tatuś diler źle by wyglądał w życiu dziecka, jak i moim — zgodziła się ze słowami Jacksona, jakby specjalnie chcąc mu zrobić na złość.
    — Najpierw przespałam się z Tobą, później z Gabrielem i na końcu z Chazem. Tylko, że z nimi dwoma zrobiłam to, jak miałam już dni niepłodne, Jack. Nie sądziłeś chyba, że jestem aż tak grzeczna, przecież znasz mnie bardzo dobrze. Ty zawsze mogłeś zabawiać się z dziewczynami, ale jak ja miałam innych partnerów, to już nagle jesteś zły i podważasz to, że mogłam sobie zrobić dziecko z kimś innym? — zapytała, spoglądając na niego uważnie. Był zły i podświadomie wiedziała, że liczył na to, iż okaże się, że to nie on jest ojcem. Nagle wszystkie jego problemy i zmartwienia zniknęły by jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
    — Aż tak podła i nienormalna nie jestem, żeby zrobić sobie dziecko z kimś innym i wybierać zupełnie drugą osobę, bo będzie ładnie wyglądać w życiu dziecka i ma wystarczająco gruby portfel. Muszę Ci jednak pogratulować tego, jakie masz o mnie zdanie — mruknęła nieco rozzłoszczona w jego stronę. Ruszyła się ze swojego miejsca, podchodząc w stronę blondyna.
    — Nie wiem co cię bardziej złości. Fakt, że sypialni z innymi czy to, że dobrze wiesz, że to z Tobą mam dziecko. Policz to sobie wszystko, Jack — powiedziała, spoglądając na miasto przed sobą.

    OdpowiedzUsuń
  174. Octavia właśnie taka była. Wiele rzeczy ukrywała, nie chcąc się dzielić nimi przed światem. Kiedy wplątała się w romans z Jacksonem, również to ona zaproponowała, żeby to pozostało ich tajemnica. To, że była znana nie oznaczało, że na prawo i lewo chciała pokazywać swoje życie i wpraszać do niego nieznajome osoby.
    Jej związki czy też znajomości, które opierały się tylko na jednym, były intymna częścią jej życia. Więc nie dzieliła się tym z nikim, nawet Jack mało wiedział o jej partnerach. W tej sprawie również mocno się od siebie różnili. On nie przejmował się tym, co ludzie pomyślą o nim i tym, jak się zachowuje. Octavia skrupulatnie to wszystko chowała, ciesząc się tak bliskimi sprawami tylko z drugą osobą.
    Wzruszyła ramionami na jego słowa. Prawda była taka, że jeszcze nigdy żadna z jej tajemnic nie nadszarpnęła jej imienia i wizerunku. Wiedziała, jak to wszystko zamaskować i jak wpłynąć na jej partnerów, żeby to wszystko zachowali również dla siebie.
    — A czy to w kiedykolwiek nadszarpnęła moja reputację? — zapytała, spoglądając na niego. — Nigdy, Jack. Przez długi czas ukrywaliśmy to, że ze sobą sypiamy. Te zdjęcia, wtedy na jachcie też nie miały na to żadnego wpływu, bo potem wszyscy usłyszeli, że jesteśmy razem — dodała następnie. Później z uwagą słuchała każdego jego słowa.
    — Z Gabrielem i Chazem dodatkowo się zabezpieczyliśmy. A Tobą bywało różnie — powiedziała zgodnie z prawdą. Niejednokrotnie pomijali to, żeby użyć prezerwatywy, bo przecież brała tabletki. Spojrzała na niego twardo, wiedząc, że ma rację, on też to wiedział.
    Zaśmiała się kpiąco na jego kolejne słowa, wywracając przy tym oczami.
    — oczywiście. Gdybym była, to myślisz że specjalnie wybrałabym ciebie na ojca? Uwierz, gdyby to był mój plan, zdecydowałabym się na innych… materiał — powiedziała spokojnie. Cóż, on mógł jej wyrzucać, że złapała go na dziecko, czemu więc ona nie mogła również wbić mu szpilki tak, by choć trochę go zabolało.
    — Mówiłam Ci, że nie mogę wszystkiego co powiedzieć. Nie chcę cię narażasz, czemu tego nie rozumiesz? Nie jeden raz ci powtarzałam, że mam tajemnice o których nigdy się nie dowiesz, nie wyrzucaj mi tego teraz — powiedziała, również nieco rozzloszczona.
    — Dobrze, nie ma sprawy. Możemy i nawet zrobić dziesięć testów. Może przy którymś razie w końcu się z tym pogodzisz, że masz dziecko i jesteś ojcem — powiedziała, po czym zaśmiała się, kręcąc głową na boki. Był irytujący i cholernie zapatrzony w siebie i to, żeby w jego życiu nie było większych problemów, które będą mu przeszkadzać. Ayla była właśnie takim problemem.
    — Myślisz, że nie mam pojęcia, że masz problemy z dragami? Ty nawet sam przed sobą nie chcesz się przyznać, że jesteś od tego uzależniony — spojrzała na niego, by później odprowadzić go wzrokiem na taras.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W żaden sposób nie chciała go ranić. Nie chciała wypowiadać tych wszystkich słów, które jeszcze bardziej ich podzieliły i oddaliły od siebie, ale Octavia czasami taka była – nie myślała i nie zastanawiała się nad sensem słów, po prostu mówiła to, co jej ślina na język przyniosła. Jackson również taki był. Żałowali dopiero po czasie, że skrzywdzili siebie nawzajem. I jak jeszcze Octavia potrafiła przeprosić i dostrzec swoje błędy,vjsk również je przeanalizować by następnym razem ich nie popełnić, to z Jackiem bywało różnie.
      Wiedziała, że wypowiedziała za dużo ostrych słów w jego stronę, ale może tak właśnie miało być. Może w końcu coś by do niego dotarło i coś by się w nim zmieniło. Na to liczyła.
      — Nikt nie jest perfekcyjny — odpowiedziała. Mimo wszystko, do niej właśnie taką łatka przylgnęła. Była perfekcyjna, musiała być, no nie umiała inaczej. Tak została wychowana, a może lepiej byłoby to nazwać zaprogramowana.
      — Do cholery, Jack! Ty się nigdy nie pogodzisz z tym, nawet jeśli udowodni ci się, że ona jest Twoją córka! — walnęła wręcz w jego stronę, również wychodząc na taras. Stanęła tuż obok, opierając ręce o chłodne barierki. Spojrzała przed siebie, wzdychając głośno już naprawdę miała dość ciągłych kłótni i przepychanek między nimi.
      — Co jak co, ale miałam nadzieję, że będziesz ostania osoba na świecie, która uwierzy w te bzdury, co Wymyśla Plotkara — odparła, odwracając głowę w jego stronę. — Tak to teraz wszystko będzie wyglądać? Będziemy się ciągle kłócić? Może najlepiej od razu przestajemy rozmawiać i zejdźmy sobie z drogi, bo ja nie chcę tak żyć, Jack. Walczę o nas od dłuższego czasu, ale już powoli zaczyna brakować mi sił mb

      Usuń
  175. — Oczywiście, że masz prawo. Masz prawdo, kurwa, do wszystkiego, Jack! — powiedziała zdenerwowana, spoglądając na niego. Ostatnio rozmowy zdecydowanie im nie wychodziły. Owszem, kiedyś również się kłócili, bo tacy już byli – nie potrafili porozmawiać w spokoju, albo może i nie umieli. Zdecydowanie przydałaby się trzecia osoba, która byłaby między nimi mediatorem, która nauczyłaby ich jak się ze sobą porozumieć, bo to było im najbardziej potrzebne.
    — Nie sądzisz, że w Twoim życiu ostatnio też za dużo zbiegów okoliczności? Myślisz, że mi ludzie nie mówią, jak świetnie się bawisz, ćpasz a potem znikasz z dala od ciekawskich spojrzeń. Mam wątpliwości, Jack. Mam od momentu, kiedy się z nią widziałeś i kiedy powiedziałeś jej cholerne imię! — wykrzyknęła, chwilę później łapiąc w płuca powietrze. Śmiał jej wypominać wszystko, bo tylko to potrafił. Nie umiał z nią porozmawiać, tylko umiał uciekać od kłopotów.
    — Nie potrafisz mi otwarcie powiedzieć Hej, Tay, wiesz jednak chyba wolę Ivy. Daje mi to, co chcę, więc odchodzę — powiedziała z ironią w głosie, odgarniając włosy za ucho. Była już okropnie zła i zirytowana.
    — Czemu mi robiłeś nadzieję, Jack? Czemu mówiłeś, że będziesz przy mnie mimo wszystko, a teraz rezygnujesz. Kurwa, czemu Ty nie potrafisz dorosnąć i wziąć odpowiedzialność za swoje czyny — prychnęła rozzłoszczona. Ona nie chciała hamować wybuchu emocji, dała mu po raz kolejny upust.
    — Najlepiej powiedzieć, idź do siebie, mam cię dość, ale tak między wierszami, żebym przypadkiem nie poczuła się urażona. Sam zaraz pójdziesz w miasto a ja potem będę oglądała twoje pieprzone relacje z imprez z jakimiś dziewczynami u boku — wetknęła po raz kolejny, by chwilę później opuścić taras. Była wściekła, czuła jak złość prześlizguje się pod jej skórą. Rozejrzała się po salonie, po czym podeszła do jednej z komód, gdzie Jackson wcześniej schował towar. Wyciągnęła z szuflady pudełeczko, gdzie wszystko trzymał. otworzyła jest, wyciągając po kolei wszystkie woreczki ze środka. Metalowe pudełko rzuciła na ziemię, po czym kolejny raz skierowała na Howarda wściekłe spojrzenie. Nim zdążył zareagować, Octavia w złości zaczęła rozrywać pierwsze woreczki, pozwalając by wszystko rozsypało się na ziemię.
    — Albo wiesz co, najlepiej się, kurwa, naćpaj, żeby uciec od problemów. To wychodzi ci najlepiej! — rzuciła, zgniatając butel kilka kolorowych tabletek. Bardzo dobrze wiedziała, że ten czyn może rozzłościć Jacksona jak nic innego, ale na razie miała to gdzieś.

    OdpowiedzUsuń
  176. Nie tylko czarna karta czy znane nazwisko wiele ułatwiało. Wystarczyło, że źle wypowiedziałaby się w mediach społecznościowych o miejscówce, w której miała się dobrze bawić i ludzie przestaliby tam zaglądać. Internet był czasami zbawieniem lub największym przekleństwem. Gdy pojawiła się w małej, niekoniecznie rozpoznawalnej knajpce, która serwowała włoskie dania i oznaczyła ich na InstaStories w bardzo krótkim czasie mieli wielu klientów, a ich zyski się podwoiły, jak nie potroiły. Równie dobrze mogła zamknąć jakąś knajpę, gdyby napisała o nich źle. Ludzie prędko przestaliby przychodzić. Ale tak, czarna karta i nazwisko tatusia wiele ułatwiało. Dzięki temu miała wstęp w miejsca, o których inni mogli tylko pomarzyć czy w których nigdy tak naprawdę nie powinno jej być. Lubiła też księżniczkowe traktowanie, gdy postawiano jej pod nos wszystko, czego tylko sobie mogła zażyczyć. Nie bała się z tego korzystać. Wręcz to uwielbiała. I trafił swój na swego, Jackson również to lubił wykorzystywać. I rozumiał ją lepiej niż ktokolwiek inny.
    Cornelia lubiła umilać sobie wieczory kolorowymi tabletkami, które wprowadzały ją w dobry nastrój. Od czasu do czasu lubiła też coś mocniejszego, ale starała się nie uzależnić. Pewnie powinna całkiem się od tego odciąć, bo dobrze wiedziała, jak tragiczne skutki mogą mieć narkotyki to prawdę mówiąc było ciężko się odciąć, gdy każdy w towarzystwie wciągał. Ecstasy były tak na dobrą sprawę najbezpieczniejsze czy też zioło, które od czasu do czasu lubiła zapalić, ale w bardzo specyficznym towarzystwie.
    — Nie próbuję się udobruchać — odpowiedziała, gdy odbierała do niego kieliszek z szampanem. To było dobre połączenie, szampan i trochę relaksu, który sprawi, że może Jackson nie będzie takim dupkiem. Na ogół jej to nie przeszkadzało, bo sama się zachowywała podobnie, ale nie miała po prostu ochoty na jego fochy i dziwne zachowania. Jakby mu coś jeszcze zrobiła, to by rozumiała, ale nie widziała w swoim zachowaniu winy. Właściwie to nigdy nie widziała winy w swoim zachowaniu. To zawsze wszyscy inny wokół niej byli źli, robili głupoty i zachowywali się nieodpowiednio. Teraz było dokładnie tak samo, a Cornelia uważała, że to Jackson ma problem i sam nie wie o co właściwie mu chodzi, więc wkurwia ją dla zabawy. Nie zamierzała stać biernie i zamierzała mu się odwdzięczyć dokładnie tym samym.
    Rozchyliła już lekko usta gotowa, aby wziąć od niego tabletkę, ale ta zniknęła równie szybko, co się pojawiła. Zmarszczyła czoło, lekko zirytowana, jednak prędko się poprawiła. Nie chciała się nabawić dodatkowych zmarszczek. Zawahała się na moment. To było niewinne, bo zupełnie nic nie znaczyło dla niej czy dla niego, ale miała z tyłu głowy Octavię. Gdyby Jackson był związany z kimkolwiek innym nawet by się nie zawahała, ale… Byli w samochodzie, a z tyłu były przyciemniane szyby. Frank miał gdzieś to, co się działo na kanapach. Nikt o ich małej zabawie się nie dowie. Odstawiła kieliszek i przesunęła się w jego stronę, aby po chwili znaleźć się na kolanach Jacksona.
    — Jak za starych dobrych czasów, co? — mruknęła, ale nie czekała właściwie na odpowiedź. Nie musiała na nią czekać, bo dobrze wiedziała, co Jackson by jej odpowiedział. Ujęła jego twarz w dłonie, gdyby ktoś na nich spojrzał z pewnością by pomyślał sobie za dużo, a w rzeczywistości chciała od niego jedynie dragi, aby się poczuć lepiej. W dodatku to były jej dragi. Przysunęła się bliżej jego twarzy, przyciskając wargi do jego, jednak tylko po to, aby z języka ściągnąć jedną, kolorową tabletkę w serduszko.

    Nel

    OdpowiedzUsuń
  177. Octavia Blanchard rzadko kiedy pozwalała sobie na to, aby dać upust swojej złości. Miała inne sposoby na jej rozładowanie. Basen, bieganie, kilkugodzinny trening na siłowni do momentu, aż nie poczuje, że brak jej sił i jest jej wręcz niedobrze od tego, że tak bardzo karała siebie za swoje emocje. Teraz jednak, będąc w ciąży nie mogła się przemęczać, więc większość jej sprawdzonych sposobów na poradzenie sobie z negatywnymi emocjami, musiała odstawić na bok. Wiedziała też, że nie powinna tak reagować, bo wszystko będzie reakcją łańcuchową. I tak też się stało. Kiedy tylko ona uniosła głos, po raz kolejny w ciągu tak krótkiego czasu, Jackson nie był jej dłużny. Nie spuścił głowy i nie wysłuchał co ma do powiedzenia. Odparł atak, wyrzucając z siebie całą złość, którą zgromadził w sobie w tak krótkim czasie.
    — Zależało! Powinno Ci nadal zależeć! — krzyknęła po raz kolejny, łapiąc się na tym, że powiedział to wszystko w czasie przeszłym. To cholerne zależało odbijało się w jej głowie, niczym piłeczka kauczukowa, której nikt nie potrafił złapać. Jej nadal zależało, chciała dla nich jak najlepiej.
    — Chciałam Ci dać to wszystko, czego nie miałeś. Miłość i kochający dom, ale jak widać dla Ciebie to za wiele! Nigdy tego nie docenisz Jack, a przez takie zachowanie mnie stracisz. I wiesz co, mam nadzieję, że kiedyś przyjdzie taki dzień, że zrozumiesz wszystko. Kiedy będziesz widział mnie i Aylę szczęśliwą, ale nie przy Tobie! — powiedziała, a wręcz znów wykrzyczała te słowa w jego stronę. Wiedziała, że posunęła się o wiele za daleko, że ona również nie znajdzie już drogi powrotnej. To tak, jakby most, na którym stali po dwóch przeciwległych stronach się zawalił, a oni nie widzieli innej drogi, by do siebie dotrzeć.
    Odgarnęła kosmyki włosów, które w tym czasie błąkały jej się po twarzy i nawet wlatywały do ust. Irytowało ją nawet to. Kiedy Jackson zaczął zbierać niewielkie tabletki, pokręciła głową. Gdy znów na nią krzyknął, spojrzała mu twardo w oczy, Wiedział dokładnie, że nie powinien w to wszystko wplątywać Laurenta. Zrobiła krok w tył, by chwilę później odwrócić się na pięcie i opuścić jego mieszkanie bez słowa. Zrobiła to, co jej kazał — pójdzie i zajmie się sobą, nie potrzebując jego osoby u boku.

    Zatrzasnęła drzwi mercedesa z taką siłą, aż sama nieco się przeraziła. Układając ręce na kierownicy, zauważyła jak z nerwów zaczęły jej się trząść. Otarła kilka łez, które spływały po jej policzkach, po czym wcisnęłą gaz, ruszając w kierunku swojego mieszkania. Miała naprawdę niewielki odcinek do pokonania i nie spodziewała się, że ten dzień jeszcze może ją czymś zaskoczyć. Nie spodziewała się, że może być jeszcze gorszy.
    Popełniła jeden, głupi błąd, który nigdy nie powinien mieć miejsca. Wszystko to wydarzyło się w ciągu kilku sekund, których Octavia nawet dobrze nie zarejestrowała. Zapamiętała jedynie mocne uderzenie, , które zepchnęło ją na bok. Od tego wszystkiego zaczęło jej piszczeć w uszach, a ona sama przez dłuższą chwilę się nie ruszała, mocno nadal ściskając kierownicę samochodu.
    — Ja pierdole — powiedziała w końcu, do samej siebie, wysiadając z auta. Odgarnęła ciemne kosmyki włosów na plecy.
    — Nic pani nie jest ? — rzuciła zszokowane spojrzenie w stronę mężczyzny, który nagle pojawił się tuż przed nią. Nawet nie wiedziała, kim był. Czy brał udział w wypadku? Był tylko świadkiem tego, jak Octavia, nie patrząc na zmieniające się światła, przecięła drogę przed sobą, zatrzymując się na samochodzie z prawej strony ?
    — Nie, nic… — odpowiedziała. — A panu? Jest pan cały? — zapytała, ciągle będąc w niemałym szoku.

    OdpowiedzUsuń
  178. Tak naprawdę Octavia w tej chwili nie myślała o sobie. On sama była ostatnią rzeczą, która przemknęła przez głowę Octavii. Na pierwszym miejscu było to, czy z dzieckiem wszystko w porządku. Potem pomyślała o Jacksonie, którego zostawiła samego w mieszkaniu, a on mógł zrobić pod wpływem takiego impulsu wszystko. Była zła na siebie, bo mogła sobie jedynie wyobrazić, co mógł robić po jej wyjściu. A przecież mogła mu zabrać te wszystkie cholerne woreczki i spłukać w toalecie, przynajmniej teraz musiałby jeździć po mieście i szukać dilera. A Octavia ju bardzo by się postarała, żeby większość nic mu nie sprzedała.
    Rzuciła spojrzenie w stronę mężczyzny przed sobą. Był wysoki, umięśniony i zapewne niejednokrotnie przyciągał uwagę kobiet, ale Octavia teraz nie miała czasu ani najmniejszej chęci oglądać się za tym, jak przystojny jest. Gdyby okoliczności były zupełnie inne, zapewne nie powstrzymałaby się przed ukradkowym spojrzeniem w jego stronę.
    Odetchnęła głęboko, zapinając kurtkę. Zrobiło jej się niebywale zimno, choć niektórzy mogliby uznać, że zima odeszła i wiosna skrada się wielkimi krokami do Nowego Jorku.
    — Nie trzeba — powiedziała, obchodząc samochód. Podeszła od strony pasażera, spoglądając na wbite koło i wgniecione drzwi. Nadal była mocno zszokowana zaistniałą sytuacją. W głowie wyrzucała sobie, że zanim wsiadła, mogła się uspokoić, a zapewne uniknęłaby tej stłuczki.
    — Naprawdę nic panu nie jest ? — zapytała po raz kolejny, skupiając spojrzenie na mężczyźnie. Musiała unieść głowę, by móc na niego spojrzeć, zdecydowanie nad nią górował. Chwilę potem, nie zważając na swojego rozmówcę, pochyliła się do przodu, opierając ręce o kolan. Odetchnęła kilka razy głęboko, aż w końcu znów się wyprostowała.
    — Czy możemy to wszystko załatwić bez wzywania policji? Myślę, że moja polisa spokojnie pokryje wszelkie szkody. Gdyby przyszło dopłacić do czegokolwiek, też nie będzie problemu — powiedziała, po raz kolejny przeczesując palcami włosy.
    — Naprawdę, szpital jest zbędny, czuję się dobrze — dodała po chwili, uświadamiając sobie, że przecież mężczyzna zaproponował, że zabierze ją do szpitala. Była nieco zszokowana i skołowana, ale nie czuła, żeby oprócz tego było jej coś więcej.

    OdpowiedzUsuń
  179. Odruchowo zerknęła w stronę samochodu nieznajomego, oceniając szkody, jakie wyrządziła. Cóż, jej samochód nie miał tyle szczęścia, co suv mężczyzny. Chyba czas, żeby Octavia zdecydowała się na kupno nowego, większego i bardziej wytrzymalszego samochodu.
    — Znacznie ucierpiał — powiedziała, kiwając przy tym głową. Zlustrowała go uważnie spojrzeniem, wychwytując od razu latynoski akcent. Och, jak ona go dobrze znała. Jej matka ciągle z takim mówiła, Octavia sama czasami łapała się na tym, że ona również, gdy mówi po hiszpańsku, ma ten charakterystyczny dla nich akcent.
    Drgnęła delikatnie, nieznacznie pod jego dotykiem. Po prostu zabrakło jej tchu, nic więcej.
    — Lekarzem jesteś? — zdążyła zapytać, kiedy wyprostowała się. Chwilę potem siedziała już w suvie, gdzie o dziwo było ciepło i przyjemnie. Spoglądała w stronę nieznajomego mężczyzny, który z pomocą innego faceta przepychał jej samochód na pobocze.
    Trzęsła się głównie ze strachu, miała w sobie zdecydowanie zbyt dużo emocji, a jeszcze ta stłuczka dorzuciła jej kolejnych. Zapięła kurtkę po samą szyję, oddychając głęboko. Może miał rację, może powinna pojechać do szpitala i zobaczyć, czy wszystko dobrze.
    Słysząc znany już sobie głos, odwróciła głowę w stronę Mateo, spoglądając na niego. Kiwnęła lekko głową, ale kiedy podał jej torebkę, odruchowo zaczęłą w niej szukać urządzenia do pomiaru cukru.
    — Tak, wszystko dobrze, muszę tylko zmierzyć cukier. Choruję na cukrzycę. Mam nadzieję, że nie brzydzi Cię robienie zastrzyków — zażartowała, chcąc nieco rozluźnić atmosferę. Wynik o dziwo był w normie, więc Octavia odetchnęła z ulgą.
    Nie rozumiała, skąd w nim tyle spokoju. Ona na jego miejscu pewnie by była na początku zła, że ktoś w niego wjechał .Blanchard była przywiązana do swojego samochodu, a przez swoją nieuwagę i głupotę, będzie musiała się z nim pożegnać.
    — Nie, nie trzeba. Naprawdę, wszystko w porządku, ale chyba muszę przyznać Ci rację, jeśli chodzi o ten szpital. Mógłbyś mnie tam zawieźć? — zapytała, spoglądając na Mateo. Sama po chwili wyciągnęła z torebki telefon, w pierwszej chwili chcąc odruchowo zadzwonić do Jacksona. Zamiast tego, wysłała mu jedynie krótką wiadomość, że miała stłuczkę i jedzie do szpitala, ale wiedziała, że to raczej go w żaden sposób nie ruszy.
    — Przepraszam, że w Ciebie wjechałam, ale miałam dzisiaj trochę… stresów i niepotrzebnych emocji. Nie zauważyłam, że światło się zmienia na czerwone — wyjaśniła, choć wiedziała, że to głupia wymówka. Usiadła wygodniej w fotelu, opierając głowę o zagłówek fotela.
    — Tylko proszę, nie śmiej się z kobiety za kierownicą — rzuciła.

    OdpowiedzUsuń
  180. Dla nich wszystkich to były niegroźne dawki narkotyków, które brali od czasu do czasu. Każdy w końcu potrzebował rozluźnienia, prawda? Po ciężkim tygodniu należało im się coś od życia, a od wciągnięcia kreski raz na jakiś czas nikt jeszcze, chyba, nie umarł. Z takiego założenia wychodziła Cornelia. Wśród bliskich znajomych nie ukrywała, że chętnie coś wciągnie. Przy nieznajomych jednak zawsze miała się na baczności. Niby rodzice sprawnie potrafili tuszować jej głupoty, ale po co było ryzykować, prawda? Nie była na etapie, kiedy wręcz myślała obsesyjnie o tym, kiedy znów coś weźmie. I całe szczęście, ale zdawała sobie też sprawę, że niewiele jej brakuje, aby przeciąć tę granicę. Kolorowych cukierków nie zaliczała do narkotyków, bo i nikt inny tego nie robił. One po prostu działały jak cuksy, które mają cię rozbawić i wprawić w lepszy nastrój.
    Nie wybiegała myślami naprzód. Spotykając się z facetem nie wyobrażała sobie scenariuszy, kiedy to zakłada długą, białą suknię i kroczy dumnie przed siebie z bukietem i ciągnącym się za nią welonem. Po prostu dobrze się bawiła korzystając z okazji. Jasne, fajnie byłoby mieć kogoś do kogo można byłoby wracać każdej nocy i nie zasypiać w samotności czy nie uciekać w ramiona nieznajomych, ale obecnie Cornelia skupiała się na innych rzeczach. I Jackson to rozumiał. Nie traktował też tego niewinnego wybryku jako zachęty do czegoś więcej. Choć nie było nawet co ukrywać, że gdyby był wolny i nie powiązany z Octavią to by się nie zawahali. Wiedzieli już, że umieją się zabawić i że nie czekały na nich na koniec fochy ani żądania czy niekomfortowe pytania z typu, czy jesteśmy teraz razem?
    Cornelia bardzo chciała zachować się przyzwoicie. Przyjaźniła się w końcu z Octavią i nie chciała namieszać, a jednocześnie nie potrafiła się tym bardziej przejąć. Cóż, gołym okiem było widać, że coś jest nie w porządku zarówno u niej, jak i u niego, a nieciężko było powiązać ze sobą kropki. Ale… jakoś nie do końca potrafiła. Mruknęła cicho, przylegając swoim ciałem do jego. Nikt ich tu nie widzi, a poza tym nie robili nic złego, prawda?
    — A od kiedy cię to powstrzymywało, co? Koleżanka obecnej, ex, kiedy to miało jakiekolwiek znaczenie, hm? — mruknęła sunąc palcem po jego szyi. Lekko przechyliła głowę na bok. — Zerwaliście? — Nie wiedziała czy była zaskoczona. Związek sam w sobie może jej nie szokował. Raczej ciąża ją zszokowała. Żadne z nich nie pasowało jej na rodziców, a już na pewno nie Jackson. I to też nie tak, że wiele osób za ich plecami robiło zakłady, kiedy się poddadzą w tej roli i które z nich pierwsze wymięknie.
    Raczej nie była zaskoczona. Trzeba było przyznać, że Jackson dość długo wytrwał. Szczerze mówiąc to mu współczuła. Nie, aby Octavii nie współczuła, ale z ich dwójki to chyba właśnie brunetka lepiej się bawiła w tej całej sytuacji i do niej rodzicielstwo pasowało jakoś tak bardziej. Czuła, że się zatrzymują, ale dobrze wiedziała, że było za wcześnie na miejsce docelowe. Musieli stać na światłach. I wcale się nie pomyliła, bo po paru chwilach auto znów ruszyło przed siebie. I dobrze, nie chciała jeszcze kończyć tej przejażdżki. Miała przeczucie, że mogła się dowiedzieć paru ciekawych rzeczy.
    — I co zamierzasz robić jako singiel? Cóż, chyba singiel.

    Nel

    OdpowiedzUsuń
  181. — Ciąża to nie choroba — skwitowała z delikatnym uśmiechem. Choć nie było jej już za wygodnie i najchętniej już by urodziła, nigdy nie traktowała się jakoś wyjątkowo specjalnie przez cały okres ciąży. Octavia ciągle robiła to, co dawniej, czasami jedynie musiała na moment przystanąć i odpocząć, a tak nadal szła do przodu, jak miała w zwyczaju. Ciągle wynajdywała sobie nowe zadania, żeby tylko mieć jak najmniej wolnego czasu. Teraz, kiedy ciągle kłóciła się z Jacksonem i nie potrafili dojść do żadnego porozumienia, takie nie myślenie i robienie wszystkiego co tylko mogła, bardzo jej pomagało.
    Spojrzała ponownie z uwagą na swojego rozmówcę, lustrując go uważnym spojrzeniem. Wydawał się być taki swobodny, jakby zupełnie nic się nie stało. Może i miał rację, stłuczona lampa i wygięty kawałek plastiku, to tak naprawdę nic w porównaniu do jej samochodu.
    — Szczerze? Kiedyś o tym myślałam, żeby zrobić się na blondynkę. Wydaje mi się, że te z jasnymi włosami mają w życiu łatwiej i większość rzeczy jest im odpuszczane — Octavia zaśmiała się, choć wiedziała jak bardzo stereotypowo to brzmiało. Nie lubiła stereotypów, wrzucania wszystkich do jednego worka, ale właśnie sama to zrobiła. Bywała wredna i nieobliczalna, dzisiejszego wieczora z resztą dała popis w mieszkaniu Jacksona.
    Przez dłuższą chwilę milczała, zastanawiając się nad tym, czy wypada nieznajomemu facetowi mówić, co się stało. Przecież nikt normalny nie chciałby słuchać o tym, w jak okropnej relacji ostatnio tkwiła. Westchnęła, wzruszając ramionami.
    — Problemy młodych rodziców. Albo, rodzica — powiedziała zgodnie z prawdą. Przecież nie ona miała problem z tym, że zostanie matką, mimo iż ta świadomość ja tak bardzo przerażała
    — Octavia — przedstawiła się następnie, posyłając Mateo delikatny uśmiech. — Skąd jesteś, jeśli mogę spytać? Znam ten charakterystyczny akcent, więc która część Meksyku? — zapytała, szczerze zainteresowana. Telefon, który trzymała w ręce zawirował, zwiastując nową wiadomość. Odblokowała go, wchodząc w wiadomości na Instagramie. Ktoś ze znajomych przesłał jej story Jacksona, a Octavia zaklęła w myślach. Więc jednak miał to gdzieś, czy coś mogło się jej stać.

    OdpowiedzUsuń
  182. Octavia uśmiechnęła się lekko, prawie że nie widocznie, nie odpowiadając na słowa Mateo. Spojrzała za okno, obracając w dłoniach telefon. Nadal miała cicha nadzieję, że ktoś Jacksona chwyci i wręcz zaprowadzi do tego szpitala. Powie, żeby się zainteresował nią i dzieckiem. Mówili, że nadzieja jest matką głupich i takim głupkiem chyba właśnie była Octavia – nadal wierzyła, że między nimi wszystko się ułoży.
    Ona i Jackson mieli zupełnie inne wartości i zostali wychowani zupełnie inaczej. On był oddawany pod opiekę nianiek, rzadko wirując swoich rodziców, za to Octavia zawsze miała wokół siebie rodzinę. Nawet jeśli część z niej mieszkała w Europie, spotykali się na tyle często, na ile wszystkim pozwalał na to czas wolny. Nie brakowało jej miłości i wsparcia rodziców, bo to zawsze miała. Poznając Jacksona przez tak długi czas, jaki przyszło im wspólnie spędzić, powzięła sobie wręcz za punkt honoru, aby pokazać mu, że może kochać i liczyć na kogoś. Chciała być taka osoba w jego życiu, do której zawsze będzie chciał wracać i u boku której będzie mu dobrze. Cóż, po tym wszystkim musiała schować swoją dumę do kieszeni i przyznać, że nie dała rady. Że takich osób jak Jack nie da się zmienić, kiedy one same tego nie chcą.
    Ciche westchnień ie wyrwało się spomiędzy jej ust; spojrzała na Mateo, odwzajemniając lekki uśmiech.
    — Nie mam innego wyjścia — odparła, już ze spokojem. Już powoli godziła się z tą myślą, że czeka ją samotne rodzicielstwo, bo nie wierzyła, że kiedyś znajdzie się taki, który weźmie ją, Ayle i cały ten cholerny bagaż doświadczeń, jaki przyszło jej dźwigać.
    — Dziadkowie pochodzą z Mexicali, ale od dawna mieszkają w Stanach. Mama wychowała się trochę tu trochę tam — odpowiedziała, odwracając głowę w stronę Mateo.
    — Interesy? Czy coś innego sprowadza Cię do Nowego Jorku? — zapytała.

    OdpowiedzUsuń
  183. Kiedy była mała, Ivy Almond wyobrażała sobie przyszłość w bardzo prosty i jasny sposób. Nigdy nie miała złudzeń, że utknie w Somersworth, jak jej rodzice, chociaż oni chyba na to nie narzekali; Ivy Almond miała być kimś, kogo słowa będą się liczyć, kto będzie coś znaczył w szerokim, wielkim świecie. Kiedy była mała, na pewno nie podejrzewała, że utknie w zaklętym kręgu uczuć, z których żadne nie było proste ani łatwe. Lubiła wtedy myśleć, że zakocha się nieskomplikowaną miłością w jakimś bogatym, przystojnym aktorze, a może reżyserze, a przede wszystkim – że on zakocha się w niej.
    To było jak cios, chociaż nikt nie powiedział głośno: to koniec, ale Ivy czuła gdzieś pod skórą, że dla niego to miał być koniec; miał być, bo ona z kolei obsesyjnie nie chciała na to pozwolić. Odkąd wkroczyła w świat bogactwa, w którym trzeba było walczyć o swoje zębami i pazurami, szybko nauczyła się zasady: bić albo być bitym. W domu również walczyła z siostrami o przywileje, a Serge nauczył ją, że każda udana transakcja ma swoją cenę.
    Odsunęła od siebie myśli o Segre'u Almondzie, bo nie była w nastroju na rozpamiętywanie obłudnych ojczymów i uśmiechnęła się zadziornie do Jacksona.
    – Pamiętasz te czasy, kiedy największym złem w życiu było chodzenie na matmę, a największą wolność czuło się uciekając od obowiązków? – spytała z rozmarzeniem i tęsknotą w głosie, w zamyśleniu kreśląc palcem kółka na stoliku. Uniosła wzrok, spojrzała mu prosto w oczy i, wiedząc, że ją zrozumie, bo ostatecznie byli do siebie podobni, powiedziała: – Tęsknię za tym czasami.
    Czuła ekscytację, kiedy słuchała jego krótkiego wyznania, napawając się całą gamą emocji, które mogła wyczuć w tym zdaniu. Gdyby było trzeba, słuchałaby godzinami o tej jego nowej dziwnej relacji, rozkładając ją na części pierwsze i dopasowując w myślach najrozmaitsze strategie. To było czysto niemoralne, żeby nie powiedzieć: skurwysyńskie, ale Ivy Almond nad wyraz rzadko przejmowała się moralnością, czy ewentualną wyższością dobra nad złem.
    Westchnęła lekko, uśmiechając się do niego w sposób kompletnie opanowany, odrobinę tylko zabarwiony zainteresowaniem, i to wyłącznie dlatego, że sobie na to pozwoliła. Była naprawdę dobra w kontrolowaniu siebie samej, o ile ktoś celowo nie próbował wyprowadzić jej z równowagi.
    Stuknęła szklanką o jego szklankę, w duchu rozbawiona nieco bardziej, niż na zewnątrz.
    – Och, wiesz, jak to u mnie. Niewiele się dzieje ostatnio. U ciebie na pewno jest o wiele bardziej interesująco. Chętnie posłucham.
    Jej spojrzenie było nienachalnie wyczekujące. Jej oczy mówiły: Możesz mi opowiedzieć. Jestem dobrym słuchaczem. Jestem tu dla ciebie.
    I wiele innych nienazwanych rzeczy.

    Ivy Almond

    OdpowiedzUsuń
  184. — Może potrzebna wam jest krótka przerwa — zasugerowała. Naprawdę bawiła się w pieprzonego terapeutę dla par? Nie znała się zbytnio na związkach, bo tak właściwie nie chciała. Były ograniczające, a świetny dowód miała właśnie przed sobą. — Też nie pogodziłabym się z tym, będąc na twoim miejscu. To w końcu ogranicza. Wszyscy się wychowywaliśmy z niańkami, prezentami zamiast obecności rodziców — mruknęła i wzruszyła ramionami. Jej to nie przeszkadzało. Uwielbiała być w centrum uwagi rodziców, którzy zasypywali ją prezentami i robili wszystko, aby ich mały, jasnowłosy aniołek był zadowolony. Cornelia to sprawnie wykorzystywała, a przyzwyczajona do takiego traktowania ciężko teraz znosiła odmowę.
    Nie, nie, nie. Nie powinna pozwalać mu na to wszystko. W końcu przyjaźniła się z Octavią od zawsze i były dla siebie bez względu na to, co się działo. Może czasem z gorszym lub lepszym skutkiem, w końcu czasami były pochłonięte swoimi sprawami i nie było szansy, aby sprawdzać co u drugiej słychać, ale na ogół były dla siebie dostępne zawsze. Ale nie zaoponowała, gdy plecami przywarła do siedzenia ani gdy dłonie Jacksona wsuwały się pod materiał od jej sukienki czy gdy ciepłe wargi zetknęły się z jej chłodną skórę na szyi. Szybki numerek na tylnym siedzeniu samochodu z jej ex raczej nie wliczał się do rzeczy, które przyjaciółki robią. Zastanawiała się nad tym przez chwilę, bo może tak jak i pocałunek, który wcale nim nie był czy siedzenie na kolanach nie było niczym wyjątkowym, tak teraz przekraczała pewną granicę, ale… Eh, czy naprawdę się tym przejmowała? Miała na swoim koncie znacznie gorsze rzeczy, za które powinna odpowiedzieć. W dodatku kto się dowie? Frank miał wszystko gdzieś, a nawet, gdyby chciał coś powiedzieć to był związany umową, a jedno słowo z jego ust skończyłoby całą jego karierę i pogrążyło finansowo do końca życia. Niejako był jej powiernikiem, bo choć nie pochlebiał tego, co Cornelia wywijała ani z kim to nie robił jej nigdy wykładów. Może czasami delikatnie sugerował, że powinna się ogarnąć, ale zdawał sobie sprawę z tego, jak rozpieszczona jest. Dostawała wszystko, a z różnych problemów udawało się jej wyjść obronną rękę. Co prawda dzięki rodzicom i własnym wpływom, ale jednak. Czym się więc to różniło od innych jej wybryków?
    Jebać to. Potrzebowała rozrywki, zabawić się. Od dłuższego czasu już z nikim nie była. Nikt się przecież nie dowie. Jeśli Jackson puściłby parę z ust miałby równie przejebane co ona, a Frankiem się nie martwiła.
    Przerzuciła nogę za jego biodro, chcąc go do siebie bardziej przycisnąć, a dłońmi przesunęła po torsie, które po chwili znalazły się na po bokach jego twarzy, którą przyciągnęła do siebie, a ich usta złączyła w pocałunku. Przecież to nic nie znaczyło, tak samo, jak w przeszłości. Zsunęła dłonie po jego ciele, aż dotarła do spodni. Krótki moment walczyła z rozpięciem paska. Nie zwróciła nawet uwagi na to, że noga w pewnym momencie się jej zsunęła z biodra blondyna. Szpilką zatrzymała się na drzwiach, jednak skupiona na pocałunkach i szybszym rozebraniu kompletni nie zauważyła tego, że wcisnęła guzik odpowiadający za zsunięcie szyby. Nagły podmuch wiatru i chłód, który się pojawił w środku zwaliła na klimatyzację, którą najwyraźniej Frank włączył.

    Nel

    OdpowiedzUsuń
  185. Octavia za to zawsze taka była – uczuciowa. Liczyła na taką miłość, jaką darzyli się jej rodzice. I może nawet by ją miała, gdyby nie ciąża, która wszystko pokrzyżowała. Przed tym była szczęśliwa z Jacksonem, on również wydawał się zadowolony z takiego obrotu spraw. Że w końcu miał do kogo wracać i u boku kogo się budzić. A ona chciała być jak najlepszą dziewczyną na świecie. Pomiędzy swoimi licznymi obowiązkami, zawsze znajdowała dla niego czas. Chciała być tą dziewczyną, która przygotowuje mu śniadania, obiady a nawet cholerne kolacje. Starała się z całych sił pokazać mu, że bycie z kimś w związku, nie jest takie złe.
    I teraz to wszystko posypało się jak domek z kart. Ona została sama, z dzieckiem w drodze i ogromem strachu, który nie opuszczał ją nawet na chwilę.
    — Dawno tam nie byłam — przyznała szczerze. Siedząc tuż obok Mateo, obiecała sobie, że gdy tylko będzie mogła, wyrwie się do Meksyku, odsapnąć od tego, co działo się w jej życiu. Zawsze wybierała Paryż, teraz jednak zdecydowanie czuła, że kontrolę przejmuje ta gorąca krew, która płynęła w jej żyłach.
    — Handel powiadasz — powiedziała nieco ściszonym tonem.
    —Słowo to ma szerokie znaczenie — dodała po chwili. szczególnie w jej kręgach na ono ogromne znaczenie.. Sama mogła również powiedzieć, że jej rodzina zajmuje się handlem, nie dopowiadając już nie potrzebnie czego konkretnie Jej rodzina zajmowała się handlem wszystkiego, a szczególnie tym, co nielegalne i co przynosiło duże sumy pieniędzy. O tym też zresztą wiedzieli nieliczni z jej grona. Większość znajomych nie dopytywało, a jej to w zupełności nie przeszkadzało.
    — Dziewczynka — odpowiedziała niemal automatycznie, spoglądając na szyld szpitala, który z każdą sekundą stawał się coraz bardziej widoczny. Sama nie umiała jeszcze określić, czy cieszyła się. Jakaś cząstka niej skakała z radości, inna była do tego wszystkiego sceptycznie nastawiona, mówiąc, że to zdecydowanie zbyt szybko na dziecko. Miała niespełna dwadzieścia jeden lat, a już wkopała się w niebywałą odpowiedzialność.
    — Przepraszam, muszę zadzwonić — powiedziała po chwili, wyciągając telefon i wybierając numer do Jacksona. Po którymś razie po prostu nagrała się na sekretarkę, mając nadzieję, że Howard choć trochę się zainteresuje i chociaż oddzwoni,
    Kiedy przystanęli na parkingu, nieopodal wejścia do placówki, Octavia odwróciła głowę w stronę Mateo. Posłała mu lekki uśmiech, odpinając niespiesznie pasy.
    — Dziękuję za pomoc, Mateo. Z resztą już sobie poradzę. Nie zważając na okoliczności, miło Cię było poznać — powiedziała, kładąc rękę na klamce.

    OdpowiedzUsuń
  186. Gdyby tylko sumienie Cornelii było nieco większe nie doprowadziłaby do tej sytuacji. Jasne, zależało jej na przyjaźni z Octavią i nigdy nie przeszło jej przez myśl, aby zrobić coś, co mogłoby jej przyjaciółkę skrzywdzić. Ale przecież nie byli razem, tak? A to byłą po prostu zwykła chęć zaliczenia kogoś, nie robiąc przy tym nikomu na złość, a przynajmniej ze strony blondynki to nie był żaden sposób na to, aby się odegrać na brunetce. Jackson po prostu tu był. Równie dobrze na jego miejscu mógł znaleźć się ktokolwiek inny. Nie chodziło o jedną konkretną osobę, a po prostu o kogoś kto przyniesie chwilowe ukojenie, zaspokoi potrzeby i da odrobinę przyjemności, za którą się zwyczajnie stęskniła. Gdyby tylko tak było, to problemów miałaby znacznie mniej. Nie rozmyślała nad tym już zbyt długo, jeszcze chwila, a faktycznie by się z tego wycofała. Zamiast tego dążyła do tego, aby szybciej dobrać się do Jacksona. Skupiała się na zachłannych pocałunkach, na jego dłoniach i bliskości, nawet nie biorąc pod uwagę tego, że zaledwie w przeciągu kilkudziesięciu minut albo i nawet w krótszym czasie, ich wspólne zdjęcia zdążą obiec cały internet i dotrzeć do ich znajomych. Nigdy się takimi głupotami nie przejmowała, bo to w końcu nie byłby pierwszy raz, jednak z pewnością pierwszy raz z byłym przyjaciółki. To dopiero Frank po chwili się zorientował, że szyba jest zsunięta, co prędko naprawił doskonale też zdając sobie sprawę z tego, co dzieje się za szybą, która go oddzielała od pary. Kojarzył jej znajomych, gdy Cornelia nie miała towarzystwa w drodze często z nim rozmawiała i dzieliła się różnymi szczegółami. Nieraz woził razem z nią Octavię, czy jak teraz Jacksona, a nawet i ich trójkę razem wziętą. Nie trzeba było wiele, aby dodać dwa do dwóch. Mimo szybkiej reakcji ten czas w zupełności wystarczył dla siedzących w aucie obok.
    Nie kryła się z tym, że go w tej chwili chciała. Na ten moment resztki zdrowego rozsądku wyfrunęły przez otwarte okno, a liczyła się tylko podstawowa potrzeba posiadania kogoś bliskiego przy sobie. Mimo, że nie było tu miejsca na słodkie i czułe romanse, to była zniecierpliwiona i miała wrażenie, jakby minęły całe wieki nim w końcu oboje dostali to, czego pragnęli. Szybko, intensywnie i bez żadnych uczuć, oczekiwań na sam koniec czy pretensji, bo nikt nie zadzwonił. Tak, jak im pasowało najbardziej. Może i byłoby miło, gdyby choć raz to cokolwiek znaczyło, ale dobrze wiedziała, że przy nim tego nie znajdzie i właściwie nawet tego nie szukała.
    Przez moment chyba nawet spodziewała się, że uderzą w nią wyrzuty sumienia, kiedy poprawiała sukienkę czy włosy, ale nic takiego nie miało miejsca. Było po prostu, jak dawniej. Dobrze się zabawili, dostali to czego chcieli i mogli się rozejść, choć niekoniecznie będzie miało to miejsce, skoro zmierzali do tego samego hotelu. Zdecydowanie potrzebowała teraz drinka.
    — Pogniotłeś mi sukienkę — mruknęła nieszczególnie zadowolona. Zawsze się prezentowała nienagannie, a teraz na materiale widoczne były zagniecenia, których wcześniej nie było. Z torebki wyciągnęła małe lusterko oraz szczotkę, aby doprowadzić włosy chociaż do minimalnego porządku, ale i one żyły teraz swoim życiem.
    Usłyszała krótkie pukanie w szybkę, które było znakiem, że Frank czegoś od niej potrzebuje, a ta po chwili zjechała nieco na dół.
    — Panienko Watson, chciałem pani powiedzieć, że gdy była pani zajęta szyba się osunęła — odezwał się, ale nie odwrócił w ich stronę — bardzo możliwe, że ktoś was widział.
    Zajebiście.
    — Dziękuję, Frank. Zaparkuj przed wejściem — poleciła, a zaraz spojrzała na Jacksona, ale znając go wiedziała, że z pewnością nieszczególnie się tym przejął. Właściwie, jakby się zastanowić to szanse były marne, że dopatrzą się akurat ich dwójki. — To jak z tym drinkiem, nadal masz ochotę?

    Nel

    OdpowiedzUsuń
  187. Dopiero zaczynała bardziej odczuwać działanie pigułek, które wzięli. Dobry humor jej nie opuszczał, choć może powinna się nieco bardziej przejąć faktem, że ktoś ich widział. Ale czy to było ważne? Skandal gonił skandal, być może nikt się nawet nie zorientuje. A nawet jeśli to w obecnym stanie naprawdę nie była chętna na to, aby przejmować się takimi głupotami. Bardziej przeszkadzała jej zgnieciona sukienka.
    Spojrzała w dół, aby sprawdzić o czym mówił Jackson.
    — Nie będę nosiła mniejszych dekoltów. To do mnie nie pasuje — odpowiedziała. Niby mogła się teraz poprawić, ale prawda była taka, że nie za bardzo się jej chciało. Zrobi to w łazience, do której i tak musiała się przejść, a spod drzwi wejściowych nie było dalekiej drogi. Poprawiła jeszcze płaszczyk, który zrzuciła na sukienkę. Nie zamierzała się obecnie przejmować tym, co powiedział jej Frank. To było mało ważne i właściwie to nie za bardzo ją interesowało co ktoś sobie pomyśli. To nie był jej pierwszy skandal, a z pewnością nie będzie to również jej ostatni. Teraz chciała drinka, może później mogli doprawić się jeszcze jedną tabletką na polepszenie już i tak imprezowych nastroi. Kto wie, równie dobrze mogli skończyć na jakiejś imprezie za parę godzin. Ciężko było przewidzieć, co wydarzy się niedługo.
    Już nie mogła się doczekać drinka. Potrzebowała go…, bo tak. Nie miała żadnego powodu. Nie potrzebowała powodu, aby się napić i dobrze bawić. Właściwie nim wyszli z auta zdążyła już zapomnieć o małej wpadce, ta jednak szybko do niej wróciła, kiedy zorientowała się, jakie spojrzenia są posyłane w ich stronę. Nawet nie zdziwiło jej, kiedy ktoś wyciągnął telefon. Jej włosy były w nieładzie, znamię pod obojczykiem też było dość wymowne, a ubrania pogniecione. Jackson wcale nie prezentował się lepiej. Dobrze wiedziała co sobie pomyślą, ale jakoś nie potrafiła się tym przejąć zbytnio.
    — Nie spałam z nim, jeśli to insynuujesz — odpowiedziała wywracając oczami i kierując się przed siebie. Zignorowała jakąś dziewczynę, która zawołała ją po imieniu. Najpewniej chcąc zdjęcie. — Jeszcze — dodała i posłała mu wesoły uśmiech. Frank dobrze się prezentował, więc co jej szkodziło? Ale póki co nie była zainteresowana.
    — Zostajemy w barze w lobby czy na górę? — spytała. Chyba wolała wjechać na górę. Lubiła widok Nowego Jorku i akurat się ściemniało, a miasto zaraz będzie rozświetlone. Nie, aby była jakoś bardzo sentymentalna, jeśli chodziło o widoki, ale wiedziała po prostu, że będzie ładnie. I zdjęcia, gdyby zdecydowała się sobie jakieś zrobić czy jakieś z Jacksonem będą miały ładniejsze tło. Pytania zadawała równie szybko co podejmowała decyzję, więc nawet nie czekała, aż jej odpowie tylko po prostu skierowała się w stronę windy.

    Nel

    OdpowiedzUsuń
  188. Zabawne, jak parę małych tabletek potrafi całkowicie zmienić nastrój człowieka. A przynajmniej Cornelii, która choć od czasu do czasu lubiła wziąć coś mocniejszego to nie robiła tego szczególnie często. Zamierzała to jeszcze zmieszać z drinkami, więc z pewnością bawić się będzie znacznie lepiej i ciekawiej. Właściwie to cały dzień była w dobrym nastroju i nie potrzebowała żadnych wspomagaczy, ale nie zamierzała sobie ich też odmawiać. Od kiedy to ona mówiła nie? Była pierwsza, jeśli chodziło o narkotyki. Jak wszyscy zresztą, których znała. Nawet jeśli ktoś zarzekałby się, że nigdy nic nie brał to Cornelia i tak by nie uwierzyła. Wszyscy coś mieli na sumieniu. Nawet jeśli to było zapalenie zioła po męczącym dniu czy podczas imprezki.
    Uśmiechnęła się pod nosem, gdy zorientowała się, że ludzie im się przyglądają. Niech gadają, niech się gapią. Proszę bardzo, skoro tak bardzo ich interesowało co robią to nie zamierzała nikogo powstrzymywać. Może tylko czasami to robiło się irytujące, kiedy paparazzi wbiegali przed nią z aparatami i oślepiali fleszem, ale na ogół Cornelia nie mogła narzekać na atencję, którą dzięki temu zyskiwała.
    — Skoro już mają o czymś gadać, to niech chociaż mają dobry powód — odpowiedziała i ułożyła dłoń na dole pleców Jacksona. Samo gadanie dla gadania niewiele wnosiło. Jasne, zdjęcia z auta i zaraz po wyjściu to był gorący temat plotek, ale Cornelia podejrzewała, że po samych zdjęciach ciężko będzie stwierdzić co tam miało miejsce. Będą się mogli domyślać, ale tak naprawdę na domysłach się skończy. Mimo, że obecnie nic szczególnego nie robili, to blondynka bawiła się świetnie.
    Lubiła to miejsce, choć było już nieco oklepane to trzeba było przyznać, że widoki były niesamowite. Sądziła, że po jakimś czasie przebywania tutaj to miejsce się jej w końcu znudzi, ale nic takiego się nie działo. Wracała tutaj za każdym razem z uśmiechem i w dobrym nastroju. Albo w podłym, bo i tak się czasami zdarzało, że potrzebowała zapić swoje smutki.
    — O, świetny pomysł. Coś większego czy bardziej kameralnie? — Sama chyba poszłaby w coś bardziej kameralnego. Nie zamierzała się jednak wtrącać w to, co zaplanował sobie Jackson. Ona się chciała tam tylko pojawić, a organizację lepiej było zostawić na głowie właściciela jachtu. — Tęskniłam za tymi imprezami. Zwłaszcza w lato, jak można było wskoczyć w bikini i nie martwić się hipotermią.
    Nie musiał jej dwa razy namawiać. To, że zgodzi się na imprezę było bardziej pewne od tego, że słońce wzejdzie na wschodzie. Prawie nigdy nie odmawiała. Wyjątkiem były dni, kiedy była naprawdę chora albo znajdowała się daleko od Nowego Jorku i nie było możliwości, aby się na czas zjawiła. Przesunęła się na kanapie, aby zrobić mu miejsce.
    — Vesper martini — rzuciła podając również swoją kartę kelnerowi, aby mógł na nią nabić rachunek.
    Okno sięgało of sufitu do podłogi, dzięki czemu widok mieli stąd naprawdę dobry. Nie, aby była zachwycona, bo znała ten widok na pamięć i ze swojej sypialni miała podobny. Po prostu lubiła to miasto i to, jak wiele możliwości się tu miało.
    — Przyda ci się ta impreza, strasznie spięty jesteś, a już myślałam, że ci ulżyło — powiedziała i przekręciła się delikatnie w jego stronę. Znała go nie od dziś. Właściwie nawet nie była pewna, jak wiele lat się znali. Nie potrafiła przypomnieć sobie momentu, kiedy się poznali.

    Nel

    OdpowiedzUsuń
  189. Nikt jej tak dobrze nie rozumiał, jak Jackson. Jasne, z pewnością nie tylko w Nowym Jorku, ale w każdym większym mieście na świecie były rozpieszczone dzieciaki, które miały dostęp do karty swojego ojca. Od zawsze robili to na co im przyszła ochota. To przecież nie była ich wina, że w taki sposób zostali wychowani. Choć może po Cornelii można było spodziewać się czegoś więcej. W końcu jej matka i brat oboje ratowali ludziom życia. Szanujący się chirurdzy z dobrym nazwiskiem oraz wizerunkiem. Dobrze pamiętała, że pokładali w niej nadzieję, że i ona pójdzie w takim kierunku, ale nie potrafiłaby. Brzydziło ją wszystko co było związane z medycyną. Nie potrafiła znieść widoku krwi, czasami ją mdliło nawet na tych durnych horrorach, a co dopiero, gdyby miała zobaczyć człowieka na Sali operacyjnej, który potrzebował przeszczepu czy czegoś jeszcze tam innego. Wolała być tą rozpieszczoną córeczką, która bawi się uczuciami innych dla zabawy, wydaje masę pieniędzy na drogie sukienki i buty, lata sobie z miejsca na miejsce i nie robi nic poważnego tak w zasadzie. Umiała sobie poradzić, gdyby tak nie było to nie utrzymałaby się w tym miejscu. Nawet z nazwiskiem i pieniędzmi trzeba było umieć się tu utrzymać. Mając słaby charakter czy będąc podatnym na słowa innych prędko tutaj by zginęła.
    Wrażenie, że ciągle są obserwowani nie znikało ani na moment. Wcale jej to też nie przeszkadzało. Może trochę, ale na dłuższą metę nie potrafiła się tym przejąć. Media zawsze wszystko przekręcały, a zdjęcia same często kłamały. Nie ważne, kto im zabroni dobrze się bawić i spędzać czas? Nie od dziś było wiadomo, że się ze sobą przyjaźnią. Spędzanie razem czasu wcale nie było przecież takie dziwne.
    — Daj mi później znać kto będzie. — Lubiła robić rozeznanie przed imprezą na kogo może wpaść. Jeśli chodziła na większe wydarzenia to nawet nie zawracała sobie tym głowy. Zabawnie było wpaść na kogoś kto jej nie lubił i cały wieczór deptać im po piętach i udowadniać, że jest ciekawszą osobą. Jeśli zaś chodziło o mniejsza wydarzenia wolała z góry wiedzieć na kogo wpadnie.
    — Nie lubię zimna, Jack. Karaiby wcale nie brzmią tak źle, wiesz?
    Nie mogła się doczekać, aż pogoda się zmieni. Nigdy nie przepadała za zimą, choć musiała przyznać, że zimowe outfity miała naprawdę ładne, a jej szafa była pełna przeróżnych sweterkowych sukienek, które dobrze na niej wyglądały, ale już się nie mogła doczekać zmiany pogody i lekkich sukienek, krótkich spódniczek czy spodenek.
    — Imprezy, szybkie numerki. Czego chcieć więcej od życia, prawda? — wymruczała. Wzięła kieliszek z martini do ręki, aby upić łyk. Miło było móc siedzieć w ciągu tygodnia w barze, pić drinki i nie przejmować się tym, że trzeba rano wstać i iść do pracy. Teoretycznie powinna pojawić się w biurze, ale akurat to nie było jakoś szczególnie ważne. Asystentka mogła za nią wiele załatwić. — Hm, aż tak ci to przeszkadza, co. — To nawet nie było pytanie, a po prostu stwierdzenie. O dziwo, Cornelia wcale nie robiła mu na złość. Gdy zdecydowała się na współpracę z Camillą nie brała pod uwagę tego, że Jacksonowi może się to nie spodobać, czy że w jakikolwiek sposób go to urazi. — Nie przyjaźnię się z twoją matką, Jack. Złożyła mi propozycję współpracy, a ja nie lubię odmawiać łatwym pieniądzom — powiedziała i wzruszyła lekko ramionami. Nie potrafiła też odmówić jemu. Zbliżała się wiosna, zaraz za nią lato, a taka kolekcja byłaby idealna. Minęłoby trochę czasu projekty zostaną zatwierdzone.
    — Sto tysięcy za jedną sesję. A przed nami jest jeszcze… parę — odpowiedziała. Lubiła duże liczby, więc nie odmawiała. Zwłaszcza, że to co teraz robiła dla jego matki nie było żadnym wyczynem i Cornelia mogła to wszystko zrobić z zamkniętymi oczami. — Wiesz, że mam już podpisaną umowę i zerwanie jej jest kosztowne? — Oczywiście, nie musiała mu takich rzeczy tłumaczyć. — Ale podoba mi się twój pomysł. I choć nie lubię tego mówić, to masz rację. Z tobą mogę przyciągnąć nowe osoby, a Camilla… Cóż, ten sam rynek ci sami klienci. Nic nowego.

    Nel

    OdpowiedzUsuń
  190. Octavia odetchnęła z ulgą, od kiedy Ayla była już na świecie. Wszystko po jej narodzinach wydawało się takie inne, niecodzienne. Ciągle uczyła się tego, jak zajmować się córką, w czym mocno wspierały ja mam jak i babcia. Octavia Blanchard chyba była ta nieliczną osobą na Manhattanie, która od dziecka była wychowywana przez rodziców, a nie niańki, jak większość jej znajomych. Eva Blanchard od zawsze mówiła, że jej dzieci nie będą oddawane pod opiekę innych. To ona była matką i to na jej ramionach, jak i ramionach jej męża spoczywał obowiązek ich wychowania.
    Octavia, biorąc przykład z rodziców, również nie miała zamiaru przerzucać wychowania Ayli na kogoś innego. Choć jeszcze ciągle się bała, by małej nie zrobić jakiejś krzywdy, z ochotą podchodziła do wszystkiego, co z nią związane. Było jej ciężko, owszem. Cały plan dnia był praktycznie podpasowany do małej, a sama Octavia nieco zwolniła ze swoimi zajęciami, ograniczając je do minimum. Większość robiła z domu, między przerwami na drzemki i karmienie Ay.
    Nawet nie odczuwała tego braku Jacksona przy swoim boku. Cały tydzień, od narodzin ich córki dała mu spokój, chcąc aby sobie wszystko poukładał w głowie i jakoś pogodził się z tym, że Ayla jest, po prostu. Nie wydzwaniała do niego, nie bombardowała wiadomościami. Nawet nie interesowało ją za bardzo to, czy imprezuje, i jak już, to z kim. Wiadomość, że przespał się z Cornelią nadal cholernie mocno ją bolała, ale próbowała o tym nie myśleć. Tak naprawdę zraniły ja dwie najbliższe jej sercu osoby.

    — Chodź tu — powiedziała, biorąc Ayle na ręce, która kręciła się niecierpliwie w łóżeczku. Powoli dochodziła dziewiętnasta, postanowiła więc, że to odpowiednia pora na kąpiel małej i powolne usypianie. Na razie nie mogła narzekać, jej dziecko było wręcz aniołem. Była spokojna,nie płakała za dużo i nie wymagała aż tak wielkiej uwagi, jak na początku wróżyła Octavia. Przyjrzała się małej uważnie. Ayla była zdecydowanie podobna do niej, ale miała też wiele cech Jacksona. Miała jego oczy i nosek, podejrzewała też, że z wiekiem również pokaże charakterek ojca.
    — Napiszemy do niego? Może przyjdzie, co myślisz? — zapytała, kiedy niespiesznie usypiała Ayle po kąpieli. Dziewczynka zasnęła dopiero koło dwudziestej, a Octavia chwilę potem zabrała się za porządkowanie kuchni, która na szczęście nie wyglądała tak źle. Długo zastanawiał się też nad tym, czy napisać do Jacksona, aż w końcu wzięła do ręki telefon i napisała krótka wiadomość, czy do niej wpadnie, żeby zabrać resztę rzeczy. Octavia zdążyła je (znowu) pochować w pudła, choć z ogromnym bólem serca. Tak naprawdę nadal nie wiedziała na czym stoi i jak to wszystko wygląda. Czekając na odpowiedź, a nawet i jej brak, zrobiła sobie kolejny kubek gorącej herbaty. Czuła, że noc przed nią jeszcze miała być bardzo długa.

    OdpowiedzUsuń
  191. Kwota, którą zaoferowała jej Camilla wcale nie była duża. Cóż, nie była duża dla Cornelii. Dobrze wiedziała, że zaraz zleciałoby się tysiące, jak nie miliony ludzi, którzy marudziliby, że taka kwota odmieniłaby ich życie. Jeśli tak, to ich życie musiało być naprawdę przykre. Tyle potrafiła wydać na jedną parę kolczyków czy pierścionek. Ot, tak po prostu. Nawet biżuteria, którą miała na sobie obecnie złączona w całość kosztowała więcej niż to, co miała dostać za wszystkie sesje u Howard. Liczyła sobie za godzinę, a jak się okazało na planie wcale nie spędzała wielu godzin. Nie była nawet jakoś szczególnie zmęczona pracą, a to były łatwe pieniądze, które w bardzo przyjemny sposób prezentowały się na jej koncie. Więc dlaczego miałaby odmawiać? Szczególnie, że zarobienie ich było dziecinnie proste.
    Nie widziała siebie nigdy w normalnej pracy. Bardzo pasowało jej tworzenie profilu w mediach społecznościowych, nagrywanie durnych filmików na TikToka, za które firmy płaciły jej krocie. Lubiła przerabiać swoje zdjęcia, choć często zwalała to na inne osoby to sama również się tym od czasu do czasu zajmowała. Teraz dołożyła sobie własną markę, co również jej pasowało i było bardzo w jej stylu. Ojciec oczywiście pomógł, załatwił jej najlepszy zespół i zerkał w dokumenty, których Cornelia nie rozumiała i nie chciała rozumieć, bo dla niej to był bełkot. Ona chciała po prostu tworzyć ładne stroje, które za każdym razem schodziły niczym świeże bułeczki.
    — Zdaję sobie z tego sprawę — odpowiedziała. Pod wieloma kątami byli do siebie podobni. Zdarzało się, że dobrze się bawiąc wydawali tysiące, ot tak po prostu. Zabawa w dobrych i cenionych klubach w końcu kosztowała. Zwłaszcza Cornelię, która nie miała jeszcze ukończonych dwudziestu jeden lat, a to zazwyczaj był minimalny wiek, aby wejść do klubów. Nie to było jednak teraz ważne.
    — Hm. — Mruknęła, jakby się nad czymś zastanawiała. Jego relacja z matką nie była dla niej tajemnicą. Chyba dla nikogo nie była. Nie była wcale taka pewna, czy powinna rzucić współpracę z Camillą. Czuła, że mogłaby narobić smrodu wokół jej osoby, co prawda to nie było nic z czym jej PR’owcy nie daliby sobie rady. Cornelia dla zabawy również lubiła wkurwiać ludzi, choć akurat nie planowała, aby swoje nieprzyjemne żarty kierować w stronę Camilli. Może nie lubiła jej jakoś wyjątkowo, ale dobrze się jej z nią rozmawiało i to właściwie tyle. Nigdy nie planowała się zaprzyjaźniać, ale wiedziała, że dobrze było mieć chody wszędzie. Camilla wiele mogła jej pomóc, ale była też świadoma, że i Jackson może to zrobić. I nawet za lepszą cenę. Podjęcie decyzji wcale nie było takie trudne.
    — Zamiast na Karaiby weźmiesz mnie na Polinezje Francuskie. Le Taha’a, mówi ci to coś?
    Zawsze chciała tam polecieć, a jakoś nie było okazji. A kto im zabroni? Nikogo raczej też nie dziwiłby ich nagły wyjazd. Tych mieli w przeszłości sporo, a mogli to przy okazji zrobić w miejscu, gdzie na pewno nie będzie żadnych… zwykłych i nudnych ludzi.
    Dopiła swojego drinka do końca, teraz zdecydowanie miała ochotę na coś słodszego i przyjemniejszego dla gardła. Nie pamiętała nazwy drinka, ale wiedziała, że jest różowy i miał w sobie coś z truskawek, kelnerowi zostało odgadnięcie co Cornelia miała na myśli i liczyła, że przyniesie jej to, co faktycznie chciała. A na pewno nie zamierzała przeszukiwać internetu, aby znaleźć nazwę drinka. Domyśl się, ot jak typowa kobieta.
    — Chcesz być przy tym, jak jej powiem, że się wycofuje? — spytała, choć czy musiała pytać? Odpowiedź raczej znali oboje.

    Nel

    OdpowiedzUsuń
  192. Szczerze mówiąc, Octavia nie spodziewała się tego, że Jackson się u niej pojawi. Bardziej stawiała na informację z jego strony, żeby resztę rzeczy, które u niej zostawił, przekazała kierowcy, który by mu je dostarczył. Dlatego też zdziwiła się, kiedy przeczytała, że za niedługo u niej będzie, a godzinę później dało się usłyszeć w jej apartamencie lekkie pukanie do drzwi.
    Odłożyła laptopa na stolik, przy okazji minimalizując okienko z ofertą kupna apartamentu na Bora Bora. Niebywale ja to kusiło, posiadanie na wyłączność domu w tak pięknym miejscu, ale o tym zdecydowanie wolała pomyśleć dużo później.
    Wstała z kanapy, kierując się stronę drzwi wejściowych, które po chwili otworzyła. Lekki uśmiech jakoś mimowolnie, sam z siebie zagościł na ustach brunetki, choć wiedziała, że zdecydowanie nie powinien. Nadal była głupia i ślepa, a może po prostu taka chciała być. Może głęboko w duszy liczyła, że to wszystko się z czasem ułoży. Nadal wierzyła, choć raczej już nie powinna.
    — Cześć — odpowiedziała na słowa Jacka, po czym wpis ula go do środka. Dziwnie się czuła, bo przecież jeszcze nie tak dawno to było ich mieszkanie. Jeszcze nie tak dawno wszystko wyglądało przecież zupełnie inaczej.
    — Dziękuję, z czasem będzie lepiej — zażartowała. Jak każda kobieta po ciąży, tak i Octavia miała jeszcze nadprogramowe kilogramy, ale na szczęście nie było ich dużo. Przez całą ciążę nie zrezygnowała z treningów z trenerem, miała więc spokojną głowę, że nie wygląda jakoś źle. Od porodu minął dopiero tydzień, ale to i tak w zupełności wystarczyło, aby zauważyć zmiany.
    Odgarnęła kosmyk włosów, kierując się w stronę kuchni.
    — Napijesz się czegoś, Jack? — zapytała spokojnie, oglądając się przez ramię. Zdecydowanie chciała normalnej rozmowy, nie chciała też poruszać tematu jego i Cornelii. Nie, wolała tą zdradę zepchnąć gdzieś w czeluści siebie, udać, że ona nie istnieje.
    Teraz, po tym wszystkim, Octavia wydawała się nadzwyczaj spokojna, choć może po części to były tylko pozory.
    — Jest jeszcze Twoje ulubione whisky, jakbyś chciał.

    OdpowiedzUsuń
  193. Wmówiła sobie, że jak przestanie się o wszystko czepiać, to może jeszcze między nimi będzie dobrze. Może znów spotkają się gdzieś w połowie drogi i postanowią to wszystko naprawić. Octavia wiedziała, że szansa jest znikoma, ale jak to mówią, nadzieją matka głupich, a ona właśnie taka głupia była. Głupio wpatrzona w Jacksona i zakochana w nim bez pamięci. Bo tak naprawdę dawał jej wszystko, czego chciała. Pewnie jeszcze wielokrotnie będzie przymykała oczy na jego skoki w bok i nadmierne imprezy.
    Ona za to kurczowo w głowie trzymała te wspomnienia, kiedy było między nimi dobrze. Chciała, żeby było tak nadal, choć wszystko zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni.
    — Proponuję ci drinka. Chyba, że chcesz herbaty, soku albo wody — wymieniła, ale dokładnie wiedziała, że Jackson nie odmówi. Więc nalała mu tego drinka, a chwilę później podsunęła szklankę w jego stronę, spoglądając przy okazji na niego.
    Nie chciała go wyrzucać, chciała za to porozmawiać. Spróbować porozmawiać tak zwyczajnie, jak kiedyś potrafili.
    — Na szczęście urodził się taki mądry człowiek i wymyślił mleko modyfikowane. Nie mam pokarmu — odpowiedziała, po czym sięgnęła po kubek z resztka herbaty. Oczywiście, że miała ochotę na drinka, dobre wino czy nawet zwykłe piwo. Była u siebie w domu, mogła sobie na to pozwolić, ale jednak nadal w głowie miała jakąś blokadę, że przecież Ayla jest tuż obok. Niemniej jednak, wiedziała, że gdyby coś, w każdej chwili mogła zadzwonić po swoją mamę, która nie mieszkała daleko. Zastukała paznokciami o blat, przesuwając również językiem po suchych wargach. Czy jedna lampka wina byłaby zła?
    — Pieprzyć to — rzuciła bardziej do siebie, niż Jacksona, po czym podeszła do lodówki i wyciągnęła z niej dobrze schłodzoną butelkę słodkiego, różowego wina.
    — Nikomu nie mów — zarządziła, niby to groźnie, jednak chwilę później uśmiechnęła się z rozbawieniem, po czym napełniła pół kieliszka alkoholem.
    — I jak Jack, co słychać? — zagadnęła, ponownie kierując na niego spojrzenie.

    OdpowiedzUsuń
  194. Octavia szczerze przyznawała, że podczas ciąży jak i teraz brakowało jej sporo rzeczy, ale po tak długim czasie przywykła do braku jakichkolwiek używek w swoim życiu. To było ciekawe doświadczenie, być w pewnym stopniu czystym. Nawet papierosy, które niegdyś namiętnie paliła, już tak bardzo jej przeszkadzały, ale chcąc nie chcąc popalała sobie beznikotynowe jednorazówki.
    Ona również wiedziała, że nie będzie jak dawniej. Nowa rzeczywistość rysowała się przed nimi w zupełnie innych kolorach. Mimo tych wszystkich kłótni, które ostatnio dość mocno wdarły się między nimi, Octavia nadal kochała Jacksona. Mimo tego, że ja ranił, bawił się nią i wiedział, że Octavia jest w stanie wiele mu wybaczyć, wykorzystywał to. Może tak było lepiej – zamieść niewygodne tematy pod dywan i o nich zapomnieć, udawać, że wszystko jest w porządku, choć nie było. Octavia naprawdę z całych sił pragnęła, żeby było tak jak teraz. Żeby mogła mieć go przy sobie i z nim rozmawiać czy też śmiać się. Wiedziała, że była w Jacksonie beznadziejnie zakochana, ale chyba jeszcze nie potrafiła się z tej miłości wyleczyć, bała się spróbować, no był dla niej wszystkim.
    — To dobrze, że się rozrastacie. Pearl Yachts ma wielki potencjał — powiedziała zgodnie z prawdą, wysłuchując równocześnie dalszych słów Jacksona. Upiła łyk wina, które smakowało tak, jak zapamiętała. Delikatne w smaku, by później móc wyczuć wyraźny smak owoców. Na pytanie Jacksona, to tym razem Octavia wzruszyła ramionami.
    — Mama praktycznie tu zamieszkała przez pierwsze trzy dni, potem ja wygoniłam. Teraz jesteśmy z Ay same i próbujemy się dobrze poznać. Ayla o dziwo jest spokojnym dzieckiem, choć sądziłam, że będzie małym gremlinem, który będzie ciągle płakał i wymagał uwagi — zaśmiała się.
    — Masz ochotę obejrzeć jakiś film? — zapytała. Chciała znów choć na chwilę poczuć się jak za starych, dobrych czasów.

    OdpowiedzUsuń