HELLO, FOLLOWERS!

Gossip Girl here.

Your one and only source for the truth behind the scandalous lives of New York's elite. Been a minute. Did you miss me? I know I've missed you. Though you're probably going to wish I'd stayed away when I'm done. Because I can see you. The real you. The one hiding just outside the edge of frame. Well, it's time to reframe that picture. And who am I? That's one secret I'll never tell.

You know you love me.
xoxo


. . .

MOST FOLLOWED

now
spotted:
It Girl
Hey, Upper East Siders, Gossip Girl here. And I have the biggest news ever. One of my many sources, Melanie91, sends us this: "Spotted at Grand Central, bags in hand, S." Was it only a year ago our It Girl mysteriously disappeared for, quote, "boarding school"? And just as suddenly, she's back. Don't believe me? See for yourselves. Lucky for us, Melanie91 sent proof. Thanks for the photo, Mel.

You can't hide from me.
xoxo

Like the tiny dust, tiny dust floating in the air

L E E  M I N G I
SIEDEMNAŚCIE LAT || MŁODSZY BRAT || LICEALISTA GONIĄCY ZA AMERICAN DREAM || INSTAGRAM

Wychowywał się spoglądając na plecy starszego brata. Duże, ciemne oczy skrzyły się radośnie, z dumą, a postać przed nim rysowała się na niezwyciężoną, obrysowaną złotem, z bohaterską peleryną powiewającą na wietrze. On gonił za wielkimi marzeniami, a Mingi postanowił gonić za nim. Podziwiał go za wytrwałość, pracę i godziny spędzone na treningach, które przekuł skutecznie w sukces. Sukces, którego Mingi zapragnął sam dla siebie. Chciał zasmakować tego samego, szumu, dreszczyku emocji. Zacisnąć palce na biletach lotniczych do Stanów. 

Aż w końcu się udało. 

Prawie… 

Choć zawdzięcza wszystko ludziom skupiającym się wokół niego uważa to za równie ogromne szczęście jak to, które przytrafia się starszemu bratu. W okazję, którą otrzymał wkłada całe serce, bo choć nie jest złotym chłopcem Lee, jest równie zaangażowany i pełen pasji. Z podekscytowaniem wysiadł z samolotu, zaczerpnął nowojorskiego powietrza, smakując po raz pierwszy migoczącego na horyzoncie spełnienia. Słodkiego, naiwnego równie mocno jak on sam. 

Jednak śpiew, chęć zaimponowania bratu i udowodnienia sobie własnej wartości są w nim tak silne, że zupełnie obcy świat nie zdaje się choć po trosze niebezpieczny, a jedynie piękny niczym nieoszlifowany diament, po który wyciąga dłonie, finalnie chcąc być jak on, osiągnąć tyle co on i mieć takie możliwości jak on





10 komentarzy:

  1. No hej, braciszkuuuu 🖤🖤🖤

    OdpowiedzUsuń
  2. [ja już się wypowiadałam prywatnie, ale cieszę się, że teraz oficjalnie mogę powitać this adorable man na blogu 💖]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Czy to ten brat tego sławnego Lee Mondo?! NO NIE WIERZĘ, ale afera będzie. Kocham was za te dramy, serio. A Mongo (boże, jakie urocze imię 🥰) wydaje się przyjemny. Baw się dobrze, a gdybyś chciała wątek, to zapraszam 🩷]
    Octavia/Alyvia/Sophia

    OdpowiedzUsuń
  4. [O boziu, rodzinka kimczi się powiększa! Ciekawa jestem w jakie dramy wpakuie się Mingi, a jesli pójdzie w ślady starszego brata to będzie bardzo ciekawie. 🤭 Słodziak z niego I taki niewinny się wydaje, oby Nowy Jork nie pożarł go w całości. A raczej aby Plotkara tego nie zrobiła😉 Udanej zabawy!^^]

    Cornelia, Elena
    Caden, Emerson & Gabs

    OdpowiedzUsuń
  5. [Nie mogę nie przejść obojętnie. Musi być ogromnie ciężko tak gonić za starszym bratem, ale mam nadzieję, że w końcu osiągnie to, czego chce.
    No... oczywiście,jeśli plany nie zakładają inaczej :D
    Udanej zabawy, a w razie czego, zapraszam do siebie ^^]

    Yosoo

    OdpowiedzUsuń
  6. [Ach te nastoletnie marzenia... Czasami aż człowiek żałuje, że zdążył już z nich wyrosnąć.
    Powodzenia z kolejną postacią, co do której przeczuwam, że Nowy Jork nieźle ją jeszcze zaskoczy.]

    OdpowiedzUsuń
  7. Spotted: Czy coś mnie ominęło? Nikt nie uprzedzał, że młodszy brat tego koreańskiego przystojniaka zawita za nim na Manhattan! Nie zrozumcie mnie źle... Gdy mu się przyglądam, jestem naprawdę daleka od złości. Jak wiele osób przed nim, Little Gold śni Amerykańskim Snem, bo jeszcze na dobre nie zdążył rozpakować walizek w naszej pięknej, miejskiej dżungli... pełnej dzikich i drapieżnych zwierząt. Uważaj, M. Jeszcze Cię pogryzą.
    Witam na blogu!

    buziaki,
    plotkara 💋

    OdpowiedzUsuń
  8. Namgi z trudem musiał przyznać, że całkowity powrót do pracy przyszedł mu ciężej, niż chciał.
    Dnie, które spędził na odpoczywaniu i zdesperowanym błaganiu nieznanej mu siły wyższej o przyśpieszenie dojścia do siebie, były wtedy czymś wręcz męczącym. Czasem, w trakcie którego chciał jak najszybciej wrócić do pracy; do studia, jak i pozostałych, uwierających go z tyłu głowy, problemów.
    A jednak kiedy już dostał szansę, aby ponownie zasiąść w bliższym mu niż własny apartament, pokoju, miał wrażenie, że nie dobrnie do końca doby bez całkowitego wymęczenia się.
    Był wybity z rytmu. Ze stałej rutyny, która napędzając samą siebie, funkcjonowała w jego oczach idealnie, a teraz ledwie potrafił za nią nadążyć. Jego organizm przestawił się na pasywny, czy raczej zwyczajnie zdrowy tryb życia, a Namgi potrzebował, aby wrócił do tego wyniszczającego, ale zadowalająco produktywnego. Miał dość ślęczenia przemęczony nad biurkiem, przyglądając się rozsuwającym przed oczami tekstom i nie radząc sobie z wyszukiwaniem słów zastępczych. Lepiej pasujących rytmem, czy liczbą sylab.
    Gdyby jeszcze czuł się później wypoczęty, jak jego ciało samoistnie postanowiło się wyłączyć, narzekałby mniej. Ale to również z nim nie współpracowało, powodując jeszcze większe zmęczenie, niż podczas ciągu nieprzespanych nocy.
    Wszystko to łączyło się na obraz niemal nieustannie poirytowanego Junga, który nie chciał mieć styczności z połową swoich klientów, bo zachodzili mu za skórę najmniejszymi błahostkami. Mówili za szybko lub za wolno, mieli za wysoki głos lub irytującą manierę, której nie umiał puścić koło uszu. Starał się jednak zachować przynajmniej pozory, a przy okazji był wdzięczny samemu sobie ze wczesne odpuszczenie łagodnienia swojego podejścia, przez co sporadyczne wybuchy nie równały się z końcem lewej umowy.
    Nie wziął tego pod uwagę, kiedy bezmyślnie, bez zrobienia potrzebnego, a na pewno pomocnego, ‘background checku’, zgodził się na podjęcie kolejnej osoby do współpracy - a raczej na samo spotkanie, po którym w ogóle mógłby zdecydować, czy zamierza się zgadzać.
    Niedokładność połowicznego związania włosów jedynie podkreślała jego krzywy, a przede wszystkim, przewrażliwionego stanu, w którym tkwił od pewnego czasu, a wątpliwe spojrzenia rzucane od kobiet z recepcji, kiedy zjawiał się w budynku z samego rana, utwierdzało go w tym, że jakiekolwiek próby zamaskowania tego spotykały się z niepowodzeniem.
    Tak samo, jak jego nadzieja, że będzie mógł spędzić ten dzień wyłącznie w swoim towarzystwie, bo zdążyło mu na moment wypaść z głowy, że miał przecież umówione tego dnia pierwsze spotkanie z nowym, możliwym klientem.
    To dopiero sygnał telefonu mu o tym przypomniał, niemal śmiejąc się w twarz, że miał odwagę śnić o zatraconym spokoju
    — Kurwa… — westchnął zrezygnowany pod nosem jeszcze przed podniesieniem słuchawki, starając się wyrzucić, chociażby część z góry narzuconego złego nastawienia. Wymamrotał ciche ”tak, pamiętam” do telefonu, kiedy już bezpośrednio zderzył się z informacją o oczekującym na niego chłopaku — Zaraz będę — skwitował jeszcze, znajdując w sobie pokłady energii, aby przynajmniej z odrobiną kultury, przyjąć go do siebie, aniżeli nakazać tułanie się przez budynek; teoretycznie banalnym w strukturze, a jednak, jak każdy nieznany, dający prędką szansę na zgubienie się.
    Wychodząc ze studia rzucił jedynie przelotnie okiem na stojącego przy drzwiach ochroniarza - trwającego tam niemal dwadzieścia cztery na dobę ze względu na… urokliwe przeżycia z ostatniego czasu - i skierował się wprost do recepcji, prawie że od razu wyłapując wzrokiem młodego, podrygującego w każdy, nerwowy sposób, chłopaka
    — Mingi? — zapytał z czystej formalności przez brak kogokolwiek innego w ich najbliższym otoczeniu, podchodząc przy tym do zajmowanej przez niego kanapy, aby zaraz wznowić krok, tym razem w stronę studia i przelotnym machnięciem ręki namawiając go do zrobienia tego samego — Chodź, obgadamy wszystko w studiu.

    Namgi

    OdpowiedzUsuń
  9. Od początku mógł wyczuć na sobie ciężar wzroku chłopaka, miejscami może wręcz przytłaczający. Może przez to, że dawno nie pracował z kimś nowym; może przez to, że zdecydowanie nie prezentował się zachwycająco, ale nie potrafił znaleźć w sobie siły, aby się tym przejąć oraz coś z tym zrobić.
    Z ulgą przyjął skierowane gdzie indziej skupienie Mingiego, towarzyszące całą drogę, aż nie znaleźli się przed, a zaraz w, studiu. Zapewnił przelotnie ochroniarza, że spotkanie było umówione, i że, tradycyjnie, jakby była potrzeba, to będzie wiedział. Choć szczerze wątpił, że nie poradzi sobie z kimś pokroju ciekawskiego chłopaka, dotrzymującego mu kroku.
    Słabe wykrzywienie ust w uśmiechu samoistnie wystąpiło na jego twarzy, kiedy dotarła do niego pierwsza, wręcz impulsywna, reakcja ze strony ciemnowłosego, zostawiona jednak bez komentarza. Studio było jego dzieckiem. Czymś, czego może nie zdobył własnymi siłami, ale zdecydowanie pozwolił wyrosnąć na taki poziom ciężką pracą. Przyłożeniem ręki do licznych dodatków w wystroju, niosących ze sobą również mnóstwo wspomnień. Liczne instrumenty, gdzie niektórym mógł przypisać dokładny utwór na nich zagrany, czy też stworzony. Sam sprzęt, nad którym spędził więcej czasu, niż we własnym łóżku, i o który dbał lepiej, niż o siebie samego. Pamiątki, szczególnie te z Korei, których nigdy nie schował; nieważne jak brutalnie rozdzierały mu serce i dosypywały do środka soli.
    Luźno, pewnie naturalnie dołączona kwestia grzecznościowa zdołała się do tego dołączyć i wybić go z nieistniejącego rytmu podczas zajęcia fotela przy konsoli
    — Daj spokój z tym, Mingi. Po imieniu starczy — wtrącił się jedynie na moment, aby od razu naprostować brak potrzeby co do zachowania zawyżonego, formalnego wrażenia. Nie zamierzał kazać mu, aby zwracał się nazwiskiem, czy per pan, czując się straszliwie postarzałym samym słowem. Szczególnie ze strony kogoś, jak on, czyli zapewne niewiele młodszego od niego samego.
    Kiwnął lekko głową, przy okazji karcąc samego siebie w głowie przez kolejny objaw jego nieogarnięcia. Odsłuchał jedynie jeden z serii mu podesłanych, mówiąc sobie, że zrobi to później. Ale zwyczajnie zapomniał, gubiąc maila w stercie pozostałych, choć specjalnie go zaznaczył. Lee nie musiał jednak tego wiedzieć, więc Namgi siedział cicho, wodząc wzrokiem za odrzuconą na bok torbą. Przeniósł go zaraz na podsunięty mu pendrive, który odebrał z cichym podziękowaniem i obrzucił widocznie nerwowego chłopaka wzrokiem, nim odwrócił się do odpalonego komputera, by wykorzystać przekazany mu nośnik
    — Tym i tak nie ty musisz się zajmować — mruknął półobecnie, przegrzebując skrzynkę pocztową, jak i nowe pliki, aby móc zapakować wszystko w jedną całość dla siebie samego — Dopóki wiesz, że coś brzmi dobrze lub chujowo, to pół biedy — dodał, nie ukrywając drobnego grymasu, jaki wkradł się na jego buzi. Miał w końcu parę klientów, którzy nie rozumieli nawet takiej podstawy; nie potrafili wyczuć kluczowych różnic w nagraniu, barwie dźwięku i efekcie, jaki miała wywołać.
    Czytał niedokładnie nazwy plików, głównie w próbie rozgryzienia, czy sprzedadzą mu jakieś informacje, kiedy Mingi wystąpił z kolejną; szczerze nie do końca przez tekściarza spodziewaną, propozycją, zmuszając go do ponownego spojrzenia w jego kierunku. Zazwyczaj był witany z gotowcem, zarysem tego, czego ktoś od niego oczekiwał, dokładnych wytycznych. Nieraz z kimś, kto nie pałał faktyczną pasją do muzyki, a raczej pieniędzy, jakie można było na tym zbić, jeśli trafiło się w dobre ręce
    — No dobra — stwierdził po chwili zamyślenia, wskazując przy okazji na wejście do budki nagraniowej. Raczej nie tak przebiegały jego spotkania, a szczególnie te pierwsze, które skupiały się na tym, co mógł usłyszeć wcześniej, na właśnie zdecydowaniu tego, czego się od niego oczekuje i czy chciał się w ogóle tego podejmować. Teraz jednak poczuł się dziwnie… zaintrygowany, mimo tlącej się w nim irytacji wobec koślawego zorganizowania chłopaka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po dodatkowych sekundach myślenia, sam wszedł z cichym westchnięciem do budki
      — Pasuje Ci cokolwiek z tego, co przyniosłeś? Czy masz jakieś specjalne życzenia? — uszczypliwemu komentarzowi brakowało żartobliwej lekkości, jak i pełnego skupienia Namgiego, który ze ściągniętymi brwiami zajął się odpowiednim uregulowaniem mikrofonu do osoby Mingiego.

      Namgi

      Usuń