Octavia Madeleine Blanchard
urodzona 28 pa藕dziernika 2002 roku | studia o kierunku prawniczym na Uniwersytecie Columbia | apartament na Upper East Side, ale blisko rodzic贸w by mogli mie膰 na ni膮 oko| od dziecka choruje na cukrzyc臋 typu pierwszego | powi膮zania | instagram |
艢wiat powita艂a jako pierwsza, wydaj膮c z siebie g艂o艣ny krzyk. Nieca艂e pi臋膰 minut p贸藕niej pojawi艂 si臋 jej brat bli藕niak, zdecydowanie spokojniejszy od swojej siostry. Jest c贸rk膮 Jacka Blancharda, prawnika francuskiego pochodzenia, kt贸ry niejednokrotnie zosta艂 okrzykni臋ty najlepszym prawnikiem wysoko postawionych nowojorczyk贸w, oraz jego 偶ony - Evy Blanchard, kt贸ra jest rozchwytywan膮 projektantk膮 ubra艅. Nigdy nie mog艂a narzeka膰 na brak czegokolwiek, pieni膮dze rodzic贸w zapewnia艂y i nadal zapewniaj膮 wszystko, czego tylko zapragnie. Wychowa艂a si臋 mi臋dzy Stanami Zjednoczonymi a Francj膮, dopiero kiedy sko艅czy艂a dziesi臋膰 lat, jej rodzina na sta艂e osiad艂a w Nowym Jorku, zajmuj膮c jeden z apartament贸w na Pi膮tej alei. Od zawsze ucz臋szcza艂a do najlepszych szk贸艂 oraz na liczne zaj臋cia pozalekcyjne, kt贸re rozwija艂y jej pasje. Ka偶d膮 szko艂臋 ko艅czy艂a z najlepszymi wynikami, rokrocznie b臋d膮c nagradzan膮 za swoje naukowe osi膮gni臋cia. Dzisiaj jest studentk膮 prawa na Uniwersytecie Columbia, z ambitnymi planami przej臋cia kiedy艣 rodzinnej kancelarii oraz osi膮gni臋cia takich samych, a mo偶e i nawet wi臋kszych sukces贸w jak jej ojciec. | Charakter Octavii ci臋偶ko okre艣li膰, bo lubi by膰 ona jednostk膮 indywidualn膮, kt贸ra rzadko kiedy s艂ucha rad innych. Dzia艂a instynktownie, zazwyczaj nie wychodz膮c na tym 藕le. M贸wi膮, 偶e jest jak kot, kt贸ry chadza w艂asnymi 艣cie偶kami. Lubi stabilno艣膰 w 偶yciu, cho膰 nierzadko pakuje si臋 w relacje, kt贸re t膮 stabilno艣膰 jej burz膮 St膮pa twardo po ziemi, cho膰 zdarza jej si臋 wybra膰 kr贸tsz膮 艣cie偶k臋 prowadz膮c膮 do celu. Lubi walczy膰 o swoje racje, a wygrana jest dla niej bardzo wa偶na. Do艣膰 mocno przywi膮zuje si臋 do os贸b, oddaj膮c im praktycznie ca艂膮 siebie. Mimo, 偶e wydaje si臋 by膰 osob膮 rozs膮dn膮, jest w niej dzieci臋ca 艂atwowierno艣膰, kt贸ra niejednokrotnie zosta艂a wykorzystana przez innych. Lubi francuskie filmy romantyczne, dobre, musuj膮ce wino i mentolowe papierosy. W wolnych chwilach przesiaduje w ulubionej kawiarni w Central Parku, czytaj膮c wszystko, co tylko wyda jej si臋 interesuj膮ce. Gra na gitarze i czasami pisze piosenki, kt贸re chowa na dnie szuflady, by nikt ich nie znalaz艂. Gdy w jej 偶yciu wszystko zaczyna si臋 wali膰, najcz臋艣ciej ucieka bez s艂owa do rodzinnej posiad艂o艣ci w Hamptons, by uciszy膰 my艣li i znale藕膰 jakie艣 inne wyj艣cie z trudnej sytuacji. Uwielbia noce, rozgwie偶d偶one niebo i w sumie ten Nowy Jork, kt贸ry czasami tak bardzo daje jej si臋 we znaki. |
Hej, witam si臋 po d艂u偶szej przerwie od blog贸w. Mam nadziej臋, 偶e Octavia przypadnie wam do gustu. Szukamy dla niej wszystkiego - prawdziwych przyja藕ni, fa艂szywych r贸wnie偶. Relacji love-hate, Zapraszamy do kontaktu na maila: pandaczerwona0@gmail.com
Karta postaci: [1]
Jackson najch臋tniej pomin膮艂 by matk臋 w powiadamianiu o zaistnia艂ej sytuacji. Generalnie p贸ki nie musia艂 i nie zosta艂 do tego zmuszony, Camilla o niczym nie wiedzia艂a. Sama nie by艂a zbytnio zainteresowana 偶yciem syna, a Jackson nie mia艂 zamiaru nikogo na si艂臋 uszcz臋艣liwia膰. Nie mieli dobrych relacji, a ju偶 jaki艣 czas temu przesta艂o mu zale偶e膰 na ich naprawianiu. Mo偶e z ojcem widzia艂 minimaln膮 popraw臋 odk膮d zacz膮艂 sp臋dza膰 wi臋cej czasu firmie, ale g艂贸wnie ich rozmowy kr膮偶y艂y wok贸艂 spraw zwi膮zanych z prac膮. Dlatego nie by艂 przekonany co do wsp贸lnej kolacji, nie chcia艂 by Camilla paln臋艂a jak膮艣 g艂upot臋 przy Octavii, a raczej nigdy nie gryz艂a si臋 w j臋zyk i nie szcz臋dzi艂a sobie s艂贸w.
OdpowiedzUsu艅— Je艣li chcesz mo偶emy razem porozmawia膰 z twoim ojcem. — zaproponowa艂. Nieco mu ul偶y艂o, 偶e oboje nie wiedzieli wszystkiego co si臋 mi臋dzy nimi dzia艂o. Za pewne gdyby tak by艂o, ca艂kowicie straci艂by w ich oczach.
— Moich mo偶emy zaprosi膰, chocia偶 nie obiecuj臋, 偶e matka zachowa si臋… mi艂o. — przyzna艂 wzruszaj膮c ramionami. By艂o mu wszystko jedno co pomy艣l膮 i co powiedz膮, ale nie chcia艂 by Octavia musia艂a s艂ucha膰 wywod贸w na temat zmarnowanego 偶ycia i zrujnowanej kariery. — Nie wiedz膮 o nas, co艣 napomkn膮艂em ojcu, ale podejrzewam, 偶e porz膮dnie ich zaskoczymy. — doda艂 wiedz膮c, 偶e 偶adne z jego rodzic贸w nie spodziewali si臋 po Jacksonie ci膮偶y i ch臋ci wychowywania dzieci. Zawsze trzyma艂 si臋 od tego z daleka i powtarza艂, 偶e nigdy nie zdecyduje si臋 na rodzicielstwo.
— W porz膮dku. — Mo偶e to i lepiej, 偶e porozmawia z ojcem sam na sam, na pewno mia艂a swoje sposoby, by nieco go uspokoi膰 i udobrucha膰, cho膰 z pewno艣ci膮 taka informacja by艂a szokuj膮ca. W normalnych okoliczno艣ciach pewnie by si臋 ucieszyli jednak zar贸wno Jackson jak i Octavia byli m艂odzi i mieli do tej pory zupe艂nie inne priorytety w 偶yciu; nauk臋, w niedalekiej przysz艂o艣ci prac臋 i zabaw臋, cho膰 to ostatnie wype艂nia艂o g艂贸wnie grafik Jacksona. Wiedzia艂 jednak, 偶e rodzice b臋d膮 niepokoi膰 si臋, czy to nie stanie na przeszkodzie ich rozwoju, a w szczeg贸lno艣ci Octavii, kt贸ra by艂a w ci膮偶y.
OdpowiedzUsu艅— Ju偶 to widz臋: Cze艣膰 mamo, chcia艂em ci tylko da膰 zna膰, 偶e u mnie wszystko ok. A, i tak poza tym mam dziewczyn臋... kt贸ra jest w ci膮偶y. Paa! — za艣mia艂 si臋 lekko wyobra偶aj膮c sobie min臋 Camilli gdyby rzeczywi艣cie otrzyma艂a tak kr贸tk膮 i zwi臋z艂膮 wiadomo艣膰. — Kusi mnie 偶eby j膮 solidnie rozz艂o艣ci膰, ale nie b臋d臋 zni偶a艂 si臋 do jej poziomu. — Jeszcze par臋 lat wstecz uwielbia艂 gra膰 kobiecie na nerwach i robi艂 wiele g艂upot w艂a艣nie po to, aby zwr贸ci膰 jej uwag臋. Robi艂 coraz poka藕niejsze wybryki zar贸wno poza szko艂膮 jak i w niej sprawdzaj膮c, w kt贸rym momencie doczeka si臋 Camilli, jak daleko mo偶e si臋 posun膮膰 i nie mie膰 z tego tytu艂u konsekwencji. Zwykle zjawia艂 si臋 ojciec, od kt贸rego otrzymywa艂 surowe reprymendy i szlabany. P贸藕niej Jacksonowi przesta艂o na tym zale偶e膰 i spostrzeg艂, 偶e lepiej si臋 bawi, gdy ma od nich 艣wi臋ty spok贸j.
— Zaprosz臋 ich w naszym imieniu. I tak mia艂em rozmawia膰 z ojcem, a przez to zamieszanie nie by艂o okazji. — stwierdzi艂 po chwili. Istnia艂a spora szansa, 偶e nie zgra ich kalendarzy i najzwyczajniej w 艣wiecie si臋 nie zjawi膮. Robert Howard lawirowa艂 od spotkania do spotkania, a w kr贸tkiej przerwie od nich, wype艂nia艂 czas licznymi wyjazdami. Zawsze zas艂ania艂 si臋 podr贸偶ami s艂u偶bowymi, czy zaproszeniami od przyjaci贸艂, ale Jackson doskonale wiedzia艂 gdzie i z kim wybywa. Camilla nie pozostawa艂a mu d艂u偶na, mia艂a znacznie wi臋cej za uszami i lubi艂a wyci膮ga膰 r臋ce po to co by艂o poza jej zasi臋giem. Lubi艂a si臋 pokaza膰 i czu膰 si臋 wa偶n膮. Sw贸j kapry艣ny charakter, Jackson zawdzi臋cza艂 w艂a艣nie jej.
— Jakie艣 plany na dzisiaj? — zagadn膮艂 staraj膮c si臋 zej艣膰 na mniej stresuj膮ce tematy. Bo nie by艂 jeszcze gotowy swobodnie rozmawia膰 o r贸偶nych pierdo艂ach zwi膮zanych z dzieckiem, cieszy膰 si臋 z wyboru koloru 艣cian w pokoju, czy wyborem imienia.
Sam wielokrotnie nie by艂 w porz膮dku w stosunku do swoich rodzic贸w i obrzuca艂 ich r贸偶nymi oskar偶eniami, robi艂 im na z艂o艣膰 i nie u艂atwia艂 wielu spraw, ale by艂 w tedy tylko dzieciakiem, kt贸ry poprzez g艂upie 偶arty chcia艂 wzbudzi膰 zainteresowanie rodzic贸w. Niekiedy mia艂 szcz臋艣cie, 偶e nie odes艂ali go do 偶adnej z prywatnych szk贸艂, cho膰 matka kilkukrotnie przeb膮kiwa艂a ten temat. Ko艅czy艂o si臋 to zwykle cichymi dniami i wr臋cz wzorowym zachowaniem z jego strony.
OdpowiedzUsu艅Patrz膮c wstecz na swoje dzieci艅stwo i siebie samego, zastanawia艂 si臋 jak to b臋dzie samemu stan膮膰 po tej drugiej stronie, podo艂a膰 wychowaniu dziecka, pokierowa膰 nim tak by powk艂ada膰 mu same dobre warto艣ci do g艂owy. Domy艣la艂 si臋, 偶e nie b臋dzie to 艂atwe zadanie, ale m贸g艂 jedynie liczy膰 na taryf臋 ulgow膮 je艣li dziecko by艂oby podobne do Octavii, przynajmniej z charakteru.
— Dobrze. Chyba by艂 zadowolony. Wspomnia艂 co艣 o tym, 偶e wreszcie zm膮drza艂em i dobrze, 偶e znalaz艂em sobie kogo艣 porz膮dnego. — Rober wielokrotnie milcza艂 i nie komentowa艂 wybryk贸w syna. Musia艂 jednak dba膰 o dobre imi臋 firmy, by nie podsuwa膰 艂atwych k膮sk贸w stron膮 plotkarskim i gazetom. Dlatego trzyma艂 r臋k臋 na pulsie cho膰 nie m贸wi艂 o tym g艂o艣no. Jackson mia艂 wiele za uszami i niejednokrotnie starszy Howard mia艂 ochot臋 za艂ama膰 r臋ce nad ty jaki tryb 偶ycia prowadzi jego syn. Nie wtr膮ca艂 si臋 w jego 偶ycie i wybory, p贸ki Jack nie przegina艂, wiedzia艂 偶e ka偶da ingerencja wi膮za艂a si臋 z buntem syna i jego niezadowoleniem. Blanchard贸w szanowa艂 i wielokrotnie korzysta艂 z us艂ug Jacquesa. Octavia wydawa艂a si臋 rozs膮dn膮 dziewczyn膮, wi臋c mia艂a nadziej臋, 偶e Jackson nieco si臋 przy niej opami臋ta. — Zreszt膮 ciebie nie da si臋 nie lubi膰, wi臋c nie masz si臋 czym przejmowa膰. — Podejrzewa艂 nawet, 偶e gdy prze艂knie pierwszy szok, nie b臋dzie kr臋ci艂 nosem na zaistnia艂膮 sytuacj臋. Jackson szybko wdra偶a艂 si臋 w prac臋 firmy, pracowa艂 przy pierwszych projektach, zarabia艂 pierwsze w艂asne pieni膮dze i nie by艂 ju偶 dzieciakiem jakkolwiek lekkomy艣lnie niekiedy si臋 zachowywa艂.
— Zakupy? Mog臋 da膰 si臋 zaci膮gn膮膰 na zakupy i solidny obiad. Mo偶emy te偶 rozejrze膰 si臋 za jakim艣 wyjazdem. My艣l臋, 偶e teraz tym bardziej przyda ci si臋 nie co odpoczynku.
— Gen贸w nie oszukasz. — odpar艂 z lekkim u艣miechem. — Poza tym jeste艣 najcudowniejsz膮 i najpi臋kniejsz膮 kobiet膮 na 艣wiecie i wcale nie m贸wi臋 tego 偶eby si臋 podliza膰. — doda艂 z nut膮 rozbawienia. Odwzajemni艂 delikatny poca艂unek; jej wargi zdawa艂y si臋 jeszcze s艂odsze i delikatniejsze ni偶 wcze艣niej. U艣wiadomi艂 sobie jak bardzo st臋skni艂 si臋 za jej blisko艣ci膮 i towarzystwem przez ten tydzie艅.
OdpowiedzUsu艅— Wiesz, nie bardzo si臋 na tym znam, ale chyba nie powinna艣 d藕wiga膰. Zreszt膮 mo偶e nie wygl膮dam, ale jestem w tym ca艂kiem zahartowany. — przyzna艂 odprowadzaj膮c j膮 spojrzeniem. Fakt faktem, sp臋dzanie wielu godzin w sklepach nie nale偶a艂o do jego ulubionych zaj臋膰 i zdecydowanie wola艂 wej艣膰, dopa艣膰 co potrzebne i si臋 ulotni膰 z galerii. Jednak dobrze pami臋ta艂 wypady na kt贸re ci膮ga艂a go matka, gdy nie mia艂a co zrobi膰 z ma艂ym Jacksonem. Do艣膰 szybko przywyk艂 do tej formy sp臋dzania czasu z rodzicielk膮. Sam r贸wnie偶 lubi艂 dobrze wygl膮da膰 i dba艂 o siebie, cho膰 nie przywi膮zywa艂 uwagi do znaczk贸w i marek ubra艅. Natomiast wi臋ksze sumy potrafi艂 wyda膰 na gad偶ety, bi偶uteri臋 i przede wszystkim motoryzacj臋. Gara偶 w domu by艂 wype艂niony zar贸wno pojazdami jego jak i ojca, niekt贸re by艂y modelami kolekcjonerskimi, inne u偶ytkowali na co dzie艅. Tak wi臋c oboje powinni si臋 pilnowa膰 je艣li chodzi o wydawanie poka藕nych sum na w艂asne przyjemno艣ci, cho膰 o fundusze nie musieli si臋 martwi膰.
— Nie, nie mia艂em do tego g艂owy ostatnio, ale zdecydowanie gdzie艣 gdzie jest ciep艂o i mo偶na nacieszy膰 si臋 s艂o艅cem. — odpar艂 kieruj膮c si臋 w stron臋 sypialni. Opar艂 si臋 ramieniem o framug臋 drzwi. — Bali brzmi 艣wietnie, albo Madagaskar, Bora Bora? — wzruszy艂 ramionami. Zn贸w jednak si臋 u艣miechn膮艂, odwzajemniaj膮c zaczepny gest Octavii. — Tak domek, zdecydowanie. — przytakn膮艂 przygl膮daj膮c si臋 dziewczynie. Troch臋 prywatno艣ci i spokoju im si臋 nale偶y.
Lubi艂 Nowy Jork, ale zdecydowanie w ch艂odniejszych miesi膮cach brakowa艂o mu S艂o艅ca i wody. Na wyje藕dzie mia艂 zamiar nadrobi膰 i jedno i drugie.
— Ah tak? To mo偶e kupi臋 ci jak膮艣 will臋 pod miastem i tam ci臋 zamkn臋. 呕eby tylko ten jeden facet m贸g艂 ci臋 nachodzi膰. — odapr艂 z 艂obuzerskim u艣mieszkiem. By艂 艣wiadom jak wielu facet贸w si臋 za ni膮 ogl膮da艂o, zar贸wno tych m艂odszych jak i starszych. Octavia by艂a pi臋kna, zreszt膮 sam na pocz膮tku ich znajomo艣ci nie m贸g艂 oderwa膰 od niej wzroku i wielokrotnie pozwala艂 sobie na obserwowanie jej. Widzia艂 te偶 spojrzenia, kt贸re si臋 za ni膮 ci膮gn臋艂y, jedne bardziej spro艣ne od drugich. Nie musia艂 zgadywa膰 jakie by艂y ich my艣li, bo sam je wielokrotnie posiada艂. Cho膰 w wi臋kszo艣ci go to dra偶ni艂o i mial ochot臋 trzyma膰 j膮 z daleka od nich, czu艂 te偶 dum臋; spo艣r贸d ich wszystkich to w艂a艣nie z nim chcia艂a by膰. Ceni艂 j膮 jednak nie tylko za wygl膮d i dba艂o艣膰 o siebie, a przede wszystkim za charakter. Uwielbia艂 jej stanowczo艣膰 i up贸r, cho膰 niekiedy doprowadza艂a go tym do szale艅stwa. Uwielbia艂 jej szczery u艣miech, kt贸rym obdarza艂a niemal wszystkich; pogod臋 ducha i to jak twardo potrafi st膮pa膰 po ziemi.
OdpowiedzUsu艅— Jako艣 to znios臋. Najwy偶ej kupi臋 sobie przek膮ski. — stwierdzi艂 ca艂kiem pewny swych s艂贸w, maj膮c jednak z ty艂u g艂owy sk艂onno艣ci Octavii. Nie mia艂 zamiaru jej niczego wypomina膰, ale wiedzia艂, 偶e lubi艂a sobie zaszale膰 b臋d膮c w sklepach. Poka藕na garderoba i jej zawarto艣膰 m贸wi艂y same za siebie, ale sk艂ania艂 si臋 bardziej ku rozbawieniu ni偶 martwieniu.
— Zaczniemy od tygodnia. Jak b臋dzie ci ma艂o, przed艂u偶ymy. — zgodzi艂 si臋. Ten wyjazd dobrze im zrobi i nie mia艂 zamiaru si臋 spieszy膰 z powrotem do Nowego Jorku. Mogli wzi膮膰 ze sob膮 komputery, Jackson lubi艂 pracowa膰 w otoczeniu natury i pi臋knych widok贸w. Zawsze go to dobrze nastraja艂o i sprawia艂o, 偶e wpada艂 na lepsze rozwi膮zania. Mogli po艂膮czy膰 przyjemne z po偶ytecznym.
— Oczywi艣cie, 偶e tak. B臋d臋 si臋 zabawia膰 w przerwach od podziwiania... ciekawych widok贸w. — odpowiedzia艂 lustruj膮c j膮 spojrzeniem niemal od st贸p po sam czubek g艂owy.
Zjechali na d贸艂 na parking gdzie ju偶 jaki艣 czas temu zostawi艂 sw贸j samoch贸d.
— Okej, kt贸ra galeria? — W Nowym Jorku nie brakowa艂o sklep贸w o jakich niekt贸rzy nie 艣nili, co rusz by艂y galerie, mniejsze i wi臋ksze, sklepy od projektant贸w. Zdawa艂 sobie spraw臋, 偶e to b臋dzie ca艂kiem d艂ugi dzie艅, ale chcia艂 jej wynagrodzi膰 ten okropny tydzie艅.
— Ca艂y rok? Kusz膮ca propozycja, tak samo jak i zamkni臋cie si臋 z tob膮 w willi. — Mo偶e i by艂o to tylko gdybanie, mogliby to zrobi膰, cho膰 wiedzia艂, 偶e oboje maj膮 w Nowym Jorku sporo swoich zobowi膮za艅. On nied艂ugo mia艂 sko艅czy膰 licencjat, przed Octavi膮 by艂o jeszcze sporo czasu nim opu艣ci mury Columbii. W firmie r贸wnie偶 musia艂 pojawia膰 si臋 regularnie.
OdpowiedzUsu艅— Nawet tak nie my艣l, ranisz jego uczucia. — odpar艂 niby to 偶e smutn膮 min膮, pieszczotliwie g艂adz膮c desk臋 rozdzielcz膮 samochodu. Samochody, motocykle jak i jachty by艂y jego ulubionymi zabawkami i hobby, kt贸remu z ch臋ci膮 cz臋sto si臋 oddawa艂 i na kt贸re nie szcz臋dzi艂 艣rodk贸w. Nie by艂o na 艣wiecie rzeczy, kt贸ra zmusi艂aby go do zaprzestania. — Poza tym na pewno nie mam zamiaru przesiada膰 si臋 w jaki艣 obciachowy tatusiowy samoch贸d jak zrobi艂 to Brian z Szybkich i W艣ciek艂ych. Kupi臋 wi臋ksze Bugatti. — stwierdzi艂 wzruszaj膮c ramionami i u艣miechaj膮c si臋 s艂odko niczym zadowolone dziecko, kt贸remu wr臋czono cukierka. — Trzeba dba膰 o swoj膮 reputacj臋, zreszt膮 je艣li ju偶 si臋 to dzieje, ten ma艂y berbe膰 musi od pocz膮tku wiedzie膰 co dobre, a czego nie rusza膰. — oznajmi艂 odpalaj膮c silnik. — Pos艂uchaj tego, jak mog艂aby艣 z tego zrezygnowa膰? To najpi臋kniejsza melodia. — Nacisn膮艂 peda艂 gazu, a silnik g艂o艣no zamrucza艂 wydaj膮c z siebie niskie, dono艣ne d藕wi臋ki. Oczywi艣cie, 偶e by艂o za wcze艣nie, by m贸g艂 powiedzie膰, 偶e cieszy si臋 z takiego obrotu spraw, ale wizja zara偶ania kogo艣 swoimi pasjami i zaszczepienie w kim艣 ciekawo艣ci 艣wiata, nie by艂a taka z艂a, chocia偶 wola艂by, aby nie wi膮za艂o si臋 to z tak ogromn膮 odpowiedzialno艣ci膮. U艣miechn膮艂 si臋 jeszcze szerzej i w ko艅cu ruszy艂, wyje偶d偶aj膮c z parkingu i kieruj膮c si臋 w stron臋 wybranego przez Octavi臋 sklepu.
— Dzi艣 na m贸j koszt, wi臋c szalej i nie znaj lito艣ci. — Mo偶e i nie powinien jej namawia膰, ale nie musieli sobie niczego odmawia膰.
Jackson parskn膮艂 艣miechem i pokr臋ci艂 g艂ow膮.
OdpowiedzUsu艅— Na szcz臋艣cie b臋d臋 tam z tob膮. — odpar艂. Ci臋偶ko by艂o mie膰 zahamowania, gdy tak naprawd臋 nie by艂o trzeba martwi膰 si臋 stanem konta. Jackson mia艂 dost臋p zar贸wno do swojego konta, a od niedawna do tego rodzinnego. Sumy, kt贸re tam widnia艂y m贸g艂by by膰 dla szarego obywatela niebotyczne, dla niego by艂y to normalne kwoty. Du偶e firmy operowa艂y milionowymi dochodami, a niekiedy nawet wi臋kszymi. Pearl Yachts celowa艂o swoimi produktami w najbogatszych ludzi, kt贸rzy mogli pozwoli膰 sobie na wszystko. Stara艂 si臋 pilnowa膰, cho膰 niekiedy i on traci艂 g艂ow臋, gdy si臋ga艂 po kart臋.
— Musz臋 ci臋 zmartwi膰, ale chyba b臋dziesz musia艂a wymieni膰 rzeczy na wi臋ksze. — odgryz艂 si臋 u偶ywaj膮c s艂贸w, kt贸rych wcze艣niej u偶y艂a Octavia. U艣miechn膮艂 si臋 艂obuzersko i zerkn膮艂 na ni膮 przelotnie. Jeszcze troch臋 i rzeczywi艣cie po Octavii b臋dzie wida膰 w jakim jest stanie. Na razie mogli zachowa膰 to dla siebie, jednak nie na d艂ugo. By艂 ciekawe jak zareaguj膮 wszyscy wok贸艂 nich, jego znajomi na pewno b臋d膮 w szoku i b臋d膮 si臋 z niego na艣miewa膰, sam by pewnie si臋 tak zachowa艂, ale ma艂o go obchodzi艂o jak wiele przytyk贸w us艂yszy. To by艂y ich sprawy i ich problemy, w kt贸re nikt nie powinien si臋 miesza膰. Wiedzia艂 jednak, 偶e pewn膮 nieograniczon膮 swobod膮 b臋dzie musia艂 si臋 nacieszy膰 p贸ki m贸g艂. Nie zna艂 si臋 na ojcostwie i wychowaniu dziecka, ale domy艣la艂 si臋, 偶e to ca艂kiem czasoch艂onne zaj臋cie i jego 偶ycie zacznie kr臋ci膰 si臋 wok贸艂 dziecka. Ci臋偶ko by艂o mu wyobrazi膰 siebie oddanego komu艣 tak bezinteresownie, rezygnuj膮c po cz臋艣ci z siebie. Dla matki sko艅czy艂o si臋 to rezygnacj膮 z kariery i marze艅, Jackson nie mia艂 zamiaru dopu艣ci膰, by i im si臋 to przytrafi艂o, to oznacza艂o, 偶e b臋dzie musia艂 si臋 we wszystko jeszcze bardziej zaanga偶owa膰.
Po przebiciu si臋 przez korki, dotarli pod wybrane sklepy. Po kilku rundach znalaz艂 wolne miejsce, w kt贸rym zaparkowa艂. Wysiad艂 z samochodu po czym otworzy艂 drzwi od strony pasa偶era.
— Okej, czas si臋 zrujnowa膰. Mo偶e uszczkn臋 co艣 dla siebie.
— B臋dziesz najs艂odszym wielorybem jakiego mo偶na spotka膰. — odpar艂 z udawan膮 powag膮. Po chwili jednak parskn膮艂 艣miechem i obj膮艂 j膮 ramieniem przyci膮gaj膮c do swojego boku. Uca艂owa艂 j膮 w skro艅 i pos艂a艂 lekki u艣miech. — Spokojnie, przecie偶 to tylko tymczasowe. Nie wywieraj na siebie presji, mi i tak zawsze b臋dziesz si臋 podoba艂a. Poza tym to b臋dzie ca艂kiem urocze, jak nie b臋dziesz mog艂a zawi膮za膰 but贸w i podnie艣膰 si臋 z kanapy. — Raz jeszcze j膮 uca艂owa艂. Nie powinna przejmowa膰 si臋 takimi rzeczami, chocia偶 zdawa艂 sobie spraw臋 jak bardzo dba艂a o siebie Octavia i tak szybka zmiana mog艂a j膮 nieco... zniech臋ca膰. Jego martwi艂o to najmniej, chocia偶 bezpo艣rednio takie zmiany go nie dotyczy艂y. Ca艂y tydzie艅 wypiera艂 ze 艣wiadomo艣ci co si臋 takiego wydarzy艂o, z czym przyjdzie mu si臋 zmierzy膰; wypiera艂 si臋 tej ci膮偶y. Odcina艂 si臋 od Octavii i odpowiedzialno艣ci. Robi艂 to co potrafi艂 najlepiej, zamiata艂 problemy pod dywan, udawa艂, 偶e nie istniej膮. Odwraca艂 si臋 na pi臋cie i ucieka艂. Przez w艂asn膮 g艂upot臋 prawie straci艂 to na czym zale偶a艂o mu najbardziej. Dopiero teraz zaczyna艂 dopuszcza膰 do siebie zupe艂nie inne, nowe my艣li. Chcia艂, by Octavia dobrze si臋 czu艂a i 艂agodnie przesz艂a przez te dziewi臋膰 miesi臋cy, by oboje byli zdrowi i nic wi臋cej ich nie zaskoczy艂o.
OdpowiedzUsu艅— Bez przesady. Mo偶e nie sprawia mi to takiej przyjemno艣ci jak tobie, to nie jestem jednym z tych go艣ci co okupuj膮 艂awki w galeriach. — Tak jak si臋 tego spodziewa艂, w galerii panowa艂 spory ruch typowy dla tej pory dnia. — Przymierzalnie s膮 zdecydowanie ciekawsze, zreszt膮 musz臋 mie膰 pewno艣膰, 偶e te twoje sukienki nie s膮 za kr贸tkie. — doda艂 z b艂yskiem w oczach.
Ostatni raz kr臋ci艂 si臋 po sklepach, gdy wybra艂 si臋 po prezent dla Octavii, kt贸rego nie mia艂 jeszcze okazji jej da膰. Wci膮偶 czeka艂 na odpowiedni moment i nawet chyba wiedzia艂 kiedy on nadejdzie. Jednak zakupy z Seojunem zdecydowanie nale偶a艂y do tych szybszych i sprawniejszych. Przynajmniej w ten drobny spos贸b m贸g艂 jej wynagrodzi膰 ten beznadziejny tydzie艅, sp臋dzaj膮c z ni膮 wolne chwile.
— I b臋dziesz wysy艂a艂a mnie w 艣rodku nocy do sklepu po zachcianki? — zapyta艂, cho膰 wiedzia艂, 偶e istnieje szansa, 偶e tak to si臋 sko艅czy. Na pewno by jej nie odm贸wi艂, o ile da艂aby rad臋 go obudzi膰. Teraz si臋 tego 艣miali, cho膰 nied艂ugo te wszystkie g艂upoty mia艂y sta膰 sie ich rzeczywisto艣ci膮. Wydawa艂o mu si臋 to nierealne, jakby 艣miali si臋 ze swoich znajomych, a nie z samych siebie. Jackson jednak wola艂 zepchn膮膰 wszystko do poziomu drobnego 偶artu, roz艂adowa膰 atmosfer臋 艣miechem i zas艂oni膰 w膮tpliwo艣ci, czy niech臋膰 u艣miechem.
OdpowiedzUsu艅Spodziewa艂 si臋, 偶e po cichym tygodniu pe艂nym napi臋膰 i wyzwisk z jego strony, Octavia nie b臋dzie chcia艂a mie膰 z nim nic wsp贸lnego, a jednak byli teraz razem, ca艂kiem swobodnie rozmawiaj膮c i ciesz膮c si臋 swoim towarzystwem. Za ka偶dym razem, gdy s膮dzi艂, 偶e przegi膮艂, 偶e w ko艅cu stanie si臋 to co wr贸偶y艂 im od pocz膮tku znajomo艣ci, Octavia mu wybacza艂a i chowa艂a w艂asn膮 dum臋 do kieszeni. Tym razem nie m贸g艂 pozwoli膰 sobie na pope艂nienie tych samych b艂臋d贸w.
Gdy Octavia prychn臋艂a przeni贸s艂 na moment spojrzenie z niej na grupk臋 dziewczyn, kt贸re ich min臋艂y. Parskn膮艂 艣miechem i pokr臋ci艂 g艂ow膮.
— Nie umywaj膮 si臋 do ciebie, kochanie. — zapewni艂 puszczaj膮c jej oczko. Octavia mia艂a ciekaw膮 urod臋, by艂a pi臋kna i jedyna w swoim rodzaju. Kocha艂 j膮... U艣miechn膮艂 si臋 do w艂asnych my艣li. Ma艂olaty mog艂y si臋 do niego 艣lini膰 i pr贸bowa膰 zwr贸ci膰 jego uwag臋, ale nie mia艂y czym konkurowa膰. Mo偶e jeszcze nie tak dawno temu, zwr贸ci艂by na nie uwag臋, zagadn膮 i nam贸wi艂 na wsp贸ln膮 zabaw臋 samemu korzystaj膮c na tym najwi臋cej, tak teraz by艂 odrobin臋 dojrzalszy ni偶 jeszcze w wakacje.
— Owszem lubi臋 ci臋 w nich. To czego nie lubie to te wszystkie wyg艂odnia艂e spojrzenia, kt贸re posy艂aj膮 ci faceci nawet jak jeste艣 ubrana w dres. Dobrze wiem co chodzi im po g艂owach. — odpar艂 i tym razem on wywr贸ci艂 oczami. Zazdro艣膰 nie by艂a dobra, ani zdrowa. Dlatego zwykle zaciska艂 z臋by i ignorowa艂 wszystkich wok贸艂. Pod tym wzgl臋dem byli siebie warci.
— Okej, zgarn臋 ci臋 po zaj臋ciach. Co ty na to? — skin膮艂 w stron臋ekspedienki i grzecznei podrepta艂 za Octavi膮 w kierunku tych wszystkich mniej i bardziej dziwnych ubra艅. Wiedzia艂, 偶e moda jest bliska jej sercu i dopatrywa艂a si臋 r贸偶ncyh rzeczy, na kt贸re inni nie zwr贸ciliby swojej uwagi.
K膮ciki jego ust zadr偶a艂y i unios艂y si臋 do g贸ry na jej s艂owa oraz znacz膮ce spojrzenie, kt贸re z wolna si臋 po nim przesun臋艂o. Dzia艂a艂a na niego w taki spos贸b... zacisn膮艂 szcz臋ki i odwr贸ci艂 wzrok przebiegaj膮c nim po wieszakach, na kt贸rych wisia艂y kolorowe materia艂y.
OdpowiedzUsu艅— M贸wisz? A偶 偶al, 偶e nie mia艂em w rodzinie brzd膮ca, kt贸rego m贸g艂bym po偶yczy膰. — Nie rozumia艂 dlaczego tak jest, ale raczej z kobiet膮 nie mia艂 zamiaru si臋 k艂贸ci膰 na ten temat. — Tak w艂a艣ciwie dlaczego tak jest? Dlaczego facet z dzieckiem podoba si臋 wam bardziej? Na nas to raczej dzia艂a zupe艂nie odwrotnie. — Dla ka偶dego m臋偶czyzny, kt贸ry si臋 kim艣 interesowa艂, potencjalne dziecko z innego zwi膮zku by艂o wielk膮, soczy艣cie czerwon膮 flag膮. Jackson raczej o tym nie my艣la艂, do tej pory zalicza艂 tylko przelotne znajomo艣ci, wi臋c takie szczeg贸艂y nie mia艂y dla niego znaczenia. Wiedzia艂 co najwy偶ej o tym, 偶e s膮 m臋偶atkami. To akurat go nie odstrasza艂o, a ci wszyscy m臋偶owie nie mieli o niczym poj臋cia.
— O kt贸rej ko艅czysz wyk艂ady?
Oczywi艣cie osobiste, w艂asne dziecko to by艂o zupe艂nie co innego. Pono膰. C贸偶, dowie si臋 za dziewi臋膰 miesi臋cy co tak na prawd臋 to wszystko dla niego oznacza艂o. Ostatnie dwa miesi膮ce przynios艂y wiele niespodziewanych zmian na kt贸re 艣wiat nie by艂 gotowy. Dobrze pami臋ta艂 reakcj臋 najbli偶szych kumpli, gdy obwie艣ci艂, 偶e jest w zwi膮zku. Po fali sozku i niedowierzania, 偶a艂owania go gratulowali mu, cho膰 nikt tak na prawde nie wierzy艂, 偶e to potrawa d艂ugo. Sam Jackson by艂 z pocz膮tku sceptycznie nastawiony, teraz... teraz wszystko si臋 zmieni艂o, a on tak na prawd臋 nie chcia艂 wyobra偶a膰 sobie siebie bez Octavii.
— 艁adna. — stwierdzi艂, gdy si臋gn臋艂a po jedn膮 z sukienek. — Ch臋tnie pomog臋 ci j膮 przymierzy膰 i oceni膰, czy dobrze le偶y. Tu i tam. — doda艂 u艣miechaj膮c si臋 niewinnie w jej stron臋 i niby to powa偶anie analizuj膮c, czy ta keicka b臋dzie na niej dobrze wyglada膰. W jego skormnej opini, wszystko dobrze na niej le偶a艂o. 艁adnemu we wszystkim 艂adnie.
Zerkn膮艂 przelotnie na ekspedientk臋, kt贸ra odprowadza艂a ich wymownym spojrzeniem w stron臋 przymierzalni. Po chwili ju偶 znale藕li si臋 w mniejszym pomieszczeniu, w kt贸rym wydzielone by艂y cztery, przestronne przymierzalnie. Za grubymi kotarami standardowo by艂a mi臋kka pufa i du偶e pod艣wietlane lustro. Octavia znikn臋艂a w 艣rodku, da艂 jej chwil臋 by mog艂a si臋 przebra膰 w wybran膮 przez siebie sukienk臋.
OdpowiedzUsu艅Najpierw wsun膮艂 do 艣rodka g艂ow臋 przygl膮daj膮c si臋 jak cienki materia艂 satyny opada na jej zgrabn膮, wysportowan膮 sylwetk臋. Wszed艂 do 艣rodka i wolno, niemal leniwie zapi膮艂 suwak od sukienki, niby przypadkiem muskaj膮c jej ciep艂膮 sk贸r臋 palcami. Zrobi艂 krok w ty艂, by m贸c lepiej si臋 jej przyjrze膰. Przygryz艂 lekko warg臋 lustruj膮c j膮 uwa偶nym spojrzeniem, sukienka le偶a艂a dobrze, nawet bardzo dobrze podkre艣laj膮c jej walory, a butelkowa ziele艅 idealnie komponowa艂a si臋 z jej karnacj膮. Skrzy偶owa艂 z ni膮 spojrzenie w odbiciu lustra.
— We藕miemy. — stwierdzi艂 z lekkim u艣miechem i zn贸w si臋 do niej przysun膮艂 i nachyli艂 si臋 do niej. — Chocia偶 i tak nie ma mowy, 偶e ci臋 gdzie艣 w niej wypuszcz臋. — stwierdzi艂 muskaj膮c p艂atek jej ucha swoim oddechem i wargami.
— Nie masz poj臋cia jak seksowna jeste艣. — wymrucza艂 odgarniaj膮c jej w艂osy na jedno rami臋, by po chwili opa艣膰 ustami na jej szyj臋. Wygl膮da艂a pi臋knie, cholernie kusz膮co w sukience, kt贸ra niewiele zas艂ania艂a, a jednak pozostawia艂a pole do popisu dla wybuja艂ej, m臋skiej wyobra藕ni. A mo偶e w艂a艣nie wiedzia艂a jak dzia艂a na facet贸w i specjalnie si臋 z nim bawi艂a? Wodzi艂a go na pokuszenie. Mia艂 jej da膰 troch臋 przestrzeni i czasu, ale nie potrafi艂 trzyma膰 r膮k przy sobie, gdy posy艂a艂a mu te z艂o艣liwe u艣mieszki i wygl膮da艂a w ten spos贸b. Jackson mia艂 zbyt s艂ab膮 wol臋, a nawet je艣li by艂aby silniejsza, to nie mia艂 najmniejszej ochoty walczy膰 sam ze sob膮.
— I jak sukienka? Wszystko w porz膮dku? — Jackson wywr贸ci艂 nieco oczami i odsun膮艂 si臋 od Octavii, gdy za plecami us艂ysza艂 g艂os ekspedientki. — Mo偶e s膮 potrzebne jakie艣 dodatki? — Kontynuowa艂a, a Jackson opad艂 na puf臋.
U艣miechn膮艂 si臋 pod nosem, gdy Octavia wysun臋艂a kolejne pro艣by do kobiety z obs艂ugi. Nie mogli przecie偶 wyj艣膰 z pustymi r臋koma, a ekspedientka z pewno艣ci膮 wyczu艂a ju偶 klienta, kt贸ry mo偶e pozwoli膰 sobie na nieco wi臋cej szale艅stwa. Butiki z odzie偶膮 wprost od projektant贸w cieszy艂y si臋 raczej ma艂膮 popularno艣ci膮 i niewiele os贸b mog艂o pozwoli膰 sobie na zakupy w nich. Oni jednak nale偶eli do w膮skiego grona szcz臋艣liwc贸w posiadaj膮cych karty bez narzuconych limit贸w.
OdpowiedzUsu艅— Nale偶y mi si臋 jaka艣 przyjemno艣膰 za wierne towarzystwo i nie marudzenie. — odpar艂 i wyci膮gn膮艂 do niej r臋k臋. U艂o偶y艂 d艂o艅 na jej udzie, kt贸r膮 przesun膮艂 w g贸r臋 podwa偶aj膮c kraw臋d藕 sukienki i nieco podwijaj膮c jej materia艂.
— Ci臋偶ko nie my艣le膰 o jednym jak wygl膮dasz w ten spos贸b. — stwierdzi艂 przyci膮gaj膮c ja nieco do siebie. Lubi艂a kusi膰 i by艂a w tym niezwykle skuteczna. Octavia dzia艂a艂a na niego jak 偶adna inna dziewczyna. Przed jej poznaniem ogl膮da艂 si臋 za wieloma z nich, jednak Octavia by艂a wyj膮tkowa na ich tle i niekiedy by艂o mu ci臋偶ko po prostu si臋 opanowa膰. Nie bardzo go obchodzi艂o, czy znajdowali si臋 w przymierzalni pod nosem w艣cibskiej ekspedientki, czy gdziekolwiek indziej. Jackson niekoniecznie przejmowa艂 si臋 tym co pomy艣l膮 sobie inni o nie traci艂 czasu na ich opini臋. Wszyscy wok贸艂 z ich 艣rodowiska wiedzieli jaki jest Jackson Howard, a raczej wiedzieli to co pokazywa艂 pojawiaj膮c si臋 na kolejnych imprezach. Nieliczne osoby, zna艂y go tak dobrze jak Octavia, ale nie mia艂 potrzeby udowadniania 艣wiatu, 偶e jest kim艣 wi臋cej ni偶 tylko rozkapryszony dupkiem o przystojnej twarzy.
Podwin膮艂 materia艂, kr贸tkiej sukienki i nachyli艂 si臋 nieco, by m贸c z艂o偶y膰 kilka drobnych poca艂unk贸w na jej udzie. Ona lubi艂a kusi膰, a on si臋 droczy膰. Odsun膮艂 si臋 i poprawi艂 materia艂, gdy us艂ysza艂 na zewn膮trz przymierzalni kroki.
— Mamy zar贸wno z艂ote jak i czarne w Pani rozmiarze. Dobra艂am r贸wnie偶 do nich kilka torebek, by mia艂a Pani z czego wybiera膰. — Jackson odchyli艂 kotar臋, by kobieta mog艂a poda膰 wszystko to co przynios艂a.
— Wybieraj. — skin膮艂 na dodatki i u艣miechn膮艂 si臋 lekko. Co艣 czu艂, 偶e pr臋dko st膮d nie wyjd膮, a to by艂 dopiero pierwszy sklep. — Czy dla m臋偶czyzn te偶 co艣 macie? — zagadn膮艂 kobiet臋, gdy Octavia wysuwa艂a na stopy sanda艂y.
— Dodatki, wspaniale. Ch臋tnie si臋 przyjrz臋. Mo偶e Pani p贸j艣膰 po co艣 ekstra. — Pos艂a艂 jej szeroki u艣miech po czym zwr贸ci艂 si臋 zn贸w w stron臋 Octavii. — Podejrzewam, 偶e wyrobimy premi臋 nie tylko w tym sklepie. — stwierdzi艂 odrobin臋 rozbawiony, wiedz膮c 偶e sprzedawcy cieszyli si臋 z takich klient贸w jakimi byli oni najbardziej; z takich kt贸rzy nie patrzyli na niebotyczne sumy ubra艅 oraz dodatk贸w, a tym bardziej na poprzednie rachunki, analizuj膮c na ile mog膮 sobie jeszcze pozwoli膰. Jackson uwielbia艂 艣wiadomo艣膰, 偶e sta膰 go na praktycznie wszystko. Dlatego te偶, a偶 tak przyk艂ada艂 si臋 do w艂asnego rozwoju i sta偶u pod okiem ojca, nie potrafi艂by przestawi膰 si臋 na normalne 偶ycie jakim 偶yj膮 wszyscy wok贸艂. Lubi艂 fakt, 偶e m贸g艂 na tak wiele sobie pozwoli膰 i 偶y膰 wygodnie korzystaj膮c z wielu atrakcji jakie czeka艂y na 艣wiecie.
OdpowiedzUsu艅— Na czym my to sko艅czyli艣my... — wymrucza艂 przygl膮daj膮c si臋 jej d艂ugim nogom i drugiej parze sanda艂贸w, kt贸re wsuwa艂a na stopy. Kucn膮艂 ko艂o niej i zapi膮艂 sprz膮czk臋 po czym zacz膮艂 si臋 prostowa膰 sun膮c palcami po wewn臋trznej stronie jej nogi, uda, a偶 zn贸w sta艂 wyprostowany tu偶 za ni膮.
— I co kt贸re wpad艂y ci w oko? — zagadn膮艂 zerkaj膮c na ni膮 nieco z g贸ry. Nawet w obcasach by艂a uroczo niska i drobna, co od zawsze poci膮ga艂o go w kobietach.
W sklepach sp臋dzili kilka godzin, kt贸re Jacksonowi wydawa艂y si臋 neizwykle d艂ugie i nu偶膮ce, cho膰 nie dawa艂 tego po sobie pozna膰. G艂贸wnie skupia艂 si臋 na droczeniu z Octavi膮 i przed艂u偶aniu jej ka偶dej jednej decyzji, twierdz膮c, 偶e 艂adnemu we wszystkim 艂adnie. Wi臋koszo膰 wybranych przez ni膮 rzeczy zaklasyfikowa艂 do chodzenia jedynie po domu i sprawia艂o mu to niema艂膮 przyjemno艣膰. Wychodzili z galerii, Octavia w pe艂ni zadowolona i usatysfakcjonowana, Jackson nios膮c kilkana艣cie torebt.
— Ciekawe kiedy znowu us艂ysz臋, 偶e nie masz w co si臋 ubra膰. — rzuci艂 z doz膮 przekory i rozbawienia, wk艂adaj膮c wszystkie torby do niedu偶ego bagaznika jaki posiada艂o bugatti. — Zmiana auta na wi臋ksze chyba nie jest takim g艂upim pomys艂em. — stwierdzi艂 po czym otworzy艂 jej drzwi i sam po chwili zasiad艂 za kierownic膮.
— Musz臋 si臋 ogoli膰. — stwierdzi艂 zerkaj膮c przelotnie w lusterko, drapi膮c si臋 po brodzie na kt贸rej pojawi艂 si臋 ju偶 kilkudniowy zarost.
— Do domu, czy co艣 zje艣膰? — zapyta艂 przenosz膮c wzrok na Octavi臋.
[Hej! Ja w艂a艣nie te偶 nie wiem, co艣 nie mog臋 Amelki rozkr臋ci膰 :D Ale jak zaprosi艂a艣 to jestem, wi臋c jak tylko masz ch臋膰, 偶eby powi膮za膰 jako艣 nasze dziewczyny to mo偶na co艣 pokombinowa膰 :)]
OdpowiedzUsu艅Amelia
— Ramen brzmi dobrze. — odpar艂 odpalaj膮c auto i po chwili w艂膮czaj膮c si臋 do ruchu. Miska z solidn膮 porcj膮 makaronu i mi臋sa dobrze mu zrobi艂, zd膮偶y艂 zg艂odnie膰 po kilku godzinach kr膮偶enia po sklepach. Przynajmniej Octavia by艂a zadowolona z zakup贸w, kt贸rych zrobili ca艂kiem sporo. Kuchnia japo艅ska by艂a jego jedn膮 z ulubionych, wi臋c zna艂 kilka mi艂ych knajpek w Nowym Jorku, do kt贸rych by艂o warto uda膰 si臋 w艂a艣nie na ramen lub inne dania tamtejszej kuchni.
OdpowiedzUsu艅Uni贸s艂 lekko brew i spojrza艂 pytaj膮co na Octavi臋, gdy zacz臋艂a m贸wi膰 o 艣lubie, o kt贸rym zd膮偶y艂a zapomnie膰. Nie dziwi艂o go to, w nat艂oku ostatnich wydarze艅 ci臋偶ko by艂o pami臋ta膰 o wszystkich istotnych sprawach. Sam przez ostatni tydzie艅 zauwa偶y艂, 偶e mia艂 problem ze skupieniem, czy to na zaj臋ciach, czy te偶 b臋d膮c w firmie. My艣li, chc膮c nie chc膮c, ucieka艂y mu i w臋drowa艂y w konkretnym kierunku, omijaj膮c wszystkie inne, bie偶膮ce. 艁apa艂 si臋 niekiedy na nies艂uchaniu wyk艂adowc贸w lub pope艂nianiu b艂ahych b艂臋d贸w, kt贸re nigdy wcze艣niej mu si臋 nie zdarza艂y. Kilka os贸b zwr贸ci艂o na to uwag臋, dostrzegaj膮c te偶 rozdra偶nienie m艂odszego Howarda, ale nie dopytywali, gdy zbywa艂 ich kr贸tkim wszystko w porz膮dku. Gdyby podpisa艂 dokumenty, kt贸re przygotowa艂a dla niego Octavia, nie musia艂by mierzy膰 si臋 z ci臋偶arem nie tylko ojcostwa, ale poinformowania wszystkich wok贸艂 o tym co zasz艂o. Wiedzia艂, 偶e nie ka偶dy ucieszy si臋 na te wie艣ci, on sam si臋 nie cieszy艂. Mia艂 jednak nadziej臋, 偶e je艣li teraz sprawy zaczn膮 si臋 na powr贸t mi臋dzy nimi uk艂ada膰, jego rozbiegane my艣li nieco si臋 uspokoj膮.
— Kto艣 organizuje imprez臋 przed 艣lubn膮? To ju偶 nie wystarczaj膮 kawalerskie i panie艅skie? — zagadn膮艂 nie bardzo orientuj膮c si臋 w zwyczajach oko艂o 艣lubnych. Natomiast je艣li kto艣 chcia艂 艣wi臋towa膰 przed i po, nic mu do tego.
— Podejrzewam, 偶e nic mnie bardziej nie zaskoczy jak wiadomo艣膰 o tym, 偶e jeste艣... 偶e jeste艣 w ci膮偶y. — stwierdzi艂 wzruszaj膮c ramionami. Tak na prawd臋 sytuacja, kt贸rej obawia艂 si臋 najbardziej w 偶yciu w艂a艣nie sta艂a si臋 jego now膮 rzeczywisto艣ci膮. Gor膮cokrwistej rodziny Tay niezbyt si臋 obawia艂. — Poza tym wiesz, 偶e jestem dusz膮 towarzystwa. — doda艂 posy艂aj膮c jej pokrzepiaj膮cy u艣miech. — To rodzina od strony matki?
Mo偶e powinien nieco si臋 tym zmartwi膰, poznaniem ca艂ej rodziny, potrzeb膮 wypadni臋cia jak najlepiej przed tymy wszystkimi lud藕mi, ale prawda by艂a taka, 偶e ma艂o go obchodzi艂a opinia innych. Bardziej zastanawia艂o go, czy aby na pewno chce 偶eby ju偶 wszyscy o nim wiedziali i o tym co si臋 wydarzy艂o. Przed chwil膮 nikt nie wiedzia艂, 偶e si臋 umawiaj膮, a teraz? Wszystko nabra艂o takiego rozp臋du, 偶e mia艂 wra偶enie, 偶e kto艣 steruje jego 偶yciem i podejmuje pewne decyzje bez jego wiedzy. 艁apa艂 si臋 tych ostatnich beztroskich moment贸w z Octavi膮, jakby w ramach pocieszenia, bo przy niej czu艂 si臋 najlepiej. Jedynie ca艂a reszta odbieg艂a od jego oczekiwa艅.
— Och chyba kto艣 tu kogo艣 nie lubi. — odpar艂 z cieniem rozbawienia. Mog艂a nie m贸wi膰 tego wprost, ale od razu wyczu艂 i spostrzeg艂, 偶e imi臋 Monica nie wzbudzi艂o w Octavii 偶adnych ciep艂ych uczu膰. Potrafi艂 to doskonale zrozumie膰. Jego rodzina by艂a... c贸偶 mo偶e nie posiadali wielkich tajemnic, do kt贸rych nale偶a艂o si臋 dokopa膰 tak ich relacje by艂y skomplikowane, a zacz臋艂y si臋 komplikowa膰 ju偶 kilka pokole艅 wstecz, wi臋c teraz to wszystko wygl膮da艂o jak jeden wielki supe艂, kt贸rego nikt nie potrafi艂 rozpl膮ta膰 i dotrze膰 do pocz膮tku. Rodzice ojca nie 偶yli, a z tymi od strony matki nie utrzymywali zbyt cz臋stych kontakt贸w. C贸偶, po kim艣 Camilla musia艂a by膰 wredn膮 j臋dz膮, a skoro jego matka by艂 a po prostu j臋dz膮, to babcia by艂a prawdziw膮 wied藕m膮. Doskonale pami臋ta艂, gdy za dzieciaka ci膮gle go poucza艂a i wszystko by艂o nie tak jak nale偶y. Kierowa艂a do wszystkich kr贸tkie i ostre polecenia; nie garb si臋, wyprostuj si臋, nie jedz, nie dotykaj, nie odzywaj si臋, m贸w wi臋cej... Wzdrygn膮艂 si臋 na samo wspomnienie kobiety. Jackson wola艂 obecny stan rzeczy, gdy wszyscy trzymali si臋 od siebie na odpowiednio du偶y dystans.
OdpowiedzUsu艅— Ciekawa z ciebie mieszanka, p贸艂 Francuzka, p贸艂 Meksykanka. Nie b臋dzie z tob膮 nudno. — Octavia mo偶e i by艂a ca艂kiem spokojna i lubi艂a wszystko dog艂臋bnie analizowa膰, tak doskonale wiedzia艂, 偶e za tym s艂odkim u艣miechem skrywa si臋 prawdziwa charakterna Balnchard, jego ma艂a z艂o艣nica. Potrafi艂a da膰 popali膰 jak ma艂o kto i chyba cieszy艂 si臋 taryf膮 ulgow膮, 偶e tak szybko odpuszcza艂a mu wszelkie przewinienia, cho膰 niekiedy nie powinna.
— W porz膮dku, p贸jdziemy razem. — stwierdzi艂 lekko si臋 do niej u艣miechaj膮c. Ostatnio wiele si臋 dzia艂o i cho膰 Jackson nigdy nie by艂 kim艣 kto lubi艂 spe艂nia膰 oczekiwania innych, czy cho膰by spo艂ecze艅stwa tak Octavia by艂a tym jednym wyj膮tkiem, dla kt贸rego nagina艂 tak wiele swoich dotychczasowych zasad, postanowie艅 i powoli si臋 zmienia艂. By艂 z ni膮 szcz臋艣liwy, bez dw贸ch zda艅. Jednak te wszystkie zmiany, by艂o ich du偶o i musia艂 uwa偶a膰, by si臋 nie pogubi膰. Octavia mia艂a w sobie co艣, co bez wzgl臋du na wydarzenia, zatrzymywa艂o Jackosna w miejscu, u jej boku. Gdyby wpad艂 z kimkolwiek innym, nie odpu艣ci艂 by tak 艂atwo i pewnie zmusi艂 kolejn膮 dziewczyn臋 do decyzji o usuni臋ciu lub podpisa艂by podobne dokumenty uciekaj膮c. Octavii nie potrafi艂 odm贸wi膰, nie chcia艂 jej odmawia膰, rozczarowywa膰. Zastanawia艂 si臋, czy istnia艂o cokolwiek co sprawi艂oby, 偶e wycofa艂by si臋 z tej relacji, czy by艂oby co艣 co kosztowa艂oby go zbyt wiele. Wiedzia艂 jednak, 偶e w rzeczywisto艣ci to ona nie ma z nim 艂atwo.
— B臋dzie trzeba wygrzeba膰 z szafy porz膮dny garniak. — stwierdzi艂 uderzaj膮c palcami w kierownic臋 do rytmu piosenki, kt贸ra lecia艂a akurat w radiu. — Czas oczarowa膰 seniork臋 rodu. — doda艂 z nut膮 rozbawienia.
— Trzeba zbiera膰 sojusznik贸w. Poza tym nic na to nie poradz臋, to wrodzony talent. — odpar艂 skromnie, wzruszaj膮c ramionami i posy艂aj膮c Octavii niewinny u艣miech. Od zawsze by艂 dusz膮 towarzystwa i nie mia艂 problemu odnale藕膰 si臋 w obcym otoczeniu, w艣r贸d nieznajomych twarzy. I potrafi艂 oczarowa膰 kobiet臋 je艣li tylko chcia艂 i si臋 postara艂, to praktykowa艂 odk膮d tylko zacz膮艂 si臋 nimi interesowa膰. Chocia偶 wiele u艂atwia艂 status spo艂eczny i suma na koncie, to uroku mu nie brakowa艂o.
OdpowiedzUsu艅— Ale nie martw si臋, tylko jedno tak naprawd臋 si臋 liczy. — zapewni艂 k艂ad膮c d艂o艅 na jej udzie. Nie s膮dzi艂 by na 艣wiecie by艂a druga osoba zdolna do tego, by go usidli膰 i zach臋ci膰 do ustatkowania. Cho膰 jeszcze nie tak dawno temu s膮dzi艂 ,偶e to s艂owo nie istnieje w jego s艂owniku.
— A skoro nie przepadasz za Monic膮, przekonajmy si臋 kto jest wi臋kszym atencjiuszem. — doda艂 z 艂obuzerskim u艣miechem, cho膰 jego ton g艂osu nie wskazywa艂 by mia艂 co艣 z艂ego na my艣li. Jackson by艂 wychowany w blasku reflektor贸w u w centrum uwagi wszystkich wok贸艂. Lubi艂 to, lubi艂 gdy o nim m贸wiono, gdy si臋 za nim ogl膮dano. By艂 nieco pr贸偶ny i zdecydowanie rozpuszczony, ale kto w ich 艣wiecie taki nie by艂? Znalezienie si臋 w centrum uwagi przychodzi艂o mu 艂atwo, gdy zaczyna艂 rozmawia膰, 艣mia膰 si臋 i flirtowa膰. Jackson wykazywa艂 niezwyk艂y talent w graniu grzecznego i sympatycznego ch艂opca, kt贸rego nie da艂o si臋 nie lubi膰. Z pe艂nego z艂o艣liwo艣ci ch艂opaka potrafi艂 momentalnie przeobrazi膰 si臋 w ciep艂ego i serdecznego. Nauczy艂 si臋 by膰 takim jakim od niego wymagano w danej sytuacji, a w 艣wiecie biznesu gra pozor贸w by艂a na porz膮dku dziennym. Niekiedy tylko przenosi艂o si臋 nawyki z pracy do 偶ycia prywatnego.
Rozbrzmia艂 d藕wi臋k telefonu, kt贸ry pod艂膮czony by艂 do samochodu. Jackson zerkn膮艂 na wy艣wietlacz i nieco niech臋tnie odebra艂 od ojca.
— Jackson, cze艣膰. Jeste艣 mo偶e wolny i m贸g艂by艣 podjecha膰 do firmy? Chcia艂em o czym艣 z tob膮 porozmawia膰. — Rzeczywi艣cie, ojciec mia艂 jak膮艣 spraw臋, o kt贸rej mieli porozmawia膰, ale ostatnio nie mia艂 do tego g艂owy. Zerkn膮艂 na Octavi臋.
— Teraz nie bardzo. O co chodzi? — zagadn膮艂.
— To nie na telefon, Jack. — Jak zwykle nie m贸g艂 powiedzie膰 mu o co chodzi艂o, tylko owija艂 w bawe艂n臋.
— Ok, mo偶e zajrz臋 wieczorem. Cze艣膰. — roz艂膮czy艂 po艂膮czenie. — Jak zawsze wybiera idealny moment. — mrukn膮艂 bardziej do siebie ni偶 do Octavii.
U艣miechn膮艂 si臋 pod nosem, nawet on niekiedy musia艂 zabiega膰 o wzgl臋dy niekt贸rych panien, jednak niekt贸re same pcha艂y si臋 facetom do 艂贸偶ek. 艁apa艂 si臋 na my艣lach jak wiele rzeczy zmieni艂o si臋 w ostatnim czasie, jak jeszcze nie tak dawno wygl膮da艂o jego 偶ycie towarzyskie, na jak wiele pozwala艂 sobie na niekt贸rych imprezach. Wiedzia艂, 偶e musia艂 przystopowa膰, nie m贸g艂 doprowadza膰 si臋 do stanu, w kt贸rym kompletnie nad sob膮 nie panowa艂. Nie nie chcia艂 by膰 kolejnym go艣ciem, kt贸ry zalicza inne na boku, zw艂aszcza 偶e Octavia do艣wiadczy艂a czego艣 takiego. Czasem mia艂 ochot臋 wy艣mia膰 samego siebie jak bardzo stara艂 si臋 nie pope艂ni膰 du偶ych b艂臋d贸w. Kiedy艣 nie zwr贸ci艂by na to uwagi, a mo偶e nie zwraca艂 na to uwagi, bo by艂o mu wszystko jedno. Wci膮偶 nie rozumia艂 jak Octavia i uczucia, kt贸rymi go otoczy艂a, dzia艂a艂y na niego jak nic innego. Octavia mia艂a na niego du偶y wp艂yw i tylko duma nie pozwala艂y mu si臋 przyzna膰 jak bardzo. Sprawia艂a, 偶e od raz wygl膮da艂 jakby straci艂 rozum.
OdpowiedzUsu艅Uj膮艂 jej d艂o艅 w swoj膮 i uni贸s艂 j膮 do swoich ust po czym z艂o偶y艂 na wierzchu jej r臋ki kr贸tki poca艂unek. Pos艂a艂 jej jedynie delikatny u艣miech, wprost nie odpowiadaj膮c na zadane pytanie. Ostatnim czasem na prawd臋 wszystko kr臋ci艂o si臋 wok贸艂 niej i nawet mu to nie przeszkadza艂o.
— Mi臋dzy innymi dlatego mnie kochasz. — odpar艂 dumnie. Potrafi艂 by膰 mi艂ym i grzecznym ch艂opakiem, jednak potrafi艂 r贸wnie偶 zaj艣膰 za sk贸r臋 i pokaza膰 rogi, gdy kto艣 mu podpad艂 lub gdy najzwyczajniej w 艣wiecie za kim艣 nie przepada艂. Niekiedy te偶 wybuja艂e ego sprawia艂o, 偶e robi艂 si臋 wredny i nieprzyjemny, ale zwykle da艂o si臋 z nim doj艣膰 do porozumienia.
Wywr贸ci艂 oczami na jej polecenie. Ciekawi艂o go o co mog艂o te偶 chodzi膰, ale nie specjalnie chcia艂 teraz zrywa膰 si臋 i lecie膰 na pierwszy lepszy telefon.
— M贸g艂 chocia偶 powiedzie膰, czy chodzi o co艣 pilnego, czy co艣 si臋 sta艂o z firm膮, a mo偶e to jaka艣 pierdo艂a, kt贸ra mo偶e poczeka膰. — mrukn膮艂, jego mi臋艣nie rozlu藕ni艂y si臋 pod wp艂ywem dotyku Octavii. Na kolejne jej pytanie, utkwi艂 wzrok w drodze i mijanych samochodach. Wzruszy艂 ramionami.
— Kiedy艣 mo偶e i brakowa艂o. Jednak przywyk艂em do tego, 偶e matka nie chce mie膰 ze mn膮 zbyt wiele wsp贸lnego, a ojca nie ma. Wielokrotnie stara艂em si臋 zwr贸ci膰 na siebie ich uwag臋, r贸偶nymi rzeczami, ale ko艅czy艂o si臋 to podobnie. Teraz wol臋 mie膰 艣wi臋ty spok贸j, jest dobrze p贸ki si臋 nie mieszaj膮. — wyt艂umaczy艂 kr贸tko, bo nie mia艂 zamiaru wdawa膰 si臋 w ckliwe opowiastki ze swojego dzieci艅stwa. — Ale teraz... — wzi膮艂 g艂臋bszy oddech. — Zawsze by艂em na ni膮 w艣ciek艂y za to co m贸wi艂a, a teraz poniek膮d rozumiem jej niech臋膰. Ojciec po艣wi臋ci艂 si臋 pracy, uciek艂 od problem贸w, zreszt膮 wiem, 偶e jest potrzebny w firmie. Wiem, 偶e ja te偶 b臋d臋 tam potrzebny. Jedyne czego nie mam zamiaru robi膰 to lata膰 z kurwami na wakacje, gdy wy b臋dziecie w domu. — doda艂 niech臋tnie zaciskaj膮c d艂onie na kierownicy. Mia艂 wiele 偶alu do rodzic贸w, kt贸ry by艂o po nim wida膰 i kt贸rego 艣wiat艂o dzienne nigdy nie ujrza艂o. By艂 艣wiadkiem r贸偶nych sytuacji, kt贸rych mia艂 zamiar oszcz臋dzi膰 w艂asnemu dziecku. Jakkolwiek nie chcia艂 tej ci膮偶y, dziecko nie by艂o niczemu winne.
— Dzi臋ki, ale wiem, 偶e nie jest 艂atwo unikn膮膰 powielania schemat贸w.
Lubi艂 widzie膰 u艣miech na jej twarzy, s艂ysze膰 jak si臋 艣mieje i jest szcz臋艣liwa. Gdy widzia艂 j膮 w takim stanie, przyjemne ciep艂o rozlewa艂o si臋 po jego wn臋trzu. To by艂a ta jego po艂owa, kt贸ra do tej pory nie mia艂a zbyt wielu szans, by wyj艣膰 na wierzch i zaprezentowa膰 si臋 艣wiatu. Przy Octavii m贸g艂 by膰 w pe艂ni sob膮 i cieszy艂 si臋, 偶e akceptowa艂a go ze wszystkimi wadami, kt贸rych nie by艂o ma艂o.
OdpowiedzUsu艅— W porz膮dku, podjad臋 do niego, ale to mo偶e chwil臋 poczeka膰. Nie chc臋 ci臋 niepotrzebnie ci膮ga膰. — Rzeczywi艣cie mog艂o chodzi膰 o co艣 niezbyt wa偶nego, nie chcia艂 wi臋c zabiera膰 jej czasu. Mog艂o tez chodzi膰 o co艣 powa偶niejszego, nad czym b臋dzie musia艂 si臋 na d艂u偶ej pochyli膰 lub mog艂o chodzi膰 o sprawy prywatne, a te rozmowy zwykle nie toczy艂y si臋 po w艂a艣ciwych torach, a tego Octavia nie musia艂a by膰 艣wiadkiem. Liczy艂 jednak, 偶e to nie b臋dzie nic nadzwyczajnego i szybko si臋 z tym upora.
— Nie musisz mnie 偶a艂owa膰. — wzruszy艂 ramionami. — Po prostu nie mam z nimi 偶adnej specjalnej wi臋zi jak ty ze swoimi. — doda艂 i nieco si臋 do niej u艣miechn膮艂. Nie lubi艂, gdy kto艣 mu wsp贸艂czu艂 i stawia艂 na pozycji pokrzywdzonego. By艂 do tego wszystkiego przyzwyczajony i zd膮偶y艂 si臋 zdystansowa膰 do braku uwagi z ich strony i sp臋dzania wsp贸lnie czasu. Lubi艂 jednak ucieka膰 od problem贸w i niewygody dlatego wiedzia艂, 偶e w niekt贸rych momentach mo偶e odruchowo chcie膰 si臋 wycofa膰. Mia艂 jednak nadziej臋, 偶e s艂owa Octavii oka偶膮 si臋 prawdziwe i nie zawiedzie jej zaufania.
Pokiwa艂 wolno g艂ow膮 i zerkn膮艂 kr贸tko na Octavi臋. Momentami go przecenia艂a, stawia艂a wysoko poprzeczk臋, do kt贸rej stara艂 si臋 doskoczy膰.
— Zjemy, odstawi臋 ci臋 do domu i podjad臋 do firmy. — doda艂 zmieniaj膮c nieco temat.
Skr臋ci艂 w kolejn膮 uliczk臋 i po kilku nast臋pnych minutach zatrzyma艂 si臋 w pobli偶u jednej z lepszych azjatyckich knajpek. Wyci膮gn膮艂 portfel ze schowka i wysiad艂 z samochodu.
[Hej, dzieki za wizyt臋 pod KP Niall'a :)
OdpowiedzUsu艅Ah, ja sama jako klientka takiego prawnika bym si臋 GAPI艁A xD on na szcz臋艣cie nie obs艂uguje indywidualnych przypadk贸w, a broni interes贸w prywatnej uczelni, chocia偶... zapewne zdecydowanie zbyt cz臋sto w k艂opoty trafiaj膮 (nie)grzeczne i diabelnie bogate dziewczynki :P
Jakie wsp贸lne punkty zaczepienia tu widzisz? Mnie na mysl przychodzi tylko: a) wsp贸lne s膮siedztwo - tu mo偶na ich zatrzasn膮膰 w windzie i b) kierunek prawa jako obrana 艣cie偶ka kariery, ale tu nie wiem, jak mo偶emy ich spikn膮膰, bo przebywaj膮 na innych obiektach.
Mo偶emy ich r贸wnie偶 usadzi膰 w kawiarni omy艂kowo przy jednym stoliku, ale Niall raczej nie jest gadu艂膮 i nie b臋dzie zagadywa艂 obcej dziewczyny, wi臋c mo偶e wyj艣膰 nieco niezr臋cznie xDD
Masz jakie艣 pomys艂y? :)]
Niall
Pojecha艂 do firmy z my艣l膮, 偶e pojawi艂a si臋 pilna sprawa zwi膮zana z firm膮 i projektami do kt贸rych zosta艂 zaanga偶owany. By艂o p贸藕no, wi臋c z budynku niemal nie by艂o nikogo pr贸cz ostatnich pracownik贸w, ekipy sprz膮taj膮cej oraz Roberta, kt贸ry czeka艂 na syna w swoim gabinecie. Od progu Jackson zorientowa艂 si臋, 偶e rozmowa nie b臋dzie nale偶a艂a do tych 艂atwych oraz przyjemnych. Kolejne s艂owa, kt贸re ojciec wypowiada艂 szokowa艂y go co raz bardziej i 偶a艂owa艂, 偶e jednak Octavia nie przyjecha艂a tu razem z nim. Wiedzia艂aby jak si臋 zachowa膰, jak opanowa膰 Jacksona, kt贸ry zwyczajowo reagowa艂 zbyt gwa艂townie i emocjonalnie. Nie gryz艂 si臋 w j臋zyk i chyba pierwszy raz zarzuci艂 ojcu tak wiele pope艂nionych b艂臋d贸w. Octavia na pewno doszuka艂aby si臋 w tym racjonalnego wyt艂umaczenia i sensownych powod贸w dla kt贸rych Robert Howard ukrywa艂 prawd臋 o swoim drugim 偶yciu, poniek膮d drugiej rodzinie, kt贸ra trzyma艂 z daleka od 艣wiate艂 reflektor贸w i spo艂ecznego 艣wiecznika.
OdpowiedzUsu艅— Masz brata... — te dwa s艂owa odbija艂y si臋 echem po jego g艂owie na d艂ugo po tym jak opu艣ci艂 budynek Pearl Yachts. Targa艂y nim skrajnie r贸偶ne emocje, zazdro艣膰, z艂o艣膰, rozczarowanie i szok... By艂o tego tak wiele, 偶e nie potrafi艂 od tak przetrawi膰 tego co us艂ysza艂. Jego ojciec mia艂 drug膮 rodzin臋... Jackson mia艂 brata... brata kt贸rego przypadkiem, nieumy艣lnie pozna艂. Robert zatrz膮s艂 tym co Jackson wiedzia艂 i ten poczu艂 si臋 jakby ca艂ego jego 偶ycie by艂o jedn膮 wielk膮 niewiadom膮, k艂amstwem.
Chcia艂 uciec do tego co znane. Jad膮c w stron臋 domu odruchowo zatrzymywa艂 si臋 pod barami ch膮c do nich wst膮pi膰 i najzwyczajniej w 艣wiecie odp艂yn膮膰 od problem贸w, chocia偶 na kr贸tka chwil臋. Jednak bardziej potrzebowa艂 czego艣 bardziej znajomego, kogo艣 kto go spr贸buje zrozumie膰.
Wszed艂 do mieszkania, zamy艣lony i podirytowany.
Zignorowa艂 s艂owa Octavii i wymin膮艂 j膮 przechodz膮c do kuchni. Z lod贸wki wyci膮gn膮艂 butelk臋 otwartej szkockiej i nala艂 sobie pe艂n膮 szklank臋, kt贸ra od razu przechyli艂. Nala艂 kolejn膮 porcj臋 i chwyci艂 za szklank臋. Opar艂 si臋 o blat i wpatrywa艂 w Octavi臋 zastanawiaj膮c si臋 jak przekaza膰 jej to co us艂ysza艂. To ona zawsze kibicowa艂a relacji Roberta z synem wierz膮c, 偶e mo偶e ona ulec poprawie.
— Robert... Ten chuj ma drug膮 rodzin臋. — mrukn膮艂 po czym przytkn膮艂 szklank臋 do ust. — Pami臋tasz tamtego ch艂opaka co by艂 niby do mnie podobny? To jego syn. — zn贸w si臋gn膮艂 po butelk臋 zape艂niaj膮c szk艂o.
Gdy oplot艂a go ramionami, zarobi艂 to samo mocno si臋 do niej przytulaj膮c, a twarz chowaj膮c w jej bujnych, ciemnych w艂osach. Zaci膮ga艂 si臋 jej zapachem i napawa艂 blisko艣ci膮 drobnego cia艂a staraj膮c si臋 uspokoi膰. Mia艂 ochot臋 znikn膮膰 w jej u艣cisku, nigdy wi臋cej jej nie puszcza膰. Jego 偶ycie co rusz wywracali si臋 do g贸ry nogami, zaskakuj膮c go kolejn膮 wiedz膮. Jackson zwykle chowa艂 wszelkie emocje, opr贸cz z艂o艣ci, g艂臋boko w sobie nie pokazuj膮c b贸lu, rozczarowania, czy zagubienia. Teraz czu艂 si臋 jakby po raz kolejny dosta艂 w twarz od w艂asnego ojca. Tak naprawd臋 poczu艂 si臋 teraz jak zb臋dne ogniwo, kt贸re nie pasowa艂o do ca艂o艣ci. Pierwszy raz poczu艂 si臋 tak… tak jakby osoba, kt贸rej powinien uda膰 bezgranicznie wbi艂a mu n贸偶 prosto w plecy.
OdpowiedzUsu艅W ko艅cu jednak odsun膮艂 si臋 od Octavii, pog艂aska艂 j膮 po policzku, to ona wierzy艂a, 偶e Jackson naprawi relacje przynajmniej z ojcem. Teraz to nie by艂o mo偶liwe, Jackson nie chcia艂 mie膰 z nimi nic wsp贸lnego.
— Nie mam zamiaru z nim rozmawia膰. Wyja艣ni艂 wszystko dobitnie. — odpar艂 kr臋c膮c g艂ow膮. — Robert nigdy nie kocha艂 mojej matki, nie planowa艂 mnie. Jednak, gdy wpadli postanowi艂 wzi膮膰 odpowiedzialno艣膰 za to co si臋 sta艂o, zw艂aszcza 偶e kariera Camilli stan臋艂a pod znakiem zapytania, a i ona raczej nastawia艂a si臋 na to by usun膮膰. Nie zgodzi艂 si臋 i nied艂ugo p贸藕niej wzi臋li 艣lub. To wiedzia艂em. — zacz膮艂 t艂umaczy膰 nieco niech臋tnie. — Ojciec na jednym ze swoich wyjazd贸w do Europy pozna艂 kobiet臋, w kt贸rej si臋 zakocha艂, rozumiesz? — za艣mia艂 si臋 kpi膮co, bo ca艂a ta historia by艂a dla niego absurdalna. — To do niej ci膮gle tak lata艂 i dlatego znika艂. Zasz艂a w ci膮偶臋 z nim, a gdy urodzi艂a lata艂 tam cz臋艣ciej, by by膰 obecnym w 偶yciu ich dziecka. — za艣mia艂 staraj膮c si臋 ukry膰 偶al i zazdro艣膰. — Lucas jest rok starszy od ciebie. Przylecia艂 do Nowego Jorku na wymian臋 studenck膮, kt贸r膮 przepchn膮艂 m贸j oj… Robert. Zrobi艂 to 偶eby pokaza膰 mu swoje rodzinne strony i ambitniej wdro偶y膰 w 偶ycie firmy. Mia艂 czelno艣膰 poprosi膰 mnie 偶ebym mu wszystko pokaza艂. — By艂 w艣ciek艂y, zraniony i cholernie zazdrosny cho膰 tego ostatniego nie chcia艂 czu膰. — Ten ch艂opak mia艂 wszystko to co ja powinienem mie膰, nie oddam mu Pearl Yachts. — warkn膮艂. By艂 kompletnie rozbity, wszystko co do tej pory wiedzia艂 stan臋艂o pod znakiem zapytania, 艂膮cznie z jego pozycja w firmie. By艂 tym synem, kt贸rego ojciec kocha艂 mniej o ile w og贸le, by艂 tym kt贸rego mia艂 przez ca艂e 偶ycie gdzie艣. Nie by艂by zaskoczony, gdyby kt贸rego艣 dnia dosta艂 wiadomo艣膰, 偶e mo偶e pracowa膰 w firmie, ale to Lucas j膮 przejmie.
Si臋gn膮艂 po butelk臋 i ruszy艂 w stron臋 tarasu. Usiad艂 na zimnej pod艂odze pod 艣cian膮 i wyci膮gn膮艂 papierosa, kt贸rym g艂臋boko si臋 zaci膮gn膮艂. Poci膮gn膮艂 spory 艂yk whisky, kt贸ra zapiek艂a go w gardle. Spogl膮da艂 na miasto i kolorowe 艣wiat艂a, pierwszy raz w 偶yciu walcz膮c ze 艂zami bezsilno艣ci, kt贸re nap艂ywa艂y mu do oczu.
[jak tak dalej p贸jdzie, to po艂owa NY to b臋d膮 jego byli pracodawcy xDD ale pasuje mi, aby zaczyna艂 wczesn膮 karier臋 zawodow膮 u jej ojca, dobrej praktyki nigdy do艣膰 :)
OdpowiedzUsu艅nie s膮dze, aby Niall by艂 tak sentymentalny, 偶e wpad艂by do jej rodzic贸w na jaki艣 obiadek, albo zagada艂 do dziewczyny, skoro jej nie rozpozna po parunastu latach, wi臋c pozwol臋 sobie zarzuci膰 mniej zobowi膮zuj膮cym wstepem :) szalej 艣mia艂o, jak Ci臋 wena poniesie!]
Na Upper East Side mieszka艂o mu si臋 dobrze, cho膰 oczywi艣cie by艂o to zbyt skromne i niedojrza艂e niedopowiedzenie. Op艂ywa艂 w luksusy, kt贸rymi nie potrafi艂 wzgardzi膰, a kt贸re cz臋sto uwa偶a艂 za zb臋dne. Jego rodzina dorobi艂a si臋 niema艂ej fortuny i ojciec dumny by艂, 偶e wszystko to osi膮gn膮艂 sam, prac膮 uczciw膮 i rzeteln膮, a Niall to uznanie podziela艂. Sam jednak czu艂 pewnego rodzaju oboj臋tno艣膰 do rzeczy o wysokiej warto艣ci materialnej, bo doskonale zdawa艂 sobie spraw臋, jak zak艂amany jest rynek i warto艣膰 pieni膮dza, jakie to z艂udne i powierzchowne. Niemniej jednak nie przeprowadzi艂 si臋 do nocy na Bronxie, nie odrzuci艂 we艂nianych garnitur贸w i sk贸rzanej akt贸wki a tkwi艂 w rzeczywisto艣ci, w jakiej wypada艂o mu by膰. Bo w gruncie rzeczy lubi艂 woje wygodne 偶ycie i cho膰 z wielu rzeczy potrafi艂by zrezygnowa膰 bez trudu, to najzwyczajniej w 艣wiecie nie musia艂. Martwi艂 si臋 chwilami o matk臋, mia艂 wra偶enie, 偶e fortuna i otaczaj膮cy luksus j膮 przyt艂acza, ale ta prawie sze艣膰dziesi臋cioletnia kobieta wydawa艂a si臋 silniejsza od niego, bo nawet nie grymasi艂a, gdy w gazetach pojawia艂y si臋 o niej krytyczne wstawki (tylko wstawki, bo ca艂e strony po艣wi臋cano m艂odym i pieknym pokoleniom).
Opu艣ci艂 apartament, zamykaj膮c drzwi bez nale偶ytej uwagi, bo nigdy nie dochodzi艂o do kradzie偶y na tej dzielnicy i zatopiony w tre艣ci maila wy艣wietlanego w telefonie skierowa艂 si臋 do windy. Mia艂 dzi艣 w planach trzy spotkania, w tym jedno z zarz膮dem Constance Billard St. Jude's School, kt贸rej by艂 cz艂onkiem i wymaga艂o to od niego szczeg贸艂owego przygotowania ze wzgl臋du na kilka incydent贸w, kt贸re troszk臋 mog艂y nabru藕dzi膰 dobrej opinii szkole. Mia艂 momentami wra偶enie, 偶e m艂odzi doro艣li, kt贸rzy uczyli si臋 w plac贸wce, s膮 gorsi od paso偶yt贸w, od przestepc贸w przebywaj膮cych w rygorystycznych wi臋zieniach, potrafili by膰 tak okrutni i bezwzgl臋dni wobec siebie. Mia艂 czasami do艣膰 tego g贸wniarstwa, ale lubi艂 wyzwania i ceni艂 pieni膮dz, kt贸ry pozwala艂 na wygodne 偶ycie, wci膮偶 wi臋c nie podejmowa艂 rozm贸w z potencjalnymi nowymi pracodawcami. Mo偶e chcia艂 pom贸c tym uczniom? Mo偶e w g艂ebi serca wierzy艂, 偶e sta膰 ich na wi臋cej? Sam w to nie wierzy艂, ale temu r贸wnie偶 nie zaprzecza艂.
Zatrzyma艂 si臋 w windzie, odruchowo nacisn膮艂 na panelu oznaczenie parkingu podziemnego, nie podnosz膮c wzroku i odsun膮艂 si臋 do ty艂u, s艂ysz膮c, 偶e z korytarza nadbiega jeszcze kto艣. Nie trudzi艂 si臋 przytrzymaniem zasuwaj膮cych si臋 drzwi, bo to co widzia艂 na wy艣wietlaczu, poch艂one艂o niemal ca艂膮 jego uwag臋. Dopiero gdy przed nosem 艣mign臋艂y mu ciemne i d艂ugie - ewidentnie kobiece kosmyki, oderwa艂 si臋 na chwil臋 od telefonu, by spojrze膰 na s膮siadk臋 (kt贸rej nie kojarzy艂, jak i reszty mieszka艅c贸w spod tego numeru budynku).
- Dzie艅 dobry - przywita艂 sie kulturalnie, nie do ko艅ca pewny, czy z ust dziewczyny pad艂y podobne s艂owa i zn贸w zatopi艂 si臋 w tre艣ci maila, chc膮c go wreszcie doko艅czy膰. By艂 dzi艣 sp贸藕niony, co powodowa艂o lekk膮 irytacj臋.
Niall
Opar艂 g艂ow臋 na ramieniu Octavii, gdy znalaz艂a si臋 obok. Dodawa艂a mu tak wiele otuchy, cho膰 tak na prawd臋 z ka偶dej mo偶liwej strony pojawia艂y si臋 przer贸偶ne komplikacje oraz problemy. Mia艂 wra偶enie jakby od beztroskich wakacji min臋艂y ca艂e wieki, a nie dwa miesi膮ce. Zmieni艂o si臋 tak wiele i nie wiedzia艂, czy w niekt贸rych sytuacjach by艂 po prostu 艣lepy, czy mo偶e rzeczywi艣cie ojciec, a偶 tak dobrze kry艂 si臋 ze swoimi tajemnicami. Zastanawia艂 si臋 co takiego zrobi艂, 偶e jego w艂asna rodzina tak bardzo go nienawidzi艂a.
OdpowiedzUsu艅Spojrza艂 na ni膮 z lekkim niezrozumieniem. Co mia艂a na my艣li? Co takiego mog艂a za艂atwi膰? Wiedzia艂, 偶e jej rodzina ma spore wp艂ywy i znaj膮c prawo mo偶na by艂o sprawnie nim manipulowa膰 na w艂asn膮 korzy艣膰 i w razie potrzeby Jackson mia艂 silne zaplecze, tak co mogli zrobi膰 wi臋cej? Skoro Lucas by艂 jego synem i to do ojca nale偶a艂a decyzja komu przeka偶e firm臋.
— Cokolwiek mo偶esz zrobi膰, nic na razie nie r贸b. Nie powinna艣 teraz miesza膰 si臋 w 偶adne problemy. Poza tym musz臋 najpierw sam porozmawia膰 z tym Lucasem i zobaczy膰 jakie ma plany. — W tej chwili potrafi艂 za艂o偶y膰 najgorsze scenariusze, jednak co nie co pami臋ta艂 z ich przypadkowego spotkania w klubie. Ch艂opak wydawa艂 si臋 w porz膮dku. To mog艂a by膰 jedynie gra z jego strony, m贸g艂 udawa膰 jednak Jackson musia艂 wpierw dowiedzie膰 si臋 jakie s膮 zamiary Lucasa. Istnia艂 cie艅 szansy, 偶e posiad艂 inne aspiracje i Pearl Yachts go nie obchodzi艂o.
Pochyli艂 si臋 nad ni膮 i si臋gn膮艂 po butelk臋, kt贸r膮 mu zabra艂a. Chwil臋 obraca艂 j膮 w d艂oniach po czym upi艂 kolejny 艂yk. Przyjemne ciep艂o rozesz艂o si臋 po jego wn臋trzu. Mia艂 jednak 艣wiadomo艣膰, 偶e nie m贸g艂 po prostu odci膮膰 si臋 od k艂opot贸w. Musia艂 si臋 pilnowa膰, bo w tym przypadku mia艂 za wiele do stracenia. Firma by艂a dla niego bardzo wa偶na. Zreszt膮 teraz rozchodzi艂o si臋 nie tylko o jego przysz艂o艣膰, ale tak偶e tej ma艂ej istotki.
Poci膮gn膮艂 nieco nosem i wzi膮艂 g艂臋bszy oddech. Spojrza艂 na Octavi臋 i pos艂a艂 jej lekki u艣miech, rozchmurzaj膮c si臋. Nie m贸g艂 pokaza膰 jak bardzo go to wszystko ubod艂o, a tym bardziej nie mia艂 zamiaru da膰 偶adnej satysfakcji ojcu.
— W porz膮dku. To nic takiego. Mog艂em si臋 tego spodziewa膰. Mamy za to z g艂owy rodzinn膮 kolacj臋, zdaje si臋, 偶e powiedzia艂em mu o ci膮偶y. — Pos艂a艂 jej kolejny u艣miech, kt贸ry zszed艂 z jego twarzy, gdy spojrza艂 ponownie na miasto. Si臋gn膮艂 po telefon i odszuka艂 na Instagramie Lucasa. — Ale zaprosz臋 jego tutaj, lepiej 偶eby w pobli偶u by艂 kto艣... bardziej opanowany.
S艂ucha艂 jej uwa偶nie, z nieco zmarszczonymi brwiami. Z pocz膮tku nie do ko艅ca rozumia艂 co chcia艂a mu przekaza膰, ale gdy tylko zacz臋艂a m贸wi膰 o rodzinie od strony matki, zrozumia艂. Balnchardowie zawsze zdawali si臋 tacy pouk艂adani i prawi, a jednak prawda by艂a inna. Chocia偶 w 艣wiecie pieni膮dza znajomo艣ci i nieczyste uk艂ady nie by艂y czym艣 niespotykanym. Tu by艂o trzeba si臋 liczy膰, 偶e je艣li nie mia艂o si臋 wp艂yw贸w lub nie by艂o si臋 wa偶nym pionem na planszy, nie mog艂o si臋 zdzia艂a膰 nic szczeg贸lnego. Zastanawia艂 si臋 tylko jak bardzo jej rodzina dzia艂a艂a ponad prawem, jak wiele rzeczywi艣cie byli w stanie zaaran偶owa膰. Jednak w ko艅cu jej matka wywodzi艂a si臋 z Meksyku, a tam dzia艂o si臋 bardzo wiele. Nie chcia艂 jednak naciska膰 i zmusza膰 jej do m贸wienia wi臋cej ni偶 chcia艂a, czy mog艂a.
OdpowiedzUsu艅— Rozumiem, dzi臋kuj臋. — uni贸s艂 d艂o艅 i pog艂aska艂 j膮 po policzku. Octavia zaskakiwa艂a go niemal ka偶dego dnia. Cieszy艂 si臋 jednak, 偶e si臋 otwiera艂a i chcia艂a wpu艣ci膰 go wpu艣ci膰 w g艂膮b swojego 艣wiata. — Zero presji, rozumiem, 偶e na rodzinnych imprezach musz臋 prezentowa膰 si臋 idealnie, nie tylko przez wzgl膮d na babci臋. — doda艂 z nut膮 rozbawienia chc膮c rozlu藕ni膰 odrobin臋 napi臋t膮 atmosfer臋. Jackson nie do ko艅ca poprawnie radzi艂 sobie ze skomplikowanymi relacjami i problemami we w艂asnym 偶yciu, zwykle ucieka艂 od nich i ucieka艂 w huczne imprezy, towarzystwo znajomych, toksyczne zabawy. Czu艂 wewn臋trzn膮 potrzeb臋, by da膰 si臋 temu znowu porwa膰, by poczu膰 na karku oddech adrenaliny i ekscytacji. Octavia wielu z jego zachowa艅 by nie pochwali艂a, wielu jego znajomych, by nie zaakceptowa艂a. Ale to z tymi ma艂o porz膮dnymi kumplami potrafi艂 oderwa膰 si臋 od tego co tu i teraz. Siedzenie tutaj wymaga艂o od niego pewnego wysi艂ku, ale nie m贸g艂 od tak zaszy膰 si臋 w mie艣cie i zn贸w j膮 zostawi膰.
— Mog臋 ci kupi膰 wino zero procent. — odpar艂 poci膮gaj膮c za koc i owijaj膮c nim lepiej Octavi臋. Lepiej rzeczy ona nie nabawi艂a si臋 偶adnego przezi臋bienia. On czu艂 si臋 dobrze, a przyjemnie ch艂odny wiatr nieco ocuca艂 jego rozbiegane my艣li.
— Zdziwi艂 si臋 i powiedzia艂, 偶e dobrze, 偶e trafi艂em na ciebie. Chcia艂 pogratulowa膰, ale nie wiedzia艂, czy si臋 z tego ciesz臋. — wzruszy艂 ramionami i utkwi艂 wzrok w etykiecie naklejonej na butelk臋. — Dalej wola艂bym 偶eby to si臋 nie wydarzy艂o, ale nie chc臋 by jakiekolwiek dziecko czu艂o si臋 przeze mnie tak jak ja przez swoich rodzic贸w. Mo偶e i nie jest chciane, ale na pewno b臋dzie kochane. — odpar艂 podnosz膮c spojrzenie na Octavi臋.
W tak kr贸tkim czasie spad艂o na ich barki tak wiele r贸偶nych, nie艂atwych spraw. Jackson cho膰 czu艂 si臋 tym wszystkim przyt艂oczony, nie nale偶a艂 do os贸b, kt贸re tak 艂atwo si臋 poddawa艂y i za艂amywa艂y nad w艂asnym losem. Napisa艂 kr贸tk膮 wiadomo艣膰 do Lucasa, 偶e musz膮 si臋 spotka膰. Ch艂opak po chwili odpisa艂 twierdz膮co, dopytuj膮c gdzie i kiedy.
— Ciesz臋 si臋, 偶e mi o tym m贸wisz, chocia偶 nie spodziewa艂em si臋, 偶e akurat twoja rodzina jest zamieszana w r贸偶ne inne... interesy. — odpar艂 otaczaj膮c j膮 ramieniem. — Ale chyba ka偶dy ma swoje tajemnice. — doda艂 ca艂uj膮c j膮 w czubek g艂owy. Przesun膮艂 spojrzeniem po Nowym Jorku i migocz膮cych wok贸艂 kolorowych 艣wiat艂ach. Mia艂 tylko nadziej臋, 偶e Octavii nigdy bezpo艣rednio nie b臋d膮 dotyczy艂y koligacje i ciemne interesy jej rodziny. Nie chcia艂, by w jakikolwiek spos贸b miesza艂a si臋 w co艣 co mo偶e by膰 dla niej niekoniecznie bezpieczne. M贸g艂 si臋 tylko domy艣la膰 jak膮 dziedzin膮 zajmuje si臋 jej rodzina, ale nie wnika艂. Nie chcia艂 wywiera膰 na niej presji, a skoro tak m贸wi艂a sama r贸wnie偶 o wszystkim nie mia艂a poj臋cia.
OdpowiedzUsu艅— Nie przepraszaj, mia艂a艣 prawo tak post膮pi膰 i wysun膮膰 pewne wnioski po moim zachowaniu. Ciesz臋 si臋 jednak, 偶e ich nie podpisa艂em. Podejrzewam, 偶e za kilka lat, bym sobie tego nie wybaczy艂, gdybym widzia艂 ciebie... was szcz臋艣liwych z kim艣 innym. — przyzna艂. W tedy, gdy do niej przyszed艂 by艂 gotowy zrobi膰 wszystko czego od niego chcia艂a. Tamtego wieczora byli blisko, by ich drogi rozesz艂y si臋 raz na zawsze. — Tak na prawd臋 to ja powinienem ci臋 przeprasza膰 ka偶dego dnia. — przyzna艂 z grymasem. Mia艂 wiele powod贸w za kt贸re m贸g艂by j膮 wci膮偶 przeprasza膰 i stara膰 si臋 jej wynagrodzi膰 w艂asn膮 g艂upot臋.
— Okej, lepiej tego nie odk艂ada膰. — przytakn膮艂 i odpisa艂 ch艂opakowi, 偶e je艣li ma czas mo偶e przyjecha膰 jeszcze dzisiaj do nich. Niemal od razu dosta艂 odpowied藕. — B臋dzie za p贸艂godziny. — Nie wiedzia艂 jak ta rozmowa si臋 potoczy, od czego powinien zacz膮膰, czy ch艂opak mia艂 o czymkolwiek poj臋cie, czy i przed nim Robert zatai艂 prawd臋. Wiedzia艂 jednak, 偶e musi wzi膮膰 g艂臋boki oddech, by podczas rozmowy z Lucasem nie przej臋艂y nad nim kontroli emocje, kt贸re wci膮偶 w nim wrza艂y.
Pokiwa艂 wolno g艂ow膮. Rozumia艂, 偶e niekiedy najwy偶ej postawieni i ci dzier偶膮cy najwi臋cej wp艂yw贸w w swoich d艂oniach balansuj膮 na cienkiej granicy prawa, raz przechylaj膮c si臋 bardziej w jedn膮, a raz drug膮 stron臋. Nie mia艂 z tym 偶adnego problemu, kocha艂 Octavi臋 i nie mia艂o dla niego wi臋kszego znaczenia czym zajmuje si臋 jej rodzina.
OdpowiedzUsu艅— Kocham ci臋. — powiedzia艂 cicho po czym nachyli艂 si臋 i musn膮艂 jej usta swoimi. By艂a dla niego zbyt dobra, zbyt idealna, ale cieszy艂 si臋, 偶e ma j膮 przy sobie, najlepsze co mu si臋 przytrafi艂o. — Chod藕my do 艣rodka, robi si臋 zimno. — Podni贸s艂 si臋 z pod艂ogi poci膮gaj膮c Octavi臋 za sob膮. Cho膰 by艂o mu nieco l偶ej po ich rozmowie, wci膮偶 ci臋偶ko by艂o mu zaakceptowa膰 to czego si臋 dzisiaj dowiedzia艂.
Po oko艂o p贸艂godzinie, tak jak si臋 um贸wili, rozbrzmia艂 dzwonek do drzwi. Jackson zerkn膮艂 kr贸tko na Octavi臋 po czym podni贸s艂 si臋 z kanapy i poszed艂 otworzy膰. Chwytaj膮c za klamk臋 wzi膮艂 g艂臋boki oddech, po czym otworzy艂 drzwi. W progu sta艂 Lucas z r贸wnie niet臋g膮 min膮 co oznacza艂o, 偶e musia艂 rozmawia膰 z ich ojcem. Ich... niemal go to bawi艂o.
— Wejd藕. — Odsun膮艂 si臋 i wpu艣ci艂 ch艂opaka do 艣rodka. Ten 艣ci膮gn膮艂 kurtk臋 i przelotnie rozejrza艂 si臋 po wn臋trzu. Czu艂 si臋 nieco niezr臋cznie wiedz膮c o czym chcia艂 z nim rozmawia膰 Jackson.
— Niez艂y apartament. — mrukn膮艂 przerywaj膮c ci臋偶k膮 cisze. Jackson poprowadzi艂 go w g艂膮b.
— Dzi臋ki. Chcesz co艣 do picia? — Mia艂 zamiar zastosowa膰 si臋 do wskaz贸wek Octavii; zachowac spok贸j i po prstu z nim pogada膰, pozna膰 si臋. Do tej pory mia艂 go za w porz膮dku kolesia z baru i nie s膮dzi艂, 偶e znajd膮 si臋 w takiej sytuacji. Poniek膮d spe艂ni艂y si臋 w膮tpliwo艣ci Octavii, gdy pierwszy raz zobaczy艂a zdj臋cie i stwierdzi艂a, 偶e s膮 do siebie podobni. Teraz wiadomo by艂o, 偶e to podobie艅stwo nie by艂o czystym przypadkiem.
W salonie zastali Octavi臋, kt贸ra powoli ulatnia艂a si臋 do drugiego pokoju.
— Co艣 mocniejszego si臋 przyda. — odpar艂 po czym pos艂a艂 u艣miech brunetce i wyci膮gn膮艂 w jej stron臋 d艂o艅. — Cze艣膰, Lucas. — przedstawi艂 si臋.
Obaj odprowadzili j膮 spojrzeniem, a gdy Octavia znikn臋艂a za drzwiami do sypialni, Jackson si臋gn膮艂 po dwie szklanki. Nala艂 alkoholu do nich po czym jedna wr臋czy艂 Lucasowi.
OdpowiedzUsu艅— S艂ysza艂em, 偶e przyjecha艂e艣 na wymian臋? Jaki kierunek? — Jacksona interesowa艂y inne sprawy, ale rzeczywi艣cie nie chcia艂 zaczyna膰 od tego co nieprzyjemne. Liczy艂, 偶e je艣li cho膰 odrobin臋 si臋 poznaj膮, Lucas ch臋tniej opowie mu o swoich planach oraz planach ojca. Ch艂opak z pewno艣ci膮 musia艂 wiedzie膰 wi臋cej ni偶 Jackson, kt贸ry tak naprawd臋 teraz s膮dzi艂, 偶e w og贸le nie zna w艂asnych rodzic贸w i nie ma poj臋cia jak wygl膮daj膮 ich 偶ycia.
Jackson zamiesza艂 alkoholem w szklance i podni贸s艂 wzrok na ch艂opaka.
— Tak. Medycyna, po mamie. — przyzna艂 z lekkim, ciep艂ym u艣miechem, gdy wspomnia艂 rodzicielk臋. Jackson pokiwa艂 g艂ow膮 i upi艂 艂yk whisky po czym poprawi艂 si臋 w fotelu siadaj膮c wygodniej. — Ojciec to zaaran偶owa艂 偶ebym m贸g艂 zacz膮膰 pojawia膰 si臋 w jego firmie. — Lucas wywr贸ci艂 oczami i sam poci膮gn膮艂 艂yk alkoholu.
— Wtedy w barze wiedzia艂e艣, 偶e ja to ja? — ciekawi艂o go ile przypadku by艂o w tamtym spotkaniu, a ile celowego dzia艂ania.
— Nie 艣ledzi艂em ci臋, wpadli艣my na siebie przypadkiem, ale wiedzia艂em ju偶, 偶e mam brata. — wyja艣ni艂.
Jak zwykle Jackson dowiadywa艂 si臋 o wszystkim na samym ko艅cu. M贸g艂 tylko gdyba膰 l ilu rzeczach jeszcze mu ojciec nie powiedzia艂, o rodzinie, czy firmie. Nie rozumia艂 jednak jednego, skoro tak bardzo chcia艂 widzie膰 w niej Lucasa, dlaczego do tak wielu istotnych rzeczy anga偶owa艂 starszego syna? Jackson jednak odepchn膮艂 od siebie te my艣li nie chc膮c podjudza膰 samego siebie.
Mam brata... te dwa s艂owa odbija艂y si臋 echem w jego g艂owie. Czu艂 si臋 dziwnie z t膮 艣wiadomo艣ci膮, nigdy jako艣 szczeg贸lnie nie 偶a艂owa艂, 偶e jest jedynakiem i znaj膮c nastawienie matki oraz relacje mi臋dzy rodzicami, nigdy nie nastawia艂 si臋 na powi臋kszenie ich rodziny. A tu taka niespodzianka…
Odetchn膮艂 z ulg膮 s艂ysz膮c wyja艣nienia Lucasa. Skoro nie by艂 zainteresowany firm膮, ojciec b臋dzie musia艂 przekaza膰 j膮 starszemu Howardowi lub sprzeda膰, a wiedzia艂, 偶e na to drugie rozwi膮zanie nigdy by sie nie zdecydowa艂. Firma od lat by艂a w rodzinie.
OdpowiedzUsu艅Jackson wzruszy艂 ramionami i poci膮gn膮艂 艂yk drinka.
— Robert ma swoje powody i plany. Chce zabezpieczy膰 wasz膮 rodzin臋, a Pearl Yachts jest obecnie warta miliardy. — odpar艂 kr臋c膮c g艂owa. Jackson nie musia艂 zna膰 dok艂adnych plan贸w ojca, widzia艂, 偶e bardziej zale偶a艂o mu na jego europejskiej rodzinie ni偶 tej, kt贸r膮 mia艂 tutaj. 呕a艂osne jednak by艂o, 偶e wszystkich wodzi艂 za nos i gra艂 na dwa fronty. Dobrze wiedzia艂 o uk艂adach, kt贸re mia艂 z matk膮, Camilla by go pogr膮偶y艂a, gdyby chcia艂 si臋 z ni膮 rozwie艣膰 i zostawi膰 bez pieni臋dzy. — Nigdy raczej nie interesowa艂 si臋 tym czego chc膮 inni. — doda艂 wspieraj膮c 艂okcie o uda.
Jackson uni贸s艂 lekko brwi i spojrza艂 na ch艂opaka nieco zaskoczony. Jak na to, 偶e przebywa艂 w Nowym Jorku od niedawna to wiedzia艂 ca艂kiem sporo o 偶yciu w tym mie艣cie. Powinien jednak mie膰 si臋 na baczno艣ci, bo dla Plotkary z pewno艣ci膮 b臋dzie 艂akomym k膮skiem.
— Prawdziwy wrz贸d na ty艂ku, lepiej uwa偶aj. — Podni贸s艂 wzrok na drzwi od sypialni. Zamiesza艂 alkohol w szklance i skin膮艂 g艂ow膮. Skoro on wiedzia艂, ca艂a reszta ich znajomych r贸wnie偶 otrzyma艂a plotk臋. Dziwi艂 si臋, 偶e jeszcze nikt do nich nie wydzwania艂 i nie wypytywa艂 o prawd臋 u 藕r贸d艂a. — Prawda. Mog臋 ci pogratulowa膰, jednego dnia zosta艂e艣 m艂odszym bratem i wujkiem. — odpar艂 z nut膮 z艂o艣liwo艣ci w g艂osie, kt贸rej nie m贸g艂 sobie darowa膰. K膮ciki jego ust nieznacznie drgn臋艂y do g贸ry. — Octavia trzyma mnie na ziemi, gdyby nie ona dawno rzuci艂bym to w choler臋. — przyzna艂. Sam powoli zaczyna艂 traci膰 orientacj臋 w tym co si臋 dzia艂o, ale stara艂 si臋 dodatkowo nie miesza膰, cho膰 nie sz艂o mu to najlepiej.
— Nigdy o tobie nie s艂ysza艂em, ale Robert nigdy nie zwierza艂 si臋 ze swoich... podr贸偶y biznesowych i schadzek z kurwami. Nigdy go nie by艂o, teraz przynajmniej wiem gdzie i z kim si臋 chowa艂. — mrukn膮艂. — Sorry. — doda艂 zdaj膮c sobie spraw臋, 偶e zabrzmia艂 zbyt ostro i oskar偶ycielsko. To jaki Robert by艂 nie by艂o win膮, ani Lucasa, ani jego matki. — Powiniene艣 jednak powiedzie膰 swojej matce, 偶e Robert Howard ma tu w Stanach 偶on臋. — Mia艂 ochot臋 dopiec ojcu, wywlec na wierz jego brudy przynajmniej przed bliskimi.
— Na d艂ugo zostajesz w Nowym Jorku?
— Na pewno kilka miesi臋cy. — odpar艂 Lucas. Zawsze chcia艂 zobaczy膰 Stany od podszewki, pozna膰 miasta i ludzi, cho膰 nigdy nie sadzi艂, 偶e stanie si臋 to w艂a艣nie w takich okoliczno艣ci膮. Ojciec jednak si臋 upar艂, a on nie mia艂 zamiaru wojowa膰 z wiatrakami. Uni贸s艂 nieco brwi na kolejne s艂owa Jacksona, rozumia艂 jego wzburzenie. Nim r贸wnie偶 te wie艣ci wstrz膮sn臋艂y jednak nie s膮dzi艂, 偶e ojciec m膮ci艂, a偶 tak. Sam nie wiedzia艂, czy powinien o czymkolwiek informowa膰 matk臋. Mia艂 艣wiadomo艣膰 jak bardzo postawa ojca i jego zdrady, by j膮 zrani艂y, a ostatnio zdawa艂a si臋 szcz臋艣liwa.
OdpowiedzUsu艅Nim zd膮偶y艂 odpowiedzie膰 w kuchni pojawi艂 si臋 Octavia i czwarty g艂os dobiegaj膮cy z jej telefonu. Wymieni艂 spojrzenie z Jacksonem, kt贸ry w tym samym momencie wywraca艂 oczami i wzdycha艂 nieco zirytowany.
— Brat Octavii. Wkurwia jak ma艂o kto. — mrukn膮艂 cicho i porozumiewawczo do Lucasa. Jackson poruszy艂 si臋 w fotelu i po chwili podni贸s艂 si臋 zgarniaj膮c puste szklanki. — Ciebie te偶 jak zawsze mi艂o us艂ysze膰 Laurent! — odpar艂 na tyle g艂o艣no, by ch艂opak m贸g艂 go us艂ysze膰. Lucas natomiast parskn膮艂 艣miechem. Ju偶 po tak kr贸tkim czasie zrozumia艂 jak wiele emocji by艂o mi臋dzy nimi wszystkimi. Podoba艂o mu si臋 to, a Jackson cho膰 zdawa艂 si臋 wzburzony ca艂膮 sytuacj膮 i nieco przybity, to chcia艂 go lepiej pozna膰. Zawsze chcia艂 mie膰 rodze艅stwo.
— Nie 艂adnie to tak plotkowa膰 po francusku w towarzystwie. — U艣miechn膮艂 si臋 lekko do Octavii i musn膮艂 j膮 w usta. Si臋gn膮艂 po butelk臋 i nala艂 kolejn膮 porcj臋 do szklanek, gdy si臋 od niej odsun膮艂. Powoli procenty rozchodz膮ce si臋 po jego organizmie, rozlu藕nia艂y jego cia艂o.
Laurent jak ma艂o kto dzia艂a艂 mu na nerwy, ale g艂贸wnie go to bawi艂o, ich przedrze藕nianie si臋 i z艂o艣liwo艣ci, kt贸re do siebie kierowali. Tak na prawd臋 m贸g艂by go polubi膰, gdyby Blanchard nie zadziera艂 tak nosa. Zreszt膮 by艂 bratem Octavii, chcia艂 by go zaakceptowa艂 i chcia艂 mie膰 z nim cho膰by zno艣ne relacje.
— 呕eglujesz mo偶e? Ciekawi膮 ci臋 w og贸le jachty? — zagadn膮 brata, gdy wr贸ci艂 do niego do salonu.
Jackson przys艂uchiwa艂 si臋 wymienia zda艅 Octavii z Laurentem. Widzia艂, 偶e podni贸s艂 ci艣nienie siostrze, upierdliwy kretyn... Co si臋 sta艂o to si臋 nie odstanie, m贸g艂 przynajmniej na spokojnie zadzwoni膰 do Octavii, kt贸r膮 to wszystko te偶 mocno przera偶a艂o. Ale nie jak zwykle nie m贸g艂 trzyma膰 j臋zyka za z臋bami i trajkota艂 jak nakr臋cony. Jackson niekiedy mia艂 ochot臋 mu przy艂o偶y膰.
OdpowiedzUsu艅— Sama uwielbiasz Jackie. — odpar艂 z czym艣 na wz贸r dumnego u艣miechu. Jacht by艂 jego oczkiem w g艂owie, dba艂 o niego najlepiej jak potrafi艂. By艂 miejscem, do kt贸rego ucieka艂 przed miejskim zgie艂kiem, gdzie m贸g艂 odci膮膰 si臋 od problem贸w i dobrze si臋 bawi膰. Jackie by艂a czym艣 na kszta艂t drugiego domu. — Tak mo偶emy ci pokaza膰 to i owo. Nowy Jork ma wiele ciekawych miejsc. Chocia偶 Octavia musi teraz ograniczy膰 niekt贸re rozrywki.
— Ch臋tnie, na razie nie znam zbyt wielu miejsc pr贸cz uczelni i mieszkania. — przyzna艂 Lucas posy艂aj膮c Octavii wdzi臋czny u艣miech. Nie zna艂 tu nikogo pr贸cz ojca i paru os贸b, z kt贸rymi wymieni艂 kilka rozm贸w, gdy stawia艂 pierwsze kroki w nowojorskiej uczelni. Gdy poznali si臋 przypadkiem w barze, mia艂 wra偶enie, 偶e z艂apali ca艂kiem niez艂y kontakt, cho膰 wcale by si臋 nie zdziwi艂 gdyby Jackson teraz trzyma艂 si臋 na dystans. Co nie co o nim s艂ysza艂, cho膰 nie wiedzia艂 ile w tym prawdy.
Jacskon za艣mia艂 si臋 pod nosem, gdy Octavia zada艂a im to pytanie, na kt贸re oczywi艣cie obaj nie znali odpowiedzi i nie byli w stanie sensownie jej pom贸c.
— Wiesz niekt贸re prochy i grzybki potrafi膮 zwi臋kszy膰 mo偶liwo艣ci naszych m贸zg贸w. — odpar艂 z nut膮 przekory wiedz膮c, 偶e Octavia wcale nie przepada za jego drobnym nawykiem, cho膰 sama taka niewinna i grzeczna nie by艂a. Lucas roze艣mia艂 g艂o艣no, a Jackson u艣miechn膮艂 si臋 w duchu.
Jackson parskn膮艂 艣miechem, kt贸rego nie zdo艂a艂 powstrzyma膰 na jej s艂owa. Rozumia艂 co mia艂a na my艣li, jemu r贸wnie偶 nasun臋艂o si臋 kilka przyjemnych wspomnie艅 zwi膮zanych z ich wsp贸lnym czasie na jachcie. Teraz mia艂 wra偶enie jakby min臋艂o strasznie du偶o czasu od tamtych moment贸w, a by艂y to raptem dwa miesi膮ce...
OdpowiedzUsu艅— Przyda si臋 nam. Kupimy szampany zero procent i kadzide艂ka 艂agodz膮ce stres. — odpar艂 wiedz膮c, 偶e nie b臋d膮 mogli... a raczej Octavia nie b臋dzie mog艂a pozwoli膰 sobie na zabaw臋 jak niegdy艣. Ale towarzystwo zdecydowanie dobrze im zrobi, cho膰 potrafi艂 sobie wyobrazi膰 te wszystkie pytania i wsp贸艂czuj膮ce spojrzenia ze strony znajomych, kt贸rzy dzi臋ki Plotkarze na pewno ju偶 o wszystkim wiedzieli.
— Ja nie narzekam, moja g艂owa ma si臋 ca艂kiem dobrze. — odpar艂 wyruszaj膮c ramionami. Gdy Octavia znikn臋艂a za drzwiami, Jackson zn贸w skupi艂 swoj膮 uwag臋 na Lucasie.
— Wydaje si臋 bardzo mi艂a. — zauwa偶y艂 m艂odszy ch艂opak. Jackson pokiwa艂 g艂ow膮. Na w艂asnej sk贸rze przekona艂 si臋 jak cudown膮 osob膮 jest Octavia, jak du偶e serce posiada i jak wiele cierpliwo艣ci ma w stosunku do innych ludzi. Wiedzia艂 jednak, 偶e potrafi艂a r贸wnie偶 twardo st膮pa膰 po ziemi i postawi膰 na swoim. Jej spok贸j m贸g艂 cz艂owieka wyprowadzi膰 na manowce.
— To prawda, ale nie daj si臋 zwie艣膰, ma wi臋cej charakterku ni偶 my dwaj razem wzi臋ci. — odpar艂 z nut膮 rozbawienia. Wielokrotnie przekona艂, 偶e lepiej z pann膮 Blanchard nie zadziera膰. Spowa偶nia艂 nieco, chc膮c nie chc膮c jego my艣li pokierowa艂y si臋 w stron臋 tego czego si臋 dowiedzia艂 dzisiejszego dnia. — Wiem ju偶, 偶e nie jeste艣 zbytnio zainteresowany firm膮, ale ojciec nie da nam spokoju p贸ki ci jej nie poka偶e. Mog臋 ci臋 oprowadzi膰, je艣li chcesz. — zaproponowa艂 wzruszaj膮c ramionami. Nie chcia艂 mu niczego narzuca膰, ale dzi臋ki temu b臋d膮 mieli jeden problem z g艂owy. Poza ty chcia艂 si臋 przekona膰, 偶e rzeczywi艣cie ch艂opak nie ma o niczym poj臋cia i nie chce si臋 anga偶owa膰 w rozw贸j i prowadzenie Pearl Yachts.
Pobyt we W艂oszech by艂 intensywnym czasem, skupiaj膮cym si臋 g艂贸wnie wok贸艂 pracy i imprez odbywaj膮cych si臋 wieczorow膮 por膮, kt贸ra skupia艂a najwi臋ksze modowe nazwiska. Fashion Week trwa艂 zdecydowanie kr贸cej, jednak przygotowania do niego by艂y d艂ugie i wyczerpuj膮ce dla ka偶dego. Laurent jednak uwielbia艂 czas, w kt贸rym niemal nie schodzi艂 z wybieg贸w, a pokaz goni艂 pokaz. Wsz臋dzie roi艂o si臋 od modeli, projektant贸w i najlepszych ubra艅. Kocha艂 ten 艣wiat ca艂ym sercem i odnajdywa艂 si臋 w nim jak ryba w wodzie. By艂 te偶 zahartowany dzi臋ki matce, kt贸ra od najm艂odszych lat zara偶a艂a syna swoj膮 pasj膮 i przyzwyczai艂a go do tempa, kt贸re jest wr臋cz mordercze. Nie ka偶dy wytrzymywa艂 presj臋, Laurent natomiast uwielbia艂 brylowa膰 w towarzystwie, a b艂ysk flesza nigdy go nie kr臋powa艂. Pr贸cz pracy, dzi臋ki kt贸rej na jego koncie pojawia艂y si臋 kolejne przyjemne dla oka sumy, wa偶ne by艂y te偶 imprezy odbywaj膮ce si臋 po zako艅czonych pokazach gdzie ka偶dy mia艂 mo偶liwo艣膰 porozmawiania z ka偶dym. Pokazywanie si臋 w tym p贸艂艣wiatku by艂o r贸wnie istotne co talent.
OdpowiedzUsu艅Kontrakt jednak w ko艅cu dobiega艂 ku ko艅cowi, wi臋c i on m贸g艂 wr贸ci膰 do Nowego Jorku, by z艂apa膰 oddech, a przynajmniej z pocz膮tku wierzy艂, 偶e zdo艂a odpocz膮膰 i przewietrzy膰 nieco g艂ow臋. Bardzo szybko dotar艂y do niego plotki p艂yn膮ce z Wielkiego Jab艂ka, kt贸re niewiele wcze艣niej uprzedzi艂a Eva informuj膮c co s艂ycha膰 u nich oraz u Octavii. Te rewelacje 艣ci臋艂y go z n贸g i cholernie mocno wzburzy艂y. Mia艂 ochot臋 powyrywa膰 nogi z ty艂ka temu przekl臋temu Howardowi. Nigdy za nim nie przepada艂, a teraz namiesza艂 jak nigdy i to na tyle mocno, 偶e nie zdo艂a si臋 tak 艂atwo pozby膰 tego kretyna. Nie rozumia艂 dlaczego jego siostra tkwi艂a w zwi膮zki z kim艣 takim; z kim艣 kto w jego oczach nie zas艂ugiwa艂 na Octavi臋 Blanchard.
Tym bardziej cieszy艂 si臋, 偶e wraca艂. Musia艂 nadrobi膰 zaleg艂o艣ci, by膰 przy siostrze bo spodziewa艂 si臋, 偶e najbli偶szy czas oka偶e si臋 dla niej ci臋偶ki. Jego powr贸t idealnie na艂o偶y艂 si臋 z rodzinnym zjazdem, na kt贸rym pojawi艂 si臋 bez uprzedniej zapowiedzi. Tak jak si臋 tego spodziewa艂, zrobi艂 bliskim niema艂膮 niespodziank臋 i po kilkunastominutowym 艣ciskaniu i wymianie czu艂o艣ci, w ko艅cu zosta艂 puszczony przez dziadk贸w oraz matk臋.
— Tw贸j przydupas wreszcie ci臋 zostawi艂? — rzuci艂 z nut膮 z艂o艣liwo艣ci i przekory. Wcale nie mia艂 zamiaru ukrywa膰, 偶e za Jacksonem Cholernym Howardem nie przepada. — Chod藕. Czas na dywanik siostrzyczko. — Chwyci艂 Octavi臋 za d艂o艅 i poprowadzi艂 j膮 w g艂膮b domu dziadk贸w, d艂ugim korytarzem wprost do pokoju, kt贸ry kiedy艣 zawsze zajmowali. I cho膰 teraz panowa艂 w nim nienaganny porz膮dek, wci膮偶 na 艂贸zkach le偶a艂o kilka pluszak贸w, a na 艣cianach wisia艂o pe艂no ich zdj臋膰, gdy byli mali, s艂odcy i uroczy. Zatrzasn膮艂 za nimi drzwi co by 偶adna w艣cibska dusza ich nie znalaz艂a.
— Patrz, ten by艂 zawsze moim ulubionym. — stwierdzi艂 chwytaj膮c w d艂onie misia z obci臋tym jednym uchem. Chyba on za tym sta艂... Rzuci艂 si臋 na materac 艂贸偶ka, k艂ad膮c misia na piersi po czym poklepa艂 miejsce ko艂o siebie. — Wi臋c jak si臋 czujesz? Tylko bez 艣ciemy, j膮 mo偶esz wciska膰 blondaskowi. — poprosi艂 przygl膮daj膮c si臋 siostrze.
Braciak
U艣miechn膮艂 si臋 nieznacznie na jej kr贸tkie wyja艣nienie, zna艂 j膮 nie od dzi艣 i mia艂 艣wiadomo艣膰, 偶e Octavia dzielnie stawi temu czo艂a. Cokolwiek mia艂o si臋 wydarzy膰, nie podda si臋 bez walki i cho膰 b臋dzie j膮 to kosztowa艂o zbyt wiele wysi艂ku oraz wyrzecze艅, oka偶e si臋 艣wietn膮 matk膮 i zrobi dobr膮 min臋 do z艂ej gry. By艂a silna, bystra i zwykle znajdowa艂a rozwi膮zania z najbardziej beznadziejnych sytuacji. Nie mog艂a jednak zapomnie膰, 偶e w ca艂ym tym ba艂aganie nie by艂a sama, mia艂a rodzin臋 kt贸ra kocha艂a j膮 ponad wszystko. Laurent sam by艂 tym wszystkim niezwykle zaskoczony i wola艂, by 偶ycie Octavii potoczy艂o si臋 w innym kierunku, tak nie mia艂 zamiaru robi膰 jej wyrzut贸w z powodu ci膮偶y. Poniek膮d ta ma艂a istotka b臋dzie po cz臋艣ci Octavi膮.
OdpowiedzUsu艅— Nie wiem, chyba chcia艂em 偶eby by艂 bardziej oryginalny. — odpar艂 przekr臋caj膮c si臋 na bok. Wspar艂 艂okie膰 na materacu, a g艂ow臋 opar艂 na d艂oni.
Mia艂a racj臋, Laurent nie zna艂 za dobrze Jacksona, ale nie musia艂. Zna艂 plotki, kt贸re kr膮偶y艂y na jego temat, widzia艂 zdj臋cie, filmiki z klub贸w i przede wszystkim pozna艂 kilka dziewczyn, z kt贸rymi Howard obszed艂 si臋... ma艂o subtelnie. Laurent r贸wnie偶 nie by艂 anio艂kiem, ale nie by艂 tak sko艅czonym kretynem, kt贸ry my艣li jedynie o sobie. Nie wierzy艂 w t膮 ca艂膮 jego przemian臋, a zachwyt Evy za艂amywa艂 Laurenta.
— B臋dziesz najs艂odszym maluchem i mam nadziej臋, 偶e nie dasz nam za bardzo w ko艣膰, a zw艂aszcza swojej super mamie. — powiedzia艂 nieco wy偶szym i zmienionym g艂osem, machaj膮c pluszakiem przy brzuchu Tay. Wcale nie by艂o dobrze, 偶e wpad艂a, ale chcia艂 j膮 podnie艣膰 na duchu, dziecko nie oznacza艂o ko艅ca 艣wiata, a mia艂 wra偶enie, 偶e solidnie j膮 to trapi.
— Bo mu nie wierz臋. Nie kupuj臋 tej jego nag艂ej przemiany, kto艣 taki si臋 nie zmienia. Zreszt膮 ty te偶 wielokrotnie przez niego p艂aka艂a艣 i w moich oczach Howard na ciebie nie zas艂uguje. Jest samolubny, traktuje dziewczyny jak zabawki i chodzi napuszony jak paw. I przysi臋gam, 偶e je艣li ucieknie od odpowiedzialno艣ci to go znajd臋 i zostawi臋 na pustyni. — odpar艂 zgodnie z tym co my艣la艂. Nigdy nie cofa艂 swoich s艂贸w i nie gryz艂 si臋 w j臋zyk. Uwa偶a艂, 偶e lepiej gra膰 w otwarte karty.
— Jak rodzice zareagowali? — zagadn膮艂 zn贸w opadaj膮c na poduszk臋. Domy艣la艂 si臋, 偶e byli w r贸wnie niema艂ym szoku. Oboje byli m艂odzi, mieli 偶y膰 pe艂n膮 piersi膮, a Octavia dodatkowo mia艂o studia na g艂owie.
Lau <3
To miejsce by艂o pe艂ne r贸偶norakich wspomnie艅, tych weso艂ych gdy do utraty tchu ganiali si臋 wok贸艂 domu, gdy pa艂臋tali si臋 pod nogami babci, w kuchni, gdy pichci艂a swoje s艂ynne dania i desery, do kt贸rych mia艂 tak wielk膮 s艂abo艣膰. By艂o pe艂ne ich 艣miechu i dzieci臋cej beztroski; pe艂ne ich p艂aczu i krzyk贸w, gdy poci膮gn膮艂 Octavi臋 za w艂osy lub, gdy zdar艂 kolano, gdy go popchn臋艂a... Uwielbia艂 tu przyje偶d偶a膰, z dala od ci膮g艂ej gonitwy oraz pracy, oceny innych ludzi. Oboje mogli tu by膰 po prostu sob膮. I mogli nie wiedzie膰 si臋 bardzo d艂ugo, nie mie膰 na co dzie艅 dla siebie tyle czasu co kiedy艣, tak nic nie zmienia艂o faktu, 偶e Octavia by艂a jego ukochan膮 siostrzyczk膮. Niekiedy te偶 czu艂 si臋 jak ten starszy brat, kt贸ry powinien j膮 ochroni膰 przed ca艂ym 艣wiatem. Teraz w pewnym sensie czu艂, 偶e j膮 zawi贸d艂, cho膰 mia艂 艣wiadomo艣膰, 偶e nie mia艂 wp艂ywu na decyzje podj臋te przez dziewczyn臋 oraz to co si臋 sta艂o.
OdpowiedzUsu艅Za艣mia艂 si臋 lekko, 艣wiadomo艣膰 偶e za par臋 miesi臋cy b臋dzie wujkiem napawa艂a go pewnego rodzaju ekscytacj膮 i rado艣ci膮.
— Wiesz, 偶e jeste艣 za dobra? — odpar艂 kr臋c膮c g艂ow膮 i nieco wywracaj膮c oczami. Octavia zawsze dawa艂a drug膮 szans臋, trzeci膮 i pi臋膰dziesi膮t膮 pi膮t膮. W parze z solidnym kawa艂kiem charakteru i ch艂odnego spojrzenia na 艣wiat, sz艂a niemal dzieci臋ca ufno艣膰. W ka偶d膮 relacj臋 w pe艂ni si臋 zaanga偶owa艂a. Natomiast Laurent nie mia艂 na to czasu, zna艂 wiele os贸b, a jego skrzynka na Instagramie wi臋ksz膮 cz臋艣膰 czasu p臋ka艂a w szwach jednak nie przywi膮zywa艂 do tego zbyt du偶ej uwagi. Mo偶e to przez tryb 偶ycia jaki prowadzi艂, ka偶dy kontrakt rzuca艂 go winny zak膮tek 艣wiata.
— Widz臋, 偶e jeste艣 w nim beznadziejnie zakochana, 艣lepy by to dostrzeg艂. Dlatego nie jeste艣 obiektywna, a on mi po prostu dzia艂a na nerwy jak ma艂o co. Ten jego u艣mieszek... — mrukn膮艂. — Serio teraz musisz wzi膮膰 go w obroty, a ja czekam, a偶 go ojciec z dziadkiem wezm膮 na pogadank臋. Normalnie chyba si臋 do艂膮cz臋. — doda艂 z szerszym u艣miechem.
— Musisz mu powiedzie膰, lepiej 偶eby dowiedzia艂 si臋 od ciebie ni偶 gdzie艣 to przeczyta艂. — za艣mia艂 si臋 lekko na jej pomys艂. — Mo偶e lepiej 偶eby nie mia艂 w tedy broni w r臋ku, jakkolwiek mocno chcia艂bym zobaczy膰 postrzelonego Howarda, to nie chc臋 偶eby by艂o ci przykro. Nie wiem, we藕 go na spacer albo kup mu ulubion膮 szkock膮 z etykiet膮 najlepszy dziadek i ju偶. Pokr臋ci troch臋 nosem i mu przejdzie. — zaproponowa艂 wiedz膮c, 偶e ich ojciec niekiedy si臋 na nich z艂o艣ci艂 i w tedy bywa艂 ca艂kiem przera偶aj膮cy, cho膰 nie tak bardzo jak Eva.
Lau <3
— Wiesz tajemnice s膮 wtedy kiedy druga osoba o nich nie wie. Ty te偶 mo偶esz wszystkiego nie wiedzie膰, tak jak on nie powinien wiedzie膰 wszystkiego o nas. — odpar艂 ju偶 nieco powa偶niej. Ich rodzina z pozoru mog艂a wydawa膰 si臋 nieskazitelna, prawa i pouk艂adana. I taka by艂a na pierwszy rzut oka, idealna. Oni r贸wnie偶 starali si臋 zachowa膰 wszelkie pozory bycia normaln膮 rodzin膮, zw艂aszcza Laurent, kt贸ry przywdziewa艂 mask臋 idealnego, cho膰 wielu wiedzia艂o, 偶e wcale tak nie jest. Laurent r贸wnie偶 mia艂 艣wiadomo艣膰, 偶e pewnego dnia sko艅czy si臋 zabawa w modela i b臋dzie musia艂 powa偶niej pochyli膰 si臋 ku rodzinnym interesom. Aczkolwiek niespecjalnie mu to przeszkadza艂o, wychowywa艂 si臋 w takim, a nie innym 艣rodowisku i przekonaniu. Mimo wszystko lubi艂 swoj膮 obecn膮 swobod臋.
OdpowiedzUsu艅— Ale w porz膮dku, niech ci b臋dzie. Postaram si臋 spojrze膰 na niego 艂askawiej, ale niech si臋 gnojek pilnuje. — obieca艂 niech臋tnie wiedz膮c, 偶e ci臋偶ko b臋dzie mu ugry藕膰 si臋 w j臋zyk i porzuci膰 stare przyzwyczajenia. Zreszt膮 Howard mia艂 w sobie to co艣 co go dra偶ni艂o i prowokowa艂o, niekiedy odnosi艂 wra偶enie, 偶e robi艂 to celowo. A mo偶e po prostu by艂, a偶 tak zadufany w sobie. — Najwa偶niejsze 偶eby艣 by艂a szcz臋艣liwa. — doda艂 z lekkim u艣miechem. Koniec ko艅c贸w to by艂o dla niego najistotniejsze, by Octavia w tym wszystkim znalaz艂a swoje miejsce i kogo艣 kto by艂 dla niej idealny. Sam raczej si臋 za nikim nie rozgl膮da艂, trafia艂y si臋 przelotne znajomo艣ci i kr贸tkotrwa艂e relacje, ale zdecydowanie nie m贸g艂 o nikim powiedzie膰 tego co Octavia m贸wi艂a o Jacksonie.
— Po prostu mu powiedz, pokr臋ci nosem i mu przejdzie. Jak zawsze zreszt膮. Poza tym na ciebie nikt nie potrafi d艂ugo si臋 z艂o艣ci膰. — zach臋ci艂. Ojciec jak to ojciec, martwi艂 si臋 o swoj膮 c贸rk臋, wi臋c nic dziwnego, 偶e taka wiadomo艣膰 go nie ucieszy. Chocia偶 z drugiej strony mieli wszystkie warunki, by sobie poradzi膰. — G艂owa do g贸ry, b臋dzie dobrze. — pos艂a艂 jej szczery, ciep艂y u艣miech. — St臋skni艂em si臋 za kuchni膮 babci. Na kontrakcie musia艂em si臋 pilnowa膰 z jedzeniem i mieszczeniem si臋 w ubrania na wybieg, ale teraz czas nadrobi膰. Idziemy? — zrobi艂 ma艣lane oczy na sam膮 my艣l o daniach spod r臋ki seniorki rodu.
Modeling wi膮za艂 si臋 z wieloma rzeczami, kt贸re uwielbia艂, ale tak偶e z wieloma, kt贸re potrafi艂y by膰 niez艂ym utrapieniem. Wci膮偶 z ty艂u g艂owy musia艂 pami臋ta膰 o wymogach, kt贸re musia艂 spe艂nia膰, by agencje chcia艂y z nim wsp贸艂pracowa膰.
Lau
Sam niekiedy zastanawia艂 si臋 dlaczego lubi to co robi. Ta roboty by艂a kontrowersyjna i wielu modeli, czy modelek zw艂aszcza, nie wytrzymywa艂o presji i narzuconych regu艂 i bardzo szybko wypadali z obiegu. Ten 艣wiat m贸g艂 wydawa膰 si臋 poci膮gaj膮cy i niesamowity i taki w rzeczywisto艣ci by艂, jednak wi膮za艂 si臋 r贸wnie偶 z rygorystycznymi przepisami, kt贸rych oni musieli si臋 trzyma膰. Nie mog艂e艣 mie膰 wi臋cej, czy mniej w pasie, nie mog艂e艣 by膰 zbyt niski… by艂o tego tak wiele, a zwykle ka偶dy z nich, tak jak Laurent zaczynali pracowa膰 w modelingu b臋d膮c dzie膰mi, czy nastolatkami. I on niekiedy miewa艂 tego wszystkiego do艣膰 i dawa艂 si臋 porwa膰 w wir imprez lub wr臋cz przeciwnie zaszywa艂 si臋 gdzie艣 sam. Wola艂 jednak niekiedy co艣 zajara膰 i wypi膰 ni偶 odreagowywa膰 stres chorobami.
OdpowiedzUsu艅Laurent pow臋drowa艂 spojrzeniem w stron臋 rozmawiaj膮cej grupki, r贸wnie偶 wywr贸ci艂 oczami i skrzy偶owa艂 r臋ce na piersi.
— No no, Howard ju偶 si臋 podlizuje. Serio, nie wiem co wy kobiety w nim widzicie. — stwierdzi艂 kr臋c膮c g艂ow膮 na widok u艣miechu w艂asnej matki i babki. Ojciec r贸wnie偶 wydawa艂 si臋 zadowolony, a Jackson porywa艂 ich kolejn膮 opowie艣ci膮. — A偶 dziwne, 偶e z takim zami艂owaniem do uwagi robienia wok贸艂 siebie szumu nie poszed艂 w show biznes. — mrukn膮艂 odrobin臋 zaczepnie, ale po chwili da艂 si臋 poci膮gn膮膰 Octavii w stron臋 sto艂u.
— Ha, empanadas zawsze wygraj膮. — wiedzia艂, 偶e si臋 naje jak dawno i p贸藕niej b臋dzie umiera艂 od nadmiaru ci臋偶kiego i ostrego jedzenia, ale nie m贸g艂 sobie podarowa膰.
— Oo s膮 jeszcze taco… — si臋gn膮艂 po talerz i na艂o偶y艂 sobie po dwie sztuki.
W tym samym czasie Jackson spostrzeg艂 dw贸jk臋, kt贸ra wr贸ci艂a na salony. Przeprosi艂 bliskich Octavii, z kt贸rymi bardzo dobrze rozmawia艂o mu si臋 od kilkunastu minut. Podszed艂 do Octavii od ty艂u obejmuj膮c j膮 w pasie i sk艂adaj膮c kr贸tki poca艂unek na policzku.
— Gdzie mi znikn臋艂a艣? — wymrucza艂 zerkaj膮c, kr贸tko na Laurenta, kt贸rego nikt si臋 dzisiaj nie spodziewa艂.
— Bo si臋 porzygam. — mrukn膮艂 pod nosem Laurent, ale szybko zamilk艂 przypominaj膮c sobie, 偶e przecie偶 mia艂 si臋 pilnowa膰 ze s艂owami.
— Ciebie te偶 jak zawsze mi艂o widzie膰 Ren. Wr贸ci艂e艣 bo si臋 st臋skni艂e艣, czy ju偶 si臋 znudzi艂e艣 im? — Jackson r贸wnie偶 nie mia艂 w naturze gryzienia si臋 w j臋zyk i bycia nad wyraz mi艂ym dla kogo艣 za kim nie przepada艂. Laurent wyprostowa艂 si臋 znad sto艂u i spojrza艂 na niego z lekkim u艣miechem.
— To pierwsze, ale uwa偶aj Howard, pono膰 w mie艣cie pojawi艂a si臋 twoja przystojniejsza, m艂odsza wersja. Mo偶e to ty nied艂ugo odejdziesz do lamusa. — odgryz艂 si臋 przybieraj膮c najmilszy i najcieplejszy ton g艂osu na jaki by艂o go sta膰. Jackson jedynie zacisn膮艂 szcz臋ki i zignorowa艂 s艂owa bruneta, skupiaj膮c uwag臋 na Octavii.
Ren i Jacu艣
Laurent pos艂a艂 siostrze niewinny u艣miech i skomentowa艂 to jedynie wzruszeniem ramion. Nie powinna oczekiwa膰, 偶e od razu wszystko mi臋dzy nimi zacznie gra膰 i hula膰. Laurent mia艂 zbyt wiele uprzedze艅 i niekiedy przy艂apywa艂 si臋 na oczekiwaniu, a偶 Howard spieprzy co艣 na tyle mocno, 偶e jego siostra ju偶 mu nie wybaczy. Z drugiej za艣 strony chcia艂, by by艂a szcz臋艣liwa, aby wszystko sz艂o zgodnie z jej pragnieniami.
OdpowiedzUsu艅Jackson natomiast by艂 zbyt dumny, by czasem po prostu odpu艣ci膰 i nie reagowa膰 na zaczepki Laurenta. W jego oczach m艂odszy Blanchard zachowywa艂 si臋 jak piesek obronny, a przecie偶 Octavia mia艂a pe艂ne prawo do podejmowania w艂asnych decyzji. Zreszt膮 Jackson stara艂 si臋 i zale偶a艂o mu na dziewczynie, nie m贸g艂 jednak zmieni膰 plotek, kt贸re o nim kr膮偶y艂y, a kt贸re tak 艂atwo wy艂apywa艂 Laurent.
Go艣cie zacz臋li zbiera膰 si臋 powoli przy stole, a babcia Romero podesz艂a do wnuka.
— Dobrze, 偶e ju偶 wr贸ci艂e艣. Mizernie wygl膮dasz, nie powiniene艣 g艂odzi膰 si臋 tylko dlatego, 偶e biegasz po wybiegach. — zmierzy艂a ch艂opaka z nut膮 dezaprobaty i opieku艅czo艣ci. — Powinni艣cie lepiej o siebie dba膰, zw艂aszcza ty Octavio, w twoim stanie szczeg贸lnie. — poleci艂a przenosz膮c spojrzenie na wnuczk臋. Jackson niemal zach艂ysn膮艂 si臋 piwem, kt贸re s膮czy艂 i szybko rozejrza艂 si臋, czy kto艣 jeszcze ich s艂ysza艂. Laurent przeni贸s艂 wzrok na ojca, kt贸ry sta艂 na tyle blisko by ich s艂ysze膰. Widzia艂 jak na jego twarz wst臋puje niezrozumienie, a na czole pojawia si臋 delikatna zmarszczka m贸wi膮ca, 偶e nad czym艣 intensywnie si臋 zastanawia.
— A niby w jakim stanie jest Octavia? — zagadn膮艂 ojciec. Laurent wiedzia艂, 偶e to wszystko potoczy艂o si臋 nie tak jak powinno, jednak wiadomym by艂o, 偶e pr臋dzej, czy p贸藕niej kto艣 nieumy艣lnie co艣 powie.
— No jak to w jakim? — Isabel za艣mia艂a si臋 i pokr臋ci艂a g艂ow膮. — No przecie偶 musi dba膰 o siebie w ci膮偶y. — Jackson po艂o偶y艂 d艂o艅 na ramieniu Octavii i lekko j膮 u艣cisn膮艂. Mia艂 艣wiadomo艣膰, 偶e Octavia denerwowa艂a si臋 rozmow膮 z ojcem i nie wiedzia艂a jak j膮 zacz膮膰. Teraz by艂o ju偶 za p贸藕no na wyja艣nienia i pr贸by udobruchania.
Jackson zdawa艂 sobie spraw臋, 偶e Jacques Balnchard zareaguje teraz ze zdwojon膮 z艂o艣ci膮 i si艂膮, bo by艂 zaskoczony. Przy wszystkich go艣ciach okaza艂o si臋, 偶e ojciec nie mia艂 poj臋cia co dzieje si臋 z jego c贸rk膮, 偶e najzwyczajniej w 艣wiecie pomin臋li go. Mog艂o to tak wygl膮da膰 na pierwszy rzut oka i Jackson b臋d膮c na jego miejscu pewnie zareagowa艂by w podobny spos贸b... nie zareagowa艂by gorzej. I cho膰 nie chcia艂 si臋 z tym mierzy膰, nie mia艂 zamiaru zostawia膰 Octavii z tym samej, cho膰 to ona odwleka艂a t膮 rozmow臋 w czasie. Mimo wszystko brodzili w tym bagnie razem, a Jack mia艂 zamiar sta膰 murem za dziewczyn膮. Przewidywa艂 jednak, 偶e wzburzenie m臋偶czyzny b臋dzie jedynie czasowe i gdy och艂onie, wszystko na powr贸t b臋dzie mi臋dzy nimi w porz膮dku.
OdpowiedzUsu艅— Praktycznie nikt nie wie, pa艅ska 偶ona dowiedzia艂a si臋 przypadkiem, bo by艂a w szpitalu, gdy Octavia zas艂ab艂a na uczelni. P贸藕niej wici niekontrolowanie zacz臋艂y si臋 rozchodzi膰. Czekali艣my na dogodny moment, by m贸c porozmawia膰 w cztery oczy. Zreszt膮 sami dopiero co si臋 dowiedzieli艣my i musieli艣my to... przetrawi膰. — wyja艣ni艂 staraj膮c si臋 zachowa膰 wzgl臋dny spok贸j. Widzia艂, 偶e Octavia nie bardzo wiedzia艂a jak teraz uspokoi膰 ojca, wi臋c jakkolwiek chcia艂 jej pom贸c.
— Octavia doko艅czy studia, b臋d臋 j膮 odci膮偶a艂 na tyle ile b臋d臋 m贸g艂, by mog艂a si臋 rozwija膰. Ja ju偶 si臋 wdra偶am w prac臋 w firmie ojca, wi臋c nie musimy martwi膰 si臋 o utrzymanie na w艂asn膮 r臋k臋. — zerkn膮艂 na Octavi臋 i pos艂a艂 jej nieznaczny u艣miech. Sam nie wierzy艂, 偶e to nie jest nie oznacza ko艅ca 艣wiata, ale musia艂 teraz udobrucha膰 ojca Tay. Rozumia艂 jednak jego wzburzenie i poniek膮d rozczarowanie. Domy艣la艂 si臋 te偶, 偶e oczekuje od niego jako faceta, 偶e stanie na wysoko艣ci zadania i nie zrzuci ca艂ej odpowiedzialno艣ci na Octavi臋. Samo to, 偶e tu by艂 po艣wiadcza艂o, 偶e si臋 od tego nie miga.
— Zdaj臋 sobie spraw臋, 偶e to nie jest informacja na jak膮 czekali艣my, ale... — urwa艂 na chwil臋 i przeni贸s艂 spojrzenie z Octavii na Jacquesa. — We dw贸jk臋 sobie poradzimy. — doda艂. Poradz膮 sobie... Jackson nigdy nie chcia艂 sobie radzi膰, chcia艂 偶y膰, ale nie m贸g艂 cofn膮膰 czasu. Wzi膮艂 g艂臋bszy oddech i spr贸bowa艂 ugry藕膰 temat z innej strony. — Poza tym nie zrobili艣my niczego nieodpowiedzialnego. Sam lekarz powiedzia艂, 偶e to przypadek jeden na milion bior膮c pod uwag臋, 偶e Octavia bra艂a hormony.
Laurent sta艂 przed drzwiami od gabinetu, s膮czy艂 powoli drinka i z odrobin膮 zdenerwowania wyczekiwa艂 jakiejkolwiek gwa艂townej reakcji. Tak na prawd臋 nie wiedzia艂 czego spodziewa膰 si臋 po ojcu, kt贸ry zwykle by艂 oaz膮 spokoju. Mia艂 jednak nadziej臋, 偶e Howard si臋gnie po rozm贸w do g艂owy i jako艣 z tego wybrn膮.
— Wiem, 偶e nie jestem idealnym kandydatem na przysz艂ego ojca i z pocz膮tku by艂em tym przera偶ony, ale Octavia jest... jest najlepszym co mi si臋 przytrafi艂o i nie mam zamiaru zostawi膰 jej z tym samej. — zapewni艂, cho膰 ka偶dy normalny cz艂owiek bra艂by jego s艂owa z wielkim dystansem. Jackson Howard z pozoru nie by艂 typem, kt贸ry zechce osi膮艣膰 i bawi膰 si臋 w rodzin臋. Nie by艂 typem, po kt贸rym mo偶na by艂o spodziewa膰 si臋 szczerych wyzna艅.
OdpowiedzUsu艅Zerkn膮艂 uwa偶nie na Octavi臋, kt贸ra niespodziewanie wzburzy艂a si臋 s艂owami ojca. Jackson przyj膮艂 to wszystko zdecydowanie spokojniej, bo nie koniecznie interesowa艂a go opinia innych ludzi. Sam by艂 na siebie dostatecznie w艣ciek艂y, 偶e to wszystko si臋 w og贸le wydarzy艂o. Ale poj膮艂, 偶e na pewne rzeczy po prostu nie mia艂o si臋 wp艂ywu.
Spojrza艂 nieco zaskoczony, gdy zwr贸ci艂a si臋 w stron臋 drzwi.
— Nie b臋d臋 owija艂 w bawe艂n臋, nie jestem z tego powodu zadowolony, ale to samo powiedzia艂em Octavii, nie chc臋 偶eby to dziecko kiedykolwiek czu艂o si臋 przeze mnie tak jak ja przez w艂asnych rodzic贸w. Dlatego damy rad臋 i ju偶. — wypali艂 po czym pod膮偶y艂 za Octavi膮. Zmarszczy艂 nieco brwi dostrzegaj膮c w progu gabinetu Laurenta, kt贸ry na s艂owa siostry uni贸s艂 d艂onie w ge艣cie podda艅czym.
— Raczej nie m贸wicie o niczym, czego bym nie m贸g艂 si臋 domy艣le膰. — odpar艂 k膮艣liwie. Po czym przeni贸s艂 wzrok na Jacksona. — Lepiej 偶eby艣 nie rzuca艂 s艂贸w na wiatr, Howard. — doda艂 nieco powa偶niej, cho膰 mo偶e odrobin臋 zyska艂 w jego oczach je艣li rzeczywi艣cie zdo艂a艂 uspokoi膰 ich ojca. Koniec ko艅c贸w wci膮偶 tutaj by艂, wystawiony na wszystkich cz艂onk贸w rodziny Octavii. By艂 przy niej... I chocia偶 Laurent zdecydowanie widzia艂by u jej boku kogo艣 bardziej odpowiedniego, to musia艂 prze艂kn膮膰 niewygodne fakty. Octavia by艂a doros艂a, podejmowa艂a w艂asne decyzje, za kt贸re we藕mie odpowiedzialno艣膰.
Spojrza艂 w ciemne t臋cz贸wki Octavii, pu艣ci艂 jej oczko i pos艂a艂 lekki u艣miech, po czym wymin膮艂 j膮 i stan膮艂 przed ojcem.
— Panie Blanchard, pan wyluzuje! Przecie偶 to nie koniec 艣wiata. — rzuci艂 nieco 偶artobliwie, by odwr贸ci膰 uwag臋 ojca od powagi zaistnia艂ej sytuacji. Popiera艂 ojca, ale Octavia by艂a jego siostr膮 i musia艂 j膮 wspiera膰 nawet w tak beznadziejnych okoliczno艣ciach. — Chod藕cie, wszyscy czekaj膮. — doda艂.
Laurent zmarszczy艂 nieco brwi i odprowadzi艂 ich spojrzeniem. Zdecydowanie nie chodzi艂o o zazdro艣膰, a jedynie o to, 偶e Laurent si臋 martwi艂. Widzia艂 co przechodzi艂a i jak zareagowa艂a po burzliwym zwi膮zku z Gabrielem, a przecie偶 on przyja藕ni艂 si臋 z Jacksonem. To by艂 ten sam poziom, tacy sami ludzie w jego oczach… A mo偶e rzeczywi艣cie jaka艣 jego cz膮stka nie mog艂a pogodzi膰 si臋 z tym, 偶e dorastaj膮 i ich drogi nieco si臋 rozchodz膮.
OdpowiedzUsu艅— Powiniene艣 spr贸bowa膰 si臋 porozumie膰 z Jacksonem, to nie jest z艂y ch艂opak. — zerkn膮艂 na ojca z pow膮tpiewaniem. — Dla dobra twojej siostry. — doda艂 wiedz膮c gdzie powinien uderzy膰 偶eby dotrze膰 do upartego syna, cho膰 rozumia艂 co nim kierowa艂o.
— W porz膮dku, ale je艣li b臋dzie przez niego p艂aka膰, nie m贸wcie, 偶e nie ostrzega艂em. — Rodzice o wielu sprawach nie wiedzieli, domy艣la艂 si臋, 偶e i on o wielu nie mia艂 poj臋cia. Taka by艂a kolej rzeczy, jednak martwi艂 si臋.
W ko艅cu wzi膮艂 g艂臋bszy oddech i wr贸ci艂 z ojcem do przestronnego salonu, ka偶dy jakby na sw贸j spos贸b trawi艂 nowe wie艣ci, chc膮c gratulowa膰 przysz艂ym rodzicom. Jacques do艂膮czy艂 do Evy, z kt贸r膮 r贸wnie偶 musia艂 zamieni膰 s艂owo odno艣nie tego typu sekret贸w.
— Tak, wybaczcie to zamieszanie. — zawt贸rowa艂 Jackson popieraj膮c Octavi臋, gdy do niej do艂膮czy艂. Przecie偶 niespecjalnie w ten spos贸b odwracali zainteresowanie od przysz艂ej pary m艂odej.
— Przewietrzymy si臋? — zaproponowa艂 Jackson wyci膮gaj膮c w jej stron臋 d艂o艅. Chcia艂 z ni膮 zamieni膰 s艂owo w spokoju, odetchn膮膰 od tego zamieszania i gratulacji, z kt贸rych nie potrafi艂 si臋 jeszcze w pe艂ni cieszy膰. I od Laurenta, kt贸ry traktowa艂 go jak wroga, kt贸ry dosta艂 si臋 do okop贸w. Jack nieco z niego drwi艂, stroi艂 sobie 偶arty, ale nie by艂 wrogo nastawiony. Laurent natomiast uparcie obstawa艂 przy swoim nie. Howard nie mia艂 zamiaru na si艂臋 zmienia膰 jego zdania, skoro jego czyny nie m贸wi艂y wystarczaj膮co du偶o.
Gdy znale藕li si臋 na zewn膮trz, Jackson obj膮艂 j膮 ramieniem i przyci膮gn膮艂 do siebie.
— Nie posz艂o zgodnie z planem, ale przynajmniej mamy to za sob膮. — stwierdzi艂 ujmuj膮c jej twarz w swoje d艂onie. U艣miechn膮艂 si臋 lekko po czym musn膮艂 usta Octavii swoimi.
— To Tw贸j ojciec, normalne, 偶e si臋 martwi. Mo偶e rzeczywi艣cie mogli艣my powiedzie膰 mu od razu. — Jackson nieznacznie si臋 u艣miechn膮艂 i obj膮艂 j膮 ramionami zamykaj膮c w szczelnym u艣cisku. Tak naprawd臋 jaka艣 jego cz膮stka zazdro艣ci艂a dziewczynie, 偶e ma wok贸艂 siebie tyle os贸b, kt贸re s膮 gotowe wskoczy膰 za ni膮 w ogie艅; rodzic贸w kt贸rych martwi艂a przysz艂o艣膰 c贸rki, nadopieku艅czego, irytuj膮cego brata… Zdawa艂o mu si臋 to nieco dziwne, wr臋cz egzotyczne, sam nigdy nie by艂 艣wiadkiem czego艣 podobnego. Nawet to rodzinne spotkanie. Octavia ca艂膮 sob膮 dawa艂a mu rodzin臋 i dom. By艂by sko艅czonym kretynem, gdyby pozwoli艂 si臋 temu rozpa艣膰. Nie chcia艂 te偶 nigdy widzie膰 jej w podobnym stanie, jak wtedy gdy si臋 poznawali. To co zrobi艂 jej Gabe mocno ni膮 wstrz膮sn臋艂o i pami臋ta艂 jak pr贸bowa艂a odreagowywa膰. Doprowadza艂o go to do szale艅stwa w tamtym momencie. Ale na przestrzeni czasu cieszy si臋, 偶e by艂 przy niej i m贸g艂 j膮 poniek膮d wyci膮gn膮膰 z tego do艂ka.
OdpowiedzUsu艅Dlatego te偶 rozumia艂 dlaczego ojciec m贸g艂 poczu膰 si臋 ura偶ony brakiem zaufania i otwarto艣ci ze strony c贸rki. Przecie偶 wszyscy byli tutaj ze sob膮 z偶yci. A z Laurentem jako艣 sobie b臋dzie musia艂 poradzi膰, chocia偶 mo偶e rzeczywi艣cie powinien jako pierwszy wyci膮gn膮膰 do niego r臋k臋 i prze艂kn膮膰 dum臋.
— Isabel jest cudowna. Chyba jeste艣my oboje sob膮 zachwyceni. — odpar艂 z zadowolonym u艣miechem. Mo偶e to by艂a zas艂uga Evy, a mo偶e rzeczywi艣cie przypadli sobie, a偶 tak do gustu.
— Mia艂em ci to da膰 wcze艣niej, ale nie by艂o dobrej okazji, a p贸藕niej tyle si臋 dzia艂o… — zacz膮艂 si臋gaj膮c pod marynark臋, gdy nieco si臋 od niej odsun膮艂. Podsun膮艂 jej d艂ugie pude艂eczko obszyte mi臋kkim, czarnym welurem. — Chyba teraz jest dobry moment. Otw贸rz. — Jackson ju偶 jaki艣 czas temu kupi艂 jej prezent w postaci 艂a艅cuszka z rubinem. U艣miechn膮艂 si臋 na wspominki wsp贸lnych zakup贸w z Seojunem i miny menad偶era sklepu jubilerskiego, gdy chcieli ogl膮da膰 wszystko co najlepsze i najdro偶sze.
Przygl膮da艂 si臋 Octavii i jej relacji, mia艂 nadziej臋, 偶e jej si臋 spodoba.
— Babcia chyba cieszy si臋 z tego wszystkiego najbardziej, wiesz doczeka si臋 prawnuka. — zauwa偶y艂. Nie mia艂 nic przeciwko, jej rodzina by艂a naprawd臋 bardzo fajn膮 grup膮 ludzi i cieszy艂 si臋, 偶e przyj臋li go tak ciep艂o. I o dziwo nie musia艂 udawa膰 przed nimi kogo艣 kim nie by艂, szczere u艣miechy, 偶arty i rozmowy wystarcza艂y by dogada膰 si臋 ze wszystkimi. Niemal ze wszystkimi bo czu艂 baczne spojrzenie Laurenta na swoich plecach, ale i to nie do ko艅ca go dziwi艂o. Mo偶na powiedzie膰, 偶e Jackson sam zapracowa艂 sobie na podejrzenia i brak zaufania. Skoro ojciec Octavii wiedzia艂 o jego zachowaniu sprzed zwi膮zku z dziewczyn膮, Laurent tym bardziej.
OdpowiedzUsu艅— Spokojnie, nie kl臋kn膮艂 bym w takich okoliczno艣ciach. — przyzna艂 widz膮c cie艅 obaw, kt贸ry przemkn膮艂 przez jej twarz. Nie planowa艂 robi膰 tego w najbli偶szym czasie, je艣li w og贸le. Nie potrzebowa艂 papierka, by by膰 szcz臋艣liwym. Zreszt膮 to by艂oby zbyt szybko, jeszcze nie oswoili si臋 z wpadk膮 w postaci ci膮偶y, a nie chcia艂 by jakiekolwiek kroki z jego strony wygl膮da艂y na przymus wynikaj膮cy z zaistnia艂ej sytuacji.
Przej膮艂 od Octavii 艂a艅cuszek i zapi膮艂 go na jej szyi.
— Szuka艂em czego艣 co wpadnie mi w oko, co艣 co by do ciebie pasowa艂o i co b臋dziesz mog艂a mie膰 przy sobie. — wyja艣ni艂 przesuwaj膮c spojrzeniem po jej dekolcie i rubinie spoczywaj膮cym na sk贸rze. By艂 delikatny, ale charaktery, przykuwa艂 spojrzenie jak Octavia.
— Pierwsza pami膮tka rodzinna do przekazania nast臋pnym pokoleniom. — doda艂 z cieniem rozbawienia. M贸g艂 si臋 z艂o艣ci膰, m贸g艂 kr臋ci膰 na to wszystko nosem i by膰 niezadowolonym z tego co si臋 sta艂o, a raczej z tego co ich czeka za niespe艂na rok, ale nie chcia艂 marnowa膰 na to wi臋cej czasu. Chcia艂 si臋 nacieszy膰 tymi chwilami kiedy s膮 jeszcze tylko we dwoje i ich 偶ycie wygl膮da wzgl臋dnie normalnie.
— Pogadam z Laurentem, na spokojnie. Widz臋, 偶e nasze… ciep艂e stosunki ci臋 dra偶ni膮. — podejrzewa艂, 偶e gdyby by艂 na miejscu Laurenta zachowywa艂by si臋 podobnie. Jackson zdecydowanie nie chcia艂by, aby kto艣 taki jak on kr臋ci艂 si臋 wok贸艂 jego siostry, gdyby jak膮艣 posiada艂.
Uni贸s艂 d艂o艅 i przesun膮艂 palcami po 艂a艅cuszku, muskaj膮c delikatnie jej ciep艂膮 sk贸r臋. U艣miechn膮艂 si臋 艂obuzersko.
— Nie mog臋 si臋 doczeka膰, a偶 zobacz臋 ci臋 tylko w tym.
— Ch臋tnie si臋 brzd膮cem podziel臋 je艣li to ma oznacza膰 troch臋 czasu sam na sam. — odpar艂 ca艂kiem zadowolony z takiej wizji. Pierwszy wnuk i zapewne jedyny b臋dzie cieszy艂 si臋 ogromnymi przywilejami i b臋dzie rozchwytywany przez dziadk贸w od strony Octavii. Podejrzewa艂, 偶e b臋d膮 niesamowicie wdzi臋czni za tego typu wsparcie. Nie zna艂 si臋 na dzieciach, ale domy艣la艂 si臋, 偶e dostan膮 w ko艣膰 zw艂aszcza na samym pocz膮tku. Chocia偶 do braku snu i zarwanych nocy by艂 przyzwyczajony. Nie potrafi艂 sobie tego wszystkiego wyobrazi膰.
OdpowiedzUsu艅Nie potrafi艂 powiedzie膰, czy kiedykolwiek zdecyduje si臋 na tak powa偶ny krok. W jego oczach ma艂偶e艅stwo niczego nie zmienia艂o, ani w sferze uczu膰, ani pod k膮tem lojalno艣ci i walczenia o trwa艂o艣膰 relacji. Cho膰 nie chcia艂 bra膰 przyk艂ad贸w 偶e swoich rodzic贸w, to w艂a艣nie oni byli najbli偶szym mu wzorem, w ich przypadku ma艂偶e艅stwo i zwi膮zek widnia艂y jedynie na papierze. Zw艂aszcza dla ojca, kt贸ry bawi艂 si臋 w rodzin臋 na dwa fronty. Jackson jednak nie chcia艂 niczego zak艂ada膰, niczego odrzuca膰. Ostatni czas pokaza艂 mu wyra藕nie 偶eby spodziewa膰 si臋 tego co niespodziewane.
— Nie mam nic do twojego brata, mo偶e jest nieco irytuj膮cy momentami, ale rozumiem jego w膮tpliwo艣ci. Czasem po prostu ci臋偶ko mi jest si臋 ugry藕膰 w j臋zyk. — przyzna艂 wzruszaj膮c ramionami. Laurent w jego oczach by艂 w艂a艣nie typowym m艂odszym bratem, kt贸ry lubi艂 wtyka膰 nos wsz臋dzie tam gdzie nie powinien, cho膰 tu poniek膮d by艂 usprawiedliwiony.
Z u艣miechem odwzajemni艂 jej poca艂unek nieco nachylaj膮c si臋 w jej stron臋. Cieszy艂 si臋 sporym wzrostem za to Octavia by艂a uroczo niska, ale poci膮ga艂o go w niej nawet to.
— Nie musisz mnie namawia膰. — wymrucza艂 wprost do jej ucha lekko muskaj膮c jego p艂atek ustami. — Ale b臋dziemy musieli by膰 cicho 偶eby nas nikt nie pods艂ucha艂. — doda艂, cho膰 opcja przy艂apania wyda艂a mu si臋 niezwykle podniecaj膮ca.
Pow臋drowa艂 za spojrzeniem Octavii i dostrzeg艂szy Laurenta, skin膮艂 kr贸tko g艂ow膮.
Laurent wyszed艂 zapali膰 i przemy艣le膰 s艂owa ojca. Mo偶e rzeczywi艣cie mia艂 racj臋 i zachowywa艂 si臋 zbyt troskliwie wobec siostry. Zerkn膮艂 w stron臋 zakochanej parki, pomacha艂 do Octavii. Okej… nie musia艂 go lubi膰, mia艂 go tylko tolerowa膰. Wywr贸ci艂 w duchu oczami po czym zgasi艂 papierosa i ruszy艂 w ich stron臋. Octavia by艂a doros艂a, mia艂a prawo do w艂asnych decyzji i w艂asnych b艂臋d贸w. Laurent r贸wnie偶 ro艣ci艂 sobie do tego prawo i mocno wyznacza艂 granic臋 w艂asnej prywatno艣ci, nie powinno wi臋c go dziwi膰, 偶e Tay robi艂a dok艂adnie to samo.
— Co tu knujecie na boku? — rzuci艂 po czym zatrzyma艂 wzrok na Howardzie. — Skoro ona jest szcz臋艣liwa to nie b臋d臋 robi艂 wam wi臋cej problem贸w. — stwierdzi艂 nieco niech臋tnie, nieco wymuszenie, ale stara艂 si臋. Wyci膮gn膮艂 d艂o艅 w stron臋 Jacksona. Blondyn uni贸s艂 lekko brwi i zerkn膮艂 na wyci膮gni臋t膮 r臋k臋. Po chwili jednak u艣miechn膮艂 si臋 nieznacznie i u艣cisn膮艂 d艂o艅 bruneta.
— To dobrze, chcemy tego samego. — odpowiedzia艂 otaczaj膮c wolnym ramieniem Octavi臋 i przyci膮gaj膮c do swojego boku.
— Ok, tylko nie przeginajcie na moich oczach. — Jackson parskn膮艂 艣miechem, a Ren kr贸tko mu zawt贸rowa艂.
Laurent uni贸s艂 jedn膮 brew do g贸ry i pokr臋ci艂 nieco g艂ow膮.
OdpowiedzUsu艅— Aha, znikn膮膰. — powt贸rzy艂, teatralnie si臋 wzdrygaj膮 na samo wyobra偶enie tego. Dobrze wiedzia艂 co kryje si臋 za s艂owem znikn膮膰 i wcale nie chcia艂 zna膰 szczeg贸艂贸w.
— Poczekaj, a偶 ty sobie kogo艣 znajdziesz. — Jackson jeszcze nie tak dawno temu zapiera艂 si臋 r臋kami i nogami przed powa偶nymi zwi膮zkami i jak膮kolwiek form膮 ustatkowania si臋. Nie u艣miecha艂o mu si臋 zmienianie nawyk贸w i zamiana zabawy w licznym gronie na jedn膮 partnerk臋. Nie s膮dzi艂, by by艂 w stanie dochowa膰 wierno艣ci, podejrzewaj膮c 偶e bardzo szybko zago艣ci艂a by w jego 偶yciu monotonia. B臋d膮c jednak z Octavi膮 w og贸le nie my艣la艂 o innych dziewczynach i straconych przygodach. Zyska艂 co艣 znacznie lepszego, a za sam膮 Blanchard szala艂 i ci臋偶ko by艂o mu trzyma膰 r臋ce przy sobie.
— W tym zawodzie to nie takie proste, raz jeste艣 tu, raz gdzie艣 zupe艂nie indziej. — Laurent by艂 w kilku ma艂o wa偶nych zwi膮zkach, zwykle wi膮za艂 si臋 z kim艣 z bran偶y. Praca w r贸偶nych zak膮tkach 艣wiata i dystans bardzo szybko weryfikowa艂y niedojrza艂e uczucia i brak zaanga偶owania. By艂o fajnie, ale nic wi臋cej, zwykle nawet jego znajomo艣ci ko艅czy艂y si臋 kr贸tk膮 wiadomo艣ci膮 przez telefon, bo nie by艂o innej mo偶liwo艣ci. Nie maj膮c zbyt wiele wolnego czasu, niezbyt si臋 tym przejmowa艂.
— W ko艅cu jaka艣 si臋 skusi na ten wredny charakterek. Albo jaki艣. — odpar艂 zaczepnie Jack, nie mog膮c sobie darowa膰 nuty 偶artu, cho膰 tym razem nie mia艂 nic z艂ego na my艣li.
— We藕 si臋 przymknij Howard. — Laurent prychn膮艂 cho膰 k膮ciki jego ust drgn臋艂y do g贸ry. Si臋gn膮艂 po paczk臋 fajek i podsun膮艂 j膮 Jacksonowi. — A ty niestety masz szlaban Tay. — u艣miechn膮艂 si臋 z艂o艣liwie do Octavii wiedz膮c, 偶e jego siostrzyczka mia艂a tak膮 sam膮 s艂abo艣膰 do niekt贸rych u偶ywek co i on. Doskonale pami臋ta艂 smak pierwszego papierosa, kt贸rego podkradali dziadkowi i pr贸bowali go spali膰 na sp贸艂k臋 niemal si臋 przy tym dusz膮c.
To by艂a ca艂kiem kusz膮ca perspektywa, wymkni臋cie si臋 st膮d i sp臋dzenie reszty wolnego czasu tylko i wy艂膮cznie z Octavi膮. Podejrzewa艂 jednak, 偶e tak 艂atwo si臋 st膮d nie wyrw膮, nawet u偶ywaj膮c z艂ego samopoczucia jako wym贸wki. Pewnie zar贸wno Eva jak i Isabel zarzuci艂y by Octavi臋 domowymi sposobami na ci膮偶owe dolegliwo艣ci. Ale wiecz贸r na pewno planowa艂 mie膰 tylko i wy艂膮cznie dla nich.
OdpowiedzUsu艅— Mo偶e kiedy艣, wtedy ty siostrzyczko b臋dziesz musia艂a si臋 gry藕膰 w j臋zyk ze swoimi uwagami. — Octavia zawsze posiada艂a jakie艣 ale, gdy Laurent zaczyna艂 si臋 z kim艣 spotyka膰. Ostatecznie i tak nie by艂y to trwa艂e zwi膮zki, ale nie zawsze ko艅czy艂y si臋 one z winy tej drugiej strony. Laurentowi daleko by艂o do idea艂u, a w dodatku posiada艂 bolesn膮 szczero艣膰 i nie szcz臋dzi艂 s艂贸w, gdy co艣 mu nie pasowa艂o. Nie ka偶dy dobrze znosi s艂owa krytyki.
— Troszeczk臋. — odpar艂 zaczepnie, a gdy odpalili obaj nieco odsun臋li si臋 od Octavii, by nie musia艂a wci膮ga膰 dymu. Jackson widzia艂, 偶e ostatnio robi艂a si臋 dra偶liwa na niekt贸re zapachy, a i nie chcia艂 szkodzi膰 ich zdrowiu w艂asnymi na艂ogami.
— Octavia za ka偶dym razem robi z siebie bohaterk臋. Szkoda tylko, 偶e jak dziadek si臋 zorientowa艂 to robi艂a艣 ma艣lane oczy i to ja zgarn膮艂em najwi臋kszy ochrzan, bo przecie偶 ma艂a Octavia napewno, by nie wpad艂a na taki pomys艂. — za艣mia艂 si臋 lekko na to wspomnienie. Mia艂 wra偶enie, 偶e by艂o to wieki temu. — G贸ra czterna艣cie. A niedu偶o p贸藕niej nam贸wi艂em ci臋 na pierwsze szoty tequili, kt贸r膮 znalaz艂em u ojca w barku. — przypomnia艂 sobie. Mieli wiele g艂upich pomys艂贸w i niekiedy jedno podpuszcza艂 drugie, by co艣 zrobi艂o. Przez to bardzo cz臋sto wpadali w k艂opoty, ale i bardzo cz臋sto kryli sobie wzajemnie plecy. Laurent widzia艂 same zalety w posiadaniu rodze艅stwa.
— Zajrz臋 do was, dajcie zna膰 kiedy dok艂adnie. I tak mam teraz sporo wolnego. — wiedzia艂, 偶e wolny czas nie potrwa d艂ugo, ale urlop nale偶y si臋 ka偶demu. Musia艂 nadrobi膰 zaleg艂o艣ci w spotkaniach ze znajomymi i tym co dzieje si臋 na mie艣cie.
— No prosz臋, nie spodziewa艂em si臋, 偶e ty te偶 tak szybko zacz臋艂a艣 podkrada膰 ojcowskie zapasy. — Jackson bardzo szybko zacz膮艂 wykrada膰 ojcu r贸偶ne rzeczy, cho膰 ten nie od razu zorientowa艂 si臋 trac膮c butelki drogich trunk贸w. Dosta艂 reprymend臋, kt贸ra dzia艂a艂a przez jaki艣 czas, a p贸藕niej dalej robi艂 swoje. By艂o to 艂atwiejsze ni偶 kupienie alkoholu w sklepie b臋d膮c nieletnim. — Poznasz si臋 z Lucasem, mo偶e drugi Howard lepiej ci podpasuje. — Stwierdzi艂 Jackson, cho膰 mieli w planie zaprosi膰 jeszcze inne osoby.
— Dw贸ch Howard贸w? No nie wiem, czy to jest do wytrzymania, ale patrz jak ci jeden znudzi Tay, to masz drugiego. — odpar艂 przekornie Ren.
[Hej, czy nasz w膮tek aktualny?]
OdpowiedzUsu艅Niall
[Aaah, ju偶 si臋 ba艂am, 偶e Niall przepad艂 :) nie spiesz si臋, poczekamy ;)]
Usu艅— Nie mog臋 si臋 doczeka膰, a偶 b臋d臋 powoli odkrywa艂 wszystkie twoje karty. — przyzna艂 z lekkim u艣miechem. Tak na prawd臋 jeszcze wiele o sobie nie wiedzieli, zar贸wno on o Octavii, jak i ona o Jacksonie. Niekt贸rych rzeczy nie chcia艂 przed ni膮 ujawnia膰, za to innymi nie m贸g艂 si臋 doczeka膰, a偶 si臋 podzieli. Nie znali si臋 zbyt d艂ugo, cho膰 Jackson doskonale pami臋ta艂 pierwszy raz, gdy j膮 zobaczy艂 jeszcze jako dziewczyn臋 kumpla. Ju偶 w tedy wydawa艂a mu si臋 pi臋kna i by艂 jej ciekaw, cho膰 nie pakowa艂 si臋 z butami w relacj臋 przyjaciela, a Octavi臋 z pocz膮tku traktowa艂 jak zwyk艂膮 kole偶ank臋. Dopiero p贸藕niej wszystko nabra艂o zaskakuj膮co szybkiego tempa.
OdpowiedzUsu艅— Chyba i raczej? — mrukn膮艂 unosz膮c brwi. — Okej wykre艣lamy Lucasa z listy go艣ci. — stwierdzi艂 z rozbawieniem, dobrze wiedz膮c, 偶e jego brat by艂 oczarowany Octavi膮. Kto nie by艂? Oczywi艣cie ze strony m艂odszego Howarda by艂o to kompletnie niewinne, a Jackson wola艂 dogada膰 si臋 z ch艂opakiem i unikn膮膰 jakichkolwiek zgrzyt贸w. Tak na prawd臋 patrz膮c na Octavi臋 i Laurenta, niekiedy zazdro艣ci艂 im tej blisko艣ci i tak silnej relacji jak膮 mieli. Mo偶e gdyby i jego ojciec nie chcia艂 trzyma膰 wszystkiego w tajemnicy, sprawy mog艂yby wygl膮da膰 inaczej i on r贸wnie偶 mia艂by od najm艂odszych lat brata.
Laurent roze艣mia艂 si臋 pod nosem. Jackson by艂 na prawd臋 sko艅czonym kretynem i to jeszcze chorobliwie zazdrosnym. Ale powinno go cieszy膰, 偶e nie widzia艂 艣wiata poza Octavi膮. A przynajmniej liczy艂, 偶e to wszystko jest z jego strony szczere i nie gra teraz w jak膮艣 pokr臋con膮 gr臋 dla w艂asnej przyjemno艣ci. Zaci膮gn膮艂 si臋 dymem i odprowadzi艂 siostr臋 spojrzeniem. Po kr贸tkiej chwili obr贸ci艂 si臋 i wspar艂 ramiona na barierce tarasu.
— Rozmowa z moim ojcem na temat waszej wpadki nie jest jedyn膮, na kt贸r膮 powiniene艣 si臋 nastawi膰. — Laurent nie mia艂 zamiaru m贸wi膰 Jacksonowi zbyt wiele, nie m贸g艂 sam decydowa膰 o rodzinnych sprawach, jednak wola艂, by Howard by艂 nastawiony, 偶e to nie wszystko. Wchodz膮c do tej rodziny nale偶a艂o si臋 liczy膰 z pewnym sprawami i tajemnicami.
— Co masz na my艣li? — Octavia za wiele mu nie m贸wi艂a, g艂贸wnie wiedzia艂 tyle, 偶e jej matka zajmuje si臋 mod膮, a ojciec prawem. Nie podejrzewa艂, 偶e mog艂oby si臋 za tym kry膰 co艣 innego.
— Je艣li faktycznie nie stch贸rzysz, to wejdziesz do rodziny. No wiesz, m臋ska rozmowa z g艂ow膮 rodziny i takie tam gadki o interesach. — wyja艣ni艂 pobie偶nie. Jackson zmarszczy艂 nieco brwi i potakn膮艂. Cokolwiek, by to nie by艂o wiedzia艂, 偶e i tak to nie zmieni jego zdania o Octavii i tego co do niej czu艂.
Jackson przeni贸s艂 spojrzenie na Octavi臋, gdy do nich wr贸ci艂a. Uni贸s艂 lekko brew, oboje z Laurentem kr膮偶yli wok贸艂 tematu widocznie nie chc膮c lub nie mog膮c m贸wi膰 o tym czego tak naprawd臋 dotycz膮 interesy ich rodziny od strony matki. Ta tajemniczo艣膰 nasuwa艂a pewne wnioski, ale Jackson nie dopytywa艂. Nie chcia艂 wyj艣膰 na w艣cibskiego, zreszt膮 z jakiej racji mieli dzieli膰 si臋 z nim prywatnymi tajemnicami skoro by艂 kim艣 z zewn膮trz, oboj臋tnie ile 艂膮czy艂o go na t膮 chwil臋 z Octavi膮.
OdpowiedzUsu艅— Je艣li tw贸j dziadek b臋dzie chcia艂 rozmawia膰 o interesach, mam zamiar go wys艂ucha膰 i podj膮膰 najlepsze decyzji dla Pearl Yachts. Je艣li mia艂bym w cokolwiek si臋 miesza膰, musz臋 te偶 wiedzie膰 o co dok艂adnie chodzi. — odpar艂 poci膮gaj膮c 艂yk piwa. — Jednak na razie nie ja decyduj臋, a z moim ojcem lepiej 偶eby nikt od was nie miesza艂 si臋 w interesy. Nie jest zbyt... wiarygodny. — doda艂 wzruszaj膮c ramionami. Mia艂 zamiar podejmowa膰 decyzje dzi臋ki, kt贸rym firma b臋dzie si臋 rozwija膰 i przynosi膰 zyski, jednak nie m贸g艂 kombinowa膰 za plecami ojca nie maj膮c niemal 偶adnej mocy sprawczej i ostatecznego g艂osu w firmie. Nie chcia艂 te偶, by ojciec miesza艂 w艂asne sprawy i priorytety z Blanchardami. W tej chwili mu nie ufa艂, nie wiedzia艂 ile prawdy jest w jego s艂owach, a ile k艂amstw. Mia艂 jednak 艣wiadomo艣膰, 偶e ojciec zawsze chcia艂 ugra膰 jak najwi臋cej dla siebie.
Nie m贸g艂 na razie nic powiedzie膰, wiedzia艂 za ma艂o, by m贸c stwierdzi膰, czy na cokolwiek chce si臋 godzi膰, czy te偶 nie. Cokolwiek jednak to nie by艂o, wola艂 by Octavia trzyma艂a si臋 od tego z daleka, cho膰 teraz ciekawi艂a go rola bli藕niak贸w w tym wszystkim.
— I tak nied艂ugo nasze rodziny b臋d膮 kojarzone jedna z drug膮. Ja z Blanchardami, a ty z Howardami. — Ich zwi膮zek m贸g艂 narobi膰 odrobin臋 zamieszania w艣r贸d ich znajomych, jednak ci膮偶a i dalekosi臋偶ne plany by艂y czym艣 znacznie powa偶niejszym i chc膮c, czy nie, nie omin膮 ich plotki i szepty za plecami, 偶e to wszystko mog艂o by膰 zaplanowane. Nie takich rzeczy by艂 艣wiadkiem.
— Nie wiem kto wyjdzie na tym lepiej. — stwierdzi艂 Laurent na co Jackson pos艂a艂 mu jedynie kr贸tkie spojrzenie. Dobrze wiedzia艂 co brunet mia艂 na my艣li.
— Obie rodziny ciesz膮 si臋 dobrym zdaniem w艣r贸d 艣mietanki, to si臋 nie zmieni. — Sta艂o za tym zbyt wiele wp艂yw贸w, kt贸re ich rodziny trzyma艂y w d艂oniach. Wiedzia艂 jednak, 偶e jego rodzina by艂a znacznie mniej krystaliczna na pierwszy rzut oka.
U艂o偶y艂 d艂o艅 mi臋dzy 艂opatkami Octavii po czym przesun膮艂 ni膮 lekko w d贸艂 jej plec贸w. Pos艂a艂 jej lekki u艣miech.
— Ciotki m臋cz膮? — zagadn膮 zmieniaj膮c temat na nieco l偶ejszy.
— M贸j ojciec mo偶e i zna si臋 na swojej bran偶y, ale to idiota. Na ka偶dym kroku to udowadnia. Dlatego wol臋 偶eby nie miesza艂 si臋 w 偶adne interesy tego typu. Narobi sobie wi臋cej k艂opot贸w ni偶 po偶ytku. — stwierdzi艂 marszcz膮c nieco brwi. Dlatego wola艂 by jego ojciec o niczym nie mia艂 poj臋cia i to na jego barki sp艂yn臋艂a odpowiedzialno艣膰 za jakiekolwiek rozmowy z jej dziadkiem, je艣li do takowych dojdzie, cho膰 nie s膮dzi艂, by mog艂o to nast膮pi膰 w najbli偶szym czasie. Ci膮偶a ci膮偶膮, ale Jackson z pewno艣ci膮 w ich oczach nie by艂 jeszcze pewny. Mo偶e te偶 i nie siedzia艂 w tym wszystkim d艂ugo i nie mia艂 do艣wiadczenia to domy艣la艂 si臋 o jakich interesach by艂a mowa w przypadku rodziny Romero. Oczywi艣cie zgadywa艂, ale potrafi艂 si臋 domy艣le膰, 偶e konsekwencje zadarcia z t膮 rodzin膮 mog艂y przerosn膮膰 bardzo wiele os贸b. Rozumia艂 te偶, 偶e to nie zabawa i o jak du偶ych kwotach niekiedy m贸wi艂o si臋 za zamkni臋tymi drzwiami. By艂 przecie偶 tego 艣wiadkiem towarzysz膮c ojcu w spotkaniach.
OdpowiedzUsu艅— Lucas jasno wyrazi艂 si臋, 偶e nie chce miesza膰 si臋 w sprawy z Pearl Yachts, ma w艂asne plany. Ale ojciec swoje. — mrukn膮艂 kr臋c膮c g艂ow膮 zdaj膮c sobie spraw臋, 偶e ten temat jeszcze d艂ugo b臋dzie sp臋dza艂 mu sen z powiek. — Nie b臋d臋 wykorzystywa艂 ciebie i ci膮偶y, by odwraca膰 uwag臋 tych s臋p贸w z prasy od g贸wna w jakie wszed艂 m贸j ojciec. — Octavia jednak mia艂a racj臋, byli teraz 艂akomym k膮skiem dla portali plotkarskich, kt贸re 偶y艂y tego typu nowinkami ze 艣wiata 艣mietanki towarzyskiej. Nie planowa艂 te偶 wykonywa膰 偶adnych ruch贸w pod publik臋 i na 偶yczenie kogokolwiek. I tak ci膮偶a by艂a czym艣 zbyt du偶ym i powa偶nym jak na nich.
— Tw贸j ojciec jest naprawd臋 popieprzony, Howard, a my艣la艂em, 偶e g艂upoty nie da si臋 odziedziczy膰 w genach. — wtr膮ci艂 Laurent, kt贸ry raczej uwa偶a艂 samego Jacksoan i jego rodzin臋 za typowych snob贸w z fors膮 i brakiem jakichkolwiek problem贸w prawdziwego kalibru. A mo偶e jednak Howard nie by艂 takim za jakiego go od pocz膮tku bra艂?
— Co ty nie powiesz m膮dralo. — wywr贸ci艂 oczami i westchn膮艂 ci臋偶ko.
Obaj parskn臋li 艣miechem na wzmiank臋 o ciotkach.
— Musicie si臋 teraz przyzwyczai膰, 偶e ka偶dy wie od was wszystko lepiej. — doda艂 rozbawiony min膮 siostry. — A ciotki stan膮 si臋 pewnie codziennym wiodkiem. — doda艂 marszcz膮c nos. Nie zazdro艣ci艂 im, ani troch臋.
M贸g艂 si臋 zapiera膰 r臋koma i nogami, ale niestety odziedziczy艂 najgorsze z cech swoich rodzic贸w i nie da艂o si臋 temu zaprzeczy膰. Niekiedy sam przy艂apywa艂 si臋 na tych podobie艅stwach, irytuj膮c si臋 na rodzic贸w i samego siebie. Nie chcia艂 by膰 jak oni i przede wszystkim nie chcia艂 pope艂nia膰 ich b艂臋d贸w, cho膰 ju偶 wiele mia艂 na sumieniu.
OdpowiedzUsu艅— Ju偶 zaczynasz m贸wi膰 jak prawnik. — stwierdzi艂 u艣miechaj膮c si臋 do Octavii. Mia艂a racj臋, powinien si臋 tym zaj膮膰 i zabezpieczy膰 w艂asn膮 przysz艂o艣膰 zw艂aszcza, 偶e nie m贸g艂 w pe艂ni polega膰 na dzia艂aniach Roberta. — I nie wiem czemu, bo nigdy ich nie lubi艂em, ale w twoim wydaniu to cholernie seksowne. — U艣miechn膮艂 si臋 szerzej, 艂obuzersko i ignoruj膮c obecno艣膰 Laurenta i jego baczne spojrzenie, przyci膮gn膮艂 j膮 do siebie ca艂uj膮c. Oderwa艂 si臋 od niej po d艂u偶szej chwili, gdy zbrak艂o mu powietrza. Chwyci艂 jednak jej warg臋 w z臋by i delikatnie za ni膮 poci膮gn膮艂.
— Nie chcia艂by艣 sprawdzi膰, czy nie ma ci臋 gdzie indziej? — wymrucza艂 do Laurenta nie odwracaj膮c spojrzenia od Octavii i jej pon臋tnych ust. Doskonale wiedzia艂, 偶e ca艂a jej rodzina go obserwuje i analizuje najdrobniejszy ruch, zw艂aszcza ojciec, czy dziadek. Tacy ludzie potrafili wiele wyci膮gn膮膰 z pozornie nieniszcz膮cych gest贸w, czy spojrze艅. I pilnowa艂 si臋, stara艂 pokaza膰 si臋 z jak najlepszej strony jednocze艣nie zachowuj膮c przy tym siebie.
Pog艂aska艂 Octavi臋 po policzkach i odgarn膮艂 z jej twarzy zb艂膮kane kosmyki w艂os贸w.
— To moja siostra. — Laurent u艣miechn膮艂 si臋 w duchu widz膮c ich razem, takich zakochanych. Mimo wszystko nie mia艂 zamiaru odpu艣ci膰 Howardowi. Laurent potrafi艂 gra膰 i udawa膰 niezwykle mi艂ego i sympatycznego, m艂odego ch艂opaka jednak jego natura by艂a zgo艂a odmienna; by艂 zawzi臋ty, z艂o艣liwy i niekiedy wredny. Potrafi艂 nawet w ten spos贸b okazywa膰 zainteresowanie i zmartwienie, co niewiele os贸b potrafi艂o rozpozna膰.
— Nie widz臋 偶eby narzeka艂a. — odpar艂 raz jeszcze si臋gaj膮c ust Octavii, by za chwil臋 cmokn膮膰 j膮 w policzek, czo艂o i czubek nosa. — Ju偶 ty nie udawaj takiej cnotki, Lulu. Musia艂by艣 nas zobaczy膰 jak jeste艣my sami. — doda艂 zaczepnie, odsuwaj膮c na bok powa偶ne rozmy艣lania. Na nich skupi sie po powrocie do domu.
— My艣l臋 nawet, 偶e zaraz. Chyba musz臋 dzi艣 popracowa膰 nad pewnym projektem. — stwierdzi艂 niby nagle przypominaj膮c sobie o czym艣 wa偶nym. Przeszed艂 go przyjemny dreszcz na sam膮 my艣l tego co mogli by w艂a艣nie robi膰, gdyby tylko obyli sam na sam. Wystarczy艂 kr贸tki poca艂unek, jedno figlarne spojrzenie, dotyk jej d艂oni by zapomnia艂 o reszcie 艣wiata i traci艂 dla niej g艂ow臋 po raz kolejny. Nigdy jednak nie potrafi艂 trzyma膰 od niej d艂oni z daleka. Pami臋ta艂 pierwsz膮 imprez臋 na kt贸rej pojawi艂a si臋 z Gabrielem, pierwsz膮 chwil臋 gdy ich spojrzenia si臋 spotka艂y... Ju偶 w tamtej chwili zwr贸ci艂a na siebie uwag臋 Jacksona i ju偶 na tamtej imprezie mia艂 problem, by trzyma膰 si臋 od niej z daleka. Jedyne co go powstrzymywa艂o to obecno艣膰 Salvatore i Lexi, kt贸ra pakowa艂a mu si臋 na kolana odwracaj膮c uwag臋 od Blanchard. Mimo to wodzi艂 za ni膮 spojrzeniem ca艂y wiecz贸r, obserwowa艂 jej ruchy gdzie艣 w 艣rodku czuj膮c pal膮c膮 zazdro艣膰, gdy to jego przyjaciel z ni膮 ta艅czy艂, obejmowa艂...
OdpowiedzUsu艅— Powodzenia, dziadkowie tak 艂atwo i tak szybko was nie wypuszcz膮. — odpar艂 Luarent zerkaj膮c na nich z chytrym u艣miechem. Ciekawi艂o go, czy i on kiedy艣 dla kogo艣 straci g艂owe tak bardzo jak Octavia dla Jacksona. Chocia偶 mo偶e i lepiej by艂o my艣le膰 trze藕wo i rozs膮dnie. — Te偶 b臋d臋 nied艂ugo spada艂. Mam kilka miejsc, kt贸re musz臋 odwiedzi膰. — doda艂 z tajemniczym u艣mieszkiem, odpychaj膮c si臋 od barierki. Dopiero co przyjecha艂 i by艂 um贸wiony z kilkorgiem znajomych. Mia艂 wiele do nadrobienia po wyje藕dzie do W艂och, a Nowy Jork nigdy nie pr贸偶nowa艂 i zawsze potrafi艂 czym艣 zaskoczy膰. Poza tym chcia艂 korzysta膰 z wolnego czasu nim zn贸w zostanie rzucony w wir pracy, sesji i kampanii, a to nast膮pi szybciej ni偶 p贸藕no. Czas wolny zawsze umyka艂 niezwykle szybko. Niekiedy czas mi臋dzy jedn膮, a drug膮 sesj膮 zlewa艂 si臋 w jedn膮 wi臋ksz膮 plam臋.
Laurent wywr贸ci艂 oczami, nie lubi艂 gdy kto艣 si臋 o niego martwi艂. Nie chcia艂 by膰 powodem do zmartwienia nawet je艣li te powody by艂y tak b艂ahe jak te babci. Zawsze 艣wietnie sobie radzi艂; by艂 wzorowym uczniem, modelem, kt贸ry nie narzeka艂 na niewygody i pracowa艂 tak ci臋偶ko jak tego oczekiwano. Wci膮偶 niewiele si臋 zmieni艂o, na sesjach i wybiegu traci艂 poczucie czasu oraz zm臋czenia zatracaj膮c si臋 w pracy i nie potrafi膮c przesta膰. To by艂 nieoderwaln膮 cz臋艣ci膮 Laurenta i nie s膮dzi艂, aby by艂 w stanie odnale藕膰 si臋 bez tej pracy, kt贸ra niekiedy by艂a prawdziwym utrapieniem.
OdpowiedzUsu艅— Gdybym by艂 na diecie babci musia艂bym zamieszka膰 na si艂owni. — odpar艂 z lekkim rozbawieniem. Uwielbia艂 rodzim膮 kuchni臋, a zw艂aszcza dania wychodz膮ce spod d艂oni Isabel Romero, jednak na co dzie艅, gdy by艂 zwi膮zany restrykcyjnymi kontraktami, pilnowa艂 si臋 z jedzeniem, niekiedy obsesyjnie staraj膮c si臋 zachowa膰 nienagann膮 form臋, ale tego nie wiedzia艂 nikt pr贸cz jego samego. Czasem sp臋dza艂o mu to sen z powiek, 偶e nie b臋dzie do艣膰 dobry, 偶e w ko艅cu si臋 znudzi, 偶e na jego miejsce pojawi si臋 setka lepszych kandydat贸w. To by艂 wymagaj膮cy 艣wiat nieznosz膮cy s艂abo艣ci. Ale uwielbia艂 rywalizacj臋, cho膰 czasem by艂a m臋cz膮ca.
— Nie musisz si臋 martwi膰, poza tym jeste艣 starsza tylko o pi臋膰 minut i sama niekiedy nie znasz umiaru. — u艣miechn膮艂 si臋 do niej ciep艂o, zawsze si臋 o siebie troszczyli i cho膰 Luarent potrafi艂 niekiedy by膰 wredny i dogryza膰 r贸wnie偶 Octavii, od zawsze gra艂 do tej samej bramki i trzyma艂 stron臋 siostry. — Musz臋 si臋 nieco rozerwa膰, odwiedzi膰 znajomych... — przysun膮艂 si臋 do Octavii, uj膮艂 jej twarz w d艂onie po czym poca艂owa艂 kr贸tko w czo艂o. — Nie zaprz膮taj sobie tym g艂owy. — doda艂 i pu艣ci艂 jej oczko. Laurent sp臋dza艂 wolne korzystaj膮c z tego czasu pe艂n膮 piersi膮, 艂apa艂 oddech i 艂adowa艂 baterie na kolejne miesi膮ce pracy.
— Nic mu nie b臋dzie. — Jackson u艂o偶y艂 d艂onie na ramionach Octavii przelotnie na ni膮 zerkaj膮c. Dobrze wiedzia艂 co mog艂o si臋 dzia膰 na imprezach, na kt贸rych pojawi si臋 Laurent, ale kto z nich nigdy nie przekroczy艂 granicy i nie bawi艂 si臋 bez opami臋tania?
[No prosz臋, misiaczek idealny! Taka m膮dra, przysz艂a prawniczka! Ja bardzo ch臋tnie przygarniam, szczeg贸lnie 偶e dziewczyny studiuj膮 na jednej uczelni. A Elisa woli trzyma膰 takie misiaczki blisko siebie. Tym lepszy pretekst do spotka艅 przy ploteczkach. Ma艂o tego, chyba szykuje nam si臋 tutaj relacja "from love to hate" z bratem Octavii, wi臋c na pewno b臋dzie gor膮co!
OdpowiedzUsu艅Wsp贸艂czuj臋 jej... mediowa膰 mi臋dzy bratem a jedn膮 z przyjaci贸艂eczek. Ciekawe jak nam si臋 to potoczy? Nie mog臋 si臋 doczeka膰, a偶 sprawdz臋 jakimi uczuciami Octavia b臋dzie ostatecznie darzy膰 Elis臋? Mo偶e b臋dzie odradza膰 zwi膮zek z bratem? A mo偶e nie zauwa偶y, 偶e Lauder ukradkiem przysypia z nud贸w przy tych francuskich filmach? ;)]
Elisa
[Dzi臋ki za powitanie!
OdpowiedzUsu艅My艣l臋, 偶e mo偶emy co艣 wsp贸lnie stworzy膰. Trzeba tylko pog艂贸wkowa膰 nad pomys艂em. Pierwsze co mi przysz艂o do g艂owy to co艣 zwi膮zanego z chorob膮 Octavii. Pytanie czy to by ci odpowiada艂o i czy chcesz, 偶eby nasi bohaterowie si臋 znali, czy to ma by膰 dopiero pocz膮tek ich znajomo艣ci?]
Pami臋ta doskonale, jak pozna艂a Octavi臋. Dziewczyna przyci膮ga艂a spojrzenia, wi臋c i Elisa w naturalny spos贸b zwr贸ci艂a na ni膮 uwag臋. Mia艂a egzotyczn膮 urod臋, pe艂ne usta, d艂ugie, ciemne w艂osy i zab贸jcz膮 figur臋. A w dodatku mia艂a g艂ow臋 na karku – a przynajmniej na to wskazywa艂yby studia prawnicze.
OdpowiedzUsu艅Na jednej z imprez zaproponowa艂a wsp贸lne obejrzenie jakiego艣 musicalu w re偶yserii Jacquesa Demy’ego. Ostatecznie wi臋kszo艣膰 dziewcz膮t si臋 pochorowa艂a lub wypad艂y im rozjazdy i egzaminy, wi臋c wiecz贸r sp臋dzi艂y w ma艂ym gronie. Do dzisiaj nie wie, jak to si臋 sta艂o, 偶e na kolejn膮 kaw臋 um贸wi艂y si臋 ju偶 tylko we dwie.
Jakby tego by艂o ma艂o, pewnego pi臋knego dnia min臋艂a si臋 po spotkaniu z Octavi膮 z jej bratem. Z pr臋dko艣ci膮 艣wiat艂a Elisa mia艂a w gar艣ci dwa misiaczki-bli藕niaki. Odpowiada艂a jej taka sytuacja. Od zawsze wydawa艂o si臋 jej 偶e fraza „przys艂uga za przys艂ug臋” rz膮dzi 艣wiatem. A im wi臋cej misiaczk贸w, tym szersze kontakty, prawda?
Tym razem, niepocieszona wyjazdem Laurenta na kontrakt, pojawia si臋 w drzwiach Octavii. Wcze艣niej w windzie odpisywa艂a serduszkami na przychylne komentarze pod jej nowym zdj臋ciem na Instagramie. Gdy tylko drzwi si臋 otwieraj膮, wystawia ku dziewczynie szereg 艣nie偶nobia艂ych z臋b贸w w u艣miechu.
– Niniejszym zarz膮dzam babski wiecz贸r – stwierdza rzeczowo, chowaj膮c telefon do torebki. Chwil臋 przygl膮da si臋 Octavii, taksuj膮c j膮 wzrokiem od g贸ry do do艂u. Nie podoba si臋 jej mina kole偶anki. Elisa ma wra偶enie, 偶e u艣miechem dziewczyna chce zamaskowa膰 jak膮艣 negatywn膮 nut臋.
– Misiaczku… czy co艣 si臋 sta艂o? – zak艂ada r臋ce na wysoko艣ci mostka, jakby swoj膮 postaw膮 ju偶 mentalnie wybija艂a profilaktycznie Jacksonowi wszystkie z臋by. – Je艣li tak, to opowiesz mi wszystko i to zaraz – w艂adczy ton, po艂膮czony z niemal偶e wpakowaniem si臋 bez zaproszenia do apartamentu ma dziwnie troskliwy wymiar. Elisa wchodzi, jak do siebie, zostawia torebk臋 na blacie i rozsiada si臋 w salonie. Szczup艂膮 d艂oni膮 klepie siedzisko obok siebie, zapraszaj膮c Octavi臋 na jej w艂asn膮 kanap臋.
Elisa
Po przyj臋ciu u dziadk贸w Romero, wr贸cili do domu sp臋dzaj膮c wiecz贸r tylko we dwoje. Chocia偶 kolacja nie do ko艅ca potoczy艂a si臋 zgodnie z ich planem, koniec ko艅c贸w Jackson nie m贸g艂 zbytnio narzeka膰 na taki rozw贸j wydarze艅. Cho膰 zwykle to on zamiata艂 wszystko pod dywan i odwleka艂 w czasie dojrza艂e decyzje i powa偶ne rozmowy, wola艂 by rodzice Octavii jej bliscy wiedzieli co si臋 dzieje w 偶yciu Blanchard. To co najgorsze mieli ju偶 z g艂owy, Jackson by艂 przekonany, 偶e wkr贸tce wszyscy pogodz膮 si臋 z nowymi wie艣ciami i temat nieco ucichnie. To samo tyczy艂o si臋 wszelkich portali spo艂eczno艣ciowych, cho膰 Plotkara z pewno艣ci膮 nie odpu艣ci im tak 艂atwo.
OdpowiedzUsu艅Jackson ju偶 kolejnego dnia przysiad艂 do komputera w celu wyszukania najlepszych wakacyjnych ofert. Rozmawiali o wyje藕dzie ju偶 od d艂u偶szego czasu, czu艂 偶e teraz tym bardziej przyda im si臋 chwila wytchnienia. Zw艂aszcza on potrzebowa艂 sp臋dzi膰 troch臋 czasu tylko w towarzystwie Octavii, z dala od oceniaj膮cych spojrze艅, plotek i wszystkiego co w ostatnim czasie przynosi艂 im Nowy Jork.
Szuka艂 czego艣 wyj膮tkowego w miejscach, o kt贸rych rozmawiali. Chcia艂, by miejsce by艂o kameralne, mia艂o wszelkie udogodnienia i by艂o odci臋te od 艣wiata, a przy okazji zapewnia艂o rozrywki podczas pobytu. Jackson r贸wnie偶 potrzebowa艂 odpoczynku, ale nie dla niego by艂o le偶enie ca艂ymi dniami na le偶aku. Cena nie gra艂a roli, wi臋c wyb贸r najlepszych hoteli by艂 ca艂kiem spory, ale robi艂 wszystko za plecami Octavii. Chcia艂 jej zrobi膰 niespodziank臋 i zaskoczy膰 j膮 wyjazdem w najbli偶szym czasie. Mo偶e i powinni martwi膰 si臋 o uczelni臋, zaj臋cia i wszelkie zaliczenia, ale tym razem machn膮艂 na to r臋k膮. Dwa tygodnie nie zrobi膮 im ogromnej r贸偶nicy, a Jackson m贸g艂 bra膰 udzia艂 w cz臋艣ci wyk艂ad贸w zdalnie.
Wszed艂 do apartamentu, zostawi艂 kurtk臋 w korytarzu i u艣miechn膮艂 si臋 na widok Octavii 艣l臋cz膮cej nad komputerem w salonie.
— Mam ma艂y prezent dla ciebie... dla nas. — sprostowa艂 zachodz膮c j膮 od ty艂u. Pochyli艂 si臋 nad zag艂贸wkiem kanapy i z艂o偶y艂 kr贸tki poca艂unek na jej policzku. Wymin膮艂 kanap臋 i podszed艂 do niej z jej ulubionymi kwiatami i granatow膮 kopert膮, w kt贸rej znajdowa艂y si臋 bilety lotnicze i op艂acona rezerwacja hotelu. Ostatecznie zdecydowa艂 si臋 na Madagaskar, kt贸ry by艂 pi臋kny miejscem, ale nie tak obleganym przez turyst贸w, a na tym mu zale偶a艂o.
Jacek
Jackson za艣mia艂 si臋 lekko na jej s艂owa i pokr臋ci艂 g艂ow膮.
OdpowiedzUsu艅— Jak nie chcesz to mog臋 odda膰 je s膮siadce. Z pewno艣ci膮 si臋 ucieszy. — odpar艂 zaczepnie po czym odwzajemni艂 jej poca艂unek. Tak na prawd臋 sam siebie nie poznawa艂. Nieco go te zmiany przera偶a艂y, ale nie mia艂 zamiaru si臋 przed nimi broni膰. Octavia sprawia艂a, 偶e by艂 szcz臋艣liwy, 偶e chcia艂 robi膰 te wszystkie romantyczne g艂upoty, na kt贸re nigdy wcze艣niej si臋 nie decydowa艂. Chcia艂 prze偶ywa膰 to wszystko z Octavi膮 i mo偶e w jakim艣 ma艂ym stopniu wynagradza膰 Octavii w艂asne b艂臋dy i niedoskona艂o艣ci. Ci膮偶a by艂a tym jednym szkopu艂em, z kt贸rego nie by艂 zadowolony i na t膮 chwil臋 nie dostrzega艂 jej pozytyw贸w. Jednak nawet to nie potrafi艂o odwr贸ci膰 jego uwagi od tego co mia艂. Mo偶e te偶 chcia艂 w pe艂ni wykorzysta膰 czas, w kt贸rym s膮 tylko we dwoje. Nie wiedzia艂 jak to wszystko u艂o偶y si臋, gdy na 艣wiecie pojawi si臋 ich dziecko... wci膮偶 nie potrafi艂 oswoi膰 si臋 z t膮 my艣l膮 i p贸ki m贸g艂 omija艂 temat porodu, wychowania, wyboru imienia i wszystkiego co by艂o z dzieckiem zwi膮zane. Wola艂 skupia膰 si臋 na innych sprawach.
— Te偶. — odpar艂 z lekkim u艣miechem. Wyspa oferowa艂a wiele r贸偶nych atrakcji, od k膮pieli w oceanie, surfingu dla bardziej aktywnych, zwiedzania, a sko艅czywszy na relaksie w spa w pi臋knych okoliczno艣ciach. — W艂a艣nie tak, na wyspie tak 艂atwo nas nie znajd膮, a ja nie mam zamiaru z nikim dzieli膰 si臋 szczeg贸艂ami. — Ostatnio ci膮gle si臋 co艣 dzia艂o, kto艣 si臋 pojawia艂, nawarstwia艂y si臋 kolejne problemy oraz obowi膮zki, kt贸rych im nie brakowa艂o. Znajdowali czas na wszystko i dla ka偶dego tylko nie dla siebie, wi臋c wyjazd we dwoje by艂 w jego opinii 艣wietnym wyborem. A przy okazji z艂api膮 troch臋 s艂o艅ca. Nowy Jork mo偶e i oferowa艂 wiele tak listopadowa, jesienna aura nie nale偶a艂a do jego ulubionych.
— Chc臋 sp臋dzi膰 z tob膮 jak najwi臋cej czasu za nim ten ma艂y osobnik zgarnie ca艂膮 uwag臋. — Przyzna艂 z nieznacznym u艣miechem, przytykaj膮c palec do jej brzucha, kt贸ry jeszcze nie zdradza艂 偶adnych oznak ci膮偶y. — Mam nadziej臋, 偶e masz wszystko co trzeba, bo wylatujemy za kilka dni. — Sam nie potrzebowa艂 wybiera膰 si臋 na zakupy, ale Octavia to zupe艂nie co innego. — Aaaa za nim zaci膮gniesz mnie do galerii podsun臋 ci wspania艂y pomys艂 sp臋dzenia tego czasu z przyjaci贸艂kami lub bratem. Lub z przyjaci贸艂kami i bratem, bo chyba Lau jedn膮 ci podkrada, co nie? — doda艂 szybko.
Jack <3
— Na艂adujemy troch臋 baterie. — Na horyzoncie przed nimi rysowa艂 si臋 niezwykle ci臋偶ki czas. Pogodzenie wymagaj膮cych studi贸w, pracy i rodzicielstwa zdawa艂o si臋 czym艣 niemal nierealnym dla Jacksona. Obawia艂 si臋, 偶e w tym wszystkim zap臋tl膮 si臋 tak mocno, 偶e nie b臋d膮 czerpali takiej rado艣ci z bycia ze sob膮 jak wcze艣niej. Jackson najbardziej ba艂 si臋 rozczarowania, chcia艂 by jego 偶ycie by艂o pe艂ne wra偶e艅, szalonych imprez, zabawy w towarzystwie przyjaci贸艂, pe艂ne podr贸偶y i poznawania 艣wiata... B臋dzie musia艂 to rozgry藕膰 na nowo i znale藕膰 z艂oty 艣rodek w tym ca艂ym ba艂aganie, cho膰 to nie nale偶a艂o do jego mocnych strony. Jackson Howard mia艂 tendencj臋 do popadania ze skrajno艣ci w skrajno艣膰.
OdpowiedzUsu艅— Nie my艣l臋, ja to wiem. Sko艅czy si臋 czas tylko we dwoje. — Rozumia艂, 偶e mieli pod r臋k膮 rodzic贸w Octavii i reszt臋 jej rodziny, kt贸ra ch臋tnie im pomo偶e w opiece nad maluchem, jednak b臋d膮 musieli przeorganizowa膰 priorytety. Zw艂aszcza on, Octavia zawsze zdawa艂a mu si臋 dojrzalsza, rozs膮dniejsza.
— Zwi膮zek na odleg艂o艣膰 musi by膰 niez艂ym wyzwaniem. No chyba, 偶e oboje pocieszaj膮 si臋 z kim innym. — On z pewno艣ci膮 nie wytrwa艂by w takim uk艂adzie na d艂u偶sz膮 met臋. Nie mia艂 na my艣li tylko uczu膰, ale najzwyczajniejszych potrzeb.
Si臋gn膮艂 po butelk臋 z wod膮, upi艂 艂yk i wzruszy艂 ramionami, gdy zapyta艂a o Camill臋.
— Nie ma jej w Nowym Jorku, ale rozmawia艂em z ni膮. — przyzna艂, niech臋tnie wracaj膮c my艣lami do rozmowy z matk膮. Jej reakcja by艂a taka jak przewidywa艂, z艂o艣liwa cho膰 dzwoni膮c mia艂 naiwny cie艅 nadziei, 偶e Camilla go wys艂ucha i przede wszystkim zrozumie. Jakkolwiek mocno by艂a z艂a i rozczarowana tym jak potoczy艂o si臋 jej 偶ycie, Jackson w艂a艣nie znalaz艂 si臋 w niemal tej samej sytuacji.
— Roze艣mia艂a si臋 i 偶yczy艂a powodzenia, uprzednio twierdz膮c, 偶e jestem taki sam jak ojciec, cytuj膮c obaj rujnujecie 偶ycia kobietom, z kt贸rymi jeste艣my. — Pomin膮艂 szczeg贸艂y dotycz膮ce Octavii, kt贸r膮 nazwa艂a naiwn膮 i g艂upi膮, skoro pozwoli艂a doprowadzi膰 do takiej sytuacji. Mog艂o mu si臋 te偶 wyda膰, ale mia艂 wra偶enie, 偶e us艂ysza艂 wsp贸艂czucie w g艂osie kobiety, gdy m贸wi艂a o Blanchard. — Nic nowego, ale nie mam zamiaru si臋 tym przejmowa膰. — doda艂 wzruszaj膮c ramionami. U艣miechn膮艂 si臋 do Octavii. — Lepiej skupmy si臋 na wyje藕dzie, to ju偶 za kilka dni.
Jack
U艣miechn膮艂 si臋 lekko na jej s艂owa i pokiwa艂 g艂ow膮. Wierzy艂 w nich, a przynajmniej chcia艂 wierzy膰, 偶e dziecko faktycznie nie zmieni, a偶 tak wiele. Jackson obawia艂 si臋 wielu rzeczy, w tym odpowiedzialno艣ci. Nie potrafi艂 sobie wyobrazi膰 statecznego 偶ycia, bezwarunkowego oddania dla drugiego cz艂owieka. Kocha艂 Octavi臋 i by艂 w stanie wiele dla niej zrobi膰, ale to by艂a zupe艂nie odmienna sytuacja. Mia艂 liczne w膮tpliwo艣ci, nie tylko wzgl臋dem tego jak zmieni si臋 ich relacja. Octavia mog艂a go zapewnia膰, 偶e b臋dzie w porz膮dku, 偶e on si臋 w tym wszystkim sprawdzi. Nie wiedzia艂a jednak o tak wielu rzeczach, kt贸re robi艂 byleby tylko przebieg艂 go dreszcz adrenaliny, byleby poczu膰 co艣 wi臋cej... M贸g艂 sk艂ada膰 wiele obietnic, m贸g艂 od wielu rzeczy trzyma膰 si臋 z daleka, ale pytanie na jak d艂ugo. Jak du偶o czasu zajmie mu nim zn贸w co艣 spieprzy.
OdpowiedzUsu艅Jego r贸wnie偶 irytowa艂a postawa matki, cho膰 mo偶e on po czasie by艂 ju偶 bardziej przyzwyczajony do postawy Camilli Howard, kt贸ra zawsze my艣la艂a tylko i wy艂膮cznie o sobie i w艂asnych wygodach, wytykaj膮c 艣wiatu jak niesprawiedliwie potraktowa艂 j膮 los, zapominaj膮c o w艂asnej g艂upocie. Odbicie tych cech by艂o mo偶na dostrzec w Jacksonie. Jednak pomimo tej z艂o艣ci i wzajemnej niech臋ci, musia艂 przyzna膰 偶e koniec ko艅c贸w stan膮艂 na drodze jej kariery. Wola艂 jednak by trzyma艂a si臋 na dystans tak jak robi艂a to do tej pory.
Usiad艂 obok Octavii opieraj膮c si臋 wygodnie o wezg艂owie kanapy, a d艂oni膮 sun膮c wzd艂u偶 jej plec贸w.
— Zastanawiam si臋 jak ty to robisz, nie narzekasz na nic, wierzysz 偶e to rozgryziemy. — przyzna艂 z uznaniem. Octavia by艂膮 w jego oczach jedn膮 z najsilniejszych os贸b na 艣wiecie. — Obiecuj臋, 偶e nie uciekn臋 w prac臋, ani w nic innego. — zapewni艂 zdaj膮c sobie spraw臋 z wagi tych s艂贸w. Nie chcia艂 rozczarowa膰 Octavii i w jaki艣 spos贸b nie chcia艂 te偶 zawie艣膰 tego dziecka, kt贸re przecie偶 nie mog艂o odpowiada膰 za ich decyzje i b艂臋dy.
— Jednej atrakcji z pewno艣ci膮 ci nie odpuszcz臋. — U艣miechn膮艂 si臋 艂obuzersko i wsun膮艂 r臋ce pod g艂ow臋. — Ale ty j膮 pono膰 te偶 bardzo lubisz. Zw艂aszcza ze mn膮. — doda艂. Cieszy艂 si臋 na ten wyjazd i nie m贸g艂 si臋 ju偶 doczeka膰, a偶 znajd膮 si臋 z daleka od zachmurzonego i ch艂odnego Nowego Jorku.
Jack
[Hej! Dzi臋kuj臋 za powitanie i ciesz臋 si臋, 偶e mimo wszystko Kill a偶 tak bardzo nie odstrasza, chocia偶 ka偶dy, kto ma troch臋 instynktu samozachowawczego chyba powinien ucieka膰 gdzie pieprz ro艣nie :D. Niemniej w przeciwie艅stwie do niego, ja bardzo ch臋tnie wszystkich przyjm臋 i, cholerka, je艣li chcia艂aby艣 w膮tek, to ja mam nawet na niego pomys艂 :) W ko艅cu studiuje prawo, Kill je (dawno temu) sko艅czy艂... Co艣 tu mo偶na zadzia艂a膰, bo towarzyskich klimat贸w w jego przypadku raczej, niestety, nie widz臋...
OdpowiedzUsu艅PS Charlie for the king!]
Kill M.
Laurent po powrocie do Nowego Jorku stara艂 si臋 wykorzysta膰 czas na nadrobienie zaleg艂o艣ci w艣r贸d znajomych i przede wszystkim z Elis膮. Dr臋czy艂y go ogromne wyrzuty sumienia, kt贸re z pewno艣ci膮 nie by艂y spowodowane d艂ug膮 roz艂膮k膮. Poniek膮d by艂 do nich przyzwyczajony, ci膮gle gdzie艣 wyje偶d偶a艂 i wi臋cej go nie by艂o jak by艂. Oboje jednak byli dw贸jk膮 m艂odych i zapracowanych ludzi 艣wiadomych na co si臋 decyduj膮. Laurenta jednak co raz cz臋艣ciej nawiedza艂y w膮tpliwo艣ci, a ostatni wyjazd do W艂och u艣wiadomi艂 mu, 偶e ich relacja zaczyna toczy膰 si臋 w nieodpowiednim kierunku. Elisa jednak zdawa艂a si臋 by膰 niczego nie艣wiadoma i niekiedy Laurent wykorzystywa艂 jej 艣lepe zaufanie, kt贸rym go darzy艂a.
OdpowiedzUsu艅Potrzebowa艂 r贸wnie偶 z艂apa膰 troch臋 oddechu i na艂adowa膰 baterie. Kocha艂 swoj膮 prac臋 i po r贸wno mia艂 jej niekiedy do艣膰. Jednak za ka偶dym razem, gdy wraca艂 i zbyt d艂ugo siedzia艂 w jednym miejscu, dzia艂o si臋 to samo, zaczyna艂 kr臋ci膰 si臋 niespokojnie i t臋skni膰 za p臋dem, kt贸ry towarzyszy艂 kontraktom i pracy. Potrzebowa艂 tej uwagi m臋cz膮cej uwagi, b艂ysku reflektor贸w i kamer, bycia zauwa偶onym. Spe艂nia艂 si臋 na staj膮c na wybiegu jak i przed obiektywem.
Tym razem nieco zatraci艂 si臋 w r贸偶nych spotkaniach kompletnie zapominaj膮c, 偶e obieca艂 Octavii wsp贸lne zakupy przed艣wi膮teczne. W tym roku musieli wyj膮tkowo si臋 postara膰 skoro do艂膮czy膰 do nich mieli r贸wnie偶 dziadkowie z Francji, a Ci zawsze na wszystko spogl膮dali krytycznie. Ka偶de 艣wi臋ta by艂y powodem spotkania tak wielu cz艂onk贸w rodziny, co oznacza艂o pe艂ne r臋ce roboty.
G艂os Octavii oraz natarczywe pukanie do drzwi wyrwa艂y go z zamy艣lenia. Rzuci艂 szybkie spojrzenie do sypialni i na kanap臋, na kt贸rej by艂 roz艂o偶ony dodatkowy komplet po艣cieli. Szybko go zgarn膮艂 i nim pomkn膮艂 do drzwi, wrzuci艂 wszystko do sypialni, zatrzaskuj膮c do niej drzwi.
- Ju偶 id臋! - krzykn膮艂, by siostra si臋 nie niecierpliwi艂a. Otworzy艂 drzwi i wpu艣ci艂 Octavi臋 do 艣rodka. - Ciebie r贸wnie偶 mi艂o widzie膰, siostrzyczko. - odpar艂. Mia艂 na sobie raptem spodnie od dresu i w艂osy w kompletnym nie艂adzie. - By艂em zaj臋ty. - wyja艣ni艂 kr贸tko, bo w sumie nie mija艂o si臋 to z prawd膮.
Przeszed艂 za ni膮 w g艂膮b mieszkania i dopiero teraz zorientowa艂 si臋, 偶e na kuchennym blacie stoj膮 dwa kubki po porannej herbacie. Liczy艂, 偶e Tay tego nie zauwa偶y lub nie zwr贸ci uwagi.
- Sorry, troch臋 przyimprezowa艂em, a telefon... chyba si臋 roz艂adowa艂 i jest... gdzie艣. - doda艂 wzruszaj膮c ramionami. -Daj mi pi臋膰 minut i b臋d臋 gotowy. Chcesz co艣 do picia to wiesz gdzie co stoi.
Mia艂 wielkie szcz臋艣cie, 偶e Octavia nie postanowi艂a pojawi膰 si臋 u niego z p贸艂godziny wcze艣niej. Potrzebowa艂 z kim艣 szczerze porozmawia膰, Octavia zawsze s艂u偶y艂a mu rad膮 jako ta bardziej rozs膮dna i obeznana. M贸g艂 te偶 liczy膰, 偶e zachowa wszystko tylko i wy艂膮cznie dla siebie, a teraz tego w艂a艣nie by艂o mu trzeba. Cho膰 jej przyja藕艅 z Elis膮 nie by艂a mu na r臋k臋. Dziewczyny przyja藕ni艂y si臋 ju偶 od d艂u偶szego czasu i mia艂y dobre relacje pomi臋dzy kt贸re wpakowa艂 si臋 on.
Lau
Gdyby nie Octavia i jej przekonanie, 偶e jako艣 to b臋dzie prawdopodobnie ju偶 dawno, by go nie by艂o. Mo偶e by 偶a艂owa艂, a mo偶e zepchn膮艂by wyrzuty sumienia na tyle g艂臋boko, by na co dzie艅 o tym nie my艣la艂. By艂a jedn膮 z niewielu os贸b, kt贸re mog艂y nim potrz膮sn膮膰 na tyle porz膮dnie, by postawi膰 go do pionu i wp艂yn膮膰 na podejmowane decyzje, a przy tym nie wymusza膰 zmian w jego charakterze. Za to r贸wnie偶 j膮 kocha艂, oboj臋tnie czy robi艂a to 艣wiadomie, czy te偶 wychodzi艂o to od niej zupe艂nie naturalnie. Akceptowa艂a go z ka偶d膮 jedn膮 wad膮.
OdpowiedzUsu艅Przygryz艂 lekko warg臋, gdy usiad艂a mu na udach, na kt贸rych u艂o偶y艂 d艂onie. Spojrza艂 w jej ciemne t臋cz贸wki i u艣miechn膮艂 si臋 pod nosem. Pow臋drowa艂 spojrzeniem za jej d艂o艅mi, kt贸re zaczepnie sun臋艂y po jego torsie. Nie mia艂a poj臋cia jak bardzo najmniejszy jej dotyk oddzia艂ywa艂 na niego. Traci艂 resztki silnej woli b臋d膮c niemal bezbronnym wobec niej, co z pewno艣ci膮 mog艂a czu膰 siedz膮c nim. Przesun膮艂 d艂onie na jej po艣ladki i lekko za nie 艣cisn膮艂.
— Mmm dobrze wiedzie膰, 偶e a偶 tak za mn膮 szalejesz. — wymrucza艂. — Jakie? Hmm... pomy艣lmy dobrze. — Musn膮艂 jej wargi swoimi. — Na przyk艂ad takie. — Odgarn膮艂 z dekoltu pukle ciemnych w艂os贸w, po czym pochyli艂 si臋 do niej sk艂adaj膮c kilka drobniejszych poca艂unk贸w na jej szyi. — I takie. — Zsun膮艂 si臋 dalej na dekolt, a jego d艂onie zakrad艂y si臋 pod koszulk臋, kt贸r膮 mia艂a na sobie Octavia. Niby przypadkiem zahaczy艂 o zapi臋cie stanika.
— Przychodzi mi jeszcze kilka innych rzeczy do g艂owy. — Mrukn膮艂 nie odrywaj膮c si臋 od jej ciep艂ej, mi臋kkiej sk贸ry. Dopiero po chwili wr贸ci艂 do jej ust ujmuj膮c policzek w jedn膮 d艂o艅. — Zobaczysz jak si臋 przyjemnie razem le偶akuje pod palmami. — doda艂 z niewinnym u艣mieszkiem b艂膮kaj膮cym si臋 po twarzy.
Jacu艣 <3
— Kurwa. — zakl膮艂 siarczy艣cie, gdy w sypialni potkn膮艂 si臋 o le偶膮ce na pod艂odze buty. Zdecydowanie musia艂 tu ogarn膮膰 i przywr贸ci膰 porz膮dek, albo zn贸w 艣ci膮gn膮膰 kogo艣 kto pomy艣li o tym za niego. Chocia偶 zdecydowanie wola艂, gdy obcy nie kr臋cili mu si臋 po domu i nie nakrywali na dziwacznych sytuacjach.
OdpowiedzUsu艅Oczywi艣cie, Octavia zna艂a go najlepiej na 艣wiecie i jakiekolwiek k艂amstwo by jej podsun膮艂, od razu by je zw臋szy艂a. Uwielbia艂 fakt, 偶e znali si臋 na wylot i to w艂a艣nie przy niej Laurent nie musia艂 si臋 z niczym kry膰. Nie o wszystkim zawsze od razu jej m贸wi艂 i niekiedy miewa艂 w膮tpliwo艣ci, ale w pe艂ni ufa艂 siostrze i polega艂 na jej zdaniu. Widzia艂 jej po艂膮czenia, a raczej s艂ysza艂 brz臋cz膮cy gdzie艣 telefon tylko go ignorowa艂 maj膮c lepsze rzeczy do roboty, a raczej powa偶niejsze rzeczy do przemy艣lenia… Ledwo wr贸ci艂 do Nowego Jorku, a sprawy ju偶 si臋 komplikowa艂y i nawarstwi艂y przez brak zainteresowania.
— Sorry, pogadamy na spokojnie przy kawie. Tak w艂a艣ciwie b臋dziesz musia艂a mi poradzi膰 co robi膰. — przyzna艂 wychylaj膮c g艂ow臋 z sypialni. Szybko wci膮gn膮艂 na siebie par臋 przetartych jeans贸w i lu藕ny sweter, przeczesa艂 w艂osy, kt贸re tak czy siak uk艂ada艂y si臋 jak chcia艂y i do艂膮czy艂 do Octavii.
— No tak. Tak w艂a艣ciwie to jeszcze nie zd膮偶y艂em o tym pomy艣le膰. — wzruszy艂 ramionami i przygl膮da艂 si臋 brunetce wypijaj膮cej zach艂annie pomara艅czowy sok. Zdawa艂 sobie spraw臋, 偶e nie m贸g艂 tego odwleka膰 w niesko艅czono艣膰 i zawi艣膰 bliskich. Matka by mu nie darowa艂a, ale dopiero co wr贸ci艂 i nie mia艂 jeszcze g艂owy do 艣wi膮tecznego sza艂u.
— Poczekaj, a偶 b臋dziesz mia艂a inne zachcianki. — za艣mia艂 si臋 pod nosem i lekko pokr臋ci艂 g艂ow膮. Wci膮偶 nie oswoi艂 si臋 z my艣l膮, 偶e jego siostra zostanie nied艂ugo mam膮. Tak wiele rzeczy si臋 ostatnio zmienia艂o.
— Dla Howarda proponuj臋 ruzg臋. Na pewno za co艣 sobie zas艂u偶y艂. Problem z g艂owy, odhaczone, mo偶emy przej艣膰 dalej. — Klasn膮艂 w d艂onie i skierowa艂 kroki w stron臋 wyj艣cia. Z du偶ej szafy wyci膮gn膮艂 ciep艂膮 kurtk臋 podszyt膮 misiem. Wci膮偶 nie m贸g艂 przyzwyczai膰 si臋 do tej paskudnej pogody, kt贸ra panowa艂a w Nowym Jorku. W艂ochy o tej porze roku r贸wnie偶 nie szczyci艂y si臋 wysokimi temperaturami, ale przynajmniej m贸g艂 nacieszy膰 si臋 S艂o艅cem oraz 艂adn膮 pogod膮.
— Ja nawet nie wiem kto b臋dzie na 艣wi臋ta w tym roku. — Wci膮gn膮艂 na nogi buty i szybko cofn膮艂 si臋 do salonu. Przerzuci艂 wszystkie poduszki le偶膮ce na szerokiej kanapie i w ko艅cu znalaz艂 telefon. Rzeczywi艣cie by艂o na nim pe艂no nieodebranych po艂膮cze艅 i innych powiadomie艅 nie tylko od Octavii.
— Kurde. — burkn膮艂 sam do siebie widz膮c liczne wiadomo艣ci od Elisy. Dziewczyna nie lubi艂a by膰 ignorowana, a w艂a艣nie to robi艂 od wczorajszego wieczora i z pewno艣ci膮 nie omieszka mu tego wypomnie膰. Wsun膮艂 telefon do tylnej kieszeni spodni.
Podszed艂 do Octavii uk艂adaj膮c d艂onie na jej ramionach.
— Obiecuj臋. I postaram si臋 rzuci膰 co艣 gorszego, co odwr贸ci ich uwag臋 przynajmniej, na kr贸tk膮 chwil臋. — zapewni艂. Przeczuwa艂, 偶e robi艂a dobr膮 min臋 do z艂ej gry, a tak naprawd臋 ba艂a si臋 tego co b臋dzie. By艂a jednak twarda, jak wszyscy Blanchardowie, cho膰 mo偶e i znacznie twardsza od niego samego. — Nie przejmuj si臋 nimi, pogadaj膮 i przestan膮. — Uj膮艂 jej twarz w d艂onie i z艂o偶y艂 na czole brunetki kr贸tki poca艂unek po czym da艂 jej lekkiego pstryczka w nos. — Idziemy. — zarz膮dzi艂 otwieraj膮c przed ni膮 drzwi.
Braciak
— Wiedzia艂em, 偶e od samego pocz膮tku mia艂a艣 do mnie s艂abo艣膰 tylko gra艂a艣 niedost臋pn膮 偶eby zagra膰 mi na nerwach. Ja za to by艂em bardzo, bardzo otwarty od samego pocz膮tku. — podsumowa艂 z 艂obuzerskim u艣miechem. Pami臋ta艂 jak dzi艣 te wszystkie razy, gdy go ignorowa艂a i udawa艂a, 偶e znajomo艣膰 z Jacksonem jej nie interesuje. Momentami by艂o to frustruj膮ce, gdy jednego wieczoru p艂aka艂a mu w r臋kaw, a on z ca艂ych si艂 stara艂 si臋 poprawi膰 jej humor, a innym razem zbywa艂a jego wiadomo艣ci. Wielokrotnie mia艂 tego do艣膰 i plu艂 sobie w brod臋, 偶e przecie偶 ma pod nosem pe艂no dziewczyn, kt贸re ch臋tnie sp臋dz膮 z nim czas. Jednak za ka偶dym razem nie potrafi艂 sobie jej odpu艣ci膰 i wielokrotnie robi艂 z siebie przed ni膮 idiot臋.
OdpowiedzUsu艅Gdy zsun臋艂a si臋 z jego ud, przez chwil臋 przypatrywa艂 si臋 jej z nieco g艂upawym wyrazem twarzy nie rozumiej膮c tej nag艂ej zmiany jakby by艂 otumaniony. Po chwili jednak dotar艂 do niego sens jej s艂贸w, wi臋c u艣miechn膮艂 si臋 szeroko i podni贸s艂 si臋 z miejsca.
— Mmm niespodzianka, robi si臋 ciekawie. — Lubi艂 takie spontaniczne chwile, prezenty i wszelkie niespodzianki z dzia艂u tych przyjemnych. — Chyba zamiast kwiat贸w zadowol臋 si臋 tob膮 w jednej z twoich seksi sukienek. — stwierdzi艂 przygl膮daj膮c si臋 jej po偶膮dliwie. Od samego pocz膮tku nie umia艂 oderwa膰 od niej wzroku i gdy Octavia pojawia艂a si臋 w pomieszczeniu, nie m贸g艂 darowa膰 sobie ukradkowych spojrze艅.
— Gdzie mnie zabierasz? — By艂 ciekaw co te偶 wymy艣li艂a skoro mieli si臋 艂adnie i nale偶ycie ubra膰. Obj膮艂 j膮 ramieniem w pasie i przyci膮gn膮艂 do siebie. Uca艂owa艂 j膮 w policzek po czym z 艂atwo艣ci膮 podni贸s艂 jakby nic nie wa偶y艂a i ruszy艂 z ni膮 w stron臋 sypialni i garderoby.
Jackson
— To by艂o niema艂e wyzwanie, ale im bardziej si臋 upiera艂a艣, tym bardziej by艂em pewny, 偶e ci臋 nie odpuszcz臋. — Ka偶d膮 jedn膮 odmow臋 traktowa艂 jak swego rodzaju wyzwanie. Stawia艂a mu wysoko poprzeczki, niejednokrotnie testuj膮c zar贸wno jego charakter jak i dum臋. Wielokrotnie musia艂 prze艂kn膮膰 gorzki smak odmowy z jej strony co godzi艂o w wybuja艂e ego Jacksona. W pewnym momencie upar艂 si臋, 偶e Octavia b臋dzie jego i ostatecznie znajomo艣膰 sko艅czy si臋 na jego warunkach. By膰 mo偶e z pocz膮tku nie mia艂 zupe艂nie czystych intencji i nie kierowa艂y nim dobre pobudki tak z czasem rzeczywi艣cie straci艂 dla niej g艂ow臋, a uczucia wymkn臋艂y mu si臋 spod kontroli. Niczego jednak nie 偶a艂owa艂. Jackson ostatecznie zawsze dostawa艂 to czego chcia艂, a teraz chcia艂 przede wszystkim mie膰 Octavi臋 w swoim 偶yciu. Wnosi艂a do niego tak wiele barw, tak wiele nieoczywistych rzeczy, na kt贸re wcze艣niej nie zwraca艂 uwagi.
OdpowiedzUsu艅— Tak to te i tak dok艂adnie. Niech sobie patrz膮 i zazdroszcz膮. A skoro b臋dzie tam ciemno… — wzruszy艂 ramionami i u艣miechn膮艂 si臋 lekko. Oczywi艣cie, 偶e z偶era艂a go zazdro艣膰 na sam膮 my艣l, 偶e mog艂aby bawi膰 si臋 z kim艣 innym, 偶e kto艣 inny m贸g艂by j膮 dotkn膮膰… nienawidzi艂 nawet sobie tego wyobra偶a膰. Jednak, gdy by艂 obok te wszystkie spojrzenia napawa艂y go pewnego rodzaju dum膮.
— 艁adnie i ciemno? Ciekawie si臋 zapowiada. — stwierdzi艂 g艂贸wkuj膮c o co mo偶e chodzi膰.
Odwzajemni艂 kr贸tki poca艂unek po czym odstawi艂 j膮 na pod艂og臋 w sypialni. 艢ci膮gn膮艂 z siebie koszulk臋 i przeszed艂 do garderoby, by wybra膰 co艣 lepszego na wsp贸lne wyj艣cie.
W tym samym momencie poczu艂 jak w kieszeni jeans贸w telefon wyda艂 z siebie kr贸tk膮 wibracje. Wyci膮gn膮艂 go i zerkn膮艂 na wy艣wietlacz. Lexi. Ju偶 od d艂u偶szego czasu nie mieli ze sob膮 kontaktu, dzia艂o si臋 tak wiele, 偶e Jackson zignorowa艂 wiele os贸b. Wszed艂 w wiadomo艣膰, a widz膮c zdj臋cie p贸艂nagiej dziewczyny i z dopiskiemczekam, uni贸s艂 nieco brwi i pokr臋ci艂 g艂ow膮. By艂a r贸wnie uparta co on, to musia艂 jej przyzna膰. Lexi nigdy nie rozumia艂a s艂owa "nie".
Zignorowa艂 jednak pr贸b臋 zaczepki i od艂o偶y艂 telefon na szafk臋.
— Wygl膮da艂aby艣 nieziemsko podana na z艂otej tacy, nago. — odpar艂 z 艂atwo艣ci膮 wyobra偶aj膮c sobie tak膮 scen臋. Octavia by艂a pi臋kna, w jego oczach niczym bogini i oboj臋tnie co na siebie w艂o偶y艂a wygl膮da艂a dobrze lub jeszcze lepiej. Wci膮偶 nie rozumia艂 jak mo偶na by艂o straci膰 dla kogo艣 tak bardzo g艂ow臋. D艂ugo z tym walczy艂, cho膰 powzi膮艂 sobie za cel, 偶e Octavia b臋dzie jego, d艂ugo zwalcza艂 uczucia, kt贸re w nim kie艂kowa艂y, staraj膮c si臋 wszystko zepchn膮膰 do rangi romansu jakich mia艂 wiele i p贸藕niej przyja藕ni, gdy coraz cz臋艣ciej si臋 przed sob膮 otwierali, wpuszczaj膮c do swoich 艣wiat贸w. Walk臋, kt贸r膮 tak zaciekle toczy艂 sam ze sob膮 bardzo szybko przegra艂, a Octavia sta艂a si臋 najwa偶niejsza, pomimo b艂臋d贸w kt贸re pope艂nia艂 po drodze. Ka偶da poprzednia relacja, kt贸r膮 mia艂 zdawa艂a si臋 teraz niewa偶na, nijaka, cho膰 jeszcze nie tak dawno temu nie umia艂 wyobrazi膰 sobie zwi膮zku i wierno艣ci jednej osobie. Kojarzy艂o mu si臋 to z tak wieloma ograniczeniami, a teraz mia艂 zupe艂nie na odwr贸t. Octavia go zmieni艂a, ale na lepsze.
OdpowiedzUsu艅— We wszystkim b臋dzie ci dobrze. — stwierdzi艂 przygl膮daj膮c si臋 zar贸wno zielonej sukience jak i Octavii. — To nie fair, 偶e niekt贸rzy s膮, a偶 tak niedorzecznie 艂adni. — przesun膮艂 spojrzeniem po jej g艂adkiej sk贸rze i pokr臋ci艂 g艂ow膮. Mia艂a w sobie to co艣 co nie pozwala艂o odwr贸ci膰 spojrzenia.
艢ci膮gn膮艂 z siebie jeszcze spodnie po czym si臋gn膮艂 po koszul臋 i drug膮, bardziej eleganck膮 par臋. Nie m贸g艂 przecie偶 przy niej odstawa膰.
Jego telefon zn贸w zacz膮艂 dzwoni膰, Jackson jednak tylko si臋gn膮艂 go po to, by ca艂kowicie wyciszy膰. Ta dziewczyna naprawd臋 nie zna艂a s艂owa nie. I cho膰 ostatnio by艂a cisza ewidentnie teraz musia艂a sobie o nim przypomnie膰.
❤️
— P贸jd臋 z tob膮. Chyba powinienem wiedzie膰 co i jak. — stwierdzi艂 po chwili zastanowienia. Nie mia艂 poj臋cia co si臋 robi艂o na tego typu badaniach, nigdy nie mia艂 powod贸w by si臋 tym interesowa膰. Nie chcia艂 jednak zrzuca膰 ca艂ej odpowiedzialno艣ci na Octavi臋 i zostawia膰 jej z tym samej. Chcia艂 wiedzie膰, czy wszystko jest w porz膮dku zar贸wno z sam膮 Octavia jak i z dzieckiem, kt贸re si臋 w niej rozwija艂o. Chc膮c nie chc膮c musia艂o go to zacz膮膰 obchodzi膰.
OdpowiedzUsu艅Uni贸s艂 r臋k臋 i z艂apa艂 suwak pomi臋dzy palce. Zapi膮艂 powoli sukienk臋 muskaj膮c jej sk贸r臋 niby przypadkiem. U艣miechn膮艂 si臋 lekko pod nosem. Rzeczywi艣cie sukienka le偶a艂a nienagannie cho膰 w opinajacym cia艂o materiale, lepiej wida膰 by艂o zaokr膮glone kszta艂ty. Wci膮偶 nie mo偶na by艂o od razu stwierdzi膰, 偶e to ci膮偶a, ale jednak co艣 powoli si臋 pojawia艂o.
— Bo to nic wa偶nego. — Wzruszy艂 ramionami. Taka by艂a prawda, zaczepki Lexi nie robi艂y na nim 偶adnego wra偶enia. — Znajomi imprezuj膮 i pr贸buj膮 mnie wyci膮gn膮膰. — sk艂ama艂 g艂adko, nie chcia艂 by si臋 niepotrzebnie martwi艂a lub by艂a zazdrosna bo nie by艂o o co. Lexi pr贸bowa艂a miesza膰, ale za jaki艣 czas odpu艣ci, gdy znajdzie sobie now膮 ofiar臋. Zreszt膮 w jego oczach Lexi przegrywa艂a z Octavi膮 na ka偶dym polu, a jednak przelotnie zerkn膮艂 w stron臋 telefonu.
— Poza tym, to wiecz贸r dla nas i tylko nas skoro co艣 specjalnie zaplanowa艂a艣. — doda艂 po czym przelotnie musn膮艂 jej usta. U艣miechn膮艂 si臋 jak gdyby nigdy nic i si臋gn膮艂 po koszul臋, kt贸ra zarzuci艂 na ramiona i zacz膮艂 niespiesznie zapina膰 rz膮d guzik贸w. Przeczesa艂 palcami w艂osy poprawiaj膮c coraz d艂u偶sze kosmyki, zaczesujac je do ty艂u.
❤️
[Bo偶e jaki ze mnie cham i prostak! zgubi艂am Tw贸j odpis i tak czekam, czekam, szukam Twojego komentarza... a to ja paskudnie sie nie wyrobi艂am :/ prosz臋 wybacz!
OdpowiedzUsu艅BTW- nowe zdj臋cie BOSKIE! *_*]
Niall nie lubi艂 si臋 spieszy膰 i nie lubi艂 by膰 sp贸藕niony. Gdy goni艂 go czas, zdarza艂o mu si臋 o czym艣 zapomnie膰, a w jego pracy mog艂o to doprowadzi膰 do niewybaczalnych b艂臋d贸w i tragicznych w skutki pomy艂ek czy przeocze艅. Nie lubi艂 presji, kt贸rej sam na sobie nie wywiera艂 dla trzymania si臋 w sztywnych ramach czasowych i wyrobienia z terminami. A zewnetrzne ci艣nienie go irytowa艂o i psu艂o mu nastr贸j. Nie by艂 kapry艣nym m臋偶czyzn膮, ale mia艂 swoje nawyki (jak na starego cz艂owieka przysta艂o).
Ten dzie艅 zapowiada艂 si臋 na pracowity, lecz nie z rodzaju tych przyjemnie pe艂nych, pozostawiaj膮cych satysfakcj臋, a nawet niedosyt, gdy cz艂owiek czuje, 偶e m贸g艂 jeszcze co艣 zrobi膰, na co艣 wi臋cej go jeszcze sta膰. Nie, dzisiaj czu艂, 偶e b臋dzie ci臋偶ko, a szczeg贸lnie spotkanie z zarz膮dem tak si臋 zapowiada艂o... Sponsorzy szko艂y, to cz臋sto rodzice uczni贸w, a oni bywali gorsi od m艂odzie偶y, kt贸ra momentami przechodzi艂a ludzkie poj臋cie w popisach istnego idiotyzmu. Niall wi臋c ju偶 bojowo nastraja艂 si臋 do tego, by dzisiejsze kilka godzin po prostu jako艣 przetrwa膰. Rosn膮ce ryzyko sp贸藕nienia coraz bardziej go irytowa艂o.
Rozmach z jakim s膮siadka wlecia艂a do windy, ob艂adowana butami, plecakiem, torb膮 i papierzyskami (nie schowanymi ani w torbe, ani plecak) troch臋 rozproszy艂y jego uwag臋. Spojrza艂 na to wszystko, co dziewczyna trzyma艂a w r臋kach i rzuci艂 kontrolnie okiem na panel windy. Nic nie wcisn臋艂a, - jad膮 zatem razem na parking. Na moment utkwi艂 spojrzenie w szpilkach trzymanych w kobiecych d艂oniach i tylko kontrolnie spojrza艂 na jej stopy, by upewni膰 sie, 偶e w tak膮 por臋 ma na sobie jakiekolwiek inne buty, czy 偶e w og贸le je ma, bo przecie偶 i 艂a偶enie boso i w takich obcasach mog艂oby wi膮za膰 si臋 z odmro偶eniem. Chyba... Specem oczywi艣cie nie by艂 i sam nigdy w szpilkach nie chodzi艂, wi臋c wiedzie膰 tego na pewno nie m贸g艂, ale mia艂 podejrzenie, 偶e przy zerowych i ni偶szych temperaturach nie s膮 to zbyt komfortowe buty.
Winda jecha艂a w d贸艂 i gdy mijali kolejne pietro, raz jeszcze spojrza艂 w sw贸j telefon. Wtedy winda lekko szarpn臋艂a, nie za mocno, ale wyczuwalnie, a 艣wiat艂a zgas艂y. Nie to by艂o najgorsze, sk膮d偶e... Winda stan臋艂a. Jakby nagle odci臋li zasilanie w budynku i to nawet takie awaryjne, jak w przypadku po偶aru, gdzie unieruchamiaj膮 dos艂ownie wszystko. I w tym w艂a艣nie momencie Niall zakl膮艂 w my艣lach, wy艂膮czy艂 telefon i uruchomiwszy latark臋, spojrza艂 na panel, szukaj膮c numeru do serwisu technicznego.
- Zaraz zadzwoni臋 po kogo艣 z obs艂ugi technicznej, my艣l臋, 偶e to chwilowa przerwa w dostawie pr膮du - powiedzia艂 spokojnie, ju偶 nie wspominaj膮c o tym, 偶e si臋 spieszy i nie pytaj膮c, czy spieszy si臋 r贸wnie偶 s膮siadce. Pamietaj膮c jak kilkana艣cie sekund temu wlecia艂a niczym huragan do windy, by艂o to pewne, wi臋c nie chcia艂 wznieca膰 i podsyca膰 negatywnych emocji ani z jej strony, ani w艂asnej.
Mia艂 tak偶e cich膮 nadziej臋, 偶e kobieta nie ma klaustrofobii, ani innych l臋k贸w, kt贸re mog艂yby si臋 uaktywni膰 w takiej sytuacji, w jakiej znale藕li si臋 w tym momencie.
Niall
[Oho, czyli to Ciebie mam ochot臋 po偶re膰 na 艣niadanie! Okej, dobrze wiedzie膰. :D My艣l臋, 偶e zdecydowanie nasze dziewczyny si臋 nie polubi膮 – nie do艣膰, 偶e Octavia ukrad艂a Ivy co艣 bardzo cennego, to jeszcze o艣mieli艂a si臋 偶y膰 w mi艂ej rodzinie i mie膰 w 偶yciu raczej dobrze… Nie wiem jeszcze, jak daleko Ivy si臋 posunie, ale jednego jestem pewna – nie b臋dziemy si臋 nudzi膰!]
OdpowiedzUsu艅Ivy Almond
Uni贸s艂 lekko brwi, zaskoczony niepokojem siostry. Laurent mia艂 艣wiadomo艣膰 jak barwne 偶ycie prowadzi艂 jeszcze do nie dawna Howard, kazdy to wiedzia艂. By艂 niesta艂y w uczuciach jak pi臋cioletnie dziecko, albo i gorzej. To nie by艂o nic dziwnego, ale przez to w艂a艣nie Laurent mia艂 wiele w膮tpliwo艣ci co do zwi膮zku tej dw贸jki. Obawia艂 si臋, 偶e traktowa艂 Octavi臋 jak jedno z wielu swoich wyzna艅 i tak szybko jak si臋 pojawi艂, tak szybko zniknie z jej 偶ycia pozostawiaj膮c w nim g艂臋bokie 艣lady. Octavia by艂a twarda, ale i wra偶liwa.
OdpowiedzUsu艅— Chyba? Przy艂apa艂a艣 go na czym艣? — zapyta艂. Je艣li Jackson skrzywdzi艂by jego siostr臋, narobi艂 by sobie powaznych k艂opot贸w. Ca艂a rodzina Blanchard sta艂a za sob膮 murem i wzajemnie si臋 wspiera艂a w razie potrzeby. — Ivy to j臋dza, nie znam jej osobi艣cie, ale nie ma ciekawiej opinii na mie艣cie. Jackson... nie wierz臋, 偶e dosz艂o do tego, 偶e go broni臋, ale Jack nie widzi poza tob膮 艣wiata. Dobrze wiesz jaki kiedy艣 by艂, a teraz zrobi艂 si臋 strasznie... pouk艂adany. — stwierdzi艂 niech臋tnie. Nie chcia艂 tu bra膰 niczyjej strony, sam dobrze wiedzia艂 jak zwi膮zki z pozoru dobre, a wr臋cz idealne mog膮 w tajemnicy si臋 sypa膰. Octavia jednak wygl膮dala na zmartwion膮, a on chcia艂 j膮 w jakikolwike spok贸j uspokoi膰.
— Porozmawiaj z nim, zobacz co on na to. — zasugerowa艂. Tak, by艂 m膮dry je艣li chodzi艂o o innych, sam pope艂nia艂 tak wiele b艂臋d贸w, 偶e g艂owa ma艂a. Plu艂 sobie w brod臋 za ka偶dym razem, za kazde k艂amstwo i tajemnice tkane za plecami Elisy, jednak nic pr贸cz tego. Obsypywa艂 dziewczyn臋 prezentami jakby chcia艂 uciszy膰 w艂asne sumienie, kt贸re co raz cz臋艣ciej dobija艂o si臋 do g艂osu i nie dawa艂o mu spokoju.
Z pozoru mog艂o si臋 wydawa膰, 偶e niecierpi Howarda i poniek膮d tak by艂o, jednak w g艂臋bi duszy zazdro艣ci艂 tej dw贸cje tak silnej relacji. Mieli wiele k艂opot贸w, podejrzewa艂, 偶e o wszystkich problemach nie wiedzia艂, a jednak wci膮偶 parli do przodu i byli ze sob膮. Mo偶e sam powienien wzi膮膰 z nich przyk艂ad i tak 艂atwo nie przekre艣la膰 relacji z Elis膮?
Wzi膮艂 g艂臋bszy oddech i na kr贸tk膮 chwil臋 odwr贸ci艂 wzrok od Octavii.
— Ale nie musisz mnie s艂ucha膰, jestem ostatni膮 osoba, kt贸ra mog艂aby si臋 uwa偶a膰 za eksperta. — przyzna艂 wzruszaj膮c ramionami.
Braciak
Obserwowa艂 j膮, jak powoli wsuwa na nogi po艅czochy, jak wk艂ada na stopy czarne szpilki. Od samego pocz膮tku tak by艂o, obserwowa艂 j膮 nie mog膮c odwr贸ci膰 spojrzenia. Mia艂a w sobie to co艣, t膮 wyj膮tkowo艣膰 stworzon膮 jakby specjalnie dla niego i gdy zjawia艂a si臋 w pomieszczeniu, wszystko inne zdawa艂o si臋 blakn膮膰. M贸g艂 si臋 nazwa膰 cholernym szcz臋艣ciarzem, dzi臋ki Octavii wszystko nabiera艂o wi臋kszego znaczenia. Znalaz艂 swoj膮 bezpieczn膮 przysta艅, do kt贸rej chcia艂 ju偶 zawsze wraca膰, cho膰 wci膮偶 nie m贸g艂 pozby膰 si臋 niewygodnej my艣li na jak d艂ugo to mu wystarczy? Cho膰 mia艂 o sobie wysokie mniemanie i zawsze chodzi艂 z wysoko uniesion膮 g艂ow膮, niekiedy zastanawia艂 si臋 jak daleko si臋ga jego zepsucie. Jak bardzo by艂 rozpieszczony i zepsuty pieni膮dzem. Jak bardzo ten 艣wiat w niego wsi膮kn膮艂 sprawiaj膮c, 偶e na wiele rzeczy przesta艂 lub nigdy nie zwraca艂 uwagi.
OdpowiedzUsu艅Octavia r贸wnie偶 mia艂a swoje grzeszki za uszami, w艂asne tajemnice o kt贸rych wiedzia艂a tylko ona. Nikt nie by艂 艣wi臋ty i nieskazitelny, jednak zawsze w jego oczach wydawa艂a si臋 taka dobra, idealna. Na samym pocz膮tku patrzy艂 na ni膮 przez pryzmat 艂adnej buzi, jednak z ka偶d膮 kolejn膮 rozmow膮, chc膮c czy te偶 nie, zmienia艂 o niej zdanie. Na sw贸j spos贸b od pocz膮tku mu imponowa艂a, a im cz臋艣ciej z jej ust pada艂o s艂owo nie tym bardziej nie potrafi艂 odpu艣ci膰. Niekiedy mia艂 wra偶enie, 偶e robi艂a to specjalnie jakby chcia艂a sprawdzi膰 jak daleko Jackson si臋 posunie, by j膮 zdoby膰.
— Mo偶e? My艣l臋, 偶e na pewno oboje skusimy si臋 na solidny deser. — odpar艂 wyci膮gaj膮c do niej r臋ce. Przyci膮gn膮艂 j膮 bli偶ej i pos艂a艂 jej r贸wnie zaczepny u艣miech. — Ch臋tnie, nim brak snu odetnie nam ch臋膰 do 偶ycia. — doda艂 odrobin臋 偶artobliwie. Czeka艂o ich niema艂e wyzwanie i jaka艣 jego cz膮stka z艂o艣liwe szepta艂a mu na ucho, 偶e to nie jest nic czego pragnie, 偶e bardzo szybko zacznie mu brakowa膰 bycia na j臋zykach, zabawy i nieograniczonej swobody. Walczy艂 z tym i t艂amsi艂 w sobie, dla Octavii i poniek膮d dla samego siebie. Nie chcia艂 jej skrzywdzi膰 i straci膰, jego samolubny charakter nigdy by tego nie zaakceptowa艂.
— Gotowa? — zagadn膮艂 odsuwaj膮c si臋 i mierz膮c j膮 po偶膮dliwym spojrzeniem.
Jackson
Laurent s艂ucha艂 jej uwa偶nie i cho膰 stara艂a si臋 zachowa膰 pozory spokoju, dostrzega艂 jak wiele j膮 to wszystko kosztuje. Ostatnio ci膮gle si臋 czym艣 zamartwia艂a, tym zwi膮zkiem, Howardem i ostatnio r贸wnie偶 ci膮偶膮 i w艂asnym stanem. Laurent widzia艂, 偶e Jacksonowi zale偶y, a przynajmniej dostrzeg艂 jak bardzo zapatrzony jest w Octavi臋, ale przecie偶 sam dobrze wiedzia艂, 偶e to nie zawsze wystarcza, a 偶eby jakakolwiek relacja mia艂a sens, obie strony musia艂y si臋 o to stara膰. Niekiedy odnosi艂 wra偶enie, 偶e w przypadku tej dw贸jki to Octavia jest g艂贸wnym spoiwem i gdyby odpu艣ci艂a to wszystko bardzo szybko, by si臋 rozpad艂o. Howard na prawd臋 by艂 idiot膮, ale ka偶dy by艂 jaki艣 i tak na prawd臋 Laurent sam nie wiedzia艂 jakby odnalaz艂 si臋 w podobnej sytuacji.
OdpowiedzUsu艅— Mo偶e rzeczywi艣cie nie masz czym艣 si臋 martwi膰, a Ivy po prostu pr贸buje zwr贸ci膰 na siebie jego uwag臋. Nie jego wina, 偶e dziewczyna nie daje mu spokoju. — zauwa偶y艂, dostawania natr臋tnych wiadomo艣ci to nie by艂a jeszcze zbrodnia. Sam niekiedy musia艂 blokowa膰 natr臋tne fanki. — Ale sama znasz go najlepiej. Nie mo偶esz jednak wiecznie martwi膰 si臋 tym co Jackson zrobi jak wyjdzie z domu, a je艣li rzeczywi艣cie jakiej艣 uda艂oby si臋 wskoczy膰 mu do 艂贸偶ka, to znaczy tylko tyle, 偶e jest sko艅czonym kretynem i nie jest wart twojego czasu. Tay, nie mo偶esz wiecznie go nia艅czy膰. Powinna艣 by膰 spokojna, czu膰 si臋 bezpiecznie. — doda艂 i pos艂a艂 jej ciep艂y u艣miech. Przysun膮艂 si臋 do siostry i u艂o偶y艂 d艂onie na jej ramionach po czym przyci膮gn膮艂 j膮 do siebie i przytuli艂. Mo偶e powinien uci膮膰 sobie pogaw臋dk臋 z Howardem...
— S艂uchaj膮c ciebie mam wra偶enie, 偶e tak na prawd臋 nie mam 偶adnych problem贸w. — stwierdzi艂 odsuwaj膮c si臋 od brunetki. — Chodzi o mnie i o Elis臋. Wiem, 偶e si臋 przyja藕nicie, ale... — wzi膮艂 g艂臋bszy oddech. — Chyba z ni膮 zerw臋. Nie wiedz臋 sensu 偶eby to dalej ci膮gn膮膰. — doda艂 wzruszaj膮c ramionami.
Winda zjecha艂a w ko艅cu na sam d贸艂, a oni wyszli na zewn膮trz.
— Zw艂aszcza wyjazd do W艂och u艣wiadomi艂 mi, 偶e to raczej nie jest to. — przyzna艂 otwieraj膮c drzwi od mercedesa Octavii.
Braciszek
Kolacja w kompletnych ciemno艣ciach wyostrza艂a apetyt. Smaki by艂y r贸偶ne, a jedzenie przepyszne i m贸g艂 jedynie zgadywa膰 jakie pyszno艣ci l膮dowa艂y na ich talerzach. Dopiero, gdy zapalono delikatne 艣wiat艂o, u艣miechn膮艂 si臋 do Octavii.
OdpowiedzUsu艅— Z pewno艣ci膮 tu wr贸cimy. — stwierdzi艂 i pow臋drowa艂 spojrzeniem w t膮 sam膮 stron臋 co brunetka. R贸wnie偶 lekko skin膮艂 g艂ow膮 w stron臋 w艂a艣ciciela lokalu. Wszystko by艂o dopieszczone i dopi臋te na ostatni guzik. To by艂a zaleta mieszkania w tak du偶ym i zr贸偶nicowanym mie艣cie, Nowy Jork pe艂en by艂 niespodzianek i lokali, kt贸ry zaskakiwa艂y zar贸wno smakami jak i proponowanymi rozrywkami, kt贸re mia艂y umila膰 klientom pobyt.
— Nie mog臋 si臋 doczeka膰. Desery to moja ulubiona cz臋艣膰. Chocia偶 z tego co mi wiadomo nie tylko moj膮 — przyzna艂, a 艂obuzerski u艣mieszek przeci膮艂 jego twarz. Chwyci艂 drobn膮 d艂o艅 Octavii w swoj膮, uni贸s艂 j膮 do g贸ry i musn膮艂 ustami jej wierzch. — Wiem jak dobrze si臋 ustawi膰. — doda艂 z rozbawieniem i skierowa艂 si臋 wraz z ni膮 do wyj艣cia. — Ale wiem te偶 jak si臋 odwdzi臋cza膰. — wymrucza艂 otaczaj膮c j膮 ramieniem i przyci膮gaj膮c bli偶ej siebie. Nachyli艂 si臋 nieco i przelotnie poca艂owa艂 j膮 w usta.
— Musimy zacz膮膰 si臋 powoli pakowa膰. Ju偶 nie mog臋 si臋 doczeka膰, a偶 si臋 st膮d wyrwiemy. I b臋d膮 m贸g艂 podziwia膰 ci臋 w bikini przez ca艂y dzie艅. — przyzna艂 z szerokim u艣miechem. Wakacje dobrze im zrobi膮, odetn膮 si臋 od z艂ej pogody i nieprzychylnej aury, kt贸ra ostatnio nad nimi wisia艂a. Liczy艂, 偶e zostawi膮 problemy za sob膮, wszystkie plotki i zmartwienia; wszystkie obowi膮zki i ludzi, cho膰 zwykle od tych ostatnich nie stroni艂, to ostatnio mia艂 ochot臋 przewietrzy膰 g艂ow臋 i odci膮膰 kilka kupon贸w.
Jacek <3
Jackson przed wylotem stara艂 si臋 dopi膮膰 na ostatni guzik najwa偶niejsze rzeczy zwi膮zane z uczelni膮 jak i z prac膮 w firmie ojca. Mia艂 na szcz臋艣cie ten komfort, 偶e nie musieli spieszy膰 si臋 na wyje藕dzie, wi臋c m贸g艂 na spokojnie zabra膰 cz臋艣膰 obowi膮zk贸w ze sob膮. Cho膰 mia艂 zamiar w pe艂ni korzysta膰 z wolnego czasu. Chcia艂 by oboje przewietrzyli g艂owy i mogli skupi膰 si臋 przede wszystkim na sobie. By艂 przez to wszystko zabiegany jednak obieca艂 zar贸wno Octavii jak i samemu sobie, 偶e tym razem nie nawali i pojawi si臋 na badaniu w klinice razem z ni膮. Odk膮d podj膮艂 decyzj臋, 偶e tkwi膮 w tym razem, stara艂 si臋 uczestniczy膰 w ca艂ym tym pokr臋conym dla niego procesie.
OdpowiedzUsu艅Zaparkowa艂 samoch贸d i zerkaj膮c w po艣piechu na zegarek, wszed艂 do 艣rodka kliniki. Przywita艂 si臋 kr贸tko z rejestratork膮 i 艂api膮c oddech odnalaz艂 w poczekalni Octavi臋. U艣miechn膮艂 si臋 lekko i r贸wnie偶 musn膮艂 jej policzek ustami.
— Mo偶na tak powiedzie膰. Nie chcia艂em si臋 sp贸藕ni膰. — odpar艂. Rozejrza艂 si臋 nieco wok贸艂, cho膰 z regu艂y by艂 pewn膮 siebie osob膮, teraz czu艂 si臋 nieswojo. Nie wiedzia艂 czego si臋 spodziewa膰, a widok innych zadowolonych par nieco go kr臋powa艂. Sam nie potrafi艂 jeszcze okaza膰 takiego zadowolenia, cho膰 z ka偶dym kolejnym dniem, powoli oswaja艂 si臋 z my艣l膮, 偶e zostanie ojcem. Jakkolwiek dziwnie brzmia艂o to w jego my艣lach. Otoczenie radosnych par, fotografie przysz艂ych mam, czy maluch贸w sprawia艂y, 偶e czu艂 si臋 jakby znalaz艂 si臋 na innej planecie...
— Jak si臋 czujesz? — zapyta艂 siadaj膮c na kanapie. Nie wiedzia艂 dlaczego, ale cholernie si臋 tym denerwowa艂, co najmniej jakby wp艂ywa艂o to wszystko... ci膮偶a na niego tak jak na sam膮 Octavi臋. Jednak oboj臋tnie jak mocno sceptycznie podchodzi艂 do zaistnia艂ej sytuacji, chcia艂 by wszystko potoczy艂o si臋 ksi膮偶kowo i zar贸wno z dzieckiem jak i z Octavi膮 by艂o wszystko w porz膮dku.
Nie min臋艂o du偶o czasu, a z jednego gabinetu wy艂oni艂a si臋 do艣膰 m艂oda kobieta.
— Octavia Blanchard? Zapraszam. — Jackson bez s艂owa podni贸s艂 si臋 i pokierowa艂 za Tay. — O pa艅stwo dzisiaj w komplecie? Dobrze. — Kobieta z u艣miechem zaprosi艂a ich do gabinetu i skin臋艂a na mi臋kkie krzes艂a. — Jak samopoczucie? Co艣 si臋 zmieni艂o od naszej ostatniej wizyty? — zagadn臋艂a kieruj膮c s艂owa do Octavii.
Tatu艣 <3
On te偶 si臋 tego po sobie nie spodziewa艂. Jeszcze par臋 miesi臋cy wstecz taka sytuacja by艂aby nie do wyobra偶enia. Wci膮偶 miewa艂 wra偶enie, 偶e to nie艣mieszny 偶art, sen z kt贸rego lada chwila si臋 wybudzi. Jackson Howard b臋d膮cy w sta艂ym zwi膮zku, spodziewaj膮cy si臋 dziecka... brzmia艂o to w jego g艂owie niedorzecznie i chyba przez strach przed nieznanym nie pozwala艂 sobie na zbyt wiele rado艣ci w tej kwestii.
OdpowiedzUsu艅— Przyt艂oczony? — Sam do ko艅ca nie wiedzia艂 co czu艂. 呕ycie wymkn臋艂o mu si臋 spod kontroli i mia艂 wra偶enie, 偶e emocje kt贸re codziennie odczuwa艂 s膮 niczym kolejka g贸rska. Raz by艂 szcz臋艣liwy i wszystko uk艂ada艂o si臋 dobrze, innym razem mia艂 ochot臋 ucieka膰 gdzie pieprz ro艣nie. Tak na prawd臋 gdyby nie by艂 zakochany jak wariat w Octavii, dawno temu odci膮艂by si臋 od tak du偶ej odpowiedzialno艣ci. By膰 mo偶e nawet podpisa艂 by dokumenty, kt贸re na pocz膮tku mu podsun臋艂a. — Szok chyba jeszcze d艂ugo b臋dzie nam towarzyszy艂. — doda艂 z lekkim u艣miechem po czym pos艂usznie zaj膮艂 miejsce obok kozetki, na kt贸rej k艂ad艂a si臋 Octavia.
Jackson przeni贸s艂 wzrok z lekarki na ekran komputera USG. Kompletnie si臋 w tym wszystkim nie orientowa艂, a czarno bia艂e plamy i niewyra藕ny kszta艂t malucha, kt贸re powoli dopiero zaczyna艂o wygl膮da膰 jak dziecko, by艂y dla niego zagadk膮. Jednak z ka偶dym s艂owem lekarki sta艂o si臋 ja艣niejsze gdzie co jest i co to przypomina.
— A ten ma艂y punkcik, to co to? — zapyta艂 wskazuj膮 ma艂膮 pulsuj膮c膮 kropeczk臋 po 艣rodku.
— Serduszko. Wszystkie parametry s膮 w porz膮dku. Maluch dobrze si臋 rozwija. — zapewni艂. Kobieta wcisn臋艂a kolejny guzik, a po chwili po pomieszczeniu rozni贸s艂 si臋 rytmiczny d藕wi臋k uderze艅 ma艂ego serduszka. Jackson nawet nie by艂 艣wiadom tego, 偶e na jego twarzy pojawi艂 si臋 lekkim u艣miech. Jakkolwiek mocno tego nie chcia艂, cieszy艂 si臋, 偶e wszystko by艂o dobrze i nie by艂o czym si臋 dodatkowo martwi膰.
— Oczywi艣cie, 偶e chcemy! — odpar艂 z entuzjazmem. — To znaczy je艣li ty te偶 chcesz. — doda艂 przenosz膮c spojrzenie na Octavi臋. Chwyci艂 j膮 za d艂o艅 i u艣cisn膮艂.
Sam nie wiedzia艂 czego chcia艂. W tym ca艂ym zamieszaniu p艂e膰 nie mia艂a dla niego znaczenia. Teraz jednak mia艂 prze艣wiadczenie, 偶e ch艂opcy s膮 艂atwiejsi w wychowaniu, cho膰 z drugiej strony o tym te偶 nie mia艂 poj臋cia, bo niby sk膮d?
Zaciekawiony Jacu艣
Podejrzewa艂, 偶e zaskoczenie nie opu艣ci go przez bardzo d艂ugi, d艂ugi okres czasu. Nie zna艂 si臋 na rodzicielstwie. Sam wychowywa艂 si臋 z opiekunkami zabawiaj膮c kart膮 bez limitu nale偶膮c膮 do ojca. Nie mia艂 te偶 rodze艅stwa, kt贸rym musia艂 si臋 opiekowa膰. Rodzicielstwo rysowa艂o si臋 na kszta艂t czego艣 strasznego, a jednocze艣nie wiedzia艂, 偶e b臋dzie go zaskakiwa艂o na ka偶dym kroku.
OdpowiedzUsu艅Jemu nawet przez my艣l nie przesz艂o, 偶e lot i ci膮偶a to niekoniecznie najlepsze po艂膮czenie, a przynajmniej w niekt贸rych przypadkach. Wzi膮艂 za pewnik, ze Octavia b臋dzie mog艂a lecie膰 razem z nim. Jednak skoro lekarka m贸wi艂a, 偶e wszystko jest w porz膮dku to tak w艂a艣nie musia艂o by膰. Sam nie przepada艂 za lekarzami i omija艂 ich szerokim 艂ukiem, cho膰 nie powinien, jednak w tym przypadku ufa艂, 偶e nie ma czym si臋 martwi膰. Zreszt膮 Octavia czu艂膮 si臋 dobrze.
Uni贸s艂 lekko brwi w g贸r臋 i gapi艂 si臋 na ekran maszyny jakby ujrza艂 tam co艣 niespotykanego.
— Tak, ciesz臋 si臋, 偶e wszystko w porz膮dku. Ale wyobra偶am sobie dwie kobiety i siebie pod jednym dachem. — odpar艂 z nieco g艂upkowatym u艣miechem. Sam nie potrafi艂 powiedzie膰 dla kogo by艂by lepszym ojcem, dla ch艂opca, czy dziewczynki, ale znaj膮c m臋ski punkt widzenia to raczej ch艂opca by艂oby 艂atwiej wychowa膰. A przynajmniej nie by艂oby trzeba uwa偶a膰 na wszystko, a raczej wszystkich wok贸艂.
Lekarka po kr贸tkiej chwili wr臋czy艂a im recept臋 i pu艣ci艂a wolno. Jackson chwyci艂 Octavi臋 za r臋k臋 i skierowa艂 kroki do wyj艣cia. Zatrzyma艂 si臋 przy samochodzie brunetki.
— Zadowolona? B臋dziesz mia艂a ma艂膮 ksi臋偶niczk臋 w domu. — Obj膮艂 Octavi臋 i przyci膮gn膮艂 do siebie. — Dobrze, 偶e wszystko jest okej. — doda艂 z u艣miechem majacz膮cym po twarzy. Musn膮艂 usta Octavii. — Widzimy si臋 w domu?
Po偶egna艂 si臋 z Octavi膮 i r贸wnie偶 skierowa艂 samoch贸d w stron臋 domu. Jej s艂owa odrobin臋 dawa艂y mu do my艣lenia. Wci膮偶 skupia艂 si臋 na w艂asnych w膮tpliwo艣ciach i l臋kach. Mia艂 tak wiele obaw i niech臋ci, 偶e nie zauwa偶a艂, 偶e to samo mo偶e skrywa膰 Octavia. Jackson od zawsze by艂 samolubny, patrzy艂 na czubek w艂asnego nosa, a ona odk膮d si臋ga艂 pami臋ci膮 by艂a silna i dla niepoznaki robi艂a dobr膮 min臋 do z艂ej gry. Nie bra艂 pod uwag臋, 偶e w ca艂ym tym zamieszaniu, Octavia mo偶e czu膰 si臋 podobnie jak on. By膰 przera偶on膮, zar贸wno macierzy艅stwem jak i tym, czy jej partner stanie na wysoko艣ci zadania. Mia艂 艣wiadomo艣膰, 偶e w tym zwi膮zku to on by艂 s艂abszym ogniwem, jakkolwiek mocno j膮 kocha艂.
OdpowiedzUsu艅Po powrocie do domu zdziwi艂a go cisza, jednak szybko spostrzeg艂 Octavi臋 w progu pustego pokoju, kt贸ry do tej pory s艂u偶y艂 za sk艂adzik na r贸偶ne mniej potrzebne rzeczy. Zbli偶y艂 si臋 do niej po czym obj膮艂 j膮 ramionami i uca艂owa艂 w czubek g艂owy. Sam rozejrza艂 si臋 po wn臋trzu pokoju, kt贸ry nied艂ugo wype艂ni si臋 dzieci臋cymi meblami, zabawkami; p艂aczem i w przysz艂o艣ci 艣miechem.
— Jak wr贸cimy to zajmiemy si臋 urz膮dzaniem pokoju skoro znamy ju偶 p艂e膰. — Do tej pory nie skupiali si臋 na tym, a偶 tak bardzo. Nie my艣leli o kupnie potrzebnych rzeczy, zar贸wno mebli, ubra艅 i innych drobiazg贸w. Nie do ko艅ca wiedzia艂 czego b臋d膮 potrzebowali, a tak na prawd臋 lada moment up艂ynie dziewi臋膰 miesi臋cy. Sam nie dowierza艂, 偶e ju偶 min臋艂a ponad po艂owa.
— Musimy si臋 zastanowi膰 co jeszcze b臋dzie nam potrzebne. I mo偶e... okej nie potrafi臋 sobie siebie tam wyobrazi膰, ale chyba przyda艂oby si臋 p贸j艣膰 gdzie艣... no wiesz, do jakie艣 szko艂y rodzenia, czy jak to si臋 nazywa. — Zostali rzuceni na g艂臋bok膮 wod臋, a Jackson nie lubi艂 nie mie膰 kontroli nad w艂asnym 偶yciem, dlatego wola艂 jakkolwiek si臋 przygotowa膰 na to co ich czeka w niedalekiej przysz艂o艣ci. Chocia偶 zaj臋cia w gronie zadowolonych mamusiek wydawa艂y mu si臋 abstrakcj膮.
❤
Stara艂 si臋 by膰 odpowiednio dobry dla Octavii, docenia艂 j膮 i wiedzia艂, 偶e z nikim innym budowanie trwa艂ej relacji nie by艂oby mo偶liwe. Do niedawna traktowa艂 dziewczyny jak przelotne przygody i bardzo cz臋sto trafi艂a na takie, kt贸re nie oczekiwa艂y niczego wi臋cej jak dobrej zabawy, czy kilku prezent贸w i kolacji na mie艣cie. Nie anga偶owa艂 si臋. Jednak dla Octavii chcia艂 si臋 si臋 stara膰, a wszystkie drobne zmiany do kt贸rych on nie przywi膮zywa艂 uwagi, same w nim zachodzi艂y. To by艂 naturalny proces, a jak si臋 okaza艂o lubi艂 to wszystko co do jego 偶ycia wnios艂a Octavia.
OdpowiedzUsu艅— To prawda, mam wra偶enie, 偶e wieki min臋艂y odk膮d powiedzia艂a艣 mi o ci膮偶y. — Skrzywi艂 si臋 nieco na samo wspomnienie tamtego momentu, na wszystkie s艂owa kt贸re do niej wypowiedzia艂. Wyry艂y si臋 g艂臋boko w jego pami臋ci i 偶a艂owa艂 ka偶dego z nich r贸wnie mocno. Wiedzia艂, 偶e nie odbuduje tamtego momentu, nie wniesie do niego kolor贸w i pozytywnych emocji. M贸g艂 jedynie j膮 przeprosi膰 i teraz liczy膰 si臋 ze s艂owami.
Dla niego to wszystko r贸wnie偶 by艂o szale艅stwem, czym艣 nieprawdopodobnym. Nie tylko nieoczekiwanie wpadli, ale ci膮偶a zmusi艂a go do zmiany podej艣cia, a jeszcze kilka miesi臋cy wstecz twierdzi艂, 偶e nigdy nie zostanie ojcem, a dzieci s膮 mu niepotrzebne. Ca艂e 偶ycie to powtarza艂. Od zawsze wszystko sz艂o zgodnie z jego wol膮, nawet je艣li nie m贸g艂 czego艣 zdzia艂a膰 s艂owami, czy czynami, pieni膮dze pozwala艂y na ka偶d膮 zachciank臋. Wi贸d艂 wygodne 偶ycie dopasowane do swoich potrzeb. Rodzicielstwo by艂o wszystkim tylko nie egoizmem i wygod膮.
— Wiem. — przyzna艂 i pog艂adzi艂 j膮 po plecach. — Jeste艣 najsilniejsz膮 osob膮 jak膮 znam. W ko艅cu wytrzymujesz ze mn膮. — za偶artowa艂 i lekko si臋 za艣mia艂. — B臋dziesz najlepsz膮 mam膮 na 艣wiecie, najlepsz膮 jakie to dziecko mog艂o sobie wymarzy膰. — doda艂 powa偶niej. Odsun膮艂 si臋 odrobin臋 by m贸c spojrze膰 w jej ciemne t臋cz贸wki. Je艣li kto艣 mia艂 temu podo艂a膰 to w艂a艣nie Octavia.
Pog艂aska艂 j膮 po policzku i pos艂a艂a dziewczynie ciep艂y u艣miech.
— A ja si臋 nigdzie nie wybieram, wi臋c razem damy jako艣 rad臋. — Siedzieli w tym razem, a Jackson nie mia艂 zamiaru si臋 wymiksowa膰 z odpowiedzialno艣ci. M贸g艂 zrobi膰 to dawno temu, ale wci膮偶 trwa艂 przy jej boku.
- Zobaczymy jak to b臋dzie. Obawiam si臋, 偶e w tym jednym b臋d臋 mia艂 dwie lewe r臋ce. - odpar艂. Zale偶a艂o mu jedynie na tym by nie odstawa膰 zbytnio od Octavii i nie namiesza膰 jak jego w艂a艣ni rodzice, cho膰 ich ci臋偶ko by艂oby przebi膰 w wy艣cigu o miano najdziwniejszych rodzic贸w. - Od razu ostrzegam, 偶e b臋d臋 j膮 rozpieszcza艂. Sam sobie, czy tobie nie potrafi臋 odm贸wi膰, wi臋c ona nie b臋dzie wyj膮tkiem od regu艂y. - przyzna艂 z lekkim rozbawieniem.
OdpowiedzUsu艅Mia艂 to szcz臋艣cie, 偶e m贸g艂 pozwoli膰 sobie na wiele; na ka偶d膮 zachciank臋 i przyjemno艣膰. NIe musia艂 odmawia膰 sobie wyg贸d, prezent贸w, czy wyjazd贸w. M贸g艂 spe艂nia膰 marzenia i dba膰 o potrzeby zar贸wno swoje jak i Octavii. Zdarza艂o si臋, 偶e marnowa艂 pieni膮dze na g艂upoty i rzeczy, kt贸re nie by艂y rozs膮dne, ale w艂a艣nie przez wp艂yw pieni膮dza nie zawsze rozr贸偶nia艂 co jest w艂a艣ciwe, a co niekoniecznie. Dlatego w tym 艣wiecie by艂o tak 艂atwo si臋 pogubi膰 i 艣ci膮gn膮膰 na siebie sporo k艂opot贸w, czy te偶 plotek, kt贸re r贸wnie偶 mog膮 by膰 niema艂ym utrapieniem. Z pewno艣ci膮 Jackson b臋dzie chcia艂 uchroni膰 w przysz艂o艣ci c贸rk臋 przed pewnymi wyborami, cho膰 wiedzia艂, 偶e ka偶dy ma prawo do swoich b艂臋d贸w.
- Ja nie potrzebuj臋 tylu rzeczy co ty, ale mo偶emy ogarn膮膰 to ju偶 teraz. - stwierdzi艂 z zaczepnym u艣miechem. - G艂贸wnie to dla ciebie wykupi艂em du偶e baga偶e. - doda艂 muskaj膮c jej usta swoimi. Odsun膮艂 si臋 od niej po czym przymkn膮艂 drzwi do jeszcze pustego pokoju. Skierowa艂 kroki do garderoby, z kt贸rej si臋gn膮艂 najwi臋ksz膮 walizk臋.
- Nie mamy biletu powrotnego, wi臋c nie musimy si臋 spieszy膰 na miejscu. Lepiej we藕 spory zapas wszystkiego. - Nie m贸g艂 si臋 doczeka膰 wolnego, S艂o艅ca i czasu tylko we dwoje. Nie wyobra偶a艂 sobie sytuacji, w kt贸rej musia艂by zrezygnowa膰 z tego typu przyjemno艣ci. By艂y to te偶 ostatnie wakacje, a przynajmniej ostatnie na d艂u偶szy okres czasu. Wiedzia艂, 偶e rodziny podr贸偶uj膮 w komplecie, ale nikt nie m贸g艂 mu wm贸wi膰, 偶e podr贸偶 z dzieckiem wygl膮da tak samo jak podr贸偶 bez niego.
Jackson wzruszy艂 ramionami i u艣miechn膮艂 si臋 lekko jakby to by艂 najmniejszy z drobiazg贸w dotycz膮cych wyjazdu.
OdpowiedzUsu艅— Tak to. Nie musimy si臋 nigdzie spieszy膰, a powrotny mo偶emy kupi膰 w ka偶dej chwili. Mo偶emy wr贸ci膰 do Stan贸w lub polecie膰 gdzie艣 indziej. Zobaczymy. — odpar艂 przelotnie na ni膮 spogl膮daj膮c. Mo偶e i powinien z ni膮 porozmawia膰, wybada膰 dok艂adniej czy musi wr贸ci膰 konkretnego dnia, czy ma jaki艣 plany lub inne zobowi膮zania, ale w tamtym momencie o tym nie pomy艣la艂. Sam pouk艂ada艂 grafik tak, by nic nie kolidowa艂o mu z wyjazdem. Pozostawa艂 jeszcze temat uczelni, ale z zaleg艂o艣ciami oboje jako艣 sobie poradz膮, a cz臋艣膰 rzeczy mog膮 robi膰 zdalnie.
— Uwa偶aj bo w to uwierz臋. — Mo偶e jakby nie mieli wyj艣cia to by si臋 tak sta艂o, cho膰 pr臋dzej uwierzy艂by, 偶e musia艂by odda膰 miejsce w swoim baga偶u. Jemu za wiele nie by艂o trzeba, a ostatecznie mo偶na by艂o dokupi膰 potrzebne rzeczy w lokalnych sklepach.
Jackson nie mia艂 w zwyczaju odmawia膰 sobie niczego na co w danym momencie mia艂 ochot臋. Teraz chcia艂 wyjecha膰, rozerwa膰 si臋 na tyle ile mogli i sp臋dzi膰 czas tylko we dwoje. Z daleka od Nowego Jorku, jego problem贸w i rosn膮cej kupki plotek, kt贸rych nie by艂o ju偶 sensu dementowa膰. Cho膰 nigdy si臋 niemi nie przejmowa艂, a niekiedy sam wiele z nich podsyca艂 i dawa艂 powody do kolejnych wpis贸w, tym razem czu艂 dziwn膮 potrzeb臋 odci臋cia si臋 od wszelkich portali plotkarskich. Nie chcia艂, by kto艣 wchodzi艂 z butami w ich 偶ycie i dodawa艂 swoich brud贸w do ich k艂opot贸w, z kt贸rymi na razie udawa艂o im si臋 upora膰. Dra偶ni艂a go ta bezradno艣膰 na czyje艣 z艂o艣liwe docinki, a musia艂 przywykn膮膰, 偶e w przysz艂o艣ci kto艣 b臋dzie 偶artowa艂 nie tylko z ich dw贸jki.
Wysiad艂 z samochodu, z kt贸rego ju偶 wypakowywa艂 walizki jego kierowca. By艂 wczesny ranek, a pogoda w Nowym Jorku nie rozpieszcza艂a. Nie m贸g艂 si臋 doczeka膰, a偶 znajd膮 si臋 na miejscu i b臋d膮 mogli cieszy膰 si臋 S艂o艅cem, zrzuci膰 ciep艂e rzeczy i kurtki na rzecz stroj贸w k膮pielowych i krem贸w z filtrem.
— Mamy jeszcze sporo czasu. — stwierdzi艂 zerkaj膮c na wy艣wietlacz telefonu. Szybko przejrza艂 otrzymane powiadomienia. — Oo plotkara nie mo偶e si臋 powstrzyma膰. — wywr贸ci艂 oczami i pokr臋ci艂 g艂ow膮 czytaj膮c kolejny g艂upawy wpis na stronce. Kto艣 na prawd臋 nudzi艂 si臋 w swoim 偶yciu.
— Chod藕my. — wsun膮艂 telefon do kieszeni dres贸w i chwyci艂 dwie du偶e walizki.
[Pozwoli艂am sobie na wys艂anie maila z propozycj膮 w膮tku.]
OdpowiedzUsu艅Niekiedy sam zastanawia艂 si臋 co w g艂owie mia艂a Plotkara, kimkolwiek by艂a, a zw艂aszcza ciekawi艂o go sk膮d bierze niekt贸re informacje. Jakby czai艂a si臋 za ka偶dym rogiem i pod ka偶dym 艂贸偶kiem. Wiedzia艂a wszystko. Jednak nikogo to nie dziwi艂o, ich 艣wiat przesi膮kni臋ty by艂 plotkami, szeptami za plecami innych i z艂o艣liwo艣ciami, kt贸re nie by艂y mu obce. Sam 艣wi臋ty nie by艂 i niekiedy wykorzystywa艂 swoj膮 pozycj臋 przeciwko innym. By艂o to tak popularne, 偶e od plotki do plotki ka偶dy przechodzi艂 do porz膮dku dziennego nie zastanawiaj膮c si臋, czy kolejne zdj臋cia i artyku艂y mog膮 zrujnowa膰 komu艣 reputacj臋.
OdpowiedzUsu艅— Przyznam si臋, 偶e nie przysz艂o mi do g艂owy, 偶e mo偶e ci nie by膰 najwygodniej. Jednak na swoj膮 obron臋 dodam, 偶e lecimy klas膮 biznesow膮. Podejrzewam, 偶e jeszcze si臋 zmie艣cicie. — odpar艂 z przekor膮, lekko skin膮wszy w stron臋 jej co raz wyra藕niej zaokr膮glonego brzucha. Cho膰 to wszystko wydarzy艂o si臋 niespodziewanie, a czas p臋dzi艂 z zawrotn膮 pr臋dko艣ci膮, zaczyna艂 si臋 powoli oswaja膰 z tym, 偶e nied艂ugo jego 偶ycie wywr贸ci si臋 do g贸ry nogami jeszcze bardziej, jednak nie wci膮偶 wola艂, aby do ci膮偶y nigdy nie dosz艂o. Pogodzi艂 si臋 jednak z tym, 偶e nic nie wsk贸ra na to, a dalsze u偶alanie si臋 nad sob膮 i za艂amywanie r膮k niczego nie przynios膮.
— Jak b臋dziesz chcia艂a to kupi臋 ci ca艂e stadko ma艂pek. — zapewni艂 z lekkim rozbawieniem. Ponownie zerkn膮艂 na telefon, gdy zaatakowa艂a go kolejna fala powiadomie艅 od r贸偶nych znajomych. Niekt贸rzy nie zwracali uwagi na jego wyjazd i wci膮偶 podsy艂ali zaproszenia na organizowane przez siebie imprezy, inni dopytywali dok膮d si臋 wybieraj膮 i kiedy wracaj膮, a jeszcze kolejni domagali si臋 szczeg贸艂owej relacji z wyjazdu. Natomiast jedna wiadomo艣膰 przyku艂a jego uwag臋, cho膰 wola艂by jej nie otrzyma膰.
A pami臋tasz nasze wsp贸lne wakacje? Ciekawe kt贸ra z nas teraz lepiej wygl膮da w bikini? 馃槇
Przemkn膮艂 spojrzeniem po do艂膮czonym zdj臋ciu Ivy w stroju k膮pielowym, pr臋偶膮cej si臋 do zdj臋cia na le偶aku obok niego. Oczywi艣cie, 偶e pami臋ta艂 ten wyjazd, jednak nie by艂y to tylko ich wakacje, a wyjazd wi臋ksz膮 grup膮, kt贸ry zorganizowa艂 ca艂kiem dawno temu. Mia艂 wra偶enie, 偶e od tamtej pory min臋艂y wieki, by艂 w tedy zupe艂nie inn膮 osob膮.
Odk膮d przypadkiem spotkali si臋 na mie艣cie w jednym z klub贸w, nie dawa艂a mu spokoju, cho膰 nie mia艂 zamiaru jej ocenia膰. Sam nigdy si臋 nie poddawa艂 p贸ki nie dosta艂 to czego chcia艂. C贸偶, gdyby nie by艂 tak uparty nie by艂oby go tutaj , teraz z Octavi膮.
Zablokowa艂 telefon i wsun膮艂 go do kieszeni. Spojrza艂 na Octavi臋 i lekko si臋 do niej u艣miechn膮艂.
— Nie mog臋 si臋 doczeka膰, b臋dziesz mia艂a spok贸j, bo nie wyjd臋 z wody przez pierwsze kilka dni.
Jacek
Spojrza艂 na ni膮 posy艂aj膮c przepraszaj膮cy u艣miech. Jeszcze nie tak dawno 偶y艂 tylko tym co dzia艂o si臋 na portalach spo艂eczno艣ciowych i kolejnych imprezach, na kt贸re nie szcz臋dzi艂 czasu. Niekiedy brakowa艂o mu czasu, by porz膮dnie si臋 wyspa膰, by zje艣膰 porz膮dnie wytrze藕wie膰. Teraz zastanawia艂 si臋 jak dawa艂 rad臋 po艂膮czy膰 nocne 偶ycie z intensywnymi studiami, kt贸re z ka偶dym kolejnym rokiem stawa艂y si臋 co raz bardziej wymagaj膮ce. Ale taki by艂 urok ich 偶ycia, a przynajmniej do niedawna tak by艂o. Dlatego czasem ci臋偶ko by艂o mu kompletnie si臋 od tego odci膮偶 i zmieni膰 nawyki, kt贸re mia艂 tak g艂臋boko zakorzenione.
OdpowiedzUsu艅Nie zgadza艂 si臋 z Plotkar膮, w ich wyje藕dzie nie chodzi艂o o 偶adn膮 ucieczk臋, chcia艂 odetchn膮膰, da膰 im obojgu czas i kilka beztroskich chwil. Stara艂 si臋, trzyma艂 si臋 Octavii i swoich postanowie艅 z godnym podziwu uporem, a mo偶e zaskakiwa艂 tylko samego siebie? Nie pope艂nianie b艂臋d贸w by艂o r贸wnie m臋cz膮ce co mierzenie si臋 z ich konsekwencjami. Nie oczekiwa艂 oklask贸w i uk艂on贸w, ale w kr贸tkim czasie z kr贸la imprez zmieni艂 si臋 w przyk艂adnego ch艂opaka... Ostatnio nie po艣wi臋ca艂 nikomu tyle czasu co jej i ich zwi膮zkowi. Nie chcia艂, wi臋c zaprz膮ta膰 jej g艂owy czym艣 takim jak nieust臋pliwa znajoma, bo ex by艂o nadmiernym okre艣leniem. S膮dzi艂, 偶e ignorowanie wi臋kszo艣ci wiadomo艣ci daje wszystkim w艣cibskim jasno do zrozumienia, 偶e nie jest zainteresowany.
Zepchn膮艂 te my艣li daleko w g艂膮b siebie, by o nich nie my艣le膰. Tak by艂o najpro艣ciej, nie my艣le膰 o tym wszystkim i 偶y膰 z dnia na dzie艅 licz膮c, 偶e jako艣 to b臋dzie, a razem poradz膮 sobie ze wszystkimi przeciwno艣ciami.
— Masz moje s艂owo. — Wyciszy艂 telefon i schowa艂 go do wewn臋trznej kieszeni kurtki. U艣miechn膮艂 si臋 raz jeszcze i ruszy艂 za Octavi膮. W kilku krokach dogoni艂 brunetk臋. Wsun膮艂 d艂o艅 do kieszeni jej kurtki i spl贸t艂 ich palce razem. Wyci膮gn膮艂 ich d艂onie na zewn膮trz i z艂o偶y艂 na jej wierzchu kr贸tki poca艂unek.
— Kawa brzmi 艣wietnie, mamy jeszcze mn贸stwo czasu do odprawy. Chocia偶 my艣la艂em, 偶e teraz kawa to jeden z niedozwolonych napoj贸w, w twoim stanie. — zastanowi艂 si臋 na g艂os. Dla niego wiele rzeczy wci膮偶 by艂o czarn膮 magi膮 i nie nad膮偶a艂 za niekt贸rymi z nich. Cieszy艂 si臋, 偶e wszystkie nowe zakazy i nakazy bezpo艣rednio go nie dotyczy艂y. Podejrzewa艂, 偶e w wi臋kszo艣ci nie potrafi艂by si臋 do nich stosowa膰.
Jacek
Odpowiedzia艂 swobodnym rozbawieniem na jej s艂owa. Nie zna艂 si臋 na tym w og贸le, cho膰 te par臋 miesi臋cy w towarzystwie ci臋偶arnej Octavii z pewno艣ci膮 czego艣 go nauczy艂y.
OdpowiedzUsu艅— Mo偶e i nie umierasz, ale z pewno艣ci膮 nie czujesz si臋 jak stuprocentowo zdrowa osoba. Poza tym nie ogarn膮艂em jeszcze tego co mo偶na, a co nie, ale obiecuj臋 b臋d臋 ci pod palm膮 przynosi艂 drinki bezalkoholowe. — u艣miechn膮艂 si臋 艂obuzersko. Zdawa艂 sobie spraw臋, 偶e Octavia odczuwa艂a ci膮偶臋 co raz bardziej i niekiedy r贸偶ne rzeczy jej doskwiera艂y. I tak jak i jemu, jej r贸wnie偶 brakowa艂o kilku rzeczy. Musia艂a zmieni膰 niekt贸re nawyki, 膰wiczenia. By艂 jednak pe艂en podziwu jak radzi艂a sobie z tym wszystkim i jak odnalaz艂a si臋 w tej sytuacji. Dla nich obojga by艂 to spory szok, jednak z drugiej strony wiedzia艂, 偶e Octavia mia艂a nieco inne podej艣cie do 偶ycia ni偶 Jackson. By艂a jego kotwic膮, kt贸ra sprowadza艂a go na ziemi臋 i sprawia艂a, 偶e za bardzo nie odp艂ywa艂. Cho膰 byli zupe艂nie inni i mieli inne charaktery, chyba ca艂kiem dobrze si臋 uzupe艂niali i w jaki艣 pokraczny spos贸b dope艂niali. Octavia zreszt膮 by艂a jedyn膮 sta艂膮 rzecz膮 w jego 偶yciu, jedynym pewnym uczuciem, by艂a ta osob膮 kt贸ra dawa艂a mu poczucie normalno艣ci, namiastk臋 rodziny, z kt贸r膮 mia艂 nieciekawe relacje. By艂a tym brakuj膮cym elementem, kt贸ry wskoczy艂 na odpowiednie miejsce. Dlatego tak si臋 stara艂, wiedzia艂, 偶e nie zni贸s艂by sam siebie i swojego 偶ycia bez niej. W ca艂ym szale艅stwie, od kt贸rego by艂 uzale偶niony, Octavia by艂a powiewem normalno艣ci, by艂a prawdziwa jak nic innego.
Skierowali si臋 do jednej z kawiarni. Przy okazji zerkn膮艂 na tablic臋 z rozporz膮dzeniami.
— Za p贸艂godziny otworz膮 bramki. — Chcia艂 si臋 ju偶 znale藕膰 w samolocie, najch臋tniej przespa膰 ca艂y lot tak by obudzi膰 si臋 ju偶 na miejscu. Cz臋sto wybywa艂 na wakacje, bywa艂 w r贸偶nych miejscach tych bardziej egzotycznych i mniej, zwiedzia艂 kawa艂ek 艣wiata, ale i tak za ka偶dym razem odczuwa艂 t膮 sam膮 ekscytacj臋 i ciekawo艣膰 danego miejsca. Nie m贸g艂 si臋 te偶 doczeka膰 wodnego szale艅stwa, kt贸rego z pewno艣ci膮 nie odpu艣ci. Zim膮 ubolewa艂, 偶e nie m贸g艂 tak cz臋sto wypuszcza膰 si臋 nad wod臋, a jego jacht g艂贸wnie sta艂 i kurzy艂 si臋 oczekuj膮c na kolejne otwarcie sezonu.
Jacek
Dwa lata wcze艣niej
OdpowiedzUsu艅Przeni贸s艂 spojrzenie z laptopa na wy艣wietlacz telefonu, gdy zacz膮艂 dzwoni膰. Przesun膮艂 palcem po ekranie odblokowuj膮c go i skupiaj膮c si臋 po chwili, na kr贸tkiej wiadomo艣ci, kt贸r膮 otrzyma艂. Odtworzy艂 filmik, z kt贸rego zaatakowa艂y go ostre d藕wi臋ki muzyki, kolorowe 艣wiat艂a i kr贸tkie nagranie butelek ustawionych w r贸wne rz膮dki na kuchennym blacie. Przesun膮艂 wzrokiem ni偶ej na wiadomo艣膰:
Od: Lexi
Punkt dwudziesta! Wbijasz?
Odpisa艂 kr贸tkie b臋d臋, po czym odrzuci艂 telefon na materac 艂贸偶ka. 艢l臋cza艂 nad prezentacj膮 ju偶 od ponad godziny staraj膮c si臋 stworzy膰 co艣 sensownego na poniedzia艂kowe zaj臋cia. Zosta艂o mu jeszcze sporo materia艂u do przerobienia, ale nie u艣miecha艂o mu si臋 sp臋dza膰 sobotniego wieczoru nad podr臋cznikami. Zreszt膮 zawsze si臋 wyrabia艂 pomimo swojego codziennego zabiegania. Nie odmawia艂 sobie imprez i spotka艅 ze znajomymi. Jackson nigdy nie odmawia艂; kolejnego drinka, kolejnego papierosa w przerwie od zaj臋膰, kolejnych dolar贸w wydanych na woreczki bia艂ych proszk贸w dzi臋ki kt贸rym czu艂 i nie czu艂 wi臋cej jednocze艣nie. Pokusa haju by艂a zbyt silna, by m贸c si臋 jej oprze膰 i zosta膰 w pustych czterech 艣cianach, w kt贸rych nie dzia艂o si臋 kompletnie nic. Mo偶e niekiedy cisz臋 rozbija艂y krzyki i wyzwiska, gdy nie planowanie 艣cie偶ki jego rodzicieli skrzy偶owa艂y si臋 w niew艂a艣ciwym momencie. By艂y to rzadkie przypadki, gdy zjawiali si臋 w domu. Czasem zdarza艂o mu si臋 zapomnie膰, 偶e tak naprawd臋 nie mieszka sam, chocia偶 zdecydowanie wola艂 艣wi臋ty spok贸j; og艂uszaj膮c膮 cisz臋, do kt贸rej przywyk艂, a kt贸r膮 nauczy艂 si臋 zag艂usza膰 na inne sposoby.
Podni贸s艂 si臋 z 艂贸偶ka przeci膮gaj膮c i przeszed艂 do 艂azienki, by si臋 od艣wie偶y膰 i ogarn膮膰 przed wyj艣ciem. Odkr臋ci艂 ciep艂膮 wod臋 po czym wsun膮艂 si臋 pod gor膮cy strumie艅, kt贸ry przyjemnie szczypa艂 sk贸r臋, pali艂 i rozlu藕nia艂 mi臋艣nie. Niekiedy g艂owi艂 si臋, czy to kiedykolwiek mu si臋 znudzi. 呕y艂 w ten spos贸b ju偶 od d艂ugiego czasu i ka偶dy kto si臋 z nim zetkn膮艂 mia艂 艣wiadomo艣膰, 偶e m艂ody Howard czerpie z 偶ycia gar艣ciami, przy tym niewiele daj膮c od siebie. 呕adne s艂owa kierowane pod jego adresem nie dziwi艂y go, nie wzbudza艂y ju偶 z艂o艣ci, 偶alu, rozczarowania i strachu. Plotki by艂y nieoderwaln膮 cz臋艣ci膮 偶ycia w tym miejscu i na takim pu艂apie jak on i jego wszyscy znajomi. Ignorowa艂 je, komentowa艂 艣miechem i dobr膮 min膮 do z艂ej gry. Jackson nie zastanawia艂 si臋 nad konsekwencjami, one nigdy nie mia艂y dla niego 偶adnej warto艣ci; nie zwraca艂 uwagi na z艂amane serce, na wypite litry alkoholu, na ilo艣ci wci膮gni臋tych kresek, kt贸re w偶era艂y si臋 w jego organizm i umys艂 uzale偶niaj膮c od buzuj膮cej w 偶y艂ach adrenaliny. Wtedy jego 偶ycie kr臋ci艂o si臋 wok贸艂 wra偶e艅, zamglonych nocy, niewyra藕nych twarzy i porank贸w w obcych ramionach. By艂o mu z tym dobrze, samotnie, ale cholernie wygodnie. Nie planowa艂 zmienia膰 tego porz膮dku rzeczy, bo jak i po co?
Stan膮艂 przed du偶ym lustrem rozci膮gaj膮cym si臋 nad dwiema umywalkami i blatem szafek. Przez kr贸tk膮 chwil臋 spogl膮da艂 na w艂asne odbicie, nim zabra艂 si臋 za pozbycie kilkudniowego zarostu i wysuszenie w艂os贸w. Owini臋ty r臋cznikiem przeszed艂 do garderoby. Obrzuci艂 spojrzeniem niemal monochromatyczn膮 kolekcj臋 swoich rzeczy. Czer艅 nigdy nie wychodzi z mody, pono膰. Przypomnia艂 sobie jeden z wielu uszczypliwych komentarzy matki, kt贸ra kaza艂a ubiera膰 mu si臋 bardziej kolorowo, a nie jak na pogrzeb. Ju偶 nie przejmowa艂 si臋 jej komentarzami i wi臋cej nie stara艂 si臋 przypodoba膰 kobiecie, kt贸ra ledwo go tolerowa艂a, i i tak na wszystko mia艂a swoje ale. To w艂a艣nie po Camilli Howard odziedziczy艂 humorzasty charakter.
Wsiad艂 do samochodu i wskaza艂 kierowcy adres, pod kt贸ry mia艂 go zawie藕膰. W mi臋dzyczasie sprawdzi艂 kto ze znajomych mia艂 pojawi膰 si臋 na dom贸wce u Lexi. Zapowiada艂o si臋 dobre towarzystwo, a wi臋c i ca艂kiem (nie)przyzwoita zabawa, na kt贸r膮 ju偶 zaciera艂 r臋ce. Na miejsce dojecha艂 p贸艂 godziny po wyznaczonym czasie wiedz膮c, 偶e i tak po艂owa z zaproszonych os贸b si臋 sp贸藕ni, a on nie przepada艂 za dr臋twymi pocz膮tkami. Nim wysiad艂 z samochodu, wygrzeba艂 z kr贸tki woreczek z amfetamin膮, kt贸rej odrobin臋 wysypa艂 na kart臋 p艂atnicz膮.
Przytkn膮艂 j膮 do nosa i zaci膮gn膮艂 si臋 przez chwil臋 rozkoszuj膮c niezno艣nym pieczeniem nosa i duszno艣ci膮 w piersi.
Usu艅— Nie patrz tak na mnie, Carl. Jeste艣 tu tylko od wo偶enia, nie komentowania. — mrukn膮艂 dostrzegaj膮c w spojrzeniu swojego kierowcy dezaprobat臋. Carl by艂 facetem po pi臋膰dziesi膮tce i niekiedy zachowywa艂 si臋 jakby chcia艂 zosta膰 jego przybranym ojcem. Zwykle uwa偶a艂 go za w porz膮dku go艣cia, innym razem cholernie go irytowa艂. M臋偶czyzna mrukn膮艂 pod nosem co艣 o zdrowiu i odpowiedzialno艣ci, ale Jackson jedn膮 nog膮 by艂 ju偶 poza samochodem, ju偶 go nie s艂uchaj膮c.
Wjecha艂 na ostatnie pi臋tro, na kt贸rym znajdowa艂 si臋 apartament, w kt贸rym mieszka艂a Lexi. Cieszy艂a si臋 posiadaniem ogromnego tarasu z jacuzzi i widokiem na reszt臋 Manhattanu. Drzwi otworzy艂 nie kto inny jak blondynka.
— Howard! Jak dobrze ci臋 widzie膰! — Rzuci艂a mu si臋 z u艣miechem na szyj臋. Obj膮艂 j膮 jednym ramieniem i z lekkim u艣miechem przekroczy艂 z ni膮 pr贸g, gdzie odstawi艂 dziewczyn臋 na ziemi臋. Lexi przelotnie musn臋艂a jego policzek ustami na powitanie.
— Widz臋, 偶e nie pr贸偶nowa艂a艣 ostatnie p贸艂 godziny. — skomentowa艂 widz膮c jej nieco zamglone spojrzenie i u艣miech od ucha do ucha. Z g艂臋bi mieszkania dosi臋g艂y go g艂osy o偶ywionych rozm贸w i g艂o艣na muzyka, stukot szk艂a przeplatany stukotem obcas贸w.
— Troch臋 ju偶 nas jest. — odpar艂a posy艂aj膮c mu niewinny u艣miech. — Co艣 do pici? — Skin膮艂 g艂ow膮, nie musia艂a pyta膰. Jackson nigdy nie opuszcza艂 imprezy trze藕wy i tym razem nie mia艂 zamiaru robi膰 wyj膮tku od tej regu艂y. Przeszli do przestronnej kuchni utrzymanej w jasnych barwach. Lexi dobrze wiedzia艂a czego mu trzeba, wi臋c bez zb臋dnych pyta艅 si臋gn臋艂a po butelk臋 z whisky i nala艂a mu solidn膮 porcj臋 do jednej z czystych szklanek dorzucaj膮c kilka kostek lodu do 艣rodka.
— Jak dobrze mnie znasz. — odpar艂 przygl膮daj膮c si臋 krz膮taj膮cej po kuchni blondynce, kt贸ra na jego s艂owa przystan臋艂a przed nim. Przygryz艂a lekko warg臋, a Jackson przygl膮da艂 si臋 jej twarzy bez wi臋kszego poruszenia. Ma艂o, kt贸re u艣miechy, ma艂o kt贸re twarze robi艂y na nim jeszcze wra偶enie.
— My艣l臋, 偶e lepiej ni偶 dobrze. — Jackson prychn膮艂 na jej s艂owa, a jego twarz przeci膮艂 odrobin臋 kpi膮cy u艣miech, czego ona oczywi艣cie nie rozpozna艂 b臋d膮c ju偶 nieco wstawion膮. Przesun臋艂a d艂oni膮 wzd艂u偶 guzik贸w jego czarnej koszuli. Zmru偶y艂 nieco oczy i uni贸s艂 szklank臋 upijaj膮c 艂yk bursztynowego alkoholu, kt贸ry przyjemnie zapiek艂 w gard艂o. Nigdy nikogo nie wyprowadza艂 z mylnego wra偶enia, 偶e go znaj膮. Dostrzegali tylko pozory, widzieli to co chcieli – rozrywkowego ch艂opaka, kt贸ry nie szcz臋dzi艂 sobie przyjemno艣ci. Ma艂o jednak os贸b wiedzia艂o jaki by艂 na co dzie艅, poza imprezami i towarzystwem; co lubi艂 robi膰, co sprawia艂o mu przyjemno艣膰, a z czym mia艂 trudno艣膰.
Jego uwag臋 z 艂atwo艣ci膮 odwr贸ci艂 dzwonek do drzwi i pojawienie si臋 kolejnych go艣ci. Jackson odsun膮艂 si臋 od lexi i przeszed艂 do du偶ego salonu gdzie t艂oczy艂a si臋 ca艂a reszta os贸b. Jedni siedzieli na szerokich kanapach rozmawiaj膮c, niekt贸rzy stali na tarasie popalaj膮c r贸偶ne rzeczy. Przywita艂 si臋 z kilkorgiem znajomych przenosz膮c wzrok w stron臋 wej艣cia.
Gromadk臋, kt贸ra w艂a艣nie si臋 pojawi艂a kojarzy艂, a zw艂aszcza Blanchard, kt贸ra przewija艂a si臋 na niekt贸rych zdj臋ciach jego przyjaciela. Utkwi艂 spojrzenie w ciemnych oczach dziewczyny i pos艂a艂 jej lekki u艣miech. Odprowadzi艂 j膮 wzrokiem, a gdy go mija艂a przesun膮艂 nim po jej zgrabnej sylwetce, kt贸r膮 podkre艣la艂a czerwona sukienka. Otuli艂 go zapach jej perfum, a gdy go wymin臋艂a delikatnie ocieraj膮c si臋 o niego ramieniem, obr贸ci艂 si臋, by dalej bez skr臋powania m贸c si臋 jej przygl膮da膰. M贸g艂 tylko zgadywa膰 gdzie zgubi艂a Gabriela. Jackson zwykle trzyma艂 si臋 z daleka od dziewczyn swoich przyjaci贸艂, ale skoro jego tu nie by艂o… przez my艣l przemkn臋艂a mu z艂o艣liwa my艣l, 偶e m贸g艂 si臋 ni膮 bardzo dobrze zaj膮膰. Co艣 w jej wzroku podpowiada艂o mu, 偶e jest z艂akniona uwagi, 偶e czego艣 szuka艂a. Jackson dobrze wiedzia艂 o wybrykach Salvatore, nie by艂 idea艂em, ale nie jemu by艂o ocenia膰 czyje艣 zachowanie skoro sam nie by艂 艣wi臋ty i mia艂 wiele za uszami. R贸wnie偶 wiele z艂amanych serc.
OdpowiedzUsu艅Upi艂 艂yk whisky jednak nim zd膮偶y艂 post膮pi膰 krok w stron臋 roze艣mianej gromadki, jego szyj臋 oplot艂y ramiona Lexi. Z Lexi nie 艂膮czy艂o go nic nadzwyczajnego, cho膰 blondynka niekiedy zachowywa艂a si臋 tak jakby ro艣ci艂a sobie do niego jakie艣 prawa. Pozwala艂 jej 偶y膰 w tym z艂udnym przekonaniu samemu korzystaj膮c na naiwno艣ci dziewczyny. Mi臋dzy nimi by艂 tylko seks, du偶o dobrego seksu, ale Jackson nie anga偶owa艂 si臋 w nic ponad to. Nigdy tego nie robi艂 i obserwuj膮c teraz Blanchard s膮cz膮c膮 drinka, wiedzia艂 偶e tak jest lepiej, pro艣ciej. Nie potrzebowa艂 dodatkowego baga偶u w postaci zazdrosnej dziewczyny.
— Czeka艂am na ciebie ca艂y wiecz贸r. — wymrucza艂a blondynka przylegaj膮c do jego cia艂a swoim znacznie drobniejszym. Jackson w ko艅cu na ni膮 spojrza艂, a wtedy poczu艂 jej zach艂anne usta na swoich. Odwzajemni艂 poca艂unek otaczaj膮c dziewczyn臋 ramieniem, jednak jego spojrzenie i uwaga uciek艂y przed siebie, na brunetk臋 bawi膮c膮 si臋 z kole偶ankami. Oderwa艂 si臋 od Lexi obserwuj膮c grymas niezadowolenia na jej twarzy. Kompletnie zignorowa艂 jej poprzednie s艂owa.
— Zrobi艂aby艣 nam po jeszcze jednym drinku? — U艣miechn膮艂 si臋 do niej najlepiej jak potrafi艂 i zgodnie z przewidywaniami, dziewczyna pos艂usznie skierowa艂a si臋 do kuchni wcze艣niej odbieraj膮c od Howarda szklank臋. Jackson natomiast nie czekaj膮c na jakiekolwiek zaproszenie, do艂膮czy艂 do bawi膮cych si臋 dziewczyn. U艂o偶y艂 d艂o艅 na butelce, kt贸r膮 trzyma艂a Blanchard, przykrywaj膮c jej drobn膮 d艂o艅 swoj膮. Zn贸w ich spojrzenia si臋 skrzy偶owa艂y, a przez jego cia艂o przemkn膮艂 przyjemny dreszcz, gdy 艣widrowa艂a go du偶ymi, br膮zowawymi oczami. Nie wiedzia艂, czy przemawia艂 przez niego alkohol, a mo偶e narkotyki, ale wyda艂a mu si臋 wtedy niemo偶liwie pi臋kna. Gabriel by艂 kretynem zabawiaj膮c si臋 teraz z kim艣 innym, a on by艂 jeszcze wi臋kszym dupkiem kryj膮c go za ka偶dym razem. Ale przecie偶 robili to od lat.
— My si臋 chyba wszyscy jeszcze nie znamy? — Przej膮艂 szampana i stukn膮艂 si臋 butelka o butelk臋 z pozosta艂ymi dziewcz臋tami. Poci膮gn膮艂 艂yk b膮belk贸w po czym odda艂 butelk臋 w艂a艣cicielce. Przedstawi艂 si臋 z nimi po kolei. — Gabriel do nas do艂膮czy? — zagadn膮艂 niby to lu藕no, cho膰 mia艂 艣wiadomo艣膰, 偶e tak si臋 nie stanie. Jedna z nich pos艂a艂a mu mordercze spojrzenie na co Jackson roze艣mia艂 si臋. — Okej, nie wa偶ne. — Uni贸s艂 d艂onie w podda艅czym ge艣cie i u艣miechn膮艂 si臋 艂obuzersko. Si臋gn膮艂 do kieszeni jeans贸w i wyci膮gn膮艂 z niej pude艂eczko jak na wizyt贸wki, a z niego gotowego skr臋ta oraz zapalniczk臋. — Mam nadziej臋, 偶e mi nie odm贸wicie. — Jego usta u艂o偶y艂y si臋 w niewinnym wyrazie, a wzrok ponownie zastyg艂 na Octavii. Nie powinien tego robi膰, zach臋ca膰 jej do wsp贸lnej zabawy. Kumpelski kodeks wyra藕nie i surowo tego zabrania艂, ale Jackson Howard jak zwykle nie umia艂 sobie odm贸wi膰, a wytyczanie granic nigdy nie nale偶a艂o do jego mocnych stron. Poniek膮d te偶 nigdy nie chcia艂 ich nakre艣lach, ciesz膮c si臋 swobod膮 i mo偶liwo艣ci膮 艂amania wszelakich zasad.
Usu艅Wsun膮艂 skr臋ta pomi臋dzy wargi. Zapali艂 go i poci膮gn膮艂 kilka razy pozwalaj膮c trawce na z艂apanie ognia. Gdy ko艅c贸wka wyra藕nie si臋 偶arzy艂a, chwyci艂 go w palce i podsun膮艂 d艂o艅 pod usta Blanchard. Przytrzyma艂 g臋sty dym w p艂ucach delektuj膮c si臋 jego ci臋偶arem w trzewiach i pieczeniem dra偶ni膮cym gard艂o; delektuj膮c si臋 nowym towarzystwem. Przygl膮da艂 si臋 brunetce czekaj膮c na to co zrobi, z u艣miechem czaj膮cym si臋 w k膮cikach ust.
U艣miechn膮艂 si臋 widz膮c jak szary ob艂ok wydostaje si臋 spomi臋dzy jej pe艂nych, nieco rozchylonych warg. Wygl膮da艂a teraz niezwykle kusz膮co, seksownie, a jego wyobra藕nia podsuwa艂a mu zbyt wiele mo偶liwo艣ci na to jak mog膮 smakowa膰 jej usta. Odruchowo przygryz艂 nieznacznie w艂asn膮 doln膮 warg臋. Powinien przywita膰 si臋 i po wymianie kilku mi艂ych zdaniach zostawi膰 dziewcz臋ta same, a przynajmniej Blanchard, jednak rozs膮dek zosta艂 zepchni臋ty w najciemniejsze czelu艣ci jego umys艂u. Co nie co o niej zas艂ysza艂, Gabriel swego czasu nie szcz臋dzi艂 mu bogatych opis贸w dotycz膮cych dziewczyny, jednak nie przywi膮zywa艂 do tego zbyt du偶ej uwagi. Nigdy tego nie robi艂 nie nawi膮zuj膮c zbyt bliskiej relacji ze zbyt wieloma osobami.
OdpowiedzUsu艅— Nie wiem, czy co艣 ciekawego to nie za delikatne okre艣lenie na to co w艂a艣nie widz臋. — odpar艂 wzruszaj膮c ramionami, wci膮偶 nie przerywaj膮c kontaktu wzrokowego z brunetk膮. Nagle wianuszek jej kole偶anek zdawa艂 mu si臋 niepotrzebny, wr臋cz irytuj膮cy. Dobrze wiedzia艂 jakby m贸g艂 sp臋dzi膰 czas sam na sam z Octavi膮... Gabriel tak wiele traci艂, 偶e go tu nie by艂o, ale przecie偶 nigdy wprost nie powiedzia艂 mu, 偶e ma trzyma膰 r臋ce przy sobie... A mo偶e wci膮gni臋te prochy powoli zaczyna艂y odcina膰 go od tego co powinien i zakrzywia艂y jego os膮d.
Dopiero g艂o艣ne ja pierdole Kiki sprowadzi艂o go, na kr贸tk膮 chwil臋, z powrotem na ziemi臋.
— Prawda, przecie偶 tylko gadamy. — odpowiedzia艂 posy艂aj膮c dziewczynie oczko. — Zreszt膮 podkradanie dziewczyn innym nie le偶y w mojej naturze. — K艂amstwo, jedno z wielu, kt贸re z tak膮 艂atwo艣ci膮 wychodzi艂o z jego ust. Jackson nie mia艂 w zwyczaju przejmowa膰 si臋, czy jaka艣 dziewczyna mia艂a ch艂opaka, m臋偶a, czy narzeczonego. On nikogo do niczego nie zmusza艂, a sam nie musia艂 przejmowa膰 si臋 konsekwencjami zdrady. Lubi艂 ten wygodny uk艂ad, oboj臋tnie jak wiele krzywych spojrze艅 otrzymywa艂 po drodze. A skoro kto艣 l膮dowa艂 z nim w 艂贸偶ku, na kolacji, czy imprezie to znaczy, 偶e komu艣 czego艣 w 偶yciu brakowa艂o. Niezale偶nie, czy dotyczy艂o to blisko艣ci, czy dreszczyku emocji, Jackson bawi艂 si臋 艣wietnie, a niekiedy inicjatywa wychodzi艂a z jego strony nie艣wiadomie, bo od tak dawna prowadzi艂 tego typu styl 偶ycia.
W tym samym momencie co Octavia, si臋gn膮艂 po butelk臋. Ich d艂onie przypadkiem zetkn臋艂y si臋. Od koniuszk贸w palc贸w po kr臋gos艂up przeszed艂 go przyjemny dreszcz szarpi膮cy za wn臋trzno艣ci.
Co te偶 takiego mia艂a w sobie Octavia Blanchard, 偶e nie mia艂 ochoty spu艣ci膰 z niej spojrzenia? Nie by艂a pierwsz膮 艂adn膮 dziewczyn膮, z kt贸r膮 mia艂 styczno艣膰, a jednak... mo偶e to ta niech臋膰, mo偶e co艣 w jej oczach podpowiada艂o mu, 偶e to by艂oby ciekawe wyzwanie.
— Panie maj膮 pierwsze艅stwo. — Mrukn膮艂 cofaj膮c r臋k臋 i zaci膮gaj膮c si臋 po raz kolejny skr臋tem, kt贸ry tak przyjemnie rozlu藕nia艂 jego cia艂o.
Jack <3
Jackson nim zd膮偶y艂 cokolwiek odpowiedzie膰 zar贸wno przyjaci贸艂ki Octavia jak i ona sama rozesz艂y si臋 w r贸偶ne strony. Spojrzeniem pow臋drowa艂 za Blanchard, kt贸rej mroki skierowa艂y si臋 w stron臋 艂azienki. Za艣mia艂 si臋 w duchu i pokr臋ci艂 lekko g艂ow膮 na zachowanie dziewczyny. Nie spodziewa艂 si臋, 偶e taka z niej zaczepna kokietka, ale absolutnie mi to nie przeszkadza艂o. Wr臋cz przeciwnie, da艂 si臋 z艂apa膰 na haczyk i nim zd膮偶y艂 przemy艣le膰 swoje post臋powanie, nogi same nios艂y go w stron臋 艂azienki. Jackson Howard nie odmawia艂, ani sobie mo偶liwo艣ci zabawy, potencjalnej przyjemno艣ci i przelotnych znajomo艣ci, ani innym tego samego. Octavia Blanchard mia艂a wiele uroku, kt贸ry roztacza艂a wok贸艂 siebie i tylko przez moment przemkn臋艂a mu my艣l, kto tu w czyje sid艂a da艂 si臋 z艂apa膰.
OdpowiedzUsu艅Niekt贸re dziewczyny omija艂y go szerokim 艂ukiem przyklejaj膮c 艂atk臋 zarozumia艂ego daupka. Mo偶e po cz臋艣ci tak by艂o, jednak Jackson nigdy nie zataja艂 swoich prawdziwych intencji… prawie nigdy. Otwarcie m贸wi艂, 偶e nic z tego nie b臋dzie, 偶e to tylko jedna noc. Niczego nie obiecywa艂, a je艣li komu艣 z艂ama艂 kiedykolwiek serce, wina nie le偶a艂a po jego stronie. Uwa偶a艂, 偶e to zdecydowanie lepszy uk艂ad ni偶 bawienie si臋 w zwi膮zki i skoki w bok tak jak robi艂 to Gabriel i wielu wielu innych jego znajomych, czy nawet najbli偶sza rodzina. Nie rozumia艂 dlaczego ludzie na si艂臋 narzucali na siebie ograniczenia.
Zignorowa艂 Lexi, kt贸ra zakr臋ci艂a si臋 wok贸艂 niego, zd膮偶y艂 jedynie zarejestrowa膰 w艣ciek艂y grymas wykrzywiaj膮cy jej twarz, gdy 艣mia艂 j膮 zignorowa膰. Ko艅c贸wk臋 skr臋ta wrzuci艂 do szklaneczki stoj膮cej na stoliku, nie zwracaj膮c uwagi, czy komu艣 popsu艂 drinka, czy te偶 nie.
Wszed艂 do 艣rodka 艂azienki, wzrok zatrzymuj膮c na leniwie przeci膮gaj膮cej si臋 Octavii i woreczku, kt贸rym przed nim pomacha艂a.
— Widz臋, 偶e komu艣 dzi艣 dopisuje humor. — stwierdzi艂 zamykaj膮c za sob膮 drzwi i przekr臋caj膮c zamek, by nikt im nie przeszkodzi艂.
Usiad艂 na kraw臋dzi wanny obok dziewczyny niby przypadkiem szturchaj膮c j膮 ramieniem.
— A m贸wi膮c, 偶e s艂owo ciekawe jest za s艂abe mia艂em na my艣li, 偶e widz臋 co艣, a raczej kogo艣 intryguj膮cego, znudzonego, wygl膮daj膮cego cholernie seksownie w tej kiecce. — doda艂 wracaj膮c do jej poprzedniego pytania, sun膮c wzrokiem po jej d艂ugich nogach.
— Co to za cukierki? — zagadn膮艂 przenosz膮c wzrok na dzier偶ony przez ni膮 woreczek.
Jackson bardzo cz臋sto si臋ga艂 po przer贸偶ne u偶ywki, mia艂 na swoim koncie zar贸wno te l偶ejsze prochy jak i twarde. Nigdy zbytnio nie przejmowa艂 si臋 tym jak 藕le mog膮 one dzia艂a膰 na jego organizm. Niekiedy wci膮ga艂 co艣, by si臋 rozlu藕ni膰, by wr贸ci艂 mu dobry humor, a niekiedy po to by przesuwa膰 kolejne granice. Mia艂 kilku znajomych, z kt贸rymi doskonale rozumia艂 potrzeb臋 oderwania si臋 od tego co tu i teraz; dzikiego szumu krwi w uszach, serca t艂ocz膮cego si臋 w piersi; podkr臋conej odwagi. Nie s膮dzi艂, by mia艂 z tym problem. Maj膮c pieni膮dze i mog膮c sobie w k贸艂ko dostarcza膰 bod藕c贸w, ci臋偶ko by艂o upa艣膰 na samo dno. A on przecie偶 tylko dobrze si臋 bawi艂.
— Mniejsza o to. — Chwyci艂 woreczek po czym wysypa艂 na d艂o艅 jedn膮 kolorow膮 tabletk臋. U艂o偶y艂 j膮 na j臋zyku i pochyli艂 si臋 w jej stron臋 z 艂obuzerskim u艣miechem na ustach.
Jack ❤️
Gdyby chcia艂o jej si臋 usi膮艣膰 i porz膮dnie nad sob膮 zastanowi膰, Ivy Almond mia艂aby sobie sporo do zarzucenia. Nigdy nie by艂a dobrym cz艂owiekiem o mi臋kkim sercu (chyba, 偶e dawno temu, w dzieci艅stwie) i nigdy nawet nie stara艂a si臋 temu zaprzeczy膰 – ka偶dym czynem, ka偶dym s艂owem udowadnia艂a otoczeniu i sobie samej, 偶e nie ma w sobie ludzkich odruch贸w. Nie mia艂a ani jednej przyjaci贸艂ki, bo wszystkie przyja藕nie urywa艂y si臋 po pierwszych napotkanych trudno艣ciach, a z biegiem czasu Ivy polubi艂a nawet swoj膮 samotno艣膰, czas po艣wi臋cany innym tylko wtedy, kiedy mia艂a na to ochot臋; zakocha艂a si臋 w tej samotno艣ci, rozgo艣ci艂a si臋 w niej i rozpieszcza艂a j膮 do granic mo偶liwo艣ci. Nie potrzebuj膮c ludzi mog艂a unikn膮膰 porzucenia – prosty fakt.
OdpowiedzUsu艅Ivy Almond nienawidzi艂a by膰 porzucana. Ivy Almond nienawidzi艂a nie mie膰 kontroli nad w艂asnym 偶yciem.
By艂a typem dziewczyny twardo st膮paj膮cej po ziemi, kt贸rej nie cechowa艂a typowa dziewcz臋co艣膰 – gdyby kto艣 z艂apa艂 j膮 podczas upadku, raczej by go pogryz艂a, ni偶 dostrzeg艂a romantyczny aspekt sytuacji – do tego mia艂a ci臋ty j臋zyk i mn贸stwo cynizmu w zanadrzu, co z pewno艣ci膮 nie czyni艂o z niej dobrego materia艂u na osob臋, w towarzystwie kt贸rej chce si臋 przebywa膰. By艂a jak tornado, biegn膮ce przed siebie bez wzgl臋du na wszystko, co stanie jej na drodze. By艂a chaosem, wiruj膮cym dooko艂a i wyrzucaj膮cym z siebie przypadkowe rzeczy w przypadkowych miejscach. By艂a twarda jak stal, zimna jak stal, a nikt przecie偶 nie lubi stalowych konstrukcji.
To by艂 dzie艅 pe艂en wra偶e艅, kt贸rych lubi艂a sobie dostarcza膰. Po kr贸tkiej sprzeczce z m艂odsz膮 siostr膮 (posz艂o o jej nowego ch艂opaka, kt贸ry by艂 dupkiem) wci膮偶 czu艂a si臋 przyjemnie pobudzona i wyj膮tkowo o偶ywiona. Mia艂a wra偶enie, 偶e 艣wiat wok贸艂 niej ma bardziej nasycone barwy, a kontury by艂y jakby ostrzejsze. Nigdzie si臋 nie spieszy艂a. Wchodz膮c do kawiarni, w kt贸rej by艂a um贸wiona ze starsz膮 siostr膮, czu艂a, 偶e 艣wiat stoi przed ni膮 otworem. Usiad艂a przy swoim ulubionym stoliku i w oczekiwaniu na gor膮c膮 czekolad臋 z chilli zacz臋艂a leniwie przegl膮da膰 telefon.
[Wybacz d艂ugo艣膰, rozkr臋c臋 si臋!]
Ivy Almond
Potrafi艂 domy艣li膰 si臋 co takiego musia艂a odreagowa膰. Kr贸tko przed imprez膮 wymieni艂 kilka wiadomo艣ci z Gabrielem, kt贸ry otwarcie o wszystkim mu opowiada艂, r贸wnie偶 o swoich planach na wiecz贸r i potencjalnej potrzebie krycia mu plec贸w. Wielokrotnie to robi艂, cho膰 nie wymaga艂 tego samego w zamian. Jackson raczej nigdy nie kry艂 si臋 ze swoimi zamiarami i tym co wyprawia艂. Fora plotkarskie pe艂ne by艂y zdj臋膰 z r贸偶nych wydarze艅 oraz event贸w, czy nawet wyj艣膰 na miasto kiedy to towarzyszy艂a mu kolejno inna dziewczyna. Dlatego te偶 nie specjalnie potrafi艂 wsp贸艂czu膰 Octavii tego jak traktowa艂 j膮 Gabe o ile dziewczyna mia艂a poj臋cie o jego wszystkich numerach. Jackson sam nie zachowywa艂 si臋 lepiej i by膰 mo偶e powinna znale藕膰 sobie inne towarzystwo na sp臋dzenie tego wieczoru.
OdpowiedzUsu艅— Nie powinna艣 si臋 tym przejmowa膰. Jeste艣 na to za dobra. — odpar艂. Nie mia艂 zamiaru pogr膮偶a膰 przyjaciela, b膮d藕 co b膮d藕 jego zna艂 o wiele d艂u偶ej ni偶 Octavi臋 i wobec niekt贸rych nie by艂, a偶 tak kiepskim kumplem na jakiego wygl膮da艂. Jednak Octavia zdawa艂a si臋 nieco inna na tle wszystkich 艂adnych panien, kt贸re przewija艂y si臋 przez mieszkanie Lexi. Nie wiedzia艂 jeszcze dlaczego odnosi艂 takie wra偶enie i sk膮d bra艂a si臋 ta inno艣膰 brunetki, ale by艂 jej pewien.
Przesun膮艂 spojrzeniem po jej 艂adnej twarzy, pe艂nych ustach, ciemnych oczach i rz臋sach, kt贸re rzuca艂y delikatny cie艅 na zar贸偶owione policzki. Za艣mia艂 si臋 lekko na jej s艂owa. Oczywi艣cie, 偶e chcia艂 wiele. Wyci膮ga艂 d艂onie po to na co akurat mia艂 ochot臋 i nie uznawa艂 s艂owa nie. Wychowywa艂 si臋 w przekonaniu, 偶e pieni膮dze i nazwisko za艂atwi膮 mu wszystko, korzysta艂 wi臋c z tych przywilej贸w.
— Zbyt wiele? — powt贸rzy艂 unosz膮c lekko brew. Za艣mia艂 si臋 pod nosem, nie mia艂a poj臋cia jak daleko m贸g艂 si臋 posun膮膰, by p贸j艣膰 dalej, by poczu膰 wi臋cej. — No nie wiem... Zale偶y co ty sobie wyobra偶asz, Tay. — wymrucza艂 pochylaj膮c si臋 ku niej jeszcze bardziej, a偶 musn膮艂 ustami p艂atek jej ucha.
Z kolejnym u艣miechem czaj膮cym si臋 w k膮cikach ust, odsun膮艂 si臋 nieznacznie, by ponownie spojrze膰 w ciemne t臋cz贸wki Octavii Blanchard.
Lubi艂 tego typu gry; droczenie si臋 i przeci膮ganie, a偶 kt贸re艣 w ko艅cu nie wytrzyma i odpu艣ci ulegaj膮c tej drugiej stronie. Zwykle to Jackson wychodzi艂 zwyci臋sko z tego rodzaju rozgrywki, nie pozwalaj膮c sobie, by ktokolwiek zawr贸ci艂 mu w g艂owie.
Jacek
Musia艂, nie musia艂. Tak na prawd臋 Gabriel nie kry艂 si臋 zbytnio ze swoimi dzia艂aniami. Co bystrzejsza dziewczyna mog艂a si臋 zorientowa膰 co te偶 jej ch艂opak wyrabia, a nie w膮tpi艂 w bystro艣膰 Octavi. I cho膰 to nie by艂a jego sprawa, a tym bardziej nie jego problem, zachodzi艂 w g艂ow臋 dlaczego tak kurczowo trzyma si臋 Salvatore i relacji, kt贸r膮 kiedy艣 mieli, a kt贸ra poma艂u odchodzi艂a w niepami臋膰. Sam nigdy nie pozwoli艂by si臋 tak potraktowa膰, ale mo偶e przemawia艂o przez niego m臋skie ego i wybuja艂a duma, kt贸ra nigdy nie pozwala艂a mu na grymas niezadowolenia, okazanie przykro艣ci, czy poczucia winy.
OdpowiedzUsu艅— Nie kryj臋, jak sama widzisz nie wymy艣lam k艂amstw w jego obronie, nie t艂umacz臋 jego zachowania. Po porostu siedz臋 cicho. Zreszt膮 zdaje mi si臋, 偶e ty doskonale zdajesz sobie spraw臋 z prawdy. — odpar艂 od niechcenia t艂umacz膮c samego siebie, cho膰 i tego nie musia艂 robi艂.
— Poza tym odnosz臋 wra偶enie, 偶e ty poma艂u te偶 zaczynasz si臋 dobrze bawi膰. Bez niego. — doda艂 obserwuj膮c jak Octavia przygryza warg臋. Na chwil臋 odda艂 si臋 w r臋ce zamy艣lenia odrywaj膮c wzrok od dziewczyny. Co on sobie wyobra偶a艂? Och, ka偶de jedno wyobra偶enie, kt贸re teraz go nawiedza艂o powodowa艂o, 偶e krew g臋stnia艂a mu w 偶y艂ach, a on sam mia艂 ochot臋 wyci膮gn膮膰 r臋ce po co艣, co nie nale偶a艂o do niego.
Po kr贸tkiej chwili odgoni艂 od siebie zwodnicze podszepty i zmy艣lnie obrazy. Zn贸w na ni膮 spojrza艂, z lekkim u艣miechem i nieco zamglonym spojrzeniem, z niezbyt jasnym umys艂em i przemo偶n膮 ch臋ci膮 z艂apania jej wargi pomi臋dzy w艂asne z臋by.
Ogarn膮艂 ciemne pukle w艂os贸w Octavii, na jedno rami臋.
— Wyobra偶am sobie jak dobrze musz膮 smakowa膰 twoje usta i nie tylko usta. Wyobra偶am sobie jak kurwsko drog膮 i seksown膮 bielizn臋 masz pod t膮 kieck膮 i jak s艂odko brzmia艂y by teraz twoje j臋ki. — wymrucza艂 nieco zachrypni臋tym g艂osem. Wci膮gn臋艂a ich w ta gr臋, wi臋c teraz sama musia艂a si臋 wybroni膰 kolejnym ruchem lub da膰 mu wygra膰 i zdoby膰 to czego chcia艂.
Uni贸s艂 d艂o艅, kt贸r膮 u艂o偶y艂 na jej policzku i przesun膮艂 delikatnie kciukiem po jej ustach.
— Czy to niedobrze? — doda艂 czekaj膮c na ruch Octavii. Chcia艂, by to ona go wykona艂a, by to ona nie mog艂a wytrzyma膰, tak samo jak on powoli traci艂 resztki samozaparcia. Po przekroczeniu progu 艂azienki zapomnia艂, 偶e nie byli tu sami, a za drzwiami szala艂a w najlepsze impreza. Gdzie艣 tam kr臋ci艂a si臋 w艣ciek艂a Lexi, ale przecie偶 niczego jej nie obieca艂.
By艂 zaskoczony nag艂ym wycofaniem si臋 Octavii. Nie spodziewa艂 si臋 takiego ruchu z jej strony, nie spodziewa艂 si臋 odmowy. Jemu si臋 nie odmawia艂o. D艂u偶sz膮 chwil臋 sp臋dzi艂 w 艂azience trawi膮c to jak dziewczyna go zostawi艂a samego sobie. Towarzyszy艂a mu dziwaczna mieszanka nieznajomych uczu膰, kt贸r膮 zag艂uszy艂 gar艣ci膮 kolejnych tabletek, kt贸re nieumy艣lnie zostawi艂a. Wr贸ci艂 na imprez臋, dopytuj膮c przy okazji kole偶anki Octavii gdzie si臋 podziewa, jednak bezskutecznie. 呕adna z nich nie potrafi艂a mu powiedzie膰 gdzie czmychn臋艂a brunetka, wi臋c nied艂ugo p贸藕niej zaprzesta艂 poszukiwa艅. Mo偶e gdyby by艂 trze藕wiejszy i mniej otumaniony narkotykami, zrozumia艂 by o co jej chodzi艂o z byciem lepsz膮. Jemu nigdy na tym nie zale偶a艂o, nie potrzebowa艂 by膰 lepszym od nikogo. Doskonale te偶 wiedzia艂, 偶e ich 艣wiat jest zepsuty do szpiku ko艣ci i niewiele w nim prawdziwych warto艣ci.
OdpowiedzUsu艅Gdy doszed艂 do siebie po hucznej i d艂ugiej imprezie, kilkukrotnie powraca艂 my艣lami do Blanchard, kt贸ra niczym natarczywy owad kr臋ci艂a si臋 wok贸艂 jego my艣li. Niewiele dziewczyn 艣mia艂o mu odm贸wi膰... niewiele z nich chcia艂o mu odm贸wi膰. I mo偶e tylko to go zastanawia艂o, czy m贸g艂 zrobi膰 co艣 wi臋cej, by przed nim nie uciek艂a. A mo偶e przez to wyda艂a mu si臋 jeszcze ciekawsza ni偶 dotychczas przypuszcza艂. Wbi艂a szpilk臋 w jego wybuja艂e ego i cho膰 chcia艂 o tym zapomnie膰 i przej艣膰 do porz膮dku dziennego, nie m贸g艂. Chcia艂 raz jeszcze spotka膰 si臋 z Octavi膮, spojrze膰 w jej ciemne t臋cz贸wki i przekona膰 si臋 na w艂asnej sk贸rze, czy drugi raz r贸wnie偶 b臋dzie w stanie mu odm贸wi膰. I w tym momencie mia艂 gdzie艣, 偶e by艂 dziewczyn膮 przyjaciela i nie powinien posuwa膰 si臋 do flirtu.
Zakr臋ci艂 wod臋 pod prysznicem i si臋gn膮艂 po puchaty r臋cznik, kt贸rym przetar艂 twarz i wilgotne w艂osy po czym owin膮艂 si臋 nim w pasie. Po sko艅czonych zaj臋ciach i treningu na si艂owni nie spodziewa艂 si臋 偶adnych go艣ci, nie by艂 z nikim um贸wiony. Tym bardziej zdziwi艂 si臋 widz膮c Octavi臋 Blanchard siedz膮c膮 na 艂贸偶ku w jego sypialni. Przystan膮艂 w progu 艂azienki i uni贸s艂 lekko brwi przygl膮daj膮c si臋 dziewczynie. Ju偶 chcia艂 rzuci膰 co艣 偶artobliwego jednak ta nie da艂a mu doj艣膰 do s艂owa. Dopiero teraz spostrzeg艂, 偶e nie wygl膮da najlepiej. Mia艂a zaczerwienione i spuchni臋te od p艂aczu oczy, w kt贸rych l艣ni艂y kolejne 艂zy.
No tak... Jako jednej z niewielu wiedzia艂 co dzia艂o si臋 teraz u Gabriela i w jakie bagno tak na prawd臋 wdepn膮艂. Jego ojciec powzi膮艂 stanowcze dzia艂ania, w mniemaniu ich obu zbyt stanowcze, ale Gabs nie mia艂 szans w starciu z ojcem i jego argumentami. Jackson nie komentowa艂 tego zbyt g艂o艣no, obieca艂 jedynie milcze膰 i nie rozsiewa膰 niepotrzebnych plotek, czasem go odwiedzi膰 i nic wi臋cej. Octavia natomiast nie wiedzia艂a za wiele. Podrapa艂 si臋 nieco po karku wiedz膮c, 偶e znalaz艂 si臋 mi臋dzy m艂otem, a kowad艂em i cho膰 zwykle nie przejmowa艂 si臋 zbyt wieloma rzeczami, teraz znalaz艂 si臋 w nieco niewygodnym po艂o偶eniu, mi臋dzy kumplem i jego ex.
— Wiem. — zacz膮艂 podchodz膮c bli偶ej Octavii. — To znaczy wiem, 偶e go nie ma w Nowym Jorku. — doda艂. Tak na prawd臋 niewiele rozmawiali o pozosta艂ych sprawach. Usiad艂 obok dziewczyny, nie wiedzia艂 jak zabra膰 si臋 za pocieszanie i czy w og贸le sobie tego 偶yczy. Raczej nie by艂 typem osoby, do kt贸rej udawano si臋 po porad臋 lub wsparcie. Mimo wszystko drgn臋艂o w nim co艣 nieznajomego na widok jej 艂ez i og贸lnej rozsypki.
— Nie przejmuj si臋 takimi kretynami jak my. — mrukn膮艂 k艂ad膮c d艂o艅 na jej ramieniu. By艂 zdziwiony, 偶e przysz艂a do niego, ze wszystkich os贸b kt贸re zapewne zna艂a i kt贸re by艂y jej bli偶sze. Zmarszczy艂 nieco brwi po czym delikatnie star艂 艂zy, kt贸re pop艂yn臋艂y po jej policzkach. Pos艂a艂 jej lekki u艣miech. — Szkoda twoich 艂ez. — doda艂.
Nie dziwi艂 go taki obr贸t spraw, nie by艂a pierwsz膮 i zapewne ostatni膮 dziewczyn膮, kt贸ra mia艂a z艂amane serce przez Gabriela.
Jackson <3
Nie tyle nie by艂o osob膮, kt贸ra nie posiada艂a 偶adnego do艣wiadczenia, by m贸c udzieli膰 rady i pocieszy膰, co wielokrotnie sam by艂 powodem takiego stanu dziewczyn. Cz臋sto 艂ama艂 niewie艣cie serca nie zostaj膮c na d艂u偶ej ni偶 jedna noc. Sam mia艂a wiele grzeszk贸w za uszami, romans贸w i zaci膮gania m臋偶atek do 艂贸偶ka... Do tego pope艂nia艂 wiele innych b艂臋d贸w i porywa艂 si臋 na g艂upoty chc膮c 偶y膰 pe艂n膮 piersi膮. Dlatego te偶 nie koniecznie czu艂 si臋 odpowiednio, by cokolwiek m贸wi膰. Nie mia艂 te偶 zamiaru pot臋pia膰 Gabriela, nie m贸g艂 wyj艣膰 na hipokryt臋. Ponad to byli doros艂ymi lud藕mi, wiedzieli jakie s膮 konsekwencje konkretnego zachowanie. Druga rzecz, 偶e nie zawsze si臋 nimi przejmowali.
OdpowiedzUsu艅Obrzuci艂 j膮 szybkim i nieco uwa偶niejszym spojrzeniem, gdy poprosi艂a o co艣 co pomo偶e jej oderwa膰 my艣li od tera藕niejszych problem贸w. Nie mia艂 zamiaru jej poucza膰, sam si臋ga艂 zbyt cz臋sto po r贸偶ne u偶ywki, by poczu膰 si臋 lekko.
— Nie jestem odpowiedni膮 osob膮 do tego, by m贸wi膰 Ci, 偶e tak nie jest. — przyzna艂 po czym podni贸s艂 si臋 z 艂贸偶ka. Z szafki nocnej wyci膮gn膮艂 w pierwszej kolejno艣ci chusteczki, kt贸re jej poda艂 po czym znikn膮艂 w garderobie. R臋cznik zast膮pi艂 ciemnymi dresami, po czym zacz膮艂 grzeba膰 w jednej z szafek. Zacz膮艂 przegl膮da膰 zawarto艣膰 niewielkiego pude艂ka zastanawiaj膮c si臋 co m贸g艂by jej da膰. Zrezygnowa艂 z mocniejszych proch贸w nie wiedz膮c jak dziewczyna mog艂aby na nie zareagowa膰 i si臋gn膮艂 po lekkie ecstazy, kt贸re pomog膮 Octavii nieco si臋 rozlu藕ni膰.
Cofn膮艂 si臋 do sypialni i pomacha艂 woreczkiem w powietrzu. Jackson zawsze by艂 dobrze zaopatrzony, w razie w艂asnych potrzeb lub odwiedzin znajomych.
— To powinno ci wystarczy膰. Poza tym, co艣 do picia, przegryzienia? Lody na otarcie 艂ez? — zaproponowa艂 staj膮c przed ni膮. — I nie przepraszaj, mo偶esz wpada膰 kiedy chcesz. — doda艂 zatrzymuj膮c spojrzenie na jej ciemnych t臋cz贸wkach. Drzwi jego domu by艂y zawsze otwarte, takie zasady mieli jego nieszcz臋艣ni rodzice i taki nawyk przej膮艂 on sam, niekiedy samemu r贸wnie偶 wpadaj膮c do znajomych bez zapowiedzi.
Nim odpowiedzia艂a, rozchyli艂 woreczek i si臋gn膮艂 po jedn膮 z tabletek. U艂o偶y艂 j膮 na j臋zyku po czym nachyli艂 si臋 ku Octavii d艂onie opieraj膮c o 艂贸偶ko po bokach jej drobnego cia艂a. Przysun膮艂 si臋 bli偶ej muskaj膮c jej wargi swoimi na zach臋t臋. Teraz nikt nie ocenia艂 jej zachowania, nie musia艂a rozlicza膰 si臋 z pope艂nianych b艂臋d贸w. Nikomu nie przyprawia艂a przys艂owiowych rog贸w za plecami.
Jack
U艣miechn膮艂 si臋 w duchu czuj膮c jak 艂apczywie wpi艂a si臋 w jego usta. Podejrzewa艂, 偶e dzi艣 mu nie odm贸wi. By艂a w rozsypce, by膰 mo偶e potrzebowa艂a by uwaga skupi艂a si臋 tylko i w艂膮cznie na niej, a on nie mia艂 problemu, by j膮 Octavii okaza膰. Wr臋cz przeciwnie, ju偶 w tedy na dom贸wce u Lexi by艂 wstanie posun膮膰 si臋 znacznie dalej ni偶 niewinna rozmowa. Odpycha艂 od siebie my艣li o dziewczynie, to z jak膮 na poz贸r 艂atwo艣ci膮 mu odm贸wi艂a i zostawi艂a samego sobie... Zdecydowanie imi臋 Octavii nawiedza艂o go zbyt cz臋sto w ostatnim tygodniu, liczy艂 偶e gdy dostanie to czego chce, jego ciekawo艣膰 zostanie zaspokojona, a on jak zwykle b臋dzie m贸g艂 ruszy膰 do przodu i skupi膰 si臋 na czym艣 innym. Zawsze dzia艂a艂o to w ten sam spos贸b, nie podejrzewa艂, wi臋c 偶e ten jeden raz b臋dzie wyj膮tkiem i odst膮pi od dobrze znanej, bezpiecznej regu艂y. Jego strefa komfortu le偶a艂a w niezobowi膮zuj膮cych, cz臋sto przelotnych relacjach. Nie widzia艂 potrzeby by to zmienia膰 i wychodzi膰 na przeciw temu co zdawa艂o mu si臋 niewygodne. Zwi膮zki w jego wyobra偶eniu by艂y zb臋dnym elementem, czym艣 co niesta艂ym. Od dziecka by艂 艣wiatkiem jak silne relacje rozpada艂y si臋 pod wp艂ywem b艂ahych przewinie艅. Nie mia艂 zamiaru si臋 w to pakowa膰.
OdpowiedzUsu艅Odwzajemni艂 poca艂unek z r贸wnym zaanga偶owaniem i natarczywo艣ci膮. Pchn膮艂 j膮 lekko na materac, o kt贸ry wspar艂 si臋 kolanem. Zawis艂 nad ni膮 wci膮偶 nie odrywaj膮c si臋 od jej ust. Smakowa艂y dok艂adnie tak jak to sobie wyobrazi艂 tamtego dnia, s艂odkie ze s艂onawym posmakiem 艂ez, kt贸re jeszcze przed chwil膮 sp艂ywa艂y po jej policzkach.
Przesun膮艂 d艂o艅mi po jej ciele badaj膮c jego kszta艂ty przez materia艂 ubra艅, kt贸re mia艂a na sobie. Przygryz艂 lekko doln膮 warg臋 Octavii i z b艂膮kaj膮cym si臋 po twarzy u艣miechem zsun膮艂 si臋 z poca艂unkami ni偶ej. Ca艂owa艂 ciep艂膮 sk贸r臋 na szyi i dekolcie, muska艂 j膮 ustami i j臋zykiem, gdzie nie gdzie przygryzaj膮c. Narastaj膮ce pragnienie rozchodzi艂o si臋 po jego w艂asnym ciele, si臋ga艂o najdalszych zakamark贸w i czubk贸w palc贸w. Mia艂 cholern膮 ochot臋 pokaza膰 jej jak dobrze mo偶e si臋 przy nim poczu膰, jak dobrze mog膮 razem si臋 bawi膰. Mia艂 ch臋膰 namiesza膰 jej w g艂owie r贸wnie mocno, co ona jemu w ostatnim tygodniu, a gdy zechcia艂 si臋 postara膰 Jackson potrafi艂 pozostawi膰 w pami臋ci dziewczyn niezapomniane chwile, kt贸re wielokrotnie p贸藕niej wspomina艂y.
Niespiesznie zsun膮艂 si臋 ni偶ej. Z艂apa艂 za kraw臋d藕 jej bluzki. Prze艣lizgn膮艂 si臋 palcami po sk贸rze na brzuchu po czym z艂o偶y艂 tam kilka leniwych, niezno艣nie powolnych poca艂unk贸w. Uni贸s艂 nieco spojrzenie, by obserwowa膰 ka偶d膮 najmniejsz膮 reakcj臋 wst臋puj膮c膮 na twarz brunetki.
Jack馃槇
Spojrza艂a na miejsce naprzeciw siebie, dostrzegaj膮c tam osob臋, kt贸rej obecno艣膰 niweczy艂a jej dobry humor wy艂膮cznie przebywaniem w tym samym pomieszczeniu. Mia艂a ochot臋 warcze膰 jak dziki pies, obna偶y膰 z臋by i wgry藕膰 si臋 jej w szyj臋, gdy tak beztrosko postanowi艂a zak艂贸ci膰 jej spok贸j i podnie艣膰 ci艣nienie. O艣mieli艂a si臋 odezwa膰, dobrze wiedz膮c, 偶e Ivy serdecznie jej nie znosi, 偶e ma ochot臋 j膮 zetrze膰 z powierzchni ziemi; a mo偶e w艂a艣nie dlatego – sama ta my艣l zadzia艂a艂a Ivy Almond na nerwy. Czu艂a si臋 tak, jakby sta艂a na skraju wulkanu przed samym jego wybuchem; jakby sta艂a na kraw臋dzi klifu i patrzy艂a na p臋dz膮ce w jej stron臋 tornado; jakby ka偶dym nerwem w ciele wyczuwa艂a nadci膮gaj膮c膮 katastrof臋, lecz fascynacja i adrenalina nie pozwala艂y jej stamt膮d uciec.
OdpowiedzUsu艅Powoli unios艂a wzrok, przybieraj膮c pokerow膮 min臋 i barwi膮c swoje oczy na lekko kpi膮cy wyraz.
– Daleko mi do romantyzmu, Blanchard – odpar艂a, nadaj膮c s艂owom uprzejmy i lodowato ch艂odny ton. – Chocia偶, pewnie zdajesz sobie z tego spraw臋, skoro bezpardonowo pakujesz si臋 do mojego stolika i szczycisz si臋 wiedz膮 na m贸j temat.
Pos艂a艂a jej spojrzenie pe艂ne umiarkowanego zainteresowania, mniej wi臋cej takie, jakim obdarza si臋 艣rednio ciekaw膮 scen臋 w galerii handlowej, po czym upi艂a 艂yk gor膮cej czekolady. Chilli przyjemnie rozgrza艂o jej prze艂yk, a fakt, 偶e Octavia nadal nie ruszy艂a si臋 z miejsca i wci膮偶 mia艂a na twarzy u艣miech, sprawia艂, 偶e Ivy czu艂a, jak robi si臋 jej gor膮co z irytacji. Mimo to, nie pozwoli艂a, by na jej twarzy rozkwit艂y jakiekolwiek uczucia. Westchn臋艂a ci臋偶ko, przygl膮daj膮c si臋 swoim pomalowanym na g艂臋bok膮 czer艅 paznokciom.
– Zatem m贸w, Blanchard, m贸w. Czego chcesz? – spyta艂a znu偶onym tonem, nie po艣wi臋caj膮c swojej niechcianej towarzyszce wi臋kszej uwagi.
Och, jak偶eby jej ul偶y艂o, gdyby mog艂a wykrzycze膰 jej w twarz najgorsze obelgi, dziewczynie, kt贸ra 艣mia艂a si臋gn膮膰 po to, czego Ivy pragn臋艂a pragnieniem wr臋cz pierwotnym, dzikim i nieokie艂znanym. Nie posz艂a jednak na studia aktorskie tylko przez wzgl膮d na w艂asn膮 fanaberi臋 – nie, mia艂a do tego prawdziwy, naturalny talent, zakorzeniony w samych fundamentach swojej osobowo艣ci. Ca艂y 艣wiat by艂 jej scen膮, jakby gra艂a w sztuce pe艂nej improwizacji, nak艂adaj膮c odpowiednie maski i zmieniaj膮c je na inne, gdy wymaga艂a tego sytuacja.
– Byle szybko i zwi臋藕le. Wiesz, 偶e nie znosz臋 niepotrzebnego rozwlekania spraw. Szybkie, czyste ci臋cie jest najodpowiedniejsze. Poza tym – doda艂a, rzucaj膮c jej trudne do odgadni臋cia spojrzenie – czekam tu na kogo艣. Ale o tym zapewne tak偶e wiesz – u艣miechn臋艂a si臋 z艂o艣liwie, ma艂ym u艣miechem, prawie nie-u艣miechem.
Ivy Almond
Opar艂a si臋 wygodniej, wyci膮gaj膮c przed siebie d艂ugie, chude nogi w obcis艂ych sk贸rzanych spodniach i przyjrza艂a si臋 Octavii z uwag膮 i skupieniem, kt贸re mog艂y zosta膰 odebrane dwojako. Zachodzi艂a w g艂ow臋, jakim cudem kto艣, kogo poci膮ga艂a ona sama, m贸g艂 ostatecznie sko艅czy膰 z tak膮 dziewczyn膮, jak ta siedz膮ca naprzeciwko – wbrew pozorom wcale nie uwa偶a艂a, 偶e jej rywalka by艂a brzydactwem; co najwy偶ej uwa偶a艂a, 偶e powinna tak uwa偶a膰. Niemniej jej nienawi艣膰 nie si臋ga艂a a偶 tak daleko, a mo偶e po prostu nie by艂a tak za艣lepiona agresj膮, by ucieka膰 si臋 do pseudo-obiektywizmu godnego pi臋tnastoletniej smarkuli; Ivy Almond wszak偶e by艂a doros艂膮 kobiet膮, i mimo wielu paskudnych wad, mia艂a r贸wnie偶 pewne zalety. (Na przyk艂ad: by艂a lodowato opanowana. W tej sytuacji ta cecha zdecydowanie uchodzi艂a za zalet臋.) Nie; zastanawia艂o j膮, jak mo偶na lecie膰 na dwie tak r贸偶ne istoty, a by艂a to ciekawo艣膰 nieco kliniczna, niemal偶e naukowa. Gdyby mia艂a u偶y膰 s艂贸w na opisanie tych r贸偶nic, powiedzia艂aby, 偶e s膮 jak zima i lato (z tym, 偶e, oczywi艣cie, ona by艂a t膮 zim膮), jak Grenlandia i Grenada, jak l贸d i ogie艅 – zar贸wno pod wzgl臋dem fizycznym, jak i pod wzgl臋dem charakter贸w.
OdpowiedzUsu艅– Nie s膮dz臋 – prychn臋艂a, upijaj膮c niewielki 艂yk i odstawiaj膮c kubek z powrotem na podstawk臋. – 艁膮czy nas raczej niewiele, o ile w og贸le co艣. Sk膮d ci przysz艂o do g艂owy, 偶e si臋 przed tob膮 wyspowiadam? – spyta艂a, autentycznie zdumiona pewno艣ci膮 siebie tej dziewczyny, dziewczyny, kt贸ra odebra艂a jej wszystko. Nie by艂o to mi艂e zdumienie, podszyte szczerym podziwem, raczej wybrzmiewaj膮ce szczer膮 obraz膮, niby szczelnie przykryt膮, lecz nie na tyle, by nie da艂o si臋 jej wyczu膰.
Roze艣mia艂a si臋 kr贸tko, cynicznym, zachrypni臋tym 艣miechem, kt贸ry brzmia艂, jakby od paru dni nie wypowiedzia艂a ani s艂owa, albo jakby wypali艂a kilka papieros贸w pod rz膮d. Spojrza艂a na swoj膮 towarzyszk臋 autentycznie rozbawiona.
– Ty pr贸bujesz mi grozi膰? A podobno to mia艂a by膰 pro艣ba.
Opar艂a si臋 dziecinnej pokusie pokazania jej j臋zyka, poprzestawszy na pe艂nym pob艂a偶liwo艣ci wzroku. Cynizm i sarkazm, dziel膮ce wsp贸ln膮 ko艅c贸wk臋, by艂y l膮dem, na kt贸rym mog艂a walczy膰 z zamkni臋tymi oczami. Nigdy nie twierdzi艂a, 偶e jest dobr膮 dziewczynk膮 – grzeczn膮, mi艂膮, uprzejm膮, kt贸ra nade wszystko ceni sobie moralno艣膰. Moralno艣膰 Ivy Almond by艂a bowiem w膮tpliwej jako艣ci, po艂atana byle jak milionem decyzji, kt贸re przysz艂o jej kiedykolwiek podj膮膰 i usprawiedliwieniami, je偶eli co艣 posz艂o bardzo nie tak. My艣la艂a sobie czasami: Jestem w膮tpliwej jako艣ci, tak samo, jak moja moralno艣膰, bawi艂a si臋 t膮 my艣l膮, obracaj膮c j膮 w r贸偶ne strony i ogl膮daj膮c pod ka偶dym k膮tem, a koniec ko艅c贸w zawsze przyjmowa艂a j膮 z powrotem do swojego serca – by艂a z t膮 prawd膮 absolutnie i nieodwo艂alnie pogodzona.
– Skarbie, nie boj臋 si臋 ciebie. Jeste艣 za mi艂a na czyj膮kolwiek zmor臋. – A potem doda艂a jeszcze: – Zreszt膮, ja tak偶e nie staram si臋 by膰 偶adnym twoim koszmarem. Ty po prostu… pechowo znalaz艂a艣 si臋 na tej samej orbicie.
Ivy Almond
— To nie twoja wina. To niczyja wina. Tak si臋 po prostu sta艂o. — Zdawa艂 sobie spraw臋, 偶e m贸wienie o tym by艂o proste, a mierzenie si臋 z dan膮 sytuacj膮 to zupe艂nie co innego. Nie potrafi艂 postawi膰 si臋 na jej miejscu i chyba nawet nie chcia艂. Dzieci uwa偶a艂 za ma艂e i s艂odkie istotki i poniek膮d cieszy艂 si臋 na 艣wiadomo艣膰 zostanie wujkiem, jednak wszystko wygl膮da艂o dobrze p贸ki sta艂o si臋 z boku. Na ten moment m贸g艂 powiedzie膰, 偶e sam nie chcia艂 posiada膰 dzieci, nie chcia艂 i nie m贸g艂by si臋 z tym zmierzy膰, nie gdy prowadzi艂 taki tryb 偶ycia b臋d膮c wi臋kszo艣膰 czasu na walizkach.
OdpowiedzUsu艅Zmarszczy艂 nieco brwi i pokr臋ci艂 g艂ow膮.
— M贸wi艂em ju偶, 偶e to dupek? Dobrze, 偶e si臋gn膮艂 po rozum do g艂owy. — Wychowanie dzieci nie by艂o proste, jednak wychowanie dziecka z Jacksonem Howardem zdawa艂o si臋 prac膮 niemal kator偶nicz膮. Ten cz艂owiek nie mia艂 poj臋cia o odpowiedzialno艣ci, nie mia艂 poj臋cia o rodzinie... Jakkolwiek by si臋 nie postara艂, Laurent nie potrafi艂 spojrze膰 na niego przychylniej. Nie doda艂 jednak nic wi臋cej nie chc膮c denerwowa膰 Octavii. By艂a za艣lepiona Howardem, oboj臋tnie jak mocno zarzeka艂a by si臋, 偶e twardo st膮pa po ziemi i wie co robi, Jackson namiesza艂 jej w g艂owie. Niekiedy zastanawia艂 si臋 jak daleko musia艂by si臋 posun膮膰 blondyn, by jego siostra powiedzia艂a do艣膰.
— Oh no tak, t臋cza i 偶ycie jak ze sn贸w. — mrukn膮艂 z cieniem rozbawienia. Wywr贸ci艂 oczami. To by艂a jedna strona medalu, ta w kt贸rej dobrze si臋 bawi艂, pracowa艂 na siebie i sw贸j w艂asny rozg艂os, by艂 mark膮 sam w sobie. Jednak modeling mia艂 tak偶e t膮 drug膮 stron臋, a przekroczenie granicy by艂o bardzo proste, niekiedy przechyla艂o si臋 w niew艂a艣ciw膮 stron臋 niemal niezauwa偶enie. Laurent jednak nie cz臋sto narzeka艂 i zwykle szeroko si臋 u艣miecha艂 b臋d膮c tym ch艂opcem, kt贸ry spe艂nia艂 wszystkie oczekiwania. Mia艂 jednak swoje problemy i przewinienia, z kt贸rymi musia艂 si臋 mierzy膰. Sam膮 prac臋 zacz膮艂 bardzo wcze艣nie, ale ka偶dy model, kt贸ry chcia艂 si臋 liczy膰 zaczyna艂 jako dzieciak.
— Sam nie wiem. — wzruszy艂 ramionami. — Ale... we W艂oszech przespa艂em si臋 z jedn膮 dziewczyn膮, a niedawno... pozna艂em ch艂opaka. Czasem mijamy si臋 w sklepie muzycznym, ale ostatnio spotka艂em go w klubie i omijaj膮c wszystkie szczeg贸艂y, poca艂owa艂 mnie. I chyba mi si臋 podoba艂o? — opowiedzia艂 w wielkim skr贸cie sam siebie pytaj膮c co tak w艂a艣ciwie czu艂 odno艣nie tamtego wieczora. Mocno mu to namiesza艂o w g艂owie.
— Bo ja jestem chodz膮cym idea艂em. — za艣mia艂 si臋 i przesun膮艂 spojrzeniem po mijanych przechodniach. — Sam nie wiem, ale Keith jest... uroczy. — doda艂 wzruszaj膮c ramionami jakby m贸wi艂 o czym艣 kompletnie nudnym i zwyczajnym. Mia艂 艣wiadomo艣膰, 偶e Octavia zawsze stanie po jego stronie, jednak tym razem Laurent sam nie wiedzia艂 co powinien zrobi膰, jak si臋 zachowa膰 i czy to co czu艂 jest w艂a艣ciwe. Nigdy wcze艣niej nie ci膮gn臋艂o go do m臋偶czyzn.
Braciak
Jego usta wygi臋艂y si臋 w u艣miechu pe艂nym zadowolenia. Jej s艂owa, to w jaki spos贸b wypowiedzia艂a jego imi臋... g艂os w kt贸rym pobrzmiewa艂a pro艣ba i pragnienie, to samo kt贸re on sam w艂a艣nie odczuwa艂. Skoro ju偶 teraz reagowa艂a na niego w ten spos贸b, co b臋dzie dalej. By艂 tego ciekaw, chcia艂 si臋 przekona膰 jak daleko m贸g艂 si臋 posun膮膰, aczkolwiek nie s膮dzi艂 by Octavia zechcia艂a mu teraz odm贸wi膰, a nawet je艣li chcia艂a, to nie b臋dzie w stanie. W tym momencie nie mia艂 nawet ochoty na s艂odkie poca艂unki i delikatne mu艣ni臋cia d艂oni. Nie chcia艂 bawi膰 si臋 w podchody, kt贸re najwidoczniej do niczego nie by艂y teraz potrzebne. Zastanawia艂 si臋, czy przysz艂a tu w艂a艣nie w tym celu, czy to on dawa艂 si臋 tak 艂atwo zwie艣膰 na s艂odkie manowce. Je艣li tak, nie mia艂 nic przeciwko temu.
OdpowiedzUsu艅Przylgn膮艂 wargami do jej ust, gdy poci膮gn臋艂a go do g贸ry, tak pewna swoich ruch贸w i z艂akniona blisko艣ci. Nakr臋ca艂o go to, to jak bardzo by艂a tego spragniona. Nie udawa艂a tego dla w艂asnego widzimisi臋, jej cia艂o delikatnie dr偶a艂o, widzia艂 g臋si膮 sk贸r臋, kt贸ra pojawi艂a si臋 pod wp艂ywem jego poca艂unk贸w... Odsun膮艂 si臋 po kr贸tkiej chwili, przygl膮da艂 si臋 jej z zaciekawieniem, a wr臋cz z rosn膮c膮 fascynacj膮. Jak dawno kto艣 j膮 dotyka艂 w ten spos贸b, jak dawno temu by艂a spe艂niona... Wielokrotnie jego relacje by艂y jednostronne, bra艂 i nie dawa艂 za wiele w zamian, jednak tym razem chcia艂... co tak w艂a艣ciwie chcia艂? Chcia艂 jej zaimponowa膰? Namiesza膰 w g艂owie i sprawi膰, by nie mog艂a spa膰 spokojnie? A mo偶e chcia艂 zdoby膰 co艣 po jeszcze nie tak dawno temu nie m贸g艂 wyci膮ga膰 d艂oni. Odepchn膮艂 jednak od siebie wszelkie my艣li skupiaj膮c ca艂膮 swoj膮 uwag臋 na Octavii. Nie chcia艂 my艣le膰 o niczym innym, nie chcia艂 my艣le膰 o nikim innym. Nie tym razem.
Pow臋drowa艂 d艂oni膮 do jej krocza w艣lizguj膮c si臋 pod koronkow膮 bielizn臋. Przesun膮艂 palcami po 艂echtaczce, by po chwili droczenia si臋 wsun膮膰 w ni膮 palce. Porusza艂 nimi powoli obserwuj膮c jej reakcj臋, ka偶de zaci艣ni臋cie si臋 palc贸w, ka偶de drgni臋cie powieki i grymas wykrzywiaj膮cy usta. Poca艂owa艂 j膮 nie przymykaj膮c oczu, dalej przypatruj膮c si臋 brunetce.
— Skoro tak 艂adnie prosisz. — wymrucza艂 obserwuj膮c jej rumie艅ce z figlarnym u艣miechem. Nie spodziewa艂 si臋 po dzisiejszym wieczorze niczego specjalnego, Octavia Blanchard w艂a艣nie zaskoczy艂a go po raz drugi w przeci膮gu tygodnia.
Ostro偶nie do艂o偶y艂 do pierwszego palca drugi, nieco przyspieszaj膮c swoje ruchy. Opad艂 wargami na dekolt brunetki zn贸w dra偶ni膮c si臋 z jej ciep艂膮 sk贸r膮.
Jackson <3
— Mogli艣cie to prawda, ale przecie偶 to si臋 zdarza. Ryzyko zawodowe. — odpar艂 z cieniem rozbawienia. Nie chcia艂, by si臋 niepotrzebnie zamartwia艂a. Owszem to by艂a pewna niedogodno艣膰, co艣 co nie powinno si臋 wydarzy膰. Ale si臋 zdarzy艂o i musieli stawi膰 temu czo艂a. Dlatego stara艂 si臋 j膮 podnie艣膰 na duchu, bo potrafi艂 sobie wyobrazi膰, 偶e jako facet Jackson panikowa艂 dziesi臋ciokrotnie mocno jak Octavia, cho膰 pewnie po pierwszym kryzysie duma nie pozwala mu okazywanie s艂abo艣ci. M贸g艂 tylko zgadywa膰 jak bardzo Howard przeklina艂 w my艣lach t臋 ci膮偶臋. Nie do ko艅ca dowierza艂 szczero艣ci jego u艣miech贸w, Jackson nie by艂 typem, kt贸ry w wyobra偶eniu Laurenta, m贸g艂by si臋 odnale藕膰 w tego typu sytuacji. Wieczny imprezowicz, wieczny babiarz... By膰 mo偶e nie powinien go ocenia膰, sam nie by艂 艣wi臋ty, ale jednak gdy chodzi艂o o Octavi臋 nie do ko艅ca potrafi艂 by膰 obiektywny w swym os膮dzie.
OdpowiedzUsu艅Mimo wszystko odrobin臋 mu zaimponowa艂 tym, 偶e nie uciek艂. Nie schowa艂 g艂owy w piasek jak to mia艂 w zwyczaju, zosta艂 i by艂 przy Octavii gwarantuj膮c, 偶e b臋d膮 w tym razem. Laurent nie zna艂 go tak dobrze jak Octavia, nie wiedzia艂 za pewne o po艂owie rzeczy zwi膮zanych z ch艂opakiem. Wiedzia艂 jednak, 偶e nie widzia艂 艣wiata poza jego siostr膮 i to sprawia艂o, 偶e stara艂 si臋 zaakceptowa膰 swojego szwagra. Cho膰 krzywi艂 si臋 na sam膮 my艣l. Zas艂ysza艂 jedynie, 偶e Howard nie mia艂 najlepszych relacji ze swoimi rodzicami, wi臋c mo偶e to sprawi, 偶e doro艣nie i we藕mie odpowiedzialno艣膰 za swoje czyny?
Mo偶e te偶 za du偶o o tym my艣la艂, chcia艂 jednak by Octavia by艂a szcz臋艣liwa bez wzgl臋du na to co si臋 jej przytrafi艂o. Laurent nigdy nie owija艂 w bawe艂n臋 i m贸wi艂 wprost co le偶y mu na sercu. Dlatego tez nie czu艂 si臋 komfortowo w sytuacji, w kt贸rej sam si臋 znalaz艂. Z jednej strony by艂a Elisa, z drugiej za艣 ch臋膰 swobodnego dzia艂ania... Keith, kt贸ry nie opuszcza艂 jego my艣li. Mo偶e to by艂o g艂upie zauroczenie, ale chcia艂 za nim pod膮偶y膰.
— Wcale tak nie uwa偶am. Po prostu jeste艣 za dobra... — wzruszy艂 ramionami. Bior膮c pod uwag臋 w艂asne wyst臋pki, m贸g艂 tylko zgadywa膰 co takiego wyczynia艂 Howard. Oczywi艣cie nie mia艂 zamiaru podsuwa膰 siostrze 偶adnych zdrad, 偶adnych pomys艂贸w z nadmiern膮 uwag膮, jednak... wiedzia艂, 偶e zaufanie powinno mie膰 sw贸j koniec. I cho膰 Plotkara lubi艂a rozsiewa膰 bezsensowne plotki i wywo艂ywa膰 nimi chaos, w ka偶dej plotce by艂o ziarenko prawdy. A skoro plotkowa艂a o Ivy i Howardzie... Laurent nie chcia艂 bra膰 pod uwag臋, 偶e kto艣 zn贸w m贸g艂by zrani膰 jego Tay.
— Podejrzewam, 偶e na to ju偶 za p贸藕no. — stwierdzi艂 wzdychaj膮c ci臋偶ko. – Kto艣 chyba nas widzia艂, mnie i Keitha. Chyba, 偶e Plotkara czyta w my艣lach. — za艣mia艂 si臋. Mimo wszystko nie potrafi艂 si臋 tym powa偶nie przej膮膰. By膰 mo偶e, gdyby zale偶a艂o mu bardziej na dziewczynie, martwi艂oby go to wszystko znacznie mocniej.
— Ju偶 tak nie prychaj, bo przypomn臋 ci jak bardzo potrafisz zachwyca膰 si臋 Jacksonem. Zw艂aszcza przez telefon z kole偶ankami, po parku drinkach. — wytkn膮艂 ze z艂o艣liwym u艣mieszkiem. Oczywi艣cie, 偶e wielokrotnie pods艂ucha艂 jej rozmowy, zreszt膮 nie musia艂 specjalnie nadstawia膰 ucha, by dos艂ysze膰 pe艂ne zachwytu westchni臋cia Octavii. — To ty tutaj jeste艣 wariacko zakochana. — doda艂 zerkaj膮c na siostr臋.
Braciak :D
[Pewnie, 偶e chcemy! S膮 z tego samego roku, wi臋c mo偶na zrobi膰 z nich przyjaci贸艂ki od ko艂yski? W tych wszystkich nieszczeg贸lnie prawdziwych relacjach nasze dziewczyny mog膮 do siebie 偶ywi膰 prawdziwe uczucia i nie kopa膰 pod sob膮 do艂k贸w. Ewentualnie czasami, co by za nudno nie by艂o. Ale ale! Skoro Octavia jest w ci膮偶y to mo偶na to wykorzysta膰 i tak pomy艣la艂am, 偶e Cornelia mog艂aby chcie膰 stworzy膰 lini臋 specjalnie dla mam. W ko艅cu takie rzeczy si臋 sprzedaj膮. Co prawda interes贸w i przyjaci贸艂 nie powinno si臋 艂膮czy膰, ale ciii. :D
OdpowiedzUsu艅A drugie zdj臋cie jest przeurocze! <3]
Cornelia
[O prosz臋, jak si臋 fajnie z艂o偶y艂o. :D W moim zamy艣le Corneli troch臋 w NYC nie by艂o, tak max tydzie艅/dwa i nie dawa艂a 偶adnego znaku 偶ycia, lubi sobie dziewczyna znika膰 i wnerwia膰 wszystkich dooko艂a przy tym. Mog艂aby z艂o偶y膰 Octavii niezapowiedzian膮 wizyt臋 i obja艣ni膰 sw贸j genialny pomys艂. Normalnie przynios艂aby winko, ale jej nie mo偶na to si臋 zadowol膮 czym艣 zast臋pczym. Jak my艣lisz?]
OdpowiedzUsu艅Nel
[Nel mo偶e si臋 do niej do艂膮czy膰 w cierpieniu i pi膰 bezalkoholowe. Przyjaci贸艂 si臋 nie zostawia w potrzebie. B臋d臋 w takim razie wyczekiwa艂a pocz膮tku!❤️]
OdpowiedzUsu艅Nel
— W ten spos贸b, Panno Blanchard, mo偶esz zaskakiwa膰 mnie codziennie. Nie b臋d臋 narzeka艂 na takie niespodziewane wizyty. — wymrucza艂 opadaj膮c na poduszki ko艂o Octavii. U艣miechn膮艂 si臋 figlarnie, gdy przygl膮da艂 si臋 brunetce, jej nagiemu cia艂u i ciemnym puklom rozsypanym na poduszce wok贸艂 jej twarzy. By艂a cholernie atrakcyjna i nie m贸g艂 zaprzeczy, 偶e da艂 si臋 skusi膰 tej uroczej i seksownej dziewczynie.
OdpowiedzUsu艅Mi艂o go zaskoczy艂a, cho膰 my艣l膮c o Octavii i kreuj膮c w g艂owie pewien obraz dziewczyny spodziewa艂 si臋, 偶e jeszcze parokrotnie us艂yszy s艂owo nie padaj膮ce z jej ust, nim dziewczyna ch臋tnie wpadnie w jego ramiona. Nie mia艂 jednak nic przeciwko takiemu obrotowi spraw. Nie mia艂 te偶 nic przeciwko byciu pocieszaczem po ci臋偶kich rozstaniach, cho膰 raczej nie by艂 dobrym materia艂em na sk艂adanie z艂amanego serca. Pozornie m贸g艂 kogo艣 uszcz臋艣liwi膰, ale tylko po to by roztrzaska膰 czyje艣 oczekiwania jeszcze bardziej. Wielokrotnie sprawia艂o mu to frajd臋, patrzenie jak te wszystkie naiwne, zranione duszyczki daj膮 si臋 nabra膰 raz jeszcze na te same sztuczki. A on sam w sobie by艂 chodz膮c膮 czerwon膮 flag膮. Mia艂 jednak wra偶enie, 偶e to sprawia艂o, 偶e stawa艂 si臋 jeszcze atrakcyjniejszy w oczach dziewczyn i kobiet.
— Mo偶e teraz si臋 czego艣 napijesz? — zaproponowa艂 przekr臋caj膮c si臋 na plecy. Przeci膮gn膮艂 si臋 leniwie po czym podni贸s艂 si臋 z 艂贸偶ka. Odnalaz艂 dresy, kt贸re wci膮gn膮艂 niespiesznie na ty艂ek. Przed mniam mo偶e i m贸g艂 paradowa膰 nago jednak Adela, ich gosposia, mog艂aby pa艣膰 na przedwczesny zawa艂. I tak wielokrotnie przeklina艂a go za nieodpowiedzialne i wulgarne zachowanie, mamrocz膮c pod nosem stek niezrozumia艂ych s艂贸w w swoim ojczystym j臋zyku. Bawi艂o go to jak bardzo m贸g艂 wyprowadzi膰 kobiet臋 z r贸wnowagi tym co robi艂, kogo zaprasza艂 i jak cz臋sto. Pami臋ta艂 te偶 jedn膮 z powa偶nych rozm贸w, kt贸re przeprowadzili na temat alkoholu i innych u偶ywek. C贸偶, chcia艂a dobrze jednak on nie mia艂 zamiaru pozwala膰 nikomu grzeba膰 w swoich rzeczach. Zreszt膮 jej ma艂y donos do ojca sko艅czy艂 si臋 r贸wnie ma艂ym pouczeniem i lekcewa偶膮cym machni臋ciem r臋ki Roberta. Tak, wi臋c od tamtej pory mia艂 艣wi臋ty spok贸j.
Podszed艂 do 艂贸偶ka od strony po kt贸rej le偶a艂a Octavia. Wspar艂 d艂onie o materac i nachyli艂 si臋 ku dziewczynie by z艂o偶y膰 kr贸tki poca艂unek na jej ustach.
Jacek
Jackson nie pozwala艂 si臋 sob膮 bawi膰, to on si臋 bawi艂, okr臋ca艂 dziewcz臋ta wok贸艂 w艂asnego palca i wykorzystywa艂 do w艂asnych uciech. Nie dawa艂 si臋 zbywa膰, jego si臋 nie ignorowa艂o. To on ignorowa艂 i sp艂awia艂 innych, gdy traci艂 zainteresowanie. Nigdy nie prosi艂 si臋 o uwag臋, dostawa艂 jej wystarczaj膮co du偶o ze strony znajomych i ludzi, kt贸rzy chcieli go pozna膰, dostawa艂 to bez zb臋dnego wysi艂ku. Dziewczyny lgn臋艂y do niego jak 膰my do 艣wiat艂a. Dlatego wi臋c nie m贸g艂 tolerowa膰 ignorancji Octavii, kt贸ra z uporem ignorowa艂a ka偶d膮 jedn膮 zaczepk臋 oraz inicjatyw臋, z kt贸r膮 wychodzi艂. Mia艂 ochot臋 na to co zawsze, na zabaw臋, na skupienie si臋 na czubku w艂asnego nosa. Zachowanie Octavii wprawia艂o go nie tyle w zdumienie co w lekk膮 irytacj臋. Jego dum膮 i wybuja艂e ego, kt贸re nie przywyk艂y do odmowy wprawi艂y ca艂膮 maszyn臋 w ruch. Jackson nie m贸g艂 od tak odpu艣ci膰, ostatnie s艂owo zawsze nale偶a艂o do niego dlatego te偶 mia艂 zamiar zdoby膰 Octavi臋 niczym trofeum, kt贸re po pewnym czasie odstawi na p贸艂k臋.
OdpowiedzUsu艅Nie zna艂 jej zwyczaj贸w, tak naprawd臋 nie zna艂 jej w og贸le. Ci臋偶ko, wi臋c by艂o nawi膮za膰 kontakt skoro dziewczyna jawnie go ignorowa艂a, nie odpowiada艂a na wiadomo艣ci i r贸偶nego rodzaju zaproszenia. Zabawa w kotka i myszk臋 trwa艂a jaki艣 czas, a偶 w ko艅cu dowiedzia艂 si臋 od jednej z kole偶anek, w kt贸rym miejscu mo偶e j膮 spotka膰. Niby przypadkiem znalaz艂 si臋 w tej samej kawiarni co dziewczyna. Teraz nie mia艂a jak uciec, a on nie mia艂 zamiaru da膰 si臋 sp艂awi膰.
K膮ciki jego ust drgn臋艂y do g贸ry, gdy tak niech臋tnie go przywita艂a. Cho膰 dzia艂a艂a na niego tak jak ofiar膮 dzia艂a na my艣liwego, by艂 te偶 ciekaw dlaczego tamtego dnia przylecia艂a do niego zap艂akana szukaj膮c pocieszenia, a teraz udawa艂a, 偶e to si臋 nie wydarzy艂o. Nie wierzy艂, 偶e nale偶a艂a do tych dziewczyn, kt贸re wskakuj膮 od tak ka偶demu do 艂贸偶ka. Mo偶e si臋 myli艂, ale to jak bardzo p艂aka艂a po Gabrielu m贸wi艂o samo za siebie.
— Nie 艂adnie tak ignorowa膰 innych, Blanchard. Poza tym to kawiarnia, nie tylko ty mo偶esz tu przesiadywa膰. — odpar艂 wzruszaj膮c ramionami. Na jego twarzy wykwit艂 szerszy u艣miech.
— Jak si臋 trzymasz? Ostatnio nie by艂o najlepiej. — doda艂 z nut膮 z艂o艣liwo艣ci i zaczepki w g艂osie, ale tego nie m贸g艂 sobie darowa膰. Bardzo mu odpowiada艂o, 偶e by艂a wtedy tak roztrz臋siona i z takim ut臋sknieniem rzuci艂a mu si臋 w ramiona.
Po chwili kelnerka przynios艂a zam贸wion膮 wcze艣niej przez Jacksona kaw臋. Dziewczyna pos艂a艂a mu u艣miech jednak wyj膮tkowo zignorowa艂 jej zaczepk臋 skupiaj膮c spojrzenie i uwag臋 na Octavii.
Jeszcze niezakochany Jacek
Co by艂o w niej takiego innego, 偶e nie zachowywa艂a si臋 wzgl臋dem niego jak ca艂a reszta? By膰 mo偶e go zaintrygowa艂a swoim zachowaniem, pierwszy raz od dawna znalaz艂 si臋 w takiej sytuacji gdzie niekoniecznie rozdawa艂 karty.
OdpowiedzUsu艅Za艣mia艂 si臋 lekko na jej s艂owa po czym upi艂 艂yk ciep艂ej kawy.
— Wci膮偶 to tylko kawiarnia. A mo偶e rzeczywi艣cie powinna艣 lepiej dobiera膰 kole偶anki, ca艂kiem 艂atwo by艂o sk艂oni膰 je do… m贸wienia. — odpar艂 z przekor膮. Oczywi艣cie nie posun膮艂 si臋 do niczego wi臋cej, kr贸tka rozmowa, odrobina zmartwienia i oczy szczeniaka, a jedna z nich powiedzia艂a mu to czego akurat potrzebowa艂.
Bawi艂a go ta kr贸tka wymiana zda艅, te docinki, kt贸rych nie ba艂a mu si臋 posy艂a膰. Odwzajemnia艂 jej nieust臋pliwe, twarde, niemal protekcjonalne spojrzenie. Nie bra艂a go na powa偶nie, oczywi艣cie 偶e nie. Mia艂a z ty艂u g艂owy tak wiele plotek na jego temat, plotek kt贸rym nie zaprzecza艂 sam, a kt贸rym dawa艂 dobre 艣wiadectwo zachowaniem. Mimo wszystko niewiele os贸b dobrze go zna艂o i nie wielu by艂o na tyle wytrwa艂ych, by przebi膰 si臋 przez tward膮 skorup臋, kt贸r膮 si臋 otacza艂.
— Potrafi臋 doceni膰 dobre towarzystwo. — zapewni艂 przygl膮daj膮c si臋 uwa偶nie jej 艂adnej twarzy. — Nie schlebiaj sobie za bardzo Blanchard. Po prostu by艂em ciekaw, czy nie chcesz rozerwa膰 si臋 raz jeszcze. Lub pogada膰. — wyt艂umaczy艂. — Nie mam z艂owieszczych zamiar贸w. — doda艂 unosz膮c r臋ce w podda艅czym ge艣cie. Pos艂a艂 jej lekki, niemal uroczy u艣miech jeden z tych, kt贸rym tak dobrze czarowa艂.
Jacek ❤️
Roze艣mia艂 si臋 znad fili偶anki kawy.
OdpowiedzUsu艅— Jak na to, 偶e pr贸bujesz tak twardo st膮pa膰 po ziemi bardzo 艂atwo chwytasz wszystkie plotki. — odpar艂 odrobin臋 powa偶niej膮c. Cho膰 m贸wi艂 to, by zagra膰 od innej strony i spr贸bowa膰 podej艣膰 j膮 nieco inaczej, taka by艂a prawda. Jackson nie by艂 艣wi臋ty, a za uszami mia艂 wiele, tak wiele, 偶e o niekt贸rych sprawach wiedzia艂 tylko on i to grono znajomych, kt贸re wielokrotnie sam nazywa艂 nieciekawym. By艂 zepsuty, zar贸wno wychowaniem, kt贸re zaserwowali mu rodzice jak i w艂asnymi wyborami, kt贸re podejmowa艂. Zepsuty, rozpieszczony i przekonany o w艂asnej wspania艂omy艣lno艣ci i wy偶szo艣ci pieni膮dza nad ca艂膮 reszt膮. Plotki na forach dotyczy艂y g艂贸wnie jego podej艣cia do zwi膮zk贸w o tego, 偶e na kolejnej kiczowatej imprezie pojawi艂 si臋 w towarzystwie innej panny. Zagl膮dali mu do 艂贸偶ka, kt贸rego nie stara艂 si臋 w 偶aden spos贸b ukry膰 przed 艣wiatem. Jednak wszystko inne zostawa艂o w cieniu. Niekt贸rzy nie potrafili przejrze膰 jego masek, przez co naprawd臋 niewiele os贸b zna艂o prawdziwego Jacksona Howarda. I cho膰 ten prawdziwy nie by艂 du偶o lepszy, potrafi艂 zdoby膰 si臋 na wiele dla swoich przyjaci贸艂.
K膮ciki jego ust nieznacznie drgn臋艂y. Oczywi艣cie, 偶e nie by艂a mu oboj臋tna, ale zdecydowanie nie mia艂 na my艣li zostawania ksi臋ciem z bajki. Interesowa艂a go z wielu powod贸w, ale nie z powodu uczu膰.
— Oh daj spok贸j. Mog艂aby艣 chocia偶 spr贸bowa膰 mnie pozna膰 skoro ju偶 przybieg艂a艣 do mnie zap艂akana. Tak w艂a艣ciwie… dlaczego zapuka艂a艣 do moich drzwi? Kole偶anki by艂y niedost臋pne? Nie 偶ebym mia艂 co艣 przeciwko. — podejrzewa艂, 偶e nie ka偶dy przypadkowy facet m贸g艂 widzie膰 j膮 w takim stanie, by zaraz m贸c obserwowa膰 rozkosz wst臋puj膮c膮 na jej twarz. Wygl膮da艂a wtedy cholernie seksownie, nawet ze spuchni臋tymi i zaczerwienionymi od p艂aczu oczami.
Jack 馃槑
Patrzy艂 na ni膮 z tym samym spokojem, z kt贸rym tutaj przyszed艂, z tym samym lekkim u艣miechem i niewzruszeniem w oczach. Oczywi艣cie, 偶e jej s艂owa go nie zniech臋ci艂y, wr臋cz przeciwnie. Im bardziej Octavia by艂a na nie tym gorzej dla niej, Jackson nie rozumia艂 s艂owa nie i nie potrafi艂 odpuszcza膰. D膮偶y艂 do upragnionego celu po trupach, by艂 samolubny i chcia艂 zagarn膮膰 dla siebie jak najwi臋cej. W tamtym momencie nie liczy艂o si臋 dla niego to czego ona oczekiwa艂a od relacji z drug膮 osob膮. Jedynie faluj膮ce p艂atki nosa i nieco zaci艣ni臋ta szcz臋ka mog艂y zdradzi膰 jego niecierpliwo艣膰 i ewentualne podenerwowanie tym co m贸wi艂a Octavia.
OdpowiedzUsu艅— Owszem jestem. — przyzna艂 wzruszaj膮c ramionami. — Kto nie jest w naszym 艣wiecie? Hmm? Ka偶dy bogaty dzieciak jest w jaki艣 spos贸b zepsuty. Ty r贸wnie偶. — Zastanawia艂 si臋, czy tatu艣 prawnik wiedzia艂, 偶e jego idealna c贸reczka bierze tabletki i wskakuje do 艂贸偶ka nieznajomym. Ciekawe co by na to powiedzieli, a jednak mia艂a czelno艣膰 wytyka膰 mu to w jaki spos贸b sam 偶y艂. On nie przywi膮zywa艂 do takich rzeczy uwagi, ka偶dy mia艂 sw贸j rozum i m贸g艂 robi膰 co tylko chcia艂 ze swoim 偶yciem.
— Da si臋, cho膰 nie ka偶dy jest tego wart. — odpar艂 szczerze, r贸wnie偶 nie mia艂 zamiaru owija膰 w bawe艂n臋. Nigdy nie gryz艂 si臋 w j臋zyk i niezbyt przejmowa艂 si臋, czy komu艣 zrobi si臋 przykro po tym co m贸wi, czy kto艣 we藕mie sobie do serca jego s艂owa, czy te偶 nie. — Ale jak nie spr贸bujesz to si臋 nie dowiesz. — doda艂 zn贸w przybieraj膮c zadowolony wyraz twarzy i u艣miechaj膮c si臋 szeroko.
Dopi艂 kaw臋 po czym odstawi艂 fili偶ank臋 na stolik.
— Dzi臋ki za kaw臋. — podni贸s艂 si臋 z miejsca. — W weekend robi臋 imprez臋, wpadnij. Albo dalej mnie ignoruj. — doda艂 rzucaj膮c na stolik kilka banknot贸w.
Gdy j膮 mija艂 zatrzyma艂 si臋 na moment i nachyli艂 ku niej opieraj膮c d艂o艅 o oparcie krzes艂a.
— To ca艂kiem seksowne gdy pr贸bujesz si臋 tak boczy膰 i udawa膰, 偶e nie robi to na tobie wra偶enia. — wymrucza艂 po czym odsun膮艂 si臋 niby przypadkiem tr膮caj膮c d艂oni膮 jej plecy. — Do zobaczenia, Tay.
Jack
Obecnie
OdpowiedzUsu艅Czas sp臋dzony na Madagaskarze by艂 wyj膮tkowy. Troch臋 jak podczas miesi膮ca miodowego, o kt贸rym z tak wielkim zachwytem opowiada艂y 艣wie偶o upieczone ma艂偶e艅stwa. Cieszy艂 si臋 z tych niemal偶e trzech tygodni beztroski, kt贸re sobie zafundowali. Poniek膮d by艂o jak dawniej. Bawili si臋 w najlepsze, sp臋dzali ze sob膮 mn贸stwo czasu, delektuj膮c wzajemnym towarzystwem. Jackson kompletnie odci膮艂 si臋 na ten czas od Nowego Jorku, od plotek, od ludzi i wszelkich problem贸w. Odci膮艂 si臋 nawet od ci膮偶y, cho膰 na ni膮 ci臋偶ko nie by艂o zwraca膰 uwagi, ale po prostu udawa艂, 偶e wszystko wygl膮da艂o tak jak kilka miesi臋cy temu. S艂o艅ce, rozmowy do p贸藕na i otoczenie dobrze na niego wp艂ywa艂y, ale tak偶e u艣wiadamia艂y jak bardzo nie by艂 gotowy na tak powa偶ne zmiany w 偶yciu, kt贸re chc膮c nie chc膮c nadchodzi艂y wielkimi krokami. Octavia r贸wnie偶 zdawa艂a si臋 by膰 zadowolona. Oboje wzi臋li g艂臋bszy oddech jednak po powrocie ten oddech bardzo szybko zosta艂 wyrwany z ich trzewi, jakby czas co raz cia艣niej owija艂 si臋 wok贸艂 szyi Jacksona pozbawiaj膮c oddechu.
Po powrocie stara艂 si臋, by wszystko pozostawa艂o bez zmian. Stara艂 si臋 spe艂nia膰 w nowej roli, doszukiwa膰 si臋 rado艣ci, chcia艂 si臋 tym cieszy膰 jednak to co sobie wmawia艂 mija艂o si臋 z rzeczywisto艣ci膮 tak bardzo, 偶e d艂u偶ej nie potrafi艂 oszukiwa膰 nawet samego siebie. Tak wi臋c z ka偶dym kolejnym dniem, gdy termin porodu rysowa艂 si臋 co raz wyra藕niej na horyzoncie, Jackson zaczyna艂 ucieka膰. To w prac臋, to w zaj臋cia lub spotkania ze znajomymi. Odcina艂 si臋 od Octavii, cho膰 by艂o to ostanie czego tak na prawd臋 chcia艂 i potrzebowa艂.
Kolejnego wieczora um贸wi艂 si臋 ze znajomymi na mie艣cie, oczywi艣cie spotkanie skierowa艂o si臋 na zupe艂nie niespodziewane tory, gdy wpad艂 na star膮 znajom膮. Nie planowa艂 przesiadywa膰 na mie艣cie do p贸藕nej nocy, jednak tak po prostu wysz艂o. Straci艂 poczucie czasu. Stara艂 si臋 zakra艣膰 do apartamentu po cichu. W jego wyobra偶eniu tak w艂a艣nie by艂o cho膰 pod艂oga wirowa艂a, a on znajdowa艂 si臋 raz bli偶ej, raz dalej od 艣ciany. Chwiejnym krokiem wszed艂 do 艣rodka, kln膮c pod nosem, gdy potkn膮艂 si臋 o sznur贸wki but贸w. Rzuci艂 klucze na komod臋 i skierowa艂 niepewne kroki w stron臋 salonu. Liczy艂, 偶e p贸jdzie spa膰, a ca艂a reszta dopadnie go dopiero z rana jednak nie... skrzywi艂 si臋 nieco, gdy dopad艂 go g艂os Octavii.
— Ah tak. Chyba pad艂 mi telefon. — odpar艂 wzruszaj膮c ramionami. Zacz膮艂 niedbale rozpina膰 guziki koszuli. Skierowa艂 si臋 w stron臋 sypialni marz膮c, by rzuci膰 si臋 na mi臋kki materac. — Na mie艣cie. — odpar艂 nieco zachrypni臋tym g艂osem. U艣miechn膮艂 si臋 pod nosem i zwr贸ci艂 w stron臋 brunetki, kt贸ra sz艂a krok w krok za nim. Nachyli艂 si臋 ku niej. — Na prawd臋 szkoda, 偶e nie mog艂a艣 p贸j艣膰 z nami. — doda艂 odchylaj膮c si臋 w ty艂 i 艣ci膮gaj膮c w ko艅cu koszul臋.
Jack
— Oo to dzisiaj? Wylecia艂o mi z g艂owy. — Kompletnie zapomnia艂, 偶e byli um贸wieni dzisiejszego dnia na jakikolwiek zakupy, ale mo偶e inni mieli racj臋 i rozmowy o wyborze 艣pioszk贸w, mebli i koloru farb nie by艂y dla niego i go przerasta艂y? Nikt nie m贸g艂 by膰 idealny, a on zdecydowanie sprawdza艂 si臋 w innych kwestiach.
OdpowiedzUsu艅Zmarszczy艂 nieco brwi i pokr臋ci艂 g艂ow膮 na jej komentarz. Oczywi艣cie, 偶e sobie nie szcz臋dzi艂 ostatnio oszcz臋dza艂 si臋, a偶 nad to. Kilka wyj艣膰 na miasto, kilka niewinnych z pozoru imprez sprawi艂o, 偶e z 艂atwo艣ci膮 przypomnia艂 sobie dawny dreszczyk emocji, nut臋 adrenaliny i podekscytowania. Ostatnim czasem zd膮偶y艂 zapomnie膰 jak bardzo mu tego wszystkiego brakowa艂o. Owszem, Octavia by艂a wyrozumia艂a, dawa艂a mu swobod臋 jednak to nie by艂o to. Nie potrzebowa艂 jej zgody, problem jednak le偶a艂 w sytuacji, w kt贸rej oboje si臋 znale藕li. Jackson mia艂 poczucie obowi膮zku, czu艂 spoczywaj膮cy na barkach ci臋偶ar odpowiedzialno艣ci nie tyle za siebie co za ni膮 i dziecko, kt贸re nosi艂a pod sercem. Ostatnie miesi膮ce stara艂 si臋, robi艂 wszystko tak jak sobie tego 偶yczy艂a, pr贸bowa艂 si臋 zmieni膰, by膰 inny, lepszy. Madagaskar by艂 idealny i ostatnie poranki po powrocie zastanawia艂 si臋 jak bardzo wszystko mog艂o si臋 zmieni膰 w przeci膮gu tak kr贸tkiego czasu, cho膰 mo偶e do tego powinien ju偶 przywykn膮膰. Spycha艂 i zamyka艂 w najciemniejszym k膮cie czarne my艣li, w膮tpliwo艣ci i wszelk膮 niech臋膰, one jednak zaczyna艂y uparcie wype艂za膰 na powierzchni臋, przypominaj膮c mu, 偶e zabawa w dom i rodzin臋 odbiegaj膮 od jego standard贸w. To nie by艂 on, udawa艂 bo kocha艂 Octavi臋. By艂 cholernie w niej zakochany jednak nie wiedzia艂, czy m贸g艂 dalej kocha膰 j膮 tak samo jak przedtem. Nie wiedzia艂, czy on sam by艂 teraz tym kim potrzebowa艂a. To by艂 istny rollercoaster emocji, raz chcia艂, a raz nie chcia艂 tego wszystkiego.
— Dobrze. — odpar艂. Przeszed艂 do 艂azienki. Op艂uka艂 twarz ch艂odn膮 wod膮, przebra艂 si臋 i usadowi艂 w 艂贸偶ku. Nie chcia艂 za wiele jej m贸wi膰, bo wiedzia艂 jakiej reakcji m贸g艂 si臋 spodziewa膰.
Opad艂 na poduszki czuj膮c, 偶e znu偶enie zaczyna go dopada膰 jak i procenty, kt贸re w siebie wla艂 dzisiejszego wieczora. Przekr臋ci艂 si臋 na brzuch przymykaj膮c zm臋czone, przekrwione oczy.
— Sporo znajomych twarzy. —doda艂 na wp贸艂 sennym g艂osem. — Ivy... — wymrucza艂 przekr臋caj膮c si臋 tak, by m贸c obj膮膰 dziewczyn臋 ramieniem. Po jego organizmie kr膮偶y艂o zbyt wiele r贸偶norakich substancji, by m贸g艂 poci膮gn膮膰 rozmow臋 z Octavi膮.
Jack
Jackson nie chcia艂 oddala膰 si臋 od Octavii i nigdy specjalnie nie planowa艂 robienia jej przykro艣ci. Ci膮偶a by艂a tylko ci膮偶膮 jednak por贸d zbli偶a艂 si臋 wielkimi krokami. Wizja zostania ojcem… wizja ma艂ej istotki, kt贸ra b臋dzie zale偶na tylko od nich i od ich wybor贸w by艂a… nie do ko艅ca potrafi艂 sobie to wszystko wyobrazi膰. Z dnia na dzie艅 zacznie wraca膰 z uczelni do domu, z firmy by siedzie膰 z maluchem? Pieluchy, butelki… Do tej pory o tym nie my艣la艂, nie chcia艂 o tym my艣le膰. Jednak teraz robi艂 to co potrafi艂 najlepiej, ucieka艂 od odpowiedzialno艣ci i konsekwencji w艂asnych czyn贸w. Wymyka艂 si臋 nawet je艣li oznacza艂o to pozostawienie wszystkich innych w tyle. Mia艂 艣wiadomo艣膰, 偶e nie powinien zachowywa膰 si臋 w ten spos贸b, 偶e dla Octavii ta sytuacja r贸wnie偶 by艂a trudna, jednak to by艂a jej decyzja o pozostawieniu tego problemu. Jackson nie mia艂 nic do powiedzenia, musia艂 si臋 dostosowa膰. Wychodzi艂o mu to raz lepiej, a raz gorzej.
OdpowiedzUsu艅Przekr臋ci艂 si臋 na bok i nieco przeci膮gn膮艂. U艣miechn膮艂 si臋 lekko do Octavii jednak nim zd膮偶y艂 przyci膮gn膮膰 j膮 do siebie, dziewczyna ju偶 znikn臋艂a z sypialni. Westchn膮艂 leniwie i w ko艅cu podni贸s艂 si臋 z miejsca.
Wszed艂 do kuchni przeczesuj膮c w艂osy palcami. G艂ow臋 mia艂 ci臋偶k膮 po wczorajszej nocy, ale nie czu艂 si臋 najgorzej. Niewiele pami臋ta艂 z powrotu do domu, wiedzia艂, 偶e wraca艂 taks贸wk膮, 偶e o w艂asnych si艂ach znalaz艂 si臋 w 艂贸偶ku, chyba o czym艣 rozmawiali, ale nie kojarzy艂 teraz o czym. By膰 mo偶e czym艣 nieistotnym lub o imprezie na kt贸rej si臋 znalaz艂. Liczy艂 jednak, 偶e nie paln膮艂 niczego g艂upiego, ale tak mi艂y poranek 艣wiadczy艂 chyba, 偶e wszystko by艂o w porz膮dku.
— Dzie艅 dobry. — przywita艂 si臋 raz jeszcze podchodz膮c do brunetki i obejmuj膮c j膮 od ty艂u. Odgarn膮艂 kosmyki jej w艂os贸w na bok i z艂o偶y艂 kilka poca艂unk贸w na jej policzku oraz szyi. — Jak si臋 spa艂o? — zagadn膮艂 odsuwaj膮c si臋. Zerkn膮艂 na przyszykowane 艣niadanie. — Wygl膮da pysznie.
Jack 馃槆
Gdy Octavia tylko zacz臋艂a wyw贸d na temat swoich podejrze艅, Jackson spojrza艂 na ni膮 z nieco uniesionymi brwiami. Czyli jednak jego niewyparzona buzia musia艂a powiedzie膰 co艣 co 艣ci膮gnie na niego niepotrzebne k艂opoty. Mia艂a racj臋, niewygodne tematy nie le偶a艂y w kr臋gu jego zainteresowa艅, tak samo jak t艂umaczenia si臋 z pewnych zachowa艅. Wzi膮艂 wi臋c g艂臋bszy oddech i przez kr贸tk膮 chwil臋 milcza艂 ignoruj膮c pytania, kt贸re pad艂y z ust dziewczyny. Przez chwil臋 skupi艂 uwag臋 na stole i jedzeniu na nim ustawionym, na kubku z herbat膮 po kt贸ry si臋gn膮艂 i z kt贸rego upi艂 艂yk gor膮cego napoju. Jakby nie odpowiadanie mia艂o sprawi膰, 偶e Octavia zmieni zdanie i odpu艣ci. Z drugiej za艣 strony nie rozumia艂 z czego chcia艂a go rozlicza膰, z dobrej zabawy?
OdpowiedzUsu艅— Nie zachowuj si臋 tak Tay. — mrukn膮艂 odstawiaj膮c kubek na blat. — Okej, przepraszam. Nie mam jednak wp艂ywu na to kogo spotkam na mie艣cie. — odpar艂 przelotnie zerkaj膮c na brunetk臋. Przecie偶 nie spotka艂 si臋 z Almond specjalnie. To by艂o przypadkowe spotkanie, a nie inicjatywa Howarda. Nie mia艂 jednak zamiaru zag艂臋bia膰 si臋 w to co dzia艂o si臋 tamtego wieczora.
— Nawet je艣li to co z tego? Nie ufasz mi? — Nie powinna. Jackson dostaj膮c palec bra艂 ca艂膮 r臋k臋. Ta sytuacja, w kt贸rej si臋 znale藕li by艂膮 trudna dla nich obojga, jednak Octavia dawa艂a z siebie znacznie wi臋cej, dawa艂a z siebie tyle by nadrobi膰 jego braki. Od pocz膮tku powtarza艂 jej jak bardzo nie nadaje si臋 do tego typu rzeczy. Wszystko bardzo 艂atwo mog艂o potwierdzi膰 jego s艂owa, cho膰 z takim uporem stara艂 si臋 zmieni膰 w przeci膮gu paru miesi臋cy. Ludzie jednak si臋 nie zmieniali, m贸g艂 zamaskowa膰 pewne wady, ale koniec ko艅c贸w wychodzi艂y one na wierzch.
— Czego mi brakuje? — Jackson za艣mia艂 si臋 ironicznie, bez wi臋kszej weso艂o艣ci i pokr臋ci艂 g艂ow膮. Jak mog艂a zadawa膰 takie pytanie, jakiej odpowiedzi si臋 po nim spodziewa艂a. — Po prostu nigdy nie spodziewa艂em si臋, 偶e b臋d臋 mia艂 taki problem, 偶e nie b臋d臋 w stanie rozwi膮za膰 go po swojemu bo kto艣 powiedzia艂 mi nie. To wszystko. Ostatnie miesi膮ce by艂y dobre, nawet bardzo, ale... — urwa艂 i skin膮艂 w stron臋 jej wyra藕nie zarysowanego brzucha. — Nie jeste艣my w stanie bez ko艅ca udawa膰, 偶e nic si臋 nie sta艂o, 偶e to tylko taka ma艂a niedogodno艣膰. To dziecko zaraz si臋 pojawi na 艣wiecie, a ja... — urwa艂 i odwr贸ci艂 od niej spojrzenie. A on co? Nie chcia艂 tego wszystkiego, po prostu nie.
Zacisn膮艂 usta w w膮sk膮 linijk臋 i wzi膮艂 g艂臋bszy oddech.
— Staram si臋 okej, m贸wi艂em ci ju偶 wielokrotnie, 偶e nie zostawi臋 ci臋 z tym samej, 偶e nie zostawi臋 tego dziecka, ale nie mog臋 zmieni膰 wszystkiego. A z Ivy nic takiego mnie nie 艂膮czy. To by艂o zwyk艂e spotkanie, wi臋c nie musisz nikogo za mn膮 wysy艂a膰 偶eby mnie pilnowali. — doda艂.
Troszk臋 podirytowany Jacek
Zmarszczy艂 brwi i prychn膮艂 pod nosem.
OdpowiedzUsu艅— Czegokolwiek bym nie zrobi艂 tobie to i tak za ma艂o w ca艂ej tej zabawie w dom i kochaj膮c膮 si臋 rodzink臋! — warkn膮艂 nie potrafi膮c d艂u偶ej gry藕膰 si臋 w j臋zyk. Ostatnie miesi膮ce spotulnia艂, siedzia艂 przy niej i robi艂 wszystko byle nie pope艂ni膰 b艂臋du, wszystko byleby j膮 uszcz臋艣liwi膰. Niekiedy na si艂臋 pr贸bowa艂 zmieni膰 samego siebie, by by膰 jej wartym, by m贸c z ni膮 by膰. Kurwa... kocha艂 j膮 jak wariat, ale pewnych rzeczy nie da艂o si臋 zmieni膰, ludzie od tak si臋 nie zmieniali. M贸g艂 udawa膰, ale jak d艂ugo?
Zacisn膮艂 szcz臋ki i odsun膮艂 si臋 od niej staraj膮c si臋 nie reagowa膰 na jej 艂zy, cho膰 po r贸wno irytowa艂y go i zmi臋kcza艂y. Nienawidzi艂, gdy p艂aka艂a, gdy on by艂 powodem jej frustracji i przykro艣ci. Nie m贸g艂 jednak po raz kolejny ugi膮膰 si臋 i przeprasza膰 tylko i wy艂膮cznie dlatego, 偶e by艂o mu przykro i mia艂 ochot臋 zagarn膮膰 j膮 w ramiona. Nie m贸g艂 w k贸艂ko zapewnia膰 jej, 偶e wszystko jako艣 si臋 u艂o偶y. Samo si臋 nie u艂o偶y i zaczyna艂 to dostrzega膰.
— Oczywi艣cie, 偶e nie chce. A ty chcesz? — zapyta艂, cho膰 nie mia艂 poj臋cia, czy nie zmieni艂a zdania, czy ta ci膮偶a nie zaczyna艂a jej si臋 podoba膰. Octavia by艂a zupe艂nie inna, wychowywa艂a si臋 w innym 艣rodowisku, w otoczeniu kochaj膮cej si臋 rodziny i w poszanowaniu pewnych warto艣ci. On nie.
— Jaki da艂a艣 mi wyb贸r? Mog艂em z tob膮 zosta膰 lub podpisa膰 papiery i spierdala膰. To 偶aden wyb贸r, Tay. Liczy艂o si臋 tylko to, 偶e ty nie potrafi艂aby艣 posun膮膰 si臋 do... — urwa艂, cho膰 oboje z pewno艣ci膮 wiedzieli do czego d膮偶y艂.
Opar艂 si臋 o kuchenny blat i za艂o偶y艂 r臋ce na kark.
— Co naprawimy? Nas? Mnie? — pokr臋ci艂 g艂ow膮. Otworzy艂 lod贸wk臋 i wygrzeba艂 z niej butelk臋 pierwszej lepszej whisky. — Przykro mi, ale nie wiem, czy to mo偶liwe. Poza tym nigdy nie mydli艂em ci oczu jaki jestem. Tak w艂a艣ciwie jeste艣 z艂a bo zapomnia艂em o tych cholernych zakupach, czy dlatego, 偶e sp臋dzi艂em mi艂y wiecz贸r z kim艣 innym? — zapyta艂 nie zwa偶aj膮c na to, czy brzmi zbyt ostro i jak mog艂y zabrzmie膰 jego s艂owa.
Odkr臋ci艂 nakr臋tk臋 i przytkn膮艂 butelk臋 do ust poci膮gaj膮c z niej spory 艂yk.
— To jestem ja. Wybacz, 偶e ci臋 rozczarowuj臋. — doda艂 wzruszaj膮c ramionami.
Gupi Jacek
Drgn膮艂, gdy wyrwa艂a mu butelk臋 i chwyci艂a go za r臋k臋. Odwr贸ci艂 na moment spojrzenie od brzucha, zignorowa艂 ruch kt贸ry poczu艂 pod palcami. Przymkn膮艂 na chwil臋 powieki, tak rozumia艂 to wszystko. I na prawd臋 nie chcia艂 by膰 chujowym rodzicem, takim jakim byli jego rodzice dlatego te偶 by艂 tutaj, a nie na drugim ko艅cu 艣wiata gdzie nie zas艂ysza艂by cho膰by szeptu na temat tej ci膮偶y i tego dziecka.
OdpowiedzUsu艅Zabra艂 d艂o艅 i pomimo ca艂ego spokoju, kt贸ry stara艂 si臋 utrzyma膰, nie m贸g艂 powstrzyma膰 grymasu w艣ciek艂o艣ci jaki cisn膮艂 mu si臋 uparcie na twarz.
— Sama w tedy podj臋艂a艣 decyzj臋. Sama zdecydowa艂a艣, 偶e na nas to 艣ci膮gniesz. I owszem, mog艂em odwr贸ci膰 si臋 na pi臋cie i zapomnie膰, 偶e istniejesz. M贸g艂bym. — odpar艂 ch艂odno nie chc膮c wci膮ga膰 to jeszcze wi臋cej emocji. — Ale nie chc臋, by to dziecko w przysz艂o艣ci zastanawia艂o si臋 co zrobi艂o nie tak, 偶e tatu艣 podkuli艂 ogon. Do tego mnie zmusi艂a艣 swoj膮 decyzj膮, do odpowiedzialno艣ci. I owszem, kocham ci臋, ale to — wskaza艂 jej brzuch – to jest ca艂kiem wysoka cena za bycie z tob膮. — doda艂 odsuwaj膮c si臋 od brunetki. Si臋gn膮艂 po raz kolejny po butelk臋 ignoruj膮c rozczarowanie maluj膮ce si臋 w jej spojrzeniu.
— Nie, nie wiesz. Nie wiesz o wielu rzeczach i wiem, 偶e wielu by艣 nie zrozumia艂a. — przyzna艂 spogl膮daj膮c w ciemne t臋cz贸wki Octavii. Widzia艂 jak zaczerwienione s膮 od 艂ez. — Mo偶e ten zwi膮zek to by艂a pomy艂ka... z ni膮 podj膮艂bym t膮 sam膮 decyzj臋. — mrukn膮艂 cicho. Zabra艂 z blatu paczk臋 fajek po czym wymin膮艂 Octavi臋 i skierowa艂 si臋 na taras. Nie mia艂 ochoty ci膮gn膮膰 tej rozmowy, kt贸ra tak na prawd臋 do niczego nie prowadzi艂a. Oboje musieli och艂on膮膰 i przemy艣le膰 kilka spraw.
Wyszed艂 na dw贸r ignoruj膮c nieprzyjemnie ch艂odny podmuch wiatru, kt贸ry prze艣lizgn膮艂 si臋 po sk贸rze. Opar艂 si臋 o por臋cz i odpali艂 fajk臋. Przymkn膮艂 powieki i zaci膮gn膮艂 si臋 g臋stym dymem. Nie podejrzewa艂by, 偶e to wszystko b臋dzie takie skomplikowane. Pami臋tam moment, w kt贸rym poszli pierwszy raz wsp贸lnie na usg, mo偶e poczu艂 odrobin臋 ekscytacji, mo偶e przez chwil臋 ten s艂odki obrazek przys艂oni艂 mu rzeczywisto艣膰. Mo偶e za bardzo zaczyna艂 wierzy膰 we w艂asne zapewnienia, we w艂asne k艂amstwa. Nie wiedzia艂 dlaczego tak to w niego uderzy艂o. Madagaskar by艂 cudowny, liczyli si臋 tylko oni i to poniek膮d uzmys艂owi艂o mu jak bardzo b臋dzie t臋skni艂 za tym, 偶e s膮 sami, 偶e mog膮 robi膰 co chc膮.
Jack
— 呕aden problem. — odpar艂 najoboj臋tniej jak tylko potrafi艂.
OdpowiedzUsu艅Jackson odprowadzi艂 j膮 spojrzeniem, ale nic wi臋cej nie doda艂. Cokolwiek, by powiedzia艂 nic nie zdawa艂o si臋 w艂a艣ciwie. Mo偶e wyjazd by艂 dobrym rozwi膮zaniem, mo偶e odpoczn膮 od siebie i jako艣 to b臋dzie, zawsze jako艣 to by艂o. Tylko, czy tym razem to jako艣 mog艂o wystarczy膰? Czy jako艣 mog艂o naprawi膰 ich relacj臋 i cofn膮膰 to co sobie powiedzieli?
Mia艂 艣wiadomo艣膰, 偶e je艣li si臋 spakuje i wyniesie to istnia艂o du偶e prawdopodobie艅stwo, 偶e nie wr贸ci. W tym by艂 mistrzem, w chowaniu g艂owy w piasek i zamiataniu w艂asnych problem贸w pod dywan. Ostatnim razem, gdy mu uciek艂a jecha艂 za ni膮 jak wariat. Goni艂 za ni膮 i za jej warto艣ciami byleby by艂a jego. Teraz jednak nie mia艂 takiego zamiaru, musia艂 prze艂kn膮膰 gorzki smak, kt贸ry pozosta艂 na j臋zyku.
Dopali艂 papierosa po czym r贸wnie偶 skierowa艂 si臋 do sypialni. Wyci膮gn膮艂 walizk臋 i zacz膮艂 wrzuca膰 do niej niedbale ubrania. Ignorowa艂 wszystkie ramki ze zdj臋ciami, kt贸re sta艂y na komodzie. Zepchn膮艂 poczucie winy w najciemniejszy zakamarek jestestwa. Upchn膮艂 tyle rzeczy ile si臋 da艂o, napisa艂 sms’a do kierowcy nie chc膮c zafundowa膰 sobie mandatu do kompletu.
Wsiadaj膮c do samochodu z jednej strony czu艂 nieprzyjemny ucisk w 偶o艂膮dku, z drugiej za艣 strony czu艂 si臋 niesamowicie lekko. By膰 mo偶e te kilka miesi臋cy udawa艂 i gryz艂 si臋 w j臋zyk obawiaj膮c si臋 tego co kr膮偶y艂o mu po g艂owie. By膰 mo偶e stara艂 si臋, ale to by艂o za wiele. Nie potrafi艂 przej膮膰 si臋 jako艣 szczeg贸lnie, 偶e nie potrafi艂 trzyma膰 si臋 swoich wcze艣niejszych postanowie艅. Mia艂 w dupie, 偶e wyszed艂 na tego z艂ego. Chyba nikt nie spodziewa艂 si臋 po nim niczego innego.
Klucze do apartamentu Octavii zostawi艂 portierowi. Musia艂 jeszcze wykona膰 kilka kurs贸w po pozosta艂e rzeczy, ale m贸g艂 to zrobi膰 innym razem. Na razie mia艂 to co najpotrzebniejsze. W drodze si臋gn膮艂 po telefon. Przejrza艂 list臋 kontakt贸w zastanawiaj膮c si臋 kto najlepiej sprawdzi艂by si臋 w roli odwracacza uwagi.
Jacek
Jackson nie by艂 typem osoby, kt贸ra zaszyje si臋 w domu i b臋dzie dog艂臋bnie analizowa膰 to co si臋 wydarzy艂o. Bardzo szybko zape艂ni艂 sw贸j grafik kolejnymi spotkaniami ze znajomymi i nadrabianiem imprez, na kt贸rych ostatnimi czasem nie pojawia艂 si臋 zbyt cz臋sto. Tak naprawd臋 nie mia艂 czasu my艣le膰 o ich ostatniej k艂贸tni, funkcjonowa艂 tak jakby nic takiego si臋 nie wydarzy艂o czekaj膮c na ewentualny rozw贸j wydarze艅. Dobrze mu to zrobi艂o, l膮dowa艂 baterie b臋d膮c w艣r贸d ludzi. Zdawa艂 sobie spraw臋, 偶e Octavia pr臋dzej, czy p贸藕niej odezwie si臋 od niego. Zawsze tak by艂o, a teraz mieli t膮 jedn膮 rzecz, o kt贸rej zawsze b臋d膮 musieli rozmawia膰.
OdpowiedzUsu艅Zatrzyma艂 samoch贸d pod apartamentowcem Octavii. Wysiad艂 z samochodu i w drodze do drzwi zapali艂. Nie mia艂 poj臋cia, czy zastanie dziewczyn臋 w 艣rodku, czy te偶 nie. Wjecha艂 na g贸r臋 dzier偶膮c kilka pude艂 i walizk臋 na kolejne niezb臋dne rzeczy, kt贸re musia艂 zabra膰 do siebie. Octavia da艂a mu jasno do zrozumienia, 偶e ma si臋 wynie艣膰, wi臋c tak te偶 zrobi艂. Wzi膮艂 klucze od portiera i wjecha艂 na odpowiednie pi臋tro.
Wszed艂 do 艣rodka i nim przeszed艂 do sypialni z drugiego pokoju wychyli艂a si臋 Octavia w akompaniamencie nieznanego mu g艂osu.
— Przyjecha艂em po reszt臋 rzeczy. — wyja艣ni艂 kr贸tko. Przyjrza艂 si臋 brunetce z lekko 艣ci膮gni臋tymi brwiami jednak niemal od razu znikn膮艂 w sypialni. Zaj膮艂 si臋 sk艂adaniem swoich rzeczy, ksi膮偶ek i innych przedmiot贸w licz膮c, 偶e szybko si臋 z tym upora. Pod sk贸r膮 jednak czu艂 cie艅 irytacji, sam fakt, 偶e Octavia z kim艣 przesiadywa艂a dra偶ni艂 go. Zawsze by艂 o ni膮 zazdrosny, nawet d艂ugo przed tym jak zacz臋li by膰 razem. Jednak jego duma nie pozwala艂a mu robi膰 scen i zachowywa膰 si臋 jak zazdrosny szczeniak. Mog艂a siedzie膰 z kim chcia艂a, mog艂a skr臋ca膰 te cholerne meble z kim chcia艂a. A skoro tak 艂atwo znalaz艂a sobie zast臋pczego tatusia, nie czu艂 potrzeby, by tu zostawa膰.
— Wszystko w porz膮dku? — Kai wy艂oni艂 si臋 z pokoju odrywaj膮c na moment od pracy. Zerkn膮艂 na Octavi臋 z trosk膮 zastanawiaj膮c jakim cudem ta dziewczyna mia艂a w sobie tyle spokoju. Przyja藕nili si臋 od lat, a to co uda艂o mu si臋 zaslysze膰 lub to co sama Octavia mu opowiada艂a, sprawia艂o, 偶e z艂o艣膰 si臋 w nim gotowa艂a. Nie rozumia艂 jak mog艂a by膰 tak pob艂a偶liwa w stosunku do Howarda.
Problemem Jacksona nie by艂 jedynie brak odpowiedzialno艣ci, by艂 uparty, zbyt dumny i przyzwyczajony, 偶e zwykle wszystko uk艂ada si臋 zgodnie z jego oczekiwaniami. Cho膰 mia艂 problemy w domu, wychowa艂 si臋 w prze艣wiadczeniu, 偶e wszystko mu wolno, 偶e wszystko dostanie na skinienie palca. Octavia by艂a wyzwaniem pod wieloma wzgl臋dami, wielu rzeczy musia艂 si臋 nauczy膰 lub zaakceptowa膰, by m贸c z ni膮 by膰. Chcia艂 tego, jednak w przypadku ci膮偶y wci膮偶 gdzie艣 g艂臋boko w 艣rodku odczuwa艂 z艂o艣膰, 偶e go nie pos艂ucha艂a. A mo偶e te偶 by艂 z艂y na samego siebie, 偶e wybuch艂 tamtego dnia i nie nak艂oni艂 jej do zmiany decyzji w inny spos贸b.
OdpowiedzUsu艅— Spe艂niam tylko twoje 偶yczenie. — odpar艂 odstawiaj膮c na bok pud艂o, kt贸re w艂a艣nie zape艂ni艂. By膰 mo偶e za jaki艣 czas zacznie tego 偶a艂owa膰, ale to by艂 jeszcze ten dzie艅. Potrafi艂 skutecznie odwraca膰 uwag臋 od problem贸w, na tyle d艂ugo, a偶 problem znika lub przestaje on by膰 istotny dla niego.
Znikn膮艂 na moment w garderobie, by po chwili wr贸ci艂 z nar臋czem wieszak贸w. Na moment si臋 zatrzyma艂 i zaszczyci艂 j膮 w ko艅cu spojrzeniem.
— Tak jak powiedzia艂em, nie zostawi臋 ci臋 z tym samej. Gdyby艣 czego艣 potrzebowa艂a dla was, napisz. Chocia偶 widz臋, 偶e znalaz艂a艣 awaryjnego tatusia. — powiedzia艂 mo偶liwie jak najspokojniej. I tylko d艂o艅 zaci艣ni臋ta w pi臋艣膰, kt贸ra wsun膮艂 do kieszeni, mog艂a zdradza膰 prawdziwe emocje jakie odczuwa艂.
— Sko艅czy艂o si臋 podczas tamtej rozmowy. — mrukn膮艂, cho膰 te s艂owa niech臋tnie przesz艂y mu przez gard艂o. Zaczyna艂 wierzy膰, 偶e ma talent do niszczenia tego co dla niego wa偶ne. — Awantury ci nie s艂u偶膮, stres kt贸ry j膮 wywo艂uje r贸wnie偶, wi臋c rozwi膮zuje ten problem. — doda艂 po czym wr贸ci艂 do pakowania.
Pami臋ta艂 doskonale, gdy za dzieciaka by艂 艣wiadkiem awantur w艂asnych rodzic贸w. Wielokrotnie pr贸bowa艂 je przerywa膰, innym razem zamyka艂 si臋 w pokoju zas艂aniaj膮c r臋koma uszy, staraj膮c si臋 przeczeka膰 to co s艂ysza艂. Wielu rzeczy stara艂 si臋 r贸wnie偶 nie pami臋ta膰, cho膰 bezskutecznie. Ich dziecko nie musia艂o by膰 tego 艣wiadkiem.
Jack
Wrzuci艂 niedbale wszystkie ubrania do walizki i zatrzasn膮艂 j膮. Chwyci艂 pud艂a w jedn膮 r臋k臋, walizk臋 w drug膮 i wyszed艂 z sypialni wymijaj膮c Octavi臋.
OdpowiedzUsu艅— Powiedz mi jak to jest, 偶e jak ty spotykasz si臋 ze swoim znajomym, w domu, sam na sam to jest to tylko Kai, ale je艣li ja robi臋 to samo na mie艣cie to nie mo偶na mi ufa膰? — wytkn膮艂 zerkaj膮c na ni膮 przez rami臋. Oboje byli charakterni, oboje w emocjach u偶ywali zbyt wielu s艂贸w i teraz by膰 mo偶e lepiej by by艂o gdyby przesta艂 si臋 odzywa膰.
— Powiniene艣 si臋 chyba uspokoi膰 Howard. — Jackson podni贸s艂 wzrok ponad Octavi臋, za kt贸r膮 pojawi艂 si臋 ciemnow艂osy ch艂opak. Za艣mia艂 si臋 i u艣miechn膮艂 p贸艂g臋bkiem.
— To chyba nie twoja sprawa, Kai. — odpar艂 akcentuj膮c jego imi臋. Pos艂a艂 ch艂opakowi kpi膮ce spojrzenie. Je艣li my艣la艂, 偶e teraz tak 艂atwo wkupi si臋 w 艂aski Octavii, to by艂 w b艂膮dzie. Nawet je艣li wynosi艂 si臋 z mieszkania Blanchard, mia艂 艣wiadomo艣膰, 偶e dziewczyna nie widzia艂a poza nim 艣wiata. Wybacza艂a mu tak wiele b艂臋d贸w, kt贸rych on sam by nie potrafi艂 tolerowa膰.
— Skr臋canie tych mebli to te偶 nie powinna by膰 moja sprawa, a jednak. — Brunet nie by艂 wzruszony cynizmem Howarda, zna艂 takich jak on i szczerze nie rozumia艂 co takiego widzia艂a w nim Octavia. Oczywi艣cie, uczucia uczuciami... sam rozumia艂 jak to jest by膰 beznadziejnie zakochanym, ale Jackson zachowywa艂 si臋 jakby mia艂 j膮 za nic. Jak mog艂a tego nie widzie膰? Kai podszed艂 zbli偶y艂 si臋 do Octavii staj膮c tu偶 za ni膮. Skoro sama nie mog艂a postawi膰 si臋 ch艂opakowi i pokaza膰 jak wiele m贸g艂 straci膰, m贸g艂 j膮 nieco wesprze膰.
Jackson prychn膮艂 pod nosem. W艣ciek艂o艣膰 zata艅czy艂a w jego oczach, ale nie mia艂 zamiaru w 偶aden szczeg贸lny spos贸b jej okaza膰. Zmierzy艂 ich kr贸tkim spojrzeniem na moment zatrzymuj膮c wzrok na Octavii. Podszed艂 do dziewczyny uk艂adaj膮c d艂o艅 na jej policzku, z艂o偶y艂 kr贸tki poca艂unek na jej czole.
— Przerwa dobrze nam zrobi. — mrukn膮艂 przelotnie zerkaj膮c na bruneta, by zaraz odwr贸ci膰 si臋 i skierowa膰 w stron臋 drzwi.
Jackson
W Nowym Jorku zwyczajnie w 艣wiecie si臋 nudzi艂a. Mo偶e tylko troch臋 wyolbrzymia艂a, ale prawd臋 m贸wi膮c powoli to miasto zaczyna艂o j膮 dra偶ni膰. Ca艂膮 win臋 zwala艂a na rodzic贸w i starszego brata, kt贸rzy niemal ci膮gle siedzieli jej na ogonie. Zupe艂nie, jakby by艂a dzieckiem, kt贸rego trzeba dogl膮da膰 dwadzie艣cia cztery na dob臋. Brakowa艂o jeszcze tylko tego, aby poszukali dla niej prywatnego ochroniarza. Wtedy ca艂kowicie zwraca艂aby na siebie uwag臋 i nie czu艂aby si臋 ani troch臋 swobodnie. Zdecydowa艂a ostatecznie, 偶e potrzebuje odpoczynku od ca艂ego miasta oraz rodzinki. W gronie kole偶anek mia艂a tak naprawd臋 tylko jedn膮 blisk膮 przyjaci贸艂k臋, kt贸rej mog艂a zaufa膰, ale nie mog艂a porwa膰 jej prawie na dwa tygodnie i wymusi膰, aby nie dawa艂a znaku 偶ycia. By艂a w ci膮偶y, wi臋c nawet nie wiedzia艂a czy Octavia mog艂a w og贸le lata膰. Ostatecznie jednak nie zaproponowa艂a jej wyjazdu, a uciek艂a z miasta razem z Opheli膮. Sp臋dzi艂y dziewi臋膰 dni w luksusowym resorcie na Seszelach, opalaj膮c si臋, nurkuj膮c i obserwuj膮c wodn膮 faun臋. Przez ca艂y ten czas z telefony mia艂y w艂膮czone na tryb samolotowy, nie korzysta艂y te偶 z social medi贸w, po prostu znikn臋艂y z powierzchni ziemi nie daj膮c nikomu zna膰, 偶e planuj膮 jak膮kolwiek wycieczk臋. Dla samej Corneli ponad tydzie艅 bez telefonu okaza艂 si臋 wyzwaniem. By艂a do niego przyklejona niemal ca艂y czas, na nim pracowa艂a i robi艂a wszystkie wa偶ne oraz mniej wa偶ne rzeczy. Reset okaza艂 si臋 jednak potrzebny i bardzo przyjemny.
OdpowiedzUsu艅Min臋艂y dwa dni od jej powrotu do Nowego Jorku. Wyleczy艂a si臋 z jet laga i mog艂a wr贸ci膰 do codziennego 偶ycia, za kt贸rym nieco zd膮偶y艂a si臋 st臋skni膰. Jeszcze przed wyj艣ciem do Octavii do mieszkania blondynki zosta艂o dor臋czone bezalkoholowe wino, idealne dla kobiet w ci膮偶y i niepij膮cych. Mia艂a nadziej臋, 偶e chocia偶 w po艂owie smakuje tak dobrze, jak to zwyk艂e. Ci臋偶ko by艂o jej uwierzy膰, 偶e jej przyjaci贸艂ka jest w ci膮偶y. Teoretycznie to by艂 dobry wiek, a z drugiej strony… Och, jak bardzo nie chcia艂aby znale藕膰 si臋 na jej miejscu. Nie potrafi艂a sobie nawet tego wyobrazi膰.
— Przynios艂am ze sob膮 wino — powiedzia艂a na wst臋pie — spokojnie, pomy艣la艂am o tobie i jest bezalkoholowe. Kaza艂am wybra膰 dobre i mam nadziej臋, 偶e takie b臋dzie.
Przesz艂a do znajomego ju偶 sobie salonu, aby usi膮艣膰. Niewielk膮 torebk臋 na rami臋 z Chanel po艂o偶y艂a obok siebie, a butelk臋 z winem na stoj膮cy przed ni膮 stolik. Prezentowa艂o si臋 ca艂kiem 艂adnie. Oby dobrze smakowa艂o.
— Na Seszelach, by艂o cudownie. Wybra艂am si臋 razem z Opheli膮, ale znudzi艂o mi si臋 jej towarzystwo. Nic tylko w k贸艂ko rozmawia o tej deszczowej Anglii. Jakby jeszcze by艂o tam co艣 ciekawego — mrukn臋艂a wywracaj膮c oczami — ale przysz艂am w pewnej sprawie. Masz czas? To mo偶e by膰 do艣膰 d艂uga rozmowa. I jak si臋 czujesz? Dowiedzieli艣cie si臋 ju偶 czy to dziewczynka? — spyta艂a. Nawet nie ukrywa艂a, 偶e wola艂a, aby jej przyjaci贸艂ka mia艂a c贸rk臋. Nie zamierza艂a dyskryminowa膰, gdyby to by艂 ch艂opiec, ale wszyscy wiedzieli, 偶e dziewczynki s膮 po prostu fajniejsze.
Nel
Jackson roze艣mia艂 si臋, ale w jego g艂osie nie pobrzmiewa艂 nawet cie艅 zadowolenia. Wr臋cz przeciwnie, w jego zachrypni臋tym g艂osie da艂o si臋 wyczu膰 ca艂膮 mas臋 negatywnych emocji, a prym wiod艂o rozz艂oszczenie, irytacja, frustracja. By艂 wkuriwony bo nad niczym ostatnio nie panowa艂. Wszystko wymkn臋艂o mu si臋 spod kontroli w艂膮cznie z ca艂ym 偶yciem i planami na nie. Oczywi艣cie, rodzicielstwo to nie by艂 koniec 艣wiata, ale do niedawna w艂a艣nie w ten spos贸b o tym my艣la艂. Do tej pory s膮dzi艂, 偶e w razie tego typu komplikacji po prostu si臋 ich pozb臋dzie. Koniec.
OdpowiedzUsu艅— Och to teraz wiesz jak na ni膮 patrz臋? Ignorowa艂em jej wiadomo艣ci, telefony, zaproszenia przez kilka miesi臋cy! Robi艂em co chcia艂a艣 i kiedy chcia艂a艣. Wybacz, 偶e jednak zabawa w dom i szcz臋艣liw膮 rodzink臋 nie okaza艂a si臋 spe艂nieniem moich marze艅. Dla nikogo innego nawet bym nie spr贸bowa艂... ja pierdole ka偶d膮 inn膮, kt贸ra odm贸wi艂a by usuni臋cia tej cholernej ci膮偶y, zmusi艂bym do tego, albo zepchn膮艂 ze schod贸w. Cokolwiek! Zapierdala艂em z tob膮 na cholerne badania i ca艂y czas by艂em, wi臋c nie m贸w, 偶e mnie nie interesowa艂a艣... — zamilk艂, gdy wytkn臋艂a mu post臋powanie zbli偶one do jego w艂asnych rodzic贸w. Zacisn膮艂 szcz臋ki i pokr臋ci艂 g艂ow膮. Wiedzia艂a, 偶e to jest punkt, w kt贸ry uderzy i Jackson to odczuje. Wszystko inne sp艂ywa艂o po nim jak po kaczce, ale nie ten jeden komentarz.
— W porz膮dku. Mo偶esz przekaza膰 mu m贸j numer. — odpar艂 po czym wcisn膮艂 w jej d艂onie klucze od mieszkania. — Raczej nie b臋d膮 mi potrzebne. — doda艂 spogl膮daj膮c kr贸tko na d艂o艅 Kaia, kt贸ra zatrzyma艂a si臋 na ramieniu Octavii.
Wiele si臋 zmieni艂o w kr贸tkim okresie czasu, ale to by艂o u nich tak normalne. Ci膮gle co艣 si臋 dzia艂o, ci膮gle przez ich 偶ycia przechodzi艂a jaka艣 gwa艂towana burza. Nie s膮dzi艂 jednak, 偶e po tej cokolwiek z nich pozostanie.
Jacek :<
Niemal wybieg艂 na zewn膮trz ignoruj膮c pytaj膮ce spojrzenie portiera, gdy wytoczy艂 si臋 gwa艂townie z windy w otoczeniu tych wszystkich rzeczy. Wrzuci艂 pud艂a do samochodu i chwil臋 kr膮偶y艂 wok贸艂 auta. Z艂o艣膰 w nim wrza艂a, czu艂 jak powoli dosi臋ga granic i wylewa si臋 na zewn膮trz. Nie m贸g艂 ju偶 tego znie艣膰. Tego, 偶e ci膮gle co艣 si臋 komplikowa艂o i psu艂o mi臋dzy nimi.
OdpowiedzUsu艅Przeczesa艂 palcami w艂osy ci膮gn膮膰 za ich ko艅c贸wki. Po g艂owie echem odbija艂y mu si臋 s艂owa, kt贸re pad艂y z ust Octavii. Sam zachowywa艂 si臋 jak rasowy dupek, mia艂 tego pe艂n膮 艣wiadomo艣膰. Jego s艂owa by艂y r贸wnie ostre i niesprawiedliwe. Jednak do tej pory mia艂 wra偶enie, 偶e jego starania by艂y widoczne, 偶e faktycznie robi艂 dla dziewczyny co艣 dobrego. Myli艂 si臋. Wszystko zaczyna艂o kierowa膰 si臋 w kierunku, kt贸rego nigdy nie chcia艂. Wszystko zaczyna艂o u艣wiadamia膰 mu jak bardzo mia艂 racj臋 na samym pocz膮tku ich znajomo艣ci, 偶e nic dobrego z tego nie wyjdzie.
Octavia mia艂a racj臋... a skoro jej zdanie na jego temat by艂o tak niskie, nie mia艂 zamiaru nikogo na si艂臋 wyprowadza膰 z b艂臋du. By艂 popieprzony i to by艂 kolejny dow贸d na to jak bardzo nie nadawa艂 si臋 do tego szcz臋艣liwego obrazka.
Wsun膮艂 si臋 na miejsca za kierownic膮 samochodu. Si臋gn膮艂 jeszcze po telefon i stworzy艂 sms’a z zaproszeniem na imprez臋. Musia艂 odreagowa膰, musia艂 o tym wszystkim zapomnie膰.
— Hej... Tay. Nie powinna艣 si臋, a偶 tak denerwowa膰. — Kai g艂adzi艂 dziewczyn臋 po plecach. Czu艂 si臋 nieco niezr臋cznie b臋d膮c 艣wiadkiem k艂贸tni tej dw贸jki, z drugiej za艣 strony wola艂 by膰 teraz przy dziewczynie. Jackson przegi膮艂, a Kai zastanawia艂 si臋 jak bardzo mo偶na by艂o by膰 zapatrzonym w samego siebie i w艂asne 偶ycie. Kai odsun膮艂 si臋 nieco od dziewczyny i spojrza艂 w jej zaszklone t臋cz贸wki. — Spokojnie, poradzisz sobie bez niego i zdecydowanie nie masz za co go przeprasza膰. — Szczerze wierzy艂, ze dziewczynie b臋dzie lepiej bez Howarda, kt贸ry wnosi艂 tak wiele chaosu i niepotrzebnego stresu do jej 偶ycia.
Jackson
Zmarszczy艂a nieco czo艂o, gdy Octavia si臋 odezwa艂a. Co艣 jej tu nie pasowa艂o, a mianowicie chodzi艂o o ton jej wypowiedzi. Nie by艂o jej dwa tygodnie, ale czy przez tyle czasu mo偶e si臋 a偶 tak wiele pozmienia膰? W艂a艣ciwie nawet nie wiedzia艂a co i czy w og贸le co艣 si臋 pozmienia艂o. Octavia po prostu nie brzmia艂a tak, jak by艂a do tego przyzwyczajona Nel. I to zaczyna艂o j膮 martwi膰, ale nauczy艂a si臋 nie naciska膰 na przyjaci贸艂k臋. Wiedzia艂a, 偶e ta powie jej wszystko w swoim czasie lub tyle, ile uzna za s艂uszne. Sama te偶 niecz臋sto o wszystkim jej opowiada艂a. Nie dlatego, 偶e chcia艂a mie膰 sekrety, a po prostu zwyczajnie nie by艂o warto strz臋pi膰 dalej j臋zyka nad jednym i tym samym.
OdpowiedzUsu艅— Och, jak cudownie. Przypomnij mi na kiedy masz termin? Musz臋 mie膰 wtedy wolne. Co prawda wola艂abym nie trzyma膰 ci臋 za r臋k臋 na porod贸wce, mog臋 tego psychicznie nie wytrzyma膰, ale po dniu czy dw贸ch wpad艂abym z kwiatami, gratulacjami i takie tam.
Zdecydowanie nie nadawa艂a si臋 jako towarzyszka porodu. Co prawda pewnie zacisn臋艂aby z臋by, gdyby zasz艂a taka potrzeba i wspiera艂aby Tay, jak tylko si臋 da, ale wewn膮trz mia艂a nadziej臋, 偶e nie b臋dzie musia艂a tego robi膰. Cornelia by艂a… pasowa艂a na ciotk臋, kt贸ra rozdaje drogie prezenty, aby dzieciak si臋 nimi zaj膮艂. Nie chcia艂a 偶adnej innej roli.
— Blisko jeste艣, ale nie. Nie zamierzam ci臋 zarzuci膰 ciuszkami. Podejrzewam, 偶e tych ju偶 i tak masz ca艂膮 mas臋, a marki si臋 pewnie zabijaj膮 i ci膮gle wysy艂aj膮 swoje oferty? — spyta艂a. Podejrzewa艂a, 偶e tak jest. Asystentka Cornelii niemal ka偶dego dnia odrzuca艂a dziesi膮tki r贸偶nych ofert. W zale偶no艣ci od produktu bra艂a r贸偶ne kwoty, ale nigdy nie schodzi艂a poni偶ej dwudziestu tysi臋cy i podejrzewa艂a, 偶e Octavia na promowaniu dzieci臋cych rzeczy pewnie mog艂a sporo zarobi膰.
— Przysz艂am z biznesow膮 propozycj膮 dla ciebie — powiedzia艂a. Nie by艂o sensu ukrywa膰 czy kr膮偶y膰 wok贸艂 tematu. Podzi臋kowa艂a za wino i lekko przechyli艂a kieliszek w stron臋 przyjaci贸艂ki, taki niemy toast. — Chc臋 stworzy膰 limitowan膮 seri臋 z ubraniami dla kobiet w ci膮偶y. I chc臋, 偶eby艣 mia艂a w tym sw贸j udzia艂. Zatwierdza艂yby艣my razem projekty, ty by艂aby艣 moj膮 modelk膮. Stawka jest do dogadania, ale wiesz, 偶e lubi臋 rozpieszcza膰 swoich przyjaci贸艂. B臋d臋 bardzo hojna i nie pozwol臋, aby艣 si臋 przepracowa艂a.
Czeka艂a teraz na jej odpowied藕. Cornelia mia艂a nadziej臋, 偶e Octavia si臋 zgodzi i to b臋dzie pi臋kny pocz膮tek ich wsp贸艂pracy. Nie pierwszej, bo to w艂a艣nie panna Blanchard by艂a pierwsz膮 osob膮, kt贸ra w internecie pokaza艂a kolekcj臋 ubra艅 od Cornelii, gdy ju偶 oficjalnie ruszy艂a z mark膮. Niby przyjaci贸艂 i biznesu nie powinno si臋 艂膮czy膰, ale obecnie nie mia艂a wyj艣cia. Nie chcia艂a do promocji przypadkowej ci臋偶arnej kobiety czy u偶ywania sztucznego brzucha. Zale偶a艂o jej na tym, aby by艂o realistycznie.
Nel
Nie przywi膮zywa艂 wi臋kszej uwagi do tego jak szybko p艂yn膮艂 mu czas. Rzuci艂 si臋 w wir zaj臋膰, przedpo艂udnia sp臋dza艂 na uczelni, popo艂udnia w firmie ojca, a p贸藕ne wieczory i noce na mie艣cie. By艂 zm臋czony, ale dzi臋ki temu nie mia艂 czasu na niepotrzebne rozmy艣lanie i roztrz膮sanie spraw, kt贸re chcia艂 pozostawi膰 w tyle. Udawa艂, 偶e nic takiego si臋 nie wydarzy艂o, od jakby wr贸ci艂 do swojej rutyny sprzed kilku miesi臋cy i cho膰 niekiedy dopada艂a go my艣l, 偶e czego艣 mu brakuje, spycha艂 wszelkie w膮tpliwo艣ci w g艂膮b siebie i najzwyczajniej w 艣wiecie dobrze si臋 bawi艂. Z dna garderoby wygrzeba艂 nawet pude艂ko z zapasem r贸偶norakich proszk贸w i 艣rodk贸w po kt贸re r贸wnie d艂ugo nie si臋ga艂. Teraz spogl膮daj膮c na pude艂ko i kilka paczuszek w 艣rodku mia艂 ochot臋 roze艣mia膰 si臋 z w艂asnej g艂upoty. Tak wiele rzeczy porzuci艂 na rzecz kogo艣 innego, zaprzecza艂 samemu sobie i udawa艂, 偶e nie brakowa艂o mu dreszczyku emocji, ludzi i s艂odkiego haju.
OdpowiedzUsu艅— No w ko艅cu! Ile偶 mo偶na do ciebie wydzwania膰. — zarzuci艂 Ollie, gdy dopiero po kilku kolejnych pr贸bach dodzwoni艂 si臋 do Howarda. Jackson za艣mia艂 si臋 w s艂uchawk臋 i podni贸s艂 si臋 z kanapy, gdy sko艅czy艂 mu si臋 drink, kt贸rego powoli s膮czy艂.
— Co do niekt贸rych ustawia si臋 kolejka. — odpar艂 wyci膮gaj膮c kolejn膮 butelk臋 z barku. Zlustrowa艂 spojrzeniem etykiety i wybra艂 jedn膮 z nich. Przytrzyma艂 butelk臋 i z臋bami odkr臋ci艂 korek, kt贸ry wyplu艂 gdzie艣 na pod艂og臋.
— Dobra dobra. Zapraszamy z Michelle do nas. — Jack upi艂 艂yk ze szklaneczki delektuj膮c si臋 przyjemnym pieczeniem w gardle.
— Kiedy? — zapyta艂 zerkaj膮c na wy艣wietlacz telefonu.
— Dzi艣 wieczorem. Wiedzia艂by艣 wcze艣niej gdyby艣 艂askawie odebra艂 telefon, Howard. — Jackson za艣mia艂 si臋 po raz kolejny, zapewni艂 偶e na pewno b臋dzie, bo kto艣 musi im rozrusza膰 towarzystwo po czym roz艂膮czy艂 si臋.
Na imprezie pojawi艂 si臋 ju偶 na lekkim haju, wiedz膮c 偶e r贸偶nie mo偶e si臋 ona potoczy膰 skoro mowa by艂a o czym艣 przyzwoitym i kulturalnym. Siedzia艂 na wysokim sto艂ku przy kuchennym blacie rozmawiaj膮c z Olliem. Wyci膮gn臋li wszystkie butelki whisky jakie uda艂o im si臋 znale藕膰 i urz膮dzili sobie mini degustacj臋. Szklanki zape艂niali zdecydowanie zbyt szybko i zbyt mocno, wi臋c po paru kolejkach, 艣wiat nieco wirowa艂 Jacksonowi. Dlatego lubi艂 pojawia膰 si臋 wsz臋dzie wcze艣niej, bo ju偶 od samego pocz膮tku imprez mia艂 dobry humor. Teraz r贸wnie偶 dobry nastr贸j go nie opuszcza艂. Jackson si臋gn膮艂 po paczk臋 papieros贸w i odpali艂 jednego.
— M贸wi艂am, 偶e macie pali膰 tylko na tarasie! — niemal podskoczy艂 s艂ysz膮c za plecami g艂os Michelle. Kompletnie zapomnia艂 o tej durnej zasadzie nie rozumiej膮c po jak膮 choler臋 ma si臋 fatygowa膰 na taras. Dopiero, gdy si臋 obr贸ci艂 spostrzeg艂 Octavi臋. I wszystko sta艂o si臋 jasne.
— Ja pierdole. — mrukn膮艂 tak cicho, 偶e by艂 pewien, 偶e nikt z pozosta艂ej tr贸jki nie m贸g艂 go us艂ysze膰. Spojrza艂 na Olliego posy艂aj膮c mu spojrzenie pod tytu艂em je艣li to ukartowa艂e艣, to ci臋 zamorduj臋. Ten jednak wzruszy艂 tylko ramionami. — Cze艣膰. — doda艂 po kr贸tkiej chwili.
— Ta jest najlepsza moim zdaniem. Poprosz臋 j膮 w prezencie. — stwierdzi艂 skupiaj膮c uwag臋 na powr贸t na butelkach. Dopi艂 od razu zawarto艣膰 szklaneczki, kt贸ra sta艂a przed nim, a za chwil臋 si臋gn膮艂 po drug膮. — A ta zdecydowanie gorsza, co za syf. — zmarszczy艂 nieco nos.
Jack
— Kto艣 zani偶a tabel臋 to kto艣 musi wyr贸wna膰 艣redni膮. — odpar艂 k膮tem oka zerkaj膮c na Octavi臋, kt贸ra podszy艂a do Olliego i przywita艂a si臋 z ch艂opakiem. M贸g艂 przecie偶 si臋 domy艣le膰, 偶e u ich wsp贸lnych znajomych mog膮 na siebie wpa艣膰. Musia艂 jednak zacz膮膰 si臋 do tego przyzwyczaja膰, 偶e mog膮 na siebie wpada膰 w losowych miejscach. Po chwili zgasi艂 papierosa, gdy Michelle pos艂a艂a mu karc膮ce spojrzenie. U艣miechn膮艂 si臋 jednak 艂obuzersko i wyci膮gn膮艂 z kieszeni woreczek strunowy wype艂niony bia艂ym proszkiem. Pomacha艂 nim przed nosem Olliego, kt贸ry na t膮 chwil臋 by艂 jego jedynym towarzyszem. Ch艂opak natomiast spojrza艂 przelotnie na Michelle jakby sprawdzaj膮c jej reakcj臋. Jackson prychn膮艂 pod nosem i podni贸s艂 si臋 miejsca. Kuchni nieco mu wirowa艂a, ale daleko mu by艂o do stanu, w kt贸rym potyka艂by si臋 o w艂asne nogi lub straci艂 panowanie nad j臋zykiem.
OdpowiedzUsu艅— Nie daj si臋 prosi膰.
— Zapomnij o tym. — Jackson wywr贸ci艂 oczami, gdy Michelle wtr膮ci艂a si臋. Jack bezg艂o艣nie poruszy艂 ustami uk艂adaj膮c je w jeden wyraz pantofel. Nie spodziewa艂 si臋, 偶e spotka tutaj Octavi臋, tym bardziej teraz potrzebowa艂 czego艣 co wprawi go w nieziemsko dobry nastr贸j. Jakby na przek贸r chcia艂 pokaza膰 jak dobrze si臋 bawi i jak dobrze radzi sobie po ostatnich zawirowaniach. W jego oczach mocniejsze u偶ywki nie by艂y oznak膮 s艂abo艣ci, Jackson maj膮c nieograniczone mo偶liwo艣ci i dost臋p do najlepszego towaru nigdy nie stoczy艂 si臋 na sam d贸艂.
— Nie to nie. — wzruszy艂 ramionami. — Zaraz wracam. — Si臋gn膮艂 po ostatni膮 pe艂n膮 szklank臋 niemal wyrywaj膮c j膮 z d艂oni Olliego. Przytkn膮艂 j膮 do ust i wychyli艂 ca艂膮 zawarto艣膰 na raz po czym skierowa艂 si臋 do 艂azienki znajduj膮cej si臋 na ko艅cu korytarza.
Jacek
Opar艂 si臋 plecami o zamkni臋te drzwi i wzi膮艂 g艂臋bszy oddech. Po chwili jednak nachyla艂 si臋 nad kraw臋dzi膮 umywalki i wci膮ga艂 po kolei dwie r贸wno usypane kreseczki. Resztki star艂 kciukiem i wtar艂 je w dzi膮s艂a. D艂u偶sz膮 chwil臋 poci膮ga艂 nosem czuj膮c wyra藕ne pieczenie zar贸wno w nosie jak i w gardle. Mimo wszystko szczypanie, kt贸re odczu艂 by艂o przyjemnie znajome, czu艂 si臋 jakby po d艂ugiej wycieczce w nieznane wraca艂 w rodzinne strony.
OdpowiedzUsu艅U艣miechn膮艂 si臋 do swojego odbicia w lustrze i z tym pewnym wyrazem, kt贸ry mia艂 zamaskowa膰 wszystko inne, wy艂oni艂 si臋 z 艂azienki. Wiedzia艂, 偶e minie troch臋 czasu za nim to co za偶y艂 zadzia艂a, ale na sam膮 my艣l zapowiadaj膮cego si臋 haju, czu艂 przyjemny dreszcz przebiegaj膮cy pod sk贸r膮.
Wr贸ci艂 do kuchni, gdzie znajdowa艂a si臋 pozosta艂a tr贸jka. Nim jednak zd膮偶y艂 si臋 odezwa膰, rozleg艂 si臋 dzwonek do drzwi, zza kt贸rych dobiega艂y wyra藕ne g艂osy przyby艂ych go艣ci. Michelle z Olliem poszli otworzy膰 zostawiaj膮c Jacka sam na sam z Octavi膮. Czyli to czego Howard chcia艂 unikn膮膰.
Spowa偶nia艂 nieco i si臋gn膮艂 po butelk臋 stoj膮c膮 na kuchennej wyspie.
— Jak si臋 czujesz? — zagadn膮艂 nalewaj膮c sobie porcj臋 alkoholu, kt贸r膮 bez zastanowienia wla艂 w siebie.
G艂osy sta艂y si臋 wyra藕niejsze. S艂ysza艂 powitania i weso艂o 艣miechy dobiegaj膮ce z korytarza. Jackson zerkn膮艂 w tamt膮 stron臋 licz膮c, 偶e na dom贸wce pojawi si臋 kto艣 z kim b臋dzie m贸g艂 si臋 porz膮dnie zabawi膰. Uwielbia艂 Olliego, ale ten zdecydowanie za mocno s艂ucha艂 si臋 Michelle, a przez to omija艂a go najlepsza cze艣膰 imprezy.
Jackson
Zdecydowanie to nie by艂o miejsce i czas na rozmowy, ale chcia艂 udawa膰, nawet przed samym sob膮, 偶e wszystko jest w jak najlepszym porz膮dku. Jackson uwielbia艂 sprawia膰 wra偶enie, 偶e ma艂e co go obchodzi i mo偶e poruszy膰. Octavia by艂a jedn膮 z niewielu os贸b, kt贸re si臋ga艂y g艂臋biej i szarpa艂y za struny, kt贸rych on sam nie u偶ywa艂.
OdpowiedzUsu艅— Te偶, w porz膮dku. — odpar艂. Czu艂, 偶e oboje ch臋tnie by si臋 ulotnili. Chcia艂 co艣 jeszcze doda膰, jednak gdy Octavia kontynuowa艂a, informuj膮c go o potencjalnym spotkaniu z prawnikiem, zamilk艂. Odwr贸ci艂 od niej spojrzenie i za艣mia艂 si臋 pod nosem. Sam nie wiedzia艂, co w tej chwili bawi go bardziej. To jak bardzo maj膮 ochot臋 uciec sprzed swoich oczu, czy fakt, 偶e za chwil臋 b臋d膮 rozmawia膰 przez po艣rednika jakby sami nie mieli j臋zyk贸w.
— Skoro tak. B臋d臋 czeka艂 na informacje. — odpar艂 sil膮c si臋 na spok贸j i brak jakichkolwiek emocji w g艂osie. — Udanej zabawy. — doda艂 unosz膮c szklank臋 w jej stron臋 w ge艣cie toastu.
Ba艅ka napi臋cia zosta艂a przebita w momencie, w kt贸rym g艂osy sta艂y si臋 wyra藕niejsze, a z g艂o艣nik贸w pop艂yn臋艂y g艂o艣niejsze d藕wi臋ki. Do kuchni wtoczyli si臋 kilka kolejnych os贸b, z kt贸rymi si臋 przywita艂 i kt贸rych r贸wnie ochoczo pocz臋stowa艂 drinkiem.
— Howard! Wieki ci臋 nie wiedzieli艣my! — Jackson u艣miechn膮艂 si臋 na widok dw贸ch dziewczyn, kt贸re wpad艂y do pomieszczenia zaraz za Olliem. Roze艣mia艂 si臋 lekko i przywita艂, kr贸tkim poca艂unkiem w policzek. Skoro Ray chcia艂a rozmawia膰 przez prawnika i zrobi膰 z niego tego z艂ego, prosz臋 bardzo. Jak za dawnych czas贸w, gdy oboje robili sobie na z艂o艣膰, pojawiaj膮c si臋 u boku kogo艣 innego, wzbudzaj膮c wzajemn膮 zazdro艣膰. Nie powinien jej denerwowa膰, ale nie potrafi艂 teraz o tym pami臋ta膰.
— Obiecuj臋 popraw臋. Kto艣 idzie zapali膰? — Jack obj膮艂 ramionami dziewczyny i skierowa艂 si臋 z nimi w stron臋 tarasu.
Jack
Dobrze si臋 bawi艂. Nied艂ugo p贸藕niej wszystko co w siebie wla艂 i wszystko to co wci膮gn膮艂 zacz臋艂o na niego wyra藕nie dzia艂a膰. 艢wiat wok贸艂 niego wirowa艂, rozmywa艂 si臋 w niewyra藕n膮 smug臋. Kto艣 do niego podchodzi艂, czu艂 ci臋偶ar czyjego艣 ramienia, kt贸re go otacza艂o. Ten sam kto艣 pr贸bowa艂 z nim porozmawia膰, ale s艂owa dochodzi艂y do niego jakby zza grubej szyby. Nie by艂 ju偶 wstanie skupi膰 wzroku na niczym szczeg贸lnym, ani na Octavii, ani na 艣wiat艂ach miasta, gdy znajdowa艂 si臋 na tarasie, cho膰 Nowy Jork zdawa艂 si臋 niezwykle pi臋kny o tej porze. 艢mia艂 si臋. Wspiera艂 plecami o 艣cian臋, opada艂 na fotel. P贸藕niej zn贸w by艂 na tarasie zaci膮gaj膮c si臋 papierosem. W toalecie si臋gaj膮c ponownie po woreczek, wci膮gaj膮c kolejn膮 kresk臋 w czyim艣 towarzystwie, s艂ysza艂 g艂osy, dziewcz臋cy 艣miech i m臋ski pomruk. By艂o mu b艂ogo, cho膰 mia艂 wra偶enie, 偶e dzieje si臋 na raz tak wiele rzeczy. Ta艅czy艂, a gdy zamruga艂 znajdowa艂 si臋 w zupe艂nie innym pomieszczeniu.
OdpowiedzUsu艅Zn贸w by艂 w salonie siedz膮c na pod艂odze przy niskim stoliku, wyginaj膮c usta w chyba u艣miechu i chyba co艣 komu艣 opowiadaj膮c. Otacza艂y go 艣miechy, a w uszach dzwoni艂o mu od p艂yn膮cej z g艂o艣nik贸w muzyki. Szumia艂o mu w g艂owie, ale by艂 to niesamowicie przyjemny szum. Czu艂 gor膮co na policzkach, serce kt贸re obija艂o si臋 o 偶ebra.
S艂yszy kolejny g艂os, bardzo znajomy g艂os, kt贸ry przebija si臋 do otumanionych my艣li i u艣pionego rozs膮dku. Podni贸s艂 zamglone spojrzenie na brunetk臋 i Olliego, kt贸ry zacisn膮艂 palce na jego ramieniu. Szarpni臋cie w g贸r臋 i nagle sta艂 na r贸wnych nogach. Wzi膮艂 kurtk臋 i pokr臋ci艂 g艂ow膮.
— Nie potrzebuj臋 nia艅ki… lub dw贸ch. — mrukn膮艂 zachrypni臋tym g艂osem, przesi膮kni臋tym alkoholem i dymem papierosowym. Poczu艂 d艂o艅, kt贸ra owin臋艂a si臋 wok贸艂 jego nadgarstka. Ucisk zdawa艂 si臋 偶elazny co skomentowa艂 kr贸tkim 艣miechem. Taka drobna d艂o艅, a tak silna. No prosz臋.
Kolejny g艂臋bszy oddech i znajdowa艂 si臋 w progu mieszkania 偶egnaj膮c z Michelle i Olliem. Kilka krok贸w i by艂 w windzie. G艂ow膮 zacz臋艂a mu niemi艂osiernie ci膮偶y膰, wi臋c opar艂 si臋 o 艣cian臋 i przymkn膮艂 powieki.
— Nie mo偶esz odpu艣ci膰? — wymrucza艂 spogl膮daj膮c na swoj膮 towarzyszk臋 spod przymru偶onych powiek. — Trafi艂bym do domu… albo nie. Nie chce do domu… — przyzna艂 wyginaj膮c usta w podk贸wk臋. — Spokojnie prawnik si臋 tego nie dowie. Oo, a mo偶e powinien? Napi艂bym si臋 negroni. — ci膮gn膮艂 sw贸j niesk艂adny monolog ca艂kiem losowo dobieraj膮c s艂owa.
Jak za dotkni臋ciem czarodziejskiej r贸偶d偶ki znalaz艂a si臋 w samochodzie i mi臋kkim fotelu. Gdy tylko samoch贸d ruszy艂 do przodu, Jackson zrobi艂 si臋 senny, a powieki zbyt ci臋偶kie. Mimo wszystko nie m贸g艂 odp艂yn膮 , serce ko艂ata艂o mu niespokojnie w piersi, a krew szumia艂a niezno艣nie w uszach. Mia艂 nieco p艂ytszy i nier贸wny oddech. Gdyby by艂 bardziej rozs膮dny mo偶e i przyzna艂by, 偶e po tak d艂ugiej przerwie przesadzi艂. Ale nie by艂 i nigdy nie przytakn膮艂by stwierdzeniu, 偶e przegi膮艂. Przecie偶 lubi艂 przekracza膰 granice, posuwa膰 si臋 dalej… za daleko. Wielokrotnie bywa艂o gorzej, ale Octavia nie wiedzia艂a. Mo偶e si臋 domy艣la艂a, ale nie mog艂a wiedzie膰. Nie pokazywa艂 si臋 jej od najgorszej strony, kiedy rzeczywi艣cie nie kontaktowa艂 i nie by艂 wstanie si臋 ruszy膰, gdy zgonowa艂 u kt贸rego艣 z kumpli ledwo 艂api膮c oddech. Nie by艂a 艣wiadkiem jego g艂upich i ryzykownych wyskok贸w… Przypomnia艂 sobie o Kiethcie, z kt贸rym potrafili bez ko艅ca si臋 nakr臋ca膰, z kt贸rym namawiali si臋 na r贸偶norakie g艂upstwa. Dawno si臋 nie widzieli, ale nie s膮dzi艂 by teraz zdo艂a艂 si臋 wymkn膮膰.
OdpowiedzUsu艅— Bywa艂o gorzej. — wzruszy艂 ramionami i opar艂 g艂ow臋 o ch艂odn膮 szyb臋.
Wzi膮艂 butelk臋 od Octavii, poci膮gn膮艂 艂yk i od razu zmarszczy艂 nos jakby poda艂a mu najgorsze okropie艅stwo.
— To nie negroni. — zauwa偶y艂 inteligentnie z pobrzmiewaj膮cym w g艂osie wyrzutem.
Jak mia艂 z tego wszystkiego zrezygnowa膰? Jakim niby on mia艂 by膰 rodzicem, przyk艂adem? Czego m贸g艂 nauczy膰? Jak najlepiej wci膮ga膰 i gdzie znale藕膰 najlepszego dealera? A mo偶e to nie takie g艂upie, mo偶e wychowa sobie kompana do zabawy. Przez jego g艂ow臋 przemyka艂 ci膮g niesk艂adnych my艣li, przy 偶adnej nie by艂 w stanie zatrzyma膰 si臋 na d艂u偶ej.
Wyjrza艂 przez okno i u艣miechn膮艂 si臋 pod nosem. Miasto o tej porze dnia wygl膮da艂o pi臋knie. Nigdy wcze艣niej nie przywi膮zywa艂 do tego tak du偶ej uwagi. Szybko jednak straci艂 zainteresowanie widokami za oknem. Przekr臋ci艂 si臋 nieco i utkwi艂 spojrzenie w Octavii cho膰 rysy jej twarzy zdawa艂y si臋 niewyra藕ne.
— Ayla. — wymrucza艂. — Howard. — doda艂 nieco niewyra藕ne przez dreszcz, kt贸ry wstrz膮sn膮艂 jego cia艂em. Zn贸w przekr臋ci艂 si臋 na siedzeniu i przymkn膮艂 powieki.
Ledwo kontaktowa艂 o ile kontaktowaniem by艂o mo偶na to nazwa膰. Przed oczami mia艂 jedn膮 wielk膮 plam臋 kolor贸w i 艣wiate艂, w g艂owie mu wirowa艂o, a w uszach szumia艂o. Na policzkach czu艂 gor膮co, a w klatce piersiowej nieprzyjemny ucisk. Rozmawiali, ale m贸wi艂 to co akurat wpad艂o mu do g艂owy.
OdpowiedzUsu艅Jackson niekoniecznie przejmowa艂 si臋 stanem swojego zdrowia i tym jak bardzo szkodzi艂 sobie w ten spos贸b. Zd膮偶y艂 nawet zapomnie膰 o kiepskich wynikach, kt贸re wr臋czy艂 mu lekarz, gdy wyl膮dowa艂 w szpitalu po wypadku. To si臋 dla niego nie liczy艂o. By艂 m艂ody i korzysta艂 z 偶ycia gar艣ciami zapominaj膮c o istnieniu hamulc贸w.
Mrukn膮艂 tylko co艣 niewyra藕nego w odpowiedzi. Je艣li chcia艂a teraz prawi膰 mu mora艂y to nie by艂 to najlepszy moment. Istnia艂a ma艂a szansa, 偶e cokolwiek zapami臋ta z tej rozmowy.
Gdy zatrzymali si臋 na 艣wiat艂ach, Jackson uchyli艂 okno, zaci膮gn膮艂 si臋 zimnym powietrzem na tyle ile pozwala艂 mu nieprzyjemny ucisk w piersi.
— Mhmm. — wymrucza艂 opieraj膮c ramiona na drzwiach, a brod臋 na r臋kach. By艂o mu teraz wszystko jedno, chocia偶 gdyby zosta艂 na imprezie d艂u偶ej doprowadzi艂by si臋 do znacznie gorszego stanu. Uratowa艂a Olliego i Michelle przed nia艅czeniem zw艂ok.
Wyprostowa艂 si臋 po chwili i zacz膮艂 nieco nieudolnie przeszukiwa膰 mieszczenie. Si臋gn膮艂 po paczk臋 papieros贸w i zapalniczk臋, ale ta spad艂a mu gdzie艣 na pod艂og臋. Zn贸w mrukn膮艂 co艣 bez sensu pod nosem.
Ockn膮艂 si臋 w momencie, w kt贸rym Octavia nachyla艂a si臋 ku niemu. Niezbyt zgrabnie wygrzeba艂 si臋 z samochodu i pos艂usznie ruszy艂 w kierunku wej艣cia do budynku. Tak na prawd臋 mog艂aby go teraz wsz臋dzie zaprowadzi膰, a on by nie oponowa艂. Nie by艂 ju偶 艣wiadom tego co si臋 wok贸艂 niego dzieje, ani tym bardziej gdzie si臋 znajdowa艂. U艣miechn膮艂 si臋 p贸艂g臋bkiem.
OdpowiedzUsu艅— Trafi臋. — wybe艂kota艂 wyci膮gaj膮c do niej d艂o艅, cho膰 nie mia艂 bladego poj臋cia po co. Nim jednak uzyska艂 odpowied藕 znalaz艂 si臋 w windzie. Mia艂 wra偶enie, 偶e jej ruch niezno艣nie 艣ciska go za 偶o艂膮dek i p艂uca. By艂o mu niedobrze, a wszystko wok贸艂 wirowa艂o tak mocno, 偶e nie m贸g艂 znie艣膰 widoku eleganckiego wn臋trza windy i 艣waite艂 migotaj膮cych mu nad g艂ow膮. Kaszln膮艂 kilkukrotnie, mo偶e jednak wychodzenie na taras bez czego艣 ciep艂ego na sobie nie by艂o najrozs膮dniejsze. Potem nagle znalaz艂 si臋 pod drzwiami i w przed pokoju, a za chwil臋 jego cia艂o l膮dowa艂o na mi臋kki materac w sypialni. A przynajmniej tak mu si臋 zdawa艂o, bo nie m贸g艂 teraz niczego bra膰 za pewnik. R贸wnie dobrze to wyobra藕nia mog艂a p艂ata膰 mu figle, a on nie dotar艂 nawet do windy.
Jak zaprogramowany robot, kt贸ry nieco szwankuje 艣ci膮gn膮艂 z siebie kurtk臋, buty. Zabra艂 si臋 za rozpinanie koszuli, ale bardzo szybko przegra艂 walk臋 z rz臋dem guzik贸w. Wydoby艂 tylko z siebie pomruk niezadowolenia, by opa艣膰 reszt膮 cia艂a na po艣ciel. Wszystko nieprzyjemnie wirowa艂o, jednak bardzo szybko zacz膮艂 odp艂ywa膰, nie mog膮c wykrzesa膰 z siebie wi臋cej energii.
Jacek
Jackson smacznie spa艂 do p贸藕na. Obudzi艂 si臋 na kr贸tk膮 chwil臋 tylko po to by zawisn膮膰 na jaki艣 czas nad toalet膮. Mo偶e same drinki przetrawi艂by znacznie lepiej, jednak organizm musia艂 w jaki艣 spos贸b poradzi膰 sobie z ca艂膮 reszt膮 艣wi艅stwa, kt贸re zaserwowa艂 mu Jackson. Niby za ka偶dym razem w jego g艂owie rodzi艂 sie pomys艂, 偶e nigdy wi臋cej nie b臋dzie pi艂, a tym bardziej 膰pa艂 jednak by艂y to czcze 偶yczenia. Nigdy nie wychodzi艂 z imprez trze藕wy b膮d藕 czysty.
OdpowiedzUsu艅Zastanawia艂 si臋 jak znalaz艂 si臋 u siebie. Mia艂 pustk臋 w g艂owie, ledwie przeb艂yski z pocz膮tk贸w imprezy, p贸藕niej ca艂kowity odlot, pare urwanych i niewyra藕nych moment贸w. Zastanawia艂 si臋, czy kto艣 go odstawi艂 do domu, czy pod艣wiadomie sam si臋 tutaj dosta艂. Obstawia艂 jednak przy pierwszym rozwi膮zaniu, nie s膮dzi艂, 偶e by艂 w stanie przyszykowa膰 sobie leki i wod臋 na rano.
Zmarszczy艂 nieco brwi, gdy us艂ysza艂 ha艂as przy drzwiach. Podni贸s艂 g艂ow臋 znad poduszki i wychyli艂 si臋 nieco z ko艂dry, kt贸r膮 szczelnie si臋 owin膮艂. Mia艂 to szcz臋艣cie, 偶e wyposa偶y艂 apartament w ciemne rolety, wi臋c 艣wiat艂o mia艂 z g艂owy. Tabletki dzia艂a艂y jednak wci膮偶 czu艂 pulsuj膮cy b贸l g艂owy przy najmniejszym ruchu. Oczy go piek艂y i m贸g艂 si臋 za艂o偶y膰, 偶e by艂y przekrwione i solidnie podkr膮偶one.
— Tay? — mia艂 zachrypni臋ty g艂os, przepalony i zm臋czony wczorajszymi wojarzami. Dopad艂 go kac morderca, ale musia艂 to po prstu prze偶y膰 i odespa膰. Nie pierwszy i nie ostatni raz. — Co ty tutaj robisz? — doda艂 podnosz膮c si臋 powolutku do siadu. Zarzuci艂 ko艂dr臋 na ramiona i czubek g艂owy i obj膮艂 si臋 ramionami. Wci膮偶 by艂o mu niedobrze i nie gwarantowa艂, 偶e zaraz nie pobiegnie do 艂azienki. Nie chcia艂 jednak niczego da膰 po sobie pozna膰.
Ka偶de z nich si臋ga艂o po r贸偶nego rodzaju u偶ywki, nikt nie by艂 艣wi臋ty. Elita nigdy niczego sobie nie 偶a艂owa艂a, Octavia r贸wnie偶 jednak zdecydowanie jej granice zaczyna艂y si臋 wcze艣niej ni偶 te Jacksona. Nie mia艂 teraz ochoty i si艂y na powa偶ne rozmowy, czy te偶 wywody na temat swojego wczorajszego zachowania. Mia艂 zbyt ci臋偶k膮 g艂ow臋, a jego my艣li dzia艂a艂y jakby w spowolnionym tempie.
Odgarn膮艂 z czo艂a potargane kosmyki w艂os贸w i utkwi艂 w dziewczynie pytaj膮ce spojrzenie.
Jack
— Nie musia艂a艣. — Odpar艂 przygl膮daj膮c si臋 Octavii. Na prawd臋 nie musia艂a, poradzi艂by sobie sam i przynajmniej nie musia艂aby go ogl膮da膰 w takim stanie. Nie 偶eby czegokolwiek si臋 wstydzi艂, w s艂owniku Jacksona nie by艂o czego艣 takiego jak wstyd, jednak pewnie w swoim czasie mu to dosadnie wypomni. Octavia zdecydowanie nie by艂a zwolenniczk膮 przekraczania granic w takim stopniu co Howard. On natomiast robi艂 co艣 id膮c na ca艂o艣膰 lub w og贸le nie zabiera艂 si臋 za dan膮 rzecz, czy te偶 czynno艣膰. — Poradzi艂bym sobie. — doda艂, cho膰 nie m贸g艂 by膰 tego pewien. Podejrzewa艂, 偶e gdyby nikogo z nim nie by艂o zagin膮艂by na kolejne godziny na mie艣cie i wr贸ci艂 do domu p贸藕nym rankiem, o ile w og贸le. Niekiedy miewa艂 momenty, w kt贸rych kompletnie si臋 zatraca艂 i znika艂 bez s艂owa. Jedynie g艂o艣ne stories na Instagramie 艣wiadczy艂y o tym, 偶e 偶yje i 偶e jest gdzie艣 w Nowym Jorku. Jednak odk膮d by艂 z Octavi膮 zdarza艂o mu si臋 to bardzo rzadko.
OdpowiedzUsu艅— Dzi臋ki. — doda艂 zerkaj膮c w stron臋 torby z piekarni, cho膰 zawarto艣膰 z pewno艣ci膮 by艂a pyszna, mia艂 艣ci艣ni臋ty 偶o艂膮dek. Mo偶e i na kaca dobrze, by mu zrobi艂 jakikolwiek posi艂ek tak na md艂o艣ci po prochach niekoniecznie. — Nie jest tak 藕le. — K艂amstwo. Mia艂 jednak gdzie艣, czy brzmia艂o ono przekonywuj膮co, czy te偶 pu艣ci to mimo uszu. Nie mia艂 zamiaru przyzna膰 si臋 do swojego faktycznego stanu, nie teraz, nie przy niej.
Uni贸s艂 nieznacznie brew, gdy pos艂a艂a mu delikatny u艣miech i wyci膮gn臋艂a w jego stron臋 d艂o艅.
— To chyba dobry pomys艂. — stwierdzi艂 wygrzebuj膮c si臋 z 艂贸偶ka. Wzdrygn膮艂 si臋 trac膮c ciep艂膮 otoczk臋 ko艂dry. Przetar艂 k膮ciki oczu palcami po czym podni贸s艂 si臋 na nogi. Niemal od razu poczu艂 jak robi mu si臋 niedobrze, ale powstrzyma艂 wszelkie odruchy, kt贸re chcia艂y wzi膮膰 g贸r臋 nad jego cia艂em.
— Je艣li jeste艣 zaj臋ta, nie musisz mnie pilnowa膰. B臋d臋 偶y艂. — powiedzia艂 posy艂aj膮c brunetce nieznaczny u艣miech. Na prawd臋 wiele razy bywa艂o gorzej i zwykle musia艂 radzi膰 sobie z konsekwencjami sam.
Tak na prawd臋 Laurent podziwia艂 Octavi臋, zawsze zdawa艂a mu si臋 taka idealna i pouk艂adana. Mia艂a wszystko zaplanowane, cho膰 potrafi艂a r贸wnie偶 znale藕膰 czas na zabaw臋 i wszelkie rozrywki. Daleko by艂o jej do grzecznej dziewczynki jednak potrafi艂a odnale藕膰 balans pomi臋dzy jednym, a drugim. Teraz na jego oczach stawa艂a si臋 odwa偶na i doros艂a. Sam nie wiedzia艂 co zrobi艂by na jej miejscu, a raczej nie wiedzia艂by co my艣le膰, bo tylko tyle by m贸g艂. Decyzja nigdy nie nale偶a艂a do faceta, gdyby tak by艂o Jackson i Octavia nie mieli by tego problemu co teraz. Tay mog艂a broni膰 tego gnojka, zawsze by艂a po jego stronie jednak Laurent nie by艂 naiwny, Jack nigdy w 偶yciu nie podj膮艂by si臋 rodzicielstwa, gdyby nie stanowczo艣膰 jego siostry.
OdpowiedzUsu艅Uni贸s艂 lekko brwi i wolno pokiwa艂 g艂ow膮.
— Howard jest ostatni膮 osob膮, z kt贸r膮 m贸g艂bym obgadywa膰 twoje sekrety. — odpar艂 zerkaj膮c na siostr臋. Laurent na jej miejscu nie pomy艣la艂 by o po艂owie rzeczy, o kt贸re Tay zd膮偶y艂a zadba膰. Ten kretyn mia艂 ogromne szcz臋艣cie, 偶e trafi艂 na kogo艣 takiego jak Octavia. A wci膮偶 tego nie docenia艂. I to go cholernie wkurza艂o, cho膰 stara艂 si臋 zaakceptowa膰 go. Poniek膮d nie mia艂 teraz 偶adnego innego wyj艣cia, t膮 dw贸jk臋 zwi膮za艂o co艣 nierozerwalnego. Nie wiedzia艂, czy rzeczywi艣cie sp臋dz膮 ze sob膮 ca艂e 偶ycie i stworz膮 obrzydliwie szcz臋艣liw膮 rodzink臋, 偶yczy艂 tego Octavii, ale w por贸wnaniu do niej nie ufa艂 w pe艂ni Jacksonowi. Tay mog艂a by膰 艣lepa i g艂ucha na wszelkie plotki, ale w ka偶dej z nich kry艂o si臋 ziarenko prawdy.
Wzruszy艂 ramionami.
— Raczej nie. — przyzna艂 szczerze. Nie 偶a艂owa艂. — Nie patrz tak na mnie. Nigdy nie twierdzi艂em, 偶e jestem 艣wi臋t膮 cnotk膮 niewydymk膮. Zreszt膮 dobrze wiesz jak d艂ugo mnie nie by艂o. Te tygodnie serio si臋 d艂u偶y艂y. — Laurent raczej stara艂 si臋 nie by膰 ni to z艂y, ni to dobry. Rysowa艂 si臋 raczej odcieniami szaro艣ci stoj膮c gdzie艣 po 艣rodku tego wszystkiego co wolno i czego nie wolno. Mia艂 swoje za uszami, a niekiedy miewa艂 niewyparzony j臋zyk jednak nie uwa偶a艂 si臋 za sko艅czonego dupka.
— Jasne. Potrafisz usprawiedliwi膰 ka偶dy jeden jego wybryk. — Pokr臋ci艂 g艂ow膮, bo taka by艂a prawda. Octavia powinna by膰 bardziej krytyczna w stosunku do Jacksona, mo偶e w tedy doceni艂by to jak dobrze mia艂. Ale przecie偶 to by艂a jej sprawa. On m贸g艂 si臋 tylko martwi膰 stoj膮c z boku.
— Mog臋 ci postawi膰 virgin mohito. Na podw贸jnej mi臋cie co najwy偶ej. — u艣miechn膮艂 si臋 lekko, mo偶e odrobin臋 z艂o艣liwie. Laurent prychn膮艂 i machn膮艂 r臋k膮. — Nie przesadzajmy. To jeszcze nic, poza tym nie wiem... to dziwne. — wzruszy艂 ramionami. Tak na prawd臋 nie zna艂 jeszcze za dobrze Keitha. Nie wiedzia艂 o nim za wiele, cho膰 ch艂opak do艣膰 mocno zaintrygowa艂 go swoj膮 osob膮.
Ren
Ciep艂a woda przyjemnie rozlu藕nia艂a jego mi臋艣nie i ca艂e cia艂o. Dzia艂a艂a r贸wnie偶 koj膮co na 偶o艂膮dek, kt贸ry przechodzi艂 niema艂膮 rewolucj臋.
OdpowiedzUsu艅G艂upoty by艂y nieodzownym elementem jego 偶ycia i tak na prawd臋 to co jej mog艂o zdawa膰 si臋 g艂upie dla niego by艂o czym艣 najnormalniejszym w 偶yciu. I chyba tego typu sytuacje pokazywa艂y jak bardzo s膮 od siebie r贸偶ni, jak bardzo on jest jeszcze niedojrza艂y, a ona rozs膮dna. W g艂贸wnej mierze przemawia艂a przez niego wygoda i narcyzm, gdy nalega艂 by usun臋艂a ci膮偶臋. To by艂a ta jego po艂owa, kt贸ra nie baczy艂a na nic, a ani na nikogo. Jednak to w艂a艣nie Jackson zna艂 siebie najlepiej, zna艂 swoje mocne i s艂abe strony, zna艂 swoje uzale偶nienia i grzeszki. Jakie warto艣ci mia艂 przekaza膰 dalej? Tak na prawd臋 m贸g艂 da膰 dost臋p do czarnej karty, kilka traum i 艂adne geny. Gdyby mia艂 jeszcze mniej skrupu艂贸w wszystko by艂oby prostsze, dla niego i za pewne dla Octavi r贸wnie偶, bo nie musia艂a by si臋 z nim u偶era膰. Zwykle schlebia艂o mu to, 偶e dziewczyny ugania艂y si臋 za nim i tak 艂atwo traci艂y dla niego g艂ow臋. Jednak nie rozumia艂 dlaczego Octavia, a偶 tak si臋 zaanga偶owa艂a. Co takiego jej oferowa艂?
Podni贸s艂 na ni膮 spojrzenie, gdy oboje znale藕li si臋 na powr贸t w sypialni.
— Na prawd臋 nie musia艂a艣. — Usiad艂 na kraw臋dzi 艂贸偶ka i si臋gn膮艂 po paruj膮cy kubek. Uni贸s艂 lekko brwi, gdy wspomnia艂a co takiego wygadywa艂. 艢wietnie, wi臋c pewnie zrobi艂 z siebie kretyna. Pokr臋ci艂 powoli g艂ow膮. — Nie, ale je艣li nie zacz膮艂em wygadywa膰 jaki艣 g艂upot to pewnie... Ayla. — odpar艂 po czym poci膮gn膮艂 艂yk herbaty. 呕e te偶 nie m贸g艂 si臋 po prostu przymkn膮膰 i odlecie膰 w tym samochodzie.
Jack
Pokiwa艂 powoli g艂ow膮. To chyba dobrze, 偶e nie zacz膮艂 znowu rzuca膰 po pijaku jaki艣 podejrzliwych imion, kt贸re zn贸w wywo艂a艂y by burz臋.
OdpowiedzUsu艅— To ju偶 p贸艂metek. — skwitowa艂 odwracaj膮c od niej spojrzenie. Obraca艂 w d艂oniach ciep艂y kubek. Je艣li nawet istnia艂by teraz pow贸d do wszcz臋cia awantury, on nie mia艂 na to si艂y. Oczywi艣cie wci膮偶 czu艂 drzazg臋, kt贸r膮 wzajemnie sobie wbili, ale nie chcia艂o mu si臋 o tym my艣le膰. Marzy艂o mu si臋 jedynie 艂贸偶ko albo ch艂odne piwo, kt贸re zniwelowa艂oby kaca. To by艂y najwi臋ksze zmartwienia jakie chcia艂 posiada膰 w tym wieku.
— Tay… — urwa艂 sam nie wiedz膮c co chcia艂 tak w艂a艣ciwie powiedzie膰 lub od czego w og贸le zacz膮膰. Poci膮gn膮艂 艂yk herbaty. Mia艂 wra偶enie, 偶e cokolwiek jej teraz nie powie skieruje rozmow臋 na niew艂a艣ciwy tor. O czym mogli porozmawia膰, o k艂贸tni, o prawniku, o tym jak si臋 wczoraj zachowa艂, o tym co sobie wyrzucili podczas, gdy si臋 pakowa艂? Poza tym by艂 lekkoduchem i niekoniecznie przejmowa艂 si臋 swoim post臋powaniem, mia艂 jednak wra偶enie, 偶e jest dla siebie znacznie krtyczniejszy ni偶 Octavia powinna by膰. Poci膮ga艂o go naginanie zasad i przekraczanie granic i mia艂 w g艂owie ten paskudny podszept ciekawo艣ci jak daleko musia艂by si臋 posun膮膰 偶eby dziewczyna powiedzia艂a do艣膰.
— Wi臋c b臋dzie Ayla Violet. — stwierdzi艂 przerywaj膮c w ko艅cu cisz臋. To by艂a naprawd臋 przyt艂aczaj膮ca my艣l je艣li rzeczywi艣cie si臋 na niej skupi艂. Wci膮偶 jednak nie potrafi艂 prze艂ama膰 pewnej barykady, kt贸ra utworzy艂a si臋 w jego g艂owie. Nie potrafi艂, a mo偶e nie chcia艂.
— Ja te偶 nie. — przyzna艂 szczerze. Tak naprawd臋 ostatnie miesi膮ce sp臋dzi艂 na pr贸bie zaakceptowania tego wszystko, jednak koniec ko艅c贸w sko艅czy艂o si臋 na tym, 偶e stara艂 si臋 o tym wszystkim nie my艣le膰 i zachowywa艂 si臋 tak jakby nic si臋 nie sta艂o korzystaj膮c z faktu, 偶e byli sami. Teraz, gdy ko艅czy艂 si臋 czas, 艣wiadomo艣膰, 偶e na 艣wiecie pojawi si臋 jego dziecko napawa艂o go po r贸wno strachem i niedowierzaniem. Nigdy nie mia艂 styczno艣ci z dzie膰mi, nigdy te偶 nie chcia艂 jej mie膰. W tym ca艂ym ba艂aganie dochodzi艂 do niewielu wniosk贸w, jednak po cz臋艣ci zaczyna艂 rozumie膰 niech臋膰 jego matki i to jak bardzo nie mog艂a pogodzi膰 si臋 z pewnymi rzeczami. On r贸wnie偶 tego nie potrafi艂.
OdpowiedzUsu艅K膮cik jego ust minimalnie drgn膮艂 ku g贸rze, gdy Octavia przysun臋艂a si臋 i przytuli艂a.
— Nie przepraszaj. Masz racj臋. — Z艂o艣ci艂 si臋 o jej s艂owa, bo zdawa艂 sobie spraw臋 z ich prawdziwo艣ci. Octavia nie mia艂a poj臋cia jak bardzo trafi艂a nimi w punkt. — Zaczynam nawet rozumie膰 swoj膮 matk臋. — przyzna艂 kwa艣no. — Zawsze powtarza艂em, 偶e nie chc臋 by膰 jak oni, ale jest jak jest. — Nawet nie by艂o mu z tym 藕le.
— Zobaczymy. — odpar艂, nie m贸g艂 jej niczego zagwarantowa膰. Nie do ko艅ca te偶 wierzy艂, 偶e nagle go ol艣ni i zmieni si臋 ca艂e jego podej艣cie. Po prostu… nie. Tak by艂oby pro艣ciej, ale jako艣 tego nie widzia艂. — Tu nie chodzi o to, czy b臋dzie nudno, czy nie, Tay. Nie zrezygnuj臋 z tego, nie chc臋 z tego rezygnowa膰. — przyzna艂 otwarcie. Nie chcia艂 jej ok艂amywa膰, w tym jednym s膮dzi艂, 偶e potrafi艂a go zrozumie膰, reszt膮 ka偶dy dobrze go zna艂. — Widzia艂a艣 mnie wczoraj, stwierdzi艂am, 偶e by艂o 藕le. — za艣mia艂 si臋 lekko i pokr臋ci艂 g艂ow膮. W pewnych kr臋gach Octavia nie bywa艂a. Nie zna艂a wszystkich os贸b, kt贸re on zna艂. — Nie by艂o. Na niekt贸rych imprezach, w pewnym towarzystwie jest… intensywniej. Nie mog臋 ci zagwarantowa膰, 偶e ona mnie takiego nie zobaczy. — doda艂 lekko jakby wiedzia艂, 偶e tak w艂a艣nie b臋dzie. Bo b臋dzie. To by艂o nie do unikni臋cia, a on nie chcia艂 wchodzi膰 do swojego domu lub go unika膰 jakby wraca艂 tu na 艣ci臋cie.
Oczywi艣cie, 偶e co nie co o niej wiedzia艂, ale nie by艂 g艂upi. Skoro jej rodzina prowadzi艂a pewne interesy, kt贸re wymaga艂y odpowiednich plec贸w po stronie prawa, nie by艂o to nic przyjemnego. Zreszt膮 nie raz o tym wspominali, 偶e gdy przyjdzie odpowiedni czas, dowie si臋 wi臋cej. Zreszt膮 plotki kr膮偶y艂y w wy偶szych sferach, cho膰 nikt nie chcia艂 otwarcie przyzna膰 si臋, 偶e cokolwiek wie. No i ich ojcowie r贸wnie偶 wsp贸艂pracowali, cho膰 Jackson nie by艂 jeszcze na tyle wtajemniczony w podejmowane przez ojca decyzje, by by膰 艣wiadomym ewentualnych przekr臋t贸w i wykrocze艅, kt贸re nale偶a艂oby zatuszowa膰. Mimo wszystko cieszy艂 si臋, 偶e Octavia chcia艂a wej艣膰 w buty ojca i przej膮膰 od niego pa艂eczk臋, a to na Laurenta potencjalnie spadn膮 pozosta艂e rodzinne obowi膮zki. Nie chcia艂, by miesza艂a si臋 w co艣 co nie jest bezpieczne, pod wieloma wzgl臋dami. Zw艂aszcza teraz. Octavia mia艂a stwarza膰 pewne pozory, budowa膰 wizerunek. Sz艂o jej to wy艣mienicie.
OdpowiedzUsu艅— Kto nie 膰pa na g贸rnym Manhattanie? — doda艂 retorycznie. Taka by艂a prawda, bogaci nie wiedzieli co robi膰 ze swoim czasem i pieni臋dzmi. Ka偶dy mia艂 wi臋ksze i mniejsze przewinienia, s艂abo艣ci o kt贸rych nie m贸wi艂o si臋 na g艂os.
Jednak na kolejne jej s艂owa uni贸s艂 lekko brwi.
— Nie m贸wisz powa偶nie. Gdyby艣 by艂a jednym z wielu szarych Nowojorczyk贸w, nie otworzy艂aby艣 galerii sztuki. Nie mog艂aby艣 wyskoczy膰 sobie na weekend na Seszele i zostawi膰 kilku tysi臋cy w galerii. Zapieprza艂aby艣 w jakiej艣 beznadziejnej robocie, by艂a zm臋czona i w ko艅cu sfrustrowana. Mo偶e niekt贸rym niekiedy si臋 poszcz臋艣ci i wyjd膮 na tym wszystkim lepiej. — odpar艂 kr臋c膮c g艂ow膮. On za nic w 艣wiecie nie odda艂by swojego nazwiska, mo偶liwo艣ci, firmy i dochod贸w jakie przynosi艂a, tylko po to by wie艣膰 niezno艣nie nudne 偶ycie. Nieee... nigdy w 偶yciu nie chcia艂by dosta膰 艂atki zwyczajnego biedaka z Nowego Jorku, jednego z wielu, z kt贸rego wielokrotnie stroi艂 sobie 偶arty wraz ze znajomymi. Octavia nie wiedzia艂a co oznacza艂o takie 偶ycie, dlatego nie mog艂a m贸wi膰 powa偶nie.
— Co? — spojrza艂 na ni膮 zaskoczony i kompletnie zbity z tropu. Za艣mia艂 si臋 lekko maskuj膮c wszystkie inne emocje, kt贸re wymalowane mia艂 na twarzy. — Co to za pytanie? — odpar艂.
Brzmia艂 jak wi臋kszo艣膰 os贸b, z ich otoczenia. Nie by艂o tajemnic膮, 偶e wielu z nich czu艂o si臋 lepszymi od zwyk艂ych i gorzej sytuowanych mieszka艅c贸w Nowego Jorku i nie tylko tego jednego miasta. To oni mieli wp艂yw na otoczenie, to oni mogli dyktowa膰 warunki i spe艂nia膰 swoje zachcianki na skinienie palca, niekiedy dos艂ownie. Jackson nie potrafi艂by odnale藕膰 si臋 w innym 艣wiecie i nie rozumia艂 jak kto艣 m贸g艂 t臋skni膰 za zwyczajno艣ci膮, kt贸ra wia艂a nud膮 i wszystkim tym czego nie chcia艂 w swoim 偶yciu, utartymi schematami. Wiedzia艂 jak bogacze traktuj膮 maluczkich i nie chcia艂by, aby role si臋 odwr贸ci艂y. Nie wspominaj膮c, 偶e gdyby pochodzili z dw贸ch skrajnie r贸偶nych 艣wiat贸w, ich 艣cie偶ki nigdy by si臋 nie przeci臋艂y, a nawet je艣li... by艂o to brutalne, ale nie byli lig膮 dla zwyk艂ych ludzi.
OdpowiedzUsu艅— Octavia — ignorowa艂 bardzo wiele sygna艂贸w i uczu膰, bez kt贸rych 偶y艂o mu si臋 pro艣ciej. Jednak nie by艂 艣lepy i spostrzeg艂 rozczarowanie, kt贸re malowa艂o si臋 na twarzy Octavii. Jak bardzo musia艂a by膰 w nim zakochana, 偶e by艂a w stanie znosi膰 jego zachowanie. By艂 tego szczerze ciekawy, tego osza艂amiaj膮cego uczucia, kt贸re odbiera rozum, bo jej zdecydowanie odebra艂 skoro dalej by艂a sk艂onna wyci膮ga膰 do niego r臋k臋.
Z drugiej za艣 strony wiedzia艂a jaki by艂, a mimo wszystko to te dwa s艂owa pada艂y z jego ust. Niezbyt cz臋sto, ale gdy je m贸wi艂, m贸wi艂 szczerze. Dlatego dla niego mia艂y du偶膮 warto艣膰. Nie potrafi艂 i nie chcia艂 od k艂贸tni i morza wyrzut贸w przechodzi膰 do kocham ci臋 jakby nic takiego si臋 nie sta艂o. Sta艂o si臋 bardzo wiele, ale on nie chcia艂 o wszystkim m贸wi膰. Nie m贸g艂 jej straci膰.
— Na prawd臋 w to w膮tpisz? — zapyta艂 spuszczaj膮c podnosz膮c wzrok. Spogl膮da艂 prosto w jej t臋cz贸wki. M贸g艂 powiedzie膰 co tylko chcia艂a je艣li to by艂o dla niej takie wa偶ne. Ale Jackson jak nikt inny wiedzia艂 jak 艂atwo by艂o mo偶na manipulowa膰 s艂owem i prawd膮. Nie m贸g艂 jej kocha膰 w ten sam spos贸b co na pocz膮tku. — Musisz to us艂ysze膰 偶eby o tym wiedzie膰?
Oczywi艣cie, 偶e j膮 kocha艂, na sw贸j w艂asny i nieco pokr臋tny spos贸b, ale kocha艂 j膮. Nigdy nie wyobra偶a艂 sobie siebie zakochanego, ale je艣li to w艂a艣nie by艂o to. Musia艂o by膰 tym, bo nigdy tak bardzo nie chcia艂 zatrzyma膰 kogo艣 przy sobie, w swoim 偶yciu. Na nikim mu tak nie zale偶a艂o jak na Octavii nawet je艣li nie zawsze to okazywa艂 w taki spos贸b jaki dziewczyna sobie 偶yczy. By艂 znacznie u艂omniejszy je艣li chodzi o uczucia, o blisko艣膰 jakiej potrzebowali. Pod tym wzgl臋dem by艂a mi臋dzy nimi przepa艣膰, cho膰 mia艂 wra偶enie, 偶e nauczy艂a go bardzo wiele w tej kwestii. Przecie偶 nikt go nie podejrzewa艂 o zwi膮zek, ka偶dy wr贸偶y艂 im co najwy偶ej kilka tygodni, a jednak wci膮偶 o siebie zabiegali i nie potrafili odpu艣ci膰.
OdpowiedzUsu艅A mo偶e Octavia mia艂a racj臋 i gdyby nie ona, to wszystko rozpad艂oby si臋 niczym domek z kart? Mo偶e mia艂 zbyt wiele racji co do samego siebie i rzeczywi艣cie nie nadawa艂 si臋 do zabawy w zwi膮zki i powa偶ne relacje. Przecie偶 widzia艂, 偶e rani艂 j膮 swoim brakiem zaanga偶owania. A mo偶e za du偶o my艣la艂?
Odstawi艂 kubek na szafk臋 nocn膮 i przetar艂 twarz d艂o艅mi. By艂 zm臋czony, my艣li przebiega艂y przez jego g艂ow臋 jakby w spowolnionym tempie. To nie by艂 dobry moment na tego typu rozmowy. Nie dowierza艂, 偶e jeszcze nie tak dawno temu jedynymi jego zmartwieniami by艂y imprezy i to jak dobrze zabawi si臋 danego wieczora.
— Mo偶e nie powinna艣? — wypali艂 nim zd膮偶y艂 ugry藕膰 si臋 w j臋zyk.
Wzi膮艂 g艂臋bszy oddech po czym podni贸s艂 si臋 z miejsca.
— Dobrze wiesz, 偶e ci臋 kocham. Po prostu... wybacz, 偶e nie potrafi臋 si臋 tym cieszy膰 i tego okaza膰, gdy dzieje si臋 to co si臋 dzieje. — doda艂 podchodz膮c do niej. M贸g艂 j膮 z 艂atwo艣ci膮 udobrucha膰, sprawi膰, 偶e przestanie w膮tpi膰 i zadawa膰 jakiekolwiek pytania. Owija艂 sobie dziewczyny wok贸艂 palca i czerpa艂 z tego profity. Teraz by艂o podobnie tylko gdzie艣 po drodze on r贸wnie偶 straci艂 g艂ow臋, jak pierwszy lepszy ma艂olat.
T臋skni艂 za tymi momentami gdzie nie by艂o niczego pomi臋dzy nimi, nic wi臋cej si臋 nie liczy艂o tylko ten wsp贸lny czas, zabawa. Nie by艂o ci膮偶y, problem贸w. Nie by艂o zmartwienia co dalej, jak sobie poradzi膰, jakie decyzje podj膮膰. T臋skni艂 za czasem, w kt贸rym m贸g艂 j膮 zagarn膮膰 w ramiona i by膰 z ni膮. Tak po prostu. Niby wiedzia艂, 偶e 偶ycie to nie bajka, w kt贸rej narysowana jest t臋cza i weso艂o podskakuj膮ce jednoro偶ce, jednak nie by艂 oswojony z radzeniem sobie z komplikacjami. Te zwykle rozwi膮zywa艂 przy pomocy czarnej karty, zbywa艂 machni臋ciem r臋ki i odwraca艂 uwag臋 wieloma przyjemno艣ciami.
OdpowiedzUsu艅By艂 rozdarty pomi臋dzy starym 偶yciem, w kt贸rym z 艂atwo艣ci膮 si臋 odnajdywa艂 i kt贸re by艂o tak s艂odko otumaniaj膮ce, 艂atwe, a tym co czeka艂o na niego za rogiem. Nie podoba艂o mu si臋 to jakimi barwami malowa艂a si臋 przysz艂o艣膰, zar贸wno ta niedaleka jak i odleg艂a.
Wpi艂 si臋 gwa艂townie w jej usta. To by艂 impuls. Tylko w ten spos贸b chcia艂 to t艂umaczy膰, bo w jego zachowaniu brakowa艂o racjonalnego my艣lenia i rozwagi. Czu艂 po偶膮danie, zawsze go przyci膮ga艂a, g艂贸d i pragnienie, z kt贸rym wielokrotnie przegrywa艂.
Uj膮艂 jej twarz w d艂onie i przyci膮gn膮艂 na tyle blisko na ile pozwala艂y mu jej nowe... kszta艂ty. W g艂owie odtwarza艂 obrazy tego jak dobrze potrafi艂o im by膰, chcia艂 to teraz poczu膰. Chcia艂 by by艂o jak dawniej. Pog艂臋bi艂 poca艂unek. Ca艂owa艂 j膮 mocno, a jego d艂onie bieg艂y chaotycznie, niemal nieporadnie, bez zastanowienia po jej ciele...
Przerwa艂 pieszczot臋 r贸wnie gwa艂townie co j膮 zacz膮艂. Przymkn膮艂 powieki i opar艂 czo艂o o drzwi, o kt贸re opiera艂a plecy. U艂o偶y艂 usta w kr贸tkim, bezg艂o艣nym wulgaryzmie. Cofn膮艂 d艂onie. Cofn膮艂 si臋 ca艂y o krok unikaj膮c jej spojrzenia.
— Wybacz, 偶e niepotrzebnie zaj膮艂em ci tw贸j czas. Mam trening na si艂owni, musz臋 si臋 zbiera膰. — mrukn膮艂 wsuwaj膮c d艂onie w spodnie od dresu.
Odprowadzi艂 j膮 spojrzeniem, a gdy drzwi od apartamentu zatrzasn臋艂y si臋 za Octavi膮, wypu艣ci艂 z p艂uc oddech, kt贸ry wstrzymywa艂. Patrz膮c wstecz zastanawia艂 si臋 jak to wszystko mog艂o mu nie przeszkadza膰. Mo偶e im bli偶ej rozwi膮zania, tym wszystko stawa艂o si臋 bardziej rzeczywiste, ci膮偶a kt贸rej nie da艂o si臋 ju偶 nie zauwa偶y膰 i 艣wiadomo艣膰 zostania rodzicem. Jego stosunek do ca艂ej tej sytuacji by艂 niejednoznaczny, ambiwalentny. I niestety rykoszetem obrywa艂a Octavia.
OdpowiedzUsu艅Westchn膮艂 z rezygnacj膮. By艂 sfrustrowany, a w jego ciele k艂臋bi艂o si臋 zbyt wiele emocji, napi臋膰 i pochmurnych my艣li. Mia艂 ochot臋 zalec w 艂贸偶ku na reszt臋 dnia i odchorowa膰 wczorajsz膮 imprez臋, kt贸rej resztki na pewno wci膮偶 kr膮偶y艂y po jego organizmie. Wci膮偶 mia艂 艣ci艣ni臋ty 偶o艂膮dek i by艂o mu niedobrze, ale musia艂 zrobi膰 co艣 z nat艂okiem my艣li kot艂uj膮cym si臋 w g艂owie. Tay nie mog艂a mu z tym pom贸c i nic na to zaradzi膰, nie teraz, nie tak jak by tego chcia艂.
Przebra艂 si臋 w dres w mi臋dzy czasie wybieraj膮c dobrze znany numer i wysy艂aj膮c kr贸tk膮 wiadomo艣膰 z propozycj膮 spotkania po czym wyszed艂 z domu i tak jak powiedzia艂 skierowa艂 si臋 na si艂owni臋, kt贸ra by艂a cholernie s艂ab膮 wym贸wk膮, ale przynajmniej skuteczn膮. Na miejscu odci膮艂 si臋 od wszelkich my艣li skupiaj膮c si臋 na wysi艂ku i dudni膮cej w uszach muzyce. Mo偶e o organizm w 艣rodku nie dba艂 i nie my艣la艂 o destrukcyjnym wp艂ywie stosowania u偶ywek, tak na zewn膮trz prezentowa艂 si臋 niezmiennie nienagannie. Jej kto艣 mia艂 mu co艣 wytyka膰 to na pewno nie brak formy.
Przez te kilka dni milcza艂 i zajmowa艂 si臋 swoimi sprawami, a dok艂adniej m贸wi膮c odwracaniem uwagi od problem贸w, jakby zamkni臋cie oczu mia艂o sprawi膰, 偶e wszystkie niedogodno艣ci znikn膮. Wychodzi艂 na miasto albo siedzia艂 w domu opr贸偶niaj膮c znaczn膮 cz臋艣膰 swoich zapas贸w. Puste pude艂ko, w kt贸rym trzyma艂 wszelkie prochy i tabletki, zrobi艂o si臋 takie niespodziewanie co spotka艂o si臋 z jego zaskoczeniem i siarczystymi kurwa<, kt贸re pad艂o z ust Jacksona. Nie bardzo orientowa艂 si臋 kiedy opr贸偶ni艂 to wszystko, ale widocznie mia艂 mniej zapas贸w ni偶 si臋 spodziewa艂. Za nic w 艣wiecie nie przyzna艂by si臋, 偶e ostatnie tygodnie, kiedy to wr贸ci艂 do siebie, odreagowywa艂 w jedyny znany sobie spos贸b.
OdpowiedzUsu艅Wybra艂 dobrze znany sobie numer i um贸wi艂 transakcje u siebie, bo tak by艂o mu najwygodniej. Tu te偶 偶adne w艣cibskie spojrzenia nie si臋ga艂y go.
Gdy ponownie rozleg艂o si臋 pukanie do drzwi, pomy艣la艂, 偶e Meg czego艣 zapomnia艂a lub pomylili si臋 w rozliczeniu. Podni贸s艂 si臋 z kanapy, odrywaj膮c si臋 od posegregowanie strunowych woreczk贸w i poszed艂 otworzy膰.
— Ju偶 si臋 st臋skni艂a艣 Meg? — rzuci艂 uchylaj膮c drzwi z lekkim u艣miechem. Momentalnie nieco spowa偶nia艂, gdy w progu zasta艂 nie blondynk臋, a brunetk臋 i to w dodatku Octavi臋. — Cze艣膰. — przesun膮艂 si臋 w progu, odrobin臋 zaskoczony jej wizyt膮. — Wejd藕. To… co艣 za艂atwia艂em. — wyja艣ni艂 nieco zmieszany wcze艣niejszymi s艂owami. Podrapa艂 si臋 po karku i zamkn膮艂 drzwi za Octavi膮.
— My艣la艂em, 偶e mam czeka膰 na telefon od niego. — odpar艂 wsuwaj膮c d艂onie do kieszeni jeans贸w. Ostatnio porozumienie si臋 nie by艂o ich mocn膮 stron膮 i szczerze wierzy艂, 偶e Octavia wytoczy ci臋偶kie dzia艂a i odpu艣ci sobie pr贸by dogadania.
Zerkn膮艂 na torby z jedzeniem, uni贸s艂 lekko brwi i pos艂a艂 dziewczynie u艣miech.
— Pachnie smakowicie. — przyzna艂, gdy rzeczywi艣cie po przedpokoju roznios艂a si臋 przyjemna wo艅 tajskiego jedzenia. Przeszed艂 do salonu i niemal od razu zacz膮艂 zgarnia膰 wszystko co sta艂o na stoliku, woreczki zgarn膮艂 do pude艂ka, a je przymkn膮艂 wieczkiem.
— Co za dokumenty masz? — zagadn膮艂 zerkaj膮c na Octavi臋 przez rami臋 nigdy wrzuca艂 pojemnik do szuflady jednej z kom贸d.
— Na wst臋pie, Meg to dilerka. Nic wi臋cej. — wyja艣ni艂 nie chc膮c by膰 prowodyrem kwa艣nej atmosfery mi臋dzy nimi. Poszed艂 do kuchni i wygrzeba艂 z jednej z szuflad sztu膰ce po czym wr贸ci艂 do salonu.
OdpowiedzUsu艅Nie do ko艅ca zastanawia艂 si臋, czy Octavia powzi臋艂a jakiekolwiek kroki i wybiega艂a my艣lami w przysz艂o艣膰. Nie oczekiwa艂, 偶e w ca艂ym tym zamieszaniu zajmie si臋 tego typu sprawami, jednak czego innego m贸g艂 si臋 po niej spodziewa膰. Cho膰 by艂a emocjonalna i uczuciowa, Jackson mia艂 艣wiadomo艣膰 jak twardo potrafi st膮pa膰 po 艣wiecie. On wiecznie za czym艣 goni艂 i buja艂 w ob艂okach, Octavia mia艂a g艂ow臋 na karku. Mimo wszystko tym razem, w drodze wyj膮tku i on pomy艣la艂 o pewnych kwestiach.
— Nie. — odpar艂 szczerze siadaj膮c po drugiej stronie stolika na jednym z foteli. Si臋gn膮艂 do torby i wyci膮gn膮艂 z niej pojemniki z jedzeniem. — Nie m贸wi臋 tego tylko i wy艂膮cznie dla w艂asnej wygody, to te偶, ale przede wszystkim dla niej. — m贸wi艂 spokojnie spogl膮daj膮c na Octavi臋. Nie bra艂 jej czyn贸w za atak, rozumia艂 dlaczego powzi臋艂a takie, a nie inne kroki. By艂a rozs膮dna. — Wiem, 偶e nie zdo艂a艂bym jej wychowa膰. Nie chcia艂bym by膰 za to odpowiedzialny. — wzi膮艂 g艂臋bszy oddech. — Znam siebie, nie b臋d臋 perfekcyjnym ojcem, tak samo jak nie jestem wystarczaj膮co dobry dla ciebie. — kontynuowa艂 wspieraj膮c 艂okcie na kolanach. — Ja r贸wnie偶 mam prawnik贸w Tay, kt贸rzy ci膮gle my艣l膮 za mnie o tym co wypada艂oby zrobi膰 偶ebym wyszed艂 na tym najlepiej. Ja i firma. — podni贸s艂 si臋 z miejsca i na moment znikn膮艂 w sypialni. Gdy wr贸ci艂 w r臋ku trzyma艂 teczk臋. Po艂o偶y艂 j膮 na stoliku i skin膮艂 g艂ow膮, by 艣mia艂o do niej zajrza艂a. — To s膮 spisane dwa akty, wszystko z moim podpisem zgodne w 艣wietle prawa. Pierwszy to testament. — r贸wnie偶 przygl膮da艂 si臋 reakcji Octavii, samemu b臋d膮c w pe艂ni spokojnym. Musieli przej艣膰 przez t膮 rozmow臋 na ch艂odno nawet je艣li nie by艂a najprostsza. — Nie jestem g艂upi, wiem ile rzeczy mo偶e mnie zabi膰. Pr臋dzej czy p贸藕niej. Przepisuj臋 wszystko co mam, udzia艂y i rzeczy na Ayl臋, a p贸ki nie b臋dzie pe艂noletnia, ty b臋dziesz mia艂a nad wszystkim piecz臋. — Oczywi艣cie nie planowa艂 opuszcza膰 tego pado艂u pr臋dko, ale mia艂 t膮 ewentualno艣膰 w g艂owie. Podejmowa艂 si臋 r贸偶nych ekstremalnych rzeczy, bra艂 prochy na pot臋g臋, zdawa艂 sobie spraw臋, 偶e w kt贸rym艣 momencie mo偶e mu si臋 nie poszcz臋艣ci膰.— Drugi dokument to podpisane zrzeczenie si臋 praw rodzicielskich w razie twojej 艣mierci. — doda艂 czekaj膮c na ewentualn膮 reakcj臋 brunetki.
— Co do nas… nie wiem. Nie wiem co b臋dzie dla nas najlepsze i dla ka偶dego z osobna.
Mo偶e i j膮 to nie obchodzi艂o, ale chcia艂 to powiedzie膰. Mog艂a mu wiele rzeczy zarzuci膰, ale nie tym razem.
OdpowiedzUsu艅Jackson sam o wielu rzeczach nie my艣la艂 lub wola艂 unika膰 niewygodnych temat贸w. By艂 przyzwyczajony, 偶e czarna karta za艂atwi spraw臋 za niego, 偶e je艣li przemilczy problemy one znikn膮 lub stan膮 si臋 nieistotne. Jedynym momentem kiedy mia艂 艣wiadomo艣膰 swoich decyzji i liczy艂 si臋 z tym co robi, to moment kiedy znajdowa艂 si臋 w formie. Nigdy dog艂臋bniej nie zastanawia艂 si臋 dlaczego tak jest, 偶ycie traktowa艂 z przymru偶eniem oka jednak do pracy podchodzi艂 powa偶nie i z zaanga偶owaniem. Nie obchodzi艂o go co nim kierowa艂o, ambicja czy ch臋膰 przypodobania si臋 ojcu. Natomiast jego prawnicy przewidywali dos艂ownie wszystko tak samo osoby od PR. Wiedzieli jak nale偶y si臋 zabezpieczy膰, gdzie pokaza膰, co zrobi膰 i jak za偶egna膰 niewygodne plotki lub za艂agodzi膰 kolejny skandal. W tym przypadku to on musia艂 podj膮膰 dzia艂anie, musia艂 wiedzie膰 czego chce.
— C贸偶, ja mam przygotowany testament od dawna. Wiesz, trzeba wiedzie膰 co si臋 stanie z kilkudziesi臋cioma milionami, gdy kopniesz w kalendarz. A przynajmniej wszyscy wok贸艂 chc膮 to wiedzie膰. — odpar艂 nieco si臋 u艣miechaj膮c i pr贸buj膮c nieco z艂agodzi膰 ci臋偶k膮 atmosfer臋. — Ale by艂o trzeba go nieco zmodyfikowa膰. — Jackson chcia艂 偶y膰 i czerpa膰 od 偶ycia jak najd艂u偶ej, ale nie by艂 idiot膮, prowadz膮 taki, a nie inny tryb 偶ycia rozumia艂 jakie ryzyko podejmuje. Nawet ostatni wypadek na motocyklu pokazywa艂 jak wiele nie trzeba, by wszystko si臋 zmieni艂o.
Przesun膮艂 spojrzeniem po twarzy Octavii rejestruj膮c ka偶dy szczeg贸艂, nawet to jak jej wargi uk艂ada艂y si臋, gdy odkaszln臋艂a. Wzi膮艂 g艂臋bszy oddech, dla obojga by艂o to trudne, jednak to on by艂 tym elementem, kt贸ry wprowadza艂 zam臋t i odbiera艂 Octavii rado艣膰 z tych chwil. Nie musia艂a tego m贸wi膰, po prostu to wiedzia艂. Gdyby sam si臋 cieszy艂 lub gdyby potrafi艂 si臋 z tym pogodzi膰, pewnie wszystko wygl膮da艂oby inaczej.
Si臋gn膮艂 d艂ugopis i bez cienia zawahania podpisa艂 podsuni臋ty dokument. Wypu艣ci艂 powietrze z p艂uc czuj膮c ulg臋.
Pod膮偶y艂 za ni膮 spojrzeniem, gdy wsta艂a, a gdy podesz艂a pozwoli艂 jej usi膮艣膰 na kolanach. Obj膮艂 j膮 ramieniem i pog艂adzi艂 po plecach wplataj膮c palce w ko艅c贸wki jej w艂os贸w.
— Wiem. Wierz mi, 偶e to wszystko mia艂o by膰 inaczej. — odpar艂 podnosz膮c na ni膮 wzrok. U艣miechn膮艂 si臋 nieznacznie po czym musn膮艂 d艂oni膮 jej policzek. Z艂o偶y艂 na jej ustach lekko poca艂unek. — Powinni艣my zje艣膰, wszystko ostygnie, a ja naprawd臋 lubi臋 to 偶arcie. — doda艂. Nie potrafi艂 jej zapewni膰, 偶e wszystko b臋dzie wspania艂e od tego momentu, nie umia艂 te偶 powiedzie膰 jak bardzo go to m臋czy i jak bardzo t臋skni za tym co jeszcze nie tak dawno temu mieli. Chcia艂 偶eby by艂o normalnie.
— Pani m膮drali艅ska si臋 znalaz艂a. — odpar艂 prychaj膮c rozbawiony. Nie chcia艂 ju偶 rozmawia膰 o tych wszystkich powa偶nych sprawach i k艂opotach, kt贸re zar贸wno jego jak i Octavii nie opuszcza艂y. W por贸wnaniu do niej spisanie testamentu nie przera偶a艂o go tak bardzo jak to w jakiej roli musi si臋 odnale藕膰. To by艂o gorsze od wszystkiego… ale na razie zn贸w zepchn膮艂 te my艣li w g艂膮b siebie skupiaj膮c uwag臋 na Blanchard.
OdpowiedzUsu艅— Bardzo — wymrucza艂 odchylaj膮c nieco g艂ow臋. To by艂o przyjemne. — Bardzo, bardzo. — doda艂 z lekkim, nieco zaczepnym u艣miechem. — Ale… to g艂upie… — mrukn膮艂 nieco zmierzamy tym co kr膮偶y艂o mu po g艂owie. — Odk膮d ci膮偶a jest wyra藕nie widoczna… — urwa艂 zastanawiaj膮c si臋 jak dobra膰 odpowiednio s艂owa, by nie urazi膰 dziewczyny, bo zupe艂nie nie o to mu teraz chodzi艂o. — Mam wra偶enie jakby艣my nigdy nie byli sami. M贸wi艂em to g艂upie, ale po prostu, sam nie wiem. To dziwne. — wyja艣ni艂 na tyle sk艂adnie na ile potrafi艂. Oczywi艣cie, 偶e wiedzia艂, 偶e kobiety w ci膮偶y mog膮 w pewnych, a raczej w wi臋kszo艣ci kwestii funkcjonowa膰 tak samo to jednak dla niego nie by艂o tak samo. Spojrza艂 na ni膮 posy艂aj膮c przepraszaj膮cy u艣miech. By艂 kretynem, by艂 dupkiem i m贸g艂 tak wymienia膰 w niesko艅czono艣膰, a偶 zabrak艂o by epitet贸w, ale jednemu podoba艂o si臋 to, a innemu tamto. Jego poci膮ga艂a tamta Octavia i to na tamt膮 Octavi臋 czeka艂. To te偶 w niczym mu nie pomaga艂o, bo od 艣rodka czu艂 jak rozsadza go napi臋cie, kt贸rej ostatnio nie m贸g艂 roz艂adowa膰. Dlatego nawet nie analizowa艂 tego jak ten stan d艂ugo potrwa.
— Czuje si臋 jak idiota m贸wi膮c to tobie. — przyzna艂. Czu艂 si臋 g艂upio, bo Octavia by艂a pi臋kna, w tej kwestii nic si臋 nie zmieni艂o. Mia艂 ochot臋 waln膮膰 si臋 d艂oni膮 w twarz, jednak jedynie pochyli艂 si臋 i opar艂 czo艂o o Octavi臋.
Podrapa艂 si臋 po karku i u艣miechn膮艂 do Octavii wdzi臋cznie, 偶e nie mia艂a mu za z艂e tego wyznania i g艂adko zmieni艂a temat. Nie wiedzia艂, czy z kim艣 mog艂a swobodnie porozmawia膰 na ten temat, on dusi艂 to wszystko w sobie. Nigdy w 偶yciu nie poprosi艂by o porad臋 ojca, czy tym bardziej matki, a znajomi kompletnie go nie rozumieli, dziwi膮c si臋, 偶e nie podkuli艂 jeszcze ogona. Nie dziwi艂o go ich zaskoczenie, sam wielokrotnie bra艂 to pod uwag臋, nie umiej膮c postawi膰 si臋 na miejscu Octavii i zrozumie膰 co ni膮 kierowa艂o, gdy zdecydowa艂a si臋 urodzi膰 i wychowa膰 dziecko. Zw艂aszcza, 偶e sama powtarza艂a, 偶e to nie najlepszy czas.
OdpowiedzUsu艅Si臋gn膮艂 po sztu膰ce i jedno z pude艂ek.
— Pachnie i wygl膮da ob艂臋dnie. — stwierdzi艂 bior膮c pierwszy k臋s do ust. — Co zrobisz jako pierwsze zaraz po? No wiesz, zaraz po porodzie? Czego ci najbardziej brakuje? — zagadn膮艂 przygl膮daj膮c si臋 z zaciekawieniem Octavii. Jej r贸wnie偶 musia艂o brakowa膰 mn贸stwa rzeczy, tak naprawd臋 to Octavia nie mia艂a wyj艣cia jak zrezygnowa膰 z nich, zmieni膰 nawyki. Nigdy si臋 nad tym nie zastanawia艂 skupiaj膮c jedynie na w艂asnych odczuciach i swoim niezadowoleniu.
Prze艂kn膮艂 kolejny k臋s i na chwil臋 oderwa艂 si臋 od jedzenia.
— Co艣 do picia? Sok pomara艅czowy? — zaproponowa艂 z cieniem rozbawienia przypominaj膮c sobie jak na pocz膮tku ci膮gle po niego si臋ga艂a. Zreszt膮 chyba nic innego co nie zawiera艂o procent贸w nie posiada艂.
Westchn臋艂a przeci膮gle, zastanawiaj膮c si臋, czym zas艂u偶y艂a sobie na t臋 m臋cz膮c膮 wymian臋 zda艅. Ivy uwielbia艂a s艂owne gierki, szermierk臋, manipulowanie zdaniami i oscylowanie wok贸艂 kluczowego tematu. Tutaj mia艂a tylko przepychank臋, kt贸ra i tak do niczego nie doprowadzi. Ivy, w rzeczy samej, gardzi艂a lud藕mi, kt贸rzy m贸wili takie rzeczy wprost; doprawdy, 艣miechu warte by艂o za艂o偶enie, 偶e pos艂ucha si臋 tylko dlatego, 偶e kto艣 tego od niej oczekiwa艂. Zdecydowanie wola艂a bazowa膰 na niedopowiedzeniach.
OdpowiedzUsu艅– Niech ci b臋dzie – znudzi艂a si臋, wyci膮gaj膮c telefon i pisz膮c szybkiego SMSa do siostry, 偶eby spotka艂y si臋 w innym miejscu. Rozejrza艂a si臋 wok贸艂, szukaj膮c wzrokiem kelnerki, by m贸c zap艂aci膰 i po prostu si臋 st膮d wynie艣膰, ale dziewczyna by艂a chwilowo zaj臋ta wyj膮tkowo nieobeznan膮 park膮 dzieciak贸w, kt贸re usi艂owa艂y wybra膰 co艣 dla siebie z obszernej karty.
Prawd臋 m贸wi膮c, Ivy Almond nie wierzy艂a w ani jedno s艂owo Octavii. Z g贸ry za艂o偶y艂a, 偶e ta usi艂uje j膮 zastraszy膰, a Ivy Almond nie da艂o si臋 zastraszy膰 tak 艂atwo. Gdyby jednak si臋 pomyli艂a – c贸偶 z tego? Kiedy nie ma si臋 w 偶yciu nic, nie ma si臋 r贸wnie偶 nic do stracenia. By艂a gotowa przyj膮膰 na siebie dowolne ciosy z zimn膮 oboj臋tno艣ci膮, otrzepa膰 si臋 i i艣膰 dalej. 呕ycie ju偶 dawno da艂o jej t臋 lekcj臋 – nie warto by艂o p艂aka膰 nad czym艣, czego nie mo偶na zmieni膰. Cho膰 mo偶e ta lekcja brzmia艂a: nie warto p艂aka膰, koniec, kropka.
– Powiedz mi – odezwa艂a si臋 r贸wnym, spokojnym g艂osem, osuni臋ta na samo dno wewn臋trznego ch艂odu, gdzie nikt i nic nie mog艂o jej dopa艣膰 ani wzruszy膰. – Powiedz, czemu to ja mia艂abym odpu艣ci膰? Czemu mia艂abym zrobi膰 cokolwiek, czego akurat chcesz? Czemu uwa偶asz, 偶e jestem w jakikolwiek spos贸b, na jakimkolwiek gruncie gorsza od ciebie? Przecie偶 nawet mnie nie znasz – powt贸rzy艂a jej w艂asne s艂owa, cho膰 teraz a偶 ocieka艂y drwin膮 i kpin膮. – Przy mnie przynajmniej nie by艂 zniewolony, nawet, je艣li jego wi臋zieniem jest jego w艂asny umys艂 i jego w艂asne uczucia. Biedny – u偶ali艂a si臋 fa艂szywie, ponownie rozgl膮daj膮c si臋 za kelnerk膮.
Drzwi kawiarni otworzy艂y si臋, wpuszczaj膮c do 艣rodka u艣miechni臋t膮 blondynk臋 w b艂臋kitnej czapce nasuni臋tej prawie na oczy. Zauwa偶ywszy Ivy, od razu ruszy艂a w jej stron臋 i bezceremonialnie rozsiad艂a si臋 na wolnym miejscu przy stoliku.
– Cze艣膰, Ivs. Za p贸藕no przeczyta艂am wiadomo艣膰. Masz ju偶 towarzystwo? – spojrza艂a na Octavi臋 z zainteresowaniem. – To mi艂o.
– Nie, niespecjalnie – odpar艂a Ivy, patrz膮c na siostr臋 bez 艣ladu jakichkolwiek emocji. – Ale skoro tego chcesz, prosz臋 bardzo. Octavio – zwr贸ci艂a si臋 uprzejmie do dziewczyny – to moja siostra, Daisy. Daisy, to moja zmora, Octavia Blanchard.
[Przepraszam najmocniej za zw艂ok臋! Strasznie wypad艂am z obiegu 偶yciowego.]
Ivy Almond
Nie mia艂a zbyt wielu przyjaci贸艂. Takich od serca. Jej najd艂u偶sz膮 relacj膮 by艂a znajomo艣膰 z Lexem i znali si臋 od podszewki, jednak opr贸cz niego ma艂膮 ilo艣膰 os贸b mog艂a nazwa膰 swoimi przyjaci贸艂mi. Szczerze powiedziawszy nie lubi艂a tego okre艣lenia i nie cierpia艂a, kiedy kto艣 go nadu偶ywa艂. Znasz si臋 z kim艣 od kilku tygodni i ju偶 ten kto艣 nazywa ci臋 przyjacielem? Nie, przyjaci贸艂mi stajesz si臋 z czasem i potrzeba du偶ej ilo艣ci wsp贸lnych do艣wiadcze艅, by m贸c siebie nawzajem tak okre艣li膰. Opr贸cz Lexa drug膮 osob膮, kt贸r膮 Birdie mog艂a nazwa膰 bez w膮tpienia swoim przyjacielem by艂a Octavia. Nie pami臋ta, w kt贸rym momencie j膮 tak okre艣li艂a, jednak na pewno by艂o to w trakcie studi贸w. Automatycznie wpad艂y w sobie oko w platoniczny spos贸b i Birdie mog艂a z ni膮 porozmawia膰 o tematach, kt贸rych nie potrafi poruszy膰 nawet z Lexem. A to du偶o m贸wi o relacji tych dw贸ch dziewczyn.
OdpowiedzUsu艅Jeszcze par臋 miesi臋cy wcze艣niej wi臋kszo艣膰 imprez sp臋dza艂y razem, spotyka艂y si臋 na przemian we w艂asnych mieszkaniach, wiele wspomnie艅 zosta艂o utrwalonych, jednak od czasu, kiedy Octavia zasz艂a w ci膮偶e ich spotkania sta艂y si臋 bardziej spokojne i ogranicza艂y si臋 do pogaduch przy cynamonowych bu艂eczkach i soku.
Tym razem nie by艂o inaczej. Birdie aktualnie znalaz艂a si臋 w niepewnym okresie swojego 偶ycia, kt贸re poch艂ania jej my艣li i perspektywa zmiany pewnych rzeczy napawa j膮 strachem i niepewno艣ci膮.
Wystarczy艂a jedna wiadomo艣膰, a Birdie ju偶 siedzia艂a w metrze z torb膮 pe艂n膮 dobrych rzeczy i winem dla siebie i bezalkoholowym s艂odkim napojem dla Octavii.
-O mama. - przywita艂a si臋 z u艣miechem na ustach, gdy tylko stan臋艂a przed drzwiami do mieszkania przyjaci贸艂ki i wprosi艂a si臋 do 艣rodka.- Jeszcze miesi膮c i wybuchniesz. A i 艂atwiej ci臋 przeskoczy膰 ni偶 obej艣膰.- za艣mia艂a si臋, kieruj膮c si臋 do kuchni i rozpakowa膰 p艂贸cienn膮 torb臋.- Przychodz臋 z darami.
Birdie.A
U艣miechn膮艂 si臋 pod nosem zajadaj膮c si臋 makaronem i s艂uchaj膮c rozmarzonego g艂osu Octavii. Je艣li kto艣 my艣la艂, 偶e ta dziewczyna by艂a anio艂kiem i z pokor膮 przyj臋艂a siedzenie w domu, to by艂 w b艂臋dzie. Potrafi艂a zawsze i wsz臋dzie zaprezentowa膰 si臋 idealnie, wr臋cz nieskazitelnie bo przecie偶 tego si臋 od niej oczekiwa艂o, jednak z r贸wnie wielk膮 ochot膮 pokazywa艂a si臋 w艣r贸d ludzi na r贸偶nych imprezach. W jego g艂owie wspomnienia wsp贸lnych wypad贸w b膮d藕 imprez na jego jachcie by艂y ci膮gle 偶ywe. Sam odczuwa艂 t臋sknot臋 za wsp贸ln膮 zabaw膮, wi臋c nie dziwi艂a go jej odpowied藕.
OdpowiedzUsu艅— Dobrze wiemy, 偶e to nie b臋dzie pierwszy i ostatni raz. — odpar艂 z lekkim rozbawieniem. Nie potrafi艂by z tego zrezygnowa膰, dla nikogo. Imprezy i dobra zabawa by艂y nieodzownym elementem jego 偶ycia. Lubi艂 pokazywa膰 si臋 w艣r贸d ludzi, lubi艂 gdy na niego patrzyli i m贸wili, oboj臋tnie czy w ten przychylny spos贸b, czy te偶 nie. Cieszy艂 si臋 z bycia na j臋zykach, cho膰 zdecydowanie tatusiowanie nie by艂o czym艣, czym chcia艂 si臋 szczyci膰. Gdy pierwszy raz znalaz艂 si臋 w podobnej sytuacji, szybko si臋 ni膮 zaj膮艂, a po problemie by艂o szybciej ni偶 plotki zd膮偶y艂y rozej艣膰 si臋 po nowojorczykach. Cho膰 zwykle nie robi艂 sobie zbyt wiele od nieprzychylnych spojrze艅, tym razem widz膮c cie艅 kpiny i rozbawienia w oczach znajomych, co艣 w nim niespokojnie drga艂o. Zbywa艂 wszelkie komentarze machni臋ciem r臋ki i wzruszeniem ramion, ale co艣 si臋 zmieni艂o.
— Niemo偶liwe, wino bezalkoholowe ci nie smakuje? — zagadn膮艂 przygl膮daj膮c si臋 Octavii z b艂膮kaj膮cym si臋 po twarzy u艣miechem. Na wielu p艂aszczyznach nie potrafili si臋 zrozumie膰 i doj艣膰 do porozumienia, stawiaj膮c jedno przed faktem dokonanym, ale tak na prawd臋 w tym wszystkim Octavia by艂a jedyn膮 osob膮, z kt贸r膮 m贸g艂 swobodnie rozmawia膰 nie spodziewaj膮c si臋 oceny.
Rozla艂 soku do szklanek i jedn膮 podsun膮艂 dziewczynie.
— Nie chc臋 wszczyna膰 kolejnej awantury, po prostu chcia艂bym ci臋 zrozumie膰. Dlaczego nie zdecydowa艂a艣 si臋 usun膮膰? Nie bior膮c mnie pod uwag臋, jeste艣 m艂oda, lubisz si臋 bawi膰 i otacza膰 lud藕mi, podr贸偶owa膰... Masz tyle na g艂owie. Przecie偶 nikt by ci臋 nie ocenia艂, nikt by nawet nie musia艂 wiedzie膰. — zapyta艂 grzebi膮c widelcem w pude艂ku. — My艣la艂em sobie p贸藕niej, 偶e skoro tego nie mog艂a艣 zrobi膰, to... czy nie my艣la艂a艣 o tym, by j膮 odda膰? Wiesz, jest tyle par, kt贸re nie mog膮, a chc膮 mie膰 dzieci... — doda艂 spokojnie. Naprawd臋 nie chcia艂 si臋 k艂贸ci膰, ale nigdy o tym nie rozmawiali.
Jack
NOWE POWIADOMIENIE ZE STRONY plotkara.net
Usu艅Spotted: Mo偶ecie wyzwa膰 mnie od g艂uptasa, ale ja dalej wierz臋, 偶e O i J s膮 sobie przeznaczeni. Wiem, 偶e odwali艂 jej klasycznego faceta uciekaj膮cego przed brzuchem, ale... Romance is not dead. Koniec kropka! Je艣li jednak s艂odki J my艣li, 偶e jest taki niedobry i niegrzeczny, radz臋 mu podpyta膰 Perfect O, czy aby na pewno wybra艂a odpowiedni膮 osob臋 do tu艂ania si臋 po s膮dach. Ostatnio pewne ptaszki za膰wierka艂y mi co艣 o tym, 偶e to niekoniecznie on mo偶e by膰 ojcem... Pami臋tacie jeszcze tego 艂obuza na motorze, kt贸ry uciek艂 z Nowego Jorku? O, J... Mo偶e jeste艣cie do siebie bardziej podobni, ni偶 Wam si臋 wydaje!
buziaki,
plotkara 馃拫
pami臋taj, by uwzgl臋dni膰 t臋 informacje w swoim w膮tku
S艂ucha艂 Octavii uwa偶nie staraj膮c si臋 j膮 zrozumie膰, ale najzwyczajniej w 艣wiecie nie potrafi艂, a mo偶e te偶 i nie chcia艂. Gdy w jego 偶yciu pojawia艂y si臋 komplikacje, pozbywa艂 si臋 ich lub zaczyna艂 je ignorowa膰, a偶 w ko艅cu traci艂y na znaczeniu. Ci膮偶a by艂a czym艣 co go frustrowa艂o, tak jak nag艂y instynkt macierzy艅ski, kt贸ry poczu艂a Octavia. Ale mo偶e rzeczywi艣cie on jako facet nie umia艂by tego poj膮膰. Jego matka przecie偶 nienawidzi艂a rodzicielstwa, nienawidzi艂a wszystkiego co zwi膮zane z dzie膰mi i nim samym, a jednak wsp贸lnie z ojcem podj臋li decyzj臋 o tym, by urodzi艂a. Wi臋c skoro Camilla nie targn臋艂a si臋 na usuni臋cie, czego m贸g艂 spodziewa膰 si臋 po Octavii? Z drugiej strony pami臋ta艂 wybryk w liceum, to jak 艂atwo nak艂oni艂 tamt膮 dziewczyn臋 na wszystko co tylko wymy艣la艂... Brak tak pe艂nej kontroli bywa艂 irytuj膮cy, ale Octavia nigdy nie by艂a pierwsz膮 lepsz膮 dziewczyn膮.
OdpowiedzUsu艅Jackson r贸wnie偶 nie chcia艂, by to dziecko mia艂o podobn膮 relacj臋 z nim jak膮 on mia艂 z matk膮, czy z ojcem jednak nie by艂 na tyle bezinteresownym, by m贸c zrezygnowa膰 z 偶ycia jakie dot膮d wi贸d艂. To dziecko mia艂o okropnego pecha trafiaj膮c na takiego ojca jakim by艂 on. Octavia wierzy艂a w niego, on sam podj膮艂 pewne postanowienia jednak nie zawsze potrafi艂 si臋 ich trzyma膰. Koniec ko艅c贸w zwykle podejmowa艂 decyzje, kt贸re by艂y najlepsze dla niego nie dla os贸b, kt贸re znajdowa艂y si臋 w jego otoczeniu.
— Na prawd臋 chcia艂em dla nas czego艣 innego ni偶 dawanie rady — przyzna艂 w臋druj膮c spojrzeniem za d艂oni膮 Octavii, kt贸r膮 u艂o偶y艂a na brzuchu. Chcia艂 偶eby im si臋 uda艂o, spr贸bowa艂 zwi膮zku i o dziwo podoba艂o mu si臋 bycie tylko z Octavi膮, jednak to by艂o zbyt wiele. Wzi膮艂 g艂臋bszy oddech jednak nim cokolwiek doda艂, oba ich telefony wyda艂y z siebie kr贸tkie d藕wi臋ki informuj膮ce o nowym powiadomieniu. Si臋gn膮艂 po telefon jako pierwszy. Nowe powiadomienie z Plotkary rzuci艂o si臋 w oczy jako pierwsze. Chcia艂 je z pocz膮tku zignorowa膰 jednak gdy spostrzeg艂, 偶e jest kierowane do nich zatopi艂 si臋, w kr贸tkiej wiadomo艣ci.
Prze艂kn膮艂 powoli makaron, kt贸ry mia艂 w ustach. 艢ci膮gn膮艂 nieco brwi i raz jeszcze przesun膮艂 spojrzeniem po tek艣cie. Mia艂 艣wiadomo艣膰, 偶e Plotkara rozsiewa艂a g艂贸wnie nieprawdziwe plotki wszczynaj膮c zamieszanie, ale w wielu z tych plotek kry艂o si臋 ziarenko prawdy. Nie raz i nie dwa jego znajomi musieli si臋 zmaga膰 z konsekwencjami wyci膮gni臋cia na 艣wiat艂o dzienne brud贸w, na kt贸rych po艂o偶y艂a 艂apska Plotkara.
Nim Octavia zd膮偶y艂a si臋gn膮膰 po swoj膮 kom贸rk臋, Jackson po艂o偶y艂 na niej d艂o艅 uniemo偶liwiaj膮c dziewczynie dost臋p do telefonu.
— Czy spa艂a艣 z kim艣 pr贸cz Gaba, w tedy gdy sypia艂a艣 ze mn膮? — zapyta艂 czekaj膮c na to co mu odpowie. Przygl膮da艂 si臋 uwa偶nie jej twarzy rejestruj膮c najmniejsz膮 oznak臋 zawahania z jej strony.
Jack
Jackson nie podj膮艂 偶adnej decyzji, nie chcia艂 dzieci. M贸wi艂 o tym od pocz膮tku, nie chcia艂 przekonywa膰 si臋 na w艂asnej sk贸rze, czy mu to odpowiada, czy te偶 nie. Nie ka偶dy musia艂 mie膰 dzieci, nie ka偶dy musia艂 chcie膰 tego wszystkiego.
OdpowiedzUsu艅Uni贸s艂 lekko brew, a k膮ciki jego ust wygi膮艂 si臋 w nieznacznym grymasie, ni to u艣miechu, ni to w zaskoczeniu. By艂 nieco zdziwiony, nieco zaskoczony. To ona zawsze wytyka艂a mu, 偶e nie potrafi艂a skupi膰 si臋 tylko na niej, 偶e spotyka si臋 z innymi. Pokr臋ci艂 lekko g艂ow膮 po czym cofn膮艂 r臋k臋.
— Z tego co m贸wi艂a艣 musieli艣my wpa艣膰 w tedy na jachcie... w tedy jeszcze ze sob膮 nie byli艣my. — Przypomnia艂 sobie. — No tak... diler jako ojciec wygl膮da艂by nieco kiepsko na pierwszych stronach i z pewno艣ci膮 nie m贸g艂by p艂aci膰 odpowiednio du偶ych aliment贸w, prawda? Przeczytaj. — poleci艂 podsuwaj膮c jej telefon. Jackson jaki by艂 ka偶dy wiedzia艂 jednak je艣li chodzi艂o o jego relacj臋 z Octavi膮, jego stosunek do niej zawsze we wszystko jej wierzy艂, ufa艂 jej bezgranicznie. Tay w jego oczach by艂a... chodz膮cym idea艂em przez to jak go traktowa艂a, jak bardzo go kocha艂a. Mo偶e w tej relacji to on okaza艂 si臋 tym naiwnym? Mo偶e tym razem to kto艣 jego owin膮艂 sobie z 艂atwo艣ci膮 wok贸艂 palca?
Zawsze by艂 jej pewny, zawsze s膮dzi艂, 偶e pr贸cz niego nie ma nikogo innego w jej 偶yciu.
Zacisn膮艂 szcz臋ki po czym podni贸s艂 si臋 z miejsca. Podszed艂 do przeszklonej cz臋艣ci salonu i wyjrza艂 przez okno na zachmurzony Nowy Jork. Przetar艂 twarz d艂o艅mi po czym skrzy偶owa艂 je na piersi d艂onie zwijaj膮c w ciasne pi臋艣ci. Nie rozumia艂 co si臋 ostatnio zmieni艂o, ale co艣 z pewno艣ci膮 uleg艂o zmianie i to na gorsze. Mia艂 wra偶enie, 偶e ziemia postanowi艂a p臋kn膮膰 pomi臋dzy nimi, a powsta艂a wyrwa ros艂a z ka偶dym kolejnym dniem. Na wierzch wype艂za艂o co raz wi臋cej niedom贸wie艅, r贸偶nic i rzeczy, kt贸rych o sobie nie wiedzieli.
Z艂o艣膰 prze艣lizgn臋艂a si臋 pod jego sk贸r膮 wprawiaj膮c my艣li w szale艅czy p臋d. Serce zabi艂o mu mocniej. By艂 z艂y, 偶e to mog艂a by膰 opcja, 偶e istnia艂a mo偶liwo艣膰, 偶e Octavia go wrabia艂a. Jednak nie m贸g艂 te偶 oprze膰 si臋 nadziei, 偶e istnia艂 cie艅 szans, 偶e to nie by艂o jego dziecko, nie by艂 jego problem. Nie chcia艂 艂apa膰 si臋 tej naiwnej sposobno艣ci na wymkni臋cie si臋 przed k艂opotem, jednak... jak wiele rzeczy by mu to u艂atwi艂o.
Zerkn膮艂 na Octavi臋, kt贸ra pochyla艂a si臋 nad telefonem.
Jack
— Tylko, 偶e ja si臋 z tym nie kryj臋. Ka偶dy w Nowym Jorku wie jak wiele dziewczyn przewin臋艂o mi si臋 przez 艂贸偶ko. Nie robi臋 z tego wielkiej tajemnicy, kt贸ra nadszarpnie moj膮 reputacj臋 grzecznej dziewczynki. — odpar艂 pod wp艂ywem narastaj膮cej irytacji. — Prosz臋 ci臋. — za艣mia艂 i nieco odsun膮艂 od niej. — Wpad艂a艣 na pieprzonych tabletkach, wi臋c my艣lisz, 偶e uwierz臋 w kalendarzyk i cholerne dni niep艂odne?! — warkn膮艂. Przecie偶 to by艂o niedorzeczne. Kiedy艣 za pewnik i najwy偶sze mo偶liwe zabezpieczanie bra艂a tabletki, a jednak i tu wydarzy艂 si臋 cud. Nie mia艂 zamiaru, wi臋c od tak kupi膰 wym贸wki jakim by艂o liczenie dni. Zreszt膮 to te偶 nie by艂 w pe艂ni skuteczny spos贸b. Nie by艂 g艂upi i tyle wiedzia艂.
OdpowiedzUsu艅— A mo偶e jeste艣? Tylko dobrze to przed wszystkimi ukrywasz. — wytkn膮艂. — Jakie ja mam przed tob膮 tajemnice? Wiesz wszystko o mnie, o mojej rodzinie, o dziewczynach, z kt贸rymi sypia艂em... Nie wiesz tylko tego jak bardzo potrafi臋 si臋 niekiedy na膰pa膰 i jakie g艂upoty w tedy wyrabiam. Za to ty... twoja rodzina... — wzruszy艂 ramionami i roze艣mia艂 si臋 nerwowo.
— Zreszt膮 nie wa偶ne Tay, chc臋 test贸w na potwierdzenie ojcostwa. Zrobimy je dwa razy, tak na wszelki wypadek. Do tego momentu... to nie jest moje dziecko. — za偶膮da艂. — Nie obchodzi mnie komu dawa艂a艣 zanim ze sob膮 byli艣my, ale je艣li istnieje cie艅 szansy, 偶e wpad艂a艣 z kim艣 innym, nie mam zamiaru marnowa膰 sobie 偶ycia na nieswojego dzieciaka. Nie zrobisz ze mnie takiego frajera. — Oczywi艣cie, 偶e go obchodzi艂o, ale nie teraz, nie gdy wszystko w co wierzy艂 przez kilka miesi臋cy mog艂o okaza膰 si臋 nie艣mieszn膮 fars膮. By艂 w ni膮 tak zapatrzony, 偶e spija艂 z jej ust ka偶de s艂owo i bra艂 za pewnik.
— Dzi臋ki za obiad, ale straci艂em apetyt. — mrukn膮艂 po czym uchyli艂 drzwi od tarasu i si臋gn膮艂 po papierosa, cho膰 czu艂 narastaj膮c膮 potrzeb臋 si臋gni臋cia po co艣 znacznie mocniejszego i odp艂yni臋cie do 艣wiata b艂ogiej nie艣wiadomo艣ci. Czu艂, 偶e narasta w nim potrzeba wyj艣cia z domu i stani臋cia na kraw臋dzi, zachwiania si臋 i by膰 mo偶e rzucenia w d贸艂.
Zaci膮gn膮艂 si臋 ci臋偶kim dymem uparcie zerkaj膮c przed siebie, na wysokie wie偶owce, a nie na Octavi臋.
Troszku rozz艂oszczony Jacek
Jackson zacisn膮艂 szcz臋ki przyjmuj膮c ka偶de kolejne s艂owo, a ka偶de z nich, te kt贸re pada艂y z jego ust jak i z ust Octavi powodowa艂o, 偶e wyrwa mi臋dzy nimi robi艂a si臋 jeszcze wi臋ksza. Ich k艂贸tnie tak wygl膮da艂y, rzucali du偶o s艂贸w pod wp艂ywem emocji, a przynajmniej on nigdy nie potrafi艂 ugry藕膰 si臋 w j臋zyk i cho膰 wielu z nich nie mia艂 na my艣li, nie m贸g艂 cofn膮膰 tego co powiedzia艂. Nigdy nie przyzna艂by si臋, 偶e czegokolwiek 偶a艂owa艂, nigdy nie przyzna艂by si臋, nawet, a mo偶e przede wszystkim przed sob膮, 偶e to wszystko go boli i obchodzi. A tak w艂a艣nie by艂o, bo wszystko czym kiedykolwiek byli i wszystko co razem mieli stawa艂o si臋 niesamowicie odleg艂e.
OdpowiedzUsu艅— No tak, bo tobie nie mo偶na niczego zarzuci膰. Perfect O. — Prychn膮艂 wypuszczaj膮c dym z p艂uc. Pokr臋ci艂 g艂ow膮. Ona mog艂a robi膰 mu wyrzuty o prochy, o dziewczyny, kt贸re przypadkiem spotka艂 na mie艣cie, ale Jackson nie m贸g艂 zwr贸ci膰 uwagi na rzeczy, kt贸re mu przeszkadza艂y. No przecie偶...
— Nigdy si臋 z tym nie pogodz臋, ale je艣li oka偶e si臋, 偶e to nie moje dziecko... — zacisn膮艂 usta w w膮sk膮 linijk臋. Je艣li rzeczywi艣cie okaza艂oby si臋, 偶e stara艂a si臋 go w to wrobi膰 nie darowa艂by jej tego, tych miesi臋cy kt贸re straci艂, tych wszystkich plotek i nerw贸w, za kt贸re wzajemnie szarpali.
Jego twarz przeci膮艂 grymas, gdy dotar艂 do niego sens jej s艂贸w.
— Skoro jestem taki nieidealny id藕 wmawia膰 komu艣 innemu te bzdury. — Nigdy nie dawa艂 Plotkarze satysfakcji i nie reagowa艂 na plotki, kt贸re pojawia艂y si臋 na jej platformie. Zbywa艂 je machni臋ciem r臋ki, kamuflowa艂 niezadowolenie szerokim u艣miechem. Lubi艂 szum, kt贸ry wzbudza艂a wok贸艂 niego, jednak ten jeden raz nie potrafi艂 zlekcewa偶y膰 plotki i od tak przej艣膰 do porz膮dku dziennego.
Rozumia艂, 偶e pewnych rzeczy zwi膮zanych z rodzin膮 po prostu nie mog艂a mu powiedzie膰. Nikomu nie przekaza艂by jej tajemnic, ale nie mogli ryzykowa膰 je艣li dotyczy艂o to spraw rodziny, czy interes贸w, kt贸rymi si臋 zajmowali. Zawsze istnia艂o pewne ryzyko, 偶e kto艣 co艣 zas艂yszy. Mimo wszystko to w jaki艣 spos贸b r贸wnie偶 tworzy艂o podzia艂y, mo偶e nie dostrzegali ich na co dzie艅, ale w艂a艣nie w takich momentach by艂y one wyra藕ne.
— Jasne, nazwij mnie jeszcze 膰punem. — za艣mia艂 si臋 marszcz膮c brwi. Nie mia艂 problemu z narkotykami, bra艂 kiedy mia艂 na to ochot臋 i nie mia艂 k艂opot贸w, gdy by艂 czysty. Nie my艣la艂 o tym jak cz臋sto po nie si臋ga艂, bo pojawia艂 si臋 bardzo cz臋sto na imprezach. Problem jednak pojawia艂 si臋 w tedy, gdy wpada艂 w towarzystwo, kt贸re nie potrafi艂o si臋 zatrzyma膰, w to, kt贸re rzeczywi艣cie mia艂o problem z prochami i ze sob膮. Jednak i tego zdawa艂 si臋 nie zauwa偶a膰 daj膮c si臋 porwa膰 w艂asnemu pragnieniu przekraczania granic i mo偶liwo艣ci. — Bo jak ty bra艂a艣 to przecie偶 to by艂y tylko pieprzone cukierki. — doda艂 zerkaj膮c na brunetk臋.
Jack
— Mam prawo nie chcie膰 si臋 z tym pogodzi膰. Tak jak ty chcia艂a艣 zachowac pewne rzeczy w tajemnicy i od pocz膮tku to powtarza艂a艣, ja tak偶e m贸wi艂em co mog臋 zaoferowa膰, a na co nigdy si臋 nie zdecyduj臋. — odpyskowa艂. Skoro s膮dzi艂a, 偶e Jackson zaakceptuje ci膮偶臋 i stanie si臋 ojcem tylko i wy艂膮cznie dlatego, 偶e d膮偶y艂 j膮 jakimi艣 uczuciami, by艂a w b艂臋dzie, a przecie偶 stara艂 si臋, by艂 obok, anga偶owa艂 si臋 jednak to nic nie da艂o, nie czu艂 偶adnej wi臋zi z tym dzieckiem, nie chcia艂 go. Kropka.
OdpowiedzUsu艅— Troch臋 za du偶o tu zbieg贸w okoliczno艣ci, nie uwa偶asz? Gdyby sytuacja by艂a odwrotna i napisali by o mnie i o Ivy na przyk艂ad, to r贸wnie偶 mia艂a by艣 w膮tpliwo艣ci. — Mog艂a zarzeka膰 si臋, 偶e ufa艂a mu, ale przecie偶 tak w艂a艣nie by by艂o. Oboje byli zazdrosnymi jednostkami. Pod tym wzgl臋dem nic si臋 nie zmienili.
Podszed艂 do balustrady i wspar艂 si臋 o ni膮 ramionami. Zwiesi艂 g艂ow臋 i spojrza艂 w d贸艂 wie偶owca zerkaj膮c na samochody poruszaj膮ce si臋 w dole i ludzi wielko艣ci malutkich mr贸wek. Zaci膮gn膮艂 si臋 g艂臋boko i przytrzyma艂 ci臋偶ki dym w p艂ucach delektuj膮c si臋 jego ci臋偶arem i nieprzyjemnym pieczeniem. Ile razy sta艂 na kraw臋dzi takich wie偶owc贸w, na ich dachach 艣miej膮c si臋 niczym ob艂膮kaniec przechylaj膮c si臋 niebezpiecznie w jedn膮 stron臋. Ile razy stawa艂 na 艣rodku jezdni sprawdzaj膮c, czy ma w sobie tyle odwagi, by nie zej艣膰 z drogi rozp臋dzonemu autu... Ile raz by艂 tak na膰pany, 偶e nie wiedzia艂 co si臋 z nim dzieje. Lubi艂 ten dreszcz emocji, strach przebiegaj膮cy pod sk贸r膮. Przymkn膮艂 powieki i potar艂 palcami k膮ciki oczu.
— Mam wra偶enie, 偶e w zbyt wielu kwestiach nie mo偶emy si臋 porozumie膰 偶eby to mog艂o si臋 uda膰, Tay. — przyzna艂 odrobin臋 spokojniej. K艂贸tnie i ostatnie problemy, kt贸re mi臋dzy nimi si臋 pojawi艂y odbija艂y si臋 zar贸wno na nim jak i na niej. Jackson ucieka艂 w co raz to intensywniejsze doznania byleby zapomnie膰 o tym co na niego czeka艂o, rani膮c przy tym Octavi臋 i odsuwaj膮c si臋 od niej. Tay przez to nie brakowa艂o zmartwie艅, a przecie偶 nie powinna teraz mie膰 tego typu rzeczy na g艂owie. Oboje mieli uczelni臋, prac臋... Wszystkiego by艂o w ostatnim czasie za wiele.
— A mo偶e i masz racj臋, mo偶e jestem uzale偶niony od tego g贸wna, ale po r贸wno nie jestem w stanie zrezygnowa膰 z tamtego 偶ycia, kt贸re mia艂em. Pr贸bowa艂em cieszy膰 si臋 z tego tak jak ty, ale to dla mnie nie dzia艂a. — przyzna艂 w ko艅cu, staraj膮c si臋 jakkolwiek za艂agodzi膰 wybuch emocji i nieco si臋 przed ni膮 otworzy膰.
Zgasi艂 papierosa na por臋czy i wrzuci艂 peta do metalowej puszki.
— Wr贸膰 do siebie, oboje musimy och艂on膮膰. — on mia艂 zamiar zrobi膰 to co wychodzi艂o mu najlepiej, ale nie musia艂a tego wiedzie膰.
Jack
[Octavia wydaje si臋 tak urocza i 艂agodna, a zarazem skrywaj膮ca jak膮艣 tak膮 ostr膮 stron膮 swojej osobowo艣ci. Bardzo mi si臋 podoba jej posta膰, jest taka do ta艅ca i do r贸偶a艅ca, cho膰 z Jolene to zdecydowanie bardziej do ta艅ca. <3
OdpowiedzUsu艅Ch臋膰 jest, a nawet bardzo du偶a! Chod藕 na maila, to na pewno co艣 razem wymy艣limy.]
Jolene
Gdyby nie by艂 w艣ciek艂y, stan膮艂by z rozdziawion膮 buzi膮 i z wyra藕nym zaskoczeniem przygl膮da艂 si臋 Octavii, chyba nigdy wcze艣niej nie widzia艂 jej rozz艂oszczonej w ten spos贸b, tak bardzo nie panuj膮cej nad sob膮. Jednak teraz i z niego kipia艂a z艂o艣膰, a Jackson nie nale偶a艂 do os贸b, kt贸re z 艂atwo艣ci膮 panuj膮 nad huraganem, kt贸ry panowa艂 w jego g艂owie. Natomiast bez trudu da艂 si臋 wci膮gn膮膰 w dalsz膮 cz臋艣膰 awantury, kt贸ra ca艂y czas eskalowa艂a, a 偶adne z nich nie umia艂o tego powstrzyma膰. Oboje nie byli fair wobec siebie, oboje powiedzieli zdecydowanie za du偶o. Jackson gdyby nie by艂 tak dumny i zapatrzony w samego siebie, m贸g艂by jej przytakn膮膰. Jednak taki w艂a艣nie by艂 i przez my艣l nie przesz艂o mu jak wiele b艂臋d贸w pope艂nia艂.
OdpowiedzUsu艅— Bo mi na tobie zale偶a艂o! — warkn膮艂 unosz膮c g艂os. Mia艂 gdzie艣, czy s膮siedzi ich us艂ysz膮 i to co sobie mog膮 o nich pomy艣le膰. Podejrzewa艂, 偶臋 wi臋kszo艣膰 z nich by艂a przyzwyczajona do g艂o艣nych d藕wi臋k贸w wydobywaj膮cych si臋 z apartamentu Howarda. Spojrza艂 na ni膮 ze 艣ci膮gni臋tymi brwiami i wyra藕nym napi臋ciem maluj膮cym si臋 na twarzy. Mia艂 zaci艣ni臋te usta i szcz臋ki, kt贸re delikatnie pulsowa艂y pod wp艂ywem nacisku.
— Za swoje czyny?! Przespa艂em si臋 z tob膮, ale nie chcia艂em robi膰 sobie z tob膮 dzieciaka. Skoro wpadli艣my powinni艣my je usun膮膰. To jest moje wzi臋cie odpowiedzialno艣ci! Za to ty chcesz si臋 bawi膰 w rodzink臋, no popatrz co艣 nam kurwa nie idzie! Kto by si臋 spodziewa艂! — Dotar艂 do takiego punktu, z kt贸rego nie potrafi艂 zawr贸ci膰, je艣li kiedykolwiek chcia艂 spr贸bowa膰, teraz mia艂 ju偶 tego po dziurki w nosie i nie mia艂 ochoty brn膮膰 w t膮 sytuacj臋 dalej.
Gdy Octavia zacz臋艂a wycofywa膰 si臋 z tarasu, Jackson obr贸ci艂 si臋 pod膮偶aj膮c za ni膮 spojrzeniem.
— Co ty kurwa robisz?! — sykn膮艂 szybkim krokiem wchodz膮c do 艣rodka. Przez chwil臋 z niedowierzaniem patrzy艂 jak Octavia rozrywa woreczki i wysypuje z nich ca艂膮 zawarto艣膰, jak zgniata w d艂oniach tabletki. Podszed艂 do niej i niewiele my艣l膮c chwyci艂 j膮 za nadgarstek niezbyt kontroluj膮c to co robi. Wyszarpn膮艂 z jej d艂oni woreczki i wsun膮艂 je do kieszeni jeans贸w. — Nie dotykaj tego. — warkn膮艂 puszczaj膮c jej r臋k臋, odsun膮艂 si臋 nieco i kucn膮艂 zbieraj膮c rozsypane tabletki. — Masz cholerne szcz臋艣cie, 偶e sta膰 mnie na nast臋pne. — sykn膮艂 po czym przeni贸s艂 spojrzenie na Octavi臋.
— Wyno艣 si臋 st膮d. — poleci艂, twardo spogl膮daj膮c w br膮zowe t臋cz贸wki dziewczyny. — Wyno艣 si臋 st膮d! — rykn膮艂 prostuj膮c si臋. — Wyno艣 si臋 i lepiej zajmij si臋 sob膮. Ooo i mo偶e zapytaj si臋 braciszka z kim tak na prawd臋 si臋 ob艣ciskuje. — za艣mia艂 si臋 jednak w jego g艂osie nie by艂o krzty rado艣ci. — Ja przy nim to nic. — oczywi艣cie, 偶e by艂 to cios poni偶ej pasa i jakikolwiek godno艣ci, ale w tym momencie nie my艣la艂 jasno i chcia艂 wbi膰 jeszcze wi臋ksz膮 szpilk臋 Octavii.
Jack
呕ycie w Nowym Jorku p臋dzi艂o w niepokoj膮co szybkim tempie. Co prawda osoby takie, jak Octavia i Cordelia by艂y do tego przyzwyczajone. Co chwil臋 co艣 dzia艂o si臋 w ich 偶yciu, co jaki艣 czas kto艣 si臋 pojawia艂 i odchodzi艂, problemy goni艂y problemy, paparazzi pojawiali si臋 dos艂ownie wsz臋dzie i tylko czekali na najmniejsze potkni臋cie. Wystarczy艂o 藕le sformu艂owa膰 zdanie podczas nagrywania filmik贸w na Instagrama, a ludzie byli ju偶 gotowi do tego, aby urz膮dzi膰 cancel party na Twitterze czy gdziekolwiek indziej. Dlatego te偶 nie by艂a zaskoczona tym, 偶e co艣 w 偶yciu jej przyjaci贸艂ki si臋 wydarzy艂o. By艂a oczywi艣cie ciekawa, ale nie zamierza艂a naciska膰. Je艣li b臋dzie chcia艂a to jej powie, a je艣li nie… C贸偶, nauczy艂a si臋, 偶e sekrety wychodz膮 pr臋dzej czy p贸藕niej, wi臋c je艣li nie Octavia jej to powie to bardzo mo偶liwe, 偶e zrobi to Plotkara.
OdpowiedzUsu艅— Mam nadziej臋, 偶e trzymaj膮 dla ciebie w szpitalu ca艂y zapas znieczulenia — odpowiedzia艂a, gdy us艂ysza艂a, jak niewiele czasu zosta艂o do porodu. U艣miechn臋艂a si臋 za chwil臋 po jej kolejnych s艂owach. — Masz racj臋, a moja terapeutka i tak ju偶 ma mnie do艣膰. Wyobra偶asz sobie jej min臋, gdybym jeszcze zrzuci艂a na ni膮 traum臋 zwi膮zan膮 z nieswoim porodem? Kocham ci臋, ale pewnych rzeczy po prostu dla ciebie nie zrobi臋. Mamy swoje granice — zastrzeg艂a. Dobrze, 偶e by艂y na tej samej stronie i Octavia nie obra偶a艂a si臋 za to, 偶e Cordelia po prostu nie chcia艂a by膰 przy porodzie. Jasne, w kryzysowej sytuacji by to zrobi艂a, ale naprawd臋 mia艂a nadziej臋, 偶e nie b臋dzie dane do艣wiadcza膰 jej cudu narodzin. O wiele bardziej pasowa艂a jej opcja wpadni臋cia po paru dniach z prezentem ni偶 s艂ucha膰 krzyk贸w wij膮cej si臋 z b贸lu Octavii i patrze膰 na jej krzywd臋. Wola艂a sobie tego oszcz臋dzi膰.
Wino nie nale偶a艂o do najlepszych i Cornelia obstawia艂a, 偶e to po prostu brak procent贸w robi swoje, a by艂a zapewniana, 偶e to b臋dzie najlepsze wino bezalkoholowe na rynku. C贸偶, kto艣 si臋 najwyra藕niej pomyli艂, ale nie zamierza艂a si臋 tym teraz przejmowa膰. Zirytowa膰 si臋 na swoich pracownik贸w mo偶e p贸藕niej.
— Od kiedy zrobi艂a si臋 z ciebie taka matka Teresa? — Wcale nie musia艂a si臋 zastanawia膰 nad odpowiedzi膮. To by艂 dobry PR, kt贸rego nigdy tak naprawd臋 nie b臋dzie za du偶o. Nie musia艂a wcale przeznacza膰 ogromnego procentu, aby ludzie dostrzegli jej dzia艂anie. — W porz膮dku, mo偶emy tak zrobi膰. Niech strac臋 — powiedzia艂a. Dobrze wiedzia艂a, 偶e pieni臋dzy zbyt wiele na tym nie straci, a to by艂 dobry ruch.
— Je艣li nie masz jutro plan贸w to chcia艂abym, 偶eby艣 wpad艂a jutro popo艂udniu do biura. Po dwunastej b臋dzie ci pasowa艂o? Przejrze膰 umow臋 i j膮 podpisa膰. Mam ju偶 wst臋pne projekty, ale chc臋 je przejrze膰 z tob膮. Mamy par臋 te偶 prototyp贸w ubra艅, wi臋c dobrze by艂oby porobi膰 par臋 fotek i zobaczy膰, jak si臋 prezentuj膮 i co trzeba by艂oby pozmienia膰. Wiesz, takie bzdury. A potem mog艂yby艣my p贸j艣膰 na obiad, co ty na to?
Nel
Odprowadzi艂 j膮 spojrzeniem, z kt贸rego ciska艂 pioruny. By艂 w艣ciek艂. Nie, to by艂o o wiele za s艂abe okre艣lenie na to co w艂a艣nie czu艂. Mia艂 wra偶enie, 偶e wieki nie czu艂 tak silnej z艂o艣ci, kt贸ra zalewa艂a mu ca艂y organizm. Ramiona mu dr偶a艂y, szcz臋ki zaciska艂y si臋, a偶 bola艂y go stawy, a w piersi czu艂 nieprzyjemny ucisk od serca, kt贸re nagle dziko zacz艂臋o galopowa膰. Octavia dzia艂a艂a na niego jak nikt inny, cho膰 zawsze twierdzi艂, 偶e dzia艂a艂a na niego kojo膮co z r贸wn膮 moc膮 potrafi艂a wytr膮ci膰 go z r贸wnowagi. A dzi艣 przesadzi艂a. On r贸wnie偶, jednak nie powinna wytyka膰 mu w膮tpliwo艣ci i b艂臋d贸w, kt贸re pope艂nia艂, a kt贸re mog艂y zrani膰jedynie jego samego. Nie chcia艂 tego wszystkiego, obawia艂 si臋 niedalekiej przysz艂o艣ci, a ona nie potrafi艂a zrozumie膰, 偶e nie m贸g艂 zaakceptowa膰 nowej rzeczywisto艣ci. Oboje byli na to za m艂odzi.
OdpowiedzUsu艅Niewiele my艣l膮c, w nag艂ej potrzebie ul偶enia sobie i oderwania umys艂u od nat艂oku niepokoj膮cych my艣li, si臋gn膮艂 po woreczki, kt贸re ocala艂y przed dziewczyn膮. Kl臋kn膮艂 ko艂o stolika kawowego i rozsypa艂 dwie kreski, kt贸re wyr贸wna艂 oalcami na tyle na ile m贸g艂. Pochyli艂 si臋 zaci膮gaj膮c bia艂膮 substancj膮, jeden raz i drugi. Poczu艂 niezno艣ne pieczenie w nosie, pal膮ce uczucie 艣ciskaj膮ce p艂uca. Kaszln膮艂 kilka razy garbi膮c ramiona w konwulsjach. Potar艂 nos i k膮ciki oczu, w k贸rych zebra艂y si臋 艂zy. Poderwa艂 si臋 na nogi tylko po to by si臋gn膮膰 po znajom膮 butelk臋 whisky, przyjaci贸艂k臋, kt贸ra nigdy go nei ocenia艂a. Rozsiad艂 si臋 na pod艂odze opieraj膮c plecy o kanap臋. Poci膮gn膮艂 g艂臋boki 艂yk z艂otawego trunku napawaj膮c si臋 ostrym samkiem na j臋zyku i pieczeniem w gardle.
— Kurwa. — mrukn膮艂 pod nosem. Nie radzi艂 sobie z nat艂okiem my艣li, wewn臋trznych l臋k贸w i odpowiedzialno艣ci. Nie radzi艂 sobie z nie ranieniem Octavii. Wszystko wymyka艂o mu si臋 spod kontroli i nie mia艂 poj臋cia jak zatrzyma膰 rozp臋dzon膮 maszyn臋. A mo偶e nie chcia艂? Mo偶e w艂a艣nie na to czeka艂, a偶 napotka 艣cian臋, na kt贸rej is臋 rozbije i pogruchota wszystkie ko艣ci.
Raz jeszcze si臋gn膮艂 po palastikowy woreczek i powt贸rzy艂 wcze艣niejsze czynno艣ci. Czu艂 jak powoli zaczynaj膮 dosi臋ga膰 go upragnione zawroty g艂owy.
Mateo kierowa艂 samoch贸d w stron臋 jednego z hoteli, nie planowa艂 偶adnych eksces贸w tego wieczora. By艂 zm臋czony wielogodzinn膮 podr贸偶膮 i marzy艂 mu si臋gor膮cy prysznic, kt贸ry rozl贸藕ni艂by zesztywnia艂e mi臋艣nie. Mo偶e zm臋czenie u艣pi艂o jego refleks, mo偶e drugi samoch贸d rzeczywi艣cie pojawi艂 si臋 na skrzy偶owaniu znik膮d. Wcisn膮艂 hamulec, ale by艂o ju偶 za p贸藕no, by m贸g艂 zd膮偶y膰 wychamowa膰. Uderzy艂 w bok mercedesa, kt贸rego zepchn膮艂 na pobocze, sam w ko艅cu zdo艂a艂 zatrzyma膰 pojazd. W lekkim szoku wyskoczy艂 z auta i skierowa艂 si臋 do drugiego pojazdu. Spostrzeg艂 wysiadaj膮c膮 brunetk臋, w pierwszej chwili nie rozpoznaj膮c jej twarzy. Dopiero, gdy stan膮艂 przed ni膮 rozpozna艂 Octavi臋 Blanchard, pow贸d dla kt贸rego zjawi艂 si臋 w Nowym Jorku. 艢ci膮gn膮艂 nieco brwi i obrzuci艂 j膮 spojrzeniem dobrze wiedz膮c w jakim stanie jest.
— W porz膮dku. — odpar艂 podchodz膮c bli偶ej. Obrzuci艂 spojrzeniem auto dziewczyny, kt贸re prezentowa艂o si臋 znacznie gorzej ni偶 jego w艂asne. — Zam贸wi臋 lawet臋 i zawioz臋 pani膮 do szpitala. — zasugerowa艂. — W tym stanie powinna pani sprawdzi膰, czy wszystko w porz膮dku. — doda艂 niby to zatroskany.
Jack i tajemniczy nieznajomy ;>
— Prosz臋 si臋 tym nie martwi膰, to na prawd臋 nic wielkiego. — zerkn膮艂 na sw贸j samoch贸d Suv by艂 niemal w nienaruszonym stanie, mia艂 wybit膮 jedn膮 lamp臋 i nieco wygi臋ty przedni zderzak, to nic wielkiego w por贸wnaniu z mercedesem brunetki. Dlatego mi臋dzy innymi preferowa艂 du偶e i masywne auta, by艂y bezpieczniejsze pod wieloma wzgl臋dami. — Zreszt膮 to mercedes bardziej ucierpia艂. — doda艂 z nieznacznym u艣miechem, a obcy akcent zakrad艂 si臋 do jego angielskiego. Cho膰 wykazywa艂 du偶膮 swobod臋 w pos艂ugiwaniu si臋 drugim j臋zykiem, nie m贸g艂 wyzby膰 si臋 charakterystycznego, latynoskiego akcentu.
OdpowiedzUsu艅Gdy si臋 pochyli艂a i zaczerpn臋艂a g艂臋bszego oddechu przysun膮艂 si臋 jeszcze bardziej uk艂adaj膮c d艂o艅 na jej plecach. Jakby w ka偶dej chwili gotowy by艂 podtrzyma膰 j膮, gdyby jednak zachwia艂a si臋 na w艂asnych nogach. Z tego co wiedzia艂 by艂a ju偶 w mocno zaawansowanej ci膮偶y i cho膰 nie przyjecha艂 tu by dba膰 o jej stan zdrowia to jednak nie powinna teraz macha膰 na to r臋k膮, do tego zdawa艂a si臋 zdenerwowana.
— Jednak nalegam na tego lekarza. Lepiej tego nie bagatelizowa膰, wiele objaw贸w mo偶e maskowa膰 szok lub adrenalina. — wyja艣ni艂 rzeczowo, ale spokojnie. On jedynie poczu艂 mocne szarpni臋cie, nie uderzy艂 si臋 w g艂ow臋, ani nic innego. — Rozgo艣膰 si臋, a ja przepchn臋 drugie auto na bok, by nie przeszkadza艂o. — skin膮艂 w stron臋 swojego samochodu i otwartych drzwi. Nie umkn臋艂o jego uwadze, 偶e ca艂a si臋 trz臋s艂a i zapi臋艂a kurtk臋 pod sam膮 brod臋. Cho膰 wiosna zbli偶a艂a si臋 wielkimi krokami, pogoda w Nowym Jorku wci膮偶 nie rozpieszcza艂a. Sam do艣膰 mocno odczuwa艂 zimny wiatr prze艣lizguj膮cy si臋 po sk贸rze. Nie by艂 przyzwyczajony do tego typu pogody, klimat s艂onecznego Meksyku zdecydowanie bardziej mu odpowiada艂.
Odsun膮艂 si臋 od dziewczyny o podszed艂 do mercedesa. Zwolni艂 hamulec r臋czny i na tyle na ile m贸g艂 przepchn膮艂 samoch贸d jeszcze bardziej na pobocze. Samoch贸d nie by艂 mocno uszkodzony, ale podejrzewa艂, 偶e w przypadku kogo艣 takiego 艂atwiej by艂o zafundowa膰 sobie nowy ni偶 bawi膰 si臋 w naprawy. Mimo wszystko w mi臋dzy czasie zadzwoni艂 do zaufanego mechanika, kt贸ry mia艂 zabra膰 samoch贸d i zaj膮膰 si臋 wymian膮 uszkodzonych element贸w.
Cofn膮艂 si臋 z powrotem do suva. Obrzuci艂 Balnchard szybkim spojrzeniem.
— Wszystko w porz膮dku? — dopyta艂 podaj膮c jej torebk臋, kt贸r膮 zabra艂 z jej samochodu. To by艂a dobra okazja, by m贸c zamieni膰 z ni膮 kilka s艂贸w, sp臋dzi膰 odrobin臋 czasu. Przecie偶 po to si臋 tu w艂a艣nie znalaz艂, cho膰 nie planowa艂 by ich pierwsze spotkanie wygl膮da艂o w艂a艣nie w taki spos贸b. Ale mo偶e to i lepiej.
— Mo偶e mam kogo艣 powiadomi膰?
— Lekarzem mo偶e i nie i cho膰 nie traktuj臋 ci臋偶arnych kobiet jak tych ob艂o偶enie chorych, lepiej to sprawdzi膰. Zw艂aszcza je艣li mia艂a艣 dzi艣 ci臋偶ki dzie艅. — wyt艂umaczy艂 si臋 z nieznacznym u艣miechem przecinaj膮cym twarz. Gdyby wpad艂 na kogo艣 innego, a raczej kto inny wjecha艂 by w niego na czerwonym nie omieszka艂by za艂atwi膰 tej sprawy w zupe艂nie inny spos贸b, cho膰 pewnie pomin膮艂by interwencj臋 policji. Tej lepiej by艂o nie miesza膰 w swoje sprawy nawet je艣li chodzi艂o tylko o g艂upi膮 st艂uczk臋.
OdpowiedzUsu艅Skin膮艂 g艂ow膮, gdy dziewczyna wyci膮gn臋艂a z torebki zestaw do pomiaru poziomu cukru. Zerkn膮艂 z ukosa na Octavi臋, gdy mierzy艂a sobie cukier i gdy nast臋pnie napisa艂a kr贸tk膮 wiadomo艣膰. Mo偶e odrobin臋 by艂 zaskoczony, 偶e nie postanowi艂a poinformowa膰 ojca dziecka o zdarzeniu, ale nie mia艂 zamiaru si臋 wtr膮ca膰 w nieswoje sprawy, cho膰 komplikacje mi臋dzy ni膮, a m艂odym Howardem wiele, by mu u艂atwi艂y, a z tego co zas艂ysza艂, Howardowie nie nale偶eli do... najrozs膮dniejszych os贸b w Nowym Jorku. Nie m贸g艂 jednak bagatelizowa膰 ch艂opaka oboj臋tnie jak wielkim dzieciakiem by nie by艂.
— Nie ma problemu. — odpali艂 silnik i w艂膮czy艂 si臋 do ruchu kieruj膮c w stron臋 najbli偶szego szpitala. — Nie szkodzi. To tylko zbita lampa i troch臋 wygi臋tego plastiku. — odpar艂 wzruszaj膮c ramionami. Nie przywi膮zywa艂 si臋 zbytnio do swoich samochod贸w, tych mia艂 sporo w swoim gara偶u zreszt膮 niekiedy by艂o trzeba si臋 ich pozby膰, w ten czy inny spos贸b.
— Masz mnie, ju偶 szykowa艂em niewybredny komentarz na ten temat. — odpar艂 zatrzymuj膮c si臋 na 艣wiat艂ach. — Przynajmniej nie jeste艣 blondynk膮 za kierownic膮. — doda艂 z lekkim rozbawieniem. Nie mia艂 nic do kobiet za kierownic膮 p贸ki skupia艂y ca艂膮 swoj膮 uwag臋 na drodze, a nie poprawie makija偶u we wstecznym lusterku, a i na takie przypadki napatoczy艂 si臋.
— Wi臋c, co tak bardzo wytr膮ci艂o ci臋 z r贸wnowagi? Je艣li mog臋 spyta膰. — zagadn膮艂 ruszaj膮c dalej. Spojrza艂 przelotnie na dziewczyn臋, a by nieco z艂agodzi膰 atmosfer臋 si臋gn膮艂 do radia i odpali艂 je wy艂apuj膮c jedn膮 z rodzimych stacji.
— Tak w og贸le, Mateo. — przedstawi艂 si臋 u偶ywaj膮c jedynie imienia. Nie musia艂a wiedzie膰 wszystkiego, a cho膰 siedzia艂a w Nowym Jorku z daleka od rodzinnych interes贸w, co nie co na pewno wiedzia艂a i nie by艂a w pe艂ni odsuni臋ta od biznesu, z kt贸rego 偶yli jej bliscy, a kt贸ry tak dobrze ukrywali przed w艣cibskimi spojrzeniami prasy.
Jackson siedzia艂 w apartamencie czuj膮c jak ogarnia go b艂oga nie艣wiadomo艣膰 tego co dzieje si臋 wok贸艂. Odpali艂 jedynie muzyk臋. Nagra艂 kilka relacji jak to niby 艣wietnie si臋 bawi i zaprosi艂 kilkoro znajomych, kt贸rzy mogliby mu potowarzyszy膰 po czym odrzuci艂 telefon gdzie艣 na kanap臋. Niby s艂ysza艂 d藕wi臋k dzwonka, ale nie si臋ga艂 po niego. Ma艂o go obchodzi艂o co dzia艂o si臋 w wielkim 艣wiecie.
Cornelia by艂a stworzona do szybkiego tempa. Nie radzi艂a sobie w momentach, kiedy nie robi艂a absolutnie nic. Oczywi艣cie to si臋 nie tyczy艂o moment贸w, kiedy na rajskiej wyspie przechadza艂a si臋 po pla偶y bez sanda艂贸w i pozwala艂a, aby ciep艂y piasek muska艂 j膮 w stopy. Potrafi艂a nic nie robi膰, ale nie umia艂a tego robi膰, kiedy wiedzia艂a, 偶e ma co艣 do zrobienia. W Nowym Jorku zawsze co艣 si臋 dzia艂o, ci膮gle gdzie艣 musia艂a by膰. Od razu po powrocie pojawi艂a si臋 na Fashion Weeku, potem mia艂a sesj臋 do marcowej ok艂adki Harper’s Baazar czy teraz pracowa艂a nad ulepszaniem swojej marki. Poza now膮 kolekcj膮 mia艂a do przegl膮du to, co by艂o ju偶 zatwierdzone par臋 tygodni temu. Nowy drop mia艂 si臋 pojawi膰 w przysz艂ym tygodniu. Jej pobyt na Seszelach wcale nie by艂 taki nieowocny, bo wraz z Opheli膮 porobi艂y mas臋 zdj臋膰 w strojach k膮pielowych, kt贸re jeszcze nie by艂y nawet do podgl膮du na stronie. To wcale nie by艂 taki leniwy wyjazd, jak mog艂oby si臋 wydawa膰.
OdpowiedzUsu艅Stara艂a si臋 robi膰 te偶 dobr膮 min臋 do z艂ej gry, ale wino by艂o paskudne. I chyba obie wysz艂yby lepiej na tym, gdyby po prostu napi艂y si臋 wody z limonk膮. Przynajmniej nie musia艂yby udawa膰, 偶e im to smakuje.
— Wiesz co, wylejmy to — powiedzia艂a odstawiaj膮c kieliszek — nigdy w 偶yciu nie pi艂am nic tak paskudnego. Nie krzywd藕 tego dziecka, jak ju偶 ma posmakowa膰 wina to niech chocia偶 b臋dzie to najlepsze z mo偶liwych, a nie jaka艣 marna podr贸bka.
Odstawi艂a kieliszek na stolik i nie zamierza艂a ju偶 nawet patrze膰 w stron臋 butelki czy kieliszk贸w. To naprawd臋 by艂 kiepski pomys艂. Powinna sama co艣 wybra膰 albo zjawi膰 si臋 z butelk膮 wody mineralnej. Przynajmniej ona by im smakowa艂a i nie krzywi艂yby si臋 przy ka偶dym 艂yku. Istne tortury. Cornelia nie zamierza艂a dyskutowa膰 dalej na temat przeznaczenia procentu ze sprzeda偶y na dzieciaki. By艂a gotowa na to p贸j艣膰, bo to przede wszystkim dobrze wp艂ywa艂o na ich wizerunki, a podejrzewa艂a, 偶e ca艂a kolekcja rozejdzie si臋 jak 艣wie偶e bu艂eczki i ludzie b臋d膮 si臋 dobija膰 o kolejne dropy.
— Jestem bardzo zorganizowan膮 osob膮, Tay. Wszystko sobie przemy艣la艂am przed wyjazdem na Seszele. Jak mnie nie by艂o moja asystentka rz膮dzi艂a wszystkim i bogom niech b臋d膮 dzi臋ki za Emili臋, bo nie wiem co bym bez niej zrobi艂a. Ta dziewczyna to z艂oto — odpowiedzia艂a. Sama nigdy by nie ogarn臋艂a wszystkiego, a Emilia po prostu to robi艂a wraz z mas膮 innych obowi膮zk贸w. W艂a艣ciwie to nie tak, 偶e nie ogarn臋艂aby, a po prostu… nie chcia艂o si臋 jej robi膰 pewnych rzeczy. — 艢wietnie. Jeste艣my w takim razie um贸wione. Wys艂a膰 po ciebie kierowc臋, kto艣 ci臋 podwiezie czy sama si臋 dostarczysz?
— Och — kr贸tkie westchniecie wyrwa艂o si臋 spomi臋dzy jej ust, gdy powiedzia艂a, 偶e si臋 rozstali. — Czyli prawda. Widzia艂am si臋 z nim par臋 dni temu, ale nie m贸wi艂 mi o wszystkim. Pewnie to chwilowe i zaraz do siebie wr贸cicie, przecie偶 m艂oda jest w drodze. Nie zostawi艂by ci臋 tak samej ze wszystkim.
A prawd臋 m贸wi膮c Cornelia nie by艂a taka pewna swoich s艂贸w. Jackson i ona byli do siebie podobni pod pewnymi wzgl臋dami. Ona b臋d膮c na jego miejscu uciek艂aby od takich obowi膮zk贸w i nie chcia艂aby bra膰 na siebie nic co mia艂oby zwi膮zek z bawieniem si臋 w dom. Wola艂a imprezy, przypadkowe znajomo艣ci i swobod臋.
— Albo to tylko gorszy tydzie艅 i raz dwa zn贸w nie b臋dziecie widzie膰 poza sob膮 艣wiata.
Nel
— 艁adnemu we wszystkim do twarzy. — podsumowa艂. Jakikolwiek by艂 jego stosunek oraz pow贸d dla, kt贸rego si臋 tutaj znalaz艂, nie m贸g艂 odm贸wi膰 dziewczynie wdzi臋ku oraz urody. Nawet je艣li by艂a w ci膮偶y.
OdpowiedzUsu艅Pokiwa艂 nieco g艂ow膮 na jej wyja艣nienie. A wi臋c problemu w raju nie by艂y jedynie zas艂yszanymi plotkami. Nic dziwnego, gdyby przypomnia艂 sobie siebie w ich wieku, nie zareagowa艂by rado艣nie na wie艣ci o rodzicielstwie, by艂 okres kiedy kompletnie nie nadawa艂by si臋 na materia艂 na ojca. Z czasem jednak dojrza艂 i zrozumia艂 ogromn膮 warto艣膰 rodziny. Ojciec wraz z matk膮 wpajali mu, 偶e ich ludzie s膮 najwa偶niejsi, 偶e trzeba bra膰 za nich odpowiedzialno艣膰. To w艂a艣nie stara艂 si臋 robi膰. Nigdy te偶 nie zostawi艂by na lodzie kobiety, kt贸ra nosi艂a jego dziecko pod sercem. Mo偶e te偶 by艂 ju偶 w takim wieku, 偶e taka wiadomo艣膰 po prostu by go ucieszy艂a. Zawsze, gdy my艣la艂 o przysz艂o艣ci wyobra偶a艂 sobie du偶y dom wype艂niony 艣miechem dzieciak贸w.
— Nawet je艣li ojciec si臋 zmy艂, dasz sobie rad臋. — obdarowa艂 j膮 lekkim u艣miechem, kr贸tko zerkaj膮c w jej stron臋.
— Okolice Tijuany. — odpar艂. By艂o to niedaleko granicy ze Stanami, ale miasto pomimo du偶ego zaludnienia nie cieszy艂o si臋 dobr膮 s艂aw膮. W du偶ej mierze przyczyni艂y si臋 do tego rodziny takie jak jego, ich dzia艂ania poza marginesem i granicami prawa.
M贸g艂 poda膰 jej kilka fakt贸w, tak naprawd臋 nie mog艂aby wpa艣膰 na to kim jest, a raczej z kt贸rej rodziny pochodzi. By膰 mo偶e jej brat, ale przy Octavii m贸g艂 czu膰 si臋 swobodnie
— Masz rodzin臋 w Meksyku? — zagadn膮艂 niby zaciekawiony jej spostrze偶eniami na temat akcentu.
Mateo nie mia艂 zbyt wiele czasu na uczucia, a i nie zawsze w jego 偶yciu by艂 odpowiedni moment na nie. Jednak nigdy nie broni艂 si臋 r臋koma i nogami przed zwi膮zkami, a tym bardziej przed ewentualn膮 odpowiedzialno艣ci膮. Jego krzywa warto艣ci by艂a bardzo r贸偶na, niekt贸re cechy ceni艂 sobie bardzo mocno, inne aspekty 偶ycia nie mia艂y dla niego wi臋kszego znaczenia. Cho膰 jego rodzina cieszy艂a si臋 wp艂ywami od pokole艅 i mieli pieni膮dze, wychowa艂y go ulice Meksyku, twarde zasady. Niekt贸re widoki zapad艂y mu g艂臋boko w pami臋膰 i nie robi艂y na nim wra偶enia. Wiedzia艂, 偶e dzieciaki z bogatych rodzin wychowywane s膮 zupe艂nie inaczej. Nawet Blanchard, ale nie ocenia艂 dziewczyny i jej wybor贸w, nie po to si臋 tutaj znalaz艂.
OdpowiedzUsu艅— Pi臋kne miejsce. — przytakn膮艂. Zna艂 ich rodzinne strony od podszewki, wielokrotnie mieszkaj膮c to w jednym to w drugim miejscu.
— Mo偶na tak powiedzie膰. Mam kilka spraw do za艂atwienia w Nowym Jorku, pewnie troch臋 tu zabawi臋. Moja rodzina od lat siedzi w handlu, mo偶na powiedzie膰 偶e staramy si臋 wygry藕膰 konkurencj臋. — odpar艂 u艣miechaj膮c si臋 nieznacznie. Poniek膮d m贸wi艂 jej prawd臋. Ciekawi艂o go jakby zareagowa艂a gdyby wiedzia艂a co by艂o jego prawdziwym interesem i powodem pojawienia si臋 w Stanach.
— Dziewczynka, czy ch艂opiec? — zagadn膮艂 skin膮wszy w stron臋 jej zaokr膮glonego brzucha. Sam nie wiedzia艂 z jakiej pociechy cieszy艂by si臋 bardziej, chocia偶 chyba nie mia艂o to dla niego wi臋kszego znaczenia.
Skr臋ci艂 w kolejn膮 ulic臋, a w oddali rysowa艂 si臋 ju偶 szyld szpitala.
Spojrza艂 na ni膮. Dobrze wiedzia艂 co wywo艂a艂o ten 艣ciszony g艂os i nutk臋 niepewno艣ci. Handel im obojgu by艂 bliski, mo偶e jej niekoniecznie. Z tego co si臋 orientowa艂 nie by艂a mocno zaanga偶owana w biznes, kt贸ry prowadzi艂a rodzina od strony matki dziewczyny. Lepiej dla niej, zw艂aszcza teraz.
OdpowiedzUsu艅Rodzina Mateo zajmowa艂a si臋 g艂贸wnie przemytem, w zale偶no艣ci od zapotrzebowania by艂y to g艂贸wnie prochy i bro艅. Na tym w艂a艣nie si臋 dorobili, a w drodze na sam szczyt zostawiali za sob膮 wiele innych rodzin, karteli. Teraz na ich drodze sta艂a rodzina Octavii. To by艂 konflikt interes贸w, a jego rol膮 by艂o wywo艂anie zamieszania. Czego ona oczywi艣cie nie mog艂a wiedzie膰. R贸偶ni艂o ich bardzo wiele, a jeszcze wi臋cej 艂膮czy艂o.
— Owszem ma. Mo偶esz to dowolnie zinterpretowa膰. Na t膮 chwil臋 nie b臋d臋 zawraca艂 ci tym g艂owy. — wyt艂umaczy艂 opieraj膮c ramiona o kierownic臋, gdy zatrzymali si臋 przed szpitalem. Przeni贸s艂 wzrok z wej艣cia do plac贸wki na brunetk臋 siedz膮c膮 jeszcze obok. Przygl膮da艂 si臋 rysom jej twarzy, zm臋czeniu kt贸re zakrada艂o si臋 do jej ciemnych t臋cz贸wek. Uni贸s艂 nieznacznie k膮cik ust i skin膮艂 g艂ow膮.
— Dziewczynka. — powt贸rzy艂 spogl膮daj膮c gdzie艣 przed siebie. — Oby wda艂a si臋 w ciebie. — doda艂 zn贸w spogl膮daj膮c na brunetk臋 i w ciszy przys艂uchuj膮c si臋 jak pr贸buje gdzie艣 si臋 dodzwoni膰, jednak z widocznym rozczarowaniem odpowiada艂a jej poczta g艂osowa. — Powodzenia i mo偶e do zobaczenia. — Mateo doskonale wiedzia艂, 偶e ich drogi z pewno艣ci膮 si臋 skrzy偶uj膮. Mia艂 zamiar tego dopilnowa膰.
— Zapomnia艂bym, odstawi臋 ci samoch贸d. Wy艣lij mi w wolnej chwili adres. — Poprosi艂 zapisuj膮c na ma艂ej karteczce sw贸j numer. Wsun膮艂 go do torebki dziewczyny. Skoro mia艂 si臋 wkupi膰 w 艂aski, naprawa samochodu by艂a ca艂kiem dobrym pierwszym krokiem w tym kierunku. — Lub gdyby艣 potrzebowa艂a czegokolwiek innego. — doda艂 po chwili zastanowienia. Pos艂a艂 jej u艣miech, gdy wysiada艂a z samochodu. Odprowadzi艂 j膮 spojrzeniem, a gdy znikn臋艂a za drzwiami szpitala, u艣miech znikn膮艂 z jego twarz. W ko艅cu wrzuci艂 bieg i ruszy艂 w stron臋 hotelu.
Cornelia lubi艂a by膰 zaj臋ta, czego na pierwszy rzut oka nie mo偶na by艂o o niej powiedzie膰. By艂a pr贸偶na, lubi艂a drogie ubrania, dodatki i luksusowy styl 偶ycia, kt贸ry jeszcze na d艂ugo przed narodzeniem zaoferowali jej rodzice. Urodzi艂a si臋 w艣r贸d elity, wychowywa艂a w艣r贸d nich i by艂a typowym dzieckiem, kt贸re zawsze dostaje to, czego tylko by chcia艂a. Nie musia艂a tak naprawd臋 robi膰 nic w 偶yciu i zapewne dla wi臋kszo艣ci nic nie robi艂a. Mia艂a mo偶liwo艣膰 p贸j艣cia na najlepsze uczelnie w kraju, ale r贸wnie偶 i poza nim. Uczy艂a si臋 dobrze, nawet to lubi艂a, ale prawda by艂a taka, 偶e nie do ko艅ca chcia艂a i te偶 nie wiedzia艂a co mog艂aby robi膰. Medycyna j膮 odrzuca艂a. Mimo, 偶e jej matka by艂a lekarzem i starszy brat to na sam膮 my艣l o babraniu si臋 w kim艣 robi艂o si臋 jej niedobrze. Nie widzia艂a si臋 w takim zawodzie. Jako prawnik czy adwokat r贸wnie偶 si臋 nie widzia艂a, cho膰 do wyk艂贸cania si臋 by艂a zawsze pierwsza, a ze swoim charakterkiem na pewno poradzi艂aby sobie w艣r贸d cwaniak贸w, kt贸rzy twierdziliby, 偶e kompletnie si臋 do tego nie nadaje i pr贸bowaliby j膮 zmia偶d偶y膰. Chcia艂a wykorzysta膰 to, co dawa艂o jej 偶ycie. Wyrabia艂a obecnie w艂asn膮 mark臋 i zamierza艂a si臋 zapisa膰 na sw贸j spos贸b w historii mody. Pracowa艂a jako modelka, m艂oda bizneswoman, kt贸ra ju偶 mia艂a w g艂owie kolejne pomys艂y na rozszerzenie marki i bardzo chcia艂a mie膰 w艂asn膮 lini臋 kosmetyk贸w, ale to by艂 pomys艂 na p贸藕niej. W dodatku przy obecnych ju偶 kultowych markach mog艂aby mie膰 ma艂y problem, aby si臋 wybi膰. Czas po prostu do tego typu zagrywek nie by艂 dobry i musia艂a zaczeka膰 na lepszy, co nie oznacza艂o, 偶e nic nie robi艂a w tym kierunku. Robi艂a, ale po cichu i bez gadania o tym, kiedy popadnie. Po co zapesza膰?
OdpowiedzUsu艅— Cudownie. Nie mog臋 si臋 doczeka膰, b臋dzie 艣wietnie. Obiecuj臋 — odpowiedzia艂a i klasn臋艂a w r臋ce zachwycona. By艂a pewna, 偶e ta wsp贸艂praca oka偶e si臋 艣wietnym pomys艂em, a one obie b臋d膮 bardzo zadowolone. Gdyby nie to, 偶e Octavia by艂a w ci膮偶y to Cornelia ju偶 w pierwszy weekend zaci膮gn臋艂aby j膮 na imprez臋, aby 艣wi臋towa膰. C贸偶, w praktyce nic nie sta艂o im na przeszkodzie i wci膮偶 mog艂a j膮 zabra膰, ale nie wiedzia艂a czy jej przyjaci贸艂ka mia艂aby na to ochot臋.
Mo偶e jednak nie powinna zaczyna膰 tego tematu. Zdecydowanie lepiej by艂o si臋 zamkn膮膰, bo jeszcze powiedzia艂aby co艣, czego powiedzie膰 nie powinna.
— Rozumiem. Szkoda, 偶e wam nie wysz艂o. Byli艣cie… c贸偶, chyba na j臋zykach wszystkich — stwierdzi艂a i pos艂a艂a brunetce delikatny u艣miech. — Dogadacie si臋 co do opieki nad ni膮? Wybacz, je艣li nie masz ochoty o tym rozmawia膰 to mo偶emy zmieni膰 temat. Albo wybra膰 si臋 na zakupy. Co ty na to? Mo偶e do Saksy? Wesz艂a nowa kolekcja Valentino i maj膮 nieziemskie hologramowe platformy, kt贸re koniecznie musz臋 mie膰. Dla przysz艂ego MILFA i b膮belka te偶 co艣 znajdziemy. Na m贸j koszt.
Nel
[ Dzie艅 dobry!
OdpowiedzUsu艅Dzi臋kuj臋 za powitanie i tak mi艂e s艂owa, ciesz臋 si臋, 偶e karta spotka艂a si臋 z tak ciep艂ym odbiorem <3 Ja za to pochwal臋 opowiadanie, kt贸re przys艂oni艂am. Bardzo fajnie i lekko napisane i cho膰 nie znam los贸w wspomnianej tam dw贸jki to mocno trzymam kciuki za Octavi臋, by poradzi艂a sobie w nowej rzeczywisto艣ci. Ah ci faceci ;D
Na w膮tek ch臋tnie si臋 skusimy, cho膰 nie wiem od kt贸rej strony ich ugry藕膰... Ten m贸j go艣膰 to g艂贸wnie przesiaduje szczelnie zamkni臋ty w wynaj臋tym hotelowym apartamencie, niekiedy wymyka si臋 po kaw臋 i kieruje si臋 do studia nagraniowego. No ewentualnie pojawi si臋 na eventach i innych kampaniach. ]
Hyunjin
[ Mo偶emy p贸j艣膰 w tym kierunku. Hyunjin niemal do perfekcji opanowa艂 sztuk臋 kamufla偶u i tylko wprawne oko mo偶e go od tak wypatrze膰 pomi臋dzy lud藕mi. Mo偶e jednak jak zobaczy, 偶e paparazzi czai si臋 na niemowlaka i m艂od膮 dziewczyn臋 to ods艂oni twarz, by odwr贸ci膰 od niej uwag臋? Ewentualnie mo偶e wyrwa膰 natr臋towi aparat i wyrzuci膰 go do 艣mietnika, bo dobrze wie jak nieznosi mog膮 by膰 paparazzi :D No i pewnie b臋dzie ciekawy co to za wyj膮tkowe dziecko co ju偶 wzbudza tyle zainteresowania xD ]
OdpowiedzUsu艅Hyunjin
Jackson natomiast nie poczu艂 nag艂ego przyp艂ywu ojcowskiego instynktu. Ca艂a ta sytuacja chodzi艂a mu po g艂owie, cho膰 stara艂 si臋 j膮 zepchn膮膰 w najciemniejsze czelu艣ci swoich my艣li. Odwraca艂 uwag臋 tym co zawsze, innym towarzystwem, czy wyj艣ciem na miasto. To skutecznie zag艂usza艂o wyrzuty sumienia, z kt贸rych dzi臋ki temu nie zdawa艂 sobie sprawy. Ca艂e zamieszanie z dzieckiem dosi臋g艂o go tylko w momencie, w kt贸rym si臋ga艂 po telefon i odpala艂 social media. Te hucza艂y od plotek na temat porodu, ich domniemanego rozstania i tego jak ma艂a Ayla wygl膮da. Oczywi艣cie dorabiali sobie do wszystkiego w艂asn膮 ideologi臋, ale ignorowa艂 wszystko co do niego dociera艂o, komentuj膮c wszystkie bzdury kr贸tkim prychnieciem. Media potrafi艂y stworzy膰 histori臋 z niczego.
OdpowiedzUsu艅Zerkn膮艂 na telefon, gdy ten poinformowa艂 go o otrzymaniu kolejnej wiadomo艣ci. Oderwa艂 si臋 na moment od komputera i przeczyta艂 wiadomo艣膰 od Octavii. Poniek膮d spodziewa艂 si臋 wiadomo艣ci od dziewczyny, w ko艅cu wielu powiedzia艂by, 偶e teraz 艂膮czy ich ca艂kiem sporo. Jednak po tym jak wyp艂yn臋艂y zdj臋cia jego i Nel nie wiedzia艂 czego mo偶e si臋 spodziewa膰. Octavia zapomina艂a o wielu jego wybrykach jednak to… nie m贸g艂 przewidzie膰 jej reakcji, cho膰 SMS o spakowanych rzeczach ca艂kiem dobitnie pokazywa艂 jej stanowisko. Sam o nich kompletnie zapomnia艂.
Podjad臋 nied艂ugo. Odpisa艂 kr贸tko.
W przeci膮gu godziny by艂 ju偶 na miejscu. Wjecha艂 na odpowiednie pi臋tro i stan膮艂 przed drzwiami lekko pukaj膮c. Nie chcia艂 wchodzi膰 jak do siebie, a zreszt膮 zostawi艂 ostatnim razem klucze.
— Cze艣膰. — przywita艂 si臋 wchodz膮c do 艣rodka, gdy Tay mu otworzy艂a. — Dobrze wygl膮dasz. — doda艂 przygl膮daj膮c si臋 brunetce. Pogubi艂 si臋 w rachubie i sam nie pami臋ta艂 ile dni min臋艂o od jego wizyty w szpitalu, ale rzeczywi艣cie wygl膮da艂a dobrze.
Jack
[Odezwa艂am si臋 na HG;D]
OdpowiedzUsu艅Nel
Dostrzeg艂 nik艂y u艣miech wst臋puj膮cy na twarz Octavii, s艂ysza艂 spok贸j w jej g艂osie i nawet je艣li to wszystko by艂y pozory, to mia艂 zamiar si臋 ich trzyma膰. Zw艂aszcza, 偶e we w艂asnej g艂owie nie zrobi艂 niczego szczeg贸lnie z艂ego. Mo偶e i przespa艂 si臋 z jej blisk膮 przyjaci贸艂k膮, ale tak naprawd臋, czy wci膮偶 byli w zwi膮zku? Mieszkali osobno, a ostatni czas pokaza艂 jedynie, 偶e nie potrafili doj艣膰 do porozumienia. Tamtego dnia, gdy wysz艂a od niego pozostawiaj膮c po sobie echo zatrza艣ni臋tych drzwi i rozsypane na pod艂odze prochy, wzi膮艂 to za koniec. Nie trzyma艂 si臋 kurczowo tych dobrych chwil, kt贸re prze偶yli bo i po co skoro nie potrafili do tego wr贸ci膰? Z r贸偶nych powod贸w. Jackson wola艂 si臋 otrz膮sn膮膰, p贸j艣膰 na prz贸d, wr贸ci膰 do tego co znane i bezpieczne. Odreagowa膰.
OdpowiedzUsu艅Wszed艂 w g艂膮b mieszkania utrzymuj膮c spojrzenie na Octavii. Uni贸s艂 lekko brew i nieco si臋 rozlu藕ni艂, gdy zaproponowa艂a whisky.
— Proponujesz mi drinka? — Spodziewa艂 si臋, 偶e wci艣nie mu w r臋ce kartony i ka偶e znika膰, a tu prosz臋 taka mi艂a niespodzianka. Octavia zawsze wydawa艂a mu si臋 stanowcz膮 dziewczyn膮, kt贸ra nie da sob膮 manipulowa膰, a jednak jemu wszystko uchodzi艂o na sucho i jeszcze wita艂a go u艣miechem. Zaczyna艂 wierzy膰, 偶e nie by艂o granic, kt贸re by mu postawi艂a.
— Niech b臋dzie, najwy偶ej odbior臋 auto jutro. — przytakn膮艂. Nie bior膮c pod uwag臋 ca艂ego zamieszania z dzieckiem i epizodu w szpitalu, mia艂 ca艂kiem dobry humor, powr贸t do dawnych zwyczaj贸w zdawa艂 si臋 mu s艂u偶y膰. Jednak wci膮偶 musia艂 zag艂usza膰 ten cichy g艂osik, kt贸ry szepta艂 mu do ucha jak bardzo t臋skni za sam膮 Octavi膮. Wszystko potoczy艂oby si臋 inaczej gdyby nie ci膮偶a, wiedzia艂 to. Nigdy nie pakowa艂 si臋 w sta艂e relacje, a jednak Octavia wci膮偶 nie dawa艂a mu spokoju i nie m贸g艂 od tak o niej zapomnie膰. Oboj臋tnie ile nie wla艂 w siebie alkoholu i ile kresek by nie wci膮gn膮艂.
U艣miechn膮艂 si臋 nieznacznie i si臋gn膮艂 po szklank臋, kt贸r膮 nape艂ni艂a Tay.
— A ty? Pijesz, czy karmisz? — zapyta艂 przygl膮daj膮c si臋 jej uwa偶niej. Jakkolwiek mocno zaanga偶owa艂a si臋 w to wszystko i nie chcia艂a zrzuca膰 odpowiedzialno艣ci na dziadk贸w, czy nia艅ki, musia艂a t臋skni膰 za ca艂膮 reszt膮. A偶 tak bardzo nie r贸偶ni艂a si臋 od wszystkich w ich wieku. Od wszystkich tych rozpieszczonych dzieciak贸w, kt贸rymi ostatecznie byli.
Parskn膮艂 艣miechem i pokiwa艂 lekko g艂ow膮 na jej odpowied藕 i jak ochoczo si臋gn臋艂a po wino, normalne wino. Jackson wiedzia艂, 偶e nie mog艂o by膰 tak jak dawniej, nie odk膮d mi臋dzy nimi pojawi艂 si臋 ten ma艂y cz艂owiek 艣pi膮cy za 艣cian膮 obok. To zmieni艂o wszystko. I nawet teraz, cho膰 chcieli zwyczajnie porozmawia膰 i Jackson nie stawia艂 sobie za punkt honoru wywo艂ania kolejnej k艂贸tni, czu艂 偶e mi臋dzy nimi r贸wnie偶 wiele rzeczy uleg艂o zmianie. Mo偶e nie uczucia, ale najzwyczajniej w 艣wiecie czu艂 si臋… dziwnie. By艂o tyle temat贸w i spraw, kt贸rych oboje nie chcieli poruszy膰 lub z r贸偶nych wzgl臋d贸w nie mogli, tajemnice i wysoki kt贸re ujawnia艂a przed nimi Plotkara, a nie oni sami. O pewnych rzeczach nie musieli m贸wi膰, Jackson nie mia艂 problemu z zamiataniem spraw pod dywan i udawaniem, 偶e one nie istniej膮. I nie 偶eby by艂 ekspertem od zdrowych relacji mi臋dzyludzkich, ale czy na takich podstawach da艂o si臋 zbudowa膰 zwi膮zek? A jemu zn贸w spodoba艂o si臋 偶ycie singla.
OdpowiedzUsu艅— Buzia na k艂贸dk臋. — obieca艂 wykonuj膮c gest przekr臋cania kluczyka na ustach i wyrzucenia go za siebie.
Wzruszy艂 ramionami.
— Dobrze. W firmie sporo si臋 dzieje, ojciec podpisuje nowy przetarg na spore zam贸wienie. Spotka艂em si臋 z kilkoma osobami, z kt贸rymi do艣膰 d艂ugo si臋 nie widzia艂em… — urwa艂 i raz jeszcze wzruszy艂 ramionami. W to nie chcia艂a si臋 zag艂臋bia膰, on chyba r贸wnie偶 nie. Wszystko jasno przedstawi艂a Plotkara nie pozostawiaj膮c miejsca na niedom贸wienia. — Nic specjalnego w sumie. — doda艂 s膮cz膮c powoli drinka. — U ciebie? Jak min膮艂 pierwszy tydzie艅? — domy艣la艂 si臋, 偶e nie by艂o lekko, 偶e mo偶e i powinien zaproponowa膰 pomoc, s臋k w tym, 偶e nie chcia艂 si臋 w to wszystko za bardzo anga偶owa膰. Gdy sam za wiele si臋 nie interesowa艂 dzieckiem, media i z艂o艣liwi znajomi r贸wnie偶 zostawili go w spokoju skupiaj膮c si臋 g艂贸wnie na Octavii. Mia艂 po dziurki w nosie komentarzy, 偶e da艂 si臋 wrobi膰 w dzieciaka, 偶e nic z tym nie zrobi艂, 偶e zosta艂 tatusiem. Przynajmniej niekt贸rzy mieli ubaw po pachy. — Ayla daje ci w ko艣膰?
Gdyby mia艂 przed sob膮 kogo艣 innego ni偶 Octavia, inn膮 nawin膮 dziewczyn臋 wykorzysta艂by to 艣lepe zauroczenie jeszcze bardziej nie zwa偶aj膮c na z艂amane serce i morze 艂ez, kt贸re mog艂aby wyp艂aka膰 z jego powodu. Zwykle takie sytuacje go bawi艂y, jak kto艣 tak bardzo m贸g艂 da膰 owin膮膰 si臋 wok贸艂 palca, da膰 si臋 z艂ama膰 z powodu jakiej艣 mi艂ostki. Bawi艂 si臋 艣wietnie wykorzystuj膮c naiwno艣膰 dziewcz膮t. Dostarcza艂o mu to wiele rozrywki, ale nie tylko jemu. Wielu z nich zabawia艂o si臋 kosztem innych, nie bacz膮c jak to mo偶e wp艂yn膮膰 na czyje艣 偶ycie. Liczy艂a si臋 tylko dobra zabawa.
OdpowiedzUsu艅Jednak Octavia by艂a tym jednym niezno艣nym wyj膮tkiem od regu艂y. Niekiedy 艣mia艂 si臋 z samego siebie. Jak to m贸wi膮 ogie艅 zwalczaj ogniem. Nie by艂 艣wi臋ty w tej relacji, daleko mu by艂o do chodz膮cego idea艂u, a jednak wci膮偶 wraca艂 po wi臋cej, wci膮偶 mu si臋 nie nudzi艂a, wci膮偶 go poci膮ga艂a. To by艂o niezno艣ne, 偶e nie m贸g艂 si臋 otrz膮sn膮膰 jak wiele raz贸w wcze艣niej.
— To dobrze. — 偶e mia艂a kogo艣 kto j膮 wspiera. On schowa艂 g艂ow臋 w piasek, jednak nie czu艂 si臋 nadto winny. Przecie偶 otwarcie m贸wi艂 jaki ma do tego stosunek. Nie zna艂 si臋 na dzieciach, nie mia艂 tego samego instynktu rodzicielskiego, kt贸ry przebudzi艂 si臋 u Octavii. A Ayla... w tedy w szpitalu wyda艂a mu si臋 tak krucha i delikatna, a ona nie by艂 ani ostro偶ny, ani delikatny w obchodzeniu si臋 z innymi, a co dopiero z takim maluchem.
— Z tymi genami to raczej wkr贸tce si臋 zmieni. — za艣mia艂 si臋 pod nosem wiedz膮c, 偶e 偶adne dziecko nie jest wiecznym anio艂kiem. We藕my jego na przyk艂ad, by艂 okropnym dzieckiem, tym kt贸ry wiecznie robi艂 na przek贸r doros艂ym, ci膮gle p艂aka艂 i ci膮gn膮艂 kole偶anki za w艂osy. Nie m贸g艂 usiedzie膰 w miejscu i pono膰 odk膮d tylko nauczy艂 si臋 czo艂ga膰 pr贸bowa艂 znika膰 opiekunkom z oczu. On niezbyt to pami臋ta艂, ale do dzi艣 samodzielno艣膰 i niemo偶no艣膰 usiedzenia w jednym miejscu si臋 go trzyma艂y. Nie lubi艂 nudy. Ayl臋 przed wp艂ywem jego najgorszych cech chroni艂a Octavia, wiedzia艂 偶e sprawdzi si臋 dobrze w roli matki. Z pewno艣ci膮 b臋dzie tak膮 matk膮, kt贸rej on nigdy nie mia艂... szybko jednak odgoni艂 od siebie te pos臋pne my艣li.
— Byle nie jakie艣 ckliwe romansid艂o. — zgodzi艂 si臋 z lekkim u艣miechem. Mi艂a odmiana od ci膮g艂ych awantur.
Z艂apa艂 szklank臋 i ruszy艂 w stron臋 salonu, jednak przystan膮艂 w po艂owie drogi do kanapy. Zastuka艂 palcem o szklank臋 zerkn膮艂 na przymkni臋te drzwi w g艂臋bi korytarza. Trzeci pok贸j, kt贸ry jeszcze nie tak dawno temu by艂 sk艂adzikiem na niepotrzebne graty. W duchu wywr贸ci艂 oczami na w艂asne zachowanie, otrz膮sn膮艂 si臋 i przeszed艂 do salonu popijaj膮c whisky.
[ W porz膮dku, w takim razie czekamy cierpliwie na pocz膮tek <3 ]
OdpowiedzUsu艅Hyunjin
— Szybcy i W艣ciekli to arcydzie艂o zw艂aszcza pierwsze cz臋艣ci. — odpar艂 z udawan膮 powag膮. — Ale skoro tego nie dostrzegasz to musimy obejrze膰 wszystkie cz臋艣ci po kolei. Te wszystkie samochody... — przy艂o偶y艂 d艂o艅 do serca po czym opad艂 na kanap臋 obok Octavii z szerokim u艣miechem. M贸g艂 sobie kupi膰 nawet kilka takich samochod贸w i to bez wi臋kszego uszczerbku finansowego, jednak to nie by艂o to samo co te konkretne sztuki w filmie. Mia艂 sentyment do niego, a za dzieciaka Szybcy i W艣ciekli lecieli w domu na okr膮g艂o do znudzenia wszystkich, kt贸rzy znajdowali si臋 pod dachem. P贸藕niej doszed艂 jeszcze Harry Potter, kt贸rego z r贸wn膮 ch臋ci膮 katowa艂.
OdpowiedzUsu艅— Nast臋pnym razem dam si臋 skaza膰 na jakie艣 romansid艂o. — obieca艂 wyszukuj膮c film. Potrafi艂 doceni膰 filmy z r贸偶nych kategorii jednak nie by艂o co ukrywa膰, w艂a艣nie na tych ckliwych, md艂ych i przes艂odzonych filmach zasypia艂 najszybciej. Nie rozumia艂 fenomenu niekt贸rych film贸w, ale mo偶e to dlatego, 偶e nigdy nie pr贸bowa艂 zrozumie膰 dziewczyn i ich wyssanych z palca oczekiwa艅.
Ju偶 po chwili film zacz膮艂 lecie膰. Jackson raz jeszcze zerkn膮艂 w stron臋 trzeciego pokoju. Za艣mia艂 si臋 pod nosem.
— Rzeczywi艣cie ma kamienny sen. — stwierdzi艂 kr臋c膮c lekko g艂ow膮. C贸偶 jego r贸wnie偶 ci臋偶ko by艂o obudzi膰 i postawi膰 na nogi zw艂aszcza o poranku, a nim doszed艂 do siebie mija艂o sporo czasu. Dlatego zwykle pierwsze wyk艂ady na uczelni sp臋dza艂 na drzemce, a p贸藕niej musia艂 bra膰 notatki od kogo艣 lepiej ogarni臋tego. Zwykle te偶 za tym sta艂a nieprzespana noc, ale nie zawsze. To Octavia by艂a rannym ptaszkiem i potrafi艂a ogarn膮膰 wiele rzeczy, gdy on spa艂 w najlepsze. P贸藕niej w po艣piechu musia艂 si臋 ogarnia膰, by wyrobi膰 si臋 na ustalon膮 godzin臋 i cho膰 nie lubi艂 ludzi, kt贸rzy si臋 sp贸藕niaj膮 jemu zdarza si臋 to nagminnie.
— Prosze bardzo, nast臋pnym razem b臋dzie maraton horror贸w. — To by艂a mi艂a odmiana, swobodna rozmowa o niczym, planowanie zwyk艂ego popo艂udnia. Jakby nic z艂ego si臋 nie wydarzy艂o. To bardziej mu odpowiada艂o, by艂o bardziej w jego stylu. Swobodne 偶ycie, zatrzymanie si臋 na kr贸tk膮 chwil臋, by po chwili gna膰 dalej do przodu. To by艂o samolubne, ale czy kiedykolwiek si臋 tym przejmowa艂? Nie.
OdpowiedzUsu艅Za艣mia艂 si臋 lekko.
— Spektakularne wybuchy? — powt贸rzy艂 zerkaj膮c na Octavi臋. — Troch臋, z ka偶d膮 kolejn膮 cz臋艣ci膮 jest ich coraz wi臋cej. — wyja艣ni艂 kr贸tko z u艣miechem b艂膮kaj膮cym si臋 po twarzy. Obj膮艂 j膮 ramieniem przygarniaj膮c bli偶ej siebie. Ostatni raz, gdy wszystko by艂o wzgl臋dnie dobrze, by艂o na ich wsp贸lnym wypadzie na Madagaskar. Jackson wtedy zapomnia艂 o calutkim 艣wiecie, Nowy Jork przesta艂 dla niego istnie膰 tak jak i wszelkie problemy. To by艂y ponad dwa tygodnie 偶ycia w bezpiecznej ba艅ce, kt贸r膮 stworzy艂, dlatego tak ci臋偶ko i niech臋tnie wraca艂. P贸藕niej wszystko potoczy艂o si臋 bardzo szybko w przeciwnym kierunku do tego co chcia艂.
Ogl膮dali w spokoju film, a Jackson co jaki艣 czas wtr膮ca艂 bardzo istotne uwagi na temat danego samochodu, czy w膮tku rozwiewaj膮c wszelkie w膮tpliwo艣ci, kt贸re mog艂aby mie膰 Tay. Zna艂 ten film na pami臋膰. Gdzie艣 w po艂owie filmu Ay da艂a o sobie zna膰 g艂o艣nym p艂aczem.
— Oho, chyba jednak wychodzi z niej ma艂y gremlin. — stwierdzi艂 zerkaj膮c przez rami臋 na drzwi od pokoju. Przecie偶 dla niego nie by艂o czym艣 oczywistym, 偶e to ca艂kiem normalne, 偶e dzieci co par臋 godzin budz膮 si臋 i komunikuj膮 ze 艣wiatem w ten spos贸b. Okej, i tak sp臋dzili w spokoju wzgl臋dnie du偶o czasu jak na ich ostatnie mo偶liwo艣ci. Wyra藕ny p艂acz sprawi艂, 偶e mia艂 ochot臋 szybko si臋 ewakuowa膰, ale uparcie trzyma艂 ty艂ek na kanapie nie daj膮c po sobie pozna膰, 偶e robi to na nim jakiekolwiek wra偶enie.
Przysz艂o mu na my艣l kilka r贸偶nych miejsc, w kt贸rych m贸g艂by si臋 znale藕膰 i bez przeszk贸d bawi膰 si臋 w najlepsze. Przesz艂o mu przez my艣l towarzystwo, w kt贸rym m贸g艂by si臋 bawi膰. Kluby, czy nawet adresy mieszka艅 pod kt贸re bez cienia zwahania m贸g艂by zawita膰, jednak nie ruszy艂 si臋 z miejsca, z kanapy u Octavii wpatruj膮c si臋 w ekran telewizora i zastopowany film. Wzi膮艂 g艂臋bszy oddech, dopi艂 do ko艅ca zawarto艣膰 szklanki i podni贸s艂 si臋 z miejsca. P艂acz po kr贸tkiej chwili ust膮pi艂, a gdy stan膮艂 w progu spostrzeg艂 Octavi臋 z Ayl膮, kt贸r膮 stara艂a si臋 z powrotem u艣pi膰. Opar艂 si臋 ramieniem o framug臋 drzwi i przypatrywa艂 si臋 im w ciszy, ws艂uchiwa艂 si臋 w g艂os Tay, kt贸ra nuci艂a ma艂ej nieznan膮 mu ko艂ysank臋. K膮ciki jego ust nieznacznie drgn臋艂y uk艂adaj膮c si臋 w u艣miechu. Przypomnia艂 sobie melodie, kt贸re nuci艂y mu nianie... Nia艅ki... Dlaczego nie chcia艂a odci膮偶y膰 si臋 pomoc膮 kogo艣 z zewn膮trz?
OdpowiedzUsu艅— Nie chcesz 偶eby kto艣 ci pom贸g艂? Ka偶de z nas mia艂o wianuszek opiekunek. — zagadn膮艂 cicho, by niepotrzebnie nie zwr贸ci膰 uwagi Ayli. Octavia mia艂a przy sobie rodzic贸w, dziadk贸w i z pewno艣ci膮 brata, kt贸ry pewnie teraz obmy艣la艂 plan jak si臋 go pozby膰 z 偶ycia Octavii na dobre, ale wci膮偶 mog艂a mie膰 przy sobie kogo艣 kto b臋dzie na ka偶de skinienie. Kogo艣 kto we藕mie na siebie nieprzespane noce, kolki i ka偶dy p艂acz dziecka... Octavia nie musia艂a zgrywa膰 bohatera. Nie potrafi艂 tego poj膮膰, tej bezinteresowno艣ci, kt贸rej nie znali. Mogli by dalej pochyla膰 si臋 nad kieliszkiem wina, skupia膰 na filmie i swoim towarzystwie, a ma艂a Ayla by艂aby w 艣wietnych r臋kach.
Przygryz艂 nieco warg臋 po czym odepchn膮艂 si臋 od 艣ciany i podszed艂 bli偶ej, staj膮c tu偶 za Octavi膮. Spojrza艂 ponad jej ramieniem na Ay, kt贸ra wpatrywa艂a si臋 swoimi du偶ymi oczami wprost w Tay. Sam nie potrafi艂 stwierdzi膰 do kogo by艂a bardziej podobna, a mo偶e nie chcia艂 dostrzega膰 tych podobie艅stwa... To by艂o ca艂kiem dziwne i obce do艣wiadczenie, spogl膮danie na w艂asne dziecko.
Zamilk艂 i nie odpowiedzia艂 na jej pytanie. Nie wiedzia艂 co odpowiedzie膰, bo tak naprawd臋 mia艂a sporo racji w tym co powiedzia艂a. Jej pogl膮dy wyr贸偶nia艂y si臋 na tle ich znajomych, na tle jego w艂asnych przekona艅, nie by艂a jedyn膮, ale niewielu z nich zna艂o domowe ciep艂o i mia艂o kochaj膮cych rodzic贸w, kt贸rzy mieli ch臋ci i przede wszystkim czas na zaj臋cie si臋 dzieckiem. Jackson wychowywa艂 si臋 sam maj膮c do swojej dyspozycji opiekunki i koleg贸w. Nie by艂 chcianym dzieckiem, wi臋c czego m贸g艂 si臋 spodziewa膰? Nie by艂 nawet tym dzieckiem, kt贸re przysz艂o na ten 艣wiat by przej膮膰 sched臋 po rodzicach. Owszem zdarza艂o mu si臋 chodzi膰 na przyj臋cia i spotkania w ich imieniu, ale r贸wnie dobrze mogli poradzi膰 sobie z tym bez niego. Octavia dorasta艂a w przekonaniu, 偶e jest chciana i kochana. Mia艂a w sobie du偶o tej mi艂o艣ci, wielokrotnie jego ni膮 obdarza艂a, czu艂 to promieniuj膮ce od niej dobro. By艂a lepsza od wielu z nich. Dlatego te偶 chyba nie potrafili doj艣膰 do porozumienia, on nie rozumia艂 jej natomiast Octavia nie by艂a w stanie postawi膰 si臋 na jego miejscu. Jackson nie tylko nie chcia艂 dziecka, nie wiedzia艂 jak to wszystko powinno wygl膮da膰, jakim by膰 w stosunku do w艂asnej c贸rki. Nie chcia艂 rezygnowa膰 z dotychczasowego 偶ycia, ale i nie chcia艂 pope艂nia膰 b艂臋du przy Ayli. Trzymanie si臋 na dystans zdawa艂o si臋 prostsze i znajome.
OdpowiedzUsu艅Gdyby wyjecha艂a z Nowego Jorku dobrze wiedzia艂 co by zrobi艂. Zosta艂 tu gdzie by艂. Mia艂 tutaj wszystko, prac臋, uczelnie, znajomych. 艢wiat, w kt贸rym by艂 jak ryba w wodzie. By艂 zbyt samolubny, by zrezygnowa膰 z tego nawet dla Octavii. Ale mo偶e co艣 w tym by艂o, 偶e jej by艂oby lepiej z daleka od tego ba艂aganu i w艣cibskich spojrze艅, a ostatecznie tak偶e i od niego. Jackson te偶 nie chcia艂 ju偶 wi臋cej obiecywa膰 jej idealnego zwi膮zku, stabilizacji, wierno艣ci… tych wszystkich rzeczy, kt贸rych i tak nie m贸g艂 jej da膰.
— Poproszenie o pomoc to nic z艂ego. — Nie musia艂a robi膰 wszystkiego sama, chocia偶 to on by艂 tym, kt贸ry powinien jej pomaga膰.
Pokiwa艂 g艂ow膮 i da艂 si臋 zaci膮gn膮膰 z powrotem przed telewizor. Obj膮艂 j膮 ramieniem, gdy oboje zn贸w siedzieli na kanapie. Skupi艂 si臋 na filmie, cho膰 jego my艣li dryfowa艂y wok贸艂 innych rzeczy.
Przymkn膮艂 na kr贸tk膮 chwil臋 powieki, gdy poczu艂 jej delikatny dotyk na policzku. Poczu艂 przyjemne ciep艂o rozchodz膮ce si臋 po ciele, t臋skni艂 za blisko艣ci膮 Octavii, po prostu wi臋ksz膮 cz臋艣膰 czasu nie dawa艂 tej t臋sknocie doj艣膰 do g艂osu lub by艂 tak zaj臋ty innymi rzeczami, 偶e nie zauwa偶a艂 tego czego mu brakuj. K膮cik jego ust drgn膮艂, gdy poczu艂 usta Octavii na swojej sk贸rze.
OdpowiedzUsu艅— Co? — Zmarszczy艂 brwi i nieco odsun膮艂 si臋 od Octavii spogl膮daj膮c na ni膮 z g贸ry. Nie rozumia艂 tej nag艂ej zmiany w zachowaniu dziewczyny. Przecie偶 by艂o mi艂o... A mo偶e. Pokr臋ci艂 g艂ow膮 na w艂asne my艣li. Gdyby chcia艂a mu cokolwiek wypomina膰 zrobi艂a by to od progu, prawda? Moz臋 w ten spos贸b chcia艂a si臋 odegra膰? Przecie偶 nigdy sama z w艂asnej woli nie chcia艂a ko艅czy膰 ich relacji, wymyka膰 mu si臋.
— O czym ty m贸wisz? Chodzi o mnie i o... — urwa艂 zaciskaj膮c szcz臋ki, nie chcia艂 wywo艂ywa膰 tego tematu, nie po to tutaj przyszed艂, ale skoro sama zacz臋艂a. — To nic nie znaczy艂o. — Nigdy nic nie znaczy艂o, tak jak w przypadku wszystkich innych dziewczyn, z kt贸rymi kiedykolwiek sp臋dzi艂 czas. To nie mia艂o 偶adnej warto艣ci dla niego. To wszystko by艂y chwilowe s艂abo艣ci, chwilowe przyjemno艣ci, b艂臋dy kt贸rych nie potrafi艂 unikn膮膰. Obliza艂 nieco usta i prze艂kn膮艂 艣lin臋 czuj膮c, 偶e zrobi艂o mu si臋 sucho w ustach. Jego si臋 nie zostawia. Poczu艂 dziwn膮 mieszank臋 z艂o艣ci i strachu, kt贸ra go gwa艂townie zala艂a i usn臋艂a wszelkie inne my艣li.
Jackson sam nie potrafi艂 okre艣li膰 na czym ich zwi膮zek stan膮艂, i czy w og贸le mo偶na nazywa膰 t膮 relacj臋 zwi膮zkiem, ale Octavia zawsze by艂a obok, zawsze m贸g艂 do niej wr贸ci膰... To si臋 nie mog艂o zmieni膰. By艂a jego i tylko jego. By艂 w stosunku do niej cholernie samolubny, ale Jackson zawsze dostawa艂 to czego chcia艂. Chcia艂 j膮 mie膰 w swoim 偶yciu, mo偶e nieco inaczej ni偶 Octavia to sobie wyobra偶a艂a, ale chcia艂.
— Wi臋c, chcesz to sko艅czy膰 w taki spos贸b, tak? — Odwr贸ci艂 od niej wzrok wspieraj膮c 艂okcie o uda. Si臋gn膮艂 po szklank臋 z resztk膮 whisky i dopi艂 j膮 do ko艅ca. Nie wierzy艂 jej, a mo偶e nie chcia艂 uwierzy膰.
Wywr贸ci艂 oczami. To wyda艂o mu si臋 艣mieszne, nie wytyka艂a mu tego, 偶e przespa艂 si臋 z Corneli膮, nie krzycza艂a, nie wyzywa艂a go, nie zrobi艂a kompletnie nic. Nic... A teraz nagle chodzi艂o o ni膮, o bycie drug膮. Za艣mia艂 si臋 pod nosem tuszuj膮c w ten spos贸b zdenerwowanie, kt贸re go ogarn臋艂o.
OdpowiedzUsu艅— Nie jeste艣 druga, nie b膮d藕 艣mieszna. — mrukn膮艂 w ko艅cu podnosz膮c wzrok na Octavi臋. — Z nikim nie by艂em w ten spos贸b co z tob膮, po prostu... — Po prostu mia艂 swoje potrzeby, swoje zachcianki, a niekiedy po prostu nie my艣la艂. Dawa艂 ponie艣膰 si臋 chwili nie zastanawiaj膮c si臋 nad konsekwencjami swoich czyn贸w, to by艂a wolno艣膰, z kt贸rej nie chcia艂 rezygnowa膰. — Nie mog膮 ci膮gle zaci膮ga膰 hamulca. Nie potrafi臋 tak, Tay. Nie robi臋 tego dlatego, 偶e mi si臋 znudzi艂a艣, tu nie chodzi o ciebie tylko o mnie. — Nie wiedzia艂 jak mia艂 to lepiej uj膮膰. U艂o偶y艂 d艂o艅 na jej policzku, u艣miechn膮艂 si臋 nieznacznie, cho膰 jego b艂臋kitne t臋cz贸wki pociemnia艂y od nadmiaru emocji. Gotowa艂 si臋 w 艣rodku, ale tym razem nie mia艂 zamiaru wybucha膰. Nie mia艂 zamiaru pokaza膰 jak bardzo go to dotyka, jak bardzo nie chce wypu艣ci膰 jej ze swoich r膮k. Skoro chcia艂a to zako艅czy膰, to prosz臋 bardzo. Jackson nie mia艂 zamiaru si臋 p艂aszczy膰 i prosi膰 si臋.
— Nie Tay. Je艣li to koniec, to koniec. Je艣li si臋 rozejdziemy to nie po to, by rozdrapywa膰 to wszystko. — Cofn膮艂 r臋k臋 i wzruszy艂 ramionami. Je艣li kto艣 mia艂 czegokolwiek 偶a艂owa膰, on nie by艂 t膮 osob膮. — Chc臋 ciebie, ale od samego pocz膮tku m贸wi艂em ci, 偶e zwyczajny zwi膮zek nie wypali. — doda艂 po czym podni贸s艂 si臋 z kanapy. Wci膮偶 chcia艂a od niego wi臋cej, wi臋cej uwagi, zaanga偶owania, wierno艣ci, obecno艣ci w domu, by zaj膮艂 si臋 dzieckiem. To nie by艂 on.
— Da艂em ci ca艂ego siebie, taki jestem, taki by艂em gdy mnie pozna艂a艣. Skoro ci si臋 to nie podoba, w porz膮dku. — 艁aski bez doda艂 w my艣lach. Pochyli艂 si臋 i musn膮艂 ustami jej czo艂o. — Dobranoc, Tay. Dzi臋ki za drinka. — mrukn膮艂 z lekkim u艣miechem. Jackson broni艂 si臋 przechodz膮c do ataku, je艣li chcia艂a wywo艂a膰 w nim jak膮kolwiek refleksj臋 musia艂a by膰 gotowa, 偶e si臋 odgryzie.
Nie spojrza艂 na ni膮 po raz kolejny tylko ruszy艂 prosto do drzwi. Nie zerkn膮艂 nawet w stron臋 dzieci臋cego pokoju.
Niby czego oczekiwa艂a, 偶e z dnia na dzie艅 stanie si臋 grzecznym anio艂kiem? 呕e porzuci swoje dawne przyzwyczajenia, przestanie si臋 bawi膰 i jak za pstrykni臋ciem palc贸w zmieni si臋 w mi艂ego domatora? Je艣li tak to naprawd臋 go nie zna艂a i przeliczy艂a si艂y na zamiary. Mog艂a by膰 dla niego wa偶na, te wszystkie radosne wspomnienia by艂y w nim 偶ywe, trzyma艂 si臋 kurczowo tego co mogli by mie膰 gdyby... no w艂a艣nie gdyby. Chyba za du偶o rzeczy stara艂o si臋 pokrzy偶owa膰 jego plany, by to wszystko mog艂o wypali膰. Czu艂 do niej wi臋cej ni偶 do kogokolwiek innego i chocia偶 nigdy nie zatrzyma艂 si臋 na tak d艂ugo, nie s膮dzi艂, by by艂o mu to niezb臋dne do prze偶ycia. A przynajmniej nie chcia艂 wierzy膰 w tak beznadziejn膮 rzecz. Wed艂ug niego otwarte zwi膮zki nie by艂y z艂e... najlepiej takie, w kt贸rych on m贸g艂 robi膰 co mu si臋 podoba, a druga strona nie mia艂a takiej potrzeby. By艂 zazdrosny, Octavia by艂a jego i nie wyobra偶a艂 sobie, by ktokolwiek m贸g艂 po艂o偶y膰 na niej swoje 艂apska.
OdpowiedzUsu艅Nie wdawa艂 si臋 jednak w dalsze dyskusje, ostatnie sytuacje pokaza艂y mu dobitnie, 偶e nie dojd膮 do porozumienia na pewnych p艂aszczyznach. Octavia by艂a gotowa porzuci膰 beztrosk臋 i osi膮艣膰, on potrzebowa艂 partnerki do wsp贸lnej zbrodni, do zabawy. Nel tak nie mia艂a z tym nic wsp贸lnego, r贸wnie dobrze to mog艂a by膰 ka偶da inna dziewczyna, dla niego. Cornelia natomiast podejmowa艂a w艂asne decyzje, to by艂y ich problemy. Zreszt膮 kto z kim nie spa艂 na Manhattanie?
Mimo wszystko nie czu艂 ulgi, kt贸rej si臋 spodziewa艂. Wsiad艂 do windy z gorzko s艂odk膮 mieszank膮 uczu膰, z g臋st膮 pl膮tanin膮 emocji, kt贸rej sam do ko艅ca nie rozumia艂. Mia艂 tak skrajnie r贸偶ne potrzeby, 偶e sam niekiedy za sob膮 nie nad膮偶a艂. Spojrza艂 na w艂asne odbicie w lustrze. Sun膮艂 spojrzeniem po b艂臋kitnych t臋cz贸wkach, zaci艣ni臋tych wargach i pulsuj膮cych szczekach, jasnych w艂osach i 艣ci膮gni臋tych brwiach. Wypu艣ci艂 ze 艣wistem powietrze z p艂uc.
— Kurwa. — mrukn膮艂 do tego drugiego w lustrze. Zamachn膮艂 si臋 i uderzy艂 pi臋艣ci膮 w szklan膮 tafl臋, na kt贸rej pojawi艂y si臋 p臋kni臋cia. Zakl膮艂 kolejny raz, gdy winda zatrzyma艂a si臋 na parterze z cichym ding. Wysiad艂 szybkim krokiem jednak zatrzyma艂 si臋 przy ladzie, za kt贸r膮 siedzia艂 m臋偶czyzna w 艣rednim wieku. Jackson rzuci艂 na lad臋 kilkana艣cie banknot贸w. — Za lustro. — warkn膮艂 po czym wyszed艂 z apartamentowca. Niby wypi艂 tego cholernego drinka, ale wsiad艂 za kierownic臋. Nie mia艂 zamiaru nast臋pnego dnia pokazywa膰 si臋 w tym miejscu.
Jackson rzuci艂 si臋 w wir zaj臋膰, przesiadywa艂 w biurze ojca nawet je艣li nie by艂o tam dla niego zaj臋cia, skupia艂 si臋 na wyk艂adach i zaleg艂ych pracach, a wieczory sp臋dza艂 po艣r贸d znajomych, kt贸rzy skutecznie odwracali jego uwag臋 od tego co si臋 wydarzy艂o mi臋dzy nim, a Octavi膮. Ze wszystkich si艂 unika艂 jej tematu jak ognia, spycha艂 wszelkie w膮tpliwo艣ci w najciemniejszy k膮t swojej 艣wiadomo艣ci wmawiaj膮c sobie, 偶e przecie偶 to nic dla niego nie znaczy. Bo przecie偶 w艂a艣nie w siebie kolejnych drink贸w, zapalenie kolejnego papierosa i wci膮gni臋cie nast臋pnej kreski magicznie rozwi膮偶e wszelkie problemy. By艂 te偶 zbyt dumny i uparty, by przyzna膰 si臋 do pope艂nianych b艂臋d贸w. Jackson nie przeprasza艂, nie mia艂 te偶 zamiaru przed nikim si臋 p艂aszczy膰, ostatecznie przecie偶 nikogo do szcz臋艣cia nie potrzebowa艂. A przynajmniej w to wola艂 wierzy膰. By艂 na tyle zadufany w sobie, 偶e ka偶demu na pytanie co si臋 sta艂o odpowiada艂 lekkim u艣miechem i stwierdzeniem, 偶e Octavia mu si臋 znudzi艂a, wi臋c pora na nast臋pn膮 ofiar臋. Ma艂o kto zna艂 go na tyle, by doszukiwa膰 si臋 w tym nieprawdy, a i dla wszystkich wok贸艂 tak w艂a艣nie by艂o wygodniej. Nie m贸g艂 przecie偶 przyzna膰 si臋, 偶e tak naprawd臋 to Tay postawi艂a pewn膮 granic臋.
OdpowiedzUsu艅Siedzia艂 w wynaj臋tej lo偶y w gronie kilku kumpli, s膮cz膮c kolejnego drinka.
— Jackson, czy to nie czasem twoja by艂a panna? — Jackson z zaciekawieniem spojrza艂 w stron臋 bawi膮cego si臋 t艂umu. Domy艣li艂 si臋 o kogo mog艂o chodzi膰, ale do ostatniej sekundy wola艂 wierzy膰, 偶e mo偶e chodzi o inn膮 pann臋.
— Ca艂kiem hot ta twoja mamu艣ka. — stwierdzi艂 Ben, kt贸ry na koniec zagwizda艂 pod nosem. Jackson zacisn膮艂 mocniej palce na szklance, a jego spojrzenie nieco pociemnia艂e, gdy wypatrzy艂 brunetk臋 na parkiecie. Chod藕 g臋sty t艂um pozwala dostrzec niewiele, widzia艂 nieznajomego faceta tu偶 ko艂o niej.
— Zamknij si臋. — warkn膮艂 ch艂odno. Jego wyobra藕nia momentalnie zacz臋艂a pracowa膰 podsuwaj膮c mu r贸偶ne obrazy, gdzie mog艂y wyl膮dowa膰 d艂onie tego typa i wiele wiele innych.
— Uu Howard jest zazdrosny. Chyba jednak nie do ko艅ca ci si臋 znudzi艂a, co? Wida膰, 偶e dziewczyna chce si臋 zabawi膰, mo偶e jej w tym pomog臋, co ty na to? — Jackson spojrza艂 na Bena. Jego twarz nie wyra偶a艂a przejaw贸w 偶adnej emocji, jednak z oczu cisn膮艂 gniew. Mia艂 ochot臋 mu przy艂o偶y膰, ale pow艣ci膮gn膮艂 si臋 od rzucenia si臋 na ch艂opaka.
— Powiedzia艂em zamknij si臋 lub wypierdalaj. — mrukn膮艂 odstawiaj膮c pust膮 szklank臋 z impetem na stolik. Zn贸w zerkn膮艂 w d贸艂 na parkiet, na Octavi臋 wij膮c膮 si臋 w obj臋ciach bruneta. Skoro tak chcia艂a pogrywa膰 prosz臋 bardzo.
Jackson podni贸s艂 si臋 z miejsca kieruj膮c w stron臋 parkietu. Po chwili mia艂 ju偶 w ramionach jak膮艣 urocza blondynk臋, kt贸ra lgn臋艂a do niego jak 膰ma do 艣wiat艂a. Pokierowa艂 ich na sam 艣rodek zatrzymuj膮c si臋 tu偶 ko艂o Blanchard. Skupi艂 swoj膮 uwag臋 na nieznajomej, jego d艂onie zach艂annie bieg艂y po jej drobnym ciele. Niby przypadkiem tr膮ci艂 ramieniem Octavi臋 zwracaj膮c jej uwag臋 na otoczenie i siebie. Sam jednak wpi艂 si臋 w usta blondynki jakby nie zdawa艂 sobie sprawy kogo ma tu偶 pod nosem.
R贸wnie偶 nie zamierza艂 pojawia膰 si臋 w tych samych miejscach co Blanchard, to oznacza艂o koniec jego spokojnej, beztroskiej zabawy. Gdy dziewczyna pojawia艂a si臋 w pobli偶u nigdy nie m贸g艂 skupi膰 si臋 w pe艂ni na innych. Nie mia艂 te偶 zamiaru jej pilnowa膰, do tej pory nie musia艂 przejmowa膰 si臋, 偶e Tay zwr贸ci uwag臋 na kogo艣 innego. Dlatego te偶 widz膮c jak oddala si臋 z brunetem w ustronne miejsce, co艣 nieprzyjemnie 艣cisn臋艂o go za 偶o艂膮dek. Pomruk niezadowolenia wyrwa艂 si臋 spomi臋dzy jego warg, gdy ch艂opak zacisn膮艂 d艂o艅 na po艣ladku Octavii.
OdpowiedzUsu艅— W porz膮dku? — oprzytomnia艂 nieco i zerkn膮艂 na blondynk臋, kt贸ra wci膮偶 wi艂a si臋 ko艂o niego. Gdy unios艂a d艂o艅, by dotkn膮膰 jego policzka, uchyli艂 si臋 przed dotykiem chwytaj膮c j膮 za nadgarstek. Spojrza艂 w bok na swoich kumpli, kt贸rzy przygl膮dali si臋 temu przedstawieniu z niema艂ym rozbawieniem, bo zachowanie Howarda takie w艂a艣nie by艂o, 艣mieszne. Do tej pory nie ugania艂 si臋 specjalnie za 偶adn膮 dziewczyn膮 chyba, 偶e mia艂 w tym jaki艣 konkretny i przemy艣lany cel. Teraz jego zachowanie by艂o chaotyczne i nie mia艂o wi臋kszego sensu. Bawili si臋 wy艣mienicie.
Jackson wymin膮艂 dziewczyn臋 i ruszy艂 do baru gdzie zam贸wi艂 dwa drinki i szybkie dwie kolejki szot贸w, kt贸re od razu wypi艂. Szumia艂o mu w g艂owie, bawili si臋 od dobrych kilku godzin nie szcz臋dz膮c sobie alkoholu. Dlatego te偶 zamiast wyj艣膰 i ola膰 ca艂膮 sytuacj臋, nie potrafi艂 odpu艣ci膰. Chwyci艂 zam贸wione drinki i pokierowa艂 si臋 w stron臋 lo偶y skrytych z daleka od w艣cibskich spojrze艅, ale nie z daleka od zazdrosnego Howarda.
— Octavia, dawno si臋 nie widzieli艣my. Co za spotkanie! — wymrucza艂 rado艣nie, niemal uprzejmie z szerokim i z艂udnie sympatycznym u艣miechem. Opad艂 na mi臋kk膮 kanap臋 tu偶 obok brunetki. — Mam nadziej臋, 偶e nic si臋 nie zmieni艂o. Tw贸j ulubiony. — Postawi艂 przed ni膮 drinka przesuwaj膮c spojrzeniem po jej twarzy. Po chwili jednak przeni贸s艂 spojrzenie na jej towarzysza. Bezczelnie zmierzy艂 go spojrzeniem niemal od st贸p po czubek g艂owy. K膮cik jego ust drgn膮艂 w z艂o艣liwym grymasie, a w oczach pojawi艂y si臋 ogniki.
— A my si臋 chyba nie znamy. Jackson. — wyci膮gn膮艂 w jego stron臋 d艂o艅. — Chyba nieco obni偶yli poziom w tym miejscu, a na pewno nie przywi膮zuj膮 ju偶 tak du偶ej uwagi do selekcji. Pe艂no tu nieznanych, nic nieznacz膮cych twarzy. — stwierdzi艂 niby od niechcenia. — Mo偶e skoczy艂by艣 sobie po drinka, Jeff? — specjalnie przekr臋ci艂 jego imi臋 spogl膮daj膮c w ciemne t臋cz贸wki ch艂opaka z cieniem wyzwania.
— No w艂a艣nie, Jeff, przydaj si臋 na co艣. — rzuci艂 za brunetem, kt贸rego odprowadzi艂 wzrokiem wpalaj膮c na jego plecach g艂臋bok膮 dziur臋. Gdyby spojrzenie mog艂o zabija膰, Jackson by艂by seryjnym morderc膮. Dorzuci艂 jeszcze nazw臋 ulubionej tequili Octavii, kt贸ra by艂a obrzydliwie bogata i rzeczywi艣cie niezwykle smaczna. Po kr贸tkiej chwili zn贸w przybra艂 ten sam zadowolony i bezczelny wyraz twarzy skupiaj膮c uwag臋 na Octavii.
OdpowiedzUsu艅— Sk膮d偶e znowu. — W艂a艣nie tak, ale zostawi艂 to dla siebie nie chc膮c przyznawa膰 jej racji, kt贸ra i tak niczego by nie wnios艂a. By艂a jego, oboj臋tnie, czy dzieli艂o ich kilka przepa艣ci, czy byli tu偶 ko艂o siebie. Wiedzia艂 to i tej 艣wiadomo艣ci, 偶e jest chciany 艂akn膮艂 najbardziej na 艣wiecie. Dlatego te偶 mia艂 zamiar poci膮gn膮膰 t膮 zabaw臋, bo cho膰 od 艣rodka wypala艂a go frustracja i t艂umiona w艣ciek艂o艣膰, podoba艂o mu si臋 to wszystko i mia艂 zamiar podsyca膰 napi臋cie panuj膮ce pomi臋dzy nimi, napi臋cie kt贸re tylko oni mogli roz艂adowa膰, a chyba w艂a艣nie za tym t臋skni艂. Wola艂 k艂贸tnie, wola艂 by si臋 na niego wydziera艂a, rwa艂a w艂osy z g艂owy i nawet go spoliczkowa艂a ni偶 ob艣ciskiwa艂a si臋 z byle kim tu偶 pod jego nosem.
— Zauwa偶y艂em was i postanowi艂em si臋 przywita膰, to wszystko. — doda艂 wzruszaj膮c nieco ramionami, a gdy Octavia poderwa艂a si臋 z miejsca, Jackson roz艂o偶y艂 si臋 na kanapie wygodnie, rozci膮gaj膮c rami臋 na oparciu, zak艂adaj膮c nog臋 na nog臋. By艂 bezczelny do granic mo偶liwo艣ci, zuchwa艂y i wiedzia艂 jak tego wszystkiego u偶y膰, zw艂aszcza przeciwko Octavii. Odwzajemni艂 jej spojrzenie ch艂on膮c ca艂膮 z艂o艣膰 Octavii.
Poderwa艂 si臋 jednak z miejsca staj膮c tu偶 przed ni膮. Owia艂 go jej rozgrzany oddech. Jackson jednak pochyli艂 si臋 do stolika si臋gaj膮c po szklank臋 z drinkiem, nieznacznie ocieraj膮c si臋 o jej rami臋.
— Mo偶e ju偶 znalaz艂em? — odpar艂 unosz膮c lekko brew. Brakowa艂o mu tych emocji mi臋dzy nimi, przez chwil臋 by艂o tak jak dawniej. Dopi艂 do ko艅ca drinka, by zaraz odstawi膰 szklank臋 na stolik. Chwyci艂 j膮 za 艂okie膰. — Chod藕my pogada膰 w bardziej ustronne miejsce. — stwierdzi艂 poci膮gaj膮c j膮 za sob膮 w g艂膮b klubu gdzie na uboczu znajdowa艂y si臋 toalety.
Albo by艂a tak pijana, albo rzeczywi艣cie tak bardzo j膮 irytowa艂. Tak, czy inaczej bawi艂a go jej z艂o艣膰, podsyca艂a go do dalszej zabawy. Nie potrafi艂 odpu艣ci膰 i si臋 wycofa膰, to nie le偶a艂o w jego naturze.
OdpowiedzUsu艅Za艣mia艂 si臋 lekko przechadzaj膮c si臋 po toalecie. Otwiera艂 po kolei drzwi do ka偶dej z kabin sprawdzaj膮c, czy s膮 sami. Zerkn膮艂 te偶 w stron臋 wej艣cia do 艂azienek, gdy jaka艣 dziewczyna pojawi艂a si臋 w progum spojrza艂a na nich pytaj膮co.
— Wypad. — poleci艂 obdarzaj膮c j膮 kr贸tkim spojrzeniem. Octavia nieco temperowa艂a jego charakter i zap臋dy, jednak bez niej, gdy bawi艂 si臋 sam w najlepsze inni ludzie go nie obchodzili i nie mia艂 zamiaru udawa膰 mi艂ego ch艂optasia z s膮siedztwa. — No ju偶. — ponagli艂 nieco ostrzej, gdy ta si臋 zawaha艂a. Dziewczyna mrukn膮艂 co艣 pod nosem i wysz艂a szybko z toalety. Po chwili zostali sam na sam z Octavi膮.
— Jako tw贸j d艂ugoletni znajomy martwi臋 si臋 o to w jakim towarzystwie si臋 obracasz. Jeff nie wydaje si臋 najlepsz膮 parti膮. Poza tym na dzi艣 chyba starczy ci tequili. — Ch艂opak ju偶 na zawsze mia艂 pozosta膰 Jeffem dla Jacksona. Ciekawe, czy rzeczywi艣cie czeka艂 grzecznie w kolejce przy barze, czy znalaz艂 sobie lepsze zaj臋cie.
— Je艣li nie chcesz rozmawia膰, nie musimy. — przyzna艂 podchodz膮c bli偶ej Octavii. Krok po kroku zbli偶a艂 si臋, a偶 za plecami brunetki znalaz艂 si臋 blat ze zlewami i nie mia艂a dok膮d mu uciec. U艣miechn膮艂 si臋 po raz kolejny po czym nieco nachyli艂 uk艂adaj膮c d艂onie po bokach jej cia艂a. Spogl膮da艂 w jej ciemne t臋cz贸wki.
— Sta膰 ci臋 na wi臋cej ni偶 jaki艣 byle biedak. — Przysun膮艂 si臋 jeszcze bli偶ej niemal czuj膮c na twarzy jej oddech. Przyjrza艂 si臋 jej gniewnym oczom, zar贸偶owionym od alkoholu policzk贸w, pe艂nym wargom, kt贸rych dotyk by艂 mu tak dobrze znany.
Czu艂 jak przyjemny dreszcz przebiega mu wzd艂u偶 kr臋gos艂upa, ekscytacja kt贸rej nie chcia艂 tak 艂atwo si臋 podda膰. Jackson bawi艂 si臋 i pr贸bowa艂 wywo艂a膰 ze strony Octavii jak膮kolwiek reakcj臋 jednak sam bardzo 艂atwo wpada艂 w jej sid艂a. M贸g艂 si臋 zapiera膰 r臋kami i nogami, Octavia nie by艂a mu oboj臋tna, a widok dziewczyny w obj臋ciach kogo艣 innego odbiera艂 mu resztki zdrowych zmys艂贸w.
M贸g艂 j膮 pos艂ucha膰, odsun膮膰 si臋 i pozostawi膰 niedosyt na jej ustach. M贸g艂, ale czy sam potrafi艂 sobie odm贸wi膰 czego艣 na co akurat mia艂 ochot臋? Nigdy, a 艣wiadomo艣膰, 偶e tak naprawd臋 Octavii si臋 to podoba pobudza艂a go jeszcze bardziej do dzia艂ania i ci膮gni臋cia tej gry. Postawi艂 sobie za cel odci膮gni臋cie jej uwagi od parkietu i pieprzonego Chucka.
OdpowiedzUsu艅— Czy偶by? A kto tu teraz tupie n贸偶k膮 i chce wr贸ci膰, by si臋 pobawi膰. Chocia偶 faktycznie, nie jeste艣my w gimnazjum. To raczej piaskownica. — przytakn膮艂 rozbawiony jej zachowaniem, tym jak harda i nieust臋pliwa pr贸bowa艂a by膰. Podoba艂o mu si臋 to, a gdy przesun臋艂a j臋zykiem po wargach podkre艣lonych czerwieni膮, przeszed艂 go dreszcz od kt贸rego zadr偶a艂. W艂asne cia艂o go zdradza艂o, ale on te偶 by艂 zbyt pijany, by w pe艂ni si臋 kontrolowa膰. A mo偶e nie chcia艂? Jackson zacz膮艂 wariowa膰 co raz bardziej, gdy tylko wypatrzy艂 j膮 w t艂umie, traci艂 kontrol臋 i nie wiedzia艂 co ze sob膮 zrobi膰, wi臋c gra艂 w znajom膮 gr臋, w kt贸rej potrafi艂 si臋 odnale藕膰 nawet na 艣lepo. Ale sk膮d mia艂 wiedzie膰 skoro w jego g艂owie panowa艂 chaos wywo艂any przez t膮 tutaj brunetk臋.
Do tej pory zachodzi艂 w g艂ow臋 co takiego mia艂a w sobie, 偶e nie dawa艂a mu spokoju. Co ja wyr贸偶nia艂o, dlaczego ona, a nie kt贸r膮艣 z poprzednich? Nie m贸g艂 wierzy膰 w taki bana艂 typu mi艂o艣膰 nie wybiera. Przecie偶 to 艣mieszne.
Jak mia艂 wiedzie膰 skoro raz mia艂 ochot臋 to wszystko pieprzy膰 i spali膰 za sob膮 wszelkie mosty, a innym razem nie umia艂 si臋 opanowa膰 i zaprzecza艂 sam sobie? Dlatego te偶 przeszed艂 do ataku, wci膮ga艂 j膮 w swoj膮 zasadzk臋, bawi艂 si臋 i gra艂 bo nie mia艂 zamiaru przyzna膰 wprost, 偶e z偶era go zazdro艣膰 i t臋skni za ni膮 i jej blisko艣ci膮. Nie chcia艂 jednak d艂u偶ej si臋 nad tym zastanawia膰, wyt臋偶a膰 my艣li i si艂y, by to rozwik艂a膰. Wola艂 odda膰 si臋 w r臋ce po偶膮dania, kt贸re teraz czu艂 i kt贸re wywo艂a艂a fala z艂o艣ci oraz frustracji.
Chcia艂 je roz艂adowa膰, teraz z ni膮.
— Mo偶emy zabawi膰 si臋 razem. — wymrucza艂 s艂odk膮 obietnic臋 na wp贸艂 z 偶膮daniem. Niewiele my艣l膮c wpl贸t艂 palce w jej w艂osy i przyci膮gn膮艂 do siebie, bli偶ej, zach艂annie i wpi艂 si臋 w jej usta.
Przez jego twarz przebieg艂 cie艅 satysfakcji, gdy nie pr贸bowa艂a go odepchn膮膰 od siebie, gdy nie poczu艂 jej otwartej d艂oni na policzku, a wr臋cz przeciwnie. Oddawa艂a mu si臋, ulega艂a, a on z 艂atwo艣ci膮 rozrusza艂 mur, kt贸rym pr贸bowa艂a si臋 od niego odgrodzi膰. Znow by艂a jego i tylko jego.
OdpowiedzUsu艅Zamrucza艂 cicho pod wp艂ywem jej s艂贸w i palc贸w, kt贸re ci膮gn臋艂y za p贸艂 d艂ugie kosmyki. Obj膮艂 j膮 ramieniem w talii i z lekko艣ci膮 posadzi艂 na blacie obok umywalki. Lubi艂 widzie膰 j膮 tak膮, gdy nie panowa艂a nad w艂asnym po偶膮daniem, gdy by艂a r贸wnie spontaniczna co on. To by艂a ta iskra, kt贸ra pojawia艂a si臋 mi臋dzy nimi od samego pocz膮tku, wystarczy艂a tylko chwila nieuwagi by przerodzi艂a si臋 w co艣 znacznie wi臋kszego i bardziej gwa艂townego. T臋skni艂 za tym i odda艂by wiele, by m贸c zatrzyma膰 te chwil臋 na zawsze.
Sun膮艂 ustami i j臋zykiem po jej wargach, schodzi艂 ni偶ej na 偶uchw臋 i torowa艂 sobie drog臋 ni偶ej na dekolt brunetki. Zacisn膮艂 d艂onie na jej udach i przylgn膮艂 jeszcze bli偶ej jej drobnego cia艂a. Kolejne poca艂unki, kolejne mu艣ni臋cie d艂oni, kt贸re wprawia艂o go w przyjemny stan. Euforia i gor膮co zalewa艂y go od 艣rodka, a on nie my艣la艂 ju偶 wi臋cej o tym, 偶e przecie偶 mieli trzyma膰 si臋 od siebie z daleka.
Jackson odchyli艂 na kr贸tk膮 chwil臋 g艂ow臋, by spojrze膰 w ciemne t臋cz贸wki Octavii i stara艂 si臋 偶e wszelkich si艂, by ona nie dostrzeg艂a emocji kot艂uj膮cych si臋 w nim. B艂膮dzi艂 d艂o艅mi po ciele Octavii sprawnie zakradaj膮c si臋 pod materia艂 jej sukienki, przyci膮ga艂 j膮 jeszcze bli偶ej, by zn贸w zatraci膰 si臋 w s艂odkich poca艂unkach. Zamrucza艂 g艂o艣no napawaj膮c si臋 d藕wi臋kami jakie wydobywa艂y si臋 z ust Octavii, ani na chwil臋 nie my艣l膮c o tym by przerwa膰 czego i tak prawdopodobnie nie potrafi艂by zrobi膰.
Jest jego tylko to teraz d藕wi臋cza艂o mu w g艂owie i tylko na tym m贸g艂 si臋 skupi膰, b臋d膮c zadowolonym i przyjemnie po艂echtanym po ego.
— Jeste艣 moja i wybije ci ka偶dego innego z g艂owy. — To by艂a s艂odko gorzka obietnica, bo cho膰 mieli si臋 od siebie uwolni膰 nie mogli. Jackson nie potrafi艂 odpu艣ci膰.
Ostatni czas by艂… dziwny.
OdpowiedzUsu艅Cornelia sama do ko艅ca nie wiedzia艂a, co najlepszego w艂a艣ciwie zrobi艂a i co j膮 do tego podkusi艂o. Nie chcia艂a przecie偶 w 偶aden spos贸b dokopa膰 Octavii czy popsu膰 ich przyja藕艅. To po prostu si臋 sta艂o, chwila s艂abo艣ci? Tak to mog艂a nazwa膰. Nic, poza tym. Czu艂a si臋 z tym 藕le, ale te偶 nie wiedzia艂a za bardzo, jak mog艂a ugry藕膰 ten temat z dziewczyn膮. Szczeg贸lnie, 偶e dopiero co urodzi艂a i nie potrzebowa艂a tego, aby Cornelia dok艂ada艂a jej problem贸w. Uzna艂a, 偶e najlepszym rozwi膮zaniem b臋dzie poczekanie, a偶 sytuacja do rozmowy sama si臋 nawinie, a tych z pewno艣ci膮 b臋dzie troch臋. Gdy tylko na Plotkarze pojawi艂a si臋 o niej wzmianka zd膮偶y艂a przeczyta膰 o sobie par臋 niepochlebnych komentarzy, wyci膮ganie brud贸w i ca艂膮 inn膮 mas臋 rzeczy. Nie przejmowa艂a si臋 tym zbytnio, a w dodatku jej asystentka w艂膮czy艂a filtrowanie komentarzy, aby by艂o tego jak najmniej. Wola艂a, aby sprawa przycich艂a. Wiedzia艂a, 偶e nie zrobi艂a najlepszej rzeczy na 艣wiecie i nie popisa艂a si臋 jako przyjaci贸艂ka, ale nie mog艂a przecie偶 cofn膮膰 czasu, cho膰 naprawd臋 chcia艂aby to zrobi膰. Musia艂a ten czas po prostu jako艣 przetrwa膰 i i艣膰 do przodu z uniesion膮 g艂ow膮. Nawet nie chodzi艂o o ni膮, ale taki news 藕le wp艂ywa艂 na jej wizerunek, kt贸ry zawsze stara艂a si臋 mie膰 nieskazitelny. Z tego co widzia艂a 偶adne z nich nie odnios艂o si臋 online do sytuacji, wi臋c i ona milcza艂a. Nie by艂o sensu rozpycha膰 tego bagna jeszcze bardziej, a pr臋dzej czy p贸藕niej znajd膮 sobie now膮 dram臋, na kt贸rej si臋 skupi膮, a im, jej, dadz膮 spok贸j.
Rzadko kiedy si臋 denerwowa艂a. Zupe艂nie nie wiedzia艂a czego mog艂aby si臋 spodziewa膰 po spotkaniu z Octavi膮, czego od niej chcia艂a i jak to b臋dzie wygl膮da艂o. Zwykle nie dawa艂a po sobie pozna膰 tego, jakie ni膮 emocje kieruj膮. Teraz by艂o podobnie. Wypi艂a latte na kokosowym mleku, zjad艂a okr膮g艂ego p膮czka z dziur膮 o smaku toffi, by艂 niskokaloryczny, a przynajmniej na to mia艂a nadziej臋. Marka radzi艂a sobie naprawd臋 藕le, strza艂em w dziesi膮tk臋 by艂a sesja z Octavi膮, a wszystkie oczekuj膮ce mamy by艂y zachwycone. Czeka艂y ju偶 na to, a偶 ruszy oficjalna sprzeda偶 i Cornelia czu艂a w ko艣ciach, 偶e b臋d膮 kolejne dropy. O ile wszystko si臋 nie posypie, a prawda by艂a taka, 偶e gdyby Octavia si臋 teraz wycofa艂a to by艂aby nieco w dupie z tym wszystkim i mia艂a ogromn膮 nadziej臋, 偶e to nie by艂o celem tego spotkania.
Siedzia艂a za biurkiem, stukaj膮c w klawiatur臋. Odpisywa艂a na zaleg艂e e-maile, kt贸re czeka艂y na odpowied藕 ju偶 od paru dni. Mog艂a to zrzuci膰 na kogo艣 innego, ale musia艂a si臋 czym艣 zaj膮膰. Spodziewa艂a si臋, 偶e Octavia wejdzie lada moment. Recepcjonistka do niej przedzwoni艂a informuj膮c o jej przybyciu. Nie podnios艂a wzroku znad laptopa do momentu, a偶 drzwi si臋 nie otworzy艂y.
— Cze艣膰 — odpowiedzia艂a i delikatnie si臋 u艣miechn臋艂a — wygl膮dasz 艂adnie, na pewno niedawno urodzi艂a艣? — spyta艂a. Mog艂y tu siedzie膰 i rywalizowa膰 o to, kt贸ra si臋 zachowa bardziej ch艂odniej czy wynio艣lej, ale to nie by艂 cel Nel.
— Chcesz co艣 do picia? Kaw臋, herbat臋, wod臋, cokolwiek? — M贸wi艂a, jakby chcia艂a odci膮gn膮膰 temat wsp贸艂pracy.
Opar艂a si臋 o fotel i cicho westchn臋艂a. Ka偶demu mog艂a zrobi膰 艣wi艅stwo, ale Octavia zawsze by艂a poza kr臋giem os贸b, kt贸re Nel chcia艂a skrzywdzi膰. Lubi艂a j膮, tak szczerze i po prostu. W przesz艂o艣ci nigdy o nic nie rywalizowa艂y, przyja藕ni艂y si臋, ale to chyba w艂a艣nie si臋 sko艅czy艂o.
— Ciesz臋 si臋, 偶e nie chcesz tego rezygnowa膰. Du偶o papierkowej roboty, kt贸ra 偶adnej z nas nie jest potrzebna — powiedzia艂a w ko艅cu — tylko wsp贸艂praca si臋 na tym zako艅czy?
Dobrze wiedzia艂a, 偶e za tym s艂owem kryje si臋 co艣 jeszcze, ale chyba nie chcia艂a tego s艂ysze膰.
— Trzeba b臋dzie zrobi膰 troch臋 dodatkowych materia艂贸w promocyjnych. Wy艣l臋 ci wszystko wieczorem na e-maila, aby艣 mog艂a przejrze膰. Chcia艂am z tym ruszy膰 w przysz艂ym tygodniu maksymalnie za dwa.
Nel
Usadowi艂 si臋 przy jednym ze stolik贸w na uboczu kawiarnianego ogr贸dka. Mimo 艂adnej pogody nie wystawia艂 twarzy ku S艂o艅cu. Na g艂owie mia艂 czapk臋 z daszkiem i g艂臋boki kaptur, niekiedy lubi艂 by膰 anonimowym i nie otacza膰 si臋 zewsz膮d ochron膮. By艂 przyzwyczajony do fan贸w, kt贸rzy potrafili wypatrze膰 go dos艂ownie wsz臋dzie i rozpozna膰 w ka偶dej sytuacji, dlatego by艂 ostro偶ny, ale niekt贸rzy mia艂 wra偶enie, 偶e cierpi膮 na mani臋 prze艣ladowcz膮 i nie respektuj膮 czyjej艣 przestrzeni osobistej, a tym bardziej prawa do prywatno艣ci. Dlatego b臋d膮c samemu wola艂 nie rzuca膰 si臋 w oczy. Na uszach mia艂 s艂uchawki, a przed nosem telefon na kt贸rym ogl膮da艂 kolejny uk艂ad, kt贸ry musia艂 przyswoi膰 w przeci膮gu kilku najbli偶szych dni.
OdpowiedzUsu艅Nowy, solowy projekt by艂 intensywny. Mia艂 w planach sporo nagrywek do nowych teledysk贸w i kawa艂k贸w, kt贸re stworzy艂 wraz z zebranym zespo艂em. Treningi przygotowawcze do koncert贸w r贸wnie偶 dawa艂y w ko艣膰. To by艂 dla niego chleb powszedni, ci臋偶ka praca i zaj臋cia, kt贸re wyciskaj膮 z cz艂owieka si贸dme poty, grafik wype艂niony po brzegi. Mimo wszystko by艂 sam i ta samotno艣膰 mu doskwiera艂a. To by艂 pierwszy raz od bardzo, bardzo dawna kiedy nie mia艂 obok swojego zespo艂u, znajomej czw贸rki z kt贸r膮 rozumieli si臋 bez s艂贸w i tak dobrze dope艂niali. Ka偶dy z nich wnosi艂 do ich wsp贸lnej pracy co艣 wyj膮tkowego, drobn膮 i niezast膮pion膮 cz膮stk臋. Brakowa艂o mu 偶art贸w, 艣miechu i wsparcia lidera. Nawet rozmowy przez telefon i videochat nie mog艂y r贸wna膰 si臋 z rozmow膮 na 偶ywo. Ka偶dy z nich by艂 jednak rzucony w wir pracy oraz nowych wyzwa艅, wi臋c nie cz臋sto mia艂 okazj臋 zat臋skni膰 za rodzinnymi stronami, za przyjaci贸艂mi, czy tym bardziej pozwoli膰 sobie na spacer samemu ze sob膮. Chocia偶 tam byli jeszcze bardziej rozpoznawalni i ka偶de wyj艣cie poza dom by艂o sporym przedsi臋wzi臋ciem.
Upi艂 kolejny 艂yk gor膮cej kawy i na moment podni贸s艂 spojrzenie znad telefonu. Wyci膮gn膮艂 s艂uchawk臋 z ucha, by z艂apa膰 oddech. Rozejrza艂 si臋 spokojnie wok贸艂, a jego uwag臋 po chwili przyku艂a m艂oda brunetka i siarczyste kurwa, kt贸re si臋 jej wyrwa艂o. Uni贸s艂 lekko brwi, a jego wzrok skierowa艂 si臋 nieco dalej, by napotka膰 na swojej drodze m臋偶czyzn臋 z poka藕nym aparatem w r臋kach. Raz jeszcze zerkn膮艂 na nieznajom膮 uzmys艂awiaj膮c sobie, 偶e nie jest sama i co, a raczej kto w rzeczywisto艣ci jest celem fotografa. Przez chwil臋 trwa艂 w bezruchu zastanawiaj膮c si臋, czy sk膮d艣 kojarzy dziewczyn臋 jednak nic szczeg贸lnego sobie nie przypomina艂. Stara艂 si臋 nie 艣ledzi膰 portali plotkarskich oszcz臋dzaj膮c sobie bezsensownego hejtu, kt贸ry niekiedy zbyt mocnym echem odbija艂 si臋 w jego g艂owie. Celebryci byli rozchwytywani na r贸wni z nimi, z artystami oraz idolami. On jednak nie by艂 bieg艂y w ich 艣wiecie.
Dziewczyna zacz臋艂a pakowa膰 rzeczy do torby co wywo艂a艂o w nim fal臋 irytacji. On przywyk艂 do nieustaj膮cych paparazzi deptaj膮cych mu po pi臋tach, ale m艂odej matce mogliby odpu艣ci膰.
Wepchn膮艂 telefon do kieszeni spodni, poderwa艂 si臋 z miejsca 艣ci膮gaj膮c z g艂owy kaptur. Kilka krok贸w i wymin膮艂 stolik dziewczyny. Trzask i b艂ysk flesza. Kto艣 za plecami zawo艂a艂 go po imieniu wyra藕nie rozpoznaj膮c. Kolejny o艣lepiaj膮cy b艂ysk, kt贸ry na kr贸tk膮 chwil臋 o艣lepi艂 go. Zmru偶y艂 oczy i wyci膮gn膮艂 r臋k臋 po aparat. Wyrwa艂 go z r膮k m臋偶czyzny.
— Ej! Oddaj to! To przecie偶 nie zbrodnia! — warkn膮艂 w ge艣cie sprzeciwu.
— Ca艂kiem oble艣ne, robienie zdj臋膰 takim ma艂ym dzieciom. — Rzuci艂 pogardliwe spojrzenie m臋偶czy藕nie, kt贸ry stara艂 si臋 bezskutecznie odebra膰 swoj膮 w艂asno艣膰. Gdy Hyunjin cofn膮艂 si臋 w ty艂 wyci膮gaj膮c z aparatu kart臋 pami臋ci, t艂umek dziewcz膮t odgrodzi艂 go od natr臋tnego fotografa. Piszcza艂y podekscytowane i macha艂y mu przed nosem wszystkim na czym tylko m贸g艂by zostawi膰 autograf. Momentalnie rysy jego twarzy z艂agodnia艂y, a usta u艂o偶y艂y si臋 w sympatycznym u艣miechu. By艂 mi艂y, idealny, jak wyci膮gni臋ty z ok艂adek czasopism. Taki jak powinien by膰, by wywo艂ywa膰 same dobre skojarzenia.
Aparat wrzuci艂 do 艣mietnika stoj膮cego nieopodal, zerkn膮艂 przez rami臋 na brunetk臋, kt贸rej pu艣ci艂 oczko po czym skupi艂 si臋 na podekscytowanych fanach. O nich musia艂 przede wszystkim zadba膰, bo byli sensem jego pracy.
Usu艅— No ju偶, nie r贸bmy zamieszania. — Przy艂o偶y艂 palec do ust i pos艂a艂 roze艣miane spojrzenie paru osobom.
Kilka podpis贸w i zdj臋膰 p贸藕niej uda艂o mu si臋 wyrwa膰 z r膮k fan贸w. Pomacha艂 im na po偶egnanie i zn贸w skry艂 si臋 w bezpiecznym cieniu kaptura.
Ca艂e zamieszanie nie trwa艂o d艂ugo, wi臋c uda艂o mu si臋 w progu kawiarni dorwa膰 brunetk臋, kt贸ra by艂a sprawczyni膮 ca艂ego poruszenia.
— Poczekaj! — zawo艂a艂 staraj膮c si臋 tym razem nie zwraca膰 na nich zbyt wiele uwagi. — Mo偶esz zrobi膰 z tym co chcesz. — stwierdzi艂 unosz膮c r臋k臋, a pomi臋dzy palcami znajdowa艂a si臋 malutka karta wyci膮gni臋t膮 z aparatu fotograficznego. — Wiem jak bardzo paparazzi mog膮 by膰 upierdliwi. — doda艂 i wzruszy艂 lekko ramionami. Cho膰 m贸wi艂 z delikatnym akcentem, jego angielski by艂 p艂ynny i poprawny.
Hyunjin
Nie chcia艂a jej na si艂臋 przekonywa膰 do tego, 偶e to naprawd臋 by艂 przypadek i nie przespa艂a si臋 z jej ch艂opakiem specjalnie. A mo偶e z by艂ym? Szczerze nie by艂a pewna, bo Jackson nie wyra偶a艂 si臋 jasno, a Cornelia mia艂a odczucie, 偶e sprawy mi臋dzy nimi by艂y sko艅czone. Takie samo odczucie mia艂a po rozmowie wcze艣niej z Octavi膮, co jej i tak nie usprawiedliwia艂o. Nawet nie liczy艂a, 偶e to za艂agodzi艂oby spraw臋 chocia偶 troch臋. Nie, na pewno nie. Lepiej chyba by艂o trzyma膰 j臋zyk za z臋bami i nie dra偶ni膰 jej jeszcze bardziej. Nie by艂a te偶 typem, kt贸ry si臋 chowa po dramach i unika ludzi, cho膰 teraz mo偶e faktycznie powinna znikn膮膰 z oka publiczno艣ci, a偶 sytuacja nieco si臋 nie za艂agodzi. Prawda by艂a te偶 taka, 偶e nie za bardzo chcia艂a znika膰. Komentarze, filmiki czy zdj臋cia b臋d膮 lata膰 po internecie przez jeszcze bardzo d艂ugi czas. Ludzie nie zapomn膮, b臋d膮 pewnie to jeszcze im d艂ugo wytyka膰, ale co mog艂a zrobi膰? Napisa膰 d艂ugi post na Instagramie z przeprosinami? Ale po co? Je艣li kto艣 musia艂 s艂ysze膰 przeprosiny to by艂a to Octavia, a nie ca艂y 艣wiat. Co prawda Nel nie by艂a typem osoby, kt贸ra przeprasza. Nauczona tego, 偶e zawsze dostaje to, czego chce nie przywyk艂a do s艂owa przepraszam, kt贸re z jej ust praktycznie nigdy nie pada艂o.
OdpowiedzUsu艅Czego w艂a艣ciwie si臋 spodziewa艂a? 呕e Octavia si臋 o niczym nie dowie, b臋d膮 dalej si臋 przyja藕ni膰, jak gdyby nigdy nic si臋 nie sta艂o? To by艂 bardzo optymistyczny scenariusz, kt贸ry mo偶e i m贸g艂by wypali膰, gdyby nie to, 偶e ich 偶ycie by艂o niczym cholerne reality show i ludzie ogl膮dali ka偶dy ich jeden krok.
Spojrza艂a na dokumenty, kt贸re przed ni膮 wyl膮dowa艂y. W pierwszej chwili nie chcia艂a si臋 na to zgodzi膰, ale czy mia艂a inne wyj艣cie? Pogorszy艂aby tylko sytuacj臋, a dla niej wci膮偶 zostanie spory procent. Mo偶e mniejszy ni偶 si臋 spodziewa艂a pocz膮tkowo, ale to nie by艂o teraz wa偶ne.
— W porz膮dku, podpisz臋 je p贸藕niej. Chc臋, 偶eby kto艣 na nie jeszcze spojrza艂 i b臋d臋 mog艂a ci odes艂a膰 kopi臋 przed ko艅cem dnia — powiedzia艂a. Nie by艂o sensu negocjowa膰. Chyba jeszcze nigdy wcze艣niej nie by艂o mi臋dzy nimi tak 藕le, jak obecnie. K艂贸tnie si臋 zdarza艂y przecie偶 w ka偶dej relacji, ale zwykle po dniu czy dw贸ch im przechodzi艂o, a problemy zawsze okazywa艂y si臋 b艂ahostkami, kt贸re nie mia艂y wi臋kszego znaczenia i potem si臋 z nich 艣mia艂y. 艢mia艂a w膮tpi膰, 偶e teraz b臋d膮 si臋 z tego 艣mia膰.
Przez moment si臋 nie odzywa艂a. Szuka艂a odpowiednich s艂贸w, cho膰 te obecnie nie istnia艂y. Cokolwiek nie powie i tak b臋dzie 藕le odebrane, ale wiedzia艂a jedno – nie chcia艂a, aby Octavia znikn臋艂a z jej 偶ycia i by艂a tylko kim艣 z kim si臋 kiedy艣 przyja藕ni艂a. Jakkolwiek to mog艂o zabrzmie膰, ale naprawd臋 zale偶a艂o jej na tej przyja藕ni.
— A poczu艂aby艣 si臋 lepiej, gdybym ci powiedzia艂a, 偶e to co艣 znaczy艂o? Nie wiem, 偶e si臋 w nim zakocha艂am i mia艂am nadziej臋, 偶e po tym b臋dzie jak w bajce? Wiesz, 偶e tak nie by艂o. — To nie by艂o 偶adne wyt艂umaczenie, ale mia艂a ma艂膮 nadziej臋, 偶e Octavia chocia偶 troch臋 j膮 zrozumie, czego te偶 od niej nie oczekiwa艂a. — To si臋 nigdy nie powinno zdarzy膰, wiem to. My艣lisz, 偶e nie jest mi z tym 藕le? 呕e nie wola艂abym cofn膮膰 czasu i nie dopu艣ci膰 do tego?
Stara艂a si臋 zachowa膰 spok贸j, aby nie 艣ci膮gn膮膰 do gabinetu ochroniarza czy tej cholernej recepcjonistki, kt贸ra chyba tylko czeka艂a na to, a偶 zaczn膮 si臋 awanturowa膰.
— Nie chcia艂am ci臋 skrzywdzi膰. On po prostu by艂 na miejscu i to wszystko. Mo偶esz mi nie wierzy膰, rozumiem, ale powinna艣 wiedzie膰, 偶e ze wszystkich os贸b na 艣wiecie ciebie nigdy celowo skrzywdzi膰 bym nie chcia艂a. Nie planowa艂am tego, Tay. Nie czeka艂am na odpowiedni moment, pod wp艂ywem chwili podj臋艂am decyzje, kt贸rych 偶a艂uj臋 i nie mog臋 cofn膮膰.
Nel
Ten komentarz zosta艂 usuni臋ty przez autora.
OdpowiedzUsu艅Nawet nie zdawa艂a sobie sprawy jak bardzo te trzy s艂owa na niego dzia艂amy, jak bardzo go tym pobudza艂a do dalszego dzia艂ania.
OdpowiedzUsu艅Zawsze by艂am Twoj膮 ma艂膮 dziewczynk膮... G艂os Octavii odbi艂 si臋 echem w jego my艣lach. Pami臋ta艂 kiedy pierwszy raz tak j膮 nazwa艂, gdy wszystko jeszcze malowa艂o si臋 w beztroskich barwach, a oni nie by艂o niczym wi臋cej jak beztroskimi znajomymi z benefitami. Ile by da艂, by cofn膮膰 si臋 do tamtego okresu gdzie jedynym jego zmartwieniem by艂y fotki z jacuzzi i widniej膮ce na nich nagie cia艂a. Wszystko wtedy zdawa艂o si臋 takie proste, niewa偶ne. Zastanawia艂 si臋 w kt贸rym momencie pope艂ni艂 b艂膮d i dopu艣ci艂 Octavi臋 zbyt blisko, mo偶e gdyby nie to do niczego by nie dosz艂o i oboje dalej wiedliby te same 偶ycia co wtedy. Wszystko by艂oby prostsze…
Zgodnie z jej zach艂ann膮 pro艣ba, podwin膮艂 materia艂 jej sukienki i po kr贸tkiej chwili pomieszczenie wype艂ni艂y ich splecione oddechy i g艂o艣ne j臋ki, kt贸rych nawet nie starali si臋 specjalnie t艂umi膰. Bo i po co? Na zewn膮trz panowa艂 ha艂as tworzony przez bawi膮cych si臋 go艣ci i g艂o艣na muzyk臋, a w toaletach nie by艂o nikogo pr贸cz nich. Zreszt膮 Jackson niezbyt przejmowa艂 si臋 mo偶liwo艣ci膮 przy艂apania, tak naprawd臋 to go nakr臋ca艂o jeszcze bardziej. Nie takie zdj臋cia trafia艂y na fora plotkarskie, a ka偶da spraw臋 da艂o si臋 zamie艣膰 pod dywan.
Odsun膮艂 si臋 od Octavii tylko po to by obr贸ci膰 dziewczyn臋 plecami do siebie. Pchn膮艂 j膮 na blat wplataj膮c palce w je ciemne w艂osy, a drug膮 d艂o艅 zaciskaj膮c na jej biodrze. Sun膮艂 ustami wzd艂u偶 jej kr臋gos艂upa, d艂o艅mi badaj膮c jej cia艂o jakby przez ten ostatni czas mog艂a si臋 zmieni膰. Przypomina艂 sobie ka偶de zag艂臋bienie, ka偶d膮 krzywizn臋 cia艂a Octavii. By艂a idealna. By艂a wr臋cz stworzona dla niego, ich cia艂a idealnie do siebie pasowa艂y.
— Jeste艣 idealna. — wymrucza艂. Przemawia艂a przez niego zach艂anno艣ci i zazdro艣膰, kt贸ra zawsze odczuwa艂 wzgl臋dem Blanchard lub zbyt wiele drink贸w, kt贸re wla艂 w siebie tego wieczora. A mo偶e po trochu jednego i drugiego.
Warkn膮艂 wprost do jej ucha, gdy zacz臋艂a porusza膰 si臋 w odpowiedzi na jego ruchy. Owin膮艂 palce wok贸艂 jej szyi przyci膮gaj膮c j膮 bli偶ej siebie. Nie mia艂 zamiaru teraz odrywa膰 si臋 od niej i przenosi膰 zabaw臋 gdziekolwiek indziej. 艁azienka w klubie zdawa艂a si臋 odpowiednia do tego typu zabaw.
Jack
Hyunjin wzruszy艂 ramionami i machn膮艂 r臋k膮 lekcewa偶膮co na jej s艂owa. Nie uwa偶a艂 si臋 za 偶adnego bohatera. Tak naprawd臋 sam nie wiedzia艂 co w niego wst膮pi艂o, zwykle nie reagowa艂 i nie wychyla艂 si臋 w tego typu sytuacjach, czy nawet innych bardziej prozaicznych momentach. To ile k艂opotu mog艂a wywo艂a膰 mu uwaga w miejscu publicznym by艂o niezno艣ne. Mo偶e przez wzgl膮d na dziecko zareagowa艂 inaczej, cho膰 nie by艂 szczeg贸lnym fanem tych ma艂ych, g艂o艣nych istotek.
OdpowiedzUsu艅— To nic takiego. Prawd臋 powiedziawszy to tobie powinny dzi臋kowa膰 tamte dziewczyny. — odpar艂 z lekkim rozbawieniem. W ko艅cu zdoby艂y upragnione podpisy swojego idola. Hyunjin nie by艂 nadzwyczaj wylewn膮 i otwarto jednostk膮 o czym niewielu mia艂o okazj臋 si臋 przekona膰. Ch艂opcy z zespo艂u znali go na wylot i zwykle nie musia艂 udawa膰, 偶e t艂umy ludzi s膮 czym艣 co go kr臋ci. Mimo wszystko w艣r贸d fan贸w, na 艣ciankach i innych imprezach przybiera艂 postaw臋 pewnego siebie. U艣miecha艂 si臋 i z lekko艣ci膮 odnajdywa艂 w艣r贸d swoich fan贸w. Poniek膮d lubi艂 t膮 interakcje na linii idol fan, nawet je艣li rozdawanie autograf贸w i fanmeetingi bywa艂y wyczerpuj膮ce.
— Hyunjin. I fakt, to ich praca, ale wszystko ma swoje granice. — u艣cisn膮艂 jej d艂o艅 i zerkn膮艂 w stron臋 w贸zka, w kt贸rym rzeczywi艣cie smacznie spa艂a dziewczynka. Odczu艂 na w艂asnej sk贸rze jak bardzo paparazzi mog膮 przegi膮膰, by zdoby膰 upragnione zdj臋cie. — Kto by si臋 spodziewa艂, 偶e taki ma艂y szkrab narobi tyle zamieszania. Je艣li chcesz zdradz臋 ci kilka sztuczek na wtopienie si臋 w t艂um. — zasugerowa艂 wsuwaj膮c d艂onie do kieszeni obszernej bluzy. Jego twarz zn贸w schowana by艂a pod czapk膮 i g艂臋bokim kapturem. Tutaj przynajmniej m贸g艂 odpu艣ci膰 sobie noszenie maseczki, cho膰 i to niekiedy bywa艂o niezb臋dne, zw艂aszcza w zat艂oczonych miejscach.
— Spokojnie, nie trzeba. — pos艂a艂 jej lekki u艣miech po czym przytrzyma艂 drzwi, by mog艂a swobodnie wyj艣膰 z kawiarni. — Pozw贸lcie si臋 odprowadzi膰. To wystarczy. — Doda艂 wsuwaj膮c na nos okulary przeciws艂oneczne, by sta膰 si臋 jeszcze mniej rozpoznawalnym.
— Nie szkodzi. — u艣miechn膮艂 si臋 pod nosem i ruszy艂 powoli za dziewczyn膮. — Wi臋c, czym ta ma艂a celebrytka zas艂yn臋艂a, 偶e a偶 tak poluj膮 na ni膮 paparazzi? — zagadn膮艂 szczerze zaciekawiony. Zd膮偶y艂 si臋 zorientowa膰, 偶e w tym mie艣cie czajono si臋 na znane osobisto艣ci z powodu znacznie mniejszych b艂ahostek ni偶 w jego rodzinnych stronach. A mo偶e to on ju偶 nie zwraca艂 uwagi na b艂yskaj膮cy w tle flesz, gdy po prostu przechadza艂 si臋 ulicami miasta?
— Jeste艣 st膮d? — zagai艂 zerkaj膮c k膮tem oka na brunetk臋, z kt贸r膮 szed艂 rami臋 w rami臋. W Korei 艂atwo by艂o stwierdzi膰, czy kto艣 by艂 st膮d, czy te偶 nie. W Nowym Jorku panowa艂a taka r贸偶norodno艣膰, 偶e r贸wnie dobrze on m贸g艂 pochodzi膰 w艂a艣nie z tego miejsca.
Hyunjin
W swoich my艣lach sprowadza艂 t膮 sytuacj臋 do poziomu przelotnego seksu, jednak prawda by艂a taka, 偶e nie ona poci膮ga艂a go w spos贸b w jaki 偶adna inna go nie poci膮ga艂a. Dlatego tak uporczywie za ni膮 lata艂, bo gdy jednego dnia mia艂 ochot臋 rzuci膰 to wszystko w choler臋, kolejnego nie potrafi艂 przesta膰 o niej my艣le膰. Wywo艂ywa艂a w nim skrajnie r贸偶ne emocje pocz膮wszy od tych ciep艂ych na z艂o艣ci i irytacji sko艅czywszy. Nie chcia艂 by膰 w 偶aden spos贸b kontrolowany dlatego te偶 tak si臋 miota艂, a my艣l, 偶e kto艣 m贸g艂by po艂o偶y膰 na niej r臋ce, nam膮ci膰 jej w g艂owie i sprawi膰, 偶e zapomni o nim doprowadza艂a go do istnego szale艅stwa przez co Jackson zachowywa艂 si臋 jak sko艅czony idiota, ale nie potrafi艂 odnale藕膰 si臋 w tej sytuacji na inny spos贸b. Doszed艂 jednak do wniosku, 偶e nawet gdyby byli bardziej do siebie podobni, w niczym by to nie pomog艂o, a mo偶e i pog艂臋bi艂oby problemy, kt贸re ju偶 mi臋dzy nimi wyst臋powa艂y.
OdpowiedzUsu艅Sapn膮艂, gdy napar艂a na niego biodrami. Utkwi艂 wzrok w jej lustrzanym odbiciu, a to co widzia艂 bardzo mu si臋 podoba艂o, nieco potargane w艂osy, rozchylone wargi spomi臋dzy kt贸rych wydobywa艂y si臋 rozpalaj膮ce go j臋ki. Mia艂 to gdzie艣, czy ktokolwiek ich us艂yszy, czy nawet nakryje. Seks w klubowych 艂azienkach nie by艂 czym艣 niespotykanym, wi臋c nie powinien nikogo zdziwi膰.
Zgodnie z jej poleceniem, zwi臋kszy艂 intensywno艣膰 swoich ruch贸w wbijaj膮c si臋 w dziewczyn臋 jeszcze mocniej. Zsun膮艂 d艂onie ni偶ej, na jej biodra na kt贸rych zacisn膮艂 mocno palce. Pochyli艂 si臋 tu偶 nad ni膮, a jego wargi spocz臋艂y na jej sk贸rze muskaj膮c kark Octavii, wyra藕nie zarysowane 艂opatki oraz lini臋 kr臋gos艂upa. Ca艂owa艂 jej sk贸r臋, przygryza艂 i pozostawia艂 po sobie wyra藕ne 艣lady tak na wypadek, gdyby kto艣 inny zechcia艂 wyci膮gn膮膰 r臋ce po co艣 nieswojego.
Czu艂 uderzenie gor膮ca na policzkach, pot wst臋puj膮cy na kark i skronie, przyjemny ucisk w podbrzuszu i napi臋cie w mi臋艣niach. Opl贸t艂 j膮 ramionami wci膮偶 wyznaczaj膮c 艣cie偶k臋 wilgotnych poca艂unk贸w na jej sk贸rze.
Gdy si臋 od niej odsun膮艂, przekr臋ci艂 si臋 i opar艂 biodrem o zlew. U艣miechn膮艂 si臋 zawadiacko pod nosem, gdy Octavia tak ostentacyjnie doprowadza艂a si臋 do porz膮dku nie szcz臋dz膮c mu przy tym z艂o艣liwych uwag, na kt贸re on w odpowiedzi jedynie uni贸s艂 nieco brew. Chyba by艂 zbyt zaskoczony jej gwa艂towno艣ci膮, by m贸c w odpowiedni spos贸b si臋 odgry藕膰. Za pewne gdyby nie by艂 sob膮, jej pewne siebie zachowanie nieco by go onie艣mieli艂o. Jednak Jackson wci膮偶 by艂 tylko i a偶 Jacksonem. Utkwi艂 w plecach Octavii wci膮偶 iskrz膮ce si臋 spojrzenie, kt贸rym odprowadzi艂 j膮 do samiutkiego wyj艣cia.
OdpowiedzUsu艅— Pozdr贸w kole偶anki. — rzuci艂 na odchodne, po chwili zostaj膮c samemu w toalecie w towarzystwie nieco rozbieganych my艣li. Zastanawia艂 si臋 co te偶 w ni膮 wst膮pi艂o, ale niezaprzeczalnie odpowiada艂a mu ta drobna zmiana. Ta pewno艣膰 siebie by艂a cholernie seksowna i na sw贸j spos贸b zabawna. Cieszy艂 si臋, 偶e nie pr贸bowa艂a zaci膮gn膮膰 go do domu, sko艅czy膰 zabawy wyk艂adem na temat zachowania.
U艣miechn膮艂 si臋 sam do siebie po czym obr贸ci艂 si臋 raz jeszcze. Zerkn膮艂 na w艂asne odbicie po czym op艂uka艂 twarz zimn膮 wod膮, kt贸ra w 偶aden spos贸b nie ostudzi艂a jego obecnego nastroju. Doprowadzi艂 si臋 do wzgl臋dnego porz膮dku poprawiaj膮c spodnie i zapinaj膮c pasek po czym r贸wnie偶 wr贸ci艂 na g艂贸wn膮 sal臋. Odnalaz艂 swoich kumpli, kt贸rzy w tym czasie zd膮偶yli do艣膰 mocno si臋 wstawi膰. On natomiast mia艂 wra偶enie, 偶e zbyt 艂atwo wytrze藕wia艂 w te kilkana艣cie gor膮cych minut. Zam贸wi艂 wi臋c kilka szot贸w i drinka by nadrobi膰 kolejki. Humor znacznie mu si臋 polepszy艂 i cho膰 mia艂 zamiar wr贸ci膰 do dobrej zabawy w towarzystwie znajomych, bardzo szybko odnalaz艂 spojrzeniem Blanchard otoczon膮 wianuszkiem kole偶anek. U艣miechn膮艂 si臋 p贸艂g臋bkiem i pokr臋ci艂 g艂ow膮 do w艂asnych my艣li.
Wzni贸s艂 kilka toast贸w. Wypi艂 kolejnego drinka i kilkukrotnie wyl膮dowa艂 na parkiecie, jednak nie zabawia艂 si臋 ju偶 w 偶aden spro艣ny spos贸b po prostu ta艅cz膮c i ciesz膮c si臋 d藕wi臋kami p艂yn膮cymi z g艂o艣nik贸w. Frustracja ulecia艂a z jego cia艂a, wi臋c nie mia艂 potrzeby zabawia膰 si臋 byle kim. To by艂o ca艂kiem w ich stylu, za艂atwianie spraw w 艂贸偶ku.
Bawi艂 si臋 na prawd臋 dobrze i o dziwo jego g艂owa go tym razem nie zawodzi艂a pomimo wlania w siebie sporej ju偶 ilo艣ci alkoholi wyskokowych. Donosi艂 kolejne szoty i kolejne drinki otwieraj膮c rachunek. Kolejna zaleta nie posiadania limit贸w na karcie kredytowej, mogli bawi膰 si臋 do woli p贸ki nie padn膮 i nie b臋d膮 w stanie si臋 rusza膰. Niekiedy dziwi艂 si臋 sam sobie, 偶e jeszcze nie zdo艂a艂 zgubi膰 portfela, czy odda膰 go w niepowo艂ane r臋ce. Jedynie raz, gdy uda艂 si臋 do klubu ze striptizem okroili go na 艂adnych kilka tysi臋cy, ale ostatecznie machn膮艂 r臋k膮 zganiaj膮c win臋 na swoj膮 g艂upot臋.
OdpowiedzUsu艅Zasiad艂 w lo偶y 艂api膮c oddech po kolejnej rundzie na parkiecie. Si臋gn膮艂 po drinka i wychyli艂 go 艂apczywie zwil偶aj膮c suche gard艂o, kt贸re intensywnie tego wieczora dra偶ni艂 papierosowym dymem. Z g艂o艣nik贸w pop艂yn臋艂a dobrze mu znana piosenka, kt贸ra nieco go ocuci艂a. Us艂ysza艂 gwizdy dobiegaj膮ce z baru, ale i nie tylko. Dw贸ch jego kumpli wychyla艂o g艂owy ponad kanap膮 lo偶y. Wgapiali si臋 intensywnie w jeden punkt, wi臋c Jackson powi贸d艂 wzrokiem za ich spojrzeniem.
— Kurwa. — mrukn膮艂 widz膮c Octavi臋 w towarzystwie Kiki pr臋偶膮cych si臋 w pija艅skim ta艅cu. Bardzo szybko skupi艂 si臋 na tej pierwszej, sun膮c spojrzeniem po jej kszta艂tnym ciele, kt贸re jeszcze chwil臋 temu wi艂o si臋 pod nim. Zacisn膮艂 szcz臋ki u艣wiadamiaj膮c sobie z gapi贸w pod barem. Rz膮dek facet贸w 艣lini艂 si臋 na widok dw贸ch dziewczyn, kt贸re niezaprzeczalnie sta艂y si臋 atrakcj膮 tego momentu.
Jackson poderwa艂 si臋 z miejsca nie mog膮c powstrzyma膰 si臋 od interwencji. Mia艂 gdzie艣, czy Octavia zarobi kilka spro艣nych zdj臋膰 majtek, nie m贸g艂 jednak znie艣膰 tych wszystkich wyg艂odnia艂ych spojrze艅, kt贸re otrzymywa艂a od wszystkich wok贸艂.
— Jack, siadaj i daj popatrze膰 innym. — Poczu艂 d艂o艅 jednego z kumpli, kt贸ra owin臋艂a si臋 ciasno na jego ramieniu w pr贸bie zatrzymania blondyna. Howard pos艂a艂 mu ostrzegawcze warkni臋cie i po kr贸tkiej szamotaninie wyrwa艂 si臋 z u艣cisku ch艂opaka. Pewnym krokiem ruszy艂 w stron臋 baru i po chwili sta艂 tu偶 przed Octavi膮.
— Z艂a藕! — Powiedzia艂 na tyle g艂o艣no, by mog艂a go us艂ysze膰. Nie chcia艂 wyj艣膰 na nudziarza, ale widok z tego miejsca nie pozostawia艂 zbyt wiele dla wyobra藕ni, a nie u艣miecha艂o mu si臋, by po艂owa nowojorczyk贸w wiedzia艂a jak wygl膮da ty艂ek Blanchard na 偶ywo. — Albo sam ci臋 stamt膮d 艣ci膮gn臋, Tay! — warkn膮艂 na nowo rozz艂oszczony.