https://www.gossipgirl.net/queens-bday-event

WYDARZENIE NIEAKTYWNE: 1.09-09.10
GOSSIPGIRL.NET ADDED YOU TO THE GROUP Queen's BDAY 👑
Hej! Pewnie zastanawiacie się, czym zasłużyliście sobie na tak wielki zaszczyt jak uczestnictwo w mojej imprezie. Cóż, kim byłabym bez moich wiernych fanów? A w dodatku te urodziny są na tyle specjalne, że łączą się z rocznicą założenia mojej strony... Więc celebrujemy nas wszystkich!
Podwójne świętowanie, więcej szampana, więcej pięknych ludzi i o wiele, wiele więcej sekretów, którymi... mam nadzieję, że postanowicie się podzielić.
Umów wizytę u fryzjerki, wyciągnij najlepszą suknię i nie zapomnij swojej maski! Swojego partnera też... ale pamiętaj, że to, iż przekroczysz z nimi próg sali, nie jest równoznaczne z tym, że spędzisz z nimi całą imprezę!
Theme: Masquerade Ball
Where: Lotte Palace
When: 01.09.2023
Where: Lotte Palace
When: 01.09.2023
W dniu imprezy każdy z Was dowie się, z kim zasiądziecie przy stole. Były chłopak? Największy wróg? Przyjaciel z dzieciństwa? Kochanka Twojego kochanka? A może... A może to właśnie ze mną spędzisz te kilka godzin swojego życia!
Wątek grupowy będzie trwał od 1.09-24.09. Każda z postaci musi rozpocząć zabawę przy stole, przy którym została usadzona, lecz w trakcie pisania wątku może się swobodnie przemieszczać. Wejdźcie w interakcje z autorami, z którymi na co dzień nie macie styczności!
Tego wieczoru ja będę rozdawać karty. Przyszykujcie się na najgorętszą imprezę sezonu.
GOSSIPGIRL.NET REMOVED YOU FROM THE GROUP Queen's BDAY 👑
GOSSIPGIRL.NET ADDED YOU TO THE GROUP Queen's BDAY 👑
D-Day has arrived! Wciśnijcie się w swoje najlepsze kreacje (chyba, że macie ogromną ochotę na to, by zostać obgadanym i wyśmianym przez tych lepiej ubranych), zafundujcie sobie ostatnie przypudrowanie noska, złapcie taksówki lub wpakujcie się do limuzyny, zjedzcie ostatnie kolorowe tabletki... I zacznijcie dobrą zabawę!
Pamiętajcie, każdy z Was musi rozpocząć event przy stole, przy którym został usadzony, lecz w trakcie gry może się swobodnie przemieszczać po innych pomieszczeniach lub tworzyć własne wątki. Wejdźcie w interakcje z autorami, z którymi na co dzień nie macie styczności!
Stół #1 The One with Mommy or/and Daddy Issues:
@a.schubert
@h.carrington
@india_jones
@j.hamish
@lea_chevalier
@li.m
@mims_
@a.schubert
@h.carrington
@india_jones
@j.hamish
@lea_chevalier
@li.m
@mims_
Stół #2 The One with the Love Triangles:
@its.min_ari
@nel_watson
@gabs.salvatore
@h_jackson_h
@soonie2127
@tay_blanchard
@km_sj2705
@its.min_ari
@nel_watson
@gabs.salvatore
@h_jackson_h
@soonie2127
@tay_blanchard
@km_sj2705
Stół #3 The One with the Crazy Rich Asians:
@dani.song004
@e.byun
@m.takahashi
@iamthegi
@ahn.sun01
@h.yuri
@lotus_kimbei
@dani.song004
@e.byun
@m.takahashi
@iamthegi
@ahn.sun01
@h.yuri
@lotus_kimbei
Stół #4 The One with the Criminal Ties:
@e.robbins
@farrah_rymill
@l.carter
@mi_Rivera
@t.sanders
@v.brennan
@candy_vi
@e.robbins
@farrah_rymill
@l.carter
@mi_Rivera
@t.sanders
@v.brennan
@candy_vi
Stół #5 The One with the Random Ones:
@a.argyropoulos
@fab.cava
@st_jake
@magmac
@ridgemer
@s.clemente
@z.williams
@a.argyropoulos
@fab.cava
@st_jake
@magmac
@ridgemer
@s.clemente
@z.williams
Stół #6 The One with the Newbies:
@e.lee
@l.collins
@l.myers
@s.demiri
@rw.cassian
@e.lee
@l_donovan
@s.sweeney
@i.liu
@n.tavernier
@n.grimaldi
@hee.m
@j.fischer
@e.lee
@l.collins
@l.myers
@s.demiri
@rw.cassian
@e.lee
@l_donovan
@s.sweeney
@i.liu
@n.tavernier
@n.grimaldi
@hee.m
@j.fischer
Idealnie schłodzony szampan już został rozlany do kieliszków, więc nim oficjalnie rozpoczniemy naszą maskaradę, pozwólcie mi proszę na wzniesienie małego toastu! Wiem, że dzisiejsza noc jest dedykowana mnie, ale kim byłabym ja bez Waszych dram i soczystych plotek, które codziennie lądują w mojej skrzynce?
Moi Drodzy, Wasze zdrowie! To był wspaniały rok! 💋
Bądźcie dalej zepsuci, niemoralni, ubierajcie się w obrzydliwie drogie kreacje od projektantów i woźcie prywatnymi limuzynami. Jeśli Wasz rodzic nie posiada czarnego Amex'a, znajdźcie sobie bogatych znajomych... albo kłamcie, aż ktoś Wam uwierzy, że coś znaczycie. I dalej skrywajcie swoje sekrety, tylko po to, bym mogła je wszystkie odkryć, a później podzielić się nimi na mojej stronie!
Złap tego przystojniaka siedzącego obok za rękę i zaciągnij na parkiet albo z butelką tequili pod pachą udaj się na taras! A może... a może to już czas, by zawitać do tej zadymionej łazienki na drugim piętrze? Cokolwiek postanowicie, bawcie się dobrze.
Ja na pewno będę.
Stół #1 The One with Mommy or/and Daddy Issues
OdpowiedzUsuńStół #2 The One with the Love Triangles
OdpowiedzUsuńPo tym, gdy ostatnie osoby odeszły od stolika, pojawił się przy nim kelner z małą, czerwoną kopertą, zaklejoną woskiem w kształcie buziaka. Odłożył ją na środek stołu. Schowana w środku wiadomość brzmiała następująco:
UsuńDrogi Znalazco!
Mam dla Ciebie propozycję! Jeśli dostarczysz mi jakiś naprawdę skrzętnie skrywany sekret innego gościa mojej imprezy urodzinowej, pomogę Ci... w czymkolwiek sobie zażyczysz. A, jak pewnie wiesz, mam do tego odpowiednią władzę. Możesz spisać sekret na tej kartce wraz ze swoim życzeniem i oddać ją jakiemukolwiek kelnerowi lub pracownikowi obiektu. To jak będzie, skusisz się na małą grę?
buziaki,
plotkara 💋
Przechodząc obok stolika, zauważyła kopertę, zaklejoną bardzo dobrze znanym logiem. Rozejrzała się wokół, ale nie mogła dostrzec nikogo z gości dwójki, którzy przecież jeszcze tak niedawno rozpierzchnęli się po całym budynku. Drżącymi, zakrwawionymi rękami zgarnęła list, by potem wsunąć go sobie do torebki, a potem, jakby nic się nie stało, ruszyła w obranym wcześniej kierunku.
UsuńUśmiech zgasł momentalnie z twarzy Seojuna, gdy tylko dotarli z Jacksonem z powrotem do ich stolika. I nie chodziło nawet o to, że nikogo tam nie zastali, ale o ślady krwi rozmazanej na białym obrusie, jakby ktoś… Jakby ktoś oparł swoje drobne, okaleczone dłonie, zanim odbiegł gdzieś indziej.
UsuńJego serce przyspieszyło. Telefon Ari dalej był na stoliku, więc zgarnął go do marynarki, po czym wyprostował się i rozejrzał wokół, po parkiecie, po innych stolikach, ale nigdzie nie mógł dostrzec tego, na czym mu najbardziej w tej chwili zależało — całej i zdrowej Min Ari.
Załapał Jacksona za ramię, a potem pochylił się nad nim.
— Słuchaj, muszę poszukać Ari. Zobaczymy się tu później? — zapytał szeptem, a kiedy chłopak kiwnął głową, uśmiechnął się blado i odwrócił w przeciwnym kierunku. Nie chciał się dzielić z Jacksonem przeszłością dziewczyny, zresztą, była to rzecz, o której nawet nie rozmawiali między sobą, panowało pomiędzy nimi porozumienie w stylu to się nigdy nie wydarzyło.
Ale, mimo że to była przeszłość, zmartwił się, a to, że u korytarza dostrzegł kolejny krwawy ślad w niczym mu nie pomogło. Przełknął jednak ślinę, po czym zdecydowanym krokiem ruszył w głąb części służbowej, podążając za plamami krwi, które już niedługo później doprowadziły go do kuchni.
Propozycja mężczyzny wywołała na jej twarzy szeroki uśmiech. Electra nigdy nie odmówiłaby dobrej zabawie. Zwłaszcza z takim partnerem u boku.
UsuńZwinnie ześlizgnęła się z ud Minsoo, przy okazji poprawiając dół swojego outfitu. Jako, że należał do tych bardziej “dotykalskich”, dziewczyna musiała poświęcić chwilę, aby doprowadzić się do porządku - pozostałością po wyboistej “przejażdżce” były nieco rozmazany makijaż (zwłaszcza szminka), blond czupryna w nieładzie oraz “oczko” biegnące po jednej z jej nóg aż do uda. Gdyby ktoś zapytał ją, czy było warto, bez zastanowienia odpowiedziałaby, że tak.
Wkroczyła na salę, trzymając swojego “kuzyna” pod rękę; świeże powietrze sprawiło, że czuła się już praktycznie trzeźwa, dlatego zanim udali się tańczyć, kiwnęła na ich stolik.
“Dawaj, wypijmy jeszcze. Wiem, że chcesz” zaśmiała się zaczepnie, a potem pociągnęła go za ucho. “I nie martw się o piosenkę. Już się tym zajęłam.”
Minsoo zorientował się, że jego koszula jest dalej porozpinana dopiero, gdy wszedł na salę balową. Zerknął w dół speszony i szybko zapiął się pod samą szyję, a potem odwrócił głowę do Electry, którą obdarzył szerokim uśmiechem.
Usuń— Przyda się — powiedział i rozejrzał się po ich stoliku. — Ale-e… — przerwał, gdy w oko wpadła mu butelka przy drugim stoliku, tym z napisem Crazy Rich Asians. Oczywiście, azjatyckie alkohole znajdowały się tylko tam, co za cudowny żart. — Daj mi chwilę.
Zebrał butelkę soju oraz dwa spore kieliszki, uważając, by nie nastąpić na szkło — ewidentnie coś musiało się tam wcześniej wydarzyć, ale jako że towarzystwo dalej się wesoło bawiło, chłopak nie podejrzewał, że było to coś, o co musiałby się martwić. Chyba, że Plotkara naprawdę zebrała się do wykańczania ich wszystkich po kolei…
— Mam — mruknął, z wprawą otwierając butelkę, a potem nalał im po pełnym kieliszku. Odwrócił ma moment wzrok od stolika, gdy dotarło do niego, jaka piosenka rozbrzmiała z głośników. — No nie-e — powiedział ze śmiechem i powrócił spojrzeniem do Electry. — To teraz szybko, po jednym i zabieram cię na parkiet.
Stasakowała wzrokiem butelkę, którą trzymał.
Usuń“Soju? Serio?” pokręciła głową, wyraźnie rozbawiona. “Ale zdajesz sobie sprawę, że to prawdopodobnie najsłabszy alkohol na tej sali? No, chyba, że go doprawimy, kuzynie” puściła mu oko i wzięła od niego kieliszki. Blondynka postawiła szkło na stole, po czym wyciągnęła z kieszeni maleńki, materiałowy, ale przezroczysty woreczek. Nim jej towarzysz zdążył cokolwiek powiedzieć, wsypała zawartość do kieliszków, sprawiedliwie ją dzieląc. “Voila!”
Electra odwróciła się, by spojrzeć na Minsoo.
“Shot zdecydowanie wystarczy. No, co tak stoisz? Ja zamawiam dla nas taki klasyk, a ty się ociągasz? C'mon!”
Nagle muzyka na sali ucichła, a z głośników rozbrzmiała krótka melodia, która zapowiadała... to, co zawsze. — Hej, kochani! Godziny mijają, a Wy dalej bawicie się w najlepsze. Czy to nie najcudowniejsza impreza urodzinowa, na jakieś kiedykolwiek byliście? — Z tyłu dobiegł odgłos brzęczących kieliszków. — Nie chciałabym być buzz killer, ale chyba muszę... E i M, jesteście natychmiastowo potrzebni na basenie! Czekają już na was kelnerzy, którzy otworzą przed wami drzwi. Swój last dance zostawcie na... potem!
Usuń— Słuchaj, koleżanko — odparł rozbawionym tonem, wyciągając przed siebie rękę. — Nie wiem, jak ty, ale ja mam formę alkoholową na poziomie piętnastolatka, okej? Proszę ode mnie nie wymagać zbyt dużo.
UsuńNie protestował jednak, by Electra przyprawiła im alkohol. Mrugnął do niej jednym okiem i zebrał kieliszek ze stolika, a potem stuknął swoim o jej, po czym wychylił go szybko — jak najszybciej, zanim rozsądek mógłby mu podpowiedzieć, że to zdecydowanie nie był dobry pomysł.
— Chodź w takim razie — mruknął, ocierając usta.
Złapał Electrę w talii, trzymając blisko siebie, a potem pociągnął ją w stronę parkietu, obracając się dookoła. Była lekka jak piórko. Roześmiał jej się niemal prosto w usta, zapominając, że przecież mieli grać kuzynostwo — po prawdzie, o wszystkim w tej krótkiej chwili zapomniał, gdy tak wirowali razem na parkiecie.
Muzyka zdecydowanie nie nadawała się do romantycznego tańca, więc krótko potem puścił dziewczynę, ale gdy już miał wykonać swoje ulubione kroki mistrza imprezy, piosenka ucichła.
— No nie — burknął zawiedziony, choć jego mina momentalnie z naburmuszonej zmieniła się na zaciekawioną, gdy dotarło do niego, że ten komunikat był zarezerwowany właśnie dla nich. Zerknął na El, a przez jego twarz przeszedł cień uśmiechu. Jemu podobały się te zagrywki.
Póki co.
— Shall we? — zapytał, wyciągając łokieć ku dziewczynie w szarmanckim geście.
PACZ GO, FIFARAFA TAKI JES
Stół #3 The One with the Crazy Rich Asians
OdpowiedzUsuń— O ile się orientuję, to w środku panuje zakaz palenia. — powiedział oschle, gdy zauważył, jak Yuri uracza ich chmurą owocowego dymu. Odsunął od niej nieco swoje krzesło i ponownie skupił uwagę na wcześniejszym rozmówcy.
UsuńZarzucił nogę na nogę i skrzyżował ramiona na piersi. W tej wygodnej pozycji, nieco pochylony do tyłu Sunghoon uważnie przyglądał się brunetowi, kiedy ten dzielił się opowieścią na temat znajomości z Murayamą. Musiał przyznać, że był nieco zawiedziony, bo każde słowo z ust Elliota wydawało się szczere, a to znaczyło, że Japończyk dalej pozostawał wielką niewiadomą.
— Dziwne, że w tym mieście są jeszcze ludzie, o których nikt nic nie wie. — powiedział, co jakiś czas zerkając na parkiet. Wyglądało na to, że Danielle była jedyną, przy której Murayama czuł się na tyle swobodny, by zrzucić z siebie przysłowiową maskę, bo w towarzystwie brunetki wyglądał dość… komfortowo. Sunghoon zaczynał powątpiewać, że łączyły ich jedynie rodzinne biznesy.
Blondyn zmarszczył jedynie brwi, nie znał dziewczyny zbyt dobrze, ale wyglądała na niewiele młodszą od niego, a jak mógł wywnioskować z wcześniejszego oburzenia bruneta, gdy zwrócono się do niego bez honoryfikatów, był on od nich starszy.
Odwrócił się w krześle, kiedy dobiegł do niego dźwięk odsuwanego krzesła. Namgi, który ponownie zawitał przy ich stole, nie wyglądał na zbyt zadowolonego. Ahn uśmiechnął się słabo i wskazał palcem na tańczącą parę. Nie skupił się nawet szczególnie na głosie wydobywającym się z głośników, przypuszczając, że była to kolejna próba, by zachęcić wszystkich do picia.
— O nim. Ciekawy z niego temat do rozmów. — odpowiedział zgodnie z prawdą. — Jakiś taki mało rozmowny, ale z twoją przyjaciółką wydają się być dość blisko. — Scena jaka malowała się na parkiecie wskazywała właśnie na to. Oboje Danielle, jak i Murayama byli do siebie przyklejeni, zupełnie jakby nie znajdowali się na balu pełnym ludzi, czy pod sokolim wzrokiem solenizantki, chociaż może właśnie na tym im zależało. Kiedy brunetka pocałowała mężczyznę, Sunghoon gwizdnął pod nosem, bo mimo wszystko, nie takiego rozwoju wydarzeń się spodziewał.
— No to robi się… — Nie dane mu było dokończyć, bo nagle poczuł, jak mokry materiał marynarki, przykleja się do jego klatki piersiowej. Wyprostował się w krześle, zdezorientowanie wymalowane na twarzy, a kiedy jego spojrzenie skrzyżowało się z równie zdziwionymi Namgim i Elliotem, którzy wpatrywali się w Yuri, również uniósł wzrok na dziewczynę.
— Czy ty jesteś nienormalna? — warknął, czując jak złość zakrada się w każdy zakamarek jego ciała. Był wściekły, w jego tęczówkach niebezpieczne ogniki. Kiedy kilka łez zebrało się pod powiekami Yuri, on z głośnym parsknięciem pokręcił głową
Może gdyby wsłuchał się w komunikat solenizantki, znałby motyw dziewczyny, jednak w tej chwili, w jego oczach była niepoczytalna.
Sunny
Elliot rozłożył pokonany ramiona na słowa Sunghoon’a. Gdyby znali powody ich spotkań, to jego brak wiedzy co do osoby Murayamy mógłby być jeszcze bardziej szokujący. W końcu w otoczeniu terapeutycznym ludzie powinni się otwierać, wyciągać najgorsze brudy na zewnątrz, bo wiedzą, że są w towarzystwie, które nie zamierza oceniać - wszyscy jechali na tym samym, albo przynajmniej zbliżonym, przysłowiowym wózku
Usuń— Jak z nikim nie rozmawia, to nie ma kto tego roznosić — nawet gdyby był typem plotkarza, to nie miał informacji o Japończyku, które mógłby bezczelnie wyciągnąć na wierzch. Zakładał więc, że i nikt inny nie znał tych informacji, nie licząc tych, co byli obecni przy powodzie jego szczelnego zamknięcia się od innych. I nie winił go. Gdyby nie szum, jaki wystąpił pomiędzy bliskim przy wypadku oraz poczucie winy wobec rodziny znajomego, to sam zrobiłby wszystko, byleby poruszać temat jak najrzadziej.
Namgi nie musiał spoglądać we wskazanym kierunku, kiedy jego wzrok i tak co rusz tam uciekał. Wzruszył nieznacznie ramionami, bo nie miał pojęcia, co łączyło Danielle i starszego od nich mężczyznę. Nigdy o nim nie wspominała, więc był przekonany, że nie był kimś dla niej ważnym.
Najwyraźniej się mylił
— Ciekawy, ale jakiś taki… — zamilkł, zbierając myśli — Nie wiem, czepia się o pierdoły i po co? — mruknął pod nosem, obserwując rozwijającą się akcję na parkiecie. Wcześniej chętnie korzystał z tego, jak łatwo było go zirytować, nawet najmniejszymi, niewinnymi słowami. Teraz odbijało mu się to czkawką, sam czuł irytację, kiedy tamten bez wahania zbliżał się do Danielle.
Gwizd Ahna jedynie potwierdził jego wątpliwości. Starał się przekonać samego siebie, że pocałunek tylko sobie wyobraził. Nie słyszał nerwowego głosu Yuri, jego dłoń przestała rysować kółka na swoim kolanie, a obce uczucie zaciskało brzuch, automatycznie wywołując dyskomfort.
Słowa blondyna nie dotarły do niego nie tylko przez szok wywołany obserwowaną parą na parkiecie, ale i przez szok, który poczuł, jak zimny drink trafił prosto w jego klatkę piersiową i część twarzy. Instynktownie podniósł się ze swojego miejsca, aby pozostałe krople uderzyły podłogę, a nie jego, i tak już zrujnowany, garnitur oraz koszulę. Spojrzał na Sunghoon’a, który pechowo znalazł się na linii ognia i nie ukrywał swojego zdenerwowania jej zachowaniem
— Yuri, co to kurwa było? — zapytał wzburzony, ścierając dłonią płyn z twarzy. Westchnął ciężko na jej ciche słowa i zabrał od niej serwetki, które nieudolnie starały się wchłonąć drinka z garnituru — Sranie w banie. Mogłaś oblać dosłownie kogokolwiek — stwierdził uszczypliwie, wskazując przelotnie na przechodzących kelnerów i zaproszonych gości, choć nie tylko jej zachowanie było powodem jego kąśliwości. Normalnie również by się zdenerwował - niewiele osób przyjęłoby to ze spokojem - ale odpuściłby jej po połączeniu słów Plotkary z jej poczynaniem, jak i stwierdzeniu, że drink wyschnie. Że przynajmniej ciągnie głupią zabawę solenizantki dalej, która tak skutecznie mieszała między towarzystwem.
Ale teraz targały nim negatywne wrażenia. Najpierw nie mógł wyjść na taras i zapalić. Potem widział ich tańczących wspólnie i ten głupi pocałunek. A skwitowane to zostało przeklętym drinkiem, którym chluśnięto prosto w niego.
— Ja naprawdę nie chciałam — szepnęła, gdy Namgi odebrał od niej serwetki i wściekłe próbował ocalić już i tak zrujnowany garnitur.
UsuńYuri otworzyła usta, by zaproponować, że pokryje straty, ale zaraz je zamknęła. Nie było jej na to stać. Nawet, gdyby chciała, nie miała tyle pieniędzy, by zapłacić za dobrą pralnię chemiczną. A to nie była przecież sukienką YSL. Nie miała motywacji, by zadłużyć się jeszcze bardziej za taką rzecz, jakkolwiek było jej przykro.
Jeśli jeszcze złość chłopaka wprowadziło ją w zły nastrój, tak wściekłość, którą ponownie zauważyła w wzroku Sunghoona, była jak… zapalona zapałka. Wszczęła ogień, o którego by się w ogóle nie podejrzewała.
— Nie słyszeliście?! — krzyknęła, ponownie opierając się rękami o stół. Bez tego nie byłaby w stanie utrzymać równowagi. — Nie słyszeliście komunikatu?! Wyraźnie powiedziała, że jeśli ktoś nie wyleje drinka, rozpowie nasze trzy sekrety. A o mnie nie może nikt się dowiedzieć, rozumiecie? Nikt nie może znać mojego sekretu!
Złapała jeden kieliszek z drinkiem, a potem szybko wychyliła zawartość. Był to ten dziwny, słodki drink, podany przez samą Plotkare jakiś czas temu, kiedy jeszcze myślała, że wszystko będzie dobrze. Była taka szczęśliwa, tak bardzo szczęśliwa, dosłownie chwilę temu. A ta zołza postanowiła jej to wszystko odebrać w kilka sekund.
I za co?
— Jebać cię, kochana Plotkarko — powiedziała głośno, by zwrócić na siebie uwagę. — Jebać cię i te twoje zasrane urodziny.
Kieliszek w jej ręce pękł, przecinając wewnętrzną stronę dłoni, ale nawet nie zwróciła na to uwagi. Odrzuciła resztki szkła na stół, a potem zgarnęła wielki dzbanek z jakimś napojem, którym cisnęła o ziemie, wrzeszcząc w niebogłosy. Łzy spływały jej po policzkach, rozmazując ciemny cień i tworząc na jej twarzy upiorne smugi. Zachowywała się, jakby kompletnie straciła głowę. Jeszcze parę szklanek i kieliszków znalazło się na posadzce, zanim w końcu spuściła głowę w dół i zaniosła się szlochem.
Nie miała odwagi spojrzeć na Sunghoona. To i tak było skończone, czuła to w każdej komórce swojego ciała.
Dopiero wtedy przyuważyła, że na poturbowanym przez nią stole wszędzie widnieją plamy krwi i zerknęła na swoje dłonie, całe umazane czerwoną cieczą. Podniosła głowę, wyprostowała się, ogarnęła wzrokiem towarzystwo obok niej, przy innych stolikach, a potem na parkiecie…
I bez słowa ruszyła szybko przez salę w kierunku bocznego wyjścia, zataczając się na wysokich obcasach.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńO ile większość ludzi reagowała na złość i roztrzęsienie bardzo wokalnie, tak Sunghoon w takich chwilach swojego życia potrafił zachować stoicki spokój, dalej spoglądając na blondynkę spod przymkniętych powiek. Nie było to spojrzenie pełne współczucia, chcące uspokoić dziewczynę, czy dodać jej otuchy, bo zupełnie nie potrafił odnaleźć w sobie żadnego zrozumienia dla jej irracjonalnego postępowania. Ahn wypalał w niej dziurę, racząc ją ciemnymi tęczówkami wypełnionymi pogardą, jakby w tej sekundzie gardził całą jej osobą.
Usuń— Co takiego skrywasz Yuri? — zapytał obojętnie, kpiącym tonem. — Co zrobiłaś? Oszukałaś na egzaminach wstępnych, okłamałaś koleżankę? Naprawdę, bardzo mnie ciekawi, co było warte upokorzenia siebie, czy też Namgiego. — Kolejno wskazał na nią, a później na blondyna, który dalej usiłował uporać się z mokrą marynarką. Nie wspomniał o sobie, bo nie chciał dać jej satysfakcji, że jej działanie jakkolwiek na niego wpłynęły, chociaż złość powoli dawała o sobie znać, kiedy sam dość agresywnie sięgnął po kilka serwetek, tym samym przewracając jeden z kieliszków. Zaśmiał się pod nosem, przypominając sobie, że nie mógł teraz wybuchnąć. Nie teraz, nie przy wszystkich, więc pokiwał jedynie głową prostując się w krześle.
Reszta wydarzeń potoczyła się zbyt szybko, nie dając mu możliwości na reakcję. Kiedy Yuri podniosła głos, zwracając uwagę wszystkie na ich stolik, uśmiech szybko zniknął z jego ust. Wpatrując się w pokruszony kieliszek i dłoń dziewczyny, z której kapały czerwone strużki krwi, przełknął głośno, przybierając najbardziej zmartwiony wyraz na jaki było go stać, chociaż w środku przeklinał się za to, że pojawił się tutaj z blondynką. Wiedział o niej dużo, jednak miesiące spędzone na studiowaniu jej osoby nie mogły przygotować go na taki obieg spraw, najzwyczajniej w świecie czegoś takiego się po niej nie spodziewał.
— Wybaczcie. — rzucił jedynie przepraszająco w kierunku Elliota i Namgiego i zostawiając ich samych przy stole, szybkim krokiem ruszył w głąb parkietu, by rozliczyć Yuri z jej zachowania w samotności.
Sunghoon
Namgi był bardziej zaabsorbowany nieskutecznym osuszaniem garnituru, aniżeli dokładnym słuchaniu słów Yuri. Tak, słyszał komunikat Plotkary i z jednej strony rozumiał jej zachowanie, ale z drugiej był niesamowicie poirytowany, że akurat on musiał paść ofiarą drinka. Wokół nich było mnóstwo ludzi, większość z nich jeszcze bardziej obca, niż oni wobec siebie po jednym wieczorze spędzonym przy tym stoliku. Odłożył niechlujnie nieprzydatne chusteczki na stolik i parsknął jedynie cicho pod nosem na wzmiankę o upokorzeniu, bo wstępnie o tym nie pomyślał. Ale teraz czuł, że kilka ciekawskich spojrzeń było skierowane na niego. Pewnie z pytaniem, co takiego zrobił, że padł ofiarą oblania przez nieśmieszny plan organizatorki imprezy.
UsuńWraz z Elliot’em spojrzał na nią, kiedy wyraźnie gotujące się w niej emocje wybuchły i zwróciła na siebie nie tylko ich uwagę, jak i paru osób dookoła. Pokruszone szkło walało się po stoliku, jak i podłodze, wywołując u ciemnowłosego lekkie drgnięcie przez nagle wywołany hałas, a także przez rozmazaną na stoliku krew, osobliwie prezentując się niczym scena drastycznego wypadku.
Odejście blondynki, jak i Sunghoon’a zostawiło ich samotnie, acz oboje nie byli zbyt chętni na dłuższe przesiadywanie przy stoliku, który stał się hazardem zdrowotnym przez rozsypane kawałki szkła wokół
— Ja idę zapalić — przekazał ciemnowłosemu, kiedy w pełni poddał się w próbach odratowania mokrego garnituru — Zapraszam ze sobą, a jeśli nie to zalecam ulotnienie się, bo… — nie dokończył, kiedy wymowne spojrzenie na ich otoczenie mówiło samo za siebie.
— Nie, dzięki — Elliot grzecznie odmówił, nigdy nie będąc wielkim palaczem - co najwyżej po większej ilości alkoholu, w lepszym towarzystwie — Gdzieś się odnajdę — zapewnił z lekkim uśmiechem, nie mając w planach dalszego przesiadywania przy stoliku, który skutecznie pobudzał zepchnięte na odległy plan wspomnienia sprzed lat.
Namgi przetrzepał swoje kieszenie, w nadziei, że przynajmniej te nie zostały doszczętnie przemoczone, a kiedy z ulgą mógł stwierdzić, że zostały oszczędzone, skierował się w stronę nowo otwartego balkonu, gdzie w końcu mógł złapać świeżego powietrza, a przede wszystkim zajarać.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńNagle do chłopaka podszedł kelner i podał mu mały, złoty klucz oraz kopertę. — Prezent od Plotkary — powiedział, po czym odwrócił się na pięcie i odszedł w stronę baru. Treść koperty brzmiała następująco:
UsuńHej, E!
Znudzony? Chyba nie mogłabym pozwolić, by ktokolwiek czuł się podobnie na mojej imprezie. Podejrzewam, że nie jesteś zagorzałym palaczem, ale i tak potrzebuję, byś jak najszybciej znalazł się na balkonie. Komuś przyda się ten kluczyk... I mówiąc komuś, mam też na myśli Ciebie. Niestety to nie jest tylko miła prośba. Będę uważnie śledzić drogę, jaką obierzesz. Miłej zabawy!
buziaki,
plotkara 💋
Mimo zamieszania, jakie jeszcze chwilę temu panowało przy przypisanym mu stoliku, teraz - mimo muzyki i sporej ilości osób - miał wrażenie, że pierwszy raz tego wieczoru miał szansę nieco odpocząć. Złapać oddech, nawet w obecności rozbitego szkła i kilku krwistych plam.
UsuńProblemem jednak było znalezienie powodu, aby dalej z chęcią przebywał na imprezie. Od samego początku, swoją okazałością wykraczała poza jego strefę komfortu, a jedynym co go trzymało na swoim miejscu, to miks grzeczności i świadomości, że siedzi obok Murayamy, z którym nie miał zbytnio okazji spędzić czasu, nie licząc na grupowych spotkaniach. To też poszło się kochać, kiedy ten poszedł na parkiet z Danielle, a ich relacja prędko i dosadnie została wpojona do jego bezradnej głowy. Nie zauważył dalszego, niemal niezręcznego rozwoju sytuacji.
Chciał się zacząć zbierać, czy to do wyjścia, czy spaceru po okolicy. Choć raczej nastawiał się na pierwszą opcję. To jest, dopóki do jego dłoni nie została wciśnięta koperta wraz z kluczem, o który nie zdążył zapytać - jedynie dostał przelotne wskazanie palcem na kopertę
— Prezent od Plotkary? Czym sobie zasłużyłem… — mruknął pod nosem z niedowierzającym, małym uśmiechem, nim ostrożnie rozerwał papier i przeczytał zawartość listu. Najwidoczniej jeszcze nie było mu dane rozstanie się z towarzystwem ze stolika, dobrze pamiętając, że właśnie tam skierował się Namgi.
Elliot
Stół #4 The One with the Criminal Ties
OdpowiedzUsuńPosadził dziewczynę na pierwszym wolnym krześle stwierdzając, że nic się nie stanie jeśli posiedzi z nią jeszcze chwilkę i dopilnuje by na pewno wsiadła do samochodu, który zabierze ją do domu. Widział jednak, że Lean zdecydowanie nie jest w najlepszej kondycji i musiał przyznać, że mocno zaczął się o nią martwić. Kucnął więc tuż przy niej i delikatnie uniósł jej podbródek, tak by mógł zobaczyć jej twarz.
Usuń-Nie mam pojęcia o co chodzi w całej tej akcji z podsłuchem, oraz co takiego dzieje się w twoim życiu, że jesteś teraz w tym stanie, ale wcale nie musi tak być - mówiąc to patrzył się wprost w jej oczy a jego głos był niezwykle łagodny. - Jesteś trochę szaloną osobą, ale w tym szaleństwie jest też coś niesamowitego. I uwierz że dawno żadna kobieta mnie tak nie sponiewierała. Skąd bierzesz całą tą siłę, co? - zaśmiał się cicho chcąc w ten sposób rozładować to dziwne napięcie. Wyciągnął z kieszeni wizytówkę Lux, które zawsze nosił przy sobie, a następnie wręczył ją kobiecie. - Gdybyś potrzebowała pomocy w czymkolwiek, lub chciała pogadać nie wahaj się i dzwoń. Zawsze chętnie służę pomocą co zdecydowanie może potwierdzić Roy. Jemu swego czasu również pomogłem gdy przeżywał najgorsze chwile a teraz jest moim najlepszym kumplem, chociaż naprawdę rzadko się do tego przyznaję - odparł z nutą rozbawienia w końcu Roy od zawsze zwracał się do niego szefie przez co wiele osób uważało ich relację za czysto zawodową. Tak naprawdę oboje rozumieli się bez słów i zawsze byli gotowi ruszyć za drugim w ogień nawet jeśli wcale się o to nie prosili. Od taka ich przyjacielska relacja o której wiedza tylko oni, no i ta szalona kobietka.
-Szefie - do sali wszedł Roy, wysoki w miarę umięśniony brunet o ciemnych oczach, który natychmiast znalazł się przy ich stole.
-Cieszę się, że już jesteś - Lucas podniósł się a następnie położył dłoń na ramieniu dziewczyny. - Przetransportuj bezpiecznie Lean do domu i upewnij się, że nic jej nie będzie - zwrócił się do przyjaciela a jego spojrzenie było aż nadto wymowne. - Lean skarbie, mozesz w pełni zaufać Royowi. Ręczę za niego całkowicie. A gdybyś potrzebowała czegoś jeszcze możesz śmiało go prosić o wszystko. Dobrze? - spytał upewniając się czy dziewczyna zrozumiała wszystko co do niej mówił a następnie ponownie spojrzał na Roya. - Liczę na ciebie a tymczasem muszę załatwić jeszcze jedną rzecz - po tych słowach odszedł od stolika pozostawiając tą dwójkę samych.
Lucas
Czy bała się, że za tymi wszystkimi słówkami, jakimi raczył ją teraz Carter kryje się jakaś dziwna pułapka ? Jasne, a jak niby miałoby być inaczej, skoro ostatnio okazało się, że nawet własna rodzinka wystawiała ją przez całe życie twarzą do wiatru ? Ale czy tak naprawdę miała teraz jakieś inne wyjście od pozwolenia mu na przejęcie całkowitej kontroli nad tą pokręconą sytuacją ? Nie i w stu procentach zdawała sobie z tego sprawę. Dokładnie tak samo zresztą jak z tego, że nie poradzi sobie sama z tymi wszystkimi okrutnym psychopatami, którzy ostatnio niemal na każdym kroku wyciągali do niej swe brudne łapy, mając szczerą nadzieję na przejęcie przynajmniej części majątku jaki niedawno odziedziczyła po swojej świętej pamięci rodzicach. W przeciwieństwie do wielu pokoleń kobiet pochodzących z familii Rymill nie zamierzała poddać się ich woli bez jakiejkolwiek walki, chociaż ostatnio coraz częściej zastanawiała się, czy czasem nie byłoby tak zdecydowanie łatwiej. No i oczywiście bezpieczniej. W końcu od roku wiecznie balansowała na cienkiej granicy między życiem a śmiercią. Co gorsza nie była nawet pewna jak długo jeszcze zdoła utrzymać się na powierzchni. Aby nie skończyć jak brat, musiała jak najszybciej ułożyć jakiś plan awaryjny. A dzisiejsze wydarzenia sprawiły, że chcąc nie chcąc zaczęła się na poważnie zastanawiać, czy aby nie powinna uwzględnić w nim wsparcia Lucasa. Nawet, jeżeli obawiała się, że i ono może okazać się nieco za małe. Jakby nie patrząc, już samo przeciwstawiania się jednej mafii nie należało do najłatwiejszych zadań, a ona miała problemy z aż dwiema jednocześnie. W tym również taką, z której przynajmniej częścią członków kiedyś się wychowywała, co tylko dodatkowo jeszcze bardziej zmniejszało jej szanse na dłuższe przetrwanie. Znali ją bowiem niczym przysłowiowy zły szeląg, więc potrafili dość dobrze przewidzieć praktycznie każdy jej ruch.
Usuń- Gdyby to było takie łatwe… - Westchnęła tylko ciężko w odpowiedzi, instynktownie ocierając łzy rękawem. Nie to, żeby w obecnym stanie faktycznie martwiła się o swój wygląd. Po prostu nie chciała wyjść w jego oczach na jeszcze większą idiotkę niż do tej pory. – Ale i tak dziękuję, że się tak o mnie troszczysz. – Dodała, posyłając mu blady uśmiech. – Zwłaszcza biorąc pod uwagę to, jak na Ciebie naskoczyłam. – Znowu oblała się rumieńcem, przejmując od mężczyzny wizytówkę, którą pośpiesznie ukryła w torebce.
Na całe szczęście nie musiała mówić nic więcej, ponieważ nagle tuż koło nich pojawił się facet wspomniany parę minut wcześniej przez szatyna. Ten zaś ulotnił się zaledwie kilka sekund później zapewne w poszukiwaniu swej miłości, którą porzucił jakiś czas wcześniej.
Usuń- Miejmy to już za sobą. – Odezwała się do Roya, dając mu tym samym znać, że jest w pełni gotowa opuścić całe to pokręcone miejsce.
Nie spodziewała się tylko, że niespełna parę sekund po tym, gdy przekroczą próg, drogę zastąpi im Rick we własnej osobie. I to w dodatku wyglądający niczym sam król piekieł.
- No ładnie, to ja się zamartwiam, że ktoś zrobił Ci krzywdę i jadę tu niczym jakiś pierdolony wyścigowiec, a tymczasem Ty, droga kuzyneczko zabawiasz się w najlepsze z jakimś pieprzonym idiotą. – Syknął, ruszając wściekle w ich stronę. Śmiertelnie przerażona odskoczyła za plecy swego towarzysza, bojąc się wydać chociażby jeden dźwięk. – No dobra, cholerna idiotko, choć tu natychmiast i zachowuj się jak na grzeczną dziewczynkę przystało, a zapewniam, że nic Ci się nie stanie. – Za wszelką cenę usiłował wymyślić sposób, by okrążyć swego przeciwnika i dostać się do dziewczyny. – Spierdalaj, gnojku. Nie widzisz, że to prywatne porachunki ?! – Kompletnie zirytowany wystartował do bruneta z pięściami, lecz szybko został przez niego postawiony do pionu. Przynajmniej na razie, bo roztrzęsiona Farrah dałaby sobie i tak obie ręce uciąć, że upokorzony Szwajcar jeszcze jej się za to odpłaci. Właśnie z tego powodu tak bardzo nastawała później na swego wybawcę, by ten zamiast prosto do domu odwiózł ją pod drzwi Maritime Hotel, gdzie jako właścicielka obiektu miała zapewnioną należytą ochronę.
Przerażona Farrah
Stół #5 The One with the Random Ones
OdpowiedzUsuńJuż chwilę później ten sam kelner ponownie podszedł do stolika. Tym razem liścik wręczył Fabianowi.
UsuńHej, F!
Gotowy na małą zabawę? Tak się składa, że Twoja partnerka trochę od nas odstaje... To chyba nie dziwne, że z tego powodu mogłaby być dla mnie łatwym celem, prawda? Małym pionkiem w wielkiej grze. Ale szkoda by było narażać to małe, urocze słoneczko na jakieś nieprzyjemności! Jeśli chcesz ją od tego uchronić, proponuję mały układ. Jeżeli jeszcze tego wieczoru S uraczy się widokiem całującej się pary, obiecuję, że dam jej spokój! To jak będzie, wchodzisz w to? Ach, bym zapomniała! Musisz być połową tej pary. Pomysłowa jestem, co nie?
buziaki,
plotkara 💋
Stół #6 The One with the Newbies
OdpowiedzUsuńNa imprezie pojawił się spóźniony, aczkolwiek nie było to w żadnej mierze eleganckie spóźnienie, a po prostu skutek zmiany decyzji. Choć otrzymał zaproszenie na urodziny Plotkary, początkowo miał się tam nie pojawić, biorąc pod uwagę zaplanowany na ten dzień występ w knajpie nieco mniej podrzędnej niż zwykle, ale ostatecznie wszystko się wysypało, więc nic nie stało na przeszkodzie, by stawić się na jednym z głośniejszych wydarzeń związanych z młodocianą śmietanką towarzyską Nowego Jorku.
UsuńBardzo prawdopodobne, że zrezygnowałby, gdyby nie rozpoznał jednej z osób dodanej do grupy szczęśliwie wybranych. Nie liczył co prawda na to, że uda mu się natknąć na nią w tłumie, ani tym bardziej zamienić słowo lub dwa, ale Cassian uwielbiał igrać z kapryśnym losem, więc czemu by nie podkusić go i tym razem?
Na tym etapie nie silił się na odnalezienie swojego stolika, wszyscy tak czy owak zdążyli przemieszać się ze sobą i po prostu nie widział w tym większego sensu... Może dlatego, że był wręcz boleśnie trzeźwy, kiedy woń szaleństwa i alkoholu przemieszana z feerią drogich zapachów wirowała między odzianymi w drogie materiały ciała.
Wiedział jednak, że nie powinien tego zmieniać. Przyjechał własnym samochodem, a ostatnie czego chciał, to zostawiać go w tym miejscu, kiedy kompletnie pijany oddali się taksówką.
Nie przeszkadzało mu to jednak w przejęciu od jednego z kelnerów kieliszka z szampanem, a następnie opróżnieniu go kilkoma łykami, by poczuć chwilowy szum w skroniach, który rozpręży go i nieco rozluźni jego krok.
Przecież i tak wyparuje na czas, prawda?
W pomieszczeniu było duszno, zdjął więc marynarkę i pozostawszy w czarnej koszuli odsłaniającej tors przewiesił ją przez ramię, kierując się w stronę basenu. Po drodze udało mu się zwędzić kolejny kieliszek szampana, który tym razem sączył, starając się zignorować w nim pogardzaną, winną nutę.
Cassian
Wydarzenia na basenie docierały do niej z lekkim opóźnieniem. W zasadzie o chłopaku, a raczej byłym, Octavii nie wiedziała zbyt wiele. O ile w ogóle coś wiedziała. Niby coś tam obiło się jej o uszy, ale nie do końca i nie mogła połączyć kropek. Ot, sądziła, że po prostu mieli jakiś tam przelotny romans we Francji, a ten się skończył, gdy dziewczyna wróciła do Nowego Jorku. Najwyraźniej się myliła. Ale kto nie miał skomplikowanego byłego, prawda?
UsuńUsiadła na leżaku, aby założyć szpilki. Szło jej to znacznie wolniej niż by tego chciała. Rzuciła się w ramiona obcego faceta, a teraz chętnie – niczym naiwna gęś – szła z nim Bóg jeden raczy wiedzieć, gdzie. Nawet nie wiedziała, gdzie tutaj jest kuchnia. Bo i po co była jej ta wiedza? Zwłaszcza, że to jej przynoszono jedzenie, a nie ona je roznosiła. W końcu opuścili basen, choć z lekkim żalem, ale F. narobił niezłego bałaganu i chyba każdy stracił ochotę na to, aby tam spędzać czas. I miała straszną ochotę na kanapkę, nie mogła przejść obojętnie obok tego.
— Skąd się tak właściwie wziąłeś? — zapytała, gdy weszli do winy. Byli tu na szczęście sami. Żadnych dodatkowych gości, nikogo. W nieco lepszym świetle mogła mu się lepiej przyjrzeć. Mimo przemoczonych ubrań, mokrych włosów wciąż wyglądał pociągająco. A te myśli nie były napędzane alkoholem.
Choćby chciała, to nie przypomni sobie skąd mogłaby go znać. Musiała przegrzebać na trzeźwo internet, aby dowiedzieć się więcej. Zbyt mało mówił. Może, gdyby podliczyła wszystkie słowa, które do niej wypowiedział to ich liczba nie przekroczyłaby pięćdziesięciu. Małomówny, trochę wycofany. Raczej nie zwracała uwagi na takich facetów. Pchała się do tych głośnych, wręcz nad wyraz pewnych siebie i z wielką czerwoną flagą nad głową.
Winda w końcu się zatrzymała, a para znalazła się na głównej Sali. Innego wyjścia nie mieli, aby dostać się do kuchni. Chyba. Na dole wciąż była masa ludzi, Stoliki okupowane, chyba tu doszło do mniejszej ilości dram niż na górze. Stolik z jej numerkiem był pusty, tak samo, jak numer sześć.
— Czekaj, chcę to — powiedziała. Zatrzymała się przy stoliku i zajęła jedno z kilku wolnych miejsc. Westchnęła cicho i sięgnęła po babeczkę, na której było sporo kremu. Zdecydowanie tego było jej teraz potrzeba. — Nie patrz się tak, nie byłam głodna, dopóki mi nie przypomniałeś, Rafe — wytknęła mu. Zapewne przeżyłaby resztę wieczoru oraz nocy bez niczego do jedzenia, a wlewając w siebie dalej tequilę lub inny alkohol, który akurat miałaby pod ręką.
Nel
Poczuł dziwne napięcie, gdy tylko drzwi windy zamknęły się za nimi — cóż, każdy chyba wiedział, co zwykle działo się w windach, kiedy główni bohaterowie romansu zostawali w nich sam na sam...
UsuńCałe szczęście, że z Cornelią nie byli głównymi bohaterami romansu. Na dobrą sprawę Cassian powątpiewał, czy mógłby być głównym bohaterem w historii Watson w ogóle. Zestawił ich ze sobą zupełny przypadek, i jak sądził, odurzacze wciąż krążące w jej żyłach.
Nie wiedział, jak bardzo była rzeczywiście pod wpływem, ale dla własnego zdrowia psychicznego (i sercowego...) musiał powtarzać sobie jak mantrę, że za tym wszystkim nie stoi nic więcej niż jej chwilowe zaburzenie jej świadomości.
Jej pytanie sprawiło jednak, że uśmiechnął z lekka zaskoczony, nie do końca pojmując, o co właściwie go pyta.
Jak to skąd się wziął?
— Wiesz... — zaczął więc, w typowo komicznym tonie. — Kiedy dwójka ludzi się kocha... Albo jest nadzwyczaj pijana...
Widząc jej spojrzenie urwał, nie do końca pewien czy ten w ogóle mu się udał. Oczyścił więc gardło, wlepiając spojrzenie w drzwi windy.
— Pochodzę z Nowego Jorku, jeśli o to pytasz. I tak jak wszyscy tutaj byłem zaproszony, ale początkowo miałem inne plany, dlatego nie mam maski — wyjaśnił, nie wiedząc, czy udzielił jej tych informacji, na których jej zależało.
Kiedy wyszli już z windy, w ślad za jednym z kelnerów w stronę kuchni, Cornelia zboczyła w stronę jednego ze stolików. Nie mógł nic poradzić na to, że mimowolnie zawiesił na niej spojrzenie... Była po prostu piękna, nawet po tym jak wpadła z nim do basenu. Po tym może nawet bardziej.
Cassian adorował ją do chyba od zawsze, a przynajmniej nie pamiętał już czasów, kiedy nie zachwycała go swoją urodą.
— Jak? — zapytał więc, ze spokojem, kiedy zajmował miejsce obok niej. Zabawne, usiadła na jego miejscu, poznał kartkę z własnym nazwiskiem. — Myślałem, że lubisz, kiedy ludzie patrzą na Ciebie z zachwytem. Smacznego.
Rafe
Watson nie miałaby nic przeciwko temu, aby zostać teraz główną bohaterką filmu romantycznego. Miała przed sobą przystojnego, młodego chłopaka, który najwyraźniej nie mógł odwrócić od niej wzroku, a z jakiegoś powodu starał się nie patrzeć w strategiczne miejsca. Mogła być pod wpływem, ale niektóre rzeczy jeszcze zauważała. W zasadzie trzymała się naprawdę nieźle, jak na fakt, że czasami nie miała żadnych hamulców, a dziś nie chodziło jej o to, aby spić się do nieprzytomności czy wziąć tyle, że zapomni, jak ma na imię. Wolała zapamiętać to, jak wróci dziś do swojego mieszkania. O ile wróci do swojego mieszkania, a nie zabierze się z brunetem, choć sądząc po jego podejściu do niej zaczynała powątpiewać czy w ogóle miał ochotę. Lub czy był hetero albo chociaż bi.
UsuńUniosła brew, gdy usłyszała jego odpowiedź, a na ustach majaczył jej lekki uśmiech. Serio? Tak zamierzał na to odpowiedzieć? Nie potrafiła jednak się w żaden sposób na taką odpowiedzieć gniewać, nie na to liczyła, ale ją rozbawił.
Pochodził z Nowego Jorku, a jednak go nie kojarzyła. Nie było oczywiście żadnej siły, która sprawiłaby, że Cornelia znałaby wszystkich. Aczkolwiek skoro był najwyraźniej blisko z jedną z jej przyjaciółek to wydawało się jej to dziwne, że nigdy o nim nie słyszała. Znajome uczucie jej ni opuszczało, zaglądała co jakiś czas w dwukolorowe tęczówki, jakby licząc na to, że znajdzie w nich odpowiedź. Nic takiego się nie działo, magicznie jej nie olśniło. Irytowała się jednie bardziej, że nie może przypisać tej przystojnej twarzy do żadnego imienia.
— I tak i nie. Mówiłeś, że jesteś znajomy, ale… — urwała na moment. Ale co? Wzięła głębszy wdech i pokręciła głową. Sama już nie wiedziała. Nie spoglądała teraz w żadną inną stronę, była zainteresowana tylko i wyłącznie nim. — Dobrze. Żal byłoby zakrywać taką twarz. — Dodała, gdy wspomniał, dlaczego nie ma na sobie maski. Był chyba jedną z niewielu osób teraz. Sama zostawiła swoją nad basenem, ale nie zależało jej na tym, aby ją odzyskać.
W pierwszej chwili nie zwróciła uwagi na czyim miejscu siedzi ani na karteczkę. Interesowała ją tylko babeczka, z której krem został na czubku nosa blondynki. Pilnowała się na co dzień, obecnie było jej chyba wszystko jedno.
— Lubię to, masz rację. Nie mogę się zdecydować w jaki sposób ty na mnie patrzysz — wyznała. Sięgnęła po serwetkę, aby przetrzeć nos i usta z resztek kremu oraz okruszków. — Czy z zachwytem, przerażeniem, niepewnością lub… niezadowoleniem — dodała.
Odkładając serwetkę jej wzrok przyciągnęła winietka z imieniem. Cassian Rafferty-Whittaker. Uśmiechnęła się lekko, łącząc kropki z rozmową znad basenu.
— Cornelia i Cassian siedzą przy stole, jedzą babeczki i rozmawiają sobie — zanuciła.
Nel
Gdyby miał wgląd jej myśli na swój temat, zapewne roześmiałby się w głos. Cóż, z pewnością nie był heteronormatywnym facetem, skoro pociągała go również jego własna płeć, ale prawdę powiedziawszy nigdy nie zastanawiał się nad tym głębiej ani nie próbował zaszufladkować się w jedną z wielu etykiet, bo nawet ich wszystkich nie znał. Nie rozważał kryteriów, jakie sprawiają, że ktoś mu się podoba lub nie — byłby jednak hipokrytą, gdyby stwierdził, że przede wszystkim liczy się dla niego osobowość czy intelekt, bo tak jak większość mężczyzn był wzrokowcem i lubił ładne twarze; ogółem ładne ciała w ładnych ubraniach lub bez nich.
UsuńZawieszał oko na wielu ludziach, z różnych powodów, ale z Cornelią od początku było... inaczej. Gdyby podobała mu się w taki sposób jak choćby Octavia, zapewne byliby teraz zajęci czymś o wiele bardziej dynamicznym niż rozmową.
I tak, chciałby tego, wbrew temu co myślała sobie o nim Nel. Nie miała nawet pojęcia, jak bardzo tego chciał. Problem w tym, że to pożądanie było inne, bardziej palące niż chwilowa tylko zachcianka ciała. Przede wszystkim pochodziło z serca; może nie z miłości, bo to było bardzo duże słowo i jeszcze większe uczucie, którego jeszcze długo nie będzie w stanie czuć, ale z pewnością pragnął jej w sposób podsycany sentymentem i tęsknotą za kimś, kto kiedyś był istotną częścią jego życia, aż stopniowo... przestał nią być.
I Cassian do dziś nie wiedział, dlaczego tak się stało. Może dlatego nigdy nie zamknął na dobre tego rozdziału, nawet kiedy postanowił zostawić wszystko za sobą.
Choć na dobrą sprawę, czy mieli faktycznie w ogóle jakiś rozdział?
W każdym razie "trzymał ją na dystans", bo wiedział, że ich pragnienia się ze sobą nie pokrywają. Poza tym, że Nel była pod wpływem, nawet nie zdawała sobie sprawy z kim ma do czynienia i zbliżenie się do niej teraz nie miałoby tak naprawdę żadnego znaczenia, zacierając się na tle innych jej zachcianek.
A Cassian nie chciał być zaledwie zachcianką. Choć patrzył na nią jak na ósmy cud świata, to wiedział też, że zasługuje na coś... więcej. Może nawet niekoniecznie od Cornelii, ale ogółem. Był w końcu istotą z krwi i kości, a nie zabawką, po którą można z kaprysu sięgnąć, a potem z kaprysu wyrzucić.
Kiedy pochwaliła jego twarz, uśmiechnął się w jej stronę, ale jego oczy nie uśmiechnęły się w ten sam sposób.
— Z zachwytem — zapewnił mimo to, sięgając po jedną z serwetek, by zupełnie nieświadomie zacząć miętolić ją między długimi palcami. Osobiście już od dłuższego czasu nie zwracał uwagi na nic poza Cornelią, ale musiał zająć czymś ręce, był to jego dość charakterystyczny odruch bezwarunkowy, kiedy zaczynał się stresować. — I niepewnością. Nie będę ukrywał, że nie jestem zadowolony, że wciągnęłaś mnie do tego basenu, bo boję się teraz sprawdzać kieszenie, ale to nic czego bym nie przeżył.
Fakt, wolał w tej chwili nie sięgać po kluczyki czy telefon. O ile smartfon miał szansę się uratować, bo był wodoodporny, delikatna elektronika w kluczach od samochodu poszła w diabły na pewno.
Przynajmniej plastikowy dowód, prawo jazdy i karta bankowa w portfelu nie mogły ucierpieć. Chyba.
Jak mógł się jednak na nią gniewać, kiedy siedziała tu jedząc babeczkę jak gdyby nic, nucąc beztrosko pod nosem? W tej chwili przypominała Cornelię z jego wspomnień i przyniosło mu to pewnego rodzaju komfort.
Szczęściarz z tego całego Cassiana, nie ma co.
Nie wiedział co prawda, czy skojarzyła wreszcie jego imię, czy po prostu powtarzała to, co akurat przyuważyła na winietce.
— Ma to w ogóle jakieś znaczenie? — teraz to on zadał jej to pytanie. — To, w jaki sposób na Ciebie patrzę — doprecyzował, kładąc spojrzenie na jej oczach.
Rafe, ale podobno Cassian
Próbowała go rozszyfrować, ale uparcie jakby się przed nią zamykał? Nie do takiego traktowania przywykła. Może miał dziewczynę, a nie chciał w żaden sposób przekroczyć granicy? Może wiedział, że w przeszłości to dla niej nie był problem, aby wskoczyć na faceta, który był zajęty? Jednorazowa akcja, która ciągnęła się za nią aż do teraz. Być może gdzieś w Nowym Jorku czekała na niego dziewczyna, która nie została tu zaproszona albo chłopak. Sama już nie wiedziała. Słyszała jego krótką rozmowę z Gabrielem, która na swój sposób była dwuznaczna, ale równie dobrze mogła być po prostu rozmową dwóch kumpli, którzy pozwalają sobie na nieco odważniejsze żarty w swoim towarzystwie. Ona sama chyba nie powiedziałaby stop, gdyby trafiła się jakaś ładna dziewczyna w jej otoczeniu okazująca zainteresowanie. Nie, aby miała doświadczenie w kwestiach damsko-damskich. Była raczej otwarta na wiele. I należała do ciekawskich osób, które chcą niemal wszystkiego skosztować chociaż raz w życiu, aby mieć co wspominać.
UsuńJakby tylko wiedziała kim Cassian tak naprawdę jest, jak wiele w jej oczach kiedyś znaczył zrobiłoby się jej zwyczajnie głupio. Nie pamiętała go, choć minęło zaledwie sześć lat. Tylko tyle, a może aż tyle? Na przestrzeni tych lat wiele się zmieniło. Ona sama się zmieniła. Przestała być tą uroczą blondyneczką, która z sercem na dłoni wychodziła do ludzi. Stworzyła sobie mechanizm obronny, aby odciąć się od wszystkiego, co ją spotkało. Do tego stopnia tak bardzo wciągnęła się w swoją nową postać, że zupełnie zapomniała, jak to jest być prawdziwą sobą. Dziewczyną, której nic złego nie spotkało, która lubiła rozmawiać z każdym i nie patrzyła na ludzi z góry. Obecna Cornelia nawet nie myślała o swoim dawnym wcieleniu. Pogrzebała ją żywcem i nie pozwoliła, aby w jakikolwiek sposób wygrzebała się ze swojego grobu.
Zachwyt w jego spojrzeniu mówił jej tyle, że wizualnie mu się podoba. Podobała się wielu ludziom, bo była ładna i była tego świadoma. Stała się przez to dość próżna, bo tak – patrzyła na wygląd. Pracowała wizerunkiem, a ten był w końcu w jej wypadku naprawdę ważny. Jednak ludzie patrzyli tylko na to. Na jej wizerunek. Na ładne włosy, które zawsze były dobrze ułożone, na dopasowane do siebie ubrania, na twarz. Przez myśl jej nie przeszło, że Cassian mógł pomyśleć o niej w jakiekolwiek innej kategorii. Była w końcu ładnym ciałem, czego więcej można było od niej chcieć?
Fakt, nie przemyślała tego, że w kieszeniach mógł mieć ważne rzeczy. Dla niej to nie byłby problem, gdyby zmoczyła swój telefon. Na drugi dzień miałaby już nowy i nie przyszło jej do głowy, że nie każdy ma tak samo.
— Odwdzięczę się za zniszczone mienie — odpowiedziała. Mógł to rozumieć jak tylko chciał.
Zawahała się na moment przed sięgnięciem po kolejną babeczkę, ale to były tylko dwie babeczki. W dodatku nie jadła nic cały dzień. Postawiła w końcu kolejną na talerzyku, ale zanim się do niej dobrała skupiła swój wzrok na brunecie.
— Ma. Dla mnie ma. — Powtórzyła jego słowa znad basenu, ale znacznie łagodniejszym tonem. — Nie jestem ślepa. Mogę być podpita i na lekkim haju, ale wciąż pewne rzeczy widzę. I widziałam, jak się spojrzałeś, gdy mnie zobaczyłeś w basenie. Jak zareagowałeś, gdy byliśmy w wodzie. — Wyliczyła. Był dziwnie spięty. To było nawet urocze w jaki sposób reagował. Mogła sobie równie dobrze to wmawiać i widzieć to, co chciałaby zobaczyć.
— Ale podoba mi się to, jak na mnie patrzysz.
Nel
— Dlaczego? — drążył. — Dlaczego to takie ważne, w jaki sposób ludzie na Ciebie patrzą?
UsuńZabrakło mu odwagi, żeby dalej ciągnąć wątek w odniesieniu do siebie, więc posiłkował się "ludźmi", bo tak było po prostu wygodniej i w sumie... Naprawdę był ciekaw, jak działa ten cały mechanizm oglądania się na to, co myślą sobie inni. Tym bardziej, że Cornelia była w tym tylko wybiórczo konsekwentna — niby dbała o swój wizerunek, makijaż, fryzurę, a jednak nie bała się wzbudzać kontrowersji... Więc jak to w końcu było?
On też liznął trochę tego życia, ale na szczęście nie spadło ono na niego w taki sposób, jak na Cornelię. Jego biologiczny ojciec był kimś, ale nie przyznawał się do niego przez długie lata. Jego ojczym również cieszył się sławą sportowca, ale nie wpuszczał jej do domu ani nie pozwalał, by miała bezpośredni wpływ na jego rodzinę, w tym na Cassiana. To jego matka, pragnąc rozgłosu, lansowała się najpierw na jednym, a potem drugim nazwisku, wystawiając syna mediom, usiłując wydrzeć z niego to, co do tej pory usilnie chował — czyli jego odziedziczony po ojcu wokalny talent.
Mógł sobie wyobrazić, jak wściekła by była, gdyby wiedziała, że teraz marnuje ten talent, grywając w podrzędnych barach.
Reasumując, Cassian był oswojony z mediami i kamerą do tego stopnia, że patrząc na to jak stresował się przy Nel, w odbiciu obiektywu można by go nie poznać. Tam emanował wyłącznie pewnością siebie, jednocześnie nigdy nie dając wrażenia kogoś snobistycznego.
Wciąż, nie do końca rozumiał, jak można układać pod to całe swoje życie, swoje znajomości, siebie...
— Och, nie — zaprotestował, kiedy zapewniła, że "się odwdzięczy". Z jakiegoś powodu nie pomyślał o tym dwuznacznie, ale i tak zrobiło mu sie głupio, bo przecież nie wspomniał o tym, żeby cokolwiek mu wynagradzała, jakkolwiek. — Nie musisz się tym przejmować.
Nie miał racji. Cornelia powinna się tym przejmować.
— Telefon pewnie jest cały, kluczyki ekspresowo wymienię. Bardziej upierdliwe są te sztywne ubrania, ale wątpię, żebyśmy znaleźli tu jakąś męską garderobę.
Zauważył, jak zawahała się przy drugiej babeczce, dlatego uśmiechnął się kątem ust, kiedy zdecydowała się po nią sięgnąć. Cassian nie przepadał za słodkościami, ale pomyślał sobie, że może będzie jej raźniej, kiedy nie będzie jeść sama, więc sam sięgnął po jedną i odgryzł kawałek, próbując nie ufajdolić się kremem, co wyszło mu średnio, bo Watson akurat powiedziała coś, co sprawiło, że niemal zaczerwienił się na szyi.
— Cóż... — zaśmiał się, i choć był to śmiech nieco nerwowy, to jednak po raz pierwszy chyba zupełnie szczery. Spojrzał na nią znacząco, nie wiedząc nawet, że ma resztki kremu w okolicy ust. — Nie możesz mnie winić.
W końcu miała na sobie tylko stringi!
Ale podoba mi się to, jak na mnie patrzysz.
To wybrzmiewało jeszcze chwilę w jego głowie, mimo że nie skomentował tego w żaden sposób.
Rafe
Dlaczego? Dlaczego to było dla niej ważne, jak się na nią patrzyli? Bo nie chciała, aby widzieli w niej słabą osobę? Przecież mu tego nie powie. Sama przed sobą nie przyznawała się do tego, dlaczego to jest dla niej tak bardzo ważne. Lubiła uwagę, to, że jej zazdroszczą, że chcą być nią – że nie mogą nią być. Lubiła zwracać na siebie spojrzenia innych i być tego świadomą. Uwaga w ostatnim czasie to była jedna z niewielu rzeczy, które tak naprawdę miała.
Usuń— Ich spojrzenie może wiele powiedzieć. Oczy mówią czasami znacznie więcej niż słowa, Cassian. Wiem na którą dziewczynę lepiej uważać, gdy z zazdrością na mnie spogląda. Potrafimy być paskudne i robić okropne rzeczy tylko po to, aby ktoś kogo nie lubimy ucierpiał. Wiem, kiedy ktoś jest ze mnie dumy, gdy osiągnę sukces. — Wyjaśniła. Nawet nie skłamała. Tutaj wszyscy byli dobrymi aktorami. Potrafili udawać i cieszyć się z kimś, kiedy w rzeczywistości chcieli im wbić nóż prosto w plecy lub serce. W swoich oczach nie robiła nic kontrowersyjnego, a raczej nic takiego co faktycznie by szokowało.
Uwaga od kilku lat była dla niej jedną z ważniejszych rzeczy. Pielęgnowała swój Instagram, jeśli gdzieś wychodziła to zawsze musiała być dobrze ubrana i w najlepszych rzeczach. Jadąc tutaj też miała prezentować się nienagannie, a obecnie miała włosy w nieładzie. Trochę się pokręciły, nie przypominały już tych włosów, w których tutaj przyszła. Sukienka była nieco pognieciona, ale nawet jeśli Plotkara miała zamiar sobie urządzić tu pokaz mody to tym się przejąć nie zamierzała.
— Zniszczyłam ci coś, więc powinnam się jakoś odwdzięczyć albo chociaż za szkodę zapłacić, nie sądzisz? — zapytała. Rzadko brała odpowiedzialność za swoje czyny. Po prostu to ignorowała lub pozwalała, aby ktoś inny się zajął problemami, które stworzyła Cornelia. Najczęściej robiła to jej matka, która pilnowała, aby wizerunek ich rodziny był nienaruszony. Dwóch chirurgów i biznesmen nie mogli sobie pozwolić przecież na to, aby jakaś gówniara psuła im reputację tym, że lubi się zabawić.
— Jestem pewna, że coś by się znalazło. Mogę ci coś załatwić na przebranie, jeśli chcesz. — To nie był problem. Mogła zadzwonić i za chwilę pojawiłby się ktoś z czystymi, nowymi ubraniami. Pojęcia nie miała, jak to robili, ale to nie było jej zadanie, aby się dowiedzieć.
Nie pamiętała już, kiedy w zasadzie ostatni raz tak dobrze się czuła w towarzystwie kogoś kompletnie obcego. A raczej kogoś znajomego, ale obcego. Wciąż ją dręczyło to skąd go zna, a raczej czy w ogóle go zna. Mogła w końcu Cassiana pomylić z kimś innym, to też była jedna z możliwości.
— Nie, nie dziwię się — przyznała. Rozbierając się wtedy nawet nie pomyślała, że ktoś mógłby zwrócić na nią uwagę. Byli w bardzo małym gronie, które nie patrzyło na nią, jak na obiekt pożądania. I wtedy pojawił się brunet i obojgu było im ciężko oderwać od siebie wzrok.
Wyciągnęła rękę w stronę jego twarzy, kiedy dostrzegła resztki kremu na ustach. Przesunęła kciukiem po miękkiej skórze młodego mężczyzny utrzymując z nim wciąż kontakt wzrokowy.
— Trochę się ubrudziłeś.
Nel
Wysłuchał Cornelii w ciszy, choć spojrzał na nią z powątpiewaniem, gdy starała mu się to wszystko wyjaśnić. Oczywiście podzielał podgląd, że oczy mówią niekiedy więcej od słów, ale nauczył się z doświadczenia, że na dobrą sprawę nawet oczom nie warto zawierzać, zwłaszcza w tym zepsutym środowisku, w którym oboje się obracali, nawet jeśli Cassian robił to bardziej doraźnie niżeli na co dzień.
UsuńNie był też pewien jak czuje się z faktem, że Cornelia zaczęła zwracać się do niego po imieniu, bo nie słyszał go w sumie odkąd zdecydował się uciec z domu. W pełnym brzmieniu używała go zresztą tylko jego matka, z którą nie miał za dobrych relacji.
— Wydaje mi się, że oczy mówią tyle, ile damy im powiedzieć — podsunął, nie chcąc zbytnio wchodzić w polemikę na ten temat, a zaledwie podsunąć sugestię. — Ludzie są coraz lepsi w fabrykowaniu zachowań, niestety.
Cóż, była kiedyś jedna dziewczyna w Europie, do której może nie czuł wiele, ale być może mógłby coś poczuć, gdyby mieli trochę więcej czasu. Z perspektywy czasu cieszył się jednak, że tak się nie stało, bo prędko wyszło na jaw, że wszystkie te rozmarzone, przeciągłe spojrzenia jakimi go obdarowywała miały drugie dno, z którego musiał się potem jakoś wygrzebać.
— Teoretycznie tak — przytaknął jej, wracając do tematu szkody. — I miło mi, że o tym myślisz, niemniej nie dlatego o tym wspomniałem.
Mógł to wszystko załatwić bez większego trudu, zwłaszcza, że do samochodu dostanie się bez problemu nawet z zepsutym kluczykiem, więc czułby się zażenowany, domagając się od niej zadośćuczynienia. Ten rodzaj zażenowania, który czuje się na widok osoby wykłócającej się z kasjerką o dwa centy reszty.
— Możemy się umówić, że w ramach przeprosin zorganizujesz mi te suche ubrania? — tak, to już wyglądało dużo lepiej w jego oczach. — Co prawda nie mam pojęcia jak chcesz to zrobić, ale nie pogardziłbym czymś suchym, nie ukrywam.
Nim zdążył się zorientować, Nel sięgnęła do niego. Tym razem jednak nie protestował, domyślając się, co chce zrobić, a może dlatego, że po prostu nie chciał zaprotestować. W końcu był to dość niewinny gest, nawet jeśli przyprawił go o szybsze bicie serca — jakby nie patrzeć usta były wrażliwe na dotyk. Nawet nie zorientował się, że je uchylił, niemal niezauważalnie, ale jednak. W dodatku musiał bardzo walczyć ze sobą, żeby instynktownie nie ucałować opuszka jej palca.
— A moje oczy?— wymamrotał przy jej dłoni, nie mogąc się powstrzymać. Moment z jakiegoś powodu wydawał się cholernie intymny i chyba dodał mu tym odwagi. — Co według Ciebie mówią?
już Cassian?
Nie sądziła, że pewną część tej imprezy spędzi jedząc babeczki i rozmawiając z chłopakiem, którego dopiero co poznała. Raczej sądziła, że to będzie noc, którą w pełni zapomni. Zatraci się w alkoholu, używkach i skończy w objęciach kogoś, kogo imienia nawet nie zapamięta. Noc wciąż była co prawda długa, wiele jeszcze mogło się wydarzyć, ale póki co tego zmieniać nie chciała. W dziwny sposób to była miła odmiana od codzienności, którą prowadziła. Jakby faktycznie chciał z nią porozmawiać, a nie tylko kręcił się, aby później zdjąć z niej sukienkę. Ale miał rację. W tym środowisku nie warto było ufać tak naprawdę nikomu. Nawet najbliższa osoba mogła zdradzić i to chyba w tym wszystkim było najgorsze. Nikt tak po prawdzie nie miał osoby, której mógłby zaufać w pełni, a zawsze istniało prawdopodobieństwo, że zostanie się zdradzonym. Cornelia mogła być tego dobrym przykładem, choć od miesięcy starała się usunąć ze swoich pleców nieprzyjemną łatkę, na którą sama co prawda sobie zapracowała.
Usuń— A twoim oczom mogę zaufać?
Nie należała raczej do ufnych osób. Była bardzo otwarta i mogła sprawiać przez to mylne wrażenie, jednak tak naprawdę Cornelia patrzyła na to z kim się zadaje. Nie było to najlepsze towarzystwo, wszyscy kłamali, każdy brał i robili niewybaczalne rzeczy sobie nawzajem. Z jakiegoś powodu chciała mu zaufać i już to robiła, co mogło być głupim posunięciem. Nie miała pojęcia, kim Cassian tak naprawdę jest i czy nie ma żadnych nieciekawych zamiarów wobec niej, a ta cała poza faceta, który nawet nie chce jej zmacać, kiedy sama się do niego klei nago jest jedynie przykrywką dla prawdziwego oblicza. Poznała takich. Wiedzieli co mówić, aby zawrócić kobiecie w głowie i jak sprawić, aby straciła dla nich rozum. Jednak chociaż bardzo się starała to nic podobnego od bruneta nie wyczuwała. Lub tak świetnie grał. Nie, nie grał. Nie chciała w to wierzyć i nie zamierzała dać się wplątać w głupie myśli. Dobrze się teraz bawiła, a jeśli to ma trwać tylko jedną noc to chciała z tego wyciągnąć jak najwięcej.
— Załatwię, obiecuję.
Nie zaproponowałaby tego nikomu. Może nie licząc garstki osób, ale na pewno ktoś kogo dopiero co poznała nie mógłby liczyć na to, że pociągnęłaby za swoje sznurki, aby teoretycznie uratować tej osobie tyłek. Nawet gdyby chciała wytłumaczyć, dlaczego to dla niej takie ważne, aby dostał czyste ubrania – nie umiałaby. I chyba nie chciała sobie tego tłumaczyć. W końcu nie każda rzecz musiała być racjonalna, prawda?
Nie zabrała od razu dłoni, jak planowała początku. Przetrzymała ją przy jego ustach zdecydowanie zbyt długo. Co mówiły jej jego oczy? Zabrała rękę dopiero po chwili. Poczuła się jakby…zakłopotana? Nie, to nie było możliwe. A jednak jej policzki i tak się zarumieniły, a wzrok na chwilę uciekł w bok.
— Twoje oczy — zaczęła, ale potrzebowała chwili na ułożenie myśli. Te teraz były jednym wielkim chaosem, którego nie dało się tak łatwo uporządkować. Miała wrażenie, jakby dwukolorowe tęczówki wchodziły w jej głąb, zdzierały warstwa po warstwie, ale to przecież nie było możliwe, prawda? — Mówią mi, że to dopiero początek czegoś… niezwykłego. Zgodziłbyś się?
Nel
Nagle światła reflektorów skierowały się w stronę stolika numer sześć, a wszyscy odwrócili głowy, by przyjrzeć się uśmiechniętej parze. — Och, słodkie gołąbeczki! — Damski głos zachichotał. — To urocze przyglądać się, jak gracie w tę grę, ale robię się odrobinę niecierpliwa... O, naprawdę nie poznajesz tego chłopca przed sobą? Podobno minęło tylko... ile? Sześć lat? Ja wiem, że w tym czasie wiele zmieniło się w Twoim życiu. — Prychnęła. — Ale żeby aż tak? Przyjrzyj mu się dobrze... Już kiedyś widziałaś te oczy. — Reflektory zgasły, a muzyka na powrót zaczęła grać.
UsuńKitchen Lookin' for a midnight snack?
OdpowiedzUsuńNie umiała w tym głupim budynku znaleźć łazienki. Krew kapała jej z rąk na podłogę, ale każde pytanie innych gości czy obsługi było przez nią ucinane krótkim warknięciem, że wszystko jest z nią w porządku. Po kilku minutach błądzenia bocznymi korytarzami, miała jednak wątpliwości. Gdyby nie to, że jakiś młody chłopak właśnie opuszczał kuchnie, zapewne i tak by przeoczyła to wejście. Poczekała chwilę, by kucharz jej nie dostrzegł, a potem wsunęła się do pomieszczenia i od razu rzuciła w kierunku zlewu, by umyć ręce.
Usuń— Chyba musi tu gdzieś być jakaś pieprzona apteczka — mamrotała pod nosem.
W jednym z wielkich luster Yuri zobaczyła swoje odbicie i aż ją zatkało z wrażenia. Z drugiej strony zerkała na nią dziewczyna, na której twarzy malowało się szaleństwo.
Mimo, że Yuri dość szybko zniknęła z jego pola widzenia, czerwone ślady, jakie pozostawiła po sobie na do tej pory nieskazitelnej i wypolerowanej podłodze, były idealną poszlaką, za którą postanowił podążać. Nie minęło długo, aż znalazł się w korytarzu prowadzącym w część hotelu zarezerwowaną dla pracującej tu obsługi. Było tu o wiele ciszej, jedynie przytłumiona muzyka i gwar rozmów docierały do niego z głównej sali. Kilka z osób, jakie napotkał na swojej drodze utwierdziły go w przekonaniu, że znajdował się coraz bliżej celu. Może szuka tej dziewczyny? szeptały do siebie dwie kobiety, wychodząc zza podwójnych drzwi, dzierżąc w dłoniach tace wypełnione przystawkami. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej, wyminął kelnerki i wszedł w głąb pomieszczenia.
UsuńNie musiał długo szukać. Yuri stała na samym końcu, w rogu, przy jednym z wielkich metalowych zlewów, jakie można było znaleźć w profesjonalnych kuchniach. Oddychając ciężko pokonał dzielący ich dystans i łapiąc ją za ramiona, okręcił tak, by mógł spojrzeć jej prosto w oczy.
O ile przy stole był w stanie panować nad swoją złością, tak teraz, kiedy jego palce wbijały się w jej drobne ciało, zdrowy rozsądek wyparował, ustępując miejsca czystej furii.
— Jesteś z siebie dumna? — wycedził przez zęby, odciągając ją od umywalki i popychając na tyle mocno, że jej plecy zderzyły się z boczną ścianą. Sam nie wiedział, co w niego wstąpiło, bo jak do tej pory, jego agresja była ubrana jedynie w słowa. Teraz upust emocjom był fizyczny, gdy dalej nie zmniejszając presji w swoim dotyku, przyciskał blondynę do ściany. Nachylił się, tak by mogła spojrzeć prosto w jego oczy, zobaczyć do czego doprowadziła. Do jego braku kontroli, do złości, do tego, jak mało w tej chwili dla niego znaczyła. Chciał, by poczuła się winna, bo kto inny powinien ponieść odpowiedzialność, jeśli nie ona?
Po chwili odepchnął się od niej, tworząc zamierzony dystans.
— Po czymś takim, nie zasługujesz nawet na to, żebym tutaj był. — odpowiedział. Ton głosu tak niski, że mógł przyprawić o dreszcze.
zły sunghoon
— Ach! — krzyknęła, gdy chłopak złapał ją mocno za ramiona.
UsuńZderzenie się plecami z zimną ścianą na moment pozbawiło ją oddechu. Sapnęła, otwierając usta, ale nie była w stanie wciągnąć powietrza, a strach sprawił, że z jej oczu ponownie zaczęły płynąć łzy. Bała się o siebie, bała się Sunghoona, gdy patrzył na nią w taki sposób, że była w stanie uwierzyć, że jeśli powie znów coś, co mu się nie spodoba, zrobi jej o wiele gorszą krzywdę, niż tylko parę siniaków. Pisnęła cicho, kiedy jego palce jeszcze mocniej wbiły się w jej ręce, a gdy w końcu się od niej odsunął, złapała z ulgą oddech.
— Po czymś takim, nie zasługujesz nawet na to, żebym tutaj był.
Zawyła, osuwając się po ścianie na posadzkę, kolana się pod nią ugięły. Starała się coś odpowiedzieć, wytłumaczyć, ale udało jej się wymamrotać tylko kilka płaczliwych słów. Odkąd tylko pamiętała, zawsze podczas płaczu nie potrafiła zapanować nad oddechem, zaczynała hiperwentylować, kiedy tylko wystarczająco długo wcześniej ryczała.
— Przepraszam, Sunghoon, naprawdę przepraszam — szepnęła cicho, niemal niesłyszalnie.
Poniżała się przed nim. Pochyliła się, wyciągając ręce w kierunku jego butów, ale on tylko poruszył nogą, jakby chciał ją uprzedzić i odepchnąć. Zerknęła w górę, by skrzyżować z nim spojrzenie — patrzył na nią jak na robaka, śmiecia, na coś obrzydliwego. A ona nie miała siły się przed tym bronić, momentalnie zaakceptowała to jako prawdę, bo ktoś taki jak on nie mógłby przecież jej okłamać? Wszystko, co powiedział, musiało być prawdą.
I czasu tym razem nie cofnie.
— Masz rację — powiedziała w końcu, podpierając się o zlew, by wstać. Miała brudną sukienkę, rozmazany makijaż, włosy w nieładzie. — Nie zasługuję na ciebie. Nigdy nie zasługiwałam. Powinnam to sobie uświadomić tego pierwszego dnia.
Minęła go powoli, bez słowa, a potem wyszła z kuchni powolnym krokiem. Niemal w wejściu minęła się z Seojunem, bladym jak kreda, który bez tchu przeszukiwał każde pomieszczenie mijane na swojej drodze. Spojrzeli na siebie, a na twarzy chłopaka momentalnie rozkwitła ulga. Nie powiedział do niej słowa, tylko patrzył, jak odchodzi w kierunku wyjścia na główną salę. Oparł się ręką o ścianę i pochylił głowę w dół, śmiejąc się do siebie, ale nie dlatego, że był jakoś szczególnie rozbawiony — schodził z niego stres.
Tylko dla pewności zdecydował się zajrzeć do kuchni, bo doskonale widział rany na rękach blondynki, która właśnie stamtąd wyszła. Dopiero kiedy zobaczył Sunghoona w środku, zorientował się, że to faktycznie była partnerka ze stolika, z którą jeszcze parę godzin wcześniej chłopak się tak ochoczo obnosił.
— Wszystko w porządku? — zapytał jednak z nieukrywanym zmartwieniem.
Stał tam, we własnej osobie. Sprawdza jego największego nieszczęścia i największego szczęścia.
Nagle drzwi kuchni zatrzasnęły się z impetem, a z głośników rozbrzmiała już dobrze znana gościom imprezy melodia. — Hej, gołąbeczki! Long time no see Z przyjemnością sprawię wam jeszcze więcej... przyjemności tego wieczoru! Jeśli myśleliście, że pułapka zależy od pomieszczenia, w którym się znajdujecie, to bardzo się mylicie. Być może, ale tylko być może, ciągnie się ona za pewnymi osobnikami... S, ty chyba znasz zasady. Możesz przedstawić je swojemu... dobremu przyjacielowi? Tym razem... — Damski głos zachichotał. — Jeden nie wystarczy. Poproszę dwa. Xoxo, Gossip Girl.
UsuńCiężko mu było opanować nieregularny oddech i przyspieszone bicie serca, z każdą mijającą sekundą chciał podnieść Yuri z posadzki i potrząsnąć nią dosadnie, licząc na to, że to pomoże zapanować mu nad sobą, jednak wiedział, jak głupie byłoby takie postępowanie. Więc stał w ciszy, jedynie przyglądając się jej, jak ta cała zapłakana na drżących nogach stara się podnieść z posadzki. Kiedy jego słowa dotarły do blondynki, a ta przyznała mu rację, nie mógł ukrywać dumy jaka go rozpierała, bo mimo wszystko, dalej miał ją w garści i mógł sterować nią jak marionetką. Każde pociągnięcie sznurka, każdy przemyślany ruch, przynosiły oczekiwany cel, dlatego pozwolił jej opuścić kuchnię i bić z własnymi myślami, czy wyrzutami sumienia, wiedząc, że furtka do jej serca dalej pozostawała otwarta, jeśli tylko miał ochotę do niej wrócić.
UsuńTeraz musiał skupić się na sobie, zebrać roztargnione myśli i wrócić na imprezę, zupełnie tak, jakby ostatnie dziesięć minut wcale się nie wydarzyło, bo w jego najlepszym interesie dalej pozostawało to, by nikt się o niczym nie dowiedział.
Odwrócił się w kierunku zlewu i odkręcił kran, pozwalając, by strumień wody odbił się głuchym echem o metalowe dno. Jego dłonie zaciskały się na krawędziach, przyjemny szum pozwalał na poukładanie sobie kilku rzeczy w głowie, jednak i to nie trwało długo.
— Wszystko w porządku?
Odwrócił się na pięcie oddychając ciężko. Jakikolwiek spokój, jaki udało mu się odnaleźć w przeciągu ostatnich sekund, nagle wyparował, kiedy jego oczy spotkały tak dobrze mu znane, ciemne tęczówki, obserwujące go uważnie z drugiego końca pomieszczenia.
Nie. Pomyślał w pierwszej chwili. Już teraz tak cisnęło mu się na usta w kolejnej.
Mieszanka ekscytacji i frustracji, nie wiedział, które z tych uczuć w tej chwili górowało, oba walczyły ze sobą, pchając go coraz bliżej Seojuna, aż w końcu spoglądał nieco w dół na bruneta, gdy stanął naprzeciw niego. Mógłby przysiąc, że gdy kolejny raz nabrał głęboko powietrza, ich klatki piersiowe zetknęły się ze sobą, a całe jego ciało przeszedł dreszcz ekscytacji i pierwszy raz tego wieczoru nie chciał już się ukrywać.
Jego lewa dłoń sięgnęła złotej maski, odchylając ją do góry tak, że ta teraz spoczywała na czubku jego głowy. Prawa dłoń zakradła się za Seojuna, palce odnalazły aksamitną wstążkę, szybko ją rozplątując.
Wszystkie te bariery były zbędne.
— W jak najlepszym. — odpowiedział cicho, swoim oddechem muskając skroń bruneta.
I było w porządku, aż kolejny raz ktoś mu nie przeszkodził, bo z głośników wybrzmiał kolejny komunikat.
😏
Seojun mógłby przysiąc, że serce go zabolało, gdy dostrzegł, jak wyraz twarzy Sunghoona rozjaśnił się, kiedy ten na niego spojrzał. Po motylkach nie było śladu, one nie miała prawa się pojawić, bo ta relacja była zakazana — była jedynym luksusem, na który Kim Seojun nie mógł sobie pozwolić. Próbował przemówić sobie do rozsądku, zmusić do tego, by nie szargały nim nerwy, ale wraz z każdym krokiem stawianym przez Sunghoona, było mu coraz ciężej się skupić na trzeźwym myśleniu. A jego zachowanie, cóż, wcale mu w tym nie pomagało.
UsuńWstrzymał oddech, gdy Sunghoon wyciągnął rękę, by pozbyć się jego maski. Spoglądał prosto w jego ciemne tęczówki, nie mogąc odwrócić wzroku, jakby sparaliżowany. Jego usta rozchyliły się mimowolnie, gdy do nozdrzy dostał się zapach tak dobrze znanych mu perfum, a żuchwa powędrowała do góry.
Pragnął Sunghoona tak bardzo, że nie był w stanie nad sobą zapanować.
— To dobrze — wymruczał cicho prosto do jego ucha. Znowu zadrżał.
Wiedział, że stąpa po kruchym lodzie. Próbował zmusić się, by odepchnąć od siebie blondyna albo przynajmniej zrobić krok w tył i zwiększyć odległość między nimi, ale dalej stał jak sparaliżowany.
Seojun zaklął, kiedy tylko z głośników dobiegł ich głos Plotkary, natomiast gdy dotarła do najważniejszego punktu, wydał z siebie coś na pograniczu jęku i warknięcia. Na moment odzyskał rezon, wzbierająca w nim złość ocuciła go na te kilka sekund — przypomniał sobie, co obiecał, swoje przemyślenia sprzed kilkunastu minut, osobę, z którą był i z którą dzisiaj tutaj przyszedł. Musiał stąd uciec.
Dlatego uniósł głowę i nim Sunghoon zdążył zareagować, złączył ich usta w krótkim, sekundowym pocałunku. Widział, że chłopak otwiera szeroko oczy z zaskoczenia, ale zanim zdążył zostawić kolejnego, niewinnego buziaka, blondyn wywinął mu się i zrobił krok w tył, a jego usta wykrzywił złośliwy uśmiech.
Obydwoje działali na siebie, jak najsilniejszy narkotyk. Najlepszy towar, dostępny jedynie dla tych z elity, gotowych zapłacić każdą cenę, by chodź przez chwilę wybić się na wyżyny własnego spełnienia.
UsuńA Sunghoon, chociaż zapierał się, że Seojun nic dla niego nie znaczył, to tak naprawdę był uzależniony i nie potrafił sobie odmówić.
Ta informacja dalej wzbudzała w nim wstręt do samego siebie, dalej czuł się słaby, kiedy głębiej zastanawiał się nad relacją z Kimem. Dalej wmawiał sobie, że to nie uczucia, a jedynie egoistyczna chęć, by poczuć się lepiej, wykorzystać i zostawić, a mimo wszystko, nawet gdy miał okazję, to ciągnął ich zabawę, zatracając się w tym drugim bez pamięci.
I tak było w tym momencie.
Już nie byli otoczeni wścibskimi spojrzeniami, a ich partnerki, były na tyle daleko, że mogli pozwolić sobie na kilka małych grzeszków. Sunghoon nigdy nie był tym drugim, ani poboczną zabawką, jednak postanowił spróbować, ten ostatni raz, bo spojrzenie, jakim darzył go Seojun napawało go nadzieją, że ten drugi chce czegoś więcej.
Więc, gdy tylko ich usta złączyły się w pocałunku, szeroki uśmiech zagościł na jego ustach, a nawet pozwolił sobie na rozchylenie warg i powitanie Seojuna, jednak bystrość chłopaka szybko go otrzeźwiła, i mimo, że było ciężko, odepchnął od siebie Kima, bezczelny uśmiech gościł na jego twarzy.
— Czyli to tylko zabawa? — zagadnął, łapiąc blond kosmyki Seojuna pomiędzy palec wskazujący i kciuk, jego myśli od razu powędrowały do pamiętnej nocy zakrapianej alkoholem, kiedy postanowili zmienić wizerunek modela.
— Czyli… nie chcesz mnie pocałować i robisz to tylko ze względu na plotkarę? — Z każdym kolejnym słowem znajdował się coraz bliżej, biodrami popychając Seojuna do tyłu, aż ten zetknął się z kuchennym blatem. — To tylko gra Seojun, prawda? — zagadnął cicho, wsuwając palec wskazujący pod podbródek blondyna, kciuk przyciskając do jego dalej zaczerwienionych warg. — Powiedz, ten drugi pocałunek też ma być taki od niechcenia?
Ostatnie słowa wypowiedział wprost w jego usta, a gdyby nie to, że szeptał, zapewne jego własny głos zadrżałby kilka razy, ukazując jego prawdziwe emocje. Mógł wpić się w wargi Seojuna i spijać ciche jęknięcia wydobywające się z jego krtani, a później wydostać ich obu z pomieszczenia, jednak nie zamierzał. Chciał najpierw usłyszeć, że właśnie tego pragnął Kim i chciał przeciągnąć ich czas razem, licząc na to, że blondyn nie zniknie z jego pola widzenia, kiedy tylko będzie miał ku temu okazję.
Wolną dłoń ułożył na biodrze Seojuna, sunąc powolnie do góry, wzdłuż linii ciała, szukając bliskości na każdy możliwy sposób.
Seojun nigdy nie bywał taki słaby, jak wtedy, gdy znajdował się w pobliżu Ahna. Prawdę mówiąc, wszystko, co było związane z tym chłopakiem, sprawiało, że Seojun rozpadał się na małe kawałeczki — a każda wiadomość tekstowa, którą wysyłał mu nocami, była tego testamentem. Jednym spojrzeniem, jednym dotknięciem potrafił spowodować, że chłopak rozpływał się, a jego zazwyczaj butny i bezczelny charakter zapadał, zostawiając go takiego… malutkiego i delikatnego, poddanego na każde skinienie Sunghoona.
UsuńTak było też tym razem. Już kiedy chłopak zepchnął go na kuchenny blat, z jego ust ponownie wydostało się jęknięcie, po części z rezygnacji, a po części z, cóż, przyjemności. Chłopak przed nim doskonale wiedział, co z nim w tej chwili robi, ale nie powstrzymywało go to przed tym, by dalej go torturować.
— Sunghoon, proszę. Wiesz, że nie możemy… — powiedział bez tchu, jedną rękę jednak układając na szyi blondyna i palcami muskając jego włosy na karku, jakby jego ciało zachowywało się niezależnie od niego. — Że to nie ma sensu. Że to nie wyjdzie. Że nie ma po co się tak… męczyć.
Mimo wszystko Sunghoon nie wyglądał na przekonanego i dalej oczekiwał jego odpowiedzi.
— Chcę — wyszeptał w końcu. — Wiesz, kurwa, że chcę. — Jego palce zacisnęły się na skórze chłopaka.
Zbliżył się jeszcze odrobinę, opierając swoje usta o jego, ale nie pocałował go. Przeciągał, tak jak Sunghoon, ich skradziony z codzienności moment najdłużej, jak się tylko dało, by móc go zapisać w pamięci, bo podejrzewał — a miał co do tego przesłanki — że więcej takich sposobności im się nie nadarzy.
Widział, że Seojun walczy ze sobą. Przyglądał się, gdy ten nerwowo przygryzał wargę, czy ściągał brwi, jakby właśnie postawiono przed nim największą życiową decyzję, a to jak odpowie, miało zadecydować o dalszych jego losach. Mimo to, czekał cierpliwe, aż ten odpowie, bo chociaż i nim szargały emocje i miał ochotę rzucić się na drugiego by po prostu zapomnieć, to nie mógł sobie tego zrobić, bo przecież, nie mógł być jedynym, który miał tego wieczora okazać słabość.
Usuń— Shh… — wyszeptał, jakby chcąc uspokoić Kima, kiedy ten zaczął wypluwać z siebie słowa, których żaden z nich nie chciał usłyszeć. Już przecież przeszli przez tą dyskusję, już obydwoje zadecydowali, że to nie miało sensu, że żaden nie mógł, nie potrafił się poświęcić. Przekreślić ich dotychczasowego życia w imię… właśnie, w imię czego? Bo przecież nic ich nie łączyło, jedynie setki dalej niewypowiedzianych deklaracji i nierozładowane seksualne napięcie. Ale Sunghoon zadecydował, że ten ostatni raz był w stanie się poświecić. Dla niego, dla nich. Dla przyjemności.
Ten ostatni raz był skory to zrobić, by później zapomnieć.
Delikatnie musnął policzek chłopaka, dłonią dalej czule gładząc jego ciało. Pozwalał sobie na te małe gesty czułości ze swojej strony, bo liczył, że będzie warto i kiedy Seojun w końcu wypowiedział to jedno, magiczne słowo, nie istniało już nic, co mogło go zatrzymać.
Dłonie Ahna od razu powędrowały w dół ciała Seojuna, zatrzymując się na wysokości ud, by podciągnąć go do góry, a Kim jakby na to tylko czekał, podskoczył, oplątując nogi wokół talii blondyna. Sunghoon usadził go na blacie, torując pocałunkami drogę wzdłuż linii żuchwy Seojuna, zatrzymując się tuż pod jego ustami.
— To dobrze się składa, bo też chcę.
Lubił kontrolę, więc nie miał żadnego problemu z przejęciem inicjatywy, a wnioskując po jękach, jakie właśnie roznosiły się po kuchni, Seojun chyba również nie miał nic przeciwko. Ahn całował go zachłannie, jakby w ustach Kima znajdowały się pokłady tlenu, których on tak bardzo potrzebował. Co jakiś czas zębami zahaczał o wargi blondyna, a gdy Seojun pomrukiwał z aprobatą, Sunghoon chciał więcej.
Jego dłonie znalazły się pod koszulą Kima, muskając wyrzeźbione ciało modela, które już na zawsze pozostało wyryte w jego pamięci. Chciał, by również Seojun na zawsze pamiętał ten dotyk i jak drżał, gdy palce Ahna sunęły po jego skórze, zostawiając po sobie czerwone ślady, kiedy chłopak zapominał o delikatności.
to jeszcze kuchnia, czy już sypialnia? 🫣
Pełnia szczęścia. Tylko tak można było nazwać stan, w jakim znajdował się właśnie Seojun. Jakby po długim i męczącym dniu, ciągnącym się od świtu aż do północy, wrócił do domu, do swojego upragnionego komfortu. Do Sunghoona. Do swojego Sunghoona.
Usuń— Przestań — powiedział jednak twardo i złapał chłopaka za dłonie, a potem wyciągnął je spod swojej koszuli. Dyszał ciężko, usta miał czerwone od pocałunków, a choć jego ton był stanowczy, dalej wzrokiem pożerał chłopaka żywcem. — Przestań, bo wiesz dobrze, jak się to skończy.
Ale jego ciało miało zupełnie inne plany. To musiała być prawda, bo jak inaczej mógł wytłumaczyć to, że już chwilę później wplątywał dłonie na powrót te włosy Sunghoona, przyciągając go do siebie, tym razem samemu prosząc się o kolejne głębokie pocałunki. Z ust wyrwało mu się warknięcie. Naprawdę chciał zmusić się, żeby w końcu się od Ahna odsunąć, ale był… jak magnes.
Kochał go. Kochał każdą częścią siebie, nawet tą najbrudniejszą, najobrzydliwszą, najokrutniejszą i najgorszą. Byli ulepieni z tej samej gliny, akceptowali siebie — tych prawdziwych siebie, których nie pokazywali nikomu innemu — w stu procentach, a nawet więcej… Adorowali to. W ich relacji nie było oceniania. Kwestionowania.
Ale przecież nie mógł mu tego powiedzieć. Prawda?
— Jesteśmy takimi dobrymi przyjaciółmi — mruknął. Odsunął się odrobinę, spoglądając blondynowi w oczy i choć uśmiechał się szeroko, jego oczy nagle stały się zimne. Ton głosu gorzki. — Kumplami. Spędzającymi ze sobą chwile, które nic nie znaczą, co nie? — Ujął jego twarz w swoje dłonie i spoglądał na niego w cichy kilka sekund. — Kiedy…? — Przysunął się do niego tak blisko, że mówiąc, muskał ustami jego usta. — Kiedy przestaniesz udawać, że mnie nie kochasz, Sunghoon?
Nie było odwrotu.
Swimming Pool Let's go skinny dipping!
OdpowiedzUsuń— Oczywiście. Cornelia Przykładna Pierwsza. Proszę Cię, Nel. Jesteś ostatnią osobą, którą posądziłabym o bycie przykładnym obywatelem — zaśmiała się, spoglądając na przyjaciółkę. Każdy z nich miał coś za uszami, ale przez większość czasu o tym nie rozmawiano. a najczęściej zamiatano się niewygodne tematy pod dywan.
Usuń— Nie, wcale nie jesteś naćpana. Może troszeczkę — również się zaśmiała. Sama Octavia też nie należała do najtrzeźwiejszych, ale w ogóle jej to nie przeszkadzało. Właściwie czuła się tak, jak chciała. A chciała zapomnieć o wszystkim, co ostatnio się działo i po prostu dobrze bawić. Więc to właśnie robiła – dobrze się bawiła, wśród osób, które bardzo dobrze znała. Nie przejmowała się tym, że wskakując do basenu, zniszczy makijaż, nad którym jej stylista spędził chyba z dwie godziny, nie przejmowała się tym, że zmoczą jej się włosy. Wystarczyło przecież tylko zadzwonić, i wszyscy byliby na miejscu w ciągu kilkunastu minut, by wszystko naprawić.
— Nagle Ci to przeszkadza? Pierwsza byłaś na mojej osiemnastce, żeby ściągać stanik i nawet gdzieś miałaś, że później nasze zdjęcia stały się wiralem i każdy widział nasze cycki,a teraz masz problem, żeby pływać w basenie nago? Są tu sami, których znasz, a nie wygląda na to, aby kelnerzy mieli ukryte kamery, bo w sumie gdzie? — zapytała, spoglądając w stronę grupki mężczyzn i kobiet, którzy stali nieopodal nich. Dla Octavii wyglądali jak roboty, nieruchomi i nawet nie spoglądając w ich stronę. Chwilę później przeniosła spojrzenie na Gabriela, z całych sił powstrzymując uśmiech, który cisnął jej się na twarz. Wiedziała, że przed Cornelią nie ukryje tego, co właściwie działo się między nią a Gabrielem, ale też w sumie nie chciała. W sumie, to chyba musiała porozmawiać z Cornelią o tym wszystkim, bo była nieco pogubiona.
— Cóź, Jack uważa inaczej. bardziej coś w stylu, że należę do niego i nikogo więcej. Trochę się myli. A wkurwię go z wielką ochotą, Nel. Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo chcę to zrobić — mruknęła z uśmiechem, równie cicho, by tylko blondynka mogła ją usłyszeć. Kiedy w końcu rozpięła jej sukienkę, Octavia poszła w ślad za przyjaciółką, odkładając sukienkę na leżak i ściągając z nóg złote sandałki na obcasie. Raz jeszcze spojrzała na Gabriela, posyłając mu lekki uśmiech. Chwyciła kieliszek z szampanem, który zaoferował jej kelner.
— Chodź — powiedziała, podchodząc do bruneta i chwytając go za rękę. Pociągnęła go w stronę wejścia do basenu, jednak zanim zdążyli wejść do środka, drzwi do pomieszczenia się otworzyły, a w progu zauważyła Leę w towarzystwie jakiegoś nieznajomego jej faceta.
— Cześć, Lea! Chodźcie popływać! — zawołała z rozbawieniem, upijając łyk alkoholu.
O
Myśli szalały Gabbyemu coraz mocniej sprawiając, że czuł się tak jakby dosłownie unosił się nad ziemią. Już raz przeżył coś podobnego, więc wiedział, że zwykła znajomość, którą zawarł z Leą tamtego dnia w kościele od pewnego już czasu zaczęła wkraczać na zdecydowanie wyższy poziom. Jego umysł zalało istne tsunami sprzecznych emocji, z których najgłośniejszą wydawała mu się dzika wręcz rządza jak najszybszego ulżenia swemu popędowi seksualnemu. Jasne, wiedział, że gdy tylko się na to faktycznie poważy, niemal na sto procent będzie musiał liczyć się z tym, że z automatu zostanie pozbawiony pastorskiego stołka, lecz aktualnie znajdował się jedynie we władaniu pierwotnego instynktu, więc nie miał już ani wystarczająco dużo sił, ani tym bardziej chęci, by się tym przejmować. Niech się dzieje wola nieba ! Tym bardziej, że niewielka powierzchnia widny, w której obecnie przebywali tylko we dwoje wydawała mu się aż za bardzo intymna. Zwłaszcza od chwili, gdy blondynka najpierw delikatnie przyłożyła dłoń do jego twarzy, a następnie nagle pozbawiła ich obojga masek. Nawet nie próbował protestować, mając szczerą nadzieję, że jest to jedynie swego rodzaju gra wstępna. Prawdopodobnie właśnie to podniecenie stało za tym, że kompletnie nie zwrócił uwagi na to, że drzwi ich małego prywatnego lokum w międzyczasie zdążyły się otworzyć i jakby nigdy nic przyciągnął ją łagodnie trochę bliżej siebie, by w końcu dać upust swoim dawno skrywanym odczuciom. Całował ją namiętnie jeszcze przez dobre trzydzieści sekund nim wreszcie jego zamroczony umysł zarejestrował łaskawie, iż znajdują się już na basenie, a w dodatku zwracają na siebie niezdrową uwagę wszystkich zgromadzonych tam osób. Zamiast jednak zwyczajnie odsunąć się od nastolatki, bez najmniejszego zastanowienia wziął ją zwyczajnie w ramiona i czmychnął z powrotem do windy z zamiarem skierowania się na najwyższe piętro budynku z cichą nadzieją, że będą mogli tam wreszcie należycie się zabawić.
UsuńGabby
Wykręciła oczami w tył głowy na uwagi koleżanek na temat bardzo bliskim relacji całej ich gromadki, nie przykładając większej uwagi do tematu znajomości Minsoo i Electry. Ufała chłopakowi i wiedziała jaki był, więc niepotrzebny w jej opinii było, by insynuować i nakręcać swój mózg, który, gdyby tylko chciał, doszukałby się w usadzonej na kolanach bruneta czegoś więcej, niżeli rodzinnej relacji.
Usuń— Ha, ha! — klasnęła w dłonie, akcentując wypowiadane słowa. — Bardzo zabawne, ale serio nie wiem o co wam chodzi. — Rozłożyła się wygodniej na leżaku, zerkając na towarzystwo. — Minsoo jest z natury bardzo przyjacielski. Co, miał ją zrzucić na ziemię i upokorzyć? — dopytała, unosząc brew. Machnęła ręką, dając im znać, że dla niej temat był skończony i wróciła do swojej wcześniejszej pozycji.
Nie nacieszyła się swoją chwilą relaksu długo, bo gdy z głośników zaczęła dobiegać głośna muzyka, a skąpa ubrani kelnerzy zawitali z wypełnionymi po brzegi kieliszkami, każdy wydawał się być całą sytuacją bardzo podekscytowany.
Sunęła wzrokiem po pomieszczeniu i otaczających ją twarzach, i nie była pewna czy to kolorowe światła, ale wszystko wydawało się tak wyraziste, a pływające w basenie dmuchane zabawki, jakby się do niej uśmiechały szeroko, spoglądając wprost na nią. Ari zaśmiała się sama do siebie, podnosząc się do pozycji siedzącej. W jej głowie wirowało i wszelakie granice zdrowego rozsądku zaczęły się rozmywać, tworząc idealną okazję dla… katastrofy. Chwyciła po zapięcie sukienki, znajdujące się po prawej stronie i dalej chichotając pod nosem, ściągnęła kreację.
— A ty, najlepiej nawet w moim kierunku nie zerkaj! — krzyknęła za Gabrielem, który właśnie był zaciągany w stronę basenu przez Octavię. Może i mieli się bawić, jednak z brunetem łączyła ich inna relacja, bardziej na pograniczu siostry i brata, niżeli dobrych znajomych, pozbywających się ubrań w swoim towarzystwie.
Pod sukienką, Ari miała jedynie bardzo cieniutką bieliznę, w cielistym odcieniu, która tak naprawdę niewiele zakrywała, więc chwyciła po jeden z ręczników, by owinąć go wokół ciała. Pozbyła się ekstra warstwy, dopiero, gdy znalazła się przy samym brzegu basenu.
Różowa woda przypominała jej niestężałą galaretkę, wyobraźnia posunęła się tak daleko, że aż miała ochoty skosztować, czy wypełniony basem był równie słodki. Nie czekając chwili dłużej, wskoczyła do wody, rozpryskując ją w każdym kierunku. Gdy znalazła się pod taflą, zaśmiała głośno, nabierając wody w usta.
¬— Ni-e, nie jest słodkie! — wykrzyczała, krztusząc się po każdym słowie. Z naburmuszoną miną podpłynęła do jednego z dmuchanych flamingów i mogłaby przysiąc, że ten mrugnął w jej kierunku. — Ah! Efekty specjalne! Jakie ładne!
I gdyby trzeźwość umysłu na to pozwalała, zorientowałaby się, że zażyta pigułka, musiała posiadać w sobie idealny koktajl wielu narkotyków, jednak w tej chwili, było na to zdecydowanie za późno.
trochę naćpana Ari
— Cornelia Przykładna Pierwsza… podoba mi się. Będą jeszcze tak o mnie pisać, zobaczysz! — Zaśmiała się. Zdecydowanie nie nadawała się do tego, aby świecić przykładem i być kimś kogo ludzie powinni naśladować. Zwłaszcza, że na swoim koncie miała naprawdę wiele przewinień. I tak, jak chyba zdrada przyjaciółki powinna być najgorsza tak prawdopodobnie nieumyślne spowodowanie śmierci kolegi nieco to przebijało. Ale o tym nikt nie mówił. Nikt nie widział w niej winy i nikt nie oskarżał, więc nie było o czym mówić, prawda?
Usuń— Ja? Naćpana? Proszę cię, przecież tylko pudrowałam nos — odparła rozbawiona. Narkotyk zdecydowanie zaczął już dawno działać, a teraz blondynka czuła się, jakby była w siódmym niebie. Było po prostu idealnie. Z jednej strony Octavia miała rację, ale nie miała tez już osiemnastu lat, aby biegać bez stanika. Długo jednak o tym nie myślała. — Wystarczyło powiedzieć, że tęsknisz za moimi cyckami, Tay — zaśmiała się. Rozpięła stanik, który rzuciła na resztę rzeczy zostając jedynie w cienkich, koronkowych stringach, których równie dobrze mogła na sobie nie mieć. Wstyd to nie było słowo, które blondynka znała. Jeśli ktoś porobi zdjęcia, a te wyciekną do internetu… cóż, trudno. To była w końcu impreza zamknięta, prawda? Będzie oznaczało jedynie tyle, że ktokolwiek udostępnił fotki jest zjebem.
Dostrzegła, że ktoś jest z nimi tutaj dopiero, gdy odezwała się bruneta. Przelotnie spojrzała w stronę blondynki i nieznajomego jej faceta, ale nie zwracała większej uwagi. Za bardzo wolała się pobawić niż przejmować jakimiś ludźmi. Ale najwyraźniej Octavia znała blondynkę. Nie ważne. Zeszła po schodach do wody, która była przyjemnie ciepła.
— Wiesz Ari, my po prostu nie mamy takich zwyczajów. Nie wiem, może w innych krajach to normalne, że kuzyni posuwają się przez ubrania — powiedziała głośniej Nel, aby było słychać ją przez muzykę. Naprawdę cała ta sytuacja przy stole była jednym słowem dziwna. Jeśli uda im się wrócić do stolika będą musieli całą tą sytuację przebadać i obgadać. To po prostu nie było w porządku i wszyscy to czuli. Cornelia robiła wiele dziwnych rzeczy w swoim życiu, niemoralnych, ale z kuzynem? Może wszyscy źle zinterpretowali to, co się działo, ale czy to było możliwe, że tyle osób miało podobne wrażenie?
Gabriel przysłuchiwał się tej rozmowie trochę z boku. Również odkładając swoje ubrania na bok, ale został w bokserkach. Co jak co, ale wolał jednak nie świecić tu gołym tyłkiem, a ten komunikat o przesiadywaniu bez ubrań w basenie sama Plotkara mogła sobie wsadzić głęboko.
— Spokojnie, na ciebie patrzeć nie mam zamiaru — zapewnił Ari z uśmiechem. To byłoby niepoprawne, gdyby zawiesił na niej oko. Była dla niego, jak młodsza siostra, którą przypadkiem poznał w Empire i przygarnął do siebie, bo z jakiegoś powodu uważał, że należy się nią zająć. Nawet teraz podczas imprezy trochę uważniej się jej przyglądał, jakby potrzebowała w razie czego stąd zniknąć to on był tym, który chętnie by brunetkę stąd wyprowadził.
— Ari, co brałaś? — zapytał. Nie był może obecnie największym fanem używek, a najwyraźniej wszystkie trzy towarzyszki były pod wpływem. W tym czasie on jedynie miał za sobą dwa drinki i shot tequili. Potrzebował zdecydowanie więcej.
Dał zaciągnąć się Octavii do basenu, woda byłą faktycznie przyjemna i podobnie, jak Cornelia nie zwrócił uwagi na nowe osoby. Ale gdy spojrzał znów w stronę windy tamci szykowali się chyba do wyjścia.
— Chyba bycie topless kogoś odstraszyło.
topless C. & G.
Octavia wywróciła z rozbawieniem oczami na słowa Cornelii. Kto jak kto, ale była ostatnią osobą, która uwierzyłaby w przemianę Nel na lepsze. Nie żeby była złym człowiekiem, ale do tych najlepszych też nie należała. Z resztą, który z nich świecił przykładem? Nikt. Każdy miał tu coś, co sprawiało, że nie byli dobrymi ludźmi, ale zupełnie im to nie przeszkadzało.
UsuńKiedy Octavia znalazła się w wodzie, sięgnęła do zapięcia stanika, który po chwili zdjęła, odkładając na brzeg, tuż obok barierki. Spojrzała z rozbawieniem na Cornelię, która jakimś cudem wdrapała się na dmuchanego pingwina, później na Ari, która widocznie była w swoim świecie, aż w końcu jej spojrzenie spoczęło na Gabrielu, który był tuż obok. Zanurzyła się nieco w różowej wodzie, podpływając do bruneta.
— Chyba nie zrozumiałeś przekazu, Gabe. Miało być bez bielizny — rzuciła zaczepnie. A potem, nie zastanawiając się za bardzo, ściągnęła swoje stringi, kładąc je też na brzegu. Oparła ręce tuż obok Salvatore, spoglądając na niego z zadziornym uśmiechem.
— Wyskakuj z bokserek, Salvatore — nachyliła się w jego stronę, szeptając mu te słowa do ucha, by chwilę później odpłynąć na środek basenu.
— Oczywiście, że tęskniłam za Twoimi cyckami. Po nocach mi się śnią — zażartowała, spoglądając w stronę drzwi, za którymi zniknęła Lea. W sumie, nie za bardzo przejęła się tym, że jej kuzynka prowadza się z jakimś starszym facetem. Niech się dziewczyna bawi.
Podpłynęła do dziewczyn, spoglądając to na jedną, to na drugą.
— Cóż, to było dosyć obleśne. I nie, tu musi być coś innego na rzeczy. Kim w ogóle jest ta cała Electra? Oprócz bycia jego kuzynką, która ma na niego widoczną ochotę? — zapytała, unosząc w górę jedną brew. W sumie, to nie była za bardzo jej sprawa, ale coś czuła, że ta dziewczyna jeszcze spuści bombę, której nikt się nie spodziewał, a już na pewno nie Ari Min. Znów zawiesiła spojrzenie na Gabrielu, zastanawiając się, czy zorientował się, że każda z nich jest pod wpływem nie tylko alkoholu.
O
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńKiedy wyszedł na zewnątrz, u progu rezydencji oplątał go szmer chichotów i rozmów, a dopiero w drugiej kolejności powiew względnie świeżego (jak na nowojorskie standardy…) powietrza. Nie zdążył na komunikat organizatorki imprezy, dlatego zza krystalicznie czystego szkła wypełnionego szampanem w pierwszej chwili nie zauważył, że większość osób zebranych nad basenem świeci strojem Adama i Ewy. Dopiero gdy odjął pusty kieliszek od ust, a jego różnokolorowe spojrzenie przypadkiem otarło się o nagie piersi samej Cornelli Watson, odrobina wina pociekła mu z ust, nim zdążył jakkolwiek się opamiętać.
UsuńNatychmiastowo ocierając strużkę, przełknął wreszcie schłodzony trunek i sięgając po poszetkę w zewnętrznej kieszeni przewieszonej przez ramię marynarki, skierował uwagę w stronę stojącej nieopodal niej Octavii, starając się skupić na rysach jej twarzy, jednocześnie ignorując mocno bijące serce.
Co do…? Jakby przed chwilą zobaczył cycki pierwszy raz w życiu, a był niemal pewien, że ten widok zdążył mu się w pewnym stopniu opatrzyć.
Tylko nie to, westchnął w myślach. Nie znowu. Przecież miał to dawno za sobą. Nie był już w wieku, w którym nastoletnie zauroczenia były uznawane za normę, więc z miejsca poczuł się nie tylko zażenowany własną szczeniacką reakcją, lecz także bardzo zmęczony samą perspektywą przeżywania tego wszystkiego na nowo.
— Nieźle, Tavy — skomentował, ocierając kraniec ust, bo ucieczka wzrokiem udała mu się tak bardzo, że akurat przyoczył lądujące na brzegu stringi. Ten widok jednak już go tak nie grzał, w końcu był mu znajomy. — Twoje cycki wciąż wyglądają świetnie. Cofam to, co mówiłem.
W zasadzie nie musiał niczego cofać, bo jedynie drażnił się z nią, żartując o tym, że ciąża zrujnowała jej sylwetkę… Nigdy nie powiedziałby przecież czegoś tak głupio oceniającego i seksistowsko degradującego na poważnie. Nie był tym typem faceta i na szczęście Octavia o tym wiedziała, dzięki czemu traktowali się wzajemnie ze zrozumieniem oraz charakterystyczną swobodą, o którą ciężko było w pseudo wyszukanym, zakłamanym towarzystwie. W końcu jednak nieopodal zauważył Salvatore’a, do którego podszedł, stając przy krawędzi basenu.
— Gabe — powitał go ze śladem ulgi, bo przynajmniej przy nim wzrok nieco odpoczywał, mogąc zahaczyć o godne podziwu dzieła wykonane na płótnie skóry. — Cześć. Widzę, że nieźle się bawicie. Też będziesz się rozbierał? Uprzedź, może tym razem zdążę odwrócić wzrok… Chyba, że dajesz mi pozwolenie na to, żebym się gapił.
Rafe w szoku 😂😂😂
Nel nie była najgorszym człowiekiem na świecie. Miała swoje za uszami, ale na tej imprezie spokojnie mogłaby wskazać palcem kilka osób, które były o wiele gorsze. Nie mogła się w żaden sposób usprawiedliwić i nawet tego nie robiła. Była po prostu typową mean girl, która chciała, aby wszystko układało się po jej myśli. Była ładna, popularna, miała pieniądze i odpowiednią pozycję, więc od dawna karmiła się przekonaniem, że wszystko się jej należy. Wiele uchodziło jej na sucho, bo Evelyn potrafiła ładnie zamieść jej wybryki pod bardzo gruby dywan i udawać, że nic nie miało miejsca. Akurat to u swojej rodzicielki lubiła bardzo, bo potrafiła wyciągnąć ją z największego syfu i obrócić sprawę tak, aby to blondynka wyszła na pokrzywdzoną.
UsuńDorwała pingwinka, o którym mówiła wcześniej i wdrapała się na niego. Powinna była przyciągnąć go do brzegu i wtedy na niego wejść, tak byłoby na pewno o wiele łatwiej, ale była znana z tego, że lubi sobie utrudniać życie. Gestem ręki przywołała do siebie kelnera i odebrała od niego kieliszek z różowym alkoholem. Co prawda wiedziała już, że picie i woda niekoniecznie idą ze sobą w parze, ale w końcu nie byli tutaj całkowicie sami, prawda? Raczej, gdyby ktoś się zaczął topić to mogliby liczyć na pomoc. Nie byłoby tak, jak na otwartej wodzie, gdzie nie było absolutnie nikogo. Nie musiała wracać myślami teraz do tych wspomnień. Teraz zamierzała skupić się na nowych doznaniach, przyjemnie ciepłej i kolorowej wodzie, która śmiesznie wyglądała.
— Wiedziałam! I to sama natura, nic przy nich nie kombinowałam! — Roześmiała się. Jakby sama musiała się upewnić, że na pewno są naturalne spojrzała na nie i uśmiechnęła się. Jeśli miały stąd wyciec jakieś fotki to miała chociaż pewność, że będzie dobrze wyglądała. — Może to… przyszywani kuzyni? Zawsze mogło być gorzej i mogli być rodzeństwem — stwierdziła, a ta myśl chyba odrzucała, cóż – wszystkich.
Skupiła się na moment na lecącej piosence, Candy od Doja Cat, którą nuciła pod nosem. Nie zwracała więc uwagi na to, że Gabriel i Octavia praktycznie się migdalili ze sobą. Ani też na to, że pojawił się tu ktoś jeszcze. Dopiero, gdy usłyszała nieznajomy głos przebijający się przez muzykę odszukała wzrokiem nowo przybyłego chłopaka. Zatrzymała na nim spojrzenie. Zaskoczona była tym, że nie miał na twarzy maski. W przeciwieństwie do gości. Dress code był w końcu obowiązkowy. Nel swojej się jeszcze nie pozbyła. Głos brzmiał dziwnie znajomo, ale mogła go usłyszeć w reklamie czy w jakimś filmie.
Najwyraźniej z Octavią i Gabrielem się znał. Przebywały głównie w podobnym towarzystwie, więc była lekko zaskoczona, że się nie poznała z ciemnowłosym, ale może to był nowy znajomy, którego poznała w czasie, kiedy ze sobą nie rozmawiały?
— Zamierzasz się rozebrać czy tylko będziesz patrzeć?
Wbiła wzrok w chłopaka. Musiał być w ich wieku lub wyglądał wyjątkowo młodo, ale to akurat nie było ważne. Znajdowała się w miarę blisko brzegu i bez problemu odstawiła pusty kieliszek. Octavia miała Gabsa, Ari miała swoje dwa obronne pieski, które na chwilę jej odpuściły, a Nel się nudziła i zamierzała go zmienić.
— A może potrzebujesz pomocy z rozebraniem się?
Nel
Dwie rozebrane dziewczyny to z pewnością było marzenie każdego, ale akurat z tej dwójki interesowała go tylko jedna. Nie zaprzeczał i Nel dobrze wyglądała, ale w chwili obecnej w jego guście były raczej brunetki. Jako jedyny, przynajmniej tymczasowo, facet tutaj (nie licząc kelnerów) mógł śmiało stwierdzić, że znajduje się w raju. W końcu który facet nie chciałby przeżyć czegoś podobnego? Co prawda takie fantazje raczej miały nieco inny przebieg, ale narzekać nie mógł.
UsuńKomunikat Plotkary słyszał jasno i wyraźnie, ale niekoniecznie interesowało go świecenie gołym tyłkiem i zresztą nie tylko. Woda była przyjemna, ciepła i był w zasadzie zaskoczony, że na basenie nie było więcej osób. Miał wrażenie, że wszystkich, a na pewno zaczną większość tu ściągnie. W końcu każda porządna impreza potrzebowała basenu, a przynajmniej te jego nie mogły się odbyć, jeśli przynajmniej kilkanaście osób nie skończyło w basenie. Ale póki co kameralne towarzystwo mu odpowiadało i dziewczyny chyba też czuły się w miarę komfortowo tutaj.
Gabriel uśmiechnął się pod nosem.
— Jeśli tak bardzo chcesz mnie bez nich, to obawiam się, że będziesz musiała sama je zdjąć — odpowiedział z zawadiackim uśmiechem na twarzy. Co mu Plotkara zrobi, jeśli nie rozbierze się całkowicie? Ukaże swoją twarz i pogrozi mu paluszkiem? Czy może jednak w wodzie pojawi się kwas? O to by jej nie posądzał. Lubiła mieszać w życiu nowojorskiej śmietanki towarzyskiej, ale nie była aż tak okrutna.
Gabriel dorwał różowego, dmuchanego donuta.
Sam nawet nie zwrócił uwagi na zniknięcie tamtej pary, której Salvatore nie kojarzył, ale pojawienie się kogoś nowego i dobrze mu znanego nie uszło jego uwadze. Prawie parsknął śmiechem.
— Jeśli Tay zdecyduje się mnie rozebrać to poświecę, ale śmiało – gap się do woli — zaśmiał się — po prostu w końcu przyznaj się do tego, że cię kręcę i wzroku odwracać nie będziesz musiał — dodał. Alkohol powoli zaczynał już działać i całe szczęście, bo choć nie narzekał na to, gdzie i w jakiej sytuacji się znalazł, to wiedział, że o wiele lepiej zacznie się bawić, gdy w końcu alkohol zacznie przyjemnie szumieć mu w głowie.
— Cornelia ma rację, długo będziesz tak stał czy dołączysz?
Gabs
Muzyka ucichła, zwiastując najgorsze... Kolejny komunikat Plotkary na moment przerwał zabawę. — Uważaj, Perfect O, nie tylko innych nawiedzają dziś duchy przeszłości... Przypatrz się dobrze osobom, które dbają tej nocy o Wasze bezpieczeństwo i dobre samopoczucie. — Jasne światło oświeciło rozmawiających wesoło kelnerów. Wszyscy momentalnie obejrzeli się za źródłem dźwięku. — Wśród nich znajdziesz małą niespodziankę. I ma ona na imię... F! — Jeden spośród kilku roznegliżowanych mężczyzn miał na sobie maskę. Gdy ją ściągnął, oczom zebranych okazała się twarz... Byłego chłopaka O. — Co on tutaj robi? Jak to się stało, że ze mną współpracuję! Cóż, odpowiedzi na wszystkie pytania poznasz u źródła! Czy ktoś ma jeszcze jakieś wątpliwości co do moich supermocy?
UsuńOctavia z uwagą spojrzała na Gabriela, uśmiechając się jedynie kącikiem ust. Po chwili zjechała oczami nieco niżej, na klatkę piersiową bruneta, aż w końcu zatrzymała spojrzenie tam, gdzie zdecydowanie w tej chwili nie powinna się gapić.
Usuń— Nie. Zostań w nich. Chyba ściągnę je potem — powiedziała, raz jeszcze posyłając mu łobuzerski uśmiech. Powinna, naprawdę powinna nieco się powstrzymać przed tego typu rzeczami, ale nie potrafiła, a może nawet nie chciała. Podobało jej się to, a jak na razie i Gabriel nie narzekał, że znów weszli na ten niebezpieczny grunt. Ba, nawet podjął tą zaczepną grę słowną.
— Będziesz kombinować przy nich na stare lata, jak już będą obwisłe — Octavia również się roześmiała, spoglądając na Cornelię. Jak na razie ona jedyna nadal brodziła w wodzie, ale zupełnie jej to nie przeszkadzało. Aktualnie miała ogromną ochotę popływać, a nikt nie miał zamiaru jej też w tym widocznie przeszkadzać. — Kurwa, Nel, to dopiero jest obleśne — skwitowała słowa przyjaciółki, gdy ta rzuciła, że Electra i Minsoo mogliby być rodzeństwem. Octava nawet skrzywiła się przy tym z niesmakiem. — Fuj — skomentowała, kręcąc głową na boki, po czym podpłynęła do brzegu basenu, gestem ręki przywołując jednego z kelnerów, który chwilę później nachylił się w jej stronę, a ona chwyciła kieliszek z szampanem. Powoli zaczynało szumieć jej przyjemnie w głowie, a sama atmosfera i towarzystwo kilkorga znajomych zdecydowanie równie dobrze na nią działało.
Oparła się rękami o brzeg basenu, upijając łyk alkoholu, gdy do środka znów ktoś wkroczył. Blanchard zwróciła spojrzenie w stronę wejścia, a po chwili posłała Cassianowi szeroki, wesoły uśmiech, gdy rozpoznała, że to on.
— Spierdalaj od moich cycków, Cass. To sama natura. Nie jedna chciałaby tak szybko dojść do siebie po tak trudnym przeżyciu, jakim jest poród — zaśmiała się, celując w niego palcem. Przez chwilę po twarzy Octavii przebiegł grymas jakby… bólu? Tak, chyba to było to, gdy wspomnieniami wróciła do tego, co przeżyła pół roku wcześniej.
— Nigdy, kurwa, więcej — dodała jakby bardziej do siebie, po czym zmierzyła Cassiana uważnym spojrzeniem. Nie, zdecydowanie tu teraz nie pasował, cały w ubraniu.
— Jak już tu przyszedłeś, Raffe, to jest jedna rzecz, którą musisz zrobić, żeby tu zostać. Wyskakuj z ciuchów i wskakuj do basenu, inaczej Plotkara się zdenerwuje — mówiąc to zaśmiała się, choć dłuższą chwilę później zdecydowanie pożałowała tych słów.
Kiedy przez głośniki padł jej przydomek, jaki nadała jej Plotkara, Octavia uniosła głowę nieco w górę, by spojrzeć na jeden z głośników, który wisiał na ścianie. Uniosła w górę jedną brew, po czym odwróciła się, mrużąc oczy, gdy sala nagle utonęła w jasnym świetle. przesunęła spojrzeniem po kelnerach, aż poczuła, że z każdą mijaną sekundą zaczyna brakować jej tchu. Głównie ze strachu. Gdy Fabien ściągnął z twarzy maskę, Octavia wydała z siebie najpierw syk, a później przeklęła po francusku.
— To są chyba jakieś jaja! P, ty głupia, podła kurwo! — wrzasnęła. Fabien za to uśmiechnął się złośliwie, a ona wiedziała, że to oznacza kłopoty.
O
Cóż, jako że nie planował pojawić się na urodzinach Plotkary, nie przygotował się odpowiednio, a więc nie zaopatrzył w maskę. Nie sądził zresztą, że jest bardzo potrzebna, a wręcz traktował jako symboliczny akcent. Jakby nie patrzeć większość takich masek odsłaniała wystarczająco, by można było z łatwością rozpoznać noszące je osoby, a jego poznawało się już szczególnie łatwo, biorąc pod uwagę jego różnokolorowe oczy, które dodatkowo skrajnie odstawały od siebie barwą. Gdyby chciał, mógłby założyć soczewki, ale te, które nosił, nie były przeznaczone do użytku codziennego, musiał więc od nich czasem odpocząć.
UsuńNie wyróżniał się jednak aż tak bardzo, przynajmniej do momentu wyjścia na zewnątrz. Tak jak większość obecnych, wyciągnął z szafy najlepszy garniak - był to nowoczesny krój w kolorze szampana, który doprawił koszulą z koronki w kolorze czarnym, grającą główne skrzypce odkąd zdecydował się zdjąć z siebie marynarkę.
Słysząc odcięcie Octavii, wzruszył jedynie ramionami z uśmiechem czającym się w kącikach ust, bo przecież spierdalaj to ostatnie, co zapewne zaprzątało jej głowę, kiedy miał ją przed sobą w pełnej okazałości poprzednim razem. Poza tym, przecież wszem i wobec oznajmił już, że jej piersi wyglądają świetnie i nie miał w tej kwestii więcej do dodania.
— Oczywiście, że mnie kręcisz, Gabe. Myślałem, że powszechnie wiadome — parsknął z rozbawieniem, zerkając w stronę kumpla, po czym posłał mu tylko na wpół żartobliwe mrugnięcie: bo przecież Gabriel w istocie był atrakcyjny, a Cassian nie przebierał w partnerach łóżkowych, jeśli chodzi o płeć, więc gdyby tylko z drugiej strony pojawiło się zainteresowanie, na pewno by je odwzajemnił.
Kiedy jednak wszyscy zgodnie wytknęli mu, że jest ubrany i trzeba to zmienić, uniósł dłonie na wysokość klatki piersiowej i w obronnym geście pokręcił głową.
— Możecie wierzyć lub nie, ale dużo lepiej mi w ubraniach.
Co prawda mógł rozebrać się do bokserek, to żaden wyczyn, ale dopóki wyraźnie nietrzeźwa Cornelia pływała prawdopodobnie nago w basenie, on wolałby się tam nie znaleźć. Wystarczy, że i tak czuł na sobie jej palące spojrzenie i nie wiedział gdzie podziać się własnym, zwłaszcza kiedy złożyła mu "propozycję".
I może był głupi, może naiwny, a może po prostu zakochany, bo mimo wszystko zdecydował się zebrać w sobie i wreszcie podjąć jej spojrzenie, ryzykując zatracenie w znajomych, choć jednocześnie w tak obco lśniących odrealnieniem oczach.
Nim jednak zdążył się odezwać muzyka ucichła, a uwaga wszystkich — jego również — ściągnęła w innym kierunku. Ściągnął brwi, rozumiejąc z tego tylko połowę, ale pobieżnie kojarzył paryskiego kochanka Octavii z opowieści, dlatego zdecydował się spróbować rozładować jej wściekłość komentarzem:
— A więc to jest ten cały Fabien? Nic dziwnego, że dałaś nogę. Zdecydowanie nie ma się czym chwalić.
Rafe
Obserwował, jak przesuwa po nim wzrokiem i lekko się uśmiechnął. Znów wchodzili na dość grząski grunt, nie do końca w zasadzie ustalili jakiekolwiek zasady, ale zupełnie to brunetowi nie przeszkadzało. Bawił się całkiem dobrze, a o to przecież właśnie chodziło, czyż nie? Salvatore nie podejrzewał, że mógłby się zacząć na tej imprezie dobrze bawić. Głównie dlatego, że nie był największym obecnie fanem Plotkary. Nie do końca rozumiał jej sens, a raczej, dlaczego ludziom tak zależało na tym, aby czytać o życiu nowojorskich, bogatych dzieciaków. Sam w przeszłości korzystał często z jej strony, podsuwał coraz to pikantniejsze ploteczki, ot dla zabawy. Ale chyba… chyba z tego wyrósł? Sam już nie wiedział do końca.
Usuń— Tak myślałem, że bardziej ci się spodoba taka opcja — odpowiedział uśmiechając się pod nosem. Zdecydowanie nie miał ochoty paradować tu z gołym tyłkiem. Nie miał się czego wstydzić i czuł się dość komfortowo w swoim ciele, ale jakoś nie był fanem obnażania się publicznie. Nawet jeśli było to grono zaufanych osób. Ale kelnerów raczej do takiego grona nie zaliczał. I był bardziej niż pewien, że wszędzie są poukrywane kamery. Dziewczynom to najwyraźniej nie przeszkadzało, ale chyba nie było osoby z och grona, która nie widziałaby tych zdjęć z osiemnastki Octavii. Cały internet aż huczał, gdy dwie młode dziewczyny świeciły cyckami przed kamerą.
Salvatore przewrócił oczami na komentarz Cassiana. Sam co prawda zdecydowanie wolał płeć piękniejszą, ale nic nie stało mu na przeszkodzie, aby zauważyć czy przyznać, że Cass należy do tych atrakcyjniejszych ludzi.
— Wydaje mi się, że pewna dama bardzo chciałaby zobaczyć cię bez spodni — zaśmiał się i zerknął w stronę Nel, która przez cały ten czas nie spuszczała wzroku z nowoprzybyłego bruneta.
Ich śmiechy zostały przerwane przez kolejną informację od Plotkary. Gabriel uniósł brew, gdy i on zauważył byłego Octavii. Robiło się coraz ciekawiej. Spojrzał na młodego mężczyznę, ale nic więcej sobie z tego w zasadzie nie robił.
— Trzech byłych w jednym miejscu, jak ty to zniesiesz, Tay.
Jeśli obejdzie się bez bójki to będzie zaskoczony, ale z kolei o co? Tay nie była z żadnym z nich, a raczej dawanie sobie po mordzie dla samego faktu nie powinno rajcować żadnego z nich.
Gabs
Cornelia nie spuszczała z oczu tajemniczego bruneta, choć czy był taki tajemniczy? Nie miał maski na twarzy, ale coś w jego aurze podpowiadało jej, że skrywa w sobie coś, czego nikomu nie mówi. Mogła się nakręcać, ale to jej akurat teraz nie obchodziło. Była go zwyczajnie w świecie ciekawa, a fakt, że Octavia go znała i nigdy nie przyszło jej do głowy, aby przedstawić go blondynce tym bardziej sprawiał, że miała ochotę zapoznać się z nim bliżej.
Usuń— Zajmę się nimi zanim będą obwisłe — zapewniła z uśmiechem. Byłaby durna, gdyby sądziła, że wiek i starzenie się w żaden sposób na nią nie wpłynął, ale obecnie była młoda, ciało miała jędrne i nie zamierzała myśleć o tym, co będzie za jakiś tam czas. Zawsze działała z wyprzedzeniem i jeśli uzna, że coś jej się w sobie nie podoba to zadba o to z prędkością światła.
Zaśmiała się, gdy wróciły na moment do tematu Minsoo i Electry. W zasadzie ciężko było stwierdzić, co między tą dwójką jest i chyba po prostu wolała nie wiedzieć. A przynajmniej dziś nie chciała, bo plotki na pewno przeczyta lub przedyskutuje ich pokręconą relację z kimś, kto miał na ich temat jakieś informacje.
Raffe. Nie wiedziała, czy to był przydomek, jego faktyczne imię, ale pasowało do niego i podobało się jej. W tym całym zamieszaniu chyba nawet nie zwróciła do końca uwagi na to, co się wydarzyło. Dopiero krzyk brunetki sprowadził ją w miarę na ziemię. Fabiena dostrzegła w miarę szybko. Nie znała się z nim jakoś wybitnie, a raczej wcale i po prostu kojarzyła go jako byłego przyjaciółki.
— Możesz dziś wybierać z kim spędzisz noc, Tay — rzuciła Nel — baby daddy, wytatuowany ex albo francuski ex — zaśmiała się, choć można było się domyślić, że cała ta sytuacja nie jest jej na rękę.
Skupiła się ponownie na brunecie, który z całego towarzystwa teraz interesował ją najbardziej. Ciężko było powiedzieć, dlaczego tak bardzo się na niego uparła. Na imprezie była masa wolnych facetów, nawet nie wiedziała, czy on jest wolny, ale to jakoś jej w przeszłości nie przeszkadzało. Nie ważne.
— Pomóż mi. — Wyciągnęła ręce w jego stronę. Nawet nie prosiła, po prostu rozkazała. Znajdowała się wystarczająco blisko krawędzi basenu, aby nie miał żadnego problemu z tym, aby do niej dosięgnąć. Uśmiechnęła się, gdy to zrobił. W miarę zgrabnie – biorąc pod uwagę fakt, że była po kilku dawkach alkoholu i po narkotykach – wyszła z basenu. Stojąc bez szpilek była znacznie niższa od bruneta, więc musiała zadrzeć głowę do góry, aby na niego spojrzeć. — Szkoda, że nie chcesz się rozebrać. — Westchnęła teatralnie. Palcami zaczepiła o koronkową koszulkę. Spojrzała na niego spod wachlarza długich rzęs. Walić makijaż i fryzurę, miała się tu w końcu dobrze bawić.
Skorzystała z faktu, że raczej nie spodziewał się wciągnięcia do basenu, złapała bruneta za rękę i pociągnęła go za sobą. Wystarczyło, że zrobiła krok w tył. Momentalnie oboje znaleźli się pod wodą, którą jeszcze przy okazji rozchlapali na wszystkie strony, ale na to nikt raczej narzekać nie mógł. Byli w końcu w basenie, prawda?
Nel
No cóż, co tu wiele mówić... Cassian nie zazdrościł Octavii i w tym momencie cieszył się, że to co wydarzyło się między nimi było zupełnie przypadkowe i niezobowiązujące, dzięki czemu nie było między nimi żadnych kwasów, niedopowiedzeń czy niejasności.
UsuńZdecydowanie nie chciałby być czwartym byłym, bo nie był pewien w jakich byłby z nią stosunkach, a musiał przyznać, że cenił sobie towarzystwo zarówno jej, jak i małej Ayli, dla której bardzo szybko stracił głowę, czego w sumie zupełnie się nie spodziewał.
Z chwilowego zamyślenia wyrwał go komentarz Gabriela, z którym w sumie nie wiedział co ma zrobić, więc uśmiechnął się, ale ten uśmiech nie sięgał jego oczu. Wrócił uwagą do Cornelii.
— Wystarczy, że dama wytrzeźwieje i nie będzie pamiętała, że coś takiego w ogóle chodziło jej po głowie — odparł.
Kiedy mu rozkazała, uniósł nieco brew, bo przecież Rafferty bardzo nie lubił, kiedy wydawało mu się polecenia, ale ostatecznie przymknął na to oko, bo nie był ani babą w okresie, żeby obrazić się za coś takiego, ani chamem, żeby jej faktycznie nie pomóc.
Spodziewał się, że mogłaby wciągnąć go do basenu, ale spodziewał się tego, kiedy złapał ją za dłoń, więc kiedy oboje stali już na brzegu, poczuł się nieco spokojniej, jeśli można było nazwać spokojem znajdowanie się blisko kogoś, kogo cholernie się pragnęło, a jednocześnie miało się świadomość, że ten ktoś jest dla nas zupełnie nieosiągalny... I nie, alkoholowo narkotykowa ochota Cornelii nie zmieniała niczego w tej kwestii, przynajmniej nie dla Cassiana, który nie miał w zwyczaju wykorzystywać kobiet w stanie wskazującym.
Kto powiedział, że nie chcę, przemknęło mu przez głowę, ale na szczęście nie powiedział tego na głos. Cóż, gdyby Watson była trzeźwa, gdyby wciąż patrzyła na niego tym wzrokiem spod rzęs, gdyby byli sami... Wyskoczyłby z ubrań na samo jej skinienie palcem i zrobiło mu się głupio na samą myśl.
Gdy złapała go za rękę, potrzebował sekundy, by zorientować się, co chce zrobić i niestety, było to o sekundę za długo, bo nie zdążył odpowiednio zaprzeć się na stopach. Jedyne, co zdołał zrobić w przebłysku instynktu samozachowawczego to ciasno objąć Nel ramieniem w pasie, bo ostatnie czego chciał, to żeby podtopiła się w tej wodzie.
Wyciągnął zatem na wierzch i siebie i ją, trochę kaszląc, bo w zaskoczeniu sytuacją zakrztusił się różową wodą. Nie widząc nic przez oklapnięte mokre włosy, skrzywił się brzydko na smak chloru w ustach, po czym odciągnął kosmyki w tył głowy, rzucając Cornelii niekoniecznie zachwycone spojrzenie. Wolał nie myśleć o tym, co dzieje się właśnie z drogimi materiałami jego ubrań ani ile policzą sobie za to w profesjonalnej pralni. Przede wszystkim teraz już będzie musiał je z siebie zdjąć, żeby wyschnąć, kiedy już stąd wyjdzie.
— Zawsze stawiasz na swoim, huh? — mruknął, raz jeszcze oczyszczając gardło.
Prawie zapomniał, jak uparta była. Z jakiegoś powodu i wbrew swoim założeniom poczuł się dużo spokojniej, mimo że był tak blisko niej.
Może dlatego, że różowe okulary, przez które dotychczas na nią patrzył, zaczęły zsuwać mu się z nosa.
Rafe
Będąc trzeźwą istniało spore prawdopodobieństwo, że nie zrobiłaby tego i trzymałaby się z dala od basenu. Obecnie jej umysł zamroczony był przez procenty. Przejęłaby się tym, jak może wyglądać na zdjęciach, czy na pewno dobrze się prezentuje. Tymczasem wrzuciła do wody nie tylko siebie, ale też i nieznajomego. I bawiła się przy tym świetnie. Nie brała może co prawda udziału w wymianie zdań bruneta z Gabrielem, ale aż chciała się wtrącić i zapewnić, że dama na trzeźwo na pewno będzie wszystko pamiętała. To akurat było wątpliwe. Ostatnio z imprez wracała pamiętając coraz mniej. I istniało dziś prawdopodobieństwo, że będzie podobnie. Nie wypiła nawet dużo, nie wciągnęła też dużo, więc była jednocześnie szansa na to, że jakieś urywki z tej nocy zapamięta.
UsuńPisnęła, gdy wpadała do wody. Nabrała trochę różowej wody w usta, którą jednak zaraz po wynurzeniu wypluła na bok, aby nie trafić w twarz chłopaka. Jeszcze tego brakowało, aby nieznajomym pluła prosto w twarz. Gdyby sobie zasłużył to bez wahania by to zrobiła, ale nie chciała go przecież odstraszyć. Otoczyła go nogami w pasie w chwili, kiedy w miarę się ustabilizowali, a ręce zarzuciła na szyję.
— Zwykle dostaję to, czego chcę — odpowiedziała z uśmiechem. Taka była prawda, jeśli panna Watson czegoś lub kogoś chciała to nic nie mogło jej stanąć na drodze. Była wychowana w przeświadczeniu, że może dostać wszystko. Nigdy nie było żadnych granic. Jeśli chciała nową sukienkę to ją miała, najnowsza lalka z limitowanej edycji? Dostała ją jeszcze zanim trafiła do sprzedaży. Wakacje w Meksyku? Wyjazd do Disneylandu? Żadnego problemu. Gdy podrosła jej zachcianki zaczęły się zmieniać. Od chłopaków, po najnowszą limitowaną torebkę Hermesa.
Przylgnęła do torsu chłopaka, zmniejszając dystans między nimi. Była nim z jakiegoś powodu zafascynowana.
— Zdradzisz mi swoje imię? — Nie była pewna, czy ktoś już nie powiedział, jak się nazywał. — Czy mam ci mówić Rafe? — Do takiej twarzy nie pasowało zwyczajne imię, które można było usłyszeć na każdym rogu.
Im dłużej wpatrywała się w jego dwukolorowe oczy tym bardziej była przekonana, że już je skądś kojarzy. Nie mogła jednak przywołać żadnego wspomnienia, przypisać do nich twarzy. Nic nie pojawiało się w umyśle blondynki, choć myślała o tym równie intensywnie, co się w niego wpatrywała.
— Wydajesz się znajomy. — Zdradziła nieco ciszej, choć szansa na to, że im się pozostała trójka (czwórka, jeśli liczyć ex Tay) przysłuchiwała była marna. Wsunęła palce między jego włosy. Powinna zrobić kolejny krok czy zaczekać na to, co jej powie? Nie wahałaby się w żadnej innej sytuacji, ale teraz… sama już nie wiedziała co ma robić.
Nel
To wszystko działo się zdecydowanie za szybko, jak na jego standardy, a przynajmniej standardy dotyczące przebywania z Cornelią. Gdyby chodziło choćby o Octavię, czy jakąkolwiek inną dziewczynę obecną na tej imprezie, nie miałby najmniejszego problemu z bliskością, nawet jeśli w głębi duszy nie do końca przepadał za takim nachalnym podrywem. Zniósłby go lepiej gdyby sam nie był trzeźwy, ale dwa kieliszki szampana to zdecydowanie za mało, żeby zadziałać w pożądany sposób.
UsuńNie wiedział, jak ma się zachować, kiedy tak po prostu owinęła się wokół niego. Jego serce przyśpieszyło znów swój bieg, co tylko dodatkowo go zażenowało, bo był niemal pewien, że Watson czuje wyraźnie każde uderzenie.
Jak powinien postąpić? Oderwać ją od siebie? Siłą?
Odpada. Chciał zachować te resztki godności, które jeszcze mu zostały, więc poluźnił objęcie wokół jej talii, by móc ułożyć dłoń w jak najbardziej neutralnym miejscu w dole jej pleców.
Zwykle dostaję to, czego chcę. W to nie wątpił, ale czego konkretnie chciała od niego? Nie otrzymał od niej nigdy wcześniej takiego zainteresowania i nie miał pojęcia, co z nim robić. Nie kiedy przemawiały przez nią używki. Musiał powtórzyć to sobie parokrotnie — to tylko alkohol.
— Może być Rafe — wymamrotał bezrozumnie, kiedy się przysunęła, bo była tak blisko, że niemal zapomniał jak się oddycha i na moment jakby zabrakło mu tchu. Mimowolnie przełknął ślinę, czując jak znów napływa do niego zdenerwowanie, bo przecież dzielił ich tylko cienki materiał jego prześwitującej koszuli, która w dodatku odsłaniała sporo skóry, a przez to wyraźnie czuł na torsie krągłość jej piersi.
Kto nie byłby zestresowany w takich warunkach?
Chciał rozejrzeć się wkoło po pomoc, ale Octavia była zapewne zajęta aferą ze swoim byłym, a w Gabriela byłoby mu wstyd strzelać błagalnymi spojrzeniami. Powoli wciągnął więc powietrza w płuca i na moment spojrzał po prostu gdzieś w bok, żeby się opanować.
Wrócił jednak do niej wzrokiem, kiedy usłyszał jej ostatnie słowa.
— Bo jestem znajomy, Nel — skomentował neutralnie, nie mając jednak tłumaczyć jej, skąd go zna. Nie widział w tym większego sensu, kiedy była w takiej kondycji, że nawet go nie pamiętała.
Poczuł, jak dreszcz zaskoczenia zakrada mu się po plecach, kiedy wsunęła palce w jego włosy. Szesnastoletni Cassian w tym momencie chyba by teraz oszalał... Ale no właśnie, Cassian nie miał już szesnastu lat i definitywnie nie chciał wiedzieć, do czego Cornelia teraz zmierza. Nie chciał jej całować, dotykać, robić nic, co mogło prowadzić do punktu, z którego ciężko im będzie zawrócić.
To była jego granica.
— Jesteś pijana. Albo naćpana — skomentował więc, mierząc spojrzeniem jej rozszerzone źrenice, kiedy odsuwał od siebie jej dłoń. Zachwyt w jej oczach sprawiał jednak, że niemal się łamał. — Albo jedno i drugie. Powinnaś coś zjeść.
Rafe
Była przyzwyczajona do szybkich akcji. W oczach blondynki wszystko działo się normalnym tempem, może nawet trochę zbyt wolnym, ale nie narzekała. Podobało się jej patrzenie w oczy Rafy, nie wiedziała chyba nigdy wcześniej takich oczu. Jednak wciąż myśl, że te konkretne oczy pojawiły się już kiedyś w jej życiu, nie dawała jej spokoju. Cornelia nie przywiązywała większej uwagi do ludzi, których spotykała na co dzień. Pojawiali się i znikali, stałe były tylko niektóre osoby, ale i one czasami robiły krok w tył, aby po jakimś czasie ponownie wejść w jej życie. Ot, tak już po prostu było. To irytujące uczucie, to znajome uczucie było ciężkie do opanowania. Jakby podświadomość wiedziała, ale nie dopuszczała do tego, aby faktycznie przypomniała sobie kim brunet jest.
UsuńNie była za to przyzwyczajona do tego, że ktoś bierze ją na dystans. Zachowanie Rafy było zaskakujące. Może nie powinna była z góry zakładać, że podejmie jej grę? Była ciekawa skąd zna resztę towarzystwa, a przede wszystkim była ciekawa tego, dlaczego jej samej wydaje się taki znajomy. Zapamiętałaby w końcu taką twarz i przede wszystkim te oczy.
Możliwe było, że w tym ich nieprzyzwoitym towarzystwie trafił się jeden facet, który był wart zwrócenia uwagi? Obracała się w takim towarzystwie, które niekoniecznie czekało na jakąkolwiek zgodę, nie zwracało uwagi na szczegóły. Rafe wydawał się być po postu inny. A może to jednak tylko alkohol zmieszany z narkotykami podsuwał jej takie pomysły.
— W takim razie Rafe — zgodziła się. Prędzej czy później i tak dowie się, jakie było jego pełne imię. Wiedziała już, że zna Octavię i Gabriela, a znalezienie kogoś w internecie wcale nie należało do wybitnie ciężkich zajęć.
Bo jestem znajomy, Nel. Jak to możliwe, że był znajomy, a nie mogła go sobie przypomnieć? Gdzie się już spotkali, kiedy ich drogi się ze sobą skrzyżowały? Ale raczej nagle jej nie olśni, a nad jej głową nie pojawi się zapalona żarówka, jak w kreskówkach, kiedy postać wpadła na genialny pomysł.
— Może jestem, może nie jestem. Ma to jakieś znaczenie? — Wzruszyła lekko ramionami. Nie była bardzo pijana ani naćpana. Parę godzin i będzie, jak nowa. Może nawet mniej. Ostatniego szampana wypiła co prawda kilka minut wcześniej, ale od wizyty w łazience minęło już trochę czasu, a shotów tequili też nie było jakoś bardzo wiele.
Cicho jęknęła, gdy wspomniał o jedzeniu. Od rana nie miała nic w ustach, to by wyjaśniało, dlaczego w zasadzie niewielka ilość alkoholu miała na nią aż taki wpływ.
— Masz rację. Zjadłabym zapiekaną kanapkę z serem. Myślisz, że je tu podają? — To było eleganckie miejsce, ale w końcu dla nich nie było rzeczy niemożliwych. — Zjesz ze mną, Rafe?
Nel
— Ma — był zaskoczony, z jaką mocą wyrzucił z siebie to jedno słowo, więc złagodził je, dodając:
Usuń— Dla mnie ma. Dla każdego powinno mieć... — ostatnie wymamrotał pod nosem, nie do końca pewien, jak czuje się z obojętnością Cornelii w podobnej kwestii. Nie mógł przez to wyrzucić z głowy myśli o tym, ile brudnych, chciwych łap wyciągnęło się po nią w takim stanie, a jej było... Wszystko jedno? Naprawdę?
Potrząsnął lekko głową, by nie snuć dalej tego wątku i nie podburzać w sobie irytacji włącznie z dziwnym niepokojem, że coś tu nie jest do końca tak, jak być powinno. Postanowił skupić się na dostaniu do kuchni.
Powątpiewająco zerknął w stronę wejścia do budynku.
— Nie liczyłbym na to, ale jak będę miał z czego, to zrobię Ci tę kanapkę.
W końcu to żadna filozofia. Pytanie, czy Plotkara żywiła się takimi przyziemnymi rzeczami jak białe pieczywo czy żółty ser.
— Nie jestem głodny, ale posiedzę z Tobą. Okej?
Przesunąwszy się z Nel bliżej brzegu, bez uprzedzenia objął dłońmi jej wąską talię i poderwał w górę, podsadzając tak, by usiadła na brzegu. Następnie wychylił ramię, by podać jej swoją marynarkę, którą upuścił, kiedy wciągała go do wody chwilę wcześniej.
Sam wspiął się zwinnie na brzeg obok niej, czując jak ciężka, nasiąknięta wodą odzież nieprzyjemnie lepi mu się do ciała, co spotkało się z nieznacznym grymasem w jego strony. Wiedział, że jak wyciśnie teraz koszulę albo spodnie, to nie będzie sensu oddawać ich do pralni, a na razie nie mógł pozwolić sobie na taką stratę. Trudno, organizatorka będzie musiała znieść mokre plamy na podłodze. Podejrzewał, że to i tak będą najmniejsze szkody na koniec tej głośnej imprezy.
— Gdzie są Twoje ubrania? — zapytał Nel, dłońmi wytrzepując włosy z nadmiaru wody. Mógłby otrząsnąć się jak mokry kundel, ale nie chciał jej ochlapać. Nie to, że zrobiłoby to jakąś różnicę, kiedy i tak oboje byli mokrzy od stóp do głów... — Chyba nie przyszłaś tu w stroju kąpielowym?
Rafe
Brew powędrowała do góry, kiedy tak nagle się uniósł. Nic na to nie odpowiedziała, bo i co miałaby powiedzieć? Że z reguły to nie ma znaczenia, nikt się nie dopytuje jej o takie rzeczy? Nie zastanawiała się dziesięć razy czy kogoś chce czy ktoś chce jej. To ona zawsze, a przynajmniej od jakiegoś już czasu podejmowała decyzje kto i kiedy może jej dotknąć. Nie mówiła o swoich problemach głośno. Ten jeden jedyny sekret trzymała w sobie i nie chciała, aby ktokolwiek się dowiedział czy snuł jakieś domysły, które potencjalnie mogłyby ją zniszczyć.
UsuńUznała, że tego tematu ciągnąć dalej nie będzie. Mogła być pod wpływem, ale resztki zdrowego rozsądku jeszcze zatrzymała. Przynajmniej w tej jednej kwestii zachowała trzeźwość umysłu. Od dokuczliwych myśli odcięła się momentalnie, a twarz blondynki rozjaśnił uśmiech.
— Chyba ci bardzo zależy, żebym zjadła — zaśmiała się. Pojęcia nie miała czy tego typu przysmaki będzie można tu znaleźć, ale w kuchni powinni mieć ser i pieczywo. Nie wymagała niczego więcej. W jej codziennej diecie raczej nie było niezdrowych rzeczy, ale jak wszyscy czasami lubiła porządnego fast fooda. W takich chwilach nawet zapominała, że w pewnym momencie swojego życia kreowała się na wegankę. Wcale nie dlatego, że jakoś zależało jej na polepszaniu środowiska, a było to zwyczajnie w modzie.
— Och, mój pingwin gdzieś odpłynął — westchnęła, jakby wcale z niego wcześniej wcale nie zeszła. Pingwinek dryfował aktualnie blisko Gabriela i Octavii, może oni zrobią z niego lepszy użytek niż ona. Na długo się jej nie przydał.
Nie mogła się nie uśmiechnąć, gdy z taką łatwością podniósł ją i posadził na brzegu. Pozwoliła sobie na to, aby nieco lepiej mu się przyjrzeć, gdy sam wydostał się z różowej wody. Lekko przygryzła dolną wargę obserwując napięte ramiona i barki. Te same, które jeszcze chwilę temu bezpiecznie trzymały ją w wodzie, jakby nie chciał, aby mu gdzieś przypadkiem opłynęła.
Była lekko zaskoczona, kiedy marynarka wylądowała na jej ramionach. Takiego traktowania się nie spodziewała, choć z drugiej strony to przecież nie było nic specjalnego.
— Co za dżentelmen — mruknęła, a wzrok zawiesiła na chłopaku. Może wciąganie go do wody nie było takim najlepszym pomysłem, ale czego innego mógł się spodziewać będąc na basenie? Ogarnęła mokre kosmyki włosów z twarzy, te uparcie się do niej przyklejały. Musiała zajrzeć do łazienki. Makijaż, choć miał być wodoodporny to mógł nie przetrwać tego nagłego wpadnięcia do wody.
Rozejrzała się za swoimi ubraniami, które po krótkiej chwili udało się jej namierzyć.
— A mam na sobie strój kąpielowy? — odparła rozbawiona. Podniosła się ostrożnie, aby nie wpaść z powrotem do wody. — Tam są, na leżaku — dodała. Na szczęście nikt im ubrań nie zwędził i nie musiała przed wszystkimi paradować w koronkowych stringach. — Ale zgubiłam gdzieś stanik, oh well, obejdę się bez niego.
Nel
Cóż, tak. Zależało mu, żeby coś zjadła, wyszła z basenu i nie paradowała przed ludźmi nago przede wszystkim dlatego, że wciąż żył wyobrażeniem Cornelii sprzed lat. Nie wiedział, jaka jest teraz, że większość z tych rzeczy nie robi już na niej wrażenia i że nieco zbyt późno zaczął próbować wzbudzić w niej uśpioną godność.
UsuńTrochę zderzył się dziś ze ścianą rzeczywistości i będzie potrzebował czasu, żeby to wszystko sobie przemyśleć, ale nie zamierzał myśleć o tym teraz dla spokoju duszy.
O jej przygryzionej wardze również nie zamierzał myśleć, ale zauważył to i wiedział, że ten obraz będzie go odtąd nawiedzał, tak samo jak nawiedzało go widmo ich bliskości sprzed chwili... A w szczególności wspomnienie jej dłoni wplątującej się w mokre włosy.
Co chciała wtedy zrobić?
Nie. O tym też nie mógł myśleć.
Komentarz o byciu dżentelmenem zignorował, bo w sumie nim nie był, ale Cornelia ze względu na ich dotychczasową relację cieszyła się paroma przywilejami — nie mógł nic poradzić na tę beznadziejną, najwyraźniej nieprzemijającą słabość do niej.
Za to kiedy napomknęła o stroju kąpielowym, instynktownie spojrzał w jej stronę, ale zaraz tego pożałował, bo to, że miała na sobie jego marynarkę, tylko dodatkowo podrażniało jego męskie ego, działając na zmysły w sposób, jakiego w tych okolicznościach nie chciał.
— Racja, nie masz... — mruknął więc tylko do siebie pod nosem, kierując kroki w stronę wspomnianego leżaka, z którego porwał jej dzisiejszą kreację. Udało mu się również zwędzić ręcznik plażowy ułożony na tymże leżaku, więc wrócił do nim z Nel, by pomóc jej się przebrać, a mianowicie osłonić ją nieco marynarką, kiedy ta osuszała się już ręcznikiem, przebierając w sukienkę, choć nie był pewien czy bardziej zasłania ją przed innymi, czy może jednak przed sobą.
— Pewnie wrzuciłaś go do basenu.
Na szczęście Cornelia nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo przetestowała przed paroma minutami jego samokontrolę.
Wzdychając cicho, przetarł twarz dłonią jakby z ulgą, że ostatecznie jakoś udało mu się wyplątać z jej ramion.
pełny podziwu dla własnego opanowania Rafe
Piętnastoletnia Cornelia się tak nie zachowywała. Była nieco bardziej nieśmiała, zdarzało się, że trzymała się raczej z boku i nie znajdowała się w centrum uwagi, a już na pewno nie paradowałaby prawie nago przed grupą ludzi. Teraz było jej to po prostu obojętne. Zachowanie Rafy w pewien sposób jej imponowało. Nie patrzył na nią tak, jak większość osób. W jego spojrzeniu było coś, czego odgadnąć nie potrafiła do końca. Zastanawiała się, czy ten wieczór mógł się skończyć w jej apartamencie czy w jego. A może w jednym z setki pokoi, które się tu znajdowały? Nie wątpiła, że niektóre pary już do ów pokojów zawędrowały, aby pobyć w samotności z dala od wszystkich ludzi. Póki co celem blondynki była kuchnia albo ktoś kogo do tej kuchni mogłaby wysłać po zapiekaną kanapkę z serem. Naprawdę jej teraz chciała.
UsuńTak samo, jak chciała wiedzieć więcej o brunecie. Trzymał ją jakby… na dystans? W pewien sposób na pewno. Jakby nie chciał się za bardzo zbliżyć lub nie chciał, aby to blondynka zbliżyła się do niego. Musiała wyglądać koszmarnie z mokrymi włosami, które nie lubiły się z chlorem i zawsze po nim były matowe i nijakie, ale teraz nie miała sił, aby się tym przejmować. Na wyciągnięcie ręki miała stylistów, gdyby tylko zapragnęła raz dwa poprawiłaby swój wygląd. Priorytetem była teraz kanapka. Albo cokolwiek go załagodzi głód, o którym nie myślała, dopóki nie wspomniał o jedzeniu Rafe.
Osuszyła się ręcznikiem. Wciąż zaskoczona jego zachowaniem. To nie tak, że jej tu nikt nie widział paradującej bez stanika, a teraz nagle została odgrodzona od świata marynarką. Nie kwestionowała tego ani nie zastanawiała się zbyt długo.
— Tobie chyba też się przyda trochę wysuszyć, nie sądzisz? — zapytała. Odwróciła się plecami nagle do bruneta. — Możesz poprawić ramiączka? Nie widzę co robię. — Zanim wyszła z apartamentu jej sukienkę i to, aby idealnie leżała układał stylista. Teraz zdana była albo na siebie lub na Rafę.
Kontrolnie spojrzała w stronę basenu, gdzie wciąż były jej dwie bliskie przyjaciółki oraz Gabriel. Pojęcia nie miała, co tu się wydarzy, gdy wyjdą, a Fabien wkroczył do akcji. Była tego ciekawa, a jednocześnie była cholernie głodna.
— Myślisz, że możemy ich tu zostawić i się nie pozabijają? — Przekręciła głowę, aby móc na niego choć trochę spojrzeć. Może nie będzie tu krwawej rzezi.
Zaczekała, aż jej ramiączka będą na swoim miejscu i odwróciła się w jego stronę. Woda ściekała z ubrań. Nie mogła się powstrzymać. Już wcześniej zmierzyła go dokładnie wzrokiem, ale wcześniej nie stał przed nią ociekając wodą z ubraniami, które przykleiły się do ciała.
— Może znajdziemy ci coś na zmianę.
Już niech się tak nie powstrzymuje
Octavia miała wrażenie, że jest w jakiejś ukrytej kamerze. Że ktoś, a już na pewno tym kimś była Plotkara, robi sobie z niej żarty. Albo najzwyczajniej w świecie - chce ją wkurwić. Udało jej się raczej dopiąć tego drugiego, bo Blanchard w środku tak naprawdę wrzała ze złości. Wiedziała bardzo dobrze, co oznacza przybycie Fabiena i jak źle może się to dla niej skończyć. Gdy trzymał się na odległość, było prościej. Dzieliły ich tysiące kilometrów i jakoś za bardzo nie mógł mieszać i ingerować w jej życie. Jednak, jego ponowne pojawienie się w Nowym Jorku oznaczało jedne, wielkie kłopoty. Raz jeszcze spojrzała na Cadieux’a, by chwilę później przenieść spojrzenie na Cassiana, później na Cornelię, która była wyraźnie rozbawiona całą sytuacją i było jej do śmiechu. Nawet Gabriel pokusił się na komentarz odnośnie tej całej pojebanej sytuacji,w której znalazła się Octavia. Jedn jednak nie było do śmiechu.
Usuń— Wyjdź z wody, Tay. Chyba mam do porozmawiania — Głos Fabiena był zimny i pewny siebie. Spoglądał na nią spod przymrużonych oczu, w taki sposób, że dostawała nieprzyjemnych ciarek na ciele. Wciąż jednak brodząc w wodzie, przez dłuższą chwilę Octavia nie robiła nic. Po prostu się w niego wpatrywała, z całych sił zastanawiając się, jak ma wybrnąć z tej sytuacji. — Powiedziałem coś, Blanchard. Wychodź z tego pierdolonego basenu. I na litość boską, ubierz się. Zachowujesz się jak jakaś kurwa — mówiąc to, rozejrzał się po wszystkich zebranych, szczególnie posyłając dłuższe spojrzenie Gabrielowi i Cassianowi. Chwilę później Fabien podszedł do jednego z leżaków, zabierając z niego miały ręcznik. — Masz — rzucił wściekle w momencie, kiedy Octavia posłusznie wykonała jego wcześniejsze polecenie. Wyrwała z rąk Fabiena ręcznik, którym się owinęła szczelnie.
— Pierdolony dupek z Ciebie, Cadieux — rzuciła po francusku. Tak było zdecydowanie łatwiej. On za to chwycił ją za łokieć, ściskając mocno za rękę. Syknęła, krzywiąc się przy tym. — Nie rób scen — poprosiła, po czym wyrwała rękę z uścisku i podeszła do leżaka, gdzie zostawiła swoją czarną sukienkę. Kiedy się osuszyła, nałożyła na siebie ubranie, a Fabien bez słowa zapiął zamek na jej plecach. nawet nie zwróciła zbytniej uwagi na to, co dzieje się na basenie, a działo się wiele. Cornelia i Cassian zdecydowanie wpadli sobie w oko.
— Pobaw się jeszcze chwilę z przyjaciółmi. Potem przyjdź do mnie do pokoju. Apartament na ostatnim piętrze — Fabien przelotnie musnął ustami szyję Octavii, po czym oddalił się w stronę bocznego wyjścia z basenu.
— Czy możemy stąd, kurwa, wyjść i się upić? Dla mnie to za dużo. Błagam was — poprosiła, kiedy w końcu odwróciła się do wszystkich. Och, zdecydowanie była zestresowana i za mało pijana na to wszystko, co teraz się działo.
O
W przeciągu chwili miał wrażenie, że na basenie wydarzyło się o wiele więcej niż powinno. Nie wiedział, gdzie ma podziać oczy, czyjej rozmowy słuchać czy wyjść i przyłożyć byłemu Octavii, ot tak dla zasady. Ciężko było nie zauważyć tego, że pojawienie się Francuza zadziałało na nią niczym czerwona płachta na byka. Co prawda nie planował żadnej bójki i niekoniecznie mu się to uśmiechało, ale gdyby tylko ten drobny gest miał poprawić brunetce humor to był gotów na to, aby przyjąć na siebie ewentualny cios. Jednak im dłużej przyglądał się całej tej sytuacji tym bardziej był pewien, że tu nie chodzi tylko o poprawę humoru. Zmarszczył czoło słysząc rozkazujący ton głosu. Nikt tutaj nie zachowywał się przyzwoicie, ale daleko było im do rzucania w siebie obelgami. Śmiało można było założyć z góry, co tu się może dziać.
Usuń— Nie zapędzasz się trochę? — Gabriel spojrzał na chłopaka. Chwilę później jego spojrzenie przeniosło się na Octavię, która posłusznie wykonywała kolejne polecenia, aż w końcu w basenie został jedynie on oraz Ari, ale z kolei ta wydawała się być w swoim świecie. Nawet lekko by się uśmiechnął, ale obecnie to do śmiechu mu nie było. Nie znał ich historii, nie wtrącał się w poprzednie związki brunetki, ale może trzeba było to zmienić.
Wyszedł z basenu chwilę po brunetce. Nie miał teoretycznie żadnego prawa, aby cokolwiek jej mówić, zakazywać wyjścia za Francuzem, cholerny żabojad przeszło mu przez myśl, ale cała ta sytuacja ani trochę mu się nie podobała. Mogli się domyślić, że ta impreza była głównie po to, aby wszystkich wkurwić, a nie aby dobrze się bawili za cudze pieniądze. W końcu to była Plotkara, tego właśnie chciała, prawda? Plotek, dramatów i komplikacji. Te bez wątpienia dostała.
Nie zrobił nic więcej, póki co wolał nie dokładać jeszcze kolejnych problemów do tej kupi nieszczęścia, która się tu wytworzyła. Spojrzał znacząco w stronę Cassiana, który i tak zajęty był przyklejoną do niego blondynką. Wątpił, aby teraz jego nowa koleżanka była jakimkolwiek wsparciem. Naćpana i z procentami we krwi chyba nie ogarniała do końca co się dzieje. Lub sama nie miała większego pojęcia o tym w jakiej relacji była kiedyś Octavia. On też nie wiedział. Od początku ta sytuacja z Cassem i Nel go nieco bawiła, choć zdecydowanie nie powinna. Kumpel był lekko mówiąc, ale w przejebanej sytuacji i mu zwyczajnie współczuł. Na jego miejscu zdecydowanie znaleźć by się nie chciał.
— Co to właściwie było? — zapytał, gdy podszedł do Octavii. Zgarnął jeden z leżących ręczników, aby się wytrzeć i wcisnąć z powrotem w spodnie i koszulę. — Hej, ty — zawołał do kelnera — dwie butelki tequili. Nie zostawię tu Ari, chyba dobrze się bawi.
Byli tu w zasadzie sami, a chyba wracanie do towarzystwa w tej chwili nie było najlepszym pomysłem.
Gabs
Właściwie ledwie nadążał za wszystkim, co się działo, choć trzeba przyznać że na jakiś czas Cornelia skutecznie skupiła na sobie całą jego uwagę. Kiedy jednak stali już na brzegu, a ten wspomniany pożal się Boże eks Octavii zaczął się awanturować, Cass stracił ochotę, by się stamtąd zabrać. Ewidentnie nie podobało mu się, jak Fabien traktuje Blanchard, i nawet miał się wtrącić, ale koniec końców tego nie zrobił, bo sytuacja była bardziej niż dziwna. Skoro był były, to dlaczego miał nad nią władzę, jakiej nie powinien mieć nigdy obecny chłopak czy mąż?
UsuńChyba nigdy wcześniej nie widział Octavii posłusznej wobec kogoś, kto traktuje ją tak śmieciowo — dlatego też milczał, uznając, że najwidoczniej nie wie wszystkiego i że to nie jego sprawa. Wymieniał tylko co jakiś czas kontrolne spojrzenia z Gabem, chcąc na bieżąco widzieć, czy ten coś zamierza i w razie czego być gotowym, by mu w tych zamierzeniach pomóc.
Tak, był zdania, że powinni temu całemu F. spuścić po prostu porządny łomot, ale z drugiej strony przeczuwał też, że to nie jest coś, czego może chcieć główna zainteresowana. W przeciwnym razie nie zachowywała się wobec tego buraka tak pobłażliwie, a po prostu się mu postawiła.
Nie zrobiła tego. Musiała mieć ku temu powód.
Z tyłu głowy wciąż pamiętał o tym, że Nel potrzebuje zacząć trzeźwieć, dlatego propozycja Blanchard nie zachwyciła go w najmniejszym stopniu. Ostatnie, czego trzeba było Watson, to więcej procentów, i choć nie miał zamiaru jej niczego zabraniać, naturalną koleją rzeczy zależało mu, żeby jednak trafić z nią do tej kuchni.
Ostatni raz spojrzał więc w stronę Gabriela, chcąc skontrolować, czy ma wszystko pod kontrolą, a kiedy ten przytaknął, Rafe ułożył dłoń w dole pleców jasnowłosej, chcąc delikatnie naprowadzić ją do wyjścia.
— Myślę, że sobie poradzą. I że mają do porozmawiania. Poszukajmy tej kuchni.
Rafe
Wszystko to, co w tej chwili działo się wokół dziewczyny, docierało do niej jak przez mgłę, była uwięziona w swojej głowie i mimo, że docierały do niej urywki rozmów, za każdym razem, gdy otworzyła usta, wydobywały się z nich jedynie ciche pomruki, czy kolejny chichot nic nie wznoszący do dyskusji. Połowa jej ciała zarzucona na różowym flamingu, który w tej chwili zdawał się być centrum jej wszechświata, powolnie dryfowała po powierzchni wody.
UsuńJej myśli krążyły wokół spekulacji na temat Minsoo i Electry, czy ich relacji, która dalej wzbudzała wiele pytań wśród jej znajomych. Ari nie potrafiła widzieć w chłopaku kogoś zdolnego do posunięcia się do czegoś, co insynuowały Octavia z Cornelią, ale spirala w jej głowie zaczęła się nakręcać, skutecznie psując jej dobry nastrój. W próbie ucieczki od natrętnych myśli, Ari zsunęła się ze swojego flaminga i uprzednio nabierając powietrza w płuca, zanurzyła się w wodzie.
Nie wiedziała dokładnie, ile minęło czasu, bo ten zdawał się płynąć w bardzo nieregularnym dla dziewczyny tempie. W jednej chwili sekundy dłużyły się, w drugiej, jak za pstryknięciem palcami, minęło dziesięć minut. Kiedy pieczenie w okolicy klatki piersiowej zrobiło się na tyle nieznośne, a usta same otwierały się, by zaczerpnąć powietrza, Min wypłynęła na powierzchnię, łapczywie łapiąc kolejny oddech. Rozejrzała się dookoła, by zawiesić spojrzenie na jednej ze znajomych twarzy, jednak dość zawiedziona odkryła, że w basenie pozostała sama. Kątem oka zauważyła, jak Cornelia znika z kimś w wyjściu, a Gabriel i Octavia, już ubrani siedzieli przy leżakach.
— Idziecie sobie? Przecież jest tak wspaniale! — zaprotestowała, dramatycznie uderzając dłońmi o taflę wody, tym samym rozbryzgując ją na wszystkie strony. Z odległości, jaką dzieliła od reszty, nie była w stanie dostrzec niezadowolenia wymalowanego na twarzy Octavii, nie zdawała sobie również sprawy, jak bardzo brunetka chciała znaleźć się jak najdalej stąd, o co poprosiła jeszcze kilka sekund wcześniej. Ari dryfowała na granicy świadomości, gdzieś pomiędzy swoim ciałem a duchem, a każda, najmniejsza próba zrobienia kolejnego kroku w basenie, zdawała się być ogromnym wyzwaniem, a otaczająca ją woda, robiła się coraz gęstsza. Jak w kalejdoskopie, w ciągu sekundy percepcja dziewczyny zmieniała się drastycznie. Z euforii, poprzez smutek, złość, aż po panikę, bo w tej chwili odnosiła wrażenie, że nie była już w różowym basenie, a bagnie, uniemożliwiającym jej ucieczkę.
— Ja chyba tu muszę zostać. — dodała ciszej, zamykając powieki. Chwilę później ponownie nabrała powietrza i zniknęła pod wodą.
co było w tych pigułkach? 🫣
Octavia chyba wolała pozostawić dla siebie, czemu zachowała się tak a nie inaczej, jeśli chodzi o Fabiana. W końcu każdy z nich miał tajemnice, o których nie chciał mówić.
Usuń— Nieważne, Gabe. Naprawdę, zostawmy to bez komentarza, dobrze? — zapytała, spoglądając błagalnie na bruneta. Naprawdę, nie chciała teraźniejszej tym rozmawiać, a jedyne o czym marzyła, to solidne upicie się.
Odprowadziła spojrzeniem Cornelię i Cassiana, którzy widocznie bardzo dobrze bawili się w swoim towarzystwie. Nawet uśmiechnęła się delikatnie, po czym z westchnieniem opadła na jeden z leżaków.
— Fabien trochę za dużo sobie wyobraża — wyjaśniła pokrótce, rzucając mu spojrzenie w stylu tyle powinno Ci wystarczyć. —Tequila to świetny pomysł — stwierdziła, siadając wygodniej na swoim miejscu. Z zaciekawieniem też spojrzała na Ari, która widocznie bardzo dobrze bawiła się w swoim własnym towarzystwie, jak i świecie, choć naprawdę, nieodpowiednie było to, że postanowiła zejść z flaminga.
— Nie kochanie, nigdzie nie idziemy. Zostaniemy z Tobą — rzuciła w stronę brunetki, która wynurzyła się spod wody i uderzyła dłońmi o tafle. Octavia zaśmiała się, bo wyglądało to dla niej przekomicznie.
— Wyjdź z wody, Ari — poleciła, spoglądając na nią uważnie. Później rzuciła nieco przestraszone kurwa, kiedy to Min znów znalazła się pod wodą.
— Wyciągnijmy ją stamtąd lepiej, bo wydaje mi się, że raczej Plotkara nie będzie zadowolona z tego, jak Ari się utopi. Kurwa, trzeba było ją powstrzymać od wzięcia tego gówna, co przyniosła ta cała Electra — powiedziała, wstając ze swojego leżaka i podchodząc do brzegu basenu. — Gabe, serio to się robi niebezpieczne — mówiąc to, odwróciła głowę w stronę bruneta.
zapewne nic dobrego w tych pigułkach nie było 🙄
Wzruszył ramionami, gdy ucięła temat. Nie chciała o tym rozmawiać to zmuszać jej też wcale nie zamierzał. Cała ta sytuacja wyglądała naprawdę dziwnie. Znał ją już jakiś czas i choć nie mógł powiedzieć, że wiedzą o sobie wszystko to zachowanie brunetki sprawiło, że zwyczajnie był zaskoczony tym, jak łatwo pozwoliła na to, aby były chłopak zrobił z nią to, na co tylko miała ochotę. Wszyscy się tu dobrze bawili, a obecnie po dobrej zabawie nie było śladu. Chyba jedynie Cassian z Cornelią dobrze się dalej bawili i zdecydowali się uciec z basenu zanim zrobi się tu nieciekawie.
Usuń— Jak chcesz — odparł i nie ciągnął dalej już tego tematu. Po sobie wiedział, że żadna siła nie zmusiłaby go do tego, aby opowiadać o rzeczach, na które nie miał najmniejszej ochoty.
Jego uwaga zaraz została skupiona na Ari, która dotychczas bawiła się dobrze będąc sama na dmuchanym flamingu. Lekko się uśmiechnął, gdy zaczęła uderzać dłońmi o taflę wody. To był tak niewinny, niemal dziecięcy gest, który dodawał jej swego rodzaju uroku. Nie był pewien czy wpuszczanie jej naćpanej do wody było dobrym pomysłem, ale póki co nic się nie działo, a on po prostu sobie dryfowała na wodzie. Była dla niego, jak młodsza siostra i nawet nie wiedział, kiedy właściwie ta relacja w taki sposób się uformowała. Gabrielowi to jak najbardziej pasowało. Nie był żadnym przykładem do naśladowania, ale gdy chodziło o Min to z jakiegoś powodu łatwo było mu przybrać twarz odpowiedzialnej osoby, która bez mrugnięcia okiem wyciągnęłaby ją z największego bagna.
— Zostajemy tu z tobą — powiedział niemal w tym samym czasie, co i Octavia zapewniała Ari o tym, że nigdzie się nie wybierają.
Gabriel zmarszczył lekko czoło, gdy dziewczyna znów zniknęła pod wodą. Zwrócił uwagę też na słowa, które wypowiadała. Nikt z nich nie wiedział co znajdowało się w przyniesionych przez tamtą dziewczynę pigułkach, ale widać było, jak na dłoni, że nieźle wpłynęło na Ari.
— Kurwa — mruknął pod nosem — nikt nie będzie zadowolony, jeśli się tu utopi.
Nie czekał w zasadzie dłużej, bo nie było sensu. Wolał ją wyciągnąć z wody wbrew jej woli niż później tłumaczyć, dlaczego zareagował tak późno. Czasu na zdjęcie ubrań też w zasadzie nie było, ale tym mógł się martwić później. Może mógł się nie ubierać, byłoby na pewno łatwiej. Wszedł z powrotem do basenu. Dopłynął do Ari i zanurzył się w wodzie. Objął ją w pasie i wypłynął na powierzchnię.
— Wariatka, mało ci wrażeń w życiu? Rzuć ręcznik — polecił Octavii.
Gabs
Być może gdyby był nieco bardziej trzeźwy, a tabletki powoli nie uderzyły by w jego percepcję, przejąłby się nagłym niepokojem Koreańczyka, ale zamiast tego skinął jedynie głową i krótko potaknął odprowadzając go spojrzeniem. Stał przy stoliku póki chłopak nie zniknął mu z oczy. Zahaczył o bar zgarniając kolejnego drinka po czym ruszył w głąb hotelu. Przy windzie zastanowił się gdzie powinien pojechać, ale szybko obrał sobie basen za nowy cel. Okazało się to strzałem w dziesiątkę, gdy usłyszał znajome głosy zdecydowanie wcześniej niż stanął pod odpowiednio oznaczonymi drzwiami. Miał wrażenie, że gdzieś na korytarzu mignęła mu znajoma, męska sylwetka, ale nia dałby sobie ręki uciąć kto to był. Wyglądał jednak jak Fabien pieprzony Francuzik, ale przecież to było niemal niemożliwe, by chłopak się tutaj znalazł.
UsuńWszedł do środka otwierając zamaszyście drzwi, w których progu minął się z Nel i nieznajomym chłopakiem.
— Miłej zabwy. — rzucił na odchodnę, by zaraz skupić uwagę na reszcie towarzystwa. Przebiegł spojrzeniem po znajomych twarzach Gabriela wyciągającego z wody kompletnie odciętą Ari i oczywiście Octavię.
— A więc tu wszystkich wywiało. — stwierdził ściągając marynarkę z ramion. Odrzucił ją na jeden z leżaków. Utkwił spojrzenie w Octavi, ściągając jednocześnie krawat, który również wylądował gdzieś w okolicy leżaka.
— Tą gwiazdę szukał narzeczony. — mruknął przenosząc wzrok na półprzytomną Min. Sięgnął nawet po telefon i napisał krótką wiadomość do Seojuna, że wariatka pluska się na basenie i żyje. Domyślił, że skoro Seojun nie znalazł Ari i jeszcze go tutaj nie było to wpadł na kogoś innego… Jackson uśmiechnął się pod nosem zamaczając usta w alkoholu.
— Widzę, że nieźle się zabawiacie. Tak bez niczego. — skwitował podnosząc jeden z ręczników, który wyciągnął w stronę Gabriela i Ari.
Jack
Tak, ucięła temat, bo to było najszybsze i najwygodniejsze wyjście dla Octavii, szczególnie w tej chwili. Świadomość, że Fabien był tak blisko, wręcz ją dobijał, a wszystko kręciło się wokół niego. Myśli w jej głowie szalały, a ona sama nie była pewna, do czego Cadieux mógł się posunąć. Jeszcze to, że miała iść i się z nim spotkać, aż skrzywiła się na samą myśl. Nic i nikt jednak nie mógł zmusić jej do tego, by wyznała, co działo się między nią a Francuzem. Nie, to zdecydowanie był problem Octavii, z którym jakoś musiała sobie poradzić i powoli zaczynała się łapać tych najgorszych myśli, ale to chyba było w sumie jedyne wyjście z tej jakże beznadziejnej sytuacji.
UsuńSytuacja z Ari, która brodziła w wodzie, a raczej pod nią, była na tyle niebezpieczna, biorąc pod uwagę, że brunetka nałykała się jakiś tabletek niewiadomego pochodzenia, i wydawała się mieć wszystko gdzieś. Spojrzała na Gabriela, który wskoczył w ubraniach do wody, a później wyciągnął Ari. Octavia zrobiła to, o co ją poprosił, czyli podeszła do najbliższych leżaków, zgarniając z nich dwa ręczniki, po czym miała już podejść do Gabriela i Ari, jednak nie zdążyła. Na basenie pojawił się Jackson, a Octavia na jego widok wywróciła jedynie oczami, wzdychając przy tym bezgłośnie. Jeszcze jego tu brakowało.
— Połóż ją na leżak, Gabe — poprosiła, po czym odwróciła się w stronę kelnerów, prosząc, by ktoś poszedł po wodę z cytryną. Raz jeszcze spojrzała na Ari, kręcąc przy tym głową na boki. Po chwili jednak spojrzała na Jacksona. Długo i uważnie na niego patrzyła, śledząc każdy jego ruch. I gdzieś tam w środku cieszyła się, że przyszedł w takim, a nie innym momencie.
— Jak na razie, to lepiej żeby jej nie widział w takim stanie — powiedziała, choć wiedziała, że raczej było już na to za późno i prędzej czy później zjawi się tutaj również Seojun zawiadomiony przez Jacka. — Nie mogłeś znaleźć sobie innego miejsca? — rzuciła, zanim zdążyła ugryźć się w język.
O.
Gdyby tylko Ari była bardziej przytomna i cokolwiek pamiętała to zapewne by jej przygadał, ale to było w obecnej chwili bez sensu. Zwłaszcza, że brunetka i tak nic by sobie z tego nie zrobiła. Może nie miał żadnego prawa, aby prawic dziewczynie jakiekolwiek kazania. Ubrania nasiąknięte woda były ciężkie i nieprzyjemnie kleiły się do ciała, ale to było w tej chwili najmniej ważne. Wyszedł z wody, a brunetkę położył na leżaku. Wziął od Jacksona ręcznik, który wyciągnął w jego stronę. A jego obecności w zasadzie nie skomentował. Bo i co miał niby powiedzieć?
Usuń- Dzięki – rzucił. Westchnął spoglądając na dziewczynę. – Żyjesz topielcu? Mało brakowało, a stałabyś się główna atrakcją jutrzejszych wiadomości.
Bez wątpia każde dzienniki trąbiłyby o utonięciu ja imprezie urodzinowej nieznanej solenizantki. Chociaż miał też przeczucie, że Plotkarze mogłoby to nawet być na rękę. Kolejne plotki, prawda? W dodatku tak duże. Ale może jednak miała jakieś sumienie. I kogo pociągnęliby do odpowiedzialności?
- Przydałaby się jej kawa i coś do jedzenia. Może chociaż trochę wytrzeźwieje. Nie wiem czy teraz wie, gdzie jest i co się z nią dzieje.
Czuł się za nią odpowiedzialny. Tak już po prostu buło od dłuższego czasu. Nic w tej kwestii się nie zmieni. Nawet jeśli dziewczyna doprowadzała go do szału i na skraj załamania.
Brunet sięgnął po jeden z wolnych ręczników, aby się chociaż trochę osuszyć. Powinien spróbować się teraz dobić do Cassa i podpytać czy udało mu się znaleźć suche ciuchy po tym, jak Nel wciągnęła go do basenu.
G.
Wszyscy kelnerzy i kelnerki naraz podnieśli się ze swoich miejsc i bez słowa skierowali się ku wyjściu z pomieszczenia. Gdy tylko drzwi się za nimi zamknęły... W zamku przekręcił się klucz. — Hej, plażowicze! Dobrze się bawicie?! — Światła przygasły, a na basenie zapanował półmrok. — Jeśli myśleliście, że pułapka zależy od pomieszczenia, w którym się znajdujecie, to bardzo się mylicie. Być może, ale tylko być może, ciągnie się ona za pewnymi osobnikami... J, ty chyba znasz zasady. Możesz przedstawić je grupie. Tym razem... — Damski głos zachichotał. — Jeden nie wystarczy. Poproszę dwa.
Usuń— Nie widzę żeby na drzwiach było napisane “basen największych suk”, więc wszedłem. — odgryzł się Octavii. — Spokojnie, nie zobaczy ma… lepsze zajęcia. — A przynajmniej tak się domyślał, skoro nie Seojun nie znalazł Ari to na pewno znalazł kogo innego. Kąciki jego ust uniosły się bezwiednie do góry na samą myśl, bo kto by pomyślał, że dowie się takich newsów tego wieczora.
Usuń— Alkohol to jej najmniejsze zmartwienie. Chuj wie czego się nałykała. — odparł podchodząc do Gabriela i Ari, która choć była przytomna nie wyglądała jakby rzeczywiście kontaktowała. Dobrze wiedział, że teraz ani kawa, ani najwykwintniejszy obiad jej nie pomogą. — Powinna pojechać do domu, odespać. — skwitował przyglądając się uważniej Ari. Pokręcił głową. Choć sam ćpał i to dużo i nie tylko tabletki, które miały wpędzić człowieka w euforyczny stan, to zwykle starał się brać swój sprawdzony towar, a nie byle gówno. Ta cała Electra wydawała mu się podejrzana, tak jak czerwone tabletki, którymi tak ochoczo za darmo się podzieliła.
Sięgnął po marynarkę i okrył nią dziewczynę. Tak naprawdę miał zamiar stąd wyjść i może nawet pokusić się na odstawienie Min do domu w imię znajomości z Seojunem, ale nim zdążył cokolwiek zrobić, znów usłyszał głos Plotkary.
— To są kurwa jakieś jaja. — warknął pod nosem. Zaraz po ogłoszeniu komunikatu, drzwi do basenu zostały zamknięte. Jackson westchnął ciężko i rozsiadł się na jednym z leżaków. — Okej, chwilę przedtem zamknęła mnie, Seojuna i kilka innych osób na pieprzonym balkonie. Żeby otworzyć drzwi ktoś z kimś musiał się pocałować. Raz, a teraz ta głupia suka oczekuje dwóch pocałunków. — To było jakieś cholerne fatum. Wywrócił oczami i zaśmiał się pod nosem na gest Kima, który wybawił ich wszystkich z opresji. — Ari nie bierzemy pod uwagę, bo ona nawet nie wie co się dzieje. To by było słabe. — stwierdził przeskakując spojrzeniem z Gabriela na Octavię. — Ewentualnie możemy sobie tu posiedzieć nie wiadomo jak długo. — Wzruszył ramionami i pociągnął łyk whisky ze szklanki, z którą tutaj przyszedł.
Domyślał się, że Octavia była zbyt obrażona i nadąsana, by zgodzić się na cokolwiek co miałoby ją zbliżyć do Jacksona, ale na samą myśl oglądania jak całuje się z Gabrielem robiło mu się niedobrze.
Octavia mimowolnie uniosła w górę jedna brew, słysząc słowa Jacksona. Kto jak nie on wiedział, jak się jej odgryźć i tym samym wkurwic ją jeszcze bardziej. Niewiele myśląc, dopiła do końca swojego szampana, a potem cisnęła kieliszkiem w jego stronę. Naczynie przeleciało tuż obok głowy blondyna, rozbijając się po chwili o ziemię. — Nie chcesz mnie wkurwic, Jack. I możemy sobie przybić piątkę, bo Ty również świetnie byś pasował do tego grona — mówiąc to posłała mu sztuczny uśmiech. Jeśli chciał z nią walczyć, proszę bardzo, Octavia była gotowa w tej chwili na wszystko. Nic już by raczej na niej nie zrobiło wrażenia. W jednym budynku, w tej samej chwili przebywała trójka jej byłych facetów. Lepiej być nie mogło, czyż nie? Plotkara pewnie tylko czekała na to, aż wydarzy się coś ciekawego.
Usuń— Z wielką ochotą połknęła tą tabletkę od Electry. Patrząc na to, jak wygląda, to pewnie mieszanka jakiegoś gówna. W sumie, to nawet jej współczuję — powiedziała, po czym oparła ręce za plecami. Jedyne, co tak naprawdę im zostało, to to, aby poczekać aż Ari w jakimś stopniu wróci do siebie. Najwyżej posiedzą z nią tutaj kilka długich godzin, bo Octavia jakoś nie umiała sobie wyobrazić, że mieliby Min zaciągnąć do taksówki by odstawić ją do domu, czy nawet do wynajętego apartamentu w hotelu. Westchnęła, kręcąc głową na boki. — No tak, sam wiesz pewnie, jak to jest, kiedy przesadzisz i nałykasz się wszystkiego, co Ci podsuną — Octavia wręcz odwarknęła w stronę Jacksona, znów na niego spoglądając. Choć sama miała sporo za uszami i niegdyś też nie stroniła od używek, które chyba najzwyczajniej w świecie lubiła, tak teraz starała się trzymać od nich jak najdalej, w przeciwieństwie do Howarda.
Głos Plotkary zwrócił uwagę każdego, chyba tak samo jak nagle wyjście kelnerów i zatrzaśnięte po chwili drzwi. Octavia na początku miała nadzieje, że to jakiś nieśmieszny żart i ktoś po prostu otworzy te cholerne drzwi. Jednak, z każdą kolejną mijaną minutą przekonywała się, że słowa tej zdziry były prawdziwe. Zaśmiała się gorzko na słowa Jacksona, ale jej spojrzenie powędrowało ku Gabrielowi.
— W sumie, to nie sprecyzowała, że to mają być pocałunki z dwoma różnymi osobami — zaczęła, a w jej oczach błysnęła niebezpieczna iskra.
— Hej Gabe, masz ochotę wyrwać nas z tej chorej sytuacji? Ja się mogę poświęcić, byleby Jack mógł jak najszybciej opuścić nasze grono. W końcu, nie wygląda, jakby chciał przebywać w towarzystwie największej suki. To niegodne towarzystwo dla jego osoby — odparła złośliwie, uśmiechając się przy tym. Nie czekając na odpowiedź, nalała sobie do kieliszka tequili, która szybko wypiła. Chyba jedyną, dobrą opcją było po prostu upicie się.
O.
— Akurat nie o trzeźwienie po alkoholu mi chodziło — rzucił w odpowiedzi. Cokolwiek Ari piła było najmniejszym zmartwieniem. To co wzięła miało na nią znacznie gorszy wpływ. Nikt w zasadzie nie wiedział co w tych pigułkach było. Poza tym, że samo świństwo. Równie dobrze jedna tabletka mogła narobić ogromnych szkód. W tym towarzystwie nikt raczej święty nie był, wszyscy coś brali i nikt się z nim nie krył. I tylko wmawiali sobie, że ich narkotyki są ze sprawdzonego źródła, jakby jeszcze faktycznie mogli to sprawdzić.
UsuńNiemal wywrócił oczami, kiedy usłyszał głos należący do Plotkary. Chyba powinni się spodziewać tego, że na tej imprezie nikt bezpieczny nie jest. Miał w planach stąd wyjść i zabrać brunetkę ze sobą, która zdecydowanie potrzebowała wyrwać się z tej imprezy i zwyczajnie w świecie odpocząć, ale ktoś musiał pokrzyżować im plany. Uniósł brew. Jeden nie wystarczy? Czego ona od nich chciała? Odpowiedź nadeszła znacznie szybciej niż Salvatore się spodziewał. Prychnął, gdy usłyszał do czego Plotkara zmusiła zamknięte na balkonie osoby. I oni niby mieli bawić się teraz w to samo? To naprawdę był jakiś ponury żart.
— A czy my jesteśmy w liceum? Skrócona wersja siedmiu minut w niebie widzę — mruknął. Jako nastolatkowie mieli wiele różnych, pokręconych pomysłów i w zasadzie w tamtym czasie całowanie się z kimś było wielkim wydarzeniem. — Z ciekawości… kto z kim się całował na balkonie? Możesz nam powiedzieć i tak się dowiemy, bo pewnie wszystko opisze na swoim blogu.
To akurat było pewne. Nie mogłaby przecież czegoś takiego pominąć, prawda? Choć nie siedział na tej stronie tak często, jak dawniej to ciekaw był, ile wydarzeń mu umknęło tej nocy.
Kontrolnie spojrzał na Ari, ale póki dziewczyna nie mdlała, nie zachowywała się dziwniej niż do tej pory to chyba nie było co się martwić na zapas. Musieli się stąd jakoś wydostać, a jedyna droga była zablokowana. Naprawdę, przezabawnie.
Chwilowo nie był pewien czy chciał znajdować się blisko tej dwójki. Wiedział, że mają nierozwiązane problemy między sobą, a stawanie między nimi nie wydawało się być rozsądnym zadaniem.
Faktycznie, P nie wspomniała nic o tym, że to mają być dwie różne osoby i mogli się stąd w dość łatwy sposób wydostać, ale coś mu podpowiadało, że od samego początku planowała sporo namieszać i pocałunek dwóch osób jej tu wcale nie zadowoli.
— Można zawsze spróbować — odparł — to powinno być… interesujące.
G.
Chwilę im zajęło dotarcie na basen. Gdy pogubili się w korytarzach, a inni goście zniknęli im z pola widzenia, dłonie Minsoo na powrót odnalazły drogę do wąziutkiej talii dziewczyny. Przyciągnął ją do siebie, wyprzedzając ją, po czym bez zastanowienia pocałował delikatnie, jedną z dłoni wplątując w jej jasne włosy.
Usuń— Piękna — wymruczał, kciukiem gładząc ją czule po policzku.
Tym samym pod drzwi na basen dotarli po prawie dwudziestu minutach. Jak Plotkara zapowiadała, powitał ich kelner, który bez słowa zabrał się do otwierania drzwi, by wpuścić ich do środka. Kolejny, który wyglądał jak mały robocik, zaprogramowany do usługiwania we wszystkim, czego życzyła sobie pomylona solenizantka.
— Gotowa? — zapytał, odwracając się w kierunku El z przekornym uśmiechem. — Nie wiem, co nas czeka w środku, ale coś mi mówi, że najlepiej będzie przygotować się na najgorsze.
Bycie w centrum uwagi przychodziło jej z wielką łatwością, co więcej łaknęła tego uczucia. Spojrzenia zgromadzonych na swojej osobie, zmartwienia, jakim przepełnione były ich słowa, dreszczyk emocji, jaki wywoływał strach, że coś jej się stało. Dlatego, mimo że jeszcze kilka minut temu sceny w basenie naprawdę mogły przyprawić znajomych o zimny pot - bo Ari naprawdę nie panowała nad swoim zachowaniem - tak teraz to, że leżała z zamkniętymi oczami, wsłuchując się uważnie w całą dyskusję, było zupełnie zamierzone.
UsuńWalczyła ze sobą, by nie zachichotać cicho, kiedy każdy ze zgormadzonych co chwilę sprawdzał, czy dziewczyna na pewno oddycha i mimo wielkiego trudu, była wstanie zachować kamienny wyraz twarzy. Była wdzięczna za opiekę jaką ją obdarzyli, miło jej było ze świadomością, że komuś naprawdę zależy, jednak zamiast przeprosić za całe zajście, czy podziękować, postanowiła ciągnąć tę farsę, bo w końcu mieli się bawić, a czy cała ta sytuacja właśnie taka nie była, zabawna i śmieszna?
Kiedy Jackson wytłumaczył zasady gry, a Gabriel dołączył do dyskusji, brunetka postanowiła wykorzystać chwilę rozproszenia. Marynarka, którą przykrył ją Howard, została zarzucona na ramiona, Ari podniosła się szybko do pozycji siedzącej i oplątując ramiona wokół szyi Gabriela, nachyliła się nad przyjacielem. Przycisnęła swoje wargi do policzka bruneta, wydając z siebie dość głośne cmoknięcie, zostawiając po sobie odcisk czerwonej szminki na twarzy mężczyzny. Nim ktokolwiek zareagował, zeskoczyła z leżaka i podbiegła do Jacksona. Ułożyła drobne dłonie na jego policzkach, ściskając nieco, uniemożliwiając mu ucieczkę i wpiła w jego usta. Nie przywiązywała większej uwagi do swoich czynów, nie myślała o konsekwencjach swoich decyzji, ani tym, że na basenie może rozpętać się istne piekło, zważając na i tak napiętą atmosferę. Kilka sekund, bo zaledwie tyle trwał ich pocałunek i Ari już podążała w kierunku swojej ostatniej ofiary. Stawiając wprost naprzeciw byłej przyjaciółki, uniosła jeden z kącików ust w zadziornym uśmiechu, jedną z drobnych dłoni uniosła do góry, by wplątać ją we włosy brunetki i przyciągnęła ją do siebie dość gwałtownie.
Ten ostatni pocałunek nie był jak poprzednie. Nie musiała uciekać jak od Gabriela, nie spieszyła się jak z Jacksonem, było wręcz przeciwnie. Mimo użytej siły, teraz muskała usta Octavii delikatnie i namiętnie, z czułością zarezerwowaną dla kogoś, na kim jej zależało. Trochę, jakby w swój okrętny sposób Ari właśnie mówiła przepraszam, już się nie złość, bądźmy znów koleżankami.
Oczywiście nietrzeźwość umysłu nie zważała na fakt, że całowanie byłego dziewczyny, z którą znów chciała mieć dobre relacje, mogła zaburzyć jakiekolwiek szanse na powodzenie. Czy też na fakt, że całowanie bez zgody kogoś, kto od roku nie istniał w twoim życiu, było wręcz szalone, ale czego można się było po niej teraz spodziewać, jeśli nie wielkiego przedstawienia, godnego jej przydomka drama queen.
Odchylając się do tyłu, by stworzyć dystans pomiędzy nimi, Ari dalej uśmiechała się półgębkiem. Wyplątała palce z długich kosmyków brunetki, układając jej dłoń na policzku dziewczyny, by kciukiem pogładzić jej skórę. Była usytuowana plecami do wejścia na basen, więc gdy tylko usłyszała kliknięcie zamka, pisnęła głośno podekscytowana, bo przecież to musiało znaczyć, że uratowała ich wszystkich, posłusznie wykonując polecenia plotkary, a nie, że drzwi zostały otwarte od zewnątrz i ktoś właśnie do nich dołączył.
— Ah! Udało się i nikt nie został pominięty! — Odsunęła się od Octavii, klaskając w dłonie, a nawet podekscytowana podskoczyła kilka razy do góry. Marynarka Jacksona ledwo co sięgała za jej pośladki, jednak Min nie skupiała na tym większej uwagi. — Trójkąty, prostokąty, kwadraty! Teraz już oficjalnie połączyłam nas wszystkich! Myślę, że to zasługuje na toast! Pić! Jest tu coś do picia?
UsuńLekkie szumienie w uszach, zwężone źrenice i rozmazana wizja z pewnością nie wołały do zażywania czegokolwiek, jednak Ari właśnie w tym momencie, czuła, że żyła. Nie musiała się przejmować swoimi uczuciami, tym co będzie jutro. Tym, że Seojun zapewne wyprawi jej kazanie, a Minsoo nigdy nie spojrzy na nią w ten sam sposób. Nie musiała przejmować się zrezygnowaniem w oczach Gabriela, czy złością Octavii, ani wyrazem szoku na twarzy Jacksona.
Jedyne co się liczyło to ona sama i pozostanie w tej błogiej euforii na jak najdłużej.
BUZI, BUZI, BUZIIIII
Gdy Ari poderwała się zaskakując wszystkich swoim nagłym przebudzeniem, wszsystko podziało się w tempie ekspresowym, co nieco otumaniony umysł Jacksona rejestrował niedokładnie. Wpierw Min przysunęła się do Gabriela, co jeszcze nie było takim dziwnym zjawiskiem biorąc pod uwagę bliską relację tej dwójki, ale to do czego się posunęła dalej było… niespodziewane. Tak szybko jak poczuł drobne dłonie na policzkach i ciepłe usta na swoich, tak szybko brunetka odsunęła się od niego pozostawiając na jego wargach posmak szminki. Uniósł lekko brwi do góry i zaśmiał się pod nosem na odważny gest biorąc pod uwagę, że znajdowała się w jednym pomieszczeniu ze swoją eks przyjaciółką, a Octavia raczej nie była kimś kto mógł nad sobą panować.
Usuń— Ari ty mała wariatko. — skwitował z wyraźnym rozbawieniem, gdy jej usta zetknęły się z tymi Octavii. Przyglądał się tej scenie z błyskiem w oku będąc ciekawym reakcji Octavii. Gdyby nie byli tacy pijani i naćpani, każdy miałby świadomość, że to tylko głupie żarty naczelnej drama queen, a nie poważne, czy kąśliwe zagrywki. Tak, czy inaczej nie miał zamiaru przejmować się jednym przelotnym pocałunkiem.
— No dziewczyny, szkoda, że przerwałyście. — podsumował, gdy Ari wreszcie oderwała się od Tay.
Gdy usłyszał za plecami szczęk zamka, klasnął w dłonie bijąc brawo dziewczynie sądząc, że rzeczywiście wyrwała ich z tego nieprzyjemnego więzienia. Jednak nic bardziej mylnego, w progu basenu pojawił się nie kto inny jak Minsoo ze swoją podejrzaną niby kuzynką. Chyba każdy w tym pomieszczeniu miał wątpliwości co do ich relacji, a tym bardziej pokrewieństwa. Od początku dwójka zachowywała się względem siebie… otwarcie.
— No proszę, towarzystwo nam się powiększa. Czyżby Plotkara planowała spęd ex par? — podsumowała pojawienie się kolejnej dwójki, która tajemniczo zniknęła wszystkim z oczu już jakiś czas temu. Przyjrzał się im uważnie, z lekko zadziornym, kpiącym uśmieszkiem. Kuzynka… na pewno.
— Tak czy inaczej, zdążyliście na toast Min Ari. — Skoro drzwi były otwarte po słodkich pocałunkach Ari, Jackson wychylił głowę z pomieszczenia i pstryknął na jednego z kelnerów. — Przynieście butelkę, cokolwiek. — polecił chowając się zaraz z powrotem do środka.
BRAWO, BRAWO
Octavia już naprawdę była gotowa podejść do Gabriela i się z nim pocałować, bo naprawdę, nie widziało jej się tu siedzieć nie wiadomo jak długo. Szczególnie w towarzystwie Jacksona, który ostatnimi czasy działał na nią jak czerwona płachta na byka. Przechodził samego siebie swoim zachowaniem – raz był dla niej miły, inicjował dotyk i inne gesty, by za chwilę obrzucać ją najgorszymi epitetami i ciskać w nią piorunami. Wiedziała, że skręcało go na samą myśl pocałunku jej i Gabriela, i gdzieś tam w środku cieszyła się z tego, że mogła mu wepchnąć szpilkę, sprawić, że go ten widok zaboli i wkurwi. Taak, to było coś, do czego Octavia była skłonna się posunąć.
UsuńAle nie zdążyła. Całą inicjatywę przejęła Ari, która jakby nagle zmartwychwstała. Blanchard już wtedy wiedziała, że ta mała wariatka po prostu bardzo dobrze grała i pewnie była świadoma tego, co się wokół niej dzieje. Po prostu jej się to, kurwa, podobało, że każdy wokół niej skakał i się o nią martwił. Obserwowała z uwagą, jak Ari Min podnosi się ze swojego miejsca, ja odzyskuje energię i jest ogromnie zafascynowana pomysłem, na który wpadła Plotkara. Brew Octavii powędrowała do góry, gdy brunetka najpierw podeszła do Gabriela, składając soczysty pocałunek na jego policzku, zostawiając również ślad po szmince. Potem, gdy Ari podeszła do Jacksona, przez twarz Octavii przebiegł grymas niezadowolenia. Była świadoma tego, że każdy to pewnie widział. Teraz się nie ograniczała. Uniosła butelkę tequili, upijając łyk alkoholu i krzywiąc się przy tym po kilku sekundach, kiedy alkohol nieprzyjemnie palił gardło.
— Ja pierdole, to jakaś farsa — mruknęła do siebie. I myślała, że to już po wszystkim. Były dwa pocałunki, tak jak prosiła o to Plotkara. Nim jednak drzwi się otworzyły, Ari znalazła się tuż przy niej i… ją również pocałowała. Octavia nie miała nawet kiedy zareagować, bo Ari najzwyczajniej w świecie ją zaskoczyła. Zaskoczyła jak jeszcze nigdy wcześniej.
— To było pojebane. Ale brawa dla Ari, jako jedna nie zważała na konsekwencje i uratowała nas z tej pułapki — powiedziała w końcu, po tych kilku długich sekundach, które zaserwowała jej brunetka. Octavia również się uśmiechnęła w jej stronę, by chwilę potem zaczesać pasmo jej włosów za ucho. Cóż, Ari wiedziała, jak podkręcić sytuację i mieć wszystko gdzieś.
Dźwięk otwieranych drzwi zwrócił uwagę wszystkich, ale Octavia po chwili przeskoczyła spojrzeniem na Jacksona.
— Za chwilę rzucę Cię, kurwa, butelką, Jack — zagroziła, ale nie wiedzieć czemu, uśmiechnęła się delikatnie w jego stronę. Zdecydowanie nie powinna tego robić, ale mimo wszystko nie potrafiła się powstrzymać, mając gdzieś jak on odbierze ten gest.
Spojrzała z uwagą na Electrę i Minsoo, którzy pojawili się na basenie, po czym niespiesznym krokiem ruszyła w stronę Gabriela. Usiadła tuż obok niego, na moment spoglądając na niego z uwagą.
— No i co? Straciłeś swoją okazję — mruknęła nieco rozbawiona, szturchając go delikatnie ramieniem.
O
— Ależ oczywiście — odpowiedział kelner i posłał chłopakowi bardzo, bardzo, bardzo szeroki uśmiech. Ten sam mężczyzna kilkanaście sekund później zjawił się na basenie z małym stolikiem, na którego środku umieszczono jedną butelkę słodkiego trunku, nic więcej. Kiedy tylko kelner zniknął za drzwiami, w zamku ponownie został przekręcony klucz. — Och, kochani! Czyżbym widziała na waszych twarzach zawód?! Skoro tak bardzo chcecie się całować, czy mogłabym Wam odmówić? — Głos zachichotał. — Odwołuję wcześniejsze reguły. By się stąd wydostać, musicie zagrać w... Och, tak, powtórka z buziak w usteczka! W butelkę! I tym razem nie interesuje mnie jedna runda. Tylko dwie. Albo dziesięć? Sama zdecyduję, w zależności od waszego zaangażowania... Have fun!
UsuńWszyscy martwili się stanem zdrowia Ari, a dziewczyna najwyraźniej całkiem dobrze się tutaj bawiła. Chyba nawet nie powinien być zaskoczony tym, że brunetka nagle odżyła. W pierwszej chwili nie wiedział, jak zareagować, kiedy się do niego przysunęła. Czuł na policzku ślad po szmince, który na nim zostawiła. Nie potrzebował lusterka, aby wiedzieć, że zostawiła po sobie pamiątkę. Obserwował dalsze poczynania dziewczyny z lekko uniesioną brwią. Nie było tutaj osoby, która w jakikolwiek sposób by nie zgrzeszyła, a obecnie chcieli się tylko wydostać tego przeklętego basenu, prawda? Bardziej od wydostania się z tego miejsca wolałby wydostać się z przemoczonych ubrań, które nieprzyjemnie kleiły się do ciała. Zawsze mogło być gorzej, mógł być środek zimy i minusowe temperatury. Obecnie było po prostu… chłodno i nieprzyjemnie, ale nie było to nic, czego Salvatore nie mógłby przełknąć. Widok dwóch dziewczyn mógłby być i ciekawy, gdyby nie fakt, że jedną z nich traktował niczym młodszą siostrę, a z drugą… z drugą był w relacji, której sam nie rozumiał.
Usuń— Nie przeszkadzamy wam tutaj? — spytał Gabriel. Wyglądało na to, że reszta towarzystwa była im tutaj zupełnie zbędna. Równie dobrze Włoch i Jackson mogli po prostu stąd zniknąć, a dziewczyny dalej bawiłyby się razem w najlepsze. A na pewno Ari bawiła się świetnie.
Sam dopiero w chwili, kiedy Jackson się odezwał zdał sobie sprawę z tego, że nie są tutaj już we czwórkę, a ich grono powiększyło się o dwie dodatkowe osoby. Nie miał zdania co do chłopaka, który się tu pojawił, ale dziewczyna… jak pozostałym coś mu w niej nie pasowało. Przede wszystkim te tabletki, które ze sobą przyniosła. Zresztą, jej zachowanie też nie było najciekawsze i każdego wprawiło w osłupienie na parę sekund.
— Pojebane? Nie powiesz, chyba że wcześniej z żadną koleżanką nie całowałaś się po pijaku? Albo nie ćwiczyłyście na sobie tego idealnego, najlepszego pocałunku? — Na imprezach wiele się działo. Z ich czwórki to Ari zdecydowała się wziąć sprawy w swoje ręce i ich uratować. Nikt się raczej nie spodziewał tego, że Plotkary to wcale nie zadowoli.
Zaśmiał się krótko słysząc o straconej okazji,
— Chyba oboje wiemy, że jej wcale nie straciłem — odparł z uśmieszkiem. Chciał coś jeszcze dodać, ale zanim się zdecydował usłyszeć mogli po raz kolejny, dobrze znany wszystkim głos. Teraz dopiero mogli mówić o tym, że zabawa zaczyna się robić pojebana. Czuł się, jakby trafił na imprezę nastolatków. A poniekąd wszyscy tu mieli właśnie taką mentalność.
— Teraz chyba możemy powiedzieć, że Plotkarze odjebało. Jest gdzieś pusta butelka?
I tak nie mieli tu nic lepszego do roboty, a wątpił, że komukolwiek będzie się uśmiechało siedzenie bez końca nad basenem.
G.
Electra kliknęła językiem z niezadowoleniem.
Usuń“Ździra, nie da człowiekowi nawet potańczyć. Czy ja wyglądam, jakbym potrzebowała teraz kąpieli?” skomentowała zgryźliwie, bardziej do siebie aniżeli do Minsoo. “Niech jej będzie. Ale złapmy jeszcze po shocie na drogę.”
Chwyciła go za rękę, i zahaczając o ich stolik w celu spożycia kolejnej dawki trunku, udali się na zewnątrz. Oczywiście nie obyło się bez czułości ze strony Minsoo, które w sumie nawet lubiła. Bycie adorowaną było dla niej w dalszym ciągu nieco dziwnym, lecz przyjemnym uczuciem. Zwłaszcza przez kogoś, kogo darzyła sympatią.
“I was born ready, baby” odwzajemniła uśmiech.
Ponownie poczuła rześkie, nocne powietrze na swojej twarzy. Przy basenie znajdowało się — czego zresztą spodziewała się blondynka — całkiem sporo osób. Spojrzała po wszystkich, zapoznając się z kim miała do czynienia. Kiedy jej oczy zatrzymały się na Ari, szeroki uśmiech wpełzł na twarz Electry.
“Ach, tak? Wspaniale! Ja alkoholowi i pięknym kompanom nigdy nie odmawiam.” Oparła głowę o ramię Minsoo i spojrzała na niego. “Trzeba skorzystać, prawda, MinMin?”
Kolejny pomysł niezawodnej solenizantki skomentowała teatralnym przewróceniem oczu. Odsunęła się od Koreańczyka, żeby podejść do jednego z kelnerów. Chwyciła za butelkę szampana, którą miał na tacy, a potem bez zastanowienia opróżniła ją do połowy. Wytarła usta wierzchem dłoni i posłała przyjacielski uśmiech do pozostałych.
“Jak ktoś dokończy resztę to się znajdzie.”
Zerknęła w kierunku drzwi dopiero wtedy, kiedy ktoś skomentował przybycie kolejnych gości. Dosłownie na sekundę szeroki uśmiech zniknął z jej twarzy, kiedy oczom ukazała się sylwetka Minsoo i przyciśnięta do jego ramienia Electra. Ari nie chciała dopuszczać do siebie myśli, że dwójką łączyło coś więcej, aniżeli rodzinne relacje, jednak komentarze znajomych co chwilę rozbrzmiewały w jej uszach. Nieco speszona uciekła więc spojrzeniem w prawo, a kiedy jej tęczówki skrzyżowały się z Jacksonem, zaśmiała się nerwowo, w próbie przywołania utraconego dobrego humoru.
Usuń— Już tak o nas nie myśl, bo się zaczniesz ślinić. — rzuciła zaczepliwie, zdając sobie sprawę, jak jej pocałunek z Octavią mógł zadziałać na męską część towarzystwa. Czując na sobie spojrzenie Minsoo, którego dalej unikała jak ognia, dłońmi sięgnęła guzików marynarki, by upewnić się, czy aby na pewno jest wystarczająco zakryta, dosłownie przez ułamek sekundy poczuła się zażenowana, bojąc się tego, jakie myśli na jej temat, rodziły się w głowie bruneta.
Wychyliła zawartość kieliszka, który dzierżyła w dłoni, a dość mocny trunek pozostawił palące uczucie w jej przełyku, by następnie stanąć przed El i wyciągnąć jej butelkę szampana z dłoni.
— Im szybciej opróżnimy, tym szybciej możemy zaczynać! — zawołała wesoło i przystawiła szkło do ust. Była zachłanna, więc część zawartości zamiast w jej ustach, wylądowała na dekolcie dziewczyny. Mimo dobrych chęci, nie zdołała wypić wszystkiego, podeszła więc do Octavi i postawiła alkohol przed nią.
— Widzę, jak na siebie patrzycie. — skomentowała, dwoma palcami wskazując na swoje oczy, a później na Gabriela i brunetkę, dając im tym samym znać, że swoim bystrym okiem widziała, jak blisko siebie trzymali się całą noc.
Ari nie chciała przestawać, jednak czuła, jak doznania, które towarzyszyły jej po zażyciu narkotyku, powoli zaczynały się ulatniać, więc kiedy reszta kontemplowała nad tym, czy, jak i kiedy zacząć grę w butelkę, od której nie było ucieczki, Min podeszła do leżaków. Na jednym z nich dalej ułożona była jej sukienka i torebka, która była celem dziewczyny. W małej kopertówce mieścił się zaledwie telefon, karta hotelowa oraz… plastikowy woreczek z trzema białymi tabletkami, gwarantującymi dobrą zabawę, więc długo się nie zastanawiając, ułożyła jedną z nich na języku i przełknęła, następnie powtarzając tę samą czynność i opróżniając całą zawartość.
ah, głupiutka ta ari
Garden Beware of the snakes... Do not eat the apple!
OdpowiedzUsuń— Masz o mnie… bardzo… złe… zdanie — wymruczał, przerywając po to, by zostawiać kolejne pocałunki na jej ustach. Robiło mu się powoli gorąco, a pragnienie podbijane przez alkohol i narkotyki zamroczyło mu głowę do tego stopnia, że nie był w stanie ocenić, jak durnie oboje się teraz zachowywali. W tym miejscu mógł ich dojrzeć dosłownie każdy, a każdy z tych każdych miał w posiadaniu telefon z aparatem. Ich plan mógł rozdmuchnąć się w pył, tylko dlatego, że nie potrafili poczekać na… Cóż, deser. Zwieńczenie wieczoru.
UsuńWisienkę na torcie.
Minsoo złapał dość mocnym — i niekontrolowanym — ruchem dziewczynę za żuchwę i uniósł ją lekko, by móc zejść pocałunkami niżej i niżej, znacząc sobie drogę do jej dekoltu. By mieć łatwiejszy dostęp, zabrał rękę od jej twarzy i podparł blondynkę pod plecami, a potem zsunął sukienkę odrobinę w dół. Prawy kącik jego ust powędrował w górę, gdy schylił głowę i zobaczył, że dziewczyna nie ma na sobie stanika.
Drażnił się z nią przez moment, całując i podgryzając, aż usłyszał ciche westchnienie z jej ust — wtedy jego motywacja urosła w siłę. Podniósł ją znowu do pozycji siedzącej, łącząc ich usta w pocałunku, a potem sięgnął dłonią do rozporka swoich spodni. Zsunął dłonie na pośladki Electry i szarpnął w swoim kierunku, by mogła poczuć to, co potrafiła z nim zrobić w ciągu zaledwie kilku minut. Tak bardzo jej chciał, że nie zamierzał wracać do tych upierdliwych, trzeźwych myśli, które pałętały mu się po głowie, próbując sprowadzić do pionu.
Wzdłuż kręgosłupa dziewczyny przebiegł nieprzyjemny dreszcz; ten nieprzemyślany, pokazujący dominację gest przypomniał jej o tym, że Minsoo nie różnił się przecież od osoby, którą oboje planowali zniszczyć. On i Ari obracali się w towarzystwie, którym blondynka szczerze gardziła. Bogate dzieciaki, bez cienia zastanowienia rujnujące życia innych, jakby to była zabawa. Wykorzystujące swoje pozycje w niepisanej hierarchii do najróżniejszych, często obrzydliwych celów. Electra przełknęła ślinę, starając się nie dać ponieść impuslywnemu przejawowi strachu. Jej wargi wykrzywiły się w fałszywie pewnym siebie uśmiechu.
Usuń“Ja też się cieszę, że cię widzę” skomentowała jego wyraźnie wyczuwalny wzwód. “Sam zobacz.” Poprowadziła jedną z jego dłoni ze swojej pupy na nieco niższe rejony i pozwoliła palcom czarnowłosego wślizgnąć się za cienki materiał koronkowej bielizny.
Minsoo miał charakter golden retrievera i w zgodzie z nim szedł przez życie, nierzadko na tym tracąc. Zmiana w nim następowała tylko wtedy, gdy był na scenie — wtedy wychodziła z niego bestia, która na co dzień drzemała sobie gdzieś głęboko, a łóżko, tak prawdę mówiąc, było jedną z jego scen. Jednak jak każdy inny aktor, po przejściu za kulisy rzucał maskę w kąt. I choć zmienił styl życia i nabrał złych przyzwyczajeń, zebranych jako żniwo ciężkich doświadczeń, dalej był chłopcem, który przyjechał rok temu do Nowego Jorku bez grosza przy duszy.
UsuńI nie był ślepy na cudzą krzywdę.
— Wszystko okej? — zapytał nagle. Electra być może dalej się uśmiechała, ale ten uśmiech nie sięgał jej oczu. Na powrót jego ręce powędrowały na jej talię.
Electra przewróciła teatralnie oczami.
Usuń“Enough talking, more fucking” ucięła krótko, nachylając się ku niemu. “Nie przyszłam tu po to, aby babrać się w chujowych tematach tylko mieć dobrą zabawę. Jesteś w stanie to zapewnić, czy mam poszukać kogoś innego? Nie, żeby coś, ale Seojun wyglądał na równie spiętego...”
Oblizała usta, patrząc mu prosto w oczy. Decyzja należała do mężczyzny.
Zmrużył oczy. Nie podobała mu się odpowiedź Electry i czuł podskórnie, że za jej słowami chowa się jakiś sekret z rodzaju tych mało przyjemnych, ale… cóż, ewidentnie nie chciała się z nim tym dzielić. I szukała innego rodzaju zbliżeń. Dlatego na jego twarz ponownie wpłynął uśmiech, a dłoń powędrowała wzdłuż kręgosłupa dziewczyny, spoczęła na chwile na biodrze, a finalnie dotarła tam, gdzie było jej miejsce — pomiędzy jej udami.
Usuń— Seojun to, Seojun tamto — drażnił się z nią zaczepnie, cytując jej poprzednie słowa, jednocześnie patrząc jej prosto w oczy, by widzieć, jak zmienia się jej wyraz twarzy.
Sam ledwo się w sobie trzymał. Ciało wyrywało mu się, by odrzucić te wszystkie gierki i przyciągnąć ją bliżej, usłyszeć, jak dyszy mu prosto do ucha, poczuć jej ciało blisko swojego i zanurzyć twarz w jej włosach. Z jego spojrzenia z sekundy na sekundę wyparowywał uśmiech, zastępowany ponownie przez wyraz pożądania.
Zacisnęła uda, unieruchamiając jedną z rąk kochanka. Blondynka zaczęła ocierać swoje queen parts o jego dłoń, a zaczepny uśmiech wpełznął na jej twarz. Mężczyźni byli naprawdę prości w obsłudze.
Usuń“My pet…” wyszeptała mu do ucha, nachylając się, aby ugryźć jego płatek. “My sweet, sweet pup.” Electra pomogła mężczyźnie z odpowiednim ustawieniem się. Kiedy nabrzmiały członek czarnowłosego znalazł się idealnie przy wejściu, odsunęła bieliznę na bok, a potem bez zastanowienia zsunęła się prosto na niego. “Mm, fuck. Gotowy pokazać mi, jak bardzo się stęskniłeś?”
Dla kogoś, kto obserwował tę scenkę z boku wyglądało to jakby się przytulali w bardzo, ale to bardzo czuły sposób.
Minsoo odnalazł w sobie czułość. Jeszcze nigdy wcześniej nie pomyślałby, jak dużą przyjemność i satysfakcję życiową może dać mu romantyczne przytulanie na ogrodowej ławce. Szczególnie, gdy dziewczyna, którą przytulał, mruczała do niego zaczepnie lub pojękiwała przy każdym bardziej gwałtownym ruchu.
UsuńUłożył rękę na jej karku, by mieć pod kontrolą prędkość i rytm, bo też trochę zbyt pochopnie ocenił to, jak działała na niego Electra — musiał się wyjątkowo pilnować, by przejażdżka, którą jej obiecał, nie skończyła się przed samym startem. Narkotyki, które zażył, wcale w tym nie pomagały. Łapał się na tym, że jego myśli uciekały, a głowa stawała się cięższa. Momentami całe jego ciało były jakby pełne… przyjemności.
— A ty się stęskniłaś? — wymruczał do jej ucha, przyciągając ją bliżej siebie. Mimo że blondynka praktycznie się na nim opierała, dalej miał ochotę być jeszcze bliżej niej, bliżej i bliżej, bliżej, niż się w ogóle dało. Chciał czuć ją obok każdym centymetrem ciała.
Złapał łapczywie oddech, a jego palce zacisnęły się na skórze Electry dokładnie wtedy, gdy poczuł, jak i ona zaczyna drżeć pod jego dotykiem. Przymknął oczy, odchylając głowę i tym samym zatracając się przez te kilka sekund we własnej przyjemności. Nie myślał o niczym, nie istniało dla niego w tej chwili nic innego, tylko on i ona.
Blondynka ukryła twarz w długich, kruczoczarnych lokach Minsoo. Ich ciała ocierały się o siebie rytmicznie, jakby robili to niezliczoną ilość razy (kto wie? Może tak właśnie było). Przygryzła dolną wargę, powstrzymując się od głośnego jęku.
Usuń“A co, nie czujesz?” zażartowała, po czym odchyliła się, aby spojrzać mu w oczy.
Roześmiał się, delikatnym ruchem układając dłoń na jej karku. Musnął jej włosy, a spomiędzy jego warg wyrwało się ciche, niemal niesłyszalne jęknięcie. Spoglądanie prosto w jej oczy — choć wydawało się to już praktycznie niemożliwe — nakręcało go jeszcze bardziej. Każde jej drgnienie, ciche mruknięcie czy przymknięcie powiek napawało go wewnętrznym zadowoleniem. Ucieszył się szczerze, gdy poczuł, że dziewczyna szczytuje, bo prawdę mówiąc, zaczął powątpiewać, że wytrzyma chociaż minutę. Pewnie w innych okolicznościach byłby w stanie dostrzec komizm tej sytuacji, ale w tym momencie był zbyt zaślepiony pożądaniem, by pomyśleć o tym choć przez chwilę. Przymknął oczy, pomrukując z lekka, gdy i przez jego ciało przeszła ta ciepła fala satysfakcji, a potem przyciągnął do siebie Electrę, by oparła się o niego, przynajmniej na chwilę — na kilkusekundowy, zasłużony odpoczynek.
Usuń— Chyba poczułem — odpowiedział bez tchu, zerkając na nią i ściągając przy tym brwi. — Bardzo dobrze.
Dalej głaskał ją delikatnie po plecach.
— Chcesz wrócić do środka? — zapytał po dłuższej chwili. — Jeszcze nie byliśmy na parkiecie.
Conference Room Are you going to be doing drugs here… again?
OdpowiedzUsuńDo sali wkroczył kelner i podał dziewczynie czerwoną kopertę, nie mówiąc przy tym ani słowa, a potem wycofał się z pomieszczenia. Treść koperty brzmiała następująco:
UsuńHej, E!
Chyba trochę się nudzisz... Mam dla Ciebie propozycję! Jeśli dostarczysz mi jakieś naprawdę ośmieszające zdjęcie innego gościa mojej imprezy urodzinowej, pomogę Ci... w czymkolwiek sobie zażyczysz. A, jak pewnie wiesz, mam do tego odpowiednią władzę. Możesz spisać swoje życzenie na tej kartce i oddać ją jakiemukolwiek kelnerowi lub pracownikowi obiektu. Zdjęcie prześlij na moją skrzynkę! To jak będzie, skusisz się na małą grę?
buziaki,
plotkara 💋
Przez dłuższy czas przeszukiwał prawie każdy zakamarek, zastanawiając się gdzie mogła skryć się jego słodka Emily. Bo chyba raczej nie zdążyła uciec z tej pokręconej imprezy, prawda? Ile ulgi poczuł, gdy w końcu odnalazł ją w sali konferencyjnej, gdzie najwidoczniej musiała przysnąć najwidoczniej zmęczona bądź znudzona tym całym cyrkiem. Zaśmiał się więc cicho, podszedł do niej a następnie usiadł na krześle by w ciszy móc obserwować jej śpiącą twarz..
Usuń-Jesteś niesamowita Em - mruknął przeczesując jej jasne pasemko za ucho. Gdy spała wyglądała jeszcze piękniej aż nie mógł nadziwić się tym widokiem. -Sprawiasz, że nie mogę oderwać wzroku od ciebie - wyszeptał delikatnie głaszcząc jej policzek. Nie chciał jej budzić jednak wiedział, że jeśli dalej będzie spała na blacie w tej pozycji, następnego dnia będzie odczuwać ból pleców a przecież wystarczająco już przeszła. - Emi, maleńka pora wstawać - mówił pół szeptem, nie przestając gładzić jej policzka.
Lucas
Patrzyła dłuższą chwilę na kartkę, ale koniec końców... zmieła ją w dłoni i wsadziła do swojej małej srebrnej kopertówki. Nie chciała się bawić w takie rzeczy, nie chciała ośmieszać innych. Sama nikogo tu nie znała, poza jedną osobą, innych nie umiała rozpoznać przez maski, ale.. to nie do końca był jej klimat. Po co więc przyszła? Bała sie nie odpowiedzieć na zaproszenie i... czuła, że spotka tu pewnego właściciela pewnego specjalnego klubu.
UsuńPołożyła się jednak znów na ławce, i przymkneła powieki. Czuła się zmęczona, wciąż osłabiona i obolała. Nie przysneła, nie spała, ale gdy do jej uszu dotarł dźwięk otwieranych drzwi, nie poruszyła się. Opuściła powieki, udając że śpi, z nadzieją, że ktokolwiek tu przyszedł, zostawi ją w spokoju i sobie pójdzie. Gdy znajomy głos się odezwał, cała się spięła. To był Carter i nie ulegało to żadnym wątpliwościom. Nie zrobiła jednak nic, by mówił swobodnie, bo... bo zwykle tego nie robił. Nosił maski na co dzień, a ona nie miała już sił się przebijać przez nie. Gdy zatem wyznał kilka słów za wiele, poczuła jak serce zaczyna bić jej szybko. Nie mogła się jednak z niczym zdradzić, przecież jego słowa nic nie zmieniały, podjął decyzję, wybrał za nich oboje... odciął ją. Nie mogła nic zmienić.
- Mmmm - mrukneła tylko, niby to sennie i podparła się dłonią, przewracając na bok. Spojrzała na niego spod pół przymkniętych powiek i wyciągneła ręce do niego, aby ją objął. Chciała się przytulić. I teraz bezkarnie udając zaspaną, mogła udawać, że nie do końca kojarzy fakty i uszczknąć dla siebie odrobinę ciepła i czułości, za którymi tęskniła.
Emily
Niemal zachichotał gdy na wpół zaspana kobieta przysunęła się do niego z chęcią objęcia go. To było miłe i naprawdę urocze a on nie miał zamiaru zabraniać jej tego.
Usuń-Chodź do mnie skarbie - mruknął podnosząc się i chwytając ją w swoje objęcia. Jedną dłonią podtrzymywał jej plecy gdy drugą dał pod kolana unosząc ją w stylu “panny młodej”. -Chyba najwyższa pora opuścić to przyjęcie - wyszeptał starając się trzymać jej ciało jak najbardziej delikatnie z obawy, że mógłby przypadkiem ją uszkodzić.
Wciąż wyglądała na senną gdy wtuliła się w jego tors a on niemal zamarł gdy czuł ciepło jakie biło od niej. Nie wiedział czy było to spowodowane alkoholem, czy innymi substancjami jakie zażył tej nocy, ale znów poczuł to cholerne pragnienie spędzenia z nią kolejnej nocy. Jej bliskość podniecała go do tego stopnia, że ledwo był w stanie myśleć o czymś innym. Wiedział jednak, że nie może od niej tego wymagać, nie po tym co zrobił i powiedział.
-Odwiozę cię do domu, dobrze? - spytał z nadzieją, że blondynka nie zdążyła jeszcze zasnąć.
Luc
Emily czasami miała wrażenie, że Lucas nigdy się do niej nie otworzy. że tak bardzo wierzy, że nie zasługuje na coś dobrego od innych ludzi, że się odcina i sabotuje własne szanse na szczęście. Nie chciała z nim walczyć, ani się kłócić, choć przez jego decyzje również i ona odczuła stratę. Zdecydował za nich oboje, że nie mogą się widywać, a nawet jej nie poznał... To zabolało.
Usuń- Tak... - przyznała cicho, wtulając się w mężczyznę. Jeśli wydanie części pensji było dla niej rozterką przed przyjęciem, to ta chwila na prawdę wynagrodziła jej godziny spędzone na szykowaniu się i każdy wydany cent. Szkoda tylko, że tylko tak mogła być blisko Luca i tylko tak mogła się do niego przytulić.
Zawiesiła mu ręce na karku i przysunęła nos do jego szyi. Pachniał obłędnie. Mogłaby teraz rzeczywiście zasnąć, a zdecydowanie tym bardziej nie powinna pokazywać, że prowadziła malutką grę.
- Luc... jeszcze moje buty - dodała, nim wyszli z sali. Pod stołem na dole leżały zrzucone srebrne szpilki. Były warte fortunę, nie mogła ich stracić.
Chciała go zapytać, czy dobrze się bawił. Chciała się dowiedzieć, jak spędził ten wieczór. Wolała jednak korzystać z chwili i się przytulać, bo każda szczera i otwarta rozmowa z Carterem kończyła się kiepsko. Chyba nie umieli z sobą po prostu rozmawiać.
Emily
Każda chwila w obecności Emily była dla niego tą najcudowniejszą uświadamiając mu jak wiele znaczyła dla niego. Nic więc dziwnego że zadrżał w momencie gdy poczuł ciepło jej oddechu na swojej skórze. Ta niepozorna osóbka potrafiła zwykłym ruchem jak i drobnym gestem sprawić, że trudno było mu panować nad własnymi żądzami a te narastały z każdym kolejnym dotykiem jej cudownej skóry.
UsuńJego myśli szalały wokół jej ust, na których tak cholernie chciał złożyć czuły pocałunek, jej skórze, miękkiej i delikatnej niczym jedwab czy oczach mogących zatopić go całkowicie. Te pragnienia z każdą sekundą narastały, modląc się wręcz aby w końcu dał im upust. Chciał ją całować, chciał ją znów mieć dla siebie, jednak czy aby na pewno miał do tego jeszcze prawo? Czy mógł sobie pozwolić na tą chwilę zapomnienia po tym jak ostatnim razem stchórzył i uciekł?
Z jego ust wydobył się cichy śmiech na uwagę o nieszczęsnych butach. Dopiero teraz dostrzegł jej gołe stopy uświadamiając sobie jak bardzo był skupiony na uczuciach jakie w nim budziła. Wzrokiem omiótł pomieszczenie próbując zlokalizować jej zgubę.
Zaśmiał się gdy miłość jego życia napomknęła o nieszczęsnych butach, które leżały rozrzucone pod stołem. Zmarszczył brwi gdy uświadomił sobie co musiałby zrobić by je wydobyć.
-Mam nadzieję, że zdajesz sobie spraw z tego co muszę teraz zrobić? - wyszeptał z lekkim niezadowoleniem. Przerwanie tego doznania, które dawało mu możliwość trzymania ją w ramionach, było niemal nie do zaakceptowania. Nie kiedy po raz pierwszy od dawna mógł trzymać ją przy sobie. - Jesteś pewna, że chcesz bym odstawił cię na ziemię i podniósł je? - spytał z nutą nadziei w głosie.
Lucas
Wtuliła się ufnie i bez skrępowania w Lucasa. To był taki moment, kiedy oboje mogli bez wyrzutów sumienia się na chwilę sobą cieszyć. Ona udawała zaspaną, a on .. może nawet wiedział, że Emily udaje, ale nie przerwał tego momentu. Tym razem nie uciekł. Był ciepły i pięknie pachniał i był blisko, a to więcej niż mogła sobie wyobrazić, że tak potoczy się ten wieczór. Wyczuła od niego pewną potrzebę bycia przy niej, po sposobie w jaki ją objął i jak ją do siebie przygarnął. A jego kolejne słowa sprawiły, że była już pewna, że chce ją blisko siebie ... przynajmniej teraz i właśnie tak. Przynajmniej na chwilę.
UsuńZaśmiała się cicho, słysząc nutę rozdrażnienia i niezadowolenia w odpowiedzi. Te buty były cholernie drogie, a ona je lubiła, nie chciała rezygnować i ich tu zostawiać. Nie należała do elity, aby móc kupić sobie kolejną parę, ale nie chodziło o pieniądze a o fakt, że to było jej i ciężko na to zapracowała. Zadarła głowę i przesunela nosem po jego szyi, mocniej zaciskając palce na jego marynarce, gdy wtuliła się mocniej.
- Możesz mnie puścić na chwilę... nie ucieknę przecież - zauważyła cicho i uchyliła powieki, gdy Lucas przesunął się z powrotem w stronę stołu. Przesunęła jedną dłoń z jego karku na przód torsu i odchyliła się, by spojrzeć mu w oczy. Czuła pod palcami jak mocno i równo bije jego serce, a skóra jest ciepła, czuła to nawet przez ubranie.
Wyglądał dziś bardzo przystojnie, nie zdziwiła by się, gdyby jakieś inne panie na przyjęciu się za nim oglądały. Nie miałaby również prawa być zazdrosna. Usiadła na blacie, pozwalając mu zgarnąć jej szpilki, a gdy znów stanął prosto, ponownie wyciągnęła dłonie w jego stronę, aby ją objął. Tym razem jednak pochyliła się i pocałowała go krótko w momencie gdy otoczył ją ramionami, tak na próbę, zaskoczona własną śmiałością. Wypiła tylko jeden toast... czy tam był na pewno tylko szampan?
- Dziękuję - powiedziała z czułym uśmiechem, zaciskając wargi, jakby chciała się nauczyć zapamiętać jego smak. Tylko tyle jej zostało.
Emi
Czująć jej usta na swoich miał wrażenie, ze zaraz wręcz oszaleje. Tak bardzo brakowało mu tego doznania, smaku tych cudownych ust. Przez krótką chwilę toczył wewnętrzny bój, bo z jednej strony pragnął odwzajemnić ten czuły gest, gdy z drugiej nie był pewny czy właściwie powinien. Cóż, alkohol i inne używki zdecydowanie działały wbrew jego zdrowemu rozsądkowi. Nic więc dziwnego, że jego wciąż rosną podniecenie wzięło górę i po krótkim zamarciu natychmiast wpił się w jej usta z ogromną wręcz tęsknotą.
UsuńPieprzyć konsekwencje, pieprzyć to co miało nadejść jutro. Teraz pragnął jedynie ulgi, którą mogła dać mu jedynie blondynka. Była jego, tylko jego - tak wciąż podpowiadał mu spaczony używkami umysł, kiedy usta wciąż łapczywie domagały się jej ust. Jego dłonie w jednej chwili znalazły się na jej biodrach, delikatnie unosząc się w górę jej ciała by po chwili zsunąć się znów w dół. Była idealna i w tym momencie tylko i wyłącznie jego. Ta myśl jeszcze bardziej go podniecała, podświadomie zdając sobie sprawę z konsekwencji jeśli kobieta nie da mu jasnego przekazu, że jednak nie ma na to ochoty, w przeciwnym razie był gotowy zrobić z nią to tu i teraz.
Lucas
Zaskoczył ją. Zaskoczył i to do tego stopnia, że w pierwszej chwili zastygła , lecz trwało to ledwie sekundę. Tęskniła za nim, choć nigdy nie miała okazji ani go dobrze poznać, ani przekonać się, jak to jest z nim być. Po prostu... chciała go blisko i choć teraz chodziło o to by go mieć na te kilka chwil, bo emocje i żądze braku górę, to w szerszym pojęciu nie chodziło jej o seks. To nigdy nie chodziło tylko o zbliżenie i ulgę, jaką daje ciału i zmysłom, w tym wszystkim zawsze Emily chciała czegoś więcej, czegoś ważniejszego i głębszego.
UsuńJękneła, czując mocne dłonie na swoich biodrach, później talii i znów niżej, a w następnej chwili zacisnęła palce na koszuli Cartera i oddała pocałunek żarliwie i mocno. Chciała go. Tęskniła za nim. I nie myślała o konsekwencjach jutra, ani o tym, że w każdej chwili ktoś może tu sparować. I pomyśleć, że to wszystko przez jej buty!
Uniosła się, prostując by być jeszcze bliżej i oplotła jego biodra nogami, przysuwając się na skraju stołu konferencyjnego. Smakował obłędnie, mieszanka siebie, alkoholu i papierosów i był to cholernie seksowny męski smak i zapach. Mruknęła coś w jego usta i zacisnęła uda na jego biodrach, wsuwając dłonie pod marynarkę bruneta, aby przekonać się czy dobrze pamięta jak twarde miał mięśnie na brzuchu. Oh. .. tak, pamiętała doskonale.
E...
Był podniecony niemal do granic możliwości, zwłaszcza po tym jak jego słodka Emi oplotła nogi wokół niego. Uczycie jak jej drobne dłonie błądziły jego napięte mięśnie było wręcz niesamowite do tego stopnia że niemal zamruczał, gdy zaczął schodzić pocałunkami po zarysie szczęki aż do cudownej skóry na jej smukłej szyi. To właśnie tam został chwilę dłużej wręcz drażniąc się z nią, kiedy składał szorstkie pocałunki na delikatnej skórze. Dłonie, które po raz kolejny zjechały do jej bioder, tym razem przesunęły się bliżej jej pośladków, delikatnie zadzierając materiał jej białej sukni.
Usuń-Chcę cię - szeptał między kolejnymi pocałunkami coraz bardziej dając się ponieść tym doznaniom. Był gotowy, już od jakiegoś czasu a zwłaszcza teraz gdy mógł jej smakować, dotykać, pieścić. Każdy fragment ich ciał wręcz krzyczało by to zrobili, by dali porwać się tym emocjom nie bacząc na jakiekolwiek przeszkody i konsekwencję a on był gotowy by to zrobić, pytanie tylko czy jego wybranka również?
Zdecydowanie zbyt pochłonięty żądzą Luc
Czując na sobie jego dłonie i usta, zadrżała. Pragnienie aby nie przestawał, aby pieścił, dotykał, całował ją nie ustępowało, a było silniejsze coraz bardziej. Wiedziała, że to nie alkohol nią kieruje, że ona po prostu tego chce i teraz jej umysł zamroczyły chwilę przyjemności i nie myślała rozsądnie. Nie przejmowała się chwilowo tym, gdzie są i kto ich może przyłapać, choć może powinna? Odrzuciła grę Plotkary. Teraz dodatkowo zamiast bawić się według jej zasad, uciekła do sali a gdy znalazł ją Luc już w ogóle nie myślała o przyjęciu.
UsuńWestchnęła na jego wyznanie niemal zachwycona że w końcu to przyznał i odchyliła głowę w tył, by Carter mógł swobodnie całować ją, a nawet zrobić więcej, co tylko teraz zechce. W tym momencie była jego i na prawdę nie miała ochoty na nic innego, niż na to by się poddać chwili. Czuła jego podniecenie, jej ciało odpowiadało tym samym i gdy na jej delikatnej skórze składał kolejne szorstkie pocałunki, jękneła cicho, wsuwając dłonie w jego ciemne kosmyki.
- Więcej... chce więcej - wyszeptała, pochylając się, by odszukać jego usta i znów go namiętnie pocałować. A czując jego dłonie na odkrytych udach, gdy podwinął jej suknię, zadrżała, docierając po chwili drobnymi i sprytnymi paluszkami do guzików koszuli, którą zaczęła od góry rozpinać.
Nieprzytomna Emily
Kiedy Emily rozpinała guziki jego koszuli on nieustannie obsypywał ją kolejnymi pocałunkami całkowicie zapominając gdzie właściwie się znajdowali. Jedyne o czym był w stanie myśleć, to o jej cudownych dłoniach musujących jego skórę, cudownych smaku jej ust czy oczach zdradzających pożądanie. Prócz tego nic więcej się dla niego nie liczyło.
UsuńJego dłonie wciąż podwijały materiał jej sukni, aż do momentu, gdy ten skończył się ukazując jej cudowną bieliznę. Zamruczał czując pod palcami jej delikatną skórę o której tak wiele razy marzył. Nie sądził jednak, że jeszcze kiedyś dane mu będzie jej zasmakować.
-Jesteś wspaniała - szepnął między kolejnymi pocałunkami nim podniósł ją delikatnie w górę, dłońmi zsuwając z niej dolną część bielizny. Chciał ją całą tylko dla siebie. Pragnął kochać się z nią właśnie tutaj i zdecydowanie teraz kiedy była tak cudownie rozpalona i chętna na niego.
L
Czując jak dłonie Lucasa wdarły się pod jej suknię i śmiało odkrył jej uda, aż w końcu pieszcząc rozgrzaną skórę pozbawił bielizny, zadrżała. Chłodny blat stołu nieprzyjemnie ale i pobudzająco kontrastował z gorącą skórą. Rozpięła mu koszulę do końca, odsłaniając szeroką pierś i mocny tors mężczyzny i gdy objął ją i uniósł, jękneła cicho w kolejnym pocałunku. Miała wrażenie, że zaraz oszaleje, jej zmysły wariowały, ale podobnie jak Carter nie myślała już o tym gdzie jest i jak niepoprawnie się zachowują. Nawet nie zamknęli drzwi do tej sali do cholery! Ale to nic, to nie miało znaczenia, nie było ważne. Ważny był on i to że go miała teraz dla siebie, choć na chwilę i choć przez moment.
UsuńPrzesunęła dłońmi po jego odkrytej skórze, trochę mocniej i niecierpliwie naciskając paznokciami na ciało Lucasa. Zostawiła po sobie lekko czerwone ślady idące w dół i sięgnęła do klamry paska, rozpinając mu spodnie. Wystarczyło kilka ruchów, a gdy znów ją złapał i przyciągnął do siebie, oplotla go nogami w pasie, wypychając biodra gotowa. Dziś nie była sobą, cała nieśmiałość wyparowała, a niepewność ustąpiła miejsca zdecydowaniu. Sięgnęła po to, czego chciała, a czego mieć nie mogła i to na pewno nie znikoma ilość alkoholu tak na nią wpływała. Może to maska, która niewiele zakrywała ale pozwalała poczuć się bezkarnie i bezpiecznie, złudnie anonimowo? Ta drobna ozdoba nie utrudniała w rozpoznaniu ani jej, ani bruneta ale chyba stwarzała iluzję, z której korzystali.
Kiedy kolejny raz Emily całowała Lucasa, przez głowę przemknęła jej myśl, że powinna Plotkarze podziękować i że to ona dostała prezent od solenizantki
Emi
Moment w którym w nią wszedł był jednym z najlepszych tego wieczoru. Poruszał się rytmicznie czując, jak niewiele brakuje mu by wybuchnąć. Przycisnął ją mocniej do siebie chcąc poczuć jej jak najwięcej. Była jego, tylko jego i nic nie mogło zniszczyć im tej chwili. Zbyt mocno ją pragnął by w tym momencie przejmować się czymkolwiek. Chciał być już tylko z nią, tylko przy niej i nie chodziło mu jedynie o seks. Była jego aniołem, najcudowniejszym ze stworzeń, jednak dla niego nieosiągalna…
Usuń-Cholera, jesteś niesamowita Emi - wymruczał podniecony do granic możliwości nim po kilku naprawdę długich minutach, skończył w niej. To jak bardzo ją pragnął, jak bardzo spełniony był tylko przy niej, nie dało się w żaden sposób opisać. Ona działała na niego zupełnie inaczej niz każda inna kobieta z którą kiedykolwiek miał okazję być. Kochał ją.
L
Jękneła głośniej, gdy Lucas znalazł się w niej i zaczął poruszać miarowo. Przytrzymała się jego ramion, zaciskając palce na pomietej już marynarce i odchyliła plecy w łuk, wychodząc mu naprzeciw. Każde pchnięcie bioder, każde jego uderzenie, gdy znajdował do niej drogę, wyduszało z niej ciche pojekiwania. Coraz płytszy oddech i głośniejsze westchnienia i pomruki jego i jej rozeszły się echem po sali, wypełniając każdy zakamarek pomieszczenia. Na te kilka chwil straciła poczucie czasu, rzeczywistości, oddając się mężczyźnie i swoim pragnieniom. Zawładnęły nią uczucia, do których ani ona, ani Luc się nie przyznawali na głos, choć w każdej chwili , gestami zdradzali się z tego, co między nimi iskrzy. Seks był świetny, ale gdyby na jego miejscu znalazł się inny mężczyzna nie doszłaby jak teraz, z językiem, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi, drżąc pod nim, na blacie w sali konferencyjnej. Gdyby to był ktoś inny, nie całowała by tak żarliwie ust. Gdyby to był ktoś inny, nie oddałaby się tak chętna, tak gotowa, stęskniona i spragniona dotyku, czułości i spełnienia. Wbiła paznokcie w jego barki , dochodząc i wcale nie myślała jeszcze o tym, że ktoś mógł ich słyszeć, widzieć, przyłapać. Gdyby to nie był Carter to by się przejmowała. Ba, nie doszłoby do tego, co się właśnie działo. Bo nie chodziło tylko o seks, ale o niego. Kochała go.
UsuńGdy po kilku kolejnych minutach uspokoiła nieco oddech, błyszczącymi od spełnienia oczami spojrzała mu w twarz. Zagryzła wargi, by nie powiedzieć czegoś, co wszystko zepsuje i znów uniosła się, całując go długo. Długo i czule, by o niej tak do końca nie zapomniał. Nie chciał jej w swoim życiu, ale może... może czasem o niej pomyśli ciepło. Odtrącał ją, wierząc że to dla jej dobra, ale jednocześnie im obojgu odbierał tę dobre chwile które mogli razem dzielić.
- Nie chce aby tak to się kończyło Luc - wyszeptała w jego usta, muskając jeszcze suchymi i rozgrzanymi od pocałunków wargami jego policzek. Może mówiła o wieczorze... a może o nich. Mógł wybrać, ale może tym razem nie stchórzy. Emi również miała swoje granice i Carter mógłby się zdziwić, bo mimo wszystko jej cierpliwość nie była bezgraniczna. Umiała o się IE zadbać, choć przy nim zdecydowanie opuściła garde.
Emily
Nie był w stanie ukryć tego ile radości sprawiły mu jej słowa. A nawet gdyby chciał to zatuszować z pewnością zdradziłyby go jego własne oczy, ktore w tym momencie błyszczały ze szczęścia. Nie miało znaczenia co konkretnie miała namyśli, liczyło się tylko to, że chciała z nim wciąż być po mimo tego jak wyglądało ich ostatnie spotkanie. Szczerze bał się, że znienawidzi go do tego stopnia by już nigdy się do niego nie odezwać.
Usuń-Ja również Em - mruknął tuląc ją do siebie, upajając się jej słodkim zapachem. Chciał by już na zawsze została w jego objęciach, aby mógł ją chronić niezależnie od okoliczności. Wiedział jednak, ze to pragnienie jest tak bardzo nierealne, że nie jest im pisane żadne szczęśliwe zakończenie. -Ale wiesz, że to niemożliwe… - Wciąż miał wielu wrogów, osób, które chciałby skrzywdzić jego i osoby mu bliskie. Tak długo jak będzie trzymał ją przy sobie, ona będzie narażona na niebezpieczeństwo, jednak z drugiej strony nie potrafił od tak z niej zrezygnować. Zapewne łatwiej by było gdyby to ona w końcu odeszła, zostawiła go i zniknęła bo póki ten stan rzeczy się utrzymuje, on nie był w stanie się od niej uwolnić…
-Odwiozę cię do domu - mruknął składając delikatny pocałunek na jej czole. - Chce mieć pewność, że wrócisz do domu bezpieczna - dodał odsuwając się od niej by w końcu podnieść te nieszczęsne obuwie, które wciąż znajdowało się pod stołem.
Luc...
Nie była w stanie pojąć, co musi się wydarzyć, aby Luc dał jej szansę. Im. Miała go błagać? Nie dojdzie do tego. Miła wymusić na nim, aby się na nią otworzył. To również nie wchodziło w grę. Gdy więc powiedział, że niemożliwe jest, by byli razem, gdy usłyszała to kolejny raz, przełkneła ślinę, wstając z blatu. Chciał ją chronić przed wszystkimi, ale tylko on zadawał jej ból.
UsuńSpuściła wzrok, czując jak całe ciało jest wrażliwe po orgazmie i jak pali ją twarz - z wstydu, zażenowania i żalu. Była naiwna, głupia i żałosna. Pracowała wiele lat na swoje sukcesy, na swoją siłę i niezależność, a teraz to wszystko się łamało jak zapałka.
Siegnęła po koronkowe majtki, doprowadziła się do porządku i odebrała od Lucasa te pieprzone szpilki, na które własciwie była teraz zła. Nie patrzyła na niego, kierując się do drzwi. Czuła na sobie palące ślady po jego dłoniach, ustach i całym ciele, a jednocześnie w płucach dusił ją taki żal, poczucie straty i smutek, że zbierało jej się na płacz. Czuła sie upokorzona. Chciał się z nią pieprzyć, ale nie być. Czemu pozwoliła przemówić emocjom? Czemu w to brnęła...? Nie odpuszczał, był przy niej, choć wciąż trzymał ja na dystans... Gubiła się w tym i czuła, że się miota, było to męczące.
Wyszła razem z nim bez słowa, kierując się na zewnątrz z spuszczoną głową. Ten wieczór i to przyjęcie... to było straszne.
Emi
Widząc ten ból w jej oczach, złość w zachowaniu poczuł się jak skończony idiota. Przecież do cholery ją kochał więc dlaczego wciąż sprawiał jej ból? Dlaczego nie był w stanie przyznać się, że wszystko co robił, co miało ją chronić tak naprawdę sprawiało im obu ból? Zaczął sie zastanawiać czy jego decyzje na pewno były prawidłowe, czy robił dobrze? Skoro nie był w stanie uwolnić się od niej, skoro ta tajemnicza siła wciąż sprawiała, ze brnął w tą zawiłą relacje chociaż doskonale zdawał sobie sprawę z konsekwencji, to dlaczego to robił?
Usuń-Czekaj - westchnął łapiąc ją za rękę nim opuścili pomieszczenie. Szczerze nie miał pojęcia co właściwie chciał powiedzieć, nieustannie bijąc się z własnymi myślami. - Emi ja.. - czy powinien to mówić? Czy powinien jednak wyznać jej prawdę i pozwolić by to ona zdecydowała co z nią zrobi? Ale jeśli wybierze jego czy będzie w stanie chronić ją wystarczająco dobrze? Westchnął odnajdując w sobie resztki odwagi jaka mu jeszcze pozostała. - Cholera jasna! - warknął czując się jak skończony debil, który nawet nie potrafi wyznać dziewczynie swoich uczuć. - Nie chcę cię stracić, ale jednocześnie boję się, że przy mnie nie będziesz szczęśliwa. Myśl, że możemy być razem a ty pewnego dnia zostawisz mnie bo stwierdzisz ze nie zasługuję na ciebie jest wręcz nie do zniesienia - w jego oczach widać było autentyczny strach przed tym iz po raz kolejny zostanie odrzucony, ze da jej na tacy swoje serce a ona zmiażdży je tak samo jak było to w przypadku Tatiany. - Nie zniosę tego drugi raz, ale nie potrafię również odpuścić sobie ciebie… Kurwa mać! Kocham cię! - wykrzyczał to chyba po raz pierwszy od tamtego dnia, od dnia w którym został tak dotkliwie zraniony przez pierwsza miłość. Nie chciał tego, lecz te słowa w przypływie impulsu same wyrwały się z jego ust i nie dało się już ich cofnąć….
całkowicie zagubiony w uczuciach Luc
Uniosła brwi zaskoczona, gdy chwycił ją i obrócił w swoją stronę. Nie sądziła, że mają sobie jeszcze coś do powiedzenia, nie po tym, co oznajmił chwilę temu. Dał jej do zrozumienia, że nadaje się tylko jak dziwka, do zaliczenia, więc... więc o czym chciał rozmawiać?
UsuńZacisnęła palce na trzymanych butach i torebce i z cichym westchnieniem oparła się o drzwi.
- Luc... - chciała go powstrzymać, gdy tylko zaczął mówić, bo nie miała już dzisiaj sił słuchać dziwnych i niejasnych dla niej tłumaczeń. Nie chciał jej, to w porządku, niech tylko przy tym będzie trwał, a nie miesza jej w głowie. Mógł jej powiedzieć raz, że nie mogą być razem i tyle, ona nie miała problemów z zrozumieniem jego słów. Potrzebowała tylko, aby był konsekwentny i sam się trzymał swoich decyzji. Ale potem poczuła, jak serce zaczyna bić jej szybciej z każdym słowem tego dziwnego wyznania. Dziwnego, bo Luc z góry skazał ich na porażkę, a ją ocenił jak swoją byłą, przypisując jej cech Tatiany.
Zagryzła wargi i drgneła wystraszona gdy przeklnął pierwszy raz. Widziała, że się miota, a potem gdy podniósł głos, skuliła ramiona i... oniemiała. Oparła sie mocniej o ściane, czując, że nogi zaraz odmówią jej posłuszeństwa i patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami. Powiedział to. Powiedział to! Wykrzyczał jej to na urodzinach Plotkary a ją zatkało.
Jej spojrzenie zmiękło, ona cała wydawała się teraz bardziej tkliwa i mała, trochę wystraszona, na pewno rozczulona. Zagryzła mocniej wargi, szukając odpowiednich słów. Rozluźniła ciało, trzymane buty i torebka spadły głośno na podłoge, a Emily wspieła się na palce i zarzuciła Lucasowi ramiona na szyje, przyciagając go do siebie.
- Jestem Emily, a nie Tatiana - oznajmiła, patrząc mu w oczy. - I też ciebie kocham, więc nie zniosę jeśli znowu mnie odepchniesz, Carter - dodała cicho, zduszonym głosem i znowu go pocałowała.
Bał się odrzucenia. Bronił się, uznając, że kolejny związek skończy się jak poprzedni... Nie dawał jej szansy, ale nie rozumiał, że nie była jego byłą i sama również wiele przeszła. Jednak teraz skoro wyznał jej co czuje... to może jednak mają szansę choć spróbować. Czy spróbowanie nie jest warte przekonania się, ryzyka, co mogą razem mieć? Emily pół życia uciekała i chowała się, a teraz... cóż, teraz chciała zaryzykować.
Emi <3
W pomieszczeniu nagle zabrzmiała dobrze im znana melodia. — Zakochani! Och, jak ja lubię takie historie! — Głos zachichotał. — Wiem, że myślicie, że jestem okropną osobą... Cóż, i tak w zasadzie to macie rację. Ale nie zawsze robię rzeczy, które mogą wam zaszkodzić. Poza tym lubię sprawiać prezenty... — W pokoju konferencyjnym nagle zgasło światło. — Więc będę musiała was stąd niestety wyprosić... Zapraszam na piętnaste piętro do apartamentu numer 501 na... kolację. I upojną noc. Ale to akurat zależy tylko od was.
UsuńZapraszam do wątku "Room 501 I'll take you to the candy shop... WĄTEK PRYWATNY"!
Zupełnie nie spodziewał się, że wyznanie tych uczuć, które już od dłuższego czasu ciążyły mu na sercu, sprawi mu ogromną ulgę. Fakt, że za jego decyzja w głównej mierze stała chęć ochrony kobiety, ale krył się za tym również ten cholerny strach przed ponownym zranieniem, który tak uporczywie dusił w sobie. Teraz kiedy prawda w końcu ujrzała światło dnia nie pozostało mu nic innego jak czekać na reakcję ukochanej, która niemal natychmiastowo rzuciła się w jego objęcia wyznając, że również go kocha.
Usuń-Emily ja… - chciał coś powiedzieć, jednak jego wypowiedź została całkowicie przerwana przez komunikat jaki właśnie popłynął z głośników.
Cholera, ta to ma wyczucie - pomyslał mocniej obejmując ukochaną, gotowy bronić ja w razie jakiejkolwiek potrzeby w końcu po ostatnim jej komunikacie został zamknięty na balkonie a on musiał radzić sobie z wariatką, która niemal przypominała mu jedna z byłych partnerek…
-Jakoś ciężko mi uwierzyć, że nasza solenizantka chce dla nas teraz jak najlepiej - zaśmiał się szczerze rozbawiony całym tym przedstawieniem ze strony Plotkary. -Zwlaszcza po tym jak zamonięła mnie na tych cholernym balkonie z opentaną małolatą, która była gotowa wydrapać mi oczy tylko dlatego że nie pozwoliłem jej skakać z balkonu - westchnął na samo wspomnienie twych niedawnych wydarzeń po których na jego rękach wciąż znajdowały się ślady jej ostrych szponów. - Ale o tym opowiem ci później - mruknął składając pocałunek na jej słodkich ustach. -Więc jak? Idziemy zobaczyć co takiego przygotowała dla nas Plotkara? - spytał i uśmiechnął się gdy blondynka kiwnęła twierdząco głową. Widać i ja ta nagła propozycja ze strony solenizantki również intrygowała. - W takim razie chodźmy - dodał ponownie biorąc ja w ramiona w stylu panny młodej i ruszył z nią w kierunku windy całkowicie olewając ewentualne spojrzenia pozostałych.
Szczęśliwy Luc
No na prawdę... tego co się tu dziś działo nie mogłaby nigdy przewidzieć. Coś ciepłego, gorącego wręcz rozpływało się w jej piersi, choć głos Plotkary sprawił, że po plecach przebiegł jej dreszcz. Skąd ona wiedziała...? Czy były tu kamery? Emily zaczęła się rozglądać, trochę wystraszona i spięta, ale gdy znów Lucas wziął ją na ręce, złapała się go mocno, wydając z siebie zaskoczony pisk i przytrzymała. Zaśmiała zaraz krótko, bo mimo wszystko taka spontaniczność była wyzwalająca, szczególnie po tym co sobie wyznali szczerze chwilę temu.
Usuń- Przeciez mogę iść ... - mruknęła speszona, pewniej zaciskając palce na jego ubraniu, a także swoich butach i torebce i gdy Carter nic sobie nie robił z tego, że pełno tu wpływowych ludzi, a po prostu wyszedł niosąc ją przed sobą , schowała twarz w jego szyi.
Spłonęła rumieńcem wstydu i zażenowania, bo gdyby byli tu jacyś jej klienci i ją rozpoznali.... mamma mia to by była afera! Pewnie ci co ja znaki z widzenia i tak ją rozpoznają, ale gdy Luc tak o swobodnie z nią przemaszerował salę, czuła że są wystawieni na widok wszystkich a ona... cóż nie przywykła do takiej uwagi. Ale taka pozycja dała jej jeszcze chwilę, by nacieszyć się Lucasem i wykorzystała to unosząc podbródek i najpierw nosem przesuwając po ciepłej skórze jego szyi, a potem całując lekko. Nie myślała o tym że powinni stąd iść i że może niekoniecznie rozsądnie było korzystać z propozycji Plotkary, ale czego miałaby się obawiać?
Emily
Balcony Oh, Romeo, Romeo, wherefore art thou Romeo?
OdpowiedzUsuń
UsuńDopiero po paru minutach, podczas których miała okazję nieco ochłonąć po ten całej akcji z Maxem w roli głównej oraz przyjrzeć się indywidulanym reakcjom reszty zgromadzenia, Farrah zaczęła uświadamiać sobie z całą mocą, iż pomysł pozostania na kilku metrach kwadratowych sam na sam z czwórką nawalonych oraz naćpanych mężczyzn, w których żyłach w dodatku nadal dość mocno buzowała adrenalina może okazać się dla niej wręcz karygodny w skutkach.
- Przysięgam, że jeśli ta sorcière wpadnie w końcu w moje ręce, to wyląduje na ostrym dyżurze za ten swój pojebany pomysł zamknięcia tych przeklętych drzwi. – Rzuciła ledwie dosłyszalnie mimo wypowiedzianych chwilę wcześniej słów.
W tym konkretnym momencie była już nawet skłonna zrozumieć wcześniejszą reakcję Azjaty, choć za jej osobistymi przekleństwami czaił się raczej zwyczajny strach o własną skórę niż oczywista złość spowodowana zniewoleniem. Podobnie jak wcześniej większość jej przymusowych towarzyszy podeszła powoli do barierki, usiłując oszacować jakie dokładnie szkody na zdrowiu mogłaby ponieść, gdyby faktycznie postanowiła spróbować ją przeskoczyć. Cóż, z pewnością o wiele mniejsze niż te, z którymi musiałaby się niemal na sto procent liczyć, gdyby zgodnie z regułami narzuconymi autorytarnie przez Plotkarę zdecydowała się tu pozostać, bo mocno nadwyrężony ostatnimi wydarzeniami oraz szokującymi informacjami, które jak do tej pory zdołała zgromadzić na temat swojej familii instynkt samozachowawczy dziewczyny przedstawiał jej coraz gorsze scenariusze dalszego rozwoju wydarzeń. Doszedłszy do tego wręcz przerażająco wniosku, szybko ściągnęła pantofle oraz zręcznie odczepiła złote klamry przetrzymujące tren jej sukni, po czym zwyczajnie cisnęła oba przedmioty na podłogę, kompletnie nie przejmując się coraz bardziej zszokowanymi spojrzeniami owych dżentelmenów, z którymi przyszło jej aktualnie obcować. Dotarła już do takiego stanu, w którym niezbyt przejmowała się opinią innych ludzi, a już zwłaszcza, gdy byli oni dla niej praktycznie obcy.
- Życzę Panom dobrej zabawy. – Zaśmiała się jeszcze, zaciskając dłonie na chłodnym metalu balustrady z zamiarem rozpoczęcia downscramblingu.
Farrah
UsuńWidok dość szalonego uśmiechu jakim obdarował go Lucas niemal natychmiast po tym, gdy wyciągnął na wierzch paczkę z dragami, proponując wspólny relaks, wywołał u Maxa cichy chichot. Och, jakże często widywał już takie reakcje u swoich klientów, z częścią których w dodatku wiązały go naprawdę pojebane relacje. Normalnie aż żałował, że tak dawno temu niemal odpuścił sobie handlowanie na ternie zdecydowanej większości miast USA zbyt obawiając się kolejnego nakrycia przez gliny z wydziału antynarkotykowego oraz związanej z tym następnej odsiadki. Niemal automatycznie przeliczył w głowie jak wiele forsy stracił prawdopodobnie przez tą jednorazową wpadkę sprzed kilku lat i aż zaklął szpetnie po hiszpańsku. Wypuszczenie z rąk takiej kupy łatwego szmalu dosłownie nie chciało pomieścić mu się w głowie. Cóż, może najwyższy czas zacząć ryzykować ponownie przynajmniej na obszarze Nowego Jorku ? Ostatecznie i tak wciąż miał tu kilku stałych chętnych, którym dość regularnie upychał to i owo, więc czy naprawdę zmieniłoby to tak dużo jak to do tej pory uważał ? Niestety nie była to najlepsza chwila, ani miejsce na podnoszenie tak poważnych dylematów moralnych.
- Chyba powinienem Cię najpierw ostrzec, że to niezwykła trawka tylko czysta meta. – Oświadczył tak jakby zdobycie tak mocnych prochów należało do tego samego rzędu zadań, co zabicie muchy. – W wielkim skrócie wciągasz to na własne ryzyko, bo obawiam się, że nie mam przy sobie strzykawki z adrenaliną. – Podsumował, podchodząc do niewielkiego stolika, pod którym jeszcze niedawno stała skrzynka z alkoholem i wysypując na jego blat niewielką ilość białego proszku. Następnie przesunął cenny woreczek na sam środek blatu. – Zapraszam do… - Nim zdążył w ogóle dokończyć zdanie, uwaga wszystkich zebranych została rozproszona przez niespodziewane zachowanie Farrah, której wypity wcześniej szampan chyba trochę za mocno uderzył do głowy. A może ona zwyczajnie bała się pozostać tu z nimi sam na sam ? Jakiekolwiek nie byłoby podłoże jej wyraźnej chęci ucieczki z balkonu, on z całą pewnością nie zamierzał jej w tym przeszkadzać. Oparł się jedynie o najbliższą ścianę i krzyżując ręce na piersi przyglądał się uważnie jej ruchom.
- Bon voyage. – Rzucił tylko z ledwie wyczuwalną nutką podziwu w głosie.
Max
Ponownie dobiegł ich uszu komunikat Plotkary: — Halo, halo, moja droga! Jeszcze nigdy nie idziesz! Poza tym, moim małym okiem widzę, że od ziemi dzielą cię aż trzy piętra. Miewasz myśli samobójcze? Może to już czas na terapię... — Głos Plotkary kolejny raz się roześmiał. — Jeśli chcecie stąd wyjść, polecam od razu zabrać się do świętowania! Przyda wam się pusta butelka szampana... ponieważ drzwi otworzą się, jeśli na tym balkonie dojdzie do pocałunku. Namiętnego. Cmok-cmok!
UsuńRoześmiał się pod nosem, unosząc kącik ust na uwagę Jacksona, po czym przebiegł wzrokiem po pozostałych towarzyszach. Widząc strzykawkę, od razu pomyślał o ciężkich narkotykach. Dawanie w żyłę to zdecydowanie nie były jego klimaty, ale wzruszył ramionami, bo kim był, by oceniać to, jak wolny czas spędzają inni ludzie — sam nie był pod tym względem wzorem grzecznego aniołka. Przeszedł w stronę balustrady i odebrał od Jacksona butelkę, przelotnie obdarzając go uśmiechem, który mówił mniej więcej coś w stylu “mam dość wszystkiego, boże, zabierz mnie stąd”. Musiał jednak przyznać — choć oczywiście nie zrobiłby tego na głos, by nie dotarło to do uszu szanownej P — podziwiał rozmach i skrupulatnie przemyślane atrakcje, jakimi ich dzisiaj raczyła. Głowę miała pełną dobrych i tragicznych w skutkach pomysłów.
Usuń— Za wysoko, by skakać i nie połamać sobie kolan — powiedział głośno, oglądając się w tył na pozostałą trójkę gości. — Wydaje mi się, że jesteśmy zwyczajnie skazani na swoje towarzystwo, dopóki ta zołza nie uzna inaczej.
Odwrócił się i oparł ramieniem o balustradę, zwracając się w stronę Jacksona. Już otworzył usta, by się odezwać, ale przerwały mu dwie rzeczy — dziewczyna, która właśnie wdrapywała się obok nich na barierkę, a potem komunikat Plotkary, który zdawał się uruchomić wszystkich na ich miejscach. Jeśli jeszcze chwilę temu nie mógł odmówić jej sprytu, tak teraz posyłał jej w myślach najbardziej finezyjne życzenia śmierci, na jakie umiał się zdobyć.
— To są ku-urwa jakie-eś ja-ja — zaśpiewał melodyjnie, choć jego twarz definitywnie nie wyrażała radości.
Przebiegł wzrokiem po zebranych, ale nie dlatego, by zobaczyć ich reakcję. Roztrząsał, kogo pocałować.
Mówiąc o skakaniu miał wrażenie, że jest to raczej oczywisty żart z jego strony i nikt nie weźmie go na poważnie. Mylił się jednak, kiedy dostrzegł szykującą się do opuszczenia ich małego zgromadzenia, młodej kobiety. Po niej chyba najmniej spodziewał się tego typu akcji więc nim zdążył w jakikolwiek sposób zareagować, minęło kilka sekund podczas których niedawno poznana Lean była już jedną nogą poza balustradą.
Usuń-Cholera jasna! - wydał z siebie lekko przerażony głos naprawdę obawiając się, że nie uda mu się zareagować na czas. Na szczęście w porę chwycić tę szaloną dziewoje w pasie a następnie podnieść na tyle by odsunąć od barierki. Zdecydowanie zadanie to nie należało do łatwych bo ów niewiasta z całych sił trzymała się uporczywie barierki wierzgając na wszystkie strony. Skąd do cholery miała w sobie takie pokłady siły?
Kolejny komunikat plotkary sprawił, że dziewczyna na moment straciła czujność, którą Carter od razu wykorzystał odrywając ją od przeklętej porędzy. Biorąc pod uwagę jej zachowanie był niemal pewny, że teraz rzuci się na niego z pazurami zarzucając wtrącanie się w jej sprawy.Szczerze miał to gdzieś. Nie mógł pozwolić przecież tej “uroczej” damie na pewną śmierć tylko dlatego, że nieznana im persona pragnęła kolejnego skandalu.
-Uspokój się wreszcie! - warknął czując początek irytacji jej zachowaniem. - Naprawdę tak bardzo pragniesz teraz umrzeć? - westchnął wpatrując się w twarze pozostałych towarzysz. Komunikat jasno mówi, że wyjście zapewni im tylko namiętny pocałunek jednak nie jest określone kto ma to wykonać. Zastanawiał się więc który z nich okaże się na tyle szalony by zgodzić się na coś tak absurdalnego, ale po chwili sam uświadomił sobie coś bardzo okropnego.
-Emily - mruknął ledwo słyszalne gdy zdał sobie sprawę, że została ona zupełnie sama na sali. Co jeśli plotkara dorwała również ją? Ta świadomość sprawiła, że poczuł złość. Nikt nie miał prawa jej tykać bo była jego i tylko jego. - Dobra Panowie - powiedział z pełną powagą gdy odsunął wciąż wściekłą Lean w bok, jakby przestała mieć jakiekolwiek znaczenie. - Pewne jest, że nie ma sensu angażować w to tej osy - tu wskazał na jedyną kobietę w ich towarzystwie. - Chyba, że ktoś pragnie zostać trwale okaleczonym - dodał samemu pokazując kilka zadrapań na nadgarstkach które powstały dosłownie chwilę temu.- Dlatego zostajemy tylko my. Tak więc który odważny pokazać naszej solenizantce prawdziwie namiętny pocałunek? Poświęcę się nawet jako pierwszy ochotnik tego ważnego zadania by tylko w końcu opuścić ten przeklęty balkon - uśmiechnął się szeroko bo mimo wszystko cała ta sytuacja niezwykle mocno go bawiła.
Lucas
Jackson obserwował co też wyprawia się na tym nieszczęsnym balkonie zachodząc w głowę dlaczego ten cyrk musiał paść na nich. Sam nie był święty, wciągał różne gówno, ale był daleki od dawania sobie w żyłę, a tym bardziej w takim miejscu gdzie byli wystawieni jak na złotym talerzu. Ignorował całe to dziwne towarzystwo, które raz skakało sobie do gardeł, a innym razem próbowało skoczyć, ale z barierki. Chciał pogadać z Seojunem, a wyszło jak zawsze.
Usuń— Lepiej niech ta zołza się modli żeby nie spotkać się ze mną w cztery oczy. — odparł kręcąc głową. Jednak pomijając całą szczerą niechęć, którą odczuwał względem tej osoby, jej pomysły zdawały się nie mieć końca, a każdy kolejny był coraz bardziej idiotyczny od poprzedniego.
Pociągnął kolejny łyk różowego szampana tak naprawdę czekając na kolejny ruch Plotkary. I nie musieli długo czekać. Uniósł brwi do góry słysząc pomysł o namiętnym pocałunku. Parsknął śmiechem przesuwając szybko spojrzeniem po zebranych stwierdzając, że nie miał ochoty zbliżać się do żadnego z nich.
— Jaja to mało powiedziane. — Mogli tu siedzieć i czekać, ale tak naprawdę miał ochotę wyrwać się z balkonu i nie dać tej jędzy chorej satysfakcji z trzymania ich w potrzasku.
— Zapomnij. — wskazał na mężczyznę, który zaoferował się jako partnera do wspomnianego pocałunku. — Prędzej się zrzygam niż to zrobię. — dopowiedział taksując go niechętnym wzrokiem. Była tu jedna dziewczyna, która mogła zrobić to ze swoim towarzystwem, ale nieee… widział jej niezadowoloną minę i spojrzenie. Ta sama dziewczyna, która chwilę temu balansowała na barierce jak jakaś wariatka. Nie, to na pewno się nie uda. Skrzyżował ręce na piersi analizując jak bardzo się zbłaźni w skali od jeden do dziesięć sugerując, że jest w stanie to zrobić, by drzwi od balkonu się otworzyły. I jego odrobinę otumaniona alkoholem i tabletkami głowa podsuwała mu obraz wściekłej twarzy Octavii.
Nagle na jego twarzy wykwitł szeroki uśmiech.
— Seojun. Jak bardzo Tay i sam wiesz kto wkurwią się jak to zrobimy? — zagadnął z przekorą. Czy to nie brzmiało jak plan idealny? W jego głowie nawet bardzo, bardziej niż bardzo. Poza tym znali się nie od dziś jeśli już był zmuszony do takich kretyńskich zagrywek to wolał z nim niż z resztą tych ludzi.
Jackson
Powiedzieć, że kolejny komunikat Plotkary mocno wkurwił Farrah, to było zdecydowanie za mało. Usłyszawszy o namiętnym pocałunku mającym stanowić zapłatę za możliwość wydostania się z tego przeklętego więzienia, dziewczyna dosłownie zapłonęła ze wściekłości. Zanim jednak zdążyła choćby spróbować zsunąć się po barierce, by raz na zawsze udowodnić tej popieprzonej solenizantce, że na tym świecie istnieje przynajmniej jedna osoba, która w żadnym wypadku nie zamierza sugerować się jej słowami, poczuła jak czyjeś mocne ręce zaciskają się niespodziewanie na jej pasie. Niech to szlag, czyżby któryś z tych po tysiąckroć przeklętych facetów naprawdę miał zamiar zmusić ją do czegoś tak poniżającego ?! Dobre sobie, chyba rzeczywiście prędzej zginie niż mu na to pozwoli.
Usuń- Spierdalaj od mnie z tymi łapskami ! – Warknęła, kompletnie nie zważając na to, że Lucas, bo to właśnie on stał za tym wszystkim, z pewnością znacznie góruje nad nią siłą. Ostatecznie wyglądała przy nim niemal jak szmaciana lalka. Tyle, że ona w przeciwieństwie do tej kukły mogła spróbować się bronić przed tą bezczelną napaścią z jego strony. I rzecz jasna nie miała najmniejszego zamiaru z tego tak łatwo rezygnować. Nie po w końcu za dzieciaka tak często biła się z kuzynami, by teraz pozwolić mu na bezkarne wtrącanie się w jej osobiste porachunki z tą pojebaną harpią. – Ty łajdaku odstaw mnie natychmiast z powrotem, bo przysięgam, że nie dożyjesz następnego dnia. – Wygrażała mu, mieszając przy tym język francuski z angielskim. – Zresztą dokładnie tak samo jak ta pierdolona hipokrytka P ! – Dorzuciła jeszcze, przypominając sobie nagle kto tak naprawdę był prowodyrem tego całego pokręconego zajścia. – Ty zawszony posrańcu, czy nikt Cię nie uczył, że w cudze sprawy się nie wtrąca ?! – Fuknęła, gdy wreszcie poczuła chłód posadzki pod stopami. – Gdyby nie Ty, byłabym już dawno na ziemi ! – Oświadczyła, gdy kazał się jej uspokoić.
Jasne, doskonale wiedziała, że raczej przegięła, ale przecież nie mogła się do tego przyznać na głos, nieprawdaż ? Przynajmniej nie teraz, gdy wszyscy panowie zgodnie uznali, że rzeczywiście będzie skłonna posłać ich prosto do piekielnych otchłani, jeśli tylko któryś z nich zechce tknąć ją choćby małym palcem. Swoją drogą, nawet nie pamiętała, by ktokolwiek wcześniej wyprowadził ją aż tak niesamowicie z równowagi.
A całkiem niedługo miało być przecież jeszcze gorzej. Tak się bowiem dziwnie złożyło, że kiedy po względnym ochłonięciu Lean zamaszystymi krokami przemierzała odległość dzielącą ją od porzuconych uprzednio rzeczy, tuż za swoimi plecami usłyszała charakterystyczny dźwięk świadczący o tym, że jakiś metalowy przedmiot przed chwilą uderzył o kafelki. Instynktownie obróciła się w jego stronę, pewna, że to tylko kolejny żart któregoś z chłopaków, mający za zadanie sprawdzić jak bardzo jest na nich wszystkich wkurzona. Ku jej niesamowitemu zaskoczeniu zamiast ujrzeć tam jakąś kulkę, puszkę, czy choćby breloczek, spostrzegła, że odgłos ten wydało coś zupełnie innego.
- Nie, no kurwa, nie wierzę ! – Syknęła, szybko pochylając się w stronę owego tajemniczego akcesorium. – Rick, jak mogłeś mi coś takiego zrobić... – Nie próbowała już ani chwili dłużej powstrzymywać łez autentycznego wzburzenia. – Ale koniec z tym, przysięgam. – Drżącymi palcami podniosła podsłuch z ziemi, po czym nie zważając na zdziwione miny swoich przymusowych towarzyszy, skierowała się prosto do skrzynki z alkoholem z zamiarem utopienia w nim tego monstrum stanowiącego jeden z wielu dowodów na to częścią jak bardzo niecodziennej rodziny była ona sama.
Farrah (która już nawet nie wie na kogo ma się właściwie wkurzać)
Lucas patrzyła na kobietę niczym na istną wariatkę. Co z nia do cholery było nie tak? Czy w dzieciństwie walnęła się za mocno w głowę czy co? I mimo, że cała sytuacja wciąż go bawiła to samo zachowanie kobiety w obecnej sytuacji wydawało mu się irracjonalne. Zdziwiła się jednak gdy dostrzegł małe metalowe urządzenie, które doskonale rozpoznał jako podsłuch na widok którego Lean wpadła w istną furię. Nie dziwił się jej w końcu sam również nie byłby zadowolony gdyby odkrył, że jest podsłuchiwany.
Usuń-Co jest z tobą nie tak? - spytał w ostatnim momencie łapiąc dziewczynę, jednocześnie po raz kolejny narażając się na jej gniew. -Opanuj się na litość boską - mruknął czując ponownie jej ostre paznokcie na swojej skórze. Była waleczna i niesamowicie uparta przez co w jakimś stopniu przypominała mu jedną z swoich byłych partnerek, chociaż tamta zdecydowanie była o wiele bardziej szalona. -Do cholery dawaj to! -warknął wciąż siłując się z tym istnym demonem. Chwilę zajęło mu nim odzyskał podsłuch a następnie puszczając wciąż wściekłą Lean podszedł do barierki wyrzucając urządzenie najdalej jak tylko był w stanie rzucić. -A teraz zamknij się w końcu i daj nam możliwość ogarnięcia tej powalonej sytuacji - odparł stanowczym tonem, mierząc ją wzrokiem z obawy, że ta zaraz rzuci się wprost na niego.
Lucas >.<
Prawdę powiedziawszy z sekundy na sekundę miała już tego wszystkiego coraz bardziej dość. I to dosłownie. Okropnych kłamstw jakich niemal przez całe swoje dotychczasowe życie musiała wysłuchiwać z ust wujostwa, własnego brata za to, że poszedł śladami ich ojca, przez co skończył z poderżniętym gardłem, zdecydowanej większość reżyserów oraz stylistów, którzy widzieli w niej jedynie kolejną kopalnię pieniędzy i najwidoczniej myśleli, że tego nie zauważa, Plotkary za to jak bardzo pojebane pomysły przychodziły jej do głowy, Lucasa za to, że cały czas grał rolę jej pieprzonego Anioła Stróża, szanownego kuzynka za ten cały przeklęty podsłuch i przede wszystkim siebie samej za to, że tak długo dawała się wykorzystywać temu całemu towarzystwu. Ba, była nawet pewna, że gdyby przypadkiem została teraz sama, mogłaby rzeczywiście próbować ze sobą skończyć. Zapewne właśnie te uczucia stały za tym, że z taką furią wbijała obecnie paznokcie i okładała pięściami bogu ducha winnego Cartera. W jego obecności nie mogła wyładować się na sobie, bo aż nazbyt zdawała sobie sprawę, że za nic by jej na to nie pozwolił, więc wyżywała się na nim. Bo po prostu czystym przypadkiem znalazł się najbliżej. Z całą pewnością nie spodziewała się jedynie, że za tym, iż złapał ją po raz drugi w tak krótkim okresie czasu stała również chęć zniszczenia tego jakże upadlającego urządzenia jakim tuż przed wyjściem z domu najwidoczniej musiał obdarzyć ją Richard. Kiedy po kolejnej krótkiej szarpaninie szatyn w końcu wyrwał jej je z ręki, przez krótką, lecz jak dla niej już i tak zdecydowanie zbyt długą, chwilę myślała, że i on zechce wykorzystać je do własnych niecnych celów. Jakże okrutnie się myliła !
Usuń- Czy Ty… - Zaczęła, lecz głos szybko utkwił jej głęboko w gardle, powodując, że natychmiast oblała się krwistym rumieńcem wstydu. Czując, że lada moment najprawdopodobniej rozpłacze się niczym małe dziecko, w akcie desperacji przypadła do mężczyzny i skryła twarz w jego koszuli, nie chcąc, by którykolwiek z pozostałych facetów zdawał sobie sprawę, że właśnie pozwoliła sobie na coś aż tak poniżającego jak wyraźne okazanie słabości w gronie zupełnie obcych sobie ludzi.
Farrah
Zgodnie z wcześniejszymi przewidywaniami Maxa, pierwszy głupek, który postanowił pozbawić dziewczyny możliwości choćby podjęcia próby ucieczki z tego pieprzonego więzienia, podjął się wyjątkowo trudnego zadania. Jak zwykle w tego typu sytuacjach w z pozoru kruche ciało pięknej damy w opałach wstąpiły nagle siły, których mógłby jej pozazdrościć niejeden mężczyzna. A gdy dodać do tego przekleństwa jakie ciskała prosto w twarz Lucasa, gdy wreszcie oderwał ją od barierki… Czysta poezja gatunku. On sam, gdyby znajdował się na jego miejscu, wkroczyłby do akcji dopiero wtedy, gdy uparta pannica chwyciłaby się tego czegoś, po czym najwidoczniej zamierzała wcześniej zejść. Zdobyte do tej pory doświadczenie podpowiadało mu bowiem, że zwykle ludzie nieco uspakajają się po tym, gdy faktycznie znajdują się za barierką, uświadamiając sobie nagle, że jedno potknięcie starczy, by w najlepszym razie wylądowali na OIOM-ie. A wtedy chętnie przyjmują wyciągniętą dłoń każdego, kto tylko będzie w pobliżu. Ale skoro facet zamierzał się aż tak niepotrzebnie narażać… Cóż, droga wolna. Był w końcu dorosły, więc jeśli o niego chodzi, mógł robić dosłownie wszystko, co tylko mu się tam kolebało w tym durnowatym łbie.
Usuń- Niezła zawodniczka. – Rzucił tylko, gdy brunetka ponownie stanęła na posadzce z miną wściekłego demona.
On również ani nie naćpał się, ani nie schlał jeszcze wystarczająco, by choćby marzyć o jej tknięciu za cenę faktycznego wyrwania się z tej całej matni. Nawet jeśli na to wielokrotnie nie wyglądało, życie było mu jeszcze nazbyt miłe, by poważyć się na coś tak ryzykownego. Już szybciej rzuciłby się do całowania któregoś ze swoich męskich towarzyszy, co zresztą nie zdarzyłoby mu się po raz pierwszy. I zapewne też nie ostatni, biorąc pod uwagę jego preferencje seksualne. Tyle, że i na to był jeszcze trochę za mało wstawiony. A zresztą z kontekstu rozmowy prowadzonej przez Azjatów dość jasno wynikało, że raczej i tak nie będzie zmuszony tego robić.
Niestety rozwiązane tego coraz bardziej palącego problemu miało sobie chyba jeszcze trochę zaczekać, ponieważ nagle na posadzkę wypadło aż za dobrze znane Riverze urządzenie. Zanim w ogóle zdążył rozważyć, czy ta damulka rzeczywiście nieświadomie przemyciła im tu podsłuch, czy też w końcu zadziałały na niego zażyte wcześniej prochy, sprawiając, że zaczął mieć już dziwaczne omamy wzrokowe, na terenie ich aktualnego przymusowego lokum wybuchła druga szarpanina. I to po raz kolejny pomiędzy tą samą parą.
- Może tak zamiast ciągle skakać sobie do oczu, wreszcie byście się pocałowali na zgodę ? – Zaśmiał się, szczerze ubawiony całą tą niecodzienną sytuacją. – Jakby nie patrząc znacznie ułatwiłoby to nam wszystkim życie. – Dodał zaczepnie, aż siadając na podłodze w obawie, że lada moment i tak się na niej wyląduje z powodu nadmiaru uciechy zmieszanego z ledwie widocznym niedowierzaniem. – A nie, zapomniałem. Nasz szanowny Rycerz w Białej Zbroi woli najwidoczniej stale ratować z opresji jakże waleczne młode wampirzyce. – Jasne, wiedział, że właśnie znowu sobie grabi, lecz wszystkie te substancje, które wprowadzał do swojego organizmu przez ostatnie kilka godzin w połączeniu z jego zwykłym charakterem sprawiły, że nie potrafił się już zamknąć.
Max
Mógł spodziewać się wiele, że rzuci się na niego z pazurami, że zbeształ go obrzucając najgorszymi obelgami, jakimi obsypywała go już wcześniej, że strzeli focha i stanie w kącie całkowicie obrażona na cały świat posyłając im tylko wściekłe spojrzenia. Zupełnie nie spodziewał się, że ta wręcz szalona kobieta zrobi coś tak wręcz absurdalnego jak przylgnięcie do niego, tym samym chowając przed wszystkimi twarz. Zamarł nie do końca wiedząc jak w tej sytuacji powinien zareagować, jednak kiedy usłyszał ciche pociągnięcie nosem, zorientował się, że nie chciała by ktoś z nich widział jak płacze. Westchnął więc jedną dłonią gładząc delikatnie jej plecy gdy druga gładził włosy. Nie miał serca by zostawić ją bez żadnego wsparcia gdy była zdecydowanie w złym stanie.
Usuń-Zamknij się - warknął w stronę rozbawionego Maxa posyłając mu złowrogie spojrzenie. Czy ten idiota naprawdę nie wiedział kiedy powinien spasować? A może naprawdę potrzebował by ktoś w końcu wybił mu kilka zębów? - Wy tam - zwrócił się do dwójki towarzyszy, którzy wymieniali z sobą spojrzenia. - Pocałujcie się w końcu, zanim któryś z nas skończy z obita twarzą - mruknął rzucając szybkie spojrzenie w stronę wciąż rozbawionego meksykanina.
Lucas
Tym razem to Seojun spoglądał na rozgrywająca się scenę przed nim z rozbawieniem wymalowanym na twarzy. Mniej więcej gdzieś przy końcu wyskoków dziewczęcia, zerknął na Jacksona, pokazując jednocześnie w jej stronę kciukiem i szepnął ledwo słyszalnie:
Usuń— A to ze mnie się tak nabijaliście, jak się wkurwiłem — zachichotał.
Dalej tłukła mu się po głowie propozycja Jacksona. Czy Sunghoon się faktycznie zdenerwuje, gdy się dowie, że kogoś pocałował? Wyglądał na kompletnie niewzruszonego jego obecnością z Ari na balu, więc czy to cokolwiek mogłoby zmienić w jego zachowaniu? Zresztą, wyglądało na to, że bawił się przednio ze swoją głupią blondyneczką i resztą ich jebanego stolika. Ale jeśli istniała choć najmniejsza szansa, że go to w jakiś sposób wzruszy, warto było ryzykować… Potem wróci jak grzeczny narzeczony do Ari, przeprosi ją i wszystko znowu będzie takie, jakie powinno być.
Tak, to był doskonały plan.
— Robi się! — krzyknął w stronie Lucasa, a potem nie czekając, zbliżył do Jacksona i…
I zwyczajnie w świecie go pocałował. Czuł jak chłopak zamiera pod jego dotykiem w trakcie, dlatego nie mógł się powstrzymać i roześmiał mu się w usta, jednocześnie twardym uściskiem trzymając go za żuchwę, by zniweczyć jakiekolwiek jego plany ucieczki. Drugi raz się nie będą poświęcać!
— Czy ja widzę na twojej twarzy rumieniec? — zapytał przekornie, po czym wybuchnął głośnym śmiechem i w końcu odsunął się do Howarda. Nie był pewien, czy chłopak się roześmieje, da mu po mordzie, czy zacznie rzygać. Różnie mogło być.
W tym samym momencie zamek w drzwiach szczeknął, a one same otworzyły się, uwalniając ich w końcu z balkonu. Seojun upił jeszcze jednego łyka szampana, a potem odstawił butelkę na kamienną balustradę i odpalił ostatniego papierosa. Zamierzał go jednak wypalić w środku, wystawiając co najwyżej samą głowę na zewnątrz.
MÓWIŁAM ZE NAS WYCIĄGNĘ <3
Chyba jakaś część jego umysłu dalej się tego nie spodziewała, ale w duchu dziękował, że Seojun uwinął się ze wszystkim bardzo szybko, a prawdopodobnie gdyby nie jego dłoń to szybko by się odsunął. I tak po wszystkim naciągnął mankiet marynarki na dłoń i wytarł nią teatralnie usta. Dalej wychodził z założenia, że lepiej tak niż z którymś z tych dziwnych osób, z którymi tu utknęli, a których imion dalej nie znał.
Usuń— Spierdalaj Kim. — odpyskował na wzmiankę o rumieńcu, śmiejąc się z chłopaka. Przecież sam się na to zgodził, sam podsunął ten irracjonalny pomysł, więc nie miał zamiaru okładać kumpla pięściami. Był pod wpływem rozluźniających tabletek i alkoholu, którego nie szczędził więc całe to zajście szczerze go bawiło. No i nie mógł się doczekać miny głównych zainteresowanych, gdy rzuci głupi komentarz na temat wydarzeń na balkonie.
— Przynajmniej warto było. — stwierdził, gdy drzwi znów były otwarte, a oni mogli bez przeszkód wrócić do środka. Momentalnie znalazł się po drugiej stronie progu, nie chcąc ryzykować kolejnym posiedzeniem na balkonie. — Może pójdę wymienić się doświadczeniami z twoim Romeo? Albo mam poudawać twojego chłopaka na boku? Chociaż wkurwiona Ari mnie przeraża, ale czego nie robi się dla przyjaciół. — dodał ściszając nieco głos, by reszta towarzystwa nie mogła słyszeć o czym mówi. W jego głosie pobrzmiewało rozbawienie, oczywiście że nie mówił tego na poważnie, a wszystko co się działo było raptem głupią zabawą. Nie pierwszą i nie ostatnią w ich życiu. Poza tym czuł chorą satysfakcję na samą myśl o widoku pewnych twarzy gotujących się ze złości. W tej chwili załączył mu się tryb dobrej zabawy, a nic nie sprawiało mu tyle frajdy co wkurwianie niektórych jednostek, które były obecne na przyjęciu. Był również ciekawy jakie atrakcje wymyśliła Plotkara dla reszty towarzystwa, które już wcześniej rozpierzchło się po całym hotelu.
Również zdecydował się na zapalenie jeszcze jednego papierosa, ale tym razem stał w bezpiecznej granicy wnętrza budynku.
Jackson
Mięśnie Cartera rozluźniły się w momencie gdy usłyszał brzdęk otwieranych drzwi. Wciąż trzymał w ramionach zapłakaną kobietę i szczerze nie miał pojęcia co właściwie miał z nią teraz zrobić. Martwił się o Emily, ale jednocześnie nie chciał zostawiać Lean w tak opłakanym stanie. Musiał coś wymyślić, pytanie tylko co?
Usuń-Hej, jak się czujesz? - spytał wciąż gładząc ją po włosach bo naprawdę nie miał pomysłu co zrobić. Nie mógł przecież od tak jej zostawić samej. - Powinnaś wrócić i odpocząć - mruknął wyciągając z kieszeni telefon i wybierając odpowiedni numer. - mój przyjaciel odwiezie cię bezpiecznie do domu - dodał po czym wymienił kilka słów z osobą po drugiej stronie aparatu. - Podjedzie za pięć minut a do tego czasu zaczekajmy w środku - posłał jej delikatny uśmiech naprawdę martwiąc się o jej obecny stan. Bo czy na pewno dobrym pomysłem będzie zostawienie jej teraz zupełnie samej? Nie był tego do końca pewny, ale jakie inne wyjście obecnie miał?
Ruszył, wciąż trzymając małolatę blisko siebie, rzucając jedynie szybkie “dobra robota” w stronę Azjaty i jego kolegi, nim skierował się w stronę ich stolika.
Lucas
Seojun nie wiedział, czy to pocałunek, czy to tabletki w końcu zaczęły działać, ale cała wściekłość, która jeszcze przed chwilą tak okrutnie nim szarpała, ulotniła się jak za dotknięciem magicznej różdżki. Gdy kiwał Lucasowi głową, na jego twarzy gościł już z powrotem lekki, lekko zadziorny uśmiech.
Usuń— Dobra — mruknął w końcu i rzucił niedopałek na balkon. Nie zamierzał już postawić tam nogi, w obawie, że zaraz znowu ich tam zamkną. — Idę znaleźć tę moją wariatkę, gdziekolwiek teraz jest. Jeśli po drodze spotkamy Gabe’a, możemy się pokusić o drobną zabawę. — Uniósł brwi sugestywnie i roześmiał się.
Była niemal pewna, że gdyby nie uspakajająca obecność Lucasa u boku, natychmiast rzuciłaby się z pięściami na wyraźnie ubawionego diabeł jeden wie czym Maxa. Serio ? Czyżby postrzegał całą tą po tysiąckroć pojebaną sytuację za swego rodzaju nowatorską groteskę rozgrywającą się tuż na jego oczach ? Jeśli tak, miała szczerą nadzieję, że jego obecny stan jest spowodowany w głównej mierze przez różnej maści substancje, które niemal stale wprowadzał do swojego organizmu. W przeciwnym wypadku mogła jedynie mocno współczuć wszystkim osobom, które męczyły się z tym wariatem na co dzień. Głupek, nawet nie zdawał sobie sprawy za swojego ogromnego szczęścia. A to miało się za chwilę powiększyć jeszcze bardziej za sprawą tak bardzo wyczekiwanego chyba przez wszystkich pocałunku Azjatów. Ostatecznie to jemu właśnie już za moment mieli zawdzięczać odzyskanie wolności.
UsuńFarrah
Jedyną reakcją Maxa na wyraźną groźbę czającą się zarówno w słowach, jaki i tonie głosu oraz gestach Cartera było wzniesienie oczu do sufitu oraz ostentacyjne wzruszenie ramionami. Przecież i tak nie rzuciłby się na niego z pięściami przynajmniej dopóki wczepiała się w niego ta dziwaczna dziewucha, nieprawdaż ? Mógł więc spokojnie założyć, że sposób, który wybrał, by choć trochę poradzić sobie z napięciem związanym z przymusowym zamknięciem na jednym terenie z bandą zupełnie obcych sobie ludzi, był tym najbardziej odpowiednim. Ostatecznie, gdyby skorzystał z opcji alternatywnej, która od jakiegoś czasu kołatała mu się po głowie, musiałby wyciągnąć na stół pewne asy, których pokazanie światu mogłoby się dla niego dość łatwo tragicznie skończyć. Zwłaszcza, gdyby ta cała psychiczna solenizantka zechciała później rozpowiedzieć o jego niecodziennych umiejętnościach całemu światu. Nie wszyscy przecież musieli zdawać sobie sprawę ze zdolności, których nabył jeszcze, gdy jako dzieciak szwendał się samotnie po meksykańskich ulicach. Na co jak na co, ale na tak soczyste newsy dotyczące jego osoby Plotkara nie mogła liczyć z całą pewnością. Po prostu nie i basta.
UsuńWłaśnie to spostrzeżenie stało za tym, że zdecydował się opuścić ta całą pokręcona imprezę szybciej niż to sobie wcześniej zaplanował. Czuł bowiem podświadomie, że kolejny taki wyskok z jej strony, a on sam kompletnie straci nad sobą panowanie. A wtedy P trafi na jego prywatną listę osób do jak najszybszego uprzątnięcia.
Max
Nie wiedział, o co wcześniej chodziło na balkonie. Nie był tym też zainteresowany. Jedyne co się dla niego liczyło, to szansa postawienia na nim swoich nóg, odpalenia skręta w połowie wypełnionego ziołem, a w połowie tytoniem - dla zachowania klasy, oczywiście. I zdrowego rozsądku, którego brakowało nie tylko Plotkarze, ale i obecnym gościom. Nawet nie mógł mieć pretensji - gdyby wydarzenia przebiegły choćby odrobinę inaczej, byłby największym fanem wszystkiego, co miało miejsce. Ale los najwidoczniej postanowił go pokarać za podjudzanie ognia, kiedy nie był idealnie na celowniku. A nawet, jeśli drink, całe zajście na parkiecie, nie było stricte z nim związane, idealnie dobijało jego resztki dobrego samopoczucia.
UsuńWiększość zgromadzonego wcześniej grona zdążyła się wykruszyć, za co również był wdzięczny. Już samo dojście na balkon było wystarczająco upokarzające, kiedy musiał przeciskać się przez tłum w przemokniętej marynarce, z charakterystyczną wonią alkoholu, jak i likieru, który znajdował się w drinku. A skoro było ich mniej, istniała również mniejsza szansa, że ktoś zapragnie go podpytać, czemu skończył tak, a nie inaczej.
Wyciągnął skręta z małej kieszonki, dziękując sile wyższej za to, że wyszedł bez szwanku z wcześniejszego przypadku, tak jak trzymana w spodniach zapalniczka, którą musiał jedynie lekko wytrzeć o garnitur, aby usunąć kilka osadzonych kropelek. Kiedy tylko oparł plecy o ścianę przy wejściu na balkon, zaciągnął się dymem z odpalonego blanta i pozwolił sobie na lekkie przymknięcie oczu, aby odzyskać spokój, który tak skutecznie ulotnił się przy niepojętym zajściu przy stoliku, a lepki materiał, przyklejający się do jego klatki piersiowej i ramienia, nieustannie o nim przypominał.
Namgi
Nagle na balkon wyszła kelnerka i podała chłopakowi czerwoną kopertę, nie mówiąc przy tym ani słowa, a potem wycofała się do środka. Treść koperty brzmiała następująco:
UsuńHej, N!
Coś mi się wydaje, że jesteś jakby trochę... podminowany. Wiem, zawody miłosne to straszna rzecz. Nie, żeby coś podobnego mi się przytrafiło, ale jak już pewnie zauważyłeś, moja wyobraźnia nie ma granic. Serce mi pęka, gdy obserwuje podobne sytuacje... I wtedy przychodzi chęć zemsty. Mam więc dla Ciebie pewną propozycję. Jeśli udasz się do ogrodu i przerwiesz pewnej parze dobrą zabawę (najlepiej uwieczniając to na zdjęciu), ja postaram się znowu, by osoby, które dziś nadłamały Twoje serce... Spotkała sprawiedliwość.
buziaki,
plotkara 💋
Nim pierwsza fala szoku powoli zaczęła odpływać, zmywając tym samym napięcie z jego ciała, Danielle zdążyła już uciec. Nie było to dla niego niczym dziwnym, sam chyba zachowałby się podobnie, jeśli by go nie uprzedziła. Nikt nie lubił odrzucenia.
UsuńTo nie tak, że nie chciał odwzajemnić tego pocałunku. Wręcz przeciwnie. Dlaczego więc tego nie zrobił?
Gdy odzyskał kontrolę nad swoim ciałem ruszył w stronę balkonu. Rześkie, wieczorne powietrze o tej porze roku było dobrym pomocnikiem przy trzeźwieniu umysłu. Po przekroczeniu progu uzmysłowił sobie, że ktoś już tam był.
Namgi. Pewnie wpadł na ten sam pomysł, siedząc w pojedynkę. I choć jego towarzystwo zwiastowało nieprzyjemną atmosferę, wnioskując po poprzednich słownych potyczkach między ich dwójką, to czarnowłosy w milczeniu usiadł obok niego.
"Coś ciekawego?" rzucił, kiwnąwszy na kopertę w dłoniach drugiego.
Nawet nie mógł palić w spokoju, chwilę później zostając zaczepionym przez kelnerkę z zaklejoną kopertą, którą bez słowa przekazała do jego wolnej dłoni. Nie zdążył nawet zadać jednego pytania, bo kobieta wróciła do krzątającego się w środku tłumu, zostawiając go z jeszcze większym mętlikiem w głowie.
UsuńTrzymając skręt między dwoma palcami, niechlujnie otworzył list, aby móc przeczytać jego zawartość. Przesuwał wzrokiem po wypisanym tekście, marszcząc nieco brwi przy rzucanych, trafnych aluzjach, jak i propozycji, którą mu zaoferowała. Przeczytał treść jeszcze kilka razy, aby być pewnym, że żadna z substancji nie zmąciła słów Plotkary, po czym wpakował kartkę z powrotem do czerwonej koperty, rzucając okiem w stronę głównej sali, czy aby przypadkiem ktoś nie rzucał się tam w oczy
— Jaja sobie robicie… — wymamrotał pod nosem, kiedy zamiast podejrzanej osoby - potencjalnej Plotkary - zauważył Murayamę, który niewiele później znalazł się na balkonie. I oczywiście zajął miejsce zaraz obok niego.
Był gotowy na kolejne cięte słowa z jego strony, może jeszcze większą złośliwość, patrząc, że blondyn paradował z plamą na garniturze, a ciemnowłosy właśnie zszedł z parkietu po owocnym tańcu. Nie był pewien, jak bardzo. Kiedy zauważył, że Danielle całuje mężczyznę, odpuścił sobie dalsze oglądanie show.
Jednak zamiast tego, spotkało go luźne, niezobowiązujące pytanie, sprzeczne z ich wcześniejszą wymianą zdań
— To? Plotkara chce jeszcze trochę zamącić — jakby już tego nie zrobiła. Nie był pewien, co zrobi z propozycją, która mimo wyprania z jakiejkolwiek ekscytacji tym wieczorem, brzmiała kusząco i podjudzała ledwo tlący się w nim płomyk.
— Wymyśla jakieś spiski, jak zwykle — parsknął zgryźliwie, po czym wyciągnął skręta w kierunku mężczyzny, w formie niewypowiedzianej propozycji, jak i próby zakopania topora wojennego.
Namgi
Jego ciemne jak noc oczy skupiły się na ostrzegawczo (ale jednocześnie jakby kusząco?) czerwonej kopercie. Nie sądził, aby znał całą tą Plotkarę osobiście... choć sądząc po zachowaniach, do których bez skrupułów potrafiła się dopuścić, o czym przekonał się podczas imprezy, bez problemu odnalazłaby się wśród członków sekty ojca.
UsuńWyciągnął dłoń, ale nie po oferowanego jointa. Zamiast tego, Murayama delikatnie zabrał papierowy przedmiot z dłoni Namgiego, a potem obrócił go między swoimi długimi, bladymi palcami.
“Gardzę takimi ludźmi” wyraził swoje zdanie, po czym poczęstował się narkotykiem. Wsunął skręta między zęby i zaciągając się, przyłożył jeden z końców koperty do niego. “Lepiej nie igrać z ogniem.”
Obserwował, jak płomienie pożerają czerwony papier. Gdy zmienił się w popiół, zdmuchnął go ze swojego pola widzenia.
Sunął nieobecnie palcami po wyraźnie wysokiej jakości, grubym papierze, rozmyślając, co powinien zrobić. Nie kojarzył ludzi, którzy byli w ogrodzie - tak przynajmniej założył, patrząc, że Murayama siedział z nim na balkonie, Elliota samotnie zostawił przy stoliku. A jeśli Plotkara miała na myśli Danielle, czy potencjalnie Yuri, to zakładał, że nie chodziło o nie. Więc nie miał żadnego pohamowania przed zrobieniem nakazanego zdjęcia. Z drugiej strony, czy miał na to siłę? Na dziecinną grę w zemstę, nie mając nawet świadomości, jakie będzie miała skutki?
UsuńJego strumień myśli został przerwany, kiedy ciemnowłosy najpierw zabrał z jego dłoni list, zamiast spalającego się zioła. Był wdzięczny, że organizatorka zachowała anonimowość, więc przynajmniej ten nie domyśli się, o co mogłoby chodzić, jeśli ciekawość wzięłaby górę i Murayama zajrzałby do środka.
Lecz ten zamiast przeczytania, nawet otwarcia, koperty, sprawił, że ta zajęła się ogniem, usuwając jakikolwiek dowód niecnych planów Plotkary, jak i niszcząc jego szansę na zadziałaniu pod wpływem podjudzonego impulsu
— Taka policja moralna z Ciebie jest, co? — zaśmiał się z niedowierzaniem, acz nie miał mu tego za złe. Może był nawet wdzięczny? Dzięki temu, nieco dramatycznemu, pozbyciu się listu, nie musiał bić się z myślami, aby podjąć decyzję, jak i później z konsekwencjami. Na które zdecydowanie nie miał energii. Uniknął też spalenia któregoś z mostów między sobą i Danielle. Nieważne, że teraz jego nerwy były targane obcymi uczuciami, nie chciał tracić relacji, jaką mieli. A taka akcja, gdyby wyszła na wierzch, zrujnowałaby wytworzone między nimi zaufanie.
Niewiele dłużej byli we dwójkę na balkonie, kiedy w drzwiach wejściowych pojawił się badawczo rozglądający się Elliot. Z kopertą i kluczem w dłoni. Najwidoczniej Plotkara nie miała dość, jak na jeden wieczór
— O, oboje tu jesteście — uśmiechnął się nieznacznie, kiedy zauważył i Namgiego, i Murayamę, szokująco siedzących obok siebie na przestronnym balkonie. Nawet nie zauważył, kiedy ten drugi zniknął z parkietu, w dodatku najwidoczniej samotnie, bo po Danielle nie było śladu.
— A Ciebie co przywiało? — zaczepnemu pytaniu blondyna towarzyszyła wyciągnięta ręka z wypalonym w ¾ bluncie, którego grzecznie odmówił — Widzę, że Pani P, więc uwierz mi, może się przydać — Namgi parsknął śmiechem, acz nie naciskał dalej i zaciągnął się po raz kolejny.
— Dba o to, żebym się nie zanudził — z lekkim uśmiechem przytoczył jej własne słowa z listu, który schował do kieszeni spodni, przed zajęciem miejsca obok Murayamy, zachowując nieznaczny dystans — Powiedziała, że ten klucz ma się “komuś do czegoś przydać” — wspomniał, a wymieniony przedmiot znalazł swoje miejsce w wewnętrznej kieszeni marynarki, aby przypadkiem go nie zgubić. Chwilę może pobawić się w grę Plotkary, choć nie miał pojęcia, co ze sobą niosła.
Danielle wzięła do ręki kopertę i przesunęła po niej szybko spojrzeniem upewniając się, że wyobraźnia i otumaniony alkoholem umysł nie płatają jej figla. Kolejnego. Westchnęła ciężko i wywróciła oczami.
Usuń— Ta cała Plotkara mogłaby sobie wreszcie dać spokój. — stwierdziła kręcąc głową. Miały się dobrze bawić, a znając zapędy tajemniczej solenizantki, nici ze spokojnej zabawy jeśli pójdą na wspomniany balkon. Chyba nawet wolała nie wiedzieć co lub kto tam na nie czeka, a z drugiej strony niewinna groźba Plotkary raczej nie była czymś co mogły od tak beztrosko zignorować.
Podniosła wzrok na Yuri. Nie wierzyła, by Plotkara z czystej dobroci serca chciała pomóc komukolwiek z gości. Jej konikiem było mieszanie i stwarzanie nowych kłopotliwych sytuacji, w które po kolei wpadali. Danielle nie rozumiała, czy ten ktoś czerpie z tego przyjemność, czy ma inne, ukryte bonusy z zabawy w kotka i myszkę z gośćmi. Z drugiej strony nikt na siłę ich tu nie trzymał i podejrzewała, że tylko własny upór ich tu trzymał i ciekawość.
— Jeśli ten blond dupek cię wystawi to, to jego strata. — stwierdziła delikatnie ściskając dłoń dziewczyny i posyłając jej lekki uśmiech. Zaśmiała się lekko na jej kolejne słowa. — Jestem zbyt pijana żeby stwierdzić, że to się dobrze skończy. — przyznała chichocząc i bujając się na wysokich obcasach. — Możemy pójść i najpierw zerknąć co się tam dzieje. Nie wiem, czy inaczej ta zołza nam odpuści. — stwierdziła ruszając do wyjścia z łazienki.
To było straszne, że Plotkara znała każdy ich krok i wiedziała gdzie znajduje się każdy z gości. Ruszyły na powrót długim korytarzem kierując się w stronę wspomnianego w liściku balkonu. Wciąż za rękę, bo chyba obie dzięki temu czuły się pewniej.
— Chyba, że bardzo nie chcesz to możemy spróbować schować się gdzieś indziej. To hotel możemy wynająć jakiś obrzydliwie drogi i tandetny apartament albo się stąd ulotnić. — dopytała zaczepnie, nie chcąc ciągnąć dziewczyny gdzieś gdzie ta nie miała ochoty się znajdować. Do tego kierowca Danielle czekał tylko na jeden telefon, by w razie potrzeby zgarnąć ją z imprezy. — ALE NIE WIEM, CZY SOLENIZANTKA NAM NA TO POZWOLI. — dodała głośno jakby Plotkara rzeczywiście mogła ich podsłuchiwać i spróbować przed czymkolwiek powstrzymać.
Przystanęła na przestronnym korytarzu, gdy w końcu dostrzegła odpowiednie drzwi balkonowe, posyłając niewinny uśmiech kelnerce, która ich mijała, a jak zdążyła zauważyć ci byli na skinienie palca solenizantki.
— To tam. — wskazała palcem docelowe miejsce. Momentalnie pojawiły się w niej wątpliwości. A co jeśli wpadnie tam na Yamę? A co jeśli będzie tam również Namgi lub Sunghoon? To byłby cholernie nieciekawy zbieg okoliczności.
Dani
Yuri roześmiała się głośno.
Usuń— Myślę, że odosobniona impreza w obrzydliwie drogim i tandetnym apartamencie to byłoby idealne zwieńczenie tego popieprzonego wieczoru — powiedziała, przytakując ochoczo, ale zerknęła potem na pudełko, które trzymała pod ręką. — Obawiam się jednak, że NASZA SOLENIZANTKA JAKOŚ NAM TEN PLAN BY UDAREMNIŁA — zawołała, naśladując oskarżycielski ton Dani. — A tak w sumie, jak myślisz, co by zrobiła, gdybyśmy to olały? Chociaż, głupie pytanie… Pewnie wyświetliłaby na projektorze jakieś nasze najgorsze zdjęcia, rozpuściła plotkę o chorobach wenerycznych i takie tam.
Z jakiegoś powodu strasznie ją to rozbawiło. Parsknęła cichym śmiechem. Mała, żałosna, psychopatyczna dziewczyna — albo grupa dziewczyn lub… starych, zboczonych facetów po pięćdziesiątce — patrzyła na nie teraz z jakiegoś monitorka ochrony, by potem cieszyć się z tego, że otworzą od niej pudełko. Pewnie roznosi się szyderczym śmiechem, bo udało jej się wzbudzić w paru osobach irytację.
Było to interesujące, na pewno. Ale też chore. Bawiła się nimi jak pacynkami.
Nie zdała sobie sprawy, że Dani się zatrzymała, więc zrobiła dwa kroki w przód, a potem odwróciła się, pociągnięta za rękę. Widziała, jak dziewczyna patrzy z powątpiewaniem na drzwi balkonowe i z jakiegoś powodu to teraz w niej urodziła się chęć, by dodać jej odwagi — ścisnęła jej dłoń i poruszyła nią lekko w przód i w tył.
— Hej, w najgorszym wypadku… Zrobimy to, czego od nas wymaga ta krowa, a potem, wiesz… Obrzydliwie drogi i tandetny apartament, co nie? — powiedziała cicho. Zbliżyła się do brunetki i kilkukrotnie postukała delikatnie palcem wskazującym jej nos. — Słuchaj, jak będziesz bardzo chciała stamtąd wyjść, będę udawać, że zrobiło mi się strasznie niedobrze i wybiegniesz za mną do toalety. Idziemy. Wszyscy faceci to idioci i to nasze dzisiejsze motto.
Ta chwytająca za serce odwaga opuściła ją, gdy tylko przekroczyła próg balkonu. Pierwszą osobą, którą dojrzała był Namgi, a raczej jego dalej poplamiona alkoholem koszula. Momentalnie spąsowiała i odwróciła wzrok, nie wiedząc, co ma powiedzieć. Jej spojrzenie przeniosło się na Elliota i wtedy aż jęknęła cicho z zażenowania, bo przecież on też widział jej popis. A na domiar złego, ich ostatnim kompanem był Yama, przed którym zaledwie chwilę temu zbłaźniła się przecież Dani.
— He-ej — mruknęła w najbardziej niezręczny sposób, w jaki się dało. — Mamy pudełko! — wykrzyknęła głupio, wyciągają rękę z plotkarowym prezentem.
przyyyyypssss
Zerknęła na ich splecione dłonie z szerokim uśmiechem. Lekki uścisk dodał jej na tyle odwagi, by ruszyć za dziewczyną na balkon. Maszerowała śmiałym krokiem wprost w paszczę lwa.
Usuń— Zdecydowanie! Balkon, a później dość tych głupich zabaw. — potaknęła zgodnie. W tej chwili była na tyle pijana i czuła się na tyle swobodnie w towarzystwie nowo poznanej Yuri, że zgodziłaby się na wszystko, na obrzydliwie drogi apartament na koszt swoich rodziców i wakacje na drugim końcu świata. Zachichotała głośno, gdy dziewczyna popukała ją po czubku nosa, który lekko zmarszczyła na ten gest. W głowie powtarzała motto, które przywołała Yuri, ale jak tylko znalazły się na tym przeklętym balkonie niemal od razu pożałowała, że rzeczywiście nie poszły w przeciwnym kierunku. Uśmiech momentalnie spełzł z jej twarzy zastąpiony niemałym zaskoczeniem.
Jej wzrok dość szybko przesunął się po Elliocie, by zaraz przeskoczyć na Namgi’ego jego mokrą marynarkę i skręta wsuniętego pomiędzy palce. Oczywiście w tym samym miejscu musiał znaleźć się Yama, przed którym zdążyła się zbłaźnić tego wieczora. Tak właściwie zbłaźniła się na oczach całej trójki chłopaków, aż miała teraz ochotę zapaść się głęboko pod ziemię. Nie miała odwagi spojrzeć na bruneta i cieszyła się, że na twarzy ma porządną warstwę makijażu, który krył jej rumieńce. Łatwiej było udawać, że go tutaj nie ma niż zmierzyć się teraz z konsekwencjami swojego wybryku.
— T-ak. Plotkara znowu coś kombinuje. — poparła koleżankę starając się zapanować nad barwą swojego głosu, który nieco się załamał. Zacisnęła mocniej palce na drobnej dłoni blondynki przysuwając się do niej bliżej niemal się za nią chowając.
— Ale nie mamy do niego klucza. —- dodała domyślając się, że któryś z nich musiał go otrzymać skoro Plotkara ściągnęła je właśnie w to miejsce do tego konkretnego towarzystwa. — Który z was go ma? — skierowała pytanie do całej trójki, choć w dalszym ciągu jej wzrok celowo omijał sylwetkę Murayamy. Łatwiej było udawać, że nic takiego się nie wydarzyło, a przynajmniej dzisiejszego wieczora. Czuła się kompletnie głupio jak jakaś niestabilna emocjonalnie nastolatka! Nawet nie chciała wiedzieć co on sobie o niej myślał, co myślał sobie o niej Namgi. Czy chłopak dalej będzie chciał się z nią przyjaźnić, czy już miał ją za skończoną idiotkę? Dodatkowo oprócz wstydu jakaś malutka część Danielle czuła się urażona i zraniona zachowaniem Yamy. Jednak nawet jeśli w jej organizmie pływało teraz zbyt dużo procentów, a w głowie panował niemały chaos, wciąż potrafiła być świetną aktorką, więc uśmiechnęła się najładniej jak potrafiła i pomachała liścikiem, który otrzymały od solenizantki.
She wants run away
Oddał blondynowi jointa z pół-uśmiechem kryjącym się w kącikach jego ust.
Usuń“Kurwa, żebyś wiedział, młody” pokręcił rozbawiony głową. Jego oczy pozostały jednak nieprzeniknione i czujne.
Gdy usłyszał za plecami otwieranie drzwi, odruchowo odwrócił się w tamtą stronę. Czarnowłosy od razu rozpoznał w nowo przybyłym Eliotta.
“Dziewczyna ewidentnie ma ręce pełne roboty tej nocy” stwierdził, przyglądając się przedmiotom, z którymi się tam pojawił. “Oby tylko nie skończyło się słomianym zapałem. Wypalenie nie pasuje złoczyńcom. Chyba, że Eliott planuje zostać naczelnym Nemezis Plotkary” zażartował i puścił do niego oko.
Murayama nie sądził, że aż tyle będzie się działo na pozornie niewinnej, zwykłej imprezie urodzinowej. Powoli zaczynała boleć go od tego głowa. I kiedy na balkonie pojawiły się kolejne dwie osoby, tym razem Yuri i Danielle, mężczyzna postanowił oficjalnie się poddać. Co ma być to będzie, nie?
“Danielle” powiedział delikatnie, patrząc prosto na nią. Skinął lekko głową, witając się z nią ponownie — nie, żeby się widzieli dosłownie chwilę temu. Kwestia przyzwyczajenia. “Dobrze się składa, bo nam przypadło pudełko.”
Top Floor Suite VIP treatment... for my vip guests!
OdpowiedzUsuńZadrżała czując jak w jednej chwili jego dłoń zaciska się na jej talii. Niemal zamarła kiedy przysunął ją do siebie całując namiętnie. Miała wrażenie że za chwilę rozpłynie się w jego ramionach zaciskając dłonie na jego marynarce. Kiedy przerwał ich pierwszy pocałunek, nie była w stanie wydusić z siebie żadnego dźwięku mając wrażenie, że czas po raz kolejny stanął w miejscu. Dopiero gdy drzwi windy ponownie zostały zamknięte zaczęło dochodzić do niej co właśnie miało miejsce.
Usuń-To… To było… -mruknęła wciąż nie mogąc uwierzyć w to co się wydarzyło zastanawiając się, czy to czasem nie jest piękny sen. Wciąż wpatrzona w niego tymi wielkimi oczami niedowierzania, jej twarz przybrała odcień dorodnego pomidora. Policzki zaczęły piec ją niemiłosiernie czując wciąż rosnącą temperaturę ciała, Musiała zrobić krok w tył z obawy, że jeśli tego nie zrobi to zaraz się spali.
Odstawiła butelkę alkoholu na podłogę windy czując jak całe jej ciało drży wciąż owładnięte pożądaniem. Dłonie spoczęły na policzkach wciąż nie mogąc uwierzyć, że coś takiego jak pocałunek wywołało w niej tak wielką eksplozję emocjonalną. Pragnęła go tak bardzo, że ledwie potrafiła skupić swoje myśli na czymkolwiek innym.
-Co ja wyprawiam? - mruknęła do siebie gdy ponownie zmniejszyła odległość między nimi nie zwracając najmniejszej uwagi, że winda właśnie stanęła. -Dlaczego tak na mnie działasz? - pytała gdy jej dłonie ponownie znalazły się na jego torsie. Starała się opanować oddech jak i przyśpieszone bicie serca co nie było łatwym zadaniem zważywszy na pozycję w której się znajdowała. Pragnęła go a jednocześnie czuła obawy przed tym jakie problemy może to na nich sprowadzić.
Lea zawsze w pierwszej kolejności myślała o innych a dopiero później o sobie. W tym przypadku również nie było wyjątków. Jednak ta sprawa znacznie różniła się od innych bo powoli zaczynała zdawać sobie sprawę, że już od jakiegoś czasu żywi do pastora głębsze uczucie. Dlatego jeszcze mocniejsze były jej obawy o jego przyszłość jeśli pozwolą sobie na tą chwilę zapomnienia i dadzą upust tym emocjom.
-Pragnę cię - wymruczała czując jak każda komurka jej ciała wręcz krzyczy z pożądania. - Jednak boję się, że ta decyzja cię zniszczy - spojrzała na niego a w kącikach jej oczu pojawiły się pierwsze łzy. Już raz sprawiła, że bliska jej osoba cierpiała, nie chciała by to więcej się powtórzyło. On musiał zdawać sobie sprawę, że ta noc może sprowadzić na niego niebezpieczeństwo jak i musiał poznać jej uczucia. Dlatego zacisnęła dłonie na jego marynarce i przysunęła go bliżej siebie, składając delikatny ale pełen uczuć pocałunek nim oderwała się od niego i patrząc głęboko w jego oczy wyszeptała po raz pierwszy przyznając się do tego głośno.. -Kocham cię Anaelu Gabrielu Schubertcie i jedyne czego pragnę to twojego szczęścia.
-Lea (która całkowicie straciła głowę)
Czy i on obawiał się, że jeśli tylko w końcu zdecyduje się dać upust swoim prawdziwym emocjom żywionym względem Lei, najprawdopodobniej sprowadzi na nich istną katastrofę, której konsekwencje okażą się porównywalne chyba tylko ze skutkami jakie pozostawia po sobie asteroida uderzająca w ziemię ? Oczywiście, nawet teraz, gdy jego umysł spowijała jeszcze gęstsza mgła niż po jakichkolwiek zażytych wcześniej narkotykach, jakiś cichy głosik czający się gdzieś z tyłu głowy podpowiadał mu stale, że kiedy wiadomość o ich potajemnej miłości ujrzy światło dzienne, natychmiastowe pozbawienie sutanny będzie stanowiło dopiero nędzne preludium do jego późniejszych problemów. Zresztą nie tylko jego, bo blondynce też na sto procent nieźle się przez to wszystko oberwie. Oczami wyobraźni widział już istne płomienie w oczach matki świadczące o tym jak bardzo ją znowu zawiódł i jak wielką hańbę sprowadził na powszechnie szanowane nazwisko swoich zacnych przodków. Potrafił też łatwo przewidzieć długotrwałą tyradę jaką zostanie przez nią obdarzony. Zdawał sobie także doskonale sprawę z faktu, że gdy tylko kobieta wreszcie skutecznie wywali go z całego swojego życia, niemal na pewno skupi się na jeszcze większym kontrolowaniu Liany, domyślając się, że ta mała zołza musiała ukrywać przed nią jego szalone występki. W związku z dotychczasowymi wyznaniami Francuzki umiał się również domyślić, że i Państwo Chevalier nie będą skłonni pochwalić tego niegodnego związku nawet za całą herbatę Chin. Od samego początku ich znajomości brał to wszystko pod uwagę, ale im dalej w nią brnęli, tym mocniej dochodziło do niego, że cokolwiek by nie uczynił, cokolwiek nie zrobił i tak nigdy nie zasłużyłby sobie na autentyczny szacunek ze strony zdecydowanej większości swojej jakże pokręconej familii. I choć cholernie go to bolało, musiał się z tym w jakiś sposób pogodzić, jeśli w ogóle miał zamiar marzyć, że kiedykolwiek starczy mu odwagi, by wyrwać się z tego błędnego koła, w którym tkwił właściwie od urodzenia. A teraz wreszcie chyba po raz pierwszy w życiu naprawdę miał ku temu świetną okazję. Jedynym pytaniem pozostawało tylko, czy wybranka jego coraz szybciej bijącego serca również jest wystarczająco gotowa, by wraz z nim przekroczyć bramy prowadzące prosto do ostatniego kręgu piekieł, by jakiś czas po ich sforsowaniu móc wreszcie ujrzeć to słodkie światło, którego tak wyraźnie obecnie brakowało im obojgu ?
Usuń- Prawdę powiedziawszy ja także tego do końca nie pojmuję. – Stwierdził, wykorzystując tę krótką chwilę, gdy dziewczyna znajdowała się na tyle blisko niego, że ich ciała dosłownie się stykały, by pocałować ją po raz kolejny. Gdyby nie to, że równie nagle się od niego odsunęła, zapewne obsypywałby ją tak jeszcze przez dłuższy czas, coraz bardziej zatracając się w tym przepięknym uczuciu, które tak mocno targało jego neuronami za każdym razem, gdy jego usta stykały się z jej idealną skórą.
A i tak musiał przyznać, że wyznanie jakim obdarzyła go zaledwie niecałą minutę później, nieźle wstrząsnęło niemal każdą komórką jego organizmu. Czy ona rzeczywiście właśnie wyznała mu swoją miłość, czy tylko to sobie wymyślił ? Czy to w ogóle było możliwe ? Nie potrafiąc wręcz uwierzyć w swe ogromne szczęście, tym razem to on cofnął się lekko zaskoczony, po czym wybuchnął nerwowym śmiechem. Jasny szlag, tak długo czekał na to jedno zwierzenie ze strony jasnowłosej, a kiedy jego najskrytsze fantazje stały się rzeczywistością, przez dłuższy moment nie wiedział jak powinien na to zareagować. Na całe szczęście Lea musiała doskonale rozumieć jego aktualny stan, skoro szybko przyciągnęła go z powrotem i obdarowała następnym pocałunkiem. Dopiero on zdołał sprawić, że Gabby rozluźnił się choć na tyle, by odzyskać władzę nad językiem.
- Zdajesz sobie sprawę do czego tak właściwie zmierzamy ? – Spytał, jednocześnie odwzajemniając jej gest, tyle że ze zdwojoną namiętnością.
– Może zabrzmi to w moich ustach jak totalny idiotyzm, ale Ty także całkowicie zawładnęłaś moim sercem. Jasne, jeśli zdecydujemy się teraz wkroczyć na ten statek, z pewnością nie raz to jeszcze odpokutujemy, bo jakoś szczerze wątpię, by któraś z naszych jakże cudownych familii była w stanie przejść nad tym po prostu do zwyczajnego porządku wszechrzeczy, ale, czy nie sądzisz, że tym razem gra może być rzeczywiście warta świeczki ? – Rozważał, wpatrując się w nią z miną Kota w butach.
UsuńCoraz bardziej roztrzęsiony Gabby
Miała wrażenie, że to wszystko co właśnie się działo było tylko snem. Jak inaczej miała wytłumaczyć to, że ich kolejne z kolei przypadkowe spotkanie okazało się tym w którym oboje wyznają sobie miłość? Że oboje zostali zaproszeni na z pozoru niewinny bal urodzinowy solenizantki której nikt nie zna a na który mimo wszystko postanowili się pojawić? To było wręcz nieprawdopodobne!
Usuń-Wciąż nie mogę uwierzyć, że to prawda - wymruczała między pocałunkami, którymi ja obsypywał.a które z tak ochoczo przyjmowała. -Mam wrażenie jakby to był zbyt cudowny sen z którego nie chce się już nigdy wybudzić - przylgnęła do niego mocno obawiając się, że faktycznie okaże się to snem, z którego obudzi się jak tylko odsunie się od mężczyzny. - Wiem jak bardzo niebezpieczna może być ta decyzja, jak wiele może nas ona kosztować - zrobiła krótką pauzę starając się zapanować nad łzami wciąż gromadzącymi się w kącikach jej oczu. Ryzykowała wiele, bo całe swoje dotychczasowe życie zwłaszcza teraz gdy usilnie pragnęła wolności. To uczucie, które zakiełkowało nieświadomie w jej sercu już podczas pierwszego spotkania, rozkwitło uświadamiając jej jak bardzo nie chce rezygnować z nich, z niego. - Chcę być z tobą, chcę podjąć to ryzyko! - wyznając to jej wzrok utkwiony był w jego pięknych oczach a dłonie spoczywały zaciśnięte na marynarce. Nie chciała by dostrzegł nutę strachu który czuła, bo nawet jeśli była pewna tych słów to gdzieś głęboko w duszy bała się tego, że po raz kolejny straci ukochanego a tym razem nie byłaby w stanie tego przeżyć.
~zdecydowana Lea
Winda zatrzymała się na odpowiednim piętrze. Największy i najdostojniejszy apartament w hotelu Lotte Palace robił wrażenie na każdym, kto miał choćby niewielkie pojęcie na temat wystroju wnętrz. Wysokie sufity zdobiły oszałamiające, kryształowe żyrandole, które rozpraszały światło padające na meble pokryte jedwabiami w barwach bieli i głębokiej purpury. Złote akcenty migotały w świetle na antycznych komodach, lustrach i wielkim fortepianie, który był centralnym punktem przestronnego salonu. Kwiaty w kryształowych wazonach wypełniały powietrze delikatnym zapachem, a obrazy mistrzów malarstwa zdobiły ściany. Ale największe wrażenie na tej dwójce musiał zrobić jednak młody chłopak, wygodnie rozpostarty się na kanapie. Trzymał otwartą kopertę, zaklejoną odbiciem wosku w kształcie buziaczka w ręce i wpatrywał się z lekkim zaskoczeniem oraz niedowierzaniem w parę, która właśnie wbiegła do pokoju, jakby nie do końca rozumiał, co się właściwie stało. I ja się mu zupełnie nie dziwię.
UsuńW końcu był to ten tajemniczy... T. Nie był chyba zadowolony, widząc, że ktoś mu podebrał miłość życia.
Czując kolejne pocałunki, którymi tak chętnie obsypywał ją mężczyzna, miała wrażenie jakby rozpływała się, całkowicie zatracając się w tym doznaniu. Drzała za każdym razem gdy niego dłonie błądziły fragmenty jej nagiej skóry, która wręcz płonęła od uczucia pożądania. Pragnęła go do takiego stopnia, że nawet nie zarejestrowała młodego mężczyzny, który wpatrywał się w nich z mieszaniną szoku i gniewu.
Usuń-Lea? - kiedy do jej uszu dotarł jego głos, tak bardzo znajomy głos, zamarła natychmiast odsuwając się od pastora. Przecież to niemożliwe, powtarzała sobie jednak gdy jej oczy skrzyżowały się z jego orzechowym spojrzeniem, wiedziała, że to nie sen a koszmar…
-T-Timeo…? -wydukała wciąż starając się zapanować nad falą emocji jaką wywołało w niej nagłe pojawienie się byłego. Nie miała pojęcia jak to możliwe, że mężczyzna nagle pojawił się na tym przeklętym balu. Widząc jednak różową kopertę w jego dłoni mogła jedynie przypuszczać, że jest to zasługa dzisiejszej solenizantki. Jak jednak dowiedziała się o nim i jak go znalazła?
-Co tu się do cholery wyprawia? Kim jest ten facet, Lea? - Francuz domagał się odpowiedzi a Lea widziała coraz większą złość i frustrację na jego twarzy. Nie rozumiała tego, w końcu to on zakończył ich związek, to on i jego matka podpisali dokumenty na mocy której Timeo miał na zawsze zniknąć z jej życia w zamian za pieniądze Chevalier. Jakim więc prawem to on domagał się odpowiedzi? - Odpowiadaj Lea! - krzyknął podchodząc do nich bliżej tylko po to by chwycić ją za nadgarstek i pociągnąć do siebie.
-To boli Tim - mruknęła z grymasem bólu jaki malował się na jej ślicznej twarzy. Był zły, cholernie zły co doskonale widziała, ale zupełnie tego nie rozumiała. Przecież zostawił ją półtora roku temu nie dając od tej pory żadnego znaku życia, więc jakim prawem teraz traktował ją w ten sposób?
-Ona jest moja, należy do mnie! - chłopak wykrzyczał te słowa w stronę pastora, wciąż mocno trzymając blondynkę blisko siebie. - Więc łaskawie odwal się od mojej dziewczyny - w tych słowach było tak wiele jadu, tak wiele złości o którą nawet nie podejrzewała chłopaka. Zapamiętała go jako uroczego, zawsze miłego i pomocnego dlatego to nowe oblicze, które właśnie ukazał przeraziło ją a ten strach można było dojrzeć w jej oczach.
-Dziewczyny…? - niemal wyszeptała całkowicie zszokowana słowami jakie padły z jego ust. -Dziewczyny?! -powtórzyła nieco głośniej przestając panować nad gniewem, który w jednej chwili zawładnął jej sercem i duszą, zwłaszcza teraz gdy wciąż nie była w stanie wyrwać się z jego żelaznego uścisku. - Jakim to sposobem rościsz sobie prawo do nazywania mnie swoją dziewczyną?! - wykrzyczała ledwie mogąc zapanować nad sobą. - Zerwałeś ze mną… zerwałeś półtorej roku temu przez zwykłą wiadomość a następnie wyjechałeś z Paryża… - po jej policzkach popłynęły pierwsze łzy. Mimo, że minęło tak wiele czasu to wciąż bolało tak samo mocno jak wtedy. - Zostawiłeś mnie! Zrezygnowałeś ze mnie bo ważniejsze były pieniądze które otrzymałeś od mojej rodziny niż ja! - łkała nie będąc w stanie opanować tych wszystkich emocji, które sprawiały jej tak wiele bólu. Chciała by ktoś w końcu zabrał od niej te uczucia, zabrał cały ten ból, który nieustannie powracał tworząc coraz większą dziurę w jej młodym sercu. -Wiem o wszystkim Tim! Widziałam umowę, widziałam podpis nie tylko twojej matki ale również twój - jej głos się łamał wciąż nie mogąc uwierzyć, że był w stanie zrezygnować z niej dla pieniędzy… - Ile byłam dla ciebie warta? No ile?!
Upadła nie będąc dłużej w stanie znieść tych uczuć. Nienawidziła go, tak cholernie pragnęła by zniknął z jej życia ponownie, jednak tym razem na zawsze. Bo mimo, że kochała go, że w tamtym momencie tak wiele mu zawdzięczała, to decyzje które podjął sprawiły że nie chciała go już więcej widzieć. Zranił ją, tak bardzo ją zranił a teraz zachowywał się jakby to nie miało żadnego znaczenia, jakby nigdy nie wysłał jej tego cholernego smsa i nie wyjechał pozostawiając ja bez jakichkolwiek wyjaśnień. Nie była w stanie mu tego wybaczyć, nie po tym z czym musiała się później mierzyć…
UsuńPorzucił ją, wybierając pieniądze jej rodziców. Porzucił ją nie odzywając się ani słowem a teraz co? Uważał, że jak gdyby nigdy nic przyjmie go z otwartymi ramionami? To bolało.
~Lèa
W całym tym amoku on również nie zdołał w porę zarejestrować obecności obcego sobie, wyraźnie wkurzonego młodzieńca. Nieprzerwany napływ wspaniałych emocji, które wywoływała w nim już sama obecność Lei, nie mówiąc już o możliwość muskania jej gładkiej skóry i wdychania jej słodkiego zapachu sprawił, że niemal kompletnie zapomniał o istnieniu innych ludzi. Nic więc dziwnego, że gdy nagle został jej pozbawiony, przez kilka śmiertelnie długich sekund nie wiedział co tak właściwie się stało. Dopiero niespodziewany atak słowny, który chłopak wymierzył w stronę blondynki, zdołał wreszcie przywrócić Gabbyego do rzeczywistości. A ta niestety przedstawiała się nawet mroczniej niż podczas najgorszego bad tripu jakiego doznał w swoim życiu. I to znacznie. Pal sześć te nieprzyjemne słowa jakimi Francuz obdarzył jego samego, te był w końcu w stanie jeszcze zrozumieć. Ostatecznie mógł się łatwo domyślić, że jeśli kiedyś spotka na swojej drodze Timeo, ten z całą pewnością nie potraktuje go zbyt przyjaźnie z uwagi na ten jakże prosty fakt, iż przywłaszczył sobie jego dawną miłość. Nie miał jednak najmniejszego zamiaru stać bezczynnie podczas, gdy ten bezczelny histeryk tak brutalnie znęcał się nad damą. I to w dodatku damą, którą ponoć obaj kochali równie mocno. A przynajmniej tak wynikałoby ze wściekłych zdań jakie raz po raz wysypywał z siebie nastolatek.
Usuń- Dobra, młody. Ja wszystko rozumiem. – Zaczął łagodnie, na początek robiąc kilka kroków w jego stronę. – Powiedzmy, że potrafię też wyobrazić sobie jak musiałeś się poczuć, gdy odkryłeś, że Twoja była dziewczyna spotyka się z kimś innym. Zwłaszcza, że ten ktoś okazał się w dodatku od niej znacznie starszy. – Dopiero, gdy wypowiedział tą myśl na głos, zdał sobie sprawę jak bardzo niedorzecznie ona brzmi, lecz nie zamierzał się tym teraz przejmować. Zresztą dokładnie tak samo jak w przyszłości. Było już na to bowiem zdecydowanie za późno. – Nie sądzisz jednak, że ta szanowna panna ma wystarczająco dużo rozumu, by umieć sama doskonale zadecydować co jest dla niej tak naprawdę dobre ?
- Pieprz się. Ona kompletnie oszalała. I to już dawno temu. – Padła odpowiedź z ust Tima, który jednak puścił w końcu rękę jasnowłosej, najwidoczniej mając zamiar przekierować całą swoją frustrację na pastora. Świadczyły o tym dobitnie zaciśnięte pięści oraz szybkie poderwanie się z miejsca w połączeniu z gromami widocznymi w jego oczach.
- Nawet jeśli faktycznie by tak było, a moim zdaniem w cale tak nie jest… - Anaelowi nie dane było dokończyć, ponieważ musiał przygotować się na sparowanie ciosu wyrostka. Na całe szczęście jako starszy brat miał w tym pewne doświadczenie, toteż zdołał złapać go w porę za nadgarstki i odsunąć na względnie bezpieczną odległość podobnie jak to wcześniej wielokrotnie robił w przypadku Liany, gdy ta była akurat w podobnym stanie. – Oj, proszę Cię, uspokój się wreszcie, do cholery, bo nie zamierzam zmarnować całego tego pieprzonego dnia na uczenie Cię porządku. – Warknął, gdy po około dwóch minutach zaciekłej szarpaniny Europejczyk nadal wił się w jego uścisku niczym piskorz. – Czy Ty rzeczywiście nie rozumiesz, że uwolnię Cię dopiero wtedy, gdy trochę ochłoniesz ? – Spytał, zastanawiając się czy aby jednak lepszą opcją nie byłoby w tym wypadku, gdyby przestał traktować swego przeciwnika niczym małe dziecko i po prostu strzelił go w pysk jak każdego dorosłego faceta.
Gabby, któremu zaraz puszczą nerwy
Młodzieniec jeszcze przez chwilę szamotał się z nadzieją, że w końcu uda mu się uwolnić z uścisku mężczyzny, jednak szczerze zaczął w to wątpić. Kiedy jego nadzieję opadły niemal do zera, odpuścił. Wciąż był wściekły na zaistniałą sytuację, ale cóż innego mu pozostało? Nawet jeśli dalej próbowałby przywalić mężczyźnie, miał dziwne wrażenie że to tylko zaszkodzi jego Lèi a tego przecież nie chciał.
UsuńZacisnął mocniej zęby wiedząc, że musi panować nad sobą dla jej dobra. Jednak myśl, że jego ukochana jest z kimś takim jak ten cholerny mężczyzna, wkurzała go niesamowicie. Czy ona nie zdawała sobie sprawy, że on najprawdopodobniej tylko bawi się jej uczuciami? Cholera, zdawał sobie sprawę z jej naiwności ale nie przypuszczał, że może być głupia aż do takiego stopnia…
-To jeszcze nie koniec - warknął ruszając w kierunku windy. -Ona w końcu będzie moja- szepnął gdy zrównał się z nim. Był poważny, wręcz śmiertelnie poważny i chciał by jego rywal był tego świadomy.
Drzwi windy zamknęły się a atmosfera w pomieszczeniu jakby lekko opadła. Lea wciąż trzęsła się z płaczu i nadmiaru negatywnych emocji, jednak wydawać się mogło, że lekko zaczyna się uspokajać. Kiedy dotarło do niej, że Timèo nie ma już w pomieszczeniu, natychmiast podniosła się i rzuciła się w ramiona pastora. Będąc w jego ramionach czuła się naprawdę bezpiecznie dlatego pragnęła być jak najbliżej niego.
-Przepraszam… - wyszeptała wciąż chowając głowę. Bała się spojrzeć w jego oczy bo nie była pewna co mogłaby wtedy zobaczyć. - Przepraszam - szeptała wciąż nie mogąc opanować łez. Było jej głupio nawet jeśli cała ta akcja nie była jej winą, nawet jeśli nie odpowiadała za czyny i słowa byłego, a jednak czuła wstyd…
~Lea
Nawet, jeżeli mina Gabbyego wskazywałaby na coś innego, od samego początku traktował Timèo niezwykle poważnie, potrafiąc się doskonale domyślić jakiego rodzaju uczucia nim w tej chwili targają. Co prawda jeszcze nigdy w życiu nie musiał walczyć o względy damy swego serca z jakimkolwiek innym mężczyzną, nie mówiąc już o nastolatku, lecz jako pastor wielokrotnie wzywany był do uspakajania zazdrosnych kochanków, czy mężów, bo ich kobiety obawiały się, że dojdzie pomiędzy nimi do wręcz śmiertelnych starć, a nie wiedząc czemu za nic nie chciały zawiadomić bardziej odpowiednich do tego służb. Zdawał więc sobie dobrze sprawę, że odrzucony chłopak będzie się teraz starał najprawdopodobniej skutecznie zrujnować mu życie, być może nie oszczędzając przy tym nawet Lei.
Usuń- Ei, lindo. Popatrz na mnie. – Z trudem wyplątał się z objęć dziewczyny, która przylgnęła do niego całym ciałem, najwidoczniej obawiając się, że po tej całej niespodziewanej akcji nagle może zechcieć ją porzucić mimo jej ewidentnie kiepskiego stanu. Następnie szybko ukucnął, by móc łatwiej zajrzeć jej prosto w oczy. – Naprawdę nie masz mnie za co przepraszać, jasne ? Pamiętaj, że cokolwiek nie zadziałoby się teraz pomiędzy mną a Twoim byłym, nie Ty będziesz za to odpowiedzialna. Najwidoczniej Bóg postanowił poprowadzić nas trochę bardziej ciernistą ścieżką, lecz zapewniam Cię, że zrobię wszystko, byśmy przekroczyli ją razem. – Wstał, by przyciągnąć Francuzkę z powrotem do swojej piersi, po czym tulił ją mocno aż do momentu, gdy praktycznie się uspokoiła. – Dobrze, a teraz pozwól, że zadzwonię do Liany, by odebrała nas z tego piekła. – Oddalił się trochę na bok, by wykonać odpowiednie połączenie przeprowadzone jednak w całości po portugalsku na wypadek, gdyby jego droga siostrzyczka miała zamiar trochę się z nim podrażnić. – Powinna przyjechać za jakieś pół godziny, bo najpierw musi jakoś spławić swojego chłopaka. – Wyjaśnił, chowając komórkę. – Swoją drogą ciekawe, co ona z nim jeszcze robiła o tej porze… - Westchnął ciężko. – Chyba powinienem dodać, że zabierze nas do siebie, ponieważ wydaje jej się, że nasza kochana mãe zaczęła w pewnym momencie coś podejrzewać i może zechcieć mi zrobić nalot najpóźniej jutro z samego rana.
Gabby
Lei zajęło dłuższą chwilę uspokojenie wszystkich swoich emocji i obaw, jakie pojawiły się wraz z pojawieniem byłego. Zupełnie się tego nie spodziewała i mimo, że w głębi serca wciąż coś do niego czuła, złość i poczucie zdrady były zbyt silne by móc wybaczyć Francuzowi jego haniebny czyn. Drugą kwestią było uczucie, które zakiełkowało niespodziewanie do mężczyzny o wiele starszego niż ona, ale równie mocno skrzywdzonego przez własnych rodziców. Między nimi było pewne zrozumienie bo w końcu oboje przeszli tak wiele, i być może to był główny czynnik który pchnął ich w swoje ramiona.
UsuńKiwnęła jedynie głową patrząc jak mężczyzna odchodzi kawałek dalej by pomówić z siostrą. Nie wiedziała dlaczego podczas rozmowy posługiwał się zupełnie obcym jej językiem, jakby nie chciał by słyszała o czym konkretnie rozmawiają. Czy powiedział jej o nich? Czy przyznał się do rozpoczęcia związku z wiele młodszą dziewczyną? Jeśli tak, to jak zareagowała jego siostra? I jak sama powinna zareagować gdy w końcu się poznają?
Nawet nie zwróciła uwagi kiedy jej ukochany ponownie znalazł się przy niej oznajmiając, że Liana przyjedzie za jakiś czas. Za pewne gdyby nie była teraz całkowicie skupiona na tym w jakiej sytuacji się znaleźli, to z pewnością prychnęła by śmiechem na kolejne słowa pastora. Ale nie zrobiła tego wciąż nie mogąc wyrzucić z swojej głowy tych wszystkich negatywnych myśli.
-Wspominałeś jej o nas? - spytała po chwili wpatrując się w niego wciąż lekko spłoszonym spojrzeniem. Ich związek przez pewien czas będzie musiał być trzymany w sekrecie, a przynajmniej na tyle by jej rodzice nie mieli o niczym pojęcia. Strach przed tym, że ponownie mogą zniszczyć jej szczęście, sprawić by kolejna bliską jej osoba odeszła od niej zdawał się tak cholernie realny. Nie chciała go stracić, nie zniosłaby tego ponownie…
-Masz związek będzie z pewnością piętnowany przez nasze rodziny - mruknęła gdy podeszła do niego kładąc dłonie na jego torsie i patrząc mu w oczy. -A moja famille z pewnością zrobi wszystko by nas rozdzielić a mnie zabrać z powrotem do Francji. Jeśli do tego dojdzie to będzie mój koniec - westchnęła smutno. Jej dłoń gładziła zarys jego szczęki w taki sposób jakby chciała zapamiętać każdy detal jego twarzy tak na wszelki wypadek. -Boje się jednak jakie konsekwencję mogą spotkać również ciebie mój amour.
Bała się, tak bardzo się bała ale mimo to nie chciała rezygnować, nie chciała tracić tego co zyskała. Kochała go całym sercem i pragnęła zostać przy nim już na zawsze nawet jeśli mieliby zwrócić się przeciwko całemu światu.
-Je t 'aime, chéri - wyszeptała nim złożyła czuły pocałunek na jego ustach.
~Lea
Gabby zdawał sobie doskonale sprawę, że jego ukochana siostrzyczka już od pewnego czasu musiała podejrzewać, że ta urocza panienka, której imię dziwnym trafem coraz częściej pojawiało się na językach jej przyjaciół tuż obok nazwiska jej drogiego braciszka nie jest traktowana przez niego na równi z innymi parafiankami. Świadczyły o tym chociażby jej niby to przypadkowe komentarze dotyczące kolejnych świetnych lasek kręcących się ostatnio wokół jego osoby, z których przynajmniej część była ponoć niesamowicie wręcz młoda. Pragnąc choć trochę zminimalizować skutki gniewu Elliany, gdy wreszcie przedstawi jej Leę, podczas ostatniej rozmowy telefonicznej faktycznie wyłożył dziewczynie w miarę dokładnie całą prawdę i czekał na jej reakcję. A ta o dziwo okazała się niezwykłe zdystansowana. Podejrzewał jednak, że było to spowodowane tylko i wyłącznie faktem, że wciąż tkwiła w czułych objęciach Matta, więc nie mogła się odpowiednio wyżyć w obawie, że chłopak mógłby uznać ją za narwaną wariatkę, a co za tym idzie kompletnie stracić nią zainteresowanie.
Usuń- Musiałem, jeśli nie chciałem, by wybuchnęła jeszcze na ulicy. – Odparł, ponownie przytulając mocno wyraźnie zlęknioną damę swego serca. – Już i tak od jakiegoś czasu marudziła mi, że jej znajomi coraz dogłębniej zastanawiają się, kiedy zaprowadzę do ołtarza jedną z tych pięknych blondynek, które tak chętnie się koło mnie ostatnio kręcą. – Prychnął szczery śmiechem, jednocześnie wznosząc oczy do sufitu. – Chyba domyślasz się kogo mogła mieć na myśli. – Zanim Francuzka zdążyła się na niego obrazić lub wygłosić jakiś soczysty komentarz, odwzajemnił szybko jej pocałunek, tym samym przynajmniej chwilowo zamykając jej usta. – Na całe szczęście mogę Ci w stu procentach zagwarantować, że Liana jest chyba ostatnią osobą w tym wszechświecie, której mogłoby zechcieć się na nas donieść. Potrafi bowiem dodać dwa do dwóch i wie, że gdyby kiedyś została sama na froncie przeciwko całej naszej familii, z całą pewnością najpóźniej w przeciągu kilku dni zostałaby wywieziona z daleka od Nowego Jorku i zamknięta w jakiejś dziurze z daleka od wszystkiego, co do tej pory znała. Bo moja irmã mais nova w cale nie jest aż taka święta jak to się wszystkimi wokół wydaje. Po prostu moje dotychczasowe występki skutecznie odciągają uwagę od jej własnych grzeszków.
Gabby
Room 401 Wanna play the 7th Heaven game? WĄTEK PRYWATNY
OdpowiedzUsuńZ lekkim napięciem przekraczała próg pokoju, spodziewając się zastać w nim… co właściwie? Przecież nie trupa. Może i Plotkara była zdolna do wielu rzeczy, jednak obowiązywały ją jeszcze jakieś prawa i zasady. A przynajmniej taką nadzieję miała India.
UsuńOdprężyła się nieco, widząc że nic im nie grozi, a przynajmniej nie na pierwszy rzut oka. Ładny apartament z prezentem dla gości. Jeśli miałaby obstawiać, to właśnie on miał przykuć ich zainteresowanie, więc to właśnie jego Jones planowała omijać szerokim łukiem.
Gdy zobaczyła folder, który Lian chwycił między palce, zmarszczyła brwi. Wyglądał niczym rodem wyjęty z filmów detektywistycznych. Tyle że zupełnie jej nie obszedł. Nie miała sekretów, nie przed Lianem. Od kiedy go poznała nie wydarzyło się nic, co Plotkara mogłaby wykorzystać przeciwko niej i włożyć do tajemniczej koperty. A to co działo się wcześniej? Cóż… Jones miała nadzieję, że nie będzie miał jej tego za złe. W końcu nie wiedziała wtedy nawet o jego istnieniu.
Jak zwykle, kiedy oplatał ją ramionami, mózg brunetki zdawał się wyparowywać z wnętrza jej czaszki, zostawiając po sobie jedynie mokrą plamę. Na co były jej tytuły i dyplomy, kiedy gdy tylko muskały ją gorące palce Meyera, jedyne o czym potrafiła myśleć to więcej.
Może i to nie był najlepszy moment. Wiedziała przecież, że to nie może skończyć się dobrze. Że Plotkara na pewno ma jakiegoś asa w rękawie, coś, czym będzie mogła im potem zagrozić.
Tyle że…
- Ciężko mi myśleć o czymkolwiek kiedy tak robisz - powiedziała zgodnie z prawdą.
Czuła jak dreszcz przebiega jej po ramionach w ślad za jego palcami. Cofnęła się pół kroku, tyle tylko, żeby plecami natrafić na jego twardą klatkę piersiową. Wtopić w jego ciało.
- A co do sukienki, to miałam nadzieję, że ci się spodoba - zagadnęła, odchylając głowę do tułu na tyle, żeby dojrzeć jego oczy. Zupełnie tak jak tej nocy, kiedy poznali się w klubie.
- Wielka szkoda, że jest na tyle obcisła, że nie można pod nią nosić bielizny.
India
— Tak, czyli jak? — szepcze wprost do jej ucha, owiewając rozgrzanym oddechem jej szyję. Jego dłonie suną po bokach ciała Indii. Po żebrach i biodrach, na których ostatecznie zaciska palce. Cienki materiał sukienki marszczy się pod jego dłońmi. Składa kilka drobnych pocałunków na jej szyi, hacząc o skórę zębami. Niespiesznie, wręcz leniwie testując swoją i jej cierpliwość, podwija srebrny materiał. Palce muskają jej ciepłe, gładkie ciało, zgrabne uda. Dłoń zakrada się pod spód, testując jej zaczepne słowa.
Usuń— Nie sądziłem, że pani doktor potrafi być taka niegrzeczna. — wymruczał niższym, cichym głosem. Zerka w dół, wprost na jej błyszczące oczy. To on ledwie mógł się skupić, gdy India była tuż obok, gdy czuł jej ciało tuż przy swoim, gdy widział znajomy błysk czający się w jej pięknych oczach. Ten sam, który przebijał się przez niego. To wyraźne pragnienie, które w nim budziła, któremu nie potrafił, ale i nie chciał się opierać.
Jego palce są niecierpliwe, gdy sunął dalej pod materiałem, tuż na jej wrażliwą kobiecość, do której miał teraz swobodny dostęp. Drażni ją, muska ciepłą okolicę omijając złośliwie najczulsze punkty, by specjalnie przeciągnąć droczenie się z Indią.
— Podoba, nawet bardzo. — odpowiedział zgodnie z przemyśleniami. — Nie dość, że wyglądasz w niej zjawiskowo, to do tego jest… praktyczna. — dodał z lekkim, łobuzerskim uśmieszkiem, który nie schodził z jego twarzy.
Choć z tyłu głowy wciąż miał pewną obawę, że Plotkara mogła wykorzystać ich wzajemną słabość do siebie i obrócić przyjemną schadzkę w prawdziwy koszmar i przyszłościowe kłopoty, nie miał ochoty przerywać. Tak naprawdę nie robili nic złego, to było tylko małe wymknięcie się z głównej imprezy, skorzystanie z okazji niegroźne dla innych uczestników zabawy.
Drugą dłonią sunął w górę po jej brzuchu i osłoniętych sukienką piersiach. Zatrzymał dłoń na jej smukłej szyi palcami muskając żuchwę. Nachylił się, by dosięgnąć jej pełnych, słodkich ust, które z taką łatwością zawróciły mu w głowie.
— Skoro już tu jesteśmy, możemy skorzystać z tego co tu mamy. — dodaje, choć w rzeczywistości pokój mógłby być pusty. Miał ja przy sobie, więcej nie potrzebował.
Li
Czuła, jak gorący rumieniec rozlewa się jej po szyi i dekolcie. Nie ważne, ile razy już czuła na sobie jego wargi czy palce, efekt był dokładnie taki sam. India miała wrażenie, że kości jej miękną a skóra płonie. Zawsze było jej za mało. Dotyku, pocałunków, oplatających ją ramion.
OdpowiedzUsuńWięcej, więcej, więcej
Przyglądała się jego twarzy, kiedy sprawdzał, czy mówi prawdę. Z jakim zaskoczeniem odkrył, że naprawdę nie ma nic pod sukienką. Uwielbiała na niego patrzeć. Na błysk w jego ciemnych oczach, delikatnie skrzywiony nos, obiekt wewnętrznych żartów, czy pełne usta. Obserowowanie ich było prawie tak samo satysfakcjonujące jak całowanie ich. Prawie.
Mimowolnie wtapiała się w niego głębiej i głębiej, pośladkami wciskając w jego biodra. Wabiąc i nęcąc. Kiedy tak się z nią drażnił, przymknęła powieki.
Ciężko było się jej skupić na tym, co działo się na dole. Na fakcie, że byli w pokoju wynajętym przez Plotkarę, mistrzynię intryg. W tamtym momencie mogła myśleć jedynie o Lianie. Z konsekwencjami zmierzą się kiedy indziej. Później. Nigdy. Na pewno razem.
- Lubię praktyczne rzeczy. Praktyczna ze mnie dziewczyna.
Gdy jego usta w końcu sięgnęły do jego ust, westchnęła głęboko i obróciła w jego ramionach. Zatopiła palce w jego ciemnych kosmykach, przyciągnęłą głowę bliżej, pogłębiając pocałunek.
Nie musiał jej namawiać.
Zsunęła dłonie na jego ramiona, sięgnęła do guzików koszuli. Chciała znów móc dotykać jego gorącej skóry. Smakować jej wargami.
- Pięknie wyglądasz w smokingu ale koszulki są zdecydowanie bardziej praktyczne - wymruczała wprost w jego wargi. - Lubię praktyczne rzeczy.
India
— Następnym razem założę garnitur i t-shirt pod spód. Specjalnie dla ciebie. — Poddawał się jej dotykowi, obserwując ruch palcy rozpinających koszulę, ust ułożonych w półuśmiech, błyszczących oczu, które emanowały tą samą zachłannością, która malowała się w jego własnym spojrzeniu.
Usuń— Wiesz co mi to przypomina? — zapytał lecz nie czekał na odpowiedź. — Pewien kantorek. — odparł z łobuzerskim uśmiechem, przypominając sobie jedno z pierwszych spotkań, które pomimo niekomfortowych powodów, ostatecznie miało niezwykle przyjemny finisz. India pociągała go w każdej wersji jednakowo, obojętnie czy miała na sobie lekarski kitel i włosy upięte w koński ogon, czy była w pełnym makijażu i cholernie seksownej, praktycznej sukience. Dotyk dłoni działał w ten sam sposób, a usta raz za razem odbierały zdolność racjonalnego pomyślunku. Bo przecież tam mógł ich przyłapać każdy, personel medyczny, jej przełożeni, pacjenci… Tutaj mógł wpaść każdy z gości, którzy mieli bawić się na parterze lub w oferowanych innych pomieszczeniach. Było w tym coś podniecającego, myśl, że nie do końca byli sami i bezpieczni.
Jego dłoń zsunęła się z policzka na szyję i rysujące się pod skórą obojczyki. Zahaczył palcem o jedno ramiączko, pociągając je lekko do góry, by zaraz je zsunąć. Powtórzył tą samą czynność z drugim ramiączkiem spoglądając w oczy lekarki.
— Ups. — wymruczał niewinnie jakby rzeczywiście jego ruchy były czystym, niechcianym przypadkiem, za który powinien przepraszać. Srebrzysty materiał był dopasowany, więc tylko odrobinę opadł z jej ciała odsłaniając dekolt i zatrzymując się na pełnych biodrach.
Ściągnął marynarkę, a zaraz za nią pozwolił koszuli opaść na podłogę. Mięśnie falowały pod skórą przy każdym ruchu sprawiając, że tusz ożywał, a każdy z tatuaży poruszał się razem z nim.
— W jacuzzi jeszcze tego nie robiliśmy, co ty na to? — wymruczał wprost w jej skórę, gdy wargi raz za razem obcałowywały smukłą szyję, czy piersi. Otoczył ją ramieniem w talii i bez większego problemu podniósł z ziemi pozwalając by oplotła go udami.
Choć w tyle głowy był pełen podejrzeń, zaczynał skłaniać się ku myśli, że ta impreza wcale nie jest taka zła jak zakładał.
Li
Zaśmiała się, rozbawiona żartem, wprost w jego gorące wargi. Nie chciała przerywać pocałunków. Nie, kiedy miała wrażenie, że czas, który dostali w tamtym pokoju, był kradziony. Że Plotkara albo ktoś z gości zaraz zacznie taranować drzwi. Pozbawi ją bliskości Liana. Jej Liana . Jego dotyku, ust, upajającego zapachu i smaku. Mimo że nie był to ich pierwszy raz, tak właśnie się czuła. Za każdym razem kiedy jej dotykał, kiedy na nią patrzył.
UsuńOna również pamiętała kantorek. A wspomnienia podsyciły jedynie ogień, który i tak już płonął jej w lędźwiach, rozsyłał przyjemne ciepło wzdłuż całego jej ciała.
Zadrżała, gdy opuścił ramiączka sukienki. Nie z zimna, lecz z podniecenia. Oczekiwania. Przyjemności, jaką dawało jej samo jego spojrzenie, którym sunął po jej obnażonym ciele.
Przesunęła dłonie na tyle, żeby mógł zsunąć z ramion marynarkę a w ślad za nią koszulę. Gdy tylko wylądowały na podłodze India przylgnęła na powrót do jego ciała, palce wbiła w twarde mięśnie. Całowała go po ramionach, szyi, żuchwie. Wszędzie, gdzie tylko sięgnęła.
Jęknęła mu w usta na znak tego, że się zgadza. Prawdopodobnie zgodziłaby się na wszystko, co by jej zaproponował, byle tylko nie przestawać.
Gdy podniósł ją z podłogi oplotła go nogami w pasie, przywierając jeszcze bliżej. Wplątała mu palce w ciemne kosmyki włosów i nadal całowała. Sukienka podwinęła się jej na tyle, że stanowiła już jedynie fałd materiału owinięty dookoła jej bioder. Nic nie stanowiło bariery pomiędzy jego twardym brzuchem a jej miękkimi udami.
Pozwoliła mu zanieść się w kierunku jacuzzi a kiedy odstawił ją na ziemię, szybko pozbyła się sukienki i obcasów. Wyciągnęła rękę i włożyła ją do bąblującej wody, żeby sprawdzić temperaturę.
- Myślę, że będzie w sam raz - powiedziała, nie spuszczając z niego spojrzenia. Sięgnęła dłonią do paska jego spodni i pociągnęła niecierpliwe.
- Zdecydowanie formalne stroje mają więcej minusów niż plusów.
India
Podsumował jej słowa delikatnym śmiechem, a jego dłonie zaraz udzieliły jej niecierpliwym staraniom pomocy. Gdy odpięła pasek ściągnął z siebie dół garderoby. Wszedł jako pierwszy do przyjemnie ciepłej, bąblującej wody. Wyciągnął rękę w stronę Indii, a gdy ujęła jego dłoń pomógł jej wejść do środka, by się nie poślizgnęła. Zanurzył się po samą szyję i niemal od razu przyciągnął Indię do siebie. Chciał mieć ją blisko, najbliżej jak tylko się dało.
UsuńNie miało dla niego znaczenia, że Plotkara mogła teraz siedzieć gdzieś na uboczu, zajadac się popcornem i mieć ubaw z tego co się działo, jak łatwo wpadli w jej zasadzkę. Nie bardzo przejąłby się nawet tym gdyby rozległo się pukanie do drzwi i ktoś postanowiłby im bezczelnie przerwać. Miał zamiar zignorować wszystkie bodźce dochodzące spoza pokoju numer 401.
Przygaszone światło pokoju i światła miasta wpadające przez okno nadawały przyjemnego klimatu. Woda pachniała i przyjemnie rozluźniało ciało, choć mięśnie i tak raz za razem spinały się pod dotykiem Indii. Ułożył dłonie po bokach jej szyi, by nie rozmazać makijażu zdobiącego jej twarz. Pociągnął ją ku sobie sadowiąc kobietę na swoich udach.
Wpił się w jej słodkie wargi, jego własny narkotyk znacznie lepszy niż jakiekolwiek kolorowe proszki, przy których zapewne bawiła się większość zgromadzonego towarzystwa. Działała na niego w ten sam sposób, przytępiała zmysły, wyczulała skórę na najmniejszy dotyk, pozbawiała zahamowań i zdrowego rozsądku.
Złapał łapczywy oddech, palce zaciskając zaciskając na jej udach. Był coraz bardziej zniecierpliwiony, im dłużej jej ciało ocierało się o jego własne, im dłużej drażniła go kolejnymi pocałunkami i paznokciami sunacymi po ramionach. Otoczył ją szczelnie ramieniem i wszedł w nią. Odchylił głowe w tył nie powstrzymując jęku, który stłumił przygryzając wargę. Odgonił chwilowe zamroczenie, by zetknąć usta ze skórą na jej szyi,wychodząc jej na spotkanie swoimi biodrami.
Nie odrywała od niego wzroku, kiedy zwinnie ściągał z siebie spodnie i wchodził do wanny. Starała się nawet za bardzo nie mrugać, nie chcąc stracić choćby sekundy ze swojego własnego prywatnego show. Patrzenie na niego, grę jego mięśni idealnie zarysowanych pod skórą, było prawie tak samo upajające jak dotykanie go czy smakowanie. Prawie.
UsuńUjęła dłoń Liana i sama również zrobiła odważny krok do jacuzzi. Woda była przyjemna, o idealnej temperaturze. Nie zdążyła się nad tym jednak dłużej zastanowić, ponieważ silne ręce mężczyzny chwyciły ją w talii i przyciągnęły do siebie, wciągając większość ciała brunetki pod powierzchnię. Usadowiła się mu na kolanach, zadowolona. Woda przykrywała jej ciało od ramion w dół, jednak nie przed Lianem. Był na tyle blisko że mógł zobaczyć ją całą. Przyjemny dreszcz przeszedł ją wzdłuż kręgosłupa na samą tę myśl.
Na nowo rozpoczęła wędrówkę palcami po jego ciele, badając każdą wypukłość czy zagłębienie. Zupełnie jakby chciała namalować mapę albo nauczyć się go na pamięć. Głaskała, ściskała, delikatnie drapała go paznokciami.
Ona również jęknęła, kiedy w nią wszedł, jeszcze mocniej chwytając go za ramiona. Podobała jej się ta jego niecierpliwość. Żarliwość, z jaką wypychał biodra. Nie pozostawała mu dłużna. Kołysała się na jego kolanach w przód i tył, nic sobie nie robiąc z wody, która rozlewała się dookoła nich. Nie dbała o włosy czy makijaż. Liczył się tylko Lian i to, jak wspaniale się czuła, kiedy był w niej. Całował ją. Otaczał ramionami.
Żadne z nich nie było delikatne. Miała wrażenie, że próbują pożreć się nawzajem. Nie wiedziała, czy było to spowodowane samym pragnieniem czy też może dodatkowo nakręcał ich element niepewności, czy zaraz nie zostaną nakryci.
Błądziła wargami i zębami wzdłuż jego szyi, całując go i nęcąc. Chciała, żeby stracił kontrolę. Żeby chociaż po części czuł się tak jak ona przy nim. Pijana. Zagubiona. Wniebowzięta.
- Tak… Proszę… - dyszała mu w skórę, czując jak napięcie coraz bardziej się w niej kumuluje, podwija palce u stóp.
India
Wszystko było skończone. Dosłownie wszystko. Cały świat Han Yuri zaczął się sypać parę godzin temu, gdy tylko przekroczyła próg tego przepięknego hotelu, choć jeszcze wtedy nie miała o tym pojęcia. Miała na sobie swoją najlepszą i najdroższą sukienkę, maskę wartą fortunę, była szczęśliwa i roześmiana, i trzymała za rękę najcudowniejszego chłopca, chłopaka ze snów, najlepszego, jakiego mogła sobie tylko wymarzyć.
OdpowiedzUsuńA teraz, gdy wkroczyła do sali, już nie była sobą. Sukienka była rozdarta przy biodrze, jej kunsztowny makijaż rozpłynął na policzkach, a na rękach wciąż miała ciemne ślady krwi, która całe szczęście przestała już ciec. Jej klatka piersiowa unosiła się i opadała nierównomiernie, bo odkąd wyszła z kuchni, nie przestawała szlochać.
— Potrzebujesz… Pomocy? — zapytał jakiś chłopak, zatrzymując się przy niej. Yuri obrzuciła go spojrzeniem od góry do dołu. Kelner. Jeden z małych żołnierzyków sukowatej solenizantki. Miała już syknąć, żeby dał jej spokój, ale się powstrzymała.
Potrzebowała pomocy.
— Chcę… — zawahała się. Rozejrzała się po tłumie, miała wrażenie, że wszyscy na nią patrzą. Nagle zrobiło jej się słabo, kolory stały zbyt wyraźne, dźwięki przytłumione. Zaraz się zrzyga, na środku sali, przy wszystkich ludziach i teraz naprawdę będzie skończona. — Chcę odetchnąć i doprowadzić się do porządku — powiedziała głosem robota, zupełnie beznamiętnie, starając się nie otwierać za bardzo ust.
Chłopak kiwnął głową i nie mówiąc ani słowa, wziął ją pod ramię, a potem wyprowadził z sali. Przeszli jakimś bocznym wejściem, a potem schodami na pierwsze piętro i skręcili na korytarz dla gości hotelowych. Przy którychś drzwiach czekała inna dziewczyna, która ujęła jej drugie ramię. Yuri była tak oszołomiona, że nie zorientowała się, że obsługa zwyczajnie przekazuje ją sobie z rąk do rąk jak małe dziecko, które potrzebuje opieki. Najwyraźniej sukowata solenizantka miała wynajęte pokoje dla podobnych jej, ciężkich przypadków.
Dziewczyna z obsługi, Gwyneth, okazała się jednak właściwą osobą na właściwym miejscu. Kazała jej wypić wodę, pomogła zrzucić z siebie sukienkę, czekała odwrócona tyłem, gdy Han brała prysznic, a potem na powrót ułożyła jej fryzurę, pomogła poprawić makijaż, opatrzyła rany na rękach, zakryła siniaki na ramionach, a w końcu podreperowała sukienkę. Jak dobra służba. Nawet podtrzymywała włosy, gdy Yuri lądowała z głową w klozecie. Po czterdziestu minutach Yuri wyglądała niemal tak, jak kiedy wchodziła pierwszy raz na salę. Zadbała nawet o to, by z powrotem na jej twarzy pojawił się uśmiech — połknęła aż dwie te dziwne, czerwone tabletki, które podwędziła ze stołu wraz z kopertą.
Już pożegnała się z Gwyneth, ale w drzwiach zatrzymała się na chwilę.
— Masz długopis? — zapytała, odwróciwszy głowę.
— Jasne.
droga plotkaro! ufam, że nie złamiesz danego słowa. znasz mój sekret. ale nie tylko jedna księżniczka manhattanu mieszka w brzydkiej okolicy… min ari mieszka w chinatown, wynajmuje kawalerkę na piętrze restauracji. jeśli chcesz, podam ci adres. a jeśli umiesz spełnić wszystkie życzenia, błagam, spraw, żeby sunghoon do mnie wrócił, żeby to nie był koniec. to nie może być koniec!
I z takim właśnie nastawieniem wchodziła kilka minut potem na parkiet. Życie było pięknie, w głowie znów przyjemnie szumiało, a po niezdrowych zawrotach nie było ani śladu. Plotkara przecież jej pomoże, noc była jeszcze młoda, a drinki aż prosiły się, by je wychylać! Z przyjemnością dała się prowadzić jakiemuś przystojnemu chłopakowi w tańcu. Gdy tak kręciła się i kręciła, w lustrze z boku dostrzegła kolejny raz swoje odbicie.
A z drugiej strony znów spoglądała na nią… najszczęśliwsza dziewczyna na świecie.
she fuckin crazy
Murayama roześmiał się serdecznie. No tak, może i wyglądała i wypowiadała się jak dorosła, jednak różnica wieku między nimi pozostawała bez zmian. Bycie nastolatkiem rządziło się własnymi prawami.
OdpowiedzUsuńJeśli chodziło o spostrzegawczość, mężczyzna nie miał sobie równych; miał w swoim życiu do czynienia z niejedną zagadką. Ale, gdy pojawiał się temat romansowania a już zwłaszcza dotyczący jego samego... wtedy totalnie się gubił. I tak też było tym razem.
Jego oczy rozszerzyły się ze zdziwienia, gdy dziewczyna zdecydowała się złączyć ich usta w niewinnym pocałunku. Zamrugał, czując jak jego ciało zamienia się w posąg.
Co powinien zrobić? Nie miał bladego pojęcia. Nigdy wcześniej nie był w takiej sytuacji.
Pierwszy pocałunek Murayamy Takashiego wydarzył się właśnie teraz.
*Takahashiego
OdpowiedzUsuńCzekała na jakąkolwiek reakcję ze strony mężczyzny, ale nie było żadnej. Jego usta nie odpowiedziały ma zaczepkę, jego dłonie nie drgnęły z poprzedniego miejsca. Miała wręcz wrażenie, że Yama zamarł pod wpływem niespodziewanej czułości, którą go obdarzyła. Odsunęła się od niego przesuwając wzrokiem po twarzy bruneta, ale oprócz szczerego zaskoczenie nie dopatrzyła się niczego więcej. Żadnego zainteresowania, żadnego błysku, który zdradziłby, że nie ma nic przeciwko. Zrobiła krok w tył zdejmując dłonie z jego ramion. Zakryła usta dłonią uświadamiając sobie jak bardzo ją poniosło. Czuła jak na jej twarz wpływa soczysty rumieniec sięgający czubków uszu. Na co liczyła tak właściwie?
OdpowiedzUsuń— Przepraszam. — wymamrotała odwracając od niego wzrok. Co ona sobie myślała?! Rozejrzała się wokół ukradkiem sprawdzając ile osób mogło zauważyć ich, a raczej jej pocałunek. — Nie powinnam, przepraszam. Zagalopowałam się. — przepraszała dalej, szybko wyrzucając z siebie kolejne słowa. Miała ochotę przybić piątkę z czołem i zapaść się pod ziemię.
Jej wzrok zatrzymał się na stoliku przy którym wcześniej zajmowali miejsce, a przy którym obecnie zostali jedynie Elliot i Namgi, który wycierał chusteczkami garnitur. Musieli coś przegapić wirując po parkiecie. Ich spojrzenia na chwilę się spotkały, a Danielle poczuła nieprzyjemne ukłucie w piersi widząc jego pochmurny, poirytowany wzrok.
Zagryzła nerwowo wargę i znów ośmieliła się skupić uwagę na Yamie.
Czy Plotkara to widziała? Czy wykorzysta to przeciwko niej? W jej głowie panował mętlik podjudzany wypitym alkoholem, który nie pomagał w racjonalnej ocenie sytuacji.
Rozejrzała się raz jeszcze i spostrzegła Yuri tańcząca w obejęciach jakiegoś chłopaka, który z pewnością nie był blondynem, z którym tutaj przyszła, a któremu kilka chwil temu wyznawała miłość.
— Muszę się przewietrzyć. — wypaliła nagle i szybkim krokiem przemierzyła parkiet zostawiając mężczyznę samego, podchodząc do tańczącej kawałek dalej pary. Ułożyła dłoń na ramieniu blondynki i nachyliła się nieco ku niej przerywając jej taniec.
— Muszę… muszę na chwilę się stąd wyrwać. Nie wiem! Czegoś się napić, cokolwiek. — wyjaśniła na wdechu. — Chodź ze mną. — poprosiła niemal błagalnym tonem ignorując spojrzenia, które na sobie czuła. Musiała z kimś pogadać, wyrzucić z siebie kłębiące się pod czaszką myśli, a tym kimś z pewnością nie mógł być teraz Namgi, czy tym bardziej Yama. Nie miała teraz odwagi spojrzeć im prosto w oczy, choć nie rozumiała dlaczego.
S.O.S
Ciało Yuri wypełniła tak bezbrzeżna euforia, że zdawało jej się, jakby w tańcu fruwała kilka centymetrów nad ziemią. Jej szeroki uśmiech był niezdrowy, a źrenice nienaturalnie rozszerzone. Zresztą, całe to szczęście, w którym właśnie się pławiła, musiało mieć swoje źródło nie w realnej sytuacji, w jakiej się znalazła, a raczej w tych czerwonych tabletkach, które chwilę wcześniej połknęła. Nie dotarło do niej, co wydarzyło się na parkiecie, więc kiedy Dani do niej podeszła, w pierwszej chwili przywitała ją entuzjastycznym piskiem. Puściła swojego partnera, nawet na niego nie spoglądając. Prawdę mówiąc, nie zwróciła uwagi, z kim tak naprawdę tańczyła.
OdpowiedzUsuń— Da-ni — zawołała, przeciągając sylaby.
Gdy jednak dostrzegła na twarzy dziewczyny zmartwienie, jej brwi uniosły się z zaskoczeniem do góry, a kąciki ust opadły w dół. Kiwnęła głowa na jej słowa i od razu wzięła ją pod rękę.
— Jasne, oczywiście — odparła po koreańsku, ruszając z powrotem w stronę stolików. — Idziemy, gdzie tylko chcesz… tylko weźmiemy jakiegoś szampana ze stolika i fajki. Może na balkon? Ale najpierw pójdziemy do łazienki przypudrować noski! — Nachyliła się jej do ucha. — I wszystko mi opowiesz, bo widzę, że coś się stało.
Oto początek pięknej relacji!
Room 501 I'll take you to the candy shop... WĄTEK PRYWATNY
OdpowiedzUsuńKiedy znaleźli się na odpowiednim piętrze, nie byli w stanie oderwac się od siebie. Kochał ją a ona czuła to samo w stosunku do niego i ta myśl wciąż krążyła w jego umyśle gdy po raz kolejny złożył namiętny pocałunek. Ta noc miała być najwspanialszą w ich życiu i nic nie mogło zepsuć im tej chwili, niezależnie od tego co zaplanowała dla nich plotkara. Co prawda wciąż mieli wiele do przegadania jeśli chodziło o ich związek, ale teraz chciał się cieszyć tylko wspólnymi chwilami z ukochaną. Na rozmowę przecież wciąż będą mieli jeszcze czas czy nie?
Usuń-Jak myślisz, jaka kolację przyszykowała dla nas solenizantka? - spytał wpatrując się w nią łagodnym lecz również lekko rozbawionym spojrzeniem. - Raczej mało prawdopodobne, że będzie chciała zaszczycić nas swoją obecnością - zaśmiał się doskonale zdając sobie sprawę jak niedorzeczna była ta myśl. Ona przecież nigdy nie ujawni swojej tożsamości, tego był pewny tak jak tego, że mało prawdopodobne jest iż jej chojna propozycja obejdzie się bez niespodzianek.
Lucas
Ten entuzjazm i radość Lucasa były niesamowite. Jakby stracił poczucie winy, odepchnął strach, nabrał swobody. Patrzyła na niego z podziwem, nie mogąc zrozumieć, jak tak wrażliwy facet, może tak doskonale grać. I jak może zmienić się w jednej chwili w kogoś zupełnie innego.
UsuńNa prawdę mogła iść o własnych siłach, miała sprawne nogi przecież, ale też ten gest, że ją uniósł i zaniósł był tak słodki! Lucas Carter był słodki i to było na prawdę wielkie odkrycie, o którym świat powinien usłyszeć! Oddawała każdy pocałunek, licząc że mężczyzna nie potknie się i nie runą. Kiedy dotarli do ten pokój, w którym rzekomo rzeka na nich kolacja spojrzała niepewnie na złoty, błyszczący napis "501" i zacisnęła usta. Na dobrą sprawę wciąż nie sądziła, że miała prawo zostać zaproszona na to przyjęcie, więc... nie wiedziała czego się spodziewać.
- Nie wiem... ale może już mnie postaw... ubiorę buty- zaproponowała wciąż rozanielona tym, co się dzieje.
Gdy Lucas ją puścił, ubrała szpilki i stanęła obok niego, chwytając go za dłoń. Na prawdę trochę się bała tego, co może być za drzwiami, ale może też całkiem niesłusznie oceniali Plotkare jako kogoś, kto kusi się tylko na złośliwości? Może w swoje własne urodziny jednak postanowiła na prawdę sprezentować komuś miłe chwile?
Emily
Lucas niechętnie wypuścił kobietę z objęć jakby była się, że ta zaraz po postawieniu zmieni zdanie i czmychnie z tego miejsca w popłochu. To była głupia myśl, jednak wciąż tkwiła gdzieś z tyłu jego głowy chociaż z całych sił starał się tego nie pokazywać. Pragnął jej zaufać bezgranicznie ale naprawdę ciężko mu to przychodziło, zwłaszcza po wszystkim co przeżył. Odetchnął w momencie kiedy jej dłoń splotła się z jego uświadamiając mu, że wciąż przy nim była.
Usuń-Gotowa? - spytał z lekkim rozbawieniem, chociaż tak naprawdę czuł lekki lęk przed tym co mogli faktycznie zastać za drzwiami. Mimo to pewnym ruchem chwycił za klamkę, by chwile później nacisnąć na nią i otworzyć drzwi. Jego serce w jednej chwili prawie stanęło od nadmiaru obaw, które wciąż nękały umysł. Bo co jak za drzwiami po raz kolejny w przeciągu miesiąca natknie się na ciało kogoś, kogo kiedyś znał? Biorąc pod uwagę jak zawiły był jego los w ostatnim czasie, mógł spodziewać się niemal wszystkiego…
Lucas
Apartament z numerem 501 wyróżniał się nie tylko gustownym urządzeniem w stylu art deco, ale też swoją wielkością i przestronnością. Posiadał dwie sypialnie, dwie łazienki, ogromny salon z widokiem na panoramę miasta oraz kuchnię z jadalnią, w której na parę czekała już obiecana wystawna kolacja. Gdy weszli, kelner właśnie nalewał wino do kieliszków. — Polecono mi zostawić państwa w samotności, ale jeśli cokolwiek będzie potrzebne, proszę skorzystać z interkomu — powiedział mężczyzna, a potem skinął głową na pożegnanie i opuścił apartament. Oparta o wazon ze świeżymi, czerwonymi różami leżała zdobiona kartka, podpisana jedynie odbiciem czerwonej szminki, z napisem… „Smacznego!”
UsuńTrzymając cały czas Lucasa za dłoń weszła do środka. Chyba przez to że sama nie wiedziała, czego się spodziewać, cofnęła się, aby trzymać nieco z tyłu i gdy zobaczyła że na prawdę dostali zaproszenie na kolację, rozchyliła usta zdumiona. Oczywiście nie miała styczności z Plotkarą i nie wiedziała do końca, czego się po niej spodziewać i na co stac tę osobę, ale nie chciała jej podpasc, po tym co już słyszała do tej pory. Tyle że teraz na prawdę wydawało się że to jest dla nich i to bez haczyków czy ukrytych złośliwości.
UsuńPuściła rękę Cartera i zaczęła się rozglądać. Przeszła przez pierwszy pokój, aby zajrzeć do każdego pomieszczenia. Czuła się . ... dziwnie. Nie pasowała tu. Wiedziała jak piękny i bogaty jest Manhattan ale to nie była jej liga przecież. Nie chciała być żadnym Kopciuszkiem, pracowała na swój sukces i rola ratowanej damy z opresji, wprowadzonej biednej sierotki w luksus nieszczególnie jej odpowiadała. Dlatego tak krępowała ją lekką ręką na wydatki Lucasa albo to, jak ludzie ich mierzyli gdy stała w brudnych od ziemii ogrodniczkach obok filantropa w atłasowym garniturze.
- Myślisz że ... możemy na prawdę tu zostać?- spytała niepewnie, podchodząc znów do Luca, aby złapać go za dłoń. Jakoś czuła się pewniej gdy był blisko.
Emily
Kiedy tylko okazało się, że za drzwiami nie czeka na nich nic prócz zwykłej kolacji, odetchnął czując ulgę. Ostatni miesiąc w jego życiu był pasmem doprawdy dziwnych, a nawet wręcz strasznych zdarzeń, dlatego nawet teraz czuł niepokój. Zaśmiał się cicho widząc jak jego ukochana wchodzi do środka i z zachwytem wpatruje się w piękne hotelowe pomieszczenia. będąc przy tym niezwykle urocza. Nie był wstanie oderwać od niej wzroku, nie po tym, kiedy wyznała mu swoje uczucia.
Usuń-Jeśli nie czujesz się tu dobrze, możemy udać się gdziekolwiek zechcesz - mruknął przy jej uchu mocno trzymając jej dłoń. - Chociaż szkoda byłoby zmarnować okazję i najeść się na koszt naszej niezastąpionej solenizantki - dodał z nutą rozbawienia. - Przy okazji mielibyśmy okazję na spokojnie porozmawiać o nas - ucałował czubek jej głowy nie chcąc by widziała niepokój, który wciąż odczuwał.
Martwił się o nią, o nich i o przyszłość jaka może ich czekać. Z pewnością nie będzie to dla nich łatwe a przynajmniej nie na początku. Było tak wiele rzeczy, które mogły pójść nie tak a nieustanna myśl o tym sprawiała, że czuł się przygnębiony.
-To jak? Zostajemy? - spytał w ten typowo radosny dla siebie sposób.
Luc
Ciągle widziała, że Luc w środku tłumi niepokój i pewną troske. Nie była pewna, czy to chodzi o nią, czy martwi się na zapas. Nie umiała też przekonać go, aby nieco się uspokoił i to ją martwiło... Raz był wesoły, a potem patrzył na nią tak dziwnie.... Może jednak to że coś do siebie czują i chcą z sobą być to za mało? Jeśli bowiem Luc będzie szukał dziury w całym, to w końcu znów znajdzie powód, by się od niej odsunąć. Miałaby z nim walczyć? Nie umiałaby.
Usuń- Zostańmy, proszę - zwróciła się do niego miękko, układając mu obie dłonie płasko na ciemnej koszuli. Staneła przodem do mężczyzny i wspieła się na palce, aby delikatnie, czule i z wyczuciem musnąć jego wargi.
Apartament był piękny. Kolacja prezentowała się nieziemsko. Zauważyła łazienkę z wanną dla dwojga i takie łóżko, że aż grzech byłoby nie skorzystać z zaproszenia. Jeśli miałoby ich tu spotkać coś złego to... czy nie warto zaryzykować. Zdążyła zauważyć, że Carter tego nie lubił, że preferował kontrolę, unikał niespodzianek, ale teraz chciała, by się zrelaksował i cieszył chwilą.
- Zostańmy - powtórzyła, sunąć dłońmi w górę po jego torsie, do ramion, aż położyła smukłe palce na jego karku. - Zjedzmy kolację, porozmawiajmy, potem możemy wracać - uśmiechneła się z iskierkami w oczach, patrząc na bruneta. Była teraz na prawdę szczęśliwa i nie chciała myśleć, że zaraz coś może pogruchotać te kruche i wyjątkowe chwile.
Emi
Zgarnęły z pierwszego lepszego stolika butelkę z szampanem po czym trzymając się pod ramię wymaszerowały z głównej sali i zniknęły w damskiej toalecie, która na ich szczęście była pusta. Dani wskoczyła na blat rozsiadając się koło umywalki. Zerknęła na koleżankę przez ułamek sekundy mając w głowie wątpliwości, czy aby na pewno zwierzanie się dziewczynie to dobry pomysł. W końcu nie znały się, a Dani zwykle trzymała wszystko głęboko w sobie nauczona, że tak jest lepiej, bezpieczniej. Ale chyba pierwszy raz zrobiła coś tak głupiego, przy wszystkich i została kompletnie… zbyta, odrzucona. Była pijana, a tym kimś był Yama, któremu ufała. Nie spodziewała się, że będzie stał jak słup soli i w żaden sposób nie zareaguje.
OdpowiedzUsuń— Pocałowałam kogoś, ale on nie pocałował mnie. — wypaliła nagle nerwowo skubiąc palcami etykietkę z butelki szampana. — I nawet nie wiem dlaczego to zrobiłam. — dodała dobierając się do korka, który próbowała wyciągnąć drżącymi dłońmi. — Tak właściwie nic nie zrobił, nic nie powiedział! Jestem głupią idiotką! — wybuchnęła w tym samym czasie jak z lekkim hukiem korek ustąpił. — I jeszcze Namgi… dlaczego on nie poprosił mnie do tańca? Przecież przyszliśmy tutaj razem! — ciągnęła dalej swój bezsensowny wywód. Nie wiedziała dlaczego złości się na blondyna, ale tak, była cholernie na niego zła. Na nich obojga w sumie i czuła się z tym głupio.
Przytknęła butelkę do ust i pociągnęła spory łyk słodkiego szampana, by zaraz wyciągnąć ją w kierunku blondynki. Zdecydowanie nie powinna pić, aż tyle. W głowie jej szumiało i była bliska zawrotów głowy i mdłości. Jej pusty żołądek raczej ucieszyłby się z przekąsek niż kolejnych porcji alkoholu.
— A co z wami? Dlaczego nie tańczyłaś z Sunghoonem? — zapytała świdrując koleżankę ciekawskim spojrzeniem. Ich relacja na początku zdawała jej się… nieco dziwna, a Yuri w tym wszystkim naiwna, ale teraz nie potrafiła racjonalnie tego ocenić. Potrzebowała również odwrócić na moment swoją uwagę od siebie.
Nie miała czasu zauważyć, że tak właściwie ich stolik opustoszał, zresztą jak kilka innych.
Yuri miała swoje oczywiste wady. Bywała trzpiotliwa, nierozgarnięta i ogromnie naiwna, co w oczach wielu ludzi malowało ją po prostu jako kolejną, głupią jak but blondynkę. Dawała sobą manipulować, a przez fakt, że tak bardzo chciała należeć do śmietanki towarzyskiej, tańczyła dokładnie tak, jak jej zagrał… dosłownie ktokolwiek, kto by jej się pozwolił do niej zbliżyć. Nie mówiąc już o swoim jawnym zakupoholiźmie i okłamywaniem wszystkich wokół, bo daleko jej było do ludzi pokroju Dani, którzy w luksusach pławili się od urodzenia. Mimo wszystko, serce miała po dobrej stronie — jej reakcje były w większości (o ile nie dotyczyły pieniędzy) szczere, porady płynęły z dobrych zamiarów, a fakt, że mogła komuś pomóc, wprawiało ją w radość. A poza tym była jedną z najlepszych studentek na biotechnologii. To mówiło o niej dużo.
OdpowiedzUsuń— Nie jesteś idiotką! — sprzeciwiła się, kręcąc gorąco głową. — Oczywiście, że nie jesteś! Jesteś przepiękną, kochaną i uroczą dziewczyną i jeśli nie chciał odwzajemnić tego pocałunku, to on po prostu jest skończonym idiotą! To… a-albo po prostu go zaskoczyłaś? Może on sobie teraz myśli, że stracił szansę na najlepszy pocałunek życia? No, a jeśli tak nie myśli, to, jak już mówiłam, musi być skończonym idiotą! — zawyrokowała dumnie.
Oparła się dłońmi o blat i wskoczyła na niego, omal nie lądując tyłkiem w umywalce. Zachichotały.
— A ten Namgi… to w końcu jest coś pomiędzy wami? — dodała, wspominając chłopaka, z którym przecież już wcześniej połączyła Dani, grając w tę śmieszną grę Plotkary. — Albo… chciałabyś, żeby coś pomiędzy wami było? — zgadywała. Zrobiła śmieszną minę, zwijając usta w dzióbek. — Podo-oba Ci-i się-ę? — zapytała przeciągle w stylu przedszkolaka, po czym się roześmiała.
Z westchnieniem odebrała od dziewczyny butelkę szampana, po czym, zanim zdecydowała się odpowiedzieć na jej pytanie, pociągnęła solidnego łyka. Bombelki przyjemnie drapały w gardło.
— Z Sunghoonem wszystko skończone. Nie chce na mnie patrzeć — powiedziała, uśmiechając się blado, ale w tej samej sekundzie jej oczy zaszkliły się od łez. — Nie, nie mogę płakać. Wszystko będzie dobrze, może to się jeszcze jakoś uratuje — przypomniała sama sobie i wzięła jedna z chusteczek, by zetrzeć łzy zadbać, by znowu nie wyglądać jak straszydło i rozmazanym makijażem. W końcu Plotkara miała jej jakoś pomóc. — Ale… no, jest na mnie zły. Wylałam drinka na tego twojego blondyna, bo Plotkara zagroziła, że wyjawi nasze sekrety, a ja nie mogę na to pozwolić… — Ostatnie słowa wyszeptała. — A Sunghoon chyba myśli, że całą noc go ośmieszam przed ludźmi.
Chwyciła Dani za dłoń i spojrzała jej w oczy z miną zbitego szczeniaka.
— Naprawdę taka jestem? Myślisz, że naprawdę zachowuje się jak idiotka i trzeba się za mnie wstydzić?
🥺
— Nie wiem, bez sensu. — stwierdziła wzruszając ramionami. Mogło równie dobrze chodzić o to, że w oczach Yamy wciąż była tą małolatą, którą męczyła go, gdy dorośli załatwiali swoje sprawy. Może rzeczywiście zaskoczyła go swoim niespodziewanym gestem? Tak, czy inaczej miała zamiar unikać go do końca wieczora, by nie palnąć żadną głupotą w jego obecności do czego była jak widać skłonna po porcji bąbelków.
OdpowiedzUsuń— Ale dzięki. — dodała z lekkim uśmiechem. Tłumaczenia Yuri pewnie poddała by licznym wątpliwościom, ale była zbyt pijana na racjonalne podejście, więc uczepiła się myśli, że Yama jest skończonym idiotą i to nie w niej leży problem. Tak było prościej zwłaszcza jeśli miała jeszcze skorzystać i dobrze się bawić na tej nieszczęsnej imprezie.
— Między mną, a Namgi’m? — powtórzyła po czym roześmiała się wesoło. — Nie-e. — odpowiedziała przeciągając. — Serio, tylko się przyjaźnimy. Przesiaduje u niego w studio i sporo gadamy, ale nic, a nic więcej. — zapewniła kręcąc głową. W tej chwili mogłaby nazwać chłopaka najlepszym przyjacielem jakiego miała. Mogła otwarcie mówić o tym co leżało jej na sercu, schować się w studiu, gdy miała gorszy dzień lub pomilczeć. Lubiła obserwować go przy pracy, od samego początku ją to uspokajało. Nie wspomniała jednak o typowo biznesowym układzie, handlarza i klientki, która regularnie zaopatruje się u niego w prochy. O tym Yuri nie musiała wiedzieć, nie chciała by ktokolwiek poza ich dwójką wiedział i zaczął patrzeć na nią z politowaniem.
Uśmiechnęła się bezwiednie pod nosem.
— Trzeba mu oddać, że niezły z niego przystojniak, ale niee… Nigdy nie myślałam o nim w kategorii chłopak do podobania się. To przyjaciel i chyba takim go najbardziej potrzebuję. — dodała odbierając od dziewczyny butelkę. Musiałaby być ślepa, by nie zauważyć, że chłopak jest atrakcyjny. Już przy pierwszym spotkaniu doszła do takich wniosków, ale nie szukała niczego więcej jak przyjaźni. Nie miała czasu na nic więcej, poza tym wiedziała, że matka dostałaby furii. Namgi choć mógł pochwalić się należeniem do śmietanki towarzyskiej i posiadaniem znanych rodziców, zwłaszcza ojca, tak leżał daleko poza wymarzonymi schematami jej rodzicielki.
Na słowa Yuri nieco zbystrzała. Naprawdę musiała przegapić wiele akcji.
Objęła dziewczynę ramieniem i uśmiechnęła się do niej ciepło.
— Nie żeby coś, ale Sunghoon wydaje się cholernym dupkiem. Serio. Więc niech sobie wsadzi swoje myślenie głęboko! — oznajmiła poprawiając się na blacie. Widziała, że dziewczyna znowu posmutniała, a przecież nie o to chodziło. Danielle zmarszczyła brwi i pokręciła głową. Pochyliła się nieco do przodu i odgarnęła zagubiony blond kosmyk z twarzy Yuri.
— Nie jesteś. To wina Plotkary i tylko niej, a Namgi’m się nie przejmuj. Przejdzie mu za to oblanie. — zeskoczył z blatu łapiąc dziewczynę za dłoń. — Idziemy się bawić. Nie wiem gdzie, ale trzeba tym kretynom pokazać, że same też możemy się dobrze bawić i że żadna z nas nie będzie za nimi płakać! — stwierdziła hardo z zaciętym uśmiechem błąkającym się po twarzy.
Nagle do łazienki wparowała kelnerka i przekazała stojącej najbliżej dziewczynie małe pudełko oraz kopertę. — To dla was — powiedziała, po czym odwróciła się na pięcie i wyszła, zamykając za sobą drzwi. Treść koperty brzmiała następująco:
OdpowiedzUsuńHej, dziewczyny!
Chyba jesteście trochę nieszczęśliwe, prawda? Nie martwcie się, tego kwiatu jest pół światu! Nie warto długo trzymać urazy, a poza tym noc... Cóż, jest jeszcze młoda! Przygotowałam dla Was małą grę, ale by otworzyć to pudełko, musicie udać się na balkon. I, kochane, nie ma odwrotu. Będę uważnie patrzeć, jaką drogą podążacie.
— Mhm-m — przytaknęła, niemniej na próżno byłoby szukać w jej głosie przekonania. Nadal zerkała na dziewczynę nieco przekornym spojrzeniem, ale wolała nie kontynuować tematu, bo spodziewała się, że Dani i tak nic więcej na ten temat nie powie. W swoim romantycznym rozumkowaniu blondynka już rozpisała tej dwójce piękną historię miłosną i raczej nic by nie odwiodło jej od tego myślenia. Chociaż…?
OdpowiedzUsuńNa jej usta na powrót wrócił uśmiech, gdy dziewczyna założyła jej kosmyk włosów za ucho. Ciemne oczy dalej delikatnie błyszczały od zebranych w nich łez, ale nie wyrażały już takiego głębokiego smutku, jak dosłownie chwilę wcześniej. Zeskoczyła z ochotą z blatu, ciągnięta za rękę, i zachichotała głośno.
— Dokładnie! Jeszcze pokaż- — urwała, bo właśnie do pomieszczenia wszedł jakiś nieproszony gość.
Yuri odebrała od kelnerki pudełko oraz kopertę, wpatrując się w kobietę z mieszaniną niedowierzania i zaskoczenia. Obejrzała się na Dani niepewnie, nie do końca wiedząc, co powinna teraz zrobić, po czym odłożyła ten dziwny prezent na blat, w dłoniach zatrzymując jedynie kopertę. Zadrżała ze strachu, serce biło jej jak oszalałe. Jeszcze chwilę temu była pełna nadziei, że Plotkara jej pomoże, ale skoro już raz zepsuła jej zabawę, z łatwością mogłaby to zrobić i drugi raz, a tym razem… jeszcze bardziej. Czy mogła ufać komuś takiemu jak ona?
— Miała mi pomóc — wyszeptała cicho, chyba bardziej do siebie, by przekonać się, że nie ma się czego obawiać.
Gdzie się podziała ta dziewczyna, która jeszcze chwilę temu szalała na parkiecie, nie posiadając się ze szczęścia? Czyżby naprawdę zaczynała popadać w szaleństwo? Czy była już tak rozchwiana psychicznie, czy może połknięte wcześniej narkotyki już przestawały działać?
Trzęsącymi się dłońmi rozdarła papier i wyciągnęła stamtąd krótki liścik. W miarę, jak jej oczy przesuwały się po tekście, jej ciało zaczynało się coraz bardziej rozluźniać. Choć ostatnie słowa zabrzmiały odrobinę jak groźba, nie było to, czego dziewczyna się spodziewała… A na pewno było to znacznie lepsze od tego, co wydarzyło się na parkiecie.
— Idziemy tam? — zapytała, odwracając się do Dani. Wyciągnęła rękę, by na powrót spleść palce z brunetką, jakby miało dodać jej to odwagi do tego, by zmierzyć się z czymkolwiek, co na nie tam czekało. Zagryzła wargę delikatnie. — Szczerze mówiąc — roześmiała się cicho — trochę się obawiam, jak to się skończy.