Wszystkie nazwy miejsc, imiona i nazwiska oraz wydarzenia zostały zmienione lub skrócone, po to by nie ucierpieli niewinni. Czyli ja.
https://www.gossipgirl.net/kontakt
HEJ, LUDZIE!
Po długich przebojach udało mi się w końcu wybrać odpowiednią kreację... Ale nie powiem Wam dokładnie jaką! Jest absolutnie boska, absolutnie nighties i to jedyne, co powinniście wiedzieć. Moja limuzyna właśnie podjeżdża pod Plazę i proszę Was, nie zawiedźcie mnie. Oczekuję skandali, kłótni, miłosnych uniesień, gorących pocałunków, dobrej muzyki i hektolitrów szampana! A jeśli mi tego nie zagwarantujecie, sama będę musiała się o to postarać... Ale hej, to nie była groźba! Tylko słodka prośba.
P. xoxo
Kiedy tylko spostrzegł, jak z końca sali macha do niego Margaret, drugą ręką podnosząc kieliszek szampana w toaście, ogarnęło go mocne uczucie obrzydzenia. Tak go to zaskoczyło, że przystanął nawet na chwilę, niemrawo się przy tym uśmiechając. O co mu chodziło? Przecież wszystko było w porządku. Może za wyjątkiem tego, że dziewczyna ewidentnie nie umiała sobie odpuścić, co pokazała w pełnej krasie tuż przed pokazem Fendi w zeszły weekend. Ale nie było to nic, do czego nie był przyzwyczajony... Chyba.
OdpowiedzUsuńGłówna sala balowa z Plazie robiła wrażenie nawet na tych z towarzystwa, dla których luksus od maleńkości był nieodzowną częścią życia. Seojun jednak, mimo że sam od przepychu nie stronił, czuł się tu zawsze dosyć przytłoczony — zdawało mu się, że wszystkiego jest odrobinę za dużo. Teraz odrobina zmieniła się w ogrom i z każdą sekundą, gdy chłopak obserwował, jak Margaret do niego podchodzi, powiększała i rozszerzała się jeszcze bardziej.
— Cześć — mruknęła flirciarsko, po czym pochyliła się, by pocałować go w oba policzki.
— Hej — odpowiedział, wykorzystując zawadiacki uśmiech numer osiem, niemniej odsunął się od niej tak szybko, jak tylko mógł. Czemu ta dziewczyna nie dawała mu spokoju? Obiecał sobie kilka dni temu, że gdy tylko wróci z Korei, spławi ją w nieco bardziej oschły sposób — była ślepa na jego delikatne odmowy, które powodowały odwrotny efekt do zamierzonego. Zrobi okładkę, a potem odpuści sobie tę znajomość. Póki co, za bardzo się bał, by cokolwiek robić, bo kilka razy odniósł nawet wrażenie, że dziewczyna otwarcie mu grozi... Ale przecież nie byłaby do tego zdolna. Musiała się zgrywać. Wszystko przecież było w porządku.
Niemniej potrzebował ratunku. I to szybko.
— Miałbyś potem chwilę, żeby porozmawiać? Prywatnie?
W nieskromnej opinii Min, delikatne spóźnienie się nie było czymś złym, a wręcz przeciwnie, było to zjawisko zalecane i często przez nią praktykowane. Nie miała ochoty stać sama, czekając, aż ktoś kogo zna nagle zjawi się na balu, wolała zrobić wielkie wejście i zwrócić na siebie uwagę.
UsuńBuziak w usteczka rozpoczął się około godzinę temu, a jej limuzyna dopiero co podjeżdżała pod Plazę, w którym zorganizowano wydarzenie. Cierpliwie czekała, aż kierowca zaparkuje i otworzy dla niej drzwi pojazdu, po czym niespiesznie wyszła z samochodu i skierowała się do wejścia. Gdy już znalazła się w sali balowej, rozejrzała się do około, a delikatny uśmiech wkradł się na jej twarz. Uwielbiała przepych, bogate dekoracje, jeszcze bogatszych ludzi i wszystko, co z tym związane, krótko mówiąc, czuła się tam, jak ryba w wodzie.
Chętnie sięgnęła po kieliszek z szampanem, który zaoferowano jej chwilę po tym, jak sprawdzono jej zaproszenie i rozejrzała się po pomieszczeniu w poszukiwaniu znajomych twarzy. Nie musiała szukać długo, w rogu sali stał Seojun, jednak nie był sam, a jego nachalna towarzyszka, postanowiła uczepić się go kolejny już to raz. Nawet z daleka można było dostrzec, że chłopak czuł się niekomfortowo; kamienny wyraz twarzy, ramiona skrzyżowane na piersi i odruchowy krok do tyłu, za każdym razem, gdy Margaret pochylała się w jego kierunku – nawet ślepiec zauważyłby, że coś tu jest nie tak.
Ari pokiwała głową w zrezygnowaniu i przyspieszyła nieco kroku, by już chwilę później stanąć obok przyjaciela.
- Seojun, ah! Nie uwierzysz co się stało. Mój ojciec oczywiście już zdążył powiadomić twojego, ale mama prosiła, żebym z tobą porozmawiała. – w teatralnym geście ułożyła dłoń na piersi, a na twarzy malowało się zmartwienie. – Oh, Margaret. Wybacz, muszę go na chwilkę porwać. Sprawy rodzinne, mam nadzieję, że rozumiesz. – posłała jej krótki uśmiech, po czym wsunęła dłoń pod ramię bruneta i odciągnął go w przeciwnym kierunku.
Już od dobrych kilkunastu minut dawał popis swoich najgłupszych i najdurniejszych żartów, mając nadzieję, że dziewczyna, odpowiednio odstraszona, da sobie spokój, ale nie — albo była tak głupia i teksty wujka z niedzielnego obiadku naprawdę ją bawiły, albo naprawdę zdesperowana i zmotywowana, by dostać się do jego majtek.
UsuńNawet nie zorientował się, że ktoś do niego podszedł, po prostu w pewnym momencie doszedł do jego uszu głos Ari i uśmiech, jaki momentalnie wymalował się na jego twarzy, odzwierciedlał ulgę, która momentalnie go ogarnęła.
— Ari, miło cię widzieć! Co się stało w domu? — odparł tonem, który naprawdę wyrażał więcej niż tysiąc słów, po czym dał się pociągnąć w głąb sali, nie zaprzątając sobie nawet głowy tym, by pożegnać Margeret. — Co za głupia dzida z tej laski. Serio, zaczynam myśleć, że z tej Korei już nie wrócę... Dobrze, że jedziesz ze mną. — Zwinął kolejny kieliszek z tacy kelnera. — Co pijemy?
Szampan to przecież przystawka.
Wzniósł kieliszek odrobinę w górę, gdy jego spojrzenie skrzyżowało się z Jacksonem, który właśnie przemierzał salę ze swoją partnerką. Uniósł brwi sugestywnie w górę, zerkając to na Octavię, to na chłopaka, uśmiechając się przy tym w szczeniacki sposób.
- Musiałeś zrobić na niej ogromne wrażenie. – posłała mu sugestywne spojrzenie, a zawartość swojego kieliszka wypiła na raz. Zgadzała się z Seojunem w stu procentach, we wszystkim co mówił. Tak, Margaret była głupią dzidą i tak, zdecydowanie potrzebowali czegoś mocniejszego, niż kilka lampek szampana. Powędrowała wzrokiem tam, gdzie Kim właśnie spoglądał, a na widok Howarda i Blanchard tylko pokręciła oczami. Cóż, przynajmniej agresywna reakcja jej przyjaciółki, z przed kilku tygodni, miała teraz sens.
UsuńGdy już stanęli przy barze, Ari oparła się łokciem o drewniany blat, ale zamiast swoja uwagę skupić na Seojunie, zaczęła przyglądać się własnym paznokciom. Nie mogła się przemóc i spojrzeć mu w oczy, bo wiedziała, że wszystko, co za chwilę opuści jej usta, to stek kłamstw.
- Rodzice nie zgodzili się na wyjazd, przepraszam. – wyszeptała cicho. Tak naprawdę nawet ich nie zapytała, ale coś - a może raczej ktoś - nagle spadł z nieba, a Min postanowiła porzucić wszelkie zobowiązania, by odnowić starą przyjaźń. – Ale nie przejmuj się, wiem, że dasz sobie radę, a dzisiaj powinniśmy o wszystkim zapomnieć. Słyszałam, że tequila idzie w parze ze złymi decyzjami, myślisz, że znajdziemy tutaj coś takiego? – kiwnęła głową w kierunku wszelakich butelek ustawionych za barem, a na jej usta wkradł się szatański uśmieszek.
— Ale nie przejmuj się, wiem, że dasz sobie radę, a dzisiaj powinniśmy o wszystkim zapomnieć. — Prychnął. — Wow, to były chyba najgorsze przeprosiny, jakie usłyszałem w życiu — mruknął, pstrykając palcami w kierunku kelnera, który momentalnie zjawił się u ich boku. — Hej, jest mi strasznie przykro, że złamałeś rękę — powiedział piskliwym głosem, przedrzeźniając dziewczynę. — Ale nie przejmuj się, mam nadzieję, że dasz sobie radę, ale teraz powinieneś o wszystkim szybciutko zapomnieć, bo mam ochotę na parę złych decyzji.
UsuńNie powinien być może na tyle złośliwy i prawdopodobnie nie byłby zły, gdyby nie ta cała sytuacja z redaktorką... Prawdę powiedziawszy, potrzebował, by Min pojawiła się z nim w Korei, ale nie umiał jej tego powiedzieć, bo sam nie wiedział, dlaczego aż tak bardzo mu na tym zależało. Bał się trochę konfrontacji z Margaret i następstw tej nieuniknionej rozmowy, a obecność Ari na pewno mu by w tym wszystkim pomogła. Z drugiej strony, jak miał jej powiedzieć, że on, Kim Seojun, bał się jakiej tam laski... Oczywiście, że się nie bał. No pewnie, że nie! Chciał się po prostu dobrze z nią tam bawić. Szkoda, że nie wiedział, że dziewczyna już sobie Koreę w Nowym Jorku zorganizowała.
— Nie no, sorki. Trudno, innym razem — mruknął, uśmiechając się do niej po chwili szeroko. Bipolar. — Poprosimy butelkę tequili, ta młoda panienka u mojego boku ma chrapkę na parę złych decyzji. Sól i limonkę też — powiedział, odwróciwszy się na powrót w stronę kelnera. — Podobają mi się te ogniki w twoich oczach. Coś czuję, że wieczór zapiszemy do udanych, Min Ari.
NOWE POWIADOMIENIE ZE STRONY plotkara.net
UsuńSpotted: Moi kochani, nie kłóćcie się. Nie warto, gdy nie rzucacie w siebie epitetami czy... Szklankami. Jak myślicie, o co poszło S i A? Czyżby model był zazdrosny o swojego nowego rywala? Czy może mierzi go, że dawni przyjaciele zacieśniają więzy... Bez niego?
buziaki,
plotkara 💋
pamiętaj, by uwzględnić tę informacje w swoim wątku
W normlanych okolicznościach Min odpowiedziałaby równie sarkastycznie co Seojun, jednak teraz jego złość, jak i ton wypowiedzi były uzasadnione, więc jedynie przygryzła wargę i milczała, gdy ten odstawiła przedstawienie - podobno to ona była dziecinna. Miała zamiar pozbyć się go dla własnych zachcianek, a najgorsze było to, że chciała ukryć przed nim prawdę, no a przynajmniej na jakiś czas.
UsuńGdy chłopak wyrzucił z siebie całą tą negatywną energię, odetchnęła z ulgą, w końcu mogli się bawić i odłożyć problemy na kolejny dzień, no a przynajmniej tak jej się wydawało.
Dźwięk telefonów zwrócił uwagę obojga, więc dwoje szybko sprawdzili nowe powiadomienie, a uśmiechy, które gościły na ich twarzach zostały zastąpione cienką linią. Cudownie. Kim zgarnął butelkę tequili z baru i pognał w kierunku pustego stolika w mniej zaludnionej części pomieszczenia, a Ari złapała tackę z kieliszkami, limonka i solą i szybko pobiegła za nim – tak szybko, jak była w stanie, oczywiście dziesięciocentymetrowe obcasy nie pomagały w sprincie po wypolerowanej posadzce.
- Możesz przestać się boczyć? Ta plotka, to tak naprawdę wspaniała nowina! Minsoo jest w Nowym Jorku. – zaczęła podekscytowana, chcąc odkręcić sytuację. – To miała być niespodzianka, dlatego nic nie wspominałam. – usiadła obok chłopaka i podstawiła mu puste kieliszki. Alkohol na pewno pomoże.
Są imprezy na których po prostu trzeba się pojawić bez względu na wszystko inne. Jeżeli nie chce się być uznanym za martwego, a Blue bardzo nie lubiła być martwa, dlatego zawsze pokazywała się tam, gdzie obecność była obowiązkowa. Buziak był obowiązkowy i chociaż Bells miała dużo na głowie, musiała pojawić się, chociaż na jakiś czas, nawet gdyby miało to być zaledwie kilkadziesiąt minut. Najlepiej byłoby się pojawić, zrobić jakieś mini zamieszanie, aby na pewno zapamiętano jej obecność i wrócić, aby ze spokojem się wysłać, bo poranny trening sam się nie zrobi.
UsuńMusiała się w tej chwili skupić na odnalezieniu interesującego ją towarzystwa. Początkowo chciała spędzić ten czas z pozostałymi dziewczynami z klasy, ale te szybko rozeszły się każda w swoją stronę, co nie służyło planowo Blue. Jej obecność miała być zapamiętana. Wolnym krokiem poruszała się po sali, wypatrując nie tyle znajomych, co interesujących ją twarzy.
Seojuna wyostrzyła błyskawicznie i nie myśląc długo, skierowała się do niego, nie przejmując się towarzystwem z jakim był.
— Przeszkadzam? — Uśmiechnęła się, była pewna, że spędzenie czasu z Seojunem i Ari będzie gwarancją zapamiętania. — Trochę minęło od ostatniej imprezy — posłała szeroki uśmiech do Seojuna, zerkając na Koreankę, która mu towarzyszyla. Uśmiech z twarzy Blue zmniejszył się, ale nie zniknął całkiem.
— Niespodzianka! — wykrzyknął z udawanym entuzjazmem, podnosząc dłonie do góry. — Wow, ale świetnie to zaplanowałaś! Ogólnie wydaje mi się, że masz niesamowity talent do organizowania rzeczywistości pod swoje dyktando. Prawda nagina się wraz z twoim paluszkiem. I nie, nie przeszkadza mi, że odświeżasz stare znajomości, chętnie sam bym się zobaczył z Minsoo, gdybym tylko wiedział, że tu jest. Wkurwia mnie, że kłamiesz. Znam tę minkę zbitego pieska. Więc powiedz mi teraz, kochanie, z ręką na sercu... — Odgarnął z czułością włosy z jej policzka. Uwielbiał być... Taki. Część niego naprawdę kochała to z całego serca. — Twoi rodzice w ogóle wiedzieli, że chciałaś lecieć ze mną do Korei? Czy jak znalazłaś sobie nową zabawkę, to stara poszła w kąt? Jebana hipokrytko.
Usuń— Przeszkadzam? Trochę minęło od ostatniej imprezy.
Seojun skierował zirytowane spojrzenie w bok, ale gdy tylko zorientował się, że stoi obok niego Blue, jego wzrok momentalnie złagodniał. Odwzajemnił jej uśmiech, dalej trochę walcząc z irytacją. Nie mógł jednak dalej zaciekle się kłócić, skoro mieli towarzystwo — a przynamniej nie wtedy, gdy nie był odpowiednio sprowokowany.
— Skąd, siadaj. Mamy akurat trzy kieliszki — powiedział, wstając z miejsca, a potem nachylił się nad dziewczyną, by ją przywitać. Pocałował ją powoli w policzek, spoglądając jej w oczy. Drugiego całusa zostawił jakoś blisko jej ust... Oczywiście zupełnie przypadkiem.
Faktycznie, czekał ich dzisiaj wieczór kilku złych decyzji.
[To co, kolejka S, A, B? :D]
Ari za wszelką cenę starała się panować nad swoimi emocjami, szczególnie po ostatnim incydencie, gdy dała się nim ponieść, aż za bardzo, niemal doszczętnie rujnując znajomość z Seojunem. Zacisnęła dłonie na stole, marszcząc przy tym materiał obrusu, w głowie licząc do pięciu. Wdech, wydech.
Usuń- Nie jesteś zabawką. – wysyczała przez zęby, posyłając mu mordercze spojrzenie. Co, jak co, po części miał rację i owszem, była hipokrytką, ale nie bawiła się nim, on był kimś…więcej.
Zanim miała okazje coś dodać, do ich stołu zawitała kolejna osoba, w jej oczach nieproszony gość, jednak Kim zdawał się być ich nową towarzyszką zafascynowany.
- W grupie raźniej. – odpowiedziała. Usta wykrzywiły się w grymasie, a ton jej głosu był uszczypliwy. Nie miała ochoty na wymiany grzeczności i uprzejmości z chodzącym ideałem, jakim była panienka Freaser. Widywała się z nią w szkole i wiedziała o jej relacji z Seojunem, tyle jej starczyło, by wyrobić sobie o niej opinie. Sięgnęła po kieliszki i nalała do nich alkoholu, tej imprezy na pewno na trzeźwo nie przeżyje.
- Za przyjaźnie. Stare, nowe, dopiero co odnowione. – toast idealnie wpasowujący się do panującej atmosfery, jak i dyskusji, którą prowadziła z Seojunem. Uniosła kieliszek do góry i nie czekając na dwójkę, wychyliła jego zawartość, krzywiąc się przy tym niemiłosiernie.
[mnie pasuje! :D]
Nie była pewna, co do swojego nie przeszkadzania tej dwójce, ale nadal uważała, że to najlepsze towarzystwo do wykonania swojego planu. Dodatkowo… Była ciekawa, o co chodzi z Seojunem i Ari, owszem sprawa pomiędzy nią i Seojunem była już dawno temu zakończona, ale… Ostatnie spotkanie było miłe. Musiała wiedzieć na ile prawdziwe były wszystkie te słowa, które wówczas powiedział. Czy był na to lepszy sposób niż wtrącenie się pomiędzy tę dwójkę? Z pewnością nie. Do tego alkohol i wszystko mogło wyjść na jaw. Dlatego tylko się szerzej uśmiechnęła i z przyjemnością dosiadła się do stolika, witając się z Seojunem, a Ari posyłając jedynie jeden ze swoich wyćwiczonych uśmiechów.
Usuń— Wspaniale — oznajmiła wesoło — co pijemy? — Spytała, ale szybko dostała odpowiedź, gdy Ari nalewała alkoholu. — Świetnie, uwielbiam tequile. Po prostu, jakbyście na mnie czekali — powiedziała słodkim głosikiem.
— Za coś takiego żal nie wypić — podchwyciła i szybko opróżniła swój kieliszek — to teraz wyprowadźcie mnie w temat, bo jestem pewna, Ari, że za nasze odnowienie przyjaźni nie pijesz — powiedziała słodko, wskazując na siebie i Seojuna — a ta — tu wskazała na siebie i na nią — z pewnością nie jest tą nową, nawet nie rób sobie nadziei kochana — odstawiła kieliszek na stół i spoglądało to na dziewczynę, to na chłopaka, jakby wyczekiwała, aż zacznie się spowiedź lub jakieś przedstawienie. Lubiła przedstawienia, zwłaszcza, gdy miała grać w nich główną rolę.
[mi tez pasuje :D]
Seojun uniósł brwi, słysząc ten osobliwy toast, po czym wysypał odrobinę soli w zagięcie przy kciuku, zlizał ją, popił tequilą i wsunął do ust kawałek limonki. Miał gdzieś, że alkohol, który dostali, nie nadawał się totalnie do picia go w tej sposób, że był prawdziwą tequilą z wyższej półki — nie był smakoszem, a poza tym lubił to robić, ten drobny rytuał. Dobrze mu się kojarzył. Do tej pory pamiętał tę seksowną dziewczynę z filmu o imprezie stulecia, którego obejrzał mając jakieś jedenaście lat. Takich rzeczy się nie zapomina.
Usuń— Oj, takie tam pierdółki. Ari spotkała się ostatnio z naszym wspólnym znajomym i wizja dobrego pukania przyćmiła jej odrobinę mózgownicę. Nic wielkiego, nic nowego. Ale to bym chyba zaliczył właśnie do tych odnowionych przyjaźni — powiedział słodkim tonem, dołączając do przedstawienia Blue z przyjemnością. — Nas — wskazał palcami na obie dziewczyny — bym zaliczył do starych. A nowe? Hm, Min, może wypowiesz się na ten temat?
moje ulubione toksyki 🖤
Nie była pewna, czy to alkohol, który właśnie skonsumowała, czy też złość na Seojuna, ale temperatura jej ciała nagle wzrosła, a policzki zapiekły, przybierając odcień szkarłatnej czerwieni. Oj, grabił sobie. Oparła się wygodnie na krześle, co chwilę uśmiechając pod nosem, a gdy Kim skończył swój wywód prychnęła.
Usuń- Wiesz, że zawsze miałam do niego słabość. Ma w sobie, to coś… - zaczęła, spoglądając wprost na Seojuna. – Ale nie bądź zazdrosny… a może bądź. Sama nie wiem, kto wie jak się to potoczy. – puściła mu oczko. Przypomniała sobie o sytuacji, gdy jeszcze jako dzieci, Kim strasznie obraził się na Ari i Minsoo, bo dwójka postanowiła udać się do parku, nie zapraszając przyjaciela. Ależ to była draka – Seojun nie odzywał się do niej dobre dwa tygodnie. Odwróciła spojrzenie w kierunku Blue. Ah tak, pytanie o przyjaźnie, to będzie ciekawe.
- Kochana, wolałabym już nigdy nie postawić stopy w Bergdorf Goodman, niż dołączyć do kręgu twoich znajomych. – posłała jej słodki uśmieszek, w tym samym czasie kiwając głową. Luksusowy dom towarowy, był jednym z jej ulubionych, więc jeśli była skora do takiego poświęcenia, musiała naprawdę nie lubić Freaser.
- Ty i Margaret, to z pewnością jest nowa i ekscytująca znajomość. – posłała brunetowi krótkie spojrzenie, by zobaczyć jak zmienia się wyraz jego twarzy na wspomnienie o redaktorce. – A jeśli nie ona, to jestem pewna, że dzisiejszego wieczoru narodzi się jakaś nowa przyjaźń. W końcu Seojun jest bardzo towarzyski i uwielbia kręcić się w…w tłumie. – chciała powiedzieć wokół starszych pań, jednak ta zabawa w niedopowiedzenia była o wiele ciekawsza i zostawiała spore pole do popisu. Uniosła obie brwi do góry, wyczekując reakcji ze strony Blue. Kto, jak kto, ona na pewno wiedziała, jak przyjazny potrafi być Kim i jak daleko jest w stanie się posunąć, by zacieśnić relacje.
Uniosła delikatnie brwi na słowa Seojuna, w zasadzie to miała głęboko w poważaniu co i z kim robi Ari, to była ostatnia rzecz jaka by ją interesowała, ale… zaciekawiło ją, dlaczego ma z tym problem Seojun. Blue… od czasu do czau przeglądała plotkarę, ale w natłoku swoich obowiązków raczej nie śledziła jej uważnie. Nie była zawsze na bieżąco ze wszystkimi informacjami, toteż sporo ją omijało.
Usuń- Uważaj, bo ktoś jeszcze w to uwierzy – zaśmiała się, nawet Blue wiedziała o miłości Ari do tego konkretnego luksusowego domu towarowego. We wszystko inne by uwierzyła, ale w to, że Min Ari miała się tam więcej nie pokazać… zdecydowanie nie. Słuchała jednak z zaciekawieniem dalszych słów dziewczyny. Miała przez cały czas pokerową twarz, ale w głębi czuła, jak narasta w niej złość. Dlaczego? Niczego sobie z Seojunem nie obiecywali, wręcz przeciwnie, dobrze wiedzieli, że oni to przeszłość, która nie wróci. Kilka pocałunków nic nie znaczyło ani dla niej, ani dla niego. Dlaczego wiec nie podobało jej się to, co usłyszała? Powinna mieć to gdzieś, tak samo jak wszystko, co dotyczyło Ari. Nie wytrzymała jednak i zerknęła na Seojuna z czyms w rodzaju żalu? Chyba tak. Chciała wierzyć, że zrozumiał swoje błędy, a jednak… chyba nie wszystko było takie, jak myślała, ze jest.
- W końcu jesteśmy wolnymi ludźmi, dobrze jest poszerzać znajomosci – powiedziała, chwytając butelkę i uzupełniając puste kieliszki – poza tym, kto z nas nie lubi adrenaliny towarzyszącej ekscytującym znajomością, jak to powiedziałaś – odstawiła butelkę i chwyciła swój kieliszek, delikatnie kręcąc przy tym nadgarstkiem i przyglądając się, jak napój spływał po szkle – w ogóle, kto nie lubi czuć adrenaliny? To najpiękniejsze uczucie na świecie, kiedy wiesz, że możesz wszystko. Czułaś to, kiedyś? Świadomość, że nic nie jest w stanie stać się przeszkodą?
— Dokładnie. W poszerzaniu i odświeżaniu znajomości nie ma niczego złego — przyznał, sięgając po kieliszek. — Ponownie wypiję za to. — Wychylił go lekko, czując, jak fala przyjemnego ciepła rozchodzi się po jego gardle.
UsuńAle to było za mało. Za mało, by poradzić sobie z Margaret, Ari i w końcu Blue — wylądowałby w przeciągu godziny z głową w klozecie, jeśli zdecydowałby się dalej wyciszać emocje butelką tequili. Czuł się zdołowany, wkurwiony, a przecież miał się bawić... Być królem imprezy. I właśnie wpadł mu do głowy pewien pomysł, więc wyprostował się, rozglądając wokół za twarzą bliskiego przyjaciela, który mógłby mu pomóc w potrzebie.
— Zaraz będę z powrotem, moje drogie — mruknął, wstając od stołu. Gdy wracał do niego dosłownie pięć minut późnej, lekki uśmiech na powrót zagościł na jego twarzy. W małej kieszonce w wewnętrznej części garnituru czekała na niego całkiem pokaźna recepta na zły humor. Biały proszek króla.
— Mam coś, co poprawi nam humor. Jeśli tylko macie przy sobie kartę kredytową i studolarówkę, zapraszam ze mną. Musi się tu znaleźć jakieś ustronne miejsce... A jak nie, wynajmiemy jakiś pokój, cokolwiek.
Uśmiech nie opuszczał jego twarzy. Zerknął to na Blue, to na Ari. Był przekonany, że ta druga pewnie odmówi udziału w zabawie, ale na pewno nie odpuści i nie zostawi go z Freasier sam na sam... Szkoda. Chociaż nie wyglądała już na tak złą, jak wtedy, gdy kopnął ją z całej siły w łydkę pod stołem, gdy zaczęła wspominać coś o Margaret.
— Bells, wiem, że nie odmówisz... To jak? — Wyciągnął dłoń w jej stronę, spoglądając na nią oczekująco.
Doskonale zdawała sobie sprawę o jakim uczuciu wspominała Blue, kącik jej ust nawet drgnął delikatnie, jakby mały uśmiech chciał nagle zagościć na jej twarzy. Chwyciła jeden z kieliszków i również wypiła jego zawartość, tak jak jej towarzysze. Odchrząknęła, by pozbyć się nieprzyjemnego uczucia w gardle i ponownie spojrzała na Freaser.
Usuń- Świadomość, że mogę wszystko, towarzyszy mi każdego dnia. Zawsze dostaję to, czego chce. – Ari nie znała znaczenia słowa nie. Od dziecka nauczyła się manipulować ludźmi, jak i jej środowiskiem, by każdy przystawał na jej zachcianki. Czy zachowywała się wtedy etycznie i zgodnie z panującymi normami, a może jak mała, arogancka księżniczka? Dla niej nie miało to większego znaczenia, liczył się efekt końcowy i jej własne zadowolenie. Gdy Seojun zniknął z ich pola widzenia, przechyliła delikatnie głowę.
- A ty czego chcesz Bluebell, bo z pewnością nie dosiadłaś się tutaj bez powodu? – Bezpośredniość była kolejną z cech Min. Nie miała zamiaru owijać w bawełnę im szybciej skończy się ten cały cyrk, tym lepiej, skoro miały być zdane na swoje towarzystwo, mogły chociaż być ze sobą szczere.
Kim wrócił po kilku minutach z szerokim uśmiechem na ustach. Na wzmiankę o karcie kredytowej zacisnęła mocniej szczękę. Czyżby Seojun chciał się jej pozbyć, wiedząc, że nie sięgała po magiczne pyłki, ani kolorowe cukierki? No to się zdziwi. Dzisiaj miała w planie zrobić co w jej mocy, by zagrać mu na nerwach. Zasłużył sobie, szczególnie za tego kopniaka, noga dalej ja bolała.
- Na drugim piętrze jest mała salka konferencyjna. Wątpię, że ktoś tam teraz jest, no chyba, że ma podobny pomysł na spędzenie czasu, co my. – Wstała od stołu nie czekając na dwójkę i ruszyła w kierunku wyjścia na korytarz.
Chorobliwa zazdrość Mii nieco wyprowadziła Octavię z równowagi. Nie oglądając się za siebie, wraz z Jacksonem najpierw ruszyła w stronę baru, gdzie zamówiła mocnego drinka, a później rozejrzała się po sali, gdzie impreza trwała w najlepsze po tym krótkim pokazie zazdrości. Widziała, jak w korytarzu znika postać jej przyjaciółki. Widziała też, że nie była ona zbyt zadowolona i raczej nie bawiła się dobrze. Wzięła drinka, po czym pociągnęła za sobą Jacksona, ruszając w stronę salki konferencyjnej. Coś czuła, że tam może odbywać się o wiele lepsza zabaw, niż na głównej sali.
Usuń— Hej, Ari! — zawołała w stronę przyjaciółki.
— Możemy się dołączyć?
[dzień dobry, przyjmiecie dwójkę zagubionych imprezowiczów? :D]
Jackson dał się poprowadzić do baru, gdzie również wypił przy nim jednego drinka, tak na początek, a gdy wybierali się w poszukiwaniu znajomych, zgarnął przy okazji butelkę co by to nie zjawiać się z pustymi rękoma. Zresztą było trzeba nieco się rozruszać i rozluźnić atmosferę, która dzięki Mii zdążyła zgęstnieć. Dobrze, że nie był sam bo z pewnością ruda uwiesiła by się na jego ramieniu na resztę wieczora.
UsuńGdy zajrzeli do sali konferencyjnej, tak jak się tego spodziewali, znaleźli tam widzianą wcześniej trójkę.
— Mam nadzieję, że nie przeszkadzamy wam w tej schadzce. — podszedł do Seojuna, by zbić z nim piątkę. Sięgnął pod marynarkę i z wszytej w środku kieszonki wyciągnął małą, przeźroczysta paczuszkę. — Przynoszę dary. — Uśmiechnął się szerzej, zdecydowanie w tym mniejszym pomieszczeniu rozkręci się znacznie lepsza zabawa niż na głównej sali bankietowej, gdzie wszyscy tłoczyli się przy stolikach pochłonięci rozmowami i sączeniem kolejnych kieliszków szampana. A przecież stać ich było na o wiele więcej! Może później sami dołączą na parkiet? Chociaż muzyka na tą chwile nie zachęcała do żadnych pląsów.
[ Jak grupowy to grupowy :D ]
Blue uniosła wysoko brew, gdy Seojun postanowił ulotnić się od stolika. Zostanie sam na sam z Ari w ogóle nie odpowiadało dziewczynie, ale… trudno. Wywróciła oczami, gdy Koreanka zaczęła mówić. Liczyła raczej na to, że w milczeniu poczekają na powrót ich wspólnego znajomego.
Usuń- Myślałam, że nie chcesz dołączyć do kręgu moich znajomych – przypomniała dziewczynie, wymownie wywracając oczami – ale dobrze, powiem ci. Lubimy się z Seojunem, ot… cały sekret – wykrzywiła usta w złośliwym uśmiechu. Nie mogła powiedzieć prawdy, bo wyszłoby na jaw, że nadal czuje coś do Seojuna i wyszłaby na kompletna idiotkę, bo po półtora roku już dawno powinna o nim zapomnieć. Zwłaszcza, że jak się okazywało, nadal prowadził rozwiązły tryb życia. Nie miała prawa być zła, miedzy nimi nic teraz nie było, a jednak… nie podobały jej się te wiadomości.
Uśmiechnęła się do Kima, gdy wrócił, a słysząc jego słowa, uśmiech rósł.
- Uwielbiam twoja zaradność – oznajmiła, wstając od stolika, chociaż wolała bawić się sama z Seojunem, będzie musiała znieść towarzystwo Ari. Kiedy dwie kolejne osoby do nich dołączyły… było jej to na rękę. Przynajmniej nie będzie musiała koncertować się na Min.
- Idealnie, bo z pustymi rękoma nie wpuszczamy – uśmiechnęła się uroczo, gdy usłyszała słowa chłopaka skierowane do Seojuna. Sięgnęła do kopertówki i wyciągnęła z niej kartę oraz banknot – kto ma ochotę zacząć?
— JJ — zawołał, zbijając piątkę z przyjacielem, a potem, gdy tylko dostrzegł, co chłopak trzyma w dłoni, wysunął rękę w zapraszającym geście. — No właśnie, Blue ma rację, z pustymi nie wpuszczamy, a te dary są jak najbardziej godne zaproszenia. Tylko przymknijcie drzwi.
UsuńZrobił krok w stronę Octavii i Jacksona, by po chwili ułożyć dramatycznie dłonie na ich ramionach.
— Daję wam moje oficjalne i totalnie nieproszone błogosławieństwo — powiedział ze złośliwym błyskiem w oku, uśmiechając się przy tym szeroko. Perspektywa dobrej zabawy faktycznie wpłynęła zbawiennie na jego humor. — Jak się czujecie po oficjalnym debiucie w towarzystwie? Posypały się już plotki na wasz temat? Wszystko w porządku? Wspaniale! — Nie czekając na odpowiedź, odwrócił się i zasiadł na krześle przy okrągłym stole, a potem wyciągnął przezroczysty woreczek. — Ja, z wielką chęcią. — Spojrzał na Blue i odebrał od niej kartę. — Ale chyba będziemy się bawić tylko w czwórkę?
Nie podobały jej się słowa Blue, tak samo jak nie podobał jej się sposób, w jaki zachowywał się Seojun. Tak naprawdę już nie wiedziała, czy chłopak stara jej się zrobić na złość, znowu łączyło go coś z Fraeser, a może okłamywał jedną z nich, albo obie? Z Kimem wszystko było możliwe, w uszach jedynie dzwoniło jej jesteśmy drużyną Ari oraz jego zapewnienia, że nic, ani nikt tego nie zmieni. No zobaczymy.
UsuńZ zamyślenia wyrwał ją znajomy głos. Zatrzymała się na korytarzu i zaczekała na Octavię, która zmierzała w jej kierunku. Ciekawe, czego ona od niej chciała, jeszcze kilka tygodni temu rzucała w nią piorunami, a teraz planowała do niej dołączyć. Czyżby impreza była aż tak nudna?
- Oczywiście! Ale pod jednym warunkiem. Przestaniesz mi wypominać, że przespałam się z…- Tutaj wskazała dłonią na Jacksona, który stał za brunetką. – Kimkolwiek on dla ciebie jest. – Dalej nie miała pojęcia, co ich łączyło i szczerze mówiąc, w tej chwili mało ją to interesowało. Tego wieczoru miała wystarczająco powodów, które zdołały podnieść jej ciśnienie, kolejna kłótnia była zbędna. Chyba jedyną osobą z całego tego towarzystwa, z którą nie miała żadnego konfliktu, był właśnie Howard. Zrezygnowana pokręciła głową i ruszyła schodami do góry.
Gdy wszyscy władowali się już do pomieszczenia na drugim piętrze, Ari usiadła na rogu biurka, bacznie obserwując scenę rozgrywającą się przed nią i znajomych, którzy właśnie za pomocą kawałka plastiku, odmierzali perfekcyjnie proste, białe linie. Zsunęła się z mebla i nie spuszczając wzroku z Seojuna, podeszła do stołu. Dzisiaj nie miała zamiaru siedzieć z boku i się przyglądać.
- Z chęcią zacznę.– W tej chwili kierował nią instynkt. Funkcje myślenia zostały dawno wyłączone, zdrowy rozsądek powędrował na boczny tor, a chęć zabawy przyćmiła dosłownie wszystko. Chwyciła zwinięty w rulonik banknot, pochyliła się nad stołem i wciągnęła jedną z kresek. Odrzuciła wszystkie złe wspomnienia oraz co wydarzyło się, gdy rok temu sięgnęła po narkotyki i po prostu się zaśmiała.
Odwróciła się w kierunku Octavii, podsuwając jej zwiniętą banknot.
- Chcesz?
Może powinny z Ari przyjàć jeden front i stanąć wspólnie przeciwko Seojunowi, albo przynajmniej spróbować postawić go przed ściana i zmusić w końcu do bycia szczerym. Obie były jednak na tyle dumne, że prawdopodobnie nigdy do czegoś takiego nie dojdzie.
UsuńBells spoglądała po kolei na zgromadzonych w sali konferencyjnej, a na jej twarzy jawił się delikatny uśmiech. Była pewna, że jej cel został osiągnięty i o ile dobrym posunięciem dla niej i jej przyszłej kariery byłoby wycofanie się właśnie teraz, tak wizja zażycia małego co nieco skutecznie powstrzymywała ją od odejścia. Delikatne wspomaganie się już dawno przestało być zaledwie wspomaganiem. Blue zdążyła się uzależnić, a potwierdzeniem tego było drugie denko w jej pudrze, o którym nikt nigdy nie miał się dowiedzieć. Do czasu, gdy udawało jej się wszystko zatrzymać jako sekret, wszystko było w porządku.
- Mniej gadania, więcej działania – pokręciła głową, gdy Ari zdążyła odebrać atrybuty Seojunowi. Ociągał się, a gdy Ari bez wahania wciągnęła biały proszek, Blue drgnął kącik ust. Nie spodziewała się, zwłaszcza, że Seojun dał jej do zrozumienia, że to nie jest zabawa w stylu panienki Min.
Gdy nadeszła jej kolej, z przyjemnością wciągnęła narkotyk, a resztkę proszku wtarła palcami w dziąsła, nie lubiła marnotrawstwa, takiego zwłaszcza. Przymknęła na chwile powieki i odetchnęła głęboko. Podeszła blizej miejsca zajmowanego przez Seojuna i przysiadła się tuż obok, opierając czubki butów o bok krzesła, delikatnie go przy tym trącając.
- Powinniśmy zagrać w prawdę lub wyzwanie – może i banalne, ale zawsze niosło za sobą sporą dawkę wiedzy, a Bells chciała się przecież dużo dowiedzieć tej nocy.
- Są też chyba najbardziej pożądane na tej imprezie. Widzieliście te sztywne towarzystwo na sali? Boże, połowa z tych dziewczyn powinna się nieco rozluźnić - zaśmiała się, odgarniając kosmyk włosów. Seojuna kojarzyła jedynie z widzenia i czasami opowieści Ari czy też Jacksona, ale jakoś nigdy nie mieli okazji się poznać. Od razu spodobał jej się humor chłopaka oraz luz, który aż bił od niego na odległość. Zaśmiała się, kręcąc głową na boki. Tak, był konkretny, Octavia lubiła takich ludzi. Chwilę potem spojrzała na Ari, uśmiechając się lekko. Cóż, może te kilka tygodni temu zareagowała zbyt gwałtownie na to wszystko. Gdy Min podsunęła jej zwinięty banknot, ochoczo wzięła go w palce, a następnie zrobiła to, co pozostali. Potarła podrażniony nos, pociągając nim kilkakrotnie, po czym podeszła do przyjaciółki, stając na przeciw niej.
Usuń- Przepraszam - powiedziała, chwytając ją za dłoń. Przyciągnęła Min do siebie i przytuliła.
- Wiesz, że nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie, Min. Kto by mnie tak wkurzał, jak nie Ty, mała złośnico? - zapytała z rozbawieniem.
Jackson pokręcił głową i zaśmiał się na słowa Seojuna, zdając sobie sprawę, że pewnie jeszcze nie raz wypomni mu zmianę statusu z singla na zajętego. Przecież jeszcze nie tak dawno temu Howard zarzekał się i zapierał rękoma oraz nogami przed poważnymi relacjami. Spojrzał przelotnie na Octavię, której posłał szerszy, zadowolony uśmiech.
Usuń— Dzięki stary. — odparł z nuta rozbawienia.
To jednak nie oznaczało, że w tyłku Jacksona pojawił się kij. Nie mógłby i nie chciał zmieniać swoich nawyków co do zabawy i sięgania po różnego rodzaju używki, czy alkohol. Miał to w nawyku, więc nawet nie przeszło mu przez myśl zastanowienie się nad tym co robi, a raczej co ma zamiar wciągać. Nie odmawiał, ani innym, ani sobie samemu. Odpychał od siebie myśl i świadomość, że ma problem z uzależeniem. Zwykle uśmiechał się, wzruszał ramionami i od niechcenia odpowiadał, że wszystko jest spoko, bo przecież chodził czysty parę dni pod rząd. Potrafił nie brać, potrafił o tym nie myśleć i opuścić imprezę jedynie po kilku drinkach. Jednak bywały weekendy, których nie pamiętał, a i niedawno przebrnął jeden tydzień nie odrywając nosa od białych kresek.
Odstawił butelkę na stół, a z posiadanej paczuszki rozsypał nieco białego proszku. Przejął banknot i kartę, którą uformował dwie równe kreski. Wciągnął obie, najpierw jedną a później drugą dziurką, a resztkę starł palcem i powtarzając gest Blue, wtarł ją w dziąsła. Rozmasował nieco nos, który chwilowo go zapiekł i pociągnął raz jeszcze.
— Gdyby komuś jeszcze było trzeba. — Pomachał woreczkiem w powietrzu.
Dobrze było widzieć, że dziewczyny zostawiły tę sprawę i mogły się pogodzić. Co jak co, ale między nim i Ari nie było zupełnie niczego.
— Butelka? Niech będzie. — stwierdził godząc się na tą banalną grę, która wyciągała najlepsze brudy na wierzch. — Mamy coś pustego? — zapytał, a sam sięgnął po tą którą przyniósł, otwierając i pociągając łyk. Nikt nie pofatygował się żeby wziąć kieliszki, czy kubki.
Kiedy dziewczyna nachyliła się nad stołem, spoglądając mu prosto w oczy, poczuł, jak ponownie wzbiera w nim gniew. Szepnął bezgłośnie uważaj na siebie, mierząc ją jednak ostrym spojrzeniem. Tak naprawdę, mimo tego, że był na nią zły, dalej się o nią martwił, a jej beznadziejne zachowanie nie zmieniało faktu, że była tą samą głupią kluską. Jego kluską.
UsuńTak go Ari wykolegowała, że zamiast jako pierwszy skończył jako ostatni. Odebrał w końcu ochoczo od Jacksona banknot, wciągnął kokainę, a potem wyprostował się, odchylając głowę w tył i mrucząc cicho z zadowoleniem. Uwielbiał te zastrzyki dopaminy, ciepłe uczucie zadowolenia i szczęście najlepszego rodzaju, to z wysokiej półki. Z przyjemnością czekał aż narkotyk zacznie działać, jak strach zostanie w tyle, jak ogarnie go siła i twarda pewność siebie.
Spojrzał w stronę Blue, gdy ta wspomniała o grze, a potem na Jacksona, który bawił się szklaną butelką z jakimś alkoholem.
— Mogę? — mruknął, wyciągając dłoń w kierunku przyjaciela. Upił łyk, krzywiąc się nieznacznie, a potem skierował za siebie rękę i poczekał aż cała zawartość butelki wyleje się na posadzkę. — Melduję, że mamy coś pustego.
Seojun lubił grać w butelkę. Ile razy zaczynali od tego najlepsze imprezy, gdy jeszcze byli w liceum? Poza tym, nie byli nudnymi ludźmi, nie byli pierwszymi lepszymi szaraczkami z banalnym życiem — u nich zawsze można było liczyć na to, że coś ciekawego się stanie. Że będą mieli coś ciekawego do powiedzenia. Z przyjemnością więc wprawił szklaną butelkę w ruch i powstrzymał ochotę klaśnięcia w ręce, gdy tylko ta stanęła przed Ari. Jak na jego prośbę, dziewczyna zdecydowała się na prawdę.
— Idealnie się składa, bo akurat miałem ochotę już o to wcześnie zapytać. Czemu mnie okłamałaś na temat wyjazdu do Korei? — zapytał bez ogródek, uśmiechając się przy tym szyderczo. — Mogłaś po prostu powiedzieć, że zmieniły ci się plany. Chyba, że chciałaś ukryć, że Minsoo jest w Nowym Jorku... A to w sumie ciekawe. Dołóżmy to do listy pytań.
[Na potrzeby organizacji wątku daję Wam wolną rękę i jakby było to potrzebne, możecie zakładać sami, czy Seojun wybrał prawdę, czy wyzwanie :D]
Reakcja Octavii naprawdę ją zaskoczyła i chociaż początkowo chciała się z nią trochę podroczyć i poudawać obrażoną, nie mogła. Odwzajemniła jej uścisk, a na słowa zaśmiała pod nosem. Odsunęła się od przyjaciółki i teatralnie zarzuciła włosy za ramię.
Usuń– Jestem niezastąpiona, wiem. - A do tego bardzo skromna i w swoim mniemaniu zabawna.
Od tej grupy mogła spodziewać się niemal wszystkiego, więc musiała przygotować się na niewygodne pytania, jak i bardzo kreatywne zadanie, które mogły narodzić się w ich głowach, czy była gotowa, to już inna kwestia. Usiadła na podłodze i z niecierpliwością czekała. Gdy Seojun zakręcił flaszką, ta po chwili jak na złość, zatrzymała się na niej. Powodów, dla których go okłamała było kilka, tylko którym miała zamiar się z nim podzielić. Może gdyby byli sami, otworzyła by się przed nim i szczerze wyspowiadała, ale nie każdy musiał znać jej sekrety.
– Gdybym powiedziała, że zmieniły mi się plany, chciałbyś wiedzieć więcej, łatwiej było skłamać. – wzruszyła obojętnie ramionami. - Chciałam zagrać pierwsze skrzypce, mieć całą uwagę na sobie. Wiesz, że nie lubię się dzielić. Gdybym poleciała do Korei, straciłabym tą okazję. – Tok rozumowania Ari był bardzo pokręcony i towarzystwo pewnie nie wiele z jej wypowiedzi zrozumiało, jednak Seojun znał ją na tyle dobrze, by połączyć kropeczki i wyszukać się w tym logicznej całości - tego, że była samolubną hipokrytką. Miała zamiar powiedzieć mu o Minsoo, ale nie teraz, na to nadszedłby odpowiedni czas.
Sięgnęła po butelkę i sama nią zakręciła, a ta zatrzymała się na Blue.
– Prawda, czy wyzwanie Freaser? - powiedziała w jej kierunku, a w jej oczach błysnął złowieszczy ognik. Nim dziewczyna miała szansę jej odpowiedzieć, Ari kolejny raz otworzyła usta. – Dam ci dwie opcje. Możesz nam powiedzieć, czy już wybaczyłaś Seojunowi te wszystkie zdrady, albo oddać mi jedną z tych drogich błyskotek. Kolczyki, pierścionek, obojętne. – posłała w jej kierunku szyderczy uśmiech, ah ta złośnica.
[Same here! Pytania, czy wyzwanie, bierzemy wszystko xD]
Na bankietach czuł się jak ryba w wodzie, w końcu przez prawie całe jego życie takie imprezy i wydarzenia były elementem jego rutynowej rzeczywistości. Jednak pojawienie się tego wieczoru pod hotelem Plaza było zdecydowanie czymś więcej niż tylko okazją do debiutu wśród nowojorskiej śmietanki towarzyskiej. Fabien doskonale zdawał sobie sprawę z tego, kogo tutaj spotka. Był upartym człowiekiem, który potrafił zawalczyć o to, czego chciał, a przy tym wszystkim nie odczuwał szczególnego zmęczenia. Niemniej jednak wydawało mu się, jak gdyby tym razem los rzucił mu jedno z trudniejszych wyzwań. Całe szczęście, Fabien Cadieux uwielbiał rywalizację, intrygi i gierki. Uwielbiał też wyzwania, blask fleszy i bycie w centrum uwagi.
UsuńWysiadł z limuzyny, zapinając guzik czarnej marynarki. Tego wieczoru postawił na elegancki, czarny smoking od Brioni i czarną muszkę, a całość uzupełnił o srebrny sygnet. Dzięki swojej matce, od najmłodszych lat uczył się tego, jak wyglądać dobrze, a w pewnym momencie śledzenie mody naprawdę stało się dla niego interesujące.
Ruszył pewnym krokiem w stronę wejścia. Dyskretnym wzrokiem obserwował otoczenie, a z jego twarzy nie znikał szarmancki półuśmiech.
Wszedł do środka i rozejrzał się po sali. Nie mógł powiedzieć, że nikogo tutaj nie znał. Mimo to, towarzyszyło mu to swoiste poczucie, jakby zaczynał od nowa i wszystko wokół było mu obce. Bynajmniej nie oznaczało to, że czuł się źle. Wręcz przeciwnie, podobała mu się ta wizja. Jako Cadieux miał tę charyzmę, która sprawiała, że koniec końców wiele rzeczy przychodziło mu z łatwością. Właśnie dlatego nie obawiał się tego debiutu i wyraźnego niezadowolenia niektórych z powodu jego obecności w tym miejscu. Jego siostry z kolei… Cóż, obie miały charakter ojca i były bardziej bojaźliwe. Prosiły go, aby nie robił niczego, co na drugi dzień będzie musiał żałować. Ale czy Fabien Cadieux kiedykolwiek czegoś żałował? Rozejrzał się wokół i zauważył, że jego młodsze siostry jeszcze nie pojawiły się na bankiecie. Gdy stanął przy barze, zamówił coś mocniejszego, choć uczynił to bardziej dla zabawy niż dla rozluźnienia.
Wędrował po sali głównej. Wciąż nie widział swoich sióstr, zobaczył jednak obecność paru innych znajomych mu osób. Niemniej dalej szukał tej jednej. W pewnym momencie znalazł się w salce konferencyjnej, tym samym nieświadomie wpraszając się do towarzystwa i to nie byle kogo. Udało mu się znaleźć Octavię.
— Bonsoir — przywitał się z nutą rozbawienia w głosie — Widzę, że chyba trafiłem do miejsca, gdzie odbywa się prawdziwa zabawa tego wieczoru. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam? — zagadał towarzystwo, posyłając im szeroki uśmiech — Jestem Fabien.
[Puk puk, też wbijam do was, mam nadzieję, że będzie mi to wybaczone :D]
Przechyliła delikatnie głowę i powędrowała spojrzeniem na Seojuna, gdy zadawał pytania Ari. Irytowało ją, że to Min była ciągle w centrum jego uwagi.
UsuńPrychnęła cicho, gdy butelka wycelowała w nią. Słysząc pytanie Ari, zaśmiała się cicho.
- Czekaj, jak to było… Nigdy nie określiliśmy wyłączności naszego związku – skłamała? Wybrnęła pół prawdą, jego pół prawdą, bo dla niej to były zdrady. Błędy, do których ostatnio się przed nią przyznał, ale… Wiedziała, że jeżeli przyzna się na głos do wybaczenia, sama siebie uzna za miękką, żałosną bułkę, którą w zasadzie chyba właśnie była, ale Seojun… Cały czas miał swoje miejsce w jej sercu. Nim chwyciła butelkę by nią zakręcić spojrzała prosto w oczy brunetki – tak bardzo podoba ci się moja biżuteria? Żaden problem skarbie, chętnie wspomogę potrzebującą, chociaż to ciekawe, że chcesz czegoś co należy do mnie, myślisz, że będzie mi przykro, cokolwiek z nim zrobisz? Zabawne – Zaśmiała się, i ściągnęła pierścionek, chociaż nie musiała tego robić, bo odpowiedziała na pytanie. Chwyciła butelkę i wprawiła ją w ruch, gdy w tym samym momencie otworzyły się drzwi pomieszczenia, a w środku pojawił się ktoś nowy. Blue zerknęła w jego stronę, całkowicie nie kojarząc tej twarzy. Dlatego zwyczajnie zignorowała przyjście zagubionego chłopca i skupiła się na butelce, która wskazała Seojuna.
- Wyzwanie czy pytanie? – Spytała, a tuż po jego odpowiedzi zadała pytanie – jak uznaliśmy wcześniej, nim się tutaj przenieśliśmy, jesteśmy wolnymi ludźmi. Więc gówno powinno cię obchodzić, z kim sypia Min Ari. Jesteś zazdrosny o nią czy o tego całego Minsoo? – Wbiła w niego swoje spojrzenie i nie odrywała go ani na sekundę, chciała widzieć wszystko, co pokaże się na jego twarzy, w jego oczach. Każdą najmniejszą reakcję, żeby wiedzieć czy w ogóle jest jakikolwiek sens ciągnąć tę znajomość. Przetrwali bez siebie półtora roku, mogli dalej udawać, że dla siebie nie istnieją. Po co zawracał jej głowę, skoro najwyraźniej nic się nie zmieniło?
[U nas tak samo, jeżeli chodzi o grę B niczego się nie boi]
Pokręciła z rozbawieniem głową, słysząc słowa Ari. Cóż, taka już była i nie miała zamiaru się zmieniać. W sumie, to by było dziwne, widzieć Min w zupełnie innym wydaniu, niż ją znała. Octavia również się zaśmiała, po czym przeniosła wzrok na butelkę, która przez chwilę kręciła się, aż została wylosowana osoba. Uniosła w górę jedną brew, spoglądając to na Ari, to na Bluebell. Gdyby to było możliwe, między dziewczynami zaczęłoby iskrzyć, tak bardzo za sobą przepadały. Upiła łyk drinka, siadając wygodniej na krześle. W najśmielszych snach nie przyszłoby jej do głowy, że coś, a raczej ktoś może przerwać im zabawę swoim nagłym wtargnięciem.
UsuńSpojrzała w stronę drzwi, które nagle się otworzyły, a w progu pojawił się On. Od razu rozpoznała jego głos, nawet nie musiała patrzeć w jego stronę. Przełknęła ślinę, powoli podnosząc się ze swojego miejsca. Co on tu do cholery robił?!
— Ja pierdole — powiedziała głośno, nie zwracając uwagi na nikogo innego, oprócz Fabiena. Co on sobie wyobrażał ? W końcu, po dłuższej chwili przeniosła spojrzenie na Jacksona, który był niedaleko niej.
Atmosfera między dziewczętami była wyraźnie napięta; ciskały w siebie spojrzeniami pełnymi iskier; a kolejne słowa padające z ich ust były wypełnione po brzegi wzajemną niechęcią. Spojrzał na Seojuna z głupawym uśmiechem i poruszył znacząco brwiami. No to się wpakował pomiędzy przysłowiowy młot, a kowadło. Chciał sięgnąć po butelkę, ale nie wiedział, czy któraś z dziewczyn nie odrąbie mu ręki za przerywanie ich ognia pytań.
UsuńJuż otwierał usta, by rzucić jakiś luźny żart, gdy drzwi otworzyły się, a do środka wszedł nieznajomy mu chłopak. Francuski akcent od razu rzucił mu się w oczy, a to imię... Zmarszczył nieco brwi. Przecież było wielu Fabienów pochodzących z Francji na tym świecie... Przeniósł wzrok na Octavię, gdy z jej ust padło krótkie ja pierdolę i w tedy połączył wszystkie kropeczki w całość. To był ten pieprzony Francuzik? Skąd on się tu wziął? Właśnie tu, w Nowym Jorku w cholernej sali konferencyjnej w Plazie. Oczywiście mógł być w błędzie, ale reakcja Blanchard utwierdzała go, że jego teza jest całkiem trafna.
Znów spojrzał na chłopaka i choć w środku coś go nieprzyjemnie szarpnęło, uśmiechnął się zawadiacko w jego stronę.
— Nie skądże. Dopiero co zaczęliśmy nasze brudne zwierzenia. — rzucił w odpowiedzi. Sięgnął dłonią do dłoni Octavii, na jej wierzchu złożył krótki pocałunek. — Zapraszamy. — dodał odwracając wzrok od nowoprzybyłego chłopaka. — Czyja kolej? — zagadnął zerkając na butelkę leżącą na stole.
Gdy Ari wspomniała o tym, że łatwiej jej było go okłamać niż przyznać się do prawdy, szeroki uśmiech rozszerzył mu twarz, choć nie sięgał jego oczu — te pozostały chłodne, błyskały gniewem w kierunku dziewczyny. Jebana hipokrytka na powrót zagościła mu w głowie, wraz z innymi inwektywami, które jednak postanowił zostawić dla siebie. Patrzył twardo, jak butelka wprawiona przez brunetkę w ruch kręci się po stole, życząc sobie, by roztrzaskała się w drobny mak. Rozpierzchła milionami ostrych kawałeczków. I wleciała prosto na tę głupią wariatkę.
UsuńDlaczego w ogóle tak bardzo się tym przejmował?
Uniósł delikatnie brwi, gdy Ari zadała Blue pytanie. Nie dość, że go wyprowadziła z równowagi, to jeszcze zamierzała dokręcać śrubę bardziej i bardziej. No cóż, przynajmniej nie dało jej się odmówić konsekwencji w działaniach, jej charakter był ugruntowany aż do jądra ziemi. Przyglądał się przekomarzaniu dziewczyn, aż drobny uśmiech wykwitł na powrót na jego twarzy. Skrzyżował spojrzenia z Jacksonem, kręcąc przy tym delikatnie głową, a potem odwrócił się szybko w kierunku drzwi, bo jak widać, mieli towarzystwo. Chłopak jednak zdawał się znać Octavię (o ile ja pierdole to po francusku jakieś uprzejme, czułe powitanie), więc Kim odwrócił się na powrót do stołu.
— Jak uznaliśmy wcześniej, nim się tutaj przenieśliśmy, jesteśmy wolnymi ludźmi. Więc gówno powinno cię obchodzić, z kim sypia Min Ari. Jesteś zazdrosny o nią czy o tego całego Minsoo?
Uniósł brwi, a potem nie wytrzymał — odchylił się do tyłu i roześmiał głośno. Zanim jednak odpowiedział, zgarnął banknot dalej leżący na stole i wciągnął drugą kreskę kokainy. Miał nadzieję, że chłopak, który wszedł do pomieszczenia, nie okaże się jakimś kapusiem... Ale w końcu Octavia nie podniosła się z krzykiem, to była reakcja innego rodzaju.
— Co wy macie z tą zazdrością, dziewczyny? Masz absolutną rację, Bells. — Zmarszczył brwi, kręcąc głową i patrząc jej w oczy. — Gówno mnie obchodzi, z kim sypia Ari, to totalnie jej sprawa. Wkurwia mnie natomiast, że jest hipokrytką i okłamuje mnie, by zrobić coś, za co ostatnio prawie mnie zrujnowała. Czy nie tak, Min? To mnie obchodzi. — To była prawda, bez wątpienia. Ale sam sobie jednak nie zdawał sprawy z faktu, że rzeczywiście był trochę zazdrosny... Mieli być drużyną, tak? To czemu Ari chciała ukrywać przed nim fakt, że się z kimś spotyka? To nie trzymało się kupy.
— Czyja kolej? — zagadnął Jackson, zerkając na butelkę leżącą na stole.
— Moja — odparł Kim. — Ale mogę oddać kolejkę nowemu koledze. — Wstał z krzesła. — Jestem Seojun, my się chyba jeszcze nie znamy? — powiedział z uśmiechem, wyciągając rękę w kierunku ich towarzysza.
Ari uśmiechnęła się do siebie, gdy Blue ściągnęła pierścionek, by po chwili jej go podać. Nie miała ochoty go nosić, ale kiedyś mógł się jej do czegoś przydać, lubiła zbierać fanty i używać ich do różnych, niecnych czynów. Zwróciła jednak uwagę na słowa Freaser, a raczej ton w jakim je wypowiadała, jakby miały jakieś drugie dno, kolejne znaczenie.
UsuńChociaż to ciekawe, że chcesz czegoś, co należy do mnie, czyżby miała na myśli Seojuna? Min nie musiała go chcieć, w jakiś dziwny, poplątany sposób, już go miała i zdecydowanie nie miała zamiaru oddawać.
- Wątpię, byś miała cokolwiek, na czym nie spoczęły jeszcze moje ręce. – uniosła dłonie do góry i pomachała palcami w powietrzu, dalej z tym samym, złowieszczym uśmieszkiem na twarzy. Gdy butelka ponownie poszła w ruch i zatrzymała się na Seojunie, a kolejne pytanie padło, Min sama z zaciekawieniem spojrzała na bruneta. Oczywiście Kim w swojej odpowiedzi odwrócił kota ogonem, po raz kolejny przypominając im o sytuacji z przed kilku tygodni, ileż można do tego wracać?
- Ah, ta sytuacja jest zupełnie inna i porównywanie jej, jest bez sensu! Spotkałam się z Minsoo raz i on nie wpakował mi się pomiędzy nogi. Ty i Margaret, to już inna bajka. – dodała szybko. Zdawała sobie sprawę, że Kimowi pewnie chodziło o to, jak Min wtedy zareagowała i jaką awanturę mu wyprawiła, no ale nie mogła o tym wspomnieć, to byłoby równoznaczne z przyznaniem mu racji.
Drzwi otworzyły się kolejny raz, a w progu stanął tajemniczy mężczyzna. Jednak Ari skądś go kojarzyła…No tak, zdjęcia z Paryża, które pokazała jej Octavia!
- Oh là là - klasnęła w dłonie i odskoczyła od stołu. Nie interesowały ją formalności Kima, ani że wyciągnął do chłopaka dłoń. Sama pomaszerowała w kierunku Fabiena, złapała go pod ramię i zaproponowała mu krzesło pomiędzy nią, a Octavią. Z zaciekawieniem obserwowała reakcje przyjaciółki, co chwilę przenosząc spojrzenie z jej twarzy, na twarz Jacksona.
- No i co Octavia, mówiłam ci, że za tobą przyleci, a ty nie chciałaś słuchać. – musiała odwrócić uwagę od swojej osoby, a że musiała to zrobić kosztem przyjaciółki, no cóż, bywa.
— Oh, Ari — Blue zaśmiała się pogodnie, kręcąc przy tym z rozbawienia głową — jesteś taka słodka i zabawna — naprawdę Min Ari powodowała u niej rozbawienie. Dlaczego dokładnie, zamierzała jeszcze dla siebie zatrzymać. Po słowach Seojuna poczuła się spokojniejsza, tylko czy na pewno mogła mu ufać? Półtora roku, przez ten czas mogło zmienić się dużo, ale jednocześnie wszystko mogło pozostać dokładnie takie samo, jak wcześniej. Widziała po sobie, że się zmieniła… Niestety nie na lepsze i miała tego pełną świadomość. Czy miała prawo wymagać od Kim Seojuna czegokolwiek?
UsuńDopiero teraz zawiesiła spojrzenie na nowo przybyłam na dłużej, przekręcając głowę na bok. Powiodła spojrzeniem po twarzach zebranych w sali konferencyjnej i spojrzała na wolne miejsce, które jeszcze chwilę wcześniej zajmował Seojun.
— Zaczyna robić się ciekawie — mruknęła, spoglądając na Octavię z zaciekawieniem, później zerknęła na Jacksona. Tajemniczy przybysz stał się teraz trochę bardziej interesujący, chociaż prawdę mówiąc, Bells najbardziej przejmowała się ich swoim małym trójkątem. Drugi nie był dla niej interesujący, ale… Cudze problemy były w sumie fajne.
— Czyli nie taki całkiem nieznajomy z ciebie — uśmiechnęła się do Fabiena, uważnie mu się przy tym przyglądając — wybacz za moje wcześniejsze zachowanie, ale pochłonęła mnie gra. Bluebell — pomachała do niego ręką, przenosząc ponownie spojrzenie na pozostałą dwójkę z trójkąta. Była ciekawa, jak to wszystko się rozwinie.
Octavii nie było zabawnie ani do śmiechu w całej tej sytuacji. Była wręcz przerażona tym, że Fabien wchodzi jak do siebie i z łatwością wkręca się w ich towarzystwo. Choć nikt nie pytał, każdy zrozumiał, o co mogło chodzić między ta dwójką. Plotkara dość szybko poinformowała cały Nowy Jorku, że wakacje w Paryżu nie były takimi zwykłymi dla Octavii.
UsuńZszokowana spojrzała na Jacksona, który uśmiechał się i zaprosił Fabiena do wspólnej zabawy. Jeszcze bardziej zszokowana spojrzała po chwili na Ari Min, która wręcz uwięziła się na jego ramieniu, prowadząc do wolnego krzesła.
- Co? - zapytała, marszcząc brwii, jakby w ogóle nie rozumiała słów przyjaciółki. Min była wręcz zafascynowana cała sytuacją, widziała to w jej oczach. Octavia miała nadzieję, że to tylko zlu sen, z którego za chwilę się obudzi. Spojrzała raz jeszcze na Fabiena, nadal nie dowierzając w to wszystko. Czemu nie powiedział jej na ostatniej kolacji, że ma zamiar pojawić się na balu?
- W to Ty pogrywasz, Fabien? - zapytała po francusku, nie spuszczając z niego spojrzenia. Mimowolnie ścisnęła dłoń Jacksona, jakby to miało jej dodać jakiejkolwiek otuchy.
-Jack, mogę cię prosić , żebyś przyniósł mi drinka? Najlepiej bardzo mocnego - powiedziała, spoglądając na swojego chłopaka.
Jackson chciał sprowadzić pojawienie się Fabiena do poziomu głupiego żartu, który nic nie znaczy. Nie chciał by w jakimkolwiek stopniu go to obchodziło, jednak wyciągnięte kreski, które pobudziły adrenalinę w jego organizmie, podpowiadały mu złośliwe zupełnie co innego. Bywał zazdrosny o Octavię nawet wtedy, gdy nie byli razem, teraz to uczucie wzmogło na sile. Miał jednak swój honor, który nie pozwalał mu na żadną szczególną reakcje, czy wykazanie większego zainteresowania chłopakiem. Nie czuł z jego strony najmniejszego zagrożenia.
UsuńZaśmiał się jedynie pod nosem, gdy dopadła go Ari. Podniósł wzrok na Octavię, gdy ta ścisnęła mocniej jego dłoń. Napięcie na jej twarzy było wyraźne, a jego jedynie cieszył fakt, że dziewczyna nie była zadowolona z pojawienia się Fabiena.
Puścił dłoń Octavii, gdy ta odezwała się po francusku i pochylił się nad stołem. Wolał skupić uwagę na czyichś problemach niż własnych.
— Seojun, pamiętasz jak mówiłeś o wspólnym mieszkaniu żeby łatwiej się połapać kto z kim. Zacznij ty może się stosować do własnych rad. A może teraz ja mam się martwić, że ktoś mi kumpla zwędzi? — Przytknął dłoń do klatki piersiowej, tam gdzie biło mu serce. — Dziewczyny zostawcie coś dla innych. — dodał i zerknął to na Blue to na Ari, które chwilowo zajęte były Fabienem, a nie wydrapywaniem sobie oczu. Ale się dobrali, dwa cholerne trójkąty.
— Jasne, to co zawsze? — znów skupił uwagę na Octavii powoli podnosząc się z miejsca. — Ktoś jeszcze ma jakieś specjalne życzenia? — Wyprostow się wsuwając dłoń do kieszeni spodni. Przebiegł spojrzeniem po twarzach znajomych, na końcu zatrzymując wzrok na Fabienie.
W pomieszczeniu szło wyczuć gęstą atmosferę, jak gdyby zaraz miało coś wybuchnąć. Fabien był świadom już w pierwszej chwili, gdy pojawił się w tym gronie, że jego obecność nie przyniesie nic dobrego. Nie był typem spod ciemnej gwiazdy, ale lubił być w centrum uwagi albo choć odrobinę narobić zamieszania, taki jego urok.
UsuńSłysząc wyraźną, bezpośrednią wypowiedź Octavii ubraną w jakże piękne słowa, Fabien puścił jej oczko i uśmiechnął się przekornie. Jej niezadowolenie w żaden sposób nie sprawiało mu bólu ani smutku. Oczywiście, uderzało to w jego męską dumę, ale nie było to na tyle mocne, żeby odwrócić się na pięcie i odejść. Nie miał zamiaru odpuścić sobie dobrej zabawy.
Domyślił się, że grono obecnych przy stole, to bliskie osoby Octavii, a szczególnie jasnowłosy chłopak siedzący przy niej. Wiedział, że to ten, dla którego porzuciła go niczym zabawkę jeszcze w Paryżu. Gdzieś w środku zakuła go zazdrość, ale przecież on wcale nie musiał o tym wiedzieć.
— Dziękuję, z chęcią skorzystam — odpowiedział Jacksonowi z nutą ironii w głosie. Szybko jednak skierował swoją uwagę na młodego Azjatę, który jako pierwszy z towarzystwa postanowił powitać go w miarę przyzwoicie.
— Seojun, masz rację. Nie znamy się, ale dużo przed nami — odpowiedział, chcąc uścisnąc jego dłoń, gdy nagle, jak mniemał Ari, wzięła go pod ramię. Wszystko działo się szybko, ale wcale mu to nie przeszkadzało. Lubił dynamiczny rozwój akcji, sam był temperamentny i potrafił się w tym odnaleźć. Usiadł na wskazanym krześle, choć dobrze wiedział, że Octavii wcale nie spodoba się, że tak zrobił.
— Mówiłam ci, że za tobą przyleci, a ty nie chciałaś słuchać. — uniósł brew, kierując wzrok w stronę ciemnowłosej dziewczyny.
— Nieco skrajna ocena sytuacji… — odparł, bacznie lustrując dziewczynę wzrokiem. — Ale cieszę się, że zawitałem w nowojorskie progi na stałe. — dodał. Spojrzał na kolejną, a zarazem ostatnią z dziewczyn w tym gronie. Uśmiechnął się. — Nie przejmuj się, Bluebell, wiem doskonale jak bardzo człowiek potrafi wciągnąć się w to, co na dany moment jest obiektem jego zainteresowania — wyjaśnił. Złość Octavii wcale go nie odstraszała, a nawet wręcz przeciwnie - była jego silnikiem napędowy.
— Nic takiego, po prostu też mam ochotę na zabawę — odpowiedział cicho w ojczystym języku, nawet nie fatygując się, aby na nią spojrzeć. Kolejne słowa Jacksona spowodowały, że mimowolnie pozwolił sobie na delikatne przewrócenie oczami. Odczuwał obecność samca alfa, jednak czy rzeczywiście miał powód, aby odczuwać choć odrobinę zazdrości? Zignorował Jacksona, w zupełności.
— Jeśli dalej gramy, z chęcią skorzystam z propozycji Seojuna i wbiję się w kolejkę. Może się okaże, że i ja mam pewne brudne zwierzenia… — powiedział, rzucając szybkie spojrzenie w stronę Octavii.
Uśmiechnął się na uwagę Jacksona, ale nie odpowiedział. Tak, zdecydowanie emocje brały dzisiejszego wieczora górę i był coraz mniej przekonany, że cokolwiek dobrego z tego wyniknie — powietrze w pomieszczeniu można było kroić nożem, i to dosłownie, bo organizatorzy imprezy chyba nie przewidzieli, że odbędzie się tego dnia jakakolwiek zakrapiana (po posadzce) alkoholem impreza, więc o klimatyzacji mogli pomarzyć. Chłopak poluźnił krawat, a potem ściągnął marynarkę, którą rzucił na mały stolik obok. Przeszedł kilka kroków dzielących go od stołu, podciągając rękawy białej koszuli, gdy przyjaciel zadał pytanie. Dotarła do jego uszu muzyka — bardziej oficjalna część balu musiała dobiec końca. Nagle pewna myśl wpadła mu do głowy.
UsuńByło tu zdecydowanie za mało miejsca na dwa dramaty. Poza tym, nie miał najmniejszej ochoty dłużej przekomarzać się z Ari, która nie dość, że go wkurwiła na samym początku imprezy, to jeszcze z największą przyjemnością dogryzała mu jeszcze bardziej. Białej flagi nie zamierzał wyciągać, ale może na dobre by im wyszło, gdyby choć na chwilę odpuściliby sobie ciągnięcie tej durnej kłótni. Zresztą, może faktycznie nie miał się o co na nią złościć, może to była zupełnie inna sytuacja? Odpychał od siebie dalej myśli na temat wyjazdu do Korei, nie chciał dopuścić do siebie prawdy — że najbardziej zabolało go to, że ona była mu teraz potrzebna. Nie była. Nie potrzebował nikogo. Do niczego. Nic się nie działo, wszystko było w porządku. Musiał się z nią pogodzić w delikatny... wysublimowany, kurtuazyjny, lekki, łagodny, przyjemny, czuły sposób.
— Odpierdalasz — syknął jej do ucha (oczywiście w delikatny, wysublimowany, kurtuazyjny, lekki, łagodny, przyjemny, czuły sposób), na tyle cicho, by nikt inny nie usłyszał, jednocześnie pod stołem układając dłoń na jej biodrze i ściskając mocno. Wyjątkowo mocno. Mogliby się w sumie pogodzić... Seojun znał dobry sposób, w jaki mogliby to zrobić. — A teraz bądź grzeczna i przestań.
Ktoś, kto na nich spoglądał, nie byłby w stanie wyłapać, o czym tak naprawdę rozmawiali. Wyglądało to tak, jak brzmiało — że zdenerwowany chłopak parsknął jej coś do ucha, z pewnością nieprzyjemnego. Ale Ari pewnie zrozumiała, że za tymi kilkoma słowami Seojun ukrywał to, że jest gotowy zawiesić broń.
Jego spojrzenie spoczęło na Blue. Przyglądała się bacznie to Octavii, to Jacksonowi, a w końcu Fabienowi, za pewne węsząc w towarzystwie kolejną, małą dramę. Nagle pomyślał o ich ostatnim wieczorze, o słodkich pocałunkach, o tym, jak grzecznie postanowili przestać, gdy sprawy zabrnęły trochę za daleko. Miał ochotę, by jej jasne oczy przyglądały się jemu, nie innym. Dlaczego pytała o Ari? Czy naprawdę obchodziło ją, że jest zazdrosny o inną dziewczynę? Chciała jego uwagi? Mogła ją mieć na pstryknięcie palcami... No, a przynajmniej przez jakiś czas. Boże, jaki to był łatwy chłopak!
— Specjalne życzenie to dobry pomysł — powiedział, przesuwając oczami po towarzystwie. Wyprostował się i ściągnął usta, zerkając na drzwi wyjściowe. — Rozprostowałbym trochę kości, może w tańcu? Bells, Ari... Chętne na podbój parkietu? Rzeczywiście moglibyśmy zahaczyć o bar. — Wrócił spojrzeniem do stołu. — Ale opowiecie potem o waszej rundzie? — zapytał po francusku, zerkając na Octavię i Fabiena, po czym uśmiechnął się złośliwie. Zabrał ze stołu woreczek z kokainą, który wsunął potem do specjalnej kieszonki w portfelu, ruszając w kierunku wyjścia.
[Dokręćmy dramy i złapmy się potem, bo czasu nam nie starczy XD]
NOWE POWIADOMIENIE ZE STRONY plotkara.net
UsuńSpotted: Mam drobną wiadomość dla tych, którzy postanowili zorganizować swoją własną małą imprezę! Paru ochroniarzy bardzo zainteresowała trójka zagubionych gości, którzy zawrócili z drugiego piętra... I chyba właśnie zmierzają na górę, by wypłoszyć pozostałych imprezowiczów! O, J, F, czas wyciągnąć białą flagę, złapać się za rączki i zacząć uciekać! Pościg już trwa! Chociaż jestem pewna, że nawet w kajdankach byłoby Wam do twarzy.
buziaki,
plotkara 💋
pamiętaj, by uwzględnić tę informacje w swoim wątku
Jackson nie denerwował się wielkimi wyjściami i oficjalnymi bankietami. Choć zdecydowanie garnitur cisnął go w niektórych miejscach będąc idealnie dopasowanym do jego sylwetki, lubił być w centrum uwagi; lubił rozmowy, sztuczne uśmiechy i kieliszki szampana wznoszone w kolejnych toastach. Jednak teraz uwaga w jego stronę miała zostać zwrócona z zupełni innych powodów. Pierwszy raz nie miał pojawić się sam jako wolny strzelec z możliwością spędzenia wieczoru i nocy w dowolnym towarzystwie. To miał być debiut, pierwszy raz gdy na balu pojawi się z dziewczyną i to nie byle jaką, bo swoją własną osobistą. Wciąż dziwnie czuł się z tą myślą i niekiedy przyłapywał samego siebie, że musiał hamować stare nawyki. Ale przecież jeśli wszyscy mieli się dowiedzieć, że Jackson Howard jest zajęty to nie było ku temu lepszej okazji jak bankiet na, którym ci wszyscy będą.
OdpowiedzUsuńWysiadł z limuzyny, która podjechał i zatrzymała się pod Plazą. Przeszedł na druga stronę i otworzył drzwi wyciągając pomocną dłoń w stronę swojej towarzyszki. Octavia jak zwykle wyglądała zjawiskowo i olśniewała swoją urodą. Wiedział też, że wszyscy na to wydarzenie sięgnęli po najlepsze kreacje na jakie było ich stać.
— Gotowa? — szepnął nachylając się nieco ku dziewczynie. Uśmiechnął się lekko i pewnym krokiem zmierzył w stronę wejścia, przy którym tłoczyło się sporo par, które powoli zjeżdżały się na bal. Weszli do środka zagarniając kilka ciekawskich spojrzeń po drodze. Jackson zgarnął kieliszek szampana ze srebrnej tacy po czym rozejrzał się po bogatym wnętrzu i zebranych twarz dopatrując się tych bardziej znajomych twarzy. Niemal każdego kojarzył, mniej lub bardziej, ale przecież tutaj każdy zdawał się znajomy. Niektóre twarze non stop przewijały się w intrenecie, inne na bilbordach wiszących w mieście, a jeszcze kolejne z soczystych plotek krążących po sieci, tak chętnie rozsyłanych przez Plotkarę. Domyślał się, że dziś będzie jeden z tych wieczorów, w których ta obłowi się w ciekawe zdobycze.
Gdzieś w tłumie gości dostrzegł znajomą sylwetkę Seojuna i koleżanki Blanchard, Ari.
O mało co się nie spóźnili, ale Octavia brała to pod uwagę. Nigdy jakoś nie potrafiła przygotować się na czas, jeśli chodzi o różne wyjścia. Bankiet był ważny dla większości, jeśli chodzi o Elite Manhattanu. Był tam każdy, kto był ważny i liczył się w mieście. Nie mogła powiedzieć, że troszkę się nie bała. Oczywiście, że się bała, to miało być ich pierwsze, oficjalne wyjście. Mało osób wiedziało, że Jackson i Octavia są w związku, wiedziała, że to będzie duże zdziwienie dla wielu osób, ale czy jakoś ja to obchodziło w większym stopniu? Nie, wiedziała, że ludzie chwilę poplotkują na ich temat i za chwilę znajdą sobie inny.
UsuńPrzesunęła dłońmi po tiulowej, czerwonej sukience, w której wyglądała cholernie dobrze, po czym chwyciła dłoń Jacksona. Uśmiechnęła się lekko, gdy Howard się do niej nieco zbliżył, po czym kiwnęła lekko głową. Był gotowa jak nigdy na te wszystkie zazdrosne spojrzenia, rzucane w jej stronę przez dziewczyny. Gdy znaleźli się w środku pomieszczenia, Blanchard przebiegła wzrokiem po zebranych osobach, biorąc do ręki kieliszek z szampanem. Upiła łyk, uśmiechając się nieco rozbawiona, widząc te wszystkie spojrzenia posyłane w ich stronę. Wolną ręką chwyciła dłoń Jacksona, splatając ich palce razem.
NOWE POWIADOMIENIE ZE STRONY plotkara.net
UsuńSpotted: Dobre zamieszanie to jest coś, co lubię. Czasem przeszłość jest Cię w stanie dogonić szybciej niż myślisz... Szczególnie, gdy bawi się z Tobą w tym samym pomieszczeniu. J, zanim stałeś się grzecznym chłopcem, słyszałam, że nieźle sobie używałeś. Wszystkiego i wszystkich. I właśnie jedna taka zmora starych czasów wybrała wprost idealną porę na konfrontację... A ja mam najlepszy widok. Jakaś rudowłosa piękność podchodzi do O i J, dzierżąc w ręce kieliszek wina, których musiała już sporo tego wieczoru wychylić. Jak to się skończy? Nie mogę się doczekać!
buziaki,
plotkara 💋
pamiętaj, by uwzględnić tę informacje w swoim wątku
Uniósł dłoń Octavii do góry i złożył na jej wierzchu krótki pocałunek.
Usuń— A ci już coś kombinują. — stwierdził z lekkim uśmiechem obserwując jak ich wspólni znajomi wymykają się z sali bankietowej. Dopiero po krótkiej chwili spostrzegł rudowłosą dziewczynę kierującą się w ich stronę chwiejnym krokiem. Chciał pociągnąć Octavię dalej, w głąb rozmawiających gości, z którymi mógłby zamienić słowo, ale było już za późno na uniknięcie spotkania z dziewczyną. Czego mogła od niego chcieć?
Jej sylwetka z każdą kolejną sekundą robiła się wyraźniejsza, a on co raz bardziej miał ochotę odwrócić się na pięcie i udawać, że jej nie widzi.
— Jackson! — muzykę i rozmowy przerwał głos rudowłosej. Na twarzy Jacksona pojawił się nieznaczny uśmiech, jeden z tych niezbyt szerokich i nie zdradzających szczególnego zachwytu.
— Mia. Cześć. — odparł i nieco się uchylił, gdy dziewczyna zatrzymała się tuż przed nim starając się sięgnąć swoimi ustami jego policzka. Zmarszczył nieco brwi przesuwając wzrokiem po jej twarzy. Jeszcze tego mu brakowało, natrętnej i pijanej dziewczyny, z którą kiedyś sypiał. Spławił ją dawno temu, a ta uparcie co jakiś czas dawała o sobie znać naiwnie wierząc, że uda jej się znów wskoczyć mu do łóżka.
— Nie spodziewałam się tutaj ciebie. W towarzystwie. — uśmiechnęła się słodko mierząc Octavię odrobinę zamglonym i wyzywającym spojrzeniem. Jackson miał ochotę roześmiać się i po prostu ją tutaj zostawić samej sobie. Zachwiała się na swoich niebotycznie wysokich szpilkach. Wywrócił oczami i chwycił ją za łokieć podtrzymując w pionie. — Dżentelmen jak zawsze, co nie? — odparła do Octavii chichocząc i przesuwając dłonią wzdłuż jego przedramienia.
Podążyła spojrzeniem za Jacksonem, widząc znajomych, którzy podążali tylko w sobie znanym kierunku. Chciała nawet ruszyć w ich stronę, jednak zrezygnowała po chwili. Jakoś nie miała zbytniej ochoty na rozmowę z Ari, choć wiedziała, że sprawa między nimi w sumie nie jest do końca wyjaśniona.
UsuńKątem oka dostrzegła postać, która zbliżała się w ich stronę. Nie rozpoznała na samym początku Mii, dopiero kiedy dziewczyna była na tyle blisko, że Octavia dostrzegła jej twarz, Blanchard wywróciła oczami. Była ciekawa, czego tak naprawdę od nich chciała, przecież jeszcze chwilę temu pewnie bardzo dobrze bawiła się w gronie swoich znajomych. Uniosła w górę jedną brew, widząc jak Mia zbliża usta do policzka Jacksona. Gdy ten jednak się odsunął, wyraźnie nie spodobało się to rudowłosej.
Octavia odwzajemniła uśmiech, który był równie sztuczny, co Mii, nie spuszczając z niej spojrzenia.
— Nikt chyba nie spodziewał się też tego, że tak szybko się upijesz — odparła, kiedy dziewczyna zachwiała się, i gdyby nie szybki refleks Jacksona, pewnie zaliczyłaby bolesny upadek. Jej bezczelność zaczęła irytować Octavię. Zbliżyła się do rudowłosej, nachylając się w jej stronę.
— Kochanie, odpuść. Twój czas już minął — mruknęła w jej stronę, posyłając przy tym wredny uśmiech. Znów stanęła ramię w ramię z Jacksonem, spoglądając na niego.
— Poza tym, miej trochę klasy. Proponuję szklankę wody, a nie kolejny kieliszek wina — dodała, chwytając Jacksona za rękę. Pociągnęła go w stronę baru, sprawnie wymijając Mię.
Mia jednak nie miała zamiaru tak łatwo odpuszczać. Zdecydowanie jej zachowanie napędzało wino krążące po organizmie i z którym przesadziła zbyt szybko. Do tego dochodziła chorobliwa zazdrość, z która również nie potrafiła sobie poradzić, a widok Jacksona z inną dziewczyną od zawsze wzbudzał w niej gniew i nieodkryte pokłady złośliwości.
Usuń— Za co pozwalasz się pieprzyć?! Za kwiaty, trochę uwagi, czy za ten jacht?! — Wykrzyczała wypuszczając kieliszek z ręki, który rozbił się, przyciągając niepotrzebne spojrzenia. Jackson miał ochotę wyprowadzić stąd dziewczynę i wsadzić do pierwszej lepszej taksówki, która mogłaby ją wywieźć daleko stąd, ale nie chciał robić jeszcze większych scen. A gdyby wyszedł z nią porozmawiać, Plotkara na pewno nie pozostawiłaby na nich suchej nitki. Nie chciał też zostawiać Octavii samej skoro przyszli tutaj razem po to by dobrze się bawić. Mia zresztą nie była pierwszą dziewczyną, która nie potrafiła odpuścić.
— Zignoruj ją. — mruknął kręcąc głową. Nachylił się i złożył pocałunek na skroni Octavii. — Może znajdziemy Seojuna i Ari? Widać, że wymyślili coś ciekawego. — Zaproponował posyłając Blanchard szerszy, łobuzerski uśmiech. Nie miał zamiaru tracić czasu i uwagi na Mię, która jak zwykle chciała zrobić jak najwięcej szumu wokół siebie.
W ich pierwszym, choć wciąż nie oficjalnym debiucie, nie było miejsca na najdrobniejsze potknięcia. Choć z początku miał w planach sięgnąć po sprawdzoną, czarną marynarkę, odrobina koloru mogła się lepiej sprawdzić w tym przypadku. Tym razem, w końcu przydał się ciemnobordowy zestaw, który w połączeniu z czarną koszulą, której przydało by zapiąć się dodatkowy guzik, z pewnością tworzyły kreację godną wschodzącej gwiazdy muzycznej sceny.
OdpowiedzUsuń— Gotowa? — Zerknął jeszcze na swoją towarzyszkę, gdy ich limuzyna zatrzymała się pod budynkiem hotelu Plaza. Oczywiście, według niego, zwykła taksówka by wystarczyła, jednak Duarte wolała zrobić odpowiednie wejście. Wyszedł jako pierwszy, by okrążyć samochód i otworzyć dziewczynie drzwi, oczywiście wyciągjąc również dłoń, by pomóc jej wydostać się z pojazdu.
Jedno spojrzenie na ilość pięter w budynku, oraz pięknie ubranych ludzi wokół nich, zdążyło odrobinę podnieść mu ciśnienie. Zdarzało mu się być kiedyś gościem na tego typu imprezach, zazwyczaj w towarzystwie rodziców, jednak od paru dobrych lat, podobne wydarzenia omijał raczej szerokim łukiem. Dziś też, miał cichą nadzieję, że na liście gości jego nazwisko pojawia się tylko raz. Utrzymywać tą maskaradę to jedno, ale nie był zbyt chętny by tego wieczoru przeprowadzać długo odwlekane, kolejne starcie z rodzicami.
— Zmierzamy od razu w stronę baru? — Zapytał pochylając się odrobinę w stronę swojej towarzyszki, podając jej swój łokieć, by ruszyć spokojnie w stronę sali bankietowej, gdzie szybko zaczął się rozglądać za znajomymi twarzami.
Prawie udało mu się ją rozbawić, kiedy przy omawianiu szczegółów przed dzisiejszym wieczorem z jego ust padło słowo “taksówka”. Czyżby najbliższa stacja metra znajdowała się za daleko, aby dojść do hotelu na pieszo? Oriana z taksówki wytaczała się co najwyżej we wczesnych godzinach porannych, gdy wszelkie konwenanse zostały w jakimś klubie razem z jej godnością. Za nic nie dałaby się złapać na wysiadaniu z tego absurdalnego żółtego pojazdu przed jednym z najbardziej prestiżowych hoteli w mieście przy okazji jednego z najważniejszych wydarzeń w roku. Już ta sukienka, którą miała na sobie, kosztowała więcej od wynajęcia jakiejś durnej limuzyny na jedną noc. Skromny grajek z zasadami nie musiał się przejmować tymi sprawami, kiedy pokazywał się z nią.
UsuńZamknęła jeszcze kompaktowe lusterko, w którym poprawiła pomadkę, zanim podała mu rękę, wychodząc z samochodu. Zmierzyła wzrokiem wejście na przyjęcie, po czym w podobnym oceniającym odruchu spojrzała na swojego towarzysza.
— Chyba powinnam zapytać ciebie — odpowiedziała z zaczepnym uśmiechem, łapiąc go pod łokieć.
Nie chciałaby zabrzmieć zbyt cliché, ale ona urodziła się gotowa. Uczestniczenie w takich imprezach stało się wręcz rutyną. Pojawiała się, uśmiechała ładnie do kilku zdjęć i wypijała na tyle dużo, aby wytrzymać do momentu, kiedy mogła zniknąć na prawdziwym after party.
— Co? Poddenerwowany? — zapytała wciąż tym samym uszczypliwym tonem, sama jednak obierając zdecydowany kurs na bar. Może i nie stresowało ją samo wydarzenie, co odrobinkę obawiała się, jak wypadnie ich występ. Starała się jednak tego po sobie nie zdradzać. — Spróbuj wyglądać, jakbyś dobrze się ze mną bawił, a nie jakbym trzymała cię tu jako zakładnika — upomniała go, żartobliwie ściskając jego spięte ramię.
— Może odrobinę... — Mruknął cicho, odgarniając nieco włosów z twarzy. Przygotowywał się do tych robionych ukradkiem zdjęć? Może warto było ustalić wcześniej, które z nich ma lepszy lewy profil, by mogli ustawić się optymalnie dobrze w kierunku kamery. — Powinienem też śmiać się z nieistniejących żartów? — Zapytał kąśliwie, bo uśmiechanie się do bliżej nieokreslonej widowni na pewno będzie dużo łatwiejsze po tych kilku kieliszkach szampana. Teraz jednak o mało co nie wylał dopiero co pochwyconego trunku, gdy przy delikatnym obrocie, prawie wpadła na niego dziewczyna w czarnym, wyciętym kombinezonie.
Usuń— Vini! — Powitała go z delikatnym zdziwniem. — Nie byłam pewna czy to ty. Nawet byłam przekonana, że mi się przewidziało. — Odsunęła się na krok, by zlustrować chłopaka wzrokiem, tak jakby podziwiała jego outfit, a może sprawdzała, czy jeszcze bardziej urósł od ich ostatniego spotkania.
— Ester. — Sam nie spodziewał się tak szybkiego powitania przez znajomą osobę, jednak z tego spotkania zdawał się być wyraźnie zadowolony i nawet po przetrawieniu pierwszego szoku, jeszcze raz, prawidłowo przywitał dziewczynę, cmoknięciem policzków. — Emm...Ester, Oriana. — Przedstawił krótko obie dziewczyny, nie zapominając o swojej towarzyszce na zbyt długo.
— Oh! — Brunetka szybko przerzuciła spojrzenie na Orianę, jak gdyby przepraszająco, że nie powitała jej od razu i wyciągnęła dłoń by prawidłowo się przedstawić. — Ester Hendrix. Miło poznać. — Dziewczyna była nieco wyższa od Oriany, a ścięte na boba loki, podskakiwały przy każdym z jej energicznych ruchów głowy. — Znamy się już skądś...? — Zapytała niepewnie przygladajac się uwazniej dziewczynie i przeciągajac odrobinę uścisk ich dłoni.
Teraz, kiedy z każdej strony otaczali ich ludzie, zachowywała odpowiednią ostrożność i ściszyła głos. Wszyscy w takich sytuacjach wyglądali na całkowicie pochłoniętych swoimi sprawami, póki nie usłyszeli czegoś, czego nie powinni.
Usuń— Jakbyś powiedział prawdziwy żart, nie byłoby takiej potrzeby — odparła, po czym rzeczywiście roześmiała się odrobinę głośniej, jakby w ich rozmowie padło właśnie coś bardzo śmiesznego, idealnie prezentując tę sztukę. — Widzisz? To nie takie trudne.
Wciąż miała przyklejony do twarzy swój najlepszy sztuczny uśmiech, kiedy odbierała od niego kieliszek szampana. W samą porę, zanim mało co nie polał ich obojga, zaskoczony nagłym pojawieniem się tajemniczej nieznajomej. Nieznajomej przynajmniej dla niej. Oriana wzięła łyk ze swojego kieliszka w oczekiwaniu, aż jej obecność zostanie ponownie uznana. Uśmiechnęła się w końcu promiennie, podając jej dłoń.
— Oriana Duarte. Chyba nie miałyśmy jeszcze przyjemności… — odpowiedziała, przyglądając się uważniej dziewczynie. Cóż, nie wypada mówić głośno, ale ludzie pewnie dość często kojarzyli jej własną twarz, zanim jeszcze zorientowali się, gdzie ją widzieli. Ester natomiast na razie pozostawała dla niej zagadką.
Spojrzała krótko na Vincenta, co w pierwszej chwili było szczerym zapytaniem o pomoc w poprowadzeniu tej interakcji. Szybko jednak zauważyła w tym okazję, aby pierwszy raz tak naprawdę wcielić się w ich role.
— Vincent lubi udawać tajemniczego… — Uśmiechnęła się do niego nieśmiało, przysuwając się odrobinę bliżej w taki sposób, aby oba te gesty zostały zauważone przez osoby postronne, ale wciąż wyglądały na niezamierzone. — Ale jak widać ciężko trzymać mnie z dala od jego znajomych w takim miejscu jak to.
NOWE POWIADOMIENIE ZE STRONY plotkara.net
UsuńSpotted: O i V udzielają właśnie wywiadu na ściance, wyglądają... Ach, zatapianie się w komplementach totalnie nie jest w moim stylu! Ale, O, daj namiary na tę kieckę, jest cudna! W każdym razie, para chwilę droczy się z dziennikarzem, odpowiadając wymijająco na pytania o ich relację. Może są razem, może nie są. Akcja się jednak zagęszcza: mężczyzna powiedział w końcu to, co wszyscy chcemy usłyszeć... Z pewnej strony internetowej docierają do niego wiadomości, że ich związek to zwykły chwyt PR-owy, i co oni mają na ten temat do powiedzenia. Właśnie, O i V, co macie?
buziaki,
plotkara 💋
pamiętaj, by uwzględnić tę informacje w swoim wątku
— Oh... — Twarz dziewczyny rozpromieniała, w z pewnością znany dla Oriany sposób, gdy rozmówca łączy jej osobę z postacią serialowej Cassandry. Nazwisko szybko skojarzyła z branżą filmową, a twarz w końcu znalazła się w kontekście scen z Instrukcji Miłości. — Już wiem! Grałaś w tym serialu. — Wzrok Ester szybko powędrował w kierunku Vincenta, jak gdyby ciekawiła ją historia duetu, który miała przed sobą, choć nie mogła podejrzewać nawet, jak ciekawa opowieść to była.
Usuń— Ester to znajoma rodziny. To znaczy, nasi ojcowie razem pracują... — Urwał wątek jak najszybciej, bo nie miał jeszcze okazji wprowadzać Oriany w zawiłości swojej rodziny, a i ten moment nie wydawał się najlepszy na ten temat. Jednak gdy wytłumaczył jeden z dziewcząt jego relację z drugą, wypadało uzupełnić układankę i dla drugiej strony. — A Oriana to... koleżanka. Namówiła mnie, żeby dziś tu przyjść. — Oczywiście pod słowem koleżanka, mogło kryć się coś zupełnie niewinnego, jak i najróżniejszy wachlarz relacji zakładających znacznie większe powiązanie dwójki osób.
— Czyli... nie przyszedłeś tu z ojcem? — Zapytała niepewnie i nieco zdziwiona, zerkając to na Maddena, to na Duarte.
— Nie. A...jest tutaj? — Mruknął nieco zaniepokojony upijając łyk szampana.
— Nie wiem... — Odpowiedziała marszcząc brwi, bo zobacznie tutaj Vincenta, zdążyło w jej głowie zaakceptować rewelacje, że zdążył się on pogodzić już ze swoim ojcem. A jednak, pojawił się tutaj tylko za sprawą dziewczyny u jego boku. — Mój ma się później pojawić. Będzie mu na pewno miło, jeśli przyjdziesz się przywitać. — Uśmiechnęła się delikatnie, ale chyba wyraźnie miała już ochotę ruszyć dalej w głąb sali. — Miło było cię poznać. — Posłała jeszcze jeden uśmiech w stronę Orianny nim udała się dalej.
Oriana odpowiedziała jedynie skromnym uśmiechem pt. “tak, to właśnie ja we własnej osobie”. Przy okazji posłała Vincentowi trochę zaczepne spojrzenie. On rozpoznał ją dopiero, kiedy do twarzy podsunięto mu odpowiedni nagłówek, mimo że wcześniej spędził z nią całą noc.
UsuńResztę rozmowy spędziła uprzejmie się uśmiechając i próbując nie wyglądać na kompletnie zaskoczoną prawdziwym kontekstem, który zdawał się ukrywać między słowami. Byli przecież dobrymi znajomymi; dobrzy znajomi wiedzą o sobie takie rzeczy.
— Wzajemnie — odpowiedziała dziewczynie, zanim ta zniknęła w tłumie zgromadzonych tak szybko, jak się pojawiła. — ”Koleżanka”… — powtórzyła, przedrzeźniając trochę sposób, w jaki to konkretne słowo padło z jego ust. — Nie uwierzyłabym ci nawet przez chwilę. — Uśmiechnęła się z satysfakcją.
W końcu o to właśnie chodziło. Nie o to, aby naprawdę przekonać wszystkich, że nagle połączyła ich silna platoniczna więź, ale aby wyglądało to tak, jakby jeszcze nie byli gotowi wyjawić przed światem swojego sekretu. Wiele w tym planie było odwróconej psychologii i prawd, które były starannie przemyślanymi kłamstwami; łatwo było się pogubić.
— Więc. Ester… — Biorąc łyk, spojrzała na niego znad kieliszka. — Tatusiowie rozmawiali o waszych zaręczynach, zanim jeszcze wyszliście z pieluch? Chcieli zbudować potężną prawniczą dynastię? — zapytała z ironicznym uśmieszkiem.
Nie znała go jeszcze na tyle dobrze, aby poprawnie odczytać jego krótką interakcję ze “znajomą rodziny”. Czy to określenie było równie uniwersalne co “koleżanka”? Nie wydawał się skrępowany jej obecnością, dopóki rzeczywiście nie pojawił się temat jego ojca, co swoją drogą było kolejną warstwą Vincenta, do której jeszcze nie dotarła. Nie zdążyli jeszcze odbyć boleśnie szczerej rozmowy o swoich problemach rodzinnych, jakiekolwiek by one nie były, ale za każdym razem, gdy ten temat niewinnie przewijał się w ich pogawędkach, temperatura w pomieszczeniu spadała o kilka stopni.
W przeciwieństwie do Ester, Vincentowi nie dane było wcześniej ogladać Instrukcji Miłości, a twarz dziewczyny musiał skojarzyć jedynie z plakatów promujących produkcję i nie obył się z nią na ekranie przez wiele godzin.
Usuń— Chyba o to nam chodzi, prawda? — Zapytał z lekkim uśmiechem pochylając się nieco bliżej dziewczyny by postronne osoby nie musiały słyszeć wymiany ich zdań. Z boku wyglądało to z pewnością jakby dwójka dość zażyłych osób wymieniała między sobą komentarze na temat gości, a może nawet prawiła słodkie słówka.
— To nie odcinek Dynastii... — Choć pewnie wokół nich znalazły by się osoby, których życie przypominało perypetie serialowych Carringtonów. — Poza tym, do budowania prawniczego imperium wypada być prawnikiem. — Wzruszył delikatnie ramionami, bo ten opis nie pasował już do jego osoby, a on nie pasował do obrazka, który przywołała Oriana, a który z pewnością przemknął przez myśl i ich ojcom. Któż lepszy by przejąć kiedyś kancelarię Hendrix-Madden niż dwójka zdolnych pierworodnych.
— Może poszczęsci jej się bardziej z moim bratem. — Rzucił nieco odruchowo, choć gdy tylko zdał sobie sprawę z wypowiedzianych słów, po cichu zaczął liczyć na to, że Oriana nie będzie ciągnać dalej tego rodzinnego tematu. Dla trudnych relacji z rodzicami, było w tym społeczeństwie wiele zrozumienia, jednak gdy przychodziło do wojenek między rodzeństwem, wolał nie wdawać się w szegóły sporu.
— Co dalej...? Kolejne podpunkty do odhaczenia na na naszej liście?
Rozpad relacji z ojcem w celu podążania za własnymi marzeniami, bracia uwikłani w trójkąt miłosny; to brzmiało dokładnie jak odcinek "Dynastii". Dziewczyna uśmiechnęła się zaintrygowana, ale już tego w żaden sposób nie skomentowała. Odnotowała sobie natomiast, aby koniecznie wrócić do tego tematu kiedy indziej, gdy nie będą się musieli przejmować tym, kto na nich patrzy i kto ich słucha.
Usuń— Jeżeli o mnie chodzi, podobnie jak ty wolałabym tu dzisiaj nie spotkać twojego ojca. — Posłała mu nieco złośliwy uśmiech. Cóż, nie musiał mówić na głos, że nie podobała mu się perspektywa niezaplanowanego wpadnięcia tam na swojego staruszka. Wystarczyło, że wyglądał, jakby rozważał wszelkie drogi ewakuacji, gdyby przyjaciółka potwierdziła mu, że rzeczywiście był tego wieczora na liście gości. — Nie jestem gotowa, aby poznać rodziców — dodała beztroskim tonem, po czym jednym łykiem dokończyła zawartość swojego kieliszka. — I bez tego mam dość odpowiadania na pytania, które-
— Oriana? Oriana!
Dziewczyna zamarła na moment, nie odwracając wzroku od Vincenta. Dobrze rozpoznawała determinację i wyćwiczoną charyzmę, jaką cechowało się takie powitanie. Wiedziała, że za swoimi plecami nie napotka stęsknionego przyjaciela, a głodnego plotek człowieka z jednym konkretnym celem.
— To — odpowiedziała na pytanie chłopaka, zanim obróciła się z wyćwiczonym dla kamer uśmiechem.
— Możemy wam zająć chwilkę? — odezwał się mężczyzna o śnieżnobiałym uśmiechu i tlenionych włosach z ekipą składającą się z całego jednego kamerzysty; jeden z tych internetowych reporterów, którym udawało się zdobyć minutę czasu gwiazd na czerwonym dywanie lub wirował na bankietach, wypytując celebrytki o ich sukienki. — Jak się bawicie? Czekaliśmy, aż się pojawisz od początku wieczoru. Już myśleliśmy, że nas unikasz — zażartował, wyciągając w jej stronę mikrofon.
— Po prostu nie chciałam skraść całego blasku prawdziwym gwiazdom tej nocy — odpowiedziała z tą fałszywą skromnością i niesłabnącym uśmiechem.
Mężczyzna zaśmiał się głośno, ale krótko. Oriana mentalnie przewróciła oczami. Sokoły znowu przegrały.
— Nie martwiłbym się o to — odparł szybko, chcąc natychmiast porzucić temat prawdziwego celu tego wieczoru. Nikogo to nie interesowało. — Chyba nie muszę wam mówić, że ludzie domagają się odpowiedzi… — Popatrzył z wyraźną sugestią na osaczoną dwójkę. — Jesteście razem?
— Przyszliśmy dzisiaj razem… jeśli o to ci chodzi — powiedziała, obdarzając kamerę uśmiechem, który był nieco subtelniejszy, ale równoznaczny z puszczeniem oczka. Przelotnie popatrzyła na swojego towarzysza, aby również zostało to odnotowane. Kto wie, co dwójka rzekomych kochanków potrafi sobie przekazać jednym krótkim spojrzeniem.
— Ani trochę — zaśmiał się reporter całkowicie przyzwyczajony do takich uników przed wścibskimi pytaniami. Nie potrzebował szczerych odpowiedzi, ale takich, które zapewnią mu wyświetlenia, dlatego bez wahania kontynuował: — Każdy ma jakąś swoją teorię. Niektórzy nawet mówią, że robicie to specjalnie, aby sobie z nami zagrać. Komentarz?
— Ja również. — Zdecydowanie było zbyt wcześnie w ich udawanym związku na poznawanie rodziców, nawet jeśli nie brało się pod uwagę tych skomplikowanych relacji rodzinnych. Vincent więc liczył na to, że uda im się uniknąć spotkania kogokolwiek, z jednej czy drugiej rodziny. Czy był przygotowany czy też nie, musiał zmierzyć się szybko z jeszcze jednym nie do końca przyjemnym spotkaniem. Nie sądził, że pismaki tak szybko zdążą ich dopaść, ale z początku pozwolił działać Orianie, która czuła się zdecydowanie swobodniej przed kamerą. Dobra mina do złej gry była zdecydowanie łatwiejsza w zaciszu własnego mieszkania czy urokliwej kawiarni. Zdołał jednak przywołać na twarz delikatny uśmiech i zerknął na dziewczynę, która zgrabnie wymijała niewygodne pytania reportera. Czy z boku wyglądało to jak jedno z tych zdjęć, które fruwają później po intrenecie z podpisem Chciałabym, żeby ktoś patrzył na mnie jak Vincent na Orianę?
UsuńJednak kolejne naciski reportera, zmusiły go do spojrzenia w jego stronę. Zawsze byli tacy bezczelni? Chyba dlatego ludzie tak bardzo narzekali na pewne aspekty sławy i magazyny przeinaczające ich słowa?
Zmarszczył wyraźnie brwi, obdarzając reportera dość...zniesmaczonym spojrzeniem. Oni nawet jeszcze nie upublicznili do końca swojego tajemniczego związku, a ludzie już śmieli poddawać go pod wątpliwość?
— Sugerowałbym, żeby ludzie zajęli się pilnowaniem własnego nosa. — Rzucił poirytowany, by następnie objąć Orianę ramieniem, by zrezygnować z towarzystwa reportera i udać się w głąb sali. Czy odegrał swoją rolę poprawnie? Może to podejrzane, że tak szybko zirytował się na takie pytanie... a może wręcz trafił w punkt? Przecież dwójka ludzi, którzy wciąż na razie próbują się poznać, nie powinna być narażona na tak definiujące pytania i to ze strony obcych.
— Ciągle musisz takie rzeczy znosić? — Zapytał dziewczynę, gdy już znaleźli się w odpowiedniej odległości od reportera i wypuścił ją z objęć akurat gdy nadażyła się okazja, by pochwycić dwa kolejne kieliszki szampana z tacy przechodzącego kelnera. — Litości, nawet nie ogłosiliśmy nic oficjalnie, a ludzie już to kwestionują? — Mruknął niezadowolony upijając łyk bąbelków, jakby miały uśmieżyć jego poirytowanie niesprawiedliwością tego świata.
Na każde nietaktowne pytanie była dyplomatyczna odpowiedź, która irytowała wszystkich słuchających, ale pozwalała wyjść z tej sytuacji z twarzą. Takie spontaniczne wywiady wymagały refleksu, ale Oriana była do nich przyzwyczajona. Lubiła mówić, a ludzie lubili jej słuchać, nieważne, jak trywialne były pytania i odpowiedzi. To odrobinę kontrowersyjne pytanie oczywiście ją zaskoczyło, ale nie dała po sobie tego poznać; w ułamek sekundy była gotowa udzielić jakiejś błyskotliwej, ale enigmatycznej odpowiedzi, jednak reporter wyraźnie podsunął mikrofon Vincentowi, spragniony jakiegoś komentarza ze strony kogoś, komu na rękę było to, że skupiała na sobie całą uwagę. Ugryzła się więc w język i zaufała, że doda do tego publicznego wystąpienia coś wartościowego. Cóż, nie powinna była być aż taką optymistką.
UsuńSzybko uśmiechnęła się, jakby sama wzięła to za żart, chociaż wymagało to dużo siły woli, aby nie opadła jej szczęka. Pospiesznie pożegnała się z mężczyzną i odeszła z taką pewnością siebie, jakby to dramatyczne wyjście od początku było częścią planu.
— Mogłeś się przynajmniej zaśmiać — rzuciła przez zęby, kiedy znaleźli się już wystarczająco daleko. — Tak. I uśmiecham się i udaję, że mam to gdzieś — odpowiedziała, odbierając od niego nowy kieliszek i zatapiając w nim całe poirytowanie, które ją ogarnęło. Wywołane nie tyle pytaniem reportera, a reakcją Vincenta. — O to nam przecież chodziło, nie? Mówią o nas, a kogo to obchodzi, że myślą, że to zwykły PR? Każda para w tym biznesie musi przez to przejść — ciągnęła dalej po cichu, przesuwając dłonią nad stołem z przystawkami, zanim ostatecznie zdecydowała się na coś na wymyślnej wykałaczce. Alkohol i coś na ząb zawsze przynosiło jej trochę komfortu, kiedy zaczynała się zbyt bardzo stresować.
Pokiwała głową z aprobatą, smakując swój wybór, po czym podała jego bliźniaczą wersję Vincentowi. Przysunęła się z powrotem bliżej niego i strzepnęła nieistniejącą nitkę z jego marynarki, aby wyglądali przytulnie i nie dawali ludziom więcej powodów do wątpliwości.
— Teraz przez resztę wieczoru spróbuj wyglądać, jakbyś nie miał problemów z agresją — powiedziała ironicznie, ale uśmiechnęła się do tego słodko. Być może dramatyzowała, ale właśnie takiej reakcji ze strony publiki trzeba było się spodziewać. Szybko, ktoś tu ma jakiegoś szczeniaczka, którego mógłby pogłaskać? Albo chociaż staruszkę, którą trzeba przeprowadzić przez ulicę? — Następnym razem to ja gadam, a ty możesz za mną stać i ładnie wyglądać.
Uśmiechnął się na uwagę Jacksona, ale nie odpowiedział. Tak, zdecydowanie emocje brały dzisiejszego wieczora górę i był coraz mniej przekonany, że cokolwiek dobrego z tego wyniknie — powietrze w pomieszczeniu można było kroić nożem, i to dosłownie, bo organizatorzy imprezy chyba nie przewidzieli, że odbędzie się tego dnia jakakolwiek zakrapiana (po posadzce) alkoholem impreza, więc o klimatyzacji mogli pomarzyć. Chłopak poluźnił krawat, a potem ściągnął marynarkę, którą rzucił na mały stolik obok. Przeszedł kilka kroków dzielących go od stołu, podciągając rękawy białej koszuli, gdy przyjaciel zadał pytanie. Dotarła do jego uszu muzyka — bardziej oficjalna część balu musiała dobiec końca. Nagle pewna myśl wpadła mu do głowy.
OdpowiedzUsuńByło tu zdecydowanie za mało miejsca na dwa dramaty. Poza tym, nie miał najmniejszej ochoty dłużej przekomarzać się z Ari, która nie dość, że go wkurwiła na samym początku imprezy, to jeszcze z największą przyjemnością dogryzała mu jeszcze bardziej. Białej flagi nie zamierzał wyciągać, ale może na dobre by im wyszło, gdyby choć na chwilę odpuściliby sobie ciągnięcie tej durnej kłótni. Zresztą, może faktycznie nie miał się o co na nią złościć, może to była zupełnie inna sytuacja? Odpychał od siebie dalej myśli na temat wyjazdu do Korei, nie chciał dopuścić do siebie prawdy — że najbardziej zabolało go to, że ona była mu teraz potrzebna. Nie była. Nie potrzebował nikogo. Do niczego. Nic się nie działo, wszystko było w porządku. Musiał się z nią pogodzić w delikatny... wysublimowany, kurtuazyjny, lekki, łagodny, przyjemny, czuły sposób.
— Odpierdalasz — syknął jej do ucha (oczywiście w delikatny, wysublimowany, kurtuazyjny, lekki, łagodny, przyjemny, czuły sposób), na tyle cicho, by nikt inny nie usłyszał, jednocześnie pod stołem układając dłoń na jej biodrze i ściskając mocno. Wyjątkowo mocno. Mogliby się w sumie pogodzić... Seojun znał dobry sposób, w jaki mogliby to zrobić. — A teraz bądź grzeczna i przestań.
Ktoś, kto na nich spoglądał, nie byłby w stanie wyłapać, o czym tak naprawdę rozmawiali. Wyglądało to tak, jak brzmiało — że zdenerwowany chłopak parsknął jej coś do ucha, z pewnością nieprzyjemnego. Ale Ari pewnie zrozumiała, że za tymi kilkoma słowami Seojun ukrywał to, że jest gotowy zawiesić broń.
Jego spojrzenie spoczęło na Blue. Przyglądała się bacznie to Octavii, to Jacksonowi, a w końcu Fabienowi, za pewne węsząc w towarzystwie kolejną, małą dramę. Nagle pomyślał o ich ostatnim wieczorze, o słodkich pocałunkach, o tym, jak grzecznie postanowili przestać, gdy sprawy zabrnęły trochę za daleko. Miał ochotę, by jej jasne oczy przyglądały się jemu, nie innym. Dlaczego pytała o Ari? Czy naprawdę obchodziło ją, że jest zazdrosny o inną dziewczynę? Chciała jego uwagi? Mogła ją mieć na pstryknięcie palcami... No, a przynajmniej przez jakiś czas. Boże, jaki to był łatwy chłopak!
— Specjalne życzenie to dobry pomysł — powiedział, przesuwając oczami po towarzystwie. Wyprostował się i ściągnął usta, zerkając na drzwi wyjściowe. — Rozprostowałbym trochę kości, może w tańcu? Bells, Ari... Chętne na podbój parkietu? Rzeczywiście moglibyśmy zahaczyć o bar. — Wrócił spojrzeniem do stołu. — Ale opowiecie potem o waszej rundzie? — zapytał po francusku, zerkając na Octavię i Fabiena, po czym uśmiechnął się złośliwie. Zabrał ze stołu woreczek z kokainą, który wsunął potem do specjalnej kieszonki w portfelu, ruszając w kierunku wyjścia.
Min uśmiechnęła się słodko. Nawet jeśli słowa, które padały z ust Blue były kąśliwe, postanowiła przytaknąć i podziękować za komplement. No a przynajmniej spróbować, kill them with kindness czy jak to tam szło.
Usuń- Dzięki. No popatrz, nawet potrafisz być miła, jak się bardzo postarasz. – wydymała usta w dziubek i posłała jej całusa. Odrobina sarkazmu, jeszcze nikogo nie zabiła.
Gdy Fabien w końcu zasiadł na krześle, sama zajęła miejsce obok niego, dalej wpatrując się w Octavię, która naprawdę wyglądała, jakby zobaczyła ducha. Już miała otworzyć usta, by dodać coś od siebie, w końcu sytuacja była dość interesująca, gdy nagle poczuła czyiś oddech na szyi i czuły dotyk na biodrze. Syknęła cicho, jednak ból, który właśnie odczuwała wcale nie był dokuczliwy, a wręcz przeciwnie - sprawił, że jej myśli od razu powędrowały gdzieś daleko… do sypialni w apartamencie na Piątej Alei. Przywykła do takich zabaw z Seojunem, ciężko było nad sobą zapanować, no już szczególnie, kiedy szeptał jej do uszka same czułości.
- Seojun-ah! Nie przy ludziach, zaraz się zarumienię! - postanowiła dołączyć do zgromadzonego tutaj klubu poliglotów, więc wypowiedziała się w swoimi ojczystym języku. Zaśmiała się słodko i ułożyła dłoń na ręce bruneta, by wbić w nią paznokcie, wystarczająco mocno, by pobudzić jego wyobraźnię.
Nim się zorientowała, Kim zadecydował, że pora była opuścić pokój zwierzeń, zebrał najpotrzebniejsze rzeczy i był w drodze do drzwi. Ari nie musiała się długo zastanawiać. Posłała szeroki uśmiech w kierunku znajomych i zerwała się ze swojego krzesła. Gdzieś w duchu miała nadzieję, że Blue nie skorzysta z zaproszenia i pozostanie przy stole, jednak szanse na to były dość marne.
- Daj cukierka. – rzuciła do Seojuna, gdy dogoniła go na korytarzu. Bieganie w szpilkach naprawdę było wyczynem, a brunet robił kilometrowe kroki - długie nogi modela i te sprawy. Złapała go pod ramię, gdy zaczęli schodzić po schodach, trochę wirowało jej w głowie od nadmiaru wrażeń i tequili.
Cała reszta towarzystwa nie interesowała jej tak bardzo, jak Seojun i Ari. Dlatego zwróciła uwagę na tę dwójkę, gdy doszło do wymiany zdań pomiędzy nimi. Zaciekawiło ją bardzo, o co chodziło, gdy Ari zaczęła mówić w ich ojczystym języku. Nie podobało jej się to, ale… Trudno. Musiała jakoś przeboleć, że nie rozumiała. Chociaż musiała przyznać, że rozmawianie po francusku czy koreańsku w towarzystwie, gdzie nie wszyscy rozumieli było zwyczajnie niegrzeczne. Z drugiej strony czego się spodziewała po takim towarzystwie.
Usuń— Wiesz, że czego jak czego, ale tańca nigdy nie odmawiam — uśmiechnęła się i po chwili odsunęła się od stołu, wstając z krzesła. Raz, że lubiła taniec, a dwa… Nie byłaby spokojna zostawiając tę dwójkę samą. Początkowo nie zamierzała zostać na imprezie długo, ale wszystko się zmieniło. Co prawda będzie musiała rano skutecznie postawić się na nogi, ale… To akurat nie był problem. Radziła sobie przecież w takich sytuacjach już niejednokrotnie. Sztukę doprowadzania się do ładu w kilka minut miała opanowaną do perfekcji. Było to dla niej niczym podstawowe pozycje w balecie, jak amen w pacierzu czy tabliczka mnożenia. Łatwizna.
— Zatańczysz dla mnie tak jak ostatnio? — Zapytała Seojuna posyłając mu szeroki uśmiech, jednocześnie przypominając sobie jego wygibasy, którym do tańca było… bardzo daleko.
Seojun przystanął na korytarzu, by poczekać na obie dziewczyny, a potem ruszyli razem powoli (ze względu na wysokie obcasy dziewcząt) po schodach. Ari złapała go za prawe ramię, natomiast lewe zaoferował Blue, uśmiechając się przy tym pod nosem. Osobliwe z nich było trio. I chociaż relacje między sobą mieli, delikatnie mówiąc, popaprane, nie można było im odebrać tego, jak bardzo do siebie pasowali — piękni, młodzi, bogaci. Kilka osób odwróciło głowy, gdy schodzili z bogato zdobionych schodów do głównej sali, wprost na parkiet.
Usuń— Nie mogę ci dać cukierka, przykro mi — mruknął z udawaną smutną minką, patrząc w kierunku Ari. — Wydaje mi się, że dość słodyczy się dziś... Najadłaś. Minęło trochę czasu, ale nie chcę powtórki z rozrywki. Nie dziś, Min.
Nie chciał robić żadnych scen, ale dzisiejsze zachowanie dziewczyny było dla niego w jakimś stopniu alarmujące. Sytuacja sprzed roku, kiedy Ari przedawkowała narkotyki i trafiła do szpitala, dalej żyła w jego pamięci. A fakt, że przez cały ten czas trzymała się od używek z daleka i akurat dzisiaj zebrało jej się na powrót do starych nawyków... Nie mogłaby jak zwykle parsknąć z obrzydzeniem na widok cukierków zamiast prosić się o jednego?
Gdy Blue zadała mu pytanie, parsknął śmiechem, jednocześnie kręcąc delikatnie biodrami przy schodzeniu z kilku ostatnich stopni.
— To był jednorazowy występ, zarezerwowany tylko i wyłącznie dla jednej pary oczu. Nikt więcej nie może tego zobaczyć! Dzisiaj będę normalnie z tobą pląsał... Obiecuję — powiedział, zerkając na dziewczynę z diabelskim uśmiechem, po czym puścił do niej oczko.
Ruszyli od razu w kierunku baru. Seojun ze zwykłą dla siebie zwinnością przepchał się przed tłum, po czym zamówił dla nich kolejną butelkę tequili, z którą już po kilku minutach wrócił, mrużąc zwycięsko oczy.
— Jak szybko uda nam się ją opróżnić? Tej bym już nie wylewał, ale chyba mamy niedokończoną rozgrywkę? — zapytał niewinnie, podając im kieliszki.
NOWE POWIADOMIENIE ZE STRONY plotkara.net
UsuńSpotted: Stara miłość nie zrdzewieje i ja się pod tym podpisuję rękami i nogami! Szczególnie, że właśnie mam na oku wspaniały przykład dla tej teorii... Jeszcze nie tak dawno widziani w swoich objęciach w Central Parku, teraz spędzają razem pół wieczoru. Jak widać, A, Ty też możesz mieć powody do zazdrości. Czyżby S Ci się nie chwalił, jak bardzo ostatnio był zajęty odświeżaniem starych znajomości? To chyba już Wasza domena, zgadza się? Ale, hej, drobny całus jeszcze nikomu nie zaszkodził! Choć podobno na niewinnych buziaczkach się wtedy nie skończyło... Prawda, B?
buziaki,
plotkara 💋
pamiętaj, by uwzględnić tę informacje w swoim wątku
Ari wywróciła jedynie oczami, gdy Seojun postanowił nie podzielić się słodyczami. Z jednej strony przynudzał, a przecież mieli się dobrze bawić, nie zważając na żadne konsekwencje, z drugiej strony chyba się martwił? I właśnie ten przejaw troski sprawił, że postanowiła ugryźć się w język i nie ciągnąć tematu.
UsuńStarała się nie zwracać uwagi na Blue i Seojuna, a przynajmniej nie przejmować się ich relacją, czy tym o czym rozmawiali. Trochę dziwnym był fakt, że nagle zebrało im się na wspominki, gdy nie mieli ze sobą kontaktu przez prawie dwa lata, a teraz nagle posyłali sobie dwuznaczne spojrzenia i dzielili się historiami z dalekiej przeszłości, no a przynajmmniej tak się Min wydawało. Byli historią, prawda?
Słyszała kiedyś, że historia lubi się powtarzać, ale nie sądziła, że i tak będzie w przypadku tej dwójki, więc kiedy dostała nowe powiadomienie, musiała je przeczytać kilka razy, nim dotarł do niej sens najnowszej plotki. Musiała poznać prawdę i każdy szczegół, więc gdy Seojun wspomniał ich niedokończoną grę, uśmiechnęła się radośnie.
- Istnieje tylko jeden sposób, aby się dowiedzieć. Zapraszam państwa do stołu. – ukłoniła się delikatnie, a dłonią wskazała w kierunku sali, gdzie poustawiane były stoliki. Ari, jej rodzice i rodzina Seojuna mieli zarezerwowane siedzenia przy jednym stole, ale z racji, że państwo Min ani reszta Kimów nie pojawiła się dzisiaj na balu, teraz mieli do dyspozycji wszystkie miejsca dla siebie.
Usiadła na jednym z krzeseł i zaczekała, aż dwójka do niej dołączy, po czym zabrała brunetowi butelkę, położyła na stole i okręciła tak, że ta wskazywała na Blue.
- Wprost umieram z ciekawości, by dowiedzieć się czegoś więcej o waszym spotkaniu. Bluebell, powiedz mi proszę kiedy miałaś okazję tańczyć z Seojunem w parku? – W jej słowach nie było nic uszczypliwego, głos jej się nie łamał, na twarzy dalej widniał szczery uśmiech. Jeśli była zła, potrafiła to bardzo dobrze ukryć, a żeby wyciągnąć od Freaser informacje, objęła zupełnie inną taktykę niż miała w zwyczaju.
Kiedy zastępca głównego redaktora MSNBC wezwał go około miesiąca temu do swojego gabinetu, Ariel spodziewał się naprawdę wielu rzeczy. Z pewnością jednak nie tego, że stary, poczciwy Bless w sobie tylko wiadomy sposób zdobył skądś listę swoich podwładnych zaproszonych na kiss on the lips party. A tak właśnie ku ogromnemu zdziwieniu Azjaty się stało. Dobrze, że nie podpalił tej nieszczęsnej koperty tak jak to na początku planował. W innym wypadku chcąc zachować posadę, musiałby zmyślić na poczekaniu jakiś naprawdę wiarygodne kłamstewko na temat okoliczności, w których zaginął jego bilet na dzisiejszy wieczór. Nie żeby faktycznie planował się na nim pojawić. Przynajmniej nie na początku. Zbieg okoliczności, a właściwie ów rozparty na fotelu, lekko przygrubawy facet wykonał stary jak świat trik, by go do tego zmusić. Mianowicie oświadczył mu, że jakiś tydzień przed tą wielką, elegancką imprezą do Nowego Jorku z Włoch przyleci panna Isabel Fontana, którą jako dawny mieszkaniec tego starego kraju Houston powinien się zająć, bo na pewno zrobi to najlepiej z całej ekipy. Choć próbował stanowczo oponować, twierdząc że opieka nad Europejką nie zmieści się w jego napiętym grafiku zajęć, nie miał z nim najmniejszych szans. Skończyło się więc na tym, że na dobry początek odwołał kilka dawno już zaplanowanych wywiadów. W ustalone popołudnie odebrał zaś Europejkę z lotniska Kennedy’ego, a następnie zawiózł ją pod jeden z najdroższych hoteli w mieście, mając nadzieję, że będzie miał z nią względny spokój przynajmniej przez równą dobę. Jakże był naiwny ! Nie dość, że stawiła się u drzwi jego mieszkania już o dziesiątej z rana, to jeszcze po przejrzeniu jego garderoby załamała ręce i cmoknąwszy z wyraźną dezaprobatą, orzekła iż miał szczęście, że przyjechała do Wielkiego Jabłka, bo nie miałby się w czym pokazać w towarzystwie. Sam Malezyjczyk natomiast dałby sobie rękę uciąć, że coś by się tam z pewnością znalazło. Może nie z najnowszych modowych kolekcji, ale, do cholery jasnej, nie szedł przecież na wybieg dla modelek (przynajmniej nie tym razem), ale na najzwyklejszą w świecie potańcówkę ! Wątpił, by kompletna zmiana stylu była mu koniecznie potrzebna, lecz zanim zdążył choćby odezwać się słowem, dziewczyna chwyciła klucze do samochodu (dodajmy – jego samochodu, bo jakby inaczej) i wyszła na parking. Odkrywszy, że pasowały one tylko do dość taniej terenowej Toyoty, nie potrafiła pohamować śmiechu i złośliwej uwagi:
Usuń- Ty chyba kiedyś odcisnąłeś się w pokładach torfu. Liczę przynajmniej, że nie każesz mi wsiąść do czegoś takiego, gdy pojedziemy na bal. Wyjdziemy na jaskiniowców albo w najlepszym wypadku ubogich krewnych.
Mało brakowało, a wypaliłby, że owszem każe. Pohamował się jednak w ostatniej chwili, obiecując jej, że dla odmiany wystara się o coś porządniejszego. Zresztą i tak nie chciało mu się odkurzać królujących w środku kudłów. I w ten oto sposób niemal wszystkie pozostałe doby spędził na szwendaniu się po sklepach oraz obdzwanianiu firm zajmujących się wynajmem limuzyn wraz z kierowcami. Bo ku jego wielkiemu zdziwieniu okazało się, że nawet gdyby nie wychylił ani kieliszka alkoholu, to i tak nie mógłby samodzielnie zasiąść za kółkiem. Tak po prostu nie wypadało. Swoją drogą ciekawe o ilu ważnych zasadach panujących wśród członków śmietanki towarzyskiej zdążył zapomnieć podczas tych śmiertelnie długich, ciężkich czterech lat spędzonych na bruku.
- Oj, chodźże wreszcie. – Widząc jak Aureliano stoi niczym słup soli na chodniku przed hotelem, blondynka chwyciła go mocno za dłoń i pociągnęła zdecydowanie w kierunku głównego wejścia. – I tak jesteśmy już porządnie spóźnieni, a ja chciałabym się choć trochę zabawić. Kto wie kiedy będę miała podobną okazję. Być może nigdy. A w dodatku robisz mi obciach. – Żwawo przekroczyła próg, dając tym samym znać mężczyźnie, że jego czas na czmychnięcie właśnie przestał istnieć.
[Niech się dzieje wola nieba, ale musiałam się wmieszać.]
— Myślisz, że dzisiaj sprostasz? — Zaśmiała się. Nie raz nabijała się z Seojuna, że nie potrafi tańczyć, ale wbrew wszystkiemu potrafił, a ona uwielbiała być z nim na parkiecie. Dlatego na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech, gdy oznajmił, że będą tańczyć.
UsuńBlue nie miała włączonych powiadomień na plotkarze, bo nie zawsze miała czas na bycie na bieżąco. Nadrabiała wpisy, kiedy miała na to czas, słysząc jednak, że w telefonach dookoła rozległ się dźwięk powiadomień, domyślała się, skąd mogły pochodzić.
Nim zdążyła sięgnąć jednak po swój telefon przy stoliku, Ari przeszła konkretnie do rzeczy. Blue zmarszczyli delikatnie brwi, domyślając się, że wpis na plotkarze mógł mieć jakiś związek z jej pytaniem.
— Oh… całkiem niedawno — powiedziała, nie zastanawiając się nad odpowiedzią zbyt długo — po premierze i zbiórce na jakieś charytatywne cele, to był chyba zeszły tydzień? Tak, Seojun? Chyba tak… — odpowiedziała, przyglądając się przy tym dziewczynie. Wychodziło, że teraz to ona powinna kręcić butelką, wiec złapała ją i zakręciła, szyjka wskazywała na Kim Seojuna. Wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu, przechylając głowę w bok — kiedy powtórzymy nasze ostatnie spotkanie?
Seojun zerknął przelotnie na powiadomienie ze strony plotkary, które pojawiło się na jego telefonie, a drobny, złośliwy uśmiech rozszerzył mu twarz. Jak to jest, że ta baba wszystko wie? Jak ona to robi? Ile ludzi pracuje nad tą przeklętą stroną, że wiedzą o nich praktycznie wszystko? Nie miał jednak im tego za złe, było to dla niego dość ciekawe i generowało mnóstwo śmiesznych sytuacji — jak na przykład twarde spojrzenie Ari, sunące dosyć długo po krótkim tekście plotki. Chłopak wiedział, że nie jest zadowolona, wyczuwając podświadomie, że właśnie kolejne pole do bitwy rozsuwa się przed nimi z prędkością światła. Nie miał jednak niczego sobie do zarzucenia, bo co było złego w tym, że nie powiedział Ari o spotkaniu z Blue? Nie okłamał jej, a gdyby zapytała, to pewnie by tego nie ukrywał. Zresztą, właśnie pytała...
Usuń— To było w drugi weekend września — powiedział z uśmiechem, wzruszając ramionami, gdy już zasiedli przy stoliku. Byli w tamtym czasie z Min pokłóceni, ale nie miało to żadnego konkretnego powiązania ze spotkaniem z Bluebell, ono było zupełną kwestią przypadku. Matka mu wręczyła zaproszenie na jej występ i dopiero wtedy Seojun uświadomił sobie, że bardzo chętnie zobaczyłby znowu Freaser. A odświeżenie starej znajomości było dla niego więcej niż kuszące.
Gdy butelka wylądowała przed nim, spojrzał z zaciekawieniem prosto w oczy Blue.
— Kiedy tylko chcesz — odpowiedział zaczepnie. — Chociaż wydaje mi się, że właśnie trwa w najlepsze. — Roześmiał się cicho.
Wprawił butelkę w ruch, a ta zatrzymała się równo pomiędzy Blue a Ari. Uśmiechnął się pod nosem, a jego wzrok podążył od jednej do drugiej dziewczyny.
— Dlaczego nie pałacie do siebie sympatią? — Nie ma to jak wbić kij w mrowisko. Poza tym, naprawdę zastanawiało go, czemu są dla siebie takie złośliwe. Odwrócił wzrok na chwilę, rozglądając się po sali. Dostrzegł, jak właśnie jakaś spóźniona para wchodzi do pomieszczenia. Chyba kojarzył skądś tego chłopaka, jeśli się nie mylił, to chyba z telewizji? — Chodziłyście chyba do tej samej szkoły, nie? — zapytał, zerkając z powrotem na swoje towarzyszki.
Nie podobało jej się z jaką łatwością chłopakowi przychodziło odpowiadanie na te wszystkie pytania i to, jak chętnie przytakiwał na propozycję Blue. Nie podobało jej się, że Seojun nie miał nic przeciwko kolejnym spotkaniom, nie podobało jej się, że to wszystko było szczere. Nie zachowywał się jakby chciał Ari zrobić na złość i był dla Fraser miły, tylko by Min uprzykrzyć życie - był miły, bo najzwyczajniej w świecie tego chciał i sprawiało mu to przyjemność. Widziała ten błysk w jego oku i nonszalancki uśmiech, te przydługie spojrzenia, które sobie posyłali, każdy najmniejszy gest i podteksty w ich wypowiedziach. Przyglądała się temu cały wieczór i mimo, że nie chciała dopuścić tego do swojej świadomości, gdzieś w środku trochę ją to zabolało.
UsuńWzdrygnęła się, gdy padło kolejne pytanie, doskonale znała na nie odpowiedź, ale nie mogła tak po prostu powiedzieć, co leżało jej na sercu. Nie mogła od tak przyznać, że była zazdrosna, że chora rywalizacja przysłoniła jej wizję. Nie mogła powiedzieć, że po raz kolejny, ktoś inny zbiera całą uwagę, która powinna należeć do niej. Wyprostowała się na krześle i szybko spojrzała na Seojuna, po czym przeniosła wzrok na Blue, jakby odpowiadała na pytanie jej, a nie chłopakowi.
- Nie lubię, gdy ktoś usilnie stara się udawać kogoś, kim nie jest. – rzuciła szybko. Ari wiedziała, że Blue pod swoją perfekcyjną otoczką, nie była wcale taka święta, a kilka lat temu, szperając w dokumentach w gabinecie dyrektora, natknęła się na kilka informacji o Fraser. Z jakiegoś powodu, dziewczyna bardzo chciała ukryć, co w tych papierkach widniało, więc między nastolatkami doszło do kolejnego konfliktu. Szantaże, sekrety, tajemnice, na takich fundamentach raczej przyjaźni się nie zbuduje, więc od tamtego momentu starały się nie wchodzić sobie w drogę, aż do dzisiaj.
Odwróciła się w kierunku, w którym powędrowało spojrzenie Seojuna, kilka osób z sąsiadujących stolików również zrobiło to samo. Do hotelu zawitała jakaś spóźnialska para, może przychodzenie w połowie imprezy nie było w dobrym takcie, ale za to przyciągało uwagę. O ile blondynka, która weszła do budynku pierwsza, nie miała z tym chyba najmniejszego problemu - uśmiechała się szeroko, do każdej napotkanej osoby - to Azjata, który jej towarzyszył, nie wyglądał już tak pewnie siebie. Ari nie miała pojęcia, kim byli ci ludzie, ale skoro się tu znaleźli, musieli być ważni lub posiadać sporą ilość zer na koncie. Może uda jej się poznać, któreś z nich, ten wieczór był pełny niespodzianek. Skończyła przyglądać się temu, co działo się dookoła i ponownie zwróciła uwagę, na Blue i Seojuna.
- Na czym to stanęliśmy? Ah tak, moja kolej. – chwyciła butelkę, a ta po kilku obrotach zatrzymała się na dziewczynie obok. – Hmm…nie boisz się mu znowu zaufać? – jej spojrzenie było utkwione w Blue, ale ręką wskazywała na Seojuna. Min nie znała dokładnych szczegółów relacji tej dwójki, ale zdołała od pijanego Seojuna wyciągnąć wystarczająco informacji. On chciał się bawić, bez większych zobowiązań, a Fraser podobno zaangażowała się o wiele bardziej, nie trudno było skleić wszystko w jedną całość. Jeśli Kim ją zranił, dlaczego teraz tak chętnie chciała przebywać w jego otoczeniu, chyba nie myślała, że chłopak się zmienił?
— Niby tak, ale to nie to samo, co ostatnio — mówiąc to, puściła do chłopaka oczko. Ostatnio zgodnie stwierdzili, że nie powinni przekraczać pewnych granic, ale mimo wszystko ciągnęło ją do niego. Z chęcią złożyłaby kilka słodkich pocałunków na jego ustach, ale zdecydowanie obecność Ari nie sprzyjała do okazywania sobie czułości. Zwłaszcza, że do tych czułości nie było konkretnych wskazań. Przecież nic miedzy nimi obecnie nie było, prawda? A jednak pamietała dobrze ich ostatni wspólny wieczór i mimo, ze nie posunęli się dalej, obściskiwanie się było miłe i przyjemne.
Usuń— Ach tak… — Blue spojrzała na Ari — ja nie lubię z kolei tych, którym się wydaje, że mogą być niczym bogowie — mruknęła, bo nie wiedziała jak inaczej ubrać w słowa to, co czuła względem Ari. W zasadzie to miała głęboko w poważaniu, co robiła Min, ale nie mogła dopuścić do tego, by jej sekret wyszedł na jaw. — Na szczęście nie musimy się przyjaźnić — mruknęła, uśmiechając się sztucznie.
— Muszę się napić — powiedziała, rozglądając się dookoła; wstała od stołu i zaopatrzyła się przy barze w butelkę szampana i wróciła do stolika — komuś bąbelki?
Spytała, stawiając alkohol na stoliku, a następnie spojrzała na Seojuna z niemą prośbą w oczach, aby otworzył butelkę.
— Wracając do twojego pytania… Może chcę tylko zabawy? Do tego niepotrzebne jest zaufanie, prawda Seojun? — Spojrzała na chłopaka z błyskiem w oczach. Tak, obecnie chciała tylko zabawy, bo miała za dużo na głowie. Związek to ostatnie czego potrzebowała, chociaż Koreańczyk zapewniał ją, że się zmienił. — Odnośnie zabawy… mieliśmy pląsać na parkiecie, a tracimy czas na butelkę. Możemy równie dobrze dokończyć to na parkiecie — wywróciła oczami, chwytając pusty kieliszek.
— Zdecydowanie powinnyście się napić, obie — powiedział, sięgając po butelkę, którą Blue ułożyła na stoliku, po czym od razu zabrał się do jej otwarcia. — Pocałować w czółko, przysięgnąć dozgonną przyjaźń. Czy laski nie uwielbiają robić podobnych rzeczy na imprezach? — Roześmiał się, rozlewając alkohol do kieliszków. Udało mu się przy okazji sporym chlustem poczęstować również obrus wraz z kilkoma dekoracjami, ale za bardzo się tym nie przejął — wszystkie rzeczy, które w siebie tego wieczoru wrzucił, powoli zaczynały przejmować nad nim kontrolę.
Usuń— Taniec to świetny pomysł! — powiedział, wychylając na raz alkohol, a potem złapał obie dziewczyny za dłonie — niespecjalnie delikatnie — i ruszył w stronę parkietu.
Gdy już znaleźli się w tłumie ludzi, dali się porwać skocznej, głośnej muzyce. Światła zostały już dawno przygaszone, a mocno wstawieni goście dawali z siebie wszystko. Kto by pomyślał, że to ci samy wysoko postawieni ludzie, których widywali na co dzień?
Seojun zerknął na Blue z uśmiechem, wykonując jakiś głupi krok taneczny, który prezentował jej jeszcze parę tygodni temu w limuzynie, po czym roześmiał się wesoło. Życie było o wiele przyjemniejsze, gdy zapominało się o dramatach, kłótniach, gdy alkohol szumiał w uszach, gdy tańczyły obok tak piękne dziewczyny.
— Czy to nie ten popis taneczny był najlepszym punktem ostatniego naszego wieczoru? — mruknął zaczepnie, przysuwając się do niej bliżej. Spojrzał na Ari. — Musiałabyś to zobaczyć, to było nie do podrobienia!
[Dawać mje te kłótnie XD]
Chętnie chwyciła po jeden z kieliszków szampana, by po chwili wypić połowę jego zawartości. Prychnęła dość zdegustowana na jego komentarz. Pocałować w czółko, przysięgnąć dozgonną przyjaźń…, czy ktoś mu kiedyś powiedział, że powinien zostać ostatnią osobą udzielającą życiowe porady? Nie miała okazji odpowiedzieć na żadne z jego wspaniałych pomysłów, bo i on jak i Blue ruszyli w stronę parkietu. Przechyliła zawartość kieliszka, by dopić co zostało w szklance, złapała butelkę ze stołu i pospiesznie pomaszerowała za dwójką.
UsuńGdy dotarła do Freaser i Kima, ci w najlepsze tańczyli, chociaż, czy to co robił Seojun można było nazwać tańcem? Owszem, wyglądało to przezabawnie, jednak w chwili gdy chłopak otworzył usta, mina Ari po raz kolejny przybrała naburmuszony wyraz. Ciągłe przypomnienia o ich wspólnym wieczorze naprawdę zaczynały działać jej na nerwy. Zachowywali się, jakby równie dobrze mogło jej tam nie być, a może były to lekkie sugestie, by Ari się zabrała i zostawiła ich samych. Czuła się jak piąte koło u wozu, niepasujący kawałek układanki, jak zbędny element. Zacisnęła szczękę, ale zdobyła się na delikatny uśmiech.
- Coś jeszcze, równie ciekawego ominęło mnie tego wieczoru? – zapytała, spoglądając to na Seojuna, to na Blue. Wydawało się, że bardzo chcieli podzielić się szczegółami tej nocy, jadaczki im się na ten temat nie zamykały, a Ari powoli zaczynała tracić panowanie nad sobą.
[fight, fight, fight! xD]
Rzecz jasna zdawał sobie doskonale sprawę, że impreza dawno już się zaczęła, więc zapewne swoim niespodziewanym wejściem zwrócą na siebie dość dużą uwagę. Tym bardziej, że zarówno on jak i Isa byli medialnie rozpoznawalni. Oczywiście każde z nich na trochę odmienny sposób oraz w innej części globu, ale wątpił, by komukolwiek ze zgromadzonego przy stolikach towarzystwa robiło to dużą różnicę. Jego teorię zdawało się potwierdzać wiele zaciekawionych spojrzeń, które wbiło się w nich natychmiast po tym, gdy przekroczyli próg. Był niemal pewien, że gdyby nie doświadczenie nabyte podczas pracy w studium telewizyjnym, dosłownie zniknąłby pod ich ciężarem. O tyle dobrego, że przynajmniej większość męskiej społeczności, szczególnie singli, od razu wlepiła rozmemłane oczy w jego towarzyszkę (a dokładniej w jej bardziej niż nieskromny dekolt), której najwidoczniej niezwykle to odpowiadało. Obracała się wokół niczym gwiazdka filmowa, raz po raz posyłając im szerokie uśmiechy i mrugając frywolnie rzęsami. Ach, gdyby miał choć połowę jej pewności siebie ! Wtedy jego szanse na spędzenie naprawdę miłego wieczoru znacznie by wzrosły. A tak mógł jedynie liczyć na to, że nie wyjdzie stąd z obitą twarzą. Z własnego doświadczenia wiedział przecież aż za dobrze, że takie zachowanie dam..
OdpowiedzUsuń- Rozluźnij się trochę człowieku, bo wyglądasz jakbyś przed chwilą połknął kij od szczotki ! – Znowu wyrwała go z głębokich rozmyślań za pomocą włoskiego szczebiotania. – Doprawdy nie wiem jakim cudem mogłeś tyle czasu spędzić w Mediolanie, skoro teraz nie potrafisz się nawet porządnie zabawić. – Westchnęła ciężko, prowadząc go prosto do dobrze zaopatrzonego barku z drogimi alkoholami.
- Może dlatego, że prawie jedną trzecią … - Zaczął, lecz ona nie zamierzała dać mu dokończyć.
- Nie, nie, nie ! Nie chcę o tym teraz słuchać ! – Dawszy mu mocnego kuksańca w bok, pod wpływem którego aż chwycił się za lewą stronę żeber, zaczęła uważnie studiować etykiety na butelkach. – I dobrze Ci radzę, Ty także zapomnij o tamtych czasach. Teraz jesteś znowu kimś, więc po co niby miałbyś się dołować ? Spójrz ile naprawdę pięknych rzeczy masz zaledwie na wyciągnięcie ręki ! I to dosłownie. – Postawiła przed nim kilka rodzajów wina. – Na dobry początek zamknij na moment oczy i przypomnij sobie najwspanialsze momenty swojego dawnego życia. Jest tam jakiś bal ? – Ze wciąż zaciśniętymi powiekami pokiwał nieznacznie głową. – Dobrze, w takim razie postaraj się mieć go przed oczami przynajmmniej do końca dnia i pomóż mi wybrać odpowiedni drink w celu uczczenia Twojego nawrócenia na jasną stronę mocy.
- A potem idziemy na parkiet. – Oświadczył stanowczo, sprawdzając zawartość każdego szkła z osobna. W końcu jego spojrzenie padło na Varvaglione i to właśnie ono wylądowało ostatecznie w ich kieliszkach. Prawdę powiedziawszy nie sądził, że przełamanie głęboko zakorzenionych przyzwyczajeń, których nabawił się w trakcie mieszkania na ulicy nadejdzie tak szybko. Ta dziewczyna musiała być chyba obdarzona jakimiś nadnaturalnymi mocami, skoro udało jej tak łatwo do tego doprowadzić. Zamierzał jej nawet szczerze podziękować za pomoc, ale zanim w ogóle zdążył otworzyć usta, ktoś lekko szturchnął go w ramię. Na początku uznał, że to czysty przypadek, ale gdy po paru sekundach zaczepka się powtórzyła, niechętnie przerwał wcześniejszą rozmowę, pragnąc zbesztać bezczelnego intruza. Na całe szczęście zdążył się w porę zorientować, że oto ma przed sobą przedstawicielkę płci pięknej. Czyżby kolejna nachalna fanka chcąca jak najszybciej dobrać się do jego portfela ? Oby nie.
- W czym mogę pomóc ? – Spytał z firmowym uśmiechem na ustach.