HELLO, FOLLOWERS!

Gossip Girl here.

Your one and only source for the truth behind the scandalous lives of New York's elite. Been a minute. Did you miss me? I know I've missed you. Though you're probably going to wish I'd stayed away when I'm done. Because I can see you. The real you. The one hiding just outside the edge of frame. Well, it's time to reframe that picture. And who am I? That's one secret I'll never tell.

You know you love me.
xoxo


. . .

MOST FOLLOWED

now
spotted:
It Girl
Hey, Upper East Siders, Gossip Girl here. And I have the biggest news ever. One of my many sources, Melanie91, sends us this: "Spotted at Grand Central, bags in hand, S." Was it only a year ago our It Girl mysteriously disappeared for, quote, "boarding school"? And just as suddenly, she's back. Don't believe me? See for yourselves. Lucky for us, Melanie91 sent proof. Thanks for the photo, Mel.

You can't hide from me.
xoxo

Jeong Yosoo, just burn it

Jeong Yosoo if you feel like you're going to crash then accelerate more, you idiot.
23 lata | Busan, Korea Po艂udniowa | w NY od pi臋tnastu lat | jedyne dziecko pary finansist贸w | jeszcze student ekonomii na Columbia University | rap w nowojorskim podziemiu | mieszkanie w Lenox Hill | zerwane zar臋czyny | relacje | instagram
good morning, my everything... 

To takie proste. Obudzi膰 si臋 w ciep艂ym mieszkaniu, wype艂nionym zapachem ja艣minu i wi艣ni; przesadnie s艂odkim, nudnym. Poczu膰 ci臋偶ar mi臋kkiej po艣cieli, o 艣wie偶o艣膰 kt贸rej nigdy nie musia艂e艣 si臋 martwi膰. Miesza膰 herbat臋 idealnie wypolerowan膮 艂y偶eczk膮, siedz膮c naprzeciw ojca, kt贸rego wzrok cz臋艣ciej ni偶 na ciebie, pada艂 na ekran s艂u偶bowego laptopa. Dzieli膰 dom z matk膮 z chorym zami艂owaniem do przesadnego porz膮dku. Z drako艅skimi zasadami w niemal ka偶dej dziedzinie 偶ycia.
Pojemniki z przyprawami musia艂y sta膰 na blacie w r贸wnych odst臋pach, ksi膮偶ki na p贸艂kach nie mog艂y wykroczy膰 poza wyznaczon膮 dla nich, niewidzialn膮 lini臋, a wszystkie zas艂ony zatrzymywa艂y si臋 dok艂adnie 膰wier膰 cala nad ziemi膮. Te same kolory 艣cian, ta sama zastawa sto艂owa, ten sam schemat dnia i wizja na reszt臋 偶ycia. I wsp贸lny obiad w restauracji na 52nd street - dok艂adnie o pi膮tej po po艂udniu w drugi wtorek ka偶dego miesi膮ca. Tak samo, nie inaczej. Od zawsze. Niezmiennie.
Niezmienno艣膰 by艂a najbezpieczniejszym i najbardziej po偶膮danym uczuciem w 偶yciu rodziny Jeong. Podobno koi艂a nerwy, na pewno usypia艂a czujno艣膰.
Nic wi臋c dziwnego, 偶e w ca艂ej tej nu偶膮cej monotonni, nikt - a mo偶e to tylko kolejna z u艂ud - nie dopatrzy艂 si臋 pierwszej skazy, daj膮cej pocz膮tek czemu艣, czego nie da艂o si臋 tak po prostu zatrzyma膰. My艣li, kt贸ra kie艂kuj膮c w g艂owie Yosoo, pozwoli艂a mu obudzi膰 si臋 pewnego dnia, stan膮膰 przed stanowczo zbyt du偶ym lustrem i podj膮膰 decyzj臋, 偶e oto nadszed艂 czas zmiany. W 艣rodowisku nudy i niezmienno艣ci, pod p艂aszczem ochronnym, 艂atwiej o bunt. Nie trudno podejmowa膰 b艂臋dne decyzje, je艣li ewentualne konsekwencje nie s膮 czym艣, czym musia艂 si臋 przejmowa膰. Ryzyko nie by艂o ju偶 tak niebezpieczne, je艣li niezale偶nie od wszystkiego, mia艂by gdzie wraca膰. Ale lubi艂 wierzy膰, 偶e mia艂 nad tym jak膮kolwiek kontrol臋. Przynajmniej do czasu.

Nie wiedzia艂, 偶e ta podr贸偶 oka偶e si臋 tak kusz膮ca; sk膮d by m贸g艂? 呕e wizyty w klubach stan膮 si臋 cz臋stsze, nieobecno艣ci na salach wyk艂adowych zbyt znacz膮ce, a przypadkowa, cho膰 niw膮tpliwie niezapomniana, noc sp臋dzona z bliskim znajomym, przyniesie ze sob膮 decyzj臋 o zerwaniu zar臋czyn z c贸rk膮 wieloletnich przyjaci贸艂 jego rodzic贸w.

Tak. Dotarcie do punktu, w kt贸rym przysz艂o mu sp艂aca膰 zaci膮gni臋ty u losu d艂ug, zaj臋艂o mniej czasu, ni偶 pocz膮tkowo zak艂ada艂.
 ...and good night, my nothing.
emme
Cze艣膰, hej!
Bu藕k臋 po偶yczy艂 mi Min Yoongi, w karcie znajdzicie fragment utworu Nevermind - BTS. Yosoo troch臋 si臋 pogubi艂, ale to dobry ch艂opak i mam nadziej臋, 偶e z drobn膮 pomoc膮 uda mi si臋 go jako艣 posk艂ada膰 (albo rozbi膰 jeszcze bardziej ^^). Jeste艣my otwarci chyba na wszystko. I...
to tyle ode mnie, przynajmniej na razie. Tw贸rzmy ^^


POPRZEDNIA KARTA


32 komentarze:

  1. Wymowne, skierowane na Yosoo spojrzenie, odpowiada艂o samo za siebie po us艂yszanym pytaniu
    — Jeszcze wczoraj bardzo si臋 stara艂e艣, abym na pewno wiedzia艂, 偶e wszystko, co robi臋, jest nudne — wytkn膮艂 bez szczerej z艂o艣liwo艣ci, czy urazy. W ko艅cu nie by艂o to k艂amstwem, jego codzienne 偶ycie nie odbiega艂o od typowej, nieszczeg贸lnej normy. Wiedzia艂 te偶, 偶e uwagi przyjaciela zazwyczaj mia艂y na celu bycia tylko tym - z艂o艣liw膮 uwag膮. Dlatego nie bra艂 ich do siebie; stara艂 si臋 nie bra膰 ich do siebie i niecz臋sto stara艂 si臋 co艣 zmieni膰. Jedynym problemem by艂o to, 偶e pami臋ta艂 niemal ka偶d膮 z nich. A na pewno wszystkie te dotkliwsze, powiedziane bez zaczepnej nuty, a niesione emocjami, bo za nimi mog艂o kry膰 si臋 co艣 wi臋cej.
    Tak samo, jak te, kt贸re us艂ysza艂 po powrocie z komisariatu. Te, kt贸re stara艂 si臋 wyprze膰 z pami臋ci, bo przecie偶 od momentu us艂yszenia ich, nie mia艂 podstawy, aby w nie uwierzy膰. Wr臋cz przeciwnie, dostawa艂 jedynie sygna艂y temu zaprzeczaj膮ce, a mimo to, w chwilach, jak te, kiedy wkrada艂o si臋 zw膮tpienie, zaczyna艂y wybrzmiewa膰 z ty艂u jego g艂owy i przypomina膰 o sobie. Nakr臋ca膰 niemaj膮ce pokrycia w rzeczywisto艣ci teorie i przekonywa膰, 偶e Yosoo tak o nim my艣la艂.
    Skin膮艂 w milczeniu g艂ow膮, nie spogl膮daj膮c w kierunku przyjaciela, kt贸ry nie spuszcza艂 z niego przeszywaj膮cego go, prawie 偶e na wylot, wzroku, a jedynie przy艂o偶y艂 po raz kolejny szklank臋 do ust, bior膮c z niej marnego 艂yka wody.
    Czu膰 si臋 bezpiecznym. Nie my艣la艂 o tym tak wcze艣niej, a by艂o wr臋cz idealnym tego okre艣leniem. Czu艂 si臋 bezpieczny w swojej sypialni, z wyciszonym telefonem na samym kra艅cu biurka i w艂膮czon膮 muzyk膮 lub serialem w tle, ale czasami nawet w ciszy. I nie by艂o niczego opr贸cz Yechana, dla niekt贸rych monotonnego, wycinania element贸w, sk艂adania ich razem i obserwowania, jak powoli tworz膮 wsp贸ln膮 ca艂o艣膰. Co艣 tak banalnego, a pozwalaj膮ce zaszy膰 si臋 w wyciszonym, bezpiecznym i w艂asnym k膮cie, z daleka od wszystkiego, co go trapi艂o i grozi艂o wyniszczeniem. Basen mia艂 podobn膮 funkcj臋, ale mia艂 r贸wnie偶 przypisan膮 fal臋 z艂ych wspomnie艅, wi膮za艂 si臋 ze zdruzgotaniem, kiedy nie osi膮gn膮艂 tego, co chcia艂. Proste sk艂adanie figurek nie wi膮za艂o si臋 z niczym, na samym ko艅cu nie czeka艂y na niego oczekiwania, a jedynie wyko艅czony model, kt贸ry m贸g艂 do艂膮czy膰 ze st艂umionym u艣miechem do swojej kolekcji.
    Drgn膮艂 i chwilowo spi膮艂 si臋 na nag艂e zbli偶enie, cho膰 to mog艂o by膰 teraz na porz膮dku dziennym. Chcia艂, 偶eby tak by艂o. I r贸wnie pr臋dko rozlu藕ni艂 si臋 w ramionach ch艂opaka, skupiaj膮c si臋 na promieniuj膮cym przy jego plecach cieple. Na d艂oniach, kt贸re widzia艂 przy nieznacznym zerkni臋ciu w d贸艂; na przyjemnym ci臋偶arze na ramieniu. Na delikatnie 艂askocz膮cych jego szyj臋 w艂osach, a wszystko 艂膮czy艂o si臋 we wsp贸ln膮, upragnion膮 ca艂o艣膰. W blisko艣膰 od osoby, kt贸rej nieustannie pragn膮艂, a sp臋dza艂 ostatnie dni na ci膮g艂ym odpychaniu
    — Pami臋tam — powiedzia艂 na tyle cicho, 偶e mog艂oby by膰 to zr贸wnane do szeptu. Nie chcia艂 mu przerwa膰, ani zaryzykowa膰, 偶e jakakolwiek reakcja b臋dzie r贸wna doprowadzeniu do wycofania si臋. Pami臋ta艂 prawie idealnie przedstawiony mu opis wioski; plan, jaki Yosoo wi膮za艂 z owym miejscem ju偶 od ma艂ego i z niepowodzeniem, z jakim si臋 wtedy spotka艂. Pami臋ta艂 ciep艂o, podobne do tego teraz. Pami臋ta艂 u艣miech, kt贸ry przez zakryte oczy, m贸g艂 jedynie wyczyta膰 z nieznacznej zmiany barwy g艂osu.
    Samo wywo艂anie imienia by艂ej narzeczonej Jeonga wzbudza艂o u Yechana s艂abe wykrzywienie si臋, a tym bardziej, kiedy kontrastowa艂o z opisem urokliwego miejsca. Tego samego miejsca, kt贸re dziewczyna mia艂a okazj臋 zobaczy膰. Zobaczy膰 po czym艣 tak, dla wielu, kluczowym jak zar臋czyny. Znale藕膰 si臋 w miejscu tak wa偶nym dla Yosoo, a jedyne, co by艂a w stanie zrobi膰, to je skrytykowa膰. Odstawi艂 ostro偶nie trzyman膮 szklank臋 i zacisn膮艂 z臋by, nim z jego ust wyp艂yn臋艂y nieprzemy艣lane s艂owa, nie tylko wkraczaj膮ce na w膮tpliwy teren, ale i przerywaj膮ce r贸wnie偶 przyjacielowi.

    OdpowiedzUsu艅
    Odpowiedzi
    1. Ja bym Ciebie nie wy艣mia艂.
      Znowu mia艂 racj臋, co w pewien spos贸b uderza艂o w Yechana jeszcze mocniej, z wi臋kszym zaskoczeniem. Zawsze m贸g艂 si臋 wygada膰 Yosoo, mia艂 tego 艣wiadomo艣膰 i z tego korzysta艂, lecz zazwyczaj w… ‘l偶ejszych’ tematach, ni偶 ten. Czy raczej nie tak dla niego emocjonalnie osobistych. By艂 przyzwyczajony do tego, 偶e zazwyczaj dostawa艂 porad臋 o pr贸bie rozlu藕nienia si臋, dania sobie spokoju ze sztywnym rygorem, jaki utrzymywa艂 - co zreszt膮 by艂o s艂uszn膮 uwag膮. To to otwarcie si臋, pokazanie cz臋艣ci 偶ycia, zazwyczaj prezentowanej jedynie jako ta uci膮偶liwa i nakre艣lona przez rodzic贸w, trafia艂o do niego dosadniej i wywo艂ywa艂o 艣cisk 偶o艂膮dka albo serca. A mo偶e obu. Bo chcia艂 poznawa膰 takich wi臋cej, pokaza膰 Yosoo, 偶e mia艂 w nim wsparcie, i 偶e nigdy nie zrobi艂by mu tego, co Ava, czy jego rodzice.
      Bezwiednie wsun膮艂 r臋ce pod r臋kawy bluzy, aby m贸c pokrzepiaj膮co ople艣膰 d艂o艅mi przedramiona bruneta. Z kolei na jego twarzy zawita艂 drobny, a jak偶e uradowany, u艣miech po us艂yszanej propozycji i jeszcze dotkliwszym zmniejszeniu dystansu. Nawet gdyby chcia艂, nie m贸g艂 trzyma膰 go w niepewno艣ci, niemal偶e automatycznie skin膮wszy g艂ow膮, przy czym obr贸ci艂 si臋 w u艣cisku, nie pozwalaj膮c Yosoo na odsuni臋cie si臋 poprzez oparcie swoich d艂oni po bokach jego szyi
      — O ile mo偶na p艂ywa膰 w jeziorze. Chocia偶 w膮tpi臋, 偶eby jaki艣 zakaz by艂 przeszkod膮.

      Channie

      Usu艅
  2. W przypadku Yosoo, Yechan popada艂 w skrajno艣ci. Pod prawie ka偶dym wzgl臋dem. Tak jak przed chwil膮 z trudem przychodzi艂o mu nawet przelotne spojrzenie w jego kierunku, tak teraz nie potrafi艂 oderwa膰 od niego wzroku. Maluj膮cy si臋 u niego u艣miech automatycznie wywo艂ywa艂 bli藕niaczy u blondyna, a w oczach tli艂a si臋 iskra… zauroczenia. Co艣, co dalej z trudem m贸g艂 przyj膮膰; co dalej ba艂 si臋 zrobi膰, a nie potrafi艂 tego ukry膰. Najdrobniejsze zmiany pr臋dko go urzeka艂y i przykuwa艂y ca艂膮 uwag臋, zostaj膮c zapisywanymi wraz z pozosta艂ymi nawykami bruneta, kt贸re musia艂 zapami臋ta膰
    — Mi w sumie te偶 — przyzna艂 po myl膮cym milczeniu, jakby faktycznie potrzebowa艂 chwili na zastanowienie si臋, gdzie by艂 jedynie zaabsorbowany 艣ledzeniem z lekka rozbieganego, acz dalej na nim skupionego, spojrzenia — Chocia偶 wiem, 偶e palpitacje serca m贸wi膮 co艣 innego — doda艂 偶artobliwie, bo bardzo dobrze zdawa艂 sobie spraw臋 z tego, jak sprzeczny obraz prezentowa艂 w nocy. Okre艣lenie, 偶e mu si臋 podoba艂o, mog艂o wydawa膰 si臋 niesamowicie odleg艂e, ale jednak tak by艂o. Niewa偶ne, czy chodzi艂o o wkradni臋cie si臋 do zoo, o nieprzemy艣lany moment w 艂azience, czy mo偶e o wszystko inne, z czym wi膮za艂y si臋 te s艂owa.
    Pos艂usznie rozchyli艂 nieco palce d艂oni, przesuwaj膮c j膮 niespiesznie po zajmowanym miejscu i rozkoszuj膮c si臋 stopniowo rosn膮cym rozgrzaniem sk贸ry. R贸wnie bezwiednie zrobi艂 krok bli偶ej, kiedy poczu艂 w臋druj膮ce po jego plecach d艂onie, tym samym zmniejszaj膮c mo偶liwie istniej膮cy nimi dystans jeszcze bardziej. Z kolei na jego twarz wst臋powa艂a szczera fascynacja, w nieznacznym stopniu wymieszana z rozbawieniem.
    Zna艂 Yosoo jako tego wygadanego, czasami m贸wi膮cego czysto dla zasady, ch艂opaka. Kogo艣, komu czasami wr臋cz chcia艂o si臋 zamkn膮膰 buzi臋, aby mie膰 chwil臋 ciszy - chocia偶 dla Powella g艂os bruneta z czasem sta艂 si臋 po prostu nieod艂膮czn膮, potrzebn膮 cz臋艣ci膮 dnia. By艂 kim艣 cwanym, dzia艂aj膮cym czasami, a mo偶e nawet cz臋sto, szybciej, ni偶 m贸g艂 to przemy艣le膰.
    St膮d prezentuj膮cy si臋 przed nim widok by艂 tak urokliwy, a zarazem zach臋ca艂 do niewinnego sprawdzania, ju偶 i tak niesamowicie rozmytych, granic. Cichym pomrukiem zasygnalizowa艂, 偶e go dalej s艂ucha, w mi臋dzyczasie hacz膮c jedn膮 z d艂oni o ciemne w艂osy na karku. Druga niepozornie sun臋艂a po ciep艂ej sk贸rze przed zacz臋ciem nieznacznego rozmasowywania skrywanych pod ni膮 mi臋艣ni, kt贸rego skutki by艂y tak wyra藕nie zanotowane w jego pami臋ci
    — Nie mam poj臋cia — wzruszy艂 bez wi臋kszego przej臋cia ramionami z wlepionym spojrzeniem w ciemne oczy, potrafi膮ce natychmiast zmusi膰 jego kolana do ugi臋cia si臋, jak i nap臋dzaj膮ce, mo偶e i nieczyste, zagrania z jego strony — Mo偶e w ko艅cu, 偶e ju偶 wiesz, co chcesz na 艣niadanie — wypomnia艂, nie mog膮c te偶 znale藕膰 innej kwestii, kt贸ra zosta艂a poruszona, ale nie domkni臋ta. Jednak sam rzuci艂 t臋 kwesti臋 troch臋 w zapomnienie, kiedy ca艂a jego uwaga by艂a zwr贸cona na stoj膮cego przed nim Yosoo. Yosoo bez nieustannej, defensywnej k膮艣liwo艣ci w ka偶dym wypowiadanym s艂owie; bez wysoko postawionych 艣cian, za kt贸rymi m贸g艂 ukrywa膰 siebie i swoje odczucia - teraz tak idealnie na widoku, zdradzane przez nerwowe odruchy. Yosoo, kt贸remu zamiast nieod艂膮cznego stanu czuwania, towarzyszy艂a teraz swoboda, mimo obecnej i mo偶liwej do wyczytania w spojrzeniu niepewno艣ci.
    — No, chyba 偶e jednak chcesz wy艣mia膰 moj膮 kolekcj臋 — pozwoli艂 sobie na niewinnie zaczepny komentarz, nienios膮cy za sob膮 jakiejkolwiek wagi, opr贸cz teatralnego wykrzywienia ust i samorzutnego pog艂臋bienia prowizorycznego, acz dziwnie wyuczonego, masowania — Tylko wtedy na pewno nie sp臋dzisz ju偶 nocy w mojej sypialni — 艂apa艂 dwuznaczno艣膰 swoich s艂贸w prawie zawsze o te kilka sekund za p贸藕no, kiedy ju偶 nie m贸g艂 ich odwo艂a膰, czy zatrzyma膰 dla siebie samego. Tylko czy teraz musia艂? Nie ryzykowa艂 wej艣cia na zakazany teren, kt贸ry i tak testowali ju偶 wcze艣niej. A jednak teraz przychodzi艂 z dodatkow膮 dawk膮 nerwowo艣ci, potrzeb膮 przeproszenia czy wycofania si臋. Szczeg贸lnie, kiedy widzia艂 podobne odczucia maluj膮ce si臋, ju偶 wcze艣niej, na twarzy Jeonga.

    OdpowiedzUsu艅
    Odpowiedzi
    1. Ten jeden, charakterystyczny tik zawsze zwraca艂 jego uwag臋. Przykuwa艂 wzrok do ust, zawsze szczeg贸lnie zaczerwienionych po mocniejszym, czy s艂abszym zagryzieniu. Przykuwa艂 przede wszystkim wzrok do dra偶nionej z臋bami wargi i, dla ka偶dego, kto nawet w najmniejszym stopniu zapami臋tywa艂 te drobne sygna艂y, ods艂ania艂 to, co dzia艂o si臋 z ch艂opakiem w 艣rodku. Informowa艂 o jakiej艣, nie zawsze nazwanej, walce, jak膮 toczy艂 ze sob膮 w 艣rodku. O zaprz膮taj膮cych mu g艂ow臋 nerwach, kt贸re blondyn pragn膮艂 rozwia膰 lub rozja艣ni膰, po raz kolejny, jak na zawo艂anie, obrysowuj膮c kszta艂t ust nie tylko wzrokiem, ale i kciukiem
      — Nie musisz si臋 przy mnie denerwowa膰, Soo.

      Yechan

      Usu艅
  3. Mimo spowolnionego wybrzmienia tych s艂贸w, i lekkiej niepewno艣ci, czy na pewno by艂y szczere, Yechan poczu艂 przyjemne ciep艂o na sercu, kiedy skrywane zainteresowanie spotka艂o si臋 z pozytywnym odbiorem, ani偶eli potencjalnym wy艣mianiem.
    Ale r贸wnie szybko, jak zosta艂o przywo艂ane, tak r贸wnie szybko opu艣ci艂o w danym momencie jego my艣li. Te by艂y zaj臋te jedynie Yosoo.
    Od miesi膮ca by艂 na samym szczycie listy jego obowi膮zk贸w, nawet je艣li tego nie chcia艂. Walczy艂 sam ze sob膮, aby nie odp艂ywa膰 my艣lami do tego, co mia艂o mi臋dzy nimi miejsce. Rozwa偶a膰 g艂臋biej nad tym, na czym stoj膮, i 偶e tak naprawd臋 rozmowa w kawiarni by艂a dla niego marn膮 przykrywk膮. Pr贸b膮 ochronienia siebie przed dalszym popadni臋ciem w nieodwracaln膮 pu艂apk臋, kt贸ra zosta艂a nie艣wiadomie na niego postawiona. Bo udawanie, 偶e to wszystko nic nie znaczy艂o, by艂oby tak proste, idealnym wyj艣ciem i powrotem do tego, co by艂o wcze艣niej. Najlepiej puszczaj膮c wszystko w niepami臋膰. Stara艂 si臋, naprawd臋. Zale偶a艂o mu na brunecie tak bardzo, jak chyba na niczym innym. I zapewne to go zgubi艂o, prowadz膮c do niejednej pochopnej decyzji, przez kt贸r膮 chcia艂 plu膰 sobie w brod臋.
    Tylko czy znalaz艂by si臋 tu, gdzie teraz, gdyby nie te g艂upie wyskoki? Gdyby zignorowa艂 Av臋 i nie zaci膮gn膮艂 ich do gry, to czy wr贸ciliby razem z imprezy? Raczej nie, chocia偶 nie m贸g艂 by膰 tego pewien. Wiele kwestii mog艂o by膰 jedynie domys艂ami. A r贸wnie wiele mog艂o zosta膰 unikni臋te, gdyby od pocz膮tku podeszli do tego w inny spos贸b, zamiast wzajemnego ok艂amywania si臋, byleby zachowa膰 pozorny spok贸j i zadowoli膰 siebie nawzajem. Gdzie jedyne co robili, to pogarszali swoj膮 sytuacj臋 i zagra偶ali temu, co jeszcze mia艂o szans臋 mi臋dzy nimi istnie膰.
    Ale nie musia艂 si臋 nad tym rozdrabnia膰, skoro tutaj by艂. Sta艂 blisko Yosoo, z zadowoleniem mog膮c odczu膰, jak ka偶dy z jego rozplanowanych, a zarazem testuj膮cych, gest贸w oddzia艂uje na bruneta. Us艂ysze膰 nieco ci臋偶ej brany oddech, b臋d膮cy teraz jednym z najbardziej czaruj膮cych d藕wi臋k贸w, jakie mog艂y do niego dotrze膰, czy poczu膰, jak cia艂o przyjaciela lgnie do niego bardziej z ka偶d膮 chwil膮, mimo niepewnie i, szczerze z trudem, zachowywanej granicy
    — Nie? — powt贸rzy艂 jedynie, staraj膮c si臋 zamaskowa膰 lekkie rozbawienie, kiedy s艂owa Jeonga sprzeciwia艂y si臋 ca艂ej reszcie wysy艂anych sygna艂贸w. Niecz臋sto widzia艂 go prawdziwie poddenerwowanego, jednak kiedy ju偶 mia艂 tak膮 okazj臋, nie by艂o to trudne do rozpoznania. Przynajmniej nie dla niego, kiedy sp臋dza艂 wiele czasu na zwyczajnym obserwowaniu ch艂opaka. A teraz musia艂by by膰 艣lepy, 偶eby nie zauwa偶y膰 tak klarownie wymalowanych u niego nerw贸w.
    — To chyba dobrze — zauwa偶y艂 niewiele p贸藕niej, przechylaj膮c nieznacznie g艂ow臋 podczas nieprzerwanego przygl膮dania si臋 Yosoo. Z ka偶d膮, przeci膮gan膮 przez niego chwil膮 czu艂 roznosz膮ce si臋 od czubk贸w palc贸w mrowienie, kt贸re z w艂asnej woli wodzi艂y po rysach Soo — 呕e chcesz, i 偶e ci臋 zaskakuj臋. Mia艂em robi膰 wi臋cej… zaskakuj膮cych rzeczy — przywo艂a艂 jego s艂owa z poprzedniego wieczora, korzystaj膮c z kolejnego nieczystego zagrania, przy czym bezmy艣lnie, ledwie namacalnie przesun膮艂 opuszkami po poci膮gaj膮co ods艂oni臋tej szyi, r贸wnie偶 wizualnie zdradzaj膮c brane szybciej przez ch艂opaka oddechy.
    Niespodziewana, kontrastuj膮ca temperatura d艂oni Yosoo na jego sk贸rze zmusi艂a go do instynktownego spi臋cia mi臋艣ni i wyrwa艂a niekontrolowane westchni臋cie. Tak niewiele by艂o potrzeba, aby zachowywany przez niego spok贸j zmarnia艂 na sile. Mia艂 wra偶enie, 偶e jeszcze mniej, ni偶 kiedy by艂 wodzony rozlu藕niaj膮c膮 otoczk膮 alkoholu, kt贸ra przecie偶 z 艂atwo艣ci膮 艣ci膮ga艂a nog臋 z hamulca. Teraz ju偶 ten ulotny dotyk by艂 w stanie wywo艂a膰 nag艂膮 sucho艣膰 w ustach i natychmiastowe przy艣pieszenie bicia serca i t臋 przyjemn膮 niepewno艣膰 przed tym, co dalej.
    I czeka艂. Cierpliwie czeka艂, a偶 spomi臋dzy warg Soo wybrzmi膮 zbawcze w tym momencie s艂owa, opieraj膮c jedn膮 z r膮k w jego pasie. Wpl膮ta艂 jedynie w mi臋dzyczasie drug膮 d艂o艅 w ciemne w艂osy, s艂abo przy tym sun膮c paznokciami po wra偶liwej sk贸rze, aby po us艂yszeniu s艂abej pro艣by, bez s艂owa przysun膮膰 si臋 bli偶ej.

    OdpowiedzUsu艅
    Odpowiedzi
    1. Zawaha艂 si臋 na moment. Znowu zbyt kr贸tki, aby m贸g艂 zmieni膰 jego decyzj臋, czy przebi膰 si臋 przez og艂upiaj膮ce wra偶enie 艂膮cz膮cych si臋 oddech贸w. Uczucie b臋d膮ce tak zgubnym, 偶e od razu m贸g艂 mie膰 pewno艣膰 o braku istnieniu drogi powrotnej.
      Najpierw zostawi艂 na jego wargach r贸wnie lekki poca艂unek, co kilka godzin wcze艣niej, ledwie daj膮c sobie szans臋 na przypomnienie mi臋kko艣ci tych ust. Przelotnie pow臋drowa艂 wzrokiem do tych, od jakiego艣 czasu, przymkni臋tych oczu Yosoo. Poczu艂 strach, nieznacznie 艣ciskaj膮cy jego 偶o艂膮dek i gro偶膮cy wybudzeniem w膮tpliwo艣ci, niedaj膮cy jednak rady przebi膰 si臋 przez us艂yszane wcze艣niej s艂owa, czy nieznacznie, kusz膮co rozchylone wargi. Nie by艂o dla niego odwrotu i ka偶da, mijaj膮ca sekunda go w tym zapewnia艂a.
      Zacz膮艂 zaskakuj膮co niepewny poca艂unek tak samo; z delikatno艣ci膮 i ulotno艣ci膮, dop贸ki nie poruszy艂 nie艣mia艂o ustami, tym samym wyduszaj膮c z niego bezwdzi臋czny pomruk wraz ze s艂abym zaci艣ni臋ciem palc贸w na trzymanym biodrze.
      I przepad艂. R贸wnie, o ile nie bardziej, gwa艂townie, jak za pierwszym razem.

      Channie

      Usu艅
  4. U艣miechn膮艂 si臋 jedynie pod nosem na us艂yszan膮 odpowied藕, definitywnie szukaj膮c膮 bardziej z艂o艣liwego tonu, kt贸rego jednak nie da艂 rady jakkolwiek wyczu膰. Bardziej m贸g艂 je przyj膮膰 jako szczer膮 pochwa艂臋, cho膰 tak naprawd臋 nie robi艂 nic odkrywczego. Jego zaskakuj膮ce zachowanie, patrz膮c na szerszy obraz, nie by艂o niczym specjalnym. Mo偶na by je wr臋cz okre艣li膰, jako przewidywalne - wiadome by艂o, 偶e najs艂absza pro艣ba, czy skrycie przes艂any sygna艂 zostanie przez niego pos艂usznie, a przede wszystkim ch臋tnie, wype艂niony. Za ka偶dym razem wystarczy艂o tylko rzucone w jego kierunku spojrzenie, aby pchn膮膰 go w odpowiednim kierunku, czy przesun膮膰 granic臋 jeszcze dalej.
    Ale nie zamierza艂 r贸wnie偶 sobie zbytnio ujmowa膰, kiedy jego dzia艂ania spotyka艂y si臋 z po偶膮danymi reakcjami. Kiedy faktycznie bra艂y Yosoo z zaskoczenia; nie pozwala艂y mu na rozplanowanie swojego zachowania, czy przej臋cie kontroli. By艂 to chyba jedyny teren, kiedy bez w膮tpliwo艣ci m贸g艂 stwierdzi膰, 偶e ma przewag臋. Nawet je艣li sam ledwie kontrolowa艂 swoje ruchy, a na pocz膮tku jego d艂onie grozi艂y zdradliwym zadr偶eniem, tak ta obca, niemal nieistniej膮ca w osobie bruneta… uleg艂o艣膰, dodawa艂a mu wr臋cz niezno艣n膮 ilo艣膰 pewno艣ci siebie.
    Nie tylko pod wzgl臋dem samozadowolenia; 艣wiadomo艣ci, 偶e to przez niego, ale ze wzgl臋du na to, 偶e by艂a mu potrzebna, aby przeprowadza膰 Soo przez to ze sob膮. Gdyby sam w膮tpi艂 w niemal ka偶dy sw贸j ruch, ba艂 si臋 oprze膰 d艂o艅 na biodrze, nieznacznie wsuwaj膮c j膮 pod bluz臋, aby by膰 nieco bli偶ej, namno偶y艂by jedynie obaw, kt贸re i tak prawdopodobnie m膮ci艂y przyjacielowi w g艂owie.
    Mia艂y one racj臋 bytu, sam m贸g艂 odczuwa膰 niejedn膮, kt贸ra gro藕nie kr膮偶y艂a wraz z reszt膮 my艣li, ale stara艂 si臋 je wyciszy膰. Mia艂 do tego lepsz膮 podstaw臋, ni偶 poprzedniego dnia, czy ka偶dej, innej okazji, jaka bra艂a ich z zaskoczenia.
    Ten poca艂unek, zbli偶enie si臋, mia艂o w sobie co艣… organicznego. Dziwne naturalnego, mimo zawy偶onej niezr臋czno艣ci po obu stronach. Nie ni贸s艂 za sob膮 tej samej porywczo艣ci, ani intensywnie 艣ciskaj膮cego 偶o艂膮dek strachu, prosz膮cego o to, aby przesta膰, nim b臋dzie za p贸藕no. Nie czu艂 po艣piechu, mimo nieustannie tl膮cego si臋 w nim i co chwil臋 pobudzanego, po偶膮dania. Pragn膮艂 wr臋cz wyd艂u偶y膰 ka偶d膮 z powolnych sekund, w kt贸rej tkwili blisko siebie, nadawa艂 niespieszne tempo i wstrzymywa艂 si臋 przed u艣miechni臋ciem w usta Yosoo, kiedy m贸g艂 odczu膰 jego mimowolne oddanie si臋 chwili.
    Nie da艂 rady jednak zahamowa膰 cichego, kr贸tkiego 艣miechu, kiedy - gdyby nie wystarczaj膮co szybka reakcja przyjaciela - prawie 偶e dosz艂o drobnej katastrofy w blado okrytej s艂o艅cem kuchni. Opar艂 si臋 w pe艂ni l臋d藕wiami o znajduj膮cy si臋 za nim blat, a palce instynktownie przeczesa艂y ciemne w艂osy, nim opar艂 obie r臋ce na jego barkach, lu藕no splataj膮c d艂onie ze sob膮 na karku. I z jednej strony stara艂 si臋 wykorzysta膰 ten moment na ponowne pozbieranie si臋 w sobie, uspokojenie oddechu, kt贸ry przychodzi艂 mu z trudem nawet po tak b艂ahej czu艂o艣ci, stosowne wyciszenie si臋, co by艂o jeszcze ci臋偶sze, kiedy jedyne, na czym m贸g艂 si臋 skupi膰, to g艂osie bruneta i ustach, jakie po chwili poczu艂 na swojej szyi
    — Nie masz za co przeprasza膰. Schlebiasz mi — zaprzeczy艂 niemal od razu, pozwalaj膮c sobie na kolejny, 艂agodny chichot przy zaczepnej uwadze, nim przymkn膮艂 oczy i bezwiednie odchyli艂 g艂ow臋, aby pozwoli膰 sobie na dog艂臋bniejsze poczucie drobnej pieszczoty — Nie powiedzia艂bym, 偶e 偶enuj膮ce — mrukn膮艂 przy nieznacznym przysuni臋ciu go do siebie, w niemej namowie, aby nie przestawa艂 — Mog艂oby nie — przyzna艂 jeszcze p贸艂偶artem, z leniwym u艣miechem na ustach, cho膰 w jego s艂owach kry艂o si臋 wi臋cej szczero艣ci, ni偶 偶artobliwo艣ci.
    Bo tak w ko艅cu by艂o. By艂o co艣 urzekaj膮cego w tej podatno艣ci Yosoo na najmniejszy dotyk. W nieporadno艣ci, o kt贸rej gdyby nie przekona艂 si臋 z pierwszej r臋ki, w 偶yciu by go nie podejrzewa艂. Kontrastowa艂o z r贸wnie urokliw膮, codzienn膮 wersj膮 przyjaciela - w艣bisko z艂o艣liw膮 i prowokuj膮c膮, nie zawsze my艣l膮c膮 o tym, z jakimi skutkami mo偶e si臋 spotka膰.

    OdpowiedzUsu艅
    Odpowiedzi
    1. 艢niadanie. Drobna my艣l stara艂a si臋 przebi膰 do jego rozs膮dku i przypomnie膰, po co przyszli do kuchni tylko po to, aby zosta膰 uciszon膮 przez zaabsorbowanie blisko艣ci膮 i rozlewaj膮cym si臋 po jego sk贸rze cieple z ka偶d膮 chwil膮, kiedy nawet najmniejsze mu艣ni臋cie wzbudza艂o dreszcze wzd艂u偶 jego kr臋gos艂upa.
      Zamiast odsun膮膰 go od siebie, czy nawet marnie wspomnie膰, 偶e dalej nie zdecydowali, co zjedz膮, przeni贸s艂 jedn膮 z r膮k na podbr贸dek Yosoo, wymownie zmuszaj膮c go do ponownego spojrzenia mu w oczy, hacz膮c przy tym bezwolnie kciukiem o doln膮 warg臋, walcz膮c膮 z poch艂aniaj膮cymi go, ciemnymi t臋cz贸wkami o uwag臋 blondyna, aby m贸g艂 bezceremonialnie i wi臋kszego pomy艣lunku skwitowa膰 wahania przyjaciela swoim w艂asnym zdaniem, wypowiedzianym z b艂膮dz膮cym po ustach u艣miechem
      — Lubi臋 Ci臋 takiego.

      Channie

      Usu艅
  5. — Nie nabijam si臋 — obroni艂 swoje zaczepne uwagi, kt贸re nie mia艂y na celu jakkolwiek ocenia膰 Yosoo. A przynajmniej nie negatywnie. Nie m贸g艂 udawa膰, 偶e nie jest 艣wiadomy ich brzmienia, szczeg贸lnie podpierane zdradliwymi sygna艂ami, jakie wysy艂a艂o cia艂o przyjaciela. Wiele z nich, gdyby oboje byli wystarczaj膮co uparci, mo偶na by zrzuci膰 na inne bod藕ce - ch艂贸d, kt贸rego 偶aden z nich raczej teraz nie odczuwa艂; zm臋czenie, chocia偶 oboje nie narzekali na z艂y sen. Ale by艂y r贸wnie偶 te o wiele bardziej zdradliwe, jak uciekaj膮cy wzrok, czy wkradaj膮cy si臋 na twarz bruneta rumieniec.
    Zdecydowanie nie chcia艂 przerywa膰, 偶a艂o艣nie my艣l膮c tylko o tym, aby trwa膰 w blisko siebie jak najd艂u偶ej i zapomnie膰 o wszystkim dooko艂a. Zdawa艂 sobie spraw臋, 偶e wieloma zagrywkami, jak i zadziornymi s艂owami st膮pa艂 po cienkim lodzie, nim Yosoo faktycznie si臋 obrazi. Nim nadszarpnie jego, miejscami wybuja艂膮, dum臋 i ca艂kowicie zrujnuje zaskakuj膮cy, ale jak偶e komfortowy spok贸j, kt贸ry mi臋dzy nimi nasta艂. Podobny, do tego co by艂o wcze艣niej - pozwalaj膮cy na wzajemne komentarze, przebywanie obok siebie, ale z tym dodatkowym, desperacko wcze艣niej przygaszanym, elementem bezpo艣redniej blisko艣ci. Drobnych czu艂o艣ci, nawet jak przelotne przesuni臋cie d艂oni膮 po ramieniu, kiedy wymija艂 go na swojej drodze, czy przypadkowe wplecenie palc贸w we w艂osy, kiedy kt贸ry艣 z kosmyk贸w komicznie si臋 spl膮ta艂.
    I powinien zauwa偶y膰, jak niebezpiecznie blisko by艂 przekroczenia tej w膮skiej granicy. Widzia艂, 偶e jest tego bliski, ale nie potrafi艂 przesta膰. Z nieznikaj膮cym u艣miechem pozwoli艂 swobodnie swoim r臋kom opa艣膰 wzd艂u偶 cia艂a, opieraj膮c je na blacie i ze skryt膮 fascynacj膮 pociera艂 palcem o przygryziony wcze艣niej kciuk. S艂abe mrowienie, kt贸re powinno go raczej irytowa膰, zaj艣膰 za sk贸r臋 i mo偶e troch臋 bole膰, mia艂o zupe艂nie odwrotny efekt i podkre艣la艂o odczuwany dyskomfort przez nagle powsta艂y mi臋dzy nimi dystans. Dyskomfort, kt贸rego jednak nie zamierza艂 jawnie pokaza膰, opr贸cz zdradliwego, przenikliwego spojrzenia, kt贸re bezwstydnie i niekontrolowanie wlepia艂 w Yosoo
    — O to nie musisz si臋 martwi膰, Soo — zapewni艂 bez grama obra藕liwej nuty, bo by艂y to ostatnie s艂owa, kt贸rymi by go okre艣li艂 — Akurat opinia bogatego dupka zawsze b臋dzie od ciebie nieroz艂膮czna — nie m贸g艂 w ko艅cu ukrywa膰, 偶e wiele os贸b zna艂o bruneta akurat w tym wydaniu. Tego rozrabiaj膮cego dziecka wrodzonego w pieni膮dze i mog膮cego z nich korzysta膰, jak mu si臋 zamarzy. Nie oszcz臋dzaj膮cego r贸wnie偶 swojego ci臋tego j臋zyka, kt贸rego ofiar膮 Yechan pad艂 niejeden raz. I to nie zawsze w spos贸b, kt贸ry m贸g艂 zaw臋zi膰 do zwyk艂ej z艂o艣liwo艣ci.
    Podjudza艂 go i sprowadza艂 w艂a艣nie na t臋 艣cie偶k臋 z ka偶dym swoim s艂owem i gestem, ale zamiast pos艂usznego, mo偶e wr臋cz wyuczonego, wycofania si臋, robi艂 niewiele, aby zboczy膰 z tej trasy. Bra艂 raczej s艂owa Yosoo, jak na z艂o艣膰, dos艂ownie. Nie zmniejsza艂 wst臋pnie stworzonego mi臋dzy nimi dystansu, nie ugina艂 si臋 wygodnicko pod wp艂ywem uwag przyjaciela, a jedynie sta艂 oparty o blat, wpatruj膮c si臋 w stoj膮cego przed nim ch艂opaka i s艂uchaj膮c tego, co m贸wi, acz nie bior膮c wiele z tego pod uwag臋
    — Je艣li chcesz, mog臋 przesta膰 — oznajmi艂 przy przeniesieniu ci臋偶aru na jedn膮 z r膮k, dodaj膮c autentyczno艣ci swoim s艂owom, cho膰 diametralnie odbiega艂y od tego, co naprawd臋 chcia艂 robi膰. Znowu wkracza艂 na niebezpieczny teren, na kt贸rym jeden krok m贸g艂 doprowadzi膰 do rozsypu i przerwania wszystkiego. Mia艂 wra偶enie, 偶e kiedy by艂 z Yosoo, wiele rzeczy do tego si臋 sprowadza艂o. Do niesamowitego ryzyka, kt贸rego na co dzie艅 pragn膮艂 unika膰; zazwyczaj to robi艂, a jednak w chwilach, jak te, kiedy by艂 zbyt pewny siebie, podejmowa艂 si臋 go z nieopisan膮 przyjemno艣ci膮. Lecz przy ka偶dej okazji m贸g艂 wzi膮膰 pod uwag臋 poprzedni膮 nauczk臋, zapami臋ta膰, w kt贸rym momencie trzyma膰 j臋zyk za z臋bami, a kt贸rym s艂owom pozwoli膰 wybrzmie膰, bo pozwala艂y na przechylenie szali na jego korzy艣膰. Nawet je艣li na pierwszy rzut oka tak si臋 to nie prezentowa艂o.

    OdpowiedzUsu艅
    Odpowiedzi
    1. — Bo faktycznie zachowuj臋 si臋 nie fair — przyzna艂 wi臋c z pokor膮 brunetowi racj臋, opieraj膮c przy tym nieobci膮偶on膮 d艂o艅 na zakrytym przedramieniu. Wi贸d艂 wzrokiem wzd艂u偶 trzymaj膮cych go na dystans r臋kach, kiedy jego palce niepozornie haczy艂y o kraniec r臋kawa bluzy — Ale to przez Ciebie… mo偶e bardziej dzi臋ki Tobie, dodajesz mi pewno艣ci siebie — ci膮gn膮艂 dalej, mozolnie wsuwaj膮c najpierw nieca艂膮 d艂o艅 pod ciep艂y materia艂, a spojrzenie wymownie unika艂o skupienia si臋 na oczach Yosoo, walcz膮c z potrzeb膮 wy艂apania ciemnych t臋cz贸wek — Ale je艣li tego chcesz, to przestan臋. B臋d臋 cicho i b臋d臋 trzyma膰 r臋ce przy sobie — taka te偶 by艂a prawda; gdyby brunet go o to poprosi艂, czy mu tak nakaza艂, zostawi艂by go w spokoju. Dopiero wtedy skrzy偶owa艂 z nim swoje spojrzenie, podczas gdy jego paznokcie, powolnie i ledwo spotykaj膮c si臋 ze sk贸r膮, w臋drowa艂y po ciep艂ym przedramieniu — Wszystko zale偶y od Ciebie, Soo.

      pan bajera

      Usu艅
  6. Nieprzerwanie kre艣li艂 przypadkowe wzory na sk贸rze, sun膮c d艂oni膮 na tyle wysoko, jak bardzo pozwala艂 mu ograniczaj膮cy go r臋kaw. Zwil偶y艂 nieznacznie wargi, niby w ostudzaj膮cym ge艣cie, cho膰 ju偶 dawno nieodwracalnie oddali艂 si臋 od tej mo偶liwo艣ci.
    Czerpa艂 z tego zbyt wiele przyjemno艣ci, kt贸rej nie pozwala艂 sobie pokaza膰. Ze s艂yszanego, 艂apanego przez Yosoo oddechu, widocznie przychodz膮cego mu z wi臋kszym trudem, ni偶 chwil臋 temu. Ze wkradaj膮cej si臋 nie tylko do jego gest贸w, ale i barwy g艂osu, rezygnacji, z kt贸r膮 tak zawzi臋cie walczy艂, a tym samym jeszcze bardziej nakr臋ca艂 Powella.
    Samo zdrobnienie wystarczy艂o, aby z trudem pohamowa艂 zadowolony u艣miech z wp艂yni臋cia na jego usta, ale rozwijaj膮ce si臋 zagmatwanie, ma艂o umiej臋tnie sklejane g艂oski w zdania, utrudnia艂y zachowanie pozor贸w jeszcze bardziej. Ale nie m贸g艂 jeszcze p臋kn膮膰. Nie, kiedy widzia艂, czu艂, 偶e tak dobrze mu idzie balansowanie po w膮skiej linie wraz z Yosoo, dyskretnie nakierowuj膮c go w wybranym przez siebie kierunku
    — Nawet je艣li nie, to masz racj臋 — przyzna艂 po raz kolejny, kiedy przyjaciel pr贸bowa艂 wycofa膰 swoje s艂owa, czy to z faktycznie 藕le odebranego przekazu, czy czystej potrzeby odwo艂ania ich, aby poprawi膰 swoj膮 pozycj臋 — Nie powinienem si臋 odzywa膰, skoro sam nie jestem lepszy — i tym razem, kto艣 z zewn膮trz, m贸g艂by zauwa偶y膰 s艂uszno艣膰 tych s艂贸w.
    Yechan ze swobod膮, acz brakiem wrednej z艂o艣liwo艣ci, wytyka艂 Yosoo niekontrolowane reakcje, czy jawnie je podjudza艂, jednak mia艂 艣wiadomo艣膰, 偶e nie by艂by lepszy, gdyby spotka艂 si臋 z tym samym. Kolana ugina艂y si臋 pod nim nawet przy przypadkowym, ale nacechowanym dotykiem. Wystarczy艂o kilka s艂贸w od przyjaciela, aby zrobi艂 wszystko, o co go prosi艂 - tak jak chwil臋 wcze艣niej. Nie musia艂 go nawet prosi膰, 偶eby go poca艂owa艂, ale jego s艂owa odgrywa艂y wr臋cz rol臋 zakl臋cia, kt贸re po wypowiedzeniu, mia艂o natychmiastowy efekt. Wi臋c mimo tego, 偶e w jego sytuacji nie przedstawia艂o si臋 to jako odmowa pos艂usze艅stwa w艂asnego cia艂a, tak m贸g艂by zosta膰 przyr贸wnany do pos艂usznego psa, gotowego zareagowa膰 na najmniejsze skinienie palcem.
    Chyba 偶e w gr臋 wchodzi艂a sytuacja, jak ta. Kiedy pr贸by stawiania si臋 w wykonaniu Yosoo, skutkowa艂y marnymi, nieskutecznymi efektami. Dalej wystarczy艂o jedno s艂owo; jedno, m贸wi膮ce wi臋cej, ni偶 jakakolwiek wypowied藕, spojrzenie, aby da艂 mu tego, co chcia艂. Ale po co mia艂 mu to u艂atwia膰, skoro jednostronna gra jedynie podsyca艂a gotuj膮ce si臋 w nim odczucia i sprawia艂a, 偶e to, co tak odwleka艂, mog艂o smakowa膰 jeszcze lepiej. Pogrywa艂 g艂贸wnie z Yosoo, prawda. I to z jakim zadowoleniem, ale z samym sob膮 te偶.
    Ostro偶nie zacz膮艂 wysuwa膰 d艂o艅 spod r臋kawa, pozwalaj膮c przy tym sobie na g艂臋bsze z艂apanie wdechu, kiedy poczu艂 narastaj膮ce napi臋cie jego koszulki wraz z kolejnym, porywczym obrazem przed nim wymalowanym. To by艂 ten jeden z niewielu minus贸w, jakie m贸g艂 odnale藕膰 w tej sytuacji - nakr臋ca艂 samego siebie i pozwala艂 my艣lom niebezpiecznie w臋drowa膰, przez co nawet te niezamierzone przez bruneta gesty, nagle stawa艂y si臋 zasadnicze.
    Wypu艣ci艂 cicho powietrze z p艂uc, kiedy przelotne odczucie dotyku u swojego boku, zostawi艂o po sobie pal膮ce, wywo艂uj膮ce dreszcze, wra偶enie. Jego cia艂o zd膮偶y艂o zat臋skni膰 za sun膮cych po jego sk贸rze palcach, chocia偶 dos艂ownie chwil臋 temu znajdowa艂y si臋 pod materia艂em jego koszulki.
    Nie艣wiadomie utrudnia艂 blondynowi niewinn膮 gr臋, kt贸r膮 zacz膮艂, i mimo to, mimo wszystkiego, co na trze藕wy umys艂 zmusi艂oby go do wycofania si臋, brn膮艂 ze zduszan膮 ekscytacj膮 dalej. Zatrzyma艂 potrzeb臋 doko艅czenia pierwszego zdania za przyjaciela dla siebie, skupiaj膮c si臋 bardziej na drugiej cz臋艣ci wypowiedzi

    OdpowiedzUsu艅
    Odpowiedzi
    1. — Nic nie kombinuje, Soo — stwierdzi艂 ze skruch膮, przy czym okry艂 d艂oni膮 t膮, kt贸ra dalej tkwi艂a oparta na jego bluzce, aby mozolnie, bardziej niezno艣nie dla siebie, ni偶 dla Soo, zsun膮膰 j膮 po swojej klatce piersiowej — Nie zamierzam po prostu na Ciebie naciska膰 — przyzna艂, 艂api膮c si臋 na tym, 偶e wiele z jego s艂贸w by艂o zgodne z prawd膮. Nigdy nie naciska艂by na niego i namawia艂, czy zmusza艂 do zrobienia czego艣, z czym nie czu艂 si臋 komfortowo, nawet je艣li wykorzystywa艂 teraz te s艂owa, aby przepchn膮膰 ch艂opaka w wypatrzonym kierunku — Mog臋 Ci臋 jedynie zapewni膰 w tym, 偶e ja chc臋 — bez po艣piechu wsun膮艂 jego d艂o艅 wraz ze swoj膮 pod materia艂 koszulki, co od razu skutkowa艂o bezwolnym spinaniem si臋 mu艣ni臋tych mi臋艣ni i p艂ycej branym oddechem. Co艣, czego, nawet gdyby chcia艂, nie m贸g艂 kontrolowa膰; co艣, co tak intensywnie miesza艂o mu w g艂owie, a teraz m贸g艂 tym podeprze膰 w艂asne argumenty — I 偶e nie chc臋 przestawa膰, ale wystarczy s艂owo, a dam Ci spok贸j.

      Channie

      Usu艅
  7. Ze spokojem, zaskakuj膮cym go samego, przyj膮艂 nag艂y wysyp zapewnie艅 i wyja艣nie艅. Odpowiedzia艂 cichym na nie jedynie cichym, sprzyjaj膮cym pomrukiem, nie przerywaj膮c mu, a jedynie pozwalaj膮c na to, aby rozemocjonowanie Yosoo by艂o dalej trzymane w pozornej niepewno艣ci
    — S艂ucham. Zawsze Ci臋 s艂ucham — odpar艂 po cz臋艣ci w swojej obronie, a po cz臋艣ci jako kolejne ukazanie pokory, przy czym odda艂 si臋 艂agodnemu dotykowi, chc膮c zamkn膮膰 oczy i zatopi膰 si臋 w przes艂anym wzd艂u偶 karku dreszczach, ale potrzeba utrzymania, coraz to g艂臋bszego, kontaktu wzrokowego, by艂a jeszcze silniejsza — Lepiej, ni偶 Ci si臋 wydaje.
    Przynajmniej zazwyczaj tak by艂o. Tylko mo偶e nie teraz, kiedy potrzebowa艂 ca艂ej si艂y woli, aby skupi膰 si臋 na wypowiadanych s艂owach, a nie zgubi膰 przy tym ich sensu; nie zakr臋ci膰 si臋 w ich znaczeniu, przez szalej膮ce w jego g艂owie my艣li. Jednak na co dzie艅 faktycznie uwa偶nie s艂ucha艂 Yosoo, nawet tych wymamrotanych pod nosem komentarzy, na kt贸re czasami si臋 odgryza艂, ale zdecydowanie cz臋艣ciej puszcza艂 je ko艂o uszu, dla w艂asnego dobra i spokoju. Pami臋ta艂 sprzeczno艣ci, jakie potrafi艂y mie膰 miejsce w przeci膮gu tygodnia, ale r贸wnie偶 tego samego dnia, pami臋ta艂 te偶 te najs艂absze i najmniejsze ukazy tego, co Yosoo stara艂 si臋 ukry膰 pod jedn膮 z masek, ale jednak si臋 spod niej wydosta艂o. I ceni艂 te chwile, zachowuj膮c je tylko dla siebie, nie m贸wi膮co nich nawet samemu brunetowi.
    Dzi臋ki temu, dzi臋ki nawet poprzedniemu wieczorowi, wiedzia艂, aby nie odzywa膰 si臋, kiedy by艂o to niepotrzebne; pozwoli膰 mu na widocznie prowadzon膮 w 艣rodku ze sob膮 walk臋, kt贸ra by艂a poza kontrol膮 Powella.
    Dzi臋ki temu wiedzia艂, 偶eby oszcz臋dzi膰 si臋 do rozkosznego westchni臋cia i s艂abego zaci艣ni臋cia palc贸w na d艂oni Yosoo, kiedy poczu艂 jego usta na swoich. Bo dopi膮艂 swego, w swoich oczach wygra艂 i musia艂 zostawi膰 t臋 dum臋 g艂臋boko w sobie skryt膮, je艣li nie chcia艂, po raz kolejny, utraci膰 tej triumfalnej pozycji.
    Pog艂臋bienie pieszczoty przysz艂o naturalnie, ale i tak wybi艂o jego oddech z r贸wnego rytmu, 艂膮cz膮c si臋 w tym jeszcze z wyczuwan膮 czu艂o艣ci膮. I tym razem pozwoli艂, aby to ruchy warg przyjaciela nadawa艂y im tempa i nasilenia, pos艂usznie mu dor贸wnuj膮c. By艂 w stanie niemal od razu, w pe艂ni si臋 w tym zatraci膰, niekontrolowanie dr偶膮c przy odczuwalnym dotyku na jego ciele, nawet je艣li by艂 on nieznaczny. Sam zaciska艂 palce jednej z r膮k na blacie, dodaj膮c sobie gro藕nie od niego uciekaj膮cej, stabilno艣ci, a druga bezwiednie zsun臋艂a si臋 z okrywanej dotychczas d艂oni.
    Z nieplanowan膮 desperacj膮 powi贸d艂 za ustami Yosoo, zatrzymuj膮c si臋 jednak kiedy dotar艂 do niego jego cichy g艂os. A raczej ledwie przebi艂 si臋 przed odurzaj膮ce wra偶enie wywo艂ywane owiewaj膮cym go oddechem, wywo艂uj膮cym to samo utracenie rytmiczno艣ci w jego w艂asnym.
    Pragn膮艂 go czu膰 jak najbli偶ej siebie, ca艂ym sob膮. W sobie. Bezmy艣lnie nie liczy艂 si臋 z niepoprawno艣ci膮 mgl膮cych mu zdrowy rozs膮dek obraz贸w. Potrzebowa艂 jego d艂oni w臋druj膮cych po przewra偶liwionej teraz sk贸rze, jak i ustach zostawiaj膮cych mokre poca艂unki na ka偶dym jej skrawku. To, jak pr臋dko spycha艂 w膮tpliwo艣ci na bok, powinno go niepokoi膰 - zmusi膰 do tego, aby przemy艣la艂 to jeszcze raz, ale zwyczajnie nie chcia艂. Bo skoro by艂o im tak dobrze, to czy by艂o to co艣 z艂ego?

    OdpowiedzUsu艅
    Odpowiedzi
    1. — Wiem, Soo. Sam mam m臋tlik w g艂owie — przyzna艂 szczerze z koj膮c膮 nut膮, a oparta chwil臋 temu na klatce piersiowej d艂o艅 niespiesznie w臋drowa艂a po bluzie, aby zacisn膮膰 si臋 na jej materiale i przysun膮膰 Yosoo delikatnie bli偶ej siebie, o ile by艂o mu to dane. By艂 na lepszej, teoretycznie z g贸ry wygranej, pozycji, jednak nie chroni艂o go to przed zagubieniem, jakie odczuwa艂. Przy bior膮cym go z zaskoczenia po偶膮daniu, odczuwanym nagle przy ka偶dym dotyku przyjaciela, a wcze艣niej b臋d膮cym ostatnim odczuciem, o jakie by si臋 podejrzewa艂 w jego towarzystwie. Rozumia艂 jednak wi臋cej od niego, nawet kiedy chodzi艂o o sam膮 postaw臋, odbiegaj膮c膮 od og贸lnie przyj臋tej normy. M贸g艂 wi臋c by膰 dla niego oparciem, ukojeniem i wyciszeniem nap臋dzaj膮cych si臋 samoczynnie przemy艣le艅 — Nigdzie nam si臋 nie spieszy… i mo偶emy przerwa膰 w ka偶dym momencie — zapewni艂 r贸wnie spokojnym, acz owianym rozbudzanym po偶膮daniem, g艂osem, opuszczaj膮c d艂o艅 jeszcze ni偶ej, nim nie wyczu艂 pod ni膮 brzegu po偶yczonych przyjacielowi spodni, wsuwaj膮c za niego same czubki palc贸w, muskaj膮ce skrywan膮 pod materia艂em sk贸r臋.
      — Ale je艣li mi pozwolisz, to Ci臋 poprowadz臋 — mrukn膮艂, przyk艂adaj膮c rozchylone wargi do szyi Yosoo, zostawiaj膮c powoli po sobie 艣cie偶k臋 motylich, mokrych poca艂unk贸w — Poprowadz臋 Ci臋, 偶eby by艂o Ci tak dobrze, jak ostatnio — zdusi艂 cisn膮ce si臋 znowu na usta westchni臋cie, kiedy g艂臋biej wzi臋ty oddech skutkowa艂 spotkaniem si臋 jego cia艂a z opart膮 na spodniach d艂oni膮, a tym samym zmusi艂 do ponownego odsuni臋cia si臋, zostawiaj膮c ich w uzale偶niaj膮cej miksturze 艂膮cz膮cych si臋 oddech贸w — Lepiej, ni偶 ostatnio.

      Channie

      Usu艅
  8. Mia艂 ochot臋 wzruszy膰, nieco zbywaj膮co, ramionami na jedno z wielu oskar偶e艅, kt贸re w艂a艣nie pada艂y w jego kierunku. Czy robi艂 to specjalnie? Nie. Chyba nie, chocia偶 po cz臋艣ci jednak tak. W ko艅cu mia艂 dok艂adny cel w swoim zachowaniu, celowo posuwa艂 si臋 do bardziej wyzywaj膮cych gest贸w, balansowania mi臋dzy zachowaniem odpowiedniego dystansu a rzuceniem wszystkiego w zapomniane, byleby poczu膰 i wzbudzi膰 u Yosoo jak najwi臋cej wra偶e艅. Wi臋c jakby si臋 d艂u偶ej na tym zastanowi膰, ci臋偶ko by艂oby mu zaprzeczy膰, 偶e robi艂 to wszystko z premedytacj膮. Jedyne co go broni艂o to to, 偶e nie mia艂 w tym ‘z艂ych’ zamiar贸w - nie chcia艂 wzbudza膰 w nim za偶enowania, czy wstydu. Chcia艂 tylko miesza膰 mu w g艂owie, wywo艂ywa膰 tyle dozna艅, 偶e ledwie da rad臋 usta膰 na nogach, nad膮偶y膰 za tym, co si臋 dzieje, a jedyne co b臋dzie odczuwa膰, to przyjemno艣膰
    — Nie pogrywa艂bym sobie z Tob膮, Soo — odpar艂 z ukrytym przez zagryzienie wargi u艣miechem, szczerze wierz膮c we w艂asne s艂owa, cho膰 nieustanne im zaprzecza艂. Bo dok艂adnie to teraz robi艂. Bawi艂 si臋, przynajmniej w swoich oczach, niewinnie z zaskakiwanym co krok Yosoo. Nawet gdyby chcia艂 przesta膰, ta rzadko spotykana ust臋pliwo艣膰 wymieszana z p艂ytko 艂apanym przez niego oddechem, niesamowicie mu to utrudnia艂a. A przywo艂ana ‘gra’ nie musia艂a przecie偶 by膰 czym艣 z艂ym, prawda? Oboje na tym korzystali, w pe艂ni 艣wiadomie, czy te偶 nie. Co krok upewnia艂 si臋, czy nie przesadza艂 - albo bezpo艣rednim stwierdzeniem, 偶e mo偶e przesta膰, albo przelotnym, g艂臋bszym spojrzeniem w ciemne oczy, w kt贸rych mog艂a kry膰 si臋 szczera i niemo偶liwa do wyzbycia si臋, w膮tpliwo艣膰. Wiedzia艂, 偶e z ni膮, je艣li zd膮偶y艂a odnale藕膰 swoje miejsce i zapu艣ci膰 tam korzenie, nie mia艂 szans na wygran膮.
    By艂 wniebowzi臋ty, 偶e widzia艂 j膮 jedynie ulotnie. 呕e potrafi艂 j膮 u艣mierzy膰 dotykiem, id膮cym w parze z koj膮cymi s艂owami. Wr臋cz bezwolnie do艂膮cza艂 je do tych odwa偶niejszych ruch贸w, wsuwaj膮c ostro偶nie d艂o艅 we w艂osy Yosoo, kiedy ten odchyli艂 g艂ow臋, aby m贸c zatrzyma膰 go w tym miejscu, jak i pozwoli膰 na dodatkowe rozlu藕nienie si臋. Znowu daj膮c szans臋, aby oboje na czym艣 korzystali.
    A odczu艂 jeszcze wi臋ksz膮 eufori臋, kiedy do jego uszu dotar艂 pierwsze, s艂odkie westchnienie przesy艂aj膮ce dreszcz wzd艂u偶 kr臋gos艂upa, a zarazem dyskretnie wykrzywiaj膮ce usta w zadowoleniu, nie odsuwaj膮c si臋 jeszcze od jego szyi. Pami臋ta艂 dobrze, 偶e u偶y艂 niemal tych samych s艂贸w poprzedniego wieczora i r贸wnie dobrze pami臋ta艂, 偶e m贸wi艂 wtedy powa偶nie. Dalej przy nich sta艂, got贸w zgodzi膰 si臋 na cokolwiek, z czym wyst膮pi艂by teraz Soo. Nie musia艂 mu jednak o tym przypomina膰. Jeszcze nie teraz.
    Potrzebowa艂 i tak chwili, aby samemu pozbiera膰 si臋 po niechcianym odsuni臋ciu si臋, kt贸re zaraz zosta艂o zast膮pione ponownym zbli偶eniem si臋, r贸wnie po艣piesznie wybijaj膮cym go z rytmu. Z ka偶d膮 zmian膮 tempa by艂 coraz bli偶ej spotkania si臋 z odurzaj膮cymi zawrotami g艂owy, pojawiaj膮cymi si臋, kiedy przymyka艂 na d艂u偶ej oczy i oddawa艂 si臋 nawet najdelikatniejszemu dotykowi. O p贸艂 sekundy za p贸藕no zahamowa艂 nerwowy ruch n贸g przy powierzchownym zetkni臋ciem si臋 ich cia艂, czuj膮c, jak cierpliwo艣膰 niebezpiecznie z niego ulatuje. Nie oznacza艂o to, 偶e nie zamierza艂 zmusi膰 si臋 do odnalezienia w sobie jej ostatniej kropli, wykorzysta膰 j膮 ca艂kowicie, dop贸ki ca艂kowicie nie odejdzie od zmys艂贸w.
    Nag艂e spowolnienie tempa powinno by膰 czym艣 zbawiennym, pozwalaj膮cym mu na odbudowanie nerw贸w i wspomnianej cierpliwo艣ci. Stara艂 si臋 tego dosi臋gn膮膰, acz przychodzi艂o mu to z zastraszaj膮cym trudem. Zdradza艂o go coraz bardziej zamglone spojrzenie w po艂膮czeniu z niekontrolowanym zwil偶eniem warg czubkiem j臋zyka. Mimo to opar艂 obie d艂onie w jego talii, z wyczuciem zaciskaj膮c je na bluzie i u艣miechn膮艂 si臋 艂agodnie, bez, wcze艣niej i tak skrywanej, dumy, kt贸re towarzyszy艂a mu od pierwszych, udanie wypowiedzianych s艂贸w

    OdpowiedzUsu艅
    Odpowiedzi
    1. — Jeszcze moment i przypadkiem powiesz za du偶o, Soo — zauwa偶y艂, przy kolejnej pr贸bie zabrania g艂osu przez przyjaciela, nawi膮zuj膮c po艣rednio do wypowiedzianego, zapewne bez wi臋kszego pomy艣lunku, wyznania sprzed chwili. Szczerze, wola艂 tego unikn膮膰, w pewnym stopniu oczekuj膮c, 偶e magicznym sposobem wina padnie wtedy na niego - po cz臋艣ci zapewne i tak s艂usznie.
      Bez po艣piechu zamieni艂 si臋 z nim miejscem, pozwalaj膮c ch艂opakowi na znalezienie oparcia jeszcze na ch艂odnym blacie, podczas gdy jego d艂onie wr贸ci艂y do zaczepnego badania okrytej materia艂em sk贸ry, nim ca艂kowicie wsun臋艂y si臋 pod bluz臋
      — Nawet je艣li zgodzi艂by艣 si臋 teraz na wszystko — mrukn膮艂 z niewielkim u艣miechem, nie pozwalaj膮c sobie na ugi臋cie si臋 pod przenikliwym spojrzeniem Yosoo — To i tak wol臋, 偶eby艣 mi powiedzia艂, kiedy chcesz, 偶ebym przesta艂 — przesun膮艂 mozolnie czubkami palc贸w wzd艂u偶 kr臋gos艂upa bruneta, a w swoim g艂osie stara艂 si臋 przekaza膰 prawdziw膮 powag臋, z jak膮 je wypowiada艂 — Nie musimy… i艣膰 po ca艂o艣ci — mia艂 ochot臋 parskn膮膰 艣miechem na nieporadny dob贸r s艂贸w, lecz zosta艂 jedynie przy dalej widniej膮cym na jego twarzy u艣miechu i zbli偶y艂 si臋 na tyle, aby m贸c marnie musn膮膰 wargi ch艂opaka swoimi, podczas gdy jedna z d艂oni powr贸ci艂a na wcze艣niej opuszczone miejsce przy brzegu spodni, ledwie ruszaj膮c go ze swojego miejsca przy niewinnym zsuni臋ciu o kilka milimetr贸w, a zarazem tak wymownym, jedynie podkre艣lonym wymieszanymi z urwanym oddechem, s艂owami — Zrobi臋, co tylko chcesz, Yosoo.

      Channie

      Usu艅
  9. — Nie zawracaj sobie tym g艂owy, Soo — stwierdzi艂, kr臋c膮c przy tym nieznacznie swoj膮, jakby mia艂o to pom贸c w odsuni臋ciu wypowiedzianych przed chwil膮 s艂贸w. Zdawa艂 sobie r贸wnie偶 po cz臋艣ci spraw臋 z tego, 偶e nie nale偶a艂y do tych, z pomocnego sortu. Wypowiadanie tego, co 艣lina przynosi艂a na j臋zyk, miejscami by艂o zwyczajnie nie do powstrzymania - szczeg贸lnie w momencie, w kt贸rym spodziewano si臋 tego najmniej. M贸g艂 zauwa偶y膰, 偶e Yosoo, z coraz mniejsz膮 skuteczno艣ci膮, walczy艂 ze swoj膮 uparto艣ci膮, a w艂a艣nie ta ‘wpadka’ by艂a tego idealnym potwierdzeniem — I skup si臋 po prostu na sobie.
    Tylko tyle chcia艂. Postawi艂 to sobie za g艂贸wny cel - z pop臋d贸w samolubnych, maj膮cych po艂echta膰 jego ego, jak i z czystej potrzeby sprawienia brunetowi jak najwi臋cej przyjemno艣ci. Nie oczekiwa艂 wiele, o ile czegokolwiek, w zamian, nawet je艣li jego cia艂o wysy艂a艂o sprzeczne sygna艂y. Nie mia艂 nad nimi kontroli, czy chcia艂, czy nie, lecz nie wyra偶a艂y jego podej艣cia. By艂by bardziej ni偶 zachwycony, gdyby dosta艂 mo偶liwo艣膰; us艂ysza艂 werbalne potwierdzenie na to, aby wype艂ni膰 rzucon膮 chwil臋 wcze艣niej obietnic臋.
    Chcia艂, 偶eby by艂o mu lepiej.
    A zarazem czu艂 presj臋 i obawy o to, co wydarzy si臋 p贸藕niej. Co b臋dzie, kiedy emocje i niemal instynktowny ruch cia艂a oraz d艂oni wraz z okrywaj膮cym rozs膮dek po偶膮daniem ugasn膮 i b臋dzie m贸g艂 przyswoi膰, co si臋 sta艂o. Czy b臋dzie 偶a艂owa艂? Czy b臋dzie plu艂 sobie w brod臋 za uniesienie si臋 i nieprzemy艣lenie tego dok艂adniej? Co zrobi, je艣li Yosoo powie mu, 偶e to by艂 jednak g艂upi pomys艂, a ten moment w艂a艣nie go w tym zapewni艂. W艂a艣nie teraz ryzykowa艂 nieodwracalnym zmienieniem ich relacji, o ile ju偶 tego nie robi艂. Bo nawet gdyby chcia艂, nie mia艂 czym obroni膰 swojego zachowania.
    Nie m贸g艂 powiedzie膰, 偶e go ponios艂o przez alkohol, ani 偶e by艂 to jednorazowy wyskok, skoro ju偶 tyle ich zaliczyli. Yosoo nie by艂 te偶 kim艣, kogo m贸g艂by po prostu zacz膮膰 ignorowa膰 - mimo tego, 偶e brunet sam tak post膮pi艂, lecz wtedy i tak sytuacja prezentowa艂a si臋 inaczej.
    Ale Yechan nie chcia艂 偶a艂owa膰. Nie chcia艂 wycofywa膰 偶adnych ze swoich s艂贸w, czy gest贸w, kiedy - mimo dodanej im pewno艣ci przez ekscytacj臋 - wychodzi艂y z niego 艣wiadomie. Jawnie ujawnia艂y jego stan, kt贸rego szczerze nawet nie pr贸bowa艂 maskowa膰.
    Reakcje Yosoo jedynie wynosi艂y to jeszcze bardziej na wierzch, zapewniaj膮c, 偶e u艣miech nie m贸g艂 ze艣lizgn膮膰 si臋 z jego twarzy. Raz mniejszy, z nut膮 pokory i pr贸by ukojenia. Z drugiej strony wype艂niony zadowoleniem i chowany zagryzieniem wargi, aby nie ryzykowa膰 przesadnym ujawnieniem jego fascynacji rozwijaj膮cego si臋 przed nim… rozpadu. Inaczej nie m贸g艂 tego nazwa膰, kiedy mia艂 wra偶enie, 偶e Soo zwyczajnie rozpada艂 si臋 przed jego oczami - w najlepszym tego s艂owa znaczeniu
    — B臋dziesz my艣la艂 ja艣niej, jak b臋dzie Ci wygodniej? — zapyta艂 z marnym, przekornym zabarwieniem, lecz nie oczekiwa艂 odpowiedzi. A na pewno nie klarownej, kiedy ka偶dy z jego gest贸w doprowadza艂 bruneta do jeszcze gorszego stanu, ku niemoralnemu zachwytowi Yechana.
    Zatrzyma艂 pos艂usznie d艂o艅, odsuwaj膮c r贸wnie偶 od spodni, aby oprze膰 j膮 przyzwoicie na jego biodrze. Mimo wielu jasnych, zrozumia艂ych sygna艂贸w, wola艂 nie ryzykowa膰 nieodpowiednim ruchem w momencie, kiedy brakowa艂o mu tej pewno艣ci. Obj膮艂 zamiast tego bezwstydnie Yosoo wzrokiem, aby w艂a艣nie odnale藕膰 zagubione zapewnienia. Nawet najdrobniejszy jego 艣lad, kt贸ry pozwoli艂by mu na p贸j艣cie dalej. A takowy widzia艂 niemal na ka偶dym fragmencie jego cia艂a. Od kurczowo zamkni臋tych oczu, przez zarumienione poliki i zaciskaj膮ce si臋 na blacie d艂onie, po niekontrolowany oddech, kt贸ry i go przyprawia艂 o coraz wi臋ksze zawroty g艂owy. Zagryzana warga z kolei podkre艣la艂a m臋tlik, kt贸ry musia艂 trwa膰 w jego g艂owie, a Yechan dalej nie pragn膮艂 niczego bardziej, ni偶 kompletnie go rozproszy膰.

    OdpowiedzUsu艅
    Odpowiedzi
    1. Wcze艣niej nie zwraca艂 uwagi na ten jeden, charakterystyczny tik. Mo偶e czasami, kiedy tylko siedz膮c obok, m贸g艂 stwierdzi膰, 偶e przyjaciel by艂 bliski zrobienia sobie krzywdy. Teraz jednak skupia艂 si臋 na nim o wiele bardziej - szczeg贸lnie teraz, kiedy zostawia艂 pojedynczy, czu艂y poca艂unek, przed bezmy艣lnym, acz s艂abym zagryzieniem, niesamowicie ju偶 podra偶nionej, wargi, podczas gdy jego r臋ce odnalaz艂y te oparte o zimny blat, splataj膮c mozolnie ze sob膮 ich palce
      — Skoro Ci niewygodnie, to chod藕 — westchn膮艂 z rozanieleniem, przesuwaj膮c ustami wzd艂u偶 jego policzka, nim niech臋tnie zebra艂 si臋, aby odklei膰 ich od zajmowanego miejsca, podtrzymuj膮c nieznacznie Yosoo - czysto na wszelki wypadek, przed powrotem do, jeszcze nie tak dawno opuszczonej, sypialni.
      Dawa艂 z siebie wszystko, aby nie ukaza膰, jak bardzo urzeka艂a go tak uleg艂a postawa przyjaciela. Tak rzadka, niemal nigdy niewidziana, a teraz b臋d膮ca wywo艂ana jego zachowaniem i pozwalaj膮ca na to, aby s艂abe pchni臋cie usadzi艂o go na kra艅cu 艂贸偶ka. Niemi艂osiernie, ale tak przyjemnie miesza艂 mu teraz w g艂owie, sprawiaj膮c, 偶e dzia艂a艂 pr臋dzej, ni偶 m贸g艂 pomy艣le膰 nad swoimi ruchami. Szybki oddech odurza艂 go przy nachyleniu si臋 i oparciu d艂oni po bokach bruneta, aby m贸c ponownie przy艂o偶y膰 rozchylone usta do rozgrzanej sk贸ry i z rezerw膮 drasn膮膰 j膮 z臋bami. Ci膮gn臋艂o, pali艂o go, aby ca艂kowicie i bez pohamowa艅 odda膰 si臋 pokusom, jednak jaka艣 jego cz臋艣膰 dalej, irracjonalnie, obawia艂a si臋 odrzucenia. Pozwala艂a mu jedynie na przeniesienie jednej z d艂oni na udo, bezwiednie w臋druj膮c ni膮 ku g贸rze, by r贸wnie powoli podwin膮膰 kraniec tak teraz mu wadz膮cej bluzy.
      I pragn膮艂 jeszcze wi臋cej, hamowany jednak tymi g艂upimi, a zarazem dzielonymi przez nich, nerwami, mog膮c jedynie zebra膰 si臋 na 艂agodne, wypowiedziane na niepewnym wydechu, s艂owa
      — A wiesz mo偶e przynajmniej, czy nie jest Ci w tym… za gor膮co?

      Channie

      Usu艅
  10. Nie potrafi艂 poj膮膰, 偶e zwyk艂e, pok艂adanie w nim zaufanie z czyje艣 strony, mo偶e by膰 czym艣 tak przyjemnym. Bezpo艣rednie poczucie, jak cia艂o Yosoo oddaje si臋 jego gestom, 艣wiadomie, a mo偶e nie. Nie widzia艂 jednak oparcia, nie s艂ysza艂 sprzeciwu, a wr臋cz przeciwnie. Jedyne, co m贸g艂 dojrze膰 przez za艣lepiaj膮c膮 go warstw臋 pobudzenia, to t膮 rozkoszn膮 ust臋pliwo艣膰. Po cz臋艣ci mo偶e wymieszan膮 z… zaskoczeniem? Co go nie powinno z kolei dziwi膰, skoro zna艂 bruneta lepiej ni偶 niejedna osoba - tak przynajmniej s膮dzi艂 - i ten brak sprzeciwu by艂 wyj膮tkowo nietypow膮 dla niego reakcj膮. Ju偶 na podstawie poprzedniego wieczoru m贸g艂 zak艂ada膰, 偶e spotka si臋 z uszczypliwo艣ci膮 i zatrzymaniem rozwoju r贸wno z chwil膮, kiedy kontrola swobodnie prze艣lizgn臋艂a si臋 z d艂oni Yosoo, do tych zwinnie sun膮cych po jego ciele.
    Na pocz膮tku mo偶e jeszcze pr贸bowa艂, jednak teraz Powell m贸g艂 odczu膰, chyba pierwszy raz, odk膮d tylko si臋 znali, 偶e brunet oddawa艂 si臋 drobnym przesuni臋ciom palc贸w; muskaj膮cych sk贸r臋 ustom i z coraz wi臋kszym trudem wypowiadanym s艂owom, maj膮ce na celu jak najlepiej trafi膰 w czu艂e punkty. Aby udobrucha膰 miejscami wybuja艂e ego, mog膮c jednak coraz mniej zachowywa膰 pozory, 偶e znajdowali si臋 na tej samej pozycji.
    Bo tak nie by艂o, a Yechan czu艂 elektryzuj膮cy 艣cisk 偶o艂膮dka z ka偶d膮 chwil膮, kiedy krzy偶owa艂 przelotnie z nim swoje spojrzenie, czy podnosi艂 wzrok, aby zauwa偶y膰 ciasno zaciskane powieki id膮ce w parze z nerwowym oddechem, jako jasne oznaki, 偶e, przynajmniej jeszcze, sta艂 p贸艂 stopnia wy偶ej i m贸g艂 skupia膰 si臋 na tym, aby doprowadza膰 go jeszcze bli偶ej kusz膮cej granicy.
    Sam jednak niebezpiecznie przy niej balansowa艂, ryzykuj膮c zepchni臋ciem wraz z us艂yszeniem chaotycznej wypowiedzi Yosoo. Nie艣wiadomie powt贸rzy艂 szybki odruch zwil偶enia warg przed nieznacznym, niemal niezauwa偶alnym, odsuni臋ciem si臋, kiedy palce przyjaciela chwyci艂y bluz臋. R贸wnie bezwiednie chwyci艂 niewielki skrawek, jakby w biernej pr贸bie przyspieszenia pozbycia si臋 zb臋dnej odzie偶y.
    Ca艂y ten czas, cho膰 zaj臋艂o to zapewne kilka sekund, wlepia艂 spojrzenie w bruneta. W s艂abe dr偶enie palc贸w, w ukazuj膮c膮 si臋 jego oczom blad膮 sk贸r臋, przyozdobion膮 paroma niegro藕nymi zadrapania i ma艂ymi siniakami, opr贸cz tego, co prezentowa艂o si臋 na jego ramieniu. Przygl膮da艂 si臋 jeszcze bardziej teraz zmierzwionym w艂osom, odstaj膮cym w poci膮gaj膮cy teraz spos贸b. Nie zwr贸ci艂 uwagi na bluz臋, kt贸ra w ka偶dej, innej sytuacji, razem z dalej niepo艣cielonym w pe艂ni 艂贸偶kiem, by艂aby idealnym powodem, aby rozbudzi膰 w nim niewyja艣nialn膮, ale jak偶e intensywn膮, irytacj臋. By艂o to na szarym ko艅cu listy jego chwilowych priorytet贸w. Nawet gdyby chcia艂, nie m贸g艂 si臋 na nich skupi膰, kiedy jego wzrok, z towarzysz膮cym po艣piesznym prze艂kni臋ciem 艣liny, by艂 przej臋ty bezwstydnym obrysowywaniem linii cia艂a Yosoo. Tej samej, kt贸r膮 mia艂 okazj臋 ju偶 widzie膰 - nawet w podobnych, cho膰 jednak tak rozbie偶nych, warunkach, jak te - a teraz wygl膮da艂 jeszcze bardziej rozbrajaj膮co w jego oczach.
    Przez szybkie zaci艣ni臋cie warg powstrzyma艂 przesadny pomruk z wydostania si臋 z jego gard艂a, kiedy poczu艂 wplecione w jego w艂osy palce, przyjemnie wzbudzaj膮ce dreszcze w ka偶dym miejscu, na kt贸rym si臋 zatrzyma艂y
    — Chyba… ju偶 偶adnych nie mam — wyzna艂, przyznaj膮c si臋 tym samym do tego, 偶e takowe wcze艣niej, do艣膰 skutecznie, zaprz膮ta艂y mu my艣li. Nie mia艂 czasu; ochoty my艣le膰 o tym, co m贸wi, kiedy coraz wi臋cej bod藕c贸w za艣lepia艂o, a zarazem wyostrza艂o na tylko jedno, jego zmys艂y. Nakierowywa艂o po raz kolejny do kusz膮cych warg, rozchylanych z coraz s艂abiej opanowanym po艣piechem. Wplecenie delikatno艣ci stawa艂o si臋 trudniejsze z ka偶dym pog艂臋bieniem i cisn膮cym si臋 na usta westchni臋ciem; z wyczuwan膮 pod palcami sk贸r膮, kiedy opar艂 jedn膮 z d艂oni na ods艂oni臋tej teraz talii Yosoo.

    OdpowiedzUsu艅
    Odpowiedzi
    1. Zsuni臋cie warg na szyj臋 jedynie pozornie mia艂o by膰 sposobem, aby zyska膰 chwil臋 wytchnienia. Poz贸r, kt贸ry znikn膮艂 wraz z momentem, kiedy pow臋drowa艂 ustami na jeden z obojczyk贸w, niegro藕nie zaciskaj膮c na cienkiej sk贸rze z臋by, nim kontynuowa艂 jasno sprzedaj膮ce jego pobudzenie, suni臋cie nimi coraz ni偶ej. Niesamowicie mozolne, bole艣nie spowalniane, ale pozwalaj膮ce mu na ca艂kowite rozkoszowanie si臋 chwil膮. Tak samo jak jego stopniowe przej艣cie na w艂asne kolana, kt贸remu towarzyszy艂y oparte na udach d艂onie, pozwalaj膮ce na wymowne podsuni臋cie bruneta jeszcze bli偶ej brzegu 艂贸偶ka
      — Soo — zacz膮艂, owiewaj膮c przy tym jego brzuch oddechem i nie przerywaj膮c zasypywania tego miejsca leniwymi poca艂unkami, a jego d艂onie bezmy艣lnie podsun臋艂y si臋 nieco wy偶ej i zacisn臋艂y si臋 na udach przyjaciela. Jego w艂asne s艂owa ju偶 dawno zacz臋艂y wymyka膰 mu si臋 spod kontroli, a jego brak przej臋cia tym faktem by艂 jedynie podkre艣lony leniwym u艣miechem, z oci膮ganiem wsuwaj膮cymi si臋 pod brzeg spodni d艂oniami i nieprzyzwoicie niewinnym spojrzeniem z do艂u na Yosoo, pozwalaj膮c kolejnej, bezwstydnej pro艣bie na wybrzmienie — Je te偶 mo偶esz zdj膮膰? B艂agam.


      Channie

      Usu艅
  11. Yechan z jednej strony czerpa艂 niezmierzon膮 satysfakcj臋 z tego, jak brunetowi pl膮ta艂 si臋 j臋zyk. Z jakim trudem przychodzi艂o mu podj臋cie si臋 zabrania g艂osu, tylko po to, aby wydusi膰 z siebie kilka, kr贸tkich s艂贸w, czy te偶 zasypa膰 go bez pomy艣lunku ich niezrozumia艂ym zlepkiem. Z drugiej, mimo masy innych, tak przejrzystych i bezpo艣rednich sygna艂贸w, utrudnia艂y mu ca艂kowite rozczytanie Yosoo. By艂o to po prostu czym艣, do czego kompletnie nie by艂 przyzwyczajony - zazwyczaj s艂ysz膮c g艂os przyjaciela non-stop. Na tyle cz臋sto, 偶e nawet przy odbiorze sms贸w w jego g艂owie by艂y odczytywane w艂a艣nie jego g艂osem.
    Teraz, dok艂adnie w tym momencie, trud rozczytania ca艂kowicie zanik艂. Potrzebowa艂 tylko tego, us艂yszanego wcze艣niej, zapewnienia o nies艂uszno艣ci jego w膮tpliwo艣ci, aby w pe艂ni kierowa膰 si臋 przyspieszonym oddechem, czy odczuwanymi pod palcami drgni臋cia. Aby zacisn膮膰 nieco mocniej z臋by, kiedy w pokoju wybrzmia艂 st艂umiony, s艂odki j臋k. Co艣, przez co Yechan g艂upia艂 chyba najbardziej.
    Jego g艂owa bezmy艣lnie goni艂a za dotykiem, chc膮c czu膰 go jak najwyra藕niej, jak najbli偶ej i jak najd艂u偶ej, zarazem staraj膮c trzyma膰 si臋 tu偶 przy jego sk贸rze, kt贸rej sam widok, jak i promieniuj膮cy, przypisany wy艂膮cznie Yosoo, zapach, wydawa艂 si臋 najbardziej po偶膮danym bod藕cem na ziemi.
    I wyczekiwa艂, chcia艂by m贸c stwierdzi膰 偶e spokojnie, ale sam czu艂 rosn膮ce w nim z ka偶d膮 chwil膮, zniecierpliwienie, na ruch ze strony przyjaciela. Na s艂owo, na gest, na cokolwiek, co b臋dzie odpowiedz膮 na jego prost膮, ale bezpo艣redni膮 i z艂aknion膮 pro艣b臋. Nie spuszcza艂 z niego wyczekuj膮cego spojrzenia, kt贸remu towarzyszy艂o pojedyncze, bezwolne zwil偶enie warg czubkiem j臋zyka. Opu艣ci艂 wzrok jedynie na moment, aby zwr贸ci膰 uwag臋 na nieporadn膮 pr贸b臋 zsuni臋cia spodni przynajmniej o kilka milimetr贸w, uniemo偶liwione przez wzmo偶one dr偶enie palc贸w. Urzekaj膮ce go r贸wno mocno, co ca艂a reszta bruneta, zarazem wzbudzaj膮ce zdziwienie, 偶e jeszcze ten miesi膮c wcze艣niej w 偶yciu nie postawi艂by siebie w tej sytuacji.
    A teraz czu艂 si臋 na miejscu. Mi臋dzy nogami Yosoo, ze 艣ciskaj膮c膮 偶o艂膮dek sensacj膮 i wykruszaj膮c膮 si臋 cierpliwo艣ci膮, pragn膮c膮 poczu膰 go jeszcze bardziej. Ze wzrokiem ponownie uniesionym na przyjaciela, kiedy us艂ysza艂 jego s艂aby g艂os. Tym, kt贸ry zostawi艂 go chwil臋 w niepewno艣ci, aby zaraz wybrzmie膰 ponownie, tym razem w formie jasnej, cho膰 oszcz臋dnej, pro艣by. Pro艣by, kt贸ra sama nakierowa艂a jego, zdradliwie teraz dr偶膮ce, d艂onie do brzegu spodni, zaciskaj膮c je na nim
    — …podnie艣 si臋 troch臋 — nakaza艂 niespodziewanie zachrypni臋tym g艂osem, za p贸藕no prze艂ykaj膮c 艣lin臋, aby wyzby膰 si臋 drobnej maniery, podczas gdy jego palce pewniej chwyci艂y za materia艂, tak teraz nieprzyjemny w por贸wnaniu do odczuwanej niedawno mi臋kko艣ci sk贸ry.
    Chcia艂; by艂 pewien, 偶e potrzebowa艂, aby poczu膰 Yosoo bli偶ej. Chcia艂 go jeszcze wi臋cej, a jedynym, co go od tego oddziela艂y, by艂y z nut膮 nerwowo艣ci, zsuwane z bioder bruneta spodnie.
    Zdradzili si臋 ju偶 niemal wszystkim - wyszeptanymi s艂owami, lgn膮cymi do siebie nawzajem cia艂ami i niekontrolowanymi drgni臋ciami przy najmniejszym dotyku. Ju偶 wtedy nie istnia艂a droga powrotu, lecz teraz wprowadza艂 go jeszcze g艂臋biej na obcy mu teren. Taki, kt贸rego nie zasmakowali pod wp艂ywem ot臋piaj膮cego alkoholu. Ani tej nocy, kt贸ra miejscami si臋 rozmywa艂a, ani tej, kt贸ra widnia艂a w jego pami臋ci zastraszaj膮co wyra藕nie.
    Powinno go to obchodzi膰, czy te偶 powinien si臋 tym przej膮膰, lecz tak naprawd臋 nie zawraca艂 sobie tym g艂owy. Nie widzia艂 w tym sensu, skoro oboje tak szale艅czo, acz bez widocznego sygna艂u na ch臋膰 zatrzymania si臋, popadali coraz g艂臋biej w uzale偶niaj膮cy p臋d. Czu艂 si臋 kierowany i namawiany miejscami automatycznymi odruchami przyjaciela, oraz urywanymi s艂owami, kt贸re ledwo przechodzi艂y przez gard艂o, a i tak dawa艂y rad臋 wypowiedzie膰 tak wiele. Sam raczy艂 go coraz mniej sk艂adnymi zdaniami, decyduj膮c si臋 na milczenie i wypowiedzenie si臋 gestami, kt贸re m贸wi艂y zdecydowanie wi臋cej.

    OdpowiedzUsu艅
    Odpowiedzi
    1. Nie skupia艂 si臋 na niczym innym, opr贸cz na pozbyciu si臋 wadz膮cych spodni, wstrzymuj膮c nie艣wiadomie oddech i jawnie wyra偶aj膮c swoj膮 ekscytacj臋. Zajmowa艂o go jedynie przysuni臋cie ust do kolejnych, niezbadanych nimi skrawk贸w sk贸ry - zasypuj膮c wn臋trze ud powolnymi poca艂unkami, podczas gdy jego d艂o艅 pow臋drowa艂a ku g贸rze, najpierw opieraj膮c si臋 na brzuchu Yosoo, nim owin膮艂 z wyczuciem palce wok贸艂 jego d艂ugo艣ci, bezwiednie wykonuj膮c wr臋cz bole艣nie powolny ruch r臋ki.
      Spojrza艂 przelotnie na bruneta spod rz臋s, jakby dla ostatniego upewnienia si臋 o poprawno艣ci, a mo偶e w艂a艣nie jej braku, tego, co robili; dla przyuwa偶enia reakcji po zostawieniu poca艂unku w pobli偶u zaj臋tej d艂oni, pozwalaj膮ce ciep艂emu oddechowi na owianie sk贸ry, nim nieznacznie si臋 odsun膮艂. Mo偶e na moment za d艂ugo, z zawahaniem, kt贸rego tak naprawd臋 tam nie by艂o, przed ostro偶nym obj臋ciem go ustami, mimowolnym przymkni臋ciem oczu i r贸wnie bezwolnym, rozkosznym wbiciem palc贸w w udo.
      Nie chcia艂 by膰 teraz nigdzie indziej. Nie chcia艂 by膰 teraz z nikim innym, kiedy ju偶 przy pierwszym, wr臋cz badawczym, ruchu g艂ow膮, ledwo trzyma艂 siebie samego w ryzach.

      Channie

      Usu艅
  12. To by艂 chyba pierwszy moment, odk膮d wkroczyli na t臋 niepewn膮, ale wzajemnie po偶膮dan膮 艣cie偶k臋, kiedy Yechan zdradza艂 obecne w nim nerwy. Dr偶enie d艂oni zakrywa艂 odruchowym zaciskaniem ich na udach, a on sam nie zdawa艂, ani nie przejmowa艂 si臋 tym, jak bardzo mog艂y zostawa膰 one wyczuwalne czy te偶 rozczytane. Po co mia艂 si臋 tym przejmowa膰, kiedy jedynym, co go teraz obchodzi艂o, by艂 Yosoo.
    Skupia艂 si臋 na ka偶dej jego reakcji, kt贸re przychodzi艂y z dawk膮 pewno艣ci siebie. Na ka偶dym oddechu, wype艂niaj膮cym sypialni臋. Na pierwszym, wybrzmiewaj膮cym wyra藕nie j臋ku, kt贸ry wydusi艂 niemal ten sam z jego gard艂a, mimo braku mo偶liwo艣ci pe艂nego wydostania si臋 na wierzch. Na d艂oni, kt贸ra, ku jego niezadowoleniu, wypl膮ta艂a si臋 z jego kosmyk贸w i pozostawi艂a po sobie ch艂odn膮, niemo偶liw膮 do zast膮pienia pustk臋. U偶ywane w jego kierunku zdrobnienie brzmia艂o nagle niesamowicie wulgarnie i poci膮gaj膮co, zostawiaj膮c po sobie trwa艂y 艣lad w jego pami臋ci. Zostawiaj膮c potrzeb臋, aby us艂ysze膰 je jeszcze raz. I kolejny. Najlepiej nieprzerwanie, z bli藕niacz膮 otoczk膮, jak w艂a艣nie to teraz. Wymieszanym z m贸wi膮cym jeszcze wi臋cej j臋kiem, cho膰 te, nawet w swoim przej臋ciu, Powell sam m贸g艂 stwierdzi膰, by艂y nieudolnie wstrzymywane przez bruneta.
    Sporadycznie unosi艂 wzrok, a raczej same powieki, zdecydowanie rzadziej, ni偶 cz臋艣ciej przez zbyt intensywne poch艂oni臋cie wykonywanymi ruchami; charakterystyczny, a zarazem uzale偶niaj膮cy smak wype艂niaj膮cy jego zmys艂y, jak ca艂a reszta bod藕c贸w wysy艂anych w jego stron臋. Chcia艂 m贸c zobaczy膰 przyjaciela w ‘pe艂nej okaza艂o艣ci’. M贸c nie tylko us艂ysze膰, ale wyra藕nie dojrze膰 efekty swojego dzia艂ania, tak teraz wyra藕nie podkre艣lone, kiedy cia艂u Yosoo brakowa艂o si艂y na utrzymanie pozycji siedz膮cej.
    Sam ledwie hamowa艂, o ile w og贸le, ciche pomruki, czy drobne, acz znacz膮ce wiercenie si臋 na swoim miejscu; niezale偶nie od chwilowego braku oddechu, czy od us艂yszenia po raz kolejny s艂abego g艂osu przyjaciela.
    Zdawa艂 sobie spraw臋 z tego, 偶e jego ruchom zapewne brakowa艂o wymarzonej p艂ynno艣ci i sprawno艣ci, ale nie potrafi艂 nawet przypisa膰 daty, kiedy ostatnio znajdowa艂 si臋 w艂a艣nie na tym miejscu. Nie m贸g艂 zrzuca膰 tego tylko na to, kiedy przede wszystkim ujmowa艂a mu potrzeba, ta tak 偶enuj膮ca, a zarazem niesamowicie szczera, zadowolenia; zachwycenia Yosoo. Bo to by艂o dla niego najwa偶niejsze - wypa艣膰 w jego oczach jak najlepiej; sprawi膰, 偶e b臋dzie my艣la艂 tylko o nim i o tym, jak jest mu teraz dobrze. Byciu dla niego najlepszym. Co艣, co zazwyczaj by艂o jego ostatnim zmartwieniem.
    Nawet podczas seksu Yechan pok艂ada艂 niezno艣n膮 wag臋 co do czysto艣ci i rutyny; zachowania procesu w jak najmniej inwazyjny spos贸b, pr贸bie zachowania prostoty i szybkiego rozwi膮zania problemu. Przynajmniej zazwyczaj. Bo zazwyczaj, z przypadkow膮 osob膮, nie zachowywa艂 si臋 tak, jak teraz. Ale po co mia艂 wraca膰 do ustalonej sobie z g贸ry normy, skoro nigdy nie czu艂 si臋 lepiej, ni偶 teraz, przy tak diametralnym i rozkosznie og艂upiaj膮cym, odbiegni臋ciu od niej.
    Nikt nie doprowadza艂 go do takiego stanu, jak Yosoo. Nie sprawia艂, 偶e zostawia艂 wszystkie zwyczaje za sob膮 i wzbudza艂 pragnienie p贸j艣cia dalej, z艂amania regu艂, kt贸re sam sobie ustali艂.
    Za pierwszym razem delikatny dotyk na ramieniu zwyczajnie mu umkn膮艂, jednak te kolejne zosta艂y przez niego celowo, zadziwiaj膮co wymownie, zignorowane, a jedynie nam贸wi艂y do pog艂臋bienia ruch贸w. Wyciszenia b艂agaj膮cego szeptu, kt贸ry jedynie podkre艣la艂 to, co by艂o zdradzane przez niekontrolowane odruchy cia艂a.

    OdpowiedzUsu艅
    Odpowiedzi
    1. Nie zamierza艂 przesta膰. Nie, kiedy by艂 tak blisko. Nie, kiedy mia艂 wra偶enie, 偶e kr臋ci mu si臋 w g艂owie z ka偶dym ruchem, niezale偶nie od sporadycznego trudu, z jakim si臋 spotyka艂. Nie obchodzi艂y go wymowne wypieki na jego policzkach, kt贸re prawdopodobnie si臋 tam zjawi艂y, skoro 艣wiszcz膮cy w inaczej cichym pokoju, oddech, doprowadza艂 go do szale艅stwa. By艂by idiot膮, gdyby pos艂ucha艂 si臋 marnej pro艣by, skoro by艂 kilka krok贸w od ujrzenia kompletnego spe艂nienia, kt贸re by艂o jego zas艂ug膮. Od ujrzenia, jak cia艂o bruneta, wygl膮daj膮ce teraz tak poci膮gaj膮co i prosz膮ce si臋 o bycie poch艂anianym wyg艂odnia艂ym spojrzeniem, odmawia mu pos艂usze艅stwa pod wp艂ywem dzia艂a艅 Powella.
      Byli zbyt blisko.
      Zamiast tego okry艂 jego d艂o艅 swoj膮, aby przywr贸ci膰 j膮 na, przynajmniej jego zdaniem, odpowiednie miejsce. Rzuci艂 mu jedynie przelotne, wyzywaj膮ce spojrzenie z do艂u, nie odsuwaj膮c swoich ust nawet na moment, nim wymownie przy艂o偶y艂 wi臋cej si艂y do r臋ki opartej na blond w艂osach, tym samym dociskaj膮c swoj膮 g艂ow臋. Ignorowa艂 trud, z jakim przychodzi艂o mu 艂apanie oddechu; lekkie zaszklenie oczu, kt贸re dodatkowo okrywa艂o jego spojrzenie, jak i niekontrolowanie, mocno wbijane paznokcie w udo Yosoo. Bo mimo tego, by艂o mu tak dobrze.

      Channie

      Usu艅
  13. Odnajdywa艂 si臋 na swojej pozycji niesamowicie dobrze. W mieszance rozmazuj膮cych si臋, kompletnie dla niego teraz nieistniej膮cych, pohamowa艅, z przyt艂aczaj膮cymi go reakcjami i odruchami Yosoo, kt贸re jednocze艣nie pcha艂y go do przodu, jak i, dos艂ownie czy te偶 nie, odbiera艂y dech w piersi. Maj膮c kontrol臋, a jednocze艣nie odczuwaj膮c, jak ta przelatuje mu pr臋dko przez palce, kiedy potrzeby by艂y intensywniejsze, ni偶 podsuwane wcze艣niej przez rozum pomys艂y albo plany. Oddawa艂 si臋 prostym instynktom, dzi臋ki kt贸rym m贸g艂 si臋 skupia膰 wy艂膮cznie na 艣ciskaj膮cym jego podbrzusze doznaniu.
    Yechan, samemu wychodz膮c z propozycj膮 powrotu do tego, co by艂o, ju偶 wtedy wiedzia艂, 偶e przysz艂oby mu z trudem, cho膰 stara艂 si臋 przekona膰 siebie, 偶e by艂o inaczej. Nie by艂 nawet pewien, czy chcia艂 do tego wraca膰 - teraz mia艂 t臋 pewno艣膰. Nie by艂by w stanie o tym zapomnie膰, ukr贸ci膰 ich relacj臋 do platonicznej przyja藕ni, do wydzielonych, acz niewypowiedzianych regu艂 mi臋dzy nimi, skoro zasmakowa艂, jak wygl膮da艂oby 偶ycie bez ich istnienia. A smakowa艂o uzale偶niaj膮co s艂odko.
    By艂 w tym przekonywany w ka偶dym momencie - przy niewinnie wymienianych chwil臋 wcze艣niej poca艂unkach i ostro偶nie wplataj膮cych si臋 we w艂osy palcach, jak teraz, przy nawet tych najwulgarniejszych i bezwstydnych ruchach, pozwalaj膮cych mu na ca艂kowite uj臋cie Yosoo rozumu. Przekonywa艂y go w tym ostrzegawcze sygna艂y; og艂upiaj膮ce j臋ki, kt贸re chcia艂 s艂ysze膰 jeszcze wyra藕niej i wi臋cej czy bezwolne ruchy, r贸wnie intensywnie mieszaj膮ce mu w g艂owie. A finalnie zaciskaj膮ce si臋 nieznacznie wok贸艂 niego nogi, pobudzaj膮ce przyjemn膮, atakuj膮c膮 niemal ka偶dy nerw, fal臋 dreszczy.
    Dopiero po chwili da艂 rad臋 rozlu藕ni膰 dalej wbijane palce, jak i odsun膮膰 si臋 z kr贸tkim kaszlni臋ciem i po艣piesznie 艂apanym oddechem. Nie pohamowa艂 z kolei przy przelotnym przetarciem ich kciukiem, witaj膮cego na jego ustach u艣miechu po us艂yszanych s艂owach - mo偶e powinien wzi膮膰 je bardziej do siebie, przeprosi膰 Yosoo za niepos艂uchanie go, ale nie potrafi艂 nawet udawa膰, 偶e czego艣 偶a艂owa艂, czy 偶e by艂o mu g艂upio. Bo by艂o ca艂kowicie odwrotnie.
    — Wybacz, nie s艂ysza艂em — sk艂ama艂 bezwstydnie, przy czym bezwiednie sun膮艂, 艂agodnie, d艂oni膮 po jego udzie. W niemej pr贸bie za艂agodzenia spowodowanego tam 艣ladu po w艂asnych palcach, zostawiaj膮c przy tym na nich r贸wnie delikatne, drobne ca艂usy. Z lekkim oci膮ganiem podni贸s艂 si臋 nieznacznie a, ku jego w艂asnemu zaskoczeniu, jego kolana postanowi艂y odm贸wi膰 mu pos艂usze艅stwa i zmusi艂y do po艣piesznego oparcia si臋 o materac, zanim mia艂by szans臋 wyl膮dowa膰 nimi z powrotem na panelach. Z nieustannie obecnym na jego twarzy u艣miechem przywr贸ci艂 samemu sobie cho膰by odrobin臋 balansu, nim usiad艂 na 艂贸偶ku, nieco si臋 na nim osuwaj膮c, aby by膰 przynajmniej po cz臋艣ci na r贸wni z przyjacielem.
    My艣l, 偶e m贸g艂by patrze膰 na niego bez ko艅ca, podczas gdy jego d艂o艅 samoistnie rysowa艂a nieokre艣lone wzory po ods艂oni臋tym brzuchu i klatce piersiowej, powinna go przera偶a膰. Ale by艂a jedn膮 teraz obecn膮 w jego g艂owie. Co gorsza, brzmia艂a gro藕nie kusz膮co, sprawiaj膮c, 偶e robi艂 w艂a艣nie to. Przygl膮da艂 si臋 zarumienionej twarzy, szalenie 艂apanym oddechom i rozrzuconym na po艣cieli w艂osom, samemu prezentuj膮c si臋 w podobnym chaosie. I kompletnie go to nie obchodzi艂o - z niepoprawn膮 dum膮 odczuwa艂 rozlewaj膮ce si臋 po jego policzkach ciep艂o, obecne w k膮cikach oczu i tu偶 pod nimi 艂zy i s艂abe podra偶nienie ust, nie wspominaj膮c o drobnym dr偶eniu d艂oni, n贸g oraz zalewaj膮cym go od 艣rodka, wymieszanym z zadowoleniem i spe艂nieniem, podnieceniu

    OdpowiedzUsu艅
    Odpowiedzi
    1. — Wcale nie musisz jeszcze ko艅czy膰 — przyzna艂 p贸艂偶artem, cho膰 tak naprawd臋 nie mia艂by raczej serca testowa膰 dalej, teraz intensywnie przewra偶liwionego, cia艂a bruneta. Wystarczy艂o, 偶e robi艂 to s艂ownie, wykorzystuj膮c poniek膮d s艂abo艣膰, a zarazem mocn膮 stron臋 przyjaciela - to, 偶e rzadko kiedy postanawia艂 siedzie膰 cicho, a przez to, w chwilach, jak ta, m贸wi艂 to, co 艣lina przynosi艂a mu na j臋zyk. Jak tak ods艂aniaj膮ce go wyznanie, niebezpiecznie 艂echtaj膮ce ego blondyna
      — Co, mo偶e mi jeszcze powiesz, 偶e by艂o Ci 藕le? — spyta艂 r贸wnie 偶artobliwie, i tak znaj膮c prawdziw膮 odpowied藕; cho膰 nie m贸g艂 by膰 jej w stu procentach pewien. Sun膮艂 nieprzerwanie palcami po porz膮dnie rozgrzanej sk贸rze, samemu nie b臋d膮c w pe艂ni pewnym swojego zamiaru. Upiera艂by si臋, 偶e mia艂 by膰 to koj膮cy gest, ale to, jak by艂o naprawd臋, mo偶na by艂o kwestionowa膰, kiedy towarzyszy艂y temu przyspieszony oddech, niekontrolowane zwil偶enie warg czubkiem j臋zyka, jak i nieustannie zalewaj膮ca jego cia艂o, acz usilnie teraz trzymana na wodzy, 偶膮dza. Jedyne, co utwierdza艂o jego wersj臋 wydarze艅, by艂o zainteresowane, a zarazem opieku艅cze, pytanie, jakie wybrzmia艂o z jego strony, przerywaj膮c chwilowo wisz膮c膮 mi臋dzy nimi cisz臋
      — Jak si臋 czujesz?

      Channie

      Usu艅
  14. Ju偶 pierwsze s艂owa wyrwa艂y z Yechana kr贸tki i lekki, ale szczery 艣miech. Nag艂e us艂yszenie uszczypliwych s艂贸w ze strony przyjaciela przysz艂o jako zaskoczenie, kiedy jeszcze chwil臋 wcze艣niej ten ledwo skleja艂 ze sob膮 pojedyncze sylaby. Ale by艂o to pozytywne zaskoczenie - pozwala艂o utwierdzi膰 si臋 w tym, 偶e nie zapanowa艂a mi臋dzy nimi niezr臋czno艣膰; przynajmniej jeszcze nie
    — Na pewno nie ma jakiej艣 milszej metody, ni偶 od razu kopanie? — zapyta艂 z wymuszonym i nieszczerze brzmi膮cym niepokojem. Niezbyt wierzy艂 w to, 偶e faktycznie si臋gn膮艂by takich metod albo w ich skuteczno艣膰. Niezale偶nie czy chodzi o sam fakt, 偶e zwr贸ci艂by wtedy na nie uwag臋, czy mo偶e o to, 偶e Yosoo da艂by rad臋 w艂o偶y膰 w to wystarczaj膮co skupienia, si艂y i celno艣ci. I szczerze w膮tpi艂, czy zmusi艂oby go to do przestania.
    Niewiele interesowa艂y go w艂asne odczucia, kiedy chodzi艂o o Yosoo. Tyczy艂o si臋 to chwili, jak te, gdzie jedyne, co zajmowa艂o jego my艣li, by艂o sprawienie mu jak najwi臋cej przyjemno艣ci; pozwolenie na ca艂kowite odp艂yni臋cie, a tym samym ignorowanie swoich potrzeb, kt贸re miejscami niezno艣nie stara艂y o sobie przypomnie膰. Ale dzia艂a艂o to r贸wnie偶 w tych mniej przyjemnych. Kiedy Yosoo zarzuca艂 go niezliczon膮 ilo艣ci膮 oskar偶e艅, nieraz przekoloryzowanych, ale dalej maj膮ce w sobie cz膮stk臋 prawdy. Wtedy ignorowa艂 i je, i uporczywy 艣cisk serca, bo wiedzia艂, 偶e wyjdzie lepiej na zostawieniu wszystkiego bez s艂owa, co najwy偶ej z r贸wnie uszczypliwym, pojedynczym komentarzem i tyle.
    Cho膰 teraz nie by艂 pewien, czy m贸g艂 z pewno艣ci膮 przyzna膰, 偶e kierowa艂 si臋 wy艂膮cznie potrzebami Yosoo. W ko艅cu z samolubnych pop臋d贸w doprowadzi艂 go do obecnego stanu; dobranymi s艂owami nakierowa艂 w stron臋, kt贸ra mu wydawa艂a si臋 najkorzystniejsza i najprzyjemniejsza.
    Nawet teraz stara艂 si臋 zwraca膰 uwag臋 na to, co m贸wi, ale wiele z jego zachowa艅 wychodzi艂o samo z siebie. Jak nieco s艂abiej, acz dalej, zamglone spojrzenie, kt贸rym nieprzerwanie mu si臋 przygl膮da艂. Jak drobny u艣miech nieustannie b艂膮dz膮cy po jego twarzy, jedynie umacniany przelotnym zerkni臋ciem ze strony bruneta oraz zauwa偶onym u艣miechem, wywo艂anym bezwiednie sun膮cymi po sk贸rze palcami. Obrysowywa艂y ka偶d膮 krzywizn臋, skupiaj膮c si臋 miejscami na tych, kt贸re wywo艂ywa艂y nieco szybszy oddech, czy jego momentalne stani臋cie w gardle.
    On sam z kolei pozwala艂 sobie na kolejny, lekki 艣miech, kiedy us艂ysza艂 pierw jedynie mrukni臋cie, a chwil臋 p贸藕niej odpowied藕, w kt贸r膮 ci臋偶ko by艂o mu faktycznie uwierzy膰. Opu艣ci艂 wzrok na zaciskaj膮ce si臋 na koszulce palce, z ka偶dym wymierzonym lepiej ruchem jego w艂asnych, zaciskaj膮cych si臋 na niej mocniej
    — Okej, nie wiesz - niech b臋dzie — nie postanowi艂 jednak dr膮偶y膰 dalej, szczeg贸lnie, kiedy wzrok bruneta znowu mu uciek艂. By艂o to czym艣, co przychodzi艂o ch艂opakowi z trudem, a Yechan tak bardzo tego pragn膮艂 - 偶eby patrzy艂 i skupia艂 si臋 dalej tylko na nim. Nie na jednej z nudnych 艣cian, czy r贸wnie nieinteresuj膮cym suficie. Wiedzia艂, 偶e nie by艂o nic na tyle ciekawego w jego sypialni czy mieszkaniu, aby szczerze przyku艂o uwag臋 Yosoo na tak d艂ugo.
    — Nie podoba Ci si臋? — powt贸rzy艂 z przygaszon膮 nut膮 rozbawienia, zanim odsun膮艂 d艂o艅 od cia艂a przyjaciela, by m贸c pos艂usznie obiema z艂apa膰 za kraniec koszulki i w miar臋 p艂ynnie zdj膮膰 j膮 z siebie. Zatrzyma艂 si臋 jednak przy si臋gni臋ciu do lu藕no zwi膮zanych spodni pi偶amowych, decyduj膮c si臋 na zostawienie ich - przynajmniej na razie. Mia艂 wra偶enie, 偶e by艂oby dziwnie za 艂atwo, gdyby poszed艂 mu a偶 tak na r臋k臋; zbyt nudno. A zaciekle pracowa艂 na to, aby przynajmniej teraz nie mog艂a mu zosta膰 przypisana w艂a艣nie ta 艂atka, z kt贸r膮 na co dzie艅 by艂 tak blisko. Niemal 偶y艂 z ni膮 w zgodzie.

    OdpowiedzUsu艅
    Odpowiedzi
    1. Zamiast tego chwyci艂 z wyczuciem brod臋 Yosoo, by m贸c stanowczo skierowa膰 jego twarz w swoim kierunku, kiedy pozby艂 si臋 lu藕nej koszulki;. Zarazem by艂o to pr贸b膮, czy nam贸wieniem go, do utrzymania na blondynie wzroku. Najlepiej r贸wnie przenikliwego, co jego w艂asne
      — Jak masz mi rozkazywa膰, to przynajmniej na mnie patrz, Soo — stwierdzi艂 mimo braku padni臋cia faktycznego, bezpo艣redniego rozkazu ze strony bruneta. Nie za bardzo go to interesowa艂o, skoro skutecznie podpiera艂o jego wymy艣lny punkt. Punkt, kt贸rego rozw贸j tak bardzo pragn膮艂 zobaczy膰, mimo wielu sygna艂贸w jasno 艣wiadcz膮cych o tym, 偶e m贸g艂 si臋 spotka膰 jedynie z ogromnym niepowodzeniem. Testowanie granic przychodzi艂o im przecie偶 z tak膮 naturalno艣ci膮 i 艂atwo艣ci膮, cho膰 to m贸g艂 kwestionowa膰. Nie widzia艂 sensu, aby powstrzymywa膰 si臋 teraz, kiedy tak mocno go kusi艂y, a jego oddech mimowolnego si臋 sp艂yca艂 wraz z nap臋dzanymi sam膮 ide膮 my艣lami.
      Zmusza艂 wi臋c go wytrwale do utrzymania na sobie wzroku, a przynajmniej po cz臋艣ci, samemu skacz膮c nim po twarzy Yosoo, nim pozwoli艂 wymownemu, a zarazem zostawiaj膮cym niejedne, szeroko otwarte, drzwi, pytaniu pa艣膰 spomi臋dzy zwil偶anych j臋zykiem ust
      — Co dalej?

      Channie

      Usu艅
  15. Podni贸s艂 osuwaj膮cy si臋 po twarzy, jak i zaraz po ciele wzrok, z powrotem na ciemne oczy Yosoo, kiedy po艣pieszna wypowied藕 skutecznie zwr贸ci艂a jego uwag臋. Mimo wszystko, nie takiej si臋 spodziewa艂 - bardziej zak艂ada艂, 偶e Yosoo mu si臋 postawi. Mo偶e, ryzykownie, obrazi i postanowi, 偶e nie chce siedzie膰 z nim d艂u偶ej, je艣li ma to tak wygl膮da膰. Strach nie by艂 czym艣, co zamierza艂, ani chcia艂, w nim wzbudzi膰. Chcia艂 co najwy偶ej pom贸c mu si臋 go wyzby膰 i wyciszy膰 jakikolwiek g艂os, kt贸ry m贸g艂 szepta膰 niepotrzebne obawy prosto do ucha, tym samym niepotrzebnie stresuj膮c bruneta.
    By艂 w ko艅cu przyzwyczajony do tej, tak przeciwnej temu, co teraz widzia艂, postawy Yosoo. To on zawsze m贸wi艂 pierwsze, jak i ostatnie s艂owo. Kontrolowa艂 przebieg wszystkich, r贸wnie偶 tych nieplanowanych wydarze艅. Wytyka艂 Yechanowi cokolwiek tylko zrobi艂, nieraz zachodz膮c blondynowi tym niezno艣nie za sk贸r臋. Zazwyczaj zatrzymywa艂 to dla siebie, mo偶e miejscami pozwala艂 sobie na k膮艣liwe uwagi, ale pozwala艂 na to, aby prowadzi艂 go ten ci膮g wydarze艅 przez ich znajomo艣膰. Nauczy艂 tego, jak funkcjonowa膰 z Yosoo, aby ten by艂 zadowolony; aby oboje byli zadowoleni. Czego nie robi膰 i nie m贸wi膰, a zarazem co przyjaciel m贸g艂 chcie膰 us艂ysze膰.
    Nag艂e, tak intensywne i bezkompromisowe, przeprowadzanie go - mimo tego, 偶e sam przecie偶 wyszed艂 z propozycj膮 - by艂o czym艣 niesamowicie obcym. Obcym, ale przyjemnym. 艁echta艂o w pewien spos贸b jego ego, a zarazem rozlewa艂o ciep艂o w sercu, poniewa偶 Yosoo mu ufa艂. Ufa艂, 偶e poprowadzi go dobrze, 偶e nie zrobi mu krzywdy i chce dla niego jak najlepiej. M贸g艂 jako pierwszy zapozna膰 go z czym艣 nieznanym, z panuj膮cym mi臋dzy nimi spokojem i swobod膮; prawie 偶e brakiem zb臋dnego wstydu, trwaj膮cego co najwy偶ej kilka sekund.
    Cie艅 niepokoju, kt贸ry przemyka艂 przez jego oczy, znikn膮艂 wraz z ruchem ze strony przyjaciela, a zamiast tego wywo艂a艂 drobny, 艂agodny u艣miech. M贸g艂 powr贸ci膰 do swobodnego, ciekawskiego, przygl膮dania si臋 cia艂u przed nim; drobnym falom dreszczy, kiedy rozlu藕nia艂 i nieznacznie, nieinwazyjnie zaciska艂 palce trzymaj膮ce jego twarz. S艂ucha艂 jego nast臋pnych s艂贸w, acz mo偶e mniej uwa偶nie, ni偶 powinien. Po raz kolejny dociera艂y do niego z lekkim op贸藕nieniem, przede wszystkim pod wzgl臋dem ich sensu. Wyczuwa艂 jednak, tak zaskakuj膮co, prawie 偶e bez przerwy, obecne w nich zak艂opotanie; r贸wnie nienaturalne, co uleg艂o艣膰. I tak samo jak ona, bezwiednie mi臋kczy艂o to miejscami jego wzrok.
    — Chc臋. Bardzo chc臋, Soo — potencjalnie nieprzemy艣lane przez przyjaciela s艂owa poszerza艂y nieznacznie u艣miech na jego twarzy, kiedy pozwala艂y wybrzmie膰 jego pragnieniom g艂o艣no; z zaskakuj膮c膮 艂atwo艣ci膮. Powodowa艂o to, 偶e palce niebezpiecznie pragn臋艂y w臋drowa膰 do kusz膮cych warg, obrysowuj膮c ich kszta艂t przed pohamowaniem ch臋ci do wsuni臋cia jednego z nich do 艣rodka. Ci臋偶ar d艂oni przelotnie zwr贸ci艂 jego uwag臋, przy okazji wywo艂uj膮c bezwolne poruszenie si臋 bioder, niemo prosz膮cych si臋 o wi臋cej.
    Przy samych pr贸bach skupienia si臋 na tym, co m贸wi艂, by艂o ci臋偶ko zachowa膰 mu pe艂n膮, trudn膮 do podwa偶enia kontrol臋 nad sob膮, jednak radzi艂 sobie na tyle, aby wodzi膰 za odbiegaj膮cym od niego spojrzeniem. Do czasu.
    Wystarczy艂o, 偶e palce Yosoo zaw臋drowa艂y nieznacznie, naprawd臋 nieznacznie, ni偶ej, aby wydoby膰 z niego zduszone westchni臋cie i naruszenie rytmu oddechu, kt贸ry stara艂 si臋 odzyska膰 przy przelotnym przymkni臋ciu oczu. Spotka艂 si臋 jednak z ca艂kowicie odwrotnym efektem, kiedy jedna z jego d艂oni pow臋drowa艂a do tej skradaj膮cej si臋 wg艂膮b spodni. Nakierowa艂 j膮 wymownie nieco ni偶ej, czuj膮c zarazem, jak jego oddech automatycznie si臋 sp艂yca wraz z delikatnymi mu艣ni臋ciami wcze艣niej nieporuszonej sk贸ry

    OdpowiedzUsu艅
  16. — Ale mam je zdj膮膰 za chwil臋, czy ju偶 teraz? — zadziorne s艂owa nie mia艂y a偶 tak intensywnego wyd藕wi臋ku, kiedy towarzyszy艂y im niekontrolowane dr偶enia cia艂a oraz zabranie trzymaj膮cej Yosoo r臋ki, aby m贸c zsun膮膰 spodnie najpierw nieznacznie z samych bioder. Zaraz kiedy zosta艂 uderzony ot臋piaj膮c膮 mieszank膮 powietrza z pokoju, jak i kontrastuj膮cego ciep艂a d艂oni, w po艣piechu pozby艂 si臋 ich w ca艂o艣ci.
    Chwilowa 艣wiadomo艣膰 kompletnego ods艂oni臋cia, wraz w towarzystwie w艣lizguj膮cego si臋 przez okno s艂o艅ca, znikn臋艂a wraz z kolejnym ruchem d艂oni, namawiaj膮cym Yosoo do kontynuowania mozolnej 艣cie偶ki w d贸艂 jego niecierpliwie napinaj膮cego si臋 brzucha.
    Traci艂 cierpliwo艣膰. G艂贸wnie do samego siebie. Chyba tylko do samego siebie, jednak z drugiej strony sprawia艂o mu to tyle przyjemno艣ci - odchodzenie od zmys艂贸w przy najprostszym dotyku, niemoc w wypowiedzeniu kolejnej serii uszczypliwszych komentarzy, bo te prosi艂y si臋 o wymieszanie z cisn膮cymi si臋 na usta westchnieniami. Te z kolei nieustannie by艂y wykrzywione w b艂ogim u艣miechu, a zamglone spojrzenie, kiedy nie by艂o zakryte pod przymkni臋tymi powiekami, wlepia艂 wyczekuj膮co, jak i z rozanieleniem, w Yosoo. By艂 got贸w przyj膮膰 od niego wszystko. Pokierowa膰 go w jakimkolwiek tylko kierunku sobie wymarzy, byleby nie przestawa艂; byleby by艂 dalej na nim skupiony.
    Z wr臋cz przera偶aj膮c膮 艂atwo艣ci膮, przy bezwolnym lgni臋ciu do cia艂a i dotyku Yosoo, szukaj膮c przy dotychczas zajmowanej przez nich pozycji, mo偶liwo艣ci do dotkni臋cia nagiej sk贸ry swoj膮 w艂asn膮, przysz艂o mu ponowne otwarcie ust, z kolejnymi, rozochoconymi i jawnie wypowiedzianymi, potrzebami
    — Nie przestawaj. I poca艂uj mnie, Soo.

    Channie

    OdpowiedzUsu艅
  17. Yosoo zapewnia艂 go niemal pod ka偶dym wzgl臋dem, 偶e chcia艂 brn膮膰 dalej; mimo wymalowanych na twarzy, jak i w ruchach, nerw贸w. Yechan sam chcia艂 brn膮膰 dalej, jednak ka偶de, nawet to najkr贸tsze zawieszenie ze strony bruneta sprawia艂o, 偶e sam zatrzymywa艂 si臋 lub spowalnia艂 w swoich ruchach - bo potrzebowa艂 tej stuprocentowej pewno艣ci. Ostatnie, co powinno mie膰 teraz miejsce, by艂o przymusowe, nawet przypadkiem, prowadzenie go przez kompletnie mu obcy teren. 艁apa艂 si臋 wi臋c na swoich wypowiedziach, kt贸re mog艂y by膰 w danym momencie nie na miejscu, lecz nie wycofywa艂 nich. Czeka艂 na reakcj臋, na ich odbi贸r i na to, czy powinien doda膰 mu jakkolwiek pewno艣ci co do swojej pozycji.
    Przychodzi艂o mu to nie tyle, 偶e z trudem, ale… z prostym zdziwieniem. Nie by艂 do tego przyzwyczajony - to on zazwyczaj potrzebowa艂 wr臋cz niezno艣nej ilo艣ci zapewnienia, co do podejmowanych decyzji. To on kwestionowa艂 to, co Yosoo robi i musia艂 by膰 przez niego prowadzony; cz臋艣ciej ni偶 rzadziej i tak si臋 wycofuj膮c, poniewa偶 co艣 zbytnio wykracza艂o poza jego stref臋 komfortu. Teraz mo偶e dalej odkrywa艂 t臋 rol臋, dalej pozwalaj膮c swoim w膮tpliwo艣ciom na zaistnienie, pos艂anie przyjacielowi delikatniejszego spojrzenia, kiedy nie by艂 pewien podejmowanych wybor贸w, jednak to w艂a艣nie Soo teraz bardziej go potrzebowa艂, ni偶, tak jak na co dzie艅, on jego.
    Delikatny u艣miech wykrzywi艂 nieznacznie rozchylone usta, kiedy us艂ysza艂 z艂o艣liw膮 uwag臋, kt贸ra chwilowo pr臋dzej mia艂a wyd藕wi臋k niewinnego pytania, ani偶eli typowej, tak dobrze mu znanej, docinki. Cisn膮ce si臋 na usta, r贸wnie zadziorne s艂owa nie dosta艂y okazji na zostanie wypowiedzianymi, kiedy z p艂uc wydar艂 si臋 dr偶膮cy oddech, wywo艂any pierwszymi, niepewnymi ruchami Yosoo. Wykonanymi mo偶e lekko nieporadnie, bez narzuconego sobie rytmu, a jednak dra偶ni膮cymi dok艂adnie te struny, kt贸re powinny. Wydzieraj膮ce z niego p艂ytszy oddech i 艂agodne dreszcze, wzmo偶one poczuciem palc贸w w swoich w艂osach. Samoistnie rozchylaj膮ce nogi w niemym sygnale pro艣by o wi臋cej, a w po艂膮czeniu z nag艂ym, odurzaj膮cym poca艂unkiem pozwoli艂y na wybrzmienie rozemocjonowanemu westchnieniu.
    Dopiero chwilowe milczenie, m贸wi膮ce jednak tak wiele, zmusi艂o go do przynajmniej chwilowego powrotu do siebie, od razu wywo艂uj膮c w nim potrzeb臋 dogodzenia Yosoo; wys艂uchania go i dania z siebie wszystkiego, aby zniwelowa膰 u niego dyskomfort
    — Czym? — spyta艂 niemal instynktownie, nim po raz kolejny straci艂 z艂udnie r贸wne tempo oddechu przy poczuciu sun膮cych po swoich plecach palc贸w. Bezwiednie przysun膮艂 si臋 jeszcze bli偶ej bruneta, szukaj膮c u niego nawet najs艂abszego oparcia, opieraj膮c jedn膮 z d艂oni na jego karku — Bo je艣li mn膮, to naprawd臋 nie masz czym, Soo — westchn膮艂 po raz kolejny, lgn膮c, a zarazem niekontrolowanie wyginaj膮c si臋 pod wp艂ywem odczuwanego dotyku; tak teraz uziemiaj膮cego, a zarazem doprowadzaj膮cego do tego, 偶e odchodzi艂 od zmys艂贸w. Coraz ci臋偶ej przychodzi艂o mu zachowanie wzgl臋dnego spokoju i kontroli nad samym sob膮; jego wzrok poch艂ania艂 posta膰 Yosoo; lekki odcie艅 br膮zu w艂os贸w, kiedy spotyka艂y si臋 ze 艣wiat艂em, s艂abe zarumienienie sk贸ry i nieznacznie rozchylone wargi, kt贸re pr贸bowa艂y wyr贸wna膰 oddech.
    Powinien si臋 kontrolowa膰, wzi膮膰 pod uwag臋, 偶e wszystko mog艂o graniczy膰 z przesad膮, 偶e Yosoo nie m贸g艂 by膰 jeszcze gotowy, nawet je艣li wy艂膮cznie pod tym wzgl臋dem fizycznym. Te my艣li jednak coraz bardziej mu umyka艂y i pozwoli艂y, aby kierowa艂 si臋 wy艂膮cznie dzielonym przez nich po偶膮daniem i niewypowiedzianymi potrzebami
    — Nie pozwol臋 na to, 偶eby by艂o Ci 藕le — przyzna艂 z coraz bardziej rozwi膮z艂ym j臋zykiem, kiedy pod wp艂ywem zamglonego my艣lenia przerzuca艂 jedn膮 z n贸g, by m贸c usi膮艣膰 na kolanach przyjaciela. Sam kontakt sk贸ry ze sk贸r膮 sprawi艂, 偶e oparte na barkach d艂onie wbi艂y si臋 w nie, a nogi bezwolnie zacisn臋艂y si臋 po jego bokach, ci膮gn膮c za sob膮 bezmy艣lne poruszenie biodrami.

    OdpowiedzUsu艅
    Odpowiedzi
    1. Sama, jeszcze kompletnie niewiele znacz膮ca, zmiana pozycji da艂a rad臋 wytr膮ci膰 go z ledwie utrzymywanej r贸wnowagi i Yechan nieustannie chcia艂 wi臋cej. Chcia艂 przypomnie膰 sobie tamten przekl臋ty wiecz贸r, ale w lepszym 艣wietle. Z lepszym zako艅czeniem, z umys艂em odurzonym jedynie wra偶eniami i otaczaj膮cym go teraz zapachem Yosoo, a nie prowadz膮cym ich wtedy alkoholem - a mo偶e jedynie daj膮cym upust temu, co skrywa艂o si臋 w nich nie艣wiadomie wcze艣niej
      — Wi臋c mo偶emy przerwa膰 w ka偶dym momencie, kiedy chcesz — na p艂ytkim oddechu podkre艣li艂 to po raz kolejny, mo偶liwe 偶e niezno艣nie, tego wieczora, ale wola艂 przesadzi膰 w t臋 stron臋, ani偶eli na odwr贸t. Nic nie liczy艂o si臋 dla niego bardziej, ni偶 swoboda przyjaciela — Ale nie b臋d臋 ukrywa膰… — w jego s艂owa wkrad艂 si臋 cichy, niemal zdesperowany j臋k, id膮cy w parze z kolejnym nieprzemy艣lanym otarciem bioder o biodra, niemal od razu, w samej swej prostocie, wywo艂uj膮cym dr偶enie jego coraz wra偶liwszego cia艂a — zaraz oszalej臋, Soo.

      Channie

      Usu艅