19 maja 2023r.
Stała, wpatrując się w osobę przed sobą. Czuła jak każdy jej mięsień napina się do granic możliwości gdy wzrok wciąż śledził postać, którą tak dobrze znała, a jednocześnie wydawała się tak całkowicie obca. Uśmiech, który zawsze zdobił jej twarz teraz całkowicie zniknął, pozostawiając jedynie smutek. Oczy, w których zawsze czaiła się radość ustąpiły pustce, którą wypełniały jedynie ból i samotność. Zawsze ułożone włosy wydawały się żyć własnym życiem pozostając w totalnym chaosie. Nieskazitelny makijaż przemienił się w pełną grozy scenę ,gdy wciąż spływające po policzkach łzy zamazywały wszystko na swojej drodze.
Kim właściwie była osoba na którą właśnie patrzyła?
Do niedawna uważała, że była ideałem, którego pozazdrościć mógł każdy rodzic. Piękna niczym brylant, który z dumą zawsze nosiła. Elegancka niczym młoda księżniczka z najbardziej szanowanego rodu. Zawsze miła i uśmiechnięta jakby nigdy nie zaznała potworności tego świata. Ukochana córka rodziców. Była najcenniejszym skarbem w całej rodzinie Chevalier.
No właśnie, była…
Teraz, kiedy patrzyła na swoje odbicie nie była w stanie dostrzec w nim dawnej siebie. Nie była już tym radosnym dzieckiem, które uważało sie za najszczęśliwsza osobę na świecie. Zdecydowanie nie była już ukochaną córeczką rodziców. Chociaż teraz zastanawiała się czy faktycznie kiedykolwiek nią była. Bo jaki rodzic pozwala by ich (w teorii) ukochane dziecko skończyło tak jak ona? No właśnie… Po prawdzie tamto dawne “ja” umarło w momencie, gdy uświadomiła sobie. że nigdy tak naprawdę nie była kochana.
Kiedy jej piękny świat pękł niczym bańka mydlana? Kiedy po raz pierwszy na brylancie rodziny Chevalier pojawiła się ta pierwsza rysa, która była przyczyną jej całkowitego pęknięcia? Podczas odkrycia, że rodzice okłamali ją w tak ważnej dla niej sprawie? Nie.. To był tylko skutek, nie przyczyna. Więc kiedy? Gdy rodzice odkryli jej potajemny związek? Być może, ale nie była tego taka pewna.
Czerwiec 2021 r.
To właśnie wtedy podjęła decyzję, która na zawsze odmieniła jej życie. Tamtego pogodnego dnia czekała wraz z siostra przed prywatną szkołą na przyjazd matki, która musiała zostać dłużej w firmie z powodu zbliżającego się pokazu mody. Jej młodsza siostra ciągle nawijała o jakimś nowym butiku w drugiej części Paryża. Dowiedziała się o nim od Grace, której nawet nie kojarzyła. Czy to nie dziwne, ze nie znała nawet przyjaciół własnej siostry?
-Mama nie będzie zadowolona, gdy się dowie - Léa z niezadowoleniem patrzyła na młodszą siostrę, która z uśmiechem na ustach ruszyła w stronę centrum. - Miałyśmy na nią czekać, a nie włóczyć się po okolicy - dodała, akcentując mocno pierwszą część zdania.
-Ale ty jesteś drętwa - mruknęła przewracając oczami. Przystanęła spoglądając za siebie. - Czy nie powiedziała, że się spóźni? - na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech, który mówił jedno… - Jeśli tak bardzo się boisz to zostań, ja idę - odparła.
Tego dnia stanęła przed bardzo ważnym wyborem. Czy powinna pozwolić siostrze na samotne wędrówki paryskimi ulicami a może narazić się na gniew matki i ruszyć za Chloe?. Mimo iż obawiała się gniewu rodzicielki nie mogła przecież zostawić Chloé samej. Była jej starsza siostrą, musiała się opiekować dziewczyną, która nie raz pakowała się w najróżniejsze tarapaty. Gdyby tylko wiedziała jakie będą tego konsekwencje…
Naprawdę nie spodziewała się że jej ukochaną młodsza siostra zostawi ją zupełnie samą w dodatku bez telefonu na zupełnie obcej stacji metra. Pomimo faktu, że od urodzenia mieszkała w Paryżu to tak naprawdę nigdy nie miała potrzeby uczyć się rozkładu jazdy obszaru paryskiego. Gdy chciała się gdzieś dostać zawsze miała do dyspozycji szofera, a i tak prawie nigdy nie opuszczała rodzinnej posiadłości bez któregokolwiek z rodziców. Nic więc dziwnego, że gdy znalazła się w obcym miejscu w tłumie nieznajomych ludzi, niemal natychmiast wpadła w panikę.
Czuła jak ogarnia ja coraz większe przerażenie, które tylko zwiększyło się w chwili gdy uświadomiła sobie, że nie ma przy sobie komórki. Jak miała teraz skontaktować się z Maré? Jak miała odszukać drogę do domu, skoro nawet nie miała pojęcia gdzie tak właściwie się znajdowała? Z każdą sekundą robiło jej się coraz bardziej duszno, a świat wokół nagle zaczął wirować. Dźwięki zlewały się w jeden niezrozumiały szum, który w połączeniu z lekko rozmazanym obrazem powodował tylko uporczywy ból głowy. Wiedziała, że jeśli za chwilę nie opuści tego miejsca to oszaleje. Niewiele myśląc natychmiast ruszyła w stronę gdzie według.niej prawdopodobnie znajdowało się wyjście. Chęć opuszczenia tych podziemi była tak ogromna, a ból głowy tak cholernie nie do zniesienia, że nawet nie zarejestrowała, kiedy wpadła na kogoś. Jedyne czego pragnęła to by ten dziwny stan w którym właśnie się znajdowała w końcu się skończył. Biegła więc przed siebie aż do momentu, w którym nagle poczuła mocne szarpnięcie, a przed jej oczami przejechał duży samochód.
Oh, jak doskonale pamiętała te uczucia towarzyszące jej kiedy pierwszy raz jej jasne tęczówki skrzyżowały się z jego orzechowym spojrzeniem. To przerażone i pełne niezrozumienia spojrzenie, które w połączeniu z jej dziwnym stanem niemal hipnotyzowało ja. Pamiętała jak trzymał ją za ramiona wypowiadając słowa, których nawet nie była w stanie wyłapać, skupiając się jedynie na jego cudownym spojrzeniu.
-Co jest z tobą nie tak?! Chcesz zginąć czy jak? - jej wzrok skrzyżował się z pięknymi orzechowymi tęczówkami chłopaka, który wciąż trzymał ją mocno za ramię. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że stali na chodniku w zupełnie nieznanej jej części miasta. Była w takim amoku, że nawet nie zauważyła kiedy opuściła podziemne metro i znalazła się w tym miejscu. Jednak najgorsze było to, że prawdopodobnie gdyby nie nieznajomy, wpadłaby pod koła jednego z jadących samochodów.
-J-ja… - próbowała coś powiedzieć jednak strach jaki ją ogarniał sprawił, że język utkwił w jej gardle. Była tak blisko śmierci, a sama tego świadomość była dla niej czymś wręcz surrealistycznym.
-Ale muszę przyznać. że jak na dziewczynę w tak wysokich szpilkach naprawdę szybko biegasz - zaśmiał się chcąc w ten sposób rozładować tą dziwną niezręczność jaka zapanowała między nimi. -A właśnie - odparł pośpiesznie wyciągając coś z kieszeni spodni. - To chyba należy do ciebie, czyż nie? - mówiąc to podał dziewczynie wisiorek z niebieskiego kamienia, na którym osadzony był srebrny feniks. - Musiał się zerwać gdy na mnie wpadłaś. Chciałem ci to zwrócić ale wydawałaś się taka przerażona. Całe szczęście, że pobiegłem za tobą - dodał z delikatnym uśmiechem.
Wtedy jeszcze nie wiedziała jak, to z pozoru niewinne spotkanie, miało zmienić w jej życiu tak wiele. Jak wiele szczęścia oraz jak wiele bólu i łez miała przynieść w przyszłości ta niewinna relacja, która między nimi zaczęła się rozwijać. Ile to godzin spędzili tego dnia na rozmowie? Jak wiele cudownych miejsc poznała, które zazwyczaj ukryte były przed osobami z zewnątrz?
Timèo, bo tak nazywał się chłopak, któremu zawdzięczała życie, pokazał jej zupełnie inny obraz Paryża. Zupełnie inny rodzaj życia, o którym nawet nie śniła. Z jego powodu coraz częściej wymykała się z rodzinnej posiadłości, by móc wraz z nim przechadzać się kolejnymi ciekawymi alejkami, o istnieniu których nie miała nawet pojęcia. Dzięki niemu odkryła czym jest prawdziwe szczęście i radość czerpana z życia. Niespodziewanie uświadomił jej w jak toksycznych relacjach żyła. Jak własna rodzina manipulowała nią, aby wykonywała każde ich polecenie.
Zdała sobie sprawę, że do tej pory nie żyła własnym życiem. Nie miała własnego zdania, własnej opinii, bo wszystko co do tej pory mówiła czy robiła, było ściśle kierowane przez jej rodziców. Doskonale pamiętała sytuację, kiedy wspominała o własnych zainteresowaniach, które nie wpisywały się w świat wykreowany przez jej rodziców. Niemal zawsze słyszała, że to nie dla niej.oraz by nie zaprzątała sobie głowy takimi głupotami bo w końcu to oni wiedzą co dla niej dobre. Przez to coraz częściej milczała i posłusznie wykonywała wszystkie polecenia rodziców. Przecież w końcu tak bardzo ją kochali, więc dlaczego miała by im nie ufać? Jednocześnie coraz bardziej zapominała o swoim prawdziwym "ja" stając się jedynie pustą skorupą, kukiełką której jedynym zadaniem było posłusznie wykonywać polecenia osoby pociągającej za jej sznurki.
Patrzyła na niego czując jak z każdą chwilą napięcie w niej narasta. To był pierwszy raz, gdy odważyła się pokazać komukolwiek jedno ze swoich dzieł, które przez lata tworzyła tylko po to, by chować je do jednej z szuflad. Rodzice nigdy nie rozumieli jej pasji do pisania. Nie rozumieli świata, który od tak dawna kreowała w swoim umyśle. Uważali, że to tylko wymyślone bzdury i nie powinna zawracać sobie nimi głowy. A jednak ona wciąż w tajemnicy przed wszystkimi przelewała swoje mary senne na papier czując, że jest to coś co od zawsze sprawiało jej najwięcej szczęścia
-I jak? - spytała niepewnie gdy zauważyła, że skończył. - Chyba nie jest aż takie koszmarne co? - uśmiechnęła się lekko chociaż w głębi duszy cholernie bała się tego co miał za chwilę powiedzieć.
Obecnie siedzieli u niego w małym pokoju, który zazwyczaj dzielił z młodszym rodzeństwem. Dzisiaj jednak byli sami gdyż jego zapracowana matka całymi dniami pracowała na dwie zmiany, a młodsze rodzeństwo cieszyło się ostatnimi dniami wakacji w towarzystwie rówieśników z sąsiedztwa.
-Muszę przyznać - zrobił krótką pauzę niemal z rozbawieniem wpatrując się w spanikowana dziewczynę. - że masz naprawdę ogromny talent. Czytając to miałem wrażenie jakbym sam był tym chłopcem - odłożył plik starannie zapisanych kartek na półkę, a następnie przysunął się bliżej niej. - Potrafisz tak znakomicie przekazać emocje które towarzyszą postaciom a twoje opisy wydają się tak bardzo żywe. Jakby to nie był opis czegoś statycznego a wręcz przeciwnie - objął ją w pasie pozwalając by ułożyła się na jego ramieniu. - Nie myślałaś nigdy o tym by to wydać? - to pytanie z jego strony sprawiło iż Lèa spojrzała na niego szczerze zdziwiona. Czy naprawdę uważał, że ta historia nadaje się na jakąkolwiek publikacje?
-Daj spokój. Jest wielu bardziej utalentowanych pisarzy niż ja - mruknęła po chwili doskonale wiedząc, że to marzenie nigdy się nie spełni. - Poza tym moi rodzice nigdy na to nie pozwolą. Uważają to za głupią dziecinadę, że to nie jest zajęcie godne ich córki.
-I zamierzasz od tak z tego rezygnować ? Bo nie jest to coś co uszczęśliwi rodziców? - tym razem to on nie krył zdziwienia jej słowami. Im więcej dziewczyna opowiadała o swojej rodzinie tym bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że wcale nie zależy im na szczęściu ich własnego dziecka. - Lèa jesteś cudowną dziewczyną z wielkim talentem, nie powinnaś rezygnować z tego tylko przez to, że może to się im nie podobać.
-Nie znasz ich i nie wiesz do czego są zdolni - mruknęła lekko ściszonym głosem. - Jeśli ktoś lub coś w ich oczach nie jest godne rodziny Chevalier, to zrobią wszystko bym nie miała z tym kontaktu. Niestety dotyczy to również ciebie…
Blondynka doskonale zdawała sobie sprawę że gdyby jej rodzina dowiedziała się o jej potajemnych spotkaniach z Timèo z pewnością miałaby nie lada problem. Już w dniu w którym odprowadził ja do domu po tym jak zgubiła się w metrze, jej matka nazwała chłopaka nic nieznaczącym szczurem i kazała trzymać się jej z daleka od tego typu osób. Nie rozumiała tego. Nie rozumiała dlaczego miałaby zerwać z nim kontakt, w końcu był dla niej pierwszym prawdziwym przyjacielem jakiego kiedykolwiek miała.
I chociaż ich relacja początkowo była ukierunkowana jedynie na przyjaźń dość szybko przerodziła się w głębsze uczucie. Zawdzięczała mu tak wiele, że zanim nawet zdążyła się obejrzeć była w nim głęboko zakochana. Bo jak miała nie pokochać kogoś kto pokazał jej czym było prawdziwe życie? Prawdziwa miłość, przyjaźń i poświęcenie dla dobra drugiego człowieka.
-Kocham cię - wyszeptał odgarniając kosmyk włosów z jej twarzy. Jego pełne czułości spojrzenie śledziło każdy detal jej twarzy gdy dłonią pogładził jej policzek. -Kocham cię jednak jest to wszystko co mogę ci dać - wyczuła smutek w jego głosie a iskierki które jeszcze chwilę temu widziała w jego oczach jakby przygasły. - Jestem biedny, bez szans na dobre wykształcenie, na dobrą posadę by móc zapewnić ci życie na jakie zasługujesz…
-Hej, Tim - wyszeptała chwytając jego ciepła dłoń. -Nie potrzebuje niczego innego prócz ciebie - czuła jak jej ciało zalewa fala gorąca, a policzki zaczynają piec. -Pokazałeś mi na czym polega prawdziwe życie, jak powinna wyglądać prawdziwa relacja z drugą osobą. Uświadomiłeś mi w jak toksycznej rodzinie tkwię i jestem ci za to ogromnie wdzięczna. To dzięki tobie zaczęłam żyć na prawdę, a nie na niby - uśmiechnęła się delikatnie przysuwając do niego bliżej. Jej dłonie spoczęły na jego klatce piersiowej czując jego nieregularny oddech i szybkie bicie serca. -Jak również cię kocham i chcę z tobą być, nieważne gdzie byle bym mogła być przy tobie - gdy ponownie spojrzała w jego oczy czuła się jak zahipnotyzowana. Tak bardzo go pragnęła i doskonale widziała, że on czuje to samo. Miała jednak świadomość, że jej rodzice nigdy nie zaakceptują go jako jej partnera i, że jeśli ten związek miał mieć jakiekolwiek szanse na przetrwanie, będą musieli trzymać go w sekrecie.
Wtedy po raz pierwszy od dawna czuła się naprawdę szczęśliwa. Miłość, która z każdym dniem rozkwitała coraz mocniej dodawała jej odwagi i nadziei, że następne dni będą już tylko lepsze. Wciąż jednak musiała utrzymywać ich relacje w tajemnicy przed rodziną. Mimo to rodzinie Chevalier nie uszło uwadze dziwne zachowanie starszej z córek, która wydawała się bardziej szczęśliwsza a zarazem skryta. Zwłaszcza młodszej siostrze, która obrała sobie za cel, odkrycie tajemnicy jaką skrywała przed wszystkimi Lèa.
Jednak jak to zwykle w prawdziwym życiu bywa, żadne szczęście nie mogło trwać wiecznie. O tym musiała przekonać się na własnej skórze w dniu, w którym postanowił raz na zawsze zerwać z nią kontakt.
Od:Tim <3
"To koniec. Nie dzwoń i nie pisz do mnie więcej. Nie chcę cię znać."
Nie dowierzała własnym oczom. Przecież byli razem tacy szczęśliwi. Dlaczego nagle wysyła jej tak okrutną wiadomość? O co w tym wszystkim chodziło? Musiała się dowiedzieć! Natychmiast wybrała do niego numer i zadzwoniła. Z niedowierzaniem odkryła, że numer jest niedostępny. Wciąż nie rozumiała dlaczego tak nagle postanowił urwać kontakt nic jej nie wyjaśniając?
Do:Tim <3
"O co tu chodzi?"
Do:Tim <3
"To żart prawda? Jeśli tak to nie jest ani trochę śmieszny!"
Do:Tim <3
"Do cholery Tim odbierz albo chociaż odpisz"
Do:Tim <3
"Co się dzieje? Dlaczego to robisz?"
Uczucia towarzyszące jej tamtego wieczoru wciąż doskonale pamiętała jakby było to zaledwie wczoraj. To niezrozumienie, które targało jej duszę za każdym razem, gdy słyszała w aparacie sygnał braku połączenia. Ból który przeszywał ją na wylot zawsze kiedy przeglądała ich ostatnią konwersację. Łzy spływające ciurkiem po jej bladych policzkach w obawie, że to wszystko nie jest tylko nieśmiesznym żartem, a za to jest całkowicie realne. Doskonale je pamiętała…
Była sfrustrowana, załamana i zraniona. Nie pamiętała ile łez wylała tej nocy wciąż nie mogąc zrozumieć co tak naprawdę się wydarzyło. Przecież było im tak dobrze. Kochali się, planowali wspólna przyszłość. Dlaczego nagle chciał to wszystko zakończyć!? Nie była w stanie tego zrozumieć.
Gdy następnego dnia urwała się wcześniej z zajęć, pod pretekstem złego samopoczucia, postanowiła udać się wprost do niego. Potrzebowała wyjaśnień, chciałaby patrząc jej prosto w oczy oznajmił, że nic do niej nie czuje, a to wszystko było dla niego jedynie rozrywką. Zdawała sobie jednak sprawę, że te słowa będą boleć, cholernie boleć, ale musiała mieć pewność, ponieważ ten cień nadziei jaki wciąż znajdował się w jej sercu był gorszy niż najgorsza prawda wypowiedziana prosto w twarz.
-Ty jesteś tą dziewczyną, która często odwiedzała Lagarde - posiwiała staruszka przywitała ją w wejściu do kamienicy pełnym ciepła uśmiechem.
-Tak - odparła uprzejmie przytrzymując kobiecie drzwi by ta mogła swobodnie wyjść wraz z swoim balkonikiem. - Chciałam zobaczyć się z Timeo, nie wie pani czy może jest w domu? - spytała mając szczerą nadzieję, że chłopak wrócił już z szkoły.
-Oh to nic ci nie powiedział? - kobieta spojrzała na blondynkę z niekrytym zdziwieniem. - Wczoraj wyprowadzili się do rodziny gdzieś na południu Francji. Tak dobrze dogadywałaś się z tym młodzieńcem więc myślałam, że ci o tym powiedział - odparła mamrocząc jeszcze coś pod nosem nim zostawiła Leę zupełnie samą.
Dziewczyna upadła czując jak w jednej chwili cały jej świat się zawalił. Nie mogła pojąć dlaczego wyjechał nic jej nie mówiąc. Czy to był powód, dla którego postanowił zerwać z nią przez głupią wiadomość? Dlaczego nie mógł zadzwonić i jej tego wyjaśnić?
Była zła, tak bardzo zła na niego, na siebie i na cały świat i właśnie TO sprawiło, że całkowicie się zmieniła. Nie była już tą samą szczęśliwą osóbką, za którą uważała się jeszcze kilka tygodni przed tymi wydarzeniami. Od tamtego momentu stała się o wiele bardziej zamknięta w sobie. Była cicha, za cicha jak na Chevalier przystało. Stroniła od ludzi skrywając się w jedynej, bezpiecznej przystani jaką miała - w swoim własnym pokoju, gdzie przesiadywała znaczną część dnia. Jakby tego jeszcze było jej mało, kolejny cios przyszedł jeszcze szybciej niż się spodziewała. Kiedy odkryła, że spodziewa się dziecka, jego dziecka wciąż będąc jedynie piętnastolatką… to ją załamało.
Siedziała skulona na kanapie, nerwowo skubiąc skórki paznokci w oczekiwaniu na to co właśnie miało nadejść. Tak bardzo się bała chwili, w której rodzice w końcu odkryli prawdę o jej związku i nagłym zerwaniu. Sam fakt, że była w związku z Timèo nie wywołał żadnych większych reakcji na twarzy jej rodzicielki, jednak sama Lèa jakoś bardzo się nad tym nie zastanawiała czując, że następne wypowiedziane przez nią słowa będą dla nich ciosem.
-Jestem w ciąży - odparła, czując jak napięcie w pomieszczeniu nagle się nasila. Utkwiła wzrok w podłodze tak cholernie bojąc się spojrzeć w oczy matki. Wiedziała że ich zawiodła niemal na każdej płaszczyźnie, nadużyła ich zaufania i dała się wykorzystać. Może jej matka miała faktycznie rację mówiąc, że powinna trzymać się od niego z daleka?
-Ty cholerną dziwko! - matka krzyknęła posyłając jej solidne uderzenie w policzek. Był to pierwszy raz, gdy wobec dziewczyny została użyta przemoc fizyczna, a to wywołało fale szoku. Lea przyłożyła dłoń do bolącego policzka. -Nie tak cię wychowaliśmy ty głupia dziewucho! Zdajesz sobie sprawę w jakiej sytuacji stawiasz naszą rodzinę?! - jej krzyki roznosiły się po całym salonie nieustannie wrzynając się w młody umysł Lei. Jeszcze nigdy nie widziała matki tak wściekłej ale nie to najbardziej ją zabolało. Zabolały ją słowa, które wyszły z ust Adèle chwilę później. - Jeśli to wyjdzie do opinii publicznej wszystkie nasze starania pójdą na marne!
Lèa zrozumiała że dla rodzicielki nie znaczy więcej niż opinia obcych im ludzi. Że od zawsze dla jej rodziców ważniejsza była dobra reputacja niż własne dzieci. Teraz rozumiała dlaczego matka prawie nigdy nie zabierała na bankiety Chloè, która uchodziła za tą najbardziej niesforną.
-Pozbędziemy się tego problemu - Adèle odezwała się po dłuższej chwili zupełnie pozbawionym emocji tonem. - Rafael się tym zajmie i wszystko wróci do normy tak jakby nic się nie stało - mówiła, jednak Lèa miała wrażenie że raczej do siebie niż do niej. - Będzie jak dawniej, prawda Lèa? Po wszystkim znów będziesz naszą grzeczna małą dziewczynką.
Patrzyła jak jej rodzicielka pochyla się by dobyć telefonu do tej pory leżąc na krańcu ławy. Przyglądała się jak wybiera numer, a gdy po drugiej stronie rozległ się męski głos odeszła do drugiego pomieszczenia zostawiając córkę samą.
Lèa bała się, tak bardzo bała się o to co teraz miało nadejść. Wiedziała że nie może urodzić, że rodzice jej na to nie pozwolą, ale myśl że straci tą cząstkę siebie również ją przerażała. Ale może faktycznie i w tym matka miała całkowitą rację?
Pozbycie się problemu okazało się idealnym rozwiązaniem lecz nie dla niej, a jej rodziców. Dzięki temu nie musieli obawiać się o żaden skandal. Ona natomiast z każdym dniem czuła coraz większe wyrzuty i niechęć do samej siebie. Mimo to musiała udawać, że to wszystko nie miało miejsca, że w jej życie z Timeo, nagłe zerwanie i przerwana ciążą nigdy się nie wydarzyły. Jej psychika wciąż była krucha, jednak nauczyła się przybierać maskę uśmiechu, która doskonaliła z każdym kolejnym dniem nie chcąc po raz kolejny rozzłościć matki.Tak więc przy rodzicach i ich znajomych udawała szczęśliwą córkę rodu Chevalier, jednak gdy pozostawała zupełnie sama w czterech ścianach dawała upust negatywnym emocjom.
-Mam zostać modelką? - młoda Lèa z niedowierzaniem wpatrywała się w swoją rodzicielkę. Tak naprawdę już kiedyś mówiła Adèle, że chciałaby spróbować swoich sił w modelingu, jednak wówczas matka dziewczyny odmówiła tłumacząc się, że nie jest to odpowiednie zajęcie dla jej małej córeczki. - Naprawdę? - ponowne pytanie opuściło jej usta. Musiała się upewnić, że to co przed chwilą usłyszała było prawdą a nie jej wyobrażeniem..
-Oczywiście kochanie - kobieta ujęła w dłonie twarz córki. - Jesteś moim małym skarbem i chce byś zabłysła w świetle reflektorów - dodała podnosząc jej podbródek do góry. - Jesteś śliczna niczym porcelanowa laleczka. Szkoda by było zmarnować taki potencjał - uśmiechnęła się ciepło, a następnie odwróciła się na pięcie i podeszła do przenośnego wieszaka na ubrania przeglądając znajdującą się na nim odzież.
Lea wiedziała, że to gra, że te wszystkie wspaniałe słowa jakie właśnie usłyszała, były tylko kolejną próbą manipulacji ze strony jej rodzicielki. Szczerze wątpiła czy ta z pozoru cudowna kobieta sukcesu, wspaniała matka w świetle fleszy, faktycznie kiedykolwiek darzyła swoje dzieci prawdziwą miłością, jednak póki grała według zasad mogła cieszyć się spokojem a tego zdecydowanie teraz potrzebowała.
-Merci maman - odpowiedziała z zadowoleniem chociaż szczerze wątpiła, czy nowe zajęcie pozwoli chociaż na chwilę zapomnieć jej o tym co straciła. Wiedziała jednak, że sprzeciw absolutnie nie wchodził w grę. Mogła przetrwać jedynie jeśli wciąż będzie udawać- Więc kiedy będę mogła zacząć? - spojrzała na rodzicielkę, która w skupieniu przeglądała kreację.
- W ten weekend zaczynają się pierwsze zdjęcia do ELLE. To będzie spory artykuł odnośnie mojej najnowszej kolekcji i świetna reklama by rozpromować nasz mały brylant - dodała, Lea miała wrażenie, że chciała powiedzieć coś jeszcze lecz na jej szczęście konwersacja została przerwana przez dzwonek telefonu, który matka w pośpiechu odebrała.
Wtedy nie spodziewała się, że jej kariera jako początkująca modelka sprawi, że znów poczuje że żyje. Ta radość, to poczucie szczęścia, gdy mogła błyszczeć w świetle reflektorów było czymś niesamowitym i zupełnie dla niej nowym. Polubiła pozowanie, polubiła bycie w centrum uwagi. Modeling miał jednak jeszcze jeden dodatkowy plus, dzięki niemu w jakiś sposób mogła odegrać się na byłym. Gdziekolwiek wówczas był, cokolwiek robił, Lèa chciała by widział jak szczęśliwa jest bez niego, nawet jeśli nie była to do końca prawda. Wciąż czuła w głębi siebie, że to szczęście nie było prawdziwe, że było obłudą, kłamstwem, które wmawiała sobie każdego dnia stojąc przed lustrem. Bo mimo, że wydawać się mogło iż jej życie szło w coraz lepsza stronę to wciąż czuła ogromną pustkę w sercu, której za nic w świecie nie potrafiła wypełnić
-Jestem Mi, nowy fotograf - Lèa spojrzała na mężczyznę dostrzegając w jego spojrzeniu coś co ewidentnie wzbudzało jej ciekawość. I wcale nie chodziło o to, że posługiwał się on artystycznym pseudonimem, było w nim coś tajemniczego i coś … niebezpiecznego co zwróciło uwagę blondynki.
-Lèa Louis Chevalier - przestawiła się z gracją jak od dziecka uczyła ja matka. - Mam nadzieję, że nasza współpraca będzie owocna - dodała z delikatnym uśmiechem nim odwróciła się by zająć miejsce na szarym fotelu która stanowił główny element dzisiejszej sesji.
Współpraca z nowym fotografem okazała się niezwykłym sukcesem. Oh! Jak jej matka zachwycała się zrobionymi podczas tamtej sesji zdjęciami, do tego stopnia, że Max jeszcze kilka razy zagościł na planie zdjęciowym jako fotograf. To właśnie podczas tej współpracy między nim a Leą utworzyła się pewna nić porozumienia, która sprawiła że dziewczyna zaczęła jeszcze bardziej swobodnie czuć się podczas sesji. Ów mężczyzna nie traktował jej jak większość fotografów, z którymi przyszło jej pracować. Nie oceniał jej w kryteriach młodej i głupiutkiej nastolatki, a traktował jak kobietę i to ją w nim urzekło. Coraz częściej w jego obecności śmiała się, jednak nie tym udawanym, a prawdziwym śmiechem, gdy opowiadał kolejną śmieszną historię. Uwielbiała słuchać jego opowieści o podróżach, którymi raczył ją podczas przerw. Zachwycona życiem jakie prowadził podczas gdy ona tkwiła jako marionetka w rękach rodziców. W tamtym momencie polubiła go jak dobrego kumpla, z którym miło spędzało się czas. Jej życie znów nabrało jakiegoś sensu. Nie spodziewała się jednak, że zaledwie kilka tygodni później wszystko ponownie rozpadnie się w drobny mak…
-To naprawdę wasza sprawka?! - dziewczyna wparowała do gabinetu ojca czując jak wszystkie emocje, które do tej pory starała się tłumić właśnie próbowały wyrwać się na powierzchnię. Rzuciła na biurko dokumenty. Wciąż nie mogła w to uwierzyć, że jej własna rodzina była zdolna zrobić jej coś tak okrutnego a następnie tak bezczelnie kłamać jej prosto w oczy. Czego oni się spodziewali? Że nigdy nie odkryje prawdy i do końca ich życia będzie robić to czego od niej wymagali?
Nicodeme nie wydawał się zaskoczony nagłym pojawieniem się jego najstarszej córki. Tak naprawdę miał on świadomość, że prawda o tym co zrobili i tak ujrzy światło dzienne. Nie miał sobie jednak nic do zarzucenia, w końcu wszystko co robił, wszystkie decyzje jakie podejmował zawsze robił z myślą o rodzinie. W tym przypadku było tak samo i gdyby mógł cofnąć czas podjąłby dokładnie taką samą decyzję.
-Lea, skarbie uspokój się - odpowiedział łagodnym, lecz wciąż stanowczym głosem odrywając wzrok od przeglądanych aktualnie papierów, by spojrzeć na córkę.
-Jak mam się uspokoić po tym co odkryłam?! - krzyknęła zaciskając mocniej dłonie do tego stopnia, że jej długie paznokcie wbiły się w delikatną skórę, po której zaczęła spływać stróżka czerwono krwistej cieczy.. Zapewne gdyby nie gniew jaki zawładnął jej umysłem z pewnością odczułaby uporczywy ból. - Jak mogliście zrobić mi coś takiego! Własnej córce…
-Zrobiliśmy to dla twojego dobra - dało się wyczuć nutkę zniecierpliwienia, gdy potarł dłonią skronie. Powoli zaczynał mieć dość tego zachowania, a Lea w żadnym razie nie miała ochoty kończyć tego tematu. - Jesteś Chevalier, a komuś takiemu jak ty nie przystoi zadawanie się z pospólstwem..
-Że co?! Czy ty siebie słyszysz ojcze? - nie dowierzała temu co właśnie usłyszała. Czy oni naprawdę uważali go za gorszego tylko dlatego, że pochodził z biednej rodziny? - Wyobraź sobie że to “pospólstwo” okazało mi więcej wsparcia i zrozumienia niż własna rodzina! Dla was liczy się tylko ta głupia reputacja, a nie moje czy Chloe szczęście!
-Zważ na słowa młoda damo! - warknął nie mogąc dłużej znosić tego karkołomnego zachowania z jej strony.
-Nienawidzę was! Cholernie was nienawidzę! - krzyknęła nim wybiegła z gabinetu ojca nie zważając na groźby jakie padały z jego ust. Dzisiaj nie chciała ich widzieć, nie chciała przebywać z nimi pod jednym dachem, nie kiedy odkryła jak bardzo ją okłamywali.
Odkrycie prawdy, że to rodzice stali za zniknięciem z jej życia pierwszej miłości było dla niej ogromnym ciosem. Mogła spodziewać się po nich wiele, ale umowa na mocy której matka Timeo miała otrzymać sowite wynagrodzenie za wyjazd z Paryża i dopilnowanie by jej syn już nigdy nie skontaktował się z Leą było grubą przesadą. Nie chciała ich widzieć, nie chciała ich znać! Przez nich przeżywała najgorsze chwilę życia!
Chodziła paryskimi ulicami zastanawiając się co właściwie powinna ze sobą począć. Nagle przypomniała sobie jak podczas ostatnich rozmów z fotografem ten pół żartem pół serio zaprosił ją do siebie podając przy okazji swój obecny adres. Zdecydowanie nie miała obecnie żadnych innych alternatyw, a powrót do domu nie wchodził w grę tak więc postanowiła udać się pod wskazany adres z nadzieją, że mężczyzna faktycznie będzie tam mieszkać.
Tamten wieczór chciała spędzić w jego towarzystwie. Chciała z nim rozmawiać o rzeczach mało istotnych i na chwilę zapomnieć o tym co działo się w jej domu. Była mu wdzięczna i cieszyła się ponieważ nie dopytywał o szczegóły nagłego pojawienia się w jego progu. Oh z jaką łatwością, w momencie kiedy była pod lekkim wpływem procentów uległa jego prośbie i dała się namówić na sesję w samej bieliźnie. Jak wspaniale się wówczas czuła gdy dotykał ją, gdy całował, aż była gotowa poddać mu się całkowicie. Jednak i tutaj cały plan musiał się pokrzyżować gdy do mieszkania wpadł zazdrosny kochanek. Było to wówczas dla niej zdecydowanie za dużo i wypowiadając kilka niezbyt przyjemnych słów pośpiesznie opuściła jego mieszkanie. Tej decyzji żałować najbardziej ze wszystkich
Ile dni włóczyła się po ulicach Paryża poznając tych wszystkich niesamowitych ludzi nim w końcu zgarnęła ją policja? Szczerze nie miała pojęcia w tamtym czasie naprawdę nie chciała wracać do rodziny, nie po tym co jej uczynili. Oh ile by dała by raz na zawsze uwolnić się od nich, by nigdy nie urodzić się Chevalier. Bo po co jej to całe bogactwo skoro wciąż była niczym ptak zamknięty w złotej klatce i wciąż trzymano pod kluczem? Zwłaszcza teraz gdy po jej ucieczce rodzice niemal nie spuszczali z niej wzroku.
- Naprawdę jesteś głupia - Chloe stała oparta o ścianę wpatrując się niemal z rozbawieniem na siostrę. Lea nie miała ochoty na jakiekolwiek rozmowy, nie po tym jak została przetransportowana z powrotem do domu, nie gdy po raz kolejny musiała wysłuchiwać okropne słowa wypowiadane przez rodziców. Była zbyt zła, zbyt załamana na użeranie się jeszcze z nieprzyjemnymi komentarzami siostry.
-Odwal się Chloe - niemal warknęła podnosząc się z kanapy by udać się do swojego pokoju. Nienawidziła tej rodziny, nienawidziła nazwiska które przyniosło jej jedynie ból i żal. Chciała jedynie być wolna, żyć i robić to co naprawdę chciała, a nie to co nakazywali jej rodzice. Czy naprawdę było to aż tak wiele?
-A trzeba było być dalej posłuszną córeczką - mruknęła gdy Lea przechodziła tuż obok niej. - Cóż dla mnie to na plus bo rodzice, w końcu dostrzegli, że nie jesteś taka idealna za jaką zawsze uchodziłaś. To była zdecydowanie dobra decyzja by powiedzieć im, że ich nieskazitelna córka wymyka się z domu, aby móc spotkać się z nic nieznaczącym frajerem.
Lea przystanęła słysząc wypowiadane przez dziewczynę zdanie. Czy to oznaczało, że ostatnie pół roku podczas którego wypłakiwała sobie oczy były zasługą jej młodszej siostry? Ale dlaczego? Czemu Chloe tak bardzo pragnęła zniszczyć jej szczęście?
-Dlaczego…? Dlaczego to zrobiłaś Chloe? - spytała patrząc się z szeroko otwartymi oczami w stronę siostry.
-Dlaczego? Naprawdę pytasz dlaczego?! - nagły podniesiony ton głosu dziewczyny sprawił, że Lea osłupiała. - Powiem ci dlaczego! Zrobiłam to bo cie nienawidzę! Nienawidzę tego jaka idealna byłaś, jak rodzice wciąż chwalili się tobą gdy mnie uważali wiecznie za tą gorszą! Ale teraz to się zmieniło. Teraz to ja jestem ta lepsza gdy ty upadłaś na samo dno. - w jej oczach dostrzegła tak wiele gniewu, tak wiele żalu i złości. Naprawdę ją nienawidziła, a ta świadomość bolała. - Obyś zdechła - wycedziła nim odwróciła się na pięcie i udała tylko w sobie znanym kierunku.
Blondynka jeszcze chwile stała w miejscu wciąż nie mogąc dojść do siebie po okrutnych słowach siostry. Wciąż nie mogła zrozumieć tej nienawiści z jej strony. Fakt, że Chloe zawsze uważana była za tą gorszą Chevalier, że zawsze była spychana na boczny tor, ale Lea zawsze starała się ją bronić, brać jej winy na siebie. Niestety rodzice nigdy nie wierzyli w winę swojego idealnego dziecka obarczając za wszystkie złe rzeczy młodą Chloe. I mimo, ze w jakimś stopniu rozumiała teraz jej ból, to wciąż nie mogła wybaczyć jej tego co zrobiła. Bo to właśnie przez Choe całe jej szczęśliwe życie skończyło się niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki pozostawiając za sobą tylko ból i pustkę, której nie była w stanie w żaden sposób wypełnić.
To wszystko, te wszystkie wydarzenia sprawiły, że znalazła się w aktualnym położeniu . Kto by przypuszczał, że w przeciągu ostatnich dwóch lat odnajdzie prawdziwe szczęście oraz miłość, tylko po to by stracić to wszystko raz na zawsze .Była sama, całkowicie pozostawiona wyłącznie samej sobie bez jakiegokolwiek wsparcia i to w dniu, który powinien być najważniejszym dniem w jej życiu.
Wciąż wpatrując się w osobę po drugiej stronie lustra zacisnęła mocniej dłonie na umywalce uświadamiając sobie, że straciła wszystko co kiedykolwiek miało dla niej sens. Miłość, szczęście i wolność - bez tego kim tak właściwie była? Wrakiem człowieka? Marionetką w rękach rodziców, którzy mogli zrobić z nią co tylko zapragnęli? Nie miała nikogo, żadnej osoby, która byłaby w stanie wyrwać ją z tego miejsca, która mogłaby wesprzeć ją dobrym słowem. Była nikim, pustą skorupą, kruchą i niestabilną, niezdolną do dalszego funkcjonowania. Dlaczego więc nie lepiej byłoby to zakończyć raz na zawsze?
Jej wzrok przeniósł się na niewielkie pudełeczko aktualnie stojące tuż obok umywalki. Jego zawartość zamówiła kilka dni wcześniej od znajomego dilera u którego zaopatrywała się od jakiegoś czasu ku niewiedzy rodziców. Czuła się słaba i zmęczona bez żadnej nadziei na lepsze jutro dlatego ta nieustająca myśl by wziąć całą zawartość i raz na zawsze położyć kres jej cierpieniu była zbyt kusząca, aby z niej nie skorzystać.
Sięgnęła po pudełko. Pragnęła to zakończyć raz na zawsze. Jeśli jej wolność miała być równoznaczna z śmiercią była na to gotowa właśnie tu i teraz, w dniu swoich siedemnastych urodzin. Dlatego pośpiesznie zażyła wszystkie tabletki jakie znajdowały się w opakowaniu po czym usiadła opierając się o ścianę z nadzieją, że śmierć przyjdzie szybko i jak najmniej boleśnie…
22 maja 2023r.
Ciemność ustępowała jasności gdy ostre światło zaczęło nieprzyjemnie drażnić jej wciąż przyzwyczajone do ciemności oczy. Jej umysł próbował poskładać do kupy nagle pojawiające się obrazy i myśli, które pojawiły się w jednej chwili. Gdzie była? Co się stało? - zadawała sobie te pytania nieustannie nim nie rozejrzała się po dużej białej sali, w której się znajdowała. Dopiero w tym momencie dotarło do niej co się stało i gdzie faktycznie się znajdowała.
-Więc się nie udało - mruknęła cicho zaciskając mocno dłonie na śnieżnobiałej pościeli. Próbowała zrozumieć dlaczego nie chcieli dać jej odejść skoro przez ten czas tak bardzo ich rozczarowała. Dlaczego nie chcieli dać jej umrzeć? W końcu to raz na zawsze rozwiazałoby ich problemy. Mimo tego jak bardzo chciała to zrozumieć, nie była w stanie.
Jej uwagę zwróciło nagły odgłos otwierających się drzwi. Z lekkim zdziwieniem spojrzała w ich stronę, by po chwili dostrzec swoją matkę. Lea miała wrażenie, że kobieta wydaje się niezwykle spokojna jak na osobę która prawie straciła dziecko, i to ją przerażało.
-Nareszcie się obudziłaś - odparła dość pogodnym głosem , podchodząc bliżej blondynki. -Ty naprawdę nie zdajesz sobie sprawę jak twoje zachowanie mogło wpłynąć na reputację naszej rodziny - mruknęła nie kryjąc niezadowolenia. Jej wzrok, gdy patrzyła na swoją najstarsza córkę, był zimny, niemal bezduszny jakby przestała udawać, że kiedykolwiek zależało jej na dziecku. - I pomyśleć, że miałaś być moim najdoskonalszym dziełem, ideałem … a ty postanowiłaś to wszystko zaprzepaścić- westchnęła nie ukrywając zawodu. - Gdybym wiedziała, że tak to wszystko się potoczy nie poświęcałabym całego tego czasu komuś takiemu jak ty. Widocznie od samego początku trzeba było skupić się na Chloe.
Słowa matki bolały i to cholernie bo nawet jeśli spodziewała się, że dla rodziców znaczyła tyle co nic, to usłyszenie tego prosto z jej słów było ogromnym ciosem. Jak ktoś tak bezduszny, bez krzty zrozumienia i empatii mógł być rodzicem? Skoro dla nich liczyło się tylko nazwisko, to po cholerę sprowadzili ją i Chloe na świat?
-Ale wciąż możemy to naprawić, TY możesz to naprawić - zaakcentowała ostatnią część zdania posyłając córce surowe spojrzenie. Rzuciła na jej kolana bilet oraz kilka ulotek z jakiś nieznanych blondynce szkół
–Co to…? - mruknęła sięgając dłonią po rzucone przez matkę papiery. Nie miała pojęcia co jej słowa miały oznaczać jednak, gdy drżącymi palcami chwyciła bilet w jedną stronę do Nowego Jorku dotarło do niej, że rodzice najzwyczajniej w świecie chcą się jej pozbyć.
-Za tydzień wylatujesz do Stanów. Będziesz uczęszczać do jednej z tamtejszych szkół - dodała po chwili patrząc na córkę niemal z pogardą. - Oczywiście będziesz zachowywać się tak jak przystało na Chevalier i wykonywać każde nasze polecenie. - jej ton głosu mówił jedno, to nie podlegało jakiejkolwiek dyskusji. - Jeśli jednak wraz z ojcem dowiemy się o jakimkolwiek twoim wybryku, a co gorsza jeśli takowy pojawi się w opinii publicznej, to nie skończy się to dla ciebie dobrze młoda damo.
-Co masz na myśli…? -spytała niepewnie zastanawiając się czy faktycznie chce usłyszeć jakie konsekwencje mogą ją czekać za nawet najmniejsze potknięcie.
-Zależy ci dalej na tym chłopcu prawda? - spytała chociaż tak naprawdę nie potrzebowała słyszeć odpowiedzi gdyż mina córki mówiła jej aż za wiele. - Jeśli nie będziesz się słuchać to obiecuję ci, że osobiście zniszczę mu całe życie. A jeśli to będzie dla ciebie zbyt mało, możesz być pewna że poczynię z ojcem wszelkie kroki, by zamknąć cię w psychiatryku na oddziale zamkniętym do końca twojego nędznego życia. Czy się rozumiemy? - spytała z taką powaga, ze to aż przeraziło dziewczynę. W tym momencie widziała w niej nie swoją rodzicielkę, a potwora, który jako cel obrał sobie zniszczenie całego jej życia.
Kiwnęła głową nie będąc w stanie wydusić z siebie ani jednego słowa. Nie spodziewała się czegoś takiego po rodzicach. Jak oni mogli być tak bezduszni wobec uczuć własnego dziecka? Czy przez ten cały czas wychowywała się wśród bezdusznych ludzi, którzy gdy tylko podążała wedle ich woli byli dla niej wręcz kochającymi rodzicami, ale w momencie jednego potknięcia pokazywali swoje prawdziwe oblicze? W tym momencie prawie całkowicie straciła nadzieję, że jeszcze kiedyś uda jej się uwolnić z łańcuchów jakie zarzucili na nią rodzice.
Jeśli ktoś dotrwał do tego momentu to moje gratulacje. Zdecydowanie to najdłuższy tekst jaki kiedykolwiek napisałam. Mam nadzieję, że historia Lei przypadła wam do gustu :3 Długo zbierałam się za opisanie jej przeżyć. Co prawda są to wciąż jedynie najważniejsze fragmenty wiec pewnie znajdzie się jeszcze kilka tajemnic na jej temat.
Przerażająca historia, to z całą pewnością. Jak można w ogóle w ten sposób traktować własne potomstwo ?! Człowiekowi normalnie aż nóż się w kieszeni otwiera, zwłaszcza, gdy zaczyna zadawać sobie pytanie jak wiele dzieci musi faktycznie codziennie funkcjonować w tego typu rodzinach. Tak jakbyśmy już bez tego mieli za mało prób samobójczych wśród młodych ludzi.
OdpowiedzUsuń[Niestety to jest przerażające. Najgorsze, że często te dzieciaki żyją w tych bańkach nawet nie mając pojęcia, że są instytucje które zajmują się pomaganiem. I tkwią w tych rodzinach zdane same na siebie bo nie widza tak naprawdę innego wyjścia niz zwykłe przetrwanie aż nie osiągną pełnoletności.
UsuńDziękuje za komentarz :3]
[ Nastoletnie lata Lei i nie oszczędzały, to na pewno. Miejmy nadzieję, że w Nowym Jorku w końcu uda jej się wyrwać ze szponów rodziców i siostry i zaznać trochę spokoju i szczęścia. A może nawet znaleźć nową miłość, albo wrócić do starej? Podobno nie rdzewieje! ]
OdpowiedzUsuń[Jakby nie patrzeć to pobyt w NY działa zdecydowanie na jej korzyść nawet jeśli wciąż uzależniona jest od rodziny. Teraz przynajmniej może zaznać prawdziwego życia bez wiecznej kontroli a póki jest grzeczna to rodzice mają na nią całkowicie wywalone. Wiadomo wciąż popełnia błędy w końcu nadal jest dość młoda ale dzięki temu być może właśnie poznaje kolejną miłość życia. Byle tylko rodzice o niczym się nie dowiedzieli...
UsuńDziękuje za komentarz :3]
[ Hej! Chyba nie powiem nic nowego do tego o czym wspomniały przedmówczynie. Historia nie należy do łatwych i przyjemnych, a młoda Lea nie ma łatwo z takimi rodzicami... Ale chyba wiele z naszych postaci ma wyrodną rodzinę, która liczy się jedynie z opinią publiczną i zyskiem.
OdpowiedzUsuńRównież trzymam kciuki, aby pobyt w Nowym Jorku nie okazał się kłopotliwy i przyniósł Lei jak najwięcej radości i wytchnienia! ]
[Dziękuje serdecznie za komentarz :3.
UsuńCóż życie Leę nie oszczędza ale może w końcu uda jej się odszukać prawdziwe szczęście i w końcu uwolnić od wręcz sadystycznych rodziców]
[Jak mi jej szkoda! Jednak ta jej matka to podła s... no, nie będę komentować, ale Octavia to raczej kobiety też nie polubi. Trzymamy kciuki za kuzynkę, żeby była dzielna i wszystko ułożyło się dla niej jak najlepiej! <3]
OdpowiedzUsuń[Przynajmniej możemy się domyślać czemu matki Lei i Octavi dalej się nie znoszą. Tam może być coś więcej niż tylko kwestia gustu xD Pytanie ile z tego faktycznie odkryje Octavia i co z tym faktem zrobi :P
UsuńDziękuje serdecznie za komentarz <3]
Spotted: Gdybyście się zastanawiali, dlaczego na słodkich ustach L wiecznie można dostrzec tylko smutny grymas, ja Wam powiem. Złamane serduszko! Wcześniej, gdy Wam o niej pisałam, miałam wrażenie, że to typowy przykład bogatego dziewczątka, którą przerasta ilość pieniędzy do wydania i torebek do kupienia... ale nie. Okazuje się, że smutek w oczach ma sens, a kryje się za nimi tajemniczy jegomość o imieniu T, utracona ciąża i zesłanie na banicję na innym kontynencie... Cóż, muszę przyznać, że moje serduszko się kraje, gdy słyszę takie wiadomości. Ale, Ma Chérie, rozchmurz się. Mam dla Ciebie wspaniałą wiadomość... Podobno Twój T niedawno zawitał na Manhattan. Czy już Cię znalazł?
OdpowiedzUsuńbuziaki,
plotkara 💋
Hej, hej!
OdpowiedzUsuńMiałam tu być już wcześniej, bo post czytałam, gdy tylko się pojawił, ale z zostawieniem komentarza zeszło mi trochę czasu. :) Kurczę, mam naprawdę ochotę Leę przytulić mocno, bo nie zasłużyła sobie na to wszystko i to w tak młodym wieku. :( Toż to dzieciak jeszcze i to taki mały, no może nie mały, ale w mojej głowie jednak mały. ;c Tego Tima to nic tylko kopnąć w cztery litery, jej rodziców i siostrę również. Mam nadzieję, że Lea w NYC znajdzie więcej szczęścia oraz profesjonalną pomoc. ;c
Ściskam!
Cornelia Watson & Gabriel Salvatore
[Dziękować za komentarz. Lea radzi sobie lepiej chociaż wciąż nie uczy sie na błędach, haha. Ale kto wie co przyniesie tak naprawdę los xD]
Usuń