Obejmuje palcami chłodny mikrofon. Spod na wpół przymkniętych powiek spogląda na tłumek stłoczony pod sceną. Piski, oklaski, wiwaty. Jego głos przybiera na sile, wytęża trzewia do granic możliwości, by zaraz opaść na zebranych delikatną mgiełką. Oddycha głęboko, ściera pot spływający po skroni. Odchyla głowę w tył starając zapanować nad ogarniającym go zmęczeniem, które pomału bierze górę nad adrenaliną, krążącą w żyłach. Posyła w eter szeroki uśmiech, macha rękoma, podbiega do krawędzi sceny i opada na kolana przed fanami, od których przejmuje telefony i robi kilka zdjęć. Kilka uścisków, kilka uśmiechów i szybkich słów. Podrywa się do góry, kłania się w pas. Raz jeszcze skanuje widownię starając się zatuszować rozczarowanie malujące się w ciemnych tęczówkach.
Czego się spodziewał?
Chciał i nie chciał za razem, aby tu był. Chciał zobaczyć przebaczenie na jego twarzy, ale nie chciał zobaczyć odrazy i bólu, który po sobie pozostawił.
Some days ago…
Wpatrywał się długo we wzór przebiegający na suficie w pokoju hotelowym, że gdy przeniósł spojrzenie na jasną ścianę, wciąż widział ciemne, pulsujące linie. Poczuł zawroty głowy, więc przymknął powieki i mocno je zacisnął starając się przynieść ulgę zmęczonym oczom. Jasnoszara pościel współgrała z loftowym wystrojem i grafitowym zagłówkiem podwójnego łóżka na którym właśnie leżał.
Hyunjin był zmęczony, cholernie zmęczony. Przyjechał tu na krótką chwilę, aby możliwie odpocząć. Drobny przystanek, aby spotkać się z Nim ponownie. Gdzieś między jednym koncertem, a drugim, pomiędzy wizytą w kolejnym mieście leżącym na innym kontynencie, a powrotem do ojczystego Seulu. Gdzieś między tym wszystkim był ten niewielki hotelowy apartament, w którym mogli wyszeptać sobie swoje największe tajemnice, zwierzyć się z codzienny głupot i bolączek.
Hyunjin kręcił się niespokojnie w łóżku, nie mogąc zasnąć. Przekręcił się na bok. Ciemność za oknem, krople deszczu spływające po szybie potęgowały pewnego rodzaju melancholię, która zawładnęła jego ciałem. Czuł dziwne, obce odrętwienie w nim, suchość w gardle.
Deszcz rytmicznie uderzał o okna, wybijając tempo do którego nieświadomie dostosowało się serce piosenkarza, uspokajając rytm i szalejące wcześniej tętno. Nie czuł, czy było mu za zimno, czy może za gorąco. Nie miało to znaczenia w tamtej chwili. Jedynie gęsia skórka na nagich ramionach, zdradzała jak faktycznie było.
Drgnął, gdy słyszał ciche kroki na imitującej beton podłodze. Poczuł znajomy ciężar uginający materac gdy chłopak wślizgnął się pod kołdrę. Przytulił się do jego pleców trącając zimną stopą jego łydkę. Czuł palce układające się na jego torsie, cudowny kształt pasujący do niego samego, ciepło, którego aurę czuł jeszcze zanim zetknęły się ich ciała. I przyjemny głos, kiedy westchnął owiewając swoim oddechem kark Hyunjina. Niewiele i aż tyle wystarczało, by przebiegły go dreszcze pożądania.
— Gdzie mi uciekłeś? — zagadnął z poczuciem ulgi pobrzmiewającej w cichym głosie. Powoli przekręcił się na plecy, prawą rękę wsuwając pod głowę, drugą przytrzymał Jego dłoń w obawie, że zaraz znowu zniknie. Nie słyszał już deszczu bijącego w szyby. Nie słyszał myśli rozbijających się po głowie, które ściągały go w najciemniejsze otchłanie umysłu.
— Poszedłem po coś do picia. — wytłumaczył, przyglądając się Parkowi ciemnymi, błyszczącymi oczami, które wystawały spod grzywki. Kąciki ust Hyunjina drgnęły do góry układając się w lekkim uśmiechu, ukazując dwa niewielkie dołki, które ponoć dodawały mu uroku. Tak twierdził On.
— Mogłeś mówić, poszedłbym. — odparł cicho.
— Musiałem rozprostować nogi, Hyunjin’ah.
Patrzył, jak chłopak zaczepnie przygryza wargę, kiedy na wspomnienie o jego nogach przesunął dłonią po jego udzie.
Wiedział, że to zaraz znowu się stanie. Od pewnego czasu nie brali nawet rzeczy na zmianę, aby skorzystać i wyjść we dwoje na miasto, gdzieś gdzie nie zostałby przyłapany przez czujnych fanów i rozpoznany. Jeszcze tego im brakowało na głowie. Teraz wystarczał mu niewielki plecak, do którego wrzucał najpotrzebniejsze pierdoły, resztę dostarczał hotel udostępniając wyposażenie, jak na przykład puchaty szlafrok, czy kilka podstawowych kosmetyków. I tak rzucali wszystko w kąt, nie mogąc się od siebie oderwać, spragnieni swojej bliskości, spędzając każdą możliwą chwilę obok siebie w łóżku.
Jedli tu, czytali, grali w gry, słuchali muzyki, oglądali filmy, kochali się i snuli bardzo nieśmiałe marzenia i plany na przyszłość.
To był ich pokój, ich miejsce spotkań, ich bezpieczna strefa spotkań już od kilku długich miesięcy. Zawsze stawiali na to samo miejsce, zachwyceni widokiem jaki rozciągał się na Zatokę Sagami. Pokój z tarasem od strony wody umożliwiał spędzanie godzin na wpatrywaniu się w rozpościerające się po horyzont morze. Spędzali tu wiele leniwych wschodów słońca i namiętnych zachodów.
— Hyunie… — chłopak przekręcił się wspierając podbródek na ręku. Jego wolna dłoń muskała delikatnie jego tors i podbrzusze. Dłuższą chwilę wpatrywał się w piosenkarza. — Nad czym tak głęboko się zastanawiałeś, gdy mnie nie było?
Hyunjin przełknął ślinę i poruszył się nieco pod wpływem bliskości chłopaka, która zawsze działała na niego w ten sam sposób, pozbawiając zdrowego rozsądku. Przez te kilka miesięcy zdążyli poznać się bardzo dobrze, niekiedy wystarczyło jedno krótkie spojrzenie, by móc odgadnąć to co chodziło po głowie tego drugiego. Wcześniej wyśmiewał wszystkie pary, które twierdziły, że rozumieją się bez słów, teraz doświadczał tego sam, na własnej skórze.
— Rozmawialiśmy wcześniej o naszych marzeniach, zastanawiam się… — mruknął przenosząc wzrok na ciemność za oknem. — Gdybym miał wybierać tylko jedno, chciałbym… chciałbym po prostu zawsze mieć cię blisko. — przyznał nieśmiało jak na siebie. Chłopak zaśmiał się cicho, radośnie. Hyunjin przesunął palcami po jego policzku po czym wplótł palce w miękkie kosmyki i lekko je poczochrał.
Zdecydowanie chłopak nie należał do tych wszystkich piękności, z którymi widziałyby go fanki. Nie był celebrytą, nie był modelką, czy światowej sławy aktorem. Wielu stwierdziłoby, że jest zwyczajny nie mając nic wspólnego z przemysłem, w którym on dorastał i czuł się tak dobrze. Był normalnym chłopakiem, który dedykował swoje życie medycynie. Jeszcze nie tak dawno temu nie był wiedział kim Park jest, aż któregoś dnia przyjaciel podzielił się z nim którymś z kawałków UR5 i zaciągnął na koncert.
Był pierwszy koncert, później pierwszy fanmeeting, kilka komentarzy na portalach dla fanów. Na drugim spotkaniu z fanami już rozpoznał znajomą twarz, poświęcając mu odrobinę więcej czasu niż pozostałym osobom w kolejce. Wielokrotnie wracali do tego momentu i śmiali rozbawieni wygłupami pozostałych członków zespołu, którzy skutecznie odwracali od nich uwagę, dzięki czemu mogli spędzić kilka chwil więcej w swoim towarzystwie niż było to przewidziane przez obsługę eventu.
Kilka uśmiechów. Kilka uścisków dłoni i szybkich słów. Hyunjin nie mógł zaprzeczyć, że chłopak go oczarował. Potem ciągle wypatrywał Go w tłumie i łapał się na tym, że robił to bezwiednie.
Niedługo po tym spostrzegł go na lotnisku, w gronie pozostałych fanów oraz paparazzi którzy robili im zdjęcia. Pamiętał, że uśmiechał się za każdym razem zerkając w Jego kierunku co skutecznie kryła maseczka naciągnięta na nos. Później spędził kilka dni na przeszukiwaniu social mediów, by znaleźć Tego konkretnego chłopaka. Na szczęście w sieci nikt nie był anonimowy. Z początku zaczął obserwować go na Instagramie jednym ze swoich fake kont, by nie wzbudzić niepotrzebnego zamieszania. Wiązał go kontrakt, który zabraniał wchodzenie w bezpośredni kontakt z fanami i dawania im swoich prywatnych danych. Spotkali się po raz kolejny na następnym, trzecim fanmeetingu. W tedy przedstawił się fałszywą nazwą z portalu społecznościowego.
Pamiętał w jakim szoku był, gdy Hyunjin zdradził, że go pamięta. Triumfował w tedy szerokim uśmiechem. Mieli tylko kilka ulotnych chwil, gdy obsługa zaczęła go ponaglać, by ruszył dalej. Hyunjin niewiele myśląc i kompletnie nie biorąc pod uwagę konsekwencji, sięgnął po album, w którym odnalazł stronę poświęconą jemu. Sięgnął po długopis i zapisał ciąg cyfr, który ułożył się w jego numer. Gdy dotarł do końca prostokątnego stołu, skrzyżowali ostatni raz spojrzenia, zapamiętując swoje uśmiechy. Później przywdział pozory zadowolenia dla fanów, którzy również znaleźli się tutaj dla niego i pozostałych członków zespołu, ale w skrócie tak to się właśnie zaczęło niecałe półtora roku temu, a teraz mógł oglądać tą twarz z bliska.
— Nie możesz mnie zostawić. Nigdy. — wyszeptał, starając się zawrzeć w tym krótkim zdaniu wszystkie swoje emocje, które teraz ściskały mu wnętrzności. Nigdy nie należał do wylewnych osób, nie otwierał się na innych z łatwością. On znalazł do niego drogę. To przy nim chciał się budzić i zasypiać, wiedząc że nie znajdzie domu nigdzie indziej na tym świecie, bo to przy nim był jego dom i to nieudawane, proste szczęście. Nigdy wcześniej i nigdy później nie czuł się w ten sposób.
Spiął mięśnie i poderwał się z materaca, by zaraz wślizgnąć się pomiędzy uda i zawisnąć nad Nim. Spostrzegł znajome ogniki pożądania w Jego oczach. Uwielbiał to jak bardzo był na Hyunjina wyczulony, reagował na najdrobniejsze gesty, które z mogły eskalować i przybrać na brutalności w każdej sekundzie. I tego oboje wyczekiwali z utęsknieniem. Skosztowania wilgotnych warg, ocieplenia temperatury, zapomnienia.
Now…
Hałas na korytarzu wyrwał go z letargu. Spod półprzymkniętych powiek, które niemiłosiernie ciążyły, zerknął w stronę drzwi upewniając się, że na pewno są zamknięte i odgradzają go od potencjalnych intruzuów. Westchnął ciężko i podniósł się do siadu. Z jego piersi zsunęła się książka, widocznie musiał zasnąć w trakcie czytania. Rozejrzał się nieco nieprzytomnym wzrokiem. To nie był tamten pokój. To nie był tamten widok rozpościerający się za oknem.
Westchnął ciężko i sięgnął po samotną, niedopitą lampkę wina, która stała na nocnej szafce.
Potarł piekące oczy, które zaczęły łzawić podrażnione suchością. Zrezygnowany schował twarz w dłoniach zastanawiając się nad własnymi decyzjami, własnymi kłamstwami i niepowodzeniami.
Znowu był sam, w obcym mieście i obcym pokoju.
[Tak to przeczytałam i stwierdzam, że bardzo ciężko jest być sławnym i wystawionym na czujne spojrzenia fanów, którzy czasem życzą źle, a czasem niekoniecznie... I że to straszne, czuć się samotnym nawet na scenie przed tłumem obcych, gdy tej najbliższej osoby nie ma obok!
OdpowiedzUsuńFaktycznie ten urywek jest słodko-gorzki, ale to właśnie w nim najlepsze! I zdecydowanie nadaje się do publikacji :) Będę wypatrywać kolejnych skrawków! :)]
Emily/Zuri/Niall
[Bardzo dziękuję za tyle miłych słów i poświęcony czas!
UsuńSława od zawsze wydaje mi się właśnie taka pół na pół, cudowna i taka, że ma ją człowiek ochotę przeklinać ;D Hyunjin sądzi o niej podobnie, bo niby fajnie byłoby się zakochać i kogoś mieć na stałe przy sobie, a z drugiej strony nie potrafiłby rzucić show biznesu ;>
Mam nadzieję, że jeszcze uda mi się coś stworzyć <3 ]
[ W takim razie doskonale to pokazujesz w odpisach w wątkach! :) czekam z niecierpliwością na kolejną notkę]
UsuńSpotted: Ach, ci koreańscy piosenkarze! Kręci mi się od nich w głowie, I-I-I'm (totally) in the stars tonight! Pokochał ich show-biznes, pokochaliśmy ich my, no i oczywiście ja... Chociaż czy kiedykolwiek mogłabym poskąpić miłości przystojnym facetom? Niemniej wydaje mi się, że pewien osobnik, który niedawno przyjechał do nas wprost z Korei, mógłby pozostać niewzruszony na moje zaloty... Czyżby w jego sercu dalej żył ktoś inny? Ktoś, kogo zostawił za sobą? Plotki głoszą, że H, na którego koncercie mogliśmy się bawić jeszcze nie tak dawno temu, kiedyś z jednym ze swoich fanów nawiązał bardzo, bardzo, bardzo bliską relację, która jednak miała dość tragiczny koniec. Nie martw się, H. Ameryka jest wielkim fanem sequeli.
OdpowiedzUsuńbuziaki,
plotkara 💋
You can't figure me out, you're just sniffing around...
UsuńAutografu?
[Jak zaczynałam słuchać k-popu, myślałam sobie, jak to super byłoby być idolem, normalnie świetna sprawa… A teraz sobie człowiek zdaje sprawę, jak bardzo rzeczywiście był głupi lata temu! I w sumie zawsze mnie ciekawiło, jakie uczucia musza towarzyszyć artystom, jak wracają do ciszy pokoju hotelowego po zakończonym występie. Niełatwy żywot ma Hyunjin… ale może w Nowym Jorku ktoś mu też skradnie serce!]
OdpowiedzUsuń👀🫣
Usuń[ Dziękuję za komentarz i poświęcony czas <3 ]
UsuńMiałam podobne myślenie, a teraz wiem, że bym się do tego kompletnie nie nadawała xD Za to Hyunjin uwielbia swoją sławę i po równo wyklina całe to zamieszanie tworzące się wokół jego osoby... Też trzymam kciuki za chłopaka, ale znając zapędy nas autorów, Nowy Jork może nie okazać się takim miłym przystankiem ;D ]
[ Chyba nie napiszę nic nowego, sława jest słodko-gorzka jak Twój post... Z pewnością niesie ze sobą wiele wspaniałych momentów jak i tych trudnych, o których człowiek chętnie by zapomniał. Oby Hyunjin odnajdował jak najwięcej tych pierwszych! I czekam na dalszy rozwój sytuacji, bo mam wrażenie, że historia tej dwójki nie jest zamkniętym rozdziałem ;> ]
OdpowiedzUsuń[ Dziękuję za chwilę uwagi!
UsuńH. robi w przemyśle muzycznym na tyle długo, by być świadomym, że bycie idolem to nie same przyjemności... A co do historii tej dwójki to zobaczymy. Nie mówię nie, nie mówię tak ;> ]
[ A ja czytałam post kilka razy, i za każdym razem odczuwałam go zupełnie inaczej. Notka wyszła ci świetnie, widać jak na dłoni, jak czuje się Hyunjin i naprawdę jest mi strasznie smutno, szczególnie na samym końcu. Bycie samemu, w obcym mieście jest cholernie ciężko, wiem to po sobie.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko trzymam za niego mocno kciuki, bo chłopakowi należy się szczęście ❤️]
[ Sam trochę spartaczył sprawę, ale zobaczymy jak to będzie, ale coś czuję, że ten Nowy Jork tylko mu bardziej życie skomplikuje ;D
UsuńDziękuję za przeczytanie tych wypocin 💜 ]
Ale ładnie napisane. No muszę przyznać, że po notce człowiek ma ochotę poznać bliżej Hyunjina :) Mam nadzieje, że nie szykujesz dla niego za dużo dramatów, zasługuje na szczęście!
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa! <3
UsuńCóż, dramaty to się chyba lubią trzymać nas autorów ;>