Rozdział pierwszy. Powrót z Queen's B-DAY.
Perspektywa Gabbyego
- Myślę, że lepiej dla wszystkich będzie,
jeśli zawiozę was do siebie zamiast odstawiać was tej nocy do jego apartamentu.
- Przy tych słowach kierująca autem Liana kiwnęła w lusterku wstecznym na
swojego brata, który w jej mniemaniu wyglądał tak jakby sam nie wiedział, czy
dziewczyna, którą sobie upodobał nie spuści mu zaraz konkretnego lania za coś,
co wydarzyło się na tej ponoć niezwykle wspaniałej imprezie, na którą ona sama
niestety nie otrzymała zaproszenia. - Nie chcę psuć wam humorów przez swoje gadanie,
ale wydaje mi się, że nasza droga mateczka zaczęła coś w pewnym momencie
podejrzewać, a nie sądzę, by była zadowolona, gdyby ujrzała Was razem.
Szczególnie w takim stanie. Na waszym miejscu przynajmniej przez jakiś czas
schodziłabym jej z drogi. - Wyjaśniła, mrugając porozumiewawczo do Gabbyego,
który wreszcie odważył się na objęcie swojej ukochanej, ale wciąż wydawał się
jej nieco spięty.
- Też mi nowość... - Prychnął jedynie w
odpowiedzi.
- Nowością jest to, że przez twoje, a raczej
wasze niepoprawne zachowanie musiałam wygonić z mieszkania swojego chłopaka
akurat wtedy, gdy już zaczynało się robić ciekawie... - Westchnęła ciężko, po
czym w aucie zapadła na dłuższą chwilę głucha cisza, ponieważ każdy bał się
odezwać, podświadomie wyczuwając, iż nawet jedno przypadkowe słowo może wywołać
niepotrzebną aferę. - No ale mniejsza, jutro jakoś mu to wytłumaczę. A
przynajmniej mam taką nadzieję. - Stwierdziła, wjeżdżając do podziemnego garażu
przyległego do odpowiedniego budynku. - Jesteśmy na miejscu. - Oświadczyła,
wyłączając silnik. - Mój brat zaprowadzi cię na górę, gdy tylko grzecznie odda
mi to, co, jeśli się nie mylę, tak skrzętnie skrywa w jednej z kieszeni
marynarki.
- Nie wiem, o czym... - Próbował oponować,
lecz szybko mu przerwała.
- Daj spokój, Gabs, znasz zasady... - Cmoknęła
z dezaprobatą, krzyżując ręce na piersi. - Albo zaraz przestaniesz zachowywać
się jak małe dziecko i oddasz mi grzecznie ten pierdzielony woreczek zguby albo
oboje będziecie szukać hotelu, w którym moglibyście spędzić tę noc. Ja nie
żartuję. - Wyciągnęła lewą dłoń w kierunku mężczyzny.
- Dooobra, już dooobra, masz. - Z miną
męczennika wydobył na światło dzienne strunówkę wciąż w połowie wypełnioną
białym proszkiem i wręczył ją siostrze.
- Nie można było tak od razu ? - Spytała,
podając mu klucze, choć doskonale znała odpowiedź. - Życzę miłego wieczora,
gołąbeczki. - Dorzuciła z lekkim uśmiechem. - Aha, tabletki przeciwbólowe są na
blacie w kuchni, a lemoniada powinna być jeszcze na górnej półce w lodówce.
Izotoniku została niestety tylko połowa butelki, bo dorwał się do niej Matt.
Resztę znajdziecie na stole w sypialni. I proszę mi niczego za bardzo nie
rozwalać, bo przysięgam, że zrobię wam prawdziwe piekło. - Poinstruowała
jeszcze parę zanim wreszcie zostawiła ich samych.
Perspektywa Lei
Nie przypuszczała, że jej pierwsze spotkanie z
siostrą Gabbyego odbędzie się w tak niezręcznych dla niej okolicznościach.
Wiele słyszała o jego młodszej siostrze bo prawie przy każdym spotkaniu
wspominał o niej. Lea wiedziała, że ich relacja jest silna i szczerze im tego
zazdrościła biorąc pod uwagę jak bardzo złe miała relację z Chloe. Oni mieli
siebie gdy ona pozostawała sama i opuszczona.
Widząc Lianę po raz pierwszy musiała przyznać,
że była lekko przerażająca a to w połączeniu z tą dziwną wręcz niezręcznością
jeszcze bardziej skłaniało Francuzkę do trzymania języka za zębami, nie chcąc
przypadkiem wkurzyć czymś kobiety. Gabby również wydawał jej się jakoś dziwnie
spięty, lecz nie była pewna czy to z powodu jej niedawnego lekkiego focha czy
może przez siostrę.
Westchnęła cicho wtulając się w ukochanego,
gdy ten w końcu ją objął. W jego ramionach miała wrażenie, że jest bezpieczna a
wszelkie problemy przestają mieć jakiekolwiek znaczenie. Wciąż jednak czuła
napięcie, które jej towarzyszyło a zwłaszcza gdy Liana wspomniała o wyproszeniu
chłopaka. Tylko skończony idiota nie domyśliłby się co miała na myśli.
Zupełnie nie zdziwiło ją że jej ukochany
trzymał przy sobie narkotyki jednak lekko rozbawiła ją ta komiczna sytuacja,
kiedy musiał zwrócić je siostrze nim ta przekazała mu klucze. Niemal parsknęła
śmiechem widząc to jego ubolewanie nad straconym towarem. Liana widocznie była
ogromną przeciwniczka tego typu używek czym zaimponowała blondynce. Cóż sama
również brała niewielkie ilości by uporać się z koszmarami, które od ponad roku
nawiedzały ją niemal każdej nocy.
-I co teraz? - odważyła się odezwać dopiero w momencie w którym Liana opuściła podziemny parking. -Jakoś wątpię bym była w stanie teraz zasnąć - wymruczała kładąc dłoń na jego marynarce. Tej nocy nie chciała pamiętać o problemach z którymi zapewne będą musieli zmierzyć się już z samego rana. Chciała jeszcze przez moment zatrzymać ten cudowny stan w którym znajdowała się jeszcze przed wjazdem winda na ostatnie piętro budynku, w którym odbywała się impreza, jeszcze zanim zobaczyła byłego i wszystko tak strasznie się skomplikowało.
Rozdział drugi. Apartament siostry Gabbyego.
Perspektywa Gabbyego
- Zapraszam Panią serdecznie na górę, querido anjo. - Odparł czule, chowając klucze do kieszeni. Następnie kompletnie się nie zastanawiając, powoli podniósł swą ukochaną w stylu panny młodej i trzymał tak aż do momentu, gdy dotarli pod odpowiednie drzwi. Dopiero wtedy postawił ją na płytkach, by otworzyć oba zamki broniące dostępu do mieszkania jego siostrzyczki. - Czuj się jak u siebie. - Dodał, ściągając kurtkę i rzucając ją niedbale na pobliski wieszak. - Nie wiem jak Ty, ale ja najchętniej udałbym się prosto do sypialni, by dokończyć to, czego nie udało nam się zrobić na tym nieszczęsnym balu. - Zaproponował, pomagając blondynce pozbyć się wierzchniego ubrania i przy okazji serwując jej namiętnego całusa prosto w usta. Jego odwzajemnienie przez dziewczynę, sprawiło, że nie czekając nawet na jej odpowiedź, wziął ją ponownie na ręce i przeniósł do wspomnianego pokoju, gdzie faktycznie czekał na nich w połowie wypełniony dzbanek z pomarańczowym izotonikiem. - Domyślam się, że wolałabyś omówić kilka kwestii zanim oficjalnie pójdziemy na całość. - Stwierdził, kładąc ją pod malachitowym baldachimem zdobiącym, miękkie dwuosobowe posłanie i podchodząc do okna w celu zaciągnięcia wciąż w połowie odsłoniętych kotar.
Jeszcze przez moment stał odwrócony do Francuzki plecami, usiłując zwalczyć pożądanie, które zdawało się narastać z sekundy na sekundę w jego udręczonej duszy. Najchętniej natychmiast by mu ulżył, lecz niestety aż za dobrze zdawał sobie sprawę jak bardzo przedstawicielki płci pięknej cenią sobie różnego rodzaju gry wstępne, a wciąż nie czuł się pewien jakiego dokładnie rodzaju reakcji oczekiwała od niego ta zachwycająca dama.
- Mogę cię zapewnić, że wszystko, czym się ze mną dzisiaj podzielisz, zostanie wyłącznie pomiędzy nami. - Dodał, siadając w końcu koło niej.
Perspektywa Lei
Z jej ust wydobył się głośny śmiech wywołany
przez nagłe pochwycenie jej przez ukochanego. Wciąż ciężko było jej uwierzyć,
że to co było między nimi działo się rzeczywiście, w końcu nie uważała się za
kogoś wyjątkowego na tyle by zawrócić w głowie komuś takiemu jak Gabby. Życie
potrafiło jednak zaskakiwać w najmniej oczywistych sytuacjach, jednak czy ich
znajomość nie była czymś na wzór przeznaczenia? Jak inaczej wyjaśnić tak wiele
ich przypadkowych spotkań, które koniec końców zaprowadziły ich do tego momentu?
Z chęcią skorzystała z jego pomocy przy
ściągnięciu czerwonego płaszcza i uśmiechnęła się gdy zaproponował udanie się
do sypialni. Zdecydowanie chciała spędzić z nim tą noc i miała szczerą
nadzieję, że tym razem nikt nie stanie im na drodze.
-Gabby! - zaśmiała się, delikatnie uderzając
go w klatkę piersiową, gdy ten ponownie wziął ja w ramionach kierując się
wprost do sypialni. Widziała to pożądanie i zniecierpliwienie w jego oczach,
które tylko potęgowało jej własne pragnienia. Zdecydowanie nie spodziewała się,
że jeszcze kiedyś uda jej się poczuć coś tak wspaniałego do innego mężczyzny,
bo to pragnienie bycia z nim spalało ją od środka.
Westchnęła cicho gdy odstawił ją na łóżko.
Naprawdę liczyła teraz na chwilę namiętności więc nic dziwnego, że na jej
twarzy pojawił się grymas niezadowolenia gdy wypowiedział to jedno niepokojące
zdanie. Nie rozumiała skąd ta nagła zmiana w jego zachowaniu skoro tak wyraźnie
widziała jak bardzo ja pragnął.
-Oh ma bien-aimée - wymruczała składając mu
delikatny pocałunek nim podniosła się, robiąc kilka kroków do przodu i gdy
znalazła się w odpowiedniej odległości, dłonią sięgnęła do zapięcia sukni,
które znajdowało się na prawym boku.
Pewnym ale jednocześnie na tyle wolnym, by móc dać czas na działanie
jego wyobraźni, ruchem zaczęła rozpinać suknię, by kilka chwil później zsunąć
ją całkowicie z swojego ciała ukazując zupełnie nagie plecy i koronkową
bieliznę. Wręcz czuła na sobie jego palące z pożądania spojrzenie zastanawiając
się, czy mężczyzna aby za chwilę nie rzuci się na nią. Cóż, byłaby to
zdecydowanie ciekawa opcja, ale nie zamierzała dać mu na to szansy.
Wciąż będąc topless, odwróciła się do niego
przodem wydobywając z siebie głośne sapnięcie, kiedy jej wzrok napotkał jego
wygłodniałe spojrzenie upewniając ją w przekonaniu jak bardzo ją pragnął.
Przygryzając seksownie dolną wargę, ruszyła w jego stronę, by po chwili znaleźć
się na jego kolanach łącząc ich usta w długim i namiętnym pocałunku.
-Pragnę cię Gabby - wydyszała między kolejnymi pocałunkami, które jej serwował. -Pragnę spędzić z tobą tą noc i każdą następną - mruczała a jej drżące z emocji dłonie w pośpiechu rozpinały guziki jego koszuli. Z ust wydobyło się jęknięcie czując jak jego usta drażnią delikatną skórę na jej szyi. Czuła jak podniecenie staje się niemal nie do zniesienia i jeśli zaraz nie ugasi tego ognia to chyba oszaleje. Dlatego więc pchnęła mężczyznę na łóżko a sama zabrała się za odpinanie paska, który chronił dostępu do tego, czego faktycznie teraz potrzebowała.
Perspektywa Gabbyego
Prawdę powiedziawszy nie umiał postępować z nastolatkami, czego doskonałym potwierdzeniem było to jak bardzo niepotrzebnie starał się teraz ograniczyć swoje popędy seksualne względem Lei. Wieloletnie funkcjonowanie w złotej klatce, w jakiej zamknęła go droga mateczka sprawiło, że nie potrafił samodzielnie zadecydować, czy dobrym pomysłem będzie podjęcie próby dobrania się do jej sukni. Niczym niedoświadczony w sferze uczuciowej nastolatek obawiał się, że obrazi swą ukochaną jakimś zbyt gwałtownym gestem, przez co straci ją na zawsze, więc wolał nie ryzykować, tym samym przyzwalając, by to ona przejęła prowadzenie. Niemal bezwolnie poddawał się jej ruchom, w których wyraźnie dało się wyczuć mieszaninę miłości i pożądania. Sam zresztą odczuwał dokładnie to samo, toteż już samodzielnie pozbył się spodni tuż po tym, gdy tylko odpięła mu sprzączkę od paska, po czym szybkim, aczkolwiek pełnym łagodności ruchem przywrócił ją na plecy. Następnie pochylił się nad jej idealnie wręcz wyrzeźbionym, smukłym, młodym ciałem przywodzącym mu na myśl mitologiczną Wenus i na próbę musnął czubkiem języka jej skórę mniej więcej na wysokości pierwszego kręgu szyjnego. Ku jego niewysłowionemu wręcz zadowoleniu nie protestowała, więc powoli zaczął zjeżdżasz niżej. Na krótką chwilę zawisł niepewnie nad jej delikatnymi piersiami, jakby martwił się, że w momencie, gdy wreszcie zdecyduje się je musnąć, te znikną lub rozlecą się niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki jak bardzo głupio by to nie brzmiało. W rzeczywistości chodziło jednak głównie o to, że bardzo nie chciał wyrządzić jej choćby najmniejszej krzywdy, a z jego dotychczasowych przelotnych romansów wynikał jasny wniosek, że przynajmniej niektóre przedstawicielki płci pięknej mają ten region ciała szczególnie wyczulony na ból.
- Wszystko dobrze, kochanie ? - Upewnił się, masując je delikatnie opuszkami palców.
Perspektywa Lei
Była podniecona do granic możliwości a to
sprawiało, że każdy jego najdelikatniejszy dotyk palił jej skórę. Było to
jednak coś cudownego, co sprawiało iż z jej ust wydobyło się ciche jęknięcie.
Chyba jeszcze nigdy żaden mężczyzna nie działał na nią tak mocno jak on i było
to z jednej strony przerażające ale równie wspaniałe. Po mimo silnych emocji
jakie czuła, zdawała sobie sprawę z niezwykłej delikatności jego każdego ruchu,
jakby obawiał się ją zranić przy mocniejszym dotyku. Zdecydowanie było to urocze
z jego strony i uwielbiała ta jego delikatność, która tylko utwierdzała ją w
przekonaniu, że jego uczucia względem jej są prawdziwe.
-Gabby kochanie - westchnęła podnosząc się na
łokciach by móc lepiej widzieć jego cudowną twarz. - Nie jestem z porcelany,
wiesz? - dodała wpatrując się na niego lekko zmartwionym spojrzeniem. Być może
w innych warunkach, w innym miejscu i czasie nie miałaby z tym żadne problemu,
jednak dzisiaj było inaczej. - Wiem, że nie chcesz mnie skrzywdzić, doceniam
to, jednak dzisiaj, w tym momencie chcę cię poczuć. Chcę abyś się nie hamował a
jeśli coś nie będzie mi odpowiadać to ci o tym powiem - podniosła się jeszcze
wyżej by musnąć jego usta swoimi. - Bądź sobą i zrób ze mną to na co masz
ochotę. O nic się nie martw najdroższy, nie stracisz mnie - ponownie go
pocałowała, tym razem był to dłuższy i bardziej namiętny całus. - Kocham cię -
wymruczała patrząc na niego wygłodniałym z pragnienia wzrokiem.
Perspektywa Gabbyego
Prawdę powiedziawszy nie potrafił do końca wyjaśnić, czemu aż tak bardzo obawiał się podążyć za tymi wszystkimi głębokimi emocjami, które żywił względem tej konkretnej dziewczyny. Bo przecież nie chodziło tu tylko o to jak bardzo martwił się jak zareagowałaby jego droga mãe, gdyby, nie daj Boże, dowiedziała się, że ewentualny wnuk, o którym zawsze marzyła nie dość, że pochodzi z nieprawego łoża, to jeszcze został zrodzony z niepełnoletniej damy. Ba, w tej chwili, nawet chętnie zobaczyłby jej wkurzoną minę, gdyby kiedyś, w przyszłości, musiał wyłożyć jej tę, jakże tragiczną wieść. A trzeba tu podkreślić, że uczucie to było dla niego niemal tak samo podniecające jak nagłe uświadomienie sobie z całą mocą, że marzenie, by zasłużyć sobie na miłość Lei faktycznie stało się rzeczywistością. Tak, bo on jeszcze przed paroma sekundami rzeczywiście nie potrafił uwierzyć w swoje szczęście. Jakaś część umysłu mężczyzny uparcie broniła się przed dopuszczeniem do siebie tej jakże wspaniałej wiadomości, tym samym mocno ograniczając mu możliwość wyswobodzenia się z dawnych kajdan zakazujących mu nawiązywania jakichkolwiek bliższych kontaktów z nastolatkami. A teraz, cóż, słowa, które przed paroma sekundami wypłynęły z ponętnych ust Francuzki jakby go z nich wreszcie oswobodziły.
- Chryste, chyba kompletnie oszalałem. – Wymruczał niemal zapominając o jednej z podstawowych biologicznych potrzeb organizmu jaką stanowiło oddychanie w momencie, gdy po uprzednim obmasowaniu każdego zakamarka ciała blondynki z osobna, pozwolił sobie wreszcie na dojście do kulminacyjnego momentu jaki stanowiło rzecz jasna zgłębienie jej dróg rodnych.
I choć teoretycznie jego penis
wielokrotnie już zbliżał się do kobiecych ciał, więc miał w tej kwestii dość
spore doświadczenie, to teraz, gdy był pewien, że oto znalazł wreszcie tą jedną
jedyną, przyciął się z lekka po raz kolejny. Cholera, przecież czym innym było
zachowywanie się niczym dzikie zwierzę względem dorosłych przedstawicielek płci
pięknej, z którymi miało się najprawdopodobniej nigdy więcej nie spotkać, a
zupełnie czym innym ujeżdżanie panny, z którą planowało się spędzić resztę
swoich dni.
Perspektywa Lei
To niezwykłe, że jako dorosły mężczyzna,
mający na swoim koncie kilka łóżkowych przygód, zachowywał się przy niej niczym
dziecko błądzące we mgle. Miała wrażenie jakby miała do czynienia z chłopcem,
który po raz pierwszy ma odbyć bliższy kontakt z dziewczyną. W jakimś sensie
było to doprawdy urocze, bo nie sądziła, że może w taki sposób zadziałać na
jakiegokolwiek faceta a zwłaszcza na takiego, co do którego żywiła tak ogromne
uczucie.
-Pozwól, że ja się tym zajmę - mruknęła widząc
jak kolejny raz jej ukochany się zawiesza.
Odsunęła go delikatnie, nakazując by to on
teraz ułożył się na plecach a kiedy posłusznie wykonał to niewinne polecenie,
natychmiast znalazła się na nim, pozwalając by jego przyrodzenie pogłębiło się
w jej wnętrzu. Napierała na niego coraz bardziej czując tą cudowną przyjemność
gdy zanurzał się w niej coraz głębiej, aż wydobyła z siebie stłumiony jęk.
Poruszała biodrami do przodu i w tył z początku powoli i delikatnie, jakby
badała swoje możliwości. by po chwili jej ruchy stały się bardziej pewniejsze i
szybsze. Przy każdym kolejnym ruchu z jej ust wydobywał się ten, uznawany przez
wielu za niezwykle słodki, jęk. Niemal krzyknęła gdy doszedł w niej a ją zalała
fala ekstazy.
-Kocham cię Gabby - wymruczała całując go namiętnie nim ułożyła się obok niego, kładąc głowę na jego torsie. Jej ciało wciąż drżało od niedawnego orgazmu a oddech powoli zaczął się normować. Teraz będąc w jego ramionach czuła się zupełnie bezpieczna.
Perspektywa Gabbyego
Gdyby ktoś postawił teraz Gabbyego pod
przysłowiową ścianą, pragnąc wyciągnąć z niego informację, czemu aż tak bardzo
blokuje się podczas intymnych kontaktów ze swoją ukochaną, mężczyzna zapewne
usiłowałby lawirować między prawdą a kłamstwem. Bałby się bowiem dopuścić do
siebie informację, iż może mieć to wiele wspólnego z tym, że przez niemal całe
swoje dotychczasowe życie zastępował swej siostrzyczce wiecznie nieobecnego
ojca i obecnie po prostu nie potrafi już patrzeć na młode kobiety inaczej niż
tylko przez pryzmat istot równie delikatnych jak kosztujące istną fortunę
słynne jajka Fabergé. Prawdopodobnie to także sprawiło, że z taką łagodnością
pozwolił prowadzić się Lei za rączkę przez zdecydowaną większość ich pierwszego
stosunku. To i ten po tysiąckroć przeklęty głosik podświadomości, który aż do
samego końca wrzeszczał mu prosto do ucha, że właśnie popełnia niewybaczalny
grzech. Choć usilnie starał się go ignorować, ten nie chciał się za nic
zamknąć, w wyniku czego Schubert nie był w stanie w pełni cieszyć się
bliskością ciała blondynki, co z kolei niewysłowienie go irytowało. Jako
dorosły, teoretycznie w pełni sprawny, facet doskonale zdawał sobie bowiem
sprawę, że tym razem nie wypadł ani trochę tak jak to sobie wcześniej
zaplanował.
Ach, gdyby tak potrafił przewidzieć, że następnego poranka ze snu wyrwie go nie przyjemne szczebiotanie narzeczonej, a odgłos dzwonka informujący, że ktoś stoi u frontowych drzwi... No cóż, jako zwykły śmiertelnik nie miał niestety takich mocy. Nic więc chyba dziwnego, że omal nie wskoczył aż na wiszący nad łóżkiem żyrandol, gdy ten jakże okropny hałas roztoczył się po całym apartamencie.
- Wybacz, ukochana, ale muszę sprawdzić co się tam dzieje. – Przeklinając w myślach, zdjął ze swojego torsu rękę blondynki, po czym niechętnie powlókł się w odpowiednim kierunku. Jakież było jego zaskoczenie, gdy przyłożywszy oko do wizjera odkrył, że na wycieraczce stoi nie kto inny niż jeden z kościelnych wysłanników. – Nie no, teraz to Chryste konkretnie przegiąłeś. – Warknął cicho po niemiecku, by przypadkiem bluźnierstwo to nie dotarło do uszu Francuzki, jednocześnie przystępując do otwierania zamków. – Witaj, Wolter. – Tylko z ogromnym trudem zdołał przywołać na twarz profesjonalny uśmiech, mając szczerą nadzieję, że oczy nie zdradzą jego rzeczywistych intencji.
- Tak myślałem, że cię tu znajdę, skoro twoja droga siostrzyczka była w twoim mieszkaniu. – Oświadczył jego kolega po fachu. – To jak będzie, pozwolisz mi wejść do środka, czym mam ci przekazać te tragiczne wieści stojąc na korytarzu ?
- Dałbyś sobie siana, przecież i tak wiem, że przyszedłeś tu, by mi oświadczyć, że zostałem wylany, więc po co ta cała pierdolona hipokryzja ? – Po prawie dekadzie ciągłego udawania niewzruszonego świętego Austriakowi wreszcie zaczynały konkretnie trzaskać nerwy.
A jego nieproszony gość ? Cóż, wyglądało na to, że czuł się równie zaskoczony wybuchem Anaela jak ktoś, komu przed chwilą oświadczono z całym zdecydowaniem, że na Jowiszu odkryto inteligentną formę życia. Przez dłuższy moment przestępował jedynie z nogi na nogę, raz po raz mrugając oczami, by w końcu wybuchnąć histerycznym śmiechem i wręczyć brunetowi kopertę wyciągniętą chwilę wcześniej z kieszeni sutanny.
- A oto zaproszonko na ogłoszenie oficjalnego werdyktu. – Oświadczył, a następnie uciekł prosto do windy w obawie, by wkurzony praktycznie już były duchowny nie przetrącił mu czasem gnatów.
Perspektywa Lei
Ziewnęła wpatrując się zmęczonym spojrzeniem w
stronę oddalającego się mężczyzny, zastanawiając się kto mógł zakłócić im ten
cudowny poranek. Czyżby to jego siostra postanowiła z samego rana wrócić do
mieszkania by sprawdzić jak się ma jej braciszek? Cóż, trochę w to wątpiła,
zwłaszcza słysząc podniesiony głos ukochanego.
Westchnęła, podnosząc się z miejsca, starając
wyprostować swoje ciut obolałe kończyny. Chwyciła bieliznę i koszulę ukochanego
zakładając ją na siebie. Nie chciała bowiem znaleźć się w holu zupełnie naga na
wypadek, gdyby przybysz został wpuszczony do środka przez Gabbyego, co na
szczęście nie miało miejsca.
-Kochanie, co się dzieje? - spytała widząc
ukochanego stojącego przy drzwiach. -Kto to był i co to za koperta? - posłała
mu pytające spojrzenie jednocześnie dostrzegając kopertę w jego dłoni. -Z
resztą opowiesz mi potem - ziewnęła a następnie podeszła do niego dając mu
krótkiego całusa. - Najpierw zrobię nam jakieś śniadanie, jeśli oczywiście
twoja siostra ma cokolwiek z czego będzie można zrobić cokolwiek - mruknęła
udając się w stronę kuchni. -Nie wiem jak ty, ale ja z chęcią napije sie teraz
kawy.
Chwilę zajęło jej ogarnięcie się w kuchni nim
zdecydowała postawić wszystko na klasyczną jajecznicę i kanapki. Po
wyciągnięciu wszystkich potrzebnych składników i przygotowaniu kawy w
ekspresie, natychmiast zabrała się za robotę i już po kilku minutach na stole
znajdowały się dwa talerze z idealnie wysmażoną jajecznicą, mniejszy wypełniony
kolorowymi kanapkami i dwa kubki gorącej kawy.
-Uczę się gotować dopiero od niedawna więc mam nadzieję, że nie będzie to jednak najgorsze śniadanie w twoim życiu - mruknęła mając szczerą nadzieję, że chociaż doceni czas, który poświęciła w przygotowaniu dla nich tego prostego dania.
Perspektywa Gabbyego
Czując jak zalewają go sprzeczne emocje, jeszcze przez kilka następnych minut gapił się jedynie na właśnie otrzymaną kopertę, wyglądając przy tym tak jakby wciąż nie mógł pojąć co tu się przed chwilą odpierdzieliło. Czyżby rzeczywiście właśnie trzymał w dłoniach przepustkę do nowego, prawdopodobnie znacznie lepszego życia ? A może tylko mu się tak wydawało ? W całym tym szoku niemal nawet nie zarejestrował pocałunku ukochanej, nie wspominając już o jej słowach. Prawdę powiedziawszy z głębokiego transu wyrwały go dopiero odgłosy charakterystyczne dla przygotowywania śniadania. I dopiero w tym momencie dotarło do niego również z całą mocą jak mało wzniośle musiał wyglądać w oczach nieproszonego gościa, gdy tak opierał się o futrynę będąc ubranym jedynie w bokserki i z narzuconą na ramiona kapą od fotela mającą imitować bluzkę. Aż prychnął szczerym śmiechem, wyobrażając sobie jakież to okropne plotki zaczną o nim krążyć wśród pozostałych klechów. Nie zmieniało to jednak faktu, że przed wejściem do kuchni musiał przebrać się w coś bardziej cywilizowanego. Na całe szczęście już wcześniej kilka razy zdarzało mu się nocować w mieszkaniu siostry, więc w jednej z szafek w łazience z pewnością powinien zastać przynajmniej jeden komplet swoich domowych ciuchów. I faktycznie, po kilku nietrafionych próbach mógł wreszcie narzucić na siebie te same stare sportowe ubrania, których Liana tak bardzo nienawidziła za ich krzykliwe kolory, więc zawsze zapychała je w najdalszy możliwy kąt natychmiast po tym, gdy Gabby opuszczał jej apartament.
- Wybacz, że cię tak potraktowałem, ale naprawdę nie spodziewałem się, że moi jaśnie wielmożni zwierzchnicy okażą się na tyle uprzejmi, by ścigać mnie już dzisiaj. – Zaczął się tłumaczyć, gdy tylko przekroczył próg jadalni. W jego zwykle spokojnych oczach dało się tym razem wyczytać głębokie wzburzenie, choć ton głosu mężczyzny dla niewprawnego ucha mógłby się nadal wydawać stonowany. – Najwidoczniej nasza droga P zdążyła już zatroszczyć się o to, by dotarły do nich odpowiednie wici. – Mówiąc to odsunął jedno ze stojących przy stole krzeseł na tyle gwałtownie, że gdyby w ostatniej sekundzie go nie złapał, to wylądowałoby na ścianie. – Kurwa. – Swoim zwyczajem przeklął po niemiecku, po czym wrócił do angielskiego. – Czy ta szalona baba rzeczywiście nie ma nic lepszego do roboty niż od samego świtu rujnować życie innym ?! – Szybkim ruchem rozerwał otrzymaną kopertę, by następnie zapoznać się z treścią skrytego w niej krótkiego listu. – Pieprzeni hipokryci. – Prychnął z oburzeniem. – Czy im się wszystkim wydaje, że mają do czynienia z kompletnym cymbałem ?! – Powoli przestawał już nad sobą panować. – Po co tu udawać, że mają w ogóle nad czym obradować, skoro nawet dziecko zdołałoby się domyślić, że od dawna tylko szukali okazji, by się mnie stamtąd skutecznie pozbyć ?! – Tylko z ogromnym trudem powstrzymał się od mocnego przywalenia w blat stołu, ale ze słowami, które cisnęły mu się na język było już znacznie gorzej. Przez dobrą minutę wyklinał w swoim rodzimym języku, posyłając do diabła wszystkich ludzi, którzy tak koncertowo rozjebali mu życie, z rodzicami włącznie. – Przepraszam, zdaje się, że lekko mnie poniosło. – Westchnął ciężko, gdy wreszcie jako tako się uspokoił, zerkając ze wstydem na blondynkę i masując przy tym skronie.
Perspektywa Lei
Lèa od dziecka była wyjątkowo empatyczną
osobą, co bardzo odróżniało ją od pozostałych członków swojej uroczej rodzinki.
Dodatkowo miała ogromne pokłady cierpliwości, zwłaszcza do osób, które historią
i osobowością były jej podobne. Cierpliwie więc podchodziła do mężczyzny,
którego przecież tak bardzo kochała, zdając sobie doskonale sprawę jak bardzo
rozdrażniony może być człowiek żyjący pod kloszem przez długi czas, a który
dopiero teraz odkrywa, że wcale tak być nie musi. I mimo, że dla wielu, oglądających
to wszystko z boku, mogło się wydawać, jakby jego życie właśnie zaczynało się
walić, prawdą było, że tak naprawdę to właśnie teraz miał zacząć w końcu żyć.
Francuzka rozumiała to doskonale, bo sama wciąż nie potrafiła uwolnić się od
wpływów rodziców, chociaż dla wielu jej życie mogło wydawać się idealne.
-Nie masz mnie za co przepraszać, kochanie -
odparła po dłuższej chwili, wciąż wpatrując się w niego tym łagodnym, a zarazem
pełnym miłości, spojrzeniem. - Teraz w końcu będziesz mógł zająć się tym co
naprawdę kochasz - w jej głosie dało się usłyszeć radość, bo szczerze cieszyła
się że będzie mogła w końcu widzieć go szczęśliwego. -A teraz zjedzmy zanim
wszystko wystygnie - chwyciła w dłonie kubek z kawą i upiła łyk. - Czeka nas
jeszcze wiele ciężkich chwil. Kiedy nasze rodziny się o wszystkim dowiedza to z
pewnością wybuchnie cholernie ogromna wojna - mruknęła lekko przestraszona tym
co mogło się wydarzyć. - Szczerze boję się reakcji ma mère. Ona jest chyba
jeszcze bardziej powalona od mon père - zacisnęła mocniej dłonie na kubku
niemal wyobrażając sobie Adele w czasie kolejnej furii.
Resztę śniadania zjadła prawie w całkowitej
ciszy, chociaż z trudem było jej przełknąć kolejny kęs. Jakoś ta myśl o
konfrontacji z rodzicami, wciąż była dla niej zbyt przerażająca by móc w
spokoju zjeść. Bo co jeśli oni ponownie pojawią się w jej życiu i po raz
kolejny sprawią, że ważna dla niej osoba zniknie? Czy byłaby w stanie się
pozbierać ponownie po czymś takim?
Perspektywa Gabbyego
Omal się nie zadławił, gdy jego ukochana poruszyła temat rodziców, sprawiając, że ostatnie obłoczki entuzjazmu, które jeszcze do tej pory żywił względem ich wspólnej przyszłości, w jednej chwili rozpierzchły się niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Naprawdę nie miał dzisiaj ochoty wyobrażać sobie reakcji Luany i Dietera, gdy wreszcie dotrze do nich informacja, że wyleciał na zbity pysk ze służby kościelnej z powodu jakiejś nastoletniej laluni. Z ledwością znosili jego dotychczasowe przelotne romanse, pocieszając się myślą, że przecież kiedyś z pewnością znajdą mu odpowiednią partię. A odpowiednia w ich mniemaniu znaczyło mniej więcej tyle, że owa kobieta będzie mniej więcej w jego wieku, urodzi mu gromadkę szkrabów i z chęcią zajmie się domem, a najlepiej gdyby jeszcze potrafiła pomóc mu w przygotowywaniu kazań. Jednym słowem nie pozwoli mu na zrealizowanie jakiś wybujałych przyziemnych marzeń.
- Cóż, ty przynajmniej wiesz w jaki mniej więcej sposób zareagują oboje z nich, podczas gdy ja tego powiedzieć nie mogę. – Westchnął ciężko, szybko odstawiając kubek na blat, ponieważ czuł, że jeszcze moment, a jego siostra po powrocie do domu odkryje w swoim koszu na śmierci porcelanowe szczątki. Po tym wyznaniu milczał przez dobre pół minuty zanim zdecydował się kontynuować swoją wypowiedź. – Oczywiście potrafię dość dokładnie określić stan w jakim znajdzie się moja droga mãe, ale jeśli chodzi o mojego szanownego Vatera, nie mam już takiej pewności. On równie dobrze może całą sprawę totalnie olać, jak i postarać się o to, bym rzeczywiście wylądował w jakiejś wojskowej jednostce stacjonującej gdzieś na jakiejś cholernej pustyni. A najgorsza jest chyba i tak świadomość, że jeśli odkryją, że Liana również brała udział w tym całym cyrku, ona również na sto procent oberwie od nich rykoszetem. – Na parę sekund umknął wzrokiem w stronę okna, po czym skupił go znowu na dziewczynie. – No ale tym wszystkim będziemy musieli zacząć się martwić dopiero od jutra, bo o dziesiątej mam się stawić na oficjalne pożegnanie ze swoją dotychczasową posadą. W dodatku mogę cię zapewnić, że moja mała siostrzyczka nie zostawi nas z tym całym burdelem samych, a możesz mi wierzyć, że mimo, iż sprawia wrażenie niezwykle pokornej, to w stresujących sytuacjach działa jak wykwalifikowany dziennikarz śledczy. – Zaśmiał się, szczerze dumny z umiejętności swojej krewnej.
Perspektywa Lei
-Wybacz, nie powinnam teraz poruszać tego
tematu -Westchnęła zdając sobie sprawę, że faktycznie może niepotrzebnie
poruszyła temat ich rodzin, w końcu powinni cieszyć się teraz sobą a nie
rozmyślać nad tym co miało dopiero nadejść. - Jednak chyba wiem jak mogłabym ci
to wynagrodzić - mruknęła po czym podniosła się z miejsca by podejść do
ukochanego. Następnie gestem dłoni nakazała by odsunął się trochę od stołu.
Kiedy posłuchał jej polecenia, natychmiast usiadła mu na kolanach, zarzucając
mu na szyję dłonie. Mrucząc złożyła na jego ustach długi i namiętny pocałunek,
wczesując swoje smukłe dłonie w jego włosy napawając się tą chwilą. Pragnęła by
każde ich wspólne poranki wyglądały właśnie tak jak ten, ale wciąż obawiała się
tego co miało wkrótce nadejść.
- I co zamierzasz teraz robić, kiedy w końcu
pożegnasz się z sutanną? Powrócisz do muzykowania w zespole? - spytała
odgarniając delikatnie jego kosmyki z twarzy. - Z chęcią zobaczyłabym cię znów
na scenie jak tamtego dnia gdy spotkaliśmy się w klubie - uśmiechnęła się
doskonale pamiętając jaki był wtedy szczęśliwy. Całym sercem pragnęła widzieć
go takiego już zawsze i wiedziała, że będzie go w tym wspierać do samego końca.
Dla niej w końcu liczyło się jedynie jego szczęście.
-Myślisz, że twoja siostra obrazi się jeśli pożyczę od niej jakąś bluzkę i spodnie? Jednak wolałabym nie wracać do siebie w tamtej sukni. Zbyt mocno rzucałabym się w oczy a wolałabym jednak tego uniknąć - wyjaśniła błądząc palcami po torsie mężczyzny. - Chyba przez jakiś czas powinnam unikać rozgłosu dla naszego dobra. Chociaż podejrzewam, że po tym wszystkim Plotkara może jeszcze bardziej zainteresować się nami - mruknęła nie do końca zadowolona z takiego typu uwagi. - Najgorsze w tym wszystkim, że od poniedziałku zaczynam szkołę więc obawiam się jak bardzo stanę się tam rozpoznawalna po tym wszystkim. Ale mniejsza z tym. Będę o tym myśleć zapewne w poniedziałkowy ranek - zaśmiała się podnosząc się z miejsca, chociaż prawdę powiedziawszy wolałaby zostać wciąż w jego objęciach.
Perspektywa Gabbyego
- Cóż, prędzej czy później i tak będziemy musieli się z nimi zmierzyć, a biorąc pod uwagę długie języczki klechów, nie zdziwiłbym się nawet za bardzo, gdyby ten tchórz, który tak koncertowo spieprzył nam pierwszy poranek jeszcze przed zachodem zdążył donieść mojej szanownej mãe o tym jak to impertynencko został przeze mnie potraktowany, a wtedy ta z całą pewnością dość szybko zrobi mi prawdziwy sajgon. - Zaśmiał się cicho, próbując w ten sposób ukryć przed swoją ukochaną, jak bardzo ta wizja go przeraża. Nie chciał przecież, by już na wstępie próbowała sobie wyobrazić jak wielkie problemy spadną i na jej głowę, gdy państwo Schubert odkryją, że to właśnie ona była powodem, dla którego ich jedyny syn znowu zbłądził na manowce. - No ale mniejsza z tym, cieszmy się tymi nielicznymi momentami, które jeszcze nam do tego pozostały. - Wypowiedziawszy te słowa, Gabby przyciągnął Leę jeszcze bliżej siebie i odwzajemnił jej pocałunek, a potem dołożył kilka następnych, z których każdy okazywał się jeszcze śmielszy od poprzedniego.
Nic więc chyba dziwnego, że czuł się totalnie skołowany, gdy blondynka nagle przerwała mu tą jakże przyjemną zabawę, pytając go o plany na przyszłość. Zamrugał gwałtownie kilka razy usiłując sobie przypomnieć jaki właściwie wydarzenia mogła mieć na myśli. Niestety jego poirytowany umysł za nic nie chciał połączyć wszystkich dostępnych faktów w jedną spójną całość, zmuszając go tym samym do wymyślenia takiej odpowiedzi, by przy okazji nie zdradzić się przed nią z tym faktem.
- I miałbym pójść dokładnie tą samą drogą, którą wybrał mój walnięty Vater ? - Naprawdę starał się panować nad swoim głosem, lecz i tak dość łatwo dało się w nim wyłapać złość. - Dziękuję bardzo, wystarczy, że on zatracił się w swojej pracy do tego stopnia, że nawet ja, jego najstarsze dziecko, nie jestem w stanie zbyt dużo o nim powiedzieć. - Westchnął ciężko, wtulając twarz w tors narzeczonej, by choć trochę się uspokoić. - Nie, za nic nie chciałbym pewnego pięknego dnia uświadomić sobie, że tak dawno nie widziałem swoich bliskich, że powoli zaczynam zapominać ich twarze. - Pokręcił głową. - Jeśli już to znowu chwycę za kitarę i zostanę muzykiem sesyjnym. Może i nie będę miał zbyt dużych szans, by się jakoś szczególnie wybić, ale przynajmniej będę mógł spędzać z tobą o wiele więcej czasu. - Zdążył jeszcze musnąć ustami policzek Francuzki nim ta stwierdziła, że chyba najwyższa pora, by się zbierać, przy okazji uświadamiając mu, że w całym tym podnieceniu zapomniał, że na tym dziwacznym świecie istnieją takie miejsca jak licea. - Myślę, że dopóki zostawimy jej odpowiednią notkę, a ty nie weźmiesz przypadkiem którejś z jej ulubionych spódnic czy jakiegoś ciuchu sprezentowanego jej przez Matta nie powinna nam później robić zbytnich wyrzutów. - Stwierdził, niechętnie podnosząc się z miejsca. - Zaprowadzę cię do jej pokoju.
Rozdział trzeci. Dzień po imprezie urodzinowej Plotkary.
Perspektywa Gabbyego
Przechadzał się pod drzwiami gabinetu, w którym rzekomo obradowało jego szefostwo przez dobre pół godziny nim wreszcie wpuszczono go do środka.
- Witaj, Anaelu. - Najstarszy z klechów, zajmujący zaszczytne miejsce u szczytu owalnego stołu zwrócił się do mężczyzny, obdarzając go tym swoim charakterystycznym lekkim uśmieszkiem niesięgającym jednak jego zielonych oczu. - Zapewne domyślasz się, że wieści, które jestem zmuszony ci przekazać nie należą do najprzyjemniejszych. - Rzucił Austriakowi poważne spojrzenie, które w innych okolicznościach z pewnością natychmiast by go zmroziło. - Prawie jednogłośnie zdecydowaliśmy, że po tym, gdy… - Pastor King zawiesił na dłuższą chwilę głos, wyraźnie zmieszany. - …. dotarły do nas informacje dotyczące twoich bliskich relacji z panną… - Zerknął do leżących przed nim dokumentów, udając, że poszukuje odpowiednich danych. - … Léą Chevalier nie możemy dalej tolerować twoich wybryków. Nie będziesz już dłużej sługą Chrystusa, przykro mi. - Zakończył swój krótki wywód słowami, które omal nie sprawiły, że Schubert się roześmiał.
Niestety, serio ? Czyżby ci naiwniacy faktycznie nie zauważyli, że przez ostatnie cztery lata robił dosłownie wszystko, by go wreszcie wyrzucili ? A jednak teraz, gdy było już wreszcie po wszystkim, czuł coś w rodzaju dziwnej pustki oraz złości. Mogli przynajmniej dać mu wygłosić ostatnie kazanie, podczas którego miałby okazję pożegnać się ze swoimi dotychczasowymi parafianami. Tymczasem pozostawił ich zupełnie samych pod okiem kogoś obcego. I choć doskonale zdawał sobie sprawę, że to nie jego wina, nie potrafił pozbyć się pewnych wyrzutów sumienia. Przynajmniej przez parę minut, bo później zepchnął te rozważania na dalszy plan, przypominając sobie, że gdyby nie jego była już praca zapewne jeszcze długo nie zostałby szczęśliwym narzeczonym, a co za tym idzie nie umiałby postawić się rodzicom. Stanowczo oba te wydarzenia były wystarczająco dobrym motywem, by przygotował dzisiaj jakąś niewielką, choć wykwintną kolację i zaprosił na nią dwie najważniejsze dla siebie dziewczyny, czyli ukochaną i siostrę. Oby tylko obie mogły przyjść, skoro powiadomił je o tym fakcie z tak niewielkim wyprzedzeniem.
Perspektywa Lei
-Kolacja? Dzisiaj? - jej lekko zaskoczony głos
rozbrzmiał w zupełnie pustym apartamencie. Czyżby nagłe wydalenie z służby
kościelnej sprawiło mu tyle radości, że chciał to uczcić jak najszybciej? Z
drugiej strony zdawała sobie sprawę, że od dnia jutrzejszego może rozpętać się
istne piekło. -NIe, nie mam żadnych planów więc będę. Miło będzie znów spędzić
czas razem - rozbrzmiał radośnie jej głos uświadamiając sobie jak bardzo już za
nim tęskniła po tak krótkim czasie. Spędzanie wieczoru w pustym apartamencie
byłoby chyba najgorszą opcją po tym co stało się wczoraj. -Na która? Ok. Będę
punktualnie - dodała nim zakończyli rozmowę.
Niemal pisnęła z euforii nie mogąc wciąż uwierzyć, że działo się to naprawdę, a przecież tak właśnie było! I chociaż przed nimi było jeszcze wiele przeciwności losu, przeszkód, które musieli pokonać to w tym momencie ich przyszłość widziała w jasnych barwach. W podskokach ruszyła więc do swojej garderoby, by z wszystkich dostępnych kreacji wybrać tą, która zwali ukochanego z nóg, a jednocześnie będzie na tyle szykowna by móc pokazać się w jak najlepszej krasie jego ukochanej siostrze. Biorąc jednak pod uwagę jak wiele kreacji miała właśnie do przymierzenia, zdecydowanie zajmie jej to kilka ładnych godzin..
Perspektywa Gabbyego
Z pewnością nie spodziewał się, że jego dobry humor pęknie niczym bańka mydlana, gdy tylko otworzy drzwi apartamentu, więc dobre pół minuty zajęło mu zrozumienie, że obraz wyraźnie wkurzonej matki siedzącej na jednym z foteli w głównym salonie na parterze nie jest tylko okropnym wytworem jego wyobraźni.
- Ciebie też miło widzieć Anaelu. - Kobieta wstała chwilę po tym, gdy przekroczył próg i obdarzyła go posuwistym spojrzeniem, od którego cieplejsze okazałyby się chyba nawet wody spływające z lodowca. - Sądzę, że masz mi coś do powiedzenia. - Dodała, zakładając ręce na piersi.
- Nie mam zielonego pojęcia… - Zaczął, lecz szybko zamilkł, widząc jak Luana powoli kieruje się w jego stronę z podejrzanie wręcz uroczym uśmieszkiem malującym się w kącikach starannie pomalowanych na burgundowo ust. Z jego doświadczenia wyraźnie bowiem wynikało, że właśnie, gdy jego rodzicielka staje się tak bardzo urocza, w jej głowie zaczynają wykluwać się najgorsze pomysły. Postanowił więc zmienić taktykę i przystąpić do powolnego badania gruntu pod dalszą dyskusję z tym demonem w ludzkiej skórze. - Domyślam się, że skoro tu jesteś, wiesz już, że usunięto mnie ze służby kościelnej. - Stwierdził, odstawiając przy okazji na podłogę siatki z zakupami potrzebnymi mu do przygotowania kolacji, pamiętając przy tym, by ukryć je przed wścibskim wzrokiem Pani Schubert.
- Owszem, prawdę powiedziawszy wiedziałam też, że mój duży chłopiec kiedyś do tego doprowadzi. - Poklepała mężczyznę czule po policzku, na co jego ciało automatycznie zareagowało zimnymi dreszczami przygotowując się na przysłowiowe wbicie szpilki, które oczywiście musiało tuż po tym nastąpić . - Ale twoi dotychczasowi zwierzchnicy zdradzili mi także, że ponoć ostatnio widziano cię na imprezie w czułych objęciach z jakąś francuską niebotyczne wręcz młodą zdzirą. - Zamilkła na parę sekund, rozkoszując się wyraźnie spłoszoną miną swego pierworodnego. - A gdy pogrzebałam trochę w Internecie okazało się, że nie był to co gorsza pierwszy raz. - Dodała wciąż tym samym łagodnym tonem. - Możesz mi to łaskawie wyjaśnić ?
Zanim zdecydował się w ogóle odpowiedzieć, wziął kilka głębokich oddechów, obawiając się, że jeśli choć trochę się nie uspokoi, z dużym prawdopodobieństwem palnie coś na tyle głupiego, że Brazylijka natychmiast skorzysta ze swoich szerokich wpływów i odeśle go jeden czort wie gdzie dokładnie.
- Nie ma co tu wyjaśniać. Lea jest moją narzeczoną. - Omal nie zemdlał, gdy dotarł do końca tej przecież niezbyt długiej wypowiedzi. Prawdę powiedziawszy, aby ustać na nogach musiał jednak oprzeć się o ścianę, a i tak czuł się tak jakby serce miało mu lada moment wyskoczyć z klatki piersiowej.
- Że co, proszę ?! - Szatynka nie próbowała już nawet ukrywać jak bardzo te wszystkie wiadomości wyprowadziły ją z równowagi i trzepnęła swojego syna prosto w twarz, jakby kompletnie zapominając, że od dawna nie jest on już małym dzieckiem i nie przejmując się, że aby to zrobić, musi stanąć na palcach. - Anaelu Gabrielu Schubercie czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę jak wielki wywoła to skandal ?! Musisz z nią koniecznie jak najszybciej zerwać zanim sprawy nie zaszły jeszcze za daleko i znaleźć sobie porządną żonę. Mam nawet dla ciebie świetną kandydatkę. - Przerwała, aby zaczerpnąć powietrza, co szybko wykorzystał.
- Ale ja kocham właśnie ją i nic w świecie tego nie zmieni. - Oświadczył stanowczo.
- W takim razie nie pozostaje mi nic innego niż powiadomić o tym twojego ojca. - Orzekła. - Zobaczymy co on na to powie, a tymczasem masz dobę na wyniesie się stąd i znalezienie sobie nowego lokum, jeśli nie chcesz, by pojawiła się tu policja. - Ostrzegła, po czym wymaszerowała z apartamentu, pozostawiając go z własnymi myślami.
A on ? Cóż, zaparzył sobie melisę na uspokojenie (droga mãe musiała mu znowu przetrząsnąć szafki, skoro nie znalazł w nich żadnych prochów) , włączył relaksującą muzykę na laptopie i udał się prosto do kuchni, by zdążyć dopiąć wszystko na ostatni guzik zanim zjawią się dziewczyny.
Perspektywa Lei
Wciąż nie do końca świadoma konsekwencji z
jakimi niebawem, zapewne przyjdzie jej się zmierzyć, z uśmiechem wymalowanym na
delikatnej twarzy, kroczyła właśnie w stronę zamówionej taksówki, która miała
dostarczyć ja na dzisiejszą kolację w apartamencie ukochanego. Ubrana w śliczną
czerwoną sukienkę na cienkich ramiączkach, przepasaną w talii grubym,
gorsetowym paskiem, który idealnie podkreślał jej talię, czarne wysokie szpilki
oraz niewielką torebkę, zarzuciła na siebie jedynie grubszy płaszcz. Wsiadając
do pojazdu, poprawiła swoje wcześniej wymodelowane włosy i z niecierpliwością
czekała aż ponownie zobaczy ukochanego.
-Panienka wydaje się być lekko zdenerwowana.
Czyżby chodziło o randkę? - miły staruszek, który był jej dzisiejszym kierowcą,
zwrócił się do nastolatki zerkając w lusterko. W jego spojrzeniu kryły się
iskierki ciekawości i pewnego rodzaju wesołości.
-Można tak powiedzieć - odparła coraz bardziej
zastanawiając się czy nie powinna może założyć tej czarnej dopasowanej
sukienki. - Co prawda widziałam się z nim rano, ale przez te kilka godzin
zdążyłam już za nim zatęsknić - odparła sięgając po telefon, z którego wydobył
się dźwięk nadesłanej wiadomości. Przygryzła mocniej dolną wargę uświadamiając
sobie kto był jej nadawcą i to lekko popsuło jej nastrój. Szybko jednak
otrząsnęła się słysząc kolejne słowa kierowcy.
-Ah ta młodzieńcza miłość, aż człowiek zaczyna
tęsknić za czasami gdy sam był młody - staruszek zaśmiał się zapewne
wspominając czasy młodości. Lea uśmiechnęła się tylko w odpowiedzi i schowała
urządzenie głęboko na spód torebki, chcąc w tej chwili zapomnieć o problemach
by skupić się na zbliżającej się kolacji. Była ciekawa co takiego przyszykuje
dla nich Gabby i nie mogła się doczekać gdy całą trójką zasiądą do posiłku.
Chciała w końcu bardziej poznać jego siostrę o której przecież tak wiele razy
mówił a którą miała okazję zapoznać się podczas powrotu z imprezy, gdzie i tak
nie zamieniły ze sobą zbyt wielu zdań.
Kiedy dotarła na miejsce, czuła delikatny
stres, chociaż sama nie była pewna dlaczego właściwie tak się czuła. W końcu
znała się z Gabbym od jakiegoś czasu więc fakt, że zaczęli ze sobą chodzić nie
powinien zmienić aż tak wiele, nie? A jednak czuła się zupełnie inaczej, była
bardziej szczęśliwa niż wcześniej. Nic chyba dziwnego, że gdy drzwi otworzył
jej mężczyzna, ta niemal natychmiast rzuciła mu się na szyję, całując namiętnie
dobre kilka chwil.
-Mam nadzieję, że nie przyszłam za wcześnie - mruknęła uśmiechnięta, dłonią bawiąc się jego kosmykami, które zdążyły opaść na jego twarz. - Stęskniłam się skarbie i nie mogłam dłużej wytrzymać siedząc samotnie w tym opuszczonym apartamencie.
Perspektywa Gabbyego
Dopływająca z głośników muzyka kołysała go w swoich ramionach sprawiając, że powoli powracał do swego zwykłego pionu. Po raz prawdopodobnie pierwszy w życiu miał kompletnie wywalone na to, że sąsiedzi zapewne właśnie wyklinają na niego w niebogłosy zastanawiając się, czy aby szyby ich domów zaraz nie wypadną z okien z powodu tych hałasów dochodzących z należącego do niego apartamentu. W końcu i tak zgodnie z rozkazem mãe miał się stąd wynieść za kilkanaście godzin, więc cóż miał do stracenia ? Tych kilka wymownych spojrzeń i rzuconych szeptem uwag o tym, jak to niby znowu mu kompletnie odbiło ? Faktycznie, wielkie mecyje… Gorzej, że gdyby nie wyraźne podekscytowanie kręcących się pod drzwiami psów zapewne nigdy nie domyśliłby się, że ktoś się do nich w ogóle dobija.
- To już naprawdę ta pora ? - Zdziwił się, lustrując szybkim spojrzeniem zegarek zamontowany na lodówce. - Dajcie spokój chłopaki, przecież już idę. - Dodał, wyciszając laptop w obawie, że nieprzyzwyczajona do tego typu harmideru ukochana padnie na zawał zaraz po przekroczeniu progu. Jasne, będzie musiała się do tego niedługo przyzwyczaić, jeśli rzeczywiście ma zamiar z nim wytrzymać, ale przecież nie musiał jej takiego kursu fundować od razu. - Macie być dzisiaj wyjątkowo grzeczni, jasne ? - Zażartował jeszcze, czochrając zwierzaki po łbach, po czym otworzył drzwi. A te, cóż, przez kilka sekund patrzyły wyraźnie zdziwione co też takiego ich właściciel wyczynia z tą dziwną damą, a następnie starszy z nich odszedł w głąb mieszkania w poszukiwaniu zabawki, podczas gdy młodszy Rofan bezczelnie wepchał się pomiędzy dziewczynę a swego właściciela, dając tym samym znać jak bardzo jest o nią zazdrosny. - Nie, skąd… - Przerwał na chwilę, by neco zastopowac zapędy białego urwisa. - Choć raz mógłbyś się zachowywać jak na dżentelmena przystało. - Zaśmiał się, łapiąc go w powietrzu, gdy ten omal nie skoczył prosto na niczego niepodejrzewającą Leę. - Wybacz mu, jest jeszcze młody i dopiero uczy się ogłady. Wyglądasz doprawdy olśniewająco. - Oświadczył, podziwiając jej dzisiejszą kreację. - Mojej siostry jeszcze nie ma, więc na razie zapraszam do kuchni, tym bardziej, że dopiero kończę przyrządzanie Malakoff. Chciałem przybliżyć ci trochę austriackie słodkości, ale niestety piekarnik zbytnio się ze mną wciąż nie lubi, więc musiałem zdecydować się na coś prostszego. - Przyznał, oblewając się lekkim rumieńcem na samo wspomnienie tego jak bardzo tragicznie zakończyły się dla niego wszelkie próby dogadania się z tym okropnym urządzeniem.
Perspektywa Lei
Dziewczyna pisnęła z zachwytu kiedy to
dostrzegła cudownego psiaka, którego właśnie trzymał jej ukochany. Lea od
zawsze uwielbiała zwierzęta i zdecydowanie była ogromną psiarą, jednak rodzice
nigdy nie zgodzili się na posiadanie choćby najmniejszego gryzonia, nad czym
młoda Francuzka cholernie ubolewała. Tak więc gdy tylko w zasięgu jej wzroku. a
szczególnie rąk, znajdował się jakiś uroczy, gdzie wszystkie zawsze są dla niej
takie, futrzak niemal natychmiast rzucała się na niego. W tym przypadku nie mogło
być jednak inaczej, kiedy nagłe zainteresowanie mężczyzną, spadło na rzecz
cudownego pieska.
-On jest cudowny! - zawołała podchodząc do
zwierzaka bliżej, absolutnie nic nie robiąc sobie z cichego powarkiwania psa,
który z pewnością nie wiedział czego ma się spodziewać po obcej sobie
dziewczynie. - Jesteś taki słodziachny - jej entuzjazm nie znał sobie równych
gdy natychmiast przykleiła się do niego, tuląc i głaszcząc to bezbronne
zwierzę. Dobrą chwilę zajęło jej to okazywanie uczuć sierściuchowi, któremu w
rezultacie chyba przypadła do gustu taka uwaga.
-Naprawdę? To brzmi jak masa cudownych
historii, które będziesz musiał mi powiedzieć - odparła widząc na jego twarzy
ten delikatny rumieniec na samo wspomnienie o piekarniku. Oj nie wiedział
biedak w co się właśnie wplątał, bo z pewnością blondynka będzie truła mu o to
dupę tak długo aż w końcu nie usłyszy tych, zapewne niezwykle ciekawych
opowieści.
Ruszyła więc za nim do kuchni w nadziei, że
szatyn zdradzi się chociaż z jedną historią. Czując jednak te cudowne zapachy
jedzenia, zatrzymała się na moment nie mogąc się nadziwić, że Gabby przyrządzał
wszystkie te potrawy zupełnie sam. Miała ogromne szczęście trafiając na faceta
z umiejętnościami kulinarnymi, gdy ona w tym temacie radziła sobie dość słabo.
-Jesteś niesamowity - mruknęła szczerze
zafascynowana tym jak świetnie sobie radzi. -Może mogłabym ci w czymś pomóc? -
zaoferowała jednak po chwili poczuła jak coś trąca ją w nogę. Kiedy dostrzegła
słodkiego pluszaka i jeszcze słodszego czarnego psiaka tuż obok, jej oczy na
powrót zaświeciły się z radości. - Chcesz się bawić? - spytała, pochylając się
by podnieść zabawkę, jednak nim tego dokonała, psiak ubiegł ją odbiegając
kawałek dalej z zabawką w pysku. - Więc tak masz zamiar się bawić co? -
zaśmiała się, by następnie ściągnąć z nóg szpilki i natychmiast ruszyć za
zwierzęciem śmiejąc się przy tym niczym małe dziecko. Któż to widział, że tyle
radości potrafi dać coś tak trywialnego jak gonitwa za stworzeniem a w
szczególności gdy do zabawy przyłącza się również drugi z nich. . Uśmiechnęła
się szeroko gdy po kilkunastu długich minutach w końcu udało jej się dorwać
Tuxera, który w nagrodę razem z bratem rzucili się wprost na dziewczynę liżąc
ją po twarzy.
-Tak, jesteście grzecznymi małymi pieskami -
zaśmiała się głaszcząc po głowie oba psy. - Musisz mieć z nimi naprawdę sporo
zabawy - podniosła się z miejsca i ruszyła w stronę ukochanego, otrzepując
sukienkę z resztek sierści oraz chwytając po drodze szpilki.
Perspektywa Gabbyego
Choć prawdopodobnie zabrzmi to głupio, poczuł się nieco zazdrosny, gdy jego ukochana w jednej sekundzie przeniosła niemal całą swą uwagę z jego własnej osoby na psiaki. Ech, a przecież mógł je zostawić w znajdującym się w ogrodzie boksie i mieć ją tylko dla siebie... Niestety przez te wszystkie lata, które minęły od dnia, w który Liana oficjalnie weszła w dorosłość ewidentnie zapomniał jak bardzo impulsywne mogą być nastolatki i teraz przyszło mu za to płacić. Co gorsza zdawał sobie doskonale sprawę, że wszelkie próby ingerowania w ich szaleńczą zabawę mijałyby się z celem, bo żadne z nich z całą pewnością nie zwróciłoby na niego najmniejszej uwagi. Ba, zapewne sam zostałby w nią natychmiast wciągnięty, a w wtedy nie miałby najmniejszych szans, by zapanować nad tym, co działo się w kuchni. Z lekkim westchnieniem włączył więc ponownie mikser, by połączyć ostatnie składniki niezbędne mu do przygotowania tortu, jednocześnie obserwując spod przymrużonych powiek to, co rozgrywało się na korytarzu i podświadomie wybijając na blacie stołu jakiś szybki rytm, jak to zwykle czynił, gdy coś go irytowało. Zorientował się, że znowu chwyta się tego nieprzyjemnego zwyczaju dopiero po kilku minutach, lecz i wtedy nie potrafił nad nim zapanować. Przestał jednak od razu, gdy poczuł na swoim karku ciepły oddech Lei. Tak się bowiem złożyło, że właśnie sięgał do barku w poszukiwaniu butelki z rumem oraz drugiej z białym winem potrzebnym mu do nasączenia ciasta, toteż stał do niej tyłem. Przez dobre trzydzieści sekund udawał, iż kompletnie nie zauważył jej obecności, lecz potem obrócił się do niej gwałtownie z lekkim śmiechem.
- Powiedział ci ktoś jak uroczo wyglądasz, gdy tak tarzasz się po podłodze ? - Zapytał, chwilowo odpuszczając sobie dalsze przetrząsanie szafki. - Jak mój mały aniołek z rogami. - Po wypowiedzeniu tych trochę uszczypliwych słów, natychmiast zamknął Francuzkę w swoich ramionach, spodziewając się, że teraz zapewne zechce się na niego obrazić. A on zamierzał przecież złożyć na jej ciele kilka namiętnych pocałunków.
Perspektywa Lei
Widok ukochanego w kuchni był dla niej
niecodziennym widokiem i jeśli miała być ze sobą szczera to było to coś do
czego z łatwością mogła przywyknąć. Wyglądał niezwykle seksownie gdy dopinał
całą kolację na ostatni guzik, ale przecież mu tego od tak nie powie. Zamiast
tego zachichotała, słysząc jego całkiem słodki komplement. Wiedział co mówić i
robić by czuła się przy nim dobrze, tak że nawet jego późniejszy komentarz
sprawił iż tylko uśmiechnęła się słodko a jej policzki przybrały delikatny
odcień różu. To zabawne jak często uśmiechała się i rumieniła właśnie przy tym
konkretnym facecie. Uwielbiała kiedy prawił jej komplementy, jego dotyk czy
nawet to spojrzenie…
-Jeśli bardzo chcesz z chęcią pokażę ci te
różki następnym razem gdy będziemy w sypialni - wymruczała kuszącym głosem tuż
przy jego uchu a następnie przygryzła jego płatek. Splotła dłonie tuż za jego
głową, spoglądając na niego z zalotnym uśmiechem. Lubiła być adorowana i
kuszona, ale to kuszenie innych kochała najbardziej, co często czyniła równie
nieświadomie a o czym przekonał się już jakiś czas temu sam Gabby podczas ich
spotkań. Z zadowoleniem przyjmowała każdą jego pieszczotę, rozkoszując się dotykiem
jego ust na swoim ciele, wydobywając z siebie ciche westchnienie.
-Nie powinieneś zajmować się teraz
przygotowaniem kolacji? - mruknęła między kolejnymi pocałunkami. Mimo, że
pragnęła więcej jego dotyku to zdawała sobie sprawę, że w każdej chwili
przecież może pojawić się jego siostra. - Chętnie ci pomogę jeśli oczywiście
chcesz mojej pomocy - dodała wciąż jednak nie odsuwając się od niego nawet na
milimetr.
Perspektywa Gabbyego
Entuzjastyczna reakcja Lei stanowiła tylko kolejny dowód na słuszność starej prawdy, iż facet nigdy nie będzie w stanie w pełni pojąć sposobu funkcjonowania umysłu kobiety. Spodziewał się, że ta obdarzy go jakimś niezwykle wyszukanym, acz ostrym komentarzem, a tymczasem otrzymał gesty, które sprawiły, że w jednej chwili całkowicie zapomniał zarówno o niedokończonym torcie, jaki i pozostałych gościach, których rychłe przybycie zapowiadał migoczący ekran jego spoczywającej na blacie komórki. To Liana usiłowała go właśnie poinformować, że Matt suszył jej głowę tak długo, że w końcu mu ustąpiła, więc przyjadą razem za jakieś dziesięć do piętnastu minut.
- Myślę, że możemy z tym trochę zaczekać. - Stwierdził, zamykając łokciem drzwi barku i obmacując szyję Lei w poszukiwaniu sprzączki od rozporka, za pomocą którego mógłby pozbawić ją sukni.
Doświadczenie, które zdobył podczas dotychczasowych kontaktów z tą młodą damą podpowiadało mu, że raczej nie powinna mieć mu za złe tego nagłego wybuchu czułości, a zresztą nawet gdyby tym razem miał się pomylić, to chyba i tak warto będzie przynajmniej spróbować choć trochę ulżyć swoim pierwotnym instynktom. Zwłaszcza teraz, gdy po niespodziewanej kłótni z mãe będącej jedynie nędznym preludium do prawdziwej wojny, tak bardzo potrzebował fizycznej bliskości jednej z niewielu osób stąpających po tej okrutnej ziemi, przed którymi nie musiał stale udawać niewzruszonego wojownika o duszy z kamienia. Dobre dziesięć sekund zajęło mu odnalezienie tego małego ustrojstwa, które na domiar złego kilka razy wyślizgnęło mu się spomiędzy palców, przez co zalała go kolejna fala irytacji, lecz w końcu zdołał uchwycić je w odpowiedni sposób. Niezwykle powoli, niemal w żółwim tempie, zaczął ciągnąć je do dołu, przez cały czas wpatrując się z uwielbieniem w twarz narzeczonej na wypadek, gdyby zagościła na niej jakakolwiek zmarszczka niezadowolenia. W takim wypadku oczywiście musiałby sobie odpuścić. Miał jednak szczęście, skoro Francuzka pozwoliła mu je rozpiąć do końca. Gorzej, że chwilę po tym, gdy została w samej bieliźnie, jego śpiąca do tej pory w łazience kotka niczym królowa dostojnie weszła do kuchni i usadowiła się dokładnie na kreacji jasnowłosej, pomrukując ostentacyjnie co parę sekund aż do momentu, gdy mężczyzna nie zwrócił na nią wreszcie uwagi.
- Grande, ty mały urwipołciu, poczekaj grzecznie na swoją kolej. - Rzucił w stronę zwierzęcia, nie przestając jednak masować ciała swej wybranki, co miało stanowić krótką grę wstępną, przed tym gdy spróbuje przenieść ją do sypialni.
Perspektywa Lei
Gabby miał całkowitą rację. Lei nie
przeszkadzał fakt, że ukochany właśnie próbował ściągnąć z niej sukienkę. Tak
naprawdę liczyła, że jej niewinne gesty doprowadza właśnie do tego, bo ona
również potrzebowała jego bliskości. W końcu kto wie co przyniesie im los w
najbliższym czasie i jak długo będą musieli prowadzić ostrą batalię by na końcu
móc wreszcie cieszyć się normalnym życiem?
Zamruczała w tym samym momencie kiedy kreacja
została z niej całkowicie zdjęta a ona poczuła jego dłonie na nagiej skórze. Całe szczęście, że
zdecydowała się na ubranie tej cudownej koronkowej bielizny, bo szczerze liczyła,
że po kolacji spędzą z sobą kolejną cudowną noc, jednak tym razem w jego
sypialni. Rozkoszowała się więc każdą pieszczotą z jego strony wiedząc, że i
ona równie mocno potrzebowała tego tak samo jak i on. A jednak kiedy ukochany
zwrócił uwagę na kociaka, ona również spojrzała w tym samym kierunku.
-OMG! Jaki słodki kociak! - niemal pisnęła na
widok uroczego futrzaka, który właśnie rozłożył się wygodnie na jej sukience. -
Aż muszę cię wyściskać - dodała, odsuwając się od mężczyzny by móc ruszyć
wprost na to maleństwo. Najwidoczniej ten ruch ze strony blondynki nie spodobał
się Gabbyemu, który chwycił ją niemal natychmiast. Pech chciał, że w tym
momencie oboje stracili równowagę i runęli bezpośrednio na podłogę tym samym
płosząc puchatego kociaka.
-Tego się nie spodziewałam - mruknęła a z jej
ust wydobył się cichy jęk. Upadki zawsze są bolesne, chociaż nie uważała by
podczas tego, zrobiła sobie coś poważnego. Przeniosła swój wzrok na ukochanego,
który nie wydawał się zadowolony z takiego obrotu spraw a jego mina sprawiła,
że ogarnął ją śmiech. - Wybacz skarbie, mam nadzieję, że mimo wszystko jesteś
cały - uśmiechnęła się słodko chociaż w oczach można było wyczytać zmartwienie.
Perspektywa Gabbyego
Mimo, iż ukochana już raz tego wieczoru dała mu znać jak bardzo uwielbia zwierzęta, kompletnie nie spodziewał się, że podczas gdy on sam będzie starał się jakoś zbyć swą rozpieszczoną kotkę, dziewczyna nagle się mu wyrwie z wyraźnym zamiarem przytulenia tej nieszczęsnej puchatej królowej. Właśnie z tego powodu zareagował z kilkusekundowym opóźnieniem, co z kolei doprowadziło do ich prawie całkowicie niekontrolowanego upadku. Prawie, bo jednak w ostatniej chwili udało mu się tak skorygować ich tor, że przynajmniej nie znaleźli się na oparciu jednego z krzeseł, co z całą pewnością przyniosłoby o wiele gorsze skutki niż te kilka obtarć, których ostatecznie i tak się dorobili, czy uciekająca Grande, która teraz prychała na nich ze swojej bezpiecznej kryjówki na mikrofalówce.
- Nic mi nie jest, ale nigdy więcej mi tak nie rób. - Odparł lekko obrażonym tonem, patrząc na damę swego serca z mieszaniną rozbawienia, złości oraz wstydu. Ostatecznie to, że w końcu wylądowali na podłodze było też po części jego winą.
Nie żeby zamierzał pozwolić, by takie
małe głupstwo zepsuło im nastrój na resztę nocy. Ba, korzystając z okazji, że i
tak ulegli już sile grawitacji, postanowił przewrócić blondynkę na plecy, tym
samym mając nadzieję na zaimprowizowanie krótkiego seksu. Bo kto powiedział,
że zawsze musi on odbywać się w sypialni ?
Perspektywa Lei
Lea zamruczał uroczo gdy ukochany znalazł się
tuż nad nią patrząc tym wygłodniałym wręcz spojrzeniem. Uśmiechnęła się,
unosząc dłoń ku jego twarzy by następnie delikatnie musnąć jego policzek
opuszkami palców. Była wręcz pewna, że i jej spojrzenie ukazywało to cholerne
pożądanie, które czuła za każdym razem gdy dotykał jej ciała. Dodatkową dawkę
ekscytacji dawała jej myśl, że obecnie znajdują się na podłodze w jego kuchni
gdzie lada chwila miała pojawić się przecież jego ukochana siostra.
Przesunęła swoją dłoń wzdłuż linii szczęki
mężczyzny by po chwili zjechać nią do jego szyi a finalnie zatrzymać się na
jego klatce piersiowej. W tym fartuszku wyglądał, swego rodzaju uroczo i
musiała przyznać, że zaimponował jej faktem, że sam przygotowywał całą kolację.
Z drugiej jednak strony, mogła się tego spodziewać biorąc pod uwagę zawód jego,
jakże cudownej matki, którą zapewne przyjdzie jej niebawem spotkać świadoma
tego jak zapewne tragiczne będzie owe spotkanie. Teraz jednak nie chciała o tym
myśleć, pragnąc skupić się wyłącznie na ukochanym i na tej cudownej chwili.
Ściągnięcie z niego fartucha a następnie
bluzy, było pełne niecierpliwości gdy całe jej ciało niemal krzyczało od
kolejnych pocałunków z jego strony. Pragnęła go tu i teraz tak mocno, że niemal
nic nie było w stanie ją powstrzymać. No prawie nic, bo gdy dobierała się już
do jego spodni od dresu, niespodziewanie usłyszała za sobą chrząknięcie. Kiedy
zupełnie zszokowana odwróciła się w owym kierunku, dostrzegła Lianę w
towarzystwie jakiegoś mężczyzny, którym jak się domyślała, był jej chłopak
Matt. Cóż, chyba dawno nie czuła tak cholernego wstydu z zaistniałej sytuacji
jak właśnie w tym momencie…
Perspektywa Gabbyego
Nagłe taktowne, acz pełne niedowierzania chrząknięcie dochodzące od kuchennego progu omal nie sprawiło, że wystrzelił w powietrze. Na całe szczęście dosłownie w ostatniej sekundzie zdołał opanować się przynajmniej na tyle, by nie tylko powstrzymać się od wykonania tego instynktownego odruchu, ale także zmusić do odwrócenia głowy.
- Kurwa, tego się nie spodziewałem… - Przeklął na widok bruneta stojącego obok jego młodszej siostrzyczki, w jednej chwili oblewając się krwawym rumieńcem kompletnego zażenowania. Widząc pełne zaciekawienia, a zarazem rozbawienia spojrzenie przyszłego szwagra, czym prędzej usadowił się w taki sposób, by uniemożliwić mu zbyt długie obserwowanie gołego ciała swej pięknej narzeczonej. - Lepiej włóż to na siebie. - Szepnął Lei na ucho, podając jej własną bluzę.
Biedak, nie mógł wiedzieć, że w tym samym czasie Liana pragnąc nieco załagodzić tę mocno niezręczną sytuację, staje na palcach i zakrywa oczy swemu wybrankowi, dawszy mu uprzednio mocnego kuksańca w okolice żeber. W końcu w jaki niby sposób miał się tego domyślić, skoro jedynym dźwiękiem dochodzącym do jego uszu był szczery śmiech Matta, który wzrastała tym bardziej, im bardziej Austriaczka starała się go forsować.
- Kogoś tu chyba nieźle poniosło… - Stwierdził mężczyzna, dosłownie krztusząc się z ubawienia. - A ty mi ostatnio wypominałaś, że.. - Zaczął, lecz panna Schubert szybko zasłoniła mu usta dłonią w obawie, iż ten zaraz wypapla jeden z ich erotycznych sekretów.
- Jeszcze jedno słowo, a przysięgam, że osobiście przechrzczę was obu. - Oświadczyła, nie potrafiąc już w tym momencie zdecydować, czy bardziej jest zniesmaczona zachowaniem swojego ukochanego, czy też może jednak brata i niedawno poznanej blondynki. - Tak, ciebie to też dotyczy Gabs. - Dodała, widząc jak jej krewny powoli zaczyna wykonywać ten jakże charakterystyczny gest poddania.
Perspektywa Lei
Niemal z prędkością światła, znalazła się tuż
za plecami ukochanego czując jak policzki pieką ją niemiłosiernie. Miała
nadzieję, że mają trochę więcej czasu na zabawę i skończą nim siostra Gabbyego
przyjdzie. Zupełnie nie spodziewała się, że na kolacji pojawi się również jej
chłopak, przez co zapoznają się w tak kompromitującej dla niej sytuacji. Jak
właściwie miała teraz spojrzeć tej dwójce w oczy? Przecież nie da rady udawać,
że coś takiego nigdy nie miało miejsca, no chyba, że wypije kilka kieliszków
wina…
Chwyciła bluzę, którą podał jej ukochany,
niemal od razu zakładając na siebie. Chociaż jakie to miało znaczenie skoro już
widzieli ją prawie całkowicie nagą. Westchnęła cicho, rozglądając się za swoją
sukienką, szczerze żałując iż pozwoliła ukochanemu na jej ściągnięcie. Kiedy
zlokalizowała ją, natychmiast wyciągnęła w tym kierunku dłoń po czym w
pośpiechu czmychnęła w stronę łazienki, rzucając szybkie “Idę się ubrać”.
W łazience spędziła kilka dobrych minut. Musiała nie tylko się ubrać, ale również uspokoić by w owej sytuacji móc jakkolwiek się odezwać. Jej policzki jeszcze przez dłuższy czas zdobiła purpura dlatego postanowiła również spróbować zakryć ją pudrem. Kiedy w końcu uznała, że jest lepiej, postanowiła opuścić pomieszczenie. Miała jednak nadzieję, że podczas jej krótkiej nieobecności żadne z nich się nie pozabijało bo zdecydowanie nie miała ochoty jeszcze na słuchanie kłótni związanych z tym żenującym spektaklem…
Perspektywa Gabbyego
Gdyby tylko obecna technologia na to pozwalała, Gabby z całą pewnością wsiadłby teraz do teleportera i ulotnił się gdzieś daleko poza Drogę Mleczną, byle tylko nie musieć wysłuchiwać słusznych oskarżeń siostry i z ogromnym wręcz trudem powstrzymywać się od natychmiastowego zamordowania wciąż śmiejącego się niedoszłego szwagra. Niestety tego typu urządzenia na początku XXI wieku wciąż jeszcze nie istniały, więc jedynym, co mógł zrobić Schubert, gdy jego narzeczona opuściła kuchnię, było przyjęcie na klatę wszystkich tragicznych konsekwencji tej jakże upokarzającej scenki, którą jakby nie patrząc, przynajmniej po części sam sprowokował.
- Mogłaś mnie przynajmniej uprzedzić, że ten tam też ma zamiar się wprosić. - Rzucił wściekle, żwawym krokiem postępującej w kierunku Matta, który w jednej sekundzie przeszedł ze stanu dziecięcego wręcz ubawienia do pełnego napięcia oczekiwania na odparcie pierwszego ciosu. Miał jednak szczęście, ponieważ Liana widząc, że sytuacja z sekundy na sekundę staje się coraz bardziej napięta, instynktownie wkroczyła między mężczyzn, zdając sobie doskonale sprawę, że obaj za bardzo ją kochają, by próbować ją stamtąd usunąć w jakikolwiek fizyczny sposób.
- A teraz posłuchaj cwaniaku. - Zwróciła się do swego krewnego, obdarzając go piorunującym spojrzeniem. - Nie waż mi się startować do mojego chłopaka tylko dlatego, że sam byłeś tak bardzo pochłonięty zabawą z tą swoją piękną krwiożerczą syreną, że nawet nie raczyłeś odczytać wiadomości, którą ci wysłałam.
- A nie uważasz czasem, że… - Przerwał, by zerknąć na ekran komórki. - … kwadrans to trochę za mało, by przygotować się na spotkanie z kimś, kto jeszcze nigdy nie czuł potrzeby, by uczestniczyć w tego typu imprezach ? - Burknął, zastanawiając się w jaki sposób dobrać się do bruneta tak, by przy okazji czasem nie uszkodzić dziewczyny.
- A może to raczej twoja święta siostrzyczka nie chciała na nie ze mną przychodzić ?! - Nieproszony gość okrążył swą wybrankę z ewidentnym zamiarem wyładowania się na właścicielu lokalu. I pewnie, by mu się to udało, gdyby Elliana odpowiednio szybko i zdecydowanie nie złapała go za przedramię.
- Dosyć tego moi drodzy ! - Zagwizdała głośno, najwidoczniej w całym tym chaosie zapominając kompletnie, że dźwięk ten natychmiast przyciągnie do pomieszczenia psiaki, a jeden z nich będzie znowu próbował dobrać się do Matta.
- Czy ten twój diabeł kiedykolwiek nauczy się kultury ? - Mężczyzna instynktownie wskoczył na najbliższe krzesło, widząc jak ta przeklęta biała kulka po raz kolejny biegnie w jego stronę.
- Najwidoczniej wyczuwa irytujących ludzi. - Odparł Austriak, za pomocą kilku smaczków jednak przywołując Rofana do siebie.
Perspektywa Lei
Zaśmiała się cicho widząc scenerię, która
właśnie rozciągała się przed jej oczami. Widząc wręcz mordercze spojrzenie
Gabbyego, wpatrującego się w Matta, który z kolei z nieznanych jej powodów
znalazł się na krześle, podejrzewała, że ten wieczór będzie zarówno zabawny jak
i w jakiś sposób przerażający. Liana również wydawała się niezadowolona z tego
co miało tu miejsce i Lea uznała, że zdecydowanie przyda jej się pomoc w
uspokojeniu przynajmniej jednego z mężczyzn. Szybko więc znalazła się przy
ukochanym, składając czuły pocałunek na jego policzku a następnie czochrając
znajdującego się obok psiaka.
-Widzę, że dobrze się razem bawicie - odparła, podając ukochanemu bluzę, którą jeszcze chwilę temu miała na sobie. - Teraz twoja kolej by się przebrać misiaczku - wymruczała pochylając się w jego stronę by szepnąć słowa, które słyszane miały być tylko dla niego - naszą zabawę dokończymy po kolacji, dobrze? - uśmiechnęła się słodko gdy delikatnie odepchnęła mężczyznę dając mu do zrozumienia, że ma się ogarnąć dla własnego dobra a dopiero po chwili odwróciła się do jego siostry i przyszłego szwagra. - Wybaczcie nam za tą małą scenę, która miała miejsce chwilę temu - odparła lekko zażenowana. - Ale miło cię znów widzieć. Ostatnio nie miałyśmy szansy za bardzo rozmawiać, więc mam nadzieję, że dzisiaj uda nam się lepiej poznać - uśmiechnęła się miło do kobiety szczerze nie mając pojęcia czego się po niej ma spodziewać. Chciała by Liana ją polubiła, ale z pewnością po całej tej akcji mogło być to całkowicie utrudnione. - Miło mi poznać również ciebie Matt -tym razem zwróciła się do mężczyzny. - Może usiądziemy i porozmawiamy w miłej atmosferze nim ten nieokrzesany niedźwiadek wróci - zaśmiała się cicho zdając sobie sprawę, że gdyby Gabby słyszał jej słowa nie obyłoby się bez małego focha z jego strony.
Perspektywa Gabbyego
Podejrzewał, że gdyby nie typowo kobiece
idealne wręcz wyczucie czasu jakim wykazała się Lea, faktycznie zdołałby
wymyślić jakiś sposób, by wreszcie dobrać się do tego pieprzonego idioty, który
zlazł z krzesła dopiero po tym, gdy upewnił się, że w kuchni pojawiła się
chociaż jedna osoba, która nie tylko raczej nie powinna na niego natychmiast
naskoczyć, ale także byłaby zdolna powstrzymać tego cholernego kundla, gdyby
ten znowu zamierzał go zaatakować. Nawet, gdy jego ukochana tym swoim pięknym
słodkim głosikiem obiecała Gabbemu późniejszy seks, organizm mężczyzny wciąż
buzował od nadmiaru adrenaliny, co wyraźnie było czuć w tonie, którym poprosił
Lianę, by pod jego nieobecność nasączyła ciasto, gdyż on sam w całym tym
chaosie zapomniał zrobić to wcześniej. Biorąc pod uwagę wydarzenia sprzed paru
minut, wolałby co prawda nie pozostawiać tej trójki w jednym pomieszczeniu, ale
cóż zrobić, skoro faktycznie potrzebował nie tylko zmiany ubrania, ale także
dłuższej chwili spędzonej wyłącznie we własnym towarzystwie, by ukoić swe
poszarpane nerwy przynajmniej na tyle, by przez resztę wieczoru nie myśleć
tylko o tym w jaki sposób raz na zawsze wybić swej ukochanej młodszej
siostrzyczce jakikolwiek oficjalny związek z Mattem. Mógł żywić do faceta
osobiste wąty, ale, hej, gdyby rzeczywiście zdecydował się wkroczyć pomiędzy
tych dwoje, zachowałby się dokładnie tak samo jak ich znienawidzeni rodzice. A
czegoś takiego z całą pewnością nigdy by sobie nie wybaczył. Pomijając już
fakt, że przecież musi spędzić gdzieś te wszystkie dni, podczas których będzie
szukał nowego lokum dla siebie i zwierzaków. Gdyby nie one mógłby się jeszcze
od biedy zameldować w hotelu, a tak musiał mieć nadzieję, że jego krewna okaże
się na tyle wspaniałomyślna, by choćby na moment puścić w niepamięć to, co się
tutaj odwaliło i przyjąć go pod swój dach.
Kierując się tą myślą, szybko naciągnął na siebie jasnoniebieski garnitur w komplecie ze spodniami tej samej barwy i wziąwszy kilka głębokich oddechów, wrócił do kuchni, gdzie sądząc po odgłosach, dziewczyna nadal przebywała.
- Liczę, że raczyłeś się choć trochę uspokoić, braciszku. - Uśmiechnęła się lekko na jego widok. - Chyba żadnemu z nas nie zależy, by sąsiedzi wezwali policję.
- Zwłaszcza, że to mój ostatni dzień w tym mieszkaniu. - Oświadczył smutno, opierając się ciężko na oparciu najbliższego krzesła. - Odwiedziła mnie dzisiaj mãe i stwierdziła, że skoro nie zamierzam odpuścić sobie tego związku, mam się stąd wynieść w ciągu doby. - Oświadczył, wpatrując się w nią błagalnym spojrzeniem rodem z ,,Kota w butach”. - I w sumie to miałem zamiar.. - Zaciął się, więc szatynka dokończyła za niego.
- Jasne, wprowadzaj się kiedy tylko zechcesz, przecież i tak w zdecydowanej części pomieszczeń w moim apartamencie przez większość dni w roku zalega tylko kurz.
- Kamień z serca. - Z ogromną ulgą podszedł do kobiety, by ją mocno uścisnąć. - Jesteś naprawdę dzielną młodą damą. - Szepnął jej prosto do ucha, choć zdawał sobie doskonale sprawę, że żaden z gości i tak nie zrozumie, o czym rozprawiali, bo przez cały czas posługiwali się nieznanym dla żadnej z pozostałych stron językiem niemieckim. Być może wychowywany głównie na terytorium słonecznej Brazylii Gabriele nadal nie nauczył się tego charakterystycznego dla niego twardego akcentu, ale tym sposobem przynajmniej mieli stuprocentową gwarancję, że nikt nie będzie mógł pojąć, o czym tak dyskutowali między sobą w tajemnicy.
Perspektywa Lei
Podczas gdy siostra Gabbyego znajdowała się w
kuchni, kończąc przygotowywać jedzenie na dzisiejsza kolację, Lea i Matt udali
się do jadalni. Blondynka miała dziwne przeczucie, że przeszkadzanie Lianie
mogłoby się dla niej skończyć niezbyt dobrze i miała wrażenie że z takiego
samego założenia wyszedł również mężczyzna. Teraz oboje siedzieli naprzeciwko
siebie w całkowitym milczeniu, bo o czym mieli rozmawiać skoro chwilę temu mat
widział ją w samej bieliźnie? Zdecydowanie musiała się napić by chociaż na dłuższą
chwilę zapomnieć o tym upokorzeniu.
-Zdecydowanie muszę się napić - mruknęła
czując, że ta cisza zaraz ją zabije. Już miała sięgnąć po jeden z dostępnych na
stole alkoholi, gdy niespodziewanie Matt wyjechał z propozycją przyrządzenia
dla niej trunku. -Nie spodziewałam się, że możesz się na tym znać -zachichotała
przyglądając mu się z uwagą.
-Dorabiam czasem jako barman - odparł w
odpowiedzi. Lea z uwagą przyglądała się jego ruchom nie ukrywając podziwu dla
jego niezwykłych zdolności barmańskich, zastanawiając się czy miała okazję już
kiedyś go spotkać w którymś z klubów gdzie się bawiła. Nawet jeśli to za pewne
nie tylko ona nie zwróciła na to uwagi, ale podejrzewała, że i Matt nie
zwróciłby na nią większej uwagi.
-Skoro dorabiasz jako barman to na co dzień
czym się zajmujesz? -dopytywała zaintrygowana nowo poznanym mężczyzną.
Zauważyła ten nagły błysk w oku oraz tajemniczy uśmiech, który pojawił się
chwilę po zadanym pytaniu.
-Mam nadzieję, że umiesz dochować tajemnicy? -
spytał a gdy tylko blondynka potwierdziła skinieniem głowy, nachylił się w jej
stronę i pół szeptem rzucił. - Jestem tajnym agentem, ale nie mów o tym nikomu.
Źle by było gdyby moi przełożeni dowiedzieli się, że rozpowiadam to na prawo i
lewo - zaśmiał się.
-Naprawdę? - Lea była mega zafascynowana
wiadomością jaką przedstawił jej mężczyzna ani nawet na chwilę nie
podejrzewając, że w jego wypowiedzi coś ewidentnie było nie tak. -To musi być
mega ciekawa ale i niebezpieczna fucha - odparła całkowicie poważnie. - A długo
ty i Liana jesteście ze sobą? - dopytywała mając nadzieję, że za ich spotkaniem
również stoi niesamowita wręcz historia.
-Poznałem ją jakieś dwa lata temu - zaczął
robiąc minę, jakby szukał odpowiednich słów do swojej historyjki. - To było
podczas jednej z moich tajnych akcji. Musiałem wcielić cię w studenta i wbić na
jedną z tamtejszych imprez. Miałem odszukać dowody na powiązanie organizatora
imprezy z wrogim wywiadem. Kiedy w końcu dorwałem potrzebne materiały,
natychmiast chciałem cichaczem wydostać się z miejsca imprezy. Pech jednak
chciał, że gdy już stałem przy drzwiach, te otwarły się z hukiem wprost na
mnie. Okazało się, że to Liana właśnie pokłóciła się z byłym i chciała wrócić
po swoje rzeczy a ja niefortunnie znalazłem się w linii ognia jej gniewu -
zaśmiał się cicho z trudem powstrzymując się przed wybuchem widząc z jakim
zaciekawieniem spogląda na niego blondynka. - Przeprosiła mnie i w ramach
przeprosin zatargała do szpitala chcąc mieć pewność, że nic mi nie jest. Jakiś
czas po tym zaczęliśmy ze sobą chodzić - uśmiechnął się, podając drinka
dziewczynie. Nie mógł uwierzyć w to jak łatwo ta małolata łykała każde jego
słowo. Przecież to było tak urocze że aż śmieszne.
Francuzka przez dłuższą część swojego życia tkwiła pod kloszem, zamknięta w pięknej bańce, zupełnie nieświadoma prawdziwych realiów życia. Nic więc chyba dziwnego, że w momencie w którym w końcu wyrwała się z tego więzienia, wszystko wydawało jej się inne i na swój sposób fascynujące. Niestety z tym wiązała się też jej niebezpiecznie wysoka ufność co do słów wypowiadanych przez innych i nawet przez chwilę nie przyjmowała do siebie, że wypowiedź Matta była zbyt dziwna by była prawdziwa.
Perspektywa Gabbyego
Gdyby tylko wiedział jak bardzo
nieprawdopodobnymi historiami w tym samym czasie raczy jego ukochaną Matt, z
całą pewnością nie czekałby cierpliwie aż jego siostra dokończy przygotowywanie
ciasta, lecz wparadowałby natychmiast prosto między tą szaloną dwójkę. Jasne,
zdążył poznać ich wystarczająco dobrze, by zdawać sobie doskonale sprawę z
faktu, że oboje aż nazbyt często zachowują się niczym małe dzieci, ale mimo
wszystko za nic nie spodziewałby się, że Lea jest aż tak bardzo naiwna, by brać
całą tą bezsensowną paplaninę jego przyszłego szwagra na serio. Jasne,
wiedział, że facet wręcz uwielbia mamić kobiece umysły niestworzonymi
opowiastkami z powodzeniem przewodzącymi na myśl Baśnie z tysiąca i jeden nocy, lecz ani przez sekundę nie zakładał,
że wykorzysta ten tani chwyt na podryw również przeciwko jego narzeczonej. I to
jeszcze przebywając pod jego własnym dachem, raptem o parę kroków od swojej
wybranki. No tego to jeszcze nie grali !
Jednym słowem ten bezczelny typek mógł mówić o ogromnym szczęściu, że ostatecznie to Liana wkroczyła jako pierwsza do pomieszczenia, w którym siedział razem z Francuzką, bo gdyby było inaczej, z całą pewnością nie zostałby dzisiaj w jednym kawałku. A tak Gabby przekroczył próg jadalni dopiero, gdy usłyszał jak jego spokojna zwykle siostrzyczka, wydziera się na swego chłopaka. I tym razem to on musiał ratować sytuację, bo wyprowadzona z równowagi szatynka nie dość, że rzucała w swego wybranka niezbyt przyjemnymi dla ucha tekstami, to jeszcze była naprawdę blisko roztrzaskania mu tuż nad głową wciąż w trzech czwartych pełnej butelki Blue Curacao. Przez krótką chwilę przyglądał się tylko z boku całej tej dziwnej scence, nie potrafiąc do końca zrozumieć, jakim piekielnym cudem brunet wywołał u niej aż taki gniew. Jedno szybkie spojrzenie na blat stołu wystarczyło mu jednak, by wszystkie elementy układanki wskoczyły z łoskotem na odpowiednie miejsce w jego umyśle. Jasne, odkrycie pustych kieliszków i u niego wywołało kolejną falę irytacji, lecz jako gospodarz całej imprezy, nie mógł przecież pozwolić, by doszło na niej do ostrej szarpaniny między tą jakże uroczą parą gołąbeczków.
- Hola, mała, wyluzuj trochę. - Zaśmiał się, podchodząc powoli do siostry. - Rozumiem, że ten twój diabełek z pewnością znowu zasłużył sobie na miano największego idioty świata, ale nie sądzisz, że jednak szkoda by było marnować na niego alkohol ? - Spytał, przy okazji stanowczo, acz łagodnie rozprostowując każdy jej palec z osobna, by w końcu znaleźć się w posiadaniu niedoszłej szklanej broni. - Nie mówiąc już o tym, że chyba żadne z nas nie chciałoby dzisiaj odwiedzać oddziału chirurgicznego. A tak na marginesie, jaki uroczy kit wcisnął ci ten palant ? - Zwrócił się do jasnowłosej, wciąż jednak przytrzymując swą prychającą niczym dzika kotka krewną.
Perspektywa Lei
Nie do końca była w stanie określić co właśnie
miało miejsce. Przysłuchując się jednak z uwagą w tą dziwną wiązankę
przekleństw i usilne próby wytłumaczenia się Matta przed ukochaną, koniec
końców i do niej dotarło jak wielce naiwną kretynką jest. No ale do stu
piorunów, skąd miała wiedzieć, że ukochany Liany będzie chciał porobić sobie z
niej żarty?! Fakt, że serwowana przez niego historia była naciągana, ale ten
świat już nie raz ją zaskoczył. Koniec końców wyszło tak a nie inaczej zdając
sobie sprawę, że teraz dwa razy będzie musiała się zastanowić nim ponownie
uwierzy w jakąś dziwną historię.
Zamarła gdy Liana chwyciła za butelkę niemal
rzucając się na biednego chłopaka. Przecież tak naprawdę nie stało się nic
złego. Chłopak wykorzystał jedynie jej naiwność do głupiego żartu i to tyle.
Widząc jednak jak sytuacja powoli zaczyna wymykać się spod kontroli, była
gotowa zareagować, jednak w tej samej chwili do pomieszczenia wszedł Gabby,
który w porę interweniował.
-Hm? - spojrzała na niego lekko zdezorientowana, w końcu wypity na pusty żołądek alkohol, powoli zaczął działać na jej umysł. - Och to nic wielkiego - mruknęła a jej twarz przybrała niewinny wręcz wyraz. - Opowiadał o swojej pracy jako tajny agent - dodała po chwili lekko zażenowana faktem jak łatwo dała sobie wmówić prawdziwość tych słów. -Ale to naprawdę nic skarbie. Nie musisz się tym przejmować - podniosła się, jednak zbyt gwałtownie bo poczuła chwilowy zawrót głowy.
Perspektywa Gabbyego
Słysząc odpowiedź swojej narzeczonej, niemal natychmiast prychnął szczerym śmiechem, za co od razu oberwał od wciąż rozwścieczonej siostry mocnego kuksańca prosto w okolice żeber wolnych. Gest ten, w założeniu mający, jak się domyślał, trochę go uspokoić, wywołał w nim jeszcze większe rozbawienie. Doprawdy interesującym wydał mu się bowiem fakt, że para ta spędziła ze sobą już prawie dwa lata, a Liana najwidoczniej łudziła się, że jeśli tylko odpowiednio mocno da znać Mattowi, że tego typu głupiutkie żarciki nie uchodzą w nowo poznanym towarzystwie, chłopak w końcu jej ulegnie i niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zmieni swoje zachowanie. Za każdym razem, gdy widział ją w takim stanie jak teraz, zastanawiał się szczerze, co nastąpi najpierw - jego ukochana krewna pogodzi się wreszcie z faktem, że jej serce dawno już należy do tego niekwestionowanego clowna, czy też oboje pójdą w swoją stronę.
- Tajny agent, akurat. - Zdążyła jeszcze wyrzucić z siebie dziewczyna, nim Gabriele został zmuszony do jej puszczenia, ponieważ Lea najwyraźniej zaczęła odczuwać pierwsze objawy wyraźnie przemawiające za tym, że ten idiota nie tylko uraczył ją historyjką starą jak świat, w której zmieniał się jedynie pełniony zawód, a którą duża część facetów stąpających po tym szalonym globie skutecznie łechtała naiwne umysły młodych, niedoświadczonych panienek, ale także musiał popisywać się przed nią swoimi niewątpliwym umiejętnościami barmańskimi.
- Ktoś tu chyba trochę za bardzo zaszalał. - Stwierdził, w ostatniej chwili łapiąc blondynkę w talii i prowadząc ją w stronę najbliższego krzesła. - A ty Romeo, jeśli nie chcesz przez parę następnych dni zabawiać się sam, pomóż mi lepiej z nakryciem do stołu. - Rzucił do nadal mocującego się ze swą wybranką mężczyzny.
Perspektywa Lei
-Nic mi nie jest skarbie - zrobiła nadąsaną
minę chociaż tak naprawdę miała ochotę wybuchnąć szczerym śmiechem. - Picie na
pusty żołądek chyba nie był najmądrzejszym posunięciem - dodała po chwili
obejmując ukochanego za szyję a następnie muskając jego usta swoimi. Jeszcze
chwilę przyglądała mu się z czułością nim ten ponownie usadził ją na krześle.
Swoje spojrzenie niemal automatycznie przeniosła na wciąż szarpiącą się parę.
Widziała ten mord w oczach Liany i nagle poczuła ogromny żal względem Matta, bo
przecież w jej oczach nie zrobił nic na tyle strasznego by teraz musiał tak
mocno obrywać od swojej dziewczyny. Był to tylko niewinny żart z jego strony
więc o co właściwie była cała ta afera?
Patrzyła jak Matt nagle zrywa się na kolejne
słowa Gabbyego i w jednej chwili pojawia się obok niego, zostawiając lekko
zdezorientowaną szatynkę. Zastanawiała się, czy w ten sposób faktycznie uda mu
się uniknąć dalszego gniewu Liany, czy ta ponownie skoczy mu do gardła gdy
tylko znajdą się sami w czterech ścianach. Cóż cokolwiek miało się wydarzyć nie
była to chyba już jej sprawa, prawda?
Z rozmyślań wyrwał ją stukot talerzy i
sztućców, gdy obaj panowie w pocie czoła zabrali sie za ogarnięcie stołu na
dzisiejsza kolację. Lea musiała przyznać, że szło im to całkiem sprawnie i
wydawać się mogło, że w tym momencie rozumieli się niemal bez słów. To
sprawiło, że na jej twarzy zagościł uroczy uśmiech gdy tak przyglądała się ich
ruchom. Wydawać się mogło, że i Liana była pod wrażeniem kiedy to stół został
pięknie nakryty a wszystkie dania znajdowały się już na odpowiednich miejscach.
-Wszystko wygląda przepysznie - niemal
wyszeptała będąc pod wrażeniem umiejętności kulinarnych swojego partnera. - Mam
nadzieję, że smakuje równie wybornie jak wygląda - dodała chcąc lekko podrażnić
go, bo spodziewała się po nim wysokich umiejętności gotowania, zwłaszcza biorąc
pod uwagę, że jego matka była przecież krytykiem kulinarnym.
Perspektywa Gabbyego
Choć zwykle w środowisku kuchennym czuł się niczym przysłowiowa ryba w wodzie, musiał przyznać, że przygotowanie dzisiejszej kolacji kosztowało go sporo wysiłku. Niespodziewana konfrontacja ze wściekłą mãe sprawiła, że znów poczuł to dziwne pulsowanie wydobywające się gdzieś z tyłu czaszki, które pojawiało się u niego zawsze, gdy tylko nad jego głową zaczynały gromadzić się wyjątkowo czarne chmury. Kiedyś nawet jeden z neurologów, do których wówczas dość regularnie uczęszczał na badania zapisał mu na to jakieś uspokajające medykamenty, lecz Gabby już dawno zdążył zapomnieć ich nazwę. Nic zresztą dziwnego, w końcu przerwał kurację niedługo po tym, gdy wyniósł się z rodzinnego domu, wmawiając sobie, że skoro wreszcie odważył się zrobić ten mężny krok, to z całą pewnością pozbędzie się także i samej choroby. Niestety konsekwencje dzisiejszych wydarzeń zdawały się tą, bądź co bądź niezwykle śmiałą tezę, całkowicie obalać. Nie chcąc jednak niepotrzebnie zamartwiać reszty towarzystwa takimi błahostkami, wykorzystał moment, w którym Matt podjął kolejne usilne próby wytłumaczenia się przed Lianą i cofnął się do kuchni, by z szuflady z lekami wyjąć opakowanie Ketonalu. Obracał je następnie przez dłuższą chwilę w ręku, zastanawiając się, co zrobi, jeśli pigułka, którą połknie za kilka sekund w połączeniu z dużą dawką wysokoprocentowych trunków, jakie z całą pewnością zafunduje mu niedługo potem przyszły szwagier, zacznie wywoływać u niego jakieś nieprzewidziane skutki uboczne.
- Przecież i tak nie będę żył wiecznie… - Mruknął, postanawiając ostatecznie zaryzykować podobnie jak to robił wiele razy wcześniej.
Teraz pozostawało mu tylko mieć nadzieję, że nikt z obecnych nie zauważy śladów świadczących o jego lekkiej niedyspozycji.
- Miło widzieć, że topór wojenny został w międzyczasie zakopany. - Rzucił, przekraczając ponownie próg jadalni i przy okazji odbierając z rąk bruneta kieliszek wypełniony jakimś jasnoniebieskim płynem. - Mogę się przynajmniej dowiedzieć, czym tym razem postanowiłeś się popisać ?
- Nic szczególnego, zwykłe Kamikaze. - Odparł z lekkim uśmiechem chłopak, przyglądając się mężczyźnie spod nieznacznie zmrużonych powiek. - Tylko radzę pić powoli, bo nie raz osobiście widziałem jak niektórzy herosi leżeli po kilku takich na podłodze. - Dodał ze śmiechem, puszczając Schubertowi oko.
Perspektywa Lei
W tym samym czasie do uszu Lei dotarł dźwięk
powiadomienia. Z lekką obawą sięgnęła po urządzenie, które znajdowało się w jej
torebce, obawiając się wiadomości od któregoś z rodziców. Ku jej zaskoczeniu i
ogromnemu niezadowoleniu, to nie była wiadomość od ukochanej rodzinki a
powiadomienie z IG o nowej wiadomości prywatnej od użytkownika, którego ID
wydawało jej się dziwnie znajome. Kierowana czystą ciekawością, zerknęła na
jego treść by następnie zmrużyć oczy i zmarszczyć lekko brwi. Teraz już
doskonale wiedziała skąd kojarzyła ten nick a odkrycie to ani na moment nie
poprawiło jej samopoczucia. Była zła, za to jak nagle pojawił się w jej życiu
po ponad roku, gdzie nie dawał żadnego znaku życia. Jak on śmiał pojawiać się
tak znienacka a teraz dodatkowo zasypywać ją całą masą wiadomości? Dlaczego
nie mógł jej pozwolić na układanie sobie życia na nowo z kimś innym skoro on
sam zrezygnował z nich?
Wyciszyła powiadomienia i natychmiast odłożyła
telefon na blat stołu, ekranem do dołu a następnie sięgnęła po następne
naczynie z alkoholem. Nie chciała się denerwować, ale moment pojawienia się
Timeo na urodzinach był dla niej złym znakiem, zwłaszcza biorąc pod uwagę jego
wiadomości…
-A to mogłoby być ciekawe widowisko -
skomentowała po chwili wymianę zdań między Mattem a Gabbym chcąc chociaż na
chwile zapomnieć o wiadomościach wysyłanych przez byłego. Nie chciała też
dodatkowo martwić ukochanego, bo szczerze obawiała się jego reakcji na ten mały
mankament. Dzisiaj był ich wieczór i planowała spędzić go głównie z nim.
-Od dawna zajmujesz się przyrządzaniem drinków? - zwróciła się do Matta, sącząc powoli swojego drinka. Nie była pewna czy aby na pewno powinna spożywać kolejne procenty, jednak była na tyle wkurzona i podpita, że nie miało to już dla niej wielkiego znaczenia.
Perspektywa Gabbyego
Być może, gdyby nie ten przeklęty ból
głowy, zdołałby zauważyć tą subtelną zmianę jaka zaszła w zachowaniu jego
ukochanej lub przynajmniej wyraźnie sugestywne spojrzenie jakim obdarzyła go
siostra, gdy tylko dotarło do niej, że wiadomość, którą przed chwilą odebrała
Francuska z całą pewnością nie należała do tych przyjemnych. Na szczęście
jednak dla Gabbyego objawy migreny sprawiły, że jego umiejętności pojmowania
sygnałów dochodzących z najbliższego otoczenia stały się mocno ograniczone. W
innym wypadku z całą pewnością natychmiast usiadłby koło Lei i męczył ją tak
długo, dopóki biedna dziewczyna nie
wyznałaby mu przyczyny swojego nagłego zmartwienia. Choć bowiem Austriak słynął
powszechnie z raczej ugodowego charakteru, to gdy chodziło o szczęście lub
bezpieczeństwo swoich najbliższych, potrafił przemienić się w istnego muła,
gotowego zażarcie bronić każdego członka swego małego stadka z osobna, jaki i
jego całości za pomocą wszelkich sposobów mieszczących się w granicach zapisów
amerykańskiego prawa. To znaczy zwykle, bo jednak nie raz zdarzyło się, że
zdrowo przestawił gnaty jakiemuś imbecylowi, który śmiał nieco zanadto nastawać
na cześć i chwałę jego małej Liany. Innymi słowy, można było śmiało wysnuć
teorię, że gdyby w tej chwili jakimś cudem dowiedział się, że jego potencjalny
konkurent znowu przyczepił się do jego narzeczonej, zapewne już następnego
ranka, tuż po przymusowej przeprowadzce do mieszkania krewnej, spróbowałby
odświeżyć kilka starych znajomości z nadzieją, że uda mu się skonfrontować z Timeo
w cztery oczy, by jeszcze raz przedyskutować całą tą mocno napiętą sytuację.
Zwłaszcza, że nadzwyczaj łatwo potrafiłby sobie wyobrazić jak kierowany aktem
desperacji małolat zwraca się do Państwa Schubert z jakąś niecną ofertą, mającą
zaszkodzić zarówno jemu samemu, jak i obu tak bliskim mu niewiastom.
Nie mając jednak pełnego obrazu sytuacji, wsłuchiwał się już chyba miliardowy w tą samą niezwykle przydługą historyjkę o tym jak to rzekomo Matt jako nastolatek najpierw zaczął podkradać butelki z alkoholem z ojcowskiego barku, a potem, będąc zaledwie osiemnastoletnim szczylem, razem ze znajomymi ruszył w podróż po morzu (oczywisty bzdet, bo rodzice za całą herbatę Chin by mu wtedy jeszcze na to nie pozwolili, ale Gabrielemu nie chciało się już prostować tego drobnego szczegółu), podczas której poznał pewną młodą dziewczynę, która dawniej pracowała w jednym z orleańskich klubów muzycznych właśnie jako barmanka, a od której to on sam niby nauczył się fachu.
- Sądzę, że najlepiej będzie, jeżeli zabiorę stąd tego mojego bajarza, dopóki ten twój uroczy aniołek w ogóle jeszcze jest w stanie ustać na własnych nogach. - Zaśmiała się po dłuższym czasie Elliana, widząc jak wybranka jej brata pod wpływem zbyt dużej ilości wychylonych kieliszków omal nie zasypia na kanapie.
Perspektywa Lei
Dziewczyna z każdą chwilą, z każdym kolejnym
wypitym alkoholem, odpływała coraz bardziej. Te niespodziewane wiadomości nieco
ją dołowały, uświadamiając z jakimi trudami przyjdzie jej się teraz zmierzyć.
Chciała uciszyć te myśli, zatapiając je w alkoholu, co działało, ale tylko na
chwilę. Chwiejnym krokiem dotarła do kanapy, i ciężko opadła na nią mamrocząc
coś niezrozumiałego pod nosem. Z jej świadomości zupełnie ulotnił się moment w
którym siostra Gabbyego, wraz z Mattem, opuścili imprezę. Słyszała słowa ukochanego,
który wezwał taksówkę i zapewnił, że odprowadzi ją do apartamentu. Czuła ciepło
jego ciała i czułe pocałunki, które co jakiś czas składał na czubku jej głowy,
kiedy jechali w taksówce. Przy nim czuła się bezpiecznie, jednak niepokojące
myśli wciąż zaprzątały jej niemrawy umysł. Bo co jeśli sytuacja sprzed lat znów
się powtórzy i ponownie zostanie pozostawiona samej sobie? Nie chciała tak
myśleć, jednak nic nie mogła poradzić, że wciąż się bała.
-Obiecaj mi, że nigdy mnie nie zostawisz -
mruknęła cicho wtulając się w niego mocno, gdy niósł ją przez hol. -Obiecaj, że
nie znikniesz z dnia na dzień, pozostawiając mnie zupełnie samą z tak wieloma
pytaniami - wypluwała z siebie kolejne słowa czując jak w kącikach oczu
pojawiają się pierwsze łzy. -Nie chcę Cię stracić. Nie mogę cię stracić -
mamrotała nie będąc nawet pewną czy jej słowa docierają do jego uszu, jednak
dla niej wystarczyło, że był obok, że czuła jego obecność.
***
Cytat w nagłówku przytoczony za Lao Tzu.
Spotted: Jak pewnie wiecie, nie mam nic lepszego do roboty, niż od samego świtu rujnować życie innym ludziom. A przynajmniej tak o mnie mówią. Choć jeśli mam być szczera, to... No cóż, trochę tak jest! Ale, hej, ja po prostu lubię dobrą zabawę, okej?! Poza tym nigdy nie rozsiewam plotek wyssanych z palca, co to to nie. Podszeptuję prawdę tam, gdzie trzeba. A jeśli już o tym mowa... Moje ptaszynki podświergotały, że w królestwie A i L wszystko idzie tak jak trzeba. Sutanna została odstawiona w kąt, pożądanie jest na takim poziomie, na jakim powinno być w nowym związku, a nawet pojawiło się pierwsze wspólne zobowiązanie: słodki psiak. Dramaty rodzinne majaczą na horyzoncie, ale kto by się tym przejmował, gdy oczy przysłaniają mu różowe okulary? Dalej nie mogę uwierzyć, że serce L się w końcu przy kimś osiedliło... Może pora na nowy skandal? To be continued...
OdpowiedzUsuńbuziaki,
plotkara 💋
ojej, ile się w jednej notce zadziało. :) moment z psiakiem był naprawdę uroczy, wiele takich momentów było, a między nimi zgrabnie wplatane mniejsze i większe dramy z życia tej dwójki. Co prawda ich losów nie śledzę, nie licząc ploteczek w postach i zbyt wiele nie wiem, ale wydaje się, że pasują do siebie idealnie:) Może Lea będzie już faktycznie szczęśliwa na dobre i na złe, bo z tego co pamiętam to trochę przykrości w życiu ją spotkało i byłoby dobrze, gdyby teraz zaznała trochę radości. ^^
OdpowiedzUsuń