chapter seven
by coup d'état and Rudy Chomik
28 lutego 2023
Ding. Ding. Ding.
Minsoo zerknął w dół na rozświetlony ekran telefonu i warknął gniewnie. Powinien w końcu wyłączyć te cholerne powiadomienia o nowych postach Ari na Instagramie, bo nie dość, że było to okrutnie frajerskie, to powoli zakrawało o bycie tym oślizgłym, dziwnym byłym facetem. Otworzył jednak aplikację i zobaczył opublikowane przez dziewczynę Story, krzywiąc się z obrzydzeniem. Ze zdjęcia spoglądał na niego uśmiechnięty Kim Seojun, znana w świecie mody nowojorska prostytutka, do którego wtulona była jego dziewczyna, pochodząca z Korei ekspertka z zakresu hipokryzji, Min Ari.
— Ja pierdole — skwitował, kręcąc głową, a potem przeszedł do ustawień konta, by oprócz wyłączenia powiadomień od obu kont jeszcze je zablokować.
Na początku czekał. Po przyłapaniu Ari na pocałunku z Seojunem wylały się z niego negatywne emocje, powiedział kilka słów za dużo i poddał się zupełnie agresji, czego naprawdę starał się żałować, ale mimo wszystko czekał na to, aż dziewczyna się odezwie i spróbuje chociaż wyjaśnić to, co nią kierowało tego feralnego dnia. Wiedział, że od jakiegoś czasu ich relacja była dość napięta przez tę głupią kłótnie w Malibu, niemniej z jego strony to nie było nic, z czym nie mogli sobie poradzić.
Czekał cierpliwie, choć pustka rozrywała go od środka, przybijała do ziemi i wysysała jakąkolwiek radość, choćby chwilową. Po pięciu dniach snucia się jak duch po swoim mieszkaniu jego znajomy przekazał mu wieści, które z perspektywy czasu można by określić jako podwalinę tego, jakim człowiekiem stał się kilka miesięcy później. Ari jest z Seojunem.
Nie uwierzył w to. Nikomu się do tego nie przyznał, nawet wtedy, gdy jego przyjaciele kupili mu bilet powrotny do Korei — co udokumentowali w mediach społecznościowych dzięki sprytnym staraniom Minsoo, specjalnie dla oczu Min — ale w głębi duszy czuł, że przecież dziewczyna musi tego żałować i na pewno nie związałaby się z Seojunem, skoro miała do tego okazję przez te wszystkie lata, gdy się przyjaźnili.
I dalej czekał. Siedząc na ławeczce na lotnisku, czekał, aż zobaczy z oddali sylwetkę biegnącej ku niemu zrozpaczonej i zapłakanej Ari, jego słodkiej Ari, jego kluski. Czekał, aż będzie mógł chwilę potem zamknąć ją w ramionach i uspokoić, powiedzieć, że jeszcze nic straconego, że będą w stanie sobie to wyjaśnić i że przecież, jak to mówi klasyk, jakoś to będzie. I może gdyby miał o dziewczynie o wiele gorsze mniemanie, uchroniłoby go to przez rozczarowaniem, którego doznał, gdy tylko, jeszcze siedząc na lotniskowej ławeczce, ujrzał jej zdjęcie z Seojunem na mediach społecznościowych.
Zdradziła go. Zdradziła i bez słowa zostawiła dla innego, w dodatku jego byłego przyjaciela.
Kilka godzin później lądował na lotnisku w Incheon ze zgoła innym nastawieniem. Smutek przekuł w złość, a poczucie niesprawiedliwości urosło na tyle, by po miłości nie było śladu, w jego sercu została jedynie nienawiść do osoby, którą Ari tak naprawdę była. Bo przecież ta osoba nie była tą samą dziewczyną, którą poznał w barze przed kilkoma miesiącami — ona musiała być jakąś kreacją, fantazją bogatej i zepsutej dziewczynki, dokumentalnym filmem krótkometrażowym pod tytułem „Jakby moje życie wyglądało, gdybym nie była pierdolnięta”.
Minsoo potrafił wiele wybaczyć, a jeszcze więcej wytłumaczyć sobie tak, by nie żywić urazy do ludzi, który postępowali wobec niego niesprawiedliwie lub po prostu źle. To był jednak pierwszy raz, gdy zawód osiągnął tak wysoki poziom, że chłopak nie znajdywał żadnego logicznego wyjaśnienia na to, dlaczego Ari postanowiła obejść się z nim w tak okrutny sposób, więc postawił jedyną możliwą diagnozę — dziewczyna nigdy go nie kochała, a wszystko, co się miedzy nimi wydarzyło, było dla niej jedynie chwilowym kaprysem. Bo mimo miłości do Ari, ciepłych uczuć kierowanych w stronę Seojuna, tej miłej części wspomnień z dzieciństwa i naturalnego współczucia nawet dla najbardziej bezwzględnych ludzi, których spotkał na swojej drodze, gdzieś podskórnie czuł się od nich wszystkich lepszy. W końcu on był dobry, zdecydowanie milszy, bardziej pomocny, empatyczny — krótką mówiąc, po prostu lepszy od tych bogatych dupków. A cała ta sytuacja postawiła ostatnią kreskę pomiędzy nim a ludźmi ze świata Ari i Seojuna.
Tak bardzo pragnął, żeby ktoś uświadomił im, jakimi są okropnymi ludźmi.
18 marca 2023
— Jeszcze raz! Choi, jesteś pół sekundy poza rytmem!
Raz, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć, siedem, osiem. Raz, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć, siedem, osiem. Raz, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć, siedem, osiem. Raz, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć, siedem, osiem. Raz, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć, siedem, osiem.
Kim Jihoona nazywano jednym z najlepszych choreografów w Korei i choć bez wątpienia wiódł prym w swoim fachu, dla wychowanków potrafił być bardzo wymagający. Czasem, gdy nie przebierał w słowach po dostrzeżeniu błędu któregoś z chłopaków, gardło Minsoo zaciskało się ze strachu, ale sprawiało to tylko, że w następnym powtórzeniu dawał z siebie wszystko. I nigdy nie zawodził. Już po pierwszych zajęciach i tym samym po pierwszym dniu nagrań do programu telewizyjnego został wywołany z imienia jako najlepszy z czterdziestoosobowej grupy. Opuścił wtedy głowę i kiwnął nią lekko, starając się nie uśmiechać, niemniej w środku nie posiadał się z radości. Wiedział, że zasłużył na to wyróżnienie bardziej niż ktokolwiek — naprawdę był z nich wszystkich najlepszy.
Program o nazwie The Eternal miał zadebiutować na najpopularniejszym kanale telewizyjnym w Korei Południowej już dzisiaj i być wyświetlany przez następne półtora miesiąca, podczas których telewidzowie mieli oglądać walkę grupy utalentowanych nastolatków o główną nagrodę, czyli o podpisanie lukratywnego kontraktu z jedną z kilku największych wytwórni muzycznych w kraju. Show miał charakter survivalowy, więc co jakiś czas pojawiały się przed nimi zadania eliminacyjne, które wykluczały najsłabszych uczestników z dalszego udziału w programie. Spotykali się z najlepszymi nauczycielami tańca, śpiewu, prezencji scenicznej, ale też z gwiazdami z prawdziwego zdarzenia i właścicielami wytwórni, nierzadko pojawiającymi się w programie w roli gościa w jury. Spali w wynajętym na czas filmowania akademiku, a większość dni spędzali na salach treningowych jednej z wytwórni, z którą stacja telewizyjna nawiązała współpracę. W studiu pojawiali się rzadko, tylko na eliminacjach, czyli poważniejszych występach. Mimo, że nagrali już trzy tygodnie materiału, dalsza część The Eternal miała być kręcona już po jego debiucie w telewizji, by oglądający mogli mieć czynny wpływ na to, co będzie się działo przez ostatnie kilka tygodni trwania programu.
— Shin Heesoon, rób tak dalej, naprawdę, a przynajmniej już nie będę cię musiał upominać, bo wylecisz na najbliższej eliminacji. — Choreograf zbliżył się do chłopaka, który opuścił głowę i wbijał wzrok w posadzkę, nie mając odwagi na konfrontację. — Nie ma tu miejsca dla takich, jak ty. Jeśli się nie starasz, możesz od razu stąd wyjść. Chcesz wyjść? Pytam, chcesz wyjść?
Surowy nauczyciel karmił własne ego i żądnych sensacji widzów lepiej, niż ktokolwiek inny ze składu jury. Smagał słowami jak z bicza, nigdy nie pudłował, a jego trafne, choć okrutne uwagi przez długi czas pozostawiały rany na nieszczęśniku, który miał pecha mu podpaść. Minsoo póki co uchował się od jego srogiego spojrzenia i żywił głęboką nadzieję, że tak już pozostanie.
Od kilku tygodni spędzał na salach treningowych osiemnaście godzin na dobę. Spał ledwo cztery lub pięć godzin dziennie, jadał w międzyczasie, od rana do późnego popołudnia miał zajęcia z tańca, śpiewu, rapu, nagrywki komentarzy do odcinka, a wieczory i noc poświęcał na szlifowanie wszystkiego, czego się nauczył w ciągu dnia. Był pewien, że będzie znakomitym idolem. Nie tylko wiedział, jak się ruszać, jak wyglądać dobrze, jak — o dziwo — śpiewać tak, by słuchaczom nie zwiędły uszy, a przede wszystkim, jak postępować z fanami. A przynajmniej już dzisiaj miał się przekonać, czy był w tym tak dobry, jak sądził.
Po jeszcze kilku upomnieniach choreograf w końcu załamał ręce, po czym wyrzucił ich wszystkich z sali, ogłaszając tym samym koniec zajęć, ze względu na to, że układ wychodził im, delikatnie mówiąc, beznadziejnie. Lee ucieszył się z takiego obrotu sprawy, bo już za dwie godziny miał mieć premierę pierwszy odcinek programu i umówili się z chłopakami z dormu, że obejrzą go wszyscy razem. Specjalnie na tę okazję odmówił sobie swojego zwyczajowego nocnego treningu.
Minsoo polubił prawie wszystkich uczestników, a już szczególnie chłopców, z którymi dzielił pokój w akademiku, ale ani na moment nie zapominał, że nie są oni jego kolegami, a rywalami. Nie spuszczał więc warty choćby na sekundę i zawsze starał się być o krok przed nimi, by nie dać się przezwyciężyć w żadnym momencie, choć pomagał im zawsze, jeśli tylko potrzebowali pomocy — pilnując jednak, by jego rady nie były za dobre. Pobyt w Nowym Jorku nauczył go paru rzeczy o ludziach i starał się nie być tym samym naiwnym chłopczykiem, który dał się przechytrzyć jak małe dziecko.
— Nie możesz się doczekać, aż zobaczysz swoją słodką mordkę w TV, Minsoo? — Joongki, uczestnik, z którymi Minsoo dogadywał się najlepiej, dogonił bruneta na korytarzu i objął go ramieniem, przyciągając jego głowę do swojego policzka. — Chyba wszyscy nie mogą się tego doczekać. Premiery. No i zobaczenia ciebie, oczywiście.
Minsoo roześmiał się, po czym pokręcił głową.
— Przestań. Z jednej strony chcę, a z drugiej mnie to tak przeraża...
— Nie przejmuj się. Wszyscy cię kochają. Cały czas mówią, jak jesteś dobry i w ogóle.
Chłopak zerknął w bok i ich spojrzenia się skrzyżowały. Mimo, że blondyn uśmiechał się szeroko cały czas, jego spojrzenie pozostało twarde, i to nie był już pierwszy raz, gdy Minsoo był w stanie dostrzec, jak Joongki poddaje się zazdrości. Często jego twarz tężała, gdy Lee występował przed całą grupą. Klaskał i wiwatował potem najgłośniej ze wszystkich, ale Minsoo nie dał się zwieść tej fasadzie i miał głęboką nadzieję, że na ekranie telewizora będzie to jeszcze bardziej widoczne.
Od jakiegoś czasu w każdej wolnej chwili chłopak nadrabiał odcinki innych programów rozrywkowych. Obserwował, jacy ludzie wygrywali, jak się zachowywali, jakie przejmowali role. Już od jakiegoś czasu wdrażał swoje spostrzeżenia w życie i liczył na to, że wstrzeli się w oczekiwania produkcji. Miał plan, którego zamierzał się trzymać. Musiał wygrać.
Ostatnio jednak przedefiniował trochę znaczenie tego słowa.
— Zobaczymy — uciął, a potem roześmiał się, klepiąc Joongkiego po plecach. — Chodź, zdążymy iść jeszcze na chwilę do 7Eleven i coś zjeść
24 kwietnia 2023
Moon Sohee była wspaniale zapowiadającą się aktorką. Wystąpiła w dwóch dobrze przyjętych filmach oraz w serialu Netflixa, który przyniósł jej rozpoznawalność i otworzył drogę do wielkiej sławy, z której miała zamiar skorzystać. Miała dwadzieścia jeden lat, wpisywała się krajowe kanony piękna do tego stopnia, że została ochrzczona przydomkiem koreańska księżniczka w mediach, właśnie podpisała umowę z znanym domem mody na jesienną kampanię reklamową ich najnowszych perfum i... I kompletnie straciła głowę dla Lee Minsoo. Ale o tym nikt nie mógł wiedzieć.
— Zobaczą nas — mruknęła, przygryzając wargę i obejrzała się za siebie. Powstrzymywała chichot, choć i tak na jej usta wpłynął szeroki uśmiech. — Jesteś bardzo nieodpowiedzialny, Lee Minsoo. Chyba muszę się zastanowić, czy będę się dalej z tobą spotykać, jeśli dalej będziesz się tak zachowywać.
— Droga wolna, księżniczko. Nie zadaję się z tchórzami.
Klik. Zamek szczęknął i chłopak popchnął drzwi powoli, również oglądając się za siebie. Sohee miała kompletną rację, oboje byli bardzo nieodpowiedzialni i głupi, i to nie tylko dlatego, że w ogóle postanowili się ze sobą spotkać tutaj, w pracy, ale głównie przez fakt, że o drugiej w nocy włamywali się do kafeterii. Kto robił takie rzeczy? I dlaczego ona mu na to pozwalała? Nie dość, że zachowywali się nieprofesjonalnie, to ryzykowali więcej, niż ktokolwiek nieznający zasad, które panują w wytwórniach, mógłby przypuszczać.
Gdyby wypowiedziała swoje myśli na głos, miałaby szansę uzyskać odpowiedź — Minsoo bardzo dobrze wiedział dlaczego.
Sohee wychowała się wśród dużo starszego rodzeństwa, z których każdy doszedł w życiu do czegoś wielkiego. Byli prawnikami, lekarzami, dyrektorami, rektorami przez ciężką pracę lub spowinowacenie, ale tak czy inaczej, byli kimś — i rodzice nigdy nie pozwalali jej o tym zapomnieć. W dodatku za byciem tak szanownym i poważanym szło jeszcze coś, pompatyczność, nuda i dobre wychowanie. Sohee jako dziecko nie mogła nawet śmiać się za głośno, by nie narazić się na srogie upomnienia ze strony matki i ojca. I choć do tej pory nosiła się jak na damę z dobrego domu przystało, jej serce goniło za nieznanym, za przygodą i adrenaliną, za czymś, co sprawi, że będzie czuła, że żyje.
Gdy spotkali się za pierwszym razem, Minsoo przetestował na niej swoje niedawno opanowane umiejętności. Twarz chłopca o złotym sercu z biednego domu, którą pokochali telewidzowie, nie zrobiła na niej zbyt dużego wrażenia, ale po dodaniu odrobiny błysku szaleństwa w oczach — odrobiny, bo co za dużo, to niezdrowo, a przecież Sohee mimo wszystko dalej chciała żyć w tym świecie snobów — sprawiła, że już po kilku dniach sama szukała jego spojrzenia, mijając go na korytarzach przedsiębiorstwa. Była przepiękna, ciekawa, zabawna i interesująca, a przede wszystkim szalenie miła dla Minsoo i chłopak nie umiał się oprzeć jej urokowi, choć nie stracił dla niej kompletnie głowy. Przypominał sobie, że nie mógł tego zrobić, bo nie taki postawił sobie cel, a niestety miłość mu w osiągnięciu tego, czego pragnął, mogła jedynie zaszkodzić. Sohee była więc dla niego formą relaksu, ciepłym dodatkiem do ciężkiego życia, które ostatnio prowadził, a jednocześnie treningiem umiejętności manipulacji.
— Ja nie jestem tchórzem — mruknęła niczym mała, obrażona dziewczynka, po czym wsunęła się przez drzwi prowadzące do kuchni.
W całej wytwórni nie było kamer, budynku strzegła jedynie dwójka strażników, którzy co jakiś czas robili obchody po wszystkich piętrach, ale zazwyczaj i tak nie mieli zbyt wiele do roboty — idole i trainee przesiadywali tam nierzadko do rana, zajmując sale treningowe, więc zdarzało się, że nawet w środku nocy w budynku przebywało mnóstwo ludzi.
— Ależ jesteś. — Minsoo roześmiał się, wiedząc, że Sohee odwraca się i posyła mu mordercze spojrzenie, po czym wszedł za nią do środka.
Koniec końców okazało się, że kafeteria musiała serwować pracownikom dania cateringowe, bo w kuchni nie znaleźli niczego do zjedzenia. Nie był to jednak dla nich znowu tak wielki zawód, bo nie włamywali się przecież do środka po to, by szukać tam przekąsek, a raczej nacieszyć swoim towarzystwem. Kto by pomyślał, że córka szanowanej rodziny Moon może czuć się tak wyzwolona, oddając się synowi okalanej niesławą pani Lee w brudnej, ciemnej i zimnej kuchni na ostatnim piętrze siedziby swojej pracy.
— Chyba się w tobie zakochuję — wymruczała wtedy do jego ucha, a chłopak zwiększył tempo, by jej jęki przecięły gruchą ciszę, a przyjemność odsunęła w dal niemy wymóg odpowiedzi.
Gdy po niespełna pół godzinie wymykali się z kafeterii na dół, skręcili w dwie różne strony, by nie dopuścić do tego, by ktoś ich zobaczył. Minsoo ruszył schodami, zatrzymał się na szóstym piętrze, przeszedł na drugi koniec biura i zszedł jeszcze kilka pięter na dół, korzystając z drugiej klatki schodowej. Na drugim piętrze dotarły do niego jednak przytłumione odgłosy i zatrzymał się na korytarzu, nasłuchując. Głos dobiegał jakby z zewnątrz.
— Halo! Ktoś tu jest? — zapytał głośno, mając nadzieję, że odpowie mu jeden ze strażników.
Przeszedł kilka kroków i wsunął głowę przez wejście najbliższej sali, jak się okazało konferencyjnej. Można było stamtąd wyjść na balkon, którego drzwi były teraz uchylone. Minsoo zrobił kilka kroków, starając się stąpać najciszej, jak się dało, żałując, że nie ma pod ręką niczego, czym mógłby się obronić, bo nagle poczuł się samotny i wyjątkowo bezbronny.
— Minsoo? — zapytał ktoś płaczliwym głosem. Dopiero wtedy Minsoo dostrzegł wielkie oczy Joongkiego, które wpatrywały się w niego u dołu drzwi balkonowych. — Ale mnie przestraszyłeś.
Brunet nagle poczuł, jak ogarnia go ulga.
— Ty mnie też. — Roześmiał się, przyłożywszy rękę do serca. — Szedłem schodami i usłyszałem głosy. Już się bałem, że ktoś się tu włamał czy coś... Co tu robisz o tej godzinie? Rozmawiałeś z kimś?
— Nie, ja... — urwał Joongki, odwracając wzrok, gdy brunet wszedł na balkon i przymknął za sobą drzwi. — Tak sobie tu siedziałem.
Nie uszło uwadze Minsoo, że chłopak miał tak opuchnięte oczy, że było oczywiste, że płakał. Nie zamierzał jednak pytać go o nic, bo dałoby to najprawdopodobniej odwrotny efekt do zamierzonego. Zamiast tego usiadł na przeciwko, dalej nie spuszczając z niego wzroku i nie odzywając się, by kontynuował wypowiedź.
— No, może trochę tam coś gadałem.
Minsoo przybrał zatroskany wyraz twarzy, ale dalej milczał jak grób.
— Dobra, powiem ci, ale musisz obiecać, że nikomu, absolutnie nikomu nie powiesz o tym ani słowa. Ani pół słowa, okej?
— Czemu miałbym cokolwiek komukolwiek powiedzieć?
— Ani słowa, Minsoo!
— Okej, dobra. Ani słowa. — Brunet pokręcił głową, unosząc ręce w geście kapitulacji. — Mów, co się tam dzieje.
— Parę lat temu w szkole doczepił się do mnie taki chłopak z innej klasy, straszny idiota, no i nie dawał mi żyć po prostu. Wiesz, o co mi chodzi? — zapytał Joongki, krzywiąc się odrobinę. Minsoo kiwnął głową, bo doskonale rozumiał tę sytuację, sam był kiedyś w podobnej. Chłopak kontynuował: — I przez jakiś czas zwyczajnie sobie pozwalałem na to, ale w pewnym momencie, jak dostałem taki łomot, że wróciłem do domu z całą obitą twarzą, coś we mnie pękło. Zaczaiłem się na niego w szkolnej łazience, z domu wziąłem scyzoryk...
Minsoo syknął, podnosząc dłoń, by zakryć usta.
— No... Wylądował w szpitalu. Nawet mi go nie żal, ale najgorsze jego to, że wpisali mi to do szkolnej kartoteki, a fakt, że byłem przez niego terroryzowany przez miesiące oczywiście pominięto. — Blondyn ukrył twarz w dłoniach i zaszlochał żałośnie. — A teraz szantażuje mnie, że jeśli nie dam mu kasy, pójdzie z tym do telewizji — powiedział przez łzy, przesuwając w stronę Minsoo telefon. — A wszyscy dobrze wiedzą, jak się to kończy.
Chłopak zerknął na wiadomości, ale było dokładnie tak, jak Joongki opowiadał, więc nie dziwił się emocjom, które mu towarzyszyły, i niestety nie znajdował żadnych słów pocieszenia. Ciężko byłoby doliczyć się wszystkich przypadków, gdy ktoś z przemysłu muzycznego był odcinany z dnia na dzień, gdy podobne informacje zalewały internet.
— Nie idź na ten układ, bo to jak przyznanie się do winy. Powiedz mu, że nie ma mowy, że przecież on wie, jaka była prawda. I nic nie mów produkcji, bo dopóki program się nie skończy nie będą cię chronić. — Spojrzał na kumpla, marszcząc brwi, po czym wyciągnął rękę i klepnął go delikatnie po plecach. — No już, Joongki, będzie dobrze, serio. Poza tym ktokolwiek, kto cię zna, wie, że nie byłbyś w stanie nikogo dręczyć, chyba, że swoim męczącym charakterem. — Blondyn roześmiał się słabo. — Nie uwierzą mu.
— Dzięki, Minsoo. Cieszę się, że tu jesteś. Jesteś dobrym przyjacielem.
6 maja 2023
— A zwycięzcą półfinałowego odcinka The Eternal jest... Kim Joongki!
Mimo ścisku w żołądku, Minsoo nie pozwolił sobie na choć minutę opóźnienia reakcji — uśmiechnął się szeroko, z dumą spoglądając na Joongkiego, po czym gdy tylko głośna muzyka poleciała z głośników, a kamery cofnęły się, wskazując na nagranie końcówki odcinka, rzucił się w stronę chłopaka, by go przytulić i pogratulować wygranej. Przestraszył się nie na żarty.
Twórcy programu podłapali jego starania i wypromowali go jako budzącego współczucie chłopaka z biednej rodziny, który powrócił na dobre tory po turbulencjach życia. Wszystko, począwszy od jego fryzury, kolczyków i tatuaży — których nie miał jeszcze parę tygodni wcześniej — a kończąc na tragicznej osobistej historii, było wykreowane na potrzeby telewizji, ale Minsoo nie mógł im mieć tego za złe, bo wiedział, że dobry scenariusz przybliżał go do wygranej. Na początku planował zająć drugie miejsce i wykorzystać taktykę poczucia niesprawiedliwości — wygrywa ktoś, kto zastosował nieczyste zagranie, a cała uwaga skupia się wokół przegranego, bo to jemu widzowie przez cały czas kibicowali — ale Joongki koniec końców zwalczył w sobie zazdrość, był wobec niego dobrym przyjacielem, a od jakiegoś czasu zbierał rzeszę fanów i prawie doganiał go popularnością. Jego dzisiejsze zwycięstwo w rankingu uświadomiło Minsoo, w jakiej niebezpiecznej sytuacji się znajdował.
Teraz naprawdę mógł zająć drugie miejsce, ale czuł, że szala popularności nie przechyliłaby się natychmiastowo na jego stronę, a zachwiała i w najlepszym przypadku pozostała na neutralnym środku. Nie podobało mu się, że tracił kontrolę i bardziej, niż kiedykolwiek pragnął być tym pierwszym. Bo jemu należało się to bardziej. A przecież Joonki naprawdę zrobił krzywdę tamtemu chłopakowi... więc powinna dosięgnąć go sprawiedliwość, czy nie tak?
Dlatego zrobił to, co musiał.
Z samego rana poszedł porozmawiać z produkcją, by powiedzieć im prawdę o swoim największym rywalu. Joongki sam wstydził się ich powiadomić, ale Minsoo się martwił, że ta sytuacji mogłaby w przyszłości zniszczyć nie tylko jego karierę, ale też nadszarpnąć wizerunek programu, stacji telewizyjnej czy wytwórni. Robił to jako dobry kolega i bardzo prosił, by całą sprawę jak najszybciej zamieść pod dywan, by Kim na tym nie ucierpiał i mógł w spokoju już za niedługo cieszyć się sławą idola.
Naprawdę chciał to rozegrać inaczej, ale przecież nie miał wyjścia. By oddać swojemu przyjacielowi odrobinę sprawiedliwości, wygłaszając mowę po odebraniu wygranej, wspomniał o szczerości, o tym, że czasem trzeba podejmować złe decyzje, by umieć o siebie zawalczyć, i że czasami życie nie pozostawia nam pod ręką żadnych innych wyborów.
Miał nadzieję, że przekonał tym Joongkiego i widzów. Bo siebie przekonał bez problemu.
...to be continued
Spotted: Już gdy tylko doszły mnie słuchy, że Golden Boy zawitał z powrotem do Wielkiego Jabłka, wiedziałam, że historia jego powrotu nie będzie tak samo słodka jak ta pierwotnego przyjazdu. Po pierwsze, Manhattan zmienia ludzi, a po drugie... Moja intuicja naprawdę rzadko mnie zawodzi. Wszyscy pamiętamy, jak główny przeciwnik M w ostatniej chwili został wyrzucony z programu i jak wszyscy pokochaliśmy naszego Golden Boy’a jeszcze bardziej, gdy usłyszeliśmy tę słodką i ckliwą przemowę wygranego. Ale niektórzy z nas potrafią czytać między wierszami i mają dobre źródła. M, zmieniłeś się na gorsze. I takiego lubię Cię o wiele bardziej.
OdpowiedzUsuńbuziaki,
plotkara 💋
[KOCHAM BAD BOY MINSOO!
OdpowiedzUsuńAh, notka niespodzianka, która jednak nie była niespodzianką, bo ją znalazłam (oops, sorki), ale i tak została niespodzianką, bo jak ją przeczytałam i zobaczyłam jakaś obcą pannę, to miałam takie emmm, przepraszam, a pani co tutaj robi?! no cudeńko! Ja naprawdę chciałanbym Ci tutaj napisać jakiś super konstruktywny komentarz, o tym jak batrdzo podoba mi się przemiana Minsoo pod wpływem wyrachowania innych osób, o jego przeświadczeniu, że tak naprawdę on dalej jest lepszy, niż każdy zepsuty dzieciak i o tym, jak piękny jest dobór słów, których używasz, bo z pewnością masz ich większy zasób niż ja, ale moja szara komóka, już dawno temu Ci to przekazała, a teraz połowy już nie pamięta, hihi.
Ja chyba już skończę to PDA, bo się z nas takie ciepłe kluchy robią, ale wiedz, że nie mogę się doczekać rozwoju sytuacji, szczególnie tej z Sohee, bo mimo, że coś wiem, to i tak na pewno mnie zaskoczysz!
papapapa 💜💜💜]